You are on page 1of 1034

Św.

Jan
Chryzostom

HOMILIE
NA EWANGELIĘ
WEDŁUG ŚW. MATEUSZA
Część pierwsza: homilie 1 - 40

Ź R Ó D Ł A
myśli teologicznej
św. J an Chryzostom

HOMILIE NA EWANGELIĘ
WEDŁUG
ŚW. MATEUSZA
(część pierwsza: homilie 1-40)

Przekład
Jan Krystyniacki

Rewizja przekładu, opracowanie tekstu i przypisy


ks. Arkadiusz Baron

Uwspółcześnienie tekstu
Elwira Buszewicz

Wydawnictwo W A M • Księża Jezuici


Kraków 2(X)2
SPIS TREŚCI

A. B aron , Twórcza przygoda spotkania ze Z ło to u sty m ..................................................... 5


Z N A K I........................................................................................................................................... 14
HOMILIA I: Wstępna .............................................................................................................. 15
HOMILIA II: Mt 1, 1 .............................................................................................................. 28
HOMILIA III: Mt 1, 1 -3 A -1 6 ................................................................................................. 39
HOMILIA IV: Mt 1, 1 7 -2 1 ...................................................................................................... 49
HOMILIA V: Mt 1, 22-25A .................................................................................................... 68
HOMILIA VI: Mt 2, 1-3 ....................................... 78
HOMILIA VII: Mt 2, 4 - 1 0 ...................................................................................................... 91
HOMILIA VIII: Mt 2, 1 1 -1 5 ............................................... 102
HOMILIA IX: Mt 2, 1 6 -2 3 ......................................................................................................... 111
HOMILIA X: Mt 3, 1 - 6 .............................................................................................................. 122
HOMILIA XI: Mt 3, 7 - 1 2 ............................................................................................................133
HOMILIA XII: Mt 3, 13-17 ...................................................................................................... 146
HOMILIA XIII: Mt 4, 1-11 ...................................................................................................... 154
HOMILIA XIV: Mt 4, 12-24. 25 ............................................................................................ 165
HOMILIA XV: Mt 5, 1 - 1 6 ......................................................................................................... 172
HOMILIA XVI: Mt 5, 17-26 ....................... 192
HOMILIA XVII: Mt 5, 27-37 ................................................................................................. 214
HOMILIA XVIII: Mt 5, 38-48 ............................................................................................... 227
HOMILIA XIX: Mt 6, 1-15 ......................................................................................................239
HOMILIA XX: Mt 6, 16-23 .................................................................................................... 255
HOMILIA XXI: Mt 6, 24-27 .................................................................................................. 265
HOMILIA XXII: Mt 6, 28-34 ................................................................................................. 272
HOMILIA XXIII: Mt 7, 1-20 ................................................................................................. 283
HOMILIA XXIV: Mt 7, 21-27 ............................................................................................... 300
HOMILIA XXV: Mt 7, 28 - 8, 4 ......................................................................................... 308
HOMILIA XXVI: Mt 8, 5-13 ................................................................................................... 315
HOMILIA XXVII: Mt 8, 14-22 ............................................................................................... 329
HOMILIA XXVIII: Mt 8, 23-34 ............................................................................................ 337
HOMILIA XXIX: Mt 9, 1 - 8 ...................................................................................................... 347
HOMILIA XXX: Mt 9, 9 - 1 7 ...................................................................................................... 353
HOMILIA XXXI: Mt 9, 18-26 .................................. ............................................................ 364
HOMILIA XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15 ................................................................................. 373
HOMILIA XXXIII: Mt 10, 16-22 ......................................................................................... 388
HOMILIA XXXIV: Mt 10, 23-33 ......................................................................................... 401
HOMILIA XXXV: Mt 10, 34-42 ............................................................................................ 410
HOMILIA XXXVI: Mt 11, 1 - 6 .................................................................................................421
HOMILIA XXXVII: Mt 11, 7-24 .................................................................... .................... 429
HOMILIA XXXVIII: Mt 11, 25-30 ...................................................................................... 441
HOMILIA XXXIX: Mt 12, 1 - 8 .................................................................................................449
HOMILIA XL: Mt 12, 9-24 ..................................................................................................... 456
INDEKS BIBLIJNY ...................................................................................................................465
TWÓRCZA PRZYGODA SPOTKANIA ZE ZŁOTOUSTYM

Złotousty na wczoraj i na dziś

Złote usta, a nie pałace ani pierścienie; usta otwarte na Prawdę nie
podlegającą korozji ani korupcji, a nie pełne wody, która by je zamykała
i pobudzała nadętość; usta na służbie Miłości, a nie służalcze wobec
własnych zachcianek i egoizmu - oto treść przydomku «Złotousty», nada­
nemu Janowi z Antiochii jako wyraz wdzięczności i uznania za posługę
Słowu oraz pewnej formy przeprosin za sponiewieranie, jakiego doznał ze
strony tych, którym Ewangelię głosił.
A było za co: jako biskup (konsekrowany 26 lutego 397 r.) zreformo­
wał duchowieństwo1, przedstawiał te same zasady Ewangelii bogatym
i biednym, rządzącym i rządzonym, nie pokrywając «hipokryzją» postawy
ówczesnej mu władzy i ludzi zamożnych. Reformy, które nie pozostawały
na ustach biskupa, ale były konsekwentnie wcielane w życie, powoli, ale
na równi skutecznie, budowały przeciw niemu opozycję. I tak w wyniku
obrad synodu zwanego «Pod dębem»12 zostaje wygnany do Bitynii, skąd
jednak szybko wraca. Następnie 9 czerwca 404 r. cesarz wydaje dekret

1 Znamiennym jest fakt, że reformę duchowieństwa rozpoczął od likwidacji


wystawnego pałacu biskupiego swego poprzednika Nektariusza. Sprzedał go wraz z jego
wspaniałymi zastawami, a pieniądze rozdał ubogim. Nie wyrzuca księżom stanu posiadania,
ale sam daje przykład ubogiego życia. „Biskupów poodsyłał do diecezji, kler zapędził do
pracy duszpasterskiej... mnichom polecił zamieszkać w klasztorach i naprawdę oddać się
ascezie... w Efezie deponuje biskupów symoniackich” (M. Starowieyski, Jan Złotousty ,
w: Św. Jan C hryzostom , Dialog O kapłaństwie , BOK Wydawnictwo M, Kraków 1992,
12). Chciałoby się powiedzieć, że to były nie tylko «złote-usta», ale «złote-czyny».
2 Zebrał się on w 403 r. dosłownie pod dębem (można by ironicznie zapytać: a może
pod lentyszkiem? - por. Dn 13, 54. 58) w posiadłości Rufina nieopodal Konstantynopola.
Zarzuty stawiane wówczas Janowi Chryzostomowi można znaleźć w: FOCJUSZ, Biblioteka,
tłum. O. Jurewicz, IW PAX 1986, 43-44.
6 A rkadiusz B aron

skazujący Jana na wygnanie. 20 czerwca opuszcza on Konstantynopol


i umiera na wygnaniu 14 września 407 r. wypowiadając ostatnią swoją
modlitwę: „Bogu za wszystko dzięki...”.
Po jego śmierci jego następcy starali się w Konstantynopolu wymazać
jego imię z pamięci ludu. Między innymi wymazano wówczas jego imię
z dyptychów w Konstantynopolu i Aleksandrii. Były to - jak wyjaśnia
ks. M. Starowieyski - spisy ludzi, za których się modlono. W 438 r.
«święty biskup» powraca jednak do Konstantynopola. „Na przeciw orszaku
wyszedł cesarz Teodozjusz II, położył głowę na trumnie i w cichej
modlitwie błagał Jana o przebaczenie dla swoich rodziców”3.
Jan Chryzostom4 bez wątpienia jest jednym z najwybitniejszych przed­
stawicieli «szkoły antiocheńskiej» oraz jedynym kaznodzieją, któremu
nadano taki przydomek. Chociaż odnosi się on do wszystkich jego dzieł,
to jednak 90 homilii na Ewangelię według św. Mateusza, które wygłosił
w Antiochii prawdopodobnie w latach 390/391, pierwsze między nimi
zajmują miejsce5.
Homilie, jak wiadomo, są słowem żywym i na ich odbiór wpływa wiele
czynników, łącznie z barwą głosu i sposobem intonacji kaznodziei.
Niestety nie dysponujemy zapisem dźwiękowym homilii głoszonych przez
św. Jana Chryzostoma. Nie trudno sobie jednak wyobrazić, jakie wrażenie
musiały one wywierać na słuchaczach, skoro na podstawie lektury samego
ich tekstu wielki myśliciel i erudyta - św. Tomasz z Akwinu, którego
dorobek intelektualny odcisnął się na teologii Kościoła Łacińskiego na
szereg wieków - miał się wyrazić o jego homiliach na Ewangelię według
św. Mateusza, że nie oddałby ich za cały Paryż6. Chryzostoma z pewnoś­
cią nie zdziwiłoby takie stwierdzenie, skoro św. Tomaszowi nikt Paryża
nie oferował, on zaś sam stronił od pochlebstw jak od ognia (zob. np.

3 M. Starowieyski, Jan Złotousty, 17.


4 Por. M. SlMONETTl, Między dosłownością a alegorią, MT 26, Kraków 2000, 182-191.
Dane biograficzne: T. SlNKO, Wstęp, w: Św. Jan C hryzostom , Homilie na list św.
Pawła do Rzymian, tłum. T. Sinko, Wydawnictwo Naukowe PAT, Kraków 1995, t. 1/1,
11- 23; M. Starowieyski, Jan Złotousty , w: Św. Jan C hryzostom , Dialog O kapłań­
stwie, BOK Wydawnictwo M, Kraków 1992, 5-20. J. N. D. KELLY, Golden mouth: the
story of John Chrysostom, ascetic, preacher, bishop, London: Duckworth 1995.
Dane bibliograficzne szukaj w: Św. Jan C hryzostom , Dialog O kapłaństwie, BOK
Wydawnictwo M, Kraków 1992, 149; Homilie na list św. Pawła do Rzymian, tłum. T.
Sinko, Wydawnictwo Naukowe PAT oraz Wydawnictwo WAM, Kraków 1998, t. 1/2, 473-
477.
5 Por. J. K rystyniacki, Wstęp, w: św. Jan Chryzostom, Wykład Ewangelii św.
Mateusza, Lwów 1903, s. V.
6 Por. J. Krystyniacki, Wstęp, s. VI.
Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym 7

MtHom 40, 5). Świadectwo to jest jednak cenne i wolne od schlebiania,


gdyż wydane po kilkuset latach od ich wygłoszenia. A czy jest prawdziwe,
każdy sam może łatwo się przekonać.
Czy jednak warto, ktoś może zapytać, podejmować dzisiaj trud tak
długiej lektury homilii człowieka tak odległego w czasie? Chryzostom
sprawdził się wczoraj, ale czy sprawdzi się i dzisiaj? Odpowiedź jest
prosta: on się sprawdzi, ale czy my się sprawdzimy - nie umiem
powiedzieć!
W dobie zagrożenia przesadnym eklezjocentryzmem (mniejsza o to czy
narodowym czy ponadnarodowym, liberalnym czy konserwatywnym,
otwartym czy fundamentalistycznym, związanym z teologią wyzwolenia,
czy zniewolenia), kiedy wiele błędów i nadużyć próbuje się zasłaniać
dobrem Kościoła - Złotousty jawi się jako herold chrystocentryzmu,
słowem i życiem przypominający, skądinąd oczywistą prawdę, że za
wspólnotą Kościoła stoi Chrystus: jedyna, prawdziwa i autentyczna jego
Głowa i Pan wszechrzeczy, który oddał za niego swoje życie, który go
kocha, który w nim trwa przez wszystkie dni aż do skończenia świata,
i który przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
W czasie, gdy wielu ludzi szuka, a niektórzy nawet twierdzą, że
doznają objawień prywatnych, w czasie poszukiwania niezwykłych wyda­
rzeń i zjawisk, uganiania się za cudami, i to nie tylko z motywu oraz chęci
uzdrowienia, ten prosty antiocheński kapłan podkreśla, że rzeczą o wiele
ważniejszą jest zrozumienie Objawienia powszechnego Nowego Testamen­
tu, gdyż ono właśnie stanowi miarę życia, sądu i ostatecznego losu
człowieka. W swoich homiliach stara się je wyjaśnić w sposób szczery,
prosty, autentyczny, pokorny a zarazem nieprzejednany wobec zła oraz nie
pozostawiający żadnej wymówki dla braku podjęcia realizacji Bożej woli
we własnym życiu. Jednym słowem: Zrozumieć objawienie zawarte w No­
wym Testamencie i wcielić je w życie - oto motto jego homilii; oto
program życia Kościoła, życia chrześcijan, aktualny wczoraj, dziś i na
trzecie tysiąclecie.
W erze zawrotnej technizacji życia, gdy wielu ludziom wystarcza
chodzenie z włączoną komórką, piękny i zaskakujący bogactwem skoja­
rzeń język Złotoustego przypomina, że Bóg od początku wyposażył czło­
wieka w komórki niewyobrażalnie doskonalsze, byleby tylko chciał je
włączyć i używać w wymiarze twórczej aktywności swojego życia, a nie
tylko do funkcji fizjologicznych, które dzięki Bogu organizm jest zdolny
wypełniać bez udziału woli.
I wreszcie, w okresie wszechogarniającej człowieka komercjalizacji
i konsumpcyjnej postawy życia (w tym także w wymiarze religijnym
8 A rkadiusz Baron

i kościelnym), Chryzostom w oparciu o słowa Chrystusa demaskuje


pseudo-dobroczyńców ludzkości, którzy instrumentalizują człowiekiem dla
realizacji własnych celów i zamierzeń. Przenikliwym okiem dostrzega
ukryte, a nawet skrzętnie ukrywane korzenie zła, chciwości, hipokryzji,
ułudy bogactwa i anty-świadectwa wielu rzekomych uczniów Chrystusa.
A choroby te, jak zauważa, zagrażają nie tylko «szarym i pospolitym
ludziom», ale przede wszystkim ludziom uhonorowanym godnościami,
żeby nie powiedzieć «ukolorowanym» (zob. np. MtHom 40, 5; 26, 7).

Złotousty w szacie greckiej i polskiej

Grecki tekst homilii, jakim dysponujemy, z wielu względów nie jest


łatwy. Po pierwsze, nie istnieje wydanie krytyczne w dzisiejszym
znaczeniu tego słowa, a co za tym idzie, brakuje opracowania odnośników
biblijnych oraz zapożyczeń od innych autorów klasycznych i chrześcijań­
skich.
Po drugie, tekst stanowiący zapis kaznodziei, mógł zostać wygłoszony
nieco inaczej. Szereg cytatów biblijnych czy wzmianek mogły być w rze­
czywistości zaprezentowane o wiele szerzej. Ponadto, Jan Chryzostom
znający Biblię niemalże na pamięć, prezentuje w swoich homiliach tyle
skojarzeń biblijnych, iż nie sposób - jak się wydaje - przy pierwszym
kontakcie z tekstem wychwycić ich zbyt wiele. Z innej strony stanowi to
ich wielką wartość. Nadają się na medytację, można do nich częściej
wracać, a jako wypływające z przemyślenia całości Objawienia zawartego
w Starym i Nowym Testamencie mogą stanowić dobry wstęp do realizo­
wania woli Bożej w konkrecie ludzkiego życia, nie niosąc zagrożenia
jakiegoś jednostronnego wypaczenia, co z konieczności zagraża mistrzom
życia duchowego eksponującym jedynie wybraną jego część. W dziejach
Kościoła działo się to często. W odniesieniu do starożytności chrześcijań­
skiej można tu dla przykładu wspomnieć o mesalianach czy pelagianach.
Pierwsi apoteozowali modlitwę, a drudzy - wolność.
Po trzecie, już sami kopiści przepisujący tekst homilii poprawiali je.
Przytoczmy dla przykładu fragment:
«Niektórzy zaprzedali się tyranii bogactwa tak dalece, że porusza ich sam
widok złota. Mawiają przy tym żartobliwie, iż widok złotej monety cieszy
oko. Człowieku, nie pleć takich głupstw! Nic tak nie szkodzi oczom i cieles­
nym, i duchowym, jak żądza pieniędzy. To właśnie ta obciążająca miłość
pogasiła lampy owych panien i pozbawiła je łoża oblubieńca. Ten widok, który
- jak rzekłeś - raduje oko, nie pozwolił nieszczęsnemu Judaszowi posłuchać
Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym 9

głosu Pana, lecz doprowadził go do powieszenia się, tak iż pękł na poły»


(z MtHom 9, 6; PG 57, 184 uwaga 90).
Łatwo zauważyć zmianę osoby (wyróżnioną tłustym drukiem). Nie wia­
domo, czy jest to wersja Chryzostoma, czy poprawiona. Istnieją kodeksy,
które mają identyczną osobę, istnieją kodeksy z różnymi osobami. Widać
z tego, że «drukarze» starożytni i średniowieczni twórczo spotykali się
z tekstem Chryzostoma, nie chcąc go w tym przypadku zniekształcać, ale
ulepszać, nadać mu jeszcze większego dynamizmu. Warto dodać, że
wspomniana niezgodność osób czasowników często pojawia się w tekście.
Niniejsze wydanie polskie stanowi gruntowną przeróbkę przekładu Jana
Krystyniackiego z drugiego wydania z roku 1903. Tekst ten uwspół­
cześniła pani Elwira Buszewicz. Należało zmienić pisownię, styl oraz
słownictwo.
W trakcie redagowania dzieła okazało się jednak, że w przekładzie
występują braki w tekście oraz że tłumacz niejednokrotnie zbyt daleko
odchodzi od słów Złotoustego. Cytaty biblijne czerpał on z wersji
ks. J. Wujka, nie biorąc pod uwagę, zresztą świadomie7, że Jan Chryzo­
stom często parafrazuje tekst, przytacza części zdań wybierając z nich
jedynie te słowa, które aktualnie potrzebuje. Chociaż mogłoby się
wydawać, że zabieg taki (to znaczy przytaczanie cytatów biblijnych
z wersji znanej czytelnikowi) ułatwi rozumienie tekstu, to w niejednym
przypadku gubi się on i nie wie o co idzie. Tak się dzieje, przykładowo,
w przypadku wiersza Mt 5, 22, który w Biblii Chryzostoma brzmiał
inaczej aniżeli we współcześnie używanym Nowym Testamencie. Wystę­
powało w nim dodane słowo «na próżno» («kto się gniewa na swego brata
na próżno») (MtHom 16, 5). Do tego właśnie słowa odsyła Chryzostom
słuchaczy w MtHom 17, 1 (tekst odnośny do przypisu 1). Kurczowe
trzymanie się wersji Wujkowej, jak uczynił J. Krystyniacki, sprawia, że
tekst staje się niejednokrotnie dla czytelnika zupełnie niezrozumiały i może
on zacząć podejrzewać, że kaznodzieja zmyśla i naciąga, a to dyskwalifi­
kowałoby przekaz Ewangelii. Dlatego wszędzie tam przywrócono treść
cytatów do formy przytoczonej przez Chryzostoma. Wydaje się, że
zobaczenie, jak Kościół czytał różne wersje tego samego Objawienia,

7 Por. J. Krystyniacki, Wstęp, s. XI gdzie czytamy między innymi: «Wszystkie słowa


Pisma świętego przytaczam z tłumaczenia katolickiego ks. Jakóba Wujka, według wydania
lwowskiego Kajetana Jabłońskiego, zatrzymując ich pierwotną pisownię... Gdzie Chryzo­
stom, bądź że go pamięć pomyliła, bądź że tekst jego w Piśmie świętym z naszym
autentycznym się nie zupełnie zgadzał, różni się nieco od tłumaczenia Wujka, tam ja
Wujka ściśle się trzymam». Chyba musiał, gdyż polecano trzymać się przyjętego przekładu.
10 A rkadiusz Baron

również może ubogacić czytelnika uwrażliwiając go bardziej na Bożą


obecność i Opatrzność.
Oczywiście, w wielu miejscach tekst biblijny brany z powszechnie
używanej wersji przekładu nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz pomaga
w lepszym zrozumieniu i recepcji treści homilii. Bierze się to stąd, że
Chryzostom, szczególnie w częściach swoich homilii o charakterze parene-
tycznym, przytacza taką ilość przykładów i cytatów biblijnych oraz czyni
to w takiej formie, iż - jak się wydaje - idzie mu bardziej o przywołanie
w myślach słuchacza całych napomkniętych jedynie epizodów biblijnych
(np. o Sodomie i Gomorze; o potopie; o młodzieńcach w piecu babi­
lońskim, itd.).
Dlatego w niniejszym wydaniu starano się - oczywiście wszędzie tam,
gdzie to było możliwe - zachować współczesny przekład Pisma Świętego
w wersji Biblii Tysiąclecia (=BT). Dla przykładu można przytoczyć słowo
tó xapeiov z Mt 6, 6 (zob. MtHom 19, 2), które znaczy: magazyn, skar­
biec, skład, ale także: izdebka, komora. Słuchacz wersji oryginalnej homilii
nie miał problemu ze skojarzeniem tego słowa z Mt 6, 6, gdy kaznodzieja
przy jakiejś okazji zachęcił, aby wszedł do swojego «tameionu». Tymcza­
sem czytelnik polski, przyzwyczajony dzisiaj do tłumaczenia Mt 6, 6:
«wejdź do izdebki swej», nie rozpozna nawiązania do tego wiersza czyta­
jąc słowa: zajrzyj do swego skarbca czy magazynu. Właśnie w ten sposób
najczęściej powstają przekłamania oryginału z przekładem, szczególnie
w przypadku homilii czy komentarzy do ksiąg biblijnych. Ponadto Chryzo­
stom posługiwał się wersją Septuaginty (LXX). Czytelnik raz po raz będzie
miał przed oczyma cytat, z którym nie mógł się zaznajomić w wersji BT.
Na przykład, wiersz Łk 9, 55 czytany przez Chryzostoma był dłuższy
aniżeli we współczesnych wydaniach Biblii (por. MtHom 29, 3).
Jedną z większych trudności przy tłumaczeniu tekstów Jana Chryzosto­
ma stanowi jego niezwykła znajomość Biblii. Można nawet powiedzieć,
że ten wybitny Antiocheńczyk nie cytuje Pisma Świętego, lecz po prostu
używa języka biblijnego. Zapomnienie o tym nawet na chwilę, może pro­
wadzić do błędnych skojarzeń (zob. np. MtHom 10, 2 przypis 4).
Chociaż słuchanie jego homilii - o czym już wspominaliśmy - musiało
rodzić niezapomniane odczucie estetyczne oraz poruszać nawet twarde
dusze, to jednak nie wydaje się możliwe, aby słuchający byli w stanie
wychwycić całą ich głębię, gdyż wymaga to spokojnego i wnikliwego
wczytywania się w nie. Są one jak spakowane pliki komputerowe, które
trzeba rozpakować, a wymaga to kultury teologicznej i biblijnej.
W tekście przekładu J. Krystyniackiego pojawiają się zwroty świadczą­
ce o pewnej nie wrażliwości natury teologicznej, czemu nie można się
Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym 11

dziwić. Dla przykładu przytoczmy powiedzenie, że wyznawcy Chrystusa


«śmierć za niego ponosili» (MtHom 5, 3, s. 59), zamiast: «ponosili śmierć
ze względu na Niego» (\)7tfep a\)Tof>). Niuans w języku potocznym do
przyjęcia, ale nie w skutkach teologicznych, gdyż to właśnie Chrystus za
nas umarł, a nie my za Niego.
Dlatego w czasie redagowania niniejszego tomu dokonałem korekty
przekładu oraz przetłumaczyłem brakujące zdania, które zostały objęte
klamrami {}. Niestety gruntowna rewizja obejmuje jedynie homilie 1-16,
32-40, które zawierały najwięcej braków w tekście oraz współczesnemu
czytelnikowi mogły sprawiać wiele trudu w ich rozumieniu. Pozostałe ho­
milie zostały zweryfikowane z oryginałem greckim w miejscach mało
zrozumiałych bądź pominiętych.
Jeżeli wspomniane wyżej różnice pomiędzy oryginałem a przekładem
dotyczyły jedynie pojedynczych słów, wówczas uzupełniono tekst słowami
z oryginału.
Niniejsze wydanie zostało dodatkowo zaopatrzone w terminy greckie
o bogatej treści teologicznej, pomagające w głębszym rozumieniu tekstu
homilii oraz używane przez Chryzostoma w sensie nieco innym, niż
zazwyczaj. Jednym z nich jest słowo (j)iżx>GO(|)ia, które w języku Chryzo­
stoma oznacza mądrość życia, samozaparcie, wzniosłość myśli, cnotę,
prawdziwą religię i religijność. Dlatego wydawało się czymś słusznym
informowanie czytelnika, że w danym miejscu Złotousty użył właśnie tego
określenia. Podobnie rzecz się ma ze słowem 7toA,iT£ia wskazującym na
«prawa obywatelskie», «państwo», «ojczyznę», «wspólnotę» oraz u Jana
Chryzostoma na «chrześcijański sposób życia».
Konsekwentnie pomijano w przekładzie polskim słowa typu: «i»,
«bowiem», «zaś», «więc», które - jak uważam - są typowe dla języka
greckiego, a nie dla Jana Chryzostoma. Powtarzane setki razy «i» (a to
samo dotyczy pozostałych wspomnianych tu słów) polskiego czytelnika
zaczyna nużyć i niewątpliwie stanowi mankament wielu przekładów,
w których tłumacz błędnie założył, że jest to specyfika stylu danego autora
chrześcijańskiego, a nie starożytnego języka greckiego w ogóle. Oczywiś­
cie słowa te zachowano wszędzie tam, gdzie tworzą lub pogłębiają sens.
To samo dotyczy częstych wyrażeń «tu... tam», «ten... tamten», «ci...
tamci», które w oryginale greckim jednoznacznie określają osoby, nato­
miast w języku polskim, szczególnie w dłuższych zdaniach, czytający
w pewnym momencie zauważa, że już nie wie, którzy to są «ci», a którzy
«tamci», co oznacza «tu», a co «tam». Dlatego, aby ułatwić lekturę,
wszędzie tam, gdzie było to możliwe, zaimki te zastąpiono odpowiadający­
12 A rkadiusz B aron

mi im osobami, a przysłówki konkretnym wskazaniem miejsca, zamykając


je często nawiasem prostym //.
Jeżeli wspomniane różnice dotyczyły większych fragmentów, to wtedy
z konieczności trzeba było zaproponować niemalże nowy przekład (zob.
np. opowiadanie dotyczące Żary i Faresa - MtHom 3, 3). Dociekliwy Czy­
telnik z łatwością wychwyci zmiany porównując oba polskie wydania.
W niniejszym wydaniu zachowano układ tekstu z «oryginału greckie­
go», wprowadzając podział na akapity, co - jak mam nadzieję - sprawia,
że tekst jest bardziej przejrzysty i czytelny.
Zachowano podtytuły8, które w wydaniu J. Krystyniackiego stanowią
przekład z wersji łacińskiej, gdyż tylko ta je posiada. Uległy one jednak
znacznemu skróceniu zgodnie ze współczesnymi wymogami stawianymi
wobec tytułów. Zostały one, jako tekst nie pochodzący od Jana Chryzosto­
ma, objęte nawiasami i wyróżnione kursywą.
Pierwszy tom obejmuje 40 z 90 homilii, które wyjaśniają tekst Mt 1,
1 -1 2 , 24. Pod względem objętościowym stanowią one dokładnie połowę
tekstu homilii na Ewangelię według św. Mateusza.
Niestety z braku czasu nie opracowano odnośników do dzieł klasycz­
nych oraz do dzieł innych pisarzy chrześcijańskich, co zresztą w przypadku
homilii nie stanowi wielkiego mankamentu.

Złotousty dla ciebie

I jeszcze jedno. Homilie Jana Chryzostoma są nie tylko dorobkiem


literatury chrześcijańskiej, ale pod względem stylu, sposobu rozwijania
myśli, dialogowania ze słuchaczem (w naszym przypadku z czytelnikiem),
stanowią niewątpliwie osiągnięcie w skali literatury ogólnoświatowej. Są
świadectwem głębokiej wiedzy psychologicznej o człowieku. Wiedzy nie
będącej wynikiem teoretycznych studiów nad człowiekiem prowadzonych
w celu uzyskania takiego czy innego tytułu, zaspokojenia ciekawości,
ambicji własnych czy otoczenia, ale stanowiącej owoc wieloletnich

8 Chociaż nie wszystkie, gdyż niektóre z nich - które streszczały aktualnie przytoczone
zdanie z Ewangelii według św. Mateusza - pomijamy jako zbędne powtórzenie: np.
w MtHom 23, 1 rozpoczynającej się od słów: (Mt 7, 1) Nie sądźcie, abyście nie byli
sądzeni, w przekładzie łacińskim dodano podtytuł: «Objaśnienie słów: Nie sądźcie...».
Natomiast w MtHom 6, 1 zachowujemy podtytuł «Gwiazda Mędrców nie jest przyzwole­
niem na astrologię», gdyż nie jest powtórzeniem ani streszczeniem poprzedzających go
słów z Mt 2, 1-2, ale ukazuje tematykę wywodu Jana Chryzostoma.
Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym 13

przemyśleń i trudu kształtowania własnej osobowości w oparciu o dane


Objawienia, aby pełniej być człowiekiem o ludzkiej twarzy.
Dlatego jestem głęboko przekonany, że przynajmniej w jakimś zakresie
każdy powinien się z nimi zapoznać w celu poszerzenia swej wiedzy
humanistycznej, lepszego poznania człowieka oraz lepszego poznania
samego siebie.
Człowiekowi wierzącemu niniejsze homilie służą dodatkowo lepszym
poznaniem Objawienia Nowego Testamentu (szczególnie Ewangelii według
św. Mateusza), a co za tym idzie, możliwością rozwoju miłości siebie,
Boga i bliźniego.
Kaznodziejom, oprócz wszystkich powyżej wymienionych korzyści, do­
starczają wielu aktualnych przykładów. Homilie Chryzostoma nie tylko
pouczają (przekaz kerygmatu z przepięknym pojęciem Boga i Jego miłości
do człowieka), ale także poruszają uczucia, zachęcają do dobra, przestrze­
gają przed złem, napominają gnuśnych i bezczynnych (przedstawiają całość
nauki moralności).
Oby spotkanie z Chrystusem, przedstawianym przez Złotoustego -
pomimo wielu wspomnianych braków i niedociągnięć niniejszego wydania
oraz wielu, o których nawet nie wspominam, mając nadzieję, że treść
homilii tak pochłonie uwagę czytelnika, iż nawet nie zostaną one zauwa­
żone - okazało się twórcze i brzemienne w skutkach w celu ulepszenia
i upiększenia własnego życia. Tylko takie spotkanie może przybliżyć
człowieka do Słowa, które jest sensem ludzkiego życia. Tylko takie
spotkanie może zaowocować w przyszłości wezwaniem: Pójdźcie błogo­
sławieni Ojca mojego i weźcie w posiadanie królestwo przygotowane dla
was od założenia świata. Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść... (Mt 25,
34-35). Niechaj Złotousty posili nas Słowem i Jego lepszym poznaniem.
My zaś uczyńmy Je naszym, abyśmy sami stali się zdolni żywić Je w nas
oraz w innych!
Resztę, drogi Czytelniku, dopiszesz sam: najpierw być może lekturą
(jakakolwiek by ona nie była), a potem własnym życiem. Oby ono było
szczęśliwe i do szczęścia prowadziło! Ciebie i innych!

Kraków, 3 grudnia 2000 r. ks. Arkadiusz Baron


ZNAKI

() nawias okrągły zawiera:


a) tekst zamknięty identycznym nawiasem w PG
b) wyrazy greckie, którymi uzupełniono przekład
c) numerację kolejnych zdań z Ewangelii według św. Mateusza
d) sigla biblijne zdań przytoczonych bądź wspomnianych przez św. Jana Chryzo­
stoma
e) sigla biblijne motywu danej homilii: liczbę wyróżniono tłustym drukiem, jeśli
dany wiersz pojawia się po raz pierwszy (8, 7) = Mt 8, 7 oraz bez wyróżnienia
jeśli pojawia się w tej samej homilii, ale w znacznym oddaleniu od miejsca,
w którym został użyty po raz pierwszy
[] nawias kwadratowy zamyka wyrazy, których nie ma w tekście homilii, a które
są pomocne, a czasem nawet niezbędne w przekładzie ze względu na sens, na
wymagania języka polskiego, czy też na zrozumiałość tekstu
// nawias prosty
a) zamyka dodatkowe wyjaśnienie, np. «wtajemniczeni /czyli ochrzczeni/»
b) zawiera imię własne zamiast występującego w tekście oryginalnym zaimka, np.
«mówi do /Heroda/» zamiast «mówi do niego»
{} nawias-klamra zawiera brakujące w przekładzie Jana Krystyniackiego zdania,
które zostały przetłumaczone przez ks. Arkadiusza Barona

Numeracja i formy wyróżnionego tekstu

1. U góry na środku każdej nieparzystej strony umieszczono numer homilii oraz


sigla biblijne tekstu stanowiącego motyw danej homilii (np. Hom. X: Mt 3, 1-6
oznacza, że jest to Homilia dziesiąta na Ewangelią według św. Mateusza,
której motywem jest fragment Mt 3, 1-6).
2. Kursywa:
a) obejmuje tekst z Ewangelii według św. Mateusza stanowiący motyw danej
homilii, czyli innymi słowy wiersze, które Jan Chryzostom wyjaśnia w danej
homilii
b) podtytuły zamknięte w nawiawach okłągłych
3. Tłusty druk:
a) oznacza kolejne numery paragrafów zgodnie z PG; np. 1.
b) obejmujący numerację zamkniętą nawiasami okrągłymi wskazuje na omawiane
w danej homilii wiersze Ewangelii według św. Mateusza. Ze względu na to,
że niejednokrotnie św. Jan Chryzostom przytacza dane wiersze w częściach,
wykorzystano także podział literowy A, B, C, itd. umieszczając kropkę przy
ostatnim cytowanym członie (przykładowo: numeracja «8, 7C» wskazuje na
istnienie wiersza «8, 7D», zaś «8, 7C.» oznacza, że jest to ostatni cytowany
człon wiersza «8, 7».
HOMILIA I: Wstępna
(PG 57, 13-24)

(Dlaczego, kiedy i w jaki sposób zostały ustanowione


Prawo i Nowe Przymierze?)
1. Prawdą jest, że nie powinniśmy potrzebować pomocy ksiąg, lecz
winniśmy prowadzić tak nieskazitelne życie, by łaska Ducha Świętego
wystarczała naszym duszom zamiast ksiąg, a jak one atramentem, tak aby
serca nasze zostały zapisane Duchem Świętym. Skoro jednak utraciliśmy
tę łaskę, trzymajmy się przynajmniej tej drugiej drogi.
Bóg słowami i czynami pokazał nam, że to pierwsze było lepsze.
Przecież nie przez pisma, ale osobiście rozmawiał z Noem, z Abrahamem
i jego potomkami, z Hiobem i Mojżeszem, widząc, że ich umysły były
czyste. Lecz gdy cały naród hebrajski dosięgnął dna zepsucia, wtedy
dopiero pojawiły się pisma, tablice oraz nauczanie za ich pomocą.
Można się przekonać, że z Bogiem rozmawiali nie tylko święci
w Starym Testamencie, ale także w Nowym. Nie dał bowiem Bóg aposto­
łom niczego pisanego, ale zamiast pism obiecał obdarować ich łaską
Ducha Świętego: „On was, powiada, wszystkiego nauczy” (J 14, 26). Lecz
abyś wiedział, że było to o wiele lepsze, posłuchaj, co mówi przez pro­
roka: „Zawrę z domem Izraela nowe przymierze... Umieszczę swe prawo
w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu... i wszyscy... Mnie poznają”
(Jr 31, 31-34). Również Paweł, wskazując na tę wyższość, twierdził, że
otrzymał prawo nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach
serc (2 Kor, 3, 3).
Gdy jednak z biegiem czasu jedni pobłądzili pod względem wiary, inni
- pod względem życia i obyczajów, znowu pojawiła się potrzeba poucza­
nia za pomocą pism.
Zastanów się więc, jak wielkim byłoby złem, gdybyśmy my, którzy
powinniśmy żyć tak nieskazitelnie, by nie potrzebować pism, a zamiast
ksiąg otwierać Duchowi swe serca, utraciwszy tę godność i zacząwszy ich
16 J an C hryzostom

potrzebować, nie korzystali należycie nawet z tego drugiego środka


leczniczego. Jeśli bowiem winą jest potrzebowanie ksiąg i nie zjednywanie
sobie łaski Ducha, to pomyśl, jak ciężkim grzechem oraz ściąganiem na
siebie wielkiej kary, jest brak woli korzystania z tej pomocy, lekceważenie
pisma, jak gdyby dane zostało nadaremnie i bez potrzeby. Aby tak się nie
stało, zgłębiajmy dokładnie Pisma [Święte] i dowiedzmy się, w jaki sposób
zostało ustanowione Stare Prawo, a w jaki Nowe Przymierze.
W jakiż to sposób, gdzie i kiedy zostało nadane Prawo? Dokonało się
to po zagładzie Egipcjan, na pustyni, na górze Synaj, gdy dym i ogień
wznosiły się z góry, przy odgłosie trąby, wśród grzmotów i błyskawic, gdy
Mojżesz wstępował w zupełną ciemność (por. Wj 19). Inaczej zaś było
w w przypadku Nowego [Przymierza]: wszystko odbyło się nie na pustyni,
ani nie na górze, ani wśród dymu, obłoku, ciemności czy burzy, lecz
z wielkim spokojem, o świtaniu, w domu, gdy wszyscy byli zebrani1.
Tamtym bowiem, jako ludziom dzikszym i bardziej wyuzdanym, potrzeba
było zmysłowych znaków, jak pustyni, góry, dymu, odgłosu trąby i innych
tym podobnych zjawisk; tym zaś, jako uległym i wznoszącym się ponad
poznanie zmysłowe, nie trzeba było żadnej z tych rzeczy. A jeśli i nad
nimi powstał szum, to nie ze względu na apostołów, ale stało się tak ze
względu na obecnych tam Żydów, dla których ukazały się także ogniste
języki. Jeżeli nawet po ujrzeniu tego rodzaju zjawisk mówili, że [apostoło­
wie] upili się młodym winem (por. Dz 2, 13), tym bardziej twierdziliby
tak, gdyby nic takiego nie zobaczyli. W Starym [Przymierzu], gdy Mojżesz
wstąpił na górę, Bóg zstąpił na dół; w Nowym zaś zstępuje Duch, podczas
gdy nasza natura zostaje wyniesiona do nieba czy na tron królewski12.
Gdyby Duch był kimś mniejszym, wówczas to, co się stało, nie byłoby
większe i bardziej godne podziwu. Tymczasem nawet tablice są o wiele
lepsze i czyny świetniejsze. Apostołowie bowiem nie zeszli z góry, niosąc
w rękach, jak Mojżesz, kamienne tablice, ale wszędzie chodzili, nosząc
w swoich umysłach Ducha [Świętego], otwierając skarb i źródło nauk, łask
i wszelkiego dobra, stawszy się dzięki łasce żywymi księgami i prawami.
W ten sposób przyciągnęli do siebie narody [całej] zamieszkanej ziemi,
owych trzy tysiące (por. Dz 2, 41), owych pięć tysięcy (por. Dz 4, 4),
gdyż do wszystkich, którzy się do nich zbliżali, Bóg przemawiał w ich
własnym języku (por. Dz 2, 8).
Za Jego to sprawą także Mateusz, napełniony Duchem, napisał to, co
napisał. Mateusz, celnik! (por. Mt 9, 9) Nie wstydzę się nazwać go

1 Aluzja do zesłania Ducha Świętego; por. Dz 2, 1-13.


2 Zapewne aluzja do wniebowstąpienia Jezusa; por. Dz 1, 9-11.
Horn. I: Wstępna 17

zgodnie z jego zawodem, ani jego, ani innych. To właśnie najbardziej


dowodzi ich cnoty oraz łaski Ducha.
2. Dzieło zaś swoje słusznie nazwał radosną nowiną (e\>ayyfeXiov).
Przyszedł bowiem ogłosić wszystkim - siedzącym w ciemności, nieprzyja­
ciołom i grzesznikom - zniesienie kary, odpuszczenie grzechów, sprawie­
dliwość, poświęcenie, odkupienie, przyjęcie za synów, dziedzictwo
w niebie, pokrewieństwo z Synem Bożym3. Cóż może być równe tym ra­
dosnym nowinom? Bóg na ziemi, a człowiek w niebie; wszystko się
zmieszało, aniołowie przebywali z ludźmi, a ludzie stykali się z aniołami
i innymi mocami niebiańskimi; można było zobaczyć koniec długiej walki,
pojednanie osiągnięte przez Boga z naszą naturą, zawstydzonego diabła,
pokonaną śmierć, otwarty raj, zdjęte przekleństwo, usunięty błąd,
przywróconą prawdę, wszędzie rozsiewane i wzrastające słowo pobożności,
wszczepiony w ziemię nadprzyrodzony sposób życia4, moce bez obaw
obcujące z nami, często przebywających na ziemi aniołów i wielką
nadzieję na przyszłość.
Dlatego swe opowiadanie nazwał radosną nowiną, jakby wszystkie inne
słowa - jak obfitość bogactw, wielkość władzy, urzędy, znaczenie,
godności i wszystko inne, co uchodzi u ludzi za dobre - były pozbawione
treści. To, co głosili rybacy, słusznie można nazwać radosną nowiną, nie
tylko dlatego, że są to dobra trwałe i niewzruszone, ale także dlatego, że
zostały nam udzielone z wszelką łatwością. Albowiem to, co otrzymaliś­
my, otrzymaliśmy nie w wyniku pracy i znoju, nie poprzez zabiegi i mo­
zoły, ale wyłącznie z miłości Bożej.
Dlaczego zaś na tak wielką liczbę uczniów tylko dwóch apostołów
i dwóch spośród ich towarzyszy napisali [Ewangelie]? Jeden bowiem
z tych, którzy - oprócz Mateusza i Jana - pisali je, był uczniem Pawła,
a drugi Piotra. Stało się tak dlatego, że nie czynili niczego dla próżnej
chwały, lecz dla pożytku. Cóż więc? Czy nie wystarczyłby jeden ewangeli­
sta, aby wszystko opowiedzieć? Oczywiście, że wystarczyłby. Jeśli jednak
pisali czterej, w dodatku nie w tym samym czasie, nie w tym samym
miejscu, ani nie po wspólnych uzgodnieniach, a głoszą wszystko jakby
jednymi ustami, to okoliczność ta najbardziej potwierdza prawdę.

(Dlaczego wydaje się, że ewangelie nie zgadzają się z sobą?)


Powiesz, że stało się przeciwnie. Zauważamy przecież, że często
[ewangeliści] nie zgadzają się ze sobą. Właśnie to stanowi najlepszy

3 Por. np. Rz 6, 18; 8, 14-17.


4 Dosłownie: &vco 7toA,iTela.
18 J an C hryzostom

dowód prawdy. Jeśliby we wszystkim dokładnie się ze sobą zgadzali - co


do czasu, co do miejsca, co do samych słów - wtedy żaden z nieprzyjaciół
nie uwierzyłby, że bez porozumiewania się ze sobą i bez wcześniej za­
wartej ugody napisali to, co napisali. Tymczasem, jak się wydaje, różnice
zachodzące pomiędzy nimi w mało istotnych kwestiach, odsuwają od nich
wszelkie podejrzenia i dają piękne świadectwo o ich charakterze. Jeżeli
nawet przekazali coś różniącego się co do czasu i miejsca, w niczym nie
uwłacza to prawdziwości ich przekazu. I to także, jeśli Bóg pozwoli,
oczywiście wraz z tym, o czym już wspominaliśmy wcześniej, będziemy
się starali wykazać w dalszym ciągu [naszych pouczeń], prosząc was,
byście pamiętali, że w sprawach zasadniczych, które odnoszą się do
naszego życia i na których opiera się przesłanie ewangelii (Kf|p\)Ypa),
żaden z nich nawet w niewielkim stopniu w niczym nie różni się od
pozostałych.
A jakie są to sprawy? Na przykład: że Bóg stał się człowiekiem, że
czynił cuda, że został ukrzyżowany, że Go pogrzebano, że zmartwych­
wstał, że wstąpił na niebiosa, że będzie sądził, że ustanowił zbawienne
przykazania, że nie nadał prawa przeciwnego Staremu, że jest Synem
Jednorodzonym i prawdziwym, że jest tej samej istoty co Ojciec,
i wszelkie inne tego typu rzeczy; w nich bowiem znajdujemy u ewangeli­
stów wielką zgodność.
Jeśli zaś co do cudów nie wszyscy wszystko przekazali, lecz jeden
[opisał] to, a drugi owo, niech cię to nie wprawia w zakłopotanie, bo
gdyby jeden opowiedział wszystko, zbyteczni byliby pozostali. Jeśliby zaś
każdy z nich napisał coś nowego i [całkiem] innego, nie byłoby potwier­
dzenia ich zgodności. Dlatego wiele rzeczy opowiedzieli wspólnie,
jednakże każdy, wybrawszy coś właściwego dla siebie, dopowiedział coś
innego, aby się nie zdawało, że mówił o czymś zbytecznym czy bez
namysłu, i aby dać nam wyczerpujące świadectwo wiarygodności swojego
opowiadania.
3. Także Łukasz podaje przyczynę, dla której przystąpił do pisania:
„Abyś się mógł przekonać, powiada, o całkowitej pewności nauk, których
ci udzielono” (Łk 1, 4), to znaczy: abyś, przypominając je sobie nieustan­
nie, miał pewność i pewność tę zachowywał.
Jan zaś nie podał przyczyny, ale jak głosi stare podanie, które dotarło
do nas od naszych przodków, on także zabrał się do pisania nie bez
powodu. Swoją ewangelię - zresztą za sprawą Chrystusa - napisał dlatego,
że trzej inni ewangeliści mieli przed oczyma przede wszystkim cel
rozwinięcia nauki o Jego wcieleniu, a należało się obawiać, żeby nie
pozostała w ukryciu nauka o Jego bóstwie. Wynika to zarówno z przebie­
Horn. I: Wstępna 19

gu zdarzeń, jak i ze wstępu Ewangelii. Nie zaczyna bowiem tak jak inni,
od nizin [ziemi], lecz od wyżyn [nieba], do których dążył i dla których
napisał całą księgę. W tym sensie przewyższa pozostałych, i to nie tylko
we wstępie, ale w całej Ewangelii.
Mówi się, że także Mateusz napisał Ewangelię w języku hebrajskim na
prośbę i żądanie wierzących Żydów, aby na piśmie pozostawić im to,
czego nauczał ich ustnie. Marek zaś uczynił to samo w Egipcie na prośbę
swoich uczniów. Stąd [nic dziwnego], że Mateusz pisząc dla Żydów chciał
przede wszystkim wykazać, że [Chrystus] pochodził od Abrahama
i Dawida (por. Mt 1, ln). Łukasz zaś, ponieważ przemawiał do wszystkich,
poprowadził swój wywód dalej, sięgając aż do Adama (por. Łk 3, 38).
Mateusz rozpoczął od rodowodu, gdyż nic nie uspokajało Żydów tak
dalece, jak przekonanie, że Chrystus jest potomkiem Abrahama i Dawida.
Łukasz zaś inaczej: najpierw wspomniał o wielu innych rzeczach,
a dopiero potem przystąpił do rodowodu (por. Łk 3, 23-38).
Istniejącą między nimi zgodność wykażemy na podstawie świadectwa
wspólnot całej ziemi, które przyjęły spisane przez nich relacje, a nawet
w oparciu o świadectwo nieprzyjaciół prawdy. Po [ewangelistach] bowiem
nastało wielu heretyków, którzy twierdzili rzeczy przeciwne temu, co
mówią ewangelie. Niektórzy z nich przyjęli wszystkie pisma, inni zaś,
odrzuciwszy jakąś ich część, tak je u siebie przechowują5. Gdyby zaś
zawarte w nich wypowiedzi wzajemnie się wykluczały, wówczas
[heretycy] przyjmujący całość i utrzymujący przeciwne zdania nie
przyjmowaliby wszystkiego, lecz tylko tę część, która odpowiadałaby ich
poglądom; podobnie ci, którzy przyjęli je częściowo, nie zostaliby
przekonani o błędzie na podstawie przyjętej części, gdyby powyrywane
fragmenty pozostawały w ukryciu i nie oznajmiały głośno o swym
pokrewieństwie z całością dzieła. Wiadomo przecież, że jeśli wyjmiesz
z boku zwierzęcia jakąś część, to znajdziesz w niej wszystko, z czego
składa się jego organizm: żyły, kości, arterie oraz - by się tak wyrazić -
próbkę budowy jego ciała. To samo można zobaczyć także w Piśmie
[Świętym], którego każda część wyraźnie okazuje swą łączność z całością.
Gdyby zaś te pisma nie zgadzały się z sobą, to nie byłoby między nimi
związku, a sama nauka już dawno by zaginęła. „Każde bowiem królestwo

5 Jan Chryzostom wspomina tu o różnych tendencjach w odniesieniu do uznawania


kanoniczności ksiąg. Jedna z nich, jak wiemy, skrajnie przyjmowała wszelkie pisma i była
reprezentowana przez większość gnostyków. Druga zaś ograniczała księgi Pisma Świętego
do Ewangelii według św. Łukasza oraz niektórych listów Pawłowych, a jej przedstawi­
cielem był Marcjon.
20 J an C hryzostom

- mówi [Pan] - wewnętrznie skłócone pustoszeje” (Łk 11, 17). Teraz zaś
i w tym przejawia się moc Ducha, sprawiająca, że ludzie zajmujący się
rzeczami bardziej pilnymi i koniecznymi nie ponoszą żadnej szkody, gdy
poznają również małe.

(Zgodność Ewangelii. Ludzie prości rozprawiali o rzeczach wyższych


tylko dzięki natchnieniu Bożemu. «Państwo» Platona jest śmieszne)
4. Nie jest zaś dla nas istotne, gdzie przebywał każdy z nich, gdy pisał;
w całym natomiast dziele postaramy się wykazać, że żaden z nich nie pisał
przeciwko drugiemu. Ty zaś, zarzucając niezgodność, czynisz tak, jakbyś
żądał, aby używali tych samych słów oraz w ten sam sposób się wyrażali.
Nie wspomnę, że także ci, którzy wielce się szczycą znajomością
retoryki i filozofii, napisawszy wiele ksiąg o tym samym przedmiocie,
następnie nie tylko nie zgadzali się ze swomi [poprzednimi opiniami], ale
nawet twierdzili rzeczy wręcz przeciwne. Nie tym samym bowiem jest
opowiedzenie czegoś w inny sposób i opowiedzenie czegoś przeciwnego.
Nie przytaczam tego w ogóle, abym przypadkiem nie układał swojej
obrony na podstawie ich głupoty. Nie chcę bowiem na podstawie fałszu
dowodzić prawdy.
Chętnie natomiast bym zapytał: Jak to się stało, że uwierzono w rzeczy
rzekomo sprzeczne? Jakim sposobem zapanowały one wszędzie? Jakim
sposobem ludzie mówiący rzeczy przeciwne wzbudzali podziw, znajdowali
wiarę, zyskiwali rozgłos w całym świecie? Wielu bowiem było świadków
tego, co opowiadali, wielu też nieprzyjaciół i wrogów. Nie pisali przecież
swoich pism w jakimś zakątku i nie zakopali ich, lecz ogłaszano je
wszędzie i wobec wszystkich, na lądzie i na morzu, czytano je - tak jak
i teraz - także w obecności nieprzyjaciół, a nikt niczym się w nich nie
zgorszył. I bardzo słusznie, bo była to moc Boża, która przenikała
wszystko i we wszystkich to sprawiała. Gdyby tak nie było, jakże celnik,
rybak, czy człowiek nieuczony mógłby o takich rzeczach rozprawiać6?
Tymczasem oni z wielką powagą - i to nie tylko za życia, ale również po
śmierci - głoszą i przekonują o tym, o czym obcym nawet się nie śniło;
[przekonują zaś] nie dwóch, dwudziestu, stu, tysiąc, dziesięć tysięcy, ale
całe miasta, ludy, narody, ziemię i morze, Greków i barbarzyńców, ziemie
zamieszkane i niezamieszkane, a mówią o rzeczach wielce przekraczają­
cych naszą naturę. Pomijając bowiem rzeczy odnoszące się do ziemi,
głoszą wszystko co dotyczy nieba, pokazują nam inne życie (^cor]) oraz

6 Celnik - por. Mt 9, 9 (aluzja do św. Mateusza); rybak - por. Mt 4, 18 (aluzja do św.


Piotra i jego brata św. Andrzeja).
Horn. I: Wstępna 21

inny sposób podtrzymywania życia (pioę), inne bogactwo i ubóstwo,


wolność i niewolę, życie i śmierć, świat i ustrój społeczny (TtoAiieia),
wszystko w niezwykły sposób przemienione.
Nie tak jak Platon, który urządził swe śmieszne «Państwo», czy Zenon,
czy jacyś jeszcze inni ludzie piszący o ustrojach społecznych i ustanawia­
jący prawa7. Na podstawie ich własnych dzieł okazało się, że myśli
w nich zawarte poddał im jakiś zły duch i złośliwy szatan wojujący
z naszą naturą, nieprzyjaciel zdrowego rozsądku (o<jd(|)poot)vr|), wróg
dobrych obyczajów (e m a lia ), wszystko przewracający do góry nogami.
Bo jeśli chcą, aby żony były wszystkim wspólne, nagie zaś dziewczęta
prowadzą do palestry na widok publiczny, potajemnie kojarzą małżeństwa,
wszystko razem mieszając i zmieniając {oraz przekraczając granice
natury}, to cóż innego można powiedzieć?8 O tym, że wszelkie tego typu
nauki są wynalazkiem diabła i sprzeciwiają się naturze, może nas
przekonać sama natura, dla której są one nie do zniesienia. A tworzyli je
pisarze nie w czasie prześladowań ani pośród niebezpieczeństw, nie
podczas wojen, ale bez obawy i w całkowitym bezpieczeństwie, często
ozdabiając swą mowę wytwornością stylu. Pisma zaś rybaków powstały,
gdy ich ścigano, biczowano, gdy byli w niebezpieczeństwach, a ludzie
prości i wykształceni, niewolnicy i wolni, królowie i żołnierze, barbarzyń­
cy i Grecy przyjęli je z wielką życzliwością.
5. Nie mógłbyś także powiedzieć, że stały się one dla wszystkich łatwe
do przyjęcia, ponieważ są małe i przyziemne; są bowiem daleko bardziej
wzniosłe od tamtych! Tamtym nie śniło się o dziewictwie9, jego nazwa
nie przyszła im nawet na myśl, ani o ubóstwie, o poście, ani o żadnej
wyższej cnocie101. Nasi zaś nauczyciele nie tylko poskramiają żądzę
i karzą czyn, ale i niepowściągliwe wejrzenie, dumne słowa, nieprzyzwoity
śmiech, ubiór, chód, krzyk11; posuwają swą naukę aż do najdrobniejszych

7 Jan Chryzostom ma tu na myśli: dialog Platona Państwo (n o ^ tie ia ), oraz dzieła


Zenona z Kittion na wyspie Cyprze, który urodził się w IV w. p. n. e. i stał się twórcą
stoicyzmu; jego dzieła nie zachowały się do naszych czasów, wspomina o nich jedynie
Diogenes Laertios.
8 Por. Platon , Państwo V, 3. 6-9, tłum. W. Witwicki, PWN, Warszawa 1958,1.1, 248.
258-266; por. także Klemens A leksandryjski, Kobierce III, 5-11, tłum. J. Niemirska-
Pliszczyńska, Warszawa 1994, t. 1, 231-235.
9 Aluzja do czystości seksualnej i bezżeństwa praktykowanych przez chrześcijan, być
może nawet do dziewictwa Najświętszej Maryi Panny.
10 Ubóstwo - por. np. Mt 5, 3; post - por. np. Mt 6, 16n.
11 Niepowściągliwe wejrzenie - por. Mt 5, 27; dumne słowa - por. Ef 5, 4-6; ubiór -
por. 1 Tm 2, 9.
22 J an C hryzostom

szczegółów i na całym świecie zasiali ziarno dziewictwa12. Skłaniają też


do takich rozmyślań o Bogu i rzeczach niebieskich, o jakich żaden
z tamtych nigdy nawet nie ważył się pomyśleć. Jakże mogliby to uczynić
ci, którzy w poczet bogów zaliczali posągi zwierząt, wężów i innych
podlejszych tworów? [Nasze] zaś wzniosłe nauki przyjęto i uwierzono
w nie, rozkwitają i wzrastają z każdym dniem. Tymczasem nauki tamtych
przepadły i zaginęły, zniknąwszy łatwiej niż pajęczyna. I bardzo słusznie,
gdyż podsunęli je szatani. Dlatego oprócz nieczystości zawierają w sobie
wiele niejasności i wymagają większego trudu. Cóż bowiem może być
bardziej śmiesznego niż wspomniane «Państwo», w którym (prócz tego,
o czym wcześniej wspomniałem13) filozof poświęcił długi passus, aby
wykazać, kto jest sprawiedliwy, a nie dość, że rozwlekle, przedstawił rzecz
bardzo niejasno?14 Chociażby się tam nawet znajdowało coś pożyteczne­
go, byłoby to nieużyteczne dla ludzkiego życia. Gdyby rolnik, kowal,
budowniczy, sternik czy ktokolwiek inny, kto żyje z pracy rąk, chciał
porzucić swój zawód i godziwą pracę, a tyle [wysiłku] i lat poświęcić na
to, by poznać, kto jest sprawiedliwy, to często zanim by się tego nauczył,
zginąłby z głodu i w imię poznawania sprawiedliwości zszedłby ze świata,
nie nauczywszy się żadnej innej pożytecznej rzeczy i kończąc swe życie
gwałtowną śmiercią.
Nasza zaś nauka nie jest taka, lecz Chrystus w sposób zwięzły i jasny
opisał, co jest sprawiedliwe, co uczciwe, a co pożyteczne, jednym słowem,
całą cnotę. Nauczył nas tego w kilku słowach, mówiąc tak: „Na tych
dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22, 40), to jest
na miłości Boga i bliźniego; a innym razem [dodał]: „Wszystko, co byście
chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym
polega Prawo i Prorocy” (Mt 7, 12).
To «wszystko» jest bardzo zrozumiałe i łatwe do nauczenia zarówno
dla rolnika, jak i dla niewolnika, dla sługi i dla wdowy, dla chłopca,
a nawet dla kogoś, kto wydaje się bardzo ograniczony. Taka bowiem jest
owa prawda; potwierdzają koniec rzeczy. Wszyscy zatem nauczyli się, co
należy czynić; nie tylko się nauczyli,, ale także gorliwie wykonywali, i to
nie tylko w miastach, na środku rynku, ale także na szczytach gór15. Tam
bowiem ujrzysz wielkie umiłowanie mądrości (c|)iXoaoc()ia), chóry aniołów

12 Por. np. Mt 19, lOn; 1 Kor 7, 25n.


13 Zob. powyżej tekst wraz z odnośnym przypisem 7.
14 Platon rzeczywiście rozwlekle traktuje o sprawiedliwości, por. Państwo I, 5n - II,
10, tłum. W. Witwicki, PWN, Warszawa 1958, t. I, 32-102.
15 Mowa o mnichach.
Horn. I: Wstępna 23

jaśniejące w ludzkim ciele oraz niebiańską społeczność (7ioXiT£ia)


przejawiającą się na tym świecie.
Dla nas bowiem rybacy napisali o urządzaniu wspólnoty (7toA,iT£ia).
Nie nakazali przynależeć do niej już w dzieciństwie, jak tamci16, ani nie
przepisali pełniącemu cnotę, by miał jakąś określoną liczbę lat, lecz
przemawiają wprost do każdego wieku. Dziełami tamtych są dziecinne
zabawki, tu zaś jest prawda rzeczy17.
Miejsce wspólnoty wyznaczyli w niebie, twórcą zaś i dawcą obowiązu­
jących w niej praw uznali, jak należało, [samego] Boga. Nagrodami w niej
nie są liście wawrzynu, ani wieńce z liści oliwnych, ani utrzymanie
w prytaneum18 czy zimne i znikome posągi z kruszcu, ale życie nie
mające końca, usynowienie Boże, połączenie się z chórami aniołów,
miejsce przy królewskim tronie oraz ustawiczne przebywanie z Chrystu­
sem.
6. Przewodnikami w niej są celnicy, rybacy, wyrabiacze namiotów,19
nie ci, którzy żyli czas krótki, ale [ludzie] żyjący wiecznie. Dlatego także
po śmierci mogą oni być bardzo pożyteczni dla jej uczestników. Nie
walczy ona z ludźmi, ale z szatanami i owymi bezcielesnymi mocami.
Dlatego jej wodzem nie jest człowiek ani żaden z aniołów, ale sam Bóg.
Także zbroja jej wojowników dostosowana jest do natury walki i sporzą­
dzona nie ze skóry ani żelaza, lecz z prawdy, sprawiedliwości, wiary
i wszelkiej cnoty20 (por. Ef 6, 14-17).
O tej właśnie wspólnocie została napisana księga, o której mamy teraz
rozprawiać. Słuchajmy uważnie Mateusza, który wypowiada się o niej
w sposób jasny. Wszystko bowiem, co zostało zawarte w jego księdze, nie
pochodzi od niego, ale od Chrystusa, który ustanowił tę wspólnotę.
Starajmy się, byśmy także my mogli zostać do niej przyjęci i jaśnieć
pośród tych, którzy już tego dostąpili i otrzymali nie więdnący wieniec21.

16 Aluzja do Państwa Platona; Jan Chryzostom używa tutaj tytułowego słowa:


7toż.uela. Tłumacząc dosłownie należałoby powiedzieć: Dla nas [chrześcijan] «Państwo»
napisali rybacy.
17 Wyrażenie 7tpocypócTCDV ócXf|0£toc może tu oznaczać: prawdę o ludzkich poczyna­
niach.
18 Prytaneum, czyli gmach publiczny w Atenach, w którym na koszt państwa
utrzymywano ludzi zasłużonych oraz zwycięzców w igrzyskach [na podstawie przypisu
tłum.].
19 Celnicy - aluzja do św. Mateusza, por. Mt 9, 9; rybacy - aluzja do św. Piotra i jego
brata św. Andrzeja, por. Mt 4, 18; wyrabiacze namiotów - aluzja do św. Pawła, por. Dz
18. 3.
20 Wszelkiej cnoty - dosłownie: wszelkiej filozofii, czyli umiłowania mądrości.
21 Porównanie zaczerpnięte z igrzysk, gdzie wieńczono zwycięzców [przypis tłum.].
24 J an C hryzostom

Wielu wprawdzie księga ta wydaje się łatwa, pisma zaś proroków


trudne. Jednakże mówią tak ci, którzy nie znają nieprzebranej głębi
ukrytych w niej myśli. Dlatego wzywam was, abyście słuchali z wielką
gorliwością, byśmy pod przewodnictwem Chrystusa dotarli do głębi tego,
co zostało napisane. Aby zaś pouczenia były bardziej przystępne, prosimy
was i błagamy (jak to czyniliśmy przy innych księgach22) o wcześniejsze
przeczytanie fragmentu Pisma, który mamy objaśniać. W ten sposób
czytanie będzie poprzedzało rozumienie, podobnie jak to miało miejsce
w przypadku eunucha [Etiopa]23, a i nam rzecz bardzo ułatwi.
Liczne są rzeczy, których będziemy dochodzić, a niektóre z nich bardzo
zawiłe. Przyjrzyj się, ile rzeczy, które trudno zrozumieć, jest już we
wstępie tej ewangelii. Po pierwsze, dlaczego podano genealogię Józefa,
chociaż nie był on ojcem Chrystusa. Po drugie, skąd mamy wiedzieć, że
[Jezus] pochodził od Dawida, skoro przodkowie Maryi, z której został
zrodzony, nie są znani, gdyż rodowód Dziewicy nie został uwzględniony.
Po trzecie, dlaczego przedstawiono genealogię Józefa, który w niczym nie
przyczynił się do Jego zrodzenia, a o Dziewicy będącej Jego matką nie
powiedziano, kim byli jej rodzice, dziadkowie i pradziadowie. Oprócz tego
warto zastanowić się również nad tym, dlaczego przedstawiając genealogię
w linii męskiej wspomniał także o kobietach. Skoro już tak postanowił, to
dlaczego nie wymienił ich wszystkich, ale pomijając tak znakomite
kobiety, jak Sarę, Rebekę i inne im podobne, wspomniał jedynie te
osławione z powodu swej niegodziwości. Na przykład, jeśli któraś była
nierządnicą albo cudzołożnicą, jeśli była z nieprawego łoża, bądź
cudzoziemką, czy wreszcie pochodziła z krainy barbarzyńców. Wspomina
bowiem żonę Uriasza, Tamar, Rachab oraz Rut (por. Mt 1, 3. 5-6). Jedna
z nich była cudzoziemką, druga nierządnicą, a jeszcze inna obcowała
cieleśnie ze swym teściem, a w dodatku doprowadziła do tego na drodze
podstępu przebrawszy się za nierządnicę, a nie w wyniku prawa małżeń­
skiego24; o żonie zaś Uriasza wszyscy słyszeli z racji rozgłosu zuchwałe­
go czynu [Dawida]25. A jednak ewangelista umieścił w genealogii jedynie
te kobiety, pomijając wszystkie inne. Jeśli bowiem trzeba było w ogóle je
wymieniać, to wszystkie, a jeśli nie wszystkie, lecz tylko niektóre, to

22 Jan Chryzostom wcześniej wyjaśnił już w Antiochii księgi Rdz, Ps oraz Iz. Prawdo­
podobnie dlatego zauważył, że w opinii wiernych księgi prorockie uchodziły za trudne.
23 Por. Dz 8, 27-40.
24 Rut - por. Rt 4, 13-17; Rachab - por. Joz 2, 1-21; 6, 25; Jk 2, 25; Tamar - por. Rdz
38, 6-26.
25 Mowa o Batszebie, której ani Mateusz, ani Chryzostom nie wymienia tutaj z imienia,
por. 2 Sm 11.
Horn. I: Wstępna 25

raczej te, które były znane ze swej cnoty, a nie osławione z powodu
swoich występków.
Zobaczcie, jak wielkiej uwagi potrzeba nam już we wstępie. A przecież
wydaje się on bardziej zrozumiały od innych miejsc, co więcej, dla wielu
wydaje się zbyteczny, ponieważ zawiera jedynie wyliczenie imion (por. Mt
1, 1-16).
Warto się również zastanowić, dlaczego pominął trzech królów26. Jeśli
bowiem przemilczał ich imiona dlatego, że byli bardzo bezbożni, to nie
trzeba było wspominać i innych, im podobnych27. Nasuwa się także inne
pytanie: dlaczego określiwszy liczbę pokoleń na czternaście, nie zachował
jej w trzeciej części28. Ponadto, dlaczego Łukasz wspomniał inne imiona,
[wymieniając] nie tylko wszystkie [pokolenia] Mateuszowe, lecz jeszcze
wiele innych (por. Łk 3, 23-38)? Mateusz [podał] mniej i inne, chociaż
również on kończy na Józefie, do którego doszedł też Łukasz (por. Mt 1,
16 oraz Łk 3, 23).
Widzicie, jak wielkiej potrzeba nam uwagi, nie tylko, aby rozwikłać
pytania, lecz także, by potrafić je wynajdować i formułować. Niemałą
bowiem sztuką jest umiejętność wynajdowania wątpliwości; albowiem
nasuwa trudności także i to, jakim sposobem Elżbieta pochodząca
z pokolenia Lewiego była krewną Maryi (por. Łk 1,5. 36)?

(Napomnienie: nie uczęszczać na widowiska, lecz słuchać słowa Bożego)


7. Zakończmy na tym nasze [dzisiejsze] pouczenie, aby nie obciążać
waszej pamięci gromadzeniem zbyt wielu rzeczy. Dla pobudzenia waszej
uwagi wystarczy już to, że poznaliście postawione pytania. Jeśli pragniecie
poznać odpowiedzi na nie, to są one w waszej mocy jeszcze przed naszym
pouczeniem. Gdy bowiem zobaczę, że jesteście uważni i żądni wiedzy,
wtedy też będę się starał rozwikłać te zagadnienia; jeśli zaś będę wi­
dział, że ziewacie i nie słuchacie, pominę milczeniem pytania oraz
odpowiedzi, posłuszny Bożemu przykazaniu: „Nie dawajcie psom tego, co
święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały
nogami” (Mt 7, 6).

26 Mowa o pominiętych w Mt 1, 8-9 imionach królów: Ochozjasza, który był


czcicielem Baala (por. 2 Krn 22, 7-9), Joasa mordercy (por. 2 Krn 24, 22-25) oraz
Amazjasza bałwochwalcy (por. 2 Km 25, 14-27). Zob. także poniżej MtHom 4, 1 (tekst
odnośny do przypisu 1).
27 Wystarczy tu wspomnieć o grzechu Dawida - por. 2 Sm 11.
28 Istotnie w Mt 1, 1-6A Mateusz wymienia czternaście pokoleń; podobnie czyni w Mt
1 ,6B -11; zaś w Mt 1, 12-16 wymienia tylko dwanaście pokoleń, chociaż w Mt 1, 17 mówi
o czternastu pokoleniach we wszystkich trzech okresach.
26 J an C hryzostom

A któż je depcze? Ten, który nie uważa ich za wspaniałe i godne


szacunku. Lecz któż, powiesz, jest tak nędzny, że mógłby ich nie uważać
za znakomite i nad wszystko droższe? Ten, który nie zwraca na nie nawet
takiej uwagi, jak na wszeteczne kobiety w szatańskich teatrach. Wielu
bowiem przebywa tam całe dnie i z powodu tego niestosownego zajęcia
zaniedbuje wiele obowiązków domowych; pamiętają oni dokładnie to, co
słyszą, i zachowują w pamięci na zgubę swej duszy. Tu zaś, gdy Bóg
przemawia, nie mogą wytrzymać nawet przez krótki czas. Dlatego nie
mamy nic wspólnego z niebem, a tworzenie wspominanej wspólnoty
(7toA,iT£ia) sprowadzamy jedynie do słów. A przecież Bóg właśnie z tego
powodu zagroził nam piekłem, nie dlatego, żeby nas do niego wtrącić, lecz
aby nakłonić nas do uwolnienia się od tej ciężkiej tyranii. My zaś czynimy
przeciwnie i każdego dnia spieszymy do drogi, która tam prowadzi.
Powiedz mi, kiedy będziemy wypełniać to, co nakazane, kiedy weź­
miemy się do działania, jeśli nie chcemy nawet o tym słuchać, lecz
zżymamy się i oburzamy na czas strawiony w kościele, chociaż jest on
bardzo krótki? Gdy zaś mówimy o rzeczach obojętnych, a widzimy, że
rozmówcy nie uważają, uznajemy to za obrazę; a o Bogu nie myślimy, że
Go obrażamy, jeśli nie zważając na Jego słowa - gdy On o takich rzeczach
prawi - gdzie indziej patrzymy?
Jak to jest, że człowiek posunięty w latach, który obszedł duży kawał
ziemi, opisuje nam z całą dokładnością liczbę stadiów, położenie miast
i ich krajobraz, porty, rynki, a my nie wiemy nawet tego, jak bardzo
jesteśmy oddaleni od miasta, które jest w niebie; na pewno byśmy się
starali skrócić ten dystans, gdybyśmy poznali odległość. Miasto to nie jest
od nas tak oddalone, jak niebo daleko jest od ziemi, lecz nawet jeszcze
bardziej, jeśli się o to nie troszczymy; gdy zaś będziemy gorliwi, w jednej
chwili staniemy u jego bram. Odległości te bowiem mierzą się nie
rozległością miejsc, lecz jakością obyczajów.
8. Sprawy życia doczesnego znasz dokładnie: nowe, dawne, najdawniej­
sze; potrafisz wyliczyć dowódców, pod którymi pełniłeś służbę wojskową,
przewodniczących i zwycięzców igrzysk, wodzów, rzeczy, które ci się na
nic nie przydadzą. A kto jest wodzem we [wspólnocie chrześcijańskiej]
miasta, o którym mówimy, nigdy ci nawet przez myśl nie przeszło: kto
pierwszym, kto drugim, kto trzecim, jak długo był każdy z nich, co
zbudował i co czynił. A o prawach, które w nim obowiązują nie chcesz
słuchać nawet wówczas, gdy mówią o nich inni. Jakże więc, powiedz mi,
spodziewasz się osiągnąć obiecane dobra, jeśli nie zważasz na nie nawet
wtedy, gdy o nich mówią?
Horn. I: Wstępna 27

Chociaż nie czyniliśmy tego przedtem, zróbmy to przynajmniej teraz.


Mamy wejść, jeśli Bóg pozwoli, do miasta złotego i droższego nad
wszelkie złoto. Poznajmy jego fundamenty i bramy wykonane z szafiru
i pereł; w osobie Mateusza mamy bardzo dobrego przewodnika. Wchodzi­
my przez bramę i potrzeba nam wielkiej pilności. Jeśli bowiem zobaczy,
że ktoś nie uważa, wyrzuci go z miasta, które jest królewskie i wspaniałe,
nie jak nasze miasta, podzielone na forum i część królewską, lecz w nim
wszystko jest królewskie. Otwórzmy więc bramy naszego umysłu, otwórz­
my nasze uszy! A mając wejść z dreszczykiem na skórze do przedsionków
miasta, pokłońmy się jego Królowi, gdyż zaglądającego tam już pierwszy
kontakt zdolny jest od razu przerazić.
Wprawdzie bramy są jeszcze przed nami zamknięte, ale gdy je ujrzymy
otwarte (a tym właśnie jest rozwiązanie postawionych problemów), do­
strzeżemy wewnątrz wielką światłość. A nasz celnik29, wiedziony oczyma
ducha, obiecuje pokazać ci wszystko: gdzie siedzi Król na tronie; które
wojska uszykowano wokół Niego; gdzie są aniołowie, a gdzie archanioło­
wie; które miejsce w tym mieście przeznaczone jest dla nowych obywateli
i jaka droga do niego prowadzi; jakiego losu dostąpili ci, którzy pierwsi
zostali tam przyjęci, jakiego ci drudzy a jakiego następni; jaka jest w nim
struktura społeczna; kto należy do senatu i jakie godności się w nim
rozróżnia.
Nie wchodźmy z hałasem i wrzaskiem, ale w mistycznym milczeniu.
Jeśli pismo królewskie odczytuje się w teatrze dopiero wtedy, gdy nastanie
wielka cisza, to daleko bardziej w tym mieście wszyscy powinni się wyci­
szyć i oczekiwać ze wzruszoną duszą i wytężoną uwagą. Nie będzie bo­
wiem czytane pismo jakiegoś ziemskiego [króla], ale Władcy aniołów.
Gdy się tak przygotujemy, wtedy sama łaska Ducha poprowadzi nas
z wielką dokładnością, zbliżymy się do samego tronu królewskiego i do­
stąpimy wszelkich dóbr z łaski i miłosierdzia Pana naszego Jezusa
Chrystusa, któremu chwała i moc wraz z Ojcem i Duchem Świętym, teraz
i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

Mowa o św. Mateuszu.


HOMILIA II: Mt 1, 1
(PG 57, 23-32)

(1, 1) Księga rodowodu Jezusa Chrystusa, syna Dawida, Syna


Abrahama.
(Wzbudziwszy uwagę słuchaczy, Chryzostom opisuje królestwo niebieskie)
1. Czy pamiętacie o upomnieniu, z którym zwróciłem się do was
ostatnim razem, kiedy to wzywałem was, abyście słuchali całej mojej
mowy w głębokim milczeniu i skupieniu ducha?1 Przypomniałem swe
upomnienie dlatego, że dzisiaj zamierzamy przystąpić do świętych drzwi.
Jeżeli Żydzi, gdy mieli się przybliżyć do góry okrytej gęstym obłokiem,
do ognia, do ciemności, do burzy, a nawet nie przybliżyć się, ale z daleka
na to patrzeć i słuchać (por. Wj 19, 16; 20, 18. 21), otrzymywali rozkaz
nie zbliżać się przez trzy dni do swoich żon (por. Wj 19, 15) oraz wyprać
szaty (por. Wj 19, 10.), i byli w wielkiej trwodze i strachu, a z nimi także
Mojżesz, to tym bardziej my, mając słuchać takich słów i wstępować do
samego nieba, a nie stać z dala od dymiącej góry, winniśmy okazać
większe panowanie nad sobą, nie przez wypranie odzieży, ale przez
oczyszczenie szaty naszej duszy i przez oderwanie się od wszelkich spraw
doczesnych. Nie będziecie przecież oglądać ciemności, dymu ani burzy, ale
samego Króla siedzącego na tronie swej niewypowiedzianej chwały,
aniołów i archaniołów stojących obok Niego oraz rzesze świętych w ich
niezliczonym orszaku.
Takie jest owo miasto Boże, mieszczące w sobie Kościół pierworod­
nych, dusze sprawiedliwych, zgromadzenie aniołów, krew pokropienia
(por. Hbr 12, 22-24), przez którą wszystko zostało połączone, niebo
przyjęło rzeczy ziemskie a ziemia niebieskie, zawitał pokój dawno
z upragnieniem oczekiwany przez aniołów i świętych.*

Por. MtHom I, 7.
Horn. II: Mt 7, 1 29

W mieście tym stoi, świetny i jaśniejący znak krzyża: trofeum Chry­


stusa, pierwociny (&Kpo0ivia) naszej natury, zdobycze naszego Króla.
0 tym wszystkim dowiemy się dokładnie z ewangelii. Jeśli będziesz podą­
żał za nami w należytym skupieniu, będziemy mogli oprowadzić cię wszę­
dzie i pokazać ci, gdzie leży przybita śmierć, gdzie zawieszony jest grzech
oraz gdzie się znajdują liczne i przedziwne pamiątki z tej wojny i walki.
Zobaczysz tam też tyrana w więzach i postępujący tłum jeńców, zamek,
z którego ten nieczysty duch uskuteczniał w przeszłości wszystkie swe
napady; zobaczysz kryjówki i jaskinie tego rozbójnika, nareszcie zburzone
1 otwarte, gdyż także tam przybył nasz Król.
Ale bądź cierpliwy, mój miły, bo gdyby ktoś opowiadał ci o wojnie
domowej, o trofeach, o zwycięstwach, nie znudziłoby cię to, wprost
przeciwnie, przeniósłbyś takie opowiadanie nad jedzenie i picie. A jeśli
tego typu opowiadanie jest tak ciekawe, to [nasze] będzie o wiele
ciekawsze. Zwróć uwagę na to, o jakich rzeczach masz się dowiedzieć:
w jaki sposób Bóg powstał z niebios i tronu królewskiego, zstąpił na
ziemię, a nawet do otchłani, i stanął do walki; w jaki sposób diabeł ze
swej strony uszykował się do boju, nie przeciw ujawniającemu się Bogu,
ale przeciw Bogu ukrytemu w ludzkiej naturze.
Cóż bardziej zadziwiającego niż to: że śmierć została pokonana śmier­
cią, a przekleństwo usunięte przekleństwem; że tym, co było mocą diabła,
zniszczone zostało jego panowanie? Czuwajmy więc, a nie zasypiajmy:
Oto widzę bramy przed nami otwarte; wchodźmy z wielkim drżeniem
i przyzwoitością, gdyż zaraz zbliżymy się do progu. A jakiż to próg?
Księga rodowodu Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Co
mówisz? Obiecałeś mówić o jednorodzonym synu Bożym (por. J 3, 18),
a wspominasz Dawida, człowieka zrodzonego po tylu pokoleniach
i nazywasz go jego przodkiem i ojcem? «Zaczekaj2 i nie staraj się dowie­
dzieć wszystkiego naraz, ale powoli i stopniowo. Stanąłeś na progu tuż
przed samym wejściem, dlaczego od razu spieszysz do środka? Nie
przypatrzyłeś się jeszcze dobrze wszystkiemu na zewnątrz. Mówię ci teraz
nie o tamtym zrodzeniu, ani nawet nie o tym późniejszym; także ono nie
da się wypowiedzieć i jest niepojęte3. Już przede mną powiedział to
prorok Izajasz, przepowiadając Jego mękę i wielkie miłosierdzie nad

: Jan Chryzostom dialoguje tu z Mateuszem. Jest to rodzaj usprawiedliwienia długiego,


obejmującego aż dwie homilie, wyjaśnienia wiersza Mt 1, 1 (zob. MtHom 2-3).
‘ Aluzja do odwiecznego zrodzenia Syna Bożego oraz do narodzin w Betlejem.
Powszechnie uważano, że odwieczne zrodzenie Syna leży poza możliwościami poznawczy­
mi człowieka (por. A. B aron , Mariusz Wiktoryn - człowiek i jego dzieło , ŹMT 13, 32-37),
Jan Chryzostom uzupełnia, że także prawda o Wcieleniu jest tajemnicą.
30 J an C hryzostom

światem, zdumiewając się tym, kim jest, czym się stał i dokąd zstąpił,
zawołał wielkim i donośnym głosem, mówiąc: „Rodzaj jego któż wypo­
wie?” (Iz 53, 8 LXX)4».

(Wcielenie - Chrystus łączy Stary Testament z Nowym)


2. Nie o tamtym zrodzeniu teraz mówimy, ale o tym pomniejszym, któ­
re miało miejsce na ziemi, na które patrzyło tysiące świadków. O nim
będziemy mówić na miarę naszych sił, za łaską Ducha Świętego. Także
tego zrodzenia nie można przedstawić z całą jasnością, gdyż i ono jest
bardzo zdumiewające. Nie myśl więc, że dowiadujesz się o czymś zwy­
czajnym, gdy słyszysz o tych narodzinach, ale przebudź swój umysł
i drżyj, słysząc, że Bóg zstąpił na ziemię. Jest to tak zadziwiające
i nadzwyczajne: że nawet aniołowie, zgromadziwszy się w chóry, głosili
o tym światu wesołą nowinę (por. Łk 2, 8n); że prorocy dawno już
zdumiewali się tym, że na ziemi był widziany i zaczął przebywać wśród
ludzi (por. Ba 3, 38). Albowiem zupełnie nieoczekiwane są słowa, że
niewysłowiony, niepojęty, niewypowiedziany, Bóg równy swemu Ojcu
przeszedł przez dziewicze łono, pozwolił urodzić się z niewiasty i mieć za
przodków Dawida i Abrahama. Lecz cóż mówię: Dawida i Abrahama?
Przecież bardziej przeraża to, że są wśród nich jeszcze takie kobiety,
o których niedawno wspomniałem5.
Słysząc to, wznieś swój umysł i nie dopuszczaj nic podłego, lecz
dziwuj się najbardziej dlatego, że będąc Synem Boga przedwiecznego,
Synem prawdziwym, pozwolił nazywać się także synem Dawida, aby
ciebie mógł uczynić synem Boga; zgodził się niewolnika mieć za ojca, by
tobie, niewolnikowi, dać za ojca Pana.
Czy dostrzegasz już we wstępie, czym są ewangelie? Jeśli wątpisz
w rzeczy dotyczące ciebie, uwierz na podstawie tego, co z Nim się stało.
O wiele trudniejszą rzeczą jest, sądząc po ludzku, by Bóg stał się człowie­
kiem, niż to, by człowiek zyskał godność syna Bożego. Gdy więc słyszysz,
że Syn Boga jest synem Dawida i Abrahama, nie powątpiewaj już więcej,
iż także ty, syn Adama, staniesz się synem Boga. Gdyż nie upokorzył się
aż tak dalece bez przyczyny i nadaremnie, lecz chcąc nas wywyższyć.
Narodził się w ciele, abyś ty odrodził się w duchu; narodził się z niewia­
sty, abyś ty przestał być synem niewiasty.
Dlatego narodzenie było podwójne, jedno podobne do naszego, drugie
przewyższające. Narodzenie się z niewiasty dotyczy także nas, ale

4 Por. komentarz do odnośnego wiersza w Biblii Tysiąclecia.


5 Zob. powyżej MtHom 1, 6.
Horn. II: Mt 7, 1 31

narodzenie nie z krwi ani z woli ciała i męża, lecz z Ducha Świętego (por.
J 1, 13) zapowiada przewyższające nasze narodziny przyszłe odrodzenie,
którego miał nam udzielić z łaski Ducha. I wszystko inne było takie.
I Jego chrzest był taki: miał coś ze Starego Testamentu, miał też coś
z Nowego. Na Stary wskazywało to, że został ochrzczony przez proroka,
zstąpienie zaś Ducha oznaczało Nowy (por. Mt 3, 13-17). To tak jakby
ktoś, stanąwszy pośrodku dwóch innych osób stojących oddzielnie,
wyciągnął ręce i ująwszy za nie tamtych obu połączył ze sobą; tak też
i On uczynił, łącząc Stary Testament z Nowym, naturę Bożą z ludzką,
Jego rzeczy z naszymi.
Czy widzisz jaśniejący blask tego miasta, jakim olśnił cię już na
ostępie? Jak od razu pokazał ci Króla w twojej postaci (a%f|pa), jakby
pośród wojska? A przecież wśród żołnierzy król nie zawsze pokazuje się
odziany w oznaki swej godności, lecz zdjąwszy z siebie purpurę i koronę,
często zjawia się tam w stroju żołnierza. Czyni tak, żeby będąc widocznym
me ściągnąć na siebie nieprzyjaciela. Nasz Król czyni przeciwnie, żeby
będąc znanym nie spowodować ucieczki nieprzyjaciela przed spotkaniem
się z Nim i nie sprawić zamieszania wśród swoich; chce bowiem zbawiać,
a nie przerażać. Dlatego od razu nazwał Go imieniem Jezus (por. Mt 1, 1).
Imię to nie jest greckie, ale używane jest w języku hebrajskim, po grecku
zaś znaczy ono acoirip, /czyli Zbawiciel/. Zbawicielem został nazwany
dlatego, że zbawił swój lud (por. Mt 1, 21).
3. Czy widzisz, jak uskrzydlił umysł słuchacza: rozpoczął od rzeczy
znanych, w tych samych słowach wskazując nam równocześnie na to, co
przewyższa wszelką nadzieję. Oba bowiem imiona Żydom były dobrze
znane. Ponieważ jednak rzeczy mające się wydarzyć przekraczały
oczekiwania, poprzedziły je figury tychże imion, aby już w zalążku został
usunięty wszelki lęk przed nowością. I tak Jezusem6 został nazwany ten,
który po Mojżeszu doprowadził lud do ziemi obiecanej (por. Joz 1, 1-2).
Widziałeś figurę, poznaj rzeczywistość. Tamten zaprowadził do ziemi
obiecanej, ten do nieba i dóbr niebieskich; tamten po śmierci Mojżesza, ten
po ustaniu Prawa; tamten jako wódz ludu, ten jako Król. Jednakże abyś,
shsząc «Jezus» nie zmylił się identycznością imion, dodał: Jezusa
Chrystusa, syna Dawida. Tamten przecież nie był synem Dawida, ale
pochodził z innego pokolenia.
A dlaczego dzieło swoje nazywa księgą rodowodu Jezusa Chrystusa,
chociaż zawiera ono nie tylko rodowód, ale całe dzieło zbawienia

Hebr. Jehoszua (Jezus) oddaje się zwykle po polsku «Jozue».


32 J an C hryzostom

(oiKOVO|Aia)? Ponieważ jest on streszczeniem całości zbawczego dzieła,


a dla nas początkiem i korzeniem wszelkiego dobra. Podobnie jak Mojżesz
swoją księgę nazwał księgą nieba i ziemi (por. Rdz 1, 1), chociaż nie
mówi w niej wyłącznie o niebie i ziemi, ale także o wszystkim, co
znajduje się pośrodku, tak również Mateusz nazwał swą księgę od tego, co
streszcza wszystko, co zostało dokonane. Fakt, że Bóg stał się człowie­
kiem, jest przecież ze wszech miar godny podziwu i przekracza wszelką
nadzieję i oczekiwanie; wszystkie zaś pozostałe wydarzenia stanowią jego
logiczną konsekwencję.

(Wielkość Dawida. Trudności w rodowodzie Chrystusa)


Dlaczego nie powiedział najpierw: syna Abrahama, a dopiero potem:
syna Dawidal Nie dlatego, jak niektórzy utrzymują, że chciał iść od dołu
do góry, gdyż wówczas postąpiłby tak jak Łukasz, a czyni przeciwnie7.
Dlaczego więc wspomniał o Dawidzie? Dlatego że, mąż ten był na ustach
wszystkich zarówno z powodu swej znakomitości, jak i z powodu czasu,
gdyż zmarł nie aż tak dawno jak Abraham. Chociaż Bóg im obu przekazał
obietnice, to jednak o dawnym Abrahamie nie mówiono już prawie wcale,
wszyscy zaś mówili o późniejszym i bliższym w czasie Dawidzie. Sami
przecież Żydzi mówią: „Czyż Pismo nie mówi, iż Chrystus będzie
pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?” (J 7, 42).
Nikt nie nazywał go synem Abrahama, lecz wszyscy synem Dawida,
ponieważ on właśnie ze względu na czas, jak już wcześniej powiedziałem,
jak i z racji swej królewskiej godności, bardziej zapisał się w pamięci
u wszystkich. Podobnie, każdy następny król, którego czcilii, nazywany
był przez nich, jak również przez Boga, jego imieniem. Także Ezechiel
oraz inni prorocy powiadają, iż Dawid przybędzie i powstanie z martwych
(por. Ez 34, 23-24), nie mówiąc tego o zmarłym Dawidzie, lecz o tych,
którzy naśladować będą jego cnotę. Do Ezechiasza zaś [Bóg] mówi:
„Otoczę opieką to miasto i ocalę je przez wzgląd na Mnie i na sługę mego,
Dawida” (2 Kri 19, 34). A do Salomona powiedział, że właśnie ze
względu na Dawida nie rozdzielił królestwa za jego życia (por. 1 Kri 11,
12). Mąż ten bowiem cieszył się wielką sławą u Boga i u ludzi. Dlatego
[ewangelista] najpierw wymienia bardziej znanego, a dopiero potem
wcześniejszego przodka, uważając za zbyteczne ciągnąć rzecz dalej, skoro
dotyczyła ona Żydów. Oni dwaj bowiem zyskali sobie u nich największą
sławę: Dawid jako prorok i król, Abraham jako patriarcha i prorok.

7 Łukasz przedstawia rodowód rozpoczynając od Jezusa i dochodząc aż do Adama,


Mateusz zaś wychodzi od Abrahama i dochodzi do Jezusa - por. Łk 3, 23-38.
Hom. II: Mt 1, 1 33

Ale skąd wiadomo, ktoś może zapytać, że [Chrystus] jest potomkiem


Dawida? Jeśli nie jest On synem mężczyzny, lecz jedynie niewiasty,
a genealogia Dziewicy nie została przedstawiona, to skąd mamy wiedzieć,
że był potomkiem Dawida? Idzie tu o dwie rzeczy: dlaczego nie przyto­
czono rodowodu matki, i dlaczego wspomniano Józefa, który w niczym nie
przyczynił się do zrodzenia? To przecież wydaje się zbędne, tamto zaś
przeciwnie - potrzebne. Cóż należałoby najpierw zbadać?! W jaki sposób
Dziewica pochodzi od Dawida oraz skąd możemy wiedzieć, że wywodziła
się właśnie od niego? Posłuchaj Boga, który mówi do Gabriela, aby się
udał do „Dziewicy, poślubionej mężowi, imieniem Józef (Łk 1, 27),
z domu i z rodu Dawida” (Łk 2, 4). Czyż życzyłbyś sobie czegoś bardziej
wyrazistego nad to, co słyszysz, że Dziewica pochodziła z domu i z rodu
Dawida8?
4. Wynika z tego, że także Józef pochodził z rodu Dawida. Istniało
bowiem prawo, które zezwalało brać żonę wyłącznie z tego samego
pokolenia. A patriarcha Jakub przepowiedział, że [Mesjasz] wyjdzie
z pokolenia Judy: „Nie zostanie odjęte berło od Judy ani laska pasterska
spośród kolan jego, aż przyjdzie ten, do którego ono należy i zdobędzie
posłuch u narodów” (Rdz 49, 10). «Dobrze, powiesz, ale to proroctwo
dowodzi, że pochodził z pokolenia Judy, a nie mówi, że z domu Dawida;
{Czy w pokoleniu Judy był tylko jeden ród, ród Dawida, czy też było ich
wiele?} Czyż nie mogło się zdarzyć, że ktoś pochodził z pokolenia Judy
a nie należał do rodu Dawida?» Lecz abyś tak nie mówił, ewangelista
usunął wątpliwość, stwierdzając, że pochodził z domu i rodu Dawida (por.
Łk 2, 4).
A jeśli skądinąd chciałbyś się co do tego upewnić, nie zabraknie nam
innego dowodu. Nie tylko bowiem z innego pokolenia ((|ruXfj), ale nawet
z innego rodu (rcaipióc), czyli pokrewieństwa (aoyy£V8ia), nie wolno było
brać sobie żony. Zatem niezależnie od tego, czy stwierdzenie «z domu
i rodu Dawida» (Łk 2, 4) odniesiemy do Dziewicy, czy do Józefa, słowa
omawianej przez nas ewangelii zostają potwierdzone. Jeżeli bowiem Józef
był z rodu i domu Dawida, to nie wziąłby sobie przecież żony skądinąd
aniżeli stąd, skąd sam pochodził.
«A jeśli, ktoś powie, Józef przekroczył to prawo?» Dlatego, byś tak nie
mówił, [ewangelista] najpierw przekazał świadectwo, że Józef był
człowiekiem sprawiedliwym (por. Mt 1, 19), a znając jego cnotę był
pewien, że nie mógłby przekroczyć prawa. Jakżeż przekroczyłby prawo dla

8 Przytoczone słowa odnoszą się raczej do Józefa; Jan Chryzostom nawiązuje ęfg^ęgo
w następnych zdaniach.
34 J an C hryzostom

przyjemności człowiek, który był tak dobrotliwy ((|)i?tdv0pco7toę) i wolny


od wszelkiej namiętności, że nawet pod naporem podejrzeń nie chciał
pociągnąć Dziewicy do odpowiedzialności (por. Mt 1, 18-19)? Jakżeż ten,
którego mądrość przewyższała prawo (albowiem opuścić ją, i to w dodatku
potajemnie, świadczy o mądrości przewyższającej prawo), uczyniłby coś
przeciwko prawu i to wtedy, kiedy nie zmuszała go do tego żadna
konieczność? Wynika stąd, że Dziewica rzeczywiście pochodziła z rodu
(yśvoę) Dawida.
Pozostaje jeszcze wyjaśnić, dlaczego nie przytoczył genealogii [Maryi],
lecz Józefa. Dlaczego więc? Gdyż prawo Żydów zabraniało przedstawiania
rodowodu kobiet. Aby więc zachować zwyczaj i nie sprawiać wrażenia, że
łamie go zaraz na początku, w celu uczynienia Dziewicy osobą znaną,
przedstawił genealogię Józefa, jej przodków pomijając milczeniem. Gdyby
przedstawił rodowód Dziewicy, mogłoby to zostać odebrane jako nowin-
karstwo, gdyby zaś pominął milczeniem Józefa, nie poznalibyśmy przod­
ków Dziewicy. Abyśmy więc poznali Maryję: kim była i skąd pochodziła,
bez naruszania postanowień praw, przytoczył rodowód jej małżonka
i wskazał, że pochodził on z domu Dawida. Przedstawienie jednej [rzeczy]
ukazywało przecież i drugą, a mianowicie że również Dziewica pochodziła
z tego samego rodu, gdyż, jak powiedziałem, ten sprawiedliwy mąż (por.
Mt 1, 19) nie ważyłby się skądinąd wziąć sobie żonę.
Można też przytoczyć inny, bardziej mistyczny powód, dla którego
przodkowie Dziewicy zostali pominięci milczeniem. Jednakże nie czas
przedstawiać go teraz, gdyż już długo przemawiam9.
Dlatego przerwijmy rozważanie podjętych problemów i zapamiętajmy
sobie dobrze to, co zdążyliśmy już objaśnić. Dlaczego [ewangelista] naj­
pierw wspomniał Dawida? Dlaczego swą księgę nazwał księgą rodowodu?
Dlaczego powiedział: Jezusa Chrystusa? Dlaczego narodzenie jest takie
samo jak nasze i nie takie samo? Skąd wynika, że Maryja pochodziła
z domu Dawida? Dlaczego został przedstawiony rodowód Józefa, podczas
gdy przodkowie Maryi zostali pominięci milczeniem?
Jeżeli zachowacie te sprawy w pamięci, uczynicie nas na przyszłość
bardziej gorliwymi. Jeśli zaś puścicie je w niepamięć i wyrzucicie z waszej
duszy, wtedy będziemy mniej pilni w objaśnianiu [wam] reszty. Podobnie
jak rolnik, jeśli ziemia zgubi pierwszy zasiew, niechętnie będzie ją
uprawiał.

9 Zob. poniżej MtHom 3, 1, gdzie Jan Chryzostom omawia ten powód.


Hom. II: Mt 7, 1 35

Dlatego wzywam was, abyście nad tym rozmyślali. Rozważanie takich


rzeczy sprowadzi na wasze dusze wielkie i zbawienne dobro. Dzięki tego
typu rozmyślaniom będziemy mogli podobać się Bogu: nasze usta, zaj­
mując się sprawami duchowymi, wolne będą od zniewag, bluźnierstw
i obelg; uzbrajając nasze języki w takie słowa, staniemy się postrachem dla
diabłów i prędzej pozyskamy łaskę Bożą, a nasz wzrok będzie bardziej
przenikliwy. [Bóg] bowiem dlatego dał nam oczy, usta i uszy, aby wszyst­
kie nasze członki Jemu służyły: abyśmy rozgłaszali i angażowali się w to,
co Jego dotyczy; abyśmy ustawicznie śpiewali Mu hymny; abyśmy słali
ku górze dziękczynienia (e\)%ocpiGTioc), i w ten sposób oczyszczali nasze
sumienia. Jak bowiem ciało będzie zdrowsze, gdy przebywa na czystym
powietrzu, tak i dusza karmiona takimi ćwiczeniami będzie coraz bardziej
oddana sprawom dotyczącym mądrości.
5. Czy nie zauważyłeś, że oczy ciała, gdy przebywają w dymie, zawsze
zachodzą łzami, gdy zaś znajdują się na świeżym powietrzu, na łące, nad
wodą czy w ogrodach, stają się zdrowsze i bystrzejsze? Podobnie zacho­
wuje się oko duszy: jeśli spoczywa na łące rozmów duchowych, będzie
czyste, jasne i bystre, jeśli zaś zwróci się w kierunku dymu spraw
doczesnych, nieustannie będzie zachodziło łzami oraz będzie płakać
obecnie i w przyszłości101. Zaiste, sprawy doczesne podobne są do dymu.
Dlatego ktoś powiedział: „Dni moje jak dym znikają” (Ps 102, 4). Słowa
te mówią o krótkości życia i niepowstrzymanym biegu czasu; ja zaś
rzekłbym, że trzeba je odnosić nie tylko do tego, ale również do zamętu
wewnętrznego. Nic bowiem tak nie zasmuca i nie zaciemnia wzroku
duszy, jak nawał doczesnych trosk i rojowisko pożądliwości. Są one
drwami wydającymi ów dym. I jak ogień trawiący mokre i spróchniałe
drewno wznieca wielki dym, tak też i pożądliwość, która sama w sobie jest
gwałtowna i rozpalona, wznieca wielki dym, kiedy ogarnia - że się tak
wyrażę - jakąś umoczoną i nadpsutą duszę. Dlatego potrzeba rosy i po­
wiewu Ducha11, by ogień ugasić, dym rozwiać, a nasz umysł uskrzydlić.
Nie można, zaiste nie można, wznieść się do nieba, będąc obciążonym
tyloma grzechami. Trzeba pragnąć, byśmy mogli bez tego balastu z lek­
kością tam poszybować. Ale nawet wówczas nie będzie to możliwe, jeśli
nie otrzymamy skrzydeł Ducha. Jeśli więc potrzeba nie skrępowanego
umysłu i duchowej łaski, by dostać się na taką wysokość, to jakże, nie

10 Aluzja do wieczności.
11 Rosa Ducha (8póooę xoi) nveuąaxoę) jest nawiązaniem do «powiewu rosy»
(7W£i>pcc 5póoou) z Dn 3, 50 (zob. także poniżej MtHom 4, 11. 12); owego wiatru - por.
Dz 2, 2.
36 J an C hryzostom

mając nic z tego, lecz wszystko przeciwne i dźwigając szatański ciężar,


będziemy w stanie wznieść się, przygniatani takim brzemieniem? Bo
przecież, gdyby ktoś zechciał położyć nasze myśli na sprawiedliwej wadze,
wtedy na dziesięć tysięcy talentów pospolitych słów z trudnością znalazłby
sto denarów określeń duchowych, a raczej, nie znajdzie nawet dziesięciu
oboli12. Czy to nie wstyd i rzecz warta śmiechu, że mając niewolnika
używamy go najczęściej do rzeczy potrzebnych, a językiem będącym
członkiem naszego ciała nie posługujemy się nawet w takim zakresie jak
niewolnikiem, wprost przeciwnie, używamy go do rzeczy niepotrzebnych
i zbytecznych? Żeby tylko zbytecznych, ale nawet do rzeczy szkodliwych
i nie przynoszących nam żadnej korzyści. Gdyby to, co mówimy, było
rzeczywiście dla nas pożyteczne, z pewnością podobałoby się także Bogu.

(Poskramianie języka)
Tak się dzieje, że nadajemy rozgłos wszystkiemu, cokolwiek podda
nam diabeł: śmiejąc się i prawiąc grzeczności, bądź przeklinając i zniewa­
żając, zaklinając się i kłamiąc, to znowu składając fałszywe przysięgi czy
gniewnie szemrząc, plotąc głupstwa i bajając gorzej od starych bab, czy
też znowu rozwodząc się nad rzeczami, które w niczym nas nie dotyczą.
Któż z was tutaj stojących potrafiłby, gdyby od niego żądano, powiedzieć
z pamięci jeden psalm albo jakąś inną część Pisma Świętego? Nie ma
nikogo takiego.
Jednakże nie tylko to jest smutne, [lecz także to], że będąc aż tak
niedbałymi w sprawach duchowych, do szatańskich jesteście bardziej
napaleni niż ogień. Przecież, gdyby ktoś pytał was o szatańskie przyśpiew­
ki, o nieprzyzwoite i lubieżne piosnki, znalazłby wielu obeznanych w nich
dokładnie i wygłaszających je z wielką przyjemnością.
A jaka jest obrona przeciw tym zarzutom? «Nie jestem mnichem,
powiadasz, ale mam żonę i dzieci oraz staram się o dom». To właśnie
niszczy wszystko, że mniemacie, iż jedynie mnichom przystoi czytanie
Pisma Świętego, podczas gdy w rzeczywistości wy potrzebujecie tego
o wiele bardziej aniżeli oni. Lekarstwa potrzebują przede wszystkim ci,
którzy żyją w świecie i każdego dnia otrzymują rany13. Dlatego rzeczą

12 Jeden talent, w zależności od przyjmowanego systemu wagowego, ważył 26-37 kg;


denar był rzymską jednostką monetarną i ważył od 3 do 5 gramów (odpowiednik greckiej
drachmy - 4, 36 g); obol stanowił szóstą część drachmy, a więc ważył 0, 72 g.
Proporcja w homilii przedstawia się mniej więcej tak: 10 tys. talentów = 260 ton; sto
denarów = 0, 5 kg; 10 oboli = 7g; innymi słowy na 260 milionów pospolitych słów z tru­
dem znajdzie się 500 słów duchowych, a raczej nie będzie ich nawet 7.
13 Por. Mt 9, 12 (mowa o lekarzu, którego potrzebują chorzy).
Horn. U: Mt 7, 7 37

daleko gorszą od nieczytania [Pisma] w ogóle, jest uważanie tego zajęcia


za zbyteczne, gdyż takie słowa są szatańskim wymysłem.

(Potrzeba czytania ewangelii)


6. Czy nie słyszałeś Pawła mówiącego, że „wszystko... zostało spisane
ku naszemu pouczeniu” (1 Kor 10, 11)? Gdybyś miał wziąć [księgę]
ewangelii, nie chciałbyś tego uczynić nieumytymi rękami, a tego, co
w niej zawarte nie uważasz za najbardziej potrzebne? [Dzieje się tak
dlatego, że wszystko jest do góry nogami wywrócone}.
Jeśli chcesz się dowiedzieć, jaka płynie korzyść z Pisma [Świętego],
zastanów się nad samym sobą - jaki się stajesz, gdy słuchasz psalmów,
a jaki, gdy przysłuchujesz się szatańskiemu śpiewowi; jakie jest twoje
usposobienie, gdy przebywasz w kościele, a jakie, gdy siedzisz w teatrze
- a zobaczysz, że istnieje wielka różnica pomiędzy jednym a drugim
przeżyciem, chociaż dusza jest jedna. Dlatego Paweł powiedział: „Wskutek
złych rozmów psują się dobre obyczaje” (1 Kor 15, 33). Dlatego potrzeba
nam ustawicznych pieśni Ducha. W tym właśnie przewyższamy zwierzęta,
choć w innych rzeczach stoimy od nich o wiele niżej.
[Słuchanie Słowa Bożego] stanowi pokarm dla duszy, jej ozdobę
i bezpieczeństwo, podobnie jak niesłuchanie staje się jej głodem i zgubą.
„Ześlę głód na ziemię, mówi [Bóg przez proroka], nie głód chleba ani
pragnienie wody, lecz głód słuchania słowa Pańskiego” (Am 8, 11). Cóż
mogłoby być gorsze niż to, gdybyś sam dobrowolnie sprowadzał na siebie
to, czym Bóg zagroził jako karą, skazując w ten sposób swoją duszę na
jakiś rodzaj ciężkiego głodu i czyniąc z niej istotę najsłabszą w świecie?
Taką posiada naturę, że słowa mogą ją gubić albo ocalać. One przecież
pobudzają do gniewu i one znowu uspokajają; słowa lubieżne zapalają
pożądliwość (87tt0opxa), a mowa pełna uczciwości prowadzi do rozwagi
(oo())poai)vr|).
Jeżeli zaś samo słowo posiada taką siłę, to dlaczego, odpowiedz mi,
gardzisz Pismem [Świętym]? Skoro upomnienia mogą być skuteczne, to
dokonają o wiele więcej, jeśli będzie z nimi Duch. Słowa bowiem przyto­
czone z Pisma Świętego szybciej niż ogień zmiękczają zatwardziałą duszę
i czynią ją skłonną do wszelkiego dobra.
W ten sposób14 Paweł, spostrzegłszy nadętych i próżnych Koryntian,
upokorzył ich i poskromił. Wywyższali się zaś z powodu rzeczy, których
powinni byli się wstydzić i które powinni ukrywać15. Posłuchaj o ich

14 Czyli posługując się Słowem Bożym.


15 Por. 1 Kor 1, 10-16; 3, 1-17; 5 - 6.
38 J an C hryzostom

przemianie po otrzymaniu listu, o czym poświadczył sam nauczyciel,


mówiąc: „To bowiem, że zasmuciliście się po Bożemu, jakąż wzbudziło
w was gorliwość, obronę, oburzenie, bojaźń, zapał, tęsknotę i potrzebę
wymierzenia kary” (2 Kor 7, 11).
W ten sposób przyczyniamy się do poprawy sług, dzieci, żon, przyja­
ciół, a z wrogów czynimy przyjaciół.
W ten sposób stali się lepsi wielcy i mili Bogu mężowie. Przykładowo
Dawid po grzechu, gdy posłyszał słowa [od Boga], skłonił się do pięknej
pokuty (por. 2 Sm 12); również apostołowie w ten sposób stali się tym,
czym się stali i pociągnęli ku sobie cały świat.
A może powiesz: «Cóż za pożytek, że ktoś słucha, a nie wykonuje
tego, czego się naucza?» Jednakże niemała korzyść wypływa już z samego
słuchania. [Słuchający] bowiem potępi siebie, westchnie i z czasem dojdzie
do pełnienia tego, czego się naucza. Ten zaś, kto nawet nie wie, że
zgrzeszył, kiedy przestanie grzeszyć? Kiedy siebie potępi? Nie gardźmy
więc słuchaniem Pisma Świętego. Szatański jest to wymysł: nie pozwolić
nam zobaczyć skarbca, abyśmy nie zyskali bogactwa. Dlatego utrzymuje
on, że słuchanie praw Bożych nic nie znaczy, by nie zobaczył, że po
słuchaniu przystępujemy do ich realizacji.
Wiedząc zatem o tym jego niegodziwym podstępie, zabezpieczmy się
ze wszystkich stron, byśmy zaopatrzeni w tę broń, sami byli bezpieczni,
utrącili mu głowę (por. Rdz 3, 15) i uwieńczeni tak świetnymi znakami
zwycięstwa dostąpili przyszłych dóbr z łaski i miłosierdzia Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA III: Mt 1, 1-3A-16
(PG 57, 31-40)

(1, 1) Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.

(Dlaczego przedstawiono rodowód Józefa, a Maryi)


1. Oto już trzecia nauka, a jeszcze nie rozważyliśmy kwestii poruszo­
nych w przedmowie. Nie na próżno więc powiedziałem, że kryje ona
w sobie wielką głębię treści1. Obyśmy dzisiaj dobrnęli do jej końca.
Nad czym będziemy się teraz zastanawiać? Nad tym, dlaczego przed­
stawiony został rodowód Józefa, który w niczym nie przyczynił się do
zrodzenia. Podaliśmy już jedną przyczynę12; trzeba także przytoczyć drugą,
bardziej mistyczną i przeznaczoną raczej dla wtajemniczonych. Jakaż więc
ona jest? Nie chciał, aby Żydom od razu było wiadome, że Chrystus
narodził się z Dziewicy. Nie zatrważajcie się niezwykłością stwierdzenia.
Nie jest ono moje, ale naszych ojców, ludzi znakomitych i godnych
podziwu. Jeśli bowiem [Chrystus] sam z początku zakrywał wiele rzeczy,
nazywając się Synem Człowieczym3, i nie wszędzie odkrywał nam jasno
swą równość z Ojcem (por. np. J 14, 28), czemuż się dziwisz, że zataił
również to, powodowany dziwnymi i ważnymi względami?
A jakież to są, może ktoś zapytać, te dziwne względy? Aby ochronić
Dziewicę i odsunąć od niej niegodziwe podejrzenie. Gdyby oznajmiono to
Żydom zaraz na początku, szybko ukamienowaliby Dziewicę i osądziliby
ją jako cudzołożnicę, złośliwie tłumacząc słowa. Jeśli bowiem w innych
sytuacjach, których przykłady znajdowali w Starym Testamencie, zacho­
wali się jaskrawo bezwstydnie: gdy wyrzucał demony, mówili, że to On

1 Zob. powyżej MtHom 1, 6.


2 Zob. MtHom 2, 4.
3 Tytuł «Syn Człowieczy» często występuje w NT. Por. także RzHom, XIII, 5, Kraków
1995, t. 1/1, 201 przypis 28.
40 J an C hryzostom

ma demona (por. Mt 12, 22-24); gdy uzdrawiał w szabat, mieli Go za


nieprzyjaciela Boga4, choć i wcześniej szabat często bywał naruszany, to
czegóż nie powiedzieliby na takie oświadczenie? Mieliby przecież po
swojej stronie całą dotychczasową przeszłość, gdyż nigdy jeszcze nie
wydarzyło się nic podobnego. Skoro po tak wielkich cudach nadal nazy­
wali go synem Józefa (por. Łk 4, 22), jakże uwierzyliby przed cudami, że
był synem Dziewicy?
Dlatego właśnie został przedstawiony jego rodowód, dlatego też
poślubił Dziewicę. Jeżeli on, choć był mężem sprawiedliwym (por. Mt 1,
19) i godnym podziwu, potrzebował wielu rzeczy, by uwierzyć w to, co
się stało, takich jak anioł, widzenia we śnie, świadectwa proroków5, jakże
uwierzyliby w to Żydzi, którzy byli ciemni, zepsuci i wrogo do Chrystusa
nastawieni. Ta nowa i niesłychana rzecz przeraziłaby ich bardzo, zwłaszcza
że nigdy nie słyszeli od swych przodków, by wydarzyło się coś podobne­
go. Kto bowiem raz uwierzył, że On jest Synem Boga, ten nie ma pod tym
względem żadnych wątpliwości. Kto zaś poczytywał Go za zwodziciela
i nieprzyjaciela Boga, jakże mógłby nie zgorszyć się tym jeszcze bardziej,
jakże mógłby być przekonany do takiej wiary? Dlatego apostołowie nie
mówią tego na samym początku, natomiast dużo i często opowiadają
o zmartwychwstaniu6, którego były przykłady w przeszłości, choć nie
takie, jak w Jego przypadku7. O tym zaś, że narodził się z Dziewicy, nie
wspominają często, a nawet sama matka nie odważyła się tego wyjawić.
Posłuchaj, co Dziewica mówi do niego samego: „Oto ojciec twój i ja
z bólem serca szukaliśmy ciebie” (Łk 2, 48). Gdyby bowiem powstało
jakieś podejrzenie, nie uwierzyliby, że jest Synem Dawida; gdyby zaś w to
nie uwierzyli, stałoby się wiele innego zła. Dlatego też nie głoszą tego
nawet aniołowie, chyba że Maryi i Józefowi (por. Mt 1, 21; Łk 1, 26-35),
natomiast obwieszczając pasterzom dobrą nowinę o tym, co się stało,
wcale tego nie dodali (por. Łk 2, 8-14).
Dlaczego zaś [Mateusz] wymieniwszy Abrahama i rzekłszy iż: (1, 2A)
Był on ojcem Izaaka, Izaak ojcem Jakuba, gdy doszedł do Jakuba nie
wspomniał jego brata, a mówiąc o Judzie wymienia również jego braci
(por. Mt 1, 2B)?

4 Por. np. Mt 12, 9n; Łk 13, lOn; J 5, 16-18.


5 Por. Mt 1, 19-25; 2, 13. 19-20.
6 Trzykrotna zapowiedź zmartwychwstania - por. Mt 16, 21; 17, 23; 20, 19 oraz
paralele; opisy wydarzeń po zmartwychwstaniu - por. Mt 28 oraz paralele; por. także Dz
2, 24; Rz 6, 4-5; 1 Kor 15, Inn oraz wiele innych miejsc.
7 Prawdopodobnie Jan Chryzostom miał tu na myśli opisy wskrzeszeń w Starym
Testamencie - por. np. 1 Kri 17, 8n.
Hom. III: Mt 1, 1-3A-16 41

2. Niektórzy twierdzą, że uczynił to z powodu zepsucia Ezawa i innych


wcześniejszych [przodków]. Ja zaś z tym bym się nie zgodził. Jeśli taki
byłby właściwy powód, to dlaczego nieco niżej wymienia tego typu
kobiety (por. Mt 1, 3. 5)? Chwała Chrystusa wynika tu bowiem nie z tego,
że miał wielkich przodków, lecz przeciwnie, że niskich i prostych. Gdyż
w przypadku kogoś tak wielkiego wielkość chwały płynie właśnie z tego,
że zechce się o wiele uniżyć.
Dlaczego zatem nie wspomniał o bracie Jakuba? Uczynił tak dlatego,
że Saraceni, Izmaelici, Arabowie oraz wszyscy inni, którzy od niego
pochodzą nie mieli nic wspólnego z narodem Izraelitów. Dlatego pominął
ich, przechodząc szybko do przodków narodu judejskiego. Dlatego mówi:
(1, 2B.) Jakub był ojcem Judy i jego braci. Od niego bowiem poczynając
kształtuje się naród judejski8. (1, 3A) Juda zaś był ojcem Faresa i Żary,
których matką była Tamar.

(Nie trzeba się wstydzić występków przodków)


Co czynisz, człowieku, opowiadasz nam historię nieprawego współży­
cia? Dlaczego, ktoś zapyta, przekazuje takie rzeczy? Otóż gdybyśmy
przytaczali ród jakiegoś niskiego człowieka, słusznie można by przemil­
czeć takie rzeczy; jeśli zaś Boga wcielonego, to nie tylko nie trzeba o tym
milczeć, ale nawet należy uroczyście ogłosić, pokazując Jego zatroskanie
i moc. Nie przyszedł przecież, aby uciekać przed naszymi hańbiącymi nas
czynami, lecz by je usunąć. Podobnie jak wzbudza więcej podziwu nie
dlatego, że umarł, ale że został ukrzyżowany (i jest to rzecz naprawdę
haniebna9, lecz im bardziej haniebna, tym bardziej wyraża Jego miłość do
ludzi), tak samo rzecz się ma z Jego narodzinami. Podziwiamy go słusznie
nie tylko dlatego, że przyjął ciało i stał się człowiekiem10, lecz i dlatego,
że raczył mieć takich krewnych, nie wstydząc się w niczym naszych złych
czynów. I na samym początku swego rodowodu (y£vvr|aię) ogłosił, że nie
wstydzi się niczym, cokolwiek nas dotyczy, pouczając nas w ten sposób,
byśmy nie czuli się zawstydzeni z powodu występków [naszych] przod­
ków, lecz starali się tylko o jedno - o cnotę. Kto bowiem tak postępuje,
choćby miał wśród swoich przodków cudzoziemca, czy matkę nierządnicę,
czy kogokolwiek innego, nie może ponieść z tego powodu żadnej szkody.
Jeśli bowiem nawet cudzołożnika, gdy się poprawi, nie hańbi poprzednie

8 To znaczy: żydowski; w przekładzie Judejczycy = Żydzi.


9 Por. Pwt 21, 23; Ga 3, 13.
10 Teologia typu logos-anthropos.
42 J an C hryzostom

życie, tym bardziej grzech rodziców nie może hańbić kogoś, kto został
zrodzony z nałożnicy czy cudzołożnicy.
Ogłosił to zaś nie tylko ku naszemu pouczeniu, lecz również dla poha­
mowania nadętości ((|r6or)pa) Żydów. Sądzili bowiem, że cnota przodków
wystarczy im za obronę, i wszędzie zasłaniali się Abrahamem11, nie
troszcząc się o cnotę duszy. Dlatego na samym wstępie pokazuje im, że
nie godzi się w tym szukać chluby, a jedynie we własnych dobrych
czynach. Stara się oprócz tego jeszcze o inną rzecz: chce pokazać, że
wszyscy, a więc również ich przodkowie, podlegają grzechom. W każdym
razie ich patriarcha, od którego wzięli nazwę, popełnił, jak się okazuje,
niemały grzech, skoro tuż obok stoi Tamar, oskarżająca go o nierząd (por.
Rdz 38, 13-26). Także Dawid spłodził Salomona z cudzołożnicą (por. 2
Sm 12, 24). Jeśli zatem wielcy mężowie nie wypełnili Prawa, tym bardziej
ci, którzy otrzymali mniej. A jeśli Prawo nie zostało wypełnione, wszyscy
zgrzeszyli (por. Rz 5, 12) i przyjście Chrystusa stało się konieczne.
Dlatego też wspomniał i dwunastu patriarchów112, ponownie powściągając
ich pychę z powodu znakomitości przodków. Wielu bowiem spośród nich
zrodziło się z niewolnic, a przecież różność rodziców nie spowodowała
różnicy między dziećmi: wszyscy oni byli zarówno patriarchami, jak
i naczelnikami pokoleń (por. Rdz 49, 1-28). To samo stanowi przewagę
Kościoła: jest nią nasza postawa wobec przywileju zajmowania pierwszych
miejsc, który ma swój wzór w dawnych czasach13. Czy bowiem jesteś
wolnym obywatelem, czy niewolnikiem, nic ci z tego powodu nie przyby­
wa, ani nie ubywa, lecz tylko jedno się liczy: intencja (yv<i)pr|) i stan
duszy.

(.Dlaczego wspomina Zarę i Faresa w rodowodzie Chrystusa?)


3. Prócz tego, co już powiedzieliśmy, istnieje jeszcze inna przyczyna,
dla której wspomniał tę historię (por. Mt 1, 3A). Nie bez powodu po
Faresie dodał Zarę. Czymś niepotrzebnym i zbytecznym było przecież do­
dawanie Żary po wymienieniu Faresa, od którego chciał wyprowadzić ro­
dowód Chrystusa. Dlaczego więc został on wspomniany? Dlatego, że Zara,
gdy Tamar miała ich urodzić i przyszły już na nią bóle porodowe, pierw­
szy wyciągnął rączkę. Widząc to położna, aby poznać pierwsze dziecko,

11 Por. J 8, 33. 39-41.


12 Mowa o wspomnianych w wierszu Mt 1, 3A Judzie i jego braciach.
13 Niewątpliwie Jan Chryzostom nawiązuje tu do słów Chrystusa mówiącego o wybie­
raniu sobie pierwszych miejsc - por. Mt 23, 6; Łk 14, 7-11. Używa słowa 7tpoe5pioc -
przywilej pierwszych i honorowych miejsc w teatrze i na zgromadzeniach publicznych.
Horn. III: Mt 1, 1-3A-16 43

przewiązała mu rączkę czerwoną nicią. Dziecię zaś schowało przewiązaną


rękę, po czym wyszedł Fares, i dopiero po nim Zara. Widząc to położna
rzekła: „Czemu przedarłeś się przez tę przegrodę?” (Rdz 38, 29)
Czy posiadłeś sekret tajemnicy? Nie bez przyczyny bowiem zostało to
dla nas zapisane: a nie jest istotne dla opowieści zgłębianie słów położnej,
ani roztrząsanie okoliczności, iż ten, który urodził się drugi, pierwszy
pokazał rękę. W czym więc tkwi ów sekret? Najpierw rozpatrzmy zagad­
nienie, wychodząc od imienia dziecka: «Fares» oznacza to samo, co
podział i rozcięcie. Następnie na podstawie samego zdarzenia: nie było
bowiem naturalną koniecznością, by ten, który pierwszy wystawił rękę,
wciągnął ją z powrotem po jej przewiązaniu. Wciągnięcie ręki nie
wypływało ani z zasad logiki, ani z praw natury. Może zgadzało się
z naturą to, że po wystawieniu rączki przez jednego drugi urodził się
wcześniej, ale to, że jeden wciągnął rękę z powrotem i zrobił przejście
drugiemu, nie zgadzało się z prawami porodu, lecz sprawiła to łaska Boga
obecna przy dzieciach, na ich przykładzie zarysowując dla nas obraz
rzeczy mających dopiero nastąpić.
Cóż więc? Niektórzy, gruntownie się nad tym zastanowiwszy, twierdzą,
że ci chłopcy są figurą (rÓ7ioę) dwóch narodów. Abyś poznał, że sposób
życia (7toA,iT£ia) drugiego narodu zajaśniał przed powstaniem pierwszego.
Dziecię, wyciągnąwszy rękę, nie ukazało się całe, lecz wciągnęło ją
z powrotem; gdy zaś brat wyszedł już cały, wtedy i ono ukazało się
w całości. To samo dokonało się także w obu narodach: po pojawieniu się
w czasach Abrahama zgromadzenia i ustroju wspólnotowego (xfję
TioŻATsiocę xf|ę ¿KK^rioiaoTiKfję), które później zaniknęły, pojawił się
naród żydowski i ustrój oparty na Prawie (f) vopncf| 7CoA,tT£ia), a dopiero
następnie ukazał się w całości nowy lud wraz ze swoimi prawami14.
A dlaczego położna mówi: „Czemu przedarłeś się przez tę przegrodę”
(Rdz 38, 29)? Dlatego, że nadchodzące Prawo odgrodziło wolność wspól­
noty (xfję 7CoA,iT£iocę xf|v £A£t>0£piav). Pismo bowiem zwykło «prze­
grodą» określać Prawo. Mówi bowiem prorok: „Czemu zburzyłeś jej
przegrodę, tak że zrywa z niej grona każdy, kto przechodzi drogą?” (Ps 80,
13); i znowu: „Okopałem jej przegrodę” (Iz 5, 2); albo Paweł: „[Chrystus]
zburzył... przegrodę” (Ef 2, 14).
4. Inni zaś wyjaśniają, że słowa: „Czemu przedarłeś się przez tę
przegrodę” (Rdz 38, 29) zostały powiedziane o nowym ludzie, który wraz
ze swoim przyjściem zniósł Prawo.

14 Innymi słowy: religijność Abrahama stanowiła zręby i zapowiedź religijności


chrześcijańskiej; taka interpretacja być może pozostaje w związku z ujęciem Pawłowym
- por. Rz 4.
44 J an C hryzostom

Czy widzisz, że historię Judy wspomniał dla wielu ważnych przyczyn?


Dlatego też wymienia Rut i Rachab, z których jedna była poganką, druga
nierządnicą15, abyś się przekonał, że przyszedł zgładzić wszystkie nasze
grzechy. Przyszedł bowiem jako lekarz, a nie jako sędzia. Tak jak oni
przybrali sobie nałożnice, tak i Bóg poślubił naturę pochodzącą z cudzo­
łóstwa. To samo prorocy przepowiedzieli już dawno o synagodze16. Ona
jednak stała się niemiła swemu Mężowi, Kościół natomiast, oczyściw­
szy się ze złych uczynków swoich przodków, pozostał w objęciach
Oblubieńca.
Zauważ też, że położenie Rut było podobne do naszego. I ona pocho­
dziła z obcego narodu, i znalazła się w skrajnym ubóstwie, a przecież
Booz17, ujrzawszy ją, ani nie pogardził jej ubóstwem, ani nie zraził się
jej niskim pochodzeniem. Podobnie Chrystus przyjmując Kościół, choć
pochodził on z obcego narodu i był w wielkim ubóstwie, dopuścił go do
udziału w wielkich dobrach. Lecz tak jak Rut nie byłaby uznana godną
takiego małżeństwa, gdyby wcześniej nie porzuciła ojca, nie wzgardziła
domem, swym rodem, ojczyzną i krewnymi (por. Rt 1), tak też i Kościół
stał się miły Oblubieńcowi wtedy, gdy porzucił ojczyste obyczaje. Wyraził
to prorok, mówiąc: „Zapomnij o twym narodzie, o domu twego ojca. Król
pragnie twego piękna” (Ps 45, 11-12). To właśnie uczyniła Rut i dlatego
stała się matką królów, od niej bowiem pochodzi Dawid (por. Mt 1, 5-6),
a także i Kościół. Tak więc [ewangelista], zawstydzając ich tym wszystkim
i odwodząc od dumy, napisał rodowód i umieścił w środku te kobiety. Rut
bowiem przez swoich potomków zrodziła tego wielkiego króla, a Dawid
nie wstydzi się tego.

(Wina rodziców nie szkodzi dobremu, a zasługa nie pomaga złemu)


Nikt bowiem nie może - w żadnym razie nie może - być szlachetny
ani nikczemny, mały ani wielki ze względu na cnotę lub nieprawość
przodków. A jeśli godzi się powiedzieć coś niewiarygodnego: bardziej
jaśnieje ten, kto pochodząc z nieszlachetnych przodków, staje się dobry.
Niech się więc nikt z tego powodu nie wywyższa, lecz poznawszy przod­
ków Pana, niechaj wyrzeknie się wszelkiej nadętości i szczyci się czynami
cnotliwymi, a nawet nie nimi. W ten bowiem sposób postępując faryzeusz
stał się niższy od celnika (por. Łk 18, 9-14). Jeśli chcesz dokonać jakiegoś

15 Por. Mt 1, 5; Rut - por. Rt 4, 1-17; Rachab - por. Joz 2, 1-21; 6, 25; Jk 2, 25.
16 Niewierność Izraela wobec Boga określana jako cudzołóstwo jest częstym motywem
w ST - por. np. Iz 1, 21; 57, 3n; Jr 3, 20; Oz 2, 1-4.
17 Por. Mt 1, 5 oraz Rt 2 - 3.
Horn. III: Mt 7, 1-3A-16 45

wielkiego czynu, nie bądź dumny, a już dokonałeś większego. Nie mnie­
maj, że coś uczyniłeś, a już uczyniłeś wszystko. Jeżeli będąc grzeszni,
stajemy się sprawiedliwi, podobnie jak celnik, o ile tylko uważamy się za
takich, jakimi jesteśmy, to o ileż bardziej wtedy, gdy będąc sprawiedliwi,
uważamy się za grzeszników? Jeśli niskie mniemanie o sobie czyni nas
sprawiedliwymi, to nie jest już ono niskie, ale rozsądne. A jeśli rozsądne
mniemanie tyle może u grzeszników, pomyśl, czegóż nie zdziała niskie
mniemanie o sobie u sprawiedliwych? Nie udaremniaj więc twych trudów,
nie niwecz nagrody twych znojów, nie biegnij nadaremnie, czyniąc bezsku­
tecznym cały trud po odbyciu niezliczonych biegów. Pan bowiem zna
twoje cnotliwe czyny lepiej od ciebie. Nie pogardzi nawet tym, że dasz
kubek zimnej wody (por. Mt 10, 42). Wszystko przyjmuje z wielką łaska­
wością, jeśli rzucisz obola18, jeśli tylko westchniesz, pamięta o tym
i wyznacza za to wielkie nagrody.
Dlaczego więc analizujesz i ciągle przytaczasz nam swe czyny? Czyż
nie wiesz, że Bóg nie pochwali cię, jeśli będziesz chwalić siebie samego
(por. Mt 6, 1-6)), tak jak nie przestanie wynosić cię wobec wszystkich,
jeśli będziesz się uniżać? (por. Łk 14, 11) Nie chce bowiem niżej cenić
twej pracy. Lecz cóż mówię: «niżej cenić»? Wszystko przecież czyni
i stara się, by ukoronować cię nawet za małe zasługi, i krąży, szukając
sposobów, którymi mógłby wybawić cię od piekła.

(Pokora; pamiętanie grzechów i zapominanie o dobrych uczynkach)


5. Dlatego da ci całą zapłatę, choćbyś pracował w jedenastej godzinie
dnia (por. Mt 20, 6-9). „Nie z waszego powodu to uczynię, powiada, ale
dla świętego imienia Mego” (Ez 36, 22). Jeśli tylko westchniesz, jeśli
zapłaczesz, On sam prędko zbiera to wszystko jako środek ku twemu zba­
wieniu. Nie wywyższajmy się zatem, lecz nazywajmy siebie samych
nieużytecznymi (por. Łk 17, 10), aby się stać pożytecznymi. Jeśli zwiesz
siebie znakomitym, to choćbyś nawet taki był, stajesz się nieużyteczny.
Jeśli zaś nazwiesz się nieużytecznym, już stałeś się użyteczny, choćbyś był
nieznaczny. Dlatego trzeba zapomnieć o swych dobrych czynach. Jak jest
to możliwe, ktoś zapyta, abyśmy nie wiedzieli o tym, co doskonale
znamy? Co mówisz? Ciągle obrażając Pana, żyjesz w rozkoszach, śmiejesz
się i nawet nie wiesz, że zgrzeszyłeś, puściwszy wszystko w niepamięć,
a wspomnienia o dobrych czynach nie możesz się pozbyć? Bojaźń wszakże
jest silniejsza, ale my czynimy odwrotnie. Choć codziennie grzeszymy,

18 Zob. powyżej MtHom 2, 5 przypis 12.


46 J an C hryzostom

nawet nie zwracamy na to uwagi, a jeśli damy ubogiemu drobny pieniążek,


obracamy go na wszystkie strony. Świadczy to o największej głupocie
i staje się największą stratą dla zbierającego. Bezpiecznym bowiem
schowkiem dobrych uczynków jest zapomnienie o nich. I tak, gdy pokazu­
jemy na rynku suknie i złoto, przyciągamy wielu rzezimieszków czyhają­
cych na okazję. Jeśli zaś złożymy je w domu i ukryjemy, wszystko zacho­
wamy w bezpieczeństwie. Tak samo ma się rzecz z dobrymi uczynkami.
Jeśli ciągle przechowujemy je w pamięci, prowokujemy Pana, uzbrajamy
nieprzyjaciela i przywołujemy złodzieja. Gdy zaś nikt nie będzie o nich
wiedział, tylko ten, który wiedzieć powinien, będą spoczywać w bezpiecz­
nym miejscu.
Zatem nie pokazuj ich często, by ci ich ktoś nie odebrał. To przytrafiło
się również Faryzeuszowi, który miał je na języku (por. Łk 18, 9-14).
Choć wspominał je z dziękczynieniem i wszystko ofiarował Bogu, to
jednak diabeł mu je wydarł. A to mu nie wystarczyło. Nie licuje bowiem
z dziękczynieniem ganienie drugich, wynoszenie się nad wielu innych,
powstawanie przeciwko tym, którzy zgrzeszyli. Gdy dziękujesz Bogu,
poprzestań jedynie na tym, a nie rozgłaszaj tego wśród ludzi i nie potępiaj
bliźniego, nie jest to bowiem dziękczynienie. Chcesz poznać słowa
dziękczynienia? Posłuchaj trzech młodzieńców mówiących: „Zgrzeszyliśmy
i popełniliśmy nieprawość, albowiem jesteś sprawiedliwy we wszystkich
rzeczach, któreś nam uczynił, wszystko, co na nas sprowadziłeś, uczyniłeś
według swego sprawiedliwego sądu” (Dn 3, 29. 27. 31). Wyznawanie
bowiem własnych grzechów jest dziękowaniem Bogu poprzez przyznanie
się, że podlegamy największym grzechom i nie zamierzamy uchylać się
przed zasłużoną karą; wyznający swoje grzechy składa największe
dziękczynienie.
Uważajmy więc, by nie mówić nic o sobie, gdyż to czyni nas zniena­
widzonymi wśród ludzi oraz niemiłymi Bogu. Dlatego im większe czyny
będziemy spełniać, tym mniejsze wyrażajmy o sobie mniemanie. W ten
sposób zjednamy dla siebie największą sławę u ludzi i u Boga. A u Boga
nie tylko sławę, ale również wielką zapłatę i nagrodę.
Nie żądaj nagrody, abyś ją otrzymał. Wyznawaj, że zbawienie osiąg­
niesz dzięki łasce, by On sam uznał się twym dłużnikiem, nie jedynie
z racji twych uczynków, lecz ze względu na twoją uprzejmość. Jeśli
czynimy dobrze, jest On naszym dłużnikiem jedynie z racji dobrych
uczynków. Jeśli zaś nawet nie pomyślimy, że coś dobrze uczyniliśmy,
wówczas mamy w Nim dłużnika bardziej ze względu na takie nasze uspo­
sobienie, niż za dobre uczynki, a ono równoważy dobre uczynki. Gdy go
brakuje, to nawet uczynki nie okazują się wielkie. Przecież także my,
Hom. III: Mt 1, 1-3A-16 47

mając służących, najbardziej jesteśmy z nich zadowoleni, gdy czyniąc


wszystko chętnie nie mniemają, że uczynili coś wielkiego.

(Pokora źródłem wszelkiej cnoty)


Jeśli więc chcesz, by twe dobre uczynki były wielkie, nie uważaj ich
za wielkie, a wtedy będą wielkie. Wyraził to setnik, gdy powiedział:
„Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach” (Mt 8, 8). Dzięki
temu stał się godny i został wyróżniony pośród wszystkich Żydów (por.
Mt 8, 10). Podobnie wyraża się Paweł: „Nie jestem godny nazywać się
apostołem” (1 Kor 15, 9B), i dlatego stał się pierwszym wśród wszystkich.
Także Jan [Chrzciciel] powiada: „Nie jestem godzien, aby się schylić
i rozwiązać rzemyk u jego sandałów” (Mk 1, 7), i został przyjacielem
Oblubieńca, a rękę, którą uznawał za niegodną sandałów, Chrystus położył
na swojej głowie. To samo powiedział również Piotr: „Odejdź ode mnie,
bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5, 8), i stał się fundamentem Kościoła.
Nic bowiem nie jest tak miłe Bogu, jak zaliczanie siebie do grona
ostatnich (por. 1 Kor 15, 9A; Ef 3, 8). To jest zasada (ócp%f|) wszelkiej
praktycznej mądrości ((j)iA,ooo(t)ia). Człowiek pokorny i skruszony nie
będzie skłonny do próżności, nie będzie się gniewał, nie będzie zadrościł
bliźniemu ani nie podda się żadnej innej namiętności. Nie damy przecież
rady podnieść zgniecionej ręki, choćbyśmy próbowali czynić to tysiące
razy. Jeśli więc tak skruszymy naszą duszę, chociażby podnosiły, ją
niezliczone namiętności, nie będzie mogła wzbić się w pychę ani trochę.
Jeśli opłakujący stratę dóbr doczesnych usuwa z duszy wszelkie słabości,
to tym bardziej osiągnie cnotę ((J)iA,ooo(|)ia) ten, który czyni to z powodu
grzechów.
Któż jednak, zapytasz, będzie zdolny w takim stopniu skruszyć swe
serce? Posłuchaj Dawida, który najbardziej wyróżnił się pod tym wzglę­
dem, i zobacz jego skruszoną duszę. Po wypełnieniu tysięcy dobrych
czynów, mając utracić ojczyznę, dom, a nawet i życie, w czasie swego
nieszczęścia, widząc zwykłego i nikczemnego żołnierza, bluźniącego
i naigrawającego się z jego niedoli, nie tylko nie odpowiedział bluźnier-
stwem, ale nawet powstrzymał jednego z wodzów, chcącego go zabić, mó­
wiąc: „Zostaw go, ponieważ Pan mu pozwolił” (2 Sm 16, 10). A znów,
gdy kapłani prosili go, by mogli nieść z nim arkę, nie zezwolił na to, lecz
cóż powiedział? „Zaniosę Arkę Bożą z powrotem do miasta... Jeżeli Bóg
wybawi mnie spośród niebezpieczeństw, które mi zagrażają, to jeszcze
zobaczę jej piękno, jeżeli jednak powie mi: «Nie znajduję w tobie upo­
dobania», to oto jestem, niechaj czyni ze mną, co uzna za słuszne” (2 Sm
15, 25-26). A czyż to, jak się zachował wobec Saula - i to nie raz, nie
48 J an C hryzostom

dwa, ale wiele razy - nie ukazuje wielkości jego cnoty? Przekraczało to
stare Prawo zbliżając się do przykazań apostolskich. Dlatego przyjmował
z zadowoleniem wszystko, co Pan zsyłał, nie roztrząsając tego, co mu się
przytrafiało, ale mając na względzie jedynie to, by być uległym i posłusz­
nym Jego prawom. A po tylu świetnych czynach widząc, że królestwo za­
garnął uzurpator, ojcobójca, bratobójca, zbrodniarz, szaleniec, nawet się
tym nie zgorszył, lecz rzekł: «Jeśli podoba się Bogu, abym ja był
wygnany, błądził i uciekał, on zaś cieszył się szacunkiem, przyjmuję to
z ochotą i dziękuję za tysiąckrotne zło wyrządzone przez niego». Nie tak,
jak wielu bezwstydnych i bezczelnych, którzy nie zdziałali nawet maleń­
kiej części tego, co on uczynił dobrego, jeśli widzą kogoś w szczęściu,
podczas gdy oni znoszą jakąś małą dolegliwość, gubią swą duszę niezli­
czonymi bluźnierstwami. Dawid nie był taki, ale okazywał wszelką ule­
głość. Dlatego też Bóg rzekł: „Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowie­
ka, w którym upodobało sobie moje serce” (Ps 89, 21).
Miejmy i my takąż duszę, a cokolwiek będziemy cierpieć, zniesiemy
z łatwością, a już tu, przed [nadejściem] królestwa, dostąpimy nagrody za
naszą pokorę. „Uczcie się ode Mnie - mówi Pan - bo jestem cichy i po­
korny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29).
Abyśmy więc i tu, i tam dostąpili wytchnienia, z wielką gorliwością
zaszczepiajmy w naszych duszach pokorę, która jest matką wszelkiego
dobra. W ten sposób będziemy mogli bez burzy przeprawić się przez
morze naszego życia i zawinąć do owego spokojnego portu z łaski
i miłosierdzia Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na
wieki wieków. Amen.
HOMILIA IV: Mt 1, 17-21
(PG 57, 39-54)

(1, 17) Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście


pokoleń, od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń,
od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.
1. Podzielił wszystkie pokolenia na trzy części1, pokazując, że [Żydzi]
nie stali się lepsi po zmianach różnych form rządów, lecz pozostawali
w tych samych nieprawościach zarówno w ustroju arystokratycznym, jak
i w monarchicznym czy oligarchicznym oraz nie okazywali większej
dążności do cnoty ani gdy sprawowali rządy wodzowie, ani gdy kapłani,
ani gdy królowie.
Dlaczego w części środkowej opuścił trzech królów*2? Dlaczego
w ostatniej, wspomniawszy o dwunastu pokoleniach mówi, że było ich
czternaście? Pierwsze pytanie pozostawiam waszej dociekliwości, gdyż nie
wszystko trzeba wam wyjaśniać, byście nie stracili ochoty do słuchania;
na drugie zaś odpowiemy wam sami. Wydaje mi się, że liczy czas niewoli
jako jedno pokolenie, a jako drugie samego Chrystusa, którego wszędzie
z nami łączy. Stosownie wspomina ową niewolę, pokazując, że i tam się
znalazłszy, nie stali się lepsi, tak że Jego przyjście okazało się konieczne
pod każdym względem.
Ale dlaczego, powiesz, Marek tego nie czyni, ani nie przedstawia
rodowodu Chrystusa, lecz o wszystkim mówi krótko? Uważam, że
Mateusz zabrał się do dzieła pierwszy, przed innymi, dlatego też i dokład­
nie przedstawia rodowód, i zatrzymuje się przy rzeczach ważnych. Marek
zaś po nim, dlatego obrał krótką drogę, bo przytaczał rzeczy już znane.

Por. Mt 1, 1-16 (pierwsza część: 1-6A; druga: 6B-11; trzecia: 12-16).


Zob. powyżej MtHom 1, 6 tekst wraz z odnośnym przypisem 26.
50 J an C hryzostom

Dlaczego3 więc Łukasz umieszcza rodowód, i to nawet obszerniejszy


(por. Łk 3, 23-38)? Bo już Mateusz go wyprzedził, i dlatego chce nauczyć
nas więcej, niż zostało powiedziane. I tak każdy naśladował swego
nauczyciela, Łukasz Pawła płynącego jak wezbrana rzeka, Marek Piotra
starającego się być zwięzłym.
A dlaczego Mateusz na początku nie wyraził się jak prorok: Widzenie,
które miałem (Ez 43, 3; Dn 8, 1) albo: „Słowo, które [Pan] do mnie
skierował”4? Bo pisał dla ludzi dobrej woli, którzy słuchali go z uwagą.
Albowiem również cuda, które się zdarzyły, głośno o tym mówiły, a ci,
którzy przyjmowali ewangelię, mocno wierzyli. W czasach zaś proroków
nie było tylu cudów, które potwierdzałyby ich słowa; kręciło się mnóstwo
fałszywych proroków, którym pospólstwo żydowskie wierzyło bardziej.
Dlatego konieczny był u nich taki rodzaj wstępu.
A jeśli zdarzały się cuda, to działy się one ze względu na pogan, aby
zwiększyć liczbę prozelitów oraz w celu okazania mocy Bożej. Gdyż
nieprzyjaciele odnosząc zwycięstwo [nad Żydami] podczas wojennych
potyczek, uważali, że stało się tak dlatego, iż ich bogowie są potężni. Tak
było na przykład w Egipcie, gdzie miało miejsce niemałe zamieszanie (por.
Wj 7, 14 - 10, 29), a potem w Babilonie wydarzenia związane z piecem
(por. Dn 3, 19-97) oraz ze snami (por. Dn 2, ln; 4, ln). Działy się też
cuda na pustyni (por. Wj 16, ln; 17, ln; Lb 20, 1-11), gdy nie podlegali
nikomu, tak jak i w naszych czasach. Bo i za naszych czasów stało się
wiele cudów, gdyśmy wychodzili z błędów, potem zaś, gdy już wszędzie
zaszczepiona została prawdziwa pobożność, cuda ustały. [Podobnie u nich,
po zakończeniu wędrówki po pustyni dokonały się nieliczne i rzadkie
cuda, jak na przykład zatrzymanie się słońca i wprawienie go w ruch
w przeciwnym kierunku (por. Joz 10, 12-13)}. Można zauważyć, że coś
podobnego wydarzyło się i w naszych czasach. W naszym przecież
pokoleniu za panowania Juliana, który przewyższał wszystkich swą
bezbożnością (óccePela), działo się wiele nadzwyczajnych rzeczy. Gdy
Żydzi chcieli odbudować świątynię w Jerozolimie, wszystkich odstraszył
ogień, który wybuchnął z fundamentów5. Gdy zaś Julian znieważał

3 Od tego miejsca tekst w PG 57, 40 jest przestawiony: zaczynamy od połowy wiersza


17 i idziemy do końca kolumny, aby powrócić do wiersza 1.
4 Słowa: ó Xöyoq ó y£VÓpevoę powtarzają się w Starym Testamencie 12 razy: por. Iz
2, 1; Jr 11, 1; 18, 1; 21, 1; 25, 1; 37, 1; 39, 1; 41, 1. 8; 42, 1; 47, 1; 51, 1.
5 Rozkaz odbudowania świątyni jerozolimskiej wydano z polecenia Juliana w Antiochii
na początku r. 363; podczas trwania robót nastąpiło trzęsienie ziemi, które uznano za znak
i karę Bożą, wstrzymując dalszą budowę - por. J. VOGT, Upadek Rzymu, PIW Warszawa
1993, 146.
Horn. IV: Mt 7, 17-21 51

naczynia święte, on i jego skarbnik, który był jego wujem i imiennikiem,


pierwszy dokonał życia na wpół stoczony przez robactwo (por. Dz 12, 23),
drugi zaś pękł na dwoje (por. Dz 1, 18). Wielkim znakiem było również
to, że za panowania tego władcy głód zawitał do miast, i że źródła
przestały tryskać wodą po spełnieniu tam ofiary.
2. Zwykł bowiem Bóg czynić takie rzeczy: gdy wzmogą się nieprawoś­
ci, gdy ujrzy prześladowanie swoich wyznawców, a prześladujących ich
nieprzyjaciół srodze szalejących, wówczas objawia swą moc, co też
uczynił w Persji wobec Żydów (por. 2 Mch 6-9).
Z tego więc, co powiedziałem, okazuje się, że dzieląc przodków Chry­
stusa na trzy części, uczynił to nie przypadkowo ani nie bez przyczyny6.
Zwróć także uwagę na to, od czego zaczyna i na czym kończy: od Abra­
hama do Dawida; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego; od przesie­
dlenia babilońskiego aż do samego Chrystusa. Już na początku umieścił
obok siebie tych dwóch, Dawida i Abrahama (por. Mt 1, 1), a potem,
powtarzając rzecz na nowo, znów wspomina obydwóch. Albowiem, jak
powiedziałem wcześniej, im zostały dane obietnice7.
Dlaczego jednak nie wspomniał wyjścia do Egiptu (por. Rdz 46-47),
skoro przypomniał o przesiedleniu do Babilonu. Dlatego, że Egipcjan już
się nie obawiali, przed tymi zaś odczuwali jeszcze trwogę. Tamta rzecz
była już dawna, ta zaś nowa i wydarzyła się stosunkowo niedawno. Tam
udali się nie z powodu grzechów, tu zaś zostali zaprowadzeni z powodu
nie przestrzegania prawa8.
Gdyby ktoś chciał wyjaśnić znaczenie samych imion, na przykład
Abrahama, Jakuba, Salomona, Zorobabela9, wyprowadziłby stąd wiele
rzeczy, które przyczyniłyby się wielce do zrozumienia Nowego Testamen­
tu, nie bez przyczyny bowiem te imiona zostały im nadane. Aby się nie
zdawało, że niecierpliwimy was roztrząsając rzecz bardzo szeroko,
pragniemy - porzuciwszy te zagadnienia - przystąpić do rzeczy koniecznie
potrzebnych.
Wyliczywszy wszystkich przodków aż do Józefa (por. Mt 1, 1 16A),
nie poprzestał na tym, lecz dodał: „Józefa, męża Maryi” (Mt 1, 16B),
pokazując, że właśnie z jej powodu przedstawił rodowód Józefa. Potem -

6 Co powiedziałem - zob. powyżej MtHom 4, 1 tekst odnośny do przypisu 1; na trzy


części - por. Mt 1, 1-16.
7 Por. Abraham - Rdz 13, 14-17; 15, 5. 7; 17, 7-21; Dawid - 2 Krn 17, 7-14.
Powiedziałem wcześniej - zob. powyżej MtHom 2, 3.
8 Por. Jan C hryzostom , RzHom 19, 1, Kraków 1998, t. 1/2, 310-311.
9 Abraham - por. Mt 1, 1. 2. 17, Jakub - por. Mt 1, 2, Salomon - por. Mt 1, 6-7,
Zorobabel - Mt 1, 13.
52 J an C hryzostom

abyś słysząc słowa „męża Maryi” nie pomyślał, że [Chrystus] został


zrodzony zgodnie z ogólnym prawem natury - zwróć uwagę, w jaki spo­
sób objaśnia rzecz w następnej części. Słyszałeś o mężu, mówi, słyszałeś
0 matce, słyszałeś o imieniu nadanym dziecku, posłuchaj więc i o sposobie
narodzenia. (1, 18A) Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. O jakim
narodzeniu mówisz? Przecież wyliczyłeś już przodków (por. Mt 1, 1-17).
«Ale ja chcę opowiedzieć ci sposób narodzenia». Czy widzisz, jak pobu­
dził uwagę słuchacza? Chcąc powiedzieć coś nowego, uprzedza, że opowie
też o sposobie.
Zauważ wielki porządek w tym, co zostało powiedziane. Nie przystąpił
od razu do narodzenia, ale najpierw pokazuje nam, ile pokoleń dzieliło Go
od Abrahama, ile od Dawida, ile od przesiedlenia babilońskiego. W ten
sposób skłania słuchacza do dokładnego badania czasu, aby naprowadzić
1 wykazać, że on jest Chrystusem, którego przepowiadali prorocy. Jeśli
zliczysz pokolenia, poznasz na podstawie czasu, że to On, i łatwo uwie­
rzysz w cud, który zdarzył się przy Jego narodzeniu. Gdy bowiem chciał
ogłosić coś wielkiego, że narodził się z dziewicy, najpierw, zanim obliczył
czas, mówi to niewyraźnie, stwierdzając: „Męża Maryi” (Mt 1, 16B);
przedstawiony rodowód dzieli nawet na części. Oprócz tego wylicza lata,
przypominając słuchaczowi, że to jest: ten, o którym przepowiedział
patriarcha Jakub, iż przyjdzie wtedy, gdy nie będzie już książąt pochodzą­
cych od Judy (por. Rdz 49, 10); ten, o którym przepowiedział prorok
Daniel, iż przyjdzie po owych wielu tygodniach (por. Dn 9, 25-27). A jeśli
ktoś od założenia miasta zechce liczyć te lata, które anioł oznajmił
Danielowi w liczbie tygodni i dojść tak aż do narodzenia, to stwierdzi, że
zgadzają się one z tamtymi.
Powiedz więc, w jaki sposób się narodził? (1, 18B)101Po zaślubinach
Matki Jego, Maryi. Nie powiedział: Dziewicy, lecz po prostu: Matki, aby
mowa była łatwa do zrozumienia. Dlatego, najpierw wzbudziwszy w słu­
chaczu oczekiwanie, że usłyszy coś zwyczajnego i pozostawiwszy go
krótko w tym przekonaniu, wprowadza go w zadziwienie przez dodanie
nadzwyczajnego zdarzenia, mówiąc iż: (1, 18D.) Wpierw nim się zeszli,
znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętegon. Nie powiedział:
Nim została zaprowadzona do domu oblubieńca, albowiem już się tam
znajdowała. Dawni bowiem mieli ten zwyczaj, by w przeważającej

10 Brakuje Mt 1, 18C: «z Józefem».


11 BT tłumaczy nim zamieszkali razem. Chryzostom utrzymuje jednak, iż wcześniej już
mieszkali razem, dlatego greckie wyrażenie 7tpiv fj owekifrz iv tłumaczy się dosłownie.
Horn. IV: Mt 1, 17-21 53

większości trzymać zaślubione dziewice w domu, co i dziś daje się


zauważyć. Także zięciowie Lota z nim mieszkali. Mieszkała więc i Maryja
z Józefem.

(.Nie trzeba dociekać działania Ducha Świętego w Maryi Dziewicy)


3. Dlaczego [Maryja] nie poczęła przed zaślubinami? Aby, co już
powiedziałem na początku, rzecz aż dotąd została w tajemnicy i aby
Dziewica uniknęła wszelkich złośliwych podejrzeń. Skoro bowiem ten,
który powinien być najbardziej zazdrosny, nie tylko, jak się okazuje, nie
opuszcza jej, nie pozbawia czci, ale nawet zatrzymuje jako towarzyszkę
i usługuje, kiedy jest brzemienna, to jest oczywiste, że gdyby nie był
w pełni przekonany, iż to, co się poczęło, poczęło się z Ducha Świętego,
nie zatrzymałby jej ani nie byłby pomocny we wszystkich innych rzeczach.
Znacząco więc dodał: Znalazła się brzemienną, jak zwykł mówić przy
sprawach niezwykłych, przechodzących wszelkie oczekiwanie i niespodzie­
wanych. Nie drąż więc dalej, nie pytaj o nic więcej, niż powiedziano. Nie
mów też: Jakim sposobem Duch Święty zdziałał to w Dziewicy? Jeśli
bowiem niepodobna wytłumaczyć sposobu powstania, gdy działa natura,
jakżeż będziemy w stanie to określić, co Duch Święty cudownie czyni?
Abyś więc nie trudził ewangelisty ani nie naprzykrzał mu się przez ciągłe
pytania, sam, wskazawszy twórcę cudu, uwolnił się od tego. Rzekł
bowiem: «Nie wiem nic więcej niż to, że dziełem Ducha Świętego jest to,
co się stało».
Niech się zawstydzą ci, którzy z ciekawością dociekają tego niebiań­
skiego poczęcia. Jeśli bowiem nikt nie może wytłumaczyć tego narodzenia,
które poświadczają tysiące świadków, które zostało przepowiedziane przed
tylu laty, które dało się dostrzec wzrokiem i przez dotyk, to czyż
zgłębiający i roztrząsający owo niepojęte poczęcie, nie przekraczają
najwyższego stopnia szaleństwa? Ani Gabriel (por. Łk 1, 26n) ani Mateusz
nie byli w stanie powiedzieć niczego więcej niż to, że dokonało się to
z Ducha [Świętego]; żaden zaś z nich nie wytłumaczył tego, jak i w jaki
sposób z Ducha [Świętego], bo było to niemożliwe.
Nie mniemaj, że słysząc: Z Ducha Świętego, dowiedziałeś się wszyst­
kiego. Nie wiemy jeszcze wielu rzeczy, mimo że dowiedzieliśmy się
o samym zdarzeniu. Na przykład: W jaki sposób Nieskończony mieści się
w łonie? W jaki sposób Ten, który podtrzymuje wszystko, noszony jest
w łonie kobiety? W jaki sposób Dziewica rodzi i pozostaje dziewicą?
W jaki sposób, pytam cię, Duch [Święty] utworzył ową świątynię? W jaki
sposób wziął z matki nie całe ciało, tylko część, którą pomnożył i ukształ­
54 J an C hryzostom

tował? To, że powstał z ciała Dziewicy, wyraził słowami: (1, 20D)12 Co


się w niej poczęło. Paweł zaś nazywa Go „zrodzonym z niewiasty” (Ga 4,
4), czym zmusił do milczenia tych, którzy twierdzą, że Chrystus przeszedł
jakoby przez jakiś kanał. Gdyby sprawy tak się miały, po cóż byłoby
potrzebne łono? Gdyby sprawy tak się miały, to Jego ciało nie miałoby
z nami nic wspólnego, lecz całe byłoby inne i z innych części składowych
niż nasze. Jakże więc pochodzi z korzenia Jessego? (Iz 11, 1. 10; Rz 15,
12) Jak jest «różdżką»? (por. Iz 11, 1) Jak Synem Człowieczym?13 Jak
Maryja była matką? W jaki sposób pochodzi z rodu Dawida? (por. Rz 1,
3) Jak przybrał postać sługi? (por. Flp 2, 7) Co znaczą słowa: „Słowo
ciałem się stało” (J 1, 14)? Dlaczego Paweł mówi do Rzymian: „Z nich
również jest Chrystus według ciała, który jest ponad wszystkim, Bóg” (Rz
9, 5). Z tego i wielu innych rzeczy wynika więc, że jest [jednym] z nas,
z takiego samego ciała jak my, z dziewiczego łona. Jednakże nie wiadomo,
w jaki sposób. Dlatego i ty nie dociekaj, lecz przyjmij to, co zostało
objawione, a nie staraj się zbadać tego, co zostało pominięte milczeniem.
(1,19) Mąż jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym, i nie chciał
narazić jej na zniesławienie, zamierzał odesłać ją potajemnie. Powiedziaw­
szy, że poczęła z Ducha Świętego i bez pożycia14, chce jeszcze inaczej
potwierdzić swoje słowa. Aby ktoś nie powiedział: «Skąd to wiadomo?
Kto widział, kto słyszał, żeby kiedyś stało się coś podobnego?» Abyś i ty
nie podejrzewał, że uczeń zmyślił te rzeczy z miłości do Nauczyciela,
wprowadza Józefa potwierdzającego opowiadanie własnym doświadcze­
niem. To tak jakby mówił: «Jeśli nie wierzysz mi i uważasz moje świa­
dectwo za podejrzane, to uwierz mężowi». Józef powiada, mąż jej, będąc
człowiekiem sprawiedliwym. Sprawiedliwym nazywa tego, kto jest pełen
wszelkich cnót. Sprawiedliwość bowiem jest wolna od chciwości oraz sta­
nowi cnotę uniwersalną. W Piśmie [Świętym] najczęściej używa się słowa
sprawiedliwość w tym drugim znaczeniu, jak na przykład: „Mąż sprawie­
dliwy i szczery” (Hi 1,1); czy też: „Oboje byli sprawiedliwi” (Łk 1, 6).

(Pochwała Józefa, męża Maryi)


4. [Józef] będąc sprawiedliwym, czyli dobrym i roztropnym, chciał ją
potajemnie opuścić. O tym, co stało się przedtem, nim się dowiedział,

12 Całe zdanie Mt 1, 20 przytacza Chryzostom nieco dalej.


13 Por. J 5, 27; Hbr 2, 6 = Ps 8, 5. Zob. także JAN CHRYZOSTOM, RzHom 13, 5,
Kraków 1995, t. 1/1, 201 przypis 28.
14 Jan Chryzostom niewątpliwie nawiązuje tu (a u v o u a ia ę ^copię) do Mt 1, 18 (rcpiv
fj auveA,0£tv).
Hom. IV: Mt 7, 17-21 55

opowiedziano dlatego, abyś uwierzył i temu, co wydarzyło się potem.


W istocie taka niewiasta zasługiwałaby nie tylko na odpędzenie, ale Prawo
nakazywało karać takie nawet śmiercią (por. Kpł 20, 10; Pwt 22, 22-24;
J 8, 5). Józef jednak zapobiegł nie tylko temu, co w skutkach mogłoby być
bardzo poważne, ale nawet temu, co byłoby o wiele mniejsze, to znaczy:
zawstydzeniu. Chciał bowiem, ażeby jej nie tylko nie karać, ale nawet nie
zniesławiać.
Czy widzisz cnotliwego męża, wolnego od najgwałtowniejszej namięt­
ności? Wszak wiecie, jak wielką namiętnością jest zazdrość (£r|A,0Ti)7rfa).
Dlatego ten, który dobrze o tym wiedział, rzekł: „Zazdrość pobudza gniew
męża, nie okaże litości w dniu pomsty” (Prz 6, 24); oraz: „Zazdrość
nieprzejednana jak Szeol” (Pnp 8, 6). I my również znamy wielu, którzy
woleliby życie stracić, aniżeli popaść choćby w podejrzenie u człowieka
zazdrosnego15.
A tu nie było mowy o podejrzeniu, skoro poważny stan Maryi przed­
stawiał rzecz jasno. Lecz [Józef] tak był wolny od namiętności, że nie
chciał zasmucić Dziewicy nawet w najmniejszej rzeczy. Skoro zatrzymanie
jej u siebie zdawało się być przekroczeniem Prawa, a oddalenie jej
i posłanie do więzienia znaczyło tyle, co wydanie jej na śmierć, on nie
czyni żadnej z tych rzeczy, ale postępuje w sposób (7CoA,iT£\)£Tai)
przekraczający Prawo16. Razem z pojawiającą się łaską, musiało pokazy­
wać się wiele znaków nowego sposobu życia (7io?ux£ia). Jak bowiem
słońce, gdy jeszcze nie rozsieje swych promieni, najpierw oświeca już
większą część ziemi swym blaskiem, tak też i Chrystus mając wyjść z łona
[matki], zanim wyszedł, oświecił całą ziemię. Dlatego jeszcze przed
narodzeniem radowali się prorocy (por. np. Łk 2, 25-26), kobiety
opowiadały o tym, co miało nadejść (por. np. Łk 1, 39-55), i Jan przed
opuszczeniem łona matki podskoczył radośnie (por. Łk 1, 41). Dlatego
również /Józef/ okazał wielkie zrównoważenie (c|)iAooo(|)ia), ani jej nie
oskarżył, ani nie czynił wyrzutów, lecz jedynie usiłował odesłać.
W takim stanie rzeczy, gdy sytuacja była prawie bez wyjścia, ukazał się
anioł usuwając wszelkie trudności. Warto zastanowić się nad powodami,
dla których anioł nie przemówił wcześniej, zanim ów mąż zaczął się nad
tym zastanawiać, ale pokazuje się dopiero wtedy, gdy Józef już nad tym
rozmyśla. Czytamy bowiem: (1, 20A) Gdy powziął tą myśly anioł przy­
szedł. Choć [do Maryi] przybył z tą radosną nowiną zanim poczęła (por.

15 Dosłownie: «w podejrzenie zazdrości», co w języku polskim brzmi dwuznacznie.


W homilii zazdrość jest personifikowana.
16 Zob. powyżej MtHom 2, 4.
56 J an C hryzostom

Łk 1, 26-35). To z kolei nasuwa nową trudność. Nawet jeżeli anioł


[Józefowi] tego nie oznajmił, dlaczego Dziewica, wiedząc już o tym od
anioła, milczała, a widząc zakłopotanego oblubieńca, nie wyprowadziła go
z kłopotu? Dlaczego więc anioł nie objaśnił mu rzeczy wcześniej, nim się
zaniepokoił. Najpierw trzeba przecież odpowiedzieć na pierwsze pytanie.
Czemu więc nie objaśnił? Aby nie okazał niedowierzania i nie ściągnął na
siebie tego, co Zachariasz (por. Łk 1, 20). Łatwiej mu było uwierzyć, gdy
widział rzecz własnymi oczyma, ale nie tak łatwe byłoby uwierzyć
słowom, zanim to się stało. Dlatego anioł na początku nic nie mówił,
a także Dziewica milczała z tego samego powodu. Nie przypuszczała
bowiem, że oblubieniec uwierzy jej, gdy mu oznajmi rzecz dziwną; oba­
wiała się raczej, że pobudzi go do gniewu, chcąc jakoby w ten sposób
ukryć grzech. Skoro ona sama, która miała doznać tak wielkiej łaski, ulega
ludzkiemu uczuciu i mówi: „Jakże to się stanie, skoro nie znam męża?”
(Łk 1, 34), to o ileż bardziej on nie dowierzałby słowu kobiety, którą
podejrzewał.
5. Z tychże powodów Panna nic nie mówi, a anioł pokazuje się
w odpowiednim czasie. Dlaczego więc, powiesz, nie postąpił tak samo
wobec Dziewicy i nie oznajmił jej tego po poczęciu? Aby nie czuła
strachu i wielkiej trwogi. Nie można bowiem było dopuścić do tego, by
nie znając dokładnie sytuacji, uczyniła względem siebie jakieś straszne
postanowienie i uciekła się do miecza bądź powrozu, nie mogąc znieść
wstydu. Dziewica była godna podziwu, a jej cnotę przedstawia nam
Łukasz, mówiąc, że usłyszawszy pozdrowienie, nie była od razu przejęta
radością ani nie uwierzyła słowom, lecz zatrwożyła się, pytając, co
miałoby znaczyć to pozdrowienie (por. Łk 1, 29). Jeśli więc była tak
rozważna, ogarnęłaby ją rozpacz na myśl o wstydzie, skoro nie mogła się
spodziewać, że mówiąc coś o tym przekona kogokolwiek, iż to, co
poczęła, nie zostało poczęte w cudzołóstwie. By tak zaś się nie stało, anioł
przyszedł przed poczęciem. Wypadało przecież, by łono, do którego
wstąpił Stwórca wszechrzeczy, nie pozostawało w trwodze, a dusza, która
została uznana za godną stania się narzędziem takich tajemnic, była wolna
od jakiegokolwiek przerażenia17. Dlatego [anioł] przemawia do Dziewicy
przed poczęciem, do Józefa zaś w czasie, gdy była ona brzemienną.
Niektórzy ludzie prości, nie rozumiejąc tego, mniemają, że Łukasz
mówiący, iż ta radosna nowina została przekazana Maryi (por. Łk 1, 26-
36), nie zgadza się z Mateuszem, który mówi, iż Józefowi. Nie wiedzą

17 Słowo: Gópupoę z inf. oznacza «zagrożenie niebezpieczeństwem ukamieniowania».


Horn. IV: Mt 1, 17-21 57

bowiem, że obie rzeczy miały miejsce. To trzeba mieć na uwadze w całym


opowiadaniu, w ten sposób wyjaśnimy wiele pozornych różnic.
Anioł więc przybywa wtedy, gdy Józef był już zakłopotany. Odłożył
swe przybycie na później z przyczyn, które wymieniliśmy i dla uwydatnie­
nia cnoty (c|)iA,oao<|)ioc) Józefa. Albowiem przybywa w chwili, gdy rzecz
miała się spełnić. Gdy powziął tę myśl, (1, 20B) oto anioł Pański ukazał
się Józefowi we śnie. Czy widzisz roztropność tego człowieka? Nie tylko
w tym, że jej nie ukarał, ani nikomu nie powiedział, nawet jej samej, którą
podejrzewał, ale i w tym, że samotnie nad tym rozmyślał, starając się
ukryć przyczynę nawet przed samą Dziewicą. Nie powiedział bowiem:
Chciał ją wypędzić, lecz: (1, 19) Odesłać; tak łagodny i roztropny był ów
mąż. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał się we śnie. A dlaczego
nie w sposób widoczny, jak pasterzom, Zachariaszowi czy Dziewicy?18
Dlatego, że mąż ten miał mocną wiarę i nie potrzebował takiego objawie­
nia. Tymczasem Dziewicy, otrzymującej tak wielkie zwiastowanie, o wiele
większe niż Zachariasz, potrzebne było niezwykłe widzenie jeszcze przed
samym zdarzeniem. Podobnie pasterzom, ponieważ byli oni prostymii
ludźmi. /Józef/ zaś po poczęciu, gdy jego duszę zajmowało złe podejrze­
nie, ale był gotów zwrócić się ku dobrym nadziejom, byleby pojawił się
ku temu jakiś przewodnik, z łatwością przyjmuje objawienie. Dlatego
otrzymuje radosne zwiastowanie po powzięciu podejrzeń, aby sama
okoliczność stanowiła dowód prawdziwości tego, co mu powiedziano.
Albowiem okoliczność, że nikomu o tym nie mówił, lecz jedynie
w myślach roztrząsał to, o czym usłyszał od anioła, dała mu niewątpliwy
znak, że słowa te pochodzą od Boga. Gdyż jedynie On może znać tajniki
serca (por. Jr 11, 20; 1 Tes 2, 4).
Zobacz, jak wielkie rzeczy się dzieją: ukazuje się cnota ((|)iA,OGO(|)ia)
tego męża oraz słowa, wypowiedziane w odpowiednim czasie, przyczy­
niają się do jego wiary, słowo stało się wolne od podejrzeń, dowodząc, że
doświadczył tego, czego mąż powinien doświadczyć.
6. W jaki sposób anioł pobudza w nim wiarę? Posłuchaj i zdumiewaj
się mądrością słów. Przyszedłszy, mówi: (1, 20C) Józefie, synu Dawida,
nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki. Od razu przypomina mu
Dawida, od którego miał pochodzić Chrystus, i nie pozwala mu na
zmieszanie, przypominając przez wspomnienie o przodkach obietnicę
uczynioną całemu [ich] potomstwu. Dlaczego nazywa go synem Dawida?
[Mówi]: Nie bój się, chociaż gdzie indziej Bóg tak nie czynił, ale używał

18 Pasterzom - por. Łk 2, 8n; Zachariaszowi - por. Łk 1, 5n; Dziewicy - por. Łk 1,


26n.
58 J an C hryzostom

w swej mowie groźby i postrachu. Gdy ktoś miał niewłaściwe zamysły


względem żony Abrahama (por. Rdz 20, 3-7), choć wtedy rzecz została
popełniona z nieświadomości, jakoże ów człowiek wziął Sarę, nie wiedząc,
[iż jest zamężna], a jednak został napełniony strachem. Teraz zaś postą­
piono łagodniej. Rzeczy bowiem, które się działy, miały wielkie znaczenie,
a między oboma mężami zachodziła wielka różnica; dlatego nie trzeba
było przestrachu.
Słowami: Nie bój się, dowodzi, że bał się obrazić Boga, mając rzekomo
cudzołożnicę za żonę, bo w przeciwnym przypadku nawet by nie pomyślał,
by ją wypędzać. Z tego wszystkiego wynika, że anioł, który wyjawił
i oznajmił wszystko, co on myślał i cierpiał w swej duszy, przyszedł od
Boga.
A wyrzekłszy jej imię, nie poprzestał na tym, ale dodał: Twej Małżonki
Nie wyraziłby się w ten sposób, gdyby została naruszona. Małżonką na­
zywa tu oblubienicę, podobnie jak zięciami zwykło nazywać Pismo
[Święte] oblubieńców już przed ślubem.
Lecz co znaczy: Wziąć do siebie? Zatrzymać w domu, w myślach bo­
wiem już się z nią rozszedł. Zatrzymaj więc, powiada, tę rozwiedzioną,
którą powierza ci Bóg, a nie rodzice; powierza nie w małżeństwo, lecz
abyś z nią wspólnie mieszkał, powierza na mocy mego głosu. Jak Jezus
powierzył ją później swemu uczniowi (por. J 19, 27), tak On teraz
Józefowi.
Potem wspominając mgliście o sprawie, nie wspomniał o złym podej­
rzeniu, ale wyłuszczywszy je w sposób bardziej przyzwoity i godziwy,
dotyka kwestii poczęcia, dowodząc, że z tej samej przyczyny, z której
obawiał się i chciał /Maryję/ wydalić, godzi się ją przyjąć i zatrzymać
w domu, i tak uśmierza całkowicie jego niepokój (ócycovta). Nie tylko,
powiada, wolna jest od podejrzenia o cudzołóstwo, ale poczęcie dokonało
się w sposób przekraczający naturę. Nie tylko więc porzuć bojaźń, ale
przeciwnie, raduj się: (1, 20D.) Albowiem z Ducha Świętego jest to, co się
w niej poczęło. Zadziwiające i przewyższające ludzki rozum słowa, wyższe
ponad prawa natury. Jak więc uwierzy człowiek nie obznajomiony z tego
typu stwierdzeniami? Z rzeczy, które się dokonały w przeszłości, powiada,
z rzeczy objawionych. Dlatego odkrył wszystkie myśli nurtujące jego
duszę: co odczuwał, czego się lękał, co zamierzał uczynić, aby dzięki temu
uwierzył w to; a raczej skłania go do wierzenia nie tylko na podstawie
rzeczy przeszłych, ale także na podstawie tego, co miało dopiero nastąpić.
(1, 21A) Porodzi powiada, Syna, któremu nadasz imię Jezus. Nie myśl
więc, że - skoro jest z Ducha Świętego - jesteś wyłączony od posługi
w dziele zbawienia. Chociaż w niczym nie przyczyniłeś się do narodzin,
Horn. IV: Mt 1, 17-21 59

lecz Dziewica pozostała nienaruszoną, tobie daję to, co należy do ojca, bez
naruszania godności dziewictwa: abyś nadał imię Dziecięciu. Ty bowiem
je nazwiesz. Chociaż Dziecię nie jest twoje, wypełnij względem niego
obowiązki ojca. Dlatego już od nadania imienia wyznaczam cię na opie­
kuna Dziecięcia. Potem jednak, by ktoś nie domniemywał w nim ojca, po­
słuchaj, z jaką dokładnością wyraża, co następuje: Porodzi, mówi, Syna.
Nie powiedział: Tobie porodzi, lecz wyraził się ogólnikowo: Porodź/; nie
jemu bowiem porodziła, ale całemu światu.
7. Dlatego anioł przyniósł z niebios również imię, dowodząc tym
samym, że to, co poczęte, jest niezwykłe, gdyż sam Bóg przysłał Józefowi
imię przez anioła. Nie jest ono zwyczajne, lecz jest skarbnicą niezliczo­
nych dóbr. Dlatego anioł je wyjaśnia i roztacza piękne nadzieje, również
tym sposobem skłaniając go do wiary. Gdyż ku takim rzeczom jesteśmy
bardziej skłonni i prędzej dajemy im wiarę.
Po obudzeniu wiary poprzez to wszystko: a więc poprzez rzeczy
przeszłe i przyszłe, teraźniejsze i te dotyczące spływającej na niego
godności19, we właściwym czasie wprowadza proroka, który to wszystko
potwierdza. Lecz zanim go wprowadzi, zapowiada wszystkie dobra, które
miały przez /mające się narodzić Dziecię/ spłynąć na cały świat. A jakież
to są dobra? Wybawienie i zgładzenie grzechów. (1, 21B.) On bowiem,
powiada, zbawi swój lud od jego grzechów. I tu również ujawnia się rzecz
niezwykła. Ogłasza bowiem wybawienie nie od widocznych dla oczu kon­
fliktów zbrojnych, nie od barbarzyńców, ale - co jest o wiele większe -
wybawienie od grzechów, czego nie mógł uczynić nikt przedtem. A dla­
czego, powiesz, powiedział: Swój lud, a nie dodał pogan? Aby od razu nie
niepokoić słuchacza, zresztą jeśli ktoś rozumnie słucha, to wie, iż mowa
tu także o poganach. Jego bowiem ludem nie są wyłącznie Żydzi, lecz
wszyscy, którzy zbliżają się do Niego i przyjmują Jego naukę (por. Mt 12,
49-50).
Zobacz zaś, w jaki sposób uświadomił nam Jego godność, przez
nazwanie narodu żydowskiego Jego ludem. Nie oznacza to niczego innego,
jak tylko to, że ten, który się narodził, jest Synem Bożym oraz że mówi
tu o Królu z wysoka. Grzechów bowiem nie może odpuszczać żadna inna
władza prócz tej, która jest tej samej istoty, co ta wspomniana. Skoro więc
otrzymaliśmy tak wielki dar, czyńmy wszystko, by nie pogardzać tym
ogromnym dobrodziejstwem. Jeśli to, co działo się przed nadaniem

19 Jan Chryzostom streszcza w tym zdaniu poprzednią sekcję homilii (zob. MtHom 4,
6).
60 J an C hryzostom

wspomnianej godności, zasługiwało na karę, tym bardziej zasługuje po tak


niesłychanym dobrodziejstwie.

{Człowieka wierzącego poznaje się po sposobie życia)


Mówię o tym nie bez przyczyny. Widzę bowiem, że wielu ochrzczo­
nych żyje bardziej lekkomyślnie niż ci, którzy nie zostali wtajemniczeni,
i nie posiadają żadnych oznak uzewnętrzniających ich chrześcijańskie życie
(7 io X iT £ ia ). Dlatego nie da się szybko rozpoznać ani na rynku, ani
w kościele, kto jest wierzący, a kto niewierzący. Dopiero ktoś będąc
obecny przy sprawowaniu tajemnych obrzędów widzi, że jednych wyda­
lają, a inni pozostają20. A przydałoby się, by można to było rozpoznawać
nie na podstawie miejsca, lecz trybu życia. Godności zewnętrzne poznaje
się oczywiście po zewnętrznych oznakach; nasze zaś winny być widoczne
w przymiotach duszy. Człowieka wierzącego powinniśmy rozpoznawać nie
tylko na podstawie udzielonego daru, ale także na podstawie nowego
życia. Wierzący winien być światłością i solą świata (por. Mt 5, 13-14).
Jeśli zaś ty nie jesteś światłem nawet dla samego siebie i nie usuwasz
własnego zepsucia, to po czym mamy poznać, [że jesteś chrześcijaninem]?
Po tym, że wszedłeś do świętej wody? Przecież to staje się dla ciebie
powodem kary. Gdyż dla ludzi nie prowadzących odpowiedniego życia,
wielkość zaszczytu staje się powiększeniem kary. Człowiek wierzący
winien jaśnieć nie tylko tym, co otrzymał od Boga, lecz również tym, co
sam wniósł [do wspólnoty], i aby można było go poznać po wszystkim:
po sposobie chodzenia, po spojrzeniu, po wyglądzie zewnętrznym i po
głosie. Wyraziłem się w ten sposób nie po to, byśmy się obnosili [z
naszym chrześcijańskim sposobem życia], lecz aby pożytek patrzących na
nas był motywem naszego postępowania.
A gdybym teraz zechciał w tobie rozpoznać jakąkolwiek cechę [chrześ­
cijańskiego życia], to widzę, że we wszystkim odznaczasz się rzeczami
wprost przeciwnymi. Gdybym chciał poznać cię na podstawie miejsca
przebywania, widzę, że trawisz całe dnie na wyścigach konnych, w te­
atrach i przy nielegalnych rzeczach, na rynku podczas zebrań niegodziw­
ców oraz w towarzystwie ludzi zdemoralizowanych. Gdyby zaś po wyglą­
dzie, to widzę ęię ciągle zanoszącego się od śmiechu i rozwiązłego, nie
inaczej niż mizdrząca się i rozpustna nierządnica. Gdyby po ubiorze, widzę
cię ubranego nie bardziej odpowiednio niż [przebierańcy] na scenie. Gdyby

20 W starożytności w eucharystii mogły brać udział jedynie osoby mogące czynnie


w niej uczestniczyć, wszyscy inni musieli wyjść po homilii.
Horn. IV: Mt 1, 17-21 61

po twoim towarzystwie, to wiedziesz ze sobą pieczeniarzy21 i pochleb­


ców. Gdyby po wypowiedziach, to nie słyszę, żebyś mówił coś mądrego,
potrzebnego czy pożytecznego dla życia. Gdyby po potrawach, które spo­
żywasz, to jeszcze większe wyniknęłoby stąd oskarżenie przeciw tobie.
8. Powiedz mi, po czym poznam, że jesteś wierzący, skoro wszystko,
co wyżej przytoczyłem, temu przeczy? Ale dlaczego nazywam cię wierzą­
cym, jeśli nie mogę nawet ocenić dokładnie, czy jesteś człowiekiem. Skoro
wierzgasz jak osioł, gzisz się jak byk, rżysz do kobiet jak ogier, jesteś
żarłoczny jak niedźwiedź, tuczysz się jak muł, nie zapominasz krzywdy jak
wielbłąd, rabujesz jak wilk, złościsz się jak wąż, kąsasz jak skorpion,
jesteś chytry jak lis, przechowujesz truciznę zła jak żmija, prowadzisz
wojnę z braćmi jak zły duch, to jak mogę zaliczyć cię do ludzi nie widząc
w tobie charakterystycznych oznak ich natury? Analizując różnicę między
katechumenem a takim ochrzczonym22, obawiam się, bym nie uznał jej
za taką, jaka zachodzi pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Jak więc cię
nazwę? Zwierzęciem? Lecz wspomniane zwierzęta obrazują swoim zacho­
waniem zaledwie jedną z wymienionych powyżej wad, a ty, połączywszy
je razem, idziesz dalej niż one w swej nierozumności. Nazwę cię złym
duchem? Lecz zły duch nie służy brzuchowi23 ani żądzy bogactw. Skoro
więc posiadasz więcej wad niż zwierzęta i złe duchy, to jakże, powiedz mi,
możemy cię nazwać człowiekiem? Jeśli zaś nie można cię nazwać czło­
wiekiem, to jak uznamy cię za człowieka wierzącego?
A jeszcze gorsze jest to, że będąc tak źli, nawet nie zauważamy ohydy
naszej duszy i nie widzimy jej obrzydliwości. Ale siedząc u balwierza, gdy
dajesz ostrzyc włosy, bierzesz lustro i z uwagą oglądasz ich układ; pytasz
stojących obok oraz tego, który strzygł, czy fryzura pasuje do twojej
twarzy. Często też, choć jesteś starcem, nie wstydzisz się uganiać
szaleńczo za rozrywkami młodzieży; a tego, że dusza nasza stała się nie
tylko szpetna, ale wręcz podobna do zwierzęcej, jak coś w rodzaju jakiejś
tam bajecznej Scylli czy Chimery, w ogóle nie spostrzegamy. Chociaż
istnieje duchowe zwierciadło, o wiele lepsze i pożyteczniejsze od zwykłego
lustra, pokazuje ono nie tylko brzydotę, ale także, gdybyśmy tylko tego
chcieli, może ją przemienić w nieskończoną piękność.

(Żywoty świętych są zwierciadłem)


A tym zwierciadłem jest pamięć o świątobliwych mężach i historia ich
błogosławionego życia, czytanie Pisma Świętego oraz przykazania dane

21 Greckie mpóccn/coę; por. RzHom 8, 2, Kraków 1995, t. 1/1, 125 przypis 23.
22 Dosłownie: wierzącym.
23 A niektórzy ludzie tak - por. Rz 16, 18; Flp 3, 19.
62 J an C hryzostom

przez Boga. Jeśli choć raz zechcesz spojrzeć na obrazy świętych, zoba­
czysz szpetotę twej duszy, a zobaczywszy ją, nie będziesz potrzebować
niczego innego, by się jej pozbyć. Albowiem to zwierciadło przydaje się
do tego i łatwo powoduje przemianę.
Niechże nikt nie zostaje w postaci istoty pozbawionej rozumu. Jeśli
niewolnik nie wchodzi do domu ojca, jakże ty, skoro stałeś się zwierzę­
ciem, będziesz śmiał wstąpić na próg? Cóż jednak mówię: zwierzęciem?
Ktoś taki jest gorszy od każdego zwierzęcia. Bo zwierzęta, choć z natury
są dzikie, dają się ułaskawić z pomocą ludzkiej umiejętności. Ty zaś, który
zmieniasz ich wrodzoną dzikość na łaskawość nie wypływającą z ich
natury, jakże się usprawiedliwisz, skoro zamieniłeś swą wrodzoną
łagodność na nienaturalną dzikość? Ułaskawiasz to, co z natury dzikie,
a siebie, łaskawego z natury, czynisz dzikim wbrew naturze? Obłaskawiasz
lwa i czynisz go potulnym, a duszę (Gopóę) swą czynisz sroższą od niego?
A przecież w lwie znajdujesz dwie przeszkody. Po pierwsze, iż zwierzę to
pozbawione jest rozumu, po drugie, że jest dziksze od innych. A jednak
siłą danego ci od Boga rozumu zwyciężasz nawet naturę. Czemuż więc ty,
który zwalczasz dzikie zwierzęta i naturę, na sobie samym marnujesz
piękny dar natury i woli? A gdybym zażądał od ciebie, byś ułaskawił
drugiego człowieka, to i tak nie wydawałoby się, że żądam czegoś
niemożliwego; najwyżej zasłaniałbyś się tym, że nie jesteś panem woli
(yv(i)[xri) drugiego, i że nie wszystko od ciebie zależy. Natomiast to dzikie
zwierzę należy do ciebie, i znajduje się całkowicie w twojej mocy.

(Wada gniewu; Krew Chrystusa lekarstwem duszy;


upodobanie w bogactwie umniejsza miłość do Chrystusa)
9. Co masz na obronę? Jaką wyszukasz zgrabną wymówkę, że z lwa
robisz człowieka, a nie dbasz o to, iż z człowieka, którym byłeś, uczyniłeś
lwa? Lwu nadajesz cechy, których odmówiła mu natura, a w sobie
zatracasz nawet to, czym natura cię obdarzyła? Dzikie zwierzęta usiłujesz
podnieść do naszej godności, a samego siebie strącasz z tronu królewskie­
go i spychasz ku ich dzikości? Uświadom sobie, jeśli chcesz, że również
gniew (0\)|ióę) jest zwierzęciem. Okaż więc względem siebie takie
staranie, jak inni względem lwów, i uczyń swój umysł łagodnym i cichym.
Także on posiada ostre zęby i pazury; jeśli go nie ułaskawisz, zniszczy
wszystko. A nawet lew ani żmija nie potrafią tak poszarpać wnętrzności,
jak czyni to gniew swymi żelaznymi pazurami. Niszczy on nie tylko ciało,
lecz także podkopuje zdrowie samej duszy, trawiąc całą jej siłę, rozprasza­
jąc i rozdrabniając oraz czyniąc ją niezdolną do niczego. Jeśli ktoś,
karmiąc robaki w swych wnętrznościach, nie może nawet oddychać, bo ma
Hom. IV: Mt 1, 17-21 63

wszystkie wnętrzności zepsute, jakże więc my, mając w sobie takiego


węża, który pożera wszystkie wnętrzności, a mówię to o gniewie, zdołamy
uczynić coś szlachetnego?
W jaki sposób pozbędziemy się tej zarazy? Pijąc lekarstwo, które zdoła
wytępić to robactwo i węże wewnątrz [nas]. A cóż to za lekarstwo, które
posiada taką siłę? Jest nim najdroższa krew Chrystusa. Jeśli będziemy pić
ją z wiarą (7ta(?>|!>r|oia), może uleczyć każdą chorobę. Ponadto [jest nim]
uważne słuchanie słowa Bożego i łącząca się z tym jałmużna. W ten spo­
sób można uśmierzyć wszelkie namiętności, które niszczą naszą duszę.
Jedynie wówczas żyć będziemy, bo żyjąc tak jak teraz, nie jesteśmy w lep­
szym położeniu niż umarli. Nie jest możliwe, byśmy byli żywi, gdy żyją
[w nas] owe namiętności, ale koniecznie musimy zginąć. Jeśli my ich tutaj
zawczasu nie zgładzimy, to one nas zniszczą w życiu przyszłym, a co
gorsza, jeszcze przed ową ostateczną śmiercią już tutaj sprowadzą na nas
najsroższe kary.
Wszystkie tego typu namiętności są straszne i srogie, nienasycone
i niepodlegające zmęczeniu, niszczą nas każdego dnia. Ich zęby są jak
zęby lwa, a nawet o wiele bardziej srogie. Lew bowiem, gdy się nasyci,
odchodzi od ścierwa, natomiast namiętności nie dają się nigdy nasycić, ani
nie ustępują, dopóki człowieka, którym zawładnęły, nie przybliżą do
diabla. Siła ich jest tak wielka, że wymagają od ludzi przez siebie
ujarzmionych podobnej niewoli, jaką Paweł okazywał wobec Chrystusa,
dla którego gardził i piekłem, i królestwem (por. Rz 9, 3). Podobnie, gdy
ktoś popada w żądze cielesne, pragnienie bogactw czy sławy, wtedy już
śmieje się z piekła i gardzi królestwem, by tylko móc zaspokoić zachcianki
swoich pożądliwości. Wierzmy więc Pawłowi, że tak umiłował Chrystusa.
Skoro można znaleźć ludzi, którzy są do tego stopnia niewolnikami na­
miętności, czemużby i to nie miało być prawdopodobne? Dlatego właśnie
[nasza] miłość (7tó0oę) ku Chrystusowi jest słabsza, gdyż cała nasza ener­
gia zostaje zużyta na miłość cielesną (£pa>ę): rabujemy, jesteśmy chciwi
majątku, pożądamy sławy, a cóż jest podlejsze od tego? Choć byłbyś
nawet kimś, kogo się zauważa, nie będziesz lepszy od lekceważonych
prostaków, ale właśnie dlatego będziesz od nich niższy. Przecież ludzie
chcący uczynić cię znakomitym i sławnym, dlatego naśmiewają się z cie­
bie, że u nich pragniesz rozgłosu. Czyż więc twoja żądza nie sprowadza
w ten sposób czegoś zupełnie odwrotnego w odniesieniu do twojej osoby?

0Stawę osiąga ten, kto nią pogardza)


10. Takie skutki powodują oskarżyciele. Podobnie się dzieje, gdy ktoś
wychwala człowieka oddanego cudzołóstwu i schlebia mu, stając się raczej
64 J an C hryzostom

jego oskarżycielem niż chwalcą. Tak samo, gdy wszyscy wychwalamy


kogoś żądnego sławy, raczej go oskarżamy niż chwalimy. Dlaczego więc
uganiasz się za czymś, co sprowadza na ciebie zupełnie coś innego? Jeśli
pragniesz sławy, pogardzaj nią, a staniesz się sławniejszy od wszystkich.
Czemu narażasz się na to, co musiał znosić Nabuchodonozor? Przedstawił
on obraz [widziany we śnie], mniemając, że z pomocą drzewa i jego
nadzwyczajnych kształtów zyska sobie sławę (por. Dn 4, 7-25); będąc
żywym, chciał z pomocą nieżywego przedmiotu stać się sławniejszy. Czy
dostrzegasz nadmiar szaleństwa? Sądząc, że się rozsławia, w tym większą
popadł niesławę. Jak bowiem mógłby nie zasłużyć na pośmiewisko, skoro
bardziej polega na pozbawionym duszy przedmiocie niż na sobie samym
czy żyjącej w nim duszy i nadaje drzewu tak wielkie znaczenie, chcąc się
wsławić nie swymi obyczajami, lecz żerdziami (por. Dn 4, 11). To tak,
jakby ktoś szczycił się podłogą albo pięknymi schodami w swoim domu,
a nie tym, że jest człowiekiem. Zresztą wielu go dzisiaj naśladuje.
Podobnie jak /Nabuchodonozor/ szukał sławy w wyobrażeniu o sobie24,
tak jedni szukają jej w sukniach, inni w domach, mułach, powozach czy
kolumnach w swoich pałacach. Utraciwszy bowiem godność człowieka,
chodzą tu i tam szukając sobie sławy godnej pośmiewiska.
Wielcy zaś i dzielni słudzy Boga nie tym jaśnieli, lecz tym, czym
najbardziej było trzeba. Jako więźniowie, niewolnicy, młodzieńcy,
przybysze, ludzie pozbawieni wszystkich domowych wygód, stali się
sławniejsi od tego, kto we wszystko to obfitował. Nabuchodonozorowi nie
wystarczało dla zaspokojenia jego żądzy wielkości ani owo wielkie
wyobrażenie (por. Dn 4, 7n), ani satrapi, ani wodzowie, ani niezliczone
wojska, ani obfitość złota, ani jakakolwiek inna wspaniałość; oni zaś,
pozbawieni tego wszystkiego, poprzestali na samej tylko cnocie ( c|)i A,o g o -
(|)ioc), która - chociaż nic z tych rzeczy nie posiadali - otoczyła ich więk­
szym blaskiem niż człowieka strojnego w koronę, purpurę i tym podobne
rzeczy. [A blask ten był] o tyle większy, o ile słońce jaśniejsze jest od
perły. To właśnie ich - młodzieńców, jeńców i niewolników - prowadzono
w środek zgromadzenia25. Gdy się pokazali, w oczach króla zapłonął
gniew (por. Dn 3, 19), a dokoła stali wodzowie, książęta, rządcy i cały ów
diabelski orszak; ze wszystkich stron dochodziły ich uszu odgłosy
piszczałek, trąb i wszelkich instrumentów muzycznych, wznoszące się aż
do nieba. Piec rozpalono do granic możliwości, płomień wznosił się aż do
chmur (por. Dn 3, 46-47), a wszystkich opanowały strach i przerażenie.

24 Dosłownie: «w obrazie», o którym była mowa nieco wcześniej.


25 Jan Chryzostom przedstawia tu wydarzenia opisane w Dn 3 - 4.
64 J an C hryzostom

jego oskarżycielem niż chwalcą. Tak samo, gdy wszyscy wychwalamy


kogoś żądnego sławy, raczej go oskarżamy niż chwalimy. Dlaczego więc
uganiasz się za czymś, co sprowadza na ciebie zupełnie coś innego? Jeśli
pragniesz sławy, pogardzaj nią, a staniesz się sławniejszy od wszystkich.
Czemu narażasz się na to, co musiał znosić Nabuchodonozor? Przedstawił
on obraz [widziany we śnie], mniemając, że z pomocą drzewa i jego
nadzwyczajnych kształtów zyska sobie sławę (por. Dn 4, 7-25); będąc
żywym, chciał z pomocą nieżywego przedmiotu stać się sławniejszy. Czy
dostrzegasz nadmiar szaleństwa? Sądząc, że się rozsławia, w tym większą
popadł niesławę. Jak bowiem mógłby nie zasłużyć na pośmiewisko, skoro
bardziej polega na pozbawionym duszy przedmiocie niż na sobie samym
czy żyjącej w nim duszy i nadaje drzewu tak wielkie znaczenie, chcąc się
wsławić nie swymi obyczajami, lecz żerdziami (por. Dn 4, 11). To tak,
jakby ktoś szczycił się podłogą albo pięknymi schodami w swoim domu,
a nie tym, że jest człowiekiem. Zresztą wielu go dzisiaj naśladuje.
Podobnie jak /Nabuchodonozor/ szukał sławy w wyobrażeniu o sobie24,
tak jedni szukają jej w sukniach, inni w domach, mułach, powozach czy
kolumnach w swoich pałacach. Utraciwszy bowiem godność człowieka,
chodzą tu i tam szukając sobie sławy godnej pośmiewiska.
Wielcy zaś i dzielni słudzy Boga nie tym jaśnieli, lecz tym, czym
najbardziej było trzeba. Jako więźniowie, niewolnicy, młodzieńcy,
przybysze, ludzie pozbawieni wszystkich domowych wygód, stali się
sławniejsi od tego, kto we wszystko to obfitował. Nabuchodonozorowi nie
wystarczało dla zaspokojenia jego żądzy wielkości ani owo wielkie
wyobrażenie (por. Dn 4, 7n), ani satrapi, ani wodzowie, ani niezliczone
wojska, ani obfitość złota, ani jakakolwiek inna wspaniałość; oni zaś,
pozbawieni tego wszystkiego, poprzestali na samej tylko cnocie ((JnAooo-
(|)toc), która - chociaż nic z tych rzeczy nie posiadali - otoczyła ich więk­
szym blaskiem niż człowieka strojnego w koronę, purpurę i tym podobne
rzeczy. [A blask ten był] o tyle większy, o ile słońce jaśniejsze jest od
perły. To właśnie ich - młodzieńców, jeńców i niewolników - prowadzono
w środek zgromadzenia25. Gdy się pokazali, w oczach króla zapłonął
gniew (por. Dn 3, 19), a dokoła stali wodzowie, książęta, rządcy i cały ów
diabelski orszak; ze wszystkich stron dochodziły ich uszu odgłosy
piszczałek, trąb i wszelkich instrumentów muzycznych, wznoszące się aż
do nieba. Piec rozpalono do granic możliwości, płomień wznosił się aż do
chmur (por. Dn 3, 46-47), a wszystkich opanowały strach i przerażenie.

24 Dosłownie: «w obrazie», o którym była mowa nieco wcześniej.


25 Jan Chryzostom przedstawia tu wydarzenia opisane w Dn 3 - 4.
Horn. IV: Mt 7, 17-21 65

Oni zaś, uśmiechając się niby wobec dziecinnej igraszki, nie przerazili się
niczym, lecz okazując męstwo i opanowanie (£7U £iK £ioc), zawołali głosem
potężniejszym od owych trąb: „Wiedz, królu” (Dn 3, 18). Nie chcieli
urągać tyranowi nawet słowem, ale jedynie okazać bogobojność (£ \)G £ -
fteia). Dlatego nie wygłaszali długich mów, lecz wyrazili wszystko
zwięźle: «“W niebiosach przebywa Bóg, który mocen jest nas wyratować”
(Dn 3, 17). Czemu pokazujesz nam ten wielki tłum, piec, ostre miecze,
straszliwych żołdaków? Nasz Pan jest wyższy i potężniejszy niż to
wszystko». Potem, pomyślawszy, że możliwe jest, iż Bóg chce i pozwoli,
by zostali spaleni, aby również w takim przypadku nie wydawało się, że
mówili nieprawdę, dodają: „Jeśli zaś nie, wiedz królu, że nie będziemy
czcić twego boga” (Dn 3, 18).
11. Jeśli stwierdziliby, że [Bóg] nie wybawi ich z powodu ich
grzechów, i gdyby rzeczywiście tak się stało, nie uwierzonoby im. Dlatego
w tej chwili pomijają to milczeniem, ale mówią o tym w piecu, nieustannie
wspominając o swoich grzechach (por. Dn 3, 28-30). Wobec króla mówią
jedynie to, że nie zdradzą swojej religii (£UO£P£ioc), choćby mieli zostać
spaleni. Nie czynili tego dla nagrody ani dla zapłaty, lecz wyłącznie
z miłości, chociaż byli uwięzieni, i w niewoli, i nie doświadczyli niczego
dobrego, pozbawieni ojczyzny, wolności i wszystkiego co posiadali.
A nawet nie mów mi o ich godnościach na dworze królewskim (por. Dn
1; 2, 49; 3, 97). Będąc bowiem ludźmi świętymi i sprawiedliwymi tysiące
razy woleliby żebrać w ojczyźnie i uczestniczyć w dobrach świątyni
Pańskiej. „Wolę stać w progu mojego Boga, mówi [Pismo], niż mieszkać
w namiotach grzeszników” (Ps 84, 1IB), oraz: „Jeden dzień w przybytkach
Twoich lepszy jest niż innych tysiące” (Ps 84, 11A). Tysiące razy woleliby
być wzgardzeni w domu, niż panować w Babilonie. Wynika to z tego, co
mówią w piecu, użalając się na swój pobyt w tym królestwie (por. Dn 3,
28. 32. 38). Choć doznawali wielkiej czci, to jednak cierpieli patrząc na
nieszczęścia innych. Nie cenić zaś sławy ani zaszczytów, ani niczego
innego ponad zbawienie bliźniego jest cechą świętych. Zauważ, jak
znajdując się w piecu wznosili modły błagalne za cały naród (por. Dn 3,
26n)! Natomiast my nie pamiętamy o naszych braciach nawet wtedy, gdy
pozostajemy w spokoju. [Oni zaś] także wtedy, gdy dociekali znaczenia
snów, mieli na względzie nie własną, ale wspólną korzyść (por. Dn 2, 17-
45); wieloma też czynami udowodnili potem, że pogardzają śmiercią.
Wszędzie ofiarują samych siebie, chcąc przebłagać Boga. Gdy spostrzega­
ją, że oni sami nie wystarczą, uciekają się do swych ojców, mówiąc, iż
niczego innego nie ofiarują, jak tylko skruszone serca (por. Dn 3, 35-40).
66 J an C hryzostom

I my naśladujmy tych mężów. Także dziś widzimy złotego bożka (por.


Dn 3, ln), którym jest żądza mamony. Nie przysłuchujmy się cytrze,
fletowi, harfie ani innym iluzjom bogactwa. Nawet gdyby trzeba było
wpaść do pieca ubóstwa, wybierzmy to, by nie kłaniać się temu bożkowi,
a pojawi się w nim orzeźwiający powiew wiatru (por. Dn 3, 50). Nie
trwóżmy się słysząc o piecu ubóstwa. Także wtedy ci, których wrzucono
do pieca, stali się sławniejsi, kłaniający się zaś [bożkowi] poginęli (por. Dn
3, 22-24. 48-50). Wówczas wszystko stało się równocześnie, obecnie zaś
jedno dzieje się tu, drugie dopiero na tamtym świecie, a częściowo tu oraz
w dniu, który nadchodzi. Ci, którzy woleli obrać ubóstwo zamiast kłaniać
się mamonie, i tu, i tam będą bardziej jaśnieć; ci zaś, którzy tu bogacą się
niesprawiedliwie, tam będą cierpieć najsroższe kary. Z takiego pieca
[ubóstwa] wyszedł również Łazarz, nie mniej sławny od wspomnianych
młodzieńców; natomiast bogacz, podobny do tych, którzy kłaniali się
bałwanowi, został skazany na piekło (por. Łk 16, 19-31). W każdym razie
to, co opowiedzieliśmy, jest figurą /rzeczy przyszłych/. Podobnie jak
wrzuconym do pieca nic się nie stało, a stojący na zewnątrz zostali
pochłonięci przez gwałtowny ogień, tak samo będzie w nadchodzącym
czasie. Święci krocząc przez rzekę ognistą nie tylko nie doznają żadnej
szkody, ale nawet będą okazywać radość; oddający zaś pokłon bałwanowi
zobaczą ogień szalejący wścieklej od zwierza, ogarniający ich i wciągający
do środka. Jeśli więc ktoś nie wierzy w piekło, niech widząc ów piec, na
podstawie rzeczy teraźniejszych wierzy w przyszłe, i nie lęka się pieca
ubóstwa, lecz pieca grzechu. W tym jest ogień i rozpacz, w tamtym zaś
rosa i odpoczynek; w tym siedzi diabeł, w tamtym aniołowie wyrzucający
płomienie (por. Dn 3, 49-50).
12. Niech słuchają tego bogacze, którzy rozpalają ogień w piecu
ubóstwa. Ubogim nie uczynią nic złego, bo spadnie na nich rosa (por. Dn
3, 50), siebie zaś samych skażą na ogień, który wzniecili własnymi rękami.
Wtedy do młodzieńców wstąpił anioł (por. Dn 3, 49); teraz zaś my
wstąpmy do ludzi znajdujących się w piecu ubóstwa i spuszczajmy na nich
rosę z pomocą jałmużny gasząc płomień, byśmy wraz z nimi zostali
ukoronowani, aby nawet płomień piekła został ugaszony przez głos
Chrystusa, który mówi: „Byłem głodny, a daliście mi jeść” (Mt 25, 35).
Ten głos będzie wtedy dla nas rosistym wiatrem powiewającym wśród
ognia (por. Dn 3, 50). Wejdźmy więc z jałmużną do pieca ubóstwa;
zobaczmy, jak cnotliwi26 przechadzają się w nim i stąpają po węglach;

26 Dosłownie: filozofujących, kierujących się zasadami mądrości.


Hom. IV: Mt 1, 17-21 67

zobaczmy nowy i niesłychany cud, człowieka śpiewającego pieśni na cześć


Boga, składającego dzięki wśród ognia, pogrążonego w największym
ubóstwie i wielbiącego Chrystusa. Ci bowiem, którzy z wdzięcznością
znoszą ubóstwo, stają się podobni do owych młodzieńców. Ubóstwo prze­
cież jest straszniejsze od ognia i pali o wiele bardziej. Jednakże ogień nie
spalił młodzieńców, lecz więzy opadły z nich szybko, gdy złożyli dzięki
Panu (por. Dn 3, 23. 92). Tak i obecnie: jeżeli, popadłszy w ubóstwo,
składasz dzięki, uwalniasz się z więzów i gasisz ogień, a choćby i nie
zgasł, to wówczas - co wzbudza jeszcze większe zdziwienie - tryska
źródło w miejsce ognia. Także wtedy tak było: pośród ognia mieli czystą
rosę, która wprawdzie nie ugasiła ognia, lecz nie pozwoliła, aby spalili się
ci, którzy zostali wrzuceni (por. Dn 3, 50). To samo widać wśród cnotli­
wych27: żyjąc w ubóstwie są bardziej bezpieczni niż bogacze.
Nie siedźmyż więc obok pieca, nie okazując biednym żadnego
miłosierdzia, abyśmy nie doświadczyli tego, czego wówczas doświadczyli
stojący na zewnątrz (por. Dn 3, 48). Gdy wstąpisz do młodzieńców
i staniesz razem z nimi, ogień nie uczyni ci nic złego, lecz jeśli usytuujesz
się wysoko i wzgardzisz tymi, których nęka ogień ubóstwa, wówczas
płomień cię spali. {Uniż się więc i zanurz w ogniu, aby cię on nie strawił.
Nie siadaj poza ogniem, aby nie dosięgły cię płomienie}. Jeśli ujrzy ciebie
wraz z ubogimi, będzie cię omijał, jeśli zaś z dala od nich, wtedy szybko
zbliży się do ciebie i cię ogarnie. Nie opuszczaj ich, gdy zostaną wrzuceni.
Gdy zaś diabeł nakaże wrzucić do pieca ubóstwa tych, którzy nie pokłonili
się złotu, wtedy nie bądź wśród wrzucających, lecz wśród wrzucanych,
abyś należał do liczby wyratowanych a nie do liczby ginących w ogniu.
Rzeczywiście najobfitszą rosą (por. Dn 3, 50) jest wolność od żądzy
bogactwa oraz przyjazne przebywanie z ubogimi. Ci, którzy podeptali
żądzę bogactw, są bogatsi od wszystkich. Podobnie owi młodzieńcy
wzgardziwszy królem, stali się sławniejsi od niego. Także ty, jeśli tylko
wzgardzisz rzeczami tego świata, będziesz cenniejszy od niego całego, jak
owi święci, których „świat nie był wart” (Hbr 11, 38). Byś zaś stał się
godzien rzeczy niebieskich, pogardzaj ziemskimi. W ten sposób już tu
będziesz sławniejszy oraz dostąpisz dóbr przyszłych, z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

27 Zob. poprzedni przypis.


HOMILIA V: Mt 1, 22-25A
(PG 57, 55-62)

(1, 22) A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie
powiedziane przez Proroka: (1, 23A.)1 «Oto Dziewica pocznie i porodzi
Syna, któremu nadadzą imię Emanuel» (Iz 7, 14).

(Natłok zajęć umniejsza pożytek płynący z słuchania słowa Bożego)


1. Słyszę, że wielu mówi, iż słuchając kazania, gdy jesteśmy na nim
obecni, zostajemy zbudowani, wyszedłszy zaś, stajemy się inni, tłumiąc
w sobie ogień gorliwości. Cóż więc wypada czynić, by tak się nie działo?
Zbadajmy, skąd się to bierze. Co wywołuje w nas taką zmianę? [Bierze się
ona] z nieodpowiedniego trybu życia oraz z obcowania ze złymi ludźmi.
Nie powinno się od razu po wyjściu z [naszego] zebrania rzucać się ku
zajęciom niestosownym dla usłyszanej nauki, lecz przyszedłszy do domu
zaraz wziąć księgę do ręki, przywołać żonę i dzieci do uczestnictwa
w przypominaniu tego, coś słyszał, a dopiero potem przystąpić do zajęć
domowych.
Jeżeli z łaźni nie zdecydowałbyś się pójść na rynek, aby skutków jej
działania nie niweczyć miejskimi zajęciami; tym bardziej należy tak czynić
po zebraniu. My zaś czynimy odwrotnie i dlatego tracimy wszystko. Gdyż
pożytek z słuchania nie utrwalił się jeszcze należycie, a już ogromna rzeka
docierających do nas z zewnątrz wiadomości niszczy wszystko. By się tak
nie działo, wracając z zebrania nie uważaj, że coś może być bardziej
potrzebnego niż przypomnienie sobie tego, coś usłyszał. Byłoby rzeczą
wielce nierozsądną przeznaczać pięć czy sześć dni na sprawy doczesne
(picoTiKÓę), a na duchowe nie poświęcać ani jednego dnia, albo raczej
nawet małej jego cząstki. Czy nie widzicie, że nasze dzieci są zajęte cały

1 Brak wiersza Mt 1, 23B: «To znaczy „Bóg z nami”».


Hom. V: Mt 1, 22-25A 69

dzień naukami, które pobierają? Tak samo i my czyńmy, bo inaczej nie


będziemy mieli żadnego pożytku z tych zebrań przelewając codziennie do
dziurawej beczki i nie wykazując nawet takiej pilności do zapamiętania
tego, co usłyszeliśmy, jaką mamy dla złota i srebra. Jeżeli bowiem ktoś
otrzyma kilka denarów2, chowa je do mieszka i pieczętuje; my zaś
otrzymując nauki droższe od złota i drogich kamieni oraz skarbiec Ducha,
nie składamy ich do izdebki naszej duszy (por. Mt 6, 6), lecz po prostu
pozwalamy, by ulatywały z naszego umysłu na chybił trafił. Któż ulituje
się nad nami, jeżeli sami na siebie zastawiamy sidła i doprowadzamy się
do takiego ubóstwa? By więc tak nie było, nadajmy sobie, naszym żonom
i {naszym dzieciom} nienaruszalne prawo, byśmy jeden cały dzień
w tygodniu przeznaczali na słuchanie i rozważenie tego, co usłyszeliśmy
na zgromadzeniu. W ten sposób z większą łatwością i rozumieniem
będziemy podchodzić do słuchania następnych nauk; my będziemy mieć
mniej pracy, a wy większy pożytek, jeśli kolejnych nauk będziecie słuchać
mając w pamięci to, co zostało powiedziane wcześniej. Gdyż do zrozu­
mienia zagadnień, które dla was poruszamy, znacznie przyczynia się
dokładna znajomość istniejących pomiędzy nimi związków. Ponieważ nie
jest możliwe omówienie wszystkiego w ciągu jednego dnia, powinniście
to, co wykładamy wam przez wiele dni, zapamiętywać we wzajemnym
powiązaniu, czyniąc z tego niby łańcuch, którym obdarujecie swoją duszę,
tak żeby zbiór Pisma [Świętego] mógł okazać się w całości. Przypomniaw­
szy sobie wpierw to, co mówiliśmy ostatnim razem, przejdźmy dzisiaj do
tego, co zaplanowane.

CProroctwo Izajasza; dlaczego Chrystusa nie nazwano Emanuelem?)


2. Cóż zaś zostało na dziś zaplanowane? A stało się to wszystko, aby
się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka. W tonie godnym
tego cudu, na miarę swoich możliwości, zawołał: A stało się to wszystko.
Widząc morze i otchłań Bożej miłości do człowieka - widząc, że stało się
faktem to, czego się nigdy nie spodziewano; że usunięte zostały prawa
natury; że nastąpiło pojednanie; że ten, który jest ponad wszystkim,
przyszedł do tego, który jest najniższy ze wszystkich; że został zniesiony
mur graniczny (por. Ef 2, 14) i usunięto przeszkody oraz dokonało się
oprócz tego jeszcze wiele innych rzeczy - obwieścił ten cud jednym
zdaniem mówiąc: A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie.
Nie sądź, powiada, że postanowiono to dopiero teraz; już dawno zostało

2 Zob. powyżej MtHom 2, 5 przypis 12.


70 J an C hryzostom

to wyrażone z pomocą figury (7rpo£ro7ioi>TO). Zresztą to samo Paweł stara


się wszędzie udowodnić.
[Anioł] odsyła Józefa do Izajasza, aby nawet jeżeli po obudzeniu się
zapomni dopiero co posłyszane od niego słowa, przypomniał sobie
proroctwo, z którym ciągle wzrastał, i w ten sposób zachował w pamięci
to, co usłyszał [we śnie]. Małżonce nic z tego nie przekazał, bo była
dziewczyną nie obznajomioną w takich sprawach, lecz przemawia tak do
męża, który był sprawiedliwy (por. Mt 1, 19) i czytywał pisma proroków.
Przedtem powiedział: „Maryi, twej Małżonki” (Mt 1, 20); teraz zaś
stawiając przed nim proroka wyraża się dosłownie o dziewictwie. /Józef/
nie byłby tak spokojny słysząc o dziewicy, gdyby nie usłyszał tego
wcześniej od Izajasza. Rzeczywiście, nie jest niczym nowym, to co miał
usłyszeć od proroka, lecz już się z tym zżył i tak długo się nad tym
zastanawiał. Dlatego anioł, aby rzecz uczynić łatwiejszą do przyjęcia,
powołuje się na Izajasza. Nie poprzestaje jednak na tym, lecz odnosi
wypowiedź do Boga. Mówi bowiem, że nie są to słowa /Izajasza/, ale
Boga wszechświata. Dlatego nie powiedział: Aby wypełniło się słowo
Izajasza, lecz: Słowo Pańskie. Usta były Izajasza, ale proroctwo OcPBOpóę)
pochodziło z wysoka.
Cóż więc mówi to proroctwo? Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna,
któremu nadadzą imię Emmanuel. Przecież, ktoś powie, nie został nazwany
Emmanuelem, ale Jezusem Chrystusem? Lecz nie powiedział: Nadasz,
lecz: Nadadzą, myśląc o wielu ludziach oraz o skutku tychże zdarzeń.
A więc rzecz, która się zdarzyła, podaje jako imię. Zwyczajem Pisma
[Świętego] jest zastępowanie zdarzeń imionami. Zatem słowa nadadzą mu
imię Emmanuel nie oznaczają nic innego niż to, że ujrzą Boga obecnego
pomiędzy ludźmi. Wprawdzie On zawsze był pomiędzy ludźmi, ale nigdy
w sposób aż tak oczywisty. Gdyby Żydzi usilnie temu zaprzeczali,
zapytajmy ich, kiedy nazwano dziecko [imieniem]: „Rychły-Łup-Blis-
ka-Zdobycz” (por. Iz 8, 3); i nie umieliby odpowiedzieć. Czemuż więc
prorok powiedział: „Nazwij go imieniem Rychły-Łup” (por. Iz 8, 3)?
Ponieważ po jego narodzeniu nastąpił zabór i podział łupów, dlatego
nadaje mu jako imię wydarzenie, które wówczas miało miejsce. „Także
miasto, mówi Prorok, zostanie nazwane Miastem Sprawiedliwości,
Wiernym Grodem Syjon” (Iz 1, 26), a przecież nigdzie nie znajdujemy, by
miasto zostało nazwane Sprawiedliwością, lecz wciąż nazywało się
«Jerozolima». Powiedział, że tak się nazywa ze względu na nawrócenie się
ku lepszemu. Gdy bowiem coś się zdarza, co jaśniej określa swego
sprawcę lub kogoś, kto z tego korzysta, aniżeli jego [własne] imię,
wówczas /Pismo Święte/ podaje prawdę tego zdarzenia jako jego imię.
Horn. V: Mt 1, 22-25A 71

Gdyby zaś /takie rozumowanie/ zamknęło im usta, mogą stawiać inne


pytanie dotyczące tego, co powiedzieliśmy o dziewictwie, i powołując się
na innych tłumaczy twierdzić, że nie powiedzieli: «dziewica» (7tocp0£voę),
lecz: «młoda dziewczyna» (v£avię). Wtedy najpierw odpowiemy, że wśród
wszystkich innych na największą wiarę słusznie zasługuje owych siedem­
dziesięciu tłumaczy3. Inni bowiem tłumaczyli już po przyjściu Chrystusa,
pozostawszy Żydami, można więc ich podejrzewać, że wyrazili się w ten
sposób z nienawiści i z rozmysłem przekręcali proroctwa. Natomiast
siedemdziesięciu tłumaczy, którzy przystąpili do tego zadania w tak
wielkiej liczbie, sto albo i więcej lat przed przyjściem Chrystusa, są wolni
od takiego podejrzenia i zasługują na większą wiarę z racji czasu, z racji
ich wielkiej liczby oraz z racji zgodności.
3. Jeśliby jednak powoływali się na wspomniane świadectwo innych
tłumaczy, to i tak zwycięstwo będzie po naszej stronie. Pismo [Święte]
mówiąc o młodej kobiecie, zwykle ma na myśli dziewictwo, i dotyczy to
nie tylko kobiet, ale również mężczyzn: „Młodzieńcy, a także dziewice,
mówi psalmista, starcy wraz z młodzieżą” (Ps 148, 12). Mówiąc o młodej
dziewczynie, która została znienacka napadnięta, powiada: „Młoda kobieta
krzyczała” (Pwt 22, 27), mając na myśli dziewicę. Potwierdza to także to,
co powiedziano wyżej. Nie powiedział bowiem po prostu: Oto dziewica
pocznie (Iz 7, 14B), lecz wypowiedział to dopiero po słowach: „Dlatego
Pan sam da wam znak” (Iz 7, 14A). Jeśliby kobieta mająca porodzić nie
była dziewicą, ale stałoby się to według prawa małżeńskiego, to jakże
takie zdarzenie byłoby znakiem? Znak winien, jako coś nowego i niezwy­
kłego, przekraczać zwykły porządek rzeczy, bo inaczej jakże mógłby być
znakiem?
(1, 24A) Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł
Pański. Czy dostrzegasz posłuszeństwo i uległość umysłu? Czy zauważasz
rozbudzoną i nie dającą się niczym zbałamucić duszę? Nie chciał zatrzy­
mywać Dziewicy przy sobie, gdy podejrzewał coś przykrego i grzesznego,
ale też nie chciał oddalać jej od siebie, gdy został uwolniony od tego
podejrzenia, lecz zatrzymuje ją i staje się pomocnikiem w dziele zbawie­
nia. (1, 24B.) Wziął swoją Małżonkę Maryję do siebie. Czy widzisz, jak
często ewangelista używa tego określenia4, nie chcąc by tajemnica została
wyjawiona od razu po usunięciu złego podejrzenia?

3 Mowa o przekładzie Starego Testamentu z języka hebrajskiego na język grecki


zwanym Septuagintą (LXX). Przyjmuje się, że przekładu dokonało w Aleksandrii mniej
więcej w łatach 280-150 p. n. e.
4 Wydaje się, że Chryzostom ma tu na myśli słowo «małżonka» - por. Mt 1, 18. 20
a także Mt 1, 16 (Józef mąż Maryi).
72 J an C hryzostom

(Maryja także po porodzie została Dziewicą)


[Józef] wziąwszy Maryję do siebie (1, 25A.)5 nie zbliżał się do niej, aż
porodziła Syna. Użył słowa aż (£coę), nie po to, byś się domniemywał, że
później się zbliżył, lecz byś wiedział, że Dziewica aż do porodu była
nietknięta. Czemu więc, powiesz, użył słowa aż? Bo jest to sposób
mówienia często używany w Piśmie [Świętym], a wyrażenia takiego nie
używa się dla rozgraniczania czasu. Bo i o arce tak mówi: „Nie wrócił się
kruk, aż wody oschły na ziemi” (Rdz 8, 7 - LXX). A przecież nawet
wtedy nie wrócił. A mówiąc o Bogu powiada: „Od wieku aż po wiek Ty
jesteś” (Ps 90, 2), choć nie stawia żadnych granic; a znów obwieszczając
przepowiednię, mówi: „Za dni jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki
pokój aż księżyc nie zgaśnie” (Ps 72, 7), choć nie wyznacza końca ciału
niebieskiemu. Tak i w tym miejscu użył słówka aż> by stwierdzić, co się
stało przed narodzeniem, tobie zostawiając rozważenie tego, co nastąpiło
później. Sam wyraził to, czego koniecznie musiałeś się od niego dowie­
dzieć: że Dziewica pozostała nietknięta aż do porodu. Twemu zaś
domysłowi pozostawia to, co następuje potem. Jak się wydaje, z opowiada­
nia wynika, że /Józef/, będąc człowiekiem sprawiedliwym (por. Mt 1, 19)
nie odważyłby się obcować z kobietą, która w taki sposób stała się matką,
i która została uznana za godną nowego i niesłychanego macierzyństwa
i porodu. Gdyby z nią obcował i traktował jak żonę, dlaczego [Pan] polecił
ją, jakby nie miała żadnego męża, swojemu uczniowi, któremu kazał ją
wziąć do siebie (por. J 19, 27)?
Dlaczego więc, ktoś powie, Jakub i inni nazywani są Jego braćmi (por.
Mt 13, 55-56)? Tak samo, jak Józef uważany był za męża Maryi (por. Mt
1, 16). Potrzeba było wielu zasłon, aby takie narodzenie pozostało
w ukryciu. Dlatego także Jan tak ich nazwał, mówiąc: „Nawet Jego bracia
nie wierzyli w Niego” (J 7, 5). Lecz ci, którzy nie wierzyli na początku,
później wzbudzali podziw i byli sławni. Gdy Paweł przybył z towarzysza­
mi do Jerozolimy w sprawie artykułów wiary, niezwłocznie udał się do
/Jakuba/, który był tak sławny, że jako pierwszy otrzymał tam biskup­
stwo6. Opowiadają o nim, że prowadził tak surowe życie, iż wszystkie
jego członki jakby obumarły, zaś od ustawicznej modlitwy oraz ciągłego
przeby wania na podłodze, jego czoło tak stwardniało, że nie różniło się od
kolan wielbłąda, z powodu tejże praktyki7. On to takimi słowami powitał

5 Brak wiersza Mt 1, 25B: «Któremu nadał imię Jezus».


6 Por. E uzebiusz z C ezarei, HE II, 23, 1.
7 W E uzebiusz z C ezarei, HE II, 23, 6 czytamy: «kolana jego zgrubiały jak
u wielbłąda, dlatego że tak zawsze był na klęczkach przed Bogiem». Zdanie to pochodzi
Horn. V: Mt 1, 22-25A 73

Pawła, gdy ów znów przybył do Jerozolimy: „Zobacz, bracie, ile tysięcy


zgromadziło się razem?” (por. Dz 21, 20). Tak wielkie było jego roze­
znanie i gorliwość, a raczej tak wielka moc Chrystusa. Ci, którzy ganili Go
za życia, po Jego śmierci zostali przejęci takim podziwem dla Niego, że
nawet z wielką ochotą oddawali życie. To jest największym dowodem
mocy zmartwychwstania. Z tej właśnie przyczyny zostawił najważniejsze
rzeczy na koniec, by ten dowód nie wzbudzał wątpliwości. Jeżeli o
ludziach słynnych za życia zapominamy po ich śmierci, to dlaczego ci,
którzy Go za życia wyszydzali, następnie sądzili, że jest Bogiem, jeśliby
był tylko jednym z wielu? Jakżeby ponosili ze względu na Niego śmierć,
gdyby nie otrzymali wpierw przekonywającego dowodu Jego zmartwych­
wstania?

(Czy krewni mogą pomóc pokutującemu grzesznikowi?


Nie polegajmy zbytnio na modlitwach świętych)
4. Mówimy to nie tylko, abyście słuchali, lecz także, byście naśladowali
odwagę, otwartość i wszelką sprawiedliwość; aby nikt nie wątpił o sobie,
choćby przedtem był opieszały, aby nie pokładał nadziei w niczym innym,
jak tylko w miłosierdziu Bożym i własnej cnocie. Jeśli oni8, pochodząc
z tego samego rodu i z tej samej ojczyzny co Chrystus, nie odnieśli żadnej
korzyści z tego pokrewieństwa, {aż do chwili, w której dali świadectwo
cnoty}, to czyż my, zasłaniając się pokrewieństwem i sprawiedliwymi
braćmi, możemy dostąpić miłosierdzia, jeśli nie będziemy pokorni
i wytrwali w cnocie? Także prorok mówiąc o tym samym, powiedział:
„Brat nie odkupuje, czy odkupi człowiek?” (Ps 49, 8) W żadnym razie,
nawet gdyby był Mojżeszem, Samuelem czy Jeremiaszem, do którego Bóg
mówi: „Nie wstawiaj się za tym ludem, bo nie [cię] wysłucham” (Jr 11,
14). «Dlaczego się dziwisz, jeśli cię nie wysłuchuję? Nawet gdyby stanął

z Pamiętników Hegesipposa. Bardziej dosłownie nawiązuje do niej przekład Aniana


z Celedo - por. PG 57, 58 przypis (a).
Przekład J. Krystyniackiego: «ciągle na ziemi klęczał, czoło jego tak stwardniało, że
od kolan wielbłąda się nie różniło, dla tego, że niem o ziemię uderzał» (s. 58), podobnie
jak i przekład angielski w NPNF 9: «simply by reason of his striking it so against the
earth» prawdopodobnie są trochę przesadzone. W oryginale występują słowa xó pexo)7tov
- «czoło», ale też «przednia część», «front», f] ópiAla - «przebywanie» oraz rcpóę xó
&8a(|)oę - «na ziemi», «na podłodze».
Chociaż tzw. metanoje (ćwiczenia ascetyczne) polegały na głębokich skłonach ciała
i kończyły się na uderzaniu czołem o ziemię - por. Ewa WlPSZYCKA, Kościół w świecie
późnego antyku, PIW 1994, 316.
8 Mowa o krewnych i o rodakach Jezusa - por. Mt 13, 54-58 wcześniej wspomnianych
- zob. powyżej MtHom 5, 3.
74 J an C hryzostom

przede Mną sam Mojżesz czy Samuel, powiada, nie wysłuchałbym ich
modlitwy za tym ludem» (por. Jr 15, 1). Jeżeli wstawiałby się Ezechiel, to
usłyszy: „Gdyby tam byli Noe, Hiob, i Daniel9, nie mogliby uratować ani
synów, ani córek” (Ez 14, 14-16). Gdyby patriarcha Abraham modlił się
za chorych na nieuleczalną słabość, którzy się nie nawracają, Bóg odejdzie,
zostawiając go i nie przyjmując jego wstawiennictwa za nimi (por. Rdz 18,
20-33; 19, 1-29). Gdyby czynił to Samuel, powie do niego: „Nie smuć się
z powodu Saula” (1 Sm 16, 1). Gdyby ktoś wstawiał się niezasłużenie za
swą siostrą, usłyszy z kolei to, co Mojżesz: „Gdyby jej ojciec plunął
w twarz...” (Lb 12, 14)101.
Nie oglądajmy się więc na innych. Modlitwy świętych mają wprawdzie
wielką moc, ale tylko wtedy, gdy się nawrócimy i staniemy się lepsi.
Wszak i Mojżesz wybawił od Bożego gniewu swego brata i sześćset
tysięcy ludzi (por. Pwt 9, 20), a nie mógł wybawić swej siostry, choć wina
nie była taka sama - ona znieważyła Mojżesza (por. Lb 12), tamci zaś
dopuścili się bezbożności.
To zostawiam wam do rozwikłania, a sam postaram się wyjaśnić rzeczy
jeszcze trudniejsze. Co tu bowiem wspominać o jego siostrze, kiedy on
sam, przywódca takiego narodu, nie mógł pomóc sobie samemu i po
niezliczonych trudach oraz cierpieniach, gdy już czterdzieści lat był
wodzem, nie otrzymał pozwolenia na wejście do ziemi, z którą wiązało się
tyle obietnic i przyrzeczeń (por. Lb 14, 21-24. 30; 20, 12; Pwt 1, 34; 31,
2). Jaka była tego przyczyna? Otóż łaska ta nie przyniosłaby mu pożytku,
ale przeciwnie - szkodę, powodując ponadto upadek wielu Żydów. Jeśli
już wtedy, gdy dopiero co zostali wyprowadzeni z Egiptu, porzucili Boga
i szukali Mojżesza, przypisując mu wszystko, to w jakąż bezbożność
musieliby popaść, gdyby zobaczyli go wprowadzającego ich do ziemi obie­
canej? Dlatego nawet miejsce jego grobu było nieznane (por. Pwt 34, 6).
Także Samuel często wybawiał Izraelitów, od Saula zaś nie mógł
odwrócić Bożego gniewu (por. 1 Sm 16, 11). Podobnie Jeremiasz nie mógł
dopomóc Żydom, ale ochronił kogoś innego w swym proroctwie11. Daniel
nie uchronił Izraelitów przed niewolą, choć wyrwał śmierci barbarzyńców
(por. Dn 2, 12n).

9 Nie należy utożsamiać go z prorokiem Danielem.


10 Jan Chryzostom wyraża się w ten sposób mówiąc o nie pokładaniu zbytniej ufności
jedynie we wstawiennictwie innych w naszej sprawie. O wytrwałości zaś w modlitwie
wstawienniczej mówi (posługując się niemalże tymi samymi cytatami z Pisma) w RzHom
14, 8, Kraków 1995, t. 1/1, 230-231.
11 Być może Jan Chryzostom ma tu na myśli Barucha - por. Jr 45, 1-5.
Hom. V: Mt 7, 22-25A 75

Również w ewangeliach, jak zobaczymy, obie te rzeczy przytrafiały się


nie różnym, ale tym samym ludziom: ktoś ratował się, a zaraz potem
gubił. Ten, który był winien dziesięć tysięcy talentów, wyrwał się
z niebezpieczeństwa dzięki prośbie, a potem to zaprzepaścił (por. Mt 18,
23n); inny znowu najpierw się zagubił, a potem potrafił sobie zjednać
największą pomoc. Któż to taki? Ten, który zmarnował ojcowską spuś­
ciznę (por. Łk 15, 30).
Jeżeli będziemy opieszali, nie znajdziemy ratunku dzięki pomocy
innych, a jeśli będziemy czuwać, podołamy temu o własnych siłach, nawet
prędzej sami niż przy pomocy innych. Bóg bowiem bardziej pragnie udzie­
lić łaski nam samym niż innym dla nas; abyśmy byli otwarci starając się
przebłagać Jego gniew i w ten sposób stawali się lepsi. Tak zmiłował się
nad kobietą kananejską (por. Mt 15, 21-28; Mk 7, 24-30), tak wybawił
cudzołożnicę (por. J 8, 1-11), tak łotra (por. Łk 23, 39-43), chociaż nie
było żadnego pośrednika ani opiekuna.

(O wzywaniu świętych; pożyteczność jałmużny)


5. Mówię to nie dlatego, byśmy nie udawali się z prośbami do świę­
tych, lecz abyśmy nie byli opieszali, i abyśmy nie powierzali naszych
spraw wyłącznie innym, sami nie troszcząc się ani o nie nie dbając. Gdy
[Pan] powiedział: „Pozyskujcie sobie przyjaciół”, nie poprzestał jedynie na
tym, ale dodał: „Niegodziwą mamoną” (Łk 16, 9), aby dobry czyn był
twój. Nie wskazał tu niczego innego, jak tylko jałmużnę. A zadziwiające
jest to, że jeśli porzucimy nieprawość, to On nie rozlicza nas z całą
skrupulatnością. Mówi bowiem coś takiego: «Nabyłeś coś nieprawym
sposobem? Zrób z tego dobry użytek. Zgromadziłeś coś niesprawiedliwie?
Rozdaj sprawiedliwie». Jednakże cóż to za cnota: dawać z rzeczy w ten
sposób nabytych? A przecież miłujący człowieka Bóg nie zważa na to,
i choćbyśmy nawet tak czynili, obiecuje nam wiele dobrego. My zaś
popadliśmy w tak głębokie uśpienie, że nie użyczamy nawet z tego co
nieprawnie nabyliśmy, a chociaż tak wiele przywłaszczamy sobie niesłusz­
nie, sądzimy, że wypełniliśmy wszystko, jeśli oddajemy malutką cząstkę.
Nie słyszałeś, co powiedział Paweł: „Kto skąpo sieje, ten skąpo zbiera”
(2 Kor 9, 6). Dlaczego więc skąpisz? To przecież nie wydatek, nie
trwonienie, ale zapobiegliwość i pewny zysk. Gdzie zaś jest zapobiegli­
wość, tam znajdziesz także dostatek; gdzie zasiew, tam też i plon. Tylko
że ty, gdybyś miał uprawiać tłustą i urodzajną ziemię, na której można by
wiele posiać, wysiałbyś to, co byś posiadał, i pożyczyłbyś od innych,
uważając za stratę oszczędność w takich sprawach; chcąc zaś uprawiać
rzeczy niebieskie, które nie podlegają żadnej zmienności pogody, ale
76 J an C hryzostom

zawsze zwracają posiane ziarno z wielkim zyskiem, odwracasz się i ocią­


gasz, a nie bierzesz pod uwagę, że skąpy traci, a szczodry zyskuje.
Zasiej więc, byś nie stracił; nie chowaj, abyś schował; wyrzuć, abyś
zachował; wydaj, byś zyskał. A gdyby trzeba było tego pilnować, to nie
ty pilnuj, bo wszystko stracisz, lecz powierz Bogu, a nikt ci wtedy niczego
nie wydrze. Sam nie zajmuj się interesami, bo nawet nie rozumiesz, jak
ciągnąć zyski, lecz pożycz większą część całości Temu, który zapłaci ci
procent. Wypożycz tam, gdzie nie ma żadnej zawiści, skarg, podstępu ani
bojaźni. Pożycz Temu, który niczego nie potrzebuje, a potrzebuje tylko dla
ciebie; Temu, który żywi wszystkich i cierpi głód, byś ty nie zginął
z głodu; temu, który jest ubogi, byś ty się wzbogacił. Pożycz tam, gdzie
zyskasz nie śmierć, ale życie zamiast śmierci. Tamte /światowe/ zyski
sprowadzają piekło, te zaś królestwo, tamte oznaczają chciwość, te cnotę
((^lA-oao^ia), tamte okrucieństwo, te dobroć ((jnAm^pomioc). Jakże się
usprawiedliwimy, skoro mając możliwość otrzymać więcej w bezpieczny
sposób, w stosownym czasie, wielkiej wolności, bez wyrzutów, bez bojaźni
i zagrożenia, porzucamy te korzyści goniąc za zyskami, które są nędzne
(por. Tt 1, 11), nikczemne, niepewne i przybliżają nas ku wielkiemu
ognistemu piecu.

{Przeciwko lichwie)
Nie ma nic ohydniejszego i okrutniejszego nad lichwę. Lichwiarz czyha
na cudze nieszczęście, z cudzego nieszczęścia ciągnie zyski, za uczynność
żąda zapłaty. A odczuwając lęk, że się okaże zbyt miłosierny, pod
płaszczykiem dobroci kopie jeszcze głębszy dół; niosąc pomoc, zabija
ubogiego, podając rękę, strąca go, przyjmując niby do portu, ciska go
w toń, na skały, {głębiny i rafy}. «Ale ty, ktoś zapyta, czego żądasz? Czyż
mam innemu dać do użytku zebrane pieniądze, które i mnie się przydadzą,
i nie żądać za to żadnej rekompensaty?» Ależ nie. Nie mówię tego, lecz
przeciwnie: chcę, byś otrzymał nie małą i nędzną rekompensatę, ale
0 wiele większą; chcę, abyś jako nagrodę otrzymał niebo zamiast złota.
Czemuż więc bawiąc na ziemi pogrążasz się w ubóstwie i żądasz małej
rzeczy zamiast wielkich? To oznacza, że nie wiesz, jak osiągnąć bogactwo.
Bóg za drobne pieniądze obiecuje ci dobra w niebie, a ty mówisz: «Nie
dawaj mi nieba, ale zamiast nieba daj marne złoto». Wskazuje to na
człowieka, który chce pozostać w biedzie. Człowiek pragnący bogactw
1 pomyślności wybierze rzeczy trwałe zamiast znikomych, nieprzemijające
zamiast niestałych, wielkie zamiast małych, nie podlegające zepsuciu
zamiast zbutwiałych. Tak samo przyjdą i tamte. Kto bowiem szuka rzeczy
ziemskich zamiast niebieskich, także ziemskie całkiem utraci. Kto zaś
Horn. V: Mt 1, 22-25A 11

rzeczy niebiańskie przedkłada nad ziemskie, jedne i drugie osiągnie


w wielkiej obfitości. Byśmy i my to uzyskali, pogardzajmy rzeczami
ziemskimi, a wybierajmy te, które nas czekają. W ten sposób osiągniemy
jedne i drugie z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA VI: Mt 2, 1-3
(PG 57, 61-72)

(2, 1) Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla


Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy (2, 2) i pytali:
«Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego
gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon».

(Gwiazda Mędrców nie jest przyzwoleniem na astrologię)


1. Potrzeba nam wielkiej uwagi, wielu modlitw, byśmy mogli zrozu­
mieć ten fragment, dowiedzieć się, co to byli za mędrcy, skąd i w jaki
sposób przybyli, kto ich do tego nakłonił i co to była za gwiazda. A ra­
czej, jeśli chcecie, najpierw przytoczymy to, co mówią nieprzyjaciele
prawdy. Albowiem diabeł opanował ich tak dalece, że postarał się, aby
i stąd czerpali zarzuty przeciw prawdzie. Cóż zatem mówią? Mówią, że
skoro nawet po narodzeniu Chrystusa ukazała się gwiazda, to jest to znak,
iż astrologia jest nauką uzasadnioną. Czemuż więc, jeśli urodził się we­
dług prawa /gwiazd/, usunął astrologię, zniósł ślepe przeznaczenie, zmu­
sił diabłów do milczenia, usunął błąd i zniweczył wszelkie podobne
wróżbiarstwa?
Czego mędrcy dowiedzieli się na podstawie Jego gwiazdy? Ze jest
królem żydowskim? Był królem, ale nie takiego królestwa, jak sam
oznajmił Piłatowi: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36). Nie
wyróżniał się niczym podobnym: nie miał dokoła siebie ani straży
przybocznej, ani koni, ani zaprzęgu mułów, ani niczego podobnego, ale
prowadził życie skromne i ubogie, mając wokół siebie dwunastu lichych
mężów.
A choćby nawet [mędrcy] wiedzieli, że jest królem, to dlaczego do
niego przyszli? Przecież astrologia nie uczy poznawania z gwiazd, kto się
rodzi, lecz, jak mówią, przepowiadania przyszłości na podstawie daty
urodzenia. Oni zaś ani nie byli obecni przy matce w czasie porodu, ani nie
Hom. VI: Mt 2, 1-3 19

znali daty Jego narodzin, ani nie wnioskowali rzeczy przyszłych z ruchu
gwiazd, lecz przeciwnie, gdy już na długo przedtem ujrzeli w swym kraju
gwiazdę, udali się w drogę, aby zobaczyć tego, kto się narodził.
To z kolei rodzi jeszcze większe trudności od powyżej wspomnianych.
Jaka przyczyna oraz nadzieja jakich dóbr skłoniła ich do tego, żeby
oddawać pokłon tak odległemu królowi? Gdyby miał nad nimi panować,
ale ku temu, żeby się tak miało stać, nie istniał żaden rozumny powód.
Jeśliby narodził się w królewskim pałacu, w którym by żył jego ojciec -
król, to ktoś mógłby słusznie powiedzieć, że chcąc oddać cześć ojcu,
oddali pokłon narodzonemu dziecięciu, by tym sposobem zasłużyć sobie
zawczasu na wielkie łaski. Tymczasem oni nie spodziewali się, że
[Dziecię] zostanie ich królem, lecz narodu obcego i niezmiernie od nich
oddalonego, ani nie słyszeli, by było już dojrzałym mężczyzną. Dlaczego
więc wyprawiają się w tak daleką podróż, przynoszą dary (por. Mt 2, 11),
choć to wszystko narażało ich na niebezpieczeństwo? Gdyż zarówno Herod
się przeląkł, jak i cały lud się zmieszał, usłyszawszy od nich te słowa (por.
Mt 2, 3). Może tego nie przewidywali? Lecz takie twierdzenie nie ma
moim zdaniem żadnej rozumnej podstawy. Chociażby nawet byli aż tak
ograniczeni, to przecież wiedzieliby, że przybywając do stołecznego
miasta, głosząc takie rzeczy i wskazując na innego króla obok aktualnie
tam panującego, narażają się po tysiąckroć na niebezpieczeństwo śmierci.
Czemuż więc oddali mu pokłon (por. Mt 2, 2. 11), kiedy był w pielusz­
kach (por. Łk 2, 7. 12. 16)? Gdyby był mężczyzną, to ktoś mógłby
powiedzieć, że oczekując od niego pomocy, rzucili się w przewidywane
niebezpieczeństwo. To zaś wskazywałoby na zupełny brak rozsądku, by
Pers, barbarzyńca, nie mający nic wspólnego z narodem żydowskim,
chciałby opuścić dom, rozstać się z ojczyzną, krewnymi oraz domownika­
mi i poddać się obcemu panowaniu.
2. Jeśli w tym kryje się niedorzeczność, to w tym, co nastąpiło później,
jest jej o wiele więcej. A cóż to takiego? Iż odbywszy tak długą drogę,
oddawszy pokłon i nabawiwszy wszystkich strachu, natychmiast wrócili
(por. Mt 2, 2-3. 12). A czy w ogóle widzieli oznaki królewskiej władzy?
Zobaczyli przecież stajenkę, żłóbek, dziecię w pieluszkach i ubogą matkę1.
Komu i dlaczego ofiarowali dary? Czy istniało takie prawo lub zwyczaj,
aby w ten sposób wyrażać szacunek wobec królów, wszędzie tam, gdzie
się narodzili? Czy zawsze chodzili po całym świecie i oddawali pokłon
tym, o których wiedzieli, że z niskich i prostaczków zostaną królami,

1 Por. Łk 2, 7. 12. 16; Mateusz nie podaje takich szczegółów, pisze o nich Łukasz,
mówiąc o pasterzach.
80 J an C hryzostom

zanim jeszcze wstąpili na tron? Ale nikt nie mógłby czegoś takiego
powiedzieć.
Dlaczego więc oddali pokłon? Jeśli ze względu na rzeczy doczesne, to
czego mogli się spodziewać, iż otrzymają od dziecięcia i ubogiej matki?
Jeśli ze względu na dobra przyszłe, skąd wiedzieli, że dziecię, któremu
w pieluszkach (por. Łk 2, 7. 12. 16) oddali pokłon, kiedyś sobie o tym
przypomni? Gdyby mu o tym miała przypomnieć później matka, to i tak
zasługiwali nie na wyróżnienie, lecz na karę, bo w ten sposób wystawili
go na oczywiste niebezpieczeństwo. Przestraszony tym Herod szukał Go,
śledził i chciał zamordować (por. Mt 2, 4-8. 13. 16). Gdziekolwiek na
świecie ktoś wskazuje na człowieka w pierwszym etapie jego życia jako
na przyszłego króla, czyni jedynie to, że wydaje go na śmierć i ściąga na
niego tysiące prześladowań.
Czy zauważasz, ile pojawi się niedorzeczności, gdybyśmy analizowali
/przytoczone z Mateusza słowa/ według ludzkiego sposobu myślenia
i ogólnie przyjętego zwyczaju. Nie tylko te wspomniane, ale można by
wymienić wiele innych, które nasuwają jeszcze więcej pytań, niż to, co
powiedzieliśmy.

(Gwiazda, która się pokazała, nie była zwykłą gwiazdą)


Lecz, by przez wyszukiwanie trudności w trudnościach nie przyprawić
was o zawrót głowy, przystąpmy do rozwikłania przytoczonych pytań,
zaczynając rozwiązanie od samej gwiazdy. Gdy tylko dowiemy się, jaka
to była gwiazda i skąd, czy jedna z wielu, czy różna od innych, czy była
to gwiazda prawdziwa, czy tylko z wyglądu, wówczas łatwo dowiemy się
również wszystkiego innego. A z czegóż to będzie wynikać? Z samego
Pisma [Świętego].
Po pierwsze, z jej ruchu wynika, że nie była to jedna z wielu gwiazd,
a raczej, jak mi się zdaje, nie była to wcale gwiazda, lecz jakaś niewidzial­
na moc przemieniona w taką postać. Nie istnieje, nie ma żadnej innej
gwiazdy posuwającej się w taki sposób swą drogą. Gdybyś mówił o słoń­
cu, księżycu i wszystkich innych gwiazdach, to widzimy, iż posuwają się
one od wschodu ku zachodowi; ta zaś szła z północy na południe, w takim
bowiem położeniu znajduje się Palestyna względem Persji.
Po drugie, wynika to także z czasu. Nie świeci ona w nocy, lecz za
dnia, gdy jaśnieje słońce, a takiej mocy nie mają ani gwiazdy, ani nawet
księżyc. On bowiem, choć w tym względzie przewyższa inne gwiazdy,
kryje się i znika, gdy zabłysną promienie słoneczne. Ta natomiast gwiazda
przyćmiła je siłą własnego światła, a świecąc jaśniej tak wielkim blaskiem
okazała się od nich silniejsza.
Horn. VI: Mt 2, 1-3 81

Po trzecie, wynika to ze sposobu ukazywania się i znikania gwiazdy.


Świeciła podczas całej podróży aż do Palestyny, wskazując drogę, a ukryła
się, gdy przybyli do Jerozolimy. Następnie, gdy opuścili Heroda powiado­
miwszy go o celu swego przybycia, mając wyruszyć w dalszą drogę,
ponownie się im ukazuje (por. Mt 2, 9). Świadczy to nie o ruchu gwiazdy,
ale jakiejś rozumnej mocy. Nie posiadała jakiegoś wyznaczonego toru, ale
poruszała się wtedy, gdy oni szli, gdy zaś przystawali, zatrzymywała się
i ona, postępując we wszystkim stosownie do potrzeby, podobnie jak ów
słup obłoku, już to zatrzymujący, już to poruszający obóz Izraelitów
według potrzeby (por. Wj 13, 21-22; 40, 36-38; Lb 9, 15-23).
Po czwarte, można się tego łatwo domyślić ze sposobu wskazywania
miejsca. Nie wskazywała na niego pozostając w górze, bo wówczas nie
byłoby nawet możliwe, aby oni je znaleźli, ale uczyniła to opuszczając się
w dół. Rozumiecie przecież, że gwiazda nie może wskazywać miejsca tak
małego, jakie obejmowało stajenkę czy raczej ciało małego dziecka.
Z powodu swej niezmiernej wysokości nie mogłaby ani wskazać, ani
oznaczyć tak małego miejsca dla tych, którzy chcieli je odwiedzić. Widać
to na przykładzie księżyca, którego tarcza jest większa od gwiazd, a który
każdemu z ludzi zamieszkujących ziemię i wszystkim rozproszonym po tak
wielkim jej obszarze wydaje się bliski. Jakże więc, powiedz mi, gwiazda
mogłaby wskazać tak małe miejsce stajenki i żłóbka (por. Łk 2, 7. 12. 16),
gdyby nie opuściła się w dół, porzuciwszy swą wysokość, i nie stanęła nad
samą głową dziecięcia? Na co też zwrócił uwagę ewangelista, mówiąc:
(por. Mt 2, 9B.) A oto gwiazda..., szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała
się przed miejscem, gdzie było Dziecię. Widzisz, z jak wielu rzeczy
wynika, że ani nie była to jedna z owych wielu gwiazd, ani też nie
ukazywała się według widzianego na zewnątrz porządku jej pochodzenia.

(Dlaczego ukazała się gwiazda?)


3. A dlaczego się ukazała? Aby usunąć niewrażliwość Żydów i odebrać
im wszelką możliwość wymówki z powodu ich rażącej niewiedzy. Ten,
który przyszedł spowodować ustanie starego sposobu życia (7ioA,iT£ioc),
a miał powołać świat do oddawania mu czci i miał być czczony2 na całym
lądzie i morzu, zaraz na początku otwiera bramę poganom, chcąc pouczyć
swoich przez obcych. Skoro niezbyt zważali na głos proroków nieustannie
mówiących o Jego przyjściu, sprawił, że przybyli barbarzyńcy z dalekiego
kraju, szukając narodzonego u nich króla. Najpierw z ust Persów

2 Por. Mt 2, 2; Jan Chryzostom używa tu tego samego czasownika: «oddawać pokłon»


= «oddawać cześć».
82 J an C hryzostom

dowiadują się tego, czego nie chcieli nauczyć się od proroków. Jeśli są
dobrze usposobieni, mają największą pobudkę do posłuszeństwa; jeśli się
sprzeciwią, zostają pozbawieni wszelkiej wymówki na przyszłość. Cóż
mieliby do powiedzenia ci, którzy nie przyjęli Chrystusa po tylu proro­
kach, skoro widzieli, że mędrcy przyjęli Go i oddali Mu pokłon [jako
dziecięciu] wskazanemu przez pojedynczą gwiazdę? To samo uczynił
względem Niniwitów, posyłając Jonasza (por. Jon 1, 1-2), względem Sa­
marytanki (por. J 4, ln) oraz kobiety kananejskiej (por. Mt 15, 21-28;
Mk 7, 24-30), to samo względem mędrców. Dlatego powiedział: „Ludzie
z Niniwy powstaną... i potępią..., Królowa z Południa powstanie i potępi
to pokolenie” (Mt 12, 41-42), ponieważ oni uwierzyli mniejszym rzeczom,
a ci nawet większym nie uwierzyli.
Ale dlaczego, ktoś powie, prowadził ich przy pomocy takiego widze­
nia? A jak było trzeba? Posłać proroków? Ale mędrcy nie uwierzyliby
prorokom. Sprawić, by dał się słyszeć głos z nieba? Nie zważaliby na to.
Zesłać anioła? I nad tym przeszliby do porządku. Dlatego Bóg, zaniechaw­
szy tego wszystkiego, woła ich w swej najwyższej dobroci z pomocą
czegoś, z czym są zżyci3, pokazując im wielką i różniącą się od innych
gwiazdę, tak że zadziwił ich jej wielkością, pięknem jej widoku, a także
sposobem w jaki się poruszała.
Także Paweł, podobnie postępując, czerpie z ołtarza natchnienie do
przemówienia do Greków (por. Dz 17, 23) i przytacza świadectwa poetów
(por. Dz 17, 28; 1 Kor 15, 33; Tt 1, 12), do Żydów zaś przemawia wspo­
minając obrzezanie4, a naukę dla tych, którzy żyli według Prawa,
rozpoczyna od ofiar5. Skoro każdemu miłe są rzeczy, z którymi się zżył,
Bóg i ludzie posłani dla zbawienia świata przedstawiają sprawy w ten
właśnie sposób. Nie sądź więc, że było czymś niestosownym, iż powołał
ich z pomocą gwiazdy, gdyż w ten sposób zganiłbyś wszelkie {żydowskie}
instytucje, takie jak ofiary, oczyszczenia, {nowie księżyca}, arkę a nawet
samą świątynię. Wszystko to wzięło początek ze zmysłowości (7ta%f)-
TTjToę) pogan. A przecież Bóg, dla zbawienia zbłąkanych, pozwolił sobie
służyć z pomocą podobnych rzeczy, jakimi poganie czcili swoje bożyszcza,
trochę je tylko zmieniając po to, by stopniowo odwodzić ich od takich
zwyczajów i doprowadzać do najwyższej mądrości ((|)iXoaoc|)ia).

3 Być może aluzja do astrologicznych zainteresowań ludów, z których wywodzili się


mędrcy.
4 Do chrześcijan judaizujących - por. np. Ga 5, 2-3.
5 Rzeczywiście słowo 0\)cńcx pojawiające się w NT 28 razy, w Hbr występuje aż 15
razy.
Hom. VI: Mt 2, 1-3 83

To samo uczynił względem mędrców, pozwalając na razie, by powołało


ich ukazanie się gwiazdy, aby następnie pociągnąć ich wyżej. Gdy już ich
doprowadził trzymając za rękę i postawił koło żłobu, to nie przemawia do
nich więcej z pomocą gwiazdy, lecz przez anioła (por. Mt 2, 12). W ten
sposób pomału osiągali wyższy poziom.
Podobnie uczynił wobec mieszkańców Aszkelonu i Gazy. Gdy owych
pięć miast zostało po przybyciu Arki dotkniętych straszną plagą i nie
można było znaleźć środka przeciw panującemu złu, zgromadziwszy się
i zebrawszy wróżbitów, starano się wynaleźć środek przeciwko temu
zesłanemu przez Boga nieszczęściu (por. 1 Sm 5 - 6 szczególnie 6, 2).
Potem wróżbiarze oświadczyli, że trzeba zaprząc do Arki jeszcze nigdy nie
zaprzęgane krowy po pierwszym cielęciu i pozwolić im iść bez żadnego
kierowania. W ten sposób okaże się, czy choroba ta powstała przypadko­
wo, czy jest to plaga zesłana przez Boga. (Jeśli krowy - jak mówili
- połamią z nieświadomości jarzmo albo też zwrócą się ku beczącym
cielętom, wówczas stało się to przypadkiem; jeśli zaś pójdą prosto i nie
zbłądzą ani z powodu beczenia cieląt, ani z powodu nieznajomości drogi,
to będzie jasne, że ręka Boża dotknęła te miasta). Gdy na takie oświadcze­
nie wieszczbiarzy mieszkańcy tychże miast posłuchali i uczynili to, co im
nakazano, wówczas i Bóg okazał łaskawość dla oświadczenia wróżbitów,
nie uważając za niegodne siebie obrócić w czyn przepowiednie wieszcz­
ków i zjednać wiarę ich słowom. Rzecz była tym donioślejsza, że sami
nieprzyjaciele dali świadectwo mocy Boga i ich nauczyciele wyrazili
o Nim swe zdanie.
Daje się zauważyć, iż Bóg zrządza wiele innych podobnych rzeczy. Pod
względem sposobu ustanowienia podobne jest do tego również to, co
odnosi się do kobiety wywołującej duchy (por. 1 Sm 28, 7n), a co sami
potraficie sobie wytłumaczyć w oparciu o to, co usłyszeliście. Ja wspom­
niałem o tym w odniesieniu do gwiazdy, a wy moglibyście prawdopodob­
nie powiedzieć więcej, napisano bowiem: „Daj sposobność mądremu,
a powiększy swą wiedzę” (Prz 9, 9).

(Władca i miejsce narodzenia. Wolność woli. Trwoga Jerozolimy)


4. Jednakże trzeba powrócić do początku tego, cośmy przeczytali. Co
to za początek? (2, 1) Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za
panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy.
Mędrcy szli pod przewodnictwem gwiazdy, /Żydzi/ zaś nie uwierzyli nawet
słowom proroków. Dlaczego oznacza nam czas i miejsce, mówiąc: W Be­
tlejem oraz: Za panowania króla Heroda? Po co wymienia jego tytuł?
Tytuł podaje dlatego, że był także inny Herod, który kazał zamordować
84 J an C hryzostom

Jana Chrzciciela, ale był on tetrarchą (por. Mt 14, 1. 10), a ten królem.
Miejsce zaś i czas wymienia dla przypomnienia nam dawnych proroctw,
z których jedno wypowiedział Micheasz, mówiąc: (2, 6A) «A ty, Betlejem,
ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród księstw Judy» (por. Mi 5,
1), drugie natomiast patriarcha Jakub, który oznacza dokładnie czas
i wskazuje wielki znak jego przyjścia, mówiąc: „Nie zostanie odjęte berło
od Judy ani laska pasterska spośród kolan jego, aż przyjdzie ten, do
którego ono należy i zdobędzie posłuch u narodów!” (Rdz 49, 10).
Warto też dociec i tego, skąd /mędrcy/ powzięli taką myśl i kto ich
pobudził do działania. Nie wydaje mi się, że było to jedynie dziełem
gwiazdy, ale również Boga, który poruszył ich dusze; uczynił to także
z Cyrusem, skłaniając go do wypuszczenia Żydów z niewoli (por. 2 Krn
36). Jednakże nie uczynił tego w taki sposób, by uchylać jego wolne
postanowienie (aÓTe^oóoioę), podobnie jak wtedy, gdy powołał Pawła
głosem z nieba, okazał jawnie swoją łaskę i jego posłuszeństwo (por. Dz
9, 3-9).
Dlaczego, ktoś zapyta, nie objawił tego wszystkim mędrcom? Wszyscy
nie uwierzyliby, ci zaś byli bardziej skłonni od innych. Choć tysiące
narodów wyginęły, to prorok został posłany tylko do mieszkańców Niniwy
(por. Jon 1, 1-2); dwóch było łotrów na krzyżu, a jeden tylko został
zbawiony (por. Łk 23, 39-43). Zauważ cnotę tychże mężów nie na
podstawie tego, że przybyli, ale ze względu na ich szczerą otwartość. Aby
się nie wydawało, że są jakimiś oszustami, wymieniają przewodnika,
długość drogi oraz okazują szczerą otwartość: (2, 2) Przybyliśmy - mówią
- oddać Mu pokłon. I nie lękali się ani gniewu ludu, ani potęgi króla.
Wnioskuję z tego, że także u siebie w domu zostali nauczycielami swych
rodaków. Skoro nie obawiali się tego powiedzieć tu, tym bardziej we
własnej ojczyźnie mówili o tym otwarcie, otrzymawszy wyrocznię od
anioła i świadectwo proroka. {(2, 3) Skoro to usłyszał Herod, powiada,
przeraził sięy a z nim cała Jerozolima}. Herod, będąc królem, słusznie
obawiał się o siebie i swoje dzieci. Dlaczego jednak bała się Jerozolima,
skoro prorocy od dawna przepowiadali Go jako zbawcę, dobroczyńcę
i oswobodziciela? Czemuż więc się przeraziła? Otóż z tej samej pobudki,
dla której już przedtem odwracali się od dobroczynnego Boga, wspominali
egipskie mięsa (por. Wj 16, 3), chociaż korzystali z takiej wolności. Ty zaś
rozważaj dokładność proroków. Dawno przepowiedział to prorok, mówiąc:
„Pragnęli, żeby spalono w ogniu. Albowiem Dziecię nam się narodziło,
Syn został nam dany” (Iz 9, 4-5).
A przecież, chociaż zatrwożeni, nie starają się ujrzeć tego, co się stało,
ani nie towarzyszą mędrcom, ani się nie dowiadują; do tego stopnia byli
Horn. VI: Mt 2, 1-3 85

dumni i nad wszystkich niedbali. Wypadało się przecież szczycić: że to


u nich narodził się ten król; że przyciągnął ku sobie krainę Persów; że
wszyscy mieli być im poddani, gdyż sprawy przyjęły pomyślny obrót
i Jego panowanie już z początku stało się tak świetne; oni jednak nawet
po tym nie stają się lepsi, chociaż niedawno zostali wybawieni z niewoli
[perskiej]6. Tymczasem powinni wziąć pod uwagę - nawet gdyby nie
widzieli żadnej z tych tajemniczych i wzniosłych rzeczy, a tylko wniosko­
wali z bieżących wydarzeń - że «jeśli tak się lękają naszego narodzonego
króla, to o wiele bardziej będą się go bać i słuchać, gdy dorośnie, a potęga
nasza będzie świetniejsza niż barbarzyńska». Lecz żadna z tych rzeczy nie
pobudza ich uwagi; tak wielka była ich opieszałość a z nią również
zazdrość, a obydwie te wady winniśmy z pilnością wykorzeniać z naszego
umysłu, ten zaś, kto chce z nimi walczyć, winien być szybszy od ognia.
Dlatego Chrystus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże
bardzo pragnę, żeby już zapłonął” (Łk 12, 49). Dlatego także Duch
[Święty] pokazuje się w ogniu (por. Dz 2, 3).

(Przykład gorliwości Pawła i pierwszych chrześcijan)


5. My jednak staliśmy się zimniejsi od popiołu i bardziej nieczuli niż
umarli, chociaż widzimy Pawła unoszącego się nad niebiosa (por. 2 Kor
12, 2), nad niebiosa niebios (por. Ne 9, 6; Ps 68, 34), zwyciężającego
i pokonującego wszystko gwałtowniej od wszelkiego ognia: rzeczy
z wysoka i rzeczy z niskości, teraźniejsze i przyszłe, istniejące i nie
istniejące. Jeśli ten przykład przechodzi twoje pojęcie, to jest to wymówka
oznaczająca przede wszystkim gnuśność. (Czegóż Paweł miał więcej od'
ciebie, iż twierdzisz, że nie możesz go naśladować?) Lecz byśmy się nie
spierali, pomińmy Pawła i zastanówmy się nad pierwszymi wierzącymi,
którzy porzuciwszy pieniądze i posiadłości, troski i wszelkie sprawy
życiowe, całkowicie poświęcili się Bogu, spędzając dnie i noce na
słuchaniu słowa Bożego. Taki jest ogień duchowy: nie pozwala mieć
żadnej żądzy rzeczy doczesnych i zwraca nas ku innej miłości (epcoę).
Dlatego kto miłuje takie rzeczy, choćby musiał porzucić wszystko, drwić
z rozkoszy i sławy, a nawet życie poświęcić, czyni to z wszelką łatwością.
Gdy ciepło tego ognia przenika duszę, usuwa wszelką gnuśność i czyni
tego, kogo ogarnie lżejszym od piórka. Gardzi on wówczas rzeczami
podpadającymi pod zmysły, pozostaje w ciągłej skrusze, wylewa zdroje łez
i czerpie stąd wielką rozkosz. Nic tak nie jednoczy i nie łączy z Bogiem,

6 Żydzi mogli wrócić do ojczyzny po wydaniu edyktu przez Cyrusa w 538 r. p.n.e.
86 J an C hryzostom

jak takie łzy. Taki człowiek, choćby mieszkał w środku miasta, żyje jak
na pustyni, w górach lub parowach leśnych; nie zważa na rzeczy teraźniej­
sze, nie przestaje wylewać łez, płacząc za siebie, czy też za grzechy
innych. Dlatego Bóg pobłogosławił takich [ludzi] przed wszystkimi
innymi: „Błogosławieni, którzy się smucą” (Mt 5, 4). A dlaczego Paweł
mówi: „Radujcie się zawsze w Panu” (Flp 4, 4)? Rozumie przez to radość
pochodzącą z łez. Tak samo, jak światowa radość połączona jest ze
zmartwieniami, łzy dla Boga wzniecają nieprzerwaną i nieustającą radość.
W ten sposób nierządnica, gdy ogarnął ją ten ogień, stała się sławniejsza
od dziewic. Kiedy przeniknął ją ogień przemiany (pexavoia), wówczas
rozgorzała miłością ku Chrystusowi rozpuszczając włosy, oblewając łzami
święte nogi, susząc je własnymi włosami i wylewając olejek (por. Łk 7,
37-38). A wszystko to działo się jawnie. To zaś, co działo się w jej
wnętrzu, było o wiele gorętsze, a widział to jedynie Bóg. Dlatego każdy,
kto to słyszy, raduje się z nią, cieszy się z jej dobrych czynów, i uwalnia
ją od wszelkiej winy.

(Wartość łez; szkodliwość nieumiarkowanego śmiechu)


Jeśli zatem my, będąc źli, wydajemy taki wyrok, zastanów się, czego
dostąpiła owa kobieta od dobrotliwego Boga i jak wielkiego dobra doznała
wskutek swojej przemiany jeszcze przed Jego darami. Jak po gwałtownym
deszczu niebo staje się pogodne i czyste, podobnie kiedy wylewa się łzy,
rodzi się cichość i pogoda, a znika ciemność powstająca z grzechów. I jak
z wody i Ducha [Świętego], tak bywamy znów oczyszczeni przez łzy
i spowiedź, jeśli nie czynimy tego na pokaz i dla swej chluby. Powiedział­
bym, że kobietę w ten sposób płaczącą, słusznie należałoby karcić bardziej
niż tę, która się podmalowuje i używa szminki. Ja żądam łez wylewanych
nie na pokaz, ale dla skruchy, w skrytości płynących wewnątrz izdebki,
gdy nikt nie widzi, płynących spokojnie i cicho tylko dla samego Boga
(por. Mt 6, 6), z głębi serca (5iavota), z udręczenia i smutku. Takie były
łzy Anny: „Poruszała wargami, lecz głosu nie było słychać” (1 Sm 1, 13).
Same jej łzy wydały głos silniejszy od trąby. Dlatego Bóg otworzył jej
łono i twardą skałę przemienił w urodzajną glebę.
6. Jeśli i ty w ten sposób płaczesz, stajesz się naśladowcą twego Pana.
Także On płakał: i nad Łazarzem (por. J 11, 35); i nad miastem (por. Łk
19, 41); nad Judaszem się zasmucił (por. J 13, 21). Można Go często wi­
dzieć to czyniącego, ale nigdy śmiejącego się, ani nawet lekko się
uśmiechającego; nie doniósł o tym żaden z ewangelistów. Podobnie i Pa­
weł płakał, czynił to przez trzy lata dniem i nocą, on sam (por. 2 Kor 2,
4) i inni o nim donoszą (por. Dz 20, 31); ale żeby się śmiał, tego ani sam
88 J an C hryzostom

Niektórzy zaś są tak ślepi, że nawet po tych słowach mówią: obym


nigdy nie musiał płakać, lecz niech Bóg sprawi, abym cały czas śmiał się
i bawił. Cóż może być bardziej dziecinnego aniżeli taka myśl? Gdyż nie
Bóg sprawia, że się bawimy, ale diabeł. Posłuchaj więc, co się przytrafiło
tym, którzy się bawili: „I usiadł lud, aby jeść i pić, i wstali, żeby się
bawić” (Wj 32, 6). Tacy też byli mieszkańcy Sodomy, tacy byli ludzie za
czasów potopu. O nich [Pismo] powiada: „[Oto... wina Sodomy... wyróż­
niającej się...] wyniosłością, pomyślnością, nadmiarem chleba, życiem
w zbytkach” (Ez 16, 49). Także ludzie współcześni Noemu widząc przez
tyle lat budowę arki, bez przerwy się cieszyli nie przewidując nic z tego,
co miało nadejść; dlatego wszystkich ich wygubił potop i sprowadził na
ziemię powszechną klęskę (por. Rdz 6 - 7 ) .

{Łaska Boża; wartość czuwania; szkodliwość widowisk teatralnych)


7. Nie proś więc Boga o to, co otrzymujesz od diabła. Sprawą Boga
jest dać serce skruszone i uniżone, {trzeźwe} i wstrzemięźliwe, czujne
i pokutujące, bolejące. To są Jego dary, ich właśnie potrzebujemy najbar­
dziej. Czeka nas przecież trudna walka i bój z niewidzialnymi mocami,
zapasy z duchowymi przedstawicielami zła, wojna z księstwami i zwierz-
chnościami (por. Ef 6, 12). Obyśmy działając pilnie, trzeźwo i czujnie,
mogli oprzeć się temu srogiemu zastępowi! Jeśli zaś śmiejemy się, bawimy
i przestajemy troszczyć się na serio, wówczas z powodu własnej lekko­
myślności ulegniemy jeszcze przed starciem. Ustawiczne śmianie się,
biesiadowanie i korzystanie z rozkoszy nie do nas należy, ale do ludzi na
scenie, do nierządnych kobiet, do mężczyzn ulegających temu, do
pieczeniarzy7 i pochlebców; nie zaś do tych, którzy zostali powołani do
nieba; ani nie do tych, którzy zostali zapisani do owego miasta na
wysokościach8; nie do tych, którzy noszą broń duchową, lecz do tych,
którzy służą diabłu. On jest tym, który uczynił z tego rzemiosło (t£%vt|)
osłabiania rycerzy Chrystusa i zmiękczania nerwów ich gorliwości. Dlatego
też pobudował w miastach teatry, wpuścił tych błaznów, a przy ich
pomocy sprowadza zarazę na całe miasto oraz błazeńskie mowy i żarty,
których Paweł nakazał unikać (por. Ef 5, 4), a do których [diabeł]
przekonuje i pobudza. A od tychże rzeczy gorszy jest sam przedmiot, który
staje się okazją do śmiechu. Gdy aktorzy pośród śmiechu powiedzą coś
bluźnierczego lub plugawego, wtedy wielu bezmyślnych ludzi śmieje się
i cieszy, darząc ich oklaskami za to, za co trzeba by ich kamienować,

7 Zob. powyżej MtHom 4, 7 przypis 21.


8 Owe miasto - zob. powyżej MtHom 1, 7; 2, 1.
Hom. VI: Mt 2, 1-3 89

a przez tę uciechę sprowadzają piec ognia na własną głowę9. Ci bowiem,


którzy przyklaskują ludziom mówiącym takie rzeczy, najbardziej przeko­
nują do takiego gadania; dlatego byłoby słuszniej, aby oni podlegali karze
za to przeznaczonej. Gdyby takie rzeczy nie miały żadnych widzów, nie
byłoby i aktorów je przedstawiających. Skoro jednak widzą, jak porzucacie
dla zabawy swoje pracownie, rzemiosło i pochodzący z nich zysk, krótko
mówiąc - wszystko, nabierają większej ochoty i wykazują większą
gorliwość w tychże rzeczach.
Mówię to w celu uwalniania ich z zarzutów, lecz byście zrozumieli, że
początkiem i korzeniem tej nieprawości jesteście wy, którzy ją popieracie
trawiąc całe dnie na takich zabawach, lekceważąc wzniosłe powołanie
małżeństwa i bezczeszcząc wielką tajemnicę. Ten, który przedstawia takie
rzeczy, nie jest nawet tyle winien, ile ty, który domagasz się ich przedsta­
wiania, a raczej nie tylko się domagasz, lecz również zajmujesz się nimi,
cieszysz się i śmiejesz, chwalisz przedstawienie i na wszelkie sposoby
wspierasz podobnego rodzaju dzieła demonów. Powiedz mi, jakimi oczami
spojrzysz później na żonę w domu, skoro tam zobaczyłeś ją zhańbioną?
Jak się nie zawstydzisz myśląc o swej domowniczce, skoro tam ujrzysz jej
płeć znieważoną?
.
8 Lecz abyś mi nie powiedział, że jest to tylko grane na scenie
przedstawienie (ÓTCOKpiGię), [wiedz, że] takie granie wielu przywiodło do
cudzołóstwa i zniszczyło wiele rodzin. A najbardziej ubolewam nad tym,
że nawet nie wydaje się to czymś złym, lecz w dodatku, gdy przedstawia
się tak wielkie cudzołóstwo, wybucha wielki śmiech, wrzaski i oklaski. Co
mówisz? Że jest to udawanie (tm Ó K piG ię)? A więc tylko z tego powodu
tysiąc razy winni umierać ci, którzy starają się naśladować to, czego
wszelkie prawa nakazują unikać. Jeśli sama rzecz jest zła, to i jej
naśladowanie jest złe. Nie wspomnę już o tym, ilu ludzi skłaniają do
cudzołóstwa ci, którzy przedstawiają takie nieczyste widowiska, jak
zmysłowymi i bezwstydnymi czynią swoich widzów. Nie ma nic bardziej
lubieżnego i zmysłowego aniżeli oko zdolne patrzeć na takie rzeczy.
Na rynku, ani nawet w domu nie mógłbyś patrzeć na nagą kobietę, bo
nazwiesz to bezwtydną bezczelnością (ó(3pię). Jednakże do teatru idziesz,
by zhańbić wspólną naturę (yśvoę) mężczyzn i kobiet oraz splugawić
swoje własne oczy. Ależ nie mów, że ta naga kobieta jest nierządnicą,
gdyż zarówno nierządnica, jak i wolna, mają tę samą naturę i takie samo
ciało. Jeśli to nic złego, dlaczego wtedy, gdy zobaczysz to samo na rynku,

9 Zob. powyżej MtHom 4, 11-12 oraz por. Dn 3; Rz 12, 20.


90 J an C hryzostom

zaraz odchodzisz i odpędzasz bezwstydnicę? Czyż jest to ohydne tylko


wtedy, gdy jesteśmy rozdzieleni, gdy zaś siedzimy wszyscy razem zgro­
madzeni, już nie jest tak ohydne? Cóż za pośmiewisko i hańba, słowa
[obnażające] największe szaleństwo! Lepiej byłoby zalepić oczy błotem
i kałem, niż patrzeć na tak gorszącą rzecz. Gdyż kał nie szkodzi oku tak
bardzo, jak niepowściągliwe spojrzenie i przypatrywanie się nagiej kobie­
cie. Posłuchaj, co sprowadziła nagość na początku, i lękaj się okazji takiej
obrzydliwości. Cóż więc sprowadziła nagość? Nieposłuszeństwo i podstęp
diabła. To było jego staraniem z dawien dawna i od samego początku.
Lecz /Adam i Ewa/, będąc nadzy, przynajmniej się wstydzili (por. Rdz 3,
7 oraz 2, 25); wy zaś poczytujecie sobie to za zaszczyt według słów
apostoła: „Ich chwała w tym, czego winni się wstydzić” (Flp 3, 19).
Jak będzie spoglądać na ciebie żona, gdy powrócisz z tak ohydnego
przedstawienia? Jak cię przyjmie? Co ci powie, skoro tak ohydnie
zbezcześciłeś naturę kobiecą i pod wpływem obejrzanego spektaklu stałeś
się niewolnikiem nierządnicy?
Jeśli słysząc to bolejecie nad tym, składam wam wielkie dzięki. „Któż
mi radość sprawi, jeżeli nie ten, którego ja zasmucam?” (2 Kor 2, 2). Nie
przestawajcie ubolewać nad tym i żałować, bo żal nad takimi rzeczami
stanie się dla was początkiem przemiany na lepsze. Dlatego i ja mówiłem
bardziej surowo, aby - zrobiwszy głębsze cięcie - oddalić was od
zgnilizny tych, którzy was odurzają, i doprowadzić do czystego zdrowia
duszy; obyśmy zawsze się nim cieszyli i dostąpili nagrody przeznaczonej
za takie dobre czyny, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA VII: Mt 2, 4-10
(PG 57, 73-82)

(2, 4) Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu, i wypyty­


wał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. (2, 5A) C7 mw odpowiedzieli:
«W Betlejem judzkim».
1. Czy widzisz, że wszystko stało się dla zawstydzenia Żydów? Jak
długo nie widzieli Go, tak długo nie ogarniała ich złość i prawdziwie
tłumaczyli świadectwa o Nim. Kiedy zaś zobaczyli sławę pochodzącą
z cudów, wypierali się prawdy, powodowani złością. Prawda jednak
wychodziła na jaw we wszystkim, a jeszcze bardziej była głoszona przez
nieprzyjaciół. Zauważ jak przedziwne i zdumiewające rzeczy zrządza
[Bóg]. Barbarzyńcy i Żydzi dowiadują się więcej od siebie nawzajem
i wzajemnie się pouczają. Żydzi usłyszeli od mędrców, że w kraju Persów
oznajmiła Go gwiazda; mędrcy zaś dowiedzieli się od Żydów, że tego,
którego oznajmiła gwiazda, przepowiedzieli już wcześniej także prorocy,
i to w dawnych czasach. Powód pytania stał się dla obu stron dowodem
i stwierdzeniem jaśniejszej i dokładniejszej nauki, a nieprzyjaciele prawdy
musieli, choć niechętnie, przytoczyć świadectwa o prawdzie, i wytłuma­
czyć proroctwo, chociaż nie całe. Mówiąc bowiem, że w Betlejem, i że
stamtąd wyjdzie wódz, który będzie rządzić ludem izraelskim (por. 2, 5B-
6), aby się przypodchlebić królowi nie dodali tego, co następuje. Cóż to
takiego było? „A pochodzenie jego od początku, od dni wieczności” (Mi
5, IB)1.
A dlaczego, ktoś powie, jeśli stamtąd miał przyjść, po narodzeniu
mieszkał w Nazarecie czyniąc w ten spsoób proroctwo niejasnym? Ależ
nie uczynił go niejasnym, lecz wyjaśnił je jeszcze lepiej. Okoliczność, że

1 Jan Chryzostom stwierdza tu, że arcykapłani i uczeni odpowiadając na pytanie Heroda


przytoczyli tylko część proroctwa, to znaczy Mi 5, 1A (por. Mt 2, 6), pomijając jego dalszy
ciąg, czyli Mi 5, IB.
92 J an C hryzostom

matka mieszkała w innym miejscu, a on narodził się w innym, dowodzi,


że stało się to przez wyższe zrządzenie. Dlatego też oddalił się nie zaraz
po narodzeniu, lecz pozostał tam przez czterdzieści dni, dając tym, którzy
chcieli ciekawie dochodzić, sposobność dokładnego zbadania wszystkiego.
Wiele było rzeczy, które skłaniały do dokładnego badania, jeśliby tylko
zechcieli zwrócić na nie uwagę. Po przybyciu mędrców zatrwożyło się
przecież całe miasto, a z miastem król (por. Mt 2, 3); przytoczono proroka;
zwołano najwyższą radę; i stało się tam jeszcze wiele innych rzeczy,
a o wszystkim dokładnie opowiada Łukasz: na przykład o Annie, Symeo-
nie, Zachariaszu, aniołach, pasterzach (por. Łk 2). Wszystko to mogło
uważnym ludziom posłużyć do zyskania wiedzy o tym, co się stało. Jeśli
0 miejscu wiedzieli mędrcy przybyli z Persji, tym bardziej mogli się
dowiedzieć ci, którzy byli w pobliżu.
A więc już na początku [Chrystus] zapowiedział siebie wieloma
cudami; gdy jednak nie chcieli tego dostrzec, ukrywszy się na jakiś czas,
objawił się znowu w inny, jeszcze świetniejszy sposób. Gdyż nie mędrcy
ani gwiazda, ale Ojciec niebieski przedstawił Go w wodach Jordanu,
a Duch [Święty] zstąpił, kierując ów głos na głowę przyjmującego chrzest
(por. Mt 3, 13-17). Również Jan z całą otwartością głosił to wszędzie
w Judei, napełniając zamieszkane i niezamieszkane ziemie tą nauką (por.
Mt 3, ln); oznajmiały Go głośno także świadectwa cudów, ziemia, morze
1 wszelkie stworzenie. W czasie zaś narodzin było tyle znaków, że mogły
z wolna wskazywać na Jego przybycie. Aby Żydzi nie mówili: «Nie
wiemy, kiedy się narodził, ani w którym miejscu», zostały zarządzone
wszystkie rzeczy związane z przybyciem mędrców oraz te wspomniane
przez nas; tak że nie mają żadnej wymówki, że nie badali tego, co się
zdarzyło.
2. Zauważ dokładność proroctwa. Nie powiedział, że pozostanie
w Betlejem, ale że (2, 6C) wyjdzie. Także to, że jedynie tam się narodzi,
stanowi część proroctwa. Niektórzy z nich mówią bezwstydnie, że zostało
to powiedziane o Zorobabelu. Ale czyż mogą mieć słuszność? Skoro [do
Zorobabela] nie można odnieść słów: „Pochodzenie jego od początku, od
dni wieczności” (Mi 5, IB). Poprzednie zaś słowa: (2, 6C) Z ciebie wyjdzie
(Mi 5, 1A), jakże można by zharmonizować z życiem /Zorobabela/?
Urodził się przecież nie w Judei, ale w Babilonie, i dlatego, że tam się
właśnie narodził, został nazwany Zorobabelem2. Wszyscy, którzy znają
język syryjski, wiedzą o tym, co powiedziałem.1

2 Imię Zerub-babel znaczy «potomek Babilonu». Por. Mt 1, 12; Ag 1, 1; Ezd 2, 1-2;


1 Krn 3, 19.
Horn. VII: Mt 2, 4-10 93

Oprócz tego, o czym wspomnieliśmy, świadectwo to może potwierdzić


cały dalszy bieg historii. Cóż bowiem mówi? (2, 6B)3 Nie jesteś zgoła
najlichsze spośród głównych księstw Judy (Mi 5, 1A), i dodaje przyczynę
sławy, mówiąc: (2, 6C) Z ciebie wyjdzie. A nikt inny nie uczynił tego
miejsca sławnym, tylko On sam. Po Jego narodzeniu przybywają mężowie
z krańców ziemi, aby oglądać żłóbek (por. Łk 2, 7) i stajenkę. Prorok to
dawno przepowiedział, mówiąc: Nie jesteś najlichsze spośród władców
Judy, czyli stojących na czele pokoleń. Słowami tymi obejmował również
Jeruzalem. Ale nawet pomimo tego nie zwrócili na to uwagi, choć korzyść
spływała na nich. Dlatego prorocy na początku nie mówią tyle o Jego
godności, ile o dobrodziejstwie, które dzięki Niemu na nich spłynęło. Gdy
Dziewica miała porodzić, mówi: {“Nadasz Mu imię Jezus” od razu
uzasadniając to słowami:} „On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”
(Mt 1, 21). Także mędrcy nie powiedzieli: Gdzie jest Syn Boży, lecz:
„Nowo narodzony król żydowski” (Mt 2, 2). Tak samo i tu nie powiedział:
Z ciebie wyjdzie Syn Boży, lecz: Z ciebie wyjdzie (2, 6D.) władca, który
będzie pasterzem ludu mego, Izraela. Na początku należało używać
bardziej zwyczajnego sposobu mówienia, aby się nie gorszyli, i głosić
rzeczy dotyczące szczególnie ich zbawienia, aby tym łatwiej ich przyciąg­
nąć. W każdym razie żadne z przytoczonych na początku świadectw, które
odnoszą się do czasu Jego urodzenia, nie mówią o Nim nic wielkiego, ani
nic wzniosłego. Nie dorównują pod tym względem świadectwom
odnoszącym się do czynienia cudów, które wyraźniej mówią o Jego
godności. Skoro więc po wielu cudach dzieci śpiewały pienia na jego
cześć, posłuchaj, co powiada prorok: „Sprawiłeś, że dzieci i niemowlęta
oddają ci chwałę” (Ps 8, 3); i znowu: „Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło
Twych palców” (Ps 8, 4), co przedstawia Go jako twórcę świata. Owo zaś
świadectwo odnoszące się do wniebowstąpienia pokazuje, że jest równy
(opÓTipoę) Ojcu. „Rzekł, powiada, Pan do Pana mego: Siądź po mojej
prawicy” (Ps 110, 1). A Izajasz powiada: „Powstał, aby rządzić narodami
(80voę), w Nim powinny narody pokładać zaufanie” (Iz 11, 10).
Dlaczego więc mówi, że Betlejem nie jest najlichsze spośród władców
Judy? Dlatego, że miasteczko (KG)pr|) to stało się sławne nie tylko
w Palestynie, lecz na całym świecie. Jednakże mowa zwraca się do
Żydów, i dlatego dodał: Który będzie pasterzem ludu mego, Izraela. Ale
przecież panował nad całym światem? Jak już mówiłem wyżej, nie chce
ich teraz zrażać wyjawianiem spraw dotyczących pogan (£0voę).

3 Brak wiersza Mt 2, 6A: A ty, Betlejem, ziemio Judy.


94 J an C hryzostom

Ale jak to możliwe, ktoś powie, że nie panował nad narodem


izraelskim? Owszem, i to się stało. Powiedziawszy Izrael, wskazuje na
tych spomiędzy Żydów, którzy w niego uwierzyli. Paweł, tłumacząc to,
powiedział: „Nie wszyscy bowiem, którzy pochodzą od Izraela, są Izrae­
lem” (Rz 9, 6), lecz narodzeni z wiary i obietnicy (por. Rz 9, 8). Jeśli nie
panował nad wszystkimi, to jest ich winą i przestępstwem. Powinni
oddawać cześć razem z mędrcami i wielbić Boga za nadejście czasu, który
znosił ich grzechy. Nie słyszeli niczego o sądach, o karach, tylko
0 pasterzu łagodnym i cichym (por. Mt 11, 29). Oni zaś postępują prze­
ciwnie: trwożą się i burzą oraz czynią tysiące zasadzek.
(2, 7) Wtedy Herod przywoławszy potajemnie mędrców, wypytał ich
dokładnie o czas ukazania się gwiazdy, zamierzał bowiem Dziecię zabić,
co było oznaką krańcowej głupoty, a nie tylko wściekłości. Usłyszane
przez niego słowa oraz poznane wydarzenia wystarczały, aby go odwieść
od takich zamiarów. Przecież to, co się stało, nie było dla ludzi czymś
zwyczajnym. Gwiazda z wysoka powołuje mędrców; barbarzyńcy udają się
w tak daleką drogę, aby pokłonić się złożonemu w żłóbku dziecięciu
w pieluszkach (por. Łk 2, 7); prorocy od dawna przepowiadają to wszyst­
ko; te i wszystkie inne rzeczy wskazywały, że idzie o sprawy przekracza­
jące człowieka. A przecież żadna z nich nie powstrzymała /Heroda/.
3. Taka jest złość: zwraca się ku sobie i porywa się na rzeczy
niemożliwe. Zwróć uwagę na jego głupotę. Jeśli wierzył w proroctwo
1 uważał je za nieomylne, to jest oczywiste, że usiłował popełnić rzeczy
niemożliwe, a jeśli nie wierzył ani się nie spodziewał, że stanie się to,
o czym mówiono, to nie musiał się trwożyć i obawiać, ani z tej przyczyny
nastawać na życie [nowo narodzonego]. {W każdym razie jego podstęp był
zbyteczny}. O największej jego głupocie świadczy także mniemanie, że
mędrcy będą bardziej zważać na niego niż na Dziecię, dla którego odbyli
tak długą drogę. Jeśli jeszcze zanim je ujrzeli, pałali taką miłością, to jakże
[Herod] mógł się spodziewać, że po zobaczeniu go i utwierdzeniu
w wierze przez poznanie proroctwa nakłoni ich do zdradzenia mu
Dziecięcia?
Pomimo wielu podobnych rzeczy, które mogły go od takiego zamiaru
odwieść, jednak się nie powstrzymał i wezwawszy potajemnie mędrców,
wypytywał ich. Sądził, że Żydzi troszczą się o Dziecię i nie spodziewał się,
żeby osiągnęli taki stopień szaleństwa, aby swego obrońcę i zbawiciela,
który przyszedł dla wybawienia ich narodu, chcieli wydać nieprzyjaciołom.
Dlatego wzywa mędrców potajemnie, dopytuje się o czas nie w związku
z Dziecięciem, ale w związku z gwiazdą, oznaczając cel swojego ataku
z wielkim marginesem błędu. Wydaje mi się, że gwiazda ukazała się na
Horn. VII: Mt 2, 4-10 95

długo wcześniej. Mędrcy poświęcili przecież wiele czasu na podróż, aby


stanąć przy nowo narodzonym. Trzeba było oddać mu pokłon, gdy był
w pieluszkach (Łk 2, 7), aby objawiła się cudowna i zadziwiająca strona
tego zdarzenia. Gwiazda więc musiała się ukazać na długo wcześniej.
Gdyby ujrzeli ją na Wschodzie dopiero wtedy, gdy [Jezus] narodził się
w Palestynie, to straciwszy wiele czasu na podróż, po przybyciu na
miejsce nie ujrzeliby go w pieluszkach. Nie dziwmy się więc, że /Herod/
każe zabijać dzieci od dwóch lat i niżej (por. Mt 2, 16). Gdyż [jego]
zagniewanie (por. Mt 2, 16) i lęk, aby zapewnić sobie większe bezpieczeń­
stwo, dodaje więcej czasu, by żadne z nich nie uszło.
Przywoławszy ich, mówi: (2, 8B.)4 «Udajcie się tam i wypytujcie
starannie o Dziecię, a gdy je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł
pójść i oddać mu pokłon». Czy widzisz jego głupotę? «[Herodzie], jeśli
twoje słowa są szczere, dlaczego dowiadujesz się o tym potajemnie? Jeśli
zaś coś knujesz, to czyż nie dostrzegasz, iż mędrcy domyślą się podstępu
dlatego, że dowiadywałeś się potajemnie?» Ale, jak powiedziałem, dusza
zniewolona złością staje się nad wszystko pozbawiona rozumu.
Nie powiedział: Idźcie i dowiadujcie się o króla, lecz: O Dziecię. Nawet
nie był w stanie wymówić imienia władcy. Mędrcy zaś w swej wielkiej
pobożności nie domyślali się niczego. Nawet by nie przypuszczali, że
popadnie w taką niegodziwość, aby knuć podstęp przeciwko tak cudowne­
mu zrządzeniu, (por. 2, 9A) I odjechali, gdyż niczego takiego nie
podejrzewali, mierząc wszystko u innych w oparciu o własne usposobienie.
(2, 9B) A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi.
Ukryła się dlatego, aby straciwszy przewodnika, byli zmuszeni pytać
Żydów, i aby w ten sposób zdarzenie stało się wszystkim znane. Gdy się
już wypytali i zostali pouczeni przez nieprzyjaciół, ponownie się im
ukazuje. Zauważ, że wszystko następuje po sobie w największym
porządku. Od gwiazdy przejmuje ich naród żydowski oraz król, przywodzą
proroka, aby wyjaśnić zdarzenie. Od proroka odbiera ich anioł i poucza
o wszystkim. Następnie idą za gwiazdą z Jerozolimy do Betlejem.
Gwiazda prowadzi ich stamtąd, abyś poznał, że nie była to jedna z wielu
gwiazd. Gdyż żadna inna gwiazda nie ma takiej natury. A nie tylko się
poruszała, ale prowadziła ich w środku dnia wiodąc ich za sobą i prowa­
dząc jakby za rękę.
4. Po co gwiazda była potrzebna, zapytasz, skoro miejsce było już
znane? Aby Dziecię zostało dostrzeżone. Nie było bowiem niczego, co

4 Brak wiersza Mt 2, 8A: «A kierując ich do Betlejem, rzekł».


96 J an C hryzostom

mogłoby na Nie wskazać: ani mieszkanie nie było okazałe, ani matka nie
była kimś znacznym czy sławnym. Potrzebna więc była gwiazda, która
kazałaby im się zatrzymać właśnie w tym miejscu. Dlatego ukazuje się im,
gdy wyszli z Jerozolimy i zatrzymuje się dopiero przy żłóbku (por. Mt 2,
9C. oraz Łk 2, 7).
Cud następuje po cudzie! Obie bowiem rzeczy są cudowne: oddanie
pokłonu przez mędrców oraz prowadzenie ich przez gwiazdę; mogło to
poruszyć [serca] nawet z kamienia. Gdyby mędrcy powiedzieli, że słyszeli
to od proroków mówiących o tym, albo że aniołowie prywatnie im to
oznajmili, mogliby im nie uwierzyć; skoro zaś ukazała się gwiazda na
nieboskłonie, umilkli nawet ci szczególnie bezczelni. Ponadto, gdy
gwiazda zjawiła się nad Dziecięciem, zatrzymała swój bieg. Świadczy to
0 jakiejś wyższej mocy przekraczającej możliwości gwiazdy, gdyż raz się
ukrywa, to znowu się ukazuje, i wreszcie będąc widoczną potrafi się
zatrzymać. Stąd jeszcze bardziej zostali utwierdzeni w wierze. Z tego też
powodu (por. 2, 10) cieszyli się: że znaleźli to, czego szukali; że stali się
zwiastunami prawdy; że nienadaremnie odbyli tak długą drogę - tak wiel­
ką miłością pałali ku Chrystusowi. Gdy [gwiazda] przybliżyła się i zatrzy­
mała się nad główką narodzonego, wskazała tym samym na Jego Bóstwo.
Stojąc w miejscu skłoniła do pokłonu nie tyle barbarzyńców, ile tych,
którzy byli pośród nich mądrzejsi. Czy dostrzegasz, jak słuszne było
ukazanie się gwiazdy? Nawet po proroctwie, po wyjaśnieniu arcykapłanów
1 uczonych [w Piśmie], wciąż jeszcze zwracali na nią uwagę.

{Odparcie poglądów Marcjona i Pawia z Samosaty)


Niech zawstydzi się Marcjon, niech zawstydzi się Paweł z Samosaty,
gdyż nie chcieli zobaczyć tego, co widzieli mędrcy, czyli przodkowie
Kościoła. Nie wzdrygam się w ten sposób ich nazywać. Niech się
zawstydzi Marcjon, widząc Boga czczonego w ciele; niech się zawstydzi
Paweł [z Samosaty], widząc [Dzięcię] odbierające cześć nie tylko jako
człowiek. Na ciało wskazują pieluszki i żłóbek (por. Łk 2, 7); o tym zaś,
że nie oddali Mu czci wyłącznie jako człowiekowi, świadczą poprzez
przyniesione Mu w dziecięcym wieku dary, które godziło się ofiarować
Bogu. Niech zawstydzą się z nimi również Żydzi, widząc, że ubiegli ich
barbarzyńcy i mędrcy, a oni nawet po nich nie chcieli przyjść. W każdym
razie wydarzenie to było figurą tego, co miało nastąpić. Już na samym
początku okazało się, że narody pogańskie uprzedzą ich naród.
A dlaczego, ktoś zapyta, nie na początku, ale dopiero później [Chry­
stus] powiedział: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19)?
Ponieważ, jak powiedziałem, wydarzenie to było figurą i jakąś zapowie­
Horn. VII: Mt 2, 4-10 91

dzią tego, co miało przyjść. Właściwy porządek byłby wówczas, gdyby


Żydzi przybyli jako pierwsi; skoro jednak dobrowolnie odtrącili od siebie
swoje własne dobro, wówczas została odwrócona kolej rzeczy. Nawet
wtedy mędrcy nie powinni byli przybyć tam przed Żydami, ani pochodzą­
cy z tak odległych stron wyprzedzić mieszkających nieopodal samego
miasta, ani wreszcie ci, którzy o niczym takim nie słyszeli, nie powinni
byli uprzedzić ludzi wyrosłych na tak wielu proroctwach. Skoro jednak
zapoznali swe dobra ponad wszelką miarę, mężowie z Persji uprzedzają
mieszkańców Jerozolimy. Mówi o tym także Paweł: „Należało głosić
słowo Pana najpierw wam. Skoro jednak... sami uznajecie się za niegod­
nych.... zwracamy się do pogan” (Dz 13, 46). Nawet jeśli wcześniej nie
wierzyli, to usłyszawszy słowa mędrców powinni byli pośpieszyć, ale nie
chcieli; dlatego, gdy spali, tamci ich wyprzedzili.

(Niegodnie przystępujący do świętych tajemnic podobni są do Heroda;


bezwstyd widowisk teatralnych)
5. My także towarzyszmy mędrcom, oddalajmy się od naszych
barbarzyńskich zwyczajów i zachowajmy do nich znaczny dystans, byśmy
mogli ujrzeć Chrystusa. Również oni nie ujrzeliby Go, gdyby nie oddalili
się od swego kraju. Porzućmy ziemskie sprawy. Podobnie mędrcy, dopóki
byli w Persji, widzieli gwiazdę, lecz gdy opuścili Persję, ujrzeli Słońce
Sprawiedliwości (Ml 3, 20). Gdyby jednak nie wyruszyli stamtąd z zapa­
łem, nie ujrzeliby nawet gwiazdy. Powstańmy i my, choćby wszyscy byli
zatrwożeni (por. Mt 2, 3), biegnijmy do domu Dziecięcia. Choćby zasta­
wiali nam drogę królowie, narody czy tyrani, nie ustawajmy w naszym
dążeniu. W ten sposób usuniemy wszystkie grożące nam niebezpieczeń­
stwa. Również oni, gdyby nie ujrzeli Dziecięcia, nie uniknęliby niebezpie­
czeństwa grożącego im ze strony króla. Zanim ujrzeli Dziecię ogarniała ich
zewsząd bojaźń, niebezpieczeństwo i trwoga, po oddaniu zaś pokłonu
nastąpił pokój i bezpieczeństwo; już nie gwiazda, ale anioł ich przyjmuje,
bo po oddaniu pokłonu stali się kapłanami; przynieśli bowiem dary.
Porzuć i ty naród żydowski, zatrwożone miasto (por. Mt 2, 3),
krwiożerczego tyrana (por. Mt 2, 16) oraz światowy zbytek i pośpiesz do
Betlejem5, gdzie jest mieszkanie duchowego Chleba6. Choćbyś był
pasterzem, gdy tu przybędziesz, ujrzysz Dziecię w gospodzie. A choćbyś
był królem, a tutaj się nie przybliżysz, nic ci nie pomoże purpura. Choćbyś
był mędrcem, nie przeszkodzi ci to w niczym, o ile tylko przybędziesz

5 Podobnie zachęca kolęda: Spieszmy do Betlejem.


6 Aluzja do przyjmowania Eucharystii.
98 J an C hryzostom

w celu oddania pokłonu, a nie znieważenia Syna Bożego, i uczynisz to


z bojaźnią i radością, gdyż oba te uczucia mogą się łączyć. Uważaj jednak,
byś nie stał się podobny do Heroda i nie mówił: (2, 8B) Abym i ja mógł
pójść i oddać mu pokłon, a po przybyciu chciałbyś Go zamordować. Do
Heroda podobni są ci, którzy niegodnie uczestniczą w świętych tajemni­
cach. Napisano, że taki „winny będzie ciała i krwi Pańskiej” (1 Kor 11,
27). Tacy mają w sobie tyrana gorszego niż Herod, nienawidzącego
królestwa Chrystusa, a jest nim mamona. Chce on panować i posyła swych
zwolenników, aby pozornie oddawali pokłon, a w pokłonie mordowali.
Obawiajmy się, abyśmy nie przybierali wyglądu proszących i oddających
pokłon, a w rzeczywistości nie okazywali czegoś przeciwnego.
Gdy zamierzamy oddać pokłon, wszystko wypuśćmy z rąk, choćbyśmy
mieli złoto, przynieśmy je dla Niego, a nie zakopujmy. Jeśli barbarzyńcy
przynieśli dary dla uczczenia, czym ty będziesz, jeśli nic nie dasz
potrzebującemu? Jeśli oni odbyli tak daleką drogę, by ujrzeć Dziecię, jaką
będziesz mieć wymówkę ty, który nawet przez jedną ulicę nie przejdziesz,
by odwiedzić chorego lub więźnia. A nawet nieprzyjaciele znajdą u nas
litość, jeśli są chorzy czy w więzieniu, ty natomiast nie litujesz się nawet
nad twoim dobroczyńcą i Panem. Mędrcy ofiarowali złoto, ty z trudnością
dajesz chleb; oni uradowali się, ujrzawszy gwiazdę, ty zaś nie wzruszasz
się widząc samego Chrystusa - przybysza i nagiego (por. Mt 25, 33n).
Któż z was, którzy otrzymaliście niezliczone dobrodziejstwa, odbył tak
długą drogę dla Chrystusa, jak owi barbarzyńcy czy raczej mądrzejsi od
filozofów? Cóż mówię: długą drogę? Wiele kobiet jest tak wydelikaco­
nych, że gdyby nie miały muła, nie przeszłyby nawet jednej ulicy, aby
oglądać Go w duchowym żłóbku. Inni zaś, choć mogą iść, wnet przenoszą
nad przybycie tutaj widowiska w teatrze i natłok codziennych zajęć.
Barbarzyńcy zanim Go ujrzeli, odbyli dla Niego tak wielką podróż, ty zaś
nawet po zobaczeniu nie naśladujesz ich, ale ujrzawszy Go, porzucasz
i biegniesz przypatrywać się mimom (wracam bowiem do tego, co
mówiłem ostatnio)7, a widząc Chrystusa leżącego w żłóbku (por. Łk 2, 7)
opuszczasz Go, by ujrzeć kobiety na scenie. Na jakie pioruny zasługuje
takie postępowanie?
6. Powiedz mi, gdyby ktoś obiecywał ci, że zaprowadzi cię do pałacu
królewskiego i pokaże króla siedzącego na tronie, czy wolałbyś zamiast
tego oglądać teatr? A przecież nawet z wizyty w pałacu nie możesz
odnieść korzyści. Tu zaś z tego oto stołu wytryska źródło duchowego

7 Zob. powyżej Mt Hom 6, 7-8.


Hom. VII: Mt 2, 4-10 99

ognia, a ty je porzucasz, zostawiwszy Chrystusa siedzącego przy źródle


i biegniesz do teatru, aby patrzeć na pływające kobiety i znieważać ich
płeć? A On także dzisiaj siedzi przy zdroju, rozmawiając nie z Samarytan­
ką (por. J 4, 1-42), ale z całym miastem. {Być może tylko z Samarytan­
ką}. Gdyż nie ma z Nim teraz nikogo, jedynie niektórzy są tylko ciałem,
inni zaś nawet ciałem nie są obecni. A On przecież się nie oddala, tylko
pozostaje i z naszą pomocą pragnie ugasić pragnienie, ale nie wodą, lecz
świątobliwością, gdyż świętym daje to, co święte. Z tego źródła daje nam
nie wodę, lecz żywą krew, która jest symbolem śmierci, ale także przy­
czyną życia (por. J 6, 54).
Ty zaś porzuciwszy źródło krwi, ów straszliwy kielich, udajesz się do
źródła szatańskiego, aby zobaczyć pływającą nierządnicę i doznać rozbicia
twej duszy. [Pływa ona bowiem] w wodzie stanowiącej morze pożądliwoś­
ci, które nie zatapia ciała, ale sprowadza zgubę dusz. Pływa, obnażywszy
swe ciało; ty zaś, przypatrując się, zanurzasz się w głębi pożądliwości.
Taka jest właśnie sieć szatana: zatapia nie tych, co wstępują do wody, lecz
prędzej tych, co siedzą na podwyższeniu; a nie tych, co się w niej pławią;
zanurza zaś głębiej niż faraona, który został niegdyś zatopiony wraz
z końmi i wozami (por. Wj 14, 27). A gdyby można było zobaczyć duszę,
pokazałbym wam wiele dusz pływających po wodzie, jak wtedy ciała
Egipcjan (por. Wj 14, 30). Jednakże smutniejsze jest to, że nazywają taką
zgubę uciechą, a morze zguby - morzem rozkoszy. A przecież łatwiej ktoś
mógłby przepłynąć bezpiecznie Morze Egejskie lub Tyrreńskie, niż bez
szwanku oglądnąć takie widowisko. Najpierw diabeł utrzymuje przez całą
noc dusze w oczekiwaniu, a potem pokazawszy oczekiwany występ,
natychmiast wiąże je i zabiera w niewolę. Nie myśl, że jesteś wolny od
grzechu, jeśli nie współżyłeś z nierządnicą; uczyniłeś bowiem wszystko
mocą pożądania. Jeśli odczuwasz pożądliwość, wzniecasz wówczas jeszcze
większy ogień, a jeśli na taki widok nie czujesz żadnego wrażenia,
zasługujesz na jeszcze większą karę, stając się zgorszeniem dla innych,
gdyż jesteś dla nich zachętą do tego typu widowisk i bezcześcisz swoje
oczy, a z oczyma duszę.
Aby jednak nie tylko karcić, rozważmy sposób poprawy. Jaki to będzie
sposób? Chcę was powierzyć waszym żonom, aby one was pouczyły. To
prawda, że zgodnie z nakazem Pawła, to wy powinniście być nauczyciela­
mi (por. 1 Tm 2, 12; 1 Kor 14, 34-35); skoro jednak porządek został
odwrócony z powodu grzechu, ciało znalazło się na górze, głowa na dole,
to podejmijmy i taką drogę.
Jeśli wstydzisz się mieć żonę za nauczycielkę, unikaj grzechu, a wnet
będziesz w stanie zasiąść na tronie przygotowanym ci przez Boga. Dopóki
100 J an C hryzostom

grzeszysz, Pismo odsyła cię nie tylko do żony, ale nawet do najmniejszych
spośród zwierząt; nie waha się posłać ciebie, obdarzonego rozumem, na
naukę do mrówki (por. Prz 6, 6). Nie jest to wina Pisma, ale tych, którzy
w ten sposób poniżają swoją godność. Tak i my będziemy czynić: powie­
rzymy cię teraz żonie, a jeśli nią wzgardzisz, poślemy cię do szkoły
nierozumnych zwierząt i pokażemy ci, ile ptaków, ile ryb, zwierząt
czworonożnych i płazów jest od ciebie bardziej przyzwoitych i wstrzemię­
źliwych.
Jeśli wstydzisz się tego porównania i rumienisz się, wznieś się ku
wrodzonej szlachetności i uciekaj przed morzem piekielnym oraz rzeką
ognistą, czyli sadzawką w teatrze. Sprowadza ona owo morze i zapala
ognistą przepaść.
7. Jeżeli bowiem „każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już... się
dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28), jakżeby więc ten, kto nawet nie
waha się oglądać ją nagą, nie miałby się stać tysiąc razy niewolnikiem?
Nie tak potop w czasach Noego wygubił rodzaj ludzki (por. Rdz 7, 6n),
jak te pływające niewiasty zatapiają z wielką hańbą wszystkich tam
będących. Deszcz /potopu/, chociaż sprowadził śmierć ciała, to jednak
zniweczył złość duszy; ten zaś czyni przeciwnie: gubi duszę, podczas gdy
ciało zostaje. Wy, gdy jest mowa o pierwszeństwie, żądacie go na całej
ziemi, gdyż to miasto było pierwszym, które przyjęło imię chrześcijan
(por. Dz 11, 26), a w ubieganiu się o czystość bywacie wyprzedzani przez
pomniejsze miasta i nie wstydzicie się tego?
«Cóż zatem, ktoś zapyta, każesz czynić? Wynosić się w góry i zostać
pustelnikiem?» Właśnie dlatego najbardziej ubolewam, że uważacie, iż
skromność i czystość im tylko przystoi, a przecież Chrystus wydał te same
prawa dla wszystkich. Gdy mówi: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na
kobietę” (Mt 5, 28), nie mówi tego do pustelnika, ale także do mężczyzny
żonatego, gdyż na owej górze znajdowali się wówczas ludzie wszelakich
kategorii (por. Mt 5, 1). Przypatrz się zatem widowisku [Kazania na
górze], a znienawidź tamto szatańskie, i nie potępiaj powagi moich słów.
Nie zabraniam się żenić, ani nie przeszkadzam się bawić, lecz chcę, aby
się to działo z przyzwoitością, a nie z hańbą, grzechem i tysiącznymi
przewinieniami. Nie nakazuję, abyście udawali się w góry i na pustynie,
lecz mówię, by ten, kto mieszka w mieście, był dobry, przyzwoity
i skromny. Wszystkie prawa mamy przecież wspólne z pustelnikami
oprócz małżeństwa, ale i w tym względzie Paweł nakazuje naśladować ich
we wszystkim, mówiąc: «“Przemija bowiem postać tego świata” (1 Kor 7,
31). „Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżona­
ci” (1 Kor 7, 29). Dlatego nie nakazuję wam, powiada, byście się udawali
Horn. VII: Mt 2, 4-10 101

na wierzchołki gór; wprawdzie życzyłbym sobie tego - jakoże miasta na­


śladują to, co działo się w Sodomie - ale do tego nie zmuszam. Zostań
w domu z żoną i dziećmi, ale nie obrażaj żony, nie zawstydzaj dzieci, ani
też nie wprowadzaj do domu zepsucia z teatru» (por. 1 Kor 7, 8-10; 5, ln).
Czy nie słyszałeś, co mówi Paweł: „Mąż nie rozporządza własnym
ciałem, ale żona” (1 Kor 7, 4), i w ten sposób nadaje obojgu równe
prawa? Ty zaś, jeśli żona uczęszcza do kościoła, mocno ją za to karcisz,
a jeśli sam trawisz całe dnie w teatrach, myślisz, że nie zasługujesz na
naganę? Tak troszczysz się o skromność żony, wykazując zbytnią
i drobiazgową zapobiegliwość, że zabraniasz jej nawet potrzebnego
wyjścia, a uważasz, że tobie wolno wszystko. Ale tego Paweł ci nie
przyznaje,, bo daje żonie taką samą władzę, gdy mówi: „Mąż niech oddaje
powinność żonie” (1 Kor 7, 3). Cóż to za powinność, jeśli ją w podstawo­
wych sprawach znieważasz i oddajesz jej ciało nierządnicom, bo twoje
ciało jest jej ciałem (por. 1 Kor 6, 15-16; 7, 4)? Jeśli wprowadzasz w dom
krzyki i kłótnie? Jeśli czynisz na rynku takie rzeczy, których opowiada­
niem w domu oblewasz wstydem żonę i obecną dorosłą córkę, a przede
wszystkim zawstydzasz samego siebie? Raczej należy milczeć, niż prawić
takie niegodziwości, za które wypadałoby wychłostać nawet służbę.
Powiedz mi, jaką mieć będziesz wymówkę, skoro patrzysz z takim
zainteresowaniem na rzeczy, o których nie godzi się nawet opowiadać
(por. Ef 5, 12)? Jeśli przedkładasz nad wszystko rzeczy, których wspom­
nienia nawet nie powinieneś ścierpieć?
Na tym zakończę mowę, bym nie stał się zbyt uciążliwy. Lecz jeśli
będziecie trwać w tych samych błędach, to naostrzywszy nóż zadam
głębszą ranę, i nie wcześniej przestanę, aż rozpędziwszy szatański teatr,
oczyszczę zgromadzenie w kościele. W ten sposób pozbędziemy się
obecnej nieprzyzwoitości i uzyskamy owoce przyszłego życia z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA VIII: Mt 2,11-15
(PG 57, 81-90[176])

(2, 11) Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką jego, Maryją;


upadli na twarz i oddali mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali
mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.

{Dlaczego mędrcy oddali cześć Chrystusowi zrodzonemu w ubóstwie?)


1. Czemu Łukasz powiada, że zostało położone w żłóbku (por. Łk 2,
7. 12)? Ponieważ porodziwszy, tam Je położyła. Z powodu napływu tak
wielu ludzi z okazji spisu nie można było znaleźć domu, na co wskazuje
również Łukasz, mówiąc: „Ponieważ nie było dla nich miejsca... położyła
Go [w żłobie]” (Łk 2, 7). Potem wzięła Go i trzymała na kolanach. Poro­
dziła bowiem, skoro tylko przybyła do Betlejem, abyś stąd poznał całe
zrządzenie, że stało się to nie bez przyczyny ani przypadkowo, lecz
wszystko wypełniło się według postanowienia Bożego oraz zgodnie
z proroctwem.
Lecz cóż właściwie skłoniło ich do oddania pokłonu? Ani Dziewica nie
była kimś znamienitym, ani mieszkanie nie było okazałe, ani nic z tego,
co przedstawiało się ich oczom, nie było zdolne ich poruszyć czy wprawić
w zdumienie. Tymczasem oni nie tylko oddają pokłon, ale otworzywszy
swe skarby ofiarują mu dary, nie jako człowiekowi, ale jako Bogu.
Symbolem tego było kadzidło i mirra. Cóż więc skłoniło ich do tego? To
samo, co skłoniło ich, aby wybrali się z domu i odbyli tak daleką drogę;
a była to gwiazda i oświecenie ich umysłu dokonane przez Boga, które
prowadziło ich w krótkim czasie do wyższego poznania. Gdyby nie to, nie
oddaliby tak wielkiej czci, ponieważ wszystko, co im się ukazało, było
niepokaźne. Nic z tego, co można tam było widzieć, nie było okazałe:
żłóbek, stajenka, uboga matka; abyś poznał rzeczywisty sposób myślenia
magów i dowiedział się, że zbliżyli się do Niego nie jako do bezbronnego
Hom. VIII: Mt 2, 11-15 103

człowieka1, ale jako do Boga i dobroczyńcy. Dlatego nie zgorszyli się


żadną z tych zewnętrznych rzeczy, ale nawet oddali pokłon i ofiarowali
dary wielce różnące się od tłustych [ofiar] Żydów. Nie ofiarowali bowiem
ani owiec, ani cieląt, ale dary odpowiadające kościelnym obrzędom
((|)iA,oao())ia), to jest ofiarowali Mu uznanie, posłuszeństwo i miłość.
(2,12) A otrzymawszy we śnie nakaz, aby nie wracali do Heroda, inną
drogą udali się do ojczyzny. Poznaj ich wiarę i na podstawie tego, że się
nie zgorszyli, ale są wdzięczni i posłuszni, nie trwożą się ani nie rozpra­
wiają o tym, mówiąc: «Jeśli Dziecię jest kimś wielkim i posiada jakąś
moc, po cóż potrzeba ucieczki i tajnego powrotu? Dlaczego właśnie nas,
którzy przybyliśmy do takiego narodu jawnie i z ufnością, i stanęliś­
my przed okrutnym królem, anioł wyprawia z miasta jak zbiegów
i wygnańców?» Lecz nie mówili ani nie myśleli nic takiego. Największą
bowiem oznaką wiary jest nie dochodzić przyczyn rozkazów, ale być im
posłusznym.
(2, 13A) Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we
śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu. Warto
tu się zastanowić nad mędrcami oraz nad Dziecięciem. Jeśli nawet się nie
zatrwożyli, lecz wszystko przyjęli z wiarą, warto dociec, dlaczego nie
razem uratowani zostali oni i Dziecię, ale oni uciekają do Persji, zaś
Dziecię z Matką do Egiptu. Lecz cóż? Czy miał wpaść w ręce Heroda
i zostać zamordowany? Nie uwierzono by przecież, że przyjął ciało, ani
w wielkość zrządzenia Bożego.
Jeśli po takich zdarzeniach, gdy wiele rzeczy zostało zarządzonych na
ludzki sposób, niektórzy ośmielili się twierdzić, że mowa o wcieleniu jest
bajką12, to w jakąż bezbożność popadliby, gdyby zdziałał wszystko w cu­
downy sposób stosownie do swojej mocy? Mędrców wyprawia prędko,
wysyłając ich do krainy Persów jako nauczycieli oraz niwecząc wściekłość
tyrana, aby poznał, że zamierza uskutecznić rzeczy niemożliwe, uśmierza­
jąc jego gniew i odwodząc od daremnych usiłowań. Godna Jego mocy jest
bowiem nie tylko okoliczność, że jawnie pokonał nieprzyjaciół, lecz
także fakt, iż z łatwością ich zmylił. Podobnie wprowadził w błąd
Egipcjan względem Żydów, mając moc jawnie oddać ich bogactwa w ręce
Hebrajczyków, nakazuje to uczynić potajemnie i z przebiegłością (por.

1 W słowach Y\)^ivf|v xćbv pćcycov xf)v (|)i?tooo(|)iav... ou% (bę av0p67t<p Jan
Chryzostom, jak się wydaje zestawia «nagość» sposobu myślenia mędrców z nagością
Dziecięcia.
2 Poglądy doketów; por. także 1 J 4, 2-3.
104 J an C hryzostom

Wj 12, 35-36), co nie mniej niż inne znaki, uczyniło Go groźnym dla
nieprzyjaciół.

{Zwieść nieprzyjaciół może być przejawem mocy Bożej;


Bóg zwodziy a nie straszy Heroda; cel wysłania Chrystusa do Egiptu)
2. Dlatego Aszkalonici i cała reszta innych, gdy zabrali arkę, dotknięci
[ręką Pańską] napominali swoich, aby nie prowadzili wojny ani nie stawali
w przeciwnym obozie, przytaczając wśród innych cudów także i ten: „Dla­
czego upieracie się w sercach waszych, podobnie jak upierali się Egipcja­
nie i faraon? Czyż nie dopiero po wy wiedzeniu ich w pole pozwolił wyjść
swojemu ludowi, a on wyszedł” (1 Sm 6, 6)? To zaś mówili, ponieważ
sądzili, że pomiędzy innymi znakami, które się jawnie ukazały i ten jest
niemały dla objawienia Jego mocy i wielkości. Także to, co stało się tutaj,
było zdolne zatrwożyć tyrana. Zważ, co musiał cierpieć Herod i jak
głęboko był pogrążony w smutku, zostawszy oszukanym przez mędrców
i wystawionym na pośmiewisko. Cóż z tego, skoro nie stał się lepszy? Nie
jest winą tego, który to sprawił, ale niezmiernego szaleństwa Heroda, że
nawet wobec tych rzeczy, które mogły go uśmierzyć i odwieść od takiej
niegodziwości, nie ustąpił, ale posunął się dalej, aby też otrzymać cięższą
karę za taką niegodziwość.
(por. 2, 15AB) A dlaczego, ktoś powie, Dziecię zostało wysłane do
Egiptu? Sam ewangelista wskazał przyczynę, mówiąc: by wypełniły się
słowa: (2, 15C.) Z Egiptu wezwałem Syna mego (por. Oz 11, 1) oraz
dlatego, aby całemu światu zostało ogłoszone zapoczątkowanie zbawien­
nych nadziei. Gdy Babilon i Egipt, najbardziej na całej ziemi, gorzały
ogniem bezbożności, [Chrystus] pokazując już na początku, że obie krainy
podniesie i uczyni lepszymi, w jedną stronę wysłał mędrców, w drugą zaś
sam z Matką się udał.
Oprócz tego, co powiedziałem, dowiadujemy się stąd także czegoś
innego, co w niemałym stopniu nakłania nas do cnoty ((|)iA,ooo(j)ia). Cóż
to takiego? Ze od samego początku trzeba być przygotowanym na pokusy
i niebezpieczeństwa. Zauważ, że dzieje się to już w niemowlęctwie. Zaraz
po Jego narodzeniu tyran się wścieka, następuje ucieczka i przeniesienie
do obcego kraju, a Matka nic nie zawiniwszy chroni się w kraju barba­
rzyńców, abyś ty, słysząc to, a będąc powołanym do jakiejś duchowej
sprawy, nie trwożył się, gdy ujrzysz się w srogich cierpieniach i tysiącz­
nych niebezpieczeństwach, i nie mówił: «Cóż to takiego? Powinienem być
koronowany i sławiony, powinienem być znakomity i sławny wypełniając
Pański rozkaz!», ale mając ten przykład [przed oczyma], wszystko znosił
Horn. VIII: Mt 2, 11-15 105

mężnie, wiedząc, że taki jest los szczególnie duchowych spraw: być


narażonym na pokusy. Widzisz, że przydarzyło się to nie tylko Matce
i Dziecięciu, ale również barbarzyńcom. Także oni wracają potajemnie
niby jacyś zbiegowie; ta zaś, która nigdy nie opuszczała domu, otrzymuje
nakaz wyruszenia w tak daleką i przykrą drogę ze względu na cudowne
Dziecię i duchowy poród.
Zwróć jeszcze uwagę na nadzwyczajną rzecz. Palestyna czyni zasadzkę,
a Egipt przyjmuje i ratuje tego, na którego czyhają. Figura sprawdziła się
nie tylko na synach patriarchy (por. Rdz 37n), ale i na samym Panu. Wiele
rzeczy uczynionych przez Niego, zostało wcześniej wskazanych, jako
mające nastąpić, jak to było w przypadku oślicy i jej oślątka (por. Mt 21,
2. 5; Za 9, 9).
Anioł, ukazawszy się, rozmawia nie z Maryją, ale z Józefem. I co
mówi: Wstań, weź Dziecię i jego Matkę. Nie mówi: Twoją żonę, lecz: Jego
Matkę. Skoro Dziecię się narodziło, podejrzenie zostało usunięte i mąż
utwierdzony w wierze, anioł mówi już otwarcie, nie nazywając jego ani
Dziecięcia ani Matki, lecz: Weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu.
Oznajmia również przyczynę ucieczki: (2, 13C.) Bo Herod będzie czyhał
na życie Dziecięcia.

(.Pochwała Józefa)
3. Usłyszawszy to, Józef nie zgorszył się, ani nie powiedział: «Rzecz
to zagadkowa. Czyż wpierw nie powiedziałeś, że On zbawi swój lud (por.
Mt 1, 21)? A teraz nie ratuje nawet siebie, nam zaś trzeba uciekać, opuścić
ojczyznę i przenosić się tak daleko: są to rzeczy przeciwne obietnicy». Ale
ów mąż nic takiego nie mówi, był bowiem wiemy, ani nie dopytuje się
o czas powrotu, chociaż i w tym względzie anioł wyraził się ogólnie:
(2, 13B) Pozostań tam, aż ci powiem. A przecież nawet wobec tego po­
wiedzenia się nie ociągał, lecz był posłuszny i uległy, wytrzymując
z radością wszelkie pokusy.
Albowiem dobrotliwy Bóg dołączył do tych przykrości również przy­
jemność, co czyni względem wszystkich świętych: nie zsyła na nich ani
ciągłego niebezpieczeństwa, ani ciągłego spokoju, lecz przeplata życie
sprawiedliwych jednym i drugim. Zwróć uwagę, że tak i tu uczynił.
Zobaczenie Dziewicy brzemiennej pogrążyło go w trwodze, i to w wielkiej
trwodze, gdyż podejrzewał ją o cudzołóstwo (por. Mt 1, 19). Lecz zaraz
ukazuje się anioł, usuwa podejrzenie i obawę (por. Mt 1, 20-21); ujrzaw­
szy zaś narodzone Dziecię doznał największej radości. Po tej radości
następuje niemałe niebezpieczeństwo: miasto się zatrwożyło, król się
zasrożył i godził na życie Dziecięcia (por. Mt 2, 3. 13C). Po tym strachu
106 J an C hryzostom

nastąpiła znowu radość: gwiazda i oddanie pokłonu przez mędrców.


I znowu po tejże radości pojawia się trwoga i niebezpieczeństwo. Herod
czyha na życie Dziecięcia - trzeba uciekać i przenosić się tak, jak to
czynią ludzie. Cuda nie były jeszcze potrzebne. Gdyby od niemowlęcych
lat czynił cuda, nie uwierzono by w Jego człowieczeństwo.
Dlatego nie od razu buduje się wspólnotę [Kościoła], ale następuje
ciąża, okres dziewięciomiesięczny, bóle porodowe, poród, karmienie,
milczenie przez cały czas, oczekiwanie wieku męskiego, aby na podstawie
tego wszystkiego tajemnicę wcielenia (to p\)GTf|piov xf\q oiKOYopiaę)
uczynić łatwą do przyjęcia.
Dla kogo więc, powiesz, były te znaki na początku? Dla Matki, dla
Józefa, dla Symeona będącego już u schyłku życia, dla pasterzy, dla
magów, dla Żydów. Gdyby bowiem chcieli dokładnie zwracać uwagę na
wydarzenia, odnieśliby z tego niemałe korzyści na przyszłość.
Jeśli prorocy nie wspominają o mędrcach, niech cię to nie wprawia
w zakłopotanie. Nie przepowiedzieli wszystkiego, ani wszystkiego nie
przemilczeli. Gdyby bowiem niczego nie usłyszano, widok takich zdarzeń
wywołałby wielkie zdumienie i zamieszanie, podobnie dowiedzenie się
wszystkiego uśpiłoby uwagę słuchacza ewangelistom nie zostawiając
niczego do dodania.
Gdyby zaś Żydzi byli w niepewności co do proroctwa, mówiąc, że
słowa: Z Egiptu wezwałem Syna mego powiedziano o nich, odpowiedzili-
byśmy, że takie jest prawo proroctwa, iż często wiele rzeczy mówi
0 jednych, a wypełnia się na innych, jak na przykład przepowiednia
dotycząca Symeona i Lewiego: „Rozproszę ich w Jakubie a rozdrobnię ich
w Izraelu” (Rdz 49, 7). A przecież wypełniło się to nie na nich, ale na ich
potomkach. Także to, co powiedział Noe o Kanaanie, spełniło się na
Gabaonitach, czyli potomkach Kanaana (por. Rdz 9, 25). Także w odnie­
sieniu do Jakuba, jak można zobaczyć, błogoławieństwa, które mówią:
„Bądź panem twoich braci i niech oddają ci pokłon synowie twej matki”
(Rdz 27, 29), nie na nim się spełniły (bo jakże na nim, który się go bał
1 lękał, i oddawał mu cześć niezliczone razy), ale na jego potomkach. To
samo dotyczy przypadku teraz omawianego przez nas. Któż prawdziwiej
może być nazwany Synem Bożym: czy ten, kto kłaniał się cielcowi, po­
święcił się Baal-Peorowi3 i ofiarował swych synów na całopalenie bożysz­
czom, czy też ten, który z natury był Synem i czcił swego Rodziciela?
Dlatego, gdyby On nie przyszedł, proroctwo nie wypełniłoby się w pełni.

3 Por. Jan C hryzostom , RzHom, 19, 1 przypis 16, Kraków 1998, t. 1/2, 310; zob.
także poniżej MtHom 12, 2.
Horn. VIII: Mt 2, 11-15 107

4. Zauważ, jak ewangelista napomykając w słowach: (2, 15B) Aby się


wypełniło, wskazuje, że nie spełniłoby się, gdyby nie przyszedł. Czyż
w ten sposób nie czyni Dziewicy znakomitą i sławną? Mogła sobie
poczytywać rzeczy, które cały naród poczytywał sobie za zaszczyt. Kiedy
przykładowo szczycili się i przechwalali tym, że przybyli z Egiptu.
Wskazał na to także prorok, mówiąc: „Czyż nie przyprowadziłem obcych
z ziemi Kapadockiej i Asyryjczyków z dołu do składania ofiar (PóOpoę)?”
(Am 9, 7) Także Dziewicy czyni ten zaszczyt. Podobnie lud i patriarcha
udawszy się /do Egiptu/ i wróciwszy stamtąd (por. Rdz 42n) spełnili figurę
tej ucieczki. Oni, obawiając się śmierci, udali się tam z powodu głodu, On
zaś przed podstępną śmiercią. Oni, udawszy się tam, uchronili się przed
głodem, On zaś, wstępując tam, uświęcił cały kraj swoją obecnością.
Zauważ, jak wśród znikomych rzeczy pokazują się oznaki Bóstwa. Anioł
mówiąc: (2, 13) Uchodź do Egiptu, nie obiecał im towarzyszyć ani
w drodze ani podczas powrotu, wskazując, że mają wielkiego towarzysza
w narodzonym Dziecięciu, które skoro tylko się narodziło, wszystko
zmieniło i sprawiło, że nawet nieprzyjaciele znacznie przyczynili się do
tego dzieła. Albowiem mędrcy i barbarzyńcy porzuciwszy bojaźń
ojczystych bogów, udają się w drogę, aby oddać Mu pokłon. Podobnie
August pomaga w narodzinach w Betlejem przez rozporządzenie spisu
(por. Łk 2, 1-6). Również Egipt przyjąwszy tego, który ratuje się ucieczką,
i którego prześladowano, ocala Go i bierze rodzaj zadatku bliższej z nim
znajomości, aby gdy usłyszy, jak będą Go głosić apostołowie, chlubił się
tym, że kiedyś przyjął Go najpierw do siebie.

(O grupach pustelników i o wspólnotach dziewic w Egipcie)


Wprawdzie pierwszeństwo miała Palestyna, ale [Egipt] był od niej
gorętszy. I dzisiaj, gdy nawiedzisz pustynię Egiptu, zobaczysz, że
pustkowie stało się piękniejsze od wszystkich ogrodów: ujrzysz niezliczone
chóry aniołów w ludzkich postaciach, gromady męczenników, wspólnoty
dziewic, wszelką tyranię diabła zwalczoną oraz jaśniejące królestwo
Chrystusa. Ujrzysz jak kolebka poetów, ludzi obeznanych ze sztuką
i mędrców, gdzie wynajdowano wszelkie rodzaje czarów i udzielano
innym, chlubi się dziś rybakami, gardzi wszystkimi tamtymi rzeczami,
wysławia celnika4 i wyrabiacza namotów5 szukając obrony w krzyżu.
A to wszystko dzieje się nie tylko w miastach, ale o wiele bardziej na
pustkowiu aniżeli w miastach. Wszędzie w owym kraju można zobaczyć

4 Aluzja do św. Mateusza - por. Mt 9, 9.


5 Aluzja do św. Pawła Apostoła - por. Dz 18, 3.
108 J an C hryzostom

wojsko Chrystusa, królewskie zastępy oraz pochodzący z wysoka sposób


życia (7CoA,ii£ia). Można to dostrzec w całej pełni nie tylko u mężczyzn,
ale również u kobiet. Nie mniej od mężczyzn poszukują one mądrości
(())i?ioao(|)ia); nie biorą zbroi ani nie dosiadają konia, jak wymagają tego
sławni prawodawcy greccy i filozofowie6, lecz podejmują się cięższej
walki. Walka z diabłem i mocami [ciemności] wspólna jest zarówno dla
nich, jak i dla mężczyzn, a słabość natury nigdzie nie stanowi dla kobiet
przeszkody w tych bojach. Gdyż tego typu walki rozstrzygane są nie przez
siłę ciała, lecz przez wolną decyzję duszy. Dlatego często kobiety walczyły
mężniej niż mężczyźni i odnosiły świetniejsze triumfy. Nawet nieboskłon
urozmaicony mnóstwem gwiazd nie jaśnieje tak, jak pustkowie w Egipcie,
wszędzie roztaczające przed nami namioty mnichów.
5. Jeśli ktoś zna ów dawny Egipt, szalejący i buntujący się przeciw
Bogu, zniewolony przez koty, obawiający się i drżący przed cebulą, ten
pozna dobrze moc Chrystusa. Jednakże nie trzeba nam dawnych dowodów,
gdyż resztki dawnego szaleństwa i pierwotnej nierozumności zachowały
się do dziś. Wszyscy oni popadali dawniej w taką głupotę, teraz zaś
rozprawiają o niebie i o rzeczach niebieskich, wyśmiewają obyczaje ojców
i litują się nad swoimi przodkami, a o filozofach nawet nie wspominają.
Z ich czynów poznali, że nauki ich są baśniami starych bab, zaś prawdzi­
wą i godną niebios naukę ((|)iA,OGO(|)ia) głosili rybacy7. Dlatego z niezwy­
kłą dokładnością w odniesieniu do prawd wiary (xcbv 8oypócxcov) łączą
wielką gorliwość w życiu. Porzuciwszy wszystko co posiadali i ukrzyżo­
wani dla całego świata (por. Ga 6, 14), idą jeszcze dalej, ofiarując pracę
swych rąk dla żywienia biednych. Bo choć poszczą i czuwają, przecież nie
próżnują w dzień, ale spędzają noce na śpiewaniu pobożnych pieśni
i czuwaniu, a dnie tak na modlitwie jak na pracy rąk, naśladując gorliwość
apostolską. Skoro On, jak mówią, wówczas gdy cały świat zwracał na
Niego swe oczy, założył warsztat, aby nakarmić biednych, trudnił się
rzemiosłem, a przy takim zajęciu i po nocach nie sypiał, tym bardziej my,
którzy zamieszkaliśmy pustynie i nie mamy nic wspólnego ze zgiełkiem
miast, powinniśmy poświęcić wolny i spokojny czas na ćwiczenia
duchowe.
Zawstydźmy się wszyscy, bogaci i biedni, skoro tamci nie posiadając
zupełnie niczego prócz ciała oraz rąk pracują i tym sposobem starają się
zdobyć wsparcie dla biednych, my zaś, mając w domu tysiące rzeczy, nie

6 Por. PLATON, Państwo V, 3. 6, tłum. W. Witwicki, PWN, Warszawa 1958, t. I, 248.


258.
7 Czyli apostołowie - por. Mt 4, 18.
Horn. VIII: Mt 2, 11-15 109

dajemy na ten cel nawet tego, co nam zbywa. Powiedz mi, jak się z tego
wytłumaczymy? Jak zyskamy pobłażliwość?
Weź również pod uwagę, jak chciwi majątków byli owi ludzie w daw­
nych czasach, jak - oprócz innych jeszcze występków - byli oddani
obżarstwu. Tam właśnie były owe garnki z mięsem, o których wspominają
Żydzi (por. Wj 16, 3), tam panowało obżarstwo. A przecież, gdy zechcieli,
nawrócili się, a przyjąwszy ogień Chrystusa razem wznieśli się ku niebu
(por. Łk 12, 49; J 12, 32). Choć byli bardziej zapalczywi niż inni, bardziej
skłonni do gniewu i rozkoszy cielesnej, to jednak naśladują niecielesne
moce niebieskie pod względem łagodności oraz wolności od wzruszeń
będącej wynikiem samozaparcia8. Jeśli ktoś był w tym kraju, ten rozumie,
o czym mówię.

(Pochwała Antoniego, wielkiego inicjatora życia pustelniczego)


Lecz choćby ktoś nigdy nie zbliżył się do ich mieszkań, niech pamięta
0 mężu, którego dziś wszyscy mają na ustach, którego Egipt wydał po
apostołach, o błogosławionym i wielkim Antonim, i niech zważy, że
urodził się on w kraju faraona, a przecież nie tylko nie odniósł z tego
żadnej szkody, ale nawet został uznany za godnego Boskiego widzenia,
1 prowadził życie, jakiego wymagają prawa Chrystusa. O tym dowie się
każdy, kto natrafi na książkę zawierającą dzieje jego życia9, gdzie znajdzie
też wiele proroctw. Przepowiedział między innymi tych, których opano­
wała choroba Ariusza, i mające stąd wyniknąć szkody, gdyż Bóg mu to
wówczas objawił i postawił przed oczyma całą przyszłość. A najbardziej,
prócz innych rzeczy, świadczy o prawdzie to, że żadna herezja nie ma
takiego męża. Lecz abyście nie dowiadywali się wszystkiego od nas,
wszystkiego dowiecie się dokładnie zatopiwszy się w rzeczach zawartych
w tej książce, i zaczerpniecie stamtąd wiele nauki dotyczącej mądrości
życia ((|)i?ioao(|)ia).
Wzywam was do tego: weźmy się nie tylko do czytania, ale także
naśladujmy to, co zostało napisane, nie zasłaniając się krajem, wychowa­
niem ani nieprawością przodków. Bo i Abraham miał bezbożnego ojca
(por. Joz 24, 2), a przecież nie odziedziczył jego nieprawości; także
Ezechiasz był synem Achaza, a przecież był tak miły Bogu10. Podobnie

8 Greckie słowa: rĘj e7neiK£ięc Kai xfj Xoiny\ rf |ę (|)i?U)GO(|)iaę óemOelęc ąiąot)vxai,
wykazują wpływ stoicki.
9 Por. A tanazy Wielki, Ż y w o t św . A n to n ie g o napisany około 357 r.
10 Życie Achaza - por. 2 Kri 16; 2 Krn 28; Iz 7-9; życie Ezechiasza - por. 2 Kri 18
- 20; 2 Krn 28, 27; 29 - 32; Iz 36 - 39.
110 J an C hryzostom

Józef właśnie w Egipcie zyskał koronę czystości (por. Rdz 39n), a owych
trzech młodzieńców w Babilonie okazało największe samozaparcie (<j)i?U)-
ao(|)ia) w tym samym domu, w którym była zastawiona sybarycka uczta
(por. Dn 1, 5-16). Tak i Mojżesz w Egipcie oraz Paweł w świecie; żadne­
mu z nich nic nie przeszkadzało w wypełnianiu cnoty.
Zważając na to wszystko, uchylajmy zbyteczne nasze uniki i wymówki,
a zabierzmy się do pracy nad cnotą. W ten sposób Boga nakłonimy do
większej dobroci, wyjednamy sobie Jego pomoc w walkach i osiągniemy
wieczne dobra; obyśmy wszyscy je osiągnęli z łaski i dobroci Pana nasze­
go Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA IX: Mt 2, 16-23
(PG 57, 89[175]-184)

(2, 16) Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny


gniew. Posłał [oprawców] do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać
wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym
się dowiedział od Mędrców.
1. Nie powinien się gniewać, ale bać się i opamiętać, i rozumieć, że
podejmuje się rzeczy, których nie da się wykonać1. Ale się nie opamiętał.
Gdy dusza jest nieczuła i nieuleczalna, nie poddaje się żadnemu lekowi
podanemu przez Boga. Zauważ, jak [Herod] obstaje przy pierwotnym
zamiarze: popełnia morderstwo za morderstwem i zewsząd wpada
w przepaść. Jakby go jakiś demon wtrącił w gniew i zawiść: nie zważa na
nic, wścieka się przeciw samej naturze. Wzbudzony zaś gniew przeciwko
Mędrcom, którzy go wprowadzili w błąd, wyładowuje na dzieciach, które
nie zrobiły nic złego, w ten sposób ważąc się {w Palestynie} na podobny
czyn, jaki został niegdyś spełniony w Egipcie (por. Wj 1, 22).
Posłał, mówi, do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich
chłopców w wieku do lat dwu, stosownie do czasu, o którym się dowiedział
od Mędrców. Słuchajcie mnie teraz z uwagą. Wielu dużo plecie o tych
dzieciach, przypisując temu zdarzeniu niesprawiedliwość. Jedni z nich
skromniej wyrażają swe wątpliwości w tej sprawie, drudzy zaś śmielej
i gwałtowniej. Aby ostatnich odwieść od szaleństwa, a poprzednich od
powątpiewań, posłuchajcie krótko, co powiem na ten temat. Jeżeli
zarzucają [Bogu], że nie troszczył się o morderstwo dzieci, niechaj oskarżą
[Go] również o śmierć żołnierzy, którzy strzegli Piotra (por. Dz 12, 1-19).
Tu po ucieczce Dziecięcia morduje się inne dzieci zamiast tego, którego
szukano; tam po uwolnieniu przez anioła Piotra z więzienia i kajdan,*

Zob. powyżej MtHom 7, 3.


112 J an C hryzostom

człowiek podobny do naszego tyrana z imienia i charakteru2, gdy go


szukał, a nie znalazł, kazał zamiast niego zamordować żołnierzy, którzy go
strzegli.
Cóż z tego? Nie jest to przecież wyjaśnienie, ktoś powie, ale dodatek
do pytania. Wiem o tym, ale przytaczam wszystkie podobne rzeczy, by je
naraz wytłumaczyć. A jakie jest wyjaśnienie? Jaką możemy dać stosowną
odpowiedź? Że nie Chrystus jest winien ich śmierci, lecz okrucieństwo
króla, tak jak śmierci tamtych nie spowodował Piotr, ale szaleństwo
Heroda [Agryppy I]. Gdyby ujrzał przebity mur albo wyłamane drzwi,
słusznie mógłby posądzić o niedbałość żołnierzy, którzy strzegli apostoła.
Skoro jednak wszystko było w porządku, drzwi zamknięte, kajdany na
rękach stróżów (byli bowiem do niego przykuci), mógł wnioskować, czy
słusznie osądza zdarzenie, i że nie było ono dziełem mocy ludzkiej ani
żadnego podstępu, lecz dziełem jakiejś cudownej i Bożej mocy; że temu,
kto to zdziałał, należy oddać cześć, a nie pociągać stróżów do odpowie­
dzialności. Bóg tak zarządził wszystkim, co uczynił, aby nie tylko nie
narazić stróżów, ale i króla poprzez nich sprowadzić na właściwą drogę.
Jeśli on okazał się nieczuły, czyż może nieposłuszeństwo chorego obciążać
mądrego lekarza dusz, który wszystko dobrze zarządził?
W ten sposób można mówić także o naszym zdarzeniu. Czemuż się
rozgniewałeś, o Herodzie [Wielki], kiedy zostałeś zmylony przez
Mędrców? Czyż nie wiedziałeś, że idzie o Boże Dziecię? Czy nie ty
przywołałeś arcykapłanów? Czy nie ty zgromadziłeś mężów biegłych
w Piśmie (por. Mt 2, 4)? Czyż ci zwołani przez ciebie ludzie nie powołali
przed twój trybunał proroka, który od dawna to przepowiedział (por. Mt
2, 5-6)? Czy nie zauważyłeś, że dawne rzeczy zgadzają się z nowymi? Czy
nie słyszałeś, że pomagała w tym również gwiazda (por. Mt 2,7)? Czy nie
poczułeś uznania dla gorliwych poczynań barbarzyńców? Nie podziwiałeś
ich otwartości? Czy nie poczułeś strachu wobec prawdy proroka? Nie
zrozumiałeś, że ostatnie rzeczy były następstwem pierwszych? Czemu nie
wyciągnąłeś dla siebie z tego wszystkiego wniosku, że zdarzenie nie było
skutkiem oszustwa Mędrców, ale dziełem mocy Bożej, która zarządza
wszystko stosownie do potrzeby? A gdybyś nawet został oszukany przez
Mędrców, cóż miałoby to wspólnego z dziećmi, które ci nic złego nie
uczyniły?

2 Mowa o Herodzie Agryppie I, wnuku Heroda Wielkiego - por. Dz 12, 1-23.


Hom. IX: Mt 2, 16-23 113

(Dlaczego Bóg dozwolił mordować dzieci?


Mężne znoszenie cierpienia nie powoduje szkody)
2. No dobrze, ktoś powie, pozbawiłeś Heroda obrony i ukazałeś go nam
jako żądnego krwi, ale wcale nie odparłeś zarzutu, że samo zdarzenie było
niesprawiedliwe. Jeśli król postąpił niesprawiedliwie, dlaczego Bóg na to
pozwolił? Cóż na to odpowiemy? To, co nieustannie mówię w kościele,
na rynku i wszędzie. Pragnę, abyście i wy rozważyli to dokładnie. Mamy
bowiem zasadę stosującą się do każdej podobnej rzeczy. Jakaż to zasada,
jakiż to dowód? Ze wielu czyni krzywdę, ale nikt krzywdy nie cierpi. By
to zagadkowe powiedzenie dłużej nie wprowadzało zamieszania [w wa­
szych głowach], natychmiast przytaczam odpowiedź. Cokolwiek znosimy
od kogoś niesprawiedliwie, Bóg liczy nam poniesioną krzywdę na odpusz­
czenie grzechów albo na nagrodę zasług.
Aby to, co zostało powiedziane, stało się bardziej zrozumiałe,
objaśnimy rzecz przykładem. Przypuśćmy, że jest jakiś sługa, który jest
winien swemu panu wiele pieniędzy, i że ten sługa został napadnięty przez
złoczyńców i pozbawiony części swego majątku. Jeśli więc pan, który
mógł przeszkodzić rabusiowi i chciwcowi, nie zwróci tych pieniędzy, lecz
policzy zrabowany grosz do długu, czy sługa wtedy został pokrzywdzony?
Wcale nie. A jeśli da mu więcej, czy wówczas nie większą odniósł
korzyść? Jest to oczywiste dla każdego.
Tak samo rozsądzajmy sprawy, w których my sami doznajemy cierpień.
Wiedz, że dzięki temu, co cierpimy, pozbywamy się naszych grzechów
albo - jeśli nie mamy tak wielkich grzechów - zostajemy tym świetniej
uwieńczeni. Posłuchaj, co mówi Paweł o cudzołożniku: „Wydajcie takiego
szatanowi na zatracenie ciała, lecz ku ratunkowi jego ducha” (1 Kor 5, 5).
Czyż nie zapytasz: A cóż to znaczy? Mowa dotyczyła doznających od
innych krzywdy, a nie strofowanych przez nauczycieli. Rzeczywiście nie
ma między tymi rzeczami żadnego związku; idzie bowiem o to, czy
cierpienia nie stanowią szkody dla cierpiącego. Lecz, by skierować mowę
ku temu, co bliżej łączy się z naszym pytaniem, przypomnij sobie Dawida,
który widząc Szimeja szydzącego z jego nieszczęścia, grożącego i miotają­
cego tysiączne obelgi, sprzeciwił się, gdy wodzowie chcieli go zabić
i rzekł: „Pozostawcie go w spokoju, niech przeklina, gdyż Pan mu na to
pozwolił. Może wejrzy Pan na moje utrapienie i odpłaci mi dobrem za to
dzisiejsze przekleństwo” (2 Sm 16, 11-12). Także śpiewając w Psalmach
powiedział: „Spójrz na moich nieprzyjaciół: jak liczni są i jak gwałtownie
mnie nienawidzą” (Ps 25, 19), „i odpuść mi wszystkie moje grzechy” (Ps
25, 18). Także Łazarz dlatego dostąpił spokoju, że doświadczał w tym
życiu tysiącznych cierpień (por. Łk 16, 19n). Ci, co cierpią, nie ponoszą
114 J an C hryzostom

więc żadnej krzywdy, jeśli wszystko co cierpią, znoszą mężnie, a nawet


odnoszą większą korzyść, niezależnie od tego, czy Bóg ich dotyka, czy
prześladuje diabeł.
A jakiż to grzech, powiesz, popełniły te dzieci, by go miały odpokuto­
wać? Mógłby to uznać za słuszne niejeden z tych, którzy są dorośli
i popełnili wiele grzechów, zaś ci, którzy zginęli tak wcześnie, za jakie
grzechy pokutowali, tyle wycierpiawszy? A czy nie słyszałeś, jak
mówiłem, że choćby nie było grzechów3, ci, którzy cierpią, otrzymają
nagrodę? Cóż za krzywdę poniosły pomordowane za taką sprawę dzieci,
które od razu zawinęły do spokojnego portu? Taką, powiesz, że żyjąc,
dokonałyby wielu dobrych czynów. Lecz dlatego, że zginęły dla takiej
sprawy, została dla nich wprzód wyznaczona niemała nagroda. A gdyby
te dzieci miały stać się kiedyś wielkie, nie pozwoliłby, żeby poginęły. Jeśli
z taką cierpliwością znosił tych, którzy mieli żyć w ciągłej nieprawości,
tym bardziej, gdyby przewidywał, że dokonają czegoś wielkiego, nie
pozwoliłby na ich zgubę.
3. Otóż to są nasze dowody; jednak nie wszystkie; istnieją jeszcze
bardziej zawiłe od nich, a zna je dobrze ten, który to zarządził. Zostawiw­
szy więc Jemu dokładniejszą znajomość tych spraw, pozostańmy przy
następujących rzeczach, a uczmy się znosić wszystko mężnie na podstawie
cudzych nieszczęść. Niemały bowiem strach ogarnął Betlejem wówczas,
gdy odrywano dzieci od piersi matek i niesiono na tak niesprawiedliwą
śmierć. Lecz jeśli jesteś małoduszny i nie wznosisz się do zrozumienia
tych rzeczy, dowiedz się o zgonie tego, który się na to poważył i uspo­
koisz się nieco. Prędko dosięgła go za to kara i należycie odpokutował za
tę zbrodnię zakończywszy życie okropną śmiercią, cięższą niż ta, na którą
się poważył, i cierpiąc tysiące innych utrapień. Dowiecie się o nich, jeśli
przeczytacie historię Józefa [Flawiusza] na ten temat4. A nie uważamy za
potrzebne przytaczać jej tutaj, by nie przerywać wątku ani nie przedłużać
kazania.
(2, 17) Wtedy spełniły sią słowa proroka Jeremiasza: (2, 18) «Krzyk
usłyszano w Ramaypłacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce
się utulić w ¿alu, bo juz ich nie ma» (por. Jr 31, 15). Napełniwszy
słuchacza strachem przez przypomnienie tego gwałtownego, niegodziwego,
okrutnego i niesprawiedliwego mordu, [Ewangelista] znowu go pociesza,

3 Grzechów w sensie właściwym, czyli czynów złych popełnionych świadomie


i dobrowolnie.
4 Por. JÓZEF Flawiusz , Wojna żydowska , ks. I, rozdz. 33, 651-665, Księgarnia św.
Wojciecha, Poznań 1980, 143-145.
Horn. IX: Mt 2, 16-23 115

mówiąc, że to się stało nie dlatego, iż Bóg nie był w stanie do tego nie
dopuścić, ani że o tym nie wiedział, lecz za Jego wiedzą, ponieważ
oznajmił to wcześniej przez proroka.
Dlatego nie trwóż się i nie upadaj na duchu, patrząc na Jego niepojętą
Opatrzność, która przejawia się najbardziej w tym, co czyni, ale także
w tym, do czego dopuszcza. Wskazał na nią gdzie indziej, w rozmowie
z uczniami. Gdy zapowiadał im sądy, śmierć, wojny światowe i nieubła­
ganą walkę, aby podnieść ich na duchu i pocieszyć, stwierdził: „Czyż nie
sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca
waszego nie spadnie na ziemię” (Mt 10, 29). A powiedział to pokazując,
że nic nie dzieje się bez Jego wiedzy, ale że o wszystkim wie, choć nie
wszystko sam czyni. Nie trwóżcie się więc, mówi, i nie lękajcie, bo jest
rzeczą oczywistą, że ten, który wie o waszych cierpieniach i może ich nie
dopuścić, dopuszcza je w swojej troskliwości i dobroci dla was. Taki sam
sposób myślenia trzeba odnosić do naszych pokus, z czego zyskamy
niemałą pociechę.
A cóż ma wspólnego, ktoś powie, Rachel z Betlejem? Rachel opłakuje
swe dzieci. Co ma Rama do Rachel? Rachel była matką Beniamina, a po
jej śmierci pochowano ją w hipodromie położonym w pobliżu tego miejsca
(por. Rdz 35, 18-20)5. Skoro więc grób znajdował się w pobliżu, a kraina
była udziałem jej syna Beniamina (Rama bowiem należała do pokolenia
Beniamina), słusznie według pokolenia i miejsca grobu pomordowane
dzieci nazywa jej synami. Potem wskazuje, że rana była nieuleczalna
i straszna, mówiąc: Nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma. I znów,
jak mówiłem wcześniej, zostajemy pouczeni, że nie trzeba się trwożyć,
jeśli zdarzenia są przeciwne przyrzeczeniom Bożym. Oto bowiem, jakiż
był początek, gdy przyszedł dla zbawienia ludu czy raczej dla zbawienia
świata? Matka w ucieczce, ojczyzna pogrążona w największych nieszczęś­
ciach, rzeź najokropniejsza z wszystkich dotychczasowych, płacz, wiele
narzekań i wszędzie jęki. Ale nie trwóż się! Zwykł bowiem spełniać swe
zamiary z pomocą rzeczy przeciwnych, dając nam w ten sposób najwięk­
szy dowód swej mocy. Tak też prowadził i nauczał swoich uczniów, aby
czynili wszystko, osiągając przeciwnymi środkami rzeczy przeciwne, aby
cud był większy. Oni bowiem cierpiąc tysiączne prześladowania,
biczowani, ścigani, stali się w ten sposób wyżsi od tych, którzy ich
biczowali i ścigali.

5 Tego miejsca , czyli Betlejem; Rdz 35, 19: «Rachela umarła i została pochowana przy
drodze do Efrata, czyli Betlejem».
116 J an C hryzostom

(2, 19) A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł
Pański we śnie (2, 20A) i rzekł: Wstań, wet Dziecię i Jego Matką i idź do
ziemi Izraela. Nie mówi: Uciekaj (por. Mt 2, 13), lecz: Idz.
4. Czy widzisz, że po wystawieniu na próbę ponownie przychodzi ulga?
A po niej znowu niebezpieczeństwo? (por. 2 ,20B. 21) Przywołany z wyg­
nania, wrócił do rodzinnego kraju i nie zastał przy życiu mordercy dzieci,
(por. 2, 22A) Przybywszy do kraju znajduje resztki dawnych niebezpie­
czeństw oraz żyjącego i panującego syna tyrana. Jakżeż Archelaus6 mógł
panować nad Judeą, gdy Poncjusz Piłat był rządcą? Śmierć [ojca] w nie­
zbyt odległym czasie, królestwo jeszcze nie podzielone na wiele części:
dlatego niezwłocznie po jego śmierci syn objął rządy w miejsce swego
ojca Heroda. A że brat nosił to samo imię, dlatego ewangelista dodał:
(2, 22B) W miejsce ojca swego, Heroda.
(por. 2, 22C) Skoro bał się udać do Judei z powodu Archelausa, ktoś
powie, to również powinien obawiać się Galilei z powodu Heroda. Lecz
skoro zmienił miejsce, rzecz pozostała w ukryciu, cała bowiem zapalczy-
wość skierowana była przeciwko Betlejem i jego okolicom. Po rzezi syn
/Heroda Wielkiego/ Archelaus mniemał, że sprawa jest zakończona i że
wśród tylu dzieci zginęło również i to, którego poszukiwano. Zresztą
widząc, że ojciec zakończył życie w taki sposób, wolał stać się bardziej
umiarkowanym, nie posuwać się dalej i nie walczyć o pierwszeństwo
w nieprawości.
(por. 2, 23A) Józef udaje się więc do Nazaretu, by uniknąć niebezpie­
czeństwa i zamieszkać w drogiej mu ojczyźnie, (por. 2, 22D.) Otrzymuje
nakaz w tej sprawie, by nabrał większej otuchy. Łukasz zaś nie wspomina,
że udali się tam na rozkaz, tylko że powrócili do Nazaretu po zupełnym
dopełnieniu oczyszczenia (por. Łk 2, 39-40). Cóż można na to powiedzieć?
Ze Łukasz mówi o czasie, który poprzedzał ucieczkę do Egiptu. Nie
zaprowadziłby ich tam bowiem przed oczyszczeniem, by nic nie działo się
wbrew Prawu, lecz czekał, aż [Matka] się oczyści, następnie powrócili do
Nazaretu i dopiero potem udali się do Egiptu. Po powrocie zaś stamtąd
każe im udać się do Nazaretu. Przedtem bowiem nie otrzymali nakazu, aby
tam się udać, lecz z własnej woli powrócili do drogich sobie stron
ojczystych. Skoro udali się w podróż jedynie z powodu spisu, a nie
z żadnej innej przyczyny, a nawet nie mieli gdzie się zatrzymać (por. Łk

6 Mowa o panującym w Judei Herodzie Archelausie, następcy i synu Heroda


Wielkiego. W Galilei zaś panował drugi jego syn - tetrarcha Herod Antypas (4 r. przed
Chr. - 39 po Chr:).
Horn. IX: Mt 2, 16-23 117

2, 7), to dopełniwszy tego, po co przybyli, powrócili do Nazaretu. Dlatego


anioł, by im dać odpocząć, prowadzi ich do domu, ale także nie bez
przyczyny, lecz dla proroctwa: (2, 23B.) Tak miało się spełnić, mówi,
słowo Proroków: «Nazwany będzie Nazarejczykiem»1.

(.Dlaczego Chrystusa nazwano Nazarejczykiem)


Który prorok to powiedział? Nie badaj zbyt ciekawie ani nie zadawaj
sobie wielkiego trudu. Wiele ksiąg proroków przecież zaginęło, o czym
można się przekonać na podstawie historii Ksiąg Kronik. Lekkomyślni
i ustawicznie popadający w bezbożność [Żydzi] pozwolili jednym księgom
zaginąć, drugie zaś sami popalili i pocięli na kawałki. O paleniu i niszcze­
niu donosi nam Jeremiasz (por. Jr 36, 23. 27-29), o zaginięciu zaś ten,
który napisał Drugą Księgę Królewską. Mówi bowiem, że Księga Powtó­
rzonego Prawa została zakopana i w ten sposób zaginęła; odszukano ją
z trudem dopiero po długim czasie (por. 2 Kri 22, 8). Jeśli więc tak tracili
księgi, gdy nie było barbarzyńców, tym bardziej, gdy barbarzyńcy nacho­
dzili ich kraj. W każdym razie przepowiedzieli to prorocy, skoro apostoło­
wie często nazywają go Nazarejczykiem78.
Czyż z tego powodu, ktoś zapyta, proroctwo o Betlejem nie stało się
niejasne? Wcale nie; to właśnie poruszało najbardziej i skłaniało do
dociekania tego, co o Nim powiedziano. Tak też Natanael przychodzi, by
się o Nim dowiedzieć, mówiąc: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu”
(J 1, 46)? Była to biedna mieścina, a [biedna była] nie tylko mieścina, ale
cała kraina galilejska. Dlatego faryzeusze mówili: „Zbadaj, zobacz, że
żaden prorok nie powstaje z Galilei” (J 7, 52). A przecież On się nie
wstydzi, że tak Go nazywają, pokazując, że nie potrzebuje niczego
z ludzkiego świata. Uczniów także wybrał sobie z Galilei (por. np. Mt 4,
18), niwecząc wszelkie udawanie tych, którzy chcą próżnować9, i dowo­
dząc, że żadne zewnętrzne rzeczy nie są nam potrzebne, jeżeli będziemy
pełnić cnotę. Dlatego nie wybiera dla siebie nawet mieszkania, gdyż „Syn
Człowieczy, powiada, nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Łk
9, 58); gdy prześladuje Go Herod, ucieka (por. Mt 2, 13-14); po narodze­
niu kładą Go w żłóbku (por. Łk 2, 7); przebywa w gospodzie; obiera sobie
ubogą Matkę; ucząc nas tym samym, abyśmy żadnej z tych rzeczy nie

7 BT odsyła tu do Iz 11, 1.
8 Św. Mateusz 2 razy - por. Mt 2, 23; 26, 71; Św. Marek 4 razy - por. Mk 1, 24; 10,
47; 14, 67; 16, 6; św. Łukasz 10 razy - por. Łk 4, 34; 18, 37; 24, 19; Dz 2, 22; 3, 6; 4,
10; 6, 14; 22, 8; 24, 5; 26, 9 oraz św. Jan 3 razy - por. J 18, 5. 7; 19, 19.
9 Greckie pęcGupew znaczy także «świętować».
118 J an C hryzostom

uważali za hańbiącą; i od samego początku powściągając ludzką pychę


i nakazując trzymać się jedynie cnoty.

(Duma z ojczyzny i z przodków jest próżna;


ich szlachetność nie pomaga złym, a niskość nie szkodzi dobrym)
5. Dlaczego jesteś dumny ze swej ojczyzny, powiada, gdy nakazuję, byś
na całym świecie był gościem (por. Hbr 11, 13), gdy możesz stać się taki,
że cały świat nie będzie ciebie wart (por. Hbr 11, 38)? Są to sprawy tak
mało istotne, że lekceważą je nawet filozofowie greccy, nazywając je
zewnętrznymi i kładąc na ostatnim miejscu. A jednak Paweł, powiesz,
dopuszcza to, mówiąc: „Są oni - ze względu na przodków - przedmiotem
miłości” (Rz 11, 28). Ale powiedz: kiedy, o czym i do kogo to powie­
dział? Do pogan, którzy byli dumni z wiary, powstawali przeciwko Żydom
i w ten sposób jeszcze bardziej ich oddalali; po to, by poskromić ich
dumę, a /Żydów/ przyciągnąć i pobudzić do jeszcze większej gorliwości.
Posłuchaj, co stwierdza, gdy mówi o tych znakomitych i wielkich mężach:
„Ci bowiem, co tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę
wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz
zaś dążą do lepszej” (Hbr 11, 14-16). I znowu: „W wierze umarli oni
wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to
z daleka” (Hbr 11, 13). Również Jan [Chrzciciel] powiedział do tych,
którzy do niego przyszli: „Nie próbujcie sobie mówić: «Abrahama mamy
za ojca»” (Łk 3, 8); a z kolei Paweł powiada: „Nie wszyscy, którzy
pochodzą od Izraela, są Izraelem, i nie wszyscy przez to, że są potom­
stwem Abrahama stają się jego dziećmi” (Rz 9, 6).
W czymże, powiedz mi, pomogła synom Samuela znakomitość ojca,
skoro nie odziedziczyli jego cnoty (por. 1 Sm 8, 1-3)? Jaką korzyść
odnieśli synowie Mojżesza, jeśli nie naśladowali jego cnoty? Nie otrzymali
nawet po nim władzy; pisali, że on jest ich ojcem, lecz dowództwo
przeszło na innego, i to na takiego, który przez cnotę stał się jego synem
(por. Wj 18, 3-4; 31, 3-7). Czyż szkodziło Tymoteuszowi, że miał ojca
Greka (por. Dz 16, 1. 3)? A przeciwnie: czy [Cham], syn Noego, który
z wolnego stał się niewolnikiem, odniósł jakąś korzyść z cnoty ojca (por.
Rdz 9, 20-25)? Widzisz, że znakomitość ojca nie pomaga synom. Jego złe
postępowanie przezwyciężyło prawa natury i pozbawiło go nie tylko
odziedziczonej po ojcu szlachetności, ale nawet wolności. A czyż Ezaw nie
był synem Izaaka i czy ojciec mu nie sprzyjał? Przecież ojciec spieszył się
pragnąc, by syn przyjął błogosławieństwo, i on też uczynił wszystko, co
w tej sprawie zostało nakazane. Lecz nic z tego mu nie pomogło, po­
nieważ był zły; skoro Bóg nie był po Jego stronie, utracił wszystko, choć
Horn. IX: Mt 2, 16-23 119

był pierworodny i miał ojca, który mu we wszystkim sprzyjał (por.


Rdz 27).
Dlaczego mówię o [pojedynczych] ludziach? Żydzi byli synami
Bożymi, a przecież nie odnieśli z tego zaszczytu żadnej korzyści. Skoro
ktoś stawszy się synem Bożym, podlega większej karze, gdy nie okazuje
cnoty odpowiedniej do takiej godności, to po cóż odwołujesz się do
szlachetności przodków? Można się przekonać, że miało to miejsce nie
tylko w Starym, ale i w Nowym Testamencie. Napisano bowiem:
„Wszystkim tym, którzy Je przyjęli, dało moc, by się stali dziećmi
Bożymi” (J 1, 12). A przecież, jak mówi Paweł, wielu takim synom ojciec
nie przydał się na nic. „Jeśli poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się
na nic nie przyda” (Ga 5, 2). Jeśli nawet Chrystus nie pomoże tym, którzy
nie chcą się zająć samymi sobą, czemu miałby pomóc człowiek? Nie
pysznijmy się więc ani znakomitością rodu, ani bogactwem; przeciwnie,
pogardzajmy tymi, którzy się tym chełpią. Starajmy się o takie bogactwa,
które polegają na dobrych uczynkach; strzeżmy się takiego ubóstwa, które
pogrąża nas w nieprawości. Z jej powodu także ów bogacz stał się ubogi
i mimo wielu próśb nie otrzymał nawet kropli wody (por. Łk 16, 24).
A przecież któż spośród nas mógłby być tak biedny, by nie miał wody do
picia? Nikt. Bo nawet ci, którzy cierpią wielki głód, mogą się napić wody;
mają nie tylko wodę, ale i o wiele ważniejszą pociechę. Lecz nie tak miała
się rzecz z owym bogaczem, który nie miał nawet tego, a co jeszcze
smU;niejsze, w swym ubóstwie nawet nie mógł się pocieszyć. Czemu więc
tak uganiamy się za bogactwami, skoro one nie prowadzą nas do nieba?
Powiedz[cie], czy gdyby jakiś ziemski król powiedział, że bogacz nie
może doznawać zaszczytów ani jaśnieć w pałacu królewskim, nie
gardzilibyście wszyscy bogactwami i nie odtrącalibyście ich od siebie?
A zatem godne są pogardy, gdy pozbawią nas zaszczytu w ziemskich
pałacach. Czyż więc na głos króla niebieskiego, który codziennie woła
i mówi, że trudno jest z bogactwami wejść do świętych przedsionków (por.
Mt 19, 23-24), nie porzucimy wszystkiego, czyż nie wyrzekniemy się
swych majętności, by swobodnie wejść do królestwa niebieskiego?
6. Na jaką ocenę zasługujemy, skoro z wielką starannością gromadzimy
to, co nam zamyka owo wejście, i nie tylko zamykamy w skrzyniach, ale
nawet ukrywamy w ziemi, podczas gdy możemy to oddać pod opiekę
niebios? (por. Mt 6, 19-20) Toteż postępujesz jak rolnik, który wziąwszy
ziarno, by je posiać na urodzajnej ziemi, zamiast tego zatopił wszystko
w jeziorze, by się zepsuło i przepadło, a sam nie miał żadnego pożytku.
A jak tłumaczą się ci, których o to oskarżamy? Mówią, że znaczny
spokój przynosi świadomość, iż wszystko jest bezpiecznie schowane.
120 J an C hryzostom

Jednakże wcale nie wiadomo, czy samo schowanie czegoś rzeczywiście


uspokaja. Choćbyś nie bał się głodu, to z powodu tego schowka musisz się
obawiać nawet gorszych rzeczy niż śmierć, wojny czy spiski. Jeśli gdzieś
zawita głód, lud pod jego wpływem uzbraja się przeciw twemu domowi.
A takim swoim postępowaniem nawet sam sprowadzasz głód na miasta
i gotujesz twemu domowi niebezpieczeństwo straszniejsze od braku
pokarmu. Nie wiem, czy ktoś zginął od razu wskutek głodu, w każdym
razie na wiele sposobów można zaradzić takiemu nieszczęściu. Tymczasem
wielu, jak to zaraz pokażę, straciło życie z powodu bogactwa, pieniędzy
i tym podobnych rzeczy; jedni skrycie, inni na rozkaz rządowy. Drogi,
trybunały i rynki dostarczają wielu tego typu przykładów. Po cóż mówię
0 drogach, trybunałach i rynkach? Nawet morze ujrzysz zalane krwią. Ten
tyran zawładnął nie tylko ziemią, ale i na morzu zapanował z wielką
wściekłością. Jeden dla złota wyrusza w morze, inny z tego samego
powodu traci życie; ta sama tyrańska siła z jednego zrobiła kupca,
a z drugiego zabójcę.
Cóż może być bardziej zdradliwego od mamony? Dla niej [wielu]
wyrusza w drogę, wystawia się na niebezpieczeństwa i ginie. Ale „któż się
zlituje nad zaklinaczem, którego ukąsi żmija” (Syr 12, 13). Wiedząc o tej
strasznej tyranii, należy tłumić to uciążliwe zamiłowanie i uciekać od
niewoli. Ktoś zapyta: A jak jest to możliwe? Gdy wzniecisz inną miłość
- miłość do spraw nieba. Kto pragnie królestwa, będzie pogardzać chci­
wością; kto stał się niewolnikiem Chrystusa, nie jest niewolnikiem
mamony, a raczej jej panem. Ona zwykle ściga tego, który przed nią
ucieka, a ucieka przed goniącym za nią. Z nikogo nie szydzi sobie tak
bardzo, jak z tych, którzy jej pragną; a nie tylko szydzi, ale nawet krępuje
ich niezliczonymi więzami.
Zrzućmy więc, choćby późno, te ciężkie kajdany. Dlaczego czynisz
rozumną duszę niewolnicą nierozumnej materii, matki niezliczonych
nieszczęść?10 Cóż za śmieszność! My z nią walczymy słowami, ona zaś
z nami czynami, wodzi nas i prowadzi wszędzie, mając nas za nic, jakby
kupionych za pieniądze. Cóż może być ohydniejszego i bardziej obelżywe­
go niż to? Jeśli nie pokonamy pozbawionej czucia materii, jakże pokona­
my niecielesne moce? Jeśli nie potrafimy nie zważać na lichą ziemię
1 nędzne kamienie, jak zwalczymy owe Zwierzchności i Władze (por. Ef
6, 12; Kol 2, 15)? Jakże będziemy się ćwiczyć we wstrzemięźliwości?
Skoro odurza nas błyszczące srebro, jak zdołamy uciec przed piękną

10 Wpływ platoński i stoicki.


Hom. IX: Mt 2, 16-23 121

twarzą? Niektórzy zaprzedali się tej tyranii tak dalece, że porusza ich sam
widok złota. Mawiają przy tym żartobliwie, iż widok złotej monety cieszy
oko. Człowieku, nie pleć takich głupstw! Nic tak nie szkodzi oczom
i cielesnym, i duchowym, jak żądza pieniędzy. To właśnie ta obciążająca
miłość pogasiła lampy owych panien i pozbawiła je łoża oblubieńca (por.
Mt 25, 1-13). Ten widok, który - jak rzekłeś - raduje oko, nie pozwolił
nieszczęsnemu Judaszowi posłuchać głosu Pana, lecz doprowadził go do
powieszenia się, tak iż pękł na poły (por. Mt 27, 5; Dz 1, 18), a w końcu
i do piekła zawiódł.
Cóż może być gorszego, cóż straszniejszego? Nie mówię tu o samej
materii pieniędzy, lecz o niekontrolowanej i szalonej żądzy ich posiadania.
Cieknie z niej ludzka krew; wyziera zbrodnia; dziksza jest od wszelkich
zwierząt; rozszarpuje tych, których napotka, a co jeszcze gorsze: nie daje
nawet odczuć doznanych ran. Ludzie nią ogarnięci (7ióca%0VTaę) winni
wyciągać rękę do przechodniów i wzywać ich pomocy, a oni wręcz prze­
ciwnie: cieszą się z tych wrzodów. Cóż może być bardziej żałosnego?
Bierzmy to wszystko pod uwagę i uciekajmy przed tą nieuleczalną
chorobą! Leczmy jej rany i usuwajmy się daleko od tej zarazy, abyśmy już
tutaj prowadzili bezpieczne i spokojne życie oraz dostąpili przyszłych
skarbów. Obyśmy wszyscy je osiągnęli z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem i z Duchem Świętym niech bę­
dzie chwała, moc i cześć, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA X: Mt 3, 1-6
(PG 57, 183-192)

(3, 1) W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judz­


kiej te słowa: (3, 2) «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie».
1. Jak to: w owym czasiel Przecież nie wtedy, gdy [Jezus] był dziec­
kiem i przybył do Nazaretu (por. Mt 2, 13), ale po trzydziestu latach
wystąpił Jan, jak zaświadcza również Łukasz (por. Łk 3, ln). Dlaczego
więc mówi: W owym czasiel Jest to przyjęty w Piśmie [Świętym] zwyczaj,
używać tego rodzaju wyrażenia nie tylko wtedy, gdy mowa o wydarze­
niach bezpośrednio po sobie następujących, lecz i o takich, które miały
nastąpić wiele lat później. Także, gdy przystąpili do niego uczniowie na
Górze Oliwnej i chcieli dowiedzieć się o Jego [powtórnym] przyjściu
i zburzeniu Jerozolimy, a przecież wiecie, jak wielki czas dzieli te obydwa
zdarzenia, w podobny sposób, gdy powiedział już o zburzeniu stolicy
i zakończył swą mowę o tym zdarzeniu, chcąc przejść do tematu końca
świata, dodał: „Wtedy (TÓTe)”1; używając słowa «wtedy», nie połączył
czasów, lecz jedynie oznaczył czas, w którym to się miało spełnić. Co i tu
czyni, mówiąc: W owym czasie. Wyraził się w ten sposób, aby określić nie
dni następujące zaraz po sobie, ale te, w których miało się stać to, o czym
zamierzał opowiadać.
Dlaczego Jezus przystąpił do chrztu po trzydziestu latach? Gdyż po nim
chciał znieść Prawo. Dlatego czeka i wypełnia je we wszystkim, aż do
osiągnięcia wieku, który podlega wszystkim grzechom, żeby nikt nie
powiedział, iż zniósł Prawo, ponieważ nie mógł go wypełnić. Nie zawsze
bowiem zagrażają nam wszystkie namiętności. W pierwszej młodości ro­
zum jest jeszcze nierozwinięty a umysł słaby, w następnym okresie życia
gwałtowniejsza jest pożądliwość, a jeszcze później - żądza bogactw.

1 Mowa o fragmencie Mt 24, 9-30, w którym słowo tóte pojawia się 8 razy. Chociaż
TÓT£ jest przysłówkiem czasu, może także określać jedynie kolejność wydarzeń.
Horn. X: Mt 3, 1-6 123

Dlatego przeżywszy cały ten okres [swojego życia] i przez cały czas
wypełniając Prawo, przystępuje do chrztu, dodając to jako ostatnią rzecz
dla całkowitego wypełnienia wszystkich innych przepisów. Byś wiedział,
że to był ostatni czyn z czynów przepisanych Prawem, posłuchaj, co
mówi: „Tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3,
15). Te słowa znaczą: wypełniliśmy wszystko, czego wymaga Prawo, nie
przekroczyliśmy ani jednego przepisu. Ponieważ tylko to pozostaje, trzeba
i to wykonać, i tym sposobem wypełnimy wszelką sprawiedliwość. Spra­
wiedliwością nazywa tu wypełnienie wszelkich przepisów. Stąd wynika,
że Jezus właśnie dlatego przystąpił do chrztu.
Ale dlaczego chrzest został wymyślony przez /Jana/? Łukasz poświad­
cza, że syn Zachariasza doszedł do tego nie sam z siebie, lecz z nakło­
nienia Bożego, mówi bowiem: „Skierowane zostało Słowo Pańskie do
Jana” (Łk 3, 2), a więc rozkaz. Także on sam mówi: „Ten, który mnie
posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: «Ten, nad którym ujrzysz
Ducha zstępującego i spoczywającego nad nim, jest tym, który chrzci
Duchem Świętym»” (J 1, 33). Dlaczego więc został posłany, by chrzcić?
Również to wyjaśnia nam Chrzciciel, mówiąc: „Ja go wcześniej nie zna­
łem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił
Izraelowi” (J 1, 31).
Jeśli taka była jedyna przyczyna, to dlaczego Łukasz mówi, że „[Jan]
obchodził całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na
odpuszczenie grzechów” (Łk 3, 3)? A przecież chrzest ten nie dawał
odpuszczenia, lecz było ono darem /chrztu/, który został ustanowiony
później; w nim zostaliśmy pogrzebani (por. Rz 6, 3-4) i wtedy został
ukrzyżowany nasz stary człowiek (por. Rz 6, 6), a przed krzyżem nigdzie
nie ujawnia się odpuszczenie, gdyż wszędzie przypisuje się to Jego krwi.
Paweł zaś powiada: „Zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni
w imię Pana Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Kor 6, 11),
a nie przez chrzest Jana. W innym miejscu powiada: „Jan udzielał chrztu
nawrócenia, a nie odpuszczenia, aby uwierzyli w tego, który za nim idzie”
(Dz 11, 4). Gdy ofiara nie została jeszcze spełniona, ani Duch nie zstąpił,
ani grzech nie został usunięty, ani nieprzyjaźń przejednana, ani przekleń­
stwo zniesione, to jakże miałoby nastąpić odpuszczenie?
2. Cóż więc znaczy: „Na odpuszczenie grzechów” (Mk 1, 4)? Żydzi
byli bezbożni, nie poznali swych grzechów, lecz podlegając najcięższym
nieprawościom, zawsze uznawali się za sprawiedliwych. Wyrzucał im to
Paweł, mówiąc: „Albowiem nie chcąc uznać, że usprawiedliwienie
pochodzi od Boga, i uporczywie trzymając się własnej drogi usprawiedli­
wienia, nie poddali się usprawiedliwieniu pochodzącemu od Boga” (Rz 10,
124 J an C hryzostom

3), i znowu: „Cóż więc powiemy? To, że poganie nie zabiegając o uspra­
wiedliwienie, osiągnęli usprawiedliwienie, mianowicie usprawiedliwienie
z wiary, a Izrael, który zabiegał o Prawo usprawiedliwiające, do celu
Prawa nie doszedł. Dlaczego? Ponieważ zabiegał o usprawiedliwienie nie
z wiary, ale - jakby to było możliwe - z uczynków” (Rz 9, 30-32).
Ponieważ taka ich postawa była przyczyną zła, przyszedł Jan, nie czyniąc
nic, jak tylko wzbudzając u nich poczucie własnych grzechów, (por. 3, 4)
Wskazywał na to jego zewnętrzny wygląd świadczący o pokucie (peioc-
voia) i wyznaniu grzechów. Potwierdzały to także jego słowa. Nie mówił
bowiem nic innego jak tylko: „Wydajcie owoce godne nawrócenia” (Łk 3,
8; por. Mt 3, 8). Ponieważ brak poczucia własnych grzechów, jak
stwierdził Paweł, powodował odstępowanie od Chrystusa, poznanie zaś
/własnych win/ pobudzało chęć szukania Zbawiciela i pragnienie dostąpie­
nia odpuszczenia, przybył Jan w celu przygotowania i przekonania ich do
pokuty, nie aby ich karać, lecz aby poprzez nawrócenie stali się bardziej
pokorni oraz poznawszy samych siebie dążyli do osiągnięcia odpuszczenia.
Zauważ, z jaką dokładnością się wyraził. Powiedziawszy, że „przyszedł
głosząc chrzest nawrócenia na Pustyni Judzkiej” (por. Łk 3, 3B; Mk 1,
4B)2, dodał: „Na odpuszczenie [grzechów]” (Łk 3, 3C; Mk 1, 4C). Innymi
słowy: nie dlatego wzywał ich do wyznawania [win] i odwrócenia się od
grzechów, ażeby byli karani, lecz by tym łatwiej mogli później dostąpić
odpuszczenia. Gdyby siebie nie potępiali, nie szukaliby łaski, a nie
szukając jej nie mogli dostąpić odpuszczenia, do którego właśnie ów
chrzest torował drogę. Dlatego powiedziano: „Aby uwierzyli w Tego, który
idzie za nim” (Dz 19, 4), podając drugą przyczynę [Jego] chrztu oprócz
wspomnianej wyżej3. Nie byłoby tym samym, gdyby wziąwszy Chrystusa
za rękę chodził po domach i tak go oprowadzając, mówił: «Wierzcie
w Niego», a w obecności i na oczach wszystkich pozwalał się słyszeć ów
błogosławiony głos (por. Mt 3, 17) i wypełniał wszystko inne. Dlatego
[Jezus] sam przyszedł, aby przyjąć chrzest (por. Mt 3, 13). Albowiem
sława Chrzciciela oraz istota samej rzeczy przyciągały i sprowadzały nad
Jordan całe miasto, tak że widowisko było wielkie. Dlatego [Jan], gdy do
niego przyszli, karci ich i wzywa, by nic wielkiego o sobie nie mniemali,
wskazując, że zasługują na najcięższe kary, jeśli się nie nawrócą, nie
porzucą swych przodków i wszelkiej chluby z nimi związanej oraz nie
przyjmą tego, który przyszedł (por. Mt 3, 7-10).

2 Słowa zapisane kursywą tworzą oczywiście motyw homilii (w tym miejscu Mt 3, 1).
Zdanie to jest złożeniem słów św. Łukasza ze słowami św. Mateusza.
3 Zob. powyżej MtHom 10, 1.
Horn. X: Mt 3, 1-6 125

W każdym razie wydarzenia dotyczące Chrystusa poszły w między


czasie w niepamięć i wielu sądziło, że zginął On w rzezi betlejemskiej
(por. Mt 2, 16). Jeśli nawet ukazał się w dwunastym roku życia (por. Łk
2, 41-50), to ponownie szybko się ukrył. Potrzebne więc było świetne
wystąpienie i mocny początek. Dlatego właśnie wtedy ogłasza po raz
pierwszy donośnym głosem to, o czym Żydzi nigdy jeszcze nie słyszeli ani
od proroków, ani od nikogo innego, wspominając o niebie i królestwie
(por. Mt 3, 2), a nie mówiąc już nic o ziemi. Królestwem zaś nazywa tu4
[Jan Chrzciciel] Jego pierwsze i ostatnie przyjście.
A cóż to ma, powiesz, do Żydów, którzy nawet nie wiedzą, co mówisz.
Dlatego właśnie mówię w ten sposób, powiada, ażeby uderzeni niejasnoś­
cią słów, przystąpili do szukania Tego, którego się ogłasza. Rzeczywiście
wielkimi nadziejami pobudził tych, którzy do niego przyszli, tak że nawet
wielu celniców i żołnierzy pytało się, co trzeba czynić i jaki mają obrać
sposób życia (por. Łk 3, 12. 14). Było to znakiem, że odwrócili się od
rzeczy ziemskich, spoglądali na inne, wyższe, i widzieli przyszłe jakby
przez sen. Wszystko bowiem co widzieli i co słyszeli prowadziło ich ku
wyżynom ducha5.

{Znaczenie Jana Chrzciciela i jego zgodność z Izajaszem)


3. Pomyśl, cóż to musiał być za widok: mąż po trzydziestu latach (por.
Łk 2, 1; 3, 1) przychodzący z pustyni (por. Łk 1, 80), syn arcykapłana
(por. Łk 1, 5; 3, 1), pod każdym względem godny szacunku i nie
potrzebujący żadnej z ludzkich rzeczy, mający Izajasza po swej stronie.
Również on go popierał, (por. 3, 3A) ogłaszając go i mówiąc, że jest tym,
którego przepowiedział, iż przyjdzie wołając i wszystko oznajmiając
donośnym głosem na pustyni. Prorocy okazali w tych sprawach tyle
troskliwości, że od pradawnych czasów przepowiadali nie tylko swego
Pana, ale i tego, który miał mu służyć; ponadto przepowiedzieli nie tylko
jego, ale i miejsce, gdzie miał przebywać, sposób, w jaki będzie głosił
i nauczał po swym przyjściu oraz dzieło mające stąd wyniknąć.
Zauważ, że Prorok i Chrzciciel mówią te same rzeczy, choć nie tymi
samymi słowami. Prorok przepowiada jego przyjście, mówiąc: (3, 3B.)
Przygotujcie drogą Panu, Jemu prostujcie ścieżki (Iz 40, 3). Ten zaś
wystąpiwszy, mówił: „Wydajcie owoce godne nawrócenia” (Łk 3, 8; por.

4 Tu - znaczy w wierszu Mt 3, 2: «bliskie jest królestwo niebieskie». Nie uwzględnie­


nie, że poprzednie zdanie nawiązuje do tego wiersza, jak się wydaje, zasugerowało J. Kry-
styniackiemu przekład greckiego evTai)0a przez «tu na ziemi» (zob. s. 113).
5 Tak tłumaczę greckie: eię u\j/r|Xóv f|ye (|)póvr|jia.
126 J an C hryzostom

Mt 3, 86), co znaczy to samo, co słowa: Przygotujcie drogą Panu.


Widzisz, że tę samą rzecz oznaczają słowa, które on głosił i te, które
powiedział prorok: iż przyszedł, aby przygotować drogę, lecz nie po to,
aby darować łaskę, jaką jest odpuszczenie grzechów, tylko po to, by
przygotować dusze tych, którzy mieli przyjąć Boga wszechrzeczy. Łukasz
zaś dodaje jeszcze więcej, bo nie poprzestał na przytoczeniu początku (por.
Łk 3, 4; Iz 40, 3), ale przywołał całe proroctwo: „Wszelka dolina niech
będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się
staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi, i wszyscy ludzie ujrzą
zbawienie Boże” (Łk 3, 5-6; Iz 40, 4-5). Widzisz, jak prorok wszystko
wcześniej przepowiedział: i zbiegowisko narodu, i zmianę rzeczy na
lepsze, i jasność nauki, i przyczynę wszystkich zdarzeń? Wprawdzie
wyraził to w obrazach (Tp07tiK<i)T£pov), ale /jego słowa/ były przecież
proroctwem. Gdy mówi: „Wszelka dolina niech będzie wypełniona, każda
góra i pagórek zrównane..., a drogi wyboiste niech się staną gładkimi” (Iz
40, 5; Łk 3, 5), wyraża w ten sposób wywyższenie niskich, poniżenie
wyniosłych i zmianę trudności przepisów Prawa na łatwość wiary. Już
więcej nie będzie, powiada, znojów i trudów, lecz łaska i odpuszczenie
grzechów, przynoszące wielkie ułatwienie dla zbawienia. Potem dodaje
tego przyczynę, mówiąc: „I wszelkie ciało ujrzy zbawienie Boże” (Łk 3,
6; por. Iz 40, 5), nie tylko Żydzi i prozelici, ale cała ziemia i morze, cały
rodzaj ludzki. Gdyż «drogami krętymi» nazwał wszystkich, których życie
było skażone: celników, nierządnice, złoczyńców, magów, którzy, dawniej
przewrotni, potem chodzili prawą drogą, co też i sam /Chrystus/ powie­
dział: „Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskie­
go” (Mt 21, 31), ponieważ uwierzyli. To samo przepowiedział prorok, lecz
innymi słowami: „Wilk i baranek paść się będą razem” (Iz 65, 25). Podob­
nie jak mówiąc o pagórkach i dolinach (por. Iz 40, 3-5), przepowiedział
zlanie się nierównych obyczajów w jedną cnotę ((|)iżX)GO(j)ia), tak pod
postacią zwierząt wyrażając różnicę ludzkich obyczajów, przepowiedział
znowu ich zlanie się w jedną harmonijną całość bogobojności (por. Iz 65,
25). Także w tym przypadku podał tego przyczynę, mówiąc: „I powstanie,
aby rządzić narodami, w Nim ludy będą pokładać nadzieję” (Iz 11, 10). Co
i tu zostało powiedziane: „I wszelkie ciało ujrzy zbawienie Boże” (Iz 40,
5; Łk 3, 6), by wszędzie wskazać, że moc i poznanie [naszych] Ewangelii
rozszerzy się aż na krańce świata, przemieniając dzikość obyczajów i okru­
cieństwo myślenia rodu ludzkiego w wielką łaskawość i łagodność. (3,4A)

6 Mt 3, 8 ma liczbę pojedynczą: «owoc godny nawrócenia». Jan Chryzostom także w


wersji Mateuszowej używa liczbę mnogą - zob. poniżej MtHom 11, 2.
Horn. X: Mt 3, 1-6 127

Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około
bioder. Czy widzisz, jak niektóre rzeczy przepowiedzieli prorocy, a nie­
które zostawili ewangelistom? Dlatego Mateusz przypomina proroctwa
i dodaje nieco od siebie nie uważając za niedorzeczne mówić o ubiorze
tego sprawiedliwego męża.

(<Sposób życia Jana Chrzciciela)


4. Było rzeczą dziwną i niezwykłą widzieć w ludzkim ciele taką
wytrwałość, co zresztą przyciągało bardziej Żydów, którzy widzieli w nim
wielkiego Eliasza7 i na podstawie dziejących się rzeczy, wzbudzali
w sobie wspomnienie o tym błogosławionym mężu, a nawet większy jesz­
cze podziw. /Eliasz/ mieszkał w domach i miastach (por. 1 Kri 17 - 19),
a /Jan Chrzciciel/ przez całe życie, od dzieciństwa, przebywał na pustyni
(por. Łk 1, 80). Trzeba było, ażeby poprzednik Tego, który miał znieść
wszystkie dawne rzeczy takie jak trudy, przekleństwo, smutek czy znój
(iSpcbę), miał jakieś oznaki tego daru i wznosił się ponad ów wyrok
skazujący (por. Rdz 3, 16-19). Ani więc nie orał ziemi, nie robił w niej
bruzd, ani nie jadł chleba w pocie czoła (iópóę), lecz (por. 3, 4B.) stół
jego był prostszy (¿o%£8iao|j£vr|), a jeszcze bardziej niż stół, jego ubiór,
a jeszcze bardziej niż ubiór, jego mieszkanie. Nie potrzebował dachu [nad
głową], ani łoża, ani stołu ani żadnej z tych rzeczy, ale prowadził w ciele
życie niby anioła. Odzież z sierści miał dlatego, by swoim wyglądem
zewnętrznym uczyć porzucać rzeczy [skądinąd] ludzkie oraz nie mieć nic
wspólnego z ziemią, lecz wznosić się do pierwotnej prawości, w jakiej
chodził Adam, nim jeszcze potrzebował sukni i odzieży (por. Rdz 2, 25).
Strój jest więc znakiem królestwa i pokuty.
Nie mów mi: Skąd on, który przebywał na pustkowiu, wziął odzienie
z sierści i pas? Gdybyś doszukiwał się w tym trudności, to będziesz
dociekał jeszcze więcej innych rzeczy: na przykład w jaki sposób
przebywał na pustkowiu w zimie, czy podczas upałów, mając delikatne
ciało i będąc w młodocianym wieku? Jak natura dziecięcego ciała zniosła
tak wielkie różnice temperatury przy tak osobliwym wyżywieniu i wśród
innych przykrości pochodzących z pustyni? Gdzież są teraz owi greccy
filozofowie, którzy daremnie i na próżno naśladowali bezwstyd cyników
(na cóż się przydało siedzieć w beczce, a potem popadać w taką rozpu­
stę?8), którzy używali pierścieni, czar, sług i służebnic oraz wielu innych

7 Postaci Eliasza i Jana Chrzciciela łączy także św. Mateusz - por. Mt 11, 14, 17, 10-
13.
8 Mowa o filozofie greckim Diogenesie Cyniku (ok. 413-327 p.n.e.). Cynicy odrzucali
powszechnie przyjmowane wartości i autorytety w imię powrotu do natury.
128 J an C hryzostom

zbytkownych rzeczy, dochodząc do skrajności? Ten zaś mąż nie był taki:
mieszkał na pustyni jak w niebie, pełniąc gorliwie wszelką cnotę
((|)iA ,o a o (t)ia ); stamtąd, niby jakiś anioł z nieba, udawał się do miast, ów
ozdobiony koroną całego świata szermierz bogobojności, nauczyciel
filozofii godnej niebios. A wszystko to działo się, gdy jeszcze grzech nie
był usunięty, nie po zniesieniu Prawa, nie po uwięzieniu śmierci, nie po
wyłamaniu żelaznych drzwi, lecz wtedy, gdy jeszcze panował stary sposób
życia (7ioA ,iT £ioc). Taka jest dusza czujna i szlachetna: wszędzie się wznosi
ponad ustanowione granice, jak to czynił również Paweł po pojawieniu się
nowego stylu życia.
Lecz czemu, powiesz, używał również pasa do odzieży? Taki był
zwyczaj u starych, zanim nastały powabne i miękkie stroje. Dlatego też
Piotr (por. J 21, 18) i Paweł występują w pasie: „Męża, do którego należy
- mówi [Pismo] - ten pas” (Dz 21, 11). Także Eliasz był tak ubrany (por.
1 Kri 18, 46) oraz każdy spośród Świętych - czy to dlatego, że ciągle się
trudzili albo byli w drodze, czy też zajęci jakimiś innymi koniecznymi
sprawami. A nie tylko dlatego, lecz również z powodu ich pogardy jaką
żywili do wszelkiej wystawności, jak również troski o surowe życie, co
Chrystus nazywa największą ozdobą cnoty, mówiąc: „Ale coście wyszli
zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w pałacach królew­
skich przebywają ci, którzy noszą okazałe stroje” (Łk 7, 25).
5. Jeśli zatem on, od którego nie było większego (por. Mt 11, 11), on,
który miał taką wiarę, który był tak czysty, jaśniejszy nad niebo i wszyst­
kich proroków, tak umartwiał swe ciało, mając za nic wygodę zbytków
i prowadząc surowe życie, to jakąż wymówkę będziemy mieć my, którzy
już po tak wielkim dobrodziejstwie pod ciężarem niezliczonych grzechów
nie okazujemy nawet drobniutkiej cząsteczki jego pokuty, lecz oddani
obżarstwu i pijaństwu zlewamy się pachnidłami, żyjąc nie lepiej od owych
rozpustnych kobiet na scenie, nieustannie rozpieszczając samych siebie
i wydając się na łatwą zdobycz dla diabła?
(3, 5) Wówczas ciągnęły do niego cała Judea, Jerozolima oraz cała
okolica nad Jordanem. (3, 6) Przyjmowano od niego chrzest...9, wyznając
przy tym swe grzechy. Zauważ, ile zdziałało pojawienie się proroka? Jak
poruszył cały naród? Jak nakłonił ich do uznania swoich grzechów? Było
godne podziwu widzieć, jak on, w ludzkiej postaci, z niezwykłą otwartoś­
cią (7iappr|oia) ogłaszał takie rzeczy i powstawał przeciwko wszystkim

9 Brak słów: «w rzece Jordanie».


Horn. X: Mt 3, 1-6 129

jakby byli dzieciakami, a oblicze jego jaśniało wielkim wdziękiem. Do


wzbudzenia podziwu przyczyniło się również to, że przez długi czas nie
pojawiał się żaden prorok; od dawna nie doświadczali już tej łaski, która
powróciła do nich dopiero po długim czasie. Także sposób przepowiadania
był nowy i osobliwy. Nie słyszeli o zwykłych rzeczach: o wojnach, bojach
i zwycięstwach tu na ziemi, głodzie i zarazie, Babilończykach i Persach,
zdobyciu miasta i innych zwykłych rzeczach, ale o niebie i o tamtejszym
królestwie oraz o karze w piekle. Ponadto, nie odstraszyły ich od pójścia
do niego, ci, którzy jakże nie dawno podnieśli rokosz na pustyni pod
wodzą Judy i Teodasa (por. Dz 5, 36-37) i wszyscy zostali pozabijani.
Wzywał ich bowiem nie do tych samych rzeczy, nie do zagarnięcia
władzy, oderwania się i zaprowadzenia nowego porządku, lecz aby
pokazać im drogę do królestwa niebieskiego. Dlatego nie zatrzymywał ich
na pustkowiu ani nie prowadził z sobą, ale chrzcząc ich i głosząc zasady
nowej nauki ((|)iA,ooo(t)ia) odsyłał ich, na wszelki sposób pouczając, by
gardzili wszystkimi rzeczami ziemskimi, a dążyli do mających nastąpić,
i co dzień garnęli się do tego.
Naśladujmy go również my, a porzuciwszy zbytki i pijatyki, skłońmy
się do prawego życia. Przyszedł czas pokuty zarówno dla jeszcze nie
wtajemniczonych, jak i dla już ochrzczonych. Dla pierwszych, by po
pokucie stali się uczestnikami świętych tajemnic, dla drugich natomiast, by
zmywszy plamy powstałe już po chrzcie, z czystym sumieniem przystąpili
do stołu. Porzućmy więc łatwe i beztroskie życie. Nie można, w żadnym
przypadku nie jest możliwe wyznanie grzechów przy równoczesnym życiu
w przepychu. Tego uczcie się od Jana, od jego odzieży, pożywienia
i mieszkania. Cóż więc, ktoś powie, czy każesz nam prowadzić tak powś­
ciągliwe życie? Nie nakazuję, ale radzę i wzywam was. Jeśli nie możecie
tego uczynić, to chociaż mieszkamy w miastach, czyńmy pokutę (¡i£TÓtvo-
ta), gdyż sąd jest już u [naszych] drzwi. Choćby był jeszcze oddalony, nie
możemy być spokojni, gdyż kres życia każdego człowieka ma dla wezwa­
nego takie samo znaczenie, jak koniec świata. A że sąd jest już u drzwi,
posłuchaj, co mówi o tym Paweł: „Noc się posunęła, a przybliżył się
dzień” (Rz 13, 12); i znowu: „Przyjdzie ten, który ma nadejść, a nie spóźni
się” (Hbr 10, 37). Bo spełniły się już znaki, które zwiastują ten dzień.
„A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona na całym świecie, na świa­
dectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec” (Mt 24, 14).

{Strasząc i upominając pobudza gorliwość słuchaczy)


6. Uważajcie pilnie na to, co zostało powiedziane. Nie powiedział: Gdy
wszyscy ludzie uwierzą, lecz: Gdy [Ewangelia] będzie głoszona u wszyst-
130 Ja n C h ryzo sto m

kich (por. Mt 24, 14A). Dlatego także dodał: „Na świadectwo wszystkim
narodom” (Mt 24, 14B), wskazując, że nie będzie czekał by przybyć do­
piero wtedy, gdy wszyscy uwierzą. Wyrażenie „na świadectwo” znaczy
tyle, co «na oskarżenie», «na zawstydzenie», «na potępienie» tych, co nie
uwierzyli.
My zaś, widząc to i słysząc, śpimy i marzymy, jakby upojeni późną
nocą. Bo rzeczy doczesne, przyjemne czy smutne, w niczym nie są lepsze
od snów. Dlatego wzywam was, byście się obudzili i spojrzeli na Słońce
Sprawiedliwości (por. Ml 3, 20). Nikt zdjęty snem nie może ujrzeć słońca
ani rozweselić oczu pięknością jego promieni, a na cokolwiek patrzy,
wszystko widzi jak przez sen. Dlatego potrzeba nam bardzo wyznania
grzechów, wielu łez, ponieważ grzesząc, nie czujemy żadnego żalu,
ponieważ nasze grzechy są wielkie i niegodne przebaczenia. Świadkiem,
że mówię prawdę, jest większa część słuchaczy. Choć grzechy nie
zasługują na przebaczenie, nawróćmy się, a dostąpimy korony. Nawróce­
niem nazywam nie tylko wystrzeganie się dawniejszych grzechów, lecz
także czynienie więcej dobra. „Wydajcie, mówi, owoce godne nawrócenia”
(Łk 3, 8; por. Mt 3, 8). A jak to uczynimy? Gdy będziemy działać
w duchu zadośćuczynienia10. Na przykład: przywłaszczyłeś sobie
nieprawnie cudzą własność, oddaj i swoją; cudzołożyłeś przez długi czas,
powstrzymaj się od współżycia z własną żoną w pewnych określonych
dniach, ćwicz się we wstrzemięźliwości (¿yicpócTeioc); znieważyłeś kogoś
czy pobiłeś przechodniów, błogosław tym, którzy ciebie znieważają
i dobrze czyń tym, którzy ciebie biją. Do wyleczenia nie wystarczy wyjąć
strzałę z rany, lecz trzeba jeszcze przyłożyć na nią lekarstwo. Żyłeś
wcześniej w zbytkach (por. Jk 5, 5; por. Łk 7, 25) i upijałeś się, pość i pij
wodę, by usunąć wynikające z tego zło. Patrzyłeś niepowściągliwymi
oczyma na cudzą piękność, nie patrz więcej wcale na kobietę, byś był
bardziej bezpieczny. Napisano bowiem: „Odstąp od złego, czyń dobro” (Ps
34, 15A; 37, 27); i znowu: „Powściągnij swój język od złego, a swoje
wargi od słów podstępnych” (Ps 34, 14), ale mów też dobre. ’’Szukaj
pokoju, idź za nim” (Ps 34, 15B), a mówię to nie tylko o pokoju z ludźmi,
ale i z Bogiem. Pięknie wyrażono to słowem «idź [za nim]», bo uciekł
i został wypędzony, a porzuciwszy ziemię udał się do nieba. Będziemy
w stanie sprowadzić ów pokój ponownie, jeśli zechcemy odrzucić
zarozumiałość, pychę i wszystko inne co go trzyma z daleka oraz starać
się prowadzić życie rozsądne i proste. Nie ma nic gorszego niż gniew

10 Dosłownie: «przeciwnie».
Hom. X: Mt 3, 1-6 131

i zuchwalstwo. Ono powoduje dumę i służalczość, czyniąc nas śmiesznymi


z powodu pierwszej, znienawidzonymi z powodu drugiej; sprowadza też
wady przeciwne: rozpacz11 i pochlebstwo. Ale jeśli powściągniemy zapę­
dy namiętności, staniemy się wówczas prawdziwie pokorni i odpowiednio
wielcy. Podobnie w naszych ciałach z nadmiaru powstają stany chorobowe
(buGKpocaia); kiedy poszczególne składniki przekroczą sobie właściwe
granice, wtedy powstają niezliczone choroby i straszliwa śmierć. To samo
można dostrzec w odniesieniu do duszy.
7. Porzućmy więc nieumiarkowanie, a pijąc zbawienne lekarstwo
umiaru, trwajmy w dobrym usposobieniu (¿tncpacrfoc) i pilnie oddawajmy
się modlitwie. A choćbyśmy nie otrzymali, trwajmy, abyśmy otrzymali,
a gdy otrzymaliśmy, [trwajmy], ponieważ otrzymaliśmy. Gdyż On nie chce
ociągać się ze swym darem, lecz przez zwlekanie mądrze pobudza w nas
wytrwałość. Dlatego odkłada prośbę i często dopuszcza pokusę, byśmy
zawsze uciekali się do Niego, a uciekając się byli wytrwali. Tak czynią też
czuli ojcowie i kochającey swe dzieci matki. Gdy widzą, że dzieci
opuszczają ich towarzystwo i bawią się z rówieśnikami, wtedy skłaniają
swe sługi do wymyślania wielu rzeczy wzbudzających strach, by lęk
zmusił je do ucieczki na macierzyńskie łono. Tak też i Bóg wyraża często
groźby, nie aby je spełnić, lecz by pociągnąć ku sobie. Gdy wracamy do
niego, natychmiast usuwa bojaźń; gdybyśmy w spokoju byli tacy, jak
podczas pokus, to i pokus nie byłoby trzeba.
Ale dlaczego mówię o nas? Przecież także święci okazywali z tego
powodu niemałą wstrzemięźliwość. Dlatego Prorok powiada: „Dobrze to
dla mnie, że mnie poniżyłeś” (Ps 119, 71). Apostołom zaś sam powiedział:
„Na świecie doznacie ucisku” (J 16, 33). Także i Paweł wskazuje na to,
mówiąc: „Dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie
policzkował” (2 Kor 12, 7). Dlatego, gdy prosił o uwolnienie od pokus,
nie otrzymał tego, ponieważ odnosił stąd wielki pożytek (por. 2 Kor 12,
8-9). A gdy prześledzimy całe życie Dawida, odkryjemy, że najbardziej
znakomity był we wszystkich niebezpieczeństwach (por. np. 1 Sm 17), i to
nie tylko on, ale wszyscy jemu podobni. Także Hiob wtedy bardziej jaśniał
i Józef doznał w ten sposób większego poważania; także Jakub i jego
ojciec, i z kolei ojciec jego ojca112 oraz wszyscy, którzy kiedykolwiek

11 Greckie słowo óutóvoiec oznacza także «desperację», «głupotę», «arogancję»,


«szaleństwo».
12 Hiob - por. np. Hi 1, 13-22; Józef - por. Rdz 37n; Jakub - por. Rdz 26n; jego ojciec
Izaak - por. Rdz 2 ln; ojciec Izaaka, czyli Abraham - por. Rdz 12n.
132 Ja n C h ryzo sto m

dostąpili wieńców [nagrody] - wszyscy oni zostali uwieńczeni i uznani


z powodu ucisku i pokus.
Skoro jesteśmy świadomi tego wszystkiego, zgodnie z powiedzeniem
mędrca: „Nie trać równowagi w czasie utrapienia” (Syr 2, 2), nauczmy się
tej jednej rzeczy: szlachetnie wszystko znosić oraz nie być ciekawym ani
nie dociekać zbytnio tego, co się zdarza. Wiedza o tym, kiedy ustaną
uciski, należy do Boga, który na nie przyzwala. Natomiast sprawą naszej
przezorności jest znoszenie ich z wdzięcznością, a gdy to nastąpi, wtedy
nadejdą wszelkie dobra. By więc one nadeszły, a my stali się już tu
bardziej wypróbowani, a tam, [w niebie], bardziej godni uznania,
przyjmujmy wszystko, cokolwiek zostanie na nas dopuszczone, dziękując
za wszystko Temu, który lepiej od nas wie, co jest dla nas pożyteczne,
i który kocha nas bardziej niż nasi rodzice. A w każdym zagrożeniu
powtarzając sobie obie te myśli, porzucajmy przygnębienie i we wszystkim
wychwalajmy Boga, który wszystko czyni i sprawia dla naszego pożytku.
W ten sposób łatwiej unikniemy zasadzek i zdobędziemy nie więdnący
wieniec [chwały], z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu wraz z Ojcem i Duchem Świętym chwała, moc i cześć, teraz,
zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XI: Mt 3, 7-12
(PG 57, 191-202)

(3, 7) A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród saduceu­


szów i faryzeuszów, powiedział im: «Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak
uciec przed nadchodzącym gniewem?»
1. Czemuż więc Chrystus mówi, że nie uwierzyli Janowi? (por. Mt 11,
18; 21, 25) Bo to, że nie przyjęli Tego, którego przyjście głosił, nie
oznaczało wiary. „Gdybyście uwierzyli Mojżeszowi, to i Mnie byście
uwierzyli” (J 5, 46). A potem zapytani przez Chrystusa: „Skąd pochodził
chrzest Janowy?”, mówili do siebie: „Jeśli powiemy, że z nieba, to nam
zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?»” (Mt 21, 25). Z tego
wszystkiego wynika, że wprawdzie przyszli i dali się ochrzcić, ale nie
wytrwali w wierze w to, co głosił. Także Jan [Ewangelista] pokazuje ich
złość, gdy posłali do Chrzciciela z zapytaniem: „Jeśli jesteś Eliaszem?”
(por. J 1, 21) „Jeśli... jesteś Chrystusem?” (por. J 1, 25). Dlatego dodał: „A
wysłannicy byli spośród faryzeuszów” (J 1, 24).
Cóż więc, powiesz, czyż i lud nie myślał tak samo? Lecz lud myślał tak
w prostocie serca, faryzeusze zaś chcieli mu zadawać podchwytliwe
pytania1. Ponieważ zgadzano się, że Chrystus przyjdzie z miasta Dawida,
on zaś był z pokolenia Lewiego12, pytaniem uczynili na niego zasadzkę,
by powstać zaraz przeciw niemu, gdyby coś takiego powiedział. Widać to
też dalej, bo chociaż nie odpowiedział tak, jak się spodziewali, i tak czynią
mu zarzut, mówiąc: „Dlaczego więc chrzcisz, jeśli nie jesteś Chrystusem?”
(J 1, 25). Lecz abyś wiedział, że w innym zamiarze przychodzili faryzeu­
sze, a w innym naród, posłuchaj, jak ewangelista podał to, mówiąc

1 Por. Łk 20, 20. 26, gdzie faryzeusze Jezusowi zadawali podchwytliwe pytania. Jan
Chryzostom odnosi te słowa także do pytań stawianych przez nich Janowi Chrzcicielowi
w J 1, 19n.
2 Zachariasz, ojciec Jana Chrzciciela, był kapłanem - por. Łk 1, 5.
134 Ja n C h ryzo sto m

o narodzie, że przychodzili i byli przez niego chrzczeni, wyznając swe


grzechy; o faryzeuszach natomiast tak nie mówi, lecz: A gdy widziały że
przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszówy mówił:
«Plemię żmijowe, kto wam pokazały jak uciec przed nadchodzącym
gniewem?» Co za wzniosły umysł! W jaki sposób przemawia do ludzi,
spragnionych od dawna krwi proroków i nie lepszych od węży? Z jaką
otwartością gromi ich oraz ich przodków?

(Dlaczego Jan Chrzciciel zgromił faryzeuszów?)


«Dobrze, ktoś powie, otwartość była wielka, ale nasuwa się pytanie, czy
miała ona jakąś przyczynę. Nie widział przecież ich grzeszących, lecz
nawracających się, dlatego nie należało ich oskarżać, ale przyjąć i chwalić,
że porzuciwszy miasto i swe domy pobiegli, by słuchać przepowiadania».
Cóż na to powiemy? Ze patrzył nie na rzeczy obecne i widoczne, ale że
znał tajniki ich myśli, gdyż Bóg mu to objawił. Skoro byli dumni
z powodu swych przodków, a to stanowiło przyczynę ich zguby i wpę­
dzało ich w gnuśność, wycina korzeń ich zarozumiałości (óc7tóvoioc).
Dlatego również Izajasz nazywa ich «książętami Sodomy» oraz «ludźmi
Gomory» (por. Iz 1, 10); a inny prorok powiada: „Czyż nie jesteście jak
dzieci Etiopczyków” (Am 9, 7)? Wszyscy więc odwodzą ich od takiego
mniemania poskramiając ich pychę, która sprowadziła na nich wiele zła.
«Jednakże prorocy, ktoś powie, czynili to słusznie, bo widzieli ich
grzeszących, ale tu w jakim celu i dlaczego [Jan] to czyni, widząc ich
posłusznymi?» Aby uczynić ich bardziej pokornymi. Jeśli ktoś dokładnie
przeanalizuje jego słowa, [to zauważy], że do nagany dodał pochwałę.
Wypowiedział je wyrażając zdziwienie, że wprawdzie późno, ale przecież
zdołali uczynić to, o czym się zdawało, iż jest w ogóle niemożliwe. Naga­
na oznacza, że ich przyciągnął i starał się o ich opamiętanie. Ukazując
swoje zdumienie, pokazuje, że ich złość była od dawna wielka, a przemia­
na dziwna i niesłychana. «Cóż się stało, powiada, że będąc synami
tamtych, tak źle wychowani, podjęli pokutę? Skąd tak wielka zmiana? Kto
zmiękczył zatwardziałość ich serca3? Kto zagoił śmiertelną ranę?»
Zauważ, jak zaraz na początku ich zatrwożył, mówiąc najpierw
o piekle. Nie mówił o rzeczach zwyczajnych: «Któż wam kazał unikać
wojen, napadów barbarzyńców, niewoli, głodu, zarazy?», lecz przywołuje
inną karę, z której sobie nigdy nie zdawali sprawy, mówiąc: Kto wam
pokazały jak uciec przed nadchodzącym gniewem?

3 Dosłownie: myśli.
Horn. XI: Mt 3, 7-12 135

2. Słusznie też nazwał ich plemieniem żmijowym. Mówią bowiem o tym


zwierzęciu, że przychodzi na świat zabijając matkę i rozdzierając jej
wnętrzności. Czynili to i oni, ojcobójcy i matkobójcy, którzy zabijali
nauczycieli własnymi rękami. Nie poprzestaje jednak na karceniu, lecz daje
radę: (3, 8) «Wydajcie więc owoce godne nawrócenia. Nie wystarczy bo­
wiem unikać grzechu, lecz trzeba też okazać wielką cnotę. Nie czyńcie
przeciwnie, zgodnie z waszym zwyczajem, że poprawiwszy się na krótki
czas, popadacie na nowo w ten sam grzech. Doczekaliśmy nie tych samych
rzeczy, co dawni prorocy. Rzeczy teraźniejsze są inne i wznioślejsze, gdyż
przybywa sam sędzia, Pan królestwa, prowadząc nas do wyższej cnoty
((|)iA,OGO(|)ia), powołując do nieba i wiodąc tam na mieszkanie. Dlatego też
wykładam naukę o piekle, bo nagrody i kary są wieczne. Nie trwajcie więc
w tych samych grzechach, ani też nie szukajcie wymówki powołując się
zwyczajowo na Abrahama, Izaaka, Jakuba4 oraz na szlachetność waszych
przodków».
To zaś powiedział nie zabraniając im mówić, że pochodzą od tychże
świętych mężów, lecz aby nie dopuścić do tego, żeby polegali na tym nie
dbając o cnotę duszy. Dlatego wyjawia ich myśli i przepowiada przyszłość.
Albowiem później powiedzą: (3, 9A) Abrahama mamy za ojca „i nigdy nie
byliśmy poddani w niczyją niewolę” (J 8, 33). Skoro to ich najbardziej
wzbijało w pychę i gubiło, dlatego najpierw to właśnie karci. Zobacz, jak
stara się ich w tym poprawić przy całym uszanowaniu dla patriarchy.
Powiedziawszy: (3, 9A)5 A nie myślcie, że możecie sobie mówić: «Abra­
hama mamy za ojca», nie powiedział: Patriarcha w niczym wam nie będzie
mógł pomóc, lecz wyraził to przyjaźniej i łagodniej, mówiąc: (3, 9C.)
Z tych kamieni Bóg może wzbudzić dzieci Abrahamowi. Niektórzy twier­
dzą, że mówi to o poganach, zwąc ich w przenośni kamieniami, ja zaś
twierdzę, że słowa te mają jeszcze inne znaczenie. Jakie? Nie przypusz­
czajcie, mówi, że gdy wy wyginiecie, uczynicie patriarchę bezpotomnym.
W żadnym razie tak nie jest, gdyż Bóg może dać mu potomków nawet
z kamieni i włączyć do jego rodu, skoro i na samym początku tak się
stało. Tworzenie ludzi z kamieni było podobne do wyjścia dziecka
z niepłodnego łona (por. Rdz 18, 9-15; Hbr 11, 11-12). Zwracał na to
uwagę również prorok, mówiąc: „Wejrzyjcie na skałę, z której was
wyciosano i na gardziel studni, z której was wydobyto. Wejrzyjcie na
Abrahama, waszego ojca i na Sarę, która was zrodziła” (Iz 51, 1-2).

4 Takie zestawienie imion często powtarza się w Starym i w Nowym Testamencie;


znajdujemy je między innymi w Rdz 50, 24; Wj 2, 24; 3, 6. 15-16; Mt 8, 11; 22, 32.
5 Brak wiersza Mt 3, 9B: «Mówię wam».
136 Ja n C h ryzo sto m

Przypomina im więc to proroctwo, ukazując, że skoro na początku uczynił


go ojcem w tak zdumiewający sposób, jakby stworzył go z kamieni, to
może się i teraz stać podobnie. Lecz zauważ, jak napełnia strachem i (por.
3,10) odcina. Nie powiedział, że już wzbudził, by nie zwątpili, lecz: Może
wzbudzić. I nie powiedział, że z kamieni może uczynić ludzi, ale coś dużo
ważniejszego: nawet krewnych i synów Abrahama.
Czy nie widzisz, jak odwiódł ich od wyobrażeń cielesnych i powoływa­
nia się na przodków, aby pokładali nadzieję zbawienia we własnym
nawróceniu i wstrzemięźliwości? Czy widzisz, jak uchyliwszy pokrewień­
stwo cielesne, wprowadza pokrewieństwo pochodzące z wiary?

{Jan gromi Żydów; bojazń prowadzi do pokuty)


3. Zważ więc, jak w dalszych słowach pomnaża ich bojaźń i wznieca
obawę. Powiedziawszy, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abra­
hamowi, dodał: (3, 10A) Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona,
starając się wszelkimi sposobami, aby mowa wzbudziła strach. On sam
odznaczał się płynącą ze sposobu życia otwartością, oni zaś potrzebowali
większej nagany, gdyż już od dłuższego czasu byli zatwardziali. Dlaczego
mówię, powiada, że zostaniecie odcięci od pokrewieństwa z patriarchą
i ujrzycie innych, wzbudzonych z kamieni, postawionych na waszym
miejscu? Przecież na tym nie kończy się wasza kara, ale sięgnie ona
jeszcze dalej. Już siekiera do korzenia drzew, powiada, jest przyłożona.
Nic bardziej nie przejmuje grozą, jak taki sposób mówienia. Nie [mówi]
o sierpie już się poruszającym, nie o zniszczeniu muru, nie o zburzeniu
winnicy, ale o ostrej siekierze, a co gorsze, o tym, że już jest u drzwi.
Skoro nieustannie nie wierząc prorokom, mówili: «Gdzie jest „dzień
Pański!”6 oraz: „Niech się przybliży rada Świętego Izraelowego, abyśmy
ją poznali” (Iz 5, 19). Działo się tak dlatego, że rzeczy przez nich
przepowiadane spełniały się po wielu latach. On zaś, by pozbawić ich
takiego pocieszenia, przedstawia niebezpieczeństwo w bezpośredniej
bliskości. Wyraził to przez słowa: Już siekiera leży na korzeniu. Pośrodku
nic się nie znajduje, ale przyłożona jest do samego korzenia. I nie
powiedział: Do gałęzi, ani: Do owoców, lecz: Do korzenia, wskazując, że
gdyby byli lekkomyślni, wpadną w niepowetowane nieszczęście bez na­
dziei ratunku. Ten, który przyszedł, nie jest, jak poprzednicy - niewolni­
kiem, lecz samym Panem wszystkiego, grożącym straszną i najbardziej
skuteczną karą. Przestraszywszy ich, nie pozwala im popaść w zwątpienie,

6 Wyrażenie «Dzień Pański» dość często pojawia się w ST, w formie przytoczonej tu
przez Jana Chryzostoma znajduje się w Iz 13, 6; So 1, 14.
Hom. XI: Mt 3, 7-12 137

lecz jak najpierw, zatrważając i pocieszając zarazem, nie powiedział:


Wzbudził, lecz: Może wzbudzić dzieci Abrahamowi, tak i tu o siekierze
{nie powiedział, że już naruszyła korzeń}, lecz że jest przyłożona
i znajduje się tuż przy nim, a nie obiecuje żadnej zwłoki. Pomimo iż tak
bardzo ją zbliżył, jednak cięcie oddał w waszą moc. Jeśli zmienicie się
i staniecie się lepsi, wówczas siekiera zniknie nie uczyniwszy nic złego,
a gdy będziecie trwać w tych samych [grzechach], wtedy wytnie drzewo
od samego korzenia. Dlatego siekiera ani nie oddaliła się od korzenia, ani
nie tnie, choć jest przyłożona; po pierwsze, abyście nie upadli na duchu,
po drugie, byście wiedzieli, że można w krótkim czasie zmienić się
i zostać zbawionym. Dlatego, pobudzając ich i skłaniając do nawrócenia,
z każdej strony powiększa bojaźń. Świadomość, że odpadli od zacności
swych przodków, że inni zostali powołani na to miejsce, że niebezpieczeń­
stwo tuż przed drzwiami, że poniosą niepowetowane nieszczęścia, na co
wskazał przez siekierę i korzeń, mogła podnieść i uczynić gorliwymi nawet
tych, którzy upadli najniżej. Zwrócił na to uwagę również Paweł, mówiąc:
„Bo Pan wypełni na ziemi swe słowo skutecznie i bez zwłoki” (Rz 9, 28).
Jednakże nie lękaj się, a raczej uważaj, abyś nie zwątpił. Masz już
nadzieję zmiany, bo wyrok jeszcze nie wykonany i siekiera jeszcze nie
przystąpiła do cięcia (a cóż przeszkadzało, by będąc przyłożoną zaczęła
ciąć?). Wszystko to ma na celu, by ten strach skłonił cię do poprawy
i przygotował do zbierania owocu. Dlatego dodał: (3 ,10B.) Każde drzewo,
które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.
A gdy mówi każde, ponownie unieważnia wyższość płynącą z rodu (por.
3, 9). «Choćbyś był potomkiem Abrahama, powiada, choćbyś umiał
wyliczyć tysiące patriarchów pośród twoich przodków, to pozostając
bezowocnym, poniesiesz podwójną karę».
Tymi słowami przeraził celników, poruszył umysły żołnierzy (por. Łk
3, 12. 14), nie popychając w zwątpienie, lecz oddalając ich od wszelkiej
beztroski. Oprócz trwogi słowa te zawierają także wiele pociechy. Skoro
powiedział: Które nie wydaje dobrego owocu, wskazał, że to, które
przynosi dobry owoc, wolne jest od wszelkiej kary.
4. Ale jak, ktoś zapyta, będziemy zdolni wydać owoc, kiedy zagraża
ścięcie, czas tak krótki, a chwila już wyznaczona? Będziesz zdolny,
powiada, bo nie taki to owoc jak ten z drzewa, który wymaga długiego
czasu, zależny jest od kaprysów pogody i potrzebuje wielu innych starań;
wystarczy po prostu chcieć, a drzewo natychmiast wydaje owoc. Gdyż nie
tylko natura korzenia, ale i sztuka Ogrodnika przyczynia się najbardziej do
przynoszenia takich owoców.
138 Ja n C h ryzo sto m

By zaś nie mówili: «Straszysz nas, zmuszasz do pośpiechu, zniewalasz,


przykładasz siekierę, grożąc ścięciem i wymagając od nas owoców
w chwili kary», dodał, aby pokazać łatwość wydawania owoców, [następu­
jące słowa]: (3, 11) Ja was chrzczę wodą [dla nawrócenia]; lecz Ten,
który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien
rozwiązać rzemyków u Jego sandałów; On was chrzcić będzie Duchem
Świętym i ogniem. Pokazał w ten sposób, że potrzeba tylko woli i wiary,
a nie pracy i znoju; [jak łatwo jest zostać ochrzczonym,} tak samo łatwo
można się zmienić i stać się lepszym. Przejąwszy ich myśli strachem przed
sądem, oczekiwaniem kary, nazwą siekiery, utratą przodków, przyjęciem
innych dzieci, podwójną karą ścięcia i spalenia oraz całkiem zmiękczywszy
ich zatwardziałość, a rozbudziwszy w nich pragnienie uwolnienia się od
takich nieprawości, zwraca mowę ku Chrystusowi, i to nie zwyczajnie, lecz
ukazując Jego ogromną godność7. Potem ukazuje różnicę między sobą a
Nim. By zaś nie wydawało się, że mówi to, aby się przypodobać, przed­
stawia rzecz zestawiając dary ich obu. Nie od razu powiedział; Nie jestem
godzien rozwiązać rzemyków u Jego sandałów, lecz najpierw wyraziwszy
niższość swojego chrztu i ukazawszy, że ponad to, iż prowadzi ich do
nawrócenia, niczego więcej w sobie nie zawiera (nie powiedział, że wodą
ku odpuszczeniu, lecz: Ku nawróceniu), mówi potem o Jego chrzcie,
mieszczącym w sobie niewypowiedzialny dar. Żebyś, powiada, usłyszaw­
szy, że za mną idzie, nie pogardzał Nim dlatego, że przyszedł później,
poznaj moc jego daru, a zrozumiesz dokładnie, że mówiąc: Nie jestem
godzien rozwiązać rzemyków u Jego sandałów, nie powiedziałem nic
godnego ani nic wielkiego. Gdy więc usłyszysz, że mocniejszy jest ode
mnie, nie sądź, że opowiedziałem to dla porównania. Nie jestem godzien
zostać policzonym między Jego niewolników, nawet między najlichszych,
ani nawet pełnić najprostszej posługi (8iockovioc). Dlatego nie powiedział
po prostu: Sandałów, lecz: Rzemyków u sandałów, co wydaje się najlichsze
ze wszystkiego. Potem, byś nie myślał, że słowa te pochodziły z pokory,
przytacza dowód z samej rzeczy: On was, powiada, chrzcić będzie Duchem
Świętym i ogniem.
Czy widzisz, jak wielka mądrość jest w chrzcie? Kiedy sam głosi,
przytacza wszystko, co straszne i budzące trwogę; gdy zaś odsyła do
Niego, mówi o rzeczach dobrych oraz zdolnych pokrzepić [serce], (por. 3,
10) Nie przywołuje siekiery ani drzewa, które ma być wycięte, spalone
i wrzucone w ogień, (por. 3, 7) ani nadchodzącego gniewu, lecz odpusz­

7 G reck ie ozn a cza także « zw ier zc h n ic tw o » , «w ła d zę» .


Horn. XI: Mt 3, 7-12 139

czenie grzechów, zniesienie kary, sprawiedliwość, uświęcenie, odkupienie,


usynowienie, braterstwo, wspólnotę dziedzictwa i hojne udzielenie Ducha
Świętego. To wszystko wyraził słowami: On was chrzcić będzie Duchem
Świętym, a samym użyciem tych słów w przenośnym znaczeniu wyraził
obfitość łaski. Nie powiedział: Da wam Ducha Świętego, lecz: On was
chrzcić będzie Duchem Świętym, a przez dodanie słowa: I ogniem oznajmia
siłę i niemożliwość kontrolowania działania łaski.
5. Pomyśl, jacy musieli stać się słuchacze, gdy rozważali, że staną się
podobni do proroków i do owych wielkich mężów. By im przypomnieć
0 nich, wspomniał o ogniu. Najwięcej przecież z widzeń, które miewali,
dokonało się w ogniu: tak rozmawiał [Bóg] z Mojżeszem w krzaku (por.
Wj 3, 2-6), tak z całym narodem na górze Synaj (por. Wj 19), tak
z Ezechielem wśród cherubinów (por. Ez 1, 4n; 8 - 10; Syr 49, 8).
Zobacz, jak pobudza uwagę słuchacza, kładąc na pierwszym miejscu to,
co miało nastąpić na końcu. Trzeba było, aby najpierw Baranek został
ofiarowany, grzech zgładzony, nieprzyjaźń usunięta, by nastąpił pogrzeb
1 zmartwychwstanie, a dopiero wtedy miał przyjść Duch Święty. Lecz nie
mówi o żadnej z tych rzeczy, ale zaczyna od tego, co nastąpiło ostatnie,
a ze względu na co wszystkie pozostałe rzeczy się dokonały i były
najbardziej stosowne do głoszenia Jego godności, by słuchacz usłyszawszy,
że otrzyma takiego Ducha, sam dochodził, w jaki sposób to nastąpi wobec
takiej przewagi grzechu; aby widząc, że jest zasmucony i przygotowany
do słuchania, skierować mowę ku Męce, zwłaszcza że w oczekiwaniu
takiego daru już nikt się tym nie zgorszy. Dlatego zawołał: „Oto Baranek
Boży, który gładzi grzech świata” (J 1, 29). Nie powiedział: Który
zgładził, lecz co oznaczało większe zatroskanie: „Który gładzi”. Nie jest
tym samym: po prostu odpuścić a wziąć na siebie; pierwsze dokonało się
bez żadnego niebezbieczeństwa, drugie zaś przez śmierć8.
Następnie powiedział, że jest to Syn Boży (por. J 1, 34). Lecz i to nie
oddawało słuchaczom jasno Jego godności. Nie wiedzieli jeszcze, że jest
prawdziwym Synem Bożym, choć i to wynikało z całą pewnością z tak
wzniosłego daru, czyli z Ducha Świętego. Dlatego Ojciec posyłając Jana,
wskazał najpierw ten właśnie znak godności Tego, który przyszedł, mó­
wiąc: „Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad
nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym” (J 1, 33). Dlatego sam

8 Por. Rz 5, 6. 8; 1 Kor 15, 3. Jan Chryzostom podkreśla tu, że Chrystus nie tylko
odpuszcza grzechy (o czym sam Jezus mówił, że jest łatwo powiedzieć - por. Mt 9, 5), ale
bierze je na siebie. Innymi słowy: my zgrzeszyliśmy, a On za nas umarł.
140 Ja n C h ryzo sto m

mówi: „Ja to ujrzałem, i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym” (J 1,


34), jak gdyby z tego stwierdzenia jasno wynikało poprzednie.
Potem zaś, gdy głosząc rzeczy dobre dał wypocząć i uspokoić się
słuchaczom, znów ich pobudza, aby nie popadli w lekkomyślność. Taki
był naród żydowski: rzeczy pomyślne łatwo pogrążały ich w lekkomyśl­
ności i stawali się gorsi. Dlatego ponownie przytacza rzeczy straszne,
mówiąc: (3, 12A)9 Ma On wiejadło w ręku. Wcześniej określił karę (por.
3, 10), tu zaś wskazuje sędziego i wieczne kary. Mówi bowiem: (3 ,12C.)
Plewy spali w ogniu nieugaszonym. Widzisz, że On jest Panem świata, On
jest stwórcą, choć w innym miejscu mówi to samo o Ojcu: „Ojciec mój
jest tym, który uprawia” (J 15, 1). Wcześniej wspomniał o siekierze, teraz
zaś, abyś sobie nie myślał, iż czynność /wykonania kary/ wymaga trudu,
a rozróżnienie [dobrych i złych] jest rzeczą trudną, na drugim przykładzie
ukazuje, że jest to łatwe i że cały świat jest Jego własnością: nie karałby
przecież tych, którzy do Niego by nie należeli. Obecnie rzeczywiście
wszystko jest zmieszane, (por. 3 , 12B) i chociaż widać pszenicę, to razem
z plewami, jak na klepisku, a nie jak w spichrzu; wtedy natomiast nastąpi
dokładne oddzielenie.
Gdzie są ci, którzy nie wierzą w piekło? Wymienił dwie rzeczy: że
będzie chrzcić Duchem Świętym i że spali w ogniu tych, którzy są
nieposłuszni. Skoro pierwsze jest prawdziwe, i to całkowicie, a więc drugie
również. Dlatego te dwa stwierdzenia umieścił kolejno obok siebie, aby na
podstawie tego, co już się stało, uwierzyli również w to, co jeszcze nie
nastąpiło. Także Chrystus często tak czyni, przytaczając dwa proroctwa
- dotyczące albo tych samych rzeczy, albo przeciwnych - z których jedno
zaraz spełnia, a spełnienie drugiego obiecuje w przyszłości. W ten sposób
zatwardziali mogą uwierzyć na podstawie spełnienia jednego także w to,
które jeszcze się nie spełniło. Przykładowo tym, którzy ze względu na
Niego opuścili wszystko, obiecał, że stokroć tyle otrzymają w obecnym
życiu oraz życie wieczne w przyszłym (por. Mk 10, 30); poprzez rzeczy
już udzielone wzbudził wiarę w przyszłe. Tak samo tutaj uczynił Jan
[Chrzciciel], dając dwie przepowiednie: że będzie chrzcić Duchem
Świętym i że spali w ogniu nieugaszonym.
6. Gdyby nie chrzcił Duchem apostołów i wszystkich, którzy co dzień
tego żądali10, wówczas mógłbyś i o tamtym powątpiewać. Lecz jeśli to,
co wydaje się trudniejsze i przechodzi wszelkie pojęcie, stało się i staje się

9 Brak wiersza Mt 3, 12B: I oczyści swoje klepisko: pszenicę zbierze do spichrza.


Chryzostom nawiązuje do niego zaraz po wierszu Mt 3, 12C.
10 Aluzja do zesłania Ducha Świętego - por. Dz 2, ln.
Horn. XI: Mt 3, 7-12 141

codziennie, jak możesz twierdzić, że nie jest prawdą to, co jest łatwe
i zgadza się z rozumem? Gdy powiedział: On was chrzcić będzie Duchem
Świętym i ogniem, i na tej podstawie obiecał wielkie dobra, następnie od
razu wspomniał o wiejadle i o sądzie, który się przez to dokonuje, abyś
pozbywszy się wszystkich dawniejszych rzeczy nie upadł ponownie. Obyś­
cie więc nie myśleli, powiada, że sam chrzest wystarcza, jeśli potem
staniecie się nikczemni; potrzeba nam cnoty i wielkiego samozaparcia
((|)iA,OGO(|)ia). Dlatego od siekiery odsyła ich do łaski i chrztu, a po łasce
straszy wiejadłem i ogniem nieugaszonym. Pomiędzy nieochrzczonymi nie
czyni żadnej różnicy, lecz po prostu stwierdza: (3, 10) Każde drzewo, które
nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte, karząc wszystkich niewierzą­
cych. Natomiast wśród ochrzczonych czyni pewne rozróżnienie11, gdyż
wielu spośród tych, którzy uwierzyli, miało prowadzić życie niezgodne
z wiarą.
Niech więc nikt nie stanie się plewą, niech nikt nie chwieje się w wie­
rze, nie ulega złym żądzom, pozwalając, by wciąż miotały nim z łatwością.
Jeśli pozostaniesz ziarnem pszenicznym, to choćbyś doświadczył pokusy,
nie stanie ci się nic złego; wszak koła wozu żłobiące koleiny na klepisku
nie przecinają zboża. Lecz gdy popadniesz w lekkość plewy, wówczas tu
deptany będziesz przez wszystkich i doświadczysz nieznośnych cierpień,
tam zaś poniesiesz wieczną karę. Wszyscy tacy ludzie już przed ową
przyszłą karą stają się tu łupem dzikich namiętności, tak jak plewy
pożywieniem nierozumnych zwierząt, a tam paliwem i pożywieniem ognia.
Gdyby po prostu powiedział, że On sam będzie sądzić czyny, nie
uczyniłby swej mowy tak przystępną; ponieważ jednak połączył ją
z przypowieścią, przez którą wszystko wyraził, był bardziej przekonywa­
jący i z większą pociechą przyciągał słuchacza. Dlatego często przemawia
do nich w ten sposób, wymieniając w swych mowach klepisko, żniwo,
winnicę, tłocznię, rolę, sieć, połów ryb i wszystkie zwyczajne rzeczy,
którymi się zajmowali112. Co uczynił tu także Chrzciciel i przytoczył
udzielenie Ducha jako największy dowód tego, co powiedział. Ten
bowiem, powiada, kto posiada taką moc, że odpuszcza grzechy i udziela
Ducha, tym bardziej jest w stanie uczynić takie rzeczy.
Czy widzisz, jak we właściwym porządku nadmienia o ustanowieniu
tajemnicy zmartwychwstania i sądu? A dlaczego, ktoś powie, nie mówi

11 To znaczy: na pszenicę i plewy - por. Mt 3, 12.


12 Klepisko - por. Mt 3, 12; żniwo - por. np. Mt 13, 30n; winnica - por. np. Mt 20,
ln; tłocznia - por. Mt 21, 33; rola - por. np. Mt 13, 24; sieć - por. np. Mt 13, 47; połów
ryb - por. J 21, 3n.
142 Ja n C h ryzo sto m

o znakach i cudach, które miały być zaraz przez Niego spełnione? Bo to


było ważniejsze niż wszystko inne, ze względu właśnie na to dokonały się
wszystkie pozostałe rzeczy. Oznajmiwszy rzecz główną, zawarł w niej
wszystko: przezwyciężenie śmierci, odpuszczenie grzechów, usunięcie
przekleństwa, uwolnienie od długich wojen, dopuszczenie do raju,
wstąpienie do niebios, obcowanie (7ioA,iT8ia) z aniołami, wspólnotę
(K O iv c o v ia ) wszystkich przyszłych dóbr. To jest zadatek tych rzeczy13.
Mówiąc o tym, powiedział również o zmartwychwstaniu ciał, o dokona­
nych cudach, o uczestnictwie w królestwie oraz o dobrach, których „ani
oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało
objąć” (1 Kor 2, 9). Tego wszystkiego udzielił nam poprzez ów dar.
Zbyteczne więc było mówienie o znakach, które wkrótce miały nastąpić,
a które oceni zmysł wzroku. Należało natomiast mówić o rzeczach,
o których powątpiewali: że On jest Synem Bożym (por. J 1, 34), że jest
nieporównywalnie wyższy od Jana (por. Mt 3, 11; J 1, 30), że gładzi
grzech świata (por. J 1, 29), że będzie żądać zdania sprawy z uczynków
(por. 2 Kor 5, 10), że nasze istnienie nie ogranicza się do tego życia, lecz
w przyszłym każdy zostanie odpowiednio osądzony (por. np. Hbr 9, 27).
Gdyż te rzeczy nie były jeszcze widoczne dla oczu.

{Bóg cierpliwie znosi złych ze względu na dobrych)


7. Wiedząc o tym, dokładajmy wszelkich starań, dopóki jesteśmy na
owym klepisku14. Dopóki tu się znajdujemy, możemy z plewy przemienić
się w pszenicę, podobnie jak wielu z pszenicy stało się plewami. Nie
upadajmy, nie pozwólmy, by nas rozwiewał byle wiatr, nie oddzielajmy
się od naszych braci, chociaż wydają się mali i prości; także ziarna pod
względem ilości mniej jest niż plew, ale pod względem wartości (((maię)
jest ono lepsze. Nie patrz na przepych świata, bo został przygotowany dla
ognia, ale na uniżenie, które jest z Boga, trwałe i niezniszczalne, nie
dające się pokruszyć ani spalić w ogniu. Ze względu na takich [ludzi Bóg]
znosi również tych, którzy są jak plewy, aby przez bliskość z nimi ci
pierwi stawali się lepsi. Dlatego nie nadszedł jeszcze sąd, abyśmy wszyscy
wspólnie zostali uwieńczeni, aby wielu od zła nawróciło się ku cnocie.
Lękajmy się słysząc tę przypowieść. Ów ogień rzeczywiście jest nie-
ugaszony. Jakże, ktoś powie, może być nieugaszony? A czy nie widzisz,
że słońce zawsze świeci, a nigdy nie gaśnie? Czy nie widziałeś, że krzak
się palił, a przecież się nie spalił? (por. Wj 3, 2-3) Jeśli więc chcesz

13 Zadatek (ócppapow) - por. 2 Kor 1, 22; 5, 5; Ef 1, 14.


14 Por. Mt 3, 12; BT ma w tym miejscu: «omłot».
Hom. XI: Mt 3, 7-12 143

uniknąć płomieni, zabezpiecz się jałmużną, a nie doświadczysz tego ognia.


Gdy uwierzysz w to, co się mówi, to udawszy się tam, nie zobaczysz tego
pieca; jeśli zaś teraz nie uwierzysz, to tam z doświadczenia poznasz go
dokładnie, kiedy już nie będzie można uciec. Nieunikniona jest bowiem
kara dla tych, którzy nie prowadzą prawego życia. Sama wiara nie wystar­
cza; także diabły drżą przed Bogiem, a przecież zostaną ukarani (por. Jk
2, 19). Dlatego trzeba nam wielkiej troski o nasze własne życie. Stąd też
gromadzimy was tutaj nieustannie nie tylko dlatego, abyście przychodzili,
lecz by wasz pobyt był owocny. Jeśli nawet zawsze będziecie przychodzić,
a wracać bez wydania owocu, nie odniesiecie z waszego przyjścia i pobytu
tutaj żadnego pożytku.
Jeśli my - kiedy posyłamy dzieci do nauczycieli i widzimy, że nie
odnoszą z tego żadnej korzyści - gniewamy się srodze na nauczycieli
i często posyłamy dzieci do innych, jaką znajdziemy wymówkę, skoro nie
okazujemy względem cnoty nawet takiej dbałości, jak względem rzeczy
doczesnych, i ciągle przynosimy do domu puste [nie zapisane] tabliczki15.
A przecież mamy tu większych i bardziej licznych nauczycieli. Na każdym
zgromadzeniu stawiamy wam za nauczycieli proroków, apostołów,
patriarchów oraz wszystkich sprawiedliwych. Nie przynosi to większego
pożytku, bo gdy prześpiewacie dwa lub trzy psalmy i odmówicie zwykłe
modlitwy, jak wam wypadnie, rozchodzicie się i sądzicie, że to wystarczy
do zbawienia. Czy nie słyszeliście proroka, a raczej Boga mówiącego
przez proroka: „Lud ten czci Mnie wargami, ale serce jego daleko jest ode
Mnie” (Iz 29, 13)? Aby nie działo się tak i w naszym przypadku, zmaż
pismo, a raczej bazgraninę, którą diabeł napisał na twej duszy, i przynieś
mi serce wolne od ziemskich namiętności, bym bez obaw mógł napisać na
niej to, co chcę (por. 2 Kor 3, 2-3).
Na razie nie udaje się z niej odczytać nic innego, jak tylko pismo
/diabła/: rabunki, zachłanność, zazdrość, potwarz. Dlatego nie jestem
w stanie czytać waszych tablic, gdy je wezmę. Nie znajduję liter, które
zostawiamy na nich każdej niedzieli, lecz zamiast nich inne, niekształtne
i poprzekręcane. Gdy zaś je zmażemy i napiszemy pismo Ducha, wy
odszedłszy, powierzacie wasze serca szatańskim zajęciom i pozwalacie
diabłu, by ponownie pisał swoje własne litery. Jaki będzie tego koniec, wie
sumienie każdego [z was], choćbym nawet o tym nie mówił. Ja wprawdzie
nie przestanę pełnić mego obowiązku i wpisywać należytych liter. Jeśli

15 Porównanie wzięte z życia szkolnego. Niedbali uczniowie wracali do domu nie


zapisawszy sobie na swoich tabliczkach niczego z tego, co słyszeli w szkole (por. J.
Krystyniacki, s. 131 przypis 1).
144 Ja n C h ryzo sto m

jednak wy będziecie udaremniać naszą pracę, nasza zasługa pozostanie


nienaruszona, ale dla was popłynie stąd nie małe niebezpieczeństwo. Nie
chcę mówić rzeczy dotkliwych.
8. Ale ponownie proszę was i zaklinam16, naśladujcie przynajmniej
pilność małych dzieci w tej sprawie. One uczą się najpierw kształtu liter,
potem starają się je rozpoznać rozproszone, i dopiero wtedy przystępują
do czytania. I my tak czyńmy: podzieliwszy cnotę na części, nauczmy się
najpierw nie przysięgać, następnie nie przysięgać fałszywie, nie złorzeczyć;
potem, przystępując do innego wiersza: nie zazdrościć, nie dogadzać ciału,
nie oddawać się obżarstwu ani opilstwu, nie być człowiekiem okrutnym
ani gnuśnym, abyśmy następnie od tego mogli przejść do rzeczy ducho­
wych, ćwicząc się we wstrzemięźliwości, w umartwianiu brzucha,
w opanowaniu pożądliwości zmysłowych, w sprawiedliwości, w przekra­
czaniu pokusy sławy, w kształtowaniu skromnego i niewyniosłego sposobu
myślenia; połączmy to wszystko razem i zapiszmy w naszych duszach.
W tym wszystkim ćwiczmy się w domu, z przyjaciółmi, z żoną i dzieć­
mi. Najpierw zaczynajmy od spraw pierwszych, które są łatwiejsze, na
przykład od tego, by nie przysięgać; ćwiczmy się pod tym względem cią­
gle w domu. Wielu współdomowników stanie na przeszkodzie takiemu
ćwiczeniu: to sługa oburzy, żona rozgniewa, nieposłuszne bądź niesforne
dziecko doprowadzi do wzburzenia czy przekleństw. Jeżeli więc teraz
w domu, ciągle przez nich prowokowany, powstrzymasz się od wybuchu
przekleństwa, z łatwością będziesz mógł i na rynku pozostać niezwy­
ciężony.
W podobny sposób opanujesz siebie pod względem złorzeczenia: nie
złorzecząc żonie, ani słudze, ani nikomu innemu w domu. Nie rzadko
bowiem żona, chwaląc kogoś innego bądź uważając samą siebie za
nieszczęśliwą, prowokuje męża do mówienia o kimś źle. Ty jednak nie daj
się zmusić do mówienia źle o kimś, kogo ona chwali, ale znoś wszystko
mężnie. Gdybyś słyszał, że służba chwali innych panów, niech cię to nie
wzburza, ale trwaj mężnie [przy twoim postanowieniu]. Dom niech będzie
dla ciebie miejscem walki i palestrą dla cnoty, abyś - tam dobrze się
wyćwiczywszy - z wielką zręcznością mógł potykać się z przeciwnikami
w rynku.
Tak samo postępuj w odniesieniu do próżnej chwały. Jeśli unikać
będziesz chwalenia się przed żoną i domownikami, to i wobec innych nie
ulegniesz tej słabości. A w każdym przypadku jest to ciężka i tyrańska

16 Zob. powyżej MtHom 1, 6.


Horn. XI: Mt 3, 7-12 145

choroba, szczególnie w obecności żony. Jeśli więc /w domu/ zwalczymy


jej moc, wówczas również w innych okolicznościach łatwo ją pokonamy.
Tak samo postępujmy z wszystkimi innymi namiętnościami, walcząc
z nimi w domu i nacierając się codziennie oliwą17. By ułatwić sobie to
ćwiczenie, sami siebie ukarzmy, jakbyśmy w czymś rzeczywiście wykro­
czyli przeciwko naszemu przedsięwzięciu. Wymierzona kara niech nie
przynosi szkody, lecz nagrodę i wielki pożytek: na przykład kiedy
będziemy sami siebie karać ostrymi postami, spaniem na podłodze
i innymi podobnymi umartwieniami. W ten sposób z każdej strony odnie­
siemy wielkie zyski; będziemy prowadzić przyjemne życie w cnocie,
dostąpimy przyszłych dóbr i staniemy się stałymi przyjaciółmi Boga.
By zaś nie powtórzyło się to samo18 - byście podziwiając wprawdzie
rzeczy tu usłyszane, po powrocie, lekkomyślnie porzuciwszy tablice
waszych dusz, nie pozwolili diabłu tego zmazać - niechaj każdy wróciw­
szy do domu przywoła swą żonę, niech jej to powie, weźmie ją jako
pomocnicę i od dzisiejszego dnia wejdzie do tej pięknej palestry, używając
jako oliwy zasobów Ducha. Gdybyś nawet upadł w tym ćwiczeniu raz,
drugi albo nawet więcej, nie powątpiewaj, ale powstań i walcz, nie
przestawaj, dopóki nie odniesiesz świetnego zwycięstwa nad diabłem i nie
schowasz posiadanych cnót w bezpiecznym miejscu (por. Mt 6, 19-20).
Gdy się przyzwyczaisz do tej pięknej cnoty ((jn?tooo(|)ia), wtedy nie
będziesz nawet umiał wykroczyć w czymś z powodu opieszałości,
ponieważ przyzwyczajenie będzie naśladować stałość natury19. Wówczas
to, co dotyczy cnoty, będzie dla nas tak łatwe jak spanie, jedzenie, picie
czy oddychanie; zaczniemy doznawać czystej rozkoszy pozostając
w spokojnym porcie, ciesząc się ciągłym spokojem, ze statkiem obładowa­
nym wielkim mieniem zawiniemy w owym dniu do owego Miasta
i otrzymamy niewiędnący wieniec; obyśmy otrzymali go wszyscy z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc teraz,
zawsze i na wieki wieków. Amen.

17 Porównanie wzięte z gimnazjów, gdzie ćwiczący i przygotowujący się do przyszłych


walk, nacierali ciało oliwą (por. J. Krystyniacki, t. 1 s. 133 przypis 1).
18 Zob. powyżej MtHom 5, 1.
19 Innymi słowy: wypracowany nawyk stanie się drugą naturą.
HOMILIA XII: Mt 3, 13-17
(PG 57, 202-208)

(3, 13) Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby
przyjąć od niego chrzest.
1. Pan z niewolnikami, Sędzia z winnymi, przychodzi dać się ochrzcić.
Nie dziw się temu, bo właśnie w tych uniżeniach najbardziej jaśnieje Jego
wielkość. Jeśli pozwolił na to, by przez tak długi czas był noszony
w dziewiczym łonie i wyszedł stamtąd mając naszą naturę; jeśli pozwolił
się policzkować (por. Mk 14, 65; J 18, 22; 19, 3), przybić do krzyża oraz
znosił inne cierpienia swej męki1 - to czemu się dziwisz, że dał się
również ochrzcić i z innymi przystąpił do swego niewolnika? To właśnie
jest zadziwiające, że będąc Bogiem, chciał się stać człowiekiem (por. Flp
2, 6-7), a wszystko inne następuje w sposób naturalny.
Dlatego Jan [Chrzciciel] powiedział wcześniej to, co słyszeliśmy, że nie
jest godzien rozwiązać rzemyka u Jego sandałów oraz wszystko inne
0 Nim (por. Mt 3, 11-12): że jest sędzią, że oddaje każdemu według jego
uczynków, że da wszystkim Ducha, byś widząc Go idącego do chrztu, nie
upatrywał w tym nic poniżającego. Dlatego też, gdy się zbliżył (por. 3,
14A) [Jan] się wzbrania, mówiąc: (3, 14B.) «To ja potrzebują chrztu od
Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie»l Skoro był to chrzest nawrócenia
1 prowadził do wyznania swoich grzechów, by nikt nie myślał, że i On
przybywa nad Jordan w tym zamiarze, na samym początku wyjaśnia to,
nazywając go Barankiem gładzącym grzechy świata (por. J 1, 29). Ten,
który ma moc gładzić grzechy całego rodzaju ludzkiego, sam tym bardziej
wolny jest od grzechu. Dlatego nie powiedział: Oto ten, który nie zna
grzechu, lecz co znaczyło o wiele więcej: „Oto Baranek Boży, który gładzi
grzech świata” (J 1, 29), abyś potem z pełnym przekonaniem przyjął*

i
Por. opisy Męki Pańskiej: Mt 2 6 - 27; Mk 15; Łk 23; J 18 - 19.
Horn. XII: Mt 3, 13-17 147

i tamto, a przyjąwszy, wiedział, że przyszedł do chrztu przez wzgląd na


inne rzeczy. Dlatego, gdy przyszedł do niego, [Jan] powiedział: To ja
potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie. Nie powiedział:
A ja chrzczę Ciebie, gdyż bał się to wypowiedzieć. Lecz cóż powiedział?
Ty przychodzisz do mnie.
Cóż na to Chrystus? Postąpił tak samo, jak później z Piotrem. Również
on wzbraniał się, by [Jezus] mył mu nogi, lecz gdy usłyszał: „Tego, co Ja
czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział” (J 13, 7),
[oraz: „Nie będziesz miał udziału ze Mną” (J 13, 8)}, zaraz odstąpił od
swego oporu i skłonił się ku rzeczy sobie przeciwnej. Także Jan usłyszaw­
szy podobne słowa: (3 ,15B) «Pozwól teraZy bo tak godzi się nam wypełnić
wszelką sprawiedliwość», natychmiast posłuchał. Nie byli nadmiernie
uparci2, lecz okazywali miłość i posłuszeństwo, starając się we wszystkim
być uległymi swemu Panu.
Zauważ, jak nakłania go właśnie z tego powodu, dla którego najbardziej
się temu sprzeciwiał. Nie mówi: Tak jest sprawiedliwie, lecz: Bo tak godzi
się. Skoro /Jan Chrzciciel/ mniemał, że nie jest godne, by On był
chrzczony przez niewolnika, dlatego sam dodał to, co najbardziej
sprzeciwiało się takiemu [rozumowaniu]. To tak, jakby mówił: «Czyż nie
dlatego tak się przed tym ociągasz i wzbraniasz, że wydaje ci się to
niegodne? Lecz właśnie z tego powodu pozwól, że jest szczególnie
godne». Nie powiedział po prostu: Pozwól, lecz dodał: Teraz. Nie zawsze
tak będzie, powiada, ujrzysz Mnie w takiej okazałości, w jakiej pragniesz,
ale na razie pozwól na to. Potem pokazuje, dlaczego tak się godzi. Jakże
więc się godzi? Ponieważ wypełnimy wszelkie prawo. Na to wskazując,
powiedział: Wszelką sprawiedliwość. Sprawiedliwością jest wypełnianie
przykazań. Skoro wypełniliśmy wszystkie inne przykazania, powiada,
pozostaje tylko to jedno i trzeba, bym je również dołączył. Bo przyszedłem
znieść przekleństwo ciążące na przekroczeniu prawa. Najpierw więc trzeba,
bym wypełnił wszelkie prawo, a uwalniając was od jego wyroku skazują­
cego, w ten sposób doprowadzić do jego ustania. Godzi się zatem, abym
wypełnił wszelkie Prawo, gdyż także przystoi usunąć przekleństwo
przeciwko wam w nim zapisane. Dlatego przecież przyjąłem ciało
i przyszedłem. (3, 15C.) Wtedy mu ustąpił. (3, 16) A gdy Jezus został
ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa
i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na
Niego.

2 Mowa oczywiście o wspomnianym św. Piotrze oraz św. Janie Chrzcicielu.


148 Ja n C h ryzo sto m

(.Dlaczego Jezusa uważano za mniejszego od Jana?)


2. Gdy wielu mniemało, że Jan jest od Niego większy, bo cały czas
przebywał na pustyni (por. Łk 1, 80), był synem arcykapłana (por. Łk 1,
5), chodził w takim odzieniu, wzywał wszystkich do chrztu, narodził się
z niepłodnej niewiasty (por. Mt 3, 1-6; Łk 1, 5. 7), Jezus zaś był synem
prostej dziewczyny (nie wszyscy wiedzieli o Jego dziewiczym poczęciu),
wychował się w domu, przestawał ze wszystkimi, chodził w zwykłej
odzieży i uważali go za mniejszego, bo nie widzieli żadnej z owych
tajemnic, wówczas nastąpiło i to, że został ochrzczony przez Jana, co
jeszcze bardziej potwierdzało takie mniemanie, choćby nie było żadnej
z tamtych rzeczy. Myślano bowiem, że pochodzi z gminu; bo gdyby nie
był z gminu, nie przyszedłby z gminem do chrztu, Jan zaś [wydawał się]
większy od Niego i o wiele bardziej godny podziwu. By więc nie
zwyciężyło wśród gminu takie mniemanie, podczas Jego chrztu otwierają
się niebiosa i zstępuje Duch [Święty], a z Duchem głos ogłaszający
godność Jednorodzonego. (por. 3, 17A) A ponieważ głos mówiący: (3,
17B) Ten jest mój Syn umiłowany, [w którym mam upodobanie] wydawał
się odnosić raczej do Jana, nie rzekł bowiem: Ten, który się chrzci, lecz
po prostu: Ten, a każdy z tych, co słyszeli, myślał, że wyraził to raczej
0 Chrzcicielu, niż o Tym, który się chrzci, z powodu samej godności
Chrzciciela i z powodu tego wszystkiego, co zostało powiedziane, dlatego
zstąpił Duch Święty w postaci gołębicy, sprowadzając głos na Jezusa
1 oznajmiając wszystkim, że słowo Ten powiedziano nie o Janie Chrzcicie­
lu, lecz o Jezusie, który był chrzczony.
Dlaczego, zapytasz, nie uwierzyli po takich wydarzeniach? Przecież
również za Mojżesza stało się wiele cudów, choć nie takich, i po nich
wszystkich, po głosach, po trąbach i błyskawicach uczynili cielca
z kruszcu i poświęcili się Baal-Peorowi3. Także ci, którzy byli obecni
i widzieli wskrzeszonego Łazarza, nie tylko nie uwierzyli w tak wielkie
cuda, ale nawet często usiłowali go zabić (por. J 11, 1-53). Jeśli więc
pozostawali tak źli, chociaż na własne oczy widzieli wskrzeszanie
umarłych, czemu się dziwisz, że nie przyjęli głosu zstępującego z niebios?
Gdy dusza jest zła, przewrotna i zarażona chorobą zazdrości, nie skłania
się ku takim rzeczom; tak samo, gdy jest dobra, przyjmuje wszystko
z wiarą i nawet ich tak bardzo nie potrzebuje.
Nie mów więc, że nie uwierzyli, ale dociekaj, czy nie stało się
wszystko, wskutek czego powinni byli uwierzyć. Bo Bóg przez proroka

3 Por. Wj 16; 17; 32; Baal-Peor - zob. powyżej MtHom 8, 3.


Horn. XII: Mt 3, 13-17 149

wskazuje ten sposób obrony względem tego wszystkiego, co do niego


należało. Gdy bowiem [w przeszłości] Żydzi mieli zginąć i być wydani na
ostateczną karę, by nikt na podstawie tego, w czym zawiniła ich złość nie
obwiniał jego Opatrzności, powiada: „Co jeszcze miałem uczynić winnicy
mojej?” (Iz 5, 4). Na to samo zwracaj uwagę również tutaj. Cóż powinno
się było stać, co się nie stało? A gdyby kiedyś mówiono o Opatrzności
Bożej, użyj takiej obrony przeciwko tym, którzy z powodu niegodziwości
usiłowaliby ją oskarżać. Popatrz, jak cudowne rzeczy się dzieją, które są
początkiem przyszłych: nie raj, ale niebiosa się otwierają. Jednakże
odłóżmy zwróconą do Żydów mowę na kiedy indziej, a teraz z Bożą
pomocą skierujmy naszą uwagę ku temu, co mamy przed sobą.
(3, 16) A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody.
A oto otworzyły Mu się niebiosa. Dlaczego otworzyły się niebiosa? Byś się
dowiedział, że dzieje się to również wtedy, gdy ty przyjmujesz chrzest,
gdyż Bóg powołuje cię do niebieskiej ojczyzny i pokazuje, że nie masz nic
wspólnego z ziemią. Uwierz, nawet jeśli tego nie widzisz. Przy rzeczach
cudownych i duchowych z początku zawsze ukazują się zjawiska widzialne
i znaki dla ludzi nieokrzesanych oraz potrzebujących zjawiska zmysłowe­
go, ponieważ nie są zdolni pojąć naturę niecielesną, ale robią na nich
wrażenie jedynie rzeczy dostrzegalne. [Dzieje się tak dlatego], aby cuda,
które wydarzyły się na początku, choćby potem nie powtórzyły się
podobne, mogły być przyjęte później przez wiarę. Także nad apostołami
powstał szum jakby gwałtownego wiatru i ukazały się kształty ognistych
języków, nie dla apostołów, lecz dla obecnych tam wówczas Żydów (por.
Dz 2, 1-13). A przecież, choć nie pokazują się widzialne znaki, przyjmuje­
my to, co przez nie zostało raz wskazane. Podobnie gołębica ukazała się
nie tylko dlatego, by niczym palcem wskazać obecnym i Janowi Syna
Bożego, lecz także abyś i ty się dowiedział, że i na ciebie zstępuje Duch
Święty, kiedy przyjmujesz chrzest.

(Wiara nie potrzebuje cudów. Duch Święty nie jest mniejszy od Chrystusa.
Chrystus znosi żydowski chrzest i Paschę)
3. Nie potrzebujemy widzialnych znaków, gdyż wiara wystarcza nam
za wszystko. Znaki dokonują się nie dla wierzących, lecz dla tych, którzy
nie wierzą.
Dlaczego w kształcie gołębicy? Gdyż jest to łaskawy i czysty ptak.
Ponieważ Duch [Święty] jest duchem łagodności, pokazuje się w tej
postaci. Ponadto przypomina nam pradawne zdarzenie. Kiedy potop zalał
całą ziemię i należało się obawiać, by cały nasz rodzaj nie wyginął, wtedy
właśnie pokazał się tenże ptak i oznajmił koniec nawałnicy, a niosąc
150 Ja n C h ryzo sto m

gałązkę oliwną obwieścił radosną nowinę o spokoju na całej ziemi (por.


Rdz 8, 8-11); wszystko to było figurą tego, co miało nastąpić. Wtedy
bowiem ludzie znajdowali się w o wiele gorszej sytuacji i zasługiwali na
daleko gorszą karę. Byś nie rozpaczał, przypomina ci to zdarzenie. Także
wtedy w rozpaczliwym położeniu nastąpiło pewne wybawienie i przyszła
pomoc; wówczas jednak przez karę, teraz zaś przez łaskę i niewymowny
dar. Dlatego gołębica ukazuje się niosąc nie gałązkę oliwną, ale wskazując
nam Wybawcę od wszelkiego zła i wbudzając nadzieje. Nie wyprowadza
jednego człowieka z arki, ale pojawiając się prowadzi cały świat do nieba,
a zamiast gałązki oliwnej przynosi całemu rodzajowi ludzkiemu przyjęcie
za synów.
Poznałeś wielkość daru i nie myśl, że Jego godność jest mniejsza, po­
nieważ objawił się w takiej postaci. Słyszę bowiem, jak niektórzy mówią,
że różnica między Chrystusem a Duchem [Świętym] jest tak wielka, jak
między człowiekiem a gołębicą, gdyż /Jezus/ objawił się w naszej naturze,
a /Duch/ w postaci gołębicy. Cóż mam na to powiedzieć? Że Syn Boży
przyjął na siebie naturę człowieka, natomiast Duch [Święty] nie przyjął
natury gołębicy. Dlatego ewangelista nie powiedział: W naturze ((|n)Gię)
gołębicy, lecz: W kształcie (eióoę) gołębicy; nigdy potem nie był widziany
w tej postaci (o^fjpa), jedynie wtedy. Jeśli twierdzisz, że godność Jego
jest z tego powodu mniejsza, to okaże się, że zgodnie z takim rozumowa­
niem także cherubini są o wiele więksi, i to o tyle, o ile orzeł większy jest
od gołębicy, ponieważ oni przyjęli właśnie jego postać (por. Ez 10, 14; Ap
4, 7). Nawet aniołowie byliby znakomitsi, ponieważ często pokazywali się
w ludzkiej postaci (por. np. Rdz 19, ln). Jednakże tak nie jest, zaprawdę
tak nie jest. Czym innym jest bowiem prawda objawiona, a czym innym
wywołanie chwilowego zjawiska.
Nie bądź niewdzięczny wobec Dobroczyńcy i nie odpłacaj przeciwnymi
rzeczami Temu, który darował ci źródło szczęśliwości. Gdzie jest godność
przyjęcia za syna (por. Rz 8, 15. 23), tam jest również wybawienie od zła
oraz dar wszelkich dóbr. Dlatego ustaje chrzest żydowski, a zaczyna się
nasz. Z chrztem dzieje się to samo, co stało się ze świętem Paschy. Także
w przypadku Paschy obchodził jedną i drugą, zakończywszy pierwszą
z nich, ustanowił drugą. Podobnie tu: przyjąwszy chrzest żydowski,
otwiera bramy dla chrztu Kościoła. Jak w przypadku Paschy [dokonał
tego] przy jednym stole, tak teraz w jednej rzece: wówczas był jedynie
cień, a teraz sama rzeczywistość4. Łaskę Ducha zawiera jedynie /Jego/

Dosłownie: «prawda».
Hom. XII: Mt 3, 13-17 151

chrzest, chrzest zaś Janowy pozbawiony był tego daru. Dlatego w przypad­
ku innych chrzczonych wówczas osób nie działo się nic podobnego, tylko
nad Nim, który miał tego udzielić. Byś - prócz tego, co już powiedzieliś­
my - dowiedział się, że sprawiło to nie czystość udzielającego chrztu, ale
moc przyjmującego ów chrzest. Właśnie wtedy otworzyły się niebiosa
i zstąpił Duch. Prowadzi nas bowiem od dawnego sposobu życia (7CoAiT8-
la) do nowego, otwierając nam bramy niebieskie, zsyła stamtąd Ducha
Świętego i powołuje do tamtej ojczyzny; nie tylko po prostu powołuje,
lecz [obdarzając] największą godnością. Nie uczynił nas bowiem aniołami
czy archaniołami, ale synami Bożymi i najmilszymi sobie, i tak prowadzi
nas do owego losu.
4. Rozważywszy to wszystko, prowadź życie godne miłości Tego, który
cię powołuje, godne tamtejszej społeczności (7CoXiT8ioc) oraz godności, ja­
kiej dostąpiłeś. Ukrzyżowany dla świata, ukrzyżowawszy świat dla siebie,
prowadź z wszelką gorliwością niebiański sposób życia (7COŻAT8ia). Nie
myśl, że masz coś wspólnego z ziemią, skoro twoje ciało jeszcze nie zo­
stało wzięte do nieba: przecież masz Głowę, która jest w niebie. Dlatego
Pan najpierw przyszedł tutaj, sprowadził aniołów, a dopiero potem, po
zaadoptowaniu ciebie, odszedł, abyś jeszcze przed swoim tam przybyciem
wiedział, że na ziemi możesz prowadzić takie życie, jakbyś już był
w niebie.
Trwajmy więc w zachowywaniu naszej godności, którą otrzymaliśmy
od początku; każdego dnia szukajmy królestwa niebieskiego i wszystko tu
na ziemi uważajmy za cień i sen. Gdyby jakiś król ziemski wziął ciebie,
będącego żebrakiem, i niespodziewanie przybrał za syna, nie zważałbyś
nawet na swą chatę i jej niskość, choć tu niewielka zachodzi różnica. Nie
ceń sobie w ogóle rzeczy znikomych, bo jesteś powołany do daleko więk­
szych. Ten, który cię powołuje, jest przecież Panem aniołów, a dobra,
które ci daje, przekraczają rozum i wszelkie pojęcie. Przenosi cię nie
z ziemi do ziemi, jak król, lecz z ziemi do nieba, z natury śmiertelnej do
nieśmiertelnej, do niewypowiedzianej sławy, która tylko wtedy może się
w pełni okazać, gdy będziemy z niej korzystać.
Masz więc stać się uczestnikiem takich dóbr, a wspominasz mi o pie­
niądzach i trzymasz się ziemskiej próżności? Nie sądzisz, że wszystko, co
podpada pod zmysł wzroku, nędzniejsze jest niż łachmany żebraka? Jak
okażesz się godny takiego zaszczytu? Jaką będziesz mógł dać wymówkę,
a raczej jaką poniesiesz karę, gdy po takim darze biegniesz do wcześniej­
szych wymiotów5? Nie będziesz więcej karany za grzechy zwyczajnie jako

5 Por. Prz 26, 11 (w LXX: Prz 33, 11); por. także 2 P 2, 22.
Hom. XII: Mt 3, 13-17 153

mamy żyć? Dlatego poganie nie wierzą w to, co się u nas mówi; chcą
bowiem mieć z naszej strony dowód nie na podstawie naszych słów, lecz
na podstawie naszych czynów. Gdy zaś widzą, jak wspaniałe budujemy
domy, zakładamy ogrody, łaźnie, kupujemy ziemie, nie chcą uwierzyć, że
przygotowujemy się do wędrówki. Gdyby tak się rzecz miała, mówią,
spieniężyliby wszystko, co tu posiadają, i tam złożyli; a wnioskują to
z tego, co się tu dzieje. Widzimy bowiem, że bardzo bogaci ludzie
nabywają domy, role i wszystko inne przede wszystkim w tych miastach,
w których zamierzają mieszkać. My zaś czynimy odwrotnie: z wielką
gorliwością nabywamy ziemię, którą nieco później mamy opuścić, za kilka
morgów dajemy nie tylko pieniądze, ale nawet samą krew; natomiast na
to, by kupić niebo, nie chcemy przeznaczyć nawet tego, co nam zbywa,
choć możemy je nabyć za niską cenę, i gdybyśmy je kupili, możemy je
mieć zawsze w posiadaniu.
Dlatego najcięższą karę poniesiemy w tym, że udamy się tam nadzy
i ubodzy; popadniemy w straszne nieszczęście nie za nasze ubóstwo, lecz
za to, że pogrążamy w nie innych. Gdy poganie zobaczą, że ci, którzy
uczestniczą w takich tajemnicach, starają się skwapliwie o podobne rzeczy,
tym bardziej będą się starać o rzeczy doczesne, czym też zgarniemy
większy ogień na nasze głowy (por. Rz 12, 20). Jeżeli my, którzy mamy
ich uczyć pogardy dla wszystkich spraw doczesnych, jesteśmy właśnie
największą przyczyną tego, że żądze tego świata biorą w nich górę, jakże
będziemy mogli zostać zbawieni, skoro przykładamy ręce do zguby
innych? Czy nie słyszysz, jak Chrystus mówi, że ustanowił nas na tym
świecie zamiast soli i lamp (por. Mt 5, 13-14), byśmy powściągali tych,
którzy rozpływają się w rozkoszach i oświecali zaślepionych żądzą
bogactw? Skoro czynimy ich bardziej zniewieściałymi i pogrążamy
w większą ciemność, jakąż będziemy mieli nadzieję zbawienia? Nie mamy
żadnej, lecz jęcząc i zgrzytając zębami, w okowach na rękach i nogach
pójdziemy w ogień nieugaszony (por. Mt 3, 12)8, gdy już całkiem
zniszczą nas troski o bogactwa. Rozważywszy to, uwolnijmy się z więzów
takiej przewrotności, byśmy nie popadli w takie, które nas wydadzą na
ogień wieczny. Kto jest niewolnikiem bogactw, tego krępują bezustannie
więzy zarówno tu, jak i tam; ten zaś, kto jest wolny od tej żądzy, osiągnie
podwójną wolność: [tu i tam]. Obyśmy jej dostąpili, skruszywszy ciężkie
jarzmo chciwości i wznieśli się do nieba z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

Wyrażenie «ogień nieugaszony» pojawia się ponadto w Mk 9, 43; Łk 3, 17.


HOMILIA XIII: Mt 4, 1-11
(PG 57, 207-218)

(4, 1) Wtedy Jezus został wyprowadzony przez Ducha na pustynię, aby był
kuszony przez diabła.
1. Wtedy. To znaczy: kiedy? Po zstąpieniu Ducha, po głosie zesłanym
z nieba i mówiącym: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upo­
dobanie” (Mt 3, 17). Co jest dziwne, że przez Ducha Świętego. Powiedzia­
no tu, że to On Go zaprowadził. Skoro wszystko czynił i podejmował dla
pouczenia nas, pozwala zaprowadzić się tam i podejmuje walkę z szata­
nem, po to, aby żaden z ochrzczonych, gdyby po chrzcie był narażony na
większe pokusy, nie był zmieszany, jakby się to przytrafiło niespodzie­
wanie, lecz by trwał znosząc wszystko mężnie, jakby to następowało
naturalnie. Nie dlatego otrzymałeś broń, byś zostawał w spokoju, lecz byś
mężnie walczył. Dlatego Bóg nie odwraca nadchodzących pokus, po
pierwsze, byś zrozumiał, że stałeś się o wiele silniejszy; po drugie, byś był
umiarkowany i nie wywyższał się z powodu wielkości darów, gdyż pokusy
mogą tobą zachwiać; oprócz tego, aby ów zły duch, który dotąd powątpie­
wa o twoim oderwaniu, przekonał się na podstawie próby pokus, że porzu­
ciwszy go, całkiem odstąpiłeś od niego; po czwarte, byś stał się w ten
sposób silniejszy i ostrzejszy od wszelkiego żelaza, po piąte, abyś otrzymał
jasny dowód na temat powierzonych ci skarbów.
Diabeł nawet by nie przyszedł, gdyby nie widział, że otrzymałeś
większą godność. Ponieważ wiedział, iż dostąpiłeś wielkiego zaszczytu,
nastawa! już na początku. Dlatego też wystąpił przeciw Hiobowi (por. Hi
1, 9-12), bo widział, że jest ukoronowany i sławiony przez Boga, Pana
wszechświata. A dlaczego mówi: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie
ulegli pokusie” (Mt 26, 41). Dlatego [Mateusz] przedstawia ci Jezusa
udającego się nie z własnej woli, lecz prowadzonego według planu dzieła
zbawienia, pokazując tym samym, że nie sami powinniśmy iść, lecz byśmy
mężnie się opierali, gdy będziemy pociągani. Zwróć uwagę, gdzie wziął
Horn. XIII: Mt 4, 1-11 155

Go i zaprowadził Duch? Nie do miasta, nie na rynek, ale na pustynię.


Chcąc zwabić diabła, daje mu sposobność nie tylko głodem, ale i samym
miejscem. Diabeł czyni największe zasadzki, gdy widzi nas w samotności
i na ustroniu. Tak samo kusił na początku niewiastę, przydybawszy ją
samą i stwierdziwszy, że jest oddalona od męża1. Gdy zaś widzi zgroma­
dzonych razem z innymi, wtedy nie ma takiej śmiałości i nie napastuje.
Dlatego bardzo nam trzeba ciągle przebywać razem, byśmy nie byli dla
niego łatwym łupem.
Znalazł Go zatem na pustyni, i to niedostępnej - że taka była, pokazał
Marek, mówiąc: „Żył tam wśród zwierząt” (Mk 1, 13). Patrz, z jaką
przewrotnością i złością przystępuje oraz jaki wybiera czas. Zbliża się do
niego nie wtedy, kiedy pościł, lecz wtedy, kiedy łaknął, abyś poznał, jak
wielką cnotą i najdzielniejszą bronią przeciw diabłu jest post, i że po
chrzcie nie należy oddawać się zbytkowi, obżarstwu ani pijaństwu, lecz
pościć nadal. Dlatego sam pościł: nie dlatego, że potrzebował, ale by nas
pouczyć. Jeśli bowiem grzechy popełniane przed chrztem pochodziły
z obżarstwa, tak on także tu po chrzcie zaprowadził post, tak jakby ktoś
uzdrowiwszy słabego nakazywał nie czynić tego, z czego powstała słabość.
Wszak i Adama niewstrzemięźliwość w jedzeniu wygnała z raju; ona też
sprowadziła potop w czasach Noego, ona ściągnęła pioruny na Sodomę1 2.
Jeśli bowiem była też wina nieczystości, to jednak takie było źródło tych
obu kar, na co wskazał też prorok Ezechiel mówiąc: „Oto taka była wina
Sodomy, odznaczała się wyniosłością, obfitością chleba i spokojną pomyśl­
nością” (Ez 16, 49). Tak też i Żydzi czynili największe zło, pogrążąjąc się
w nieprawości z powodu pijaństwa i obżarstwa.
2. Dlatego, by wskazać nam środki zbawienia, sam pości czterdzieści
dni, lecz nie więcej, aby z powodu nadzwyczajności cudu nie powątpiewa­
no o prawdziwości tego ustanowienia. Teraz bowiem by się to nie stało,
ponieważ Mojżesz i Eliasz, wspierani łaską Boską, potrafili doprowadzić
post do takiej doskonałości. Gdyby zaś pościł dłużej, wówczas dla wielu
wcielenie wydawałoby się niewiarygodne.
(4, 2) A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczul
w końcu głód, dając /diabłu/ sposobność do zbliżenia się, aby zetknąwszy
się z nim pokazał, jak należy walczyć i zwyciężać. Tak czynią również
atleci. Ucząc swych uczniów, jak potykać się i zwyciężać, mocują się

1 Por. Rdz 3, 1. W każdym razie diabeł rozmawiał wówczas z samą Ewą. Zob. także
poniżej przypis 3.
2 Adam - por. Rdz 3, 6; Noe - por. Rdz 6 - 7 ; Sodoma - por. Rdz 19, 1-29; Ez 16,
49.
156 Ja n C h ryzo sto m

dobrowolnie w palestrach z innymi, każą im się przypatrywać i na ciałach


przeciwników uczyć się zwyciężać. Co stało się również wtedy. Gdy chciał
go zwabić, okazał mu, że łaknie, gdy zaś tamten się zbliżył, stanął przeciw
niemu, a stanąwszy raz, drugi i trzeci, powalił go.
Byśmy nie pozbawili was pożytku przechodząc szybko do zwycięstwa,
zaczniemy od pierwszego spotkania i gruntownie rozważymy każde z nich.
Gdy łaknął, (4, 3) wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś
Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Gdy słyszał
głos zesłany z nieba mówiący: „Ten jest mój Syn umiłowany” (Mt 3, 17),
i usłyszał, jak Jan świadczył o Nim w ten sam sposób, a potem widział Go
łaknącego, był w niepewności, bo ani nie mógł wierzyć, że jest zwyczaj­
nym człowiekiem, z powodu słów, które o Nim powiedziano, ani też nie
mógł sądzić, że jest Synem Bożym, skoro widział Go łaknącego. Dlatego,
będąc w niepewności, mówi niepewne słowa. I tak jak na początku, zbli­
żywszy się do Adama, zmyśla to, co nie miało miejsca3, by się dowie­
dzieć o tym, co się wydarzyło, tak też i tu, nie rozumiejąc dobrze
niewymownej tajemnicy zbawienia i tego, kim jest ów człowiek tu obecny,
zastawia inne sieci, za pomocą których stara się dowiedzieć tego, co jest
ukryte i niejasne. Cóż mówi? Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te
kamienie stały się chlebem. Nie powiedział: Jeśli łakniesz, lecz: Jeśli jesteś
Synem Bożym, mniemając, że poruszy go pochwałami. Dlatego też nie mó­
wił o głodzie, żeby się nie wydawało, że powiedział tak, by uczynić mu
zarzut. Nie znając wielkości dzieła zbawienia uważał to za wstyd dla
Niego, toteż wspomina jedynie o Jego godności, podstępnie mu schle­
biając.
Cóż na to Chrystus? Gromiąc jego pychę i pokazując, że to, co się stało
nie zasługuje na wstyd ani też nie jest niegodne jego mądrości, sam
wymienia i oznajmia to, co tamten podstępnie przemilczał, mówiąc: (4,
4B) Nie samym chlebem żyje człowiek. Tak zaczyna od potrzeb cielesnych.
Ty natomiast zauważ złość przebiegłego szatana oraz to, w jaki sposób
zaczyna swe ciosy i jak nie zapomina właściwej sobie sztuki. Z pomocą
czego wygnał z raju i wtrącił w inne nieszczęścia pierwszego człowieka,
z pomocą tego samego, mianowicie kwestii wstrzemięźliwości w jedzeniu,
także tu knuje podstęp. Nawet teraz słychać wielu nierozumnych mówią­
cych, iż niezliczone zło pochodzi z brzucha. Lecz Chrystus pokazuje, iż
ten przymus nie skłoni cnotliwego, by uczynił coś złego: łaknie i nie
słucha wezwania, ucząc nas tym, byśmy w niczym nie słuchali diabła.

3 Zob. powyżej przypis 1.


Horn. XIII: Mt 4, 1-11 157

Skoro pierwszy człowiek z tego powodu obraził Boga i przekroczył przy­


kazanie, to poucza cię wystarczająco, abyś nie słuchał rozkazów tamtego
nawet wtedy, gdy nie są przestępstwem.
Ale dlaczego mówię: przestępstwem? Choćby nawet, powiada, diabli
mówili coś pożytecznego, i tak na nich nie zważaj. Tak zmusił do mil­
czenia tych szatanów, którzy nazywali go Synem Bożym (por. Łk 4, 35).
Także i Paweł, gdy wołali to samo, nie tylko zgromił ich, choć to, co
mówili było pożyteczne, lecz łając ich silnie, udaremniając ich zasadzki na
nas dokonywane, płoszył ich zamykając im usta i zmuszając do milczenia,
nawet gdy głosili zbawienne nauki. Z tej przyczyny i tu [Jezus] nie
pochwala jego słów, lecz cóż powiada? Nie samym chlebem żyje człowiek.
Zaś to, co mówi, znaczy, że (por. 4, 4B.) Bóg może słowem nakarmić
łaknącego, przytaczając świadectwo ze Starego Testamentu i ucząc nas,
byśmy nigdy nie odstępowali od Pana, choćby wypadło nam znosić głód
lub cierpieć cokolwiek innego.
3. Gdyby ktoś mówił, że trzeba to udowodnić czynem, zapytałbym go,
po co i dlaczego? Mówił to nie po to, by uwierzył, lecz, jak sądził, aby go
przekonać o zdradliwości, że nie zasługuje na wiarę. Wszakże on właśnie
tak samo oszukał pierwszych ludzi i sprawił, że Bogu wcale nie wierzyli
(por. Rdz 3, 1-6). Obiecawszy im rzeczy przeciwne tym, o których
powiedział Bóg, napełniwszy ich próżnymi nadziejami i pogrążywszy ich
w niewiarę, pozbawił ich w ten sposób również dóbr, które posiadali.
Jednakże Chrystus nie okazał się posłuszny wtedy ani jemu, ani potem
Żydom, którzy tak samo myśleli, gdy prosili o znak4; tak i nas poucza,
byśmy nic nie czynili nadaremnie i bez przyczyny, choćbyśmy mogli coś
uczynić, i byśmy nie słuchali diabła, choćby wymagała tego konieczność.
Cóż więc na to ów przeklęty? Zwyciężony, nie mogąc nakłonić Go, by
uczynił to, czego wymagał, choć dokuczał Mu tak wielki głód, ucieka się
do innego środka, mówiąc:
(4, 6) Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane:
«Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś
przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień» (Ps 91, 11-12). Dlaczegóż
przy każdej pokusie dodaje: Jeśli jesteś Synem Bożymi Co czynił
wcześniej, czyni i teraz. Jak wówczas znieważył Boga, mówiąc: ”Gdy
spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy” (Rdz 3, 5), chcąc
w ten sposób udowodnić, że nie otrzymali nic dobrego oraz zostali
oszukani i zwiedzeni, tak i tutaj wskazuje na to samo, mówiąc: «Na

4 Por. Mt 12, 38-39; 16, 1; 24, 3 oraz paralele.


158 Ja n C h ryzo sto m

próżno nazwał cię swym synem; oszukał cię tym darem, a jeśli tak nie
jest, daj nam dowód, że posiadasz taką moc». Potem, gdy On przemówił
do niego słowami Pisma Świętego, sam przytacza świadectwo proroka.

{Diabła zwycięża się cierpliwością)


Cóż więc Chrystus? Nie rozgniewał się, nie oburzył, lecz z wielką
łagodnością znów przemawia do niego słowami Pisma, mówiąc: (4, 7)
«Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego» (Pwt 6, 16) ucząc
nas, że diabła należy zwyciężać nie przez znaki, lecz przez wytrwałość
i cierpliwość, niczego zaś nie trzeba czynić dla pokazania się i chluby.
Jego zaś głupotę oceń na podstawie samych świadectw, które przytoczył.
Oba bowiem świadectwa przytoczone przez Pana zostały bardzo dobrze
zastosowane, a te, które on przytoczył, zostały powiedziane na ślepo i nie
stosują się należycie do rzeczy. Słowa: Jest przecież napisane: «Aniołom
swoim rozkaże o tobie» (por. Ps 91, 11), nie wzywają do spuszczania się
czy rzucania w dół, zresztą nie zostały powiedziane o Panu. Lecz dotąd
tego nie skarcił, choć ów użył tych słów z pychą i całkiem przeciwnie.
Spuszczać się na dół to rzecz diabła oraz jego zwolenników i nikt nie żąda
tego od Syna Bożego, lecz rzeczą Boga jest podnosić upadłych. Jeśli
należało okazać moc, to nie w niepotrzebnym rzucaniu się w dół
i wtrącaniu w przepaść, lecz w ratowaniu innych. Zaś do jego szajki
należy rzucać samego siebie w przepaść i na skały. Tak zawsze czyni ten
zwodziciel.
Chrystus nie objawia się nawet po tym powiedzeniu, lecz dotąd
przemawia do niego jako człowiek. Słowa: Nie samym chlebem żyje
człowiek, oraz: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego nie
oznaczają takiego, który się sam wyraźnie daje poznać, lecz takiego, który
wskazuje na siebie jak na jednego ze zwyczajnych ludzi. Lecz nie dziw
się, że rozmawiając z Chrystusem, często się wykręca. Jak bowiem
zapaśnicy, gdy odbierają śmiertelne rany, kręcą się zamroczeni i oblani
obfitością krwi, tak i ten, zamroczony pierwszym i drugim ciosem,
przytacza, co mu wpadnie na myśl i przystępuje do trzeciego uderzenia.
(4, 8) Jeszcze raz wziął go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał mu
wszystkie królestwa świata oraz ich przepych (4, 9) i rzekł do niego: «Dam
ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». (4, 10) Na to odrzekł
mu Jezus: «Idż precz, szatanie! Jest bowiem napisane: „Panu, Bogu
swemu będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”». Gdy
wreszcie zgrzeszył przeciw Ojcu, nazywając wszystkie Jego dzieła swoimi,
i gdy kwapił się do ogłoszenia się Bogiem i stworzycielem świata,
wówczas go zgromił, choć nawet wtedy nie gwałtownie, lecz zwyczajnie:
Horn. XIII: Mt 4, 1-11 159

Idz precz, szatanie!, co było raczej rozkazem, niż zgromieniem. Powiedział


do niego: Idz precz, czym zaraz zmusił (por. 4, 11A) go do ucieczki; nie
czynił już innych pokus.

(Jak diabeł dopełnił wszelkich pokus? Przeciwko chciwości)


4. Dlaczego Łukasz powiada, że dopełnił całego kuszenia (por. Łk 4, 13)?
Zdaje mi się, że wymieniwszy główne pokusy nazwał je wszystkimi, gdyż
były między nimi zawarte i inne. Obżarstwo, uganianie się za próżną
sławą, podleganie szalonej żądzy bogactw są złem, które jest źródłem
bardzo wielu występków. A ów przeklęty, wiedząc o tym, zostawił na
koniec to, co jest najsilniejsze ze wszystkiego, to jest żądzę posiadania
coraz więcej; nosił się z tym wprawdzie już dawniej, od samego początku,
ale zachował na koniec jako najsilniejsze. Taki jest sposób jego walki:
używać na końcu tego, co, jak się zdaje, najbardziej skłania do upadku.
Dlatego, zacząwszy od tego, co wydaje się słabsze i mniej ważne,
przystępuje do silniejszego. Jak więc trzeba to zwalczać? Tak jak nauczył
Chrystus: uciekając się do Boga; w głodzie nie upadać na duchu, wierząc
temu, który może żywić nawet słowem; w dobrach, które otrzymujemy,
nie kusić ich dawcy, lecz poprzestając na chwale niebieskiej nie mieć
żadnego względu na sławę ludzką, a wszędzie gardzić tym, co przewyższa
nasze potrzeby. Nic nie czyni nas tak uległymi wobec diabła, jak chciwość
i żądza posiadania coraz więcej. Można to zobaczyć również na podstawie
tego, co dzieje się teraz. Są i obecnie tacy, którzy mówią: «To wszystko
ci damy, jeśli upadłszy pokłonisz się». Są oni ludźmi pod względem
natury, lecz stali się narzędziami /diabła/. Bo i wtedy kusił Go on nie tylko
sam, lecz również przez innych. Łukasz wskazując na to powiedział:
„Odstąpił od niego aż do czasu” (Łk 4, 13), pokazując, że potem zbliżał
się ku Niemu sobie właściwymi środkami.
(4, 11B.) A oto aniołowie przystąpili i usługiwali mu. Jak długo trwało
starcie, nie pozwolił im się pokazać, by w ten sposób nie spłoszyć
zdobyczy. Gdy go zaś całkiem pokonał i zmusił do ucieczki, wówczas
pokazują się oni, byś i ty wiedział, że także do ciebie po odniesionych nad
nim zwycięstwach przystąpią aniołowie, będą ci przyklaskiwać i osłaniać
cię we wszystkim. Tak wzięli również Łazarza, po utrapieniu ubóstwa,
głodu i wszelkiej nędzy, i odeszli. Jak mówiłem wcześniej, Chrystus teraz
pokazuje wiele rzeczy, których i my będziemy doznawać.
Skoro więc wszystko to stało się dla ciebie, naśladuj i dobijaj się
zwycięstwa. Gdyby przystąpił do ciebie ktoś z czcicieli tamtego, którzy
czynią jego dzieła, szydził z ciebie i mówił: «Jeśli jesteś wielki i godny
160 Ja n C h ryzo sto m

podziwu, przenieś tę górę»5, to nie lękaj się i nie zmieszaj się tym, lecz
odpowiedz z łagodnością, a mów to co, jak słyszałeś, mówił twój Pan: (4,
7) Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. A gdy, ofiarując
ci sławę, potęgę, i niezliczone mnóstwo pieniędzy, każe ci się pokłonić, to
stój mężnie. Gdyż diabeł postąpił tak nie tylko względem naszego wspól­
nego Pana, lecz używa tych podstępów każdego dnia wobec każdego
z Jego sług i to nie tylko w górach czy na pustkowiach, lecz także w mia­
stach, na rynkach, w sądach i poprzez ludzi, naszych braci. Cóż trzeba
więc czynić? Nie wierzyć mu zupełnie, zamykać uszy, nienawidzić po­
chlebcy, a odwracać się od niego tym bardziej, gdy obiecuje coś większe­
go; także Ewę zgubił i wyrządził jej największe zło wtedy, gdy obudził
w niej największe nadzieje (por. Rdz 3, 1-5). Jest to nieprzyjaciel, który
nie zasługuje na żadną wiarę, który bez wypowiedzenia rozpoczyna z natifii
wojnę. Lecz starajmy się o nasze zbawienie nie w taki sposób, w jaki on
o naszą zgubę. Zmuśmy go do ucieczki, nie tylko słowami, ale również
czynami. Nie czyńmy nic z tego, co mu się podoba, bo tak będziemy
czynić wszystko, co podoba się Bogu. Obiecuje wiele nie w tym celu, by
dać, lecz by wziąć. Obiecuje dla rabunku, by zabrać królestwo i sprawie­
dliwość. Skarby na ziemi zastawia jak jakieś sidła, by pozbawić nas
zarówno skarbów doczesnych, jak i tych w niebie. Chce wzbogacić nas /na
ziemi/, byśmy się nie wzbogacili /w niebie/.
Jeśli z pomocą bogactwa nie może pozbawić nas takiego losu, to obiera
inną drogę, drogę ubóstwa, co uczynił też z Hiobem (por. Hi 1). Gdy
ujrzał, że bogactwo nie przyprawiło go o żadną stratę, czyni sieci
z ubóstwa, spodziewając się, że tym go pokona. Cóż może być głupszego
niż to? Kto umiał znieść bogactwo z umiarem, ten tym mężniej zniesie
ubóstwo, kto zaś nie pożądał bogactw, które posiadał, ten nie będzie się
o nie starał, kiedy nie będzie ich miał. Podobnie wtedy ów święty mąż
znowu stał się sławniejszy z powodu ubóstwa. Ów zły duch mógł
pozbawić go bogactw, lecz nie mógł mu odjąć miłości ku Bogu, a nawet
uczynił ją silniejszą, a ogołociwszy go ze wszystkiego sprawił, że jaśniał
większą obfitością, dlatego [diabeł] nie wiedział, co czynić. Widział, że im
więcej zadawał mu razów, tym tamten silniejszy się stawał. Dlatego po
spróbowaniu i użyciu wszystkiego, gdy nic już nie pomagało, uciekł się do
dawnej broni: do żony (por. Hi 2, 9)6; przybiera maskę litości, bardzo

5 Wydaje mi się, że Chryzostom nawiązując tu do Mt 17, 20, wskazuje na możliwe


wystawianie na próbę ludzi wierzących. W przytoczonym przykładzie zastosowano metodę
diabła z Mt 4, 3. 6.
6 To samo można by odnieść także do Ewy - por. Rdz 3, ln.
Horn. XIII: Mt 4, 1-11 161

litując się nad jego nieszczęściami i udaje, że służy mu tą zgubną radą dla
uwolnienia go od nieszczęść. Lecz i tak nie zwyciężył; ów godny podziwu
człowiek spostrzegł jego pokusę i z wielką roztropnością zmusił do
milczenia żonę, mówiącą za jego poduszczeniem (por. Hi 2, 10).
5. My również powinniśmy tak czynić. Choćby przybrał postać brata,
szlachetnego przyjaciela, żony czy kogokolwiek z naszych najbliższych,
a mówił coś nieprzystojnego, powinniśmy wtedy ze względu na zgubność
rady odwracać się od mówiącego takie rzeczy, a nie przyjmować rady
gwoli osobie mówiącego. Nawet obecnie czyni wiele takich rzeczy,
przybierając maskę współczucia. Wydaje się życzliwy, a mówi zgubne,
straszniejsze od trucizny słowa. Zwykle próbuje się przypodobać, działając
na szkodę, Bóg zaś zwykł pobudzać do dobrego.
Nie dajmy się więc oszukiwać ani nie szukajmy na wszelkie sposoby
spokojnego życia. Napisano przecież: „Pan strofuje tych, których kocha”
(Prz 3, 12). Gdy więc żyjąc w nieprawości cieszymy się pomyślnością,
wtedy najbardziej się smucimy; gdy grzeszymy, zawsze powinniśmy się
bać, najbardziej zaś wtedy, gdy nie doświadczamy żadnego nieszczęścia.
Gdy Bóg częściowo ściąga z nas kary, wtedy sprawia, że kara jest dla nas
łatwa; jeśli zaś jest długo cierpliwy dla wszystkich grzechów, wtedy
przewiduje wielką karę dla nas, którzy w nich trwamy. Jeśli utrapienie jest
potrzebne sprawiedliwym, to tym bardziej grzesznikom.
Zauważ więc, jak wielkiej cierpliwości doświadczył faraon, a potem
poniósł za wszystko najstraszniejszą karę (por. Wj 5 - 14). Ile występków
popełnił Nabuchodonozor, a potem odpokutował za wszystko (por. Dn 1 -
4). Jak ów bogacz, nie doświadczywszy tu żadnej przykrości, stał się
nieszczęśliwy właśnie dlatego, że odszedł, żyjąc w tym życiu w rozko­
szach, aby za to wszystko ponieść karę tam, gdzie nie można znaleźć
żadnej ulgi w cierpieniach (por. Łk 16, 19-31). Mimo to jednak niektórzy
są tak oziębli i nierozumni, że zawsze szukają rzeczy doczesnych. Mówią
nawet takie śmieszne rzeczy: «Teraz będę używał wszystkich rzeczy
doczesnych, a potem zobaczę, jakie są tamte niewidzialne; będę dogadzał
brzuchowi, będę gonił za uciechami, będę używał tego życia; daj mi dzień
dzisiejszy, a weź sobie jutrzejszy». O głupstwo bez granic! Czymże ci,
którzy mówią takie rzeczy, różnią się od kozłów i wieprzów? Skoro prorok
nie pozwala uważać za ludzi takich, którzy rżą do żony bliźniego (por. Jr
5, 8), to kto poczyta nam za złe, że uważających za niepewne rzeczy
bardziej widoczne, niż te, na które patrzymy własnymi oczyma, będziemy
uważać za głupszych od osłów oraz za kozły i wieprze? Skoro nie
wierzysz nikomu innemu, to zbliż się do czartów, gdy smagani przez
egzorcystów usiłują mówić i czynić wszystko na naszą zgubę. Bo nie
162 Ja n C h ryzo sto m

zaprzeczysz, że czynią wszystko, by powiększyć naszą lekkomyślność,


usunąć lęk przed piekłem i zniszczyć wiarę w ów sąd. Lecz jednak oni
sami, którzy tego chcą, mimo to wyjąc i krzycząc opowiadają o owych
mękach. Czemu to mówią i ogłaszają rzeczy przeciwne własnym pragnie­
niom? Nie z innego powodu, jak tylko z tego, że znoszą wielkie męki. Nie
chcieliby przecież dobrowolnie wyznać, czy to, że znoszą męki od umar­
łych, czy że w ogóle doznają jakiegoś cierpienia.
Czemu więc to powiedziałem? Bo czarci, którzy chcą, by nie wierzono
w piekło, wyznają jednak, że piekło istnieje, ty natomiast, który dostąpiłeś
tak wielkiego zaszczytu, który stałeś się uczestnikiem niewysłowionych
tajemnic, nawet ich nie naśladujesz, lecz stałeś się gorszy od nich. «Któż
z tych, zapytasz, co są w piekle, wrócił i doniósł o tym? A któż przyszedł
z nieba i powiedział, że jest Bóg, który stworzył to wszystko? A skąd
wiadomo, że mamy duszę?» Tymczasem jeśli będziesz wierzył tylko w to,
co widzisz na własne oczy, a powątpiewał o Bogu, aniołach, duszy,
umyśle, utracisz w ten sposób wszelkie podstawy prawdy.
Skoro chcesz wierzyć w rzeczy oczywiste, tym bardziej trzeba wierzyć
w niewidzialne, a nie w widzialne. Choć ta myśl jest dziwna, to jednak
prawdziwa, z czym bardzo zgadzają się ci, którzy mają rozum. Oczy
przecież często się mylą, nie tylko w rzeczach niewidzialnych, bo tych
wcale nie widzą, lecz nawet w takich, które, jak się wydaje, widzą:
odległość, powietrze, gdzie indziej skierowana uwaga, gniew, troska,
i tysiączne inne rzeczy odejmują im dokładność. Jednak myśl duszy, gdy
oświeci ją światłość Pisma Świętego, będzie dokładniejszym i nieomylnym
sędzią spraw.
Nie oszukujmy się więc na próżno, bo przygotowujemy sobie gorszy
ogień nie tylko za te mniemania, lecz i za gnuśność rodzącą się z podob­
nych zapatrywań. Bo skoro nie ma sądu, skoro nie będziemy ponosić kar
za nasze występki, to i nie otrzymamy nagród za nasze trudy. Popatrz,
dokąd prowadzą wasze bluźnierstwa, gdy mówicie, że sprawiedliwy, ła­
skawy i dobry Bóg nie zważa na tak wielkie trudy i znoje. I jakże to się
zgodzi z rozumem?

{Cnota zostanie nagrodzona, występek - ukarany w życiu przyszłym)


Skoro więc nie na żadnej innej podstawie, to zastanów się nad tym
w oparciu o to, co dzieje się w twym własnym domu, a wtedy zobaczysz
głupotę. Choćbyś był nie wiedzieć jak srogi i nieludzki, to przecież
umierając nie mógłbyś zostawić bez nagrody swego niewolnika, który był
dobry, lecz wynagradzasz go wolnością i darem pieniężnym; gdy zaś
umierając nie możesz już sam uczynić mu nic dobrego, wówczas
Hom. XIII: Mt 4, 1-11 163

powierzasz go spadkobiercom twego mienia, prosząc, błagając i czyniąc


wszystko, aby nie został bez wynagrodzenia.
Jeśli więc ty, człowiek zły, stajesz się wobec sługi tak dobry i ludzki,
to czy nieskończona dobroć, Bóg, niewymowna łaskawość, ogromna
dobrotliwość, pozostawi bez nagrody swe sługi (por. Mt 7, 11), Piotra,
Pawła, Jakuba, Jana oraz ich uczniów, którzy codziennie znosili dla niego
głód, więzienie, byli biczowani, wrzucani do morza, dawani na pożarcie
dzikim zwierzętom, ponieśli śmierć i wycierpieli tyle mąk, że nawet nie
da się ich policzyć? Przewodniczący w igrzyskach olimpijskich sławi
i zdobi wieńcem zwycięzcę, pan sługę, król żołnierza, w ogóle każdy
wynagradza tym, czym może tego, kto mu służy, a jedynie Bóg po takich
znojach i trudach nie daje nikomu ani małej, ani wielkiej nagrody, lecz
owi sprawiedliwi i bogobojni, którzy pełnili wszelką cnotę, będą w tym
samym położeniu co cudzołożnicy, ojcobójcy, mordercy, rabusie grobów?
Jakże to się zgodzi z rozumem? Jeśli nie ma nic po zakończeniu tego
życia, a wszystko, co nasze kończy się razem z tym życiem, wtedy jedni
i drudzy są w tej samej sytuacji, lecz jednak nie w tej samej. Bo choćby
według twego rozumowania nawet i byli potem w tym samym stanie, to
tutaj jedni przez całe życie pozostają w spokoju, inni zaś pod karą. I jakiż
tyran, jakiż srogi i okrutny człowiek postanowiłby coś takiego względem
swych sług i podwładnych?
Czy widzisz nadmiar głupoty i to, do czego prowadzi takie rozumowa­
nie? Jeśli już nie chcesz inaczej, to przynajmniej daj się pouczyć tym
dowodem, porzuć to szkodliwe mniemanie, unikaj zła i ponoś trudy za
cnotę; wtedy ujrzysz jasno, że nasze istnienie nie ogranicza się do tego
życia. A gdy ktoś cię zapyta, któż stamtąd wrócił i opowiadał o tamtej­
szych sprawach, wtedy odpowiedz, że z ludzi wprawdzie nikt, bo często
nie znalazłby wiary, jakby przesadzał i wyolbrzymiał, lecz Pan aniołów
wszystko to oznajmił dokładnie. Do czegóż więc potrzebny nam człowiek,
skoro ten, który zażąda od nas rachunku, woła codziennie, że przygotował
takie piekło i zgotował takie królestwo, i daje nam jeszcze na to dowody?
Gdyby nie miał być sędzią, nie karałby nawet tu. Bo jak może się zgadzać
z rozumem choćby to, że jedni źli bywają karani, a inni nie? Jeśli Bóg nie
ma względu na osobę7, a rzeczywiście nie ma, dlaczego zatem jednego
ukarał, a drugiemu pozwolił odejść bezkarnie? To nawet trudniej
zrozumieć niż to pierwsze. Jeśli jednak będziecie życzliwie słuchać moich
słów, wyjaśnię wam i tę trudność. Cóż to więc za wyjaśnienie? Ani

7 Por. Dz 10, 34. Prawda ta często jest powtarzana w Piśmie Świętym: por. Pwt 10,
17; 2 Krn 19, 7; Dz 10, 34; Rz 2, 11; Ga 2, 6; Ef 6, 9; Kol 3, 25; 1 P 1, 17.
164 Ja n C h ryzo sto m

wszystkich tutaj nie karze, abyś nie powątpiewał o zmartwychwstaniu i nie


tracił nadziei na sąd myśląc, iż wszyscy tu otrzymują karę, ani też nie
pozwala wszystkim odejść stąd bez kary, abyś z kolei nie przypuszczał, że
wszystko dzieje się bez Opatrzności, lecz karze i nie karze, okazując przez
tych, których karze, że i tych, którzy nie zostali ukarani, pociągnie do
kary, a przez tych, których nie karze, budząc w tobie wiarę, że jest jakiś
straszny sąd. Gdyby się całkiem o to nie troszczył, to ani nie ukarałby
nikogo, ani też nikomu nie wyświadczyłby żadnego dobrodziejstwa. Teraz
natomiast widzisz, że dla ciebie rozpościera nad tobą niebo, zapala słońce,
utwierdza ziemię, napełnia morze, rozszerza powietrze, wyznacza bieg
księżycowi, nadaje niezmienne prawa porom roku, i że wszystko inne na
jego skinienie odbywa dokładnie swój bieg. Bo nasza natura i natura
nierozumnych zwierząt: pełzających, chodzących, latających, pływających,
żyjących w stawach, źródłach, rzekach, na górach, w dolinach, w domach,
w powietrzu i na równinach, rośliny, nasiona, drzewa, dzikie i szczepione,
owocowe i nieowocowe, słowem wszystko, poruszane ową niezmordowaną
prawicą, utrzymuje nasze życie służąc nam nie tylko do użytku, ale i dla
dobra. Widząc więc tak wielki porządek, choć wyliczyliśmy jedynie
maleńką cząstkę, śmiesz powiedzieć, że Ten, który stworzył dla ciebie tyle
tak wielkich rzeczy, nie będzie na końcu troszczyć się o ciebie i pozwoli,
abyś po śmierci leżał z osłami i wieprzami? Ze Ten, który zaszczycił cię
tak wielkim darem, to jest religią, przez co uczynił cię równym aniołom,
po niezliczonych trudach i znojach będzie tobą pogardzać? I jakżeby się
to zgadzało z rozumem? Choćbyśmy my o tym milczeli, kamienie wołać
będą (por. Łk 19, 40), bo jest to tak jasne, widoczne i jaśniejsze od
samych promieni.
Wszystko to więc rozważywszy i przekonawszy się w duszy, że po
naszym stąd odejściu staniemy przed strasznym trybunałem (por. Rz 14,
10), że będziemy zdawać sprawę (por. Rz 14, 12) ze wszystkich naszych
uczynków, że jeśli pozostaniemy w grzechach, poniesiemy karę i będziemy
cierpieć męki, a z kolei otrzymamy koronę i niewysłowione dobra, jeśli
będziemy choć przez krótką chwilę na siebie zważać. Skłaniajmy do
milczenia tych, którzy zaprzeczają tym rzeczom, a sami wybierajmy drogę
cnoty, abyśmy udali się na ten sąd z należytą wiarą i dostąpili obiecanych
nam dóbr z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XIV: Mt 4, 12-24. 25
(PG 57, 217-222)

(4, 12) Gdy Jezus usłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do
Galilei. [(4, 13) Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum
nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. (4, 14) Tak miało się
spełnić słowo proroka Izajasza].
1. Dlaczego się usunął? Aby znowu nas pouczyć, byśmy nie szukali
pokus, lecz unikali ich i odwracali je. Nie jest winą nie rzucać się
w niebezpieczeństwo, lecz tylko nie bronić się mężnie, gdy się w nie
wpadnie. Aby nas tego nauczyć i uchylić się od złości żydowskiej, udaje
się do Kafarnaum, wypełniając proroctwo, a zarazem pragnąc złowić
nauczycieli świata, gdyż oni tam właśnie przebywali oddając się swemu
zatrudnieniu.
Zwróć uwagę, dlaczego zawsze, gdy chce się udać do pogan, znajduje
przyczynę u Żydów? Gdyż to oni uczyniwszy zasadzkę na tego, który go
poprzedzał i wtrąciwszy go do więzienia, zawracają Go do Galilei pogan.
Zauważ, jak prorok wyróżnia tę krainę, z racji że nie nazywa narodu
żydowskiego od części ani nie wyraża wszystkich pokoleń, mówiąc: (4,
15) «Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego, Droga morska, Zajordanie,
Galileja pogan! (4 ,16A) Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światłość
wielką» (por. Iz 9, 1), nie mając na myśli ciemności zmysłowej, lecz błędy
i bezbożność. Dlatego dodał: (4, 16B.) «Mieszkańcom cienistej krainy
śmierci zabłysło światło». Abyś wiedział, że nie mówi o świetle ani
ciemności zmysłowej, mówiąc o świetle, nie nazwał go po prostu
światłem, ale wielką światłością, którą gdzie indziej nazywa prawdziwą
(por. J 1, 9; 1 J 2, 8), a mówiąc o ciemności, nazywają cieniem śmierci.
Potem, wskazując, że nie oni szukali i znaleźli, ale Bóg zesłał im to
z nieba, powiada: zabłysło im światło, to znaczy, światło samo zabłysło
i świeciło, a nie oni wpierw przybyli do światła. Przed przyjściem
Chrystusa ludzkość znajdowała się w najbardziej opłakanym stanie. Nie
166 Ja n C h ryzo sto m

chodzili w ciemności, ale siedzieli w ciemności, co było znakiem, że nie


mieli nawet nadziei wyjścia; siedzieli ogarnięci ciemnością, jakby nie
wiedzieli, gdzie trzeba się udać i nie mogli już nic więcej.

(Dlaczego Jan poprzedził Chrystusa)


(4, 17) Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się,
albowiem bliskie jest królestwo niebieskie». Odkąd? Odtąd, kiedy Jana
wtrącono do więzienia (por. Mt 4, 12). Dlaczego nie głosił do nich kazań
od początku? Po co koniecznie był potrzebny Jan, skoro Jezusa ogłaszało
świadectwo cudów? Po to, byś poznał i na tej podstawie Jego godność, bo
jak Ojciec ma swych proroków, tak i on. Powiedział to już Zachariasz: „A
i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz” (Łk 1, 76) i po
to, by nie zostawić bezwstydnym Żydom żadnej wymówki, co też On sam
wyraził, mówiąc: „Przyszedł Jan, nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «zły
duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy, je i pije, a oni mówią: «Oto
żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak mądrość
usprawiedliwiona jest przez swe czyny” (Mt 11, 18-19). Było zresztą także
potrzebne, aby nie tylko On sam, ale i ktoś inny wcześniej o Nim mówił.
Skoro po tylu tak wielkich świadectwach i dowodach mówili: „Ty sam
o sobie wydajesz świadectwo; świadectwo twoje nie jest prawdziwe” (J 8,
13), cóż dopiero mówiliby, gdyby Jan nic przedtem nie powiedział, a On,
wystąpiwszy, sam jako pierwszy świadczyłby o sobie. Dlatego, aby w ten
sposób nie podzielić narodu, ani sam przed nim nie nauczał, ani nie czynił
cudów, dopóki /Jan Chrzciciel/ nie został wtrącony do więzienia. Dlatego
też Jan nie uczynił żadnego cudu, aby i w ten sposób skłonić ludzi ku
Jezusowi, gdy cuda pociągną ich ku Niemu.
Jeśli nawet po zarządzeniu takich rzeczy uczniowie Jana trzymali się
go gorliwie i przed, i po więzieniu, a lud uważał za Chrystusa Jana, a nie
Jego samego, to cóż nastąpiłoby, gdyby się to nie stało? Dlatego Mateusz
powiada, że właśnie od tego czasu [Jezus] zaczął nauczać, a zacząwszy
opowiadanie, nauczał tak samo, jak głosił /Jan/, nie mówiąc w swej nauce
nic o sobie. Było rzeczą wielce upragnioną, aby na razie tyle zostało
przyjęte, kiedy nie mieli jeszcze należytego o Nim mniemania.
2. Dlatego na początku nie mówi niczego przykrego ani niemiłego, jak
uczynił to /Jan/, wspominając o siekierze, ścięciu drzewa, wiejadle, klepis­
ku oraz ogniu nieugaszonym (por. Mt 3, 10. 12). [Jezus] najpierw wymie­
nia dobre rzeczy, głosząc radosną nowinę o niebie i królestwie niebieskim.
(4,18) Gdy przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci,
Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć
w jezioro; byli bowiem rybakami. (4, 19) I rzekł do nich: «Pójdźcie za
Horn. XIV: Mt 4, 12-24. 25 167

Mną, a uczynią was rybakami ludzi»- (4, 20) Oni natychmiast zostawili
sieci i poszli za Nim. A przecież Jan opowiada, że zostali powołani inaczej
(por. J 1, 40-42). Wynika z tego, że było to już drugie powołanie, co
często daje się zauważyć. Tam mówi, że przyszli oni jeszcze przed
uwięzieniem Jana, tu zaś, że po uwięzieniu. Tam Andrzej woła Piotra, tu
zaś obydwu Jezus. Jan powiada: „Jezus widząc przychodzącego Szymona
rzekł: «Ty jesteś Szymon, syn Jony, będziesz nazywał się Kefas, co
znaczy: Piotr»” (J 1, 42). Mateusz zaś pokazuje, że już był tak nazwany,
mówi bowiem: Ujrzał Szymona, zwanego Piotrem. Również na podstawie
miejsca, z którego zostali wezwani, i na podstawie wielu innych rzeczy
można to zobaczyć także dlatego, że chętnie usłuchali i wszystko porzucili.
Już wcześniej zostali do tego dobrze przygotowani. Tam Andrzej
przychodzi do domu [Jezusa] i słyszy wiele (por. J 1, 39-40), tu zaś poszli
za Nim natychmiast, usłyszawszy jedno słowo. Prawdopodobnie towarzy­
szyli mu na początku i opuścili, gdy zobaczyli, że Jana wtrącono do
więzienia, a On zawrócił; wrócili zatem do swego zajęcia. Tak więc
[Jezus] znajduje ich łowiących ryby. Wówczas ani ich nie powstrzymywał,
gdy chcieli wrócić, ani też, gdy już wrócili, nie porzucił ich, lecz gdy już
pozwolił im powrócić, udaje się znowu, by ich znowu powołać, co jest
najlepszym sposobem łowienia.
Zauważ ich wiarę i posłuszeństwo: usłyszawszy Jego wezwanie
w trakcie pracy (a wiecie, jak ponętną rzeczą jest łowienie ryb), nie
odkładali, nie wahali się, nie mówili: «Porozmawiamy z krewnymi, gdy
wrócimy do domu», ale porzuciwszy wszystko, udali się za nim, tak jak
uczynił Elizeusz względem Eliasza (por. 1 Kri 19, 20-21). Takiego
posłuszeństwa wymaga od nas Chrystus: abyśmy nie odkładali nawet na
jedną chwilę, choćby zmuszała nas jakaś istotna potrzeba. Dlatego, gdy
przyszedł do Niego inny uczeń i prosił, by mógł pochować ojca, nie
pozwolił mu tego zrobić, pokazując, że pójście za Nim należy przedkładać
nad wszystko (por. Mt 8, 21-22).
Gdybyś zaś powiedział, że obietnica była bardzo wielka1, to właśnie
dlatego podziwiam ich najbardziej: nigdy nie zobaczywszy żadnego cudu,
uwierzyli w tak wielką obietnicę i wszystko uważali za mniejsze od
towarzyszenia Jemu. Wierzyli, że i oni będą mogli łowić innych tymi
słowami, którymi zostali złowieni. Tak im to obiecał: (por. 4, 21A)
Jakubowi ani Janowi nie mówi natomiast nic takiego. Posłuszeństwo
pierwszych wskazywało drogę również im. Zresztą już wcześniej wiele*

i
A mianowicie: Uczynię was rybakami ludzi (Mt 4, 19).
168 Ja n C h ryzo sto m

o Nim słyszeli. Zobacz, jak dokładnie zostało nam wskazane również ich
ubóstwo, (por. 4 ,21C) Znalazł ich naprawiających swe sieci. Ubóstwo ich
było tak wielkie, że naprawiali zepsute sieci nie mogąc sobie kupić innych.
Oznacza to wielką cnotę: cierpliwie znosić ubóstwo, utrzymywać się
z godziwej pracy, (por. 4, 21B) mieć przy sobie ojca i służyć mu. (por.
4, 21D.-22) Gdy więc ich złowił, (por. 4, 23) wówczas zaczął czynić cuda
w ich obecności, przez co potwierdził to, co powiedział o Nim Jan.
Zawsze chodził do synagogi, pouczając ich w ten sposób, że nie jest
zwodzicielem, który by był przeciw Bogu, lecz że zgadza się z Ojcem.
A chodząc tak, nie tylko nauczał, ale i czynił cuda.
3. Bóg zwykle czyni znaki wtedy, gdy dzieje się coś niespodziewanego,
gdy wprowadza się coś nowego (7CoXtT8ia); tak daje zadatek swej mocy
tym, którzy mają przyjąć te prawa. Tak, gdy chciał stworzyć pierwszego
człowieka, stworzył cały świat, i wtedy ustanowił owo prawo w raju (por.
Rdz 1, 1-27; 2, 16-17). Gdy zaś chciał nadać prawo Noemu, znów uczynił
wielkie cuda, przez które odrodził całe stworzenie, dozwolił, by zalewało
je przez cały rok owo straszne morze, a tego sprawiedliwego męża
zachował w takiej powodzi (por. Rdz 6 - 9 ) . Także wobec Abrahama
zdziałał wiele cudów, jak zwycięstwo w wojnie (por. Rdz 14), plagę
zesłaną na faraona (por. Rdz 12, 17), wybawienie z niebezpieczeństwa.
Także gdy chciał nadać prawa Żydom, sprawił owe wielkie i zadziwiające
cuda, a dopiero potem nadał prawo (por. Wj 13 - 20). Tak też i tu, chcąc
ustanowić pewną społeczność o wyższej organizacji (7CO?UT£ioc) i głosić to,
czego nigdy nie słyszeli, potwierdza swą naukę działaniem cudów. Gdy nie
zjawiło się jeszcze królestwo, które ogłaszał, na podstawie tego, co się
działo czyni widzialnym to, co niewidzialne.
Zauważ też, jak ewangelista ogranicza się tylko do tego, co niezbędne,
nie wylicza pojedynczo wszystkich uzdrowionych, lecz w krótkich słowach
wymienia mnóstwo cudów. Mówi: (4, 24B.)2 Przynoszono więc do Niego
wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości
opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. Idzie o to,
dlaczego od żadnego z nich nie wymagał wiary. Nie powiedział tego, co
- jak wiemy - mówił potem: „Wierzycie, że mogę to uczynić?” (Mt 9,
28). Bo nie dał jeszcze dowodu swej mocy. Zresztą sama okoliczność, że
przychodzili i przynosili ich, dowodzi nadzwyczajnej wiary. (por. 4, 24A)
Przynosili ich z daleka, a nie czyniliby tego, gdyby nie mieli wysokiego
mniemania o Nim.

2 Brak wiersza Mt 4, 24A: A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii, chociaż
Chryzostom nawiązuje do niego dwa razy nieco dalej. Brak wiersza Mt 4, 25.
Hom. XIV: Mt 4y 12-24. 25 169

Idźmy za Nim również my. Mamy przecież wiele słabości duszy, a On


szczególnie takie chce leczyć. Uzdrawia z tych słabości dlatego, by usunąć
je z naszej duszy. Zbliżmy się do Niego i nie prośmy o nic zwyczajnego,
ale o odpuszczenie grzechów; i teraz tego udziela, jeśli bardzo się staramy,
(por. 4, 24A) Wtedy rozeszła się o Nim wieść po Syrii, teraz zaś po całym
świecie; tamci zbiegali się usłyszawszy, że uzdrawia opętanych, ty zaś nie
powstajesz i nie biegniesz, choć nabrałeś większego przeświadczenia
0 Jego mocy? Tamci porzucili ojczyznę, przyjaciół, krewnych, a ty nie
chcesz nawet opuścić domu, aby pójść i otrzymać o wiele większe
dobrodziejstwa? Ale nawet tego nie żądamy od ciebie, porzuć jedynie złe
towarzystwo, a pozostając ze swoimi w domu będziesz z łatwością mógł
zostać zbawiony.
Gdy mamy jakąś dolegliwość ciała, czynimy wszystko i przeciwdziała­
my, chcąc pozbyć się tego, co nam dolega, gdy zaś nasza dusza źle się
miewa, wahamy się i uciekamy. Dlatego nie pozbywamy się nawet
tamtych, ponieważ uważamy za niepotrzebne to, co jest konieczne, a za
konieczne to, co jest niepotrzebne; ignorując źródło zła chcemy oczyścić
strumyki. Przyczyną słabości ciała jest zło duszy, o czym świadczy
człowiek chory od trzydziestu ośmiu lat (por. J 5, 5) i ten, którego
spuszczono przez otwór w dachu (por. Łk 5, 19), a przed nimi Kain (por.
Rdz 4, 1-16); można to też zobaczyć gdzie indziej. Zatkajmy więc źródło
zła, a zatrzymają się wszystkie strumienie chorób. Nie tylko słabość ciała,
ale i grzech jest chorobą, o tyle większą, niż tamta, o ile dusza jest
szlachetniejsza od ciała.
Pójdźmy więc do Niego i prośmy, by przywrócił moc naszej duszy,
doświadczonej niejako chorobą, a zaniechawszy wszelkich zabiegów,
uwzględniajmy jedynie duchowe. Jeśli to otrzymasz, potem zatroszcz się
1 o tamto. A ponieważ nie czujesz bólu, gdy grzeszysz, nie lekceważ tego,
lecz właśnie narzekaj, iż nie czujesz bólu wynikającego z grzechów. Jest
tak nie dlatego, że grzech jakoby nie gryzie, lecz dlatego, iż dusza
obarczona grzechami pozbawiona jest czucia. Przypatrz się uważnie
ludziom świadomym swych grzechów, jak jęczą bardziej niż ci, których
kroją i przypalają, co czynią, co cierpią, jak się smucą, jak narzekają, by
pozbyć się złego sumienia; nie czyniliby tego, gdyby nie cierpieli mocno
na duszy.

{Poznanie grzechów i poprawa;


brak żalu bardziej obraża Boga niż grzech; brzydota grzesznej duszy)
4. Najlepiej jest nie grzeszyć wcale, a jeśli już grzeszymy, wiedzieć
o tym i się poprawiać. Ale jeśli tacy nie będziemy, jakże będziemy prosić
170 Ja n C h ryzo sto m

i błagać Boga o odpuszczenie grzechów, skoro nie mamy na nie żadnego


względu? Jeśli ty sam, który zgrzeszyłeś, nie chcesz nawet wiedzieć, że
zgrzeszyłeś, z jakimi grzechami będziesz się udawać do Boga? Czy
z takimi, o których nie wiesz? Jak zrozumiesz wielkość dobrodziejstwa?
Wyznaj więc szczegółowo swe grzechy, byś poznał, za jakie przewinienia
otrzymujesz odpuszczenie, byś w ten sposób okazał wdzięczność wzglę­
dem Dobroczyńcy.
Kiedy obrazisz człowieka, wtedy zwołujesz przyjaciół, sąsiadów,
odźwiernych, wydajesz pieniądze i tracisz wiele dni chodząc i prosząc;
choćby obrażony odtrącił cię raz, drugi czy setny, nie ustajesz, lecz
stawszy się jeszcze bardziej aktywnym podwajasz prośby. A gdy obrazi­
liśmy Boga, Pana wszechświata, jesteśmy opieszali, jemy, pijemy i robimy
wszystko jak zwykle. A kiedy będziemy mogli uczynić Go łaskawym?
Czyż przez to nie rozgniewamy Go jeszcze bardziej? Bo bardziej niż
grzech skłania Go do gniewu obojętność grzeszników. Dlatego zasługuje­
my na to, by ziemia nas z powrotem pochłonęła (por. Lb 16, 31), byśmy
nie ujrzeli słońca, nie oddychali powietrzem, skoro mając Pana tak łatwego
do przebłagania, obrażamy Go, a obrażając, nie podejmujemy nawrócenia.
A przecież On, gdy się gniewa, czyni to nie z nienawiści i niechęci ku
nam, lecz w tym celu, aby chociaż w taki sposób pociągnąć nas ku sobie.
Gdyby zostawszy obrażonym, nadal czynił dobrze, wówczas lekceważyłbyś
Go jeszcze bardziej. Aby tak się nie stało, odwraca się na chwilę, by cię
mieć zawsze koło siebie.
Ufajmy więc Jego dobroci, czyńmy pokutę ze skruchą, zanim nadejdzie
ten dzień, który nie pozwoli nam z tego korzystać. Teraz wszystko zależy
od nas. Wtedy tylko sędzia będzie panem wyroku. „Przystąpmy z dzięk­
czynieniem przed Jego oblicze” (Ps 95, 2), płaczmy i bolejmy. Jeśli
będziemy zdolni ubłagać sędziego, aby przed owym dniem odpuścił nam
grzechy, nie będziemy już musieli więcej się stawić. Gdy zaś to nie
nastąpi, będzie nas sądzić w obecności całego świata i nie będziemy już
mieć żadnej nadziei przebaczenia. Nikt bowiem z tych, którzy tu nie
otrzymali odpuszczenia grzechów, przeniósłszy się tam nie będzie mógł
uniknąć kary za nie; jak ci, którzy są prowadzeni w kajdanach przed
trybunał, tak nasze dusze, gdy odchodzą stąd obciążone różnymi łańcucha­
mi grzechów, są prowadzone przed ów straszliwy trybunał (por. Rz 14,
10). Teraźniejsze życie nie jest lepsze od więzienia; gdy wejdziemy do
tego budynku, widzimy że wszyscy są obciążeni kajdanami, podobnie i te­
raz, jeśli odrzuciwszy zewnętrzną postać rzeczy wejdziemy w życie i w
duszę każdego, a szczególnie wejrzymy w duszę bogaczy, ujrzymy, że jest
obciążona jeszcze gorszymi kajdanami. Im większe otaczają ich bogactwa,
Hom. XIV: Mt 4, 12-24. 25 171

tym bardziej są skrępowani. Jak bardzo litujesz się nad jeńcem, gdy
ujrzysz go okutego na plecach, rękach, a często i na nogach, tak też
bogacza, gdy ujrzysz, iż opływa w tysiączne dostatki, uważaj nie za
bogatego, lecz za nieszczęśliwego właśnie z tego powodu. Oprócz tych
więzów ma on straszliwego dozorcę, którym jest niegodziwa żądza pienię­
dzy; nie pozwala mu się wymknąć z tego więzienia, lecz kładzie na niego
niezliczone więzy, straże, drzwi, zapory, a wtrąciwszy do najgłębszego
lochu, nakłania go, by nawet cieszył się tymi więzami, by nie miał nawet
nadziei wybawienia się z tych gniotących go nieszczęść.
A gdy w myślach obnażysz jego duszę, ujrzysz, że jest nie tylko
skrępowana, ale i zeszpecona, cuchnąca, pełna wszy. Nie lepsze od tego
są rozkosze cielesne, ba, nawet straszniejsze i bardziej gubią ciało wraz
z duszą, sprowadzając na jedno i drugie tysiączne plagi chorób.
Z tych wszystkich przyczyn prośmy Odkupiciela naszych dusz, aby
zniszczył więzy, uwolnił nas od tego strasznego stróża, a zdjąwszy z nas
ciężar owych żelaznych kajdan, uczynił nasz umysł lżejszym od skrzydła.
Prosząc Go zaś przynieśmy to, co do nas należy: gorliwość oraz dobre
intencje i chęci. Tak będziemy mogli nawet w krótkim czasie uwolnić się
od zła, które nas krępuje, zobaczyć, w jakim położeniu znajdowaliśmy się
przedtem, i dostąpić odpowiedniej wolności, którą obyśmy wszyscy
otrzymali z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała
i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XV: Mt 5, 1-16
(PG 57, 223-238)

(5, 1) Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górą. A gdy usiadł, przystąpili


do Niego Jego uczniowie. (5, 2) Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich
tymi słowami: (5, 3) «Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich
należy królestwo niebieskie».

(.Pokora Chrystusa i jej naśladowanie; postawa Chrystusa a manicheizm;


przemowa do uczniów - przemową do całego świata)
1. Zauważ, [jak daleki jest On] od ambicji i chełpliwości. Nie
prowadził ich ze sobą, lecz, gdy trzeba było uzdrawiać, sam chodził
wszędzie, odwiedzając miasta i krainy (por. Mt 4, 23). Gdy zaś wielki
tłum zebrał się na jednym miejscu, zasiada, nie w mieście, nie na rynku,
ale na górze, na pustkowiu, ucząc nas w ten sposób, byśmy nic nie czynili
na pokaz, ale oddalali się od codziennego zgiełku zwłaszcza wtedy, gdy
mamy rozmyślać o rzeczach wyższych i rozmawiać o doniosłych
sprawach.
Gdy wszedł na górę i usiadł, oto podeszli do Niego uczniowie. Czy
widzisz ich wzrost w cnocie i to, jak nagle stali się lepsi? Tłumy były
świadkami cudów, oni zaś chcieli jeszcze usłyszeć coś wielkiego
i wzniosłego, co Go też skłoniło do nauczania i pobudziło do rozpoczęcia
tej mowy. Nie tylko uzdrawiał ciało, ale leczył także duszę, i znów
przechodził od troski o nią do usług dotyczących ciała; w ten sposób
przeplatał rachunek: do nauki słownej dodawał dowody poprzez czyny
i zamykał bezwstydne usta heretyków, gdyż starał się o obie części
pokazując, że jest Stwórcą całego stworzenia. Dlatego okazywał wielką
troskę względem obu natur, uzdrawiając raz jedną, raz drugą. Tak czynił
również wtedy.
Otworzył swe usta, powiada, i nauczał ich. Dlaczego dodane zostały
słowa: otworzył swe ustal Abyś się dowiedział, że nauczał również
Horn. XV: Mt 5, 1-16 173

milcząc, a nie tylko wtedy, gdy przemawiał: raz otwierając usta, a innym
razem głosząc czynami. A gdy słyszysz, że nauczał ich, nie mniemaj, iż
mówił tylko do uczniów, lecz przez nich do wszystkich. Skoro tłum był
prosty, złożony z ludzi pełzających po ziemi, postawiwszy przed sobą
grono swych uczniów, do nich kieruje swą mowę, a w tym przemówieniu
do nich czyni wykład swej nauki przystępnym dla wszystkich innych,
którzy byli w tych sprawach wielce nieuświadomieni. Pokazał to Łukasz
mówiąc, że do nich zwrócił swą mowę (Łk 6, 20), a Mateusz wskazując
na to samo, napisał, że przystąpili do Niego uczniowie Jego... i nauczał
ich. Także inni słuchali uważnie, jakby do wszystkich kierował mowę.
Od czego zaczyna i jaki kładzie fundament nowej wspólnoty (7toA,iT£-
ia)? Posłuchajmy z uwagą Jego słów. Wprawdzie wypowiedziane były do
ludzi tam obecnych, ale napisane zostały dla wszystkich następnych
[pokoleń]. Dlatego wygłaszając swą mowę, przemawia wprawdzie do
uczniów, ale nie odnosi swoich słów do nich, lecz błogosławieństwa
przytacza dla wszystkich. Nie powiedział bowiem: «Błogosławieni
będziecie, jeśli będziecie ubodzy», lecz: Błogosławieni ubodzy. A choćby
wyłącznie do nich mówił, to i tak rada byłaby ogólna. Podobnie gdy
mówi: „A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia
świata” (Mt 28, 20), przemawia nie tylko do nici), ale przez nich do całego
świata. A gdy ich prześladowanych, ściganych, znoszących okrucieństwa
nazywa błogosławionymi, to przygotowuje wieniec nie tylko dla nich, ale
dla wszystkich, którzy to znoszą. Zresztą, żeby to było jeszcze bardziej
jasne, i byś się upewnił, że to co powiedziano, odnosi się w dużej mierze
do ciebie i do całej ludzkiej natury, jeśli zechcesz na to zwrócić uwagę,
posłuchaj, jak zaczyna tę cudowną mowę:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo
niebieskie. Którzy ludzie są ubodzy w duchu? Ci, którzy są uniżeni
i skruszeni w swym wnętrzu1. Duchem nazwano tutaj duszę i wolę. Liczni
są uniżeni, ale nie z własnej woli, lecz z konieczności; ich pomija (bo to
nie byłoby żadną chlubą) i nazywa błogosławionymi najpierw tych, którzy
dobrowolnie uniżają się i upokarzają. Ale dlaczego nie powiedział:
Uniżeni, lecz: Ubodzyl Bo to ma pełniejsze znaczenie niż tamto. Ma tu na
myśli skruszonych i drżących wobec Jego przykazań, o których Bóg mówi
przez Izajasza, że ich bardzo ceni: „Na kogóż wejrzę, wyłącznie na
biednego i zgnębionego [na duchu], który drży na moje słowa” (Iz 66, 2).

1 Uniżeni - Tcwiewol znaczy także «pokorni»; we wnętrzu - 5iócvoict oznacza


«umysł», «usposobienie».
174 Ja n C h ryzo sto m

(Różne rodzaje pokory)


2. Istnieją liczne rodzaje pokory. Ktoś jest umiarkowanie pokorny, ktoś
inny zaś przesadnie. Błogosławiony prorok pochwala pokorę, która polega
nie na samym naszym wewnętrznym utrapieniu, ale na całkowitym
skruszeniu: „Moją ofiarą dla Boga jest duch skruszony; skruszonym
i uniżonym sercem Ty, Boże, nie wzgardzisz” (Ps 51, 19). Taką pokorę
jako wielką ofiarę składali Bogu trzej młodzieńcy, mówiąc: „Niech ze
skruszoną duszą i uniżonym duchem zostaniemy przyjęci” (Dn 3, 39).
Taką właśnie pokorę uznaje tu Chrystus za błogosławioną.
Największe zło, które zgubiło cały świat, pochodziło z pychy; także
diabeł, który nie zawsze nim był, stał się diabłem z powodu pychy.
Wskazał na to również Paweł, mówiąc: „Nie świeżo nawrócony, by
wzbiwszy się w pychę nie zasłużył na karę wymierzoną diabłu” (1 Tm 3,
6). Pierwszy człowiek, napełniony przez diabła takimi nadziejami, został
strącony i stał się śmiertelny. Spodziewając się, że będzie Bogiem, utracił
i to, co posiadał. Dlatego Bóg, karcąc go i pokazując jego głupotę,
powiedział: „Oto Adam stał się taki jak My” (Rdz 3, 22). Podobnie
każdego, kto później popadał w bezbożność, dlatego to spotykało, że
uważał się za równego Bogu.
Skoro pycha jest twierdzą obronną wszelkiego zła, źródłem i korzeniem
wszelkiej nieprawości, [Jezus] ustanowił to pierwsze prawo, dając
skuteczne lekarstwo na tę chorobę niczym bezpieczny i silny fundament.
Położywszy go, budowniczy bezpiecznie może kłaść resztę, a gdybyś go
usunął, wtenczas choćby budowla sięgała nieba, wszystko łatwo runie
i doczeka się strasznego końca. Choćbyś połączył post, modlitwę,
jałmużnę, wstrzemięźliwość i wszystkie inne cnoty, ale bez pokory,
wszystko to się rozsypie i w nic się obróci. To właśnie spotkało faryzeusza
(por. Łk 18, 9-14). Gdy wspiął się już na sam szczyt, upadł straciwszy
wszystko, ponieważ nie posiadał matki wszelkiego dobra. Podobnie jak
pycha jest źródłem wszelakiej nieprawości, tak pokora jest początkiem
wszelkiej cnoty ((|)i?ioao(|)ia). Dlatego zaczyna od tego, wyrywając
z korzeniami zarozumiałość z duszy słuchaczy.
Dlaczego, ktoś zapyta, mówi to do uczniów, którzy byli ze wszech miar
pokorni? Przecież nie mieli żadnego powodu do pychy, będąc ubogimi
rybakami, prostymi i mało znaczącymi ludźmi. Jeśli nie odniósł tego do
uczniów, to do obecnych tam wówczas oraz do tych, którzy mieli ich
potem przyjmować, aby nimi z tego powodu nie gardzili. Jednakże odniósł
to w szczególny sposób również do uczniów.
Jeśli nawet nie wtedy, to później - po znakach i cudach, sławni
w całym świecie i tak wielce ufni w Bogu - mogli potrzebować tej
Horn. XV: Mt 5, 1-16 175

przestrogi. Ani przecież bogactwo, ani potęga, ani nawet sama godność
królewska nie mogła tak wzbijać w dumę jak to, co oni posiadali. Zresztą
jeszcze przed cudami było prawdopodobne, że uniosą się dumą i ulegną
tej ludzkiej słabości widząc tłumy i ową widownię otaczającą Nauczyciela.
Dlatego od razu upokarza ich ducha. A słów swych nie wypowiada
w formie upomnień czy nakazów, lecz w formie błogosławieństwa, czyniąc
swą mowę bardziej przyjemną i otwierając wszystkim pole do współza­
wodnictwa w tej cnocie. Nie powiedział: «Błogosławiony ten czy tamten»,
lecz wszyscy, którzy tak czynią. Jeśli gorliwie będziesz pełnić tę cnotę, nic
ci nie przeszkodzi być błogosławionym, choćbyś był niewolnikiem,
żebrakiem, ubogim, obcym czy człowiekiem słabej głowy.
Rozpocząwszy od tego, co było najbardziej konieczne, przechodzi do
drugiej zasady, która wydaje się być przeciwna opinii świata. Jeśli wszyscy
za szczęśliwych uważają tych, którzy się radują, a za nieszczęśliwych ludzi
pogrążonych w smutku, ubóstwie i żalu, On przeciwnie - ich nazywa
szczęśliwymi, mówiąc: (5, 4A) Błogosławieni, którzy się smucą. A prze­
cież nad takimi wszyscy się litują. Dlatego właśnie najpierw czynił cuda,
aby Mu wierzono, gdy tego będzie nauczał. Mówił to nie w ogóle o tych,
co się smucą, lecz o tych, którzy czynią to z powodu grzechów. Inny
rodzaj smutku - przykładowo z powodu rzeczy doczesnych - jest nawet
zabroniony. Pokazał to także Paweł, mówiąc: „Bo smutek, który jest
z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu; smutek zaś tego świata
sprawia śmierć” (2 Kor 7, 10).
3. Tych właśnie, którzy tak są zasmuceni, nazywa błogosławionymi.
Nie w ogóle [wszystkich] zasmuconych, ale tych, którzy głęboko są
zasmuceni. Dlatego nie powiedział: Którzy się martwią, lecz: Którzy się
smucą. Stąd polecenie to obejmuje naukę wszelkiej mądrości ((])iA,OGO(|)ioc).
Jeżeli ci, którzy smucą się po śmierci żony, dzieci czy kogoś z krewnych,
i w tym czasie utrapienia nie troszczą się o ciało i majątek, nie uganiają
się za sławą, nie obrażają się na krzywdy, nie poddają się zazdrości ani nie
ulegają żadnej innej namiętności, a jedynie żal ich ogarnia, to tym bardziej
ci, którzy tak żałują za swe grzechy, jak powinno się żałować, okażą
większą mądrość ((|)iA,0(K)(|)ia), niż tamci.
A potem jaką otrzymają nagrodę? (5, 4B.) Albowiem oni, powiada,
będą pocieszeni. I tu na ziemi, i tam [w niebie]. Ponieważ warunek ten był
bardzo trudny i przykry, dlatego obiecał dać to, co czyniło go łatwym.
Jeśli więc chcesz zostać pocieszony, smuć się. Nie myśl, że te słowa kryją
jakąś zagadkę. Gdy Bóg pociesza, to choćby dotykały cię niezliczone
utrapienia, przezwyciężysz je wszystkie. Bóg udziela większej nagrody za
176 Ja n C h ryzo sto m

trudy. Uczynił tak i tu, nazywając błogosławionymi tych, którzy się smucą,
nie według wartości czynu, lecz odpowiednio do swojej dobroci.
Ci, którzy się smucą, żałują za przewinienia; wystarczyłoby im, gdyby
otrzymali przebaczenie i uzyskali obronę w swej sprawie. On jednak żywi
tak bardzo wielką miłość względem ludzi, że nie poprzestaje na darowaniu
kary i odpuszczeniu grzechów, ale czyni ich szczęśliwymi i udziela wiele
pociechy. Poleca zaś nam smucić się nie tylko z powodu własnych, ale
również z powodu cudzych przewinień. Cechuje to dusze świętych: Mojże­
sza, Pawła, Dawida, oni bowiem wszyscy często smucili się z powodu zła
popełnionego przez innych.
(5, 5) Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemią. Powiedz mi,
jaką ziemię? Niektórzy mówią, że duchową. Ale nie tak się rzecz przed­
stawia. Nigdzie w Piśmie [Świętym] nie znajdujemy wzmianki «o ziemi
duchowej» (yfjv vor|xf|v). Cóż zatem znaczą te słowa? Otóż obiecuje
widzialną nagrodę, podobnie jak Paweł. Powiedziawszy: „Czcij ojca twego
i matkę twoją”, dodał, „abyś był długowieczny na ziemi” (Ef 6, 2-3; Wj
20, 12). Z kolei sam [Jezus] powiada do łotra: „Dziś ze mną będziesz
w raju” (Łk 23, 43). Zachęca nie tylko przyszłymi, ale i teraźniejszymi
nagrodami, zwłaszcza tych spośród słuchaczy, którzy, będąc zmysłowi,
tych dóbr raczej szukali aniżeli przyszłych. Dlatego w dalszej [części tego
kazania] mówi: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem” (Mt 5, 25), i usta­
nawia nagrodę za taką mądrość (<()i?ioao(()ia), mówiąc: „by cię przeciwnik
nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy” (Mt 5, 25). Widzisz, czym go
zatrwożył? Rzeczami odczuwalnymi, które przecież często się zdarzają.
Powiada także: „Kto by rzekł swemu bratu Raka, podlega Wysokiej
Radzie” (Mt 5, 22). Podobnie Paweł często obiecuje nagrody podpadające
pod zmysły i od doczesnych zaczyna zachęcać. Rozprawiając na przykład
0 dziewictwie, nie wspomina o niebie, lecz na podstawie doczesnych
korzyści zachęca, mówiąc: „[Dobra to rzecz] przy obecnych utrapieniach”
(1 Kor 7, 26), „chciałbym oszczędzić wam /udręk w ciele/” (1 Kor 7, 28),
„chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień” (1 Kor 7, 32). Tak samo
1 Chrystus łączył rzeczy ziemskie z duchowymi. Gdy bowiem cichy się
obawia, że straci wszystko, co posiada, obiecuje mu coś przeciwnego.
Mówi, że tylko ten posiada bezpiecznie wszystko to, co ma, kto nie jest
ryzykantem ani człowiekiem przechwalającym się, gdyż tacy często tracą
ojcowiznę, a nawet życie (\|A)%f|).
Zresztą, już prorok w Starym Testamencie powiedział: „Cisi posiądą
ziemię” (Ps 37, 11). [Chrystus] mówi tu do nich znanymi im słowami, aby
nie zawsze używać nadzwyczajnych. To zaś mówi nie ograniczając nagro­
dy do rzeczy doczesnych, lecz po nich obiecuje również inne. Gdy mówi
Horn. XV: Mt 5, 1-16 177

coś duchowego, nie odłącza tego od spraw doczesnych; gdy z kolei


obiecuje coś w doczesności, nie ogranicza wyłącznie do niej swoich
obietnic. „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości,
a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). W innym miejscu: „Nikt
nie opuszcza domu, ani braci..., by nie otrzymał stokroć więcej teraz,
w tym czasie... a życia wiecznego w nadchodzącym” (Mk 10, 29-30).
(5, 6A) Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości. Jakiej
sprawiedliwości? Czy mówi o cnocie w ogólności, czy o szczególnej jej
części, która przeciwstawia się chciwości? Skoro zamierza podać zalecenie
dotyczące jałmużny, nazywa błogosławionymi ludzi starających się
o sprawiedliwość, wskazując sposób w jaki należy to czynić, w każdym
razie nie z rabunku i nie z chciwości.

(Cnota mądrością duszy)


4. Zwróć uwagę, z jak wielkim naciskiem to wyraził. Nie powiedział:
«Błogosławieni, którzy zachowują sprawiedliwość», lecz: Błogosławieni,
którzy łakną i pragną sprawiedliwości, abyśmy nie tylko po prostu jej
szukali, lecz czynili to z wielką gorliwością. Skoro cechą charakterystycz­
ną chciwości jest to, że nie tak pragniemy pokarmu i napoju jak tego, by
coraz więcej i więcej nabywać i gromadzić, nakazał przemienić tę żądzę
na przeciwną jej [cnotę].
Następnie znów ukazuje nagrodę doczesną, mówiąc: (5, 6B.) Albowiem
oni będą nasyceni. Skoro na ogół uważa się, że chciwość czyni wielu ludzi
bogatymi, dlatego stwierdza, że rzecz przedstawia się przeciwnie, że
sprawiedliwość to osiąga. Jeśli postępujesz sprawiedliwie, nie obawiaj się
biedy, ani nie lękaj się głodu. Złodzieje są najczęściej tymi, którzy bywają
pozbawieni wszystkiego. Miłujący zaś sprawiedliwość, posiada wszystko
bezpiecznie. Jeśli ludzie nie pragnący cudzego mienia posiadają tak wielkie
bogactwa, to daleko większe mają ci, którzy swoje rozdają.
(5, 7A) Błogosławieni miłosierni. Zdaje mi się, że mówi tu nie tylko
o okazujących miłosierdzie przez rozdawanie pieniędzy, ale również
0 czyniących to przez inne uczynki. Różne są przecież rodzaje miłosier­
dzia, a polecenie to jest szerokie. Jaka za to przypada nagroda? (5, 7B.)
Albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Wydaje się, że nagroda jest równa
zasłudze, ale w rzeczywistości jest ona o wiele większa niż ów dobry
uczynek. Czynią bowiem miłosierdzie jako ludzie, a dostępują miłosierdzia
od Boga wszystkich rzeczy. Nie są sobie równe miłosierdzie ludzkie
1 Boże, lecz tak wielka występuje między nimi różnica jak między
nieprawością a dobrocią.
178 Ja n C h ryzo sto m

(5, 8) Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.


Oto znów nagroda duchowa. Czystymi nazywa bądź ludzi posiadających
wszystkie cnoty, którym sumienie nic złego nie wyrzuca, bądź ludzi
żyjących wstrzemięźliwie. Byśmy Boga oglądali, niczego bardziej nam nie
potrzeba aniżeli tejże cnoty. Dlatego Paweł powiedział: „Starajcie się
0 pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie ujrzy Pana”
(Hbr 12, 14). Mówi tu o takim widzeniu, jakie możliwe jest dla człowieka.
Ponieważ wielu ludzi czyni miłosierdzie, nie dopuszczają się zdzierstwa,
nie są chciwi, jednakże oddają się rozpuście i rozkoszom ciała, dodał
zalecenie [o czystości serca] w celu pouczenia, że same poprzednie
[błogosławieństwa] nie wystarczą. Podobnie Paweł w liście do Koryntian
zaświadczył o Macedończykach, że obfitują nie tylko w dzieła miłosierdzia
(por. 2 Kor 8, 3), ale także w inne cnoty. Mówiąc o ich szczodrobliwości
w rozdawaniu pieniędzy, uzupełnia, że „ofiarowali siebie samych Panu
1 nam” (2 Kor 8, 5).
(5, 9A) Błogosławieni pokój czyniący. W tych słowach nie tylko
nakazuje unikać niezgody i wzajemnej nienawiści, ale wymaga jeszcze
czegoś więcej: abyśmy także godzili innych, którzy pozostają w niezgo­
dzie. I znowu obiecuje duchową nagrodę. A jaką? (5, 9B.) Albowiem będą
nazwani synami Bożymi. To właśnie było dziełem Jednorodzonego: złączyć
co podzielone, pogodzić co zwaśnione.
Abyś jednak nie myślał, że pokój w każdej sytuacji jest dobry, dodał:
(5 ,10A)2Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwoś­
ci, to znaczy dla cnoty, dla obrony innych, dla pobożności. Sprawiedliwoś­
cią zwykł zawsze nazywać praktyczną mądrość ((jnA,OGO<j)ia) duszy. (5,11)
Błogosławieni jesteście, gdy wam urągać będą i prześladować was będą,
i z mojego powodu mówić będą kłamliwie wszystko złe na was. (5, 12A)
Cieszcie się i radujcie, gdy was przykładowo nazywać będą czarownikami,
zwodzicielami, złoczyńcami czy jakkolwiek bądź inaczej - wtedy
będziecie, powiada, błogosławieni.
Cóż może być bardziej niezwykłego nad te wskazania, w których rzeczą
pożądaną nazywa On to, czego inni unikają. Mam na myśli znoszenie
ubóstwa, smutek, doznawanie prześladowań, potwarz. A przecież to, co
powiedział, polecił nie dwom, dziesięciu, stu, tysiącu ludzi, ale całemu
światu. „I zdumiewały się tłumy” (Mt 7, 28) słysząc nakazy ciężkie,
przykre i przeciwne zwykłym wyobrażeniom ludzi. Tak wielka była moc
mówiącego (por. Mt 7, 29).

2 Brak wiersza Mt 5, 10B: albowiem do nich należy królestwo niebieskie.


Horn. XV: Mt 5, 1-16 179

(Zła sława nie daje szczęścia. Tę samą nagrodę Jezus różnie wyraża.
Równość Ojca i Syna)
5. Zresztą, abyś nie myślał, że po prostu zła sława u ludzi czyni
szczęśliwym, postawił dwa warunki: jeśli dla Niego będą ją znosić oraz
jeśli to, co o nich będą mówić, będzie nieprawdą. Jeśli te warunki nie są
spełnione, ten, któremu złorzeczą, nie tylko nie jest szczęśliwy, ale jest
wręcz nieszczęśliwy. Potem zwróć uwagę na nagrodę: (5, 12B) Wasza
nagroda wielka jest w niebie. Nie trać otuchy, jeśli nie przy każdym
błogosławieństwie słyszysz o udzieleniu królestwa niebieskiego. Choć
różnie nazywa zapłatę, to przecież wszystkich prowadzi do królestwa. Gdy
mówi: (5, 4) którzy się smucą, będą pocieszeni, (5, 7) miłosierni miłosier­
dzia dostąpią, (5, 8) czystego serca Boga oglądać będą, (5, 9) czyniący
pokój będą nazwani synami Bożymi, nie co innego przez to wszystko
wskazuje, jak tylko królestwo niebieskie. Z pewnością dostąpią go ci,
którzy pełnią te cnoty. Nie myśl więc, że to zapłata dla tych tylko, którzy
są ubodzy duchem, lecz także dla łaknących i pragnących sprawiedliwości,
dla czyniących pokój i dla wszystkich innych. Dlatego przy każdym
wskazaniu umieścił błogosławieństwo, abyś nie oczekiwał czegoś
ziemskiego. Nie byłby bowiem błogosławiony ten, który zostałby
nagrodzony tym, co kończy się wraz z tym życiem i znika prędzej niż
cień.
Gdy powiedział, że wasza nagroda wielka jest, dodał jeszcze inną
pociechę, mówiąc: (5 ,12C.) Tak bowiem prześladowano proroków, którzy
byli przed wami. Ponieważ miało przyjść królestwo Boże i oczekiwano go,
pociesza ich, że mają to wspólne z tymi, którzy cierpieli przed nimi. Nie
myślcie, powiada, że znosicie to głosząc lub nakazując coś innego, albo
że będziecie prześladowani jako głosiciele szkodliwych nauk. Prześladowa­
nia i niebezpieczeństwa wynikają nie ze szkodliwości nauk, ale ze złości
słuchaczy. Dlatego złorzeczą nie wam, którzy cierpicie, ale tamtym, którzy
źle czynią. Potwierdza to cała przeszłość. Choć bowiem nie obwiniali
proroków ani o naruszenie prawa, ani o bezbożność, to przecież jednych
kamienowali, innych prześladowali, a tysiącom innych złorzeczyli. Niech
was to nie trwoży, gdyż z tego samego powodu czynią to wszystko
również dzisiaj. Czy widzisz, jak [Pan] podniósł ich umysły, stawiając ich
tuż obok Mojżesza i Eliasza? Mówi tak i Paweł w liście do Tesaloniczan,
pisząc: „Bracia, staliście się naśladowcami Kościołów Boga, które są
w Judei... ponieważ to samo, co one od Żydów, wyście wycierpieli od
rodaków. Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków. A nie podobają się oni
Bogu i sprzeciwiają się wszystkim ludziom” (1 Tes 2, 14-15). {To samo
potwierdził tutaj Chrystus}.
180 Ja n C h ryzo sto m

Przy innych błogosławieństwach mówił: Błogosławieni ubodzy, miło­


sierni, tu zaś nie wyraził tego ogólnie, lecz zwraca się do nich samych,
mówiąc: (5, 11) Błogosławieni jesteście, gdy wam urągać będą i prześla­
dować was będą... i mówić kłamliwie wszystko złe na was, pokazując, że
jest to ich wyjątkowy zaszczyt, ponad wszystkich innych w szczególny
sposób właściwy dla nauczycieli. Równocześnie wskazuje tu także na
swoją godność i równość z Tym, który Go zrodził. «Jak tamci dla Ojca,
powiada, tak wy dla Mnie cierpieć będziecie». Gdy mówi: Proroków, któ­
rzy byli przed wami, chce przez to powiedzieć, że również oni stali się już
prorokami.
Następnie wskazując, że to przyniesie im największy pożytek i uczyni
ich sławnymi, nie powiedział: «Będą wam złorzeczyć i prześladować was,
a ja tego zabronię». Chce, aby nie dlatego bezpiecznie trwali, że nie będzie
im nikt złorzeczył, lecz dlatego, że będą mężnie znosić złorzeczenia
i czynami zawstydzać złorzeczących, gdyż to właśnie jest większe, a nie
tamto. Podobnie znieść urazy i nie ulec cierpieniu jest czymś o wiele
lepszym, niż w ogóle nie doświadczyć żadnych.
Tu mówi: (5, 12B) Wasza nagroda wielka jest w niebie, natomiast Łu­
kasz opowiada, że wyraził to dobitniej i z większą pociechą. Gdyż
błogosławionymi nazywa nie tylko tych, którym złorzeczą z powodu
[Pana] Boga, ale także ubolewa nad tymi, o których wszyscy mówią
dobrze. „Biada wam, mówi, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą” (Łk 6,
26). Także o Apostołach mówili dobrze, ale nie wszyscy. Dlatego nie
powiedział: [Biada wam], gdy chwalić was będą, lecz: „Gdy wszyscy”. Nie
jest bowiem możliwe, by wszyscy mówili dobrze o tych, którzy żyją
w cnocie.
I znowu mówi: „Gdy podadzą wasze imię w pogardę jako złe...,
cieszcie się... i radujcie” (Łk 6, 22-23). Nie tylko za niebezpieczeństwa, na
które byli narażeni, ale również za złorzeczenia przeznacza dla nich wielką
nagrodę. Dlatego nie powiedział: Gdy was będą prześladować i zabiją,
lecz: (5, 11) Gdy prześladować was będą, i mówić wszystko złe. Złorzecze­
nia dokuczają bowiem bardziej i głębiej niż same czyny. W niebezpieczeń­
stwach jest wiele takich rzeczy, które czynią ciężar lżejszym, na przykład
to, że jesteśmy przez wszystkich zachęcani, wielu też jest takich, którzy
nam przyklaskują, wieńczą nas i sławią. W złorzeczeniach zaś nawet ta
pociecha zostaje odebrana. Wydaje się bowiem, że nie zostało dokonane
nic wielkiego, tymczasem złorzeczenia bardziej gnębią znoszącego je
aniżeli niebezpieczeństwa. Wielu nawet wolało się powiesić, ażeby nie
zakosztować złej sławy. Czemuż dziwisz się innym? Przecież owego zdraj­
cę [Judasza], bezwstydnika i bezbożnika, krótko mówiąc człowieka bez­
Hom. XV: Mt 5, 1-16 181

czelnego pod każdym względem, to przede wszystkim pchnęło, aby się


powiesić (por. Mt 27, 5). Natomiast Hiob, ten diament twardszy od skały,
kiedy stracił swe mienie, gdy nagle stracił dzieci, gdy widział, jak roje
robactwa toczyły jego ciało, gdy żona czyniła mu wyrzuty, znosił
wszystko z łatwością. Jednak gdy widział, jak przyjaciele czynili mu
wyrzuty, szydzili z niego, mieli o nim złe mniemanie i mówili, że cierpi
z powodu swych grzechów, wtedy nawet ów szlachetny i wielki mąż
zmieszał się i zatrwożył3.
6. Również Dawid, pominąwszy wszystko, co wycierpiał, prosił Boga
jedynie o nagrodę za złorzeczenia: „Pozostawcie go w spokoju, powiada,
niech przeklina, gdyż Pan mu na to pozwolił. Może wejrzy Pan na moje
utrapienie i odpłaci mi dobrem za to dzisiejsze przekleństwo” (2 Sm 16,
11-12). Także Paweł wychwala nie tylko znajdujących się w niebezpie­
czeństwie czy tych, których pozbawiono mienia, ale także ich, mówiąc:
„Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu
wytrzymali wielką nawałę cierpień, już to będąc wystawieni publicznie na
szyderstwa i prześladowania” (Hbr 10, 32-33). Dlatego właśnie Chrystus
ustanowił [za to] wielką nagrodę.
Ponadto, aby nikt nie powiedział: „Tu nie zabraniasz, ust takim ludziom
nie zamykasz, a tym dajesz nagrodę”, wskazał na proroków, dowodząc, że
i w ich przypadku Bóg nie zabraniał. Jeśli wówczas, gdy nagrody były
bliskie, pocieszał ich przyszłością, tym bardziej potrzeba tego teraz, gdy
nadzieja stała się wyrazistsza, a cnota ((j)iA,ooo(|)ia) większa.
Zauważ też, po ilu zaleceniach to dodał. Nie uczynił tego bez powodu,
lecz by wskazać, że ktoś, kto nie jest wyposażony i uzbrojony we
wszystkie wcześniej wymienione /zasady/, nie może brać udziału
w ostatniej. Dlatego też, torując drogę od jednej ku następnej, sporządził
dla nas jakby złoty łańcuch. Kto bowiem jest pokorny, będzie również
zasmucony z powodu wszystkich swoich grzechów. Kto się smuci, będzie
też cichy, sprawiedliwy i miłosierny; człowiek miłosierny, sprawiedliwy
i skruszony będzie oczywiście także czysty w swym sercu; taki zaś będzie
czynił pokój. Kto wypełnia je wszystkie, będzie uzbrojony przeciw
wszystkim niebezpieczeństwom i nie będzie się trwożyć, gdy będą o nim
źle mówić, ani gdy będzie znosić tysiące prześladowań.

3 Utrata mienia i dzieci - por. Hi 1, 13n; trąd toczący całe ciało Hioba - por. Hi 2, 7-8;
wyrzuty ze strony żony - por. Hi 2, 9; łatwe znoszenie tego przez Hioba - por. 1, 20-22;
2, 10; wyrzuty ze strony przyjaciół - por. np. Hi 5; 11; zmieszanie Hioba potwierdza np.
Hi 42, 6.
182 Ja n C h ryzo sto m

Kiedy wezwał ich już do tego, co należało podjąć, pociesza ich znowu
pochwałami. Ponieważ zalecenia te były wzniosłe oraz większe niż
przykazania Starego Testamentu, posłuchaj, jak się wyraża, aby się nie
trwożyli, nie obawiali i nie mówili: «Jakże zdołamy to czynić?»: (5, 13A)
Wy jesteście solą ziemi, wyrażając tym samym, iż nakazuje to z koniecz­
ności. Mówi bowiem: „Ta nauka będzie z wami nie dla waszego życia, ale
dla całego świata. Nie posyłam was też ani do dwóch miast, ani do
dziesięciu {czy dwudziestu}, ani do jednego narodu, jak niegdyś proroków,
lecz na ziemię, na morze, na cały świat, i to świat zepsuty. W słowach: Wy
jesteście solą ziemi wyraził to, że cała natura ludzka «utraciła smak» (por.
5, 13B) i jest nadgnita wskutek grzechów. Dlatego wymaga od nich tych
cnót, które są konieczne i pożyteczne w trosce o wspólny los. Cichy,
skromny, miłosierny i sprawiedliwy nie zamknie w sobie tych cnót, ale też
będzie się starał o to, aby te zbawienne zdroje spływały także na innych
dla ich pożytku. Ten, który jest czystego serca, kto czyni pokój, kto jest
prześladowany za prawdę, oddaje swe życie dla dobra wspólnego. Nie
myślcie więc, powiada, że prowadzę was do zwykłych walk albo że mówię
do was o małych rzeczach. Wy jesteście solą ziemi.
Cóż więc? Czy naprawili to, co zgniło? Bynajmniej. Nie było bowiem
możliwe, aby przez dodanie soli naprawili to, co już było zepsute. I nie
czynili tego, lecz zaprawiali solą to, co było odnowione, uwolnione od
cuchnięcia i im powierzone, by utrzymać i zachować to w tej świeżości,
w jakiej otrzymali od Pana. Uwolnienie od odoru grzechów było dziełem
Chrystusa, a to tylko, by znów nie popadli w dawną zgniliznę, było sprawą
ich gorliwości i starań. Czy widzisz, jak stopniowo pokazuje, że przewyż­
szają proroków? Mówi przecież, że są nauczycielami nie tylko Palestyny,
ale całego świata, i to nie tylko nauczycielami, ale groźnymi nauczyciela­
mi. To jest zadziwiające, że bez pochlebstw i nadskakiwania, ale gryząc
i piekąc jak sól, byli oczekiwani przez wszystkich.
«Nie dziwcie się, powiada, jeśli pominąwszy innych przemawiam do
was i prowadzę na takie niebezpieczeństwa. Rozważcie do ilu miast, ludów
i narodów zamierzam was posłać jako przewodników. Dlatego chcę,
abyście nie tylko sami byli roztropni, lecz byście czynili takimi również
innych. Tacy zaś, od których zależy zbawienie innych, powinni być
bardziej przezorni i posiadać tak wielką cnotę, żeby mogli jej użyć również
na użytek innych. Jeśli nie będziecie tacy, wówczas nie wystarczycie
nawet samym sobie».
7. Nie zżymajcie się więc, jakby te słowa były przykre. Wszak inni,
którzy «utracili smak» mogą się podnieść przy waszej pomocy; gdyby się
to przytrafiło wam, zgubicie siebie i innych. Dlatego do im większych
Horn. XV: Mt 5, 1-16 183

dzieł przystępujecie, tym większej gorliwości wam potrzeba. Dlatego


mówi: (5 ,13B.) Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic
się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Inni
mogą otrzymać przebaczenie, choć upadają tysiące razy, gdy jednak
upadnie nauczyciel, pozbawiony jest wszelkiej wymówki i poniesie
najcięższą karę. Aby słysząc słowa: (5, 11) Gdy prześladować was będą...,
i mówić kłamliwie wszystko złe na was, nie zatrzymali się z obawy
w połowie drogi, mówi: «nadaremnie zostaliście wybrani, jeśli nie
będziecie na to gotowi». Należy się obawiać nie złego mówienia o was,
lecz byście nie okazali się obłudni, bo wtedy utracicie smak i podepczą
was nogami. Gdy będziecie zawsze surowo z nimi postępować, cieszcie
się, choćby źle o was mówiono. Takie są właściwości soli, że gryzie
i jątrzy miękkich4. Dlatego niechybnie nadejdą złorzeczenia, które nie
będą wam wcale szkodzić, lecz zaświadczą o waszej nieugiętości. Jeśli
z obawy przed nimi zdradzicie właściwą wam nieustępliwość, będziecie
znosić o wiele cięższą udrękę, bo ludzie będą źle o was mówić i wszyscy
wami wgardzą. Takie jest znaczenie słów: podeptanie [przez łudzi].
Potem przechodzi do innego, wznioślejszego przykładu. (5, 14A) Wy
jesteście światłem świata. Znowu: świata; nie jednego narodu ani
dwudziestu miast, ale całego świata; światłem umysłu o wiele jaśniejszym
od promieni słońca, tak jak i solą duchową. Najpierw wymienia sól,
a potem światło, abyś wiedział, jak wielka korzyść z ostrych słów i jak
wielki pożytek z wzniosłej nauki. Albowiem przyciąga i nie pozwala się
rozpłynąć, prowadząc nas do cnoty sprawia, że widzimy wyraźniej.
(5, 14B.) Nie może się ukryć miasto położone na górze. (5, 15A) Nie
zapala się też światła i nie stawia pod korcem. W tych słowach ponownie
pobudza ich do zdyscyplinowanego życia, pouczając ich, by mieli się na
baczności, gdyż oczy wszystkich są na nich zwrócone i walczą w samym
środku amfiteatru, którym jest cały świat. «Nie myślcie, rzecze, że teraz
tu siedzimy i zajmujemy małą część jednego zakątka. Będziecie dla
wszystkich widoczni, jak miasto położone na szczycie góry, jak świeca
świecąca w domu na świeczniku».
Gdzież są teraz ci, którzy nie wierzą w moc Chrystusa? Niech tego
słuchają, i przejęci podziwem dla mocy proroctwa, niech się ukorzą przed
Jego mocą. Rozważ, jak wielkie rzeczy obiecał tym, którzy nie byli znani
nawet we własnym kraju: że dowiedzą się o nich ziemia i morze, a wieść
o nich sięgnie aż na krańce świata, a raczej nie wieść, ale skutki ich

4 Greckie xai>voę znaczy także: «próżny», «pyszny», «nadęty».


184 Ja n C h ryzo sto m

zbawiennego działania. {Gdyż nie wieść wiodła ich wszędzie zwracając na


nich uwagę, ale popis czynów}. Jakby uskrzydleni przebiegali ziemię
szybciej niż promienie słoneczne, rozsiewając światło pobożności.
Wydaje mi się, że przygotowuje ich także do otwartości w mowie.
Gdyż słowa: (5, 14) Nie może się ukryć miasto położone na górze,
oznaczają Tego, który objawia swą moc. Jak nie jest możliwe, by /takie
miasto/ się ukryło, tak niemożliwe jest, by głoszona nauka (Kfjpuypa)
mogła być ukryta i pominięta milczeniem. Skoro mówił o prześladowa­
niach, złorzeczeniach, podstępach i wojnach, to aby nie myśleli, że to ich
zmusi do milczenia, dodając im odwagi stwierdza, że /głoszona nauka/ nie
tylko nie pozostanie w ukryciu, ale oświeci cały świat. Dlatego będą
widoczni i znakomici.
W ten sposób okazał swą moc, natomiast w następnych słowach,
zażądał od nich otwartości mowy, mówiąc: Nie zapala się też światła i nie
stawia pod korcem, (5, 15B.) ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim,
którzy są w domu. (5, 16) Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi,
aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest
w niebie. Ja, powiada, zapaliłem światło (por. Łk 12, 49). Waszym zaś
staraniem niech będzie, by się ciągle paliło, nie tylko dla was samych, ale
także dla tych, którzy dostąpią tej światłości i będą prowadzeni do prawdy.
Złorzeczenia nie zdołają przyćmić waszej jasności, jeśli będziecie
prowadzić życie zdyscyplinowane, jako ci, którzy mają nawrócić cały
świat. Pokażcie życie godne takiej łaski, aby tak, jak ją wszędzie głoszą,
i ono postępowało razem z nią. Potem wymienia inny pożytek oprócz
zbawienia ludzi, zdolny pobudzić ich do ostrożności i skłonić do wszelkiej
gorliwości. «Prowadząc sprawiedliwe życie, powiada, nie tylko naprawicie
cały świat, ale także sprawicie, że Bóg zostanie uwielbiony, gdy zaś
postąpicie przeciwnie, zgubicie ludzi i imię Boże wystawicie na bluźnier-
stwo».

(Cnoty nie można ukrywać: nawet bezbożni ją chwalą. Syn równy Ojcu)
8. W jaki sposób Bóg, ktoś zapyta, zostanie przez nas uwielbiony, jeśli
ludzie będą nam złorzeczyć? Otóż nie wszyscy, a nawet ci, którzy będą to
czynić z zazdrości, w sumieniu swoim będą was podziwiać i chwalić,
podobnie jak osoby jawnie schlebiające ludziom żyjącym w nieprawości,
w myśli ich oskarżają. Cóż więc? Każesz nam żyć dla wyróżnienia się
i próżnej chwały? Skądże znowu, ja tego nie mówię. Nie powiedziałem
przecież: «Starajcie się, żeby wasze dobre czyny miały charakter publicz­
ny», ani: «Obnoście się z nimi», lecz: (5, 16) Niech świeci wasze światło,
to znaczy: wasza cnota niech będzie obfita, ogień wielki, światłość
Horn. XV: Mt 5, 1-16 185

niezmierna. Niemożliwe jest by tak wielka cnota pozostawała w ukryciu,


choćby nawet ten, kto ją posiada tysiąc razy chciał ją zakryć. Pokażcie im
życie nieskażone, niech nie mają żadnej prawdziwej okazji do złorzecze­
nia; {a chociażby było tysiące ludzi złorzeczących, żaden z nich nie
powinien być w stanie rzucić na was jakikolwiek cień}. Dobrze powie­
dział: [wasze] światło, bo nic nie pokazuje człowieka bardziej niż światło
cnoty, choćby tysiąc razy chciał się ukryć. Jakby był oblany promieniami
słońca, jaśnieje silniej niż one rozsiewając promienie nie tylko na ziemię,
ale sięgając aż do nieba.
Jeszcze bardziej ich pociesza: Choć będziecie cierpieć, powiada,
z powodu potwarzy, to będzie wielu takich, którzy ze względu na was
będą podziwiać Boga. Z obu zatem stron gromadzi się dla was zapłata:
gdy wam z powodu Boga będą złorzeczyć, a Boga chwalić z waszego
powodu. Abyśmy jednak słysząc o tym, że czeka nas za to nagroda, nie
starali się, by źle o nas mówiono, nie wyraził tego ogólnie, ale podał dwa
warunki: gdy to co się mówi jest kłamstwem oraz kiedy mówią o nas źle
ze względu na Boga. Pokazuje też, iż nie tylko to przynosi wielką nagrodę,
ale również, gdy będą dobrze o nas mówić, ponieważ chwała stąd
pochodząca przechodzi na Boga.
Czyni im też dobre nadzieje. Złorzeczenia ludzi złych, powiada, nie
mają takiej mocy, by mogły oślepić też innych, aby nie ujrzeli waszego
światła. Deptać po was będą jedynie wówczas, gdy zwietrzejecie (por. 5,
13), a nie wtedy, gdy będą was zniesławiać za dobre czyny. Wówczas
wielu znajdzie się takich, którzy będą was podziwiać, i to nie tylko was,
ale poprzez was Ojca waszego. Nie powiedział: Boga, lecz: Ojca, rzucając
już ziarno tego zaszczytu, którego mieli dostąpić. Ponadto, wskazuje na
równość chwały, jakoże wcześniej powiedział: (por. 5, 11) «Nie smućcie
się, gdy będą źle o was mówić, wystarczy wam, jeśli czynią to z mego
powodu», a tu wspomina o Ojcu (por. 5, 16), wszędzie okazując równość.
Wiedząc więc o nagrodzie za taką gorliwość i o niebezpieczeństwie
pochodzącym z lekceważenia (byłoby bowiem o wiele gorzej, gdyby
z waszej winy bluźniono Panu) nie dawajmy zgorszenia ani Żydom, ani
poganom, ani Kościołowi Bożemu, prowadząc życie jaśniejsze od słońca,
a gdyby nam kto chciał złorzeczyć, wtedy nie smućmy się, że źle o nas
mówią, ale tylko wtedy, gdy słusznie będą o nas źle mówić. Gdy bowiem
żyjemy w nieprawości, natenczas, choćby nam nikt nie złorzeczył,
jesteśmy najnieszczęśliwsi ze wszystkich; gdy zaś staramy się o cnotę,
wówczas choćby cały świat źle o nas mówił, będziemy najszczęśliwsi ze
wszystkich, i pociągniemy ku sobie wszystkich, którzy pragną być
zbawieni. Będą bowiem zważać nie na złorzeczenia złych ludzi, ale na
186 Ja n C h ryzo sto m

cnotliwość życia. Okazywanie cnoty przez uczynki jest głośniejsze od


wszelkich trąb. Życie zaś czyste jaśniejsze jest nad światło słońca, choćby
złorzeczyło mu tysiące oszczerców.
Jeśli więc będziemy posiadać wszystkie cechy [wymienione w błogosła­
wieństwach] - jeśli będziemy łagodni, pokorni i miłosierni, także czyści
i czyniący pokój, jeśli nie będziemy się oburzać, gdy będą źle o nas
mówić, a nawet będziemy się cieszyć - to pociągniemy ku sobie widzów
nie mniej niż przez cuda, i wszyscy chętnie ku nam pośpieszą, choćby ktoś
był dzikim zwierzem, choćby diabłem czy czymkolwiek innym.
Choćby znaleźli się tacy, którzy cię zniesławiają, nie kłopocz się tym
ani nie zważaj na to, że znieważają cię publicznie, lecz zbadaj ich
sumienie, a zobaczysz, że cię podziwiają, przyklaskują ci i oddają tysiące
pochwał. Popatrz, jak Nabuchodonozor chwali młodzieńców w piecu,
chociaż był ich nieprzyjacielem i wrogiem; gdy jednak zobaczył ich
męstwo, chwali ich i wieńczy, nie z innego powodu, tylko dlatego, że
jemu byli nieposłuszni, a słuchali prawa Bożego (por. Dn 3, 91n). Gdy
diabeł widzi, że nic nie wskóra, odchodzi, aby nie stał się przyczyną
otrzymania większej ilości koron. A po jego odejściu nawet gdyby ktoś był
bezbożny i zepsuty, wyszedłszy z owej ciemności rozpozna cnotę.
A choćby nawet ludzie byli przewrotni w swoim myśleniu, zyskasz wielką
pochwałę i sławę od Boga.
9. Nie smuć się i nie upadaj na duchu, gdyż apostołowie byli dla
jednych zapachem śmiercionośnym - na śmierć, dla drugich zapachem
ożywczym - na życie (por. 2 Kor 2, 16). Jeśli nie dajesz żadnego powodu,
jesteś wolny od wszelkiej winy, a nawet jesteś szczęśliwy. Bądź zatem
w życiu jaśniejący, a nie zwracaj żadnej uwagi na złorzeczących (por. Mt
5, 16. 11). Jest bowiem niemożliwe, powiadam, niemożliwe, aby ten, kto
pełni cnotę, nie miał wielu nieprzyjaciół. Jednak nie szkodzi to sprawiedli­
wemu; przez takie rzeczy zajaśnieje jeszcze bardziej5.
Wiedząc o tym miejmy tylko jedno przed oczyma: byśmy dobrze
zorganizowali swe życie, bo w ten sposób zaprowadzimy do życia niebies­
kiego również tych, którzy siedzą w ciemności (por. Mt 4, 16). Moc tego
światła jest tak wielka, że świeci nie tylko tu, ale również prowadzi
tamtych, którzy za nim idą. Gdy zobaczą, że gardzimy rzeczami doczesny­
mi i przygotowujemy się do przyszłego życia, wtedy pójdą raczej za
naszymi czynami, niż za słowami. Któż jest aż tak ograniczony, żeby nie
nabrał jasnych wyobrażeń o rzeczach przyszłych widząc, jak ten, który

5 Jednakże Chrystus nigdzie nie mówi, że stanie się to koniecznie już tu na ziemi.
Horn. XV: Mt 5, 1-16 187

wczoraj i wcześniej żył w rozkoszach i bogactwach, pozbywszy się tego


wszystkiego i niejako uskrzydlony, jest przygotowany na głód, ubóstwo,
na wszelkie umartwienia, na niebezpieczeństwa, na przelanie krwi i na
wszystko, co bywa uważane za straszne? A jeżeli gonimy za rzeczami
doczesnymi i pogrążamy się w nich coraz głębiej, jakże zdołają uwierzyć,
że wybieramy się do innej ojczyzny?
Jaką zresztą będziemy mieli wymówkę, jeśli dla bojaźni Bożej nie
dokażemy nawet tego, czego dokazała ludzka sława u filozofów greckich?
Niektórzy spośród nich porzucili majątek, pogardzali śmiercią, aby się
wsławić między ludźmi, dlatego także ich nadzieje były daremne. Jakaż
więc obrona nas wybawi, skoro pomimo posiadania tak wielkich obietnic
i ogłoszenia nam tak wzniosłej nauki, nie możemy uczynić nawet tego, co
tamci, lecz gubimy siebie i innych? Bo nawet poganin, jeśli źle czyni, nie
szkodzi tak, jak chrześcijanin, gdy tak postępuje; co jest oczywiste. Nauka
tamtych jest zła, a nasza z łaski Bożej jest sławna i znakomita nawet dla
bezbożnych. Dlatego, gdy chcą nam bardzo złorzeczyć i pogłębić wyrzut,
dodają: «O! chrześcijanin!», czego nie czyniliby, gdyby nie mieli
wysokiego mniemania o naszej nauce.
Czy nie słyszałeś, jakie i jak wielkie rzeczy przykazał Chrystus? Kiedyż
zdołasz wypełnić chociaż jedno z tych zaleceń, jeśli zaniechawszy
wszystkich, chodzisz zbierając procent i doliczając procent do procentu,
podejmując jakieś przedsięwzięcia, kupując tłumy niewolników, srebrne
naczynia, domy, ziemię i niezliczone sprzęty? I gdyby tylko to. Lecz gdy
łączysz z tymi niestosownymi staraniami również niesprawiedliwość,
przywłaszczając sobie ziemię, obdzierając domy, uciskając ubogich,
pomnażając głód, to kiedyż będziesz mógł przystąpić do tego progu? Ależ
trafia się też, że litujesz się nad biednym. I ja to wiem, ale nawet w tym
[kryje się] wielka zguba. Czynisz to albo z pychy, albo z próżności, tak że
nie odnosisz korzyści nawet z dobrych uczynków. Cóż może być poza tym
straszniejszego, jeśli nawet w porcie doznajesz rozbicia okrętu? By się tak
nie stało, gdy uczynisz coś dobrego, nie żądaj wdzięczności ode mnie, byś
miał dłużnika w Bogu, bo napisano: „Pożycza samemu Panu, kto dla
biednych życzliwy” (Prz 19, 17). Masz dłużnika; czemuż więc pominąw­
szy go, dopominasz się u mnie, człowieka biednego i nieszczęśliwego?
Czyż On jest biedny lub nie chce oddać? Czy nie widzisz Jego nieprzebra­
nych skarbów? Jego się trzymaj, od Niego się domagaj, bo cieszy się, gdy
tak się domagasz. Gdy zaś zobaczy, że dopominasz się od kogoś innego
tego, co On sam jest ci winien, wówczas będzie uważać się za obrażonego
i nie tylko ci nie odda, lecz nadto słusznie pociągnie cię do odpowiedział-
188 Ja n C h ryzo sto m

ności. Powie bowiem: «Cóż za niewdzięczność dostrzegłeś u Mnie? Jakież


ubóstwo u Mnie dostrzegasz, że Mnie pominąwszy, udajesz się do innych?
Innemu pożyczyłeś, a u innego się dopominasz?» Choć człowiek otrzymał,
Bóg kazał dać; On chce być pierwszym wierzycielem i poręczycielem,
dając ci tysiąc sposobności, byś dopominał się u Niego. Nie pomijaj tak
wielkiej łatwości i możliwości oraz nie staraj się otrzymać ode mnie, bo
nie posiadam niczego.
Powiedz mi, dlaczegóż tak się szczycisz przede mną, jeśli litujesz się
nad biednym? Czyż to ja ci powiedziałem «daj»? Czyś ode mnie słyszał,
że masz się u mnie dopominać? On powiedział: „Pożycza samemu Panu,
kto dla biednych życzliwy” (Prz 19, 17). Bogu pożyczyłeś, u Niego się
upomnij. Lecz teraz nie oddaje wszystkiego, a czyni to dla twej korzyści.
Takim jest On dłużnikiem, a nie takim, jak wielu, którzy starają się
jedynie o to, by oddać; On poza tym zarządza wszystkim i sprawia, że to,
co zostało dane, jest schowane w bezpiecznym miejscu. Z tej przyczyny
oddaje to, co tu należy oddać, to zaś co tam - zachowuje.
10. Zatem wiedząc o tym czyńmy szczodrze miłosierdzie i okazujmy
wielką szlachetność, zarówno pieniędzmi, jak i czynami. Gdy ujrzymy
kogoś w smutnym położeniu, kiedy go chłoszczą na rynku, złóżmy
pieniądze, jeśli można to uczynić, nie ociągajmy się, gdy można słowem
rzecz załagodzić. Jest też zapłata za słowo, a nawet za westchnienie.
Błogosławiony Hiob powiedział: „Czy nie płakałem z innym w dzień
smutku? Współczuła z biedakiem ma dusza” (Hi 30, 25). A skoro jest
nagroda za łzy i westchnienia, to pomyśl, jaka nastąpi zapłata, gdy dołączy
się do nich pomoc i słowo. Byliśmy także my nieprzyjaciółmi Boga,
a Jednorodzony Syn nas pojednał, stawszy się naszym pośrednikiem,
biorąc za nas chłostę i ponosząc za nas śmierć (por. Rz 5, 10).
Starajmy się i my uwolnić od tysiącznych nieszczęść tych, którzy w to
popadli; jednak nie tak, jak czynimy teraz, gdy widzimy, jak ludzie kłócą
się z sobą i jeden uderza na drugiego, a my stoimy ciesząc się z cudzej
hańby i stojąc dokoła tworzymy szatańskie widowisko. Czyż może być coś
dzikszego niż to? Widzisz, jak ludzie o złej sławie się szarpią, rozrywają
na sobie odzież, biją się po twarzy, a ty potrafisz stać spokojnie? Czy ten,
który stacza bójki, jest niedźwiedziem? Dzikim zwierzem? Wężem? Jest
człowiekiem, który zawsze spotyka się z tobą, jest bratem, twoim
członkiem. Nie przypatruj się, lecz ich rozdziel; nie ciesz się, lecz ich
popraw; nie popychaj innych do hańby, lecz powstrzymuj i rozłączaj tych,
którzy wadzą się ze sobą. Próżniacy i ludzie bezwstydni, niegodziwi
i zdziczali zwykle cieszą się z takich przygód. Widzisz nieprzyzwoicie
Horn. XV: Mt 5, 1-16 189

zachowującego się człowieka, a nie sądzisz, że i twoje postępowanie jest


nieprzyzwoite? Nie występujesz na środek, nie rozpędzasz szatańskiego
zastępu, nie kładziesz kresu ludzkiemu nieszczęściu? Lecz powiesz mi:
«Czy chcesz, abym i ja nieco oberwał?» Nie, to cię nie spotka; a gdyby
cię nawet spotkało, to taki wypadek będzie ci policzony jako męczeństwo:
ucierpiałeś to bowiem dla Boga. Jeśli się ociągasz, byś nie oberwał guza,
to zważ, że Pan, twój Bóg, nie ociągał się umrzeć za ciebie na krzyżu.
Tamci są jak pijani czy zamroczeni, gdyż przygniata ich gniew i rządzi
nimi; potrzebują jakiegoś człowieka mającego zdrowy rozum, który by ich
ratował, zarówno ten, który wyrządza, jak i ten, który cierpi krzywdę; ten,
by się uwolnić od krzywdy, tamten, by przestać ją czynić. Przystąp więc
i podaj rękę, ty, który jesteś trzeźwy, temu, który pijany. Gdyż pijaństwo
pochodzące z gniewu, gorsze jest od pijaństwa pochodzącego z wina.
Czy nie widzisz, jak majtkowie, gdy widzą, że innym grozi rozbicie
okrętu, rozwijają żagle i z wielką skwapliwością puszczają się na morze,
by uratować swych towarzyszy od znalezienia się w odmętach? Jeżeli więc
ludzie tego samego zawodu okazują sobie tak wielką życzliwość, to o ileż
bardziej godziłoby się, by czynili tak ci, którzy mają tę samą naturę?
Także i tu grozi rozbicie, gorsze niż tamto. Bowiem ten, kto doznał
krzywdy, wyrzekł bluźnierstwo i stracił wszystko, albo przysiągł fałszywie
pod wpływem gniewu, i znów wpadł do piekła, albo też wymierza cios
i staje się sprawcą zabójstwa, doznając znów podobnego rozbicia okrętu.
Idź więc i połóż tamę złemu, wyciągnij tonących, wstępując w samo
wzburzone morze, a rozpędziwszy szatańskie widowisko weź każdego
z osobna i upomnij, aby uśmierzyli zapalczywość i uspokoili wzburzone
bałwany.
Nie obawiaj się nawet, jeśli ogień jest większy i piec bardziej gorący.
Znajdziesz wielu takich, którzy ci dopomogą i podadzą rękę, jeśli tylko
zrobisz pierwszy krok; przede wszystkim Boga pokoju. Jeśli zdusisz
pierwszy płomień, wielu innych pójdzie za tobą, a ty sam otrzymasz
zapłatę za to, co oni zdziałają. Posłuchaj, co Jezus przykazał przyziemnym
Żydom: „Jeśli ujrzysz, że osioł twego wroga upadł pod swym ciężarem,
nie ominiesz, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą” (Wj 23, 5).
A przecież jest dużo łatwiej rozdzielić bijących się ludzi niż podźwignąć
leżącego osła. A jeśli trzeba podnieść osła nieprzyjaciół, to tym bardziej
dusze przyjaciół, zwłaszcza że upadek jest cięższy; upadają nie w błoto,
ale w ogień piekielny, nie mogąc dalej unieść brzemienia złości. Ty zaś,
widząc, jak brat twój leży pod tym ciężarem, jak naciera na niego diabeł
i zapala stos, nieludzko i bezlitośnie przechodzisz obok, czego nie sposób
bez niebezpieczeństwa czynić nawet wobec zwierząt.
190 Ja n C h ryzo sto m

(Skarcenie ludzi zwaśnionych oraz obojętnych)


11. Samarytanin, ujrzawszy nieznanego rannego, który nie miał z nim
nic wspólnego, zatrzymał się, ułożył go na swym zwierzęciu, zaprowadził
do gospody, przywołał lekarza, dał część pieniędzy, a resztę przyobiecał
(por. Łk 10, 33n). Ty zaś, widząc człowieka, który wpadł nie między
zbójców, lecz między szatanów, w objęcia gniewu, nie na pustyni, ale
pośrodku rynku, ociągasz się i kryjesz, uchodzisz nieludzko i bezlitośnie,
chociaż nie trzeba ani pieniędzy, ani najmować zwierzęcia, ani daleko go
wysyłać, a tylko przemówić? I jakże się spodziewasz, że Bóg będzie dla
ciebie łaskawy, gdy będziesz Go wzywać?
Niechże i do was przemówię, do tych, którzy publicznie zachowują się
tak niegodnie, do tego, który obraża i krzywdzi. Zadajesz razy, kopiesz,
kąsasz, powiedz mi, czyś dzikiem lub dzikim osłem? Nie rumienisz się,
nie wstydzisz, że krzywdziłeś, że zdradziłeś swą wrodzoną szlachetność?
Jesteś wolny, chociaż ubogi. Żyjesz z pracy rąk, lecz jesteś chrześcijani­
nem. Właśnie dlatego, że jesteś biedny, powinieneś zachowywać się
spokojnie.
Wadzić się nie jest rzeczą biednych, lecz bogatych, bogatych, powia­
dam, którzy mają wiele powodów do sporów. Ty zaś, nie mając przyjem­
ności pochodzącej z bogactwa, gromadzisz w sobie zło, które zawiera
w sobie bogactwo: nieprzyjaźń, spory i bójki; dusisz swego brata, ściskasz,
powalasz go publicznie na ziemię i to w obecności wszystkich. Czy nie
uważasz, że twoje postępowanie jest haniebne, że naśladujesz walki
zwierząt, a raczej jesteś od nich gorszy? One mają wszystko wspólne,
gromadzą się razem, my natomiast nie mamy nic wspólnego, lecz
wszystko na opak: bójki, zwady, obelgi, nieprzyjaźń, zniewagi. I nie
szanujemy ani nieba, do którego wszyscy razem zostaliśmy wezwani, ani
ziemi, którą [Bóg] przeznaczył nam wszystkim na wspólną własność, ani
nawet samej natury; wszystko zniszczyły gniew i żądza pieniędzy.
Czy nie wiesz, jakie kary ponosi ten, kto był winien dziesięć tysięcy
talentów, gdy po odpuszczeniu mu tego długu gnębił swego towarzysza
o sto denarów i został potępiony na wieki (por. Mt 18, 28n)? Czy nie
lękasz się tego przykładu? Czy nie boisz się, że może cię spotkać to samo?
Przecież my również zaciągnęliśmy u Pana wiele, i to wielkich długów,
a On jednak czeka i jest cierpliwy, nie nagli nas, jak my naszych
współniewolników, nie naciska, nie dusi, chociaż gdyby chciał od nas
odebrać choćby maleńką cząstkę, dawno już byśmy zginęli.
Mając więc to na uwadze, upokorzmy się, moi mili, i bądźmy
wdzięczni naszym dłużnikom; jeśli bowiem będziemy nad sobą panować,
staną się oni dla nas powodem największego przebaczenia, i chociaż mało
Horn. XV: Mt 5, 1-16 191

dajemy, jednak wiele otrzymamy. Czemu więc domagasz się gwałtownie


zwrotu, gdy należało dług darować, nawet gdy [dłużnik] sam chciał zapła­
cić, abyś otrzymał wszystko od Boga? Teraz zaś zadajesz gwałt, wiedziesz
spór, czynisz wszystko, aby żaden z twoich długów nie został ci odpusz­
czony. Wydaje się, że sprawiasz przykrość bliźniemu, a ty wbijasz miecz
w siebie samego i powiększasz swą karę w piekle; jeśli opanujesz się choć
trochę, uczynisz swój rachunek lżejszym. Bóg dlatego pragnie, byśmy
pierwsi dali początek tej hojności, by miał powód dać nam za to więcej.
Ilukolwiek więc masz dłużników, czy chodzi o pieniądze, czy o prze­
winienia przeciwko tobie, wypuść ich na wolność i proś Boga o wynagro­
dzenie za taką wielkoduszność. Jak długo bowiem tamci są twymi dłużni­
kami, tak długo w Bogu nie będziesz miał dłużnika. Gdyby jakiś człowiek
przechodząc i widząc, że więzisz dłużnika zażądał, byś go puścił a dług
na niego przepisał, to ów nie byłby przecież po odpuszczeniu mu długu
wobec niego niewdzięczny, to jakże Bóg może nie wynagrodzić nam
stokroć i tysiąckroć, jeśli puścimy wolno naszych dłużników i nie
będziemy się od nich domagać zwrotu [długów] małych ani wielkich? Nie
zważajmy na chwilowe zadowolenie, którego doświadczamy, gdy dopomi­
namy się o spłatę długu, lecz na karę, jaką w przyszłości z tego powodu
ściągamy na siebie, czyniąc sobie samym szkodę w dobrach wiecznych.
Wznieśmy się nad wszystko, darujmy pieniądze i winę naszym winowaj­
com, abyśmy sobie uczynili lżejszym nasz rachunek, przez zapomnienie
win naszych bliźnich dążmy do tego, czego nie byliśmy w stanie osiągnąć
przez inne cnoty, a dostąpimy dóbr wiecznych z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc teraz, zawsze i na wieki
wieków. Amen,
HOMILIA XVI: Mt 5, 17-26
(PG 57, 237-254)

(5, 17A) Nie sądźcie, ie przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie
przyszedłem znieść, ale wypełnić.
1. Kto tak przypuszczał, kto postawił taki zarzut, że [Pan] na to
odpowiada? Przecież z Jego słów nie wypływało takie podejrzenie: zalece­
nie, aby byli łagodni, miłosierni, czystego serca (por. Mt 5, 5. 7-8) nie
wskazywało nic podobnego, lecz całkiem przeciwnie. Czemuż więc to po­
wiedział? Nie bez przyczyny i nie na próżno; miał bowiem torować drogę
do nieznanego1 im życia Bożego i niebiańskiego oraz nadać przykazanie
większe, aniżeli te stare, mówiąc: (5, 21) Słyszeliście, że powiedziano
przodkom: «Nie zabijaj...» (5, 22) A ja wam powiadam: Nie gniewajcie
się. By więc ta nowa rzecz nie zaniepokoiła umysłów słuchaczy i nie obu­
dziła w nich wątpliwości co do tej nauki, czyni najpierw to zastrzeżenie.
Choć Prawa nie przestrzegali, bardzo byli do niego przywiązani,
a chociaż codziennie łamali je swymi czynami, chcieli jednak, by Pismo
zostało nienaruszone i aby nikt niczego więcej do niego nie dodawał.
Przeciwnie, zachowywali niektóre rzeczy, które dodali ich zwierzchnicy
nie ku poprawie, lecz ku pogorszeniu. W ten sposób, przez własne dodatki,
zmniejszyli cześć należną rodzicom i wiele innych praw wypaczyli
z powodu niestosownych uzupełnień (por. Mt 15, 1-9; Mk 7, 1-13).
Chrystus nie był z pokolenia kapłańskiego, a to, co miał wprowadzić,
było rodzajem dodatku, który nie pomniejszał cnoty, lecz powiększał,
dlatego przewidując, że obie te rzeczy ich zaniepokoją, jeszcze przed
ogłoszeniem tych zdumiewających praw odpiera tę myśl, która mogła
powstać w ich umysłach. A cóż takiego, co powstałoby w ich umysłach,
mogli zarzucić? Sądziliby, że mówi to w celu zniesienia starych praw.

1 Dosłownie: jakiegoś.
Horn. XVI: Mt 5, 17-26 193

Zapobiega więc takiemu przypuszczeniu. A czyni to nie tylko tu, ale


i w innym miejscu. Gdy bowiem uważali Go za nieprzyjaciela Boga,
ponieważ nie przestrzegał szabatu, również wtedy przytacza godną siebie
obronę, by sprostować takie ich mniemanie, na przykład gdy mówi:
„Ojciec mój działa aż do tej chwili i ja działam” (J 5, 17), i inne [słowa],
zawierające w sobie wiele umiaru, na przykład gdy wymienia owcę, która
w szabat wpadła w dół, i pokazuje, że łamią prawo, by ją ocalić,
wspomniawszy wcześniej obrzezanie, które powoduje to samo (por. Mt 12,
11- 12).
Przemawia często słowami bardziej pokornymi, by usunąć mniemanie,
że sprzeciwia się Bogu. Dlatego On, który słowem wskrzesił tylu umarłych
(por. np. Mk 7, 14; 8, 54), również wtedy, gdy wołał Łazarza [będącego
w grobie], modlił się, a następnie, aby ta okoliczność nie znaczyła, że jest
mniejszy od Ojca, dodał dla sprostowania tego przypuszczenia: „Ja
wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający
lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał” (J 11, 42). Aby
dostosować się do ich słabości, jakby nie wszystko czyni z własnej mocy,
ale też nie wszystko czyni w połączeniu z modlitwą, aby nie zostawić
potomności powodu do niegodziwego przypuszczenia, że był słaby i nie
miał mocy; łączy jedno z drugim, a nie czyni tego na ślepo, lecz
z właściwą sobie rozwagą. Rzeczy większe czyni własną mocą, a przy
mniejszych zwraca wzrok do nieba. Gdy bowiem odpuszcza grzechy,
wyjawia tajemne myśli, otwiera raj, wypędza demony, oczyszcza
trędowatych, poskramia śmierć, wskrzesza tysiące umarłych, wtedy czyni
wszystko z własnego rozkazu. Gdy zaś sprawił, że z kilku chlebów
namnożyło się wiele, co było o wiele mniejsze niż tamto, wtedy zwrócił
swe oczy ku niebu (por. J 11, 41; 17, 1), pokazując, że nie czyni tak
z powodu słabości, bo jakżeby Ten, który mógł czynić swą mocą większe
rzeczy, w mniejszych potrzebował modlitwy? Lecz czyni to, aby jak
powiedziałem, poskromić ich bezczelność.
To samo myśl sobie również względem sposobu mówienia, gdy
słyszysz, że używa prostych wyrazów. Jest bowiem wiele przyczyn takiego
sposobu mówienia i takiego postępowania; na przykład, aby nie uważano,
że sprzeciwia się Bogu, albo ponieważ nauczał i uzdrawiał wszystkich,
ponieważ uczył pokory, ponieważ był przyobleczony w ciało, ponieważ
Żydzi nie mogli zrozumieć wszystkiego naraz, ponieważ nauczał, by nikt
nie mówił o sobie wielkich rzeczy. Dlatego często mówi o sobie rzeczy
zwyczajne, zostawiając innym głoszenie o Nim rzeczy wielkich.
2. Gdy przemawiał do Żydów, powiedział: „Zanim Abraham stał się,
JA JESTEM” (J 8, 58), Jego zaś uczeń nie tak, ale: „Na początku było
194 Ja n C h ryzo sto m

Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” (J 1, 1). Nigdzie też
nie powiedział sam wyraźnie, że to On stworzył niebo, ziemię, morze,
wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne, uczeń zaś Jego mówi to
z wielką szczerością raz, drugi i trzeci, niczego nie ukrywając, w słowach:
„Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”
(J 1, 3) lub: „Na świecie było, a świat stał się przez Nie” (J 1, 10). Ale
dlaczego dziwisz się, że inni głosili o Nim większe rzeczy, niż On sam
powiedział o sobie, skoro dawał wiele dowodów czynami na to, czego nie
mówił wyraźnie słowami? Wyraźnie przecież okazał przy ślepcu (por. J 9),
że sam stworzył człowieka, a kiedy mówił o stworzeniu człowieka na
początku, nie powiedział: «Ja stworzyłem», lecz: „Stwórca od początku
stworzył ich jako mężczyznę i kobietę” (Mt 19, 4; Rdz 1, 27). Także przez
ryby, przez wino, przez chleby, przez uciszenie morza, przez jasność, którą
zesłał na siebie na górze Tabor i przez wiele innych cudów dowiódł, że
stworzył świat i rzeczy na nim będące2. Nigdzie nie powiedział tego
wyraźnie słowami, lecz uczniowie, Jan, Paweł i Piotr ciągle to głoszą.
Skoro oni, którym wiele objawił w szczegółach i dał taką moc, że
nawet umarłych wskrzeszali (por. Dz 9, 36-43; 20, 7-11), oni, którzy
dniem i nocą słuchali jego mów, patrzyli na Jego cuda, oni, których
doprowadził do takiej doskonałości, że wszystko porzucili dla Niego,
pomimo takiej cnoty i zaparcia się siebie ((|)iA,OGO(|)ia) nie mogli znieść
wszystkiego przed otrzymaniem Ducha (por. J 16, 12-13), to jakże naród
żydowski, bez wykształcenia, bez tak wielkiej cnoty, który jedynie
przypadkiem był niekiedy świadkiem Jego czynów i nauki, mógłby nie
pomyśleć, że sprzeciwia się Bogu, gdyby nie kierował się takimi
względami dla nich? Dlatego również wtedy, gdy chciał znieść szabat, nie
wprost zaprowadził nowe prawo, ale przytoczył wiele różnych zastrzeżeń
(por. np. Mt 12, 1-12). A jeśli, chcąc znieść jedno przykazanie, posługuje
się tak oględną mową, by nie przerazić słuchaczy, to tym bardziej, gdy
dodawał do całego prawa inne prawo, trzeba było wielkiego przygotowania
i ostrożności, by nie przestraszyć ówczesnych słuchaczy.

{Dlaczego Chrystus nie mówi o sobie wyraźnie jako o Bogu.


Przeciw manichejczykom)
Dlatego właśnie nie zawsze wyraźnie naucza o swoim bóstwie. Jeśli tak
ich zatrważał dodatek do prawa, to co dopiero, gdyby nazwał się Bogiem?
Dlatego mówi wiele rzeczy niższych niż Jego godność. I tu również, chcąc

2 Ryby - por. J 21, 6; wino - por. J 2, ln; chleby - por. np. Mt 14, 13n; uciszenie
morza - por. Mt 8, 23-27; przemienienie na Górze Tabor - por. Mt 17, 2.
Horn. XVI: Mt 5, 77-26 195

przejść do prawa, kieruje się wielką ostrożnością. Nie raz bowiem


powiedział, że nie unieważnia prawa, lecz powtarza to raz jeszcze i dodaje
coś ważniejszego. Powiedziawszy bowiem: (5, 17A) Nie sądźcie, ie
przyszedłem znieść Prawo albo Proroków, dodał jeszcze: (5, 17B.) Nie
przyszedłem znieść, ale wypełnić. Tak nie tylko zamyka Żydom bezwstyd­
ne usta, ale też wymierza policzek heretykom, którzy utrzymują, że Stary
Testament pochodzi od diabła. Jeśli Chrystus przyszedł na świat, aby
zburzyć panowanie diabła, to dlaczego nie tylko nie obala go, ale nawet
wzmacnia? Nie powiedział jedynie: „Nie unieważniam”, choć i to by
wystarczyło, ale nawet: „Wypełniam”, co oznaczało, że mu się nie tylko
nie sprzeciwia, ale że go nawet utwierdza.
Jakże to, ktoś zapyta, nie rozwiązał? Jak z kolei wypełnił Prawo czy
Proroków? Proroków w ten sposób, że spełnił czynami wszystko, co oni
0 Nim przepowiedzieli. Dlatego przy każdym zdarzeniu ewangelista
powiada: “Aby spełniło się słowo powiedziane przez proroka”3: zarówno
wtedy, gdy się narodził, jak wtedy, gdy chłopięta śpiewały o Nim cudowną
pieśń, gdy siedział na oślicy i w wielu innych przypadkach wypełnił to
samo, a wszystko to nie spełniłoby się, gdyby nie przyszedł. Prawo zaś
wypełnił nie w jeden, ale i w drugi, i w trzeci sposób. Najpierw przez to,
że nie przekroczył żadnego prawa, bo posłuchaj, jak mówi do Jana, że
wypełnił je całe: „Tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”
(Mt 3, 15). Do Żydów zaś powiedział: „Kto z was udowodni mi grzech?”
(J 8, 46). I znowu do uczniów: „Nadchodzi władca tego świata. Nie ma on
jednak nic swego we Mnie” (J 14, 30). Także i prorok powiedział wyżej,
że nie czynił nieprawości (Iz 53, 9). Po pierwsze więc wypełnił [Prawo]
w ten sposób, a po drugie dlatego, że uczynił to dla nas. Przedziwne jest
to, że nie tylko sam wypełnił, ale i nam udzielił tej łaski. Pokazuje to
również Paweł, mówiąc: „Kresem Prawa jest Chrystus dla usprawiedli­
wienia każdego, kto wierzy” (Rz 10, 4). Powiada też o Nim, że potępił
grzech w ciele, „aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile
postępujemy nie według ciała, ale według Ducha” (Rz 8, 4). I znowu:
„Czy więc przez wiarę obalamy Prawo? Żadną miarą. Tylko Prawo
właściwie ustawiamy” (Rz 3, 31). Prawo bowiem zmierzało ku temu, by
uczynić człowieka sprawiedliwym, lecz nie wystarczało; dlatego sam
przyszedł, wprowadził miarę sprawiedliwości na podstawie wiary
1 ustanowił wolę prawa; czego tamto nie osiągnęło przez pisma, On spełnił
przez wiarę. Dlatego mówi: Nie... przyszedłem znieść Prawo.

3 Św. Mateusz rzeczywiście często powtarza te słowa, por. Mt 1, 22; 2, 15. 17. 23; 4,
14; 8, 17; 12, 17; 13, 35; 21, 4; 26, 54-56 Pismo; 27, 9.
196 Ja n C h ryzo sto m

(Przykazania Chrystusa są uzupełnieniem Starego Przymierza)


3. A jeśli ktoś dokładnie się nad tym zastanowi, to znajdzie jeszcze
inny, trzeci sposób, według którego to się stało. Według jakiego zatem?
Według przyszłych praw, które miał nadać. Gdyż to, co mówił, nie było
zniesieniem, ale rozszerzeniem i dopełnieniem poprzedniego. Bo przykaza­
nie, by się nie gniewać, nie unieważnia przykazania o zabójstwie, lecz je
dopełnia i ugruntowuje. Rzecz ma się tak samo również względem
wszystkich innych przykazań. Dlatego właśnie, siejąc najpierw bez
wszelkiego podejrzenia ziarno pod nie, czyni wprzód to zastrzeżenie,
ponieważ z zestawienia dawnych i nowych przepisów miało wyniknąć
podejrzenie, że się sprzeciwia. Uzasadnił je częściowo już w swej
pierwszej mowie, gdyż słowa: „Błogosławieni ubodzy duchem” (Mt 5, 3)
wyrażają to samo, co przykazanie, by się nie gniewać, a słowa: „Błogosła­
wieni czystego serca” (Mt 5, 8) - to samo, co nakaz, by nie patrzyć na
niewiastę z pożądaniem (por. Mt 5, 27); nakaz, by sobie nie gromadzić
skarbów na ziemi zgadza się ze słowami: „Błogosławieni miłosierni” (Mt
5, 7), smucić się, znosić prześladowania i złorzeczenia (por. Mt 5, 4. 11)
znaczy to samo, co wchodzić przez ciasną bramę (por. Mt 7, 13); słowa:
„łaknąć i pragnąć sprawiedliwości” (Mt 5, 6) nie wyrażają nic innego, jak
tylko to, co mówi potem: „Wszystko, co byście chcieli, żeby ludzie wam
czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7, 12). A nazwawszy błogosławionym
czyniącego pokój (por. Mt 5, 9), znów wyrzekł prawie to samo, co wtedy,
gdy nakazał zostawić dar i pospieszyć do pojednania się z obrażonym
bratem (por. Mt 5, 23-25), tudzież zgodzić z przeciwnikiem.
Tam określił nagrody dla tych, którzy czynią dobrze, tu zaś kary dla
tych, którzy tak nie czynią. Dlatego tam powiedział, że cisi posiądą ziemię
(por. Mt 5, 5), a tu, iż kto nazwałby swego brata głupcem, będzie winien
ognia piekielnego (por. Mt 5, 22). Tam powiedział, że ludzie czystego
serca będą oglądać Boga (por. Mt 5, 8), tu natomiast, że ten, który
pożądliwym okiem spojrzał na niewiastę, jest rzeczywistym cudzołożni­
kiem (por. Mt 5, 27). Tam nazwał czyniących pokój synami Bożymi (por.
Mt 5, 9), tu znów grozi, mówiąc: (5, 25) by cię przeciwnik nie podał
sędziemu. W ten sposób, nazwawszy również poprzednio smucących się
i cierpiących błogosławionymi (por. Mt 5, 4. 10), mówiąc w dalszej
kolejności na ten sam temat, zagroził potępieniem tym, którzy nie idą tą
samą drogą. Mówi bowiem, że ci, którzy chodzą przestronną drogą, tam
[czyli w życiu przyszłym] giną (por. Mt 7, 13). Także słowa: „Nie możecie
służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6, 24) wyrażają, zdaje mi się, to samo, co
„błogosławieni miłosierni” (Mt 5, 7) czy „którzy łakną sprawiedliwości”
(Mt 5, 6).
Horn. XVI: Mt 5, 17-26 197

Jak już wcześniej powiedziałem, najpierw usuwa tę pozorną sprzecz­


ność, ponieważ chce to jaśniej wyrazić; nie tylko jaśniej wyrazić, ale
i dodać więcej do tego, co powiedziano (nie tylko żąda miłosierdzia - por.
Mt 5, 7, lecz również nakazuje oddać nawet płaszcz - por. Mt 5, 40; nie
tylko żąda, by być cichym - por. Mt 5, 5, lecz również, by nadstawić
drugi policzek temu, który chce cię uderzyć - por. Mt 5, 39). Dlatego, jak
już nadmieniłem wcześniej, mówi to nie raz, lecz dwa razy. Powiedziaw­
szy bowiem: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków,
dodał: Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
Dalej mówi: (5, 18) Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo
i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się
w Prawie, aż się wszystko spełni. Słowa te zawierają mniej więcej taką
treść: Nie tylko niemożliwe jest, by nie zostało wypełnione, lecz nawet
najmniejszy w nim przepis musi być spełniony. To również On sam
uczynił, bo wypełnił je w całości z wielką dokładnością. Tu zaś wskazuje
nam nieznacznie, że cały świat się zmienia. A rzekł to nie bez przyczyny,
lecz by pobudzić uwagę słuchacza i pokazać, że słusznie wprowadza inne
ustanowienia, bo również wszystko na świecie ma się zmienić, a rodzaj
ludzki ma być powołany do innej ojczyzny i do wyższego, przygotowane­
go życia. (5,19) Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby
najmniejszych, i uczył tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie
niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w króle­
stwie niebieskim. Gdy bowiem zabezpieczył się już przed owym złośliwym
podejrzeniem i zamknął usta tym, którzy chcieliby się sprzeciwiać, wtedy
już budzi bojaźń i grozi najcięższymi karami względem przyszłych praw.
A posłuchaj następnych słów, [świadczących] że mówił to nie o starych
prawach, lecz o tych, które sam miał nadać: (5, 20) Bo powiadam wam:
Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie
i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Gdyby zagroził
tak względem starych praw, to czemużby powiedział: Jeśli wasza
sprawiedliwość nie będzie większaT Bo ci, którzy czynili to samo, co
tamci, nie mogli przewyższyć tamtej sprawiedliwości. Lecz cóż to było, co
znaczyło: „przewyższyć”? Nie gniewać się (por. Mt 5, 22), nie spoglądać
pożądliwie na niewiastę (por. Mt 5, 28).

0Czemu nazywa je najmniejszymi, choć są wielkie i wzniosłe?)


4. Ponieważ On sam chciał nadać prawo. Jak bowiem siebie uniżył
i zawsze mówi o sobie ze skromnością, tak również wypowiada się
o swoim prawie, także tu ucząc nas, byśmy byli we wszystkim pokorni.
Zresztą używa dotąd skromniejszego sposobu mówienia, ponieważ zdawało
198 Ja n C h ryzo sto m

się, że podejrzewali Go o nowatorstwo. Gdy zaś słyszysz o najmniejszym


w królestwie niebieskim, to nie rozumie przez to nic innego, jak tylko
piekło i karę. Królestwem bowiem zwykle nazywa nie tylko szczęśliwość,
lecz także czas zmartwychwstania i owo straszliwe przyjście. Jakiżby to
miało sens, gdyby ten, który nazwał swego brata głupcem i przekroczył
jedno przykazanie, wpadł do piekła (por. Mt 5, 22), natomiast ten, który
rozwiązał wszystkie prawa i innych nakłonił do tego, znajdował się
w królestwie? Nie to więc powiada, lecz że w owym czasie będzie
najmniejszy, pogardzany, ostatni, i z pewnością wtedy pójdzie do piekła.
Będąc bowiem Bogiem, przewidywał opieszałość wielu i że niektórzy będą
uważać te słowa jedynie za przesadę, że będą roztrząsać te prawa i mówić:
«Jeśli więc ktoś kogoś nazwie głupcem, będzie karany? (por. Mt 5, 22)
Jeśli ktoś spojrzy ot-tak sobie [na kobietę], staje się cudzołożnikiem?»
(por. Mt 5, 28) Dlatego właśnie, zapobiegając takiej opieszałości, zagroził
najcięższą karą obydwu: zarówno tym, którzy przekraczają prawo, jak też
tym, którzy nakłaniają do tego innych.
Wiedząc o groźbie tej kary, ani sami nie przekraczajmy prawa, ani nie
odwodźmy od niego innych, chcących go przestrzegać. Kto, powiada,
wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki. Trzeba pamiętać nie tylko
o sobie, ale i o innych. Nie ta sama jest nagroda dla tego, który sam
dobrze czyni i dla tego, który i sam dobrze czyni, i pomaga w tym innym.
Bo tak, jak nauczanie bez uczynków potępia nauczyciela („Ty, powiada,
który uczysz drugich, sam siebie nie uczysz” - Rz 2, 21), tak samo
zmniejsza nagrodę czynić samemu, a innych nie zachęcać do działania.
Należy więc w obu dziedzinach stać na wyżynie: najpierw samemu czynić
dobrze, a dopiero potem przystąpić do starania się o to u innych. Dlatego
On najpierw działał , a potem nauczał (por. Mt 4, 12-24; 5, ln), by
pokazać, że w taki sposób może ktoś najlepiej nauczać, a nie w inny.
Usłyszy bowiem: „Lekarzu, ulecz samego siebie” (Łk 4, 23). Wielu będzie
szydzić z tego, kto zechce poprawiać innych, a sam siebie nie może
nauczyć. A nawet uczyć taki nie będzie zdolny, gdyż czyny jego będą
świadczyć przeciwko niemu. A jeśli pod obu względami będzie doskonały,
będzie nazwany wielkim w królestwie niebieskim. (5, 20) Bo powiadam
wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych
w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
Sprawiedliwością nazywa tu całą cnotę, jak powiedział to również
o Hiobie: „Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny” (Hi 1,1). Według
tego rozumienia również Paweł nazwał sprawiedliwym tego, dla którego
nie ustanowiono prawa. „Prawo, powiada, nie dla sprawiedliwego jest
przeznaczone” (1 Tm 1, 9). Często też i w innych miejscach znajdziesz,
że wyraz ten oznacza całkowitą cnotę.
Horn. XVI: Mt 5, 17-26 199

Ty zaś zauważ wzrost łaski, kiedy chce, by Jego przecież niedawni


uczniowie byli lepsi od uczonych w Prawie. Nie mówi tu o bezbożnych
uczonych w Piśmie i faryzeuszach, lecz o tych dobrych, gdyby bowiem nie
byli dobrzy, nie powiedziałby o nich, że są sprawiedliwi, ani nie porówny­
wałby nieistniejącej sprawiedliwości z istniejącą. Zwróć też uwagę, jak
uznaje Stare Przymierze, porównując je z Nowym, co dowodzi, że jest ono
tego samego pochodzenia i pokrewne tamtemu; mniej więcej tego samego
rodzaju. Nie potępia zatem Starego [Przymierza], ale chce je rozszerzyć.
Gdyby zaś było złe, nie żądałby więcej, ani też by go nie uzupełniał, lecz
je odrzucił.
Skoro tak jest, to dlaczego, ktoś zapyta, [Stare Przymierze] nie prowa­
dzi do królestwa niebieskiego? Teraz [już] nie prowadzi tych, którzy
urządzają swe życie po przyjściu Chrystusa, bo otrzymali oni większą moc
i są zobowiązani do większych walk, lecz prowadzi wszystkich tych, któ­
rzy zostali w nim wychowani. „Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu
i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebies­
kim” (Mt 8, 11). Również Łazarz otrzymawszy wielką nagrodę przebywa
na łonie /Abrahama/. Wszyscy, którzy nadzwyczajnie zajaśnieli w Starym
Testamencie, zajaśnieli dzięki niemu. Gdyby [Stare Przymierze] było złe
i niewłaściwe, Chrystus po swoim przyjściu nie wypełniałby go w całości.
Jeśli uczynił to jedynie dlatego, by przyciągnąć do siebie Żydów, to dla­
czego nie wypełnił również praw i obyczajów pogan, aby ich sobie
zjednać?
5. Ze wszystkiego wynika, że nie dlatego nie prowadzi ono [do króle­
stwa], że miałoby być złe, lecz dlatego, że nadszedł czas dla większych
przykazań. I chociaż jest niższe od nowego, to i tak nie dowodzi, że jest
złe, bo w ten sposób i Nowe Przymierze spotkałoby to samo. Znajomość
tego życia w porównaniu z poznaniem przyszłego jest niepełna i niedo­
kładna i ustaje po nadejściu tego przyszłego. „Gdy zaś przyjdzie to, co jest
doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe” (1 Kor 13, 10); to spotkało
również Stare Przymierze wobec Nowego. Ale, choć nawet tamto ustanie,
nie będziemy go potępiać, gdy dostąpimy królestwa. Choć, jak napisano,
zniknie to, co częściowe, to jednak nazywamy je wielkim.
Skoro większe są nagrody i większa moc Ducha, to słusznie wymaga
się również większych charyzmatów. Została nam obiecana “już nie ziemia
mlekiem i miodem płynąca”4, nie rześka starość, nie wielka ilość dzieci,
nie zboże i wino, nie trzody i stada bydła, ale niebo, dobra niebieskie,

4 Wyrażenie powtarza się w Starym Testamencie 24 razy - por. np. Wj 3, 8.


200 Ja n C h ryzo sto m

przyjęcie za synów, braterstwo z Jednorodzonym, współdziedzictwo, ucze­


stnictwo w chwale i królowaniu oraz owe niezliczone nagrody. Posłuchaj
Pawła, który powiada, że otrzymaliśmy większą pomoc: „Teraz jednak dla
tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia” (Rz 8, 1).
„O ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha” (Rz 8, 4). „Albo­
wiem prawo Ducha, który daje życie..., wyzwoliło mnie spod prawa grze­
chu i śmierci” (Rz 8, 2).
Zagroziwszy więc tym, którzy przekraczają Prawo, a obiecawszy wszel­
kie nagrody tym, którzy je wypełniają, pokazawszy też, że słusznie wyma­
ga od nas, byśmy czynili więcej, niż wymagało dawne Prawo (por. Mt 5,
17-20), zaczyna dalej nadawać prawa, nie tak wprost, ale w porównaniu
ze starymi prawami, chcąc udowodnić te dwie rzeczy, że nie sprzeciwia
się starym [prawom], lecz nawet bardzo się z nimi zgadza i nadaje nowe,
i że słusznie oraz w bardzo odpowiednim czasie dodaje te do tamtych.
Aby to było bardziej jasne, posłuchajmy słów samego prawodawcy.
Cóż więc mówi? (5,21) Słyszeliście, ze powiedziano przodkom: Nie zabijaj
(Wj 20, 15), [a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi]. A przecież
to również On nadał tamto prawo, lecz dotąd wyraża to nieosobowo. Gdy­
by rzekł: «Słyszeliście, że powiedziałem przodkom», nie słuchano by mile
takiej mowy i słuchacze nie przyjęliby jej. Gdyby rzekł z kolei: «Słyszeliś­
cie, że Ojciec mój rzekł przodkom», i dodał: A ja wam powiadam, zaro­
zumiałość wydałaby się większa. Dlatego wyraził to ogólnie, starając się
ze swej strony tylko o jedno: by okazać, że przybył i głosi to w odpowied­
nim czasie. W słowach: powiedziano przodkom, wyraził, że upłynęło już
wiele czasu, odkąd otrzymali to przykazanie. Uczynił to zaś, by zachęcić
słuchacza ociągającego się z przystąpieniem do tych przykazań, tak jakby
nauczyciel mówił do opieszałego chłopca: «Czy nie widzisz, ile czasu
straciłeś na sylabizowanie?» Na to samo wskazując słowem przodkom,
wzywa ich do wyższych nauk, jakby mówił: «Mieliście dość czasu na to
ćwiczenie, trzeba już przejść do czegoś wyższego niż to». Dobrze też, że
nie zmieniono porządku przykazań, lecz że zaczyna się od pierwszego, od
którego też zaczynało się prawo; również to świadczy o ich zgodności.
(5, 22A) A ja wam powiadam: każdy, kto się gniewa na próżno na
swego brata, podlega sądowi. Czy widzisz doskonałą moc? Czy widzisz
należny szacunek dla prawodawcy? Któryż prorok, który ze sprawiedli­
wych kiedykolwiek tak przemawiał? Który z patriarchów? Żaden, lecz
[dodawali]: „To mówi Pan”5. Jednakże Syn tak nie czyni. Tamci objawiali

5 Wyrażenie powtarza się w LXX 318 razy: por. np. Wj 4, 22.


Horn. XVI: Mt 5, 17-26 201

słowa Pana, ten zaś wolę swojego Ojca. A gdy mówię: «wolę Ojca», to
mówię: «wolę Jego». Powiada bowiem: „Wszystko moje jest twoje,
a twoje moje” (J 17,10). Tamci nadawali prawa swym współniewolnikom,
On natomiast swym niewolnikom.
Zapytajmy tych, którzy odrzucają Prawo: Czy przykazanie, by się nie
gniewać przeciwne jest przykazaniu, by nie zabijać? Czy nie jest ono
raczej jego dokończeniem i wypełnieniem? Jest rzeczą oczywistą, że jest
ono wypełnieniem tamtego i dlatego jest większe. Kto bowiem nie unosi
się gniewem, ten tym bardziej nie dopuści się zabójstwa. Kto poskramia
złość, ten tym bardziej będzie trzymać ręce przy sobie. Bo korzeniem
zabójstwa jest gniew. Kto wyrywa korzeń, ten tym bardziej zniszczy
gałęzie, a raczej nawet nie pozwoli im się rozwinąć.

(Ewangelia potwierdza Prawo. Chrystus w Ojcu stworzył świat.


Prawo nie jest srogie, ale trzeba, aby karało zbrodnie)
6. Ustanowił te nakazy nie w celu zniesienia Prawa, lecz dla większego
jego zabezpieczenia. Dlaczego Prawo nakazywało: /Nie zabijaj/? Czyż nie
dlatego, aby nikt nie zabijał swego bliźniego? Zatem ktoś sprzeciwiający
się Prawu powinien nakazywać, aby zabijać, bo zabijanie przeciwne jest
niezabijaniu. Tymczasem On nakazuje, by się nawet nie gniewać, jeszcze
bardziej utwierdzając zamierzenie Prawa. Gdyż starający się nie zabijać,
nie tak będzie powstrzymywał się od zabójstwa jak ten, który poskromił
nawet gniew; taki stoi dalej od takiego czynu.
By ich przekonać również w inny sposób, przytoczmy wszystko, co
utrzymują. Cóż mówią? Mówią, że Bóg, który stworzył świat, który każe
słońcu wschodzić nad złymi i dobrymi, który spuszcza deszcz na
sprawiedliwych i niesprawiedliwych (por. Mt 5, 45), jest jakimś złym
Bogiem. Bardziej zaś umiarkowani pośród nich wprawdzie odrzucają to
zdanie, ale mówiąc, że jest sprawiedliwy, odmawiają Mu tego, że jest
dobry, dając Chrystusowi za ojca jakiegoś innego, którego nie ma, i który
nie stworzył niczego z tego, co jest, i twierdzą, że ów niedobry [bóg]
pozostaje w tym, co jest jego i utrzymuje to, natomiast dobry wdziera się
w obcą sobie dziedzinę i nagle chce zbawić to, czego nie stworzył6. Czy
poznajecie dzieci diabła (por. 1 J 3, 10), jak czerpią ze źródła swego ojca
(por. J 8, 44), odmawiając stworzenia Bogu, mimo że Jan woła głośno:

6 Słowa antymanichejskie. Jan Chryzostom omawia tę problematykę w następnych


zdaniach aż do wyjaśnienia wiersza Mt 5, 22 w MtHom 16, 7. O manicheizmie na
przełomie IV i V wieku - por. A. BARON, Spór o Pawła , spór o człowieka czy spór o
Boga, w: ŹMT 15, 33-36.
202 Ja n C h ryzo sto m

„Przyszło do swojej własności” (J 1, 11) oraz: „Świat stał się przez Nie”
(J 1, 10).
Następnie krytykują Stare Prawo, które powiada: „Oko za oko i ząb za
ząb” (por. Mt 5, 38), stwierdzając, że „jakże mógłby być dobry ten, kto
tak mówi?” Cóż na to powiemy? Że to jest najwyższy rodzaj dobroci. Nie
dlatego nadał takie prawo, byśmy sobie wzajemnie wybijali oczy, lecz
abyśmy powstrzymywali się od czynienia tego innym, z obawy przed
doznaniem od innych tego samego. Podobnie jak Niniwitom nie dlatego
zagroził zniszczeniem, aby ich zgubić (bo gdyby tego chciał, powinien by
milczeć), lecz aby poprawili się dzięki bojaźni i aby zaniechał swego
gniewu (por. Jon 1, 1-2; 3, ln), tak samo zagroził karą tym, którzy
zuchwale skaczą do oczu innym, aby - skoro nie chcą powstrzymać się od
tej dzikości wskutek dobrego postanowienia - przynajmniej bojaźnią byli
powstrzymywani od uszkadzania oczu swoich bliźnich.
Jeśli to świadczyłoby o okrucieństwie, okrutne byłoby także poskromie­
nie zabójcy czy powstrzymanie cudzołożnika. Ale są to słowa głupców
oraz tych, którzy popadli w ostateczne szaleństwo. Ja nie tylko nie nazy­
wam tego srogością, lecz nawet uważam za złe rzeczy według ludzkiego
rozumu przeciwne. Ty bowiem utrzymujesz, że jest srogi, ponieważ rozka­
zał wybić oko za oko, ja natomiast mówię, że gdyby tego nie nakazał,
wtedy w opinii większości ludzi wydawałby się taki, jakim Go nazywasz.
Przypuśćmy, że całe Prawo zostałoby zniesione i nikt nie obawiałby się
grożącej kary, ale wszystkim złym ludziom, cudzołożnikom, zabójcom,
złodziejom, ojcobójcom, krzywoprzysiężcom, wolno byłoby bez żadnych
obaw iść za swymi popędami; czy nie przewróciłoby się wówczas
wszystko do góry nogami, czy miasta, rynki, domy, ziemia, morze, cały
świat nie napełniłyby się niezliczonymi zbrodniami i zabójstwami?
Przecież jest to oczywiste dla każdego. Skoro złe namiętności z trudem
dają się poskromić pomimo praw, lęku i gróźb, to gdyby odjęto to
zabezpieczenie, cóż stałoby na przeszkodzie, by iść za złymi popędami?
Jakaż zaraza nie rozszerzyłaby się na życie ludzkie? Nie tylko byłoby
czymś okrutnym, że złym wolno byłoby czynić, co im się podoba, ale też
byłoby rzeczą nierozważną nie zważać na to, że człowiek, który nie zrobił
nic złego, cierpi bez powodu i nadaremnie. Powiedz mi, czy byłoby coś
okropniejszego niż to: gdyby ktoś zebrał złoczyńców ze wszystkich stron,
uzbroił ich w miecze i nakazał im chodzić naokoło miasta i zabijać
wszystkich, których by napotkali? A gdyby znów ktoś inny powiązał ludzi,
których tamten uzbroił, i z całą bezwzględnością zamknąłby ich do
więzienia, a mających zginąć wyrwał z rąk owych bezbożników, czy
byłoby coś bardziej ludzkiego niż taki czyn?
Horn. XVI: Mt 5, 17-26 203

Te przykłady zastosujcie także do Prawa. Ten bowiem, który przykazał


dać oko za oko, skrępował dusze złych ludzi bojaźnią, jakby jakimiś
mocnymi więzami, i podobny jest do tego, kto wtrącił do więzienia owych
ludzi uzbrojonych w miecze. Kto natomiast żadnej kary dla nich nie
ustanawia, ten uzbraja ich przez zapewnienie im takiego bezpieczeństwa
oraz naśladuje tego, który dał im miecze i rozpuścił po całym mieście.

(Stare Przymierze jest łagodne. Bóg nadał Stary i Nowy Testament)


7. Czy widzisz, że nakazy te nie tylko nie są okrutne, ale nawet
świadczą o wielkiej dobroci? Jeśli z tego powodu nazywasz prawodawcę
srogim i surowym, powiedz, co jest bardziej srogie i surowe: nie zabijać,
czy nawet się nie gniewać? Kto jest surowszy: karzący za zabójstwo czy
karzący za gniew? Ten, który karze cudzołożnika po dokonanym czynie,
czy też ten, który wyznacza kary, i to kary wieczne, za samo pożądanie
tego? Czy widzisz, że ich rozumowanie przyjęło przeciwny kierunek i Bóg
Starego [Testamentu], o którym mówią, że jest srogi, okaże się łaskawy
i łagodny, a Bóg Nowego [Testamentu], którego nazywają dobrym, będzie
według ich zaślepienia srogi i surowy.
My zaś wyznajemy, że prawodawcą obu przymierzy jest jeden i ten
sam [Bóg], który według potrzeby wszystko zarządził i dostosował różnice
obu Testamentów do różnicy czasów. Dlatego ani tamte przykazania nie
są surowe, ani te nie są przykre i ciężkie, ale wszystkie są dziełem tej
samej opatrznościowej troskliwości. Posłuchaj, co mówi prorok, że
również On nadał stare Prawo, a raczej (trzeba powiedzieć), że ten sam co
je nadał, nadał także i to nowe: „Zawrę z nimi przymierze, nie takie
przymierze, jakie zawarłem z ich przodkami” (Jr 31, 31-32).
Jeśli nie przyjmuje tego człowiek chorujący na chorobę manichejczy­
ków, niech posłucha Pawła, który znów to samo powiada: „Abraham miał
dwóch synów, jednego z niewolnicy, a drugiego z wolnej” (Ga 4, 22).
„Niewiasty te wyobrażają dwa przymierza” (Ga 4, 24). Jak tam są dwie
niewiasty i jeden mąż, tak tu są dwa testamenty i jeden prawodawca. I,
abyś się przekonał, że w obu jest ta sama łaskawość, tam mówi: „Oko za
oko” (Kpł 24, 20; Mt 5, 38), tu zaś: „Jeśli cię ktoś uderzy w prawy
policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5, 39). Jak tam, tak i tu lęk przed
odwetem ma doprowadzić krzywdzącego do opamiętania. «Jakże to możli­
we, ktoś powie, skoro nakazuje nadstawić drugi policzek?» A cóż to
przeszkadza? Przecież nie nakazał tego, aby usunąć bojaźń, ale żąda, by
dać mu możliwość zupełnego nasycenia swego gniewu. Nie powiedział, że
«tamten nie będzie karany», lecz: «Ty nie karz», równocześnie pocieszając
204 Ja n C h ryzo sto m

uderzonego i napełniając większą bojaźnią uderzającego, gdyby trwał


w swej złości.
O wszystkich tych przykazaniach mówiłem, by się tak wyrazić,
mimochodem. A teraz trzeba wrócić do właściwego tematu i trzymać się
porządku omawianej przez nas mowy.
(5, 22) Każdy, powiada, kto się gniewa na próżno na swego brata,
podlega sądowi. Nie całkiem zniósł tę namiętność. Po pierwsze dlatego,
że będąc człowiekiem nie jest możliwe uwolnienie się od namiętności;
można panować nad nimi, ale nie można pozbyć się ich całkowicie. Po
drugie dlatego, że nawet gniew, jeśli umiemy go użyć w odpowiednim
czasie, jest pożyteczny7. Zobacz, ile dobrego zdziałał gniew Pawła,
którym uniósł się przeciw Koryntianom (por. 1 Kor 3, ln; 5, ln) ratując
ich od wielkiej zguby. Pozyskał też z powrotem upadły lud Galatów (por.
Ga 1, 6-9), i wielu innych.
Jaka zatem chwila odpowiednia jest dla gniewu? Ta, w której nie siebie
bronimy, ale poskramiamy zuchwałość innych bądź nawracamy opiesza­
łych. A jaka chwila jest niestosowna? Gdy czynimy to z zemsty (¿k8iko-
i)VT£ę). Tego zabronił Paweł, mówiąc: „Umiłowani, nie wymierzajcie sobie
sami sprawiedliwości (¿KÓtKOWTeę), lecz pozostawcie to gniewowi
[Bożemu]” (Rz 12, 19). Także wtedy, gdy spieramy się o pieniądze.
Również tego zabronił, mówiąc: „Czemu nie znosicie raczej niesprawiedli­
wości? Czemu nie ponosicie raczej szkody?” (1 Kor 6, 7). Podobnie jak
ten gniew jest zbyteczny, tak samo ten poprzedni jest konieczny i poży­
teczny. Jednakże wielu ludzi postępuje przeciwnie: wpadają we wściekłość,
gdy sami doznają krzywdy, natomiast okazują pobłażliwość i łagodność,
gdy widzą, jak znieważani są inni; jeden i drugi sposób postępowania
sprzeciwia się prawom ewangelicznym. Gdyż nie gniew jest zakazany, ale
gniew w nieodpowiednim czasie. Dlatego również pforok powiedział:
„Gniewajcie się, a nie grzeszcie” (Ps 4, 5).
(5, 22B) A kto by rzekł bratu swemu: Raka, podlega Radzie8. Przez
radę rozumie tu trybunał żydowski. Wspomina o nim, by się nie zdawało,
że zawsze mówi o rzeczach obcych i nowych. Słowo Raka nie jest bardzo
obelżywe, {ale raczej wyraża pogardę i lekceważenie ze strony tego, kto
je wymawia}. Podobnie my, dając polecenia sługom albo ludziom o wiele

7 Podobny wpływ myśli filozoficznej widać już u Laktancjusza - por. Skrót wykładu
prawodawstwa Boskiego, w: M. MICHALSKI, Antologia literatury patrystycznej, IW PAX
1975, t. 1, 459.
8 Rada (xó <xov£5piov) - mowa o Sanhedrynie najwyższej lokalnej władzy religijnej
i sądowniczej w Palestynie, bądź o kolegium sądowym w poszczególnych miastach
zwanym trybunałem lub sądem.
Hom. XVI: Mt 5, 17-26 205

niższym od nas [społecznie], mówimy: «Idź precz - ty» albo: «Ty tutaj,
powiedz tamtemu». Tak samo mówiący po syryjsku używają słowa «raka»
zamiast słowa «ty». Jednakże miłujący człowieka Bóg oddala nawet
najdrobniejsze braki, nakazując nam, abyśmy szanowali się wzajemnie
i okazywali sobie należny szacunek, aby w ten sposób zapobiec większym.
(5, 22C.) A kto by mu rzekł: «Głupcze», podlega karze piekła ogniste­
go. Wielu ludziom to przykazanie wydawało się ciężkie i trudne, skoro za
tak proste słowo mamy być tak ciężko karani. Niektórzy utrzymują, że
raczej zostało to powiedziane z przesadą (b7t£ppo?UKG)ę). Obawiam się
jednak, żebyśmy słowami zwodząc tutaj samych siebie, czynami nie
zasłużyli sobie tam na najcięższą karę.

{Poskramianie własnego gniewu. Nieznośność zniewagi)


8. Powiedz mi, dlaczego to przykazanie wydaje ci się ciężkie? Czy nie
wiesz, że większość grzechów i kar wzięła początek od słów? Bluźnierstwa
przeciw Bogu dokonują się poprzez słowa, także zaparcie się Boga, obelgi,
zniewagi, krzywoprzysięstwa, fałszywe świadectwa, a nawet zabójstwa.
Nie zważaj na to, że to tylko słowo, ale zastanów się nad tym, czy nie
kryje w sobie wielkiego niebezpieczeństwa. Czyż nie wiesz, że w czasie
nieprzyjaźni, gdy rozpali się gniew, gdy roznamiętni się dusza, nawet
najdrobniejsza rzecz wydaje się wielką, a nawet nie bardzo obelżywe
słowo - ciężką obelgą? Często takie małe sprawy stawały się przyczyną
zabójstw i gubiły całe miasta. Podobnie jak w przyjaźni rzeczy przykre
wydają się nic nie znaczące, tak w nieprzyjaźni rzeczy małe wydają się
nieznośne, choćby coś zostało powiedziane obojętnie.
To tak jak z ogniem: choć leżą stosy drewna, to gdy iskra jest mała,
niełatwo się zajmują, gdy zaś buchnie w górę gwałtowny płomień, łatwo
ogarnia nie tylko drewno, ale także kamienie oraz wszelki wrzucony weń
materiał, i jeszcze bardziej się wzmaga pod wpływem tego, czym zwykle
go gaszą (niektórzy mówią, że dopiero wówczas nie tylko drewno, kłaki
i inne materiały palne, ale nawet woda, którą go polewają, jeszcze bardziej
wzmaga jego siłę). Tak samo przedstawia się sprawa gniewu: cokolwiek
ktoś powie, natychmiast staje się iskrą zapalną tego straszliwego pożaru.
Chrystus, zapobiegając temu wszystkiemu, uznał winnym sądu tego, kto
się gniewa lekkomyślnie (dlatego też powiedział: kto się gniewa..., podlega
sądowi), a mówiącego „raka”, uznał winnym Rady. Przewinienia te nie są
jeszcze tak wielkie, bo karane są tutaj na ziemi. Dlatego przy tym, kto by
rzekł: Głupcze, dodał ogień piekielny, po raz pierwszy wymieniając nazwę
piekła. Wcześniej mówił wiele o królestwie, a dopiero teraz wspomniał
o piekle, pokazując, że pierwsze jest darem Jego miłości i woli, natomiast
drugie - skutkiem naszej opieszałości.
206 Ja n C h ryzo sto m

Zauważ, jak powoli stopniuje kary, jakby tłumaczył się przed tobą;
pokazuje, że On sam nie chce nic takiego na ciebie sprowadzić, lecz że my
zmuszamy Go do takich gróźb. Rozważ, co mówi: «Powiedziałem ci, byś
nie gniewał się pochopnie, gdyż będziesz winien sądu. Nie zważałeś na to
pierwsze przykazanie. Popatrz, co sprawił gniew: zaraz skłonił cię do
obrazy, bo powiedziałeś twemu bratu Raka. Znów zagroziłem inną karą:
Radą. Jeśli i na nią nie będziesz zważać i odważysz się na jeszcze coś
gorszego, nie będę cię więcej karać tymi umiarkowanymi karami, lecz
wieczną karą w piekle, byś się w końcu nie dopuścił zabójstwa». Nie ma,
powiadam, nie ma niczego bardziej nieznośnego, niczego, co mogłoby
bardziej gryźć duszę człowieka niż zniewaga. Im ostrzejsze jest słowo
zniewagi, tym większy ogień rozpala. Nie uważaj więc nazwania kogoś
głupcem za coś zwykłego. Jeśli odmawiasz twemu bratu umysłu i rozumu,
tego, czym różnimy się od zwierząt i dzięki czemu przede wszystkim
jesteśmy ludźmi, to pozbawiasz go jego całej godności.
Nie zważajmy wyłącznie na nasze słowa, ale zastanawiajmy się nad
samą praktyką życia oraz nad uczuciami. Pamiętajmy, jak wielką ranę
zadaje takie słowo i jak strasznym nieszczęściem się kończy. Dlatego także
Paweł wykluczył z królestwa nie tylko cudzołożników i ludzi zmysłowych,
ale także złorzeczących (por. 1 Kor 6, 9-10). I bardzo słusznie. Gdyż
znieważający narusza dobro miłości, pogrąża swego bliźniego w niezliczo­
ne nieszczęścia, sprowadza ustawiczną nieprzyjaźń, rozrywa Chrystusowe
członki, codziennie zrywa miły Bogu pokój, przez zniewagę poszerza
drogę diabłu i czyni go silniejszym. Dlatego Chrystus, aby podciąć
korzenie jego mocy, ustanowił to prawo.
Słowo miłości ma dla Niego wielkie znaczenie. Ona to nade wszystko
jest matką wszelkiego dobra, znamieniem Jego uczniów, ona łączy nas
wszystkich ze sobą. Słusznie zatem z wielką gorliwością wyrywa korzenie
i źródła nienawiści, która ją niszczy. Nie sądź więc, że zalecenia te
wyrażone zostały z przesadą, lecz mając na uwadze ich dobre skutki
podziwiaj łagodność tychże praw. Bóg o nic nie stara się bardziej, niż o to,
byśmy byli związani i połączeni z sobą. Dlatego zarówno sam, jak i przez
swych uczniów, w Starym, jak i w Nowym Testamencie, często podnosi
to przykazanie i surowo sądzi oraz karze tych, którzy nim gardzą. Nigdy
bowiem tak się nie pleni i nie zakorzenia wszelka nieprawość, jak wtedy,
gdy ustaje miłość. Dlatego powiedziano: „A ponieważ wzmoże się
nieprawość, oziębnie miłość wielu” (Mt 24, 12). Tak Kain stał się
bratobójcą, podobnie Ezaw i bracia Józefa9; w ten sposób tysiączne

9 Kain - por. Rdz 4, 8; Ezaw - por. Rdz 27, 4 ln; bracia Józefa - por. Rdz 37.
Horn. XVI: Mt 5, 17-26 207

nieprawości się rozpowszechniły, gdy ona została wydarta. Dlatego On


z wielką dokładnością wykorzenia to, co ją gubi.

(Chrystus nakazuje pojednanie się z bratem; pojednanie jako ofiara.


Ofiary katechumenów)
9. Nie poprzestaje na tym, co powiedziałem, ale przytacza jeszcze
więcej rzeczy, ażeby pokazać jak wielkie ma o nią staranie. Zagroziwszy
sądem, Radą i piekłem, dodał jeszcze inne rzeczy, zgodne z poprzednimi,
mówiąc: (5, 23) Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam
wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, (5, 24) zostaw tam dar swój
przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem
przyjdź i dar swój ofiaruj. O dobroci! O niepojęta miłości do człowieka!
Dla miłości bliźniego nie zważa na swoją cześć, okazując, że ani te kary,
którymi wcześniej zagroził, nie pochodzą z jakiejś nienawiści, ani też nie
groził z żądzy wymierzania kary, lecz z wielkiej miłości. Cóż może być
łaskawszego nad te słowa? Przerwij, powiada, ofiarę na moją cześć, aby
ocalała twoja miłość, bo również pojednanie z bratem jest ofiarą. Dlatego
nie powiedział: «Gdy spełnisz ofiarę», ani: «Zanim przyniesiesz twój dar»,
lecz podczas gdy dar jest u ołtarza i ofiara się rozpoczyna, odsyła go, by
pojednał się z bratem, nie zabierając z sobą daru, ani też nie przed jego
przyniesienim, lecz podczas gdy on leży pośrodku, każe spiesznie udać się
do tamtego.
Dlaczego i z jakiej przyczyny każe w ten sposób postąpić? Podkreśla
i wymaga tu, jak mi się wydaje, dwóch rzeczy. Po pierwsze, jak powie­
działem, chce okazać, że wysoko ceni miłość i że uważają za największą
ofiarę, bez niej nie przyjmuje żadnej innej. Po drugie, przedstawia
pojednanie jako w każdym przypadku nieodwołalną konieczność. Komu
nakazano, aby ofiarował nie wcześniej, niż się pojedna, ten choćby nie
z miłości do bliźniego, ale przynajmniej dlatego, aby ofiara nie leżała
niespełniona, będzie zmuszony pospieszyć do obrażonego i pojednać się
z nim. Dlatego powiedział wszystko z wielkim naciskiem, strasząc
i zachęcając. Powiedziawszy: zostaw tam dar swój nie poprzestał na tym,
ale dodał: przed ołtarzem, (budząc strach przez wspomnienie miejsca), i
idź. Nie powiedział po prostu: Idź, lecz dodał: A najpierw [idź]... Potem
przyjdź i dar swój ofiaruj. Przez to wszystko pokazał, że stół ten nie
przyjmuje ludzi pozostających z sobą w nieprzyjaźni. Niech słuchają ci,
którzy zostali dopuszczeni do świętych tajemnic, a którzy przystępują
w nieprzyjaźni. Niech słuchają również ci, których jeszcze nie dopuszczo­
no do świętych tajemnic, bo słowa te odnoszą się w pewnym względzie
również do nich. Także oni przynoszą dar i ofiarę, mam tu na myśli:
208 Ja n C h ryzo sto m

modlitwę i jałmużnę. Posłuchaj, jak prorok mówi, że również to jest


ofiarą: „Ofiara uwielbienia cześć mi oddaje” (Ps 50, 23), i znowu: „Składaj
Bogu ofiarę uwielbienia” (Ps 50, 14), oraz: „Wzniesienie rąk moich - jak
ofiara wieczorna” (Ps 141, 2). Jeśli więc będziesz się modlić z poczuciem
[niezgody], lepiej zaniechaj modlitwy i idź pojednać się z bratem,
a dopiero potem się módl.
W tym celu przecież wszystko się dokonało; w tym celu Bóg stał się
człowiekiem i zarządził to wszystko, by nas zjednoczyć. [Nic więc dziw­
nego], że tego, który wyrządził krzywdę, odsyła tymi słowami do po­
krzywdzonego, w modlitwie zaś obrażonego do obrażającego, jednając ich.
[Wspomina o tym w dalszym ciągu, gdy uczy, jak się modlić] i wskazuje,
aby przebaczać ludziom ich przewinienia (por. Mt 6, 12. 14); tu natomiast
mówi: Jeśli brat twój ma coś przeciw tobie, idź do niego. Również tu, jak
mi się wydaje, posyła pokrzywdzonego, bo nie powiedział: «Przejednaj
sobie brata», lecz: «Pojednaj się z bratem». Jakkolwiek wydaje się, jakby
mówił o krzywdzącym, to jednak wszystko odnosi do pokrzywdzonego.
«Jeśli z nim się pojednasz, mówi [Chrystus], to z powodu twej miłości ku
niemu znajdziesz łaskę u Mnie i będziesz mógł z wielką ufnością ofiaro­
wać swój dar. A jeśli się jeszcze gniewasz, to zważ, że i Ja chętnie każę
ci zaniechać mej ofiary, abyście się stali przyjaciółmi, a to niech cię
pocieszy w twym gniewie». A nie powiedział: «Jeśli poniosłeś ciężką
krzywdę», lecz: «Gdy brat twój ma nieco przeciw tobie». Nie dodał też:
«Słusznie czy niesłusznie», lecz tak po prostu: «Gdy ma coś przeciw
tobie». Bo choćby nawet słusznie, to nie trzeba przedłużać nienawiści;
wszak i Chrystus słusznie był na nas rozgniewany, a jednak wydał siebie
na śmierć za nas, nie policzywszy nam tych przewinień.

(Paweł nakazuje pojednać się przed nocą, Chrystus przed ofiarą.


Chrystus usuwa nieprzyjazń. Nie wahaj się czynić dobra)
10. Dlatego również Paweł wzywając nas do pojednania, powiedział:
„Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” (Ef 4, 26). Wzywają
do tego samego: jak tu Chrystus przed dokonaniem ofiary, tak tam Paweł
przed zakończeniem dnia10. Obawia się nocy, by przypadkiem nie
powiększyła rany, zastawszy zranionego w samotności. Za dnia wielu ludzi
obdarzy go rozrywką i zajęciem; w nocy zaś, gdy znajduje się na
osobności i rozstrząsa to sam ze sobą, bardziej wznoszą się bałwany
i burza staje się większa. Dlatego Paweł, by temu zapobiec, chce go oddać

10 Tu Chrystus - por. Mt 5, 23-24; tam Paweł - oczywiście mowa o wierszu Ef 4, 26.


Horn. XVI: Mt 5, 17-26 209

nocy pojednanego, aby diabeł nie mógł skorzystać z jego samotności


w celu wzniecenia w nim ognia gniewu i rozpalenia go jeszcze bardziej.
Tak samo Chrystus nie pozwala odkładać pojednania nawet na chwilę, aby
po spełnieniu ofiary taki człowiek nie stał się opieszały i nie odkładał
pojednania z dnia na dzień. On wie, że ta choroba wymaga szybkiego
działania. Jako mądry lekarz podaje nie tylko środki zapobiegające
chorobom, ale również takie, które je leczą, tak i On czyni. Bo zakaz, by
nie nazywać głupcem (por. Mt 5, 22), stanowi środek zaradczy przeciw
nieprzyjaźni, natomiast nakaz, by się pojednać, jest lekarstwem na
choroby, które z niej powstają.
Zauważ, z jakim naciskiem poleca jedno i drugie. Wcześniej zagroził
piekłem (por. 5, 22), teraz natomiast nie przyjmuje daru przed pojedna­
niem (por. 5, 23-24), okazując wielki gniew, i wszystkimi tymi środkami
niszczy korzeń i owoc. Najpierw mówi: «Nie gniewaj się», potem: «Nie
znieważaj». Bo obie te rzeczy podsycają się wzajemnie. Zniewaga
pochodzi z nieprzyjaźni, a ze zniewagi nieprzyjaźń. Dlatego uzdrawia
i owoc, i korzeń, zapobiegając, by nie powstało zło, gdy zaś zapuści już
korzeń i wyda najgorszy owoc, wtedy bezwzględnie je niszczy. Dlatego
wspomina sąd, Radę, piekło, a mówiąc o ofierze, jeszcze coś innego
dodaje, mówiąc:
(5, 25A) Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś
z nim w drodze. Byś nie mówił: Cóż, kiedy ponoszę krzywdę, kiedy mnie
obdzierają, wloką do sądu?! Odjął im również ten powód i wymówkę, bo
nakazuje, aby i w takim przypadku nie dać się opanować nieprzyjaźni.
Następnie, ponieważ to przykazanie jest trudne, daje radę na podstawie
rzeczy doczesnych, które zwykle powstrzymują ludzi prostych bardziej niż
przyszłe. Co mówisz? Powiada, że jest bardziej możny i wyrządził ci
krzywdę? Wyrządzi ci jeszcze większą krzywdę, jeśli nie pogodzisz się
z nim, lecz będziesz zmuszony udać się do sądu. W tamtym przypadku
stracisz pieniądze, lecz będziesz wolny, gdy zaś staniesz przed sędzią,
wtedy pójdziesz do więzienia i poniesiesz bardzo ciężką karę. A jeśli
unikniesz tego sporu, osiągniesz z tego podwójny zysk: nic nieprzyjemne­
go cię nie spotka, a twój dobry uczynek będziesz zawdzięczał sobie
samemu, a nie jego przemocy. Jeżeli {nie} chcesz uwierzyć moim słowom,
to szkodzisz nie tyle tamtemu, ile sobie.
Zauważ, jak i tu go ponagla. Powiedziawszy: Pogódź się ze swoim
przeciwnikiem, dodał: szybko, ale i na tym nie poprzestał, lecz jeszcze
w inny sposób stara się powiększyć tę szybkość, mówiąc: Póki jesteś z nim
w drodze, pobudzając go przez to i ponaglając z wielkim naciskiem. Nic
nie sprawia takiego zamieszania w naszym życiu, jak wahanie się
210 Ja n C h ryzo sto m

i odkładanie na czas późniejszy, gdy mamy uczynić coś dobrego. Taka


postawa często doprowadza do tego, że tracimy cały owoc. Podobnie jak
Paweł mówi: «Porzuć swój gniew, nim zajdzie słońce» (por. Ef 4, 26), tak
i On żąda: «Pojednaj się, nim ofiarujesz swój dar» (por. Mt 5, 23),
i dodaje: Szybko, póki jesteś z nim w drodze, (por. 5, 25B.26) zanim
zbliżysz się do drzwi sądu, zanim staniesz przed trybunałem i zdasz się
na łaskę sędziego. Zanim tam wejdziesz, cała sprawa jest w twoim ręku,
gdy jednak przestąpisz próg, nie zdołasz - choćbyś nie wiedzieć jak tego
chciał - pokierować sprawą według twojej woli, oddawszy się w moc
innego.
Co znaczy: Pogódź się? Mówi: «Chciej raczej znosić krzywdę» albo:
«Wydaj w tej sprawie taki wyrok, jakbyś był na jego miejscu», byś
z samolubstwa nie wykroczył przeciw sprawiedliwości, lecz abyś roztrząs-
nął cudzą sprawę jak własną i wydał wyrok11. Jeśli uważasz to za trudne,
nie dziw się temu. Dlatego wymienił wszystkie owe błogosławieństwa
(por. Mt 5, 3-12), by złagodzić i przysposobić duszę słuchacza i by
uczynić go sposobniejszym do przyjęcia wszystkich tych praw.
11. Niektórzy mniemają: że stosując określenie «przeciwnik» wskazał
pośrednio na diabła; że nakazuje, by nie mieć żadnej z jego rzeczy. Takie
bowiem jest znaczenie słów: pogódź się z nim, iż po zejściu z tego świata
nie można uwolnić się od niego, gdyż dosięgnie nas nieunikniona kara.
Mnie się natomiast wydaje, że mowa tu o sędziach tego świata, o drodze
do sądu oraz o więzieniu.
Zachęcił rzeczami wyższymi i przyszłymi, strach zaś wzbudza
przykładami wziętymi z życia. Czyni to również Paweł, pobudzając
słuchacza poprzez rzeczy przyszłe i teraźniejsze. Tak na przykład, gdy
odwodzi człowieka od zła, pokazuje mu uzbrojonego mieczem przełożone­
go i mówi: „Jeśli czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest
bowiem narzędziem Boga” (Rz 13, 4). Następnie nakazując, aby słuchać
Boga, wspomina nie tylko bojaźń Bożą, ale także Jego groźby i Jego
zatroskanie: „Należy więc się jej poddać nie tylko ze względu na karę, ale
ze względu na sumienie” (Rz 13, 5). Ludzi prostych, jak powiedziałem
wyżej, zwykle prędzej przywodzą ku opamiętaniu rzeczy podpadające pod
zmysły, które są tuż przed nami. Dlatego także Chrystus wspomniał nie
tylko piekło, lecz także sąd, skazanie, więzienie i wszystkie jego okropnoś­
ci, podcinając wszystkimi tymi groźbami korzenie zabójstwa. Jakże popełni

11 Greckie słowo X|/fj<t>oę oznacza kamyk do głosowania (czarny jako głos skazujący,
biały jako uniewinniający).
Horn. XVI: Mt 5, 17-26 211

zabójstwo ktoś, kogo nie lżą, kogo nie pociągają do sądu, kto długo się nie
gniewa? Stąd wynika, że również nam przynosi pożytek to, co pożyteczne
jest dla bliźniego. Kto godzi się z przeciwnikiem, sam zyskuje o wiele
więcej, uwalniając się od sądów, więzień i ich nędzy.
Posłuchajmy tych słów: nie wadźmy się i nie spierajmy, zwłaszcza że
wskazania te już przed przyszłymi nagrodami dają wewnętrzne zadowole­
nie (f|8ovfi) i pożytek. A jeśli dla wielu wydają się ciężkie i wymagające
wielkiego trudu, pamiętaj, że czynisz to dla Chrystusa, a wtedy to, co
przykre, wyda ci się przyjemne. Jeżeli zawsze będziemy trzymać się tej
zasady, nie doświadczymy niczego przykrego, lecz zewsząd będziemy
doznawać wielkiej przyjemności (f|8ovf|). Gdyż trud nie będzie się
wydawać trudem, a wprost przeciwnie, im bardziej się wzmoże, tym
będzie słodszy i przyjemniejszy.

{Nadzieja niebia pomaga unikać złego towarzystwa.


Konieczność Bożej pomocy i naszego współdziałania)
Gdy przebywa się w złym towarzystwie wraz z jego ponętami oraz
chciwością pieniędzy, trzeba przeciwstawiać mu ten sposób myślenia, że
otrzymamy wielką nagrodę gardząc chwilową przyjemnością. Mów wów­
czas swojej duszy: «Czy bardzo się smucisz, że pozbawiam cię przyjem­
ności? Przeciwnie, raduj się, gdyż przygotowuję ci niebo. Czynisz to nie
dla człowieka, ale dla Boga. Znoś to cierpliwie przez krótki czas,
a zobaczysz, jak wielki będzie zysk. Wytrwaj w doczesnym życiu, a uzys­
kasz wolność (m p priaia) nie do wypowiedzenia». Gdy w ten sposób
będziemy rozmawiać ze swoją duszą, nie tylko zważając na trudność
cnoty, ale pamiętając również o obiecanej nam koronie, prędko uwolnimy
ją od wszelkiego zła.
Skoro diabeł, pokazując chwilową przyjemność, a wieczną boleść,
pomimo tego jest silny i nie pozostaje bezrobotny12, to u nas dzieje się
przeciwnie: trud trwa chwilowo, a radość i pożytek są nieśmiertelne. Jak
w takim razie usprawiedliwimy się, jeśli słysząc taką pociechę nie staramy

12 Tak tłumaczę greckie ópcoę iox'óet Kai 7t£pr/lv£Tai. J. Krystyniacki oddał to tak:
«pomimo tego bierze górę i zwycięża» (por. t. 1 s. 207). Dzięki Bogu szatan nie zwycięża.
Słowo 7i£piylyvopai (późniejsze 7i£ptylvopai) znaczy w bezokoliczniku: «górować», «prze­
wyższać», «zwyciężać», ale znaczy także: «pozostać», «utrzymać się przy życiu», «prze­
trwać». Jan Chryzostom prawdopodobnie wykorzystuje to różnorakie znaczenie tego słowa,
aby z jednej strony wskazać słuchaczowi, że diabeł jest silny i może przeważyć, z drugiej
zaś strony, aby ukazać swoisty paradoks sytuacji: diabeł proponuje rzecz, która z logicz­
nego punktu widzenia jest nie do przyjęcia, a jednak utrzymuje się i to całkiem nie źle, bo
ludzie mu wciąż ulegają.
212 Ja n C h r y zo sto m

się o cnotę? W miejsce wszystkiego wystarczy nam cel naszych trudów


i głębokie przekonanie, że wszystko podejmujemy dla Boga. Jeśli osoba
mająca dłużnika w królu uważa, że na całe życie posiada dostateczne za­
bezpieczenie, to pomyśl, jak wielki będzie ten, kto dobrotliwego i wieczne­
go Boga uczynił sobie dłużnikiem zarówno przez małe, jak i większe
dobre czyny. Nie wymawiaj się przede mną trudami i znojem. Gdyż nie
tylko nadzieją rzeczy przyszłych sprawił Bóg, że cnota jest łatwa, ale także
w inny sposób: będąc wszędzie razem z nami oraz pomagając nam. Gdy
ze swej strony zechcesz dołożyć choćby trochę chęci, to pójdzie za tym
wszystko inne. Dlatego chce, byś i ty poniósł niewielki trud, ażeby
zwycięstwo było również twoje. Podobnie jak król chcąc, by jego syn się
odznaczył oraz by także jemu przypisano zwycięstwo, weźmie go ze sobą
w bojowe szyki, choć faktycznie sam dokona całej rzeczy. Tak samo Bóg
postępuje w walce z diabłem. Od ciebie wymaga tylko jednej rzeczy:
abyś wobec diabła okazał prawdziwą nieprzyjaźń. Jeśli uczynisz to dla
Niego, wtedy On zakończy całą wojnę. Czy rozpalony jesteś gniewem,
żądzą bogactw, czy jakąkolwiek inną tyrańską namiętnością, On gdy tylko
cię zobaczy naprzeciw nieprzyjaciela przygotowanego do walki i uzbro­
jonego, natychmiast przybywa, czyni wszystko łatwym i wznosi cię
ponad płomienie, jak niegdyś owych młodzieńców w piecu babilońskim,
bo i oni nie przynieśli niczego więcej prócz swojej dobrej woli (por.
Dn 3, 8n).
Byśmy także my uwolnili się tutaj od pieca niedozwolonych uciech,
a tam uniknęli piekła, codziennie zastanawiajmy się nad tym, troszczmy
się o to i podejmujmy czyn, jednając sobie łaskę Boga przez postanowie­
nie czynienia dobrze i ustawiczną modlitwę. Tym sposobem również to,
co teraz wydaje się nieznośne, stanie się bardzo łatwe, lekkie i przyjemne.
Dopóki pozostajemy pod wpływem namiętności, uważamy, że cnota jest
przykra, trudna i nieprzystępna, a nieprawość pożądana i bardzo przyjem­
na. Gdy jednak uwolnimy się od niej, choćby na krótko, wtedy wyda się
nam brzydka i wstrętna, cnota zaś lekka, łatwa i miła. Można się o tym
przekonać na przykładach ludzi, którzy dobrze przeżyli życie. Posłuchaj,
jak Paweł stwierdza, że błędy zawstydzają nawet po odwróceniu się od
nich: „Jakiż pożytek mieliście z tych czynów, których się teraz wstydzi­
cie?” (Rz 6, 21). O cnocie zaś mówi, że nawet po trudzie jest lekka,
a utrapienie nazywa lekkim i szybko przemijającym (por. 2 Kor 4, 17),
raduje się w utrapieniach (por. Kol 1, 24), chlubi się w uciskach (por. Rz
5, 3), szczyci się bliznami (aTtypaia) na ciele poniesionymi ze względu
na Chrystusa (por. Ga 6, 17).
Horn. XVI: Mt 5, 17-26 213

Abyśmy także my takiej sprawności nabyli13, codziennie porządkujmy


sprawy, o których była mowa, zapominajmy o tym, co za nami, a wytę­
żajmy siły ku temu, co przed nami (por. Flp 3, 13) i zmierzajmy „ku
nagrodzie, do jakiej [Bóg] wzywa w górę” (Flp 3, 14). Obyśmy wszyscy
jej dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc na wieki wieków. Amen.

L1 Tak tłumaczę greckie: iv ouv Kat f]u£ię ev totutu Kataaxcb|i£V xQ 2.£,et. J.


Krystyniacki tłumaczy to w ten sposób: «Abyśmy więc i my w tym rzędzie stanęli» (por.
t. 1 s. 208). Tymczasem, jak mi się wydaje, Trj 2£,ev pochodzi od: f| §ł;ię (stan, dyspozycja,
umiejętność), a nie od: eł;fję (kolejno, rzędem) ani od: e^eirię.
HOMILIA XVII: Mt 5, 27-37
(PG 57, 255-266)

(5, 27) Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż. (5, 28) A ya wam


powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, ywż s/ę w swoim sercu
dopuścił z nią cudzołóstwa.
1. Po wyłożeniu pierwszej zasady i podniesieniu jej na szczyt doskona­
łości (por. Mt 5, 21-26), idzie dalej i dochodzi do drugiej; także w tym
przypadku ulega Prawu. Ale przecież, ktoś powie, to nie jest drugie, ale
trzecie przykazanie? Bo pierwszym przykazaniem nie jest: „Nie będziesz
zabijał”, ale „Nie będziesz miał bogów innych oprócz mnie” (Pwt 6, 7).
Dlatego warto dociec, dlaczego nie rozpoczął od tamtego. Dlatego, że roz­
poczynając od tamtego trzeba by je było rozszerzyć i siebie tam umieścić.
Tymczasem jeszcze nie nadszedł czas, by o sobie nauczał czegoś takiego.
Zresztą na razie zajmował się nauką moralności, chcąc przekonać słucha­
czy zarówno poprzez nią, jak i poprzez cuda, że jest Synem Bożym.
Gdyby bowiem, zanim czegokolwiek nauczał lub cokolwiek uczynił,
mówił od razu: «Słyszeliście, że powiedziano przodkom: „Jam jest Pan,
Bóg twój” (Pwt 5, 6; Iz 43, 3) i oprócz mnie nie ma innego (por. Iz 45,
21-22), ja zaś wam powiadam, abyście i mnie oddawali taką cześć, jak
tamtemu», doprowadziłby do tego, że wszyscy uważaliby Go za pozbawio­
nego zmysłów. Jeżeli nawet po nauczaniu i po tak wielkich cudach, gdy
jeszcze zupełnie niewyraźnie to mówił, twierdzili, że jakoby miał czarta
(J 8, 52; 10, 20). Cóżby dopiero musieli twierdzić, gdyby przed tym
wszystkim odważył się powiedzieć coś podobnego? Cóżby musieli myśleć?
Natomiast głosząc w stosownym czasie naukę o tych rzeczach sprawił,
że dla wielu stała się przystępna. Dlatego teraz ją pominął, a gdy utorował
do niej wszędzie drogę cudami i najwznioślejszą nauką, wówczas dopiero
objawił to słowami. Teraz objawia to powoli i nieznacznie przez działanie
cudów, przez sam rodzaj nauki. Tego, który uważał i posiadał rozum,
prowadziło z wolna do poznania tego artykułu wiary to, że z własnej mocy
Hom. XVII: Mt 5, 27-37 215

ustanawiał i ulepszał takie prawa. Zdumiewali się bowiem, jak powiedzia­


no, bo nauczał ich nie tak, jak uczeni w Piśmie (Mt 7, 29, Mk 1, 22).
Zaczął od ogólnych błędów: od gniewu (por. Mt 5, 22) i pożądliwości
(bo te najbardziej w nas panują i najbardziej ze wszystkich odnoszą się do
natury), sprostował je z wielką powagą, jak przystało na prawodawcę,
i uporządkował z wszelką dokładnością. Nie powiedział mianowicie, że
cudzołożnik będzie karany, ale czyni również tu, co uczynił w związku
z zabójstwem, karze niepowściągliwość wzroku, abyś się dowiedział, czym
jest to, czego wymaga ponad Pismo. Dlatego powiada: Każdy, kto pożądli­
wie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa,
a więc ten, kto ciekawie spogląda na piękne ciało, ugania się za pięknymi
twarzyczkami, napawa swe serce tym widokiem i wlepia oczy w piękne
twarze. Ponieważ łaskę Ducha Świętego przyjmujemy do naszych serc,
najpierw właśnie je oczyszcza.
Jakże, ktoś powie, można się uwolnić od pożądliwości. Gdybyśmy
chcieli, nawet bardzo można ją wykorzenić i sprawić, by więcej się nie
pojawiła. Zresztą nie wykorzenia tu pożądliwości w ogóle, lecz jedynie
taką, która powstaje pod wpływem wzroku. Kto stara się patrzeć na piękne
twarze, ten sam najbardziej zapala ogień pożądliwości, czyni swą duszę
niewolnicą i wkrótce zabiera się do uczynku. Dlatego nie powiedział: «Kto
będzie pożądać cudzołóstwa», lecz: Każdy, kto pożądliwie patrzy. Przy
gniewie natomiast zrobił podwójne zastrzeżenie, mówiąc: „nadaremnie”
i „bez powodu”1, a tu nie tak, lecz zniósł wszelką pożądliwość. {Jakkol­
wiek zarówno gniew, jak i pożądliwość są nam wrodzone i zostały w nas
wszczepione dla naszego pożytku. Gniew, abyśmy mogli karać złych
i poprawiać nieposłusznych. Pożądliwość zaś, abyśmy mogli mieć potom­
stwo i w ten sposób podtrzymywać nasz gatunek przez następstwo
pokoleń}12.

(Chrystus zabrania niedozwolonej pożądliwości wyrażającej się nawet


przez spojrzenie; szkody wynikające z nieprzyzwoitego patrzenia)
2. Dlaczego więc tu nie uczynił zastrzeżenia? Jeśli będziesz uważać,
i tu znajdziesz bardzo ważną różnicę. Nie powiedział: «Kto pożąda», bo
i tym, którzy mieszkają w górach przytrafia się, że poczują pożądliwość,

1 Słowo eiicrj występuje w Mt 5, 22 w wersji biblii jaką posługiwał się Chryzostom.


Posługiwali się nią między innymi: Ireneusz, Orygenes, Cyprian, Eusebiusz). Wyrażenie
eiicf| Kai pócxr|v używa Jan Chryzosotm w MtHom 16, 6 (PG 57, 247 w. 10); słowo eiid)
występuje ponadto w Rz 13, 4, który to wiersz Chryzostom przytacza w MtHom 16, 11.
Słowo zaś pdxr|V pojawia się w Mt 15, 9 oraz Mk 7, 7.
2 Zob. powyżej MtHom 16, 7 przypis 6.
216 Ja n C h ryzo sto m

lecz: Kto pożądliwie patrzy na kobietę, to znaczy, kto pobudza w sobie


pożądliwość i bez przyczyny wpuszcza to dzikie zwierzę do spokojnego
serca. Nie pochodzi to bowiem z natury, lecz z niepowściągliwości. Tego
zabraniał już dawno Stary Testament, mówiąc: „Nie przyglądaj się obcej
piękności” (Syr 9, 8). Następnie, by nikt nie mówił: «A jeśli poznam, a nie
stanę się niewolnikiem?», zabrania spojrzenia, byś ufny w takie bezpie­
czeństwo nie popełnił kiedyś grzechu. Cóż więc, powiesz, jeśli będę
patrzeć, a nie uczynię nic złego? Wówczas i tak policzony zostaniesz
między cudzołożników. Prawodawca rzecz objawił i nie powinno się jej
dalej dochodzić. Jeżeli spojrzysz tak dwa, trzy razy, to może zdołasz siebie
powściągnąć; gdy zaś ciągle będziesz to czynić, wówczas rozpalisz
w sobie ogień i z pewnością ulegniesz, bo nie stoisz poza granicami
ludzkiej natury. Bo jak my, gdy widzimy chłopca trzymającego miecz,
karzemy go, choć widzimy, że nim nie uderza, i nakazujemy mu, by nigdy
nie brał go do rąk, tak samo Bóg jeszcze przed uczynkiem zabrania
niepowściągliwego wzroku, abyś nie dopuścił się czynu. Kto bowiem raz
wzniecił w sobie ogień, to choćby nie było kobiety, którą widział, pomimo
to wzbudza w duchu obrazy nieprzyzwoitych uczynków, a od tego często
dochodzi do czynu. Dlatego Chrystus zakazuje nawet cudzołóstwa
popełnionego w sercu.
Cóż więc powiedzą na to ci, razem z którymi mieszkają dziewice? Bo
według znaczenia tego prawa byliby codziennie tysiące razy winni
cudzołóstwa, codziennie spoglądając na nie pożądliwie. Dlatego błogosła­
wiony Hiob od początku nadał sobie to prawo, trzymając się z dala od
takiego widoku (Hi 31, 9). Po patrzeniu walka, by nie posiąść tej, którą się
widziało, staje się trudniejsza, a z widoku nie doznajemy takiej przyjem­
ności, jakiej doznajemy zguby przez pomnożenie pożądliwości, ponieważ
czynimy przeciwnika silniejszym, ustępujemy diabłu więcej miejsca, nie
mając siły go odeprzeć, gdyśmy go wpuścili do głębi serca i otworzyli mu
naszą duszę. Dlatego powiedział: «Nie cudzołóż oczyma, a nie będziesz
cudzołożył w sercu».
Można również patrzeć w inny sposób, tak jak patrzą ludzie żyjący
w czystości. Dlatego nie zabronił spojrzeń w ogóle, ale spojrzeń pożądli­
wych. Gdyby zaś nie tego chciał, powiedziałby krótko: Kto patrzy na
kobietę, lecz nie tak powiedział, lecz: Każdy, kto patrzy z pożądaniem, kto
patrzy, aby poczuć przyjemność z patrzenia. Bóg bowiem dał ci oczy nie
dlatego, byś sprowadzał przez nie cudzołóstwo, lecz abyś podziwiał
Stwórcę, patrząc na jego dzieła.
Jak więc zdarza się, że gniewasz się bez przyczyny, tak też zdarza się,
że bez przyczyny spoglądasz, gdy czynisz to dla pożądliwości. A gdy
Horn. XVII: Mt 5, 27-37 217

chcesz spoglądać i doznawać w tym przyjemności, to spoglądaj na swą


zonę i kochaj ją zawsze: tego nie zabrania ci żadne prawo. A jeśli chcesz
zajmować się obcą pięknością, wtedy obrażasz zarówno żonę, zwracając
swe oczy gdzie indziej, jak i tę, którą dotykasz. Nawet jeśli nie tknąłeś jej
ręką, dotknąłeś oczyma. Dlatego również to uważane jest za cudzołóstwo
i sprowadza niezwykłą karę [jeszcze] przed karą na tamtym świecie.
Napełnia całe wnętrze człowieka niepokojem i zamieszaniem, powstaje
w ten sposób wielka burza, bardzo silny ból, a ten, kto go doznał, będzie
w nie lepszym położeniu niż jeńcy i więźniowie. Kobieta natomiast,
rzuciwszy pocisk, często ulatnia się, rana zaś mimo to pozostaje. A nawet
przeciwnie, nie ona rzuciła pocisk, lecz ty sam zadałeś sobie śmiertelną
ranę, patrząc pożądliwie. A mówię to, by uwolnić skromne kobiety od
zarzutu. Gdyby zaś któraś stroiła się i ściągała na siebie oczy przechodzą­
cych, to i tak podlega bardzo ciężkiej karze. Chociaż nie podała kielicha,
to przyrządziła truciznę i przygotowała napój. A nawet podała kielich,
chociaż nie znalazł się nikt, kto by się napił. Ale przecież, ktoś powie, że
[Chrystus w tym nakazie] nie przemawia do kobiet? Jednakże wszędzie
daje wspólne prawa: mówiąc do głowy, daje też upomnienie dla całego
ciała. Kobietę i mężczyznę uważa za to samo stworzenie i nigdzie nie
rozróżnia rodzaju.

(Zbytek kobiet; unikanie kobiet, które gorszą; przeciw teatrom)


3. Jeśli chcesz szczegółowo poznać uczynione im zarzuty, to posłuchaj
proroka Izajasza, który wiele im zarzuca i karci ich ubiór, wejrzenie,
sposób chodzenia, spływające suknie, drobny krok, wyciągnięte szyje (Iz
3, 16). Oprócz niego posłuchaj też błogosławionego Pawła, który daje im
wiele przepisów dotyczących układania włosów, rzeczy zbytkownych
i innych tym podobnych spraw, karcąc ten rodzaj surowo (1 Tm 2, 9).
Także Chrystus wskazał na to niewyraźnie w następujących słowach: (5,
29A) Jeśli... jest ci powodem do grzechu, wyłup i odrzuć od siebie,
wyrażając w ten sposób swój gniew na nie.
Dlatego mówi: (5, 29A) Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do
grzechuy wyłup je i odrzuć od siebie. Abyś nie mówił: «Cóż, gdy jest moją
krewną?» lub: «A gdy jest ze mną w inny sposób złączona?», tak właśnie
przykazał. Nie odnosi się to, broń Boże, do członków [ciała]. Nigdzie nie
mówi, że grzechy miałyby pochodzić z ciała, lecz zawsze przypisuje je złej
woli. To nie oko widzi, lecz dusza i rozum. Zatem często, gdy uwaga
nasza zwraca się gdzie indziej, oko nie widzi obecnych, a więc nie
wszystko pochodzi z jego czynności. Gdyby mówił o członkach [ciała], nie
rzekłby tego tylko o jednym oku, jedynie o prawym, ale o obu. Jest rzeczą
218 Ja n C h ryzo sto m

oczywistą, że kogo zgorszyło prawe oko, tego będzie gorszyć i lewe.


Czemuż więc mówi o prawym [oku], a także (por. 5, 30) o ręce? Abyś
pojął, że mówi nie o członkach, lecz o tych, którzy są z nami w przyjaciel­
skich stosunkach. Jeśli, powiada, kochasz kogoś tak, że uważasz go jakby
za swe oko, bądź uznajesz za tak pożytecznego, iż uważasz go za swą
rękę, a on wyrządza krzywdę twej duszy, to odrzuć nawet takiego. Zwróć
uwagę na znaczenie wyrażenia. Nie powiedział: «Oddal się», lecz w celu
wyrażenia stanowczego rozdziału: Wyłup... i odrzuć od siebie. Potem,
ponieważ nakazał to tak surowo, objaśnia korzyści wynikające z obu stron,
tak z dobrego jak i ze złego, dalej używając tej przenośni: (5, 29B.) Lepiej
jest bowiem dla ciebie, że zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe
twoje ciało miało być wrzucone do piekła. Skoro nawet samego siebie nie
ratuje, a zarazem ciebie gubi, czyż byłoby czymś dobrym zgubić obu, gdy
rozdzieliwszy ich, można uratować chociaż jednego?
Dlaczego zatem Paweł, ktoś powie, życzył sobie być odrzucony (por.
Rz 9, 3A)? Nie tak, by nie było z tego żadnej korzyści, ale w celu zbawie­
nia innych (por. Rz 9, 3B). Tutaj zaś zguba grozi im obu, dlatego nie
powiedział jedynie: Wyłup, ale także: Odrzuć od siebie, abyś nigdy go nie
przyjmował, jeśli pozostanie taki. W ten sposób jego wybawisz od cięż­
kiego grzechu i siebie uwolnisz od zguby.
Jeśli chcesz lepiej poznać pożyteczność tego prawa, to możemy
dociekać tego, co powiedziano, na przykładzie ciała. Gdyby dano ci wybór
i istniałaby konieczność: z okiem zostać wrzuconym do dołu i zginąć albo
wyjąwszy oko ocalić resztę ciała, czy nie wybrałbyś tego drugiego?
Oczywiste jest to dla każdego. Nie idzie tu bowiem o takiego, który
nienawidzi oka, lecz o takiego, kto kocha resztę ciała. Tak samo myśli
o mężczyznach i kobietach. Gdyby ten, kto przynosi ci szkodę swoją
przyjaźnią, nie nadawał się do uleczenia, i został precz odrzucony, to
wtedy ciebie ocali od wszelkiej zguby, a siebie wybawi od cięższych
grzechów, nie musząc, prócz [swoich spraw] własnych, zdawać rachunku
również z twej zguby.
Widzisz, ile w tym prawie łaskawości, ile Opatrzności? Jak wielką
dobroć oznacza to, co innym wydaje się surowością? Niech słuchają tego
ci, którzy gorliwie chodzą do teatrów i codziennie popadają w cudzołó­
stwo. Jeśli prawo nakazuje oddalić od siebie ze względu na szkodę tego,
który jest z nami złączony węzłem przyjaźni, jakżeby mogli usprawiedli­
wić się ci, którzy przez swój pobyt tam przyciągają ku sobie codziennie
ludzi wcale im nieznanych i gotują sobie niezliczone wypadki zguby.
Zabrania przecież nie tylko pożądliwego spojrzenia, lecz gdy wykazał
wynikającą stąd szkodę, rozszerza prawo dalej, nakazując wyrwać
Horn. XVII: Mt 5, 27-37 219

i odrzucić precz od siebie. A przykazuje tak Ten, który tyle razy przema­
wiał o miłości, abyś zewsząd poznał Jego opatrzność i wszelkimi
sposobami starał się o to, co jest dla ciebie pożyteczne. (5, 31) Powiedzia­
no też: «Jeśli ktoś chce oddalić swoją żonę, niech da jej list rozwodowy»
(Pwt 24, 1). (5, 32) A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę
- poza przypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo, a kto by
oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.

<Rozwód a cudzołóstwo. Dlaczego Stare Prawo zezwala na list rozwodowy)


4. Do kolejnych spraw przechodzi dopiero po dokładnym wyjaśnieniu
poprzednich. Zauważ, że przedstawia nam inny rodzaj cudzołóstwa. Jaki?
Istniało dawne prawo, które każdemu, kto z jakiejkolwiek bądź przyczyny
znienawidziłby swoją żonę, pozwalało ją opuścić i nie zabraniało pojąć
zamiast niej innej. Jednakże prawo nie pozwalało czynić tego w sposób
jedynie prywatny, ale nakazywało wręczyć żonie list rozwodowy, tak że
nie było w jej mocy wrócić do niego, aby zachować choć pozór małżeń­
stwa. Gdyby nie nakazał tego, lecz byłoby wolno rozłączyć się z jedną,
a pojąć drugą, a potem znowu połączyć się z pierwszą, wyniknęłoby stąd
wielkie zamieszanie, gdyż wszyscy ciągle braliby sobie żony innych
i byłoby to oczywistym cudzołóstwem. Dlatego list rozwodowy przyniósł
niemałe pociechy. Dozwolił na to dla uniknięcia innego, o wiele większego
występku. Gdyby nakazał zatrzymać w domu żonę, choćby znienawidzoną,
wtedy mąż, który jej nienawidził, zabiłby ją. Taki właśnie był naród
żydowski. Ci, którzy nie przebaczali swym dzieciom, zabijali proroków
i przelewali krew jak wodę, tym bardziej nie przepuszczaliby własnym
żonom. Dlatego przyzwolił na mniejsze [zło], by zapobiec większemu.
Posłuchaj, jak sam [Jezus] mówi, że to prawo nie było pierwotne, ale
Mojżesz, z powodu twardości waszych serc, pozwolił wam opuszczać
wasze żony (por. Mt 19, 8), abyście ich w domu nie zabijali, lecz oddalali.
Skoro usunął wszelki gniew, zakazując nie tylko zabijania, ale nawet
gniewania się (por. Mt 5, 22), wtedy z łatwością wprowadza także to
prawo. Dlatego zawsze przypomina poprzednie słowa, aby pokazać, że nie
mówi rzeczy przeciwnych, lecz zgodne z nimi, poszerza je, lecz nie
odwraca, poprawia, lecz nie usuwa.
Widzisz, jak wszędzie zwraca się do mężczyzn: Każdy, powiada, kto
oddala swoją żonę - poza przypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołó­
stwo. Taki człowiek, choćby nie pojął innej, stał się winny grzechu
dlatego, że skłonił ją do cudzołóstwa. Nie mów mi, że on ją opuścił, bo
nawet opuszczona pozostaje żoną tego, który ją opuścił. Potem, by nie
zrzucać wszystkiego na tego, który opuszcza, i nie czynić żony zarozu-
220 Ja n C h ryzo sto m

mialszą, zamknął i jej drzwi do tego, kto by ją pojął, mówiąc: A kto by


oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. Zmusza żonę, choćby
nawet nie chciała, do skromności, zamyka jej drzwi do wszystkich i nie
pozwala dawać powodu do zwad. Dowiedziawszy się, że zachodzi nie­
wzruszona konieczność: albo żyć z tym, z którym los ją od początku
złączył, albo po wydaleniu z jego domu nie mieć żadnego innego schro­
nienia, była mimo woli zmuszona kochać swego męża.
Nie dziw się, że do niej nic o tym nie mówi: kobieta jest słabsza.
Dlatego, pominąwszy ją, przy pomocy groźby wypowiedzianej do męż­
czyzn, prostuje również jej lekkomyślność. Podobnie jakby ktoś, mając
niepoprawnego syna, pominąwszy go, zagroził tym, którzy czynią go
takim, i zakazał im przestawać z nim i zbliżać się do niego. A jeśli wydaje
ci się to przykre, przypomnij sobie to, co powiedziano wcześniej, gdzie
nazywa się słuchaczy błogosławionymi, a zobaczysz, że to możliwe
i łatwe. Jakże bowiem ktoś łagodny, czyniący pokój, ubogi w duchu,
miłosierny (por. Mt 5, 3-9) mógłby opuścić swoją żonę? Jak ten, który
godzi innych mógłby żyć w niezgodzie z własną żoną? Uczynił to prawo
łatwym nie tylko w ten, lecz także w inny sposób, zostawiając jeden
powód do opuszczenia, mówiąc: poza przypadkiem nierządu.
Gdyby nakazał zatrzymać ją u siebie, choćby z wieloma cudzołożyła,
to znów sprowadziłby rzecz do cudzołóstwa. Czy widzisz, jak to wszystko
zmierza do wyższego celu? Kto nie będzie spoglądać pożądliwym okiem
na cudzą żonę, ten nie będzie cudzołożyć; gdy zaś nie będzie cudzołożyć,
wtedy nie da mężowi powodu do opuszczenia swej żony. Z tej właśnie
przyczyny jawnie napełnia bojaźnią, grożąc mężowi wielkim niebezpie­
czeństwem, gdyby ją opuścił: staje się winny jej cudzołóstwa. Byś słysząc
słowa: (5, 29A) wyłup oko, nie myślał, że odnosi się to również do żony,
dodał trafnie to wyjaśnienie, pozwalając opuścić ją w jednym tylko
przypadku, i w żadnym innym.
(5, 33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: «Nie będziesz
fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi» (Kpł 19, 12).
(5, 34A) A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie. Dlaczego nie
przeszedł od razu do kradzieży, ale do fałszywego świadectwa, opuściwszy
tamto przykazanie? Ponieważ ten, który kradnie, niekiedy także przysięga;
ten zaś, który nie umie przysięgać ani kłamać, tym bardziej nie odważy się
kraść. Dlatego, usuwając ten grzech, usunął i tamten, ponieważ kłamstwo
pochodzi z kradzieży. Cóż to znaczy: dotrzymasz Panu swej przysięgi? To
znaczy: Podczas przysięgi będziesz mówić prawdę. A ja wam powiadam:
Wcale nie przysięgajcie.
Horn. XVII: Mt 5, 27-37 221

5. Potem, odwodząc ich od przysięgania na Boga, powiada: (5, 34B.)


Ani na niebo, bo jest tronem Bożym, (5, 35) ani na ziemię, ¿o jest
podnóżkiem stóp Jego, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego
Króla3. Na podstawie proroków pokazuje, że nie sprzeciwia się przodkom,
bo mieli zwyczaj tak przysięgać. O zwyczaju tym wspomina przy końcu
Ewangelii (por. Mt 23, 16-22). Zwróć uwagę, jak podkreśla wartość
elementów tworzących świat, nie na podstawie ich własnej natury, ale
łaskawego odniesienia się Boga do nich. Skoro wielka była moc bałwo­
chwalstwa, aby się nie wydawało, że elementy te godne są szacunku same
z siebie, przytoczył tę przyczynę, o której już mówiliśmy, odwołując się
ponownie do chwały Boga (por. Mt 5, 16). Nie powiedział: «Ponieważ
niebo jest wielkie i wspaniałe», ani: «Ponieważ ziemia jest pożyteczna»,
lecz: «Ponieważ pierwsze jest tronem Bożym, drugie zaś podnóżkiem Jego
stóp», z każdej strony odsyłając ich do Pana.
(5, 36) Ani na swoją głowę, mówi, bo nie możesz nawet jednego włosa
uczynić białym albo czarnym. Także tu zakazał przysięgania na głowę nie
dlatego, że podziwiał człowieka, w ten sposób sam człowiek zostałby
wywyższony, lecz odnosząc cześć do Boga i pokazując, że nie jesteś nawet
panem samego siebie - dlatego nie przysięgaj na swoją głowę. Jeśli nikt
nie dałby innemu swego dziecka, to tym bardziej Bóg nie powierzy ci
swojego dzieła. Choć głowa należy do ciebie, jest własnością innego, a ty
jesteś tak daleko od tego, by być jej panem, że nie zdołasz nawet uczynić
tego, co najmniejsze ze wszystkiego. Nie powiedział, że nie możesz
stworzyć włosa, ale że nie możesz nawet zmienić jego jakości.
Cóż więc, ktoś powie, a jeżeli ktoś będzie żądać przysięgi i będzie do
niej zmuszać? Niech bojaźń Boża będzie silniejsza niż przymus. Gdybyś
zasłaniał się takimi wymówkami, wtedy nie będziesz przestrzegał żadnego
przykazania. Także o żonie powiesz: «Cóż, kiedy jest kłótliwa i rozrzut­
na?», a o prawym oku: «Cóż, kiedy je lubię i płonę ogniem ku niemu?»,
a o niepowściągliwym spojrzeniu: «Cóż, kiedy nie mogę nie patrzeć?», a o
gniewie na brata: «Cóż, kiedy jestem popędliwy i nie umiem trzymać
języka na wodzy?», i w ten sposób podepczesz wszystkie przykazania4.
A przecież wobec praw ludzkich nigdy nie odważysz się zasłaniać takimi
rzeczami, ani mówić: «Cóż, kiedy to lub owo?», lecz chcąc nie chcąc

3 Niebo tronem Boga i ziemia podnóżkiem Jego nóg - por. Iz 6, 1; por. także Jk 5, 12;
Dz 7, 49; miasto wielkiego Króla - por. Ps 48, 3.
4 Jan Chryzostom nawiązuje tu do kolejno omówionych przykazań. O żonie - por. Mt
5, 31-32; o prawym oku - por. Mt 5, 29; o niepowściągliwym spojrzeniu - por. Mt 5, 28;
o gniewie na brata - por. Mt 5, 22.
222 Ja n C h ryzo sto m

poddajesz się rozkazom. Inaczej nigdy nie będziesz narażony na przymus.


Bo ten, który słyszał wcześniej wyliczone błogosławieństwa (por. Mt 5,
3n), i tak się ukształtował, jak Chrystus przykazał, nie dozna nigdy tego
rodzaju przymusu będąc szanowanym i poważanym przez wszystkich.
(5, 37) Niech wasza mowa będzie: «Tak, tak, nie, nie». A co nadto jest,
od Złego pochodzi. Cóż zatem jest zbyteczne poza «tak» i «nie»: przysię­
ga, ale nie krzywoprzysięstwo. Co do tego wszyscy się zgadzają i nikt nie
musi się dowiadywać, że jest ono złe i zbyteczne; przeciwnie: zbyteczne
wydaje się to, co wydaje się nadto i niepotrzebne, a taka jest przysięga.
Cóż więc oznacza, ktoś zapyta, że było to złe, a jednak było prawem? To
samo powiesz o żonie: jakże teraz uważa się za cudzołóstwo to, co
dawniej było dozwolone?
Cóż na to odpowiedzieć? Ze słowa te zostały wtedy dostosowane do
słabości tych, którzy otrzymali te prawa, gdyż nawet oddawanie czci
dymem z całopalenia nie było godne Boga, tak jak jąkanie się jest
niegodne filozofa. Dlatego tamto uważa się za cudzołóstwo, przysięgę zaś
za coś złego, gdyż cnota stała się doskonała. Gdyby prawa te od początku
były diabelskie, nie zdziałałyby tak wiele dobra. Gdyby ich wcześniej nie
było, wtedy także te obecne nie zostałyby tak łatwo przyjęte. Nie szukaj
więc skuteczności przepisów, gdy przestano ich już używać, lecz w tym
czasie, kiedy wywoływała je potrzeba, a nawet, jeśli chcesz, to i teraz.
Przecież i teraz widoczna jest ich skuteczność, najbardziej dlatego, że są
wobec nas powtarzane. Największą ich pochwałę stanowi to, że nawet
teraz się takie okazują. Nie wydawałyby się bowiem takie, gdyby nas
dobrze nie wychowały i nie uczyniły zdolnymi do przyjęcia wyższych.
To jest podobnie jak z piersią: gdy spełniła już swoje zadanie i dziecku
zaczyna się podawać posilniejszy pokarm, wydaje się już nieprzydatna,
a rodzice, którzy wcześniej uważali ją za konieczną dla dziecka, obrzy­
dzają ją rozmaitymi wyśmiewkami, wielu obrzydza słowem, inni smarują
ją gorzkimi rzeczami, aby - jeśli słowa nie zdołają uśmierzyć niepotrzeb­
nej tęsknoty za nią - sama rzecz zgasiła takie pragnienie.
6. Tak samo Chrystus powiedział, że [przysięgi] są od złego, nie po to,
by powiedzieć, że stare Prawo pochodzi od diabła, ale dlatego, by z wielką
żarliwością odwodzić od dawnej małości. W ten sposób wyraża się [tutaj
Chrystus] do swoich słuchaczy. Natomiast w odniesieniu do obojętnych
i zachowujących uparcie /stare zwyczaje/ Żydów, jakby jakąś goryczą
napełnił miasto lękiem przed niewolą, czyniąc je niedostępnym5. Skoro

5 Słowa te stają się zrozumiałe w kontekście poprzedniego akapitu, w którym Jan


Chryzostom podaje przykład jak rodzice w stosownym czasie odzwyczajają dziecko od
karmienia piersią. '
Horn. XVII: Mt 5, 27-37 223

nawet to nie mogło ich powstrzymać, ale znów pragnęli je zobaczyć,


biegnąc do niego jak dziecko do matki, w końcu je usunął, pozwoliwszy,
by zostało zburzone, a większa ich część została rozproszona daleko od
mego. Podobnie wielu ludzi zamyka cielęta osobno od krów, odzwycza­
jając je powoli od zwyczajnego pokarmu mlecznego.
Gdyby Stary Testament był dziełem diabła, wówczas nie odwodziłby
od bałwochwalstwa, a wprost przeciwnie, wprowadzałby je i w nim pogrą­
żał. Tego chciał diabeł. Teraz natomiast widzimy, że Stare Prawo przynosi
efekt przeciwny. Nawet sama przysięga została po to wprowadzona w Sta­
rym Przymierzu, aby nie przysięgali na bożków. „Będziesz, powiada, przy­
sięgał «Na Boga prawdziwego»” (Jr 4, 2). Prawo osiągnęło więc nie małą,
ale bardzo wielką rzecz. Przedmiotem jego troski było dojście do posilnej
strawy.
Cóż więc? Czy nie do złego, powiesz, należy przysięga? Nawet do
bardzo złego, lecz teraz, po tak wielkiej nauce, natomiast wówczas nie.
A jakże, powiesz, to samo może raz być dobre, a raz nie? Ja zaś mówię
odwrotnie: Jakże nie miałoby to być dobre i niedobre? Przecież wszystkie
rzeczy, zajęcia, owoce i wszystko inne głoszą to samo?
Przypatrz się najpierw, jak widać to również na podstawie naszej
natury. Być noszonym [na rękach] jest właściwe w pierwszym okresie
życia, potem zaś szkodliwe; w początku naszego życia jeść pokarm pogry­
ziony przez innego jest czymś dobrym, potem zaś - pełnym obrzydliwości;
żywić się mlekiem i uciekać do piersi jest z początku pożyteczne i zba­
wienne, potem zaś zgubne i szkodliwe. Czy widzisz, że te same rzeczy są
w swoim czasie dobre, a potem nie okazują się takie? Nawet ubiór dzie­
cięcy ładnie jest nosić w młodości, a brzydko w wieku męskim. Czy
chcesz też na odwrót, dowiedzieć się, że chłopcu nie przystoi to, co
mężczyźnie? Daj chłopcu strój męski, a będzie wielki śmiech, a jeszcze
większe niebezpieczeństwo, gdy chodząc tu i tam, będzie się przewracać.
Każ mu zajmować się sprawami publicznymi, trudnić się handlem, siać,
zbierać, a znowu będzie z tego wielki śmiech.
Dlaczego w ogóle mówię o tym? Przecież zabójstwo, które - jak
wszyscy się zgadzają - jest wynalazkiem szatana, spełnione w należytym
czasie, uczyniło Pinchasa, który go dokonał, godnym zaszczytu kapłańskie­
go. Posłuchaj bowiem, co sam powiada, że zabójstwo jest dziełem owego:
„Wy pełnicie czyny ojca waszego. Od początku był on zabójcą” (J 8, 41,
44). Ale Pinchas też był zabójcą. I powiedziano, „Uznano mu to za czyn
sprawiedliwy” (Ps 106, 31). Abraham zaś stał się nie tylko mężobójcą, ale
co jest o wiele gorsze - dzieciobójcą, i dostąpił większego znaczenia.
Także Piotr spowodował podwójne zabójstwo, a przecież był to czyn du­
chowy (Dz 5, 9-10).
224 Ja n C h ryzo sto m

Nie rozważajmy więc rzeczy ogólnie, ale dokładnie dociekajmy czasu,


przyczyny, intencji, różnicy osób i wszystkiego innego, czegokolwiek bądź
z tym związanego, bo inaczej nie da się dojść prawdy.
Jeżeli chcemy dostąpić królestwa, starajmy się czynić więcej, niż
wymagają stare prawa, bo inaczej nie da się osiągnąć nieba. Jeśli osiąg­
niemy jedynie poziom dawnych, będziemy stać za drzwiami. Bo powiadam
wam: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piś­
mie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5, 20).
A przecież mimo takiej groźby zdarzają się ludzie, którzy nie tylko nie
przewyższają tamtej sprawiedliwości, ale nawet pozostają poza nią. Nie
tylko nie unikają przysięgi, lecz nawet krzywo-przysięgają, nie tylko nie
wystrzegają się pożądliwego spojrzenia, ale nawet dopuszczają się sproś­
nego uczynku i bez strachu odważają się na wszystko, co jest zakazane,
oczekując tylko jednej rzeczy, którą jest dzień sądu, kiedy odniosą
najcięższe kary za swe występki; to jedno czeka tych, którzy przeżyli swe
życie w występkach. W tym przypadku trzeba stracić nadzieję i nie oczeki­
wać dla nich niczego innego, jak tylko kary. Ci, którzy dotąd jeszcze tu
się znajdują, mogą jeszcze walczyć, zwyciężyć i łatwo uzyskać koronę.

(O zaniechaniu zwyczaju przysięgi. Jak wykorzenić ten zły zwyczaj?)


7. Człowieku, nie upadaj na duchu, ani nie trać pięknej gorliwości. To,
co zostało nakazane, nie jest ciężkie. Powiedz mi, jakim trudem jest
unikanie przysięgi? Czyż to wydatek pieniężny? Czy łączy się to z trudem
i znojem? Wystarczy jedynie chcieć i już wszystko skończone. Jeśli
będziesz zasłaniać się zwyczajem, ja właśnie z tego powodu nazwę
poprawę łatwą. Wystarczy, że przyzwyczaisz się do nowego zwyczaju,
a już naprawiłeś wszystko.
Zważ więc, że u pogan wielu ludziom jąkającym się, poprawiono ułom­
ny język przez częste ćwiczenie, inni znowu nieprzyzwoicie podnoszących
ramiona i ciągle nimi ruszających, odzwyczajali od tego przez powieszenie
miecza. Skoro nie słuchacie Pisma, zmuszony jestem upominać was przy­
kładem obcych. Czynił tak również Bóg wobec Żydów, mówiąc: „Przejdź­
cie na brzegi Kittim i zobaczcie, poślijcie do Kedar i zbadajcie starannie,
czy jakiś naród zmienił swoich bogów? A ci nie są przecież wcale boga­
mi!” (Jr 2, 10-11). Odsyła ich często nawet do nierozumnych zwierząt,
mówiąc: „Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi - bądź mądry”
(Prz 6, 6).
Teraz więc i ja mówię tak do was. Poznajcie filozofów greckich,
a wtedy dowiecie się, na jaką karę zasługujemy my, którzy nie słuchamy
praw Bożych, podczas gdy oni ponosili tak wiele trudów dla ludzkiej
Hom. XVII: Mt 5, 27-37 225

cnoty. Tymczasem wy nie okazujecie takiego starania nawet dla dóbr


niebieskich. Gdybyś jeszcze potem powiedział, że przyzwyczajenie może
oszukać nawet takich, którzy bardzo mają się na baczności, zgodzę się
z tym, ale mówią również, że jak łatwo dać się oszukać, tak łatwo się
poprawić. Jeśli ustanowisz sobie w domu wielu stróżów: sługę, żonę,
przyjaciela, wówczas łatwo porzucisz to złe przyzwyczajenie, gdy wszyscy
będą cię trącać i naganiać. Jeśli będziesz tak postępować choćby przez
dziesięć dni, to nie będziesz potrzebował już więcej czasu, ale cała rzecz
będzie dla ciebie bezpieczna, zapuszczając swoje korzenie na twardym
gruncie najpiękniejszego przyzwyczajenia.
Jeśli więc zaczniesz się poprawiać, to choćbyś raz i drugi przekroczył
prawo, a nawet trzeci i dwudziesty, nie rozpaczaj, ale znów się podnieś
i dołóż tego samego starania, a całkowicie zwyciężysz. Krzywoprzysięstwo
jest bowiem niemałym złem. Jeżeli przysięga jest od złego, to jakąż karę
poniesie krzywoprzysięzca? Przyklasnęliście moim słowom? Mnie jednak
potrzeba nie okrzyków i oklasków; chcę tylko jednej rzeczy: abyście
słuchali w spokoju i z uwagą oraz czynili to, co wam mówię. To będzie
dla mnie oklaskami i pochwałą. Jeśli chwalisz to, co się mówi, a nie
czynisz tego, co chwalisz, wynika stąd większa wina, a dla nas wstyd
i pośmiewisko. Tu przecież nie jest teatr, nie wystawia się przedstawienia,
nie przypatrujecie się aktorom, abyście tylko dawali oklaski. To jest szkoła
duchowa. Dlatego istnieje tylko jedno usiłowanie: czynić to, co powiedzia­
ne i czynami okazać posłuszeństwo. Wtedy osiągniemy wszystko, tak jak
teraz już zwątpiliśmy. Nie przestawałem napominać w tej sprawie również
tych, z którymi stykałem się prywatnie; także, gdy mówiłem do was,
zgromadzonych, nie widząc w ogóle żadnego skutku, a widząc, że trzy­
macie się jeszcze tych pierwszych początków, co może wzbudzić wielki
wstręt w nauczycielu.
Popatrz, jak Paweł zraził się dlatego, że słuchacze poświęcali zbyt wiele
czasu na stawianie pierwszych kroków. Powiada: „Gdy bowiem ze wzglę­
du na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto
by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych” (Hbr 5, 12).
Dlatego również my czujemy żal i bolejemy. Gdy zobaczę, że trwacie
w tym, zabronię wam dostępu do świętych drzwi i uczestnictwa w nie­
śmiertelnych tajemnicach, jak rozpustnikom, cudzołożnikom i obwinionym
o zabójstwo. Lepiej jest wznosić zwykłe modły z dwoma lub trzema,
którzy przestrzegają praw Bożych, niż gromadzić tłum takich, którzy
przekraczają prawa i psują innych.
Niech żaden bogacz, żaden z możnych mi się tu nie nadyma i nie
marszczy brwi. Wszystko to dla mnie bajki, sen i cień. Żaden z tych,
226 Ja n C h ryzo sto m

którzy teraz są bogaci nie będzie za mnie odpowiadać, gdy zażądają ode
mnie rachunku i oskarżą mnie, że nie przestrzegałem z należytą surowością
zachowania praw Bożych. To, właśnie to, zgubiło owego szanownego
starca, a mówię o Helim, pomimo że jego życie było nieskazitelne,
a jednak, ponieważ nie zwracał uwagi na znieważanie Bożych praw, został
ukarany wraz ze swymi synami (por. 1 Sm 2, 12n). Jeżeli on poniósł tak
ciężką karę, ponieważ nie zachowywał odpowiedniej surowości względem
swoich synów, gdzie była tak wielka siła natury, to jakież przebaczenie
otrzymamy my, którzy jesteśmy wolni od tej słabości, a psujemy wszystko
pobłażaniem?
Abyście więc nie zgubili ani nas, ani siebie samych, zaklinam was,
słuchajcie i ustanówcie sobie wielu takich, którzy będą was strzec i upo­
minać. Porzućcie zwyczaj przysięgania, abyście postępując stąd drogą
naprzód, także i inne cnoty wypełniali z wszelką łatwością i dostąpili
przyszłych dóbr. Obyśmy wszyscy ich dostąpili z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc teraz, zawsze i na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA XVIII: Mt 5, 38-48
(PG 57, 265-274)

(5, 38) Słyszeliście, że powiedziano: «Oko za oko i ząb za ząb» (Kpł


24, 20). (5, 39) A ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz
jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. (5, 40) Temu,
kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz.
1. Czy nie dostrzegasz, że wcześniej, kiedy kazał wyłupić oko, któreby
cię gorszyło (por. Mt 5, 29), mówił nie o oku, a o tych, którzy szkodzą
nam swoją przyjaźnią i wtrącają nas w przepaść zguby? Jakże Ten, który
wyraża się aż tak przesadnie i nie pozwala nawet wybić oka drugiemu,
gdyby nas go pozbawił, jakże, mówię, kazałby nam wyłupić swoje?
Jeśli ktoś oskarża Stary Testament o to, że w ten sposób nakazuje się
nam mścić, to ten ktoś, jak mi się zdaje, niezbyt pojmuje mądrość jaka
przystoi prawodawcy oraz nie rozumie okoliczności czasu ani korzyści
z pobłażania. Jeśli weźmie pod uwagę, jacy to byli słuchacze, jak byli
usposobieni, gdy przyjmowali te prawa, wtedy chętnie uzna mądrość pra­
wodawcy i zrozumie, że Ten sam nadał tamte oraz te prawa, i że ogłosił
je z wielkim pożytkiem i w odpowiednim czasie. Gdyby już na początku
wprowadził te wzniosłe prawa, wtedy nie przyjęliby ani tamtych, ani tych.
Natomiast, nadawszy obydwa w odpowiednim czasie, poprawił przez nie
cały świat. Zresztą również starego prawa nie ustanowił w tym celu,
abyśmy sobie wzajemnie wybijali oczy, lecz abyśmy trzymali ręce przy
sobie. Gdyż zagrożenie odwetem powstrzymywało popęd do czynu.
W ten sposób zaszczepia wielkie panowanie nad sobą (<J)iA,OGO(|)ia).
Nakazuje bowiem poszkodowanemu wziąć taki sam odwet, chociaż ten,
który pierwszy dopuścił się takiego gwałtu, zasłużył na większą karę,
czego wymaga prawo sprawiedliwości. Ponieważ chciał połączyć miłość
do człowieka ze sprawiedliwością, ustanowił dla tego, który popełnił
większy występek, mniejszą karę, niż ów zasłużył, ucząc nas, byśmy
okazywali wielkie umiarkowanie nawet wtedy, gdy cierpimy.
228 Ja n C h ryzo sto m

Po przytoczeniu starego prawa i wygłoszeniu go w całości, pokazuje,


że ten, który to popełnił nie jest bratem, lecz złym. Dlatego dodał: A ja
wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Nie powiedział: «Nie stawiaj
oporu bratu», lecz: Złemu, pokazując, że dzieje się to z jego przyczyny1.
W ten sposób hamuje i poskramia nadmiar gniewu przeciwko temu, kto
to uczynił, składając winę na innego.
Czyż więc, ktoś zapyta, nie powinniśmy się opierać złemu? Trzeba, ale
nie w taki sposób, tylko tak, jak On przykazał: aby być gotowym ponieść
krzywdę, gdyż w ten sposób go zwyciężysz. Ognia nie gasi się ogniem, ale
wodą. Abyś zaś dowiedział się, że także w Starym Testamencie zwycięża
cierpiący i on dostępuje korony, rozważ tę sprawę, a przekonasz się, że to
on znajduje się w o wiele lepszym położeniu. Bo na tym, który pierwszy
dopuścił się czynnego pokrzywdzenia, będzie ciążyć wybicie dwojga oczu:
jednego swego bliźniego, a drugiego swego. Dlatego słusznie pozostaje
taki u wszystkich w nienawiści i ściąga na siebie niezliczone zarzuty.
Natomiast ten, który został pokrzywdzony, nie uczynił nic złego oprócz
tego, że będzie pomszczony tym samym. Dlatego jest wielu takich, którzy
ubolewają nad nim, bo jest niewinny, chociaż zemsta została spełniona.
Wypadek jednakowy dla obu, lecz mniemanie o nich nie jest jednakowe:
ani u Boga, ani u ludzi. Dlatego nawet wypadek nie jest jednakowy.
Na początku powiedział: „Kto gniewa się na swego brata na próżno,
podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu Raka, podlega Radzie” (Mt
5, 22). Tu natomiast wymaga większego samozaparcia (c|)iA,OGO(|)ia), naka­
zując, aby ten, który cierpi, nie tylko zachowywał się spokojnie, ale nawet
odpłacał mu miłością, nadstawiając drugi policzek. Mówi tak zresztą nie
tylko dając przykazanie w związku z takim uderzeniem, lecz także we
wszystkich innych rodzajach ponoszenia krzywdy, ucząc nas po prostu
cierpliwości12.

(Słowa Chrystusa o policzku odnoszą się do wszelkich obelg)


2. Podobnie jak wówczas, gdy mówi, że kto nazywa brata głupcem,
winien będzie piekła (por. Mt 5, 22), nie ma na myśli tylko tego jednego
słowa, lecz w ogóle każde złorzeczenie, tak tutaj nie tylko przykazuje,
abyśmy mężnie znosili, kiedy nas policzkują, lecz byśmy nie ulegali
przerażeniu, cokolwiek byśmy mieli cierpieć. Dlatego podobnie jak tam

1 Jak wynika z kontekstu, idzie tu o diabła, którego pokusie ulega krzywdzący nas
człowiek.
2 Greckie słowo aye^iKCtKla oznacza także «pobłażliwość».
Horn. XVIII: Mt 5, 38-48 229

«por. Mt 5, 22) wybrał największą krzywdę, tutaj przytoczył uderzenie


uważane za najbardziej hańbiące: uderzenie w policzek, które oznacza
wielką zniewagę. Nakazuje to zarówno ze względu na wymierzającego, jak
i otrzymującego policzek. Ten, kto został znieważony, uzbrojony w taką
cierpliwość ((|)iA,ooo(|)eiv), nie będzie uważał, że doznał czegoś złego
<nawet nie spostrzeże zniewagi, ubiegając się raczej o nagrodę a nie
0 następne uderzenie). Natomiast czyniący krzywdę zostanie zawstydzony,
nie wymierzy już więcej drugiego policzka, choćby gorszy był od wszel­
kiego zwierza, a nawet będzie czynić sobie wyrzuty z powodu pierwszego.
Nic tak nie powstrzymuje czyniących krzywdę, jak to, że pokrzywdzeni
cierpliwie ją znoszą. W ten sposób nie tylko powstrzymuje dalsze zapędy,
ale sprawia, że żałują swego uczynku i odchodzą podziwiając umiar; taka
postawa krzywdzonego czyni ich łagodniejszymi, z nieprzyjaciół i wrogów
stają się nie tylko przyjaciółmi, ale nawet niewolnikami. Natomiast zemsta
czyni wszystko na odwrót: obu przynosi hańbę, czyni ich gorszymi, bar­
dziej rozpala gniew i często prowadzi posunięte dalej zło aż do zabójstwa.
Dlatego nakazał, by ten, kto otrzymuje policzek, nie tylko tłumił swój
gniew, lecz także, by pozwolił nasycić się jego zapalczywości, aby się nie
wydawało, że i pierwszy policzek zniósł niechętnie. W ten sposób, mimo
jego bezwstydu, będziesz mógł zadać mu cios bardziej odpowiedni, niż
uderzenie ręką, i chociaż jest on tak bezwstydny, uczynisz go łagod­
niejszym.
(5, 40) Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp
1płaszcz. Chce, byśmy okazywali taką cierpliwość (av£^iK O C K ia) nie tylko
w związku z ponoszeniem razów, ale także w związku z pieniędzmi.
Dlatego używa takiej przesady. Jak tam nakazuje zwyciężać cierpieniem,
tak samo i tu, przez oddanie czegoś większego niż oczekiwał chciwiec.
Jednakże nie wyraził tego tak po prostu, ale uzupełnił dodatkiem. Nie
powiedział: «Daj płaszcz temu, który tego żąda», lecz: Temu, kto chce
prawować się z tobą, to znaczy, gdy pozwie cię do sądu i będzie ci
wyrządzać przykrości.
Podobnie jak po nakazaniu, by nie nazywać [nikogo] głupcem i nie
gniewać się na próżno (por. Mt 5, 22), dodał, by pogodzić się z przeciwni­
kiem (por. Mt 5, 25), tak i tu zażądał więcej rozkazując jeszcze nadstawić
prawy policzek i w ten sposób zaostrzył przykazanie. Każe nie tylko dać
to, co tamten chce wziąć, lecz okazać jeszcze większą hojność. Cóż więc?
Czyż mam chodzić nagi? Gdybyśmy byli zupełnie posłuszni tym prawom,
nie bylibyśmy nadzy, lecz mielibyśmy na sobie o wiele więcej sukien niż
inni. Po pierwsze, nikt nie zaczepiałby nas, tak usposobionych; po drugie,
230 Ja n C h ryzo sto m

gdyby się znalazł ktoś tak dziki i nieludzki, by posunąć się aż do tego,
znalazłoby się dużo więcej takich, którzy okryliby człowieka tak wzniosłej
cnoty nie tylko sukniami, ale nawet, gdyby to było możliwe, własnymi
ciałami.
3. A gdyby dla takiej cnoty trzeba było chodzić nawet nago, to i tak nie
byłoby to hańbiące. Także Adam był nagi w raju, a nie wstydził się (Rdz
2, 25). Podobnie Izajasz był nagi i bosy, a przecież był najsławniejszy
z wszystkich Żydów (Iz 20, 3). Również Józef najbardziej zajaśniał wtedy,
gdy zerwano z niego suknie (por. Rdz 37, 23). Nie jest bowiem złe w ten
sposób zostać obnażonym, ale jest rzeczą brzydką i śmieszną ubierać się
w kosztowne suknie tak jak my teraz. Dlatego Bóg pochwalił tamtych,
tych natomiast gani przez proroków i apostołów.
Nie myślmy, że przykazania te są niemożliwe do wykonania. Oprócz
tego, że są pożyteczne, są także bardzo łatwe, jeżeli będziemy czuwać.
Przynoszą tak wielką korzyść, że wielce pomagają nie tylko nam, ale
i tym, którzy nas krzywdzą. To jest w nich szczególne, że nakłaniając nas
do cierpienia, tym samym uczą cnoty ((|)iA,ooo(|)eiv) również sprawców zła.
Gdy bowiem tamten zabranie cudzej własności uważa za coś wielkiego,
a ty mu pokażesz, że jest dla ciebie łatwą rzeczą dać nawet to, czego nie
żąda i pokażesz ochoczą gotowość wobec jego ubóstwa, cnotę ((j)iA,ooo-
(J)toc) wobec jego chciwości, zauważ, jak wzniosłej nauki zakosztuje, ucząc
się nie przez słowa, lecz przez czyny pogardzać złem i dążyć do cnoty.
Bóg chce, abyśmy przynosili pożytek nie tylko sobie samym, ale także
wszystkim bliźnim. Jeżeli więc dasz, a nie będziesz się prawować, to
szukałeś jedynie tego, co pożyteczne dla ciebie, a jeżeli dodasz jeszcze coś
innego, wtedy uczyniłeś tamtego lepszym i takim go oddaliłeś. Właśnie
taka jest właściwość soli, którą On chce, aby byli [Jego uczniowie] (por.
Mt 5, 13): zachowuje sama siebie oraz wzmacnia inne ciała, z którymi się
zetknie. Takie jest owo światło, bo świeci jednemu i zarazem innym (por.
Mt 5, 14). Skoro więc postawił cię na ich miejscu, to bądź pożyteczny
również dla tego, kto siedzi w ciemności (por. Mt 4, 16), naucz go, że
również tej pierwszej rzeczy nie zabrał ci przemocą i przekonaj go, że cię
nie obraził. W ten sposób ty sam, jeśli pokażesz, że darowałeś, a nie
zostałeś obrabowany, będziesz znakomitszy i bardziej szacowny. Uczyń
więc dzięki twej łagodności jego grzech twoją szczodrobliwością.

(.Doskonałość w nauce Chrystusa. Doskonały wobec przeciwności)


Jeśli wydaje ci się to czymś wielkim, zaczekaj, a zobaczysz jasno, że
nie doszedłeś jeszcze do doskonałości. Ten, który dał przykazania doty­
czące cierpliwości, nie zatrzymał się na tym, lecz idzie dalej i mówi tak:
Hom. XVIII: Mt 5, 38-48 231

•5, 41) Zmusza cią kto, by iść z nim milą3, idt dwie. Czy widzisz szczyt
cnoty ((|)iA,OGO(|)ia)? Po oddaniu sukni i płaszcza, nawet przeciwnik nie
chciałby wykorzystywać ciebie nagiego do trudów i niewygody, ale nawet
wtedy, powiada, nie należy mu się opierać. Chce, aby mieli wszystko
wspólne: ciała4 i majątki, dla ubogich i dla tych, którzy wyrządzają
krzywdę; to oznacza odwagę, tamto - dobroć. Dlatego powiedział: Zmusza
cię kto, by iść z nim milą, idź dwie, prowadząc cię jeszcze wyżej i naka­
zując tę samą szczodrobliwość. Jeżeli rzeczy, które wyliczył na początku,
mieszczą w sobie tak wielkie błogosławieństwa, choć są o wiele mniejsze
od tych, to zwróć uwagę na nagrody jakie czekają wypełniających te
zalecenia oraz jacy stają się oni jeszcze przed ich otrzymaniem, pokazując
wszelką moc w słabym ludzkim ciele. Skoro nie obruszają się ani na
zniewagi i uderzenia, ani na odebranie własności, ani nie ulegają żadnej
podobnej rzeczy, ale przez cierpienie stają się nawet jeszcze silniejsi, to
zobacz, jakie stają się ich dusze. Dlatego przykazuje tu to samo, co
przykazywał w związku z uderzeniami i z własnością. «Dlaczego mówię,
powiada, o zwadzie i o własności? Choćby chciał posłużyć się twoim
ciałem do trudu i ciężkiej pracy, i to niesprawiedliwie, w ten sam sposób
zwycięż i pokonaj jego złą żądzę. Gdyż zmuszanie, by iść [z nim] oznacza
niesprawiedliwy przymus i zadawanie gwałtu bez żadnej przyczyny. A jed­
nak i na to bądź przygotowany, tak żebyś cierpiał więcej, niż tamten
chciałby uczynić.
(5, 42) Daj temu, kto cią prosi, i nie odwracaj sią od tego, kto chce
pożyczyć od ciebie. To jest mniejsze niż poprzednie, lecz nie dziw się
temu. Zwykle tak czyni, mieszając małe i wielkie rzeczy. Skoro to jest
małe w porównaniu z tamtym, to niech słuchają i ci, którzy zabierają
cudzą własność i którzy rozdają swój majątek nierządnicom, a w ten
sposób gotują sobie podwójny ogień, po pierwsze, przez niesprawiedliwe
nabycie, po drugie, przez zgubne trwonienie. Pożyczką nie nazywa tu
pożyczania na procent, ale po prostu danie na użytek. To samo nakazuje
w innym miejscu, mówiąc, abyśmy dawali tym, od których nie spodziewa­
my się otrzymać z powrotem (por. Łk 6, 34-35).
(5, 43) Słyszeliście, że powiedziano: «Bądziesz miłował bliźniego swego
(Kpł 19, 18), a nieprzyjaciela swego bądziesz nienawidził»5. (5, 44)6 A

3 Mila rzymska = tysiąc kroków, około 1480 metrów.


4 Z pewnością idzie o dyspozycyjność fizyczną: ktoś może obawiać się iść w ciemności
i nie wystarczy mu dać latarkę, ale trzeba z nim być fizycznie.
5 Warto przypomnieć, że w ST nie ma polecenia nienawiści; nakazywano ją w sekcie
w Qumran; niektórzy rabini w ten sposób interpretowali niektóre nakazy Prawa.
6 Wiersz Mt 5, 44 Chryzostom czytał w wersji poszerzonej.
232 Ja n C h ryzo sto m

ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, módlcie się za tych,


którzy wam urągają i prześladują, błogosławcie tym, którzy was przeklina­
ją, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą. (5, 45) Tak będziecie
synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, ze słońce
Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedli­
wych i na niesprawiedliwych. Zobacz, jak ukoronował dobra, które
umieścił na końcu. Dlatego naucza - abyśmy nie tylko nie sprzeciwiali się
policzkującemu nas, ale również nadstawiali prawy policzek; abyśmy nie
tylko dodali płaszcz do sukni, ale nawet szli dwie mile z przymuszającym
nas do jednej - abyś przyjął z łatwością to, co jest o wiele większe. Cóż
może być jeszcze większe niż to? To, byśmy nawet nie uważali tego, kto
w ten sposób postępuje, za nieprzyjaciela, a raczej jeszcze coś innego, coś
większego. Nie powiedział: «Nie nienawidź», lecz: Miłuj; nie powiedział:
«Nie czyń złego», lecz: Czyń dobrze.
4. Jeśli ktoś rozważy te rzeczy dokładnie, znajdzie inny dodatek,
0 wiele większy niż one. Nie nakazał po prostu miłować, ale również się
modlić.
Widzisz, jak oraz po ilu stopniach wyprowadził nas na sam szczyt
cnoty. Policz je! Pierwszym stopniem jest nie czynienie zła sobie samemu.
Drugi polega na nie byciu mściwym, gdy ktoś zaczął już czynić nam coś
złego. Trzecim jest nie czynienie temu, który nas skrzywdził, tego czego
sam doznałeś, ale zachowanie się spokojne. Czwarty polega na ofiarowaniu
samego siebie na cierpienie. Piątym jest danie nawet więcej niż chce, ten
kto żąda. Na szóstym nie ma się w nienawiści tego, który to uczynił.
Siódmy polega na miłowaniu go. Ósmym jest czynienie mu dobrze.
Dziewiątym zaś jest modlenie się do Boga za niego. Czy widzisz szczyt
doskonałości ((|)iXoGO(t)ioc)? Dlatego daje także wspaniałą nagrodę. Skoro
przykazanie jest wielkie i wymaga duszy wzniosłej i wielkiej gorliwości,
również nagrodę daje taką, jak za żadne z poprzednich. Nie wymienia tu
ziemi, jak czynił to przy łagodnych poleceniach; nie wspomina pociechy
1 miłosierdzia, jak przy smucących się i miłosiernych; ani królestwa
niebieskiego (por. Mt 5, 3n), ale najbardziej zadziwiające ze wszystkiego
jest to, że stajemy się podobni Bogu, o ile ludzie mogą się takimi w ogóle
stać. Tak, powiada, będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie.
Zauważ, że ani tu, ani wcześniej nie nazywa Go swoim Ojcem, ale tam,
gdzie mówił o przysięgach, nazywa Go Bogiem i wielkim Królem (por. Mt
5, 34-35), tu natomiast ich Ojcem. Czyni tak zachowując właściwe słowa
na właściwy czas.
Potem, przybliżając jeszcze bardziej przywołane podobieństwo,
powiada, że On sprawia, ze słońce Jego wschodzi nad złymi i nad
Horn. XVIII: Mt 5, 38-48 233

dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i na niesprawiedliwych. On


nie tylko nie ma w nienawiści, ale - w myśl słyszanych słów - nawet
czyni dobrze tym, którzy Go obrażają. Chociaż ta rzecz nie ma nigdzie
żadnego podobieństwa nie tylko ze względu na wielkość dobrodziejstwa,
lecz także z racji wielkości Jego godności. Ty znosisz pogardę od swego
współniewolnika, On natomiast od swego niewolnika, który otrzymał od
niego tysiączne dobrodziejstwa; ty dajesz mu słowa, modląc się za niego,
On zaś sprawia wielkie i zadziwiające czyny, zapalając słońce i od czasu
do czasu spuszczając deszcz. «A przecież i tak pozwalam, byś był do Mnie
podobny, na ile człowiek może być podobny [do Boga]».
Nie miej zatem w nienawiści tego, który czyni ci źle, a który dopomaga
ci do takich dóbr i prowadzi do takiej godności. Nie przeklinaj tego, który
wyrządza ci krzywdę, gdyż inaczej będziesz ponosić trud, a pozbawisz się
owocu. Poniesiesz karę, a utracisz nagrodę, co świadczyłoby o największej
głupocie: uskuteczniwszy rzeczy trudniejsze, nie chcieć wypełniać
mniejszych od nich. Jakże to, ktoś powie, jest możliwe? Widząc Boga, że
stał się człowiekiem, że tyle dla ciebie cierpiał, jeszcze się pytasz
i powątpiewasz, czy byłoby możliwe darować krzywdy swym współnie-
wolnikom? Czy nie słyszysz, jak woła na krzyżu: „Odpuść im, bo nie
wiedzą, co czynią” (Łk 23, 24). Czy nie słyszysz, że Paweł mówi:
„Wstąpił na wysokości, siedzi po prawicy [Boga] i przyczynia się za nami”
(Rz 8, 34)? Czy nie widzisz, że i po ukrzyżowaniu i przy wniebowstąpie­
niu posłał apostołów do Żydów, którzy Go zamordowali, aby nieśli im
tysiąckrotne dobra, choć mieli od nich znosić tysiąckrotne prześladowania?
Czy ty wiele ucierpiałeś? Cóż znosiłeś podobnego, jak twój Pan, który
był skrępowany więzami, biczowany, policzkowany, opluty przez sługi,
poniósł śmierć, i to śmierć najbardziej haniebną ze wszystkich śmierci, a to
wszystko po niezliczonych dobrodziejstwach? A choćbyś poniósł wielką
krzywdę, to właśnie dlatego czyń mu dobrze, abyś zdobył sobie jaśniejszą
koronę, a swego brata wybawił od najcięższej niemocy. Również lekarze,
wtedy gdy chorzy kopią ich i znieważają w gorączce, najbardziej litują się
nad nimi i przykładają się do ich uleczenia, wiedząc, że ta zniewaga
pochodzi z wielkości choroby. Ty również zapatruj się tak samo na tych,
którzy czynią na ciebie zasadzki i tak obchodź się z tymi, którzy czynią
ci krzywdę; oni bowiem ciężko chorują i ponoszą wszelki gwałt. Uwolnij
go więc od tego ciężkiego zła i spraw, aby porzucił gniew, uwolnij go od
strasznego czarta, od gniewu. Wszakże, gdy widzimy takich, którzy zostali
opętani przez szatana, płaczemy, a nie staramy się, aby nas nie opętał.
Czyńmy to samo względem ludzi zapalających się gniewem; unoszący
się gniewem są do tamtych podobni, są jeszcze bardziej od nich nieszczę­
234 Ja n C h ryzo sto m

śliwi, ponieważ szaleją świadomie. Dlatego ich szaleństwo nie zasługuje


na przebaczenie.
5. Nie depcz więc po tym, który upadł, ale się nad nim ulituj. Kiedy
widzimy, że ktoś choruje na żółć, cierpi zamęt i usiłuje wyrzucić z siebie
tę szkodliwą materię, podajemy mu rękę i tak trzymamy chwiejącego się,
choć pobrudzimy sobie ubranie, i nie zważamy na to, a staramy się tylko
0 to, żeby go uwolnić od tego ciężkiego cierpienia. Czyńmy to również
względem tamtych, podpierajmy chwiejących się i cierpiących wymioty,
puszczajmy ich nie wcześniej, aż pozbędą się tej całej goryczy. Wówczas
ktoś taki będzie ci bardzo wdzięczny, a kiedy się uspokoi, jasno zrozumie,
od jakiego kłopotu go wybawiłeś. Dlaczego wspominam o jego wdzięcz­
ności? Przecież to Bóg od razu udzieli ci korony i tysiąckrotnie wynagro­
dzi, że uwolniłeś swego brata od ciężkiej choroby, a on też będzie cię
szanować jak swego pana, zawsze doceniając twą cierpliwość.
Czy nie widzisz, jak kobiety, gdy rodzą, gryzą zębami położne, które
koło nich stoją? A jednak one nie użalają się na to; a nawet się użalają,
lecz mężnie znoszą i boleją wraz z kobietami rodzącymi i szarpanymi
bólami porodowymi. Naśladuj je i nie bądź mniej wytrwały aniżeli one.
Kiedy te niewiasty porodzą (a wiadomo, że mężczyźni są bardziej
bojaźliwi od kobiet), zrozumieją, że jesteś mężczyzną.
Jeśli podane wskazania są ciężkie, weź pod uwagę, że dlatego przyszedł
Chrystus, aby zaszczepić to w naszych sercach (5iócvoioc) i aby uczynić
nas pożytecznymi dla przyjaciół i dla nieprzyjaciół. Dlatego nakazuje
troszczyć się o obu: o braci, gdy mówi: „Jeśli przyniesiesz swój dar przed
ołtarz” (Mt 5, 23), o nieprzyjaciół natomiast, gdy nakazuje miłować ich
1 modlić się za nich. A zachęca nas do tego nie tylko przez przykład Boga,
ale także przez rzeczy przeciwne:
(5, 46) Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę
mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? To samo stwierdza Paweł:
„Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciwko
grzechowi” (Hbr 12, 4). Jeśli będziesz to czynić, wówczas staniesz
w pobliżu Boga, jeśli będziesz to opuszczać, wówczas z celnikami. Czy
widzisz, że nie taka jest różnica między przykazaniami, jak między
osobami? Nie myślmy, że przykazanie jest ciężkie, lecz przyjrzyjmy się
nagrodzie i rozważmy, do kogo się upodobnimy, jeśli będziemy dobrze
czynić, a z kim będziemy na równi, jeśli będziemy grzeszyć. Z bratem
każe się nam pojednać i nie raz ustąpić, aby usunąć nieprzyjaźń (por. Mt
18, 21-22); gdy zaś mówi o wszystkich, wtedy nie narzuca nam takiej
konieczności, tylko wymaga tego, co do nas należy, i w ten sposób czyni
prawo łatwym. Gdy powiedział: „Tak prześladowali proroków, którzy byli
Horn. XVIII: Mt 5, 38-48 235

przed wami” (Mt 5, 12), nakazał nie tylko znosić, ale i miłować tych,
którzy tak czynią, abyśmy nie czuli do nich z tego powodu nienawiści.
Czy widzisz, jak wykorzenia gniew, pożądliwość ciała, żądzę bogactw
i sławy oraz troskę o rzeczy doczesne? Uczynił to na początku7, ale teraz
o wiele bardziej. Człowiek ubogi, cichy czy smucący się pozbawia się
gniewu; sprawiedliwy i miłosierny uwalnia się od żądzy bogactw; człowiek
czystego serca wolny jest od złej pożądliwości; cierpiący prześladowania
oraz ten, komu złorzeczą i o nim źle mówią pogardza rzeczami doczesny­
mi i jest wolny od dumy i próżności (por. Mt 5, 3-11).
Po uwolnieniu słuchacza od tych więzów i umocnieniu go do walki
ponownie, ale w inny sposób i z większą dokładnością, wykorzenia te
same błędy. Rozpoczął od gniewu niszcząc wszelkie korzenie tej
namiętności, gdy powiedział: «„Kto się gniewa na swego brata” (Mt 5,
22), kto go zwie głupcem, kto mówi mu Raka (por. Mt 5, 22), niech
będzie karany. Kto przynosi dar niech nie przystępuje do stołu wcześniej,
niż się pojedna (por. Mt 5, 23-24). Kto ma przeciwnika, niech się z nim
uda do sądu, zrobi sobie przyjaciela z nieprzyjaciela (por. Mt 5, 25)».
Następnie przechodzi do pożądliwości, mówiąc: «Kto spogląda niepow­
ściągliwymi oczami na niewiastę, niech będzie karany jak cudzołożnik
(por. Mt 5, 28); kogo gorszy niewiasta albo mężczyzna lub ktokolwiek
z tych, którzy zostają z nim w bliższych stosunkach, niech ich wszystkich
od siebie odtrąci (por. Mt 5, 29-30); kto ma żonę prawem małżeństwa
niech jej nigdy nie opuści i nie spogląda na inną (por. Mt 5, 32)». Tymi
przykazaniami zniszczył korzeń złej pożądliwości. Potem ogranicza żądzę
bogactw nakazując nie przysięgać (por. Mt 5, 34), nie kłamać, ani nie
zatrzymywać sukni, w jaką ktoś jest ubrany, ale dać temu, który chce
wziąć, nawet płaszcz, a ofiarować fizyczną posługę, wytępiając wszelkimi
sposobami żądzę bogactw (por. Mt 5, 40-42).

(iSzczytem doskonałości jest modlitwa za nieprzyjaciół)


6. Po tym wszystkim na różnobarwne przykazania kładzie koronę,
mówiąc: Módlcie się za tych,, którzy wam urągają, prowadząc nas na
najwyższy szczyt doskonałości ((j>iA,oao(|)ia). Gdyż być policzkowanym
oznacza coś większego niż bycie cichym (por. Mt 5, 39. 5); oddanie nawet
płaszcza z suknią niż bycie miłosiernym (por. Mt 5, 40. 7); {znoszenie
niesprawiedliwości niż bycie sprawiedliwym (por. Mt 5, 11.6)}; odbiera­

7 Słowa «na początku» odnoszą się - jak wynika z następnych zdań - do pierwszych
wezwań z kazania na górze - por. Mt 5, 3n.
236 Ja n C h ryzo sto m

nie uderzenia w twarz8 i bycie zmuszanym do drogi niż czynienie pokoju


(por. Mt 5, 39. 41. 9), podobnie modlenie się za prześladowców [to coś
więcej] niż znoszenie prześladowania. Czy widzisz, jak krok po kroku
prowadzi nas na szczyt niebios?
Na jaką zasługiwalibyśmy karę my, którzy mamy nakaz starać się być
podobni Bogu, gdybyśmy nie byli nawet tacy jak celnicy? Jeżeli celnicy,
grzesznicy i poganie także miłują tych, którzy ich miłują9, a my tego nie
czynimy (nie czynimy, gdyż zazdrościmy braciom, którzy doznają czci),
to jakże mielibyśmy nie otrzymać kary, gdy mamy nakazane, by przewyż­
szać uczonych w Piśmie (por. Mt 5, 20), a stoimy niżej od pogan? Jakże,
powiedz mi, będziemy oglądać królestwo niebieskie? Jak wejdziemy do
owych świętych przedsionków, kiedy nie jestreśmy lepsi od celników? To
właśnie wyraził, mówiąc: (5, 46) Czyż i celnicy tego nie czynią?
Najbardziej trzeba podziwiać w Jego nauce to, iż wszędzie za podjęcie
walki [bycia lepszym] hojnie obiecuje nagrody: że będziemy oglądać Boga
(por. Mt 5, 8); że posiądziemy (por. Mt 5, 5) królestwo niebieskie (por. Mt
5, 3); że staniemy się synami Bożymi (por. Mt 5, 48); że upodobnimy się
do Boga; że dostąpimy miłosierdzia (por. Mt 5, 7) pociechy (por. Mt 5, 4)
i wielkiej nagrody (por. Mt 5, 12), jak również to, iż w przypadku
potrzeby wspomnienia o czymś smutniejszym, czyni to rzadko: w tak
wielu zdaniach raz tylko wymienił nazwę piekła (por. Mt 5, 22); a w in­
nych przypadkach łagodniej, raczej pobudzając, niż grożąc, poprawia
słuchacza swą mową, powiadając: Czyż i poganie tego nie czynią?
i znowu: “Lecz jeśli sól utraci swój smak” (Mt 5, 13), albo: „Będzie
najmniejszy w królestwie niebieskim” (Mt 5, 19).
Czasem wymienia grzechy zamiast kar, dając słuchaczowi do zrozumie­
nia srogość kary: jak na przykład gdy mówi: „Już się w swym sercu
dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28), albo: „Każdy, który oddala swą
żonę, naraża ją na cudzołóstwo”, lub: „A co nadto jest, od Złego
pochodzi” (Mt 5, 37). Ludziom rozsądnym wystarczy ku poprawie
przypomnieć o wielkości grzechu zamiast podawać nazwę kary. Dlatego
tutaj wymienia celników i pogan (por. Mt 5, 46-47), zawstydzając uczniów
jakością osoby. Czynił to również Paweł, mówiąc: „Abyście się nie
smucili, jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei” (1 Tes 4, 13); oraz: „Jak
to czynią nie znający Boga poganie” (1 Tes 4, 5).

8 Oczywiście dosłownie: w policzek - gdyż jest to nawiązanie do Mt 5, 39.


9 Celnicy - por. Mt 5, 46; grzesznicy - por. Łk 6, 32-34; poganie - por. Mt 5, 47.
Hom. XVIII: Mt 5, 38-48 237

Aby pokazać, że nie żąda niczego nadzwyczajnego, tylko rzeczy nieco


większej od zwyczajnej, mówi: (5, 47B.)101 Czyż i poganie tego nie
czynią? Lecz nie kończy na tym swej mowy, ale na dobrych nadziejach
i nagrodach, mówiąc: (5, 48) Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest
Ojciec wasz niebieski. Często i wszędzie wspomina niebiosa11, pobudza­
jąc ich myśli [tym] miejscem. Dotąd byli słabsi i bardziej tępi.
Rozważywszy wszystko, co powiedziano, okazujmy wielką miłość także
wobec nieprzyjaciół, a porzućmy ów śmieszny zwyczaj hołdowany przez
wielu głupich: owo oczekiwanie, by spotykający nas ludzie pozdrawiali
nas jako pierwsi. Rzecz ta kryje w sobie wiele błogosławieństwa, jeśli się
0 nią nie staramy, jest zaś śmieszna, gdy się o nią dopominamy. Dlaczego
nie pozdrawiasz drugiego jako pierwszy? Bo on na to czeka, słyszę
odpowiedź. Czyż właśnie dlatego nie powinieneś spieszyć się z ukłonem,
abyś otrzymał nagrodę? Ależ nie, odpowiada, ponieważ on tego właśnie
szuka. Cóż może być gorszego od takiej głupoty? [To tak jakby] mówił:
«Stara się, by dać mi okazję do [otrzymania] nagrody, ale ja nie chcę
z niej skorzystać». A gdy on cię najpierw pozdrowi, to nic ci nie
pozostanie, choć odwzajemnisz pozdrowienie; gdy zaś ty się pospieszysz
z pozdrowieniem, to poskromiłeś jego dumę i odniosłeś obfity owoc z jego
zarozumiałości. Jakże nie byłoby to największą głupotą, mając otrzymać
tak wielką nagrodę za same słowa, pogardzać korzyścią, a samemu
popadać w ten błąd, ganiąc tamtego? Jeśli obwiniasz go dlatego, że czeka,
by drugi pozdrowił go wcześniej, to czemu naśladujesz to, co sam ganisz,
1 powtarzasz to, coś poczytał za złe, jakby było czymś dobrym? Czy
widzisz, że nie ma nic głupszego niż człowiek żyjący w złości? Dlatego
zaklinam was, strzeżcie się tego złego i śmiesznego zwyczaju. Choroba ta
zniszczyła bardzo wiele przyjaźni i stała się przyczyną wielkich nienawiści.
Dlatego uprzedzajmy /innych przy pozdrowieniu/. Skoro przykazano nam,
abyśmy znosili uderzenia w policzek, przymuszanie do marszu, obnażenie
przez wrogów i znoszenie tego (por. Mt 5, 39-41), na jakie zasłużymy
przebaczenie, jeśli taki opór okazujemy względem prostego pozdrowienia?
Jeśli im w tym ustępujemy, ktoś powie, pogardzają nami i plują na nas.
Więc obrażasz Boga, by nie popaść w pogardę? Pogardzasz Panem, który
obsypał cię tyloma dobrodziejstwami, by tobą nie pogardzał twój szalony
współniewolnik? Jeśli nierozumne jest pogardzanie człowiekiem posiadają­
cym tę samą godność, tym bardziej pogardzanie Bogiem, który cię

10 Brak wiersza Mt 5, 47A: Jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego
czynicie?
11 Por. Mt 5, 3. 10. 12. 16. 18. 19(2x). 20. 34. 45.
238 Ja n C h ryzo sto m

stworzył. Oprócz tego zważ i to, że gardząc tobą, staje się przyczyną
wielkiej zapłaty dla ciebie. Dlatego to znosisz, ponieważ słyszałeś Jego
przykazanie. A na jaki zaszczyt, na jaką koronę to by nie zasługiwało?
Niech mnie raczej spotka to, by mnie lżono, by pogardzano mną dla Boga,
niż by mnie mieli czcić wszyscy królowie; nie ma, mówię nie ma równej
temu sławy.
Starajmy się o tę sławę tak, jak nakazał [Chrystus], i stosownie do tego
urządźmy nasze życie nie zważając na żadne ludzkie zaszczyty, lecz we
wszystkim okazując pokorę ((J)iA,oaoc|)ia). Albowiem już tu będziemy
zbierać owoce królestwa niebieskiego i niebiańskiej korony, chodząc
między ludźmi niby aniołowie, przebywając na ziemi niby moce anielskie,
wolni od wszelkiej pożądliwości i wszelkiego niepokoju; a po tym wszyst­
kim osiągniemy owe niewypowiedziane dobra. Obyśmy je wszyscy osiąg­
nęli, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała,
cześć i moc z Ojcem przedwiecznym i dobrym oraz świętym Duchem,
teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XIX: Mt 6, 1-15
(PG 57, 273-286)

(6, 1A) Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali


przed ludźmi po to, aby was widzieli.

(Próżność opanowuje nawet pobożnych)


1. Leczy najgwałtowniejszą ze wszystkich chorób, szaleństwo i zaśle­
pienie w dobijaniu się o próżną sławę, która opanowuje ludzi pobożnych.
Z początku nic o niej nie mówił, bo jeszcze przed skłonieniem nas do
wypełniania powinności zbyteczne było nauczanie, w jaki sposób mamy
je czynić i wykonywać. Kiedy jednak nakłonił nas do cnoty ((j>iXoaoc|>ta),
dopiero wtedy zapobiega zarazie, która jej zwykle skrycie dotyka. Choroba
ta nie powstaje od razu, lecz wtedy, gdy wypełniliśmy wiele z tego, co
nam przykazano. Trzeba więc było najpierw zaszczepić cnotę, a dopiero
potem wykorzenić złą skłonność, która zagraża jej owocowi.
Zobacz, od czego zaczyna: od postu, modlitwy i jałmużny, najbardziej
bowiem zwykła się łączyć z tymi cnotami. Faryzeusz tym właśnie się
nadymał, mówiąc: „Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę
ze wszystkiego, co nabywam” (Łk 18, 12) i w samej modlitwie szukał
próżnej sławy, czyniąc to, aby się wyróżnić. A skoro nie było nikogo
innego, wskazał celnika, mówiąc: „Nie jestem jak inni ludzie, jak i ten
celnik” (Łk 18, 11).
Zauważ, w jaki sposób [Chrystus] rozpoczął, jakby mówił o jakimś
zwierzu, którego trudno podejść, i który może ujść komuś nie mającemu
się na baczności. Powiada bowiem: Strzeżcie się (7ipo<j£%£T£), żebyście
uczynków pobożnych... Tak mówi również Paweł do Filipian: „Strzeżcie
się ((3?lŚ71£X£) psów” (Flp 3, 2). Zwierz ten zakrada się cicho, bez hałasu
wszystko zwietrzy i niepostrzeżenie wynosi wszystko, co znajduje się
w środku.
240 Ja n C h ryzo sto m

*Ponieważ więc mówił wiele o jałmużnie i powołał się na Boga, który


„sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi” (Mt 5, 45),
z każdej strony pobudził ich do tego i polecił wyróżniać się szczodrobli­
wością, to wreszcie niweczy to wszystko, co mogłoby szkodzić tej pięknej
oliwce (por. Rz 11, 24). Dlatego powiada: Strzeżcie się, żebyście uczynków
pobożnych nie wykonywali przed ludźmi. Ta, wcześniej wspomniana1, jest
jałmużną Boga. Powiedziawszy: Żebyście uczynków pobożnych nie wyko­
nywali przed ludźmi, dodał: po to, aby was widzieli. Wydaje się, że po raz
drugi wyraża to samo. Gdy jednak ktoś zastanowi się dokładnie, nie jest
to samo, lecz czymś innym jest pierwsza część zdania, a czymś innym
druga; oznacza wielkie zabezpieczenie przed potknięciem się, niewysłowio-
ną troskę oraz zapobiegliwość. Możliwe jest przecież, że dający jałmużnę
na oczach ludzi, nie czyni tego, aby zostać zobaczonym, podobnie ktoś
dający nie wobec ludzi może to czynić dlatego, by być widzianym.
Dlatego nagradza i karze nie tylko czyn, ale intencję. Gdyby nie było tego
dokładnego orzeczenia, uczyniłoby to wówczas wielu mniej skłonnymi do
dawania jałmużny, ponieważ nie zawsze można to uczynić całkiem skry­
cie. Dlatego, uwalniając cię od takiej konieczności wyznacza nagrodę
i karę nie według spełnienia uczynku, lecz według woli czyniącego. Abyś
nie mówił: «Czemu ja mam cierpieć, gdy ktoś inny zobaczy?», stwierdza:
«Nie pytam o to, ale o twoje nastawienie i o sposób, w jaki to czynisz».
Chce uwolnić od wszelkiej choroby i ukształtować duszę. Zabroniwszy
więc czynienia tego dla pokazania się i oznajmiwszy wynikającą stąd
szkodę, gdyby to się działo na próżno i bez rozwagi1 2, znów porusza ich
umysły wspomnieniem Ojca i niebios, aby nie tylko powstrzymać ich za
pomocą kary, lecz również poruszyć wspomnieniem Tego, który powołał
ich do istnienia.
(6, IB.) Nie będziecie mieli, powiada, nagrody u Ojca waszego, który
jest w niebie. Nie poprzestał na tym, lecz idzie dalej i odwodzi ich od tego
używając innych argumentów. Jak wyżej wymienił pogan i celników,
zawstydzając jakością osób, które naśladują (por. Mt 5, 46-47), tak i tu
wspomina obłudników. Powiada: (6, 2A) Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie
trąb przed sobą, jak czynią obłudnicy. Nie mówi tak dlatego, że mieliby
oni mieć trąby, lecz przez użycie tej przenośni chce pokazać ich wielkie
zaślepienie, karząc w ten sposób ich śmieszność i głupotę. Trafnie nazwał
ich obłudnikami. Pozór przedstawia jałmużnę, myśl natomiast jest sroga

1 Mowa o wschodzeniu słońca - por. Mt 5, 45.


2 Greckie: xó paxr|v Kai elKfj - por. Mt 5, 22; zob. także powyżej MtHom 16, 6:
«cierpi bez powodu i nadaremnie».
Hom. XIX: Mt 6, 1-15 241

i nieludzka. Czynią to nie dlatego, jakoby litowali się nad bliźnim, lecz by
dostąpić sławy, co oznacza największą nieczułość, podczas gdy drugiego
zabija głód, szukać sławy, a nie zaradzić jego potrzebie. Rzecz idzie tu nie
0 to, czy udzielać jałmużny, ale jak i dlaczego należy ją dawać.

(Chrystus zabrania próżności; owoce pokory i zło próżności)


2. Pokazawszy więc odpowiednio ich śmieszność i skarciwszy ich, tak
że zawstydzili się nawet słuchacze, znów prostuje umysły podlegające
takiej chorobie, a powiedziawszy, jak nie trzeba czynić, znów wskazuje,
jak czynić należy. Jak więc należy czynić? (6, 3B.) Niech nie wie,
powiada, twoja lewa ręka, co czyni prawa. Znów nie ma tu na myśli rąk3,
lecz wyraził rzecz w znaczeniu przenośnym. Gdyby, powiada, było
możliwe, abyś ty sam nie wiedział, to staraj się o to usilnie, aby nawet
1 ręce posługujące nie wiedziały, gdyby to było możliwe. Ukrywać trzeba
nie, jak twierdzą niektórzy, przed złymi ludźmi, bo nakazał ukrywać przed
wszystkimi.
Zwróć również uwagę, jak wielka jest za to zapłata. Wymieniwszy karę,
pokazuje również nagrodę za to, pobudzając ich na oba sposoby i prowa­
dząc do wzniosłej nauki. Przekonuje ich, że Bóg jest wszędzie obecny i że
nasze życie nie kończy się w doczesności, ale czeka nas potem straszniej­
szy sąd i zapłata za wszystkie czyny, nagroda i kara; i że ani nic małego,
ani nic wielkiego nie pozostanie w ukryciu, choćby się zdawało, że ludzie
o tym nie wiedzą. Wszystko to wyraża, mówiąc: (6, 4B.) A Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odda tobie w sposób jawny, przygotowując dla
niego wielką chwałę wobec innych istot i dając mu to, czego pragnie,
w wielkiej obfitości. Czego chcesz, powiada, czy nie tego, by mieć
świadków swoich czynów? Oto masz ich: nie aniołów ani archaniołów,
lecz Boga, Stwórcę wszechświata. Jeśli pragniesz mieć za widzów również
ludzi, spełni i to życzenie w odpowiednim czasie, bo nawet zarządzi to
w większej okazałości. Gdybyś pokazał się teraz, możesz pokazać się
jedynie dziesięciu, dwudziestu albo stu ludziom, jeśli zaś teraz będziesz
starał się ukryć, Bóg sam ogłosi cię wtedy wobec całego świata. Jeżeli
więc chcesz, aby ludzie widzieli twoje dobre uczynki, to ukrywaj je teraz
jak najbardziej, aby wszyscy patrzyli na nie z większym uznaniem, gdy
Bóg je objawi, podniesie i ogłosi w sposób jawny. Teraz ci, którzy je
widzą, potępią cię, że uganiasz się za sławą. Gdy cię ujrzą uwieńczonego,
wtedy nie tylko cię nie potępią, ale nawet będą podziwiać. Jeśli więc, gdy

3 Por. Mt 5, 30 oraz zob. powyżej wyjaśnienie wiersz Mt 5, 29-30 w MtHom 17, 3.


242 Ja n C h ryzo sto m

krótki czas zaczekamy, można odebrać zapłatę i wzbudzić większy podziw,


zauważ, jak wielką głupotą byłoby utracić jedno i drugie, oczekując od
Boga zapłaty, i wołać ludzi na świadków swych czynów, podczas gdy
patrzy Bóg. Jeśli trzeba się pokazać, to przed wszystkimi należy pokazać
się Ojcu, tym bardziej, że On jest Panem wymierzania nagrody i kary.
Choćby nie było za to kary, uganiający się za sławą nie powinien
porzucać tych widzów i powierzać widowiska ludziom. Kto byłby tak
nędzny, by kiedy król śpieszy się na oglądanie jego czynów, porzucił go,
a zabrał na swoje widowisko biednych i żebraków? Dlatego nie tylko
mówi, by się nie pokazywać, lecz nawet, by starać się ukrywać. Nie jest
to wszystko jedno, nie starać się być widzianym i starać się ukryć.
(6, 5) Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synago­
gach i na rogach ulic wystawać i modlić się, by się ludziom pokazać.
Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali juz swoją nagrodę. (6, 6A) Ty zaś,
gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do
Ojca swego, który jest w ukryciu. Znów nazywa ich obłudnikami, i bardzo
słusznie, bo udając, że modlą się do Boga, oglądają się za ludźmi,
przybrawszy postawę nie modlących się, lecz ludzi śmiesznych. Chcący
prosić porzuca wszystkich i patrzy jedynie na tego, w którego mocy jest
wypełnienie prośby. A jeśli pomijając go chodzisz tu i tam i zwracasz
wszędzie oczy, odejdziesz z pustymi rękami. Sam tego chciałeś. Dlatego
nie powiedział, że tacy nie otrzymają zapłaty, lecz że jej nie odbierają, to
znaczy, że otrzymują, lecz od tych, od których sami sobie życzą. Nie Bóg
tego chciał; On chciał dać swą zapłatę, lecz oni, szukając zapłaty u ludzi,
nie byliby godni otrzymać jej od Niego, dla którego nic nie uczynili.
Zauważ dobroć Boga, ponieważ obiecuje dać zapłatę za dobra, o które
Go prosimy. Skarciwszy więc tych, którzy uciekają się do tego środka
w niewłaściwy sposób, tak pod względem miejsca, jak usposobienia, i po­
kazawszy ich wielką śmieszność wskazuje najlepszy sposób modlitwy,
mówiąc: Wejdź do swej izdebki, i znów wyznacza zapłatę.

(Modlitwa pokorna, wypływająca z własnej woli oraz milcząca)


3. Cóż więc, powiesz, nie trzeba modlić się w kościele. Przeciwnie, lecz
z jakim nastawieniem. Wszędzie Bóg patrzy na cel uczynków. Choćbyś
nawet wszedł do izby i zamknął się, lecz czynił to dla pokazania się, to
nawet drzwi na nic ci się nie przydadzą.
Popatrz, jak i tu starannie rozróżnił, mówiąc: by się ludziom pokazać.
Tak więc, choćbyś zamknął drzwi, chce, byś przedtem zamknął drzwi
swego umysłu. Bycie wolnym od próżności zawsze jest rzeczą dobrą, ale
najbardziej w modlitwie. Jeżeli nawet bez tego chwiejemy się i błądzimy,
Horn. XIX: Mt 6, 1-15 243

a jeszcze wejdziemy obarczeni tą chorobą, to kiedyż usłyszymy to, co


mówimy? A jeśli nie słyszymy my, którzy prosimy i błagamy, jakże Go
uprosimy, by nas wysłuchał? A przecież są tacy, którzy po tak wielkich
przykazaniach zachowują się tak niestosownie, krzycząc w sposób
prostacki i ośmieszając się swym głosem i gestami. Czy nie widzisz, że
i na rynku, gdy ktoś się zbliży coś podobnego czyniąc, a prosi o coś
z krzykiem, to oburza; jeśli zaś spokojnie i w odpowiedniej postawie, to
bardziej pozyskuje tego, który może wyświadczyć mu łaskę? Zanośmy
więc nasze modlitwy nie układem naszego ciała, nie krzykiem głosu, lecz
z usilną wolą; nie z hałasem i krzykiem, nie dla pokazania się tak, by
oddalać tych, którzy stoją obok, lecz z całą przyzwoitością, ze skruszonym
sercem i wewnętrznymi łzami. Lecz bolejesz w sercu i nie możesz nie
krzyczeć? Przecież właśnie taka modlitwa, takie błaganie, jak je określi­
łem, oznacza największą boleść. Także Mojżesz czuł boleść i tak się
modlił, a był wysłuchany. Dlatego też Bóg powiedział do niego: „Czemu
głośno wołasz do mnie?” (Wj 14, 15). Również Anna, choć brakło jej
głosu (por. 1 Sm 1, 5-20). Abel natomiast nie tylko wtedy, gdy milczał,
ale nawet gdy umierał modlił się, a jego krew wydała głos silniejszy od
trąby (por. Rdz 4, 4-10).
Westchnij także ty, tak jak ów święty, nie zabraniam ci tego. Rozedrzyj
swe serce, jak przykazał prorok, a nie szaty (J1 1, 13). Z głębokości wołaj
Boga: „Z głębokości wołam do ciebie, Panie” (Ps 130, 1), wydobądź głos
z głębi serca, uczyń swą modlitwę tajemnicą. Czy nie widzisz, że również
na dworze królewskim usunięto wszelką wrzawę i wszędzie wielka cisza?
Tak i ty, gdy wstępujesz do królewskiego pałacu, nie takiego na ziemi, ale
do tego, który przejmuje drżeniem o wiele bardziej niż ten: do pałacu
królewskiego w niebie, okaż wielką przyzwoitość. Należysz do chóru anio­
łów, jesteś towarzyszem aniołów, śpiewasz z Serafinami. Lecz wszystkie
te zastępy zachowują wielki porządek i śpiewają królowi, Bogu wszech­
świata ów tajemniczy hymn i święte pieśni z wielką bojaźnią. Przyłącz się
do nich, gdy się modlisz i naśladuj ich tajemniczy porządek. Modlisz się
nie do ludzi, ale do Boga, który jest wszędzie obecny, który słyszy, zanim
cokolwiek powiesz i zna zakamarki umysłu. Gdy tak będziesz się modlić,
odbierzesz wielką zapłatę: (6, 6B.) A Ojciec twój, który widzi w ukryciu,
odda tobie w sposób jawny. Nie powiedział: Daruje ci, lecz: Odda.
Uczynił się dla ciebie dłużnikiem, przez co uczynił ci wielki zaszczyt.
Ponieważ jest niewidzialny, chce, aby i twoja modlitwa była taka.
Następnie wyraża słowa modlitwy. (6, 7A) Na modlitwie, powiada, nie
bądźcie gadatliwi jak poganie. Gdy mówił o jałmużnie, usunął jedynie zło
pochodzące z próżności i nie dodał niczego więcej ani nie powiedział,
244 Ja n C h ryzo sto m

z czego należy dawać jałmużnę: z uczciwego zarobku, ale nie ze zdzier-


stwa, bo wszyscy byli w tym względzie jednego zdania. Wyjaśnił to już
wcześniej, gdy nazwał błogosławionymi łaknących sprawiedliwości (por.
Mt 5, 6).
Przy modlitwie zaś dodaje jeszcze coś innego: by nie mówić wiele. I,
jak wcześniej obłudników, tak tu pokazuje śmieszność pogan, wszędzie
pobudzając słuchacza małością osób. Ponieważ najczęściej to nas dotyka
i gryzie, gdy zdaje się nam, że jesteśmy podobni do ludzi poniżanych,
dlatego tak ich od tego odwodzi, nazywając czczą gadaniną i wielomów­
stwem to, że na przykład prosimy Boga o rzeczy, o które się nie godzi: jak
0 władzę, o sławę, o zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, o wielkie bogactwa,
słowem, o to, co się nam na nic nie przyda. (6, 8C) Albowiem wie Ojciec
wasz, powiada, czego wam potrzeba.

(Wytrwałość w modlitwie i jej pożytek. Owoce przyjęcia nas za synów)


4. Następnie, jak mi się wydaje, nie nakazuje długich modlitw, nie pod
względem czasu, a pod względem długości i liczby słów. Trzeba trwać
nieustannie w tej długiej prośbie. „W modlitwie, powiedziano, wytrwali”
(Rz 12, 12). Sam również, w przypowieści o wdowie, która poruszyła
swymi ustawicznymi prośbami bezlitosnego i okrutnego sędziego (Łk 18,
1-8), oraz przez podobieństwo o przyjacielu, który przyszedł późno w nocy
1 podniósł śpiącego z łoża, dokonując tego nie przyjaźnią, lecz uporem (Łk
11, 5-8), nie nakazuje niczego innego, jak tylko to, byśmy nieustannie
zanosili do Niego prośby; nakazuje wyrażać rzecz pojedynczo, a nie zwra­
cać się do siebie przez modlitwy o tysiącu wierszach. To bowiem pokazał,
mówiąc: (6, 7B.) Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą
wysłuchani. [(6, 8A) Nie bądźcie podobni do nich]. (6, 8C) Albowiem wie
Ojciec wasZy czego wam potrzeba, [(6, 8D) wpierw zanim Go poprosicie].
A jeśli wie, czego nam potrzeba, po co trzeba się modlić? Nie, abyś Go
pouczył, lecz abyś Go zjednał, abyś przez ustawiczną modlitwę zbliżył się
do Niego, abyś przypomniał sobie swoje grzechy. (6, 8E.) Wy zatem,
powiada, tak się módlcie: (6, 9A) Ojcze naszy który jesteś w niebie.
Widzisz, jak od razu pobudził słuchacza i zaraz na początku wymienił
wszystkie dobrodziejstwa. Bo kto nazwał Boga Ojcem, ten przez to jedno
wyrażenie wyznał także odpuszczenie grzechów, zniesienie kary, sprawie­
dliwość, poświęcenie, odkupienie, przyjęcie za synów, dziedzictwo w nie­
bie, pokrewieństwo z Jednorodzonym i dary Ducha [Świętego]. Ktoś, kto
nie osiągnął tych wszystkich dóbr, nie może nazywać Boga Ojcem. Roz­
budza więc ich umysły w dwojaki sposób: przez godność Tego, którego
wzywają, i przez wielkość dobrodziejstw, których stali się uczestnikami.
Horn. XIX: Mt 6, 1-15 245

Kiedy zaś mówi: któryś jest w niebie, mówi tak nie dlatego, by ograniczyć
Boga do tego miejsca, lecz odwodzi modlącego się od ziemi i przywiązuje
nas do owych wysokich krain i niebieskich mieszkań.
Naucza nas także, byśmy zanosili wspólną modlitwę za braci. Nie mó­
wi: «Ojcze mój, któryś jest w niebie», lecz: Ojcze nasz, zanosząc modlitwy
za wspólne ciało i uwzględniając wszędzie potrzebę bliźniego, a nigdy
własną. Tą nazwą usuwa nieprzyjaźń, przytłumia zarozumiałość, niweczy
zawiść, wprowadza miłość, matkę wszelkiego dobra, wytępia nierówność
spraw ludzkich i pokazuje, że król i żebrak są wielce równi w swej god­
ności, skoro wszyscy uczestniczymy w rzeczach największych i najważ­
niejszych. Cóż za uszczerbek z tych ziemskich pokrewieństw, jeśli według
niebieskiego jesteśmy wszyscy połączeni i jeden nie ma więcej od drugie­
go, ani bogacz od biednego, ani pan od sługi, ani panujący od poddanego,
ani król od żołnierza, ani filozof od barbarzyńcy, ani mędrzec od
prostaczka? Wszystkim przecież udzielił jednakowej godności, pozwalając
wszystkim jednakowo nazywać się Ojcem.
Zwróćmy uwagę, o co jeszcze każe nam prosić, wspomniawszy o tej
godności, o niebieskim darze, o równości zaszczytu z naszymi braćmi,
0 miłości, oderwawszy nas od ziemi, a złączywszy nas z niebem. Także
te słowa mogą zawierać w sobie naukę całej cnoty. Wszak ten, który
nazwał Boga Ojcem, i to wspólnym Ojcem, słusznie powinien prowadzić
takie życie (icoAaTeioc), by nie okazał się niegodny takiego zaszczytu,
1 przejawiał staranie równe darowi. Jednakże nie poprzestaje na tym, lecz
dodaje inną prośbę, mówiąc:
(6, 9B.) Niech się święci imię Twoje. Prośba godna tego, który Boga
nazywa Ojcem: nie prosić o nic przed chwałą Ojca, lecz wszystko uważać
za podrzędniejsze od Jego chwały. Wyrażenie niech się święci oznacza
tyle, co: «Niech będzie uwielbione». Jego chwała jest nieskończona
i pozostanie taką na zawsze, lecz temu, kto się modli, każe prosić, by
chwaliło Go też nasze życie. Co powiedział już wcześniej: „Tak niech
świeci światło wasze przed ludźmi, by widzieli wasze dobre uczynki
i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 15). Podobnie Serafini
wielbiąc Go, wołali: „Święty, święty, święty” (Iz 6, 3). A więc słowa niech
się święci znaczą: «Niech będzie uwielbione». Powiada bowiem: Udziel
nam tej łaski, byśmy wiedli tak nieskazitelne życie, by z naszego powodu
wszyscy Ciebie sławili. Gdy prowadzimy nieskazitelne życie, to z kolei
oznacza cnotę tak doskonałą ((|)iA,ooo(|)ia), że każdy, który to widzi, chwali
z tego powodu Pana.
(6, 10A) Przyjdź królestwo Twoje. Są to słowa dobrego syna: nie
przywiązywać się do rzeczy ziemskich ani nie uważać doczesności za coś
246 Ja n C h ryzo sto m

wielkiego, lecz dążyć do Ojca i pragnąć dóbr przyszłych, co pochodzi


z czystego sumienia i z duszy, która oderwała się od spraw ziemskich.

(Jak Paweł pragnął przyjścia królestwa niebieskiego?


Cnota zależy nie tylko od nas, ale także od laski Bożej)
5. Tego pragnął również Paweł każdego dnia; dlatego powiedział: „My
sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, również my całą istotą
swoją wzdychamy oczekując [przybrania za synów] - odkupienia naszego
ciała” (Rz 8, 23). Kto posiada taką miłość, ten ani nie może być dumny
z dóbr, jakie niesie z sobą obecne życie, ani nie da się przytłoczyć jego
smutkom; wolny jest od obu tych skrajności, żyjąc jakby w niebie.
(6, 10B.) Niech wola Twoja spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie.
Czy zauważyłeś najpiękniejszy porządek? Nakazał, abyśmy pragnęli
przyszłych rzeczy i spieszyli się do tamtej podróży, lecz dopóki to nie
nastąpi, byśmy żyjąc na ziemi usilnie starali się prowadzić takie życie jak
tam. Trzeba pragnąć nieba, powiada, i spraw niebieskich, ale zanim dostą­
pimy nieba przykazał uczynić niebo z ziemi, a żyjąc na niej tak, jakbyśmy
byli w niebie, tak czynić i mówić wszystko, abyśmy i o to Pana prosili.
Nic nie przeszkadza, abyśmy, zamieszkując ziemię, zbliżali się do dosko­
nałości rzeczy niebieskich; można także tu żyjąc, czynić wszystko tak,
jakbyśmy już byli w niebie. Zatem to, co powiada, oznacza: «Jak tam
wszystko dzieje się w sposób ustalony, bo aniołowie są we wszystkim
ulegli i posłuszni, a nie żeby raz byli posłuszni, to znów nie słuchali:
„Pełni mocy, mówi [Pismo], wykonujący Jego słowo” (Ps 103, 20), tak
i nam, ludziom, udziel Twej łaski, abyśmy wypełniali wszystko tak, jak
tego chcesz, a nie czynili połowę Twej woli».
Czy widzisz, jak nauczył cię być skromnym, pokazując, że cnota zależy
nie tylko od naszej woli, lecz także od łaski z wysoka? I znów nakazał
każdemu z nas, którzy się modlimy, pamiętać o całym świecie. Nie
powiedział: «Bądź wola Twoja we mnie» lub «w nas», ale wszędzie na
ziemi: aby ustały błędy, ugruntowała się prawda, zostało usunięte wszelkie
zło, powróciła cnota i tym sposobem niebo w niczym nie różniło się od
ziemi. Gdyby to nastąpiło, powiada, wtedy rzeczy niebieskie w niczym nie
różniłyby się od ziemskich, choć ze swej natury są różne, a ziemia
pokazałaby nam innych aniołów.
(6, 11) Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Co to znaczy
chleba powszedniego? Codziennego. Skoro powiedział: Niech wola Twoja
spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie, &mówił do ludzi mających ciało,
podlegających konieczności natury, którzy nie mogą mieć takiej samej
odporności na cierpienie jak aniołowie, to tak każe nam wypełniać
Horn. XIX: Mt 6, 1-15 247

przykazania, jak wypełniają je również tamci, dostosowując je zresztą do


słabości naszej natury. Żądam, powiada, takiej nieskazitelności życia, ale
nie nieodczuwania cierpienia4. Na to nie pozwala konieczność natury, ona
potrzebuje niezbędnego pożywienia. Zwróć uwagę, jak nawet w rzeczach
dotyczących ciała mieści się wiele napomnień duchowych. Nie przykazał
nam prosić o bogactwa, rozkosze, drogie suknie ani o nic podobnego, ale
tylko o chleb, i to chleb powszedni, tak, abyśmy się nie troszczyli o dzień
jutrzejszy (por. Mt 6, 34). Dlatego dodał: Chleba powszedniego, czyli
codziennego.
Nawet na tym słowie nie poprzestał, lecz podał jeszcze inne, mówiąc:
Daj nam dzisiaj, aby nie troszczyli się już o dzień następny. Dlaczego się
0 niego troszczysz, gdy nie wiesz, czy ujrzysz jego przyjście? To samo
obszerniej wyraża dalej: „Nie troszczcie się o dzień jutrzejszy” (Mt 6, 34).
Chce, abyśmy byli zawsze w pogotowiu, niejako usposobieni do lotu,
1 o tyle ulegali naturze, o ile wymaga tego od nas niezbędna konieczność.
Potem, ponieważ zdarza się, że grzeszymy również i po chrzcie odrodze­
nia, to i w tym okazując swe wielkie miłosierdzie przykazuje nam, abyśmy
zwracali się do miłosiernego Boga z prośbą o odpuszczenie grzechów i tak
mówili: (6, 12) I przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym,
którzy przeciw nam zawinili.
Czy widzisz nieskończoność miłosierdzia? Usunąwszy tyle złego,
udzieliwszy tak wielkiego, niewymownego daru, znów darzy grzesznika
przebaczeniem. Zarówno prawa kościelne, jak i początek modlitwy prze­
konują nas, że ta modlitwa przystoi ludziom wierzącym. Ktoś nie dopusz­
czony jeszcze do tajemnic nie mógłby przecież nazywać Boga Ojcem. Jeśli
więc modlitwa przystoi wiernym, a modląc się, proszą, by im odpuszczono
grzechy, to oczywiste jest, że nawet po chrzcie nie ustaje pożytek pokuty
(u£TOCVOia). Gdyby nie chciał zwrócić na to uwagi, to nie przykazywałby
nawet o to prosić. Skoro wspomina grzechy, nakazuje prosić o odpuszcze­
nie oraz uczy, jak możemy dostąpić odpuszczenia, w ten sposób torując
nam drogę, to jest rzeczą jasną, że ustanowił to prawo o zanoszeniu prośby
wiedząc i ucząc, że nawet po chrzcie można oczyścić się z grzechów.
W ten sposób wspomnieniem grzechów nakłonił nas do pokory, a przy­
kazaniem, byśmy odpuszczali innym winy, odwodzi nas od pamiętania
uraz. Natomiast tym, że obiecuje nam za to przebaczenie, czyni nam
zbawienne nadzieje i pobudza do zastanowienia się nad niewypowie­
dzianym miłosierdziem Bożym.

4 Zdanie o wydźwięku antystoickim: aKpip£iocv p£v yócp, <J)T|CJi, rco^uelocę ócmiTĆb


t o g c c u t t iy ,
o i) ą f|v a m 0 £ ic c v (PG 57, 280 w. 31-33).
248 Ja n C h ryzo sto m

(Jak my odpuszczamy winy innym, tak i nasze zostają odpuszczone)


6. Największą uwagę należy zwrócić na to, że przy każdej z wyrażo­
nych próśb wspomina ogólną cnotę, tu zaś umieszcza i to, by nie pamiętać
uraz (bo prośba, by święciło się Jego imię, oznacza doskonałe prowadzenie
się (7ioA,iT£ia), podobnie prośba, aby spełniała się Jego wola, na to samo
wskazuje, to zaś, że możemy nazwać Boga Ojcem, jest dowodem nieska­
zitelnego życia (7ioXiT£iot), a w tym wszystkim mieści się też obowiązek
odpuszczania win naszym winowajcom); jednak nie poprzestał na tym,
lecz wyraża to osobno, chcąc pokazać, jak wielką wagę przywiązuje do tej
rzeczy, a po modlitwie nie wspomina żadnego innego przykazania oprócz
tego, mówiąc:
(6, 14)5 Jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy
wasz Ojciec niebieski. Tak więc początek należy do nas i wyrok mający
na nas zapaść jest w naszej mocy. Aby nikt, nawet spośród ograniczonych,
nie miał się na co uskarżać przy sądzie, ani w małej, ani w wielkiej
rzeczy, czyni cię panem wyroku i powiada: «Jak ty będziesz sądził
w twoich urazach, tak i ja będę ciebie sądzić; jeśli odpuścisz swemu
współniewolnikowi, to również ode Mnie dostąpisz tej samej łaski, choć
to nierówne tamtemu». Ty przebaczasz, bo sam potrzebujesz przebaczenia,
Bóg zaś [czyni to] - chociaż nie potrzebuje go wcale; ty przebaczasz
swemu współniewolnikowi, Bóg - swemu niewolnikowi; ty podlegasz ty­
siącznym grzechom, Bóg nie ma żadnej zmazy. A przecież mimo to
okazuje swoje miłosierdzie. Chociaż mógłby bez takiego warunku odpuścić
ci wszystkie grzechy, lecz chce, abyś i z tego odniósł korzyść, dając ci
zewsząd rozliczne sposobności do łagodności i miłosierdzia, przytłumiając
w tobie zwierzęce popędy, uśmierzając gniew i wszędzie jednocząc cię
z twym współczłonkiem.
Cóż powiesz na to? Czy to, że ucierpiałeś coś niesprawiedliwie ze
strony twego bliźniego? To są właśnie grzechy. Jeśli [cierpisz] sprawiedli­
wie, to nie jest grzechem. Wszak i ty przychodzisz, by otrzymać odpusz­
czenie za takie czyny, ale również za grzechy o wiele większe. Także
przed odpuszczeniem otrzymałeś niemały dar, gdy zostałeś wychowany we
wszelkiej łagodności i nauczony, że masz ludzką duszę. Oprócz tego
zachowa dla ciebie wielką nagrodę: że nie będziesz zdawać żadnego
rachunku ze swych grzechów. Na jakąż karę nie zasłużylibyśmy, gdybyś­

5 Wiersz Mt 6, 13 przytacza Chryzostom po wierszu Mt 6, 14, chociaż w Biblii, którą


czytał kolejność była zgodna z wersją BT, o czym świadczy ponowne przytoczenie wiersza
Mt 6, 14 wraz z wierszem Mt 6, 15.
Hom. XIX: Mt 6, 1-15 249

my, otrzymawszy tę możliwość zatracili nasze zbawienie? Jakże będziemy


Go prosić, by wysłuchał nas w innych sprawach, jeśli nie będziemy
litować się sami nad sobą w tym, co od nas zależy.
(6,13) / nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale zachowaj nas od złego.
Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki wieków. Amen. W sło­
wach tych poucza nas jasno na temat naszej niskości i poskramia pychę,
pouczając, byśmy unikali pokus, a nie abyśmy się w nie rzucali. W ten
sposób nasze zwycięstwo będzie świetniejsze, a porażka diabła śmiesz­
niejsza. Gdy będziemy zmuszeni, wtedy trzeba mężnie się potykać, a jeśli
nie będziemy wezwani, zachowywać się spokojnie i oczekiwać chwili za­
pasów, abyśmy okazali naszą wolność od próżności oraz szlachetność.
Złym nazywa tu diabła, nakazując nam toczyć nieubłaganą walkę
i wskazując, że nie był on taki z natury. Zło nie przynależy do rzędu
rzeczy pochodzących z natury, ale z woli. Przede wszystkim bywa on tak
nazywany z racji swej niezmiernej złości i dlatego, chociaż nie zrobiliśmy
mu nic złego, prowadzi z nami nieubłaganą wojnę. Dlatego nie powiedział:
«Wybaw nas od złych”», lecz: Od złego, ucząc nas, byśmy nie mieli
żadnej nienawiści ku bliźnim za to, co złego od nich ucierpieliśmy, lecz
byśmy tę nieprzyjaźń odwrócili od nich ku niemu, gdyż on właśnie jest
przyczyną wszelkiego zła. Przygotowawszy nas do walki wzmianką o nie­
przyjacielu i pobudziwszy nas do ostrożności, znów dodaje nam odwagi
i pobudza ufność, wspominając króla, pod którego dowództwem stoimy
w boju i pokazując, że On jest mocniejszy nad wszystko. Bo Twoje jest,
powiada, królestwo i potęga, i chwała.
Jeśli do Niego należy królestwo, nie powinniśmy się nikogo lękać, gdyż
nie ma nikogo, kto by się oparł i dzielił z Nim panowanie. Gdy mówi:
Twoje jest królestwo, pokazuje, że jest Mu poddany nawet ten, który toczy
z nami walkę, chociaż wydaje się, że występuje przeciw Niemu, bo Bóg
mu czasem na to pozwala. Również on należy do niewolników, chociaż
potępionych i odrzuconych, i nie odważyłby się czynić zasadzek żadnemu
ze współniewolników, gdyby wcześniej nie otrzymał na to pozwolenia.
Lecz cóż mówię, współniewolników? Nawet w świnie nie odważył się
wejść, póki On mu na to nie zezwolił (por. Mt 8, 31-32), nawet w trzodę
owiec i wołów, dopóki nie otrzymał pozwolenia z nieba. I potęga, po­
wiada. Choćbyś był jeszcze tak słaby, czyżbyś nie powinien mieć odwagi,
mając takiego króla, który przez ciebie może wszystko z łatwością dopro­
wadzić do dobrego końca. I chwała na wieki. Amen.
250 Ja n C h ryzo sto m

(Moc Boga w czynieniu dobra. Troska Chrystusa o przebaczanie uraz.


Bądź, synem Boga nie tylko dzięki łasce, ale i dzięki dobrym czynom.
Bóg kocha nas bardziej niż ojciec i matka)
7. Nie tylko ochrania cię [On] od grożących niebezpieczeństw, lecz
także może uczynić cię znakomitym i sławnym. Jak Jego moc jest wielka,
tak i sława nie do wyrażenia słowami, gdyż [w Nim] wszystko jest bez
granic i nie ma końca. Czy widzisz jak z każdej strony umocnił zapaśnika
i dodał mu odwagi? Dalej, chcąc okazać to, o czym mówiłem wcześniej,
że najbardziej ze wszystkiego brzydzi się pamiętaniem uraz i nienawidzi
ich, a najbardziej ze wszystkich pochwala cnotę przeciwną tej wadzie,
zaraz po modlitwie wspomina tę cnotę i pobudza słuchacza do posłuszeń­
stwa temu przykazaniu, zarówno przez wyznaczoną nagrodę, jak i przez
grożącą karę.
(6, 14) Jeśli, powiada, przebaczycie ludziom..., i wam przebaczy Ojciec
wasz niebieski. (6, 15) Lecz jeśli nie przebaczycie, i On wam nie przeba­
czy. Dlatego znów wspomina niebo i Ojca (por. Mt 5, 48), by również
w ten sposób zawstydzić słuchacza, gdyby chciał być dziki, będąc synem
takiego Ojca, a powołany do nieba, zajmował się ziemskimi i światowymi
myślami. Powinniśmy być synami Bożymi nie tylko przez łaskę Bożą, lecz
także przez uczynki. Nic nie czyni nas tak podobnymi do Boga, jak
przebaczanie złym i takim, którzy czynią nam krzywdę, jak tego uczył
wcześniej, mówiąc, że Jego słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi
(por. Mt 5, 45).
Dlatego właśnie w pojedynczych słowach każe zanosić wspólną modli­
twę, mówiąc: Ojcze nasz, to znów: Niech wola Twoja spełnia się na ziemi,
tak jak i w niebie, oraz: Daj nam chleba, i: Przebacz nam nasze winy,
oraz: Nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, i: Zachowaj nas, wszędzie naka­
zując nam zwracać się [do Niego] w liczbie mnogiej, tak, aby nie było
w nas nawet śladu gniewu przeciwko bliźniemu.
Na jak wielką karę zasługiwaliby ci, którzy po tym wszystkim nie tylko
sami nie odpuszczaliby, ale nawet Boga wzywaliby do zemsty na
nieprzyjaciołach, jakby w przeciwny jakiś sposób przekraczając prawo,
podczas gdy On zapobiega i czyni wszystko, byśmy nie różnili się między
sobą. Ponieważ miłość jest źródłem wszystkiego, co dobre, [On] usuwa
wszystko, co ją podkopuje i łączy nas z sobą z każdej strony jednocząc.
Nie ma nikogo, nie ma, powiadam, choćby to był ojciec, matka, przyjaciel
lub ktokolwiek bądź inny, kto miłowałby nas tak, jak Bóg, nasz Stwórca.
Wynika to najbardziej zarówno z dobrodziejstw, którymi obsypuje nas
codziennie, jak i z jego przykazań. Gdybyś mówił do mnie o utrapieniach,
dolegliwościach i zgryzotach tego świata, zwróć uwagę, jak często w ciągu
Horn. XIX: Mt 6, 1-15 251

dnia Go obrażasz, a wtedy wcale nie będziesz się dziwić, choćby spadło
na ciebie więcej nieszczęść. Lecz dziw się i zdumiewaj, kiedy doświad­
czysz czegoś dobrego. Teraz widzimy dolegliwości, które nas dotykają,
a nie zważamy na obrazy, których dopuszczamy się co dzień; dlatego się
użalamy. Gdybyśmy dokładnie zliczyli nasze grzechy choćby z jednego
dnia, wtedy zrozumielibyśmy dobrze, jak wielkich występków staliśmy się
winni. Lecz, by pominąć grzechy, które każdy popełnił sam, chcę wyliczyć
jedynie te popełnione dzisiaj; a przecież nie wiem, czym któryś z nas
zgrzeszył, a mimo to ilość grzechów jest tak wielka, że nawet ten, który
nie wie dokładnie wszystkiego, może z tego o nich wnioskować. Zatem
któż z nas nie był ospały w modlitwie? Kto nie uniósł się dumą? Kto nie
okazał próżności? Kto nie patrzył niepowściągliwymi oczyma, nie wspo­
minał o przyjacielu z nienawiścią, nie zawrzał w sercu gniewem?
Jeśli w czasie, gdy jesteśmy w kościele, w tak krótkim czasie zawiniliś­
my tak wiele złego, to jacy będziemy, gdy się stąd oddalimy? Skoro
w porcie tak wielkie bałwany, to czyż wówczas, gdy dotrzemy do złego
morza - mam na myśli rynek, sprawy polityczne, kłopoty domowe - czyż
będziemy zdolni poznać siebie? A przecież, pomimo tego, Bóg wskazał
nam krótką, wygodną i wolną od wszelkiego trudu drogę do pozbycia się
tylu tak wielkich grzechów. Cóż to za trud, przebaczyć temu, który nas
obraził? Trudem jest nie przebaczyć, lecz trwać w nieprzyjaźni; tak samo
przestać się gniewać, przynosi wielki pokój i dla chcącego jest bardzo
łatwe.

CModlitwa przeciwko nieprzyjaciołom jest bardzo złą rzeczą)


8. Ani nie trzeba przepływać morza, ani odbywać długiej drogi, ani
przechodzić górskich szczytów, ani wydawać pieniędzy, ani natężać sił
ciała, ale potrzeba tylko chcieć, a wszystkie grzechy zostają odpuszczone.
Jeśli jednak nie tylko sam nie odpuścisz, ale nawet Boga będziesz
prosić przeciwko niemu, to jaką będziesz mieć nadzieję zbawienia, jeśli
właśnie wtedy, gdy winieneś starać się Go przebłagać, pobudzasz Go do
gniewu, przybierając wygląd proszącego, wydając zwierzęcy ryk i rzucając
na siebie pociski owego Złego? Dlatego również Paweł, wspominając
o modlitwie, niczego tak nie żądał, jak zachowania tego przykazania.
„Podnosząc, powiada, ręce czyste, bez gniewu i sporu” (1 Tm 2, 8). Jeśli
nie porzucasz gniewu, a wręcz bardzo o nim pamiętasz, nawet wtedy, gdy
potrzebujesz miłosierdzia (£A,eoę), choć wiesz o tym, że wbijasz miecz
w siebie samego, jakże będziesz mógł stać się miłosiernym ((|)iA,&v0pcD-
7toę) i pozbyć się szkodliwego jadu złości?
252 Ja n C h ryzo sto m

Jeśli nie poznałeś jeszcze ogromu tej przewrotności, pomyśl sobie, że


dzieje się to między ludźmi, a zobaczysz wielkość zniewagi. Gdyby ktoś
zbliżył się do ciebie, który jesteś człowiekiem, z prośbą, byś się nad nim
zlitował, wtem, gdyby leżąc u twych nóg ujrzał swego nieprzyjaciela
i przestawszy cię prosić, bił tamtego, czyż nie powiększyłby twego
gniewu? Pomyśl, że dzieje się to także w odniesieniu do Boga. Błagając
Go przerywasz w środku modlitwę i chłoszczesz słowami nieprzyjaciela,
znieważasz Boże przykazania, wzywając Go i prosząc, by On, który
przykazał porzucić wszelki gniew ku obrażającym nas, czynił rzeczy
przeciwne swoim przykazaniom. Czy nie wystarczy ci do zemsty, że sam
przekraczasz Boże przykazanie? Jeszcze Jego wzywasz do tego? Czy
zapomina o tym, co sam przykazał? Czyż człowiekiem jest, kto to powie­
dział? Jest Bogiem, który wszystko wie, który chce, byś z wszelką
dokładnością przestrzegał Jego praw, i jest tak daleki od tego, by to
uczynić, że nawet odwraca się i nienawidzi ze względu na to, co mówisz,
i pociągając cię do kary ostatecznej. Jakże możesz domagać się od Niego
tego, czego On nakazuje ci najbardziej się wystrzegać?
A są nawet tacy, którzy doszli w swej głupocie do takiego stopnia, iż
nie tylko modlą się przeciwko nieprzyjaciołom, lecz nawet przeklinają ich
dzieci, a gdyby było możliwe, pożarliby również ich ciała, i owszem,
nawet pożerają. Nie mów mi tu, że nie zapuściłeś zębów w ciało tego,
który cię obraził; uczyniłeś rzecz o wiele gorszą w tym, co dotyczy ciebie,
prosząc, by dotknął go gniew z nieba, by został wydany na wieczną karę
i przepadł z całym swym domem.
Jakież ukąszenia są gorsze od tych? Jakie pociski ostrzejsze? Nie tego
nauczał cię Chrystus; nie w ten sposób przykazał zabarwiać swe usta
krwią. Takie języki są straszniejsze od ust zbroczonych krwią ciał
ludzkich. Jakże uściskasz twego brata? Jak dotkniesz ofiary? Jak będziesz
spożywać Krew pańską, nosząc w sercu taką truciznę? Gdy powiesz:
«Rozedrzyj go, zniszcz jego dom, wygub wszystko» i prosisz dla niego
o rozliczne zguby, wtedy nie różnisz się w niczym od mordercy, a nawet
od krwiożerczego zwierza.
9. Uwolnijmy się od tej choroby i wściekłości, a okażmy dobroć, którą
nakazał względem ludzi obrażających nas, abyśmy się stali podobni Ojcu
naszemu, który jest w niebie (por. Mt 5, 48). Uwolnimy się, jeśli wspo­
mnimy własne grzechy, jeśli wszystkie grzechy dokładnie rozważymy:
wewnętrzne, zewnętrzne, popełnione na rynku, w kościele.
Zasługujemy przecież na najcięższą karę, jeśli nie za coś innego, to za
lekceważenie tutaj okazywane. Podczas gdy prorocy głoszą pienia, aposto­
łowie śpiewają, Bóg przemawia, my błąkamy się myślami gdzie indziej
Horn. XIX: Mt 6, 1-15 253

i sprowadzamy troski o rzeczy doczesne, a nie zachowujemy nawet takiego


spokoju dla praw Bożych, jaki zachowują widzowie w teatrach przy
czytaniu rozkazów królewskich. Tam, podczas czytania tychże rozkazów,
konsulowie, prefekci, senat, naród, wszyscy stoją w spokoju, słuchając
tego, co im ogłaszają, a gdyby ktoś wśród tej najgłębszej ciszy zerwał się
nagle i krzyknął, otrzymałby najcięższą karę jako ten, kto znieważył króla.
Tu natomiast, gdy czyta się Pismo zesłane z nieba, zewsząd powstaje wiel­
ka wrzawa. A przecież Ten, który zesłał nam Pismo, jest o wiele większy
od króla, a i widzowie są znakomitsi, gdyż są nimi nie tylko ludzie, ale
i aniołowie, a tryumf, który to Pismo głosi przejmuje o wiele większym
drżeniem, niż tryumfy ziemskie. Dlatego nakazano, aby nie tylko ludzie,
ale i aniołowie, archaniołowie, zastępy niebieskie oraz wszyscy na ziemi
chwalili Pana. „Błogosławcie Pana, wszystkie Jego dzieła” (Ps 103, 22).
Nie są to małe dzieła, lecz nie dadzą się wysłowić, przewyższają rozum
i pojęcie ludzkie.
O nich to opowiadają codziennie prorocy, a każdy sławi w inny sposób
to świetne zwycięstwo. Jeden mówi: „Wstąpiłeś na wyżynę, wziąłeś jeń­
ców do niewoli, przyjąłeś ludzi jako daninę” (Ps 68, 19), i dalej: „Pan
dzielny i potężny w boju” (Ps 24, 8). Inny znów powiada: „Posiądzie
mężnych jako zdobycz” (Iz 53, 12). Dlatego przyszedł, by głosić „Jeńcom
wolność a niewidomym przejrzenie” (por. Łk 4, 18; Łukasz cytuje Iz 58,
6; 61, ln). Śpiewając z kolei pieśń zwycięstwa nad śmiercią powiedział:
„Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój
oścień?” (1 Kor 15, 55; Paweł cytuje Oz 13, 14). Inny natomiast, wiesz­
cząc o najgłębszym pokoju, powiedział: „Wtedy swe miecze przekują na
lemiesze, a swe włócznie na sierpy” (Iz 2, 4). Inny zaś przemawia do
Jerozolimy: „Raduj się wielce, Córo Syjonu!... Oto Król twój idzie do
ciebie, łagodny..., jedzie na osiołku, na źrebięciu oślicy” (Za 9, 9; por. Mt
21,5). Inny znów ogłasza jego drugie przyjście, mówiąc: „Przybędzie Pan,
którego oczekujecie” (Ml 3, 1), „ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia”
(Ml 3, 2). „Podskakujcie jak cielątka wypuszczone na wolność” (Ml 3, 20).
Inny, przejęty strachem, zawołał: „On jest Bogiem naszym i żaden inny
nie może z Nim się równać” (Ba 3, 36).
A przecież o tych rzeczach i wielu innych mówi się, gdy trzeba
pozostawać w trwodze i nie myśleć nawet, że przebywamy na ziemi, my
tymczasem czynimy wrzawę niczym na rynku, rozmawiamy o rzeczach,
które nas nie dotyczą i trwonimy cały czas zebrania. Skoro więc jesteśmy
tak niedbali w małych czy w wielkich rzeczach, słuchając czy uczestni­
cząc, w kościele czy poza kościołem, a do tego wszystkiego modlimy się
przeciw nieprzyjaciołom, to skądże mamy mieć nadzieję zbawienia, jeśli
254 Ja n C h ryzo sto m

dodajemy do tych wielkich grzechów inny ciężki, dorównujący im doda­


tek, a mianowicie taką zabronioną modlitwę?
Czy możemy się zatem dziwić, gdy spotka nas niespodziewane nie­
szczęście, gdy trzeba by raczej się dziwić, jeśli nas nie spotka? Tamto jest
skutkiem rzeczy, a byłoby przeciwne wszelkiej logice, żeby ludzie, stawszy
się nieprzyjaciółmi Boga i pobudzając Go do gniewu doświadczali dobro­
dziejstw słońca, deszczu i wszystkiego innego, ludzie przewyższający
okrucieństwem zwierzęta, stoją naprzeciw siebie jak wrogowie, krwawią
swe języki ukąszeniami bliźnich, i to po tym stole duchowym6, po tak
wielkich dobrodziejstwach i tak wielu nakazach.
Na to więc zważając, wyrzućmy z siebie ten jad, porzućmy nieprzyjaźń
i zanośmy modlitwy, które są nas godne, zamiast szatańskiej srogości przy­
obleczmy się w anielską dobroć; jakiekolwiek poniesiemy krzywdy, uśmie­
rzajmy gniew, pamiętając o naszych własnych [winach] i o zapłacie
obiecanej nam za zachowanie tego przykazania, uciszajmy wzburzone bał­
wany, byśmy i to życie tutaj przeżyli w spokoju, a udawszy się do Pana,
okazali się tacy, jacy byliśmy względem naszych współniewolników. Jeśli
wydaje się to ciężkie i straszne, to sprawmy, by było łatwe i pożądane,
a otwórzmy wspaniałe drzwi naszej ufności ku Niemu; czego nie mogliś­
my osiągnąć przez unikanie grzechów, osiągniemy przez łagodność wzglę­
dem tych, którzy wyrządzili nam krzywdę; nie jest to ani trudne, ani
przykre. A czyniąc dobrze naszym nieprzyjaciołom, jednajmy dla siebie
wielkie miłosierdzie. Tak i w tym życiu wszyscy będą nas miłować,
a przede wszystkim Bóg będzie nas kochać, da nam koronę i dopuści do
wszystkich dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana
naszego, Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków.
Amen.

6 Aluzja do spożywania Eucharystii.


HOMILIA XX: Mt 6, 16-23
(PG 57, 285-294)

(6 ,16A) Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy, przybierają


oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, ie poszczą.
1. Dobrze byłoby, żebyśmy głęboko westchnęli i gorzko zapłakali. Nie
tylko naśladujemy, ale nawet prześcignęliśmy już w tym obłudników.
Znam przecież, znam wielu, nie tylko takich, którzy poszczą, ale przy­
bierają minę, jakby pościli, i wymawiają się gorszym od grzechu tłuma­
czeniem: «By nie zgorszyć ludzi prostych». Co mówisz? Istnieje prawo
Boże, które to nakazuje, a ty wspominasz o zgorszeniu? Gdy go przestrze­
gasz, uważasz, że gorszysz, a gdy je przekraczasz, że zapobiegasz
zgorszeniu? Czy może być coś gorszego nad tę głupotę? Czy nie przesta­
niesz być gorszy od obłudników i okazywać podwójną obłudę? Czy po­
znawszy rozmiar tego zła nie zawstydzisz się wobec powagi tych słów?
Nie powiedział, że są tylko obłudnikami, lecz chcąc ich bardziej zgromić,
rzekł, że niszczą swe twarze, a więc oszpecają swój wygląd.
Jeśli jest zniszczeniem twarzy to, że z powodu próżności wygląda się
blado, to cóż powiemy o kobietach, które na zgubę rozpustnych młodzień­
ców niszczą swą twarz bielidłem i różem? Tamci szkodzą jedynie sobie,
one zaś sobie oraz tym, którzy na nie patrzą. Dlatego i jednego, i drugiego
zepsucia należy unikać z wielką gorliwością. Nakazał nie tylko nie
pokazywać się, ale nawet starać się być ukrytym, co również uczynił
wcześniej (por. Mt 6, 1-2. 5). A o jałmużnie nie rzekł tego krótko, lecz
powiedziawszy: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wyko­
nywali przed ludźmi” (Mt 6, 1), dodał: „aby was widzieli” (Mt 6, 1). Nic
podobnego nie przykazał przy poście i modlitwie. Dlaczego? Dlatego, że
jałmużnę nie zawsze da się ukryć, a post i modlitwę zawsze.
Gdy więc rzekł: „Kiedy dajesz jałmużnę, niech nie wie twoja lewa ręka,
co czyni prawa” (Mt 6, 3), nie o rękach mówił, lecz o obowiązku
ukrywania się przed wszystkimi; przykazawszy wejść do izdebki (por. Mt
256 Ja n C h ryzo sto m

6, 6), nie nakazał modlić się jedynie i przede wszystkim tam, bo okazałoby
się, że wszyscy przekraczamy to prawo, a przede wszystkim ci, którzy
najbardziej starają się o jego zachowanie, tłumy pustelników, zamieszkują­
cych góry. Nie to zatem tu nakazuje. Ponieważ u przodków istniał
zwyczaj, by się zawsze namaszczać, gdy radowali się i cieszyli (co widać
na przykładzie Dawida i Daniela), dlatego kazał namaścić głowę, nie
w tym celu, byśmy koniecznie to czynili, lecz byśmy z każdej strony
usilnie starali się ukryć ten uczynek. I abyś się przekonał, że tak właśnie
jest, On sam potwierdził czynem to, co nakazał słowami: pościł przez
czterdzieści dni, pościł w ukryciu (por. Mt 4, 1-2), ani się nie mył, ani nie
namaszczał, ale, choć tego nie czynił, dokonał tego jako najbardziej ze
wszystkich pozbawiony próżności. To również nam przykazuje, wymieniw­
szy obłudników, a odwiódłszy od tamtego słuchaczy przy pomocy dwu­
krotnego przykazania, wskazał nieznacznie tą wzmianką, to jest wzmianką
o obłudnikach, jeszcze coś innego. Odwodzi od złej pożądliwości pokazu­
jąc nie tylko, że taki czyn jest śmieszny, że ściąga najcięższą karę, lecz
także, że taka obłuda jest tylko chwilowa. Bo obłudnik wydaje się znako­
mity tak długo, dopóki ma widzów, a nawet wtedy nie wszystkim. Więk­
sza część widzów wie, kim on jest i że udaje. A gdy widzowie się rozejdą,
wtedy lepiej wszystkim się odsłania. Tego muszą również z konieczności
doświadczać ludzie goniący za próżną sławą. Już teraz dla bardzo wielu
jest rzeczą wiadomą, że nie są tacy, jacy się wydają, lecz że przybrali
maskę. O wiele bardziej zostaną na tym przyłapani, gdy „wszystko będzie
nagie i odkryte” (Hbr 4, 13).
Jeszcze w inny sposób odwodzi ich od obłudników, pokazując, że
przykazanie to jest łatwe. Bo ani nie zaostrza, ani nie przedłuża postu, lecz
żąda, byśmy zań nie utracili nagrody. Tak więc to, co wydaje się trudne,
jest wspólne dla nas i obłudników: bo i oni poszczą. Żąda zaś, jak
powiada, tego, co najlżejsze: byśmy po trudach nie utracili nagrody. Nic
nie przeznacza za same trudy, natomiast z całym bezpieczeństwem gro­
madzi dla nas nagrody i nie pozwala, byśmy odeszli jak tamci, bez korony.
[Oni] nie chcą naśladować nawet zapaśników w igrzyskach olimpijskich,
którzy mimo tak wielkiego zgromadzenia i tak znakomitych władz chcą się
podobać tylko jednemu: temu, który przyznaje zwycięstwo, choć jest on
o wiele niższy. Natomiast ty, mając dwojaki powód, by pokazać Mu twe
zwycięstwo - po pierwsze, że to On rozdaje nagrody, po drugie, że
nieporównanie przewyższa tamtych widzów - zwracasz na siebie uwagę
innych, którzy nie tylko w niczym ci nie pomagają, ale nawet wyrządzają
ci największą szkodę.
Horn. XX: Mt 6, 16-23 257

(Prawdziwe i obłudne okazywanie cnoty)


2. A przecież, powiada, nie zabraniam ci nawet tego; jeśli chcesz także
pokazać się przed ludźmi, zaczekaj, a ja dostarczę ci i tego w większej
obfitości i z większą korzyścią. Na razie odrywa cię to od sławy, którą ja
daję, tak jak jednoczy cię ze mną, jeśli tym gardzisz. Wtedy natomiast
będziesz korzystać ze wszystkiego z całą swobodą, uwolnisz się od wszel­
kiej ludzkiej niewoli i staniesz się znakomitym wykonawcą cnoty. Gdy zaś
byłbyś usposobiony tak, jak teraz, a byłbyś na pustkowiu, to nie mając
widzów, nie okazałbyś żadnej cnoty. Oznacza to również wielką zniewagę
cnoty, gdy starasz się o nią nie dla niej samej, lecz dla powroźników,
kotlarzy i tego licznego pospólstwa uganiającego się po rynku; [chcesz],
by cię podziwiali źli i wielce od niej oddaleni, wołasz jej nieprzyjaciół na
jej przedstawienie i pokaz. To tak, jakby ktoś, chcąc żyć w czystości,
czynił to nie dla wartości tej cnoty, lecz by pokazać się rozpustnikom. I ty
wybrałbyś cnotę wyłącznie dla jej nieprzyjaciół, tymczasem, jeśli należy
ją podziwiać już dlatego, że znajduje chwalców w swych przeciwnikach,
to podziwiaj ją, jak się godzi, dla niej samej, a nie dla innych. Także my
uważamy za urazę, jeśli ktoś kocha nas dla innych, a nie dla nas samych.
To samo trzeba myśleć o cnocie; staraj się więc o nią nie dla innych. Bądź
posłuszny nie Bogu ze względu na ludzi, lecz ludziom ze względu na
Boga. Gdy zaś czynisz odwrotnie, to choćby się wydawało, że starasz się
o cnotę, pobudzasz Go do gniewu, tak jak ten, który się nie stara. Jak
bowiem taki stał się nieposłuszny dlatego, że nie wypełniał, tak samo ty,
bo nie wypełniałeś odpowiednio.
(6,19A) Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi. Uleczywszy chorobę
próżnej sławy, zaraz stosownie prowadzi mowę ku pogardzie bogactw. Bo
nic tak w nas nie budzi żądzy bogactw, jak żądza sławy. Właśnie dlatego
ludzie wymyślają tłumy niewolników, zgraję eunuchów, konie w złocistym
stroju, srebrne stoły i inne jeszcze śmieszniejsze rzeczy, nie po to, by
zaspokoić potrzebę lub doznać przyjemności, ale, by pokazać się przed
tłumem.
Najpierw więc tylko powiedział, że należy być miłosiernym (por. Mt
5, 7), tutaj zaś również pokazuje, to w jakim stopniu należy czynić
miłosierdzie, mówiąc: Nie gromadźcie sobie skarbów. Ponieważ z powodu
gwałtowności tej namiętności nie dało się wyłożyć na początku całej nauki
o pogardzie bogactw, podzieliwszy ją, uwolniwszy ludzi od tamtego,
zaszczepia ją powoli w umysłach słuchaczy, aby stała się łatwą do
przyjęcia. Dlatego właśnie powiedział najpierw: „Błogosławieni miłosierni”
(Mt 5, 7), potem zaś: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem” (Mt 5, 25),
a następnie „Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę,
258 Ja n C h ryzo sto m

odstąp i płaszcz” (Mt 5, 40). Tutaj natomiast wymaga rzeczy o wiele


większych niż tam. Wówczas mówił: „Gdy zobaczysz, że rzecz ma zostać
wytoczona przed sąd, wtedy uczyń to, bo lepiej jest nie mieć i być
wolnym od sporu, niż mieć i procesować się” (por. Mt 5, 25). Tutaj nato­
miast nie wymieniając ani przeciwnika, ani tego, którego wzywają do
sądu, naucza jedynie samej pogardy dla majątku, pokazując, że nakazuje
to nie tyle tym, którzy doznają miłosierdzia, co tym, którzy czynią
miłosierdzie, abyśmy, choćby nikt nie wyrządzał krzywdy ani nie wzywał
do sądu, i tak pogardzali rzeczami doczesnymi, rozdając je potrzebującym.
Jednakże nawet tutaj nie powiedział wszystkiego od razu, lecz i tu
powoli, chociaż walkę o te rzeczy na pustyni przedstawił z wielkim
naciskiem. Ale tego nie wyraża ani nie wymienia, nie przyszedł wtedy
jeszcze czas, by to objawić; dotychczas w tych sprawach raczej rozważa
jako doradca, niż postępuje jako prawodawca.
Gdy powiedział: (6, 19A) Nie gromadźcie sobie skarbów [na ziemi],
dodał: (6, 19B.) gdzie mól i rdza niszczą i złodzieje włamują się i kradną.
Na razie przedstawia szkodliwość ziemskich skarbów, a pożytek niebie­
skich, na podstawie miejsca oraz tego, co może je zniszczyć. Lecz nie
poprzestaje na tym, a wyciąga znów inny wniosek. Najpierw nakłania ich
przy pomocy tego, czego najbardziej się boją. «Czego się boisz? - po­
wiada - Czy tego, że dając jałmużnę, wydasz majątek? To daj jałmużnę,
a wtedy go nie roztrwonisz. To, co jest większe, nie tylko się nie
rozejdzie, ale nawet się powiększy, gdyż zostaną ci oddane dobra niebies­
kie». Jednakże na razie tego nie mówi, wyrażając to dopiero później.

{Chrystus zachęca do jałmużny; trudności przechowywania pieniędzy;


czym oko dla ciała, tym dusza dla człowieka)
3. Dotąd przytaczał jedynie to, co najbardziej mogło zachęcić: że skarb
ich zostanie nienaruszony, a przyciąga ich z dwóch stron. Nie mówił
wyłącznie, że gdy dajesz jałmużnę, skarb zostaje zachowany, lecz nawet
zagroził, że utracisz, jeśli nie dasz.
Zauważ Jego niewypowiedzianą mądrość. Nie mówił: «Innym to
zostawisz», bo nawet to jest dla ludzi rzeczą przyjemną, lecz straszy ich
czym innym, dowodząc, że oni nawet nie posiadają w pełni, bo choćby ich
ludzie nie skrzywdzili, to przecież istnieją takie rzeczy, które niszczą
[bogactwa]: mól i rdza. Chociaż się wydaje, że takiemu zniszczeniu można
łatwo zapobiec, to przecież nie można mu się oprzeć ani go powstrzymać.
Cokolwiek byś myślał, nie będziesz mógł powstrzymać zniszczenia. Cóż
zatem? Czy złoto niszczy mól? Choćby nie mól, to złodzieje. Czyż
Horn. XX: Mt 6, 16-23 259

wszystkich obrabowują? Choć nie wszystkich, to wielu. Dlatego przytacza


inny dowód, o którym wspomniałem wcześniej, mówiąc:
(6, 21) Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Choćby nawet,
powiada, nie nastąpiło nic takiego, i tak poniesiesz niemałą szkodę, bo
będziesz przywiązany do rzeczy ziemskich, z wolnego staniesz się niewol­
nikiem, stracisz dobra niebieskie, nie będziesz mógł myśleć o żadnej
z rzeczy nadziemskich, lecz jedynie o pieniądzach, procentach, pożycz­
kach, zyskach, brudach, szachrajstwach. Cóż może być nędzniejszego niż
to? Taki będzie nędzniejszy od każdego niewolnika, gdyż ściąga na siebie
najcięższą niewolę, a co jest rzeczą smutniejszą, zatraca godność i wolność
ludzką. Ktoś rzekłby do ciebie cokolwiek, a ty nie mógłbyś słyszeć ni­
czego, co ci przystoi, bo twe serce jest przywiązane do majątku, i to jak
pies przywiązany przy grobie; będziesz skuty żądzą bogactw silniej niż
jakimkolwiek łańcuchem, będziesz szczekać na wszystkich, którzy zbliżą
się do ciebie, ciągle czyniąc tylko to jedno, chcąc zachować dla siebie
majątek; czy może więc być coś bardziej nędznego?
Jednakże ze względu na to, że przechodziło to pojęcie słuchaczy i wielu
nie mogło zrozumieć wypływającej stąd szkody, a zysk nie był [od razu]
widoczny, lecz wymagało wyższego umysłu, by pojąć obie te rzeczy od
razu, dlatego dopiero potem wyraził to jaśniej, mówiąc: Gdzie jest twój
skarb, tam będzie i serce twoje. To zaś czyni bardziej zrozumiałym,
zwracając swą mowę od rzeczy zmysłowych do nadzmysłowych, i mówi
tak: (6, 22A) Światłem ciała jest oko. To, co mówi, oznacza: «Nie zakopuj
złota w ziemię ani nic podobnego, bo gromadzisz to dla mola, dla rdzy
i dla złodziei. A choćbyś nawet uchronił się przed szkodą, to jednak nie
unikniesz tego, że serce twe popadnie w niewolę i przywiąże się do rzeczy
ziemskich. (6, 21) Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. (por. 6,
20) Tak samo więc, gdy złożysz go w niebie, masz z tego nie tylko ten
zysk, że dostąpisz przeznaczonej za to nagrody, lecz już tu otrzymujesz
zapłatę, ponieważ przenosząc się tam, myślisz o rzeczach niebieskich
i o nie się troszczysz; widoczną jest rzeczą, że gdzie ukryłeś swój skarb,
tam również zwróciłeś swe serce. Tak zatem, jeśli nie na ziemi schowasz,
doświadczysz rzeczy przeciwnej.
Jeśli te słowa są dla ciebie niezrozumiałe, to posłuchaj tego, co
następuje: Światłem ciała jest oko. (6, 22B.) Jeśli więc twoje oko jest
zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. (6, 23) Lecz jeśli oko twoje jest
chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest
w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! Zwraca swą mowę ku
rzeczom bardziej dostępnym dla zmysłów. Ponieważ wspominał o niewoli
i o ujarzmieniu zmysłów, co dla wielu nie było zrozumiałe, dlatego naucza
260 Ja n C h ryzo sto m

na podstawie rzeczy zewnętrznych i podlegających zmysłom, aby przez nie


zrozumieli również tamte. Jeżeli nie wiesz, powiada, co to jest szkoda
duszy, poznaj to na podstawie rzeczy zmysłowych. Czym dla ciała jest
oko, tym dla duszy jest umysł. Bo tak jak nie chciałbyś ozdabiać się
złotem, ubierać w jedwabne szaty a być pozbawionym oczu, lecz ich
zdrowie uważałbyś za bardziej pożądane od wszelkiego takiego bogactwa
(gdybyś stracił wzrok lub był go pozbawiony, na nic nie przydałaby ci się
reszta życia, bo po utracie oczu przeważnie zanikają funkcje innych
członków, gdyż zgasło ich światło; tak samo, gdy umysł jest skażony,
życie zapełni się tysiącznymi dolegliwościami), a więc, jak staramy się pod
względem ciała o to, by oko było zdrowe, tak samo pod względem duszy
powinniśmy starać się o umysł. A jeśli oślepimy to, co powinno udzielać
światła również innym, jakże później będziemy widzieć? Jak ten, który
zatyka źródło, wysusza przez to rzekę, tak i ten, który zabija umysł,
obezwładnia całą swą działalność w tym życiu. Dlatego powiada: Jeśli
więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!
Jeśli utonie sternik i zgaśnie latarnia, a wódz dostanie się do niewoli, jakaż
wtedy zostaje nadzieja dla podwładnych?

{Żądza bogactw; w jaki sposób mogą one przynosić korzyść?)


4. Dlatego, przestawszy mówić o zasadzkach i niebezpieczeństwach
ukrytych w bogactwie, jak o bójkach, sądach, bo o nich mówił już
wcześniej: „Przeciwnik cię poda sędziemu, a sędzia dozorcy” (Mt 5, 25),
przywołuje to, co jest straszniejsze od wszystkiego i tak odwodzi od tej
złej namiętności. Gdy umysł podlega tej chorobie, jest to cięższe, niż być
w więzieniu; co nie zawsze się zdarza, tamto zaś zawsze jest związane
z żądzą bogactw. Dlatego mówi o tym zaraz po tamtym, jako że następuje
zaraz i zawsze jest ciężkie.
Bóg, powiada, dał nam rozum, byśmy rozpraszali niewiedzę i umieli
właściwie oceniać rzeczy, abyśmy używali go przeciw wszelkim rzeczom
szkodliwym jako broni i światła, i w ten sposób byli bezpieczni. My
natomiast tracimy ten dar na rzeczy niepotrzebne i głupie. Bo na co
przydadzą się ozdobieni złotem żołnierze, gdy wodza wloką do niewoli;
jakiż pożytek z pięknego okrętu, jeśli utonął sternik? Cóż za pożytek ze
zdrowego ciała, jeśli oczy są pozbawione wzroku? Jakby ktoś lekarza,
który powinien sam być zdrów, by leczyć choroby, wpędził w słabość
i rozkazał mu leżeć na srebrnym łożu i w złocistej komnacie, a tym
samym stać się bezużytecznym dla słabych, tak samo ty, jeśli popsujesz
rozum, który potrafi uleczyć te namiętności, i przywiążesz go do skarbu,
Hom. XX: Mt 6, 16-23 261

nie tylko nie przynosisz mu żadnych korzyści, lecz także zasługujesz na


największą karę i wyrządzasz szkodę całej duszy.
Zauważ, że tym samym, czym zawsze ludzie są najbardziej pobudzani
do złego, najbardziej odwodzi ich od tego i prowadzi do cnoty? Powiada
bowiem: «Dlaczego pragniesz pieniędzy? Czy nie dlatego, by używać
przyjemności i rozkoszy? Lecz stąd będziesz mieć ich najmniej, raczej
wszystko na odwrót». Jeżeli po stracie oczu nie odczuwamy żadnej
przyjemności z powodu tego kalectwa, tym bardziej będzie to miało
miejsce przy ślepocie rozumu.
«Dlaczego zakopujesz je w ziemi? Aby były bezpiecznie schowane?
Lecz i tu będzie na odwrót». Bo tak jak tego, który modli się, pości i daje
jałmużnę dla próżnej sławy odwiódł od próżności tym, czego najbardziej
pragnie (mówiąc: czemu tak się modlisz i jesteś miłosierny, czy nie
dlatego, że pragniesz sławy u ludzi? Nie módl się tak, a wówczas dostą­
pisz jej w dniu ostatecznym), tak samo żądnego pieniędzy pozyskał tym,
za czym najbardziej się uganiał. Powiada: «Czego chcesz? By twoje
pieniądze zostały zachowane i byś używał przyjemności? Obu tych rzeczy
udzielę ci w wielkiej obfitości, jeśli złożysz złoto tam, gdzie ci każę».
Dalej wyraźnie wskazał na szkodę, która wynika stąd dla umysłu, kiedy
wspomniał o cierniach (por. Mt 13, 22); lecz i tu pokazał to nie pobieżnie,
pokazując, że kto za tym szaleje, jest zaślepiony.
Podobnie ci, którzy są w ciemności, nie widzą nic dobrze, lecz gdy
zobaczą powróz, myślą, że to wąż, a gdy góry i doły, to umierają ze
strachu, tak samo oni mają w podejrzeniu to, co nie jest straszne dla
widzących, lękają się ubóstwa. Nawet nie tylko ubóstwa, a choćby małej
straty. Jeśli poniosą tylko małą stratę, wtedy bardziej cierpią i znoszą
większe udręki, niż ci, którzy nie mają koniecznego pokarmu. Wielu takich
doszło nawet do samobójstwa, nie mogąc znieść takiego wypadku.
A zniewagi i obelgi do tego stopnia wydają się im nieznośne, że również
z tego powodu wielu zostało pozbawionych życia. Bogactwo uczyniło ich
bowiem zniewieściałymi wobec wszystkiego z wyjątkiem służenia mu.
Gdy ono rozkaże im sobie służyć, wtedy odważają się na śmierć, chłostę,
obelgi i wszelką zniewagę. A to jest największą nędzą, skoro tam, gdzie
trzeba chrześcijańskiego zaparcia, okazują największą zniewieściałość,
a gdy trzeba być bogobojnym, są bezwstydni i bezczelni. Doświadczają
tego samego co ten, który strwonił całe swe mienie na rzeczy niepotrzeb­
ne. Gdy nadchodzi pora koniecznych wydatków, doznaje strasznych cier­
pień, nie mając ich czym pokryć, gdyż w niewłaściwy sposób roztrwonił
wszystko, co miał.
262 Ja n C h ryzo sto m

5. Są oni jak komedianci, którzy są biegli w owych złych sztukach,


okazują w nich zadziwiającą i nieustraszoną odwagę, a w innych, poży­
tecznych i potrzebnych rzeczach są mniej zręczni od innych. Chodzący po
wyprężonej linie i okazujący tak wielką odwagę, zwykle gdy jakaś z rze­
czy koniecznych wymaga śmiałości i męstwa, nie mogą nawet o tym
pomyśleć i nie odważają się na nic podobnego. Tak samo bogacze - dla
bogactwa odważają się na wszystko, natomiast dla cnoty nie mogą podjąć
niczego małego ani wielkiego. I tak, jak tamci zajmują się niebezpieczny­
mi i nieużytecznymi rzeczami, tak też i oni, narażając się na wiele
groźnych niebezpieczeństw, nie zmierzają do żadnego dobrego celu i cho­
dzą w podwójnej ciemności, gdyż są oślepieni przewrotnością umysłu
i otoczeni wielką ciemnością, pochodzącą ze złudnych zabiegów. Dlatego
też nie mogą łatwo przejrzeć. Przecież ten, który znajduje się w ciemności,
może być uwolniony od niej jedynie przez pokazanie się słońca, a ten, kto
jest pozbawiony wzroku, nie może nawet wtedy, gdy pokaże się słońce.
Oni także tego doświadczają. Nie widzą nawet, że Słońce Sprawiedliwości
(por. Ml 3, 20) wzeszło i wzywa ich, bogactwo zamknęło im oczy. Dlate­
go przebywają w podwójnej ciemności: jedna pochodzi od nich, druga zaś
wynika z niesłuchania Nauczyciela.
Słuchajmy Go z uwagą, abyśmy, choćby późno, przejrzeli. A jakże
można przejrzeć? Jeśli dowiesz się, jak straciłeś wzrok. A jakże go
utraciłeś? Przez złą żądzę. Żądza bogactw okrywa umysł ciemną chmurą,
tak jak gdy szkodliwy płyn spłynie na czystą źrenicę. Lecz jeśli wpuścimy
promień Chrystusowej nauki, łatwo możemy rozproszyć i rozerwać tę
chmurę: gdy posłuchamy, jak nas wzywa mówiąc: Nie gromadźcie sobie
skarbów na ziemi.
Cóż mi przyjdzie, ktoś powie, ze słuchania, jeśli żądza trzyma mnie
w swej mocy? I owszem, ciągłe słuchanie może nawet zniszczyć żądzę.
A jeśli pozostaniesz w jej mocy, zauważ, że to już nie żądza. Cóż to za
żądza pozostawać w ciężkiej niewoli, podlegać tyranii, być z każdej strony
skrępowanym, chodzić w ciemności, być całkowicie przejęty strachem,
ponosić trudy bez pożytku, strzec majątku dla innych, a często dla
nieprzyjaciół? Na jakąż żądzę te rzeczy zasługują? Czyż nie trzeba się od
nich chronić najszybszą ucieczką i pogonią? Cóż to za żądza, składać swe
skarby pośród złodziei? Bo jeśli już koniecznie pragniesz pieniędzy,
przenieś je tam, gdzie mogą być bezpieczne i nienaruszone. Tymczasem
to, co czynisz teraz, nie oznacza żądzy pieniędzy, lecz niewolę, szkodę,
karę pieniężną i ciągłą zgryzotę. A ty, gdyby ci ktoś na ziemi wskazał
bezpieczne miejsce, choćby nawet zaprowadził cię na pustynię, obiecując
możliwość bezpiecznego schowania pieniędzy, nie opierałbyś się, ani się
Horn. XX: Mt 6, 16-23 263

nie wahał, lecz uwierzyłbyś i tam schowałbyś pieniądze. Lecz jeśli zamiast
człowieka obiecuje ci to Bóg, a ofiaruje ci za to nie pustynię, lecz niebo,
ty czynisz odwrotnie. A choćby i one tutaj na ziemi znajdowały się
w największym niebezpieczeństwie, to nigdy nie będziesz mógł uwolnić
się od troski. Chociażbyś ich nie utracił, jednak nie będziesz wolny od
obawy przed ich ewentualną utratą. Tam zaś nie będziesz doznawać
niczego takiego, lecz, co jest jeszcze ważniejsze, nie tylko zakopujesz, ale
i zasiewasz złoto. Jest to skarb i nasienie, ale i coś większego od nich
razem wziętych. Nasienie nie trwa zawsze, to zaś trwa zawsze. Skarb
z kolei nie wypuszcza latorośli, a to przynosi ci wiecznie owoce. A jeśli
zarzucasz mi czas i zwłokę w oddaniu, mogę ci pokazać i powiedzieć, co
odbierasz. A oprócz tego będę się starał przekonać cię na podstawie rzeczy
doczesnych, że czynisz ten zarzut bezzasadnie.
6. Już w tym życiu gromadzisz wiele rzeczy, których nie będziesz sam
używać. A gdyby ktoś w zarzutach powoływał się na swe dzieci oraz ich
dzieci, to wydaje się, że znalazł sobie dobry pretekst dla niepotrzebnych
trudów. Jeśli w późnej starości budujesz wspaniałe pałace, które często
opuszczasz jeszcze przed ich ukończeniem, gdy sadzisz drzewa, które będą
owocować po wielu latach, gdy skupujesz majątki i części majątków, które
po wielu latach masz wziąć w posiadanie, gdy mozolnie nabywasz wiele
innych, podobnych rzeczy, których użycia nie doczekasz, to robisz to dla
siebie czy dla swych potomków? Czyż nie jest największą głupotą zżymać
się na zwłokę czasu, choć wskutek tej zwłoki mamy zostać pozbawieni
wszelkiego owocu poniesionych trudów, a gdy idzie o niebo, być opiesza­
łym z powodu zwłoki, choć przynosi ci to większy zysk i nie przenosi
dóbr na innych, lecz oddaje je tobie?
Ponadto, zwłoka jest niewielka. Koniec świata jest już bliski i nie
wiemy, czy może już w naszym pokoleniu wszelkie nasze sprawy nie
znajdą swego końca i czy nie nadejdzie ów groźny dzień, który pokaże
nam ten straszliwy i nie dający się przekupić trybunał. Większa część
znaków już się spełniła: ewangelia jest już ogłoszona wszędzie w całym
świecie (por. Mt 24, 14), spełniona została przepowiednia o wojnach,
trzęsieniach ziemi (por. Mt 24, 6-7) i dzieli nas już niewielki dystans. A ty
nie widzisz znaków? Lecz to jest właśnie największym znakiem. Wszak
ludzie za czasów Noego nie widzieli oznak owej powszechnej zagłady,
lecz zostali dotknięci tą straszną karą, gdy się bawili, jedli, żenili się
i zajmowali się zwykłymi sprawami (por. Mt 24, 37-39; Łk 17, 26-27).
Podobnie też mieszkańcy Sodomy, żyjąc w rozkoszy, nie domyślając się
niczego z tego, co nastąpiło, zostali spaleni przez rzucone wtedy pioruny
264 Ja n C h ryzo sto m

(por. Łk 17, 28-29). Weźmy to wszystko pod uwagę i skłońmy się do


przygotowania podróży stąd.
Choćby jeszcze nie nadchodził ów dzień ostateczny, to śmierć każdego
jest tuż pod drzwiami, czy jest stary, czy młody. Gdy zaś stąd odejdziemy,
nie będzie można więcej kupować oliwy (por. Mt 25, 9), ani też otrzymać
przebaczenia, choćby się wstawił Abraham, Noe, Hiob albo Daniel. Jak
długo mamy jeszcze czas, wzbudźmy w sobie najpierw wielką nadzieję,
przygotujmy sobie wiele oliwy, przenieśmy wszystko do nieba, byśmy
w odpowiednim czasie, kiedy najbardziej będziemy tego potrzebować,
używali tego wszystkiego z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu chwała i moc teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXI: Mt 6, 24-27
(PG 57, 293-300)

(6, 24A) Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie
nienawidziły a drugiego będzie miłował, albo z jednym będzie trzymał,
a drugim wzgardzi.

{Żądza pieniędzy wielkim złem; a pogarda nimi wielkim dobrem)


1. Czy widzisz, jak powoli odrywa nas od rzeczy doczesnych, obszer­
niej przemawia o ubóstwie oraz niszczy tyranię chciwości bogactw? Nie
poprzestał na tym, co powiedział wcześniej, choć było to obszerne
i wielkie; dodaje jeszcze więcej innych i groźniejszych rzeczy. Cóż jest
straszliwszego niż to, co tu powiedziano, że z powodu pieniędzy mamy
być oddaleni od służby Chrystusa? Cóż bardziej pożądanego niż to, że
gardząc nimi będziemy przejęci doskonałą wdzięcznością i miłością ku
Niemu? Powtórzę także teraz to, co mówię zawsze: pobudza On słuchacza
do posłuszeństwa swym słowom w dwojaki sposób: przez rzeczy poży­
teczne i szkodliwe, jak najlepszy lekarz, który zwraca uwagę na chorobę
wynikającą z nieprzestrzegania jego rad oraz na zdrowie płynące z ich
stosowania.
Zauważ, jaką korzyść znowu wskazuje i jak przygotowuje pożytek na
podstawie usunięcia rzeczy przeciwnych. Nie tylko dlatego, powiada,
bogactwo jest dla was szkodliwe, że uzbraja przeciwko wam złodziei
i całkiem zaślepia wasz umysł, lecz również dlatego, że odwodzi was od
służby Bożej, czyniąc was niewolnikami martwych pieniędzy i wyrządza­
jąc wam podwójną szkodę: po pierwsze dlatego, że czyni was niewolnika­
mi tego, nad czym powinniście panować, po drugie, gdyż odwodzi was od
służby Bogu, któremu przede wszystkim winniście służyć. Jak zatem
pokazał podwójną szkodę, mówiąc, że tam je składamy, gdzie mól psuje,
a nie tam, gdzie bezpieczne schronienie, tak i tu wyraża podwójną stratę:
iż odrywają nas od Boga i czynią podległymi mamonie.
266 Ja n C h ryzo sto m

Nie wyraża tego wprost, lecz najpierw wyprowadza to z ogólnych zdań,


mówiąc: Nikt nie może dwom panom służyć, nazywając dwoma tych,
którzy nakazują rzeczy sprzeczne. Gdyby tak nie było, to i nie byłoby ich
dwóch. Gdyż „jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących”
(Dz 4, 32); choć byli podzieleni na wiele ciał, jednak zgodność wielu
uczyniła ich jednym.
Potem podkreśla to i mówi: «Nie tylko nie będzie służyć, ale będzie
nienawidzić i pogardzać». Bo albo jednego będzie nienawidził, powiada,
a drugiego będzie miłował, albo z jednym będzie trzymały a drugim wzgar­
dzi. Zdaje się, że dwa razy powiedział to samo, lecz zestawił to w ten
sposób nie bez powodu, lecz aby pokazać, że zmiana na lepsze jest łatwa.
Zatem żebyś nie mówił: «Raz już stałem się niewolnikiem, zostałem ujarz­
miony przez pieniądze», pokazuje, że jest rzeczą łatwą zmienić się
i przejść zarówno z tamtego na to, jak i z tego na tamto.
Wyraził to ogólnie, aby przekonać słuchacza, by był sprawiedliwym
sędzią słów i wydał sąd zgodnie z naturą rzeczy. Usposobiwszy go do
zgody, pokazuje samego siebie. Dodał bowiem: (6, 24B.) Nie możecie
służyć Bogu i mamonie. Przejmijmy się trwogą widząc, do jakiego przemó­
wienia zmusiliśmy Chrystusa: do postawienia złota obok Boga. A jeśli to
jest straszne, o wiele straszliwsze jest to, że dzieje się tak naprawdę: że
przedkładamy tyranię złota nad bojaźń Bożą.
Cóż więc? Czy nie było to możliwe u przodków? Wcale nie. Dlaczego
zatem, powiedz, Abraham, dlaczego Hiob jaśniał cnotą? Nie mów mi
o takich, którzy byli bogaci, lecz o tych, którzy byli niewolnikami
bogactw. Hiob był wprawdzie bogaty, lecz nie służył mamonie; miał
bogactwa i posiadał je, ale był ich panem, a nie niewolnikiem. Posiadał
wszystko tak, jakby był włodarzem cudzego majątku, nie tylko nie zabierał
własności innych, lecz także rozdzielał swoją między potrzebujących. A co
jeszcze ważniejsze, nawet nie cieszył się tym, co posiadał. Wyraził to
słowami: „Czy chlubiłem się z wielkiej fortuny?” (Hi 31, 25). Dlatego nie
smucił się po jej utracie. Bogacze nie są tacy, ale mają się gorzej niż
każdy niewolnik; jakby składali daninę jakiemuś srogiemu panu. Bo żądza
pieniędzy opanowawszy ich umysły jak jakieś miejsca warowne, śle
stamtąd codziennie rozkazy pełne wszelkiej nieprawości, a nie ma takiego,
który by ich nie słuchał. Nie przytaczaj niepotrzebnych rozumowań. Bóg
raz objawił swoje zdanie i powiedział, że nie jest możliwe, by jednocześ­
nie pełnić tę i tamtą służbę. Nie twierdź zatem, że jest to możliwe. Skoro
jeden nakazuje rabować, a drugi pozbyć się majątku, jeden - cudzołożyć,
drugi - żyć w czystości, jeden - upijać się i żyć w zbytkach, drugi -
zachowywać wstrzemięźliwość, jeden - przywiązywać się do rzeczy
Horn. XXI: Mt 6, 24-27 267

doczesnych, drugi zaś - gardzić nimi, jeden - podziwiać marmury, ściany,


stropy, drugi natomiast - mieć je za nic, a czcić cnotę, to jakże takie
rzeczy można pogodzić?

(•Chrystus mówi o mamonie jak o jakimś panu? Szkodliwość bogactw)


2. Nazwał panem mamonę nie z powodu jej wewnętrznej natury, lecz
z powodu nieszczęśliwego położenia tych, którzy jej się poddają. Tak
samo nazywa bogiem brzuch (por. Flp 3, 19), nie z powodu godności
pana, ale z powodu nieszczęścia tych, którzy mu służą. To jest gorsze od
wszelkiej kary i może być jeszcze przed karą straszliwe dla tego, kto został
ujęty w takie więzy przemocy. Czyż nie są nieszczęśliwsi od jakichś
skazańców ci, którzy mając Boga za pana, sami przechodzili spod tak
łagodnego panowania pod tak straszliwą tyranię, i to wtedy, gdy już na
ziemi wynika z tego tak wielka szkoda? Szkoda jest nie do wyrażenia
w słowach: spory, obelgi, procesy, zwady, zaślepienie duszy, a co
najgorsze, że taki bywa pozbawiony najwyższych dóbr, a do nich należy
służba Boża.
Po wszechstronnym udowodnieniu korzyści wynikającej z pogardy
pieniędzy, a więc ze względu na utrzymanie samych pieniędzy, na
pociechę duszy, na zachowanie powściągliwości, na zabezpieczenie
bogobojności, dowodzi dalej, że rzecz, którą poleca, jest możliwa. Jest
cechą najlepszego prawodawstwa nie tylko nakazywać rzeczy pożyteczne,
ale też czynić je możliwymi. Dlatego dodaje jeszcze:
(6, 25B) Nie troszczcie się zbytnio o swoją duszę, o to, co macie jeść
[i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać]. Ażeby nie mówili:
«Z czego będziemy żyć, jeśli wszystko od siebie odrzucimy?», w stosow­
nym czasie odpowiada na ten zarzut. Gdyby na początku powiedział, by
się nie troszczyć, taka mowa wydawałaby się przykra; kiedy jednak
przedstawił zgubę wynikającą z żądzy pieniędzy, czyni swe wezwanie
łatwym do przyjęcia. Dlatego i teraz powiedział nie tylko: Nie troszczcie
się, lecz wyraził to przykazanie w ten sposób, dodawszy do niego
przyczynę. Powiedziawszy: Nie możecie służyć Bogu i mamonie, dodał: (6,
25A) Dlatego powiadam [wam]: (6, 25B) Nie troszczcie się. Mówi: Dla­
tego. Dlaczego? Z powodu niezmiernej szkody. Ponosicie szkodę nie tylko
na majątku, lecz również w najważniejszych rzeczach spotyka was kara,
nawet utrata zbawienia waszej duszy. Zostajecie oddaleni od Boga, który
was stworzył, który was kocha i lituje się nad wami.
Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoją duszę, o to,
co macie jeść, nie żeby dusza potrzebowała pokarmu, skoro nie ma ciała,
lecz ujął to zgodnie ze sposobem mówienia. Choć [dusza] nie potrzebuje
268 Ja n C h ryzo sto m

pokarmu, nie mogłaby przebywać w ciele, gdyby ono nie było żywione.
A powiedziawszy to, nie mówi ogólnie, lecz przytacza dowody, jedne na
podstawie tego, co już mamy, inne z innych przykładów.
O tym, co jest nam właściwe, tak mówi: (6, 25C.) Czyż dusza nie
znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Jakże więc ten,
który dał to, co większe, nie miałby dać nam tego, co mniejsze? Jakby ten,
który stworzył ciało wymagające pożywienia, nie miał dostarczyć mu
pokarmu? Dlatego nie tylko powiedział: Nie troszczcie się zbytnio o to, co
macie jeść, ani o to, czym się macie przyodziać, lecz: O swoją duszę, oraz:
O swoje ciało, ponieważ chciał z nich zaczerpnąć dowody, wypowiadając
się dalej przez porównanie. Duszę jednak dał raz i pozostaje ona sobą,
ciało natomiast wzrasta z każdym dniem. Zwracając uwagę na to, czyli na
jego śmiertelność, a nieśmiertelność tamtej, dodał: (6, 27) Kto z was przy
całej trosce może choćby jeden łokieć dołożyć do swego wzrostu? Pomi­
nąwszy milczeniem duszę, gdyż ona nie rośnie, mówi tylko o ciele,
udowadniając na jego podstawie także to, że nie pokarm, lecz Boża
Opatrzność nadaje mu wzrost. Na to wskazał w inny sposób i Paweł,
mówiąc: „Otóż nic nie znaczy ten, który sieje ani ten, który podlewa, tylko
Ten, który daje wzrost: Bóg” (1 Kor 3, 7).
Pobudził nas w ten sposób odwołując się do tego, co nam jest
właściwe, a innych przykładów używa, mówiąc: (6, 26A) Przypatrzcie się
ptakom w powietrzu. By ktoś nie mówił, że odnosimy korzyść, gdy się
troszczymy, odwodzi od tego rzeczami mniejszymi i większymi, większy­
mi, jak ciało i dusza, mniejszymi, jak ptactwo. Powiada bowiem: «Skoro
troszczę się o to, co jest od was o wiele niższe, to jakże nie dałbym
wam?» Przemawiał tak do nich, gdyż tłum składał się z pospólstwa, nie
tak zaś [mówił] do diabła, lecz jak? „Nie samym chlebem żyje człowiek,
lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4). Tu, w bar­
dzo pobudzający sposób, bo ten ma największą moc zachęcania, wymienia
ptaki. Lecz niektórzy bezbożni doszli do takiego stopnia głupoty, że ganili
nawet ten przykład. «Nie powinien był, mówią, gdy pobudzał wolę, nakła­
niać do tego rzeczami zmysłowymi, bo im jest to właściwe z natury».
3. Cóż na to powiemy? Jeśli tamtym jest to właściwe z natury, jest też
możliwe, by stało się nam z naszej woli. Nie powiedział: «Przyjrzyjcie się,
że ptaki latają», co dla człowieka nie jest możliwe, lecz że żywią się bez
troski, co również dla nas będzie łatwe do spełnienia, jeśli będziemy
chcieć. A twierdzili tak ci, którzy dowiedli tego czynem.
Dlatego powinniśmy wielce podziwiać mądrość prawodawcy, który -
mogąc przywołać Eliasza, Mojżesza, i wielu im podobnych, którzy nie
troszczyli się o pokarm - wspomniał nierozumne stworzenie, by ich
Horn. XXI: Mt 6, 24-27 269

bardziej pobudzić. Gdyby się powołał na owych sprawiedliwych mężów,


to tamci mogliby powiedzieć, że nie osiągnęli jeszcze ich doskonałości.
Tymczasem pominąwszy ich milczeniem i przywołując jako przykład
ptactwo niebieskie, udaremnił wszelką wymówkę z ich strony, i tu idąc za
przykładem Starego Testamentu, odsyłającego do pszczoły, do mrówki, do
synogarlicy, do jaskółki1. A jest to niemałą oznaką godności, że my
możemy czynić naszą wolą to, co one mają z natury. Jeśli więc tak
troszczy się o to, co stworzył dla nas, tym bardziej o nas, jeśli o niewolni­
ków, tym bardziej o pana. Dlatego powiedział: Przypatrzcie się ptakom,
lecz nie powiedział, że nie kupczą, nie handlują, nie robią interesów, lecz
co? (6, 26B) Nie sieją ani iną. Czyż więc, ktoś zapyta, nie trzeba siać?
Nie mówił, że nie trzeba siać, lecz że nie trzeba się troszczyć; ani też, że
nie trzeba pracować, lecz że nie należy być tak małodusznym, by niszczyć
się troskami. Nakazał brać pokarm, ale bez trosk. Również Dawid głosił
wcześniej takie niebiańskie słowa: „Ty otwierasz swą rękę i wszystko, co
żyje, nasycasz do woli” (Ps 145, 16) i dalej: „On daje pokarm bydłu, pi­
sklętom kruka to, o co wołają” (Ps 147, 9).
A którzy to, powiesz, nie troszczyli się? Czy nie słyszałeś, ilu
sprawiedliwych wymieniłem? Czyż nie widzisz obok nich Jakuba, jak
ogołocony ze wszystkiego puszcza się w drogę z ojcowskiego domu? Czy
nie słyszysz, jak modli się i mówi: „Jeśli Bóg da mi chleb do jedzenia
i ubranie do okrycia się” (Rdz 28, 20), co nie oznacza, że się troszczył,
lecz że prosił Boga? Tak również czynili apostołowie, którzy opuścili
wszystko i nie troszczyli się, tak owych pięć tysięcy i owe trzy tysiące12.
Jeśli słysząc takie słowa nie możesz uwolnić się od tych ciężkich więzów,
porzuć tę troskę, poznawszy jej nieużyteczność.
Kto z was przy całej trosce może choćby jeden łokieć dołożyć do swego
wzrostu? Czy widzisz, jak na podstawie rzeczy widzialnej uczynił
widocznym to, co jest niewidzialne? Powiada, że jak nie możesz, choćbyś
się troszczył, ani trochę dodać do wzrostu ciała, tak samo, choćbyś sądził
inaczej, nie potrafisz zgromadzić żywności. Widać z tego, że nie nasza
zapobiegliwość, lecz Boża Opatrzność uskutecznia wszystko nawet w tym,
czego dokonujemy według naszego mniemania; jeśli więc On nas opuści,
to ani staranie, ani troska, ani trud, ani nic podobnego na nic się nie
przyda, lecz wszystko będzie daremne.

1 Do pszczoły - por. Prz 6, 8(LXX); do mrówki - por. Prz 6, 6; do synogarlicy - por.


Jr 8, 7; do jaskółki - por. Jr 8, 7; Iz 38, 14.
2 Pięć tysięcy - por. Dz 4, 4; trzy tysiące - por. Dz 2, 41.
270 Ja n C h ryzo sto m

(.Przykazania Boże można wypełnić)


4. Nie sądźmy więc, że te przykazania nie dadzą się wypełnić; jest
i teraz wielu takich, którzy je wykonują. Jeśli o nich nie wiesz, nic
dziwnego, bo i Eliasz myślał, że jedynie on sam, a usłyszał: „Zostawię
siedem tysięcy takich” (1 Kri 19, 18). Wynika z tego, że również teraz
wielu prowadzi apostolskie życie, jak niegdyś owych trzy tysiące, jak
owych pięć tysięcy3. Jeśli nie wierzymy, nie wynika z tego jakoby nie
było takich, którzy je wypełniają, lecz to, że jesteśmy bardzo oddaleni.
Pijak niełatwo uwierzy, że znajdzie się człowiek, który nie kosztuje nawet
wody, choć wielu pustelników za naszych czasów czyniło i to; ten, który
żyje z wieloma kobietami nie pojmie, że łatwo jest żyć w celibacie, a ten,
kto zagrabia cudzą własność - że ktoś nawet swój majątek oddaje z ła­
twością. Tak samo ci, którzy codziennie trapią się licznymi troskami,
niełatwo w to uwierzą. Na podstawie tych, którzy za naszych czasów sta­
rali się o tę cnotę, można wykazać, że jest wielu takich, którzy doszli do
tej doskonałości.
Wam wystarczy na teraz, byście umieli nie być chciwymi oraz
wiedzieli, że jałmużna jest dobrą rzeczą i że ze swego mienia trzeba
udzielić innym. Jeżeli, mój miły, to czynić będziesz, wówczas wkrótce
dojdziesz do tamtego. Tymczasem porzućmy zbędny przepych, ograniczmy
się do umiaru i nauczmy się prawymi sposobami nabywać to, co chcemy
mieć; wszak i błogosławiony Jan, gdy rozmawiał z celnikami i żołnierza­
mi, przykazał im poprzestać na żołdzie (Łk 3, 13-14). Chciał wprawdzie
poprowadzić ich do innych cnót, skoro jednak nie byli do tego jeszcze
przygotowani, mówi o rzeczach mniejszych. Gdyby zaś mówił o wznioślej­
szych, nie zwracaliby na nic uwagi i w ten sposób i tych zaniechali.
Dlatego również my ćwiczymy was w tych mniejszych cnotach. Dotąd
wiemy, że ciężar ubóstwa jest większy, niż możecie unieść. Cnota ta
daleka jest od was jak niebo od ziemi. Dlatego zachowujmy chociaż te
mniejsze przykazania, bo i to jest niemałą pociechą. Przecież nawet
u pogan niektórzy to czynili, choć bez odpowiedniej intencji i nie wyrzekli
się wszystkiego, co posiadali. My jednak u was zadowolimy się tym, że
będziecie dawać hojną jałmużnę, bo jeśli będziemy tak postępować, prędko
dotrzemy i do tamtego. A gdybyśmy nie czynili nawet tego, to na jakie
zasługiwalibyśmy przebaczenie, skoro my, którzy otrzymaliśmy rozkaz
przewyższenia ludzi Starego Testamentu (por. Mt 5, 20), stoimy niżej od
filozofów pogańskich? Co powiedzielibyśmy, jeśli mając być aniołami

3 Pięć tysięcy - por. Dz 4, 4; trzy tysiące - por. Dz 2, 41.


Hom. XXI: Mt 6y 24-27 271

i synami Bożymi nawet nie staralibyśmy się być ludźmi? Gdyż rabunki
i zdzierstwo nie oznaczają ludzkiej łagodności, lecz srogość dzikich
zwierząt; czyhający na cudzą własność są nawet gorsi od nich. Zwierzętom
jest to właściwe z natury, natomiast my, którzy jesteśmy obdarzeni rozu­
mem, a zniżamy się do poziomu zwierząt, jakiego dostąpimy przeba­
czenia?
Zważajmy na wzniosłość przykazanej nam cnoty i starajmy się przynaj­
mniej o to, co pośrodku, byśmy uwolnili się od przyszłej kary i dążąc tą
drogą dotarli na sam szczyt dóbr. Obyśmy wszyscy ich dostąpili z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA XXII: Mt 6, 28-34
(PG 57, 299-308)

(6, 28) Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani
przędą. (6, 29) A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swoim
przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich.

(Dlaczego Chrystus przytacza jako przykład lilie, a nie zwierzęta. Próżność


chełpienia się przepychem sukni. Piękno świadczy o mądrości Boga)
1. Po mowie o potrzebnym pokarmie i pokazaniu, że nawet o to nie
trzeba się troszczyć (por. Mt 6, 25-27), przechodzi do spraw mniejszej
wagi. Odzież nie jest tak potrzebna jak pokarm. Czemu więc i tu nie
używa takiego samego przykładu o ptakach, i nie przytacza nam pawia,
łabędzia lub owcy? Można z nich przecież zaczerpnąć wiele przykładów.
Lecz chce pokazać wielkość rzeczy na dwa sposoby: najpierw na
podstawie małości tych rzeczy, które są przyodziane taką wspaniałością,
potem na podstawie wspaniałości ozdoby udzielonej liliom. Dlatego
wymieniwszy je nie nazywa ich więcej liliami, lecz (por. 6, 30A) zielem
na polu. Nie poprzestaje na tej nazwie, lecz i inną lichość podkreśla,
mówiąc: (6, 30B) Które dziś jest, a nie powiedział: «Którego jutro nie
będzie», lecz co dużo gorsze: (6, 30C) A jutro do pieca będzie wrzucone.
Nie rzekł też: «[Bóg] przyodziewa», lecz: (6, 30D) Tak przyodziewa.
Czy dostrzegasz, że wszędzie przechodzi do coraz większych i wznioś­
lejszych rzeczy? Czyni to zaś, by ich skarcić, dlatego też dodał: (6, 30E)
To czyż nie tym bardziej was? I na tych słowach położony został wielki
nacisk: słowem was nie wskazuje na nic innego, jak tylko na wielką
godność rodzaju ludzkiego i wielką nad nim opiekę. To jakby powiedział:
«Was, którym dał duszę, którym ukształtował ciało, dla których stworzył
wszystko, co podlega zmysłom, którym dał Prawo i do których posyłał
proroków, którym wyświadczył niezliczone dobrodziejstwa, którym dał
Syna swego jednorodzonego». A gdy jasno to wykazał, karci ich, mówiąc:
Horn. XXII: Mt 6, 28-34 273

(6, 30F.) Małej wiary. Taki jest właśnie On, gdy daje nam rady: nie tylko
upomina, ale i karci, by bardziej pobudzić do słuchania tego, co powie­
dziano. Tym zaś nie tylko poucza nas, byśmy się nie troszczyli, lecz także,
byśmy nie pysznili się bogactwem szaty. Także kwiaty mają ozdobę,
a trawa piękność. Trawa jest nawet bogatsza od takiej szaty. Czemu więc
chełpisz się tym, czym w o wiele większym stopniu przewyższa cię
roślina?
Zauważ, jak zaraz na początku pokazuje, że to przykazanie jest łatwe,
gdy znowu odwodzi ich od rzeczy przeciwnych i od tego, czego się
obawiali. Powiedziawszy: Przypatrzcie się liliom na polu, dodał: nie
pracują. Przykazał to chcąc nas odwieść od pracy. Zatem nie jest pracą nie
troszczyć się o te rzeczy, lecz troszczyć się. A jak słowami: Nie sieją nie
zniósł siewu, lecz troskę, tak samo i tu, gdy powiedział: Nie pracują ani
przędą, nie zabronił pracy, lecz troski. A jeśli Salomon nie dorównywał
ich piękności i to nie raz czy dwa, lecz przez cały czas swego panowania
(nikt nie może powiedzieć, że raz tak był przyodziany, a potem znów nie
tak, lecz nawet jednego dnia nie był tak przystrojony, co wyrażono
mówiąc: w całym swoim przepychu); i to niejednemu kwiatowi ustępował,
a innym dorównywał, lecz wszystkim jednakowo ustępował (dlatego też
rzekł: jak jedna z nich; jaka jest różnica między prawdą i kłamstwem, taka
między jego szatami a tymi kwiatami). Jeśli więc On przyznał, że ustępuje
im najświetniejszy z wszystkich król, to kiedyż ty potrafisz je przewyższyć
i choć trochę zbliżyć się do takiej doskonałości?
W ten sposób poucza nas, byśmy wcale nie dążyli do takiej wspaniałoś­
ci. Spójrz więc na jej koniec: po takiej wyższości zostaje wrzucona do
pieca. Jeśli więc Bóg okazuje tak wielkie staranie względem rzeczy
poślednich, nie zasługujących na żadną wzmiankę, przynoszących
zwyczajny pożytek, to jakże opuści ciebie, stworzenie najpotrzebniejsze
wśród wszystkich? Czemu więc Bóg stworzył je tak pięknymi? Aby
okazać swą mądrość i nieograniczoną moc, abyśmy zewsząd poznali Jego
chwałę. Nie tylko: „Niebiosa głoszą chwałę Boga” (Ps 19, 1), ale i zie­
mia, co wskazał Dawid mówiąc: „Chwalcie Pana drzewa rodzące owoc
i wszystkie cedry” (Ps 148, 9). Jedne swym owocem, inne wielkością, inne
znów swą wysokością głoszą chwałę swemu Stwórcy. Jest to znakiem
niezbadanej mądrości, że rzeczy nędzne (bo cóż może być nędzniejsze niż
to, co dziś jest, a jutro nie?) zdobi tak wielką pięknością. Skoro więc
udzielił tego trawie, z czego nie ma żadnego pożytku (czyż jej piękność
nie przyczynia się do podsycania ognia?), to jakżeby tobie nie dał tego,
czego ci potrzeba. Jeśli więc upiększył hojnie to, co jest pośledniejsze od
wszystkiego, a uczynił to nie dla pożytku, lecz dla wspaniałości, tym
274 Ja n C h ryzo sto m

bardziej nie pokrzywdzi w tym, co służy do użytku, ciebie, który jesteś


droższy niż wszystko.
2. Gdy więc pokazał, że wielka jest Opatrzność Boża, a należało ich
potem skarcić, nawet wówczas kieruje się łagodnością i zarzuca im małą
wiarę, a nie brak wiary. Jeśli więc ziele na polu, powiada, Bóg tak
przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? A przecież On
sam czyni to wszystko, jak napisano: „Wszystko przez Nie się stało, a bez
Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1, 3), a jednak dotąd nigdy o sobie
nie wspomina. Dla pokazania swej powagi poprzestawał dotąd na
powiedzeniu przy każdym przykazaniu: „Słyszeliście, że powiedziano
przodkom... a ja wam powiadam” (Mt 5, 21n). Nie dziw się więc, jeśli
i dalej ukrywa siebie lub mówi o sobie coś zwykłego. Starał się dotych­
czas o jedno: by nauka była dla nich przystępna i aby we wszystkim
pokazać, że nie sprzeciwia się Bogu, lecz że myśli i działa zgodnie ze
swoim Ojcem.
Czyni to również tutaj. W tak długiej mowie zawsze odwołuje się do
Niego, podziwia Jego mądrość, Jego Opatrzność, Jego dobroć we wszyst­
kim, tak w rzeczach wielkich, jak i w małych. Gdy mówił o Jerozolimie,
nazwał ją miastem wielkiego Króla (por. Mt 5, 35), a gdy wspomniał
0 niebie, nazwał je tronem Bożym (por. Mt 5, 34), gdy zaś mówił o urzą­
dzeniu świata, to także Jemu wszystko przypisuje, mówiąc: „On sprawia,
że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na
sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45). W modlitwie z kolei
nauczył nas mówić, że „Jego jest królestwo, potęga i chwała na wieki”
(Mt 6, 131). Podobnie tu mówiąc o Jego Opatrzności i pokazując, jak
również w małych rzeczach jest największym mistrzem, powiada, że ziele
na polu przyodziewa, nigdzie nie nazywa go swoim, lecz ich Ojcem, tak
aby pozyskać ich przez ten zaszczyt, jak i po to, aby nie gorszyli się, gdy
nazwie Go swoim Ojcem. Jeśli więc nie trzeba troszczyć się o rzeczy
zwyczajne i konieczne, to na jakie przebaczenie zasługują ci, którzy
troszczą się o rzeczy zbytkowne? A tym bardziej na jakie przebaczenie
zasługują ci, którzy nawet snu sobie odmawiają, aby zagarnąć cudzą
własność?
(6, 31) Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść?
co będziemy pić? Czym będziemy się przy odziewać? (6, 32A) Bo o to
wszystko poganie zabiegają. Widzisz, jak znów surowiej ich skarcił
1 pokazał, że nie polecił im nic trudnego ani przykrego? Tak jak wtedy,*

i
Słowa te nie występują w BT.
Horn. XXII: Mt 6, 28-34 275

gdy powiedział: „Jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę
mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?” (Mt 5, 46), pobudzał ich
wzmianką o poganach do czegoś większego, tak również i teraz powołuje
się na nich, karcąc nas i pokazując, że domaga się od nas rzeczy koniecz­
nej. Jeśli trzeba, byśmy czynili więcej niż uczeni w Piśmie czy faryzeusze
(por. Mt 5, 20), to czyż nie zasługujemy na karę, skoro nie tylko ich nie
przewyższamy, ale nawet pozostajemy w takiej przyziemności jak poganie
i naśladujemy ich małoduszność? Nie ograniczył się do samego strofowa­
nia, lecz skarciwszy ich, pobudziwszy i bardzo ich zawstydziwszy, znów
ich pociesza, mówiąc: (6,32B.) Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego
wszystkiego potrzebujecie. Nie powiedział: «Bóg», lecz: Ojciec, aby
wzbudzić w nich większą ufność. Skoro jest ojcem, i to takim, nie będzie
mógł zapomnieć o synach pozostających w największym nieszczęściu, bo
nawet ludzie, gdy są ojcami, nie znieśliby tego.
Następnie dodaje jeszcze inny argument. Jaki? Że tego potrzebujecie.
A to, co mówi, oznacza: «Czy są to rzeczy zbędne, by miał na nie nie
zważać?» Przecież nie zaniedbał tego nawet przy rzeczach zbytecznych,
jak przy trawie, tu natomiast jest to potrzebne. Dlatego to, co ty uważasz
za przyczynę starań, ja poczytuję za odpowiednie, by uwolnić cię od takiej
troski. Gdybyś powiedział: «Muszę się troszczyć, gdyż to rzeczy potrzeb­
ne», wtedy ja powiem odwrotnie: «Właśnie dlatego, że są potrzebne, nie
kłopocz się. Gdyby to były rzeczy zbyteczne, to i tak nie trzeba powątpie­
wać, ale mieć ufność względem ich dostarczenia; ponieważ jednak są to
rzeczy potrzebne, w ogóle nie należy powątpiewać». Cóż by to był za
ojciec, który nie chciałby dostarczyć swoim dzieciom nawet potrzebnych
rzeczy.
Tak więc i z tego powodu Bóg na pewno to da, On jest stworzycielem
natury i dokładnie zna jej potrzeby. Nie mógłbyś przecież powiedzieć, że
wprawdzie jest On ojcem i to, o co się staramy, jest koniecznie potrzebne,
lecz nie wie, iż tego potrzebujemy. Kto zna samą naturę, kto jest jej
Twórcą, tak ją ukształtował, to, co jest oczywiste, zna On jej potrzeby
dokładniej niż ty, który znajdujesz się w potrzebie. On sam zarządził, abyś
miał takie potrzeby. Zatem nie będzie sprzeciwiać się temu, co postanowił,
pozbawiając cię rzeczy potrzebnych, skoro sam tak ustanowił twe
potrzeby.

(Nie o bojażń idzie, ale o ufność w Opatrzność Bożą;


z Bożą pomocą wszystko czyni się dobrze)
3. Nie troszczmy się więc; osiągniemy bowiem jedynie to, że się
zmęczymy. Skoro daje [On] czy się troszczymy, czy nie, a bardziej wtedy,
276 Ja n C h ryzo sto m

gdy się nie troszczymy, cóż więcej przyjdzie ci z troski niż to, że
wymierzysz sobie niepotrzebnie zbyteczną karę. Nikt nie będzie troszczyć
się o jedzenie idąc na sutą biesiadę, ani też kłopotać się piciem, idąc do
źródła. Tak więc i my, mając większą obfitość, niż we wszystkich źródłach
i tysiącach biesiad, a jest nią Opatrzność Boża, nie bądźmy małoduszni
i nie uważajmy się za ubogich. Oprócz tego, co powiedziano, daje jeszcze
inny dowód, byśmy mieli odwagę w takich sprawach, mówiąc:
(6, 33) Starajcie się naprzód o królestwo [Boże] i o Jego sprawiedli­
wość, a to wszystko będzie wam dodane. Gdy już uwolnił duszę od troski,
dopiero wtedy wspomniał o niebie. Przyszedł bowiem, by znieść dawne
prawa i zaprowadzić nas do lepszej ojczyzny. Dlatego czyni wszystko, by
uwolnić nas od rzeczy zbytecznych i od przywiązania do ziemi. Dlatego
wspomniał o poganach (por. Mt 6, 32), mówiąc, że tego szukają, bo ich
wszystkie starania skupiają się na tym życiu, bo nie wiedzą o niebie i nie
myślą o życiu przyszłym. Dla was natomiast pierwsze jest nie to, lecz to
drugie. Narodziliśmy się nie po to, byśmy jedli, pili i ubierali się, lecz
abyśmy się podobali Bogu i dostąpili przyszłych dóbr. Jak więc te rzeczy
dla starań są błahe, tak niech będą błahe również w prośbie. Dlatego też
powiedział: Starajcie się naprzód o królestwo [Boże] i o Jego sprawiedli­
wość, a to wszystko będzie wam dodane.
Nie powiedział: «Będzie wam dane», lecz: Dodane, byś wiedział, że
rzeczy doczesne, które są twym udziałem, są niczym w porównaniu
z wielkością rzeczy przyszłych. Dlatego też nie kazał o nie prosić, lecz
o coś innego, i mieć ufność, gdyż to będzie dodane do tamtego. Szukaj
więc rzeczy przyszłych, a otrzymasz doczesne, nie szukaj rzeczy ziem­
skich, a otrzymasz je z pewnością. Nie zgadza się z twą godnością, byś
zwracał się do Pana o takie rzeczy. Wszak ty, który powinieneś skierować
całą swą zapobiegliwość i staranie ku pozyskaniu owych niewymownych
dóbr, ściągasz na siebie wielką hańbę, jeśli kierujesz je ku zaspokojeniu
przyziemnych żądz.
Jak to, powiesz, czy nie kazał nam prosić o chleb (por. Mt 6, 11)? Lecz
dodał: «Powszedniego», i jeszcze: «dzisiaj» (por. Mt 6, 11), co czyni
również i tu. Nie powiedział: Nie troszczcie się, lecz: (6, 34A) Nie
troszczcie się o jutro. Darzy nas wolnością i przywiązuje naszą duszę do
rzeczy bardziej potrzebnych. Bo również o te rzeczy nakazał nam prosić
nie dlatego, żeby Bóg potrzebował przypomnienia z naszej strony, lecz po
to, byśmy zrozumieli, że cokolwiek dobrego czynimy, czynimy z Jego
pomocą, i byśmy się przyzwyczajali do ciągłych próśb o takie rzeczy.
Czy widzisz, jak i na tej podstawie przekonuje ich, że otrzymają rzeczy
doczesne? Kto daje rzeczy większe, ten tym bardziej udzieli i mniejszych.
Horn. XXII: Mt 6, 28-34 277

Nie dlatego przecież, powiada, przykazałem wam nie troszczyć się i nie
prosić, byście żyli w nędzy i chodzili nago, lecz abyście mieli tego pod
dostatkiem. To przekonanie najbardziej ze wszystkiego mogło ich odwieść
[od trosk]. Tak samo przy jałmużnie, obiecując im, że udzieli im sławy
w większej obfitości, pobudził ich najbardziej, chcąc ich odwieść od
czynienia tego przed ludźmi. („A Ojciec twój, powiada, który widzi
w ukryciu, odda tobie” - Mt 6, 4). Również tu, chcąc ich odwieść od
szukania tych rzeczy, pobudza ich do tego najbardziej tym, że obiecuje dać
je w większej obfitości, jeśli nie będą ich szukać. W tym celu, powiada,
nakazuję ci nie szukać: nie abyś nie otrzymał, lecz abyś otrzymał obficie,
abyś otrzymał w sposób godny ciebie, z twoim właściwym pożytkiem;
abyś nie troszcząc się i nie rozrywając się na wszystkie strony w zabiega­
niu o nie, okazał się godzien zarówno tych, jak i duchowych [dóbr], abyś
nie popadł w niepotrzebną niedolę i nie stracił tego, co posiadasz.
Nie troszczcie się więc o jutro. (6, 34B.) Dosyć ma dzień swych
zmartwień (KOCKia), to jest: biedy i kłopotów. Czy ci nie wystarczy, że
spożywasz w pocie czoła swój chleb? (por. Rdz 3, 19) Czemu dodajesz
jeszcze inne strapienie pochodzące z trosk, gdy możesz uwolnić się od
tych pierwszych trudów?
4. Nieszczęściem (KOCKia) nie nazywa w żadnym razie zła moralnego2,
ale wielki wysiłek i utrapienia, podobnie jak gdzie indziej powiada: „Czyż
zdarza się w mieście nieszczęście (KOCKia), którego by Pan nie sprawił?”
(Am 3, 6), a nie mówi o zdzierstwie, chciwości, ani żadnym podobnym
występku, lecz o utrapieniach, które zsyłane są na nas z nieba. Powiada
też: „Ja stwarzam pomyślność i sprawiam niedolę ( kcckóc)” (Iz 45, 7).
Także tu nie mówi o złu, ale o głodzie i zarazie, uchodzących u większoś­
ci ludzi za zło. Ludzie zwyczajowo w ten sposób nazywają podobne
rzeczy. Tak samo kapłani i wieszczkowie owych pięciu [perskich] satrapii,
po zaprzężeniu dwóch krów do Arki puścili je bez cieląt i nazwali złem
plagi zesłane przez Boga oraz smutek i ból, które z tego powodu cierpieli
(1 Sm 5, 9; 6, 2-10). To samo wyraża również tutaj, mówiąc: Dosyć ma
dzień swego nieszczęścia (KOCKia). Nic nie gryzie duszy tak, jak troski
i kłopoty. Podobnie Paweł zachęcając do dziewictwa dawał podobne rady,
mówiąc: „Chciałbym, byście byli wolni od utrapień” (1 Kor 7, 32).
Gdy mówi, że dzień jutrzejszy sam będzie się o siebie troszczyć, nie
mówi, że dzień jakoby się troszczy, lecz, ponieważ mówi do prostego

2 Jan Chryzostom wyjaśnia, że występujące w tym zdaniu słowo Kaida, które w sensie
etycznym znaczy «zło», «nieprawość», «niegodziwość», tu oznacza «kłopot», «zmartwie­
nie», «nieszczęście».
278 Ja n C h ryzo sto m

ludu, chcąc dobitniej wyrazić to, co mówi, przemawia do nich zgodnie


z powszechnym sposobem mówienia i wyraża się o czasie jak o osobie.
Tu daje tylko radę, a dopiero później przykazuje to, mówiąc: „Nie
zdobywajcie złota ani srebra, nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien,
ani sandałów, ani laski” (Mt 10, 9-10). Gdy dowiódł tego czynem, słowem
wprowadza ostrzejsze prawo dopiero wówczas, gdy Jego mowa stała się
łatwa do przyjęcia, ponieważ potwierdził ją wcześniej słowami. A kiedy
potwierdził czynami? Posłuchaj, co mówi: „Lecz Syn Człowieczy nie ma
miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8, 20). Nie poprzestaje na tej
jednej rzeczy; daje nam dowód na swoich uczniach, gdy tak ich nauczył
i nie pozwolił, by czegoś potrzebowali.
Zauważ natomiast Jego dobroć, która przewyższa miłość każdego ojca.
Mówi to i nakazuje wyłącznie dlatego, aby uwolnić was od zbytecznych
trosk. Jeśli dziś będziecie się troszczyć o jutro, jutro znowu będziecie się
troszczyć [o pojutrze]. A co to znaczy «zbytecznych»? Dlaczego zmuszasz
dzień, aby ponosił więcej kłopotów, niż mu przeznaczono, i dodajesz do
jego zabiegów ciężar dnia następnego, i to nie dlatego, by przez ten
dodatek ulżyć następnemu, lecz aby okazać chciwość przez starania nie
w porę. Aby ich bardziej skarcić, przedstawia czas jakby w postaci
pokrzywdzonej osoby, która użala się na nich z powodu zbytnich trosk.
Otrzymałeś dzień, abyś troszczył się o jego sprawy. Dlaczego więc zwalasz
nań również sprawy dnia następnego? Czy nie wystarczy ci własny jego
ciężar? Dlaczego obciążasz go jeszcze bardziej? A jeżeli mówi to
prawodawca, który będzie nas sądzić, zwróć uwagę, jak dobre czyni nam
obietnice, skoro sam oświadcza, że to życie jest nędzne i uciążliwe i że
nawet troski jednego dnia wystarczą, aby nas przygnieść i utrapić.
My jednak, pomimo tak wzniosłych i licznych nauk nadal troszczymy
się o takie rzeczy, a o rzeczy niebieskie wcale nie, tylko zmieniwszy
porządek działamy z obu stron przeciwko temu nakazowi. Zwróć uwagę,
powiada: «Nie troszczcie się zupełnie o rzeczy doczesne», tymczasem my
ciągle o nie zabiegamy. Szukajcie, powiada, królestwa Bożego, a my nie
szukamy go nawet jedną krótką godzinkę, natomiast z jednej strony
okazujemy wielkie zatroskanie o rzeczy doczesne, a z drugiej tak samo
wielkie, albo raczej o wiele większe, lekceważenie względem rzeczy du­
chowych. A nie zawsze dzieje się to pomyślnie, nie zawsze jest to
możliwe. Oto dbamy o to dziesięć dni, dwadzieścia, może {sto}, a czyż
nie musimy odejść i wpaść w ręce sędziego?
«Zwłoka zawiera w sobie ulgę». Jaką ulgę? Czy taką, że każdego dnia
obawiamy się kary i zemsty? Jeżeli chcesz doznać jakiejś ulgi z powodu
tej zwłoki, to szukaj jej w poprawie, która pochodzi z pokuty. Jeśli
Horn, XXII: Mt 6, 28-34 279

uważasz odwleczenie kary za rodzaj ulgi, to o wiele większą korzyścią jest


nie popaść w karę. Korzystajmy więc ze zwłoki, by się uwolnić od grożą­
cych nam kar. Gdyż nic z tego, co nam przykazano nie jest ani ciężkie, ani
uciążliwe, lecz wszystko jest tak łatwe i lekkie, że jeśli tylko podejmiemy
szlachetne postanowienie, wypełnimy wszystko, chociaż podlegalibyśmy
niezliczonym grzechom. Wszakże i Manasses odważył się na niesłychane
zbrodnie: wyciągnął swe ręce przeciw świętościom, wprowadził obrzydli­
wości do świątyni, zalał miasto krwią i dopuścił się wielu innych,
niegodnych przebaczenia rzeczy (por. 2 Kri 21; 2 Krn 33, 1-11), a przecież
mimo tak wielkiego i długotrwałego zgorszenia zmył wszystkie te grzechy
«por. 2 Km 33, 12-20). W jaki sposób? Przez pokutę i dobre postanowie­
nie (p£Tocvoięc K at yv(i)|!Xl).

{Pokuta lekarstwem na każdy grzech;


jak się modlić, by być wysłuchanym; gorliwość wielkim dobrem)
5. Nie ma, w żadnym przypadku nie istnieje taki grzech, który by nie
uległ i nie ustąpił sile pokuty, a raczej łasce Chrystusa. Skoro tylko się
nawrócimy, zaraz mamy w nim wspomożyciela, a jeśli chcesz być dobry,
nikt ci w tym nie przeszkadza, a raczej jest ktoś, kto ci przeszkadza,
mianowicie diabeł, ale on nie ma siły, jeśli ty poweźmiesz najlepsze
postanowienie i w ten sposób skłonisz Boga do pomocy sobie. Jeśli nie
zechcesz i odwrócisz się, to jakże będzie ci pomagać? Chce przecież, abyś
został zbawiony dobrowolnie, a nie gwałtem i przemocą. Gdybyś ty sam
miał sługę, który nienawidziłby cię i pogardzałby tobą, unikał cię i zawsze
odwracał się od ciebie, to nie chciałbyś go zatrzymać, choćbyś nie wiem
jak bardzo potrzebował jego usługi. O ileż bardziej Bóg, który czyni
wszystko nie dla własnej potrzeby, lecz dla twego zbawienia, nie zechce
zatrzymywać cię przemocą, tak jak nie mógłby cię opuścić, jeśli tylko
okażesz wolę, choćby diabeł nie wiem jak temu przeciwdziałał. Tak więc
my sami jesteśmy przyczyną naszej zguby. Ani nie zbliżamy się do Niego,
ani nie udajemy się z prośbami, ani nie wzywamy, jakby należało;
a chociaż się zbliżamy, czynimy to tak, jakbyśmy nie mieli otrzymać: nie
z należytą wiarą ani jako proszący, lecz wszystko czynimy opieszale
i z ziewaniem.
Bóg chce, byśmy dopominali się u Niego i udziela za to wielkiej łaski.
Jedynie On jako dłużnik jest wdzięczny, gdy się od Niego żąda, i oddaje
to, czego Mu nie pożyczyliśmy. Gdy widzi, że dopominający się u Niego
czyni to natarczywie, wówczas oddaje i to, czego od nas nie wziął; jeśli
zaś opieszale, wtedy odkłada, nie dlatego, że nie chce dać, lecz dlatego, że
chce, byśmy się u Niego dopominali. Dlatego wskazał ci jako przykład:
280 Ja n C h ryzo sto m

owego przyjaciela, który przyszedł w nocy i prosił o chleb (por. Łk 11, 5-


8); owego sędziego, który Boga się nie bał i nie zważał na ludzi (por. Łk
18, 1-5). A nie poprzestał na przykładach, lecz okazał to również czynami,
gdy wyświadczył tak wielkie dobrodziejstwo owej kobiecie kananejskiej
i odesłał [ją] do domu. Na niej udowodnił, że udziela tym, którzy usilnie
proszą, nawet tego, co im się nie należy. „Niedobrze jest, powiada, zabrać
chleb dzieciom a rzucić psom” (Mt 15, 26). A jednak dał, gdy usilnie Go
prosiła. Na przykładzie zaś Żydów pokazał, że tym, którzy nie dbają, nie
daje nawet tego, co się należy. Nie tylko nic nie otrzymali, ale nawet
stracili to, co mieli (por. Mt 13, 12; 25, 28). Tak więc oni, ponieważ nie
prosili, nie otrzymali nawet tego, co im się należało, Kananejka zaś,
ponieważ uporczywie nalegała, potrafiła sobie wyjednać również to, co
należało do innych, i wziąć dla szczeniąt to, co przeznaczone było dla
synów. Tak wielkim dobrem jest uporczywość. Choćbyś był psem, jeśli
będziesz się garnąć, zostaniesz wyróżniony przed obojętnym synem. Czego
nie osiągnie przychylność, tego dokaże usilność prośby. Nie mów więc, że
Bóg jest twym nieprzyjacielem i cię nie wysłucha. Jeśli ustawicznie
będziesz nalegał, wysłucha cię natychmiast, jeśli już nie z powodu swej
dobroci, to z racji twej uporczywej prośby; ani nieprzyjaźń, ani natręctwo,
ani żadna inna rzecz nie stanie temu na przeszkodzie. Nie mów: Nie
jestem godzien i dlatego nie proszę; wszak i Kananejka była taka; nie
mów: «Zgrzeszyłem wiele, dlatego nie mogę prosić zagniewanego»; nie
zważa [On] na stan, lecz na wolę. Jeśli owego sędziego, który Boga się nie
bał, a na ludzi nie zważał, skruszyła owa wdowa (por. Łk 18, 1-5), tym
bardziej ustawiczna prośba pozyska dla siebie dobrego.
Tak więc, choćbyś nie był miły, choćbyś prosił o to, co ci się nie
należy, choćbyś roztrwonił ojcowską majętność, choćbyś na długi czas
zniknął z widoku, choćbyś był poniżony i najgorszy ze wszystkich,
choćbyś nawet był zagniewany i oburzony, gdy udajesz się do Niego,
chciej tylko poprosić i udać się do Niego, a otrzymasz wszystko i usuniesz
gniew i potępienie.
«Ale popatrz, ktoś powie, oto proszę, a nic to nie pomaga». Bo nie
prosisz tak, jak tamci - jak owa Kananejka (por. Mt 15, 21-28), jak ów
przyjaciel, który przyszedł późno w nocy (por. Łk 11, 5-8), jak owa
wdowa, która ustawicznie naprzykrzała się sędziemu (por. Łk 18, 1-5), jak
ów syn, który roztrwonił ojcowską spuściznę (por. Łk 15, lin). Gdybyś
tak prosił, otrzymałbyś od razu. Choćbyś Go nawet znieważył, jest On
jednak ojcem; choćbyś Go rozgniewał, kocha On swe dzieci; chce od nas
tylko jednego: nie ukarać cię za twe zniewagi, lecz ujrzeć twą poprawę
i prośbę.
Horn. XXII: Mt 6, 28-34 281

(Miłość Boga do nas; kto się do Niego zwraca, nie jest Mu niemiły)
6. Obyśmy i my zapłonęli takim ogniem, jaką miłością to serce (ra
G7iA,ayxvoc) goreje ku nam. Lecz ogień ten tylko czeka, by się zapalić; je­
śli tylko przyłożysz do niego małą iskierkę, wzniecisz cały płomień Jego
dobroci. Nie gniewa się dlatego, że Go znieważyłeś, lecz dlatego, że to ty
jesteś tym, który znieważył i szalejesz jak pijak. Jeśli my, którzy jesteśmy
źli, litujemy się nad dziećmi, gdy nas znieważają, to tym bardziej Bóg,
którego nie da się znieważyć, nie gniewa się na ciebie, który wyrzą­
dzasz zniewagę. Jeśli [czynimy tak] my, którzy kochamy według natury,
tym bardziej On, który miłuje w sposób nadprzyrodzony. „Czyż może, po­
wiada, niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna
swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, ja nie zapomnę o tobie!”
(Iz 49, 15).
Zbliżmy się do Niego i powiedzmy: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą
z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów” (Mt 15, 27). Zwracajmy się
do Niego w stosownym i niestosownym czasie, a raczej żaden czas nie jest
niestosowny; niewłaściwe jest nie zawsze się zbliżać. Bo jest zawsze na
czasie prosić Tego, który pragnie dawać. Prośba bowiem, jak oddychanie,
nigdy nie jest niepotrzebna, natomiast niestosowne jest nie prosić. Jak
potrzeba nam oddechu, tak również Jego pomocy. Łatwo zjednamy Go so­
bie, jeśli będziemy chcieć. Wskazując na to i dowodząc, że Jego dobroć
jest zawsze gotowa, powiada: „Znajdziemy Go gotowego jak poranek”
(Oz 6, 3).
Ilekroć zwrócimy się do Niego, zawsze stwierdzimy, że czeka na nasze
prośby. A jeśli nic nie zyskujemy z Jego płynącej jak zdrój dobroci, to
cała wina jest nasza. Wyrzucał to także Żydom, mówiąc: „Miłosierdzie
moje podobne do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika” (Oz
6, 4). To, co mówi, znaczy: «Ja uczyniłem wszystko to, co do mnie
należy; wy zaś przez wielką waszą złość odtrąciliście mą niewypowiedzia­
ną dobroć, podobnie jak gorące słońce, które, gdy wzejdzie, rozprasza
i gubi obłok oraz rosę». To również oznacza Jego Opatrzność. Gdy uważa
nas za niegodnych dobrodziejstw, wtedy zatrzymuje je, by nie uczynić nas
opieszałymi. Gdy zaś choć trochę się poprawimy, choćby tylko tyle,
byśmy zrozumieli, że zgrzeszyliśmy, wtedy Jego dobroć wytryska obficiej
niż źródło, rozlewa się szerzej niż morze; im więcej otrzymujemy, tym
bardziej się cieszy i tak znów zabiera się do udzielania więcej. Bo nasze
zbawienie uważa za swoje bogactwo, jak i hojne dawanie proszącym.
Wskazał na to Paweł, mówiąc: „Jeden jest Pan wszystkich: On to rozdziela
swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają” (Rz 10, 12). Gdy Go nie
282 Ja n C h ryzo sto m

prosimy, gniewa się i odwraca od nas. Dlatego zniósł ubóstwo, byśmy byli
bogaci; dlatego cierpiał te wszystkie męki, by nas skłonić do próśb.
Nie powątpiewajmy więc, lecz mając takie pobudki i dobre nadzieje,
choćbyśmy grzeszyli codziennie, zwracajmy się do Niego, wzywając Go,
zanosząc do Niego prośby, prosząc o odpuszczenie grzechów. Tak i na
przyszłość nie będziemy skłonni do grzechu, odpędzimy diabła i zjednamy
sobie Bożą dobroć oraz osiągniemy przyszłe dobra z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu niech będzie chwała i moc na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA XXIII: Mt 7, 1-20
(PG 57, 307-320)

(7, 1) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.


1. Cóż więc? Czyż nie należy oskarżać grzeszników? Również Paweł
mówi to samo, a raczej Chrystus przez Pawła: „Kim jesteś ty, co się
odważasz sądzić cudzego sługę?” (Rz 14, 4) „Dlaczego więc ty potępiasz
swego brata? Albo dlaczego gardzisz swoim bratem?” (Rz 14, 10); i zno­
wu: „Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan” (1 Kor
4, 5). A dlaczego gdzie indziej mówi: „Wykaż błąd, poucz, podnieś na
duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4, 2), i znów: „Trwa­
jących w grzechu upominaj w obecności wszystkich” (1 Tm 5, 20). Chry­
stus zaś tak mówi do Piotra: „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź
i upomnij go w cztery oczy. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze
jednego... Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi” (Mt 18, 15-17).
W ten sposób ustanowił wielu strofujących, i to nie tylko strofujących, lecz
i karzących. Bo kogoś, kto nie słuchałby żadnego z nich, każe poczytywać
za poganina i celnika. Dlaczego dał im klucze (por. Mt 16, 19)? Jeśli nie
będą sądzić, nie będą mieć żadnej powagi i władzę związywania i rozwią­
zywania wzięli nadaremnie (por. Mt 18, 18). Inaczej, gdyby się to miało
jeszcze utrzymać, wszystko obróci się wniwecz: sprawy Kościoła, państwa,
rodziny. Wzmoże się zło, jeśli gospodarz nie będzie sądził sługi, gospody­
ni - służącej, ojciec - syna, a przyjaciel - przyjaciela. Dlaczego mówię:
przyjaciel - przyjaciela, jeśli nie będziemy sądzić nieprzyjaciół, wówczas
nigdy nie będziemy mogli zakończyć nieprzyjaźni, lecz wszystko się
przewróci.
Cóż więc znaczą te słowa? Uważajmy dobrze, aby nikt nie uznał
środków zbawienia i praw pokoju za prawa przewrotu i zamieszania.
Przede wszystkim szybko pojmującym wskazał znaczenie tego prawa
w następujących słowach: (7, 3) Czemu to widzisz drzazgę w oku swego
brata, a belki we własnym nie dostrzegasz? A jeśli wydaje się to jeszcze
284 Ja n C h ryzo sto m

niejasne dla wielu, którzy mają bardziej tępe pojęcie, to spróbuję


wytłumaczyć wiersz od początku. Bo, jak mi się zdaje, nie zakazuje tu
sądzenia wszystkich grzechów w ogóle ani nie wzbrania czynienia tego,
jedynie tym, którzy sami są obarczeni niezliczonymi grzechami, a innych
strofują za małe. Wydaje mi się, że tu również wskazuje na Żydów, którzy
będąc surowymi sędziami swych bliźnich w rzeczach pomniejszych i nic
nie znaczących, nie zwracali uwagi na siebie samych i popełniali wielkie
grzechy, co też wyrzuca im na końcu, mówiąc: „Wiążą ciężary wielkie
i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć
ich nie chcą” (Mt 23, 4); oraz: „Dajecie dziesięcinę z mięty, kopru
i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość,
miłosierdzie i wiarę” (Mt 23, 23).
Wydaje mi się, że również to do nich stosuje i karci ich najpierw za to,
o co oni mieli obwiniać uczniów. Bo choć oni nie dopuścili się żadnego
takiego grzechu, to jednak tamtym wydawało się to grzechem, że na
przykład nie przestrzegali szabatu (por. Mt 12, 2), że jedli nie umytymi
rękoma (por. Mt 15, 1-2. 20), że wspólnie z celnikami zasiadali do stołu
(por. Mt 9, 10-11); mówi też o tym na innym miejscu: „Przecedzacie
komara, a połykacie wielbłąda” (Mt 23, 24). Zresztą ustanowił tu ogólne
prawo w tych sprawach. A i Koryntianom Paweł nie zakazał sądzić
w ogóle, lecz przykazał im nie sądzić swych zwierzchników, albo
w sprawach niejasnych, ale nie zakazał poprawiania błądzących w ogóle.
Także wtedy nie strofował wszystkich bez różnicy, lecz zgromił uczniów,
którzy dopuszczali się tego względem nauczycieli oraz tych, którzy
oczerniali niewinnych, sami będąc winni niezliczonych wykroczeń. Na
takie postępowanie wskazał tu i Chrystus, i to nie tylko wskazał, ale nawet
bardzo zagroził i wyznaczył nieodwołalną karę.
(7, 2A) Bo takim sądem, powiada, jakim wy sądzicie, i was osądzą.
Powiada, że potępiasz nie jego, lecz siebie samego, że przygotowujesz
sobie straszny sąd i dokładne zdanie sprawy. Jak więc do nas należy
początek w sprawie odpuszczenia grzechów, tak samo od nas zależy miara
sprawiedliwości w tym sądzie. Nie godzi się ani czynić wyrzutów, ani
szydzić, ani napominać; nie złorzeczyć, lecz dawać rady, nie powstawać
zarozumiale, ale poprawiać z miłością. Bo wydajesz na najsroższe męki
nie jego, lecz siebie, jeśli nie okazujesz miłosierdzia nad nim wtedy, gdy
trzeba wydać sąd o jego przewinieniu.
2. Widzisz, jak łatwe są te dwa przykazania i jak stają się przyczyną
wielkiego dobra dla tych, którzy ich słuchają, a wielkiego zła dla tych,
którzy nie słuchają. Ten bowiem, kto przebaczył bliźniemu, bez trudu
uwolnił od winy siebie zamiast niego; kto miłosiernie i litościwie patrzy
Horn. XXIII: Mt 7, 1-20 285

na grzechy innych, ten zaskarbił dla siebie z tak ogromnego skarbu wielki
zadatek przebaczenia.
Cóż zatem? Jeśli będzie cudzołożyć, czyż nie mam mu powiedzieć, że
cudzołóstwo jest grzechem, nie mam poprawić rozpustnego? Popraw go,
lecz nie wymierzając karę jako wróg czy nieprzyjaciel, ale jako lekarz,
podając lekarstwo. Nie powiedział: «Powstrzymaj grzesznika», lecz: Nie
sądź, to znaczy: nie bądź surowym sędzią. Zresztą powiedziano to nie
0 wielkich i zakazanych przewinieniach, jak już powiedziałem wcześniej,
ale o takich rzeczach, które wydają się przewinieniami. Dlatego powie­
dział: (7, 3A) Czemu widzisz drzazgą w oku swego brata? Wielu bowiem
teraz tak czyni. Jeśli tylko zobaczą, że pustelnik ma zbyteczną szatę, zaraz
mu przypominają prawo Pańskie, choć sami zagarniają niezliczone rzeczy
1codziennie pomnażają bogactwa; a gdy zobaczą, że ma obfitsze pożywie­
nie, stają się ostrymi sędziami, choć sami ciągle oddają się pijaństwu
i obżarstwu, nie wiedząc, że przy własnych grzechach gotują tak sobie
większy ogień i pozbawiają się wszelkiego usprawiedliwienia. Sam
wydałeś ów wyrok na to, że twoje grzechy trzeba będzie dokładnie
rozpoznać. Nie uważaj zatem za ciężkie tego, że i ty będziesz zdawał
z tego sprawę.
(7, 5A) Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka. Tu chce
okazać swój wielki gniew, którym przejęty jest przeciwko takim, którzy
tak postępują. Ilekroć tylko chce wskazać, że jakiś grzech jest wielki, że
została zań wyznaczona wielka kara i pomsta, to zawsze zaczyna od
łajania. Bo jak do owego, który upominał się o sto groszy, rzekł z gnie­
wem: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług” (Mt 18, 32), tak
i tu powiedział: Obłudniku! Taki sąd oznacza bowiem nie litość, lecz
złość. Przyjmuje maskę dobroci, a pełni uczynek największej niegodziwoś-
ci; czyni bliźniemu niepotrzebne wyrzuty i zmyśla występki; on, który
nawet niegodzien być uczniem, wdziera się w zakres działania mistrza.
Dlatego został nazwany obłudnikiem. Jeśli ty jesteś tak surowy wobec
przewinień innych, że spostrzegasz nawet najdrobniejsze rzeczy, czemuż
więc jesteś tak obojętny wobec własnych, że nie zważasz nawet na
wielkie?
Wyrzuć najpierw belkę ze swego oka. Widzisz, że nie zabrania sądzić,
lecz najpierw każe wyjąć belkę z oka swego, a dopiero potem poprawiać
błędy innych. Każdy bowiem kto zna własne błędy wcześniej niż cudze,
większe dostrzega wcześniej niż małe, siebie samego kocha bardziej niż
bliźniego. Zatem, jeśli czynisz to z litości, lituj się najpierw nad samym
sobą, bo tu grzech jest większy i bardziej widoczny. A jeśli gardzisz sobą,
to widać, że i twego brata sądzisz nie z litości, lecz z nienawiści i chęci
286 Ja n C h ryzo sto m

zniesławienia go. Jeśli trzeba go sądzić, powinien być sądzony przez


kogoś, kto nie popełnił żadnego grzechu, ale nie przez ciebie. Użył [Jezus]
tego podobieństwa, ponieważ ogłosił wielkie i wzniosłe zasady swej nauki,
dlatego, by nikt nie mówił, że łatwo rozprawiać o takich rzeczach słowami,
chciał pokazać prawdę, że nie wykroczył przeciwko temu, czego nauczał,
lecz wszystkiego przestrzegał. Sam bowiem miał potem sądzić. Powiedział:
„Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy” (Mt 23, 13), bo nie
wykroczył przeciw temu, czego nauczał; ani nie wyjął drzazgi, ani belki
nie miał w oku, lecz poprawiał błędy wszystkich, będąc wolnym od tego
wszystkiego. Nie powinien sądzić błędów innych ten, kto sam im podlega.
Czemu się zatem dziwisz, skoro On też dał prawo, skoro uznał Go również
łotr na krzyżu, gdy mówił do drugiego łotra: „Ty nawet Boga się nie
boisz, chociaż tę samą karę ponosisz?” (Łk 23, 40), wyrażając to samo
zdanie, co Chrystus.
Ty zaś nie tylko nie wyjmujesz twojej belki, lecz nawet jej nie widzisz,
a drzazgi innego nie wyjmujesz, ale ją widzisz. Drzazgę zaś innego nie
tylko widzisz, ale nawet sądzisz i usiłujesz wyjąć. To tak, jakby ktoś
chorując na wodną puchlinę lub jakąś inną nieuleczalną słabość nie trosz­
czył się o to, a komuś zarzucał, że zaniedbuje małe nabrzmienie. Jeśli złem
jest nie widzieć własnych grzechów, to dwukrotnie i trzykrotnie gorszym
złem jest sądzić innych, a samemu nawet nie dostrzegać belki, jaką się ma
w oku. Grzech jest cięższy od belki.

(Chrystus nie zabrania strofować innych?


Dlaczego święte tajemnice obchodzono przy drzwiach zamkniętych?)
3. Tymi słowami przekazał, by ten, który sam podlega niezliczonym
błędom, nie był surowym sędzią przewinień innych, gdy są one małe; nie
zabrania karcić ani poprawiać, lecz nakazuje nie zaniedbywać własnych
błędów i nie naigrawać się z cudzych. Bo to bardzo powiększyłoby
rozmiar zła, wprowadzając podwójną niegodziwość. Wszak ten, kto
dopuszczałby do tego, by nie zważać na swoje błędy, chociaż wielkie,
surowo zaś roztrząsał cudze, choć małe i lekkie, gubiłby się podwójnie: po
pierwsze, lekceważąc własne, po drugie, ściągając na siebie niechęć
i zawiść wszystkich i codziennie popadając w największą złość i dzikość.
Zatem, tym zbawiennym przykazaniem zapobiegłszy wszystkim tym złym
skutkom ogłasza dalej znów inne, mówiąc:
(7, 6A) Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swych pereł
przed świnie. A przecież, powiesz, dalej powiedział: „Co słyszycie na
ucho, rozgłaszajcie na dachach” (Mt 10, 27). Ale nawet to przykazanie nie
sprzeciwia się pierwszemu. Bo nie nakazał głosić wszystkim w ogóle, lecz
Hom. XXIII: Mt 7, 1-20 287

głosić otwarcie tym, którym głosić należy. Psami zaś nazywa takich,
którzy żyją w niepoprawnej bezbożności i nie ma żadnej nadziei, aby się
poprawili, a świniami tych, którzy ciągle wiodą plugawe życie, i o nich
wszystkich właśnie powiedział, że nie są godni takiej nauki. Paweł
wskazując na to, powiedział: „Człowiek zmysłowy nie pojmuje tego, co
jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się wydaje” (1 Kor 2, 14). Także
w innych miejscach mówi, że zepsucie obyczajów sprawia, że ludzie nie
pojmują wyższych nauk. Dlatego nakazuje, by nie otwierać im drzwi,
gdyż, poznawszy je, staną się bardziej bezczelni. Ludziom bogobojnym
i mającym rozum rzeczy te, gdy się im objawią, wydają się wzniosłe,
natomiast ludziom przyziemnym wydają się bardziej wzniosłe, gdy ich nie
znają. Skoro więc nie mogą ich pojąć już ze swej natury, to niech będą
przed nimi ukryte, aby szanowali je przynajmniej z powodu nieznajomości.
Także wieprz nie wie przecież, co to jest perła. Jeśli więc nie wie, to niech
i nie widzi, aby nie zdeptał tego, czego nie zna.
Dla tych, którzy słuchają tak usposobieni, nie wynika stąd nic innego,
niż większa szkoda. Bezczeszczą rzeczy święte, ponieważ nie znają ich
znaczenia, bardziej powstają i uzbrajają się przeciw nam. To przecież
znaczą słowa: (7, 6B.) By ich nie podeptały nogami i, obróciwszy się, was
nie poszarpały. Powinny się w nas wpoić tak silnie, by pozostały niena­
ruszone nawet po ich poznaniu i nie pobudziły innych przeciw nam. To
nie one pobudzają, lecz to, że tamci są jak wieprze; tak samo jak perła
zostaje podeptana nie dlatego, że miałaby być licha, lecz ponieważ wpadła
pomiędzy świnie, tak dobrze powiedział: by obróciwszy się, was nie po­
szarpały. Udają skromność, by się nauczyć, gdy zaś się nauczą, stają się
inni i drwią, szydzą i śmieją się z nas, jakby nas oszukali. Dlatego również
Paweł powiedział do Tymoteusza: „I ty się go strzeż, albowiem sprzeciwiał
się bardzo naszym słowom” (2 Tm 4, 15), a na innym miejscu: „I od
takich stroń” (2 Tm 3, 5) oraz: „Sekciarza po jednym lub po drugim
upomnieniu się wystrzegaj” (Tt 3, 10).
Nie biorą więc od nich zbroi, lecz sami stają się od tego głupi,
nabierając większej zarozumiałości. Dlatego niemała stąd korzyść, gdy
pozostają w nieświadomości, bo wtedy tak nie szydzą. Gdy zaś poznają,
wynika z tego wtedy podwójna szkoda: oni nie odniosą żadnej korzyści,
a nawet szkodę, i tobie narobią rozlicznych przykrości. Niech słuchają ci,
którzy mieszają się bezwstydnie do wszystkiego i podają rzeczy wzniosłe
w pogardę. Dlatego właśnie odprawiamy święte tajemnice przy drzwiach
zamkniętych i oddalamy tych, którzy nie są do nich dopuszczeni, nie
dlatego, żebyśmy widzieli jakąś słabą stronę w ich odprawianiu, lecz
dlatego, że wielu jeszcze nie jest dla nich doskonałymi. Z tej właśnie
288 Ja n C h ryzo sto m

przyczyny także On mówił wiele do Żydów przez podobieństwa, gdyż


patrząc nie widzieli (por. Mt 13, 15). Dlatego i Paweł nakazał wiedzieć,
jak każdemu należy odpowiedzieć.
(7, 7) Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie,
a otworzą wam. Gdy przykazał rzeczy wielkie i wzbudzające podziw, po­
nieważ rozkazał, abyśmy panowali nad wszystkimi namiętnościami, gdy
zaprowadził nas do samego nieba, kazał nam starać się o to, abyśmy, o ile
to możliwe, stali się podobni nie aniołom, nie archaniołom, ale samemu
Panu wszechświata, uczniów zaś wezwał, by nie tylko sami to wypełniali,
lecz także innych skłaniali do pełnienia, rozróżniali dobrych od złych,
psów od takich, co nie są psami (wiele jest w ludziach ukryte), by
nie mówili, że to przykre i nieznośne. Albowiem dalej Piotr wyraził coś
podobnego, mówiąc: „Któż więc może się zbawić?” (Mt 19, 25) i znów:
„Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić”
(Mt 19, 10).

(Modlitwa czyni lżejszymi przykazania ewangeliczne;


trwać w modlitwie)
4. Aby i teraz tak nie mówili, udowodnił, że przedstawione przykazania
są łatwe. Przytacza na to liczne dowody, które mogą nas przekonać. Na
koniec wkłada koronę łatwości, wymyślając niezwykłą zachętę do trudów,
jaką jest pomoc pochodząca z ustawicznych modlitw. Pbwiada, że nie
tylko trzeba samemu się starać, ale także wzywać pomocy z nieba. Ona
z pewnością nadejdzie i będzie stać obok nas, wspierać nas w walkach
i wszystko nam ułatwi. Dlatego przykazał nam o nią prosić i obiecał jej
udzielić.
Nakazał prosić nie pobieżnie, ale natarczywie i usilnie. To właśnie
oznacza powiedzenie: Szukajcie. Ten, kto szuka, zapomina o wszystkim
i zwraca myśl jedynie na to, czego szuka, a nie zważa na rzeczy teraźniej­
sze. O tym, co mówię, wiedzą wszyscy ci, którzy, zgubiwszy niewolnika
lub złoto, szukają ich. Takie jest znaczenie słowa szukajcie. Natomiast
słowem kołaczcie wskazał, abyśmy zwracali się do Niego natarczywie
i z gorącym sercem.
Nie upadaj, człowieku, na duchu, i nie okazuj dla cnoty mniejszej
gorliwości niż dla pieniędzy. Często szukając ich, nie znajdowałeś, a mimo
to, chociaż wiesz, że niekoniecznie znajdziesz, próbujesz każdego sposobu
szukania. Tu natomiast, choć masz przyrzeczenie, że na pewno otrzymasz,
nie dokładasz nawet części owego starania. A chociaż nie dostajesz od
razu, to i tak nie trać nadziei. Dlatego powiedział kołaczcie, by pokazać,
Horn. XXIII: Mt 7, 1-20 289

ze choćby nie otworzył od razu drzwi, trzeba zaczekać. Jeśli nie wierzysz
Jego przyrzeczeniu, to uwierz przynajmniej temu przykładowi:
(7, 9) Gdy któregoś z was syn prosi o chlebf czy jest takiy który poda
mu kamień? U ludzi, gdy będziesz tak czynić, będziesz uchodzić za
natrętnego i uprzykrzonego, natomiast Boga bardziej pobudzisz do gniewu,
gdy tego nie będziesz czynić. Gdy będziesz trwać w prośbie, choćbyś nie
otrzymał od razu, jednak z pewnością otrzymasz. Drzwi są dlatego zam­
knięte, aby cię skłonić do pukania (por. Mt 7, 7); dlatego nie od razu cię
wysłuchuje, abyś prosił. Trwaj więc w tym, a otrzymasz z pewnością.
Abyś nie mówił: «Cóż więc, jeśli będę prosić, a nie otrzymam?»,
utwierdził cię w wierze przy pomocy podobieństwa, znów przytaczając
dowody i na podstawie przykładów [z życia] ludzi nakłaniając cię do
ufności w tych sprawach, pokazując ci przez nie nie tylko, że trzeba
prosić, lecz także o co trzeba prosić. Gdy któregoś z was syn prosi o chleb,
czy jest taki, który poda mu kamień? Tak więc, jeśli nie otrzymujesz, to
dlatego, że prosisz o kamień. Chociaż nawet jesteś synem, jednak to nie
wystarcza, abyś otrzymał. Nawet ta sama okoliczność nie pozwala, byś
otrzymał, gdyż będąc synem prosisz o to, co dla ciebie jest szkodliwe.
Nie proś więc o nic doczesnego, lecz wyłącznie o rzeczy duchowe,
a otrzymasz na pewno. Także Salomon otrzymał; zobacz jak prędko,
ponieważ prosił o to, o co powinien był prosić (por. 1 Kri 3, 4-15).
Proszący powinien więc czynić dwie rzeczy: prosić usilnie i prosić o to,
o co godzi się prosić. I wy, powiada, choć jesteście ojcami, chcecie, by
synowie was prosili, i nie dajecie, gdy proszą was o coś szkodliwego, tak
samo, jak z kolei wysłuchujecie ich i dajecie, gdy proszą o coś dobrego.
Także ty, pamiętając o tym, nie ustępuj, dopóki nie otrzymasz, nie
odchodź, dopóki nie znajdziesz, nie ustawaj w natarczywości, aż zostaną
ci drzwi otworzone. Gdy zbliżysz się z takim postanowieniem i powiesz:
«Dopóki nie otrzymam, to nie odejdę», to otrzymasz z pewnością, o ile
będziesz prosić o rzeczy, które przystoi dać Temu, kogo prosisz i które są
pożyteczne dla proszącego, czyli dla ciebie. Jakie to są rzeczy? Jeśli
będziesz prosić o same rzeczy duchowe, jeśli wcześniej odpuścisz urazy
tym, którzy cię obrazili (por. Mt 6, 12), i tak przystąpisz z prośbą
o odpuszczenie, jeśli będziesz wznosić czyste ręce, bez gniewu i sporów
(por. 1 Tm 2, 8). Jeśli tak będziemy prosić, otrzymamy. Tymczasem nasze
prośby są szyderstwem, raczej prośbami pijanych, a nie ludzi trzeźwych.
Cóż zatem powiesz, jeśli będę prosić o rzeczy duchowe, a nie
otrzymam? Nie pukałeś usilnie, albo uczyniłeś się niegodnym otrzymania,
albo zbyt prędko ustąpiłeś. A dlaczego, ktoś powie, nie powiedział, o co
nie należy prosić? Powiedział wszystko już wcześniej, gdy wskazał, o co
290 Ja n C h ryzo sto m

mamy prosić (por. Mt 6, 9-15). Nie mów więc: «Prosiłem, a nie otrzyma­
łem». To, że nie otrzymałeś, nie jest winą Boga, który tak nas kocha, iż
przewyższa w tym ojców, a przewyższa o tyle, o ile dobroć przewyższa
złość. (7, 11) Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary
swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, [da to, co
dobre, tym, którzy Go proszą]. Powiedział to zaś nie, by ganić ludzką
naturę lub ogłosić ród ludzki złym1, lecz nazywa złem dobroć ojca
w zestawieniu ze swą dobrocią. Tak wielka jest Jego dobroć.
5. Czy słyszysz niezbity dowód, zdolny obudzić dobre nadzieje nawet
w człowieku, który popadł w zwątpienie? Tutaj na przykładzie ojców
pokazuje Bożą dobroć, poprzednio zaś uczynił to na podstawie rzeczy
większych, które dał: ciała i duszy (por. Mt 6, 25n). Nigdzie jednak nie
wspomina najwyższego dobra ani też nie mówi o swoim przyjściu - jakże
Ten, który nie zawahał się wydać swego Syna na śmierć, nie da wam
wszystkiego - ponieważ to jeszcze nie nastąpiło. Paweł mówi o tym w ten
sposób: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, jakże nie miałby
nam wraz z Nim i wszystkiego nie darować?” (Rz 8, 32) On zaś przema­
wia do nich na razie na podstawie zdarzeń z życia ludzi.
Potem mówi raz o jednym, raz o drugim, by pokazać, że ani nie trzeba
polegać na samej prośbie, bez starania z naszej strony, ani pokładać
nadziei jedynie we własnym staraniu, lecz i starać się o pomoc z nieba,
i przykładać się w tym, co zależy od nas. Ogłosiwszy wiele przykazań,
nauczył nas się modlić, nauczywszy modlitwy, znów wzywa nas do tego,
co mamy czynić1 2, a potem znów przechodzi od tego na obowiązek
ustawicznej modlitwy, mówiąc: proście..., szukajcie..., kołaczcie..., po
czym znów przechodzi do tego, że sami również powinniśmy się starać.
(7 ,12A) Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy
im czyńcie. Zebrawszy wszystko pokrótce, pokazuje, że cnota jest prosta,
łatwa i wszystkim znana. A nie powiedział: «Wszystko, cokolwiek chce­
cie», lecz: Wszystko więc, co byście chcieli, bo to słówko więc podał nie
bez przyczyny, lecz w celu wyrażenia następującej myśli: Jeśli chcecie,
powiada, aby was wysłuchał, to oprócz tego, co powiedziałem, czyńcie
i to. Co takiego? Cokolwiek chcecie, aby wam ludzie czynili. Czy widzisz,
jak i na tej podstawie pokazał, że oprócz modlitwy potrzeba nam prawego
życia? Nie powiedział też: «Czyń swemu bliźniemu to, co chcesz, by Bóg
uczynił tobie», abyś nie mówił: «Ale jak to możliwe? On jest Bogiem, a ja

1 Zdanie o wydźwięku antymanichejskim.


2 Jan Chryzostom streszcza w tym zdaniu poprzednie rozdziały Mt.
Horn. XXIII: Mt 7, 1-20 291

człowiekiem», lecz: Czyń twemu bliźniemu to, co chcesz, by czynił ci


twój współniewolnik. Cóż łatwiejszego niż to? Cóż bardziej sprawiedli­
wego?
Następnie, jeszcze przed nagrodami wyraża największą pochwałę: (7,
12B.) Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Wynika z tego, że cnota
jest nam dana z natury, że sami z siebie wiemy, co należy czynić, i że nie
można tłumaczyć się niewiedzą.
(7, 13) Wchodźcie przez ciasną bramą. Bo szeroka jest brama
i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich,
którzy przez nią wchodzą. (7, 14) Jakże ciasna jest brama i wąska droga,
która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują. A potem
powiedział: „Jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,
30), w czym także wyraził to samo, co powiedział wyżej. Czemu zatem
nazywają tu ciasną i wąską? Również tu, jeśli będziesz uważać, pokazuje
jasno, że cnota jest bardzo lekka, łatwa i przystępna. W jaki sposób?
Ponieważ jest bramą i drogą, tak jak ta druga, choć jest przestronna
i szeroka, także jest drogą. Nic z rzeczy doczesnych nie jest trwałe, lecz
wszystko przemija, smutek i wesele tego życia.
Nie tylko dlatego cnota jest łatwa, lecz staje się łatwa również
z powodu swego celu. Tych, którzy walczą, potrafi zachęcić nie tylko to,
że trudy i znoje przemijają (kończą się bowiem wraz z życiem), ale i to,
że zmierzają do dobrego celu. Tak więc największą zachętą do ponoszenia
trudów jest zarówno ich krótkotrwałość, jak i wieczność nagród oraz to,
że znoje pojawiają się najpierw, a dopiero po nich następują nagrody.
Dlatego i Paweł nazwał ucisk lekkim, nie z racji natury rzeczy, które nas
spotykają, lecz z racji woli walczących i nadziei przyszłości: „Niewielkie
bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłe­
go wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to,
co niewidzialne” (2 Kor 4, 17). Jeśli bałwany i morza dla żeglarzy, rzeź
i rany dla żołnierzy, zima i mrozy dla rolników, częste razy dla zapaśni­
ków są lekkie i do zniesienia z powodu nadziei na przemijające i znikome
nagrody, to tym bardziej nikt nie będzie wcale odczuwać obecnych
dolegliwości, skoro czekają na nas niewypowiedziane dobra, niebo
i nieśmiertelne nagrody.
6. Jeśli niektórzy mimo to uważają ją za trudną, jest to jedynie
przypuszczenie spowodowane ich opieszałością. Zauważ, jak jeszcze
w inny sposób czyni ją łatwą, nakazując im, by nie mieszali się między
psy, nie wydawali siebie wieprzom, strzegli się fałszywych proroków;
w ten sposób wszechstronnie przygotowuje ich do walki. Już samo to, że
nazwał ją ciasną, najbardziej przyczyniło się do uczynienia jej łatwą,
292 Ja n C h ryzo sto m

pobudziło ich bowiem do czujności. Podobnie jak Paweł stwierdzając:


„Nie toczymy walki przeciw krwi i ciału” (Ef 6, 12), nie mówi tego
dlatego, by zmniejszyć, lecz by zwiększyć odwagę wojowników, tak samo
On nazwał drogę przykrą, by zbudzić wędrowców ze snu. A nie tylko
w ten sposób pobudził do czujności, lecz również przez to, że dodał, iż
wielu jest takich, którzy przywodzą do upadku, a co jeszcze o wiele
gorsze, napadają nie otwarcie, lecz potajemnie, taki jest rodzaj fałszywych
proroków (por. 7, 15). Nie na to jednak, powiada, zważaj, że uciążliwa
i ciasna, lecz na to, gdzie się kończy, ani też, czy droga jest obszerna, lecz
dokąd prowadzi.
Mówi to wszystko, by wzbudzić w nas zapał, jak powiedział to także
gdzie indziej: „Ludzie gwałtowni zdobywają je”3 (Mt 11, 12). Stający do
walki nabiera większej ochoty, gdy jasno widzi, jak sędzia na igrzyskach
podziwia trudność zapasów. Nie traćmy więc odwagi, jeśli spotka nas tu
wiele przykrości. Bo droga jest wąska i brama ciasna, ale nie miasto.
Dlatego ani tu nie należy oczekiwać odpoczynku, ani tam nie spotka nas
nic przykrego. A powiedziawszy: mało jest takich, którzy ją znajdują,
wskazał na opieszałość wielu i pouczył słuchaczy, by nie zwracali uwagi
na dobrobyt licznych, ale na trudy nielicznych. Większość bowiem,
powiada, nie idzie nią, a nawet jej nie wybiera, co oznacza wielką winę.
Lecz nie trzeba zwracać uwagi na tych wielu ani się tym przerażać, lecz
należy naśladować tę mniejszość i tak iść tamtędy podpierając się z każdej
strony.
Oprócz tego, że droga prowadząca do nieba jest wąska, to jeszcze jest
wielu takich, którzy z niej strącają. Dlatego dodał: (7, 15) Strzeżcie się
fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze,
a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Oto inny rodzaj zasadzki i podstępu,
oprócz psów i świń (por. Mt 7, 6), o wiele gorszy od tamtego. Tamci są
jawni i otwarci, ci natomiast skryci. Dlatego tamtych nakazał unikać,
a tych nawet bardzo się strzec, gdyż nie można od razu na początku
rozpoznać ich podstępu. Powiada: Strzeżcie się, aby uczynić ich bardziej
uważnymi ku ich rozpoznaniu. Potem, aby - słysząc o ciasnej i wąskiej
drodze oraz że trzeba iść inną, niż ta, którą chodzi większość, że trzeba
strzec się wieprzów i psów, a oprócz nich jeszcze gorszego rodzaju, czyli
wilków - nie upadli pod wielością niebezpieczeństw, gdy będą chcieli iść
przeciwną drogą, niż tych wielu, i aby oprócz tamtych trudności troszczyli
się także i o te, wspomniał przypadki zaistniałe za czasów ich ojców,

3 Mowa o królestwie niebieskim.


Horn. XXIII: Mt 7, 1-20 293

wymieniając fałszywych proroków, bo i wtedy przytrafiały się podobne


rzeczy. „Nie lękajcie się”, powiada (Łk 21, 9), bo nie przytrafi się wam
nic nowego ani nieznanego. Przecież diabeł zawsze podsuwa prawdzie
kłamstwo.
Wydaje mi się, że przez fałszywych proroków rozumie nie heretyków,
ale tych, którzy są wewnętrznie zepsuci, a przybierają maskę cnoty. Ci
zwani są przez wielu zwodzicielami. Dlatego dodał: (7 ,16A) Poznacie ich
po ich owocach. U heretyków często można spotkać uczciwe życie, u tych
zaś, o których mówię, nigdy. Cóż więc, powiesz, a jeśli i w tym udają?
Lecz będą na tym łatwo złapani. Taka jest właśnie natura tej drogi, trudna
i uciążliwa, a obłudnik nie będzie chciał znosić trudów, lecz tylko się
pokazać; dlatego łatwo daje się przyłapać. Ponieważ powiedział: a mato
jest takich, którzy ją znajdują, odróżnia ich od tych, którzy wprawdzie jej
nie znajdują, lecz udają, że ją znaleźli. Nakazuje, byśmy nie patrzyli
jedynie na ludzi przybierających maskę, lecz również na tych, którzy
rzeczywiście tamtędy chodzą.
A dlaczego, ktoś powie, nie ujawnił nam ich, tylko powierzył nam ich
wyszukanie? Abyśmy czuwali i mieli się zawsze na baczności, abyśmy
strzegli się nie tylko jawnych, ale i ukrytych nieprzyjaciół, na co też
wskazał Paweł mówiąc: „Pięknymi i pochlebnymi słowami uwodzą serca
prostaczków” (Rz 16, 18). Nie lękajmy się więc, jeżeli także teraz ujrzymy
wielu takich, bo Chrystus przepowiedział to wcześniej.
7. Zwróć uwagę na Jego łagodność. Nie powiedział: «Ukarzcie ich»,
lecz: Strzeżcie się, abyście nie doznali od nich szkody, abyście nierozważ­
nie nie spotkali się z nimi. Potem, byś nie mówił, że nie da się ich
rozpoznać, przytacza dowód z przykładu zaczerpniętego z powszechnie
znanych doświadczeń ludzkich: (7, 16B.) Czy zbiera się winogrona
z ciernia albo z ostu figi? (7, 17) Tak każde dobre drzewo wydaje dobre
owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. (7, 18) Nie może dobre drzewo
wydać złych owoców, a złe drzewo wydać dobrych owoców. Słowa te
znaczą: Nie ma w nich nic łagodnego ani miłego oprócz owczej skóry,
dlatego łatwo ich poznać. Abyś nie miał najmniejszej wątpliwości,
zestawia z naturalną koniecznością to, co nie może być inne. Co powie­
dział także Paweł: „Dążność ciała prowadzi do śmierci, nie podporządko­
wuje się Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna” (Rz 8, 6-7).
A jeśli daje drugi taki sam przykład, to nie jest to samo. Bo, aby ktoś nie
powiedział, że złe drzewo wydaje wprawdzie złe owoce, ale również i do­
bre, a ponieważ wydaje ono dwojaki owoc, poznanie jest trudne, powiada,
że nie jest tak, bo wydaje jedynie złe owoce, a dobrych nigdy; tak samo
odwrotnie.
294 Ja n C h ryzo sto m

Cóż więc, czyż nie ma dobrego człowieka, który stałby się zły? Tak
samo rzecz może się przedstawiać odwrotnie, a życie jest pełne podobnych
przykładów. Lecz Chrystus nie mówi, że jest to niemożliwe, aby zły się
poprawił, albo dobry upadł, lecz to, że dopóki będzie trwać w złym, nie
przyniesie dobrego owocu. Jak to? Czyż Dawid, chociaż był dobry, nie
wydał złego owocu? Nie wtedy, gdy był dobry, lecz kiedy się zmienił,
a gdyby pozostał taki, jaki był, nigdy by takiego owocu nie wydał. Gdyby
pozostał na stanowisku cnoty, nigdy nie odważyłby się na to, czego się
dopuścił. Powiedział to natomiast, by zmusić do milczenia sprzeciwiają­
cych się bez przyczyny i zamknąć usta narzekającym. Ponieważ osądzają
wielu dobrych według złych, powiedział to, by pozbawić ich wszelkiej
wymówki. Nie będziesz mógł powiedzieć: «Oto zostałem oszukany
i wprowadzony w błąd», ponieważ dałem ci dokładny sposób poznawania,
pochodzący z uczynków, nakazałem ci trzymać się uczynków, a nie
mieszać wszystko razem.
Potem, ponieważ nie nakazał ich karać, a tylko się ich strzec, ustanowił
własną karę, aby pocieszyć tych, którzy doznają od nich szkody, a ich
samych nastraszyć i poprawić. Mówi więc: (7,19) Każde drzewo, które nie
wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. Potem zaś
miarkując nieco swą mowę dodał: (7, 20) A więc: poznacie ich po ich
owocach, aby nie wydawało się, że przede wszystkim używa groźby, lecz
aby poruszyć ich umysły poprzez nakaz i radę. Wydaje mi się, że ma tu
na myśli Żydów, którzy również przynosili owoce. Dlatego przypomniał
słowa Jana, przedstawiając ich karę tymi samymi słowami. Bo i on mówił
wspominając im o siekierze, o drzewie, które wycinają, o ogniu nieugaszo-
nym (Mt 3, 10. 12).
Wydaje się, że to tylko jedna kara, czyli spalenie, a jeśli ktoś dokładnie
rzecz rozważy, są tu dwie kary. Kogo wrzucono w ogień, ten jest
całkowicie pozbawiony królestwa, a ta kara cięższa jest od tamtej. Wiem,
że wielu boi się tylko piekła, ja natomiast twierdzę, że pozbawienie owej
chwały jest karą o wiele cięższą, niż piekło. I wcale nie jest dziwne, że nie
da się tego wyrazić słowami. Nie znamy szczęśliwości owych dóbr na tyle,
byśmy mogli ocenić nieszczęście wynikające z ich pozbawienia. Paweł zaś,
który dobrze to poznał, wiedział, że najstraszniejsze ze wszystkiego jest
być pozbawionym chwały Chrystusa. A będziemy o tym wiedzieć wtedy,
gdy sami będziemy tego doświadczać.

(Przykład o nieszczęściu nie dostąpienia królestwa Bożego)


8. Obyśmy nigdy tego nie doznali, o Jednorodzony Synu Boży, obyśmy
nigdy nie doświadczyli tej nieznośnej kary. Nie da się dokładnie powie­
Horn. XXIII: Mt 7, 1-20 295

dzieć, jak wielkim złem jest być pozbawionym owych dóbr, a jednak będę
usiłował i spróbuję objaśnić wam to choć trochę na przykładzie, o ile będę
w stanie.
Wyobraźmy sobie cudowne dzieciątko, oprócz cnoty posiadające wła­
dzę nad całym światem i obdarzone taką mocą, że mogłoby wszystkich
napełnić uczuciem rodzicielskim. Cóż więc myślicie, czego nie ofiarował­
by ojciec takiego dziecięcia, by nie zostać pozbawionym obcowania
z nim? Jakiej karze, małej lub wielkiej, nie poddałby się, byleby tylko móc
je oglądać i cieszyć się nim? To samo pomyślmy sobie o owej chwale. Bo
dziecię, choćby było obdarzone nie wiem jakimi cnotami, nie jest tak
drogie i miłe ojcu, jak los owych sprawiedliwych i fakt, że przebywają
z Chrystusem i są z Nim połączeni (por. Flp 1, 23). Nieznośne jest piekło
i jego kary. A jednak, choćby ktoś zagroził tysiącem piekieł, to nie powie
nic tak strasznego jak to, żeby być pozbawionym owej szczęśliwości, być
znienawidzonym przez Chrystusa, jak usłyszeć „Nie znam was” (Mt 25,
12), jak być oskarżonym, że widząc Go głodnym, nie nakarmiliśmy Go
(por. Mt 25, 42). Lepiej byłoby, by uderzyły w nas tysiące piorunów, niż
byśmy mieli ujrzeć to łagodne oblicze, jak odwraca się od nas i to
spokojne oko, jak nie chce na nas patrzeć. Jeśli On tak umiłował mnie,
który jestem Jego nieprzyjacielem, nienawidzę Go i odwracam się od
Niego, umiłował tak, że nawet siebie nie oszczędził (por. Rz 8, 32),
a wydał się na śmierć, a po tym wszystkim ja, kiedy był głodny, nie
podałem Mu nawet chleba, jakimiż oczyma spojrzę na Niego?
Zwróć uwagę na Jego łaskawość. Nie mówi o swych dobrodziejstwach,
ani o tym, że wzgardziłeś Nim, który wyświadczył ci tyle dobra. Nie
mówi: «Ja, który stworzyłem cię z niczego, który natchnąłem cię duchem,
ustanowiłem cię panem nad wszystkim stworzeniem, stworzyłem dla ciebie
niebo, ziemię, morze, powietrze i wszystko, co jest, który zostałem przez
ciebie wzgardzony i uznany za gorszego od diabła, który mimo to cię nie
opuściłem, lecz wymyślałem tysiączne rzeczy dla twego dobra, który
postanowiłem stać się niewolnikiem, którego policzkowano, opluto
i zamordowano, który poniosłem najhaniebniejszą śmierć, który wstawiam
się za tobą w niebie i udzieliłem ci Ducha Świętego, który powołałem cię
do swego królestwa, uczyniłem takie obietnice, który chciałem być twoją
głową, który jestem oblubieńcem, suknią, domem, korzeniem, pokarmem,
napojem, pasterzem, królem, bratem; który wziąłem cię za dziedzica
i współdziedzica, zaprowadziłem z ciemności do uczestnictwa w świetle»4.

4 Chrystus: Głową - por. Ef 1, 10; oblubieniec - por. Ap 22, 17; 2 Kor 11,2; suknią
- por. Rz 13, 14; Ga 3, 27; domem - por. J 15, 5; korzeniem - aluzja do korzenia Jessego
296 Ja n C h ryzo sto m

Mogąc mówić tyle i jeszcze więcej nie wymienia niczego, lecz co? Tylko
sam grzech. Tu właśnie okazuje swoje przywiązanie i miłość, która cię
ogarnia. Nie powiedział: «Idźcie w ogień, który został wam zgotowany»,
lecz: Przygotowany diabłu. A wcześniej mówi, jak zgrzeszyli, lecz i tak
nie chce wyliczyć wszystkich grzechów, a tylko niektóre. A przedtem
wylicza też tych, którzy czynili dobrze, by i tak udowodnić, że słusznie
oskarża tamtych.
Od jakiej kary te słowa nie są straszniejsze? Jeśli ktoś zobaczyłby
człowieka, swojego dobroczyńcę, głodnego, nie pogardziłby nim, a jeśli by
to uczynił, to gdyby mu to wyrzucano, wolałby zapaść się pod ziemię, niż
usłyszeć to w obecności dwóch lub trzech przyjaciół. Cóż więc będzie się
z nami działo, gdy cały świat będzie słuchać tego, czego nawet wtedy nie
mówiłby, jeśliby nie chciał sam bronić swego postępowania? Bo z Jego
niewysłowionych dobrodziejstw wynika, że wspomniał o tym, by się
wytłumaczyć i pokazać, że nie nadaremnie i bez przyczyny rzekł do nich:
„Idźcie ode mnie” (Mt 25, 41). Gdyby chciał czynić wyrzuty, wyliczyłby
wszystko, a tak mówi tylko o tym, co ucierpiał.
9. Lękajmy się więc, mili bracia, abyśmy nie usłyszeli tych słów. Zycie
nie jest zabawką, a może raczej właśnie życie teraźniejsze jest, ale przyszłe
nie jest zabawką. Może to życie nie jest nawet zabawką, ale jeszcze czymś
gorszym od tego. Nie kończy się śmiechem, a nawet przynosi wielką
szkodę tym, którzy nie chcą wypełniać dokładnie swych obowiązków.
Powiedz mi, czym my, którzy sobie budujemy wspaniałe gmachy, różnimy
się od chłopców, którzy się bawią i stawiają sobie domki [z klocków]?
My, którzy urządzamy sute biesiady, czym się różnimy od nich, gdy
śniadają? W niczym, oprócz tego, że czyniąc to, sprowadzamy na siebie
karę. Nie dziw się, że jeszcze nie rozumiemy lichoty tych rzeczy, jeszcze
nie jesteśmy mężami; gdy nimi będziemy, zrozumiemy, że to wszystko
dziecinada.
W dzieciństwie uważamy za rzecz bardzo potrzebną gromadzenie błota
i skorup, i jesteśmy z tego nie mniej dumni niż ci, którzy budują wielkie
gmachy. Gdy stajemy się mężczyznami, śmiejemy się wtedy z tamtych
rzeczy. Zwłaszcza, że przecież zaraz rozwalają się i niszczą, a nawet gdy
stoją, na nic się nie przydają. Podobnie też i owe wspaniałe gmachy. Nie

- por. Iz 11, 10; Rz 15, 12; Ap 5, 5; 22, 16; pokarmem - por. J 6, 55; napojem - J 6, 55;
7, 37-38; pasterzem - por. J 10, 11. 14; królem - por. Mt 25, 31; bratem - por. Mt 12, 47-
50; 25, 40; współdziedzicem - por. Rz 8, 17.
Zob. także Jan C hryzostom , RzHom 24, 2, t. 1/2, s. 374-375.
Horn. XXIII: Mt 7, 1-20 291

są zdolne pomieścić mieszkańca niebios, ani też nie chciałby w nich


mieszkać ten, którego ojczyzna jest w niebie. On burzy je myślą tak jak
my tamte depczemy nogami. My śmiejemy się, gdy chłopcy opłakują
zburzenie, a tamci, gdy smucimy się zburzeniem, nie tylko się nie śmieją,
ale wręcz płaczą, bo serca ich są czułe, a dla nas to wielka szkoda.
Stańmy się więc mężami. Do kiedyż będziemy pełzać po ziemi i opie­
rać naszą dumę na drewnie i kamieniu? Do kiedyż będziemy się bawić?
Obyśmy się tylko bawili! Natomiast my tracimy nasze zbawienie, jak
chłopcy, którzy otrzymują dotkliwe razy, gdy poświęcają czas wolny na
te zabawki, zaniedbując nauki, tak samo my poniesiemy najcięższą karę,
gdy będziemy poświęcać wszelkie starania na takie rzeczy, a gdy nakażą
nam za pomocą uczynków zdać sprawę z nauk duchowych, nie zdołamy
tego uczynić. Nie będzie nikogo, kto by nas uratował, choćby był ojciec,
brat czy ktoś inny. Wszystko to jednak zniknie, ustanowiona zaś za to kara
będzie wieczna i nieprzerwana. To samo przydarza się zresztą chłopcom,
gdy ojciec za opieszałość niszczy zupełnie dziecinne zabawki, a ich
doprowadza do ciągłego płaczu.
Abyś wiedział, że tak się rzecz przedstawia, przyjrzyjmy się temu, co
wydaje się najbardziej pożądane ze wszystkiego, a więc bogactwu, i prze­
ciwstawmy mu jakąkolwiek cnotę duszy, a wówczas najlepiej pojmiesz
jego bezwartościowość. Wyobraźmy sobie dwóch ludzi. Przy czym nie
mówię na razie o chciwości ani niesprawiedliwie nabytym majątku. Jeden
z nich niechaj zbiera pieniądze, puszcza się na morze, uprawia rolę
i wynajduje wiele innych sposobów prowadzenia handlu, choć nie wiem,
czy na tej drodze może ciągnąć sprawiedliwe zyski, lecz niech będzie:
powiedzmy więc, że ciągnie sprawiedliwe zyski, skupuje ziemie, niewolni­
ków i wiele innych tym podobnych rzeczy i nie ciąży na tym żadna nie­
sprawiedliwość. Drugi natomiast, równie bogaty, jak tamten, niech
sprzedaje ziemie i złote naczynia, niech rozdaje biednym i udziela ubogim,
niech pielęgnuje chorych, ratuje w potrzebie jednych, uwalnia z więzienia
innych, uwalnia skazanych do kopalń, powstrzymuje tych, którzy chcą się
wieszać, wykupuje jeńców z niewoli. Po stronie którego chcecie być?
Tego, który gromadzi złoto czy tego, który ratuje w nieszczęściu? Tego,
który skupuje ziemie, czy tego, który uczynił się przytułkiem dla ludzkiego
nieszczęścia? Tego, który jest bogato przyodziany w złoto, czy też tego,
który jest ukoronowany tysiącznymi błogosławieństwami? Czy nie jest on
podobny do anioła, który zstąpił z nieba dla poprawy innych ludzi, a tam­
ten nawet nie do człowieka, lecz do małego chłopca, który wszystko nie­
potrzebnie i nadaremnie gromadzi?
298 Ja n C h ryzo sto m

Jeśli uczciwe gromadzenie majątku jest tak śmieszną rzeczą i świadczy


0 największej głupocie, tym bardziej ten, który nabywa niesprawiedliwie,
czyż nie będzie najnieszczęśliwszy ze wszystkich? A jeśli jest to rzecz tak
śmieszna, to gdy się do tego dołączy jeszcze piekło i utratę królestwa, na
jakiż żal nie zasłuży taki człowiek za życia i po śmierci?

(Wyższość człowieka pokornego nad możnym i pysznym)


10. Czy chcesz, byśmy pokazali inną stronę tej cnoty? Czy mamy ci
znów postawić przed oczami innego człowieka, który piastuje władzę,
który rozkazuje wszystkim, otoczony jest wielkim szacunkiem, który ma
świetnego herolda, pas, straż przyboczną i wielki orszak służby. Czy nie
wydaje ci się to wielkie i pożądane? A więc dobrze: postawmy obok niego
kogoś innego, cierpliwego, łagodnego, pokornego, wspaniałomyślnego;
niech będzie bity i poniewierany, niech to znosi cierpliwie i błogosławi
tych, którzy to czynią.
Powiedz mi zatem, który wzbudza podziw? Ten nadęty i napuszony czy
ten tak poniżony? Czy nie jest on podobny do mocy niebieskich, których
nie porusza żadna namiętność, a tamten do dmuchanej bańki lub człowieka
cierpiącego na puchlinę wodną i nabrzmiałego? Ten do duchowego
lekarza, a tamten do śmiesznego chłopaka, nadymającego oba policzki?
Człowieku, dlaczego jesteś taki dumny? Czy dlatego, że jedziesz wysoko
w powozie? Ze ciągnie cię para mułów? Cóż to takiego? Przecież można
to zobaczyć wyryte w drzewie czy kamieniu. A może dlatego, że jesteś
przyodziany w piękne szaty? Popatrz na tego, który ubrany jest nie
w szaty, lecz w cnotę, a zobaczysz, ze jesteś podobny do gnijącej trawy,
a on do drzewa, które wydaje cudowne owoce i które sprawia wielką
radość patrzącym na nie. Ty nosisz pożywienie dla moli i robaków (por.
Mt 6, 19), które, gdy cię otoczą, wnet pozbawią cię tych ozdób; zresztą
same suknie, złoto i srebro pochodzą albo z tkaniny robaków, albo z ziemi
1 prochu, nic więcej. Natomiast człowiek przyodziany w cnotę posiada
szatę, której nie potrafi zniszczyć nie tylko mól, ale nawet sama śmierć.
I bardzo słusznie. Rzeczy te nie pochodzą z ziemi, lecz są owocem ducha;
dlatego też nie mogą być pastwą robactwa. W niebie robią takie szaty,
w których nie znajdzie się mól ani robak, ani nic podobnego.
Cóż więc jest lepsze, być bogatym czy ubogim? Możnym czy wzgar­
dzonym? Żyć w rozkoszach, czy w biedzie, lecz takiej, która niezawodnie
oznacza rozkosze i majątek? Gdy chcesz więc mieć samą rzecz, a nie jej
nazwę, to porzuć ziemię i rzeczy ziemskie, a przenieś się do nieba. Rzeczy
ziemskie są jedynie cieniem, niebieskie natomiast są nienaruszone, trwałe,
nie dające się nikomu zabrać.
Hom. XXIII: Mt 7, 1-20 299

Wybierajmy je jak najskrzętniej, aby uwolnić się od hałasu spraw


ziemskich i przypłynąwszy do owego spokojnego portu przybyć tam z wie­
loma rzeczami i niewysłowionym bogactwem jałmużny. Obyśmy tam
wszyscy zawinęli z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któ­
remu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXIV: Mt 7, 21-27
(PG 57, 321-328)

(7, 21) Nie każdy, który mi mówi: «Panie, Panie» wejdzie do królestwa
niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolą mojego Ojca, który jest w niebie.
1. Dlaczego nie powiedział: «Lecz ten, kto pełni moją wolę»? Dlatego,
że na razie chętniej mogli to przyjąć, tamto zaś byłoby zbyt wielkie
względem ich słabości. Zresztą przez jedno należy rozumieć również
i drugie. Ponadto trzeba powiedzieć, że wola Syna nie jest różna od woli
Ojca.
Wydaje się, że karci tu przede wszystkim Żydów, którzy wszystko
opierali na wierze, a zupełnie nie dbali o obyczaje. Dlatego również Paweł
zarzuca im to, mówiąc: „Jeżeli ty dumnie nazywasz siebie Żydem,
całkowicie zdajesz się na Prawo, chlubisz się Bogiem, znasz Jego wolę”
(Rz 2, 17-18), lecz nic ci z tego nie przyjdzie, jeśli nie udowodnisz tego
życiem i uczynkami.
Jednakże On nie poprzestał na tym, lecz dodał słowa o wiele ważniej­
sze, mówiąc: (7, 22A) Wielu powie Mi w owym dniu: «Panie, Panie, czy
nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia?» Widzisz, jak niezauważalnie
wprowadza swoją osobę, i gdy już ukończył całą mowę, wskazuje, że to
On jest sędzią? Poprzednio pokazał, że grzeszników czeka kara. Tu
natomiast objawia wreszcie, kim jest ten, który wymierza karę.
Nie powiedział wyraźnie: «Ja jestem», lecz wyrażając to samo: Wielu
powie Mi. Gdyby nie był owym sędzią, jak mógłby powiedzieć: (7, 23)
Wtedy oświadczą im: «Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie [wy,
którzy dopuszczacie sią nieprawości]». I nie tylko w dniu sądu, powiada,
lecz nawet wtedy, gdy czyniliście cuda. Dlatego również do uczniów rzekł:
„Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie
się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (Łk 10, 20). I wszędzie
nakazuje wielce starać się o dobre życie. Nie jest możliwe, aby człowiek,
który prowadzi życie sprawiedliwe i wolny jest od wszelkich namiętności,
Horn. XXIV: Mt 7, 27-27 301

został kiedyś wzgardzony; choćby nawet zgrzeszył, Bóg doprowadzi go


wnet na drogę prawdy.
Niektórzy twierdzą, że słowa tamtych są fałszywe i dlatego nie zostali
zbawieni. A więc [Chrystus] naucza rzeczy przeciwnej niż chce. Wszak
chce tu pokazać, że wiara bez uczynków pozbawiona jest mocy. Potem,
(por. 7, 22BC.) rozszerzając to, dodał i znaki, dowodząc, że bez cnoty nie
tylko wiara, ale i czynienie cudów na nic się nie przyda temu, który je
czyni. A gdyby ich nie czynili, jakże mogłoby się to stać, przecież nawet
nie odważyliby się powiedzieć tego w czasie sądu. Sama odpowiedź i fakt,
że odpowiadają na pytanie, świadczy o tym, że je czynili. Ponieważ ujrzeli
inne zakończenie, niż się spodziewali, tu czynili cuda i wzbudzali
u wszystkich podziw, tam zaś, widząc, że podlegają karze, mówią
z przestrachem i zdziwieniem: «Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy
mocą Twego imienial Czemuż więc teraz odwracasz się od nas? Co
oznacza ten inny, niespodziewany koniec?» Dziwią się, że zostali ukarani
po spełnieniu takich cudów; ty się jednak nie dziw. Gdyż wszelka łaska
pochodzi z daru dawcy; oni natomiast nie dali niczego od siebie, dlatego
też zasługują na karę, bo okazali się niewdzięczni i obojętni względem
Tego, który tak ich wyróżnił, że mimo niedogodności udzielił tej łaski.
Cóż zatem, ktoś powie, czyżby czyniąc nieprawość zarazem czynili
cuda? Jedni mówią wprawdzie, że postępowali niegodziwie nie w tym
czasie, kiedy czynili cuda, lecz że zmienili się później i wtedy czynili
nieprawość. Gdyby tak było, nie dałoby się obronić to, o co tu idzie.
/Chrystus/ chciał pokazać, że ani wiara, ani cuda nie wystarczą, jeśli brak
odpowiedniego życia. To samo powiedział Paweł: „Choćbym miał dar
prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką wiarę tak, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym
niczym” (1 Kor 13, 2). Którzy zatem, ktoś zapyta, są tacy? Wielu spośród
tych, którzy uwierzyli, otrzymali dary, na przykład wyrzucania demonów,
a przecież nie naśladowali Go. Taki był Judasz, bo i on, choć był zły,
posiadał dar. Również w Starym Testamencie można zobaczyć, jak łaska
działa często przez ludzi niegodnych, aby czynić dobrze innym. Nie
wszyscy byli zdolni do wszystkiego, lecz jedni prowadzili sprawiedliwe
życie, a nie mieli silnej wiary, inni zaś odwrotnie. Tamtych pobudza przez
nich, by mieli silną wiarę, a tych woła przez niewysłowioną łaskę, aby
stali się lepsi.

(Nadprzyrodzona moc pozbawiona cnoty prowadzi do zguby)


2. Dlatego udzielał łask w wielkiej obfitości. (7, 22C.) [I nie]
czyniliśmy, powiada, wielu cudów. (7, 23) Wtedy oświadczą im: Nigdy was
302 Ja n C h ryzo sto m

nie znalem. Teraz uważają, że są Jego przyjaciółmi, a wtedy się dowiedzą,


że dał im nie jako przyjaciołom. Czemu się dziwisz, że udzielił darów
ludziom, którzy w Niego uwierzyli, a nie prowadzili odpowiedniego życia,
skoro można się przekonać, że działał nawet w takich, którzy byli
pozbawieni obu tych rzeczy? Wszak Balaam ani nie miał wiary, ani nie
wiódł sprawiedliwego życia (Lb 24), a mimo to łaska działała w nim dla
dobra innych. Również faraon był taki, a przecież i jemu pokazał to, co
miało nastąpić (por. Wj 5 - 14). Także i Nabuchodonozor był bardzo zły,
a jednak i jemu objawił to, co miało nastąpić później, po wielu wiekach
(Dn 2, ln; 4, ln). Także jego synowi, który przewyższał ojca nieprawoś­
cią, objawił przyszłość, zarządzając dziwne i wielkie rzeczy (Dn 5). Zatem
dary otrzymywało również wielu spośród niegodnych, ponieważ wtedy
zaczynało się objawienie, i trzeba było, by Jego moc okazała się w znako­
mity sposób. A przecież nie odnieśli oni żadnej korzyści z tych znaków,
lecz nawet ponoszą większą jeszcze karę. Dlatego też wypowiedział te
straszne dla nich słowa: Nigdy was nie znałem. Wielu już tu nienawidzi
i odwraca się od nich jeszcze przed sądem.
Lękajmy się więc, moi mili! Miejmy wielkie staranie około naszego
sposobu życia i nie sądźmy, że otrzymujemy mniej, jeśli nie czynimy teraz
cudów. Nic wam z tego później nie przyjdzie, tak jak nie poniesiemy
szkody w wyniku tego, że ich nie czynimy, jeśli tylko wypełnimy wszelką
sprawiedliwość. Bo sami stajemy się dłużnikami za znaki, natomiast za
sposób życia i uczynki zyskujemy dłużnika w Bogu. Gdy więc wszystko
zakończył i jak najdokładniej wyjaśnił kwestię cnoty, natomiast obłudni­
ków, którzy modlą się i poszczą dla pokazania się (por. Mt 6, 1-5) pokazał
jako jej przeciwników, którzy chodzą w owczej skórze (por. Mt 7, 15),
którzy ją podkopują, których też nazwał psami i świniami (por. Mt 7, 6),
aby pokazać, jak wielka korzyść wynika z cnoty już tu na ziemi, a jak
wielka szkoda pochodzi z nieprawości, powiada wówczas dalej:
(7, 24A) Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je,
można porównać z człowiekiem roztropnym, [który dom swój zbudował na
skale]. Czy widzisz, jak odmienia swą mowę? Raz mówi: (7, 21) Nie
każdy, który mi mówi: «Panie» i objawia tak siebie; to znów przedstawia
siebie jako sędziego: (7, 22-23) Wielu powie Mi w owym dniu: «Panie,
Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia?»... Wtedy oświadczę
im: Nigdy was nie znałem. Także i tu znów objawia, że ma moc nad
wszystkim, dlatego powiedział: Kto słów tych moich słucha. Skoro mówił
wszystko na temat życia przyszłego, przedstawiając królestwo Boże,
niewysłowioną nagrodę, pociechę i wiele podobnych rzeczy, chce i tutaj
dać im nagrodę i pokazać, jak wielka jest moc cnoty, również w obecnym
Horn. XXIV: Mt 7, 21-27 303

życiu. Cóż to za moc cnoty? Żyć w bezpieczeństwie, nie ulegać żadnemu


nieszczęściu, być wyższym nad tych wszystkich, którzy czynią nam źle;
cóż mogłoby być równe temu? Nie mółby tego osiągnąć dla siebie nawet
ten, którego skronie wieńczy korona; jedynie ten, kto pełni cnotę. Bo tylko
on posiada to w większej obfitości, korzystając z wielkiego spokoju wśród
burzliwego morza spraw doczesnych. Cóż dziwnego w tym, że gdy nie ma
pogody, lecz szaleje gwałtowna burza, wielkie zamieszanie i ciągłe pokusy,
on ani trochę nie może się zachwiać.
(7, 25) Spadł deszcz, wezbrały potoki, powiada, zerwały się wichry
i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skałę był utwierdzony.
Deszczem, rzekami, wiatrami nazywa tu w przenośni ludzkie nieszczęścia
i utrapienia, na przykład oszczerstwa, podstępy, smutek, śmierć, straty
domowe, przykrości wyrządzane przez innych, w ogóle wszystko,
cokolwiek niejeden nazwałby w tym życiu złem. Lecz, powiada, taka
dusza nie ulega niczemu, a przyczyną tego jest, że została utwierdzona na
skale. Skałą z kolei nazywa trwałość swojej nauki. Bo przykazania
utrzymujące człowieka ponad wszelkimi falami ludzkich zabiegów są
trwalsze od skały. Kto ich dokładnie przestrzega, ten zwycięży nie tylko
ludzi, którzy chcą mu szkodzić, lecz nawet samych demonów czyniących
przeciw niemu zasadzki.

(Cnota daje niewzruszony pokój ducha. Nikt nie szkodzi sprawiedliwemu.


Niesprawiedliwi znoszą wiele przykrości)
3. Hiob, który oparł się wszelkim pokusom szatana i pozostał niewzru­
szony, jest dla nas świadkiem, że to, co powiedziano, nie jest żadną
przechwałką. Mogą być świadkami apostołowie, którzy - gdy zalewały ich
bałwany całego świata, narody i królowie, swoi i obcy, duchy i diabeł, gdy
poruszono przeciwko nim wszelkie sztuki - stali silniej od skały i pokonali
wszystko.
Cóż więc może być szczęśliwszego niż takie życie? Tego nie zdoła dać
ani majątek, ani siła cielesna, ani sława, ani potęga, ani nic innego, a tylko
posiadanie cnoty. Nie można, powiadam, obmyśleć innego życia wolnego
od wszelkich dolegliwości, a tylko to jedno. Również wy jesteście tego
świadkami, bo wiecie o podstępach na dworach królewskich, znacie trwogi
i zamęt w domach bogaczy. Lecz w apostołach nie było niczego takiego.
Cóż zatem? Nie stało się nic podobnego? Nie ucierpieli od nikogo żadnej
krzywdy? Przecież najbardziej ze wszystkiego zadziwia właśnie to, że
ucierpieli wiele prześladowań, przeszło nad nimi wiele burz, lecz nie
zgubiło to ich dusz ani nie pogrążyło ich w zwątpieniu; walcząc bezbron­
nie, zwyciężyli i pokonali.
304 Ja n C h ryzo sto m

Także ty, jeśli będziesz wypełniać to dokładnie, wszystko będzie ci


sprawiać radość. Jeśli umocni cię zasada tych nauk, nic nie zdoła cię
zasmucić. W czym może ci zaszkodzić ten, który chce czynić przeciw
tobie zasadzki? Zabierze ci pieniądze? Wszak jeszcze przed jego groźbą
przykazano ci, byś nimi pogardzał, nie zważał na nie tak bardzo i nawet
nie prosił Pana o nic podobnego. Do więzienia cię wtrąci? Lecz jeszcze
przed więzieniem przykazano ci tak żyć, byś ukrzyżował się dla całego
świata1. Źle o tobie mówi? I od tego utrapienia Chrystus cię uwolnił, bez
trudu obiecując ci wielką nagrodę za cierpliwość; uwolnił cię też od
wynikającego stąd gniewu i smutku, bo nakazał ci modlić się nawet za
nieprzyjaciół (por. Mt 5, 44). Lecz tamten cię prześladuje i czyni wiele
zła? To gotuje ci tym świetniejszą koronę. Pozbawia cię życia i morduje?
Właśnie dlatego wyświadcza ci największe dobrodziejstwo, bo gotuje ci
nagrodę męczenników, szybciej sprowadza cię do spokojnego portu, daje
sposobność większej nagrody, co sprawia, że uwalniasz się od wspólnego
zdawania rachunku. Lecz najbardziej wzbudza podziw fakt, że czyniący
zasadzki nie tylko nie szkodzą, ale nawet czynią sławniejszymi tych,
których prześladują. Czyż może być coś równego temu, by wybrać takie
życie, a jest nim jedynie to?
Skoro rzekł, że droga jest wąska i ciasna (por. Mt 7, 14), aby pocieszyć
w trudach, pokazuje, że panuje na niej wielkie bezpieczeństwo i wielka
radość, a z kolei na przeciwnej drodze wielkie niebezpieczeństwo i wielka
szkoda. Pokazał zarówno nagrodę za cnotę, jak i karę za zło. Co często
powtarzam, powiem i teraz: o zbawienie słuchaczy stara się zawsze na dwa
sposoby: przez umiłowanie cnoty i nienawiść zła.
Skoro mieli być tacy, którzy podziwiają Jego naukę, lecz nie okazują
tego czynami, od razu ich straszy, mówiąc, że choć słowa są piękne,
jednak ich słuchanie nie wystarczy do zbawienia, ale potrzeba jeszcze
posłuszeństwa przejawiającego się w uczynkach, a wszystko zależy
zwłaszcza od tego. I tu kończy swą mowę, budząc w nich silną bojaźń.
Pobudzając do cnoty zachęcał nie tylko rzeczami przyszłymi, czyli
mówieniem o królestwie, niebiosach, niewysłowionej nagrodzie, pociesze
i niezliczonych dobrach, lecz także rzeczami doczesnymi: wskazaniem na
niewzruszoność i wytrzymałość skały (por. 7, 25). Tak samo czyni wzglę­
dem zła: Budzi lęk nie tylko rzeczami, które mają przyjść, mówieniem
o ścięciu drzewa (por. Mt 3, 10; 7, 19), ogniu nieugaszonym (por. Mt 3,
12) czy niedopuszczeniu do królestwa, lub słowami: Nigdy was nie znałem,*

i
Zob. powyżej MtHom 12, 4 (pierwszy akapit).
Horn. XXIV: Mt 7, 21-27 305

lecz także rzeczami doczesnymi, myślę tu o zawaleniu domu (por. 7, 27).


Dlatego dobitniej wyraził swą mowę, przedstawiając ją w formie przypo­
wieści. Nie wystarczyło jednak powiedzieć, że zły łatwo ulegnie a cnotli­
wego nie da się zwyciężyć, lecz trzeba było mówić o skale, o domu,
rzekach, gwałtownym deszczu, wietrze i wielu tym podobnych rzeczach.
(7, 26) Każdego zaś, kto tych stów moich słucha, a nie wypełnia ich,
można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował
na piasku. Dobrze go nazwał. Cóż może być głupszego niż taki, który
buduje dom na piasku; ponosi wprawdzie trudy, lecz pozbawia się owoców
i spokoju, a zamiast tego ponosi karę. Każdemu wiadomo, że i ci, którzy
czynią nieprawość, ponoszą trudy: również rozbójnik, cudzołożnik czy
oszczerca ponoszą ich wiele i troszczą się, by doprowadzić nieprawość do
skutku. A nie tylko nie mają żadnego zysku z tych trudów, lecz także
ponoszą ciężką karę. Wszak i Paweł wskazał na to mówiąc: „Kto sieje
w ciele swoim, jako plon swego ciała zbierze zagładę” (Ga 6, 8). Tacy są
ci, którzy budują na piasku, na przykład na cudzołóstwie, zbytkach, pijań­
stwie, gniewie czy wszystkim innym [temu podobnym rzeczom].

(Achab i Eliasz; apostołowie i Żydzi; wiara i stałość apostołów)


4. Taki był Achab, lecz nie Eliasz. Dokładniej zrozumiemy różnicę,
przeciwstawiając nieprawości cnotę. /Eliasz/ budował na skale, /Achab/ na
piasku, i chociaż był królem, bał się i drżał przed prorokiem, który
posiadał jedynie owczą skórę (por. 1 Kri 16, 29 - 22, 40).
Tacy byli Żydzi, lecz nie apostołowie: choć było ich niewielu, nawet
w więzach okazali się nieugięci jak skała, natomiast tamci, choć było ich
wielu i uzbrojonych, okazali się słabi jak piasek. Powiedzieli bowiem: „Co
mamy zrobić z tymi ludźmi?” (Dz 4, 16). Widzisz, w kłopocie są nie spę­
tani więźniowie, ale ci, którzy mieli ich w swej mocy i włożyli na nich
okowy. Czyż może być coś dziwniejszego niż to? Mają ich w swej mocy
i są w kłopocie? I bardzo słusznie. Są słabsi od wszystkich, bo wszystko
budowali na piasku. Dlatego też mówili: „Chcecie ściągnąć na nas krew
tego człowieka” (Dz 5, 28)? Co mówisz? Chłoszczesz, a boisz się? Krzyw­
dzisz, a obawiasz się? Sądzisz, a drżysz? Tak słaba jest nieprawość.
Nie tacy byli apostołowie. Ale jacy? „Bo my nie możemy nie mówić
tego, cośmy widzieli i słyszeli” (Dz 4, 20). Czy widzisz te wzniosłe
umysły? Widzisz skałę naigrawającą się z bałwanów? Widzisz dom nie­
wzruszony? A co zadziwia jeszcze bardziej, nie tylko nie przerażali się
tym, czym im grożono, lecz nabierali jeszcze większej odwagi i wpędzali
tamtych w większy kłopot. Albowiem kto uderza w diament, razi samego
siebie; kto wierzga przeciw ościeniowi, rani siebie samego i ciężko się
306 Ja n C h ryzo sto m

kaleczy, a kto czyni zasadzki przeciw ludziom cnotliwym, sam wpędza się
w niebezpieczeństwo. Nieprawość staje się słabsza o tyle, o ile zwraca się
przeciw cnocie. Ten, który obejmuje ogień suknią, nie gasi ognia, lecz pali
suknię; tak samo ten, kto prześladuje, chwyta i więzi cnotliwych, gubi
siebie, a ich czyni sławniejszymi. Bo im więcej zła znosisz żyjąc cnotliwie,
tym silniejszy się stajesz. Im bardziej szanujemy cnotę, tym bardziej
niczego nie potrzebujemy, a im bardziej niczego nie potrzebujemy, stajemy
się tym mocniejsi i wyżsi ponad wszystko.
Taki był Jan [Chrzciciel]; dlatego nikt go nie zasmucił, lecz on
zasmucił Heroda; ten, który nie miał nic, powstał przeciw królowi,
natomiast ten, który jaśniał w koronie, purpurze i rozmaitym przepychu,
bał się i drżał przed tym, który był ogołocony ze wszystkiego. Nie mógł
spojrzeć na niego bez lęku nawet wtedy, gdy ścięto mu głowę. Posłuchaj,
co mówi o tym, że nawet po tej śmierci był przejęty gwałtowną bojaźnią:
„Jana ja ściąłem” (Łk 9, 9). Słowa «ja ściąłem» nie oznaczają człowieka,
który się wynosi, lecz takiego, który uśmierza swój strach i przypomina
wzburzonej duszy, że to on go zabił. Moc cnoty jest tak wielka, że nawet
po śmierci jest silniejsza od żyjących. Dlatego, dopóki [Jan Chrzciciel] żył,
posiadający wielkie majątki, udawali się do niego i pytali: „Cóż mamy
czynić?” (Łk 3, 10). Tak wiele posiadacie, a od tego, który nic nie ma,
chcecie dowiedzieć się drogi do waszego szczęścia? Bogacze od ubogiego?
Żołnierze od tego, który nie ma nawet domu? (por. Łk 3, 14)
Taki był również Eliasz, dlatego z taką samą otwartością przemawiał
do ludu. Tamten mówił: „Plemię żmijowe” (Mt 3, 7), ten zaś: „Dopókiż
będziecie chwiać się na obie strony?” (1 Kri 18, 21). Powiedział również:
„Dokonałeś mordu, a nadto zagrabiłeś” (1 Kri 21, 19). A tamten rzekł:
„Nie wolno ci jej trzymać” (Mt 14, 4). Czy widziałeś tę skałę? A widziałeś
piasek, jak łatwo się rozsypuje, jak ulega nieszczęściu, jak się wali, choćby
należał do króla, do narodu, do potęgi? Bo tych, którzy się na nim
opierają, czyni głupszymi od wszystkich.
Nie tylko się rozsypuje, ale jeszcze powoduje nieszczęście. Powiada:
(7, 27B.) A upadek jego był wielki. Niebezpieczeństwo zagraża tu nie
rzeczom zwyczajnym, lecz idzie o duszę, o stratę nieba, o owe wieczne
dobra. Lecz jeszcze wcześniej ten, który tak postępuje, wiedzie życie
najnieszczęśliwsze ze wszystkich, żyjąc w ciągłej trwodze, bojaźni, tros­
kach, walkach, co wyraził też jakiś mędrzec słowami: „Ucieka występny,
choć go nikt nie goni” (Prz 28, 1). Tacy boją się nawet cienia; podejrze­
wają przyjaciół, nieprzyjaciół, służbę, znajomych i nieznajomych i już tu,
jeszcze przed nadejściem sądu, cierpią najcięższą karę. A wszystko to
wyraził Chrystus, mówiąc: A upadek jego był wielki. W odpowiedni spo-
Horn. XXIV: Mt 7, 21-27 307

sób zakończywszy te piękne przykazania, nawet tych, którzy byli bardzo


niewierni, pobudził przy pomocy spraw doczesnych do unikania niepra­
wości. Mowa o rzeczach przyszłych jest wprawdzie bardziej wzniosła, lecz
tamta jest bardziej odpowiednia, by powstrzymać i odciągnąć od złego
ludzi przyziemnych. Dlatego, aby mieli stąd pożytek, tak zakończył swą
mowę.
Wiedząc o tym wszystkim, o rzeczach doczesnych i przyszłych, uni­
kajmy złego, wypełniajmy gorliwie cnotę, abyśmy nie ponosili trudów na
próżno i nadaremnie, lecz abyśmy tutaj cieszyli się spokojem, a dostąpili
niebieskiej chwały. Obyśmy wszyscy jej dostąpili, z łaski i dobroci Pana
naszego, Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków.
Amen.
HOMILIA XXV: Mt 7, 28 - 8, 4
(PG 57, 327-334)

(7, 28) Gdy Jezus dokończył tych słów, tłumy zdumiewały się Jego
nauką.
1. Było czymś naturalnym, że czuli się przygnieceni po tak ważnej
mowie i zdumiewali się tak wzniosłymi przykazaniami (por. Mt 5 - 7).
Moc nauczyciela była tak wielka, że wielu z nich porwała, wzbudziła
w nich najwyższy podziw, a słodycz słów sprawiła, że nie odstąpili od
Niego nawet wtedy, gdy skończył mówić. Gdyż nawet wtedy, gdy zszedł
z góry, słuchacze nie odeszli od Niego, lecz cały tłum towarzyszył Mu; tak
wielką miłość rozbudził w nich do swej nauki.
Najbardziej zdumiewali się Jego mocą. To, czego nauczał, odnosił nie
do kogoś innego, jak Mojżesz czy Eliasz, ale zawsze wskazywał na siebie
jako Tego, który ma moc. Gdy dawał przykazania, dodawał zawsze: „A ja
wam powiadam” (Mt 5, 22. 27. 34. 39. 44). Mówiąc o dniu ostatecznym
pokazał, że On jest sędzią, tak pod względem kar, jak i nagród (por. Mt
7, 21-23). Prawdopodobnie właśnie to stanowiło źródło ich zmieszania.
Jeżeli wtedy, gdy okazywał swą moc czynami, uczeni w Piśmie chcieli Go
wypędzić i ukamienować (por. J 10, 31-33; 11, 8), to jakże nie mieli się
gorszyć wówczas, gdy zwiastowały to jedynie słowa, zwłaszcza że było to
na początku [Jego nauczania], zanim dał dowody swej mocy? Mimo to nie
doświadczyli niczego podobnego. Gdy umysł i dusza są szczere, łatwo dają
się nakłonić ku słowom prawdy. Dlatego /uczeni w Piśmie/ gorszyli się,
chociaż cuda świadczyły o Jego mocy, /uczestnicy zaś kazania na górze/,
słuchając tak wzniosłych nauk, wierzyli i szli za Nim. To samo wyraża
Ewangelista, mówiąc: (8, IB.) Szły za Nim liczne tłumy, nie jacyś
znakomici, nie uczeni w Piśmie, ale ludzie wolni od nieprawości,
ludzie szczerego serca. Oni - jak możesz zauważyć w całej Ewangelii
- trzymają się Go. Kiedy mówił, słuchali Go w milczeniu, nie przerywając
Mu, nie stawiając pytań, nie kusząc Go, nie starając się Go na czymś
Horn. XXV: Mt 7, 28 - 8, 4 309

przyłapać, jak faryzeusze; gdy zaś zakończył mowę, szli za Nim, przejęci
podziwem.
Zwróć uwagę na mądrość Pana, jak na różne sposoby stara się
o pożytek słuchaczy: po cudach przystępuje do nauczania, to znowu od
nauki przechodzi do cudów. Zanim udał się na górę, uzdrowił wielu
chorych (por. Mt 4, 23-24), torując sobie drogę do nauk, po ukończeniu
zaś tak długiej mowy do tłumu, ponownie przystępuje do cudów, potwier­
dzając nimi swą naukę. Skoro (7, 29A) nauczał jak ten, który ma władzę,
okazuje również czynami, że ma moc uzdrawiania, aby się nie wydawało,
że ten rodzaj nauki wynika z dumy i zarozumiałości i aby nigdy nie byli
zmieszani, gdy usłyszą Go tak nauczającego, gdyż i cuda czynił w ten
sposób. (8, 1A) Gdy zszedł z góry... (8, 2) oto zbliżył się trędowaty, upadł
przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». Wielki
rozum i wiarę miał ten, który przystąpił. Nie przerwał nauk, nie przeciskał
się przez otaczający tłum, lecz zaczekał na stosowną chwilę i podszedł do
Niego, gdy schodził z góry. Nie prosi Go zwyczajnie, lecz - jak opisuje
inny ewangelista (por. Mk 1, 40) - z wielkim zapałem i na klęczkach, ze
szczerą wiarą i odpowiednim mniemaniem o Nim. Nie powiedział: «Gdy
poprosisz Boga», ani: «Gdy się pomodlisz», lecz: Panie, jeśli chcesz,
możesz mnie oczyścić. Nie powiedział: «Panie, oczyść mnie», lecz wszyst­
ko powierza Jemu, Jego czyni panem swego uzdrowienia i świadczy, że
On posiada wszelką moc.
Ktoś zapyta: A co, jeśli zdanie trędowatego było fałszywe? To należało
je usunąć, zganić i sprostować. Czy jednak tak uczynił? Nie, ale wręcz
przeciwnie: potwierdza i akceptuje to, co /trędowaty/ wyrzekł. Dlatego nie
powiedział: «Bądź oczyszczony», lecz: (8, 3B) Chcę, bądź oczyszczony,
aby wiara została utwierdzona Jego wyznaniem, a nie mniemaniem
/proszącego/. Apostołowie nie wyrażali się w ten sposób, ale w jaki? Gdy
cały lud się zdumiewał, powiedzieli: „Dlaczego dziwicie się temu?
Dlaczego patrzycie na nas, jakbyśmy własną mocą lub pobożnością
sprawili, że on chodzi?” (Dz 3, 12). Pan natomiast, choć wiele rzeczy
wyraża skromnie, nieodpowiednio do swojej chwały, cóż mówi tutaj, aby
utrwalić wiarę ludzi zdumionych z powodu Jego mocy? Chcę, bądź
oczyszczony. A przecież, choć czynił tyle i tak wielkich cudów, nigdzie nie
widać, by wyrzekł takie słowo.
2. Tu zaś, aby utwierdzić mniemanie trędowatego i całego tłumu o Jego
władzy, dodał: Chcę. Nie było tak, że jedynie powiedział, a nie uczynił,
ale natychmiast nastąpił czyn (por. 8, 3C.). Jeśli źle powiedział i Jego
słowa były bluźnierstwem, skutek nie powinien nastąpić. Tu tymczasem
natura posłuchała rozkazu i to z odpowiednią szybkością, większą, niż
310 Ja n C h ryzo sto m

wyraził to ewangelista. Wymówienie słowa natychmiast wymaga dłuższego


czasu niż szybkość spełnionego cudu.
Nie tylko powiedział: Chcę, bądź oczyszczony, lecz także: (8, 3A)
Wyciągnął rękę i dotknął go, nad czym najbardziej należy się zastanowić.
Czemu oczyszczając go wolą i słowem dotknął go jeszcze ręką? Wydaje
mi się, że nie z innej przyczyny jak w celu okazania, że nie jest pod
Prawem, ale ponad nim i że dla czystego nic nie będzie nieczyste (por. Mt
15, 11-18; Tt 1, 15). Dlatego Elizeusz nie spojrzał nawet na Naamana, lecz
widząc, że jest zagniewany, iż ten nie wyszedł do niego i nie dotknął go,
by zachować dokładnie przepisy Prawa, pozostaje w domu, każąc mu udać
się do Jordanu i obmyć się tam (por. 2 Kri 5, 9-10). Lecz Pan nawet
dotyka, by pokazać, że uzdrawia nie jako sługa, lecz jako Pan. Gdyż nie
ręka zaraziła się trądem, lecz trędowate ciało stało się czyste od świętej
ręki.
Przyszedł nie tylko dlatego, by uzdrawiać ciała, lecz także, by dusze
doprowadzić do wiary. Tak samo więc, jak nie zabraniał na przyszłość
jedzenia nie umytymi rękami (por. Mt 15, 20), wprowadzając to nader
zbawienne prawo znoszące różnicę w potrawach, tak też i tutaj dotyka
trędowatego, nauczając, że należy troszczyć się o duszę, oczyszczać ją,
zaniechawszy zewnętrznych oczyszczeń (por. Mt 23, 25-26), a bojąc się
jedynie jej trądu, którym jest grzech (jako że bycie trędowatym nie
przeszkadza w cnocie). On pierwszy dotyka trędowatego i nikt nie ma Mu
tego za złe. Sędziowie nie byli przekupieni ani widzowie przejęci złością.
Dlatego nie tylko nie czynili Mu wyrzutów, lecz byli ogarnięci podziwem
dla cudu i odeszli, wielbiąc Jego niepojętą moc [przejawiającą się]
zarówno w mowie, jak i w cudach.
Po uzdrowieniu jego ciała, (por. 8, 4A) przykazał mu, by nikomu nie
mówił, (por. 8, 4B) lecz pokazał się kapłanowi i ofiarował ów dar, (8,
4C.) który przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Niektórzy twierdzą,
że dlatego nakazał nie mówić nikomu, by nie robiono trudności względem
orzeczenia o czystości, lecz jest to przypuszczenie wielce niedorzeczne.
Nie tak go oczyścił, żeby czystość podlegała wątpliwości. Nakazuje zaś to
dlatego, by nas nauczyć pokory i skromności. Wszak wiedział, że tamten
Go nie posłucha, lecz będzie sławić swego dobroczyńcę, a pomimo to
uczynił swą powinność.
Dlaczego, ktoś powie, gdzie indziej nakazuje powiedzieć? Nie dlatego,
że sam z sobą się nie zgadza lub sprzeciwia się sobie, lecz aby nas
nauczyć wdzięczności (por. Łk 17, 14-18). Także wtedy nie polecał sławić
siebie, lecz oddać chwałę Bogu. Przez tego trędowatego poucza nas,
byśmy byli pokorni i nie gonili za próżną sławą, natomiast przez tamtego,
Horn. XXV: Mt 7, 2 8 - 8 , 4 311

abyśmy byli wdzięczni, pamiętali o dobrodziejstwach i zawsze chwalili


Pana. Jeśli ludzie często pamiętają o Bogu złożeni chorobą, a stają się
opieszali, gdy niemoc ustąpi, On nakazuje, byśmy zawsze - w zdrowiu i w
chorobie - pamiętali o Panu i mówili: „Daj chwałę Bogu” (J 9, 24).

0Chrystus czasem przestrzegał Prawa, czasem nie)


Dlaczego polecił pokazać się kapłanowi i ofiarować dar? Aby także tu
wypełnić Prawo (por. Mt 5, 17). Bo nie zawsze znosił Prawo i nie zawsze
je zachowywał. Raz czyni to, a raz tamto. Przez jedno torował drogę
nadchodzącemu sposobowi życia ((|)iA,OGO(|)ia), przez drugie zamykał
Żydom bezwstydne usta, dostosowując się do ich słabości. Dlaczego się
dziwisz, że czynił tak na początku, jeśli nawet apostołowie, jak można
zauważyć, już po otrzymaniu nakazu, by poszli między pogan, otwarli
bramy całego świata dla nauki, wprowadzili nowy porządek, a znieśli
stary, raz ściśle zachowują Prawo, a kiedy indziej przekraczają.
O ile to, że powiedział: (8, 4B) Pokaż się kapłanowi, przyczynia się to
do zachowania Prawa? Wcale niemało. Istniało stare prawo, aby trędowaty,
gdy zostanie oczyszczony, nie przywłaszczał sobie sądu o czystości, lecz
aby pokazał się kapłanowi, dał dowód jego oczom i wskutek takiego
orzeczenia został policzony między czystych (por. Kpł 14, 2n). Jeśli kapłan
uznał, że trędowaty nie jest jeszcze oczyszczony, to pozostawał on jeszcze
wśród nieczystych poza bramami miasta. Dlatego powiedział: Pokaż się
kapłanowi i złóż ofiarę, którą przepisał Mojżesz. Nie powiedział: «Którą
ja nakazuję», lecz na razie odsyła go do Prawa, aby z każdej strony
zamknąć im usta. Sam spełnił czyn, a im zostawił sąd; ustanowił ich
sędziami swych cudów, aby nie mówili, że przywłaszczył sobie urząd
kapłański. «Jestem tak daleki od sprzeciwiania się Mojżeszowi lub
kapłanom, powiada, że wzywam do posłuszeństwa względem nich, nawet
tych, którzy ode Mnie doświadczyli dobrodziejstwa.
3. Jaki jest cel słów: (8, 4C.) Na świadectwo dla nich. By ich
zawstydzić, przekonać, oskarżyć, gdyby postąpili niesprawiedliwie. Jakby
powiadał: «Gdyby mówili, ścigamy go jako buntownika, bezbożnika
i gwałciciela Prawa, wówczas ty dasz mi świadectwo, że nie przekraczam
Prawa. Uzdrowiwszy cię, odsyłam cię do Prawa i sądu kapłanów». To zaś
wskazuje na człowieka poważającego Prawo, podziwiającego Mojżesza
i nie sprzeciwiającego się starym przepisom.
Chociaż nie mieli odnieść z tego żadnej korzyści, to tu najbardziej
można zobaczyć Jego szacunek dla Prawa: choć przewidział, że nie
skorzystają, mimo to wypełnił wszystko, co do Niego należało. Przewidział
to i przepowiedział, gdyż nie stwierdził: «Ku ich poprawie», ani: «Ku ich
312 Ja n C h ryzo sto m

nauce», lecz: Na świadectwo dla nich, czyli na oskarżenie, na zawstydze­


nie, na świadectwo, że zostało wypełnione wszystko, co do Niego należało.
Choć przewidywał, że pozostaną niepoprawieni, i tak nie opuścił niczego,
co należało uczynić. Oni tymczasem pozostali w swej niepoprawności.
Mówi to również na innym miejscu: „Ewangelia o królestwie będzie
głoszona po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy
nastąpi koniec” (Mt 24, 14); narodom, które nie wierzyły, które nie
słuchały. By ktoś nie mówił: «Dlaczego ogłaszasz wszystkim, jeśli nie
wszyscy mają słuchać?» By pokazać, że uczynił wszystko, co do Niego
należało i aby nikt nie mógł skarżyć się, że nie słyszał. Opowiadanie
zaświadczy przeciwko nim i nie będą mogli mówić, że nie słyszeli, jeśli
głos pobożności „rozchodzi się aż po krańce świata” (Ps 19, 5).

CPamięć o dobrodziejstwie. Dlaczego Eucharystia tak została nazwana)


Zatem zwracając na to uwagę i my wypełniajmy wobec bliźnich
wszystko, co do nas należy i zawsze składajmy Bogu dzięki. Zresztą
głupotą byłoby korzystać z dzieł Jego dobroci i nawet słowami nie wyrazić
wdzięczności, choć przecież takie wyznawanie nam przynosi korzyść. Bo
On nie potrzebuje od nas niczego, my zaś od Niego potrzebujemy wszyst­
kiego. Wdzięczność nie przyda się Jemu, ale nas czyni dla Niego mil­
szymi. Jeśli bardziej rozpalamy się miłością do ludzi, gdy sobie przy­
pomnimy o okazanej nam przez nich dobroci, to gdy będziemy sobie
ustawicznie przypominać wyświadczane nam przez Pana dobrodziejstwa,
staniemy się o wiele bardziej gorliwi dla Jego przykazań. Dlatego Paweł
powiedział: „Bądźcie wdzięczni” (Kol 3, 15). Najlepszą gwarancją
wdzięczności jest pamięć o dobrodziejstwie i ciągłe dziękczynienie.
Dlatego owe straszne tajemnice, które są celebrowane w czasie każdego
zgromadzenia, a mieszczą w sobie tyle zbawienia, nazywają się Euchary­
stią, [czyli Dziękczynieniem]. Są przypomnieniem wielu dobrodziejstw
i przedstawiają główny przedmiot Bożej Opatrzności, a nas pobudzają
zewsząd do wdzięczności. Jeśli wielkim cudem jest narodzenie z Dziewicy,
a zdumiony ewangelista powiedział: „A stało się to wszystko” (Mt 1, 22),
to za co, powiedz, mamy uważać Jego śmierć? Jeśli narodziny nazwano
«wszystkim», jak nazwiesz to, że został przybity do krzyża, że przelał swą
krew, że dał nam siebie na pokarm i duchowe gody? Dziękujmy Mu więc
ustawicznie, nie tylko za nasze, lecz i za cudze dobrodziejstwa, bo tak
zdołamy usunąć zawiść i zachować miłość czyniąc ją bardziej szczerą. Nie
będziesz przecież mógł zazdrościć tym, za których składasz Panu dzięki.
Dlatego też kapłan, gdy jest odprawiana ofiara, wzywa nas, byśmy składali
dzięki za świat, za ludzi dawnych i obecnych oraz tych, którzy się narodzą.
Horn. XXV: Mt 7, 2 8 - 8 , 4 313

To nas odrywa od ziemi, przenosi do nieba i z ludzi czyni aniołami. Oni


bowiem, stanąwszy w chórach, składają Bogu dzięki za udzielane nam
dobrodziejstwa i mówią: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój
ludziom dobrej woli” (Łk 2, 14). Ale co nam do tych, którzy ani nie są na
ziemi, ani nie są ludźmi? Owszem, obchodzi to nas. Nauczono nas
bowiem, by tak miłować naszych współniewolników, by i ich dobro za
własne uważać.
4. Dlatego również Paweł w listach wszędzie dziękuje za wszelkie
dobra świata1. Zatem i my ustawicznie składajmy dzięki za dobrodziejstwa
małe i wielkie, swoje i cudze. Choćby dar był mały, staje się wielki, bo
został udzielony przez Boga; czy raczej nic małego nie pochodzi od Niego,
nie tylko dlatego, że jest od Niego, lecz z samej natury.
Pomińmy wszystkie inne, które swą liczbą przewyższają ilość piasku;
lecz cóż może być równe dziełu naszego zbawienia? [Bóg] to, co miał
najdroższego, Jednorodzonego Syna, wydał za nas nieprzyjaciołom (por.
Rz 8, 32). Nie tylko wydał, ale wydawszy, dał nam na pokarm (por. np.
Mt 26, 26-27); wszystko uczynił ze względu na nas: wydał Go i nas
skłonił do wdzięczności za to.
Nikt tak jak Bóg, który nas stworzył, nie starał się o to, byśmy się stali
wielcy i szlachetni oraz wdzięczni za wszystko. Dlatego często wyświad­
cza nam dobrodziejstwa, chociaż się sprzeciwiamy i często okazujemy się
niewdzięczni. Jeśli dziwisz się temu, co zostało powiedziane, pokażę ci,
ze zdarzyło się to nie pierwszemu lepszemu, lecz błogosławionemu
Pawłowi. Ów błogosławiony mąż będąc w wielu niebezpieczeństwach
i utrapieniach wzywał często Boga, by go uwolnił od pokus, a przecież
Bóg zważał nie na jego prośbę, lecz na jego pożytek, i okazując to, rzekł:
..Wystarczy ci mojej łaski. Moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9).
Tak więc, choć ten jeszcze o tym nie wie, świadczy mu dobrodziejstwa
jeszcze nim podał mu przyczynę, mimo jego woli.
Czyż żąda od nas czegoś wielkiego, gdy nakazuje wdzięczność za taką
troskliwość? Bądźmy zatem posłuszni i zawsze się o to starajmy. Bo
i Żydów nic tak nie gubiło, jak ich niewdzięczność. Liczne i częste po
sobie następujące plagi nie sprowadziło nic innego, niż to. Nawet już przed
plagami to zgubiło i zatraciło ich dusze. Powiada: „Nadzieja niewdzięcz­
nika jak lód zimowy stopnieje” (Mdr 16, 29), bo [niewdzięczność] tak

1 Rzeczywiście Paweł czyni to często: słowa pochodne od czasownika eń^aptOTĆco


w listach Pawłowych (bez Hbr) występują 24 razy a w cłym NT 38; słowo £\)XOCpiaxia
pojawia się w nich 12 razy (bez Hbr), w NT zaś 15 razy; i wreszcie eu^ócpiOToę występuje
tylko raz w listach Pawłowych.
314 Ja n C h ryzo sto m

oziębia duszę i wprawiają w odrętwienie, jak ów [lód] ciało. Pochodzi to


z zarozumiałości i mniemania, że jest się coś wartym. Natomiast kto jest
skruszony, ten będzie się poczuwał do wdzięczności nie tylko za otrzyma­
ne dobra, lecz nawet za to, co wydaje się przeciwnościami; cokolwiek go
spotka, będzie uważał, że przytrafiło mu się słusznie.
My także, im bardziej wzrastać będziemy w cnocie, tym bardziej się
upokarzajmy, gdyż na tym zwłaszcza opiera się cnota. Im lepszy mamy
wzrok, tym lepiej rozumiemy, jak daleko znajdujemy się od nieba. Podob­
nie, im bardziej wzrastamy w cnocie, tym bardziej uczymy się poznawać
różnicę między Bogiem a nami. Móc poznać własną wartość to niemała
cząstka cnoty (cj)i^oao(|)ia). Ten najlepiej siebie zna, kto siebie ma za nic.
Dlatego Dawid i Abraham, gdy osiągnęli najwyższy szczyt cnoty, wówczas
najbardziej to wypełniali: jeden zwał siebie ziemią i prochem (Rdz 18, 27),
a drugi robakiem (Ps 22, 7). Również wszyscy święci, podobnie do nich
nazywają się mizernymi. Ten zaś, kto unosi się dumą, zna siebie najmniej
ze wszystkich. Dlatego zgodnie z powszechnym zwyczajem mówimy zwy­
kle o dumnych, że nie znają czy nie poznali siebie. A kogo pozna ten, kto
nie zna nawet siebie? Taki był ten, który mówił: „Powyżej niebios
postawię mój tron” (Iz 14, 13). Ponieważ nie znał siebie, nie znał też
i innych rzeczy. Nie tak czynił Paweł, który nazywał się poronionym
płodem i ostatnim spośród świętych, a nie uznawał siebie nawet za god­
nego imienia apostoła, i to osiągnąwszy wiele tak znacznych cnót (por.
1 Kor 15, 8-9).
Wstępujmy zatem w jego ślady i naśladujmy go. Będziemy go naśla­
dować, jeśli oderwiemy się od ziemi i jej spraw. Nic tak nie sprawia, że
nie znamy siebie, jak przywiązanie do rzeczy doczesnych. Nic też tak nie
wzbudza przywiązania do rzeczy doczesnych, jak nieznajomość samego
siebie. Rzeczy te są ściśle ze sobą złączone. Tak jak człowiek dążący za
sławą zewnętrzną i uważający rzeczy doczesne za wielkie nie będzie mógł
poznać siebie, choćby tysiąc razy próbował, tak samo ten, który nimi
pogardza, łatwo siebie pozna; a poznawszy siebie, będzie podążać tą drogą
do pozostałych części cnoty.
Abyśmy więc osiągnęli tę piękną wiedzę, porzućmy wszelkie marności,
które wzbudzają w nas ogień pożądliwości, a poznawszy naszą nicość,
okażmy wielką pokorę i mądrość ((|)ita)GO(|)ia), abyśmy dostąpili zarówno
doczesnych, jak i przyszłych dóbr, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa
Chrystusa, któremu z Ojcem i Duchem Świętym niechaj będzie chwała,
moc i cześć, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXVI: Mt 8, 5-13
(PG 57, 333-344)

(8, 5) Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił


Go, (8, 6) mówiąc: «Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo
cierpi».
1. Trędowaty przystąpił do Niego wtedy, gdy zszedł z góry (por. Mt 8,
1-2), setnik natomiast, gdy przyszedł do Kafarnaum. Dlaczego ani ten, ani
tamten nie poszedł na górę? Nie z opieszałości, gdyż wiara ich obu była
żywa, lecz aby nie przerywać nauki. Przystąpiwszy rzekł: Sługa mój leży
w domu sparaliżowany i bardzo cierpi. Niektórzy mówią, że tłumacząc się,
podał również przyczynę, dla której go nie przyprowadził. Nie można
było, jak twierdzą, nieść człowieka sparaliżowanego i bardzo cierpiącego,
z którego uchodziło ostatnie tchnienie. Był już bliski śmierci, jak mówi
Łukasz: „Bliski był śmierci” (Łk 7, 2). Ja zaś uważam, że oznaczało to, iż
miał on wielką wiarę, jeszcze większą, niż ci, którzy spuścili chorego
przez dach (Mk 2,4). Skoro wiedział dobrze, że nawet jedynie Jego rozkaz
wystarczy, by uzdrowić chorego, uważał za zbyteczne przyprowadzanie
chorego sługi.
Cóż na to Jezus? Czyni coś, czego nie czynił nigdy wcześniej. Jeśli
zawsze stosował się do woli proszących, tutaj uprzedza go i (por. 8, 7)
obiecuje nie tylko uzdrowić, ale i przyjść do domu. Czyni tak dlatego,
abyśmy poznali wiarę setnika. Gdyby nie zapowiedział tego, tylko rzekł:
«Idź, niechaj będzie uzdrowiony twój sługa», nie poznalibyśmy żadnej
z tych rzeczy. Podobnie uczynił wobec kobiety kananejskiej, lecz w sposób
odwrotny (por. Mt 15, 22-28). W przypadku setnika, choć nie był
wezwany do domu, mówi sam z własnej woli, że przyjdzie, byś zrozumiał
wiarę i jego wielką pokorę. Kobiecie zaś kananejskiej odmawia daru,
a gdy ta trwa przy swej prośbie, trzyma ją w niepewności.
Jako mądry i biegły lekarz potrafi osiągać przy pomocy rzeczy
przeciwnych skutek odwrotny. Tam przez dobrowolne przybycie, tu zaś
316 Ja n C h ryzo sto m

przez uporczywe zwlekanie i odmowę, objawia wiarę niewiasty. Postąpił


tak też względem Abrahama, mówiąc: „Czyż miałbym zataić przed Abra­
hamem to, co zamierzam uczynić?” (Rdz 18, 17), abyś poznał Jego miłość
i troskliwość względem Sodomy. Ci zaś, którzy zostali wysłani do Lota,
ociągają się z pójściem do niego, byś poznał wielką gościnność sprawiedli­
wego (por. Rdz 19, 2-3).

(Wiara setnika)
Cóż mówi setnik? (8, 8A) Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod
mój dach. Posłuchajmy wszyscy, którzy chcemy przyjąć Chrystusa, bo
i teraz możemy Go przyjąć. Posłuchajmy go, naśladujmy oraz z tak wielką
przyjmijmy Go gotowością: gdy przyjmiesz ubogiego, głodnego czy
nagiego, Jego przyjąłeś i nakarmiłeś (por. Mt 25, 35-40).
(8, 8B.) Ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie.
Zauważ, że również setnik, podobnie jak trędowaty (por. Mt 8, 2), miał
o Nim odpowiednie mniemanie. Także on nie powiedział: «Wołaj do
Boga», ani nie rzekł: «Proś i błagaj», lecz: «Tylko nakaż». Potem,
obawiając się, by przez skromność mu nie odmówił, dodaje: (8, 9) Bo i ja,
choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówią temu: «Idź»,
a idzie, drugiemu: «Chodź tu», a przychodzi, a słudze mojemu: «Zrób to»,
a robi.
Cóż z tego, powiesz, jeśli setnik domyślał się jedynie takiego obrotu
sprawy? Idzie o to, czy Chrystus uznał to i zatwierdził. Pięknie i bardzo
mądrze mówisz. Przyjrzyjmy się więc temu samemu, a zobaczymy, że to,
co stało się przy trędowatym, miało miejsce także tutaj. Jak trędowaty
powiedział: „Jeśli chcesz” (Mt 8, 2) - (i nie tylko w oparciu o słowa
trędowatego stwierdza się moc Chrystusa, ale również na podstawie słów
/Zbawiciela/; nie tylko nie sprostował On mniemania trędowatego, ale
nawet je jeszcze bardziej utwierdził, dodając to, czego nie trzeba było
mówić, stwierdzając: „Chcę, bądź oczyszczony” (Mt 8, 3), by w ten
sposób utwierdzić jego wiarę) - tak i tu warto się zastanowić, czy nie
zaistniało coś podobnego. Przekonamy się, że wydarzyło się to samo. Gdy
setnik powiedział /przytoczone słowa/ i dał świadectwo tak wielkiej mocy,
[Jezus] nie tylko nie skarcił go za to, ale pochwalił, a nawet więcej niż
pochwalił. Ewangelista nie stwierdził, że jedynie pochwalił to, co tamten
powiedział, lecz - by podkreślić znaczenie pochwały - mówi: (8, 10A)
Zdziwił się, a nie tylko się zdziwił, lecz w obecności całego ludu postawił
go za przykład innym do naśladowania.
Czy widzisz, jak każdy z tych, którzy Mu dawali świadectwo, podzi­
wiał Jego moc? Zdumiewały się rzesze Jego nauką, że nauczał jak mający
Horn. XXVI: Mt 8, 5-13 317

władzę (por. Mt 7, 28-29). Nie tylko nie skarcił ich za to, lecz wziąwszy
ich z sobą zszedł z góry i umocnił ich wiarę uzdrowieniem trędowatego,
który powiedział: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Mt 8, 2). Nie
tylko nie skarcił go za to, lecz uzdrawiając go tak, jak powiedział, oczyścił
go od trądu. Setnik zaś mówi: Ale powiedz tylko słowo, a mój sługa
odzyska zdrowie. On zaś podziwiając go powiedział: (8, 10C.) U nikogo
w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary.
2. Możesz poznać to również z przeciwnego przykładu. Marta nie po­
wiedziała nic takiego, a wręcz odwrotnie: „Bóg da ci wszystko, o cokol­
wiek byś prosił” (J 11, 22). Nie tylko nie pochwalił jej - choć była dla
Niego osobą znajomą i miłą, była jedną z tych, którzy bardzo Go kochali
- ale nawet ją zganił i sprostował jej zdanie, gdyż źle się wyraziła. Rzekł
do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bo­
żą?” (J 11, 40), karcąc ją za to, że nie uwierzyła. Gdy mówiła: „Bóg da
ci wszystko, o cokolwiek byś prosił” (J 11, 22), odpowiedział: „Ja jestem
zmartwychwstaniem i życiem” (J 11, 25), to znaczy: «Nie czekam, by
otrzymać moc, lecz sam wszystko czynię», by odwieść ją od takiego mnie­
mania i pouczyć, że nie potrzebuje brać od innego, ale sam jest źródłem
dobra.
Dlatego podziwia setnika i wywyższa go ponad cały naród, zaszczyca
go przyjęciem do królestwa i wzywa innych do naśladowania go. Lecz,
byś się dowiedział, że powiedział to dlatego, by nauczyć innych, aby także
tak wierzyli, zwróć uwagę na dokładność ewangelii, jak to wyraził: Gdy
Jezus to usłyszał, zdziwił się (8 ,10BC.) i rzekł do tych, którzy szli za Nim:
[Zaprawdę powiadam wam:] U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej
wiary. Zatem wysokie mniemanie o Nim oznacza przede wszystkim wiarę,
królestwo i przysparza innych dóbr. Pochwały setnika nie ograniczył do
słów, ale za wiarę chorego sługę oddaje mu zdrowego, przygotowuje dla
niego świetną koronę i obiecuje wielkie dary, mówiąc: (8, 11) [Lecz
powiadam wam], wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą na łonie
Abrahama, Izaaka i Jakuba [w królestwie niebieskim]. (8 ,12A) A synowie
królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz. Gdy zdziałał wiele cudów,
dlatego przemawia już do nich z większą otwartością. Potem, aby nikt nie
uznał tych słów za pochodzące z pochlebstwa, lecz, by się wszyscy dowie­
dzieli, że setnik tak wierzył, powiada: (8 ,13A) Idz, niech ci się stanie, jak
uwierzyłeś. I natychmiast nastąpił czyn dający świadectwo Jego woli: (8,
13B.) I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie. To samo miało miejsce
także przy kobiecie kananejskiej, do której powiedział: „O, niewiasto,
wielka jest twoja wiara, niech ci się stanie, jak chcesz” (Mt 15, 28).
318 Ja n C h ryzo sto m

Jednakże Łukasz, opowiadając zdarzenie z setnikiem, dodaje wiele


innych rzeczy, które wyrażają, jak się zdaje, jakąś różnicę (por. Łk 7,
1 10). Dlatego koniecznie trzeba wyjaśnić te trudności. Cóż więc mówi
Łukasz? [Stwierdza, że setnik] posłał do Niego starszych żydowskich,
prosząc Go, aby przyszedł. Mateusz zaś powiada, że sam, przystąpiwszy
do Niego, rzekł: Nie jestem godzien. Niektórzy powiadają, że to nie jest
ten sam setnik, chociaż ma sporo podobieństwa. O tamtym mówi się:
„Kocha nasz naród i sam zbudował nam synagogę” (Łk 7, 5), o tym zaś
sam Jezus mówi: W Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Do tamtego
nie powiedział, że wielu przyjdzie ze Wschodu i z Zachodu, z czego można
wnosić, iż był Żydem.
Cóż na to odpowiemy? Że rozwiązanie trudności jest łatwe. Idzie tylko
0 to, czy jest ono prawdziwe. {Mi się wydaje, że obaj opowiadają o tej
samej osobie}. Jakżeż Mateusz, ktoś zapyta, może twierdzić, że [setnik]
powiedział: Nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach, podczas gdy
Łukasz powiada, że posłał po Niego, aby przyszedł. Wydaje mi się, że
Łukasz pokazuje nam próżność (KoA,ocK£ioc) żydowską oraz to, że ludzie
pogrążeni w nieszczęściach nie są stali i często zmieniają swój zamiar. Jest
rzeczą prawdopodobną, że setnika, gdy chciał pójść, Żydzi od tego
odwiedli, przypodchlebiając mu się i mówiąc: «My sami pójdziemy
1 przyprowadzimy Go». Zwróć uwagę, jak pełna próżności jest ich prośba.
„Kocha nasz naród, mówią, i sam zbudował nam synagogę” (Łk 7, 5). Nie
wiedzą, jak mają go chwalić. Trzeba było powiedzieć: «Chciał sam przyjść
i prosić, ale my mu nie pozwoliliśmy, widząc nieszczęście i leżącego
w domu konającego» i tak przedstawić wielkość jego wiary. Lecz oni tego
nie powiedzieli, bo z zazdrości nie chcieli przedstawić wiary tego męża,
ale raczej usiłowali przyćmić cnotę tego, którego prośbę przyszli przedło­
żyć, by ten, z którego prośbą przyszli, nie wydał się kimś wielkim lub,
gdyby objawiali jego wiarę, aby nie wypełnił tego, z powodu czego
przybyli. Zazdrość może zaślepić umysł. Jednak Ten, który zna rzeczy
ukryte, wsławił go wbrew ich woli.
Chcąc poznać, że to prawda, posłuchajmy, jak to tłumaczy sam Łukasz,
który mówi: „A gdy był już niedaleko..., wysłał do Niego... mówiąc:
«Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach»”
(Łk 7, 6). Gdy zaś pozbył się ich natręctwa, posłał przyjaciół, mówiąc:
«Nie sądź, że nie przyszedłem z powodu opieszałości, lecz nie uważałem
się za godnego, by przyjąć cię do swego domu» (por. Łk 7, 7).
3. Jeżeli Mateusz twierdzi, że nie przez przyjaciół, lecz sam to powie­
dział, to nie stanowi to żadnego dowodu. Idzie bowiem o to, czy obydwaj
przedstawili gorliwość męża oraz czy miał on należyte mniemanie o Chry­
Horn. XXVI: Mt 8, 5-13 319

stusie. Jest również prawdopodobne, że po wysłaniu przyjaciół poszedł


sam i to powiedział. Skoro Łukasz nie powiedział tego, a Mateusz tamte­
go, nie świadczy to o tym, że zaprzeczają sobie wzajemnie, lecz raczej
0 tym, że drugi uzupełnił to, co jeden z nich pominął. Posłuchaj, jak
Łukasz w inny sposób sławi jego wiarę mówiąc, że sługa miał już prawie
umrzeć (por. Łk 7, 2). Jednak setnika nie wpędziło to w zwątpienie, ani
nie odebrało mu nadziei, lecz mimo to posiadał ufność, że sługa będzie
żył. Jeśli Mateusz mówi, iż Chrystus powiedział: (8, 10) W Izraelu nie
znalazłem tak wielkiej wiary, daje w ten sposób do zrozumienia, że nie był
Izraelitą, Łukasz natomiast podaje, iż zbudował synagogę, to w tym nie ma
sprzeczności. Było możliwe, że zbudował synagogę i miłował naród, cho­
ciaż nie był Żydem.
Nie tylko roztrząsaj słowa setnika, ale także weź pod uwagę jego urząd,
a wtedy poznasz cnotę tego męża. Ludzie pełniący urząd są bardzo dumni
1 nie upokarzają się nawet w nieszczęściu. Podobnie urzędnik, o którym
mówi Jan [Ewangelista] ciągnie Go do swego domu i mówi: „Panie,
przyjdź zanim umrze moje dziecko” (J 4, 49). Setnik nie postąpił w ten
sposób, lecz jest doskonalszy niż tamten i niż ci, którzy spuścili łoże przez
dach (Łk 5, 17-26). Nie żądał osobistej obecności /Jezusa/ ani też nie
przyniósł chorego do lekarza, co dowodzi, że nie miał o Nim niskiego
mniemania, lecz pojęcie godne Boga, ponieważ mówi: (8, 8) Ale powiedz
tylko słowo. A nie powiedział od razu: Powiedz tylko słowo, lecz jedynie
mówił o chorobie, bo nawet nie spodziewał się w swej pokorze, że
Chrystus zaraz przyzwoli i przyjdzie do domu. Dlatego słysząc słowa: (8,
7) Przyjdą i uzdrowią go, mówi: Powiedz tylko słowo. Boleść nie
zmieszała go, panuje nad sobą nawet w nieszczęściu i zwraca uwagę nie
tyle na uzdrowienie sługi, co na to, by nie zdawało się, że uczynił coś nie
tak, jak przystoi.
A przecież nie on domagał się tego, lecz Chrystus to zapowiedział; lecz
mimo to obawiał się, że będzie się wydawało, że wykroczył przeciwko
Jego godności i że ściągnie na siebie ciężką odpowiedzialność. Czy wi­
dzisz jego roztropność? Zwróć uwagę na głupotę Żydów mówiących: „Go­
dzien jest, abyś mu to wyświadczył” (Łk 7, 4). Gdy trzeba było się uciec
do miłosierdzia Jezusa, oni powołują się na to, że jest godny i nawet nie
widzą tego, na co należy się powołać. Setnik nie w taki sposób postąpił,
ale powiedział, że jest bardzo niegodzien nie tylko tego dobrodziejstwa, ale
także tego, by przyjąć Pana do swego domu. Dlatego gdy rzekł: Sługa mój
leży, nie [od razu] dodał: Powiedz tylko słowo, lecz jedynie wspomniał
o nieszczęściu, bojąc się, że może nie jest godzien otrzymania tej łaski.
Kiedy spostrzegł, że Chrystus jest gotów przyjść do niego, nie wykorzystał
łapczywie okazji, lecz zachował stosowną dla siebie skromność.
320 Ja n C h ryzo sto m

Gdyby ktoś mówił: «Dlaczego Chrystus również nie okazał mu szacun­


ku?», odpowiemy, że okazał mu wielki. Po pierwsze przez to, że przejawił
gotowość, która ujawniła się najbardziej w tym, że nie poszedł do jego
domu. Po drugie w tym, że przyjął go do królestwa i wywyższył nad cały
naród żydowski. Skoro setnik uważał się za niegodnego, by przyjąć Chry­
stusa do swego domu, został uznany za godnego królestwa i osiągnięcia
darów, których dostąpił Abraham. A dlaczego, ktoś powie, nie został po­
chwalony trędowaty, który okazał większą cnotę, niż to? Trędowaty nie
rzekł: Powiedz tylko słowo, lecz: «Zechciej tylko», co znaczyło o wiele
więcej, jak powiada prorok o Ojcu: „Czyni wszystko, co zechce” (Ps 115,
3). Jednak i on został pochwalony. Gdy rzekł do niego: „Złóż ofiarę, którą
przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich” (Mt 8, 4), nie powiedział ni­
czego innego, jak tylko: «Ty będziesz ich oskarżać przez to, że uwierzy­
łeś». Zresztą nie było tym samym uwierzyć będąc Żydem, a będąc pogani­
nem. To że setnik nie był Żydem widać już na podstawie tego, że był set­
nikiem, a także na podstawie słów: W Izraelu nie znalazłem tak wielkiej
wiary.
4. Zaiste wielką rzeczą było, że człowiek będący poza narodem
żydowskim miał o Nim tak wysokie mniemanie. Marzył bowiem, jak mi
się wydaje, o owym wojsku niebieskim, albo o tym, że choroby, śmierć
i wszystko inne tak Mu jest poddane, jak jemu żołnierze. Dlatego powie­
dział: Bo i ja jestem człowiekiem podlegającym władzy, to znaczy: «Ty
jesteś Bogiem, a ja człowiekiem; ja podlegam władzy, a Ty nie». Jeśli
zatem ja, choć jestem człowiekiem i podlegam władzy, tyle mogę, to
o wiele więcej Ten, który jest Bogiem i nie podlega władzy. Chce Go
dobitnie przekonać, że przytaczając to podaje nie jakiś podobny przykład,
lecz o wiele wyższy. Jeśli ja, powiada, chociaż należę do tego samego
stanu co moi poddani i podlegam władzy, mogę tak wiele z powodu nie­
wielkiej wyższości władzy, i żaden mi się nie sprzeciwia, lecz spełnia się
wszystko, co rozkazuję, choć rozkazy są inne (Mówią temu: «Idz», a idzie,
drugiemu: «Chodź tu», a przychodzi), to Ty będziesz mógł o wiele więcej.
Inni tak czytają to miejsce: (8, 9) Bo i ja jestem człowiekiem\
a dawszy tu przecinek, dodają: podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy.
Zwróć uwagę na to, w jaki sposób pokazał, że nawet nad śmiercią może
panować tak jak nad niewolnikiem i rozkazywać jej jako Pan. Gdy
stwierdza: «Idz», a idzie, «Chodź tu», a przychodzi, to mówi: «Gdy
rozkażesz, by śmierć na niego nie przyszła, to nie przyjdzie». Czy widzisz,1

1 Taka jest wersja współcześnie przyjmowana w GNT: Kai yócp ¿ycb &v0pamóę eipi
\>7tó e^ouaiav. Jednakże BT w swoim przekładzie pomija słowo «człowiek».
Hom. XXVI: Mt 8, 5-13 321

jaką miał wiarę? On właśnie wskazał już to, co później miało być obja­
wione wszystkim: że ma moc nad śmiercią i życiem, prowadzi do bramy
śmierci i zawraca. I rzekł to nie tylko o żołnierzach, lecz także o niewolni­
kach, co oznaczało większe posłuszeństwo.
A jednak, choć miał tak wielką wiarę, przecież jeszcze uważał się za
niegodnego. Chrystus, by pokazać, że jest godzien, aby wszedł do jego
domu, czyni rzecz o wiele większą, gdyż podziwia go, sławi i daje więcej,
aniżeli on sam prosił. Albowiem przyszedł szukać uzdrowienia dla sługi,
a odszedł otrzymawszy królestwo. Zauważ, jak się już wypełniły słowa:
„Starajcie się najpierw o królestwo niebieskie, a wszystko będzie wam
dodane” (Mt 6, 33). Skoro okazał wielką wiarę i pokorę, to dał mu niebo,
a dodał uzdrowienie i nie tylko tym go uczcił, ale i tym, że pokazał, po
odrzuceniu jakich ludzi zostaje przyjęty. Na podstawie tego czyni
wiadomym dla wszystkich, że zbawienie pochodzi z wiary, a nie z uczyn­
ków Prawa. Dlatego owoce tej łaski będą dostępne nie tylko dla Żydów,
lecz także dla pogan, a nawet jeszcze bardziej dla nich, niż dla tamtych.
Nie myślcie więc, powiada, że stało się tak tylko z nim, lecz będzie tak na
całym świecie. Powiedział to przepowiadając o narodach i czyniąc im
dobre nadzieje. Wśród tych, którzy szli za Nim, byli także ludzie z pogań­
skiej Galilei (por. Mt 4, 25). A mówił to nie pozwalając, by poganie upadli
na duchu, oraz poskramiając dumę Żydów.
Aby te słowa nie zgorszyły słuchaczy, i aby nie dać im do tego żadne­
go powodu, na początku nie mówi o poganach, lecz zaczyna od setnika,
aby nie wymieniać wyraźnie nazwy pogan. Nie powiedział bowiem: «Wie­
le narodów», lecz: (8, 11) Wielu ze Wschodu i Zachodu, co również
oznaczało narody, ale nie raziło tak słuchaczy, bo myśl była ukryta. I nie
tylko tak łagodzi to, co wydawało się nowością w Jego nauce, lecz rów­
nież w ten sposób, że mówił o łonie Abrahama zamiast o królestwie (por.
8, 11). Ta nazwa przecież nie była im znana, a bardziej ich poruszało
wspomnienie Abrahama. Dlatego również Jan nie od razu powiedział
o piekle, lecz mówił o tym, co najbardziej ich zasmucało: „A nie myślcie,
że możecie sobie mówić: «Jesteśmy dziećmi Abrahama»” (por. Mt 3, 9;
J 8, 39). Oprócz tego zapobiega jeszcze czemuś innemu: aby nie zdawało
się, że sprzeciwia się dawnemu stylowi życia (xq 7i;aA,aiQC 7ioA,iT£iQc).
Gdyż kto podziwia patriarchów, kto ich łono nazywa losem sprawiedli­
wych, ten usuwa zupełnie tego typu podejrzenie.
Niechaj nikt nie sądzi, że to tylko jedna groźba, gdyż zarówno kara dla
jednych, jak i radość dla drugich jest podwójna. Kara dla pierwszych nie
tyle dlatego, że utracili, lecz że utracili swoją własność; radość zaś dla
drugich nie tyle dlatego, że osiągnęli, lecz że osiągnęli to, czego się nie
322 Ja n C h ryzo sto m

spodziewali; oprócz tego trzecia radość, że otrzymali to, co należało do


tamtych. Synami królestwa (por. 3, 12) nazywa tu tych, dla których króle­
stwo zostało przygotowane, co najbardziej ich dotykało. Pokazawszy na
podstawie obietnic i przyrzeczenia, że są na łonie [Abrahama], następnie
ich wyklucza (por. 8, 12). Potem, ponieważ taka wypowiedź była wyro­
kiem, potwierdza ją cudem, jak okazują to również znaki, które nastąpiły
wskutek późniejszej przepowiedni (por. 8, 13).
5. Kto nie wierzy w ówczesne uzdrowienie sługi, niech uwierzy na
podstawie spełnienia się przepowiedni. Gdyż proroctwo było już znane
przed swym spełnieniem, na podstawie spełnionego wówczas cudu. Z tego
właśnie powodu najpierw przepowiedział, a dopiero potem uzdrowił
sparaliżowanego, aby według rzeczy bieżących uwierzyli w to, co miało
nastąpić, w mniejsze według większych. Nie jest bowiem niczym nad­
zwyczajnym, że sprawiedliwi otrzymują nagrody, a źli ponoszą kary.
Zgadzało się to z rozumem i prawem. Przywrócić zaś siły sparaliżowane­
mu, powołać umarłego do życia - przekraczało granice natury. A przecież
do tej tak wielkiej i zadziwiającej rzeczy wielce przyczynił się sam setnik,
co też i Chrystus podkreślił mówiąc: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzy­
łeś. Czy widzisz, jak uzdrowienie sługi rozsławiło moc Chrystusa i wiarę
setnika oraz potwierdziło to, co miało nadejść? Ale raczej wszystko głosiło
moc Chrystusa. Nie tylko uzdrowił ciało sługi, lecz także przez swe cuda
pociągnął za sobą do wiary duszę setnika.
Zważaj nie tylko na to, że ten uwierzył, a tamten został uzdrowiony,
lecz także podziwiaj szybkość czynu. To na nią zwracając uwagę ewange­
lista rzekł: I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie, tak jak powiedział
0 trędowatym: „I natychmiast został oczyszczony z trądu” (Mt 8, 3).
Okazał swą moc nie tylko przez uzdrowienie, lecz także przez to, że
uczynił to w jednej chwili. A czyni dobrze nie tylko w ten sposób, lecz
również tak, że czyniąc cuda zawsze rozpoczyna swą mowę o królestwie
1 wszystkich do niego pociąga. Bo tym, którym zagroził, że ich odrzuci,
zagroził nie dlatego, by ich odrzucić, lecz aby ich przyciągnąć do Niego
bojaźnią dzięki słowom. A jeśli nie odnieśli z tego żadnej korzyści, to leży
w tym cała ich wina oraz wszystkich ulegających podobnym słabościom.
Ponadto, daje się zauważyć, że przytrafiło się to nie tylko Żydom, lecz
również tym, którzy uwierzyli. Judasz był przecież synem królestwa i usły­
szał razem z uczniami: „Będziecie siedzieć na dwunastu tronach” (Mt 19,
28), a stał się synem piekła; Etiopczyk zaś, który był barbarzyńcą, został
jednym z tych, którzy przyszli ze wschodu i zachodu słońca oraz którzy
będą uwieńczeni z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem (por. Dz 8, 27-38; Mt
8, 11). Dzieje się to również teraz. „Wielu pierwszych będzie ostatnimi,
Hom. XXVI: Mt 8, 5-13 323

>nviada, a ostatnich pierwszymi” (Mt 19, 30). A mówi to, aby ci nie
-padali tak, jakby już nie mogli się podnieść, a tamci nie ufali, że już
mocno stoją. Już Jan [Chrzciciel] przepowiedział to na początku, mówiąc:
tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi” (Mt 3, 9).
Skoro miało to nastąpić, najpierw przepowiada, aby nikt nie zmieszał się
nowością zdarzenia. Jan mówi o tym jako o rzeczy możliwej, gdyż był
poprzednikiem. Natomiast Chrystus jako o rzeczy koniecznie mającej
nastąpić i potwierdza jej spełnienie czynami.

<Trzeba się wystrzegać uprzedzenia. Przeciw zwolennikom Manie go)


My, którzy stoimy, nie ufajmy sobie, lecz mówmy: „Niech przeto ten,
komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” (1 Kor 10, 12), a my,
którzyśmy upadli, nie powątpiewajmy o sobie, lecz mówmy: „Czy nie
powstaje ten, co upadnie?” (Jr 8, 4). Wielu, którzy wznieśli się do samej
wysokości niebios, którzy wykazali wszelką cierpliwość, którzy udali się
na pustynię i nie widzieli kobiety nawet we śnie, upadłszy nieco, spadli aż
na dno nieprawości. Inni zaś z kolei dostali się stamtąd aż do nieba,
nawrócili się ze sceny i orkiestry do anielskiego życia i okazali tak wielką
cnotę, że wypędzali diabły i czynili wiele innych podobnych znaków.
A takich przykładów pełne są pisma i pełne jest życie. Nierządnice i ludzie
rozwiąźli zamykają usta manichejczykom (por. Mt 21, 31), którzy -
tw ierdząc, że nie da się zmienić zła - służą diabłu, a tym, którzy chcą się
starać o cnotę, związują ręce i wywracają cały tryb życia.
Ludzie, którzy szerzą takie nauki, przynoszą szkodę nie tylko co do
rzeczy przyszłych, lecz już tu o ile mogą, wszystko wywracają. Kiedyż
będzie się starać o cnotę ktoś z żyjących w nieprawości, skoro uważa za
niemożliwe powrót do niej i zmianę na lepsze? Jeśli teraz, kiedy ustano-
wione zostały prawa, ustalono kary, sława pobudza wielu, obawiają się
piekła, obiecano królestwo, wychwala się dobrych, a gani złych, zaledwie
niektórzy podejmują się trudów około cnoty, to gdy odejmiesz to wszyst­
ko, cóż wtedy przeszkodzi, by wszystko poszło na zgubę i zatracenie?

(■Ciasną drogą należy iść z ufnością i bojaźnią; przykład Dawida)


6. Wiedząc zatem o złości szatańskiej, że działa zarówno przez nich,
jak i przez tych, którzy wbrew prawodawcom ludzkim, wyroczniom Bo­
żym, prawom natury, wspólnej wierze wszystkich ludzi, wbrew barbarzyń­
com, Scytom2, Trakom, krótko mówiąc wbrew wszystkim, usiłują wpro­
wadzić naukę o ślepym przeznaczeniu, czuwajmy, o mili, a porzuciwszy

2 Tak często zwano Gotów. Por. Jan C hryzostom , RzHom 1, 3, Kraków 1995, t. 1/1,
¿5 przypis 44.
324 Ja n C h ryzo sto m

ich wszystkich postępujmy ciasną drogą (por. Mt 7, 14) z ufnością i z


bojaźnią: z bojaźnią wobec przepaści po obu stronach, a z ufnością wobec
naszego przewodnika Jezusa Chrystusa. Postępujmy czujnie i uważnie, bo
choćby ktoś tylko trochę się zdrzemnął, natychmiast runie w przepaść. Nie
jesteśmy doskonalsi od Dawida, który, gdy tylko trochę na siebie nie
uważał, runął w największą otchłań grzechu (por. 2 Sm 11, 2n). Lecz
prędko się podniósł. Nie zwracaj uwagi jedynie na to, że zgrzeszył, lecz
także, że zmył grzech. Nie dlatego napisał tę historię, abyś go widział
w upadku, lecz byś go podziwiał w dźwignięciu się, byś się nauczył, jak
trzeba się podnosić wtedy, gdy upadniesz. Bo jak lekarze wybierając naj­
cięższe choroby opisują je w księgach i uczą takiego sposobu leczenia, by,
wyćwiczywszy się w ważniejszych przypadkach, łatwiej pokonać mniejsze,
tak też i Bóg wyjawił najcięższe grzechy, aby i ci, którzy upadli w małych
rzeczach, dzięki tamtym znaleźli łatwy sposób poprawy. Jeśli bowiem
znalazło się lekarstwo na tamte, to tym bardziej na mniejsze.
Przyjrzyjmy się, w jaki sposób ów błogosławiony mąż popadł w cho­
robę i w jaki sposób szybko się z niej podniósł. Jakiż był to rodzaj
niemocy? Popełnił cudzołóstwo i zabójstwo (por. 2 Sm 11, 2n). Nie
ukrywam wszak tego, gdyż ogłaszam to donośnym głosem. Skoro Duch
Święty nie uznał za hańbę ogłoszenia całej tej historii, to o wiele bardziej
nam nie wypada jej ukrywać. Dlatego nie tylko ją ogłaszam, lecz dodaję
jeszcze coś innego. Gdyż ci, którzy to ukrywają, najbardziej przyćmiewają
cnotę tego męża i tak jak pozbawiają go niemałej sławy ci, którzy
przemilczają jego walkę z Goliatem (por. 1 Sm 17), tak też i ci, którzy
pomijają tę historię. Lecz czy to, co mówię, nie wydaje się wam niezwy­
kłe? Zaczekajcie trochę, a zobaczycie, że powiedziałem wam to słusznie.
Dlatego powiększam grzech i czynię moją mowę bardziej zaskakującą,
abym w większej obfitości przygotował lekarstwa.
Co stawiam na czele? Cnotę tego męża, co zwiększa jego winę. Bo nie
ma jednakowego sądu dla wszystkiego i wszystkich, ponieważ napisano:
„Możnym grozi surowe badanie” (Mdr 6, 8), oraz: „Sługa, który zna wolę
swego pana, a nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę”
(Łk 12, 47). Zatem większa wiedza jest przyczyną większej kary. Dlatego
kapłan, który popełnia te same grzechy, co ci, którzy podlegają jego
[duchowej] władzy, będzie ponosić nie tę samą, ale o wiele cięższą karę.
Widząc, jak powiększam [jego] winę, być może drżycie, boicie się i dzi­
wicie się, że chodzę jakby nad przepaścią. Lecz ja jestem tak spokojny
o tego sprawiedliwego, że idę nawet jeszcze dalej, bo im bardziej powięk­
szę jego winę, tym bardziej zdołam przedstawić chwałę Dawida.
Cóż można, ktoś zapyta, powiedzieć więcej niż to? O wiele więcej. Bo
jak czyn Kaina był nie tylko morderstwem, ale czymś jeszcze gorszym niż
Horn. XXVI: Mt 8, 5-13 325

wiele morderstw, gdyż zabił nie obcego, lecz swego brata, i to brata, który
nie zrobił mu nic złego, ale od niego doznał krzywdy; nie po wielu zabój­
stwach, lecz sam pierwszy wynalazł tę straszną zbrodnię (por. Rdz 4, 1-
16), tak też i tu czyn, na który odważył się [Dawid], był nie tylko zabój­
stwem: człowiek, który go popełnił nie był kimś zwyczajnym, lecz proro­
kiem; nie zabił kogoś, kto wyrządził krzywdę, lecz krzywdy doznał,
bo został skrzywdzony w rzeczach najważniejszych, ponieważ [ów] wziął
mu gwałtem żonę, a jednak do takiej zbrodni dołączył jeszcze i to (por.
2 Sm 11, 2n).
Czy widzicie, że nie oszczędzałem tego sprawiedliwego męża i bez
jakiegokolwiek zatajenia ogłosiłem jego grzech? Mimo to jestem tak
spokojny o jego obronę, że przy tak wielkim ogromie grzechu chciałbym,
aby byli tu obecni manichejczycy, którzy najbardziej się z tego naśmiewają
oraz ludzie trzymający się błędów Marcjona, bym należycie zamknął im
usta. Oni twierdzą, że popełnił cudzołóstwo i zabójstwo; ja natomiast nie
tylko to mówię, ale wykazałem podwójne zabójstwo: raz, że tamten
poniósł krzywdę, dwa, że ten, który zabił, był tak znakomity.

(Jak wielki jest grzech Dawida i jego cnota po upadku?)


7. Nie taka sama jest wina, gdy odważa się na taką zbrodnię człowiek
w takim wieku, człowiek, który został uznany godnym Ducha [Świętego],
który otrzymał tyle dobrodziejstw, posiadł tak wielką władzę i jeśli uczyni
to samo ktoś, kto niczego takiego nie posiada. A przecież właśnie dlatego
mąż ów wzbudza podziw, że spadłszy na samo dno nieprawości nie stracił
odwagi ani nie zwątpił, ani nie upadł, otrzymawszy od diabła śmiertelną
ranę, lecz prędko czy raczej natychmiast z wielką gwałtownością zadał
cios bardziej śmiertelny, niż otrzymał.
Stało się tak, jakby jakiś barbarzyńca na wojnie, w trakcie walki
ugodził włócznią w serce kogoś walecznego lub trafił pociskiem w wątro­
bę i zadał drugą ranę, gorszą od pierwszej; a ten, kto otrzymał te dwie
rany, upadłszy, zupełnie zbroczony krwią, szybko by się podniósł
i rzuciwszy włócznią na tego, który go ugodził, natychmiast położyłby go
trupem na miejscu. Tak też i tu było; tak też i tu, im bardziej niebezpiecz­
ną przedstawiasz jego ranę, tym godniejszą podziwu czynisz duszę
rannego, skoro po tak ciężkim zranieniu mógł się podnieść i stanąć na
samym czele falangi, a położyć trupem tego, który go zranił.
O tym, jak wielką jest to rzeczą, najlepiej wiedzą ci, którzy popadają
w ciężkie grzechy. Gdyż mężną i odważną duszę oznacza nie tyle to, że
ktoś idzie prosto i szybko przebiega drogę; taki ma za towarzysza w dro­
dze dobrą nadzieję, która go wzmacnia, zachęca, pobudza jego nerwy
326 Ja n C h ryzo sto m

i czyni bardziej ochoczym, lecz to, że ktoś po wielu trofeach i zwycię­


stwach, po niezliczonych koronach poniósłszy najcięższą klęskę znów staje
do tego samego biegu. Lecz, aby to, co mówię, było dla was bardziej zro­
zumiałe, postaram się przedstawić wam inny przykład, nie gorszy niż
pierwszy.
Wyobraź sobie sternika, który żeglował po rozlicznych morzach, a gdy
przepłynął całe morze, przetrwawszy wiele burz, ominąwszy liczne skały,
prześliznąwszy się po tylu wałach morskich, u samego wejścia do portu
tonie z bogatym ładunkiem i tylko życie ocala z tej strasznej katastrofy;
jak zatem będzie się zapatrywać na morze, na niebezpieczeństwa żeglarskie
i na takie trudy? Czy taki człowiek, jeśli nie będzie miał odważnego
ducha, kiedykolwiek zechce spojrzeć na brzeg morski, statek lub port? Ja
przynajmniej sądzę, że nie; że będzie się ukrywać robiąc noc z dnia
i wyrzekając się wszystkiego, a nawet raczej zechce żyć o żebranym
chlebie, niż podejmować te same trudy.
Ów błogosławiony mąż nie był taki. Doznawszy takiej katastrofy po
owych niezliczonych trudach i bojach nie pozostał w ukryciu, lecz
spuściwszy statek na wody, rozwinąwszy żagle i ująwszy ster podejmuje
się tych samych trudów i znowu zyskuje większe bogactwa. Jeśli taki
podziw wzbudza to, że ktoś stoi, to czy jest nagroda, na którą nie
zasługuje ten, kto upadłszy, nie pozostał w tym stanie, lecz nawet się
podniósł i dokonał tak wielkich rzeczy.
A przecież było wiele rzeczy, które wprawiały go w zwątpienie: po
pierwsze wielkość grzechu, po drugie, że nie był już pierwszej młodości,
gdy ma się więcej nadziei, ale doznał tego u schyłku życia. Bo i kupiec
wypłynąwszy z portu i zaraz doznawszy rozbicia okrętu nie tak rozpacza,
jak taki, który rozbił się o skałę po załatwieniu wielu handlowych
interesów. Po trzecie, doświadczył tego, gdy zebrał już wielkie bogactwa;
miał już zgromadzone niemało towarów, na przykład te, które zebrał
w młodości, gdy był pasterzem: walkę z Goliatem, gdy odniósł owo piękne
zwycięstwo (por. 1 Sm 17), wspaniałomyślność, którą okazywał wobec
Saula (por. np. 1 Sm 24). Okazywał ewangeliczną szlachetność, gdyż tyle
razy mając nieprzyjaciela w swych rękach, zawsze mu przebaczył; a nawet
wolał pozbawić się ojczyzny, wolności, a nawet życia, niż zabić tego,
który niesprawiedliwie go prześladował (por. 1 Sm 24). Także i po
wstąpieniu na tron dokonał niemałych czynów. Prócz tego, co powiedzia­
no, miał też u wszystkich wielkie poważanie, więc i to także, że utracił tak
świetną sławę, wywoływało w nim niemałe niepokoje. Nie tak zdobiła go
purpura, jak szpeciła go plama grzechu.
Horn. XXVI: Mt 8, 5-13 327

8. Wiecie dobrze, jak bolesną rzeczą jest, jeśli rozniosą się czyjeś
grzechy; ktoś taki potrzebuje wielkiego hartu duszy, by nie upaść wobec
tak wielu oskarżycieli i tak wielu świadków własnych występków.
A jednak mimo to ów waleczny mąż wyjąwszy te pociski ze swej duszy
tak potem zajaśniał, tak zatarł tę plamę, tak stał się czysty, że nawet po
śmierci zakrył grzechy swych potomków. To, co Bóg powiedział o Abra­
hamie, także i o nim mówi wyraźnie. O patriarsze powiada: „Pamiętał Bóg
o swoim przymierzu z Abrahamem” (Wj 2, 24), a tu nie mówi o przymie­
rzu, lecz: „Ocalę to miasto przez wzgląd na mego sługę Dawida” (Iz 37,
35). Również z powodu swej dobroci dla niego nie pozwolił, by został
pozbawiony panowania Salomon, który popełnił tak wielki grzech (por. 1
Kri 11, 1-13). A sława tego męża była tak wielka, że po tylu latach Piotr,
przemawiając do Żydów, powiedział: „Wolno powiedzieć do was otwarcie,
że patriarcha Dawid umarł i został pochowany” (Dz 2, 29). A Chrystus,
mówiąc do Żydów, wskazuje na niego, że po grzechu został uznany
godnym łaski Ducha [Świętego] i że nawet dostąpił zaszczytu proroko­
wania o Jego bóstwie; powiedział, zmuszając ich w ten sposób do
milczenia: „Jakże więc Dawid natchniony przez Ducha może nazywać go
Panem, gdy mówi: «Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej»
(Ps 110, 1)” (Mt 22, 43-44)? A to, co stało się względem Mojżesza, stało
się też względem Dawida; jak bowiem wbrew woli Mojżesza ukarana zo­
stała Miriam, kiedy znieważyła swego brata (por. Lb 12, 1-15), ponieważ
Bóg bardzo miłował tego świętego męża. Podobnie szybko pomścił znie­
wagę jaką Dawid poniósł ze strony syna [Absaloma], chociaż znieważony
ojciec tego nie żądał (por. 2 Sm 15 - 19). Zatem to również, a raczej
bardziej niż wszystko inne, może dowieść cnoty owego męża. Gdy Bóg
wyda wyrok, nie trzeba już dalej tego roztrząsać. Jeśli chcecie dokładnie
poznać jego cnotę, możecie prześledzić jego życie po grzechu, a poznacie
jego ufność w Bogu, jego dobroć, jego wzrost w cnocie, jego stałość aż
do ostatniego tchu życia.
Mając zatem taki przykład przed oczyma czuwajmy i uważajmy, by nie
upaść, a gdybyśmy nawet upadli, aby nie leżeć w grzechach. Powiedziałem
wam o grzechach Dawida nie po to, aby was pogrążyć w bezczynności,
lecz aby wzbudzić większy strach. Jeśli ten sprawiedliwy mąż, nieco się
opuściwszy, otrzymał tak wielkie rany, to cóż my będziemy cierpieć, jeśli
codziennie jesteśmy opieszali. Nie zwracaj uwagi na to, że upadł, ani nie
pogrążaj się w gnuśności, lecz zauważ, co uczynił potem, jak wielki okazał
żal, jaką czynił pokutę, dniami i nocami wylewając strumienie łez,
zlewając łzami swe łoże i oprócz tego oblekając się w wór (por. 2 Sm 12,
13n).
328 Ja n C h ryzo sto m

Jeśli on potrzebował takiego nawrócenia, to jakże będziemy mogli być


zbawieni my, którzy nie czujemy żalu po tak wielkich grzechach? Kto ma
wiele dobrych uczynków, ten łatwo zakryje nimi grzechy, a kto jest z nich
obnażony, ten otrzyma śmiertelną ranę tam, gdzie go trafi pocisk.
Aby tak się nie stało, uzbrójmy się w dobre uczynki, a jeśli popełnimy
jakiś grzech, obmyjmy się z niego, abyśmy się stali godni - przeżywszy
to życie na chwałę Boga - wstąpić do życia przyszłego. Obyśmy go
wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, które­
mu niechaj będzie chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXVII: Mt 8, 14-22
(PG 57, 343-350)

(8, 14) Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową,
leżącą w gorączce. (8, 15) Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała
i usługiwała Mu.
1. Marek, chcąc podkreślić także czas, dodał słówko „zaraz” (Mk 1,
30), a ten jedynie opowiedział cud, nie oznaczywszy czasu. Inni powiadają
też, że chora Go prosiła, natomiast /Mateusz/ i to przemilczał. Lecz nie ma
w tym żadnego przeciwieństwa, bo jedno jest cechą krótkiego opowiada­
nia, a drugie obszernego. Lecz dlaczego wstąpił do domu Piotra? Wydaje
mi się, że dlatego, by się posilić, na co wskazał, mówiąc: Wstała i usłu­
giwała Mu. Wstępował do uczniów, obdarzając ich zaszczytem i przez to
pobudzając ich gorliwość, tak jak do Mateusza wtedy, gdy go powołał
(por. Mt 9, 9n). Ty zaś i tu zauważ szacunek Piotra do Niego. Mając
w domu chorą teściową, mającą silną gorączkę, nie nalegał na Niego, by
poszedł do jego domu, lecz czekał, aż dokończy nauczania i innych uleczy,
a poprosił Go dopiero wtedy, gdy wstąpił. Tak od początku uczył się
przedkładać dobro innych nad swoje. A nie on Go zaprosił, lecz On sam
z własnej woli, po owych słowach setnika: „Nie jestem godzien, abyś
wszedł pod mój dach” (Mt 8, 8) wstąpił, okazując tym samym, jak bardzo
miłował tego ucznia. A przecież pomyśl, jakie były domy tych rybaków.
Jednak nie gardził On wstępowaniem do ich biednych chatek, pouczając
ich i nas, abyśmy we wszystkim gardzili ludzką pychą.
Niekiedy uzdrawia tylko słowami, niekiedy też i rękę wyciąga, niekiedy
znów czyni obie rzeczy, by uwidocznić swe leczenie. Nie chciał zawsze
czynić cudów w zadziwiający sposób, a to z powodu uczniów, z wielkiej
radości rozgłosiliby wszystko, a On musiał jeszcze dotąd się ukrywać.
Widać to na podstawie tego, że gdy wstąpił na górę, uważał za potrzebne
330 Ja n C h ryzo sto m

nakazać im, aby nikomu o tym nie mówili1. Zatem, dotknąwszy ciała, nie
tylko ugasił gorączkę, ale również całkowicie przywrócił zdrowie. A po­
nieważ choroba była lekka, pokazał swą moc przez sposób uleczenia, cze­
go nie zdziałałaby sztuka lekarska.

(Chrystus uzdrawiał szybko)


Wiecie, że nawet po ustąpieniu gorączki chorzy potrzebują dużo jeszcze
czasu, aby powrócić do pierwotnego zdrowia, lecz wtedy stało się
wszystko od razu. A nie tylko tutaj, lecz także na morzu (por. Mt 8, 23-
27). Tam nie tylko uśmierzył burze i wiatry, ale i powstrzymał ruch fal,
co też było rzeczą nadzwyczajną, bo gdy ustanie burza, jeszcze długo
pozostają wzburzone bałwany. Lecz u Chrystusa nie tak, lecz wszystko
ustało od razu; tak samo stało się z tą kobietą. Dlatego ewangelista
opowiadając o tym, mówi: Wstała i usługiwała Mu, co świadczyło o mocy
Chrystusa i o uczuciu, jakie niewiasta okazywała wobec Chrystusa.
Oprócz tego da się tu dostrzec i coś innego: że Chrystus uzdrawiał
jednych ze względu na wiarę innych (bo i tutaj inni go prosili, tak jak
0 sługę setnika), a czyni to dla nich wtedy, kiedy ten, który ma być
uzdrowiony, wierzy, ale nie może przyjść do Niego z powodu choroby lub
niemłodego wieku, lub też nie ma o Nim zbyt wysokiego mniemania
z powodu niewiedzy.
(8,16) Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On
słowem wypędzał złe [duchy] i wszystkich chorych uzdrowił. (8, 17) Tak
oto spełniło się słowo proroka Izajasza: «On wziął na siebie nasze słabości
1 nosił nasze choroby» (Iz 53, 4). Czy widzisz, jak wciąż wzrasta wiara
wielu? Nie chcieli odejść, chociaż czas naglił. Nie uważali nawet, że
przyprowadzenie swych chorych wieczorem byłoby nie w porę. Zauważ
też, jak wielką liczbę uzdrowionych ewangeliści pomijają. Nie rozpowia­
dają ani nie mówią o każdym z osobna, lecz jedną wypowiedzią obejmują
niezmierną liczbę cudów. Skoro tak wielką ilość tak różnych chorób
usunął i uleczył w jednej chwili, aby wielkość cudu nie wzbudziła w tobie
niedowierzania, przytacza proroka na świadectwo tego, co się stało
pokazując, że dowód z Pisma jest zawsze dla nas ważny i nie mniejszy niż
same cuda. Stwierdza, iż Izajasz przepowiedział, że On wziął na siebie
nasze słabości i nosił nasze choroby. Nie powiedział: «Uzdrowił», lecz:
Wziął... i nosił, a te słowa, jak się wydaje, wyrzekł prorok mając na myśli*

i
Zapewne aluzja do przemienienia - por. Mt 17, 9.
Horn.. XXVII: Mt 8, 14-22 331

grzechy, zgodnie z Janem [Chrzcicielem], który mówił: „Oto Baranek


Boży, który gładzi grzech świata” (J 1, 29).

{Grzech jest przyczyną chorób. Piękno i skromność Chrystusa)


2. Dlaczego ewangelista przytacza to świadectwo w tym miejscu w od­
niesieniu do chorób? Albo dlatego, że odczytuje je w sensie historycznym,
albo też, aby pokazać, że większość chorób pochodzi z grzechów duszy.
Jeżeli największa choroba, czyli sama śmierć, ma swoje źródło i początek
w grzechu, tym bardziej większość z pozostałych chorób, bo to, że
w ogóle podlegamy cierpieniu, stamtąd wzięło początek.
(8, 18) Gdy Jezus zobaczył wielki tłum dookoła siebie, kazał odpłynąć
na drugą stronę. Czy dostrzegasz Jego pokorę? Inni ewangeliści podają,
że zbeształ duchy, by nie mówiły, kim On jest, /Mateusz/ natomiast mówi,
że oddalił tłumy. Uczynił to celem pouczenia nas, abyśmy byli skromni
oraz dla uspokojenia zawiści Żydów i nauczenia nas, abyśmy niczego nie
czynili na pokaz. Uzdrawiał nie tylko ciało, lecz także leczył dusze,
nauczał cnoty ((|)iA,oao(|)ia), dawał się za przykład w dwojaki sposób: po
pierwsze, że uzdrawiał z chorób, po drugie, że niczego nie czynił, aby
siebie pokazać. Byli bowiem do Niego przywiązani, kochali i podziwiali
Go oraz pragnęli na Niego patrzeć. Któż odstąpiłby od Niego, gdy czynił
takie cuda? Kto nie chciałby spojrzeć na Jego oblicze i na Jego usta, które
głosiły takie nauki?
Był cudowny nie tylko wtedy, gdy czynił cuda, ale już Jego pojawienie
się roztaczało wielki urok, co wskazał prorok mówiąc: „Tyś najpiękniejszy
z synów ludzkich” (Ps 45, 3). A jeśli mówi Izajasz: „Nie miał On wdzięku
ani blasku” (Iz 53, 2), to ma na myśli albo niepojętą i niewysłowioną Bożą
chwałę, albo opisuje to, co nastąpiło w czasie męki: poniżenie, które znosił
w czasie cierpienia na krzyżu oraz ubóstwo, które cierpiał we wszystkim
i przez całe życie.
Kazał się przeprawić na drugą stronę nie wcześniej, niż uleczył
chorych. Inaczej nawet nie zniósłby tego. Jak więc na górze nie tylko
słuchali, gdy do nich mówił, lecz także w milczeniu szli za Nim (por. Mt
5, 1; 8, 1), tak też i tutaj byli obecni nie tylko wtedy, gdy czynił cuda, lecz
nawet gdy skończył. Odnosili wielką korzyść z samego patrzenia na Niego.
Jeśli Mojżesz miał twarz opromienioną chwałą (por. Wj 34, 30), a Szcze­
pan anielską (por. Dz 6, 15), pomyśl, jak musiało jaśnieć oblicze Pana
wszystkich.
Może wielu poczuło pragnienie, by oglądać Jego postać (£iKft)v), lecz
jeśli zechcemy, ujrzymy o wiele wspanialszą od tamtej. Jeśli przeżyjemy
uczciwie (p£T& m p p r |G ia ę ) nasze doczesne życie, ujrzymy Go w obło­
332 Ja n C h ryzo sto m

kach, zbliżając się do Niego w ciele nieśmiertelnym i nie podlegającym


żadnemu zepsuciu. Zwróć uwagę, że nie wprost każe im odejść, aby ich
nie przestraszyć. Nie powiedział: «Odejdźcie», lecz kazał przeprawić się
na drugą stronę, obiecując, że z pewnością tam przybędzie. Tłumy okazały
wielką miłość i szły za Nim w wielkiej gotowości. A jeden niewolnik
pieniędzy, wielce na swój temat zarozumiały, (8, 19) przystąpił i rzekł do
Niego: «Nauczycielu, pójdą za Tobą, dokądkolwiek się udasz». Czy
widzisz, jak wielka zarozumiałość? To tak, jakby nie chciał być zaliczony
do tłumu, lecz przemawia do Niego w ten sposób, aby pokazać, że jest
wyższy nad pospólstwo. Takie były żydowskie obyczaje - pełne niesto­
sownej zarozumiałości. W taki sam sposób również potem wyrwał się inny
pośród ogólnego milczenia i rzekł: „Które przykazanie w Prawie jest
największe?” (Mt 22, 36) A jednak Pan nie skarcił nieodpowiedniego
odezwania się, pouczając nas, abyśmy również my znosili takich ludzi.
Dlatego mających złe myśli w swych sercach nie karci otwarcie, ale
odpowiada na nie, zostawiając im samym zrozumienie nagany i podwójnie
czyni im dobrze: po pierwsze, dając do zrozumienia, że zna rzeczy ukryte
w ich sumieniu, po drugie, że w ten sposób pozwala, by pozostało to
w ukryciu i stwarza im możliwość opamiętania się, jeśli tego tylko zechcą;
tak samo czyni tutaj.
Ów człowiek widząc wiele cudów oraz wielu ludzi garnących się do
Niego, spodziewał się z tychże cudów ciągnąć zyski. Dlatego spieszył się,
by Mu towarzyszyć. Skąd to można wywnioskować? Na podstawie
odpowiedzi, której udzielił mu Chrystus, a która odnosiła się nie do słów
pytania, lecz do intencji myśli. «Czyż spodziewasz się, odpowiada, że
będziesz zbierać pieniądze chodząc ze Mną? Czy nie widzisz, że nie
posiadam nawet takiego przytułku, jaki mają ptaki?» (8, 20) Lisy, mają
nory, a ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca,
gdzie by głowę mógł oprzeć. Słowa te nie oznaczały odmowy, lecz skarce­
nie złej intencji i pozwolenie pójścia za Nim - o ile zechce - stosownie
do oczekiwania. Jego złość poznasz stąd, że po usłyszeniu ich i zostaniu
poddanym próbie, nie powiedział: «Jestem gotów pójść za Tobą».
3. Również w wielu innych przypadkach Chrystus postępuje w ten
sposób. Nie karci wprawdzie otwarcie, ale odpowiadając wyjawia zamiary
przychodzących do Niego. Człowiekowi, który Mu powiedział: „Nauczy­
cielu dobry” (Łk 18, 18), i miał nadzieję zjednać Go sobie pochlebstwem,
odrzekł: „Czemu nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam
Bóg” (Łk 18, 19). Posłuchaj, co odpowiedział, gdy mówili: „Oto Twoja
Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą” (Mt 12, 47),
jako że ulegli ludzkiej słabości i nie chcieli posłuchać czegoś pożyteczne­
Horn. XXVII: Mt 8, 14-22 333

go, lecz pokazać, że są z Nim połączeni węzłami rodu i w ten sposób


pozyskać próżną chwałę: „Któż jest Moją matką i którzy są Moimi
braćmi?” (Mt 12, 48). Również do swoich braci, gdy mówili do Niego:
„Okaż się światu” (J 7, 4), a chcieli na tym zyskać próżną chwałę,
powiedział: „Dla Mnie stosowny czas jeszcze nie nadszedł, ale dla was
zawsze jest do rozporządzenia” (J 7, 6).
Także w pozytywnych przypadkach tak postępuje, gdy na przykład
mówi o Natanaelu: „Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma
podstępu” (J 1, 47), albo znowu: „Idźcie i donieście Janowi to, coście
słyszeli i widzieli” (Mt 11, 4). Gdyż odpowiedział nie na słowa, lecz
stosownie do intencji tego, który ich posłał. Także i do ludu przemawia
stosownie do jego ukrytych myśli, mówiąc: „Coście wyszli oglądać na
pustyni?” (Mt 11, 7-8). Widząc, że uważają Jana za jakiegoś lekkomyślne­
go i zmiennego człowieka, prostuje ich podejrzliwość, mówiąc: „Coście
wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Człowieka
w miękkie szaty ubranego?” (por. Mt 11, 7-8; Łk 7, 25) dając tymi
dwiema rzeczami do zrozumienia, że /Jan/ nie jest chwiejny i nie da się
zmiękczyć żadnym zbytkiem. Tak samo tutaj (por. 8, 20) stosuje
odpowiedź do intencji [pytających].
Zauważ, jak wielką przejawia skromność. Nie powiedział: «Mam, ale
tym gardzę», lecz: «Nie mam» (por. 8, 20). Czy widzisz, jak wielka jest
przy całej pobłażliwości Jego dokładność? Podobnie wtedy, gdy czyni
przeciwnie niż Jan, boje i pije (por. Mt 11, 18-19), czyni to dla zbawienia
Żydów, a raczej dla zbawienia całego świata oraz aby zamknąć usta
heretykom, a przyciągnąć ku sobie tych, którzy byli obecni, (por. 8, 21A)
Ktoś inny powiedział Mu: (8, 21B.) «Panie, pozwól mi najpierw pójść
i pogrzebać mojego ojca». Czy widzisz różnicę, że tamten bezwstydnie
mówi: Pójdą za Tobą, dokądkolwiek się udasz, natomiast ten, choć prosi
o rzecz bogobojną, mówi jednak: Pozwól mi. Jednakże nie pozwolił, (por.
8, 22A) lecz rzekł: (8, 22B.) Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, ty
zaś pójdź za Mną. Zawsze brał pod uwagę ukryty zamiar. Dlaczego, ktoś
zapyta, nie pozwolił mu? Ze względu na innych, którzy mogli to uczynić,
aby zmarły nie pozostał bez pogrzebu, jego zaś nie godziło się odrywać
od spraw bardziej potrzebnych. Natomiast przez słowa ich umarłych
pokazuje, że nie jest to jego umarły. Jak mi się wydaje, ten zmarły należał
do niewiernych. Jeżeli się dziwisz, że młodzieniec pytał Jezusa o tak
konieczną rzecz, a nie poszedł sam z siebie, zdumiewaj się jeszcze
bardziej, że nie poszedł, gdy mu tego zabronił.
Jednakże nie być obecnym na pogrzebie ojca, ktoś powie, czyż nie
świadczy o największej niewdzięczności? Byłoby to niewdzięcznością
334 Ja n C h ryzo sto m

wówczas, gdyby nie poszedł z niedbalstwa. Jeśli zaś uczynił to dlatego, by


nie przerywać ważniejszej rzeczy, wtedy właśnie odejście świadczyłoby
0 największej niegodziwości. Jezus zabronił mu tego nie dlatego, by
nakazać pogardę dla czci należnej rodzicom, lecz by pokazać, że nie
powinniśmy uważać niczego za ważniejsze od spraw niebieskich, że
powinniśmy przykładać się do nich z wszelką gorliwością i nie odkładać
ich ani na chwilę, choćby najbardziej pilne i potrzebne zdawało się to, co
nas odciąga. Cóż może być bardziej koniecznego niż pogrzeb ojca? Cóż
łatwiejszego, skoro nie trzeba było poświęcić na to wiele czasu? Jeśli
niebezpiecznie jest odbierać zajęciom duchowym nawet tyle czasu, ile
potrzeba na pogrzebanie ojca, pomyśl, na jaką karę możemy zasłużyć, gdy
cały czas odrywamy się od uczynków należnych Chrystusowi, choć nas nic
nie zmusza, i przedkładamy rzeczy najbardziej błahe nad konieczne oraz
pozostajemy w bezczynności.
Należy podziwiać wspaniałość Jego nauki także i z tego względu, że
swą mową bardzo przywiązał go do siebie, a oprócz tego uwolnił od wielu
utrapień, czyli od łez, od żalu, jak i od innych rzeczy stąd wynikających.
Po pogrzebie trzeba było zająć się testamentem, podziałem spadku
1 innymi sprawami z tym związanymi. W ten sposób fale, jedna za drugą,
porywając go z sobą, uniosłyby go daleko od portu prawdy. Dlatego go
powstrzymuje i przyciąga ku sobie. A jeśli jeszcze się temu dziwisz
i czujesz się zmieszany, że nie pozwolił mu udać się na pogrzeb ojca,
zauważ, że wielu takim, którzy są chorzy, choćby umarł ich ojciec, matka,
dziecko lub jakikolwiek inny krewny, nie pozwalają ani dowiedzieć się
o tym, ani pójść na pogrzeb, a my nie wyrzucamy im z tego powodu
okrucieństwa bądź nieludzkiego zachowania. I bardzo słusznie. Owszem,
o okrucieństwie świadczyłoby narażanie ich w takim stanie na cierpienie.

(Nad wszystko trzeba przedkładać sprawy dotyczące zbawienia.


Człowiek żyjący w nieprawości jest w gorszym stanie niż umarły)
4. Jeśli zaś złe jest opłakiwanie krewnych i trapienie swego umysłu,
tym większym złem jest odrywanie się od nauk duchowych. Dlatego
powiedziano na innym miejscu: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa,
a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa niebieskiego” (Łk 9, 62).
Jest rzeczą o wiele lepszą ogłaszać królestwo [Boże] i odwodzić innych od
śmierci, aniżeli chować nic nie znaczące ciało zmarłego, szczególnie
wówczas, gdy są tacy, którzy to wypełnią.
Na tym przykładzie uczymy się nie czego innego, jak tylko tego, że nie
należy marnować ani chwili, choćby odciągały nas niezliczone rzeczy,
tylko sprawy duchowe należy przedkładać nad wszystkie pozostałe, nawet
Horn. XXVII: Mt 8, 14-22 335

najkonieczniejsze rzeczy, i wiedzieć, czym jest życie, a czym śmierć.


Wielu ludzi żyjących w nieprawości, jak się wydaje, nie różni się wcale
od nieboszczyków. Są nawet w gorszej od nich sytuacji. „Kto bowiem
umarł, stał się wolny od grzechu” (Rz 6, 7), taki natomiast jest niewolni­
kiem grzechu. Nie mów mi zatem, że nie toczą go jeszcze robaki, że nie
leży w trumnie, że nie jest związany chustami, że oczu nie zamknął. Znosi
rzeczy gorsze niż umarły: wprawdzie nie toczy go robactwo, ale groźniej
niż dzikie zwierzęta rozszarpują go namiętności duszy.
Jeśli oczy mą otwarte, jest to nawet gorsze, aniżeli miałby je zamknięte.
Nieboszczyk leży sobie w trumnie, obojętny na wszystko, człowiek zaś
nieprawy jest zagrzebany w grobie niezliczonych chorób. Ale przecież nie
widać, by gniło jego ciało? Cóż z tego! Wcześniej od ciała zepsuła się
jego dusza i doświadcza jeszcze gorszego odoru. Tamten cuchnie przez
dziesięć dni, z tego natomiast przez całe życie wydobywa się cuchnąca
woń, gdyż ma usta bardziej smrodliwe od kloaki. Nieboszczyk różni się
od niego o tyle, że ulega jedynie koniecznemu zepsuciu wynikającemu
z praw natury, on zaś sprowadza na siebie oprócz tego zgniliznę pochodzą­
cą z zepsucia obyczajów, wymyślając codziennie tysiące sposobów zguby.
Ale przecież jedzie na końskim grzbiecie! Cóż to ma do tego? Tamtego
niosą na noszach. Nikt nie widzi, jak rozkłada się i gnije, bo trumnę ma
za okrycie. Nieprawy zaś, co gorsze, cuchnie i wszędzie chodzi nosząc swą
umarłą duszę w ciele, jak w jakimś grobowcu. Gdyby można było
zobaczyć duszę człowieka, który żyje w rozkoszach i w grzechu, to
ujrzałbyś, że lepiej jest leżeć związanym w grobie niż być skrępowanym
okowami grzechu; lepiej być przywalonym kamieniem, aniżeli ciężkim
wiekiem tępoty2. Dlatego najbardziej się godzi, by krewni takich trupów,
ponieważ są bez czucia, prosili za nimi Jezusa, tak jak uczyniła to Maria
w sprawie Łazarza (por. J 11, 1-44). Choćby leżał już w grobie czwarty
dzień, choćby cuchnął, jednak zbliż się i najpierw odwal kamień. Wtedy
ujrzysz go leżącego niby w grobie i skrępowanego chustami.
Jeśli chcesz, przyjrzyjmy się któremuś z ludzi możnych i znakomitych.
Nie obawiajcie się, przytoczę ten przykład anonimowo; a choćbym nawet
przytoczył imię, to i tak nie ma się czego obawiać. Któż się kiedykolwiek
bał umarłego? Cokolwiek czyni, pozostaje trupem, a nieboszczyk ani

2 Tak tłumaczę greckie: f| xó papi) xf|ę a yaioG riaiaę 7tćbpa. J. Krystyniacki (t. II, 28)
oddał to następująco: «aniżeli ciężkim napojem w nieczułość być pogrążonym». Greckie
słowo tó 7tćbpa znaczy «napój», ale także «wieko», «pokrywka». Kontekst poprzedzający
wskazuje raczej na «wieko». Kontekst zaś następujący dopuszcza «napój». Zaś &vaiG0r|-
o ia znaczy «niewrażliwość», «nieświadomość», «tępotę».
336 Ja n C h ryzo sto m

bardziej, ani mniej nie może zaszkodzić żyjącemu. Przypatrzmy się jego
obwiązanej głowie. Skoro często są pijani, ich zmysły zawiązane są
i uwięzione, podobnie jak ciała umarłych obwiązane są wieloma chustami
i prześcieradłami. Jeśli chcesz zobaczyć ich ręce, ujrzysz, że i one
spoczywają na brzuchu, jak u zmarłych, związane są nie chustami, lecz
- co jest o wiele gorsze - więzami żądzy. Ona bowiem nie pozwala
wyciągnąć ich do dawania jałmużny ani do jakiegokolwiek innego czynu,
ale czyni je bardziej bezużytecznymi od rąk ludzi martwych. Czy chcesz
widzieć, że także ich nogi są związane? Popatrz, jak skrępowane są
troskami i dlatego nie mogą pójść do domu. Widziałeś trupa? Przypatrz się
więc grabarzowi! Któż jest ich grabarzem? Diabeł, który ich dobrze
krępuje i nie pozwala, by człowiek okazał się człowiekiem, ale uschłym
drzewem, bo tam, gdzie nie ma ani oczu, ani nóg, ani rąk, ani żadnego
z tych członków, jakże ktoś taki mógłby uchodzić za człowieka? Tak samo
ich duszę widać owiniętą szmatami, a raczej kukłę niż duszę.
Skoro nie mają czucia stawszy się trupami, wstawmy się za nimi do
Jezusa, prośmy Go, by ich wskrzesił, odwalmy kamień, rozwiążmy chusty.
Gdy odwalisz kamień, czyli usuniesz jego nieczułość na zło, wtedy prędko
będziesz ich mógł wyprowadzić z grobu, wyprowadziwszy zaś, łatwiej
uwolnisz ich z więzów. Wtedy, gdy zmartwychwstaniesz, Chrystus uzna
cię za swego, wtedy wezwie cię na swoje gody. Wy więc, którzy kochacie
zmarłego, a jesteście uczniami Chrystusa i miłujecie Go, zbliżcie się do
Jezusa i błagajcie Go. Chociaż ów człowiek tak nieznośnie cuchnie, to
przecież nie wypada jego krewnym tak go zostawić, lecz tym bardziej do
Niego się zbliżyć, co też uczyniły wówczas siostry Łazarza, a nie
zaprzestawać wzywania, próśb i błagania, aż nie otrzymamy go z powro­
tem żywego (por. J 11, ln).
Jeśli w ten sposób będziemy się troszczyć o sprawy nasze i bliźnich,
z łatwością dostąpimy życia przyszłego. Obyśmy je wszyscy dostąpili
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu niechaj będzie
chwała na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXVIII: Mt 8, 23-34
(PG 57, 349-358)

(8, 23) Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. (8, 24)
Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak ie fale zalewały łódź;
On zaś spał.
1. Łukasz, żeby uwolnić się od wymagów przestrzegania porządku
czasu, rzekł tak: „Pewnego dnia wsiadł ze swymi uczniami do łodzi” (Łk
8, 22); podobnie postępuje Marek (por. Mk 4, 35-41). /Mateusz/ zaś nie
tak czyni, lecz trzyma się porządku. Nie wszyscy pisali wszystko tak samo.
Mówiłem już o tym wcześniej, by ktoś nie poczytywał opuszczenia czegoś
za niezgodność1.
Tłumy wysłał naprzód (por. Mt 8, 18), a uczniów wziął z sobą, jak
i tamci wspominają. Wziął ich z sobą nie bez powodu, lecz po to, by ich
uczynić świadkami cudu, który miał nastąpić. Niczym najlepszy nauczyciel
szermierki, przysposabiał ich do dwóch rzeczy: by nie tracili odwagi
pośród niebezpieczeństw i byli pokorni wśród zaszczytów. By się nie
chełpili tym, że innych wysłał, a ich zatrzymał, pozwala na burzę, by ich
tego nauczyć oraz umocnić, by mężnie znosili pokusy.
Także poprzednie cuda były wielkie, ale ten mieścił w sobie niemałą
sposobność ćwiczenia i był podobny do dawnego znaku. Dlatego bierze
z sobą jedynie uczniów. Gdzie czynił cuda, tam pozwalał ludowi być
świadkiem; gdzie zaś powstawały pokusy i trwoga, tam bierze z sobą tylko
ich, jako zapaśników świata, których miał wyszkolić. Mateusz mówi tylko,
że spał, Marek natomiast dodaje, że „w tyle łodzi na wezgłowiu” (Mk 4,
38), pokazując Jego pokorę, ucząc nas w ten sposób wielkiej cnoty.
(por. 8, 25A) Gdy więc zerwała się burza i wzburzyło się morze, oni
budzą Go, mówiąc: (8, 25B.) Panie, ratuj, giniemy! (por. 8, 26) A On

1 Zob. powyżej MtHom 1, 4; 26, 3.


338 Ja n C h ryzo sto m

najpierw zgromił ich, a potem morze. Jak już mówiłem wcześniej, stało się
to dla nich okazją ćwiczenia i było figurą pokus, które miały im przypaść
w udziale. Również potem często pozwalał, by wpadali w jeszcze cięższe
burze różnych spraw i ociągał się z pomocą. Dlatego Paweł powiedział:
„Nie chciałbym, bracia, byście nie wiedzieli..., jak do ostateczności i ponad
siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam wyjść cało
z życiem” (2 Kor 1, 8), a dalej: „On to wybawił nas od tak wielkiego
niebezpieczeństwa śmierci” (2 Kor 1, 10). Najpierw karci, by w ten sposób
pouczyć nas, że trzeba mieć odwagę, choćby wzburzyły się wielkie fale,
i że wszystko zarządza ku naszemu pożytkowi. Nawet to, że się przestra­
szyli, stało się dla ich pożytku, by cud wydał się większy, i by na zawsze
pozostała pamięć o tym zdarzeniu. Gdy ma się wydarzyć coś niespodzie­
wanego, wówczas zarządza wiele rzeczy, zdolnych przetrwać w pamięci,
by po przeminięciu cudu nie puścili go w niepamięć. Tak samo Mojżesz
bał się węża, nawet nie tylko się bał, lecz był przejęty wielkim strachem,
a dopiero wtedy zobaczył spełnienie owego cudu (por. Lb 21, 4-9). Tak
samo oni: najpierw oczekiwali zguby, a potem zostali ocaleni, aby
pojąwszy niebezpieczeństwo, zrozumieli wartość cudu.
Dlatego śpi. Gdyby się to stało wtedy, kiedy nie spał, albo nie baliby
się, albo nie prosiliby Go o ratunek, albo nawet nie pomyśleliby, że
mógłby coś podobnego uczynić. Dlatego śpi, dając okazję do zatrwożenia
się, aby wrażenie związane z tym zdarzeniem uczynić silniejszym. Gdyż
nie tak odczuwa się to, co dzieje się w cudzym ciele, jak to, co we
własnym. Skoro widzieli, że wszyscy otrzymali łaskę, a oni nic nie
otrzymali i byli niczym uśpieni (bo nie byli chromi ani nie cierpieli żadnej
innej słabości), a trzeba było, aby sami, we własnym doświadczeniu,
doznali dobrodziejstwa, On zsyła burzę, aby po wyratowaniu lepiej odczuli
dobrodziejstwo.
Dlatego nie czyni tego w obecności tłumu, by nie potępiono ich
z powodu ich małej wiary, ale jedynie ich z sobą wziąwszy, ich samych
czyni lepszymi i przed uspokojeniem nawałnicy wód uspokaja burzę ich
duszy, karcąc ich i mówiąc: (8, 26A) Czemu bojazliwi jesteście, małej
wiary? Chce ich nauczyć, że nie zesłanie pokus, a słabość duszy wzbudza
trwogę. A gdyby ktoś rzekł, że przecież to, iż przystąpili do Niego, by Go
zbudzić, nie oznaczało trwogi ani małej wiary, to odpowiedziałbym, że to
właśnie najbardziej świadczyło o tym, że nie mieli o Nim odpowiedniego
mniemania. Wiedzieli, że może poskromić burzę po obudzeniu się, ale
wcale nie wiedzieli, że może uczynić to śpiąc. Lecz czemu się dziwisz, że
teraz się trwożą, skoro po wielu cudach jeszcze byli słabi? Dlatego często
ich karci, na przykład, gdy mówi: „To i wy jeszcze niepojętni jesteście?”
Horn. XXVIII: Mt 8, 23-34 339

(Mt 15, 16). Nie dziwmy się, że tłumy nie miały o Nim wysokiego
mniemania, skoro uczniowie byli tak słabi. A ludzie zdumiewali się,
mówiąc: (8, 27) Kimże On jest, że nawet wichry i morze są Mu posłuszne?
Chrystus nie skarcił ich, że nazwali Go człowiekiem, lecz czekał, poprzez
cuda pouczając ich, że ich sądy są mylne. Dlaczegóż uważali Go za
człowieka? Na podstawie Jego wyglądu, tego, że spał, że używał łodzi.
Dlatego wpadli w zdumienie, mówiąc: Kimże On jest? Sen sprawiał, że
wydawał się człowiekiem, natomiast uciszenie morza oznaczało Boga.

0Chrystus czyni cuda jako Pan, Mojżesz jako sługa. Zgodność Ewangelii)
2. Chociaż Mojżesz czynił niegdyś podobne rzeczy, to i tak widać Jego
wyższość. Pierwszy czynił cuda jako sługa, a On jako Pan. Nie wyciągnął
laski jak tamten (por. Wj 17, 5-6), nie wzniósł rąk do nieba ani też nie
potrzebował modlitwy (por. Wj 17, 11-12; 33, 12n), lecz, jak przystało na
Pana, który rozkazuje słudze, lub mistrza, który kształtuje swe dzieło, tak
samo (por. 8, 26B) On uspokoił i powstrzymał jedynie słowem i rozka­
zem; cała burza ustała natychmiast i nie pozostał ani ślad wzburzenia. To
wyraził ewangelista słowami: (8, 26C.) I nastała głęboka cisza. Pokazał
czynem to, co mówiono o Ojcu jako rzecz wielką. A co powiedziano
o Nim? „Powiedział i wzbudził wicher burzliwy” (Ps 107, 25). Tak samo
tutaj: Powiedział i nastała głęboka cisza. Właśnie przede wszystkim z tego
powodu zdumiewały się tłumy, a nie zdumiewałyby się, gdyby uczynił to
tak jak /Mojżesz/.
(por. 8, 28-29A) A gdy oddalił się od morza, wydarzył się inny,
straszliwszy cud; opętani zakrzyknęli, niby niegodziwi słudzy ujrzawszy
swego pana: (8, 29B.) Czego chcesz od nas Jezusie, Synu Boży? Przysze­
dłeś tu przed czasem dręczyć nas. Skoro tłumy nazwały Go człowiekiem,
przyszli opętani, by rozgłaszać Jego bóstwo. Ci, którzy nie słuchali
wzburzonego i na powrót uciszonego morza, usłyszeli, że diabły głoszą to
samo, co głośno wołało morze, gdy zostało uspokojone. A potem, by się
nie wydawało, że bierze się to z pochlebstwa, wołają według doświadcze­
nia, mówiąc: Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas? Od razu przyznają
się do nieprzyjaźni, by ich prośba nie była podejrzana. Cierpieli niewi­
dzialne męki2, byli wzburzeni bardziej niż morze, doświadczali bólu jak
od pocisków i ognia oraz cierpieli bardzo srogie katusze już z powodu
samej Jego obecności. Choć nikt nie odważył się ich przyprowadzić (por.
8, 28), sam Chrystus udaje się do nich.

2 Dosłownie: byli smagani biczami (niewidzialnymi).


340 Ja n C h ryzo sto m

Mateusz powiada, że wołali: Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?


Inni dodają, że Go zaklinali i błagali, by nie wtrącił ich do piekła (por. Łk
8, 31; Mk 5, 7). Sądzili, że przyszła już na nich kara i bali się, jakby mieli
iść na potępienie. A mimo że ci, którzy powołują się na Łukasza, mówią,
że był tylko jeden3, a ten mówi o dwóch, nawet to nie oznacza niezgod­
ności. Gdyby twierdził, że był tylko jeden [opętany], a nie było drugiego,
to wówczas wydawałoby się, że sprzeciwia się Mateuszowi, lecz jeśli jeden
mówi tylko o jednym, a drugi wspomina o dwóch, takie przedstawienie nie
świadczy o sprzeczności, ale o różnicy w opowiadaniu. Wydaje mi się, że
Łukasz powiedział to, wybrawszy sobie tego, który był srożej dręczony
i dlatego opisuje to nieszczęście w sposób bardziej tragiczny, na przykład
że rozrywając łańcuchy błąkał się po pustyni (por. Łk 8, 29). Marek
powiada, że tłukł się kamieniami (por. Mk 5, 5); słowa ewangelistów
świadczą o dzikości i bezwstydzie opętanych.
Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas. Nie mogli powiedzieć, że nie
zgrzeszyli, ale proszą, by nie zostali ukarani przed czasem. Gdy spotkał ich
wtedy, kiedy zadawali nieznośne męki, czynili nieprawości i na wszelkie
sposoby niszczyli Jego stworzenie i pastwili się nad nim, więc uważali, że
z powodu okrucieństwa tych czynów On nie będzie czekał na czas kary.
Dlatego wzywali Go i prosili, a ci, którzy nie mogli znieść żelaznych
łańcuchów, chodząc w kajdanach, ci, którzy przebiegali góry, zeszli
w doliny, ci, którzy nie pozwolili innym przyjść, stanęli, ujrzawszy tego,
który zamykał im drogę.
Dlaczego lubią błąkać się między grobami? Chcą upowszechnić wśród
ludu zgubną naukę, że dusze zmarłych stają się demonami. Oby to nikomu
nawet przez myśl nie przeszło. Cóż więc, ktoś zapyta, odpowiesz na to, że
wielu czarowników złapawszy dzieci zabija je, by potem ich dusze mieć
do pomocy? A skądże to wiadomo?! To, że zabijają, wielu mówi, ale
powiedz mi, skądże się dowiedziałeś, że dusze zabitych są przy nich?
Powiesz, że sami czarci tak wołają: «Jestem duszą tego lub tamtego». Ale
to także jest jakieś omamienie i wykręt szatański. Gdyż nie dusza zmarłego
krzyczy, ale demon, który to udaje, by oszukać słuchających. Jeśliby było
możliwe, by dusza przeszła w naturę demona, to przecież tym bardziej do
własnego ciała.
Zresztą nie zgadzałoby się z rozumem, by zgubiona dusza pomagała
temu, kto ją zgubił, lub aby {człowiek} mógł zmienić bezcielesną moc
w inną substancję. Skoro nie da się tak zrobić z ciałami i nikt nie może

3 Zarówno Marek, jak i Łukasz opowiadają o jednym opętanym - por. Mk 5, ln; Łk


8, 26n, co wcale - według Chryzostoma - nie znaczy, że musiał być tylko jeden.
Horn. XXVIII: Mt 8, 23-34 341

zmienić ciała człowieka w osła, tym bardziej nie da się tego zrobić
z niewidzialną duszą i nikt nie może zmienić ją w naturę demona.

(Los duszy ludzkiej po śmierci. Każdy doświadcza Opatrzności Bożej)


3. Tak więc są to gadaniny starych bab i strachy na dzieci. Nie
potrzeba, aby dusza po odłączeniu się od ciała dalej tu się błąkała. „Dusze
sprawiedliwych są w ręku Boga” (Mdr 3, 1). A jeśli sprawiedliwych, to
także dzieci, bo one nie są przecież złe. Jednakże również dusze złych
zaraz stąd odchodzą. Widać to na przykładzie Łazarza i bogacza (por. Łk
16, 19-31), a w innym miejscu Chrystus powiada: „Tej nocy zażądają twej
duszy od ciebie” (Łk 12, 20). Niemożliwe, by dusza wyszedłszy z ciała tu
się błąkała. I bardzo słusznie. Będąc w ciele, chodząc po zwykłej i znanej
nam ziemi, gdy wejdziemy na nieznaną drogę, nie wiemy którędy iść, jeśli
nie mamy przewodnika. Jakże dusza odłączona od ciała, wyszedłszy z tego
wszystkiego, do czego była przyzwyczajona, będzie bez przewodnika
wiedzieć, gdzie ma chodzić?
Także na podstawie wielu innych rzeczy można się przekonać, że dusza
po swym wyjściu [z ciała] nie może tu pozostać. Szczepan woła: „Panie
Jezu, przyjmij ducha mego” (Dz 7, 59); Paweł natomiast: „Pragnę odejść,
a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze” (Flp 1, 23). A o patriarsze
Pismo powiada: „Zmarł w szczęśliwej starości i połączył się ze swymi
przodkami” (Rdz 25, 8). A o tym, że dusze grzeszników tu być nie mogą,
posłuchaj bogacza, który bardzo o to prosił, a nie dostąpił tego, bo
przecież gdyby to było możliwe, przyszedłby sam i opowiedział to, co się
tam dzieje (por. Łk 16, 24n). Wynika stąd, że dusze po śmierci udają się
na jakieś miejsce nie mogąc własną mocą tu powrócić i oczekują owego
strasznego dnia.
(por. 8, 30-32) Gdyby ktoś pytał, dlaczego Chrystus uczynił to, o co
prosiły Go diabły i pozwolił im wejść w stado świń, to odparlibyśmy na
takie pytanie, że uczynił to nie dlatego, że przychylał się do ich prośby,
lecz, aby przez to udzielić wielkiej nauki. Po pierwsze, aby uwolnionym
od tak straszliwych tyranów, pokazać wielkość zguby ze strony tych,
którzy na nich nastawali. Po drugie, aby wszyscy dowiedzieli się, że
/demony/ nie ważą się wejść nawet w świnie, jeśli On na to nie zezwoli.
Po trzecie, że dręczyliby ich bardziej niż te świnie, gdyby i w tym
nieszczęściu nie doznali wielkiej Opatrzności Bożej. Bo dla każdego jest
jasne, że /demony/ nienawidzą nas bardziej niż nierozumnych zwierząt.
Zatem ci, którzy nie ulitowali się nad świniami, lecz w jednej chwili
wtrącili je wszystkie do morza, tym bardziej uczyniliby tak ludziom,
których mieli w swej mocy i wodzili tu i tam po pustkowiach, gdyby przy
342 Ja n C h ryzo sto m

tym pastwieniu się nie było wielkiego zatroskania Boga, które poskramiało
i powstrzymywało ich dalszą złość. Z tego wynika, że nie ma takich,
którzy nie doświadczaliby Opatrzności Bożej. Jeśli zaś nie wszyscy
podobnie ani w ten sam sposób, to również to jest najwyższym objawem
Opatrzności Bożej. Objawia się ona tak, jak może być komuś pomocna.
Ponadto, z tego co powiedziano, uczymy się jeszcze czegoś innego: że
[Bóg] sprawuje opiekę nie tylko nad wszystkimi razem, ale i nad każdym
z osobna, co [Chrystus] przekazał również uczniom, mówiąc: „U was zaś
nawet włosy na głowie wszystkie są policzone” (Mt 10, 30). Można to
dokładnie zobaczyć nawet na przykładzie samych opętanych, którzy już
dawno byliby zaduszeni, gdyby nie doznawali wielkiej łaski z nieba.
Dlatego właśnie demonom pozwolił wejść w stado świń, aby również
mieszkańcy tamtej okolicy poznali Jego moc. Gdzie Jego imię cieszyło się
wielkim rozgłosem, tam nie bardzo się ujawniał, natomiast tam, gdzie Go
nikt nie znał i wszyscy byli pogrążeni w głupocie, jaśniał cudami, by
pociągnąć ich do poznania swego bóstwa, (por. 8, 33-34) Na końcu
okazuje się, że ci, którzy zamieszkiwali to miasto, byli głupcami. Zamiast
oddać Mu cześć i podziwiać Jego moc, oni Go nie przyjęli i prosili, by
odszedł z ich granic.
Dlaczego demony zabiły świnie? Zawsze dążą do tego, by pogrążyć
ludzi w smutku i zawsze się cieszą z ich zguby. Tak samo diabeł czynił
z Hiobem, i tam również Bóg na to pozwolił; i tam również nie dlatego,
by diabłu uczynić zadość, ale chcąc pokazać swego sługę w większym
blasku i aby diabła pozbawić jakiegokolwiek usprawiedliwienia jego
bezczelności oraz obrócić ku niemu samemu ciosy wymierzone w tego
sprawiedliwego (por. Hi 1 , 6 - 2 , 10). W tym przypadku stało się inaczej,
niż chciały /demony/. Moc Chrystusa nabrała większego rozgłosu
i bardziej ujawniła się szatańska złość, od której uwolnił tych, którzy byli
nią spętani, jak również to, że [demony] nie mogą nawet wieprzom
niczego uczynić bez zezwolenia Boga wszechświata.

(Egzegeza anagogiczna Mt 8, 28-34; cechy chciwca i rozpustnika)


4. Gdyby zaś ktoś pragnął wyjaśnić to anagogicznie, nic nie stoi na
przeszkodzie. Historyczny sens jest taki. Jednakże trzeba wiedzieć, że
ludzie żyjący jak wieprze, stają się łatwym łupem diabelskich zasadzek.
Jak długo cierpią to pozostając ludźmi, często mogą wyjść zwycięsko, gdy
zupełnie zmienią się w świnie, wówczas nie tylko są dręczeni przez
demony, lecz nawet mogą zostać strąceni w przepaść (por. 8, 32). Oprócz
tego, żeby nikt nie uważał za zmyślenie tego, że diabły wyszły, lecz silnie
w to wierzył, zostało to jawnie dowiedzione na podstawie śmierci świń.
Horn. XXVIII: Mt 8, 23-34 343

Zwróć uwagę na Jego łagodność połączoną z mocą. Gdy mieszkańcy


tej krainy, otrzymawszy od Niego takie dobrodziejstwa, żądali, by opuścił
ich okolicę (por. 8, 34), nie sprzeciwił się temu, lecz odszedł i opuścił tych
(por. Mt 9, 1), którzy nie okazali się godni Jego nauki, pozostawiając ich
uwolnionych od demonów i dając ich oraz pasterzy świń na nauczycieli,
aby od nich dowiedzieli się o wszystkim, co się stało, oddalając się
napełnił ich wielkim strachem. Dotknął ich ten wypadek, a z powodu
wielkości szkody rozniosła się wieść o tym wydarzeniu. Z wielu stron
słychać było wieści głoszące nadzwyczajny cud: od uzdrowionych, od
świń zatopionych w morzu, od właścicieli świń, od ludzi, którzy ich
pilnowali. Również teraz można oglądać coś podobnego: wielu ludzi
opętanych przez diabła żyje jakby w grobowcach, ich szaleństwa nie
poskramia nic, ani żelazo, ani łańcuchy, ani tłum ludzi, ani upomnienie,
ani nagana, ani groźba, ani nic podobnego.
Gdy ktoś bezwstydnie ugania się za wszystkim co cielesne, niczym nie
różni się od opętanego przez diabła, lecz tak jak on chodzi wszędzie nago,
wprawdzie odziany w szaty, lecz odarty z prawdziwej odzieży, pozbawio­
ny odpowiedniej dla siebie sławy, tłukąc się nie kamieniami (por. Mk 5,
5), lecz grzechami cięższymi od wielu kamieni. Kto będzie zdolny związać
kogoś takiego i przywołać do opamiętania człowieka pozbawiającego się
czci, żyjącego w rozpasaniu i nigdy się nie opamiętującego, który
ustawicznie uczęszcza do grobów? Do nich podobne są mieszkania
nierządnic pełne smrodu i wszelkiego zepsucia.
Czyż chciwiec nie jest taki sam? Któż kiedykolwiek może go skrępo­
wać? Zrywa on wszystkie więzy: ustawiczne groźby, napomnienia, rady.
Gdyby nawet przyszedł ktoś, by go od diabłów uwolnić, zaklina go, aby
go od nich nie uwalniał, uważając za najcięższą mękę to, iż mógłby nie
ponosić tychże cierpień. Czy może być coś gorszego niż to? Tamten
demon, choć pogardzał człowiekiem, jednak ustąpił na rozkaz Chrystusa
i szybko wyszedł z ciała, ten natomiast [człowiek] nie słucha nawet
rozkazu. Oto słyszy codziennie, jak mówi do niego: „Nie możecie służyć
Bogu i mamonie” (Mt 6, 24); jak grozi piekłem i niewypowiedzianymi
karami, a jednak nie słucha, nie dlatego, żeby miał być silniejszy od
Chrystusa, lecz dlatego, że Chrystus nie prowadzi nas ku opamiętaniu
wbrew naszej woli. Dlatego tacy ludzie, chociaż mieszkają w miastach,
żyją jak na pustkowiu. Któż obdarzony rozumem zechciałby z nimi
obcować? Przynajmniej ja ze swej strony wolałbym mieszkać z tysiącem
opętanych niż z jednym, który choruje na tę chorobę.
A że nie mylę się, mówiąc to, widać na podstawie tego, co cierpią tego
rodzaju ludzie. Uważają za nieprzyjaciela tego, kto nie zrobił im nic złego.
344 Ja n C h ryzo sto m

Nawet wolnego chcieliby uczynić niewolnikiem i wyrządzają niezliczone


krzywdy. Opętani natomiast nic takiego nie robią, lecz obracają swą
chorobę przeciwko sobie. Tamci doprowadzają do upadku wiele domów
i w dodatku bluźnią imieniu Bożemu, stają się plagą miasta i całej ziemi.
Opętani zaś przez demona zasługują raczej na litość i łzy; czyniąc wiele
rzeczy nieświadomie. Tamci zadają ciosy z wyrachowaniem, szaleją pośród
miasta porwani jakimś nowym szałem. Czemuż wszyscy w opętaniu czynią
to, na co odważył się Judasz, dokonując najstraszliwszej zbrodni?
Wszyscy, którzy go naśladują, czynią w miastach popłoch, niby dzikie
zwierzęta, które uciekły z klatki, a nikt ich nie powstrzymuje. Wprawdzie
i ich krępują zewsząd więzy: strach przed sądem, groźba praw, pogarda
wśród ludu i jeszcze wiele innych rzeczy; oni jednak mimo to rwą te
więzy i wywołują wszędzie zamieszanie. Gdyby ktoś zdjął z nich te więzy,
ujrzałby wtedy, że diabeł, który się w nich znajduje, jest daleko bardziej
dziki i okrutny niż ten, który wyszedł teraz.
5. Skoro niemożliwe jest przedstawienie tego, uczyńmy to chociaż
słowem i zdejmijmy z niego wszelkie więzy, a wtedy dokładnie zrozumie­
my jego ujawnioną wściekłość. Nie lękajcie się tego dzikiego zwierza, gdy
go wam pokażemy, bo spektakl opierać się będzie na słowach, a nie na
rzeczywistym się z nim zetknięciu. Wyobraźmy sobie człowieka, z którego
oczu bucha płomień, czarnego, mającego zamiast rąk węże zwieszone
z obu ramion. Ma usta, ale zamiast zębów tkwią ostre miecze, zamiast
języka - źródło tryskające jadem i zgubną trucizną. Brzuch bardziej
pochłania niż jakikolwiek piec i pożera wszystko, co do niego się wrzuca.
Jego nogi są szybsze niż jakikolwiek płomień. Twarz składa się z psa
i wilka. Nie mówi jak ludzie, lecz wydaje głos ponury, nieprzyjemny
i straszny. Z jego rąk bucha płomień. Może wydaje się wam straszne to,
co powiedziałem, ale jeszcze go dostatecznie nie opisałem. Oprócz tego
trzeba jeszcze dodać coś innego. Wyobraźmy sobie również, że ów
człowiek zabija przechodniów, pożera ich, żywi się ich mięsem.
O wiele gorszy od takiego jest człowiek chciwy pieniędzy. Zbliża się
do wszystkich niby piekło, połyka wszystkich, chodzi wszędzie jako
całkowity wróg rodzaju ludzkiego. Chce, by nie było żadnego człowieka,
aby mógł posiąść wszystko. A nawet na tym nie poprzestaje, lecz gdy
wszystkich zniszczy swą żądzą, chce także, by ziemia zmieniła swą naturę,
chętnie oglądałby ją całą ze złota, a raczej nie tylko ziemię, lecz również
góry, doliny, źródła, słowem: wszystko, co podlega zmysłom.
Wiedzcie, że jeszcze nie opisaliśmy dokładnie jego szaleństwa. Usuńmy
oskarżycieli i wszystkich, których on by się bał. Odejmij lęk przed
prawem, a zobaczysz, jak porwie miecz i wszystkich będzie mordował. Nie
Hom. XXVIII: Mt 8, 23-34 345

przepuści nikomu: ani przyjacielowi, ani krewnemu, ani bratu, ani nawet
ojcu. A nie potrzeba czynić takiego przypuszczenia, tylko zapytaj go, czy
takie myśli nie roją mu się ciągle w głowie, czy nie uderza w duchu na
wszystkich, by ich sprzątnąć: przyjaciół, krewnych, a nawet rodziców.
A nawet tego pytania nie potrzeba, bo wszyscy wiedzą: że ludzie ulegający
tej chorobie oburzają się na długie życie ojca; uważają za rzecz przykrą
i ciężką to, co dla innych jest pożądane, mianowicie posiadanie dzieci.
Z tej więc przyczyny wielu zostało bezdzietnymi, uczynili naturę
niepłodną, nie zabijając narodzonych dzieci, lecz zapobiegając ich
poczęciu.
Nie dziwcie się, że nakreśliliśmy taki obraz chciwca (w rzeczywistości
jest on o wiele gorszy), lecz zastanówmy się, jak uwolnić go od tego
demona. Jak go uwolnimy? Gdy przekona się wystarczająco o tym, że
właśnie chciwość przeszkadza mu w gromadzeniu pieniędzy. Ci, którzy
chcą osiągnąć mały zysk, ponoszą wielkie straty, co przeszło nawet do
przysłowia. Wielu, chcąc pożyczać pieniądze na procent w nadziei zysku,
nie zbada wypożyczających i tak traci często i procent, i cały kapitał. Inni
znów, gdy wpadną w niebezpieczeństwo i nie chcą ponieść małego
wydatku, tracą życie wraz z majątkiem.
Inni z kolei, mogąc uzyskać intratne godności czy coś w tym rodzaju,
tracą wszystko, ponieważ żałowali pieniędzy. Gdy nie umieją siać, ale
zawsze chcą zbierać, często tracą i żniwo. Nikt nie może ciągle zbierać ani
ciągle zyskiwać. Gdy więc nie chcą ponieść kosztów, nie umieją też
ciągnąć zysków.
Z kolei gdy trzeba pojąć żonę, znów spotyka ich to samo: albo się
oszukują, biorąc biedną zamiast bogatej, a jeśli nawet ożenią się z bogatą,
lecz mającą liczne wady, ponoszą jeszcze większą szkodę. Bo nie
zamożność, a cnota przysparza bogactwa. Jakaż korzyść z bogactwa, gdy
żona jest rozrzutna, a nie gospodarna, jeśli rozprasza wszystko bardziej niż
wiatr? A cóż dopiero, gdy jest rozwiązła, gdy sprowadza sobie licznych
kochanków? Cóż wtedy, gdy pije? Czy nie doprowadzi wkrótce męża do
skrajnego ubóstwa? Bywają oszukani nie tylko przy zawieraniu małżeń­
stwa, ale także w trakcie kupna, bo z wielkiej chciwości nabywają nie
pilnych, lecz tanich niewolników.
Weźcie to wszystko pod uwagę (skoro nie możecie nawet słuchać
o piekle ani o królestwie) i mając na względzie straty - które ponieśliście
z powodu waszej chciwości przy pożyczaniu pieniędzy, przy kupnie, przy
ożenku, przy staraniu się o godności i przy wszelkich innych sprawach
- przestańcie uganiać się za pieniędzmi.
346 Ja n C h ryzo sto m

W ten sposób będziecie mogli przeżyć to życie bezpiecznie, a zmieniw­


szy się trochę, słuchać nauk o cnocie i przejrzawszy na oczy, patrzeć
w samo Słońce Sprawiedliwości (por. Ml 3, 20) i dostąpić obiecanych
przez Nie dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXIX: Mt 9, 1-8
(PG 57, 357-362)

(9, 1) On wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do


swego miasta. (9, 2) I oto przynieśli Mu paralityka leżącego na łożu.
Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Ufaj, synu, odpuszczają ci
się twoje grzechy».

CEwangelie mówią o dwóch paralitykach. Równość Syna z Ojcem)


1. «Jego Miastem» zostało tu nazwane Kafamaum. Miasto, w którym
się urodził, to Betlejem, miasto, w którym się wychował, to Nazaret (por.
Łk 4, 16), miastem zaś, w którym stale przebywał, było Kafamaum.
Wspomniany paralityk jest kimś innym niż ten wymieniony przez Jana
(por. J 5, 1-18). Tamten leżał przy sadzawce, ten w Kafamaum, tamten
chorował od trzydziestu ośmiu lat, a o tym nie powiedziano nic takiego,
tamten nie miał nikogo, kto by mu pomógł, ten natomiast miał ludzi
troszczących się o niego, którzy go nawet przynieśli. Temu powiedział:
Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy, tamtemu natomiast: „Czy
chcesz stać się zdrowym?” (J 5, 6). Tamtego uzdrowił w szabat, a tego nie
w szabat, bo inaczej Żydzi by Mu i to wyrzucili; przy tym milczeli,
a z powodu tamtego prześladowali Go i ścigali.
Powiedziałem to nie bez przyczyny, lecz aby nikt nie widział tu
sprzeczności, mniemając, że jest to jeden i ten sam paralityk. Natomiast
zwróć uwagę na skromność i łagodność Pana. Przedtem rozesłał tłumy,
a gdy Go Gadareńczycy wezwali do opuszczenia ich krainy (por. Mt 8,
34), nie sprzeciwił się i odszedł, choć niedaleko. I znów wszedł do łodzi,
choć przecież mógł przejść pieszo. Nie chciał ciągle czynić cudów, by nie
nadużywać ekonomii zbawienia.
Mateusz powiada, że przynieśli paralityka, inni natomiast, że nawet
dach odarli i spuścili go przez dziurę (por. Mk 2, 4; Łk 5, 19). I postawili
chorego przed Chrystusem, nic Mu nie mówiąc, lecz Jemu zostawiając całą
348 Ja n C h ryzo sto m

rzecz. Na początku sam obchodził [miasta i wioski] i nie wymagał tak


wielkiej wiary od tych, którzy do Niego przychodzili (por. Mt 4, 23). Tu
natomiast oni sami przyszli, a On wymagał od nich wiary. Powiedziano:
Jezus widząc ich wiarą, czyli wiarę tych, którzy go spuścili przez dach.
Nie zawsze wymaga wiary jedynie od tych, którzy są złożeni niemocą, na
przykład, gdy mają pomieszanie zmysłów lub wskutek choroby w jakiś
inny sposób cierpią na umyśle. Owszem, tu miał wiarę również ten, który
był dręczony niemocą; gdyby nie wierzył, nie pozwoliłby, aby go
spuszczono.
Skoro tamci okazali tak wielką wiarę, On okazuje swą moc, z wszelką
władzą odpuszczając grzechy i we wszystkim świadcząc, że jest równy
Ojcu. Zwróć uwagę [na przebieg zdarzeń]: najpierw pokazał to przez swą
naukę, gdy nauczał ich jak ktoś mający władzę (por. Mt 7, 29); dalej przez
trędowatego, gdy powiedział: „Chcę, bądź oczyszczony” (Mt 8, 3); przez
setnika, gdy rzekł: „Powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie”
(Mt 8, 8), co zdumiało /Jezusa/ i dlatego wyróżnił go spośród wszystkich;
z kolei przez morze, gdy uspokoił je tylko słowem (por. Mt 8, 23-27);
i wreszcie przez demony, gdy uznały Go za sędziego i gdy je z wielką
mocą wypędził (por. Mt 8, 28-34).
Tu natomiast w inny, doskonalszy sposób zmusza nawet nieprzyjaciół
do uznania Jego równości z Ojcem i objawia to ich własnymi ustami. On,
okazując swą pokorę (bo ogromne tłumy otaczały Go wkoło i utrudniały
dostęp, dlatego paralityka spuszczono z góry), nie pospieszył od razu, by
uzdrowić ciało tego, który się zjawił, lecz zaczyna od nich. Najpierw więc
uleczył to, co niewidzialne, czyli duszę, odpuszczając jej grzechy, co
zbawiło paralityka, a /Jezusowi/ nie przyniosło wielkiej sławy. Jednak
tamci, miotani złością, pragnąc wnieść przeciw Niemu zarzut, sprawili
wbrew swej woli, że rzecz zajaśniała jeszcze bardziej. On, umiejąc zręcz­
nie wykorzystywać okoliczności, wykorzystał ich zawiść, by objawić cud.
Gdy oburzali się i mówili: „On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy,
jeśli nie Bóg sam jeden?” (Mk 2, 7 oraz Łk 5, 21), to zobaczmy, co On
na to odpowiada. Czy sprostował ich zdanie? Przecież, gdyby nie był
równy Ojcu, powinien był powiedzieć: «Czemu przypisujecie mi nieodpo­
wiednie znaczenie? Jestem daleki od takiej mocy». Jednakże On nie
powiedział nic takiego; wprost przeciwnie, wszystko potwierdził i po­
świadczył zarówno swoimi słowami, jak i spełnieniem cudu. Gdy się
wydawało, że mówiąc coś sam o sobie oburzy przeciwko sobie słuchaczy,
On potwierdza zdanie o sobie przez innych. Cóż w tym dziwnego, że nie
tylko przez przyjaciół, lecz także przez nieprzyjaciół? Tu właśnie ujawnia
się Jego niewypowiedziana mądrość. Czynił to przez przyjaciół, gdy rzekł:
Horn. XXIX: Mt 9, 1-8 349

„Chcę, bądź oczyszczony” (Mt 8, 3); gdy mówił: „W Izraelu nie znalazłem
tak wielkiej wiary” (Mt 8, 10); teraz zaś uczynił to przez nieprzyjaciół.
Gdy mówili: „Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden?”
(Mk 2, 7 oraz Łk 5, 21), wtedy sam dodał: (9, 6) Otóż żebyście wiedzieli,
że Syn Człowieczy ma na ziemi władzą odpuszczania grzechów, rzekł do
paralityka: «Wstań, weź swe łoże i idź do swego domu.
Uczynił to nie tylko tu, ale i kiedy indziej, gdy mówili z kolei: „Nie
chcemy cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że ty
będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga” (J 10, 33). Wówczas także nie
zaprzeczył temu zdaniu, odpowiadając: „Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego
Ojca, to mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście mnie nie
wierzyli, wierzcie moim dziełom” (J 10, 37-38).

(Tylko Bóg zna tajniki naszych serc i objawia je)


2. Tutaj podaje jeszcze inny znaczący dowód swego Bóstwa i swej
równości z Ojcem. Oni mówili, że tylko Bóg może odpuszczać grzechy;
On zaś nie tylko odpuszcza grzechy, lecz wcześniej okazuje jeszcze coś
innego, co może jedynie Bóg: ujawnia tajemnice serc. Nie powiedzieli
tego, co myśleli w duchu. (9, 3) Na to pomyśleli sobie, powiada /Mateusz/,
niektórzy z uczonych w Piśmie: On blużni. (9, 4) A Jezus, znając ich myśli,
rzekł: «Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach?»
Posłuchaj, jak mówi prorok o tym, że jedynie Bóg może znać tajemnice
serca: „Jedynie Ty znasz serca ludzi” (2 Krn 6, 30), czy też: „Boże, co
przenikasz serca i nerki” (Ps 7, 10). Jeremiasz z kolei mówi: „Serce jest
głębsze niż wszystko inne; człowiekiem jest i któż go zgłębi” (Jr 17, 9);
oraz: „Człowiek patrzy na twarz, Bóg zaś na serce” (1 Sm 16, 7). W wielu
też innych miejscach można się dowiedzieć, że tylko Bóg jest w stanie
znać ludzkie myśli.
[Chrystus] pokazuje tu, że jest Bogiem równym swemu Ojcu, odkrywa
bowiem i ujawnia to, co sobie myśleli w swoim wnętrzu (bojąc się tłumu,
nie mieli odwagi wypowiedzieć swego zdania). Również tu okazuje wielką
łagodność: Dlaczego złe myśli, powiada, nurtują w waszych sercach?
Jeśli już ktoś miał się oburzać, to chory powinien był się obruszyć, że
może został oszukany, i powiedzieć: «Przyszedłem, byś uleczył co innego,
a Ty co innego uzdrawiasz! Skąd mam wiedzieć, że odpuszczone zostały
moje grzechy?» Tymczasem on nic takiego nie mówi, lecz powierza się
mocy lekarza. Oni natomiast, jako że są przewrotni i zazdrośni, czyhają na
cudze dobrodziejstwa. Dlatego ich karci, ale z całą łagodnością. «Jeśli nie
wierzycie, mówi, w pierwsze dobrodziejstwo i uważacie moje słowa za
przechwałkę, to ja dodaję inny znak do tamtego: wyjawiam wasze ukryte
350 Ja n C h ryzo sto m

myśli, a oprócz tego jeszcze inny. Cóż to za znak? Oto przywracam


władzę ciału paralityka». Gdy przemawiał do paralityka, niezbyt wyraźnie
objawił swą moc w słowach, gdyż nie powiedział: «Odpuszczam ci
grzechy», lecz: Odpuszczają ci się twoje grzechy. Gdy Go do tego zmusili,
jaśniej przedstawia swoją moc, mówiąc: (9, 6) Otóż żebyście wiedzieli, że
Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów... Czy widzisz,
że był najdalszy od tego, by nie chcieć, aby Go uważano za równego
Ojcu? Nie powiedział, że Syn Człowieczy potrzebuje kogoś innego, czy
też że dano mu władzę, lecz: Ma władzę. A nie mówi tego, aby się
chełpić, lecz by ich, jak powiada, przekonać, że nie bluźni, nazywając się
równym Bogu.
Zawsze chce dać jasne i niezaprzeczalne dowody, na przykład gdy
mówi: „Idź, pokaż się kapłanowi” (Mt 8, 4), gdy zwraca uwagę na
usługującą teściową Piotra (por. Mt 8, 14-15), gdy pozwala świniom wpaść
w morze (por. Mt 8, 32). Również tu na dowód odpuszczenia grzechów
przywraca władzę ciału, a na dowód przywrócenia władzy sprawił, że
tamten niósł łoże, by nie wzięto za ułudę tego, co się stało. I czyni to nie
wcześniej, niż ich zapytał: (9, 5A) Cóż jest bowiem łatwiej powiedzieć:
«Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy też powiedzieć: (9, 6) «Weź swoje
łoże i idż do swego domu»? A to, co mówi, oznacza mniej więcej: «Co
wydaje się wam łatwiejsze: przywrócić władzę bezwładnemu ciału, czy
odpuścić grzechy duszy?» Oczywiście, że przywrócić władzę ciału.
Odpuścić grzechy jest o tyle większą rzeczą niż tamto, o ile dusza jest
szlachetniejsza od ciała. Lecz ponieważ tamto jest widoczne, a to nie jest
dostępne zmysłom, dodaje to, co jest mniejsze, ale za to widoczne, aby
potwierdzić również to, co jest większe, ale niewidoczne, objawiając już
wcześniej czynem to, co powiedział Jan: „Oto [ten], który gładzi grzechy
świata” (por. J 1, 29).
3. Kiedy już sprawił, że paralityk wstał, posyła go do domu. W ten
sposób pokazuje swoją pokorę oraz to, że całe wydarzenie nie było
urojeniem. Świadków jego niemocy czyni świadkami jego uzdrowienia.
«Przez twoją chorobę chciałem, powiada, uleczyć tych, którzy wydają się
zdrowi, ale chorują na duszy1. Skoro jednak tego nie chcą, to idź do
domu, by uzdrowić tych, którzy tam są». Czy widzisz, jak daje nam
dowód, że On jest stwórcą duszy i ciała? On uzdrawia chorobę obu
istotnych części człowieka i ujawnia rzecz niewidzialną przez widoczną;
oni jednak pełzają jeszcze po ziemi, [gdyż mówią]:

1 Dosłownie: Na umyśle.
Horn. XXIX: Mt 9, 1-8 351

(9, 8)2 A tłumy ogarnął łąk na ten widok i wielbiły Boga, który takiej
mocy udzielił ludziom, gdyż [w uznaniu w Nim Boga] przeszkadzało im
ciało. Jednakże On ich nie karci, tylko dalej pobudza swoimi czynami
i rozjaśnia ich umysły. Na razie było niemałą rzeczą, że uważano Go za
większego od wszystkich ludzi i Tego, który przyszedł od Boga (por. J 16,
27). Gdyby należycie umocnili w sobie to przekonanie, postępując w nim
dalej, zrozumieliby, że jest Synem Bożym. Lecz nie zachowali należycie
tego swojego przekonania, dlatego też nie mogli postąpić dalej. Mówili
znowu: „Człowiek ten nie jest od Boga” (J 9, 16) oraz: „Jakże ten
człowiek jest od Boga” (J 9, 33). I mieli to ciągle na ustach, pokrywając
własne błędy tą zasłoną.
Także dzisiaj wielu tak postępuje, pod pozorem obrony Boga idąc za
własnymi namiętnościami, podczas gdy należałoby kierować się we
wszystkim łagodnością. Choć Bóg, stwórca świata, mógłby cisnąć
piorunem w tych, którzy przeciw Niemu bluźnią, to jednak każe wschodzić
słońcu, zsyła deszcz i dostarcza nam w obfitości wszelkich innych rzeczy
(por. Mt 5, 45-47).
Powinniśmy Go naśladować, winniśmy prosić, upominać, łagodnie
karcić, a nie wpadać w gniew i wściekłość. Od bluźnierstwa Bogu nie
dzieje się żadna krzywda, byś miał się z tego powodu unosić gniewem,
lecz bluźnierca zadaje ranę sam sobie. Westchnij więc, zapłacz, gdyż taka
wina zasługuje na łzy. Nic tak jak łagodność nie może uleczyć tego, który
odniósł taką ranę. Łagodność jest potężniejsza od wszelkiego gwałtu.
Zauważ, jak On sam obrażony przemawia do nas, zarówno w Starym
Testamencie, jak i w Nowym. W Starym mówi: „Ludu mój, cóżem ci
uczynił? W czym ci się uprzykrzyłem?” (Mi 6, 3), w Nowym zaś:
„Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” (Dz 9, 4). Także Paweł
nakazuje łagodnie obchodzić się z przeciwnikami (por. 2 Tm 2, 24). A gdy
uczniowie przystąpili do Chrystusa prosząc Go, by ogień zstąpił z nieba,
zbeształ ich mówiąc: „Nie wiecie, czyjego ducha jesteście” (Łk 9, 55)3.
Także tutaj nie powiedział: «Niegodziwcy i oszuści, zazdrośnicy
i wrogowie zbawienia ludzkiego!», lecz: (9, 4) Dlaczego złe myśli nurtują
w waszych sercach? Chorobę należy leczyć łagodnie. Bo kto z obawy
przed ludźmi stał się lepszy, szybko powróci do złego. Dlatego nakazał
zostawić kąkol dając czas do nawrócenia (por. Mt 13, 30). Rzeczywiście
wielu z nich się nawróciło i stali się gorliwi, choć wcześniej byli źli: jak

2 Brak wiersza Mt 9, 7: On wstał i poszedł do domu.


3 Zdanie to występuje tylko w niektórych kodeksach greckich.
352 Ja n C h ryzo sto m

Paweł, celnik, czy łotr4. Chociaż wcześniej byli kąkolem, stali się jednak
dojrzałą pszenicą. W przypadku nasienia jest to wprawdzie niemożliwe, ale
w odniesieniu do woli jest łatwe i może się dokonać. Gdyż nie jest ona
przypisana do praw natury, ale została zaszczycona wolnością wyboru.
Gdy więc zobaczysz nieprzyjaciela prawdy, to go lecz, troszcz się
o niego, sprowadź go na drogę cnoty, wiodąc wzorowe życie, posługując
się nienaganną mową, otaczając go opieką i staraniem, używając wszelkich
sposobów poprawy, naśladując w tym najlepszych lekarzy. Bo i oni nie
leczą w jeden tylko sposób, ale gdy zobaczą, że wrzód nie ustępuje po
pierwszym lekarstwie, stosują inne, a potem jeszcze inne. Raz przecinają,
kiedy indziej opatrują. Ty również, zostawszy lekarzem dusz, używaj
wszelkich sposobów leczenia stosownie do praw Chrystusa, byś sam zyskał
zbawienie i przyniósł innym pożytek, a czyniąc wszystko na chwałę Boga
(por. 1 Kor 10, 31) sobie zjednał sławę. „Wielbiących Mnie, i Ja będę
wielbił, mówi, znieważający zaś Mnie, zostaną znieważeni” (1 Sm 2, 30).
Czyńmy więc wszystko na Jego chwałę, abyśmy dostąpili owego szczę­
śliwego losu. Obyśmy go wszyscy dostąpili z laski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

Paweł - por. Dz 9, 1-9; celnik - por Mt 9, 9n; łotr - por. Łk 23, 39-43.
HOMILIA XXX: Mt 9, 9-17
(PG 57, 361-370)

(9, 9) Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka, siedzącego w komo­


rze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną». [On wstał
i poszedł za Nim].

(Jak zachowywać się wobec zostawiających na nas pułapki?)


1. Gdy spełnił cud (por. Mt 9, 2n), nie zatrzymał się, by nie wzbudzić
swym widokiem jeszcze większej zawiści, lecz dla ich dobra oddala się,
aby złagodzić ich namiętność. Czyńmy tak i my: obchodźmy się z ich
wrzodami łagodnie, ustępując i folgując ich zapędom.
Dlaczego nie wezwał Mateusza razem z Piotrem, Janem i innymi apo­
stołami (por. Mt 4, 18-22)? Tak jak przybył tam wówczas, gdy wiedział,
że ci ludzie Go posłuchają, tak samo jego wezwał wtedy, gdy wiedział, że
pójdzie. Dlatego również Pawła złowił po swoim zmartwychwstaniu (por.
Dz 9, 1-9). Ten, który zna serca i rozumie ukryte myśli wszystkich1,
wiedział również, kiedy każdy z nich miał posłuchać. Dlatego powołał go
nie na początku, gdy /Mateusz/ był jeszcze usposobiony bardziej zatwar­
działe, lecz po niezliczonych cudach, gdy już było o Nim bardzo głośno,
gdy widział, że stał się on już bardziej skłonny do posłuchania. Warto też
podziwiać pokorę ewangelisty, że nie zataja swego dawnego zajęcia,
a nawet podaje swe imię, choć pozostali ewangeliści ukryli je pod innym
określeniem1 2.
Dlaczego powiedział: Siedzącego w komorze celne/? Pokazuje tak moc
Tego, który powołał: nie wówczas, gdy porzucił to niegodne zajęcie lub
go zaniechał, lecz wyrwał go z samego środka tych niegodziwych czyn­
ności. Tak nawrócił błogosławionego Pawła wtedy, gdy ten szalał, wście­

1 Zob. powyżej MtHom 29, 2; por. ponadto Jr 17, 10; J 2, 25.


2 Marek i Łukasz nazywają go «Lewi» - por. Mk 2, 14; Łk 5, 27.
354 Ja n C h ryzo sto m

kał się i zionął ogniem (por. Dz 9, 1-2), co on przytacza, na dowód mocy


Tego, który go powołał, mówiąc w liście do Galatów: „Słyszeliście
przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm,
jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży” (Ga 1, 13). Tak
samo wezwał rybaków, gdy byli zajęci swą pracą (por. Mt 4, 18-22).
Wprawdzie nie był to zawód pogardzany, lecz zajmowali się nim ludzie
bardzo prości, niewykształceni i pozbawieni ogłady. Tamto natomiast
zajęcie było haniebne i bezczelne, jako zysk nie mający uczciwej
podstawy, bezwstydne kupczenie, zdzierstwo pod pozorem prawa. A prze­
cież Ten, który powołał, nie brzydził się żadnym z tych błędów.
Czemu mówię, że nie wstydził się celnika, skoro nie tylko nie wstydził
się powołać nierządnicy, lecz nawet pozwolił jej ucałować swe nogi
i zrosić je łzami (por. Łk 7, 37-38)3. Dlatego właśnie przyszedł: nie tylko,
by uzdrowić ciało, lecz także, by wyleczyć chorobę duszy. Tak samo
uczynił z paralitykiem, a gdy już jawnie dowiódł, że może odpuszczać
grzechy (por. Mt 9, 2-9), wówczas dopiero udaje się do tamtego, by nie
poczuli się zażenowani widząc, że celnik został wcielony do grona
uczniów. Jeśli ktoś ma moc odpuszczenia wszelkich grzechów (por. Mt 9,
2), czemu się dziwisz, że i takiego ustanawia apostołem?
Zobaczyłeś moc Powołującego, poznaj również posłuszeństwo powoła­
nego. Nie opierał się ani też nie wymawiał, mówiąc: «Cóż to? Czy mnie,
takiego człowieka, powołujesz zdradliwym wezwaniem?» Taka skromność
nie byłaby na czasie. Natychmiast posłuchał. Nie poprosił, by [mógł] pójść
do domu i donieść swym domownikom o tym zdarzeniu, jak i rybacy tego
nie uczynili, tylko tak samo jak oni porzucili sieć, łódź i ojca (por. Mt 4,
18-22), ten porzuciwszy zysk i cło poszedł za Nim, wykazując się umy­
słem przygotowanym na wszystko; odrywając się zaś od wszystkich ludz­
kich spraw, swym bezwarunkowym posłuszeństwem dał świadectwo, że
został powołany w stosownym czasie.
A czemu, ktoś powie, nie powiedział nam też o innych apostołach,
w jaki sposób zostali powołani, tylko o Piotrze, Jakubie, Janie i Filipie,
a o innych nie?4 Przede wszystkim oni oddawali się nędznym i lichym
zajęciom. Nie ma przecież nic gorszego od celnictwa, nic bardziej lichego
niż rybołówstwo. A ojczyzna Filipa dowodzi, że i on wywodził się z ludzi
bardzo nieznacznych (por. J 1, 44). Dlatego o nich przede wszystkim nam
się ogłasza wraz z ich zawodami, aby pokazać, że należy im wierzyć rów­
nież w chwalebnych częściach ich opowiadania. Jakżeby ci, którzy

3 Warto dodać, że Mateusz zestawia celników i nierządnice - por. Mt 21, 31-32.


4 Opisy powołań - por. Mt 4, 18-22; 9, 9-13 oraz paralele; J 1, 35-51.
Horn. XXX: Mt 9, 9-17 355

postanowili sobie nie pomijać niczego z tego, co wydaje się godne


pogardy, ale głoszą to w pierwszej kolejności zarówno o Nauczycielu, jak
i o uczniach, jakżeby oni, powiadam, mogli nie zasługiwać na wiarę
w rzeczach znakomitych, tym bardziej, że pomijają milczeniem wiele
znaków i cudów, a głoszą dokładnie rzeczy dotyczące ukrzyżowania, które
wydają się hańbiące? A czyż nie odsłaniają w wyraźnych słowach niskiego
stanu uczniów, ich zajęć, wspominając nawet przodków Nauczyciela,
którzy byli osławieni z racji swych występków (por. Mt 1, ln)? Z tego
wynika, że zwracali wielką uwagę na prawdę i nie pisali, aby się pokazać
czy zjednać sobie względy.

(Chrystus w domu Mateusza. Skarcenie szukających sławy przez post)


2. (por. 9 ,10A) Gdy go powołał, zaszczycił go największym wyróżnie­
niem, siadając razem z nim do stołu. W ten sposób zarówno budził w nim
dobrą nadzieję na przyszłość, jak i zmierzał do większej poufałości. Nie
w ciągu dłuższego czasu, lecz od razu uleczył jego chorobę, (por. 9 , 10B.)
Usiadł do stołu nie tylko z nim samym, lecz z wieloma innymi, chociaż
wydawało się, że to, iż nie oddalił grzeszników, zawiera w sobie
oskarżenie przeciw Niemu. Lecz nie ukrywają nawet tego, jakie próbują
wnosić skargi na to, co tam się dzieje. Celnicy zaś schodzą się, jak do
równego sobie, zwołał ich wszystkich, szczycąc się wizytą Chrystusa.
Chrystus stosował wszelkie sposoby leczenia, prowadził do poprawy
wielu złych, nie tylko rozmawiając, uzdrawiając, zawstydzając nieprzyja­
ciół, lecz także jedząc przy stole, ucząc nas tym samym, że każda chwila,
każdy czyn może przynieść nam korzyść. Choć to, czym wtedy zastawiony
był stół, brało się z niesprawiedliwości i chciwości, Chrystus nie wzbraniał
się tego spożywać, jeśli miał stąd wyniknąć wielki zysk, lecz przebywa
pod jednym dachem, siedzi przy tym samym stole z tymi, którzy dopuścili
się takich grzechów. Jeśli lekarz nie usunie takim zgnilizny choroby, nie
uleczy ich z ich niemocy.
A jednak sprowadził na siebie niesławę przez to, że jadł z nim, w jego
domu i z wieloma celnikami. Zobacz, jak biorą Mu to za złe: „Oto żarłok
i pijak, przyjaciel celników i grzeszników” (Mt 11, 19). Niech słuchają ci,
którzy usiłują sobie zjednać wielką sławę poszcząc; niech zauważą, że
Pana naszego nazwano żarłokiem i pijakiem, lecz nie wstydził się tego, nie
zważał na to wszystko, by osiągnąć swój cel, co też się i stało. Bo nawet
celnik się nawrócił i stał się w ten sposób lepszy. Gdy [zwierzchnik
celników imieniem Zacheusz] usłyszał: „Dziś muszę się zatrzymać
w twoim domu” (Łk 19, 5), uniesiony radością mówi: „Panie, oto połowę
mojego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam
356 Ja n C h r y zo sto m

poczwórnie” (Łk 19, 8). A Jezus mówi do niego: „Dziś zbawienie stało się
udziałem tego domu” (Łk 19, 9). Tak można nauczać wszystkich.
Dlaczego Paweł przykazuje, że jeśli ktoś, „nazywając się bratem, w rze­
czywistości jest rozpustnikiem, chciwcem, z takim nawet nie siadajcie
wspólnie do stołu” (1 Kor 5, 16)? Nie jest to całkiem jasne, czy nakazuje
to również nauczycielom, czy samym jedynie braciom. Zresztą tamci nie
byli jeszcze doskonali ani też nie byli jeszcze braćmi. Poza tym Paweł
nakazuje oddalać się od tych, którzy są braćmi wtedy, gdy trwają w złym,
tamci natomiast nawrócili się i zaprzestali już złego na przyszłość. Lecz
nic z tych rzeczy nie nawróciło faryzeuszy, lecz oskarżają Go wobec
uczniów, mówiąc:
(9, 11B.) Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami
i grzesznikami? Gdy zaś z kolei wydawało się, że grzeszą uczniowie,
przychodzili do Niego, mówiąc: „Oto uczniowie Twoi czynią to, czego nie
wolno czynić w szabat” (Mt 12, 2) oczerniając w ten sposób na odmianę
ich wobec Niego. To wszystko oznaczało złych ludzi, chcących oderwać
od Nauczyciela grono Jego uczniów. Cóż na to Mądrość nieskończona? (9,
12) Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Zobacz, jak
nadał ich słowom odwrotny sens. Oni czynili Mu zarzut z tego, że ż tam­
tymi przestawał, On zaś odpowiada przeciwnie: że niezbliżanie się do nich
byłoby niegodne Jego oraz Jego dobroci, i że prowadzenie takich ludzi ku
dobru nie zasługuje na naganę, lecz jest wspaniałym uczynkiem, godnym
tysięcy pochwał.
Zwróć uwagę, jak łagodzi swe słowa, aby się nie wydawało, że
zawstydza wezwanych, gdy mówi: Potrzebują lekarza... ci, którzy się źle
mają. Karci ich i mówi: (9, 13A) Idźcie i starajcie się zrozumieć, co
znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niź ofiary» (por. Oz 6, 6). Powiedział
to, zarzucając im nieznajomość Pisma. Dlatego przemawia ostrzej, lecz
sam nie unosi się gniewem. Przestrzega tylko, aby nawet nie poczuli się
zmieszani. Mógł przecież powiedzieć: «Czyż nie widzieliście, jak
odpuściłem grzechy paralitykowi? Jak umocniłem jego ciało? (por. Mt 9,
2-8) Nie mówi nic takiego, lecz najpierw przemawia do nich przez
zwyczajne dowody, a potem według Pisma. Gdy im powiedział: Nie po­
trzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają, i delikatnie wskazał,
że On jest lekarzem, dodał: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy:
«Chcę raczej miłosierdzia niź ofiary». Czyni tak również Paweł. Najpierw
zaczyna swą mowę od ogólnych przykładów, mówiąc: „Czy ktoś pasie
trzodę, a nie posila się jej mlekiem?” (1 Kor 9, 7), potem zaś przytoczył
również Pismo, mówiąc: „Napisane jest właśnie w Prawie Mojżesza: «Nie
zawiążesz pyska wołu młócącemu»” (1 Kor 9, 9; por. Pwt 25, 4). I dalej:
Horn. XXX: Mt 9, 9-17 357

„Tak też i Pan postanowił, aby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą
Ewangelię” (1 Kor 9, 14). Do uczniów natomiast [Jezus] tak nie mówi,
ale: „Czy nie pamiętacie owych pięciu chlebów na pięć tysięcy oraz ile
zebraliście koszów?” (Mt 16, 9).
3. Wobec /uczonych i faryzeuszów/ nie tak postępuje, lecz mówi
o pospolitych słabościach i pokazuje, że również oni należą do słabych,
gdyż ani Pisma nie znają, ani nie dbają o jakiekolwiek inne cnoty, lecz
opierają wszystko na ofiarach. Daje delikatnie do zrozumienia, że wyraża
pokrótce to, co głosili wszyscy prorocy, mówiąc: Miłosierdzia chcę, a nie
ofiary (por. Oz 6, 6). W tych słowach pokazuje, że to nie On przekracza
przepisy Prawa, ale oni. Tak jakby mówił: «Dlaczego czynicie mi zarzut?
Czy dlatego, że nawracam grzeszników? Więc także mego Ojca będziecie
o to oskarżać». Podobnie w innym miejscu, to samo mając na myśli,
powiedział: „Ojciec Mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5, 17).
A tutaj z kolei: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Miłosierdzia
chcę, a nie ofiary». Tak jak On tego chce, mówi /Chrystus/, tak samo i Ja.
Czy widzisz, że /ofiara/ jest zbyteczna, /miłosierdzie/ zaś konieczne? Nie
powiedział: «Chcę miłosierdzia i ofiary», lecz: Miłosierdzia chcę, a nie
ofiary. Pierwsze potwierdził, drugie zaś odrzucił i udowodnił, że to, o co
Go oskarżali, nie tylko nie jest zabronione, a nawet zostało nakazane
Prawem i to bardziej, niż ofiara. Przytacza świadectwo Starego Testamen­
tu, który głosi i przykazuje zgodnie z Nim.
Gdy ich skarcił na podstawie pospolitych przykładów oraz w oparciu
o Pismo, mówi dalej: (9, 13B.) Bo nie przyszedłem powołać sprawiedli­
wych, ałe grzeszników. Mówi to do nich ironicznie, tak jak wtedy, gdy
stwierdził: „Oto Adam stał się taki jak My” (Rdz 3, 22), czy też: „Gdybym
był głodny, nie musiałbym tobie mówić” (Ps 50, 12). Nikt bowiem nie był
na świecie sprawiedliwy, jak to oznajmił Paweł, mówiąc: „Wszyscy
zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3, 23). To również
pocieszyło tych, którzy zostali powołani. «Jestem tak daleki od tego, by
się brzydzić grzesznikami, powiada, że nawet jedynie dla nich przysze­
dłem». Następnie, by nie upokorzyć ich zanadto, nazwawszy ich grzeszni­
kami, dodał: „Ku nawróceniu” (Łk 5, 32)5, czyli że nie przyszedł, by
pozostali grzesznikami, lecz aby się nawrócili i stali się lepsi.
Gdy zamknął im usta z każdej strony, na podstawie Pisma i na
podstawie następstwa rzeczy, a oni nie umieli nic odpowiedzieć, okazaw­
szy się winnymi tych oskarżeń, które przeciw Niemu wnosili, oraz prze­

5 Słowa eię ąexćcvoiav stanowią rzeczywiście dodatek Łukaszowy do słów oó...


Siraiouę a X X a aąapico^ońę.
358 Ja n C h ryzo sto m

ciwnikami Prawa i Starego Testamentu, wówczas, zostawiwszy Go w spo­


koju, wnoszą z kolei skargę przeciwko uczniom. Łukasz mówi, że
powiedzieli to faryzeusze (por. Łk 5, 33), natomiast Mateusz, że uczniowie
Jana. Prawdopodobnie powiedziały to obie strony. Gdy ci doświadczyli
wątpliwości, prawdopodobnie wzięli tamtych ze sobą, jak też uczynili
później wraz ze zwolennikami Heroda (por. Mt 22, 16). Uczniowie Jana
zawsze byli względem /Chrystusa/ zazdrośni i sprzeciwiali się Mu.
Upokorzyli się jedynie wtedy, gdy Jan był w więzieniu; wtedy przyszli
i donieśli Jezusowi (por. Mt 14, 12), a potem powrócili do dawnej
zazdrości. (9, 14A) [Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali],
O cóż pytają? (9, 14B.) Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś
uczniowie nie poszczą? Jest to ta sama choroba, którą Chrystus przedtem
uleczył, mówiąc: „Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz”
(Mt 6, 17). Tych nawet nie karci, ani nie mówi: «Ludzie próżni i drobiaz­
gowi!», lecz przemawia do nich z całą łagodnością: (9, 15A) Czy goście
weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Gdy przemawiał
w obronie innych, mam na myśli celników, to by pocieszyć ich strapione
dusze ostrzej skarcił tych, którzy wysunęli zarzut (por. 9, 12-13); tu
natomiast, gdy wystąpili przeciwko Niemu i Jego uczniom, odpowiada im
z całą łagodnością.
Ich słowa znaczą mniej więcej tyle: «Niech będzie; ty czynisz to niby
lekarz, ale dlaczego twoi uczniowie, wzgardziwszy postem, siadają do
takich stołów?» Potem, by uczynić to oskarżenie jeszcze cięższym,
wymieniają najpierw siebie, a potem faryzeuszy, chcąc przez to połączenie
spotęgować oskarżenie. Mówią: My i faryzeusze pościmy często. W istocie
pościli często, pierwsi nauczyli się tego od /Jana Chrzciciela/, drudzy zaś
czynili to zgodnie z Prawem, jak stwierdza sam faryzeusz: „Zachowuję
post dwa razy w tygodniu” (Łk 18, 12).
A co mówi Jezus? Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan
młody jest z nimi? Najpierw nazwał się lekarzem (por. 9, 12), tu natomiast
«Panem Młodym», objawiając w tych nazwach niewypowiedziane tajem­
nice. Przecież mógł do nich przemówić bardziej surowo, na przykład: «Nie
macie władzy w takich sprawach, tak jakbyście to wy ustanawiali prawa.
Cóż za pożytek z postu, gdy umysł jest pełen złości, gdy oskarżacie
innych, gdy potępiacie, choć belki są w waszych oczach (por. Mt 7, 3-5),
kiedy wszystko czynicie, by się pokazać (por. Mt 6, 5. 16)?!» Przede
wszystkim należało usunąć próżną chwałę, a wskrzesić wszystkie inne
cnoty: miłość, łagodność, braterstwo. Jednakże nie mówi nic takiego, ale
przemawia z wszelką łagodnością: Czy goście weselni mogą się smucić,
dopóki pan młody jest z nimi, przypominając im słowa, które powiedział
Horn. XXX: Mt 9, 9-17 359

Jan: „Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem, a przyjaciel oblubieńca,


który go słucha, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca” (J 3, 29).
To, co mówi, znaczy: «Obecny czas jest czasem radości i wesela, nie
wprowadzaj więc smutku». Post jest czymś smutnym, choć nie ze swej
istoty, bo dla tych, którzy chcą postępować w cnocie rzecz ta jest bardzo
przyjemna i pożądana. Podobnie jak zdrowie daje wielką radość, tak
i dobre usposobienie duszy stanowi wielką przyjemność. Lecz On wyraża
się według ich pojęć. Tak samo Izajasz, mówiąc o poście, nazywa go
umartwieniem (Iz 58, 3)6, podobnie jak Mojżesz.
4. Zamyka im usta nie tylko tak, lecz również inaczej, mówiąc: (9,
15B.) Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą
pościć. W ten sposób udowadnia, że nie dzieje się tak dla obżarstwa, lecz
dla jakiegoś cudownego zrządzenia. Równocześnie dodaje wzmiankę
0 swojej męce, a odpierając zarzuty innych naucza swych uczniów i już
ich ćwiczy, by zajmowali się rzeczami, które wydawały się przykre.
Powiedzenie im tego już teraz byłoby przykre i bolesne, skoro zmieszało
ich to, gdy później powiedział. Lecz połączone z innymi rzeczami mniej
ich niepokoiło.
A ponieważ było prawdopodobne, że chełpią się cierpieniami Jana,
poskramia i tę ich pychę. Nie dodaje jednak zupełnie nic o zmartwych­
wstaniu, czas nie był jeszcze odpowiedni. To było nadnaturalne, a to, by
umarł ktoś uchodzący za człowieka, naturalne. Następnie czyni i tutaj to,
co uczynił wcześniej. Tak bowiem, jak tych, którzy chcieli pokazać, że jest
winny, bo jada z grzesznikami, przekonał o czymś odwrotnym, że ten czyn
nie tylko nie jest zły, lecz nawet chwalebny (por. 9, 12-13), tak samo
1 tutaj, gdy chcieli pokazać, że nie umie kierować swymi uczniami,
dowodzi,; że taka mowa oznacza ludzi nie potrafiących pojąć tego, co ma
nastąpić, lecz jedynie oskarżają.
(9, 16) Nikt, powiada, nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego
ubrania, [gdyż łata obrywa ubranie, i gorsze robi się przedarcie]. Znów
wyprowadza dowód z pospolitych przykładów. A to, co mówi, oznacza:
«Uczniowie nie stali się jeszcze silni, lecz potrzebują na razie wielkiej
pobłażliwości; nie odrodzili się jeszcze przez Ducha. A gdy są w takim
stanie, nie trzeba na nich wkładać ciężaru przykazań». Powiedział to, dając
swym uczniom wskazówki i prawa, by w przyszłości chcąc przyjąć za
uczniów wszystkich ludzi z całego świata, zbliżali się do nich z wielką
łaskawością.

6 Dosłownie: upokorzeniem duszy.


360 Ja n C h ryzo sto m

(9, 17) Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. [W prze­
ciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej
młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się
zachowuje]. Czy widzisz przykłady podobne do tych, jakie ma Stary
Testament: szata, naczynia? Także Jeremiasz nazywa lud pasem (por. Jr
13, 10), wspomina o winie i o naczyniach (por. Jr 13, 12). Skoro mowa
była o obżarstwie i o stole, również z tej dziedziny /Chrystus/ czerpie
przykłady.
Łukasz mówi jeszcze więcej: że drze się nawet nowe, gdy przyszywa
się je do starego (por. Łk 5, 36). Czy widzisz, że nie tylko nie ma żadnego
pożytku, ale nawet strata jest większa? Mówi tu wprawdzie o teraźniej­
szości, lecz przepowiada przyszłość: na przykład to, że będą potem «no­
wi». Zanim to nastąpi, nie trzeba im nakazywać nic trudnego ani przykre­
go. Gdyż kto przedwcześnie stara się ustanawiać wzniosłą naukę, ten
wówczas, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, nie znajdzie odpowiednich
ludzi, już raz uczyniwszy ich nieużytecznymi. Bo nie wino decyduje, ani
bukłaki, do których się je wlewa, ale nierozwaga tych, którzy je wlewają.
Wskazał nam tu również powody takiego przyziemnego sposobu mó­
wienia, jakiego używał zwracając się do nich. Z powodu ich słabości
mówił wiele rzeczy, będących poniżej Jego godności; sam to powiedział,
jak świadczy Jan [Ewangelista]: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia,
ale teraz jeszcze znieść nie możecie” (J 16, 12). By nie myśleli, że to, co
powiedział, to już wszystko, lecz aby wznosili się w duchu jeszcze do
innych rzeczy, o wiele bardziej wzniosłych, potraktował ich słabość jako
pośrednią, zapowiadając, że gdy staną się silni, powie im również tamto.
To samo wyraża również tutaj: (9, 15B) Przyjdzie czas, kiedy zabiorą im
pana młodego, a wtedy będą pościć.
Także my nie wymagajmy od nich na początku wszystkiego, lecz tego,
co możliwe, a szybko dojdziemy i do tamtego. Jeśli spieszysz się i nale­
gasz, to właśnie dlatego nie nalegaj, abyś się spieszył. Jeśli te słowa
wydają ci się zagadką, to naucz się tego z samej natury rzeczy, a wtedy
ujrzysz całą Jego moc. Nie dbaj o żadnego z nieodpowiednich oskarżycieli,
bo i tu oskarżycielami byli faryzeusze, a uczniowie tymi, którym stawiano
zarzuty.

(Umiarkowane naśladowanie Chrystusa w karceniu innych,


zwłaszcza zbytku kobiet)
5. A przecież żadna z tych rzeczy nie skłoniła Chrystusa do zmiany
swego zdania. Nie powiedział: «Wstyd! Tamci poszczą, a ci nie poszczą».
Podobnie jak najlepszy sternik nie zważa na wzburzone bałwany, lecz
Hom. XXX: Mt 9, 9-17 361

pilnuje swego zajęcia, tak samo postąpił wtedy Chrystus. Nie było
haniebne to, że nie pościli, ale to, że z powodu postu zbierali cięgi, że ich
szarpano i rozdzierano.
Także my, gdy to rozważamy, zachowujmy się podobnie względem
wszystkich naszych domowników. Jeśli masz żonę lubiącą się stroić,
przepadającą i uganiającą się za kosmetykami, skłonną do zbytków,
gadatliwą i głupią, choć to może niewiarygodne, aby wszystkie te wady
spotkały się w jednej kobiecie, ale wyobraźmy sobie taką kobietę. Może
zapytasz: «Czemu przedstawiasz nam kobietę, a nie mężczyznę? Są
i mężczyźni gorsi od takiej kobiety». Dlatego, że zwierzchnictwo zostało
powierzone mężczyznom, przedstawmy tymczasem kobietę, nie dlatego,
żeby było w niej pełno niegodziwości. Można i u mężczyzn znaleźć wiele
występków, których brak u kobiet, jak zabójstwa, profanacja grobów,
walka z dzikimi zwierzętami w cyrku i wiele tym podobnych przewinień.
Nie myślcie, że czynimy to, lekceważąc płeć, nie, nie! Jednak na teraz
wygodnie jest nakreślić ten obraz.
Wyobraźmy sobie taką kobietę i niech jej mąż stara się usilnie na
wszelki sposób ją poprawić. Jakże sprawi, by się poprawiła? Tak, że nie
wszystko nakaże jej od razu, ale najpierw odmieni rzeczy drobniejsze, do
których nie jest zbyt przywiązana. Jeśli ją na początku przynaglasz, by
poprawiła się we wszystkim, wtedy zmarnowałeś cały wysiłek. Nie
pozbawiaj jej natychmiast złotych ozdób, lecz pozwól jej je mieć i nosić.
Jest to, jak się wydaje, mniejsze zło niż bielidło i róż. Ich niech się
najpierw pozbędzie, ale również nie pod wpływem strachu i groźby, lecz
dzięki przekonywaniu i uprzejmości, gdy oskarżysz inne kobiety, wyrazisz
własny osąd i zdanie w tej kwestii. Mów jej ciągle, że jej twarz, tak
upiększona, nie tylko nie jest powabna, ale jest wręcz odrażająca.
A uderzaj przede wszystkim w to, że cię to martwi. Oprócz twojej opinii,
aby usunąć tę słabość, przytaczaj też sądy innych. Mów, że to szpeci
nawet kobiety przystojne. Nie mów nic o piekle, ani o królestwie, bo
nadaremnie będziesz to mówił. Przekonaj ją tylko, że sprawi ci większą
przyjemność, gdy pokaże nienaruszone dzieło Boże, bo ta, która naciera,
naciąga i bieli twarz nie uchodzi za piękną nawet wśród pospólstwa. Staraj
się leczyć tę chorobę najpierw ogólnymi dowodami i powszechnymi
opiniami, a gdy ją zmiękczysz takimi mowami, wówczas dodawaj i tamto.
Gdy powiesz raz, a nie przekonasz, wtedy nie ustawaj i powtarzaj te same
słowa po raz drugi, trzeci i tak dalej; nie ze złością, a z łagodnością; to się
odwracaj, to znów schlebiaj i bądź uprzejmy.
Czy nie widzisz malarzy, którzy tyle zamazują i domalowują, gdy
starają się, by twarz była piękna? Nie bądź gorszy od nich. Jeśli oni
362 Ja n C h ryzo sto m

dokładają takich starań, malując postać cielesną, to jest o wiele bardziej


słuszne, byśmy i my użyli całej sztuki, gdy kształtujemy duszę. Jeśli
pięknie ukształtujesz oblicze duszy, nie zobaczysz wtedy szpetnej twarzy
cielesnej: ani uczerwienionych warg, ust podobnych do zbroczonego krwią
niedźwiedziego pyska, ani brwi uczemionych jakby sadzą z jakiegoś
garnka, ani policzków pobielanych jak ściany grobowców. Wszystko to
jest sadzą, prochem i popiołem oraz oznaką największej zgnilizny.
6. Sam nie wiem, jak niepostrzeżenie zabrnąłem w taką mowę, a wzy­
wając innych, by uczyli z łagodnością, sam popadłem w gniew. Wróćmy
więc do łagodniejszego upomnienia, znośmy wszystkie wady kobiet,
byśmy doprowadzili do poprawy, jakiej chcemy. Czy nie widzisz, jak
znosimy płacz dziecka, gdy odzwyczajamy je od piersi i pozwalamy na
wszystko tylko dlatego, by je nakłonić do zaniechania dawniejszego
pokarmu?7 Tak samo czyńmy i tu: znośmy wszystko inne, byle tylko ten
błąd naprawić. Gdy zostanie naprawiony, zobaczysz, jak i inny wejdzie na
właściwą drogę, a przejdziesz z kolei do złotych ozdób i podobnie bę­
dziesz o nich mówić w ten sam sposób, a tak, powoli żonę urabiając bę­
dziesz najlepszym malarzem, wiernym sługą, najpracowitszym rolnikiem.
Oprócz tego przypominaj jej dawne niewiasty: Sarę i Rebekę, ładne
i brzydkie, i pokazuj, że wszystkie były jednakowo skromne. Bo Lea, żona
patriarchy8, choć nie była ładna, nie czuła się zmuszona wymyślić coś
podobnego, lecz mimo że była brzydka i że mąż niezbyt ją kochał, nawet
nie pomyślała o niczym podobnym, nie niszczyła sobie twarzy, lecz
pozostała zachowując niezmienione jej rysy, a czyniła tak, chociaż
wychowała się wśród pogan.
A ty jesteś kobietą wierzącą, twoją głową jest Chrystus (por. Ef 1, 10.
22; 1 Kor 11, 3), i wprowadzasz nam szatańskie sztuczki? Czy nie
przypominasz sobie wody, która spływała po twym obliczu, ofiary, która
ozdobiła twe wargi ani krwi, która zabarwiła twój język?9 Jeśli będziesz
pamiętać o tym wszystkim, to choćbyś była nie wiem jak żądna upiększeń,
nie odważysz się nałożyć na siebie tego prochu i popiołu ani nie zniosła­
byś tego. Wiedz, że zaślubiłaś Chrystusa: porzuć to, co nie przystoi. Nie
znajduje On upodobania w farbach, lecz szuka innego piękna, którego

7 Zob. powyżej MtHom 17, 5 (ostatni akapit).


8 Lea, córka Labana i siostra Racheli (por. Rdz 29, 16). Zoną Jakuba, który bardziej
kochał Rachelę (por. Rdz 29, 30), została w wyniku podstępu swego ojca Labana (por. Rdz
29, 23-25).
9 Woda spływająca po obliczu - aluzja do chrztu; krew, która zabarwiła język - aluzja
do Eucharystii.
Hom. XXX: Mt 9, 9-17 363

także bardzo pragnie, a mówię o pięknie duszy. Również prorok nakazał


ci starać się o nią i rzekł: „Król pragnie twojej piękności” (Ps 45, 12).
Nie oszpecajmy się niepotrzebnie, bo każde z dzieł Bożych jest skoń­
czone i nie potrzebuje z twej strony naprawy. Gdyby ktoś chciał coś dodać
do posągu królewskiego już po jego postawieniu, to usiłowanie takie nie
jest bezpieczne, tylko narazi go na największe niebezpieczeństwo.
Człowiek wykonał posąg, a ty nic nie dodajesz. Gdzie zaś Bóg jest twórcą,
ty poprawiasz? Nie pamiętasz o ogniu piekielnym? Nie zważasz na za­
niedbanie duszy? Ta pozostaje zaniedbana, bo cała troska marnuje się na
ciało.
Czemu mówię o duszy? Przecież również ciało doznaje czegoś całkiem
odwrotnego niż to, o co się starałyście. Zauważ: chcesz się wydawać
ładną? A to uczyni cię brzydką. Chcesz się spodobać mężowi? A to go
właśnie najbardziej martwi. Martwi nie tylko jego, ale powoduje, że
pojawiają się też oskarżyciele z zewnątrz. Chcesz się wydawać młoda? To
cię szybko uczyni starą. Chcesz się upiększać? To cię oszpeci. Taka
wstydzi się nie tylko kobiet równych sobie, lecz także służących, które są
dopuszczone do tej tajemnicy i domowników, którzy o tym wiedzą,
a przede wszystkim siebie samej.
Po cóż to mówię? Pominąłem przecież to, co najgorsze ze wszystkiego:
że obrażasz Boga, że podkopujesz przyzwoitość, zapalasz płomień
zazdrości, naśladujesz nierządnice w domach rozpusty.
Weźcie to wszystko pod uwagę, pogardzajcie szatańską pompą i diabel­
skim wynalazkiem, a porzuciwszy te ozdoby, czy raczej oszpecenia,
przygotujcie piękno w waszych duszach, które zarówno jest miłe aniołom,
upragnione przez Boga, jak i sprawia przyjemność domownikom, abyście
dostąpiły teraźniejszej oraz przyszłej sławy, której obyśmy wszyscy
dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała
i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXXI: Mt 9, 18-26
(PG 57, 369-376)

(9,18) Gdy to mówił do nich, pewien zwierzchnik [synagogi] przyszedł


do Niego i oddając Mu pokłon, prosił: «Panie, moja córka dopiero co
skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie».
1. Mowa została poparta czynem, tak że usta faryzeuszy tym bardziej
zostały zamknięte. Ta córeczka była jedynaczką w kwiecie wieku, mającą
dwanaście lat (por. Mk 5, 42), a co najważniejsze, od razu ją wskrzesił1.
A jeśli Łukasz mówi, że niektórzy przyszli mówiąc: „Twoja córka umarła,
nie trudź już Nauczyciela” (Łk 8, 49), to powiemy, że wyrzekł słowa
dopiero co skonała albo dlatego, że wnioskował tak z czasu swej drogi,
albo dlatego, że wyolbrzymiał swoje nieszczęście. Bo jest to w zwyczaju
proszących, by powiększać słowami swe nieszczęścia i dodawać do tego,
co jest rzeczywiście, aby jeszcze bardziej poruszyć tych, do których kierują
prośbę.
Zwróć uwagę na jego prostotę. Domaga się od Chrystusa dwóch rzeczy:
aby poszedł i aby położył swą rękę, co oznaczało, że opuścił ją, gdy
jeszcze oddychała. O to samo Syryjczyk Naaman prosił proroka tymi
słowami: „Myślałem, na pewno wyjdzie..., poruszy ręką” (por. 2 Kri 5,
11). Prości ludzie potrzebują widzenia i czynów dostępnych zmysłom.
Marek, jak również Łukasz, powiada, że wziął z sobą trzech uczniów
(por. Mk 5, 37; Łk 8, 51). On zaś mówi krótko: Z uczniami. Czemu więc
nie wziął z sobą Mateusza, choć dopiero co wstąpił on do grona uczniów?
Dlatego, że pobudza go ku większej gorliwości i dlatego, że był na razie
mniej doskonały. Dlatego wyróżnił tamtych, by ci stali się do nich
podobni. Jemu wystarczało na teraz to, że widział, co się stało z niewiastą
cierpiącą na krwotok (por. 9, 20-22), to, że siedział razem przy stole*

i
Jedynaczka - por. Łk 8, 42; dwanaście lat - por. Mk 5, 42; Łk 8, 42.
Hom. XXXI: Mt 9, 18-26 365

i razem [z Nim] jadł (por. Mt 9, 10). A gdy wstał, wielu szło za Nim, jak
na jakieś wielkie widowisko (por. Mk 5, 24), i ze względu na znaczenie
przybyłego i dlatego, że większa część, myśląca jeszcze w sposób dość
niski, szukała nie tyle lekarstwa dla duszy, jak uzdrowienia ciała. Zbiegali
się, jedni pobudzani własnymi chorobami, drudzy starając się usilnie o to,
by być widzami uzdrowienia innych. Jak dotąd niewielu przychodziło do
Niego z powodu Jego mów i nauki. On nie pozwolił im wejść do domu,
jedynie uczniom i to nie wszystkim, na każdym miejscu ucząc nas, byśmy
nie troszczyli się o sławę u pospólstwa.

{Sposób postępowania kobiety cierpiącej na krwotok)


(9, 20) Wtem, powiada, jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na
krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. (9, 21) Bo
sobie mówiła: Żebym się choć Jego płaszcza dotknęłą, a będę zdrowa.
Czemu jawnie do Niego nie podeszła? Wstydziła się swej choroby, sądząc,
że jest nieczysta. Jeśli kobieta cierpiąca na zwykłą słabość miesięczną nie
była uważana za czystą, tym bardziej myślała tak cierpiąca na taką
chorobę, bo ta choroba była uważana według Prawa za wielką nieczystość
(por. Kpł 15, 25-27). Dlatego właśnie [kobieta] nie występuje i się ukrywa.
Zresztą nie miała ona jeszcze o Nim odpowiedniego, doskonałego
wyobrażenia, gdyż nie sądziłaby, że pozostanie niezauważona. Ta kobieta
pierwsza występuje publicznie; słyszała bowiem, że uzdrawia On także
kobiety, i że udaje się do zmarłej dziewczynki.
Nie odważyła się przywołać Go do domu, chociaż była majętna (por.
Mk 5, 26), lecz nawet nie wystąpiła publicznie, tylko potajemnie i z wiarą
dotknęła Jego szat. Nie powątpiewała ani nie mówiła sobie w duchu:
«Pozbędę się tej choroby czy się nie pozbędę?» Bo sobie mówiła: Żebym
się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Widziała, z jakiego domu
wyszedł, mianowicie z domu celników, i co to byli za ludzie, którzy szli
za Nim, mianowicie celnicy i grzesznicy (por. Mt 9, 10), a wszystko to
napełniało ją ufnością. Cóż więc Chrystus? Nie pozwolił, by pozostała
w ukryciu, lecz wyprowadza ją na środek i czyni widoczną, a to z wielu
przyczyn. Tymczasem niektórzy głupcy twierdzą, że czyni On tak z chęci
sławy. Dlaczego nie pozwolił, pytają, by pozostała w ukryciu? Cóż
mówisz, przeklęty bezbożniku? Ten, który nakazuje milczeć, który pomija
tysiące cudów, ten jest żądny sławy?
Dlaczego wyprowadza ją na środek? Po pierwsze, uspokaja bojaźń
kobiety, by nie żyła w niepokoju, gnębiona wyrzutami sumienia, że może
potajemnie ukradła tę łaskę. Po drugie pouczają, ponieważ sądziła, że nie
zostanie zauważona. Po trzecie, wszystkim pokazuje jej wiarę, by również
366 Ja n C h ryzo sto m

inni ją naśladowali, a nie mniejszy znak niż przez zatrzymanie krwotoku


daje okazując, że wie wszystko. Oprócz tego przy pomocy tej kobiety
pokrzepia zwierzchnika synagogi chwiejącego się w wierze, gdy w taki
sposób wszystko miało być stracone. Bo ci, którzy przyszli, powiedzieli:
„Twoja córka umarła, nie trudź już Nauczyciela” (Łk 5, 49). Ludzie, któ­
rzy byli w domu, śmiali się z Niego, gdy powiedział, że śpi (por. 9, 23-
24); było więc prawdopodobne, że i ojciec doznawał czegoś podobnego.
2. Dlatego, uzdrawiając z tej choroby, wyprowadza kobietę na środek.
Ponieważ zaś tamten był zupełnie prostym człowiekiem, zobacz, jak mówi
do niego: „Nie bój się, wierz tylko, a będzie ocalona” (Łk 8, 50). Zwlekał,
aby nadeszła śmierć i aby wówczas przybył, żeby widoczny był dowód
wskrzeszenia. Dlatego idzie wolniej, rozmawia z kobietą, aby tamta
tymczasem umarła, aby ludzie przybyli z tą wieścią i powiedzieli: „Nie
trudź Nauczyciela” (Łk 8, 49). Przynajmniej ewangelista, zwracając na to
uwagę, napomyka: „Gdy On jeszcze mówił, przyszedł ktoś z domu
przełożonego synagogi i oznajmił: «Twoja córka umarła, nie trudź już
Nauczyciela» (Łk 8, 49). Chciał, by uwierzono w jej śmierć i nie
powątpiewano w jej wskrzeszenie. I czyni tak wszędzie. Tak samo przy
Łazarzu czekał jeden dzień, drugi i trzeci (por. J 11, 6).
Z tych wszystkich powodów wyprowadza kobietę na środek i mówi: (9,
22B) Ufaj, córko, tak jak do paralityka mówi: „Ufaj, synu” (Mt 9, 2).
Kobieta była bardzo bojaźliwa, dlatego mówi: Ufaj i nazywa ją córką.
A następnie ją pochwala: (9, 22C) Twoja wiara cię ocaliła. Łukasz
opowiada nam o wiele więcej o tej kobiecie (por. Łk 8, 43-48). Mówi, że
gdy się zbliżyła i została uzdrowiona, Chrystus nie od razu ją przywołał,
lecz najpierw powiedział: „Kto się Mnie dotknął?”, gdy zaś Piotr i ci,
którzy z Nim byli, rzekli: „Mistrzu, to tłumy zewsząd otaczają Cię
i ściskają” (Łk 8, 45) - a to było największym dowodem, że miał
prawdziwe ciało i pogardzał pychą, skoro nie szli z daleka od Niego, lecz
otaczali Go zewsząd dokoła - On, jak powiedziano, obstawał przy swoim,
mówiąc: „Ktoś się Mnie dotknął, bo poznałem, że moc wyszła ode Mnie”
(Łk 8, 46), odpowiadając prościej, by słuchacze zrozumieli. Powiedział zaś
tak, aby tamtą skłonić do wyznania. Dlatego nie wymienia jej nawet od
razu, aby okazując, że wszystko wie, nakłonić ją, by sama dobrowolnie
wyznała i oznajmiła swój czyn, i aby On nie wydawał się podejrzany,
gdyby powiedział sam.

(Wiara kobiety cierpiącej na krwotok)


Czy widzisz, że kobieta jest lepsza niż zwierzchnik synagogi? Nie brała
za rękę, nie trzymała (por. 9, 18), lecz tylko dotknęła końcami palców,
Horn. XXXI: Mt 9, 18-26 367

a chociaż przyszła później, to jednak wcześniej odeszła uzdrowiona.


Tamten samego lekarza prowadził do domu, ona natomiast poprzestała na
samym dotknięciu. Choć była przygnębiona cierpieniem, jednak wznosiła
się mocą wiary. Spójrz, jak ją pociesza, mówiąc: Twoja wiara cię ocaliła.
Nie dodałby tego przecież, gdyby wyprowadził ją na środek, aby się
chlubić, lecz mówi tak ucząc równocześnie zwierzchnika synagogi, aby
uwierzył, a także rozsławiając kobietę i czyniąc jej pożytek i przyjemność
nie mniejsze niż uzdrowienie ciała. Wynika stąd, że uczynił to chcąc
rozsławić ją i skłonić do poprawy innych, a nie chcąc rozgłosić własną
znakomitość. On nawet i bez tego byłby równie godzien podziwu (otaczały
Go cuda liczniejsze niż płatki śniegu2, jako że uczynił i miał jeszcze
czynić o wiele większe niż ten); gdyby zaś to nie nastąpiło, kobieta
odeszłaby w cichości, pozbawiona tych wielkich pochwał. Dlatego wypro­
wadziwszy ją na środek, ogłosił o niej, uwolnił ją od lęku (bo, jak
powiedziano, przyszła drżąca), wzbudził w niej ufność i oprócz uzdrowie­
nia ciała dał jej na drogę inne dary, mówiąc: „Idź w pokoju” (Łk 8, 48).
(9, 23) Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów
oraz tłum zgiełkliwy, (9, 24) rzekł: «Usuńcie się, bo dziewczynka nie
umarła, tylko śpi». A oni śmiali się z Niego. Pięknie zaiste to świadczy
o zwierzchnikach synagog, jeśli po śmierci podnosili żałosne lamenty na
fletach i cymbałach. Cóż na to Chrystus? Wszystkich innych wyrzucił,
rodziców zaś wprowadził (por. Mk 5, 40), by nie dało się powiedzieć, że
ktoś inny ją wskrzesił, a zanim się podniosła, słowem przywrócił ją do
życia, mówiąc: Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi. A czyni
tak często. I tak, jak na morzu najpierw uczniów skarcił (por. Mt 8, 26),
tak i tutaj uspokoił zamieszanie w umysłach obecnych, udowadniając
równocześnie, że wskrzeszenie umarłego jest dlań łatwą rzeczą, co uczynił
też przy Łazarzu, mówiąc: „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął” (J 11, 11),
a zarazem ucząc nas, byśmy nie bali się śmierci, że śmierć nie jest
śmiercią, ale stała się na przyszłość snem. Skoro sam miał również
umrzeć, chciał najpierw na ciałach innych ludzi przygotować uczniów, by
się nie bali i spokojnie znosili śmierć. Po Jego przyjściu śmierć stała się
już tylko snem.
A przecież śmiali się z Niego: On jednak nie oburzył się, gdy nie
wierzyli w to, co wkrótce miał cudownie sprawić. Nie skarcił też śmiechu,
by zarówno on, jak i flety, cymbały oraz wszystkie inne okoliczności były
dowodami śmierci.

2 Podobne porównanie stosuje Jan Chryzostom między innymi w RzHom 16, 2, t. 1/2,
258 przypis 23; RzHom 29, 2, t. 1/2, 429 przypis 30; RzHom 31, 2, t. 1/2, 452 przypis 25.
368 Ja n C h ryzo sto m

(Jak Chrystus potwierdza prawdziwość wskrzeszenia zmarłych)


3. Ponieważ ludzie często nie wierzą w cuda, gdy zostaną one
spełnione, On zapobiega temu przy pomocy własnych ich słów, co miało
też miejsce przy Łazarzu i przy Mojżeszu. Do Mojżesza mówi: „Co masz
w ręku?” (Wj 4, 2), aby, gdy zobaczy, że stało się to wężem, nie
zapomniał, że przedtem było laską, lecz aby, przypomniawszy sobie
własne słowa, był przejęty strachem wobec tego, co się stało. A przy
Łazarzu powiada: „Gdzieście go położyli?” (J 1, 33), aby ci, którzy
powiedzieli: „Chodź i zobacz” (J 11, 34) oraz: „Już cuchnie. Leży bowiem
od czterech dni w grobie” (J 11, 39), nie mogli wątpić, że wskrzesił
umarłego.
Gdy zobaczył cymbały i lud, oddalił wszystkich, a w obecności
rodziców spełnia cud, dając nie inną duszę, lecz przywracając tę samą,
która wyszła z ciała i budząc ją jakby ze snu. (por. 9, 25) Ujął ją za rękę,
aby całkiem przekonać widzów i tak utorować drogę wierze w zmartwych­
wstanie. Ojciec powiedział: (9, 18) Włóż na nią rękę, On zaś uczynił
jeszcze więcej, bo nie kładzie, lecz bierze ją za rękę i podnosi ją,
pokazując, że wszystko jest na Jego rozkazy. A nie tylko ją wskrzesza,
lecz także nakazał, aby dano jej jeść, aby się nie wydawało, że to, co się
stało, jest złudzeniem. A nie sam daje jej jeść, lecz każe tamtym (por. Mk
5, 43; Łk 8, 55); tak też powiedział przy Łazarzu: „Rozwiążcie go
i pozwólcie mu chodzić” (J 11, 44), a potem zasiada z nim do stołu.
Zwracał uwagę zwykle na obie rzeczy i z całą dokładnością potwierdzał
tak śmierć, jak również i zmartwychwstanie.
Zastanawiaj się nie tylko nad wskrzeszeniem, lecz również nad tym, że
nakazał, aby nikomu nie mówili (por. Mk 5, 43; Łk 8, 56), i ucz się na tej
podstawie przede wszystkim tego, by nie nadymać się pychą i nie szukać
próżnej chwały. Ponadto wiedz, że wyrzucił z domu tych, którzy
wzbudzali żale, i uznał ich za niegodnych oglądania [tego, co się
dokonało]. Nie wychodź z fletnistami, lecz pozostań z Piotrem, Jakubem
i Janem (por. Mk 5, 37; Łk 8, 51). Jeżeli tamtych wówczas wyrzucił, to
tym bardziej teraz. Wówczas nie było jeszcze jasne, że śmierć stała się
snem, a teraz jest to jaśniejsze niż samo słońce. Lecz teraz nie wskrzesił
On twej córeczki? Jednak wskrzesi ją całkowicie i z większą chwałą.
Tamta, wstawszy z martwych, znowu umarła, a twoja córeczka, gdy
zmartwychwstanie, będzie żyć dalej i będzie nieśmiertelna. Niech więc na
przyszłość nikt nie ulega rozpaczy, nie podnosi lamentów i nie obraża
zwycięstwa Chrystusa. Przecież zwyciężył śmierć. Czemuż więc niepo­
trzebnie zanosisz żale? Śmierć stała się snem. Czemu bolejesz i płaczesz?
Gdyby czynili tak poganie, należałoby się śmiać, lecz jeśli wierny
Hom. XXXI: Mt 9, 18-26 369

zachowuje się tak nieprzystojnie, to jak się usprawiedliwi? Jakże mogą


dostąpić przebaczenia ci, którzy postępują tak nierozumnie, w dodatku po
tak długim czasie i po jawnym dowodzie zmartwychwstania?
Tymczasem ty, jakbyś chciał uczynić ten grzech jeszcze cięższym,
przyprowadzasz nam jako płaczki kobiety pogańskie, dokładając boleści
i wzniecając ogień, a nie słuchasz Pawła, który mówi: „Jakaż jest
wspólnota Chrystusa z Belialem lub wierzącego z niewiernym” (2 Kor 6,
15)? Synowie pogańscy, którzy nic nie wiedzą o zmartwychwstaniu,
jednak wynajdują dowody na pocieszenie, mówiąc: «Znoś mężnie, bo nie
można tego, co się stało, odwrócić ani też łzami naprawić», a ty, który
słyszysz upomnienia bardziej wzniosłe i pożyteczne niż te, nie wstydzisz
się, gdy zachowujesz się mniej przystojnie niż oni? Nie mówimy: «Znoś
mężnie, skoro nie da się odmienić tego, co się stało», lecz: «Znoś mężnie,
ponieważ z pewnością zmartwychwstanie»; dziewczynka śpi, lecz nie
umarła, odpoczywa, ale nie zginęła. Czeka ją zmartwychwstanie, żywot
wieczny, nieśmiertelność, dziedzictwo anielskie. Czy nie słyszysz psalmisty
mówiącego: „Wróć, moja duszo, do swego spokoju, bo Bóg ci dobrze
uczynił” (Ps 116, 7). Bóg nazywa to dobrodziejstwem, a ty pogrążasz się
w smutku? Co jeszcze mógłbyś uczynić, gdybyś był nieprzyjacielem
i wrogiem zmarłego? Jeśli należy się smucić, to diabeł powinien to czynić.
On niech żałuje, niechaj narzeka, że idziemy ku większym dobrom. Takie
narzekanie jest godne jego złości, lecz nie ciebie, który masz znaleźć
odpoczynek i dostąpić korony. Śmierć jest spokojnym portem. Zastanów
się, iloma dolegliwościami jest przepełnione doczesne życie; przypomnij
sobie, ile razy narzekałeś na swój obecny żywot. Rzeczy chylą się ku
gorszemu i już na początku zostałeś skazany na niepomierną karę. „W bó­
lu, powiedziano, będziesz rodziła dzieci” (Rdz 3, 16), „w pocie oblicza
twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Rdz 3, 19), „na świecie
doznacie ucisku” (J 16, 33).
Nic takiego nie mówi się o rzeczach przyszłych, lecz wszystko
odwrotnie: „Ustąpi smutek i wzdychanie” (Iz 35, 10), „Wielu przyjdzie ze
Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem”
(Mt 8, 11); tam jest duchowy Oblubieniec, świecące lampy (por. Mt 25,
8), przejście do nieba.
4. Czemu zatem znieważasz zmarłego? Dlaczego powodujesz to, że inni
boją się i truchleją przed śmiercią? Czemu pobudzasz wielu, aby podnosili
skargi przeciw Bogu, że zgotował rzekomo wielkie nieszczęścia? Co wię­
cej, czemu potem zwołujesz ubogich i wzywasz kapłanów, by się modlili?
By zmarły, powiadasz, otrzymał odpoczynek, aby znalazł miłosiernego
sędziego. Więc dlatego płaczesz i wzdychasz? Toż przeciwko sobie
370 Ja n C h ryzo sto m

samemu występujesz i walkę toczysz, a dlatego, że tamten zawinął do


portu, ty sprowadzasz na siebie burzę. Powiesz: «Cóż mam uczynić? Taka
już jest natura». Nie jest to jednak winą natury ani następstwem rzeczy. To
my, którzy wszystko [na opak] wywracamy, jesteśmy tymi, którzy tracą
odwagę, zdradzają swą wrodzoną szlachetność i gorszą niewiernych. Jakże
będziemy z kimś innym rozprawiać o nieśmiertelności? Jak przekonamy
poganina, skoro bardziej niż on boimy się śmierci i drżymy przed nią?
Wielu spośród pogan, choć nie wiedzieli nic o nieśmiertelności, wieńczyło
swe skronie po śmierci swych dzieci3 i występowało w białych szatach,
by dostąpić doczesnej sławy, a ty nawet dla wiecznej nie przestaniesz
zawodzić i szlochać jak kobieta? Bo nie masz dziedzica i spadkobiercy?
A czego bardziej chciałeś, żeby był dziedzicem twoich dóbr, czy też
nieba? Czego pragnąłeś? Żeby odziedziczył rzeczy znikome, które opuś­
ciłby w krótkim czasie, czy też trwałe i nieprzemijające? Nie doczekałeś
się w nim spadkobiercy, lecz Bóg zamiast ciebie otrzymał w nim spadko­
biercę. Nie został współspadkobiercą swych braci, ale został współspad-
kobiercą Chrystusa (por. Rz 8, 17).
Komu, powiadasz, zostawię szaty i domy, komu niewolników i ziemię?
Także jemu, i to bardziej bezpiecznie, niż gdyby żył; to nie przeszkadza.
Jeśli barbarzyńcy wraz z ciałami zmarłych palą także ich rzeczy, tym
bardziej się godzi, byś posłał zmarłemu jego mienie, nie aby obróciło się
w popiół, jak tamto, lecz byś mu tym samym zgotował większą chwałę;
abyś odkupił jego grzechy, jeśli w grzechach zszedł z tego świata, a jeśli
umarł jako sprawiedliwy, by się przyczyniło do powiększenia jego nagrody
i zapłaty.
A może pragniesz go zobaczyć? To prowadź równy jemu żywot,
a prędko będziesz oglądał jego świętą postać. Oprócz tego zważaj również
na to, że nawet jeśli nas nie posłuchasz, to z czasem z pewnością się
przekonasz. Lecz wtedy nie otrzymasz żadnej nagrody, bo czas ukoi twój
żal. Jeśli teraz zechcesz przyjmować rzeczy rozsądnie, to odniesiesz dwie
bardzo wielkie korzyści: i siebie wyzwolisz ze zła, które cię otacza,
i otrzymasz świetniejszą koronę od Boga. Cierpliwe znoszenie nieszczęść
jest większą zasługą niż jałmużna i inne cnoty.
Zauważ, że także Syn Boży umarł, On dla ciebie, a ty dla siebie
samego. Powiedział: „Ojcze, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten
kielich” (Mt 26, 39), cierpiał, smucił się, a jednak nie uchylił się od

3 Mowa tu o Ksenofoncie, który na otrzymaną podczas sprawowania ofiary wiadomość,


że jego syn poległ w bitwie pod Mantineą, zdjął wieniec z głowy, lecz gdy się dowiedział,
że zginął mężnie walcząc, znów włożył wieniec na głowę [przyp. tłum.].
Horn. XXXI: Mt 9, 18-26 371

śmierci, lecz poniósł ją wśród najwyższych mąk. Bo nie zwyczajną śmierć


poniósł, lecz najbardziej haniebną: przed śmiercią był biczowany, przed
biczowaniem znosił zniewagi, szyderstwa i urągania, ucząc w ten sposób
i ciebie, abyś znosił wszystko mężnie. A przecież, zrzuciwszy ciało po
śmierci, wziął je na siebie ponownie i z większą chwałą, czyniąc ci tak
dobre nadzieje. Jeśli to nie jest czczą gadaniną, nie oddawaj się żałości;
jeśli uważasz to za wiarygodne, nie płacz, a jeśli płaczesz, to jak zdołasz
przekonać poganina, że wierzysz?

(Należy zachować umiar w żalu za umarłymi)


5. Pomimo tego wydaje ci się nie do zniesienia to, co cię spotkało.
Jednak właśnie dlatego nie godzi się go opłakiwać. Został on uwolniony
od wielu podobnych nieszczęść. Świadczy raczej o zawiści i zazdrości
życzyć sobie samemu śmierci z powodu jego zgonu nie w porę, opłakiwać
go, że nie żyje, aby doznawał wielu podobnych nieszczęść.
Miej przed oczyma nie to, że już nigdy nie wróci do domu, lecz to, że
i ty wkrótce pójdziesz za nim. Zastanawiaj się nie nad tym, że nikt już
stamtąd do nas nie przychodzi, lecz nad tym, że wszystko, co oglądamy,
nie pozostaje takie samo, ale się przeobraża (p£xaa%r|paTię£Tai). Niebo,
ziemia, morze i wszystkie rzeczy widzialne się zmienią, także [swego]
syna znów otrzymasz, w większej chwale.
Jeśli umarł w grzechach, to został położony kres jego nieprawościom,
bo Bóg nie zabierałby go przed czasem, gdyby widział, że się nawraca.
Jeśli zaś umarł, będąc sprawiedliwym, wtedy bezpiecznie posiada swe
dobra. Wynika z tego, że twe łzy nie są łzami miłości, lecz bezrozumnej
namiętności. Gdybyś kochał zmarłego, powinieneś radować się i weselić,
że został wyrwany z teraźniejszych odmętów. Cóż więcej, powiedz mi? Co
tu [może być] niezwykłego i nowego? Czyż nie widzimy, że co dzień
powtarza się to samo: dzień i noc, noc i dzień; zima i lato, lato i zima
i nic więcej. A to zawsze pozostaje takie samo, natomiast nieszczęścia są
niezwykłe i nowe. Czy chciałeś zatem, by on je codziennie znosił, by
pozostawał tutaj, chorował, smucił się, obawiał, drżał, aby niektóre
nieszczęścia przetrwał, a obawiał się, że nie przetrwa innych? Bo nawet
nie mógłbyś powiedzieć, że płynąc po tym wielkim morzu mógł uniknąć
smutku, trosk i innych utrapień.
Prócz tego zastanów się i nad tym, że nie urodziłaś go nieśmiertelnym
i że, jeśli nie umarłby teraz, spotkałoby go to potem w krótkim czasie. Nie
nacieszyłaś się nim? Lecz tam będziesz zawsze z nim przebywać.
Pragniesz go i tu widzieć? A cóż ci przeszkadza? Można i tutaj, jeśli
będziesz mądra, nadzieja rzeczy przyszłych jest jaśniejsza od widzenia.
372 Ja n C h ryzo sto m

Ty natomiast, gdyby on przebywał w królewskim pałacu, nigdy nie


starałabyś się go zobaczyć, słysząc, że ma wielkie znaczenie.Widząc zaś,
że przeniósł się do miejsca o wiele bardziej szczęśliwego, upadasz na
duchu z powodu krótkiego czasu, mając zamiast niego męża w domu?
Nie masz męża? Lecz masz jako pocieszyciela Ojca sierot i sędziego
wdów. Posłuchaj, jak również Paweł błogosławi takie wdowieństwo, mó­
wiąc: „Ta zaś, która rzeczywiście jest wdową, złożyła nadzieję w Bogu”
(1 Tm 5, 5). Taka będzie miała większe znaczenie, jeśli okaże większą
cierpliwość. Nie opłakuj tego, za co pragniesz wieńca i nagrody. Jeśli
oddałaś co ci powierzono, zwróciłaś depozyt. Więcej już o to się nie
troszcz, skoro złożyłaś w bezpiecznej skarbnicy to, co posiadałaś.
Jeśli zrozumiesz, czym jest życie doczesne, a czym życie przyszłe - że
obecne jest pajęczyną i cieniem, a w przyszłym wszystko jest nieprzemija­
jące i nieśmiertelne - nie będziesz potrzebować innych dowodów. Teraz
twój syn został oderwany od wszelkiej zmienności: gdyby był tutaj, może
pozostałby dobry, a może nie. Czy może nie widzisz, jak wielu wyrzeka
się swych synów? A iluż gorszych niż ci, których się wyrzeczono, muszą
trzymać w domu?
Bierzmy to wszystko pod uwagę i okażmy wyższego ducha ((|>i A,ogo-
(j)ćbp£v). W ten sposób będziemy mili zmarłemu i znajdziemy wiele
uznania u ludzi, a także otrzymamy za naszą cierpliwość wielką nagrodę
od Boga i dostąpimy wiecznych dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili
z łaski i dobroći Pana naszego, Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc
na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15
(PG 57, 377-388)

(9, 27) Gdy Jezus odchodził stamtąd, *s%// za Mm dwaj niewidomi,


którzy głośno wołali: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida». (9, 28) Gdy
wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał:
«Wierzycie, że mogą to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie».
(9, 29) Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech się
wam stanie». (9, 30A) I otworzyły się ich oczy.
1. Czemu ciągnie krzyczących za sobą? Także tutaj poucza nas, byśmy
nie ubiegali się o sławę u pospólstwa. Ponieważ dom znajdował się
w pobliżu, prowadzi ich tam, by ich uzdrowić na osobności. Wynika to
również z tego, iż przykazał im, by nikomu nie mówili. Niemałe to
oskarżenie przeciwko Żydom, jeśli tamci, pozbawieni wzroku, nabrali
wiary jedynie na podstawie słuchu, oni zaś patrząc na cuda i mając swój
wzrok za świadka tego, co się działo, czynią wszystko odwrotnie.
Zwróć uwagę na ich zapał: tak na podstawie wołania, jak i samej
prośby. Nie zbliżyli się spokojnie, lecz głośno wołając i o nic innego nie
prosząc, jak tylko o zmiłowanie. A nazywali Go Synem Dawida, bo to
imię wydawało się zaszczytne. Często prorocy nazywali tak królów, któ­
rych chcieli uczcić i ogłosić wielkimi (por. Ez 34, 23; Za 12, 8).
Po przyprowadzeniu ich do domu, stawia im pytanie. Często uzdrawiał
na czyjąś prośbę, by nikt nie myślał, że ugania się za cudami dla zjednania
sobie sławy. A nie tylko dlatego, lecz również, aby pokazać, że oni ze
swej strony byli godni uzdrowienia i aby nikt nie mówił, że skoro
uzdrawiał tylko z miłosierdzia, to trzeba było uzdrawiać wszystkich. Bo
i miłosierdzie ma pewną podstawę wynikającą z wiary uzdrowionych.
A nie tylko dlatego wymaga od nich wiary. Skoro nazwali Go Synem Da­
wida, mówi do nich, by naprowadzić ich na coś wyższego i nauczyć, co
należy o Nim sądzić. Wierzycie, że mogą to uczynić? Nie powiedział:
«Wierzycie, że mogę poprosić Ojca?» albo: «Że mogę się o to pomodlić»,
374 Ja n C h ryzo sto m

lecz: Że mogę to uczynić. Cóż oni na to? Tak, Panie. Już więcej nie
nazywają Go Synem Dawida, lecz postępują wyżej i wyznają, że On jest
Panem.
Wtedy i On wkłada rękę i mówi: Według wiary waszej niech się wam
stanie. Czyni tak, by ich utwierdzić w wierze, by pokazać, że są oni
uczestnikami w tym dziele i dać świadectwo, że te słowa nie oznaczały
pochlebstwa. Nie powiedział: «Niech się otworzą wasze oczy», lecz
Według wiary waszej niech się wam stanie. Czyni tak wobec wielu, którzy
udawali się do Niego: usiłuje utwierdzić wiarę w ich duszy, zanim uzdrowi
ciało. W ten sposób ich bardziej rozsławił oraz innych uczynił bardziej
gorliwymi. Tak samo postąpił wobec paralityka, zanim wzmocnił jego
ciało, podnosi przygnębioną duszę, mówiąc: „Ufaj, synu, odpuszczają ci
się twoje grzechy” (Mt 9, 2); gdy zaś wskrzeszał dziewczynkę, wziął ją za
rękę (por. Mt 9, 25) i okazał się jej dobroczyńcą przez podanie jej
pokarmu (por. Łk 8, 54-55). Podobnie postąpił wobec setnika, wszystko
przypisując jego wierze (por. Mt 8, 10-13), a ratując swych uczniów od
burzy na morzu, najpierw wybawił ich od braku wiary (por. Mt 8, 26-27).
Tutaj tak samo. Znał ich ukryte myśli, zanim zawołali. Jednak, aby
pobudzić do naśladowania również innych, czyni ich dla innych widoczny­
mi, głosząc ich wiarę poprzez cel wyzdrowienia.

(.Pokora Chrystusa. Trzeba wystrzegać się pychy)


(por. 9, 30B) Potem, po uleczeniu, nakazuje im, by nikomu nie
powiedzieli; nie tylko zwyczajnie nakazuje, ale nawet surowo zabrania. (9,
30C.) Jezus surowo im przykazał: «Uważajcie, niech nikt się o tym nie
dowie». (9, 31) Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po
całej tamtejszej okolicy. Nie potrafili się powstrzymać, lecz stali się
głosicielami i ewangelistami. Chociaż otrzymali nakaz, by nie mówić
o tym, co się stało, jednak nie mogli tego znieść. A jeśli kiedy indziej
mówi: „Idź i opowiadaj chwałę Bożą”1, to jedno nie jest przeciwne
drugiemu, lecz nawet bardzo się zgadza. Uczy nas, byśmy nie tylko sami
o sobie nic nie mówili, ale nawet wzbraniali tym, którzy nas chcą chwalić,
lecz gdyby ktoś Bogu dawał chwałę, byśmy mu nie tylko tego nie wzbra­
niali, ale nawet nakazywali, by to czynił.
(9,32) Gdy ci wychodzili, oto przyprowadzono Mu niemowę opętanego.
Nie była to naturalna choroba, ale podstęp diabła. Dlatego trzeba było
innych ludzi, aby go przyprowadzili. Bo ani nie mógł on, będąc niemym,

1 Idź i opowiadaj (&7tr|^0£ Kai Siriyon) - por. Łk 8, 39; chwała Boża (xf|v 5ó^av tou
0£ou) - J 11, 40; 12, 43; 2 Kor 4, 15; Ap 21, 11.
Horn. XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15 375

sam poprosić, ani wezwać innych, gdyż diabeł związał mu język, a razem
z językiem skrępował również duszę. Dlatego nie wymaga od niego wiary,
ale zaraz leczy chorobę. I, jak powiedziano: (9, 33) Po wyrzuceniu złego
ducha niemy odzyskał mową, a tłumy pełne podziwu wołały: «Jeszcze się
nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu». To najbardziej ubodło
faryzeuszy: że wynosili Go nad wszystkich, nie tylko współczesnych, ale
także tych, którzy żyli niegdyś. Wynosili Go nie tylko dlatego, że
uzdrawiał, lecz że łatwo i szybko uzdrawiał z niezliczonych chorób, choć
były nieuleczalne. Tak [czyniły] tłumy.

{Chrystus nie miał nic wspólnego z diabłem.


Złorzeczeń nie należy odpierać złorzeczeniami, ale dobrodziejstwami)
2. Faryzeusze [czynili] wszystko odwrotnie. Nie tylko kładą potwarz na
czyny, lecz nawet nie wstydzą się tego, że sprzeciwiają się samym sobie.
Taka jest ich niegodziwość. (por. 9, 34A) Cóż mówią? (9, 34B.) Wyrzuca
złe duchy mocą ich przywódcy Cóż może być bardziej niedorzecznego niż
to? Przede wszystkim jest niemożliwe - co zresztą mówi On później - by
diabeł wyganiał diabła (por. Mk 3, 23; Mt 12, 26). On zwykle umacnia,
a nie burzy to, co jest jego. Chrystus nie tylko wypędzał czarty, lecz także
oczyszczał trędowatych, wskrzeszał umarłych, uspokajał morze, głosił
królestwo, nawracał do Ojca. Tego diabeł ani nigdy by się nie podjął, ani
nie mógłby uczynić. Diabli prowadzą ku bożkom, a od Boga odwodzą
i nakłaniają do tego, by nie wierzyć w życie przyszłe. Diabeł, kiedy się go
znieważy, nie czyni dobrze, a choć się go nawet nie znieważy, szkodzi
tym, którzy go czczą i służą mu. Natomiast Chrystus postępuje inaczej.
Po tych zniewagach i bluźnierstwach, jak powiedziano: (9, 35) Jezus
obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach,
głosił Ewangelią królestwa i leczył wszelkie choroby i wszelkie słabości.
Nie tylko nie ukarał ich zatwardziałości, lecz nawet ich nie skarcił,
okazując przy tym swą łagodność i tak zbijając ich oskarżenie oraz chcąc
przez następne cuda dać więcej dowodów, a dopiero potem przytoczyć
dowód w słowach. Chodził więc po ich miastach, po miasteczkach, po ich
synagogach, ucząc nas w ten sposób, byśmy nie odpłacali za bluźnierstwa
innymi bluźnierstwami, lecz większymi dobrodziejstwami. Gdy uczynisz
dobrze swym bliźnim nie dla ludzi, ale dla Boga, to, cokolwiek oni czynią,
nie przestawaj im czynić dobrze, by większa była twoja zapłata, gdyż ten,
kto przestaje czynić dobrze po złorzeczeniach, pokazuje, że praktykuje tę
cnotę dla ich pochwały, a nie dla Boga.
Dlatego Chrystus, dając nam do zrozumienia, że czyni tak tylko
z dobroci, nie tylko nie czekał, aż chorzy do Niego przyjdą, lecz nawet
376 Ja n C h ryzo sto m

sam do nich spieszył, niosąc im dwa największe dobra: po pierwsze,


Ewangelię królestwa, po drugie, uzdrowienie z wszelkich chorób. I nie
zapomniał o żadnym mieście, nie pominął żadnego miasteczka, lecz
przyszedł do każdego miejsca.
Nie poprzestaje nawet na tym, ale okazuje jeszcze inną zapobiegliwość.
(9, 36) A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani
i porzuceni, «jak owce nie mające pasterza» (Lb 27, 17). (9, 37) Wtedy
rzeki do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mato.
(9, 38) Proście Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo».
Zwróć uwagę na Jego pokorę. Wysyła swoich uczniów, aby nie ściągać
do siebie wszystkich. A nie tylko dlatego, lecz także po to, by ich
nauczyć; aby, wyćwiczywszy się w Palestynie, niby w jakiejś palestrze2,
wystąpili do walki na całym świecie. Dlatego, jakby przygotowując jakieś
młode ptaki do lotu, zadaje im nawet trudniejsze ćwiczenia, co odpowia­
dało ich cnocie, aby tym łatwiej wystąpili do następnych walk. Czyni ich
na razie lekarzami ciała, zachowując na później bardziej znakomity dar
leczenia duszy.
Zauważ też, że przedstawia tę rzecz jako bardzo łatwą i potrzebną. Cóż
powiada? Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Nie na siew,
powiada, was wysyłam, ale na żniwo. To samo powiedział też w ewangelii
według Jana: „Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli” (J 4, 38).
Powiedział zaś to, by umniejszyć ich wysokie o sobie mniemanie, dodać
im odwagi i pokazując, że cięższa praca już się skończyła.
Zobacz, jak i tu zaczyna od miłosierdzia, a nie od jakiejś nagrody.
Litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające
pasterza. Jest to oskarżenie przełożonych żydowskich, że będąc pasterzami,
okazywali się wilkami. Nie tylko nie prowadzili ludu ku dobru, lecz nawet
przeszkadzali mu w nim wzrastać. Gdy oni się zdumiewali, mówiąc:
Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu, oni wręcz
przeciwnie, mówili: Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy.
O jakich robotnikach tutaj mówi? O swych dwunastu uczniach. Cóż za­
tem, czy powiedziawszy, że robotników mato, powiększył potem ich licz­
bę? Wcale nie, lecz ich wysłał. Dlaczego więc powiedział: Proście Pana
żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwol Ponieważ, choć było ich
tylko dwunastu, potem ich pomnożył, nie w liczbę, lecz dając im moc.
3. Następnie, pokazując, jak wielki jest ten dar, mówi: Proście Pana
żniwa, wskazując tu nieznacznie na siebie jako na Tego, który ma moc.

2 Mowa oczywiście o greckiej szkole ćwiczeń gimnastycznych i szermierki, a nie


o palestrze w dzisiejszym znaczeniu.
Horn. XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15 377

Powiedziawszy: Proście Pana żniwa, sam, choć o nic nie prosili ani nie
błagali, zaraz ich ustanawia, przypominając słowa Janowe o klepisku,
wianiu zboża, plewach i pszenicy (por. Mt 3, 12). Z tego wynika, że jest
On Panem żniwa, Panem proroków. Jeżeli wysłał ich, by żęli, to oczywiś­
cie nie cudze zboże, lecz to, które zasiał przez proroków.
Nie tylko w taki sposób napełnił ich odwagą, nazywając ich działanie
żniwem, lecz i przez to, że uczynił ich zdolnymi do tego działania. (10, 1)
Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy
nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszelką chorobę
i wszelką niemoc. A przecież nie był im jeszcze dany Duch. Napisano, że
„Duch jeszcze nie był dany, bowiem Jezus nie został jeszcze uwielbiony”
(J 7, 39). Jak więc wypędzali demony? Z Jego rozkazu i Jego mocą.
Zauważ także stosowność chwili ich wysłania. Posłał ich nie na
początku, lecz gdy już wystarczająco długo przebywali w Jego towarzy­
stwie, widzieli wskrzeszenie umarłego, uspokojenie morza, wypędzanie
duchów, uzdrowienie paralityka, odpuszczenie grzechów, oczyszczenie
trędowatego,3 gdy więc otrzymali zarówno w mowie, jak i w czynach,
dostateczny dowód Jego mocy, dopiero wówczas ich wysyła, i to nie na
niebezpieczeństwa, gdyż musieli jedynie przeciwstawić się złorzeczeniom,
a nie było podówczas w Palestynie żadnego zagrożenia. Oprócz tego
przepowiada im również niebezpieczeństwa, przed czasem ich przygotowu­
jąc, a ustawicznie je przepowiadając, czyni ich zdolnymi do walki.
Następnie - ponieważ wymienił nam dwie pary apostołów, parę Piotra
oraz parę Jana, a potem wspomniał o powołaniu Mateusza,4 a nie
powiedział nic o wezwaniu i powołaniu innych apostołów - z konieczności
podaje nam ich spis oraz liczbę, mówiąc: (10, 2A) A oto imiona dwunastu
apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem. Był drugi Szymon Kananej-
czyk5, byli także: Judasz Iskariota, Juda syn Jakuba, Jakub syn Alfeusza
oraz Jakub syn Zebedeusza. Marek wylicza ich według godności, bo
umieszcza Andrzeja dopiero po dwóch najznakomitszych (por. Mk 3, 16-
18). Mateusz zaś czyni to w innym porządku, nawet Tomasza umieszcza­
jąc przed sobą, choć stał on o wiele niżej. Przyjrzyjmy się najpierw ich
liście. Pierwszy Szymon, zwany Piotrem, (10, 2B) i brat jego Andrzej.

3 Wskrzeszenie umarłego - por. Mt 9, 18. 25; uspokojenie morza - por. Mt 8, 23-27;


wypędzanie duchów - por. Mt 8, 28-34; 9, 32-33; uzdrowienie paralityka - por. Mt 9, 2-8;
odpuszczenie grzechów - por. Mt 9, 2; oczyszczenie trędowatego - por. Mt 8, 1-4.
4 Para Piotra (Piotr i Andrzej) oraz para Jana (Jakub i Jan) - por. Mt 4, 18-22;
powołanie Mateusza - por. Mt 9, 9.
5 Mowa o Szymonie Gorliwym - por. Mt 10, 4.
378 Ja n C h ryzo sto m

Bardzo wielką jest pochwałą, jednego wyróżnił z powodu cnoty, drugiego


z powodu szlachetności obyczajów. (10, 2C.) Potem Jakub, syn Zebedeu­
sza, i brat jego Jan. Czy widzisz, że wymienia ich nie według godności?
Wydaje mi się, że Jan był większy nie tylko od innych, lecz także od
brata. A potem, powiedziawszy: (10, 3A) Filip i Bartłomiej, dodał: (10,
3B) Tomasz i celnik Mateusz. Łukasz wymienia odwrotnie: Mateusza przed
Tomaszem (por. Łk 6, 15). Następnie (10, 3C) Jakub, syn Alfeusza, bo jak
jak wspomniałem wcześniej, był także Jakub syn Zebedeusza (por. Mt 10,
2C). Potem, wymieniony jest Lebbeusz6, zwany (por. 10, 3D.) Tadeuszem
(10, 4A) i Szymon Gorliwy, którego nazywa też Kananejczykiem, po czym
dochodzi do zdrajcy. Nie określa go jako nieprzyjaciela i wroga, lecz
ujmuje rzecz jako ktoś opisujący historię. Nie powiedział: «Bezbożnik»,
ani: «Przeklęty», lecz nazywa go od miasta jego pochodzenia: (10, 4B)
Judasz Iskariota. Był drugi Juda Lebbeusz, zwany Tadeuszem, którego
Łukasz nazywa synem Jakuba, mówiąc: „Juda syn Jakuba” (Łk 6, 16).
Odróżniając go więc od niego, powiedział: Judasz Iskariota, (10, 4C.) ten,
który Go zdradził. Nie wstydzi się powiedzieć: Ten, który Go zdradził.
Nigdy nie zatajali niczego z tego, co wydawało się bardzo zdrożne.
A pierwszym wśród nich wszystkich w kolejności (KOp\)(|)aioę) jest czło­
wiek nieuczony i prosty.
Zobaczmy, dokąd i do kogo ich wysyła. (10, 5A) Tych to Dwunastu,
powiada, wysłał Jezus. Jakichże to? Rybaków i celników: czterech
rybaków oraz dwóch celników, Mateusz i Jakub, a nawet jeden zdrajca.
Cóż mówi do nich? (por. 10, 5B) Wydaje im polecenia, mówiąc: (10, 5C.)
Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego.
(10, 6) Idźcie raczej do owiec, które po ginęły z domu Izraela. Nie myślcie,
powiada, że nienawidzę ich i odwracam się od nich dlatego, że Mnie
znieważają i nazywają opętanym przez diabła. Przecież ich najpierw
starałem się podnieść, a odwracając was od wszystkich innych, posyłam
was do nich jako nauczycieli i lekarzy. Nie tylko zabraniam głosić innym
przed nimi, lecz nawet nie pozwalam wejść do takiego miasta ani wstąpić
na drogę tam prowadzącą.
4. Samarytanie byli nieprzyjaźnie usposobieni względem Żydów (por.
J 4, 9). A byli wszak bardziej przystępni, bo byli o wiele bardziej skłonni
do wiary. Tamci zaś byli od nich bardziej zatwardziali. Jednak posyła ich
tam, gdzie sprawa była trudniejsza, okazując swoje staranie o nich, torując
apostołom drogę do nauczania i zamykając usta Żydom, by nie wysunęli

6 Imię to występowało w wersji ewangelii czytanej przez Chryzostoma.


Horn. XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15 379

znów zarzutu, że poszli między nieobrzezanych i żeby nie wyglądało na


to, że mają słuszny powód, by ich unikać i odwracać się od nich. Nazywa
ich owcami, które poginęły, ale nie uciekły, podsuwając im zewsząd
przebaczenie i pociągając ich umysły ku sobie.
(10, 7) Idźcie i głoście, mówiąc: «Bliskie już jest królestwo niebieskie».
Czy dostrzegasz wielkość posłannictwa? Czy widzisz godność wysłańców?
Otrzymują nakaz głosić nie coś dostępnego zmysłom, jak Mojżesz i inni
prorocy, ale coś nowego i niesłychanego. Tamci nie takie rzeczy głosili,
lecz o ziemi i dobrach ziemskich; ci zaś o królestwie niebieskim
i o wszystkich rzeczach z nim związanych. Nie tylko dlatego ci są więksi,
lecz również z powodu swego posłuszeństwa. Nie kryją się, nie ociągają,
jak ci dawni, lecz - chociaż słyszeli o niebezpieczeństwach, o wojnach i o
nieznośnych prześladowaniach - przyjmują rozkazy z wielką uległością,
gdyż byli zwiastunami królestwa.
«Cóż w tym dziwnego, ktoś powie, że usłuchali chętnie, nie głosząc nic
przykrego ani trudnego?» Co mówisz? Nie otrzymali rozkazu głosić nic
trudnego? Czyż nie słyszałeś o więzieniach, o prowadzeniu na śmierć,
o wojnach domowych, o nienawiści u wszystkich (por. Mt 10, 17-22), co
jak powiedział, miało ich wszystko wkrótce potem spotkać? Dla innych
wysłał ich jako zwiastunów i głosicieli niezliczonych dóbr, natomiast im
samym mówił i przepowiadał, że będą znosić najstraszliwsze męki.
(10, 8) Uzdrawiajcie chorych, [wskrzeszajcie umarłych], oczyszczajcie
trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.
Zwróć uwagę, jak dba o obyczaje, i to nie mniej, niż o znaki, dowodząc,
że one nie znaczą bez nich niczego. Czyni pokornymi ich umysły, mówiąc:
Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Zawczasu się troszczy, by byli
wolni od chciwości pieniędzy. Ponadto, dlatego mówi: Darmo otrzymaliś­
cie, aby nie mniemano, że są to ich dzieła, i aby nie wzbili się zanadto
w dumę z powodu spełniania cudów. Nie czynicie łaski tym, którzy was
przyjmują, zdobyliście to nie za pieniądze czy pracą, ale jest to Moja
łaska. Tak więc dajcie także im, gdyż za to nie można znaleźć godnej
zapłaty.
Potem powiada, wyrywając od razu zło z korzeniem: (10, 9) Nie
zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. (10, 10A) Nie
bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Nie
powiedział, by nie brali złota na drogę, lecz by uciekali od tej zaraźliwej
choroby, choćby można było dostać gdzie indziej. Lecz właśnie dzięki
temu wiele osiągnął: po pierwsze, uwolnił swych uczniów od podejrzeń,
po drugie, od wszelkiej troski, tak, że cały wolny czas poświęcali na
nauczanie. Po trzecie, pouczył ich o swej mocy. Mówi im to zresztą
380 Ja n C h ryzo sto m

później: «Czy brakowało wam czegoś, gdy wysłałem was nagich i bez
sandałów» (por. Łk 22, 35). Nie od razu polecił: Nie zdobywajcie, lecz
dopiero wówczas, gdy powiedział: (10, 8) Oczyszczajcie trędowatych,
wypędzajcie złe duchy, dodał: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie,
udzielając im tego, co było potrzebne do ich działania, możliwe i odpo­
wiednie dla nich.
Może ktoś powie, że co do innych rzeczy może i słusznie, lecz co do
tego, by nie mieli w drodze ani torby, ani butów, ani dwóch szat, ani laski
- po co to nakazał? Po to, by wyćwiczyć ich we wszelkiej karności, bo
przecież wyżej zalecił nie troszczyć się nawet o następny dzień (por. Mt
6, 34). Mając ich wysłać jako nauczycieli dla całego świata czyni z ludzi,
by się tak wyrazić, aniołów, uwalniając ich od wszelkiego zatroskania
0 życie, aby mieli tylko jedną troskę: o nauczanie; nawet i od niej ich
uwalnia, mówiąc: „Nie martwcie się o to, jak i co macie mówić” (Mt 10,
19). W ten sposób oznajmia im jako lekkie i łatwe to, co wydaje się
bardzo trudne i ciężkie. Nic nie czyni człowieka tak spokojnym, jak
uwolnienie od troski i starania, zwłaszcza gdy ci, którzy uwolnili się od
tego, mogą nie potrzebować niczego, gdyż Bóg jest przy nich i wystarcza
im za wszystko.
Następnie, by nie mówili: «A skąd weźmiemy niezbędne pożywienie?»
nie mówi im, że słyszeli, co mówił wcześniej: „Przypatrzcie się ptakom
w powietrzu” (Mt 6, 26), bo jeszcze nie zdołaliby potwierdzić czynem tego
przykazania, lecz dodał coś o wiele prostszego: (10, 10B.) Wart jest
robotnik swej strawy, pokazując, że uczniowie powinni ich żywić, aby nie
wywyższali się nad tych, których nauczają, że wszystkiego im użyczają,
a od nich niczego nie przyjmują; z kolei zaś uczniowie, aby nie odłączali
się od nich jako przez nich lekceważeni.
5. Następnie, aby nie mówili: «Każesz nam żyć o proszonym chlebie?»
1 aby nie wstydzili się tego, pokazuje, że jest to rzecz pożyteczna, nazywa
ich robotnikami, a to, co otrzymują, zapłatą. «Nie myślcie, że wasze
dobrodziejstwo jest małe, skoro rzecz opiera się na nauczaniu; taka
czynność łączy się z wieloma trudami, a to, co dają wam ci, których
nauczacie, dają niejako łaskę, ale jako wynagrodzenie». Wart jest bowiem
robotnik swej strawy. Mówiąc to, w żadnym przypadku nie chciał przez
to wyrazić, że prace apostołów tylko tyle są warte, ale im nakazywał, by
nie szukali niczego więcej, dających zaś przekonywał, że nie jest to z ich
strony hojnością, lecz powinnością.
(10,11) A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się,
kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie.
«Chociaż powiedziałem wam, że wart jest robotnik swej strawy, to nie
Hom. XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15 381

otwarłem wam wszystkich drzwi. Nakazuję, abyście i pod tym względem


okazywali wielką ostrożność. Przyniesie to korzyść samemu wyżywieniu
oraz waszej sławie. Jeśli ktoś jest godny, z pewnością udzieli wam
pożywienia, zwłaszcza jeżeli nie będziecie prosić o nic niepotrzebnego-.
Nie tylko każe wypytywać o godnych, lecz również nie pozwala zmieniać
mieszkania na inne, tak aby nie zasmucali tego, który ich gości, a sami me
byli podejrzani o lekkomyślność i obżarstwo. To wskazał słowami: I
niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Można się też o t\m
przekonać u innych ewangelistów (Mk 6, 10; Łk 10, 7). Czy widzisz, ze
w ten sposób uczynił /swoich uczniów/ znakomitymi, a przyjmujących ich.
gorliwymi, gdy pokazał, że to raczej oni odnoszą korzyść, zarówno ze
względu na pożytek z nauki, jak i ze względu na sławę.
Następnie, powracając znów do tego samego tematu, powiada: (10, 12 >
Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. (10, 13) Jeśli dom na
to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój waszf jeśli nie zasługuje, niech
pokój wasz powróci do was. Czy widzisz, z jak drobnymi szczegółami
wydaje te rozkazy? I bardzo słusznie. Szkolił ich na szermierzy bojaini
Bożej i na zwiastunów [Dobrej Nowiny] dla całego świata. Ucząc ich
w ten sposób umiarkowania i czyniąc ich pożądanymi, mówi:
(10, 14) Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słu c h a ć
słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch
z nóg waszych. (10, 15) Zaprawdę powiadam wam: «Ziemi sodomskiej
i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu, niż temu miastu». «Nie oczekujcie
pozdrowienia od innych, powiada, dlatego że nauczacie, lecz sami p ie r w m
pozdrawiajcie». Dalej pokazuje, że nie jest to zwykłe pozdrowienie. lecz
błogosławieństwo. Stwierdza, że jeśli dom będzie godny, to nań zstąpi.
Jeśli będzie niegodny, zostanie ukarany. Po pierwsze dlatego, że pokój
odstąpi od niego; po drugie, że dozna losu Sodomy. Lecz cóż ma
wspólnego z nami, zapytają, ich kara? Będziecie zamieszkiwać domy ludzi
godnych.
Co znaczą słowa: Strząśnijcie proch z nóg waszychl Albo: By pokazać,
że nic od nich nie wzięli, albo: By było to dla nich świadectwem drogi,
którą dla nich odbyli. Zauważ, że jeszcze nie daje im wszystkiego. Nie
udziela im na razie daru przewidywania, by mogli poznać, kto jest godny.
a kto nie jest, lecz każe im próbować i czekać na efekt doświadczenia.
A czemu On sam zatrzymał się u celnika?7 Bo stał się on godny wskutek
nawrócenia.

7 U Mateusza - por. Mt 9, 10; u Zacheusza - por. Łk 19, 2-9.


382 Ja n C h ryzo sto m

Zastanów się, jak ogołociwszy ich ze wszystkiego, dał im wszystko,


nakazując, by przebywali w domach swych uczniów i przychodzili do nich
bez niczego. Tym sposobem uwolnili się od trosk i przekonywali tamtych,
że przybyli jedynie dla ich zbawienia, bo nic z sobą nie przynosili, nie
wymagali od nich niczego ponad to, co konieczne i nie wchodzili do
wszystkich bez żadnej różnicy. Nie chciał, aby byli sławni tylko ze
względu na znaki, ale przed znakami ze względu na własną cnotę. Nic tak
nie charakteryzuje mądrości nauki ((()iż.oao(|)ia), jak wstrzemięźliwość
i ograniczanie własnych potrzeb stosownie do własnych możliwości.
Dlatego i Paweł powiedział: „Aby byli jak i my w tym, czym się chlubią”
(2 Kor 11, 12). Jeśli będąc na obczyźnie czy udając się do obcych nie
powinniśmy szukać niczego ponad dzienne wyżywienie, tym bardziej
wtedy, gdy pozostajemy w domu.

{Bóg daje pokój ludziom dobrej woli. Świętość Kościoła i jego szacunek)
6. Nie tylko słuchajmy, lecz także naśladujmy. Powiedziane to zostało
nie tylko do apostołów, ale także do wszystkich późniejszych świętych.
Bądźmy zatem godni ich dziedzictwa. Gdyż pokój ten zstępuje i oddala się
w zależności od chęci przyjmujących. Zależy to nie tylko od otwartości
nauczycieli, lecz także od godności uczniów.
Nie myślmy, że być pozbawionym takiego pokoju jest małą karą. Był
on już niegdyś zwiastowany w słowach: „Oto na górach stopy zwiastują­
cych pokój”8. Potem, wyjaśniając jego godność, dodał: „Który zwiastuje
szczęście, który obwieszcza zbawienie” (Iz 52, 7). Również Chrystus
objawił, że ten pokój jest wielki, mówiąc: „Pokój zostawiam wam, pokój
mój wam daję” (J 14, 27). Należy czynić wszystko, byśmy się nim cieszyli
zarówno w domu, jak i w kościele. Bo i w kościele ten, który przoduje,
udziela pokoju. Jest on figurą Tamtego9 i należy go przyjmować z wszel­
ką serdecznością i uprzedzić gościnę serdecznością. Jeśli jest ciężkim
przewinieniem nie przyjąć go do stołu, czyż nie byłoby jeszcze cięższym,
gdybyśmy go nie przyjęli mówiącego? To dla ciebie siedzi prezbiter, dla
ciebie stoi nauczyciel, trudząc się i będąc w kłopocie. Jakież zatem
będziesz mieć usprawiedliwienie, jeśli za słuchanie nie ofiarujesz mu
nawet godnego przyjęcia? Wszak kościół jest wspólnym domem wszyst­
kich, a my wchodzimy dopiero, gdy już wy go wcześniej zajmiecie,

8 Na 2, 1 (w LXX jest to wiersz 1, 15); por. także Iz 52, 7.


9 Dosłownie: typem. Mowa o kapłanie, który będąc «typem» Chrystusa właśnie Jego
ma reprezentować w kościele.
Horn. XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15 3S3

zachowując przykład tamtych101. Dlatego przekazujemy wszystkim pokój


zaraz przy wejściu, stosownie do owego przykazania (por. Mt 10. 12 *.
Niechaj nikt nie będzie nieuważny, nikt roztargniony, gdy wchodzą
kapłani i nauczyciele; wyznaczono za to niemałą karę. Bo przynajmniej ja
tysiąc razy wolałbym doznać zniewagi, wszedłszy do domu któregoś
z was, niż żeby mnie nie słuchano, gdy tu przemawiam. Jest to dla mnie
cięższe niż tamto, bo i ten dom jest znakomitszy. Tutaj są bowiem złożone
nasze wielkie skarby; tu są nasze wszystkie nadzieje. Czyż znajduje się tu
coś takiego, co nie byłoby wielkie i nie przejmowałoby drżeniem? Stół ten
jest o wiele słodszy i bardziej zaszczytny, a i lampa jest lepsza od tw ojej.
Wiedzą o tym ci, którzy w odpowiednim czasie z wiarą namaścili się
oliwą z niej i uwolnili się od chorób11. Skrzynia ta też jest o wiele lepsza
i bardziej pożyteczna niż tamta, bo nie suknie, lecz jałmużna jest w niej
zamknięta, chociaż mało jest takich, którzy złożyli w niej swą część. Także
i łoże jest tu lepsze niż tamto, bo przerwa w czytaniu Pisma Bożego jest
lepsza od każdego wypoczynku.
Gdyby panowała wśród nas zgoda co do cnotliwego życia, to nie
mielibyśmy innego domu prócz tego. A świadkami, że to, co pow iedzia-
łem, nie jest trudne, jest owych trzy tysiące i owych pięć tysięcy12, którz\
mieli jeden dom, jeden stół, jedną duszę. „Jeden duch i jedno serce
ożywiały wszystkich wierzących” (Dz 4, 32). A ponieważ wiele brakuje
nam do ich cnoty i mieszkamy w różnych domach, to przynajmniej wted>.
gdy się tutaj gromadzimy, czyńmy to z wszelką gorliwością. Jeśli w in­
nych domach jesteśmy jak żebracy i ubodzy, to przynajmniej tu jesteśms
bogaci. Dlatego przynajmniej tu przyjmujcie nas z miłością, gdy do was
przychodzimy. Gdy powiem: «Pokój z wami», a wy odpowiecie: «1 z du­
chem twoim», to mówcie to nie tylko głosem, ale i sercem, nie tylko usta­
mi, ale także w duchu. Jeżeli tutaj mówisz: «Pokój także twemu duchów i ► >.
a poza kościołem występujesz przeciwko mnie, plując na mnie, złorzecząc
i miotając na mnie potajemnie niezliczone obelgi, to jakiż to pokój?
Ja, chociażbyś mi tysiące razy złorzeczył, daję ci pokój z czystym
sercem, ze szczerą myślą i nie mogę nigdy powiedzieć na ciebie nic złego:
mam serce ojcowskie. Jeśli niekiedy surowo karcę, czynię to z litości dla
ciebie. Obawiam się, byś ty, kąsając potajemnie i nie przyjmując mnie
w domu Pańskim, nie wzbudził we mnie większej żałości, nie dlatego, ze

10 Aluzja do wyjaśnianego tekstu Mt 10, 11-13. Głosiciele Ewangelii przychodzą do


ludzi, a nie czekają na nich.
11 Mowa o cudownie uzdrowionych olejem wziętym z lampy kościelnej [przyp. tłum i
12 Trzy tysiące - por. Dz 2, 41; pięć tysięcy - por. Dz 4, 4.
384 Ja n C h ryzo sto m

mnie znieważyłeś, że mnie wyrzuciłeś, lecz że odrzuciłeś pokój i ściąg­


nąłeś na siebie ciężką karę. Chociaż nie otrząsnę prochu z nóg moich,
chociaż się nie odwrócę, jednak niezmienne pozostaje to, czym zagroziłem.
Ja często przekazuję wam pokój słowami i nie przestanę tego czynić,
a jeśli wy przyjmiecie znieważając mnie lub wcale nie przyjmiecie, to i tak
nie otrząsnę prochu z nóg moich. Nie dlatego, żebym nie był posłuszny
Panu, ale dlatego, że pałam wielką miłością do was. Zresztą niczego dla
was nie ucierpiałem: nie odbyłem długiej drogi, nie przybyłem w takim
odzieniu czy w takim ubóstwie jak tamci (z tego powodu oskarżamy
najpierw siebie samych); może dlatego nie zaniedbaliście tego, co do was
należało. Lecz to przecież nie wystarczy na waszą obronę i choć nasza
wina jest większa, jednak wy nie otrzymacie przebaczenia.

(Zachowanie w kościele a wzajemna miłość; dlaczego nie ma już znaków)


7. Wtedy domy były kościołami, teraz kościół stał się domem13.
Wtedy nie mówiono w domach o rzeczach powszednich, teraz natomiast
w kościele nic nie mówią o sprawach duchowych, lecz również i tu
wprowadzacie z rynku wasze sprawy. Chociaż Bóg przemawia, to
zapomniawszy o tym, by w milczeniu słuchać tego, o czym tu mówią,
przychodząc z czymś przeciwnym rozmawiacie o zwykłych sprawach;
niechby tylko o tym, co was dotyczy, ale mówicie i słuchacie nawet
0 rzeczach, które wam nie przystoją. Dlatego ubolewam nad tym
1 ubolewać nie przestanę. Nie mogę opuścić tego domu, lecz muszę tu
koniecznie pozostać, póki tego życia nie opuszczę. „Otwórzcie się dla nas”
(2 Kor 7, 2), jak przykazał Paweł. Nie miał tu na myśli strawy, lecz serce
i duszę. Również my tego od was żądamy: miłości i przyjaźni, lecz tej
gorącej i szlachetnej. Jeśli nawet tego nam nie ofiarujecie, to przynajmniej
miłujcie siebie wzajemnie, porzuciwszy obecną obojętność. Wystarczy nam
na pocieszenie, jeśli zobaczymy, że staliście się lepsi i cieszycie się dobrą
sławą. W ten sposób i ja okażę większą miłość, chociaż kochając was
bardziej od was doznaję mniejszej miłości.
Wiele rzeczy nas łączy: jeden stół nakryty dla wszystkich; jeden Ojciec
nas stworzył; wszyscy zrodziliśmy się w tych samych boleściach;
wszystkim został dany ten sam napój, a nawet nie tylko ten sam napój, ale
dano nam pić z tego samego kielicha; nasz Ojciec, chcąc nas nauczyć
wzajemnej miłości, zarządził, byśmy pili z jednego kielicha; to oznacza
największą miłość. «Lecz, ktoś powie, wy [dzisiejsi księża] nie jesteście

13 Chryzostom przypomina tu czasy kościoła pierwotnego (domowego), kiedy


Eucharystię sprawowano w domach rodzinnych.
Hom. XXXII: Mt 9, 27 - 70, 15 385

godni apostołów». Przyznaję, nigdy bym temu nie zaprzeczył. Nie tylko
ich, ale nawet ich cienia nie jesteśmy godni. Mimo to spełniajcie wasz
obowiązek. Nie będzie to mogło was okryć żadnym wstydem, a przyniesie
wam większą korzyść. Jeśli nawet wobec niegodnych okażecie taką miłość
i uległość, wtedy otrzymacie większą nagrodę.
Nie naszą głosimy naukę, gdyż nawet Mistrza nie mamy na ziemi, tylko
dajemy to, co otrzymaliśmy. Dając zaś, nie żądamy od was niczego oprócz
miłości. Przecież otrzymaliśmy rozkaz miłować nie tylko tych, którzy nas
miłują, lecz także naszych nieprzyjaciół (por. Mt 5, 44-48). Któż jest więc
tak zapalczywy, któż tak dziki, kto otrzymawszy takie przykazanie
odwracałby się od tych, którzy go miłują i nienawidził ich, choćby sam
miał tysiące błędów? Byliśmy uczestnikami tego duchowego stołu, bądźmy
też uczestnikami duchowej miłości. Jeśli zbójcy, gdy jedzą razem,
zapominają o swoim stanie, czyż będziemy mieć jakąś wymówkę my,
którzy wspólnie spożywamy Ciało Pana (acjbpocToę ócei A£G7iOTiKoi>) i nie
naśladujemy nawet takiej łagodności, jaką mają oni? Przecież dla wielu
wystarczało do zawarcia przyjaźni nie tylko to, że jadali przy jednym stole,
lecz nawet to, że byli z jednego miasta; a gdy my mamy to samo miasto,
ten sam dom, stół, drogę, drzwi, korzenie, życie, głowę, tego samego
pasterza, króla, nauczyciela, sędziego, stworzyciela, ojca,14 gdy wszystko
mamy wspólne, czy zasługiwalibyśmy na jakieś przebaczenie, gdybyśmy
żyli między sobą w niezgodzie?
Czyż żądacie znaków, jakie czynili tamci, gdy przychodzili: oczyszcza­
nia trędowatych, wypędzania złych duchów, wskrzeszania umarłych (por.
Mt 10, 8)? Przecież to jest największym znakiem waszej szlachetności
i waszej miłości, że nawet bez rękojmi wierzycie w Boga. Przestał On
czynić znaki zarówno z tej, jak i z innej przyczyny. Jeśli wtedy, gdy cuda
się nie dzieją, ci, którzy zostali hojnie wyposażeni w inne dary - jak

14 Chrystus jako dom - por. 1 Kor 3, 9. 16; Ef 2, 21-23; J 15, 5; nasz stół (aluzja do
Eucharystii, On jest dla nas pokarmem i napojem) - por. J 6, 55; 7, 37-38; droga - por.
J 14, 6; brama - por. J 10, 7, korzeń - aluzja do korzenia Jessego - por. Iz 11, 10; Rz 15,
12; Ap 5, 5; 22, 16; życie - por. J 14, 6; głowa - por. Ef 1, 10; pasterz - por. J 10, 11. 14;
król - por. Mt 25, 31; nauczyciel - por. np. Mt 9, 11; 17, 24; 23, 8; 26, 8; sędzia - por.
J 5, 22; stwórca - por. J 1, 3; ojciec - prawdopodobnie aluzja do Mt 9, 22 albo do Boga
Ojca - por. Mt 5, 48; 6, 6-9. 14. 26 (w RzHom 24, 2 przypis 4 jest to tytuł chrystolo­
giczny.
Trzeba dodać, że niektóre wymienione tytuły - szczególnie te pierwsze (dom, stół,
droga) - mogą tu stanowić także aluzję do historycznych realiów modlitwy w jednym koś­
ciele. Jednakże Jan Chryzostom w innych homiliach podaje je jako tytuły chrystologiczne.
Zob. także Jan C hryzostom , powyżej MtHom 23, 5 przypis 4 oraz RzHom 24, 2, t.
1/2, s. 374-375.
386 Ja n C h ryzo sto m

mądrość słowa czy znakomita pobożność - uganiają się za próżną sławą,


wynoszą się nad innych, są poróżnieni między sobą, to czyż nie powstały­
by odszczepieństwa, gdyby działy się cuda? A o tym, że słowa moje nie
są przypuszczeniem, świadczą Koryntianie, którzy wskutek tego podzielili
się na wiele stronnictw (por. 1 Kor 3, ln).
Nie żądaj znaków, ale zdrowia duszy. Nie domagaj się, byś zobaczył
wskrzeszenie jednego umarłego, skoro dowiedziałeś się, że cały świat
zmartwychwstaje. Nie żądaj, byś mógł ujrzeć jednego uzdrowionego nie­
widomego, ale popatrz, że wszyscy mają teraz lepszy i bardziej pożyteczny
wzrok i naucz się również ty sam skromnie spoglądać i popraw swoje oko
(por. Mt 5, 28; 6, 22-23).
Gdybyśmy wszyscy żyli jak należy, bardziej podziwialiby nas synowie
pogan, niż gdybyśmy czynili cuda. Znaki wzbudzają niekiedy przypuszcze­
nie urojenia i inne krzywdzące podejrzenia, chociaż nasze znaki nie są tego
rodzaju, natomiast czyste życie nie pozwala na żadne tego typu krzywdzą­
ce pomówienie, a posiadanie cnoty zamyka wszystkim usta.

(Godność cnoty)
8. Starajmy się o cnotę. Wielkie jest jej bogactwo i wielka sława. Ona
daje prawdziwą wolność i nawet w niewoli daje się ją zauważyć,
jakkolwiek z niej nie uwalnia, ale czyni niewolników znakomitszymi od
ludzi wolnych, a to znaczy więcej, niż darzyć wolnością. Nie czyni
ubogiego bogatym, lecz chociaż pozostaje on ubogi, obsypuje go bardziej
obfitymi dobrami aniżeli bogacza.
Jeśli chcesz także czynić znaki, uwolnij się od grzechów, a dokonałeś
wszystkiego. Grzech, mój drogi, jest strasznym demonem. Jeśli go
wypędzisz, to osiągnąłeś więcej, niż ci, którzy wypędzili tysiące demonów.
Posłuchaj, co mówi Paweł, który stawia cnotę wyżej niż cuda: „Lecz wy
starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą”
(1 Kor 12, 31). Chcąc ją wskazać, nie mówi o wskrzeszaniu umarłych,
o oczyszczaniu trędowatych (por. Mt 10, 8) ani o niczym podobnym, lecz
zamiast tego wszystkiego wskazał na miłość (por. 1 Kor 13). Posłuchaj
też, co mówi Chrystus: „Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam
poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (Łk 10,
20). A przedtem powiedział też: „Wielu powie mi w owym dniu: «Panie,
Panie, czyż nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i czyż nie wyrzuca­
liśmy złych duchów mocą Twego imienia, i czyż nie czyniliśmy wielu
cudów mocą Twego imienia?» Wtedy oświadczę im: «Nigdy was nie
znałem»” (Mt 7, 22-23). A mając iść na śmierć krzyżową zwołał swych
uczniów i rzekł im: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi,
Hom. XXXII: Mt 9, 27 - 10, 15 387

jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35), a nie po tym, jeśli
będziecie wyganiać złe duchy. Innym razem zaś powiedział: „Aby świat
poznał, żeś Ty Mnie posłał” (J 17, 23B), a nie poznają po tym, że oni
będą wskrzeszać umarłych, lecz jeśli „zespolą się w jedno” (J 17, 23A).
Cuda często innym przynosiły korzyść, szkodziły zaś temu, który je
czynił, wbijając go w zarozumiałość i dumę czy jeszcze w jakiś inny
sposób. Natomiast przy uczynkach nie można czegoś takiego podejrzewać,
bo przynoszą one korzyść nawet tym, którzy je spełniają, jak również
wielu innym.
Spełniajmy je więc z wielką gorliwością. Jeśli od nieludzkiego
postępowania przejdziesz ku jałmużnie, to wyprostowałeś rękę, która była
uschła (por. Mt 12, 10. 13; Mk 3, ln); jeśli porzucisz widowiska i będziesz
chodził do kościoła, wówczas wyprostowałeś niesprawną nogę (por. np. Mt
9, 2n); jeśli odwrócisz swe oczy od nierządnicy i cudzej piękności, wtedy
otwarłeś oczy, które były dotknięte ślepotą (por. Mt 5, 28-29); jeśli
zamiast szatańskich piosenek nauczysz się duchowych psalmów, to
przemówiłeś, będąc wpierw niemym (por. Mt 9, 32-33).
To są największe cuda, to są nadprzyrodzone znaki. Jeśli nie przestanie­
my czynić tych znaków, dzięki nim staniemy się wielcy i godni podziwu,
pociągniemy za sobą do cnoty wszystkich złych i dostąpimy przyszłego
życia. Obyśmy to wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa
Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXXIII: Mt 10, 16-22
(PG 57, 387-398)

(10, 16) Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc
roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie.
1. Gdy uspokoił ich co do niezbędnego pożywienia, otwarł dla nich
domy wszystkich, wyposażył w odpowiednią formułę pozdrowienia,
nakazując, by wchodzili nie jak włóczędzy czy żebracy, lecz jako
znakomitsi od tych, którzy ich przyjmują (a wyraził to, mówiąc: „Wart jest
robotnik swej strawy” (Mt 10, 10) oraz wtedy, gdy polecił wypytywać, kto
jest godny, i tam pozostać, gdy nakazał pozdrawiać przyjmujących ich,
a tym, którzy nie przyjęliby ich, zagroził straszliwymi karami - por. Mt
10, 11-15). Gdy w ten sposób uwolnił ich od troski, uzbroił mocą
czynienia znaków i uczynił ich jakby z diamentu i żelaza, oswobodziwszy
ich od wszelkich starań o życie i od wszelkiego chwilowego utrapienia
(por. Mt 10, 8-10), następnie wylicza wszystkie prześladowania, które
miały ich spotkać; nie tylko te, które dotkną ich wkrótce potem, lecz także
te, które miały na nich spaść po długim czasie.
W ten sposób z góry, ze znacznym wyprzedzeniem, przygotowuje ich
do wojny z szatanem. Wynikało z tego wiele dobra. Po pierwsze, żeby
poznali moc Jego przewidywania. Po drugie, żeby nikt nie podejrzewał, że
prześladowania dzieją się z powodu słabości Nauczyciela. Po trzecie, żeby
ci, którzy je znosili, nie przerażali się tym, że godziły w nich niespodzie­
wanie i wbrew oczekiwaniu. Po czwarte, żeby usłyszawszy o tym, nie
przerazili się w czasie ukrzyżowania. Albowiem właśnie tego doświadczyli
wówczas, gdy karcąc ich powiedział: „A nikt z was nie pyta Mnie:
«Dokąd idziesz?» Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił
wam serce” (J 16, 5-6). Jednak nie powiedział jak dotąd nic o sobie, na
przykład, że będzie krępowany, biczowany, zabity, aby tym nie zatrwożyć
ich umysłów, lecz na razie przepowiada to, co ich miało spotkać.
Aby się jednak dowiedzieli, że idzie o nowe «prawo wojenne»
i niezwykły sposób walki - ponieważ wysyła ich bezbronnych, w jednej
Horn. XXXIII: Mt 10, 16-22 389

sukni, bez butów, bez laski, bez trzosa czy torby (por. Mt 10, 9-10) - nie
kończy na tym swej mowy, ale objawiając swą niewypowiedzianą moc,
mówi: «A obchodząc w ten sposób, przejawiajcie łagodność owiec, nawet
mimo że macie iść do wilków, a nie tylko do wilków, lecz w sam ich
środek». Przykazuje im, by mieli nie tylko łagodność owiec, ale także
prostotę gołębic. «Bo w ten sposób najlepiej pokażę Moją moc, kiedy
owce pokonają wilki, choć będą się znajdowały w środku pomiędzy nimi,
będą otrzymywały niezliczone rany od ukąszeń, a nie tylko nie zginą, lecz
nawet nawrócą tamtych». To, że zmienią ich wolę i przeistoczą umysł,
bardziej wzbudza podziw i jest ważniejsze od zabicia, jak również to, że
było ich tylko dwunastu, a cały świat był pełen wilków.
My więc, którzy postępujemy inaczej, zasadzając się na naszych
przyjaciół jak wilki, pokryjmy się wstydem. Dopóki jesteśmy owcami,
zwyciężamy, choćby otoczyły nas tysiące wilków, wychodzimy zwycięsko
i pokonujemy ich. Gdy jednak stajemy się wilkami, ulegamy, bo brakuje
nam pomocy pasterza. On pasie nie wilki, lecz owce; oddala się i opuszcza
cię, bo nie chcesz, by ujawniła się Jego moc. Jeśli okazujesz łagodność,
doznając prześladowania, całe zwycięstwo przypisuje się Jemu; jeśli zaś
występujesz i walczysz, zaciemniasz je.
Zastanów się i nad tym, kim są ci, którzy słuchają tych twardych
i trudnych nakazów. Są to ludzie lękliwi i prości, nieuczeni i niepiśmienni,
nieznani pod każdym względem, rybacy, celnicy, którzy nie znali cudzych
praw, którzy niełatwo występowali w zgromadzeniach. Skoro mogło to
zastraszyć nawet wielkich i możnych, to czyż nie mogło tym bardziej
pognębić i przerazić tych, którzy byli zupełnie niedoświadczeni i nigdy nie
pomyśleli o niczym wzniosłym? Ale nie pognębiło. I bardzo słusznie,
może ktoś powiedzieć. Dał im przecież moc oczyszczania trędowatych,
wypędzania złych duchów (por. Mt 10, 8). Ja natomiast powiedziałbym,
że właśnie to najbardziej mogło w nich wzbudzić zmieszanie, że mieli
cierpieć te straszliwe prześladowania, sądy, prowadzenie na śmierć, wojnę
ze wszystkimi, powszechną nienawiść w świecie i tym podobne okrucień­
stwa, chociaż wskrzeszali umarłych i pomimo pełnienia cudów. Jaka jest
zatem pociecha na te wszystkie nieszczęścia? Moc tego, który ich wysyła.
Dlatego powiedział na początku: Oto Ja was posyłam. To wystarczy dla
waszego pocieszenia, wystarczy, byście nabrali odwagi i nie lękali się
żadnego nieprzyjaciela.

(Słabość owiec i mądrość wężów)


2. Czy wyczuwasz powagę? Dostrzegasz moc? Widzisz niezłomną
potęgę? A to, co mówi, oznacza mniej więcej tyle: «Nie czujcie się
390 Ja n C h ryzo sto m

zmieszani tym, że wysyłając was między wilki, każę wam być jak owce
i gołębice. Mogłem uczynić odwrotnie, nie pozwolić, byście ucierpieli coś
złego i nie stawiać was jak owce przeciwko wilkom, lecz uczynić was
straszliwszymi od lwów; dobrze jest jednak, aby tak właśnie było. To
i was czyni bardziej sławnymi, i głosi Moją moc».
To samo powiedział również do Pawła: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc
bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). Dlatego sprawiłem,
byście tacy byli. Nieznacznie napomyka o tym, gdy mówi: «Oto Ja was
posyłam jak owce. Nie upadajcie na duchu, bo wiem, dobrze wiem, że
w ten sposób przede wszystkim będziecie dla wszystkich niepokonani».
Następnie, by wnieśli coś od siebie, by się nie wydawało, że wszystko
jest dziełem łaski, aby nie mniemano, że zostali uwieńczeni niesłusznie
i bez przyczyny, powiada: Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni
jak gołębie. Cóż pomoże, ktoś powie, nasza mądrość w tak wielkich
niebezpieczeństwach? Jak w ogóle będziemy mogli mieć mądrość, gdy
będziemy miotani przez takie bałwany? Owca, jakkolwiek byłaby mądra,
czegóż potrafi dokazać, gdy się znajdzie pomiędzy wilkami, i to takimi
wilkami? Gołębica, jakkolwiek byłaby w swej prostocie nieskazitelna, cóż
poradzi wobec tylu czyhających na nią jastrzębi? U zwierząt nic, ale u was
bardzo wiele.
Zobaczmy, jakiej tu żąda mądrości? Mądrości węża. Bo jak on
poświęca wszystko i choćby nawet trzeba było własne ciało dać odciąć, nie
opiera się, byle ocalić głowę, tak i ty, powiada, poświęć wszystko prócz
wiary, choćby trzeba było oddać majątek, ciało, a nawet życie. Właśnie
wiara jest tą głową, tym korzeniem: jeśli ją zachowasz, to choćbyś
wszystko stracił, wszystko z większą chwałą odzyskasz.
Dlatego nie nakazał być jedynie prostym i nieskomplikowanym ani też
jedynie mądrym, lecz połączył oba te przymioty, tak żeby stały się cnotą.
Wziął mądrość węża, by nie otrzymywać śmiertelnych ran, a prostotę
gołębicy, by nie odpłacać wyrządzającym krzywdę, ani nie mścić się na
czyniących zasadzki, bo na nic nie przyda się mądrość, jeśli nie ma przy
niej tego przymiotu. Cóż więc może być trudniejsze od tego przykazania?
Czy nie wystarczy cierpieć? Nie, powiada, nie pozwalam ci nawet się
oburzać. To oznacza gołębica. To tak, jakby ktoś wrzucił trzcinę w ogień
i żądał, by nie zapaliła się od ognia, a nawet go ugasiła.
Nie lękajmy się, gdyż te rzeczy się wydarzyły, znalazły swoje
spełnienie i dały się dostrzec w czynach: żyli przecież ludzie mądrzy jak
węże i prostolinijni jak gołębice, mając nie inną, ale taką samą jak my
naturę. Niech więc nikt nie mniema, że te przykazania nie są możliwe do
spełnienia. On lepiej niż wszyscy inni zna naturę rzeczy i wie, że
Horn. XXXIII: Mt 10, 16-22 391

zapalczywość poskramia się nie zapalczywością, ale łagodnością. Jeśli


zechcesz przekonać się o tym również na podstawie czynów, przeczytaj
księgę Dziejów Apostolskich. Ile razy, gdy naród żydowski się poruszył
i ostrzył sobie zęby, oni - naśladując gołębice i odpowiadając stosowną
łagodnością - rozbroili ich gniew, uśmierzyli wściekłość, powstrzymali
zapędy. Gdy im mówili: „Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali
w to imię” (Dz 5, 28), oni, choć mogli czynić niezliczone cuda. nie
powiedzieli ani nie uczynili nic przykrego, lecz bronili się z całą łagodnoś­
cią, mówiąc: „Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słu­
chać was niż Boga?” (Dz 4, 19). Czy widzisz prostotę gołębicy? Zauważ
mądrość węża: „Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i sł\-
szeli” (Dz 4, 20). Czy widzisz, jak trzeba zabezpieczyć się z każdej strony,
by nie upaść ani nie unosić się gniewem w obliczu niebezpieczeństw?
Dlatego właśnie powiedział także: (10, 17) Miejcie się na baczności
przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w synagogach swoich będą w as
biczować. (10, 18) Nawet przed namiestników i królów będą was wodzie
z Mego powodu na świadectwo im i poganom. Znów uzdalnia ich do bycia
roztropnymi, przygotowując im zewsząd cierpienia, a zadawanie cierpień
zostawiając innym, byś się przekonał, że w cierpieniach tkwi zwycięstwo,
i że stąd wywodzą się świetne trofea. Nie powiedział: «Walczcie
i stawiajcie czoła tym, którzy chcą was krzywdzić», lecz jedynie: «Będzie­
cie cierpieć do ostateczności».
3. Ach, cóż za siła mówiącego! Cóż za mądrość (0iAoaooiai
słuchaczy! Warto wielce się zadziwić nad tym, że ci bojaźliwi ludzie,
którzy nigdy nie oddalali się poza jezioro, w którym łowili ryby, od razu
nie uciekli. Dlaczego nie zastanowili się i nie powiedzieli sobie: «A gdzie
się w końcu schronimy? Sądy są przeciwko nam, królowie przeciwko nam.
namiestnicy, synagogi żydowskie, gminy pogańskie, rządzący i rządzeni.
Dlatego przepowiedział nie tylko w odniesieniu do Palestyny i prześlado­
wań w niej [na nich czekających], ale postawił im przed oczyma wojny na
całym świecie: przed namiestników i królów będą was wodzić. Pokazał
przez to, że miał ich potem wysłać jako nauczycieli również do pogan.
«Świat podburzyłeś przeciwko nam, wszystkich mieszkańców ziemi
uzbroiłeś przeciwko nam: narody, tyranów i królów».
A to, co następuje, jeszcze bardziej przejmuje grozą, bo owi ludzie
mieli stać się dla nas bratobójcami, dzieciobójcami, ojcobójcami. (10, 21)
Brat wyda brata na śmierć, powiada, i ojciec syna; dzieci powstaną
przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Jakże inni uwierzą, ktoś
zapyta, gdy zobaczą, że synowie z rąk swych ojców będą śmierć ponosić
z naszego powodu, bracia z rąk braci, i że wszędzie pełno zbrodni? Czy z
392 Ja n C h ryzo sto m

nie będą nas zewsząd wypędzać jak złośliwych demonów, jako przeklę­
tych, jako zarazy świata, widząc ziemię zalaną krwią krewnych i splamio­
ną tyloma mordami? «Piękny zaiste pokój damy wchodząc do domów
(por. Mt 10, 12-13) i napełniając je tyloma rzeziami, nieprawdaż? Żeby
przynajmniej było nas wielu! Żebyśmy nie byli ludźmi prostymi,
nieuczonymi, ale mędrcami, mówcami, obdarzonymi darem wymowy!
Albo raczej żebyśmy sami byli królami, mieli wojska, opływali w bogac­
twa! Jakże możemy kogokolwiek przekonać, gdy wzniecamy wojny
domowe i jeszcze gorsze od nich? Choćbyśmy nawet nie zważali na nasze
życie, to któż będzie zważał na nas?» Ale oni nie powiedzieli ani nie
pomyśleli nic takiego, ani nie domagali się wyjaśnienia tych rozkazów,
lecz jedynie ulegli i byli posłuszni, a nie było to jedynie owocem ich
cnoty, lecz także mądrości Nauczyciela.
Zauważ, jak do każdego z tych utrapień dołączył pociechę. Do tych,
którzy ich nie przyjmą, powiedział: „Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej
będzie w dzień sądu, niż temu miastu” (Mt 10, 15); tu znowu, powie­
dziawszy: Przed namiestników i królów będą was wodzić, dodał: Z mego
powodu, na świadectwo im i poganom. Niemała to pociecha, że cierpią to
dla Chrystusa i na świadectwo tamtym. Bóg bowiem, nawet gdyby nikt na
to nie zwracał uwagi, wszędzie sprawia swoje rzeczy. A pociesza ich tak
nie dlatego, by mieli pragnąć zemsty nad innymi, lecz by czerpali odwagę
stąd, że wszędzie będą mieli przy sobie Tego, który to przewidział i że nie
będą znosić tych cierpień jako ludzie źli i oszuści.
Prócz tego dał im też inną, niemałą pociechę, mówiąc: (10, 19) Kiedy
was wydadzą, nie martwcie się o to, jak i co macie mówić. (10, 20) Gdyż
nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.
Aby nie mówili: «Jak będziemy mogli przekonać, gdy będą się dziać takie
rzeczy?», każe im być dobrej myśli również co do obrony. W innym
miejscu mówi: „Ja dam wam wymowę i mądrość” (Łk 21, 15), tu zaś:
Duch Ojca waszego będzie mówił przez was, podnosząc ich do godności
proroków. Dlatego, gdy mówił o udzieleniu mocy, wymienił też rzeczy
straszne, mordy i rzezie. (10, 21) Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna;
dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią.
I na tym nie poprzestał, ale dodał jeszcze coś o wiele groźniejszego, co
zdolne było poruszyć nawet skałę: (10, 22A) Będziecie w nienawiści
u wszystkich. I również tutaj znów zaraz obok jest pocieszenie: (10, 22B)
Z powodu mego imienia, powiada, będziecie to znosić. A oprócz tego
jeszcze inne: (10, 22C.) Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Mogło to jeszcze w inny sposób podnieść ich na duchu, skoro taka
miała okazać się moc przepowiadania (xoi) kt|póypmoę... 8óvapię), że
Hom. XXXIII: Mt 10, 16-22 393

będzie zrywać więzy krwi, usuwać naturę, a Słowo zostanie uznane przez
wszystkich1, kierując wszystkim swą siłą. Skoro bowiem żadna tyrańska
siła natury nie może się oprzeć temu głoszeniu, lecz zostaje zgnieciona
i podeptana, to cóż innego zdoła was pokonać? Jednakże życie wasze nie
będzie pozbawione obaw - ze względu właśnie na rzeczy, które się będą
zdarzały - lecz będziecie mieli wspólnych nieprzyjaciół i wrogów
w mieszkańcach tej ziemi.

(Jacy byli filozofowie starożytni)


4. Gdzież jest Platon? Gdzie Pitagoras? Gdzie tłum stoików? Platon,
choć dostąpił wielkiego zaszczytu, został tak poniżony, że był nawet
sprzedany w niewolę i nie dokonał niczego z tego, co zamyślał, nawet
wobec jednego władcy12. Drugi natomiast zdradził swych uczniów i mamie
zakończył życie. A plugastwo cyników? Wszyscy przepadli jak sen i cień.
A przecież nie doświadczyli nic takiego jak /apostołowie/, lecz wydawali
się świetni z racji swej powierzchownej filozofii. Ateńczycy wystawili
nawet na widok publiczny listy Platona przysłane przez Diona. Żyli oni
cały czas w spokoju i zbierali niemałe bogactwa. Taki na przykład Arystyp
wynajmował sobie bardzo drogie nierządnice; inny sporządził testament
zostawiając niemały majątek, inny z kolei chodził po swoich uczniach,
którzy zrobili z siebie jakby pomost, a o Synopczyku opowiadają, że nawet
na rynku nie zachowywał zwykłej przyzwoitości.
Takie są ich sławne czyny. Tu zaś nie ma nic podobnego: wielka
wstrzemięźliwość, nadzwyczajna skromność, walka z całym światem
0 prawdę i bogobojność, codzienne rozlewanie krwi, a potem owe świetne
tryumfy.
Także wśród tamtych, ktoś powie, są znakomici przywódcy, jak na
przykład Temistokles, Perykles. Ale to są dziecinne igraszki wobec
dokonań rybaków. Cóż mógłbyś o nich powiedzieć? Że Temistokles sam
nakłonił Ateńczyków, by wsiedli na okręty, gdy Kserkses nadciągał
przeciwko Grecji? Tu zaś nie Kserkses nadciągał, lecz szatan z niezliczo­
nymi demonami i z całym światem przeciwko tym dwunastu mężom.
Staczał boje nie przez krótki czas, ale przez całe życie. Oni zaś brali górę
1 zwyciężyli. A co jeszcze w tym godne podziwu, [że zwyciężyli] nie
zabijając przeciwników, lecz nawracając ich i zmieniając ich przekonania.

1 Albo: wszystkim przedłożone (7cpoTipoco0ai 7cavT0)v xóv Xóyov). Prawdopodobnie


«słowo» znaczy tu «nauka [Ewangelii]».
2 Por. Jan C hryzostom , RzHom 2, 5, t. 1/1, 56 oraz RzHom 3, 3, t. 1/1, 65-66.
394 Ja n C h ryzo sto m

Zawsze należy pamiętać przede wszystkim o tym, że nie zabijali ani nie
usuwali z drogi tych, którzy się na nich czaili, lecz - znalazłszy ich
równych diabłom - uczynili ich podobnymi do aniołów, uwolniwszy
ludzką naturę od tej niegodziwej tyranii i wypędziwszy spośród miast
i domów, a nawet z samej pustyni, bezbożne demony wszystko wprawia­
jące w zamęt. Świadczą o tym grona pustelników, które wszędzie
pobudzili do życia, oczyściwszy nie tylko zamieszkaną, ale także
niezamieszkaną ziemię. A co jeszcze dziwniejsze, czynili to nie w spokoj­
nych okolicznościach, lecz wszystkiego dokonali pośród prześladowań.
Było to dwunastu prostych ludzi, a chociaż ich więziono, biczowano,
ciągano [przed sądy], jednak nie zdołano zmusić ich do milczenia, lecz jak
nie da się związać słonecznego promienia, tak samo ich języka. Gdyż nie
dokonywali tego ci, którzy mówili, ale moc Ducha. W ten sposób Paweł
zwyciężył Agryppę i jego dwór (por. Dz 25, 13 - 26, 32), a także tego,
który zbrodniami przeszedł wszystkich ludzi - Nerona. „Natomiast Pan,
powiada, stanął przy mnie i wzmocnił mnie...; wyrwany też zostałem
z paszczy lwa” (2 Tm 4, 17).
Podziwiaj ich także za to, że usłyszawszy słowa: (10, 19) Nie troszczcie
się, uwierzyli i posłuchali, i że ich nic strasznego nie przeraziło. Duch
Ojca waszego będzie mówił przez was. Właśnie to przede wszystkim
podziwiam, że nie wątpili i nie prosili o odwrócenie prześladowań nawet
wtedy, gdy nie przez dwa lub trzy lata mieli je znosić, lecz przez całe
życie, na co niejasno wskazują słowa: (10, 22) Kto wytrwa do końca, ten
będzie zbawiony.
On chce, aby nie tylko sam przyczyniał się swą pomocą, lecz aby
również od nich pochodziły dobre czyny. Zastanów się jak w tym, co
zostało powiedziane wyżej, On wypełnia swoje dzieło, a uczniowie swoje.
Jego rzeczą jest czynić cuda, ich zaś zadaniem jest niczego nie posiadać.
Z kolei otworzyć wszystkie drzwi jest dziełem łaski Bożej, nie żądać zaś
niczego ponad konieczną potrzebę stanowi kwestię ich cnoty. „Wart jest
robotnik swej strawy” (Mt 10, 10). Dać pokój jest darem łaski Bożej,
a wyszukiwać godnych i nie wchodzić do wszystkich bez różnicy jest
rzeczą ich umiarkowania. Ukaranie tych, którzy ich nie przyjmują, do
Niego należy, ale odchodzenie od nich ze skromnością, bez łajania, bez
znieważania ich, jest sprawą łagodności apostołów. Dać Ducha i sprawić,
aby się nie troszczyli, było dziełem posyłającego ich; stać się zaś jak
baranki i gołębice oraz znosić wszystko mężnie należało do ich stałości
i roztropności. Być znienawidzonymi, nie upadać i wytrwać było ich
rzeczą, zbawienie zaś wytrwałych zależało od posyłającego. Dlatego też
powiedział: Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Hom. XXXIII: Mt 10, 16-22 395

(Nie szybka ucieczka, lecz wytrwałość przynosi korzyść)


5. Ponieważ liczni na początku są gorliwi, a później ich zapał stygnie,
mówi: «Zważaj na koniec». Cóż za korzyść z zasiewów, które na początku
kwitną, a potem wkrótce usychają? Dlatego wymaga od nich trwałej
cierpliwości. Aby nikt nie twierdził, że wszystko On sam uczynił - i że nie
należy się dziwić, iż oni byli tacy, bo nic wielkiego nie zrobili - mówi im,
że również z ich strony potrzeba wytrwałości. «Chociaż wybawię was
z pierwszych niebezpieczeństw, to zachowuję was na inne, jeszcze cięższe,
a po nich z kolei nastąpią znów inne i nie przestaną was prześladować, aż
wyzioniecie ducha». To delikatnie zaznaczył, mówiąc: Kto wytrwa do
końca, ten będzie zbawiony.
Dlatego też mówi: (10, 19) Nie martwcie się o to, jak ani co macie
mówić. W innym zaś miejscu rzecze: „Bądźcie zawsze gotowi do obrony
wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która
w was jest” (1 P 3, 15). Gdy dochodzi do sporu pomiędzy przyjaciółmi,
nakazuje nam zatroskanie; gdy zaś nam grozi straszliwy trybunał, szalejące
ludy, strach zewsząd, wtedy On udziela swej łaski, byśmy nabrali odwagi,
śmiało przemówili, nie ulękli się i nie zdradzili sprawiedliwej sprawy.
Była to rzecz niesłychana, by człowiek zajmujący się łowieniem ryb
w jeziorze, skórami i cłem,3 w obliczu władców, otoczonych satrapami i
strażą przyboczną, wobec dobytych mieczów i wszystkich z nimi
stojących, człowiek ten, sam jeden, wszedłszy w kajdanach, pochylony,
zdołał otworzyć usta. Nie pozwalano im ani przemawiać, ani bronić swej
nauki, lecz starano się ich zamęczyć jako powszechną zarazę świata.
„Ludzie, powiada, którzy podburzają cały świat, przyszli też tutaj” (Dz 17,
6). I dalej: „Oni wszyscy występują przeciw rozkazom Cezara, głosząc, że
jest inny król, Jezus” (Dz 17, 7). Wszędzie w trybunałach panowały takie
uprzedzenia i trzeba było wielkiej pomocy z nieba, by udowodnić dwie
rzeczy: że nauka, którą głoszą, jest prawdziwa, i że nie łamią powszech­
nych praw; aby przemawiając gorąco w obronie swojej nauki nie popadli
w podejrzenie, że podważają prawa, i aby z kolei starając się wykazać, że
nie czynią przewrotu w całym ustroju państwowym, nie nadwyrężyli
całości nauki. Tego wszystkiego, jak zobaczysz, z należytą ostrożnością
przestrzegali Piotr i Paweł oraz wszyscy inni. Wszędzie, w całym świecie,
oskarżano ich jako buntowników, nowinkarzy i wichrzycieli. Oni zaś
wypracowali odwrotne o sobie przekonanie, gdyż ogłaszano ich wobec

3 Łowienie ryb w jeziorze - aluzja do apostołów wymienionych w Mt 4, 18-22,


zajmowanie się skórami - aluzja do Pawła - por. Dz 18, 3; zajmowanie się cłem - aluzja
do Mateusza - por. Mt 9, 9.
396 Ja n C h ryzo sto m

wszystkich jako wybawców, ludzi litościwych i dobroczyńców. A wszyst­


ko to osiągnęli dzięki swej wielkiej cierpliwości. Dlatego Paweł powie­
dział: „Każdego dnia umieram” (1 Kor 15, 31) i wytrwał w niebezpieczeń­
stwach aż do śmierci.
Na cóż byśmy zasłużyli, gdybyśmy mając takie przykłady nawet
w czasie spokojnym oddawali się gnuśności i upadali? Choć nikt
przeciwko nam nie walczy, my jednak giniemy; choć nikt nas nie
prześladuje, upadamy. W czasie pokoju wzywają nas, byśmy się uratowali,
a nawet tego nie możemy. Tamci, gdy płomienie ogarnęły cały świat, a na
całej ziemi płonął stos, wchodzili do środka i wyrywali spośród ognia tych,
którzy płonęli, a ty nie możesz nawet siebie uratować.
Cóż za nadzieję mieć będziemy?! Cóż za przebaczenie?! Nie grozi nam
biczowanie ani więzienie, ani namiestnicy, ani synagogi, ani nic podobne­
go; owszem, wszystko odwrotnie: my rządzimy i my mamy władzę.
Królowie wyznają naszą religię. Chrześcijanie piastują wiele godności, są
naczelnikami, cieszą się sławą i spokojem, lecz mimo to nie zwyciężamy.
Oni zaś, zarówno nauczyciele jak i uczniowie, okryci niezliczonymi razami
i sińcami, gdy prowadzono ich codziennie na śmierć, doznawali większej
rozkoszy niż ci, którzy są w raju; my natomiast, którzy nie znosiliśmy
nawet cienia tych męczarni, jesteśmy mięksi niż wosk. «Ale oni, ktoś
powie, czynili cuda». A czy z tego powodu ich nie biczowano? Czy z tego
powodu ich nie wypędzano? Także to jest czymś niesłychanym: często
doznawali takich prześladowań nawet od tych, którym czynili jakieś dobro,
lecz nawet mimo to nie oburzali się, chociaż otrzymywali zło za dobro; ty
natomiast, jeśli wyświadczysz komuś jakieś małe dobrodziejstwo, a potem
doznasz od niego jakiejś przykrości, miotasz się, oburzasz i żałujesz tego,
co dla niego uczyniłeś.
6. Jeśliby zatem doszło do tego - a niech nie dojdzie, niech to nigdy
nie nastąpi - że nastałaby walka i prześladowanie Kościoła, to pomyśl, cóż
by to był za śmiech, co za urąganie. I całkiem słusznie. Jeśli nikt nie
ćwiczy się w palestrze, to w jaki sposób odznaczy się w igrzyskach? Któż,
ubiegając się o nagrodę w igrzyskach, a nie wiedząc nic o mistrzu
przygotowującym do takich zapasów, będzie zdolny odznaczyć się czymś
wielkim i znakomitym wobec przeciwnika na igrzyskach olimpijskich?
Czyż nie powinniśmy każdego dnia siłować się, biegać i walczyć na
pięści? Czyż nie widzicie, że zwycięzcy w pięciobojach, zwani pentatlona-
mi4, gdy nie mają żadnego współzapaśnika, napełniają wielki wór

4 Pentathlon jest połączeniem pięciu rodzajów zawodów gimnastycznych: dromos (bieg


na wyścigi), pale (mocowanie się, zapasy), diskobolia (rzucanie krążkiem kruszcowym,
Horn. XXXIII: Mt 10, 16-22 397

piaskiem, wieszają go i ćwiczą na nim całą swą siłę? Młodsi zaś z młod­
szymi przygotowują się do walki z nieprzyjacielem?
Także ty naśladuj ich oraz ćwicz się w walkach cnoty (c|)iXoaoc[)ia).
Wielu pobudza nas do gniewu, budzi pożądania i wznieca wielki ogień.
Staw więc opór namiętnościom, znoś mężnie cierpienia duszy, abyś zniósł
także cierpienia ciała.
Również błogosławiony Hiob, gdyby wcześniej należycie nie wyćwi­
czył się przed walką, nie zajaśniałby tak świetnie w walkach. Gdyby nie
starał się tak usilnie o to, by nie dać żadnemu smutkowi przystępu do
siebie, nie powiedziałby, otrzymawszy wiadomość o śmierci swych synów,
żadnego śmiałego słowa. Tymczasem stał mężnie naprzeciw wszelkim
pociskom, w obliczu straty majątku, zniknięcia dostatków, utraty synów,
niegodziwej miłości żony, ran na swym ciele, wyrzutów nieprzyjaciół
i zniewag służby (por. Hi 1, 13 - 2, 13).
Jeżeli chcesz również poznać jego ćwiczenia, posłuchaj, jak mówi, że
pogardzał bogactwami: „Czy chlubiłem się z wielkiej fortuny, że wiele
zagarnąłem?” (Hi 31, 25) „Czyż nie uważałem złota za proch, czy
pokładałem nadzieję w bogactwie?” (Hi 31, 24). Dlatego nie smucił się
nawet wówczas, gdy mu je zabrano, gdyż również wtedy, kiedy je
posiadał, nie pożądał ich.
Posłuchaj też, jak zarządzał sprawą wychowania swych synów, nie
rozpieszczając ich zbytnio, jak my, lecz wymagając od nich wszelkiej
pilności. Zwróć uwagę, jak ten, który składał ofiary za nieznane grzechy
(por. Hi 1, 4-5), był surowym sędzią względem znanych. A jeśli chcesz też
usłyszeć o jego ćwiczeniu się w czystości, to posłuchaj, jak mówi:
„Zawarłem z oczami przymierze, by nawet nie spojrzeć na dziewicę” (Hi
31, 1). Dlatego nie złamała go żona; kochał ją on także przedtem, lecz nie
nadmiernie, tylko tak, jak powinno się kochać żonę. Dlatego doznaję
zdziwienia: skąd przyszło do głowy diabłu, który wiedział o jego
ćwiczeniach, rozpoczynać z nim walkę? Skąd przyszło?! Jest to stwór
złośliwy, który nigdy nie traci otuchy; najcięższym naszym oskarżeniem
staje się to, że on nigdy nie traci nadziei naszej zguby, a my wątpimy
w nasze ocalenie.
Zwróć uwagę, jak naprzód umacniał się w duchu przeciw kalectwu
i szpetocie ciała. Gdy jeszcze sam nie został niczym takim dotknięty, lecz
żył w bogactwie, przyjemnościach i poważaniu, każdego dnia rozmyślał

czyli dyskiem), akontismos (rzucanie oszczepem) oraz skok w dal. Kto w tych wszystkich
zapasach pokonał swych przeciwników, temu sędzia przyznawał zwycięstwo i takiego
nazywano pentathlos. [Przypis ten sporządzono na podstawie przypisu tłumacza].
398 Ja n C h ryzo sto m

nad cudzymi nieszczęściami. Wskazał to mówiąc: „Spotkało mnie, czegom


się lękał, bałem się, a jednak to przyszło” (Hi 3, 25), i dalej: „Czy nie
płakałem z innym w dzień smutku? Współczuła z biedakiem ma dusza”
(Hi 30, 25).
Dlatego nie przeraziło go żadne z tych wielkich i nieznośnych
nieszczęść, jakie na niego spadały. Nie patrz na stratę majątku, ani na
utratę synów, ani na nieuleczalną chorobę, ani na podstęp żony, lecz na to,
co jest od tego o wiele straszniejsze. A cóż jest straszniejszego niż to, co
cierpiał Hiob? Przecież w jego dziejach nie znajdujemy nic oprócz tego.
Nic nie znajdujemy, ponieważ śpimy; lecz ten, kto się głęboko zastanawia
i starannie szuka pereł, ten będzie wiedział o wiele więcej niż to.
Albowiem coś innego było gorsze i mogło wywołać większe przerażenie.
Po pierwsze, że nie miał jasnego pojęcia o królestwie niebieskim
i o zmartwychwstaniu5, co wyznaje ze łzami: „Zginę. Nie będę żył wiecz­
nie” (Hi 7, 16). Po drugie, że miał świadomość, że jest w nim wiele
dobrego. Po trzecie, nie poczuwał się do niczego złego. Po czwarte,
uważał, że znosi te wszystkie nieszczęścia z woli Boga, a jeśli nawet
z woli diabła, to również i to mogło go zgorszyć. Po piąte, słyszał, jak
przyjaciele oskarżają go o nieprawość: „Jesteś ćwiczomy znacznie mniej,
mówili, niż zasługują na to twoje grzechy” (por. Hi 15, 11; 33, 27
w LXX). Po szóste, widział ludzi żyjących w nieprawościach, jak żyjąc
w dostatku szydzili z niego. Po siódme, nie mógł zobaczyć nikogo innego,
kto kiedykolwiek cierpiałby coś podobnego.

CMęstwo Hioba wobec naszej małoduszności)


7. Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak to jest wielkie, zastanów się nad
obecną sytuacją. Jeżeli teraz, gdy oczekujemy królestwa, gdy spodziewamy
się zmartwychwstania i niewysłowionych dóbr, gdy poczuwamy się do
niezliczonych błędów, gdy mamy takie przykłady, gdy zostaliśmy
dopuszczeni do tak wzniosłej nauki, niektórzy, straciwszy trochę złota,
nierzadko zdzierstwem zgromadzonego, uważają to życie za nieznośne,
chociaż ani żony im nie przyganiają, ani synów nie utracili, ani nie
złorzeczą im przyjaciele, ani nie szydzi z nich służba (por. Hi 1, 1 3 - 2 ,
10), lecz przeciwnie, jest wielu takich, którzy ich pocieszają, jedni słowem,
drudzy czynem, to na jakież korony nie zasługiwałby /Hiob/, który widział,
że jego majątek, zebrany uczciwą pracą, tak bez powodu mu zabrano,
który po tym wszystkim został wystawiony na tysiące pokus, który

5 Inni Ojcowie są odmiennego zdania [przyp. tłum.].


Hom. XXXIII: Mt 10, 16-22 399

niezmiennie opierał się im wszystkim i składał Panu za to wszystko


należyte dzięki?
Choćby mu nikt inny nic nie powiedział, to same słowa żony mogły
nawet skałę poruszyć (por. Hi 2, 9). Zważ zatem jej niegodziwość! Nie
wspomina o bogactwach, nie wspomina o wielbłądach, o stadach owiec
i bydła (wiedziała, że jej mąż ma wyższe pojęcie tych rzeczy), lecz
jedynie, co było najokropniejsze, o dzieciach, wyolbrzymia to straszliwe
zdarzenie i dodaje swoje własne uwagi. Skoro żony pobudzają do wielu
czynów często nawet takich, którzy są w dobrym stanie i nie doznają
niczego przykrego, to pomyśl, jak silna była dusza /Hioba/, gdy odparł
niewiastę uderzającą nań z taką bronią i podeptał dwa najsilniejsze
uczucia: pożądliwość cielesną i litość. Przecież wielu z tych, którzy
podeptali pożądliwość, ulegli litości. Tak ów szlachetny Józef oddalił od
siebie nieumiarkowaną żądzę cielesną i odtrącił ową obcą kobietę, która
stosowała przeciw niemu niezliczone sposoby (por. Rdz 39, 6n), lecz gdy
zobaczył swych braci, którzy wyrządzili mu krzywdę, prędko zrzucił
maskę i rzecz wyjaśnił. Choć więc była to żona, choć mówiła rzeczy
zdolne wzbudzić litość, choć przemawiała za nią powaga chwili, rany,
wrzody i niezliczone nieszczęścia, to któż nie stwierdziłby słusznie, że ta
dusza, na której taka burza nie wywarła żadnego wrażenia, jest twardsza
od każdego diamentu? Pozwólcie mi powiedzieć otwarcie, że ten
błogosławiony mąż jeśli nie był większy, to na pewno nie mniejszy od
apostołów. Ich pocieszała myśl, że cierpią w imię Chrystusa i w ten
sposób każdego dnia mogło ich wzmocnić to lekarstwo, jakie zawsze Pan
dodaje, mówiąc: Z mego powodu oraz: „Jeśli pana domu przezwali Belze­
bubem” (Mt 10, 25). /Hiob/ zaś pozbawiony był tej pociechy, zarówno
pochodzącej z cudów, jak i będących dziełem łaski. Nie miał takiej mocy
Ducha.
A co ważniejsze, żył w wielkich dostatkach i nie wywodził się
z rybaków, celników i ludzi ubogich, lecz wycierpiał tyle dostąpiwszy
wprzód tak wysokiego zaszczytu. A i on również znosił to, co wydaje się
najcięższe w przypadku apostołów: nienawiść ze strony przyjaciół,
służących, nieprzyjaciół i tych, którym czynił dobrze, a jednak nie mógł
ujrzeć owego bezpiecznego portu i świętej kotwicy, co było obiecane
apostołom w słowach: Z mojego powodu.
Podziwiam też owych trzech młodzieńców, którzy odważyli się wejść
do rozpalonego pieca, ponieważ przeciwstawili się władcy, lecz posłuchaj,
co mówią: „Nie będziemy czcić twojego boga ani oddawać pokłonu zło­
temu posągowi, który uczyniłeś” (Dn 3, 18). Największą pociechą było dla
nich to, że wiedzieli, iż wszystko, co znoszą, znoszą dla Boga. On zaś nie
400 Ja n C h ryzo sto m

wiedział, że są to walki i zapasy. Gdyby wiedział, nie odczułby tak tych


nieszczęść. Gdy więc usłyszał: „Naprawdę chcesz złamać me prawa? Wy­
każesz Mi zło? Jesteś czysty?” (Hi 40, 8), zobacz, jak zaraz odetchnął na
sam dźwięk słowa, jak się upokorzył, nawet wydało mu się, że nie cierpiał
tego, co cierpiał i rzekł: „Dlaczego ja, który jestem niczym, słyszę to
i jestem jeszcze sądzony, upominany i strofowany przez Pana?”, a także:
„Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd
odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele” (Hi 42, 5-6).
Naśladujmy takie męstwo i uległość również my, którzy żyjemy po
nadaniu prawa i łaski przez Tego, który był przed prawem i łaską, abyśmy
razem z Nim mogli posiąść wieczne przybytki. Obyśmy wszyscy mogli się
do nich dostać z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXXIV: Mt 10, 23-33
(PG 57, 397-404)

(10, 23) Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do


innego. Zaprawdę powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim
przyjdzie Syn Człowieczy.
1. Gdy przepowiedział im te straszliwe i przerażające rzeczy, mogące
skruszyć nawet diament, mające ich spotkać po Jego ukrzyżowaniu,
zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu (por. Mt 10, 17-22), znów kieruje
swą mowę ku łagodniejszym rzeczom, dając swym szermierzom odetchnąć
i napełniając ich wielkim spokojem. Nie kazał im stawiać czoła, ale
uciekać, gdy będą ich prześladować. Skoro był to na razie początek
i wstęp, przemawia łagodniej. Mówi nie o prześladowaniach, które miały
nastąpić później, lecz o tych przed Jego ukrzyżowaniem i męką. Wyraził
to słowami: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowie­
czy. By nie mówili: «Co będzie, jeśli będą nas ścigać, my uciekniemy,
a oni dogonią nas tam i znowu wypędzą?» Powiada więc, uspokajając ich
pod tym względem: «Nie obejdziecie Palestyny, a Ja zaraz do was
przyjdę». Popatrz, jak i tu nie odwraca niebezpieczeństw, lecz udziela
w nich pomocy. Nie powiedział: «Wyrwę was i uwolnię od prześlado­
wań», ale co? Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn
Człowieczy. Wystarczało ku ich pocieszeniu zobaczyć Jego samego.
Zauważ, jak nie zawsze wszystko pozostawia swej łasce, lecz także
nakazuje przyczynić się czymś od siebie. Powiada: «Uciekajcie, jeśli się
boicie», bo to właśnie wyraził słowami: Uciekajcie oraz: Nie bójcie się.
Nie nakazał im też, by pierwsi uciekali, ale by czynili to wówczas, gdy
będą ich ścigać; nie zakreśla im też wielkiego obszaru, lecz tak, by obeszli
miasta izraelskie.
Dalej zaś umacnia ich ku innej cnocie ((|)i?U)GO(|)ia). Najpierw uwolnił
ich od troski o swe wyżywienie (por. Mt 10, 10), potem od strachu wśród
niebezpieczeństw, teraz zaś od obawy przed złorzeczeniami. Od takiej
402 Ja n C h ryzo sto m

troski uwolnił ich, mówiąc: „Zasługuje robotnik na swą zapłatę” (Łk 10,
7), a względem niebezpieczeństw w walce powiedział: „Nie martwcie się
0 to, jak i co macie mówić” (Mt 10, 19) oraz: „Kto wytrwa do końca, ten
będzie zbawiony” (Mt 10, 22).

(«Chrystus swoim przykładem zachęca do znoszenia zniewag)


Ponieważ było prawdopodobne, że ściągną na siebie złą sławę, co dla
wielu wydaje się najcięższe ze wszystkiego, zauważ, czym pociesza ich
w takim przypadku: wyprowadza pociechę z siebie samego i tego wszyst­
kiego, co o Nim mówiono; a nie było nic równego temu. Jak powiedział:
„Będziecie w nienawiści u wszystkich” i dodał: „Z powodu Mego imienia”
(Mt 10, 22), tak samo tutaj. Lecz inaczej wyraża tę pociechę, bo potem
przytacza coś innego. Cóż to takiego?
(10, 24) Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. (10,
25) Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak jego pan.
Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej domowników tak
nazwą? (10, 26A) Więc się ich nie bójcie. Popatrz, jak objawia, że On jest
Panem, Bogiem i Stwórcą świata. Jakże więc? Uczeń nie przewyższa
nauczyciela ani sługa swego pana. Dopóki jest uczniem i sługą, nie jest
wyższy wbrew naturze swojej godności. Nie przytaczaj mi tu rzadkich
przykładów, lecz zaczerpnij temat swej mowy z tego, co częstsze. Nie
mówi: «O ileż bardziej jego niewolników», lecz: Domowników, okazując
względem nich wielką zażyłość (yvr|GiÓTr|Ta). W innym miejscu rzekł:
„Już was nie nazywam sługami, ale nazwałem was przyjaciółmi” (J 15,
15). A nie powiedział: «Jeśli znieważyli gospodarza i złorzeczyli mu»,
tylko przytacza sam rodzaj zniewagi, mówiąc, że nazwali Go Belzebubem.
Następnie daje im inną pociechę, nie mniejszą od tej; była ona
największa, bo tym, którzy nie posiadali jeszcze doskonałej cnoty, trzeba
było innej pociechy, która najbardziej mogła ich podnieść. Zatem jej im
udziela. Wydaje się, że sposób wyrażenia zawiera w sobie myśl ogólną,
lecz nie zostało to powiedziane w ogólności, lecz zastosowane do
teraźniejszości. Cóż zatem mówi?
(10, 26B.) Nie ma nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani
nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. To, co mówi, znaczy:
Wprawdzie wystarczy ku waszemu pocieszeniu, że ja, wasz Nauczyciel
1 Pan, doznałem zniewagi takiej samej, jak wy. A jeśli słysząc to jeszcze
bolejecie, dowiedzcie się również tego, że wkrótce uwolnicie się także od
tego podejrzenia. Dlaczego się smucicie? Czy dlatego, że nazywają was
czarownikami i włóczęgami? Poczekajcie trochę, a wszyscy będą was
nazywali zbawcami i dobroczyńcami świata. Czas odkryje wszystko, co
Horn. XXXIV: Mt 10, 23-33 403

jest ukryte, wykaże ich fałszywe oskarżenia i objawi waszą cnotę. Gdy
okażecie się dzięki waszym czynom zbawcami i dobroczyńcami, jaśnieją­
cymi wszelkimi cnotami, ludzie nie będą zważać na ich mowy, tylko na
prawdę rzeczy. Oni okażą się fałszywymi oskarżycielami, kłamcami
i oszczercami; wy zaś zajaśniejecie świetniej niż słońce, gdyż dłuższy
upływ czasu odkryje was i ogłosi, wydając głos donioślejszy niż trąba
i czyniąc wszystkich świadkami waszej cnoty. Niechaj więc nie przygnębia
was to, co teraz mówię, lecz niech was podpiera nadzieja przyszłych dóbr.
Nie jest możliwe, by wasze czyny pozostały w ukryciu.
2. Potem, gdy oddalił od nich wszelką trwogę, bojaźń i troskę oraz
uczynił ich wyższymi nad oszczerstwa, dalej mówi do nich odpowiednio
0 swobodzie nauczania: (10,27) Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie
na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach. Nie było
wprawdzie ciemno, gdy to mówił, ani też nie mówił im do ucha, lecz
wyraził to przez hiperbolę1. Mówił tylko do nich i to w małym zakątku
Palestyny, dlatego powiedział: W ciemności oraz: Na ucho, przeciwstawia­
jąc ten sposób nauczania przyszłej jawności, którą miał im dać. Będziecie
głosić niejednemu miastu, dwom czy trzem, ale całemu światu, obchodząc
lądy i morza, zamieszkaną i niezamieszkaną ziemię. Będziecie z całą
otwartością mówić wszystko bez ogródek książętom i narodom, mówcom
1 filozofom. Dlatego powiedział: Na świetle oraz: Na dachach, bez
żadnych zastrzeżeń i z wszelką swobodą.
Dlaczego nie powiedział tylko: Powtarzajcie na świetle, rozgłaszajcie
na dachach, a dodał jeszcze: Co mówię wam w ciemności, co słyszycie na
ucho! Aby ich umysły uczynić wyższymi. Jak wówczas, gdy powiedział:
„Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja
dokonuję, owszem i większe od tych uczyni” (J 14, 12), tak samo tutaj,
pokazując, że oni będą wszystko czynić a nawet jeszcze więcej, aniżeli On,
dodał: «Ja dałem początek i wstęp, a chcę, abyście wy wykonali to, co
dalsze». Tymi słowami nie tylko daje im polecenie, lecz także przepowiada
przyszłość, wlewa w nich odwagę i pokazuje, że przezwyciężą wszystko
i z wolna usuwa ich lęk przed złorzeczeniami. Bo tak jak ta nauka, dotąd
ukryta, wszędzie dojdzie, tak samo szybko zniknie złośliwe żydowskie
podejrzenie.
Dalej, gdy już ich pokrzepił i wzniósł wysoko, znów przepowiada im
niebezpieczeństwa, wznosząc ich umysły na skrzydłach i stawiając ich
wyżej ponad wszystkich. Cóż mówi? (10, 28A) Nie bójcie się tych, którzy*

Czyli przesadę.
404 Ja n C h ryzo sto m

zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Czy widzisz, jak wzniósł ich
wyżej ponad wszystko, ucząc ich, aby gardzili nie tylko troską i złorzecze­
niami, niebezpieczeństwami i zasadzkami, lecz nawet tym, co wydaje się
najstraszniejsze ze wszystkiego, samą śmiercią, a w dodatku nie po prostu
śmiercią, lecz śmiercią gwałtowną. A nie powiedział: «Zabiją was», lecz
oznajmił rzecz z właściwą sobie powagą: Nie bójcie się tych, którzy
zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. (10, 28B.) Bójcie się raczej tego,
który duszę i ciało może zatracić w piekle. Zawsze tak czyni, zwracając
uwagę na rzecz przeciwną. «Cóż to, powiada, boicie się śmierci i dlatego
wahacie się, czy głosić? Głoście właśnie dlatego, że boicie się śmierci. To
was wybawi od prawdziwej śmierci. Jeśli nawet zechcą was zabić, nie
pokonają waszej lepszej cząstki, choćby nie wiedzieć jak usiłowali».
Dlatego nie powiedział: «Duszy nie zabijają», lecz: Duszy zabić nie mogą.
Choćby chcieli, nie pokonają jej. Zatem, jeśli obawiasz się kary, obawiaj
się tamtej, która jest o wiele straszliwsza.
Czy widzisz, że nie zapowiada im wybawienia od śmierci, ale pozwala,
by ponieśli śmierć, okazując im większą łaskę, niż gdyby nie dopuścił, by
ją ponieśli? Skłonić do poniesienia śmierci jest o wiele większą rzeczą, niż
uwolnić od śmierci. Nie wtrąca ich w niebezpieczeństwa, lecz czyni ich
wyższymi ponad niebezpieczeństwa i w krótkich słowach umacnia w nich
wiarę w nieśmiertelność duszy, a zaszczepiwszy w nich tymi kilkoma
słowami zbawienną naukę, pociesza ich inaczej. Aby nie sądzili, że
ponosząc śmierć i rozlewając swą krew cierpią jako winowajcy, kieruje
swą mowę na Opatrzność Bożą, mówiąc: (10, 29) Czyi nie sprzedają
dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie
spadnie na ziemię. (10, 30) U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są
policzone. Cóż błahszego od nich? A jednak nawet one, powiada, nie
zostaną złapane bez wiedzy Ojca waszego. Wyraża w ten sposób nie to,
że upadają za Jego sprawą, bo to jest niegodne Boga, lecz to, że nic, co
się dzieje, nie jest dla Niego ukryte. A jeśli nic, co się dzieje, nie jest Mu
niewiadome, jeśli miłuje was szczerzej niż ojciec, i miłuje tak, że policzył
nawet wasze włosy, to nie trzeba się bać. Powiedział to nie dlatego, żeby
Bóg liczył włosy, lecz aby objawić Jego dokładną wiedzę i wielkie o nich
zatroskanie. Jeśli wie o wszystkim, co się dzieje, jeśli może i chce was
ocalić, to nie sądźcie, że cierpicie jako winowajcy, jeśli coś cierpicie. Bo
On nie chce odwrócić od was cierpień, lecz pragnie nakłonić was, abyście
nimi gardzili, gdyż właśnie to jest prawdziwym uwolnieniem się od nich.
(10, 31) Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Widzisz, jak już pokonał ich lęk? Znał tajniki ich myśli. Dlatego dodał:
Horn. XXXIV: Mt 10, 23-33 405

Nie bójcie się, nawet jeśli pokonają gorszą część, czyli ciało, które i tak
natura z pewnością zabierze, nawet gdyby oni go nie zabili.

{Chrystus nadzieją i lękiem uczy pogardy dla śmierci.


Wyznanie wiary a łaska Boża. Bóg chętniej nagradza niż karze)
3. Nawet nie są jego panami, lecz mają je z natury. A jeśli się tego
boisz, tym bardziej trzeba obawiać się tego, co groźniejsze i bać się tego,
który duszę i ciało może zatracić w piekle. Nie mówi wyraźnie tego, że
On jest tym, który może zatracić ciało i duszę, ale w tym, co mówił
wcześniej, wskazał, że On jest sędzią (por. Mt 7, 21-23).
Teraz dzieje się na odwrót: nie boimy się Tego, który może zatracić,
to znaczy ukarać, duszę, a drżymy przed tymi, którzy zabijają ciało.
A przecież wraz z duszą karze On i ciało, oni zaś nie mogą ukarać nie
tylko duszy, ale nawet ciała. Choćby nawet je ukarali tysiące razy, czynią
je w ten sposób jeszcze świetniejszym. Widzisz, jak okazuje, że te walki
są łatwe? Śmierć dotąd bardzo przerażała ich dusze, przejmując ich
strachem, bo nie stała się jeszcze łatwa do zwalczenia, a ci, którzy mieli
nią pogardzać, jeszcze nie otrzymali łaski Ducha. {Gdy uwolnił ich już od
lęku i strachu, które poruszały ich dusze, następnie dodaje odwagi
usuwając lęk lękiem, a nie tylko lękiem, lecz także nadzieją wielkich
nagród, a czyni to z wielką władzą (por. Mt 7, 29) w dwojaki sposób
nakłaniając ich do otwartego mówienia prawdy, mówiąc dalej tak: (10, 32)
Każdego więc, który złoży wyznanie we Mnie (¿V ¿poi) przed ludźmi,
wyznam i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. (10, 33) Lecz kto się
Mnie (p£) zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem,
który jest w niebie. Zauważ precyzję wypowiedzi. Nie powiedział: «Mnie»,
lecz: (10, 32) We Mnie wskazując, że składający wyznanie nie opiera się
w tym jedynie na własnej cnocie, lecz został umocniony łaską z wysoka.
O tym zaś, kto się zapiera, nie powiedział: «We Mnie», lecz: (10, 33)
Mnie, zapiera się bowiem, gdyż pozbawiony jest daru łaski}2.*1

2 Fragment objęty klamrami (od wiersza Mt 10, 32) J. Krystyniacki pozostawił


w oryginale greckim oraz w przekładzie łacińskim (por. t. 2, 104), uznając, że po polsku
i w oparciu o Biblię Wujka, którą się posługiwał, nie da się tego oddać.
Chryzostom podkreśla głębię słów Chrystusa (Mt 10, 32-33), która niestety w polskich
przekładach Biblii została zapoznana. Słowa: Kto złoży wyznanie we Mnie przed ludźmi
znaczą:
1. Kto wyzna (przyzna się do) Mnie przed ludźmi;
2. I uczyni to we Mnie, czyli w Bogu; być może jest to aluzja do wyznania demonów,
które nie jest w Bogu (por. Mt 8, 29; Mk 1, 24 oraz paralele). Pod względem teologicznym
słowa we Mnie nawiązują do częstego u św. Pawła określenia: «w Chrystusie» (por. np.
Rz 3, 22; 8, 1; 9, 1; Ef 1, 1; 2 Tm 1, 9). Niestety także to określenie w języku polskim
406 Ja n C h ryzo sto m

Dlaczego, ktoś powie, zapierający się zostaje oskarżony, skoro został


pozbawiony łaski? Ponieważ pozbawienie łaski powoduje właśnie ten,
który ją traci. A czemu [Pan] nie poprzestaje na wierze w sercu, lecz żąda
również wyznania ustnego? Aby pobudzić nas do otwartości, do większej
miłości i szczerości oraz uczynić nas wyższymi. Dlatego przemawia do
wszystkich. Nie zwraca się jedynie do swoich uczniów, nie tylko ich, lecz
także ich uczniów skłania do odwagi. Kto się tego nauczył, nie tylko
będzie swobodnie nauczał, lecz także łatwo i chętnie będzie wszystko
znosić. To zatem wielu przyprowadziło do apostołów, ponieważ wierzyli
w te słowa. Bo jak za zło następuje większa kara, tak za dobro większa
nagroda. Skoro sprawiedliwy z czasem zyskuje, a grzesznik mniema, że
odnosi korzyść z odwleczenia kary, to On taką samą, czy nawet większą
obfitość wprowadził jako dodatek do zapłaty. Wyróżniłeś się, powiada, bo
do Mnie się tu pierwszy przyznałeś. I Ja cię wyróżnię dając ci więcej,
nieskończenie więcej: w niebie przyznam się do ciebie. Czy widzisz, że
rozdawane są nagrody i kary? Czemu spieszysz się i ponaglasz? Czemu
tutaj żądasz nagrody, gdy już w nadziei jesteś zbawiony? Dlatego, chociaż
uczynisz coś dobrego i nie otrzymasz za to tutaj nagrody, nie obawiaj się:
w przyszłości czeka cię nagroda z nawiązką. A jeśli uczynisz coś złego
i nie otrzymasz kary, nie popadaj w lekkomyślność, gdyż jeśli się nie
zmienisz i nie staniesz lepszy, tam czeka cię kara.
Jeśli zaś nie wierzysz, to z teraźniejszości wnioskuj o przyszłości. Jeśli
w czasie walk ci, którzy wyznają, są tak sławni, pomyśl, jacy będą
w czasie rozdawania nagród. Jeśli nieprzyjaciele dają im tu oklaski, to
czyż nie będzie cię podziwiać i sławić Ten, który swą miłością przewyższa
wszystkich ojców? Wtedy dobrzy otrzymają nagrody, a źli kary. W ten
sposób ci, którzy się zapierają, tu i tam ponoszą szkodę: tutaj dlatego, że
żyją dręczeni własnym sumieniem, a chociaż uniknęli śmierci, to jednak
z konieczności muszą umrzeć, a tam będą ponosić najstraszniejszą karę;
drudzy natomiast odniosą podwójną korzyść, tu i tam. Tu odnoszą korzyść
ze śmierci, stając się dzięki niej sławniejszymi od żyjących, tam zaś
dostępują niewysłowionych dóbr.
Bóg jest skory nie tylko do karania, lecz także do wynagradzania, i to
bardziej jeszcze do tego niż do tamtego. Dlaczego wspomina o tym
jedynie raz, a o tamtym dwa? Wiedział, że ludzie lepiej opamiętują się
przez tamto. Dlatego, powiedziawszy: Bójcie się Tego, który duszę i ciało

najczęściej uchodzi uwadze czytelnika. W duchu Jana Chryzostoma można by powiedzieć,


że jeśli jakiś język nie wyraża Objawienia, to go trzeba po prostu zmienić i poprawić.
Horn. XXXIV: Mt 10, 23-33 407

może zatracić w piekle, powiada znowu: Tego zaprą się i Ja. Tak samo
czyni Paweł, ciągle przypominając o piekle3.

(Nie trzeba lękać się śmierci. Pożytek ze zniszczenia ciała)


4. Zachęciwszy słuchacza wszelkimi sposobami (otworzył mu niebo,
przedstawił ów straszliwy trybunał, pokazał widowisko aniołów i ogłosze­
nie nagród, wielce ułatwiając naukę bogobojności), w dalszym ciągu, aby
nauczanie nie ucierpiało na skutek ich lękliwości, każe im się przygotować
na samą śmierć, by się dowiedzieli, że wprowadzający w błąd poniosą karę
za pułapki zastawione na wiernych.
Pogardzajmy więc śmiercią, chociaż nie przyszedł jeszcze czas, który
ją woła. Zmartwychwstaniemy do życia o wiele lepszego. «Ale ciało
ginie?» Właśnie dlatego najbardziej trzeba się cieszyć: śmierć ginie, znika
śmiertelność, a nie istota (obaia) ciała. Gdy widzisz, jak odlewają posąg,
nie nazwiesz tego zniszczeniem tworzywa, lecz lepszym użyciem. To samo
pomyśl w odniesieniu do ciała i nie płacz. Należałoby płakać, gdyby
podlegało karze.
«Ale byłoby lepiej, ktoś powie, żeby się to działo bez psucia się ciał
i żeby one pozostawały w całości». Na cóż by się to przydało żyjącym czy
zmarłym? Dokąd będziecie miłośnikami ciała? Dokąd, przykuci do ziemi,
będziecie uganiać się za cieniami? Cóż by to pomogło? A raczej, czyż nie
mogłoby większych szkód wyrządzić? Gdyby ciała nie niszczały, wielu
nadymałaby najgorsza ze wszystkiego pycha. Jeśli wielu chciało być
uważanymi za bogów w obecnej sytuacji, gdy sprawy tak się przedstawia­
ją, że robactwo toczy ciało, to cóż by się działo, gdyby ono nie niszczało?
Po drugie, nie uwierzono by, że jest ono z ziemi. Jeśli niektórzy jeszcze
o tym powątpiewają, choć śmierć to potwierdza, czegóż by nie wymyślali,
gdyby tego nie widzieli? Po trzecie, bardziej miłowaliby ciała a większość
stałaby się jeszcze bardziej opasła i otyła. Jeśli teraz niektórzy nie
odchodzą od grobowców i urn, chociaż ciała już zgniły, czegóż by nie
czynili, gdyby mieli całą postać? Po czwarte, niezbyt pragnęliby rzeczy
przyszłych. Po piąte, utrzymujący, że świat jest wieczny, jeszcze bardziej
utwierdziliby się w swoim mniemaniu i nie uwierzyliby, że Bóg jest jego
Stwórcą. Po szóste, nie poznaliby właściwości duszy i tego, czym ona jest
dla ciała, gdy się w nim znajduje. Po siódme, wielu z tych, którzy utracili
swoich, porzuciłoby miasta, zamieszkiwało groby i straciło rozum,
ustawicznie rozmawiając ze swoimi zmarłymi. Jeśli nawet teraz ludzie, nie

3 Chociaż św. Paweł nie używa słowa y e ć w a , to jednak często wyraża prawdę o sądzie
- por. np. Rz 2, 5. 16; 1 Kor 1, 8; 3, 13 itd.
408 Ja n C h ryzo sto m

mogąc zachować ciała (bo to niemożliwe, gdyż wbrew ich woli rozpada
się ono i znika) czynią sobie wizerunki i są jakby przykuci do drewnia­
nych deszczułek, czegóż niedorzecznego nie wymyśliliby wówczas? Jak
mi się zdaje, stawialiby nawet świątynie takim ciałom zmarłych, a ci,
którzy są biegli w sztukach czarowania, wmówiliby w nich, że duchy
przez nie przemawiają. Wiele innych większych niedorzeczności czynią ci,
którzy obecnie odważają się wywoływać duchy. Jakież bałwochwalstwa by
stąd nie wyniknęły? Przecież usiłują oni podejmować takie próby nawet
wtedy, gdy ciało zmieniło się w popiół i proch.
Bóg zatem, usuwając te wszystkie niedorzeczności i ucząc nas, byśmy
odrywali się od tych wszystkich ziemskich rzeczy, dokonuje na naszych
oczach zniszczenia ciał. Miłośnik ciała, przepadający za piękną dziewczy­
ną, gdyby nie chciał przekonać się przy pomocy rozumu o brzydocie
materii, ujrzy to samymi oczyma. Wiele dziewcząt w tym samym wieku,
co ukochana i często nawet piękniejsze, gdy umarły, po jednym czy dwóch
dniach wydawały z siebie smrodliwą woń, ropę i robaczywą zgniliznę.
Poznaj zatem, jaką piękność miłujesz i do jakiej urody się zapaliłeś. Gdyby
ciała nie niszczały, nawet tego dobrze by nie poznano. Na wzór złych
duchów biegających pomiędzy grobami, wielu ich miłośników dałoby
diabłu przystęp do swej duszy siedząc ustawicznie przy grobach i w ten
sposób szybko znaleźliby śmierć w tym ciężkim szaleństwie. {Tymczasem
rzeczywistość taka jaka jest, razem ze wszystkimi innymi rzeczami,
pociesza duszę, gdyż postać [zmarłego] nie jest widoczna, a to pomaga
odesłać w zapomnienie doznane utrapienia).

(O piękności i wyższości duszy)


5. Gdyby tak nie było, nie byłoby grobów, lecz widziałbyś miasta
mające ciała zmarłych zamiast posągów, gdyż każdy pragnąłby patrzeć na
swego umarłego. A wyniknęłoby stąd wielkie zamieszanie, nikt z ludu nie
troszczyłby się o duszę ani nie chciałby pomyśleć o nieśmiertelności
i działoby się jeszcze wiele innych niedorzeczności, o których nawet nie
godzi się wspominać. Dlatego [ciało] gnije szybko, abyś ujrzał nagą
piękność duszy. Jeśli daje ona taką piękność i życie, o ileż ona sama musi
być piękniejsza? Jeśli utrzymuje to, co jest obrzydliwe i szpetne, to tym
bardziej samą siebie.
To nie ciało jest piękne, lecz właśnie samo ukształtowanie i ów kwiat,
który przez duszę zostaje odmalowany w materii. Kochaj więc tę, która
sprawia, że tak się ono przedstawia. Po cóż mówię o śmierci? Również
w tym życiu [dusza] pokaże ci, że wszystko, co piękne, pochodzi od niej.
Gdy się rozraduje, pokrywa policzki różowym rumieńcem; jeśli się smuci,
Hom. XXXIV: Mt 10, 23-33 409

zabiera piękność, a całe ciało ubiera w czarną szatę. Gdy się ustawicznie
raduje, ciało jest zdrowe; gdy boleje, czyni je delikatniejszym i słabszym
od pajęczyny. Gdy się rozgniewa, czyni je brzydkim i niemiłym. Gdy
pokaże spokojne oko, udziela wielkiego wdzięku. Gdy zazdrości, roztacza
wielką bladość i ohydę. Jeśli pokocha, obdarza wielką urodą. W ten
sposób wiele kobiet, choć nie są one piękne, otrzymuje wielki wdzięk ze
strony duszy. Inne z kolei, jaśniejące pięknością, szpecą swoją urodę, gdyż
mają brzydką duszę. Zwróć uwagę, jak rumieni się białe oblicze, gdy musi
się wstydliwie zarumienić, a rozmaitością barwy sprawia wielką przyjem­
ność. To znów, gdy [dusza] jest bezwstydna, czyni twarz bardziej
nieprzyjemną niż u wszelkiego zwierza.
Nie ma nic piękniejszego niż piękna dusza. W ciałach miłość połączona
jest z cierpieniem, natomiast w duszach panuje czysta i niezmącona roz­
kosz. Czemu zatem porzucasz króla i podziwiasz jego wysłannika? Czemu
porzucasz mędrca, a rozdziawiasz gębę na tłumacza? Widziałeś piękne
oko? Poznaj też oko wewnętrzne, a jeśli nie jest ono piękne, wzgardź także
tamtym. Gdybyś zobaczył brzydką kobietę w pięknej masce, nic byś do
niej nie czuł. Tak samo nie pozwoliłbyś, żeby piękna i kształtna zakrywała
twarz maską, lecz zdjąłbyś ją i chciałbyś oglądać piękność nie zakrytą.
To samo czyń względem duszy i najpierw ją poznaj. Zamiast maski
okrywa ją ciało, dlatego pozostaje ono takie, jakie jest, a dusza, choćby
była brzydka, prędko może stać się piękna. Chociaż miałaby oko brzydkie,
ponure i nieśmiałe, może ono stać się ładne, łagodne, spokojne, miłe
i uprzejme.
Takiej piękności szukajmy, w takim patrzeniu szukajmy upodobania,
aby i Bóg, pożądając naszej piękności, udzielił nam dóbr wiecznych z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA XXXV: Mt 10, 34-42
(PG 57, 405-412)

(10, 34) Nie sądźcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemią. Nie


przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.
1. Ponownie z wielką powagą, przechodzi do cięższych spraw, a sam
wprzód ogłasza to, z czego mieli czynić zarzut. Aby słysząc to nie mówili:
«A więc po to przyszedłeś, by napełnić ziemię wojną i aby pozbawić życia
nas oraz tych, którzy pójdą za nami?» On pierwszy powiedział: {Nie
przyszedłem przynieść pokoju na ziemią} Czemuż więc przykazał im, by
wchodząc do każdego domu wnosili pozdrowienie pokoju (por. Mt 10, 12-
13)? Czemu aniołowie mówili: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi
pokój” (Łk 2, 14)? Czemu również wszyscy prorocy to przepowiedzieli?
Dlatego, że pokój jest przede wszystkim wtedy, gdy odetnie się to, co jest
niezdrowe, gdy odłączy się to, co się buntuje. W taki sposób możliwe jest
połączenie nieba z ziemią. Podobnie lekarz ratuje resztę ciała, odcinając
część, której nie da się uleczyć. Podobnie wódz, gdy wzbudzi niezgodę
wśród tych, którzy porozumieli się w złym zamiarze. Tak stało się również
w przypadku wieży [Babel] (por. Rdz 11, 1-9), bo tam złą zgodę rozerwała
piękna różnorodność języków i tak uczyniła pokój. Tak samo Paweł poróż­
nił tych, którzy połączyli się przeciwko niemu (Dz 23, 6-7). A w historii
o Nabocie zgoda stała się gorsza od wszelkiej wojny (1 Kri 21).
Nie zawsze zgoda jest czymś dobrym, ponieważ również zbójcy
zgadzają się między sobą. Zatem wojna nie była dziełem Jego postanowie­
nia, lecz wynikała z ich woli (yvQ)pr|). Pragnął, by pod względem bogo-
bojności wszyscy się zgadzali, skoro jednak się nie zgadzali, powstała
wojna. Tymczasem On nie wyraził się w ten sposób, lecz co mówi? Nie
przyszedłem przynieść pokoju, pocieszając ich. «Nie sądźcie, powiada, że
to wy jesteście temu winni. Ja sam to przygotowuję, bo oni są tak
usposobieni. Dlatego przyszedłem, by przynieść wojnę. Taka jest moja
wola. Nie trwóżcie się więc, gdy świat pogrąży się w wojnach, jakby ktoś
Horn. XXXV: Mt 10, 34-42 411

zastawił nań pułapkę. Kiedy odłączy się to, co jest gorsze, wtedy nareszcie
niebo połączy się z tym, co jest lepsze».
Mówi to, by umocnić ich przeciwko niegodziwym podejrzeniom wielu.
Nie powiedział: «Wojnę», lecz: Miecz, co było o wiele straszniejsze niz
tamto. Nie dziw się temu, że zostało to wyrażone ostrzej i mniej przyjem­
nie. Chciał przyzwyczaić ich słuch do szorstkich określeń, aby nie
wycofali się w trudnym położeniu i dlatego taką szatę nadał swej mow ie.
by nikt nie mówił, że pozyskał ich pochlebstwami, ukrywając rzecz>
przykre. Dlatego nawet to, co mogłoby być wyrażone inaczej, przedstaw ił
straszniej i bardziej nieprzyjemnie. Lepiej jest doświadczyć łagodności
w rzeczywistości niż w słowach. Dlatego nie poprzestał na tym. ale
uzupełnia obraz wojny i pokazując, że jest ona o wiele bardziej okrutna
niż wojna domowa. Nie tylko przyjaciele, powiada, czy współobywatele,
ale także krewni powstaną przeciwko sobie wzajemnie i zostaną rozerw ane
więzy natury.
(10, 35) Bo przyszedłem poróżnić człowieka «z jego ojcem. córkę
z matką, synową z teściową» (Mi 7, 6A). Nie tylko przyjaciele, pow iada.
i współobywatele, ale także krewni powstaną jeden przeciwko drugiemu,
rozrywając więzy natury. Bo przyszedłem, powiada, poróżnić człowieka z
jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową». Wojna nastanie nie tylko
między domownikami, ale pomiędzy osobami najbardziej z sobą spokrew -
nionymi i sobie najdroższymi. Najbardziej ujawnia Jego moc, że oni.
usłyszawszy to, nie tylko sami przyjęli, lecz także przekonywali innych.
Chociaż /sytuację wojny/ powodowała niegodziwość innych, a nie On
sam, mówi jednak, że On to czyni. Taki jest właśnie zwyczaj Pisma.
Podobnie w innym miejscu stwierdza: „Dał im Bóg oczy, aby me
widzieli”1. I tutaj w ten sposób się wyraża, aby - jak powiedziałem
wcześniej - zastanawiając się nad tymi słowami nie czuli się zmieszani,
gdy będą ich lżyć i znieważać. A jeśli niektórzy uważają to za trudną
rzecz, niech sobie przypomną dawne dzieje. W dawnych czasach zdarzy ł>
się rzeczy, które najbardziej dowodzą, że Stary i Nowy Testament są sobie
pokrewne i że Ten, który to mówi, jest Tym, który nakazał tamto.
Podobnie Żydom, gdy uczynili sobie bożka, odpuścił swój gniew* wtedy.
gdy każdy zabił swego bliźniego (Wj 32, 27). Podobnie wtedy, gdy
poświęcili się Baal-Peorowi (por. Lb 25, 1-5)12. Gdzie są więc ci, którzy

1 Por. Mt 13, 13-15; J 12, 40; Dz 28, 26-27; Iz 6, 9-10; Ez 12, 2.


2 Baal-Peor (pee^eytbp) - zob. powyżej MtHom 8, 3; 12, 2 oraz por. Jan C hryzo ­
stom , RzHom, 19, 1 przypis 16, Kraków 1998, t. 1/2, 310.
412 Ja n C h ryzo sto m

twierdzą, że tamten Bóg jest zły, a ten dobry? Oto zalał ziemię krwią
krewnych. A jednak powiadam, że także ten czyn świadczy o wielkiej
dobroci. Dlatego, wskazując siebie, jako Tego, który wziął na siebie nawet
tamto, przypomina proroctwo, które objawia to samo, chociaż może nie
zostało uczynione w tym celu. Które mianowicie? (10, 36) «1 będą
nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy» (Mi 7, 6B). Także u Żydów
zdarzyło się coś podobnego. Byli prawdziwi prorocy, były podziały wśród
ludu i rozłamy wśród domowników, jedni wierzyli jednym, a drudzy
innym. Dlatego prorok upomina w słowach: „Nie ufajcie przyjaciołom; nie
pokładajcie nadziei w rządzących; nawet przed tą, która spoczywa na
twoim łonie, strzeż się” (Mi 7, 5) oraz: „Nieprzyjaciółmi męża są mężowie
w jego domu” (Mi 7, 6).
Powiedział to dlatego, aby przygotować mającego przyjąć naukę
(A,óyoę), że jest ona wyższa nad wszystko. Nie jest złem to, że ktoś
umiera, lecz że źle umiera. Dlatego powiedział: „Przyszedłem ogień zesłać
na ziemię” (Łk 12, 49), wskazując, że żąda silnej i gorącej miłości. Skoro
sam umiłował nas mocno, chce, byśmy Go również tak miłowali. Te słowa
pokrzepiły ich oraz podniosły [na duchu]. «Jeśli oni, powiedział, wzgardzą
krewnymi, dziećmi, rodzicami, pomyśl, jacy powinniśmy być my,
nauczyciele? Te okropieństwa nie zatrzymają się na was, ale przejdą
również na innych. Skoro przyszedłem, przynosząc wielkie dobra,
wymagam wielkiego posłuszeństwa i miłości».
(10, 37) Kto miłuje ojca łub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie
godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie
godzien. (10, 38) Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za Mną, nie jest
Mnie godzien. Czy widzisz godność Nauczyciela? Zauważasz, jak
rozkazując porzucić wszystko i nad wszystko przedkładać miłość ku
Niemu daje do zrozumienia, że On jest prawdziwym Synem Tego, który
Go zrodził3?
«Dlaczego mówię ci, powiada, o przyjacielach i krewnych? Jeśli własną
duszę będziesz przedkładać nad Mą miłość, już jesteś z dala od Moich
uczniów». Cóż więc? Czy nie są to rzeczy sprzeczne ze Starym Testamen­
tem? Broń Boże! Przeciwnie, bardzo się z nim zgadzają. Tam nie tylko
nakazuje nienawidzić bałwochwalców, ale nawet ich kamienować.
W Księdze Powtórzonego Prawa podziwiając takich, powiada: „Kto mówi
swojemu ojcu i swojej matce: «Nie widziałem was», nie zna swoich braci,
i nie chce rozpoznać swoich dzieci, ten strzeże Twych słów” (Pwt 33, 9).

3 Greckie: yvf|aiov ioi> YEYEwrjKÓToę Yióv.


Hom. XXXV: Mt 10, 34-42 413

Jeśli zaś Paweł daje wiele przykazań względem rodziców, nakazując b>ć
im posłusznym we wszystkim (por. Kol 3, 20), nie dziw się temu. gd>z
stwierdza, by słuchać ich jedynie w tym, co nie sprzeciwia się bogobojnos-
ci (por. Ef 6, 1). Jest rzeczą świętą oddawać im wszelką należną cześć,
gdy jednak wymagają więcej, nie należy ich słuchać. Dlatego Łukasz
powiada: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca
i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i swojej własnej duszy, me
może być moim uczniem” (Łk 14, 26). Nie kazał po prostu nienawidzić,
bo to byłoby nawet bardzo niesprawiedliwe, lecz rzekł: «Miej go
w nienawiści, gdyby żądał, byś miłował go bardziej, niż Mnie». To gubi
zarówno tego, który miłuje, jak i tego, którego się miłuje.
2. Powiedział to, aby uzbroić synów w większe męstwo oraz ucz\mć
bardziej łagodnymi ojców, którzy chcieliby przeszkadzać. Gdy zobaczą, ze
ma taką siłę i moc, iż nawet dzieci będzie od nich odrywać, zaniechają
tego widząc, że próbują rzeczy niemożliwych. Dlatego, pominąwszy ich.
kieruje swą mowę do tamtych, przestrzegając tym samym, aby nawet tego
nie próbowali, bo porywają się na rzecz niemożliwą.
Zwróć uwagę, do czego przechodzi następnie, aby tamci nie oburzali
się i nie zżymali. Powiedziawszy: „Kto nie ma w nienawiści swego ojca
i matki, żony i dzieci, braci i sióstr”, dodał: „Nadto i swojej własnej
duszy” (Łk 14, 26). Cóż mi mówisz, powiada, o rodzicach, o braciach.
0 siostrach, o żonie? Nie ma nic ściślej połączonego z nami niż dusza, lecz
jeśli nawet jej nie będziesz mieć w nienawiści, wszystko będzie się działo
na odwrót, wbrew miłującemu. Nie kazał po prostu mieć jej w nienawiści,
lecz tak, aby również ją wydać na wojnę i walkę, na rzeź i krew . ..Kto me
nosi krzyża swego, a idzie za Mną, ten nie może być Moim uczniem** i Łk
14, 27). Powiedział, że /Jego uczeń/ winien być przygotowany nie tylko
na śmierć, lecz nawet na śmierć gwałtowną; nie tylko gwałtowną, ale
nawet hańbiącą.
Dotychczas nigdzie nie mówił o swej własnej męce, aby spokojniej
przyjęli słowo o niej, pouczeni na razie o tym. Czyż nie zasługuje na
podziw, że podczas słuchania takich rzeczy dusza nie uleciała im z ciała,
gdy straszne rzeczy były tuż przed nimi, a na dobre jedynie nadzieja1
Czemuż więc nie uleciała? Bo wielka była moc Tego, który mówił
1 wielka miłość śłuchających. Dlatego słuchając o wiele straszniejsz\ch
i smutniejszych rzeczy trwali w posłuszeństwie jak owi wielcy mężow ie.
Mojżesz i Jeremiasz i się nie sprzeciwiali.
(10, 39) Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie
z Mego powodu, znajdzie je. Czy widzisz, jak wielka jest szkoda t\ch.
którzy miłują bardziej niż trzeba, a jak wielka korzyść tych, którz\
414 Ja n C h ryzo sto m

nienawidzą? Skoro przykazania były trudne, bo żądał od nich buntu


przeciw rodzicom, przeciw dzieciom, przeciw naturze, przeciw krewnym,
przeciw światu, a nawet przeciw swej duszy, to pokazał im, że pożytek jest
bardzo wielki. Albowiem, jak powiada, to nie tylko nie zaszkodzi, lecz
nawet przyniesie ogromne korzyści, to zaś co odwrotne przyniesie szkodę.
Zawsze tak postępuje: zaczyna swą mowę od tego, czego pożądają. Czemu
nie chcesz wzgardzić swym życiem, swą duszą? Dlatego, że ją miłujesz?
Właśnie dlatego nią pogardź, a wtedy przyniesiesz jej największą korzyść
i spełnisz obowiązek kochającego.
Rozważ niewysłowioną mądrość. Swoją mowę odnosi nie tylko do
rodziców i do synów, lecz także do duszy, która jest bliższa niż wszyscy,
by nie ulegało wątpliwości i aby się dowiedzieli, że skoro spotyka to ich
duszę, która jest im bliższa niż wszyscy, to również tamtym przyniosą
w ten sposób największą korzyść.

(.Jakie dobra otrzymują ciy którzy przyjmują apostołów?)


To było zdolne skłonić [ludzi] do przyjmowania tych, którzy mieli ich
uleczyć. Któż ze wszelką gotowością nie przyjąłby tych, którzy są tak
mężni i szlachetni, jak lwy przemierzają świat, nie zważając na jakiekol­
wiek własne niebezpieczeństwa, byle inni zostali zbawieni? Pomimo tego
obiecuje jeszcze inną nagrodę i wskazuje, że bardziej troszczy się
o udzielających gościny.
Pierwszą nagrodę daje, mówiąc: (10, 40) Kto was przyjmuje, Mnie
przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Cóż
może być równe temu, że się przyjmuje Ojca i Syna?! Potem ogłasza inną
nagrodę: (10, 41) Kto przyjmuje proroka, nagrodą proroka otrzyma. Kto
przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodą sprawiedliwego
otrzyma.
Wyżej grozi karą tym, którzy nie przyjmują, natomiast tutaj określa
wymiar dóbr. Abyś się dowiedział, że bardziej się stara o przyjmujących,
nie powiedział jedynie: Kto przyjmuje proroka albo: Kto przyjmuje
sprawiedliwego, lecz dodał: Jako proroka, jako sprawiedliwego, to znaczy,
że jeżeli nie przyjmuje go z jakiegoś zwykłego powodu czy dla świeckiej
opieki, lecz dlatego, że jest on prorokiem czy sprawiedliwym, to odbierze
zapłatę proroka i zapłatę sprawiedliwego: albo taką, jaką powinien
otrzymać ten, który przyjął proroka lub sprawiedliwego, albo taką, jaką
odbiera prorok czy sprawiedliwy. To samo powiedział Paweł: „Teraz więc
niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo
było wam pomocą w waszych niedostatkach” (2 Kor 8, 14).
Horn. XXXV: Mt 10, 34-42 415

Następnie, by nikt nie zasłaniał się ubóstwem, powiada: (10, 42) Kto
poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych dlatego,
że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej zapłaty.
«Choćbyś dał kubek zimnej wody, na co nie trzeba żadnego wydatku, to
nawet za to przeznaczona ci jest nagroda. Czynię wszystko dla was, którzy
przyjmujecie [Moich uczniów]».
3. Czy widzisz, czym ich nakłonił i otworzył im domy na całym
świecie? We wszystkim dał do zrozumienia, że są ich dłużnikami.
Najpierw mówiąc, że „wart jest robotnik swej strawy” (Mt 10, 10). Po
drugie, wysyłając ich bez niczego (por. Mt 10, 9-10). Po trzecie, wydając
ich na wojny i walki za tych, którzy ich przyjmują (por. Mt 10, 19-23). Po
czwarte, dając im dar czynienia cudów (por. Mt 10, 8). Po piąte, wprowa­
dzając przez ich usta do domów przyjmujących pokój, źródło wszelkiego
dobra (por. Mt 10, 12-13). Po szóste, zagrażając tym, którzy by ich nie
przyjęli, karami straszniejszymi niż te, które dotknęły Sodomę (por. Mt 10,
14-15). Po siódme, oznajmiając, że ci, którzy ich przyjmują, przyjmują
Jego i Ojca (por. Mt 10, 40). Po ósme, obiecując im nagrodę proroka
i sprawiedliwego (por. Mt 10, 41). Po dziewiąte, obiecując im wielkie
nagrody nawet za kubek zimnej wody (por. Mt 10, 42). Każda z tych
rzeczy nawet pojedynczo mogła ich przyciągnąć. Powiedz mi, któż widząc,
jak wódz po wielu zwycięstwach powraca z wojny i z placu boju, okryty
niezliczonymi ranami i zbroczony krwią, nie przyjąłby go otwierając drzwi
całego domu na oścież?
Któż teraz, ktoś zapyta, jest taki? Właśnie dlatego, abyś wiedział, że
wyznacza nagrodę nie według godności przybywającego, ale według
intencji przyjmującego, dodał, iż jako ucznia, proroka, sprawiedliwego. Tu
wprawdzie mówi o prorokach, sprawiedliwych i o uczniach, ale w innym
miejscu nakazuje przyjmować nawet bardzo niskich, a karze tych, którzy
ich nie przyjmują: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych
najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25, 45). I powtarza to
samo zdanie w formie twierdzącej (por. Mt 25, 40).
Choćby ów nie czynił nic szczególnego, jest jednak człowiekiem:
zamieszkuje ten sam świat, co ty; ogląda to samo słońce; ma taką samą
duszę; tego samego Pana; uczestniczy wraz z tobą w tych samych
tajemnicach; został powołany do tego samego nieba, co ty; ma za sobą
wielkie prawo, ubóstwo oraz to, że potrzebuje koniecznego pożywienia.
Tymczasem ci, którzy w zimowej porze budzą cię fletniami i piszczałkami
ze snu i bez potrzeby, nadaremnie czynią hałas, odchodzą otrzymawszy od
ciebie hojne wynagrodzenie. Również ci, którzy chodzą z jaskółkami,
okopceni sadzą, którzy obgadują wszystkich, nawet za coś tak cudacznego
416 Ja n C h ryzo sto m

otrzymują zapłatę4. A gdy się zbliży ubogi, prosząc o chleb, zaraz


niezliczone złorzeczenia i oszczerstwa, zarzuty lenistwa, obelgi, zniewagi,
naigrawania. Sam się nie zastanawiasz nad tym, że i ty jesteś bezczynny,
a jednak Bóg udziela ci swoich darów. Nie mów mi, że ty sam coś tam
robisz, ale przekonaj mnie o tym, że czynisz coś potrzebnego i tym się
zajmujesz. A gdybyś mi mówił o handlu, o kupiectwie, o staraniu
0 utrzymanie i pomnożenie majątku, odpowiedziałbym ci na to, że nie jest
to praca, lecz że jest nią jałmużna, modlitwa, obrona pokrzywdzonych
1 inne tym podobne rzeczy, o które wcale się w życiu nie troszczymy.
A przecież Bóg nigdy nie powiedział nam: «Skoro jesteś bezczynny, nie
zaświecę ci słońca, skoro nie robisz nic z tego, co należy, zgaszę ci
księżyc, uczynię ziemię niepłodną, wysuszę jeziora, źródła, rzeki, zniszczę
powietrze, zatrzymam coroczne wiatry», lecz wszystkiego nam dostarcza
w obfitości. A w swej łasce pozwala używać swych dóbr nie tylko takim,
którzy żyją w bezczynności, lecz nawet tym, którzy czynią coś złego (por.
Mt 5, 45).
Gdy zobaczysz ubogiego i powiesz: «Jestem oburzony, że ten młody,
zdrowy oraz nic nie mający człowiek chce by jego próżniaka żywiono;
pewnie to jakiś sługa albo zbieg, który uciekł od swego pana», mów do
samego siebie to, co powiedziałem, albo raczej pozwól tamtemu, aby
powiedział ci swobodnie, a on z większą słusznością tak do ciebie
przemówi: «Oburzony jestem, że będąc zdrowy, jesteś bezczynny i nie
czynisz nic z tego, co Bóg przykazał, lecz uciekając przed przykazaniami
Pana, chodzisz w niegodziwości, jakbyś żył w obcym kraju, upijając się,
kradnąc, dokonując zdzierstwa, rujnując cudze mienie. I ty mi wyrzucasz
lenistwo! Ja natomiast czynię ci wyrzuty, gdy knujesz zdradę, gdy
przysięgasz, gdy kłamiesz, jesteś zdziercą, gdy dopuszczasz się niezliczo­
nych podobnych czynów».

(Potrzeba dawania jałmużny. Odparcie bezsensownych wymówek)


4. Mówię to nie dlatego, żebym nakazywał być bezczynnym, lecz
dlatego, że bardzo pragnę, żeby wszyscy pracowali. Próżnowanie uczy
wszystkiego złego, ale was wzywam, byście nie byli bez litości i bez serca.
Wszak i Paweł, krytykując wiele rzeczy powiedział: „Kto nie chce
pracować, niech też nie je” (2 Tes 3, 10). Jednakże nie poprzestał na tym,

4 O tym dziwnym zwyczaju wspomina jedynie Chryzostom [przyp. tłum.]. Prawdopo­


dobnie był to zwyczaj pogański podobny w swej formie zewnętrznej do dzisiejszego
zwyczaju chodzenia kolędników, którzy przebrani idą z szopką od domu do domu oraz
grają i śpiewają.
Hom. XXXV: Mt 10, 34-42 417

ale dodał: „Wy zaś bracia nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze” (2 Tes
3, 13). Jedno sprzeciwia się drugiemu. Jeśli nakazałeś, by nie jedli, to
dlaczego wzywasz nas, byśmy dawali? «Rzeczywiście kazałem od takich
stronić, odpowie [Paweł], i nie mieszać się z nimi, ale potem powiedzia­
łem: „A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominaj­
cie” (2 Tes 3, 15)», nakazując nie coś sprzecznego, lecz przeciwnie, coś
bardzo zgodnego. Gdy ty będziesz skłonny do litości, to i ubogi porzuci
swą bezczynność, a ty swe nieludzkie postępowanie.
Ale on, powiesz, kłamie i zmyśla. Nawet dlatego zasługuje na litość,
że w taką popadł potrzebę, iż nawet takich kłamstw się nie wstydzi. A my
nie tylko się nie litujemy, lecz nawet dodajemy okrutne słowa, mówiąc:
«Czyż nie dostałeś raz i drugi?» Cóż z tego? Czyż, gdy już raz się
pożywił, nie potrzebuje pożywić się znowu? A czemuż to również
swojemu żołądkowi nie stawiasz takich praw i nie mówisz do niego:
«Zostałeś napełniony wczoraj i przedwczoraj, nie domagaj się dzisiaj»?
Swój żołądek rozpychasz ponad miarę, a od niego się odwracasz, gdy prosi
o niewiele, choć powinieneś litować się nad nim dlatego, że każdego dnia
jest on zmuszony cię prosić. Jeśli nie dajesz się poruszyć z innego
powodu, to dlatego powinieneś nad nim się litować, bo zmusza go do tego
konieczność ubóstwa i dlatego to czyni. Nie litujesz się nad nim, że nie
wstydzi się on, słysząc takie słowa, konieczność jest silniejsza.
Nie tylko nie litujesz się nad nim, ale nawet z niego szydzisz, a chociaż
Bóg przykazał, abyś dawał w ukryciu (por. Mt 6, 2-4), ty stoisz i publicz­
nie łajesz proszącego, zamiast się litować. Jeśli nie chcesz dać, to czemu
jeszcze zadajesz ciosy? Jeśli nie chcesz wyświadczyć łaski, to czemu się
jeszcze naigrawasz? Bo inaczej nie zechce odejść. Postąp więc tak, jak
przykazał Mędrzec: „Łagodnie odpowiedz mu spokojnymi słowami” (Syr
4, 8). Jest on bezwstydny mimo woli. Nie ma, nie ma człowieka, który bez
przyczyny chciałby nie mieć wstydu. Choćby mi niektórzy zaprzeczali
tysiące razy, to nigdy nie dałbym się przekonać, że człowiek żyjący
w dostatkach chciałby żebrać.
Niech nikt nas nie przekonuje fałszywą argumentacją. Chociaż Paweł
powiada: „Kto nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3, 10), mówi
to jednak do ludzi nie pracujących. Do nas zaś powiada coś zupełnie
odwrotnego: „Wy, bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze” (2 Tes
3, 15). Tak samo czynimy w domu, gdy dwóch kłóci się ze sobą:
upominamy w przeciwny sposób, wziąwszy na bok każdego z osobna.
Czynił to również Bóg i Mojżesz. Powiedział on do Boga: „Jeśli zamie­
rzasz przebaczyć im ten grzech, to przebacz, jeśli nie, wymaż także mnie”
(Wj 32, 31-32), im zaś nakazał, by zabijali jeden drugiego i wszystkich
418 Ja n C h ryzo sto m

krewnych (por. Wj 32, 27-28). Chociaż te rzeczy są sobie przeciwne,


zmierzają do jednego celu. Bóg mówił do Mojżesza wobec słuchających
Żydów: „Zostaw Mnie. Chcę wyniszczyć lud” (Wj 32, 10). (Choć nie było
ich przy tym, gdy Bóg to mówił, jednak mieli usłyszeć to później).
Osobno natomiast nakazuje mu coś przeciwnego temu (por. Wj 32, 33-34).
Potem, zmuszony Mojżesz wyznaje to, mówiąc: „Czy ja począłem ten lud
w łonie albo ja go zrodziłem, żeś mi powiedział: «Noś go na łonie swoim,
jak nosi piastunka dziecię?»” (Lb 11, 12).
Podobnie dzieje się w rodzinach. Często ojciec strofuje na osobności
nauczyciela domowego, który za ostro obszedł się z synem, i mówi: «Nie
bądź szorstki i nieugięty». Do syna natomiast mówi na odwrót: «Znoś,
choćby niesłusznie obchodził się z tobą za ostro». Tak czyni z dwóch
rzeczy przeciwnych jedną pożyteczną. Podobnie Paweł rzekł do tych,
którzy są zdrowi i żebrzą: „Kto nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes
3, 10), aby zachęcić ich do pracy. Do tych zaś, którzy są w możności dać
jałmużnę, powiedział: „Wy zaś, bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu
dobrze” (2 Tes 3, 15), aby ich nakłonić do dawania jałmużny. Tak samo
wtedy, gdy w liście do Rzymian upomina tych, którzy wywodzili się
z pogan, by nie wynosili się nad Żydów, przytoczył opowiadanie o dziczce
oliwnej, a wydaje się, że co innego mówił tym, a co innego tamtym (por.
Rz 11, 17-24). Nie dajmy się więc unieść srogości, ale słuchajmy Pawła,
który powiada: „Bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze” (2 Tes
3, 15); słuchajmy Pana mówiącego: „Daj temu, kto cię prosi” (Mt 5, 42)
oraz „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36).
Choć wiele powiedział, jednak nie wyraził tego nigdzie, lecz tylko tam,
gdzie mówił o miłosiernych. Nic nie czyni nas równymi Bogu tak jak to,
że świadczymy dobrodziejstwa.

{Obrona ubogich. Jak trzeba ich przyjmować)


5. Nie ma nic bardziej bezwstydnego, ktoś powie, aniżeli żebrak.
Zapytam: dlaczego? Czy dlatego, że przybiega i woła głośno? Jeśli chcesz,
pokażę ci, że my jesteśmy bardziej bezwstydni od nich i wielce bezczelni.
Przypomnij sobie, ileż razy w czasie postu, gdy wieczorem nakryto do
stołu i zawołałeś na człowieka usługującego przy stole, a on szedł zbyt
wolno, powywracałeś wszystko, szturchając go, lżąc i znieważając jedynie
z powodu małej zwłoki; a przecież dobrze wiedziałeś, że chociaż nie zaraz,
to wkrótce będziesz spożywał pokarm. Ponadto siebie nie nazywasz
bezwstydnym z tego powodu, że o nic wpadłeś we wściekłość, a zu­
chwałym nazywasz i obrzucasz najgorszymi wyzwiskami biedaka, który
obawia się gorszych rzeczy i pozostaje w trwodze, gdyż nie chwili zwłoki,
Horn. XXXV: Mt 10, 34-42 419

ale głodu się boi? Czyż nie świadczy to o najgorszej bezwstydności? Nie
zwracamy na to uwagi, dlatego takich ludzi uważamy za nieznośnych.
Gdybyśmy przyjrzeli się naszemu postępowaniu i porównali je z ich
postępowaniem, nie uznalibyśmy ich za uciążliwych.
Nie bądź surowym sędzią. Choćbyś był wolny od wszelkich grzechów,
to i tak prawo Boże nie nakazało ci, byś badał dokładnie cudze uczynki.
Jeśli dlatego potępiony został faryzeusz (Łk 18, 9-14; 7, 36-50), to czyż
my znajdziemy jakieś usprawiedliwienie? Jeśli sprawiedliwym nie pozwala
roztrząsać uczynków innych, tym bardziej tym, którzy upadli.
Nie bądźmy więc nieludzcy, nieprzebłagani, nieprzejednani, gorsi od
drapieżnych zwierząt. Wiem, że niektórzy do tego stopnia posunęli swe
okrucieństwo, że z powodu lenistwa nie zwracają uwagi na zgłodniałych
i mówią: «Nie ma tu teraz mojego sługi, jesteśmy daleko od mego domu,
nie ma żadnego znanego mi lichwiarza (Tpa7C8^iTTię)». O, bezduszności!
Obiecałeś to, co większe, a nie czynisz tego, co mniejsze? Tamten ginie
z głodu, abyś ty nie musiał kawałek podejść? O zniewago, o pycho!
Choćby nawet trzeba było iść dziesięć stadiów, czyż należałoby się
ociągać? Czy nie rozumiesz, że stąd większa dla ciebie zapłata? Gdy dasz,
otrzymujesz nagrodę jedynie za dar; gdy jednak sam pójdziesz, wtedy
również za to jest ci przeznaczona zapłata.
Także patriarchę podziwiamy dlatego, że sam pobiegł do bydła i wziął
młodziutkie cielę, chociaż miał trzystu osiemnastu służących urodzonych
w jego domu (Rdz 14, 14; 18, 7). A teraz niektórzy są nadęci tak wielką
pychą, że czynią to przez pośrednictwo sług i nie wstydzą się tego.
Powiesz więc: «Czy chcesz, bym to sam czynił? Czyż nie sprowadzę na
siebie podejrzenia, że uganiam się za próżną chwałą?» Lecz przecież nawet
teraz czynisz to dla próżnej chwały, bo wstydzisz się tego, że widziano by,
iż rozmawiasz z biedakiem.
Nie roztrząsam tego szczegółowo; tylko dawaj, czy chcesz to czynić
sam, czy przez kogoś innego, a nie obwiniaj, nie bij, nie lżyj. Proszący
potrzebuje lekarstwa, a nie ran; miłosierdzia, a nie miecza. Bo powiedz mi,
gdyby ktoś, kto został uderzony kamieniem i zraniony w głowę, przybiegł
i upadł ci do nóg, czy uderzyłbyś go kamieniem i zadał mu drugą ranę?
Myślę, że nie i że próbowałbyś mu ją uleczyć. Czemu zatem postępujesz
inaczej względem ubogich? Czy nie wiesz, jak bardzo mowa może
przygnębić lub pokrzepić? „Tak lepsze jest słowo niż podarunek” (Syr 18,
16).
Czy nie zastanawiasz się nad tym, że wbijasz w siebie miecz i otrzymu­
jesz cięższą ranę, gdy tamten oddali się w milczeniu jęcząc i wylewając
obfite łzy? To Bóg posyła go do ciebie. Pomyśl, na kogo przenosisz
420 Ja n C h ryzo sto m

zniewagę, gdy go znieważasz, skoro to On posyła go do ciebie i rozkazuje


mu dać, a ty nie tylko nie dajesz, ale nawet znieważasz przybyłego.
Jeżeli jeszcze nie widzisz wielkości swej głupoty, to przyjrzyj się temu
na przykładzie ludzi, a wówczas jasno pojmiesz wielkość grzechu. Jeśliby
twój sługa udał się na twój rozkaz do innego sługi, by wziąć od niego
twoje pieniądze, i nie tylko wróciłby z próżnymi rękoma, ale w dodatku
zostałby znieważony, czegóż nie uczyniłbyś temu, który go znieważył?
Jakiejż kary byś mu nie wymierzył, skoro sam zostałeś pośrednio
znieważony?
Pomyśl tak samo również o Bogu. Posyła On do nas ubogich, a my
dajemy to, co jest Jego, oczywiście o ile w ogóle dajemy. Jeśli oprócz
tego, że im nie damy, jeszcze ich znieważymy i w ten sposób odprawimy,
zastanów się, na jakie pioruny zasługuje czyn, który spełniamy?
Miejmy zatem wszystko to na uwadze i poskramiajmy język, pozbądź­
my się okrucieństwa, wyciągnijmy rękę do dania jałmużny, pocieszajmy
proszących nie tylko pieniędzmi, ale również słowami, abyśmy nie tylko
uniknęli kary za obelgi, lecz także stali się uczestnikami królestwa za
błogosławieństwo i jałmużnę, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa
Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXXVI: Mt 11, 1-6
(PG 57, 413-420)

(11, 1) Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim


uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić [Ewangelię] w ich
miastach.
1. Skoro ich wysłał (por. Mt 10, 5n), odszedł stamtąd, robiąc im
miejsce i dając im sposobność czynienia tego, co im przykazał, gdyż
w Jego obecności i w czasie, gdy On uzdrawiał chorych, nikt nie chciałby
się do nich zbliżyć. (11, 2) Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu
o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów (11, 3) z zapytaniem: «Czy Ty
jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Łukasz
natomiast mówi, że nawet oni sami donieśli Janowi o znakach i że on
wówczas ich posłał (por. Łk 7, 18-19). To nie przedstawia żadnej
trudności, lecz tylko ujawnia zapatrywania, mianowicie ich zazdrość
względem Niego.
Jednak nad następnymi słowami należy się głęboko zastanowić. Jakie
to słowa? Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy
oczekiwać? Ten, który znał Go jeszcze przed znakami, który dowiedział
się od Ducha, który usłyszał od Ojca, który ogłosił Go wobec wszystkich
(por. Mt 3, 13-17), teraz wysyła posłów, aby dowiedzieć się od Niego, czy
to On, czy nie? Przecież, jeśli nie wiedziałeś dobrze, że to On, czemu
uważasz się za wiarygodnego, ogłaszając to, czego nie wiesz? Ten, który
ma dawać świadectwo innym, powinien sam być wiarygodny. Czyż to nie
ty powiedziałeś: „Któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka
u sandałów” (Łk 3, 16)? Czy to nie ty powiedziałeś: „Ja Go przedtem nie
znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do
mnie: «Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad
Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym»” (J 1, 33)? Czy nie
widziałeś Ducha w postaci gołębicy (por. Mt 3, 16)? Nie słyszałeś głosu
(por. Mt 3, 17)? Czyż nie wzbraniałeś się sam, mówiąc: „To ja potrzebuję
422 Ja n C h ryzo sto m

chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” (Mt 3, 14) Czy nie


powiedziałeś swoim uczniom: „Potrzeba by On wzrastał, a ja się umniej­
szał” (J 3, 30)? Czy nie nauczałeś całego ludu, że On będzie chrzcić
Duchem Świętym i ogniem (por. Mt 3, 11), że On jest Barankiem Bożym,
który gładzi grzech świata (por. J 1, 29)? Czy nie głosiłeś tego wszystkie­
go przed znakami i cudami? Jak więc możliwe, że dopiero teraz, gdy jest
wszystkim znany, wszędzie rozeszła się Jego sława, gdy umarli zostali
wskrzeszeni, demony wypędzone,1 gdy nastąpił dowód w postaci takich
znaków, ty wysyłasz poselstwo, by się od Niego dowiedzieć?! Cóż to się
stało? Czy wszystkie tamte słowa były oszustwem, komedią i bajką? Któż
mający rozum tak by się wypowiadał? Nie mówię nawet o Janie, który
w łonie matki podskoczył (por. Łk, ł, 31), który objawił Go przed swym
narodzeniem, o owym mieszkańcu pustyni, który prowadził anielski żywot
(por. Mt 3, 1-4), ale gdyby to był ktoś z pospólstwa, jeden z najnędzniej­
szych, to po takich świadectwach, zarówno własnych, jak i cudzych, już
by nie powątpiewał.
Wynika stąd, że nie wysłał poselstwa, dlatego żeby sam powątpiewał,
ani nie pytał dlatego, żeby sam nie wiedział. Nikt nie mógłby przecież
powiedzieć, że wprawdzie dobrze o tym wiedział, ale z powodu swego
uwięzienia stał się bardziej lękliwy. Nie spodziewał się przecież, że go
stamtąd uwolnią, a gdyby nawet się spodziewał, nie zdradziłby bogoboj-
ności ten, który był przygotowany na każdą śmierć. Gdyby nie był na to
przygotowany, nie wykazałby się taką odwagą wobec całego ludu, który
przemyśliwał nad tym, by rozlewać krew proroków. Nie skarciłby tego
surowego władcy z taką otwartością, w sercu miasta, na środku rynku,
w obecności wszystkich, strofując go jak jakiegoś małego chłopca (por. Mt
14, 3-4). Jeśli nawet stałby się bardziej lękliwy, to dlaczego nie wstydził
się swoich uczniów, wobec których również o Nim świadczył (por. J 1,
35-36), lecz pytał się przez nich, podczas gdy powinien to uczynić za
pośrednictwem innych? Wiedział przecież dobrze, że Mu zazdrościli
i chcieli Go na czymś przyłapać (por. Mt 9, 14). Czemu nie wstydził się
przed narodem żydowskim, któremu ogłosił takie rzeczy (por. Mt 3, 5-12)?
Czyż wynika stąd dla niego jakaś korzyść, by mógł uwolnić się z więzie­
nia? Nie został przecież wtrącony do więzienia z powodu Chrystusa, ani
też dlatego, że ogłosił Jego moc, lecz z powodu potępienia bezprawnie
zawartego małżeństwa (por. Mt 14, 3-4). Za jakiegoż człowieka, za jakiego
nierozumnego chłopczynę musiałby uchodzić?

1 Wszystkim znany - por. Mt 4, 23-25; 5, 1; 7, 28; 8, 1; 8, 34; 9, 26. 31. 35-36; umarli
zostali wskrzeszeni - por. Mt 9, 18-25; demony wypędzone - por. Mt 8, 28n; 9, 32-33.
Horn. XXXVI: Mt 11, 1-6 423

O cóż tu zatem idzie? Z tego, co powiedziano, wynika, że powątpiewa­


nie nie pochodziło od Jana ani od pierwszego lepszego człowieka, nawet
najbardziej ograniczonego i głupiego. Pozostaje tylko dać wyjaśnienie.
{W jakim celu posłał ich, aby Go zapytali?} Uczniowie Jana byli
przeciwnikami Jezusa, co oczywiste jest dla każdego: zawsze Mu zazdroś­
cili. Widać to na podstawie tego, co mówili do swego nauczyciela: „Ten,
który był z tobą po drugiej stronie Jordanu i o którym ty wydałeś świadec­
two, teraz udziela chrztu i wszyscy idą do Niego” (J 3, 26); albo gdy
uczniowie Jana rozprawiali z Żydami o oczyszczeniu, przystąpili do Niego
i mówili: „Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie
nie poszczą?” (Mt 9, 14)
2. Jeszcze nie wiedzieli, kim jest Chrystus, lecz uważali Jezusa za
zwykłego człowieka, a Jana za więcej niż człowieka i gniewali się, widząc,
jak On jest sławny, ten zaś, tak jak przepowiedział, umniejszał się (por.
J 3, 30). Przeszkadzało im to w zbliżeniu się do Niego, gdyż zazdrość
zamykała im przystęp. Jan, póki był z nimi, ciągle ich upominał i nauczał,
lecz i tak ich nie przekonał. Gdy zaś miał umrzeć, podejmuje większe
usiłowania. Obawiał się, że mógłby dać powód do złej wiary, a oni
pozostaliby w rozłączeniu z Chrystusem. Starał się już od początku o to,
by oddać Mu wszystkich swoich uczniów, lecz ponieważ nie mógł
nakłonić ich do tego, przed śmiercią okazuje jeszcze większą usilność
w tym względzie.
Gdyby powiedział: «Idźcie do Niego, bo On jest większy ode mnie»,
nie nakłoniłby ich, gdyż zupełnie przylgnęli do niego; myśleliby nawet, że
mówi tak ze skromności i przywiązaliby się do niego jeszcze bardziej.
Gdyby natomiast milczał, wszystko pozostałoby po dawnemu. Cóż zatem
robi? Czeka, aż od nich usłyszy, że On czyni cuda, lecz i tak ich nie
upomina ani nie posyła wszystkich, tylko dwóch (por. Łk 7, 18), o których
wiedział, że prawdopodobnie łatwiej niż inni dadzą się przekonać. Aby
pytanie nie wzbudziło podejrzeń i aby przekonali się na podstawie czynów,
jaka różnica zachodzi między nim a Jezusem, powiada: «Idźcie i zapytaj­
cie: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
Chrystus, znając zamiar Jana, nie powiedział: «Ja jestem», choć byłoby
to naturalne, lecz zraziłoby słuchaczy. Dlatego pozwala im dowiedzieć się
o tym na podstawie Jego czynów. Powiada, że gdy oni przystąpili do
Niego, właśnie wielu uzdrowił (por. Łk 7, 21). A przecież, gdyby nie
chciał osiągnąć tego, co powiedziałem wcześniej, czy było czymś
naturalnym nie dać żadnej odpowiedzi na pytanie: Czy ty jesteś?,
a natychmiast uzdrowić ludzi źle się mających? Świadectwo czynów
uważano za bardziej wiarygodne i mniej podejrzane niż świadectwo słów.
424 Ja n C h ryzo sto m

Zatem, rozumiejąc jako Bóg intencję, w jakiej wysłał ich Jan, natychmiast
uzdrowił niewidomych, chromych i wielu innych, aby pouczyć nie tamtego
(bo i po co, skoro był przekonany?), lecz tych, którzy wątpili. Uzdrowiw­
szy zaś, powiada (por. Łk 7, 21-22):
(U , 4) «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i to, na co
patrzycie: (11, 5) niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci
doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi
się Ewangelię» oraz dodał: (11, 6) «A błogosławiony jest ten, który się ze
Mnie nie zgorszy», ujawniając, że zna także ich skryte myśli. Gdyby
powiedział: «Ja jestem», byliby tym, jak powiedziałem, urażeni, i choć
tego nie powiedzieliby, pomyśleliby sobie to, co mówili do Niego Żydzi:
„Ty sam o sobie wydajesz świadectwo. [Świadectwo Twoje nie jest praw­
dziwe]” (J 8, 13). Toteż nie mówi tego sam, ale pozwala im przekonać się
0 wszystkim na podstawie cudów, czyniąc swą naukę bardziej zrozumiałą
1 wolną od podejrzeń. Dlatego również delikatnie udzielił im upomnienia.
Gdy oburzali się na Niego, wyjawił tę ich chorobę, lecz pozostawił to ich
własnemu sumieniu, czyniąc świadkami ich oszczerstwa jedynie tych,
którzy o tym wiedzieli. Mówiąc zaś: A błogosławiony jest ten, który się ze
mnie nie zgorszy, bardziej przywiązał ich do siebie. Powiedział to, dając
do zrozumienia, że ich właśnie ma na myśli.
Aby jaśniej pokazać prawdę, nie tylko na podstawie tego, co sami
powiedzieliśmy, lecz także przez przytoczenie tego, co utrzymują inni,
koniecznie należy przytoczyć wypowiedzi innych.
Cóż więc mówią niektórzy? Że przyczyna nie jest taka, jaką przytoczy­
liśmy, lecz że Jan nie wiedział, chociaż nie o wszystkim nie wiedział.
Wiedział, jak powiadają, że to Chrystus, ale nie wiedział, czy miał ponieść
śmierć za ludzkość. Dlatego powiedział: (11, 3) Czy Ty jesteś Tym, który
ma przyjść?, to znaczy tym, który ma zstąpić do piekieł (eię xóv $8r|v).
Lecz to sprzeciwiałoby się rozumowi, gdyż Jan wiedział również i o tym.
Przecież to właśnie ogłosił przed innymi rzeczami i o tym najpierw
świadczył. „Oto, powiada, Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J
1, 29). Nazwał Go Barankiem, mówiąc o krzyżu, a to samo wyraża
w słowach: „Który gładzi grzech świata” (J 1, 29). Nie inaczej tego
dokonał, jak tylko przez krzyż. Powiedział to również Paweł: „Skreślił
zapis dłużny, obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym
przeciwnikiem, usunął z drogi przygwoździwszy do krzyża” (Kol 2, 14).
Zaś słowami: „On was chrzcić będzie Duchem” (Mt 3, 11) przepowiedział
to, co miało nastąpić po zmartwychwstaniu. Lecz powiadają, iż wprawdzie
wiedział, że zmartwychwstanie i że da Ducha Świętego, ale nie wiedział
o tym, że będzie ukrzyżowany. A jak miał zmartwychwstać ten, który nie
Horn. XXXVI: Mt 11, 1-6 425

cierpiał i nie został ukrzyżowany? A jak mógłby być większy niż prorocy
ten, kto nie wiedział tego, co wiedzieli prorocy?

{Prorocy wiedzieli, że Chrystus będzie ukrzyżowany)


3. Sam Chrystus świadczy, że Jan to więcej niż prorok (por. Mt 11,
9 11), a każdemu wiadomo, że prorocy wiedzieli o Jego męce. Izajasz
powiada: „Jak owca na rzeź prowadzona, jak baranek niemy wobec
strzygących go” (Iz 53, 7). A przed tym świadectwem powiada: „Korzeń
Jessego stać będzie na znak dla narodów. W Nim ludy będą pokładać
nadzieję” (Iz 11, 10). A dalej dodał, mówiąc o jego męce i płynącej stąd
sławie: „I sławne będzie miejsce jego spoczynku” (Iz 11, 10). Lecz
przepowiedział nie tylko, że będzie ukrzyżowany, lecz także z kim:
„Policzony został między przestępców” (Iz 53, 12). I nie tylko to, lecz
również, że nie będzie się bronić: „Nie otworzy, powiada, ust swoich” (Iz
53, 7), oraz że będzie niesprawiedliwie osądzony: „Po udręce i sądzie
został usunięty” (Iz 53, 8). Przed nim także Dawid to mówi i opisuje sąd:
„Dlaczego narody się buntują, czemu ludy knują daremne zamysły?
Królowie ziemi powstają i władcy spiskują wraz z nimi przeciw Panu
i przeciw Jego Pomazańcowi” (Ps 2, 1-2). W innym zaś miejscu opisuje
sposób ukrzyżowania, mówiąc: „Przebodli ręce i nogi moje” (Ps 22, 17),
a dodatkowo z całą dokładnością opisuje czyn, na który odważyli się
żołnierze: „Moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię”
(Ps 22, 19). W innym zaś miejscu mówi, że nawet ocet Mu podali: „Dali
mi jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem” (Ps
69, 22).
Tak więc prorocy przed tylu laty mówią o sądzie, o skazaniu, o tych,
którzy razem z Nim zostali ukrzyżowani, o podziale Jego szat, o rzucaniu
o nie losów i o wielu jeszcze innych rzeczach, gdyż nie trzeba teraz
koniecznie wszystkiego przytaczać, by nie przedłużać mowy; a ten, który
był wyższy od nich wszystkich, nie wiedziałby tego wszystkiego? Jakiż
byłby w tym sens?
Dlaczego nie powiedział: «Czy Ty jesteś Tym, który ma zstąpić do
piekieł (elę tóv $8r|v)?», tylko krótko: który ma przyjść? A przecież to,
co będzie dalej, jest, jak uważam, jeszcze bardziej śmiechu warte niż
tamto. Mówią bowiem, że powiedział tak dlatego, aby głosił to również po
swoim odejściu /do otchłani/. Trafnie można powiedzieć do nich: „Bracia,
nie bądźcie dziećmi w swoim myśleniu, ale bądźcie jak niemowlęta, gdy
idzie o rzeczy złe” (1 Kor 14, 20). Przecież życie doczesne jest czasem
pełnienia cnoty (7ioA,tT£ioc), a po śmierci ma miejsce sąd i kara. „Któż
bowiem, powiada, wspomni o Tobie w otchłani (¿v xćp $8xi)” (Ps 6, 6).
426 Ja n C h ryzo sto m

W jakiż więc sposób spiżowe bramy zostały zgruzgotane a żelazne


zapory skruszone? Przez Jego ciało. Dopiero wtedy ujawniło się po raz
pierwszy nieśmiertelne ciało, burzące panowanie śmierci. To zresztą
dowodzi, że moc śmierci została zniszczona, ale nie, że grzechy tych,
którzy umarli przed Jego przyjściem, zostały odpuszczone. Gdyby tak nie
było, lecz gdyby uwolnił z piekła (yfeewoc) wszystkich dawniej zmarłych,
to dlaczego mówi: „Sodomie i Gomorze lżej będzie [w ów dzień]” (Łk 10,
12). Znaczy to, że oni również będą karani, wprawdzie lżej, ale zawsze
karani. Choć tu ponieśli najcięższą karę, jednak nawet to nie uwolni ich
od kary. A jeśli ich nie uwolni, tym bardziej tych, którzy nie ucierpieli.
A zatem, ktoś powie, że niesprawiedliwie z nimi postąpiono. Wcale nie.
Mogli wtedy być zbawieni, chociaż nie wyznawali Chrystusa. Nie żądał
od nich tego, lecz tego, by nie oddawali boskiej czci bałwanom i aby znali
prawdziwego Boga. „Pan jest naszym Bogiem, powiada, Pan jedyny” (Pwt
6, 4). Dlatego również Machabeusze wzbudzali podziw, gdy w obronie
Prawa cierpieli to (por. 2 Mch 7), co cierpieli; tak samo trzej młodzieńcy
(por. Dn 3, 8n) i wielu innych u Żydów, a gdy prowadzili życie doskonałe
i zachowywali zasadę wiary, nie żądano od nich niczego więcej. Wtedy,
jak już wyżej powiedziałem, wystarczało do zbawienia znać tylko jedynego
Boga. Teraz już nie, lecz trzeba jeszcze znać Chrystusa. Dlatego powie­
dział: „Gdybym nie przyszedł i nie mówił do nich, nie mieliby grzechu.
Teraz jednak nie mają usprawiedliwienia dla swego grzechu” (J 15, 22).
Dotyczy to również zasad działania w życiu. Wtedy zabójstwo gubiło
mordercę, a teraz nawet gniew (por. Mt 5, 21-22). Wtedy cudzołóstwo
z obcą kobietą pociągało za sobą karę; a teraz nawet spojrzenie niepo­
wściągliwymi oczyma (por. Mt 5, 27-28). Teraz obowiązki zostały
poszerzone, tak jak poznanie. Tak więc nie było tam trzeba żadnego
poprzednika.
Inaczej, jeśli niewierni, uwierzywszy po śmierci, mają zostać zbawieni,
wtedy nikt nigdy nie będzie zgubiony. Wszyscy będą przecież wtedy
żałować i oddawać cześć. Posłuchaj Pawła mówiącego, że to jest prawdą:
„I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale
Boga Ojca” (Flp 2, 11) oraz: „Jako ostatni wróg zostanie pokonana
śmierć” (1 Kor 15, 26). Ale to poddanie się nic nie pomoże: nie pochodzi
ono z dobrego postanowienia, ale - żeby tak powiedzieć - z konieczności
rzeczy.
4. Nie przytaczajmy już takiego babskiego gadania i żydowskich bajek.
Posłuchaj, co mówi o tym Paweł: „Bo ci, którzy bez Prawa zgrzeszyli, bez
Prawa też poginą” (Rz 2, 12A), mając na myśli ludzi żyjących przed
Prawem. „A ci, co w Prawie zgrzeszyli, przez Prawo będą sądzeni” (Rz 2,
Hom. XXXVI: Mt 11, 1-6 427

12B), mówiąc o tych wszystkich, którzy byli po Mojżeszu. Oraz:


„Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność
i nieprawość ludzi” (Rz 1, 18), czy: „Gniew i oburzenie, ucisk i utrapienie
spadnie na każdego człowieka, który dopuszcza się zła, naprzód na Żyda,
a potem na Greka” (Rz 2, 8-9). Rzeczywiście niezliczone nieszczęścia
znosili tu poganie, jak o tym świadczą pogańskie księgi historyczne oraz
nasze Pisma. Któż opowie klęski Babilończyków albo Egipcjan? A posłu­
chaj, co mówi o tym, że dostąpią wszelkich dóbr również ci, którzy nie
znali Chrystusa przed Jego wcieleniem, lecz porzuciwszy bałwochwalstwo,
oddawali cześć jedynie Bogu i wiedli doskonałe życie: „Chwała zaś, cześć
i pokój spotka każdego, kto czyni dobrze: najpierw Żyda, a potem Greka”
(Rz 2, 10). Czy widzisz, że wiele jest dla nich nagród za dobre uczynki,
zaś wiele kar i mąk dla tych, którzy czynili rzeczy odwrotne? Gdzież są
ci, którzy nie wierzą w piekło? Jeżeli ci, którzy żyli przed przyjściem
Chrystusa, którzy nie słyszeli nawet z nazwy o piekle ani o zmartwych­
wstaniu, będą tam jeszcze karani nawet mimo ukarania tu na ziemi, to
o ileż bardziej my, którzy zostaliśmy wychowani w zasadach tak wzniosłej
nauki ((|)iA,OGO(|)ia)? A czy to słusznie, żeby ci, którzy nie słyszeli nic
o piekle, zostali do piekła wtrąceni? Powiedzą: «Gdybyś zagroził piekłem,
bardziej byśmy się bali i wstrzemięźliwie żyli». O, jeszcze jak, doprawdy!
Tak jak my teraz żyjemy, każdego dnia słuchając mów o piekle i wcale na
nie nie zważając.
Poza tym trzeba również powiedzieć, że ten, który nie daje się
powstrzymać karami grożącymi mu bezpośrednio, tym mniej pozwoli się
powściągnąć tamtymi. Ludzi prostych i zmysłowych zwykle bardziej
przywodzą do opamiętania kary doraźne, które mają ich spotkać natych­
miast, niż te, które mają ich dosięgnąć po długim czasie. Ale nam, ktoś
powie, zagraża większy strach, a oni doznali w tym krzywdy. Wcale nie,
bo po pierwsze przeznaczone im są nie te same trudy, co nam, lecz nam
o wiele większe. Ci, którzy wzięli na siebie większe trudy, powinni
otrzymać większą pomoc. A w tym, że zwiększył się strach, niemała jest
pomoc. Jeśli jesteśmy o tyle w lepszym położeniu niż oni, że znamy to,
co nas czeka, oni o tyle są w lepszym, że kary spotykają ich bardzo
prędko.

(Sprawiedliwość Boża i sposób karania)


Wielu jednak postawi tu znów inny zarzut: «Gdzież jest, powiadają,
sprawiedliwość Boża, skoro ten, kto tutaj zgrzeszył, ponosi karę i tu,
i tam?» Jeśli chcecie, przypomnę wam wasze własne wypowiedzi, byście
nie sprawiali nam więcej żadnych trudności, lecz abyście sami dali na to
428 Ja n C h ryzo sto m

odpowiedź. Słyszałem od wielu z naszych, że gdy dowiadywali się


w sądzie o straceniu mordercy, oburzali się i odzywali się w te słowa:
«Gdzież tu sprawiedliwość? Ten przeklęty zbrodniarz popełnił trzydzieści,
a może o wiele więcej morderstw, a sam tylko raz poniósł śmierć!» Zatem
sami zgadzacie się ze mną, że jedna śmierć nie wystarczy do ukarania.
Czemu więc teraz ujawniacie przeciwne przekonanie? Bo nie o innych,
lecz o sobie samych wydajecie opinię. Miłość własna jest tak wielką
przeszkodą, że nie przyznajemy słuszności. Dlatego badamy wszystko
dokładnie, gdy sądzimy innych, natomiast gdy osądzamy samych siebie,
nasz wzrok się zaciemnia. Zatem sprawiedliwy wyrok wydamy wtedy, gdy
samych siebie będziemy badać tak jak innych. My także mamy grzechy
zasługujące nie na dwie lub trzy, lecz na tysiące śmierci. Lecz, by pominąć
inne grzechy, przypomnijmy sobie, ileż to razy niegodnie uczestniczyliśmy
w tajemnicach, a tacy winni są ciała i krwi Chrystusa (por. 1 Kor 11, 27).
Jeśli więc mówisz o mordercy, to i siebie uznaj za takiego. Tamten zabił
człowieka, a ty stałeś się winny zabójstwa Pana. Tamten nie byl uczestni­
kiem tajemnic, my zaś przystępujemy do stołu świętego.
Cóż mam powiedzieć o tych, którzy kąsają i pożerają swych braci oraz
wydzielają sporo trucizny? Co o tym, który zabiera żywność ubogim? Jeśli
taki jest ten, który nie daje jałmużny, to tym bardziej ten, kto zabiera
cudze. Od ilu złodziei gorsi są ludzie chciwi? Od ilu zabójców zdziercy?
Iluż jest takich, którzy rozkopują groby? Iluż jest takich, którzy po
obdarciu drugich łakną jeszcze ich krwi?
«Nie, odpowiesz, broń Boże, gdzież tam!» Teraz mówisz: «Broń Boże,
gdzież tam!» Wtedy mów: «Broń Boże!», gdy będziesz miał wroga;
przypomnij sobie to, co powiedziano, urządź swoje życie ze wszelką
ostrożnością, aby również i nas nie dotknęła kara mieszkańców Sodomy
i Gomory (por. Rdz 19, 1-28), aby na nas nie spadła kara Tyru i Sydonu
(por. Mt 11, 21-22), czy raczej, byśmy nie obrazili Chrystusa, co jest
najcięższe i najstraszniejsze ze wszystkiego.
Chociaż wielu uważa piekło za rzecz straszną, ja nie przestanę
nieustannie wołać, że to jest cięższe i straszniejsze od piekła i wzywam
was, abyście również i wy tak myśleli. W ten sposób uwolnimy się od
piekła i dostąpimy chwały Chrystusowej. Obyśmy jej wszyscy dostąpili
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na
wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXXVII: Mt 11, 7-24
(PG 57, 419-428)

(11, 7) Gdy oni odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coś­
cie wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? (11, 8)
Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto
w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. (11, 9) Po coście
więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż
proroka.
1. Rzecz dotycząca uczniów Jana została odpowiednio zarządzona
i odeszli utwierdzeni cudami, które zaraz uczynił (por. Mt 11, 2n; Łk 7,
21); należało teraz sprostować opinie ludu. Uczniowie Jana nie podejrze­
waliby niczego takiego o swoim nauczycielu, ale wielka rzesza ludu
wysnułaby z pytania jego uczniów wiele niedorzecznych wniosków, ponie­
waż nie znała zamiaru, w jakim on ich posłał. Było prawdopodobne, że
myśleli sobie i mówili tak: «Ten, który dał takie świadectwa, teraz zmienił
swe zdanie i wątpi, czy to jest ten, czy też jest inny, który ma przyjść?
Czy nie mówi on tego, powstając przeciw Jezusowi? Czy nie dlatego, że
w więzieniu stał się bardziej bojaźliwy? Czy zatem wcześniej świadczył
o Nim nadaremnie i bezpodstawnie?» Skoro zatem było prawdopodobne,
że budziło się w nich wiele podobnych podejrzeń, zobacz, jak [Chrystus]
leczy tę słabość i usuwa ich podejrzenia. Gdy oni odeszli, Jezus zaczął
mówić do tłumów o Janie. Dlaczego, gdy odeszli? By się nie wydawało,
że schlebia człowiekowi.
Gdy prostuje zdanie tłumu, nie przytacza ich podejrzenia, lecz jedynie
przynosi rozwiązanie tych pytań, które niepokoiły ich w sercu. W ten
sposób ujawnia, że zna skryte wnętrze wszystkich. Nie przemawia tak, jak
do Żydów: „Dlaczego złe myśli nurtują w sercach waszych?” (Mt 9, 4).
Chociaż je mieli, nie myśleli tak ze złości, lecz z powodu niezrozumienia
tego, co zostało powiedziane. Dlatego przemawia do nich nie karcąc ich,
tylko prostuje ich zdanie i broni Jana, że nie odstąpił od swego pierwszego
430 Ja n C h ryzo sto m

przekonania iwcale się nie zmienił. Nie jest to człowiek chwiejny


i lekkomyślny, lecz niewzruszony i mocny; nie taki, który zdradziłby to,
co mu powierzono.
Gdy zamierza to osiągnąć, nie rozpoczyna od razu od własnego zdania,
lecz wychodzi z ich świadectwa: nie tylko z tego, co mówili, ale także
z tego, co czynili, dowodząc, że oni sami poświadczyli jego niezłomność.
Dlatego powiada: Coście wyszli oglądać na pustyni? To, jakby mówił:
«Dlaczego opuściliście wasze miasta i domy, zebraliście się wszyscy razem
na pustyni? Czy po to, by ujrzeć jakiegoś biednego i lekkomyślnego
człowieka?» Przecież sprzeciwiałoby się to rozumowi. Przecież nie tego
dowodzi ów pośpiech i fakt, że wszyscy zbiegli się na pustynię. Gdybyście
nie spodziewali się zobaczyć jakiegoś wielkiego i wzbudzającego podziw
męża, bardziej niewzruszonego od skały, ani tak liczny lud, ani tyle miast
nie pospieszyłoby wtedy na pustynię i nad Jordan (por. Mt 3, 1. 5). Nie
poszliście, by oglądać trzcinę, chwiejącą się od wiatru, bo do niej
najbardziej podobni są ludzie lekkomyślni, którzy dają się łatwo powodo­
wać we wszystkich kierunkach, którzy mówią raz to, raz owo i niczego nie
trzymają się trwale.
Zobacz, jak nie wspominając o żadnej złości porusza to podejrzenie,
które najbardziej ich niepokoiło, podejrzenie lekkomyślności, i usuwa je.
Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto
w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. A to, co mówi,
znaczy: «Poświadczyliście waszą gorliwością, że nie jest on chwiejny sam
z siebie. Nie można nawet powiedzieć, że wprawdzie był nieugięty, lecz
później stał się miękkim, będąc niewolnikiem zbytku». Wśród ludzi jedni
sami z siebie są tacy, a inni się stają. Ktoś jest na przykład z natury
popędliwy, a inny nabawia się tej ułomności duszy popadłszy w długą
chorobę. Także pochopni i lekkomyślni: jedni są tacy z natury, drudzy
stają się tacy, gdyż są niewolnikami zbytku i wiodą wygodne życie. Jan
jednak nie był taki z natury, powiada, bo nie poszliście, by oglądać trzcinę.
Nie pogrążył się też w zbytkach i nie utracił tej wyższości, którą posiadał.
Jego ubiór, pustynia i więzienie świadczą o tym, że nie ulegał zbytkowi1.
Przecież gdyby chciał ubierać się w miękkie szaty, nie mieszkałby na
pustyni ani w więzieniu, lecz w królewskim pałacu. Gdyby milczał,
mógłby dostąpić wielu zaszczytów. Skoro Herod tak go szanował, gdy on
czynił mu wyrzuty i został wtrącony do więzienia (por. Mt 14, 3-5), to
tym bardziej pochlebiałby mu, gdyby zachował milczenie. Jakżeby więc

Ubiór i pustynia - por. Mt 3, 1-4; więzienie - por. Mt 11, 2; 14, 3.


Horn. XXXVII: Mt 11, 7-24 431

mógł zasługiwać na takie podejrzenie, skoro czynem dał dowód swego


męstwa i niezłomności?

(Chrystusa nie można porównywać z żadnym innym człowiekiem)


2. Po opisaniu jego charakteru w oparciu o odzież, miejsce i napływ
ludności (por. Mt 3, 1-6), przytacza dalej proroka. Powiedziawszy: (11, 9)
Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet
więcej niż proroka, kontynuuje: (11, 10) On jest tym, o którym napisano:
«Oto Ja posyłam Mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę»
(por. Ml 3, 1). Powoławszy się najpierw na świadectwo Żydów, przytacza
dalej świadectwo Proroków. Na pierwszym miejscu kładzie zdanie Żydów,
które, jakoże dali je nieprzyjaciele, będzie najważniejszym dowodem. Na
drugim miejscu umieszcza potwierdzenie z życia /Jana Chrzciciela/, na
trzecim własny sąd, a na czwartym znowu słowa proroka. W ten sposob
z każdej strony zmusza ich do milczenia. Poza tym, by nie mówili: «A co,
jeśli wtedy był taki, a teraz się zmienił?», dodał to, co nastąpiło później:
odzież, więzienie oraz proroctwo.
Potem, gdy już stwierdził, że jest on kimś więcej, niż prorokiem,
przedstawia, w czym jest większy. A zatem w czym jest większy? W tym,
że jest bliski Tego, który przyszedł. Oto Ja posyłam, powiada, Mego
wysłańca przed Tobą, to znaczy: «blisko Ciebie». Podobnie jak u królów
znakomitsi są kroczący w pobliżu ich powozu, tak samo okazuje się takim
Jan, który działa blisko Jego wystąpienia. Popatrz, jak również na tej
podstawie udowodnił jego wyższość. Jednakże nie poprzestaje nawet na
tym, lecz wypowiada dalej swój sąd, mówiąc: (11, 11A) Zaprawdę
powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od
Jana Chrzciciela.
Słowa te znaczą, że niewiasta nie urodziła większego niż on. Wpraw­
dzie to orzeczenie wystarczy, lecz jeśli chcesz przekonać się też na
podstawie czynów, pomyśl o jego pożywieniu, zajęciach, o wzniosłości
jego umysłu. Żył on tak, jak w niebie, a wzniósłszy się ponad potrzeby
natury, szedł jakąś nową drogą, spędzając cały czas na pieśniach i modli­
twach, obcując ustawicznie nie z żadnym człowiekiem, lecz tylko
z Bogiem. Nie widywał żadnego ze swych współniewolników ani też nie
był przez niego widywany, nie żywił się mlekiem, nie wiedział, co to łoże,
chata, rynek czy jakaś inna rzecz ludzka, a jednak był łagodny i zarazem
surowy. Posłuchaj, z jaką łagodnością przemawia do swych uczniów (por.
J 1, 35-37), jak stanowczo do narodu żydowskiego (por. Mt 3, 7-12), a jak
śmiało do króla (por. Mt 14, 3-4). Dlatego [Jezus] powiedział: Między
narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela.
432 Ja n C h ryzo sto m

Zobacz, jak z kolei zapobiega temu, by nadmiar pochwał nie wywołał


jakiegoś błędnego mniemania u tych Żydów, którzy przedkładali go nad
Chrystusa. To, co podbudowało uczniów, przynosiło szkodę tłumom, gdyż
uważali go za zmiennego. Tak samo to, co budowało tłumy, przyniosłoby
większą szkodę, gdyż nabraliby na podstawie Jego słów wyższego mnie­
mania o /Janie Chrzcicielu/ niż o Chrystusie. Dlatego prostuje to zdanie,
nie zostawiając żadnej wątpliwości. Mówi bowiem: (11, 11B.) Lecz naj­
mniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. Mniejszy pod wzglę­
dem wieku oraz w opinii wielu, gdyż mówili, że jest On żarłokiem i pija­
kiem (por. Mt 11, 19), czy też: „Czyż nie jest On synem cieśli?” (Mt 13,
55), i zawsze Go poniżali.
Cóż więc, ktoś może powiedzieć, jest On większy w porównaniu z Ja­
nem? Broń Boże! Jan nie przeprowadza porównania, gdy mówi: „Mocniej­
szy jest ode mnie” (Mt 3, 11), ani też Paweł, gdy wspominając Mojżesza
pisze: „Większej czci godzien jest od Mojżesza” (Hbr 3, 3), nie dokonuje
porównania, jak również gdy sam [Jezus] mówi: „Oto tu jest coś więcej
niż Salomon” (Mt 12, 42), nie przeprowadza porównania.
Choćbyśmy przypuścili, że powiedział to w porównaniu, to i tak sto­
sownie do słabości słuchaczy rzecz ta byłaby mądrze zarządzona. Najpierw
ludzie bardzo go podziwiali, następnie więzienie i śmiałość wobec króla
czyniły go jeszcze sławniejszym (por. Mt 14, 3-4); wówczas wielu chętnie
tak to pojmowało. Także Stary Testament zwykle oświecał dusze zbłąka­
nych porównując rzeczy, których nie da się porównać. Na przykład, gdy
mówi: „Nie ma wśród bogów równego Tobie, Panie” (Ps 86, 8), czy zno­
wu: „Któryż bóg dorówna wielkością naszemu Bogu?” (Ps 77, 14).
Niektórzy utrzymują, że Chrystus powiedział to o apostołach (por. Mt
11, 1IB), inni, że o aniołach. Tak, gdy ktoś zboczy z drogi prawdy, zwykł
często błądzić. Czy powiedział to o aniołach, czy o apostołach, cóż stąd
za wniosek? Zresztą, jeśli powiedział to o apostołach, cóż przeszkadzało
nazwać ich po imieniu? A jeśli mówi o sobie, to słusznie ukrywa swą
osobę z powodu panującego jeszcze przekonania i aby nie wydawało się,
że głosi o sobie coś wielkiego; przecież często tak czyni.
Co znaczą słowa: W królestwie niebieskimi W sprawach duchowych
i wszystkich rzeczach niebieskich. Natomiast słowami: Między narodzo­
nymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela odróżniał Jana od
siebie i w ten sposób wykluczał się z porównania.
3. Chociaż sam był zrodzony z niewiasty (por. Ga 4, 4), to jednak nie
w taki sposób jak Jan. Nie był On tylko człowiekiem, jak inni ludzie, ani
nie urodził się w podobny sposób jak inni, lecz jego narodzenie było
Hom. XXXVII: Mt 11, 7-24 433

dziwne i cudowne. (U , 12) A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd króle­


stwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni je zdobywają.
W jakim to jest związku z tym, co powiedziano poprzednio? W ścisłym
i bardzo zgodnym. Gdyż w ten sposób ich pobudza i zagrzewa do wiary
w Niego oraz potwierdza to, co wyżej powiedział Jan. Jeśli, powiada, aż
do Jana wszystko zostało spełnione, to Ja jestem tym, który przychodzi.
(11, 13) Wszyscy Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. Gdybym nie
przyszedł, prorocy nie przestaliby się zjawiać. Nie oczekujcie więc niczego
więcej ani nie czekajcie na kogoś innego. To, że Ja nim jestem, widać
zarówno stąd, że prorocy przestali się zjawiać, jak również na podstawie
tych, którzy co dzień rwą się gwałtownie do wiary we Mnie. Jest ona tak
jasna i widoczna, że wielu chwyta się jej gwałtownie. «Powiedz, któż
chwycił się jej gwałtownie?» Wszyscy ci, którzy skwapliwie do Niego
spieszyli.
Następnie wskazuje jeszcze inny znak, mówiąc: (11,14) A jeśli chcecie
przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Powiedziano: „Oto Ja poślę
wam proroka Eliasza i skłoni serce ojców ku synom” (Ml 3, 23-24). Oto
on jest, powiada, Eliaszem, jeśli z uwagą będziecie słuchać. „Oto Ja,
powiada, wyślę posłańca Mego” (Ml 3, 1; por. Mt 11, 10). Również
pięknie wyraził się, mówiąc: Jeśli chcecie przyjąć, pokazując tym samym,
że nie ma przymusu. To zaś powiedział żądając dobrej woli i pokazując,
że tamten jest tym, a ten jest tamtym. Obaj byli poprzednikami i otrzymali
to samo posłannictwo. Dlatego nie powiedział wprost, że jest on Eliaszem,
lecz: A jeśli chcecie przyjąć, czyli jeśli w dobrej myśli będziecie zwracać
uwagę na to, co się dzieje: On jest Eliaszem. Nie poprzestał na tym, ale
aby pokazać, że potrzeba zrozumienia, do słów: On jest Eliaszem, który ma
przyjść dodał następne słowa: (11, 15) Kto ma uszy, niechaj słucha.
Przytacza takie zagadkowe sformułowania, by pobudzić ich do
stawiania pytań. Skoro i tak nie ocknęli się ze snu, to tym bardziej nie
stałoby się to, gdyby wszystko było jasne i oczywiste. Nikt nie może
przecież powiedzieć, że był nieprzystępny i że nie odważyli się Go pytać.
Przecież ci, którzy kusili Go i pytali o zwykłe rzeczy, tyle razy zostali
zmuszeni do milczenia a mimo to nie przestawali (por. Mt 9, 14; 22, 15-
36). Jakże więc mogliby nie wypytywać o rzeczy konieczne, gdyby
ponadto chcieli się także nauczyć? Skoro pytali o przykazania, które jest
pierwsze (por. Mt 22, 36), i o inne podobne rzeczy, chociaż nie było wcale
konieczności tego mówić, to czemu nie badali Jego myśli w takich
sprawach, o których mówił i był zobowiązany do odpowiedzi, zwłaszcza
wtedy, gdy to On sam pobudzał ich i skłaniał do tego? Przecież słowami:
434 Ja n C h ryzo sto m

Ludzie gwałtowni je zdobywają, pobudza ich ciekawość. To samo czyni,


mówiąc: Kto ma uszy, niechaj słucha.
(11, 16) Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do
dzieci, które przebywają na rynku i mówią: (11, 17) «Przygrywaliśmy
wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili».

(Chrystus i Jan mieli ten sam cel)


Wydaje się znowu, że to nie ma związku z poprzednim [wywodem],
lecz właśnie jest bardzo ściśle z nim połączone. Pozostaje On jeszcze przy
tym samym głównym temacie, żeby pokazać, że Jan postępuje zgodnie
z Nim, chociaż działo się przeciwnie - tak jak to powiedziano również
w związku z pytaniem - i pokazuje, że nie zostało pominięte nic, co
powinno się stać dla ich zbawienia. Podobnie mówi prorok o winnicy:
„Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem?” (Iz 5, 4).
Lecz z kim mam porównać, powiada, to pokolenie? Podobne jest do dzieci,
które przebywają na rynku i mówią: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczy­
liście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili». (11,18) Przyszedł Jan: nie jadł
ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». (11, 19A) Przyszedł Syn
Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników
i grzeszników».
To, co mówi, oznacza: «Każdy z nas, Ja i Jan, poszliśmy przeciwnymi
drogami i czyniliśmy to samo, jak dwaj łowcy trudnego do złowienia
zwierza, który z dwóch dróg może wpaść w sieci. Każdy, wybrawszy jed­
ną z dróg, stoi tam i napędza go naprzeciw drugiemu, by koniecznie wpadł
na któregoś z nich». Zobacz, jak cały ludzki ród podziwia post i to twarde,
cnotliwe życie. Dlatego zarządził, by Jan od pierwszych lat wiódł takie
życie (por. Łk 1, 80), by także na tej podstawie jego słowa wzbudzały
wiarę.
W takim razie dlaczego, ktoś zapyta, sam nie obrał takiej drogi?
Owszem, i On wstąpił na tę drogę, gdy pościł czterdzieści dni (por. Mt 4,
2), gdy nauczając chodził z miejsca na miejsce i nie miał gdzie skłonić
głowy (por. Mt 8, 20), ale oprócz tego również w inny sposób zdążał do
tego samego celu i odnosił stąd korzyść. To, że wstąpił na ową drogę, było
tym samym, albo raczej czymś o wiele większym, bo ten, który kroczył
tą drogą, świadczył o Nim. Zresztą Jan nie odznaczył się niczym innym
oprócz swego sposobu życia. Jan, jak powiedziano, „nie uczynił żadnego
znaku” (J 10, 41), a On sam miał świadectwo znaków i cudów. Pozwoliw­
szy zatem, by Jan słynął z postu, sam wszedł na przeciwną drogę, siadając
do stołów celników, jedząc i pijąc.
Hom. XXXVII: Mt 11, 7-24 435

4. Zapytajmy Żydów, czy post jest rzeczą piękną i godną podziwu.


Należało słuchać Jana, przyjąć go i wierzyć w to, co mówił. W ten sposób
jego słowa doprowadziłyby was do Jezusa. A może post jest rzeczą trudną
i przykrą? Trzeba więc było słuchać Jezusa, który wszedł na przeciwną
drogę, i wierzyć Mu. Obydwiema drogami doszlibyście do królestwa. Ale
oni, jak jakiś dziki zwierz, odtrącali obydwu. Nie było to zatem winą tych,
którym nie uwierzono, ale tych, którzy nie uwierzyli. Nikt nie zechciałby
ganić zarazem rzeczy przeciwnych, ani nikt je chwalić. Kto lubi na
przykład człowieka wesołego i swobodnego, ten nie będzie lubił surowego
i szorstkiego. Kto jest zwolennikiem człowieka surowego, ten nie będzie
chwalił wesołego. Nie jest możliwe być i tego, i tamtego zdania. Dlatego
sam powiada: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście, to znaczy: «Prowa­
dziłem życie swobodne, a nie usłuchaliście Mnie» oraz: Biadaliśmy, a wyś­
cie nie zawodzili, to znaczy: «Jan prowadził żywot twardy i surowy, a nie
zważaliście na niego». A nie mówi: «On obrał ten, a Ja inny sposób ży­
cia», lecz powiada, że czyny są jednakie, skoro myśl obydwu była jedna,
choć środki przeciwne. Bo nawet to, że poszli przeciwnymi drogami, było
skutkiem nadzwyczajnej zgody zmierzającej do jednego celu. Jakąż więc
będziecie mieli obronę po tym wszystkim?
(11,19B.) A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny, to
znaczy: «Choć nie uwierzyliście, nie możecie Mnie jednak na przyszłość
oskarżać». Tak mówi prorok o Ojcu: „Okazujesz się sprawiedliwym
w swym wyroku” (Ps 51, 6). Gdyż Bóg, choćby niczego nie dokonał
w trosce o nas, to jednak wypełnia to, co jest Jego rzeczą, tak że nie
pozostawia nawet cienia nieopatrznej chwiejności tym, którzy chcieliby
bezwstydnie się uniewinniać.
Nie dziw się, że przykłady są proste i niewytworne: stosował się do
słabości słuchaczy. Wszak również Ezechiel używa wielu przykładów
niegodnych Bożego majestatu, podobnych do tamtych (por. np. Ez 4 oraz
16). Lecz nawet to jest bardzo godne jego Opatrzności.
{Zauważ, że również w innym sensie utrzymują oni sprzeczne opinie.
Kiedy powiedzieli o Janie, że go demon opętał (por. 11, 18), nie zatrzy­
mali się na tym, lecz powiedzieli to samo o Nim, który prowadził
przeciwny sposób życia (por. Mt 11, 19; J 10, 20). W ten sposób ich
opinie ciągle prowadziły do konfliktu}.
Łukasz natomiast oprócz tego wnosi przeciw nim jeszcze inne, większe
oskarżenie, mówiąc: „Celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując
chrzest Janowy” (Łk 7, 29). Dopiero wtedy, gdy została usprawiedliwiona
mądrość, gdy wykazał, że wszystko zostało spełnione, czyni miastom
wymówki. Skoro ich nie przekonał, wyraża swe ubolewanie nad nimi, co
436 Ja n C h ryzo sto m

daje większy skutek niż straszenie. Nauczał przy pomocy słów i przy
pomocy czynienia cudów. Skoro trwali w swym uporze, czyni im
wymówki.
(11, 20) Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej
Jego cudów się dokonało, ie się nie nawróciły. (11, 21A) «Biada tobie,
Korozain! Biada tobie, Betsaido!» Dalej, byś się dowiedział, że nie są
takie z natury, wymienia z nazwy miasto, z którego wywodziło się pięciu
apostołów, gdyż był stamtąd Filip i owe dwie pary najznakomitszych
apostołów (por. J 1, 44). (11, 21B.) Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się
cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się
nawróciły. (11, 22) Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie
w dzień sądu niż wam. (11, 23) A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być
wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się
cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. (11,
24) Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż
tobie. Nie bez powodu wymienia Sodomę, by powiększyć oskarżenie. Bo
to, że okazują się gorsi nie tylko od tych, którzy byli wtedy, lecz nawet od
tych, którzy byli kiedyś, jest największym dowodem ich niegodziwości.
Tak samo w innym miejscu dokonuje porównania, potępiając ich przez
mieszkańców Niniwy i królową z południa (por. Mt 12, 41-42), oczywiście
przez tych, którzy się poprawili, a tu przez tych, którzy czynili źle, co jest
o wiele gorsze. Dlatego rzekł do Jerozolimy: „Ty usprawiedliwiłaś swoje
siostry przez wszystkie twoje obrzydliwości” (Ez 16, 51). Zawsze miał
zwyczaj tak się wyrażać w Starym Testamencie. Nawet tu nie kończy swej
mowy, lecz zwiększa strach mówiąc, że będą ponosić kary cięższe niż
mieszkańcy Sodomy i Tyru. Tak pobudza ich z każdej strony, przez
ubolewanie i przez strach.

(Gościnność. Przeciwko sprośnym piosenkom)


5. Tego słuchajmy również my. Gdyż nie tylko niewiernym, ale także
nam - jeśli nie przyjmiemy przychodzących do nas przybyszów - przezna­
czył cięższą karę, niż mieszkańcom Sodomy, kiedy rozkazał nawet
strząsnąć proch [z nóg] (por. Mt 10, 14), i bardzo słusznie. Tamci, choć
ciężko zgrzeszyli, grzeszyli przed prawem i łaską, natomiast my, po takim
staraniu, czyż zasłużymy na jakieś przebaczenie, gdy okazujemy taką
niegościnność, zamykamy drzwi, a wcześniej nawet uszy, przed proszący­
mi, a to nie tylko przed ubogimi, lecz nawet przed apostołami? Dlatego
właśnie przed ubogimi, że nawet przed apostołami. Gdy czytają Pawła,
a ty nie uważasz, gdy Jan głosi, a ty nie słuchasz, to jak przyjmiesz
ubogiego, skoro apostoła nie przyjmujesz?
Horn. XXXVII: Mt 77, 7-24 437

Aby więc nasze uszy ciągle były otwarte dla /apostołów/, a nasze domy
dla /ubogich/, oczyśćmy uszy naszej duszy z brudu. Podobnie jak brud
i błoto zamykają uszy cielesne, tak nieprzyzwoite piosenki, wieści ze
świata, długi, procenty, pożyczki i lichwy bardziej od wszelkiego brudu
przesłaniają słuch duszy. Nie tylko przesłaniają, lecz także zanieczyszczają.
Opowiadający o takich rzeczach wrzucają wam gnój przed uszy. Bo jak
barbarzyńca groził, mówiąc: „Skazani najedzenie swego kału” (Iz 36, 12),
tak oni, nie słowami, ale czynami, doprowadzą was do tego i jeszcze do
czegoś o wiele gorszego. Owe piosenki są jeszcze obrzydliwsze od tego,
a co jest jeszcze gorsze, nie tylko nie oburzacie się, gdy się im przysłuchu­
jecie, lecz nawet śmiejecie się wówczas, kiedy należałoby wynieść się
z odrazą.
Jeśli nie jest to odrażające, zejdź na scenę, naśladuj to, co chwalisz,
albo chociaż tylko chodź razem z tym, który wzbudza ów śmiech. Nie
odważyłbyś się na to. Prawa wydane przez Greków skazują ich na
niesławę, a ty przyjmujesz ich w całym mieście, niczym jakichś posłów
lub wodzów, i zwołujesz wszystkich, by brali gnój do uszu. Gdy twój
sługa powie coś nieprzyzwoitego, a ty usłyszysz, otrzyma liczne razy;
nazwiesz to zniewagą, gdyby uczynił to syn, żona lub ktokolwiek bądź.
Jeśli zaś ludzie podli, wyrzutki, wezwą cię, byś słuchał sprośnych
piosenek, nie tylko się nie oburzasz, ale nawet cieszysz się i chwalisz. Cóż
może być równego takiej głupocie?!
A czy ty sam nie mówisz rzeczy brzydkich? Cóż stąd za korzyść?
A poza tym na podstawie czego to widać? Gdybyś nie mówił, nie śmiałbyś
się słuchając, nie pobiegłbyś z takim pośpiechem za tym głosem, który
okrywa cię hańbą.
Powiedz mi, czy cieszysz się, gdy słyszysz bluźnierstwa? Nie przejmuje
cię dreszcz i nie zatykasz uszu? Wydaje mi się, że tak. A czemu? Bo
również sam nie bluźnisz. Tak postępuj także w odniesieniu do nieprzy­
zwoitych śpiewów. Jeśli chcesz nas gruntownie przekonać, że nie
znajdujesz upodobania w śpiewaniu sprośnych piosenek, to nawet nie
chciej ich słuchać. Jeśli karmisz się takimi pieśniami, kiedy będziesz mógł
być pobożny? Kiedy będziesz mógł znosić trudy walki o czystość, gdy
z wolna rozpływasz się pod wpływem śmiechu, śpiewu i tych nieprzyzwoi­
tych słów. Bo nawet dusza wolna od tego wszystkiego z trudem może stać
się czysta i znakomita, a co dopiero taka, która karmi się takimi piosenka­
mi. Czyż nie wiecie o tym, że jesteśmy bardziej skłonni do złego? Gdy
czynimy z tego sztukę i zawód, jakże unikniemy ognia piekielnego? Czy
nie słyszałeś, co mówi Paweł: „Radujcie się w Panu” (Flp 4, 4)? Wszak
nie powiedział: «W diable».
438 Ja n C h ryzo sto m

(O szkodliwości i bezeceństwie widowisk teatralnych)


6. Kiedy będziesz mógł słuchać Pawła, kiedy uświadomisz sobie swoje
grzechy, skoro jesteś zawsze i nieustannie oszołomiony tym widowiskiem?
Nie jest niczym zdumiewającym ani wielkim, że tu przyszedłeś. Owszem,
jest coś dziwnego. Tutaj przychodzisz sobie tak dla zwyczaju, bez
gorliwości. Tam natomiast biegniesz gorliwie, z pośpiechem i z wielką
ochotą. Widać to z tego co przynosisz do domu, gdy do niego powracasz.
Każdy z was zanosi do domu, a raczej nie tylko do domu, lecz także do
swej duszy, całe błoto, którym was tam obrzucono przy pomocy słów,
śpiewów i śmiechu. Odwracasz się od rzeczy, które nie zasługują na
obrzydzenie, a nie masz wstrętu do rzeczy obrzydliwych, a nawet je lubisz.
Wielu myje się wracając od grobów, a nie wzdychają, nie wylewają łez,
gdy wracają z widowiska. A przecież ciało zmarłego nie jest nieczyste,
a grzech wyciska takie piętno, że nie można go zmyć nawet zdrojem
wody, lecz jedynie łzami i wyznaniem. A przecież nie ma nikogo, kto
widziałby to piętno. Bo skoro nie obawiamy się tego, czego powinniśmy,
lękamy się tego, czego nie powinniśmy.
Cóż to za wrzawa? Cóż za krzyk? Cóż za szatańskie głosy i diabelskie
ubrania? Ten ma włosy zaczesane do tyłu, chociaż jest młody; przybiera
zniewieściałą naturę i chce naśladować postać młodej dziewczyny
w spojrzeniu, układzie ciała, szatach, słowem we wszystkim. Inny przeciw­
nie: podstarzały, przepasany, obciąwszy włosy stoi - jeszcze przed
włosami pozbywszy się wstydu - by odbierać policzki, gotów mówić
i czynić wszystko. Kobiety natomiast, wyzuwszy się z wszelkiego wstydu,
stoją z odkrytą głową, przemawiając do ludu i tak wydają się na bezwstyd,
wlewając w duszę słuchaczy całą pieszczotliwość i lubieżność. Jedyne ich
usiłowanie to zedrzeć z słuchaczy wszelką skromność, a naturę zhańbić
i napełnić pożądliwością niegodziwego demona. Tam słowa rozpustne,
a jeszcze bardziej rozpustny ubiór; tak samo ufryzowane włosy, chód,
suknia, głos, układ ciała, spojrzenia, piszczałki, flety, czynności, treść,
jednym słowem wszystko tam pełne lubieżności. Kiedy więc się opamię­
tasz, gdy diabeł nalewa ci taki puchar lubieżności i napełnia niewstrzemię-
źliwością takie kieliszki? Tam nierząd, cudzołóstwa, rozpustne kobiety,
mężczyźni pozwalający się używać tak jak kobiety, lubieżni chłopcy,
wszystko pełne lubieżności, pełne potworności, pełne bezwstydu. O, za­
prawdę, tym, którzy tam siedzą, nie śmiać się trzeba było, lecz płakać
i gorzko żałować.
Cóż więc, ktoś powie, czy mamy zamknąć teatr, czy na twoje słowo
wszystko ma się wywrócić? Owszem, teraz wszystko jest wywrócone.
Skąd wzięli się ci, którzy zwalczają śluby? Powiedz mi, czy nie z tej
Hom. XXXVII: Mt 11, 7-24 439

sceny? Skąd ci, którzy podkopują małżeństwa? Czy nie z tej orchestry?
Czy nie stąd mężowie stają się przykrymi dla swych żon? Czy nie stąd
żony pogardzają swymi mężami? Czy nie stąd bierze się większość
cudzołożników? Tak więc to właśnie ten, kto chodzi do teatru, wywraca
wszystko i wprowadza do domu ciężką tyranię. O, nie, powiadasz, to
zostało wprowadzone słusznym porządkiem praw, a porywać kobiety,
znieważać młodych chłopców, burzyć domy zwykli ci, którzy zdobyli
twierdze. Któż, powiadasz, stał się pod wpływem tych widowisk cudzołoż­
nikiem? Ależ któżby się nim nie stał?! Gdyby teraz można było wymienić
po imieniu, wykazałbym wam, ilu mężów oderwały od żon te rozpustne
kobiety, ilu wzięły jeńców, jednych uwiódłszy z samego łoża małżeńskie­
go, a drugim nie pozwoliwszy nawet zawrzeć związku małżeńskiego.
Cóż zatem, powiedz mi, czy zburzymy wszystkie prawa? Przeciwnie:
jeśli zniesiemy te widowiska, można usunąć bezprawie. Stąd pochodzą ci,
którzy czynią w miastach zamieszanie; stąd bunty i zamieszki. Ci, których
utrzymują w tych igrzyskach, a którzy sprzedają swój głos dla brzucha,
których zajęciem jest krzyczeć i czynić wszystkie niedorzeczności, ci
właśnie podburzają lud, ci właśnie wywołują w miastach rozruchy.
Albowiem próżnująca młodzież, wychowywana w tak wielkim zepsuciu
staje się dziksza od wszelkiego zwierza.
7. Dlaczego istnieją kuglarze? Powiedz mi, czy nie dlatego, by
podżegać próżnujący lud i sprawiać, by ludzie z teatru ciągnęli zyski
z zaburzeń, a te rozpustne kobiety usunęły na bok skromne niewiasty? Do
tego stopnia posunęli swą sztukę kuglarską, że nie wzdrygają się nawet
poruszać kości umarłych. Czy nie bierze się to stąd, że zmuszeni są dawać
na ten szatański chór wysokie sumy? A skąd rozpusta i niezliczone zło?
Widzisz, że to ty zakłócasz życie ludzkie, kierując je ku tym widowiskom,
a ja głośno się domagam, by je znieść.
Usuńmy więc scenę, powiedzą. Oby ją można usunąć, ale jeśli
zechcecie, to z waszej woli już byłaby usunięta i zburzona. Jednakże ja
niczego takiego nie wymagam. Stojącą zostawcie pustą, co zasługuje na
większą pochwałę niż zburzenie. Naśladujcie przynajmniej barbarzyńców,
jeśli już nie kogoś innego: oni nie mają żadnego takiego sprośnego
widowiska. Czyż więc będziemy mieli w przyszłości jakieś usprawiedli­
wienie, jeśli my, obywatele niebios, należący do jednego chóru z cheru­
binami, jesteśmy pod tym względem gorsi od barbarzyńców, i to wtedy,
gdy wolno nam wymyślić sobie tysiące innych rozrywek lepszych niż te?
Jeśli chcesz rozerwać umysł, chodź do ogrodów, nad rzekę, nad stawy;
przypatruj się sadom, przysłuchuj się cykającym świerszczom, odwiedzaj
440 Ja n C h ryzo sto m

groby męczenników, gdzie jest uzdrowienie dla ciała i pożytek dla duszy,
gdzie nie ma po radości żadnego żalu ani szkody, tak jak tutaj.
Masz żonę, masz dzieci; cóż równego tej przyjemności? Masz dom,
masz przyjaciół; to są przyjemności, które oprócz skromności mają
w sobie wielki zysk. Powiedz mi, cóż milszego niż dzieci? Cóż milszego
niż żona dla człowieka chcącego żyć w czystości? Powiadają, że pewnego
razu barbarzyńcy wypowiedzieli zdanie pełne głębokich myśli. Słysząc
0 tych niegodziwych teatrach i o tej nieprzyzwoitej rozrywce, powiedzieli:
«Rzymianie wymyślili sobie takie rozrywki, jakby nie mieli żon ani
dzieci», wskazując tym samym, że nie ma nic milszego nad żonę i dzieci,
jeśli chcesz żyć uczciwie.
A jeżeli, ktoś powie, pokażę ci takich, którzy nie odnieśli żadnej
szkody z tej rozrywki? Szkodą jest przede wszystkim nadaremne i nie­
potrzebne tracenie czasu i dawanie innym zgorszenia. Choćbyś sam nie
poniósł żadnej szkody, jednak innych czynisz bardziej skłonnymi ku temu.
Dając zachętę do tego, co się dzieje, jakim sposobem także ty sam nie
doznasz szkody? Bo kuglarz, nierządny chłopiec, nierządna kobieta,
wszystkie te szatańskie chóry zwalają na twoją głowę winę za to, co się
dzieje. Gdyby nie było widzów, nie byłoby również takich, którzy urzą­
dzają takie widowiska. Skoro jednak są, odbierają swą część ognia za to,
co się dzieje. Tak więc, gdybyś nawet, co jest rzeczą nieprawdopodobną,
nie poniósł żadnej szkody na czystości, zdasz ciężki rachunek ze zguby
innych, zarówno tych, którzy się przypatrują, jak i tych, którzy urządzają
te widowiska.
Również ze względu na czystość więcej skorzystałbyś, gdybyś tam nie
chodził. Skoro nawet teraz jesteś wstrzemięźliwy, stałbyś się jeszcze
bardziej wstrzemięźliwy, gdybyś unikał takiego widowiska. Nie spierajmy
się więc niepotrzebnie ani nie wymyślajmy głupich usprawiedliwień. Jest
jedno usprawiedliwienie: unikać pieca babilońskiego (por. Dn 3, 8n),
trzymać się z dala od nierządnicy egipskiej, wyrwać się z jej rąk, choćby
1 bez szaty (por. Rdz 39, 7n). W ten sposób doznamy wielkiej rozkoszy,
gdyż nasze sumienie nie będzie nas oskarżać, przeżyjemy w czystości
życie doczesne i dostąpimy dóbr przyszłych z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc {teraz i zawsze}, i na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA XXXVIII: Mt 11, 25-30
(PG 57, 427-434)

(11, 25) W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam


Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi
i roztropnymi, a objawiłeś je maluczkim. (11, 26) Tak, Ojcze, gdyż takie
było twoje upodobanie».
1. Czy widzisz, na ile sposobów kieruje ich ku wierze? Najpierw
poprzez pochwały Jana, gdy pokazał, że jest on wielki i godny podziwu
i stwierdził, że wszystkie jego słowa i czyny zasługują na wiarę (por. Mt
11, 7-14), przez co pociągnął ich do wiary w siebie. Po drugie, stwierdza­
jąc, że „Królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni je zdoby­
wają” (Mt 11, 12), gdyż słowa te wskazują na człowieka, który ponagla
i porywa. Po trzecie, przez pokazanie, że zostały spełnione wszystkie
proroctwa, bo również to przekonywało, że On jest tym, którego oni prze­
powiadali. Po czwarte, iż stało się wszystko, co powinno się stać z Jego
strony, o czym zaznaczył wspominając przypowieść o dzieciach. Po piąte,
że zgromił tych, którzy nie wierzyli, przestraszył ich oraz zagroził ciężkimi
karami. Po szóste, przez dziękczynienie za tych, którzy uwierzyli. Słowa:
Wysławiam Cię, znaczą tu: «Dzięki Ci składam»; «Dzięki Ci składam»,
powiada, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi.
Cóż więc? Cieszy się ze zguby i z tego, że tamci Go nie poznali?
W żadnym razie! Najlepszą drogą do zbawienia jest nie zmuszanie
odrzucających naukę i nie chcących jej przyjąć, aby skoro dzięki
powołaniu nie stali się lepsi, ale odwrócili się i wzgardzili, nabrali
gorliwości dzięki swemu wykluczeniu. W ten sposób również ci, którzy
słuchali, staną się bardziej gorliwi. To, że zostało im to objawione,
zasługiwało na radość, a że zostało zakryte przed tamtymi, zasługiwało nie
na radość, ale na łzy. Tak samo czyni, gdy płacze nad miastem (por. Mt
11, 20-24). Zatem nie dlatego się raduje, [że ktoś nie poznał], lecz dlatego,
że /ludzie prości/ poznali to, czego nie poznali mądrzy. Podobnie Paweł,
442 Ja n C h ryzo sto m

gdy mówi: „Dzięki jednak niech będą Bogu za to, że gdy byliście
niewolnikami grzechu, daliście z serca posłuch nakazom tej nauki, której
was oddano” (Rz 6, 17). Paweł raduje się nie dlatego, że byli niewolnika­
mi grzechu, lecz dlatego, że chociaż nimi byli, stali się uczestnikami takich
dóbr.
Mądrymi nazywa tu uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Mówi to, by
uczynić swych uczniów bardziej gorliwymi i pokazać, jakich dóbr dostąpili
rybacy, a pozbawili się wszyscy /przemądrzali/. Nazywając ich mądrymi
nie mówi o prawdziwej i chwalebnej mądrości, lecz o takiej, którą, jak się
zdawało, posiadali z racji swej powagi (dlatego nie powiedział: «Objawiłeś
głupim», lecz: Maluczkim, czyli ludziom szczerym i prostodusznym).
Pokazuje, że dostąpili tego nie tylko nie wbrew zasługom, lecz nawet
według słuszności. Przez to wszystko poucza nas, byśmy pozbyli się
zarozumiałości i starali się o szczerość. Dlatego również Paweł powiedział
to z większą przesadą, pisząc: „Jeśli ktoś pośród was mniema, że jest
mądry na tym świecie, niechaj się stanie głupim, by posiadł mądrość” (1
Kor 3, 18). W taki sposób przejawia się łaska Boża. A dlaczego składa
dzięki Ojcu, skoro sam to sprawił? Czyni tak samo jak wówczas, gdy
okazując swą wielką miłość do nas, modli się do Boga i przemawia do
Niego; także to świadczy o Jego wielkiej miłości, ponadto okazuje, że
odpadli nie tylko od Niego, ale również od Ojca. Sam uczynił to, co
zakazał swoim uczniom: „Nie dawajcie psom tego, co święte” (Mt 7, 6).
Następnie ujawnia wolę swoją i Ojca: swoją, ponieważ składa dzięki
i raduje się tym, co się stało; Ojca, ponieważ daje do zrozumienia, że także
On nie uczynił tego na prośbę, lecz sam z siebie. Tak, Ojcze, powiada,
gdyż takie było twoje upodobanie. To znaczy: «Tak się Tobie podobało».
Dlaczego te rzeczy zostały zakryte przed nimi? Posłuchaj Pawła, który
powiada: „Uporczywie trzymając się własnej drogi usprawiedliwienia, nie
poddali się usprawiedliwieniu ustanowionemu przez Boga” (Rz 10, 3).
Wyobraź sobie, czego mogli doznać uczniowie słysząc, że maluczcy
poznali to, czego nie poznali mądrzy, {że poznali pozostając maluczcy}
oraz że poznali przez objawienie Boże. Łukasz natomiast powiada, że o tej
samej godzinie, kiedy przyszło siedemdziesięciu uczniów z doniesieniem
o złych duchach, uradował się i wypowiedział te słowa (por. Łk 10, 17.
21), co nie tylko pobudziło ich do większej gorliwości, lecz także
zachęcało do pokory. Skoro można było się spodziewać, że wypędzanie
złych duchów wbije ich w pychę, to ich powściąga. To, co się stało, było
objawieniem, a nie zasługą ich gorliwości.
2. Dlatego uczeni w Piśmie i mądrzy, myśląc sobie w duchu, że są
mądrzy, utracili tę łaskę z powodu swej pychy. Nie lękajcie się więc,
Horn. XXXVIII: Mt 11, 25-30 443

powiada, że z tego właśnie powodu te rzeczy zostały przed nimi zakryte


i pozostańcie maluczcy. To właśnie sprawiło, że otrzymaliście objawienie,
tak jak tamci zostali go pozbawieni, grzesząc czymś wręcz przeciwnym.
Gdy mówi: Zakryłeś, nie mówi, że wszystko sprawił Bóg, tylko podobnie
jak Paweł wypowiadający słowa: „Wydał ich Bóg na pastwę na nic
niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi” (Rz 1, 28), nie
wskazuje Boga jako sprawcę tego, lecz tych, którzy byli tego przyczyną.
W taki sam sposób tu używa słowa zakryłeś.
Abyś nie myślał, że sam nie ma władzy i nie może tego uczynić,
ponieważ powiedział: Wysławiam Cię..., że zakryłeś te rzeczy przed
mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś maluczkim, następnie składa dzięki
i mówi: (11, 27A) Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. A do zdziwionych,
że duchy są im posłuszne, mówi: „Czemu się dziwicie, że duchy się wam
poddają? Wszystko jest moje, wszystko przekazał Mi.
Gdy słyszysz słowa przekazał Mi, nie nadawaj im znaczenia ziemskie­
go; zostały one wypowiedziane, abyś nie sądził, że jest dwóch Bogów nie
mających początku. Często w innych miejscach porusza to, że jest razem
z Nim od wieków i że jest Panem wszystkiego.

(Równość Ojca i Syna; przeciw Marcjonowi; pokora podstawą cnoty)


Następnie, oświeca twój umysł, mówiąc coś ważniejszego niż tamto:
(11, 27B.) Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko
Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Tym, którzy nie rozumieją, wydaje
się, że to bez związku z poprzednim, tymczasem panuje wielka zgodność.
Gdy powiedział: Wszystko przekazał Mi Ojciec mój, dodaje: «A cóż w tym
dziwnego, że jestem Panem wszystkich rzeczy, skoro posiadam coś jeszcze
większego: to, że znam Ojca i jestem tej samej co On istoty?» Właśnie na
to wskazuje niewyraźnie, gdy mówi, że tylko On jeden tak Go zna,
a wyraża to, gdy mówi: Ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn.
Zauważ, kiedy to mówi. Wtedy, gdy na podstawie Jego czynów
przekonali się o Jego mocy, gdy nie tylko widzieli, jak sam czynił cuda,
lecz także, gdy sami w Jego imieniu mogli je czynić. Następnie po
słowach: Objawiłeś je maluczkim stwierdza, że również to jest Jego
dziełem. Mówi: Ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce
objawić. Nie mówi: «Ten, któremu to polecono» czy: «Któremu to
nakazano». Jeśli objawia Jego, to również siebie. Pominął to jako rzecz
oczywistą, a wypowiedział tamto. Mówi to wszędzie, na przykład gdy
stwierdza: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie”
(J 14, 6). Tak znów stwierdza coś innego, mianowicie że ma tę samą wolę
i zdanie, co On. «Nie tylko, powiada, zgadzam się z Nim i nie sprzęci-
444 Ja n C h ryzo sto m

wiam Mu się, ale nawet nikt nie może przyjść do Niego inaczej, niż przeze
Mnie». Skoro najbardziej ich gorszyło to, iż wydawało się, że sprzeciwia
się Bogu, na wszelkie sposoby odpierał tego typu opinie i starał się o to
nie mniej, a nawet o wiele bardziej, niż o cuda.
Gdy mówi: Ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, wyraża nie to, że Ojciec
jest nikomu nieznany, tylko że nikt Go tak nie zna, jak zna go On. To
samo należy rozumieć o Synu. Nie mówił o niewiadomym i nikomu nie­
znanym Bogu, jak utrzymuje Marcjon, lecz ma tu na myśli dokładną
znajomość, ponieważ nawet Syna nie znamy tak, jak powinniśmy. Paweł,
zwracając na to uwagę, powiedział: „Teraz poznaję po części” (1 Kor
13, 12).
Następnie, gdy już swymi słowami obudził w nich pragnienie, gdy
okazał, że Jego moc jest niewysłowiona, wówczas wzywa ich, mówiąc:
(11,28) Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście,
a Ja was orzeźwią. Nie ten czy ów, ale wszyscy, którzy trwacie w tros­
kach, w utrapieniach, w grzechach. Przyjdźcie, nie żebym żądał od was
rachunku, lecz bym odpuścił wam grzechy. Przyjdźcie, nie dlatego, bym
od was potrzebował chwały, lecz ponieważ potrzebuję waszego zbawienia.
A ja was, powiada, orzeźwią. Nie powiedział: «Zbawię», lecz co było
o wiele silniejsze: «Dam wam wszelki odpoczynek».
(11, 29) Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie sią ode Mnie, bo jestem
cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. (11, 30)
Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemią lekkie. Mówi: «Nie
lękajcie się, gdy słyszycie o jarzmie - jest ono wdzięczne. Nie trwóżcie
się, że wspomniałem o brzemieniu - jest ono lekkie». A dlaczego najpierw
powiedział: „Ciasna jest brama i wąska droga” (Mt 7, 14)? Wtedy [taka
jest], gdy jesteś opieszały, gdy jesteś lekkomyślny; natomiast gdy będziesz
wypełniał to, co powiedziano, brzemię będzie lekkie. Dlatego od razu tak
to określił. A jak to się robi? Gdy jesteś pokorny, łagodny, skromny. Ta
cnota jest podstawą całego chrześcijańskiego życia (c|)iA ,O G O (|)ia). Dlatego
od niej zaczął, dając owe Boże przykazania. Także tu przeznacza za to
największą nagrodę. Powiada, że nie tylko stajesz się pożyteczny
drugiemu, lecz przede wszystkim sobie gotujesz ukojenie. A znajdziecie
ukojenie dla dusz waszych. Jeszcze przed przyszłą nagrodą już tu ci ją
daje, darzy cię wieńcem i w ten sposób, że siebie stawia jako przykład,
czyni swą mowę łatwą do przyjęcia.
3. «Czego się lękasz, powiada, czy tego, byś nie został poniżony, gdy
będziesz pokorny? Popatrz na mnie i na wszystkie moje uczynki. Ucz się
ode mnie, a wówczas dobrze zrozumiesz, jak wielkim to jest dobrem».
Czy widzisz, jak na wszelkie sposoby prowadzi ich do pokory? Przez to,
Horn. XXXVIII: Mt II, 25-30 445

co sam czynił: Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem.
Przez to, z czego sami mieli odnieść korzyść: Znajdziecie ukojenie dla
dusz waszych. Przez to, czego im sam ze swej łaski udziela: A ja was
orzeźwię. Przez to, przy pomocy czego uczynił ją łatwą: Jarzmo moje jest
słodkie, a moje brzemię lekkie. Tak czyni również Paweł, mówiąc:
„Niewielkie utrapienia nasze obecnego czasu gotują dla nas bezmiar
chwały przyszłego wieku” (2 Kor 4, 17).
Jak jest możliwe, ktoś zapyta, że brzemię jest lekkie, skoro mówi:
„Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki”
(Łk 14, 26), oraz: „Kto nie nosi krzyża swego, a idzie za Mną, ten nie
może być moim uczniem” (Łk 14, 27), a także: „Nikt z was, kto nie
wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk
14, 33), i skoro nakazuje nawet stracić życie (por. Mt 10. 39)? Niech cię
pouczy Paweł, który mówi: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystu­
sowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpie­
czeństwo czy miecz?” (Rz 8, 35) Jak również: „Sądzę, że cierpień
teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas
objawić” (Rz 8, 18). Niech cię pouczą ci, którzy po otrzymaniu tylu razów
odchodzili sprzed Sanhedrynu „i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla
imienia Chrystusa” (Dz 5, 41). Jeśli się lękasz i trwożysz, słysząc
0 jarzmie i brzemieniu, nie jest to lęk wypływający z natury rzeczy, lecz
z twojej gnuśności. Tak samo, gdy będziesz przygotowany i gorliwy,
wszystko będzie dla ciebie łatwe i lekkie. Dlatego Chrystus wskazując, że
1 my sami również powinniśmy znosić trudy, wymienił nie tylko dobre
rzeczy i nie przemilczał ich, czy też nie tylko rzeczy ciężkie, lecz wyraził
jedne i drugie. Wspomniał o jarzmie i nazwał je słodkim, wymienił
brzemię i dodał, że jest lekkie, abyś ani nie unikał ich jako rzekomo za
ciężkich, ani nie lekceważył niby bardzo lekkich.
Jeśli po tym wszystkim zdaje ci się, że cnota jest czymś ciężkim, to
zwróć uwagę, że nieprawość jest czymś jeszcze cięższym. On także,
pośrednio na to wskazując, nie powiedział najpierw: (11, 29) Weźcie moje
jarzmo, lecz wcześniej stwierdził: (11, 28) Przyjdźcie do Mnie wszyscy,
którzy utrudzeni i obciążeni jesteście. W ten sposób dowodzi, że również
grzech mieści w sobie trud i ciężkie, trudne do noszenia brzemię. Nie
powiedział tylko: Utrudzeni, lecz dodał także: Którzy obciążeni jesteście.
To samo powiedział Prorok, opisując nam naturę grzechu: „Winy moje
gniotą mnie jak ciężkie brzemię” (Ps 38, 5). Zachariasz zaś nazywa go
bryłą ołowiu (Za 5, 7).
To samo potwierdza doświadczenie. Nic tak nie obciąża, nic tak nie
zaślepia, nic tak nie przygnębia duszy, jak poczuwanie się do grzechu. Nic
446 Ja n C h ryzo sto m

natomiast jej tak nie podnosi i nie czyni wolną, jak posiadanie sprawiedli­
wości i cnoty.
Pomyśl i powiedz mi! Cóż jest cięższe niż to, by nic nie posiadać (por.
Mt 5, 3; Łk 14, 33), nadstawiać drugi policzek, nie oddawać temu, kto by
cię uderzył (por. Mt 5, 39), ponieść zadaną przemocą śmierć? A jednak,
gdy posiadamy cnotę (c[)iA,ooo(|)cb|j£V), wszystko to jest lekkie i łatwe oraz
da się z łatwością wypełnić.
Niech was to nie wprowadza w zakłopotanie. Dokładnie rozważmy każ­
dą z tych rzeczy, roztrząsając z osobna. A jeśli chcecie, zacznijmy od tego,
co dla wielu wydaje się bardzo trudne. Powiedz mi zatem, która z dwóch
rzeczy jest cięższa i bardziej przykra: staranie o jeden brzuch, czy troski
o tysięczne rzeczy? Posiadanie jednej tylko sukni i nie żądanie niczego
więcej, czy też posiadanie ich w domu wiele, dręczenie się dzień i noc,
lękanie się i niepokojenie, aby je strzec, niepokój i obawa przed szkodą,
aby ich nie zjadły mole, aby sługa ich nie zabrał i nie uciekł?
Cokolwiek bym powiedział, słowa nie przekonają was tak jak doświad­
czenie. Dlatego życzyłbym sobie, aby był tu obecny któryś z tych, co już
stanęli na szczycie chrześcijańskiej cnoty ((|)iA,oao<|)ia), a wtedy dokładnie
poznałbyś przyjemność tej rzeczy. Żaden z tych, którzy umiłowali
ubóstwo, nie przyjąłby bogactwa, choćby mu je ofiarowano. A czy, ktoś
powie, /bogacze/ obraliby ubóstwo, czy chcieliby pozbyć się takich trosk?
Cóż to jest? Jest to wszakże dowodem ich głupoty i ich chorobliwego
stanu, ale nie tego, że ta rzecz jest nader przyjemna.
4. Mogliby nam to poświadczyć nawet ci, którzy każdego dnia dręczeni
takimi troskami uważają to życie za nieznośne. /Ludzie ubodzy/ tak nie
czynią, ale się śmieją, radują i bardziej się szczycą swym ubóstwem niż
królowie swą koroną. Tak samo, jeśli dobrze rzecz rozważysz, łatwiej jest
nadstawić drugi policzek niż oddać (por. Mt 5, 39). Oddanie jest począt­
kiem zwady, nadstawienie drugiego policzka - jej końcem; pierwsza
postawa jeszcze bardziej zapala gniew drugiego, drugą zaś powściągasz
również swoją zapalczywość. Zapewne każdemu wiadomo, że nie gorzeć
jest lepszą rzeczą niż gorzeć. A jeśli ta rzecz tak się przedstawia co do
ciała, to o wiele bardziej należy to rozumieć o duszy.
Co jest łatwiejsze: Występować do walki czy być wieńczonym? Bić się
na pięści czy otrzymywać wieniec na znak zwycięstwa? Być miotanym
przez fale czy zawijać do portu? Tak samo i śmierć jest lepsza niż życie.
Ona wyprowadza nas ze wzburzonych bałwanów i niebezpieczeństw, ono
natomiast zatrzymuje nas w nich narażając na tysięczne zasadzki i niebez­
pieczeństwa, z powodu których uważasz to życie za nieznośne.
Horn. XXXVIII: Mt 77, 25-30 447

Jeżeli nie wierzysz temu, co powiedziano, posłuchaj tych, którzy


patrzyli na oblicza męczenników w chwili ich walk, jak ich oblicza były
rozpromienione radością i jaśniały, gdy cięto ich rózgami, rozrywano ich
ciała, i jak położeni na żelaznej kracie cieszyli się i radowali bardziej niż
ci, którzy spoczywają na różach. Dlatego Paweł powiedział: „Cieszę się
i dzielę radość z wami wszystkimi, a także i wy się cieszcie i dzielcie
radość ze mną” (Flp 2, 17-18). Czy widzisz, jak gorąco wzywa cały świat
do uczestnictwa w swej radości? Uważał opuszczenie tego ziemskiego
padołu za tak wielkie dobro, tę straszliwą śmierć za tak upragnioną, tak
miłą i pożądaną.
Również na podstawie wielu innych rzeczy widać, że jarzmo cnoty jest
słodkie i lekkie. Pozostaje nam jeszcze, abyśmy się zastanowili - o ile się
na to zgadzacie - nad brzemieniem grzechu. Wyprowadźmy na środek
chciwców, którzy trudnią się bezwstydnym zajęciem lichwy. Czyż może
być coś bardziej przykrego niż takie zarobkowanie? Ile zmartwień i trosk,
ile upadków, ile niebezpieczeństw i zasadzek, ile zwad sprowadzają zyski
tego rodzaju? Ile zgiełku i zamieszań? Jak nie można zobaczyć morza bez
fal, tak samo takiej duszy bez troski, bojaźni, trwogi i zamieszania; po
jednych następują drugie, po nich znowu następne, a gdy te się jeszcze nie
uspokoiły, już wznoszą się nowe.

(Męki człowieka gniewliwego. Łaskawość matką wszelkiego dobra)


Chcesz może ujrzeć duszę człowieka miotającego obelgi i unoszącego
się gniewem? Cóż gorszego nad taką mękę? Cóż bardziej bolesnego, niż
rany, które noszą wewnątrz? Cóż gorątszego, niż ten piec ciągle gorący
i nigdy nie gasnący płomień? [Przypatrz się jeszcze duszy] ludzi nadmier­
nie pielęgnujących swe ciało, którzy przylgnęli do życia doczesnego. Cóż
masz cięższego od tej niewoli? Wiodą oni życie Kaina, pozostając
w ciągłym strachu i trwodze, płaczą przy śmierci każdego nad jego
zgonem bardziej niż jego właśni krewni. Cóż masz bardziej burzliwego
i szalonego niż ludzie pyszni? (11, 29) Uczcie się ode Mnie, powiada, bo
jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
Łaskawość bowiem jest matką wszelkiego dobra.
Nie lękaj się więc, ani nie oddalaj się od jarzma, które uwolni cię od
tego wszystkiego, ale włóż je na siebie z wielką gotowością, a wtedy
dobrze poznasz jego słodycz. Nie ociera ono twojego karku, lecz spoczywa
na tobie jedynie dla utrzymania cię w porządku i dla nakłonienia cię, byś
kroczył statecznie, aby cię zaprowadzić na gościniec królewski, aby
uchronić cię od spadzistości po obu stronach i sprawić, abyś z łatwością
pokonał wąską drogę. Jeśli płyną z niego tak wielkie dobra, tak wielkie
448 Ja n C h ryzo sto m

bezpieczeństwo, tak wielkie zadowolenie, to całą duszą, z całym zapałem


ciągnijmy to jarzmo, abyśmy tu znaleźli ukojenie dla naszych dusz oraz
dostąpili przyszłych dóbr z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu sława i moc teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XXXIX: Mt 12, 1-8
(PG 57, 433-438)

(12, 1) Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Ucznio­


wie Jego, będąc głodni, zaczęli zrywać kłosy i jeść.
1. Łukasz natomiast powiada: „w drugi szabat”1. Cóż to znaczy «drugi
szabat»? Były dwa święta, właściwe święto szabatu i drugie święto,
następujące zaraz po nim. A oni nazywają szabatem każde święto, w które
się nie pracuje.
Dlaczego /Chrystus/, który wszystko przewidywał, prowadził ich
tamtędy, jeśli nie chciał, aby szabat został znieważony? On jednak chciał,
ale nie chciał, by się to stało bez przyczyny. Dlatego nigdy nie łamie go
bez przyczyny, lecz podaje rozumny powód, aby zarazem znieść prawo
i ich nie oburzać. Czasem zdarza się, że narusza go wyraźnie bez przyczy­
ny; na przykład wówczas, gdy pomazał błotem oczy niewidomego (por. J
9, 6. 14), czy rzekł: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5,
17). Uczynił to, by wsławić swojego Ojca, natomiast tamto, by złagodzić
słabość Żydów. Podobnie czyni tutaj, zasłaniając się koniecznością natury,
chociaż dla czegokolwiek, co jest oczywistym grzechem, nigdy nie będzie
usprawiedliwienia. Ani zabójca nie może zasłaniać się gniewem, ani
cudzołożnik pożądaniem, czy jakąkolwiek inną wymówką; tymczasem
tutaj, wskazawszy na głód, uwolnił ich od wszelkiej winy.
Przy tej okazji podziwiaj uczniów, że są tak ubodzy i wcale nie zważają
na swoje potrzeby cielesne, lecz mimochodem zaspokajają potrzeby ciała.
Choć głód trapi ich ustawicznie, mimo to się nie oddalają. Nadto, nie
uczyniliby tego, gdyby nie zmusił ich dokuczliwy głód.
Cóż na to faryzeusze? (12, 2) Gdy to ujrzeli faryzeusze, powiada, rzekli
Mu: «Oto twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat».

1 Łk 6, 1. Słowo 8£UT£p07ipa)T(b nie występuje we wszystkich kodeksach.


450 Ja n C h ryzo sto m

W tym przypadku nawet nie za bardzo się oburzają, (choć można się było
tego spodziewać), lecz jedynie spokojnie wypowiadają oskarżenie. Gdy
wyprostował i uzdrowił uschłą rękę, wpadli w taką wściekłość, że nawet
myśleli o zabiciu Go (por. Mt 12, 9-14). Gdzie nie idzie o nic wielkiego
ani wspaniałego, tam zachowują się spokojnie, gdzie zaś widzą, że kogoś
uzdrowił, tam wściekają się, burzą i stają się bardziej zjadliwi od
wszystkich; takimi są wrogami ludzkiego ocalenia.
(por. 12, 3A) A jak usprawiedliwia ich Jezus? (12, 3B.) Nie czytaliście,
powiada, co uczynił Dawid w świątyni, gdy był głodny, on i jego
towarzysze? (12, 4) Jak wszedł do domu Bożego i jadł chłeby pokładne,
których nie wolno było jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym
kapłanom? (por. 1 Sm 21, 4-7). Kiedy broni uczniów, wymienia Dawida,
a kiedy siebie - Ojca.
Zauważ, jak stanowczo odpowiada: Nie czytaliście, co uczynił Dawid?
Sława tego proroka była tak wielka, że również później Piotr, gdy bronił
się wobec Żydów, powiedział: „Bracia, wolno powiedzieć do was otwarcie,
że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie” (Dz 2, 29).
Dlaczego wymienił go tu bez określenia jego godności, i to tak samo
tu, jak i potem (por. Mt 22, 43; 12, 23)? Prawdopodobnie dlatego, że
wyprowadzał od niego pochodzenie2. Gdyby to byli ludzie pobłażliwi, to
skierowałby swą wypowiedź na kwestię dokuczliwości głodu; ponieważ
jednak byli to zbrodniarze, ludzie bez serca, przytacza im historię.
Marek natomiast powiada: „Za Abiatara, najwyższego kapłana” (Mk 2,
26), czym nie sprzeciwia się historii, lecz wskazuje, że miał dwa imiona3
i dodaje, że on właśnie im dał, dowodząc, że istnieje dla nich obrona, bo
kapłan na to zezwolił, a nie tylko zezwolił, lecz nawet im podawał (por.
1 Sm 21, 7). Nie mów mi, że Dawid był prorokiem; i tak nie wolno mu
było tego czynić, lecz było to przywilejem kapłanów. Dlatego dodał: Tylko
samym kapłanom. Choćby był tysiąc razy prorokiem, jednak nie był kapła­
nem. A chociaż sam był prorokiem, to nie jego towarzysze, a przecież im
także dał.
Cóż, ktoś powie, może byli oni równi Dawidowi? Cóż mi mówisz
o godności, gdy idzie o domniemane przekroczenie prawa, nawet

2 Charakterystyczne, że wielu ludzi u Mateusza nazywa Jezusa synem Dawida - por.


Mt 1, 1; 9, 27; 12, 23; 15, 22; 20, 30. 31; 21, 9. 15.
3 Dlatego, że 1 Sm 21, 2 stwierdza, że kapłan o imieniu Achimelek dał Dawidowi
chleby pokładne. Dawid uciekał wówczas przed królem Saulem. Według 1 Sm 22, 20
Abiatar był synem Achimeleka, który jako jedyny uszedł z życiem po zemście Saula na
Achimeleku za udzielenie pomocy Dawidowi.
Hom. XXXIX: Mt 12, 1-8 451

chociaż zachodzi naturalna konieczność? Wprawdzie w ten sposób bardziej


obronił ich od zarzutu, bo okazało się, że ten, który był większy, uczynił
to samo.
2. A cóż, ktoś zapyta, ma to do rzeczy? Przecież On nie naruszył
szabatu! Poruszasz ważniejszą sprawę ukazującą przede wszystkim mą­
drość Chrystusa, który pomijając szabat przytacza coś ważniejszego od
szabatu. To nie było wszystko jedno: naruszyć szabat a dotknąć owego
świętego stołu, którego nie wolno było dotykać nikomu. Szabat często
bywał przekraczany, a nawet zawsze go przekraczają zarówno przy obrze­
zaniu, jak i przy wielu innych czynnościach (por. Lb 28, 9). Podobne
zdarzenie, jak się można o tym przekonać, miało miejsce w Jerychu (por.
Joz 6, 4n), to natomiast stało się jedynie wtedy (por. 1 Sm 21, 7).
Dlaczego zatem nikt nie wnosi przeciw Dawidowi z tego powodu zarzutu,
chociaż był inny, jeszcze poważniejszy od tego zarzut: że stąd wzięła
początek rzeź kapłanów (por. 1 Sm 22, 6-21)? Nie mówi jednak o tym,
a poprzestaje jedynie na tym, co dotyczy sprawy.
Następnie w inny jeszcze sposób odpiera zarzut. Na początku wspom­
niał Dawida, godnością osoby zawstydzając ich zarozumiałość, lecz gdy
zmusił ich do milczenia i poskromił ich pychę, wówczas wprowadza jesz­
cze znakomitsze rozwiązanie. (12, 5) Albo nie czytaliście w Prawie, że
w dzień szabatu kapłani profanują w świątyni spoczynek szabatu, a są bez
winy? Tam, powiada, rzecz tłumaczą okoliczności, natomiast tutaj jest
tłumaczenie bez okoliczności. Jednakże nie od razu rzecz wyjaśnia, lecz
najpierw pobłażliwie, natomiast potem z natarczywością. Silniejszy argu­
ment należało przytoczyć później4, chociaż już pierwszy posiadał właś­
ciwą sobie moc.
Nie przypominaj mi, że nie oznacza uwolnienia się od zarzutu, jeśli się
wskaże kogoś innego, kto dopuścił się tego samego grzechu. Bo kiedy nie
oskarża się sprawcy, wówczas czyn może posłużyć za obronę.
Nie poprzestał na tym, lecz przytacza jeszcze to, co jest ważniejsze.
Stwierdza bowiem, że to, co uczynili, nie jest nawet grzechem; a to
oznaczało wspaniałe zwycięstwo, wykazać, że samo Prawo to znosi i że
czyni to w dwojaki sposób: ze względu na miejsce oraz ze względu na
szabat; czy nawet w trojaki, gdyż czyn staje się podwójnie ciężki, skoro
do wspomnianych rzeczy dochodzi i to, że zostaje spełniony przez kapła­

4 Zasada sztuki retorskiej: silniejszy argument przytacza się na końcu, gdyż najlepiej
pamięta się ostatni z przytoczonych przykładów.
452 Ja n C h ryzo sto m

nów5. A co ważniejsze: nie jest to nawet oskarżenie. Są bez winy,


powiada.
Czy widzisz, ile rzeczy uwzględnił? Miejsce, bo mówi: W świątyni;
osobę, [gdyż są to]: Kapłani; czas określa, gdy stwierdza: W dzień szabatu;
sam czyn, używając wyrażenia: Profanują,, a nie powiedział: «Naruszają»,
lecz co poważniejsze: Profanując i za to nie tylko nie dawać kary, ale
nawet uwolnić od odpowiedzialności: A są bez winy. «A nie myślcie,
mówi [Chrystus], że to jest podobne do tego pierwszego (por. Mt 12, 3-4).
Tamto uczynili raz, i to nie kapłani, a zmusiła ich do tego konieczność,
zasługiwali więc na przebaczenie (ai)yyv(i)pri). To natomiast dzieje się
w każdy szabat, czynią to kapłani, w świątyni i zgodnie z Prawem.
Dlatego są wolni od winy na mocy Prawa, a nie na mocy przebaczenia.
Nie powiedziałem tego, jak gdybym ich oskarżał, ani nie z litości uznaję
ich za wolnych od winy, ale ze względu na zasadę sprawiedliwości.
Wydaje się, że tamtych broni, tymczasem swoich uczniów uwalnia od
winy. Skoro mówi, tamci są bez winy, tym bardziej ci. «Lecz oni nie są
kapłanami». Są więksi niż kapłani. Jest tu obecny sam Pan świątyni,
rzeczywistość, a nie figura. Dlatego też rzekł: (12, 6) Oto powiadam wam:
Tu jest coś większego niż świątynia. Mimo że słyszeli takie rzeczy, nic nie
odpowiedzieli. Bo nie chodziło tu o uzdrowienie człowieka6.
Następnie, ponieważ ta sprawa wydawała się słuchaczom trudna, prędko
ją zamknął, a znów skierował swą mowę ku przebaczeniu (auyyvo)pr|)
i karcąc tak powiada: (12, 7) Gdybyście zrozumieli, co znaczy: «Chcę
raczej miłosierdzia niż ofiary» (Oz 6, 6; Mt 9, 13), nie potępialibyście
niewinnych. Czy widzisz, jak znów naprowadza mowę na przebaczenie

5 Tak tłumaczę greckie: órcep pódiaxa Żxxp7tpaę vucr|ę f|v, xó 5ei£ai xóv vópov
eat>xóv 7iapaŻA>ovxa, Kat binki} xouxo 7toioi)vxa, Kat ano xou xótcou Kat ano xoi>
oappaxou- pażAov 8e Kat xpircż.ti, Kai 5ucXouv xó epyov yevea0at, Kat pexa
xoi)XO\) Kat £xepov, xó x>nó xćbv iepecov, nie zgadzając się z przekładem J. Krystyniackie-
go: «Co przede wszystkim świetne znamionowało zwycięstwo, gdy wskazał, że on sam to
prawo znosi i że to w dwojaki sposób czyni tak z miejsca jako też z szabatu; czyli raczej
w trojaki, przez to, że ten czyn dwa razy został spełniony a prócz tego jeszcze inny, który
kapłani spełniają» (t. 2, 154), wyraźnie inspirowanym łaciną.
Należy zauważyć, że óei^at («wykazać») jest bezokolicznikiem aorystu w stronie
czynnej, yEV 8 G 0 a i zaś bezokolicznikiem w stronie medialnej («staje się»). Dosłownie więc
greckie d in k o w xó epyov y EV Ć G 0 a i należałoby tłumaczyć: «czyn staje się podwójny».
Jednakże słowo Sm ^óoę, t|, ov w porównaniach może znaczyć: «dwakroć większy».
Przytoczony fragment grecki homilii Jana Chryzostoma pokazuje jego styl mówienia
niezwykle zwięzły, wymagający ciągłej uwagi nie tylko ze strony tłumaczy, ale także
słuchaczy.
6 Zob. powyżej wyjaśnienie wiersza 12, 2.
Horn. XXXIX: Mt 12, 1-8 453

i wyraża przebaczenie rozciągające się z wysoka?7 Nie potępialibyście,


powiada, niewinnych. Pierwszy przykład o kapłanach podał w tym samym
celu, mówiąc: A są bez winy. Natomiast to mówi od siebie, a raczej to
także na podstawie Prawa: przytoczył bowiem słowa proroka.

{Potrzeba szabatu w Starym Testamencie i jego zbędność w Nowym)


3. Następnie podaje inną przyczynę: (12, 8) Albowiem Syn Człowieczy
jest Panem szabatu, mówiąc to o sobie. Marek natomiast powiada, że
mówi to o ogólnej [jego] naturze. Powiedział bowiem: „Szabat został
ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu” (Mk 2, 27).
Czemu zatem został ukarany śmiercią ten, który zbierał drwa (Lb 15, 32-
36)? Ponieważ, gdyby od początku pogardzano prawami, trudno by je
potem zachowywano. Na początku szabat przynosił wiele wielkich
korzyści: sprawiał na przykład, że byli łagodni i ludzcy względem swoich
domowników, pouczał o Bożej Opatrzności i wszechmocy, jak mówi
również Ezechiel (por. Ez 20, 12n); przyzwyczajał ich, by na krótki czas
powstrzymywali się od niegodziwości, czynił to, aby zajmowali się
sprawami duchowymi.
Gdyby, dając prawa dotyczące szabatu, powiedział: «To, co dobre,
czyńcie w szabat, a tego, co złe, nie czyńcie», nie słuchaliby. Dlatego
zabronił im wszystkiego. Nic, powiada, nie będziecie robić. Lecz i tak się
nie powstrzymywali. On sam, gdy wypowiedział to prawo o szabacie,
pośrednio wyraził to, iż chce, by wstrzymywali się jedynie od złych
czynów: „Nie będziecie wykonywać żadnej pracy, powiada, jak tylko to,
co czyni się dla życia8” (Wj 12, 16). Lecz w świątyni czyniono wszystko
z wielką gorliwością i z podwójną skrzętnością. W ten sposób, jakby
w zacienieniu, pokazywał im prawdę.
Czyż więc, ktoś powie, Chrystus zniósł tak wielką korzyść? Nic
podobnego, a nawet bardzo ją powiększył. Nadszedł czas, by uczyli się
przez rzeczy bardziej wzniosłe; nie trzeba było, by miał związane ręce
ktoś, kto uwolnił się od niegodziwości, a rwał się do wszystkiego dobrego.
Nie na tej podstawie powinni byli się nauczyć, że Bóg wszystko uczynił;
nie dlatego powinni być uprzejmi ci, którzy zostali powołani do naślado­
wania miłości jaką darzy człowieka Bóg. („Bądźcie miłosierni, jak Ojciec

7 Tak tłumaczę greckie: EtSeę K(bę naXiv eni ouyyvć)|iriv ótyei xóv Xóyov, Kai naXiv
cn)Yyv(i)|xr|ę avcoxepo\)ę Óc7t0(|)aiv£i; J. Krystyniacki tłumaczy to następująco: «Czy widzisz
jak znowu mowę do miłosierdzia kieruje i pokazuje, że miłosierdzia nie potrzebują» (t. 2,
155).
8 Dosłownie: dla duszy. Mowa, o spożywaniu pokarmu oraz zapewnieniu organizmowi
normalnego funcjonowania.
454 Ja n C h ryzo sto m

wasz jest miłosierny” - Łk 6, 36); nie jeden dzień powinni święcić ci,
którzy otrzymali nakaz, by całe życie uczynili świętem. („Tak przeto
odprawiajmy święto nasze, nie przy użyciu starego kwasu, kwasu złości
i przewrotności, lecz - przaśnego chleba czystości i prawdy” - 1 Kor 5,
8). Nie powinni stać przy arce i przy złotym ołtarzu ci, którzy mają za
współmieszkańca Pana wszechświata i na wszelkie sposoby zachowują
z Nim wspólnotę9: przez modlitwę, przez ofiarę, przez Pismo święte,
przez jałmużnę i przez to, że mają Go w sobie. Na cóż więc potrzeba
szabatu temu, kto świętuje ustawicznie, kto myśli o niebie?
Świętujmy więc nieustannie i nie czyńmy nic złego; to oznacza święto.
Dążmy do rzeczy duchowych, a porzucajmy ziemskie, korzystajmy z du­
chowego odpoczynku, cofając ręce przed zdzierstwem, uwalniając ciało od
nierozumnych i zbytecznych wysiłków, także od takich, które cierpiał
niegdyś lud żydowski w Egipcie. Ludzie gromadzący złoto nie różnią się
w niczym od tych, którzy byli przykuci do gliny i wyrabiali owe cegły,
zbierali plewy i byli smagani rózgami (por. Wj 1, 13-14). Także teraz
diabeł, jak wówczas faraon, rozkazuje robić cegły (por. Wj 5, 6-19).
Czymże innym jest złoto, niż gliną? Czym innym srebro, niż plewą?
Wszak jak plewa zapala ono ogień pożądliwości, a złoto, jak glina, brudzi
tego, kto je posiada. Dlatego posłał nam [Bóg] nie Mojżesza z pustyni, ale
swego Syna z nieba. Jeśli zatem po Jego przyjściu pozostaniesz w Egipcie,
będziesz znosić prześladowania ze strony Egipcjan, a gdy go opuścisz
i pójdziesz z duchowym Izraelem10, ujrzysz wszystkie cuda.
4. Jednakże i to nie wystarcza do zbawienia. Nie tylko trzeba opuścić
Egipt, ale także wejść do obiecanego kraju. Bo nawet Żydzi, jak powiada
Paweł przeszli przez Morze Czerwone, jedli mannę, pili napój duchowy,
a jednak wszyscy wyginęli (por. Hbr 11, 29). Byśmy więc i my tego nie
doznali, nie ociągajmy się ani nie wycofujmy. Kiedy usłyszysz, że źli
zwiadowcy nawet teraz oczerniają wąską i ciasną drogę (por. Mt 7, 14)
i mówią to, co wówczas [mówili] ci, którzy zostali wysłani na rozpoznanie
(por. Joz 2, 24), nie naśladuj rzesz ludu, lecz Jozuego i Kaleba, syna
Jefunnego (por. Lb 31, 12; Joz 14, 6n); ustępuj dopiero wtedy, gdy
osiągniesz obietnicę i dostaniesz się do nieba.
Nie myśl, że ta podróż jest przykra. „Jeśli bowiem będąc nieprzyjaciół­
mi zostaliśmy pojednani z Bogiem..., tym bardziej, będąc już pojednani,
dostąpimy zbawienia” (Rz 5, 10). Ale, ktoś powie, droga jest wąska
i ciasna (por. Mt 7, 14). A pierwsza, którą przebyłeś, jest nie tylko wąska
i ciasna, lecz nawet trudna do pokonania i pełna dzikich zwierząt. Tak

9 Tak tłumaczę greckie: 8iot m vTiov ótuAouvT(xę ańićp.


10 Duchowy Izrael jest być może aluzją do Izraela Bożego - por. Ga 6, 16.
Horn. XXXIX: Ml 12, 1-8 455

samo, jak nie można byłoby przejść przez Morze Czerwone, gdyby nie stał
się ów cud (por. Wj 14, 19-31), również tu nie można by, trzymając się
wcześniejszego życia, dostać się do nieba, gdyby po drodze nie pojawił się
chrzest. A jeśli stało się możliwe to, co było niemożliwe (por. Mt 19, 26),
to tym bardziej stanie się łatwe to, co było trudne.

(Oprócz laski Bożej trzeba wysiłku z naszej strony. Przykazania są łatwe)


Ale tamto, powiadasz, było dziełem łaski. Właśnie dlatego powinieneś
mieć ufność. Jeśli łaska działała tam, gdzie była jedynie sama łaska, to
czyż nie będzie ona o wiele skuteczniej współdziałać, gdy dołożycie pracy
z waszej strony? Jeśli ocaliła bezczynnego, czyż nie będzie o wiele
bardziej wspierać pracującego?
Wyżej powiedziałem, że po rzeczach niemożliwych, które się stały, po­
winniście mieć ufność wobec rzeczy trudnych. Teraz zaś powiem, że jeśli
będziemy czuwać, nie będzie to nawet trudne. Zobacz: śmierć została
zdeptana, szatan upadł, prawo grzechu zostało usunięte, łaska Ducha
[Świętego] została udzielona, życie ograniczone do krótkiego czasu, ciężar
zmniejszony.
Abyś zrozumiał to także na podstawie czynów, pomyśl, ilu czyniło
więcej, niż wymagają tego prawa Chrystusa, a ty lękasz się nawet rzeczy
umiarkowanej? {Jaką więc znajdziesz wymówkę w takiej sytuacji, gdy inni
przekraczają wskazaną miarę, a ty nawet od ustalonych się uchylasz?}
Wzywamy cię, abyś dał jałmużnę z tego, co masz, tymczasem ktoś inny
oddał cały swój majątek; ciebie prosimy, abyś żył z żoną w uczciwości,
a inny nawet nie wstąpił w związek małżeński; upominamy cię, abyś nie
był zazdrosny, a mamy innego, który z miłości oddaje nawet swe życie;
ciebie napominamy, abyś był pobłażliwy i nie surowy dla grzeszników,
inny natomiast uderzony w policzek, nadstawia drugi (por. Mt 5, 39).
Cóż więc powiemy? Jak będziemy się bronić, jeśli nawet tego nie
czynimy, podczas gdy inni tak bardzo nas przewyższają? A nie przewyż­
szyliby nas, gdyby ta rzecz nie była rzeczywiście łatwa. Któż stopniowo
marnieje: ten, który zazdrości innym majątku, czy też człowiek wspólnie
z nimi radujący się i cieszący? Któż obawia się wszystkiego i drży usta­
wicznie: człowiek żyjący w czystości czy cudzołożnik? Kto cieszy się
dobrymi nadziejami: zdzierca czy miłosierny i obdarzający swoim
ubogiego?
Miejmy to na względzie i nie ociągajmy się przed biegiem ku cnocie.
Z wszelką gorliwością ćwiczmy się na te piękne zapasy i znośmy trud
przez krótki czas, abyśmy uzyskali wieczny i nie więdnący wieniec.
Abyśmy go wszyscy uzyskali z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa
Chrystusa, któremu sława i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XL: Mt 12, 9-24
(PG 57, 439-446)

(12, 9) Idąc stamtąd, wszedł do ich synagogi. (12, 10A) A był tam
człowiek, który miał uschłą ręką.
1. Znów uzdrawia w szabat usprawiedliwiając to, co czynili Jego
uczniowie. Inni ewangeliści powiadają, że kazał mu stanąć pośrodku
i spytał ich, czy wolno w szabat dobrze czynić (por. Mk 3, 3-4; Łk 6, 8-9).
Zważ dzielność Pana. Kazał mu stanąć pośrodku, aby ich wzruszyć jego
widokiem, aby skruszeni tym obrazem porzucili swą złość i uszanowawszy
człowieka pozbyli się swego okrucieństwa. Lecz oni, nieposkromieni
i nienawistni (piadv0pco7ioi), wolą raczej uwłaczać chwale Chrystusa, niż
widzieć tamtego uzdrowionego, w dwojaki sposób okazując swą złość:
zarówno w tym, że wystąpili nieprzyjaźnie przeciwko Chrystusowi, jak i w
tym, że [czynili to] z taką zaciętością, iż znieważali nawet dobrodziejstwa
wyświadczone innym.
Inni ewangeliści mówią, że On sam zapytał (por. Mk 3, 4; Łk 6, 9), ten
natomiast, że Go zapytano. Powiada: (12, 10B.) Zapytali Go, by móc Go
oskarżyć: «Czy wolno uzdrawiać w szabat»? Prawdopodobnie obie rzeczy
miały miejsce, ponieważ byli przewrotni i wiedzieli, że z pewnością
przystąpi do uleczenia, usiłowali Go uprzedzić tym pytaniem, sądząc, że
w ten sposób Mu przeszkodzą. Dlatego pytali Go: Czy wolno uzdrawiać
w szabat? Nie dlatego, by się tego dowiedzieć, lecz by móc Go oskarżyć.
Wprawdzie, jeśli chcieli Go oskarżyć, wystarczał sam czyn. Oni jednak
chcieli Go także podchwycić w mowie, by już naprzód przygotować sobie
wielką ilość oskarżeń.
On, pełen miłości do ludzi, czyni to oraz daje odpowiedź, okazując
swoją łagodność, a na nich zrzucając całą winę ujawnia ich nieludzkość.
Kazał człowiekowi stanąć pośrodku nie z obawy przed nimi, lecz ponieważ
spieszył się, by uczynić im coś dobrego i wzbudzić w nich litość. Kiedy
nawet w ten sposób ich nie poruszył, wtedy się zasmucił, jak powiedziano,
Hom. XL: Mt 12, 9-24 457

i rozgniewał na nich z powodu zatwardziałości ich serca (por. Mk 3, 5)


oraz rzekł:
(12, 11) Kto z was, jeśli ma jedną owcę, i jeżeli mu ta w dół wpadnie
w szabat, nie chwyci i nie wyciągnie jej? (12, 12) O ileż ważniejszy jest
człowiek niż owca. Tak więc wolno jest w szabat dobrze czynić. Zbija ich
tym przykładem, aby nie mieli powodu do bezwstydnego wystąpienia
i oskarżenia Go jako kogoś, kto przestąpił [Prawo]. Zwróć uwagę, jak
różnorodnie i zgodnie wyprowadza wszędzie uzasadnienie względem
zniesienia szabatu. W przypadku niewidomego nawet się im nie tłumaczy,
gdy uczynił błoto, choć nawet wtedy Go oskarżali (por. J 9). Sposób
działania (ÓTipioopyia) wystarczał do okazania Pana prawa. Przy
paralityku (Mt 9, 2-7), gdy niósł on swoje łoże, a oni go oskarżali (por. J
5, 5-10), [Pan] przedstawia swą obronę raz jako Bóg (por. J 5, 17-47), raz
jako człowiek (por. J 7, 21-24). Jako człowiek, gdy mówi: „Jeżeli człowiek
może przyjmować obrzezanie nawet w szabat, aby nie przekroczono Prawa
Mojżeszowego” (a nie powiedział: «by człowiek miał korzyść»), „to
dlaczego złościcie się na mnie, że [w szabat] uzdrowiłem całego człowie­
ka?” (J 7, 23). Jako Bóg natomiast, gdy mówi; „Ojciec mój działa aż do
tej chwili i Ja działam” (J 5, 17).
Gdy oskarżali Go z powodu Jego uczniów, powiedział: „Nie czytaliście,
co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Jak wszedł do
domu Bożego i jadł chleby pokładne?” (Mt 12, 3-4A) i wymienia również
kapłanów (por. Mt 12, 4B).
Tu z kolei mówi: „Co wolno w szabat uczynić: coś dobrego czy coś
złego?” (Łk 6, 9) Kto z was, jeśli ma jedną owcę, bo wiedział o ich
miłości do pieniędzy oraz że byli raczej nią ogarnięci aniżeli miłością do
ludzi. Inny ewangelista mówi, że spojrzał na nich, gdy o to pytał, aby
również wzrokiem przyciągnąć ich do siebie (por. Mk 3, 5; Łk 6, 10), lecz
mimo to nie stali się lepsi. Tutaj jedynie mówi, w wielu zaś innych
przypadkach uzdrawia również nakładając ręce1. Jednak nic z tego ich nie
ułagodziło, człowiek wprawdzie został uzdrowiony, ale wskutek jego
uzdrowienia oni stali się jeszcze gorsi.
On chciał ich uleczyć przed nim i użył tysięcznych sposobów leczenia
zarówno przez to, co czynił, jak i przez to, co mówił. Gdy oni nadal trwali
w nieuleczalnej chorobie, wówczas przystąpił do czynu. (12, 13) Wtedy
rzekł do owego człowieka: «Wyciągnij rękę». Wyciągnął, i stała się znów

1 Por. Mt 8, 3. (15); 9, 18. 25; Mk 1, 31. 41; 5, 23. 41; 6, 2. 5; 7, 32-33; 8, 23-25; 9,
27; (16, 18); Łk 4, 40; 5, 13; 8, 54; 13, 13. We wskazanych miejscach Jezus uzdrawiając
nakłada ręce bądź bierze za rękę.
458 Ja n C h ryzo sto m

tak zdrowa jak druga. Cóż oni na to? Wyszli, powiada, i naradzali się, aby
Go zgładzić. (12, 14) Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradą przeciw
Niemu, w jaki sposób Go zgładzić. Chociaż nie zrobił im nic złego, jednak
starali się Go zgładzić.

{Jak wielkim ziem jest zazdrość?)


2. Tak wielkim złem jest zazdrość. Prowadzi wojnę nie tylko z obcymi,
ale także ze swoimi. Marek natomiast powiada, iż naradzali się nad tym
ze zwolennikami Heroda (por. Mk 3, 6). Cóż na to On, łagodny i cichy
(por. Mt 11, 29)? Dowiedziawszy się o tym, oddalił się. (12, ISA) Gdy
Jezus dowiedział się o tym, oddalił się stamtąd. Gdzież są ci, którzy
mówią, iż powinny były dziać się znaki? Wykazał przecież, że zapamiętała
dusza nawet tym nie daje się przekonać oraz dowiódł, że również
i uczniów oskarżali bez przyczyny. Przede wszystkim trzeba pamiętać
o tym, iż [przeciwnicy Jezusa] najbardziej wpadają we wściekłość wobec
dobrodziejstw świadczonych bliźnim: gdy widzą, że ktoś został uwolniony
od choroby albo od grzechu; wtedy oskarżają i wpadają we wściekłość
(por. np. Łk 6, 11). Oczerniali Go, gdy chciał uratować od złego cudzołoż­
nicę (por. J 8, 1-11), a także gdy jadł z celnikami (por. Mt 9, 10-11; 11,
19) i znowu teraz, gdy widzieli rękę przywróconą do zdrowia.
Zwróć uwagę, jak łagodzi ich zawiść i nie porzuca troski o chorych.
(12, 15B.) A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. (12, 16) Lecz
im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tłumy wszędzie się zdumie­
wają i idą za Nim, ale oni nie porzucają swej złości.
Następnie, byś się nie mieszał tymi wypadkami i niesłychaną zaciekłoś­
cią tamtych, przytacza również proroka, który to przepowiedział. Dokład­
ność proroków była tak wielka, że nawet tego nie pominęli, lecz przepo­
wiedzieli także Jego drogi, przeprawy oraz intencję, w jakiej to czynił,
abyś się przekonał, że wszystko mówili z natchnienia Ducha [Świętego].
Jeśli niemożliwe jest znać ludzkie tajemnice, tym bardziej niemożliwe
byłoby poznać cel Chrystusa, gdyby Duch [Święty] nie objawił.
Cóż więc powiada prorok? Przytoczono tak: (12, 17) Tak miało się
spełnić słowo proroka Izajasza: (12,18) Oto mój sługa, którego wybrałem,
umiłowany mój, w którym moja dusza ma upodobanie. Położą ducha
mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. (12, 19) Nie będzie się
spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. (12, 20)
Trzciny zgniecionej nie złamie, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. (12, 21) W
Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą (por. Iz 42, 1-4). Sławi Jego
łagodność i niewypowiedzianą moc, otwiera narodom na oścież wielką
bramę, przepowiada kary, które miały spotkać Żydów i wskazuje Jego
Horn. XL: Mt 12, 9-24 459

zgodność z Ojcem. Oto mój sługa, powiada, którego wybrałem. Jeśli


wybrał Go sobie, to rozwiązuje prawo, nie tak, by mu się sprzeciwiać czy
być nieprzyjacielem prawodawcy, lecz jako taki, który zgadza się z nim
i czyni to samo. Następnie, sławiąc Jego łagodność, powiada: Nie będzie
się spierał ani krzyczał. Sam chciał ich uzdrowić, a gdy Go od siebie
odtrącili, nie opierał się temu. Wskazując na Jego moc oraz na ich słabość,
powiada: Trzciny zgniecionej nie złamie. Było rzeczą łatwą złamać ich
wszystkich jak trzcinę, i to nie po prostu jak trzcinę, ale jak trzcinę
zgniecioną. Ani knota tlejącego nie dogasi. Mówi o ich zapalczywości
i o Jego mocy, która mogłaby stłumić i zgasić zapalczywość z wszelką
łatwością; tu właśnie przejawia się Jego wielka łaskawość.
Cóż więc? Czy zawsze tak będzie? Czy do końca będzie znosić ich
zasadzki i szaleństwa? Gdzież tam! Gdy spełni swe zadanie, wówczas
uczyni i tamto. Wyraził to, mówiąc: Az zwycięsko sąd przeprowadzi
W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą. Tak mówi także Paweł:
„Z gotowością ukarania każdego nieposłuszeństwa, kiedy już wasze
posłuszeństwo się dopełni” (2 Kor 10, 6).
Co znaczą słowa: Aż zwycięsko sąd przeprowadzić Gdy spełni
wszystko, co do Niego należało, wtedy wymierzy karę i to karę ostateczną.
Wtedy to poniosą straszliwą karę, kiedy stanie świetny znak zwycięstwa,
zwycięży Jego sprawiedliwość i nie pozostawi im nawet cienia sposobnoś­
ci do bezwstydnego się sprzeciwiania. Zwykł sądem nazywać sprawiedli­
wość. A na tym nie skończą się sprawy Jego władania, bo również cały
świat przyciągnie ku sobie. Dlatego dodał: W Jego imieniu narody nadzieję
pokładać będą.
Dalej, abyś wiedział, że i to również jest zgodne z wolą Ojca, prorok
zapewnił o tym już na początku - wraz z tym, co następuje - mówiąc:
Umiłowany mój, w którym moja dusza ma upodobanie. Oczywiste jest, że
umiłowany uczynił te rzeczy zgodnie z wolą Tego, który Go miłuje. (12,
22) Wówczas przyprowadzono Mu opętanego, który był niewidomy i niemy.
Uzdrowił go tak, że niemy mógł mówić i widzieć.

(Dobroć Chrystusa a zazdrość faryzeuszy; leczenie zazdrości)


3. O, złości szatana! Zamknął obie drogi, którymi tamten mógł dostąpić
wiary, wzrok i słuch, a przecież Chrystus otworzył obydwie. (12, 23) A
[wielkie] tłumy były pełne podziwu i mówiły: «Czyż nie jest to Syn
Dawida?» (12, 24) Lecz faryzeusze, [słysząc to,] mówili: «On tylko przez
Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy». Cóż wielkiego
powiadały tłumy? A jednak faryzeusze nie znieśli nawet tego. Zawsze, jak
460 Ja n C h ryzo sto m

powiedziałem wyżej2, gryzą ich dobrodziejstwa wyświadczone bliźnim


i nic nie zasmuca ich tak, jak ocalenie ludzi. A przecież Chrystus odszedł
i dał im sposobność, by uśmierzyła się ich złość. Lecz odżyła namiętność,
gdy został spełniony dobry czyn, i oburzali się bardziej, niż szatan. Bo on
opuścił ciało, odszedł i uciekł, nic nie mówiąc; oni natomiast chcieli Go
stracić, to znów oczernić. Skoro pierwsze się nie udawało, chcieli Mu
szkodzić na sławie.
Taka jest właśnie zazdrość, ponad którą nie ma większej niegodziwości.
Cudzołożnik doznaje przynajmniej przyjemności i spełnia swój grzech
w krótkim czasie. Zazdrośnik zaś mści się i karze siebie samego bardziej
niż tego, któremu zazdrości; nie ustaje w grzechu, ale popełnia go usta­
wicznie. Jak wieprz w błocie, a demony w naszej krzywdzie, tak samo on
lubuje się w nieszczęściu bliźniego. Gdy bliźniego spotka coś nieprzyjem­
nego, wtedy spocznie i odetchnie, uważając cudze nieszczęścia za własne
przyjemności, a swoje dolegliwości za szczęście innych. Nie zważa na to,
co dla niego byłoby przyjemne, lecz na to, co dla bliźniego byłoby smutne.
Czyż tacy nie zasługują na to, by ich kamienowano i brano na męki jak
wściekłe psy, jak złośliwych demonów, jak same furie?
Jak chrząszcze żywią się gnojem, tak oni niepowodzeniem innych,
będąc wspólnymi nieprzyjaciółmi i wrogami natury. Jedni litują się nad
nierozumnym zwierzęciem, gdy je zarzynają; ty zaś, widząc człowieka,
który otrzymał dobrodziejstwo wpadasz we wściekłość, drżysz i żółkniesz
ze złości? Cóż znajdziesz gorszego niż to szaleństwo? Dlatego właśnie
nierządnice i celnicy mogli wejść do królestwa (por. Mt 21, 31), natomiast
zazdrośnicy, chociaż się w nim znajdowali, wyszli. „A synowie królestwa,
powiada, zostaną wyrzuceni” (Mt 8, 12). Tamci, uwolnieni od złego,
dostąpili tego, czego nigdy się nie spodziewali, ci natomiast utracili nawet
te dobra, które posiadali, i bardzo słusznie. To czyni z człowieka diabła.
Tak zostało popełnione pierwsze zabójstwo (por. Rdz 4, 1-8); tak zostały
porzucone prawa natury (por. Rdz 6, 1-7; 19, 4-11; Rz 1, 26-27); tak
ziemia została splamiona, tak później otwarła swą paszczę i pochłonęła
Koracha, Datana i Abirama wraz z całym ich zgromadzeniem (Lb 16).
Łatwo jest, ktoś powie, obwiniać o zazdrość, lecz trzeba się także
starać, by cierpiący na tę chorobę zostali z niej uleczeni. W jaki sposób
uwolnimy się od tej słabości? Gdy nabędziemy przekonania, że jak nie
wolno cudzołożnikowi wejść do kościoła, tak samo i zazdrosnemu, a nawet
jemu jeszcze bardziej niż tamtemu. Teraz wydaje się, że jest to rzeczą

2 Zob. powyżej wyjaśnienie wierszy 12, 2 oraz 12, 6.


Horn. XL: Mt 12, 9-24 461

obojętną, dlatego się nie troszczą, ale kiedy jawnie się udowodni, że jest
to grzechem, wówczas łatwo się tego pozbędziemy. Płacz więc i wzdychaj,
narzekaj i wzywaj Boga. Naucz się wzbudzać w sobie takie uczucie, jak
przy ciężkim grzechu, i czynić pokutę. Jeśli usposobisz się tak w duszy,
wówczas prędko uwolnisz się od tej choroby.
Któż nie wie, ktoś może zapytać, że zazdrość jest grzechem? Nie ma
wprawdzie nikogo, kto nie wiedziałby o tym, lecz nie mają o tej namięt­
ności takiego zdania, jakie mają o nierządzie i cudzołóstwie. Kiedy ktoś
potępił siebie za to, że zazdrości? Kiedy błagał Boga, by był dla niego
miłosierny za tę jego słabość? Nikt nigdy! Jeżeli pości i ubogiemu da mały
pieniążek, choć krępuje go namiętność najbardziej zgubna ze wszystkich,
sądzi, że nie popełnił nic złego. Dlaczego Kain stał się taki? Dlaczego
Ezaw? Dlaczego synowie Labana? {Dlaczego synowie Jakuba?} Dlaczego
Korach, Datan, Abiram i ich tłumy? Dlaczego Miriam? Dlaczego Aaron?
Dlaczego sam diabeł?3
4. Oprócz tego pomyśl o tym, że wyrządzasz krzywdę nie temu, komu
zazdrościsz, ale wbijasz miecz w siebie samego. Cóż złego zrobił Kain
Ablowi? Czyż nie wysłał go do królestwa, wcześniej i wbrew swej woli,
a siebie czyż nie pogrążył w tysięcznych nieszczęściach (por. Rdz 4,
9 15)? Jakąż krzywdę Ezaw wyrządził Jakubowi? Czyż nie on był bogaty
i dostąpił niezliczonych dóbr, a tamten po owym podstępie dom ojcowski
opuścił i po obcym kraju się błąkał? A synowie Jakuba, czy zgotowali
Józefowi gorszy los, nawet gdyby dopuścili do pozbawienia go życia?
Czyż to nie oni głód cierpieli i znaleźli się w największym niebezpieczeń­
stwie, a on był królem całego Egiptu (por. Rdz 41 - 45)? W miarę jak
zazdrościsz stajesz się sprawcą większych dóbr dla tego, któremu
zazdrościsz. Bóg patrzy na to; a gdy widzi, że ten, kto nie zrobił nic złego,
ponosi krzywdę, jeszcze bardziej go wynosi i czyni świetnym z tego
powodu, ciebie natomiast karze.
Jeśli nie pozwala, by cieszącym się z nieszczęść nieprzyjaciół uszło to
bezkarnie i mówi: „Nie ciesz się z upadku wroga, nie raduj się w duszy
z jego potknięcia, by Pan widząc to, nie miał ci za złe i gniewu nie
odwrócił od niego” (Prz 24, 17-18), to tym bardziej [nie ujdzie] to
żywiącym zazdrość wobec tych, którzy im nic złego nie uczynili.

3 Kain - por. Rdz 4, 4-8); Ezaw - por. Rdz 25, 29-34; dzieci Labana - por. Rdz 30,
1. 19. 34-35; synowie Jakuba - por. Rdz 37, 3-36; Korach, Datan, Abiram i ich tłumy -
por. Lb 16; Miriam i Aaron - por. Lb 12; zazdrość diabła - por. Ireneusz z Lyo nu ,
Wykład nauki apostolskiej 16, ŹMT 7, 37 wraz z przypisem 105.
462 Ja n C h ryzo sto m

Zabijmy więc tę wielogłową bestię. Gdyż wiele jest rodzajów zazdrości.


Jeżeli kochający tego, kto go kocha, nie ma niczego więcej niż celnik (por.
Mt 5, 46)4, to na jakim miejscu stać będzie ten, kto nienawidzi kogoś, kto
mu nie zrobił nic złego. Jak uniknie piekła ten, kto jest gorszy od pogan
(por. Mt 5, 47)? Dlatego bardzo ubolewam nad tym, że my, którzy otrzy­
maliśmy rozkaz naśladowania aniołów, a właściwie aniołów Pana (por. Mt
22, 30), naśladujemy diabła. Bo i w Kościele panuje wielka zazdrość;
a większa między nami5, niż między poddanymi [władzom świeckim].
Dlatego również do nas trzeba skierować te słowa.
Dlaczego, powiedz mi, zazdrościsz swemu bliźniemu? Czy dlatego, że
widzisz, iż cieszy się szacunkiem i dobrą sławą? Czy nie widzisz, ile złego
przynoszą godności tym, którzy nie uważają? Pobudzają ich do chełpliwo­
ści i dumy, do zarozumialstwa i arogancji, czyniąc ich beztroskimi; oprócz
tych błędów stają się także ustępliwi6. A, co najgorsze, biorące się stąd
błędy pozostają niezmienne, natomiast przyjemność, gdy tylko da się
odczuć, zaraz znika. Powiedz mi, czy z powodu tych rzeczy zazdrościsz?
«Bo taki ma wielki wpływ u panującego, rządzi i kieruje wszystkim, jak
chce, daje się we znaki swym przeciwnikom, wyświadcza dobrodziejstwa
swoim pochlebcom i ma wielką władzę?» Światowe gadanie pochodzące
od ludzi przykutych do ziemi. A człowiekowi dążącemu do rzeczy
niebieskich w niczym nie potrafi zaszkodzić.
Cóż mu może uczynić złego? Pozbawi go godności? I co z tego? Jeśli
słusznie, to mu nawet dobrze uczyni; bo mało co tak się Bogu nie podoba,
jak gdy ktoś niegodnie sprawuje urząd kapłański. Jeśli zaś niesłusznie,
wówczas z kolei wina spada na niego, a nie na tamtego, bo kto niespra­
wiedliwie cierpi i mężnie to znosi, zyskuje większą bliskość (7tocppr|Gia)
z Bogiem.
Zważajmy więc nie na to, by mieć władzę, godność, znaczenie, lecz
aby żyć w cnocie i zajmować się sprawami wyższymi (c|)iXooo(|)ia). Bo
godności pobudzają nas do wielu czynów, które nie podobają się Bogu

4 Tak tłumaczę greckie: Ei y&p 6 xóv (|>iżx)\)VTa ócya7id)v o\)5£v k Iźov £xei xoi)
T£^G)VO\),gdyż przekład J. Krystyniackiego: «Jeżeli bowiem ten, który go miłując kocha,
nie ma nic przed celnikiem» jest dla mnie niejasny. Ponadto jestem przekonany, że Jan
Chryzostom nawiązuje tu do fragmentu z Kazania na Górze, o czym świadczy następne
zdanie.
5 Smutne słowa, ale po ponad tysiącu lat, cóż można by dzisiaj na to Chryzostomowi
odpowiedzieć? Że uczniowie Chrystusa w ciągu dziejów Kościoła rozwinęli formy za­
zdrości przekształcając je w symonię, nepotyzm, czołobitność, służalstwo i próżność,
a «złotoustego» nie widać; niektórzy mają złote, ale pierścienie, wielu - usta, ale pełne
wody?
6 Greckie p<$c5ioę znaczy także: «lekkomyślny, «bez skrupułów».
Hom. XL: Mt 12, 9-24 463

i trzeba wielkiego hartu ducha, by należycie używać władzy. Kto jest jej
pozbawiony, chcąc nie chcąc, głębiej zastanawia się nad [różnymi]
rzeczami, a kto ją posiada, doznaje czegoś podobnego jak ktoś, kto
mieszka razem z przystojną i ładną dziewicą, a miałby nakazane, by nigdy
na nią nie spojrzeć niepowściągliwym okiem. Taka jest właśnie władza7.
Dlatego wielu, nawet wbrew ich woli, popchnęła do obelg, pobudziła do
gniewu, zdjęła wędzidło z języka, rozwarła drzwi ust, miotając ich duszę
niby wichurą i pogrążając ich łódkę w najgłębszą toń zła. Takiego właśnie
człowieka, który znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie, ty podzi­
wiasz i powiadasz, że masz mu czego zazdrościć? O jakiejż to świadczy
głupocie?!
Oprócz tego, co powiedziano, zwróć uwagę na to, ilu taki człowiek ma
nieprzyjaciół i oskarżycieli, ilu pochlebców, którzy go oblegają. Czy jest
to warte, powiedz mi, by uważać to za szczęście? A któż by tak twierdził?
Lecz u ludzi, ktoś powie, to ma znaczenie. I cóż z tego? Przecież ludzie
nie są Bogiem, któremu będzie zdawał rachunek. Tak więc, gdy mówisz
o ludziach, nie wymieniasz nic innego niż skały, ostre kamienie, rafy.
Znaczenie u ludzi, im świetniejszym kogoś czyni, tym większe mieści
w sobie niebezpieczeństwa, troski i zmartwienia. Mając tak przykrego
pana, ktoś taki nie może przystanąć ani odetchnąć. Lecz cóż mówię,
przystanąć i odetchnąć? Choćby ktoś taki spełnił nie wiadomo ile dobrych
czynów, z trudnością dostaje się do królestwa. Nic na ogół tak nie stacza
ludzi, jak popularność u wielu, która sprawia, że stają się oni strachliwymi,
nikczemnymi, pochlebcami i hipokrytami. Dlaczego faryzeusze mówili
0 Chrystusie, że ma demona (por. J 8, 48)? Czy nie dlatego, że pragnęli
sławy u ludu? Czemu lud miał o Nim dobre zdanie? Czy nie dlatego, że
nie ulegał tej chorobie? Bo nic, powiadam, nic, nie czyni ludzi tak
niesprawiedliwymi i nierozumnymi, jak ubieganie się za sławą u ludzi,
a nic tak znakomitymi i niezłomnymi jak jej lekceważenie.
Dlatego trzeba niezwykle silnej duszy, aby oprzeć się tak wielkiemu
1 gwałtownemu prądowi wiatru. Gdy powodzi mu się dobrze, wtedy
wywyższa się nad wszystkich, gdy natomiast spotka go coś przeciwnego,
wówczas chce siebie samego pogrzebać - oto jego niebo i piekło, gdy
ogarnie go ta namiętność.
5. Odpowiedz mi, czy warte to jest zazdrości czy raczej politowania
i łez? A oczywiste jest to dla każdego. Gdy zazdrościsz komuś, kto cieszy

7 To znaczy władca ma zakazane nadużywanie władzy, ale pokusa jest wielka, gdyż
któż mu może w tym przeszkodzić. A Bóg każdego osądzi sprawiedliwie bez względu na
osobę.
464 Ja n C h ryzo sto m

się taką sławą, czynisz to samo, jak ktoś widząc innego związanego,
biczowanego i szarpanego przez liczne zwierzęta zazdrościłby mu ran
i chłosty. Tyle ma on więzów i panów, z ilu ludzi składa się lud; co zaś
jeszcze bardziej przykre, każdy z nich ma odmienne zdanie i wszyscy bez
namysłu wyrokują o kimś, kto jest ich niewolnikiem, bez rozwagi,
zatwierdzając to, co powie ten czy tamten. Od jakichże bałwanów, od
jakich burz nie jest to straszniejsze? Taki daje się w szczęściu unieść
dumą, to znów łatwo upada na duchu. Żyje zawsze w niepewności, nigdy
w spokoju. Przed wejściem do teatru i przed rozpoczęciem trudnej mowy
umiera ze strachu i drży; po widowisku umiera z żalu albo cieszy się bez
miary, co jest jeszcze gorsze niż smutek. To, że radość jest złem nie
mniejszym niż smutek, widać na podstawie tego, jak usposabia naszą
duszę, czyni ją lekką, unoszącą się i wzniosłą.
Można to zobaczyć także na przykładzie dawnych mężów. Kiedy
Dawid był dobry: gdy się radował, czy kiedy się smucił? Kiedy naród
żydowski: wtedy, gdy był w ucisku i wzywał Boga, czy też wtedy, gdy
weselił się na pustyni i kłaniał się cielcowi (por. Wj 32)? Dlatego nawet
Salomon, którzy lepiej niż inni wie, co to jest uciecha, powiada: „Lepiej
jest iść do domu żałoby, niż do domu wesela” (Koh 7, 2). Dlatego również
Chrystus tych błogosławi, mówiąc: „Błogosławieni, którzy płaczą” (Mt 5,
4), nad tamtymi zaś ubolewa: „Biada wam, którzy się teraz śmiejecie,
albowiem smucić się i płakać będziecie” (Łk 6, 25). I bardzo słusznie.
Wśród rozkoszy bowiem dusza rozpływa się i mięknie, w smutku nato­
miast skupia się i nabiera rozumu, uwalnia się od całego roju namiętności,
staje się bardziej wzniosła i silniejsza.
Skoro wiemy o tym wszystkim, unikajmy sławy u wielu i pochodzącej
z niej radości, abyśmy dostąpili prawdziwej i wiecznie trwającej chwały
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na
wieki wieków. Amen.
INDEKS BIBLIJNY

Księga Rodzaju 18, 27: 314


1, 1: 32 19, ln: 150
1, 1-27: 168 19, 1-28: 428
1, 27: 194 19, 1-29: 74, 155
2, 16-17: 168 19, 2-3: 316
2, 25: 90, 127, 230 19, 4-11: 460
3, 1: 155 20, 3-7: 58
3, ln: 160 21n: 131
3, 5: 157 25, 8: 341
3, 1-5: 160 25, 29-34: 461
3, 6: 155 26n: 131
3, 1-6: 157 27: 119
3, 15: 38 27, 29: 106
3, 16: 369 27, 41n: 206
3, 16-19: 127 28, 20: 269
3, 19: 152, 277, 369 29, 16: 362
3, 22: 174, 357 29, 23-25: 362
3, 7: 90 29, 30: 362
4, 1-16: 169, 325 30, 1. 19. 34-35: 461
4, 1-8: 460 35, 18-20: 115
4, 4-10: 243 35, 19: 115
4, 4-8: 461 37: 206
4, 8: 206 37n: 105, 131
4, 9-15: 461 37, 3-36: 461
4, 12: 152 37, 23: 230
6-7: 88, 155 38, 6-26: 24
6-9: 168 38, 13-26: 42
6, 1-7: 460 38, 29: 43
7, 6n: 100 39n: 110
8, 7: 72 39, 6n: 399
8, 8-11: 150 39, 7n: 440
9, 20-25: 87, 118 41 - 45: 461
9, 25: 106 42n: 107
11, 1-9:410 46-47: 51
12, 17: 168 49, 1-28: 42
12n: 131 49, 10: 33, 52, 84
13, 14-17: 51 49, 7: 106
14: 168 50, 24: 135
14, 14: 419
18, 7: 419 Księga Wyjścia
18, 9-15: 135 1, 13-14: 454
18, 12-15: 87 1, 22: 111
18, 17: 316 2, 24: 135, 327
18, 20-33: 74 3, 2-3: 142
466 Indeks biblijny

3, 2-6: 139 14, 21-24. 30: 74


3, 6: 135 15, 32-36: 453
3, 8: 199 16: 460, 461
3, 15-16: 135 16, 31: 170
4, 2: 368 20, 1-11: 50
4, 22: 200 20, 12: 74
5 - 14: 161, 302 21, 4-9: 338
5, 6-19: 454 24: 302
7, 14 - 10, 29: 50 25, 1-5: 411
12, 16: 453 27, 17: 376
12, 35-36: 104 28, 9: 451
13-20:168 31, 12: 454
13, 21-22
14, 15: 243 Księga Powtórzonego Prawa
14, 19-31: 455 1, 34: 74
14, 27: 99 5, 6: 214
14, 30: 99 6, 4: 426
16: 148 6, 7: 214
16, ln: 50 6, 16: 158
16, 3: 84, 109 9, 20: 74
17: 148 10, 17: 163
17, ln: 50 21, 23: 41
17, 11-12 22, 22-24: 55
17, 5-6: 339 22, 27: 71
18, 3-4: 118 24, 1: 219
19: 16, 139 25, 4: 356
19, 10: 28 31, 2: 74
19, 15: 28 33,9:412
19, 16: 28 34, 6: 74
20, 12: 176
20, 15: 200 Księga Jozuego
20, 18. 21: 28 1, 1-2: 31
23, 5: 189 2, 1-21: 24, 44
31,3-7:118 2, 24: 454
32: 148, 464 6, 4n: 451
32, 6: 88 6, 25: 24, 44
32, 10: 418 10, 12-13: 50
32, 27: 411 14, 6n: 454
32, 27-28: 418 24, 2: 109
32, 31-32: 417
32, 33-34: 418 Księga Rut
33, 12n: 339 1: 44
34, 30: 331 2 - 3: 44
40, 36-38: 81 4, 1-17: 44
4, 13-17: 24
Księga Kapłańska
14, 2n: 311 1 Księga Samuela
15, 25-27: 365 1, 13: 86
19, 12: 220 1, 5-20: 243
19, 18: 231 2, 12n: 226
20, 10: 55 2, 30: 352
24, 20: 203, 227 5 - 6: 83
5, 9: 277
Księga Liczb 6, 2-10: 277
9, 15-23: 81 6, 6: 104
11, 12: 418 8, 1-3: 118
12: 74, 461 16, 1: 74
12, 1-15: 327 16, 7: 349
12, 14: 74 16, 11: 74
Indeks biblijny 467

17: 131, 324, 326 Księga Nehemiasza


21, 2: 450 9, 6: 85
21, 4-7: 450
21, 7: 450, 451 2 Księga Machabejska
22, 6-21: 451 6-9: 51
22, 20: 450 7: 426
24: 326
28, 7n: 83 Księga Hioba
1: 160
2 Księga Samuela 1, 1: 54, 198
11: 24, 25 1, 4-5: 397
11, 2n: 324, 325 1,6-2,10:342
12: 38 1, 9-12: 154
12, 13n: 327 1, 13-2, 10: 398
12, 24: 42 1, 13-2, 13: 397
15 - 19: 327 1, 13-22: 131
15, 25-26: 47 1, 13n: 181
16, 10: 47 1, 20-22: 181
16, 11-12: 113, 181 2, 7-8: 181
2, 9: 160, 181, 399
1 Księga Królewska 2, 10: 161, 181
3, 4-15: 289 3, 25: 398
11, 1-13: 327 5: 181
11, 12: 32 7, 16: 398
16, 29 - 22, 40: 305 11: 181
17 - 19: 127 15, 11: 398
17, 1-7: 152 30, 25: 188, 398
17, 8n: 40 31, 1: 397
18, 21: 306 31, 9: 216
18, 41-45: 152 31, 24: 397
18, 46: 128 31, 25: 266, 397
19, 18: 270 33, 27 w LXX: 398
19, 20-21: 167 40, 8: 400
21: 410 42, 5-6: 400
21, 19: 306 42, 6: 181
2 Księga Królewska Księga Psalmów
5, 9-10: 310 2, 1-2: 425
5, 11: 364 4, 5: 204
16: 109 6, 6: 425
18-20: 109 7, 10: 349
19, 34: 32 8, 3: 93
21: 279 8, 4: 93
22, 8: 117 8, 5: 54
19, 1: 273
2 Księga Kronik 19, 5: 312
6, 30: 349 22, 7: 314
17, 7-14: 51 22, 17: 425
19, 7: 163 22, 19: 425
22, 7-9: 25 24, 8: 253
24, 22-25: 25 25, 18: 113
25, 14-27: 25 25, 19: 113
28, 27: 109 34, 14: 130
29 - 32: 109 34, 15: 130
33, 1-11: 279 37, 11: 176
33, 12-20: 279 37, 27: 130
36: 84 38, 5: 445
45, 3: 331
468 Indeks biblijny

45, 11-12: 44 Księga Mądrości


45, 12: 363 3, 1: 341
48, 3: 221 6, 8: 324
49, 8: 73 16, 29: 313
50, 12: 357
50, 14: 208 Mądrość Syracha
50, 23: 208 2, 2: 132
51, 6: 435 4, 8: 417
51, 19: 174 9, 8: 216
68, 19: 253 12, 13: 120
68, 34: 85 18, 16: 419
69, 22: 425 49, 8: 139
72, 7: 72
77, 14: 432 Księga Izajasza
80, 13: 43 1, 10: 134
84, 11: 65 1, 21: 44
86, 8: 432 1, 26: 70
89, 21: 48 2, 1: 50
90, 2: 72 2, 4: 253
91, 11: 158 3, 16: 217
91, 11-12: 157 5, 19: 136
95, 2: 170 5, 2: 43
102, 4: 35 5, 4: 149, 434
103, 20: 246 6, 1: 221
103, 22: 253 6, 3: 245
106, 31: 223 6, 9-10: 411
107, 25: 339 7-9: 109
110, 1: 93, 327 7, 14: 68, 71
115, 3: 320 8, 3: 70
116, 7: 369 9, 1: 165
119, 71: 131 9, 4-5: 84
130, 1: 243 11, 1: 54, 117
141, 2: 208 11, 10: 54, 93, 126, 296, 385, 425
145, 16: 269 13, 6: 136
147, 9: 269 14, 13: 314
148, 9: 273 20, 3: 230
148, 12: 71 29, 13: 143
35, 10: 369
Księga Przysłów 36 - 39: 109
3, 12: 161 36, 12: 437
6, 6: 100, 224, 269 37, 35: 327
6, 8: 269 38, 14: 269
6, 24: 55 40, 3: 125, 126
9, 9: 83 40, 3-5: 126
19, 17: 187, 188 40, 4-5: 126
24, 17-18: 461 40, 5: 126
26, 11: 151 42, 1-4: 458
28, 1: 306 43, 3: 214
33, 11: 151 45, 7: 277
45, 21-22: 214
49, 15: 281
Księga Koheleta 51, 1-2: 135
7, 2: 464 52, 7: 382
53, 12: 253, 425
Pieśń nad pieśniami 53, 2: 331
8, 6: 55 53, 4: 330
53, 7: 425
Indeks biblijny 469

53, 8: 425 Księga Daniela


53, 8 LXX: 30 1: 65
53, 9: 195 1 -4: 161
57, 3n: 44 1, 5-16: 110
58, 3: 359 2, ln: 50, 302
65, 25: 126 2, 12n: 74
66, 2: 173 2, 17-45: 65
2, 49: 65
3: 89
Księga Jeremiasza 3, ln: 66
2, 10-11: 224 3 - 4: 64
3, 20: 44 3, 8n: 212, 426, 440
4, 2: 223 3, 17: 65
5, 8: 161 3, 18: 65, 399
8, 4: 323 3, 19: 64
8, 7: 269 3, 19-97: 50
11, 1: 50 3, 22-24: 66
11, 14: 73 3, 23: 67
11, 20: 57 3, 26n: 65
13, 10: 360 3, 27: 46
13, 12: 360 3, 28: 65
15, 1: 74 3, 28-30: 65
17, 9: 349 3, 29. 31: 46
17, 10: 353 3, 32: 65
18, 1: 50 3, 35-40: 65
21, 1: 50 3, 38: 65
25, 1: 50 3, 39: 174
31, 15: 114 3, 46-47: 64
31, 31-32: 203 3, 48: 67
31, 31-34: 15 3, 48-50: 66
36, 23. 27-29: 117 3, 49: 66
37, 1: 50 3, 49-50: 66
39, 1: 50 3, 50: 35, 66, 67
41, 1. 8: 50 3, 91n: 186
42, 1: 50 3, 92: 67
47, 1: 50 3, 97: 65
51, 1: 50 4, ln: 50, 302
4, 7-25: 64
Księga Barucha 4, 7n: 64
3, 36: 253 4, 11: 64
3, 38: 30 5: 302
8, 1: 50
9, 25-27: 52
Księga Ezechiela 13, 54: 5
1, 4n: 139 13, 58: 5
4: 435
8 - 10: 139 Księga Ozeasza
10, 14: 150 2, 1-4: 44
12, 2: 411 6, 3: 281
14, 14-16: 74 6, 4: 281
16: 435 6, 6: 356, 357, 452
16, 49: 88, 155 11, 1: 104
16, 51: 436
20, 12n: 453 Księga Joela
34, 23: 373 1, 13: 243
34, 23-24: 32
36, 22: 45 Księga Amosa
43, 3: 50 3, 6: 277
470 Indeks biblijny

8, 11: 37 2, 4-8: 80
9, 7: 107, 134 2, 5-6: 112
2, 6: 91
Księga Jonasza 2, 7: 112
1, 1-2: 82, 84, 202 2, 9: 81, 96
3, ln: 202 2, 11: 79
2, 12: 79, 83
Księga Micheasza 2, 13: 40, 80, 105, 116, 122
5, 1: 84, 91-93 2, 13-14: 117
6, 3: 351 2, 15: 195
7, 5: 412 2, 16: 80, 95, 97, 125
7, 6: 411, 412 2, 17: 195
2, 19-20: 40
Księga Sofoniasza 2, 23: 117, 195
1, 14: 136 3,1:124,430
3, ln: 92
Księga Zachariasza 3, 1-4: 422, 430
5, 7: 445 3, 1-6: 148, 431
9, 9: 105, 253 3, 2: 125
12, 8: 373 3, 5: 430
3, 5-12: 422
Księga Malachiasza 3, 7: 306
3, 1: 253, 431, 433 3, 7-10: 124
3, 2: 253 3, 7-12: 431
3, 20: 97, 130, 253, 262, 346 3, 8: 124, 126, 130
3, 23-24: 433 3, 9: 135, 321, 323
3, 10: 166, 294, 304
Ewangelia wg św. Mateusza 3, 11: 422, 424, 432
1, 1: 29, 31, 51, 450 3, 11-12: 146
1, ln: 19, 355 3, 12: 153, 166, 294, 304, 377
1, 1-6: 25 3, 13: 124
1, 1-16: 25, 49, 51 3, 13-17: 31, 92, 421
1, 1-17: 52 3, 14: 422
1, 2: 40, 51 3, 15: 123, 195
1, 3: 24, 41, 42 3, 16: 421
1, 5: 41, 44 3, 17: 124, 154, 156, 421
1, 5-6: 24, 44 4, 1-2: 256
1, 6-7: 51 4, 12: 166
1, 6-11: 25 4, 12-24: 198
1, 8-9: 25 4, 14: 195
1, 12-16: 25 4, 16: 186, 230
1, 13: 51 4, 18: 20, 23, 117
1, 16: 25, 51, 52, 71, 72 4, 18-22: 353, 354, 377, 395
1, 17: 25, 51 4, 19: 167
1, 18: 52, 54, 71 4, 2: 434
1, 18-19: 34 4, 3: 160
1, 19: 33, 34, 40, 70, 72, 105 4, 4: 268
1, 19-25: 40 4, 6: 160
1, 20: 54, 70, 71 4, 23: 172, 348
1, 20-21: 105 4, 23-24: 309
1, 21: 31, 40, 93, 105 4, 23-25: 422
1, 22: 195, 312 4, 24: 168
1, 23: 68 4, 25: 321
2, 1-2 : 12 5-7: 308
2, 2: 79, 81, 93 5,1:100,331,422
2, 2-3: 79 5, ln: 198
2, 3: 79, 92, 97, 105 5, 3: 21, 196, 236, 237, 446
2, 4: 112 5, 3n: 222, 232, 235
Indeks biblijny 471

5, 3-9: 220 5, 48: 236, 250, 252, 385


5, 3-11: 235 6, 1: 255
5, 3-12: 210 6, 1-2: 255
5, 4: 86, 196, 236, 464 6, 1-5: 302
5, 5: 192, 196, 197, 235, 236 6, 1-6: 45
5, 6: 196, 235, 244 6, 2-4: 417
5, 7: 192, 196, 197, 235, 236, 257 6, 3: 255
5, 8: 192, 196, 236 6, 4: 277
5, 9: 196, 236 6, 5: 255, 358
5, 10: 178, 196, 237 6, 6: 69, 86, 255
5, 11: 186, 196, 235 6, 6-9: 385
5, 12: 235, 236, 237 6, 9-15: 290
5, 13: 230, 236 6, 11: 276
5, 13-14: 60, 153 6, 12: 208, 289
5, 14: 230 6, 13: 248, 274
5, 15: 245 6, 14: 208, 248, 385
5, 16: 186, 221, 237 6, 15: 248
5, 17: 311 6, 16: 358
5, 17-20: 200 6, 16n: 21
5, 18: 237 6, 17: 358
5, 19: 236, 237 6, 19: 298
5, 20: 224, 236, 237, 270, 275 6, 19-20: 119, 145, 152
5, 21-22: 426 6, 22-23: 386
5, 21-26: 214 6, 24: 196, 343
5, 21n: 274 6, 25-27: 272
5, 22: 176, 196-198, 201, 209, 215, 219, 6, 25n: 290
221, 228, 229, 235, 236, 240, 308 6, 26: 380, 385
5, 23: 210, 234 6, 32: 276
5, 23-24: 208, 235 6, 33: 177, 321
5, 23-25: 196 6, 34: 247, 380
5, 25: 176, 229, 235, 257, 258, 260 7, 1: 12
5, 27: 21, 196, 308 7, 3-5: 358
5, 27-28: 426 7, 6: 25, 292, 302, 442
5, 28: 100, 197, 198, 221, 235, 236, 386 7, 7: 289
5, 28-29: 387 7, 11: 163
5, 29: 221, 227 7, 12: 22, 196
5, 29-30: 235, 241 7, 13: 196
5, 30: 241 7, 14: 304, 324, 444, 454
5, 31-32: 221 7, 15: 302
5, 32: 235 7, 19: 304
5, 34: 235, 237, 274, 308 7, 21-23: 308, 405
5, 34-35: 232 7, 22-23: 386
5, 35: 274 7, 28: 178, 422
5, 37: 236 7, 28-29: 317
5, 38: 202, 203 7, 29: 178, 215, 348, 405
5, 39: 197, 203, 235, 236, 308, 446, 455 8, 1: 331, 422
5, 39-41: 237 8, 1-2: 315
5, 40: 197, 235, 258 8, 1-4: 377
5, 40-42: 235 8, 2: 316, 317
5,41:236 8, 3: 316, 322, 348, 349, 457
5, 42: 418 8, 4: 320, 350
5, 44: 231, 304, 308 8, 8: 47, 329, 348
5, 44-48: 385 8, 10: 47, 349
5, 45: 201, 237, 240, 250, 274, 416 8, 10-13: 374
5, 45-47: 351 8, 11: 135, 199, 322, 369
5, 46: 236, 275, 462 8, 12: 460
5, 46-47: 236, 240 8, 14-15: 350
5, 47: 236, 237, 462 8, 15: 457
472 Indeks biblijny

8, 17: 195 10, 25: 399


8, 18: 337 10, 27: 286
8, 20: 278, 434 10,29:115
8, 21-22: 167 10, 30: 342
8, 23-27: 194, 330, 348, 377 10, 32: 405
8, 26: 367 10, 32-33: 405
8, 26-27: 374 10, 33: 87
8, 28-34: 342, 348, 377 10, 39: 445
8, 28n: 422 10, 40: 415
8, 29: 405 10, 41: 415
8, 31-32: 249 10, 42: 45, 415
8, 32: 350 11, 2: 430
8, 34: 347, 422 11, 4: 333
9, 1: 343 11, 7-8: 333
9, 2: 354, 366, 374, 377 U , 7_14: 441
9, 2n: 353, 387 11, 9-11: 425
9, 2-7: 457 11, 10: 433
9, 2-8: 356, 377 11, 11: 128, 432
9, 2-9: 354 11, 12: 292, 441
9, 4: 429 11, 10-13: 127
9, 5: 139 11, 14, 17: 127
9, 7: 351 11, 18: 133
9, 9: 16, 20, 23, 377, 395 11, 18-19: 166, 333
9, 9n: 329, 352 11, 19: 355, 432, 435, 458
9, 9-13: 354 11, 20-24: 441
9, 10: 365, 381 11, 21-22: 428
9, 10-11: 284, 458 11, 29: 48, 94, 458
9, 11: 385 11, 30: 291
9, 12: 36 12, 1-12: 194
9, 13: 452 12, 2: 284, 356
9, 14: 422, 423, 433 12, 3-4: 452, 457
9, 18-25: 422 12, 4: 457
9, 18. 25: 457 12, 9-14: 450
9, 22: 385 12, 9n: 40
9, 25: 374 12, 10: 387
9, 26: 422 12, 11-12: 193
9, 27: 450 12, 13: 387
9, 28: 168 12, 17: 195
9, 31: 422 12, 22-24: 40
9, 32-33: 377, 387, 422 12, 23: 450
9, 35-36: 422 12, 26: 375
10, 2: 378 12, 38-39: 157
10, 4: 377 12, 41-42: 82, 436
10, 5n: 421 12, 42: 432
10, 8: 385, 386, 389, 415 12, 47: 332
10, 8-10: 388 12, 47-50: 296
10, 9-10: 278, 389, 415 12, 48: 333
10, 10: 388, 394, 401, 415 12, 49-50: 59
10, 11-13: 383 13, 12: 280
10, 12: 383 13, 13-15: 411
10, 12-13: 392, 410, 415 13, 15: 288
10, 14: 436 13, 22: 261
10, 14-15: 415 13, 30: 351
10, 15: 392 13, 35: 195
10, 17-22: 379, 401 13, 55: 432
10, 19: 380, 402 13, 55-56: 72
10, 19-23: 415 14, 1. 10: 84
10, 22: 402 14, 3: 430
Indeks biblijny 473

14, 3-4: 422, 431, 432 22, 43-44: 327


14, 3-5: 430 23, 4: 284
14, 4: 306 23, 6: 42
14, 12: 358 23, 8: 385
14, 13n: 194 23, 13: 286
15, 1-2. 20: 284 23, 16-22: 221
15, 1-9: 192 23, 23: 284
15, 9: 215 23, 24: 284
15, 11-18: 310 23, 25-26: 310
15, 16: 339 24, 3: 157
15, 20: 310 24, 6-7: 263
15, 21-28: 75, 82, 280 24, 9-30: 122
15, 22: 450 24, 12: 206
15, 22-28: 315 24, 14: 129, 263, 312
15, 26: 280 24, 14: 130
15, 27: 281 24, 37-39: 263
15, 28: 317 25, 1-13: 121
16, 1: 157 25, 8: 369
16, 9: 357 25, 9: 264
16, 19: 283 25, 12: 295
16, 21: 40 25, 28: 280
17, 2: 194 25, 31: 296, 385
17, 9: 330 25, 33n: 98
17, 20: 160 25, 35: 66
17, 23: 40 25, 35-40: 316
17, 24: 385 25, 40: 296, 415
18, 15- 17: 283 25, 41: 296
18, 18: 283 25, 42: 295
18, 21-22: 234 25, 45: 415
18, 23n: 75 26 - 27: 146
18, 28n: 190 26, 8: 385
18, 32: 285 26, 26-27: 313
19, 4: 194 26, 39: 370
19, 8: 219 26, 41: 154
19, 10: 288 26, 71: 117
19, lOn: 22 27, 5: 121, 181
19, 23-24: 119 28: 40
19, 25: 288 28, 19: 96
19, 26: 455 28, 20: 173
19, 28: 322
19, 30: 323 Ewangelia wg św. Marka
20, 6-9: 45 1, 4: 123, 124
20, 19: 40 1, 7: 47
20, 30. 31: 450 1, 13: 155
21: 195 1, 22: 215
21, 2: 105 1, 24: 117, 405
21, 5: 105, 253 1, 30: 329
21, 9. 15: 450 1, 31: 457
21, 25: 133 1, 40: 309
21, 31: 126, 323, 460 1, 41: 457
21, 31-32: 354 2, 4: 315, 347
22, 15-36: 433 2, 7: 348, 349
22, 16: 358 2, 14: 353
22, 30: 462 2, 26: 450
22, 32: 135 2, 27: 453
22, 36: 332, 433 3, ln: 387
22, 40: 22 3, 3-4: 456
22, 43: 450 3, 4: 456
474 Indeks biblijny

3, 5: 457 2, 4: 33
3, 6: 458 2, 7: 93-96, 98, 102, 116, 117
3, 16-18: 377 2, 7. 12: 102
3, 23: 375 2, 7. 12. 16: 79-81
4, 35-41: 337 2, 8-14: 40
4, 38: 337 2, 8n: 30, 57
5, ln: 340 2, 14: 313, 410
5, 5: 340, 343 2, 25-26: 55
5, 7: 340 2, 39-40: 116
5, 23: 457 2, 41-50: 125
5, 24: 365 2, 48: 40
5, 26: 365 3, 1: 125
5, 37: 364, 368 3, ln: 122
5, 40: 367 3, 2: 123
5, 41: 457 3, 3: 123, 124
5, 42: 364 3, 4: 126
5, 43: 368 3, 5: 126
6, 2. 5: 457 3, 5-6: 126
6, 10: 381 3, 6: 126
7, 1-13: 192 3, 8: 118, 124, 125, 130
7, 7: 215 3, 10: 306
7, 14: 193 3, 12: 125, 137
7, 24-30: 75, 82 3, 13-14: 270
7, 32-33: 457 3, 14: 125, 137, 306
8, 23-25: 457 3, 16: 421
8, 54: 193 3, 17: 153
9, 27: 457 3, 23: 25
9, 43: 153 3, 23-38: 19, 25, 32, 50
10, 29-30: 177 3, 38: 19
10, 30: 140 4, 13: 159
10, 47: 117 4, 16: 347
14, 65: 146 4, 18: 253
14, 67: 117 4, 22: 40
15: 146 4, 23: 198
16, 6: 117 4, 34: 117
4, 35: 157
Ewangelia wg św. Łukasza 4, 40: 457
1, 4: 18 5, 13: 457
1, 5: 25, 125, 133, 148 5, 17-26: 319
1, 5n: 57 5, 19: 169, 347
1, 6: 54 5, 21: 348, 349
1, 7: 148 5, 27: 353
1, 20: 56 5, 32: 357
1, 26-35: 40, 56 5, 33: 358
1, 26-36: 56 5, 36: 360
1, 26n: 53, 57 5, 49: 366
1, 27: 33 5, 8: 47
1, 29: 56 6, 1: 449
1, 31: 422 6, 8-9: 456
1, 34: 56 6, 9: 456, 457
1, 36: 25 6, 10: 457
1, 39-55: 55 6, 11: 458
1, 41: 55 6, 15: 378
1, 76: 166 6, 16: 378
1, 80: 125, 127, 148, 434 6, 20: 173
2: 92 6, 21. 25: 87
2, 1: 125 6, 22-23: 180
2, 1-6: 107 6, 25: 464
Indeks biblijny 475

6, 26: 180 15, 30: 75


6, 32-34: 236 16, 9: 75
6, 34-35: 231 16, 19-31: 66, 161, 341
6, 36: 418, 454 16, 19n: 113
7, 1-10: 318 16, 24: 119
7, 2: 315, 319 16, 24n: 341
7, 4: 319 17, 10: 45
7, 5: 318 17, 14-18: 310
7, 6: 318 17, 26-27: 263
7, 7: 318 17, 28-29: 264
7, 18: 423 18, 1-5: 280
7, 18-19: 421 18, 1-8: 244
7, 21: 423, 429 18, 9-14: 44, 46, 174, 419
7, 21-22: 424 18, 11: 239
7, 25: 128, 333 18, 12: 239, 358
7, 29: 435 18, 18: 332
7, 36-50: 419 18, 19: 332
7, 37-38: 86, 354 18, 37: 117
8, 22: 337 19, 2-9: 381
8, 26n: 340 19, 5: 355
8, 29: 340 19, 8: 356
8, 31: 340 19, 9: 356
8, 39: 374 19, 40: 164
8, 42: 364 19, 41: 86
8, 43-48: 366 20, 20. 26: 133
8, 45: 366 21, 9: 293
8, 46: 366 21, 15: 392
8, 48: 367 22, 35: 380
8, 49: 364, 366 23: 146
8, 50: 366 23, 24: 233
8, 51: 364, 368 23, 39-43: 75, 84, 352
8, 54: 457 23, 40: 286
8, 54-55: 374 23, 43: 176
8, 55: 368 24, 19: 117
8, 56: 368
9, 9: 306 Ewangelia wg św. Jana
9, 55: 351 1, 1: 194
9, 58: 117 1, 3: 194, 274, 385
9, 62: 334 1, 9: 165
10, 7: 381, 402 1, 10: 194, 202
10, 12: 426 1, 11: 202
10, 17: 442 1, 12: 119
10, 20: 300, 386 1, 13: 31
10, 21: 442 1, 14: 54
10, 33nn: 190 1, 19n: 133
11, 5-8: 244, 280 1,21:133
11, 17: 20 1, 24: 133
12, 20: 341 1, 25: 133
12, 47: 324 1, 29: 139, 142, 146, 331, 350, 422, 424
12, 49: 85, 109, 184, 412 1, 31: 123
13, lOn: 40 1, 33: 123, 139, 368, 421
13, 13: 457 1, 34: 139, 140, 142
14, 7-11: 42 1, 35-36: 422
14, 11: 45 1, 35-37: 431
14, 26: 413, 445 1, 35-51: 354
14, 27: 413, 445 1, 39-40: 167
14, 33: 445, 446 1, 40-42: 167
15, lin: 280 1, 42: 167
476 Indeks biblijny

1, 44: 354, 436 10, 41: 434


1, 46: 117 11, ln: 336
1, 47: 333 11, 1-44: 335
2, ln: 194 11, 1-53: 148
2, 25: 353 11, 6: 366
3, 18: 29 11, 8: 308
3, 26: 423 11, 11: 367
3, 29: 359 11,22:317
3, 30: 422, 423 11, 25: 317
4, 1-42: 99 11, 34: 368
4, ln: 82 11, 35: 86
4, 38: 376 11, 39: 368
4, 49: 319 11, 40: 317, 374
4, 9: 378 11, 41: 193
5, 1-18: 347 11, 42: 193
5, 5: 169 11, 44: 368
5, 5-10: 457 12, 32: 109
5, 6: 347 12, 40: 411
5, 16-18: 40 12, 43: 374
5, 17: 193 13, 7: 147
5, 17: 357, 449, 457 13, 8: 147
5, 17-47: 457 13, 21: 86
5, 22: 385 13, 35: 386
5, 27: 54 14, 6: 385, 443
5, 46: 133 14, 12: 403
6, 54: 99 14, 26: 15
6, 55: 296 14, 27: 382
7, 4: 333 14, 28: 39
7, 5: 72 14, 30: 195
7, 6: 333 15, 1: 140
7, 21-24: 457 15, 5: 295, 385
7, 23: 457 15, 15: 402
7, 37-38: 296 15, 22: 426
7, 39: 377 16, 5-6: 388
7, 42: 32 16, 12: 360
7, 52: 117 16, 12-13: 194
8, 1-11: 75, 458 16, 27: 351
8, 5: 55 16, 33: 131, 369
8, 13: 166, 424 17, 1: 193
8, 33: 42, 135 17, 10: 201
8, 39: 321 17, 23: 387
8, 39-41: 42 18 - 19: 146
8, 41, 44: 223 18, 5. 7: 117
8, 44: 201 18, 22: 146
8, 46: 195 18, 36: 78
8, 48: 463 19, 3: 146
8, 52: 214 19, 19: 117
8, 58: 193 19, 27: 72
9: 194, 457 21, 6: 194
9, 6. 14: 449 21, 18: 128
9, 16: 351
9, 24: 311 Dzieje Apostolskie
9, 33: 351 1, 9-11: 16
10, 11. 14: 296, 385 1, 18: 51, 121
10, 20: 214, 435 2, 1-13: 16, 149
10, 31-33: 308 2, 2: 35
10, 33: 349 2, 3: 85
10, 37-38: 349 2, 8: 16
Indeks biblijny 477

2, 13: 16 2, 8-9: 427


2, 22: 117 2, 10: 427
2, 24: 40 2, 11: 163
2, 29: 327, 450 2, 12: 426
2, 41: 16, 269, 270, 383 2, 16: 407
3, 6: 117 2, 17-18: 300
3, 12: 309 2, 21: 198
4, 4: 16, 269, 270, 383 3, 22: 405
4, 10: 117 3, 23: 357
4, 16: 305 3, 31: 195
4, 19: 391 4: 43
4, 20: 305, 391 5, 3: 212
4, 32: 266, 383 5, 6. 8: 139
5, 28: 305, 391 5, 10: 188, 454
5, 36-37: 129 5, 12: 42
5, 41: 445 6, 17: 442
6, 14: 117 6, 18: 17
6, 15: 331 6, 21: 212
7, 49: 221 6, 3-4: 123
7, 59: 341 6, 4-5: 40
8, 27-38: 322 6, 6: 123
8, 27-40: 24 6, 7: 335
9, 1-2: 354 8, 1: 200, 405
9, 1-9: 352, 353 8, 2: 200
9, 3-9: 84 8, 4: 195, 200
9, 4: 351 8, 6-7: 293
9, 36-43: 194 8, 14-17: 17
10, 34: 163 8, 15: 150
11, 4: 123 8, 17: 296, 370
11, 26: 100 8, 18: 445
12, 1-19: 111 8, 23: 150, 246
12, 1-23: 112 8, 32: 290, 295, 313
12, 23: 51 8, 34: 233
13, 46: 97 8, 35: 445
16, 1. 3: 118 9, 1: 405
17, 23: 82 9, 3: 63, 218
17, 28: 82 9, 5: 54
17, 6: 395 9, 6: 94, 118
17, 7: 395 9, 8: 94
18, 3: 23, 395 9, 28: 137
19, 4: 124 9, 30-32: 124
20, 7-11: 194 10, 2: 87
20, 31: 86 10, 3: 123, 442
21, 11: 128 10, 4: 195
21, 20: 73 10, 12: 281
22, 8: 117 11, 17-24: 418
23, 6-7: 410 11, 24: 240
24, 5: 117 11, 28: 118
25, 13 - 26, 32: 394 12, 12: 244
26, 9: 117 12, 19: 204
28, 26-27: 411 12, 20: 89, 153
13, 4: 210, 215
List św. Pawła do Rzymian 13, 5: 210
1, 3: 54 13, 12: 129
1, 18: 427 13, 14: 295
1, 26-27: 460 14, 4: 283
1, 28: 443 14, 10: 164, 170, 283
2, 5: 407 14, 12: 164
478 Indeks biblijny

15, 5. 7: 51 2 List do Koryntian


15, 12: 54, 296, 385 1, 8: 338
16, 18: 61, 293 1, 10: 338
17, 7-21: 51 1, 22: 142
2, 2: 90
1 List do Koryntian 2, 4: 86
1, 8: 407 2, 16: 186
1, 10-16: 37 3, 2-3: 143
2, 9: 142 3, 3: 15
2, 14: 287 4, 15: 374
3, ln: 204, 386 4, 17: 212, 291, 445
3, 1-17: 37 5, 5: 142
3, 7: 268 5, 10: 142
3, 9. 16: 385 6, 15: 369
3, 18: 442 7, 2: 384
3, 13: 407 7, 10: 175
4, 4: 87 7, 11: 38
4, 5: 283 8, 3: 178
5 - 6: 37 8, 5: 178
5, ln: 101, 204 8, 14: 414
5, 5: 113 9, 6: 75
5, 16: 356 10, 6: 459
6, 7: 204 11, 2: 295
6, 9-10: 206 11, 3: 87
6, 11: 123 11, 12: 382
6, 15-16: 101 12, 2: 85
7, 3: 101 12, 7: 131
7, 4: 101 12, 8-9: 131
7, 8-10: 101 12, 9: 313, 390
7, 25n: 22
7, 26: 176 List do Galatów
7, 28: 176 1, 6-9: 204
7, 29: 100 1, 13: 354
7, 31: 100 2, 6: 163
7, 32: 176, 277 3, 13: 41
9, 7: 356 3, 27: 295
9, 9: 356 4, 4: 54, 432
9, 14: 357 4, 22: 203
10, 11: 37 4, 24: 203
10, 12: 323 5, 2: 119
10, 31: 352 5, 2-3: 82
11, 3: 362 6, 8: 305
11, 27: 98, 428 6, 14: 108
12, 31: 386 6, 16: 454
13: 386 6, 17: 212
13, 2: 301
13, 10: 199 List do Efezjan
13, 12: 444 1, 1: 405
14, 20: 425 1, 10: 295, 362, 385
14, 34-35: 99 1, 14: 142
15, ln: 40 1, 22: 362
15, 3: 139 2, 14: 43, 69
15, 8-9: 314 2, 21-23: 385
15, 9: 47 3, 8: 47
15, 26: 426 4, 26: 208, 210
15, 31: 396 5, 4: 88
15, 33: 37, 82 5, 12: 101
15, 55: 253 5, 4-6: 21
Indeks biblijny 479

6, 1: 413 1, 15: 310


6, 2-3: 176 3, 10: 287
6, 9: 163
6, 12: 88, 120, 292 List do Hebrajczyków
6, 14-17: 23 2, 6: 54
3, 3: 432
List do Filipian 4, 13: 256
1, 23: 295, 341 5, 12: 225
2, 6-7: 146 9, 27: 142
2, 7: 54 10, 32-33: 181
2, 11: 426 10, 37: 129
2, 17-18: 447 11, 11-12: 135
3, 2: 239 11, 13: 118
3, 13: 213 11, 14-16: 118
3, 14: 213 11, 29: 454
3, 19: 61, 90, 267 11, 38: 67, 118
4, 4: 86, 437 12, 4: 234
12, 14: 178
List do Kolosan 12, 22-24: 28
1, 24: 212
2, 14: 424 List św. Jakuba
2, 15: 120 2, 19: 143
3, 15: 312 2, 25: 24, 44
3, 20: 413 5, 5: 130
3, 25: 163 5, 12: 221
1 List do Tesaloniczan 1 List św. Piotra
2, 4: 57 1, 17: 163
2, 14-15: 179 3, 15: 395
4, 5: 236
4, 13: 236 2 List św. Piotra
2, 22: 151
2 List do Tesaloniczan
3, 10: 416-418 1 List św. Jana
3, 13: 417 2, 8: 165
3, 15: 417, 418 3, 10: 201
1 List do Tymoteusza Apokalipsa św. Jana
1, 9: 198 4, 7: 150
2, 8: 251, 289 5, 5: 385
2, 9: 21, 217 21, 11: 374
2, 12: 99 22, 16: 296, 385
3, 6: 174 22, 17: 295
5, 5: 372
5, 20: 283
2 List do Tymoteusza
1, 9: 405
2, 24: 351
3, 5: 287
4, 2: 283
4, 15: 287
4, 17: 394
List do Tytusa
1, 11: 76
1, 12: 82
Św. Jan
Chryzostom

HOMILIE
NA EWANGELIĘ
WEDŁUG ŚW. MATEUSZA
Część druga: homilie 41 - 9 0

ŹRÓDŁA
myśli teologicznej
św. Jan Chryzostom

HOMILIE NA EWANGELIĘ
WEDŁUG
ŚW. MATEUSZA
(część druga: homilie 41-90)

Z języka greckiego przełożył


Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 41-60)
Jan Krystyniacki (homilie: 1-40. 61-90)

Rewizja przekładu (homilie: 1-40. 61-90)


Ks. Arkadiusz Baron

Uwspółcześnienie tekstu
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 1-40. 61-90)
Elwira Buszewicz (homilie: 1-40. 75-87)

Opracowanie tekstu i przypisy (homilie: 1-90)


Ks. Arkadiusz Baron

Wydawnictwo WAM • Księża Jezuici


Kraków 2003
SPIS TREŚCI

A. BARON, Chryzostomowa droga za Chrystusem ............................................................... 5

Z N A K I.............................................................................................................................................. 9

HOMILIA XLI: Mt 12, 25-32 ................................................................................................. 11


HOMILIA XLII: Mt 12, 33-37 ............................................................................................... 21
HOMILIA XLIII: Mt 12, 38-45 ............................................................................................... 30
HOMILIA XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23 ....................................................................... 41
HOMILIA XLV: Mt 13, 10-23 ............................................................................................... 52
HOMILIA XLVL Mt 13, 24-33 ............................................................................................... 59
HOMILIA XLVII: Mt 13, 34-52 ............................................................................................ 68
HOMILIA XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12 ............................................................................... 76
HOMILIA XLIX: Mt 14, 1 3 -2 2 ............................................................................................... 90
HOMILIA L: Mt 14, 23-36 ....................................................................................................... 102
HOMILIA LI: Mt 15, 1 - 2 0 ...................................................................................................... 111
HOMILIA LII: Mt 15, 21-31 ................................................................................................. 124
HOMILIA LIII: Mt 15, 32 - 16, 1 2 .......................................................................................135
HOMILIA LIV: Mt 16, 1 3 - 2 3 ....................................................................................................146
HOMILIA LV: Mt 16, 24-27 ................................................................................................. 158
HOMILIA LVI: Mt 16, 28 - 17, 9 .......................................................................................171
HOMILIA LVII: Mt 17, 10-21 ...............................................................................................186
HOMILIA LVII1: Mt 17, 22 - 18, 6 .................................................................................... 198
HOMILIA LIX: Mt 18, 7 - 1 4 ...................................................................................................... 210
HOMILIA LX: Mt 18, 15-20 ............................................................................ ..................... 227
HOMILIA LXI: Mt 18, 21-35 ................................................................................................. 234
HOMILIA LXII: Mt 19, 1 - 1 5 ................................................................................................... 245
HOMILIA LXIII: Mt 19, 16-26. 27. 29 ............................................................................... 256
HOMILIA LXIV: Mt 19, 27 - 20, 16 ................................................................................. 265
HOMILIA LXV: Mt 20, 17-28 ............................................................................................... 277
HOMILIA LXVI: Mt 20, 29 - 21, 11 .................................................................................. 290
HOMILIA LXVII: Mt 21, 12-32 ............................................................................................ 300
HOMILIA LXVIII: Mt 21, 33-46 ......................................................................................... 311
HOMILIA LXIX: Mt 22, 1-14 ............................................................................................... 323
HOMILIA LXX: Mt 22, 15-33 ............................................................................................... 334
HOMILIA LXXI: Mt 22, 34-46 ............................................................................................... 344
HOMILIA LXXII: Mt 23, 1-12 ............................................................................................... 352
HOMILIA LXXIII: Mt 23, 13-28 ......................................................................................... 360
HOMILIA LXXIV: Mt 23, 29-39 ......................................................................................... 369
HOMILIA LXXV: Mt 24, 1-15 .............................................................................................. 379
HOMILIA LXXVI: Mt 24, 16-31 ......................................................................................... 391
HOMILIA LXXVII: Mt 24, 32-51 . . .................................................................................... 402
HOMILIA LXXVIII: Mt 25, 1-30 ......................................................................................... 416
HOMILIA LXXIX: Mt 25, 31 - 26, 5 ................................................................................. 425
HOMILIA LXXX: Mt 26, 6-16 .............................................................................................. 434
HOMILIA LXXXI: Mt 2 6 ,1 7 -2 5 ......................................................................................... 443
HOMILIA LXXXII: Mt 26, 26-35 ......................................................................................... 453
HOMILIA LXXXIII: Mt 26, 36-50 ............................. .. . . ............................................... 465
HOMILIA LXXXIV: Mt 26, 51-66 ...................................................................................... 473
HOMILIA LXXXV: Mt 26, 67 - 27, 10 ............................................................................ 481
HOMILIA LXXXVI: Mt 27, 11-26 ...................................................................................... 490
HOMILIA LXXXVII: Mt 27, 27-44 .................................................................................... 499
HOMILIA LXXXVIII: Mt 27, 45-61 .................................................................................... 507
HOMILIA LXXXIX: Mt 27, 62 - 28, 10 ............................................................................ 516
HOMILIA XC: Mt 28, 11-20 ................................................................................................. 525

INDEKS BIBLIJNY ......................................................................... 534

INDEKS DLA KAZNODZIEJÓW ........................................................................................... 553


A. T em atyczny..................... 553
B. Liturgiczny Roku A ........................................................................................................ 557
CHRYZOSTOMOWA DROGA ZA CHRYSTUSEM

Teologia orędzia

Spotkanie z Chrystusem w homiliach Jana Chryzostoma na Ewangelię


według św. Mateusza jest przeżyciem wyjątkowym. Mogliśmy się o tym
przekonać, czytając pierwsze czterdzieści homilii1. Jednakże jest to
przeżycie nie tylko wyjątkowe, niepowtarzalne, ale przede wszystkim
twórcze, zdolne przemienić życie ludzkie, o ile tylko słowa przyjmowane
otwartym sercem znajdą przystęp w woli człowieka, w jego chęci do
nawrócenia1 2.
Druga część obejmuje homilie 41-90 i wyjaśnia tekst Mt 12, 25 -
28, 20. Złotousty kaznodzieja prowadzi w nich swoich słuchaczy od
podziałów wewnętrznych i zewnętrznych (Mt 12, 25) do eschatologicznej
jedności z Chrystusem (Mt 28, 20); od pokrewieństwa ciała (Mt 12, 46n)
do wspólnoty ducha (Mt 28, 19).
Droga wiedzie poprzez: wyjaśnienie Mateuszowych przypowieści
(MtHom 44 - 47); trudy związane z wychowywaniem uczniów Jezusa na
ludzi żyjących Ewangelią (MtHom 48 - 61); urobienia ich właściwej
postawy wobec innych ludzi w różnorakich sytuacjach i trudnościach
społecznych związanych z podejściem do małżeństwa i rodziny, kultem
religijnym, obłudą, chęcią łatwego i wygodnego ustawienia się w życiu,
a wreszcie ze znakami czasów, zakończonych sądem ostatecznym, który
nie będzie nikogo mierzył, ani oceniał według wydajności religijnej,
życiowej, czy zawodowej, ale jedynie wyróżni miłość od obojętności
(MtHom 62 - 79).

1Por. JAN CHRYZOSTOM, Homilie na Ewangelię według św. Mateusza. Część pierwsza:
homilie 1 - 40, WAM Kraków 2000, ŹMT 18.
2 Por. moje Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym, w: ŹMT 18, 5-13.
6 Ks. A r k a d iu s z B aron

Droga ta krzyżuje się z dramatycznymi wydarzeniami Wielkiego Ty­


godnia. Nauka Chrystusa natrafia na opozycję, na bunt, zawiść i zazdrość
szczególnie ze strony władz religijnych, które zawsze dążyły do zinstytu­
cjonalizowania łaski i dobroci Bożej, do jej urzeczowienia i możliwie
szerokiej kontroli. W wyjaśnieniu najważniejszych w dziejach ludzkości
zdarzeń - kiedy Dobroć Boga względem człowieka sięgnęła dna ludzkiej
zawiści i wrogości (a dokonało się to zarówno poprzez Wcielenie, por.
ŹMT 18, jak i Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa) - Jan Chry­
zostom uwypukli szczególnie właśnie ten aspekt.
Fałszywy i utopijny pokój «liderów świata» uzewnętrznił się w trudnym
do opisania okrucieństwie wobec Chrystusa. Na kolejnych kartach tego
tomu (MtHom 79 - 90) rozgrywa się swoisty dramat ludzkości: coraz trud­
niej ominąć napotkanego już i rozpoznanego w pierwszej części (homilie
1-40, por. ŹMT 18, WAM 2000), wszechmocnego Dobroczyńcę człowieka
i całego rodzaju ludzkiego - Jezusa zwanego Chrystusem. Paradoks tkwi
z jednej strony w tym, że mowa o omijaniu Dobroczyńcy, z drugiej zaś
strony, że staje się to coraz trudniejsze. Usiłowanie takie Jan Chryzostom
często nazywa «szaleństwem» i «głupotą».
Trudniej, bo nie działa w imieniu ludzkich instytucji a coraz bardziej
objawia swoją największą słabość - umiłowanie każdego człowieka, do­
brego i zepsutego, które Jan Chryzostom wielokrotnie określa słowem
«filantropia». Trudniej, bo w sposób bezkompromisowy obnaża obłudę
i egoizm, szczególnie ludzi «stojących na świeczniku».
Słabość, która zaprowadzi Go aż na krzyż, rozdzieli ludzi jak owce od
kozłów, zdemaskuje najgłębiej ukryte intencje każdego człowieka (a jest
to zdaniem Chryzostoma przymiot Boga), poczynając od ludzi chorych,
ułomnych, biednych i uwięzionych, po bogaczy, władców i najwyższe
autorytety religijne (dziś możemy dodać: państw i religii wszystkich
czasów). Innymi słowy: Bóg w Chrystusie oddaje się w ręce człowieka
i pozwala mu robić z sobą wszystko, aż do krzyżowej śmierci i złożenia
w grobie, w zamian każdemu objawiając jego własne oblicze (zob. prze­
piękny fragment MtHom 50, 3-4). Chrystus, czyli najczystsze i najpięk­
niejsze lustro, w którym każdy odbija się taki, jaki naprawdę jest.
Słabość, która nie cofnie się przed niczym i okaże swą moc nie do
przezwyciężenia i nie do uśmiercenia. Bo Miłość, choćby nawet była słaba
i ukrzyżowana, skazywana na śmierć, dręczona i wymazywana ze świata,
to i tak, i zawsze, mocniejsza jest od wszystkich potęg świata, które bez
Niej nie mogłyby nawet zaistnieć... W Chrystusie przypomina Ona, że
prawo do człowieka ma jedynie Bóg, nieustannie okazujący światu swoją
Miłość, która z miłości do miłujących łączy się z nimi, a z miłości do
Chryzostomowa droga za Chrystusem 1

nienawidzących opuszcza ich, by nie mnożyć zawinionych przez nich


cierpień, już i tak nie do zniesienia. Jednym słowem: Miłość ta sama
wczoraj, ta sama dziś i ta sama na wieki.

Teologia struktury

Struktura, układ graficzny i sposób opracowania jest w drugiej części


identyczny z zaproponowanym już w części pierwszej (por. ŹMT 18).
Więcej czasu, umożliwiło - jak się wydaje - pełniejsze opracowanie
aspektów podjętych w części pierwszej.
W sposób bardziej konsekwentny uzupełniono przekład w brakujące
wiersze i pojedyncze słowa z Ewangelii według św. Mateusza, które zo­
stały zamknięte w nawiasach kwadratowych [...]. W przypadku braku kilku
wierszy (zob. np. MtHom 78, 2 wiersze Mt 25, 14-19) umożliwia to lepsze
rozumienie wyjaśnienia proponowanego przez Jana Chryzostoma. W przy­
padku pojedynczych słów może to pomóc nie tylko w lepszym rozumieniu
homilii, ale także ukazać homiletyczny warsztat wielkiego kaznodziei,
który wyjaśniając w ten sposób treść objawienia akcentuje i wydobywa dla
czytelnika jakiś jego aspekt (zob. np. MtHom 86, 1-2; 87, 1) i dlatego
pomija nieistotne w danej chwili słowa.
Warto zaznaczyć, że wszystkie odnośniki biblijne zostały opracowane
w odniesieniu do tekstu greckiego homilii. Należy pamiętać, że Jan Chry­
zostom korzystał z Septuaginty, stąd niejednokrotnie czytelnik znajdzie
cytat nie w pełni zgodny z wersją BT. Podobnie parafrazy biblijne zostały
przywrócone do wersji Jana Chryzostoma, gdyż jego właśnie czytamy
i ważne jest to, że on w danym miejscu posłużył się konkretnym tekstem
bądź parafrazą biblijną.
W przekładzie J. Krystyniackiego - wspominałem już o tym w po­
przednim tomie3 - brakuje wiele zdań i wyrazów. Trudno sobie wyobra­
zić, aby w każdym przypadku wspomniane braki stanowiły pominięcia ze
strony tłumacza. Najprawdopodobniej większość z nich pojawiła się
w trakcie składania tekstu, którego weryfikacja wymagałaby dużego nakła­
du pracy, i która zapewne dlatego została pominięta. Taki scenariusz po­
twierdza rozmieszczenie zdań i wyrazów objętych w naszym wydaniu
klamrami {...}, wskazującymi na ich brak w wydaniu J. Krystyniackiego.

3 Por. A. BARON, Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym, w: ŹMT 18, 9. 11.


8 Ks. A r k a d iu s z B aron

Homilie 41-60 są w moim przekładzie. Stąd - uważny Czytelnik - być


może od razu zauważy nieco inne słownictwo, styl, szersze przypisy oraz
więcej słów greckich. Do podjęcia się takiej pracy skłoniły mnie między
innymi stosunkowo duża ilość brakujących zdań i słów w tychże homiliach
w wydaniu J. Krystyniackiego (stało się to przede wszystkim - o czym już
wspominaliśmy - w wyniku składu tekstu) oraz trudności w «uwspółcześ­
nieniu» niektórych tak długich, że aż nieczytelnych zdań (zob. przykłado­
wo pierwszy akapit w naszym wydaniu homilii 60; w przekładzie J. Kry­
styniackiego stanowi on jedno zdanie). Trzeba jednak podkreślić, że
podczas opracowywania i uwspółcześniania tekstu, starałem się o zacho­
wanie jedności struktury całości niniejszego wydania. W tym celu także
w homiliach tłumaczonych przeze mnie umieściłem w klamrach (...) zda­
nia i słowa pominięte w wydaniu J. Krystyniackiego.
Na koniec, pozostaje jeszcze życzyć wszystkim Czytelnikom, aby
wspólna praca i trud wielu ludzi (poczynając od zespołu pana J. Krysty­
niackiego w XIX wieku, a naszym kończąc w XXI) pracujących nad tym
tekstem Jana Chryzostoma starającego się poprzez wyjaśnienie natchnio­
nych slow św. Mateusza przybliżyć nam Chrystusa i nas do Chrystusa,
pomimo wielu braków i redakcyjnych niedociągnięć, zaowocowała trwałą
przyjaźnią z Tym, który jest, który był, i który przychodzi... także w tym
Adwencie, i także do Ciebie!

Kraków, 11 grudnia 2001 ks. Arkadiusz Baron


ZNAKI

() nawias okrągły zawiera:


a) tekst zam knięty identycznym naw iasem w PG
b) wyrazy greckie, którymi u zupełniono przekład
c) numerację kolejnych zdań z E w an gelii w ed łu g św . M ateusza
d) sigla biblijne zdań p rzytoczon ych bądź w sp om n ian ych przez św . Jana
C hryzostom a
e) sigla biblijne m otyw u danej hom ilii: liczb ę w yróżn ion o tłustym drukiem,
jeśli dany w iersz pojaw ia się po raz pierw szy (8, 7) = M t 8, 7 oraz bez
w yróżnienia jeśli pojaw ia się w tej samej hom ilii, ale w znacznym
oddaleniu od m iejsca, w którym został użyty po raz pierw szy
[ ] naw ias kwadratowy
a) zam yka w yrazy, których nie m a w tek ście h om ilii, a które są p om ocne,
a czasem nawet niezbędne w przekładzie ze w zględ u na sens, na w ym a­
gania języ k a p olsk iego, czy też na zrozu m iałość tekstu
b) w tekście E w an gelii w edług św . M ateusza w skazuje w yrazy pom inięte
w tekście hom ilii lub nie w ystępujące w tek ście B ib lii w yjaśnianej przez
Jana C hryzostom a
/ / nawias prosty
a) zam yka dodatkow e w yjaśnienie, np. «w tajem niczeni /c z y li och rzczen i/»
b) zaw iera im ię w łasne zam iast w ystęp u jącego w tek ście oryginalnym zaim ka,
np. «m ów i do /H eroda/» zam iast «m ów i do niego»
{} naw ias-klam ra zaw iera brakujące w przekładzie Jana K rystyniackiego zdania,
które zostały przetłum aczone przez ks. A rkadiusza Barona
N um eracja i form y w yróżnionego tekstu

1. U góry na środku każdej nieparzystej strony u m ieszczon o numer hom ilii oraz
sigla biblijne tekstu stan ow iącego m otyw danej hom ilii (np. Hom. X: M t 3, 1-6
oznacza, że jest to Homilia dziesiąta na Ewangelię według św. M ateusza ,
której m otyw em jest fragm ent M t 3, 1-6).
2. Kursywa:
a) obejm uje tekst z E w an gelii w edług św. M ateusza stanow iący m otyw danej
hom ilii, czyli innym i sło w y w iersze, które Jan C hryzostom w yjaśnia w danej
hom ilii
b) podtytuły zam knięte w naw iaw ach okłągłych
3. Tłusty druk:
a) oznacza kolejne numery paragrafów zgod n ie z PG; np. 1.
b) obejm ujący num erację zam kniętą naw iasam i okrągłym i w skazuje na om aw iane
w danej hom ilii w iersze E w an gelii w edług św. M ateusza. Ze w zględ u na to,
że niejednokrotnie św . Jan C hryzostom przytacza dane w iersze w częściach,
w ykorzystano także p odział literow y A , B, C, itd. um ieszczając kropkę przy
ostatnim cytow an ym czło n ie (przykładow o: numeracja «8, 7C» w skazuje na
istnienie w iersza «8, 7D», zaś «8, 7C.» oznacza, że jest to ostatni cytow any
człon w iersza «8, 7».
HOMILIA XLI: Mt 12, 25-32
(PG 57, 445-452)

(12, 25) Jezus, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo,
wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie
skłócony, się nie ostoi. (12, 26) Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze
sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo?
1. Już wcześniej postawili Mu zarzut, że przez Belzebuba wypędza złe
duchy (por. Mt 9, 34; 12, 24). {Wówczas nie skarcił ich, dając im sposob­
ność dostrzeżenia Jego mocy na podstawie wielu cudów oraz poznania
Jego wielkości na podstawie Jego nauki}1. Skoro jednak obstawali przy
swym twierdzeniu1 2, karci ich, okazując swą boskość najpierw w tym, że
ujawnia ich tajemne myśli3, a następnie w tym, że z łatwością wyrzuca
demony4.
Samo oskarżenie było niezwykle bezwstydne. Jak powiedziałem po­
przednio, zazdrość nie troszczy się o to, co mówić, lecz tylko byle
mówić5. Pomimo tego Chrystus nie okazał im wzgardy, ale odpowiada
z właściwą sobie łagodnością, ucząc nas tym samym: byśmy byli łagodni
(por. Mt 11, 29) wobec naszych nieprzyjaciół, choćby mówili rzeczy, do
których się nie poczuwamy i które sprzeciwiają się zdrowemu rozsądkowi;
byśmy się nie oburzali ani nie niepokoili, lecz odpowiadali im z wszelką
cierpliwością6. On sam najbardziej tego wówczas przestrzegał, dając tym

1 Wielu cudów - por. Mt 8, 1 - 9, 33; Jego nauki - por. Mt 5 - 7.


2 Obstawanie to przejawiło się w tym, że faryzeusze powtarzają ten sam zarzut - por.
Mt 9, 34 oraz Mt 12, 24.
3 Łączenie ujawniania myśli z Bóstwem - zob. poniżej MtHom 49, 2 przypis 5.
4 Greckie §ocipóviov (por. Mt 12, 24) oddajemy przez «zły duch», zaś 5aipoov przez
«demon».
5 Zob. powyżej MtHom 40, 2-5 (cały fragment poświęcony omówieniu zazdrości), w:
ŻMT 18, 458-464.
6 Greckie słowo pocKpoOupla oznacza także «wielkoduszność», «wytrwałość»,
«wyrozumiałość».
12 Ja n C h r y zo sto m

samym najlepszy dowód, że to co o Nim mówili jest nieprawdą. Gdyby


był opętany przez demona, nie mógłby okazywać tak wielkiej łagodności;
opętany przez demona nie mógłby znać tajemnych myśli.
Nie ważyli się głosić publicznie tych oskarżeń, lecz podnosili je tylko
w duchu, zarówno dlatego, że takie podejrzenie było bardzo bezwstydne,
jak i dlatego, że obawiali się mnóstwa ludzi (por. Mt 12, 23). On nato­
miast, okazując im, że wie również o tym, nie mówi o oskarżeniu ani nie
odsłania ich niegodziwości, lecz przytacza rozumowanie uwalniające [Go]
od winy, rozstrzygnięcie zaś pozostawia sumieniu tych, którzy tak twier­
dzili. Starał się szczególnie o jedną rzecz: aby nieść pomoc grzesznikom,
a nie stawiać ich publicznie pod pręgierz. Chociaż, gdyby tego chciał, nic
nie przeszkodziłoby Mu rozwinąć mowy szerzej, przedstawić ich jako
śmiesznych i oprócz tego wymierzyć im najcięższą karę. Jednak nie uczy­
nił nic takiego i miał przed oczyma jedynie ten cel, by ich nie drażnić,
lecz uczynić łagodniejszymi i w ten sposób lepiej skłonić do poprawy.
Jak się [Jezus] tłumaczy? Nie powołuje się na Pismo (bo nie zważaliby
na to, a nawet interpretowaliby je fałszywie), lecz zbija ich rzeczami, które
zdarzają się w ludzkim życiu. Każde królestwo, powiada, wewnętrznie
skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się
nie ostoi. Wiadomo przecież, że wojny zewnętrzne nie niszczą w takim
stopniu, jak wojny wewnętrzne. To samo dzieje się w ciałach, jak i we
wszystkich innych rzeczach. Jednakże na razie pokazuje to na podstawie
powszechnie znanych spraw. Cóż jest potężniejsze na ziemi niż królestwo?
Nic, a jednak upada, jeśli dojdzie w nim do rozruchów i walk wewnętrz­
nych. Jeżeli w przypadku królestwa w tym właśnie leży przyczyna jego
rozpadu, to co powiesz o mieście, co o domu? Wszystko - małe czy wiel­
kie - podlega zgubie, gdy powstaje przeciwko sobie. «Jeśli więc Ja
mam demona i przez niego wypędzam demony, wtedy ma miejsce konflikt
i walka między demonami, powstają one wzajemnie przeciwko sobie. Jeśli
zaś powstają przeciwko sobie, ich moc zginęła i przepadła». Jeśli szatan
wyrzuca szatana (a nie powiedział: «Demonów», wskazując, że panuje
między nimi wielka zgoda), to sam ze sobą jest skłócony. Jeśli jest
skłócony, stał się słabszy i zginął; a jeśli zginął, to jak może wyrzucać
drugiego?
Czy widzisz, jak śmieszne jest to oskarżenie? Jaka głupota? Jaka
sprzeczność? Nie może żaden z nich utrzymywać, że [On] stoi po stronie
demonów i równocześnie ich wyrzuca, ani uporczywie twierdzić, że trwa
dzięki temu, przez co powinien być zgubiony.
Horn. XLI: Mt 12, 25-32 13

Takie jest pierwsze odrzucenie oskarżenia7. Drugie natomiast, które


następuje po nim, odnosi się do Jego uczniów. Gdyż nie zawsze odpiera
zarzuty tylko w jeden sposób, ale i w drugi, i trzeci, chcąc przez liczne
dowody zmusić ich bezwstyd do milczenia. Podobnie uczynił w sprawie
szabatu (por. Mt 12, 1-8) wymieniając: Dawida; kapłanów; świadectwo
mówiące: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Oz 6, 6; Mt 9, 13; 12, 7);
przyczynę uczynienia szabatu: „Szabat został ustanowiony dla człowieka”
(Mk 2, 27). To samo czyni tutaj. Po pierwszym wyjaśnieniu przystępuje
do drugiego, jaśniejszego niż pierwsze: (12, 27A) I jeśli Ja przez
Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo wyrzucają je wasi synowie?
2. Zwróć uwagę na Jego skromność. Nie powiedział: «Moi uczniowie»
ani: «Apostołowie», lecz: Wasi synowie, aby w tych słowach mieli -
gdyby zechcieli osiągnąć równą z nimi szlachetność - wielką pobudkę ku
temu. Gdyby zaś tego nie uznali i trwali w swoim uporze, aby nie mogli
się już więcej zasłaniać bezwstydną wymówką.
To co mówi posiada takie znaczenie: «Przez kogo apostołowie wypę­
dzają [demony]?» Już je wypędzali, gdyż wcześniej otrzymali od Niego
moc (por. Mt 10, 8), a /faryzeusze/ nie czynili im z tego powodu wyrzutu,
bo nie powstawali przeciwko czynom, lecz jedynie przeciw osobie8. Wy­
mienia apostołów, chcąc pokazać, że słowa /faryzeuszy/ brały się tylko
z zazdrości wobec Niego. «Jeśli Ja w ten sposób wyganiam [złe duchy],
tym bardziej oni, którzy ode Mnie otrzymali tę moc. A jednak nie posta­
wiliście przeciwko nim żadnego podobnego zarzutu. Dlaczego obwiniacie
Mnie, który czyniłem to tak jak i oni, a ich uwalniacie od oskarżenia? Nie
wybawi was to od kary, ale jeszcze bardziej potępi». Dlatego dodał: (12,
27B.) Oni będą waszymi sędziami. «Skoro oni z was się wywodzą i zaj­
mują się takimi rzeczami, Mnie ufają i są Mi posłuszni, to oczywiste jest,
że potępią tych, którzy mówią i czynią rzeczy przeciwne».
(12, 28) Lecz jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to
istotnie przyszło do was królestwo Boże. Co znaczy słowo królestwo?
«Moje przyjście (napovaia)». Zauważ: jak przyciąga ich ku sobie, leczy
i pobudza, ażeby Go poznali; jak dowodzi, że powstają przeciw własnemu
dobru i występują przeciw własnemu zbawieniu. Zamiast się cieszyć, po­

7 Widać, że Jan Chryzostom wyjaśnia wiersze Mt 12, 25n w świetle zarzutu postawio­
nego Mu przez faryzeuszy w wierszu Mt 12, 24, który wyjaśnił w poprzedniej homilii.
W dalszym ciągu przedstawi kolejno cztery kontrargumenty Jezusa.
8 Faryzeusze czynili Jezusowi wyrzuty (por. Mt 12, 24) nie dlatego, że bronili jakich­
kolwiek zasad, ale dlatego, że Go nienawidzili: odrzucali osobę a nie czyn. Dowodem tego
- według Jana Chryzostoma - jest właśnie ten prosty fakt, że za takie same czyny dokona­
ne przez apostołów, nie czynili im żadnych wyrzutów.
14 Ja n C h r y zo sto m

wiada, i radować, że przyszedł ten, który ma dać owe wielkie i niewysło-


wione dobra dawno przepowiadane przez proroków, i że przyszedł czas
waszej szczęśliwości, wy czynicie odwrotnie, bo nie tylko nie przyjmujecie
tychże dóbr, ale nawet mówicie oszczerstwa i wymyślacie nieistniejące
przyczyny.
Mateusz mówi: Jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam [złe duchy/,
Łukasz natomiast: „Jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy” (Łk 11,
20), pokazując, że wyrzucanie demonów jest dziełem najwyższej mocy,
a nie osiągniętej łaski9. Stąd chce wyprowadzić wniosek, że jeśli tak się
rzeczy mają, to przyszedł Syn Boży. Jednakże nie mówi tego wyraźnie,
a tylko nieznacznie wzmiankuje, gdyż w ten sposób nie było to dla nich
trudne [do przyjęcia]. Wskazuje na to mówiąc: Istotnie przyszło do was
królestwo Boże.
Czy widzisz niezmierzoną mądrość? Na podstawie tego, co oni Mu
zarzucali, pokazał swoje świetne przyjście. Następnie, by przyciągnąć ich
ku sobie, nie powiedział jedynie: Przyszło... królestwo, lecz dodał: Do was,
jakby mówił: «Do was przyszły dobra: czemu oburzacie się na własne
dobra? Czemu walczycie przeciw własnemu zbawieniu? Ten oto czas jest
tym, który dawno przepowiedzieli prorocy? Dzieje się to z mocy Bożej
i jest znakiem przyjścia, które oni opiewali? Że się dzieje, wiecie również
wy; że się dzieje z mocy Bożej, wołają głośno czyny. Gdyż niemożliwe
jest, by szatan był teraz mocniejszy, ale z konieczności jest słaby. Ktoś
słaby nie ma na tyle mocy, aby wyrzucić mocnego demona». W słowach
tych wskazał na moc miłości oraz na słabość rozdwojenia i zwady. Dlatego

9 Tak tłumaczę greckie Kai oi> xf|ę ru^ouarię %ócpruoę. J. Krystyniacki tłumaczy to:
«i niezwykłej łaski» (t. II, 171). Jan Chryzostom nawiązując nieco wyżej do Mt 10, 8
stwierdza, że Jezus dał apostołom «moc» (e^ ouola) wyrzucania demonów, tu zaś używa
słowa 5uvapię.
Teologicznie oznacza to, że w przypadku wyrzucania demonów przez ludzi Bóg udziela
im swojej mocy, a nie łaski. Szatan nie będzie słuchał ludzi opierających się na swojej
mocy, nawet gdyby była ona wspierana pomocą Bożą; nie będzie jednak stawiał oporu
mocy Boga. Warto dodać, że posiadanie przez człowieka mocy wyrzucania złych duchów
nie jest związane (podobnie jak i władza hierarchiczna) z jego świętością. Poświadcza to
Mt 7, 22, gdzie również mówi się o wyrzucaniu demonów w imię Jezusa (tej części zdania,
to jest Mt 7, 22B, Chryzostom jednak nie przytoczył w MtHom 24, 1, ale cytuje je poniżej
w niniejszej homilii w części 3).
Nie wiadomo, czy we wspomnianym znaczeniu teologicznym Chryzostom był konse­
kwentny, czy jedynie podkreślił to w kontekście wyjaśniania słów przyszło do was
królestwo Boże - Mt 12, 28. Wyjaśniając Mt 7, 22 nazywa wprawdzie prorokowanie
w imię Jezusa łaską (zob. MtHom 24, 1, PG 57, 322 wersy 1-9), ale przytacza jedynie
Mt 7, 22AC, gdzie w języku greckim słowo «moc» nie odnosi się do wypędzania złych
duchów.
Horn, XLl: Mt 12, 25-32 15

sam ustawicznie, zawsze i wszędzie10 daje swym uczniom przykazania


dotyczące miłości i naucza, że diabeł czyni wszystko, aby ją zniszczyć.
Po zaprezentowaniu drugiego wyjaśnienia podaje trzecie, mówiąc tak:
(12, 29) Albo jak może ktoś wejść do domu mocarza i sprzęt mu rozgrabić,
jeśli mocarza wpierw nie zwiąże? 1 dopiero wtedy dom jego rozniesie. Już
z tego, co powiedziano, wynika, że szatan nie może wyrzucić szatana,
a wszyscy zgadzają się również i na to, że także w inny sposób nie można
go wyrzucić, jeśli się go wcześniej nie pokona.
Cóż to potwierdza? Poprzednie słowa stają się bardziej oczywiste.
«Jestem tak daleki od tego, powiada, aby korzystać z pomocy diabła, że
nawet z nim wojuję i wkładam na niego więzy, a dowodem tego jest, że
rozgrabiam jego dobytek». Zauważ, jak zostało dowiedzione coś innego,
niż oni usiłowali wykazać. Oni chcieli wykazać, że nie własną mocą wy­
rzuca złe duchy. On natomiast pokazuje, że trzyma wielką siłą na uwięzi
nie tylko demony, ale nawet samego ich szefa, i że pokonał go własną
mocą jeszcze wcześniej niż /demony/, co wynika z czynów. Jeśli on jest
księciem, a one mu podlegają, jakże zostałyby rozniesione, gdyby on
wpierw nie został pokonany bądź się nie poddał?
Wydaje mi się, że te /Jego/ słowa zawierają także proroctwo. Bo nie
tylko demony są sprzętem diabła, lecz także ludzie pełniący jego dzieła.
Wyraził się tak dlatego, by pokazać, że nie tylko wypędza demony, ale
także usunie ze świata wszelki błąd, zniweczy wszystkie jego sztuczki
i obróci wniwecz wszystkie jego dzieła. A nie powiedział: «Zrabuje», lecz:
Rozniesie, wskazując, że spełni się to przy użyciu mocy.
3. Nazywa go mocarzem, nie żeby z natury nim był, gdzież tam, ale
pokazując jego dawniejszą tyranię, która wzięła się z naszej opieszałości
(pot0\)pioc). (12, 30) Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie, i kto nie
gromadzi ze Mną, rozprasza. Oto i czwarte wyjaśnienie. Powiada: «Czego
Ja chcę? Zbliżać do Boga, nauczać cnoty, ogłaszać królestwo. Czego chce
diabeł i demony? Rzeczy przeciwnych. Jakże więc miałby działać ze Mną
ten, kto ze Mną nie jest i ze Mną nie gromadzi? Cóż mówię: działać?
Przeciwnie, pragnie on nawet rozpraszać to, co jest Moje. Jakże ten, który
nie tylko ze Mną nie działa, ale nawet rozprasza, miałby okazać ze Mną
taką jednomyślność, żeby ze Mną wyrzucał demony?» Wydaje się, że
powiedział to nie tylko o diable, ale także o sobie samym, gdyż również
On jest przeciwko diabłu i rozprasza to co jego. A dlaczego, ktoś zapyta,

10 Greckie &vco Kat kóctgo znaczy dosłownie «tu i tam», «tam i z powrotem».
Stosowali je między innymi Arystofanes, Ajschylos, Eurypides. Pojawia się także tu
i ówdzie u Jana Chryzostoma - por. np. RzHom 27, 3 (t. 1/2, 412).
16 Ja n C h r y zo sto m

kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mniel Właśnie dlatego, że z Nim nie
gromadzi. Jeśli to jest prawdą, tym bardziej ten, który jest przeciw Niemu.
Jeśli wrogiem jest ten, kto z Nim nie działa, tym bardziej ten, który
[z Nim] walczy11.
Wszystko to mówi dlatego, aby pokazać jak wielka jest i nie do
wyrażenia w słowach Jego nieprzyjaźń wobec diabła. Powiedz mi, gdybyś
musiał prowadzić z kimś wojnę, czy ten, kto nie chce walczyć po twojej
stronie, nie jest tym samym przeciwko tobie? Jeśli w innym miejscu mówi:
„Kto nie jest przeciwko wam, ten jest z wami” (Łk 9, 50), nie sprzeciwia
się temu. /Łukasz/ wskazuje na kogoś, kto częściowo jest po ich stronie,
natomiast /Mateusz/ na takiego, który jest przeciwko nim. „Czy nie
wyrzucaliśmy, powiada [Ewangelista], złych duchów w imię Twoje” (Mt
7, 22). Wydaje mi się, że ma tu także na myśli Żydów, stawiając ich po
stronie diabła112. Gdyż także oni byli przeciwko Niemu i rozpraszali to,
co On zebrał. To, że wskazał również na nich, wyraził słowami: (12, 31A)
Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluznierstwo będą ludziom od­
puszczone. Skoro już odpowiedział, odparł zarzut i dowiódł, że daremne
są ich bezwstydne usiłowania, następnie im grozi. Niemałą cząstkę jego
nauczania i napominania stanowi również to, że nie tylko odpiera zarzuty
i przekonuje, ale także grozi, co czyni często, gdy ustanawia prawa oraz
daje rady.

(W jakim sensie bluznierstwo przeciw Duchowi nie będzie odpuszczone?)


Zdaje się, że ta wypowiedź jest bardzo niejasna, ale jeżeli uważnie
zastanowimy się nad nią, znajdzie łatwe objaśnienie. Najpierw trzeba
dobrze wsłuchać się w same słowa: Każdy grzech i bluznierstwo będą
ludziom odpuszczone, (12, 31B.) ale bluznierstwo przeciwko Duchowi nie
będzie im odpuszczone. (12, 32) Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi
Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi
Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym.
Cóż więc znaczy to, co mówi? «Wiele mówiliście przeciwko Mnie, {że
jestem oszustem}, że jestem bezbożnikiem13. Odpuszczę wam to, jeśli

11 Wydaje mi się, że ostatnie zdanie wyjaśnia niezbyt jasne zdanie poprzednie.


Objaśniając słowa: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie, Chryzostom zauważa, że jeśli
osoba, która nie jest z Jezusem, jest przeciwko Niemu, to tym bardziej jest Mu przeciwny
człowiek z Nim walczący.
12 Tak tłumaczę greckie: petóc tou Stapó^ou aTfjaaę a in o b ę . J. Krystyniacki oddał
to: «stawiając ich na równi z diabłem» (t. II, 173).
13 Oszust - por. Mt 27, 63; bezbożnik - w NT nie występuje słowo avTl0eoę, być
może jest to aluzja do Mt 9, 34; 12, 24; J 8, 52.
Hom. XLl: Mt 12, 25-32 17

będziecie żałować (p£xavooi)<Ji), i nie będę was karać; lecz bluźnierstwo


przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone, nawet gdybyście żałowali
(ju£Tavooi>(Ji)». Jakiż miałoby to sens? Przecież i ten grzech został im
odpuszczony, gdy się nawrócili (p£xavooi)ai). Wielu z tych, którzy to
mówili, później uwierzyło i wszystko zostało im odpuszczone. Cóż zatem
oznacza to, co mówi? Że przede wszystkim dla tego grzechu nie ma prze­
baczenia. A to dlaczego? Dlatego, że o Nim nie wiedzieli, kim był,
a o Duchu [Świętym] otrzymali odpowiednie pouczenie. Wszakże prorocy
głosili przez Niego to, co głosili, i wszyscy w Starym Testamencie mieli
0 Nim niezwykle wzniosłe mniemanie.
To co mówi, znaczy zatem: «Niech i tak będzie, oburzacie się na Mnie
z powodu ciała, w które jestem przyobleczony; lecz czy możecie powie­
dzieć o Duchu, że Go nie znacie? Dlatego właśnie nie będzie wam odpusz­
czone to bluźnierstwo, i zarówno tutaj, jak i tam poniesiecie karę. Wielu
tylko tu poniosło kary», na przykład cuczołożnik (por. 2 Kor 2, 6-8), albo
u Koryntian ci, którzy niegodnie uczestniczyli w świętych tajemnicach
(por. 1 Kor 11, 17), «natomiast wy i tu, i tam. Odpuszczam wszystkie
bluźnierstwa przeciwko Mnie przed moim ukrzyżowaniem, nawet sam
zbrodniczy czyn ukrzyżowania; nie będziecie też potępieni za samą
niewiarę». (Przecież ci, którzy uwierzyli przed ukrzyżowaniem, nie mieli
doskonałej wiary - por. np. Mt 8, 26; Łk 17, 6; często też przykazywał,
aby przed Jego męką nie rozgłaszali, kim On jest - por. np. Mt 16, 20; 17,
9; na krzyżu zaś powiedział, że grzech ten został im odpuszczony - por.
Łk 23, 34). «Lecz to, co powiedzieliście o Duchu, nie znajdzie przebacze­
nia». Z tego, co dodał, wynika, że powiedział to o tym, co mówili prze­
ciwko Niemu przed ukrzyżowaniem: Jeśli ktoś powie słowo przeciw Syno­
wi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Ducho­
wi Świętemu, już nie będzie. Dlaczego? «Bo jest On wam znany, a wobec
rzeczy znanych [wam] zachowujecie się bezwstydnie. Jeśli mówicie, że
Mnie nie znacie, to przecież wiecie o tym, że wyrzucanie złych duchów
1 uzdrawianie jest dziełem Ducha Świętego. {A więc nie tylko Mnie
znieważacie, ale także Ducha Świętego}. Dlatego czeka was niechybna
kara tu i tam»14.
Również pośród ludzi jedni są karani tu i tam, niektórzy tylko tutaj,
(niektórzy tylko tam}, inni jeszcze ani tu, ani tam. Tu i tam, jak właśnie
oni (bo i tu ponieśli straszną karę, gdy spadły na nich owe okropne prze­

14 Jak widać w tym akapicie Jan Chryzostom wyjaśnia wiersze Mt 12, 31-32 wkładając
swoje słowa w usta Chrystusa, sam zaś ilustruje je przykładami.
18 Ja n C h r y zo sto m

śladowania po zdobyciu miasta15, a również tam będą znosić najcięższe


kary), jak mieszkańcy Sodomy (por. Rdz 19, ln) i wielu innych. Tylko
tam, jak ów bogacz, który gorzał w płomieniach i nie miał ani kropli wody
(por. Łk 16, 19-24). Tylko tu, jak ów Koryntianin, który popełnił cudzo­
łóstwo (por. 2 Kor 2, 6-8). Ani tu, ani tam, jak apostołowie, jak prorocy,
jak błogosławiony Hiob; gdyż to, co znosili, nie było karą, lecz walką
i ćwiczeniem.

{Jak możemy sądzić o sobie? Co to jest prawdziwa skrucha?)


4. Starajmy się zatem usilnie, byśmy należeli do tych ostatnich, a przy­
najmniej do tych, którzy tutaj obmyli się ze swych grzechów. Trybunał ów
jest straszny, wyrok nie do odwołania, a kara nie do zniesienia. Jeżeli nie
chcesz znosić kary nawet tutaj, osądź siebie samego, zażądaj od siebie
zdania rachunku. Posłuchaj Pawła, który mówi: „Jeżeli sami siebie
sądzimy, nie będziemy sądzeni” (1 Kor 11, 31). Jeżeli w ten sposób
postąpisz, krocząc naprzód tą drogą zostaniesz nawet ukoronowany.
Jakże będziemy, ktoś zapyta, sami sobie wymierzać kar°? Żałuj;
wzdychaj gorąco; upokarzaj się; pogrąż się w smutku; szczegółowo
przypominaj sobie grzechy. Jest to niemałe ukaranie16 duszy. Ktoś do
głębi przejęty żalem wie, że w ten sposób najbardziej karana jest dusza.
Jeśli ktoś przypomina sobie grzechy, wie, jakie rodzi się stąd cierpienie
duchowe. Dlatego Bóg ustanawia sprawiedliwość jako nagrodę za taką
skruchę (p£TÓcvoia), mówiąc: „Wypowiedz najpierw ty swoje grzechy,
abyś dostąpił usprawiedliwienia” (Iz 43, 26 LXX). Nie jest, w żadnym
razie nie jest, rzeczą małą ku poprawie zebrać razem wszystkie swoje
grzechy i każdy z osobna ustawicznie roztrząsać oraz szczegółowo się nad
nimi zastanawiać. Czyniący w ten sposób, obudzi w sobie taką skruchę,
że będzie się nawet uważać za niegodnego tego, że żyje. A kto tak myśli,
stanie się miększy od wosku.
Nie mów mi jedynie o życiu rozpustnym, o cudzołóstwie, ani o grze­
chach jawnych, które przez wszystkich zostały uznane [jako grzechy], lecz
zestaw także tajemne podstępy, oszczerstwa, obmowy, próżność, zazdrość
i wszystkie tym podobne grzechy. Również one ściągną na ciebie niemałą
karę. Albowiem oszczerca pójdzie do piekła (por. 1 Kor 6, 10); pijak nie

15 Aluzja do zdobycia przez Tytusa Jerozolimy, która padła 8 września 70 roku po


długim oblężeniu. Szczegółowo opisuje zdarzenia z wojny żydowskiej (68-70) Józef
Flawiusz , Wojna żydowska , tłum. Jan Radożycki, Poznań 1980.
Szerzej wspomina o tym Jan Chryzostom nieco dalej, zob. MtHom 43, 3.
16 Greckie (3ócaavoę znaczy: «próba», «badanie za pomocą tortur», «cierpienie»
(w NT), «ofiara zadośćuczynienia» (w LXX).
Hom. XLI: Mt 12, 25-32 19

ma nic wspólnego z królestwem (por. 1 Kor 6, 10; Ga 5, 21; Łk 21, 34);


kto nie miłuje swego bliźniego, ten tak obraża Boga, że nawet męczeństwo
mu nie pomoże17; kto nie stara się o swoich, zapiera się swej wiary (por.
1 Tm 5, 8); kto pogardza ubogimi, idzie w ogień18. Nie uważaj tych
grzechów za małe, lecz zestaw je wszystkie i zapisz jakby w książce. Jeśli
ty je zapiszesz, Bóg je zmaże; tak samo, gdy ty ich nie zapiszesz, zapisze
je Bóg i zażąda od ciebie rachunku. Jest więc o wiele lepsze, byśmy sami
je zapisywali, a one zostały zmazane tam, w niebie, niż przeciwnie, byśmy
je ukrywali, a Bóg postawiłby je nam w owym dniu przed nasze oczy.
Aby się to nie stało, rozważajmy dokładnie wszystkie nasze grzechy,
a uznamy, że staliśmy się winni wielu [występków].
Któż jest czysty19 od chciwości? A nie mów mi o umiarkowanej chci­
wości, gdyż nawet za małą chciwość poniesiemy tę samą karę - weź to
pod uwagę i się nawróć. Któż jest wolny od pychy? A ona wtrąca do
piekła (por. Rz 1, 30. 32). Kto potajemnie nie mówił źle o bliźnim?
A takie mówienie pozbawia królestwa. Kto nie poddał się rozpaczy20?
A poddający się jej jest najbardziej nieczysty21 ze wszystkich. Kto nie
spoglądał niepowściągliwymi oczyma? A spoglądający niepowściągliwie
jest w pełni cudzołożnikiem (por. Mt 5, 28). Kto nie rozgniewał się bez
przyczyny na swego brata? A przecież człowiek gniewający się bez przy­
czyny winien jest sądu (por. Mt 5, 22). Kto nie przysięgał? A przysięganie
jest przecież czymś złym (por. Mt 5, 33-37)22. Kto nie przysięgał fałszy­
wie? A fałszywe przysięganie to jeszcze więcej niż coś złego. Kto nie

17 Prawdopodobnie aluzja do 1 Kor 13, 3.


ls Być może nawiązanie do Mt 25, 41 n bądź do MtHom 4, 11-12.
19 W sensie: wolny.
20 Tak tłumaczę greckie: Tlę oinc a7i8vofi0ri; Łaciński tłumacz oddał to: «Quis super-
bia non intumuit?» J. Krystyniacki: «Kto się nie uniósł dumą?» (t. II, 176). Tymczasem jest
to aoryst pasywny od Óc7tovoeopoct - odchodzić od zmysłów, zdesperować, być
zrozpaczonym.
21 Nie w sensie nieczystości związanej z grzechami rozpusty cielesnej, ale w sensie
ciężaru grzechu. Jak wynika stąd, według Chryzostoma, uleganie rozpaczy jest najcięższym
grzechem. Pycha rodzi wiele innych grzechów, rozpacz zaś wszystkie je utrwala odrzucając
w ten sposób zbawcze działanie Boga.
22 Przysięga nie była czymś złym w Prawie, w chrześcijaństwie jest jednak niedopusz­
czalna, podobnie jak niepowściągliwe spojrzenie itd. Dokładnie wyjaśnia to Jan
Chryzostom , MtHom 17, 4-7, zob. powyżej ŹMT 18, 220(od wyjaśnienia wiersza 5, 33)-
226. Podobnie dopuszczalny w Prawie rozwód jest niedopuszczalny dla chrześcijan (zob.
powyżej MtHom 17, 4 w: ŹMT 18, 219-220). Historia Kościoła pokazuje jak chrześcijanie
w teorii lepiej sobie radzili z nierozerwalnością małżeństwa, niż z porzuceniem zwyczaju
przysięgania. Łączy się ono nierozerwalnie z odejściem nie tylko od zwyczajów Starego
Prawa, ale przede wszystkim od modelu kościoła feudalnego, który pierwsze tysiąclecie
przekazało drugiemu, a drugie niestety bez większych zmian - trzeciemu.
20 Ja n C h r y zo sto m

służył mamonie? A służenie jej jest porzuceniem wiernej służby Chrystu­


sowi (por. Mt 6, 24).
Mógłbym wymienić jeszcze inne grzechy, gorsze od tych, ale nawet to
wystarczy i może pobudzić do skruchy każdego, jeśli nie jest z kamienia
oraz nie jest pozbawiony wszelkich uczuć. Jeśli każdy z tych grzechów
wtrąca do piekła, to cóż sprawią wszystkie połączone razem?
Jakże więc, ktoś powie, można zostać zbawionym? Jeśli będziemy
używać środków leczniczych zapobiegających [wspomnianym grzechom]:
jałmużny, modlitwy, skruchy, zmiany usposobienia, pokory, skruszonego
serca, pogardy rzeczy doczesnych23. Bóg, jeśli zechcemy patrzyć uważnie,
wytyczył nam tysięczne drogi do zbawienia. Zatem miejmy się na bacz­
ności i na wszelkie sposoby leczmy nasze rany: będąc miłosierni (por.
Mt 5, 5); odrzucając gniew wobec tych, którzy nas rozgniewali; dziękując
za wszystko Bogu (por. Ef 5, 20); poszcząc na miarę możliwości; modląc
się szczerze; czyniąc „sobie przyjaciół niegodziwą mamoną” (Łk 16, 9).
Tym sposobem będziemy mogli dostąpić odpuszczenia naszych grzechów
i osiągnąć obiecane dobra. Obyśmy wszyscy zostali uznani za tych, którzy
są ich godni, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc na wieki wieków. Amen.

23 Greckie: ¿ ^ e r |( a o a i)v r |v , eu^ócę, koctócvu^iv , jj8 T ó c v o ia v , TCC7ieivo(|)pocrt)vr|v,


GUVT£Tpąj|J8Vr|V K0Cp5l0CV, \)7 t8 p 0 \j/lav T0)V 5VT00V.
HOMILIA XLII: Mt 12, 33-37
(PG 57, 451-456)

(12, 33) Albo uznajcie, że drzewo jest dobre, wtedy i owoc jego jest
dobry, albo uznajcie, że drzewo jest złe, wtedy i owoc jego jest zły; bo
z owocu poznaje się drzewo.
1. Zawstydza ich jeszcze w inny sposób i nie ogranicza się do
poprzednich dowodów. Czyni to nie w celu uwolnienia się od zarzutów
(wszak wystarczało to, co powiedziane zostało wcześniej - por. Mt 12,
25n), ale dlatego, że chciał ich poprawić. To, co mówi, oznacza: «Nikt
z was nie zarzucał uzdrowionym, że są nieuzdrowieni, ani nie powiedział,
że jest czymś złym uwolnić kogoś od demona». Jakkolwiek byli oni bar­
dzo bezwstydni, jednak tego nie mogli powiedzieć. Jeśli więc nie oburzali
się przeciwko czynom, ale oczerniali ich sprawcę1, dowodzi, że to oskar­
żenie sprzeciwia się powszechnie przyjętemu sposobowi myślenia i natu­
ralnemu porządkowi rzeczy12. Wskazuje to na skrajny bezwstyd, aby nie
tylko działać złośliwie, lecz także obmyślać zarzuty sprzeciwiające się
rzeczom powszechnie przyjmowanym.
Zauważ, jak spokojny jest /Chrystus/. Nie powiedział: «Uznajcie, że
drzewo jest dobre, gdyż owoc jego jest dobry», lecz - aby dobitnie
zamknąć im usta {i wykazać własną słuszność oraz ich bezwstyd} -
stwierdza: «Jeśli chcecie krytykować takie czyny, nie bronię wam, tylko
nie zarzucajcie mi rzeczy niezgodnych i sprzecznych». W ten sposób
wyraźnie można było ich przyłapać na tym, że najbezczelniej podważają
rzeczy nazbyt oczywiste. «Dlatego nadaremnie wysilacie się na złość,
powiada, i sprzeciwiacie się sobie samym. Gdyż różnicę między drzewami
dostrzega się po owocach, a nie owoce na podstawie drzewa; wy natomiast
czynicie odwrotnie. Chociaż drzewo rodzi owoce, to jednak owoce rozsła­

1 Zob. powyżej MtHom 41, 2 tekst odnośny do przypisu 8.


2 Tak tłumaczę greckie: rcapóc Toftę KOivoi>ę ^ o y iG p o ftę Kai rcapćc x f|v 'tów
7tpaYpótT(DV aKo^ouGlay.
22 Ja n C h r y zo sto m

wiają drzewo. Należałoby więc albo potępiać zarówno czyny, jak i nas
jako ich sprawców, albo też, jeśli pochwalacie czyny, uwolnić nas od tych
oskarżeń. Teraz natomiast czynicie odwrotnie: nie mając nic do zarzucenia
czynom, które są owocami, wydajecie przeciwny sąd o drzewie, mówiąc
o Mnie, że mam demona3, co świadczy o największym szaleństwie»4.
Powtarza to, co powiedział już wcześniej (por. Mt 7, 18), że dobre
drzewo nie może rodzić złych owoców i przeciwnie. Dlatego ich oskarże­
nia sprzeciwiają się wszelkiemu porządkowi rzeczy oraz naturze. Następ­
nie, gdy mówi nie o sobie, lecz o Duchu, gwałtownie i z oburzeniem wy­
stępuje przeciwko oskarżeniu, mówiąc: (12, 34A) Plemię żmijowe! Jakże
możecie mówić dobrze, skoro jesteście tli? Słowa te zawierają zarówno
oskarżenie, jak i potwierdzenie [Jego] słów na ich przykładzie. «Oto wy
nie możecie rodzić dobrych owoców, powiada, ponieważ jesteście złymi
drzewami. Nie dziwię się zatem, że to mówicie: jesteście źle wychowani;
jesteście potomkami złych przodków oraz macie przewrotny umysł».
Zobacz, jak dokładnie precyzuje oskarżenie, nie zostawiając im żadnej
okazji do wytoczenia zarzutu. Nie powiedział: «Jak możecie mówić
dobrze, będąc plemieniem żmijowym?», gdyż jedno z drugim nie ma nic
wspólnego, lecz: Jakże możecie mówić dobrze, skoro tli jesteście? Nazwał
ich zaś plemieniem żmijowym, gdyż zasłaniali się swymi przodkami (por.
Mt 3, 9; J 8, 33-47). Udowadniając więc, że nie płynie stąd dla nich żadna
korzyść, odmówił im pokrewieństwa z Abrahamem, a daje im przodków
mających podobne obyczaje, pozbawiwszy ich w ten sposób świetności
[pochodzenia]. (12, 34B.) Przecież z obfitości serca usta mówią. Tu znów
dowodzi swej boskości, która zna ukryte myśli i wie, że poniosą kary nie
tylko za swe mowy, lecz także za złe myśli, oraz że zna je {jako} Bóg.
Mówi zaś, że ludzie tego wiedzieć nie mogą5, [ale] naturalną konsekwen­

3 Por. Mt 11, 18; możliwa aluzja do Mt 9, 34; 12, 24 - zob. powyżej MtHom 41, 1.
4 W tej wypowiedzi przypisanej przez Chryzostoma Chrystusowi słowa «owoc»
występują w grece w liczbie pojedynczej. Jednakże «owoc» ten jest rozumiany jako
wszystkie poszczególne owoce zebrane z danego drzewa - stąd liczba mnoga w języku
polskim.
5 Tekst grecki: ź^eyet 5£ ótt oi>K ócv0p<i>7i;ot<; 5uvatóv ra u ta et5evai Łaciński
tłumacz oddał: «dicit vero, posse etiam homines haec nosse», J. Krystyniacki: «Mówi zaś,
że ludzie tego wiedzieć nie mogą». Przekład polski jest bardziej dosłowny. Problem w tym,
że jeden i drugi znajduje w najbliższym kontekście uzasadnienie. Jeśli słowa te łączymy
z poprzednim zdaniem, to człowiek nie może znać rzeczy kryjących się w sercu człowieka,
zna je tylko Bóg. Jeżeli natomiast łączymy je z następnymi słowami, to Jan Chryzostom
interpretując wiersz Mt 12, 34B: z obfitości serca usta mówią, zwraca uwagę słuchacza na
fakt, że choć człowiek nie może w sposób bezpośredni znać ludzkiego serca, to - zgodnie
ze słowami Chrystusa - zna je pośrednio ze słów, jakie wypowiada. I w takim przypadku
tłumaczenie łacińskie lepiej oddaje kontekst.
Horn. XLII: Mt 12, 33-37 23

cją takiego stanu jest to, iż wezbrana złość wewnętrzna wylewa się na
zewnątrz przez usta w słowach, [które możemy słyszeć]. Gdy więc sły­
szysz, że jakiś człowiek mówi coś złego, to nie uważaj, że jest w nim
ukryta taka złość, o jakiej świadczą jego słowa, lecz domyślaj się, że jej
źródło jest o wiele bardziej obfite; to bowiem, co wychodzi na zewnątrz
w słowach, jest nadmiarem tego, co ukryte jest wewnątrz.
Czy widzisz, jak surowo ich skarcił? Jeśli ich słowa są tak złe i wy­
rażają myśl samego diabła, pomyśl sobie, jak wielki jest korzeń i źródło
tych słów. Tak się zwykle zdarza: język pod wpływem wstydu nie od razu
wylewa swą złość; serce zaś, nie mające żadnego ludzkiego świadka, bez
obawy rodzi w sobie wszelkie zło, jakie zechce, gdyż niewiele zważa na
Boga. Skoro słowa podlegają ocenie i są dla wszystkich dostępne, serce
natomiast pozostaje w ukryciu, to słowa języka stają się bardziej powścią­
gliwe, myśli zaś serca - bardziej obfite. Gdy nazbiera się wewnątrz wielka
ich obfitość, wtedy to, co było dotąd w ukryciu, wychodzi na zewnątrz
z wielkim szumem. Jak ci, którzy wymiotują, usiłują z początku zatrzymać
w sobie wydobywającą się miazgę pokarmową, a gdy już sobie z tym nie
radzą, wówczas wyrzucają z siebie wiele budzących obrzydzenie cząstek
[nadtrawionego pokarmu]. Tak samo rzecz się ma z ludźmi noszącymi
w sobie niegodziwe zamiary i złorzeczącymi swoim bliźnim.
(12, 35) Dobry człowiek, powiada, z dobrego skarbca wydobywa dobre
rzeczy, zły człowiek ze złego skarbca (0r)GOtt)póę) wydobywa złe rzeczy.
2. «Nie mniemaj, powiada, że pochodzi to jedynie ze złości; zdarza się
to również w przypadku dobroci, gdzie cnota wewnętrzna jest także
większa, niż zewnętrzne słowa». W ten sposób pokazał, że zarówno ich
należy uważać za gorszych, niż wskazały na to ich słowa, jak i Jego za
lepszego, niż wynikałoby to z Jego słów. Używa określenia skarbiec, by
wyrazić obfitość.
Następnie znów wzbudza wielką bojaźń. «Nie sądźcie, powiada, że
rzecz skończyła się na tym i na osądzeniu wielu. Wszyscy, którzy
dopuszczają się takich rzeczy, poniosą karę ostateczną». I nie powiedział:
«Wy», z jednej strony dlatego, że nauczał cały rodzaj ludzki, z drugiej zaś
strony, ażeby nie czynić swej mowy zbyt uciążliwą. (12, 36) A powiadam
wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą
sprawę w dzień sądu. Bezużyteczne to znaczy niezgadzające się z rzeczywi­
stością, zawierające kłamstwo, oszczerstwo, a jak niektórzy uważają,

Aby zdanie było czytelne oraz zachowane zaprzeczenie «nie», grecki dwukropek (wy­
stępujący po słowach przytoczonych wyżej) interpretuję jako wprowadzający sprostowanie
treści zawartych w poprzednim członie.
24 Ja n C h ryzo sto m

również takie, które jest próżne (por. Tt 3, 9) i wzbudza nieprzyzwoity


śmiech, szpetne, bezwstydne czy grubiańskie.
(12, 37) Bo na podstawie słów twoich, powiada, będziesz, usprawiedli­
wiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. Czy widzisz, jak
łagodny sąd? Jak szlachetne żądanie zdania rachunku? Sędzia będzie cię
sądzić nie według tego, co ktoś inny o tobie powiedział, lecz według tego,
co sam mówiłeś. Taki sąd jest najbardziej sprawiedliwy ze wszystkich,
gdyż mówić albo nie mówić - leży w twojej mocy.
Zatem nie ludzie oczerniani powinni lękać się i drżeć, ale ci, którzy
oczerniają. Pierwsi nie będą musieli usprawiedliwiać się z tego, co złego
przeciwko nim mówiono, ale ci, którzy mówili coś złego - i nad nimi wisi
właśnie całe niebezpieczeństwo. Dlatego osoby oczerniane powinny być
spokojne: nie będą karane za to, co złego mówili o nich inni. Jednakże
mówiący źle o innych powinni lękać się i drżeć, gdyż będą za to posta­
wieni przed sądem. Jest to szatańskie sidło - grzech, który nie przynosi
żadnej przyjemności, lecz tylko szkodę. Taki człowiek składa zły skarb
w swej duszy. Jeśli popada w chorobę ktoś, kto w swym wnętrzu ma szko­
dliwe rzeczy, które zjadł, tym bardziej ktoś, kto gromadzi w sobie złość,
gorszą od wszelkiej żółci, będzie znosić najcięższe cierpienia, gdyż ściąga
na siebie ciężką chorobę. Widać to na podstawie tego, co z siebie wyrzuca.
Jeżeli innych tak zasmuca, tym bardziej własną duszę, która wydaje z sie­
bie takie rzeczy. Kto zastawia pułapki, gubi najpierw siebie. Przecież ten,
kto stąpa po ogniu, ulega poparzeniu; kto uderza diament, siebie razi; kto
wierzga przeciw ościeniowi, niechybnie się skaleczy.

(Położenie krzywdzącego jest cięższe niż skrzywdzonego)


Taki jest właśnie ten, który potrafi mężnie znosić krzywdę: on jest
diamentem, ościeniem, ogniem. Natomiast ten, kto rozmyśla nad tym, by
wyrządzić krzywdę, słabszy jest od gliny. Zatem nie jest złem cierpieć
krzywdę, lecz krzywdę wyrządzać lub nie umieć jej znosić, gdy się jej
doznaje. Ileż krzywd zniósł Dawid?! A ileż wyrządził ich Saul?! Kto był
silniejszy i bardziej szczęśliwy? Kto biedniejszy i bardziej godny
pożałowania? Czyż nie ten, kto wyrządził krzywdę? Zastanów się: Saul
przyrzekł Dawidowi, że jeśli zgładzi cudzoziemca, weźmie go sobie za
zięcia i da mu bardzo chętnie swą córkę za żonę (por. 1 Sm 17, 25)6. On
zabił cudzoziemca, a tamten nie dotrzymał słowa i nie tylko nie dał mu
córki, lecz nawet godził na jego życie (por. 1 Sm 18, 17-29). Któż więc

6 Słowa króla dotyczyły tego, kto zabije Goliata.


Hom. XLII: Mt 12, 33-37 25

stał się sławniejszy? Czy /Saula/ nie dręczył smutek i zły demon7, a czy
/Dawid/ nie jaśniał nad słońce tryumfami i miłością (efwoia) względem
Boga (por. np. 1 Sm 18, 14. 16)? Czy z kolei /Saula/ nie dławiła zazdrość
względem grona niewiast (por. 1 Sm 18, 7-9), a /Dawid/, znosząc wszyst­
ko w milczeniu, czy nie zjednał sobie wszystkich i nie przyciągnął ich do
siebie? A wtedy, gdy dostał /Saula/ w swe ręce i ulitował się nad nim,
który z nich był szczęśliwy? Który był nieszczęsny? {Który był słabszy?}
Który potężniejszy? Czy nie ten, kto słusznie mógł się zemścić, a jednak
się nie zemścił (por. 1 Sm 24, 1-16; 26, 6-12)? I bardzo słusznie. /Saul/
miał bowiem uzbrojonych żołnierzy, /Dawid/ zaś miał jako pomoc i sprzy­
mierzeńca sprawiedliwość silniejszą od licznych wojsk. Dlatego, choć
niesłusznie prześladowany, nawet mając słuszny powód, nie chciał go
zabić. Wiedział na podstawie poprzednich wypadków, że nie wyrządzanie
zła, ale cierpliwe znoszenie zła, czyni silniejszym. Rzecz ma się tak samo
z ciałami, tak samo z drzewami.
Cóż uczynił Jakub? Czy nie doznał krzywdy od Labana i nie znosił
cierpliwie zła? (por. Rdz 29, 23-30). Kto więc był silniejszy? Czyż [nie]
ten, kto dostał drugiego w swe ręce, lecz nie odważył się go dotknąć,
lękając się i drżąc, czyż nie8 ten, kto bez broni, bez żołnierzy, stał się dla
niego straszliwy bardziej niż wielu królów?9

(Nie wyjawiaj nawet prawdziwych błędów bliźniego. Rachunek sumienia)


3. Aby ukazać wam inny i ważniejszy dowód na to, co powiedziano,
skierujmy nasze myśli jeszcze raz ku Dawidowi, ale z przeciwnej strony.
On bowiem, gdy doznał krzywdy stał się bardzo silny, kiedy zaś sam
wyrządził krzywdę, stał się słaby. Po wyrządzeniu krzywdy Uriaszowi
zmienił się porządek rzeczy: słabość przeszła na krzywdzącego, a siła na
skrzywdzonego (por. 2 Sm 12, 9-14), który nawet po swojej śmierci
zburzył jego dom. A chociaż /Dawid/ był królem i pozostał przy życiu, nie
miał żadnej siły, /Uriasz/ zaś, chociaż był tylko żołnierzem i poległ,
zburzył całą jego potęgę.
Jeśli chcecie, wyjaśnię rzecz, o której mówię, jeszcze od innej strony.
Przypatrzmy się tym, którzy słusznie się zemścili. Każdemu zapewne

7 Pismo wspomina o tym kilkakrotnie - por. np. 1 Sm 16, 14-23; 18, 5-16; 19, 9.
8 Przeczenie to obecne jest w niewielu kodeksach. Wydaje mi się ono konieczne
dlatego, że pytania stawiane przez Chryzostoma odnoszą się tylko do osoby chwalonej,
a nie tak jak powyżej - jedno do osoby chwalonej, a następne do ganionej.
9 Wydaje się, że pytania te dotyczą wcześniej wspomnianych Saula i Dawida, a nie
Labana i Jakuba.
26 Ja n C h r y zo sto m

wiadomo, że ci, którzy czynią to niesprawiedliwie, są najnędzniejsi ze


wszystkich, gdyż prowadzą wojnę z własną duszą.
Któż słusznie się zemścił, a sprowadził niezliczone nieszczęścia i siebie
samego pogrążył w licznych nieszczęściach i utrapieniach? Wódz Dawida
[Joab]101. Wzniecił on straszną wojnę, znosił tysięczne nieszczęścia, a nic
takiego nie nastąpiłoby, gdyby umiał nad sobą panować (por. 2 Sm 12 -
24). Unikajmy więc tego grzechu i nie krzywdźmy naszych bliźnich ani
słowem, ani czynem. Nie powiedział [Pan]: «Jeśli będziesz złorzeczyć
i postawisz przed sąd», ale po prostu: Jeśli nawet źle będziesz mówić,
chociażby sam do siebie, i tak poniesiesz najstraszniejszą karę. Choćby to,
co mówisz, było prawdą, choćbyś mówił z przekonania, to i tak zostaniesz
ukarany. Bóg będzie cię sądzić nie na podstawie tego, co on uczynił, lecz
na podstawie tego, co ty mówiłeś. (12, 37) Na podstawie stów twoich bę­
dziesz potępiony. Czyż nie słyszałeś, że także faryzeusz powiedział prawdę
i wynurzył to, co wszystkim było wiadome, a nie ujawnił niczego, co
byłoby ukryte? A jednak został najstraszniej ukarany (por. Łk 18, 9-14).
Jeśli nie powinniśmy nikogo oskarżać o rzeczy jawne, tym bardziej
o takie, które są wątpliwe, gdyż człowiek obrażający innych ma swojego
sędziego. Nie przywłaszczaj więc sobie urzędu Jednorodzonego. Tron na
sądzie zachowany jest dla Niego.
Chcesz sądzić? Masz sąd, który zawiera dla ciebie wielką korzyść a nie
sprowadza na ciebie żadnej winy. Ustanów rozum sędzią nad twym włas­
nym sumieniem i przyprowadź przed jego trybunał wszystkie swoje prze­
winienia. Rozważ wszystkie grzechy twej duszy, zażądaj dokładnego ra­
chunku i mów: «Dlaczego odważyłaś się na to, czy na tamto?» A jeśli
będzie się przed tym wzbraniać i roztrząsać grzechy innych, wówczas mów
do niej: «Nie z tego cię sądzę; nie stanęłaś tu po to, by się z tego
rozliczać. Cóż z tego, że tamten jest zły? Dlaczego ty popełniłaś to czy
owo przewinienie? Tłumacz się, a nie oskarżaj! Roztrząsaj swoje sprawy,
a nie cudze». I ustawicznie prowadź ją ku takiemu się zmaganiu. Następ­
nie, gdy już nie będzie miała nic do powiedzenia, lecz skryje się, wówczas
siecz ją rózgami, niby jakąś nadętą i rozpustną służącą. I odbywaj taki sąd
każdego dnia, opisuj jej rzekę ognia, jadowitego robaka11 i inne narzędzia
tortur.

10 Wódz Dawida - por. 2 Sm 17, 25; 20, 23; 24, 2.


11 Wyrażenia: «rzeka ognia» oraz «jadowity robak» używa Jan Chryzostom między
innymi w RzHom 13, 11 (t. 1/1, 214); 25, 4 (t. 1/2, 39). O jadowitym robaku wspomniał
już wcześniej - zob. MtHom 12, 4 przypis 7. W NT napotykamy na podobne wyrażenia:
jezioro ognia - por. np. Ap 20, 10. 14-15; słupy ognia - por. np. Ap 10, 1; piekło ognia
- por. Mt 5, 22; 18, 9; piec ognia - Mt 13, 42. 50. Robak - por. Mk 9, 44. 46. 48;
jadowity - por. Mdr 16, 10.
Horn. XLIl: Mt 12, 33-37 27

Stanowczo zabroń jej obcowania z diabłem; nie dozwól, aby bezwstyd­


nie mówiła: «To on do mnie przychodzi, on zastawia na mnie pułapki, on
mnie kusi», lecz powiedz jej: «Jeśli nie zechcesz, wszystkie jego usiłowa­
nia będą daremne». Jeśli z kolei będzie mówić: że jest złączona z ciałem
(aćbpa); że ciało (aócp^) ją okrywa; że żyje na świecie; że zamieszkuje
ziemię, powiedz jej, że wszystko to są wykręty i wymówki. Gdyż także
ktoś inny przyobleka się w ciało, żyje na świecie, zamieszkuje ziemię,
a jednak cieszy się dobrą sławą; również ty, gdy żyjesz uczciwie, osiągasz
to, mimo że jesteś obleczona w ciało. A jeśli słysząc to będzie odczuwać
boleść, nie powściągaj swej ręki; nie umrze, gdy ją uderzysz, ale uratujesz
ją od śmierci. Gdy zaś powie: «Ale tamten mnie rozgniewał», powiedz jej
wtedy: «Możesz nie dać się rozgniewać, przecież często poskramiałaś
gniew». Jeśli powie, że piękność jakiejś kobiety obudziła w niej pożądanie,
powiedz jej: «Ale mogłaś je pokonać». Wymień dla przykładu tych, którzy
wyszli [z tego] zwycięsko; powołaj się na pierwszą kobietę, która
powiedziała: „Wąż mnie zwiódł” (Rdz 3, 13), a jednak nie uwolniła się od
winy.
4. Gdy będziesz to w ten sposób roztrząsać, niech nikogo przy tym nie
będzie; niech nikt ci nie przeszkadza, lecz tak jak sędziowie odbywają
sądy siedząc za zasłoną, tak również i ty postaraj się, zamiast zasłony,
o miejsce i chwilę spokojną. Odbywaj ten sąd wtedy, gdy wstaniesz po
jedzeniu i będziesz miał udać się na spoczynek. {Jest to odpowiedni czas
na to}, miejscem zaś [niech będzie] łoże i sypialnia12. Przykazał to
również prorok, mówiąc: „Co mówicie w sercach waszych, na waszych ło­
żach żałujcie” (Ps 4, 5). Nawet z małych grzechów żądaj ścisłego rachun­
ku, abyś nigdy nie zbliżył się do wielkich. Jeśli będziesz to czynić każdego
dnia, wówczas swobodnie staniesz przed owym straszliwym trybunałem
(por. Rz 14, 10; 2 Kor 5, 10).
W ten sposób również Paweł stał się czysty. Dlatego powiedział: „Jeżeli
sami siebie sądzimy, nie będziemy sądzeni” (1 Kor 11,31). W taki sposób
Hiob oczyścił swych synów (Hi 1, 5). Bo ten, kto składał ofiary za nie­
znane grzechy, tym bardziej żądał rachunku ze znanych.
My jednak nie tak czynimy, ale wszystko odwrotnie. Gdy tylko się
położymy, zajmujemy się w duchu wszystkimi sprawami doczesnymi.
Jedni wzbudzają w sobie nieczyste myśli, inni przemyśliwają o pożyczkach
na lichwę, o układach i przemijających troskach. Gdy mamy córkę dzie­
wicę, pilnie jej strzeżemy, natomiast duszy, która jest droższa niż córka,

12 Jan Chryzostom zachęca i jednocześnie zwraca uwagę, że rachunek sumienia należy


robić każdego dnia prywatnie przed snem.
28 Ja n C h r y zo sto m

pozwalamy kalać się nierządem, przyzwalając wielu nieczystym myślom


na dostęp do niej. Gdy zechce wejść chciwość, umiłowanie zbytków,
przepych ciała, gniew, czy jakakolwiek inna pożądliwość, otwieramy drzwi
na oścież, przyciągamy je, przywołujemy i pozwalamy jej spokojnie z nimi
obcować. Cóż może być bardziej barbarzyńskiego niż to, że nie zwracamy
uwagi na tylu rozpustników hańbiących naszą duszę, która jest droższa nad
wszystko (por. Mt 16, 26), jak łączy się ona z nimi tak długo, dopóki się
oni nie nasycą? A to nie nastąpi nigdy. Dlatego przestają dopiero wtedy,
gdy zmorzy [ją] sen, a raczej nawet wtedy nie, gdyż sny i marzenia
stawiają jej przed oczyma te same wyobrażenia. Dlatego dusza, która je
miewa, często, gdy nastanie dzień, przystępuje do realizowania swych
sennych marzeń.
Nie pozwalasz, by do źrenicy twego oka wpadł ci drobny pyłek, a nie
zwracasz uwagi na to, że tak wielka kupa niegodziwości zbiera się w twej
duszy? Kiedyż zdołamy wyrzucić ten gnój, który co dzień tam składuje­
my? Kiedy wytniemy ciernie? Kiedy zasiejemy ziarno? Czy nie wiesz, że
nadchodzi czas żniwa? A my jeszcze nie przygotowaliśmy gruntu? Gdy
więc przyjdzie pan roli i będzie się domagał należności, cóż mu powiemy?
Co odpowiemy? Czy to, że nie dał nam ziarna? Przecież rzuca się je
każdego dnia13. Lub, że nikt nie wyciął cierni? Przecież każdego dnia
ostrzymy sierp. Albo, że odciągają nas troski związane z życiem?
A dlaczego nie ukrzyżowałeś siebie dla świata (por. Ga 6, 14)? Jeśli zły
jest ten, kto oddaje to, co mu dano, a nie podwoił sumy (por. Mt 25, 24-
28), to cóż dopiero usłyszy ten, który stracił? Jeśli tamten został związany
i wtrącony tam, gdzie jest zgrzytanie zębów (por. Mt 25, 30), to cóż
dopiero będziemy znosić my, którzy ociągamy się i zwlekamy, mimo że
tysięczne rzeczy pociągają nas ku cnocie?
Cóż nie byłoby zdolne cię zachęcić? Czyż nie widzisz marności tego
życia? Niepewności tego żywota? Trudów teraźniejszości? Potu? Bo czyż
do cnoty dochodzi się z trudem, a do zła bez trudu? Jeśli więc trud jest tu
i tam, to dlaczego nie wybrałeś cnoty przynoszącej wiele pożytku?
(Niektóre zaś części cnoty wolne są od jakiegokolwiek trudu}. Cóż to za
trud nie złorzeczyć, nie kłamać, nie przysięgać, odpuścić gniew bliźniemu?
Natomiast czynić odwrotnie jest czymś trudnym i wymaga wielkiego
zabiegania. Jakże się usprawiedliwimy, jakiegoż przebaczenia dostąpimy,
jeśli nie pełnimy dobrze nawet tego? Wynika stąd, że z powodu niedbal­
stwa i gnuśności unikamy tego, co trudniejsze.

13 Aluzja do głoszenia słowa Bożego. Porównanie do roli jest nawiązaniem do Mk 4,


14-20; Łk 8, 11-15; Mt 13, 3-9. 18-23.
Horn. XLU: Mt 12, 33-37 29

Miejmy to wszystko na uwadze, unikajmy złego i wybierajmy cnotę,


abyśmy dostąpili zarówno doczesnych, jak również przyszłych dóbr z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA XLIII: Mt 12, 38-45
(PG 57, 455-464)

(12, 38) Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie


i faryzeuszów: «Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie».
(12, 39) Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda
znaku, lecz żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza».
1. Cóż głupszego, a nie tylko bardziej bezbożnego niż to? Po tylu
znakach, tak jakby nic się nie stało, mówią: Chcielibyśmy jakiś znak
widzieć od Ciebie. Dlaczego tak mówili? Aby Go przyłapać (por. Łk 20,
20). Gdy już wiele razy słowami związał im usta oraz ich bezwstydny
język (por. Mt 12, 2. 10. 24), wówczas przechodzą do czynów. Ewangeli­
sta, dziwiąc się temu, powiedział: Wówczas rzekli do Niego niektórzy
z uczonych w Piśmie i faryzeuszów żądając znaku. Wówczas. Kiedy? Gdy
należało ulec, podziwiać, zdumiewać się, ustąpić, wówczas oni nie porzu­
cają swej złości.
Zauważ, jak ich słowa są pełne szyderstwa i pochlebstwa. Przypusz­
czali, że Go tym skuszą. Raz Go znieważają, to znowu Mu schlebiają. Raz
Go nazywają opętanym przez diabła (por. Mt 9, 34; 11, 18; 12, 24), to
znowu nauczycielem. Obie te wypowiedzi pochodzą ze złego serca
(yv(i)pr|), choć słowa są przeciwne. Dlatego surowo ich gromi. Gdy pytali
Go szorstko i znieważali, wtedy przemawia do nich łagodnie, gdy Mu
natomiast schlebiali - odpowiada surowo i z wielką gwałtownością,
dowodząc, że jest wyższy nad obie te namiętności, i ani wtedy nie
zapłonął gniewem, ani teraz nie daje się ująć pochlebstwem. Zwróć też
uwagę na Jego zgromienie, które nie jest zwykłym zelżeniem, lecz zawiera
dowód ich niegodziwości. Co mówi? Plemię przewrotne i wiarołomne
Żąda znaku. To znaczy: «Cóż dziwnego, że czynicie to wobec Mnie, który
dotąd nie jestem wam znany, jeśli czyniliście to samo nawet przeciwko
Ojcu, którego tyle razy poznaliście; odwróciliście się od Niego, a biegliście
do demonów, pociągając ku sobie złych kochanków». To samo ustawicznie
wyrzucał im Ezechiel (por. Ez 16). [Jezus] zaś to powiedział, aby pokazać,
Horn. XLIII: Mt 12, 38-45 31

że zgadza się z Ojcem i że oni nie czynią nic nowego, i aby ujawnić ich
tajemne myśli oraz to, że prosili o znak obłudnie i jako nieprzyjaciele.

(Chrystus okazuje, ie jest równy Ojcu)


Nazwał ich plemieniem przewrotnym dlatego, że zawsze byli nie­
wdzięczni wobe~ swych dobroczyńców oraz dlatego, że wtedy, gdy otrzy­
mują dobrodziejstwa, stają się gorsi. Nazwał ich też plemieniem wiaro­
łomnym, {wskazując na ich wcześniejszą oraz obecną niewiarę, z czego
wykazuje swoją równość z Ojcem1, skoro nie dawanie wiary /Jezusowi/
czyni je wiarołomnym}.
Dalej, po ich zgromieniu, co mówi? Lecz znak nie będzie mu dany,
prócz znaku proroka Jonasza. Już naprzód zapowiada swoje zmartwych­
wstanie i określa je figurą (rbTioę). Cóż więc? Czyż nie dano mu znaku?
Na żądanie nie dano. Cuda bowiem czynił nie dlatego, aby ich przyciągnąć
(gdyż znał ich zaślepienie), lecz aby poprawić innych. Można więc
rozumieć to albo w ten sposób, albo że nie otrzymają takiego znaku, jak
tamten. Jednakże znak otrzymali wówczas, gdy przez własną karę poznali
Jego moc. Tu zatem grozi to samo dając do zrozumienia, jakby mówił:
«Wyświadczałem wam tysięczne dobrodziejstwa, żadne z nich was nie
przyciągnęło, nie chcieliście oddać czci Mojej mocy. Poznacie więc Moją
moc w sposób przeciwny: gdy ujrzycie wasze miasto w gruzach, mury
rozwalone, świątynię w ruinie (por. Mt 24, 1-2), gdy utracicie nawet
dawną wolność i wasz byt państwowy, i znów rozproszycie się na wszyst­
kie strony jako pozbawieni ojczyzny i tułacze». Wszystko to nastąpiło po
ukrzyżowaniu1 2. «To będą dla was wielkie znaki». Jest to bardzo wielkim
znakiem, że ich nieszczęścia trwają niewzruszone, że mimo tylokrotnych
usiłowań nikt nie potrafił zmienić raz wymierzonej im kary. Tego jednak
nie mówi, lecz zostawia następnym czasom, aby stało się to dla nich
oczywiste. Na razie rozwija swą mowę o zmartwychwstaniu, które mieli
poznać na podstawie późniejszych przeżyć.
(12, 40) Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznoś­
ciach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce we
wnętrznościach ziemi. Nie powiedział wyraźnie, że zmartwychwstanie,
gdyż by się wyśmiewali. Jednakże wskazał, ażeby mogli wierzyć, że to
przewidywał. Wiedzieli o tym, skoro mówią do Piłata: „Ów oszust jeszcze
za życia powiedział: «Po trzech dniach powstanę»” (Mt 27, 63). Chociaż

1 Wypowiedź o wydźwięku antyariańskim.


2 Aluzja do zburzenia Jerozolimy - zob. poniżej przypis 7.
32 Ja n C h r y zo sto m

uczniowie nie wiedzieli tego, jakoże przedtem mniej rozumieli niż /uczeni
w Piśmie i faryzeusze/, którzy właśnie dlatego sami siebie osądzili.

(<Chrystus rzeczywiście cierpiał, a nie pozornie, jak utrzymywał Marcjoń)


2. Zauważ, jak dokładnie daje do zrozumienia, /że zmartwychwstanie/.
Nie powiedział: «W ziemi», lecz: We wnętrznościach ziemi, aby wskazać
na grób, i aby nikt nie podejrzewał, że idzie o złudzenie. Dlatego dozwolił
to na trzy dni, aby uwierzono, że umarł. /Śmierć/ została potwierdzona nie
tylko przez krzyż i naoczne świadectwo wszystkich, lecz także przez liczbę
dni. O zmartwychwstaniu zaś miał świadczyć przez cały następny czas.
Natomiast w krzyż by nie uwierzono, gdyby nie łączył się z wieloma
znakami o nim świadczącymi. Gdyby zaś nie uwierzono w krzyż, nie
uwierzono by także w zmartwychwstanie. Dlatego nazywa to znakiem.
Gdyby nie został ukrzyżowany, znak nie byłby dany. Dlatego, by uwie­
rzono w prawdę, przytacza również figurę (TUTioę). Bo powiedz mi, czy
Jonasz w brzuchu wieloryba był złudzeniem? Tego nie mógłbyś powie­
dzieć. Także Chrystus nie był /złudzeniem/ we wnętrznościach ziemi. Nie
ma bowiem figury w prawdzie ani prawdy w złudzeniu. Dlatego wszędzie
głosimy Jego śmierć: w czasie sprawowania tajemnic, przy chrzcie oraz
przy wszystkich innych [okazjach]. Dlatego również Paweł woła donośnym
głosem: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego,
jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6, 14).
Z tego wynika, że synami czarta są ci, którzy popadli w chorobę Mar-
cjona. Niweczą bowiem to, dla utrzymania czego Chrystus tyle uczynił,
a dla zniweczenia czego diabeł używa niezliczonych sposobów; mam na
myśli Jego krzyż i mękę. Dlatego też powiedział na innym miejscu:
„Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,
19); oraz: „Przyjdą dni, kiedy zabiorą im pana młodego” (Mt 9, 15); tutaj
zaś: Żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonaszu, poka­
zując, że będzie za nich cierpiał, a oni nie odniosą stąd żadnej korzyści,
co wykazał potem. A jednak, choć o tym wiedział, umarł; tak wielkie było
Jego zatroskanie.
Abyś nie sądził, że dalsze wydarzenia {u Żydów} będą takie, jak
u mieszkańców Niniwy, że się poprawią, i że się nawrócą po zmartwych­
wstaniu, tak jak /Niniwitom/ zachował zagrożone miasto i barbarzyńców
nawrócił (por. Jon 3, 5-10), posłuchaj, jak /Żydom/ głosi wszystko prze­
ciwne. W przykładzie o diable wskazał w dalszym ciągu (por. 12, 43-45),
że nie odniosą stąd żadnej korzyści dla własnego dobra, lecz będą znosić
straszne cierpienia.
Horn. XLI11: Mt 12, 38-45 33

Dotychczas tłumaczy ich przyszłe cierpienia wykazując, że będą


cierpieć sprawiedliwie. Czekające ich nieszczęścia i opuszczenie przedsta­
wia na przykładzie [ludzi z Niniwy] (por. 12, 41). Jednakże aż dotąd
wykazuje, że wszystko to będą znosić sprawiedliwie; czynił tak przecież
już w Starym Testamencie3. Gdy miał zniszczyć Sodomę, najpierw tłu­
maczył się Abrahamowi, wskazując opuszczenie i niedostatek cnoty, skoro
w tak wielu miastach nie znalazło się nawet dziesięciu mężów, którzy
wiedliby życie w czystości (aco<|)póvcoę ęfjv) (por. Rdz 18, 16-33). Także
Lotowi podobnie wskazał ich wrogie usposobienie względem obcych oraz
ich nienormalne żądze seksualne, a dopiero potem zsyła na nich ogień
(por. Rdz 19, 1-28). To samo uczynił przy potopie, usprawiedliwszy się ze
swych czynów Noemu (por. Rdz 6, 12- 7, 24). Podobnie uczynił również
Ezechielowi, gdy sprawił, iż żyjąc w Babilonie, ujrzał bezbożność, jaka
miała miejsce w Jerozolimie (Ez 5). Z kolei, gdy rzekł do Jeremiasza: „Nie
wstawiaj się [za tym narodem]” (Jr 7, 16), tłumaczy się, mówiąc: „Czy nie
widzisz, co czynią?” (Jr 7, 17). I zawsze czyni tak samo, także tutaj.
Cóż mówi? (12, 41) Ludzie z Niniwy powstaną [na sądzie przeciw temu
plemieniu] i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się
nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. «On był niewolnikiem, Ja
jestem Panem; on wyszedł z wieloryba, Ja powstałem z martwych; on
groził zgubą, Ja przyszedłem głosić radosną nowinę o królestwie. Niniwici
uwierzyli bez znaku, a Ja uczyniłem wiele znaków; oni nie słyszeli nic
więcej oprócz słów Jonasza, Ja natomiast użyłem wszelkich sposobów
wzniosłego nauczania ((j)iA,oao(|)ia). On przybył jako posłannik, Ja zaś
przyszedłem jako władca i Pan wszystkiego, nie grożąc, nie żądając
rachunku, lecz przynosząc przebaczenie. Niniwici byli barbarzyńcami,
natomiast Żydzi stykali się z licznymi prorokami. O Jonaszu nikt nie
przepowiadał, a o Mnie wszyscy, a wydarzenia zgadzały się z ich przepo­
wiedniami. On uciekł, chcąc się oddalić, aby go nie wyśmiano (por. Jon
1, 1-3), Ja przyszedłem, mimo że wiedziałem, iż będę ukrzyżowany i że
będą się ze Mnie naigrawać. On nie znosił nawet zelżywości za tych,
którzy zostali ocaleni; Ja natomiast poniosłem śmierć, i to śmierć
najbardziej haniebną, a potem posyłam znowu innych. On był jakimś
cudzoziemcem, obcym i nieznanym; Ja zaś według ciała byłem ich współ­
rodakiem i pochodziłem od tych samych przodków».
3. Jednakże [Chrystus] nie poprzestaje na tym, lecz przytacza jeszcze
inny przykład, mówiąc: (12, 42) Królowa z Południa powstanie na sądzie

3 W ten sposób Jan Chryzostom uświadamia słuchaczom, że słowa Jezusa s


wieniem się Jedynego Boga, który działał zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie
34 Ja n C h r y zo sto m

przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z. krańców ziemi


przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Ten przykład jest ważniejszy niż poprzedni. Jonasz udał się do /Niniwi-
tów/, natomiast królowa z Południa nie czekała, aż Salomon do niej przy­
będzie, lecz sama udała się do niego, nie z powodu zagrażającego niebez­
pieczeństwa, nie z obawy przed śmiercią, lecz jedynie z powodu umiłowa­
nia mądrości4, chociaż była kobietą barbarzyńską, choć dzieliła ją od
niego tak wielka przestrzeń. A oto tu jest coś więcej niż Salomon. «Tam
przybyła kobieta; tutaj Ja przyszedłem. Ona wyruszyła z krańców ziemi;
Ja obchodzę miasta i wioski. /Salomon/ mówił o drzewach i o drewnach,
które to rzeczy nie mogły słuchaczce przynieść wielkiej korzyści; Ja
natomiast o rzeczach zakrytych, o najstraszliwszych tajemnicach».
Gdy ich potępił - obszernie dowodząc, że ich grzechy są niewybaczal­
ne, że ich nieposłuszeństwo pochodzi z ich własnej niewdzięczności, a nie
z nieudolności Nauczyciela - i gdy dowiódł tego zarówno w oparciu
o wiele innych rzeczy, jak i na podstawie mieszkańców Niniwy i królowej,
dopiero wtedy mówi o karze, jaka miała ich spotkać. Chociaż czyni to
niewyraźnie, to jednak mówi o tym, wplatając w swe opowiadanie wiele
strasznych rzeczy.
(12, 43) Gdy duch nieczysty opuści człowieka, powiada, błąka się po
miejscach bezwodnych szukając spoczynku, ale nie znajduje. (12, 44)
[Wtedy] mówi: «Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem»; a przyszedłszy
zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym. (12, 45) Wtedy
idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam;
wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka
gorszy, niż był poprzedni. Tak będzie i z tym [przewrotnym] plemieniem.
Na tej podstawie pokazuje, że będą ponosić wielkie cierpienia nie tylko
w przyszłym świecie, ale również w obecnym. Skoro powiedział: (12, 41)
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie i potępią to pokolenie, aby nie
lekceważyli tego czasu z powodu zwłoki i nie stali się opieszali, już tutaj
stawia im przed oczyma grożące im rzeczy. Podobnie zagroził im również
prorok Ozeasz, gdy mówił, że będą „jak prorok, który odszedł od zmy­
słów, jak człowiek miotany duchem” (Oz 9, 7), to znaczy, że będą jak
szaleńcy w bakchicznym szale miotani przez złych duchów, jak fałszywi
prorocy. Prorokiem, który odszedł od zmysłów nazywa tu [Ozeasz] fał­
szywego proroka, jakimi są wróżbiarze. Także Chrystus, zwracając na to
uwagę, stwierdza, że poniosą największe (Tôt ÊG%aTa) cierpienia.

4 Dosłownie: mądrych wypowiedzi.


Hom. XL1II: Mt 12, 38-45 35

Czy widzisz, jak pobudza ich na wszelkie sposoby, by uważnie słuchali


Jego słów: przez rzeczy teraźniejsze; przez przyszłe; przez tych, którzy
wsławili się swymi czynami (mam na myśli mieszkańców Niniwy oraz
królową); przez ludzi z Tyru (por. Mt 11, 21) i Sodomy (por. Rdz 19),
którzy upadli? To samo czynili prorocy, wymieniając: synów Rahaba5;
oblubienicę, która nie zapomina o swych ozdobach i przepaskach (por. Jr
2, 32); wołu, który znał swego pana (por. Iz 1, 3A); osła, który poznał
swój żłób (por. Iz 1, 3B). Tak samo tu, pokazawszy przez porównanie ich
niewdzięczność, mówi potem o karze.

(iSytuacja Żydów po zabiciu Chrystusa.


Łączenie się Żydów z poganami za Juliana Apostaty)
Cóż więc znaczy to, co mówi (por. 12, 43-45)? «Jak opętani przez
diabła, gdy zostaną uwolnieni od tej choroby, ściągają na siebie jeszcze
cięższe przewinienie (c|)avTaaia), gdy staną się opieszali, tak samo dzieje
się z wami. Wy również byliście opętani przez diabła, gdy kłanialiście się
bożkom, własnych synów zabijaliście im na ofiarę, okazując wielkie
szaleństwo. A jednak was nie opuściłem, lecz wypędzałem owego demona
przez proroków i sam od siebie przyszedłem, chcąc bardziej was oczyścić.
Skoro więc nie chcecie słuchać, a nawet popadliście w jeszcze większą
złość (Jego ukrzyżowanie jest o wiele większą i cięższą zbrodnią niż
zabicie proroków), to będziecie ponosić kary cięższe niż wasi przodko­
wie». Mówię o tych, którzy byli w Babilonie, w Egipcie i którzy żyli za
Antiocha Pierwszego6, gdyż to, co spotkało ich za Wespazjana i Tytusa7
było o wiele straszniejsze. Dlatego też powiedział: „Będzie wówczas
wielki ucisk, jakiego nigdy nie było... ani nie będzie” (Mt 24, 21).
Przykład ten nie tylko na to zwraca uwagę, lecz podkreśla również, że
będą zupełnie pozbawieni wszelkiej cnoty i bardziej podlegli wpływom
demonów niż wówczas. Choć wówczas grzeszyli, byli jednak wśród nich
tacy, którzy wiedli życie cnotliwe, była Boża Opatrzność i łaska Ducha,

5 Por. Jr 42, 6. 14-19 w LXX; w BT występuje imię Kareach - por. Jr 40, 16; 42, ln.
Jan Chryzostom mógł tu mieć na myśli Rekaba z 2 Sm 4, 1-12 oraz Jr 35, 6-19, gdyż LXX
wspomniane osoby określa jednym imieniem Rechab.
6 Antioch I Soter król Syrii (280-261 p.n.e.). W latach 280-65 p.n.e. szereg królów
syryjskich nosiło imię Antiocha. Por. także RzHom 19, 2, w: t. 1/2, 311 oraz RzHom 31,
4, w: t. 1/2, 458.
7 Wespazjan przygotował żołnierzy do walki o Jerozolimę. Gdy jednak został cesarzem,
wysłał tam swojego syna Tytusa. Jerozolima padła 8 września 70 r. po długim oblężeniu.
Szczegółowo opisy zdarzenia z wojny żydowskiej (68-70) JÓZEF FLAWIUSZ, Wojna ży­
dowska, tłum. J. Radożycki, Poznań 1980.
36 Ja n C h r y zo sto m

która się o nich troszczyła, poprawiała ich i wszystkiego ze swej strony


dopełniała. Teraz zaś tej opieki zostaną zupełnie pozbawieni, powiada, tak
że większy będzie brak cnoty, większe natężenie nieszczęść i bardziej
tyrańska działalność demonów.
Zapewne wiecie, jak to również i za naszych czasów, kiedy to rozszalał
się Julian przewyższający wszystkich swą bezbożnością8, /Żydzi/ łączyli
się z poganami i naśladowali ich obyczaje. Jeśli zatem teraz, jak się
wydaje, nieco przycichli, to zachowują się spokojnie ze strachu przed
cesarzami, tak że gdyby nie to, odważyliby się na rzeczy o wiele gorsze
niż zdarzały się dawniej. Prześcigają swych przodków w innych niegodzi-
wościach, którym nadmiernie się oddają, na przykład w zabobonach,
w sztukach czarnoksięskich, w rozpuście. A często burzyli się również
w innych sprawach, mimo że zostali okiełznani takim wędzidłem, powsta­
wali przeciwko cesarzom, tak że popadali w najcięższe nieszczęścia9.
4. Gdzież są teraz ci, którzy żądali znaków? (por. 12, 38) Niechaj
wiedzą, że zawsze potrzeba prawego umysłu; gdzie go nie ma, tam znaki
nie przydadzą się na nic. Zauważ, jak mieszkańcy Niniwy uwierzyli bez
znaków, /Żydzi/ zaś po tylu cudach stali się gorsi, przygotowali w samych
sobie mieszkanie dla niezliczonych demonów oraz ściągnęli na siebie
tysiąckrotne nieszczęścia; i bardzo słusznie. Bo kiedy ktoś zostanie uwol­
niony od złego, a nie opamięta się, wówczas będzie znosić o wiele cięższe
nieszczęścia, niż poprzednio. Dlatego powiedział, że (12, 43) nie znajduje
spoczynku, aby pokazać, że kogoś takiego na pewno i z konieczności
ujarzmi diabelska złość. Dwie rzeczy powinny go skłaniać do opamiętania:
że dawniej cierpiał i że został uwolniony od cierpień, a raczej oprócz tego
jest i trzecia rzecz: groźba jeszcze cięższych kar. A jednak żadna z tych
rzeczy nie uczyniła ich lepszymi.
Słowa te mogłyby być zastosowane nie tylko do nich, lecz także i do
nas, bo po naszym oświeceniu i po uwolnieniu od dawnych grzechów
znów popadliśmy w tę samą nieprawość, gdyż kara za grzechy popełnione
po takich rzeczach będzie cięższa. Dlatego Chrystus rzekł do paralityka:
„Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, żeby ci się coś gorszego nie
przydarzyło” (J 5, 14), a mówił to do człowieka, który przez trzydzieści
osiem lat był chory (por. J 5, 5). «Cóż gorszego, ktoś zapyta, mogło go

x Zob. powyżej MtHom 4, 1 (ostatni akapit) w: ŹMT 18, 50.


9 Żydzi w Imperium Rzymskim od I do IV wieku - por. M. S imon, Verus Israël. Étude
sur les relations entre chrétiens et juifs dans Vempire romain (135-425), Paris 1948, rev.
19642.
Horn. XLUI: Mt 12, 38-45 37

spotkać?» Coś o wiele gorszego i cięższego. Obyśmy nigdy nie doznawali


tego, co jesteśmy zdolni cierpieć. Bóg nie cierpi na niedostatek kar. Jak
wielkie jest Jego miłosierdzie, tak wielki jest też Jego gniew.
To samo wyrzuca też Jerozolimie przez Ezechiela: „Ujrzałem cię, jak
szamotałaś się we krwi... Obmyłem cię i namaściłem olejkiem... Rozeszła
się sława twojej piękności... Oddawałaś się nierządowi z tymi, którzy
mieszkają blisko ciebie” (Ez 16, 6. 9. 14. 26). Dlatego cięższe zagrażają
ci rzeczy, {gdy grzeszysz).
Poznaj na tej podstawie nie tylko karę, lecz także niezmierzoną cierpli­
wość Boga. Ileż to razy dopuszczamy się tych samych grzechów, a On jest
wciąż cierpliwy! Nie nabierajmy jednak z tego powodu nadziei, ale się
lękajmy. Bo nawet faraon, gdyby opamiętał się po pierwszej pladze, nie
doświadczyłby następnych i nie zostałby potem zatopiony wraz z wojskiem
(por. Wj 7, 14n; 14, 26-30).
Mówię to, gdyż znam wielu, którzy nawet obecnie mówią jak faraon:
„Nie znam Boga” (Wj 2, 5); którzy zmuszają swoich podwładnych do
pracy przy glinie i cegle (por. Wj 1, 13-14)? Iluż to, gdy Bóg każe
zaniechać grożenia, nie chce dać nawet ulgi w pracy? «Ale nie trzeba już
- ktoś powie - przeprawiać się przez Morze Czerwone». Ale jest morze
ogniste, nie takie i nie tak wielkie, ale o wiele większe i bardziej burzliwe,
którego fale są z ognia, z jakiegoś nieznanego i strasznego ognia. Tam jest
wielka otchłań, w której są najstraszliwsze płomienie. Tam można zoba­
czyć, jak ogień, podobny do jakiegoś dzikiego zwierza, ogarnia wszystko.
Jeśli tutaj ogień dostępny zmysłom, pochodzący z materiałów palnych,
wybuchnąwszy z pieca niby dziki zwierz, ogarnął stojących na zewnątrz
(por. Dn 3, 22), to cóż tamten uczyni tym, którzy weń wpadną?
Posłuchaj, co mówią prorocy o tym dniu: „Dzień Pański nadchodzi
okrutny, najwyższe wzburzenie i straszny gniew” (Iz 13, 9). Nie będzie
nikogo, kto by [stamtąd] wyrwał; nie będzie nigdzie łagodnego i spokojne­
go oblicza Chrystusa. Podobnie, jak ludzie skazani do kopalń oddawani są
pod rozkazy ludzi srogich i nie widzą żadnego ze swoich przyjaciół,
a tylko swych dozorców, tak samo będzie wtedy, a raczej nie tak, ale
o wiele gorzej. Tu można udać się do króla, prosić go i uwolnić skazane­
go, ale tam już nie można. Tam nie przebacza, ale pozostają w cierpie­
niach i takich mękach, których niepodobna wyrazić słowami. Jeśli żaden
język nie zdoła opisać straszliwych mąk ludzi tutaj palonych [żywcem], to
tym mniej potrafi wyrazić męki tych, którzy tam cierpią. Tutaj wszystko
kończy się w krótkim czasie, natomiast ktoś tam płonący nie spala się
nigdy.
38 Ja n C h r y zo sto m

(Czy pociechą może hyc to, że inni będą cierpieć razem z nami?)
Cóż będziemy tam robić? I ja stawiam sobie to pytanie. «A jeśli ty,
ktoś powie, nasz nauczyciel, mówisz to o sobie, to już więcej się nie
niepokoję. Cóż dziwnego, że i ja będę karany?» Proszę was, niech nikt nie
szuka takiej pociechy; nie jest to żadną ochłodą. Powiedz mi, czyż diabeł
nie był siłą bezcielesną? Czyż nie był lepszy od ludzi? A jednak upadł.
Czy jest więc ktoś, kto miałby pociechę z tego, że będzie karany razem
z nim? Nie ma żadnego. A ci wszyscy Egipcjanie, czyż nie wiedzieli, że
karę ponoszą również ludzie posadzeni na urzędach, i że każdy dom
pogrążony jest w żałobie? Czy zostali z tego powodu pocieszeni i odczuli
ulgę? W żadnym przypadku. Widać to na podstawie tego, co uczynili
potem, gdy przystąpili do króla jakby parzeni jakimś ogniem i zmusili go
do wypędzenia ludu hebrajskiego (por. Wj 12, 29-33).
Zbyt wyrafinowane jest myślenie o pociesze płynącej z faktu ponosze­
nia kary razem z wszystkimi i wmawianie sobie: «Jak wszyscy, to i ja».
Czyż trzeba mówić tu o piekle? Przypatrz się ludziom cierpiącym na
podagrę, gdy łamie ich dokuczliwy ból! Choćbyś pokazał im tysiące ludzi
znoszących jeszcze większe bóle, nawet nie zechcą tego słuchać. Gwałtow­
ność bólu nie daje im nawet czasu, by myśleć o innych i stąd czerpać
pociechę. Nie podtrzymujmy więc w sobie takiej błahej nadziei. Szukanie
pociechy w nieszczęściach swego bliźniego okazuje się skuteczne jedynie
w umiarkowanych dolegliwościach, lecz gdy męki są nadzwyczaj wielkie,
gdy wszystko jest wzburzone, a dusza nie może już poznać siebie samej,
gdzież wtedy znajdzie pociechę?
5. Dlatego wszystkie tego typu mowy wyrażają śmieszność i są bajkami
nierozumnych dzieci. To, o czym mówisz, zdarza się w smutku i to
wyłącznie w niewielkim smutku, gdy słyszymy, że ktoś cierpiał tak samo,
[jak my]. Niekiedy nie wystarcza to nawet w smutku. Jeśli zaś w takim
przypadku /tego typu pociecha/ nie ma żadnej mocy, tym bardziej w mę­
kach i niewypowiedzianym bólu, o jakim świadczy zgrzytanie zębów10.
Wiem, że jestem przykry, że zasmucam was tymi słowami, ale co mam
robić? Chciałbym tego nie mówić, a widzieć cnotę zarówno we mnie, jak
i u was wszystkich. Skoro jednak większa część z nas jest w grzechach,
któż dozwoli mi, bym rzeczywiście zdołał was zasmucić i poruszyć serca
słuchaczy? Wtedy bym przestał. Lecz teraz obawiam się, by niektórzy nie
wzgardzili mymi słowami i aby z powodu opieszałości słuchaczy nie

10 Aluzja do potępionych. Wyrażenie «zgrzytanie zębów» pojawia się w NT 7 razy,


w tym u Mateusza aż sześć razy - por. Mt 8, 12; 13, 42. 50; 22, 13; 24, 51; 25, 30; Łk
13, 28.
Hom. XLlll: Mt 12, 38-45 39

nastąpiła cięższa kara. Gdyby jakiś niewolnik nic sobie nie robił z groźby
grożącego mu pana, to rozgniewany pan nie tylko nie puściłby mu tego
bezkarnie, ale nawet zaczerpnąłby stąd pobudkę do bardziej surowego
ukarania go. Dlatego wzywam was, wzbudźmy w sobie skruchę, gdy słu­
chamy mowy o piekle. Nie ma nic przyjemniejszego niż taka mowa, bo
w rzeczywistości nie ma nic gorszego niż ono. «Jakżesz, ktoś powie,
mowa o piekle może być miła dla ucha?» Bo dostać się do piekła jest
rzeczą przykrą; ten właśnie wypadek odwraca od nas taka mowa, która
wydaje się przykra, a na jego miejsce przygotowuje nam inną przyjem­
ność. Nawraca ona naszą duszę, czyni nas bardziej pobożnymi, {podnosi
na duchu), uskrzydla myśl, uwalnia od natręctwa złych pożądań i staje się
lekarstwem.
Dlatego pozwólcie mi, abym po karze omówił także hańbę. Gdyż jak
wówczas mieszkańcy Niniwy potępią Żydów (por. 12, 41), tak samo wielu,
którzy teraz, jak się wydaje, są niżsi, potępi nas.
Wyobraźmy sobie, jakie nas czeka pośmiewisko, jakie potępienie. Wy­
obraźmy sobie i od razu uczyńmy jakiś początek otwierając wrota nawró­
ceniu. Mówię to do siebie samego, siebie upominam, niech nikt się nie
gniewa, jakby był potępiony. Wejdźmy na wąską drogę (por. Mt 7, 14).
Dokądże będzie panował zbytek, dokąd gnuśność? Czy nie dość żeśmy się
już naśmiali, nazwlekali i napróżnowali? Czyż na zawsze zostaną takie
same: stół, obżarstwo, zbytek, pieniądze, majątek, gmachy? A jaki jest
tego koniec? Śmierć. Czyż końcem tego nie jest: popiół, proch, trumna
i robactwo?
Prowadźmy zatem nowe życie; uczyńmy z ziemi niebo. Pokażmy poga­
nom, jakich dóbr są pozbawieni. Gdy zobaczą, jak piękne prowadzimy
życie, ujrzą sam obraz królestwa niebieskiego. Gdy będą widzieli, że
jesteśmy uprzejmi, nie ulegamy gniewowi, złym skłonnościom, zazdrości,
ani chciwości, że we wszystkim jesteśmy wypróbowani, wówczas powie­
dzą: «Jeśli chrześcijanie stają się już tu na ziemi aniołami, to czym będą,
gdy ten świat opuszczą? Jeśli tutaj są przechodniami i tak jaśnieją, to jacy
staną się, gdy odzyskają swą ojczyznę?» W ten sposób i oni będą lepsi,
słowo bojaźni Bożej (ó A,óyoę xf|ę Ebaepetaę) szybko będzie się rozcho­
dzić, w nie mniejszym stopniu niż za czasów apostołów (por. Dz 6, 7; 12,
24; 19, 20). Jeśli oni nawrócili całe miasta i kraje, choć było ich tylko
dwunastu, pomyśl, jak wysoko wzniesie się nasze dzieło, jeśli dzięki
naszemu świątobliwemu życiu wszyscy staniemy się nauczycielami. Poga­
nina przyciąga nie tyle wskrzeszenie umarłego, ile człowiek żyjący według
chrześcijańskich zasad (tyihoooty&y). Tamto wprawi go w zdumienie,
z tego zaś odniesie korzyść. Tamto stało się i przeminęło, to natomiast
40 Ja n C h r y zo sto m

trwa i nieustannie przemienia jego duszę. Troszczmy się zatem o siebie


samych, abyśmy również ich pozyskali.

(W każdym stanie życia można być cnotliwym)


Nie mówię nic przykrego. Nie mówię: {Nie żeń się}. Nie mówię:
Opuść miasto i odsuń się od spraw publicznych. [Wprost przeciwnie]:
zajmując się nimi okazuj swą cnotę. Chcę, aby ludzie przebywający
w miastach bardziej jaśnieli swą cnotą, niż ci, którzy wybrali sobie na
mieszkanie góry. Dlaczego? Dlatego, że wynika stąd wielka korzyść. „Nie
zapala się światła i nie stawia pod korcem” (Mt 5, 15). Dlatego chcę, by
wszystkie świece były na świeczniku, by światłość była wielka.
Zapalmy Jego światło (por. Łk 12, 49) i sprawmy, by ci, którzy siedzą
w ciemności (por. Mt 4, 16), przestali błądzić. Nie mów mi: «Mam żonę,
mam dzieci, zarządzam domem, więc nie mogę tego wypełniać». Choćbyś
nie miał nic takiego, a będziesz gnuśny, wszystko utracisz; tak samo,
choćbyś to wszystko miał na swej głowie, jeśli będziesz gorliwy, będziesz
jaśniał cnotą. Jest jedna rzecz, o którą się pytamy: troska o szlachetność
intencji (yv(5)pr|). Ani wiek, ani ubóstwo, ani bogactwo, ani natłok zajęć,
ani żadna inna rzecz nie będzie mogła stać się przeszkodą. Przecież za­
równo starcy, jak i młodzieńcy, ludzie, którzy mieli żony, wychowywali
dzieci, trudnili się rzemiosłem, odbywali służbę wojskową - wypełniali
wszystkie przykazania. Daniel był młody (por. Dn 1,4. 6), Józef był
niewolnikiem (por. Rdz 39, ln), Akwila trudnił się rzemiosłem (por. Dz
18, 1-3), sprzedająca szkarłat [Lidia] zarządzała warsztatem (por. Dz 16,
14), inny był stróżem więziennym (por. Dz 16, 27-33), inny setnikiem jak
Korneliusz (por. Dz 10, ln), inny słaby na zdrowiu jak Tymoteusz (por.
1 Tm 5, 23), inny zbiegiem jak Onezymus (por. Flm 16), a żaden z nich
nie znalazł przeszkody w swoim zawodzie, lecz wszyscy wsławili się swą
cnotą: mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy, niewolnicy i wolni, żołnierze
i osoby prywatne.
Nie zasłaniajmy się więc niepotrzebnymi wymówkami, lecz okażmy sil­
ną wolę. Kimkolwiek jesteśmy, koniecznie trzymajmy się cnoty, a osiąg­
niemy przyszłe dobra, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu wraz z Ojcem i Duchem Świętym chwała, moc i cześć, teraz,
zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23
(PG 57, 463-472)

(12, 46) Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia
stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. (12, 47) Ktoś rzekł do Niego:
«Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą».
(12, 48) Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest
moją matką i którzy są moimi braćmi?» (12, 49) / wyciągnąwszy rękę ku
swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia».
1. Tutaj także z wielką dokładnością okazuje się to, co powiedziałem
niedawno, że bez cnoty wszystko jest marnością. Powiedziałem, że wiek,
uroda (c|)\)Gię), zamieszkiwanie na pustyni i co tam jeszcze jest takiego, nie
ma żadnej wartości, jeśli wola (yvd)pri) nie jest dobra1. Dziś natomiast
dowiadujemy się czegoś innego i większego: że nawet noszenie Chrystusa
w łonie i urodzenie tak cudownego płodu nie przynosi żadnej korzyści,
jeśli nie ma się cnoty.
Wynika to przede wszystkim /z przytoczonych słów Ewangelii/. Gdy
jeszcze przemawiał do tłumów, powiada, ktoś rzekł do Niego: «Oto Matka
Twoja i Twoi bracia szukają Cię». On zaś mówi: «Któż jest moją matką
i którzy są moimi braćmi?» Nie powiedział tego, wstydząc się swojej
Matki czy wypierając się Jej - gdyby się wstydził, nie przeszedłby przez
Jej łono - lecz by pokazać, że żadna stąd dla niej nie wynika korzyść, jeśli
nie wypełnia wszystkiego, co należy. To zaś, co teraz próbowała uczynić,
pochodziło z nadmiernej próżności ((|)i?iO T ipia 7i£piT T f|). Chciała pokazać
przed tłumem, że ma władzę i rozkazuje swemu Synowi, nie myśląc
jeszcze o Nim w duchu nic wielkiego. Dlatego przyszła w nieodpowiedniej
chwili1 2.

1 Zob. powyżej MtHom 43, 5 (przedostatni akapit).


2 J. Krystyniacki umieszcza w tym miejscu przypis (por. t. II, 198-199 przypis 1)
oczyszczający Maryję z zarzutu próżności, twierdząc że: Najświętszej Maryi Pannie nie
można przypisywać próżności, gdyż według powszechnej nauki Kościoła nie popełniła
42 Ja n C h r y zo sto m

Zwróć uwagę na ich i Jej szaleństwo (óc7tóvoia). Należało wejść i słu­


chać z tłumami, bądź - jeśli tego nie chcieli - zaczekać, aż skończy swą
mowę i wtedy dopiero podejść. Oni wołają Go sprzed domu, a czynią to
wobec wszystkich, uzewnętrzniając nadmiar próżności, aby pokazać, że
rozkazują Mu z wielką mocą. Także ewangelista podkreśla to z wyrzutem,
bo o tym właśnie napomknął, mówiąc: Gdy jeszcze przemawiał do tłumów,
tak jakby mówił: «Czy nie było czasu kiedy indziej? Czy nie można było
pomówić z Nim sam na sam?»
O czym zresztą chcieli rozmawiać? Jeśli o prawdziwości nauki, należało
poruszyć to publicznie i powiedzieć wobec wszystkich, tak, by inni także
odnieśli z tego korzyść. Jeżeli zaś o innych sprawach dotyczących ich
samych, nie należało tak przynaglać. Skoro nie pozwolił pochować ojca,
by nie przerywać podążania za Nim (por. Mt 8, 21-22), tym bardziej nie
należało przerywać Jego mowy do tłumu z powodu nic nie znaczących
spraw. Wynika stąd, że uczynili tak z próżności (K £ V o 8 o ^ ia ). Również Jan
[Ewangelista], wskazując na to, powiedział: „Bo nawet Jego bracia nie
wierzyli w Niego” (J 7, 5). Przytacza także ich nierozważne słowa, twier­
dząc, że ciągnęli Go do Jerozolimy nie z innego powodu, jak tylko

nigdy żadnego grzechu. Przyszła do Pana Jezusa ze swymi krewnymi, ponieważ usłyszała,
że starsi żydowscy nastają na Jego życie. Opowiada o tym św. Marek: Gcly to posłyszeli
Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówili bowiem: «Odszedł od zmysłów»
(Mk 3, 21). Mówili tak, zdaniem Bispinga, aby tym łatwiej móc wyrwać Jezusa z rąk Jego
wrogów i uprowadzić w bezpieczne miejsce. Matka Najświętsza, Panna mądra, była
przekonana, że słowa mówiące o odejściu Jezusa od zmysłów nie są prawdziwe. Słowo
«mówili» (£Aeyov) należy więc pojmować sylleptycznie, to znaczy odnosić je tylko do
krewnych, czyli do braci. Choć bracia Pana Jezusa z początku nie wierzyli w Niego (por.
J 7, 5), zawsze Go kochali.
Wypada uzupełnić, że Jan Chryzostom, podobnie jak i inni Ojcowie Kościoła stara się
w ten sposób przezwyciężyć magiczną ideę świętości osiąganej automatycznie. Nic
dziwnego, że nieco dalej (zob. ostatni akapit punktu 1.) a także w innym miejscu nasz
kaznodzieja powie: «Jeżeli Maryi nic by nie pomogło urodzenie Chrystusa, gdyby nie była
wewnętrznie bogata w cnoty, o tyle mniej pomoże nam» (JHom 21, 3 w PG 59, 132 w.
1-3). Sw. Augustyn niemalże w tym samym czasie wyrazi na Zachodzie prawie to samo,
mówiąc: «Maryja czyniła wolę Ojca i czyniła ją całkowicie; dlatego ważniejsze dla Maryi
jest to, że była uczennicą Chrystusa, aniżeli to, że była Jego matką» (Kazanie 25 o Mt 12,
41-55 , VII: „Fecit plane voluntatem Patris sancta Maria, et ideo plus est Mariae, discipulam
fuisse Christi, quam matrem fuisse Christi).
Iluż ludzi dzisiaj jest praktycznie przekonanych, że Maryja jako matka Boża musiała
być święta, zapominając o jej postawie służebnej wobec woli Bożej, o jej cierpieniach
(była brzemienną żoną Józefa bez jego wiedzy; ubogą matką dziecka zrodzonego w stajni,
zabitego z nienawiści w imię prawa i religii jako wyrzutka społecznego i nieprzyjaciela
Boga), w których okazała doskonałą uległość wobec zamiarów Boga. Dlatego wprost
przeciwnie: życie Maryi potwierdza, że Bóg komu więcej daje, od tego więcej żąda; że
Bóg nigdy nie jest skorumpowany, nawet wtedy kiedy najwyżsi Jego ziemscy przedstawi­
ciele są.
Horn. XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23 43

dlatego, żeby zyskać sobie sławę na podstawie Jego cudów. „Skoro takich
rzeczy dokonujesz - mówią - to okaż się światu. Nikt nie dokonuje nicze­
go w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić” (J 7, 4). Wówczas sam
ich skarcił, wyrzucając im cielesny sposób myślenia. Gdy Żydzi czynili
Mu wyrzuty, mówiąc: „Czyż nie jest On synem cieśli, którego ojca i mat­
kę znamy? Czy nie ma wśród nas Jego braci?” (Mt 13, 55; Mk 6, 3),
wzywali Go do czynienia cudów, chcąc uczynić Mu zarzut z Jego niskiego
pochodzenia.
Dlatego odtrąca ich od siebie, chcąc ich uleczyć z tej namiętności.
Gdyby chciał wyprzeć się swej Matki, wyparłby się Jej wtedy, gdy /Żydzi/
wyrzucali Mu /niskie pochodzenie/. Tymczasem okazuje o nią otwarcie
taką troskę, że nawet na krzyżu polecił Ją najmilszemu ze wszystkich
uczniowi i okazał wobec Niej wielką zapobiegliwość (por. J 19, 26-27).
Teraz z troski o Nią i swoich braci nie tak czyni. Gdy zbliżyli się do
Niego jak do zwykłego człowieka i byli ogarnięci próżnością, leczy ich
chorobę nie znieważając ich, ale pouczając. Rozważ nie tylko same słowa,
które zawierają lekką naganę, lecz niedorzeczną zuchwałość braci oraz to,
że ten, kto karcił, nie był zwyczajnym człowiekiem, lecz Jednorodzonym
Synem Bożym (por. J 3, 18; 1, 18). W jakim celu ich skarcił? Bo nie
chciał ich trzymać w niepewności, tylko uwolnić od najstraszniejszej
namiętności oraz w krótkim czasie doprowadzić do należytego poznania
siebie i przekonać, że jest nie tylko jej Synem, ale także jej Panem.
Zechciej zauważyć, że upomnienie było dla Niego bardzo stosowne, a dla
/Maryi/ pożyteczne, w dodatku do tego bardzo uprzejme. Nie powiedział:
«Idź, powiedz matce, że nie jest moją matką», lecz odrzekł mówiącemu do
Niego: Kto jest moją matką?, aby osiągnąć, prócz tego, co powiedziano,
jeszcze inny cel. Jaki? Taki, by ani oni, ani inni nie zaniedbywali cnoty,
ufni w pokrewieństwo. Skoro Jej na nic by się to nie przydało, że była
Jego Matką, gdyby nie była cnotliwa, to trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś
inny został zbawiony dzięki swemu pokrewieństwu. Jedna jest tylko
szlachetność rodu (£\)y£veioc3): pełnienie woli Bożej. Ten rodzaj szlachet­
ności jest lepszy i bardziej skuteczny ( K u p i6 T 8 p o ę ) niż tamten.

(Korzyści z pokrewieństwa duchowego z ludźmi cnotliwymi.


Maryję słusznie nazywamy błogosławioną)
2. Wiedzmy o tym i nie bądźmy dumni ze swych synów cieszących się
dobrą sławą z powodu cnót, jeżeli nie mamy takich cnót jak oni, ani ze

3 Por. DlOGENES LAERTIOS, Żywoty i poglądy słynnych filozofów , III, 88-89, PWN
1984, 201-202.
44 Ja n C h r y zo sto m

szlachetnych przodków, jeśli nie żyjemy zgodnie z ich obyczajami. Zdarza


się, że ten, kto zrodził, nie jest ojcem, natomiast jest ojcem ten, kto nie
zrodził. Dlatego w innym miejscu, gdy pewna kobieta zawołała: „Błogosła­
wione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś” (Łk 11, 27), [Jezus] nie
powiedział: «Nie nosiło mnie łono, ani nie ssałem piersi», lecz rzekł:
„Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego
i zachowują je” (Łk 11, 28).
Czy widzisz, że nigdy4 nie zapiera się swego naturalnego pokrewień­
stwa, lecz dołącza do niego pokrewieństwo według cnoty? Jego zaś po­
przednik, [Jan Chrzciciel], mówiąc: „Plemię żmijowe, nie myślcie, że mo­
żecie sobie mówić: «Abrahama mamy za ojca»” (Mt 3, 7. 9), nie to ma na
myśli, że nie pochodzili co do natury od Abrahama, lecz że pochodzenie
to nie przyniesie im żadnej korzyści, jeśli nie mają z nim pokrewieństwa
co do obyczajów. Na to samo zwraca uwagę Chrystus, gdy mówi: „Gdy­
byście byli dziećmi Abrahama, spełnialibyście uczynki Abrahama” (J 8,
39), nie odmawiając im pokrewieństwa według ciała, lecz ucząc ich, by
szukali pokrewieństwa ważniejszego niż naturalne i bardziej skutecznego.
Tak samo postąpił tutaj, lecz w sposób bardziej umiarkowany i ła­
godny, ponieważ słowa kierował do swej Matki. Nie powiedział: «To nie
moja matka, ani oni nie są moimi braćmi, ponieważ nie pełnią mojej
woli». Nie osądził ich ani nie potępił, lecz pozostawił to w kwestii ich
woli, wyrażając się z odpowiednią dla siebie łagodnością.
(12, 50) «Bo kto pełni wolę Ojca mojego, powiada, który jest w niebie,
ten Mi jest bratem, siostrą i matką». Dlatego, jeśli chcą nimi być, niech
idą tą drogą. Gdy kobieta zawołała: „Błogosławione łono, które cię nosiło”
(Łk 11, 27), nie powiedział: «To nie moja matka», lecz: «Jeśli chce być
błogosławiona, niech czyni wolę Ojca mego». Taki jest bratem, siostrą,
matką.
Ach! Cóż za zaszczyt! Cóż za cnota! Na jakąż wysokość wznosi ona
tego, kto się o nią stara. Ileż kobiet błogosławiło świętą Dziewicę i jej
łono, ileż pragnęło zostać takimi matkami porzucając wszystko [inne]. Cóż
więc przeszkadza? Oto [Chrystus] wytyczył nam szeroką drogę. Nie tylko
kobiety, ale także mężczyźni mogą stanąć w takim szeregu, a nawet
jeszcze w znakomitszym. Bo /cnota/ czyni matką o wiele bardziej, niż bóle
porodowe. Jeśli /cielesne macierzyństwo/jest błogosławione, to /duchowe/
jest o tyle większe, o ile bardziej skuteczne. Nie pragnij tylko, ale śmiało
krocz po drodze, która prowadzi cię do tego, czego pragniesz.

4 Greckie wyrażenie &vco Kai kóctco znaczy dosłownie «tu i tam», «tam i z powrotem»;
zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
Horn. XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23 45

Gdy [Jezus] to powiedział, (por. 13, 1) wyszedł z domu. Czy widzisz,


że skarcił ich oraz uczynił to, czego pragnęli? To samo uczynił na weselu
[w Kanie Galilejskiej] (por. J 2, 3-4), gdzie zganił5 /Maryję/ za Jej nie­
wczesne żądanie, a jednak Jej nie odmówił. Przez tamto uleczył Jej sła­
bość, /w Kanie/ natomiast okazał swoją życzliwość względem Matki,
w podobny sposób lecząc chorobę próżności i oddając Jej należytą cześć,
chociaż żądanie wysunęła w niestosownej chwili6.
(13,1) Tego dnia, kontynuuje [Mateusz], Jezus wyszedł z domu i usiadł
nad jeziorem. Mówi: «Jeśli chcecie widzieć Mnie i słyszeć, oto wychodzę
i mówię». Skoro uczynił liczne cuda, udziela z kolei dobrodziejstwa swej
nauki. {Siada nad jeziorem łowiąc i wrzucając do swej sieci tych, którzy
byli na lądzie}. Nie bez przyczyny siada nad jeziorem, co także ewangeli­
sta nieznacznie dał do zrozumienia. [Jezus] uczynił tak, aby pokazać, iż
chce zebrać prawdziwą widownię, i aby nikogo nie pozostawić poza
swymi plecami, ale wszystkich mieć przed sobą /twarzą w twarz/. (13, 2)
Wnet, dodaje [Ewangelista], zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, ie
wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. A usiadłszy tam,
przemawiał w formie przypowieści. (13, 3A) I mówił im wiele w przypo­
wieściach.
Na Górze nie tak czynił, ani nie wypowiadał się w przypowieściach,
ponieważ tam były tylko tłumy i prosty lud (por. Mt 5, ln), tu natomiast
byli również uczeni w Piśmie i faryzeusze.
Zwróć uwagę, jaką przypowieść Mateusz podaje na początklu oraz
w jakim porządku wymienia pozostałe. Którą zatem kładzie na pierwszym
miejscu? Tę, którą trzeba było najpierw opowiedzieć, a która pobudzała
słuchacza do większej uwagi. Ponieważ chciał mówić obrazowo (aiviypa-
TCoSćbę), na początku pobudza uwagę słuchacza mówiąc w przypowieści.
Dlatego inny ewangelista mówi, iż skarcił ich, jako że nie rozumieli,
mówiąc: „Nie rozumiecie tej przypowieści?” (Mk 4, 13). Nie tylko w tym
celu mówi w przypowieściach, ale także dlatego, by uczynić swą mowę
bardziej żywą, ułatwić jej zapamiętanie i postawić przedmiot przed samymi
oczyma. Tak czynią również prorocy.

5 J. Krystyniacki dodaje w przypisie, że inni egzegeci nie widzą w słowach Jezusa


(J 2, 3-4) żadnej nagany, gdyż jest to hebrajski sposób mówienia. Tego samego zwrotu (xl
e p o i K a i a o l , yuvai;) używają do dziś na Wschodzie bez najmniejszego cienia jakiego­
kolwiek gniewu lub niechęci (por. t. II, 201 przypis 1).
6 Ale w zgodzie ze słowami Chrystusa o mocy wytrwałej modlitwy - por. Łk 18, 1-8,
na które Chryzostom powołuje się w następnych homiliach (zob. poniżej MtHom 57, 4
wyjaśnienie wiersza Mt 17, 21) oraz w duchu Pawłowych słów: „Nastawaj w porę i nie
w porę” (2 Tm 4, 2).
46 Ja n C h r y zo sto m

3. Cóż to jest za przypowieść? (13, 3B.) Oto siewca wyszedł siać. Skąd
wyszedł, skoro wszędzie jest obecny i wszystko wypełnia? Albo jak
wyszedł? Nie z miejsca, ale przez swą postać (a%ĆGię)7 i przez zrządzenie
(olKOVOpia) dokonane ze względu na nas, stając się nam bliższy przez
okrycie się ciałem. Skoro my nie mogliśmy przyjść do Niego, gdyż nasze
grzechy zamykały nam dostęp, to On wyszedł ku nam. Dlaczego wyszedł?
Czy po to, by zniszczyć ziemię, która była pełna cierni? By ukarać
rolników? Wcale nie! Wyszedł, aby ją uprawiać, chodzić koło niej i zasiać
ziarno bogobojności (ebaePeia). Nasieniem nazywa tu swoją naukę, rolą
zaś ludzkie dusze, a siebie samego siewcą. Cóż się staje z nasieniem? Trzy
jego części giną, a jedna się zachowuje. (13, 4) A gdy siał, niektóre ziarna
padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Nie powiedział, że sam
je rzucał, lecz że padły. (13, 5) Inne padły na miejsca skaliste, gdzie
niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. (13,
6) Lecz. gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia.
(13, 7) Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły
je. (13, 8) Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno sto­
krotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. (13, 9) Kto
ma uszy, niechaj słucha. Czwarta część ocalała, ale {nie cała w takim
samym stopniu}, gdyż i tu była wielka różnica.
Powiedział to, dając do zrozumienia, że przemawiał na równi życzliwie
do wszystkich. Jak siewca nie robi różnicy w rozpościerającej się przed
nim roli i rzuca ziarno bez różnicy, podobnie On nie rozróżnia między
bogatym a ubogim, między mędrcem a prostaczkiem, opieszałym a gorli­
wym, odważnym a tchórzliwym. Przemawia do wszystkich wypełniając
swoje zadanie, pomimo że przewiduje rezultat, ażeby móc powiedzieć: „Co
jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem?” (Iz 5, 4) Prorocy
mówią o ludzie jak o winnicy: „Przyjaciel mój miał winnicę” (Iz 5, 1);
„Wyrwałeś winorośl z Egiptu” (Ps 80, 9); Chrystus natomiast [mówi
o nim] jak o nasieniu. Cóż zatem wyraża? Że posłuszeństwo będzie teraz
niezwłoczne, łatwiejsze i od razu wydające owoc.
Gdy słyszysz, że siewca wyszedł siać, nie myśl, że to masło maślane
(Tam o^oyia). Siewca często wychodzi do innych prac, na przykład by
zaorać ugór, wyrwać chwasty, wykorzenić ciernie albo wykonać jakąś inną
podobną czynność. On zaś wyszedł, by siać.

7 Słowo to znaczy: «stan», «natura», «postawa», «pokrewieństwo», «położenie».


Horn. XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-2? 47

CNasienie ginie nie z winy siewcy, ale z naszej. Dlaczego Chrystus o ile
usposobionych duszach mówi w przypowieści?)
Powiedz mi, dlaczego zginęła większa część nasienia? Nie z winy
siejącego, lecz z winy gleby, na którą ono padło, to znaczy z winy nie
słuchającej duszy. Dlaczego nie mówi, że jedne nasiona przyjęli ludzie
niedbali i je stracili, inne znowu ludzie bogaci, którzy je zdusili, inne
wreszcie porzucili ludzie płytcy? Nie chce dotykać ich zbyt mocno ani
pogrążać w zwątpieniu, ale pozostawia naganę sumieniu słuchaczy. Uczy­
nił tak nie tylko [w przypowieści] o siewcy8, ale także [w przypowieści]
o sieci, która zagarnęła wiele nieużytecznych rzeczy (por. Mt 13, 47-50).
Opowiedział tę przypowieść w celu umocnienia swoich uczniów i po­
uczenia ich, aby nie upadali na duchu, nawet choćby większa część
spośród przyjmujących naukę zatracała ją. Spotkało to również Pana, który
chociaż dobrze wiedział, że tak będzie, nie przestał siać.
«A gdzie tu rozum - ktoś powie - siać między ciernie, na skale czy
przy drodze?» W odniesieniu do siewu i do ziemi nie byłoby to rzeczą
rozsądną, ale w przypadku dusz oraz nauki zasługuje nawet na wielką
pochwałę. Rolnika, gdyby tak robił, słusznie by za to zganiono. Niemożli­
we jest bowiem, by skała stała się ziemią, by droga nie była drogą, by
cierń nie był cierniem. Jednakże nie tak przedstawia się rzecz w sprawach
dotyczących rozumu. Skała może się zmienić i stać się urodzajną ziemią.
[Możliwe jest], by nie deptano więcej po drodze, aby nie była ona otwarta
dla wszystkich przechodniów i stała się żyzną ziemią. [Można też]
wydrzeć ciernie, aby nasienie bez przeszkody wydało owoc. Gdyby to było
niemożliwe, to Ten siewca by nie siał. Jeśli nie u wszystkich następowała
przemiana, nie było to winą siewcy, lecz tych, którzy nie chcieli się
zmienić. On uczynił to, co do Niego należało: jeśli zaś oni porzucili dar
od Niego otrzymany, to nie jest wina Tego, który okazał tak wielką miłość
do człowieka ((jn^av0pco7ua).
Zwróć uwagę na to, że do zatracenia nie prowadzi jakaś jedna droga,
lecz różne i odległe od siebie. Podobni do «drogi» są ludzie zarozumiali,
lekkomyślni oraz niedbali9; podobni zaś do «skalistej ziemi» są ludzie
bezsilni. (13, 20) Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, który słucha
słowa i natychmiast z radością je przyjmuje, (13, 21) ale nie ma w sobie
korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk albo prześladowanie

8 Dosłownie: «o nasieniu», ale w wierszu Mt 13, 18 w następnej homilii jest


«o siewcy».
9 Tak tłumaczę greckie: ol pówauGOi Kai pócGupot Kai óMycopoi. J. Krystyniacki
oddał to następująco: «rzemieślnicy opieszali i niedbali» (t. II, 204).
48 Ja n C h r y zo sto m

z powodu słowa, zaraz się załamuje. (13, 19) Do każdego, kto słucha sło­
wa prawdy [o królestwie], a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to,
co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na
drodze. Nie tym samym jest usychanie nauki, gdy nikt nie prześladuje
i nikt nie przeszkadza, co w czasie nacierania pokus. [Stąd] ci, którzy
podobni są do cierni, o wiele mniej zasługują na przebaczenie.
4. Aby nas nie spotkało nic takiego, zakryjmy słowo nauki gorliwością
i trwałą pamięcią. Chociaż porywa je diabeł, jest jednak w naszej mocy,
by nie zostało porwane. Chociaż nasienie usycha, nie dzieje się to wskutek
upału (bo nie powiedział, że uschły z powodu upału, lecz ponieważ nie
miały korzenia). Chociaż słowo bywa zaduszane, to nie z powodu cierni,
ale z winy tych, którzy pozwalają im wyrosnąć. Możesz bowiem, gdy
tylko zechcesz, nie dopuścić, by rosły te szkodliwe kiełki, i odpowiednio
korzystać z naszego bogactwa. Dlatego nie powiedział: «Świat», lecz: (13,
22B) Troski światowe; nie powiedział też: «Bogactwo», lecz: (13, 22C)
Ułuda bogactwa.
Nie zrzucajmy winy na rzeczy, lecz na złą wolę (yv(i>pr|). Można być
bogatym, a nie dać się oszukać, żyć w tym świecie, a nie dać się zadusić
jego troskom. Wprawdzie bogactwo kryje w sobie dwa całkowicie sobie
przeciwne niebezpieczeństwa: jedno zaślepia i dręczy, a jest nim troska;
drugie czyni zniewieściałym, a jest nim zbytek. Słusznie powiedział: Ułuda
bogactwa. Gdyż wszystko co się wiąże z bogactwem jest ułudą: są to jedy­
nie słowa nie mające żadnej podstawy w rzeczach. Rozkosz, sława, wy-
tworność i wszystkie tego typu rzeczy są jakimś urojeniem, a nie prawdą
rzeczy.
Po wskazaniu sposobów zatracenia, (por. 13, 23A) mówi dalej o ziemi
żyznej, by nie dać upaść na duchu, lecz by wzbudzić nadzieję nawrócenia
i pokazać, że jest możliwa przemiana w nią z tego, o czym wspomniał
wcześniej.
Skoro ziemia była żyzna, ten sam siewca oraz takie samo ziarno, (por.
13,23B.) to dlaczego jedno wydało plon stokrotny, drugie sześćdziesięcio-
krotny, a inne trzydziestokrotny? Różnica pochodzi z natury gleby: {gdyż
nawet tam gdzie ziemia iest żyzna zachodzi wielka różnica}. Czy widzisz,
że przyczyną tego nie jest rolnik ani nasienie, lecz ziemia, która je
przyjmuje, nie ze względu na swą naturę, lecz ze względu na dyspozycję
(yv6pr|). Ujawnia się tu [Jego] wielkie umiłowanie człowieka, że nie
wymaga jakiejś jednej miary w cnocie, lecz po przyjęciu pierwszych, nie
odtrąca drugich, a ponadto daje miejsce także tym trzecim10.

10 Pierwsi są to ci, którzy przynieśli plon stokrotny; drudzy - sześćdziesięciokrotny;


trzeci - trzydziestokrotny.
Hom. XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23 49

Mówi to dlatego, aby idący za Nim nie myśleli, że do zbawienia


wystarcza słuchanie. «Dlaczego, ktoś zapyta, nie wymienił również innych
błędów, jak pożądań cielesnych czy próżności (K£vo5o^loc)?» Przecież
wyraził to wszystko w słowach: Troski światowe oraz: Ułuda bogactwa.
Próżność i wszystkie inne [tego typu rzeczy] pochodzą z tego świata
i z ułudy bogactw: jak rozkosz, obżarstwo, zazdrość, próżność oraz inne
im podobne.
Dodał zaś «drogę» i «skały», aby pokazać, że nie wystarczy jedynie
uwolnić się od chciwości pieniędzy, lecz trzeba także ćwiczyć się w in­
nych aspektach cnoty. Na co ci się przyda, jeśli jesteś wprawdzie wolny
od żądzy bogactwa, ale zniewieściały i gnuśny? Na co, jeśli nie jesteś
wprawdzie gnuśny, lecz nieuważny i niedbały w słuchaniu nauki? Stąd
częściowa cnota nie wystarcza do naszego zbawienia, lecz potrzeba nam
najpierw wytężonej uwagi w czasie słuchania oraz ciągłego przypominania,
następnie męstwa, pogardy bogactw oraz wyzwolenia się od wszelkich
trosk doczesnych (xćbv picoTiKĆbv).
Dlatego na początku umieszcza /słuchanie/, ponieważ tego przede
wszystkim potrzeba. („Jakże mieli uwierzyć w tego, którego nie słyszeli?”
- Rz 10, 14. Tak samo my, jeśli nie będziemy uważnie słuchać nauki,
nawet nie będziemy zdolni dowiedzieć się, co należy czynić). Następnie
dodaje męstwo oraz pogardę rzeczy doczesnych (tćdv 7tapóvTC0V
\)7t£po\|/iocv).
Gdy słuchamy tego, zabezpieczajmy się z każdej strony, słuchajmy
uważnie nauki oraz pozwólmy, by zapuściła ona głębokie korzenie,
uwolnijmy się od wszelkich doczesnych trosk. Jeśli zaś jedno będziemy
czynić, a drugie zaniedbywać, nic dobrego nam z tego nie wyjdzie. Jeśli
nawet nie zginiemy w ten sposób, to na pewno w inny. Cóż za różnica, że
zginiemy nie z powodu bogactwa, lecz z opieszałości; czy nie z racji
opieszałości, ale z powodu braku odwagi? Wszak rolnik tak samo się
smuci, gdy tak czy owak traci nasienie. Nie pocieszajmy się więc, gdy nie
na wszelki sposób giniemy, lecz smućmy się, gdy w jakikolwiek sposób
znajdujemy zgubę.
Wypalajmy ciernie, bo one mogą zadusić Słowo. Wiedzą o tym bogaci,
którzy nie nadają się nie tylko do tego, ale również do innych spraw.
Stawszy się więźniami i niewolnikami rozkoszy, są niezdolni także do
spraw publicznych (tóc ttoAitikóc), a jeśli do nich, tym bardziej do rzeczy
niebieskich. Gdyż podwójna zguba zagraża tutaj ich myślom: ze strony
przepychu oraz ze strony niepokoju. Każda z tych rzeczy sama z siebie
może zatopić łódź, a pomyśl, jak straszna powstaje fala, gdy się obie
z sobą połączą.
50 Ja n C h r y zo sto m

5. Nie dziw się, że zbytek nazwał cierniem. Ty nie czujesz tego, gdyż
jesteś upojony tą namiętnością, lecz ci, którzy są od niej wolni, wiedzą
0 tym, że kłuje ona bardziej niż ciernie, że zbytek niszczy duszę bardziej
niż troska i wywołuje większe boleści zarówno w ciele, jak i w duszy.
Gdyż niepokój nikogo nie męczy tak jak przesyt. Jeśli dręczą kogoś takie­
go bezsenność, tętnienie w skroniach, ciężkość głowy czy wewnętrzne bo­
leści, to zastanów się, od ilu ukłuć cierni jest to bardziej bolesne. I jak
ciernie, z którejkolwiek strony ich dotkniesz, zakrwawią ręce, które je
trzymają, tak samo zbytek nadwyrężą nogi, ręce, głowę, oczy, krótko mó­
wiąc: wszystkie członki. Jest on suchy, jak ciernie, nie rodzi owoców, i ra­
ni o wiele bardziej niż one, w najbardziej czułe miejsca. Sprowadza przed­
wczesną starość, osłabia zmysły, zaciemnia rozum, przytępia ostrość umy­
słu, czyni ciało zwiędłym, nagromadza wielką ilość kału, przygotowuje
olbrzymią wylęgarnię chorób, powoduje większe obciążenie i nad miarę
powiększa balast. Stąd wiele częstych wypadków i liczne rozbicia na
kawałki.
Powiedz mi, po cóż tuczysz swe ciało? Przecież nie mamy cię na
ofiarę? Przecież nie mamy cię podać na stół? Drób tuczysz dobrze, ale
1 ten niekoniecznie, bo utuczony nie nadaje się na zdrowe pożywienie.
Zbytek jest tak wielkim złem, że sprowadza zgubę nawet u bezrozumnych
istot. Gdy je nadmiernie karmimy, czynimy je nieprzydatnymi {zarówno
dla nich samych, jak i} dla nas11. Z takiego tuczenia biorą się i nie
przetrawione łajna, i cieknąca zgnilizna. Te zaś, które nie są żywione
w ten sposób, lecz są, by się tak wyrazić, odżywiane wstrzemięźliwie
i umiarkowanie, pracują wytrwale i są bardzo pożyteczne dla siebie sa­
mych i dla innych, zarówno jako pokarm, jak i do wszystkiego innego. Ci
zatem, którzy nimi się żywią, są zdrowsi; natomiast odżywiający się
/zwierzętami tuczonymi/ stają się do nich podobni, ociężali, chorowici,
przygotowując sobie cięższe pęta. Nic nie jest tak nieprzydatne i szkodliwe
dla ciała, jak zbytek. Nic go bardziej nie rozpycha, nie przeciąża i nie
niszczy, jak nieumiarkowanie (ócacoT ia).
Dlatego niejeden będzie się wielce zdumiewać ich głupotą, że nie chcą
uważać na siebie nawet tak, jak niektórzy na skórzane bukłaki do wina.
Handlarze winem nie pozwalają wlewać do nich więcej niż trzeba, by nie

11 Wypowiedź ta stanowi świadectwo o rolnictwie w okolicach Antiochii w drugiej


połowie IV wieku, w którym musiały być obecne tendencje produkowania niezdrowej
żywności. Jan Chryzostom przestrzega przed niezdrową żywnością, zauważając że jest ona
produktem ludzkiej chciwości. Przy okazji zwraca uwagę na niewłaściwe odżywianie się,
którego skutki omawia nieco dalej.
Horn. XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23 51

popękały. Oni natomiast nie przejawiają nawet takiego starania wobec


własnego nieszczęsnego brzucha, lecz gdy go napełnią i rozepchają, dopeł­
niają wszystko aż po uszy, aż po dziurki od nosa, aż po czubek gardła,
ścieśniając podwójny otwór dla oddechu i dla siły, która utrzymuje całe
ciało. Czy gardło dane ci jest po to, byś zapełniał je zepsutym winem
i innymi niezdrowymi rzeczami? Nie dlatego, człowieku, lecz przede
wszystkim po to, byś wznosił pieśni do Boga, odmawiał święte modlitwy,
odczytywał Boże prawa i dawał swym bliźnim pożyteczne rady. Ty zaś,
otrzymawszy je w tym celu, nie dajesz mu ani na chwilę spokoju do nabo­
żeństwa i zmuszasz je przez całe życie do tej niegodziwej niewoli.
Postępują oni tak, jakby ktoś otrzymawszy cytrę, naciągniętą złotymi
strunami i dobrze nastrojoną, zamiast wydobywać z niej harmonijne
melodie, przygniótł ją błotem i kupą kału. Kałem nie nazwałem pożywie­
nia, lecz zbytek12 i owe wielkie rozpasanie. Gdyż co jest ponad miarę, nie
jest pożywieniem, ale szkodą. Brzuch dany jest do przyjmowania żywnoś­
ci, natomiast usta, język i gardło z innych, o wiele ważniejszych powodów.
A nawet brzuch nie służy po prostu do przyjmowania pożywienia, ale do
umiarkowanego przyjmowania pożywienia. Sam nam to pokazuje, nie­
ustannie się do nas odzywając13, gdy psujemy go tym przesytem. A nie
tylko odzywa się do nas, lecz nawet, broniąc się przeciw tej krzywdzie,
wymierza nam najcięższe kary. Najpierw mści się na nogach14, które nas
noszą i prowadzą na te niecne biesiady, potem na rękach, które mu służy­
ły, wiążąc je za to, że wkładały do niego tyle takich potraw, wielu też
wykrzywił usta, wzbudził ból oczu i głowy. A jak niewolnik, gdy otrzyma
rozkaz, by spełnić coś, co przerasta jego siły, oburzony powstaje przeciw
temu, który wydał rozkaz, tak samo on często powstaje razem z wymienio­
nymi członkami przeciw samemu mózgowi, niszczy go i gubi. Mądrze to
Bóg zarządził, że do nieumiarkowania dodał taką karę, abyś - o ile
dobrowolnie nie będziesz kierować się rozsądkiem ((|)iAoGO(|)f|ę) -
przynajmniej wbrew twej woli, z bojaźni takiej zguby, nauczył się żyć
umiarkowanie.
Wiedzmy o tym i unikajmy zbytku! Starajmy się o umiar, abyśmy za­
chowali zdrowie ciała, oddalali wszelką niemoc od duszy i dostąpili
przyszłych dóbr z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc na wieki wieków. Amen.

12 Jan Chryzostom wykorzystuje tu podobieństwo brzmienia: pożywienie - TpO(|)f|;


zbytek - Przy okazji warto uzupełnić, że Tpu(|)f| oznacza także: «przepych»,
«rozkosz», «rozpasanie».
13 Zapewne aluzja do zaburzeń związanych z procesem trawienia i do tzw. wiatrów.
14 Zapewne aluzja do chorób nóg i kolan związanych z nadwagą.
HOMILIA XLV: Mt 13, 10-23
(PG 58, 471-476)

(13, 10) Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przy­


powieściach mówisz do nich?» (13, 11) On im odpowiedział: «Wam dano
poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano».

CRoztropność i miłość uczniów. Łaska nie unieważnia wolnej woli)


1. Wypada podziwiać uczniów, jak chcąc się czegoś dowiedzieć, wie­
dzą, kiedy należy pytać. Czynią to nie wobec wszystkich, co zaznaczył
Mateusz mówiąc, że przystąpili. To, co powiedziałem, nie jest domysłem,
ponieważ Marek dokładniej wyraził tę rzecz, mówiąc, że podeszli do
Niego, gdy był sam (por. Mk 4, 10). Tak samo powinni uczynić również
Jego bracia i Matka, a nie wywoływać Go na dwór i tam się chełpić (por.
Mt 12, 46).
Zauważ również miłość /uczniów/, jak bardzo dbają o innych i najpierw
troszczą się o ich sprawy, a dopiero potem o swoje własne. Dlaczego,
pytają, w przypowieściach mówisz do nich? Nie powiedzieli: «Czemu do
nas mówisz w przypowieściach?» Często bowiem i przy różnych okazjach
okazują swą miłość ((¡nAoGTÓpycoę) odnoszącą się do wszystkich, na przy­
kład gdy mówią: „Odpraw tłum” (Mt 14, 15) oraz: „Wiesz że [faryzeu­
sze...] się zgorszyli” (Mt 15, 12).
Cóż na to Chrystus? Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskie­
go, im zaś nie dano. Nie powiedział tego wprowadzając konieczność, ślepy
przydział czy jakiś wybór na chybił trafił, lecz by pokazać, że oni sami
sobie są przyczyną wszelkiego zła oraz dlatego, że chciał oznajmić, iż jest
to darem i łaską zesłaną z wysoka1.

1 «Konieczność, ślepy przydział czy wybór na chybił trafił» - moim zdaniem jest to
aluzja do ziaren padających na drogę, skały i ziemię żyzną (por. Mt 13, 3-8). Innymi
słowy: Bóg objawia się człowiekowi (i jest to łaską), a o owocności tego objawienia
decyduje również sam człowiek, którego serce jest żyzne bądź zatwardziałe niczym skała.
Hom. XLV: Mt 13, 10-23 53

Jednakże, mimo że jest to darem, nie zostaje zniesiona wolność woli


(a\)T8^ol3aiov), co ujawnia się w tym, co następuje. Zwróć uwagę, jak
pokazuje, że początek zależy od nas, aby tamci nie zwątpili, a ci, słysząc
że jest to dane, nie stali się bardziej niedbali2. (13, 12) Bo kto ma, temu
będzie dodane i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, zabiorą mu nawet
to, {„co mu się wydaje, że ma”3 (Łk 8, 18). Słowa te zawierają wiele
niejasności, świadczą jednak o sprawiedliwości nie do wypowiedzenia. To,
co mówi, znaczy: Gdy ktoś jest chętny i gorliwy, wszystko zostanie mu
dane przez Boga; gdy zaś nie posiada tego i nie dodaje niczego od siebie,
wówczas nie zostają udzielane rzeczy ze strony Boga. Gdyż zabiorą mu
nawet to, powiada, „co mu się wydaje, że ma” (Łk 8, 18). Nie odbiera
tego Bóg, lecz uznaje go za niegodnego swych darów. Tak samo czynimy
również my, gdy widzimy, że ktoś nieuważnie słucha i pomimo licznych
upomnień nie nakłonimy go do uważania, wówczas milczymy. Gdybyśmy
kontynuowali upominanie, jego opieszałość wzrosłaby jeszcze bardziej.
Chętnego zaś uczyć się przyciągamy do siebie i wpajamy mu wiele rzeczy.
Pięknie powiedział: „Co mu się wydaje, że ma” (Łk 8, 18). Gdyż nie
ma nawet tego. Następnie dokładniej objaśnia swoją wypowiedź, pokazując
co znaczą słowa: mającemu, będzie dodane..., nie mającemu zaś zabiorą
nawet to, „co mu się wydaje, że ma” (Łk 8, 18)}4. (13, 13) Dlatego
mówię do nich w przypowieściach, powiada, ze patrząc nie widzą [i słu­
chając nie słyszą ani nie rozumieją]. «A czy nie trzeba było, ktoś powie,
otworzyć im oczu, skoro nie widzą?» Należałoby je otworzyć, gdyby to
była ślepota naturalna, ale ponieważ to była ślepota dobrowolna i z włas­
nej wywołana woli, nie powiedział po prostu: Nie widzą, lecz: Patrząc nie
widzą, czyli że ślepota wynika z ich niegodziwości. Widzieli bowiem, jak
wyrzucał demony, a mówili: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wy­
rzuca złe duchy” (Mt 12, 24). Słyszeli, jak prowadził ich do Boga i oka­
zywał z Nim wielką zgodność, a jednak mówią: „On nie jest od Boga”

2 Tamci - wszyscy nieurodzajni, którym nie dano poznać tajemnic królestwa; ci -


wszyscy przynoszący plon, którym dano poznać tajemnice królestwa.
3 Słowa Kat ó 5ok£i wysypują w Łk 8, 18. Jak wynika z kontekstu, Jan Chry­
zostom wyjaśnia je jako występujące u Mateusza. Powtarza je jeszcze trzy razy. Trzeba
dodać, że niektóre manuskrypty zawierające tę homilię są zgodne z wersją Mateuszową
i nie zawierają słów z Ewangelii według św. Łukasza.
4 Wprawdzie J. Krystyniacki przełożył fragment objęty klamrami, ale ze względu na
ten smutny fakt, iż musiał sztywno trzymać się istniejącej wówczas polskiej wersji Pisma
Świętego (o czym wpomnieliśmy we wprowadzeniu - zob. ŹMT 18, 7), nie trudno sobie
wyobrazić, że jego przekład nie będzie miał wiele wspólnego z oryginałem. Słowa Łk 8,
18 przytacza tylko raz (w naszym tekście jest to przedostatnie powtórzenie), i to po grecku,
bez wzmianki skąd pochodzą (por. t. II, 210). Dlatego fragment ten został objęty klamrami.
54 Ja n C h r y zo sto m

(J 9, 16). Skoro głosili rzeczy przeciwne temu, co widzieli i słyszeli,


«dlatego odejmuję im - jak powiada - słuch». Dlatego nie ma z tego dla
nich żadnej korzyści, jedynie większa kara. Gdyż nie tylko nie uwierzyli,
ale nawet powstawali przeciw Niemu, oskarżali i zastawiali na Niego
pułapki. Lecz tego nie mówi, nie chcąc być surowym w swym oskarżeniu.
Wszak na początku przemawiał do nich nie w taki sposób, ale bardzo
jasno; skoro jednak się odwracali, mówi w przypowieściach.
Dalej, by ktoś nie myślał, że Jego słowa zawierają bezpodstawne
oskarżenie, i aby oni sami nie mówili: «Oskarża nas o to i oczernia będąc
naszym nieprzyjacielem», [Chrystus] przytacza słowa proroka, który
stwierdza to samo, co On. (13, 14) Tak spełnia się na nich, powiada,
przepowiednia Izajasza: «Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć
będziecie, a nie zobaczycie» (por. Iz 6, 9n). Czy widzisz, że również
prorok oskarża ich z taką samą dokładnością? Nie powiedział: «Nie widzi­
cie», lecz: Patrzeć będziecie, a nie zobaczycie; ani nie powiedział: «Nie
usłyszycie», lecz: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie. Tak więc oni
najpierw sami siebie wykluczyli, (por. 13, 15) zatykając sobie uszy,
zamykając oczy, zatwardzając serce. Gdyż nie tylko nie słuchali, ale także
(13, 15B) ich uszy stępiały, a nawet czynili tak, jak powiada, (13, 15D.)
że się nie nawrócili (pf|7iOT8 8moTp8\|/cooi), abym ich uzdrowił, zwracając
uwagę na ich zaciętą złość i umyślne odwracanie się [od Niego].

(Dobroć Pana dla Żydów; grzech nie pochodzi z natury ani z konieczności)
2. Mówi tak, by ich zachęcić, przyciągnąć do siebie oraz pokazać, że
ich uzdrowi, jeśli się nawrócą. Tak jakby ktoś mówił: «Nie chciał mnie
widzieć, i za to mu się odwdzięczam, bo gdyby uznał, że jestem tego
godny, zaraz bym się przychylił». Mówi to, by okazać, w jaki sposób
dałby się przejednać. Tak samo tu się wypowiada: (13, 15D.) Że się nie
nawrócili, abym ich uzdrowił, dając do zrozumienia, że można się nawró­
cić i po nawróceniu być zbawionym, i że czynił wszystko nie dla swej
chwały, lecz dla ich zbawienia.
Gdyby nie chciał ich wysłuchać i zbawić, powinien zamilknąć, a nie
mówić w przypowieściach. Tymczasem właśnie przez to ich pobudza, że
wyraża się niejasno. Bóg bowiem „nie pragnie śmierci grzesznika, lecz
żeby się nawrócił (87UOTp8\|/ai) i żył” (Ez 18, 23). Posłuchaj, co mówi do
apostołów o tym, że grzech nie pochodzi ani z natury, ani z konieczności,
ani z przymusu: (13, 16) Lecz błogosławione wasze oczy, te widzą, i uszy
wasze, te słyszą, nie mając na myśli wzroku ani słuchu cielesnego, lecz
ten, który pochodzi z umysłu. Przecież także oni byli Żydami i zostali
wychowani w tym samym Prawie, a jednak nie odnieśli żadnej szkody na
Horn. XLV: Mt 13, 10-23 55

podstawie tego proroctwa, ponieważ mieli w sobie zdrowy korzeń dobra,


czyli zdolność wyboru oraz właściwy osąd (rf)v 7cpoocipeoiv Aźyco Kat
Tf|V yvópr|v).
Widzisz, że słowa wam dano nie oznaczają konieczności? Nie nazwałby
ich błogosławionymi, gdyby ten czyn nie pochodził od nich. Nie mów mi,
że przemawiał niewyraźnie; przecież [także inni] mogli podejść do Niego
i zapytać, tak jak uczniowie, lecz nie chcieli, bo byli lekkomyślni
i opieszali. Cóż mówię: nie chcieli? Owszem, działali wręcz przeciwnie.
Nie tylko nie wierzyli, nie tylko nie słuchali, ale nawet wrogo występowali
i byli niechętni wobec Jego nauczania, co też zarzuca im prorok, którego
przytacza, mówiąc: ich uszy stępiały. /Apostołowie/ zaś nie byli tacy;
dlatego ich pobłogosławił. Z drugiej znów strony utwierdza ich, mówiąc:
(13, 17) Bo zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedli­
wych pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to,
co wy słyszycie, a nie usłyszeli. «Moje przyjście, takie cuda, mój głos,
moją naukę». Tutaj stawia ich nie tylko wyżej niż zgubionych, lecz
również ponad tych, którzy byli sprawiedliwi, ponieważ mówi, że są od
nich bardziej błogosławieni. Dlaczego? Dlatego że nie tylko widzą to,
czego nie widzieli Żydzi, lecz również to, co od dawna pragnęli ujrzeć
/wspomniani prorocy i sprawiedliwi/, którzy widzieli jedynie w duchu
wiary, /apostołowie/ zaś na własne oczy i o wiele wyraźniej. Czy widzisz,
jak znowu łączy Stary Testament z Nowym, pokazując, że tamci nie tylko
znali rzeczy przyszłe, ale również ich gorąco pragnęli. Nie pragnęliby tego,
gdyby byli czcicielami jakiegoś obcego i przeciwnego temu Boga5.
(13,18) Wy zatem posłuchajcie, powiada, przypowieści o siewcy, (por.
13, 19-23A) i mówi o tym, co powiedzieliśmy przedtem: o gnuśności
i gorliwości, o tchórzostwie i odwadze, o posiadaniu dóbr i ubóstwie,
pokazując, że z pierwszego wynika szkoda, a z drugiego korzyść6. Następ­
nie przedstawia różne przejawy cnoty. (por. 13, 23B.) W miłowaniu ludzi
(<|)i^ócv0pco7toę) nie wyznaczył jedynej drogi ani też nie powiedział: «Kto
nie wydał stokrotnego plonu, ten zginął», lecz zbawiony będzie również
ten, kto wydaje plon sześćdziesięciokrotny, a nie tylko on, ale nawet kto
wyda plon trzydziestokrotny.. Uczynił tak, aby pokazać, że zbawienie jest
czymś łatwym.
Nie jesteś w stanie żyć w stanie dziewiczym? Żyj wstrzemięźliwie
w małżeństwie. Nie możesz pozbyć się majątku? Dawaj z tego, co posia­

5 Wypowiedź przeciwko marcjonitom o wydźwięku antymanichejskim.


6 Zob. także powyżej MtHom 44, 3-4, gdzie Jan Chryzostom wyjaśnił wiersze Mt 13,
19-23.
56 Ja n C h r y zo sto m

dasz. Nie możesz unieść tego ciężaru? Podziel się swym majątkiem
z Chrystusem. Nie chcesz Mu odstąpić wszystkiego? To daj Mu chociaż
połowę, daj przynajmniej trzecią część. Jest twoim bratem, współdziedzi­
cem (por. Rz 8, 17); uczyń Go również tutaj swoim współdziedzicem. Co
dasz Jemu, dasz sobie samemu. Czy nie słyszysz, co mówi prorok? „Nie
odwracaj się od rodzeństwa swego” (Iz 58, 7). Jeśli nie powinniśmy
gardzić krewnymi, tym bardziej Panem, który prócz tego, że jest twoim
Panem, jest z tobą połączony prawem pokrewieństwa i ma z tobą o wiele
więcej wspólnego. Uczynił cię uczestnikiem swoich dóbr, nic nie otrzy­
mawszy od ciebie, ale samemu dając początek tego dobrodziejstwa nie do
wypowiedzenia. Czyż nie oznaczałoby największej głupoty: ani nie stać się
przyjacielem ludzi (<|)i?LÓcv0pco7ioę) na mocy tego daru, ani nie odwdzię­
czyć się za łaskę nawet czymś mniejszym za większe? On uczynił cię
dziedzicem nieba (por. Rz 8, 17), a ty nie udzielasz Mu nawet z tego, co
masz na ziemi? On cię pojednał, chociaż nie uczyniłeś nic dobrego
{i byłeś nawet wrogiem} (por. Rz 5, 10), a ty Mu się nie odwdzięczasz,
chociaż cię miłuje i dobrze ci czyni?
Przed królestwem, przed wszystkimi innymi dobrodziejstwami, czyż nie
należy być Mu wdzięcznym nawet za to, co dajesz? Nawet niewolnicy
obdarzeni wolnością, gdy proszą swego pana na obiad, sądzą, że coś
otrzymują, a nie, że dają. Tu zaś stało się coś przeciwnego: nie sługa
swego Pana, lecz Pan przywołał sługę do swego stołu; a ty Go nawet
potem nie prosisz? On pierwszy wprowadził cię pod swój dach, a ty nawet
potem [tego nie czynisz]? On przyodział ciebie nagiego, a ty nawet potem,
gdy jest przybyszem, nie przyjmujesz Go? On pierwszy dał ci pić ze
swego kielicha, a ty nie podasz mu nawet zimnej wody? On napoił cię
Duchem Świętym, a ty nie ugasisz nawet cielesnego pragnienia? Napoił cię
Duchem, choć zasłużyłeś na karę, ty natomiast gardzisz spragnionym, choć
miałbyś to uczynić z Jego własnych darów?7

{Wartość jałmużny)
3. Czy nie uważasz tego za wielką rzecz, trzymać kielich, z którego ma
pić Chrystus i zbliżyć go do swych ust? Czy nie widzisz, że tylko
kapłanowi wolno podawać kielich Jego krwi?8 «Ja tego tak drobiazgowo
nie roztrząsam - mówi [Chrystus] - lecz jeśli ty sam podajesz, to
przyjmuję. Nie ociągam się, chociaż nie należysz do duchownych, ani też

7 Ostatnie zdania niewątpliwie nawiązują do Mt 25, 35-45.


8 Greckie: xcp iepei póvcp 9eptę tó tou a tp a io ę em 5t8óvat 7toxf|ptov.
Hom. XLV: Mt 13, 10-23 57

nie domagam się zwrotu tego, co dałem, nie krwi bowiem szukam, ale
zimnej wody». Pomyśl, komu dajesz się napić i drżyj. Pomyśl, że stajesz
się kapłanem Chrystusa podając własną ręką nie ciało, lecz chleb; nie
krew, lecz szklankę zimnej wody. Przyodział cię szatą zbawienia, a przy­
odział cię sam osobiście; ty przyodziej Go przynajmniej rękami swego
służącego. Uczynił cię sławnym w niebie; ty ochroń Go przed zimnem,
przed nagością, przed pohańbieniem. Uczynił cię współobywatelem anio­
łów: ty przyjmij Go przynajmniej pod swój dach i daj Mu takie miejsce
w domu jakie wyznaczasz swemu słudze. «Ja, który otworzyłem ci całe
niebo, nie gardzę taką gospodą. Uwolniłem cię z najstraszniejszego
więzienia; nie żądam tego od ciebie ani nie mówię: Uwolnij Mnie; jeśli
tylko spojrzysz na Mnie w więzieniu, to wystarczy dla mego pocieszenia.
Wskrzesiłem cię, gdy byłeś umarły; nie domagam się tego od ciebie, lecz
mówię: Tylko Mnie odwiedź, gdy jestem chory»9.
Jeśli Jego dary są tak wielkie, a to, czego od nas żąda, jest tak łatwe,
my zaś nawet tego Mu nie dajemy, jakże w takim razie nie zasłużymy
sobie na piekło? Będąc bardziej nieczuli niż głaz, słusznie pójdziemy
w ogień „przygotowany diabłu i jego aniołom” (Mt 25, 41). Powiedz mi,
o jakiej nieczułości świadczy to, że po otrzymaniu takich darów i w ocze­
kiwaniu na otrzymanie jeszcze większych, jesteśmy niewolnikami pienię­
dzy, z którymi wkrótce będziemy musieli się rozstać nawet wbrew naszej
woli? Inni oddali swoje życie (\|fi)%f|) i przelali swoją krew, a ty nie
chcesz dać za niebo i za takie korony nawet tego, co ci zbywa?!
Czy zasługiwałbyś na jakieś przebaczenie, na jakieś usprawiedliwienie,
jeśli w czasie obsiewania ziemi ochoczo rzucasz całe nasienie i nie
żałujesz niczego przy wypożyczaniu ludziom pieniędzy na procent, a oka­
zujesz się nieludzki i srogi, gdy trzeba nakarmić twego Pana w człowieku
potrzebującym? Rozważywszy to wszystko i zastanowiwszy się nad tym,
co otrzymaliśmy, co mamy otrzymać i czego od nas żądają, okażmy wiel­
kie staranie w sprawach duchowych. Bądźmy łaskawi i miłujący ludzi
((|)i?iócv0pco7coę), byśmy nie ściągnęli na siebie tej straszliwej kary. Cóż nie
potrafi ściągnąć na nas potępienia? Czy to, że posiadamy takie i tak
wielkie majątki; że nie proszą nas o nic wielkiego; że proszą nas o takie
rzeczy, które i tak chcąc nie chcąc tu pozostawimy; że okazujemy wielkie
staranie o rzeczy doczesne? Każda z tych okoliczności wystarczy sama
z osobna do naszego potępienia, lecz gdy zejdą się wszystkie razem, czyż
będzie wtedy jakaś nadzieja zbawienia?

9 Niemalże cały ten akapit nawiązuje do Mt 25, 35-45.


58 Ja n C h r y zo sto m

Abyśmy uniknęli całego tego sądu, okażmy jaką taką hojność wzglę­
dem potrzebujących. W ten sposób dostąpimy {wszelkich} dóbr doczes­
nych oraz wiecznych. Obyśmy ich wszystkich dostąpili z łaski i dobroci
Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków.
Amen.
HOMILIA XLVI: Mt 13, 24-33
(PG 58, 475-482)

(13, 24) Inną przypowieść im przedłożył: «Królestwo niebieskie podob­


ne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. (13, 25)
Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu (tóc
^i^cm a) między pszenicę i odszedł. (13, 26) A gdy zboże wyrosło i wypuś­
ciło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. (13, 27) Słudzy gospodarza przyszli
i zapytali go: ‘Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli?
Skąd wziął się na niej chwast?' (13, 28) Odpowiedział im: ‘Nieprzyjazny
człowiek to sprawił'. Rzekli mu słudzy: 1Chcesz więc, żebyśmy poszli i ze­
brali go?' (13, 29) A on im odrzekł: 'Nie, byście zbierając chwast, nie
wyrwali razem z nim i pszenicy. (13, 30A) Pozwólcie obojgu róść aż do
żniwa».

(Przewrotność szatana. Potrzeba czujności. Nie należy zabijać heretyków)


1. Jaka różnica zachodzi między tą a poprzednią przypowieścią (por. Mt
13, 1-23)? W tamtej [Chrystus] mówi o tych, którzy wcale nie słuchali,
lecz oddalili się i utracili ziarno, w tej natomiast o grupie heretyków.
Pouczywszy swoich uczniów najpierw o tym, dlaczego mówi w przypo­
wieściach (por. Mt 13, 10-17), przepowiada również pojawienie się
heretyków, ażeby nawet to ich nie przerażało. Poprzednia przypowieść
pokazuje, że Go nie przyjęli, natomiast ta, że przyjęli nawet szkodników.
Do przebiegłości diabła należy dołączanie do prawdy błędu, przybranego
wiernie na jej podobieństwo, aby łatwo oszukać tych, którzy dają się
zwieść. Dlatego mówi nie o innym nasieniu, tylko o kąkolu (ra ^i^ówia),
który na oko przejawia pewne podobieństwo do pszenicy.
Następnie zwraca uwagę na okoliczności podstępu. (13, 25) Gdy ludzie
spali, powiada. Nie małe więc niebezpieczeństwo zagraża gospodarzom,
zwłaszcza tym, którym powierzono pieczę nad rolą, a nie tylko gospoda­
rzom, lecz także ich podwładnym. Wskazuje też, że błąd pojawia się po
60 Ja n C h r y zo sto m

prawdzie, co potwierdza także następstwo wydarzeń. Po prorokach przyszli


fałszywi prorocy, po apostołach - fałszywi apostołowie, a po Chrystusie
- Antychryst1. Dopóki diabeł nie widzi, co ma udawać, czy przeciwko
komu zastawiać pułapki, nie próbuje tego czynić, ani nie wie jak. Gdy zaś
zobaczył, że jedno ziarno wydało plon stokrotny, drugie sześćdziesięcio-
krotny, a inne trzydziestokrotny (por. Mt 13, 8. 23), porywa się z kolei na
inny sposób. Skoro nie mógł ani wyrwać tego, co zapuściło korzeń, ani
zadusić, ani wypalić,12 inaczej zastawia pułapkę i dosiewa swoje nasienie.
«A czym, ktoś zapyta, różnią się ludzie śpiący od tych, których [w po­
przedniej przypowieści] przedstawił jako podobnych do drogi (por. Mt 13,
4. 19)7 Tym, że tam [diabeł] porwał [zasiew] natychmiast i nie pozwolił
zapuścić mu nawet korzeni, natomiast tu potrzebował większej sztuki.
Chrystus mówi to w celu pouczenia nas, abyśmy zawsze czuwali (por.
Mt 24, 42; 25, 13). Choćbyś tamtych szkód uniknął, powiada, jest jeszcze
inna szkoda. Podobnie jak tam zguba przychodzi z powodu drogi, skał
i cierni (por. Mt 13, 4-7. 19-22), tak tu z powodu snu; trzeba więc
nieustannego pilnowania. Dlatego też powiedział: „Kto wytrwa do końca,
ten będzie zbawiony” (Mt 10, 22). Coś takiego stało się na początku
[chrześcijaństwa]. Wielu przełożonych, wprowadzając do kościołów złych
ludzi, ukrytych heretyków, dali wielkie ułatwienie tej pułapce. Gdyż diabeł
nie potrzebuje już później podejmować żadnego trudu, skoro raz ich
umieści /we wspólnocie/.
«A jak, ktoś zapyta, można nie spać?» Nie spać snem cielesnym jest
niemożliwe, ale snem woli - możliwe. Dlatego również Paweł powiedział:
„Czuwajcie i trwajcie mocno w wierze” (1 Kor 16, 13).
Dalej dowodzi, że /zasianie chwastu/ jest nie tylko rzeczą szkodliwą,
ale także zbyteczną. Nieprzyjaciel sieje dopiero wtedy, gdy już nic nie jest
potrzebne, gdy rola jest już uprawiona; podobnie czynią heretycy, którzy
wylewają swój jad jedynie z powodu swej próżności, a nie z żadnej innej
przyczyny. Nie tylko tu, ale także w całym dalszym opisie przedstawia
dokładnie ich całą działalność. (13, 26) A gdy zboże wyrosło i wypuściło
kłosy, wtedy pojawił się i chwast. To samo czynią również oni. Najpierw
się ukrywają, lecz gdy pozyskają większe zaufanie i gdy ktoś da im moż­
liwość publicznego zabierania głosu, wtedy właśnie wylewają swój jad.

1 Termin «fałszywy prorok» pojawia się w NT 11 razy: por. Mt 7, 15; 24, 11; Mk 13,
22; Łk 6, 26; Dz 13, 6; 2 P 2, 1; 1 J 4, 1; Ap 16, 13; 19, 20; 20, 10; «fałszywy apostoł»
- tylko raz: por. 2 Kor 11, 13; «antychryst» - 5 razy: por. 1 J 2, 18(2x). 22; 4, 3; 2 J 7.
2 Wyrwać, porwać (ap7t;6coca) - por. Mt 13, 19(ócp7rócęei); zadusić (ócTtOTwi^ai) - por.
Mt 13, 22(a'up7ivlyei), wypalić (raTaKauGoci) - por. Mt 13, 30(KaxaKoa)Gai).
Horn. XLVI: Mt 13, 24-33 61

Dlaczego wprowadza sługi donoszące o tym, co się stało? Aby powie­


dzieć, że nie trzeba ich usuwać. /Siewcę chwastu/ nazywa człowiekiem
nieprzyjaznym ze względu na szkodę, którą wyrządza ludziom. Szkoda
bowiem dotyka nas, ale początek szkody nie miał swego źródła w nieprzy-
jaźni ku nam, lecz w nieprzyjaźni do Boga. TVynika stąd, że Bóg bardziej
kocha nas niż my siebie samych. Poznaj też z innej strony złość diabła.
Nie zasiał wcześniej, ponieważ nie miał co niszczyć, lecz dopiero wów­
czas, gdy wszystko się dokonało, aby zniszczyć pracę rolnika; wszystko
czynił przejęty tak nieprzyjaznym uczuciem do /Boga/.
Zauważ przywiązanie sług. Od razu spieszą wyrywać chwast, choć czy­
nią to bez zastanowienia, a co świadczy o ich zatroskaniu o ziarno oraz
0 tym, że jedynie to mają na względzie, by nie przepadło dobre nasienie,
a nie ukaranie nieprzyjaciela. Kara nie jest tak pilna. Dlatego na razie
zwracają uwagę na to, by usunąć chorobę. A nawet nie o to się starają, bo
nie przywłaszczają sobie takiego prawa, ale oczekują orzeczenia swego
Pana, mówiąc: (13, 28) Chcesz? Cóż na to Pan? Zabrania im tego, mó­
wiąc: (13, 29) Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim
1pszenicy. A to powiedział zapobiegając powstawaniu wojen, rozlewów
krwi i rzezi. Nie należy bowiem zabijać heretyka, bo nieubłagana wojna
przyszłaby na świat.

2.
0 Chrześcijanin wobec heretyków oraz wobec cierpienia)
Udaremnia ich [trud] za pomocą tych dwóch racji. Po pierwsze, nie
zaszkodzili pszenicy. Po drugie, na pewno nie ujdą kary, o ile zapadli na
chorobę nieuleczalną. Jeśli więc chcesz, by zostali oni ukarani, bez szkody
dla pszenicy, poczekaj na stosowną chwilę. Cóż bowiem oznaczają słowa:
Byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicyl Albo rozumie
to w ten sposób: Jeżeli chcecie porwać za broń i wyrżnąć heretyków, to
na pewno zginie wówczas wielu świętych. Albo: Wiele chwastu zmieni się
i stanie się pszenicą. {Gdybyście więc przed czasem ich wykorzenili,
zaszkodzilibyście tym, którzy mieli stać się pszenicą, zabijając tych, którzy
mogli się przemienić i poprawić}. Nie zabrania udaremniania [skuteczności
działania] heretyków, zmuszania ich do milczenia, odbierania im swobody
przemawiania, unieważniania ich synodów i przez nich uchwalanych
dokumentów, ale zabijania ich i mordowania.
Zwróć uwagę na Jego łaskawość, że nie tylko wypowiada swoją myśl
i zabrania, ale nawet przedstawia powody. Cóż się stanie, jeśli chwast
pozostanie aż do końca? (13, 30B) W czasie żniwa powiem żeńcom:
Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie. Przypo­
mina im słowa Jana [Chrzciciela] (por. Mt 3, 12), które objawiają Go jako
62 Ja n C h r y zo sto m

sędziego, oraz stwierdza, że /chwast/ należy oszczędzić dopóki blisko jest


pszenicy ze względu na możliwość, iż stanie się pszenicą; jeśli zaś odejdą
bez żadnej korzyści, wówczas na pewno dosięgnie ich nieodwołalna kara.
Powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast. Dlaczego najpierw! Aby się
nie obawiali, że razem z chwastem zbiera się także pszenicę. I powiążcie
go w snopki na spalenie, (13, 30C.) pszenicę zaś zwieźcie do mego
spichlerzu.
(13, 31) Inną przypowieść im przedłożył: Królestwo niebieskie podobne
jest do ziarnka gorczycy, [które ktoś wziął i posiał na swej roli]. Skoro
powiedział, że trzy części ziarna giną, jedna tylko pozostaje, a nawet tej
ocalałej zagraża tak wielka szkoda,3 aby nie mówili: «Któż będzie wierny
i ilu ich będzie?!», uwalnia od takiej obawy w przypowieści o ziarnku
gorczycy prowadząc ich do wiary i zaznaczając, że Ewangelia wszędzie się
rozprzestrzeni. Dlatego przytoczył obraz jarzyny, tak bardzo odpowiadają­
cy sytuacji, o której mówił. (13, 32) Jest ono najmniejsze ze wszystkich
nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drze­
wem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach.
Chciał podać wyobrażenie wielkości. Tak samo, powiada, stanie się
w przypadku głoszenia Ewangelii (icfipuypa). Jego uczniowie byli słabsi
od wszystkich i od wszystkich najmniej cenieni, a jednak, ponieważ była
w nich wielka siła, rozeszła się po całym świecie (oiKOUp8vr|).
(por. 13, 33A) Następnie dodaje przypowieść o zaczynie, mówiąc: (13,
33B.) Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta
wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło. «Podobnie
jak /zaczyn/ udziela swej mocy wielkiej ilości mąki, tak samo i wy
zmienicie cały świat». Zauważ roztropność: przytacza przykłady z przyro­
dy, by pokazać, że jak w niej dzieje się tak na mocy naturalnej koniecz­
ności, tak będzie również /w przypadku Ewangelii/. Nie mów mi: «Cóż
potrafimy my, dwunastu ludzi, gdy wpadniemy w tak wielkie tłumy?»
Gdyż właśnie to sprawi, że wasza siła zajaśnieje, jeśli udacie się między
tłumy i nie uciekniecie. Jak zaczyn zakwasza rozczyn, gdy zbliży się do
mąki, a zbliży się nie tylko powierzchownie, ale tak, że aż się z nią
zmiesza (bo nie powiedział: «Dodała», lecz: Włożyła); tak samo wy, gdy
zbliżycie się i zostaniecie wtłoczeni pomiędzy tych, którzy będą powsta­
wać przeciwko wam, wtedy ich zwyciężycie. I jak /zaczyn/ bywa wpraw­
dzie przykryty, ale nie ginie, lecz w krótkim czasie nadaje wszystkiemu

3 Trzy części ziarna giną, jedna tylko pozostaje - zob. powyżej MtHom 44, 3(pierwszy
akapit- wyjaśnienie wierszy Mt 13, 3B-9); nawet tej ocalałej zagraża tak wielka szkoda -
por. Mt 13, 24-25 oraz zob. powyżej MtHom 46, 1(czwarty akapit).
Hom. XLVI: Mt 13, 24-33 63

swe właściwości, tak samo będzie się działo z przepowiadaniem Ewangelii


(Kf)p\)Ypoc). Nie bójcie się, jeśli przepowiedziałem wam wiele cierpień,
pomimo tego zajaśniejecie i zwyciężycie wszystko. «Trzy miary» oznacza­
ją tu wielką ilość, bo przy pomocy tej liczby zwykle wielką ilość
wyrażał4.
Nie dziw się, że mówiąc o królestwie wspomniał o ziarnku i o zaczynie
(por. Mt 13, 31-33); mówił bowiem do ludzi nieuczonych i prostaczków,
których trzeba było naprowadzać przy pomocy takich rzeczy. Byli przecież
tak prostoduszni, że nawet po tym wszystkim potrzebowali wielu objaśnień
(por. Mt 13, 36-43).
Gdzież są synowie Greków? Niech poznają moc Chrystusa, widząc
prawdę rzeczy; niech oddadzą Mu pokłon zarówno dlatego, że przepowie­
dział tak wielkie wydarzenie, jak i dlatego, że je wypełnił. On właśnie jest
tym, kto napełnił zaczyn mocą. Również tych, którzy uwierzyli, pomieszał
z tłumem, abyśmy udzielili innym naszej nauki. Niech się nikt nie uskarża
na małą liczbę. Wielka jest bowiem moc Ewangelii (Kfipuypa), a co raz
stało się kwaśne, staje się z kolei zaczynem dla reszty. Podobnie jak iskra,
gdy dotknie się kawałka drewna, wznieca płomień z części już płonącej
i w ten sposób ogarnia pozostałe kawałki, tak samo Ewangelia (Kfipuypa).
Jednakże nie mówił o ogniu, ale o zaczynie. Dlaczego? Dlatego że w przy­
padku ognia nie wszystko pochodzi od niego, ale także od drewna, które
się zapaliło. Natomiast zaczyn sam z siebie dokonuje wszystkiego. Jeśli
dwunastu mężczyzn zaprawiło zaczynem cały świat, pomyśl, jak wielka
jest nasza niegodziwość, skoro będąc w takiej liczbie, że powinniśmy
zdołać stać się zaczynem dla tysięcy światów, nie jesteśmy zdolni
nawrócić reszty5.

(Nie cuda, ale cnota świadczy o wielkości apostołów i świętych)


3. «Ale oni, ktoś powie, byli apostołami». I cóż z tego? Czy nie
znajdowali się w takich samych warunkach co ty? Czy nie wzrastali

4 Trzy miary mąki stanowi około 39 litrów - por. Ewangelia według św. Mateusza ,
oprać. J. Homerski, Pallottinum 1979, 222 wyjaśnienie wiersza 33.
Zainteresowanych szerzej symboliką liczb w pierwszych wiekach naszej ery odsyłam
do: M. SZRAM, Szatan a symbolika liczb w alegorycznej egzegezie aleksandryjskiej, w:
ŹMT 17, 81-90 (szczególnie 84n).
^ Oczywiście przesada retoryczna: gdyby Dwunastu nawrócili cały świat, to przecież
nie byłoby już żadnej reszty. Na początku trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa możemy
analogicznie odpowiedzieć Chryzostomowi, że nawrócenie reszty, o której mówi, okazało
się trudniejsze niż nawrócenie całego świata.
Zob. także poniżej MtHom 56, 2 przypis 11.
64 Ja n C h r y zo sto m

w miastach? Czy nie przestawali z tymi samymi [ludźmi czy rzeczami]?


Czy nie trudnili się rzemiosłem? Przecież nie byli aniołami? Nie zstąpili
z nieba? «Ale, ktoś powie, mogli czynić cuda»6. Nie cuda czyniły ich
godnymi podziwu. Jak długo jeszcze będziemy posługiwać się cudami jako
zasłoną naszej opieszałości. Spójrz na grono świętych, którzy nie cudami
zajaśnieli. Wielu, chociaż wyrzucało złe duchy, gdy dopuścili się niepra­
wości, nie tylko nie byli sławni, ale nawet zostali ukarani (por. Mt 7, 22-
23). «Cóż zatem, ktoś zapyta, uczyniło ich wielkimi?» Pogarda pieniędzy,
lekceważenie próżnej sławy, oderwanie się od spraw doczesnych. Gdyby
zabrakło im tego i byliby niewolnikami namiętności, nie tylko nie przyda­
liby się na nic, ale zostaliby uznani za oszustów, choćby wskrzesili nawet
tysiące umarłych. Tak więc sposób życia jest tym, co zawsze jaśnieje
i zjednuje sobie również łaskę Ducha7.
Czyż Jan [Chrzciciel] uczynił jakiś cud, że pociągnął ku sobie tyle
miast? Posłuchaj, jak ewangelista mówi o tym, że nie uczynił żadnego
cudu: „Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku8” (J 10, 41). Dzięki
czemu Eliasz stał się sławny? Czy nie dzięki odwadze okazanej wobec
króla? Czy nie dzięki swej gorliwości w stosunku do Boga? Czy nie dzięki
swemu ubóstwu, czy nie dzięki owczej skórze, pieczarze i górom? (por.
1 Kri 17 - 19) Gdyż wszystkie cuda uczynił później. A czyż diabeł
zaniepokoił się widząc, że Hiob czyni jakiś znak? Nie widział wprawdzie,
że czyni on cud, lecz [widział], że wiedzie świetlane życie i okazuje
cierpliwość twardszą od diamentu (por. Hi 1, 8). Jakiż cud uczynił młody
Dawid, że Bóg powiedział: „Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka
Mojego serca” (Dz 13, 22; por. 1 Sm 13, 14)? A czyż wskrzesili jakiegoś
zmarłego Abraham, Izaak, Jakub? Czy oczyścili jakiegoś trędowatego? Czy
nie wiesz, że jeśli nie czuwamy, często cuda nawet przynoszą szkodę? Tak
poróżniło się ze sobą wielu Koryntian (por. 1 Kor 3, 4n), {tak oddalonych
zostało wielu Rzymian9}, podobnie Szymon został wyrzucony (por. Dz 8,
18-21), tak samo ów, który chciał iść za Chrystusem, zrezygnował z tego,
usłyszawszy słowa: „Lisy mają nory a ptaki powietrzne - gniazda, [lecz

6 Dosłownie: toc or|p£ia £i%ov.


7 Już autor Didache 11 zwracał uwagę na to, że sposób życia świadczy o wiarygodnoś­
ci głosiciela Ewangelii. Jan Chryzostom do końca tej homilii poda przykłady ze ST i z NT
świadczące o tym, że życie moralnie doskonałe jest fundamentem życia chrześcijańskiego,
moc zaś czynienia cudów ma mu jedynie służyć.
8 Greckie słowo ar|peiov oznacza «znak», «cud». Poniżej tłumaczymy je «cud».
9 Greckie: T io^ ot Tćbv ' P(opalcov óc7i:£vof)0riaav. Być może aluzja do Dz 16, 16-21.
38-39.
Hom. XLVI: Mt 13, 24-33 65

Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć]” (Mt 8, 20).
Obaj odpadli i zginęli, jeden goniąc za pieniędzmi, drugi za sławą pocho­
dzącą z czynienia cudów. Świątobliwość zaś życia i umiłowanie cnoty nie
rodzą takiej pożądliwości, lecz nawet ją niszczą, jeśli się pojawia.
Nawet sam /Chrystus/, gdy dawał przykazania swoim uczniom, cóż
powiedział? «Czyńcie cuda, aby ludzie widzieli»? W żadnym razie nie
wyraził się w ten sposób, lecz jak? „Tak niech świeci wasze światło przed
ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który
jest w niebie” (Mt 5, 16). A Piotrowi nie powiedział: „Jeśli Mnie miłu­
jesz”, to czyń cuda, lecz: „Paś baranki moje” (J 21, 15). Jeśli zawsze
wyróżniał go spośród innych razem z Janem i Jakubem (por. np. Mt 17,
ln), powiedz mi, dlaczego to czynił? Z powodu cudów? Przecież wszyscy
na równi oczyszczali trędowatych i wskrzeszali umarłych; wszystkim na
równi dał tę moc (por. Mt 10, 8). Dlaczego więc mieli oni pierwszeństwo?
Ze względu na cnotę swej duszy. Czy widzisz, że wszędzie potrzeba świą­
tobliwego życia i pełnienia dobrych uczynków? „Poznacie ich - powiada
[Chrystus] - po ich owocach” (Mt 7, 16).
4. Co stanowi o naszym życiu? Czynienie cudów, czy moralnie naj­
lepszy i doskonały chrześcijański sposób życia (Ko\iT£ia)l Oczywiście,
że to drugie. Cuda natomiast od niego biorą początek i w nim znajdują
swój cel. Kto wiedzie doskonałe moralnie życie, zjednuje sobie łaskę, a kto
otrzymuje łaskę, otrzymuje ją dlatego, by poprawiać życie innych. Przecież
i Chrystus czynił cuda, by wzbudzać wiarę w siebie, przyciągać do siebie
ludzi oraz wprowadzać cnotę w [nasze] życie. Dlatego bardziej właśnie
o to się troszczy. Nie poprzestaje jedynie na cudach, lecz grozi piekłem,
obiecuje królestwo, ustanawia nadzwyczajne prawa i czyni wszystko, by
uczynić nas równymi aniołom.
Po cóż mówię, że Chrystus wszystko uczynił w tym celu? Powiedz mi,
gdyby ktoś dał ci do wyboru: wskrzeszać umarłych w Jego imię lub
ponieść śmierć z powodu Jego imienia, co prędzej wybrałbyś? Czy nie jest
oczywiste, że to drugie? Chociaż /wskrzeszanie umarłych/ jest cudem,
a /taka śmierć/ trudem. Gdyby ktoś dał ci do wyboru: moc przemieniania
trawy w złoto albo gardzenia wszelkimi bogactwami jak trawą - czy nie
wybrałbyś raczej tego ostatniego? I bardzo słusznie. Albowiem to
najbardziej przyciągałoby ludzi. Gdyby widzieli, że trawa zamienia się
w złoto, to również i oni pragnęliby otrzymać taką moc, jak pragnął tego
Szymon [Mag] (por. Dz 8, 18-21), a żądza pieniędzy wzmogłaby się
w nich jeszcze bardziej; gdyby zaś widzieli, że wszyscy gardzą złotem jak
trawą i lekceważą je, już dawno uwolniliby się od tej choroby.
66 Ja n C h r y zo sto m

(Na czym polega dobre tycie?)


Czy widzisz, że sposób życia może przynieść więcej korzyści? Sposo­
bem życia nie nazywam tu tego, że pościsz, chodzisz we włosiennicy czy
posypujesz się popiołem, lecz że tak gardzisz bogactwem, jak powinieneś
nim pogardzać, że miłujesz bliźniego, głodnemu dajesz swój chleb (por.
Mt 25, 35), poskramiasz gniew, uwalniasz się od próżności, wykorzeniasz
zazdrość. Tak samo nauczał /Chrystus/: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem
cichy i pokorny sercem” (Mt 11, 29). Nie powiedział: «Bo pościłem»,
chociaż mógł wspomnieć o czterdziestu dniach [swego postu] (por. Mt 4,
2). Jednakże nie mówi tego, lecz: „Bo jestem cichy i pokorny sercem”
(Mt 11, 29). Podobnie gdy ich posyłał, nie powiedział: «Pośćcie», lecz:
„Jedzcie, co wam podadzą” (1 Kor 10, 27)101. Natomiast względem pienię­
dzy wydał surowe prawo, mówiąc: „Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani
miedzi do swych trzosów” (Mt 10, 9).
Nie mówię tego ganiąc post, broń Boże! Nawet bardzo go pochwalam;
ubolewam jednak widząc, że nie starając się o inne cnoty mniemacie, że
poszczenie, zajmujące ostatnie miejsce w rzędzie cnót, wystarczy do wa­
szego zbawienia. A przecież najważniejsze są: miłość, łaskawość11 i jał­
mużna, przewyższające nawet dziewictwo.
Jeśli zatem chcesz być równy apostołom, nie ma w tym żadnej prze­
szkody. Wystarcza jedynie posiadanie cnoty, a nie będziesz mieć mniej niż
oni. Niech więc nikt nie czeka na cuda. Diabeł bowiem martwi się, gdy
[w wyniku cudu] zostanie wypędzony z ciała, ale jeszcze bardziej, gdy
ujrzy duszę oczyszczoną z grzechu. Grzech jest jego wielką siłą. Z jego
powodu, aby położyć mu kres, umarł Chrystus. Sprowadził on śmierć,
wszystko z jego powodu zostało wywrócone do góry nogami12. Gdy go
więc unicestwisz, podciąłeś diabłu żyły13, starłeś jego głowę (por. Rdz 3,
15), zgniotłeś całą jego moc, rozbiłeś jego wojsko i uczyniłeś cud większy
niż wszystkie cuda.
Mówię to nie ja, lecz błogosławiony Paweł. Powiedziawszy bowiem:
„Lecz wy starajcie się o większe dary; a ja wam wskażę drogę jeszcze
doskonalszą” (1 Kor 12, 31), nie cud, lecz miłość wymienił jako źródło
wszelkiego dobra (por. 1 Kor 13, ln). Jeśli więc będziemy starać się o nią,

10 Chociaż dosłownie są to słowa św. Pawła skierowane do chrześcijan goszczących


u ludzi niewierzących, to jednak w Łk 10, 8 znajdujemy niemalże identyczne słowa
Chrystusa.
11 Greckie słowo emeiKEia J. Krystyniacki oddał tu jako «sprawiedliwość» (por. t. II,
222).
12 Greckie &vco kocico ytyovev. Zob. powyżej MtHom 4 1 , 2 przypis 10.
13 Greckie słowo ló vei)pov znaczy także: «ścięgno», «nerw».
Horn. XLV1: Mt 13, 24-33 67

i o wszystkie wypływające z niej cnoty ((|)iAooo(|)ia), nie będziemy potrze­


bować cudów. Gdy zaś nie będziemy się o nią starać, nie odniesiemy
żadnej korzyści z cudów.
Miejmy to wszystko na uwadze i naśladujmy rzeczy, dzięki którym
apostołowie stali się wielcy. A na jakiej podstawie stali się wielcy?
Posłuchaj, jak mówi Piotr: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za
Tobą, cóż więc otrzymamy” (Mt 19, 27)? Posłuchaj, jak mówi do nich
Chrystus: „Zasiądziecie na dwunastu tronach” (Mt 19, 28) oraz: „Każdy,
kto dla Mego imienia opuści dom, braci [lub siostry], ojca lub matkę...,
stokroć tyle otrzyma w tym wieku i życie wieczne odziedziczy w przysz­
łym” (Mt 19, 29)14. Oderwijmy się zatem od wszelkich doczesnych spraw
i poświęćmy się Chrystusowi, abyśmy zarówno stali się równi apostołom,
{zgodnie z przytoczonym Jego stwierdzeniem}, jak i dostąpili życia
wiecznego. Obyśmy go wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego,
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

14 Słowa «w tym wieku» są dodane i stanowią prawdopodobnie parafrazę słów Łuka-


szowych - por. Łk 18, 30, chociaż expressis verbis występują w 1 Kor 3, 18 oraz Ef 1,21.
Są one umieszczone także w wyjaśnieniu wiersza Mt 19, 29 - zob. poniżej MtHom 64, 1;
zob. także MtHom 90, 4. Brak ich jednak w MtHom 63, 3.
HOMILIA XLVII: Mt 13, 34-52
(PG 58, 481-486)

(13, 34) To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez


przypowieści nic im nie mówił. (13, 35) Tak miało się spełnić słowo
proroka: «Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od
założenia świata» (Ps 78, 2).
1. Marek natomiast mówi, że „o ile mogli zrozumieć, głosił im naukę
w przypowieściach” (Mk 4, 33)1. Dalej, dowodząc, że nie wprowadza
niczego nowego, powołuje się na proroka, który przepowiedział ten rodzaj
nauki. Wyjaśniając nam zamiar Chrystusa, iż przemawiał tak nie po to, by
zostali w nieświadomości, lecz aby pobudzić ich do pytania, dodał: A bez
przypowieści nic im nie mówił, chociaż wiele im mówił bez przypowieści,
ale nie wtedy. Mimo to nikt Go nie zapytał. A przecież często pytali
proroków, jak Ezechiela i wielu innych; oni jednak nie uczynili nic
takiego. A przecież to, co mówił, było zdolne wzbudzić ich ciekawość
i skłonić do pytania, bo przypowieści groziły wielką karą; pomimo tego
nie zrobiły na nich wrażenia.
Dlatego opuścił ich i odszedł. (13, 36A) Wtedy Jezus odprawił tłumy
i wrócił do swego domu, a żaden z uczonych w Piśmie nie idzie za Nim,
z czego wynika, że chodzili za Nim nie z innego powodu, jak tylko żeby
Go przyłapać (por. Łk 20, 26). A ponieważ nie rozumieli tego, co mówił,
porzucił ich.
(13, 36B.) Tam przystąpili do Niego uczniowie i pytali Go o przypo­
wieść o chwaście12. Niekiedy się zdarzało, że wprawdzie chcieli czegoś się
dowiedzieć, a jednak obawiali się zapytać (por. Łk 9, 45). Skąd zatem
wzięła się im tutaj ta odwaga (Tiapprjaia)? Słyszeli słowa: „Wam dano

1 Tylko pierwsze słowa są zacytowane dosłownie: Mk 4, 33B: mOcbę ą5\)vavxo


ostanie zaś słowa stanowiące wiersz Mk 4, 33A Jan Chryzostom parafrazuje,
d K o i) e iv ;
łącząc słowa Mk 4, 33A(e^óctei ociircotę xóv \oyov) z Mt 13, 34(ev m p a fk A a ię ).
2 Jan Chryzostom parafrazuje ten wiersz.
Hom. XLVII: Mt 13, 34-52 69

poznać tajemnice królestwa niebieskiego” (Mt 13, 11) i nabrali odwagi.


Dlatego też pytają {na osobności}3, nie żeby zazdrościli tłumom, lecz
zachowując prawo Pańskie. „Im zaś, powiada, nie dano” (por. Mt 13, 11).
Dlaczego pominęli przypowieści o kwasie (por. Mt 13, 33) i ziarnie
gorczycy (por. Mt 13, 31-32), a pytają jedynie o to? Pominęli je jako
bardziej zrozumiałe, tę natomiast chcieli zrozumieć jako wyrażającą więcej
niż poprzednie i pozostającą z nimi w związku. Pragną się dowiedzieć,
gdyż już nie będzie powtarzał im tego samego. Widzieli przecież, że
przypowieść ta zawiera wielką groźbę. Dlatego [Chrystus] nie gani ich,
lecz objaśnia to, co powiedział.
Zawsze mówiłem, że nie trzeba przypowieści brać dosłownie, gdyż
wyprowadzano by stąd wiele niedorzeczności4. Tego właśnie uczy nas
tutaj, w ten sposób interpretując tę przypowieść. Nie mówi, kim są słudzy,
którzy przystąpili (por. Mt 13, 27), tylko dając do zrozumienia, że
wymienił ich mimochodem dla pewnego zamknięcia i dopełnienia obrazu,
opuszcza tę część i wskazując, że On jest sędzią i Panem wszystkich,
wyjaśnia to, co najważniejsze, co zawiera istotną treść oraz ukazuje cel,
w jakim opowiedział tę przypowieść.
(13, 37) W odpowiedzi powiedział im: «Tym, który sieje dobre nasienie,
jest Syn Człowieczy. (13, 38) Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie
królestwa, chwastem zaś synowie Złego. (13, 39) Nieprzyjacielem, który
posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są anio­
łowie. (13, 40) Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy
końcu tego świata. (13, 41) Syn Człowieczy pośle aniołów swoich, ci zbio­
rą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się
nieprawości, (13, 42) i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz
i zgrzytanie zębów. (13, 43) Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce
w królestwie swego Ojca. [Kto ma uszy niechaj słucha].
Skoro On jest tym, który sieje, i sieje na swej roli oraz zbiera ze
swojego królestwa, to jest rzeczą oczywistą, że również ten świat należy
do Niego. Zwróć uwagę na Jego nie do wyrażenia miłość do człowieka,
gotowość udzielania dobrodziejstw, wstręt do karania. Gdy sieje, sieje sam,
gdy zaś karze, czyni to za pośrednictwem innych, czyli swoich aniołów.
(13, 43) Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie swego
Ojca. Nie tylko w ten sposób, lecz używa znanych nam przykładów,
ponieważ nie znamy innego, jaśniejszego ciała niebieskiego.

3 Tak tłumaczę greckie iSlęc, J. Krystyniacki oddał to przez: «sami» (t. II s. 223).
4 Przypowieść o chwaście jest przypowieścią alegoryzującą, o czym przekonuje jej
wyjaśnienie przez samego Chrystusa - por. Mt 13, 37-43.
70 Ja n C h r y zo sto m

A przecież innym razem mówi, że żniwo jest blisko - gdy mówi


o Samarytanach: „Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na
żniwo” (J 4, 35); albo: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”
(Mt 9, 37; Łk 10, 2). Dlaczego tam stwierdza, że żniwo już nadeszło, a tu
mówi, że żniwo ma dopiero nadejść? Powiedział to w innym znaczeniu.
A dlaczego, stwierdziwszy w innym miejscu: „Jeden sieje, a drugi zbiera”
(J 4, 37), tutaj siebie nazywa siewcą. Ponieważ tam, [Jego] słowa doty­
czyły Żydów i Samarytan, i wypowiedział je, aby przeciwstawić apostołów
nie sobie, ale prorokom (por. J 4, 5-38). W każdym razie także On siał za
pośrednictwem proroków. Czasem tę samą rzecz określa i żniwem, i ziar­
nem, nazywając ją coraz to inaczej.
2. Gdy mówi o przekonaniu i posłuszeństwie swoich słuchaczy, nazywa
rzecz żniwem, jakoże5 wszystkiego dopełnił; gdy zaś szuka owoców ze
słuchania, /swoje słowa/ nazywa ziarnem, a żniwem - ich realizację.
Dlaczego w innym miejscu mówi, że najpierw sprawiedliwi zostaną
zabrani6? Bo rzeczywiście są oni najpierw zabierani, po przyjściu zaś
Chrystusa /nieprawi/ zostaną wydani na męki, a wtedy /sprawiedliwi/
udadzą się do królestwa. Oni przecież powinni być w niebie, On zaś sam
tutaj przyjdzie i będzie sądzić wszystkich ludzi, a po wydaniu wyroku na
tamtych powstanie niby jakiś król ze swymi przyjaciółmi, by zaprowadzić
ich do owego szczęśliwego miejsca. Czy widzisz, że kara jest podwójna:
pójdą w ogień oraz utracą swą chwałę?
Dlaczego, po odejściu tamtych7, także i do /uczniów/ mówi w przypo­
wieściach? Gdyż stali się mądrzejsi na podstawie tego, co powiedział, tak
że rozumieli. W każdym razie do nich mówi następnie: (13, 51) Zrozumie­
liście to wszystko? Odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie». W ten sposób przy­
powieść oprócz innych dobrych stron miała i tę, że uczyniła ich bardziej
pojętnymi.
O czym mówi dalej? (13, 44) Królestwo niebieskie podobne jest do
skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie.
Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał i kupił tę rolę. (13, 45)
Dalej podobne jest królestwo niebieskie do [kupca] poszukującego
pięknych pereł. (13, 46) Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł,

5 Tak tłumaczę greckie (bę jako użyte po verba dicendi. J. Krystyniacki oddaje to słowo
jako przysłówek względny: «jakoby» (t. II s. 225) zmieniając nieco sens całej wypowiedzi:
«gdy szuka owoców ze słuchania, wtedy nasieniem; także żniwem nazywa dokonanie
świata».
6 Być może aluzja do Mt 3, 12.
7 Zob. powyżej MtHom 47, 1 wyjaśnienie wierszy Mt 13, 34-36A.
Horn. XLVII: Mt 13, 34-52 71

sprzedał wszystkoH, co miał i kupił ją. Podobnie jak wcześniej w przypad­


ku [przypowieści] o ziarnie gorczycy oraz o zakwasie (por. Mt 13, 31-35)
zachodzi mała między nimi różnica, tak samo i teraz pomiędzy przypo­
wieściami o skarbie i o perle. Obie dają do zrozumienia, że Ewangelię
(Kf|p\)Y|na) należy kłaść ponad wszystko. Przypowieści o ziarnie gorczycy
i o zakwasie odnoszą się do mocy Ewangelii, która z pewnością ogarnie
cały zamieszkany świat. Natomiast /przypowieści o skarbie i o perle/ -
pokazują jej wartość i bogactwo. Bo [Ewangelia] rozrasta się jak gorczyca,
przenika jak zakwas, jest cenna jak perła, przynosi niezliczone korzyści
(eimopia) jak skarb.

(Wyrzeczenie się wszystkiego nie jest stratą, lecz zyskiem)


Należy wiedzieć nie tylko to, że trzeba odciąć się od wszystkiego
innego i trzymać się Ewangelii, lecz także i to, że należy to czynić z ra­
dością. Wyzbywając się majątku należy rozumieć, że czyn ten jest zyskiem
(8p7iopta), a nie stratą. Czy widzisz, że Ewangelia ukryta jest w świecie,
a dobre rzeczy w Ewangelii? Nie kupisz jej, jeśli nie sprzedasz wszystkie­
go; nie znajdziesz jej, jeśli nie będziesz mieć troskliwej i poszukującej
duszy. Dwie rzeczy powinny się z sobą łączyć: oderwanie od spraw do­
czesnych oraz czujność. Podobne jest królestwo niebieskie, powiada, do
[kupca] poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną...,
sprzedał wszystko... i kupił ją. Prawda bowiem jest jedna, a nie podzielona
na wiele części. I jak ten, kto posiada perłę, wie o tym, że jest bogaty,
a inni, chociaż trzymają w ręce, często o tym nie wiedzą, bo nie ma ona
wielkiej objętości, podobnie rzecz się ma z Ewangelią. Ci, którzy się jej
trzymają, wiedzą o tym, że są bogaci; niewierzący zaś, nie znając tego
skarbu, nie wiedzą o naszym bogactwie.
Dalej, byśmy nie ufali tylko głoszeniu Ewangelii i nie mniemali, że
jedynie wiara wystarczy do naszego zbawienia, opowiada inną groźną
przypowieść. Jaką? Tę o sieci. (13, 47) Dalej podobne jest królestwo
niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego
rodzaju. (13, 48) Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy,
dobre zebrali do naczynia, a złe odrzucili. Czym różni się ta przypowieść
od przypowieści o chwaście (por. Mt 13, 24-30)? Także w tamtej jedni
zostaną zachowani, inni zaś zgubieni; tam jednak z powodu przyjęcia
fałszywej nauki, tamci, którzy zostali wymienieni wcześniej, dlatego że nie*

s Słowo 7iócvxa występuje tylko w niektórych kodeksach homilii; nie umieszczamy go


w nawiasie kwadratowym ze względu na dalsze wyjaśnienie, gdzie zostaje wyraźnie
podkreślone.
72 Ja n C h r y zo sto m

trzymają się [Jego] nauki9. Natomiast ci [zgubieni zostaną] z powodu


zfłego życia. Oni są najbardziej ze wszystkich nieszczęśliwi, bo osiągnęli
poznanie i zostali złowieni, a pomimo to nie są zdolni się uratować.
Jednak w innym miejscu mówi, że pasterz sam oddziela owce (por. Mt 25,
32), (por. 13, 49) a tutaj oraz w przypowieści o chwaście powiada, że
czynią to aniołowie (por. Mt 13, 30. 39). Cóż to zatem znaczy? Otóż raz
wyraża się do nich zwyczajnie, a raz bardziej wzniośle.
Choć nie został zapytany, tłumaczy tę przypowieść z własnej woli,
wyjaśnia ją częściowo i wzmaga lęk. Abyś słysząc, że złych wyrzucono
precz, nie uważał zatracenia za coś, co nie jest wcale niebezpieczne,
pokazał je w objaśnieniu jako karę, mówiąc: (13, 50A) Wrzucą w piec
[rozpalony/; (por. 13, 50B.) wspomniał też o zgrzytaniu zębów i o bólu
nie do opisania. Czy widzisz, ile dróg prowadzi na zatracenie? Jedna droga
z powodu skał, inna z powodu cierni, inna z powodu traktu, jeszcze inna
dla chwastu a inna poprzez sieć101. Słusznie zatem powiedział: „Przestron­
na jest droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez
nią wchodzą” (Mt 7, 13).
Po wypowiedzeniu tego [wszystkiego], groźnym zakończeniu swej
mowy oraz obszernym jej przedstawieniu (bo zatrzymał się nad tym
dłużej), mówi dalej tak: (13, 51) Zrozumieliście to wszystko? Odpowie­
dzieli Mu: «Tak, Panie». Z kolei, gdy zrozumieli, znów ich chwali, (por.
13, 52A) mówiąc: (13, 52B.) Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał
się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do gospodarza11, który
ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare. Dlatego również
w innym miejscu mówi: „Poślę wam... mędrców i uczonych” (Mt 23, 34).

(.Konieczność czytania Pisma Świętego. Pokora podstawą cnoty)


3. Czy widzisz, że nie wyklucza Starego Testamentu12, ale wręcz
przeciwnie: chwali go i wywyższa, nazywając go skarbcem? Dlatego ci,
którzy nie znają Pisma Świętego, nie są gospodarzami, bo ani sami nie
mają, ani nie biorą od innych, lecz nie myślą o tym, że sami giną z głodu.
A nie tylko oni, lecz również heretycy są pozbawieni tego błogosławień­
stwa. Nie wydobywają bowiem rzeczy nowych ani starych. Przecież nie

9 Według mnie ze względu na oi 7tpó xom ov, jest to aluzja do przypowieści o siewcy:
Mt 13, 18-23.
10 Skały - por. Mt 13, 4. 20; ciernie - por. Mt 13, 7. 22; trakt - por. Mt 13, 4. 19;
chwast - por. Mt 13, 38; sieć - por. Mt 13, 47-50.
11 W sensie: rządca domu, pan domu (oiKoSeoTtórnę).
12 Wypowiedź o wydźwięku antymanichejskim.
Horn. XLVII: Mt 13, 34-52 73

mają rzeczy starych, nie mają zatem i nowych; tak jak ci, którzy nie mają
nowych, nie mają również starych13, ale są pozbawieni jednych i drugich,
bo są one z sobą połączone i związane.
Posłuchajmy więc, jaką szkodę, jakie ubóstwo cierpimy, jeśli nie
troszczymy się o czytanie Pisma Świętego. Kiedy przystąpimy do okazy­
wania cnoty (7toA,iT£ioc) czynami w życiu, jeśli nie znamy nawet praw,
według których należy urządzić życie (ftoArcebeGOoci)? Przecież bogacze,
którzy przepadają za pieniędzmi, każą stale trzepać swe szaty, aby nie
pogryzły ich mole, a ty, widząc, jak zapomnienie gorzej niż mole psuje
twą duszę, nie bierzesz do ręki ksiąg, nie przeszkadzasz pladze, nie przy­
ozdabiasz swej duszy, nie przypatrujesz się wciąż wizerunkowi cnoty, nie
uczysz się poznawać jej głowy i członków? Bo i ona posiada również gło­
wę i członki, bardziej kształtne od wszelkiego pięknego i urodziwego ciała.
Cóż zatem, ktoś zapyta, stanowi głowę cnoty? Pokora. Dlatego Chry­
stus od niej zaczyna, mówiąc: „Błogosławieni ubodzy” (Mt 5, 3). Głowa
ta nie ma ułożonej fryzury, lecz [posiada] taką piękność, że nawet Boga
przyciąga ku sobie. „Na kogo będę patrzył, powiada, jak nie na tego, który
jest cichy i pokorny (por. Mt 11, 29), i który drży na moje słowa?” (Iz 66,
2), albo znów: „Oczy moje kieruję na pokornych na ziemi” (kontaminacja
Ps 76, 10 oraz Ps 101, 6), a także: „Pan jest blisko skruszonych w sercu”
(Ps 34, 19). Głowa ta zamiast włosów w lokach nosi ofiarę miłą Bogu.
Ołtarz jest złoty, a ofiara duchowa: „Moją ofiarą, Boże, duch skruszony”
(Ps 51, 19). Ona jest matką mądrości. Kto będzie ją miał, ten posiądzie
również resztę.
Czy zobaczyłeś głowę, jakiej jeszcze nigdy nie widziałeś? Czy chcesz
ujrzeć, a raczej poznać również twarz? Poznaj więc na początek jej różaną
i pachnącą cerę i dowiedz się, z czego się bierze. Z czego więc pochodzi?
Ze wstydliwości i rumieńca. Dlatego ktoś powiada: „Przed wstydliwym
wdzięk kroczy” (Syr 32, 10). Dodaje to wielkiego wdzięku również innym
członkom. Choćbyś zmieszał nie wiem ile farb, nie oddasz takiej urody.
A jeśli chcesz zobaczyć również oczy, zwróć uwagę, jak dokładnie są one
ozdobione skromnością i przyzwoitością. Dlatego stają się tak przenikliwe
i piękne, że oglądają nawet samego Pana. „Błogosławieni, powiada,
czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Ustami jej są
mądrość, rozum i umiejętność [śpiewania] duchowych pieśni. Jej sercem
jest znajomość Pisma Świętego, zachowanie prawdziwej nauki, dobroć
(c|)iA,av0poo7ua) i łaskawość. Podobnie jak nie można żyć bez serca, tak

13 Zapewne aluzja do Żydów nieprzyjmujących Nowego Testamentu, a więc - według


tych słów Jana Chryzostoma - nie mają oni także Starego.
74 Ja n C h r y zo sto m

bez nich nigdy nie można zostać zbawionym. Gdyż stąd pochodzi wszelkie
dobro. Ma ona również nogi i ręce: przykłady dobrych czynów. Ma rów­
nież duszę, a jest nią bogobojność; ma także pierś złotą i twardszą niż
diament, a jest nią męstwo; wszystko łatwiej zdobyć, niż tę pierś złamać.
A duchem w mózgu i w sercu jest miłość.

{Cnoty św. Mateusza ewangelisty. Opis człowieka dobrowolnie


wybierającego ubóstwo oraz chciwca)
4. Jeśli chcesz, pokażę ci jej wizerunek w rzeczywistości. Wyobraź
sobie w duchu [osobę św. Mateusza], naszego ewangelistę. Chociaż nie
mamy opisu całego jego życia, to jednak na podstawie skąpych wiadomoś­
ci o nim możemy ujrzeć jego jaśniejącą postać. Był pokorny i skruszonego
serca, bo posłuchaj, jak sam siebie nazywa w Ewangelii celnikiem (por.
Mt 9, 9A). A jak był miłosierny, dowiedz się na podstawie tego, że
porzucił wszystko i poszedł za Jezusem (por. Mt 9, 9B). Na podstawie
nauki widać natomiast, że był również bogobojny. O jego zaś rozumie
i miłości możemy się przekonać na podstawie tego, że spisał Ewangelią;
troszczył się bowiem o cały świat. Dowodem jego dobrych czynów jest
tron, na którym zasiądzie (por. Mt 19, 28), natomiast świadectwem jego
męstwa jest to, że radując się odszedł sprzed Sanhedrynu (por. Dz 5, 41).
Starajmy się zatem o tę cnotę, a przede wszystkim o pokorę i [hojność
w udzielaniu] jałmużny, bez których nie można być zbawionym. Potwier­
dza to owych pięć panien (por. Mt 25, 1-13), a oprócz nich również
faryzeusz (por. Łk 18, 9-14). Bez dziewictwa można oglądać królestwo
niebieskie, a bez jałmużny jest to niemożliwe. Ona bowiem należy do
nieodzownych rzeczy, które podtrzymują wszystko. Nie bez przyczyny
nazwaliśmy ją sercem cnoty. Serce to gaśnie szybko, gdy nie będzie
dodawało ducha wszystkiemu. Wszak i źródło zatęchnie, jeżeli nie
wypływa z niego nieprzerwanie woda. Tak samo bogacze, jeżeli zatrzy­
mują przy sobie to, co posiadają. Dlatego zgodnie z przyjętym zwyczajem
wyrażania się mówimy: «Wielka zgnilizna [tkwi] w bogactwie tego
człowieka», a nie mówimy «wielka obfitość» czy «wielki skarb». Zgnilizna
tkwi bowiem nie tylko w posiadaczach, lecz także w samym bogactwie.
Gdyż szaty psują się, gdy leżą, złoto śniedzieje, robaki toczą zboże; dusza
zaś posiadacza tych rzeczy w wyniku trosk śniedzieje i gnije bardziej niż
one same.
Jeśli chcesz wystawić na widok duszę chciwca, zobaczysz, że jak
suknia pogryziona przez tysiące robaków, nie mająca nic w całości, tak
samo i ona jest zewsząd podziurawiona przez troski, przegniła od grze­
chów i przeżartardzą.
Horn. XLVII: Mt 13, 34-52 75

Nie taka jest dusza ubogiego - takiego, który dobrowolnie wybrał


ubóstwo - ale błyszczy jak złoto, lśni jak perła, kwitnie jak róża. Nie ma
tam mola, nie ma złodzieja (por. Mt 6, 19-20), nie ma trosk tego świata
((|)povTię picoT iK fj), lecz wiodą życie jak aniołowie.
Czy chcesz ujrzeć piękno takiej duszy? Czy chcesz poznać bogactwo
ubóstwa? Nie rozkazuje ono ludziom, lecz demonom; nie stoi obok króla,
lecz stoi przy Bogu. Nie walczy w szeregach ludzkich, lecz w szeregach
anielskich. Nie ma dwóch, trzech, dwudziestu skrzyń, lecz taki dostatek,
że za nic ma cały świat. Nie ma skarbu, ale ma niebo. Nie potrzebuje sług,
chociaż je ma, a są nimi namiętności. Żądze (?ioyiapóę), którym ulegają
królowie, ma za niewolników. Żądza, która rozkazuje temu, kto jest
odziany w purpurę, przed /ubogim/ się korzy i nawet nie śmie podnieść na
niego oczu. [Ubóstwo] śmieje się z posiadania królewskiej władzy, ze
złota, i wszystkich tym podobnych rzeczy jak z dziecinnych zabawek
i uważa to wszystko za rzeczy błahe, tak jak krążki, kostki, głowy czy
piłki14. Posiada bowiem świat, którego nie mogą nawet oglądać ci, którzy
bawią się takimi rzeczami. Cóż więc jest lepszego, niż taki ubogi? Niebo
jest jego posadzką. A jeśli taka jest posadzka, wyobraź sobie strop. «Ale
nie posiada on - [ktoś powie] - koni ani powozów». A na cóż mu tego
potrzeba, skoro będzie szybować na obłokach, będzie z Chrystusem?
Miejmy to na względzie i szukajmy - zarówno mężczyźni, jak i kobiety
- takiego bogactwa i nieprzebranych dostatków, abyśmy także dostąpili
królestwa niebieskiego, z łaski i dobroci Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

14 Prawdopodobnie idzie tu między innymi o grę podobną do naszej orzeł czy reszka.
Nazywano ją navis aut caput (statek czy głowa); polegała ona na rzucaniu monetą.
HOMILIA XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12
(PG 58, 487-496)

(13, 53) Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.
1. Dlaczego powiedział: tychl Dlatego że miał opowiedzieć jeszcze
inne. A dlaczego stamtąd odszedł? Dlatego że wszędzie chciał rozsiewać
swą naukę. (13, 54A) Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał
ich w synagodze. Które [miejsce] nazywa tu miastem rodzinnymi Wydaje
mi się, że Nazaret1. Powiedziano bowiem: (13, 58A) Niewiele zdziałał tam
cudów. Natomiast w Kafarnaum czynił cuda; dlatego też powiedział:
„A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani
zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie doko­
nały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego” (Mt 11, 23).
Natomiast gdy przyszedł /do Nazaretu/, wprawdzie wstrzymuje się od
czynienia cudów, by nie obudzić w nich jeszcze większej zawiści i aby nie
wymierzyć im sroższej kary z powodu wzrastającego niedowiarstwa, lecz
przekazuje im naukę, która zawiera w sobie cud nie mniejszy niż znaki.
Jednak ci ludzie, zupełnie bezmyślni, chociaż powinni byli podziwiać
i drżeć przed potęgą Jego słów, oni wprost przeciwnie: mają Go za nic
z powodu tego, który uchodził za Jego ojca, chociaż mieli na to wiele
przykładów w dawniejszych czasach, kiedy synowie ludzi prostych
zostawali wielkimi ludźmi. Dawid był synem prostego wieśniaka Jessego
(por. 1 Sm 17, 12; Mt 1, 6); podobnie Amos był synem pasterza kóz i sam
pasterzem (por. Am 1, 1); również Mojżesz prawodawca miał ojca, który
stał o wiele niżej od niego (por. Wj 6, 20). Dlatego należało przede
wszystkim oddać Mu pokłon i podziwiać, że będąc synem takich rodziców
głosił taką naukę; było bowiem oczywiste, że nie pochodziło to z ludz­
kiego wysiłku, lecz z łaski Bożej. Tymczasem oni naśmiewają się z tego,
co powinni byli podziwiać.

1 Zob. MtHom 29, 1 (ŹMT 18, 347).


Horn. XLV1II: Mt 13, 53 - 14, 12 77

Zawsze udawał się do synagog, żeby - gdyby stale przebywał na pu­


styni - nie oskarżali Go jeszcze bardziej, że się odłącza i występuje
przeciwko porządkowi społecznemu, (por. 13, 54B) Mówili więc zdziwie­
ni, nie wiedząc co począć: (13, 54C.) «Skąd u Niego ta mądrość i cuda?»
(Ówócpeię), nazywając cudami znaki albo też samą mądrość. (13, 55A)
«Czyż nie jest On synem cieśli? A więc większy podziw i większe zmie­
szanie. (13, 55B.) Czy Jego Matce nie jest na imię Maryja, a Jego braciom
Jakub, Józef, Szymon i Juda? (13, 56) Także Jego siostry czy nie żyją
wszystkie u nas? Skądże więc ma to [wszystko]?» (13, 57A) / powątpiewali
o Nim.

(Zawiść często sprzeciwia się samej sobie)


Czy zrozumiałeś, że mówił to w Nazarecie? Czy ten i ów, powiada
[ewangelista], nie są Jego braćmi? Cóż więc? Właśnie to powinno było
najbardziej skłonić was do wiary. Jednakże zawiść jest złem i często
sprzeciwia się sama sobie. Gdyż powątpiewali z powodu tego, co było
nadzwyczajne, zadziwiające i zdolne przyciągnąć ich do Niego. (por. 13,
57B) Cóż na to [mówi] do nich Chrystus? (13, 57C.) «Tylko w swojej
ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». (13, 58) / nie­
wiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa. Łukasz powiada
natomiast, że nie uczynił tam wielu znaków2. Powiesz, że przecież
powinien był uczynić. Skoro spotykał się z tym, że Go podziwiano, (bo
również i wtedy zdumiewali się nad Nim) to dlaczego nie uczynił? Dlatego
że zwracał uwagę nie na wyróżnienie samego siebie, ale na ich pożytek.
A ponieważ on się nie pojawiał, pominął to, co dotyczyło Jego, by nie
powiększać ich kary. Zobacz jednak, po jakim czasie i po ilu znakach do
nich przybył, a pomimo to nie ścierpieli Go i znów zapłonęli względem
Niego zawiścią.
Dlaczego zatem zdziałał cuda, choć niewiele? Aby nie mówili: „Leka­
rzu, ulecz samego siebie” (Łk 4, 23); aby nie mówili: «Jest naszym
wrogiem i nieprzyjacielem i gardzi swoimi powinowatymi»; aby nie
mówili: «Gdyby były znaki, to także i my byśmy uwierzyli». Dlatego
i uczynił znaki i zaprzestał tego; jedno, by spełnić to, co do Niego
należało, drugie, by nie karać ich jeszcze surowiej.
Rozważ moc Jego nauki, którą się zdumiewali, choć byli opanowani
zazdrością. Podobnie jak w czasie Jego działania oburzają się nie na to, co
się stało, tylko zmyślają niebywałe przyczyny, mówiąc: „Przez Belzebuba

2 Słowa Kai o v k ¿7tolr|0£v ekei arj(a£ia k o KK ól w brzmieniu dosłownym nie


znajdujemy u Łukasza, być może jest to aluzja do Łk 11, 16. 29.
78 Ja n C h r y zo sto m

wyrzuca złe duchy” (Łk 11, 15)3, tak samo tutaj nie występują przeciwko
nauce, lecz powołują się na niskość Jego rodu. Zauważ, proszę, łagodność
Nauczyciela, który nie gromi ich, lecz powiada z wielkim umiarem: Tylko
w swojej ojczyźnie może być prorok lekceważony. I nawet na tym nie
poprzestał, lecz dodał: / w swoim domu. Wydaje mi się, że dodał to,
wskazując na swych braci.
2. Również u Łukasza przytacza takie przykłady, mówiąc, że nawet
Eliasz nie przyszedł do swoich, lecz do cudzoziemskiej wdowy, i że
Elizeusz nie oczyścił żadnego innego trędowatego, tylko cudzoziemca
Naamana (Łk 4, 26-27); natomiast Izraelici nie doznali żadnego dobro­
dziejstwa ani też nie uczynili nic dobrego, jedynie cudzoziemcy. A mówi
to, by pokazać, że zawsze byli źli i że w Jego przypadku nie dzieje się nic
nowego.
(14, 1) W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść
o Jezusie. Król Herod, jego ojciec, który kazał wymordować dzieci, już
umarł (por. Mt 2, 16. 19). Ewangelista oznacza czas nie bez powodu, lecz
po to, abyś poznał dumę tyrana i jego opieszałość. Nie od razu, lecz po
długim czasie dowiedział się co o Nim mówiono. Tacy właśnie są ci,
którzy stoją u władzy i którzy otaczają się wielkim przepychem: dowiadują
się o tym późno, bo niewiele o to dbają. Pomyśl, proszę, jak wielkie
znaczenie ma cnota4, skoro obawiał się /Jana Chrzciciela/ nawet po jego
śmierci i ze strachu domniemywał o zmartwychwstaniu.
(14, 2) I rzekł do swych dworzan: To Jan Chrzciciel, którego ja zabi­
łem5. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim.
Czy widzisz jego wielki strach? Nie miał wszak wtedy odwagi mówić
o tym publicznie, lecz mówił o tym wówczas jedynie do swych służących.
A przecież samo to żołnierskie przypuszczenie zawierało coś niedorzeczne­
go. Wielu bowiem zmartwychwstało, a żaden z nich nie uczynił nic ta­
kiego. Wydaje mi się, że te słowa zdradzają pychę i lęk. Takie właśnie są
nierozumne dusze: często pozwalają na połączenie przeciwnych uczuć.
Łukasz powiada, że tłumy mówiły, iż ukazał się Eliasz albo Jeremiasz,
albo któryś z dawnych proroków6. On natomiast, jakby mówił coś mą­
drzejszego od nich, powiedział to. Jest prawdopodobne, iż najpierw zaprze­

3 Por. także Mt 9, 34; 12, 24; Mk 3, 22.


4 Greckie: cru 5ć poi OKÓnei f) ap eli] J. Krystyniacki (t. 11, s. 233) na pewno
przez przeoczenie oddał: «Ty zaś uważ, jak wielkie znaczenie mają cuda».
5 Słowa eyó) ćutEKTewa występują w Nowym Testamencie tylko w wersji Mk 6, 16
oraz Łk 9, 9.
6 Por. Łk 9, 8; Jeremiasza wymienia przy innej okazji Mt 16, 14.
Horn. XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12 19

czał wobec tych, którzy mówili, że to jest Jan (wielu bowiem tak twierdzi­
ło), i rzekł, szczycąc się tym i chełpiąc: „Ja go zabiłem”. Łukasz bowiem
i Marek podają, że powiedział: „Jana ja ściąłem” (Łk 9, 9; Mk 6, 16).
A gdy utrzymywało się to mniemanie, wówczas i on mówi to samo, co
lud.
Dalej ewangelista opowiada nam historię owego zdarzenia. A dlaczego
nie podał jej wcześniej? Gdyż cała uwaga /ewangelistów/ zwrócona była
na to, by opowiedzieć rzeczy dotyczące Chrystusa7; nie pisali oni niczego,
co nie należało do rzeczy, chyba że miało jakiś związek z przedmiotem.
Dlatego nawet nie wspomniałby o tym zdarzeniu, gdyby nie wzgląd na
Chrystusa oraz na to, że Herod powiedział, iż /Jan Chrzciciel/ zmartwych­
wstał. Marek natomiast powiada, że Herod wielce szanował tego męża,
choć on go upominał (por. Mk 6, 20). Taka jest właśnie cnota.
Następnie kontynuuje, mówiąc tak: (14, 3) Herod bowiem kazał po­
chwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia. Powodem była Herodia­
da, żona jego brata Filipa. (14, 4) Jan bowiem upominał go: «Nie wolno
ci jej mieć». (14, 5) Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu,
ponieważ miano go za proroka. Dlaczego [Chrzciciel] nie mówi tego do
niej, tylko do męża? Bo on był ważniejszy8. Zobacz, jak nieuciążliwym
czyni oskarżenie, relacjonując raczej historię, a nie wnosząc oskarżenie.
(14, 6) Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodia­
dy wobec gości i spodobała się Herodowi. O, diabelska biesiado!
O, szatańskie widowisko! O, niegodziwy tańcu i jeszcze bardziej niego­
dziwa zapłato! Albowiem odważono się na mord, na mord najbardziej ze
wszystkich przeklęty: ten, który zasługiwał na to, by go uwieńczono
i głoszono w świecie jego sławę, został publicznie zamordowany, a tro­
feum demonów postawiono na stole. Również sposób, w jaki odniesiono
zwycięstwo, godny był dokonanych czynów. Tańczyła córka Herodiady,
powiada, wobec gości i spodobała się Herodowi. (14, 7) Zatem pod przy­
sięgą obiecał dać jej wszystko, o cokolwiek poprosi. (14, 8) A ona przed-

7 Tak tłumaczę: ó t i Kai ń n a o a TtpaypaTela a m o tę , xa 7tepi roń X p io io u eineiv.


Kontekst całego zdania - jak mi się wydaje - wskazuje najbardziej właśnie na taką wersję.
J. Krystyniacki przełożył to następująco: „Ponieważ cała jego uwaga na to była zwrócona,
aby im czyny Chrystusa opowiedzieć” (t. II, s. 234), idąc częściowo po linii manuskryptu
G dodającego a m o n ; inny manuskrypt dodaje fjv; przekład łaciński: „Quia in eo totus erat,
ut Christi gęsta describeret”.
Wyjaśniam to, aby na tym przykładzie czytelnik zobaczył, że tekst homilii jakim
dysponujemy nie stanowi wydania krytycznego. Same homilie są tak zapisane, a jak
dokładnie kaznodzieja je wygłosił, nie wiadomo. W każdym razie tę samą treść można
wyrazić w różny sposób.
s Także w znaczeniu, że to bardziej zależało od niego.
80 Ja n C h r y zo sto m

tern już podmówiona przez [swą] matkę: «Daj mi - rzekła - tu na misie


głowę Jana Chrzciciela». Wina jej jest podwójna: że tańczyła i że się
podobała, i to podobała się tak, że aż mordestwo otrzymała jako zapłatę.
Czy widzisz, jak jest okrutny, bezlitosny i szalony? Wiąże się przysię­
gą, a ją czyni panią żądania. A gdy zobaczył nieszczęście, jakie stąd
wynikło, (14, 9A) zasmucił się [król], powiada, chociaż to on najpierw go
uwięził. Dlaczego się więc smuci? Taka jest właśnie cnota: wzbudza
podziw nawet u złych i jedna sobie pochwały. Ale ta szalona kobieta!
Wówczas, gdy ona również powinna go podziwiać, gdy powinna oddać mu
pokłon, bo chciał odwrócić od niej hańbę, ona przygotowuje ten dramat,
zastawia sidła i żąda szatańskiej nagrody. (14, 9B.) Lecz przez wzgląd na
przysięgę, powiada, i na współbiesiadników kazał jej dać. [(14, 10) Posłał
więc kata i kazał ściąć Jana w więzieniu. (14, 11) Przyniesiono głowę jego
na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce. (14, 12)
Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem
poszli i donieśli o tym Jezusowi]. A czemu nie zląkłeś się tego, co jest
straszniejsze? Skoro obawiałeś się mieć świadków nie dotrzymania przy­
sięgi, tym bardziej powinieneś był się przelęknąć posiadania tylu
świadków tak niesprawiedliwego mordu.
3. Przypuszczam, że wielu nie zna powodu oskarżenia, wskutek którego
dokonano mordu. Trzeba i to wyjaśnić, abyście poznali mądrość prawo­
dawcy. Jakież więc było owo stare prawo, które przekroczył Herod,
a o które upominał się Jan? Żona człowieka zmarłego bezpotomnie powin­
na wyjść za jego brata (por. Pwt 25, 5). Skoro śmierć była nieszczęściem
nie do pocieszenia, a wszystkie starania były zwrócone ku życiu, ustanawia
prawo, by pozostały przy życiu brat ożenił się z wdową po zmarłym i,
gdyby urodziło mu się dziecko, nadał mu imię zmarłego brata, by w ten
sposób jego ród nie zaginął. Gdyby zmarły nie miał dzieci, które są
największą pociechą śmierci, wówczas smutek byłby niepocieszony. Właś­
nie dlatego prawodawca obmyślił taką pociechę dla tych, którym natura
nie dała dzieci i, jeśli narodziło się dziecko, nakazał je uważać za
[potomka] tamtego. Jeśli zaś pozostało dziecko, wówczas takie małżeństwo
nie było dozwolone. «Ale dlaczego - ktoś zapyta - jeśli wolno było
innemu, tym bardziej bratu». Wcale nie. [Pan] bowiem chce, aby powino­
wactwo rozszerzało się i aby było wiele sposobności zawierania między
sobą więzi rodzinnych. Dlaczego więc w przypadku zmarłego bezdzietnie,
ktoś inny nie żenił się z wdową? Bo w takiej sytuacji dziecka nie uważano
by za potomka nieboszczyka. Skoro jednak spłodził je brat, złudzenie to
stawało się prawdopodobne. Ktoś obcy nie miałby powodu, by utrzymy­
wać ród zmarłego, dla brata zaś wynikało to z prawa pokrewieństwa.
Horn. XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12 81

Kiedy więc Herod pojął żonę swego brata, która miała dziecko9, Jan
wypominał mu to w sposób umiarkowany, z otwartością łącząc także
przyzwoitość.
Pomyśl, jak szatańskie jest całe to widowisko. Po pierwsze, sprowadza­
ło się ono do pijatyki i wystawnej uczty, z czego nie może wyniknąć nic
dobrego. Po drugie, jako widzów miało ludzi zepsutych, a gospodarza
najgorszego ze wszystkich. Po trzecie, zabawa była głupia. Po czwarte,
dziewczyna, z powodu której to małżeństwo było nielegalne, którą nawet
należało ukryć, występuje popisując się, jakby matka drwiła z niej, i ona
- panna, przewyższa wszystkie nierządnice. Również chwila stanowi nie­
mały dodatek jeszcze bardziej obciążający to bezprawie. Kiedy /Herod/
winien składać Bogu dzięki, że w tym dniu wyprowadził go na świat, on
odważa się na bezprawne czyny. Gdy należało uwolnić uwięzionego, on
dodaje do więzów mord.
Słuchajcie, panny, a tym bardziej i wy, mężatki, które na cudzych
weselach odważacie się na takie nieprzyzwoitości, które tańczycie, ska­
czecie i hańbicie wspólną naturę. Słuchajcie także i wy, mężowie, którzy
uganiacie się za wystawnymi biesiadami, gdzie pełno pijaństwa; lękajcie
się otchłani diabła. Skrępował on wówczas owego nieszczęśnika tak silno,
że ten zobowiązał się przysięgą dać choćby połowę królestwa. Gdyż jak
opowiada Marek: „Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz,
nawet połowę mojego królestwa»” (Mk 6, 23). Tak wysoko cenił swoją
władzę; ze względu na rozkosz stał się od razu takim niewolnikiem, że
odstąpił swe królestwo z powodu tańca.
Czemu się dziwisz, że stało się to wtedy, skoro nawet teraz, po przyjś­
ciu takiej mądrości10, wielu zniewieściałych młodzieńców gubi z powodu
tańca nawet swą duszę, choć nie zmusza ich do tego przysięga? Stawszy
się niewolnikami rozkoszy, jak bydło dają się prowadzić tam, dokąd
zawiedzie ich wilk. Również ów szaleniec tego doznał, popełniwszy dwa
największe głupstwa: że szalejącej, odurzonej namiętnością oraz nie
wzbraniającej się przed niczym /tańczącej dziewczynie/ pozostawił wybór,
i że zmusił się do spełnienia [jej życzenia] koniecznością przysięgi. A choć
był on tak zły, to ta kokietka /Herodiada/ była gorsza od wszystkich: od
dziewczyny i od tyrana. To przecież ona wyreżyserowała całe to zło

9 Brat jego już nie żył, czyli Herod pojął wdowę po swoim bracie - zob. poniżej
MtHom 48, 4.
,() Aluzja do Wcielenia. Tak tłumaczę greckie: pexćc Toaotf>Tr|v (|)ita)O0 (|)iav. J.
Krystyniacki oddaje to tak: „gdyśmy do takiej społeczności przyjęci zostali” (t. II, s. 236).
Jednakże Jan Chryzostom - jak się wydaje - nie miał tu na myśli wyłącznie chrześcijan.
82 Ja n C h r y zo sto m

i uknuła całą tę tragedię; ona, która najbardziej powinna być wdzięczna


prorokowi. Córka ulegając właśnie jej okryła się hańbą, tańczyła i zażądała
dokonania morderstwa; także Herod przez nią został osaczony.
Czy widzisz, jak słusznie powiedział Chrystus: „Kto miłuje ojca lub
matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10, 37)? Gdyby
przestrzegała tego prawa, nie przekroczyłaby tylu praw i nie popełniłaby
tego strasznego morderstwa. Cóż może być gorszego niż taka dzikość:
żądać jako nagrody zabójstwa, zabójstwa poza prawem, zabójstwa w czasie
uczty, publicznie i bez wstydu? Nie przystąpiła do niego i nie mówiła
o tych rzeczach w cztery oczy, tylko publicznie, zrzuciwszy maskę,
z odkrytą twarzą, powiedziała to, co powiedziała, wziąwszy sobie diabła
jako doradcę. On to bowiem sprawił, że tańcząc, podobała się, i że złapał
wówczas Heroda. Gdzie jest taniec, tam i diabeł. Bo nie po to Bóg dał
nam nogi, [byśmy tańczyli], lecz byśmy chodzili prosto. Nie po to, byśmy
się zachowywali nieprzyzwoicie, nie po to, byśmy podskakiwali jak wiel­
błądy (bo nawet one tańcząc, przedstawiają niemiły widok, a cóż dopiero
kobiety), lecz abyśmy brali udział w chórach aniołów. Jeśli taki nieprzy­
zwoity taniec szpeci ciało, to tym bardziej duszę. Takie tańce wyprawiają
demony; w taki sposób podskakują ich słudzy (5ióckovoi).
4. Przyjrzyj się też samej prośbie. (14, 8) Daj mi, rzekła, tu na misie
głowę Jana Chrzciciela. Czy widzisz bezwstydnicę, która zupełnie oddała
się diabłu? Wspomina o godności /Jana/, lecz mimo to nie kryje się, lecz
- mówiąc jakby o jakiejś potrawie - żąda, by przyniesiono jej na misie
świętą i błogosławioną głowę. Nie podaje nawet powodu, bo nie mogła
żadnego wymienić, lecz po prostu szuka wyróżnienia w cudzym nieszczęś­
ciu. Nie powiedziała: «Każ go tu przyprowadzić i zabić», nie zniosłaby
wolności słowa tego, który miał umrzeć. Albowiem obawiała się usłyszeć
jego wzbudzający grozę głos, kiedy go będą zabijać, bo chociaż miał być
ścięty, to jednak by nie milczał. Dlatego mówi: Daj mi tu na misie, chcę
zobaczyć ten język, gdy będzie milczał. Chciała nie tylko uniknąć jego
napominań, lecz także deptać po jego ciele, naigrawać się z niego. A Bóg
to znosił, nie cisnął gromu z nieba, nie spalił bezwstydnej twarzy, nie
nakazał ziemi, by się rozstąpiła i pochłonęła bezbożną ucztę (por. Lb 16,
31-32); zarówno, by temu sprawiedliwemu mężowi przygotować świetniej­
szą koronę, jak i zostawić wielką pociechę tym, którzy potem będą
niesprawiedliwie cierpieć.
Słuchajmy i my, którzy żyjąc cnotliwie, doznajemy prześladowań od
złych ludzi. Również wtedy Bóg dozwolił, by ten, który żył na pustkowiu,
opasywał się pasem skórzanym, odziewał się szatą z sierści (por. Mt 3, 4),
prorok, który był większy niż prorocy, od którego nie było większego
Hom. XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12 83

pośród narodzonych z niewiast (por. Mt 11, 11), by taki mąż został za­
mordowany za sprawą rozwiązłej dziewczyny i zepsutej nierządnicy, i to
wtedy, kiedy stawał w obronie Bożych praw. Miejmy to na uwadze i znoś­
my mężnie wszystko, cokolwiek cierpimy.
Gdyż nawet wtedy ta mordercza i bezbożna kobieta, w jakimkolwiek
stopniu chciała się zemścić na tym, który ją zasmucił, tyle osiągnęła
i zaspokoiła całą swą złość, a Bóg na to pozwolił. A przecież /Jan/ nic do
niej nie powiedział ani jej nie obwiniał, ale karcił tylko jej męża. Jednak
sumienie dotkliwie oskarżało. Dlatego rozzuchwaliła się ku większym
zbrodniom, gdyż sumienie bolało ją i gryzło; okryła wszystkich wstydem:
siebie, córkę, swego nieboszczyka męża, swego żyjącego cudzołożnika
i chciała przewyższyć swe dawniejsze występki. Jeśli ci żal, powiada, że
żyję w cudzołóstwie, to uczynię go również zabójcą, uczynię go mordercą
swego oskarżyciela.

(O szkodach wynikających z nierozważnych przysiąg i cudzołóstwa)


Słuchajcie wy, którzy bardziej niż należy płoniecie miłością ku kobie­
tom. Słuchajcie, którzy składacie przysięgi dotyczące rzeczy nieznanych,
czynicie innych panami waszej zguby i kopiecie pod sobą przepaść. Rów­
nież /Herod tetrarcha/ przepadł w ten sposób. Spodziewał się, że ona
zaniesie jakąś prośbę, godną tej uczty, że będąc młodą dziewczyną, będzie
prosić w dniu uroczystym, przy uczcie, w świątecznym zgromadzeniu o ja­
kąś świetną i wdzięczną łaskę, a nie o głowę - i się pomylił. Żadna z tych
rzeczy go nie uniewinni. Chociaż ona miała serce ludzi, którzy występują
do walki z dzikimi zwierzętami, to jednak on nie powinien był dać się
wyprowadzić w pole i stać się narzędziem tak srogich rozkazów.
Po pierwsze, kto nie struchlałby patrząc jak krew spływa kroplami z tej
świętej głowy postawionej na stole? Lecz nie tyran Herod ani kobieta,
bardziej bezbożna niż on. Takie właśnie są cudzołożne kobiety: są naj­
bardziej bezczelne i okrutne ze wszystkich. Jeśli nas, gdy o tym słuchamy,
przechodzi dreszcz, to jakież dopiero ów widok musiał wywołać wrażenie?
Jakiego uczucia musieli doznawać współbiesiadnicy, gdy patrzyli, jak
z głowy, co dopiero odciętej i postawionej na stole, spływają krople krwi?
Lecz na tej krwiożerczej, okropniejszej od Erynii11 kobiecie ten widok nie
robił żadnego wrażenia, przeciwnie, nawet się rozkoszowała; a przecież,
jeśli nie z innego powodu, to z racji samego widoku powinna odczuć

11 Erynie: w mitologii greckiej były to boginie kary i pomsty prześladujące i karzące


przestępców.
84 Ja n C h r y zo sto m

obrzydzenie. Lecz ta morderczyni, głodna krwi proroków nie doznała


niczego podobnego.
Taki właśnie jest nierząd: czyni ludzi nie tylko lubieżnymi, lecz także
zabójcami. Kobiety chcące cudzołożyć są gotowe na zamordowanie swych
mężów, których krzywdzą. {I nie jedno ani dwa, ale tysiące zbrodni są
gotowe popełnić}. Mamy wielu świadków takich straszliwych tragedii. To
samo i ona wówczas uczyniła, spodziewając się, że zbrodnia pójdzie
w zapomnienie i że się ukryje. Lecz wszystko poszło odmiennym torem,
gdyż Jan wołał potem jeszcze głośniej.

{Złość żywi się nastrojem chwili. Grzechu nie maże grzech, ale pokuta.
Obrzydliwość uczt urządzanych za pieniądze zebrane ze zdzierstwa)
5. Złość patrzy tylko na chwilę teraźniejszą, tak jak ci, którzy są
w gorączce, gdy domagają się nie w porę zimnej wody. Gdyby nie ścięto
oskarżyciela, nie rozgłoszono by aż tak zbrodni12. Uczniowie /Jana/, gdy
został on wtrącony do więzienia, nic takiego nie mówili, ale kiedy go
zgładzono, byli zmuszeni ujawnić również przyczynę. Chcieli bowiem za­
słonić cudzołożnicę i nie chcieli rozgłaszać publicznie cudzych nieszczęść.
Skoro popadli w konieczność opowiadania, wtedy opowiadają całą zbrod­
nię. Aby jednak nikt nie podejrzewał jakiejś fałszywej przyczyny tego
zabójstwa, jak w przypadku Teodasa i Judy (por. Dz 5, 36-37), zmuszeni
byli podać jego prawdziwą przyczynę. Im bardziej zatem chcesz w ten
sposób ukryć grzech, tym bardziej go rozgłaszasz. Grzechu nie wymazuje
się przez dodanie drugiego grzechu, lecz przez pokutę i spowiedź
(p£Tocvoięc Kai £^opo^oyf|a£i).
Zobacz, jak ewangelista wszystko opowiada bez zawziętości, a o ile
może, przytacza nawet obronę, (por. 14, 9B) O Herodzie mówi, że uczynił
to z powodu przysięgi i tych, którzy siedzieli pospołu, (por. 14, 9A) i że
się zasmucił; o dziewczynie natomiast, (por. 14, 8) że uczyniła tak
podmówiona przez matkę i (por. 14, 11) że odniosła głowę swej matce;
jakby mówił: wykonała jej rozkaz. Wszyscy sprawiedliwi boleją nie nad
doznającymi prześladowań, lecz nad źle czyniącymi, bo przede wszystkim
oni są tymi, którzy doznają zła. Janowi nie stało się nic złego, tylko tym,
którzy spowodowali [jego śmierć].

12 Uważam, że zdanie: K ai yócp si pf| £a(|)a^£ tóv KaTfiyopov, oók &v oijicoę
e^£Ka>O)<|)0ri to TóAąripa lepiej jest tłumaczyć bezosobowo, wskazując na zbrodnię
Heroda i Herodiady. J. Krystyniacki oddał to: „Jeżeliby bowiem oskarżającego go nie kazał
był ściąć, to zbrodnia jego nie byłaby się tak rozgłosiła” (t. II, s. 239); przekład angielski
tłumaczy to zdanie w rodzaju żeńskim: „if she had not slain her accuser”, na który wska­
zuje kontekst całej wypowiedzi.
Horn. XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12 85

Naśladujmy i my /sprawiedliwych/, nie drwijmy z grzechów naszych


bliźnich, ale na ile się godzi, ukrywajmy je. Przejmijmy się duchem
dobroci ((|)iAÓGO(j)OV \jn)%f|v). Wszakże i ewangelista mówiąc o nierządni­
cy i morderczyni nie okazał oburzenia, jakie należało. Nie powiedział:
«Przez morderczynię i zbrodniarkę», lecz: (14, 8) Podmówiona przez swą
matkę, nazywając ją bardzo przychylnym określeniem.
A ty znieważasz bliźniego i złorzeczysz mu. O bracie, który wyrządził
ci krzywdę, nie potrafiłbyś mówić tak, jak /Mateusz/ o nierządnicy, lecz
z wielką zapalczywością i wyrzutami szkalujesz go jako złoczyńcę, niego­
dziwca, oszusta, głupca; i wieloma obelgami jeszcze gorszymi niż te.
Wpadamy bowiem w coraz to gorszą złość i mówimy jakby o jakimś
obcym, lżąc go, łając i obrażając. Nie tak postępują święci. Oni raczej
boleją nad grzesznikami, aniżeli mieliby ich przeklinać.
Czyńmy tak i my! Płaczmy nad Herodiadą i nad tymi, którzy idą w jej
ślady. Wyprawia się również teraz wiele podobnych uczt, a chociaż nie za­
bijają na nich Jana, to jednak członki Chrystusa, i to w o wiele bardziej
okrutny sposób. Tańczący teraz, nie żądają głowy na misie, lecz dusz bie­
siadników13. Gdy czynią ich niewolnikami, podniecają ku nienaturalnej
lubieżności, wyprowadzają im naprzeciw nierządnice, nie odcinają głowy,
lecz gubią duszę, czyniąc z nich cudzołożników, [ludzi] zniewieściałych
i rozpustnych.
Nie mów mi, że rozgrzany winem i pijany, patrząc na tańczącą i śpie­
wającą sprośne piosenki kobietę, nie czujesz do niej żadnego pociągu i że
ulegając przyjemności nie skłaniasz się ku lubieżności. Dopuszczasz się
owego straszliwego występku, że czynisz członki Chrystusa członkami
nierządnicy (por. 1 Kor 6, 15).
Chociaż nieobecna jest córka Herodiady, jednak diabeł, który przez nią
tańczył, w nich teraz pląsa, a wziąwszy do niewoli dusze biesiadników,
odchodzi. A jeśli macie siłę nie ulec pijaństwu, to i tak stajecie się
współwinni innego, bardzo ciężkiego grzechu; takie bowiem biesiady są
pełne rozmaitego zdzierstwa. Nie patrz na zastawione potrawy mięsne ani
na placki, lecz pomyśl sobie, skąd się one wzięły, a zobaczysz, że
z grabieży, chciwości, gwałtu i rabunku.

13 O niemoralnych tańcach, śpiewach, ucztach i widowiskach mówił Jan Chryzostom


już w poprzednich homiliach: por. MtHom 1, 7: 25-26 (liczby po dwukropku wskazują
strony w ŹMT 18); 6, 7-8: 88-90; 7, 5-7: 97-101; 32, 8: 387; 37, 5-7: 436-440; 40, 5: 464,
mówi tutaj: MtHom 48, 2-6 oraz wspomni jeszcze w MtHom 68, 3-4 (zob. także 72, 2; 79,
3; 89, 3-4).
86 Ja n C h r y zo sto m

«Ale przecież nasze - ktoś powie - nie pochodzą z takich źródeł».


Przenigdy! Tego i ja bym nie chciał. Chociaż nie miałyby tej plamy, to
i tak wystawne uczty nie są wolne od zarzutu. Posłuchaj więc, jak prorok
nawet bez tego je gani, mówiąc, że biada tym, którzy „piją wino czaszami
i namaszczają się najlepszym olejkiem” (Am 6, 6). Czy widzisz, że potępia
również zbytek? Gani tu bowiem nie chciwość, lecz tylko rozrzutność
(a a c o T ia ).
6. Jesz ponad miarę, a Chrystus nawet nie do syta; ty - różne ciastka,
a On ani suchego chleba; pijesz tazyjskie wino, Jemu zaś, gdy pragnie, nie
podasz nawet kubka zimnej wody (por. Mt 10, 42); leżysz na miękkim
i barwnym kobiercu, a On dygoce z zimna (por. Mt 25, 43). Dlatego,
choćby nie ciążył na tych ucztach zarzut zdzierstwa, i tak są one występne,
ponieważ ty czynisz wszystko ponad potrzebę, Jemu zaś nie dajesz nawet
tego, co [koniecznie] potrzebne, {choć żyjesz w zbytku rzeczy, które do
Niego należą}. Gdybyś był opiekunem dziecka, a zabrawszy jego majątek,
zaniedbał go i pozostawił w skrajnej nędzy, powstałoby przeciwko tobie
tysiące oskarżycieli i zostałbyś ukarany zgodnie z przepisami prawa. Czy
sądzisz, że nie będziesz zdawać rachunku z darów, które otrzymałeś od
Chrystusa i które tak marnie trwonisz?
Nie mówię tego o tych, którzy dopuszczają do swych stołów nierządne
kobiety (do nich nic nie mówię, tak jak do psów), ani do tych, którzy
z jednych zdzierają a karmią innych (nie mam bowiem z takimi nic
wspólnego, tak jak z wieprzami i wilkami), lecz mówię o tych, którzy
wprawdzie żyją ze swego majątku, ale nie udzielają z niego innym, krótko
mówiąc, o tych, którzy trwonią majątek odziedziczony po ojcach. Nawet
oni nie są bez winy. Jakże, powiedz mi, unikniesz oskarżeń i winy, kiedy
pieczeniarz14 i pies stojący obok najadają się, a Chrystus nie wydaje ci
się nawet tego godny? Kiedy jeden za to, że pobudza do śmiechu
otrzymuje tyle, a drugi za królestwo niebieskie - nawet maleńkiej tego
cząstki? Pieczeniarza karmisz za to, by mówił coś dowcipnego, a nie
uznajesz, że Chrystus - który nauczył nas tego, bez czego w niczym nie
różnilibyśmy się od psów - godzien jest przynajmniej tego, co tamten?
Przenika cię dreszcz, gdy to słyszysz? Drżyj, gdy to czynisz! Wypędź
pieczeniarzy i postaraj się, aby Chrystus wraz z tobą siadał do stołu!
Będzie łaskawym sędzią dla ciebie, jeśli będzie dzielił z tobą sól i stół,
który zwykł On szanować. Jeśli wiedzą o tym rabusie, tym bardziej Pan.
Pamiętaj, jak przy stole usprawiedliwił nierządnicę, a Szymonowi czynił

14 Greckie TtocpócoiToę. Por. RzHom 8, 2, Kraków 1995, t. 1/1, 125 przypis 23. Jan
Chryzostom mówi o nich do końca tej homilii.
Hom. XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12 87

wymówki, mówiąc: „Nie dałeś Mi pocałunku” (Łk 7, 45). Jeśli żywi cię,
pomimo że tego nie czynisz, tym bardziej wynagrodzi cię, jeśli będziesz
to czynić. Nie zważaj na to, że przychodzi do ciebie ubogi, opuszczony
i w łachmanach, ale pamiętaj, że przez niego Chrystus wchodzi do twego
domu (por. Mt 25, 40); zaniechaj surowości i obelżywych słów, którymi
obrzucasz przychodzących, nazywając ich natrętami, próżniakami i innymi
jeszcze gorszymi wyzwiskami. Kiedy to mówisz, zastanów się także, co
robią dla ciebie pieczeniarze. W czym są pożyteczni dla twego domu? Czy
w tym, że umilają ci bardzo domowy posiłek? A w jaki sposób umilają?
Czy dzięki temu, że odbierają policzki i mówią nieprzyzwoite rzeczy?
A czy jest coś smutniejszego niż to, że ty, człowiek szlachetnie urodzony
i wolny, bijesz tego, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boże
(por. Rdz 1, 26-27) i czynisz sobie rozrywkę ze znieważania go, czyniąc
teatr ze swego domu i gromadząc u siebie pełno mimów, naśladując tych
ogolonych ze sceny? Bo i tam jest śmiech i policzkowanie.
Nazywasz przyjemnością to, co zasługuje na rzewny płacz, na wielki
żal i ubolewanie? Podczas gdy należałoby skierować ich ku życiu
prawdziwie czynnemu, przypomnieć im obowiązki, ty prowadzisz ich ku
krzywoprzysięstwu i nieprzyzwoitym wypowiedziom, nazywasz to rozryw­
ką i uważasz za przedmiot uciechy to, co prowadzi do piekła? Gdy
zabraknie im dowcipu, wówczas wywiązują się ze swego zadania przysię­
gami i krzywoprzysięstwem. Zatem to jest warte śmiechu, a nie łez
i westchnień? Któż, kto ma rozum, tak by twierdził?
7. Mówię to nie dlatego, żebym zabraniał, by ich żywić, lecz nie dla
takiej przyczyny. Niech żywienie ich bierze się ze szlachetnych intencji,
a nie z dzikości: z miłosierdzia, a nie zniewagi. Żyw go, ponieważ jest
ubogi; żyw go, ponieważ w nim karmisz Chrystusa (por. Mt 25, 40); nie
zaś dlatego, że wygłasza szatańskie słowa i hańbą okrywa swe życie. Nie
patrz na śmiech na jego twarzy, lecz zbadaj jego sumienie, a ujrzysz, że
tysiące razy sam siebie przeklina, jęczy i narzeka. Jeśli nie okazuje tego
na zewnątrz, to również ze względu na ciebie. Niech więc siadają wspólnie
z tobą do stołu ludzie ubodzy i wolni, a nie krzywoprzysięzcy, nie
mimowie. Jeśli chcesz żądać wynagrodzenia za wyżywienie, to każ im, by
karcili, upominali, gdy zobaczą coś nieprzyzwoitego, aby dopomagali
w domowych zajęciach, w dozorze nad sługami. Masz dzieci? Niech będą
z tobą ich ojcami, niech dzielą z tobą dozór nad nimi, niech przynoszą ci
miły Bogu zysk. Naucz ich duchowego zajęcia (¿ p 7 io p io c). Jeśli zobaczysz
kogoś potrzebującego opieki, każ pomóc, poleć usłużyć. Przez nich
pozyskuj obcych, przez nich przyodziewaj nagich, przez nich posyłaj [z
odwiedzinami] do więzień, łagodź cudze nieszczęścia (por. Mt 25, 35-36).
88 Ja n C h r y zo sto m

Niech za pożywienie dają taką zapłatę, która przynosi korzyść i tobie, i im,
a której nikt nie może zganić.
{Dzięki temu jeszcze bardziej zawiązuje się przyjaźń}. Teraz bowiem,
chociaż im się wydaje, że są kochani, wstydzą się jednak, że jedzą u ciebie
za darmo; jeśli zaś będą wykonywać wspomniane rzeczy, to zarówno oni
będą bardziej swobodni, jak i ty będziesz ich żywić z wielką ochotą, gdyż
nie będziesz robić wydatków na darmo; oni będą z tobą obcować z zaufa­
niem i z większą swobodą, a dom twój zmieni się z teatru w kościół,
diabeł ucieknie, a wejdzie Chrystus z chórem aniołów. Gdzie bowiem jest
Chrystus, tam i aniołowie, gdzie zaś Chrystus i aniołowie, tam jest niebo
i światło jaśniejsze od promieni słońca.
Jeśli chcesz znaleźć dzięki nim inną pociechę, to poleć im, gdy masz
wolny czas, wziąć książkę i czytać sobie prawo Boże. Usłużą ci w tym
chętniej, niż w tamtym. To czyni znakomitszymi ich oraz ciebie, tamto
natomiast wszystkich okrywa jednakowo wstydem: ciebie jako pijaka
i człowieka skłonnego do obelg, ich natomiast jako żarłoków i ludzi
nikczemnych. Jeśli zaś żywisz ich, by ich znieważać, czynisz gorzej, niż
gdybyś ich zabił; jeśli ku pożytkowi i korzyści, to działasz z kolei
z większym ich pożytkiem, niż gdybyś ich uwolnił od śmierci, gdyby byli
skazani na stracenie. Teraz zawstydzasz ich bardziej niż swe sługi, a twoi
słudzy mają większą od nich swobodę i więcej poczucia wolności
(¿?i8i)0£pov GweiSóę); wówczas - zrównasz ich z aniołami. Uwolnij
zatem ich oraz siebie, usuń miano pieczeniarzy i nazywaj ich współbiesiad­
nikami, odrzuć nazwę pochlebców a daj im imię przyjaciół. Dlatego też
Bóg ustanowił przyjaźń - nie na zgubę kochających i kochanych, lecz dla
ich dobra i pożytku.
Takie zaś przyjaźnie gorsze są od wszelkich nieprzyjaźni. Bo z nieprzy­
jaciół, gdy chcemy, odnosimy zysk, z tych natomiast z konieczności
szkodę. Nie zatrzymuj przyjaciół, którzy są nauczycielami twej szkody,
którzy pragną raczej twego stołu niż twej przyjaźni. Wszyscy tego typu
przyjaciele, gdy wyrzekniesz się zbytku, wyrzekną się też twej przyjaźni,
natomiast ci, którzy przestają z tobą z powodu cnoty, pozostaną zawsze,
znosząc każdą odmianę losu.
Często nawet środowisko pieczeniarzy mści się na tobie i rozpowszech­
nia zły sąd o tobie. Znam przynajmniej wielu wolnych ludzi, którzy
ściągnęli na siebie z tego powodu niesławę: jedni zostali pomówieni
o sztukę czarów, inni o cudzołóstwo i uwodzenie młodych chłopców.
Skoro nie mają żadnego zajęcia, lecz żyją tak bez celu, to wielu podejrze­
wa ich, że dają się wykorzystywać w tym samym celu, co młodzi chłopcy.
Horn. XLVlll: Mt 13, 53 - 14, 12 89

Zrzućmy z siebie tę niesławę, uwolnijmy się przede wszystkim od


przyszłego piekła, wypełniajmy Boże przykazania, zarzućmy ten diabelski
zwyczaj, po to, abyśmy jedząc i pijąc czynili wszystko na chwałę Boga
i dostąpili Jego chwały (por. 1 Kor 10, 31). Obyśmy wszyscy jej dostąpili
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc,
teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA XLIX: Mt 14, 13-22
(PG 58, 495-504)

(14, 13) Gdy Jezus to usłyszał, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce
pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z.e wszystkich miast
poszły za Nim pieszo.
1. Czy widzisz, że zawsze się oddala: kiedy Jan został wydany (por. Mt
4, 12), gdy został ścięty (por. Mt 14, 1-13) oraz gdy Żydzi usłyszeli, że
On pozyskuje więcej uczniów. Chciał bowiem wypełniać większą część
swego zadania w sposób właściwy ludziom, ponieważ nie nadszedł jeszcze
czas, by objawił wyraźnie swe Bóstwo. Dlatego również uczniom polecił,
aby nikomu nie mówili, że On jest Chrystusem (por. Mt 16, 20); chciał
bowiem, by po Jego zmartwychwstaniu stało się to bardziej oczywiste
(por. Mt 17, 9). Dlatego dla tych Żydów, którzy do tego czasu nie uwie­
rzyli, był niezbyt surowy, a nawet pobłażliwy. Usuwając się nie udał się
do miasta, lecz na miejsce pustynne, i to w łodzi, by nikt za Nim nie
poszedł.
Zwróć uwagę, że uczniowie Jana przywiązali się odtąd bardziej do
Jezusa. Oni donieśli Mu o tym, co się zdarzyło (por. Mt 14, 12). Porzu­
ciwszy wszystkich, teraz do Niego się uciekają. W ten sposób [Jezus],
pomimo nieszczęścia dzięki wcześniej udzielonej odpowiedzi, osiągnął nie
małą rzecz1.
Ale dlaczego nie odszedł zanim Mu donieśli, skoro wiedział o tym
wydarzeniu wcześniej, niż oni Go powiadomili? Aby we wszystkim po­
kazać prawdziwość [zbawczego] planu (oiKOYopta). Chciał, żeby przeko­
nali się o tym nie tylko na podstawie [Jego] zewnętrznego wyglądu, ale
także na podstawie czynów. Wiedział bowiem o złości diabła i o tym, że
uczyni on wszystko, by podkopać tę wiarę (8ó^a).
Dlatego odszedł. Mimo to tłumy nie rozeszły się, ale idą za Nim trzy­
mając się Go. Nie odstraszył ich nawet tragiczny los Jana (por. Mt 4, 10-

1 Zapewne aluzja do Mt 11, 2-15; zob. także MtHom 36, 1-2 (ŹMT 18, 421-424).
Horn. XLIX: Mt 14, 13-22 91

13) . Tak wielkie jest przywiązanie, tak ogromna jest miłość, że wszystko
zwycięża i usuwa niebezpieczeństwa. Właśnie dlatego od razu otrzymali
odpłatę. (14, 14) Gdy Jezus wysiadł, powiada, ujrzał wielki tłum. Zlitował
się (¿G7tA,ay%vio0r|) nad nimi i uzdrowił ich chorych. Jeśli nawet wielka
była ich gorliwość, to czyny /Jezusa/ przewyższały wszelką odpłatę. Dla­
tego jako przyczynę dokonania uzdrowienia podaje miłosierdzie (SJieoę),
miłosierdzie spotęgowane: i uzdrawia wszystkich. Nie wymaga tu wiary,
ponieważ przejawia się ona w tym, że przyszli, że opuścili miasta, że
szukali Go gorliwie oraz nie opuszczali nawet wtedy, gdy dokuczał im
głód. Chcąc ich również nakarmić, nie czyni tego sam z siebie, ale czeka,
by Go wezwano. Zawsze przestrzega tego, o czym mówiłem, by nie przy­
stępować do czynienia cudów z własnej inicjatywy, ale na prośbę.
Dlaczego nie podszedł do Niego nikt z tłumu i nie przemówił za nimi?
Bardzo się Go bali, a z racji pragnienia słuchania Go nie odczuwali nawet
głodu. Nawet uczniowie przystąpiwszy do Niego nie mówią: «Nakarm
ich», bo jeszcze nie byli doskonali, ale co? (14, 15) A gdy nastał wieczór,
przystąpili Jego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustynne i pora już
późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą [do wsi] i zakupią sobie
żywności». Skoro nawet po cudzie nie pamiętali tego co się stało (por. 14,
14) , a po owych koszach, gdy [Jezus] nazwie kwasem naukę faryzeuszów
(por. Mt 16, 5-12), będą mniemać, że mówi o chlebie, to tym bardziej
teraz, gdy nie widzieli jeszcze takiego cudu, jakże mogliby przypuszczać,
że zdarzy się coś takiego2. A przecież uzdrowił wcześniej wielu chorych3,
lecz nawet po tym nie spodziewali się tego cudownego rozmnożenia Chle­
ba; tak byli jeszcze wówczas niedoskonali.
Zwróć uwagę na mądrość Nauczyciela, jak mądrze wzywa ich do
wiary. Nie powiedział od razu: «Nakarmię ich», bo nie byłoby w to łatwo
uwierzyć, ale co mówi? (14, 16) Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie
potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść». Nie powiedział: «Dam im»,
lecz: Wy dajcie. Wciąż jeszcze zwracali się do Niego jako do człowieka.
Nawet wtedy nie wznieśli się wyżej i nadal rozmawiają jak z człowiekiem,
(por. 14, 17A) mówiąc: (14, 17B.) Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów
i dwóch ryb. Dlatego Marek powiada, że nie rozumieli jeszcze, bo serce
ich było zaślepione (por. Mk 6, 52). Ponieważ pełzali jeszcze po ziemi, On
zarządza to, co do Niego należało, (por. 14, 18A) mówiąc: (14, 18B.)
Przynieście Mi je tutaj. Wprawdzie miejsce jest pustynne, ale obecny jest

2 W tekście greckim występuje czas przeszły; dla łatwiejszego rozumienia oddaję to


zdanie w czasie przyszłym.
3 Por. Mt 4, 23-24; 8 - 9 oraz 14, 14.
92 Ja n C h r y zo sto m

Ten, który żywi świat; wprawdzie minął czas, ale rozmawia z wami Ten,
który nie podlega czasowi. Natomiast Jan powiada, że chleby były
jęczmienne (por. J 6, 9), podkreślając to nie bez przyczyny, lecz aby nas
pouczyć, byśmy gardzili wyszukanymi stołami. Tak [ubogi] był również
stół proroków.
(14, 19) Następnie wziął te pięć chlebów i dwie ryby, kazał tłumom
usiąść na trawie, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał
chleby i dał je swoim uczniom, uczniowie z.aś tłumom. (14, 20) Jedli wszys­
cy do sytości i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy
ułomków. (14, 21) Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy męż­
czyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

0Chrystus jest Bogiem. Dziękczynienie przed jedzeniem.


Przeciwko Marcjonowi i Manesowi)
2. Dlaczego spojrzał w niebo i odmówił błogosławieństwo? Trzeba
było, by uwierzono, że pochodzi od Ojca, i że jest Mu równy4. Wydawało
się jednak, że dowody tego są sobie przeciwne. Równości dowodziło to,
że czynił wszystko z mocą, natomiast w Jego pochodzenie od Ojca nie
uwierzyliby, gdyby nie działał z wielką pokorą, nie odnosił wszystkiego
do Niego i nie wzywał Go do tego, co czynił. Właśnie dlatego, aby obie
rzeczy zostały potwierdzone nie czynił wyłącznie ani jednego ani drugiego,
ale raz czyni cuda z mocą, raz - wznosząc modlitwę.
Aby się nie wydawało, że kryje się w tym sprzeczność, w trakcie
mniejszych cudów wznosi oczy do nieba, w trakcie większych natomiast
czyni wszystko z mocą, abyś wiedział, że również w trakcie mniejszych
postępuje tak nie dlatego, by miał skądinąd odbierać moc, lecz aby uczcić
Ojca. Nie widać, by się modlił: kiedy odpuszczał grzechy (por. np. Mt 9,
2); kiedy otworzył raj i wprowadził tam łotra (por. Łk 23, 43); gdy
z wielką mocą zniósł dawne prawo (por. Mt 5, 17-48); gdy wskrzeszał tylu
umarłych (por. np. Mt 9, 23-25); gdy uspokoił morze (por. Mt 8, 23-27);
gdy ujawniał ukryte ludzkie myśli5; gdy otworzył oczy niewidomemu
(por. np. Mt 9, 27-31), a te czyny może spełnić jedynie Bóg; lecz gdy

4 Wypowiedź o charakterze antyariańskim.


5 Jan Chryzostom często o tym wspomina jako o rzeczy możliwej jedynie dla Boga.
Por. Jr 17, 10; J 2, 24-25. Zob. powyżej MtHom 26, 2: w ŹMT 18, 318; 27, 2: 332; 29,
2: 349-350; 30, 1: 353 przypis 1; 32, 1: 374 przed wierszem 9, 30B; 41, 1 tekst odnośny
do przypisu 3; 42, 1 wyjaśnienie wiersza 12, 34B; 5 1 , 3 wyjaśnienie wiersza 15, 11; 54,
4 wyjaśnienie wiersza 16, 23; 70, 1 wyjaśnienie wiersza 22, 18B(2x); 70, 2 wyjaśnienie
wierszy 22, 2 ID oraz 22, 28B. Zob. ponadto MtHom 23, 3: 288 wyjaśnienie wiersza 7, 7;
34, 2: 404 wyjaśnienie wiersza 10, 30.
Hom. XLIX: Mt 14, 13-22 93

zamierzał rozmnożyć chleby, co jest o wiele mniejsze niż wszystko tamto,


wtedy wznosi oczy do nieba, i dlatego, aby potwierdzić to, o czym
mówiłem, i pouczyć nas, byśmy nie jedli, dopóki nie złożymy dziękczynie­
nia Temu, który daje nam tę żywność.
Dlaczego nie czyni tego z niczego? Aby zamknąć usta Marcjonowi
i Manichejczykowi, którzy odmawiali Mu bycia Stwórcą, i aby czynami
nas pouczyć, że świat widzialny jest Jego dziełem i stworzeniem; aby
pokazać, że On sam jest tym, który daje owoce, który powiedział na
początku: „Niechaj ziemia wyda rośliny zielone” (Rdz 1, 11); oraz:
„Niechaj się zaroją wody od roju istot żywych” (Rdz 1, 20).
/Rozmnożenie chleba/ nie jest od tego mniejsze. Tam powstawało coś
z rzeczy nieistniejących, były także rzeczy z wody. Jednakże nie mniejsze
od zrodzenia ziół z ziemi i płazów z wody jest rozmnożenie do takiej
ilości pięciu chlebów oraz ryb. Dowodziło to, że On jest Panem ziemi
i morza. Jeśli zawsze czynił swe cuda wobec ludzi zdjętych niemocą,
wyświadcza także ogólne dobrodziejstwo, aby tłumy nie były jedynie
świadkami tego, czego doznawali inni, lecz również uczestnikami tego
daru.
/Jezus/ czynem dowodzi tego, co Żydom wydawało się na pustyni
dziwne. Mówili przecież: „Czyż także potrafi dać chleba” (Ps 78/77, 20)
lub: „Czyż potrafi nakryć stół na pustyni” (Ps 78/77, 19)? Dlatego też
wyprowadza ich na pustynię, aby cud dokonał się bez jakiegokolwiek
podejrzenia i żeby nikt nie sądził, że żywności dostarczyło jakieś leżące
w pobliżu miasteczko. Dlatego wspomina też o czasie, a nie tylko
o miejscu.
Dowiadujemy się także o innej rzeczy: o powściągliwości ((j>iXoao(|)ia)
uczniów w rzeczach koniecznych oraz o tym, że nie zważali na jedzenie.
Będąc w liczbie dwunastu mieli tylko pięć chlebów i dwie ryby; tak mało
dbali o ciało, a dbali jedynie o pożytek duchowy. Jednak nawet tej
odrobiny nie zatrzymali, lecz dali, kiedy zostali o to poproszeni. Na tej
podstawie powinniśmy się nauczyć, że choćbyśmy mieli mało, to i tak
należy to dać potrzebującym. Gdy zostali wezwani, by przynieśli te pięć
chlebów, nie mówią: «A skąd my weźmiemy pożywienie? Czym my za­
spokoimy nasz głód?», ale natychmiast posłuchali.
Oprócz tego, co powiedziałem, wydaje mi się, że dlatego zdziałał ten
cud na podanych chlebach, by obudzić w nich większą wiarę, gdyż jeszcze
nie mieli silnej wiary. Dlatego też wznosi oczy do nieba. Mieli bowiem
wiele przykładów innych znaków, ale żadnego takiego. Wziąwszy zatem
chleby, połamał i rozdał je za pośrednictwem uczniów, aby w ten sposób
ich docenić, a nie tylko docenić, lecz aby w czasie spełniania się cudu
94 Ja n C h r y zo sto m

uwierzyli, a gdy przeminie, aby o nim nie zapomnieli, gdyż będą o tym
świadczyć ich ręce. Dlatego pozwala, aby najpierw tłumy poczuły głód;
czeka, aż oni wpierw zbliżą się i zapytają; przez nich każe im usiąść, przez
nich rozdziela, chcąc każdego pozyskać ich własnym słowem i czynem.
Dlatego też z ich rąk bierze chleb, aby było wiele świadectw tego
zdarzenia i aby oni zachowali wspomnienie tego cudu. Jeśli nawet po tych
zdarzeniach zapomnieli, to cóż dopiero stałoby się, gdyby tego w ten
sposób nie zaplanował? I nakazuje im usiąść na trawie, by nauczyć tłumy
poprzestawania na małym ((|)iXoG O(|)eiv). Nie pragnął jedynie nakarmienia
ciał, lecz również pouczenia dusz.
3. Zatem poprzez miejsce, przez to, że nie dał im nic innego oprócz
chleba i mięsa, że dał wszystkim to samo i uczynił wspólnym, że żadnemu
nie dał więcej niż drugiemu, uczył nas pokory, wstrzemięźliwości,
miłości6, abyśmy byli przejęci ku sobie wzajemnie tym samym uczuciem
i abyśmy wszystko uważali za wspólne (por. Dz 2, 44; 4, 32). (14, 19)
Połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Połamał i dał
te pięć chlebów, i te pięć wytryskały w rękach uczniów jak źródło. Cud
nie ograniczał się do tego, lecz sprawił, iż nawet zostało. A zostały nie
całe chleby, a ułomki, by pokazać, że były to ułomki z tamtych chlebów
i by dowiedzieli się o tym zdarzeniu także ci, którzy nie byli obecni.
Dlatego dozwolił, aby rzesze były głodne, ażeby nikt nie uznał tego
zdarzenia za iluzję. Dlatego też sprawił, aby pozostało dwanaście koszy,
aby również Judasz miał co nieść. [Jezus] mógł zaspokoić ich głód, lecz
uczniowie nie poznaliby wtedy Jego mocy, bo stało się to również za
czasów Eliasza (por. 1 Kri 17, 8-14). W każdym razie Żydzi tak się tym
zdumieli, że nawet chcieli obwołać Go królem (por. J 6, 15), chociaż przy
innych znakach wcale tego nie czynili.
Jakież słowa zdołają wyrazić, jak chleby tryskały jakby ze źródła, jak
płynęły na pustkowiu, jak wystarczyło ich dla tak wielu (bo było ich pięć
tysięcy oprócz kobiet i dzieci, a to, że zbiegały się kobiety i mężczyźni,
było największą pochwałą dla ludu); skąd wzięły się ułomki (bo nawet to
nie jest mniejsze niż poprzednie), że było ich aż tyle, iż ilość koszów
dorównała liczbie uczniów, a nie więcej ani nie mniej? Kazawszy zaś
zebrać ułomki, dał je nie tłumom, lecz uczniom (por. Mt 16, 9-10); tłumy
były bowiem mniej doskonałe niż uczniowie.

6 Greckie: m7ceivo(j)poowr|, eyK paieia, dya7rrj.


Horn. XLIX: Mt 14, 13-22 95

(Szczerość i skromność Chrystusa rozmnażającego chleb. Trzeba unikać


przepychu. Jak należy przystępować do stołu świętego)
Po dokonaniu cudu (14, 22) Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli
do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Jeśli
w Jego obecności mogło się wydawać, że jest to iluzja, a nie rzeczywi­
stość, która prawdziwie się dokonała, to po Jego oddaleniu się już to nie
grozi. Dlatego właśnie, oddając rzecz do dokładnego zbadania, rozkazał
oddalić od siebie tych, którzy otrzymali pamiątkę i dowód Jego cudów.
Również innym razem, gdy dokonuje wielkich rzeczy, oddala uczniów
i tłumy (por. np. Mt 15, 39), ucząc nas, byśmy nie gonili za sławą u ludu
i abyśmy nie ściągali do siebie tłumów. Gdy mówi: przynaglił, wskazuje,
że uczniowie bardzo się go trzymali. Ich odesłał w celu oddalenia od
tłumu, a sam oddalił się, ponieważ chciał wstąpić na górę; uczynił to zaś,
by nas nauczyć, że ani nie należy ciągle przebywać z tłumem, ani też stale
unikać ludu, lecz dla pożytku czynić obie te rzeczy na przemian, według
potrzeby.
Uczmy się i my być blisko Chrystusa, lecz nie dla otrzymania widzial­
nych darów, aby nie wyrzucano nam tego tak jak Żydom. Albowiem po­
wiada: „Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale żeście jedli
chleb do sytości” (J 6, 26). Dlatego nie czyni tego znaku często, ale
powtarza go jeszcze tylko raz (por. Mt 15, 32-39), by ich nauczyć, aby nie
służyli brzuchowi7, lecz starali się ustawicznie o rzeczy duchowe.
Trzymajmy się tego także my, szukajmy chleba niebieskiego, a otrzy­
mawszy go, porzućmy wszelką doczesną troskę. Jeśli tamci porzucili
wszystko: domy, miasta, krewnych i przebywali na miejscu pustynnym
oraz nie odeszli, mimo że dokuczał im głód, tym bardziej my, którzy
przystępujemy do takiego stołu, powinniśmy okazywać większe samoza­
parcie ((|)i?ioao(|)ia), pragnąć rzeczy duchowych, a dopiero po nich starać
się o rzeczy doczesne. Przecież i oni nie zostali skarceni za to, że szukali
Go dla chleba, ale za to, że [szukali] tylko dlatego i przede wszystkim
dlatego (por. J 6, 26). Jeśli ktoś pogardza wielkimi darami, a ugania się za
małymi, to pozbawia się jednych i drugich, ponieważ tymi ostatnimi dawca
każe gardzić. Podobnie, jeśli pożądamy pierwszych, dodaje również te dru­
gie. Są one bowiem dodatkiem do tamtych; w porównaniu z tamtymi są
one tak małe i nędzne, chociażby nawet były wielkie. Nie starajmy się
więc o nie nadmiernie, lecz ich nabycie czy utratę uważajmy za rzecz obo­
jętną (óc8iócc|)Opov)8. Tak samo Hiob ani nie przywiązywał się do nich

7 Por. Flp 3, 19 (KOi^la) w homilii Jan Chryzostom używa słowa yaaxfip.


8 Jest to zapewne echo arystotelesowskiego rozróżnienia rzeczy z natury dobrych, złych
96 Ja n C h r y zo sto m

wówczas, gdy je posiadał, ani nie szukał ich wtedy, kiedy je utracił (por.
Hi 1, 13-22). Nie dlatego określa się je jako «dobra» (xpfipaxa), byśmy
mieli je zakopywać, lecz abyśmy ich dobrze używali (%pria6p£0a)9.
Podobnie jak między rzemieślnikami każdy posiada właściwą sobie
umiejętność, tak i bogacz nie umie kuć żelaza, budować okrętów, tkać
tkanin, stawiać domów ani żadnej innej z podobnych rzeczy; niechaj więc
nauczy się należycie używać bogactwa, miłosiernie obdarzać ubogich,
a posiądzie sztukę lepszą od tamtych.

(Wartość miłosierdzia wobec ubogich. Przeciw smakoszom i zbytkom)


4. Umiejętność ta przewyższa wszystkie tamte sztuki101. Jej warsztat
urządzony jest w niebie. Nie ma ona narzędzi z żelaza czy stali, lecz z do­
broci i dobrej woli (yv(i)pr|). Jej nauczycielem jest Chrystus i Jego Ojciec.
Powiada bowiem: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz” (Łk 6, 36), „który
jest w niebie” (Mt 6, 9). Godne podziwu jest [zwłaszcza] to, że umiejęt­
ność ta będąc o tyle szlachetniejszą od tamtych, nie wymaga ani trudu, ani
czasu, by być uprawianą: wystarczy chcieć, i wszystko spełnione.
Przyjrzyjmy się, jaki jest jej cel. Jakiż więc jest jej cel? Niebo, dobra
niebieskie, owa niewypowiedziana chwała, duchowe przybytki, błyszczące
lampy, mieszkanie z oblubieńcem i to wszystko inne, czego żadna mowa
nie zdoła wyrazić, ani żaden rozum pojąć11. W ten sposób i z tego
względu zachodzi wielka różnica między nią a innymi sztukami. Bo

i obojętnych - por. ARYSTOTELES, Etyka wielka I, 1183b. JAN CHRYZOSTOM często


odwołuje się do tego rozróżnienia - por. RzHom 11, 3 (w przekładzie polskim: Kraków
1995, t. 1/1, 165 przypis 13); 13, 7 (t. 1/1, 207 przypis 52) oraz 19, 6 (Kraków 1998: t. 1/2,
321 przypis 54).
Zob. poniżej MtHom 5 1 , 5 przypis 12.
9 Gra słów. Greckie słowo xpfipcmx oznacza «majątek, mienie, pieniądze» i w NT
pojawia się między innymi w Mk 10, 23 = Łk 18, 24; Dz 8, 18; 24, 26. Czasownik zaś
Xpćcopoci oznacza «używam, korzystam».
Zakopywać (KOCTOpi)^(OpEv) - zapewne aluzja do Mt 25, 18, gdzie w kontekście przy­
powieści o talentach pojawiają się terminy tócAocvtov (pieniądze) oraz apyupiov
(pieniądze), które przez jednego z biorców zostały zakopane (¿bpu^ey).
W MtHom 78, 2 Jan Chryzostom pomija wiersz Mt 25, 18. Jednakże posiadane przez
nas «dobra» rozumie szeroko, jako nasze możliwości czynienia dobra - zob. poniżej
MtHom 78, 3, gdzie mówi o możliwościach nie tylko ekonomicznych, ale także
fizycznych.
10 W znaczeniu: rzemiosła.
11 Dobra niebieskie - por. Mt 7, 11; niewypowiedziana chwała - por. J 17, 5. 22. 24;
Dz 7, 55; duchowe przybytki - por. Ef 2, 19-22; 1 P 2, 5; błyszczące lampy - por. Mt 25,
1-13; mieszkanie z oblubieńcem - por. Mt 25, 10; wszystko inne, czego żadna mowa nie
zdoła wyrazić, ani żaden rozum pojąć - por. 1 Kor 2, 9.
Hom. XLIX: Mt 14, 13-22 97

większość sztuk jest nam potrzebna do życia doczesnego, natomiast ta


również do przyszłego.
A jeśli tak bardzo różni się od tych sztuk, które są nam koniecznie
potrzebne do życia doczesnego, na przykład od sztuki lekarskiej, budowni-
czej i innych tym podobnych, to o wiele bardziej od innych, których nawet
nikt nie nazwałby sztukami, gdyby je odpowiednio ocenił. Dlatego tych
związanych ze zbytkiem ja nawet nie nazywałbym sztukami. Bo w czym
jest dla nas pożyteczna sztuka kucharska przyrządzania wyszukanych
sosów12? W niczym. Przeciwnie, są nawet bardzo niepotrzebne i szkodli­
we, szkodzą ciału i duszy, ponieważ wprowadzają ojca wszelkich chorób
i namiętności: zbytek wraz z wielkim głodem zaszczytów13.
Przynajmniej ja, nie tylko tych, ale nawet biegłości w malarstwie
i hafcie nie nazwałbym sztuką, prowadzą one bowiem do niepotrzebnych
wydatków. Natomiast sztuki powinny dotyczyć rzeczy koniecznych
i ważnych dla naszego życia, je wytwarzać i dopracowywać. Bóg po to dał
nam mądrość, abyśmy wymyślali sposoby, dzięki którym moglibyśmy
utrzymać nasze życie. A na co - powiedźcie mi - przydało się przedsta­
wianie zwierząt na ścianach czy na sukniach? Z tego samego powodu
należałoby usunąć wiele rzeczy z rzemiosła szewskiego i tkackiego.
Wprowadzili bowiem do niego wiele wulgarności ( tó (3ócva\)aov), zepsuli
to, co było w nim konieczne, łącząc ze sztuką jej wypaczenie; ma to
miejsce również w budownictwie. Dopóki buduje domy, a nie teatry,
wykonuje rzeczy potrzebne, a nie zbyteczne, nazywam to sztuką. Podobnie
tkactwo, jak długo wytwarza suknie i przyodziewki, a nie wzbudza
wielkiego śmiechu, nie naśladuje tkanin pajęczych i nie szerzy niewypo­
wiedzianej zniewieściałości, określam mianem sztuki.
Podobnie sztuce szewskiej, dopóki będzie dostarczać obuwia, nie
odmówię miana sztuki. Gdy jednak zacznie nakłaniać mężczyzn do
zwyczajów (G%f)|uaTa) kobiecych, gdy poprzez obuwie będzie ich
prowadzić ku zniewieściałości i wygodom, zaliczymy ją do szkodliwych
i zbytkownych, i nie będziemy jej nazywać sztuką.

12 Tak tłumaczę greckie: f] o\j/oepTUTiKf) Kai f[ KapUKetmicf). J. Krystyniacki oddał


to tak: „marynowanie ryb czy przyprawianie przysmaczków” (t. II s. 251).
13 Tak tłumaczę greckie: xf|v p ^ S p a xćbv voar|pótxcov óc7tócvxcov Kat xćbv 7ta0r|pócx-
cov xfiv xpt)(|)f|v pexót TtoMtfię em a ó ty ew xf|ę (|)iXoxiptaę. J. Krystyniacki tłumaczy to
następująco: „przez to, że roskosz, matkę wszelkich chorób i namiętności z wielką
okazałością wprowadzają” (t. II s. 251).
Greckie xpuc|)f| znaczy także: «przepych, dogadzanie sobie, swawolę, rozkosz».
Terminy xpu(|)f| oraz (|uAxmpia są rodzaju żeńskiego; zaś «zbytek» oraz «głód zaszczytów»
są rodzaju męskiego, dlatego zmieniam «matkę» na «ojca».
98 Ja n C h r y zo sto m

Wiem ja dobrze, że wielu [z was] się wydaje, iż zatrzymuję się długo


nad drobiazgami. Mimo to nie zaprzestanę. Bo przyczyną wszelkiego zła
jest właśnie to, że uważamy te grzechy za małe i zaniedbujemy je. «Cóż
może być mniejszym grzechem - ktoś powie - niż mieć ozdobny i błysz­
czący bucik, dopasowany do nogi; jeśli w ogóle jest czymś słusznym
nazywanie tego grzechem?»
Chcecie zatem, bym się na tym zatrzymał i przedstawił, jak wielka to
nieprzyzwoitość? Nie będziecie się gniewać? Owszem, gniewajcie się, nie
wiele na to zważam. Bo wy, którzy nawet nie uważacie tego za grzech,
jesteście przyczyną tej głupoty i w ten sposób zmuszacie nas do występo­
wania przeciwko tej rozrzutności (ócacoiia).

CPrzeciwko zbytkowi w obuwiu)


5. A więc przyjrzyjmy się temu i zobaczmy, jakim to jest złem. Jeśli
przyszywacie do obuwia jedwabne tkaniny, których nie przystoi nawet
wstawiać do sukien, czyż nie jest to próżność (i3ppię), czyż nie zasługuje
to na wyśmianie? Jeśli nie zważasz na nasze zdanie, posłuchaj głosu
Pawła, który bardzo surowo tego zakazuje, a wtedy zrozumiesz, że to rzecz
śmieszna. Cóż zatem /Apostoł/ mówi? „[Podobnie kobiety, w skromnie
zdobnym odzieniu]... nie przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy
perłami, albo kosztownym strojem” (1 Tm 2, 9). Czyż zasłużysz na jakieś
przebaczenie, jeśli Paweł nie pozwala mężatce nosić drogich szat, a ty
nawet z obuwiem łączysz tę głupotę i wymyślasz tysiące rzeczy dla tej
ośmieszającej próżności? Bo z tego powodu budujesz okręt, zbierasz
majtków, przyjmujesz kapitana okrętu i sternika, rozwijasz żagle, płyniesz
po morzu, porzuciwszy żonę, dzieci, ojczyznę, a kupiec powierza swe
życie morskim bałwanom, udaje się do barbarzyńskich krajów, naraża się
z powodu tych tkanin na niezliczone niebezpieczeństwa, abyś ty, otrzy­
mawszy je po tych wszystkich trudach, przyszywał je do obuwia i zdobił
skórę. Cóż może być gorszego niż taka głupota?
Dawniej14 tak nie było, ale [postępowano] jak przystoi mężczyznom.
Dlatego obawiam się, że z biegiem czasu nasza młodzież będzie używać
damskich butów i nie będzie się tego wstydzić. A co gorsza, ojcowie
patrząc na to nie oburzają się, lecz uważają to za rzecz obojętną.

14 W tekście greckim mamy tóc nakaiói TOiauia. J. Krystyniacki prawdopodobnie


słusznie to tłumaczy: „nie takie było dawne obuwie” (t. II s. 253). Jednakże wyraz
«obuwie» pojawia się od razu w następnym zdaniu.
Hom. XLIX: Mt 14, 13-22 99

Czy chcecie, abym powiedział wam o czymś jeszcze gorszym, {że


dzieje się to, podczas gdy liczni ludzie są ubodzy}15? Chcecie, bym
przedstawił wam Chrystusa głodnego, nagiego, nie mającego nigdzie
stałego mieszkania, związanego? (por. Mt 8, 20; 25, 35-40) Na ileż
piorunów nie zasłużycie sobie, jeśli nie zważacie, że On nie ma niezbędne­
go pożywienia, a wy z takim zaangażowaniem przyozdabiacie skóry?
Przecież On, gdy dawał wskazówki swym uczniom, nie pozwolił mieć
nawet butów (por. Mt 10, 10; Łk 10, 4); my natomiast nie tylko nie
chcemy chodzić boso, ale nawet w takim obuwiu, jak powinniśmy.
Cóż jest gorszego niż taka przewrotność? Cóż bardziej śmiesznego?
Świadczy to, że dusza jest zniewieściała, nieludzka, okrutna, próżna
i dziwaczna. Kiedyż ktoś zajmujący się takimi niepotrzebnymi rzeczami
zdoła zwrócić swą uwagę ku czemuś, co jest koniecznie potrzebne? Kiedy
taki młodzieniec zdoła zatroszczyć się o swą duszę albo dowiedzieć się,
że ma również duszę? Ten, kto czuje się zmuszony podziwiać takie rzeczy,
będzie małoduszny; okrutny zaś będzie ten, kto z powodu takich spraw
zaniedbuje ubogich; i wreszcie ten, kto poświęca temu całe swe staranie,
nie będzie posiadał żadnej cnoty.
Kiedyż zdoła spojrzeć w niebo ten, kto starannie roztrząsa szlachetność
tkanin, świeżość barw, wyhaftowany na nich bluszcz? Kiedyż będzie po­
dziwiać piękno /niebios/ ten, kto zachwyca się pięknością skór i pochyla
się ku ziemi? Tymczasem Bóg rozpostarł niebo i zapalił słońce, aby
pociągać wzrok ku górze. Ty natomiast zmuszasz się, by pochylać się ku
ziemi jak czynią to wieprze i słuchasz diabła. Rzeczywiście to ten zły
demon wymyślił tę szpetotę, aby odciągnąć cię od tamtego piękna. Dlatego
cię tu przyciągnął, a Bóg pokazujący niebo ustępuje przed diabłem poka­
zującym skóry, a właściwie nawet nie skóry, bo również one są dziełem
Boga, lecz głupotę oraz wypaczoną sztukę.
A młodzieniec przechadza się pochylony ku ziemi. Ten, który otrzymał
rozkaz zgłębiania ((j>iXoao(|)8iv) rzeczy dotyczących niebios, bardziej się
szczyci tymi [przyziemnymi, przekonany] jakby czynił coś wielkiego;
kroczy ostrożnie po rynku i niepotrzebnie sam się zamartwia i denerwuje,
by w zimie nie zabrudzić butów błotem a w lecie nie zakurzyć ich pyłem.
Co mówisz, człowieku? A więc z powodu tej rozrzutności całą duszę
zanurzyłeś w błocie i nie zważasz, że tarza się po ziemi, a o buty tak się
niepokoisz? Dowiedz się, do czego one służą i wstydź się zdania, jakie
masz o nich. Obuwie wynaleziono dlatego, byś stąpał po błocie, gnoju i po

15 Tak tłumaczę greckie: óti Kai 7t8vf)xcov óvt(DV %oXkayv r a m a ytYeiai. J. Krysty-
niacki oddał to: „że u wielu się to dzieje, chociaż są biednymi” (t. II s. 253).
100 Ja n C h r y zo sto m

wszelkich nieczystościach na posadzce. A jeśli nie możesz tego ścierpieć,


to weź je i zawieś sobie na szyi albo włóż na głowę [i chodź boso, aby
twoje wspaniałe buty się nie pobrudziły].
6. Śmiejecie się, słysząc to; mnie natomiast chce się płakać nad szaleń­
stwem tych ludzi i nad ich troską o takie rzeczy. Chętniej powalaliby oni
własne ciało błotem, niż te skóry. W ten sposób stają się małoduszni,
a z innej jeszcze strony - chciwi na pieniądze. Kto przyzwyczaił się
przepadać bez opamiętania za takimi rzeczami, ten potrzebuje wielkich
wydatków, a także wielkich dochodów na stroje i na wszystkie inne rze­
czy. Jeśli ma hojnego ojca, wtedy staje się jeszcze większym niewolni­
kiem, przesadzając w tej szalonej namiętności; jeśli natomiast ma ojca
skąpego, wówczas jest zmuszony poniżać się i w innych rzeczach, by
zbierać pieniądze na takie wydatki.
Dlatego wielu młodzieńców sprzedało nawet swoją młodość; poszli jako
pieczeniarze16 do bogaczy i podjęli się innych niewolniczych usług, aby
za to kupić sobie to, co dogadzało tym ich namiętnościom. Na tej
podstawie widać, że taki człowiek będzie chciwy i małoduszny, że nie
będzie dbać o rzeczy potrzebne, że znajdzie się w sytuacji, w której
z konieczności będzie popełniać wiele innych grzechów. Nikt nie zaprze­
czy, że będzie on też okrutny i próżny. Okrutny, ponieważ ujrzawszy
ubogiego nawet nie zechce na niego spojrzeć, zajęty swym strojem, który
będzie zdobić złotem, a ubogim, ginącym z głodu, będzie pogardzać.
Próżny, bo nawet w drobnych sprawach nauczy się ubiegać się o uznanie
patrzących. Jestem przekonany, że nawet przywódca nie jest tak dumny ze
swych zwycięstw i ze swego wojska, jak ci bezwstydni młodzieńcy
z ozdób swego obuwia, ze swych powłóczystych szat i ufryzowanych wło­
sów. Chociaż wszystkie te rzeczy są dziełem innych mistrzów. Jeśli zaś
ludzie nie przestają chełpić się cudzymi dziełami, to kiedy przestaną
własnymi?
Czy mam przytoczyć jeszcze inne przykłady, gorsze od tych, czy to
wam wystarczy? Zatem tu należy zakończyć moją przemowę, bo nawet to
powiedziałem z powodu tych, którzy się sprzeciwiają i nie widzą w tym
nic zdrożnego. Dobrze wiem, że wielu ludzi młodych nie zwróci nawet
uwagi na me słowa, skoro raz już popadło w tę szaloną namiętność; mimo
to nie należało pomijać tego milczeniem. Rodzice bowiem, którzy mają
rozum i dotąd jeszcze nie popadli w tę chorobę, nawet mimo oporu
potrafią sprowadzić ich na drogę przyzwoitości.

16 Por. powyżej MtHom 48, 6 przypis 14.


Hom. XLIX: Mt 14, 13-22 101

Nie mów więc: «[Nie mam] nic przeciwko temu, nic przeciwko tamte­
mu», gdyż to - właśnie to - wszystko prowadzi do zguby. Również w tym
względzie należy ich wychowywać, a na podstawie tego, co wydaje się
małe, czynić ich szlachetnymi, wielkodusznymi, lekceważącymi swe stro­
je17. Abyśmy w ten sposób znaleźli ich wyróżniających się także w wiel­
kich rzeczach (por. Łk 16, 10). Cóż jest bardziej podstawowego niż po­
czątkowe nauczanie liter? A jednak stąd biorą się mówcy, sofiści i filozo­
fowie; jeśli [ludzie młodzi] nie poznają liter, to nigdy się nimi nie staną.
Powiedzieliśmy to nie tylko do młodzieńców, ale także do kobiet
i dziewcząt. Bo i one podlegają takim błędom, i to o tyle bardziej, o ile
bardziej pannie potrzebna jest skromność. Uważajcie zatem, że to, co
zostało powiedziane do innych, zostało wystosowane również do was,
abyśmy nie musieli ponownie tych samych rzeczy omawiać.
Czas już modlitwą zakończyć mowę. Módlcie się więc z nami wszyscy,
aby młodzieńcy należący do Kościoła przede wszystkim mogli żyć przy­
zwoicie i dożyć sędziwego czasu starości. Tym bowiem, którzy tak nie
żyją, nie należy życzyć doczekania starości. Za tych zaś, którzy już
w młodości żyją jak ludzie sędziwi wiekiem, modlę się, aby doczekali jak
najpóźniejszej starości, aby byli ojcami dobrych dzieci, aby byli pociechą
dla swych rodziców, a przede wszystkim dla Boga, ich Stwórcy, aby
usunęli wszelką chorobę, nie tylko w odniesieniu do obuwia czy odzieży,
lecz także każdą inną.
Gdyż czym jest nieuprawiona rola, tym jest zaniedbana młodość
wszędzie wydająca wiele cierni. Rozpalmy więc [w sobie] ogień Ducha
[Świętego] i wypalmy złe żądze, uprawmy [nasze] niwy, uczyńmy je
podatnymi na przyjęcie nasienia (por. Mt 13, 3-8) i pokażmy, że nasi
młodzieńcy są bardziej roztropni aniżeli cudzoziemscy starcy. Roztropność
(aco(|)poai)vr|) jest bowiem godna podziwu, gdy jaśnieje w młodości, jak
znów ktoś roztropny na starość niewielką otrzymuje nagrodę, gdyż
w swym wieku znajduje wystarczające wsparcie. To jest niezwykłe:
cieszyć się spokojem wśród burzy, nie spalić się w gorącym piecu oraz
w młodości nie zachowywać się zuchwale.
Miejmy to na uwadze i naśladujmy błogosławionego Józefa, który
jaśniał tymi wszystkimi [cnotami], abyśmy dostąpili takich samych koron,
jak on (por. Rdz 39). Obyśmy ich wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem i Duchem Świętym
chwała teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.

17 Jan Chryzostom używa tu słowa < 5 yy\\\(n a , które oznacza także to, co zewnętrzne,
widoczne dla oczu.
HOMILIA L: Mt 14, 23-36
(PG 58, 503-510)

(14, 23) Gdy odprawił tłumy, wyszedł sam jeden na górę, aby się tam
modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. (14, 24) A łódkę na
środku jeziora dręczyły fale, bo wiatr był przeciwny.
1. Dlaczego wyszedł na górę? Aby pouczyć nas, że gdy trzeba modlić
się do Boga, dobre są pustynia i samotność. Dlatego zawsze udaje się na
miejsca pustynne; tam często całe noce spędza na modlitwie, ucząc nas,
byśmy szukali spokojnego czasu i spokojnego miejsca do modlitwy.
Miejsce pustynne jest matką spokoju (f]cn)%ia), jest ciszą i przystanią,
uwalnia nas od wszelkiego zgiełku.
Z tego powodu /Jezus/ wyszedł /na górę/; uczniowie zaś ponownie byli
miotani falami1 i znosili burzę jak poprzednim razem. Jednakże wtedy
przeżywali to mając Go w łódce (por. Mt 8, 23-27), teraz byli sami.
Stopniowo i powoli prowadzi ich oraz przygotowuje do rzeczy większych,
aby wszystko znosili mężnie. Dlatego za pierwszym razem, gdy mieli się
znaleźć w niebezpieczeństwie, sam był obecny, lecz spał (por. Mt 8, 24),
tak że był gotów udzielić im pomocy; teraz natomiast, by skłonić ich do
większej wytrwałości, nie czyni tego, lecz oddala się i opuszcza ich, by
zerwała się burza na środku jeziora, aby znikąd nie mieli nadziei ocalenia
(¿^7ti5a GCOTripiaę); pozwala bałwanom miotać nimi przez całą noc, by,
jak mniemam, poruszyć ich zaślepione serca1 2. Takim jest strach powstają­
cy w czasie burzy3.

1 Greckie KXu5covi^ovTai - por. Ef 4, 14.


2 Zatwardziałe, nieczułe, otępiałe serce, greckie r\ KoepSta 7t£7tcopcop£vr| - por. Mk 6,
52 (tekst paralelny do aktualnie wyjaśnianego fragmentu Mt 14, 22-33) oraz Mk 8, 17.
3 Greckie toioutov ó (¡>ópoę, Sv p£tóc tou xetpcbvoq Kai ó Kaipóę 7tot£i J. Krysty-
niacki oddaje: „Takim to bowiem jest strach, który burza i noc wywołuje” (t. II s. 257)
idąc za interpretacją łacińską: Talis quippe res est timor, quem et tempestas et nox
inferebant. W istocie kairos, o którym mówi Jan Chryzostom wskazywał na noc.
Horn. L: Mt 14, 23-36 103

Oprócz żalu pobudzał w nich większą tęsknotę za Nim oraz ciągłe


o Nim wspomnienie. Dlatego właśnie nie od razu do nich przybył. (14,25)
Lecz o czwartej straty nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, ucząc
ich, by nie szukali od razu wybawienia od trapiących ich nieszczęść, lecz
aby mężnie znosili to, co ich spotka. Gdy zatem spodziewali się, że
zostaną uratowani, wtedy znów powiększył się ich strach. (14, 26) A zoba­
czywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, powiada, myśląc, że to
zjawa, i ze strachu krzyknęli. Zawsze tak czyni: gdy ma ich wybawić od
niebezpieczeństw, wówczas sprowadza inne, cięższe i straszniejsze, co
również i wtedy miało miejsce. Oprócz burzy zatrwożyło ich także widmo,
nie mniej od burzy. Dlatego ani nie usunął ciemności, ani sam nie pokazał
się od razu w widoczny sposób, przygotowując ich, jak powiedziałem,
przez tę ustawiczną trwogę i pouczając, by byli cierpliwi. Uczynił tak
również wobec Hioba: gdy bowiem chciał usunąć strach i pokusę, wów­
czas dopuścił, by koniec był jeszcze straszniejszy; nie poprzez śmierć
synów i wyrzuty żony, lecz poprzez obelgi sług i przyjaciół (por. Hi 1,
13n). A gdy miał wyrwać Jakuba z niedoli w obcej ziemi, wówczas po­
zwolił, by się przeraził. Jego teść pochwycił go i groził mu śmiercią (por.
Rdz 31, 29), a potem brat jego, chcąc go przyjąć, zagroził mu ostateczną
zgubą (por. Rdz 32, 7-8).
Skoro nie można być przez dłuższy czas narażonym na gwałtowne
pokusy, [Bóg] pomnaża ćwiczenia, chcąc, by sprawiedliwi, jeśli mają
wyjść z tych zapasów cało, odnieśli większą korzyść. Uczynił tak również
w przypadku Abrahama, przedstawiając jako próbę złożenie ofiary
z własnego syna (por. Rdz 22, 1). Bo gdy spotka nas u drzwi, mając
w bliskości wybawienie, nawet to, co jest nie do zniesienia, będzie do
zniesienia.
Tak samo uczynił wtedy również {Chrystus}. Ujawnił się nie wcześniej,
aż krzyknęli. Im bardziej wzmagał się ich strach, z tym większą radością
powitali pojawienie się Jego. Następnie, gdy zawołali, (14, 27) Jezus od
razu, powiada [Ewangelista], przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie
bójcie się». Te słowa uspokoiły ich i dodały im odwagi. Skoro nie mogli
rozpoznać Go przy pomocy oczu, zarówno z powodu cudownego sposobu
chodzenia, jak i z powodu [nocnej] pory, dał się rozpoznać po swym
głosie.
(por. 14, 28A) Cóż na to Piotr, on, zawsze gorący, zawsze wyprzedza­
jący innych? Mówi: (14, 28B.) Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do
siebie po wodzie. Nie powiedział: «Pomódl się i przywołaj», lecz: Każ.
Czy widzisz, jak wielki zapał? Jak wielka wiara? Chociaż z tego powodu
często naraża się na niebezpieczeństwa, ponieważ jest gorliwy ponad
104 Ja n C h r y zo sto m

miarę. Również tutaj domagał się bardzo wielkiej rzeczy, ale jedynie
z miłości, a nie na pokaz. Nie powiedział: «Każ mi chodzić po wodach»,
lecz co? Każ mi przyjść do siebie. Żaden [z nich] tak nie miłował Jezusa.
Tak samo uczynił też po zmartwychwstaniu: nie chciał czekać, aż
przyjdzie z innymi, lecz ich wyprzedził (por. J 21, 7). Okazuje nie tylko
miłość, lecz także swą wiarę. Nie tylko wierzył, że /Jezus/ może sam
chodzić po morzu, ale także, że może innym udzielić tej mocy; i pragnie
prędko do Niego dotrzeć. (14, 29) A On rzekł: «Przyjdź». Piotr wyszedł
z łodzi i, krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. (14, 30) Lecz. na widok
silnego wiatru uląkł się i, gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»
(14, 31) Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu
zwątpiłeś, małej wiary?». To jest jeszcze bardziej podziwu godne niż tamto
(por. Mt 8, 23-27). Dlatego po tamtym następuje. Skoro pokazał, że jest
Panem morza (por. Mt 8, 26-27), to potem czyni znak jeszcze dziwniejszy.
Wtedy jedynie rozkazał wiatrom, natomiast teraz sam chodzi po wodzie
i drugiemu udziela tej mocy. Gdyby uczynił to za pierwszym razem, Piotr
nie przyjąłby tego tak samo, bo nie miał jeszcze takiej wiary.
2. Dlaczego Chrystus na to pozwolił? Gdyby powiedział: «Nie mo­
żesz», [Piotr] sprzeciwiłby się, będąc gorliwym. Dlatego na wszelki
wypadek poucza go, by był bardziej roztropny na przyszłość. Lecz on i tak
się nie powstrzymuje. Wyszedłszy z łódki, zaczął tonąć, ponieważ się
przeląkł. Tonięcie sprawiły wzburzone fale, strach zaś wywołany przez
wiatr.
Jan opisuje to samo zdarzenie i mówi, że „chcieli Go zabrać do łodzi,
ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali” (J 6,
21). W ten sposób, gdy oni mieli przybić do lądu, [Jezus] wszedł do łodzi.
[Piotr] wyszedłszy z łodzi szedł do Niego, ciesząc się nie tyle z tego, że
chodził po wodzie, ile z tego, że szedł do Niego. Osiągnąwszy rzecz
większą, doświadczył niebezpieczeństwa pod wpływem mniejszej, mam na
myśli [jego strach] pod wpływem gwałtownego wiatru, a nie morza. Taka
jest natura ludzka: często dokonuje wielkich rzeczy, a w mniejszych
doznaje niepowodzenia.

{Piotr zaczyna tonąć z powodu braku wiary.


W Eucharystii spożywamy prawdziwe ciało Chrystusa)
Tego doświadczył Eliasz po Izebel (por. 1 Kri 19, 1-4), Mojżesz po
Egipcjaninie (por. Wj 2, 11-15), Dawid po Batszebie (por. 2 Sm 12, 1-19).
Przeżył to również /Piotr/: gdy ich strach był największy, wówczas
odważył się chodzić po wodzie, a na powiew wiatru nie zdołał się już
utrzymać, i to wtedy, gdy był blisko Chrystusa. Tak więc nic nie pomoże
Horn. L: Mt 14, 23-36 105

być [fizycznie] blisko Chrystusa, jeśli wiarą nie jest się blisko Niego.
Zdarzenie to pokazało ponadto różnicę pomiędzy Nauczycielem a uczniem
oraz pocieszyło innych. Jeśli obruszyli się na dwóch braci (por. Mt 20, 24;
Mk 10, 41), to tym bardziej uczyniliby to tutaj, gdyż nie otrzymali jeszcze
Ducha [Świętego]. Potem nie byli już tacy. Zawsze przyznawali Piotrowi
pierwszeństwo, wysuwali go na czoło w zgromadzeniach publicznych4,
chociaż był człowiekiem bardziej prostym niż pozostali.
Dlaczego nie nakazał wiatrom uciszyć się, lecz sam wyciągnął rękę
i chwycił go? Ponieważ potrzeba było jego wiary. Gdzie brakuje tego, co
do nas należy, tam ustaje również to, co pochodzi od Boga. Mówi więc,
aby pokazać, że zmianę tę spowodowała jego mała wiara, a nie gwałtowny
wiatr: (14, 31) Czemu zwątpiłeś, małej wiary? Jeśliby więc jego wiara nie
osłabła, utrzymałby się łatwo również wobec wiatru. Dlatego [Chrystus],
chwyciwszy go, pozwala wiatrowi nadal dąć, pokazując, że nie przeszka­
dza on wcale, gdy wiara jest mocna. Jak matka, gdy pisklę przedwcześnie
wyleci z gniazda i ma spaść, zanosi je znów na skrzydłach do gniazda, tak
samo uczynił również Chrystus.
(14, 32) Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Przedtem mówili:
„Kimże jest ten człowiek, że nawet wiatr i jezioro są Mu posłuszne?” (Mt
8, 27), teraz jednak nie tak. (14, 33) Ci zaś, którzy byli w łodzi, podeszli
i upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym». Czy
widzisz, jak w krótkim czasie prowadził ich wszystkich na coraz wyższy
poziom? Bo ich wiara wzrosła pod wpływem tego, że chodził po falach,
że kazał drugiemu tak czynić, że ocalił go od niebezpieczeństwa.
Poprzednim razem rozkazał morzu (por. Mt 8, 26), a teraz nie rozkazuje,
lecz wyraźniej w inny sposób okazuje swą moc. Dlatego też powiedzieli:
Prawdziwie jesteś Synem Bożym. Cóż więc? Czy zganił ich za to, co
powiedzieli? Wręcz przeciwnie; nawet potwierdził ich słowa, z jeszcze
większą mocą uzdrawiając tych, którzy przychodzili, a nie tak, jak
poprzednim razem5.
(14, 34) Gdy się przeprawili, powiada, przyszli do ziemi Genezaret. (14,
35) Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tam­
tejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych (14, 36) i prosili, żeby
mogli się dotknąć frędzli Jego płaszcza; a wszyscy, którzy się dotknęli,
zostali uzdrowieni. Przychodzili zatem nie tak, jak przedtem, prowadząc

4 Por. np. Dz 2, 14n.


5 Z jeszcze większą mocą uzdrawiając - por. Mt 14, 34-36. Poprzednim razem: po
uciszeniu burzy Jezus uzdrowił dwóch opętanych w krainie Gadareńczyków, w rezultacie
czego miejscowa ludność prosiła Go, aby odszedł z ich granic - por. Mt 8, 28-34.
106 Ja n C h r y zo sto m

Go do swych domów, żądając położenia ręki (por. np. Mt 9, 18) i wyrażo­


nego słowami rozkazu (por. np. Mt 8, 8), lecz szukali uzdrowienia
w bardziej subtelny sposób, z większym samozaparciem ((|)iA,OGO<j)(i)T£pov)
oraz z większą wiarą. Niewiasta cierpiąca na krwotok nauczyła ich dojrzal­
szego pojmowania rzeczy ((|)iA,OGO(|)£iv) (por. Mt 9, 20-22). Ewangelista
natomiast, by pokazać, że [Chrystus] od dłuższego czasu przebywał w tych
stronach, powiada: Ludzie miejscowi, poznawszy [Go], rozesłali [posłań­
ców] po... okolicy, znieśli do Niego... chorych. A przecież czas nie osłabił
ich wiary, lecz nawet ją wzmocnił i zachował w sile.
Dotknijmy się i my frędzli Jego szaty, a raczej, jeśli chcemy, mamy Go
całego. Jego ciało leży teraz przed nami; nie tylko szata, ale także ciało,
aby nie tylko się dotknąć, lecz także spożyć oraz się nasycić. Przystępujmy
z wiarą - każdy dotknięty [jakąkolwiek] chorobą. Skoro ci, którzy dotknęli
się frędzli Jego szaty, ściągnęli na siebie taką moc, to o ile większą
pozyskają trzymający się Jego całego. Przystępowanie z wiarą oznacza nie
tylko przyjmowanie leżącego przed nami /Jego ciała/, ale dotykanie się Go
z czystym sercem, z takim usposobieniem, jakbyśmy zbliżali się do
samego Chrystusa. Ale jak, skoro nie słyszysz Jego głosu? W każdym
razie widzisz Go leżącego; a raczej słyszysz także Jego głos, gdy
przemawia za pośrednictwem ewangelistów.
3. Wierzcie zatem, że i teraz trwa owa wieczerza, w czasie której On
był obecny6. W niczym nie różni się ona od tamtej. Gdyż nie [jest tak, że]
tamtą odprawia On, a tę człowiek, lecz jedną i drugą sprawuje On. Gdy
widzisz, że kapłan cię komunikuje, nie myśl, że czyni to kapłan, ale że
wyciągnięta ręka należy do Chrystusa. Tak samo, gdy chrzci, nie on cię
chrzci, lecz Bóg jest tym, który trzyma twą głowę niewidzialną mocą,
a ani anioł, ani archanioł, ani nikt inny nie waży się podejść i ciebie
dotknąć; tak samo i teraz. Kiedy Bóg odradza, jest to wyłącznie Jego
darem. Czy nie widzisz, że ci, którzy adoptują synów, nie powierzają tej
czynności niewolnikom, lecz sami są obecni w sądzie? Tak samo Bóg nie
powierzył tego daru aniołom, lecz sam jest obecny, rozkazując i mówiąc:
„Nikogo na ziemi nie nazywajcie ojcem” (Mt 23, 9); nie po to, byś nie
szanował swych rodziców, lecz byś ponad nich wszystkich przedkładał
Tego, który cię stworzył, który zapisał cię w poczet swych synów. Kto dał
ci to, co większe, czyli siebie samego, ten tym mniej będzie się ociągał
dać ci swe ciało.

Aluzja do «Ostatniej wieczerzy» - por. np. Mt 26, 17-30.


Horn. L: Mt 14, 23-36 107

Słuchajmy więc my, kapłani, wraz z tymi, których nam powierzono,


jakiego dostąpiliśmy zaszczytu; słuchajmy i drżyjmy. Swoje święte ciało
dał nam na pokarm, siebie dał nam jako ofiarę. Jakże się usprawiedliwimy,
skoro po takim pokarmie dopuszczamy się takich grzechów? Skoro spoży­
wając Baranka (ócpvlov), stajemy się wilkami? Spożywając Baranka
(7TpóPaTOV), rozszarpujemy jak lwy? To misterium wymaga, byśmy byli
zupełnie wolni nie tylko od porywczości, ale nawet od drobnej nieprzyjaź-
ni. To misterium stanowi misterium pokoju; nie pozwala, byśmy przywią­
zywali się do rzeczy (%pr|pócTCOV). Skoro On, ze względu na nas, nie
oszczędził sam siebie (por. Rz 8, 32), to na cóż byśmy sobie zasłużyli,
gdybyśmy dbali o majątek (%pr|pócTCOV), a nie dbali o duszę, z powodu
której On nie oszczędził siebie? Bóg ustanowił dla Żydów doroczne święta
na pamiątkę swych dobrodziejstw; dla ciebie natomiast, by się tak wyrazić,
to codzienne misterium. Nie wstydź się zatem krzyża; to są nasze świę­
tości, nasze tajemnice; tym darem się szczycimy, to jest naszą ozdobą.
Jeśli powiem, że On rozpostarł niebo, osadził ziemię i morze, posłał
aniołów i proroków, nie powiem niczego, co mogłoby temu dorównać.
Największym dobrem jest właśnie to, że nie oszczędził własnego Syna
(por. Rz 8, 32), by zbawić wrogo usposobionych służących.
Niech nie przystępuje do tego stołu żaden Judasz, żaden Szymon
[Mag]; obu ich bowiem zgubiła chciwość pieniędzy7. Unikajmy tej prze­
paści i nie myślmy, iż wystarczy nam do zbawienia, że obdarłszy wdowy
i sieroty, ofiarujemy do tego stołu złoty kielich wysadzany drogimi
kamieniami. Skoro chcesz uczcić ofiarę, ofiaruj swą duszę, z powodu
której On poniósł śmierć, ją uczyń złotą; jeśli zaś pozostanie lichsza niż
ołów czy glina, a naczynie będzie złote, jakaż stąd korzyść?
Zwracajmy uwagę na to, byśmy ofiarowywali nie tylko złote naczynia,
ale i prawe czyny. Są one droższe od złota, bo nie pochodzą z chciwości.
Kościół nie jest miejscem, gdzie wyrabia się złote i srebrne przedmioty,
ale zgromadzeniem aniołów. Dlatego potrzeba nam dusz, gdyż Bóg
przyjmuje te naczynia ze względu na dusze. Wtedy ów stół nie był ze
srebra, ani kielich, z którego Chrystus dał uczniom pić swoją krew, lecz
wszystko tam było drogie i przejmujące drżeniem, gdyż było pełne Ducha.
Chcesz czcić ciało Chrystusa? Nie dopuść, aby było nagie. Uczciwszy
Je jedwabnymi szatami /w świątyni/, nie pozwól, by na zewnątrz umierało
z zimna z powodu nagości. Ten, który powiedział: „To jest ciało Moje”

7 Judasz wykradał z kasy pieniądze - por. J, 6, 12, 5-6 oraz wydał Chrystusa za
trzydzieści srebrników - por. Mt 26, 14-16; Mk 14, 10-11; Łk 22, 3-6; Szymon chciał
kupić święcenia za pieniądze - por. Dz 8, 18-24.
108 Ja n C h r y zo sto m

(Mt 26, 26) i potwierdził słowo czynem, powiedział także: „Widzieliście,


że byłem głodny, a nie daliście Mi jeść” (por. Mt 25, 42) oraz: „Wszystko,
czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie
uczynili” (Mt 25, 45). /Chrystus w Eucharystii/ nie potrzebuje szat, ale
czystej duszy; natomiast /Chrystus w drugim człowieku/ wymaga wiel­
kiego starania.
Uczmy się mądrości ((|)iAooo(j)£iv) oraz oddawania czci Chrystusowi
w taki sposób, w jaki On sam sobie tego życzy. Najmilszym kultem jest
dla Niego ten kult, którego On sam pragnie, a nie ten, który my za taki
uważamy. Piotr także myślał, że Go uczci, gdy nie pozwoli Mu umyć so­
bie nóg (por. J 13, 8), tymczasem nie było to oznaką czci, ale czymś
przeciwnym. Zatem i ty oddawaj Mu taką cześć, jaką ustanowił, udzielając
ubogim ze swego majątku. Bóg nie potrzebuje złotych naczyń, ale złotych
dusz.

(Jałmużna oraz, dary składane Bogu bez pożytku bliźniego)


4. Mówię to nie dlatego, żebym zabraniał składać takich darów, lecz
żądam byście oprócz nich i to w pierwszej kolejności udzielali jałmużny.
Przyjmuje On również tamte dary, ale o wiele chętniej jałmużnę.
W pierwszym przypadku korzyść odnosi jedynie ofiarodawca, w drugim
zaś również ten, który otrzymuje. Pierwszy czyn pochodzi, jak się wydaje,
z ambicji, drugi zaś cały jest jałmużną i umiłowaniem człowieka. Cóż to
za korzyść dla Niego, jeśli Jego ołtarz8 pełen jest złotych kielichów, a On
sam umiera z głodu [w osobie biedaka]? (Najpierw nasyć głodnego, a po­
tem z tego co zostanie przyozdób także Jego ołtarz}. Robisz złoty kielich
[dla Niego], a szklanki świeżej wody Mu nie podasz? (por. Mt 10, 42)
Jakiż z tego pożytek?9 Ofiarujesz na Jego stół obrusy przetykane złotem,
a Jemu samemu nie dasz nawet niezbędnego odzienia? Jakaż stąd korzyść?
Powiedz mi: gdybyś zobaczywszy kogoś, kto nie ma koniecznego poży­
wienia, jemu pozostawił zaspokojenie własnego głodu, a ty sam zastawił­
byś stół srebrem, czy byłby ci za to wdzięczny, czy może raczej oburzyłby
się na ciebie? Jakże więc? A gdybyś widząc kogoś okrytego w łachmany
i zdrętwiałego z zimna, zaniechawszy dania mu szaty, wznosił złote
kolumny, mówiąc, że czynisz to ku jego czci, czy nie uznałby tego za
drwiny z twojej strony oraz za zniewagę, i to największą zniewagę?
Tak samo myśl o Chrystusie, gdy jako tułacz i cudzoziemiec nie
mający stałego mieszkania błąka się, potrzebując schronienia. Ty zaś,

8 Dosłownie: stół, ale eucharystyczny.


9 Greckie słowa t! to występują w Jk 2, 14. 16; por. także 1 Kor 15, 32.
Hom. L: Mt 14, 23-36 109

zamiast przyjąć Go, zdobisz podłogi, ściany i kapitele kolumn, zawieszasz


na lampach srebrne łańcuchy, a Jego, zakutego w więzieniu kajdanami,
nawet nie chcesz zobaczyć.
Mówię to nie, żebym zabraniał mieć upodobanie w takich ozdobach,
lecz wzywam was, byście czynili to wraz z tamtym, a raczej przed tam­
tym. Nikt bowiem nie został nigdy oskarżony o to, że /nie ozdobił wspa­
niale Jego świątyń/; natomiast za /nieudzielenie jałmużny człowiekowi po­
trzebującemu/ grozi piekło, ogień nieugaszony oraz kara wraz z demona­
mi10. Kiedy więc przyozdabiasz [Jego] dom, nie lekceważ brata w nie­
szczęściu, gdyż jest on świątynią wspanialszą od tej, którą zdobisz.
/Skarby ziemskie/ mogą zabrać niewierni królowie, tyrani i rabusie; tego
natomiast, co uczynisz dla swego brata, głodnego, przybysza i nagiego,
nawet diabeł nie zdoła zabrać, lecz będzie leżeć w bezpiecznym skarbcu
(por. Mt 6, 19-20).
Dlaczego więc On sam mówi, że „ubogich zawsze macie u siebie, lecz
Mnie nie zawsze macie” (Mt 26, 11). Przede wszystkim dlatego właśnie
trzeba być miłosiernym, że nie zawsze mamy Go głodnego, ale wyłącznie
w życiu doczesnym. A jeśli chcesz poznać pełny sens tego, co powiedzia­
no, posłuchaj, że zostało to powiedziane nie do uczniów, choć tak się
wydaje, tylko ze względu na słabość kobiety. Powiedział to, aby ją
pocieszyć, gdy nie była jeszcze doskonała, a /uczniowie/ oburzali się na
nią (por. Mt 26, 8-9). To, że wyraził się w ten sposób dla jej pocieszenia,
wynika z tego, co dodał: „Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie?” (Mt
26, 10). To zaś, że zawsze pozostaje z nami wyraził w słowach: „A oto Ja
jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).
Wynika z tego wszystkiego, że powiedział to nie z innego powodu, lecz
dlatego, aby nagana uczniów nie zagłuszyła w kobiecie wiary, która wtedy
zaczęła wzrastać.
Nie przytaczajmy tego, co zostało powiedziane w jakimś szczególnym
celu, lecz odczytajmy wszystkie prawa dotyczące jałmużny w Nowym
i w Starym Testamencie, i okazujmy w tej sprawie wielką gorliwość. Ona
oczyszcza z grzechu. Powiedziano bowiem: „Raczej dajcie to, co jest
wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste” (Łk 11,
41). Ona jest ważniejsza od ofiary: „Miłości pragnę, a nie ofiary” (Mt 9,
13; 12, 7; Oz 6, 6). Ona otwiera niebiosa: „Modlitwy twoje i jałmużny,
powiada, stały się ofiarą, która przypomniała ciebie Bogu” (Dz 10, 4). Ona
jest bardziej potrzebna niż dziewictwo: z tego powodu niektóre z owych

10 Piekło oraz nieugaszony ogień - por. np. Mt 3, 12; Mk 9, 43; kara wraz z demonami
- por. Mt 25, 41.
110 Ja n C h r y zo sto m

panien zostały oddalone od komnaty małżeńskiej, z tego powodu inne


zostały do niej wpuszczone11.
Wiedzmy o tym wszystkim i siejmy hojnie, abyśmy zbierali w większej
obfitości (por. 2 Kor 9, 6) i dostąpili przyszłych dóbr z łaski i dobroci
Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.

11 Por. Mt 25, 1-13 oraz zob. poniżej MtHom 78, 1, gdzie Jan Chryzostom uznaje
przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych jako alegoryzującą i mówiącą
o udzielaniu jałmużny. To właśnie udzielania jałmużny - jego zdaniem - nazwanej
w przypowieści oliwą, brakowało nierozsądnym pannom.
HOMILIA LI: Mt 15, 1-20
(PG 58, 509-518)

(15,1) Wtedy przyszli do Jezusa uczeni w Piśmie i faryzeusze z Jerozo­


limy z zapytaniem: (15, 2A) «Dlaczego Twoi uczniowie [postępują wbrew
tradycji starszych? (15, 2B.) Bo nie myją sobie rąk przed jedzeniem»].
1. Wtedy. Kiedy? Gdy uczynił tysiące cudów, gdy uzdrowił chorych
przez dotknięcie się frędzli Jego szaty (por. Mt 14, 34-36). Ewangelista
oznacza także czas, aby pokazać ich bezgraniczną złość, która nie ustępuje
przed niczym.
Cóż znaczą słowa: Uczeni w Piśmie i faryzeusze z Jerozolimy? Byli
rozproszeni wszędzie po wszystkich pokoleniach, podzieleni na dwanaście
części, ale ci, którzy zajmowali stolicę, byli gorsi od innych, bo cieszyli
się większym szacunkiem i byli bardziej nadęci pychą.
Zauważ też, jak demaskuje ich samo pytanie przez nich postawione.
Nie mówią: «Dlaczego [uczniowie Jezusa] postępują wbrew prawu
Mojżesza», lecz: Wbrew tradycji starszych. Wynika z tego, że kapłani
wiele w nim zmieniali, chociaż Mojżesz pod wielkim strachem i groźbą
przykazał, aby niczego nie dodawali ani niczego nie odejmowali. „Nic nie
dodacie, powiada, do tego, co ja wam dzisiaj nakazuję i nic z tego nie
ujmiecie” (Pwt 4, 2). Pomimo tego wprowadzali nowe rzeczy, na przykład
to, że nie należy jeść nieumytymi rękoma (por. Mt 15, 20), żeby płukać
naczynia do picia oraz naczynia kruszcowe i się obmywać (por. Mk 7, 4).
Gdy należało z biegiem czasu uwolnić ludzi od przestrzegania tego typu
zwyczajów, oni zobowiązywali ich do jeszcze większej ilości przepisów
z obawy, by nikt nie pozbawił ich władzy. Chcieli być groźniejsi nawet od
samych prawodawców. W ten sposób doszło do praktykowania takiego
bezprawia, że przestrzegano ich zarządzeń, a przekraczano Boże przykaza­
nia (por. Mt 15, 3. 6)1. Tak wielką posiedli władzę, że nie przestrzeganie

1 Jan Chryzostom wyraża tu prawdę odnoszącą się do wszystkich religii i światopoglą­


dów, którą określam jako niebezpieczeństwo tzw. «przesunięcia akcentu z rzeczy
112 Ja n C h r y zo sto m

ich zarządzeń podlegało oskarżeniu* 2. Kryje się w tym przeciwko nim


podwójny zarzut: że wprowadzali nowości oraz że w bezwzględny sposób,
nie zważając wcale na Boga, ścigali za łamanie swoich własnych
przepisów.
Pominęli inne rzeczy, jak garnki i naczynia (por. Mk 7, 4) (bo to
byłoby zbyt śmieszne). Wskazują na to, co wydawało się najbardziej
uzasadnione. Chcą Go w ten sposób, jak mi się zdaje, pobudzić do gniewu.
Dlatego wymienili starszych, by On sam dostarczył im okazji do postawie­
nia Mu zarzutu, że ma /starszych/ za nic.
Najpierw warto zastanowić się nad tym, dlaczego Jego uczniowie jedli
nie umywszy sobie rąk. Dlaczego więc jedli w taki sposób? Nie czynili
tego umyślnie, lecz dlatego, że nie zwracali uwagi na rzeczy nieistotne,
a zajmowali się tym, co konieczne. Nie uważali za prawo ani mycia rąk,
ani niemycia, lecz czynili obie te rzeczy tak, jak wypadło. Jakżeż mieli
uważać to za rzecz niezwykłej wagi ludzie, którzy nie troszczyli się
o niezbędne dla nich pożywienie3? Często więc zdarzało się, że czynili to
bezwiednie, na przykład wtedy, gdy jedli na pustkowiu (por. Mt 14, 15-20)
czy zrywali kłosy (por. Mt 12, 1). Za winę poczytują im to ci, którzy
nieustannie przekraczają [Prawo] w istotnych kwestiach, a przywiązują
wielką wagę do rzeczy nieistotnych (por. Mt 23, 23-24).
Cóż na to Chrystus? Nie zatrzymał się nad tym ani też nie przedstawił
swojej obrony, ale od razu wytoczył oskarżenie, aby poskromić ich
śmiałość i pokazać, że ten, kto grzeszy w wielkich rzeczach, nie powinien
być zbyt skrupulatny wobec małych niedociągnięć innych. «Podczas gdy
was należałoby oskarżać - powiada - to wy oskarżacie?»

pierwszorzędnych na drugorzędne». Rzeczy drugorzędne i trzeciorzędne z czasem mogą


zająć miejsce rzeczy pierwszorzędnych. Dotyczy to również dziejów chrześcijaństwa:
w wyniku wymiany inkulturacyjnej może dojść do tego, że przejmowane na przykład po­
glądy stoickie (prawo natury, apatia, apoteoza rozumu przy równoczesnej negacji uczuć
w człowieku) zaczną być głoszone jako poglądy Ewangelii.
Postawa zwracania szczególnej uwagi na rzeczy nieistotne może jednak - zdaniem Jana
Chryzostoma - wyrastać z hipokryzji, z chęci odwrócenia uwagi od łamania rzeczy
istotnych i pierwszorzędnych. W przypadku chrześcijan można by w takim przypadku
mówić o faryzeuszach Nowego Testamentu. Zob. następne akapity.
2 Tak tłumaczę greckie Kat togoutov ÉKpáxouv, obaie KaTnyopíav Xoutóv tó
Kpáypa 8tvai. Przekład J. Krystyniackiego: „Do takiego przyszło bezprawia, że ich
zarządzeń przestrzegano a przykazania boskie przekraczano; i tak wielką mieli władzę,
że takie postępowanie było winą” (t. II s. 266), zawiera niejednoznaczność i wewnętrzną
sprzeczność. Podobnie stara się uniknąć tej niejasności tłumacz łaciński: „et tantum illi
praevaluerant, ut jam crimen esset eorum praecepta violare”.
3 Zob. powyżej MtHom 49, 2.
Horn. LI: Mt 15, 1-20 113

Zwróć uwagę, że gdy chce znieść jakieś prawo, czyni to pod pozorem
obrony. Tak uczynił również i w tym przypadku. Nie przystąpił od razu
do przekroczenia go ani też nie mówi: «To nie ma żadnego znaczenia», bo
jeszcze bardziej by ich rozjątrzył. Najpierw rozbraja ich zuchwałość:
wytacza o wiele poważniejsze oskarżenie i kieruje je przeciwko nim. Nie
mówi, że [uczniowie] dobrze postępują, przekraczając prawo, by /oskarża­
jącym ich/ nie dać pretekstu; nie gani też ich czynu, aby nie umacniać
ustanowienia /takiego przepisu/; ani nie oskarża starszych jako ludzi
niesprawiedliwych i bezbożnych. Wówczas odwróciliby się od Niego jak
od oszczercy i świętokradcy. Odrzuciwszy to wszystko, obiera inną drogę.
Wprawdzie wydaje się, że karci przybyłych /uczonych i faryzeuszy/, ale
w istocie rzeczy uderza w tych, którzy ustanowili te prawa. Wcale nie
wymienia starszych, ale również w nich uderza i ich oskarża. Pokazuje, że
ich grzech jest podwójnie grzechem: nie są posłuszni Bogu oraz czynią tak
ze względu na ludzi. To tak jakby mówił: «To was zgubiło, że we wszyst­
kim słuchaliście starszych». Jednakże nie mówi tego w ten sposób, (por.
15, 3A) ale daje to nieznacznie do zrozumienia, tak im odpowiadając: (15,
3B.) Dlaczego i wy przestępu]ecie przykazanie Boże ze względu na waszą
tradycję? (15, 4) Bóg przecież nakazał: «Czcij ojca i matkę» oraz: «Kto
złorzeczy ojcu lub matce, niech poniesie śmierć» (Wj 20, 12; 21, 17).
(15, 5) Wy zaś mówicie: «Kto by oświadczył ojcu lub matce: ‘Darem [zło­
żonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie' (15,
6) ten nie potrzebuje czcić swego ojca ani matki». I tak ze względu na
waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże.

{Chrystus występuje przeciwko tradycji żydowskiej)


2. Nie powiedział: «[Tradycję] starszych», lecz: Waszą, oraz: Wy mówi­
cie. Nie powiedział też: «Starsi», by uczynić swą mowę mniej przykrą.
Skoro oni chcieli udowodnić, że Jego uczniowie nie przestrzegają prawa,
On dowodzi, że to właśnie oni tak czynią, uczniowie zaś wolni są od ta­
kiego oskarżenia. Nie to bowiem jest prawem, co nakazali ludzie (dlatego
nazywa to tradycją), i to w dodatku ludzie przekraczający prawo4.
Skoro nakaz umywania rąk nie był przeciwny Prawu, [Jezus] wskazuje
na inną tradycję, która sprzeciwia się Prawu. Mówi mniej więcej tak: «Pod
pozorem bogobojności nauczyli młodzież pogardzać rodzicami». Jak

4 Tak tłumaczę greckie: K a i a v G p d m c o v j j a X i a t a 7 t a p a v ó p c o v , aby uniknąć akcentu


zbyt pejoratywnego, który daje się odczuć także w przekładzie łacińskim: „quae erat
iniquissimorum hominum” oraz u J. Krystyniackiego: „i to ludzie najgorsi” (t. II s. 268).
Jest to - moim zdaniem - stwierdzenie za bardzo uogólniające i absolutyzujące.
114 Ja n C h r y zo sto m

i w jaki sposób? «Jeśli któreś z rodziców rzekło do syna: ’Daj mi tę owcę,


którą masz’, albo cielę lub coś innego tego rodzaju, słyszeli odpowiedź:
’To, co chcesz ode mnie dostać, jest darem dla Boga, i nie możesz tego
otrzymać’». Stąd rodziło się podwójne zło. Gdyż ani Bogu nie ofiarowali,
a pod pozorem ofiary oszukiwali rodziców, obrażając w ten sposób
rodziców z powodu Boga, a Boga z powodu rodziców. Nie mówi tego od
razu, ale wpierw przytacza prawo, przez które daje do zrozumienia, iż
bardzo pragnie, by czczono rodziców. „Czcij ojca twego, powiada, i matkę
twoją, abyś długo żył na ziemi” (Wj 20, 12), i znowu: „Kto by złorzeczył
ojcu lub matce, winien być ukarany śmiercią” (Wj 21, 17).
Jednakże /Chrystus/ pominął nagrodę obiecaną ludziom czczącym
swoich rodziców i przypomina o rzeczy straszniejszej - o karze grożącej
tym, którzy ich nie szanują. Chce nimi wstrząsnąć oraz przyciągnąć do
siebie tych, którzy mają rozum, poprzez wykazanie, że z tego powodu
zasługują na śmierć. Jeśli karze się tego, kto obraża [rodziców] słowem,
to tym bardziej was, którzy realizujecie to w czynach; i to nie tylko sami
nie szanujecie rodziców, ale ponadto uczycie tego innych. Jak więc to
możliwe, że wy, którzy zasługujecie na śmierć, oskarżacie uczniów?
Cóż dziwnego, że tak znieważacie Mnie, którego nie znacie, jeśli
okazuje się, że postępujecie tak również wobec ojca?5 Wszędzie mówi
i pokazuje, że stąd wzięło początek ich szaleństwo. Niektórzy6 w inny
sposób wyjaśniają słowa: (15, 5) Darem jest to, co dla ciebie miało być
wsparciem ode mnie, to znaczy: «Nie jestem ci winien czci, lecz jeśli
okazuję ci szacunek, czynię to dobrowolnie». Lecz Chrystus nie wspom­
niałby o takiej zniewadze.
Marek wyraża to jaśniej, mówiąc: „To, co by ode mnie miało być
wsparciem dla ciebie, jest to korban” (Mk 7, 11), a więc nie podarunek ani
posag, ale przede wszystkim ofiara (npOGtyopćć). Pokazawszy zatem, że
ci, którzy depczą [swymi] nogami Prawo, nie powinni oskarżać tych,
którzy łamią tradycję starszych.

5 Wobec ojca nawiązuje do przytoczonego powyżej wiersza Wj 20, 12, ale w kon­
tekście «wobec Mnie - wobec ojca» może wskazywać pośrednio na relację do Boga Ojca.
6 Według Orygen esa , MtKom 11, 9 (ŹMT 10, 88) tradycja faryzeuszy zniosła takie
przykazanie ze względu na własną zachłanność. Stąd jego praktykowanie stało się rzeczą
dobrowolną. Jest to jednak - zdaniem Orygenesa - wypaczenie przykazania.
Jan Chryzostom podkreśla tu, że - zdaniem niektórych - użyte w Mt 15, 5 greckie
słowo 5(bpov oznacza po prostu «dar», «prezent», i w takim sensie zależy to od woli
człowieka, który chce albo nie chce sprezentować coś rodzicom. Wyjaśnia to pełniej
w następnym akapicie, zestawiając stwierdzenie Mateuszowe z paralelnym tekstem
Markowym.
Horn. LI: Mt 15, 1-20 115

(por. 15, 7)7 To samo potwierdza na podstawie [słów] proroka. {Skoro


ich już mocno przycisnął, idzie dalej, i jak zawsze czyni w takiej sytuacji,
przytacza Pismo, wykazując, że Jego stanowisko harmonizuje z Bożym}.
A co mówi prorok? (15, 8) «Ten lud czci Mnie wargami, powiada, lecz
sercem swym daleko jest ode Mnie. (15, 9) Ale czczą Mnie na próżno,
ucząc zasad podanych przez ludzi (por. Iz 29, 13 LXX).
Czy widzisz, że proroctwo dokładnie pokrywa się z tym, co zostało
powiedziane, i że już dawno przepowiedziało ich złość? Gdyż to, co im
teraz Chrystus zarzuca, powiedział im dużo wcześniej także Izajasz: że nie
zważają na Boże przykazania. Ale czczą Mnie, powiada, na próżno,
zważając wielce na własne przepisy, ucząc zasad podanych przez ludzi.
Słusznie więc uczniowie ich nie przestrzegają. Zadawszy im śmiertelną
ranę {najpierw na podstawie faktów} oraz ich własnego osądu, zaostrzyw­
szy następnie oskarżenie słowami proroka, więcej już z nimi nie rozmawia,
ponieważ wciąż jeszcze są nie do poprawienia.
Następnie zwraca swą mowę do tłumu, by ogłosić wielką i wzniosłą
naukę, pełną głębokich myśli (c|)iAoGO(|)ia). Wychodzi od tego samego
tematu i rozwija dalej coś o wiele ważniejszego usuwając przepisy doty­
czące pokarmów.
Zauważ, kiedy [to czyni]. Wówczas gdy zniósł szabat, gdy objawił się
jako Pan ziemi i morza, gdy nadał prawa, gdy odpuścił grzechy, gdy
wskrzesił umarłych, gdy dał im wiele dowodów swego Bóstwa8 - wtedy
dopiero mówi o pokarmach.

(Trudności ze zniesieniem obrzezania)


3. Gdyż cały judaizm do tego się sprowadza: jeśli to zniesiesz, zniesiesz
wszystko. Na tej podstawie pokazuje, że trzeba znieść również obrzezanie.
Jednakże sam na razie tego nie zarządził - bo było to przykazanie starsze
od innych i posiadało większe uznanie - lecz zniesienie go wprowadził
przez uczniów. Rzecz była tak ważna, że nawet uczniowie, chcąc ją znieść
po tak długim czasie, najpierw ją pozostawili, a dopiero potem znieśli.
Zobacz, w jaki sposób wprowadza swoje prawo. (15, 10) Potem przy­
wołał do siebie tłum i rzekł do niego: «Słuchajcie i chciejcie zrozumieć».1

1 Brak wiersza Mt 15, 7: Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz.


,s Zniósł szabat - por. Mt 12, 1-14; objawił się jako Pan ziemi i morza - por. Mt 8, 23-
27; 14, 22-33; oraz zob. powyżej MtHom 49, 2; 50, 1 wyjaśnienie wiersza 14, 31; nadał
prawa - por. Mt 5, 3 - 7, 29; odpuścił grzechy - por. Mt 9, 2-6; wskrzesił umarłych - por.
Mt 9, 23-26; dał im wiele dowodów swego bóstwa - zob. powyżej MtHom 49, 2 (drugi
akapit).
116 Ja n C h r y zo sto m

Przedstawia im rzecz nie wprost, tylko budzi zainteresowanie swoim sło­


wem. Po pierwsze wzbudza je poprzez wyróżnienie oraz zatroskanie o nich
(wyraził to ewangelista słowami: przywołał do siebie), a po drugie przez
wybór odpowiedniej chwili. Zaczyna bowiem swe prawodawcze działania
po zgromieniu i pokonaniu /uczonych w Piśmie i faryzeuszy/9, po
oskarżeniu wyrażonym słowami proroka (por. Mt 15, 8-9), kiedy mogli
przyjąć naukę z większą łatwością.
Nie tylko wzywa ich do siebie, lecz także pobudza ich uwagę. Chciejcie
zrozumieć, powiada. Innymi słowy: «Myślcie, uważajcie! Tak ważne jest
to prawo, które ma być nadane. Jeśli /uczeni w Piśmie i faryzeusze/ w nie­
odpowiednim czasie znieśli prawo ze względu na własną tradycję, a wy
usłuchaliście tego, to tym bardziej należy słuchać Mnie, gdy w stosownym
czasie prowadzę was ku głębszemu poznaniu ((j)iAoao<j)ia)».
Nie powiedział: że przestrzeganie przepisów dotyczących pokarmów nie
ma żadnego znaczenia; że Mojżesz wydał złe przepisy; że okazuje
wyrozumiałość, lecz - jakby ich jedynie przestrzegał i doradza! im -
czerpie przykład z życia i mówi: (15, 11) Nie to, co wchodzi do ust, czyni
człowieka nieczystym, lecz co z ust wychodzi, [to go czyni nieczystym].
Odwołuje się do samej natury, nadaje prawo i wyraża swoje zdanie.
Chociaż tamci to słyszeli, nie zaprotestowali, ani nie powiedzieli: «Co
mówisz? Podczas gdy Bóg dał tyle nakazów w sprawie przestrzegania
przepisów dotyczących pokarmów, ty ustanawiasz takie prawa?» Widać,
iż skutecznie zmusił ich do milczenia, nie tylko dlatego, że ich zganił, lecz
również dlatego, że wykrył ich podstęp, ogłosił to, co potajemnie
przygotowali i ujawnił ich ukryte myśli10 - wtedy odeszli w milczeniu.
Zauważ, że nie występuje jeszcze jawnie i otwarcie w sprawie
pokarmów. Dlatego nie powiedział: «Pokarm», lecz: To, co wchodzi...
czyni człowieka nieczystym, co można było rozumieć również jako nie
umyte ręce (por. Mt 15, 2). W każdym razie On mówił o pokarmie, ale
można to było odnieść również do nieumytych rąk. Tak bardzo przestrze­
gano przepisów dotyczących pokarmów, że nawet po zmartwychwstaniu
Piotr powiedział: „O nie, Panie! Bo nigdy nie jadłem nic skażonego
i nieczystego” (Dz 10, 14). I mimo że powiedział to ze względu na innych,
by przygotować sobie obronę przeciw oskarżycielom, by pokazać, że
nawet się opierał, ale mu nie pozwolono trzymać się dłużej tych przepi­
sów, to jednak dowodzi, że przywiązywano do tej sprawy wielką wagę.

9 Por. Mt 15, 1.
10 Zob. powyżej MtHom 49, 2 przypis 5.
Horn. LI: Mt 15, 1-20 117

Dlatego na początku nie mówił wyraźnie o pokarmach, ale: (15, 11) Co


wchodzi do ust, i znowu, gdy potem wydawało się, że mówi jaśniej, na
koniec rzecz wyraził nieściśle, mówiąc: (15, 20B.) To zaś, te się je
nieumytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym, aby się zdawało, że od
tego zaczął i że dotychczas o tym mówił. Dlatego nie powiedział: «Spo­
żywanie [nieczystych] pokarmów nie czyni człowieka nieczystym», lecz
mówi niby o czymś innym, aby tamci nie mieli powodu się sprzeciwiać.
Gdy to usłyszeli, jak powiada, faryzeusze się oburzyli, ale nie tłumy.
(15, 12) Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że
faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?» A przecież nic nie
było powiedziane przeciwko nim.
Cóż na to Chrystus? Nie usunął ich oburzenia, ale zgromił ich, (por.
15,13A) mówiąc: (15, 13B.) Każda roślina, której nie zasadził mój Ojciec
niebieski, zostanie wyrwana. Wiedział bowiem, kiedy nie zwracać uwagi
na zgorszenie, a kiedy zwracać. W innym miejscu mówi: „Żebyśmy jednak
nie dali im powodu do zgorszenia..., zarzuć wędkę” (Mt 17, 27). Tu
natomiast powiada: (15, 14) Zostawcie ich. To są ślepi przewodnicy
ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną. A ucznio­
wie zapytali Go w ten sposób (por. 15, 12) nie dlatego, żeby im było żal
/faryzeuszy/, lecz dlatego że także oni nieco się zaniepokoili. A ponieważ
nie mieli odwagi powiedzieć tego we własnym imieniu, chcieli się tego
dowiedzieć przez opowiedzenie o innych. O tym zaś, że tak się sprawy
mają, posłuchaj, (por. 15, 15A) jak potem przemawia Piotr, gorliwy
i zawsze występujący jako pierwszy: (15, 15B.) Wytłumacz nam tę
przypowieść, zdradzając swój wewnętrzny niepokój, a nie mając odwagi
otwarcie powiedzieć: «Zgorszyłem się», prosi Go o wyjaśnienie, aby dzięki
temu uwolnił się od tego niepokoju. Dlatego też został zganiony. Cóż
wobec tego mówi Chrystus? (15, 13) Każda roślina, której nie zasadził
mój Ojciec niebieski, zostanie wyrwana.
Ci, którzy chorują na chorobę Manesa, utrzymują, że zostało to
powiedziane o Prawie. Jednak to, co powiedziano przedtem, zadaje im
kłam. Gdyby rzeczywiście /Chrystus/ miał tu na myśli Prawo, po co
broniłby go wcześniej i za nim obstawał, mówiąc: (15, 3) Dlaczego i wy
przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji? Czemu przytacza
proroka, [mówiącego: (15, 8) Ten lud czci Mnie wargami]n? Lecz mówi1

11 Słowa objęte nawiasem kwadratowym występują w nielicznych manuskryptach.


J. Krystyniacki także je uwzględnił. Sposób cytowania Pisma w homiliach potwierdza, że
stanowią one dodatek, który jednak - trzeba zauważyć - ułatwia czytelnikowi (słuchaczo­
wi) orientację w tekście.
118 Ja n C h r y zo sto m

tak o /uczonych w Piśmie i faryzeuszach/ oraz o ich tradycji. (15, 4) Jeśli


Bóg powiedział: Czcij ojca i matkę, jakżeż to, co powiedział Bóg, może
nie być rośliną, posadzoną przez Boga?
4. Następne słowa także potwierdzają, że powiedziano to o nich i o ich
tradycjach. Dodał bowiem: (15, 14) To są ślepi przewodnicy ślepych.
Gdyby miał na myśli Prawo, powiedziałby: «To ślepy przewodnik śle­
pych». Jednakże nie powiedział tak, lecz: To są ślepi przewodnicy ślepych,
uwalniając Prawo od zarzutu, a na nich skupiając całą winę. Następnie, by
lud od nich odłączyć, bo przez nich runąłby w przepaść, mówi: Lecz jeśli
ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną.
Być ślepym to wielkie nieszczęście, ale będąc ślepym nie mieć prze­
wodnika i pchać się na jego miejsce jest podwójnym i potrójnym oskarże­
niem. Jeśli dla ślepego niebezpieczne jest nie posiadanie przewodnika, to
tym bardziej niebezpieczna jest chęć bycia przewodnikiem dla kogoś
innego. Cóż więc na to Piotr? Nie mówi: «Cóż ma znaczyć to, co powie­
działeś?», lecz pyta, jakby to było niezrozumiałe. Nie mówi: «Czemu
wypowiadałeś się przeciwko Prawu?», gdyż nie chciał, by sądzono, że się
zgorszył, lecz przypisuje to niejasności. Oczywiste jest, że nie wynikało to
z niejasności, lecz z tego, iż on się zgorszył, {gdyż w tym nie ma żadnej
niejasności}.
(por. 15,16A) Dlatego [Chrystus] karci go, mówiąc: (15,16B.) To i wy
jeszcze niepojętni jesteście? Prawdopodobnie tłumy nie rozumiały tych
słów, oni natomiast się zgorszyli. Dlatego najpierw chcą się dowiedzieć,
jakby pytali w sprawie faryzeuszów. Jednakże zamilkli, gdy usłyszeli, jak
wielką groźbę wypowiedział i rzekł: (15, 13) Wszelka roślina, której nie
zasadził mój Ojciec niebieski, zostanie wyrwana, oraz: (15, 14) To są ślepi
przewodnicy ślepych. Ten zaś, który zawsze jest gorliwy, nie może
milczeć, lecz mówi: (15, 15) Wytłumacz nam tę przypowieść. Co na to
Chrystus? Bardzo surowo odpowiada: To i wy jeszcze niepojętni jesteście?
(15,17A) Nie rozumiecie? Powiedział tak i skarcił ich, aby uwolnić ich od
uprzedzeń.
Nie poprzestał na tym, lecz uzupełnia, mówiąc: (15,17B.) Że wszystko,
co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz. (15, 18)
Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca i to czyni człowieka nieczy­
stym. (15,19) Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa,
nierząd, kradzieże, przekleństwa, fałszywe świadectwa. (15, 20A) To właś­
nie czyni człowieka nieczystym. (15, 20B.) To zaś, że się je nieumytymi
rękami, nie czyni człowieka nieczystym. Czy widzisz, jak surowo występuje
przeciw nim i karci ich? Następnie, aby sprowadzić ich na dobrą drogę,
snuje swój wywód odwołując się do wspólnej natury [ludzkiej]. Gdy
Horn. U: Mt 15, 1-20 119

mówi: Wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na


zewnątrz, to odpowiada [im] jeszcze według prostego żydowskiego sposo­
bu myślenia. Mówi, że nie zostaje [wewnątrz], lecz że się wydala. A prze­
cież gdyby nawet pozostawało, to nie czyniłoby człowieka nieczystym. Ale
tego jeszcze nie mogliby słuchać.
Dlatego również prawodawca pomija ten czas, przez który pozostaje
wewnątrz, ale już nie ten, kiedy wychodzi. Nakazuje więc myć się wieczo­
rem i być czystym, odmierzając czas trawienia i wydalenia. To zaś, co jest
w sercu, powiada, pozostaje wewnątrz i czyni nieczystym nie tylko wtedy,
gdy pozostaje, lecz i wtedy, gdy wychodzi. Najpierw wymienia złe myśli,
co było typowe dla Żydów. Argumentacji nie opiera jeszcze na podstawie
natury czynów, ale na podstawie tego, co wydobywa się z serca i z żołąd­
ka oraz na podstawie tego, iż jedno pozostaje, a drugie nie. Gdyż to, co
wchodzi z zewnątrz, znowu na zewnątrz wychodzi; co zaś rodzi się we­
wnątrz, kala, gdy się wydostaje, i to zwłaszcza wtedy, gdy wychodzi. Nie
byli bowiem jeszcze zdolni, jak już powiedziałem, słuchać tego z właści­
wym nastawieniem (<|)iA,OGO<|)ia).
Marek natomiast powiada, że powiedział tak „oczyszczając... pokarmy”
(Mk 7, 19). Nie wyraził tego jednak i nie powiedział, że spożywanie
takich pokarmów nie kala człowieka; nie chcieliby bowiem Go słuchać,
gdyby mówił tak wyraźnie. Dlatego dodał: (15, 20B) To zaś, że się je
nieumytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym.
Uczmy się, czym jest to, co kala człowieka! Uczmy się i unikajmy
tego! Widzimy bowiem, iż w Kościele panuje u wielu taki obyczaj, że
dbają o to, by przychodzić w czystych szatach i myć ręce, a nie zwracają
żadnej uwagi na to, by stawić przed Bogiem czystą duszę.
Nie mówię tego dlatego, żebym zabraniał myć ręce i usta, lecz pragnę,
by myć je tak, jak należy, nie tylko wodą, lecz zamiast wody - cnotami.
Bo złorzeczenia, bluźnierstwa, obelgi, słowa zaprawione gniewem,
nieprzyzwoite wyrażenia, błazeństwo i wyśmiewanie się są brudem ust.
Jeśli masz wewnętrzne przeświadczenie, że nie mówisz nic takiego i nie
jesteś skalany tym brudem, zbliż się śmiało. Jeśli zaś tysiące razy
powalałeś się takimi plamami, to dlaczego zadajesz sobie daremny trud,
płucząc wodą język, gdy nosisz na nim brud zagrażający śmiercią
i wyrządzający szkody?

(Jak należy się modlić)


5. Powiedz mi, czy odważyłbyś się modlić, gdybyś miał na rękach gnój
i błoto? Przenigdy! A przecież z tego nie wynika żadna szkoda, tamten zaś
brud jest śmiercionośny. Dlaczego więc jesteś dbały w rzeczach obojęt­
120 Ja n C h ryzo sto m

nych, a beztroski w zakazanych?12 Cóż więc? Czy w takim razie - ktoś


powie - nie trzeba się modlić? Trzeba, lecz nie zabrudzeni takim błotem.
Cóż więc - zapytasz - jeśli przypadkiem upadnę? To się oczyść. Jak
i w jaki sposób? Zapłacz, westchnij, daj jałmużnę, przeproś tego, kogo
znieważyłeś, pojednaj się z nim, oczyść język, byś jeszcze bardziej nie
rozgniewał Boga. Gdyby ktoś, ubrudziwszy sobie ręce gnojem, prosząc
w ten sposób, objąłby cię za nogi, nie tylko byś go nie wysłuchał, ale
nawet kopnął nogą. Jakże więc śmiesz zbliżyć się w takim stanie do Boga?
Język proszących jest ręką i za jego pośrednictwem obejmujemy kolana
Boga. Nie plugaw go, by również do ciebie [Bóg] nie powiedział:
„Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham” (Iz 1, 15),
albowiem „życie i śmierć są w mocy języka”, (Prz 18, 21) oraz: „Na
podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich
będziesz potępiony” (Mt 12, 37).
Strzeż języka bardziej niż źrenicy oka. Jest on jak królewski koń. Jeżeli
założysz mu uzdę i nauczysz stąpać równomiernie, wsiądzie nań król
i odpocznie. Jeśli natomiast pozwolisz, by chodził bez uzdy i brykał, nada
się do jazdy dla diabła i demonów. Nie masz odwagi modlić się po
współżyciu z własną żoną, chociaż nie ma w tym nic złego, a wznosisz
swe ręce do nieba, zanim się należycie oczyścisz, po obeldze i zniewadze,
co zasługuje na piekło? Powiedz mi, dlaczego się nie lękasz? Czy nie
słyszałeś słów Pawła: „We czci niech będzie małżeństwo we wszystkim
i łoże nieskalane” (Hbr 13, 4). Jeśli wstając z niepokalanego łoża małżeń­
skiego nie ważysz się przystąpić do modlitwy, to jakże po spółkowaniu
z diabłem będziesz wzywał imienia przejmującego bojaźnią i drżeniem?
Plamienie się zniewagami i obelgami jest rzeczywiście diabelskim łożem.
Gniew, niby jakiś niegodziwy cudzołożnik, z wielką rozkoszą nas obłapia,
wylewa na nas swe zgubne nasienie, rodzi diabelską nienawiść i wszystko
czyni przeciwnie niż małżeństwo. Ono przecież sprawia, że dwoje stanowi
jedno ciało13; natomiast gniew rozdziela na wiele części tych, którzy są
połączeni, a nawet rozszarpuje i rozdziera duszę. Abyś więc zbliżył się
z ufnością do Boga, nie dopuszczaj do siebie gniewu, gdy cię napada
i chce się z tobą złączyć, lecz odpędź go jak wściekłego psa.
W ten sam sposób nakazał [czynić] również Paweł: „Podnosząc ręce
czyste, bez gniewu i sporu” (1 Tm 2, 8). Nie zawstydzaj swego języka,
gdyż jak będzie się za ciebie modlić, gdy straci swą ufność (7iappr|Gia)?
Ozdób go łaskawością i pokorą; uczyń go godnym Boga, którego wzywa;

12 Rozróżnienie arytotelesowskie; zob. powyżej MtHom 49, 3 przypis 8.


13 Por. np. Mt 19, 5 = Rdz 2, 24.
Horn. LI: Mt 15, 1-20 121

wyposaż go w błogosławieństwo i hojną jałmużnę. Można również słowa­


mi udzielać jałmużny. „Tak lepsze jest słowo niż podarunek” (Syr 18, 16)
oraz: „Nakłoń ucha swego biednemu” (Syr 4, 8). A resztę czasu ozdób
rozmową o prawach Bożych. „Każda twoja przemowa niech będzie o Pra­
wie Najwyższego” (Syr 9, 15).
Ozdobieni w ten sposób przybliżmy się do Króla i upadnijmy na kolana
nie tylko ciałem, lecz także duszą (8iócvoia). Uświadommy sobie, do kogo
się zbliżamy, w czyjej sprawie oraz co chcemy osiągnąć. Zbliżamy się do
Boga, na widok którego Serafini odwracają swe oblicze, nie mogąc znieść
Jego jasności, na widok którego drży ziemia (por. Ps 104, 32). Zbliżamy
się do Boga, który zamieszkuje niedostępną światłość (por. 1 Tm 6, 16).
A zbliżamy się z prośbą o wybawienie od piekła, odpuszczenie grzechów,
uwolnienie od owych straszliwych mąk, udzielenie nam nieba i związa­
nych z nim dóbr.

(:Łagodność w modlitwie. Doznawanie krzywd z własnej winy.


Przeciwko przywłaszczającym sobie cudze mienie)
6. Upadnijmy na kolana ciałem i duszą, aby On sam podniósł nas
leżących. Przemawiajmy z łagodnością i wszelką skromnością. A któż jest,
ktoś powie, tak nędzny i nieszczęsny, by nie był skromny w czasie
modlitwy? Ten, kto w modlitwie przeklina, kto płonie gniewem, kto
głośno woła przeciw swym nieprzyjaciołom. Jeśli chcesz oskarżać,
oskarżaj siebie. Jeśli chcesz zaostrzyć i przyciąć swój język, czyń to na
swych własnych grzechach. Nie mów o tym, co złego uczynił ci ktoś inny,
lecz o tym, co złego ty sam sobie zrobiłeś: {to właśnie jest szczególnie
złe}. Ktoś drugi nie zdoła uczynić ci nic złego, jeśli ty sobie nic złego nie
wyrządzisz14. Tak więc, jeśli chcesz wystąpić przeciwko tym, którzy
czynią coś złego, najpierw wystąp przeciw samemu sobie. Nikt ci tego nie
broni. Jeśli zaś wystąpisz przeciw drugiemu, z większą krzywdą z tego
wyjdziesz.
Jakąż to krzywdę możesz w ogóle wymienić? Że ktoś cię znieważył,
obdarł cię, wpędził cię w niebezpieczeństwa? Ależ nie oznacza to wcale
poniesienia szkody. A jeżeli będziemy rozsądni, przyniesie to nam
ogromne korzyści. Faktycznie szkodę poniósł ten, kto dopuścił się takich
rzeczy, a nie ten, kto ich doznał. Przyczyną wszelkiego zła jest właśnie to,
że nawet nie wiemy, kto właściwie jest poszkodowanym, a kto wyrządza­
jącym szkodę. Gdybyśmy to dobrze wiedzieli, nigdy nie wyrządzilibyśmy

14 Jan Chryzostom ma tu na myśli «zło» w sensie ostatecznym, a nie doczesnym.


Wyjaśnia to szerzej w następnym akapicie.
122 Ja n C h r y zo sto m

sobie krzywdy, nigdy nie zanosilibyśmy modłów przeciwko komuś innemu


wiedząc, że nie jest możliwe, byśmy doznali krzywdy od kogoś innego. Bo
nie jest czymś złym zostać obrabowanym, lecz rabować. Zatem, jeśli
obrabowałeś, oskarżaj siebie; jeśli zaś zostałeś obrabowany, módl się za
rabusia, ponieważ przyniósł ci ogromną korzyść. Jakkolwiek nie taka była
jego intencja, ty odniesiesz wielką korzyść, jeśli to mężnie zniesiesz.
Zarówno prawa Boże, jak i ludzkie ogłaszają, że tamten jest nieszczęśliwy,
wieńczą natomiast ciebie, który zostałeś skrzywdzony, i głoszą twoją
chwałę.
Gdyby ktoś, cierpiąc na febrę, porwał innemu naczynie z wodą
i zaspokoił swe szkodliwe pragnienie, nie powiedzielibyśmy wtedy, że
szkodę poniósł ten, komu zabrano naczynie, lecz ten, który zabrał.
Powiększył bowiem gorączkę i sprawił, że choroba stała się cięższa. W ten
sam sposób myśl o człowieku chciwym majątku i pieniędzy. On bowiem
mając gorączkę gorszą niż tamten rozpala w sobie ogień przez zdzierstwo.
A jeśli ktoś szalony przebił się, wyrwawszy komuś przypadkowemu miecz,
to kto znowu poniósł szkodę? Ten, któremu wyrwano, czy też ten, kto
wyrwał? Oczywiście, że ten, kto wyrwał. Miejmy więc takie samo zdanie
0 wydarciu majątku. Bogactwo jest przecież dla chciwca tym samym,
czym miecz dla szaleńca, a nawet czymś jeszcze gorszym. Bo szaleniec,
porwawszy miecz i przebiwszy się nim, uwalnia się od szaleństwa i nie
otrzymuje już innej rany; natomiast chciwiec otrzymuje każdego dnia
tysięczne rany, poważniejsze niż tamten; nie uwalnia się od swego
szaleństwa, lecz jeszcze bardziej je potęguje, a im więcej ran otrzymuje,
tym więcej dostarcza okazji do jeszcze cięższych razów.
Miejmy to na uwadze i uciekajmy od tego miecza, uciekajmy od
szaleństwa i osiągnijmy, choć późno, wstrzemięźliwość. Bo i taką cnotę
należy nazywać wstrzemięźliwością, nie w mniejszym stopniu niż tę, która
powszechnie za nią uchodzi, i w której walka toczy się tylko przeciw
jednej pożądliwości [cielesnej]. Natomiast tutaj trzeba zwalczać wiele i to
rozmaitych pożądań.
Nie ma bowiem, nie ma nic głupszego niż niewolnik bogactw. Zdaje
mu się, że rozkazuje, a to właśnie on słucha. Mniema, że jest panem, a jest
niewolnikiem. Cieszy się, że zakuł się w kajdany; weseli się, że rozjuszył
dzikie zwierzę; chełpi się i skacze, gdy został wzięty do niewoli. Gdy
widzi, że wściekły pies skacze na jego duszę, zamiast go uwiązać
1 zamorzyć głodem, on daje mu obfite pożywienie, by jeszcze bardziej
skakał i był jeszcze groźniejszy.
Miejmy to wszystko na uwadze i rozwiążmy więzy, zabijmy to zwierzę,
oddalmy tę chorobę, uwolnijmy się od tego szaleństwa, abyśmy cieszyli
Hom. LI: Mt 15, 1-20 123

się niezmąconym spokojem i zdrowiem, abyśmy z wielką radością zawi­


nęli do spokojnego portu i dostąpili wiecznych dóbr. Obyśmy ich wszyscy
dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała
i moc, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LII: Mt 15, 21-31
(PG 58, 517-526)

(15,21) Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w strony Tyru i Sydonu.


(15, 22) A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała do
Niego, mówiąc: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka
jest ciężko dręczona przez złego ducha».

CDlaczego Chrystus udał się do pogan)


1. Marek natomiast powiada, że wszedłszy do domu, nie mógł się ukryć
(por. Mk 7, 24). Ale dlaczego w ogóle udał się w te strony? Gdy już
uwolnił ich od przestrzegania przepisów dotyczących pokarmów (por. Mt
15, 1-20), następnie, postępując dalej tą drogą, otwiera drzwi poganom.
Podobnie jak Piotr, wpierw otrzymawszy rozkaz, by zniósł to prawo, został
potem wysłany do Korneliusza (Dz 10).
Dlaczego - ktoś może zapytać - skoro przykazał uczniom: „Nie idźcie
do pogan” (Mt 10, 5), sam tam idzie? Odpowiadając powiedzielibyśmy,
że po pierwsze nie był zobowiązany do tego, co przykazał swoim uczniom.
Po drugie, nie udał się tam, by głosić swą naukę, co faktycznie Marek daje
niejasno do zrozumienia, mówiąc że nawet się ukrył, ale nie można było
utrzymać tego w tajemnicy (por. Mk 7, 24). Jakkolwiek było rzeczą
naturalną, że się do nich wprzód nie udawał, o tyle nie zgadzało się z Jego
dobrocią ((|)i^av0pGmia) odpędzać ich, gdy się do Niego już zbliżyli.
Skoro należało ścigać uciekających, tym bardziej nie wypadało uciekać od
tych, którzy się garnęli.
Zwróć uwagę, że kobieta ta zasługuje na wszelkie dobrodziejstwo. Nie
miała odwagi udać się do Jerozolimy, gdyż się bała, a siebie uważała za
niegodną. Na podstawie jej żarliwej prośby oraz tego, że wyszła z granic
swej ziemi, widać, że gdyby tak nie było, to by tam poszła.
Horn. LII: Mt 15, 21-31 125

Niektórzy1 tłumaczą to alegorycznie i mówią, że kiedy Chrystus


wyszedł z Judei, wówczas Kościół, który również wyszedł ze swych granic
i odważył się zbliżyć do Niego. Mówi bowiem [Pismo] „Zapomnij o twym
narodzie, o domu twego ojca” (Ps 45, 11). Bo Chrystus wyszedł ze swych
granic i niewiasta wyszła ze swoich, i w ten sposób mogli spotkać się ze
sobą. A oto kobieta kananejska, powiada, wyszedłszy ze swych okolic.
Ewangelista gani kobietę, aby pokazać cud i ją jeszcze bardziej po­
chwalić. Słysząc o kobiecie kananejskiej, przypomnij sobie bezbożne ludy,
które nawet prawa natury poprzewracały. A przypomniawszy je sobie, po­
znaj moc Chrystusowego przyjścia (7iapo\>aia). Ci, którzy zostali wyrzu­
ceni, by nie zepsuć Żydów, okazali się o tyle lepsi od nich, że nawet
wychodzili z własnych ziem, {i zbliżali się do Chrystusa}, podczas gdy oni
wypędzali Go nawet wtedy, gdy do nich przychodził.
Gdy podeszła, mówi tylko: Zmiłuj się nade mną, swym wołaniem
ściągając wielu gapiów. A było to widowisko wzbudzające litość: widzieć
kobietę wołającą z takim uczuciem, matkę wstawiającą się za swoją córką,
za córką tak ciężko dręczoną. Nie miała odwagi, by przyprowadzić
dręczoną przez szatana przed oblicze Nauczyciela, lecz zostawiwszy ją
w domu, sama wnosi swą prośbę. Mówi tylko o nieszczęściu i nie dodaje
nic więcej. Nie ciągnie lekarza do swego domu, jak ów urzędnik
królewski, który powiedział: {„Przyjdź i włóż [na nią] rękę” (Mt 9, 18)}
oraz: „Panie, przyjdź zanim umrze moje dziecko” (J 4, 49), lecz opowie­
dziawszy o swoim losie i o powadze choroby, wzywa litości Pana, woła
głośno i nie mówi: «Zmiłuj się nad moją córką», lecz: «Zmiłuj się nade
mną. Ona nic nie wie o swojej chorobie, ja natomiast cierpię tysięczne
boleści, widząc to, ja czuję się chora i odchodzę od zmysłów».
(15, 23A) Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Jakżeż to nowe
i niesłychane! Żydów wprowadza, choć byli niewdzięczni, powołuje,
chociaż bluźnili, nie odprawia, chociaż Go wystawiali na próbę. Jej
natomiast nie uznaje nawet za godną odpowiedzi, chociaż przybiegła do
Niego, wołała i prosiła Go, choć nie była uczona w Księgach Prawa
i Proroków, choć okazała tak wielką pobożność. Któż nie gorszyłby się,
widząc, że działo się odwrotnie niż głosiła wieść? Słyszeli przecież, że
obchodził miasteczka, uzdrawiając ze słabości; tę zaś, gdy sama przybyła,
odtrąca. Kogóż nie wzruszyłoby nieszczęście i prośba, jaką zanosiła
w sprawie córki, która była pogrążona w tak ciężkiej niemocy? Nie
przyszła, jakby była godna, jakby upominała się o coś sobie należnego,

1 Por. O rygenes , MtKom 11, 16 (ŹMT 10, 99-100), gdzie jest mowa «o wyjściu»,
jednakże bez aspektu eklezjologicznego.
126 Ja n C h r y zo sto m

tylko prosiła, aby się nad nią zmiłował; tylko przedstawiała rzewnie swoje
nieszczęście, a nawet nie została uznana za godną odpowiedzi. Może
oburzyło się wielu z tych, którzy to słyszeli, ale ona się nie zgorszyła.
Dlaczegóż mówię o słuchaczach? Sądzę, że nawet uczniowie byli wzrusze­
ni takim nieszczęściem kobiety, że zmieszali się i zasmucili. A jednak,
chociaż się zmieszali, nie mieli odwagi powiedzieć: «Udziel jej łaski», ale:
(15, 23B.) Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: «Odpraw ją, bo
krzyczy z,a nami». Również my, gdy chcemy kogoś do czegoś nakłonić,
mówimy często coś przeciwnego, (por. 15, 24A) A Chrystus mówi: (15,
24B.) Jestem posiany tylko do owiec, które poginęły z. domu Izraela.
2. Cóż na to kobieta, gdy to usłyszała? Czy umilkła? Czy ostygła
w swym zapale? W żadnym razie, ale jeszcze bardziej się domagała. My
w ten sposób nie postępujemy, lecz gdy nie otrzymamy, ustępujemy, cho­
ciaż z tego powodu jeszcze bardziej trzeba by było nalegać. Kogo nie
zmieszałyby takie słowa [Chrystusa]? Już milczenie zdolne było pogrążyć
ją w zwątpieniu, ale tym bardziej odpowiedź mogła do tego doprowadzić.
Widzieć, jak odmówił nawet tym, którzy wstawiali się za nią, słyszeć, że
jest niemożliwe, by to się stało, mogło pogrążyć w niewypowiedzianym
zwątpieniu. A jednak kobieta nie zwątpiła, lecz kiedy zobaczyła, iż jej
rzecznicy nie mogą nic osiągnąć, dopuściła się szlachetnej bezczelności.
Przedtem bowiem nie miała nawet odwagi przed Nim stanąć. (15, 23B)
Krzyczy za nami, mówią; a kiedy prawdopodobne było, że ona zwątpiw­
szy, oddali się, wówczas (por. 15, 25A) ona podchodzi bliżej i oddaje Mu
pokłon, mówiąc: (15, 25B.) Panie, dopomóż mi.
Cóż to, niewiasto? Czyż masz większą ufność niż apostołowie? Czyż
masz większą siłę? «Ufności ani siły, powiada, nie mam. Przeciwnie,
jestem nawet bardzo bezczelna. Posługuję się zuchwałością w miejsce
błagania; uszanuje moją ufność». Cóż to? Czy nie słyszałaś, jak mówił:
(15, 24) Jestem posiany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraelal
«Słyszałam, mówi, ale On jest Panem». Dlatego nie powiedziała: «Módl
się i proś», lecz: Panie, dopomóż mi.
Cóż na to Chrystus? Nie poprzestał na tym, lecz budzi w niej jeszcze
większe zakłopotanie, (por. 15, 26A) mówiąc: (15, 26B.) Niedobrze jest
zabrać chleb dzieciom i rzucić psom. Gdy więc zaszczycił ją odpowiedzią,
wtedy przeraził ją jeszcze bardziej niż swym milczeniem. Już nie zrzuca
przyczyny na innego, ani nie mówi: (15, 24) Jestem posiany tylko [do
owiec... Izraela], lecz im bardziej ona wzmacnia swą prośbę, tym bardziej
stanowczo On również odmawia. Nie nazywa ich już więcej owcami, tylko
dziećmi, ją natomiast psem. Cóż na to kobieta? Z tych samych słów układa
obronę w swojej sprawie. Chociaż jestem psem, powiada, nie jestem kimś
wrogim».
Hom. LII: Mt 15, 21-31 127

Słusznie powiedział Chrystus: „Przyszedłem, aby przeprowadzić sąd”


(J 9, 39). Kobieta panuje nad sobą (c|)iA,OGO<|)£i), okazuje wszelką wytrwa­
łość i wiarę, chociaż doznała takiej zniewagi. Tamci zaś, chociaż wyróżniał
ich i uzdrawiał, odpłacają Mu się w przeciwny sposób. «Wiem i ja o tym
- powiada - że chleba potrzeba koniecznie dla dzieci. Mimo to i ja, będąc
psem, nie jestem wykluczona. Jeśli bowiem nie godzi się brać chleba, nie
godzi się brać nawet okruszyny. Jeśli zaś można go troszeczkę dostać, to
nawet ja nie jestem wykluczona, chociaż jestem psem».
Chrystus zwlekał dlatego, iż wiedział, że ona to powie. Dlatego
odmawiał daru, by ujawnić jej panowanie nad sobą ((jnAoGOcjuoc). Gdyby
nie chciał dać, nie dałby nawet potem ani nie odmówiłby jej powtórnie.
Czyni tak, jak postąpił w przypadku setnika, mówiąc „Przyjdę i uzdrowię
go” (Mt 8, 7), abyśmy poznali jego bogobojność i usłyszeli jego słowa:
„Nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach” (Mt 8, 8); jak uczynił
wobec kobiety cierpiącej na krwotok, mówiąc: „Poznałem, że moc wyszła
ode Mnie” (Mk 5, 30; Łk 8, 46), by jawnie okazać jej wiarę; jak uczynił
wobec Samarytanki (J 4, ln), by pokazać, że nie ustąpiła nawet wtedy, gdy
ją skarcił; tak samo postępuje tutaj. Nie chciał bowiem, aby taka cnota
niewiasty została w ukryciu. Tak więc słowa, które wyrzekł, nie oznaczały
zniewagi, ale wezwanie w celu wydobycia na jaw ukrytego skarbu.

{Wiara i pokora kobiety kananejskiej)


Oprócz wiary zauważ także jej pokorę (TO7i£ivo(j)pooi)vr|). /Jezus/
nazwał Żydów dziećmi; ona zaś nie poprzestała na tym, lecz nawet
nazwała ich «panami», tak daleka była od tego, by przejmować się
cudzymi pochwałami. (15, 27A) [A ona odrzekła]: (15, 27C.) Lecz
i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów.
Czy widzisz jej rozsądek (cw eaię)2, że ani nie odważyła się sprzeci­
wić, ani nie trapiła się cudzymi pochwałami, ani nie obruszyła się na
zniewagę? Czy widzisz jej wytrwałość (£ii)TOvia)? On powiedział: (15, 26)
Nie jest dobrze, ona natomiast mówi: (15, 27B) Tak, Panie. On nazwał ich
dziećmi, ona panami; On użył określenia «szczeniąt», ona z kolei
uzupełniła to tym, co szczenięta robią. Czy widzisz jej pokorę? Posłuchaj
przechwałek3 Żydów: „Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie
byliśmy poddani w niczyją niewolę” (J 8, 33) oraz: „Z Boga się urodziliś­

2 Oznacza także: zdolność pojmowania; inteligencję; bystrość.


3 Niewątpliwie słowo peya^riYOpia nawiązuje do peya^rj f] 7cicraę z wiersza 15, 28B.
128 Ja n C h r y zo sto m

my”4. Ona nie postępuje tak, ale siebie nazywa szczenięciem a ich pana­
mi; właśnie dlatego stała się dzieckiem.
(por. 15, 28A) Cóż na to Chrystus? (15, 28B) O niewiasto, wielka jest
twoja wiara. Dlatego właśnie zwlekał, by wypowiedzieć te słowa i ukoro­
nować kobietę. (15, 28C) Niech ci się stanie, jak chcesz,. A to, co mówi,
znaczy: „Twoja wiara może osiągnąć większe rzeczy, niż te, ale: Niech ci
się stanie, jak chcesz. Słowa te są pokrewne tym, które mówią: „Niech się
stanie niebo. I stało się” (Rdz 1, 3)5. (15, 28D.) Od tej chwili jej córka
była zdrowa.
Czy widzisz, że również ona przyczyniła się do uzdrowienia swej cór­
ki? Dlatego Chrystus nie powiedział: «Niech twoja córka będzie uzdrowio­
na», lecz: O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak
chcesz, byś wiedział, że słowa te nie pochodziły z pochlebstwa, lecz że
była to wielka siła wiary. Dokładny jej dowód i próbę zostawił przebie­
gowi zdarzenia. I natychmiast jej córeczka6 wyzdrowiała.

(Wytrwałość w modlitwie prośby)


3. Zauważ, że osiągnęła cel właśnie wtedy, gdy apostołowie ulegli

8
i niczego nie wskórali. Tak wielką rzeczą jest wytrwała modlitwa (7tpoae-
peia Chce, byśmy raczej sami udawali się do Niego z prośbami
w naszych sprawach, niż żeby czynili to za nas inni. Wprawdzie oni mieli
większą ufność, lecz ona okazała wielką wytrwałość (Kapiepioc). Po
spełnieniu prośby wytłumaczył uczniom, dlaczego odwlekał sprawę i po­
kazał, że słusznie nie uwzględnił wstawienia się z ich strony.
(15, 29) Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilej­
skie. Wszedł na górę i tam siedział. (15, 30) I przyszły do Niego wielkie
tłumy, mając ze sobą chromych, niewidomych, ułomnych, niemych [i wielu
innych], i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. (15, 31) Tłumy
zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą,
niewidomi widzą. / wielbiły Boga Izraela.
Czasem sam wychodzi, czasem siedzi, czekając na słabych i ściąga na
górę chromych. Już więcej nie dotykają Jego szaty (por. Mt 14, 36), lecz
wznoszą się wyżej i rzucają Mu się do stóp. {W podwójny sposób

4 Słowo yeyevvf|p£0oc występuje w NT tylko w J 8 , 41; zaś wyrażenie £K tou 0£Oi)


jest częste, między innymi w J 8, 42. 47, używa go jednak Chrystus w odpowiedzi na
stwierdzenie Żydów w J 8, 41: Jednego mamy Ojca - Boga.
5 Jan Chryzostom zamienia tu «światło» na «niebo».
6 Jan Chryzostom używa tu zdrobnienia BuyócTptOY nawiązując według mnie do
KT)vapiov (szczenię).
Horn. LU: Mt 15, 21-31 129

potwierdzają swą wiarę: przez to, że idą na górę pomimo iż są chromi oraz
że nie chcą niczego innego jak tylko być położonym u Jego stóp}. Była
to rzecz wzbudzająca osłupienie i godna podziwu, zobaczyć, że ci, których
przynoszono, chodzą i że ułomni nie potrzebują być prowadzeni za rękę.
Wprawiła ich w zdumienie wielka liczba uzdrowionych oraz łatwość
uzdrowień.
Czy widzisz, że kobietę uzdrowił po tak długim zwlekaniu, a ich
natychmiast? Nie dlatego, żeby byli oni od niej lepsi, lecz dlatego, że
miała ona większą wiarę niż oni. Dlatego w jej przypadku odwleka
uzdrowienie i waha się, by okazać jej wytrwałość; im zaś natychmiast
udziela swej łaski, by zamknąć usta niewiernym Żydom i pozbawić ich
wszelkiej wymówki. Im większe dobrodziejstwo ktoś otrzyma, na tym
większą karę zasługuje za swą niewdzięczność, bo nie stał się lepszy nawet
z powodu wyróżnienia. Właśnie dlatego bogacze ponoszą większą karę niż
ubodzy, gdyż nawet wśród dostatków nie stają się łagodniejsi.

{Jaka jest prawdziwa jałmużna)


Nie mów mi, że ludzie bogaci dali jałmużnę. Jeśli nie dali proporcjonal­
nie do swego majątku, nie unikną /kary/. Jałmużnę ocenia się nie według
miary daru, lecz według hojności serca (ifl 8a\(/i^eięc Tf|ę yvób|Lxrię). Jeśli
zaś oni ponoszą karę, tym bardziej ci, którzy dążą do zbytku, którzy
budują trzy- lub czteropiętrowe domy, {zaniedbują głodnych}, zajmują się
robieniem majątku, a nie dbają o jałmużnę.
Skoro poruszyłem temat jałmużny, to podejmijmy dzisiaj mowę, której
nie dokończyłem przed trzema dniami, mówiąc o umiłowaniu człowieka
((|)i?iav0pco7iia)7. Przypominacie sobie, że wtedy, gdy mówiłem o dziwac­
twie obuwia, o próżności i zniewieściałości młodzieży, skierowałem mowę
ku owym zarzutom [wychodząc] od jałmużny8. Cóż to zatem było, co
wtedy poruszyłem? Że jałmużna jest rodzajem sztuki, której warsztat jest
w niebie, a nauczycielem nie jest człowiek, lecz Bóg. Następnie zastana­
wiając się nad tym, co jest sztuką, a co nie, doszliśmy do bezowocnego
trudu oraz do sztuk szkodliwych, wśród których wspomnieliśmy o sztuce
szewskiej9.

7 Zob. powyżej MtHom 50, 4. Ze słów Jana Chryzostoma wynika, że poprzednia


homilia (czyli 50) została wygłoszona trzy dni temu.
x Jan Chryzostom nawiązuje tutaj do homilii 49. O miłosierdziu oraz dziwactwie
obuwia mówi w MtHom 49, 4-6. Ponadto o jałmużnie szeroko rozprawia w MtHom 50, 4.
9 Zob. powyżej MtHom 49, 4-6.
130 Ja n C h r y zo sto m

Czy przypomnieliście to sobie? Otóż poruszmy również dzisiaj to, co


powiedziano wtedy i udowodnijmy, iż jałmużna jest sztuką, i że jest lepsza
od wszystkich innych. Skoro właściwością sztuki jest to, że daje w efekcie
pożytek, a nie ma nic bardziej pożytecznego niż jałmużna, to oczywiste
jest, że jest ona sztuką, i że lepszą od wszystkich innych sztuk. Nie
dostarcza nam obuwia, nie tka szat, nie buduje domów z gliny, ale przygo­
towuje życie wieczne, wyrywa nas z rąk śmierci, czyni nas sławnymi
w życiu doczesnym i wiecznym, buduje nam mieszkania w niebie i owe
wieczne przybytki101.
Ona nie pozwala, by pogasły nasze lampy (por. Mt 25, 1-13), abyśmy
pojawili się na godach w brudnych szatach (por. Mt 22, 1-14), lecz pierze
je i czyni bielszymi od śniegu. „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat,
jak śnieg je wybielę” (Iz 1, 18). Nie pozwala, byśmy wpadli tam, gdzie
znalazł się ów bogacz, ani byśmy słyszeli straszliwe słowa, ale prowadzi
nas na łono Abrahama (Łk 16, 19-31). Każda z doczesnych sztuk ma jedno
właściwe sobie zadanie: rolnictwo - dostarczać żywności, tkactwo -
przy odziewać; a nawet nie to, bo sama z siebie nie wystarcza, by dostar­
czyć nam tego, co do niej należy.

(Każda sztuka potrzebuje pomocy innych sztuk. Zalety jałmużny)


4. Jeśli chcesz, zastanówmy się najpierw nad rolnictwem. Jeśli nie ma
ono do pomocy: sztuki kowalskiej, która dostarczy mu motyki, siekiery,
lemiesza, kosy i jeszcze innych narzędzi; sztuki stolarskiej, która sporządzi
mu pług, jarzmo oraz podstawę żaren do młócenia zboża11; sztuki garbar­
skiej, która mu wykona rzemienie; sztuki budowniczej, która pobuduje
rolnikom domy, a orzącym wołom - stajnie; sztuki ciesielskiej, która
posłuży do obróbki drewna; a oprócz tego wszystkiego również sztuki
piekarskiej - [samo rolnictwo] nic by nie znaczyło. Tak samo sztuka
tkactwa: gdy coś czyni, przywołuje wiele sztuk, aby służyły jej pomocą
w wypełnianiu jej zadania. Jeśli nie stawią się i nie podadzą jej ręki, to
i ona, podobnie jak /rolnictwo/, stoi bezradna. W ten sposób każda sztuka
potrzebuje drugiej.
Gdy zaś trzeba się ulitować, nie potrzeba nam niczego innego, potrzeba
tylko samej woli (yv<i>pr|). Gdybyś twierdził, że potrzeba pieniędzy,
mieszkań, odzieży, obuwia, to przeczytaj sobie słowa Chrystusa, które
wyrzekł o wdowie (Łk 21, 3) i przestań się martwić. Choćbyś był bardzo
ubogi, biedniejszy od żebraka, gdy wrzucisz dwa drobne pieniążki -

10 W ieczn e p r z y b y tk i - por. Łk 16, 9.


11 Greckie Tplp£iv może tu znaczyć także: «do mielenia ziarna».
Horn. LII: Mt 15, 21-31 131

dokonałeś wszystkiego; choć dasz jęczmienny placek (pociła), jeśli masz


tylko tyle - osiągnąłeś szczyt sztuki. Posiądźmy tę sztukę i praktykujmy
ją. Lepiej jest to umieć, niż być królem i wieńczyć skroń koroną. Nie tylko
w tym przewyższa ona inne [sztuki], że innych nie potrzebuje, lecz także
w tym, że wykonuje wiele rozmaitych i różnorakich czynności. Buduje
bowiem mieszkania w niebie, które trwają wiecznie, uczy tych, którzy ją
praktykują, jak uniknąć wiecznej śmierci; obdarza skarbami, które nigdy
nie giną, lecz są bezpieczne od wszelkiej szkody, wyrządzanej przez
złodziei, robactwo, mole czy czas (por. Mt 7, 19-20).
Cóż, gdyby ktoś nauczył cię takiego sposobu przechowywania zboża,
abyś mógł przez wiele lat zachować je niezepsute? Otóż /sztuka udzielania
jałmużny/ poucza cię o tym nie tylko co do zboża, lecz co do wszystkich
twoich posiadłości i pokazuje jak twoje mienie, dusza i ciało, pozostają
nienaruszone. Po cóż mam wyliczać szczegółowo wszystkie jej zalety?
Przecież ona cię uczy, jak możesz stać się podobnym do Boga12, a to jest
największym ze wszystkich dóbr. Czy widzisz, że nie jedną rzecz czyni,
lecz wiele. Bez pomocy innej sztuki buduje domy, tka odzież, gromadzi
nieprzemijające skarby, sprawia, że zwyciężamy śmierć, pokonujemy
diabła, czyni nas podobnymi do Boga.
Cóż może być bardziej pożytecznego od tej sztuki? Inne sztuki, poza
tym, co [już] powiedziano, kończą się wraz z tym życiem, a gdy ci, którzy
się nimi zajmują, chorują, nie widać ich wcale. Ich dzieła nie posiadają
mocy przetrwania, wymagają trudu i wiele czasu oraz mnóstwa innych
rzeczy. Ona zaś, gdy świat przeminie, najbardziej jaśnieje; najbardziej
świeci wtedy, gdy pomrzemy, {pokazując dzieła, których dokonała}; nie
potrzebuje ani czasu, ani trudu, ani żadnej innej takiej rzeczy, lecz działa
nawet wtedy, gdy chorujesz, gdy się postarzałeś, idzie z tobą na tamten
świat i nigdy [cię] nie opuszcza. Ona czyni cię znakomitszym od sofistów
oraz mówców. Bo wielu zazdrości tym, którzy celują w takich sztukach,
natomiast za tych, którzy wyróżniają się w sztuce [jałmużny], tysiące ludzi
się modli. Tamci stają przed sądem ludzkim broniąc pokrzywdzonych,

12 Por. 1 J 3, 2. O upodabnianiu się do Boga mówił już wcześniej PLATON, Teajtet


176b: ópoloooię 0£(p Kocia tó 5dvoctóv («podobieństwo do Boga na miarę możliwości»).
Greckie 5uvaTÓę wyraża nie tylko możliwość i potencjalność (por. ARYSTOTELES, Met.
1048a27), ale także siłę, zdolność wykonania czegoś. Przytoczona więc formuła Platona
wyraża jednocześnie aspekt pasywny (to podobieństwo jest możliwe w sensie potencjalnoś-
ci) oraz aspekt aktywny (człowiek jest zdolny to podobieństwo osiągać). Św. Jan
Ewangelista mówi o podobieństwie eschatologicznym („będziemy do Niego podobni”), Jan
Chryzostom zaś zachęca do dążenia do tego podobieństwa poprzez rozwijanie cnót,
możemy więc mówić o podobieństwie w sensie anagogicznym.
132 Ja n C h r y zo sto m

a często również takich, którzy wyrządzili krzywdę, ona natomiast stoi


przy trybunale Chrystusa13 i nie tylko broni, ale nawet skłania samego
sędziego, by opowiedział się za sądzonym i oddał za nim głos; choćby po­
pełnił tysiące grzechów, ta jedna wieńczy go i ogłasza o nim. „Dajcie, po­
wiada, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste” (Łk 11,41).
Dlaczegóż mówię o przyszłym życiu? Wszakże i w tym życiu gdybyś­
my zapytali ludzi, co by woleli: żeby było więcej sofistów i mówców, czy
ludzi miłosiernych i dobroczynnych (¿^8f||uovaę Kai (|)iż,av0p(imo\)ę),
usłyszałbyś, że opowiedzieliby się za tym drugim; {i bardzo słusznie}.
Gdyby zniknęła sztuka wymowy, nie byłoby stąd żadnego uszczerbku dla
życia; przecież i przed nią świat długi czas istniał. Jeśli zaś zniesiesz
miłosierdzie, wszystko stracone i zgubione. Podobnie jak nie mógłbyś
żeglować po morzu, gdybyś zamknął porty i przystanie, tak samo nie
mogłoby się utrzymać to życie, gdybyś usunął z niego przebaczenie,
miłosierdzie oraz umiłowanie człowieka ((|)i^av0pco7ria).
5. Dlatego Bóg nie tylko polecił ją ludzkiemu rozumowi, lecz wiele jej
części połączył z mocą samej natury. W ten sposób litują się ojcowie nad
swymi dziećmi, tak samo matki, tak samo dzieci nad rodzicami. Dzieje się
tak nie tylko u ludzi, ale także u nierozumnych zwierząt. W ten sposób
bracia [litują się] nad braćmi, krewnymi i powinowatymi; {w ten sposób
lituje się człowiek nad człowiekiem}. Gdyż z natury mamy w sobie coś
takiego, co nas skłania do miłosierdzia. Dlatego oburzamy się na wyrzą­
dzone krzywdy; czujemy się przybici, patrząc na pomordowanych; wyle­
wamy łzy, widząc płaczących. Ponieważ Bóg bardzo chce, byśmy tak po­
stępowali, nakazał naturze, by usilnie to wspomagała, pokazując tym
samym, że [Stwórca] bardzo o to zabiega.
Dostrzegajmy to i razem z dziećmi oraz krewnymi podejmujmy naukę
w szkole miłosierdzia (8?ier|poG\)VTi). Niechaj człowiek uczy się przede
wszystkim tego, bo to właśnie znaczy być człowiekiem. „Wielką rzeczą
jest człowiek, a jeszcze większą człowiek miłosierny” (Prz 20, 6 LXX);
gdyby ktoś tego nie miał, przestałby być człowiekiem. To czyni ludzi
mądrymi. Dlaczego dziwisz się, że to znaczy być człowiekiem? Przecież
to określa samego Boga. „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz” (Łk 6, 36).
Uczmy się być miłosierni z wszelkich powodów, a przede wszystkim
dlatego, że również i my potrzebujemy wielkiego miłosierdzia. Uznajmy,
że w czasie, gdy nie jesteśmy miłosierni, nie jesteśmy żywi. Mówię tu
o jałmużnie, która jest czysta od chciwości. Jeśli nie jest miłosierny

13 Trybunał Chrystusa - por. Rz 14, 10 oraz 2 Kor 5, 10.


Hom. LII: Mt 15, 21-31 133

człowiek poprzestający na swoim i nikomu z tego nie udzielający, to jakże


będzie miłosierny ktoś zdzierający cudze mienie, choćby dał nie wiadomo
ile? Jeśli korzystanie tylko ze swego majątku świadczy o mizantropii, to
tym bardziej zabieranie dóbr innym. {Jeśli bowiem karze się tych, którzy
wprawdzie niczego złego nie uczynili, ale się nie podzielili, o wiele
bardziej tych, którzy zabierają innym}.
Nie mów, że jeden doznaje krzywdy, a ktoś drugi miłosierdzia. Właśnie
w tym leży zło. Gdyż ten, który doznał krzywdy, powinien też doznać
miłosierdzia; teraz natomiast innym zadajesz rany, a tych, których nie
zraniłeś, leczysz, podczas gdy powinieneś leczyć tamtych, {a w każdym
razie nie ranić}. Nie ten jest ludzki, kto rani i leczy, lecz ten, kto uzdrawia
zranionych przez innych. Uzdrawiaj więc złe czyny popełnione przez
siebie, a nie przez drugiego: nie uderzaj w ogóle, nie powalaj na ziemię
(bo to należy do szermierza), ale podnoś tych, którzy zostali powaleni.
Nie da się tą samą miarą jałmużny uleczyć rany zadane przez chciwość.
Gdy wydrzesz obola, obol nie wystarczy do uleczenia rany zadanej przez
chciwość, lecz potrzeba talentu14. Dlatego złodziej, gdy zostanie złapany,
zwraca w czwórnasób15, {a grabieżca16 jest jeszcze gorszy niż złodziej}.
Jeśli on jest zobowiązany oddać w czwórnasób, to ten, który zrabował,
winien zwrócić dziesięciokrotnie, a nawet o wiele więcej. Jest pożądane,
by choć w taki sposób przebłagać za krzywdę, nagrody zaś za jałmużnę
nawet wtedy nie otrzyma. Dlatego Zacheusz mówi [do Pana]: „Jeśli kogo
w czym skrzywdziłem, zwrócę poczwórnie, a połowę mojego majątku
rozdam ubogim” (por. Łk 19, 8). Jeśli zaś prawo nakazuje zwracać
w czwórnasób, to łaska o wiele więcej; jeśli zobowiązany jest złodziej,
tym bardziej grabieżca. Oprócz straty łączy się z tym wielka hańba.
Dlatego, choćbyś nawet zwrócił stokrotnie, to jeszcze nie oddałeś
wszystkiego.
Czy widzisz, że nie na darmo powiedziałem: Jeśli wydarłeś obola,
a oddasz talent, to i tak z trudnością naprawisz popełnione zło? Jeżeli zaś
tak czyniąc, z trudem leczysz ranę, to jeśli odwróciwszy porządek
zagarniasz całe mienie, a dajesz jedynie mały datek - i to nie tym, których
skrzywdziłeś, lecz innym zamiast nich - jakież będziesz mieć na to
usprawiedliwienie? {Jakie przebaczenie?} Jaką nadzieję zbawienia? Czy
chcesz wiedzieć, jak wielkiego grzechu dopuszczasz się, w ten sposób

14 Obol ważył 0, 72 g; talent od 26 do 37 kg. Zob. MtHom 2, 5 w: ŹMT 18, 36 przy­


pis 12.
15 Por. Wj 22, ln oraz Łk 19, 8.
16 Czyli złodziej używający przemocy.
134 Ja n C h r y zo sto m

okazując swoje miłosierdzie? Posłuchaj Pisma [Świętego], które mówi:


„Jakby zabił na ofiarę syna wobec ojca, taką ofiarę składa ten, kto daje
rzecz wziętą z własności ubogich” (por. Syr 34, 20). Zapiszmy sobie tę
groźbę w pamięci zanim odejdziemy. Napiszmy ją na naszych ścianach,
naszych rękach, w sumieniu, wszędzie. Oby przynajmniej ten strach, wzra­
stając w naszych umysłach, powstrzymywał nasze ręce od codziennych
rzezi. Grabież bowiem jest gorsza niż zabójstwo, bo powoli gubi ubogiego.
Abyśmy więc byli wolni od tej zarazy, zastanawiajmy się nad tym sami
oraz z innymi. W ten sposób sami będziemy bardziej skłonni do miłosier­
dzia, otrzymamy za nie czystą zapłatę i dostąpimy wiecznych dóbr, z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc wraz
z Ojcem i Duchem Świętym, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LIII: Mt 15, 32 - 16, 12
(PG 58, 525-532)

(15, 32) Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żał Mi tego
tłumu. Jut trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich
puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze».
1. Wcześniej także, gdy miał uczynić /cud rozmnożenia chleba/,
najpierw uleczył tych, którzy byli zdjęci słabością ciała (por. Mt 14, 14).
Tutaj czyni to samo: przechodzi do tego rozpoczynając od uleczenia nie­
widomych i chromych (por. Mt 15, 30-31). Dlaczego wtedy uczniowie po­
wiedzieli: „Każ rozejść się tłumom” (Mt 14, 15), a teraz tak nie powie­
dzieli, choć minęły trzy dni? Albo dlatego, że sami już stali się doskonalsi,
albo że widzieli, iż tamci niezbyt przejmują się głodem; albowiem wielbili
Boga za te cuda.
Zwróć uwagę, że [Jezus] nawet teraz nie przystępuje od razu do uczy­
nienia cudu, ale pobudza ich do tego. Tłumy, przybywszy dla uzdrowienia,
nie miały odwagi prosić o chleb; On natomiast, miłujący człowieka i miło­
sierny, daje im, chociaż nie proszą o to, i mówi do uczniów: Żał Mi [tego
tłumu]... Nie chcę ich puścić zgłodniałych. Aby nie mówili, że przyszli
z zapasem żywności, powiada: Jut trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają
co jeść. Tak więc, nawet gdyby z nim przyszli, już by go zużyli. Dlatego
też nie uczynił /cudu/ ani pierwszego, ani drugiego dnia, lecz wtedy, gdy
wszystko już się wyczerpało, aby przyjęli to wydarzenie z większym uzna­
niem, znalazłszy się wcześniej w potrzebie. Dlatego mówi: Żeby kto nie
zasłabł w drodze, pokazując, że przybyli z daleka i nic im już nie pozo­
stało [do jedzenia].
Skoro nie chcesz ich puścić głodnych, to dlaczego nie czynisz cudu?
Aby przez to pytanie i odpowiedź uczynić uczniów bardziej uważnymi,
aby dowiedli swej wiary, podchodząc i mówiąc: «Uczyń chleb». Ale i tak
nie zrozumieli przyczyny Jego pytania. Dlatego, jak to opowiada Marek,
mówi do nich potem: „{Czyż wasze serca są aż tak zatwardziałe?} Macie
oczy, {a nie widzicie; macie uszy}, a nie słyszycie?” (Mk 8, 17-18) Gdyby
136 Ja n C h r y zo sto m

tak nie było, dlaczego mówiłby to do uczniów i okazywał, że tłumy zasłu­


gują na to dobrodziejstwo oraz wspominał także o swoim miłosierdziu?
Mateusz opowiada natomiast, że nawet ich potem skarcił, mówiąc: (16,
8B) Ludzie małej wiary... (16, 9) Czy jeszcze nie rozumiecie i nie pamię­
tacie owych pięciu chlebów na pięć tysięcy, i ile zebraliście koszów? W ten
sposób ewangeliści zgadzają się ze sobą.
Cóż na to uczniowie? Jeszcze pełzają po ziemi; chociaż On tyle uczy­
nił, aby zapamiętali tamten cud, przez swoje pytanie, przez ich odpowiedź,
przez to, że wezwał ich do usługiwania, że rozdzielił kosze pomiędzy nich
(por. Mt 14, 15-20), a jednak mimo to byli wciąż jeszcze mało doskonali.
Dlatego nawet (por. 15, 33A) mówią do Niego: (15, 33B) Skąd tu na
pustkowiu weźmiemy tyle chleba?y>
Zarówno wcześniej (por. Mt 14, 15), jak i teraz wspominają o pustyni;
mówią to stosownie do swego słabego pojmowania, czyniąc w ten sposób
cud wątpliwym. Właśnie dlatego, jak już mówiłem1, miejsce zostało
określone, aby uwierzono w cud, aby nikt nie powiedział, że żywność
otrzymano z jakiegoś pobliskiego miasteczka. Dlatego pierwszy raz i drugi
czyni ten cud na pustyni znacznie oddalonej od miasteczek.
Uczniowie nic z tego nie rozumieją i mówią: Skąd tu na pustkowiu
weźmiemy tyle chleba? Sądzili bowiem, bardzo nierozumnie, że powiedział
to, chcąc im nakazać, by oni ich nakarmili. Dlatego wcześniej powiedział:
„Wy dajcie im jeść” (Mt 14, 16), aby dał im sposobność, by Go prosili.
Teraz zaś nie mówi do nich: „Dajcie im jeść” (Mt 14, 16), lecz co? (15,
32) Żal Mi tego tłumu. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, dopuszczając
/uczniów/ bliżej, pobudzając i dając im okazję do zrozumienia, że Jego
należy o to prosić. Jego słowa wskazywały przecież, że jest w stanie nie
puścić ich głodnych i oznajmiały Jego moc. Świadczą o tym słowa: Nie
chcę.
Skoro wspomnieli o tłumach, miejscu, pustyni (Skąd tu na pustkowiu
weźmiemy tyle chleba, 15, 33C. żeby nakarmić tak wielkie mnóstwo?), a i
tak nie zrozumieli, to On sam zabiera się do swego dzieła (15, 34A)
i mówi do nich: (15, 34B.) «Ile macie chlebów?» A oni rzekli: «Siedem
i kilka rybek». Nie mówią już więcej: „Lecz cóż to jest na tak wielu?”
(J 6, 9), jak mówili poprzednio. Chociaż nie rozumieli wszystkiego, jednak
w krótkim czasie stali się doskonalsi. Pyta ich w podobny sposób, jak
wcześniej, by przez to pobudzić ich umysł, aby również przez sposób za­
dania pytania przypomnieć im to, co już się stało (por. Mt 14, 19-21).*

i Zob. MtHom 49, 2.


Horn. LIII: Mt 15, 32 - 16, 12 137

Skoro w ten sposób poznałeś ich słabość, poznaj także z drugiej strony
ich uczciwość myślenia ( tó (|)i A,ó g o (|)OV Trję yv(i)pr|ę) i podziwiaj ich
umiłowanie prawdy ((|)iMA,r|0£ę), gdy pisząc o sobie nie przemilczają
swych ułomności, choć były one wielkie. Fakt, że wkrótce /po rozmnoże­
niu chleba/ (por. Mt 14, 13-21) tak prędko o tym zapomnieli, nie było
zwykłą winą. Dlatego ich karci.
2. Ponadto, zwróć uwagę, jak powściągliwi byli w jedzeniu, jak uczył
ich, by nie przywiązywali wielkiej wagi do jedzenia. Chociaż byli na
pustkowiu i przebywali tam trzy dni, mieli tylko siedem chlebów. Zresztą
wszystkie pozostałe rzeczy czyni w podobny sposób, jak uczynił to
poprzednio. Każe im usiąść na ziemi i sprawia, że chleby się mnożą
w rękach uczniów. (15, 35) Polecił ludowi, powiada, usiąść na ziemi; (15,
36) wziął te siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał,
dawał uczniom, uczniowie zaś tłumowi. Ale koniec [tej części cudu] nie
jest podobny [do poprzedniego]2. (15, 37) Jedli wszyscy do sytości,
a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów. (15, 38)
Tych zaś, którzy jedli, było cztery tysiące mężczyzn, nie licząc kobiet
i dzieci.
Dlaczego wtedy, gdy było ich pięć tysięcy, pozostało dwanaście koszów
(KÓ(j)ivoę)3, a teraz, na cztery tysiące, siedem koszów (G7T0pię)? Dlaczego
pozostało mniej resztek, choć nie było tylu jedzących?4 Albo te kosze
(GTropię) były większe niż tamte (KÓc()ivoę), albo - jeśli nie to było
przyczyną - daje pomoc przez zróżnicowanie wspomnień, aby identycz­
ność cudów nie spowodowała zapomnienia, aby dzięki różnicy przypomi­
nali sobie i o jednym, i o drugim cudzie. Dlatego wówczas sprawił, że
liczba koszów z ułomkami równała się liczbie uczniów (por. Mt 14, 20),
teraz zaś liczbie chlebów (por. Mt 15, 34B. 37), okazując swoją niewypo­
wiedzianą moc i łatwość działania również i w tym, że potrafi czynić cuda
w taki czy inny sposób. Świadczyło to bowiem o niemałej mocy,
zachować liczbę i wtedy, i teraz, chociaż wtedy było pięć tysięcy, teraz zaś
cztery tysiące ludzi, i że ani wtedy, ani teraz nie zostało ani mniej ani

2 Uzupełniam ze względu na to, że Jan Chryzostom mówi tu o wierszach 15, 37-38,


a nie o wierszu 15, 39.
3 W Mt 14, 20 zostało dwanaście koszów nazwanych KO(|)ivooę. Jeden KÓ(juvoę liczył
dziewięć chojniksów. Jeden %olvię był miarą rzeczy sypkich; na przykład jeden chojniks
zboża stanowił dzienną rację dla jednego człowieka. W Mt 15, 37 zostało siedem
a7rupl5ocę. £7U)pię oznacza duży kosz.
4 Jan Chryzostom stawia takie pytanie, aby odpowiedź ludziom myślącym, że Chrystus
rozmnożył taką samą ilość chleba, jak za pierwszym razem: a więc skoro było mniej
kedzących, powinno zostać więcej resztek.
138 Ja n C h ryzo sto m

więcej ułomków niż pomieściły kosze - wtedy tamte, a teraz te - chociaż


liczba tych, którzy jedli, nie była jednakowa.
Zakończenie [całego zdarzenia drugiego rozmnożenia chleba] jest
podobne do pierwszego. Wtedy także rozesłał tłumy i przeprawił się łódką
(por. Mt 14, 22n), tak samo i teraz, jak powiada Jan (por. J 6, 17). Skoro
żaden cud nie wpływał na nich tak, jak cud rozmnożenia chlebów, iż szli
za Nim, i chcieli nie tylko za Nim iść, ale nawet obwołać Go królem (por.
J 6, 15), aby uniknąć podejrzenia, że dąży rzekomo do władzy, po speł­
nieniu tego cudu oddala się, i to nie pieszo, by nie poszli za Nim, ale
wsiadłszy do łódki. (15, 39) Potem odprawił tłumy, wsiadł do łodzi
i przybył w granice Magdali.
(16, 1) Przystąpili do Niego faryzeusze i saduceusze [i wystawiając Go
na próbę], prosili o ukazanie im znaku z nieba. (16, 2) Lecz On im
odpowiedział: «Wieczorem mówicie: 'Będzie piękna pogoda, bo niebo się
czerwieni', (16, 3) rano zaś: ‘Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest
zasępione'. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie mo­
żecie? (16, 4) Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak
nie będzie mu dany, prócz, znaku proroka Jonasza». Z tym ich zostawił
i odszedł. Marek natomiast opowiada, że gdy podeszli i domagali się,
westchnął głęboko w duszy i rzekł: „Czemu to plemię domaga się znaku?”
(Mk 8, 12). A chociaż to pytanie zasługiwało na gniew i oburzenie, jednak
On, miłujący człowieka i miłosierny, nie gniewa się, lecz lituje się i
ubolewa nad nimi, gdyż popadli w nieuleczalną chorobę i kusili Go po tak
znakomitym okazaniu się Jego mocy. Nie dlatego domagali się znaku, aby
uwierzyć, lecz aby Go przyłapać. Gdyby przyszli do Niego, aby uwierzyć,
wtedy dałby im znak. Ten, który powiedział kobiecie: „Nie jest dobrze...”
(Mt 15, 26), a potem dał, im dałby tym bardziej. Skoro nie szukali wiary,
nazywa ich gdzie indziej obłudnikami5, gdyż co innego mówili, a co
innego myśleli. Gdyby wierzyli, nie szukaliby znaku. A że nie wierzyli,
wynika również z czego innego: ponieważ po skarceniu i zgromieniu nie
podtrzymywali swojego żądania i nie mówili: «Nie wiemy i chcemy się
przekonać».
Jakiegoż to znaku żądali z nieba? Aby zatrzymał słońce lub zahamował
księżyc (por. Joz 10, 12-13), cisnął gromy, przestawił [warstwy] powie­
trza6 lub uczynił coś innego w tym rodzaju? Cóż On na to odpowiedział?

5 Por. np. Mt 15, 7; 22, 18; 23, 13-29.


6 Greckie: tóv dćpa p8Ta|3aXeiv. Według ówczesnych pojęć warstwa powietrza
otaczająca ziemię nazywała się af|p; nad nią zaś były inne, górne warstwy powietrza
zwane eterem (od0ńp). Słowa: «przestawić powietrze» mogą więc znaczyć: zmienić
Horn. LIII: Mt 15, 32 - 16, 12 139

(16, 3) Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie?


Czy widzicie Jego łagodność (por. Mt 11, 29) i umiarkowanie? Nie tylko
odmówił, jak wcześniej, i powiedział „znak nie będzie mu dany” (Mt 12,
39), lecz także podaje przyczynę, dlaczego nie daje, chociaż oni nie pytali,
by się tego dowiedzieć.
Cóż to za przyczyna? Podobnie jak na niebie, powiada, jeden znak
zapowiada niepogodę, a drugi pogodę - i nikt, widząc zapowiedź
niepogody, nie oczekuje pogody, ani nie spodziewa się ulewy w pogodny
dzień - tak samo należy sądzić o Mnie. Inny jest czas mojego obecnego
przyjścia (7iapcn)Gia), a inny przyszłego. Teraz potrzeba wspomnianych
znaków na ziemi; natomiast znaki na niebie zostały zaplanowane na Moje
drugie przyjście7. Teraz przyszedłem jako lekarz (por. Mt 9, 12-13); wtedy
przyjdę jako sędzia (por. np. Mt 25, 3ln). Teraz przyszedłem, aby
odszukać to, co zgubione (por. Łk 19, 10; Mt 18, 12-13); wtedy - aby
żądać rachunku8. Dlatego teraz przyszedłem w ukryciu; wtedy w wielkiej
jawności: odwrócę niebiosa, zasłonię słońce, nie pozwolę księżycowi
dawać światła. Wtedy „zostaną wstrząśnięte moce niebios” (Mt 24, 29),
a objawienie Mego przyjścia (por. 2 Tes 2, 8) będzie jak błyskawica,
olśniewająca wszystkich naraz (por. Mt 24, 27). Lecz teraz nie czas na te
znaki; przyszedłem bowiem, aby umrzeć i znosić najcięższe męki (por. Mt
16, 21; 17, 22-23; 20, 18-19). Czy nie słyszeliście, co powiada prorok:
„Nie będzie się spierał ani krzyczał” (Mt 12, 19 ~ Iz 42, ln), „nie da
słyszeć swego głosu na dworze” (Iz 42, 2) oraz: „Zstąpi jak desz : na
runo” (Ps 72, 6).
3. Gdyby powoływali się na znaki, które działy się za czasów faraona,
to wówczas trzeba było uwolnić się od nieprzyjaciela, toteż i słusznie się
działy9; natomiast Ten, który przyszedł do przyjaciół, nie potrzebował
znaków. «A jakże mam dawać wielkie znaki, skoro małym nie wierzą?»
Nazywam je małymi ze względu na pozory, bo pod względem siły są

wzajemne położenie obydwóch, by tam, gdzie jest oci0f|p, przyszedł ócf|p, a na jego
miejsce ai0ńp.
Przykład zawierający dozę ironii: trudno bowiem sobie wyobrazić, w jaki sposób
faryzeusze mieliby to sprawdzić. Pośrednio Jan Chryzostom wskazuje na moc Chrystusa,
która przekracza możliwości weryfikacji ze strony człowieka.
7 Znaki na ziemi - por. Mt 16, 2-3; znaki na niebie w czasie drugiego przyjścia
Chrystusa - por. Mt 24, 1-41.
8 Jan Chryzostom używa tu słowa eb0\)va, które oznacza: «karcenie, publiczne
rozpatrywanie sprawowania się urzędników po upływie ich kadencji, zdawanie rachunku
[ze swego życia]». Biblia nawiązuje do «zdawania rachunku z życia» między innymi
w Mt 12, 36; Rz 14, 12; 1 P 4, 5, chociaż używa innych słów.
y Zapewne aluzja do plag egipskich - por. Wj 7, 14n.
140 Ja n C h r y zo sto m

0 wiele większe niż tamte. Cóż może być równego odpuszczeniu grze­
chów, wskrzeszeniu umarłego, wypędzeniu złych duchów, przywróceniu
członków ciała i uleczeniu wszelkich innych słabości?101
Zauważ ich zatwardziałość serca (por. Mk 8, 17): usłyszawszy odpo­
wiedź, że „żaden znak nie będzie im dany, prócz znaku proroka Jonasza”
(Mt 12, 39), nie stawiają pytań. A przecież trzeba było, by znając proroka
1 wszystkie zdarzenia, słysząc to po raz drugi, zapytali i dowiedzieli się,
co znaczą te słowa. Ale oni - jak powiedziałem - czynią to nie z chęci,
aby się dowiedzieć. Dlatego też On ich opuścił i odszedł.
(16, 5) Przeprawiając się na drugi brzeg, uczniowie zapomnieli wziąć
chleba. (16, 6) Jezus rzekł do nich: «Uważajcie i strzeżcie się kwasu fary­
zeuszów i saduceuszów».
Dlaczego nie powiedział wyraźnie: «Strzeżcie się ich nauki»? Chce im
przypomnieć to, co się stało, bo wiedział, że zapomnieli. Jak się wydawa­
ło, nie było wskazane karcić ich wprost. Wziąć zaś powód do skarcenia
z tamtych czyniło naganę lżejszą. Dlaczego nie skarcił ich wtedy, gdy
powiedzieli: (15, 33B) Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, bo
wydaje się, że było na miejscu powiedzieć to wtedy? Aby nie wydawało
się, że spieszy się do spełnienia cudu. Nie chciał zresztą karcić ich wobec
tłumu ani wobec nich się wynosić. Teraz natomiast nagana była bardziej
wskazana, gdyż byli tak usposobieni po dwóch podobnych cudach. Dlatego
karci ich dopiero po spełnieniu drugiego cudu. Ujawnia to, co sami sobie
myśleli, (por. 16, 7A) A co sobie myśleli: (16, 7B.) Nie wzięliśmy chleba.
Trzymali się jeszcze ściśle żydowskich oczyszczeń oraz przepisów
dotyczących pokarmów. Dlatego z wszystkich tych powodów surowo ich
karci, mówiąc: (16, 8B)11 «Ludzie małej wiary, czemu zastanawiacie się
nad tym, że nie wzięliście chleba? (16, 9A) Czy jeszcze nie rozumiecie?
„Jeszcze nie pojmujecie. Czyż aż tak zatwardziałe jest wasze serce? Macie
oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie?” (Mk 8, 17-18) (16, 9B.)
Czy nie pamiętacie owych pięciu chlebów na pięć tysięcy, i ile zebraliście
koszów ? (16, 10) Ani owych siedmiu chlebów na cztery tysiące i ileście
koszów zebrali?»

10 Odpuszczenie grzechów - por. Mt 9, 2-6; wskrzeszenie umarłego - por. Mt 9, 23-26;


wypędzenie złych duchów - por. np. Mt 8, 28n; 9, 32n; przywrócenie członków ciała -
por. np. Mt 9, 27n; uleczenie wszelkich innych słabości - por. np. Mt 14, 35-36; 15, 30-31.
Zob. powyżej MtHom 5 1 , 2 przypis 8.
11 Brak wiersza Mt 16, 8A: Jezus poznawszy to, rzekł.
Horn. LIII: Mt 15, 32 - 16, 12 141

CNagana połączona z łagodnością jest pożyteczna)


Czy widzisz Jego surowy gniew? Nigdzie indziej - jak się wydaje - tak
ich nie strofował. Dlaczego to czyni? Aby zmienić ich zdanie względem
pokarmów. Dlatego wtedy powiedział jedynie: „Czy nie rozumiecie?” (Mt
15, 17); „Jeszcze nie pojmujecie?” (Mk 8, 17), tu natomiast z wielką su­
rowością mówi: Ludzie małej wiary. Łagodność (7tpocf|V£ia) bowiem nie
zawsze jest dobra. Podobnie jak zwykł im zostawiać wolność słowa
(7tappr|Gia), tak też ich karci, przez tę różnorodność troszcząc się o ich
zbawienie. Obok surowej nagany zauważ też Jego łaskawość (èm£ÎK£ia).
Prawie jakby tłumaczył się z tego, za co ich surowo skarcił, mówiąc: {(16,
9) Czy jeszcze nie rozumiecie... owych pięciu chlebów, i ile zebraliście
koszów? (16, 10) Ani owych siedmiu chlebów... i ileście koszów zebrali?
Dlatego podał liczbę zarówno nakarmionych osób, jak i zebranych resztek,
aby zachęcić ich do przechowywania w pamięci rzeczy minionych oraz
uczynić ich bardziej wrażliwymi na rzeczy przyszłe.
Aby pouczyć cię, jak wielka jest moc Jego nagany oraz jak pobudziła
ich uśpione umysły, posłuchaj co mówi ewangelista. Albowiem Jezus nic
więcej nie mówi, ale skarciwszy ich dodaje tylko}: (16, 11) Jak to, nie
rozumiecie, iż nie o chlebie mówiłem wam, abyście się wystrzegali, ale
0 kwasie faryzeuszów i saduceuszów. A [Ewangelista] dodał, mówiąc: (16,
12) Wówczas zrozumieli, że mówił nie o wystrzeganiu się kwasu chlebowe­
go, lecz nauki faryzeuszów i saduceuszów, chociaż On sam im tego nie
wyjaśnił.
Zwróć uwagę, ile dobrego przyniosła nagana. Odwiódł ich od żydow­
skich przepisów, z nierozsądnych uczynił ich bardziej uważnymi, {oddalił
od zarozumiałości i małej wiary}, aby się nie bali ani nie drżeli, gdyby się
kiedyś okazało, iż mają mało chleba, aby nie obawiali się głodu, i w ogóle
nie zwracali na to wszystko uwagi.
My także nie zawsze schlebiajmy naszym podwładnym i nie starajmy
się o to, by schlebiali nam nasi zwierzchnicy. Dusza ludzka potrzebuje obu
tych lekarstw. Dlatego Bóg tak zarządza sprawami na całym świecie,
czyniąc raz to, raz owo; nie pozwala, by ciągle trwały rzeczy pomyślne
(tóc %pr|OTĆc), ani też, by panował jedynie smutek (xćt ?a)7rr|póc). Podobnie
jak kolejno po sobie następują dzień i noc, lato i zima, tak samo w nas
zdarzają się po sobie na przemian: smutek i radość, czy znów choroba
1 zdrowie. Nie dziwmy się zatem, gdy chorujemy, gdyż powinniśmy się
dziwić, że jesteśmy zdrowi. {Nie bądźmy zaniepokojeni, ilekroć doświad­
czamy zmartwienia, bardziej słuszny byłby niepokój, kiedy się cieszymy.
Wszystko bowiem dokonuje się zgodnie z naturą i właściwym sobie
porządkiem rzeczy}.
142 J an C hryzostom

(W życiu człowieka przeplatają się radości i smutki)


4. Dlaczego się dziwisz, gdy to ciebie spotyka? Wiadomo przecież, że
doświadczali tego także święci. Abyś się o tym przekonał, przedstawię
człowieka, którego życie jest według twego mniemania pełne przyjemności
i wolne od trosk. Jeżeli chcesz, rozważmy od początku życie Abrahama.
Cóż on usłyszał na początku? „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu
twego ojca” (Rdz 12, 1A). Czy widzisz, jak smutne otrzymał polecenie?
Ale zauważ również dobro, o którym mówi się następnie: „A idź do kraju,
który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie naród wielki” (Rdz 12, 1B-2).
Cóż zatem się stało? Czy wtedy, gdy przybył do tej ziemi i zawinął
niby do portu, skończyły się rzeczy smutne? Wcale nie, lecz następują
znów inne, cięższe niż poprzednie: głód, wyjście z tej ziemi, zabranie
żony; potem z kolei spotkały go inne dobra: plagi na faraona, uwolnienie
żony, cześć, wiele owych darów i powrót do domu (por. Rdz 12, 4-20).
A wszystkie następne wydarzenia tworzą łańcuch spojony na przemian
z ogniw rzeczy pomyślnych i smutnych.
Apostołów również spotykały takie rzeczy. Dlatego Paweł powiedział:
„Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli
pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce” (2 Kor 1, 4). A cóż to, ktoś
powie, ma wspólnego ze mną, który ciągle żyję w utrapieniu? Nie bądź
niemądry, ani niewdzięczny! Niemożliwe jest przecież, by ktoś ciągle żył
w utrapieniu, bo nie starczyłoby na to sił12. Dlatego, że chcemy żyć
w ciągłej radości, sądzimy, że jesteśmy w ciągłym smutku. A nie tylko
dlatego, lecz także z tego powodu, że o czymś przyjemnym i dobrym od
razu zapominamy, a o utrapieniach pamiętamy stale i sądzimy, że żyje­
my w ciągłym smutku. Niepodobna bowiem, by człowiek żył zawsze
w smutku.
Jeżeli zechcecie, przyjrzymy się człowiekowi żyjącemu w przepychu,
delikatnemu13 i opływającemu we wszystko, oraz człowiekowi uciśnione­
mu, przygnębionemu i pogrążonemu w smutku. Pokażemy wam, że jeden
i drugi doznaje smutku oraz pociechy. Nie bądźcie zmieszani! Wyobraźcie
sobie z jednej strony człowieka zakutego w kajdany, z drugiej zaś strony
młodego króla, sierotę, który właśnie odziedziczył wielki majątek.
Wyobraźcie sobie też najemnika ciężko pracującego przez cały dzień oraz
człowieka żyjącego w ciągłym przepychu.

12 Dosłownie: «natura by tego nie wytrzymała». Jan Chryzostom nawiązuje tu do


natury, o której mówił wcześniej - zob. powyżej nr 3.
13 Greckie appóę znaczy ponadto: «pełen wdzięku», ale także «zniewieściały».
Hom. LIII: Mt 15, 32 - 16, 12 143

Chcesz, bym najpierw nakreślił utrapienia człowieka żyjącego w zbyt­


kach? Pomyśl, jakich poruszeń musi doznawać jego umysł: kiedy dąży do
sławy przerastającej jego możliwości; kiedy lekceważą go słudzy i zniewa­
żają ludzie stojący niżej; kiedy tysiące przeciwników kierują oskarżenia
i rzucają oszczerstwa pod adresem jego kosztowności. Innych przykrości,
które zwykle zdarzają się przy takim bogactwie, nie da się nawet wyliczyć:
obrazy, oskarżenia, straty, podstępy ludzi zazdrosnych, którzy nie mogąc
przywłaszczyć sobie jego majątku, ciągną młodego człowieka i szarpią na
wszystkie strony, sprawiając mu tysięczne przykrości.
Czy chcesz, bym przedstawił ci przyjemności najemnika? On jest wolny
od tego wszystkiego. Choć go ktoś znieważy, nie ubolewa nad tym, bo nie
uważa się za wyższego od nikogo innego; nie obawia się o swoje bogac­
twa, odżywia się z przyjemnością, śpi głęboko i spokojnie. Ci, którzy piją
wino tazyjskie14, nie rozkoszują się tak jak on, gdy pójdzie do źródła
i napije się z niego.
Położenie króla nie jest takie. Jeśli nie wystarcza ci to, co powiedzia­
łem, {abym uczynił moje zwycięstwo jeszcze większym,} porównajmy go
z człowiekiem uwięzionym, a zobaczysz, iż ten ostatni często się weseli,
bawi i skacze, a król w koronie i w purpurze, pogrążony w smutku, obar­
czony tysiącznymi troskami, umiera ze strachu.
Nie ma bowiem życia, które byłoby całkowicie wolne od smutku, ani
nie ma życia pozbawionego radości. Nasza natura - jak powiedziałem
wcześniej - nie wytrzymałaby tego15. {Jeżeli ktoś bardziej się cieszy, ktoś
zaś inny bardziej smuci, to zdarza się tak z powodu smucącego się, ilekroć
jest małoduszny, a nie z powodu natury rzeczy}. Gdybyśmy chcieli usta­
wicznie się radować, mamy ku temu wiele sposobności. Jeśli będziemy
rozwijać cnotę, nie będzie dla nas już więcej żadnego smutku. Ona podsu­
wa dobre nadzieje tym, którzy ją posiadają, czyni ich miłymi Bogu,
poważanymi przez ludzi i obdarza ich niewysłowioną radością (f]8ovf|).
Wprawdzie cnota wymaga trudu przy jej rozwijaniu, napełnia jednak za to
sumienie wielkim spokojem (8\)<|)pOGi)Vr|) i daje taką wewnętrzną radość,
jakiej żadne słowa nie potrafią wyrazić.
Cóż wydaje ci się przyjemne w tym doczesnym życiu? Obficie zasta­
wiony stół, {zdrowie ciała}, sława czy bogactwo? Jeśli te przyjemności
( tćc fjSea) porównasz z tamtą radością (fj8ovf|), to w porównaniu z nią

14 Wino tazyjskie, biorące swą nazwę od miejsca pochodzenia, czyli Wyspy Thasos,
było w starożytności odpowiednikiem naszego dzisiejszego szampana.
15 Zob. powyżej nr 3. (ostatni akapit) oraz 4. tekst odnośny do przypisu 12.
144 J an C hryzostom

będą one zawierały najwięcej goryczy ze wszystkich. Nie ma bowiem nic


przyjemniejszego niż dobre sumienie i niewzruszona nadzieja16.
5. Jeśli chcecie się o tym przekonać, podejdźmy do człowieka umiera­
jącego lub do starca. Przypomnijmy mu najpierw o obficie zastawionym
stole, z którego czerpał przyjemność (fję óc7i£A,oa>G£), o sławie i czci,
a także o dobrych uczynkach niegdyś przez niego dokonanych. Następnie
zapytajmy go, czym bardziej się chlubi, a zobaczymy, że tego pierwszego
się wstydzi i kryje się z tym, /dobre zaś czyny/ opiewa i raduje się nimi.
Tak samo Ezechiasz, gdy popadł w niemoc (por. 2 Kri 20, 1), nie
wspomniał o obficie zastawionym stole, o sławie, ani o królestwie, lecz
o sprawiedliwości. „Ach, Panie, powiada, wspomnij na to, proszę, że
postępowałem wobec Ciebie wiernie” (2 Kri 20, 3). Zauważ, że Paweł
również chlubi się tym, mówiąc: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg
ukończyłem, wiarę ustrzegłem” (2 Tm 4, 7). A cóż innego - ktoś powie
- mógł wymienić? Wiele rzeczy i liczniejsze: cześć jaką go darzono;
nadskakiwanie mu, z którego czerpał przyjemność; wielkie oddanie17.
Czy nie słyszałeś, jak mówi: „Przyjęliście mnie jak anioła Bożego, jak
samego Chrystusa Jezusa” (Ga 4, 14); oraz: „Gdyby to było możliwe, byli­
byście sobie oczy wydarli i dali je mnie” (Ga 4, 15); {i znowu: „Którzy
za moje życie nadstawiali swe głowy” (Rz 16, 4)}. Jednakże nic takiego
nie wymienia, ale wspomina trudy, niebezpieczeństwa (por. 2 Kor 11, 26)
oraz nagrody za nie (por. np. 1 Kor 9, 25). I bardzo słusznie. Tamto
bowiem pozostaje tutaj, to natomiast idzie razem z nami. Z tamtego
będziemy zdawali rachunek, za to będziemy żądać nagrody.
Czy nie wiecie, jak w ostatnim dniu [życia] grzechy zatrważają duszę?
Jak do głębi wzruszają serce? Właśnie wtedy, gdy /nadchodzi czas odejś­
cia/, jeśli stanie przed oczyma pamięć o dobrych czynach, pociesza

16 Tak tłumaczę greckie: CK)5£v y& p f|Siov G D V £ i5 ó T o ę ócyaOou, K a i ¿Ajcl8oę


Xpr|GTf|ę. J. Krystyniacki oddaje to następująco: „Nie masz bowiem nic przyjemniejszego
nad spokojne sumienie i nad dobrą nadzieję” (t. II s. 296). W języku polskim istotnie
używa się zwrotu «spokojne sumienie», które zazwyczaj wskazuje na dobre, właściwie
uformowane sumienie. Problem w tym, że sumienie uśpione, też może być «spokojne»,
jakkolwiek w innym sensie.
17 Tak tłumaczę greckie: Tipócę ócę £Tipf|frn> Kai 5op\)(|)opia<; a n i\a v o e , Kai
0epa7tEtaę rcoMYię, nie zgadzając się częściowo z przekładem J. Krystyniackiego:
„godności, którymi go uczczono, straż przyboczną, którą miał, liczną służbę” (t. II s. 296),
który nie oddaje sensu. Jan Chryzostom powtarza tu stwierdzenie f|ę ót7t£XauG£ (zob.
powyżej poprzedni akapit) oraz ilustruje sens swojej wypowiedzi przytaczając następnie
trzy cytaty z listów Pawłowych, być może właśnie dlatego, aby ze względu na bogactwo
znaczeń użytych słów 5opu(j)Opia oraz GepaKEla słuchacz nie nabrał podobnych skojarzeń.
Hom. LIII: Mt 15, 32 - 16, 12 145

zatrwożoną duszę jak pogoda wśród burzy. Jeśli będziemy trzeźwi18, to


taki lęk-bojaźń (<j)óPoę) zawsze będzie nam towarzyszyć w życiu. Skoro
jednak nie zważamy na to, z pewnością ujawni się wtedy, kiedy będziemy
musieli stąd odejść. Przecież i więzień odczuwa największy ból, gdy
prowadzą go do sądu; najbardziej drży wtedy, gdy staje przed trybunałem,
gdy musi zdawać rachunek. Dlatego daje się słyszeć, jak wielu opowiada,
że wówczas tym, którzy mają umrzeć, stają przed oczyma strachy i strasz­
ne widziadła, że nie mogąc dłużej znieść ich widoku, nawet leżąc trzęsą
z wielką siłą łóżkiem, jak straszliwie spoglądają na obecnych, podczas gdy
dusza kryje się wewnątrz, zwleka z odłączeniem się od ciała i nie może
znieść widoku zbliżających się aniołów. Jeśli bowiem przejmuje nas
dreszcz na widok strasznych ludzi, to jakiegoż uczucia będziemy doznawać
na widok groźnych aniołów i straszliwych mocy, gdy będą duszę odrywać
od ciała i wlec, gdy nadaremnie i bezskutecznie będzie ona rozwodzić
liczne żale? Wszakże i ów bogacz po śmierci rozwodził wiele żalów,
a jednak nic nie wskórał (por. Łk 16, 19-31).
Wyobrażajmy sobie to wszystko w duchu i zastanawiajmy się nad tym,
abyśmy nie doświadczyli tego samego. Podtrzymujmy w sobie straszną
bojaźń przed tymi rzeczami, abyśmy uniknęli kary za nasze uczynki
i dostąpili wiecznych dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili z łaski i dobroci
Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem i Duchem Świętym
Ożywicielem chwała teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.

18 Greckie vf)<t>C0|H£V (bądźmy trzeźwi, przytomni) pojawia się dwa razy w liście Pa­
wiowym - por. 1 Tes 5, 6. 8.
HOMILIA LIV: Mt 16, 13-23
(PG 58, 531-540)

(16, 13) Gdy Jezus przyszedł w stronę Cezarei Filipowej, pytał swych
uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?»
1. Dlaczego wymienił założyciela miasta? Bo jest jeszcze inna Cezarea,
zwana Stratona. Stawia im pytanie nie w tej Cezarei, ale w Filipowej,
odprowadziwszy ich daleko od Żydów, aby uwolnieni od wszelkiego lęku,
powiedzieli Mu otwarcie wszystko, co myślą.
Dlaczego nie zapytał od razu o ich własne zdanie, lecz pyta o zdanie
ludzi? Ażeby wówczas, gdy przedstawią opinie ludzi, zapytać ich samych:
(16,15B.) A wy za kogo Mnie uważacie? Przez sposób postawienia pytania
zostali naprowadzeni ku głębszemu poznaniu, aby nie sugerowali się
niskim mniemaniem wielu. Dlatego na początku swego nauczania
(Kf|poypa) nie pyta ich o nic. Dopiero po uczynieniu wielu znaków, po
oznajmieniu wielu wzniosłych nauk wiary (8óy|Lia) i przytoczeniu wielu
dowodów swego Bóstwa oraz swej jednomyślności z Ojcem1, zadaje im
to pytanie. A nie powiedział: «Za kogo uważają Mnie uczeni w Piśmie
i faryzeusze?», chociaż oni często przychodzili do Niego i z Nim rozma­
wiali, lecz: Za kogo ludzie uważają Mnie, pytając o bezstronną opinię
ludu. Chociaż była ona znacznie zaniżona, wolna była od złości, zdanie zaś
tamtych pełne było zawiści.
Pokazuje, jak bardzo chce, aby przyjęta została ekonomia zbawienia
(oiKOYOpia)12, mówiąc: (16, 13) Syna Człowieczego. W ten sposób wyraża
swe Bóstwo. Czyni tak często także gdzie indziej, kiedy mówi: „I nikt nie
wstąpił do nieba oprócz Syna Człowieczego, który zstąpił z nieba” (J 3,

1 Greckie: xf|ę ortrrou 0£ÓTriToę Kat rn<; 7tpóę t ó v n a x e p a ópovotaę. Dowody


Bóstwa - zob. powyżej MtHom 49, 2 przypis 5 wraz z odnośnym tekstem oraz tu poniżej
następny akapit.
2 Niewątpliwie jest to aluzja do Wcielenia. Łaciński tłumacz oddaje to: „oeconomiam
sive incamationem”; J. Krystyniacki: „aby jego wcielenie uznali” (t. II s. 298).
Horn. LIV: Mt 16, 13-23 147

13) albo znów: „Gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował
tam, gdzie był przedtem” (J 6, 62).
(por. 16, 14A) Gdy /uczniowie/ powiedzieli: (16, 14B.) Jedni za Jana
Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego
z proroków, przytaczając w ten sposób błędne opinie ludu, (por. 16, 15A)
wtedy dodał: (16, 15B.) A wy za kogo Mnie uważacie? Tym drugim pyta­
niem pobudził ich do wzniesienia się ku wyższemu wyobrażeniu o Nim
i pokazał im, że te opinie niezbyt odpowiadają Jego godności. Dlatego
oczekuje od nich innej i stawia drugie pytanie, aby nie byli takiego
samego zdania, jak wielu, którzy widząc większe znaki, niż są możliwe
u człowieka, uważali Go za człowieka, tylko że powstałego z martwych,
jak to mówił nawet Herod (por. Mt 14, 2). Lecz On sam odwodzi ich od
tego mniemania, mówiąc: A wy za kogo Mnie uważacie? Innymi słowy:
«Wy, którzy zawsze byliście ze Mną, patrzyliście na Moje cuda i sami
czyniliście przeze Mnie dużo wielkich rzeczy».
Cóż na to usta apostołów, czyli Piotr, zawsze gorliwy przodownik
apostolskiego grona? Pytanie było skierowane do wszystkich, a on sam
odpowiada. Gdy [Jezus] pytał o opinie ludzi, wszyscy odpowiedzieli na
pytanie, kiedy natomiast pyta o ich zdanie, (por. 16, 16A) Piotr występuje
naprzód, uprzedza i mówi: (16,16B.) Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego.
(por. 16, 17A) Cóż na to Chrystus? (16, 17B.) Błogosławiony jesteś
Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, [lecz
Ojciec mój, który jest w niebie]. Gdyby Piotr nie wyznał o Nim prawdzi­
wie, iż pochodzi od Ojca, nie byłoby to dziełem objawienia; gdyby
uznawał Go za jednego z wielu, rzecz ta nie zasługiwałaby na błogosła­
wieństwo. Wszak i przedtem ci, którzy znajdowali się w łodzi po burzy,
której byli świadkami, powiedzieli: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”
(Mt 14, 33), a nie pobłogosławił ich, chociaż powiedzieli prawdę. Wyznali
bowiem nie takie synostwo, jak Piotr, lecz uważali [Go] za prawdziwego
syna, jednego z wielu, wybranego między wieloma, ale nie tej samej istoty
(obala) co Ojciec.

(Dlaczego nazywa Piotra błogosławionym? Syn współistotny Ojcu.


Przeciw anomejczykom i arianom)
2. Natanael także powiedział: „Rabbi, ty jesteś Synem Bożym. Ty jesteś
Królem Izraela” (J 1, 49). A nie tylko nie nazywa go błogosławionym,
lecz nawet karci go, że wypowiedział o Nim zdanie dalekie od prawdy.
Dodał więc: „Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię
pod drzewem figowym? Zobaczysz jeszcze więcej niż to” (J 1, 50).
Dlaczego więc /Piotra/ nazywa błogosławionym? Bo wyznał, że On jest
148 J an C hryzostom

prawdziwym Synem. Dlatego właśnie do tamtych Chrystus nie powiedział


nic podobnego, jemu natomiast wskazał nawet Tego, który to objawił.
Dlatego, by wielu nie mniemało, że słowa te wynikają z miłości, pochleb­
stwa i życzliwego dlań usposobienia - bo bardzo miłował Chrystusa -
wymienia Tego, który go natchnął, abyś się dowiedział, że mówił Piotr, ale
Ojciec mu to poddał, i abyś uwierzył, że nie jest to opinia ludzka, ale
dogmat Boży.
Dlaczego nie objawia tego On sam i nie mówi: «Ja jestem Mesjaszem»,
lecz przy pomocy pytania tak kieruje biegiem rzeczy, by doprowadzić ich
do wyznania? Ponieważ taki sposób był wówczas dla Niego bardziej odpo­
wiedni, a nawet konieczny, ich zaś bardziej skłaniał do uwierzenia w to,
co zostało powiedziane. Czy widzisz, jak Ojciec objawia Syna, a Syn
Ojca? „Nikt nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn
i ten, któremu Syn zechce objawić” (Mt 11,27B). Nie można więc poznać
Syna przez kogoś innego, tylko przez Ojca, ani też przez kogoś innego
poznać Ojca, tylko przez Syna. Na podstawie tego okazuje się także, że są
Oni równi pod względem godności i pod względem istoty3.
Cóż na to Chrystus? „Ty jesteś Szymon, syn Jony, ty będziesz się
nazywać Skała” (J 1, 42). Skoro ogłosiłeś mojego Ojca, to również Ja
twojego ojca wymieniam. Jak gdyby mówił: «Jak ty jesteś synem Jony, tak
Ja jestem Synem mojego Ojca». Powiedzenie synu Jony było zbyteczne,
skoro jednak został nazwany Synem Boga, dodał to, by okazać, że
rzeczywiście Nim jest, tak jak /Piotr/ synem Jony, tej samej istoty co
rodziciel. (16,18A) Otóż Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała],
i na tej skale zbuduję Kościół mój, to znaczy, na wierze wyznania. Na tej
podstawie pokazuje, że wielu uwierzy, podnosi jego umysł i ustanawia go
pasterzem. (16, 18B.) A bramy piekielne go nie przemogą. Jeśli jego nie
przemogą, to tym bardziej Mnie. Dlatego nie bój się, gdy usłyszysz, (por.
16, 21) że zostanę wydany i ukrzyżowany.
Następnie mówi o jeszcze innym wyróżnieniu: (16, 19A) I Ja tobie
dam klucze [królestwa] niebieskiego. Co znaczą słowa: I Ja tobie darni Jak
Ojciec dał ci to, abyś Mnie poznał, tak samo Ja tobie dam. A nie
powiedział: «Będę prosić Ojca», choćby to nawet oznaczało wielką moc
i wielki, niewysłowiony dar, lecz: Ja tobie dam. Powiedz, co dajesz?
Klucze [królestwa] niebieskiego. (16, 19B.) Cokolwiek zwiążesz na ziemi,
będzie związane w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwią­

3 Greckie: tó ópÓTtpóv xe K a i ópooi)Giov. Następne zdania homilii (ż do punktu 3.)


mają wydźwięk antyariański - szczególnie od wiersza 16, 19A.
Horn. LIV: Mt 16, 13-23 149

zane w niebie. Jakże więc siedzieć po prawicy i po lewicy (por. Mt 20, 21.
23) mogłoby nie być w mocy tego, który mówi: Ja tobie darni
Czy widzisz: że sam naprowadza Piotra do wzniosłego o Nim myślenia,
że objawia siebie, że przez te dwie obietnice pokazuje, iż jest Synem
Bożym? On sam obiecuje dać mu to, co jest właściwe jedynie Bogu4:
odpuszczać grzechy, czynić Kościół niewzruszonym pośród tak straszli­
wych uderzeń fal, podczas natarcia całego świata uczynić rybaka mocniej­
szym od każdej skały. Podobnie jak Ojciec powiedział, mówiąc do Jere­
miasza: „A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali
i murem spiżowym” (Jr 1, 18). /Jeremiasza/ uczynił takim dla jednego
narodu, natomiast /Piotra/ wszędzie, dla całej zamieszkanej ziemi.
Chętnie zapytałbym tych, którzy chcą poniżyć godność Syna: Które
dary są większe: czy te, które Ojciec dał Piotrowi, czy te, które dał Syn?
Ojciec przez swą łaskę objawił Piotrowi Syna; Syn natomiast dał mu moc
rozszerzania po całym świecie objawienia Ojca i Jego samego. Dając mu
klucze powierzył mu, człowiekowi śmiertelnemu, władzę nad wszystkim
w niebie, On, który rozszerzył swój Kościół po całej ziemi i ogłosił go
jako trwalszy od niebios. Mówi bowiem: „Niebo i ziemia przeminą, ale
słowa moje nie przeminą” (Mt 24, 35). Jakże więc mógłby być mniejszy
Ten, który to zdziałał, który dał takie rzeczy?
Mówię to nie po to, żebym rozróżniał dzieła Ojca od dzieł Syna, gdyż
„wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”
(J 1, 3), lecz aby poskromić bezwstydny język tych, którzy odważają się
głosić takie rzeczy.

(Sekret mesjański Chrystusa przed Męką.


Niezłomność Piotra po ukrzyżowaniu Pana)
3. Na podstawie tego wszystkiego poznaj Jego moc. (16, 18A) Ja tobie
powiadam: Ty jesteś Piotr... zbuduję Kościół mój. (16, 19A) I tobie dam
klucze [królestwa] niebieskiego. A powiedziawszy to, dodał: (16, 20)
Wtedy przykazał im, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem.
A dlaczego przykazał? Aby po usunięciu zgorszeń, po dopełnieniu się
[tajemnicy] krzyża oraz całej męki, którą przecierpiał, gdy nie pozostanie
już nic, co podkopywałoby i mąciło wiarę wielu ludzi w Niego, nieskażone
i niewzruszone przekonanie o Nim wyryło się w umysłach słuchaczy. Jego
moc nie zajaśniała jeszcze w pełni. Dlatego właśnie chciał, aby głosili to
o Nim dopiero wtedy, gdy prawda wydarzeń i moc dokonanych czynów

4 Zob. powyżej MtHom 49, 2 przypis 5.


150 J an C hryzostom

będą wyraźnie przemawiać za tym, co apostołowie będą głosić. To nie to


samo: widzieć Go w Palestynie, jak czyni cuda, a potem jak Go zniewa­
żają i ścigają (zwłaszcza że po czynionych cudach miał nastąpić krzyż)
oraz patrzeć, jak wszędzie na ziemi oddają Mu boską cześć, że wszyscy
wierzą w Niego i nie cierpi już nic z tego, co cierpiał. Dlatego nakazuje,
aby nikomu o tym nie mówili. To bowiem, co raz zapuści korzenie, a na­
stępnie zostanie wyrwane i ponownie wszczepione, w wielu przypadkach
przyjmuje się z trudem. Natomiast to, co raz się ugruntuje i pozostaje
niezmienne oraz przez nikogo nie naruszone, przyjmuje się łatwo i lepiej
wzrasta.
Jeżeli ci, którzy widzieli wiele znaków i stali się uczestnikami tak
wielkich, niewysłowionych tajemnic, zgorszyli się już jedynie ze słyszenia
[o czekających Jezusa cierpieniach], i to nie tylko oni, ale nawet przywód­
ca wszystkich - Piotr (por. Mt 16, 21-22)5, to pomyśl, czego prawdopo­
dobnie doznałby lud, gdyby dowiedziawszy się najpierw, że On jest Synem
Boga, następnie widział jak przybijają Go do krzyża, plują na Jego oblicze,
zwłaszcza że nie znali niewypowiedzialnych tajemnic i nie otrzymali
Ducha Świętego. Jeśli do uczniów powiedział: „Mam wam wiele do po­
wiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie” (J 16, 12), to tym bardziej
reszta ludzi upadłaby na duchu, gdyby najszczytniejsza z tajemnic została
objawiona przed właściwym czasem. Dlatego właśnie zabrania im tego
mówić.
Abyś się dowiedział, jak bardzo o to chodziło, żeby dopiero po ustaniu
zgorszeń poznali całą naukę, dowiedz się o tym od samego przodownika.
Tenże Piotr, który po tylu cudach okazał się tak słaby, że przeląkł się
prostej dziewczyny, że nawet się Go zaparł (por. Mt 26, 69-72), gdy
przeminął krzyż, gdy otrzymał przekonujące dowody Jego zmartwychwsta­
nia i gdy nie było już nic, co niepokoiłoby go i gorszyło, trzymał się tak
niezachwianie nauki Ducha [Świętego], że odważniej niż lew uderzał na
naród żydowski, chociaż zagrażały mu tysiące niebezpieczeństw i śmierci
(por. Dz 2, 14 - 5, 42; 9, 32 - 12, 17). Słusznie zatem [Chrystus] przyka­
zał, aby przed ukrzyżowaniem nikomu nie mówili, skoro przed swoją
śmiercią krzyżową nie chciał poruczać wszystkiego nawet im, którzy mieli
nauczać. „Mam wam wiele do powiedzenia, powiada, ale teraz jeszcze
znieść nie możecie” (J 16, 12).
Nie rozumieli też wielu rzeczy z tego, co powiedział, a czego nie
objaśnił przed ukrzyżowaniem. Gdy więc zmartwychwstał, wtedy zrozu­

5 Zob. także powyżej MtHom 5 1 , 3 wyjaśnienie wiersza Mt 15, 15B.


Horn. LIV: Mt 16, 13-23 151

mieli niektóre rzeczy z tych, o których mówił. (16, 21A) Odtąd zaczął
[Jezus] wskazywać swoim uczniom na to, ze musi [iść do Jerozolimy i wie­
le] cierpieć (16, 21B.) [od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie;
że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie]. Odtąd, to znaczy od
kiedy? Gdy wszczepił w nich tę naukę, gdy rozpoczął [swą misję] wśród
pogan. Ale i tak nie zrozumieli tego, co powiedział. „Słowo to było,
powiada, zakryte przed nimi” (por. Łk 18, 34), {i przeżywali jakieś
zakłopotanie, nie wiedząc, że On ma zmartwychwstać. Dlatego On pozo­
staje przy trudnościach, rozwija swą myśl, aby mógł otworzyć ich umysły
oraz aby mogli zrozumieć, to co zostało powiedziane. „Ale oni i tak nie
zrozumieli, rzecz ta była, powiada, zakryta przed nimi” (por. Łk 18, 34)},
„i bali się Go pytać” (Łk 9, 45; por. Mk 9, 32), nie o to, czy umrze, lecz
w jaki sposób i co to jest za tajemnica. Nie wiedzieli, co to jest zmar­
twychwstanie i sądzili, że lepiej jest nie umierać. Dlatego, gdy inni się
zmieszali i wahali, (por. 16, 22A) znów Piotr, będąc gorliwy, ma odwagę
mówić o tym, ale i tak nie publicznie, lecz sam, na osobności, czyli
oddaliwszy się od innych uczniów, powiada: (16, 22B.) Panie, niech Cię
Bóg broni! Nie przyjdzie to na Ciebie! A cóż to znaczy? {Czy ten, który
otrzymał objawienie, został pobłogosławiony (por. Mt 16, 17), tak szybko
miałby w ten sposób postąpić i upaść, w obawie przed [Jego] męką? Cóż
w tym dziwnego, że ten, który nie otrzymał w tym względzie żadnego
objawienia, miał takie odczucia?} Abyś się przekonał, że tamtych słów nie
powiedział od siebie (por. Mt 16, 16), zwróć uwagę, jak miesza go i nie­
pokoi to, co nie zostało mu objawione, chociaż słyszał to tyle razy, jednak
nie rozumie, co znaczą wypowiedziane [przez Chrystusa] słowa. {Poznał,
że On jest Synem Bożym}, ale to, co (por. 16, 21B.) miałaby znaczyć
tajemnica krzyża i zmartwychwstania, nie było dla niego jeszcze jasne.
„Słowo to bowiem było zakryte przed nimi” (por. Łk 18, 34).
Czy widzisz, że słusznie nakazał, aby tego nie mówili innym? Jeśli to
tak przestraszyło tych, którzy musieli się tego dowiedzieć, jakiegoż
wrażenia musieliby doznać inni? On zaś, aby okazać, że daleki jest od
tego, by iść na mękę wbrew swej woli, zgromił Piotra i nazwał go szata­
nem (por. 16, 23).

(Nie wstydź się krzyża Chrystusowego.


Publiczne i prywatne czczenie Krzyża)
4. Niechaj słuchają ci, którzy się wstydzą męki Chrystusa na krzyżu.
Skoro ów przodownik [apostołów], doznając takiego uczucia zanim
zrozumiał wszystko dokładnie, został nazwany szatanem, to czyż otrzymają
jakieś przebaczenie ci, którzy po takim dowodzie zaprzeczają tej Bożej
152 Jan C hryzostom

ekonomii zbawienia (oiKOVopia)? Jeśli usłyszał to ten, który został tak


pobłogosławiony, który uczynił takie wyznanie (por. Mt 16, 16-17), to
pomyśl, z czym spotkają się ci, którzy odrzucają tajemnicę krzyża.
[Jezus] nie powiedział: «Szatan przemówił przez ciebie», lecz: (16,
23A) [Odwrócił się i rzekł do PiotraJ: «Zejdź mi z oczu, szatanie!»
Nieprzyjaciel bowiem pragnął, aby Chrystus nie cierpiał. Dlatego zgromił
go tak surowo, ponieważ wiedział dobrze o tym, że tak on, jak i inni,
obawiają się tego i z trudem się z tym pogodzą. Dlatego ujawnia jego
ukryte myśli, mówiąc: (16, 23B.) [Jesteś Mi zawadą], bo nie myślisz
0 tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie.
Co znaczą słowa: Nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie?
/Piotr/, oceniając rzecz według ludzkiego i ziemskiego sposobu myślenia,
uważał, że jest ona haniebna i niegodna /Jezusa/. Karcąc go więc [Jezus]
ostro mówi: «Nie jest rzeczą niegodną, to bym cierpiał, tylko ty tak
sądzisz według cielesnego sposobu myślenia. Gdybyś, uwolniwszy się od
myśli cielesnych, słuchał tych słów w duchu Bożym, wiedziałbyś, że
bardzo Mi to przystoi. Ty twierdzisz, że nie jest godne bym cierpiał; a Ja
tobie powiadam, iż myśl, bym nie cierpiał, pochodzi od diabła».
[Jezus] uspokaja niepokój /Piotra/ na podstawie rzeczy przeciwnych.
Podobnie słowami: „Tak godzi się nam” (Mt 3, 15) nakłonił do udzielenia
Mu chrztu Jana [Chrzciciela], który uważał za rzecz niegodną, by On miał
być przez niego ochrzczony. Słowami zaś: „Jeśli cię nie umyję, nie
będziesz miał udziału ze Mną” (J 13, 8), skłonił tegoż samego Piotra, gdy
ten się wzbraniał, aby dał sobie umyć nogi. Tak samo tutaj powstrzymał
go za pomocą rzeczy przeciwnych i surowym skarceniem uśmierzył jego
strach przed cierpieniem.
Niech się nikt nie wstydzi zaszczytnych znaków naszego zbawienia
1 tego najwyższego dobra, dzięki któremu żyjemy i dzięki któremu
jesteśmy6, a tak nośmy krzyż Chrystusa, jakby jakiś wieniec. Przezeń
dokonuje się wszystko, co odnosi się do nas. Gdy trzeba się odrodzić7 -
jest tam krzyż; gdy trzeba spożyć ów mistyczny pokarm, zostać wyświęco­
nym [na kapłana] lub uczynić cokolwiek innego, wszędzie jest obecny
przy nas ten symbol zwycięstwa. Dlatego znaczymy go z wielką gorliwoś­
cią na domach, na ścianach, na oknach, na czole, na umyśle. Jest to znak
naszego zbawienia, powszechnej wolności, łaskawości Pana. „Prowadzą
Go, powiada, jak owcę na rzeź” (Dz 8, 32; por. Iz 53, 7). Gdy więc się

6 Greckie ęcbp£V... K ai... ¿op£V - Dz 17, 28; por. także Rz 14, 8.


7 Niewątpliwie aluzja do chrztu, który łączy się ze śmiercią Chrystusa - por. Rz 6, 3-4.
Greckie avaY £vvr|0f|vai - por. J 3, 3. 7.
Hom. LIV: Mt 16, 13-23 153

żegnasz, przypomnij sobie całą treść krzyża, uśmierz w sobie gniew


i wszystkie inne namiętności. Gdy się żegnasz, wtedy przyozdób swe czoło
wielką ufnością, uczyń swą duszę wolną. Wiecie zapewne, czym jest to,
co daje nam wolność. Dlatego także Paweł, wzywając nas do godnej nas
wolności, nawołuje wspomnieniem o krzyżu i krwi Pańskiej, mówiąc: „Za
[wielką] cenę zostaliście nabyci; nie bądźcie niewolnikami ludzi” (1 Kor
7, 23). Zwróć uwagę, powiada, na cenę zapłaconą za ciebie, a nie będziesz
niewolnikiem żadnego człowieka; ceną nazywa tu krzyż.
Trzeba go kreślić nie tylko palcem, ale najpierw postanowieniem
i wiarą. Jeśli go w taki sposób nakreślisz na swym obliczu, wtedy żaden
z nieczystych szatanów nie zdoła stanąć blisko ciebie, widząc szablę, którą
został zraniony, widząc miecz, który zadał mu śmiertelny cios. Skoro nas
przejmuje dreszcz, gdy patrzymy na miejsca, gdzie traci się skazańców, to
pomyśl, co czuje diabeł, gdy widzi oręż, przy pomocy którego Chrystus
zniweczył całą jego moc i odciął głowę smoka.
Nie wstydź się takiego dobra, aby Chrystus nie wstydził się ciebie, gdy
przyjdzie w chwale8 i znak ten zajaśnieje przed Nim bardziej niż
promienie słońca (por. Mt 24, 30). Wtedy krzyż objawi się, wydając głos
samym swym ukazaniem się, broniąc Pana przeciw całemu światu oraz
dowodząc, że nie pominął nic z tego, co do Niego należało (por. J 18, 9).
Ten znak zarówno za naszych przodków9, jak i teraz, otworzył zamk­
nięte drzwi; obezwładnił zabójcze trucizny, siłę cykuty; uleczył ukąszenia
jadowitych zwierząt. Jeśli otworzył bramy otchłani, dał wolny wstęp do
nieba, na nowo otwarł wejście do raju, podciął nerwy diabła, to cóż
dziwnego, że pokonał zabójcze trucizny, dzikie zwierzęta i inne tym
podobne rzeczy?
5. Wyryj go sobie na swoim umyśle i ogarnij zbawienie naszych dusz.
Bo ten krzyż zbawił i nawrócił świat, usunął błąd, przywrócił prawdę,
z ziemi uczynił niebo, z ludzi - aniołów. Dzięki niemu demony nie
wzbudzają już przerażenia, ale lekceważenie; ani śmierć nie jest już
śmiercią, ale snem. Dzięki niemu wszystko, co było nam wrogie, zostało
powalone na ziemię i zdeptane.
Jeśli ci ktoś powie: «Ukrzyżowanemu oddajesz cześć»10, odpowiedz
mu dobitnym głosem i z radosnym obliczem: «Oddaję cześć i nigdy nie
przestanę Mu jej oddawać». Jeśli się roześmieje, zapłacz nad nim, bo jest

8 Por. Mk 8, 38; Łk 9, 26 oraz Mt 10, 33; Łk 12, 9.


9 Być może aluzja do Lb 21, 8-9. Jan Chryzostom wskazuje na zbawcze owoce ofiary
Chrystusa, dotyczące całej ludzkości.
10 Zob. także RzHom 2, 6 wyjaśnienie wiersza Rz 1, 16A w: t. 1/1, s. 58.
154 J an C hryzostom

szalony. Składaj dzięki Panu, że udzielił nam takich dóbr, których bez
objawienia z wysoka nikt nie może nawet pojąć. Dlatego tamten się
śmieje, bo „człowiek zmysłowy nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha”
(1 Kor 2, 14). Przecież i dzieci to samo odczuwają, gdy zobaczą coś
wielkiego i zadziwiającego; gdybyś przyprowadził dziecko na święte
obrzędy (pucrnjpia), będzie się śmiało. Właśnie do takich dzieci podobni
są poganie; a nawet stoją od nich niżej i dlatego są bardziej nieszczęśliwi,
że nie będąc w wieku niedojrzałym, ale w dojrzałym, doznają wrażeń
dzieci. Dlatego nie zasługują na przebaczenie.
My zaś, choćby wszyscy poganie byli obecni, krzyczmy i mówmy
z wielką ufnością słowa: «Krzyż jest naszą chlubą, zwieńczeniem wszyst­
kich naszych dóbr, całą naszą ufnością i koroną. Chciałbym móc powie­
dzieć razem z Pawłem: „Dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla
mnie, a ja dla świata” (Ga 6, 14), ale nie mogę, bo jestem skrępowany
rozmaitymi namiętnościami. Dlatego wzywam was, a przedtem samego
siebie, abyśmy byli ukrzyżowani dla świata (por. Ga 6, 14), nie mieli nic
wspólnego z ziemią, ale miłowali ojczyznę z wysoka i pochodzące z niej
dobra oraz chwałę. Jesteśmy bowiem wojownikami Króla niebios i przyw­
dzialiśmy duchową zbroję11. Dlaczego więc żyjemy jak przekupnie, jak
żebracy, czy raczej jak robaki? Gdzie jest król, tam powinien znajdować
się także jego wojownik. Przecież należymy do żołnierzy, i to nie do tych,
którzy są daleko, ale do tych, którzy są blisko112. Ziemski władca by nie
zniósł, aby wszyscy znajdowali się w królewskim pałacu i u jego boku.
Król zaś niebios pragnie, by wszyscy byli blisko Jego królewskiego tronu.
«Ale jak to możliwe, ktoś powie, by będąc tutaj, stać wokół tamtego
tronu?» Paweł również, chociaż żył na ziemi, znajdował się tam, gdzie
Serafini, gdzie Cherubini13, i był bliżej Chrystusa niż przyboczna straż
króla. Oni bowiem często odwracają swe oblicze, a /Pawła/ nie rozpraszała
ani nie odwracała żadna wyobraźnia, lecz cały swój umysł miał zwrócony
ku królowi. Dlatego będzie to możliwe również dla nas, jeśli zechcemy.
Słusznie wątpiłbyś, gdyby [Pan] był w odległym miejscu; lecz jeśli jest
obecny wszędzie, to znajduje się w bliskości dla tego, kto jest gorliwy
i uważny14. Dlatego powiedział także prorok: „Zła się nie ulęknę, bo Ty
jesteś ze mną” (Ps 23, 4), a z kolei sam Bóg mówi: „Jestem Bogiem

11 Wojownik Chrystusa - por. 2 Tm 2, 3; przywdzialiśmy zbroję światła - por. Rz 13,


12; 2 Kor 10, 4.
12 Daleko... blisko (pocKpav... ¿yyuę) - por. Ef 2, 13. 17.
13 Zapewne aluzja do 2 Kor 12, 2-4.
14 Por. PLOTYN, Enneacly VI, 9, 7.
Hom. LIV: Mt 16, 13-23 155

z bliska, a nie Bogiem z daleka” (por. Jr 23, 23 LXX). Jak więc grzechy
oddalają nas od Niego, tak sprawiedliwe czyny nas do Niego zbliżają.
„Gdy jeszcze będziesz mówił, powiada, Ja odpowiem: «Oto jestem»” (por.
Iz 58, 9). Który ojciec wysłuchałby tak kiedykolwiek swych potomków?
Która matka byłaby tak usposobiona i tak ciągle czujna, czy dzieci jej nie
zawołają? Nie ma nikogo takiego, ani ojca, ani matki, lecz tylko Bóg stale
czeka, czy wezwie Go ktoś z Jego sług, i nigdy, jeśli wzywamy Go, jak
należy, nie odmówił naszej prośbie. Dlatego mówi: «„Gdy jeszcze będziesz
mówił” (por. Iz 58, 9), Ja nie będę czekać, aż dokończysz, lecz wysłucham
cię od razu».
Wzywajmy Go więc tak, jak On chce, byśmy Go wzywali. A jak chce
On, byśmy Go wzywali? „Rozerwać kajdany zła, powiada, rozwiązać
więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać.
Dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy.
Nagiego, którego ujrzysz, przyodziać, i nie odwrócić się od współziom­
ków. Wtedy twoja światłość rozleje się wcześnie i szybko rozkwitnie twe
zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pana będzie
iść za tobą. Wtedy zawołasz Mnie, a Ja ci odpowiem, gdy jeszcze będziesz
mówił, Ja odpowiem: «Oto jestem»” (por. Iz 58, 6-9). «A któż jest zdolny
- ktoś może zapytać - uczynić to wszystko?» Powiedz mi, kto nie jest
zdolny? Co z tego, co tu wymieniono, jest trudne? Co ciężkie? Co nie jest
łatwe?
Tak bardzo jest to nie tylko możliwe, ale nawet łatwe, że wielu wręcz
przeszło miarę tego, co powiedziano, nie tylko niszcząc niesprawiedliwe
dokumenty, lecz nawet pozbawiając się całego swego majątku; nie tylko
przyjmując ubogich do swego domu i stołu, lecz nawet pracując w pocie
czoła, by ich wyżywić; czyniąc dobrze nie tylko krewnym, lecz także

6
nieprzyjaciołom.
. Co jest w ogóle trudnego w tym, co powiedziałem? Nie powiedział
przecież: «Przekrocz góry, przepłyń morze, wykop tyle a tyle morgów
ziemi, nie jedz, przyodziej się w wór», lecz: Daj domownikom, daj chleba,
zniszcz niesprawiedliwe dokumenty. Powiedz mi, co jest łatwiejsze niż to?
A jeśli uznajesz to za trudne, przyjrzyj się nagrodom, a stanie się to dla
ciebie łatwe. Bo jak królowie w hipodromach kładą przed stającymi do
wyścigów korony, nagrody i szaty, tak samo Chrystus kładzie swoje nagro­
dy na środku stadionu i słowami proroka15 rozkłada je jakby wieloma
rękami. Królowie, choćby tysiąckroć byli królami, jako ludzie, mając

15 Jan Chryzostom ma tu przede wszystkim na myśli przytoczone przed chwilą wiersze


Iz 48, 6-9.
156 J an C hryzostom

przemijające bogactwo i wyczerpującą się hojność, pragną pokazać to, co


jest małe jako wielkie. Dlatego każdy dar wręczają innemu słudze i w ten
sposób maszerują na środek. Natomiast nasz Król przeciwnie: gromadzi
wszystko razem, gdyż jest bardzo bogaty i nic nie czyni na pokaz, w ten
sposób wystawia na środku, a to, co wystawione jest tak bezgranicznie
wielkie, że potrzeba wielu rąk, ażeby to unieść. Abyś przekonał się o tym,
obejrzyj dokładnie każde /z wystawionych dóbr/ z osobna.
„Wtedy twoja światłość, powiada, rozleje się wcześnie” (Iz 58, 8).
Może wydaje ci się, że jest to tylko jeden dar? Ale nie jest jeden, gdyż
zawiera w sobie wiele rzeczy: wieńców, koron i innych nagród. Jeżeli
chcecie, rozwińmy i pokażmy całe bogactwo, o ile pokazanie go nam
okaże się możliwe - tylko nie traćcie cierpliwości.
Najpierw dowiedzmy się, co znaczy słowo „rozleje się”16. Nie powie­
dział: «Ukaże się», lecz: „Rozleje się” (Iz 58, 8), aby pokazać wam
szybkość i obfitość, jak bardzo pragnie naszego zbawienia, jak bardzo
troszczy się, aby te dobra się ukazały; przynagla, tak że nie będzie żadnej
przeszkody dla rozmachu, którego nie da się wypowiedzieć; przez to
wszystko pokazuje obfitość oraz niezmierny ich nadmiar.
A co znaczy: „Wcześnie?” (Iz 58, 8) To znaczy: nie wtedy, gdy już
wpadniemy w pokusy, nie po nieszczęściach, ale z wyprzedzeniem. Po­
dobnie o owocach, które dojrzewają przed właściwym sobie czasem, mó­
wimy, że są «wczesne»17. Powiedział tak wskazując na szybkość, podob­
nie jak wyżej się wyraził: „Gdy jeszcze będziesz mówił, Ja odpowiem:
«Oto jestem»” (por. Iz 58, 9).
O jakiej światłości mówi? Cóż to jest za światłość? Nie ta postrzegana
okiem, lecz inna, o wiele lepsza, która nam pokazuje niebo, aniołów,
archaniołów, Cherubinów, Serafinów, trony, księstwa, moce, potęgi, cały
zastęp wojska, królewskie komnaty i przybytki. Jeśli zostaniesz uznany za
godnego tej światłości, wówczas będziesz oglądał te rzeczy, uwolnisz się
od piekła, od jadowitego robaka, zgrzytania zębów, od nierozerwalnych
więzów, ubóstwa, utrapień, od gęstej ciemności, mąk, rzeki ognia, od
przekleństwa, od miejsca kaźni18, a udasz się tam, „gdzie nie ma boleści

16 Greckie payf|crexai pochodzi od pf|TV\)pi i znaczy między innymi: «rozdzierać,


przedrzeć się, wybuchnąć, wylewać, tryskać, wydobywać się, pojawiać się».
17 Greckie TCpcbipoę -ov znaczy: wczesny; w odniesieniu do owoców stosował to słowo
już Arystoteles.
18 Jadowity robak - zob. powyżej MtHom 42, 3 przypis 11; zgrzytanie zębów - zob.
MtHom 43, 5 przypis 8; nierozerwalne więzy - zob. powyżej MtHom 12, 4 przypis 7
(ZMT 18, 152); udręki i utrapienia - por. Rz 2, 9; 8, 35; gęsta ciemność - zob. powyżej
MtHom 12, 4 przypis 7; rzeka ognia - zob. powyżej MtHom 42, 3 przypis 11.
Horn. LIV: Mt 16, 13-23 157

ani smutku” (Iz 35, 10 = 51, 11), gdzie jest wielkie wesele, pokój, miłość,
{delikatność} i radość; gdzie jest życie wieczne, niewypowiedziana
chwała, niewyrażalne piękno; gdzie są wieczne przybytki, niewysłowiona
chwała Króla, owe dobra, których „ani oko nie widziało, ani ucho nie
słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć” (1 Kor 2, 9); gdzie jest
duchowa komnata oblubieńca, przedsionki niebios, panny mające świetne
lampy (por. Mt 25, 1-13), ludzie w szatach godowych (por. Mt 22, 1-14);
gdzie są wielkie skarby Pana i królewskie składy. Czy widzisz, jak wielkie
są nagrody, ile wyraził ich jednym słowem {oraz jak je zgromadził wszyst­
kie razem}?
Gdy w ten sposób będziemy roztrząsać każde następne słowo, znaj­
dziemy wielką obfitość dóbr i niezgłębiony ich ocean. Powiedz mi: Czy
jeszcze będziemy się wahać i ociągać z miłosierdziem względem tych,
którzy go potrzebują? Nie czyńmy tego, zaklinam was, lecz chociażby
trzeba było porzucić wszystko, zostać wrzuconym w ogień, narazić się na
miecze, skakać po nożach, znosić cokolwiek bądź, znośmy wszystko chęt­
nie, abyśmy osiągnęli szatę królestwa niebieskiego i ową niewysłowioną
chwałę. Obyśmy ją wszyscy osiągnęli z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

Podobny wykaz znajdujemy w MtHom 12, 4; 42, 3; 43, 5 oraz w RzHom 13, 11 (t. 1/1,
214 przypis 68); 25, 4 (t. 1/2, 390 przypis 34).
HOMILIA LV: Mt 16, 24-27
(PG 58, 539-550)

(16, 24) Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli ktoś chce pójść
za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech
idzie za Mną»\

(Za przykładem Chrystusa powinniśmy być gotowi na śmierć.


Chrystus nie zmusza, ale zachęca, by iść za Nim)
1. Wtedy. Kiedy? Gdy Piotr rzekł: „Niech cię Bóg broni! Nie przyjdzie
to na Ciebie” (Mt 16, 22) i gdy usłyszał: „Zejdź mi z oczu, szatanie!”
(Mt 16, 23A). [Jezus] nie poprzestał jedynie na naganie, ale chcąc dobit­
nie pokazać bezpodstawność słów Piotra i korzyść [płynącą z Jego] męki
rzecze: «Ty mi mówisz: „Niech cię Bóg broni! Nie przyjdzie to na Ciebie”
(Mt 16, 22), a Ja ci powiadam, że to, iż Mi zabraniasz i bolejesz nad moją
męką, nie tylko jest dla ciebie szkodliwe i zgubne, ale nawet nie będziesz
mógł zostać zbawiony, jeśli również sam nie będziesz zupełnie gotów na
poniesienie śmierci».
Aby nie uważali za niegodne tego, że On poniesie mękę, poucza ich
o jej pożytku nie tylko w poprzednich [słowach], ale także poprzez rzeczy
mające się dopiero wydarzyć. [W Ewangelii] według św. Jana mówi:
„Jeżeli ziarno pszeniczne, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko
samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24). Tutaj natomiast,
tłumacząc rzecz obszerniej, swe słowa, że trzeba ponieść śmierć, odnosi
nie tylko do siebie, lecz także i do nich. Rzecz ta przynosi tak wielką
korzyść, że nawet dla was byłoby zgubne, gdybyście nie chcieli ponosić
śmierci, natomiast czymś dobrym jest być na to przygotowanym. O tym
mówi jednak dopiero później (por. 16, 25), na razie rozważając rzecz tylko1

1 Greckie óckcA ouBćcd - «iść, towarzyszyć, kierować się, iść za czyimś sposobem
myślenia». Stąd BT tłumaczy to: „niech Mnie naśladuje”.
Horn. LV: Mt 16, 24-27 159

z jednej strony. Zauważ, że nie przyłącza do swych słów żadnego przy­


musu. Nie powiedział: «Czy chcecie, czy nie chcecie, musicie to przecier­
pieć», lecz jak? Jeśli ktoś chce pójść z.a Mną. Nie zmuszam, nie wywieram
nacisku, ale każdego czynię panem swojej woli. Dlatego właśnie mówię:
Jeśli ktoś chce. Wzywam bowiem do czegoś dobrego, a nie do złego
i przykrego, nie do kary czy zemsty, żebym miał zmuszać. Sama natura
tej rzeczy może przyciągnąć do siebie.
Poprzez takie mówienie bardziej pociągnął ich ku sobie. Ten, kto
zmusza, często odwraca od siebie, natomiast kto daje słuchaczowi wolny
wybór, bardziej pociąga go ku sobie. Łagodność (0£poc7i;£ia) może więcej
niż siła (plaę). Dlatego właśnie powiedział: Jeśli ktoś chce. Gdyż dobra,
które wam ofiaruję, są wielkie oraz takie, że biegnie się do nich dobrowol­
nie. Nawet kogoś ofiarującego złoto i przynoszącego skarb nie wzywałby
siłą. Skoro w takim przypadku nie używa się siły, tym bardziej w odniesie­
niu do dóbr niebieskich. Jeśli natura rzeczy nie skłania cię do biegu, nie
jesteś godzien, byś je w ogóle otrzymał, a jeżeli otrzymasz, nie będziesz
umiał odpowiednio docenić tego, co otrzymałeś.
Dlatego Chrystus nie zmusza, ale zachęca, litując się nad nami. Gdy się
wydawało, że mocno szemrali zaniepokojeni tą wypowiedzią, [Jezus]
mówi: «Nie trzeba zamieszania i niepokoju. Jeśli uważacie, że to, o czym
jest mowa, nie jest źródłem niezliczonych dóbr, a spotka właśnie was, to
Ja nie używam siły i nie zmuszam, ale jeśli ktoś zechce iść za Mną, tego
wzywam».
«Nie sądźcie, że to, co teraz czynicie, towarzysząc Mi, oznacza pójście
za Mną. Jeżeli chcecie iść za Mną, potrzeba wam wielu trudów, wielu
niebezpieczeństw. Nie powinieneś, Piotrze, oczekiwać korony jedynie
dlatego, iż wyznałeś, że jestem Synem Bożym (por. Mt 16, 16) i uważać,
że wystarcza ci to do zbawienia, i że w przyszłości będziesz żyć w spoko­
ju, jakbyś już wszystko wypełnił. Będąc Synem Bożym mógłbym nie
dopuścić, byś doznał tych prześladowań, lecz nie chcę tego dla ciebie, abyś
i ty przyczynił się czymś ze swej strony i stał się godniejszy».
Gdyby ktoś był przewodniczącym w igrzyskach i miał jakiegoś miłego
sobie atletę, to nie chciałby go uwieńczyć jedynie z łaski, lecz także za
jego trudy, i to właśnie dlatego, że go miłuje. Tak samo czyni Chrystus.
Chce, aby ci, których bardzo miłuje, jaśnieli przede wszystkim własną
zasługą, a nie tylko dzięki Jego pomocy.
Zauważ, jak czyni swą mowę nieuciążliwą. Nie ogranicza prześladowań
tylko do nich, ale głosi naukę całemu światu, mówiąc: Jeśli ktoś chce,
kobieta czy mężczyzna, panujący czy poddany, niechaj idzie tą drogą.
160 Jan C hryzostom

Wydaje się, że mówił o jednej rzeczy, lecz te, o których mówi, są trzy:
Niech się zaprze samego siebie, druga: Niech weźmie swój krzyż., i trzecia:
Niech idzie za Mną. Dwie łączą się ze sobą, jedna została wymieniona
sama dla siebie.
Zastanówmy się na początku, co to znaczy zaprzeć się samego siebie.
Poznajmy wpierw, co to znaczy, zaprzeć się kogoś drugiego, a dopiero
wtedy będziemy mogli zobaczyć, co to znaczy zaprzeć się siebie samego.
Co więc oznacza zaparcie się kogoś drugiego? Kto zapiera się drugiego,
brata, sługi lub kogokolwiek innego, ten - chociażby widział, jak sieką go
rózgami, jak wloką go do więzienia, prowadzą na śmierć, nie broni go, nie
wspiera, nie cierpi, nie doznaje żadnego wrażenia, gdyż stał się dla niego
obcy. Chce zatem [Pan], byśmy podobnie nie zważali na nasze ciało
i abyśmy go nie żałowali, chociażby je chłostano, choćby je ścigano,
pieczono czy cokolwiek bądź innego czyniono. Bo to znaczy żałować je.
Wszak rodzice żałują swych dzieci nawet, gdy oddając je nauczycielom
żądają, by ich nie żałowali.
Tak samo czyni Chrystus. Nie powiedział: «Niech siebie nie żałuje»,
ale z naciskiem: Niech się zaprze samego siebie, to znaczy: Niech nie ma
nic wspólnego z sobą, lecz niech się naraża na niebezpieczeństwa, na
walki, i niech się na to tak zapatruje, jakby cierpiał to ktoś inny. Nie
powiedział też: «Niech się wypiera» (apvr|GÓtG0co), lecz: Niech się zaprze
(&7t-apvr|OÓCG0co), wyrażając swą myśl dobitnie przez dobranie tego
małego przedrostka. Gdyż to słowo oznacza coś więcej niż poprzednie.
2. Niech weźmie swój krzyż. Wzięcie krzyża jest następstwem zaparcia
się samego siebie. Abyś nie sądził, że zaparcie się siebie dotyczy słów,
zniewag czy obelg, {mówi do granic jakiego wysiłku należy się zapierać} :
aż do śmierci, i to do śmierci haniebnej (por. Flp 2, 8). Dlatego nie
powiedział: «Niech zaprze się siebie aż do śmierci», lecz: Niech weźmie
swój krzyż, wskazując na haniebną śmierć oraz na to, że trzeba to czynić
nie raz, nie dwa, ale przez całe życie. Ustawicznie, powiada, noś tę śmierć
ze sobą, każdego dnia bądź na nią gotów. Wielu bowiem ludzi rzeczywiś­
cie wzgardziło pieniędzmi, luksusem i sławą, ale zważali na śmierć
w obawie przed niebezpieczeństwami. «Ja chcę, powiada, aby mój wo­
jownik walczył aż do krwi, a plac boju sięgał aż do śmierci, aby - gdyby
nawet wypadło ponieść śmierć, śmierć haniebną, śmierć przeklętą, nawet
na podstawie niegodziwego podejrzenia - znosił wszystko mężnie i tym
się szczególnie chlubił».
Niech idzie za Mną. Możliwe jest, że ktoś cierpiąc nie idzie za Nim,
nie dla Niego cierpi (złodzieje ponoszą przecież wiele ciężkich utrapień,
Horn. LV: Mt 16, 24-27 161

podobnie grobołupcy oraz oszuści2). Byś więc nie myślał, że wystarczy


samo narażanie się na niebezpieczeństwa, dodaje jego intencję.
Jaka ona jest? Byś w ten sposób postępując i cierpiąc szedł za Nim,
czyli wszystko znosił ze względu na Niego i posiadał również inne cnoty.
To właśnie znaczą słowa: Niech idzie za Mną, by w niebezpieczeństwach
okazywać nie tylko męstwo, ale także roztropność, łagodność i wielkie
samo-zaparcie ((juA,OGO(|)ioc). Iść za Nim tak jak należy oznacza również
troskę o inne cnoty oraz znoszenie wszystkiego ze względu na Niego. Są
przecież i tacy, którzy ponoszą tego typu cierpienia idąc za diabłem i dla
niego gubiąc swe dusze; my zaś ponosimy je dla Chrystusa, a raczej dla
nas samych. Tamci - by szkodzić sobie w tym życiu oraz w przyszłym3;
my natomiast - by pozyskać i jedno i drugie życie.
Czy nie świadczyłoby o największej głupocie nie okazanie nawet takie­
go męstwa jak potępieńcy, i to zwłaszcza dlatego, że mamy za to otrzymać
takie korony? W dodatku, nam Chrystus zawsze jest gotów pomóc, tamtym
zaś nikt. O tym zaleceniu wspominał już im [Chrystus] wtedy, gdy ich
wysyłał, mówiąc: „Nie idźcie do pogan” (Mt 10, 5). („Oto Ja, powiada,
posyłam was jak owce między wilki” - Mt 10, 16; oraz: „Nawet przed
namiestników i królów będą was wodzić” - Mt 10, 18). Teraz natomiast
wyraził je dobitniej i ostrzej. Wtedy mówił tylko o śmierci, a tu wspomniał
także o krzyżu i to krzyżu nieustającym4. Niech weźmie swój krzyż, po­
wiada, czyli niech go nieustannie5 dźwiga i nosi. W ten sposób postępuje
we wszystkim: trudniejsze przykazania wprowadza nie na początku, nie
przy pierwszej okazji, ale stopniowo i powoli, aby nie odstraszyć
słuchaczy.
Skoro to, co powiedział, wydawało się przykre, zwróć uwagę, jak
w dalszym ciągu łagodzi i obiecuje nagrody przewyższające ponoszone
trudy, a nie tylko nagrody, lecz również kary za niegodziwość. Przy karach
zatrzymuje się dłużej, niż przy nagrodach. Zwykle bowiem wielu
przywodzi do opamiętania nie tyle udzielenie nagród, co zagrożenie
karami. Zwróć uwagę, jak od tego zaczyna i na tym kończy.
(16, 25) Bo kto chce zachować swe życie (\|A)% f|), straci je; a kto straci
swe życie z mego powodu, ten je znajdzie. (16, 26) Cóż bowiem za korzyść

2 Greckie yór|ę znaczy «czarodziej» (por. J. Krystyniacki, t. II s. 313), ale także


«oszust».
3 Dosłownie: tu i tam.
4 Greckie: 5irjV£Kf)ę w odniesieniu do czasu znaczy: dożywotni.
5 Grecki przysłówek 8ir|V£K(b<; określa tu czynność noszenia krzyża «od początku do
końca», czyli aż do śmierci. Zob. także poprzedni przypis.
162 J an C hryzostom

odniesie człowiek, choćby cały świat pozyskał, a na swej duszy szkodę


poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Innymi słowy:
«Przykazuję wam to nie dlatego, żebym was bardzo nie szczędził, ale
właśnie dlatego, że bardzo was szczędzę6. Kto szczędzi swe dziecko, ten
je gubi, a kto je nie szczędzi, ten je ocala. Powiedział to również pewien
mędrzec: „Gdy rózgą uderzysz - nie umrze, a od Szeolu zachowasz mu
duszę” (Prz 23, 13-14); oraz: „Rozpieszcza swego syna, kto opatruje każdą
jego ranę” (por. Syr 30, 7). Dzieje się tak również w wojsku. Gdy wódz,
oszczędza żołnierzy, każe im stale przebywać w domu, to gubi razem
z nimi również innych.
By i was to nie spotkało, powinniście być zawsze gotowi na śmierć.
Teraz także wybuchnie straszna wojna; nie siedź więc w domu, lecz wyjdź
i walcz. Jeśli polegniesz w bitwie, to odzyskałeś życie. Jeśli w dostrzegal­
nych okiem wojnach człowiek, który gotów jest umrzeć, cieszy się wielką
sławą, uważany jest za niezwyciężonego i strasznego dla wroga, chociaż
król, w imię którego walczy, nie może go, gdy polegnie, przywrócić do
życia, to o wiele bardziej w tych walkach, gdzie są takie nadzieje na
zmartwychwstanie, człowiek narażający swe życie na śmierć, znajdzie je.
Po pierwsze dlatego, że nieprędko zostanie zwyciężony, po drugie -
choćby nawet poległ, przejdzie do lepszego życia7.
3. Skoro powiedział: Kto chce zachować.,., straci; a kto straci...,
znajdzie, w jednym i w drugim przypadku wymieniając zbawienie i zgubę,
następnie - aby nikt nie uważał za równe ani obydwu strat, ani obydwu
ocaleń, ale by dobrze rozumiał, że między pierwszym a drugim ocaleniem
zachodzi taka różnica, jak między zgubą a zbawieniem - przytacza na to
dowód na podstawie rzeczy przeciwnych. Cóż bowiem z.a korzyść odniesie
człowiek, powiada, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę
poniósł? Czy widzisz, jak ocalenie osiągnięte wbrew temu co słuszne staje
się zgubą gorszą od wszelkiej zguby, ponieważ nie da się jej już odwrócić,
jako że nie ma nic, czym dałaby się odkupić? Nie mów mi, powiada, że
kto uniknął takich niebezpieczeństw, ocalił swą duszę, lecz połóż obok niej
cały świat: i cóż z tego za zysk, skoro ona została zgubiona?
Powiedz mi, czy miałbyś jakiś zysk z tego, że jesteś panem, gdybyś
widział swe sługi opływające w rozkosze a siebie w skrajnej nędzy?

6 Jan Chryzostom wyjaśniając paradoksalne stwierdzenie Jezusa: kto chce zachować


swe życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, ten je znajdzie, używa
podobnego paradoksu: kto chce oszczędzić swe dziecko, musi je nie oszczędzać. Powtarza
tu cztery razy słowo: (|)£i5ó|Li£Voę od (|)£i8o|joci - «oszczędzać, szczędzić, zważać, litować
się».
7 Dosłownie: zaprowadzi ją, czyli duszę, do lepszego życia.
Horn. LV: Mt 16, 24-27 163

W żadnym razie. To samo pomyśl sobie również o duszy, kiedy czeka ona
na przyszłe zatracenie, podczas gdy ciało opływa w majątek i luksusy. Co
człowiek da w zamian z.a swoją duszę? Znów pozostaje przy tym samym
temacie. Nie masz przecież, powiada, drugiej duszy, którą dałbyś za swoją
duszę? Gdy stracisz pieniądze, będziesz mógł dać inne pieniądze, tak samo
gdy [chodziłoby o] dom, niewolników lub cokolwiek innego z twego
mienia. Natomiast gdy stracisz duszę, nie będziesz mógł dać innej duszy,
lecz choćbyś posiadał świat, choćbyś był królem ziemi, nie będziesz
zdolny odkupić jednej duszy, choćbyś i ofiarował wszystkie skarby świata,
a nawet sam świat.
Cóż w tym dziwnego, że tak się zdarza z duszą? Można się wszak prze­
konać, że sprawdza się to również w odniesieniu do ciała. Choćby tysiące
koron zdobiły twe skronie, a miałbyś ciało z natury chorowite i nieuleczal­
ne, to nie będziesz zdolny uzdrowić tego ciała, choćbyś ofiarował całe
królestwo, choćbyś dodał do tego tysiące ludzi8, miasta i pieniądze. Tak
samo myśl sobie również o duszy, i to o wiele bardziej o duszy. Porzuć
wszystko inne i skieruj ku niej całą troskę.

(.Słowa zachęty do łudzi nie dbających o zbawienie duszy.


Chwała oraz natura Ojca i Syna jest ta sama)
4. Dbaj o siebie i o swoje sprawy, a nie troszcz się o rzeczy cudze, jak
czynią teraz wszyscy, upodabniając się do ludzi pracujących w kopalniach.
Oni nie odnoszą ze swej pracy i z /wydobywanego/ bogactwa żadnej
korzyści, lecz nawet wielką szkodę, ponieważ narażają się bez potrzeby na
niebezpieczeństwa, narażają się dla innych, nie zyskując nic z tych znojów
i niebezpieczeństw. I teraz jest wielu takich, którzy ich naśladują
i wydobywają bogactwa dla innych. Są oni nawet bardziej nieszczęśliwi
aniżeli tamci - bo po tych trudach czeka nas piekło, a śmierć jest dla nas
początkiem niezliczonych cierpień.
Jeśli powiesz, że będąc bogatym, korzystasz z majątku wypracowanego
własnym wysiłkiem, to pokaż mi twą duszę rozradowaną, a wtedy ci
uwierzę. Najważniejszą częścią nas samych jest dusza. Jeśli twoje ciało jest
tuczone, a dusza usycha, to nie wynika dla ciebie żadna korzyść z takiej
obfitości, tak samo jak wtedy, gdy raduje się niewolnica, na nic nie przyda
się ginącej pani radość tej służebnicy ani ozdobna suknia choremu ciału,
lecz znów powie ci Chrystus: Co da człowiek w zamian za swoją duszę?,

Dosłownie: ciał.
164 J an C hryzostom

nakazując ci, byś zawsze i wszędzie9 troszczył się o swą duszę i myślał
tylko o niej. Napełniwszy ich strachem, pociesza nagrodami.
(16, 27) Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale swojego Ojca,
powiada, razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego
uczynków. Czy widzisz, że chwała Ojca i Syna jest jedna? A jeśli chwała
jest jedna, to oczywiste jest, że również natura jest jedna (ouoia pia).
{Gdyby w jednej naturze występowała różnica chwały („Inna jest jasność
słońca, inna jasność księżyca, a inna jasność gwiazd. Jedna gwiazda różni
się jasnością od drugiej” - 1 Kor 15, 41, chociaż jedna jest ich natura), to
jak może występować różnica natur tam, gdzie jest jedna chwała?} Nie
powiedział: «W takiej chwale jak Ojciec», byś znów nie podejrzewał
jakiejś różnicy, lecz, określając dokładnie, powiedział: «Przyjdzie w tej
samej chwale», byś rozumiał, że jest jedna i ta sama.
«Dlaczego więc Piotrze, powiada, lękasz się słysząc o śmierci? Przecież
ujrzysz Mnie wtedy w chwale Ojca. Jeśli Ja będę w chwale, to i wy.
Wasze życie nie ogranicza się do doczesności, ale czeka was inny, lepszy
los». Mimo to, zapowiedziawszy czekające [ich] dobra, nie poprzestał na
tym, lecz dodał też rzeczy straszne, mówiąc: o owym sądzie; o nieodwołal­
nym zdaniu rachunku (ebO w a)101; o wyroku nie do odwołania11; o nieo­
mylnym sądzie. A jednak nie pozwolił, by Jego słowa wzbudzały jedynie
smutek, lecz dołączył do nich i dobrą nadzieję. Nie powiedział: «Wtedy
ukarze grzeszników», lecz: Wtedy odda każdemu według jego postępowa­
nia. Wyraził się w ten sposób, aby nie tylko grzesznikom przypomnieć
0 karach, ale także czyniącym dobrze - o nagrodach i koronach.
Powiedział tak też dlatego, aby pokrzepić na duchu dobrych mężów. Ja
zaś ustawicznie się lękam, gdy to słyszę, bo nie jestem wśród tych, którzy
otrzymali korony. Mniemam, że również inni podzielają z nami ten lęk
1 niepokój. Kogóż nie przestraszą te słowa, jeśli tylko zaglądnie do
własnego sumienia, i nie przyprawią go o drżenie, i nie przekonają, że
nam bardziej niż mieszkańcom Niniwy potrzeba pokutnego wora i długie­
go postu (por. Mt 12, 41; Jon 3, 5-10)? Mówi się tu bowiem nie o zbu­
rzeniu miasta (por. Jon 3, 4) i powszechnej zagładzie, lecz o wiecznej
karze i o ogniu nieugaszonym12.

9 Greckie &vco Kai kocico znaczy dosłownie «tu i tam»; zob. powyżej MtHom 41, 2
przypis 10.
10 Zob. powyżej MtHom 53, 2 przypis 8.
11 Greckie \j/f|<|>o<; oznacza kamyk do głosowania: czarny skazujący, biały uniewinniają­
cy. Por. Ap 2, 17. Zob. także MtHom 16, 10 (ŹMT 18, 210 przypis 11).
12 Por. Mt 3, 12; Mk 9, 48; Łk 3, 17.
Hom. LV: Mt 16, 24-27 165

(Pochwała życia pustelników)


5. Dlatego wychwalam i podziwiam tych, którzy zamieszkali na
pustyni, częściowo z innych powodów, ale przede wszystkim ze względu
na te słowa. Oni bowiem po śniadaniu, czy raczej po głównym obie-
dzie13, (bo nawet nie znają rannego posiłku, wiedząc, że czas teraźniejszy
jest czasem smutku i postu), a więc po głównym obiedzie wznoszą do
Boga hymny dziękczynne, wspominając również te słowa14. A jeśli
chcecie usłyszeć ich hymn, abyście go też sami powtarzali, to wypowiem
wam tę nabożną pieśń. Jej słowa są następujące: „Bądź pochwalony Boże,
który mnie żywisz od mej młodości, który dajesz pokarm wszelkiemu
ciału; napełnij nasze serca radością i weselem, abyśmy mając zawsze
wszelki dostatek, obfitowali we wszelkie dobre uczynki w Chrystusie
Jezusie, Panu naszym, z którym Tobie [Ojcze] chwała, cześć i moc wraz
z Duchem Świętym na wieki. Amen. Chwała Tobie - Panie, chwała Tobie
- Święty, chwała Tobie - Królu, że dałeś nam pożywienie ku radości. Na­
pełnij nas Duchem Świętym, abyśmy przed Twym obliczem zostali uznani
za miłych i abyśmy nie zostali zawstydzeni wtedy, «kiedy oddasz każdemu
według jego uczynków» (por. Mt 16, 27)”.
Warto podziwiać cały ten hymn, a zwłaszcza jego zakończenie, w któ­
rym dodają interesujące nas właśnie słowa* niczym jakieś wędzidła dla
duszy, przypominając w czasie rozluźnienia15 o dniu sądu, dlatego że stół
i potrawy czynią nas zwykle rozpasanymi i ociężałymi.
Wiedzą [oni] przecież, co cierpiał Izrael wskutek obficie zastawionych
stołów: „Mój umiłowany - powiada - jadł, utył i wierzga” (por. Pwt 32,
15). Dlatego także Mojżesz powiedział: „Kiedy będziesz jadł, pił i się
nasycisz, pamiętaj o Panu, twym Bogu” (por. Pwt 6, 11-12). Po owej
uczcie dopuścili się bezbożnych czynów (por. Wj 32, 1-6). Strzeż się
również ty, aby nie spotkało cię coś podobnego. Gdybyś nawet nie składał
ofiary ani kamieniowi, ani złotu, nie składał ofiar z owiec ani cieląt,
uważaj, abyś gniewowi nie ofiarował własnej duszy, a nierządowi ani
innym podobnym namiętnościom - swojego zbawienia. Dlatego /mnisi/
z obawy przed owym stromym brzegiem nad przepaścią, przypominają
sobie po jedzeniu ów dzień i ów straszliwy sąd, a raczej po poście (gdyż

13 Greckie &piGTOV znaczy: «ranny posiłek, śniadanie», ale też: «posiłek południowy,
obiad»; 8 ei7 iv o v znaczy: «posiłek, główny posiłek, wieczerza».
14 Te słowa - to znaczy zacytowaną nieco wcześniej część wiersza Mt 16, 27.
15 Greckie r a i p ó ę x f|ę ócv£aecoę oznacza «czas odprężenia, rozpasania, folgowania».
W naszym tekście odnosi się do spożywania posiłku oraz być może do związanego z nim
odpoczynku.
166 J an C hryzostom

ich posiłki są w praktyce postem). A jeśli oni, którzy umartwiają się


postami, czuwaniem, worem pokutnym i niezliczonymi innymi środkami,
potrzebują jeszcze takiego przypomnienia, to kiedyż zdołamy żyć wstrze­
mięźliwie my, którzy zastawiamy stoły sprowadzające po tysiąckroć zgubę,
którzy wcale się nie modlimy, ani przed ani po posiłku?
Dlatego, byśmy się uchronili od tej zguby, przytaczajmy ów hymn,
rozważajmy wszystko, byśmy widząc płynącą z niego korzyść, śpiewali go
również przy stole i poskramiali pożądliwości pochodzące z brzucha,
wprowadzając do naszych domów obyczaje i prawa owych aniołów. Trze­
ba by wprawdzie, byście się tam udali i odnieśli tę korzyść, lecz skoro nie
chcecie, to przynajmniej z naszych ust posłuchajcie tej duchowej melodii
i niech każdy wstając od stołu odmawia te słowa, zaczynając tak: „Bądź
pochwalony Boże”16, gdyż w ten sposób od razu wypełniają prawo apo­
stolskie, które przykazuje: „Wszystko, cokolwiek czynimy słowem lub
czynem, [czyńmy] w imię Pana Jezusa Chrystusa, dziękując Bogu i Ojcu
przez Niego” (por. Kol 3, 17).
Dziękczynienie składają nie tylko za jeden dzień, lecz za całe życie:
„Który mnie żywisz - mówią - od mej młodości”. W tym zawiera się
nauka prawdziwej mądrości ((|)i^OGO(|)ia). Skoro Bóg żywi, nie trzeba się
0 to [zbytnio] troszczyć (por. Mt 6, 25. 34). Gdyby król ci przyrzekł, że
ze swych zasobów będzie ci dostarczać codziennego pożywienia, byłbyś
spokojny o przyszłość. Skoro Bóg dostarcza i wszystko płynie do ciebie
jakby ze źródeł, tym bardziej należy uwolnić się od wszelkich zmartwień.
A mówią tak dlatego, by przekonać zarówno siebie, jak i swoich uczniów,
do wyzbycia się wszelkiej troski dotyczącej życia doczesnego (por. Mt 6,
25. 34).
Dalej, byś nie myślał, że składają te dzięki jedynie za siebie, mówią
ponadto: „Który dajesz pokarm wszelkiemu ciału”, dziękując za cały świat,
wznoszą pieśni pochwalne za wszystkich niczym ojcowie całego świata
1 umacniają się w prawdziwej miłości braterskiej (^lA-aSe^ia). Nie są
przecież zdolni nienawidzić tych, za których dziękują Bogu, że ich żywi.
Czy widzisz, że miłość rośnie poprzez dziękczynienie, troska dotycząca
życia doczesnego ustępuje dzięki tym i poprzednim słowom17. Skoro
[Bóg] żywi wszelkie ciało, to tym bardziej tych, którzy dziękują Mu za to
w modliwie; jeśli żywi ludzi pochłoniętych troskami związanymi

16 Słowa z przytoczonej powyżej modlitwy mnichów pojedzeniu, którą niemalże słowo


po słowie Jan Chryzostom wyjaśni aż do końca tej homilii.
17 Mowa o cytatach przytoczonych z wyjaśnianej modlitwy po jedzeniu - zob.
poprzedni przypis. Troska dotycząca życia doczesnego - por. Mt 6, 25. 34.
Horn. LV: Mt 16, 24-27 167

z doczesnym życiem, to tym bardziej tych, którzy są od nich wolni.


Podobnie Chrystus, by nas ku temu pobudzić, rzekł: „Jesteście ważniejsi
niż wiele wróbli” (Łk 12, 7). Powiedział to, ucząc [ich] by nie pokładali
swojej ufności w bogactwie ani w ziemi czy ziarnie. Nie one nas żywią,
ale słowo Boże (por. Mt 4, 4; Pwt 8, 3). Tymi słowami zmuszają do
milczenia manichejczyków, walentynian oraz wszystkich, którzy trzymają
się ich zgubnej nauki. Nie jest przecież zły Ten, który wszystkim udziela
swych dóbr, a nawet tym, którzy Mu bluźnią.
Dalszy ciąg [przytoczonej modlitwy mnichów po jedzeniu] stanowi
prośba: „Napełnij nasze serca radością i weselem”. O jakiej radości mówi?
Czy o tej ziemskiej? Przenigdy! Gdyby jej pragnęli, nie zamieszkiwaliby
szczytów gór, odludnych miejsc ani nie przyodziewaliby się w wory. Mają
tu na myśli radość, która nie ma nic wspólnego z obecnym życiem, radość
anielską, radość z wysoka. I nie tylko o nią proszą, ale upraszają się
z wielkim naciskiem. Nie mówią: «Daj», lecz: „Napełnij”; nie mówią też:
«Nas», lecz: „Nasze serca”. Gdyż jest to przede wszystkim radość serca.
„Owocem zaś Ducha [jest] miłość, radość, pokój” (Ga 5, 22). Skoro grzech
sprowadził smutek, proszą o to, by poprzez radość została w nich
zaszczepiona sprawiedliwość, gdyż w przeciwnym razie nie mogłaby się
w nich zrodzić radość18.
„Abyśmy mając zawsze wszelki dostatek, obfitowali we wszelkie dobre
uczynki”. Zauważ, jak wypełniają słowa Ewangelii, które mówią: „Chleba
naszego powszedniego daj nam dzisiaj” (Mt 6, 11), {i jak proszą nawet
o to ze względu na rzeczy duchowe: „Abyśmy... obfitowali we wszelkie
dobre uczynki” }. Nie mówią: «Abyśmy czynili tylko to, co trzeba», lecz
nawet więcej aniżeli przykazano. To bowiem znaczą słowa: „Abyśmy
obfitowali”. Podczas gdy proszą Boga o dostatek w rzeczach koniecznych,
sami chcą być posłuszni nie tylko w tym co konieczne, ale o wiele
bardziej: we wszystkim. To znamionuje dobre sługi, to znamionuje mężów
oddanych dobru (<|)i A,o g ó <|)CDV), aby zawsze i we wszystko obfitować.
Dalej z kolei, przypominają sobie własną słabość i to, że nic dobrego
nie może się stać bez pomocy z wysoka. Gdyż po słowach: „Abyśmy
obfitowali we wszelkie dobre uczynki”, dodają: „W Chrystusie Jezusie,
naszym Panu, z którym Tobie [Ojcze] chwała, cześć i moc wraz z Duchem
Świętym na wieki. Amen”, zamykając modlitwę, podobnie jak i rozpoczy­
nając - dziękczynieniem.

18 W tym miejscu w PG 58, 547 występuje powtórka: wiersze 13-17 stanowią


powtórzenie dwóch ostatnich zdań od: „Owocem zaś...
168 J an C hryzostom

6. Wydaje się, że następnie znowu zaczynają od początku, chociaż


pozostają dalej przy tym samym temacie. Podobnie Paweł, zamykając
początek listu doksologią: „Zgodnie z wolą Boga i Ojca [naszego]. Jemu
to chwała na wieki [wieków]. Amen” (Ga 1, 4-5), powraca do rozpoczęte­
go na początku tematu. W innym znów miejscu, powiedziawszy: „I stwo­
rzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest
błogosławiony na wieki. Amen” (Rz 1, 25), nie kończy listu, lecz
rozpoczyna od nowa.
Nie miejmy za złe tym [naszym] aniołom, że nie postępują zgodnie
z porządkiem, gdy zakończywszy doksologią, na nowo rozpoczynają świę­
ty hymn. Zaczynając od doksologii i na niej kończąc, idą za prawami
apostolskimi, a po takim zakończeniu ponownie zaczynają hymn. Dlatego
mówią: „Chwała Tobie - Panie, chwała Tobie - Święty, chwała Tobie -
Królu, że dałeś nam pożywienie ku radości”. Należy bowiem składać
dziękczynienie nie tylko za wielkie dary, ale także za małe. Oni składają
za nie dziękczynienie i zawstydzają herezję manichejczyków oraz tych,
którzy mówią, że doczesne życie jest złe. Abyś ze względu na ich wielkie
samo-zaparcie ((])iA,ooo(|)ia) oraz pogardę dla brzucha, nie podejrzewał ich,
że odczuwają wstręt do pokarmów, podobnie jak wspomniani heretycy,
którzy dławią się aż do śmierci, przez tę modlitwę [ci święci mnisi]
pouczają cię, że powstrzymują się od większej obfitości pokarmu nie
z obrzydzenia dla stworzonych przez Boga rzeczy, ale ze względu na
ćwiczenie się w samo-wyrzeczeniu ((j>iA,oao(|)ioc).
Zauważ, jak po dziękczynieniu za dary już otrzymane, proszą o jeszcze
większe i nie poprzestają na dobrach dotyczących życia doczesnego, ale
wznoszą się aż do nieba i mówią: „Napełnij nas Duchem Świętym”. Nie
można bowiem cieszyć się dobrą sławą tak jak należy, gdy nie posiada się
tej łaski, podobnie jak nie można uczynić niczego szlachetnego ani
wielkiego, jeśli nie posiada się przychylności ze strony Chrystusa. Dlatego
właśnie po słowach: „Abyśmy obfitowali we wszelkie dobre uczynki”, do­
dają: „W Chrystusie Jezusie”. Podobnie tutaj mówią: „Napełnij nas Du­
chem Świętym, abyśmy przed Twym obliczem zostali uznani za miłych”.
Czy zauważyłeś, że nie proszą o rzeczy dotyczące życia doczesnego,
a tylko składają za nie dziękczynienie, natomiast o rzeczy duchowe proszą
i składają za nie dzięki? „Starajcie się, powiada, [najpierw] o królestwo
niebieskie..., a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33).
Zwróć też uwagę na jeszcze inną ich mądrość (<|)i?iOGO(|)la). „Abyśmy
przed Twym obliczem - proszą - zostali uznani za miłych i abyśmy nie
zostali zawstydzeni”. «Nie idzie nam o wstyd wobec tłumu, mówią, ani nie
dbamy o to, co mówią o nas ludzie, śmiejąc się i naigrawając, ale cały
Hom. LV: Mt 16, 24-27 169

nasz wysiłek zmierza ku temu, byśmy nie zostali zawstydzeni wtedy,


[kiedy nadejdzie czas Bożego sądu]». Kiedy to mówią, przypominają sobie
rzekę ognia19, wieńce oraz nagrody. Nie mówią: «Abyśmy nie byli
karani», lecz: „Abyśmy nie zostali zawstydzeni”. Byłoby to dla nas
straszniejsze od piekła, gdyby się miało okazać, że obraziliśmy Pana.
Ponieważ większość ludzi o charakterze grubiańskim nie napawa to
strachem, dodają [słowa z Ewangelii]: „Kiedy oddasz każdemu według
jego uczynków” (Mt 16, 27). Czy widzisz, jak wielkie przysługi wyświad­
czają nam ludzie obcy i pielgrzymi, mieszkańcy pustyni, a raczej obywate­
le niebios? My zaś nie należymy do nieba, jesteśmy raczej obywatelami
ziemi, tamci zaś przeciwnie - [nieba].
Po tym hymnie, gdy odczuli wielką skruchę i zalali się obficie rzew­
nymi20 łzami, udają się na spoczynek, dozwalając go sobie tylko tyle, by
trochę odpocząć (por. Mk 6, 31). I znów z nocy czynią dzień, spędzając
je na dziękczynieniu i śpiewaniu psalmów.
Nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety ćwiczą się w tym bogobojnym
życiu ((|)iA,OGO<|)ia), pokonując naturalną słabość swojej natury niezwykłą
gorliwością. Zawstydźmy się my - mężczyźni, widząc w nich taką wy­
trwałość, zaprzestańmy uganiać się za rzeczami doczesnymi, za cieniami,
sennymi marzeniami oraz dymem21. Większa część naszego życia
przemija wypełniana głupotą. Pierwszy okres życia pełen jest głupstw,
ostatni zaś zmierzający do starości, przytępia w nas wszelkie doznania
zmysłowe. Mała więc pozostaje środkowa część życia, kiedy można
nacieszyć się przyjemnościami zmysłowymi, ale nawet ona nie pozwala na
niezamącone niczym ich przeżywanie, bo zakłócają je niezliczone trudy i
troski. Dlatego wzywam was, szukajmy dóbr nienaruszalnych i nieśmiertel­
nych, życia, w którym nigdy nie ma starości.
Nawet człowiek, który żyje w mieście może naśladować mądrość ży­
ciową (<|>iA,oco<|>ia) pustelników. Przecież człowiek żonaty i mieszkający
w domu może się modlić, pościć, trwać w skrusze. Podobnie pierwsi
słuchacze nauk głoszonych przez apostołów pomimo tego, że żyli w mia­
stach, wiedli tak świątobliwe życie jak ludzie zamieszkujący pustynię; inni
z kolei, jak Pryscylla i Akwila, trudnili się rzemiosłem (por. Dz 18, 2-3).
Podobnie także prorocy, wszyscy mieli żony i rodziny, jak Izajasz,
Ezechiel, jak wielki Mojżesz22, a nie ponieśli z tego powodu żadnej
szkody na cnocie.

19 Rzeka ognia - zob. powyżej MtHom 42, 3 przypis 11 oraz 54, 6 przypis 18.
20 Dosłownie: gorącymi.
21 Jan Chryzostom mówi tu rzeczach nieuchwytnych i ulotnych.
22 Izajasz - por. Iz 7, 3; 8, 3; Ezechiel - por. Ez 24, 18; Mojżesz - por. Wj 2, 21.
170 J an C hryzostom

Naśladujmy ich także my: ustawicznie składajmy Bogu dziękczynienie,


głośmy nieustannie Jego chwałę śpiewając Mu hymny. Zatroszczmy się też
o roztropność i o pozostałe cnoty. Wprowadźmy do miast samo-zaparcie
(())iA,ooo(j)ia) praktykowane na pustyni, abyśmy Bogu byli mili23, a wśród
ludzi uchodzili za zacnych i dostąpili przyszłych dóbr, z łaski i dobroci
Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego i z którym Ojcu chwała,
cześć i moc, wraz z Duchem Świętym Ożywicielem, teraz, zawsze i na
wieki wieków. Amen.

23 Greckie euócpecrroi por. 2 Kor 5, 9 oraz ostatnie słowa przytoczonej na początku


sekcji 5. modlitwymnichów po jedzeniu.
HOMILIA LVI: Mt 16, 28 - 17, 9
(PG 58, 549-558)

(16, 28) Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Niektórzy z tych, co /w


¿to/ćk mc zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego
w królestwie swoim.
1. [Wcześniej, jak pamiętamy, Jezus] wiele mówił o niebezpieczeń­
stwach, o śmierci, o swojej męce, o zabijaniu Jego uczniów oraz przekazał
im surowe zasady [dotyczące pójścia za Nim]1. Niebezpieczeństwa
oczekiwały ich już w życiu doczesnym i to w dodatku niebawem, nagrody
zaś opierały się na nadziei i oczekiwaniu. Na przykład: że kto straci swe
życie dla Niego, znajdzie je (por. Mt 16, 25); że przyjdzie w chwale swego
Ojca i będzie nagradzać (por. Mt 16, 27). Chcąc więc przekonać ich o tym
w sposób naoczny, oczywiście na ile mogli to pojąć, i pokazać im chwałę,
w której ma przyjść, objawia im ją i przedstawia już w tym życiu1 2, by nie
ubolewali ani nad własną śmiercią, ani nad śmiercią Pana, szczególnie zaś
Piotr, który się tym wielce przeraził3.
Zwróć uwagę, co czyni. Mówił o piekle i o królestwie (bo słowami:
„Zachowujący swe życie, straci je, a kto straci swe życie z Mego powodu,
znajdzie je” - por. Mt 16, 25; oraz: „i odda każdemu według jego
postępowania” - Mt 16, 27, wskazał na obie te rzeczy). Powiedziawszy
o jednym i o drugim, naocznie pokazuje królestwo, a piekła nie. Dlaczego?
Byłoby to konieczne, gdyby miał przed sobą ludzi o grubiańskim
charakterze. Skoro zaś /uczniowie/ wyróżniali się i byli przychylnie
nastawieni, umacnia ich dobrymi rzeczami. Postępuje w ten sposób nie

1 Niebezpieczeństwa i zabijanie uczniów - por. Mt 16, 24-25 oraz MtHom 55, 1-2,
gdzie Jan Chryzostom w takim sensie wyjaśnia te wiersze; o śmierci i swojej męce - por.
Mt 16, 21; surowe zasady [dotyczące pójścia za Nim] - por. Mt 16, 24-26.
2 Aluzja do przemienienia Pańskiego, o którym mowa w wierszu Mt 17, 2. Świadczyło­
by to o tym, że przed homilią odczytywano fragment, który kaznodzieja zamierzał wyjaśnić
w trakcie kazania.
3 Por. Mt 16, 22-23. Zob. także poniżej nr 2. wyjaśnienie wiersza Mt 17, 4AB.
172 J an C hryzostom

tylko dlatego, ale także dla prostej przyczyny, że i dla Niego samego było
to o wiele bardziej stosowne.
Zresztą wcale nie pomija piekła, ale często stawia przed oczyma rzeczy
do niego się odnoszące. Na przykład: gdy opisuje postać Łazarza (por. Łk
16, 19-31); gdy wspomina człowieka żądającego zwrotu stu denarów (por.
Mt 18, 23-35); gdy mówi o tym, który nie miał na sobie szaty godowej
(por. Mt 22, 1-14) oraz o wielu innych.
(17,1A) Po sześciu dniach [Jezus] wziął z sobą Piotra, Jakuba i [brata
jego] Jana. Inny ewangelista powiada, że po ośmiu dniach (por. Łk 9, 28),
nie sprzeciwiając mu się, ale wielce się z nim zgadzając. /Łukasz/ bowiem
zaliczył dzień, w którym mówił oraz ten, w którym ich wyprowadził, nasz
zaś ewangelista wymienił jedynie dni będące pośrodku. Zwróć uwagę na
sposób myślenia ((|)iA,OGO(|)£i) Mateusza: nie pomija milczeniem tych,
którzy zostali wyróżnieni bardziej niż on. To samo czyni często również
Jan, bardzo dokładnie opisując wspaniałe pochwały Piotra (por. np. J 21,
15-23). Albowiem grono tych świętych ludzi zawsze było wolne od
zazdrości i próżnej sławy4.
[Jezus] wziął najznakomitszych apostołów (17, IB.) i zaprowadził [ich]
na wysoką górę, osobno. (17, 2) Tam przemienił się wobec nich: Twarz
Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. (17, 3)
A oto ukazali im się Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Dlaczego
wziął tylko ich? Bo byli znakomitsi od innych. Piotr przejawiał swą
wyższość w tym, że Go bardzo miłował; Jan natomiast dlatego, że był
bardzo przez Niego miłowany. Jakub z kolei z powodu swej wspólnej
z bratem odpowiedzi, gdy powiedział: „Możemy pić kielich” (por. Mt 20,
22), a nie tylko z racji swej odpowiedzi, ale także ze względu na inne swe
czyny, którymi potwierdził wcześniejsze swoje słowa5. Tak był surowy
i nieubłagany wobec Żydów, iż nawet Herod sądził, że wyświadczy
Żydom największą łaskę, gdy każe go zabić (por. Dz 12, ln).
Dlaczego nie prowadzi ich od razu? Aby u innych uczniów nie
wzbudzać namiętnych ludzkich odczuć rodzących się w takich sytuacjach.
Dlatego nie wymienia nawet imion tych, którzy mieli iść na górę. Bo inni

4 Nie oznacza to wcale, że apostołowie od razu byli doskonali. Jan Chryzostom


wspomina często o ich niedoskonałości (np. wyjaśniając wiersze o rozmnożeniu chleba -
zob. MtHom 49; spór o pierwszeństwo - zob. MtHom 58, 2n; sprawa synów Zebedeusza
- zob. MtHom 65) przed ukrzyżowaniem Pana i zesłaniem Ducha Świętego (zob. poniżej
sekcja 3. wyjaśnienie wiersza 17, 4C; sekcja 4. drugi akapit wyjaśnienia wiersza 17, 9 oraz
MtHom 57, 3 - ostatni akapit; 65, 2).
5 Tak tłumaczę greckie: ócMióc K ai óctió Tćbv £py(DV, Tćbv te hXkm/, K ai óuj)' &v
£TtXfipcoaev ócTtep eikey.
Horn. LVI: Mt 16, 2 8 - 1 7 , 9 173

bardzo pragnęliby towarzyszyć Mu na górę, mając widzieć obraz owej


chwały (por. Mt 16, 27), i czuliby żal, że zostali pominięci. Jakkolwiek
ukazał ją na sposób zmysłowy, to i tak rzecz stała się przedmiotem wiel­
kiego pragnienia.
Dlaczego zapowiada to wcześniej?6 Aby wskutek Jego zapowiedzi,
mogli lepiej zrozumieć widzenie, aby ożywieni przez te dni gorętszym
pragnieniem, uczestniczyli w zdarzeniu z trzeźwym i przygotowanym na
to umysłem.

(Przyczyny i cel obecności Mojżesza i Eliasza przy przemienieniu)


Dlaczego przywołuje Mojżesza i Eliasza? Można by podać wiele
przyczyn. Niewątpliwie najważniejszą jest ta, że tłumy mówiły o Nim:
jedni, iż jest Eliaszem, drudzy - Jeremiaszem, a jeszcze inni - jednym
z dawnych proroków (por. Mt 16, 13-14). Dlatego przywołuje ich prze­
wodników7, aby i w tym [uczniowie] zobaczyli różnicę pomiędzy sługami
a Panem oraz aby Piotr słusznie został pochwalony, że wyznał, iż On jest
Synem Bożym (por. Mt 16, 16).
Oprócz tego można by wskazać jeszcze inny powód. Przecież nie­
ustannie zarzucano Mu, że przekracza Prawo; sądzono, że jest bluźniercą
(por. Mt 9, 3; J 10, 36) przywłaszczającym sobie Jemu nie należną chwałę
Ojca; mówiono: „Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szaba­
tu” (J 9, 16); oraz: „Nie chcemy cię kamienować za dobry czyn, ale za
bluźnierstwo, za to, że ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga”
(J 10, 33). Dlatego sprowadza Mojżesza i Eliasza, którzy jaśnieli oby­
dwiema tymi cnotami, aby okazać, że oba zarzuty brały się z zawiści,
a Jego nie dotyczy żaden z nich. Mojżesz bowiem ustanowił Prawo, a Ży­
dzi mogli wnioskować, że nie byłby obojętny wobec deptania po nim, jak
oni sądzili, i nie wyróżniłby tego, kto je łamał, ani nieprzyjaciela tego,
który je nadał. Eliasz zaś tak gorliwie zabiegał o Bożą chwałę, że nie
zjawiłby się przy /Chrystusie/ i nie słuchałby Go, gdyby On był nieprzyja­
cielem Boga, gdyby nazywał siebie Bogiem i czynił się równym Ojcu,
postępując fałszywie i nie będąc tym, za kogo się podawał.
2. Prócz wymienionych już powodów można wskazać jeszcze inny.
Jaki? A mianowicie ten, aby się dowiedzieli, że On jest Panem życia

6 Prawdopodobnie Jan Chryzostom miał tu na myśli wiersz Mt 16, 27.


7 To znaczy Eliasza i Mojżesza. Tak rozumiem greckie to u ę KOpu^aloDę ótyet. J.
Krystyniacki odnosi to do apostołów Piotra, Jakuba i Jana: „Najznakomitszych apostołów
ze sobą prowadzi” (t. II s. 324). Gramatycznie wypowiedź Jana Chryzostoma nie jest
jednoznaczna, ale kontekst - moim zdaniem - wskazuje na Eliasza i Mojżesza.
174 J an C hryzostom

i śmierci oraz rozporządza tym, co jest w niebie i co na ziemi8. Dlatego


przywołuje zarówno /Mojżesza/, który umarł, jak i /Eliasza/, który nie
doświadczył śmierci9. Piąty powód (bo jest on piąty po wcześniej już
wymienionych) podał sam ewangelista. Jaki on jest? Aby pokazać chwałę
krzyża, pocieszyć Piotra oraz innych, którzy bali się męki, i pokrzepić ich
na duchu. Gdy bowiem [Mojżesz i Eliasz] tam przybyli, nie milczeli, ale
„opowiadali o chwale, której miał dokonać w Jerozolimie” (por. Łk 9, 31),
czyli o męce i o krzyżu, gdyż w ten sposób to zawsze określają.
Umocnił ich nie tylko tym, lecz także cnotą przywołanych mężów. Jej
szczególnie od nich się domagał. Skoro powiedział: „Jeśli kto chce pójść
za Mną..., niech weźmie swój krzyż i niech idzie za Mną” (Mt 16, 24),
przywołuje do siebie tych, którzy narażali się na tysięczne śmierci w imię
przykazań Bożych i powierzonego sobie ludu. Każdy z nich obu straciw­
szy swe życie, odnalazł je (por. Mt 16, 25). Obaj śmiało występowali prze­
ciwko władcom ( r o p a w i ę ) . Mojżesz przeciwko [faraonowi] egipskiemu
(por. Wj 3 - 14), Eliasz przeciw Achabowi (por. 1 Kii 18). Czynili to ze
względu na ludzi nieczułych i nieposłusznych. Ci właśnie, których ocalili,
wpędzali ich w największe niebezpieczeństwo. Obydwaj chcieli usunąć
bałwochwalstwo, choć byli prostymi ludźmi: jeden jąkał się i miał słaby
głos (por. Wj 4, 10), drugi natomiast był prostym wieśniakiem (ay p o iK Ó T -
£ p o v ) . Obydwaj dobrowolnie zachowywali wielkie ubóstwo: ani Mojżesz
niczego nie posiadał, ani Eliasz nie miał więcej nad owczą skórę. Żyli
w czasie Starego Testamentu i nie mieli łaski [widzenia] tak wielkich
znaków [jak apostołowie] (por. Mt 13, 16-17). Wprawdzie Mojżesz roz­
dzielił morze (por. Wj 14, 16. 21-22), ale Piotr chodził po wodzie (por.
Mt 14, 29), mógł przenosić góry101, leczył wszelkie niemoce cielesne,
wyrzucał wściekłe demony (por. Dz 5, 16; Łk 10, 17), spełniał owe
wielkie cuda cieniem swego ciała (por. Dz 5, 15) i nawrócił cały świat11.
Wprawdzie Eliasz wskrzesił umarłego (por. 1 Kri 17, 17-24; Syr 48, 5),
oni jednak [wskrzesili] bardzo wielu12, i to nawet wtedy, gdy nie
otrzymali jeszcze Ducha Świętego13.1 właśnie z tego powodu ich sprowa­

8 Dosłownie: T(bv &vco K a i Tóbv kóctco «co jest w górze i na dole». Zob. powyżej
MtHom 41, 2 przypis 10.
9 Śmierć Mojżesza - por. Pwt 34, 5; Joz 1, 1; odejście Eliasza - por. 2 Kri 2, 11.
10 Zapewne aluzja do Mt 17, 20. Zob. także MtHom 57, 3 wyjaśnienie wiersza Mt
17, 20.
11 Przesada retoryczna - zob. powyżej MtHom 46, 2 przypis 5.
12 Por. Dz 9, 36-40; 20, 9-12.
13 Być może aluzja do cudów dokonanych po rozesłaniu uczniów przez Jezusa - por.
Łk 10, 17.
Hom. LVI: Mt 16, 2 8 - 1 7 , 9 175

dza. Chciał bowiem, by naśladowali ich sztukę kierowania ludem, ich wy­
trwałość i nieugiętość; aby byli łagodni jak Mojżesz, gorliwi jak Eliasz
(por. 1 Kri 19, 14) oraz troskliwi jak oni obydwaj. Jeden przez trzy lata
znosił głód dla ludu izraelskiego (por. 1 Kri 17), drugi natomiast
powiedział: „Przebacz im ten grzech! A jeżeli nie, to wymaż i mnie
z księgi, którą napisałeś” (Wj 32, 32). Przez to widzenie przypomniał im
to wszystko.
Doprowadził uczniów do tej chwały nie po to, by na tym się zatrzy­
mali, ale by przekroczyli ideały zrealizowane [przez Mojżesza i Eliasza].
Gdy mówili: „Czyż mamy powiedzieć, aby ogień spadł z nieba?” (Łk 9,
54), przypominając sobie Eliasza, który tak uczynił14, rzekł do nich: „Nie
wiecie, czyjego ducha jesteście” (Łk 9, 55)15, wzywając ich do cierpliwe­
go znoszenia doznawanych uraz (ówe^iKOdda) ze względu na różnicę
łaski. Niech nikt nie mniema, że potępiamy Eliasza jako człowieka
niedoskonałego; nie mówimy tego, gdyż był on wielce doskonały, ale
w jego czasach, kiedy świadomość ludzi była jeszcze dziecinna, i potrzeb­
na była tego rodzaju nauka. W takim sensie również Mojżesz był
doskonały. Jednakże od /uczniów/ wymaga więcej niż od niego. „Jeśli
sprawiedliwość wasza nie będzie większa niż uczonych w Piśmie
i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5, 20). Nie
poszli do Egiptu, ale na cały świat, który usposobiony był gorzej niż
Egipcjanie; nie po to, by rozmawiać z faraonem, lecz aby staczać bój
ramię w ramię16 z diabłem - przywódcą (TOpawię) zła. Ich walka miała
na celu obezwładnienie go oraz zrabowanie mu całego jego dobytku.
Dokonywali tego nie poprzez rozdzielenie morza17, ale otchłani bezboż­
ności przy pomocy różdżki Jessego (por. Iz 11, 1; Rz 15, 12) - otchłani
miotającej falami o wiele większymi. Zauważ, ile rzeczy napełniało tych
ludzi strachem: śmierć, ubóstwo, niesława, niezliczone cierpienia; drżeli
przed tym bardziej, niż Żydzi przed owym morzem. A jednak nakłonił ich,
by odważyli się na to wszystko i przeszli zupełnie bezpiecznie, jak po

14 Por. Syr 48, 3; 1 Kri 18, 38; 19, 12; 2 Kri 1, 12-14. Trzeba dodać, że w niektórych
kodeksach biblijnych znajdujemy zdanie (bę Kai ’ HXiaę £7tolr|G £V stanowiące część
wiersza Łk 9, 54.
15 Zdanie to występuje w niektórych kodeksach biblijnych i stanowi zakończenie
wiersza Łk 9, 55.
16 Greckie 7roKT£{)(o znaczy dosłownie: «walczyć na pięści». Jan Chryzostom - według
mnie - chciał tu podkreślić bliskość zła, z którym mają zmierzyć się apostołowie; jest ono
aktualne i konkretne, a nie abstrakcyjne.
17 Aluzja do przejścia przez Morze Czerwone - por. Wj 14, 21-31.
176 Jan C hryzostom

suchym lądzie. Aby uzdolnić ich do tego wszystkiego, przyprowadził


/Mojżesza i Eliasza/, którzy jaśnieli w Starym Testamencie.
(por. 17, 4A) Cóż na to żarliwy Piotr? (17, 4B) [Panie], dobrze że tu
jesteśmy. Słyszał, że /Jezus/ miał iść do Jerozolimy i cierpieć; bał się
i drżał o Niego, ale po otrzymanej naganie (por. Mt 16, 23) nie miał
odwagi podejść i ponownie Mu powiedzieć: „[Panie], niech Cię Bóg bro­
ni” (Mt 16, 22). Powodowany lękiem daje delikatnie to samo do zrozumie­
nia używając innych słów. Zobaczywszy górę, rozległą i odludną pustynię,
zrozumiał, że jest to miejsce bardzo bezpieczne, a nie tylko chodziło
o miejsce, ale przede wszystkim o to, żeby [Jezus] nie szedł do Jerozoli­
my. Chciał, by pozostał tam na zawsze, (por. 17, 4C) dlatego wspomina
o namiotach. «Jeśli tak się stanie - myślał sobie - to nie pójdziemy do
Jerozolimy, a jeśli tam nie pójdziemy, to /Jezus/ nie poniesie śmierci».
Przypuszczał bowiem, że uczeni w Piśmie zastawią na Niego pułapkę.
Skoro nie miał odwagi wyrazić się w ten sposób, a chciał osiągnąć swój
cel, oznajmił to ostrożnie: (17, 4B) «Dobrze, te tu jesteśmy, gdzie jest
także Mojżesz i Eliasz18. Eliasz, który sprowadził na górę ogień z
nieba19; Mojżesz, który wstąpił w ciemności {i rozmawiał z Bogiem}
(por. Wj 20, 21 n); a więc nikt nawet nie będzie wiedział, gdzie jesteśmy».
3. Widzisz gorącego miłośnika Chrystusa? Nie zważaj na niezbyt
dobrze obmyślony sposób zachęty, ale na jego żarliwość i miłość jaką
żywił do Chrystusa. Nie powiedział tego przecież w obawie o samego
siebie. Posłuchaj, co mówi, kiedy Chrystus przepowiada swoją śmierć oraz
atak na Jego osobę: {„Życie moje oddam za Ciebie” (J 13, 37)}; „Choćby
mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie” (Mt 26, 35).
Zauważ, że nawet wśród niebezpieczeństw nie myśli o sobie. Gdy oto­
czył ich wielki tłum, nie tylko nie uciekł, ale dobywszy miecza odciął
ucho sługi arcykapłana (por. J 18, 10). Nie pilnował swoich własnych
spraw, ale drżał o Nauczyciela. Poprzednio wyraził się w formie twierdzą­

ls Warto zauważyć, że w analizie wiersza Mt 17, 4C: Dobrze, że tu jesteśmy Jana


Chryzostoma interesuje aspekt psychologiczny, a nie duchowy. Piotr nie mówi - według
mego - że dobrze jest być z Chrystusem, z Chrystusem w chwale, bo przecież był z Nim
również w innych miejscach. Piotr kocha Jezusa, ale jeśli Jezus mówi, że idzie umrzeć, to
on jest świadom, że w Jerozolimie nie zdoła Mu pomóc, dlatego miłość do Jezusa
podpowiada mu, aby Go zatrzymał na górze przemienienia. Nie jest to brak wiary w moc
Chrystusa, ale wiara w Jego prawdomówność.
Chryzostom rozwija ten wątek w następnych zdaniach (zob. 3.) przechodząc na
płaszczyznę wiary i przypisując te słowa przeżywanemu wówczas przez Piotra lękowi.
Łukasz powie nawet, „że nie wiedział, co mówi” (Łk 9, 33). Na ten Łukaszowy wiersz Jan
Chryzostom powołuje się nieco niżej (zob. 3. trzeci akapit).
*,y Por. Syr 48, 3; 1 Kri 18, 38; 19, 12; 2 Kri 1, 12-14.
Horn. LVI: Mt 16, 2 8 - 1 7 , 9 177

cej (por. Mt 16, 22), teraz poprawia się i w obawie, by nie został ponow­
nie skarcony (por. Mt 16, 23), mówi: (17, 4C.) Jeśli chcesz, postawimy tu
trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Co
mówisz, Piotrze?! Czyż przed chwilą nie odróżniłeś Go od sług (por. Mt
16, 16), a teraz znowu wyliczasz Go pomiędzy nimi? Czy widzisz, jak bar­
dzo niedoskonali byli [uczniowie] przed ukrzyżowaniem? Chociaż Ojciec
mu to objawił (por. Mt 16, 17), nie zatrzymał tego objawienia na stałe, ale
się zmieszał opanowany wewnętrznym niepokojem. Nie tylko tym, o któ­
rym wspomniałem, lecz także innym, wynikającym z przeżycia samego wi­
dzenia. Dlatego inni ewangeliści relacjonując zdarzenie opowiadają
0 zamieszaniu w jego myślach, podczas gdy to mówił, dając w ten sposób
do zrozumienia, że [jego słowa] rodziły się z niepokoju.
Marek powiada: „Nie wiedział, co należy mówić, tak byli przestraszeni”
(Mk 9, 6). Łukasz zaś po słowach: „Postawmy trzy namioty”, dodał: „Nie
wiedział, co mówi” (Łk 9, 33). Dalej, zwraca uwagę na to, że opanowała
go trwoga; mówi o tym zarówno /Łukasz/ (por. Łk 9, 34), jak i pozostali
(por. Mt 17, 6; Mk 9, 6). /Łukasz/ powiada: „Snem byli zmorzeni. Gdy się
ocknęli, ujrzeli Jego chwałę” (Łk 9, 32). Snem nazywa tu wielkie osłupie­
nie, w jakie wprawiło ich widzenie. Nadmierna bowiem jasność oślepia
oczy; tego właśnie oni wtedy doświadczyli. Bo nie była to noc, ale dzień
1 nadzwyczajna jasność oślepiła ich słaby wzrok.
Cóż [się dalej dzieje]? /Chrystus/ nie mówi nic, ani Mojżesz, ani Eliasz.
Ten, który jest większy i najbardziej wiarygodny od wszystkich - Ojciec,
wydaje głos z obłoku. Dlaczego z obłoku? Bo Bóg zawsze objawia się
w ten sposób. „Obłok i ciemność wokoło Niego” (Ps 97, 2). „[Pan], wsiadł
na lekki obłok” (Iz 19, 1). „Za rydwan masz obłoki” (Ps 104, 3). „A obłok
zabrał Go im sprzed oczu” (Dz 1, 9). „Jak Syn Człowieczy przybywający
na obłokach” (Dn 7, 13; por. Mt 24, 30). Dlatego stamtąd daje się słyszeć,
aby uwierzyli, że głos pochodzi od Boga.
A obłok był jaśniejący. (17, 5) Gdy on jeszcze mówił, oto jaśniejący
obłok osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowa­
ny, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie». Kiedy grozi, wtedy
ukazuje ciemny obłok, jak na górze Synaj: „Mojżesz, powiada, wszedł
w obłok” (Wj 24, 18) {„i w ciemność” (Wj 20, 21), „jak para pojawił się
dym” (por. Syr 22, 24)}; a prorok, mówiąc o Jego groźbie, powiada:
„Przy wdział jako okrycie ciemną wodę, gęste chmury” (Ps 18, 12). Tu zaś
obłok jest jasny, ponieważ nie chciał ich przestraszyć, lecz nauczyć. Piotr
powiedział: (17, 4C) Postawimy trzy namioty, a On pokazał przybytek nie
ludzką ręką uczyniony (por. Mk 14, 58; 2 Kor 5, 1). Dlatego tam jest dym
i para z pieca (por. Syr 22, 24), a tu niewypowiedziana jasność i głos.
178 Jan C hryzostom

Pokazuje też, że słowa te nie odnoszą się po prostu do jednego z nich


trzech, ale wyłącznie do Chrystusa. Gdy bowiem dał się słyszeć głos,
tamci zniknęli (por. Łk 9, 36). Gdyby mówił tak o którymkolwiek z nich,
/Chrystus/ nie pozostałby sam wtedy, kiedy zniknęli dwaj pozostali. Dla­
czego więc obłok nie okrył jedynie samego Chrystusa, ale wszystkich?
Gdyby okrył tylko Chrystusa, uważano by, że to On wydał głos. Dlatego
ewangelista, zapewniając o tym, powiada, że głos pochodził z obłoku,
czyli od Boga.
I cóż mówi ten głos? To jest mój Syn umiłowany. Jeśli jest umiłowany,
nie lękaj się, Piotrze! Powinieneś już znać Jego moc i być pewnym Jego
zmartwychwstania. Skoro tego nie wiesz, nabierz odwagi dzięki głosowi
Ojca. Jeśli Bóg jest wszechmocny, a rzeczywiście jest, to oczywiste jest,
że również Syn jest pod tym względem podobny. Nie lękaj się więc tych
strasznych rzeczy20. Jeżeli jeszcze tego nie pojmujesz, weź pod uwagę to,
że On jest Synem i że jest miłowany. To jest, powiada, mój Syn umiłowa­
ny. Jeśli jest miłowany, to się nie lękaj. Nikt bowiem nie opuszcza tego,
kogo miłuje. Nie trwóż się więc: choćbyś Go miłował tysiące razy, nie
miłujesz Go tak, jak Ten, który Go zrodził.
W którym mam upodobanie. Miłuje Go bowiem nie tylko dlatego, że
Go zrodził, ale również dlatego, że jest Mu we wszystkim równy
i jednomyślny z Nim21. Podwójna jest więc przyczyna miłości, a nawet
potrójna: ponieważ jest Synem; ponieważ jest umiłowany; ponieważ
w Nim ma upodobanie.
Co znaczą słowa: W którym mam upodobaniel Jak gdyby powiedział:
«W którym odpoczywam, w którym znajduję zadowolenie», ponieważ we
wszystkim jest z Nim doskonale równy, posiada jedną wolę z Ojcem oraz
pozostając Synem jest pod każdym względem jednym z Tym, który Go
zrodził (por. J 10, 30).
Jego słuchajcie. Gdyby nawet chciał być ukrzyżowany, nie sprzeciwiaj
się [Mu]22.
(17, 6 ) [Uczniowie], słysząc to, upadli (&7l8GOV) na twarz i bardzo się
zlękli. (17, 7) A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie

20 Zapewne aluzja do krzyża i męki Chrystusa, jak również do cierpień czekających


Jego uczniów.
21 Zdanie o wydźwięku antyariańskim. Greckie ópoyv(bpa)V może tu znaczyć także:
«ten sam zamiar, ta sama wola»
22 Wydaje się, że Jan Chryzostom nie przypadkowo używa tu słowa ócvTt7teorię (od:
ócvTt-7tlTCT(o), ale przeciwstawia go postawie uczniów z wiersza Mt 17, 6: £7teaov (od:
tcI ktco).
Horn. LWI: Mt 16, 28 - 17, 9 179

i nie lękajcie się». (17, 8) Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko
samego Jezusa.
4. Dlaczego się przelękli, słysząc to? Przecież już wcześniej dał się
słyszeć taki głos nad Jordanem (por. Mt 3, 17); tłumy były obecne, a nikt
nie doznał niczego podobnego; i potem znowu nie doświadczyli niczego
podobnego, gdy mówili, że zagrzmiało (por. J 12, 28-29). Czemuż więc
na górze upadli [na twarz]? Ponieważ byli na osobności, na wysokości,
gdzie panował wielki spokój, gdzie nastąpiło przejmujące strachem
przemienienie, gdzie była czysta światłość i rozpostarty obłok; wszystko
to ogarniało ich wielkim strachem. Z każdej strony padało na nich
przerażenie; upadli więc [na twarz] ze strachu oraz dla oddania pokłonu.
Aby ich lęk nie trwał długo i nie pozbawił ich pamięci, [Jezus] od razu
uwalnia ich od trwogi, pokazuje się im sam jeden i przykazuje im, aby nie
opowiadali nikomu o tym widzeniu, aż zmartwychwstanie:
(17, 9) A gdy schodzili z góry, [Jezus] przykazał im, aby nikomu nie
opowiadali o tym widzeniu, aż zmartwychwstanie22,. Im większe bowiem
rzeczy o Nim mówiono, tym trudniej wielu je wtedy pojmowało,
a zgorszenie z powodu krzyża wzmagało się coraz bardziej. Dlatego
przykazuje im, aby zachowali milczenie. Nie [mówi im] wyłącznie o tym,
ale znowu przypomina o męce, nie podając jedynie przyczyny, dla której
nakazał im milczenie. Zresztą nie zakazał im całkowicie o tym nikomu nie
mówić, lecz tylko do czasu, gdy zmartwychwstanie. A nie wspomniawszy
o części bolesnej, mówi tylko o tym, co dobre2324.
Cóż więc? Czy potem nie mieli się gorszyć? Przenigdy. Chodziło tylko
o czas przed ukrzyżowaniem. Potem otrzymali przecież Ducha Świętego
(por. Dz 2, ln); wspomagał ich głos25 pochodzący z cudów; wszystko,
cokolwiek mówili, było zrozumiałe (por. Dz 2, 8-11); same zdarzenia
głosiły Jego moc donioślej od trąby i już później nie wydarzyło się żadne
podobne zgorszenie.

23 Jan Chryzostom zamienia w tym zdaniu mowę niezależną na zależną i nieco je


skraca.
24 To znaczy Jezus wspomina o powstaniu z martwych, pomijając słowa o swojej
śmierci, którą już wcześniej zapowiedział - por. Mt 16, 21.
25 Jan Chryzostom niewątpliwie nawiązuje tu do głosu z nieba z wiersza Mt 17, 5.
Można by to oddać po polsku: «wołanie», «wymowa». Zostawiłem «głos», aby nie tracić
związku z wyjaśnianą perykopą z Mateusza.
180 J an C hryzostom

(Powtórne przyjście Jezusa)


Nikt nie jest bardziej błogosławiony26 niż apostołowie, szczególnie ci
trzej, którzy zostali uznani za godnych, by znajdować się w obłoku pod
tym samym dachem razem z Panem. Jeżeli zechcemy, również my
będziemy oglądać Chrystusa. Nie tak, jak wówczas /apostołowie/ na górze,
ale jeszcze w większym blasku. Bo nie tak przyjdzie /powtórnie/. Wtedy
litując się nad uczniami okazał tylko tyle blasku, ile mogli znieść.
Powtórnie zaś przyjdzie w chwale Ojca (por. Mt 16, 27), nie tylko z Moj­
żeszem i Eliaszem, ale z niezliczonym zastępem aniołów, z archaniołami,
z Cherubinami, z owymi niezliczonymi ludami, nie mając rozpostartego
obłoku ponad głową, ale otulony samym niebem.
Podobnie gdy sędziowie mają publicznie ogłosić wyrok, stojący obok
odsuwają zasłony na bok i w ten sposób czynią ich widocznymi, tak samo
wtedy wszyscy będą Go oglądać siedzącego [na tronie], a cały ród ludzki
będzie stać zgromadzony, On zaś sam będzie im odpowiadał (por. Mt 25,
3ln). Jednym powie: „Pójdźcie, błogosławieni mojego Ojca..., bo byłem
głodny, a daliście Mi jeść” (Mt 25, 34-35); do innych znów powie:
„Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad
wieloma cię postawię” (Mt 25, 21). {Wydając przeciwny wyrok}, niektó­
rym odpowie: „Idźcie precz ode Mnie w ogień wieczny, przygotowany
diabłu i jego aniołom” (Mt, 25, 41), innym znów: „Sługo zły i gnuśny”
(Mt 25, 26). Jednych każe ćwiartować (por. Mt 24, 51; Łk 12, 46) i odda
ich katom (por. Mt 18, 34); drugim każe związać ręce i nogi oraz wyrzucić
na zewnątrz w ciemności (por. Mt 22, 13). Po toporze dostaną się do pieca
(por. Mt 3, 10; Łk 3, 9), a wpadnie tam też to, co zostanie wyrzucone
z sieci (por. Mt 13, 49-50)27.
„Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce” (Mt 13, 43), a nawet
jaśniej niż słońce. Nie dlatego w ten sposób zostało to powiedziane, żeby
światłość świętych miała być tylko taka jak słońca, ale ze względu na to,
iż nie znamy innej jaśniejszej gwiazdy od słońca, chciał przyrównać ich
przyszłą jasność do czegoś znanego. [Ewangelista] mówiąc o [przemienie­
niu] na górze, z tego samego powodu podobnie się wyraził: (17, 2) Twarz
Jego zajaśniała jak słońce. Uczniowie, którzy upadli na twarz, świadczą
o tym, że światłość była większa, niż w podanym przykładzie. Gdyby
światłość nie była nadzwyczajna, {ale porównywalna do światła słońca},
nie upadliby, znosząc ją łatwo.

26 Greckie słowo pocKĆcptoę znaczy także: «szczęśliwy».


27 Warto zauważyć, że wszystkie określenia dotyczące zbawionych i potępionych Jan
Chryzostom przytacza z Ewangelii.
Hom. LVI: Mt 16, 2 8 - 1 7 , 9 181

Sprawiedliwi będą więc jaśnieć jak słońce, a nawet bardziej niż słońce,
grzesznicy zaś będą ponosić najcięższe kary. Nie będzie wówczas potrzeba
żadnych {rozpraw}, dowodów ani świadków. Sam sądzący jest wszystkim:
świadkiem, dowodem oraz sędzią. Wszystko zna dokładnie: „Wszystko jest
nagie i odsłonięte przed Jego oczyma” (Hbr 4, 13). Tam już nikt nie bę­
dzie odgrywał bogatego ani ubogiego, mocnego ani słabego, mądrego ani
głupiego, niewolnika ani wolnego, ale wszystkie te maski zostaną skruszo­
ne i roztrząsać się będzie jedynie uczynki. Skoro w [naszych] sądach - gdy
ktoś jest sądzony za uzurpowanie sobie władzy lub za zabójstwo, choćby
był namiestnikiem, konsulem lub kimkolwiek innym - wszelkie godności
tracą znaczenie i ten, któremu dowiedziono winy, ponosi najcięższe kary,
to tym bardziej będzie tak /w przypadku sądu Bożego/.

0Cnota jest łatwa, niegodziwość trudna. Przeciw lichwie)


5. Aby się tak nie stało, zrzućmy z siebie brudne szaty i „przyobleczmy
się w zbroję światłości” (Rz 13, 12), a chwała Boża (por. Ap 21, 23) nas
przyozdobi. Cóż jest trudnego w przykazaniach? Co nie jest łatwe?
Posłuchaj, co mówi prorok, a wówczas przekonasz się o łatwości: „Czy
zgięcie głowy jak pod jarzmem i użycie woru z popiołem za posłanie, czyż
to nazwiesz postem...? (Iz 58, 5) [Czyż nie jest raczej ten post, który
wybieram]: Rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli” (Iz 58, 6B).
Zauważ mądrość proroka: wymieniwszy najpierw rzeczy trudne i usunąw­
szy je wzywa, by szukać zbawienia poprzez rzeczy łatwe, pokazując, że
Bóg nie żąda trudów, ale posłuszeństwa.
Dalej, by pokazać, że cnota jest łatwa, niegodziwość natomiast trudna
i przykra, wywodzi to na podstawie samych nazw. Nieprawość, mówi, to
kajdany i brzemię, natomiast cnota to uwolnienie się od nich i zerwanie
z nimi. „Wszelkie jarzmo połamać” (Iz 58, 6D) - tak nazywa rachunki
długów i pożyczanie pieniędzy na lichwę. „Wypuścić wolno uciśnionych”
(Iz 58, 6C), czyli ludzi utrapionych. Taki jest bowiem dłużnik: gdy
zobaczy wierzyciela, upada na duchu i boi się go bardziej niż dzikiego
zwierza.
„Wprowadzić w dom biednych tułaczy. Nagiego, którego ujrzysz,
przyodziać, i nie odwrócić się od współziomków” (Iz 58. 7). W ostatnim
kazaniu, mówiąc o nagrodach, zwróciliśmy uwagę na bogactwo wypływa­
jące z takich czynów28, natomiast teraz zastanówmy się nad tym, czy
któreś z tych przykazań jest trudne i przewyższa możliwości naszej natury.

28 Zob. powyżej MtHom 54, 5-6, gdzie Jan Chryzostom szerzej przytacza i wyjaśnia
wiersze Iz 58, 6-9 oraz powyżej MtHom 55, 5-6.
182 J an C hryzostom

Ale niczego takiego nie znajdziemy, wprost przeciwnie: rzeczy dobre


dokonuje się z wielką łatwością, nieprawość zaś połączona jest z wielkim
wysiłkiem. Cóż może być bardziej uciążliwego niż wypożyczanie pienię­
dzy na lichwę, troszczenie się o procenty i transakcje, żądanie poręczenia,
lękanie się i drżenie o zastaw, o kapitał, zapisy, procenty, o poręczycieli?
Takie są troski o rzeczy doczesne. Domniemane bezpieczeństwo jest
ułudne i pełne podejrzliwości, miłosierdzie zaś jest łatwe i wolne od
wszelkiej troski.
Nie wykorzystujmy więc cudzego nieszczęścia, nie zajmujmy się
kupczeniem dobrocią ((|>iż.av0pco7iia). Wiem, że wielu niechętnie słucha
tych słów, ale jaki pożytek przyniosłoby milczenie? Choćbym nawet
milczał i nikomu nie sprawiał przykrości moimi słowami, to przecież
niemożliwe jest by moje milczenie uwolniło was od kary. Powoduje ono
wprost przeciwne skutki: kary stają się cięższe. Ponadto takie moje
milczenie ściągałoby karę nie tylko na was, ale także na mnie. Na cóż
więc przyda się uprzejmość w mowie, gdy nie pomaga w czynach, a nawet
szkodzi? Cóż za pożytek rozweselać słowem, a zasmucać czynem? Ucho
łechtać a szkodzić duszy? Dlatego trzeba się tutaj smucić, abyśmy tam nie
zostali ukarani.
Gdyż straszną chorobą, moi kochani, straszną chorobą, wymagającą
żmudnego leczenia, został dotknięty Kościół. Ci bowiem, którym przyka­
zano, by nie gromadzili skarbów z uczciwej pracy, ale otwierali własne
domy potrzebującym, bogacą się na ubóstwie innych, nadając rabunkowi
pozorów szlachetności i zdzierstwu pozornie dobrego pretekstu. Nie mów
mi o prawach /państwowych/, bo i celnik je wypełnia, a ściąga na siebie
karę. To samo spotka także nas, jeśli nie zaprzestaniemy uciskać ubogich
i bezwstydnie kupczyć żerując na nędzy oraz koniecznych potrzebach
innych.
Dlatego masz pieniądze, byś wspierał ubóstwo, a nie byś je wykorzy­
stywał. Ty natomiast, pod pozorem udzielenia pomocy, szykujesz mu
jeszcze gorszy los, a dobroć ((|)iż,av0pcD7T;ia) sprzedajesz za pieniądze.
Sprzedawaj, nie bronię, ale za królestwo niebieskie. Nie przyjmuj w na­
grodę za tak dobry czyn jednego procentu, ale życie nieśmiertelne. Czy
jesteś aż tak ubogi, biedny i małoduszny, że sprzedajesz rzeczy wielkie za
tak niską cenę, za marny grosz, podczas gdy należało je sprzedać za
królestwo wiecznie trwające? Dlaczego opuszczasz Boga a uganiasz się za
ludzkimi korzyściami? Dlaczego pomijasz Tego, który jest bogaty, a drę­
czysz człowieka nic nie mającego? Nie bierzesz pod uwagę Tego, który by
na pewno oddał, a dajesz niewdzięcznemu? On, [to znaczy Bóg], pragnie
oddać, a ten, gdy oddaje, jeszcze złorzeczy. Na dłużniku z trudnością
Hom. LWI: Mt 16, 2 8 - 1 7 , 9 183

zarobisz jeden procent, /Bóg/ zaś odda ci stokroć tyle oraz życie wieczne
(por. Mt 19, 29). Ten będzie ci złorzeczył i nie oszczędzi obelg; /Bóg/ zaś
obdarzy pochwałami i uznaniem. Ten pobudza zazdrość przeciwko tobie;
/Bóg/ natomiast przygotowuje ci korony. Ten czyni to z trudem tu na
ziemi; /Bóg zaś zarówno w życiu przyszłym, jak i obecnym/.
Czyż nie świadczy to o największej głupocie: nie potrafić osiągnąć
korzyści? Ilu ludzi straciło już kapitał dla procentów? Ilu dla ich pozyska­
nia popadło w niebezpieczeństwa? Ilu zaś z powodu bezgranicznej chci­
wości pogrążyło siebie i innych w skrajnym ubóstwie?
6. Nie mów mi, że cieszy się, gdy bierze i jest wdzięczny za pożyczkę.
To dzieje się z powodu twego okrucieństwa. Nawet Abraham oddał swą
żonę barbarzyńcom i sprawił, że ten podstęp wyszedł mu na dobre (Rdz
12, 13); jednakże uczynił to nie dobrowolnie, ale z lęku przed faraonem.
Podobnie człowiek biedny, gdy nie uznajesz go za godnego twego wspar­
cia, zmuszony jest dziękować ci za twe okrucieństwo. Wydaje mi się, że
gdybyś go wyrwał z niebezpieczeństwa, zażądałbyś od niego nagrody za
ocalenie. «Ale gdzież tam - powiesz - przenigdy!» Co mówisz? Nie
chciałbyś pieniędzy za uratowanie z większego niebezpieczeństwa, a oka­
zujesz taką nieludzkość za mniejszą przysługę?
Czy nie wiesz, jak wielka kara została ustanowiona za tego typu czyn?
Czy nie słyszałeś, że nawet w Starym Testamencie było to już zabronio­
ne29? Ale cóż na to mówi ogół? «Biorę procent - ktoś mi mówi - i
oddaję go ubogim». Nie bluźnij, człowieku. Bóg nie chce takich ofiar. Nie
przekręcaj prawa. Lepiej nie dawać ubogim, niż dawać z takiego źródła,
ponieważ często przez niegodziwe zyski czynisz nieprawymi pieniądze
zebrane przez uczciwą pracę; to tak, jakbyś zmuszał nieskażone łono, by
rodziło skorpiony.
Dlaczegóż wspominam o prawie Bożym? Czy nawet wy sami nie na­
zywacie tego brudem? Jeśli wy, którzy czerpiecie z tego zyski, wydajecie
taki osąd, pomyśl, jaki sąd wyda o was Bóg. A jeśli zechcesz zapytać o to
również świeckich prawodawców, usłyszysz, że taki czyn uważają za
dowód największej bezczelności. Toteż ludziom piastującym urzędy
i należącym do wysokiej rady, którą nazywają senatem, nie wolno plamić
się takimi zyskami; prawo zabrania im czerpania takich korzyści.
Czemu więc miałoby nie być straszne, że nie oddajesz społeczności
królestwa niebieskiego nawet takiej czci, jaką rzymscy prawodawcy -
senatowi; niebo doznaje od ciebie mniej niż ziemia, i nawet nie wstydzisz

29 Por. Wj 22, 24; Kpł 25, 36; Pwt 23, 20; por. także Pwt 15, ln; Ez 18, 17; 22, 12.
184 J an C hryzostom

się tak głupiego czynu? Cóż może być głupszego niż to, gdyby ktoś
upierał się siać bez odpowiedniej gleby, deszczu i pługa? Dlatego ci,
którzy wymyślili ten rodzaj rolnictwa, zbierają chwast, który wrzuca się
w ogień (por. Mt 13, 30).

(iSzkody wynikające z lichwy)


Czyż nie istnieje wiele sposobów uczciwego zarabiania? Uprawianie
roli, wypasanie owiec, hodowla trzody i zwierząt, rękodzielnictwo,
troszczenie się o mienie. Czemu szalejesz i tracisz rozum zbierając na
darmo ciernie? Ale - powiesz - owoce ziemi narażone są na różne szkody:
na burzę gradową, na rdzę zbożową, czy na nadmierne deszcze. W każdym
razie nie na tyle szkód, na ile [narażone jest] pożyczanie pieniędzy na
procent. W przypadku owoców ziemi, ilekroć się przytrafi szkoda, dotyka
ona tylko zysków, kapitał zaś, to znaczy ziemia, pozostaje. Natomiast
w przypadku pieniędzy często się zdarza, że wielu ludzi utraciło kapitał,
i jeszcze przed jego utratą żyją w ciągłej obawie. Lichwiarz bowiem
wypożyczający pieniądze na procent nigdy z tego nie korzysta, ale gdy
wypłacą mu odsetki, nie cieszy się, że otrzymał zarobek, lecz smuci się,
że procent jeszcze nie przewyższył kapitału. Zanim ten niegodziwy płód
cały się pojawi, zmusza go, by jeszcze i on rodził: odsetki czyni kapitałem
i zmusza je, by wydawały przedwczesny, żmijowy płód. Takie są właśnie
procenty: bardziej niż owe żmije rozszarpują one i gryzą dusze tych
nieszczęśliwców. To są kajdany nieprawości (por. Iz 58, 6B), to są
krępujące więzy krzywdzących umów (por. Iz 58, 6B). Daję, powiadasz,
nie żebyś otrzymał, lecz abyś więcej oddał. A Bóg nakazuje, byś nie
odbierał nawet tego, co dajesz. „Pożyczajcie, niczego się za to nie
spodziewając” (por. Łk 6, 34-35). Ty natomiast upominasz się nawet
0 więcej, niż dałeś. Zmuszasz dłużnika, aby ci oddał to, czego mu nie
dałeś, jakby to był dług. I ty sądzisz, że pomnażasz w ten sposób swój
majątek, a tymczasem zamiast majątku, przygotowujesz sobie ogień
nieugaszony30.
By się tak nie stało, wyrzućmy ten niegodziwy płód lichwy; usuńmy
nieprawe bóle porodowe, uczyńmy to niegodne łono bezpłodnym
1 szukajmy jedynie prawdziwych i wielkich zysków. Jakie one są?
Posłuchaj Pawła, gdy mówi, że „wielkim zyskiem jest bogobojność wraz
z samowystarczalnością” (1 Tm 6, 6).

30 Por. Mt 3, 12; Mk 9, 43; Łk 3, 17.


Horn. LVI: Mt 16, 2 8 - 1 7 , 9 185

Starajmy się więc jedynie o takie bogactwo, abyśmy już tu cieszyli się
bezpieczeństwem oraz dostąpili przyszłych dóbr z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc wraz z Ojcem i Duchem
Świętym, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LVII: Mt 17, 10-21
(PG 58, 557-566)

(17, 10) Wtedy zapytali Go Jego uczniowie: Czemu więc uczeni w Piś­
mie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?
1. Nie wiedzieli tego z Pisma, ale /uczeni w Piśmie/ mówili im o tym,
tak że wieść ta rozeszła się pomiędzy prostym ludem, podobnie jak i wieść
o Chrystusie. Dlatego również Samarytanka powiedziała: „[Wiem, że]
przyjdzie Mesjasz... A kiedy przyjdzie, objawi nam wszystko” (J 4, 25).
Podobnie oni pytali Jana Chrzciciela: „Czy jesteś Eliaszem, czy proro­
kiem?” (por. J 1,21). Rozpowszechnione bowiem były, jak powiedziałem,
opinie o Eliaszu i o Chrystusie; jednakże nie wytłumaczyli im tego tak, jak
trzeba.
Pismo Święte mówi bowiem o dwóch przyjściach Chrystusa: o tym,
które już nastąpiło oraz o przyszłym. To właśnie Paweł miał na myśli, gdy
mówił: „Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie [wszyst­
kim ludziom] i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz
światowych rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli [na tym świecie]”
(Tt 2, 11-12). Oto jedno przyjście. Posłuchaj, co mówi o drugim. Po tych
słowach dodał: „Oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się
[chwały] wielkiego Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa” (Tt 2,
13). Prorocy także wspominają o dwóch przyjściach, a o jednym [z nich],
to jest o drugim, mówią, że poprzedzi Go Eliasz. Pierwsze Jego przyjście
poprzedził Jan, którego Chrystus także nazywa Eliaszem (por. Mt 11, 14;
17, 12-13); nie dlatego, że był on jakby Eliaszem, lecz ponieważ pełnił
jego posłannictwo. Bo jak tamten będzie poprzednikiem drugiego przyjś­
cia, tak ten był pierwszego.
Jednakże uczeni w Prawie mieszali to i bałamucili lud, mówiąc mu
tylko o drugim przyjściu, że jeśli /Jezus/ jest Chrystusem, to powinien
poprzedzić Go Eliasz. Dlatego uczniowie mówią: Czemu więc uczeni
w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz ? Dlatego też faryzeusze
Hom. LVII: Mt 17, 10-21 187

posławszy do Jana, pytali: „Czy jesteś Eliaszem?” (por. J 1,21), nie wspo­
minając nic o pierwszym przyjściu.
Jakie rozwiązanie podaje Chrystus? Że Eliasz przyjdzie przed Jego
drugim przyjściem, a także teraz przyszedł Eliasz, nazywając w ten sposób
Jana [Chrzciciela] (por. Mt 11, 14; 17, 12-13). Ten Eliasz już przyszedł.
Jeśli zaś pytałbyś o Eliasza Tesbitę, to on dopiero przyjdzie, (por. 17,
11A) Dlatego powiedział: (17, 11B.) Eliasz istotnie przyjdzie i przywróci
(óc7COKaTaGTf|G£i) wszystko. Co to znaczy wszystko? To, co powiedział
prorok Malachiasz: „Oto Ja poślę wam proroka Eliasza Tesbitę..., który
skłoni (óc7COKaTOCGTiiG£i) serce ojca ku synowi..., abym nie przyszedł i nie
zniszczył ziemi całkowicie” (Ml 3, 22-23 LXX).
Czy dostrzegasz precyzję proroczych wypowiedzi? Chrystus nazwał
Eliaszem Jana [Chrzciciela] ze względu na ich wspólne posłannictwo.
Żebyś nie myślał, że prorok mówi to samo, dodał również jego ojczyznę,
mówiąc: „Tesbitę” (Ml 3, 22 LXX). Jan zaś nie był Tesbitą1. Oprócz tego
daje jeszcze inny znak, mówiąc: „Abym nie zniszczył ziemi całkowicie”
(Ml 3, 23 LXX), zwracając uwagę na to drugie Jego straszliwe przyjście.
Za pierwszym razem nie przyszedł, by zatracić ziemię. „Nie przyszedłem
bowiem po to, powiada, aby świat sądzić, ale by świat zbawić” (J 12, 47).
Powiedział to, aby dać do zrozumienia, że Tesbita przyjdzie przed drugim
przyjściem na sąd. Równocześnie podaje przyczynę jego przyjścia. Cóż to
jest za przyczyna? Aby - gdy przyjdzie - nakłonił Żydów do wierzenia
w Chrystusa, aby w ten sposób po Jego przyjściu nie wszyscy zostali
zatraceni. Dlatego również /Chrystus/, przypominając im o tym, powiada:
I naprawi wszystko, to jest naprawi niewiarę Żydów, którzy wówczas będą
żyli. Dlatego wyraził to bardzo precyzyjnie. Nie powiedział: «Skłoni serce
syna ku ojcu»*2, lecz: „Serce ojca ku synowi” (Ml 3, 23 LXX). Skoro
Żydzi byli ojcami apostołów, stwierdza, że skłoni ich do nauki ich synów,
to znaczy apostołów; serca ojców, czyli myślenie (5iócvoioc) narodu
żydowskiego.

{O nazwaniu Jana Chrzciciela Eliaszem)


(17, 12) Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go
i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich

' Według BT zapowiadanym w Ml 3, 23 Eliaszem jest Jan Chrzciciel, a więc


proroctwo Malachiaszowe interpretuje się jako związane z pierwszym przyjściem
Chrystusa. Jan Chryzostom zaś odnosi je do drugiego przyjścia na sąd ostateczny.
2 W tekście LXX rzeczywiście nie ma tego tekstu, ale w tekście hebrajskim Ml 3, 24
czytamy w przekładzie BT: „Skłoni serce ojców ku synom, a serce synów ku ich ojcom”.
188 J an C hryzostom

cierpiał. (17, 13) Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie


[Chrzcicielu]. Chociaż nie mówili o tym uczeni w Piśmie ani nie wspomi­
nało Pismo Święte, jednak szybko to zrozumieli, ponieważ stali się
bardziej pojętni i uważniej słuchali Jego mowy. Na podstawie czego
uczniowie to zrozumieli? Bo już wcześniej im powiedział: „On jest
Eliaszem, który ma przyjść” (Mt 11, 14). Tu zaś mówi, że juz przyszedł,
i że (17, 1IB) Eliasz przyjdzie i przywróci wszystko. Nie przerażaj się i nie
myśl, że w tych słowach kryje się jakiś błąd, skoro raz mówi, że przyjdzie,
a raz - że już przyszedł. Wszystko to jest prawdą. Kiedy mówi: Eliasz
przyjdzie i przywróci wszystko, mówi o właściwym Eliaszu i mającym
wtedy nastąpić nawróceniu Żydów. Gdy zaś mówi: (17, 12) Eliasz już
przyszedł, nazywa Jana Eliaszem ze względu na podobieństwo ich posłan­
nictwa. Prorocy także nazywali każdego ze znakomitych królów Dawidem,
a Żydów książętami sodomskimi, synami Etiopów,3 a to ze względu na
sposób postępowania. Podobnie jak /Eliasz/ będzie poprzednikiem drugiego
przyjścia, tak /Jan/ był poprzednikiem pierwszego.
2. Nie tylko dlatego nazywa go wszędzie Eliaszem, ale także dlatego,
by pokazać, że bardzo zgadza się ze Starym Testamentem i że drugie
przyjście jest zgodne z proroctwem. Dlatego znowu dodał: Przyszedł, a nie
poznali go i postąpili z nim tak jak chcieli. Co znaczą słowa: Postąpili
z nim tak jak chcieli? Wtrącili go do więzienia, urągali mu, zabili go,
nosili jego głowę na misie4. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał.
Czy widzisz, jak znów w odpowiedniej chwili przypomina im swą mękę,
dając im wielką pociechę z męczeństwa Jana? I nie tylko przez to, lecz
również przez to, że zaraz zdziałał wielkie cuda. Bo, gdy mówi o męce,
od razu czyni cuda, zarówno po takiej mowie, jak i przed nią, o czym
często można się przekonać, gdy się zwraca na to uwagę.
„Wtedy, powiada, zaczął [Jezus] wskazywać..., że musi iść do Jerozo­
limy..., że będzie zabity..., że będzie wiele cierpieć” (por. Mt 16, 21).
„Wtedy”, to znaczy kiedy? Gdy zostało wyznane, że jest Chrystusem
i Synem Bożym (por. Mt 16, 16).
Podobnie na górze (por. Mt 17, 1-8), gdy pokazał im cudowne widzenie
i prorocy rozmawiali o Jego chwale, wspomniał im o swej męce (por. Mt
17, 9). Opowiedziawszy im historię dotyczącą Jana, dodał: Tak i Syn
Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wkrótce potem, gdy wypędził demona,
którego uczniowie nie mogli wypędzić (por. 17, 16), również wtedy, jak
powiada [ewangelista], „kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do

3 Książęta sodomscy - por. Iz 1, 10; synowie Etiopów - por. Am 9, 7.


4 Por. Mt 4, 12; 11, 2; 14, 3-12.
Horn. LVll: Mt 17, 10-21 189

nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale
trzeciego dnia zmartwychwstanie»” (Mt 17, 22-23). Czynił tak, by wiel­
kością cudów uśmierzyć nadmiar ich boleści, i na wszelki sposób dodać
im otuchy, podobnie jak tu przez wspomnienie śmierci Jana wielce ich
pocieszył.
Gdyby natomiast ktoś powiedział: «Dlaczego również teraz nie wskrze­
sił i nie posłał Eliasza, skoro jego przyjście zapewnia tak wielkie dobra?»,
odpowiedzielibyśmy mu, że przecież uważali, iż Chrystus jest Eliaszem,
a mimo to nie wierzyli Mu. „Niektórzy mówią, powiada, że jesteś Elia­
szem, niektórzy że Jeremiaszem” (por. Mt 16, 14). Jana zaś i Eliasza
oddziela jedynie czas. «Dlaczego więc, ktoś zapyta, mieliby wtedy
uwierzyć?» Wszystko bowiem przywróci (por. 17, 11B), nie tylko ze
względu na to, że zostanie rozpoznany, ale również dlatego, że chwała
Chrystusa znacznie się wzmoże aż do owego dnia i będzie dla wszystkich
jaśniejsza niż słońce. Gdy więc /Eliasz/ przyjdzie po tak długim oczekiwa­
niu i przerwie oraz głosząc to samo, co /Jan Chrzciciel/, czyli oznajmiając
[drugie przyjście] Jezusa, wtedy łatwiej przyjmą jego słowa. Gdy mówi:
(17, 12) Nie poznali go, przemawia nawet w ich obronie w odniesieniu do
Niego samego. A nie tylko w ten sposób dodaje im otuchy, ale również
przez zapowiedź, że niesprawiedliwie będzie od nich cierpiał, i przez przy-
słonienie tych bolesnych zdarzeń dwoma cudami: jednym na górze (por.
Mt 17, 1-8), drugim mającym niebawem nastąpić (por. Mt 17, 14-18).
Po usłyszeniu tego, nie pytają Go, kiedy przyjdzie Eliasz - zatrwożeni
z powodu ubolewania nad Jego męką bądź ze strachu. Często bowiem mil­
czą, gdy widzą, że nie chce o czymś mówić w sposób zbyt oczywisty.
Podczas ich pobytu w Galilei, gdy powiedział: „Syn Człowieczy będzie
wydany [w ręce] ludzi, i zabiją Go” (Mt 17, 22-23A), [Mateusz] dodał:
„I bardzo się zasmucili” (Mt 17, 23C)5. Marek natomiast powiada, że „nie
rozumieli tych słów, ale bali się Go zapytać” (Mk 9, 32). Łukasz zaś
mówi, że „było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się Go
zapytać” (Łk 9, 45).
(17, 14) Gdy przyszli do tłumu, zbliżył się do Niego pewien człowiek
i padając przed Nim na kolana, (17, 15) prosił: «Panie, ulituj się nad
moim synem. Jest lunatykiem i bardzo cierpi; często wpada w ogień, często
w wodę. (17, 16) Przyprowadziłem go do Twoich uczniów, ale nie mogli
go uzdrowić». Pismo Święte poświadcza, że człowiek ten był bardzo słabej
wiary. Można to wywnioskować z wielu rzeczy6. Ze słów Chrystusa:

5 Wiersz Mt 17, 23C, według PG 58, 560 przypis 97, został tu dodany.
6 Jan Chryzostom przytacza tu wypowiedzi z paralelnego tekstu Mk 9, 14-29.
190 J an C hryzostom

„Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy” (Mk 9, 23); z tego, co
powiedział proszący: „Zaradź memu niedowiarstwu” (Mk 9, 24); z tego,
że Chrystus rozkazał złemu duchowi, aby więcej weń nie wchodził (por.
Mk 9, 25); a także z tego, że proszący człowiek powiedział Chrystusowi:
„Jeśli możesz” (Mk 9, 22). «Skoro jego niedowiarstwo było przyczyną
tego, że zły duch nie wyszedł - ktoś może powiedzieć - to dlaczego karci
uczniów?» (por. 17, 17). Aby pokazać, że oni zawsze mogą uzdrowić,
choćby nawet przychodzący nie mieli wiary. Podobnie jak niejednokrotnie
wiara proszącego wystarczała, by wyjednać spełnienie prośby nawet za
pośrednictwem mniejszych [sług], tak samo do spełnienia [cudu] często
wystarczała moc działających, chociaż proszący nie mieli wiary.
O obu takich zdarzeniach czytamy w Piśmie Świętym. Korneliusz, jego
krewni, powinowaci i przyjaciele otrzymali Ducha Świętego z powodu
swej wiary (Dz 10); natomiast za sprawą Elizeusza, chociaż nikt nie miał
wiary, zmarły człowiek powstał z martwych. Gdyż ludzie, którzy go
wrzucili [do grobu Elizeusza] i uciekli, nie uczynili tego powodowani
wiarą, ale za zrządzeniem losu z tchórzostwa i bojaźni przed bandą
zbójów. Ten zaś, kogo wrzucono, był umarły i powstał z martwych jedynie
dzięki mocy świętych kości (por. 2 Kri 13, 21). Wynika z tego, że również
uczniowie byli słabej wiary, choć nie wszyscy; nie było tam bowiem
owych «filarów» (por. Ga 2, 9)7.
3. Popatrz jeszcze z innej strony i zauważ brak taktu tego człowieka,
gdy wobec tłumu prosi Jezusa, mówiąc przeciwko uczniom: (17, 16) Przy­
prowadziłem go do Twoich uczniów, ale nie mogli go uzdrowić. Jednakże
/Jezus/, uwalniając uczniów od zarzutu postawionego wobec tłumu, jemu
przypisuje większą winę. (17, 17A) [Na to Jezus odrzekł:] «O plemię
niewierne i przewrotne, powiada, dopóki jeszcze mam być z wami? [Jak
długo mam was znosić?»] Aby go nie stawiać w sytuacji kłopotliwej,
kieruje swe słowa nie tylko do niego, ale także do wszystkich Żydów.
Wielu obecnych mogłoby się prawdopodobnie zgorszyć i nabrać o nich8
niewłaściwego przekonania.
Gdy zaś mówi: Dopóki jeszcze mam być z wami?, wskazuje, że śmierć
jest dla Niego czymś pożądanym i upragnionym, a odejście czymś oczeki­
wanym, ponieważ nie ukrzyżowanie, ale pobyt wśród nich jest uciążliwy.
Jednakże nie poprzestał na oskarżeniach, ale co mówi? (17, 17B.)
Przyprowadźcie Mi go tutaj. Sam pyta /jego ojca/, od jak dawna jest

7 Aluzja do Jakuba, Piotra i Jana.


8 Zapewne Jan Chryzostom miał tu na myśli «uczniów Jezusa».
Horn. LVII: Mt 17, 10-21 191

w takim stanie (por. Mk 9, 21). W ten sposób broni uczniów, wzbudza


w nim dobrą nadzieję, aby wierzył, że zostanie uwolniony od tego zła.
Pozwolił też, by był szarpany [przez ducha] (por. Mk 9, 20), nie na
pokaz^Skoro bowiem zbiegły się tłumy, zagroził mu - por. Mk 9, 25), ale
ze względu na ojca [chłopca], aby chociaż w ten sposób (widząc, że zły
duch się zmieszał, gdy On go zgromił) został doprowadzony do wiary
w mający dokonać się niebawem cud.
Gdy ów odparł: „Od dzieciństwa” (Mk 9, 21) oraz dodał: „Jeśli możesz,
pomóż mi” (por. Mk 9, 22), [Jezus] mówi: „Wszystko jest możliwe dla
tego, kto wierzy” (Mk 9, 23), ponownie jego obciążając winą. Kiedy
trędowaty powiedział: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Mt 8, 2),
dając świadectwo Jego mocy, /Chrystus/ chwaląc go i potwierdzając
czynem jego słowa, powiedział: „Chcę, bądź oczyszczony” (Mt 8, 3).
Kiedy zaś ten, mówiąc: „Jeśli możesz, pomóż mi” (por. Mk 9, 22), nie
wypowiedział niczego, co byłoby godne Jego mocy, zobacz, jak go popra­
wia, że nie wyraził się odpowiednio. Co zatem mówi? „Jeśli możesz
wierzyć. Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy” (por. Mk 9, 23). To
tak, jak gdyby mówił: «Mam w sobie taką obfitość mocy, że mogę nawet
sprawić, by inni czynili te cuda. Gdy więc uwierzysz, jak należy, wtedy
będziesz mógł uzdrowić jego i wielu innych», (por. 17, 18) Po tych
słowach uwolnił opętanego przez złego ducha.
Zauważ przezorność (7t:póvoia) i dobroć /Chrystusa/ nie tylko /w chwili
uwolnienia chłopca od złego ducha/, ale także w czasie, w którym pozwa­
lał demonowi w nim pozostawać. Gdyby nie doznawał w tym czasie wiel­
kiej opieki opatrzności (7tpóvoioc) nad sobą, dawno by zginął. Wrzucał go
bowiem /ów duch/, powiada, w ogień i w wodę (por. Mt 17, 15). Ten,
który ważył się na tak wiele, z pewnością pozbawiłby go życia, gdyby Bóg
nie założył mu ostrego wędzidła przeciw tej wielkiej wściekłości. Spotka­
łoby to również owych nagich, którzy biegali po pustyni (por. Łk 8, 27.
29) i rzucali na siebie kamieniami (por. Mk 5, 5). A nie kłopocz się tym,
że nazywa go lunatykiem: tak bowiem określa opętanego jego ojciec, który
to mówi (por. Mt 17, 15).

(.Dlaczego zwano ich lunatykami. Niektórzy święci przenosili góry)


Dlaczego więc ewangelista mówi, że /Chrystus/ uzdrowił wielu
lunatyków (por. Mt 4, 24)9? Nazywa ich tak według powszechnego

9 Mateusz używa jeden raz słowa a£^r|viaęop£VODę (Mt 4, 24) oraz jeden raz
a£^r|viócę£Tai (Mt 17, 15), które etymologicznie pochodzą od słowa księżyc (G£Xi|vr|)
i wskazują na ludzi ogarniętych chorobą księżycową (stąd: lunatycy) zwaną epilepsją. Jan
192 Jan C hryzostom

przekonania. Aby rzucić potwarz na to ciało niebieskie, zły duch raz


atakuje, to znowu opuszcza błąkających się opętanych stosownie do biegu
księżyca*101. Postępuje w ten sposób nie dlatego, żeby księżyc miał na to
rzeczywisty wpływ - przenigdy - ale ze złości, by go spotwarzyć. Ta
błędna opinia rozpowszechniła się wśród ludzi prostych, którzy wprowa­
dzeni w błąd tak nazywają owe złe duchy; ale to nie jest prawda.
(17, 19) Wtedy uczniowie Jego zbliżyli się [do Jezusa] na osobności
i pytali, dlaczego oni nie mogli wypędzić demona?11 Wydaje mi się, że
się lękali i obawiali, a nie że utracili otrzymaną łaskę. Otrzymali bowiem
władzę nad duchami nieczystymi (por. Mt 10, 8). Pytają, podszedłszy do
Niego na osobności, nie żeby się wstydzili (jeśli rzecz się już dokonała,
a oni sami doświadczyli swej niemocy, bezużyteczny byłby wstyd przed
przyznaniem się do tego), ale dlatego, że chcieli zapytać o wielką
i niepojętą rzecz. (por. 17,20A) Cóż im na to Chrystus odpowiedział? (17,
20B.) Z powodu waszej niewiary, powiada. «[Zaprawdę powiadam wam]:
Jeśli będziecie mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze:
’Przesuń się [stąd tam]\ i przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla
was». Jeśli powiesz: «A gdzie górę przenieśli?», odpowiem, że dokonali
o wiele większych rzeczy, wskrzeszając tysiące umarłych12. Nie jest
przecież tym samym: przenieść górę i uwolnić ciało od śmierci. Mówią,
że niektórzy święci, o wiele mniejsi od nich, zmuszeni potrzebą, przenosili
góry. Wynika z tego, że i oni przenieśliby górę, gdyby zaistniała taka
potrzeba. Jeśli zaś nie było takiej potrzeby, nie obwiniaj ich z tego
powodu. Ponadto, /Jezus/ nie powiedział: «Przeniesiecie», lecz: «Nawet to
będziecie mogli uczynić». Jeśli nie przenieśli, to nie dlatego, że nie mogli
(jakżeż nie mogliby dokonać tego ci, którzy mogli czynić większe rze­
czy?), ale że nie chcieli, gdyż nie było takiej potrzeby.
Zresztą możliwe jest, że się to wydarzyło, a nie zostało opisane. Nie
wszystkie przecież dokonane przez nich cuda zostały spisane. W każdym

Chryzostom wyjaśnia, że nazywano ich tak ze względu na okresowy, napadowy charakter


dolegliwości, który niesłusznie przypisywano negatywnemu oddziaływaniu księżyca.
W Mt 4, 24 oddajemy to słowo: «epileptycy» (zob. MtHom 14, 3 w: ŹMT 18, 168),
tu zaś «lunatycy» ze względu na jasność wyjaśnienia. W nazewnictwie chorób już w staro­
żytności oba terminy określały tę samą chorobę nazywaną dzisiaj najczęściej epilepsją.
10 Przez analogię można by mówić, że szatan prawdopodobnie wykorzystuje także inne
prawa natury, aby skuteczniej kusić człowieka do zła. Czyni tak być może dlatego, aby
uśpić jego czujność oraz aby z czasem zaczął łączyć popełniany przez siebie grzech na
przykład z prawami fizjologicznymi czy jakimikolwiek innymi.
11 Jan Chryzostom zamienia w tym zdaniu mowę niezależną na zależną.
12 Wyrażenie niewątpliwie hiperboliczne; Pismo Święte wspomina o wskrzeszeniach
dokonanych przez apostołów - por. Dz 9, 36-41; 20, 7-12.
Horn. LVII: Mt 17, 10-21 193

razie wówczas byli jeszcze bardzo niedoskonali. Cóż więc: czyż wówczas
nie mieli tej wiary? Nie mieli, bo nie zawsze byli tacy sami. Przecież
nawet Piotr raz jest błogosławiony, innym znowu razem karcony (por. Mt
16, 17. 23); a pozostałym, którzy nie zrozumieli Jego słów o kwasie,
zarzuca głupotę (por. Mt 16, 5-12). Wtedy zdarzało się, iż nawet
uczniowie przejawiali słabość, gdyż byli niedoskonali przed ukrzyżowa­
niem. Tu mówi o wierze odnoszącej się do cudów. Wspomina o ziarnie
gorczycznym, zwracając uwagę na jego moc, której nie można wyrazić
słowami. Chociaż ziarno gorczycy wydaje się małe co do objętości, pod
względem mocy przewyższa wszystkie inne (por. także Mt 13, 31-32).
Wspomina o ziarnie gorczycy, aby w ten sposób pokazać, że nawet
najmniejsza cząstka prawdziwej wiary może dokonać wielkich rzeczy. Nie
poprzestał jedynie na tym, ale wspomniał również o górach i poszedł
jeszcze dalej, mówiąc: Nic niemożliwego nie będzie dla was.

{Moc Ducha Świętego. Post i modlitwa a wypędzenie złych duchów)


4. Podziwiaj także ich autentyzm (c|)i?tOGO(j)ia) i moc Ducha: auten­
tyzm, bo nie ukrywali swej niemocy; moc zaś Ducha [Świętego], bo tych,
którzy nie mieli nawet takiej wiary, jak ziarnko gorczyczne, powoli
udoskonalił, tak że wytrysnęły z nich źródła i rzeki wiary.
(17, 21)13 Ten zaś rodzaj wyrzuca się tylko modlitwą i postem. Mówi
tu o wszystkich złych duchach, a nie tylko o tych, które opętały lunaty­
ków14.
Czy widzisz, jak przygotowuje grunt pod naukę o poście? Nie mów mi
tu o rzadkich przykładach, że niektórzy bez postu wypędzali złe duchy.
Choćby ktoś twierdził tak o jednym czy drugim z tych, którzy wypędzali
złe duchy, to nie jest możliwe, aby opętany, żyjący w zbytkach, został
kiedykolwiek uwolniony od tego szaleństwa. Rzecz ta potrzebna jest
szczególnie tym, którzy cierpią na taką chorobę. «A jeśli, ktoś zapyta,
potrzebna jest wiara, to na co jeszcze potrzeba postu?» Ponieważ post
połączony z wiarą dodaje wiele mocy. Wzbudza wielkie samozaparcie się
(<|)iA,ooo(|)ia), z człowieka czyni anioła oraz walczy z bezcielesnymi
mocami. Jednakże nie osiąga tego sam, ale potrzebna jest także modlitwa,
i to modlitwa [musi być] pierwsza.
Zauważ, ile dobra wypływa z /modlitwy i postu/. Ten, kto się modli tak
jak należy oraz pości, nie potrzebuje wiele. Kto nie potrzebuje wiele, nie

13 Zdanie to nie występuje w czołowych rękopisach biblijnych; w BT objęte jest


nawiasem.
14 Por. Mt 4, 24 oraz powyżej przypis 9.
194 J an C hryzostom

będzie chciwy na pieniądze. Kto zaś nie jest chciwy na pieniądze, będzie
bardziej skłonny do udzielania jałmużny. Ten, kto pości, jest lekki
i uskrzydlony, modli się z uwagą, gasi złe namiętności, przejednuje Boga,
upokarza duszę nadętą pychą. Dlatego apostołowie prawie zawsze pości­
li15. Kto łączy z modlitwą post, ma podwójne skrzydła, lżejsze nawet od
wiatru. Gdy się modli, nie ziewa, nie przeciąga się, nie drętwieje, co się
wielu zdarza, lecz jest bardziej gorący niż ogień i wznosi się ponad
ziemię16. Dlatego taki człowiek jest największym wrogiem i nieprzyjacie­
lem złych duchów. Nie ma nic potężniejszego niż człowiek, który szczerze
się modli. Jeśli wdowa potrafiła nakłonić ku sobie niesprawiedliwego sę­
dziego, który ani Boga się nie bał, ani z ludźmi się nie liczył (por. Łk 18,
1-8), to tym bardziej zjedna sobie Boga ten, kto ustawicznie Go prosi,
panuje nad żołądkiem i wyrzeka się zbytków.

(Przestroga dla uganiających się z,a przyjemnościami,


smakoszy i obżartuchów)
Jeśli twoje ciało jest za słabe, by stale pościć, to nie jest za słabe do
modlitwy ani niezdolne do lekceważenia przysmaków podniebienia. Skoro
nie możesz pościć, to w każdym razie możesz uniknąć rozpasania17. Nie­
mała to rzecz i niewiele różni się od postu, a nawet wystarcza do poskro­
mienia wściekłości diabła. Nic bowiem nie jest tak miłe diabłu, jak
rozpasanie i pijaństwo, które są źródłem i macierzą wszelkiego zła. To one
spowodowały, że niegdyś pchnął Izraelitów do bałwochwalstwa; że rozpalił
w mieszkańcach Sodomy nieprawą żądzę cielesną. „Oto taka była wina
Sodomy: odznaczała się wyniosłością, obfitością chleba oraz wystawnym
życiem” (Ez 16, 49). One spowodowały, że wygubił tysiące innych i wy­
dał piekłu.
Ileż zła wyrządza rozpasanie! Czyni z ludzi wieprze, a nawet coś
gorszego niż wieprze. Bo wieprz tarza się w błocie i żywi się łajnem.
Natomiast człowiek rozpasany odżywia się jeszcze bardziej odrażającym
pożywieniem, obmyślając występne obcowanie cielesne oraz nieprawe
miłostki. Taki człowiek niczym nie różni się od opętanego przez złego
ducha: podobnie jest bezwstydny i szalony. Nad opętanym przynajmniej

15 Jan Chryzostom zwracał na to uwagę już przy wyjaśnianiu wierszy Mt 12, 1; 14, 17;
15, 34 w MtHom 39, 1 (ŹMT 18, 449); 49, 2; 53, 2.
16 Dosłownie: przewyższa ziemię. A zatem nie w znaczeniu unoszenia się fizycznego.
17 Greckie Tpu^f) znaczy także: zbytek, przepych, rozkosz, folgowanie sobie, rozpusta.
Kontekst - jak się wydaje - wskazuje, że Jan Chryzostom ma na uwadze przede wszystkim
folgowanie sobie pod względem jedzenia, ale nie tylko. Dlatego oddaję to wieloznacznym
słowem polskim: rozpasanie.
Hóm. LVII: Mt 17, 10-21 195

się litujemy, natomiast od takiego się odwracamy i nienawidzimy go.


A dlaczego? Bo z własnej woli ściąga na siebie szaleństwo i z własnych
ust, oczu i nosa - krótko mówiąc ze wszystkiego - czyni rynsztok. Gdybyś
zajrzał do jego wnętrza, ujrzałbyś duszę, jakby zdrętwiałą z zimna i mrozu,
będącą w stanie narkozy, nie zdolną do udzielenia okrętowi pomocy z po­
wodu nadmiernej zawieruchy.
Wstydzę się powiedzieć, jak wiele zła sprowadza rozpasanie na męż­
czyzn i kobiety. Zostawiam to ich sumieniu, które wie o tym o wiele
lepiej. Cóż bardziej ohydnego aniżeli pijana bądź po prostu puszczająca się
kobieta? Im słabsze naczynie, tym gorsze rozbicie; bez względu na to, czy
jest osobą wolną czy niewolnicą. Kobieta wolna zachowuje się nieprzy­
zwoicie na scenie wśród zniewolonych widzów; {podobnie niewolnica
pośród niewolników}. W ten sposób powodują, że bezmyślni ludzie zło­
rzeczą daron\ Bożym.
Słyszę na przykład, że wielu mówi, gdy takie rzeczy się zdarzają:
«Gdyby nie było wina!». Cóż za głupota! Cóż za szaleństwo! Podczas gdy
inni grzeszą, ty obwiniasz dary Boże? Jakież wielkie obłąkanie? Nie wino
to sprawiło, ale niewstrzemięźliwość18 spożywających je ludzi. Powiedz
więc: {«Oby nie było pijaństwa, oby nie było rozpasania». Jeśli zaś po­
wiesz:} «Oby nie było wina», to wkrótce, idąc dalej tą drogą, powiesz:
«Oby nie było żelaza» z powodu morderców; «Oby nie było nocy» z po­
wodu złodziei; «Oby nie było światła» z powodu donosicieli; «Oby
nie było kobiety» z powodu cudzołóstwa. W ten sposób wszystko
oskarżysz19.

CNie wino, ale pijaństwo jest złem)


5. Nie czyń tego! {Szatańskie jest takie myślenie}. Nie obwiniaj wina,
ale pijaństwo. Weź takiego człowieka, kiedy będzie trzeźwy, i przedstaw
mu całą jego ohydę i powiedz mu: «Wino zostało nam dane, abyśmy byli
radośni, a nie okrywali się hańbą; abyśmy się weselili, a nie byli
przedmiotem pośmiewiska; abyśmy byli zdrowi, a nie schorowani; abyśmy
pokrzepiali słabe ciało, a nie wyniszczali siły duszy».
Bóg uczcił cię darem, dlaczego nadużywając go, znieważasz siebie?
Posłuchaj, co mówi Paweł: „Używaj po trosze wina ze względu na twój
żołądek i twe słabości” (1 Tm 5, 23). Jeśli ów święty, pomimo słabości
i częstych chorób, nie używał wina aż do czasu, gdy nakłonił go do tego

18 Greckie ócKO^aala znaczy także: «rozpasanie, wyuzdanie, nieopanowanie».


19 Dosłownie: usuniesz. Niewątpliwie Jan Chryzostom nawiązuje tu do arystotelesow-
skiego rozróżnienia rzeczy samych w sobie obojętnych - zob. MtHom 49, 3 przypis 8.
196 Jan C hryzostom

jego nauczyciel, to jakże otrzymamy przebaczenie my, którzy upijamy się


będąc zdrowi? Jemu powiedział: „Używaj po trosze wina ze względu na
twój żołądek” (1 Tm 5, 23). Natomiast do każdego z was, którzy się
upijacie, powie: «Używaj wina po trosze ze względu na rozpustę, na częste
nieprzyzwoite słowa oraz na inne niegodziwe pragnienia, jakie zwykle
rodzą się z pijaństwa». Jeśli nie zechcecie się od niego powstrzymywać
z tych powodów, powstrzymujcie się przynajmniej z powodu przygnę­
bienia i wstrętu, które wywołuje. {Wino bowiem zostało dane ku radości}.
„Wino - powiada - rozwesela serce człowieka” (Ps 104, 15). Wy zaś
plugawicie nawet tę jego właściwość (apeTfj). Cóż to bowiem za radość:
być nieprzytomnym; znosić niezliczone boleści; patrzeć, jak wszystko
wokół wiruje; doznawać zawrotów głowy oraz odczuwać potrzebę polania
głowy oliwą, jak ludzie mający gorączkę?
Nie mówię tego do wszystkich, a właściwie do wszystkich. Nie dlatego,
żeby wszyscy ulegali pijaństwu. Żadną miarą! Ale dlatego, że ci, którzy
się nie upijają, nie troszczą się o pijaków. Z tego powodu kieruję swe
słowa raczej do was, którzy jesteście zdrowi. Przecież i lekarz pomija
chorych i zwraca się do siedzących przy łożu chorego. Do was więc
kieruję swe słowa, błagając by was nigdy nie opanowała ta choroba,
a tych, których już pochwyciła, abyście z niej wyciągali, aby nie okazali
się gorsi od istot pozbawionych rozumu. One bowiem nie szukają niczego
więcej ponad to, czego potrzebują. Pijacy zaś mają mniej rozumu aniżeli
one, bo przekraczają granice umiaru (cropp£Tpia). O ileż lepszy jest od
nich osioł, o ileż dzielniejszy jest pies! Każda z tych istot żywych -
podobnie jak i wszystkie pozostałe - gdy potrzebuje jeść czy pić, zna
wystarczającą ilość i nie przekracza miary własnej potrzeby20; nie da się
nakłonić do przesady, choćby tysiące ludzi je do tego zmuszały21.
Pod tym względem jesteście gorsi nawet od nierozumnych istot, i to nie
tylko według opinii ludzi zdrowych, ale także według waszej własnej.
Samych siebie stawiacie niżej od psów i osłów, jak z tego wynika. Nie
zmuszasz przecież zwierząt, by jadły ponad miarę. Gdyby cię ktoś zapytał:
«Dlaczego?», odpowiedziałbyś: «By im nie zaszkodzić». A o siebie
samego nie przejawiasz takiej troski. Uważasz sam siebie za gorszego od
nich i w ogóle nie zwracasz uwagi, że nękany jesteś wielką zawieruchą.

20 Podobną argumentację (zob. także następny akapit) stosuje B azyli Wielk i , Homilia
przeciw pijaństwu 2-3 (tekst polski w: ALP II, 189-190). Słowa Jana Chryzostoma mają
- w przeciwieństwie do wspomnianej homilii Bazylego - wydźwięk silnie antymanichejski.
21 Zabieg retorski. Jan Chryzostom wie, że człowiek potrafi zmusić zwierzęta do
przesady, wspomniał o tym już wcześniej - zob. powyżej MtHom 44, 5(od drugiego
akapitu).
Horn. LVII: Mt 17, 10-21 197

Szkody wynikającej z pijaństwa doznajesz nie tylko w dniu upicia się,


ale również potem. Podobnie jak wtedy, gdy ustanie gorączka, osłabienie
nią spowodowane utrzymuje się nadal, tak i po upiciu się: zarówno
w duszy, jak i w ciele panuje niepokój. Biedne [upite] ciało leży skołatane
jak rozbity okręt; dusza zaś jest jeszcze biedniejsza od niego. Ciało
pomimo zmęczenia wznieca burzę i rozpala żądzę; dusza obdarzona - jak
się wydaje - rozumem, właśnie wtedy najbardziej ulega szaleństwu i ma­
rzy o winie, o beczkach z winem, o pucharach i dzbanach. I jak po ustaniu
burzy pozostaje wyrządzona przez nią szkoda, tak samo i tu. Podobnie jak
/w czasie sztormu/ wyrzuca się towary w morze, tak i tu dokonuje się
utrata prawie wszystkich dóbr. Pijaństwo, gdy znajdzie roztropność, poczu­
cie wstydu, bystrość umysłu, cnotliwość czy pokorę - wszystko to wyrzuca
w morze {nieprawości}. Skutki jednak nie są takie same. W pierwszym
przypadku statek [na wezbranym] morzu po wyrzuceniu ciężarów staje się
lżejszy; w tym zaś - jeszcze cięższy. Zamiast wyrzuconych bogactw,
nabiera słonej wody, piasku oraz wszelkich obrzydliwości pijaństwa
i wkrótce zostaje zatopiony wraz z żeglarzami i sternikiem.
Trzymajmy się z dala od takiej burzy, abyśmy tego nie doświadczyli.
Nie można zobaczyć królestwa niebieskiego, żyjąc w pijaństwie. „Nie
łudźcie się... - powiada [Apostoł] - ani pijacy, ani oszczercy... nie
odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6, 9-10). Dlaczego mówię: kró­
lestwa Bożego? Pijaństwo przecież nie pozwala widzieć nawet tego, co nas
otacza. Pijaństwo czyni nam noc z dnia, ciemność ze światła; pijani, mając
oczy otwarte, nie widzą nawet tego, co znajduje się pod ich nogami.
Nie tylko to jest straszne, bo oprócz tego ponoszą inną, bardzo ciężką
karę: zawsze ścigani są przez irracjonalne przygnębienie, szaleństwo,
słabość, [nieopanowany] śmiech i wyrzuty. Czy pogrążających samych
siebie w tak wielkich nieszczęściach czeka jakieś przebaczenie? Nie ma
żadnego.
Unikajmy więc tej choroby, abyśmy dostąpili zarówno doczesnych, jak
i wiecznych dóbr, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu chwała i moc z Ojcem i Duchem Świętym na wieki wieków.
Amen.
HOMILIA LVIII: Mt 17, 22 - 18, 6
(PG 58, 565-574)

(17, 22) A gdy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn
Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. (17, 23) Oni zabiją Go, ale trze­
ciego dnia zmartwychwstanie». / bardzo się zasmucili.
1. Aby nie pytali: «Dlaczego ciągle tu przebywamy?» ponownie mówi
do nich o swojej męce (por. Mt 16, 21; 17, 9). Słysząc to, nie chcieli
nawet widzieć Jerozolimy. Zwróć uwagę, że - nawet wtedy gdy już Piotr
został skarcony (por. Mt 16, 23); gdy już rozmawiali o tym Mojżesz
i Eliasz (por. Mt 17, 3); gdy nazwano to zdarzenie chwałą (por. Mt 16,
27); gdy już Ojciec dał usłyszeć swój głos z nieba (por. Mt 17, 5); gdy
dokonało się tak wiele cudów; gdy zmartwychwstanie było już u drzwi1
(gdy powiedział, że nie będzie długo martwy, lecz zmartwychwstanie
trzeciego dnia12) - nie mogli pogodzić się z tą myślą, lecz: Zasmucili się,
i to nie zwyczajnie, ale: Bardzo.
Stało się tak dlatego, że jeszcze nie rozumieli znaczenia tych słów.
Wyrazili to pośrednio Marek i Łukasz. Pierwszy mówiąc: „Oni jednak nie
rozumieli tych słów, a bali się Go pytać” (Mk 9, 32). Drugi z kolei: „Lecz
oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi tak, że
[go] nie pojęli, a bali się Go zapytać o nie” (Łk 9, 45).
Skoro nie rozumieli, to dlaczego się zasmucili? Bo nie wszystko było
dla nich niezrozumiałe. Wiedzieli o tym, że ma umrzeć, bo często o tym
słyszeli. Nie wiedzieli jednak dobrze tego, jaka miałaby to być śmierć,
z której szybko ma być wyzwolony, która ma się stać przyczyną niezliczo­
nych dóbr, ani cóż miałoby to być za zmartwychwstanie, tego nie
rozumieli. Dlatego się smucili; byli przecież bardzo przywiązani do swego
Nauczyciela.

1 To znaczy: bardzo blisko.


2 Jezus mówił o tym już wcześniej - por. Mt 16, 21; tu zaś (Mt 17, 23) to powtarza.
Hom. LVIII: Mt 1 7 ,2 2 - 18, 6 199

(Co to była dwudrachma)


(17, 24) Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy
dwudrachmy z zapytaniem: «Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy?»
Cóż to jest dwudrachma? Gdy Bóg zgładził pierworodnych u Egipcjan
(por. Wj 12, 29), w miejsce pierworodnych wziął następnie pokolenie
Lewiego (por. Lb 3, 11-13; Wj 13, 12-15). Skoro liczba ludzi w tym
pokoleniu była mniejsza od liczby pierworodnych w Izraelu, nakazał płacić
sykl w miejsce brakujących do tej liczby (por. Lb 3, 39-47). Odtąd
zapanował zwyczaj, że podatek ten płacili pierworodni. Ponieważ Chrystus
był pierworodny, a Piotr, jak się wydawało, był pierwszy pośród uczniów,
przyszli do niego. Jak mi się wydaje, w każdym mieście pobierano ten
podatek. Dlatego zwrócili się do /Piotra/ w ojczystym mieście /Jezusa/,
gdyż Kafarnaum uważano za Jego rodzinne miasto3.
Nie mieli odwagi zbliżyć się do /Chrystusa/, tylko do Piotra. A nawet
do niego bez nadmiernej natarczywości, ale uprzejmie. Mówiąc nie oskar­
żali, lecz pytali: Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy? Nie mieli na
Jego temat właściwej opinii, ale mniemali o Nim jak o człowieku, chociaż
darzyli Go uszanowaniem i czcią z powodu dokonanych cudów.
Cóż na to Piotr? (por. 17, 25A) Odpowiedział: «Owszem». Im powie­
dział, że płaci, Jemu natomiast tego nie powiedział, prawdopodobnie
dlatego, że wstydził się z Nim o tym rozmawiać. Dlatego /Jezus/, łagodny
i dobrze o wszystkim wiedzący, uprzedził go, mówiąc: (17, 25B.) Szymo­
nie, jak ci się zdaje ? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub
podatki? Od swoich czy od obcych? (17, 26) Gdy powiedział: «Od
obcych», [Jezus mu] rzekł: «A zatem synowie są wolni».
Aby Piotr nie myślał, że mówi usłyszawszy to od nich, uprzedza go,
mówiąc to samo i dodając mu w ten sposób odwagi, by powiedział to,
z czym wcześniej się ociągał. A to, co mówi, znaczy mniej więcej tyle:
«Jestem właściwie wolny od płacenia podatku. Jeśli królowie ziemscy nie
biorą podatku od swoich synów, tylko od poddanych, to tym bardziej Ja
powinienem być wolny od płacenia, bo nie jestem synem króla ziemskie­
go, ale Króla niebios, i sam jestem Królem». Czy widzisz, że czyni różnicę
między synami i nie synami? Gdyby nie był Synem, to bez powodu przy­
toczyłby przykład o królach. «Ależ oczywiście, ktoś powie, był synem, ale
nie prawdziwym (o\) Yvf|Gioę)». W takim razie nie był synem. Jeśli nie
był synem, to nie był ani prawdziwym, ani /Bożym/, lecz obcym. A jeśli

3 Rodzinne miasto - por. Mt 13, 54A. Zob. także powyżej MtHom 29, 1 (ŹMT 18,
347); 48, 1 tekst odnośny do przypisu 1.
200 J an C hryzostom

obcym, to przytoczony przykład nie ma właściwie znaczenia4. /Jezus/ nie


mówi o synach w ogóle, ale o synach prawdziwych, własnych, którzy ze
swymi rodzicami mają udział w królestwie. Dlatego dla przeciwstawienia
wymienił obcych, nazywając obcymi tych, którzy nie zostali z nich zrodze­
ni, a swoimi tych, których sami zrodzili.
Zwróć uwagę na to, że w ten sposób potwierdza naukę objawioną Pio­
trowi (por. Mt 16, 16). Jednakże nie poprzestał na tym, ale przez
uszanowanie [tego zwyczaju] potwierdza tę samą prawdę, przejawiając
niezwykłą mądrość. Po tych słowach mówi bowiem: (17, 27) «Żebyśmy
jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę.
Wez pierwszą rybę, którą wyciągniesz, [i otwórz jej pyszczek]; znajdziesz
w niej statera. Wez go i daj im za Mnie i za siebie». Zwróć uwagę, że ani
nie wzbrania się przed zapłaceniem podatku, ani też nie nakazuje dać tak
bez niczego, lecz wprzód okazawszy, że nie jest do tego zobowiązany,
dopiero wtedy daje, zarówno dlatego, by nie zgorszyli się tamci, jak
i /Jego uczniowie/. Daje nie dlatego, żeby był zobowiązany, lecz uwzględ­
niając ich słabość.
2. Innym razem, gdy mówi o pokarmach, nie zważa na zgorszenie (por.
Mt 15, 2-12). W ten sposób uczy nas, byśmy znali stosowną chwilę, gdy
należy dbać o tych, którzy się gorszą, i kiedy dbać nie należy.
Nawet w samym sposobie płacenia [podatku] objawia siebie. Dlaczego
nie każe uiścić go z posiadanych pieniędzy? Aby - jak powiedziałem -
również przez to okazać, że jest Bogiem {wszystkiego co istnieje} oraz
Panem morza. Okazał to już wtedy, gdy je zgromił (por. Mt 8, 26) i gdy
kazał Piotrowi iść po wodzie (por. Mt 14, 29). Teraz pokazuje to samo,
lecz inaczej, budząc w ten sposób wielkie zdziwienie. Nie małą było
rzeczą nie tylko przepowiedzenie o głębinach jeziora, że pierwsza ryba
jaka się zjawi zapłaci podatek, ale także, że Jego rozkaz, niczym jakaś sieć
zarzucona w głębię, sprowadzi rybę, która przyniesie stater. Dziełem
niewypowiedzianej mocy Bożej było sprawienie tego, że jezioro wydało
takie dary, że zawsze okazywało swe posłuszeństwo: zarówno wtedy, gdy
wzburzone umilkło (por. Mt 8, 26), jak i wtedy, gdy w czasie burzy
pozwoliło po sobie kroczyć swemu współsłudze (por. Mt 14, 29), czy
wreszcie teraz, gdy za Niego zapłaciło poborcom podatek.
Daj im, powiada, za Mnie i za siebie. Czy widzisz nadzwyczajne wy­
różnienie? Zauważ pokorę (x ó (|>iA ó g o <1)OV) myślenia Piotra. Marek, jego
uczeń, nic o tym nie mówi, [wspomniawszy jedynie ogólnie o przyjściu do

4 Jan Chryzostom nadaje interpretowanym wierszom Mt 17, 25-26 wydźwięk silnie


antyariański, chociaż nie mówi o tym w sposób bezpośredni.
Horn. LVIU: Mt ¡ 7 ,2 2 - 18, 6 201

Kafamaum] (por. Mk 9, 33), gdyż oznaczało to wielki zaszczyt, który


spotkał /Piotra/. Napisał jednak o jego zaparciu się (por. Mk 14, 66-72),
lecz pominął milczeniem to, co czyniło go świetnym, prawdopodobnie dla­
tego, że jego nauczyciel sam zabronił mu mówić o rzeczach dla niego
zaszczytnych.
Za Mnie i za siebie, mówi [Jezus], bo i /Piotr/ był synem pierworod­
nym. Skoro zdumiałeś się mocą Chrystusa, podziwiaj też wiarę ucznia,
który usłuchał w sprawie nie do wykonania. Z punktu widzenia praw natu­
ry było to przedsięwzięcie w żaden sposób niewykonalne. {Dlatego w na­
grodę za jego wiarę, [Jezus] dołączył go do siebie przy płaceniu podatku}.
(18, 1) W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z pytaniem: «Kto
właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» Uczniowie okazali
pewnego rodzaju ludzką słabość. Zwraca na to uwagę ewangelista, mó­
wiąc: W tym czasie, gdy /Piotra/ wyróżnił ponad wszystkich. Przecież
także Jan albo Jakub był pierworodny, a jednak dla nich nie uczynił nicze­
go podobnego. Wstydząc się przyznać do takiego uczucia, którego dozna­
wali, nie mówili wyraźnie: «Dlaczego wywyższyłeś Piotra ponad nas?»,
ani: «Czy jest on większy od nas?» Skoro się tego wstydzili, pytają ogól­
nie: Kto właściwie jest największy? Gdy widzieli trzech wyróżnionych, nie
doznali podobnego uczucia (por. Mt 17, 1-8), gdy jednak wyróżnienie
spotkało tylko jednego, wówczas poczuli żal. A nie tylko z tego powodu
wzbudzili w sobie takie uczucie, ale również dlatego, że przypomnieli so­
bie wiele innych rzeczy. Do niego przecież /Jezus/ powiedział: „Tobie dam
klucze” (Mt 16, 19); do niego: „Błogosławiony jesteś Szymonie, synu Jo­
ny” (Mt 16, 17), i do niego także tutaj: (17, 27) Daj im za Mnie i za sie­
bie; będąc świadkami odważnych odpowiedzi /Piotra/5, czuli w sobie pew­
ną gorycz. Chociaż Marek mówi, że nie pytali, ale myśleli sobie o tym
(por. Mk 9, 34), to jednak jedno nie wyklucza drugiego6. Jest prawdopo­
dobne, że jedno i drugie miało miejsce: że już wcześniej kilka razy do­
świadczali takiego uczucia, a wówczas wyrazili to słowami oraz myśleli
o tym.
Nie zważaj jedynie na ich winę, lecz zwróć uwagę również na [inne
rzeczy]. Po pierwsze, że nie szukają zaszczytów tego świata. Ponadto, że
później pozbyli się tej słabości i ustępowali sobie nawzajem miejsca. My
jednak nie jesteśmy zdolni wznieść się nawet ku ich słabości. Nie pytamy
bowiem kto jest największy w królestwie niebieskim, ale kto jest najwięk­
szy, najbardziej znakomity oraz najbogatszy w królestwie ziemskim.

5 Zapewne aluzja do: Mt 14, 28-30; 15, 15; 16, 16. 22; 17, 4.
6 Marek wspomina o tym, że uczniowie posprzeczali się między sobą o to, kto z nich
jest największy - por. Mk 9, 34.
202 J an C hryzostom

Cóż na to Chrystus? Odsłania ich sumienia i odpowiada na ich odczu­


cia, a nie tylko na ich pytanie. (18, 2) On przywołał dziecko, powiada,
[postawił je na środku] (18, 3) i rzekł: «[Zaprawdę powiadam wam]: Jeśli
się nie odmienicie i nie staniecie jak to dziecko7, nie wejdziecie do
królestwa niebieskiego». «Wy dociekacie tego - mówi - kto jest najwięk­
szy i spieracie się o pierwszeństwo, Ja natomiast twierdzę, że kto nie
stanie się (por. 18, 4) pokorniejszy od wszystkich, nie jest godzien wstępu
do królestwa niebieskiego». Przytacza piękny przykład, a nie tylko
przytacza, ále nawet stawia dziecko pośród nich. Jego widokiem pobudza
ich i nakłania, by byli tak pokorni i szczerzy. Dziecko bowiem wolne jest
od zazdrości, próżności i żądzy pierwszeństwa; posiada największą cnotę:
prostotę, szczerość i pokorę. Potrzeba nie tylko męstwa i roztropności, lecz
również tej cnoty: rozsądnej pokory, jak mówię, i prostoty. Jeśli nie posia­
damy tychże cnót, sprawa naszego zbawienia kuleje w tym, co najważniej­
sze. Dziecko bowiem czy je znieważają, czy biją, wyróżniają, czy chwalą,
nie oburza się ani nie zazdrości, ani nie pyszni się z tego powodu.
3. Czy widzisz, jak znów nakłania nas do cnotliwego życia w oparciu
o rzeczy płynące z natury? Dowodzi, że jest ono możliwe do osiągnięcia
przy pomocy woli. W ten sposób poskramia zgubne szaleństwo zwolenni­
ków Maniego? Jeśli natura jest zła, to dlaczego czerpie z niej przykłady
ilustrujące dobre życie ((JnAoao<|)ia)? Wydaje mi się, że postawił na środku
bardzo małe dziecko, wolne od wszystkich tych żądz. Takie małe dziecko
wolne jest od zarozumiałości, pychy, zazdrości, niezgody i wszystkich tym
podobnych namiętności. Posiada zaś wiele cnót: prostotę, pokorę, nie ulega
przepracowaniu8, nie pyszni się żadną z tych cnót. Kryje więc w sobie
podwójną mądrość życia ((|)i?U)GO(|)ia): że posiada te cnoty oraz że się
nimi nie chełpi9. Dlatego je zawołał i postawił na środku pomiędzy nimi.

7 Słowa jak to dziecko pochodzą z wiersza M t 18, 4, które brzmi: Kto się więc stanie
pokorny jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim, a którego tu Jan
Chryzostom nie przytacza w całości. W wierszu Mt 18, 3 w GNT mamy liczbę mnogą: jak
dzieci.
8 Greckie słowo Óc7tpocypocr6vr| jest tu moim zdaniem przeciwieństwem tego, co dzisiaj
określamy pracoholizmem; oznaczało ono także «usposobienie pokojowe».
9 Interpretacja tego akapitu zależy oczywiście od znaczenia jaki nadamy powtarzające­
mu się tu słowu (j)iXo<JO(j)ia. Zob. moje Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym, w:
ŹMT 18, 11.
Przy interpretacji tego tekstu należy uwypuklić przede wszystkim aspekt antymanichej-
ski (Jan Chryzostom wspomina tu imię Maniego, chociaż w swoich homiliach niezwykle
rzadko wymienia imiona heretyków) oraz aspekt pastoralny (dziecko ma być dla dorosłych
przykładem prostoty, a nie dowodem filozoficznym na dobroć natury ludzkiej.
Przy okazji warto zaznaczyć, że słowa te padają w przeddzień kontrowersji pelagiań-
skiej, która na Wschodzie odbiła się jedynie słabym echem.
Horn. LVIII: Mt 1 7 ,2 2 - 18, 6 203

Jednakże nie zakończył swej mowy w ten sposób, lecz dalej rozwija
swoje upomnienie, mówiąc: (18, 5) / kto by przyjął [jedno] takie dziecko
w imię Moje, Mnie przyjmuje. «Nie tylko wtedy, gdy się takimi staniecie,
powiada, otrzymacie wielką zapłatę, lecz oprócz tego, jeśli z Mego
powodu uszanujecie inne takie [dzieci], przeznaczam wam królestwo
w zamian za oddawanie im szacunku (Tipi))». Przeznacza nawet coś
o wiele większego, mówiąc: Mnie przyjmuje. Tak bardzo ważna jest dla
Mnie pokora i szczerość. Bo dzieckiem nazywa tu ludzi szczerych i pokor­
nych (por. 18, 4), którzy przez wielu uważani są za lichych i godnych
pogardy101.
Dalej, aby swe słowa uczynić bardziej skutecznymi, opiera je nie tylko
na wspomnianym uszanowaniu (Tipf|), ale również na karze. Mówi bo­
wiem: (18, 6) Lecz kto by się stał powodem zgorszenia dla jednego z tych
małych, [którzy wierzą we M niej temu byłoby lepiej kamień młyński
zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Podobnie jak ci, powiada,
którzy ich szanują z Mego powodu, posiądą niebo, a raczej większe
wyróżnienie (Tipi)) niż królestwo, tak samo ci, którzy nimi pogardzają (to
bowiem oznacza stać się powodem zgorszenia), poniosą ostateczną karę.
Nie dziw się temu, że doznanie obrazy nazywa zgorszeniem, bo wielu
z tych prostaczków (tćov piKpo\|f6%CDV) zostało wielce zgorszonych dlate­
go, że pogardzano nimi i ich znieważano. Podkreślając więc i wyolbrzy­
miając winę, przedstawia wynikającą stąd szkodę.
Nie w ten sam sposób oznajmia o karze, lecz przedstawia, że jest nie
do zniesienia na przykładzie dobrze znanych nam rzeczy. Gdy chce poru­
szyć ludzi bardziej grubiańskich, wówczas przytacza przykłady podpada­
jące pod zmysły. Dlatego, chcąc również tu pokazać, że będą ponosić
wielką karę, oraz dosięgnąć obłędu (ćmoYOia) tych, którzy nimi pogardza­
ją, przytacza karę11 łatwą do wyobrażenia sobie, mówiąc o kamieniu
młyńskim i o zatopieniu. Przecież stosowne do poprzednich słów (por. 18,
5) było powiedzenie: «A kto nie przyjąłby jednego z tych małych, Mnie
nie przyjmuje», co byłoby gorsze od wszelkiej kary. Jednakże takie słowa,

10 Jan Chryzostom podkreśla tu wyraźnie, że postawienie przez Jezusa na środku


dziecka, miało podłoże pedagogiczno-wychowawcze, a nie ontologiczne (w sensie, że
konkretne dziecko zostało podane jako ideał człowieczeństwa). Stąd należy je interpretować
metaforycznie. Dotykamy tu problemu hermeneutycznego, o którym szerzej mówię
w Egzegeza Listów Pawiowych Teodoreta z Cyru, w: ZMT 20, 23-24.
Problem powstał wskutek niedosłownego przytoczenia wiersza Mt 18, 3 oraz pominię­
cia wiersza Mt 18, 4, który przytoczyliśmy powyżej w przypisie 7.
11 Greckie słowa eię peaov f\yaye nawiązują zapewne do Mt 18, 2. Wcześniejsza zaś
a7ióvoia znaczy także: «głupota».
204 J an C hryzostom

chociaż są groźne, nie poruszyłyby ludzi zmysłowych i grubiańskich.


Dlatego mówi o kamieniu młyńskim i o zatopieniu. Nie powiedział: «Ka­
mień młyński zostanie zawieszony u jego szyi», lecz: Byłoby lepiej dla
niego, by poniósł tę karę, dając do zrozumienia, że czeka go inna kara,
cięższa niż ta; jeśli ta jest nie do zniesienia, to tamta - o wiele bardziej.
Czy widzisz, że na dwa sposoby uczynił swą groźbę straszliwą? Po
pierwsze, czyniąc ją bardziej realną przez zestawienie jej ze znanym
przykładem. Po drugie, przez pobudzenie [myślenia do] wyobrażenia sobie
kary straszniejszej, aniżeli ta, która została ukazana. Czy widzisz, jak
wyrwał z korzeniami ducha obłędu? Jak uleczył wrzód próżnej chwały?
Jak nauczył nas, byśmy nigdzie nie spierali się o pierwszeństwo? Jak
przekonał nas, iż ci, którzy gonią za pierwszeństwem, zawsze dobijają się
ostatniego miejsca (por. Mt 19, 30; 20, 16)?
Nie ma nic gorszego niż szaleństwo (óc7tóvoia). Ono sprawia, że ludzie
odchodzą od zdrowych zmysłów, ogłupia ich, a raczej czyni z nich [istoty]
prawdziwie pozbawione rozumu. Gdyby człowiek, mający trzy łokcie
wzrostu, chciał nagle być wyższy niż góry, albo nawet tak sobie myślał
i tak się wynosił, jakby rzeczywiście przewyższał ich szczyty, nie
będziemy szukać innego dowodu na jego głupotę (&voioc). Tak samo, gdy
zobaczysz człowieka nadętego pychą12, który uważa się za lepszego od
wszystkich i poczytuje sobie za zniewagę obcowanie z innymi ludźmi
[prostego stanu], nie szukaj innego dowodu jego obłędu (7iapótvoioc). Jest
on o wiele bardziej śmieszny niż ci, którzy z natury są głupi13, bo sam
dobrowolnie sprowadza na siebie tę chorobę. A nie tylko dlatego jest
pożałowania godny, ale również z tego względu, że nie czując tego spada
aż na samo dno zła.
Kiedy taki człowiek zrozumie, jak należy, swój grzech? Kiedy
spostrzeże, że grzeszył? Diabeł bierze go niby jakiegoś niewolnika czy
jeńca i odchodzi; niesie go i prowadzi, smaga ze wszystkich stron oraz
znieważa go mnóstwo razy. Wreszcie doprowadza ich do takiej głupoty,
że podżega, by wynosili się ponad własne dzieci i żony, a nawet ponad
własnych przodków. Innych znowu podżega w przeciwny sposób, by
chełpili się znakomitością swoich przodków. Cóż może być głupszego niż
to, że nadymają się z wręcz przeciwnych rzeczy: jedni, że mieli ojca,
dziada i pradziada z niskiego stanu; drudzy natomiast, że mieli świetnych
i znakomitych przodków. Jakże więc można upokorzyć pychę obydwu? Do
/ostatnich/ mówiąc: «Cofnij się dalej, przed dziada i pradziada, a prawdo­

12 Dosłownie: a7t0V8V0T|p£V0<; «lekkomyślny».


13 Zapewne w sensie: «takimi się urodzili».
Hom. LVIII: Mt 1 7 ,2 2 - 18, 6 205

podobnie znajdziesz wielu kucharzy, furmanów i karczmarzy». Do tych


zaś, którzy wzbijają się w dumę z racji niskiego rodu swoich przodków,
mów przeciwnie: «1 ty cofnij się do swych wcześniejszych przodków,
a znajdziesz pośród nich wielu znakomitszych od siebie».

(Bezużyteczność chełpienia się znakomitością rodu.


Bogactwo pozbawia wolności)
4. Taka jest naturalna kolej rzeczy, czego dowiodę wam na podstawie
Pisma Świętego. Salomon był synem króla, i to znakomitego króla
[Dawida], którego ojciec [Jesse] należał do ludzi prostych i pomniej­
szych14. Podobnie [Eliam], jego dziadek ze strony matki [Batszeby], bo
przecież nie byłby wydał swej córki za prostego żołnierza [Uriasza] (por.
2 Sm 11,3). Jeśli spojrzysz dalej wstecz od tych prostych ludzi, zobaczysz
znowu znakomitszy i świetniejszy rodowód. O tym samym można się
przekonać w przypadku Saula i wielu innych jeszcze ludzi.
Nie pysznijmy się więc z powodu pochodzenia. Powiedz mi, co to jest
ród? Nic innego, jak tylko nazwa bez treści. Przekonacie się o tym
w owym dniu15. Skoro ów dzień jeszcze nie nadszedł, postaramy się na
podstawie teraźniejszości przekonać was, że nie ma w tym żadnej wyż­
szości. Gdy wybuchnie wojna, zawita głód lub jakaś inna klęska, znikają
wszystkie te pozory [pochodzące z próżności] z powodu znakomitości
rodu. Choroba przecież czy zaraza, gdy nas nawiedzą, nie potrafią odróżnić
pomiędzy bogatym a biednym, pomiędzy znakomitym a prostaczkiem,
(szlachetnie urodzonym oraz innym, który taki nie jest}. Ani śmierć, ani
inne katastrofy nie czynią różnicy, lecz dotykają wszystkich na równi,
a jeśli trzeba powiedzieć coś zadziwiającego, to bogatych jeszcze bardziej.
Im mniej są przygotowani, o tyle więcej tracą, a gdy zostają zaskoczeni -
giną. Lęk także większy jest u bogaczy. Boją się bardzo panujących; nie
mniej, a nawet jeszcze bardziej obawiają się ludów podległych władcom.
Wiele domów bogaczy zburzyły gniew ludu i groźba panującego. Nato­
miast człowiek ubogi wolny jest od obu tego rodzaju burz.
Dlatego nie odwołuj się do szlachetności rodu! Jeśli chcesz mnie
przekonać, że jesteś szlachetny, objaw wolność duszy, jaką posiadał ów
błogosławiony [mąż], który - chociaż był ubogi - powiedział Herodowi:
„Nie wolno ci mieć żony Filipa twego brata” (Mk 6, 18). [Okaż wolność],
jaką posiadał przed nim i jaką będzie miał po nim. [Wolność, jaką miał]

14 Salomon syn Dawida - por. Mt 1, 6; 2 Sm 12, 24; Jesse ojciec Dawida - por. Mt 1,
6; Rt 4, 22; 1 Sm 16, 1. 11-13; 1 Krn 2, 13.
15 Ów dzień: aluzja do sądu ostatecznego - por. Łk 10, 12; 21, 34; 2 Tes 1, 10.
206 Jan C hryzostom

ten, który rzekł do Achaba: „Nie ja dręczę Izraela, ale właśnie ty i dom
twego ojca” (1 Kri 18, 18); [wolność], jaką mieli prorocy i wszyscy
apostołowie.
Nie takie są dusze niewolników bogactw. Są one podobne do ludzi
oddanych pod nadzór rozmaitych pedagogów i stróżów państwowych
(5r|pio\)ę). Nie mają odwagi podnieść oczu, ani śmiało przemówić
w obronie cnoty. Pożądanie (epcoę) bogactw, sławy oraz innych rzeczy,
groźnie na nich spogląda i czyni z nich niewolników oraz pochlebców. Nic
tak nie podkopuje wolności, jak rozliczne zajęcia wśród spraw doczesnych
i posiadanie godności, które uchodzą za świetne. Taki człowiek nie ma
jednego, dwóch, ani trzech, lecz tysiące panów.
Jeśli chcecie ich policzyć, postawmy wśród nas jednego z takich, którzy
liczą się na dworze królewskim. Przypuśćmy, że ma wielkie bogactwa
i wielką władzę, przewyższa [innych] pod względem urodzenia, ma
sławnych przodków oraz znaczenie u wszystkich. Przyjrzyjmy się teraz,
czy nie jest on najnędzniejszy ze wszystkich niewolników? Porównajmy
z nim nie zwykłego niewolnika, ale niewolnika innego niewolnika. Wielu
przecież służących ma z kolei swoich niewolników. Niewolnik niewolnika
ma tylko jednego pana. I cóż to ma do rzeczy, że nie jest on człowiekiem
wolnym. W każdym razie ma tylko jednego [pana] i zważa jedynie na jego
rozkazy. Wydaje się wprawdzie, że panuje nad nim także pan jego pana,
ale on słucha wyłącznie tego jednego. Jeśli relacja pomiędzy nimi dwoma
jest dobra, wówczas całe jego życie będzie przebiegać spokojnie. Nasz zaś
[bogacz] nie ma jednego czy dwóch, ale licznych i bardziej srogich panów.
Po pierwsze, niepokoi go panujący król. A to nie jest to samo: mieć jako
pana prostego człowieka, czy mieć - króla, którego ucho otwarte jest na
podszepty wielu, który skłania się raz na jedną stronę, raz na inną. Nasz
bogacz, choćby nawet nie poczuwał się do niczego, nikomu nie dowierza:
ani towarzyszom, ani swoim podwładnym, ani przyjaciołom, ani nieprzyja­
ciołom.
«Ale tamten, ktoś powie, również [boi się] pana». Ale czyż to jest to
samo: mieć jednego pana czy wielu, bać się jednego czy wielu? Gdyby
ktoś dobrze zastanowił się nad tym, nie znajdzie nawet jednego. Jakże to
możliwe? W każdym razie nie ma on nikogo, kto pragnąłby pozbawić go
jego niewoli i postawić się na jego miejscu. Dlatego nie ma nikogo, kto
zastawiałby na niego na tym stanowisku pułapki. Tamci natomiast nie
widzą nic pilniejszego, jak zrzucić ze stanowiska tego, kto ma większe
znaczenie i większą popularność u panującego. Dlatego taki człowiek jest
zmuszony schlebiać wszystkim: większym od siebie i równym, a nawet
przyjaciołom. Gdzie bowiem jest zazdrość i pożądanie (epcoę) sławy, tam
Horn. LVlll: Mt 1 7 ,2 2 - 18, 6 207

nawet szczera przyjaźń nie ma mocy. Podobnie jak nie będą zdolni szcze­
rze i prawdziwie kochać się wzajemnie ludzie jednego zawodu, tak samo
ci, którzy piastują jednakowe godności i dążą do tych samych światowych
celów. Z tego powodu toczy się wielki wewnętrzny konflikt.
Czy widziałeś, jaki tłum panów, i to jak srogich panów? Jeśli chcesz,
przedstawię ci jeszcze inny obraz, o wiele straszniejszy aniżeli ten? Ci,
którzy są w jednym szeregu za nim, usiłują go wyprzedzić; ci, którzy są
przed nim, starają się mu przeszkodzić, aby nie zbliżył się do nich i ich
nie wyprzedził.
5. Dziwna rzecz! Obiecałem pokazać panów, a tymczasem moje słowa,
rozgrzewając się w trakcie mowy dokonały więcej, aniżeli zostało
przyrzeczone, i zamiast panów pokazały przeciwników, a raczej przeciwni­
ków i panów w tych samych osobach. Podczas gdy są oni traktowani jak
panowie, groźni są jak przeciwnicy i zastawiają pułapki jak wrogowie.
Jeśli więc ktoś ma panów, a zarazem wrogów w tych samych osobach, to
czyż może być coś gorszego od takiej niedoli? Niewolnik, chociaż rzeczy­
wiście jest poddany władzy, doznaje jednak troski i życzliwości ze strony
tych, którzy mu rozkazują. Ci natomiast otrzymują rozkazy, są narażeni na
pociski i stoją wrogo usposobieni jeden przeciw drugiemu, i to jeszcze
bardziej zaciekle, niż żołnierze w boju, bo zadają ciosy potajemnie, zasta­
wiają wrogie sidła pod pozorem przyjaźni i często samych siebie wynoszą
za pośrednictwem cudzego nieszczęścia.
Nie tak mają się rzeczy u nas. Gdy ktoś popadnie w nieszczęście, wielu
boleje razem z nim. Jeśli zaś ktoś cieszy się szacunkiem, wielu jest takich,
którzy razem z nim się radują, zgodnie ze słowami Apostoła: „Gdy cierpi
jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu
członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie człon­
ki” (1 Kor 12, 26). A ten, który tak przykazywał, mówi też: „Ale jakaż
jest nasza nadzieja albo radość...? Czyż nie wy?” (1 Tes 2, 19); albo inne
słowa: „Teraz bowiem ożyliśmy, gdy wy przy Panu stoicie” (1 Tes 3, 8);
w innym zaś miejscu: „Pisałem do was będąc w wielkiej rozterce i ucisku
serca” (2 Kor 2, 4) oraz: „Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się
słaby? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął?” (2 Kor 11, 29).
Dlaczego wciąż jeszcze narażamy się na burzę i na niebezpieczne fale
morskie, a nie spieszymy się do spokojnego portu? Dlaczego dążymy do
nazw, zamiast porzuciwszy je dążyć do rzeczy, które one oznaczają?
Sława, władza, majątek, znaczenie i wszystko tym podobne są u nich tylko
nazwami, u nas zaś rzeczywistością. Podobnie smutek, śmierć, niesława,
ubóstwo i wszelkie tego typu rzeczy, dla nas są nazwami, dla nich zaś
rzeczywistością.
208 Jan C hryzostom

Jeśli chcesz, postawmy przed nami na środku16 najpierw sławę, która


jest dla nich wszystkich miła i pożądana. Nie mówię, że trwa krótko, ani
też, że prędko gaśnie. Pokaż mi ją wtedy, gdy jaśnieje. Nie ścieraj z niej
ozdobnego makijażu ani podmalowanych oczu nierządnicy, ale postaw ją
na środku i pokaż nam ją wystrojoną, abym ukazał jej brzydotę. «Oczywiś­
cie, chcesz opisać jej posmak (a%f|pa), mnóstwo liktorów, głos heroldów,
uległość ludu, milczenie tłumów, gnębienie tych wszystkich, którzy
zagradzają jej drogę, i wreszcie podziw ze strony wszystkich. Czyż nie są
to jej świetności?» Przyjrzyjmy się temu - czy nie są to rzeczy próżne
i czy nie są jedynie bezużytecznym złudzeniem. W czym bowiem taki
człowiek staje się dzięki nim lepszy - na ciele czy na duszy? Z tego
przecież składa się człowiek17. Czy stanie się dzięki nim wyższy, silniej­
szy, zdrowszy, szybszy? Czy będzie miał dzięki temu bardziej wyostrzone
i przenikliwe zmysły? Ale tego przecież nikt nie powie. Przejdźmy zatem
do duszy, a może tu znajdziemy jakąś korzyść [wynikającą z posiadania
u ludzi sławy]. I cóż? Czy od takiego hołdu stanie się taki człowiek
bardziej powściągliwy, skromniejszy, mądrzejszy? W żadnym razie, a ra­
czej wprost przeciwnie. Nie dzieje się tutaj tak jak z ciałem. Ciało bowiem
nie zyskuje do posiadanych już przez siebie przymiotów żadnej doskona­
łości (a p E T lj). Natomiast wzbudza obawę nie tylko to, że dusza na tym nic
dobrego nie zyskuje, ale że nawet przejmuje stąd wiele zła, popadając
wskutek tego w szaleństwo, próżność, głupotę, gniew i wiele innych
podobnych błędów.
«Ale przecież człowiek sławny, ktoś powie, cieszy się tym, chlubi
i raduje». Tymi słowami ukazałeś szczyt zła i nieuleczalność tej choroby.
Kto bowiem w takich rzeczach znajduje upodobanie, niełatwo zechce
porzucić źródło zła, lecz ze względu na przyjemność zamknął sobie drogę
do uleczenia samego siebie. Tak więc najsmutniejsze jest to, że nie
ubolewa nad tym, ale nawet cieszy się z tego, podczas gdy jego choroby
się rozwijają.
Nie każda radość jest czymś dobrym. Radują się przecież także złodzie­
je, gdy kradną; cudzołożnik, gdy plugawi łoże małżeńskie sąsiada; chci­
wiec, gdy zdziera; zbójca, gdy zabija. Nie patrzmy więc na to, czy się
[ktoś] raduje, ale czy raduje się z czegoś dobrego. Strzeżmy się, byśmy
nigdy nie doznawali takiej radości, jakiej doznaje cudzołożnik czy złodziej.

16 Greckie eię peaov nawiązuje zapewne do Mt 18, 2.


17 O dychotomicznym ujęciu człowieka, charakterystycznym dla antiocheńskiej szko­
ły egzegetycznej, por. moje Egzegeza listów Pawiowych Teodoreta z Cvru, w: ŹMT 20,
49-51.
Hom. LVIII: Mt 1 7 ,2 2 - 18, 6 209

Powiedz mi, dlaczego tak naprawdę raduje się [człowiek sławny]? Czy
z powodu sławy u tłumów, czy dlatego, że może się pysznić i pokazywać?
Ale czy może być coś gorszego od takiego pragnienia i takiej obrzydliwej
miłości? Jeśli nie ma w tym zła, to przestańcie szydzić z ludzi goniących
za próżną sławą i ścigać ich niezliczonymi docinkami; przestańcie
przeklinać ludzi zarozumiałych i patrzących na innych z góry. Jednakże
tego byście nie znieśli. (A więc oni także zasługują na wieloraką krytykę,
chociaż mają wielu liktorów}. Wszystko to powiedziałem o możliwie znoś­
nych władcach18, a przekonamy się, że pomimo tego większość z nich
nadużywa swojej władzy i dopuszcza się większych występków niż rabu­
sie, zbójcy, cudzołożnicy czy grobołupcy. Rzeczywiście ich kradzieże są
bardziej bezwstydne, mordy bardziej okrutne, (rozwiązłość bardziej prze­
wrotna} aniżeli tamtych; podkopują niejeden mur, ale niezliczone majątki
i domy, gdyż posiadane przywileje wielce im to ułatwiają. Ponoszą naj­
cięższą niewolę, ulegając swym nędznym namiętnościom, bez miłosierdzia
bijąc swe współsługi; drżąc z obawy przed każdym w to wtajemniczo­
nym19. Gdyż tylko ten jest wolny, tylko ten jest władcą, potężniejszym
niż królowie, kto wolny jest od namiętności.
Skoro już wiemy o tym, ubiegajmy się o prawdziwą wolność i uwal­
niajmy się od hańbiącej niewoli. Nie uważajmy za błogosławieństwo ani
wielkiej władzy, ani ogromnego bogactwa, ani niczego podobnego, ale
wyłącznie samą cnotę. W ten sposób tu na ziemi cieszyć się będziemy
pokojem oraz dostąpimy przyszłych dóbr, z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc, (z Ojcem i Duchem Świętym},
na wieki wieków. Amen.

18 Greckie Kepi xćbv av£KXOX£pcov apxóvxcov. J. Krystyniacki oddał: „o gorszych


zwierzchnikach” (t. II s. 358).
19 Tak tłumaczę greckie: xo\)ę cruvei8óxocę ocmotę &7tavxa<; xpepovxeę.
HOMILIA LIX: Mt 18, 7-14
(PG 58, 573-584)

(18, 7) Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść


zgorszenia, lecz biada owemu człowiekowi, przez którego dokonuje się
zgorszenie.
1. «Jeżeli zgorszenia muszą przyjść - może powiedzieć któryś z prze­
ciwników - to dlaczego /Jezus/ ubolewa nad światem, podczas gdy trzeba
mu raczej pomóc i podać rękę, jak przystało na lekarza i obrońcę, a nie
ubolewać, bo to potrafi pierwszy lepszy?»
Cóż odpowiemy na tak bezwstydne słowa? Jakiego spodziewasz się le­
karstwa równego temu1? Będąc Bogiem: dla ciebie stał się człowiekiem12;
przyjął postać sługi (por. Flp 2, 7); przecierpiał wszystko, co najgorsze; nie
pominął niczego, co do Niego należało. Skoro jednak niewdzięczni ludzie
nie odnieśli stąd żadnej korzyści, ubolewa nad nimi, że po takim lekar­
stwie trwają z uporem przy swojej chorobie3. To tak, jak gdyby ktoś -
ubolewając nad chorym, który doznawał wielkiej troski dookoła siebie,
lecz nie chciał się zastosować do przepisów lekarskich - mówił: «Biada
temu człowiekowi z powodu choroby, którą pogorszył przez własną opie­
szałość!» Jednakże w tym przypadku nie ma żadnej korzyści z ubolewania.
Natomiast /w przypadku omawianych słów Jezusa/, w przepowiedni tego,
co ma dopiero nastąpić, nawet pożałowanie jest rodzajem lekarstwa.
Często bowiem bywa tak, że ludzie pomimo iż nie odnieśli żadnej korzyści
z porad, podźwignęli się z powodu ubolewania nad nimi.
Użył słowa biada przede wszystkim dlatego, aby ich pobudzić, uczynić
gorliwymi i skłonić do czuwania. Prócz tego, przez to, że ubolewa nad

1 Jan Chryzostom zwraca uwagę, że słowa Jezusa z Mt 18, 7 stanowią najlepsze lekar­
stwo przeciwko zgorszeniom.
2 Greckie &v0pGmoę ey£V8TO nawiązuje zapewne do J 1, 14: aotp^ eytvexo i przed­
stawia chrystologię typu Logos-anthropos.
3 Greckie słowo appcocm a znaczy także «słabość moralna», «upadek ducha».
Horn. LIX: Mt 18, 7-14 211

tymi, którzy się sprzeciwiają, okazuje także swą przychylność i łaskawość


względem nich; nie tylko się nie gniewa, lecz nawet wiedzie ich ku popra­
wie przez ubolewanie i ostrzeżenie, ażeby ich pozyskać.
«Jakże, ktoś powie, jest to możliwe? Jeśli zgorszenia muszą przyjść, to
jak można ich uniknąć?» Wprawdzie zgorszenia muszą przyjść, ale
w każdym razie niekoniecznie trzeba ginąć. To tak, jakby lekarz powie­
dział (nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, by użyć ponownie tego same­
go przykładu): «Ta choroba koniecznie musi się pojawić, ale w każdym
razie niekoniecznie musi ona zniszczyć kogoś uważnego». Powiedział to,
jak wspomniałem, aby oprócz innych także swoich uczniów obudzić ze
snu. Aby nie zostali uśpieni, jakby mieli być posłani na czas pokoju do
spokojnego życia, zwraca uwagę na mnóstwo wewnętrznych i zewnętrz­
nych walk, które ich czekają. Paweł na to samo zwracając uwagę powie­
dział: „Zewnątrz walki, wewnątrz obawy” (2 Kor 7, 5) oraz: „W nie­
bezpieczeństwach od fałszywych braci” (2 Kor 11, 26). Przemawiając zaś
do mieszkańców Miletu, rzekł: „Także spośród was powstaną ludzie,
którzy głosić będą przewrotne nauki” (Dz 20, 30). Sam [Pan] zaś
powiedział: „I będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy” (Mt 10,
36 = Mi 7, 6).

{Słowa Jezusa, że «zgorszenia muszel przyjść», nie znoszą wolnej woli)


Gdy mówi, że [zgorszenia] muszą przyjść, nie znosi zdolności własnego
wyboru ( to a\)0alp8T O V Tfję ¿ ^ o u o ia ę ) ani wolności woli ( tt| v 8^81)08-
p ia v Tiję 7 ip o a ip 8 a 8 co ę). Gdy mówi o tym, nie podporządkowuje życia
jakiejś konieczności wypadków, lecz przepowiada to, co z pewnością
nastąpi. To samo wyraził w inny sposób Łukasz, mówiąc: „Niepodobna,
żeby nie przyszły zgorszenia” (Łk 17, 1).
Co to są zgorszenia? Są to przeszkody stawiane na właściwej drodze4.
Tak również mówią na scenie wykręcający swe ciała w tańcu. W żadnym
razie Jego przepowiedzenie nie sprowadza zgorszeń, ani nie następują one
dlatego, że [On] je przepowiedział, lecz przepowiedział je właśnie dlatego,
że z pewnością miały nastąpić. Zatem, gdyby ci, którzy je sprowadzają, nie
chcieli postępować źle, wcale by nie przyszły; gdyby zaś nie miały
przyjść, wcale by ich nie przepowiadał. {Skoro jednak owi ludzie czynili
zło i byli nieuleczalnie chorzy, zgorszenia przyszły, a On przepowiada, że
tak właśnie będzie}.

4 Warto przy okazji przypomnieć, że słowo gkócv8ocXov znaczy także: «pułapka


zastawiona na wroga» (por. np. 1 Sm 18, 21, gdzie - oczywiście w greckiej wersji, czyli
w LXX - pojawia się to słowo.
212 J an C hryzostom

«A gdyby tamci się poprawili, ktoś powie, i nie byłoby żadnego


[człowieka], który sprowadzałby zgorszenie, czy wówczas ta przepowied­
nia nie okazałaby się fałszywa?» Przenigdy! Nie byłby jej w ogóle wymó­
wił. Gdyby wszyscy mieli się poprawić, nie powiedziałby: M u s z ą p r z y j ś ć
[ z g o r s z e n i a ] . Skoro wiedział, że z własnej winy pozostaną niepoprawni,
powiedział, że na pewno przyjdą.
«Dlaczego, ktoś powie, nie usunął ich?» A dlaczego należałoby ich
niszczyć? Czy ze względu na tych, którzy ponoszą z ich powodu szkodę?
Jednakże ponoszący szkodę gubią się nie pod ich wpływem, ale wskutek
własnej opieszałości. Dowodem tego są ludzie cnotliwi, którzy nie tylko
nie ponieśli z tego powodu żadnej szkody, lecz nawet odnieśli bardzo
wielkie korzyści. Taki był Hiob; taki Józef; tacy byli wszyscy sprawiedliwi
i apostołowie. Jeżeli zaś wielu się gubi, bierze się to z ich ospałości. Gdy­
by rzecz nie tak się miała, lecz ze zgorszeniem byłaby połączona i zguba,
wówczas wszyscy musieliby zginąć. Skoro są tacy, którzy uniknęli zguby,
to niechaj ten, który jej nie uniknął, przypisze winę sobie samemu.
Zgorszenia bowiem, jak powiedziałem, pobudzają uwagę, czynią bar­
dziej gorliwymi i czujnymi; nie tylko tego, który ma się na baczności, ale
nawet tego, który upadł i wkrótce się podniósł. One czynią go bardziej
bezpiecznym i powodują, że nie tak łatwo daje się złapać. Jeśli będziemy
czujni5, odniesiemy niemałą korzyść z tego, że ustawicznie będziemy się
mieć się na baczności. Jeśli zaś śpimy - pomimo tak wielu nieprzyjaciół
i pomimo tego, że zagrażają nam tak wielkie pokusy - to cóż stałoby się
z nami, gdybyśmy żyli wolni od wszelkiej obawy? Jeśli chcesz, przyjrzyj
się [Adamowi], pierwszemu człowiekowi. Jeśli on, krótki czas, a może
nawet całego dnia w raju nie przeżywszy i zakosztowawszy takiego zbytku
(xp\)(|)f|), popadł w tak wielkie zło (Kocida), że zamarzył nawet o równości
z Bogiem, poczytywał swego dobroczyńcę za oszusta i nie zachował jed­
nego przykazania, to cóż dopiero uczyniłby, gdyby potem wiódł beztroskie
życie?

CL u d z i e s ą ź l i z w ł a s n e j w i n y )
2. Kiedy to mówimy, [niektórzy] czynią jeszcze inny zarzut, pytając:
«A dlaczego Bóg go takim stworzył?» Bóg go takim nie stworzył. Prze­
nigdy! Gdyby tak było, to by go nie ukarał. Jeśli my nie obwiniamy
naszych służących w sprawach, w których sami jesteśmy winni, tym bar­
dziej Bóg, Pan wszechrzeczy.

5 Greckie vf|<|>oopev (bądźmy trzeźwi, przytomni) pojawia się dwa razy w liście Pawio­
wym - por. 1 Tes 5, 6. 8. Zob. powyżej MtHom 53, 5 przypis 18.
Hom. LIX: Mt 18, 7-14 213

«To dlaczego - ktoś powie - stał się taki?» Przez siebie samego
i z powodu własnej opieszałości. «Cóż to znaczy, „przez siebie samego”»?
Zapytaj samego siebie. Skoro źli nie są źli z powodu samych siebie, to nie
karz sługi, nie karć żony za to, że grzeszy, nie bij syna, nie czyń wyrzutów
przyjacielowi, nie miej w nienawiści nieprzyjaciela, który czyni ci źle, bo
wszyscy czyniący coś złego zasługują na litość, a nie na karę, skoro
dopuszczają się tego nie z własnej woli. «Ale ja, powiesz, nie mogę
myśleć w ten sposób (<|)i^OGO(|)£iv)». {Skoro wiesz, że przyczyną tego nie
są oni, ale jakaś inna konieczność, to możesz w ten sposób myśleć
(<j)iA,0G0(|)£iv)}. Gdy sługa złożony chorobą nie spełni tego, co mu zostało
nakazane, nie tylko nie zarzucasz mu winy, ale nawet go usprawiedliwiasz.
W ten sposób poświadczasz, że za jedno sam odpowiada, a za coś innego
zaś nie odpowiada. Tak samo i tutaj: gdybyś wiedział, że ktoś jest zły, bo
taki się urodził, nie tylko byś go nie obwiniał, ale jeszcze byś mu
przebaczył. Jeśli przebaczasz z powodu choroby, to - gdyby się od
początku taki zły urodził - nie odmówiłbyś przecież przebaczenia przez
wzgląd na Boga Stwórcę.
Na podstawie innych także dowodów można łatwo zmusić takich ludzi
do milczenia. Wielka jest bowiem siła prawdy6. Dlaczego nigdy nie
poczytywałeś słudze za uchybienie, że nie posiada pięknego oblicza, że nie
jest słusznego wzrostu, że nie jest szybkonogi7? Wszystko to bowiem jest
darem natury. On więc wolny jest od winy za to, co otrzymał od natury
i nikt nie będzie się temu sprzeciwiać. Gdy zatem obwiniasz, wykazujesz,
że grzeszny czyn nie wynika z natury, ale z woli. Jeśli w takich sprawach,
o które nikogo nie obwiniamy, dajemy świadectwo, że wszystkie one po­
chodzą z natury, to jest rzeczą oczywistą, że kiedy coś karcimy, oskarżamy
to jako uchybienie wynikające z woli.
Nie przytaczaj8 więc przewrotnych rozumowań, sofizmatów, ani krę­
tactw słabszych niż pajęczyna, tylko odpowiedz mi: Czy Bóg stworzył
wszystkich ludzi? Jest to oczywiste dla każdego. Dlaczego więc nie

6 Dosłownie: noXkt\ yćcp Tfję ócXr|0£iaę f) 7iepio\)aia.


7 Greckie 7rcr|vóę znaczy także «latający».
8 Dosłownie: eię peaov frye; być może nawiązanie do Mt 18, 2. Zob. powyżej MtHom
58, 3 przypis 11 oraz 58, 5 przypis 16.
Przy okazji warto zauważyć, że Jan Chryzostom już któryś raz z kolei użył w ostatniej
oraz w tej homilii zwrotu nawiązującego do wyjaśnionego wiersza Mt 18, 2. Zabieg taki
niewątpliwie służył lepszemu zapamiętaniu ewangelicznej sceny, ale chyba nie tylko.
Zapewne miał także uwrażliwiać i ukazywać na czym polega naśladowanie postawy Jezusa,
a więc aspekt pedagogiczno-wychowawczy. Poświadcza to analiza wypowiedzi naszego
Kaznodziei odnośnych do wskazanych powyżej przypisów.
214 J an C hryzostom

wszyscy są równi pod względem praktykowania cnoty albo ulegania wa­


dom? Skąd pochodzi to, że jedni są dobrzy, prawi i uczciwi, a inni - źli
i nieprawi? Jeżeli nie zależy to od woli (yv6pr|), a wynika z natury, jak
to możliwe, że jedni są tacy, a drudzy - inni? Jeśli wszyscy z natury są źli,
to nikt nie mógłby być dobry; jeśli zaś wszyscy z natury są dobrzy, to
wówczas nikt nie mógłby być zły. Jeśli wszyscy ludzie mają jednakową
naturę, to w zależności od tego wszyscy powinni być jednakowi: albo
dobrzy albo źli9.
Gdybyśmy twierdzili, że jedni z natury są dobrzy, a drudzy źli - co, jak
tego dowiodłem, sprzeciwiałoby się rozumowi - wówczas powinno to po­
zostać niezmienne, gdyż to, co pochodzi z natury, jest niezmienne.
Zauważ, że wszyscy są śmiertelni i podlegają cierpieniom; nikt nie jest
wolny od cierpień, choćby nie wiadomo jak się o to starał. Zarazem
dostrzegamy, że wielu z dobrych staje się złymi, a ze złych dobrymi;
pierwsi wskutek swej opieszałości, drudzy zaś z racji swego starania. To
właśnie najbardziej dowodzi, że te rzeczy nie pochodzą z natury.
Rzeczy pochodzące z natury ani się nie zmieniają, ani nie potrzeba
żadnych starań, żeby je nabyć. Jeśli nie potrzeba wysiłku, by widzieć
i słyszeć, to tak samo nie potrzebny byłby trud na drodze do cnoty, gdyby
była nam dana z natury. «W takim razie dlaczego [Bóg] w ogóle stworzył
złych, skoro mógł stworzyć wszystkich jako dobrych? Skąd więc - ktoś
powie - pochodzą złe rzeczy?» Zapytaj samego siebie. Moim zadaniem
jest wykazanie, że nie pochodzą one ani z natury, ani od Boga.
«Czy w takim razie, ktoś powie, nie powstają z przypadku?» W żad­
nym razie. «A może nie mają początku?» Człowieku, nie bluźnij i uciekaj
przed takim szaleństwem, byś miał oddawać jednakową cześć, i to cześć
najwyższą, Bogu i rzeczom złym10. Jeśli one nie mają początku, wówczas
są silne, nie dają się wykorzenić ani zniszczyć. Oczywiste jest przecież dla
każdego, że to, co nie zostało stworzone (to ay8wr|TOv), nie podlega
zniszczeniu (dvd)?i80po(;).
3. Jeśli zło posiada tak wielką moc, to skąd tak wielu dobrych? Jak
dzieje się, że ci, którzy zostali zrodzeni, są silniejsi od czegoś, co nie ma
początku (to\) dy8Vvf)T0\))? «Przecież Bóg, ktoś powie, niszczy te

9 Innymi słowy: natury ludzkiej nie można traktować statycznie. Zróżnicowanie


moralne ludzi pokazuje - zdaniem Jana Chryzostoma - że człowiek stanowi rzeczywistość
dynamiczną, uwarunkowaną także jego wolną wolą. Por. także moje Spór o Pawła, spór
o człowieka czy spór o Boga?, w: ZMT 15, 67-68.
10 Jan Chryzostom występuje tu przeciwko dualizmowi ontologicznemu, czyli przeciw
twierdzeniu o odwiecznym istnieniu dobra i zła. Poglądy takie rozpowszechniali mani­
chejczycy.
Horn. LIX: Mt 18, 7-14 215

rzeczy». Kiedy? Jakże mógłby zniszczyć to, co posiada taką samą jak On
godność, taką samą moc i jeśli można tak powiedzieć - taki sam wiek?
O diabelska złości! Jakże wielką wymyśliłaś zbrodnię! Do jakiego
bluźnierstwa względem Boga skłoniłaś! W jakiej szacie pobożności
wymyśliłaś nowe bluźniercze poglądy! Chcąc pokazać, że zło nie pochodzi
od Niego, postawili inne bezbożne twierdzenie, mówiąc, że nie ma ono
początku (ócyfew riT a ocótóc).
«Skąd zatem, ktoś zapyta, pochodzą złe rzeczy?» Z [naszego] chcenia
i z niechcenia. «A od czego zależy to, że chcemy i nie chcemy?» Od nas
samych. Stawiając takie pytanie, czynisz tak, jakbyś pytał, skąd bierze się
to, że widzimy lub nie widzimy? Gdy ci odpowiem, że w zależności od
tego, czy zamykamy oczy, czy nie zamykamy, ty znów możesz zapytać:
«A to, że zamykamy oczy lub nie zamykamy, skąd się bierze?» Uzyskaw­
szy odpowiedź, że od nas samych i od naszej woli, znowu będziesz
poszukiwał kolejnej przyczyny.
Gdyż zło nie jest niczym innym niż bycie nieposłusznym Bogu11.
«Jakże więc, ktoś powie, człowiek to wymyślił?» Powiedz mi, czy trudno
było to wymyślić? «Ależ ja nie mówię, że było trudno, tylko dlaczego nie
chciał być posłuszny?» Z opieszałości. Mając w swej władzy jedno i dru­
gie, skłonił się ku nieposłuszeństwu.
Jeżeli, słysząc to, jeszcze powątpiewasz i jesteś oszołomiony, zapytam
cię o rzecz nie trudną ani zawiłą, lecz łatwą i prostą. Czy byłeś kiedyś zły
i czy byłeś kiedyś znowu dobry? To, co mówię, znaczy: Czy poskromiłeś
kiedyś namiętność i czy kiedyś jej uległeś? Czy oddałeś się kiedyś
pijaństwu, a potem znowu je porzuciłeś? Czy się kiedyś rozgniewałeś
i z kolei poskromiłeś swój gniew? Czy wzgardziłeś ubogim, a następnie
nie uczyniłeś tego? Czy popełniłeś kiedyś cudzołóstwo? A potem znowu
żyłeś w czystości? Skądże więc, powiedz mi, pochodzi to wszystko? Skąd?
Choćbyś nie powiedział tego sam, powiem ci to ja. Stąd, że o jedno usilnie
się starałeś, a potem opuściwszy się popadłeś w opieszałość. Do tych,
którzy przepadli i całkiem pogrążeni są w złu, którzy tego nie odczuwają
i szaleją, którzy nawet słuchać nie chcą tego, co ich naprawia, do tych nie
będę nawet mówić o takim samozaparciu ((|)iA,OGO(|)ioc). Chętnie natomiast
będę mówić do tych, którzy czynią raz jedno, a innym razem drugie. Czy
przywłaszczyłeś sobie kiedyś coś takiego, co nie było twoje, a potem,
zdjęty litością, udzieliłeś ze swej własności ubogiemu? Skąd taka

11 Warto tu podkreślić, że jest to religijna definicja zła, które nie istniało, ale które
zaistniało wraz z grzechem (czyli nieposłuszeństwem wobec Boga), i które powstaje wraz
z każdym grzechem. Jest więc czymś realnym, istniejącym ontologicznie.
216 J an C hryzostom

przemiana? Czy nie jest widoczne, że z postanowienia (yv6pri) i woli


(7ipootip£Gię)? To prawda i nikt temu nie zaprzeczy.

(Zło pochodzi z naszej opieszałości)


Dlatego wzywam: bądźcie gorliwi i trzymajcie się cnoty, a nie będzie­
cie potrzebowali takich dociekań. Jeśli tego tylko zechcemy, zło będzie
jedynie nazwą. Nie dociekaj, skąd pochodzą złe rzeczy, i nie powątpiewaj,
ale przekonawszy się, że jedynie z opieszałości, unikaj ich.
Gdy ktoś powie, że złe rzeczy nie pochodzą od nas, wtedy - jeśli zoba­
czysz, że będzie się unosić gniewem na sługę, złościć na żonę, krzyczeć
na dziecko, potępiać złoczyńców - powiedz mu: «Dlaczego mówiłeś, że
zło nie pochodzi od nas? Jeśli nie od nas, to dlaczego karcisz?» I dodaj,
mówiąc: «Czy od siebie łajasz i miotasz obelgi? Jeśli nie od siebie, to
niech nikt się na ciebie nie obraża, a jeśli od siebie, wtedy i zło pochodzi
z twojej opieszałości».
Dalej, czy uważasz, że niektórzy ludzie są dobrzy? Jeśli nikt nie jest
dobry, skąd znałbyś to pojęcie? Skąd pochwały? A jeżeli są dobrzy, to jest
rzeczą oczywistą, że tacy będą strofować złych. Jeśli nikt nie byłby zły
z własnej woli, ani sam z siebie, wtedy okazałoby się, że dobrzy niesłusz­
nie karcą złych, a wtedy z kolei sami byliby źli. Cóż mogłoby być gorsze­
go niż to, by ktoś zarzucał zbrodnie niewinnemu? Skoro dobrzy nie prze­
stają karcić, to właśnie w tym najbardziej przejawia się ich dobroć, i nawet
dla ludzi bardzo ograniczonych wynika z tego, że nikt nigdy nie jest zły
z konieczności.
Gdybyś po tym wszystkim nadal pytał, skąd pochodzi zło, odpowie­
działbym ci, że z opieszałości, z bezczynności, z obcowania ze złymi
ludźmi, z pogardy cnoty. Stąd bierze się zło, stąd rodzi się również to, że
niektórzy dociekają, skąd ono pochodzi. Przynajmniej nikt z ludzi prowa­
dzących cnotliwe życie oraz tych, którzy postanowili żyć w pokorze
i w czystości, tego nie docieka. Tylko ci, którzy odważają się na zło i chcą
wymyślić swym rozumowaniem jakieś głupie tego usprawiedliwienie, tkają
tę pajęczynę.
Pozrywajmy ją nie tylko słowem, ale i czynami. Zło bowiem nie po­
chodzi z konieczności. Gdyby pochodziło z konieczności, wtedy /Jezus/ nie
powiedziałby: (18, 7) Biada człowiekowi, przez którego dokonuje się
zgorszenie. Ubolewa tylko nad tymi, którzy czynią zło z własnej woli. Nie
dziw się, że powiedział: Przez którego. Nie mówi przez to wcale, że ktoś
inny działa przez niego, lecz że on sam to sprawia12. Pismo Święte

12 Podobna dwuznaczność występuje w języku polskim. Wyrażenie przez którego może


Horn. LIX: Mt 18, 7-14 217

zwykle mówi: „przez kogoś” (8i* oi>13) zamiast „przez kogoś” (b(|)’
o i))14. Na przykład gdy mówi: „Urodziłam mężczyznę przez Pana (Sióc
TOi) 0£Ot))” (Rdz 4, 1 LXX), wymieniając nie drugą przyczynę, ale pierw­
szą. I jeszcze: {„Nie ma wytłumaczenia [snów], jak tylko przez Boga (8ióc
TOi) 0801))” (Rdz 40, 8); oraz:} „Wiemy jest Bóg, przez którego (SU oi))
zostaliście powołani do wspólnoty z Jego Synem” (1 Kor 1, 9).

{Zło nie pochodzi z konieczności)


4. Abyś się dowiedział, że zło nie pochodzi z konieczności, posłuchaj
co następuje dalej. Wyraziwszy ubolewanie, /Jezus/ kontynuuje, mówiąc:
(18, 8) Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem zgorszenia,
odetnij je i odrzuć od siebie. Lepiej jest dla ciebie wejść do tycia chromym
lub ułomnym, niż z dwiema rękami lub [dwiema] nogami być wrzuconym
w ogień [wieczny]. (18, 9) / jeśli twoje prawe oko jest dla ciebie powodem
zgorszenia, wyłup je [i odrzuć od siebie]. Lepiej jest dla ciebie jednookim
wejść do tycia, nit z dwojgiem oczu być wrzuconym do ognistego pieca.
Nie mówi tego o częściach ciała, w żadnym razie, ale o przyjaciołach, {o
krewnych}, których posiadamy na równi z koniecznymi częściami ciała.
(Wyraził to już dużo wcześniej (por. Mt 5, 29-30)15, mówi o tym także
teraz}. Nic bowiem nie jest tak szkodliwe jak złe towarzystwo. Czego nie
potrafi dokonać przymus, często osiąga przyjaźń, zarówno pod względem
szkody, jak i pożytku. Dlatego nakazuje, abyśmy z wielką gwałtownością
odtrącali od siebie tych, którzy nam szkodzą, wskazując tym samym na
tych, którzy sprowadzają zgorszenia.
Czy widzisz, jak zabezpieczył przed szkodą mającą wyniknąć ze
zgorszeń? Przepowiada, że one koniecznie nastąpią, aby nikogo nie zastały
w gnuśności, lecz aby czuwano w oczekiwaniu na nie. Pokazuje, że są
wielkim złem. Nie powiedział po prostu: (18, 7) Biada światu z powodu
zgorszeń, ale zwrócił też uwagę na wynikające z nich wielkie zepsucie.
Ubolewa wielce nad tym, przez którego one przychodzą. Słowa: (18, 7)

być rozumiane instrumentalnie (ktoś inny działa przez niego, tak że jest on tylko
narzędziem) albo sprawczo (to on sam działa i jest przyczyną sprawczą zgorszenia). Język
grecki dla uniknięcia dwuznaczności stosuje różne przyimki - zob. poniżej przypis 14.
13 Wyrażenie to pojawia się w ST (LXX) trzy razy: Lb 5, 8; Mdr 14, 7; 19, 8. W NT
występuje czternaście razy (nie licząc innych złożeń): Mt 18, 7; 26, 24; Mk 14, 21; Łk 17,
1; 22, 22; Rz 1, 5; 5, 2. 11; 1 Kor 1, 9; 8, 6; 15, 2; Ga 6, 14 oraz Hbr 1, 2; 2, 10.
14 Grecki przyimek 5ićc w znaczeniu przyczyny wskazuje na narzędzie (pośrednika,
inicjatora czynności); autora zaś wskazywano zazwyczaj stosując przyimek vnó. Jan
Chryzostom stwierdza, że w Biblii napotykamy na stosowanie przyimka 5 ia w znaczeniu
sprawcy.
15 Zob. MtHom 17, 3 (ŹMT 18, 217-218).
218 Jan C hryzostom

Lecz biada owemu człowiekowi... grożą wielką karą. Uczynił nie tylko to,
ale powiększył jeszcze trwogę przez przytoczenie przykładu16.
Nie poprzestaje na tym, ale podaje sposób, w jaki można uniknąć
zgorszeń. Jaki to jest sposób? «Złych - powiada - choćby byli dla ciebie
wielkimi przyjaciółmi, odtrąć od swej przyjaźni».
Przytacza niepodważalną argumentację. Jeżeli pozostaną przyjaciółmi,
to ich nie pozyskasz, a siebie zgubisz; jeśli zaś ich odtrącisz, wówczas
uzyskasz przynajmniej własne zbawienie. Zatem, jeśli czyjaś przyjaźń jest
dla ciebie szkodliwa, odtrąć ją od siebie17. Jeśli często pozwalamy odciąć
sobie różne części ciała, jeśli nie nadają się one do uleczenia i zarażają
inne, to tym bardziej trzeba tak postąpić z przyjaciółmi.
Gdyby złe rzeczy (tóc kockćc) brały się z natury, zbyteczne byłoby tego
typu napomnienie i rada, niepotrzebna ostrożność wobec tego, co zostało
powiedziane. A skoro nie są zbyteczne, bo rzeczywiście takie nie są, to
jest oczywiste, że zło (7covr|pia) pochodzi z woli (yv(i>pr|).
(18, 10) Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z. tych małych;
albowiem powiadam wam: Aniołowie ich [w niebie] wpatrują się zawsze
w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. Małymi nie nazywa tu tych,
którzy rzeczywiście są mali, ale tych, których wielu uważa za małych, to
znaczy: ludzi biednych, prostaczków, ludzi nieznanych (bo jakże mógłby
być maluczkim ten, który jest wart więcej niż cały świat - por. Hbr 11,
38; jak mógłby być maluczkim ten, który jest przyjacielem Boga? - por.
J 15, 14-15). Jednak tak ich nazywa, bo przez wielu za takich są uważani.
Nie mówi tego tylko w odniesieniu do wielu [ludzi], ale nawet
w odniesieniu do jednego [człowieka], również w ten sposób usuwając
szkodę pochodzącą z powodu wielu zgorszeń. Podobnie jak unikanie
[ludzi] złych, tak samo i szanowanie dobrych przynosi bardzo wielki
pożytek. Wynika stąd podwójna korzyść dla tego, który na to zważa: jedna
- z zaniechania przyjaźni z tymi, którzy sprowadzają zgorszenie; druga
natomiast - z uhonorowania i poszanowania tychże świętych.
Dalej w inny sposób czyni ich godnymi szacunku, mówiąc: Aniołowie
ich [w niebie] wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest
w niebie. Wynika z tego, że święci mają aniołów, a raczej nawet wszyscy
ludzie. Apostoł bowiem mówi o kobiecie: „Oto dlaczego kobieta ma mieć
na głowie znak poddania, ze względu na aniołów” (1 Kor 11, 10),
a Mojżesz: „Wtedy ludom granice wytyczał według liczby aniołów
Bożych” (Pwt 32, 8 LXX). Tu natomiast mówi nie tylko o aniołach, ale

lft Aluzja do omawianych wierszy Mt 18, 8-9.


17 Wyrażenie £KKOttc£ óctcó aoi) nawiązuje do Mt 18, 8: £kko\|/ov... cnto a o u
Hom. LIX: Mt 18, 7-14 219

o aniołach najznakomitszych. Gdy mówi: [Wpatrują się zawsze] w oblicze


Ojca mojego, nie daje niczego innego do zrozumienia, jak właśnie ich
większą poufałość oraz godność.
(18, 11) Albowiem Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło.
Przytacza jeszcze inny dowód, silniejszy aniżeli poprzedni, łącząc go
z przypowieścią, przy pomocy której pokazuje, że pragnie tego również
Ojciec. Mówi bowiem: (18, 12) Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto
owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawia dziewięćdziesięciu
dziewięciu na górach i nie idzie szukać tej, która się zabłąkała? (18, 13)
A jeśli mu się uda ją odnaleźć, [zaprawdę powiadam wam:] cieszy się nią
bardziej niż. dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. (18,
14) Tak też nie jest wolą Ojca waszego, [który jest w niebie, ] żeby zginęło
jedno z tych małych.
Czy widzisz, że na różne sposoby nakłania nas do starania się
o naszych braci prostaczków? Nie mów więc: «Ten jest kowalem, tamten
szewcem, ten rolnikiem, a ten głupcem», i nie pogardzaj nimi. Zwróć
uwagę, iloma sposobami nakłania cię do pokory i pobudza do starania się
0 nich, byś nie popadł w to zło. Postawił [na środku] dziecię i rzekł: „Jeśli
się nie staniecie jak dzieci” (Mt 18, 3); oraz: „Kto by przyjął jedno takie
dziecko..., Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5); i znowu: „Kto by się stał
powodem zgorszenia [dla jednego z tych małych]” (Mt 18, 6), poniesie
najcięższą karę. I nie poprzestał na przykładzie o kamieniu młyńskim (por.
Mt 18, 6), ale dodał: (18, 7) Biada, i nakazał odtrącić takich precz od
siebie, choćby nam byli tak drodzy, jak ręce i oczy (por. 18, 8-9). Ponadto,
ze względu na aniołów, których opiece zostali powierzeni ci maluczcy
bracia, czyni ich godnymi szacunku; także ze względu na swoją wolę
1 mękę - gdy bowiem mówi: (18, 11) Syn Człowieczy przyszedł ocalić to,
co zginęło, ma na myśli krzyż, co też i Paweł wyraża, gdy mówi o bracie,
„za którego umarł Chrystus” (Rz 14, 15) - oraz ze względu na Ojca, który
również chce, aby żaden z nich nie zginął, a wreszcie ze względu na
powszechny zwyczaj, ponieważ pasterz zostawia nie zabłąkane owieczki,
a szuka tej, która się zabłąkała; gdy zaś ją znajdzie, raduje się bardzo, że
ją znalazł i ocalił.
5. Jeżeli więc Bóg tak się cieszy ze znalezienia jednego maluczkiego,
to dlaczego ty pogardzasz tymi, o których Bóg tak bardzo się stara, skoro
nawet życie (\|n)XB) trzeba położyć za jednego z tych maluczkich? «Ale
przecież jest słaby i niski?» I właśnie przede wszystkim dlatego należy
czynić wszystko, aby go uratować. /Chrystus/ także pozostawił owych
dziewięćdziesiąt dziewięć owiec i poszedł za tą zagubioną - bezpieczeń­
stwo tak wielu nie mogło przeważyć zguby tej jednej. Łukasz powiada, że
220 Jan C hryzostom

wziął ją nawet na swoje ramiona (por. Łk 15, 5) i że „większa będzie


radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych” (Łk 15, 7). Okazał wielką względem niej
troskliwość: zarówno dlatego, że opuścił dla niej te, które były w bezpie­
czeństwie, jak i dlatego, że bardziej radował się z jej powodu.
Nie zaniedbujmy takich dusz. Wszystko to zostało powiedziane właśnie
z tego względu. Zagroziwszy, że jeśli ktoś się nie stanie jak dziecko, nie
wejdzie do królestwa niebieskiego (por. Mt 18, 3), i wspomniawszy o ka­
mieniu młyńskim (por. Mt 18, 6), poskromił dumę pysznych. Nic nie
sprzeciwia się miłości tak jak arogancja18. Słowami: (18, 7) M u s z ą
przyjść zgorszenia pobudził do czujności. Dodając zaś: (18, 7) Biada
człowiekowi, przez którego dokonują się zgorszenia, każdego nakłonił do
starania, by nie dokonało się to przez niego. Nakazując, by odtrącić tych,
którzy sprowadzają zgorszenie (por. Mt 18, 8-9), czyni zbawienie łatwym.
Przykazując, aby nie gardzić /maluczkimi/ - a przykazał nie tak zwyczaj­
nie, ale groźnie: (18, 10) Strzeżcie się, powiada, abyście nie gardzili
żadnym z tych małych - a także mówiąc: (18, 10) Aniołowie ich wpatrują
się zawsze w oblicze Ojca mojego; (por. 18, 11) „Dlatego Ja przyszedłem”
(J 1, 31)19; oraz: (por. 18, 14) «Jest wolą mojego Ojca», uczynił bardziej
gorliwymi tych, którzy powinni się o nich starać.

(Bóg stara się o zbawienie ludzi; my starajmy się o zbawienie bliźniego)


Czy widzisz: Jakim murem ich otoczył i jak stara się o tych, którzy są
maluczcy i giną? Jak grozi straszliwymi karami tym, którzy przywodzą ich
do upadku? Jak obiecuje wielkie nagrody tym, którzy im służą i dbają
o nich? Jak siebie i Ojca podaje jako przykład?
Naśladujmy Go, nie ociągając się dla braci z niczym, co wydawałoby
się niskie i uciążliwe. Niechaj wszystko będzie możliwe dla zbawienia
brata: choćby trzeba mu usłużyć; choćby ten, dla którego się to czyni, był
maluczki i był prostaczkiem; choćby to była rzecz mozolna; choćby trzeba

lx Greckie słowo ócftóvoia oznacza «odejście od zmysłów», «szaleństwo», a stąd


«rozpacz». Wydaje się jednak, że Jan Chryzostom, nazywa tu owym odejściem od zmysłów
«zarozumiałość» (tak tłumaczy J. Krystyniacki, t. III s. 14) i arogancję (tłumacz łaciński
w PG 58, 580: arrogantia). Gdyby odnieść to stwierdzenie do następnych słów, to można
by je tłumaczyć przez «rozpacz». Możliwe, że Chryzostom wykorzystuje bogactwo
znaczeniowe tego słowa i dlatego umieszcza je w tym miejscu, aby odnosiło się zarówno
do poprzednich, jak i do następnych słów. W każdym razie tak właśnie mogły brzmieć
w uszach słuchacza.
19 Są to słowa Jana Chrzciciela. Według mnie Jan Chryzostom parafrazuje tu wiersz
18, 11, w każdym razie ma na myśli Chrystusa. Dlatego piszemy «Ja», a nie «ja».
Horn. LIX: Mt 18, 7-14 221

się było przeprawiać przez góry i urwiska. Takie właśnie staranie o duszę
ma Bóg, który nawet własnego Syna nie oszczędził (por. Rz 8, 32).
Dlatego wzywam [was]: gdy wychodzimy z domu, od samego rana,
miejmy na uwadze tylko ten jeden cel i to przede wszystkim staranie, by
ratować od zguby tego, który znajduje się w niebezpieczeństwie. Nie
mówię tylko o niebezpieczeństwie dostrzegalnym zmysłami, gdyż to nie
jest niebezpieczeństwo, ale o niebezpieczeństwie duszy, które przygoto­
wuje ludziom diabeł.
Kupiec także, by powiększyć majątek, puszcza się na morze; podobnie
rzemieślnik czyni wszystko, by pomnożyć dobytek. Nie poprzestawajmy
więc i my jedynie na naszym zbawieniu, skoro w ten sposób narażamy je
na zgubę. Na wojnie i w szyku bojowym żołnierz, który zważa tylko na
to, jak ratować się ucieczką, gubi siebie i innych. Tak samo żołnierz
waleczny, który walczy za innych, ocala siebie i innych. Skoro także nasze
życie jest wojną - i to wojną najbardziej ze wszystkich zaciętą - bitwą
i walką, stójmy w boju tak, jak przykazał nam nasz Król: przygotowani na
rzeź, na krew, na śmierć, mając na uwadze ocalenie wszystkich, zachęcając
stojących oraz podnosząc upadłych. Wielu z naszych braci leży przecież
w tym boju zranionych, zbroczonych krwią, a nie ma nikogo, kto by ich
poratował: nikt z ludu, ani kapłan, ani nikt inny, ani opiekun, ani
przyjaciel, ani brat, lecz każdy z nas patrzy tylko na siebie20. Dlatego
narażamy na szkodę również własne /zbawienie/. Największą szlachetnoś­
cią i dobrą sławą (7tappr|ala Kai £\)8oidpr|Oię) jest bowiem niezważanie
na własne sprawy (por. Flp 2, 4).
Dlatego właśnie jesteśmy {słabi} oraz łatwi do pokonania dla ludzi
i diabła, że staramy się o rzecz odwrotną, nie bronimy się wzajemnie i nie
obwarowujemy się miłością, która jest ze względu na Boga, lecz wyszuku­
jemy sobie inne pobudki do przyjaźni: jedni na podstawie pokrewieństwa,
inni na podstawie zażyłości, inni wspólnoty [interesów], jeszcze inni
sąsiedztwa. Z wszelkich innych pobudek zostajemy przyjaciółmi, aniżeli
z powodu bogobojności, chociaż przyjaźnie tylko na niej powinny się
opierać. Teraz zaś dzieją się rzeczy całkiem przeciwne: czasem stajemy się
przyjaciółmi raczej Żydów i pogan, aniżeli dzieci Kościoła.

20 Wydaje się, że Jan Chryzostom nawiązuje tu do przypowieści o dobrym Samarytani­


nie (Łk 10, 30-37), zauważając jednak, że od czasów Jezusa sytuacja uległa małej zmianie:
wówczas znalazł się Samarytanin, a teraz już nie. Niewątpliwie jest to hiperbola, ale czyż
po już ponad trzystu latach chrześcijaństwa nie powinno być całych rzesz chrześcijan-
Samarytan?
222 J an C hryzostom

.6
CMiłość i cierpliwość wobec bliźniego. Potrzeba upominania braci)
«Oczywiście że tak - ktoś powie - ponieważ ci są źli, a tamci do­
brzy i życzliwi». Co mówisz? Brata nazywasz złym? Ty, któremu zakaza­
no nawet powiedzieć „Raka” (Mt 5, 22)? I ty się nie wstydzisz? Nie ru­
mienisz się, że narażasz brata, część swego ciała, który zrodził się w takich
samych bólach co ty, który przystępuje do tego samego stołu?21
Jeśli masz brata według ciała, choćby czynił najwięcej zła, starasz się
go osłonić i sądzisz, że jeśli on nie cieszy się dobrą sławą, hańba spada
również na ciebie. Jeśli zaś trzeba uwolnić duchowego brata od oszczer­
stwa, stawiasz mu niezliczone zarzuty. «Dlatego, że jest on zły - powia­
dasz - i nieznośny». Dlatego właśnie zostań jego przyjacielem, by go od
tego odwieść, by go przemienić, by na powrót skierować go ku cnocie.
«Ale on, powiesz, nie słucha ani nie przyjmuje rady». Skąd o tym wiesz?
Czy go napominałeś? Czy próbowałeś go poprawić? Odpowiesz: «Często
go napominałem». Jak często? «Często. Jeden raz i drugi». Hm! I to
nazywa się «często»? Choćbyś czynił to przez cały czas, nie powinieneś
ustawać i powątpiewać. Czy nie widzisz, że Bóg stale nas upomina: przez
proroków, przez apostołów, przez ewangelistów? Cóż zatem? Czy
wszystko uczyniliśmy? Czy my we wszystkim byliśmy posłuszni? Wcale
nie. Czy wobec tego /Bóg/ przestał napominać, czy zamilkł? Czyż nie
mówi codziennie: „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Mt 6, 24),
a tymczasem u wielu żądza i tyrania bogactwa jeszcze wzrasta? Czy
codziennie nie woła: „Przebaczcie..., i wam zostanie przebaczone” (por.
Mt 6, 14), a my stajemy się jeszcze bardziej dzicy? Czy nie wzywa nas
stale, byśmy poskramiali żądze i przytłumiali w sobie pragnienie pożądli­
wości, a wielu tarza się w tym grzechu gorzej niż świnie? A pomimo to
nie przestaje nas napominać.
Dlaczego więc nie stosujemy tego do siebie i nie mówimy, że Bóg
przemawia również do nas i nie przestaje tego czynić, choć w wielu spra­
wach nie jesteśmy Mu posłuszni? Dlatego powiedział, że „tylko nieliczni
będą zbawieni” (Łk 13, 23)22. Jeżeli dla naszego zbawienia nie wystarcza
praktykowanie przez nas samych cnoty, ale potrzeba odejść stąd z innymi,
to cóż dopiero będziemy cierpieć, skoro nie uratowaliśmy ani siebie, ani
innych? Skąd będziemy mieli jeszcze nadzieję zbawienia?

21 Część swego ciała - aluzja do ciała Kościoła, które tworzą wierzący; ten sam stół
- aluzja do Eucharystii.
22 Słowa te nie zostały wypowiedziane przez Jezusa, ale stanowią część pytania, jakie
ktoś Mu postawił.
Hom. LIX: Mt 18, 7-14 223

Po cóż użalam się na to, jeśli nie troszczymy się nawet o tych, z któ­
rymi razem przebywamy: o żonę, o dzieci, o sługi, natomiast ubiegamy się
jak pijani o inne rzeczy: aby powiększyła się liczba służących, aby usługi­
wali nam z wielką gorliwością, aby dzieci dostały od nas jak największy
majątek, aby żona miała złotą [biżuterię], kosztowne szaty i inne bogactwa.
Nie troszczymy się wcale o nich, ale o ich majątek. Nie troszczymy się
i nie dbamy nawet o żonę, tylko o to, co do niej należy; podobnie - nie
o dziecko, tylko o jego rzeczy.
Postępujemy tak samo jak ktoś, kto widząc dom zagrożony upadkiem,
pochylone ściany, zaniechałby ich naprawiania, tylko kazałby otoczyć
z zewnątrz wielkim parkanem; albo w czasie choroby nie starałby się
o ciało, tylko nabywałby dla niego złociste szaty; albo podczas gdy pani
domu źle się miewa, on zajmowałby się służącymi, kądzielą, sprzętami
domowymi i innymi rzeczami, ją pozostawiając w bólach i jękach.
Tak dzieje się i teraz: gdy nasza dusza źle się miewa i jest w żałosnym
stanie, gdy unosi się gniewem, miota obelgi, wznieca w sobie bezrozumne
pożądliwości, ugania się za próżną sławą, wszczyna swary, jest powalona
na ziemi i szarpana przez dzikie zwierzęta, a my nie chcemy uwolnić jej
od tych cierpień, tylko staramy się o dom oraz o służących. Jeśli
niedźwiedź umknąłby potajemnie [na przykład z cyrku], wtedy zamykamy
domy, przebiegamy wąskimi przejściami, by się gdzieś nie spotkać
z dzikim zwierzem; tymczasem podczas gdy nie jeden zwierz, ale wiele
takich myśli rozszarpuje naszą duszę, nawet nie zwracamy na to uwagi.
W mieście zachowujemy taką ostrożność względem dzikich zwierząt, że
zamykamy je w klatkach na osobności i nie trzymamy w ratuszu miejskim,
w trybunałach sprawiedliwości, w pałacach królewskich, lecz gdzieś daleko
na uwięzi. Natomiast do duszy, gdzie jest sala obrad, gdzie jest pałac
Królewski, gdzie trybunał sprawiedliwości, wpuszczamy dzikie zwierzęta,
które ryczą i wywołują zamieszanie w samym umyśle tuż obok królew­
skiego tronu. Dlatego wszystko wywrócone jest do góry nogami23,
wszystko pełne zamieszania wewnątrz i na zewnątrz, i żaden z nas nie
różni się od miasta, które zostało zburzone wskutek napadu barbarzyńców;
to samo dzieje się, gdy wąż usadowi się w ptasim gnieździe, a ptaszki
żałośnie świegocąc odlatują w strachu i przerażeniu, nie mając się gdzie
schronić.

23 Greckie &v(0 Kat kóctco - zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
224 Jan C hryzostom

(Butę młodzieży należy poskramiać od samego początku)


7. Dlatego błagam [was], zgładźmy tego węża, zamknijmy, uduśmy,
i zgładźmy dzikie zwierzęta [zagnieżdżone w duszy], złe zaś myśli wydaj­
my pod miecz Ducha Świętego (por. Ef 6, 17), aby prorok nie zagroził
nam podobnie, jak Judei: „Zwierzęta człekokształtne (óvoKĆVToropoi) się
tam pojawią i jeżowce” (por. Iz 13, 21-22 LXX)24 oraz węże25.
Istnieją ludzie - i nie jest to żart26 - gorsi od dzikich zwierząt żyją­
cych na pustkowiu i wierzgających. Większa część młodzieży jest u nas
taka. Bo ulegając dzikim namiętnościom w ten sam sposób skaczą, wierz­
gają, chodzą bez uzdy i przykładają się do rzeczy niepotrzebnych.
A winni są temu ojcowie, którzy zmuszają ujeżdżaczy, by z wielką sta­
rannością ujeżdżali ich konie, i nie pozwalają, by źrebię chodziło długo nie
ujarzmione, lecz zaraz od początku każą mu zakładać wędzidło i wszystko
inne, a nie zważają na to, że ich synowie długo chodzą bez uzdy, pozba­
wieni powściągliwości (aco(|)poai)vr|) ściągają na siebie hańbę poprzez
nierząd, grę w kości, przebywanie w bezbożnych teatrach. Tymczasem
przed nierządem, należałoby takiego ożenić z roztropną i mądrą kobietą,
która odwiedzie męża od najgorszych zajęć i będzie dla niego tym, czym
wędzidło dla młodego konia. Nierząd bowiem i cudzołóstwa biorą się nie
skądinąd, ale właśnie stąd, że młodzież jest puszczona na samopas. Jeśli
będzie [taki] mieć mądrą żonę, wtedy będzie się starał o dom, o honor i o
reputację. «Ale on, powiesz, jest jeszcze młody». Wiem o tym i ja. Skoro
Izaak pojął żonę mając czterdzieści lat (por. Rdz 25, 20), żyjąc cały
przedmałżeński czas w czystości, tym bardziej młodzieńcy pozostający
w stanie łaski powinni się starać o tę cnotę ((|)iA,oao(|)ia). Cóż zrobić?! Nie
podejmujecie żadnych starań o ich powściągliwość, lecz macie to sobie za
nic, że okrywają się wstydem i hańbą oraz stają się bezbożni27, nie wie­
dząc, że korzyścią małżeństwa jest zachowanie ciała w czystości, [i jeśli
tak nie jest, to nie ma żadnej korzyści z małżeństwa}. Wy natomiast po­
stępujecie odwrotnie: gdy ściągną na siebie niezliczone plamy, wtedy ich
żenicie, ale nadaremnie i na próżno.
«Trzeba jeszcze zaczekać, powiesz, aby się wyróżnił, aby odznaczył się
w sprawach publicznych (£ v T o ię T to^iT iK O ię)»28. Natomiast o duszę nie

24 Jest to wyrok na Babilon.


25 Termin występujący w ST, ale nie w Iz 13, 21-22.
26 Dosłownie Jan Chryzostom powtarza dwa razy: «istnieją ludzie».
27 Dosłownie: 8vayeię - przeklęci, obciążeni klątwą.
28 Jan Chryzostom wskazuje tu na zagubienie aspektu religijnego w codziennym życiu.
Dzisiaj oprócz wspomnianych przez niego słów można jeszcze usłyszeć: «Najpierw niech
skończą studia». Nasuwa się jednak pytanie: Po co komu studia, skoro grzech prowadzi go
Horn. L1X: Mt 18, 7-14 225

troszczycie się wcale i nie zważacie na to, że jest sponiewierana. Dlatego


wszystko pełne jest pomieszania, nieporządku i zamętu, ponieważ nie
troszczą się o nią, nie starają się o to, co jest potrzebne, a przejawiają
wielką zapobiegliwość względem rzeczy nie mających żadnej wartości.
Czy nie wiesz, że nie możesz nic tak dobrego uczynić dla syna, jak to,
że zachowasz go w czystości od skalania się nierządem? Nie ma bowiem
nic droższego nad duszę. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek,
choćby cały świat pozyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26).
Jednakże miłość (£pcoę) do pieniędzy zniszczyła i wywróciła wszystko,
usunęła właściwą bojaźń Bożą; jak tyran warowną twierdzę, tak ona
opanowała ludzkie dusze. Dlatego nie dbamy ani o zbawienie dzieci ani
nasze, to jedno mając tylko na względzie, byśmy stawszy się zamożniejsi
innym przekazali majątek, a oni jeszcze innym, którzy znowu z kolei
[obdarzą go] swych następców. W ten sposób stajemy się raczej rodzajem
przekazicieli, a nie posiadaczami naszych własnych pieniędzy i posiadłości.
Wielka to jest głupota! Ludzie wolni stają się podlejsi od niewolników,
których przecież karcimy, jeśli nawet nie ze względu na nich samych, to
ze względu na nas. Natomiast ludzie wolni nie doświadczają z naszej
strony takiego starania i są dla nas mniej warci od niewolników. Ale cóż
mówię: od niewolników? Wszak nasze dzieci mają dla nas mniejszą
wartość niż bydło. Bardziej dbamy o konie i o osły niż o dzieci. Gdy ktoś
ma muła, stara się znaleźć dla niego jak najlepszego woźnicę, {nie nazbyt
surowego}, nie złodzieja ani pijaka, lecz biegłego w swym zawodzie. Gdy
zaś trzeba zatroszczyć się o nauczyciela dla duszy dziecka, bierzemy
pierwszego lepszego, jaki się nawinie. {Chociaż nie ma trudniejszego nad
to zajęcia}. Cóż może być równego sztuce kształcenia duszy i formowania
umysłu młodego człowieka? Kto ją posiada, powinien dokładać większego
starania niż jakikolwiek malarz czy rzeźbiarz.
My wcale nie zwracamy na to uwagi, lecz mamy tylko to jedno na
względzie, by wyćwiczył się w mowie. A i do tego dążymy jedynie dla
pieniędzy. Nie dlatego bowiem uczy się wymowy, by był mówcą, lecz by
zarabiał pieniądze. Gdyby można było bez tego robić majątek, nie
troszczylibyśmy się wcale nawet i o to.
Czy widzisz, w jak wielką niewolę wtrącają pieniądze? Jak ujarzmiły
one wszystko? Jak ich wloką w pętach - niby niewolników czy dzikie
zwierzęta - gdziekolwiek się im podoba? Ale co nam przyjdzie z tych
skarg? Wprawdzie powstajemy przeciwko tej żądzy w słowach, ona zaś

na zatracenie? Żeby cierpiał bardziej świadomie? Ale to diabelska jest troska!


226 Jan C hryzostom

ujarzmia nas w czynach. Mimo to nie przestaniemy ganić jej słowami.


Jeśli bowiem coś przez to osiągniemy, wtedy zyskaliśmy my oraz wy;
a jeśli będziecie trwać w waszych błędach, wtedy przynajmniej wypełniliś­
my to, co do nas należało (por. Ez 2, 16-21). Oby Bóg uwolnił was od tej
choroby, a nam pozwolił chlubić się wami, gdyż Jego jest chwała i moc
na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LX: Mt 18, 15-20
(PG 58, 583-588)

(18, 15) Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go tylko
między tobą a nim samym\ Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata.
1. Wcześniej surowe słowa skierował przeciwko tym, którzy sprowa­
dzają zgorszenie, zewsząd napełniając ich strachem (por. Mt 18, 6-11).
Teraz z kolei poskramia tych, którzy zostali zgorszeni: aby nie pozostawali
w bezczynności i nie sądzili, że cała wina została złożona na innych.
W ten sposób popadliby w inną nieprawość, pogrążając się w arogancji1 2.
Zauważ jednak, jak ich ogranicza oraz nakazuje, ażeby upomnienie
dokonało się tylko pomiędzy dwiema osobami, by z powodu obecności
większej ilości świadków oskarżenie nie stało się cięższe, a /upominany
człowiek/ nie stał się bardziej zuchwały i mniej skłonny do poprawy.
Dlatego powiada: Tylko między tobą a nim samym. Jeśli cię usłucha,
pozyskasz swego brata. Cóż to znaczy: Jeśli cię usłuchał Jeśli uzna się za
winnego, da się przekonać, że zgrzeszył. Pozyskasz swego brata. Nie
powiedział: «Ukarzesz go należycie», lecz: Pozyskasz swego brata, aby
pokazać, że z nieprzyjaźni wynika obustronna szkoda. Nie powiedział:
«Tylko on siebie pozyska», ale: «Ty także jego pozyskasz». Pokazał przez
to, że przedtem jeden i drugi doznali szkody: jeden co do swego brata,
drugi co do własnego zbawienia.
To samo zalecał już [w kazaniu] na górze. Z jednej strony odsyłał
krzywdziciela do skrzywdzonego, radząc mu: „Jeśli zbliżysz się do ołtarza
i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie..., idź i pojednaj się
ze swoim bratem” (por. Mt 5, 23-24). Z drugiej zaś strony, ucząc nas
modlić się, nakazuje pokrzywdzonemu odpuścić winy bliźniemu: „I prze­
bacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam
zawinili” (Mt 6, 12).

1 To znaczy: sam na sam; w cztery oczy.


2 Greckie słowo ót7tóvoia - zob. powyżej MtHom 59, 5 przypis 18.
228 Jan C hryzostom

Tu podaje jeszcze inny sposób. Nie tego, który wyrządził krzywdę, lecz
skrzywdzonego prowadzi do krzywdziciela. Skoro ten, który wyrządził
krzywdzę, wstydząc się i rumieniąc nie przyszedłby łatwo przedstawić swą
obronę, to ciągnie do niego /człowieka pokrzywdzonego/, i to nie bez celu,
lecz aby naprawił to, co się stało. Nie mówi: «Oskarż go», ani: «Zgrom»,
ani: «Żądaj ukarania i wyjaśnień», lecz: Upomnij go. On bowiem -
upojony gniewem i wstydem - pozostaje jakby głęboko zamroczony. Trze­
ba więc, abyś ty, zdrowy, udał się do chorego, odbył sąd bez świadków
i lekarstwo uczynił przyjemnym. Słowa: Upomnij go, nie znaczą nic inne­
go niż tylko: «Pzypomnij mu jego grzech»; powiedz mu, czegoś od niego
doznał. Jeśli dokona się to w należyty sposób, już to samo przez się będzie
stanowić część usprawiedliwienia i wielce przyczyni się do pojednania.
(por. 18, 16A) A co wtedy, gdy nie usłucha i okaże się krnąbrny? (18,
16B.) Weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch
[albo trzech] świadków oparła się cała sprawa (por. Pwt 19, 15). Bo im
bardziej będzie bezwstydny i zuchwały, tym bardziej trzeba się starać
o jego uleczenie, a nie powiększać gniew i oburzenie. Podobnie lekarz,
gdy widzi, że choroba jest uporczywa, nie odstępuje {ani nie okazuje
zniecierpliwienia}; przeciwnie - jest wtedy jeszcze bardziej czynny. To
samo tutaj przykazuje czynić [Pan].
Jeśli będąc sam okazałeś się za słaby, stań się silniejszy przez dobranie
innych. Dwaj bowiem wystarczą do upomnienia grzesznika. Czy widzisz,
że stara się nie tylko o pokrzywdzonego, ale też o tego, który krzywdę
wyrządził? Zraniony jest przecież [także] ten, który dał się ujarzmić
namiętności. Ten, który popadł w chorobę, jest słaby i znękany. Dlatego
często wysyła do niego człowieka, którego skrzywdził, samego albo
z innymi, (por. 18, 17A) a gdyby jeszcze się opierał, wówczas z Kościo­
łem. Mówi bowiem: (18, Y1J&)' Powiedz Kościołowi. Gdyby starał się tylko
o pokrzywdzonego: nie kazałby odpuścić żałującemu siedemdziesiąt
siedem razy3 (por. Mt 18, 22); nie posyłałby do niego tyle razy i takich,
którzy leczyliby jego chorobę, ale gdyby po pierwszym spotkaniu pozostał
niepoprawny, kazałby tego zaniechać. Tymczasem każe go leczyć raz,
drugi i trzeci: raz samemu, raz z dwoma, a potem nawet z wieloma.
Dlatego względem tych, którzy są na zewnątrz4 niczego takiego nie
nakazuje, lecz mówi: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu

3 Oczywiście dosłownie: «siedemdziesiąt razy siedem».


4 Greckie słowo £^co0ev wskazuje tu na tych, którzy nie są chrześcijanami. Dla
potwierdzenia tego Jan Chryzostom przytacza wiersz 1 Kor 5, 12, gdzie św. Paweł stosuje
to samo słowo.
Hom. LX: Mt 18, 15-20 229

i drugi” (Mt 5, 39). Tu natomiast nie wyraża się w ten sposób. Podobnie
mówi również Paweł: „Jakże mogę sądzić tych, którzy są na zewnątrz?”
(1 Kor 5, 12). Natomiast braci każe upominać, nawracać, a gdyby nie
słuchali, nawet wykluczyć, by się zawstydzili. Tak czyni również tutaj
[Chrystus], dając przykazania względem brata i ustanawia dla niego trzech
nauczycieli i sędziów, którzy pouczyliby go o tym, co stało się w czasie
jego zamroczenia. Przecież to on właśnie krzyczał i czynił te wszystkie
niedorzeczności, zachowując się jak człowiek pijany, i dlatego potrzebuje
innych, którzy by go pouczyli. Gniew bowiem i grzech bardziej niż wszel­
kie pijaństwo mącą umysł i pogrążają duszę w większym obłędzie.
Któż był mądrzejszy od Dawida? A jednak nawet on nie zauważył, że
zgrzeszył (por. 2 Sm 11, 2-27), ponieważ pożądanie opanowało wszelkie
jego myśli i napełniło, jak dymem, jego duszę (por. 2 Sm 12, 1-25). Dla­
tego potrzebował światła ze strony proroka i słów, które by mu przypo­
mniały to, co uczynił. Dlatego i tu [Chrystus] posyła ich do grzesznika,
aby porozmawiali z nim o tym, co uczynił.
2. Dlaczego pokrzywdzonemu, a nie komuś innemu, kazał go upo­
mnieć? Dlatego, że łagodniej zniesie tego, którego skrzywdził, którego
zasmucił, którego znieważył. Nie tak samo znosi się upomnienie w imieniu
znieważonego, jak ze strony samego znieważonego, zwłaszcza gdy upomi­
na jedynie on sam. Gdy okaże się, że właśnie ten, który powinien docho­
dzić sprawiedliwości, stara się o jego zbawienie, to najbardziej ze
wszystkich zdoła obudzić w nim poczucie zawstydzenia.
Czy widzisz, że dzieje się to nie dla kary, ale dla jego poprawy?
Dlatego właśnie nie nakazuje od razu brać z sobą dwóch, lecz dopiero
wówczas, gdy sam nic nie wskóra. A nawet wtedy nie posyła do niego
wielkiej liczby ludzi, lecz dodaje dwóch albo tylko jednego. Jeśli również
na nich nie będzie zważał, wtedy odsyła go do Kościoła. Tak wielkie
staranie ma o to, aby nie rozgłaszać grzechów bliźnich. Mógł wprawdzie
nakazać, ażeby od razu uczynić tak na początku, ale tego nie zrobił,
ustanawiając takie prawo dopiero po jednym i drugim upomnieniu.
Co znaczą słowa: Aby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła
się cała sprawal Masz wystarczających świadków, że uczyniłeś wszystko,
co do ciebie należało, że nie opuściłeś żadnego z obowiązków ze swej
strony. (18,17AB) Jeśli i tych nie usłucha, powiedz Kościołowi, to znaczy
zwierzchnikom. (18, 17C.) A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci
będzie jak poganin i celnik. Bo taki człowiek dotknięty jest nieuleczalną
chorobą. Zwróć uwagę, że wszędzie podaje «celnika» jako przykład
największej nieprawości. Wyżej powiedział: „Czyż i celnicy tego nie
czynią?” (Mt 5, 46), a dalej znów: „Celnicy i nierządnice wchodzą przed
230 J an C hryzostom

wami do królestwa niebieskiego” (Mt 21, 31) - to znaczy ci, którzy są


najbardziej pogardzani i potępiani. Niechaj słuchają ci, którzy gonią za
niesprawiedliwymi zyskami i doliczają lichwę do lichwy.
Dlaczego /krzywdziciela/ wymienił razem z /celnikiem i poganinem/?
Aby pocieszyć skrzywdzonego, a jego przestraszyć. Czy tylko to jest karą?
Nie, ale posłuchaj, co następuje. (18, 18) [Zaprawdę powiadam wam]:
Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebiosach, [a co
rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie]. Nie powiedział
zwierzchnikowi Kościoła: «Zwiąż takiego», lecz: «Jeżeli zwiążesz»,
zostawiając wszystko temu, który doznał krzywdy; więzy zaś pozostają
nierozerwane. Poniesie najcięższe kary. Przyczyną tego nie jest ten, który
powiadomił /Kościół/, lecz ten, który nie chciał usłuchać.
Czy widzisz, jak skrępował go podwójną koniecznością: sankcjami
(T ip c o p ta )5 już tu na ziemi oraz przyszłą karą (K Ó J ia a ię )? Zagroził karami
nie dlatego, aby nie miały one nastąpić6, lecz by stał się bardziej umiarko­
wany, lękając się wykluczenia z Kościoła, niebezpieczeństwa wynikającego
ze związania, i to związania w niebiosach. Wiedząc zaś o tym, zaniecha
swego gniewu; nawet jeśli nie od razu na początku, to wskutek większej
ilości sądów. Dlatego właśnie [Pan] ustanowił pierwszy, drugi i trzeci sąd,
a nie od razu go odtrącił, aby - jeśli nie usłucha pierwszego - podporząd­
kował się drugiemu. Gdyby i na ten nie zważał, niechaj lęka się trzeciego,
a gdyby również z tego nic sobie nie robił, aby zląkł się przyszłej kary,
wyroku i sądu Boga.

(Moc wspólnej i szczerej modlitwy. Czy Bóg zawsze wysłuchuje?


Znikomość ludzkiej przyjaźni. Miłość chrześcijańska)
(18, 19) Dalej [zaprawdę] powiadam wam: Jeśli dwaj z. was na ziemi
zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest
w niebiosach. (18, 20) Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię Moje,
tam Ja jestem pośród nich. Widzisz, że znów w inny jeszcze sposób usuwa
nieprzyjaźń, przezwycięża małoduszność oraz jednoczy wzajemnie, i to nie
tylko z powodu wymienionych kar, ale również z powodu dóbr wypływa­
jących z miłości. Zagroziwszy wcześniej karami osobom powaśnionym
(por. Mt 18, 15-18), teraz wymienia nagrody połączone ze zgodą, gdyż

5 Termin ten może tu znaczyć «pomoc».


6 Tak tłumaczę greckie: T a m a ńrcet^riaeY, Tva pf| T a m a <xupPalvrp tiXka
(Jjopońpeyoę... J. Krystyniacki oddał to: „karami zagroził nie dlatego, aby takowe
nastąpiły...” (t. III s. 23), co mogłoby sugerować, że kara nie ma w ogóle nastąpić.
Hom. LX: Mt 18, 15-20 231

ludzie żyjący w zgodzie wyjednują u Ojca to, o co proszą, i mają Chry­


stusa pośród siebie.
Czy nigdzie nie ma dwóch, którzy zgadzaliby się ze sobą? Ależ tak!
I to w wielu miejscach, może nawet wszędzie. Dlaczego więc nie wszystko
otrzymują, [o co proszą]? Wiele jest tego przyczyn. Często proszą o rzeczy
nieodpowiednie7. Dlaczego się dziwisz, że spotyka to niektórych, skoro
doświadczył tego nawet Paweł, gdy usłyszał: „Wystarczy ci mojej łaski.
Moc bowiem moja w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9B)?8 Albo nie
są godni stać na równi z tymi, którzy to usłyszeli, i nie przyczyniają się
ze swej strony tym, co do nich należy. /Bóg/ zaś szuka podobnych właśnie
do nich. Dlatego mówi: (18, 19) Z was, którzy jaśniejecie cnotą, którzy
wiedziecie anielski sposób życia (tcoAn e ta ). Albo modlą się przeciwko
tym, którzy im wyrządzili krzywdę, prosząc o zemstę i karę dla nich - a to
jest zakazane. „Módlcie się, powiada, za waszych wrogów” (por. Mt 5,
44). Albo popełniając grzechy proszą o miłosierdzie bez wewnętrznej prze­
miany (&|Li£Tavór|Ta). A nie mogą go otrzymać nie tylko, gdy sami o nie
proszą, lecz nawet, gdy wstawiają się za nimi inni, cieszący się u Boga
zaufaniem. Tak samo jak modlący się za Żydów Jeremiasz usłyszał: „Nie
wstawiaj się za tym narodem, bo cię nie wysłucham” (Jr 7, 16).
Gdy zaistnieją wszystkie warunki: będziesz prosić o rzeczy pożyteczne;
przyczynisz się tym wszystkim, co do ciebie należy; będziesz prowadzić
życie apostolskie; będziesz zachowywać jednomyślność i miłość z bliźnim,
wtedy zostaną wysłuchane twe prośby. Pan bowiem jest dobry ((|)iA,ócv0-
p 0)710 ę).
3. Skoro zaś powiedział: [Użyczy im] mój Ojciec, aby pokazać, że On
sam, a nie tylko Jego Ojciec, jest tym, który daje, dodał: Gdzie są dwaj
albo trzej zebrani w imię Moje, tam Ja jestem pośród nich. Cóż więc? Czy
nie ma dwóch albo trzech zgromadzonych w Jego imię? Są, ale zdarza się
to rzadko9. Nie mówi tu tylko o zgromadzeniu, ani też nie wymaga
jedynie tego, lecz przede wszystkim, jak powiedziałem wyżej, prócz tego
również innych cnót. A ponadto, wymaga tego z wielką dokładnością.
Albowiem Jego słowa mają mniej więcej następujący sens: «Jeśli ktoś
uważa Mnie za fundament swojej miłości względem bliźniego, będę z nim,
o ile będzie posiadać także inne cnoty».

7 Greckie słowo acró|j(|)0pa znaczy także: «rzeczy szkodliwe».


8 Słowa te są odpowiedzią na trzykrotną prośbę Pawła - por. 2 Kor 12, 8-9A.
9 Powyżej Jan Chryzostom mówi, że zdarza się to «wszędzie»: w znaczeniu, jak się
wydaje, możliwości; tutaj zaś mówi, że zdarza się to «rzadko» w praktyce.
232 J an C hryzostom

Tymczasem zauważamy, że większość ludzi ma inne pobudki do przy­


jaźni. Ktoś kocha, ponieważ sam jest kochany; ktoś drugi - ponieważ
został uczczony; ktoś trzeci znowu - dlatego, że ktoś jest mu przydatny
w załatwieniu jakiejś innej sprawy tego świata; ktoś jeszcze inny -
z jakiejś innej podobnej przyczyny. Trudno zaś znaleźć takiego, który
miłowałby swego bliźniego naprawdę ze względu na Chrystusa, i miłował
go tak jak należy. Większość związana jest z sobą poprzez sprawy do­
czesne. Jednakże Paweł nie miłował w ten sposób, ale miłował ze względu
na Chrystusa. Nie porzucał miłości (ócyóc7cr|) nawet wtedy, gdy nie miło­
wano go tak, jak on miłował, ponieważ zapuścił silne korzenie swojej
życzliwości ((|)iA,Tpov). Teraz tak nie jest: gdy rozważymy wszystko,
przekonamy się, że u wielu ludzi przyczyną przyjaźni bywa raczej interes
(7ioiriTiKÓc), a nie /miłość/. Gdyby ktoś dał mi moc, by przeprowadzić to
dochodzenie w odniesieniu do wielkiej liczby osób, wykazałbym, że
większość związana jest z sobą z przyczyn tego świata.
Widać to na podstawie przyczyn, które wywołują nieprzyjaźń. Skoro
ludzie są związani z sobą ze względu na przemijające rzeczy, to ani nie są
wobec siebie wzajemnie ciepli, ani wytrwali, lecz obraza, strata pieniężna,
zazdrość, umiłowanie próżnej sławy (K8Vo5o^iaę epcoę), lub jeśli zajdzie
coś podobnego, rozrywa ten przyjacielski związek (<j)i^Tpov). Gdyż nie ma
on korzeni duchowych. Gdyby je miał, żadna doczesna sprawa nie rozer­
wałaby więzi duchowych. Miłość bowiem ze względu na Chrystusa jest
silna, trwała, nieprzemijająca i nic nie może jej rozerwać: ani oszczerstwa,
ani niebezpieczeństwa, ani śmierć (por. Rz 8, 35), ani nic innego w tym
rodzaju. Choćby człowiek w ten sposób miłujący znosił niezliczone utra­
pienia, to przecież patrząc na przyczynę swej miłości nie przestanie
miłować. Ten zaś, który kocha dlatego, że sam jest kochany, zrywa przy­
jaźń, gdy dozna czegoś nieprzyjemnego; natomiast ten, który miłuje /ze
względu na Chrystusa/, nie zerwie jej nigdy.
Dlatego Paweł powiedział: „Miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 8). Cóż
możesz na to powiedzieć? Że obraził cię, będąc kimś znacznym? Że do­
świadczając z twej strony dobrodziejstw, chciał cię zabić? Jeśli miłujesz
ze względu na Chrystusa, to jest to dla ciebie pobudką, abyś miłował
jeszcze bardziej. To, co zrywa miłość u innych, w tym przypadku ją
zwiększa. Dlaczego? Najpierw dlatego, że taki [człowiek] jest dla ciebie
przyczyną nagród. Po drugie, znajdując się w takiej sytuacji potrzebuje on
większej pomocy i większego starania. Dlatego ten, który miłuje /ze
względu na Chrystusa/, nie pyta ani o pochodzenie, narodowość, majątek,
ani o miłość do niego, ani o nic z takich rzeczy, lecz w Chrystusie mając
dostateczną przyczynę swej miłości, trwa w niej nawet wtedy, gdyby był
Hom. LX: Mt 18,, 15-20 233

nienawidzony, znieważany, narażany na utratę życia. Wpatrując się w Nie­


go, stoi nieugięty, silny i niewzruszony.
W ten sposób także Chrystus miłował swoich nieprzyjaciół, ludzi
niewdzięcznych, którzy Go znieważali, bluźnili Mu, nienawidzili Go i nie
chcieli Go nawet widzieć, ludzi, którzy przedkładali nad Niego drewno
i kamienie; a miłował ich najwyższą miłością, ponad którą nie ma już
żadnej innej większej. „Nikt nie ma większej miłości od tej, powiada, gdy
ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Zauważ, że nie
przestaje życzliwie leczyć tych, którzy Go ukrzyżowali, którzy w swej
zaciekłości dopuścili się przeciwko Niemu tylu zbrodni. Albowiem o nich
mówi do swojego Ojca: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,
34). A następnie posłał do nich swoich uczniów.
My również naśladujmy taką miłość, na nią miejmy zwrócony wzrok,
abyśmy będąc naśladowcami Chrystusa mogli dostąpić dóbr doczesnych
i przyszłych, z łaski i dobroci Pana naszego, Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXI: Mt 18, 21-35
(PG 58, 587-596)

(18, 21) Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy
mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie ? Czy aż siedem
razy?» (18, 22) Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz
aż siedemdziesiąt siedem razy»1.
1. Piotr sądził, że powiedział coś wielkiego, dlatego dodał, jakby się
szczycąc: Czy aż siedem razy? Ile razy, powiada, mam czynić to, co
przykazałeś12? Jeżeli zawsze będzie grzeszyć, a po upomnieniu zawsze
będzie żałować, ile razy każesz nam to znosić? Gdyż dla człowieka, który
nie żałował i nie potępił siebie, wyznaczyłeś granicę, mówiąc: „Niech ci
będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 17), a dla tego nie, lecz kazałeś go
dopuścić. Ile więc razy mam go znosić, gdy po skarceniu będzie żałować?
Czy wystarczy siedem razy?
Cóż na to Chrystus, łaskawy i miłujący człowieka Bóg? Nie mówię ci,
że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy, mając na myśli nie
jakąś określoną liczbę, ale coś niekończącego się, ustawicznego i trwające­
go zawsze. Podobnie jak słowo «tysiące razy» znaczy «często», tak jest
i tu. W słowach: „Niepłodna rodzi siedmioro” (1 Sm 2, 5) Pismo Święte
wyraża «wielu». Nie ograniczył więc odpuszczenia liczbą, lecz wskazał,
że trzeba odpuszczać stale i zawsze3.
Na to samo wskazał też w następnej przypowieści (por. Mt 18, 23-35).
Ażeby się komuś nie zdawało, że mówiąc: Aż siedemdziesiąt siedem razy
przykazuje coś trudnego i wielkiego, dodał przypowieść, aby naprowadzić
ich umysł na to, co powiedział oraz poskromić tego, który się tym chełpił

1 Dosłownie: «siedemdziesiąt razy siedem».


2 Według Jana Chryzostoma Piotr nawiązuje tu do poprzednich słów Chrystusa - por.
Mt 18, 15n.
3 Słowo 8ir|V£K8ę («stale») wskazuje na ciągłość; ócel («zawsze») - na nieograniczony
zakres czasowy.
Horn. LXI: Mt 18, 21-35 235

i pokazać, że to przykazanie nie jest trudne, ale bardzo łatwe. Dlatego


wspomina o swojej dobroci względem człowieka, abyś - jak powiada - na
podstawie porównania zrozumiał, że choćbyś odpuścił siedemdziesiąt
siedem razy, choćbyś zawsze odpuszczał twemu bliźniemu wszystkie
grzechy, to twoja dobroć jest jak kropla wody w porównaniu do niezmier­
nego morza, a raczej o wiele mniejsza, w porównaniu do nieskończonej
dobroci Boga, której ty będziesz potrzebował, gdy staniesz przed sądem
i zaczniesz zdawać rachunek.
Nic więc dziwnego, że kontynuując, powiedział: (18, 23) [Dlatego]
podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze
swymi sługami. (18, 24) Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu
jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. (18, 25) Ponieważ
nie miał z czego ich oddać, [pan] kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi
i całym jego mieniem, [aby tak dług odzyskać]. Z kolei ten, gdy doznał
łaski, (por. 18, 28) wyszedłszy, dusił swego towarzysza, który był mu
winien sto denarów4, a rozgniewawszy swego pana tym postępowaniem
osiągnął to, że znów wtrącił go on do więzienia, aż odda mu cały dług.
Czy widzisz, jak wielka jest różnica między grzechami popełnionymi
przeciw człowiekowi i przeciw Bogu? Taka, jak między dziesięcioma ty­
siącami talentów a stu denarami, czy raczej o wiele większa. Wynika to
zarówno z różnicy osób, jak też i z mnogości grzechów. Gdy patrzy na nas
człowiek, wstrzymujemy się i nie mamy odwagi grzeszyć, a gdy Bóg każ­
dego dnia spogląda na nas, nie wstrzymujemy się, lecz nawet bez lęku
mówimy i czynimy wszystko. Grzechy stają się cięższe nie tylko dlatego,
ale także z powodu dobrodziejstwa i szlachetności, których doznaliśmy.
Jeśli chcecie się dowiedzieć, dlaczego grzechy przeciwko Niemu stanowią
dziesięć tysięcy talentów, a raczej o wiele więcej, postaram się wam
pokrótce wykazać. Obawiam się, by ci, którzy pogrążają się w nieprawości
i stale lubią grzeszyć, nie nabrali na tej podstawie jeszcze większej
zuchwałości, lub abym nie pogrążył skromniejszych w zwątpienie i aby nie
mówili z uczniami: „Któż więc może się zbawić?” (Mt 19, 25).
Pomimo tego powiem, by uczynić uważnych bezpieczniejszymi i bar­
dziej uległymi. Bo ci, którzy popadli w nieuleczalną chorobę i na których
nie robi to żadnego wrażenia, nie porzucą swej lekkomyślności i niegodzi-
wości pomimo tych dowodów, a jeśliby również na tej podstawie nabrali
większej skłonności do opieszałości, to wina leży nie w mojej mowie, lecz
w ich obojętności. To zaś, co powiem, będzie w stanie powstrzymać

4 Talent = ok. 26-37 kg; denar = 3-5 g. Szersze omówienie relacji monetarnej talentu
do denaru - zob. MtHom 2, 5 w: ŹMT 18, 36 przypis 12.
236 J an C hryzostom

i skruszyć uważnych, a gdy bardziej ulegli zobaczą wielkość grzechów


i poznają moc nawrócenia, prędzej zwrócą się do niego. Dlatego trzeba
0 tym mówić.
Zatem będę mówić i przedstawię grzechy, które popełniamy przeciw
Bogu i te, które popełniamy przeciw ludziom. Przedstawię nie własne
[grzechy], ale wspólne. Własne natomiast niech sobie każdy wydobędzie
z własnego sumienia. Uczynię to wymieniając najpierw dobrodziejstwa
Boga. Jakież to są dobrodziejstwa? {Stworzył nas, gdy nie istnieliśmy,
1 uczynił dla nas wszystko, co można dostrzec:} niebo, morze, ziemię,
powietrze; wszystko, co się w nich znajduje: zwierzęta, rośliny i nasiona;
wyrażając to z konieczności w skrócie z powodu niezmierzonego oceanu
rzeczy. Wśród żyjących istot na ziemi jedynie w nas tchnął taką żywą
duszą, zasadził dla nas raj, dał nam pomocnicę, zrobił nas panami
wszystkich zwierząt, ukoronował nas chwałą i godnością (por. Rdz 1-2).
A gdy człowiek okazał się potem niewdzięczny względem swego dobro­
czyńcy (por. Rdz 3), zaszczycił go jeszcze większym darem.

(Wina Adama przyczyną wielkich dóbr)


2. Zważaj nie tylko na to, że wygnał go z raju (por. Rdz 3, 23-24), ale
uwzględnij również pożytek, który z tego wyniknął. Po wygnaniu z raju,
po wyświadczeniu owych niezliczonych dobrodziejstw, po zaprowadzeniu
tylu zarządzeń, nawet Syna swego zesłał dla tych, którzy otrzymali
dobrodziejstwa i którzy Go nienawidzili; otworzył nam niebo, rozpostarł
raj, uczynił nas synami5; nas - nieprzyjaciół (por. Rz 5, 10) i niewdzięcz­
nych. Dlatego najwyższa pora, aby wołać: „O głębokości bogactw, mą­
drości i wiedzy Boga!” (Rz 11, 33). Dał nam chrzest na {odpuszczenie
grzechów}, na darowanie kary, dziedzictwo w niebie; dobrze czyniącym
obiecał niezliczone dobra, podał rękę, wlał Ducha w nasze serca. Cóż
zatem? Jacy powinniśmy być po tylu i tak wielkich dobrodziejstwach?
Czy, choćbyśmy każdego dnia ponosili śmierć za Tego, który tak nas
miłuje, okazalibyśmy godną wdzięczność czy raczej drobną cząstkę należ­
nej wdzięczności? Wcale nie, bo również i to obróciłby na naszą korzyść.
Gdy więc powinniśmy być tacy, jacy jesteśmy? Każdego dnia znieważamy
Jego prawa. Nie gniewajcie się, że zwrócę swój język przeciwko grzeszni­
kom, będę bowiem oskarżał nie tylko was, ale także siebie.
Od czego chcecie, abym zaczął? Od niewolników czy od wolnych? Od
żołnierzy czy od ludzi prostych? Czy od ludzi rządzących {czy rządzo­

5 Por. Ga 3, 26; Rz 8, 15; Ef 1, 5.


Hom. LXI: Mt 18, 21-35 237

nych}? Od kobiet czy od mężczyzn? Od ludzi starych czy od młodych?


Od jakiego wieku? Od jakiego rodzaju? Od jakiej godności? Od jakiego
zawodu?
Jeśli chcecie, zacznę od żołnierzy. Jakiegoż to grzechu nie popełniają
oni codziennie? Znieważają i lżą innych, szaleją, wykorzystują cudze
nieszczęścia. Podobni do wilków, nigdy nie są wolni od grzechu, chyba
żeby ktoś utrzymywał, że na morzu nie ma fal. Jakaż namiętność ich nie
porusza? Jakaż choroba nie uciska ich duszy? Zazdroszczą równym sobie,
nienawidzą ich, gonią za próżną sławą, oszukują swoich podwładnych, są
nieprzyjaciółmi i oszustami względem tych, którzy się prawują i uciekają
się do nich, jakby do jakiegoś portu. Jakie u nich zdzierstwa! Jaka
chciwość! Jakie fałszywe oskarżenia i oszustwa! Jakie niewolnicze
pochlebstwa!
Zastosujmy do każdego z nich prawo Chrystusa: „Kto by rzekł swemu
bratu «Głupcze», podlega karze piekła ognistego” (por. Mt 5, 22C). „Każ­
dy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się dopuścił z nią cudzołóstwa”
(por. Mt 5, 28). „Jeśli się ktoś nie uniży jak dziecko, nie wejdzie do
królestwa niebieskiego” (por. Mt 18, 3-46). Oni natomiast obchodzą się
dumnie z powierzonymi im podwładnymi, którzy się ich boją i drżą przed
nimi, gdyż są gorsi niż dzikie zwierzęta, nic nie czynią dla Chrystusa,
a wszystko dla brzucha, pieniędzy i próżnej sławy.
Czy można opisać słowami niegodziwość ich czynów? Któż opisze ich
szyderstwa i śmiech, ich niestosowne rozmowy i bezecne opowieści? Ich
chciwości nie da się nawet wyrazić. Tak jak pustelnicy, którzy zamieszkują
góry, nie wiedzą, co to jest chciwość, podobnie oni, ale w sensie
przeciwnym. Podczas gdy /mnisi/ oddaleni są od tej zarazy i dlatego nie
znają tej namiętności, to tamci nawet nie widzą, jak wielkim jest ona złem,
ponieważ są nią tak bardzo upojeni. Ta nieprawość tak dalece wyparła
cnotę i wzięła górę, że dla tych szaleńców nie wydaje się ciężką winą.
Jeśli chcecie, zostawmy ich i przejdźmy do innych, skromniejszych.
Przypatrzmy się klasie rzemieślników i sztukmistrzów. Wydaje się
bowiem, że żyją oni przede wszystkim z uczciwej pracy i z własnych
trudów. Jednak również oni, gdy nie mają się na baczności, ściągają z tego
powodu na siebie wiele zła. Z uczciwą pracą łączą niegodziwość połączoną
z kupnem i sprzedażą. Do chciwości dodają często zaklęcia, kłamstwa
i fałszywe przysięgi. Troszcząc się jedynie o rzeczy doczesne, żyją
przykuci do ziemi. Czynią wszystko, by zarabiać pieniądze, ale chcąc

6 Jan Chryzostom parafrazuje te wiersze. Zob. powyżej MtHom 58, 2 przypis 7.


238 Jan C hryzostom

zawsze pomnażać swe mienie, niewiele troszczą się o to, by dać coś
ubogim. Któż wyliczyłby ich obelgi w takich sprawach, zniewagi, pożycz­
ki, lichwy, ich pełne oszustwa układy, ich bezwstydne sprzedaże?

{Właściciele gruntów są także niesprawiedliwi)


3. Jeśli chcecie, porzućmy również tych, a skierujmy się ku innym,
którzy wydają się być sprawiedliwi. Któż jest taki? Ci, którzy posiadają
grunty i z ziemi zbierają majątek. I cóż znajdziesz bardziej niesprawiedli­
wego od nich? Gdyby się ktoś przyjrzał, jak obchodzą się oni z nieszczęś­
liwymi i biednymi rolnikami, to przekona się, że są bardziej okrutni od
barbarzyńców. Na przymierających głodem i pracujących przez całe życie
nakładają bez ustanku nieznośne daniny, nakazują im ciężkie służby, po­
sługują się ich ciałami jak osłami i mułami, a raczej jak kamieniami, nie
pozwalając im ani na chwilę spoczynku. Czy ziemia rodzi czy nie, męczą
ich w jednakowy sposób i nie mają nad nimi żadnej litości. Cóż może być
boleśniejszego niż to, że pracując przez całą zimę7, marnując swe siły na
zimnie, w deszczu i bezsenności, odchodzą z próżnymi rękami i jeszcze
pozostają dłużni? Że bardziej się boją znęcania się nadzorców, ich
zdzierstw, grabieży, więzienia, nieuniknionych służb, niż tego głodu
i grzęźnięcia8?!
Któż wyliczy sprzedaże załatwiane za ich pośrednictwem, drobny han­
del przy ich pomocy uskuteczniany? Właśnie dzięki ich trudowi i pracy
napełniają winem większe i mniejsze prasy, im samym natomiast nie
pozwalają wziąć sobie do domu ani trochę, lecz sobie niesprawiedliwie
zlewają do stągwi, a tamtym rzucają drobny pieniądz za ich pracę. Wy­
myślają nowy rodzaj lichwy, która nie jest dozwolona nawet według praw
pogańskich. Układają pisma dłużne, w których mieści się tyle przekleń­
stwa. Wybierają jako procent niejeden od stu9, lecz połowę kapitału, i to
od tego, który ma żonę, utrzymuje dzieci, jest człowiekiem, który własną

7 Są to niewolnicy ze swoimi rodzinami, którzy osadzeni byli na gruntach i zobowią­


zani do oddawania w naturze dochodu oznaczonego przez panów. Oprócz tego musieli
wykonywać wszelkie prace i posługi, jakich żądali od nich panowie. Dlatego ich położenie
było opłakane. W okolicach Antiochii nie ma zimy w naszym znaczeniu, ale pora desz­
czowa. Stąd prace na roli nie ustają nawet w miesiącach, kiedy u nas panuje zima. Por.
J. K rystyniacki , t. III s. 31 przypis 1.
8 Dosłownie: «rozbicia okrętu». Wyrażenie «rozbicie okrętu» jest przenośnią, w której
Jan Chryzostom obrazowo ukazuje krańcowo trudną sytuację, w jakiej znajdują się ci
ludzie. J. K rystyniacki zauważa (por. t. III s. 31 przypis 2), że przenośnia ta musiała
robić wielkie wrażenie na słuchaczach mieszkających blisko morza.
9 J. K rystyniacki (por. t. III s. 32 przypis 4) wyjaśnia, że pobierano 1% na miesiąc,
co w skali roku daje 12 %.
Hom. LX1: Mt 18, 21-35 239

pracą uprawia winnicę i napełnia im prasę. Ale oni nie zważają na żadną
z tych rzeczy. Dlatego jest wskazane, by zawołać ustami proroka: „Niech
się dziwuje niebo i zadrży ziemia” (por. Jr 2, 12), ponieważ ród ludzki
popadł w taką dzikość.
Mówię to nie po to, ażeby obwiniać rzemiosła, rolnictwo, służbę woj­
skową czy ziemię uprawną, ale wyłącznie nas samych. Także Korneliusz
był setnikiem (por. Dz 10, 1); Paweł szył namioty (Dz 18, 3) i wykonywał
swe rzemiosło, gdy dopełnił swych obowiązków związanych z przepowia­
daniem (Kfipuypa); Dawid był królem; Hiob posiadał wielkie obszary
ziemi i miał wielkie dochody. A jednak dla żadnego z nich nie było to
przeszkodą do cnoty.
Rozmyślajmy nad tym wszystkim i przypominajmy sobie wspomniane
dziesięć tysięcy talentów (por. Mt 18, 24). Czerpmy stąd pobudkę, by
odpuszczać naszym bliźnim małe i drobne długi. Czeka nas bowiem ra­
chunek z powierzonych nam przykazań i nie będziemy mogli {wszyst­
kiego} zapłacić, choćbyśmy nie wiem co czynili. Dlatego wskazał nam
Bóg łatwą i przystępną drogę spłacania, na której będziemy mogli zwrócić
cały ów dług, a jest nią zapomnienie krzywd. Abyśmy ją dobrze poznali,
posłuchajmy, idąc dalej, całej przypowieści. (18, 24) Przyprowadzono mu
jednego, który byt mu winien dziesięć tysięcy talentów. (18, 25) Ponieważ
nie miał z czego ich oddać, [pan] kazał sprzedać go razem z żoną i dzieć­
mi. Powiedz mi: dlaczego? Nie z powodu okrucieństwa ((bpÓTriToę) ani
nieludzkości - wszak szkoda dotknęłaby jego samego, gdyż żona dłużnika
była niewolnicą - lecz z niewysłowionej troskliwości. Chciał nastraszyć go
groźbą, aby nakłonić go do prośby, nie zaś, aby go sprzedać. Gdyby to
czynił dlatego, by go sprzedać, to nie przychyliłby się do jego prośby i nie
udzielił mu łaski.
Dlaczego nie zrobił tego przed rozliczaniem się i nie darował długu?
Chcąc mu pokazać, od jak wielkiego długu go uwalnia, by choć w ten
sposób stał się bardziej łaskawy wobec współsługi. Choć dłużnik poznał
wielkość swego długu i wielkość odpuszczenia, jednak nie przestawał
dusić swego współsługi. Gdyby nie był wprzód umocniony takim lekar­
stwem, w jakąż musiałby popaść dzikość (d>pÓTr|Toę)? Cóż on na to? (18,
26) [Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie], miej cierpliwość
nade mną, a wszystko ci oddam». (18, 27) Pan ulitował się nad nim,
uwolnił go i dług mu darował.
Czy dostrzegasz i tu nadmiar dobroci? Sługa prosił jedynie o zwłokę
i o inny termin, on natomiast dał mu więcej niż prosił: darował mu cały
dług i przebaczył mu. Od początku chciał mu to dać, ale nie chciał, by dar
pochodził tylko od niego, lecz by był także rezultatem jego prośby i aby
240 J an C hryzostom

w ten sposób dłużnik nie wyszedł z tego bez nagrody. Przyczyna uwol­
nienia ujawniła, że wszystko pochodziło od [pana], choć sługa upadł
i prosił: [Pan], powiada, ulitował się nad nim... i darował mu. Lecz mimo
to chciał, aby i tamten się przyczynił, aby nie został zbyt zawstydzony
i aby pouczony własnym nieszczęściem, stał się pobłażliwy dla swego
współsługi.
4. Aż dotąd okazywał się dobry i zasługujący na łaskę, bo wyznał
i oświadczył, że odda dług, upadł do nóg, prosił, uznał się winnym swoich
grzechów, zrozumiał wielkość długu. Jednak dalsze jego zachowanie nie
odpowiadało poprzedniemu, (por. 18, 28A) Wyszedłszy, nie po dłuższym
czasie, lecz od razu, świeżo mając w pamięci doświadczone dobrodziej­
stwo, w złym celu użył daru i wolności darowanej mu od pana. (18, 28B.)
Spotkał jednego ze współsług, który był mu winien sto denarów. [Chwycił
go i] zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Czy widzisz dobroć
pana? Czy widzisz okrucieństwo sługi? Słuchajcie wy, którzy czynicie to
w sprawach pieniężnych. Skoro nie godzi się tak czynić w odniesieniu do
przewinień, to tym bardziej w odniesieniu do pieniędzy.
Cóż na to tamten? (18, 29) [Jego współsługa upadł przed nim i prosił
go]: «Miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam»101. On zaś nie
zwracał nawet uwagi na słowa, dzięki którym sam został ocalony (bo on,
powiedziawszy to, uzyskał darowanie dziesięciu tysięcy talentów), ani nie
poznał portu, w którym uniknął rozbicia okrętu, a sposób proszenia nie
przypomniał mu dobroci pana, lecz wyrzucając to wszystko z pamięci
z powodu surowości, okrucieństwa i chciwości okazał się bardziej okrutny
niż jakikolwiek zwierz, dusząc współsługę. Człowieku, co czynisz?! Czyż
nie widzisz, że upominając się o swoje, wbijasz w siebie miecz i odwołu­
jesz zarówno wyrok, jak i dar? Jednakże on nie zważał na żadną z tych
rzeczy, nie przypomniał sobie swego położenia, nie darował; a przecież
prośba nie była taka sama. Gdyż on prosił o dziesięć tysięcy talentów,
a ten tylko o sto denarów; ten swego współsługę, a on swego pana; jemu
darowano wszystko, a ten prosił tylko o zwłokę, (por. 18, 30A) Nawet na
nią się nie zgodził: (18, 30B.) [Lecz] wtrącił go do więzienia, [dopóki nie
odda długu]. (18, 31) Współsłudzy jego widząc to [bardzo się zasmucili]
i oskarżyli go przed swym panemu. Ten postępek nie podobał się nawet
ludziom, a co dopiero Bogu. Zmartwili się więc z nim ci, którzy nie byli
nic winni.

10 Jan Chryzostom upodabnia tu wiersz 18, 29 do wiersza 18, 26: wszystko ci oddam.
11 Wiersz 18, 31 Jan Chryzostom parafrazuje.
Horn. LXI: Mt 18, 21-35 241

(por. 18, 32A) Cóż na to pan? (18, 32B.) Sługo niegodziwy! Darowa­
łem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. (18, 33) Czyż więc i ty nie
powinieneś ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad
tobą? Zwróć uwagę na łaskawość pana. Chcąc mu odebrać swój dar, broni
się i tłumaczy wobec niego; a więc raczej nie on odebrał swój dar, ale
zwrócił go ten, kto go otrzymał. Dlatego powiada: (18, 32B) Darowałem
ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. (18, 33) Czyż więc i ty nie
powinieneś ulitować się nad swoim współsługą? Chociaż taki czyn wydaje
ci się trudny, jednak należało mieć na względzie korzyść: tę już osiągniętą
oraz tę przyszłą. Choć wypełnienie tego było przykre, jednak należało
pamiętać o nagrodzie; nie o tym, że tamten cię zasmucił, ale że ty
obraziłeś Boga, którego przebłagałeś samą prośbą. A jeśli nawet mimo to
trudno ci jest być przyjacielem dla tego, który cię obraził, to o wiele
bardziej przykre jest wpaść do piekła. Jeślibyś porównał jedno z drugim,
zrozumiałbyś, że tamto jest o wiele łatwiejsze. Gdy był winien dziesięć
tysięcy talentów, /pan/ nie nazwał go złym, ani go nie znieważył, lecz
ulitował się [nad nim]. Jednak kiedy okazał się srogi wobec współsługi,
wówczas mówi: Sługo niegodziwy!
Słuchajmy i my, którzy jesteśmy chciwi, bo do nas zwrócone są te
słowa. Słuchajmy również i my, którzy jesteśmy niemiłosierni i srodzy, bo
nie dla innych jesteśmy srodzy, ale dla nas samych. Gdy chcesz przypomi­
nać urazy, wiedz o tym, że przypominasz je przeciwko sobie samemu,
a nie przeciw drugiemu, że związujesz własne grzechy, a nie bliźniego. Bo
ty, cokolwiek mu wyrządzisz, wyrządzisz mu jako człowiek i to w tym
życiu. Bóg natomiast bardziej cię ukarze, i to nie tu, lecz tam wymierzy
ci cięższą karę. (18, 34) [I kazał] wydać go [katom], dopóki mu [całego]
długu nie odda, to znaczy na wieki, nigdy go bowiem nie odda. Skoro nie
stałeś się lepszy pod wpływem dobrodziejstwa, pozostaje tylko ta
możliwość, byś się poprawił pod wpływem kary. Chociaż dary i „charyz­
maty [Boże] są nieodwołalne” (Rz 11, 29), to jednak nieprawość posiada
taką siłę, że łamie nawet to prawo. Cóż więc jest gorsze od pamiętania
uraz, gdy udaremnia ono, jak się okazuje, taki i tak wielki dar Boży?
Przecież nie wydał go tak zwyczajnie, ale był rozgniewany. Gdy kazał go
sprzedać (por. 18, 25), uczynił tak nie z gniewu, bo nawet tego nie wyko­
nał, lecz było to okazją do największej dobroci. Teraz natomiast wyrok
świadczy o wielkim oburzeniu, odwecie i karze.
Czego uczy ta przypowieść? (18, 35) Podobnie uczyni wam Ojciec mój
[niebieski/, powiada, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu
„ich przewinień” (Mt 6, 14). Nie mówi: «Ojciec wasz», lecz: Ojciec mój.
242 J an C hryzostom

Bo taki człowiek, tak zły i nienawidzący ludzi, nie jest godzien nazywać
Boga ojcem.
5. [Bóg] więc wymaga tu dwóch rzeczy: abyśmy potępiali nasze własne
grzechy oraz innym przebaczali. To pierwsze, byśmy czynili w tym celu,
aby to drugie stawało się łatwiejsze (bo kto zna własne grzechy, ten będzie
bardziej pobłażliwy dla współsługi). A nie idzie tylko o przebaczanie
ustami, ale z serca.
Nie wbijajmy miecza w samych siebie poprzez pamiętanie uraz. Czym
zawinił przeciw tobie twój winowajca, co dałoby się porównać z krzywdą,
jaką wyrządzasz sam sobie, podtrzymując w sobie gniew i ściągając na
siebie wyrok Boga, który cię potępia. Jeśli będziesz czuwać nad sobą
i siebie kontrolować (vf|(|)Xię K a i (¡u^O G O ^ę), wtedy zło obróci się na
jego głowę i on będzie tym, który doświadczy zła. Jeśli zaś będziesz trwać
w gniewie i zapalczywości, wtedy ty poniesiesz szkodę, nie z jego winy,
lecz ze swej własnej.
Nie mów, że cię znieważył, oczernił i wyrządził ci tysięczne krzywdy,
bo im więcej ich wymieniasz, tym bardziej przedstawiasz go jako
dobroczyńcę. Dał ci sposobność do obmycia się z grzechów, tak że im
większą krzywdę ci wyrządził, tym większego odpuszczenia grzechów
staje się dla ciebie przyczyną. Jeśli zechcemy, nikt nie będzie mógł nam
uczynić nic złego, a nawet sami nieprzyjaciele przyniosą nam korzyść. Po
cóż mówię o ludziach? Czyż może być coś gorszego od diabła? A jednak
nawet z tej strony mamy wielką sposobność do dobrych czynów, czego
świadkiem jest Hiob. Jeśli zaś nawet diabeł daje powód do ukoronowania,
to czemu lękasz się człowieka-nieprzyjaciela?
Zauważ, ile zyskujesz, gdy łagodnie znosisz winy nieprzyjaciół.
Pierwszym i najważniejszym zyskiem jest odpuszczenie grzechów, drugim
- wytrwałość i cierpliwość, trzecim - łaskawość i umiłowanie człowieka.
Kto bowiem nie umie się gniewać na swych winowajców, ten będzie tym
bardziej życzliwy dla tych, którzy go miłują. Czwartym zyskiem jest to,
że jesteśmy ustawicznie wolni od gniewu; nie znajdziesz nic równego
temu. Kto bowiem wolny jest od gniewu, ten w sposób widoczny nie
doświadcza wynikającego zeń utrapienia i nie zmarnuje życia na nieusta­
jące trudy i zmartwienia. {Kto bowiem nie umie nienawidzić}, nie będzie
wiedział, co to znaczy smucić się, lecz będzie cieszył się delikatnością
i wieloma dobrami. Zatem, nienawidząc innych, samych siebie karzemy;
tak samo miłując drugich, dobrze czynimy samym sobie.
Oprócz tego, będziesz dla wszystkich godny szacunku, nawet dla sa­
mych wrogów, choćby byli demonami, a raczej, gdy będziesz miał taką
sprawność, nawet nie będziesz mieć wroga. A co jest większe od tego
Horn. LXI: Mt 18, 21-35 243

wszystkiego i pierwsze: zjednasz sobie Bożą dobroć; choćbyś popełnił


grzech, uzyskasz przebaczenie; jeśli będziesz czynić dobrze, nabierzesz
większej ufności. Osiągnijmy więc to, byśmy nikogo nie nienawidzili12,
aby także Bóg nas miłował, aby - choćbyśmy byli winni nawet dziesięć
tysięcy talentów - ulitował się nad nami i był wobec nas miłosierny.
Doznałeś od drugiego krzywdy?! Ulituj się nad nim i nie miej go
w nienawiści; płacz i ubolewaj, a nie odwracaj się od niego. To przecież
nie ty jesteś tym, który obraził Boga, lecz on. Ty natomiast zyskasz sobie
uznanie, jeśli cierpliwie to zniesiesz. Zwróć uwagę, że Chrystus, mając
ponieść śmierć krzyżową, radował się nad sobą, a płakał nad tymi, którzy
Go krzyżowali13. My także powinniśmy być tacy i im większych będzie­
my doznawać krzywd, tym bardziej powinniśmy ubolewać nad tymi,
którzy wyrządzili nam krzywdę. Stąd właśnie spływa na nas wiele dobra,
a na tamtych rzeczy przeciwne.
Ale on cię bił i znieważył wobec wszystkich?! A więc wobec wszyst­
kich okrył się wstydem i hańbą, otworzył usta tysiącom oskarżycieli, tobie
zaś przygotował więcej koron i zgromadził wielu, którzy będą rozgłaszać
twoją cierpliwość.
Ale on cię spotwarzył przed drugimi?! I cóż z tego, skoro Bóg, a nie
ci, którzy to słyszeli, będzie żądać rachunku (TĆcę ei)0i)vaę)14? On
przecież sam sobie zgotował karę, aby odpowiadał nie tylko za własne
grzechy, ale również za to, co mówił o tobie. Ciebie spotwarzył wobec
ludzi, siebie natomiast sam oskarżył przed Bogiem.
Jeśli nie wystarczy ci tych dowodów, zwróć uwagę, że również twój
Pan (ó A£G 7iÓTr|ę;) podlegał potwarzom ze strony szatana i ze strony ludzi;
w dodatku wobec tych, których najbardziej miłował; tak samo Jego
Jednorodzony Syn. Dlatego powiedział: „Jeśli pana domu przezwali
Belzebubem, o ileż bardziej domowników jego?” (Mt 10, 25). A ów zły
duch nie tylko Go spotwarzył, ale także zyskał wiarę; rzucił potwarz nie
zwyczajną, lecz zawierającą największe oszczerstwa i oskarżenia.

12 Tak tłumaczę greckie: npóę Toiruoię &Tcaaiv ai8ćaipoę £an Kai auioię xoię
e%0potę, k&v 8alpoveę &oi- paZZov 8 t o\)8£ ę \o m b v £x0póv 8taK£ip£Voę obxco.
Tó 8e 7tćcvTcov pei^oy Kai 7ipcbxov, xf|v 0eou K£p8alv£ię <|)iZav0pco7uav- k&v
flpaprriKcbę fię, x£b^xi auyyyćbprię- k&v Kaxcop0CDKĆoę fię, nXeiova 7ipoaXf]V|/xi
7tappr|Giav. 'Ay^acopey xoivuv xó pr|5£va piaew... niezgadzając się szczególnie
z przekładem ostatniego zdania J. Krystyniackiego: „Osiągnijmy więc tę cnotę, abyśmy
nikogo nie nienawidzili” (t. III s. 36), gdyż «nie nienawidzić» nie jest jeszcze - moim
zdaniem - w żadnym przypadku cnotą, a w każdym razie Jan Chryzostom nie użył takiego
słowa.
13 Zapewne aluzja do Łk 23, 34.
14 Zob. powyżej MtHom 53, 2 przypis 8.
244 J an C hryzostom

Powiedział bowiem o Nim, że jest opętany, że jest zwodzicielem


i przeciwnikiem Boga15. Lecz ty doznałeś krzywdy, choć wyświadczyłeś
dobrodziejstwa? Dlatego właśnie smuć się i ubolewaj nad tym, który to
uczynił, a nad sobą samym się raduj, że stałeś się podobny Bogu, który
każe słońcu wschodzić nad złymi i nad dobrymi (por. Mt 5, 45).
Chociaż przewyższa to twe siły, byś miał naśladować Boga, jednak dla
czujnego nawet to nie będzie trudne16. Jeśli wydaje ci się to za trudne,
to zaprowadzimy cię do twych współsług: do Józefa, który doznał tysięcy
krzywd i wyświadczał swym braciom tysięczne dobrodziejstwa (por. Rdz
37. 39n); do Mojżesza, który po tysiącznych pułapkach wstawiał się za
nimi (por. np. Wj 32, 32); do błogosławionego Pawła, który nawet nie był
zdolny wyliczyć prześladowań, których od nich doznał, a jednak żądał, by
zamiast nich on został odrzucony (por. Rz 9, 3); do Szczepana, który, gdy
go kamienowali, modlił się, aby ten grzech został im odpuszczony (por.
Dz 7, 59-60).
Miejmy wzgląd na to wszystko i porzućmy wszelki gniew, ażeby
również nam Bóg odpuścił wszystkie nasze grzechy, z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu z Ojcem i Duchem Świętym chwała,
moc i cześć, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.

15 Opętany (5aipovó)VT0c) - por. J 7, 20; 8, 52; 10, 20; zwodziciel (7tMvoę) - por. Mt
27, 63; J 7, 12; przeciwnik Boga (óevTi0eoę może znaczyć: «równy Bogu») - por. J 5, 18.
16 Zob. powyżej MtHom 52, 4 przypis 12.
HOMILIA LXII: Mt 19, 1-15
(PG 58, 595-604)

(19, 1) Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przybył


w granice Judei za Jordan.
1. Choć wcześniej z powodu ich zawiści [Jezus] często opuszczał
Judeę1, to teraz - ponieważ zbliżał się czas Jego męki - często tam
uczęszcza; nie udaje się jednak aż do Jerozolimy, lecz przebywa na grani­
cy Judei. A gdy przyszedł, (19, 2) szły za Nim wielkie tłumy, i [tam] ich
uzdrowił. Nie oddaje się stale ani udzielaniu nauk, ani czynieniu cudów,
lecz czyni raz to, raz tamto, różnymi drogami starając się o zbawienie
tych, którzy przychodzili do Niego i szli za Nim, tak że poprzez znaki
okazywał się wiarygodnym nauczycielem w tym, czego nauczał, a drogą
nauki powiększał korzyść pochodzącą z cudów. A to znaczyło prowadzić
ich do poznania Boga (rcpóę 0£OYVCoalav).
Zwróć uwagę i na to, że uczniowie jednym słowem wspominają
0 całych rzeszach, nie wymieniając każdego uzdrowionego po imieniu. Nie
powiedzieli: «Tego i tamtego», lecz: Wielkie, ucząc by nie być chełpli­
wym. Chrystus uzdrawiał, czyniąc im dobrze, a poprzez nich także {wielu}
innym. Uzdrowienie słabości tych ludzi stawało się dla innych przyczyną
poznania Boga. Ale nie dla faryzeuszy, którzy właśnie z tego powodu
wściekają się jeszcze bardziej, podchodzą do Niego wystawiając Go na
próbę. Skoro nie mogli czepiać się czynów, stawiają Mu pytania. (19, 3)
Wtedy przystąpili do Niego [faryzeusze], chcąc Go wystawić na próbę,
1 zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją zonę z jakiegokolwiek
powodu?»
O głupoto! Mniemali, że pytaniami zmuszą Go do milczenia, choć już
uzyskali pewną oznakę Jego siły. Gdy rozprawiali wiele o szabacie (por.
Mt 12, 1-14), gdy mówili: „Bluźni” (Mt 9, 3), gdy mówili: „Jest opętany

i
Por. np. J 4, 3; 7, 10; 11, 7.
246 Jan C hryzostom

przez złego ducha” (J 10, 20; por. J 7, 20; 8, 48), gdy powstawali prze­
ciwko uczniom, gdy tamci szli przez zboża (por. Mt 12, 1-8), gdy mówili
0 niemytych rękach (por. Mt 15, 2), zawsze zamykał im usta, poskramiał
ich bezwstydny język i tak ich odprawiał. Pomimo tego nie ustępują. Taka
właśnie bezwstydna i natarczywa jest złość; taka też jest zazdrość. Tysiące
razy zmuszona do milczenia, tysiące razy powstaje na nowo.

(Przebiegłość faryzeuszy)
Zwróć uwagę na złość zawartą w sposobie postawienia przez nich
pytania. Nie powiedzieli do Niego: «Kazałeś nie opuszczać żony», choć
już mówił o tym prawie (por. Mt 5, 31-32). Jednakże nie przypomnieli
Jego słów, lecz tak zaczęli. Sądząc, że zastawią większą pułapkę i chcąc
Go koniecznie zmusić do oświadczenia się przeciwko Prawu, nie mówią:
«Czemu ustanowiłeś to a to?», ale pytają, jakby nic nie mówił: Czy
wolno?, myśląc, że zapomniał, co powiedział. W razie gdyby odpowie­
dział, że wolno [ją] opuścić, byli gotowi powołać się na Jego własne słowa
1 powiedzieć: «Czemu mówisz rzeczy sprzeczne?» Gdyby zaś powiedział
to samo, co przedtem, powołaliby się na Mojżesza.
Cóż na to /Jezus/? Nie powiedział: „Czemu Mnie wystawiacie na próbę,
obłudnicy” (Mt 22, 18), chociaż powiedział tak później, ale teraz tego nie
mówi. Dlaczego? Aby oprócz mocy okazać swą łagodność. Nie zawsze
milczy, by nie sądzono, że nie wie; nie zawsze też karci, aby nas nauczyć,
byśmy wszystko znosili łagodnie, (por. 19, 4A) Jakąż więc daje odpo­
wiedź? (19, 4B.) Czy nie czytaliście, ze Twórca od początku uczynił ich
mężczyzną i kobietą? (Rdz 1, 27; 5, 2) (19, 5) I rzekł: Dlatego opuści
człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje w jednym
ciele (por. Rdz 2, 24; Ef 5, 31). (19, 6) A tak już nie są dwoje, lecz jedno
ciało. Co więc Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela.
Zwróć uwagę na mądrość Nauczyciela. Zapytany: (19, 3) Czy wolno?
nie odpowiedział od razu: «Nie wolno», żeby się nie zaniepokoili ani nie
zmieszali; przed rozstrzygnięciem [postawionej Mu kwestii] przy pomocy
pozytywnego rozumowania wyraźnie wykazuje, że jest to zarządzenie
samego Ojca i że [On-Chrystus] dając je nie sprzeciwia się Mojżeszowi,
ale nawet bardzo się z nim zgadza.
Zauważ, że stwierdza to nie tylko na podstawie faktu stworzenia, lecz
także na podstawie Jego rozporządzenia. Nie tylko powiedział, że uczynił
jednego mężczyznę i jedną kobietę, ale także to, że przykazał, aby jeden
mężczyzna złączył się z jedną kobietą. Gdyby zaś chciał, żeby opuścił
żonę i wziął sobie inną, {wówczas uczyniwszy jednego mężczyznę,}
ukształtowałby wiele kobiet. Tak nawet przez sposób stworzenia i przez
Hom. LXII: Mt 19, 7-75 247

sposób nadania prawa, że jeden mężczyzna winien być zawsze złączony


z jedną kobietą i nigdy się z nią nie rozłączać.
Zobacz, jak to wyraził: (19, 4B) Stwórca od początku uczynił ich
mężczyzną i kobietą. To znaczy, że wyrośli z jednego korzenia i połączyli
się w jedno ciało: / będą oboje w jednym ciele. Dalej ostrzegając przed
powstawaniem przeciw temu prawu i utwierdzając je, nie powiedział: «Nie
rozrywajcie, nie rozłączajcie ich», lecz: Co Bóg złączył, człowiek niech nie
rozdziela. Jeśli zasłaniasz się Mojżeszem, to Ja ci ukazuję Pana Mojżesza,
a oprócz tego opieram się na dawności. Bóg bowiem od początku uczynił
ich mężczyzną i kobietą. To prawo jest starsze i zostało dokładnie
określone, choć wydaje się, że Ja je teraz ustanowiłem. Bo nie tylko
przyprowadził kobietę do mężczyzny, ale nawet kazał opuścić matkę i ojca
(por. Rdz 2, 22. 24). I nie tylko nakazał pójść do kobiety, ale nawet się
z nią złączyć, wskazując w tym wyrażeniu na nierozerwalność związku.
A nie poprzestał nawet na tym, lecz wymagał jeszcze innego, ściślejszego
połączenia, mówiąc: I będą oboje w jednym ciele.
2. Dalej - skoro przytoczył stare prawo, które zostało ustanowione
czynem i słowem, oraz dowiódł jego wiarygodności osobą prawodawcy -
objaśnia je własną mocą i nadaje prawo, mówiąc: A tak już nie są dwoje,
lecz jedno ciało. Jak więc zbrodnią jest ciąć ciało, tak samo nieprawością
- opuścić żonę. Nie poprzestał na tym, lecz powołał się na Boga, mówiąc:
Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela, dowodząc, że taki czyn jest
wbrew naturze i wbrew prawu. Wbrew naturze, ponieważ przecina się
jedno ciało; wbrew prawu, ponieważ usiłujecie rozdzielić to, co Bóg
złączył i przykazał, by tego nie rozłączać.
Co więc powinni byli uczynić potem? Czy nie umilknąć i pochwalić to,
co powiedział? Podziwiać [Jego] mądrość? Zdumiewać się nad [Jego]
zgodnością z Ojcem? Jednakże oni nie czynią nic takiego, (por. 19, 7A)
ale mówią, jakby się spierając: (19, 7B.) Czemu więc Mojżesz polecił dać
jej list rozwodowy i odprawić ją? (por. Pwt 24, 1) Przecież to nie oni
powinni stawiać ten zarzut przeciw Niemu, lecz On przeciwko nim. On
jednak nie powstaje przeciw nim i nie mówi: «Nie obchodzi Mnie to»,
lecz zbija również ten zarzut. Jednak, gdyby był przeciwnikiem Starego
Przymierza, nie broniłby Mojżesza, nie potwierdzałby swych słów na
podstawie tego, co stało się na początku, nie starałby się wykazać, że Jego
przykazania zgadzają się ze starymi.
Mojżesz dał wiele innych przykazań: w sprawie potraw, w sprawie
szabatu. Dlaczego nigdzie indziej nie powołują się na niego tak jak tu?
Chcieli bowiem podburzyć przeciw /Jezusowi/ wielu żonatych mężczyzn.
Żydom było to przecież obojętne i wszyscy tak postępowali. Dlatego
248 J an C hryzostom

właśnie wspomnieli tylko to jedno, chociaż [w kazaniu] na Górze


wymienił tyle przykazań (por. Mt 5, 1 - 7, 27). (por. 19, 8A) Mimo to

8
Niewysłowiona Mądrość staje w obronie także tych rzeczy, mówiąc: (19,
B) «Mojżesz przez wzgląd na zatwardziałość waszych serc (por. 19, C)
takie prawo ustanowił. Nie pozwala, by Mojżesz pozostawał pod zarzutem,
bo to On sam nadał mu to prawo, lecz uwalnia go od zarzutu, a całą winę
zrzuca na nich2, jak to czyni w każdym innym przypadku.
Gdy stawiali Jego uczniom zarzuty, że rwali kłosy, dowodzi, że to
właśnie /zarzucający/ są winni (por. Mt 12, 1-8); gdy powstawali
przeciwko nim za nieumywanie rąk, wykazuje, że to oni łamią prawo (por.
Mt 15, 1-20); podobnie czyni w sprawie szabatu (por. Mt 12, 1-8. 9-14)
oraz przy każdej innej okazji, także tu.
Ponieważ słowa te były przykre i zawierały ciężki zarzut przeciwko
nim, szybko powraca w swej mowie ku Staremu Prawu, mówiąc to, co
powiedział już wcześniej3: (19, 8D.) Lecz od początku tak nie było, to
znaczy, że Bóg poprzez to, co od początku uczynił, ustanowił rzecz
przeciwną. By nie mówili: «Skądże wiadomo, że Mojżesz pozwolił na to
z powodu zatwardziałości naszych serc?», ponownie zmusza ich tymi
słowami do milczenia. Gdyby /wspomniane przez nich prawo Mojżesza/
było lepsze i pożyteczne, to /prawo, na które powołał się Jezus/ nie
zostałoby nadane na początku ani Bóg tworząc nie ukształtowałby ich
takimi, ani On nie powiedziałby: (19, 9) A powiadam wam: Kto oddala
swoją zonę - poza przypadkiem nierządu - a bierze inną, popełnia
cudzołóstwo4. Skoro zmusił ich do milczenia, to już z powagą ustanawia
prawo, jak uczynił to w sprawie pokarmów (por. Mt 15, 10-20) oraz
w sprawie szabatu (por. Mt 12, 6-8. 12).
W sprawie potraw, gdy zbił ich zarzuty, dalej przemawia do tłumu,
mówiąc: „Nie to, co wchodzi [do ust], czyni człowieka nieczystym” (Mt
15, 11). Gdy zaś zmusił ich do milczenia w sprawie szabatu, powiada:
„Tak więc wolno jest w szabat dobrze czynić” (Mt 12, 12). To samo czyni
także tutaj.
To, co tam nastąpiło, stało się również tu5. Podobnie jak tam ucznio­
wie zaniepokoili się po odparciu żydowskich zarzutów, a przystąpiwszy do

2 Dosłownie: wszystko zrzuca na ich głowę.


3 Zapewne aluzja do wyrażenia ócTt' ócpxf|ę> które występuje w wierszu 19, 4B oraz
19, 8D.
4 BT dodaje tu jeszcze słowa: I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo, ale
nie ma ich u Jana Chryzostoma, a w GNT pojawiają się w aparacie krytycznym
5 Aluzja do wspomnianych dyskusji Jezusa z faryzeuszami w sprawie pokarmów (por.
Mt 15, 1-20) oraz szabatu (por. Mt 12, 1-8).
Horn. LXII: Mt 19, 1-15 249

Niego z Piotrem, powiedzieli: „Wyjaśnij nam tę przypowieść” (Mt 15, 15),


tak i teraz zaniepokojeni (por. 19, 10A) rzekli: (19, 10B.) Jeśli tak ma się
sprawa człowieka [z żoną], to nie warto się żenić. Teraz bowiem lepiej
zrozumieli Jego słowa aniżeli poprzednim razem. Dlatego wtedy milczeli6,
teraz zaś, gdy nastąpiły zarzut i odpowiedź, pytanie i objaśnienie, gdy
Prawo stało się jaśniejsze, pytają Go. Nie mają odwagi sprzeciwić się
jawnie, ale podkreślają to co, jak się zdawało, było w tym ciężkie i trudne.
Mówią bowiem: Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się
żenić. Mieć żonę pełną wszelkiej niegodziwości i koniecznie znosić
dzikiego zwierza zamkniętego w domu, rzeczywiście wydawało się rzeczą
bardzo przykrą.

{Chrystus dowartościowuje bezżeństwo. Nie należy kaleczyć swego ciała.


Odrzucenie nauki o ślepym przeznaczeniu)
3. Marek - byś się dowiedział, że to ich wielce zmieszało - zwracając
na to uwagę, powiedział, że pytali Go na osobności (por. Mk 10, 10). Cóż
znaczą słowa: Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną? Albo znaczą:
«Jeśli zostali złączeni dlatego, aby byli jedno», albo też: «Jeśli mąż będzie
ściągać na siebie winę z tego powodu i zawsze przekraczać prawo, gdy ją
opuści, to łatwiej jest walczyć z pożądliwością cielesną i z sobą samym,
niż ze złą żoną».
Cóż na to Chrystus? Nie powiedział: «Tak, to jest łatwiejsze i to czyń»,
aby nie uważali tego za prawo, (por. 19, 11A) ale dodał: (19, 11B.) Nie
wszyscy to pojmują, ale tylko ci, którym jest dane, podkreślając rzecz
i ukazując jej wagę; w ten sposób zachęca ich do niej i przyciąga.
Zauważ przeciwieństwo myślenia. /Chrystus/ przedstawia tę rzecz jako
wielką, oni zaś poczytują ją za lżejszą. Powinny bowiem mieć miejsce
obie rzeczy: On powinien ją ogłosić jako wielką, aby uczynić ich bardziej
gorliwymi, a na podstawie tego, co oni powiedzieli, powinna się była
wydawać lżejsza, aby również dlatego wybierali dziewictwo i wstrzemięź­
liwość. Skoro słowa o dziewictwie wydawały się przykre, obudził w nich
to pragnienie na podstawie konieczności tego prawa. Następnie, aby
wykazać, że jest to możliwe, mówi: (19, 12A) Bo są trzebieńcy, którzy
z łona matki takimi się urodzili; i są trzebieńcy, których ludzie takimi
uczynili; a są i tacy trzebieńcy, którzy dla królestwa niebieskiego sami się
wytrzebili. Tymi słowami delikatnie prowadzi ich do wyboru tego [stanu],
pokazuje możliwość tej cnoty, jakby mówił: «Zastanów się, co czyniłbyś,

6 Zapytali Jezusa dopiero po odprawieniu tłumów - por. Mt 13, 36.


250 J an C hryzostom

gdybyś był taki od urodzenia albo gdyby cię to spotkało ze strony


dokonujących takich haniebnych czynów? Przecież byłbyś pozbawiony tej
przyjemności nie otrzymując za to nagrody. Składaj więc teraz dzięki
Bogu, że wraz z nagrodą i koronami podejmujesz to, co oni znoszą bez
wieńczenia koronami. A raczej nawet nie to, ale rzecz znacznie łatwiejszą,
bo pokrzepia cię nadzieja i świadomość dobrego czynu, a ponadto nie
wzburza tobą taka pożądliwość». Uspokoić takie bałwany i sprowadzić
ciszę może osiągnąć nie tyle odcięcie członka, co wędzidło rozumu.
A raczej jedynie rozum to potrafi.
Wspomniał o /takich trzebieńcach/, aby dodać im odwagi. Jakie zna­
czenie miałyby Jego słowa o innych trzebieńcach, gdyby nie miał tego na
celu? Gdy mówi: Sami się wytrzebili, nie ma na myśli odcięcia członków,
przenigdy, ale odrzucenie pożądliwych myśli. Kto bowiem odcina członek,
podpada pod przekleństwo, jak powiada Paweł: „Bodajby się do końca
okaleczyli ci, którzy was podburzają” (Ga 5, 12). I bardzo słusznie.
Przecież taki człowiek odważa się na czyn zabójców, dodaje otuchy tym,
którzy znieważają stworzenie Boga, otwiera usta manichejczykom i do­
puszcza się tego samego grzechu co u pogan okaleczjący swe członki.
Odcinanie członków od początku było dziełem demonicznym, uknutym
szatańskim planem, aby oczerniać stworzenie Boga, aby uszkodzić żyjącą
istotę, aby wielu - wszystko sprowadzając do natury członków, a nie do
wolnej woli - mogło w ten sposób grzeszyć bez obawy, sądząc, że nie
będą za to odpowiadać. A szkodzili tej istocie w dwojaki sposób: przez
odcięcie członków i przez przytłumienie skłonności woli ku dobru. Diabeł
ustanowił to prawo, wprowadzając jeszcze inną - prócz tego, co powie­
dziano - szkodliwą naukę o przeznaczeniu i nieodwołalnej konieczności,
a torując tą nauką drogę, wszędzie podważa wolność daną nam przez
Boga, ucząc, że złe czyny pochodzą z natury; i wiele innych szkodliwych
nauk rozsiewa na tej podstawie, chociaż nie jawnie. Taki właśnie jest
trucizna diabła.
Dlatego, proszę was, uciekajcie od tej nieprawości. Oprócz tego, co
powiedziane, również pokusy pożądliwości nie stają się z tego powodu
słabsze, lecz nawet bardziej gwałtowne. Gdzie indziej ma przecież w nas
swe źródła nasienie, a gdzie indziej [powstaje wewnętrzne] poruszenie.
Jedni utrzymują, że gwałtowna namiętność rodzi się w mózgu, inni zaś, że
w lędźwiach. Ja zaś powiedziałbym, że nie gdzie indziej, jak tylko
w niepowściągliwej myśli i zaniedbanym umyśle. Gdy jest on powściągli­
wy, wówczas poruszenia natury nie czynią żadnej szkody.
Po słowach o trzebieńcach, którzy na próżno i daremnie są trzebieńca­
mi, jeśli również sami w swych myślach nie są powściągliwi, i o tych,
Horn. LX1I: Mt 19, 1-15 251

którzy dla królestwa [niebieskiego] wiodą życie dziewicze, dodaje jeszcze,


mówiąc: (19, 12B.) Kto może pojąć, niech pojmuje. Czyni ich bardziej
gorliwymi, pokazując, że jest to wielka rzecz, a z powodu swej niewypo­
wiedzianej łaskawości nie pozwala, by czyn ten został ujęty jako koniecz­
ność przepisana prawem. Powiedział to wtedy, gdy przedstawił rzecz jako
wielce możliwą, aby ambitne dążenie woli stało się jeszcze większe.

(<Stan bezżenny potrzebuje wielkiej pomocy łaski)


4. «Jeśli zależy to od wolnej woli, ktoś może zapytać, to dlaczego na
początku powiedział: (19, 11) Nie wszyscy to pojmują, ale tylko ci, którym
jest to danel» Abyś się dowiedział, że jest to wielka walka, i abyś nie
przypuszczał, że to jakieś konieczne przeznaczenie. Dane bowiem jest tym,
którzy tego chcą. Wyraził to w taki sposób, aby pokazać, że człowiek
stający do tej walki potrzebuje wielkiej pomocy z wysoka, a jej owoce
osiągnie na pewno ten, kto chce. Zwykle stosował ten sposób wyrażania
się, gdy rzecz była ważna, jak wtedy, gdy stwierdził: „Wam dano poznać
tajemnice” (Mt 13, 11; Łk 8, 10). Również na podstawie tego miejsca
okazuje się, że jest to prawdą. Gdyby to było tylko darem z wysoka,
a ludzie żyjący w dziewictwie wcale się do tego nie przyczyniali, to
niepotrzebnie obiecywałby im królestwo niebieskie i robił różnicę między
nimi a innymi niezdatnymi do małżeństwa. Zwróć uwagę, że w czym jedni
zamyślają zło, z tego inni odnoszą korzyść. Żydzi odeszli, nie nauczywszy
się niczego, bo nie pytali Go dlatego, by się czegoś dowiedzieć (por. Mt
19, 3); natomiast uczniowie odnieśli korzyść również z tego.
(19, 13) Wtedy przyniesiono Mu dzieci, aby włożył na nie ręce
i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. (19, 14) On
zaś rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom [i nie przeszkadzajcie im] przyjść
do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie». (19, 15) Włożył
na nie ręce i odszedł stamtąd. Dlaczego uczniowie nie chcieli dopuścić
dzieci? Przez wzgląd na Jego godność. A co On na to? Aby nauczyć ich
umiarkowania i podeptania światowej pychy, przyjmuje je, bierze
w ramiona i takim obiecuje królestwo niebieskie, co powiedział już
wcześniej (por. Mt 18, 3-4).
Także my, jeżeli chcemy być dziedzicami nieba, starajmy się z wielką
gorliwością o tę cnotę. Stanowi ona szczyt [chrześcijańskiej] mądrości
((już,ooo(|)ioc): prostotę myślenia, czyli życie anielskie. Bo dusza dziecka
wolna jest od wszelkich namiętności. Nie pamięta uraz swoim winowaj­
com, lecz zbliża się do nich jak do przyjaciół, jakby nic się nie stało.
Ilekroć matka oćwiczy je rózgami, dziecko zawsze jej szuka i ją przedkła­
da ponad wszystkich. Choćbyś pokazał mu królową w koronie, nie będzie
252 J an C hryzostom

jej wolało od matki odzianej w łachmany, i wolałoby raczej widzieć matkę


nawet w łachmanach, niż królową we wspaniałym stroju. Potrafi ono
rozróżniać rzeczy swoje od obcych nie na podstawie ubóstwa czy bogac­
twa, lecz według zaprzyjaźnienia. Nie szuka więcej, niż mu koniecznie
potrzeba, a gdy nasyci się ssaniem, zaraz porzuca pierś. Dziecko nie
martwi się tym, czym my, na przykład stratą pieniędzy i podobnymi rze­
czami. Z kolei nie cieszy się ono tym, czym my, a więc rzeczami przemi­
jającymi: nie zdumiewa się pięknością ciał.
Dlatego /Jezus/ powiedział:. Do takich należy królestwo niebieskie,
byśmy na podstawie wyboru naszej woli czynili to, co dzieci mają z natu­
ry. Skoro faryzeusze czynili to, co czynili, nie z innego powodu, jak tylko
ze złości i zarozumiałości, to przykazuje uczniom, by zawsze byli skromni,
wskazując na tamtych, a tych wychowując. Nic bowiem tak nie wbija
w dumę, jak władza i honorowe miejsca7. Skoro Jego uczniowie mieli cie­
szyć się wielkim uznaniem w całym świecie, przygotowuje najpierw do
tego ich umysł, nie pozwala im ulegać tej ludzkiej słabości, ani żądać
zaszczytów od pospólstwa, ani wynosić się nad nie.
Choć wydaje się to czymś niewielkim, jednak staje się przyczyną wiel­
kiego zła. Nauczeni w ten sposób faryzeusze, żądając pozdrowień, pierw­
szych miejsc i świty wokół siebie, stanęli na szczycie zła (por. np. Mt 23,
6-7). Stąd popadli w żądzę sławy, a z niej w bezbożność. Dlatego właśnie
tamci odeszli, ściągnąwszy na siebie przekleństwo dlatego, że Go wysta­
wiali na próbę (por. Mt 19, 3). Dzieci natomiast otrzymały błogosła­
wieństwo, ponieważ były wolne od tych wszystkich rzeczy.
Stańmy się również my na wzór tych dzieci i bądźmy „jak niemowlęta,
gdy idzie o rzeczy o złe” (por. 1 Kor 14, 20). Nie można bowiem, powta­
rzam, nie można inaczej oglądać nieba, lecz zły i zdradliwy koniecznie
pójdzie do piekła. A przed piekłem będziemy już tutaj ponosić bardzo
ciężkie kary. „Jeśli będziesz zły, powiada [Pismo], tylko sam na tym
ucierpisz, gdy zaś będziesz dobry, skorzystasz na tym ty oraz bliźni” (por.
Prz 9, 12 LXX). Zauważ, że działo się to także dawniej. Nie było nic
gorszego od Saula, ani prostszego i bardziej otwartego od Dawida. Zatem
kto był silniejszy? Czy nie Dawid miał tamtego dwa razy w swych rękach,
a chociaż mógł go zabić, nie uczynił tego? Czy nie miał go pojmanego
jakby w matni czy w więzieniu i czy nie ulitował się nad nim (por. 1 Sm

7 Greckie słowo KpoeSpla znaczy także: «przywilej pierwszych miejsc», «pierwszeń­


stwo», «siedzenie w pierwszym rzędzie»; zapewne aluzja do opinii Jezusa o postawie
faryzeuszy, o której mówi między innymi w Mt 23, 6; Łk 11, 43.
Horn. LXII: Mt 19, 1-15 253

24, 1-16; 26, 6-12)8? A uczynił tak, choć inni zachęcali go do czego
innego i on sam miał tysiączne powody do żalu, a jednak dał mu odejść
cało. A przecież ów ścigał go z całym wojskiem, a on był w beznadziejnej
sytuacji z niewielu zbiegami, błąkając się i przenosząc się z miejsca na
miejsce; lecz jednak wygnaniec przewyższył króla, on bowiem prowadził
wojnę otwarcie, a /król/ zdradliwie.
Cóż może być gorszego niż ten, co usiłował pozbawić życia swojego
wodza, który dobrze prowadził wszystkie wojny, który ponosił trudy dla
zwycięstwa i trofeów, a jemu przygotowywał wieniec zwycięstwa?

(Zazdrość szkodzi sobie samej)


5. Taka jest właśnie zazdrość. Zawsze godzi we własne dobro, niszczy
i wpędza w niezliczone nieprzyjemności tego, którego ujarzmiła. Czyż ów
nieszczęśliwy [Saul], gdy Dawid odeń odstąpił, nie wydał w smutku
owego żałosnego głosu, mówiąc: „Znajduję się w wielkim ucisku, bo
Filistyni walczą ze mną, a Bóg mnie opuścił” (1 Sm 28, 15)? Dopóki nie
odłączył się od Dawida, nie uwikłał się w wojnę, lecz żył w bezpieczeń­
stwie i sławie, bo sława wodza przechodziła na króla. Mąż ów nie był
żądny władzy ani też nie chciał go strącić z tronu, lecz wszystko czynił dla
niego i był do niego bardzo przywiązany. Widać to też na podstawie
dalszych wypadków. Dopóki dla niego walczył, ktoś, kto gruntownie się
nad tym nie zastanowi, mógłby przypisywać tę zasadę karności. Lecz cóż,
gdy opuścił jego królestwo, mogło go poskromić i skłonić do powstrzyma­
nia się od wojny z nim? A raczej cóż nie pobudzało go do zabicia /Saula/?
Czy ten niegodziwiec nie zastawiał na niego pułapek raz, drugi i wiele
razy (por. 1 Sm 18, 5 - 23, 28)? Czy nie doświadczył od niego dobra?
Czy miał coś przeciw niemu? Czy jego życiu i królestwu nie groziły
niebezpieczeństwo i upadek? Czy nie musiał /Dawid/, jak długo żył
i panował /Saul/, ustawicznie się błąkać, uciekać i drżeć o swoje życie?
A jednak nic z tego nie zmusiło go, by zbroczyć swój miecz krwią /Saula/.
A nawet widząc go śpiącego, oddanego w jego moc, samego wśród swych
towarzyszy, dotykając jego głowy, chociaż wielu go zachęcało, mówiąc,
że taka sposobność to jest palec Boży, skarcił tych, którzy go namawiali,
wstrzymał się od zabójstwa i wypuścił go z rąk całego i zdrowego (por.
1 Sm 24, 1-16; 26, 6-12); a wyrzucał wojsku zdradę swego króla, jakby
był dla niego strażą przyboczną i giermkiem, a nie wrogiem.

8 Zob. także powyżej MtHom 42, 2.


254 Jan C hryzostom

Cóż może być równego tej duszy? Cóż równego tej łagodności? Można
się dowiedzieć na podstawie tego, co powiedziano, a jeszcze bardziej na
podstawie tego, co dzieje się teraz. Jeśli poznamy naszą nieprawość, wtedy
lepiej zrozumiemy cnotę owych świętych. Dlatego wzywam was, byście
się spieszyli ich naśladować. Jeśli uganiasz się za sławą i dlatego zasta­
wiasz pułapki na swego bliźniego, to prędzej będziesz się nią cieszyć, gdy
wzgardziwszy nią, zaniechasz pułapki. Tak jak posiadanie bogactwa9prze­
ciwne jest chciwości, tak posiadanie sławy przeciwne jest uganianiu się za
sławą. Jeśli chcecie, rozważmy każdą rzecz z osobna. Podobnie gdy nie
boimy się piekła, nie dbamy o królestwo niebieskie. Niech was naprowa­
dzę na to na podstawie rzeczy teraźniejszych.
Powiedz mi, którzy to ludzie wzbudzają śmiech? Czy nie ci, którzy
gonią za popularnością? A którzy zasługują na pochwałę? Czy nie ci,
którzy gardzą wziętością u pospólstwa? Jeśli więc gonienie za próżną
sławą jest rzeczą naganną, a człowiek próżny nie może się ukryć z tym,
że pożąda sławy, to będzie koniecznie zasługiwać na naganę, a żądza
sławy stanie się przyczyną jego niesławy. Okrywa się wstydem nie tylko
w ten sposób, lecz również dlatego, że zmuszony jest czynić wiele czynów
haniebnych, pełnych najnikczemniejszego służalstwa. Jak ludzie, którzy
popadli w chorobę chciwości, z jej właśnie powodu ponoszą zwykle straty
w zyskach (narażeni są bowiem na wiele oszustw, a małe zyski narażają
ich na wielkie straty, dlatego stało się to już przysłowiem), tak samo dla
lubieżnego jego namiętność staje się przeszkodą w zaspokojeniu jego
chuci. Gdyż popędliwych niewolników kobiet, właśnie kobiety najbardziej
wodzą za nos, niby niewolników i nigdy nie będą obchodzić się z nimi jak
z mężczyznami, policzkując ich, plując na nich, wodząc wszędzie tu i tam,
szydząc z nich i tylko wydając im wszelkie rozkazy.
Podobnie nie ma nic podlejszego i bardziej zniesławionego, niż
człowiek zarozumiały, próżny i taki, który uważa się za coś wielkiego.
Ludzie bowiem lubią się sprzeciwiać, a przeciw nikomu tak nie powstają,
jak przeciw zarozumiałemu, dumnemu i goniącego za sławą. On zaś sam,
aby dać przykład zarozumiałości, pełni służbę niewolnika wobec wielu,
pochlebiając, nadskakując, i znosząc cięższą niewolę niż ten, którego
kupiono za pieniądze.
Bądźmy świadomi tego wszystkiego i pozbądźmy się namiętności,
abyśmy tu nie ściągnęli na siebie kary ani tam nie znosili wiecznych mąk.

y Greckie tó xp'nM(XTięeG0ai znaczy także: «robienie interesów», «zarabianie». Jan


Chryzostom nieco dalej wyjaśnia ten pozorny paradoks. Jak się wydaje, przeciwstawia stan
bycia bogatym żądzy bogactw; bycia zaś sławnym - uganianiu się za sławą.
Hom. UCH: Mt 19, 1-15 255

Stańmy się miłośnikami cnoty. W ten sposób nawet przed królestwem


będziemy już tu zażywać największych dobrodziejstw, a tam, po śmierci,
dostąpimy wiecznych dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili z łaski i dobroci
Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków.
Amen.
HOMILIA LXIII: Mt 19, 16-26. 27. 29
(PG 58, 603-610)

(19, 16) A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczy­
cielu dobry, co [dobrego] mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?»

(Chciwość pieniędzy źródłem wszelkiego zła)


1. Niektórzy zarzucają temu młodzieńcowi, że był podstępny, zły
i przyszedł do Jezusa, by Go wystawiać na próbę. Ja natomiast nie wahał­
bym się nazwać go chciwym i niewolnikiem pieniędzy, bo i Chrystus go
tak przedstawił, ale nigdy podstępnym. Po pierwsze dlatego, że niebez­
piecznie jest śmiało wydawać sąd o rzeczach niewidocznych, zwłaszcza
gdy idzie o oskarżenie. Ponadto i z tej przyczyny, że Marek usunął
to podejrzenie, bo mówi: „Przybiegł i upadłszy przed Nim na kolana,
prosił Go” (por. Mk 10, 17) oraz: „Jezus spojrzał z miłością na niego”
(Mk 10, 21).
Wielka jest tyrania pieniędzy i widzi się ją [dobrze] na tym przykładzie.
Choćbyśmy posiadali inne cnoty, ona psuje wszystko. Słusznie Paweł
nazwał ją korzeniem wszelkiego zła, mówiąc: „Korzeniem wszelkiego zła
jest chciwość” (l Tm 6, 10).
(por. 19, 17A)1 Dlaczego Chrystus daje mu taką odpowiedź, mówiąc:
„Nikt nie jest dobry?” (Mk 10, 18B). Skoro przystąpił do Niego jak do
zwykłego człowieka, jednego z wielu, nauczyciela żydowskiego, to prze­
mawia do niego jak człowiek. /Jezus/ często dostosowuje się w swych
odpowiedziach do sposobu myślenia ludzi pytających Go. Na przykład gdy
mówi: „My czcimy to, co znamy” (J 4, 22); oraz: „Gdybym Ja wydawał
świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy” (J 5, 31). Gdy
więc mówi: „Nikt nie jest dobry” (Mk 10, 18B), nie mówi tego, jakby

1 Brak wiersza Mt 1 9 ,17A: Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden
tylko jest Dobry. Wiersz ten Jan Chryzostom przytacza w wersji Markowej (Mk 10, 18),
dzieląc to zdanie na trzy człony: A, B, C.
Hom. LXIII: Mt 19, 16-26. 27. 29 257

odmawiał sobie dobroci. Przenigdy! Nie powiedział: «„Czemu nazywasz


Mnie dobrym?” (Mk 10, 18A) Skoro nie jestem dobry», lecz: „Nikt nie
jest dobry” (Mk 10, 18B), to znaczy: nikt z ludzi.
Gdy wyraża się w ten sposób, nie odmawia ludziom dobroci, lecz tylko
[czyni to] w porównaniu do dobroci Boga. Dlatego dodał: „Tylko jeden,
Bóg” (Mk 10, 18C.). Nie powiedział: «Tylko mój Ojciec», żebyś wiedział,
że nie objawił siebie młodzieńcowi. W podobnym sensie nazwał wcześniej
ludzi złymi, gdy mówił: „Jeśli wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre
dary swoim dzieciom” (Mt 7, 11). Nazwał ich wówczas złymi nie poczy­
tując całej natury za złą. (Mówi bowiem: «Wy», a nie: «Wy, ludzie»).
Nazwał ich tak porównując dobroć ludzką z dobrocią Boga. Dlatego dodał:
„O ileż bardziej Ojciec wasz, [który jest w niebie], da to, co dobre tym,
którzy Go proszą” (Mt 7, 11)2.
«Cóż Go zmuszało, ktoś powie, albo jaki pożytek był z tego, że tak
odpowiedział?» Prowadzi go powoli i uczy, aby wystrzegał się wszelkiego
pochlebstwa, odwodzi go od rzeczy ziemskich {prowadząc do Boga},
ażeby szukał rzeczy przyszłych, aby poznał, co jest rzeczywiście dobre,
jako korzeń i źródło wszelkiego dobra, i aby Jemu oddawał cześć.
Podobnie gdy mówi: „Nikogo nie nazywajcie nauczycielem na ziemi”
(por. Mt 23, 9), wyraża się w ten sposób dla odróżnienia z sobą i aby się
dowiedzieli, jaki jest początek wszechrzeczy. Młodzieniec, jak na razie,
okazał niemałą gorliwość, przejąwszy się taką miłością. Podczas gdy
spośród innych jedni wystawiali /Jezusa/ na próbę (por. np. Mt 19, 3), inni
udawali się do Niego w sprawie chorób własnych bądź cudzych, on zaś
przyszedł i rozmawiał z Nim o życiu wiecznym. Rola była żyzna i uro­
dzajna, ale obfitość ciernia przygłuszała nasienie (por. Mt 13, 7-8).
Zauważ, jak [młodzieniec] jest gotów do posłuszeństwa wobec przykazań.
(19, 16) Co mam czynić, powiada, aby osiągnąć życie wieczne? Tak
bardzo był gotów do tego, co miało zostać powiedziane. Gdyby przyszedł,
aby Go wystawić na próbę, zaznaczyłby nam o tym zapewne ewangelista,
jak czyni to w odniesieniu do innych, jak w przypadku uczonego w Prawie
(por. Mt 22, 35-36; Łk 10, 25). A choćby sam milczał, Chrystus nie
pozwoliłby mu pozostać w ukryciu, lecz albo jawnie by go skarcił, albo
choć nieznacznie napomknąłby, by mu się nie zdawało, że oszukał i nie
został spostrzeżony, w ten bowiem sposób doznałby szkody.
Gdyby przyszedł, by Go wystawić na próbę, (por. 19, 22A) nie
odszedłby zasmucony tym, co usłyszał. Nie doświadczył tego nigdy żaden

2 Zob. powyżej MtHom 23, 4 (w: ŹMT 18, 290) wyjaśnienie wiersza Mt 7, 11.
258 J an C hryzostom

z faryzeuszy, lecz oburzali się, gdy zostawali zmuszeni do milczenia (por.


np. Mt 15, 12). Młodzieniec zaś się nie oburzał, lecz odszedł przygnębio­
ny. Wskazuje to niedwuznacznie, że nie przyszedł do Niego w złym
zamiarze, lecz że był zbyt słaby. Pragnął wprawdzie życia, ale dotknięty
był inną, bardzo ciężką niemocą.
Gdy Chrystus powiedział: (19, 17B.) Jeśli chcesz osiągnąć życie,
zachowuj przykazania, (por. 19, 18A) On zaś mówi: (19, 18B) Które?,
w żadnym razie nie wystawiając Go na próbę, ale dlatego, że sądził, iż są
jeszcze inne przykazania oprócz tych w Prawie, które go zaprowadzą do
życia, co świadczyło o jego gorącym pragnieniu. Następnie, (por. 19,18C-
19) gdy Chrystus wymienił przykazania Prawa, (por. 19, 20A) powiada:
(por. 19, 20B)3 „Wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”
(Mk 10, 20). Nie poprzestał na tym, lecz znowu pyta: (19, 20C.) Czego mi
jeszcze brakuje? To pytanie także świadczyło o jego gorącym pragnieniu.
Niemałą rzeczą było i to, że sądził, iż czegoś mu brakuje, i że uważał, że
to, co powiedziano, nie wystarcza do osiągnięcia tego, czego pragnął.
Cóż na to Chrystus? Skoro chciał dać wielkie przykazanie, ogłasza
nagrody i (por. 19, 21 A) mówi: (19, 21B.) «Jeśli chcesz być doskonały,
idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb
w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną».
2. Czy widzisz, ile nagród, ile wieńców przeznacza dla tego biegu?
Gdyby był przez niego wystawiany na próbę, nie powiedziałby mu tego.
A jednak mówi, i nawet - aby go przyciągnąć - obiecuje mu wielką
nagrodę; zostawia wszystko jego woli (yv(i)pr|), zasłaniając na wszelkie
sposoby to, co w Jego wezwaniu wydawało się ciężkie. Dlatego najpierw,
zanim wymienił walkę i trud, pokazał mu nagrodę, mówiąc: Jeśli chcesz
być doskonały. Potem dopiero dodaje: Sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj
ubogim, od razu wymieniając nagrody: A będziesz, miał skarb w niebie.
Potem przyjdź i chodź za Mną (ócKO^oi)08i poi). Pójście za Nim było
wielkim wynagrodzeniem. A będziesz miał skarb w niebie.
Skoro była mowa o majątku i nakazał mu wyzuć się ze wszystkiego,
to by pokazać, że nie pozbawia go mienia, ale dodaje do tego, co ma,
udzielił mu jeszcze więcej, niż kazał mu dać. Nie tylko więcej, ale nawet
o tyle więcej, o ile niebo większe jest od ziemi, i jeszcze więcej. Nazwał
to skarbem, określając hojność nagrody, jej trwałość i nienaruszoność, na
ile mógł to nieznacznie pokazać słuchaczowi z pomocą [obrazów]
zaczerpniętych ze świata ludzkiego. Nie wystarcza pogarda bogactw, ale

3 Wiersz Mt 19, 20B: Wszystkiego tego przestrzegałem , Jan Chryzostom przytacza


w wersji Markowej.
Horn. LXIII: Mt 19, 16-26. 27. 29 259

trzeba żywić ubogich, a przede wszystkim iść (ócKoA,o\)0eiv) za Chrystu­


sem, to znaczy pełnić wszystkie Jego przykazania, być gotowym na
poniesienie śmierci i codzienne umieranie. „Jeśli ktoś chce pójść (¿X0eiv)
za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech
idzie za Mną” (Mt 16, 24). Przykazanie, by nawet krew swoją przelać, jest
0 wiele większe niż to, by oddać majątek, a jednak oddanie majątku
niemało się przyczynia do wykonania tamtego. (19, 22A) Gdy młodzieniec
usłyszał te [słowa], odszedł zasmucony. Dalej, jakby pokazując, że nie
stało się tak bez przyczyny, ewangelista dodaje: (19, 22B.) Miał bowiem
wiele posiadłości (% pf|pocTa).

(■Chciwość bogatych i biednych; niszczycielska moc chciwości)


Albowiem ludzie mający mało nie są tak skrępowani, jak ci, którzy
opływają w wielkie dostatki. Żądza (Łpcoę) staje się wówczas bardziej
gwałtowna. Nie przestanę mówić tego, co mówiłem zawsze, że wzrost
dochodów zapala większy ogień i uboższymi czyni posiadaczy, gdyż
wzbudza w nich większe pragnienie i wywołuje w nich większe odczuwa­
nie niedostatku4.
Zwróć uwagę, jak wielką potęgę okazała ta namiętność (7tóc0oę)
również w przypadku /młodzieńca/. Ona właśnie tak zmieszała i przygnio­
tła tego młodego człowieka, który przystąpił z radością i gorliwością,
a gdy Chrystus polecił mu oddać swe mienie, tak zmieszała i przygniotła,
że nie pozwoliła mu nawet na to odpowiedzieć, lecz oddaliła go w milcze­
niu, smutku i strapieniu.
Cóż na to Chrystus? (19, 23A) [Jezus zaś powiedział do swoich
uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam:] (por. 19, 23B.) Jak trudno będzie
bogatym wejść do królestwa niebieskiego!»5. Nie powstaje przeciwko
bogactwom, lecz przeciwko tym, którymi one zawładnęły. Jeśli bogaty
z trudnością wejdzie, to tym bardziej człowiek chciwy. Jeśli przeszkodą
w wejściu do królestwa jest nie dawać swego, to pomyśl, jak wielki ogień
gotuje zabór cudzego mienia. Ale dlaczego słowa, że bogaty z trudnością
wejdzie do królestwa, wypowiedział do uczniów, którzy byli ubodzy
1 niczego nie posiadali? Uczy ich, by nie wstydzili się swego ubóstwa

4 Tak tłumaczę greckie: K a i pażAov a io 0 d v e a 0 a i xf|ę Ćv5elaę rcoiel, gdyż przekład


J. Krystyniackiego: „i większą czułość na niedostatek w nich sprawuje” (t. III s. 52),
mógłby - moim zdaniem - osłabić pejoratywną wymowę tej Chryzostomowej wypowiedzi.
5 Jan Chryzostom łączy tu wiersze M t 19, 23B.: Bogaty z trudnością wejdzie do
królestwa niebieskiego oraz Mk 10, 23B: Jak trudno będzie wejść bogatym do królestwa
Bożego.
260 Jan C hryzostom

i poniekąd tłumaczy się, dlaczego przykazał im nic nie mieć. Powiedziaw­


szy, że «trudno [jest wejść]»6, dowodzi następnie, że jest to niemożliwe,
i to nie tak po prostu niemożliwe, ale w najwyższym stopniu niemożliwe,
co pokazał na przykładzie wielbłąda i ucha igielnego.
(19, 24) [Jeszcze raz wam powiadam]: Łatwiej jest, powiada, wielbłą­
dowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa
niebieskiego. Wynika z tego, że niemała nagroda została przygotowana dla
bogatych, którzy zdolni są do samo-wyrzeczenia7. Dlatego - aby pokazać,
że chcący tego dokonać potrzebuje wielkiej łaski - nazwał to dziełem
Boga. (por. 19, 25A) Gdy uczniowie się zmieszali (19, 25B.) [/ pytali:
«Któż więc może się zbawić?» (19, 26) Jezus spojrzał na nich i rzekł:]
U łudzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe.
Dlaczego uczniowie się zmieszali, chociaż byli ubodzy, i to bardzo
ubodzy? Dlaczego są zakłopotani? Dlatego, że drżeli o zbawienie innych,
pałali wielką miłością do wszystkich i byli już przejęci uczuciem
nauczycieli. Wskutek takiego oświadczenia drżeli i bali się o cały świat,
tak że potrzebowali wielkiego pocieszenia. Dlatego, najpierw spojrzawszy
na nich, powiedział: U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest
możliwe. Uspokoił ich przerażony umysł miłym i łagodnym wejrzeniem,
usunął ich niepokój (ócycovia), (bo to właśnie wyraził ewangelista
w słowie: Spojrzał), a potem pociesza ich także słowami, odwołując się do
mocy Boga, i w ten sposób dodaje im odwagi.
Jeżeli chcesz poznać w jaki sposób to, co niemożliwe, może stać się
możliwe, posłuchaj. Nie dlatego powiedział: U ludzi to niemożliwe, lecz
u Boga wszystko jest możliwe, abyś podupadł [na duchu] {i powstrzymy­
wał się od tego, jako od czegoś niemożliwego}. [Wyraził się tak dlatego,]
abyś - poznawszy wielkość dobrego czynu - z łatwością przystąpił do jego
pełnienia, oraz - wezwawszy na pomoc Boga, by cię wspierał w tej
szlachetnej walce - dostąpił życia.
3. Jakże więc stanie się to możliwe? Gdy porzucisz swe mienie, gdy
rozdasz pieniądze, gdy uwolnisz się od tej niegodziwej żądzy. Posłuchaj
tego, co następuje, [abyś wiedział], że nie przypisuje tego jedynie Bogu,
lecz powiedział tak dlatego, by przedstawić trudność tego czynu. (por. 19,
27A) Piotr rzekł: (19, 27B) Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy z.a
Tobą i zapytał: (19, 27C.) Cóż więc otrzymamy? [Jezus] uzupełnił,

6 «Trudno» (5ugkoA.ov) - por. Mk 10, 24.


7 Tak tłumaczę greckie: Kai 8uvap£voię (|)iAoao<|)eiv. J. Krystyniacki: „ale którzy
bogactwem pogardzać umieją” (t. III s. 52). Różne znaczenia słowa filozofia u Jana
Chryzostoma - zob. moje Twórcza przygoda spotkania ze Złotoustym, w: ŹMT 18, 11.
Horn. LXlll: Mt 19, 16-26. 27. 29 261

określając ich nagrody: (por. 19, 29) Każdy, kto dla mego imienia opuści
dom lub pole, braci lub siostry, ojca lub matkę.,., stokroć tyle otrzyma
i życie wieczne odziedziczy8. W ten sposób to, co niemożliwe, staje się
możliwe. «Ale jak zrobić, ktoś powie, by to [wszystko] porzucić? Jak
będzie możliwe, by ten, kto raz pogrążył się w takiej chciwości posiadania
majętności, wydobył się z niej?» Gdy zacznie pozbywać się swego majątku
i rozdawać to, co zbyteczne. Tak będzie posuwać się naprzód i łatwiej
będzie mu biec.

(Chorobliwe nienasycenie i gorączkowość chciwca)


Nie szukaj wszystkiego naraz, jeśli wydaje ci się trudne jednoczesne
osiągnięcie całości, lecz powoli wspinaj się po drabinie, która prowadzi cię
do nieba. Podobnie jak chorzy na febrę, mający wewnątrz pełno ostrej
żółci, jeśli przyjmują pokarmy i napój, nie tylko nie gaszą pragnienia, ale
nawet powiększają gorączkę, tak samo ludzie chciwi pieniędzy, gdy tej
szkodliwej żądzy i ostrej żółci podsuwają pieniądze, zapalają ją jeszcze
bardziej. Nic jej tak nie poskramia, jak oderwanie jej od chciwości zysku;
podobnie jak ostrość wzburzenia żółci - umiarkowane odżywianie się oraz
wypróżnienie. «A to, ktoś zapyta, jak się stanie?» Gdy zrozumiesz, że
będąc bogatym, nigdy nie przestaniesz mieć pragnienia i zaczniesz powoli
niknąć z żądzy posiadania więcej. Jeśli zaś pozbędziesz się majątku,
będziesz mógł położyć kres także tej chorobie. Nie gromadź więc koło
siebie coraz więcej majątku, byś nie uganiał się za rzeczami nie dającymi
się osiągnąć, nie chorował na nieuleczalną słabość, i nie był jeszcze
bardziej nieszczęśliwy, popadłszy w taki szał.
Odpowiedz mi na pytanie: o kim powiemy, że cierpi nieznośne męki?
Czy o tym, kto pragnie drogich potraw i napojów i nie może ich mieć na
tyle, na ile chce, czy o tym, który nie ma takiego pragnienia? Oczywiste
jest, że o tym, który pragnie, a nie może osiągnąć tego, czego pragnie. To
bowiem jest bolesne: pożądać czegoś, a nie mieć, mieć pragnienie, a nie
pić. Nawet Chrystus, chcąc pokazać nam piekło, opisał je w ten sposób
i również w takich mękach przedstawił bogacza, który pragnąc kropli
wody, a nie mając jej, znosił w ten sposób męki (por. Łk 16, 19-31). Kto
więc gardzi pieniędzmi, ten poskramia żądzę, a kto chce być bogaty
i gromadzić coraz więcej, ten podnieca ją jeszcze bardziej i nigdy nie
spocznie, choćby otrzymał niezliczoną sumę talentów, zapragnie drugie
tyle, a choćby i to osiągnął, znów drugie tyle będzie pożądał. Postępując

x Integralną wersję tego wiersza Jan Chryzostom podaje w następnej homilii, której
motywem są wiersze Mt 19, 27 - 20, 16 (zob. poniżej MtHom 64, 1).
262 J an C hryzostom

tak dalej, będzie błagał, aby góry, ziemia, morze i wszystko inne przemie­
niało się dla niego w złoto i wpadnie w jakiś nowy rodzaj strasznego
szaleństwa, którego nigdy nie da się uleczyć.
Wiedz, że tego zła nie leczy się pomnażaniem, ale uszczuplaniem.
Gdybyś nabrał kiedyś szalonej chęci, by wznieść się na skrzydłach i latać
w powietrzu, to w jaki sposób pozbyłbyś się tej szalonej żądzy? Czy tak,
że zrobiłbyś sobie skrzydła i inne przyrządy, czy też przez wytłumaczenie
sobie, że pragniesz rzeczy niemożliwych, i że nie należy próbować niczego
takiego? Jest oczywiste, że przez wytłumaczenie sobie [niemożliwości
realizacji takiego przedsięwzięcia]. «Ale /latanie człowieka/, ktoś powie,
jest niemożliwe». Znalezienie zaś granicy dla tej żądzy jest jeszcze
bardziej niemożliwe. Łatwiej jest człowiekowi wznieść się na skrzydłach
w powietrze niż poskromić tę żądzę (£pcoę) przez pomnażanie majątku.
Jeśli to, czego pożądamy, jest możliwe, można się pocieszać nadzieją
użycia; jeśli zaś jest niemożliwe, wtedy powinniśmy się starać tylko
o jedno, byśmy się oderwali od tej żądzy, gdyż inaczej niemożliwe jest
odzyskanie spokoju duszy.
Byśmy więc nie cierpieli niepotrzebnie, porzućmy żądzę (epooę)
pieniędzy, która dręczy nas ustawicznie i nigdy nie da się stłumić.
Pobudźmy w sobie inną, która czyni nas szczęśliwszymi i daje wielkie
zadowolenie - pożądajmy skarbów z wysoka. Nie ma tu tak wielkiego
trudu, a zysk jest nie do wyrażenia i nie może ominąć tego, kto czuwa,
jest ostrożny i pogardza rzeczami doczesnymi. Tak samo ten, kto jest ich
niewolnikiem całkowicie im oddanym, z całą pewnością musi je utracić.
4. Miej to wszystko na uwadze i uwolnij się od złej żądzy pieniędzy.
Nie mógłbyś nawet powiedzieć, że daje ona dobra doczesne, a w każdym
razie pozbawia wiecznych. I gdyby nawet tylko to sprawiała, to i tak
byłoby to [z jej strony] najcięższą karą i zemstą. Ale tak nie jest. Oprócz
piekła, już przed nim tu [na ziemi] wydaje cię na bardzo ciężkie katusze.
Żądza ta zniszczyła wiele domów, wznieciła ciężkie wojny, popychała
ludzi do zakończenia tego życia gwałtowną śmiercią. A przed tymi
niebezpieczeństwami kala jeszcze szlachetność duszy. Tego, kto jej
podlega, czyni często lękliwym, zniewieściałym, zuchwałym, kłamcą,
fałszywym oskarżycielem, rabusiem, zdziercą i wszystkim, co najgorsze.
A może jesteś oczarowany widokiem lśniącego srebra, licznej służby,
wspaniałych gmachów, czołobitnego otoczenia na rynku? Jakie lekarstwo
znajdzie się na tę ciężką ranę? Jeśli rozważysz, jak te rzeczy oddziaływają
na duszę, jak pochmurną, odosobnioną, szpetną i wstrętną ją czynią. Jeśli
się zastanowisz, za cenę jakich niegodziwości zostały nabyte, jakich
trudów i niebezpieczeństw trzeba, by je utrzymać. A nie będą utrzymane
Horn. LXIII: Mt 19, 16-26. 27. 29 263

aż do końca, lecz - choćby uchodziły wszelkich chciwych rąk - nadcho­


dząca śmierć często oddaje je w ręce twoich nieprzyjaciół, a ciebie bierze
samego, nie unoszącego z sobą nic z tych rzeczy oprócz ran i wrzodów,
których nabawiła się dusza, i z którymi odchodzi. Gdy więc zobaczysz
kogoś jaśniejącego na zewnątrz szatami i licznym orszakiem, wtedy wejdź
w jego sumienie, a ujrzysz w nim wiele pajęczyny i wiele kurzu.
Przypomnij sobie Pawła, Piotra. Przypomnij sobie Jana, Eliasza, a szcze­
gólnie Syna Bożego, który nie miał miejsca, gdzie by głowę skłonił (por.
Mt 8, 20). Naśladuj Jego i Jego sługi oraz wyobrażaj sobie ich niewysło-
wione bogactwo.
Jeśli po krótkim przyjrzeniu się im, ponownie zaślepią cię te ziemskie
bogactwa, niczym rozbicie statku w czasie burzy, posłuchaj wyroku
Chrystusa, który głosi, że niemożliwe jest, by bogacz wszedł do królestwa
niebieskiego (por. Mt 19, 23-24). Obok tego stwierdzenia postaw góry,
ziemię i morze; wyobraź sobie, że jeśli chcesz, wszystko to na słowo staje
się złotem, a nie znajdziesz niczego, co równoważyłoby wypływającą stąd
dla ciebie szkodę. Ty mówisz o tylu a tylu morgach ziemi, o dziesięciu
domach, czy o dwudziestu albo nawet więcej, o tyluż łaźniach, o tysiącu
lub dwóch tysiącach niewolników, o powozach zdobionych srebrem
i złotem. A ja tak powiadam: gdyby każdy z was, bogaczy, porzuciwszy
to ubóstwo (bo jest to ubóstwem w porównaniu z tym, co powiem),
posiadł cały świat, gdyby każdy miał tylu ludzi, ilu ich się znajduje teraz
na lądzie i na morzu, na całej ziemi, gdyby każdy miał całą ziemię, ląd
i morze, wszędzie domy, miasta, narody, gdyby wszędzie zamiast wody,
zamiast źródeł płynęło jego złoto, to ja nie ceniłbym takich bogaczy nawet
na trzy obole9, jeśli zostaliby wykluczeni (¿K7ieaóvxaę) z królestwa
[niebieskiego].
Jeśli teraz, uganiając się za znikomymi bogactwami, doznają mąk, gdy
ich nie osiągną, to cóż mogłoby ich pocieszyć w przyszłości, gdyby
poznali owe niewysłowione dobra? Nie ma nic takiego. Nie opowiadaj mi
0 obfitości bogactw, lecz zwracaj uwagę na stratę, jaką ponoszą ich
miłośnicy z ich powodu: za ich cenę tracą niebo i doświadczają na sobie
tego samego, jakby ktoś posiadając kupę gnoju, a utraciwszy najwyższą
godność na dworze królewskim, wielce się tym chlubił. Bo nagromadzone
bogactwa niczym się od niej nie różnią. Przeciwnie, nawet gnój jest od
nich lepszy. Przydaje się bowiem do uprawy roli, do ogrzewania łaźni
1 innych tym podobnych celów; zakopane zaś złoto - do żadnego z nich.

Obol ważył 0, 72 g. Zob. powyżej MtHom 2, 5 w: ŹMT 18, 36 przypis 12.


264 J an C hryzostom

0 gdyby było ono tylko bezużyteczne! Tymczasem wznieca wiele płomie­


ni w posiadaczu, jeśli nie używa go do tego, do czego należy. Rodzą się
stąd tysiące złych rzeczy.
Dlatego pogańscy pisarze nazwali chciwość zamkiem warownym zła,
a błogosławiony Paweł o wiele trafniej i w szerszym znaczeniu nazwał ją
korzeniem wszelkiego zła (por. 1 Tm 6, 10).
Miejmy to wszystko na uwadze i uczmy się ubiegać o to, o co warto
się ubiegać: nie za wspaniałymi gmachami, nie za żyzną rolą, ale naśla­
dujmy mężów10, którzy mają wielką łaskę (7tappr|Gia) u Boga, którzy
mają swe bogactwa w niebie (por. Mt 6, 20), którzy są panami owych
skarbów, są prawdziwie bogaci, którzy są ubodzy ze względu na Chrystu­
sa, abyśmy i my dostąpili wiecznych dóbr z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem i Duchem Świętym chwała, moc
1 cześć, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.

10 Zdaniem J. Krystyniackiego, Jan Chryzostom mówi tutaj o pustelnikach zamieszkują­


cych góry w pobliżu Antiochii (por. t. III s. 57 przypis oznaczony *).
HOMILIA LXIV: Mt 19, 27 - 20, 16
(PG 58, 609-618)

(19, 27) Wtedy Piotr rzekł do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko


i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?»
1. Co znaczy to wszystko, błogosławiony Piotrze? Wędka, sieć, łódź,
zajęcie. I to nazywasz wszystkim? «Tak jest» - powiada. «Ale nie mówię
tego dla chluby, lecz aby poprzez to pytanie zwrócić mowę ku rzeszom
ludzi ubogich. Skoro Pan powiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź,
sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”
(Mt 19, 21), to Piotr stawia pytanie, abyś ty, będąc ubogim, dowiedział się,
że nie jesteś w niczym z tego powodu niższy, aby nikt z ubogich nie
powiedział: «A cóż, jeśli nic nie mam, wtedy nie mogę być doskonały?»
Piotr stawia pytanie, abyś nie powątpiewał, gdybyś się tego dowiedział od
niego (bo jeszcze nie był doskonały i nie otrzymał jeszcze Ducha
Świętego), lecz abyś był spokojny, usłyszawszy orzeczenie z ust jego
Nauczyciela. Podobnie i my czynimy, gdy przemawiając w imieniu innych,
przywłaszczamy sobie [jakby] ich sprawy, tak samo postąpił apostoł,
stawiając /Jezusowi/ pytanie w imieniu całego świata. Z tego, co zostało
powiedziano wcześniej, wynika, że dobrze wiedział o swoim położeniu.
Kto otrzymał klucze do nieba (por. Mt 16, 19), tym bardziej mógł być
spokojny o rzeczy tam się znajdujące.
Zauważ, jak dokładnie dopasowuje mowę do tego, czego żądał Chry­
stus, który wymagał od bogatego dwóch rzeczy: aby rozdał ubogim swój
majątek oraz aby poszedł za Nim (por. Mt 19, 21). Dlatego także on
wspomina o tych dwóch sprawach: że opuścili wszystko i że poszli za
Nim. Oto my, powiada, opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Opusz­
czenie nastąpiło w celu pójścia za Nim, a dlatego, że opuścili, towarzysze­
nie Mu stało się łatwiejsze i sprawiło to, że nabrali ufności i mogli się
z tego cieszyć.
(por. 19, 28A) Cóż na to /Jezus/? (19, 28B.) Zaprawdę, powiadam
wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn człowieczy zasiądzie na swym tronie
266 J an C hryzostom

chwaty, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu


tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. Czy także - ktoś zapyta -
zasiądzie tam Judasz? Przenigdy! Dlaczego więc mówi: Zasiądziecie na
dwunastu tronach? W jaki więc sposób spełni się ta obietnica? Posłuchaj,
jak i w jaki sposób. Istnieje prawo ustanowione przez Boga, ogłoszone
Żydom przez proroka Jeremiasza, które głosi: „Raz postanawiam przeciw
narodowi i królestwu, że je wyplenię i zniszczę. Jeśli naród odwróci się od
swej nieprawości, będę żałował nieszczęścia, jakie zamyślałem na niego
zesłać. Innym razem postanawiam, by jakiś naród i królestwo utwierdzić
i rozkrzewić. Jeżeli jednak czyni wobec Mnie zło, nie słuchając mojego
głosu, będę żałował pomyślności, jaką postanowiłem go obdarzyć” (por.
Jr 18, 7-10).
Tego samego zwyczaju, powiada, będę się trzymał także względem
dobrych. Chociaż powiem, że ich zbuduję, to nie uczynię tego, gdy okażą
się niegodni tej obietnicy. To właśnie się dokonało względem stworzonego
człowieka. „Wszelkie zaś zwierzę na ziemi, powiada, i wszelkie ptactwo
powietrzne niech się was boi i lęka” (Rdz 9, 2). A jednak tak się nie stało,
bo [człowiek] okazał się niegodny panowania. Podobnie Judasz.
Aby jedni nie popadli w zwątpienie z powodu zagrożenia karami i nie
stali się jeszcze bardziej zatwardziali, a inni z powodu dobrych obietnic nie
stali się mniej gorliwi1, leczy tymi słowami oba te błędy, mówiąc: «Nie
rozpaczaj, gdy będę grozić, bo możesz czynić pokutę i udaremnić moją
groźbę, jak mieszkańcy Niniwy (por. Mt 12, 41; Jon 3, 5-10); gdy z kolei
obiecam coś dobrego, nie ustawaj w gorliwości z powodu tej obietnicy.
Jeśli okażesz się niegodny, moja obietnica na nic ci się nie przyda, a nawet
ściągnie na ciebie większą karę, bo Ja daję obietnice godnym».
Dlatego również wtedy, gdy mówił do swoich uczniów, nie dał im po
prostu obietnicy [bezwarunkowej]. Nie powiedział tylko: Wy, ale dodał:
którzy poszliście za Mną, aby zarówno wykluczyć Judasza, jak i przyciąg­
nąć do siebie swoich późniejszych [uczniów]. Powiedziane to zostało nie
tylko do nich, ani do Judasza, który stał się niegodny. Dlatego swoim
uczniom ogłosił przyszłe nagrody, mówiąc: Zasiądziecie na dwunastu
tronach, ponieważ byli już doskonalsi i nie szukali żadnej z rzeczy
doczesnych, innym natomiast obiecuje też i te rzeczy.
(19, 29) / każdy, powiada, kto dla mego imienia opuści braci lub
siostry, ojca lub matkę, żonę lub dzieci, pole lub dom, stokroć tyle otrzyma
w tym wieku i życie wieczne odziedziczy12. Aby ktoś słysząc słowo (19,

1 Dosłownie: pęcOupÓTepot, «bardziej opieszali, beztroscy, lekkomyślni».


2 Słowa «w tym wieku» - por. Łk 18, 30 oraz zob. powyżej MtHom 46, 4 przypis 14.
Horn. LXIV: Mt 19, 27 - 20, 16 267

28B) wy, nie uważał, że jest to wyróżnienie uczniów (mówię tu o tym, że


w przyszłości będą siedzieć na najznakomitszych i pierwszych tronach),
poszerza swą wypowiedź, rozciąga swą obietnicę na całą ziemię oraz po­
twierdza rzeczy przyszłe na podstawie doczesnych. Podobnie przemawiał
na początku także do swoich uczniów, gdy byli jeszcze mniej doskonali,
wychodząc od rzeczy doczesnych. Gdy odciągał ich od morza, odrywał od
ich zajęcia, gdy kazał im porzucić łódź, nie wspominał o niebiosach, o tro­
nach, ale o rzeczach doczesnych, mówiąc: „Uczynię was rybakami ludzi”
(Mt 4, 19). Gdy zaś uczynił ich doskonalszymi, wówczas mówi już o rze­
czach przyszłych.
2. Co znaczą słowa: Sądząc dwanaście pokoleń Izraela? To znaczy:
potępiając3. Zasiądą nie jako sędziowie, ale jak wcześniej powiedział, że
królowa z Południa potępi ten naród, że potępią go także mieszkańcy
Niniwy (por. Mt 12, 41-42), podobnie i ci. Dlatego nie powiedział:
«Narody i świat», lecz: Pokolenia Izraela. Skoro apostołowie wzrośli
w tych samych prawach, obyczajach, w tymże ustroju społecznym co
Żydzi, a Żydzi mówili, że nie mogą uwierzyć w Chrystusa, ponieważ
prawo zabrania im przyjmować Jego przykazania, to powołuje się na tych,
którzy otrzymali to samo prawo, a uwierzyli w Niego, i potępia ich
wszystkich, jak już wcześniej powiedział: „Dlatego oni będą waszymi
sędziami” (Mt 12, 27).
«1 cóż wielkiego, ktoś powie, im obiecał, jeśli będą mieć to, co mają
mieszkańcy Niniwy i królowa z Południa?» (por. Mt 12, 41-42) Owszem,
przyobiecał im wcześniej, i przyobieca im później wiele innych rzeczy
i czeka ich nie tylko taka nagroda. Zresztą również i w tych słowach
zwrócił nieznacznie uwagę na coś innego. O tamtych powiedział krótko:
„Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią
je” (Mt 12, 41) oraz: „Królowa z Południa... potępi je” (Mt 12, 42). O nich
natomiast nie wyraża się w taki sposób, ale jak? (19, 28B) Gdy Syn
Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy... zasiądziecie również na
dwunastu tronach, pokazując, że będą z Nim razem królować i uczestni­
czyć w Jego chwale. „Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też
królować będziemy” (2 Tm 2, 12). Trony nie oznaczają tu siedzeń, bo
jedynie On zasiądzie i będzie sądzić; lecz oznaczył przez trony cześć
i chwałę nie do wypowiedzenia. Wyraził to w słowach do nich skierowa­
nych; do pozostałych zaś o życiu wiecznym i stokrotnej nagrodzie już tu

3 Ale nie w sensie potępienia ostatecznego, które zarezerwowane jest Bogu. Świadczą
o tym następne słowa Jana Chryzostoma nawiązujące do Mt 12, 41-42.
268 J an C hryzostom

na ziemi. Skoro dotyczy to innych, to tym bardziej ich: nagrody zarówno


tamte, jak i te na ziemi.
I to się sprawdziło. Porzuciwszy wędkę i sieci, mieli do swej dyspozy­
cji majątek wszystkich, pieniądze za domy i ziemie (por. Dz 4, 32-37),
a nawet ciała wiernych. Często bowiem byli nawet gotowi ponieść za nich
śmierć, o czym wyraźnie świadczy Paweł, gdy mówi: „Gdyby to było
możliwe, bylibyście oczy sobie wydarli i dali je mnie” (Ga 4, 15). Kiedy
z kolei stwierdza: (19, 29) Każdy, kto opuści... żonę, nie mówi tego, aby
rozrywać małżeństwa, ale tak, jak powiedział o życiu4: „Kto straci swe
życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10, 39), nie mówiąc, byśmy się
zabijali, albo byśmy z tego powodu oddzielali duszę od ciała, lecz byśmy
ponad wszystko przedkładali bogobojność. Tak samo mówi tu o żonie
i o braciach.
Wydaje mi się, że nieznacznie zwraca też uwagę na prześladowania.
Wielu bowiem ojców nakłaniało swych synów do bezbożności i wiele żon
- swych mężów. «Jeśli tego żądają, mówi, niech nie będą ani żonami, ani
ojcami». To samo powiedział również Paweł, gdy rzekł: „Lecz jeśliby
strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie” (1 Kor 7, 15).
Skoro podniósł wszystkich na duchu, a także skłonił /uczniów/ do tego,
by byli spokojni o siebie i cały świat, dodał następujące słowa: (19, 30)
Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a wielu ostatnich pierwszymi. Choć
zostało to powiedziane ogólnie i o wielu innych, to jednak odnosi się
również do nich oraz do niewiernych faryzeuszy. Powiedział to już wcześ­
niej: „I wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abra­
hamem, Izaakiem i Jakubem.... A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na
zewnątrz” (Mt 8, 11-12A).
Dalej przytacza przypowieść, pobudzając do wielkiej gorliwości tych,
którzy przyszli późno. (20, 1) Albowiem królestwo niebieskie podobne jest
do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do
swej winnicy. (20, 2) Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał
ich do [swojej] winnicy. (20, 3) Gdy wyszedł o godzinie trzeciej, zahaczył
innych, stojących na rynku bezczynnie, (20, 4) i rzekł do nich: «Idźcie i wy
do winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». (20, 5) [A oni poszli. Wy­
szedłszy ponownie] około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
(20, 6) Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących
bezczynnie i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» (20,
7) Odpowiedzieli mu: «Bo nikt nas nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do

4 Dosłownie: «o duszy», która jest tu zasadą życia.


Horn. LXIV: Mt 19, 27 - 20, 16 269

mojej winnicy, a co będzie słuszne, otrzymacie». (20, 8) A gdy nadszedł


wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników
i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». (20, 9)
Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. (20, 10)
Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną, lecz i oni otrzymali
po denarze. (20, 11) Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, (20,
12) mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami,
którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty?!». (20,13) Na to odrzekł jednemu
z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się
ze mną? (20, 14) Weź, co twoje, i odejdź. Chcę i temu ostatniemu dać tak
samo jak tobie. (20, 15) Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy
na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?» (20, 16) Tak ostatni będą
pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Bo wielu jest powołanych, ale mało
wybranych” (Mt 22, 14)5.
3. Jaki jest cel tej przypowieści? Początek bowiem nie zgadza się
z tym, co zostało powiedziane na końcu, lecz wyraża całkiem co innego.
W pierwszej części mówi, że wszyscy otrzymują tę samą zapłatę, a nie to,
że jedni zostali wyrzuceni, a drudzy dopuszczeni67. Tymczasem przed
przypowieścią, jak i po przypowieści powiedział coś wręcz przeciwnego,
mówiąc: Ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi1. To znaczy, że
będą nawet przed owymi pierwszymi, bo oni nie pozostaną pierwszymi,
lecz staną się ostatnimi. A że to właśnie ma na myśli, wyraża słowami:
Bo wielu jest powołanych, ale mało wybranych” (Mt 22, 14); tak
w dwojaki sposób dotyka pierwszych i pociesza oraz zachęca drugich.
Przypowieść natomiast nie wyraża tego, lecz mówi, że [ci ostatni] będą
równi zasłużonym mężom, którzy ponieśli wiele trudów. (20, 12) Zrówna­
łeś ich z nami, powiada, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty. Cóż więc
znaczy ta przypowieść? Trzeba najpierw to wyjaśnić, a wtedy rozwikłamy
i poprzednie pytanie, (por. 20, 1) Winnicą nazywa [Chrystus] [warunki
Boże} i przykazania, czasem pracy - życie doczesne, robotnikami - tych,
którzy w różnym czasie zostali powołani do wykonania rozporządzeń.
Najętymi - rano, około trzeciej, szóstej, dziewiątej i jedenastej - nazywa
tych, którzy przyszli w różnym wieku i prowadzili dobre życie.
Idzie o to, czy ci pierwsi, którzy świetnie się odznaczyli, którzy
podobali się Bogu i przez cały dzień wyróżniali się ponoszeniem trudów,

5 Prawdopodobnie wersja Ewangelii według św. Mateusza czytana przez Jana


Chryzostoma miała w tym miejscu powtórzony wiersz Mt 22, 14. Zob. następny akapit.
6 Por. np. Mt 8, 11-12; 19, 23. 28-29.
7 Por. Mt 19, 30; 20, 16.
270 J an C hryzostom

nie popadli ostatecznie w chorobę nieprawości, w zawiść i zazdrość?


Widząc bowiem, że ci ostatni otrzymali tę samą zapłatę, mówią: (20, 12)
Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy
znosili ciężar dnia i spiekoty?! Chociaż nie mieli ponosić żadnej straty ani
nie doznawać żadnego uszczerbku na swojej zapłacie, jednak oburzali się
i powstawali przeciwko cudzym dobrom, co świadczyło o zazdrości i za­
wiści. Co więcej, ujmuje się za nimi nawet gospodarz. Temu, który w ten
sposób się wypowiedział, zarzuca niegodziwość i największą zazdrość,
mówiąc: (20, 13) Czy nie o denara umówiłeś się ze mną? (20, 14) Weź, co
twoje, i odejdź. Chcę i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. (20, 15)
[...] Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?
Cóż więc wyrażają te rzeczy? W innych przypowieściach można także
zobaczyć to samo. Ów dobry syn został przedstawiony jako doznający tego
samego uczucia, gdy ujrzał, że jego marnotrawny brat otrzymał tak wielkie
wyróżnienie, nawet większe niż on sam (por. Łk 15, 28). Podobnie tu, /ci
ostatni/ doznali większego zaszczytu przez to, że pierwsi otrzymali, tak
samo i /syn marnotrawny/ został odznaczony przez obfitość darów, co
poświadcza również ów dobry syn8.
Co można na to powiedzieć? Nie ma w królestwie niebieskim nikogo
- w żadnym przypadku - kto spierałby się lub upominał o takie rzeczy.
Miejsce to wolne jest od zawiści i zazdrości. Jeśli święci oddają w doczes­
ności nawet swe dusze9 za grzeszników, to o wiele bardziej cieszą się tam,
widząc ich używających tych dóbr; uważają je za własne.
Dlaczego więc tak to przedstawił? Była to przypowieść. Dlatego nie
trzeba wszystkiego w przypowieściach dokładnie analizować, ale po­
znawszy cel, w jakim została powiedziana, nim się zajmować, a jej już
bliżej nie roztrząsać.
Dlaczego więc ta przypowieść została tak ułożona i co chce w niej
osiągnąć? Chce uczynić bardziej gorliwymi tych, którzy nawrócili się
w późnej starości i stali się lepsi oraz nie dopuścić, by myśleli, że
otrzymali mniej. Dlatego właśnie wymienia także innych patrzących nie­
chętnie na udzielone im dobra, nie dlatego, by pokazać, że się martwili
i gryźli, gdzież tam, ale aby pouczyć, że dostąpili oni tak wielkiej godnoś­
ci, że u innych mogła nawet wzbudzić zawiść. My również często postę­

8 Akapit ten - podobnie jak wiele innych - potwierdza psychologiczne zainteresowania


Jana Chryzostoma, który stara się tu ukazać wewnętrzne przeżycia ludzi z przypowieści.
Odzwierciedla to bardziej antropologiczne zainteresowania w ostatnich dziesięcioleciach
IV wieku, w przeciwieństwie do zainteresowań teologicznych na początku tegoż wieku.
9 Czyli życie.
Horn. LXIV: Mt 19, 27 - 20, 16 271

pujemy tak samo, mówiąc: «Ten czy ów miał do mnie pretensje, że obda­
rzyłem cię takim zaszczytem», nie dlatego, że nam uczyniono ten zarzut
albo z chęci oskarżenia tamtego, lecz aby okazać mu wielkość daru, któ­
rego dostąpił.
«Ale dlaczego [- ktoś może zapytać -] nie najął wszystkich naraz?
0 ile to zależało od niego, najął wszystkich, a jeśli nie wszyscy razem
usłuchali wezwania, różnicę tę spowodowała wola wezwanych101. Dlatego
jedni zostali wezwani bardzo wcześnie rano, inni około trzeciej, inni około
szóstej godziny, inni około dziewiątej, inni zaś około jedenastej, kiedy byli
gotowi usłuchać.
Pokazuje to również Paweł, mówiąc: „Gdy jednak spodobało się Temu,
który wybrał mnie jeszcze w łonie mojej matki” (Ga 1, 15). A kiedy Mu
się spodobało? Wtedy, gdy był on gotów usłuchać. /Bóg/ bowiem chciał
od samego początku, lecz ponieważ /Paweł/ by nie posłuchał, spodobało
Mu się powołać go wtedy, kiedy był już do tego przekonany. W ten
sposób powołał również łotra (por. Łk 23, 39-43), chociaż mógł go
powołać wcześniej, lecz ten by nie posłuchał. Jeśli Paweł nie usłuchałby
na początku, tym bardziej łotr.
Wprawdzie ci ostatni mówią: (20, 7) Nas nikt nie najął, ale jak już
powiedziałem [przed chwilą], w przypowieściach nie trzeba wszystkiego
ciekawie dociekać. W każdym razie nie mówi tego gospodarz, ale oni. On
zaś ich nie karci, by ich nie odstraszyć, ale przyciągnąć do siebie. To zaś,
że wszystkich - na ile zależało to od niego - wzywał o pierwszej godzinie,
pokazują słowa przypowieści mówiące, iż wcześnie rano wyszedł najmo­
wać robotników (por. 20, 1).
4. Na podstawie tego wszystkiego widzimy więc, że przypowieść ta
została powiedziana zarówno do tych, którzy wstąpili na drogę cnoty
w pierwszej młodości, jak również do tych, którzy uczynili to później,
w podeszłym już wieku. Do tych pierwszych, aby nie byli zarozumiali
1 nie czynili wyrzutów tym, którzy przyszli około godziny jedenastej; do
tych drugich zaś, by się dowiedzieli, że można wszystko osiągnąć nawet
w krótkim czasie.
Skoro mówił o wielkiej gorliwości, o rozdaniu bogactw, o pogardzie
wszystkich rzeczy11, a do tego było potrzeba wysiłku i młodzieńczego

10 Chociaż przypowieść nic o tym nie mówi. Jan Chryzostom wyjaśnia to jednak na
przykładzie poniżej przytoczonego cytatu Ga 1, 15.
11 Zapewne aluzja do Mt 19, 21. 23-24, gdyż wyjaśniając te wiersze Jan Chryzostom
używa takich sformułowań.
272 Jan C hryzostom

zapału, to - aby rozpalić w nich ogień miłości i wzmocnić wolę - pokazu­


je, że również ci, którzy przyszli później, mogą otrzymać zapłatę za cały
dzień. Jednakże nie wyraża się w ten sposób, by nie wzbić ich w dumę,
wskazując, że wszystko pochodzi z Jego dobroci i że dzięki niej nie
upadną, ale dostąpią niewysłowionych dóbr. To jest zasadniczym celem,
który chce osiągnąć przez tę przypowieść. Jeśli zaś dodaje: (20, 16) Tak
ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Bo wielu jest powołanych,
ale mało wybranych” (Mt 22, 14), nie dziw się temu. Gdyż nie mówi tego,
wyprowadzając wniosek z przedstawionej przypowieści, lecz stwierdza, że
jak dokonało się jedno, tak też nastąpi i drugie. Bo pierwsi nie byli tu
ostatnimi, lecz wszyscy, wbrew nadziei i oczekiwaniu, dostąpili tych
samych dóbr. A jak dokonało się to wbrew nadziei i oczekiwaniu, a ci,
którzy przyszli później, stali się równi pierwszym, tak samo nastąpi
również to, co jest większe i dziwniejsze od tego: że ostatni będą przed
pierwszymi, a pierwsi po nich. A więc są to dwie różne rzeczy.
Mnie natomiast się zdaje, że dodając to zdanie, ma na myśli Żydów
i tych spośród wiernych, którzy na początku jaśnieli, a później nie dbali
o cnotę i cofnęli się wstecz, a także tych, którzy podnieśli się z niepra­
wości i wyprzedzili wielu. Widzimy, że takie przemiany dokonują się
w odniesieniu do wiary i życia.

(Dobre tycie i szczera wiara potrzebne są do zbawienia. Zaniedbanie


części cnoty prowadzi do potępienia. O dawaniu jałmużny)
Dlatego wzywam was, okazujmy wielką gorliwość, abyśmy się trzymali
prawdziwej wiary i wiedli doskonałe życie. Jeśli nie będziemy okazywać
życia godnego wiary, ściągniemy na siebie najstraszliwsze kary. Wykazał
to błogosławiony Paweł na przykładzie z dawnych czasów, mówiąc:
„Wszyscy spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy na­
pój” (1 Kor 10, 3-4); i dodaje, że się nie ocalili: „Polegli bowiem na
pustyni” (1 Kor 10, 5). Pokazał to też Chrystus poprzez ewangelistów, gdy
wymienił niektórych, którzy wypędzali złe duchy i prorokowali, a zostali
ukarani (por. Mt 7, 22-23). Wszystkie jego przypowieści, jak o pannach
(por. Mt 25, 1-13), o sieci (por. Mt 13, 47-50), o cierniach (por. Mt 13, 1-
9), o drzewie nie dającym owocu (por. Łk 13, 6-9), domagają się cnoty
w czynach. Rzadko mówi o prawdach wiary, bo nie wymaga to trudu,
a o życiu często, a raczej zawsze. Ustawiczna w nim bowiem wojna, stąd
też konieczny trud.
Po cóż mówię o całym uporządkowaniu (7to?UT£ia) życia? Przecież za­
niedbanie jego cząstki sprowadza wielkie zło. Na przykład niedawanie jał­
Hom. LXIV: Mt 19, 27 - 20, 16 273

mużny wtrąca opieszałych do piekła, chociaż jałmużna nie jest całą cnotą,
lecz jej częścią. A jednak panny zostały ukarane dlatego, że jej nie
posiadały (por. Mt 25, 1-13), a także bogacz z tego powodu cierpiał męki
(por. Łk 16, 19-31); również ci, którzy nie nakarmili głodnego, będą potę­
pieni wraz z diabłem (por. Mt 25, 41-42). Podobnie, nie złorzeczyć stano­
wi bardzo niewielką cząstkę cnoty, a przecież nawet to wyklucza tych,
którzy tego nie przestrzegają. „Kto by rzekł swemu bratu: «Głupcze»,
podlega karze piekła ognistego” (por. Mt 5, 22). Również wstrzemięźli­
wość (GCD<|)pOGi)vr|) stanowi jedynie część cnoty, a bez niej nikt nie będzie
oglądać Pana. „Starajcie się o pokój [ze wszystkimi] i o uświęcenie, po­
wiada, bez którego nikt nie zobaczy Pana” (Hbr 12, 14). Podobnie pokora
jest cząstką cnoty, lecz choćby ktoś praktykował inne cnoty, a jej nie
posiadał, jest dla Boga nieczysty. Widać to na przykładzie faryzeusza,
który chełpił się wieloma dobrymi czynami i dlatego wszystko utracił (por.
Łk 18, 9-14).
Mam jeszcze coś więcej do powiedzenia. Nie tylko zaniedbanie jednej
z tych cnót zamyka nam niebo, lecz to samo dzieje się także, gdy ją
pełnimy, lecz bez należytej gorliwości i staranności. „Jeśli wasza sprawie­
dliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, powia­
da, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5, 20). W ten sposób,
choćbyś dawał jałmużnę, lecz nie większą od nich, nie wejdziesz.
«A jak wielką, ktoś zapyta, dawali oni jałmużnę?» Właśnie o tym chcę
teraz mówić, aby ci, którzy nie dają, poczuli się zobowiązani do dawania;
ci zaś, którzy dają, by się nie wywyższali z tego powodu, lecz dawali
więcej. Cóż więc oni dawali? Dziesiątą część z całego majątku, i znów
drugą dziesiątą część, a oprócz tego trzecią dziesiątą część, tak że dawali
prawie trzecią część swego majątku, bo tyle stanowią trzy dziesiąte razem
wzięte. Prócz tego dawali z pierwocin, podatek od pierworództwa12
i wiele innych danin, na przykład za grzechy, za oczyszczenie, na święta,
na rok jubileuszowy, przy odpisaniu długów, przy nadawaniu wolności
niewolnikom, przy nieoprocentowanych pożyczkach13. A jeśli ten, kto
daje jedną trzecią swego mienia, a raczej połowę (bo tamto dodane do tego
wynosi połowę), jeśli więc ten, kto daje połowę, nie czyni nic wielkiego,

12 Pierwociny, podatek od pierworództwa - por. np. Wj 22, 28-29; 23, 19; Pwt 12, 6-
17. Pierworództwo - por. także Lb 3, 39-47 oraz zob. powyżej MtHom 58, 1 wyjaśnienie
wiersza 17, 24.
13 Szczegółowe przepisy w tym względzie znajdują się w Pięcioksięgu Mojżesza.
274 J an C hryzostom

to na cóż zasłuży ten, kto nie daje nawet dziesiątej części?14 Słusznie
więc powiedział: „Nieliczni będą zbawieni”15 (Łk 13, 23).
5. Nie lekceważmy dbałości o nasze życie. Jeśli zaniedbanie jednej
części cnoty przygotowuje taką zgubę, to jakże unikniemy kary, jeśli
z każdej strony ściągniemy na siebie potępiający wyrok? {Jakiej nie ponie­
siemy kary?} «A jaką - ktoś powie - mamy nadzieję zbawienia, jeśli
każde z wyliczonych przewinień grozi nam piekłem?» Ja mówię to samo.
Jeżeli jednak będziemy na siebie uważać, jeśli przygotujemy lekarstwo
z jałmużny i będziemy goić rany, można być zbawionym.
Oliwa bowiem nie wzmacnia tak ciała, jak miłosierdzie (c|)iA,av0pco7ua)
wzmacnia duszę. Ono zabezpieczają przed wszystkim, czyni ją niezwycię­
żoną wobec diabła. Gdziekolwiek by ją uchwycił, zaraz mu się wyślizguje,
gdyż olej /miłosierdzia/ nie pozwala, by nas pochwycił za barki i trzymał.
Stale więc nacierajmy się tą oliwą. Ona jest warunkiem zdrowia, podtrzy­
muje światło, jest przyczyną blasku. «A ten czy ów, ktoś powie, ma tyle
a tyle talentów w złocie, a nic nie daje». A cóż to ciebie obchodzi? Tym
większy podziw będziesz wzbudzać, jeśli w swym ubóstwie będziesz
bardziej miłosierny ((|)i^OTipÓT8poę) niż on. Podobnie Paweł podziwiał
Macedończyków: nie dlatego, że dali, lecz dlatego, że dali, chociaż byli
ubodzy (por. 2 Kor 8, 1-5).

(Nie osądzaj innych)


Nie oglądaj się na nich, ale na wspólnego Nauczyciela wszystkich,
który nie miał miejsca, gdzie by głowę skłonił (por. Mt 8, 20). «A dla­
czego - ktoś zapyta - ten czy tamten tak nie postępuje?» Nie sądź
drugiego, ale siebie uwolnij od oskarżenia. Większa bowiem kara cię
dosięgnie, jeśli będziesz oskarżać innych, a sam nie będziesz czynić, bo
sądząc innych ty też będziesz podlegać temu samemu sądowi (por. Mt 7,
2). Skoro nawet bogobojnym [Pan] nie pozwala sądzić innych (por. Mt 7,
1), to tym bardziej tym, którzy upadają. Nie sądźmy drugich i nie patrzmy
na innych ludzi opieszałych, ale na Jezusa, z Niego bierzmy przykład.
Czy ja świadczyłem ci dobrodziejstwa? Czy ja cię odkupiłem, byś miał
na mnie patrzyć?16 Jest ktoś inny, kto ci to dał. Dlaczego pomijasz Pana
(AfcOTTÓTrię), a spoglądasz na swego współsługę? Czy nie słyszałeś Jego

14 Jan Chryzostom nawiązuje do ofiar ze Starego Testamentu w relacji do przytoczone­


go powyżej wiersza Mt 5, 20 w celu pobudzenia ofiarności u słuchaczy, a nie w celu
powrotu do wypełniania prawa co do litery.
15 Jest to część pytania zadanego Jezusowi przez bliżej nam nieznaną osobę.
16 Argument św. Pawła - por. 1 Kor 1, 13.
Hom. LXIV: Mt 19, 27 - 20, 16 275

słów: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem” (Mt 11,
29), i dalej: „Kto by między wami chciał być pierwszym, niech będzie
sługą wszystkich” (por. Mt 20, 27; Mk 9, 35) oraz: „Na wzór Syna
Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć” (Mt
20, 28). Następnie, byś nie gorszył się swymi opieszałymi współsługami
i nie pozostał w niedbałości, odciąga cię od nich, mówiąc: „Dałem wam
bowiem przykład samego siebie, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam
uczyniłem” (J 13, 15). A jeśli wśród ludzi, z którymi przestajesz, nie ma
żadnego nauczyciela cnoty i nikt nie może cię ku temu poprowadzić?
Dlatego większa będzie twoja chwała, większa sława, jeśli bez nauczycieli
staniesz się godny podziwu.
Jeśli chcemy, jest to możliwe i bardzo łatwe. Świadczą o tym owi
pierwsi ludzie, którzy to wypełniali: Noe, Abraham, Melchizedech, Hiob
i wszyscy im podobni. Na nich trzeba patrzeć każdego dnia, a nie na tych,
których nie przestajecie naśladować, i o których zawsze mówicie na
waszych zebraniach. Nigdzie nie słyszę niczego innego, jak tylko: «Ten
posiada tyle a tyle morgów ziemi; tamten jest bogaty, buduje domy».
Dlaczego, o człowieku, zachwycasz się rzeczami zewnętrznymi? Dlaczego
patrzysz na innych? Jeśli chcesz widzieć innych, popatrz na ludzi
cnotliwych, godnych, dokładnie wypełniających wszelką sprawiedliwość,
a nie na tych, którzy ją obrażają i żyją w niesławie. Jeśli będziesz patrzeć
na nich, przejmiesz stąd wiele zła, popadniesz w opieszałość, w pychę,
będziesz sądzić innych. Jeśli zaś będziesz przewyższał ludzi cnotliwych,
nabierzesz pokory, gorliwości, skruchy i niezliczonych dóbr.
Posłuchaj, czego doświadczył faryzeusz, gdy pominąwszy cnotliwych,
patrzył na grzesznika (por. Łk 18, 9-14). Słuchaj i drżyj! Popatrz, jak
godny podziwu stał się Dawid, gdy się oglądał na swych przodków w cno­
cie. „Bo gościem jestem u Ciebie..., powiada, przechodniem - jak wszyscy
moi przodkowie” (Ps 39, 13). On i wszyscy jemu podobni zwracali swą
uwagę na ludzi wyróżniających się cnotą, a nie na grzeszących.
Czyń tak również ty. Nie jesteś sędzią cudzych błędów ani sędzią
śledczym cudzych grzechów. Zostałeś powołany do tego, byś sądził siebie,
a nie innych. „Jeżeli zaś sami siebie osądzimy, nie będziemy sądzeni. Lecz
gdy jesteśmy sądzeni przez Pana, upomnienie otrzymujemy” (1 Kor 11,
31-32). Ty natomiast zmieniłeś porządek, bo nie żądasz od siebie samego
rachunku ani z małych grzechów, ani z wielkich, ale cudze grzechy badasz
dokładnie.
Nie czyńmy tego nigdy więcej! Zmieniwszy ten niewłaściwy porządek,
w nas samych ustanówmy sąd nad własnymi grzechami. Sami bądźmy
oskarżycielami i sędziami naszych grzechów i sami wykonujmy za nie
276 Jan C hryzostom

kary. Jeśli chcesz rozważać cudze sprawy, to przynajmniej dobre uczynki,


a nie grzechy, abyśmy przez pamięć o własnych grzechach i przez naśla­
dowanie dobrych czynów innych - poddawszy się trybunałowi nie do
przebłagania, każdego dnia kłuci sumieniem jak ościeniem17 - obudzili
w sobie większą pokorę i gorliwość oraz dostąpili przyszłych dóbr z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem i z Du­
chem Świętym, chwała, moc i cześć, teraz, zawsze i na wieki wieków.
Amen.

17 Jan Chryzostom nie używa tu Pawiowego słowa o k 6 \ o\\i (por. np. 2 Kor 12, 7), ale
Tt7,f|KTpov o podobnym znaczeniu («ostrze» np. włóczni, «żądło», «ostroga», «piorun»).
Słowa pomiędzy myślnikami według Fielda zostały wtrącone przez kogoś innego.
HOMILIA LXV: Mt 20, 17-28
(PG 58, 617-626)

(20, 17) Udając się w kierunku Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwu­
nastu uczniów i w drodze rzekł do nich: (20, 18) «Oto idziemy do
Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym
w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć (20, 19) i wydadzą Go poganom na
wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwych­
wstanie».
1. Gdy odszedł z Galilei, nie od razu udał się do Jerozolimy (por.
Mt 19, 1). Najpierw czynił cuda (por. Mt 19, 2), zmusił faryzeuszy do
milczenia (por. Mt 19, 3-9) i rozmawiał z uczniami o ubóstwie: „Jeśli
chcesz być doskonały, powiada, [idź,] sprzedaj, co posiadasz” (Mt 19, 21);
o dziewictwie: „Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19, 12); o pokorze:
„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do
królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3); o nagrodzie w tym życiu: „Kto opuści
dom, braci lub siostry... stokroć tyle otrzyma w tym wieku” (Mt 19, 29A1)
oraz o nagrodach w niebie: „I życie wieczne odziedziczy” (Mt 19, 29B).
Dopiero potem zbliża się do miasta, a gdy miał do niego wstąpić, znów
mówi o swej męce. Ponieważ było prawdopodobne, że /uczniowie/ - nie
chcąc, by to nastąpiło - zapomnieli już o tym, przypomina im więc to
stale, aby częstym przypominaniem (por. Mt 16, 21; 17, 9. 22-23) przygo­
tować ich umysł i złagodzić ich boleść.
Z konieczności rozmawia z nimi na osobności. Mowa ta nie powinna
była dostać się między lud i być jasno przedstawiona, gdyż nie wyniknęło­
by z tego nic dobrego. Skoro uczniowie, słysząc to, przerażali się, to tym
bardziej lud. «Cóż więc, powiesz, czy nie oznajmił tego tłumom?» Oznaj­
mił to tłumowi, ale nie tak wyraźnie. „Zburzcie, powiada, tę świątynię,
a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2, 19). „To pokolenie żąda

1 Słowa «w tym wieku» (¿v T(J) oclom Toirnp) w takim brzmieniu są w 1 Kor 3, 18
oraz Ef 1, 21; por. także Mt 12, 32.
278 J an C hryzostom

znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza” (por.
Mt 12, 39). I znowu: „Jeszcze krótki czas jestem z wami... Będziecie Mnie
szukać, a nie znajdziecie” (J 7, 33-34).
Do uczniów natomiast nie mówi o tym w taki sposób, ale podobnie jak
inne rzeczy tłumaczył im jaśniej, tak samo o tym oznajmił im wyraźniej.
Jeżeli tłumy nie rozumiały Jego słów, to po co w ogóle im o tym mówił?
Aby przekonały się potem, że szedł na mękę dobrowolnie, wiedząc o tym
wcześniej, a nie bezwiednie ani przymuszony. Uczniom zaś przepowiedział
to nie tylko dlatego, jak już powiedziałem2, ale także dlatego, aby łatwiej
znosili Jego mękę, wzmocnieni przewidywaniem, i aby ona nie przerażała
ich zbytnio, zaskoczywszy ich niespodziewanie. Dlatego na początku
mówił im jedynie o śmierci. Gdy zaś to rozważyli i przygotowali się na
to, podaje im też inne szczegóły, jak na przykład, (por. 20, 19) że będzie
wydany poganom, że będą Go biczować i naśmiewać się z Niego. Poza
tym mówi im o tym także dlatego, aby będąc naocznymi świadkami tychże
wydarzeń, na ich podstawie oczekiwali Jego zmartwychwstania. Ten
bowiem, który nie ukrywał rzeczy smutnych i na pozór haniebnych, słusz­
nie musiał zasługiwać na wiarę w rzeczach dobrych.
Zauważ, w jak odpowiedniej chwili i jak mądrze postanawia tę rzecz.
Powiedział im to nie na początku, aby ich nie przerazić, ani nie w chwili
czynu, aby ich jeszcze i w ten sposób nie zasmucić, ale gdy otrzymali
ostateczny dowód Jego mocy, gdy im dał wielkie obietnice życia wiecz­
nego (por. Mt 19, 29), wtedy dopiero kieruje słowa ku tym wydarzeniom,
raz, drugi, i częściej, wtrącając je pomiędzy cuda a swoją naukę (por.
Mt 16, 21; 17, 9. 22-23).
Inny z kolei ewangelista powiada, że przywołał także proroków na
świadectwo (por. Łk 18, 31). Inny zaś mówi, że nawet oni nie rozumieli
Jego słów (por. Mk 9, 32) i że słowo było przed nimi ukryte (por. Łk 18,
34), i że idąc za Nim, byli zdumiewali (por. Mk 10, 32).
«Znika więc korzyść, ktoś powie, z przepowiedzenia». Gdyby bowiem
nie rozumieli tego, co słyszeli, nie mogliby oczekiwać, a nie oczekując, nie
mogliby ćwiczyć się w swoich oczekiwaniach. Ja powiem jeszcze inną
rzecz, trudniejszą od tej. Jeśli nie rozumieli, to dlaczego się smucili?
Albowiem inny ewangelista powiada, że się smucili (por. Mt 17, 23). Jeśli
więc nie wiedzieli, to dlaczego się smucili? Dlaczego Piotr powiedział:
„Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (Mt 16,
22)?

2 Zob. powyżej pierwszy akapit oraz MtHom 57, 2 gdzie przytacza wiersz Mt 17, 22-
23 (przed wyjaśnieniem wierszy Mt 17, 24-26).
Horn. LXV: Mt 20, 17-28 279

Cóż na to odpowiedzieć? Wiedzieli, że umrze, choć nie rozumieli


dobrze tajemnicy Wcielenia (tó pr)GTf|piov xf|ę olKOYopiocę). Ponadto,
nie rozumieli dobrze zmartwychwstania, ani tego, co ono miało urzeczywi­
stnić3. To było przed nimi zakryte (por. Łk 18, 34). Dlatego odczuwali
boleść. Widzieli bowiem, że jedni bywali po śmierci wskrzeszani przez
innych, ale nigdy nie widzieli tego, by ktoś sam siebie wskrzesił,
a zmartwychwstawszy w ten sposób już więcej nie umarł. Nie rozumieli
więc tego, choć im często o tym mówił. Nie rozumieli dobrze nawet tego,
co mówił o samej śmierci: jaka to ma być śmierć i kiedy nastąpi. Dlatego
zdumiewali się idąc za Nim (por. Mk 10, 32). A zdumiewali się nie tylko
dlatego, lecz - jak przynajmniej mnie się wydaje - dlatego, że On mówiąc
o swej męce zaniepokoił ich.
2. Jednakże żadna z tych rzeczy nie dodawała im odwagi, chociaż
często słyszeli o zmartwychwstaniu. Oprócz śmierci, najbardziej niepokoiło
ich to, że słyszeli, iż będą się z Niego naigrawać, będą Go biczować i inne
tym podobne rzeczy. Gdy przypomnieli sobie Jego cuda: opętanych,
których uzdrowił; umarłych, których wskrzesił; wszystkie inne cuda, które
czynił, a potem usłyszeli /zapowiedź męki/, byli przerażeni, że Ten, który
to czynił, miał tak cierpieć. Dlatego budziła się w nich wątpliwość:
wierzyli, to znów nie wierzyli, i nie mogli zrozumieć tego, co mówił. Tak
dalecy byli od dobrego rozumienia Jego słów, że zaraz przystąpili do
Niego synowie Zebedeusza i mówili o pierwszych miejscach obok Niego
(por. Mk 10, 35A). „Chcemy” (Mk 10, 35B)4, mówią, (por. 20, 21) żeby
[w Twoim królestwie] jeden siedział po prawej, drugi po Twej lewej
stronie. Dlaczego nasz ewangelista mówi, (por. 20, 20) że podeszła do
Niego ich matka? Prawdopodobnie obie rzeczy miały miejsce. Wzięli
matkę ze sobą, aby usilniej przedstawić swą prośbę i w ten sposób uczynić
Chrystusa bardziej skłonnym ku ich woli. Na podstawie tego, że Chrystus
do nich kieruje swe słowa, uznaj, że jest prawdą to, co powiedziałem, że
właściwie oni prosili, ale wstydząc się, wysunęli swą matkę naprzód.

(O co prosili synowie Zebedeusza?)


Dowiedzmy się najpierw, o co proszą, z jakim nastawieniem oraz skąd
na to wpadli? Skąd na to wpadli? Widzieli, że są wyróżnieni ponad innych

3 Zob. powyżej MtHom 58, 1 wyjaśnienie wierszy Mt 17, 22-23, gdzie Jan Chryzostom
przytacza ten sam problem i udziela podobnej odpowiedzi.
4 Wyjaśniając wiersze Mt 20, 20-23 Jan Chryzostom nawiązuje do wersji Markowej
(por. Mk 10, 35-40). Zarówno Mateusz, jak i Marek umieszczają scenę z synami Zebe­
deusza (Mt 20, 20-23; Mk 10, 35-40) zaraz po trzeciej zapowiedzi męki i zmartwych­
wstania (Mt 20, 17-19; Mk 10, 32-34).
280 J an C hryzostom

(por. np. Mt 17, 1) i dlatego spodziewali się, że ta ich prośba zostanie


wysłuchana. O co proszą? Posłuchaj innego ewangelisty, który mówi to
wyraźnie: prosili o to, powiada, „dlatego, że był blisko Jerozolimy, a oni
myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi” (Łk 19, 11)5. Sądzili bowiem,
że jest ono już u drzwi6, że jest dostrzegalne, i że nic złego ich nie spotka,
jeśli otrzymają to, o co prosili. Nie prosili bowiem o tę rzecz jedynie dla
niej samej, ale dlatego, iż uważali, że unikną przykrości.
Dlatego Chrystus najpierw odwodzi ich od tych myśli, nakazując im,
by byli przygotowani na rzezie, niebezpieczeństwa i najstraszniejsze
prześladowania. „Czy możecie pić kielich, powiada, który Ja piję?” (Mk
10, 38B; por. Mt 20, 22C). Niech nikt nie będzie zmieszany, widząc, że
apostołowie są jeszcze tak niedoskonali. Jeszcze nie nastąpiło ukrzyżowa­
nie, jeszcze nie dana im była łaska Ducha Świętego. Jeśli chcesz poznać
ich cnotę, to przyjrzyj się im już po tych zdarzeniach, a zobaczysz, że są
wyżsi ponad wszelkie cierpienie. Dlatego odsłania ich ułomności, byś
potem zrozumiał, jacy stali się dzięki łasce.
Widać stąd, że nie prosili o nic duchowego i nawet pojęcia nie mieli
o królestwie z wysoka. Przyjrzyjmy się, jak do Niego się zbliżają i co
mówią. „Chcemy, mówią, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”
(Mk 10, 35C.).
Chrystus im odpowiada: „Co chcecie?” (Mk 10, 36), nie dlatego, żeby
nie wiedział, ale żeby zmusić ich do odpowiedzi, odkryć ranę i przyłożyć
na nią lekarstwo. Oni natomiast rumieniąc się i wstydząc, gdyż zwrócili
swą myśl ku temu ulegając ludzkiemu uczuciu, wzięli Go na bok od
uczniów i [tak] Go pytali. Podeszli do Niego (por. Mk 10, 35A), mówi,
aby ukryć się przed tamtymi, i tak powiedzieli, czego chcą. Skoro słyszeli:
„Zasiądziecie na dwunastu tronach” (Mt 19, 28), chcieli - jak przypusz­
czam - otrzymać pierwsze miejsca. Wiedzieli o tym, że mieli pierwszeń­
stwo przed innymi, ale bali się Piotra, dlatego mówią: (20, 21B.) Powiedz.,
zęby [w Twoim królestwie] jeden siedział po prawej, drugi po lewej Twej
stronie. Przynaglają Go słowem: Powiedz.
(por. 20, 22A) Cóż na to /Jezus/? Aby pokazać, że nie proszą o nic
duchowego, a ponadto, że nie mieliby odwagi prosić o coś takiego, gdyby
wiedzieli, czym jest to, o co proszą, mówi, jak wielkie to jest, jak
zdumiewające, przewyższające moce z wysoka: (20, 22B) Nie wiecie, o co
prosicie (Mk 10, 38B). Następnie dodaje: (20, 22C) Czy możecie pić

5 Zdanie to św. Łukasz umieszcza w kontekście przypowieści o minach (Łk 19, 11-28),
a nie prośby synów Zebedeusza.
6 Czyli blisko.
Horn. LXV: Mt 20., 77-25 281

kielich, który Ja mam pić, „albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być
ochrzczony?” (Mk 10, 38C.) Czy widzisz, jak prędko odwiódł ich od ich
myśli przemawiając do nich o rzeczach wręcz przeciwnych? «Wy, powia­
da, mówicie do Mnie o wyróżnieniu i koronach. Ja natomiast mówię do
was o walkach i trudach. Nie teraz jest czas na nagrody, nie teraz okaże
się Moja chwała, lecz życie doczesne przeznaczone jest na gwałtowną
śmierć, na wojny i niebezpieczeństwa».
Zwróć uwagę, jak sposobem postawienia pytania zachęca ich i pociąga.
Nie powiedział: «Czy możecie ponieść śmierć?», ani: «Czy możecie
przelać waszą krew?», ale jak? Czy możecie pić kielich? Potem, aby ich do
tego zachęcić, mówi: Który Ja mam pić, żeby byli na to bardziej gotowi
ze względu na wspólnotę z Nim. Nazywa to także chrztem, pokazując, że
nastąpi w wyniku tego wielkie oczyszczenie dla świata. (20, 22D.)
Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Zaraz chętnie na to przystają, nie wiedząc,
co powiedzieli, lecz w nadziei usłyszenia tego, o co prosili.
(por. 20, 23A) Cóż na to /Jezus/? (20, 23B) Kielich, który Ja mam pić,
pić będziecie „i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie”
(Mk 10, 39B.). Przepowiedział im wielkie dobra, to znaczy: «Będziecie
zaszczyceni męczeństwem i będziecie cierpieć to, co Ja; zakończycie życie
gwałtowną śmiercią i w tym będziecie mieć udział ze Mną». (20, 23C.)
Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej,
ale dostanie się ono tym, dla których przygotował je mój Ojciec.
3. Gdy podniósł i uczynił wznioślejszymi ich dusze, gdy zabezpieczył
ich przed smutkiem, wtedy prostuje ich prośbę.
Co znaczą słowa teraz wypowiedziane (por. 20, 23B)? Wielu bowiem
pyta o dwie rzeczy. Po pierwsze, {czy zostało przygotowane dla kogokol­
wiek miejsce po Jego prawej stronie}; po drugie, czy Pan wszechświata
nie może go dać tym, dla których zostało przygotowane.
Cóż więc one znaczą? Jeśli na pierwsze pytanie odpowiemy, wówczas
i to drugie będzie zrozumiałe dla tych, którzy pytają. Cóż więc to jest?
Nikt nie będzie siedzieć ani po Jego prawicy, ani po lewicy. Ów tron dla
nikogo nie jest dostępny. Nie tylko dla ludzi, dla świętych i dla apostołów,
ale także dla aniołów, dla archaniołów i dla wszystkich mocy z wysoka.
Paweł wspomina o nim jako o miejscu wybranym dla Jednorodzonego,
mówiąc: „Do któregoż z aniołów kiedykolwiek powiedział: «Siądź po mo­
jej prawicy?»” (Hbr 1, 13). „Do aniołów zaś powie: «Aniołów swych czy­
ni wichrami»” (Hbr 1,7). „Do Syna zaś: «Tron twój, Boże...»” (Hbr 1, 8).
Dlaczego mówi: (20, 23B) Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po
mojej stronie prawej lub lewej, czy dlatego, że są jacyś, którzy tam będą
siedzieć? Nie dlatego, żeby byli, gdzież tam! Odpowiedział według myśli
282 J an C hryzostom

pytających, stosując się do ich pojmowania. Nie wiedzieli przecież o wy­


sokim tronie, ani o siedzibie po prawicy Ojca, zwłaszcza że nie rozumieli
rzeczy o wiele niższych niż te, o których codziennie słyszeli. Starali się
tylko o jedno: aby dostąpić pierwszeństwa, być przed innymi, aby wobec
Niego nikt nie był przed nimi, jako że, jak już wcześniej powiedziałem7,
słyszeli o dwunastu tronach (por. Mt 19, 28), a nie rozumiejąc znaczenia
tych słów, szukali dla siebie pierwszych miejsc.
Przytoczone słowa Chrystusa znaczą: «Umrzecie wprawdzie dla Mnie,
poniesiecie śmierć z powodu przepowiadania [Ewangelii], będziecie
uczestniczyć ze Mną w męce. Ale to nie wystarcza, by sprawić, abyście
otrzymali pierwsze miejsce i dostąpili pierwszego zaszczytu. Jeśli przyjdzie
ktoś inny, kto poniesie śmierć męczeńską i będzie posiadał wszelkie inne
cnoty w większej doskonałości niż wy, nie odtrącę tego, który świadczy
swymi czynami i nie dam wam pierwszeństwa dlatego, że teraz was miłuję
i wynoszę nad innych». Nie powiedział tak, by ich nie zasmucić, lecz
słabiej to samo wyraził, mówiąc: (20, 23) Kielich, który Ja mam pić, pić
będziecie „i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie” (Mk
10, 39B). Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej
lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane.
Dla kogo zostało ono przygotowane? Dla tych, którzy mogą stać się
sławni dzięki swoim czynom. Dlatego, aby nikt nie sądził, że nie ma siły
i mocy wynagradzać, nie powiedział: «Nie jest to moją rzeczą, ale mojego
Ojca», lecz jak? (20, 23) Nie do Mnie jednak należy dać miejsce..., ale
dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane. Aby to, co mówię,
stało się bardziej zrozumiałe, objaśnijmy to na przykładzie i wyobraźmy
sobie, że jest jakiś sędzia w igrzyskach i że wielu dzielnych zawodników
staje do zapasów. Dwaj zapaśnicy, którzy są bardzo mili sędziemu, mówią,
ufni w przyjaźń do niego i w jego życzliwość: «Spraw, abyśmy zostali
uwieńczeni i obwołani zwycięzcami». On zaś mówi do nich: «Nie moją
rzeczą jest to dać, ale [dane będzie] tym, dla których przygotowano to dla
[ich] trudów i znojów». Czy posądzimy go o to, że nie ma mocy? Wcale
nie! Ale będziemy uznawać jego sprawiedliwość i bezstronność. Nie
posądzilibyśmy przecież /takiego sędziego/ o to, że nie ma mocy dania
wieńca, lecz że nie chce łamać praw igrzysk i nadwerężać zasady
sprawiedliwości. Tak samo, rzekłbym, Chrystus to powiedział, aby ich
zewsząd zachęcić, aby nadzieje swego zbawienia i wyróżnienia opierali,
po łasce Bożej, na pełnieniu własnych dobrych czynów.

7 Zob. powyżej sekcję 2, gdzie Jan Chryzostom nawiązuje do Mt 19, 28.


Hom. LXV: Mt 20, 17-28 283

Dlatego powiada: (20, 23) Dla których zostało ono przygotowane. «A


jeśli inni, powiada, okażą się lepsi od was? Jeśli dokonają większych
czynów? Czy dlatego, że jesteście moimi uczniami, macie mieć pierwszeń­
stwo, jeśli sami nie okażecie się godni tego wyboru?» Na podstawie tego,
że do Niego należy cały sąd, okazuje się, że On jest panem wszystkiego.
Do Piotra mówi tak: „Tobie dam klucze [królestwa] niebieskiego” (Mt 16,
19). Paweł zaś, zwracając na to uwagę, powiedział: „Odłożono dla mnie
wieniec sprawiedliwości, który w owym dniu odda mi Pan, sprawiedliwy
Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się
Jego” (2 Tm 4, 8). Pojawienie się Chrystusa nastąpiło. A jest zapewne
jasne dla każdego, że nikt nie będzie stał przed Pawłem.
Jeśli Chrystus powiedział to nie tak jasno, nie dziw się temu. Odsyłając
ich od siebie, zarządza rzecz mądrze, aby nie naprzykrzali się nadaremnie
i bez przyczyny w sprawie pierwszeństwa (bo ludzkie uczucie żądzy to
w nich obudziło), a nie chcąc ich zasmucić, osiąga obydwa cele poprzez
niejasność.
(por. 20, 24A) Wtedy%(20, 24B.) dziesięciu [pozostałych] oburzyło się
na tych dwóch [braci]. Wtedy. Kiedy? Gdy ich skarcił. Dopóki było to
zdanie Chrystusa, nie obruszali się widząc, że są oni wyróżnieni,
przystawali na to i milczeli z bojaźni i uszanowania wobec Nauczyciela.
Chociaż wewnątrz boleli nad tym, to jednak nie mieli odwagi tego
wyjawić. Także wobec Piotra, gdy płacił dwudrachmę (por. Mt 17, 24-27),
doznali pewnego ludzkiego uczucia, lecz się nie oburzyli, a tylko zapytali:
„Kto właściwie jest największy [w królestwie niebieskim]?” (Mt 18, 1)?
Skoro tutaj jedni spośród uczniów o to prosili, dlatego [pozostali] się
obruszyli. Jednakże nawet tu nie obruszyli się od razu, gdy prosili, ale
wtedy, gdy Chrystus ich skarcił i powiedział, że nie zajmą pierwszych
miejsc, jeśli nie okażą się ich godni.
4. Czy widzisz, jak oni wszyscy byli niedoskonali, zarówno ci, którzy
wywyższali się ponad dziesięciu, jak i ci, którzy zazdrościli tym dwom.
Ale, jak powiedziałem wcześniej, pokaż mi ich potem, gdy są wolni od
wszelkich namiętności*9. Zwróć uwagę, jak ten sam Jan, który teraz z tego
powodu przystąpił do /Jezusa/, w Dziejach Apostolskich zawsze ustępuje
Piotrowi pierwszeństwa, gdy ten przemawia i czyni cuda10. Nie ukrywa

x Jan Chryzostom zmienia wiersz Mt 20, 24A: Gdy to usłyszeli.


9 Zob. powyżej sekcję 2 wyjaśnienie wiersza 20, 22C.
10 Jan Chryzostom wskazuje tu na przemianę jaka zaszła w życiu św. Jana Apostoła
od chwili przedstawionej prośby (por. Mt 20, 20-23; Mk 10, 35-40) do czasu po
zmartwychwstaniu Jezusa oraz po zesłaniu Ducha Świętego. W innych miejscach nasz
284 J an C hryzostom

jego świetnych czynów, lecz mówi o jego wejściu do grobu (por. J 20, 6),
o zgodności, którą okazał wówczas, gdy milczeli, i stawia Apostoła
[Piotra] wyżej od siebie. Gdy obydwaj znajdowali się przy Nim wtedy,
gdy miał być ukrzyżowany, powiada, zmniejszając własną pochwałę:
„uczeń znany arcykapłanowi” (J 18, 16). Jakub natomiast nie żył potem
długo11. Od początku był bardzo gorliwy, a porzuciwszy wszystkie rzeczy
doczesne, wzniósł się na tak wielką wysokość, że wkrótce został zabity.
Tak stali się potem pod każdym względem znakomici.
Wtedy się obruszyli, (por. 20, 25A) Cóż na to Chrystus? (20, 25B)
Przywołał ich do siebie i rzekł: «[Wiecie, że] władcy narodów uciskają
je». Zaniepokoili się i zmieszali, dlatego uspokaja ich przed swym
przemówieniem przez wezwanie i przez zbliżenie ich do siebie. Ci dwaj,
odłączywszy się od grona dziesięciu, stanęli przedtem blisko Niego, by
mówić z Nim sam na sam. Dlatego On przywołuje bliżej również tamtych,
w ten sposób - a także przez ogłoszenie ich słów i rozpowszechnienie ich
wśród innych - łagodzi boleść jednych i drugich. Jednakże tym razem
uspokaja ich nie w taki sam sposób, jak wcześniej. Wtedy postawił dzieci
pośrodku i kazał im naśladować ich prostotę i pokorę (por. Mt 18, 2-4).
Tu natomiast karci ich ostrzej, w przeciwny sposób, mówiąc: [Wiecie, że]
władcy narodów uciskają je (20, 25C.) a wielcy dają [im] odczuć swą
władzę. (20, 26) Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać
się wielkim, niech będzie sługą wszystkich. (20, 27) A kto by chciał być
pierwszy, niech będzie ostatnim ze wszystkich (Mk 9, 35)*12, pokazując, że
umiłowanie pierwszeństwa jest znamienne dla pogan. Namiętność ta jest
gwałtowna i często opanowuje nawet wielkich mężów. Dlatego też
potrzebuje ostrzejszego skarcenia. Stąd i On zadaje im głębsze cięcie, aby
przez porównanie z poganami powściągnąć ich pychę. Poskramia zazdrość
jednych oraz arogancję drugich. Jakby mówił: «Nie obruszajcie się,
jakbyście doznali zniewagi. Ci, którzy w ten sposób szukają pierwszeń­
stwa, najbardziej szkodzą samym sobie i okrywają się wstydem, bo
zajmują ostatnie miejsce. Nie taki u nas obyczaj, jak u pogan, bo władcy
narodów uciskają je, natomiast u Mnie ostatni jest pierwszym» (por.
Mt 19, 30; 20, 16).

Kaznodzieja przypomina o tym w odniesieniu do wszystkich apostołów - zob. powyżej


MtHom 56, 1 przypis 4.
“ Jakub był pierwszym męczennikiem wśród apostołów, ścięty w 44 roku przez Heroda
Agrypę - por. Dz 12, 1-2.
12 Wiersze Mt 20, 25-27 Jan Chryzostom parafrazuje (prawdopodobnie z pamięci)
mieszając wyrażenia Mateuszowe z Markowymi. Nie zmienia to wymowy teologicznej
omawianego fragmentu.
Hom. LXV: Mt 20, 17-28 285

«Na podstawie tego, co uczyniłem i co znoszę, przekonaj się, że nie


mówię tego na próżno. Bo Ja uczyniłem coś większego, gdyż będąc
królem mocy z wysoka, chciałem stać się człowiekiem, przyjąłem na siebie
to, by być wzgardzonym i znieważonym. I nie poprzestałem na tym, ale
posunąłem się aż do śmierci». Dlatego powiada: (20, 28) Syn Człowieczy
nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup
za wielu. «Na tym nie koniec, powiada, ale dałem nawet życie na okup,
a za kogo? Za nieprzyjaciół (por. Rz 5, 10). Ty, jeśli się uniżysz, to dla
siebie. Ja zaś uniżyłem się dla ciebie».
Nie obawiaj się więc, jakby pozbawiono cię twej czci. Choć bardzo się
uniżysz, nie możesz uniżyć się tak, jak twój Pan. A jednak to uniżenie
stało się wywyższeniem wszystkich i objawiło Jego chwałę w pełnym jej
blasku. Zanim stał się człowiekiem, znali Go tylko aniołowie. Gdy zaś stał
się człowiekiem i poniósł śmierć krzyżową, nie tylko nie zmniejszył owej
chwały, ale oprócz tego okrył się inną chwałą, która wynika z tego, że
ludzie zamieszkujący świat poznali Go. Zatem nie bój się, że pozbawisz
się twej godności, gdy się uniżysz. W ten sposób bowiem twoja chwała
jeszcze się powiększa. To jest brama królestwa. Nie wstępujmy na
przeciwną drogę, nie walczmy przeciwko sobie samym. Jeśli zechcemy
uchodzić za wielkich, nie będziemy wielcy, lecz nawet bardziej wzgardzeni
niż wszyscy.
Czy widzisz, że zawsze zachęca ich przy pomocy rzeczy przeciwnych,
dając im to, czego pragną? Poprzednio wykazaliśmy to na wielu przykła­
dach. Uczynił tak w odniesieniu do ludzi chciwych pieniędzy i uganiają­
cych się za próżną sławą. «Czemu - powiada - dajesz jałmużnę? Aby
ludzie cię widzieli? (por. Mt 6, 2-4) Czy abyś otrzymał sławę? Nie czyń
tego, a otrzymasz z pewnością. Czemu gromadzisz pieniądze? Czy aby być
bogatym? Nie gromadź skarbów, a będziesz bogaty» (por. Mt 6, 19n). Tak
i tutaj. «Czemu dążysz do pierwszeństwa? Czy aby być przed innymi?
Wybierz więc ostatnie miejsce, a wtedy osiągniesz pierwsze. Podobnie,
jeśli chcesz być wielki, nie staraj się być wielki, a wtedy będziesz wielki.
/Chcieć być wielkim/ oznacza «być małym».

(Wielkość pokory i podłość pychy. Porównanie pysznego z pokornym)


5. Czy widzisz, jak uleczył ich z tej choroby, pokazując, że przyjętym
przez nich sposobem [działania] tracą, Jego zaś - zyskują. Idzie więc o to,
ażeby unikali pierwszego, a starali się o drugi. Podobnie o poganach
wspomniał dlatego, aby również w ten sposób przedstawić rzecz jako
wstrętną i haniebną.
286 Jan C hryzostom

Człowiek zarozumiały jest z natury13 mały, a pokorny przeciwnie -


wielki14. Jest to prawdziwa i autentyczna wielkość, opierająca się nie
tylko na samym imieniu i przyjacielskich powitaniach. Wielkość na pokaz
wynika z przymusu i lęku. Ta natomiast jest podobna Bogu. Taki człowiek
pozostaje wielki [i szlachetny], choć nikt go nie podziwia. Z kolei tamten
niższy jest od wszystkich, choć wszyscy otaczają go honorami. Jednakże
honor ten pochodzi z przymusu, dlatego też prędko znika. /Autentyczna
zaś wielkość-szlachetność pochodzi/ z wolnego wyboru, dlatego też trwa
niezachwiana. Wszakże i świętych podziwiamy dlatego, że będąc więksi
od wszystkich upokorzyli się bardziej niż wszyscy. Dlatego aż do dnia
dzisiejszego pozostają wielcy i nawet śmierć nie umniejszyła owej
wielkości.
Jeśli chcecie, przeprowadźmy rozumowanie na ten temat. Wysokim
nazywamy człowieka wysokiego wzrostu albo takiego, który przypadkiem
został postawiony na wysokim miejscu; niskim zaś - na podstawie rzeczy
przeciwnych. Przyjrzyjmy się, któż jest taki: człowiek chełpliwy czy
umiarkowany, abyś poznał, że nie ma nic wyższego ponad pokorę i nic
niższego od chełpliwości.
Człowiek chełpliwy chce być większy od wszystkich i powiada, że nikt
nie jest go godzien, a im większej dostąpi godności, tym większej zawsze
pożąda i do większej dąży. Sądzi, że żadnej nie osiągnął, pogardza ludźmi,
a ubiega się o cześć z ich strony. Cóż może być głupsze niż to? Zakrawa
to bowiem na zagadkę. Szuka przecież sławy u tych, których ma za nic.
Czy widzisz, jak ten, który chce się wznieść, upada i pozostaje powalony
na ziemi? Jeśli bowiem wszystkich ludzi w porównaniu z sobą ma za nic,
sam okazuje się taki. To właśnie jest chełpliwość. Czemu więc zniżasz się
do tego, który nic nie znaczy? Czemu szukasz u niego sławy? Czemu
włóczysz z sobą takie tłumy?
Czy widzisz niskiego, pozostającego na niskim miejscu? Przypatrzmy
się teraz człowiekowi szlachetnie wielkiemu. Wie on, jaki jest człowiek,
że jest czymś wielkim. Uważa się za ostatniego ze wszystkich, i dlatego
honor, jakiego doznaje, uważa za coś wielkiego. Pozostaje stały, jest
szlachetnie wielki i nie zmienia swego zdania. Kogo uważa za wielkiego,
także honor doznany z jego strony, choćby był mały, uznaje za wielki,
ponieważ jego uznaje za wielkiego. Zarozumialec natomiast za nic ma
ludzi darzących go szacunkiem, oddawany zaś mu przez nich szacunek
uważa za rzecz wielką. Ponadto, człowiek pokorny nie ulega żadnej

13 Dosłownie: z konieczności.
14 Greckie słowo i)\|/rAóę znaczy: «wysoki», «wielki», «wzniosły», «szlachetny».
Hom. LXV: Mt 20, 17-28 287

namiętności. Nie będzie go w stanie poruszyć ani gniew (ópyf|), ani żądza
(£pcoę) sławy, ani zazdrość ((3aGKavioc), ani zawiść (ęritammioc). A gdy
dusza wolna jest od wspomnianych namiętności, to cóż może być nad nią
bardziej wzniosłego? Zarozumialec ulega wszystkim tym namiętnościom,
wijąc się jak jakiś robak w błocie. Zawiść, zazdrość i gniew (0\)póę)
ustawicznie miotają jego duszą.
Któż więc jest szlachetnie wielki? Czy ten, kto jest panem namiętności,
czy ten, kto jest ich niewolnikiem? Czy ten, kto drży przed nimi i lęka się
ich, czy też ten, który jest dla nich nieprzystępny i nigdy nie daje się im
ujarzmić? O którym ptaku powiemy, że wznosi się wyżej: o tym, którego
myśliwy nie dosięgnie ani rękoma, ani strzałą, czy o tym, na którego
strzelec nie potrzebuje nawet wypuszczać strzały, gdyż lata przy ziemi
i nie może wznieść się w górę? Czyż nie jest taki człowiek arogancki:
łatwo wpada w każde sidło, ponieważ czołga się po ziemi.
6. Jeśli chcesz, zobacz to samo na przykładzie złego demona. Cóż niż­
szego niż diabeł, ponieważ wzbił się w pychę? Cóż wyższego niż czło­
wiek, który chce się uniżyć? /Demon/ czołga się po ziemi, leżąc pod
naszymi stopami. „[Oto dałem wam, powiada, władzę] stąpania po wężach
i skorpionach” (Łk 10, 19). /Człowiek zaś pokorny/ stoi w górze z anio­
łami.
Jeśli chcesz się o tym przekonać także na przykładzie ludzi przewyższa­
jących innych wyglądem, pamiętaj o owym barbarzyńcy, który prowadził
tak wielkie wojsko, a nie wiedział nawet tego, co dla wszystkich jest
oczywiste, że przykładowo kamień jest kamieniem, a idole - idolami;
dlatego był niższy nawet od nich15. Natomiast ludzie bogobojni i wierni
wznoszą się nawet ponad słońce; cóż może ich przewyższyć? Przenikają
nawet sklepienie niebios, zbliżają się do aniołów i stoją koło samego
królewskiego tronu [niebios].
Poznaj od innej jeszcze strony podłość /ludzi dumnych/. Któż zostanie
poniżony: człowiek wspierany przez Boga, czy też ten, któremu Bóg się
sprzeciwia16? Oczywiście że ten, któremu się sprzeciwia. Posłuchaj, co
o każdym z nich mówi Pismo Święte: „Bóg sprzeciwia się ludziom
wyniosłym, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4, 6 = Prz 3, 34 LXX).
Zapytam cię jeszcze o coś innego. Kto jest wyższy: ten, który służy
Bogu i składa Mu ofiarę, czy też ten, który nie pokłada w Nim ufności?
«A jaką ofiarę, ktoś powie, składa człowiek pokorny?» Posłuchaj, co mówi

15 Prawdopodobnie aluzja do Goliata - por. 1 Sm 17, 1-54.


16 Dosłownie: z którym jest w stanie wojny.
288 Jan C hryzostom

Dawid: „Ofiarą dla Boga jest duch skruszony, sercem pokornym i skruszo­
nym Bóg nie wzgardzi” (Ps 51, 19).
Czy zauważyłeś jego czystość? Przyjrzyj się także nieczystości
/pyszałka/: „Obrzydłe dla Pana serce wyniosłe” (Prz 16, 5). Poza tym Bóg
spogląda na poprzedniego: „Na kogo będę patrzył, powiada, [czy nie] na
tego, który jest cichy, łagodny i z drżeniem czci moje słowo” (Iz 66, 2).
/Pysznego/ zaś wloką z diabłem, gdyż będzie ponosił te same kary, co
i on. Dlatego Paweł powiedział: „Ażeby wbiwszy się w pychę nie wpadł
w diabelskie potępienie” (1 Tm 3, 6). Wszystko układa mu się inaczej, niż
chce. Chce być arogancki, aby go czczono, a sam doznaje największej
wzgardy. /Pyszni/ są najbardziej śmieszni, są nieprzyjaciółmi i wrogami
wszystkich, łatwą zdobyczą dla swych nieprzyjaciół, skłonni do gniewu,
nieczyści w oczach Boga.
Cóż może być gorszego niż to? Jest to szczyt zła. A cóż milszego niż
ludzie pokorni? Cóż szczęśliwszego, gdy są mili Bogu i pożądani? Oni
także cieszą się u ludzi największą sławą, wszyscy czczą ich jak ojców,
miłują jak braci, dopuszczają do siebie jak części własnego ciała.
{Uniżajmy się więc, abyśmy okazali się wielkimi}. Pycha bardzo
poniża. Ona poniżyła faraona. „Nie znam Pana” (Wj 5, 2) powiedział i stał
się gorszy niż muchy, żaby i szarańcza17, a potem wraz z wozami
i końmi został zatopiony w morzu (por. Wj 14, 26-28). Abraham zaś
mówił inaczej niż on: „Jestem pyłem i popiołem” (Rdz 18, 27) i zwyciężył
tysiące barbarzyńców, a wpadłszy w sam środek Egiptu odniósł zwycię­
stwo świetniejsze niż poprzedni i strzegąc zawsze tej cnoty, wciąż stawał
się większy. Dlatego wszędzie go sławią, wieńczą go i opowiadają o nim.
Faraon natomiast jest pyłem i popiołem (por. Rdz 18, 27), albo czymś
jeszcze nędzniejszym, jeśli [coś takiego] istnieje. Bóg bowiem niczym tak
się nie brzydzi jak wynoszeniem siebie samego ponad innych (\)7t£pr)(|)a-
via). Dlatego od początku {uczynił wszystko, aby tę żądzę wykorzenić.
Dlatego} staliśmy się śmiertelni, przebywamy w smutkach i utrapieniach.
Dlatego żyjemy w pracy, w mozole, ustawicznych zajęciach i kłopotach.
Pierwszy bowiem człowiek, marząc o równości z Bogiem, zgrzeszył
zarozumiałością (ćuroYoia). Dlatego nie zatrzymał nawet tego, co miał,
lecz utracił i to18.
Taka właśnie jest zarozumiałość. Nie tylko nie daje nam w życiu nic
dobrego, lecz nawet zabiera nam to, co mamy. Przeciwnie zaś pokora - nie
zabiera niczego z tego, co mamy, lecz nawet daje nam to, czego nie

17 Zapewne aluzja do plag egipskich - por. Wj 7, 14n.


18 Aluzja do grzechu Adama i do wypędzenia pierwszych ludzi z raju - por. Rdz 3.
Hom. LXV: Mt 20, 17-28 289

mamy. Za nią więc postępujmy, o nią się starajmy, abyśmy w tym życiu
doznawali czci, i przyszłej dostąpili chwały, z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem i Duchem Świętym chwała
i moc, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXVI: Mt 20, 29 - 21, 11
(PG 58, 625-632)

(20,29) Gdy wychodzili z Jerycha, towarzyszyły Mu wielkie tłumy ludzi.


(20, 30) A oto dwaj niewidomi, którzy siedzieli przy drodze, słysząc, że
Jezus przechodzi, zaczęli wołać: «Panie, ulituj się nad nami, synu Dawi­
da». (20, 31) [Tłum nastawał na nich, żeby umilkli; lecz oni jeszcze głoś­
niej wołali: «Panie, ulituj się nad nami, synu Dawida»].
1. Zwróć uwagę, skąd przybywa do Jerozolimy i gdzie przebywa przed­
tem. Jednakże najbardziej godne zastanowienia - jak mi się wydaje - jest
to, dlaczego wcześniej nie udał się stamtąd od razu do Galilei, tylko
poprzez Samarię (por. Mt 19, 1-2). Zostawiamy to miłośnikom badań. Jeśli
ktoś zechce zastanowić się nad tym dokładnie, odkryje, że Jan dobrze
przedstawia i podaje tego przyczynę (por. J 4, 1-4).
Pozostańmy przy naszym temacie i posłuchajmy co mówią niewidomi,
którzy byli lepsi od wielu ludzi widzących. Choć nie mieli nikogo, kto by
ich zaprowadził, ani nie mogli widzieć, że /Jezus/ jest blisko, to jednak
starali się zbliżyć do Niego, zaczęli wołać donośnym głosem, a pomimo
łajania tłumu jeszcze głośniej wołali (por. 20, 31). Taka właśnie jest
wytrwała dusza. Dzięki tym samym, którzy stawiają jej przeszkody, staje
się jeszcze bardziej wytrwała.
Chrystus pozwolił na to, aby ich łajali, po to, by ich gorliwość ujawniła
się jeszcze bardziej i abyś się dowiedział, że zasłużyli na uzdrowienie.
Dlatego nawet nie pyta ich: «Wierzycie?», co czyni w wielu przypadkach
(por. Mt 9, 28), gdyż ich wołanie oraz chęć zbliżenia się wystarczyły, aby
uczynić ich wiarę widoczną dla wszystkich.
Na tej podstawie ucz się, mój miły, że choćbyśmy byli bardzo mali
i wzgardzeni, jeśli z gorliwością udamy się do Boga, sami będziemy zdolni
wyjednać to, o co prosimy. Zauważ, że oni, chociaż nie mieli wśród
apostołów żadnego, który niczym adwokat wspierałby ich prośbę, i wielu
ich łajało, zdołali przełamać przeszkody oraz zbliżyć się do samego Jezusa.
Horn. LXVI: Mt 20, 29 - 21, 11 291

Ewangelista nie daje żadnego świadectwa, by [cnotliwy] sposób ich życia


dodawał im ufności1, lecz za wszystko wystarczała im gorliwość.
My również ich naśladujmy. Chociaż Bóg odkłada dar, choć wielu nas
odpędza, nie ustawajmy w prośbie. W ten sposób najszybciej zjednamy
sobie Boga. Zauważ, że nie osłabiło ich gorliwości ani ubóstwo, ani
ślepota, ani to, że ich nie usłuchał, ani to, że łajały ich tłumy, ani żadna
inna przeszkoda. Bo taka właśnie jest wytrwała i gorąca dusza.
Cóż na to [mówi] Chrystus? (20, 32) [Jezus przystanął], kazał ich
przywołać i zapytał: «Cóż chcecie, żebym wam uczynił?» (20, 33)
Odpowiedzieli Mu: «Panie, żeby się oczy nasze otworzyły». Dlaczego ich
pyta? Aby nikt nie pomyślał, że daje im coś innego, podczas gdy oni coś
innego chcą otrzymać. Jest to Jego stały zwyczaj: najpierw uczynić jawną
cnotę tych, którzy mają być uzdrowieni i ukazać ją wszystkim, a potem
dopiero leczyć. Po pierwsze dlatego, by również innych pobudzić do
gorliwości. Po drugie, by pokazać, że zasługują na otrzymanie takiego
daru. Tak samo postąpił wobec kobiety kananejskiej (por. Mt 15, 21-28),
wobec setnika (por. Mt 8, 5-13), wobec kobiety cierpiącej na krwotok (por.
Mt 9, 20-22). Ta dziwna kobieta nawet uprzedziła Pana, ale nie pominął
jej, a nawet po uzdrowieniu ją ujawnił. Zawsze więc usilnie stara się o to,
by ogłaszać dobre czyny ludzi zbliżających się do Niego i przedstawiać je
jako o wiele większe, niż były w rzeczywistości. To samo czyni również
tutaj.
Następnie, skoro powiedzieli, czego chcieli, (por. 20, 34A) wzruszyw­
szy się wewnętrznie nad nimi w swym miłosierdziu, dotknął ich. Ono jest
jedyną przyczyna uzdrawiania, ze względu na nie przyszedł na świat.
Chociaż było to dziełem miłosierdzia {i łaski}, szuka ludzi godnych. A że
byli godni, widać na podstawie tego: że wołali; że nie odeszli doznawszy
uzdrowienia, co czyni wielu, którzy są niewdzięczni po otrzymaniu
dobrodziejstw (por. np. Łk 17, 12-19). {Ale oni nie byli tacy: wytrwali
przed otrzymaniem daru, okazali wdzięczność po jego otrzymaniu}, gdyż
(20, 34B.) poszli za Nim.
(21,1) Gdy się przybliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze
Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch swych uczniów mówiąc: (21, 2) «Idźcie
do wsi, która jest przed wami, a [zaraz] znajdziecie oślicę uwiązaną i źre­
bię z nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie. (21, 3) A gdyby wam
kto co mówił, powiecie: ‘Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści'». (21, 4)

1 Tak tłumaczę greckie: 7toeppr|aiav piou o\)8eplav ortnoię papropei ó euayye^i-


axf|ę; J. Krystyniacki oddaje to: „Nie daje im świadectwa ewangelista, jakoby w stosun­
kach swojego życia znajdywali jaką otuchę” (t. III, s. 84).
292 J an C hryzostom

Stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka Zachariasza: (21, 5) Powiedz­
cie Córze Syjońskiej (Iz 62, 11): «Oto Król twój przychodzi do ciebie ła­
godny, siedzący osiołku i źrebięciu zdatnej do jarzma oślicy» (Za 9, 9).
Chociaż wcześniej często przychodził do Jerozolimy, jednak nigdy
z taką okazałością. Jaka jest tego przyczyna? Przedtem były początki Jego
działalności i ani On nie był bardzo znany, ani czas Jego męki bliski.
Dlatego nie czyniąc różnicy przebywał z nimi, owszem, nawet się ukrywał
(por. J 8, 59; 12, 36). Przecież tak występując, nie wzbudziłby podziwu,
a jeszcze pobudziłby ich do większego gniewu. Gdy zaś dał im wystarcza­
jący dowód swej mocy oraz krzyż był już u drzwi2, wtedy występuje
w większym blasku i czyni wszystko z większą okazałością. Miało to
wzbudzić w nich większy zapał. Wprawdzie mogło się to stać również na
początku, ale nie byłoby to ani tak pożyteczne, ani korzystne.
Zauważ i rozmyślaj nad tym, ile dzieje się cudów, ile proroctw się
spełnia. Powiedział: (21, 2) Znajdziecie oślicę; przepowiedział, że nikt nie
będzie [ich] powstrzymywał, ale że usłyszawszy, umilkną. To niemałe
oskarżenie przeciw Żydom, skoro nakłonił do oddania swojej własności -
i to za pośrednictwem uczniów - ludzi, których nigdy nie widział, nigdy
nie znał, a ci się nie sprzeciwiali; tamci natomiast, będąc świadkami Jego
cudów, nie zostali przekonani.

{Znaczenie zabrania osiołka bez żadnego oporu.


Zycie Chrystusa wzorem dla nas)
2. Nie myśl, że jest to mało znaczące zdarzenie. Któż nakłonił tych
ludzi, aby się nie sprzeciwiać, gdy zabierano im ich własność, choć sami
byli prawdopodobnie ubodzy jako rolnicy? Po cóż mówię: «Nie sprzeci­
wiać się»? W ogóle nie pytać, a jeśli nawet pytali, to zamilkli i zezwolili
[na to]. Oba przypadki były równie cudowne: zarówno wówczas, gdy nic
nie mówili, choć zabierano im zwierzęta, jak i wtedy, gdy przemówili,
a usłyszawszy, że: Pan ich potrzebuje, zezwolili i nie sprzeciwili się, i to
widząc nie Jego samego, ale Jego uczniów.
Tym samym poucza ich, że nawet Żydom mógł całkowicie przeszko­
dzić wbrew nim samym i uczynić ich niemymi, gdy chcieli na Niego
napaść3, ale nie chciał. Oprócz tego poucza uczniów o czymś innym: by
dać, czegokolwiek zażąda; choćby kazał dać życie (\|A)% f|), nawet je oddać
i się nie sprzeciwiać. Skoro usłuchali nieznajomi, tym bardziej oni powinni
wszystko [Mu] ofiarować.

2 To znaczy: bliski.
3 Zapewne aluzja do J 10, 31-39 lub do podobnych tego typu zdarzeń.
Hom. LXVI: Mt 20, 29 - 27, 11 293

Poza tym spełnił jeszcze inne podwójne proroctwo: jedno czynem, dru­
gie słowami. Jedno zostało spełnione czynem, przez siedzenie na oślicy,
drugie natomiast poprzez słowa proroka Zachariasza. Przepowiedział
bowiem, że Król będzie siedzieć na oślicy (por. Za 9, 9). A siedząc na niej
i spełniając proroctwo, daje znów początek innemu proroctwu, oznajmiając
poprzez swe czyny rzeczy przyszłe. W jaki sposób? Oznajmia przyszłe
powołanie «nieczystych ludów»4: że spocznie między nimi, że ulegną Mu
i pójdą za Nim; tak proroctwo następuje po proroctwie.
Mnie natomiast wydaje się, że nie tylko dlatego siedział na oślicy, lecz
także po to, by dać nam wzór postępowania ((j>iA,oao(|)ia). Nie tylko
spełniał proroctwa, nie tylko szczepił naukę prawdy, ale także tym samym
urządzał nasze życie, dając nam wszędzie koniecznie potrzebne wskazówki
i przez to wszystko prostując nasze życie. Dlatego również wtedy, gdy
miał się narodzić, nie szukał wspaniałego domu ani bogatej i znakomitej
matki, lecz wziął sobie [kobietę] ubogą, zaślubioną cieśli (por. Mt 13, 55);
rodzi się w szopie i daje się położyć w żłóbku (por. Łk 2, 7). Wybierając
sobie uczniów, nie wybrał mówców ani mędrców, bogatych ani szlachetne­
go rodu, ale ubogich, synów ubogich rodziców i pod każdym względem
ludzi nie znakomitych. Zastawiając stół, daje chleb jęczmienny (por. J 6,
9. 13), to znów każe uczniom kupować na rynku (por. J 4, 8; Mk 6, 37).
Przygotowując posłanie, czyni je z trawy (por. Mt 14, 19); używa prostej
odzieży, w niczym nie różniącej się od odzieży pospólstwa5, a domu
nawet nie miał (por. Mt 8, 20). Jeśli należało przenieść się z miejsca na
miejsce, czyni to idąc pieszo, a tak chodzi piechotą, że aż jest utrudzony
(por. J 4, 6). Do siedzenia nie potrzebuje krzesła ani oparcia pod głowę,
ale siada na ziemi, to na górze (por. Mt 5, 1), to znów u studni, (i to nie
tylko u studni, ale nawet samotny) i rozmawia z Samarytanką (por. J 4, 5-
42). Znów, gdy wyznacza nam miarę smutku, płacze cicho, gdy trzeba
było zapłakać (por. Łk 19, 41; J 11, 35). Jak powiedziałem, wszędzie daje
wskazówki i granice, jak daleko należy iść, ale nie dalej. Dlatego właśnie
również teraz, ponieważ się zdarzało, że niektórzy słabsi potrzebowali
zaprzęgu, również w tym wyznaczył miarę, pokazując, że nie konie ani
muły trzeba zaprzęgać i jeździć, lecz posługiwać się osłami; nie sięgać
dalej, ale zawsze trzymać się koniecznej potrzeby.
Przyjrzyjmy się też proroctwu wyrażonemu słowami i czynem. A jakie
jest to proroctwo? (por. 21,5) Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny,

4 Czyli pogan, którzy u Żydów uchodzili za nieczystych.


5 Por. Jan C hryzostom , RzHom 24, 4 (PG 60, 628 w. 3) wraz z przypisem 62 (Wyd.
Naukowe PAT; WAM 1998, t. 1/2, 380-381).
294 J an C hryzostom

jadący na zdatnej do jarzma [oślicy] i młodym osiołku (Za 9, 9). Nie


prowadzący z sobą taborów z wozami, jak inni królowie, ani nie ściągają­
cy podatków, szerzący postrach i prowadzący z sobą straż przyboczną, lecz
również w tym okazujący wielką skromność. Zapytaj Żyda, który król
wjechał do Jeruzalem na oślicy? Lecz nie mógłby wskazać innego, tylko
tego jednego.
Uczynił to, aby - jak powiedziałem - obwieścić z wyprzedzeniem
przyszłość. Poprzez oślątko oznacza Kościół i nowy lud, który niegdyś był
nieczysty, a potem, gdy Jezus na nim zasiadł, stał się czysty. Zauważ też,
że obraz wszędzie został zachowany, (por. 21, 6-7A) Uczniowie bowiem
uwalniają od jarzma [oślicę i oślę]. Przez apostołów powołani, przez
apostołów przyprowadzeni zostaliśmy my i oni. Ponieważ nasze zaszczytne
powołanie wzbudziło w nich zazdrość, dlatego oślica przedstawiona została
jako idąca za oślęciem. Gdy Chrystus zapanuje6 nad poganami, wtedy
i oni z zazdrości przyjdą. Paweł powiedział, podkreślając to: „Zatwardzia­
łość dotknęła tylko część Izraela, aż do czasu, gdy wejdzie [do Kościoła]
pełnia pogan. I tak cały Izrael będzie zbawiony” (Rz 11, 25-26). A że to
było proroctwo, wynika z tego, co [już] powiedziano. Bo prorok nie
oznaczyłby wieku oślicy z taką dokładnością7, gdyby tak nie było.
Wskazują na to nie tylko te słowa, lecz również to, że apostołowie
z łatwością przyprowadzają /oślątko/. Podobnie jak tu nikt nie sprzeciwił
się zabraniu /zwierząt/, tak samo w odniesieniu do pogan: nikt z tych,
którzy nimi wpierw rządzili, nie mógł temu przeszkodzić, (por. 21, 7B.)
A nie siedzi na samym oślęciu, lecz na odzieniu apostołów. Gdy wzięli
oślątko, oddają już wszystko, jak powiedział to również Paweł: „Ja zaś
bardzo chętnie poniosę wydatki i nawet siebie samego wydam za wasze
dusze” (2 Kor 12, 15).
Zauważ łagodność oślątka. Nie będąc jeszcze ujarzmione i nie znając
uzdy, nie skakało, lecz spokojnie szło. I to również było przepowiednią
przyszłości, wskazującą uległość ludów oraz ogólną ich przemianę w stro­
nę porządku. Wszystko sprawiły owe słowa: (21, 2) Odwiążcie je i przy­
prowadźcie do Mnie, w ten sposób to, co było w nieładzie, uporządkowało
się, a to, co było nieczyste, stało się czyste.

6 Dosłownie: zasiądzie (KCcGioai).


7 Zapewne aluzja do jarzma niewoli Prawa Mojżesza - por. np. Ga 5, 1. 18.
Horn. LXVI: Mt 20, 29 - 21, 11 295

(Cel triumfalnego wjazdu Chrystusa. Porównanie wielkości jałmużny


udzielanej przez Antiocheńczyków z ich majątkami)
3. Zauważ przyziemność Żydów. Tyle cudów uczynił, a nigdy Go tak
nie podziwiali; podziwiają Go wtedy, kiedy widzą zbiegające się tłumy.
[(21, 8) A ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni obcinali gałązki
z drzew i ścielili na drodze. (21, 9) A tłumy, które Go poprzedzały i które
szły za Nim, wołały głośno: «Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony
Ten, który przychodzi w imię Pańskie! (Ps 118, 26) Hosanna na wysokoś­
ciach! (21,10A) Gdy wjechał do Jerozolimy] (21,10B.) poruszyło się całe
miasto i pytano: «Kto to jest?» (21, 11) A tłumy odpowiadały: «To jest
prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei». Wówczas, gdy wydawało się, że
mówią coś wielkiego, ich myśl była przyziemna, niska oraz przybita do
ziemi.
/Chrystus/ czynił tak nie po to, by pokazać się w jakimś przepychu,
lecz - jak powiedziałem - aby zarazem spełnić proroctwo, uczyć pokory
((|>iA,OGO<j)ia) i równocześnie pocieszyć uczniów, którzy zasmucili się Jego
śmiercią (po. Mt 17, 23), przez pokazanie, że sam dobrowolnie będzie to
wszystko cierpieć. Ty natomiast podziwiaj dokładność proroka, jak
wszystko przepowiedział. Jedno przepowiedział Dawid8, drugie Zacha­
riasz9. Czyńmy tak i my, śpiewajmy pieśni, oddajmy nasze odzienia tym,
którzy Go niosą. Na cóż zasłużymy sobie - (por. 21, 7-8) skoro jedni
włożyli swe odzienie na oślicę, na której jechał; inni zaś słali swe szaty
pod jej nogi - jeśli nie okażemy nawet w taki sposób swej szczodrobliwoś­
ci, widząc Go nagim a nie mając nakazu, by zdjąć z siebie szaty, lecz aby
dać ze swych dostatków? (por. 21, 9) Skoro tamci idą za Nim, z tyłu
i z przodu, a my omijamy Go i odtrącamy nawet wtedy, gdy się do nas
zbliża? Na jakąż karę zasługuje takie postępowanie? Na jaką pomstę? Pan
zbliża się do ciebie z prośbą, a ty nawet nie chcesz wysłuchać prośby, lecz
łajesz Go i czynisz Mu wyrzuty, i to usłyszawszy takie słowa. Jeśli dając
jeden chleb i trochę pieniędzy10 jesteś tak wybredny, lekceważący
i opieszały, to jaki byś był, gdyby wypadło ci dać wszystko?
Czy nie widzisz, jak hojni są ludzie w teatrze, ile pieniędzy wyrzucają
na nierządnice? Ty natomiast [nie dajesz] nawet połowy z tego, a często
ani drobniutkiej cząsteczki. Tymczasem diabeł, przygotowując dla nas
piekło, każe dać pierwszemu lepszemu, i ty dajesz. Chrystus natomiast,

x Zapewne aluzja do Ps 118, 26 przytoczonego w Mt 21, 9; por. także Mt 23, 39.


9 Aluzja do Za 9, 9 przytoczonego w Mt 21, 5.
10 Słowa te potwierdzają zwyczaj udzielania jałmużny zarówno w żywności, jak
i w pieniądzach.
296 J an C hryzostom

obiecując niebo, [prosi dać] ubogim, a ty nie tylko nie dajesz, ale [ich]
nawet znieważasz. Wolisz raczej słuchać diabła, aby być ukaranym, aniżeli
dać się przekonać Chrystusowi i zostać zbawionym. I cóż może być gorsze
niż ta głupota? Diabeł gotuje piekło, /Jezus/ - niebo. Wy porzucacie
Chrystusa i biegniecie za tamtym. Odprawiacie /Jezusa/, gdy się zbliża,
przywołujecie zaś tamtego, chociaż jest od was z dala. Jest to tak samo,
jakby Król w purpurze i koronie [was] nie nakłonił, a przekonał łotr,
potrząsając mieczem i grożąc śmiercią.
Moi mili, miejmy to na uwadze i przejrzyjmy wreszcie [na oczy], choć
już późno, i się opamiętajmy! Ja już wstydzę się mówić do was o jałmuż­
nie, ponieważ tak często mówiłem o tej sprawie11, bez zauważalnego
skutku. Daliście coś tam więcej, lecz nie tyle, ile ja bym sobie życzył.
Widzę, że siejecie, ale nie szczodrą ręką. Dlatego też boję się, abyście
skąpo nie zbierali (por. 2 Kor 9, 6). Że zaś siejemy skąpo, przyjrzyjmy się,
jeśli chcecie, kogo jest w mieście więcej, ubogich, bogatych czy tych,
którzy nie są ani ubodzy, ani bogaci, lecz znajdują się pośrodku. Ubodzy
stanowią dziesiątą część, bogaci dziesiątą, reszta znajduje się pośrodku.
Podzielmy całą liczbę ludności miasta112 przez liczbę ubogich, a zoba­
czycie, jak wielki wstyd dla was. Mało jest ludzi bardzo bogatych, ale
wielu takich, którzy idą po nich; ubogich natomiast o wiele mniej aniżeli
tych. A jednak wielu z nich kładzie się spać z pustym żołądkiem, choć tak
wielu jest ludzi, którzy mogliby nakarmić głodnych nie dlatego, żeby ci,
którzy mają, nie mogli z łatwością dostarczyć im tego, co potrzeba, lecz
dlatego, że są okrutni i nieludzcy. Gdyby bogaci i ci, którzy mają średni
majątek, podzielili między siebie tych, którzy potrzebują chleba i odzieży,
to zaledwie jeden ubogi wypadałby na pięćdziesięciu a może nawet na stu.
A jednak żyją oni w nędzy, mimo tak wielkiej liczby tych, którzy mogą
dostarczyć potrzebnych rzeczy. Abyś poznał ich nieludzkość, zwróć uwagę,
ile Kościół - mający tyle dochodu co jeden z tych bogaczy i jeden
człowiek posiadający średni majątek - utrzymuje dziennie wdów, ile
kobiet, które ślubowały dziewictwo. Lista ich osiąga liczbę około trzech
tysięcy. Prócz nich codziennie wspiera uwięzionych, chorych leżących
w szpitalach, zdrowych, obcych, kaleki oraz siedzących przy ołtarzu

11 Jan Chryzostom wspominał w poprzednich homiliach o jałmużnie: zob. MtHom 4,


9. 12; 5, 5; 11, 7; 15, 2. 3; 16, 9; 19, 1. 3; 20, 1-4; 21 ,4 ; 22, 3; 23, 10 (ostatni akapit); 27,
4; 3 1 ,4 ; 32, 6. 8; 35, 3-5; 36, 4; 39, 3. 4; 41, 4; 45, 3; 46, 4; 47, 4; 50, 4; 51, 5; 52, 3-5;
57, 4; 64, 4; 65, 4. Warto dodać, że często mówił także o miłosierdziu i litości wobec ludzi
biednych i potrzebujących. (Tłustym drukiem wyróżniono ważniejsze miejsca).
12 Według J. K rystyniackiego mowa tu tylko o chrześcijanach (t. III s. 89 przypis *).
Hom. LXVI: Mt 20, 29 -2 1 , 11 297

w celu otrzymania pożywienia i odzieży, którzy przychodzą co dzień przy­


padkowo; a mimo to mienie Kościoła się nie zmniejszyło. Gdyby tylko
dziesięcioro ludzi chciało ponieść takie wydatki, nie byłoby żadnego
ubogiego.
4. «A co odziedziczyłyby po nas, ktoś powie, nasze dzieci?» Gdyby ich
mienie składało się w niebie, pozostałby im kapitał, a dochód byłby z kolei
większy. Ale tak nie chcecie? To dajcie choć połowę, choć trzecią część,
choć czwartą, choćby dziesiątą. Nasze miasto mogłoby za łaską Bożą wy­
żywić ubogich dziesięciu miast. Jeśli chcecie, obliczmy to! Nie potrzeba
nawet obliczenia, bo okazuje się samo, jak ten czyn jest łatwy. Zwróćcie
uwagę, jak wielkie wydatki ponosi często dla miasta jeden dom, i nie
ociąga się, i często nawet ani trochę tego nie czuje. Gdyby każdy bogaty
człowiek chciał czynić taki wydatek na biednych, w krótkim czasie zdo­
byłby sobie niebo.
Jakże dostąpimy przebaczenia, jakże będziemy mieć choć cień uspra­
wiedliwienia, jeśli z tego, z czym przy śmierci z konieczności się rozsta­
niemy, nie udzielamy ubogim nawet z taką szczodrością, z jaką inni akto­
rom, i to pomimo tego, że mamy stąd zbierać tak wielkie owoce? Choć­
byśmy zawsze tutaj pozostawali, mimo to nie należałoby żałować tego
pięknego wydatku. Skoro zaś odejdziemy stąd w krótkim czasie, i ogoło­
ceni ze wszystkiego zostaniemy porwani, jakże się usprawiedliwimy, jeśli
nawet cierpiącym głód i nędzę nie udzielamy z naszych dochodów? Nie
żądam od ciebie, byś umniejszał swój majątek. Nie dlatego, żebym tego
nie chciał, lecz że widzę, jak bardzo się ociągasz. Nie tego więc żądam,
lecz udzielaj z dochodów bez ich oddawania. Wystarczy ci, gdy pieniądze
płyną do ciebie z dochodów niby z jakiegoś źródła. Dopuść ubogich do
uczestnictwa i bądź dobrym szafarzem tego, co dał ci Bóg.
«Ale, ktoś powie, ja płacę podatki». Dlatego więc, że tu nikt cię nie
zmusza, nic sobie z tego nie robisz? Nie masz odwagi sprzeciwić się
tamtemu, który zabiera ci gwałtem i z hałasem, bez względu na to czy
ziemia urodzi, czy nie. Natomiast nie odpowiadasz nawet słowem Temu,
który jest tak łagodny, który żąda wtedy, gdy ziemia zrodziła? A któż
wybawi cię z owych nieznośnych mąk? Nie masz nikogo. Jeśli bowiem tu
pilnie opłacasz podatki, bo bardzo ciężka kara dosięga tych, którzy nie
płacą, to weź pod uwagę, że również tam czeka cię jeszcze cięższa [ka­
ra]: nie utrata wolności, nie więzienie, ale ogień wieczny (por. Mt 18,
8; 25, 41).
Najpierw więc spłaćmy pod każdym względem ten podatek. Bo wielka
łatwość, większa nagroda, większy zysk; a cięższa kara, gdy będziemy
postępować nieuczciwie. Bo czeka nas kara nie mająca końca. Jeśli
298 J an C hryzostom

mówisz mi o wojsku, które walczy w twej obronie przeciw barbarzyńcom,


to tutaj jest wojsko - wojsko złożone z ubogich i wojna, którą prowadzą
za ciebie ubodzy. Gdy otrzymują, wówczas swymi modlitwami przejednują
Boga. Zamiast barbarzyńskich napadów odpierają ataki demonów. Nie do­
puszczają, by zły [demon]13 stał się silny i ustawicznie nacierał, lecz
podkopują jego siłę.
5. Widząc, jak ci «żołnierze» każdego dnia walczą za ciebie z diabłem
modlitwami i prośbami, pobieraj od siebie samego ten piękny podatek:
pożywienie dla nich. Ten Król, będąc łaskawy, nie ustanowił ci poborców,
ale chce, byś sam płacił dobrowolnie. Przyjmuje, choćbyś dawał małymi
cząstkami. Choćbyś z powodu braku zapłacił po długim czasie, nie ponagla
tego, kto nie ma.
Nie lekceważmy Jego cierpliwości, lecz zaskarbiajmy sobie: nie Jego
gniew, lecz zbawienie; nie śmierć, lecz życie; nie karę i męki, lecz cześć
i korony. Tu nie trzeba płacić za przewóz datków, tu nie trzeba się trudzić
dla zbierania pieniędzy. To, co dajesz, Pan sam zanosi do nieba. On sam
załatwia za ciebie bardziej dochodowy interes. Tu nie można znaleźć
posłańca, który zaniósłby dar. Tylko daj, a dar zaraz się przenosi. Nie po
to, by inni żołnierze mieli wyżywienie, lecz aby zachował się dla ciebie
z wielkim zyskiem. Bo co dasz tu, tego nie można odebrać z powrotem;
tam natomiast odbierzesz z powrotem z wielką czcią i osiągniesz duchowe
zyski. To, co dajesz tutaj, ściągają jako rzeczy należne od ciebie; tam
natomiast stanowi to korzyść, pożyczkę i dług.
Gdyż Bóg daje ci zapis dłużny. „Pożycza samemu Panu, powiada
[Pismo], kto dla biednych jest życzliwy” (Prz 19, 17). Dał ci zastaw
i poręczycieli, i to chociaż jest Bogiem. Jaki zastaw? To, co masz w tym
życiu, rzeczy zmysłowe i duchowe jako wstęp do przyszłych. Dlaczego
zwlekasz i się ociągasz, kiedyś już tyle otrzymał i jeszcze tyle oczekujesz?
Idzie przecież o to, co otrzymałeś: Bóg sam ulepił ci ciało i sam dał ci
duszę. Ciebie jednego wśród stworzeń na ziemi uszlachetnił mową, uczynił
cię panem wszystkich rzeczy widzialnych, dał ci poznanie samego siebie,
wydał za ciebie swego Syna, dał ci chrzest mieszczący w sobie tyle łask,
obiecał ci niebo i niewypowiedziane dobra. Otrzymawszy tyle dóbr, a tyle
mając jeszcze otrzymać (znów będę mówić o tym samym), skąpisz zniko­
mych dóbr? Jakież otrzymasz przebaczenie?

13 Jan Chryzostom używa tu określenia tóv 7tovrjpóv; unikam jednak tłumaczenia go


przez «Zły» z dużej litery, gdyż diabeł nie jest z natury zły, lecz z wyboru i w żadnym
razie nie jest przeciwieństwem Dobrego Boga. J. Krystyniacki tłumaczy to: «napady
szatańskie» oraz «szatan» (t. III s. 90).
Hom. LXVI: Mt 20, 2 9 - 21, 11 299

Zawsze oglądasz się na swe dzieci i ociągasz się z datkiem przez


wzgląd na nie? Wychowaj także je, aby szukały takich zysków. Gdybyś
miał pożyczone komuś pieniądze, które przynosiłyby ci dochód, a dłużnik
byłby uczciwy, tysiąc razy byś wolał zamiast złota zostawić synowi zapis
dłużny, aby miał z tego wielkie dochody, a nie był zmuszony oglądać się
i szukać innych, którym mógłby pożyczyć. I teraz również daj dzieciom
ten zapis dłużny - zostaw im Boga jako dłużnika. Nie sprzedajesz posia­
dłości ziemskich i nie dajesz dzieciom, lecz zostawiasz je, aby przynosiły
dochody i aby przez to powiększał się ich majątek, a boisz się zostawić to
pismo dłużne, przynoszące ci tak wielkie zyski, korzystniejsze od wszelkiej
roli i dochodów? Jakaż by to była głupota i cóż za szaleństwo! Przecież
czynisz to ze świadomością, że chociaż zostawisz ów zapis dłużny dzie­
ciom, to sam także zabierzesz go z sobą, gdy umrzesz.
Takie są rzeczy duchowe: mają w sobie wielką obfitość. Nie bądźmy
więc nikczemni, nie bądźmy srodzy i nieludzcy na szkodę samych siebie,
lecz zajmijmy się tym przynoszącym zyski handlem, abyśmy je sami
z sobą zabrali i zostawili naszym dzieciom oraz dostąpili przyszłych dóbr,
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem
i Duchem Świętym chwała, moc i cześć, teraz, zawsze i na wieki wieków.
Amen.
HOMILIA LXVII: Mt 21, 12-32
(PG 58, 631-640)

(21,12) A Jezus wszedł do świątyni i wyrzucił wszystkich sprzedających


i kupujących w świątyni; powywracał stoły zmieniających pieniądze oraz
ławki tych, którzy sprzedawali gołębie. (21, 13) I rzekł do nich: «Napisane
jest: Mój dom ma być domem modlitwy (Iz 56, 7); a wy czynicie z niego
jaskinię zbójców» (Jr 7, 11).
1. Mówi tak również Jan (por. J 2, 14-16), lecz on na początku
ewangelii, a ten na końcu. Prawdopodobnie różnica ta wynika z tego, że
stało się to po raz drugi i kiedy indziej. Widać to zarówno na podstawie
czasu, jak i odpowiedzi. Tam bowiem stało się to w czasie Paschy (por.
J 2, 13), a tu na długo przed Paschą. Tam Żydzi mówią: „Jakim znakiem
wykażesz się wobec nas” (J 2, 18), tu natomiast milczą, bo już wszyscy
Go podziwiali.
Dlatego wina Żydów jest większa, że pomimo tego, iż raz i drugi to
uczynił1, pozostawali przy swym kupiectwie i nazywali Go bezbożnikiem.
Przecież również na tej podstawie powinni byli poznać Jego cześć dla Ojca
i Jego własną moc. Bo i cuda czynił, i widzieli, że Jego czyny zgadzały
się z Jego nauką. Pomimo to nie posłuchali Go, ale się oburzali, chociaż
słyszeli głos wołającego proroka i ogłaszały Go ponad możliwości swego
wieku dzieci (por. 21, 15). Dlatego sam przytacza jako ich oskarżenie
Izajasza mówiącego: (21, 13) Dom mój będzie nazwany domem modlitwy'
(Iz 56, 7). Swą moc okazuje nie tylko w ten sposób, ale także przez
uzdrowienie różnych chorób. (21, 14) [W świątyni] podeszli do Niego,
powiada, niewidomi i chromi, i uzdrowił ich. W ten sposób objawia swoją
władzę i moc. (por. 21, 15)12 Lecz tamci mimo to nie posłuchali, lecz po

1 Oczywiście przy założeniu, że relacja Mt 21, 12n dotyczy innego zdarzenia aniżeli
relacja J 2, 13n.
2 Wiersz M t 21, 15 brzmi: Arcykapłani i uczeni w Piśmie - widząc cuda, które uczynił,
i dzieci wołające w świątyni: «Hosanna Synowi Dawida» - oburzyli się.
Horn. LXVII: Mt 21, 12-32 301

innych cudach, słysząc, jak ogłaszały Go dzieci, gniewali się i (por. 21,
16A) mówili [do Niego]: (21, 16B) «Nie słyszysz, co one mówią?3 Ale to
Chrystus powinien był im powiedzieć: «Czy nie słyszycie, co one mó­
wią?», bo wznosiły Mu pienia jak Bogu.
Cóż na to /Jezus/? Ponieważ sprzeciwiali się rzeczom oczywistym, karci
ich bardziej surowo, mówiąc: (21, 16D.) Czy nigdy nie czytaliście: Z ust
niemowląt i ssących zgotowałeś sobie chwałę? (Ps 8, 3 LXX). I dobrze
rzekł: Z ust. Ich słowa nie były wyrazem ich myśli, lecz Jego moc kiero­
wała ich niedojrzałym językiem.
Było to także figurą (TÓrcoę) pogan, którzy od razu szczebiocąc głosili
wielkie rzeczy ze zrozumieniem i wiarą. Wynikała stąd niemała pociecha
dla apostołów. Aby się nie obawiali, w jaki sposób, będąc ludźmi prosty­
mi, będą mogli głosić tę naukę, dzieci zawczasu pozbawiają ich wszelkiej
obawy, pokazując, że Ten, który podsunął tę pieśń dzieciom, również i im
podda to, co będą mieć mówić (por. Mt 10, 19-20).
Cud ten pokazał nie tylko to, ale także, że On jest stworzycielem
świata. Dzieci, choć w niedojrzałym wieku, głosiły radosne nowiny zgodne
z tymi z wysoka; mężczyźni natomiast - rzeczy pełne głupoty i szaleństwa.
Taka jest właśnie złość.
Skoro było tak wiele rzeczy, które ich pobudzały: tłumy, wypędzenie
sprzedających, cuda., dzieci, (por. 21, 17)4, znów ich opuszcza, aby
uśmierzyć ich zaciekłą złość, nie chcąc rozpocząć nauki, aby kipiąc ze
złości, nie oburzali się jeszcze bardziej na Jego słowa.
(21, 18) Wracajcie rano do miasta, uczuł głód. Dlaczego rano był
głodny? Jego uczucie objawia się wtedy, gdy zezwala na to ciału. (21,
19A) A widząc drzewo figowe przy drodze, podszedł ku niemu, lecz nic na
nim nie znalazł oprócz liści. [(21, 19B.) I rzekł do niego: «Niech już nigdy
nie rodzi się z ciebie owoc». I drzewo figowe natychmiast uschło. (21, 20)
A uczniowie, widząc to, pytali ze zdumieniem: «Jak mogło drzewo figowe
tak od razu uschnąć?» (21, 21) Jezus im odpowiedział: «Zaprawdę powia­
dam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę, a nie zwątpicie, to nie tylko z figo­
wym drzewem to uczynicie, ale nawet jeśli powiecie tej górze: ’Podnieś się
i rzuć się w morze’, stanie się. (21, 22) I otrzymacie wszystko, o co na
modlitwie z wiarą prosić będziecie»].
Inny ewangelista powiada: „Gdyż nie był to czas [na figi]” (por. Mk
11, 13D.). Jeśli nie był to czas, to czemu tenże ewangelista mówi:

3 Brak wiersza Mt 21, 16C: A Jezus im odpowiedział: «Tak jest».


4 Wiersz Mt 21, 17: Z lym ich pozostawił, wyszedł poza miasto do Betanii i tam
zanocował.
302 J an C hryzostom

„Podszedł zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim” (por. Mk 11, 13B).
Z tego wynika, że było to przypuszczenie uczniów, którzy jeszcze byli
mniej doskonali. Ewangeliści bowiem często opisują to, co myśleli
uczniowie.
Podobnie jak to było ich przypuszczeniem, tak samo ich opinia, że je
przeklął, ponieważ nie miało owoców, (por. 21, 19B.) Dlaczego więc je
przeklął5? Ze względu na uczniów, by ufali. Skoro zawsze czynił dobrze,
a nikogo nie ukarał, należało także dać dowód swej karzącej mocy, aby
uczniowie i Żydzi wiedzieli, że chociaż mógł zniszczyć tych, którzy Go
mieli ukrzyżować, zezwala na to dobrowolnie i ich nie niszczy. Nie chciał
zaś tego okazać na ludziach, dlatego względem drzewa dał dowód swej
karzącej mocy. Jeśli spełnia się coś takiego wobec drzew, miejsc i zwie­
rząt, to nie roztrząsaj tego ciekawie i nie mów: «Czy słusznie sprawił, że
figa uschła, jeśli nie był to czas na figi?» Takie wypowiedzi świadczą
0 najgłupszej gadatliwości. Popatrz na cud, podziwiaj i oddaj chwałę
Temu, który ten cud zdziałał.
Wielu myślało w ten sposób także w odniesieniu do świń utopionych
w morzu (por. Mt 8, 28-34), odmawiając temu czynowi słuszności.
1 w tym przypadku nie należy ich słuchać, bo były to nierozumne zwie­
rzęta pozbawione duszy, podobnie jak tu drzewo. Czemu więc nadał temu
czynowi taką formę i dlaczego jest to powód przekleństwa? Jak powiedzia­
łem wyżej, to było mniemanie uczniów. Jeśli nie był to jeszcze czas, to
daremnie utrzymują niektórzy, że wyrażone tu zostało Prawo. Bo jego
owocem była wiara, a wtedy był czas na ten owoc, i ono go wydało. „Pod­
nieście oczy i popatrzcie na pola, powiada, jak bieleją na żniwo” (J 4, 35),
oraz: „Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili”
(Jv4, 38).
2. Nic takiego tu nie wyraził, ale - jak powiedziałem wyżej - pokazuje
swą karzącą moc. Wyrażają to słowa: „Bo nie był to czas” (por. Mk 11,
13D). Pokazuje wyraźnie, że właśnie dlatego podszedł [do tego drzewa],
a nie z powodu głodu, lecz ze względu na uczniów, którzy bardzo się
zdumieli (por. 21, 20), mimo że uczynił już wiele większych cudów. Było
to jednak, jak powiedziałem, coś nowego. Po raz pierwszy bowiem okazał
swą karzącą moc. Dlatego uczynił to nie wobec innego drzewa, lecz wobec
takiego, które posiada najwięcej wilgoci ze wszystkich, aby i na tej
podstawie cud okazał się większy.

5 Przeklął (od: KaTnpaaco) - por. Mk 11, 21.


Horn. LXVII: Mt 21, 12-32 303

Posłuchaj tego, co mówi dalej, abyś się dowiedział, że stało się to ze


względu na /uczniów/, aby umocnić ich w wierze. Cóż mówi? (por. 21,
21A) «Wy także będziecie czynić większe cuda (por. J 14, 12), jeśli ze­
chcecie wierzyć i ufać modlitwie (por. 21, 22)». Czy widzisz, że wszystko
stało się przez wzgląd na nich, aby nie obawiali się i nie lękali zasadzek?
Dlatego podkreśla to po raz drugi, aby przywiązać ich do modlitwy i do
wiary. (por. 21, 21B.) «Nie tylko to uczynicie, powiada, lecz także bę­
dziecie przenosić góry i czynić inne, większe rzeczy, (por. 21, 22) jeśli
będziecie pokładać ufność w wierze i w modlitwie».
(por. 21, 23A) Lecz Żydzi, objęci zarozumiałością i pychą, pytają Go:
(21, 23B.) Jakim prawem to czynisz? [I kto Ci dał tę władzę?] Skoro nie
mogli niczego zarzucić cudom, zarzucają Mu chęć poprawy kupczących
w świątyni (por. 21, 12-13). U Jana również o to pytają, choć nie tymi
słowami, lecz w tym samym sensie. Mówią bowiem: „Jakim znakiem wy­
każesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?” (J 2, 18). Tam daje im
odpowiedź, mówiąc: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę
ją na nowo” (J 2, 19). Tu zaś stawia ich w kłopotliwej sytuacji (por. 21,
24-26). Z tego wynika, że wtedy był to początek i wstęp do cudów, tu
natomiast - koniec6. A to, co mówią, znaczy: «Cóż to? Czy zająłeś
katedrę nauczycielską? Czy obrano cię kapłanem, że okazałeś taką
władzę?» Chociaż nie uczynił niczego zarozumiałego, lecz okazał troskę
o poszanowanie świątyni (por. 21, 12-13), to jednak oni, nie mogąc
powiedzieć nic przeciwko temu, właśnie na tym opierają swą skargę. Gdy
wypędzał ich [ze świątyni], nie mieli odwagi powiedzieć niczego
przeciwko temu przez wzgląd na Jego cuda, lecz gdy Go ujrzeli, wtedy
czynią Mu wyrzuty7.
Cóż na to /Jezus/? Dając do zrozumienia, że mogliby poznać Jego moc,
gdyby chcieli, nie odpowiada im od razu, (por. 21, 24) lecz stawia im ze
swej strony pytanie, mówiąc: (21, 25A) Skąd pochodzi chrzest Janowy:
z nieba czy od łudzi? A jakiż to ma z tym związek? Ma, i to bardzo ścisły,
(por. 21, 25B) Gdyby odpowiedzieli, że z nieba, to powiedziałby im: (21,

6 Jan Chryzostom jest przekonany, że relacje dotyczące wyrzucenia przekupniów ze


świątyni (Mt 21, 12n oraz J 2, 13n) odnoszą się do dwóch różnych zdarzeń.
7 Jan Chryzostom zestawia tu wiersze Mt 21, 12 (Jezus wszedł do świątyni i wyrzucił
wszystkich sprzedających) oraz Mt 21, 23 (Jezus przyszedł do świątyni i nauczał).
Parafrazowane wiersze brzmią: (21, 23A) Gdy przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili
do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem , tu następuje cytowany w homilii wiersz (21,
23B.) ; oraz: (21, 24) Jezus im odpowiedział: «Ja też zadam wam jedno pytanie: jeśli
odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię.
304 J an C hryzostom

25C.) Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?%Gdyby uwierzyli, nie pytaliby


0 to. Bo o Nim właśnie Jan powiedział: „Któremu nie jestem godzien roz­
wiązać rzemyka u sandałów” (Łk 3, 16); oraz: „Oto Baranek Boży, który
gładzi grzech świata” (J 1, 29); {oraz: „On jest Synem Bożym” (J 1,34)};
i: „Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi” (J 3, 31); oraz: „Ma
On wiejadło w ręku i oczyści swoje klepisko” (Mt 3, 12). Gdyby uwierzyli
Janowi, nic by im nie przeszkadzało, jaką mocą to czyni.
Dalej, ponieważ podstępnie mówili: (21, 27A) [Odpowiedzieli więc
Jezusowi:] «Nie wiemy», nie powiedział im: «1 Ja również nie wiem»,
(por. 21, 27B) lecz co? (21, 27C.) Więc i Ja wam nie powiem, [jakim
prawem to czynię]. Jeśli nie wiedzieli, to powinni byli pozwolić się
nauczyć, ale skoro działali złośliwie, słusznie im nie odpowiada. Dlaczego
nie powiedzieli, że chrzest był od ludzi? Bo, powiada, (por. 21, 26) że
„bali się tłumów” (por. Mt 21,46 oraz Mk 11, 32). Widzisz przewrotność
serca? Zawsze czynią wszystko dla ludzi, a nie zważają na Boga. Nawet
Jana bali się ze względu na nich, nie szanowali przecież wcale tego męża,
jedynie ze względu na ludzi; a Chrystusowi nie chcieli wierzyć ze względu
na ludzi9 - to właśnie było początkiem wszelkiego ich zła.
Następnie /Jezus/ mówi: (21, 28) Co myślicie? Pewien człowiek miał
dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: «[Dziecko], idź dzisiaj
1pracuj w winnicy». (21, 29) Ten odpowiedział: «Nie chcę». Później
jednak opamiętał się i poszedł. (21, 30) Zwrócił się do drugiego i to samo
powiedział. Ten odparł: «Idę, panie», lecz nie poszedł. (21, 31A) Któryż
z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: «Ten pierwszy»,0. Znów
karci ich poprzez przypowieść, wskazując nieznacznie na ich niegodziwość
i na uległość wzgardzonych narodów. Ci dwaj synowie oznaczają to, co
sprawdziło się na Żydach oraz na poganach. /Ci ostatni/ bowiem, nie
obiecawszy posłuszeństwa ani nie usłyszawszy nic o Prawie, czynem
okazali swe posłuszeństwo. /Żydzi/ zaś, oświadczywszy: „Uczynimy
wszystko, co Pan nakazał” (Wj 19, 8), nie byli posłuszni czynem. Aby
więc nie sądzili, że Prawo coś im pomoże, pokazuje, że ono właśnie ich
potępia. To samo powiada Paweł: „Nie ci bowiem, którzy przysłuchują się
czytaniu Prawa, są sprawiedliwi wobec Boga, ale ci, którzy Prawo

x Brak wiersza Mt 21, 26: A jeśli powiemy: «od ludzi» - boimy się tłumu, bo wszyscy
uważają Jana za proroka.
9 Warto uzupełnić, że w obawie przed tłumem bali się pochwycić Jezusa - por. poniżej
Mt 21, 46.
10 W BT występuje inna kolejność tych wierszy. GNT wskazuje na istnienie różnych
wersji tego fragmentu. Wersja Jana Chryzostoma zgodna jest z wersją proponowaną
w GNT.
Horn. LXVU: Mt 21, 12-32 305

wypełniają, zostaną usprawiedliwieni” (Rz 2, 13). Dlatego, aby skłonić ich


do osądzenia samych siebie, sprawił to, że sami wydali wyrok; czyni to też
w następnej przypowieści o winnicy (por. Mt 21, 33-46).
3. A żeby się tak stało, wyprowadza zarzut od innej osoby. Ponieważ
nie chcieli przyznać wprost, to już poprzez przypowieść naprowadza ich
na to, na co chciał. Gdy wydali sąd, nie rozumiejąc Jego słów, wtedy
objawia to, co zostało wskazane niewyraźnie, (por. 21, 31B) Mówi
bowiem: (21, 31C.) [Zaprawdę powiadam wam:] Celnicy i nierządnice
wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. (21, 32) Przyszedł do was
Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś
i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie
opamiętaliście się, aby mu uwierzyć. Gdyby wcześniej powiedział wprost:
Nierządnice wchodzą przed wami, mowa wydawałaby się dla nich przykra.
Natomiast, skoro powiedział tak po wypowiedzeniu przez nich osądu (por.
21, 27A), nie wydaje się to przykre.
Dlatego wymienia również przyczynę. A jakaż to jest przyczyna?
Przyszedł do was Jan, powiada, a nie «do nich»; i nie tylko to, ale też:
Drogą sprawiedliwości. Nie możecie nawet zasłaniać się tym, że nie starał
się i nie robił nic dobrego, lecz zarówno życie jego było nieskazitelne, jak
i dbałość jego wielka, a nie usłuchaliście go. Oprócz tego podnosi jeszcze
inny zarzut, że celnicy usłuchali. Potem jeszcze inny: «Wy nawet po nich
nie. A powinniście byli przed nimi». To, że nie usłuchali nawet po nich,
nie zasługiwało na żadne przebaczenie. Niesłychana była zarówno pochwa­
ła jednych, jak i oskarżenie drugich11. «Przyszedł do was, a nie przyjęliś­
cie go; do nich nie przyszedł, a przyjęli go; nie nauczyliście się nawet od
nich».
Zauważ, w jak wieloraki sposób podkreśla pochwałę jednych oraz winę
drugich. Do was ] dł, a nie do tamtych. Nie uwierzyliście; ich to nie
zgorszyło. Oni u ^ i; wam nie przyniosło to żadnej korzyści. Nato­
miast słowa: Wchodzą przed wami, zostały powiedziane nie dlatego, że
tamci rzeczywiście szli za nimi, lecz dlatego, ażeby mieli nadzieję, jeżeli
zechcą. Nic bowiem tak nie pobudza opieszałych, jak współzawodnictwo.
Dlatego często mówi: „Pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi” (por.
Mt 19, 30; 20, 16). Dlatego, aby pobudzić ich do współzawodnictwa, wy­
mienił nierządnice i celników.

11 Tak tłumaczę greckie: Kai ćc^aToę kócke!vcov £ m iv o ę , Kai Toi)TCOV KaTriyopla.


J. Krystyniacki oddał to: „niewymowna ich chwała jest potępieniem tych” (t. III, s. 97).
306 J an C hryzostom

Są to dwa największe grzechy, pochodzące z gwałtownej pożądliwości


(Epcoę): jeden z pożądliwości cielesnej, drugi z żądzy bogactw12. Pokazu­
je, że słuchać Prawa Bożego oznacza przede wszystkim: wierzyć Janowi.
Zatem to, że weszły nierządnice, jest nie tylko dziełem łaski, ale i spra­
wiedliwości. Nie weszły przecież kontynuując nierząd, lecz weszły dopiero
wtedy, kiedy posłuchały, uwierzyły, oczyściły się i poprawiły.
Czy widzisz, jak przez wymienienie nierządnic Jego słowa stały się
bardziej łagodne i zwięzłe? Nie powiedział od razu: «Dlaczego nie uwie­
rzyliście Janowi?», lecz wspomniał najpierw o celnikach i nierządnicach,
co było o wiele bardziej dobitne, a dopiero wtedy dodał to, wykazując na
podstawie kolejności rzeczy, że nie zasługują na przebaczenie i że czynią
wszystko dla próżnej sławy oraz z obawy przed ludźmi. Chrystusa nie
uznawali z obawy, by nie zostali wykluczeni z synagogi. Janowi nie odwa­
żali się uczynić nic złego, ale nie z powodu życzliwości, lecz z powodu
lęku. To wszystko stwierdził swymi słowami, a następnie zadał im jeszcze
dotkliwszy cios, mówiąc: (21, 32) Nawet później nie opamiętaliście się,
żeby mu uwierzyć.
Źle jest nie wybrać na początku tego, co dobre, ale jeszcze cięższą winą
jest się nie poprawić. To właśnie czyni wielu złymi. Tego, jak i teraz
widzę, wielu doznaje z powodu swej największej głupoty. Niechaj nikt taki
nie będzie, ale choćby nawet spadł na samo dno, niech nie rozpacza
w sprawie powrotu do dobra. Łatwo jest bowiem wydobyć się nawet z dna
otchłani zła.

(iO pewnej nierządnicy, która po nawróceniu wiodła świątobliwe życie)


Czyż nie słyszeliście, że pewna nierządnica w rozpuście pierwsza przed
wszystkimi, potem przewyższyła wszystkich w bogobojności? Nie mówię
o tej, o której mówi się w ewangeliach (por. Łk 7, 36-50), lecz o tej, która
żyła za naszych czasów i pochodziła z Fenicji, najbardziej rozwiązłej
krainy. Była ona niegdyś także u nas nierządnicą i grała pierwszą rolę
w teatrze. Jej imię było głośne wszędzie, nie tylko w naszym mieście, ale
aż do Cylicji i Kapadocji. Wielu pozbawiła majątków, ujarzmiła wielu
osieroconych ludzi. Wielu posądzało ją nawet o czary, mówiąc, że sporzą­
dzała swe sidła nie tylko urodą ciała, ale także czarami. Nierządnica ta
usidliła kiedyś brata królowej, bo wielka była jej moc. Lecz nagle, nie
wiem jak, a raczej dobrze wiem, przez wolę zmiany, uzyskawszy łaskę

12 Pożądliwości cielesnej ulegają nierządnice; żądzy bogactw - celnicy.


Horn. LXVII: Mt 21, 12-32 307

Bożą, wzgardziła tym wszystkim, a porzuciwszy diabelskie sztuczki,


wzniosła się ku niebu.
Chociaż, gdy była w teatrze, nie było nic bardziej bezecnego od niej,
jednak następnie wiele kobiet przewyższyła swą nadzwyczajną wstrzemię­
źliwością (feyKpócTeia), a przywdziawszy na siebie nędzną szatę, cały czas
tak chodziła. Z jej powodu podburzono konsula, uzbrojono żołnierzy, lecz
nie byli zdolni sprowadzić jej z powrotem na scenę, ani wyrwać jej z gro­
na dziewic, które przyjęły ją do swego zgromadzenia13. Tam, dopusz­
czona do niewysłowionych tajemnic i okazując gorliwość godną tej łaski,
tak dokonała swego życia, dzięki łasce obmywszy wszystkie grzechy,
i również po chrzcie okazując wielką wstrzemięźliwość (c|)i^oao(|)ia). Nie
chciała nawet spojrzeć na swych dawnych kochanków, którzy po to przy­
byli, a zamknąwszy się, przeżyła wiele lat jakby w więzieniu. „Tak ostatni
będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20, 16). Zawsze potrzeba nam
gorejącej duszy, a nic nie będzie nam stać na zawadzie, byśmy stali się
wielcy i godni podziwu.

(Trzeba unikać rozpaczy i uprzedzenia)


4. Niech nikt nie rozpacza, kto żyje w nieprawości! Niech nikt się nie
opuszcza, kto żyje cnotliwie! Taki niech sobie nie ufa, bo często wyprze­
dzi go nierządnica. Ani poprzedni niech nie rozpacza, bo może wyprzedzić
nawet pierwszych. Posłuchaj, co Bóg mówi do Jeruzalem: „Po wszystkich
jej cudzołóstwach, powiedziałem: Wróć do Mnie! Ale ona nie wróciła”
(Jr 3, 7). Gdy wzniecimy w sobie gorącą miłość Bożą, wtedy nie pamięta
On o naszych dawnych przewinieniach. Bóg nie jest taki jak człowiek; nie
czyni wyrzutów za to, co minęło, ani też, jeśli się poprawimy, nie mówi:
«Dlaczego cię tak długo nie było?», lecz miłuje nas, gdy się przybliżymy,
bylebyśmy się tylko zbliżyli jak należy. Przylgnijmy mocno do Niego,
przebijmy nasze serca Jego bojaźnią (por. Iz 63, 17).
Takie rzeczy działy się nie tylko w Nowym Testamencie, ale i w Sta­
rym. Czyż było coś gorszego niż Manasses? A nawet on mógł przebłagać
Boga (por. 2 Km 33, 1-20). Któż był bardziej szczęśliwy niż Salomon?
A jednak, opuściwszy się, upadł (por. np. 1 Kri 5, 9-14 oraz 11,4n). Mogę
wykazać, że oba te przypadki miały miejsce u jednego człowieka:
u [Dawida] ojca /Salomona/; on sam był wszak i dobry, i raz też zły (por.
np. 2 Sm 7 oraz 11, 2 —12, 19). Cóż szczęśliwszego niż Judasz? A prze­
cież stał się zdrajcą (por. Mt 26, 14-16. 47-50). Cóż nędzniejszego niż

13 Jan Chryzostom mówi tu o zgromadzeniu żeńskim, w którym kobiety ślubowały


życie w czystości.
308 J an C hryzostom

Mateusz? A jednak stał się ewangelistą (por. Mt 9, 9). Cóż gorszego niż
Paweł? A jednak stał się apostołem (por. Dz 8, 1-3 oraz 9, 1-19). Któż był
bardziej gorliwy niż Szymon? Ale nawet on stał się nędzniejszy od
wszystkich (por. np. Mt 16, 16-19 oraz 26, 69-75).
Ile jeszcze chcesz zobaczyć innych takich przemian, które dokonywały
się co dnia i teraz dokonują się codziennie? Dlatego to mówię: Ani ten,
który jest przy teatrze niech nie rozpacza, ani też ten, który jest w kościele,
niech zbytnio sobie nie ufa. Do niego się mówi: „Niech przeto ten,
któremu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” (1 Kor 10, 12). Do
tamtego zaś: „Czy nie powstaje ten, co upadnie?” (Jr 8, 4); oraz:
„Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe!” (Iz 35, 3). I znów
do tych mówi: „Czuwajcie”14, do tamtych zaś: „Zbudź się, o śpiący,
i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5, 14). Jedni bowiem
powinni pilnować tego, co mają, drudzy natomiast stać się tym, czym
jeszcze nie są. Jedni - strzec zdrowia, drudzy - uwolnić się od choroby,
bo są chorzy. Podobnie jak wielu spośród tych, którzy są złożeni niemocą,
wraca do zdrowia, jak też wielu zdrowych, opuściwszy się, popada
w chorobę.
Do pewnego zaś człowieka mówi [Pan]: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz
już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5, 14), a do
/chorych na duszy/: „Czy chcesz stać się zdrowy?” (J 5, 6). „Wstań, weź
łoże swoje i idź do swego domu” (por. J 5, 8). Grzech jest bowiem ciężką,
powtarzam, ciężką chorobą - a jest nie tylko chorobą, lecz czymś jeszcze
gorszym. Taki [człowiek] jest przecież nie tylko pozbawiony dóbr, ale
także pogrążony w nieszczęściu. A jednak, choć znajdujesz się w takim
położeniu, wszystkie nieszczęścia znikną, gdy na chwilę zechcesz się
podnieść.
Choćbyś miał trzydzieści osiem lat15, nikt ci nie przeszkadza, jeśli
postarasz się wyzdrowieć. Także teraz Chrystus jest obecny i mówi: „Weź
swoje łoże” (J 5, 8), tylko chciej powstać, nie rozpaczaj. Nie masz
człowieka16? Ale masz Boga. Nie masz nikogo, kto by cię wpuścił do
sadzawki? Ale masz Tego, który nie dopuści, byś potrzebował sadzawki.
Nie masz nikogo, kto by cię tam wrzucił? Ale masz takiego, który ci każe
wziąć swoje łoże.

14 Słowo YpriyopeiTe występuje w Ewangeliach 8 razy: Mt 24, 42; 25, 13; 26, 41;
Mk 13, 35. 37; 14, 34. 38; Łk 21, 36.
15 Aluzja do człowieka chromego, który przez 38 lat cierpiał na swoją chorobę - por.
J 5, 5.
Ifi Aluzja do J 5, 7: Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki.
Hom. LXVII: Mt 21y 12-32 309

Nie można powiedzieć: „Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi prze­
de mną” (J 5, 7). Jeśli zechcesz zstąpić do źródła, nikt ci nie przeszkodzi.
Łaska się nie wyczerpuje! Łaska się nie zużywa! Jest rodzajem źródła,
które nieustannie wytryska. Z Jego obfitości wszyscy jesteśmy uzdrawiani
na duszy i ciele. Zbliżmy się nawet od razu. Wszak Rachab była nierząd­
nicą, a została zbawiona17; łotr był zabójcą, a stał się uczestnikiem
królestwa. Judasz, choć był z Mistrzem, zginął (por. Mt 27, 3-5), a łotr,
który wisiał na krzyżu, stał się uczniem (por. Łk 23, 39-43). Takie są
cudowne dzieła Boga. W ten sposób bluźnierca stał się apostołem18, tak
magowie zostali wsławieni (por. Mt 2, 1-12).

{Nauka moralna, byśmy cierpliwie znosili dolegliwości tego życia)


5. Zważaj na to i nigdy nie rozpaczaj, lecz zawsze ufaj i się podnieś.
Tylko wejdź na drogę, która tam prowadzi, a szybko będziesz kroczyć
naprzód. Nie zamykaj drzwi, nie zastawiaj wejścia. Życie doczesne jest
krótkie, a trud mały. Choćby nawet był wielki, to i tak nie trzeba upadać.
Choćbyś nie ponosił tego najpiękniejszego trudu, który łączy się z poprawą
i cnotą, to zawsze będziesz w świecie koniecznie znosił trudy i dolegliwoś­
ci w inny sposób. Jeśli zaś zarówno tu, jak i tam jest trud, dlaczego nie
wybieramy trudu przynoszącego wielki pożytek i wielką nagrodę?
Trudy te nie są takie same. W sprawach doczesnych występują usta­
wiczne niebezpieczeństwa, ciągłe szkody, zwodnicza nadzieja, wielka
niewola, utrata zdrowia, pieniędzy i sponiewieranie duszy. Zbiór zaś
owoców jest o wiele mniejszy niż się oczekiwało - o ile owoce w ogóle
się pokażą. Znój bowiem w sprawach doczesnych nie zawsze przynosi
owoc, który choćby nie przeminął, a nawet pokazał się w wielkiej obfi­
tości, to jednak trwa krótko. Taki trud przynosi ci nagrodę wtedy, gdy się
zestarzejesz i nie będziesz już mieć wyostrzonych zmysłów do użycia
[osiągniętych owoców]. W ten sposób trud przypada na czas, gdy ciało jest
w pełni sił, korzystanie zaś i przyjemność pozostaje na czas starości, kiedy
utraciło się już siły. Choćby [ciało] nawet nie zwiędło, oczekiwanie
śmierci nie pozwala korzystać z przyjemności.
W drugim zaś przypadku jest inaczej. Trud przypada na znikome
i śmiertelne ciało, a nagroda na ciało nieskalane, nieśmiertelne, nie mające
końca. Trud poprzedza i trwa krótko, a nagroda następuje potem i jest

17 Por. Joz 2, 1-21; 6, 25; Jk 2, 25; Mt 1, 5. Zob. także MtHom 3, 4 (ŹMT 18, 44
przypis 15).
18 Zapewne aluzja do św. Pawła - por. Dz 9, ln.
310 J an C hryzostom

nieskończona, byś wreszcie, nie obawiając się niczego nieprzyjemnego,


odpoczywał bez obawy.
Już nie trzeba obawiać się, tak jak tutaj, zmiany ani utraty. Cóż to są
za dobra, które nie są bezpieczne, lecz z ziemi i krótkotrwałe, do których
dochodzi się poprzez wielkie trudy i które nikną, zaledwie gdy się pokażą?
Jakież dobra równe są tym, które są nienaruszone, nie starzeją się, które
nie mieszczą w sobie żadnej przykrości, które przynoszą ci wieniec
w czasie zawodów?
Kto gardzi pieniędzmi, ten już za to otrzymuje nagrodę, uwalniając się
{od niepokoju}, od zazdrości, {od oszczerstw}, od intryg, od zawiści. Kto
żyje skromnie i przyzwoicie, otrzymuje koronę już przed śmiercią i żyje
w radości (Tp\x|)Qc), wolny od hańby, od pośmiewiska, od niebezpie­
czeństw, oskarżeń i wszelkich innych utrapień. Podobnie wszystkie inne
części cnoty dają nagrodę już tu, na ziemi.
Abyśmy więc dostąpili zarówno dóbr doczesnych, jak i przyszłych,
unikajmy zła i praktykujmy cnotę. W ten sposób już tu będziemy żyli
w szczęściu i dostąpimy przyszłych dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na
wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXVIII: Mt 21, 33-46
(PG 58, 639-648)

(21, 33) Posłuchajcie innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który


założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał [w niej] tłocznię, zbudował
wieżę (por. Iz 5, 1-2), w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
(21, 34) Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi [do rolników], by
odebrali plon [jemu należny]. (21, 35) Ale rolnicy chwycili [jego] sługi
i niektórych obili, niektórych zabili, niektórych zaś obrzucili kamieniami.
(21, 36) Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz
i z nimi tak samo postąpili. (21, 37) W końcu posłał do nich swego syna,
tak sobie myśląc: „Może (iccoę)1” (Łk 20, 13) uszanują mojego syna. (21,
38) Lecz rolnicy zobaczywszy syna, mówili do siebie: «To jest dziedzic,
chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo». (21, 39) Chwyciw­
szy go, wyrzucili z winnicy i zabili. (21, 40) Kiedy więc właściciel winnicy
przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? (21, 41) Rzekli Mu: «Nędzników
marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy
[mu] będą oddawali plon we właściwej porze». (21, 42A) Jezus im rzekł:
«Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: ’Właśnie ten kamień, którzy odrzucili
budujący, stał się głowicą węgła'» (Ps 118, 22 = Mk 12, 10 = Łk 20, 17
= Dz 4, 11 = 1 P 2, 7).
1. Poprzez tę przypowieść [Pan] zwraca uwagę na wiele rzeczy: na
Opatrzność Bożą, która opiekowała się nimi z wysoka; na ich krwiożerczy
od samego początku umysł; na to, że nie zostało pominięte nic, co należało
do dbałości o nich; na to, że [Bóg] nie odwrócił się od nich nawet po
zamordowaniu proroków, lecz nawet posłał swego Syna; na to, że
w Nowym i Starym Testamencie jest jeden i ten sam Bóg1 2; na to, że Jego

1 Jan Chryzostom wprowadza tu słowo iacoę występujące jedynie w Łukaszowej


paraleli tego zdania.
2 Twierdzenie przeciwne między innymi wobec poglądów Marcjona.
312 J an C hryzostom

śmierć sprawi wielkie rzeczy; na to, że za Jego ukrzyżowanie i swoją


zbrodnię poniosą najcięższą karę; na powołanie pogan i odtrącenie Żydów.
Dlatego przytacza tę [przypowieść] po poprzedniej (por. Mt 21, 28-32),
by przez to pokazać, że wina jest cięższa i nie zasługuje na przebaczenie.
Jak i dlaczego? Bo doznawszy takiej opieki zostali wyprzedzeni, i to tak
znacznie, przez nierządnice i celników (por. Mt 21, 31).
Zauważ Jego łaskawą opatrzność oraz ich niewysłowioną gnuśność. On
sam uczynił to, co należało do oraczy: On ogrodził płotem, On zasadził
winnicę i przygotował wszystkie inne rzeczy (21, 33). A im zostawił
jedynie małą cząstkę: aby dbali o to, co było i pilnowali tego, co im
powierzono. Nie pominięto niczego, lecz wszystko było skończone;
a pomimo to nie odnieśli żadnej korzyści, i to doznawszy od Niego tak
wielu dobrodziejstw. Gdy wyszli z Egiptu, dał im Prawo, zbudował miasto,
postawił świątynię, przygotował ołtarz.
(21, 33) I wyjechał, to znaczy: był cierpliwy, nie zawsze natychmiast
zsyłając kary za ich grzechy. Odjazdem nazywa długą Jego cierpliwość.
(21, 34) Posłał swoje sługi, to znaczy: proroków, by odebrali plon jemu
należny, czyli posłuszeństwo okazane czynami. Oni natomiast również i tu
okazali swoją złość, nie tylko w tym, że doświadczywszy tak wielkiej
troski nie wydali plonu, co wynikało z niedbalstwa, lecz także w tym, że
oburzyli się na przybyłych. Bo ci, którzy mieli nie dać, a byli do tego
zobowiązani, nie powinni byli się obruszać ani oburzać, lecz prosić
o przebaczenie. Oni zaś nie tylko się obruszyli, ale jeszcze swe ręce
zbroczyli krwią; choć sami byli winni, karzą innych.
Dlatego posłał drugich i trzecich, aby ujawniła się ich złość, a dobroć
posyłającego. Dlaczego od razu nie posłał syna? Aby sami potępili się
z powodu czynów, których dopuścili się wobec tamtych, a porzuciwszy
zapalczywość, po Jego przybyciu zwrócili się do Niego z pokorą. Są
jeszcze inne objaśnienia3, lecz przejdźmy teraz do tego, co następuje. Co
znaczą słowa: (21, 37) „Może (iccoę)4” (Łk 20, 13) uszanują? Nie mówi
tego dlatego, że nie wiedział, w żadnym razie, ale dlatego, że chce
pokazać, iż grzech jest wielki i pozbawiony wszelkiego usprawiedliwienia.
Przecież On sam Go posłał, chociaż wiedział, że Go zabiją. Mówi:
Uszanują, oznajmiając, że to właśnie powinno się było stać. Gdy w innym

3 Być może Jan Chryzostom miał tu na myśli obszerne wyjaśnienie tej przypowieści
przez Orygenesa - por. MtKom 17, 6-12 (w: ŹMT 10, 327-338). Albo po prostu w ten
sposób zaznacza, że skraca objaśnianie tej perykopy.
4 Zob. powyżej przypis 1.
Horn. LXVIII: Mt 21, 33-46 313

miejscu powiada: „Chyba że (¿ócv &pa) usłuchają” (Ez 2, 5), nie [mówi
tego] dlatego, że nie wiedział [czy usłuchają czy nie], lecz po to, by
niektórzy z ludzi niegodziwych nie twierdzili, że Jego przepowiednia stała
się konieczną przyczyną nieposłuszeństwa. Dlatego w ten sposób czyni
umiarkowanymi swe wypowiedzi, mówiąc: „Chyba że (¿ócv &poc)” (Ez 2,
5), czy: „Może (tacoę)5” (Łk 20, 13). Jeśli byli srodzy względem sług,
powinni byli uszanować godność syna.
Cóż na to oni? Podczas gdy należało przybiec, prosić o przebaczenie
swoich grzechów, oni starają się jeszcze dalej brnąć w swoim wcześniej­
szym postępowaniu, uzbrajają się w zbrodnie, stale pokrywając dawniejsze
nowymi. Wyraził to /Chrystus/ w słowach: „Dopełnijcie miary waszych
przodków” (Mt 23, 32). Już wcześniej zarzucali im to prorocy, mówiąc:
„Ręce wasze pełne są krwi” (Iz 1, 15); „Przelaną krew mieszają z przelaną
krwią” (Oz 4, 2) oraz: „Wy, którzy krwią budujecie Syjon” (Mi 3, 10).
Jednakże się nie opamiętali: choć przykazanie: „Nie będziesz zabijał”
(Wj 20, 15; Pwt 5, 18), otrzymali jako pierwsze; chociaż wiele rozlicznych
rzeczy prowadziło ich do zachowania tego przykazania, i dlatego mieli
przykaz powstrzymywania się od tysięcznych innych występków. Nie
porzucili tego zwyczaju, lecz co mówią, gdy Go ujrzeli? (21, 38)
Chodźcie, zabijmy go. Z jakiej przyczyny? Dlaczego? Cóż małego lub
wielkiego mieli Mu do zarzucenia? Czy dlatego, że was uczcił i będąc
Bogiem stał się dla was człowiekiem, że uczynił owe niezliczone cuda?
Albo dlatego, że odpuszczał grzechy, że wzywał do królestwa? Zauważ,
że z bezbożnością łączy się wielka głupota i że przyczyna zabójstwa
mieści w sobie wielkie szaleństwo. (21, 38) Chodźcie, zabijmy go, mówią,
a posiądziemy jego dziedzictwo. A gdzie zamierzają Go zabić? Poza
winnicą (por. 21, 39).
2. Czy widzisz, że przepowiada wcześniej nawet miejsce, gdzie miał
być zabity? (21, 39) Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Łukasz
powiada, że On sam oznajmił, co miało ich spotkać (por. Łk 20, 16A), i że
oni rzekli: „Nie, nigdy!” (Łk 20, 16B), i że także przytoczył świadectwo.
„On zaś spojrzał na nich i rzekł: «Cóż więc znaczy to słowo Pisma:
’Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła’ (Ps
118, 22)” (Łk 20, 17). „Każdy, kto upadnie na niego, rozbije się” (Łk 20,
18; por. niżej Mt 21,44). Mateusz natomiast [mówi], że to oni wydali taki
wyrok (por. 21, 41). Jedno drugiemu się nie sprzeciwia. Miały miejsce
obydwie rzeczy. Sami na siebie wydali wyrok, i z kolei, zrozumiawszy

5 Zob. powyżej przypis 1.


314 J an C hryzostom

znaczenie słów, rzekli: „Nie, nigdy!” (Łk 20, 16B). Także proroka im
przeciwstawił, przekonując ich, że to na pewno nastąpi.
Jednak nawet w ten sposób nie objawił wyraźnie pogan, aby nie dać im
powodu do zgorszenia, lecz wskazał na nich tylko nieznacznie, mówiąc:
„Winnicę da innym” (Łk 20, 16). Dlatego powiedział to poprzez przypo­
wieść, aby sami wydali wyrok, co miało miejsce również w przypadku
Dawida, gdy wydał swój sąd o przypowieści Natana (por. 2 Sm 12, 1-14).
Zwróć uwagę również na to, jak sprawiedliwy jest wyrok, kiedy ci, którzy
mają zostać ukarani, sami wydają go na siebie.
Następnie, aby dowiedzieli się, że nie tylko wymagała tego istota
sprawiedliwości, ale również przepowiedziała to łaska Ducha [Świętego]
z wysoka i Bóg wydał taki wyrok, przytoczył proroctwo i skarcił ich
surowo, mówiąc: (21, 42A) «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Kamień,
który odrzucili budujący, stal się głowicą węgła (Ps 118, 22). (21, 42B.)
Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach (Ps 118, 23 = Mk 12, 11).
[(21, 43) Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane,
a dane narodowi, który wyda jego owoce]». Pokazał przez to wszystko, że
oni zostaną odrzuceni, a poganie dopuszczeni. Pokazał to nieznacznie
poprzez kobietę kananejską (por. Mt 15, 21-28), przez oślicę (por. Mt 21,
2. 5-7), przez setnika (por. Mt 8, 5-13) i przez wiele innych przypowieści;
to samo czyni również teraz.
Dlatego dodał: (21,42B) Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach,
dając do zrozumienia, że poganie, którzy uwierzą, jak również ci spośród
Żydów, którzy uwierzą, będą stanowić jedno (por. J 17, 21), choć wcześ­
niej była między nimi tak wielka różnica.
Dalej, aby się dowiedzieli, że żadne z tych zdarzeń nie było przeciwne
Bogu, ale nawet bardzo miłe, przekraczające oczekiwania oraz wprawiające
w zdumienie każdego z patrzących na to (był to bowiem niewysłowiony
cud), dodał: Pan to sprawił. Kamieniem nazywa siebie, a budującymi
żydowskich nauczycieli, co czyni również Ezechiel. „A kiedy on budował
mur, powiada, tamci pokrywali go tynkiem” (Ez 13, 10). W jaki sposób
Go odrzucili? Mówiąc: „On nie jest z Boga” (por. J 9, 16); „Zwodzi
tłumy” (J 7, 12), i dalej: „Jesteś Samarytaninem i jesteś opętany przez
złego ducha” (J 8, 48).
Następnie, aby zrozumieli, że ich kara nie kończy się na odrzuceniu,
wymienił także kary, mówiąc: (21, 44) Kto padnie na ten kamień, rozbije
się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go. Wymienia tu dwa rodzaje zguby.
Jedna wynika z upadku i uderzenia. Na nią wskazują słowa: Kto padnie
na ten kamień. Druga, mającą nastąpić po ich podbiciu, nieszczęściu
Horn. LXVIII: Mt 21, 33-46 315

i zupełnej zagładzie, którą wyraźnie przepowiedział, mówiąc: Zmiażdży go.


W tych słowach zwrócił też nieznacznie uwagę na swe zmartwychwstanie.
Prorok Izajasz opowiada, że obarcza winą winnicę, /przypowieść/ nato­
miast oskarża także przywódców narodu. Tam mówi: „Co jeszcze miałem
uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej” (Iz 5, 4)? A w innym
miejscu: „Jaką nieprawość znaleźli we Mnie wasi przodkowie” (Jr 2, 5);
i znowu: „Ludu mój, cóżem ci uczynił? W czym ci się uprzykrzyłem?”
(Mi 6, 3), pokazując ich niewdzięczność i to, że doświadczywszy wielkich
dobrodziejstw odpłacali czymś wręcz przeciwnym. Tu natomiast wyraża
to z większą dobitnością. Nie występuje sam z mową: „Co jeszcze miałem
uczynić..., a nie uczyniłem?” (Iz 5, 4), lecz ich samych nakłania do
wypowiedzenia zdania, że nic nie pominął, i do potępienia siebie samych.
Gdy mówią: (21, 41) Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzier­
żawę innym rolnikom, nie wyrażają nic innego niż właśnie to, bardzo
wyraźnie wypowiadając swe zdanie.
To samo - co ich zresztą najbardziej drażniło - zarzucał im również
Szczepan: że doświadczając zawsze wielkiej troskliwości, odpłacali swemu
dobroczyńcy niewdzięcznością (por. Dz 7, 51-54). To jest właśnie
największy dowód, że nie ten, kto karał, lecz ci, którzy ponosili karę, byli
winni zguby, która przypadła im w udziale. To samo wynika również z tej
przypowieści i proroctwa. Nie poprzestał jedynie na przypowieści, lecz
przytoczył też dwa proroctwa: jedno Dawidowe (21, 42= Ps 118, 22-23),
drugie od siebie (21, 43-44).
Cóż powinni byli uczynić, gdy to usłyszeli? Czyż nie powinni oddać
Mu czci? Podziwiać opatrzności, doświadczanej od dawien dawna? Jeśli
żadna z tych rzeczy nie uczyniła ich lepszymi, czy nie powinni stać się
mądrzejsi przynajmniej z obawy przed karą? Jednakże tak nie uczynili, ale
co zrobili? (21, 45) [Arcykapłani i faryzeusze], powiada, słuchając Jego
przypowieści, poznali, że o nich mówi. (21, 46) Toteż starali się Go
pochwycić, lecz bali się tłumów, ponieważ miały Go za proroka. Wreszcie
spostrzegli, że na nich nieznacznie wskazywał. Niekiedy zatrzymywany,
przechodzi pośrodku nich6, a nikt Go nie widzi; to znów czasem zjawia
się i uspokaja ich bolesną tęsknotę. Zdumiewając się nad tym, mówili:
„Czyż to nie jest Jezus?” (J 6, 42), „a oto jawnie przemawia i nic Mu nie
mówią” (J 7, 26). Tu natomiast, ponieważ powstrzymywała ich obawa
przed tłumem, poprzestaje na tym i nie czyni cudów, jak przedtem,
krocząc pośród nich7 i stając się niewidzialnym. Nie chciał w każdym

6 Por. Łk 4, 30 (Sta peoou); por. także J 8, 59; 11, 39.


7 Por. Łk 4, 30 (5ióc pźoou); por. także J 8, 59; 11, 39.
316 J an C hryzostom

swoim działaniu wznosić się ponad człowieka, aby w ten sposób uwierzo­
no w ekonomię zbawienia (oiKOVOpta).
Oni natomiast nie poprawili się ani pod wpływem tłumów, ani pod
wpływem Jego słów. Nie uszanowali ani świadectw proroków, ani włas­
nego wyroku, ani opinii tłumów. Tak zaślepiła ich naraz chęć panowania,
pragnienie próżnej sławy oraz to, że szukali rzeczy doczesnych.

{Rzeczy przyszłe przewyższają teraźniejsze.


Przeciw obscenicznym widowiskom. Ćwiczenia pustelników)
3. Nic tak nie uderza i nie strąca w przepaść, nic tak nie przyprawia
0 utratę przyszłych dóbr, jak zbytnie przywiązanie do znikomych rzeczy
[doczesnych]. Nic tak nie umożliwia korzystania zarówno z jednych, jak
1 z drugich, jak postawienie rzeczy przyszłych ponad wszystkim innym.
„Starajcie się naprzód, powiada Chrystus, o królestwo Boże..., a to
wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). A choćby to nawet nie było
dodane, to i tak nie trzeba tak się za tymi rzeczami uganiać. Gdy natomiast
otrzymujesz /dobra przyszłe/, możesz również otrzymać w dodatku i /te
doczesne/. Pomimo tego niektórzy nie chcą słuchać, lecz podobni do
martwych kamieni uganiają się za cieniem rozkoszy. Cóż masz przyjemne­
go, cóż miłego, w rzeczach tego doczesnego życia? Chcę do was dzisiaj
przemówić z większą otwartością. Bądźcie cierpliwi, abyście się przekona­
li, że takie życie, które wydaje się trudne i przykre - mówię też o życiu
pustelników oraz tych, którzy ukrzyżowali się [dla świata] (por. Ga 6, 14)
- jest bardziej pożądane i milsze od takiego, które wydaje się być
przyjemniejsze i bardziej rozkoszne.
Świadkami tego jesteście wy, którzy często w nieszczęściach i smut­
kach spadających na was wzywaliście śmierci i nazywaliście szczęśliwymi
mężczyzn mieszkających na pustyni i w jaskiniach, którzy nie pojęli żony,
którzy wiodą spokojne życie. Wy, którzy zajmujecie się rzemiosłem
i służycie w wojsku; wy, którzy z dnia na dzień żyjecie bez celu i przepę­
dzacie całe dnie w teatrze i w orchestrach8. Z nich biorą początek tysiące
bardzo bolesnych pocisków, choć na pozór wydaje się, że wytryskują
z nich tysiączne źródła przyjemności i rozrywki.
Jeśli ktoś ulegnie pożądliwej miłości (epcoę) do jakiejś dziewczyny,
która tam występuje jako tancerka, będzie znosić męki ponad wszelkie
trudy, wojny i wygnania, znajdując się w cięższym położeniu niż każde
oblężone miasto.

8 Greckie słowo ó p x f |^ P a znaczy: «miejsce w teatrze, gdzie chór wykonywał tańce


i śpiewy», «część rynku» w Atenach.
Horn. LXVIII: Mt 21, 33-46 317

By tego dalej nie roztrząsać, to zostawiwszy tę rzecz sumieniu tych,


którzy wpadli w takie sidła, mówmy o życiu ogółu, a znajdziemy tak
wielką różnicę między tymi dwoma sposobami życia, jak wielka jest róż­
nica między portem a morzem nieustannie wzburzanym przez wiatry.
Już na podstawie mieszkań rozważ początek ich szczęścia. Uciekając
od rynku, od miast oraz ich zgiełku obrali sobie życie w górach, które nie
ma nic wspólnego ze sprawami doczesnymi, które nie doznaje żadnej
ludzkiej dolegliwości, ani smutku doczesnego, ani boleści, ani niebezpie­
czeństw, ani intryg, ani zazdrości, ani zawiści, ani hańbiącej miłości (£pcoę
ócTOTeoę), ani żadnego innego podobnego uczucia. Już tutaj zajmują się
rzeczami królestwa [niebieskiego], przebywając w lasach, na górach, przy
źródłach, w spokoju i głuchej samotności (fjau^ięc Kai f|peptęc), a ponad
to wszystko - razem z Bogiem. Ich domku nie narusza żaden zgiełk, ich
dusza wolna jest od wszelkiej namiętności i choroby, wzniosła i lekka,
0 wiele czystsza od najświeższego9 powietrza. Ich praca jest taka sama jak
ta, którą zajmował się Adam na początku, zanim zgrzeszył, gdy był
przyodziany chwałą i swobodnie rozmawiał z Bogiem, i zamieszkiwał owo
miejsce, pełne wszelkiej szczęśliwości. W czym ich położenie jest gorsze
[aniżeli Adama], kiedy przed nieposłuszeństwem przykazano mu, aby
gospodarzył w raju (por. Rdz 2, 4n)? Nie miał on żadnej troski o życie, ale
1 oni również nie mają. {Czy nie rozmawiał on z Bogiem mając czyste
sumienie? Ale i oni to czynią}, a nawet posiadają o wiele większą ufność
aniżeli on - o tyle, o ile większą łaskę otrzymali dzięki pomocy Ducha
[Świętego]101.
Wprawdzie trzeba by było, byście zobaczyli to na własne oczy. Skoro
jednak nie chcecie, {ale trwonicie czas na wrzawach i na rynkach}, niech
was pouczę chociaż słowami, biorąc pod rozwagę tylko jedną część ich
życia, {gdyż niemożliwe jest ukazanie jego całości}. Oni, źródła światła
dla zamieszkanego świata11, wstają ze swego łoża - gdy wschodzi słońce,
a raczej jeszcze na długo przed jego wschodem - zdrowi, przytomni
i trzeźwi (nie trapi ich ani smutek, ani troska, ani ociężałość głowy, ani
praca, ani nawał zajęć, ani żadna inna podobna dolegliwość, ale żyją jak

9 Dosłownie: najlżejszego (^ETTCOTĆtTOu); w języku polskim nieświeże powietrze


określamy jako «ciężkie».
10 Interesujący przyczynek do rozumienia «grzechu pierworodnego», określenia
typowego dla naszej teologii zachodniej. Czy można porównywać skutki tego grzechu z
darem Ducha Świętego otrzymanym w czasie Chrztu? Wydaje się, że Jan Chryzostom nie
odważyłby się na coś takiego. Innymi słowy: chrześcijaninowi trudno będzie usprawiedli­
wiać swoje własne grzechy powoływaniem się na grzechy innych.
11 oi (¡>coaxfip£ę oiKOup£vr|ę - por. Flp 2, 15.
318 J an C hryzostom

aniołowie w niebie). Powstawszy z łoża żwawi i weseli, zaraz zgroma­


dziwszy się w jedno koło, z czystym sumieniem wszyscy zgodnie, jakby
jednymi ustami, śpiewają pieśni na cześć Boga wszechświata, wielbiąc Go
i dzięki składając za wszystko, za swoje i za wspólne dobrodziejstwa.
Dlatego pominąwszy Adama, rozważmy, jeśli chcecie, czym różni się
od aniołów ten chór śpiewających na ziemi i mówiących: „Chwała Bogu
na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2, 14)?
Także ich szata godna jest ich męstwa. Nie są odziani na podobieństwo
ludzi ubranych w powłóczyste szaty, zniewieściałych oraz mizdrzących się,
ale na wzór owych błogosławionych aniołów: Eliasza, Elizeusza, Jana
[Chrzciciela]12, apostołów; jedni mają odzież zrobioną z wełny koziej,
drudzy z wełny wielbłądziej. Są i tacy, którzy poprzestają na odzieży
zrobionej ze skór i to już długo noszonej.
Następnie, gdy odśpiewają owe pieśni, padają na kolana i proszą Boga,
na którego cześć wznosili pienia, o pomoc w sprawach, jakie niektórym
nawet nie tak łatwo przychodzą na myśl. Nie proszą bowiem o nic
doczesnego, gdyż wcale się o to nie troszczą, lecz o to, by z ufnością
stanęli przed straszliwym trybunałem (por. Rz 14, 10; 2 Kor ), gdy
jednorodzony Syn Boży (por. J 3, 18) przyjdzie sądzić żywych i umarłych
(por. 2 Tm 4, 1; 1 P 4, 5)13; aby nikt nie usłyszał owego strasznego
głosu, mówiącego: „Nie znam was” (Mt 25, 12); aby z czystym sumieniem
i z wieloma dobrymi czynami dokonali tego ciężkiego życia i spokojnie
przeprawiali się przez to burzliwe morze. A przewodniczy ich modlitwie
ojciec i przełożony. Następnie powstawszy i zakończywszy święte i ciągłe
modlitwy, po wschodzie słońca każdy udaje się do swego zajęcia,
przysparzając w ten sposób wielkiej pomocy dla potrzebujących.
4. Gdzie są teraz ci, którzy udają się na diabelskie chóry i nierządne
śpiewy, którzy przesiadują w teatrach? Wstydzę się o nich wspominać,
lecz muszę to uczynić z powodu waszej słabości. Albowiem Paweł mówi:
„Jak oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości..., tak teraz
wydajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości, dla uświęcenia”
(Rz 6, 19)14.

12 Ubiór: Eliasza - por. 2 Kri 1, 8; Elizeusza - por. 1 Kri 19, 19; 2 Kri 2, 12-14; Jana
[Chrzciciela] - por. Mt 3, 4.
13 Jednorodzony... umarłych - por. Sobór Konstantynopolitański I, Wyznanie wiary.
14 J. K rystyniacki przytacza ten wiersz (por. t. III s. 110 przypis *) w wersji greckiej
i łacińskiej. W przekładzie polskim przytacza jednak wiersz Rz 6, 13 w przekładzie
J. Wujka, mniemając, że przytoczony tekst grecki stanowi Chryzostomową parafrazę tegoż
wiersza.
Przy okazji warto dodać, że w trzecim tomie swego przekładu (homilie: 59-90) J. Kry-
Hom. LXVIII: Mt 21, 33-46 319

Porównajmy i my pod względem przyjemności - z powodu której tak


wielu spośród lekkomyślnych młodzieńców wpada w nierządne sidła -
chór na scenie złożony z nierządnych kobiet i nieprzyzwoitych młodzień­
ców z chórem owych błogosławionych mężów. Znajdziemy tak wielką róż­
nicę, jakby ktoś słuchał aniołów śpiewających w niebie owe wdzięczne
pienia albo wycia i kwiczenia psów oraz świń na kupie gnoju. Przez usta
jednych przemawia Chrystus, natomiast język drugich należy do diabła.
Tym ostatnim towarzyszą piszczałki z nieprzyjemnym głosem i przykrym
widokiem, gdyż ich policzki są nadęte a żyły nabrzmiałe. Pośród zaś tych
poprzednich rozbrzmiewa łaska Ducha [Świętego], która zamiast fletni,
cytry i piszczałki posługuje się ustami świętych.
Cokolwiek byśmy powiedzieli, nie da się opisać owej rozkoszy ludziom
przykutym do gliny i wyrabiania cegieł15. Dlatego chciałbym wziąć
któregoś z tych, którzy popadli w to szaleństwo, i zaprowadzić tam, aby
zobaczył chór tych świętych, a nie potrzebowałbym mówić więcej. Cho­
ciaż mówimy do ludzi przyziemnych16, spróbujemy powoli wyprowadzić
ich z błota, w którym słuchacz od razu zapala się ogniem sprośnej miłości
(Łpcoę &T07ioę). Jakby do rozpalenia pożądliwości w sercu nie wystarczał
widok nierządnicy, dołączają do tego zarazę pochodzącą z głosu.
Natomiast tam, choćby nawet dusza przyjęła coś takiego, zaraz to porzuca.
Nie tylko głos i wygląd [nierządnicy], ale jeszcze bardziej jej szaty
wprawiają widza w zmieszanie. Jeśli jest on ubogi, jak jeden z tych
prostych biedaków, często będzie bardzo niezadowolony z tego widowiska
i powie do siebie: «Nierządnica i ten sprośny młodzieniec, dzieci
rzeźników i szewców (payetpiOY Kai gkutotópcdv), często nawet niewol­
ników, żyją w takim zbytku, a ja - człowiek wolny i z wolnych - wybraw­
szy sobie rzetelny i uczciwy zawód, nie mogę o tym zamarzyć nawet przez
sen». I tak odchodzi zarażony smutkiem.
Nic podobnego nie zdarza się u mnichów, a raczej wszystko jest na
odwrót. Gdy ujrzy synów bogaczy, potomków znakomitych rodów, odzia­
nych w taką odzież, jakiej nie noszą nawet najnędzniejsi spośród ubogich,

styniacki nieraz odchodzi od obowiązującego go tekstu J. Wujka, aby być wiernym słowom
Jana Chryzostoma, o czym informuje w przypisach (por. np. t. III s. 106 przypis * oraz 107
przypis *).
To samo dotyczy wcześniej zacytowanego przez Jana Chryzostoma wiersza J 6, 42
i pomieszanego w polskim przekładzie J. Krystyniackiego z wierszem J 7, 25 (por. t. III
s. 107 przypis *, gdzie tłumacz pisze, „że Chryzostom w przytoczeniu słów z Pisma św.
nie raz się myli”).
15 Być może aluzja do Wj 1, 14.
16 Dosłownie: 7tri^ivoę (gliniany).
320 J an C hryzostom

to zważcie, z jaką pociechą dla swego ubóstwa stamtąd odchodzi. Jeśli jest
bogaty, wtedy opuszcza ich stając się lepszy i bardziej skromny.
Z kolei w teatrze, gdy zobaczą nierządnicę przybraną w złociste szaty,
człowiek ubogi westchnie i poczuje żal, widząc, że jego żona nie ma nic
podobnego. Bogacze natomiast po tym widowisku będą pogardzać swoimi
żonami i je lekceważyć. Gdy tamta przedstawia widzom suknie, spojrzenie,
głos, chód, zgoła wszystko jako pełne wystawności, wracają roznamięt-
nieni i wchodzą do własnych domów już jako ludzie zniewoleni.
Stąd zniewagi i niesława, stąd nieprzyjaźń, kłótnie i codzienne
śmiertelne wypadki. Dlatego życie staje się dla tych, którzy popadli w tę
niewolę, nieznośne, żona niemiła, dzieci nie tak kochane, jak dawniej;
w domu wszelki porządek zostaje wywrócony do góry nogami17, tak że
wydaje się, iż nawet światło słoneczne takiego gniewa.
Z owych [anielskich] chórów nie wynosi się takiego niezadowolenia,
ale żona powita męża spokojnego i łagodnego, wolnego od wszelkiej be-
zecnej namiętności, i stwierdzi, że jest łatwiejszy w obejściu, niż przedtem.
Takie właśnie nieszczęścia sprowadza tamten chór, a takie dobrodziejstwa
ten. Tamten z owiec czyni wilki, ten przemienia wilki w jagnięta.
Być może nie powiedzieliśmy jak dotąd nic o przyjemności. Cóż może
być bardziej przyjemnego niż to, że duszy nie gryzie niepokój ani boleść,
że się nie smuci ani nie boleje? Idąc dalej rozważmy przyjemność
obydwóch śpiewów i widowisk. Zobaczymy, że jedna trwa aż do wieczora,
dopóki widz siedzi w teatrze, a potem bodzie go gorzej niż jakikolwiek
oścień (K8VTpov)18. Druga zaś utrzymuje się stale w duszy widzów
w swej sile. Bo również widok mężów, piękno okolicy, czystość obycza­
jów (7CoA,iT£ia), miłe obejście, wdzięk najpiękniejszego uduchowionego
śpiewu pozostają zawsze w ich pamięci. Przebywający w tym porcie,
uciekają przed zgiełkiem tłumów, jak przed burzą.
[Mnisi] stanowią miły widok dla patrzących nie tylko wtedy, gdy modlą
się i śpiewają, ale także, gdy siedzą przykuci do ksiąg. Gdy rozejdzie się
chór, wówczas jeden, wziąwszy Izajasza, z nim rozmawia, drugi obcuje
z apostołami19, inny z kolei zajmuje się dziełami napisanymi przez
innych, rozmyśla o Bogu, o wszechświecie, o rzeczach widzialnych i nie­
widzialnych, zmysłowych i duchowych, o znikomości tego życia i wiel­
kości życia przyszłego20.

17 Greckie wyrażenie &vco Kat kćctco znaczy dosłownie «tu i tam», «tam i z powro­
tem»; zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
18 Zob. powyżej MtHom 54, 5 przypis 17.
19 Aluzja do czytania Pisma Świętego.
20 Zdanie to poświadcza, że mnisi w czasach Jana Chryzostoma zdobywali wiedzę
Hom. LXVIII: Mt 21, 33-46 321

5. A żywią się najlepszym pokarmem, nie zastawiając stołu gotowanym


mięsiwem zwierząt, lecz wyroczniami Bożymi słodszymi niż miód i niż
miodowy plaster, cudownym miodem o wiele lepszym niż ten, którym
żywił się niegdyś Jan na pustkowiu (por. Mt 3, 4). Tego miodu nie
zbierają jakieś leśne pszczoły, siadając na kwiatach, ani też nie wpuszczają
rosy do ułów, lecz działająca łaska Ducha [Świętego] zamiast w otworach
plastrów i ulach składa go w duszach (świętych), aby każdy, kto chce,
bezpiecznie mógł nieustannie spożywać. I oni, naśladując te właśnie
pszczoły, latają wokół plastrów miodu w świętych księgach, zbierając
stamtąd wielką rozkosz.
Jeśli chcesz poznać ich pokarm, zbliż się, a zobaczysz, że wydają
z siebie rzeczy słodkie i przyjemne, pełne duchowej woni. Ich usta nie
potrafią wymówić żadnego słowa szpetnego ani głupiego, ani szorstkiego,
tylko wszystko godne nieba. Nie pomyliłby się ten, kto porównałby usta
wielu takich, którzy włóczą się po rynkach i uganiają się szalenie za
rzeczami doczesnymi, do kloak odprowadzających nieczystości, usta zaś
owych [świętych] do zdrojów miodem płynących i dających czysty napój.
Jeśli ktoś zgorszył się tym, że usta wielu nazwałem kloakami, odpro­
wadzającymi nieczystości, niech wie, że wyraziłem się bardzo oględnie.
Pismo Święte nie używa tego porównania, lecz stosuje inne, o wiele
bardziej dobitne. „Jad żmijowy - powiada - pod ich wargami; grobem
otwartym jest ich gardło” (por. Rz 3, 13; por. Ps 5, 10; 140,4). Usta zaś
/owych świętych/ nie są takie, lecz pełne wonności. Takie jest ich
szczęście tu na ziemi. Któryż zaś język wypowie ich szczęśliwość /w życiu
przyszłym/? Jakiż rozum ogarnie dziedzictwo anielskie, niewypowiedzianą
szczęśliwość, niewysłowione dobra?
Może wielu z was zapłonęło w tej chwili gorliwością i zapragnęło
takiego pięknego życia (7CoA,iT£ia). Ale jakaż z tego korzyść, jeśli jedynie
wtedy, gdy tutaj jesteście, podtrzymujecie ten ogień, a wyszedłszy, gasicie
płomień i znika to pragnienie? Jakże więc należy postępować, by tak się
nie działo? Gdy miłość (£pcoę) ta jest w tobie gorąca, udaj się do tych
aniołów i jeszcze bardziej ją rozpal. (Gdyż nasza relacja nie jest w stanie
rozpalić cię tak jak naoczny kontakt z tymi rzeczami). Nie mów: «Poroz­
mawiam z żoną i załatwię najpierw swoje interesy». Takie odwlekanie jest
początkiem niedbalstwa. Posłuchaj, jak ktoś chciał pożegnać się z tymi,
którzy byli w domu, a prorok nie pozwolił (por. 1 Kri 19, 20). Co mówię:
pożegnać się? Uczeń chciał pogrzebać ojca, a Chrystus nawet na to nie

z wszystkich dziedzin życia.


322 J an C hryzostom

pozwolił (por. Mt 8, 21-22). A przecież cóż wyda ci się tak konieczne, jak
pogrzeb ojca? Ale nawet na to nie pozwolił.
Dlaczego? Dlatego, że diabeł czyha na to, by kogoś pochwycić niepo­
strzeżenie (por. 1 P 5, 8). Jeśli znajdzie choć trochę opieszałości i zwleka­
nia, wznieca wielką gnuśność. Dlatego ktoś upomina: „Nie odkładaj tego
z dnia na dzień” (Syr 5, 7). W ten sposób zdołasz poprawić więcej
błędów, tak również sprawy domowe ułożą ci się dobrze. „Starajcie się -
powiada - naprzód o królestwo Boże..., a to wszystko będzie wam doda­
ne” (Mt 6, 33). Jeśli my staramy się zabezpieczyć ludzi, którzy zaniedbują
własne sprawy a wykazują raczej staranie o nasze, to o wiele bardziej Bóg,
który i bez tego opiekuje się nami oraz o nas się troszczy.
Nie kłopocz się zatem twymi sprawami, ale powierz je Bogu. Jeśli ty
się kłopoczesz, kłopoczesz się jak człowiek. Jeśli zaś Bóg ma staranie, to
stara się jak Bóg. Nie troszcz się więc o nie, zaniedbując ważniejsze
rzeczy, gdyż wówczas On nie będzie się nimi wielce zajmował. Aby miał
o nie wielkie staranie, wszystko Jemu jednemu powierz. Gdybyś sam
zajmował się nimi, zaniedbując sprawy duchowe, wtedy On nie będzie
miał tak wielkiego o nie starania.
Aby /te sprawy/ dobrze się dla ciebie ułożyły, abyś pozbył się wszelkiej
troski, strzeż spraw duchowych a nie zważaj na rzeczy doczesne. W ten
sposób posiądziesz ziemię wraz z niebem oraz osiągniesz przyszłe dobra
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na
wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXIX: Mt 22, 1-14
(PG 58, 647-654)

(22, 1) A Jezus odpowiadając znowu w przypowieściach mówił [do


nich]: (22, 2) Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił
ucztę weselną swemu synowi. (22, 3) Posłał więc swoje sługi, żeby zapro­
szonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. (22, 4) Posłał jeszcze
raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowa­
łem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe.
Przyjdźcie na ucztę». (22, 5) Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na
swoje pole, drugi do swego kupiectwa, (22, 6) a inni pochwycili jego sługi
i znieważywszy [ich], pozabijali. [(22, 7) Na to król uniósł się gniewem.
Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.
(22, 8) Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz
zaproszeni nie byli jej godni. (22, 9) Idźcie więc na rozstajne drogi
i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». (22, 10) Słudzy ci
wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i do­
brych. I sala zapełniła się biesiadnikami. (22, 11) Wszedł król, żeby się
przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój
weselny. (22,12) Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając
stroju weselnego». Lecz on oniemiał. (22, 13) Wtedy król rzekł sługom:
«Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności. Tam
będzie płacz i zgrzytanie zębów». (22, 14) Bo wielu jest powołanych, lecz
mało wybranych].

0Odrzucenie Żydów i powołanie pogan.


Przepowiednia zburzenia Jerozolimy)
1. Czy dostrzegłeś różnicę między synem w poprzedniej przypowieści
(por. Mt 21, 37-38) a sługami w tej? Czy dostrzegłeś wielkie podobień­
stwo oraz wielką różnicę pomiędzy tymi przypowieściami? Ta pokazuje
wielką cierpliwość Boga, wielką Jego Opatrzność oraz niewdzięczność
Żydów. Zawiera w sobie coś więcej niż poprzednia. Przepowiada bowiem
324 J an C hryzostom

odrzucenie Żydów oraz powołanie pogan. Oprócz tego wskazuje zasady


życia oraz karę czekającą niedbałych.
Słusznie /po przypowieści o przewrotnych rolnikach/ następuje zaraz
/przypowieść o uczcie królewskiej/. W poprzedniej powiedział: „[Króle­
stwo Boże] będzie dane narodowi, który wyda jego owoce” (Mt 21, 43),
w tej zaś objawia, jakiemu narodowi. Nie tylko to, ale pokazuje także
swoją niewypowiedzianą opatrzność względem Żydów. W poprzedniej
przywołuje ich przed swoim ukrzyżowaniem, w tej zaś nawet po swojej
śmierci stara się ich przyciągnąć do siebie. Kiedy powinni byli ponieść
najcięższą karę, nawet wtedy ciągnie ich na ucztę weselną i wyświadcza
im najwyższy zaszczyt. Zauważ, że nie wzywa najpierw pogan, ale Żydów.
Czyni tak zarówno w poprzedniej, jak i w tej przypowieści. Podobnie jak
tam oddał winnicę [innym] wówczas, gdy nie chcieli Go przyjąć, a nawet
po Jego przybyciu zabili Go (por. Mt 21, 37-39), tak i tu, gdy nie chcieli
przyjść na gody, wówczas powołał innych. Cóż może być bardziej nie­
wdzięcznego niż oni, gdy uciekają, wezwani na gody? Któż nie chciałby
iść na gody, i to gody królewskie, gdy król wyprawia synowi wesele?
«Dlaczego, ktoś zapyta, nazwano to weselem?» Abyś poznał Opatrz­
ność Bożą, Jego miłość ku nam, świetność rzeczy oraz to, że nie ma tam
nic przykrego, lecz wszystko pełne jest duchowej radości. Dlatego także
Jan nazywa Go Oblubieńcem1; dlatego Paweł mówi: „Poślubiłem was
jednemu mężowi” (2 Kor 11, 2), i znowu: „Tajemnica to wielka, lecz ja
odnoszę to do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5, 32).
Dlaczego powiedziano, że oblubienica nie Jemu została poślubiona,
a Synowi? Bo ta, która została poślubiona Synowi, jest poślubiona Ojcu.
W Piśmie Świętym mówi się o jednym albo o drugim, ponieważ ich istota
jest niezmienna1 2. Głosi tu także zmartwychwstanie. Skoro poprzednio
mówił o śmierci3, to okazuje się, że nawet po śmierci będą gody i Oblu­
bieniec.
Oni pomimo tego nie stają się lepsi ani łagodniejsi. Cóż może być
gorszego? To jest już trzecie oskarżenie. Pierwsze, że zabili proroków;
drugie - że Syna; trzecie - że nawet po dokonaniu zabójstwa, gdy zostali
wezwani na gody przez samego zabitego, nie przychodzą, ale zmyślają

1 Por. J 3, 29 (są to słowa Jana Chrzciciela zapisane przez Jana Ewangelistę).


2 Greckie słowo óc7tapócAAaKToę znaczy także «bez różnicy», «dokładnie taki sam».
3 Być może aluzja do poprzedniej przypowieści, w której syn właściciela winnicy
zostaje zabity (por. Mt 21, 33-44 oraz MtHom 68, 1; wskazuje na to także następne zdanie
w niniejszej homilii) albo do zapowiedzi męki i zmartwychwstania (por. Mt 16, 21-23; 17,
22-23; 20, 17-19).
Horn. LXIX: Mt 22, 1-14 325

powody: parę wołów, pole, żonę4. Te wymówki wydają się wprawdzie


słuszne, a na tej podstawie uczymy się, że choćby to, co nas powstrzymuje
było konieczne, powinniśmy ponad wszystko przedkładać rzeczy duchowe.
Zaprasza nie w ostatniej chwili, ale na długo wcześniej. Mówi bowiem:
(22, 4) Powiedzcie zaproszonym, oraz: (22, 3) Żeby wezwali zaproszonych,
co powiększało jeszcze ich winę. Kiedy zostali wezwani? Przez wszystkich
proroków, a następnie przez Jana [Chrzciciela]. On bowiem wszystkich
odsyłał do Niego, mówiąc: „Potrzeba by On wzrastał, a ja się umniejszał”
(J 3, 30). To znów przez samego Syna: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy,
którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).
I dalej: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do
Mnie i pije!” (J 7, 37). Wzywał ich nie tylko słowami, ale także czynami,
a po wniebowstąpieniu ponadto przez Piotra i jego towarzyszy (por. Dz 1,
9-11; 2, 14nn). „Ten bowiem - powiada [św. Paweł] - który współdziałał
z Piotrem w apostołowaniu obrzezanych, współdziałał i ze mną wśród
pogan” (Ga 2, 8).
Skoro obruszali się gdy widzieli Syna i zabili Go (por. Mt 21, 37-39),
to wzywa ich znów poprzez sługi (por. 22, 3-4). A do czego ich wzywa?
Czy do trudów, znojów i utrapień? Nie, ale do zażywania rozkoszy
(TpD^fi). (22, 4) Woły i tuczne zwierzęta, mówi, pobite. Zauważ, cóż za
obfitość uczty, cóż za wyróżnienie! Lecz ani to ich nie nawróciło, ale im
większą okazywał wobec nich cierpliwość, tym bardziej się opierali. Nie
dlatego nie przyszli, żeby nie mieli czasu, ale że nie dbali.
Dlaczego jedni wymawiają się weselem, inni wołami? Wskazywałoby
to na brak czasu? Tymczasem nie. Gdy wzywają nas sprawy duchowe,
wtedy nie ma żadnej koniecznej przeszkody. Mnie natomiast wydaje się,
że użyli oni tych wymówek w celu pokrycia swej opieszałości. Okropne
jest nie tylko to, że nie przybyli, lecz, co jest o wiele gorsze i bardziej
okrutne, że przybyłych nawet pobili, znieważyli i zabili (por. 22, 5-6); a to
jest gorsze od przypadku z poprzedniej przypowieści. Ci, którzy wtedy
zostali zabici przyszli, by odebrać zbiory i owoce (por. Mt 21, 34n). Ci
natomiast przyszli, by wezwać ich na gody Tego, którego oni zabili;
i także tych zabijają.
Cóż masz równego temu szaleństwu? To zarzucał im także Paweł, mó­
wiąc: „Zabili Pana [Jezusa] i proroków, i nas także prześladowali” (1 Tes
2, 15). Dalej, by nie mówili, że jest On przeciw Bogu i dlatego nie

4 Zabili proroków - zapewne aluzja do zabicia sług w poprzedniej przypowieści (por.


Mt 21,35-36 oraz zob. powyżej MtHom 68, 1 wyjaśnienie wiersza Mt 21,34); zabili Syna
- por. Mt 21, 37-39; po dokonaniu zabójstwa nie przychodzą - por. Mt 22, 5-6.
326 J an C hryzostom

przychodzą, posłuchaj, co mówią ci, którzy wzywają: Ojciec wyprawia


wesele i to On sam wzywa. Cóż więc potem? (22, 6-7) Gdy nie tylko nie
chcieli przyjść, ale nawet pozabijali tych, którzy ich wzywali, spalił ich
miasta, a wysławszy swe wojska, wytracił ich (por. 22, 7).
Mówi tak, ażeby przepowiedzieć to, co nastąpiło za Wespazjana
i Tytusa5. Ponieważ nie uwierzywszy w Niego, obrazili Ojca, toteż On
sam ich karze. Dlatego, aby pokazać Jego cierpliwość, zdobycie nie
nastąpiło od razu po zabiciu Chrystusa, lecz po czterdziestu latach, gdy
zabili Szczepana (por. Dz 7, 54-60), gdy stracili Jakuba (por. Dz 12, 2)6,
gdy znieważyli apostołów.
Czy widzisz prawdę wydarzeń i ich szybkość? Nastąpiło to jeszcze za
życia Jana [Ewangelisty]7 i wielu innych współczesnych Chrystusowi,
a ci, którzy to słyszeli, byli [potem] świadkami tychże wypadków. Rozważ
niewypowiedzianą zapobiegliwość: zasadził winnicę, wszystko uczynił
i wykonał (por. Mt 21, 33); po zabiciu sług posłał innych, a gdy i tych
zabito, posłał swego Syna (por. Mt 21, 34-37). Z kolei po Jego zamordo­
waniu (por. Mt 21, 38-39) wzywa ich na gody, ale oni nie chcą przybyć
(por. Mt 22, 3). Dalej posyła inne sługi, lecz oni zabili i tych (por. Mt 22,
4-6). Wówczas dopiero ich wytracił, bo ich choroba była już nieuleczalna
(por. Mt 22, 7). Nie tylko wydarzenia potwierdziły, że byli dotknięci
nieuleczalną chorobą, lecz również to, że oni tak uczynili, podczas gdy
celnicy i nierządnice uwierzyli (por. Mt 21, 32). Dlatego zostali potępieni
nie tylko na podstawie tego, na co się odważyli, ale także na podstawie
tego, co inni uczynili dobrego.
Ktoś może powiedzieć, że poganie zostali powołani nie wtedy, gdy
apostołowie byli biczowani i cierpieli niezliczone prześladowania, lecz
zaraz po zmartwychwstaniu, bo wtedy [Pan] powiedział do nich: „Idźcie
więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19). Odpowiemy im, że
zarówno przed ukrzyżowaniem, jak i po ukrzyżowaniu przemawiał
najpierw do /Żydów/. Przed ukrzyżowaniem mówi do /uczniów/: „Idźcie
do owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 10, 6). Po ukrzyżowaniu zaś
nie zabronił im, a wręcz przeciwnie, nawet nakazał ich nauczać. Chociaż
powiedział: „Nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19), to jednak mając
wstąpić do nieba wskazał, że najpierw ich będą nauczać. Mówi bowiem:
„Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi
świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”

5 Wespazjan został cesarzem w 69 roku; Tytus zdobył Jerozolimę w roku 70.


6 Zob. także powyżej MtHom 65, 4 przypis 11.
7 Aluzja do wspomnianego wcześniej zburzenia Jerozolimy.
Hom. LXIX: Mt 22, 1-14 327

(Dz 1, 8). Podobnie wyraża się z kolei Paweł: „Ten bowiem, który współ­
działał z Piotrem w apostołowaniu obrzezanych, współdziałał i ze mną
wśród pogan” (Ga 2, 8). Dlatego apostołowie udali się najpierw do Żydów,
a zatrzymawszy się dłuższy czas w Jeruzalem, wypędzeni przez nich8,
rozproszyli się później pomiędzy poganami.
2. Zwróć uwagę na Jego wspaniałomyślność. (22, 9) Zaproście na ucztą
wszystkich, powiada, których spotkacie. Przedtem, jak powiedziałem wyżej,
nauczali Żydów i pogan, jakoże najwięcej przebywali w Judei. Skoro zaś
nie przestawali zastawiać na nich pułapek, posłuchaj Pawła, który objaśnia
tę przypowieść i mówi tak: „Należało głosić słowo Boże najpierw wam.
Skoro jednak [odrzucacie je i] sami uznajecie się za niegodnych życia
wiecznego, zwracamy się do pogan” (Dz 13, 46). Dlatego także /Chrystus/
mówi: (22, 8) Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej
godni. Wiedział o tym wcześniej, ale by nie dać im żadnej sposobności do
jakiejś bezczelnej wymówki, zarówno sam przyszedł, jak i posłał najpierw
do nich, chociaż już o tym wiedział, aby zamknąć im usta oraz nas
pouczyć, byśmy pełnili wszystko, co do nas należy, choćby nawet nikt
z tego nie miał żadnej korzyści.
Skoro tamci nie byli godni, mówi [do swoich sług]: (22, 9) Idźcie więc
na rozdroża i zaproście wszystkich, których spotkacie, nawet prostych
i pogardzanych. Mówiąc tu i ówdzie9, że celnicy i nierządnice posiądą
królestwo niebieskie (por. Mt 21, 31) oraz: „Wielu pierwszych będzie
ostatnimi a ostatnich pierwszymi” (Mt 19, 30), pokazał, że sprawiedliwie
się to dokonuje. A to właśnie drażniło Żydów najbardziej ze wszystkiego
i gryzło ich bardziej niż zburzenie miasta: że widzieli, iż poganie zajmują
ich miejsce, i to jeszcze o wiele świetniejsze. Dalej, aby i oni nie opierali
się na samej wierze, mówi im o sądzie za złe czyny; tych, którzy jeszcze
nie uwierzyli, wzywa, by przyjęli wiarę, a tych, którzy uwierzyli - by
dobrze urządzili swe życie. Szatą bowiem są czyny i życie10.
Powołanie było dziełem łaski. Dlaczego więc roztrząsa to tak dokład­
nie? Dlatego że powołanie i oczyszczenie było wprawdzie dziełem łaski,
ale od gorliwości powołanych zależało to, czy powołany i przyodziany
w czyste szaty miał takim pozostać. Powołanie nie było skutkiem zasługi,

8 Zapewne aluzja do prześladowań apostołów, po których wyruszyli oni w podróże


misyjne - por. Dz 12 oraz 13, ln.
9 Jan Chryzostom używa tu greckiego wyrażenia &vco Kat kóctco w znaczeniu
dosłownnym «tu i tam», «tam i z powrotem»; zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
10 Szata (IwSupa) - por. 22, 11. W ten sposób Jan Chryzostom alegoryzuje ostatnią
część omawianej przypowieści - por. wiersze 22, 11-13.
328 J an C hryzostom

lecz dziełem łaski. Należało więc okazać wdzięczność za tę łaskę i po tak


wielkim wyróżnieniu nie przejawiać takiej niegodziwości. «Ale ja - ktoś
może powiedzieć - nie doświadczyłem tyle, co Żydzi». Przeciwnie: do­
znałeś o wiele większych dobrodziejstw. To, co przygotowywał dla nich
przez cały czas, ty otrzymałeś od razu, chociaż nie byłeś godny. Dlatego
Paweł mówi, „żeby poganie za okazane sobie miłosierdzie wielbili Boga”
(Rz 15, 9). Bo ty otrzymałeś to, co im się należało.
Dlatego wielka kara czeka tych, którzy popadli w gnuśność. Podobnie
jak tamci wyrządzili zniewagę przez to, że nie przyszli, tak i ty przez to,
że zasiadłeś do stołu ze splamioną duszą1!. Bo wejść w brudnych szatach
oznacza odejść stąd ze splamioną duszą, dlatego też ów człowiek oniemiał
(por. 22, 12).
Widzisz, że choć rzecz jest tak oczywista, nie od razu karze, ale
dopiero wówczas gdy grzesznik sam wyda wyrok? Dlatego, że nie miał nic
na swą obronę, potępił się i tak idzie na owe straszliwe męki. Abyś nie
myślał, słysząc o ciemnościach, że jego kara polega tylko na tym, że
jedynie zostanie wrzucony w miejsce bez światła, dodane jest również:
(22, 13) Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. A mówi to, by zwrócić
uwagę na cierpienia nie do zniesienia.
Słuchajcie wy, którzy zostaliście dopuszczeni do świętych tajemnic
i przyszliście na gody, a duszę odziewacie nieprzystojnymi czynami.
Posłuchajcie, skąd zostaliście wezwani: z rozdroży (por. 22, 9). W jakim
stanie? Jako [ludzie] kulawi i ślepi na duszy, a to jest kalectwo o wiele
cięższe niż kalectwo ciała. Uszanujcie dobroć Tego, który was wzywa.
Niech nikt nie będzie odziany w brudne ubranie, lecz niech każdy z was
starannie pracuje nad szatą (cn;oXf|) swej duszy.
Słuchajcie, kobiety! Słuchajcie, mężczyźni! Nie trzeba nam ubrań
przeplatanych złotem, które zewnętrznie [zdobiłyby] nasze ciało, lecz
takich, które zdobią je od wewnątrz. Dopóki nosimy tamte, trudno jest
odziać się w te. (Nie można zarazem upiększać duszy i ciała}. Nie można
zarazem służyć mamonie i być należycie posłusznym Chrystusowi (por. Mt
6, 24; Łk 16, 13).
Wyrwijmy się z tej ciężkiej niewoli. Przecież gdyby ktoś przyozdobił
dom złocistymi obiciami i kazał ci w nim mieszkać nago i w łachmanach,
nie zniósłbyś tego cierpliwie. Ale oto ty czynisz to samemu sobie, gdy
zdobisz twe ciało, to znaczy mieszkanie twej duszy, rozmaitymi tkaninami,
a duszy pozwalasz w nim mieszkać w łachmanach. Nie wiesz, że króla*1

11 Dosłownie: życiem (pioę). Jan Chryzostom zajęcie miejsca na godach (por. Mt 22,
11) porównuje tu do przyjmowania eucharystii - zob. nieco poniżej.
Hom. LX1X: Mt 22, 1-14 329

należy bardziej ozdabiać niż miasto? Dlatego zasłony dla miasta są


zrobione z lnu, króla natomiast zdobi się purpurą i koroną. Tak samo ty:
ciało odziej o wiele gorszą szatą, duszę zaś okryj purpurą, włóż na nią
koronę i posadź ją na wysokim i wspaniałym tronie. Teraz postępujesz
odwrotnie: miasto barwnie ozdabiasz, a pozwalasz by króla, to jest władze
duchowe12, wlokły w pętach nierozumne namiętności. Nie widzisz, że
zostałeś wezwany na gody, i to gody Boże? Nie zastanawiasz się nad tym,
że wezwana dusza powinna wejść do tych komnat barwnie przystrojona,
okryta złocistymi frędzlami?
3. Jeśli chcesz, pokażę ci ludzi odpowiednio ubranych w szatę godową?
Przypomnij sobie owych świętych, o których mówiłem do was ostatnim
razem, którzy mają odzież z wełny i zamieszkują pustynię13. To są
właśnie ci, którzy mają szaty godowe, a widać to stąd, że jakiekolwiek
purpury byś im dawał, nie przyjęliby ich, lecz tak jak król, gdyby ktoś,
wziąwszy łachmany żebraka, kazał mu się w nie ubrać, brzydziłby się
takiej odzieży. Tak samo oni odrzuciliby jego purpurę. Mają do tego taki
wstręt jedynie z tego powodu, że znają piękno swojej szaty. Dlatego też
gardzą purpurowym płaszczem jak pajęczyną. Tego właśnie nauczył ich
wór wełniany - są wyżsi i wspanialsi od samego króla.
Gdybyś mógł otworzyć bramę ducha (vobę)14 i ujrzeć ich duszę oraz
cały wystrój wnętrza, upadłbyś na ziemię, nie mogąc znieść jasności ich
piękna, światła szat i blasku ich sumienia.
Moglibyśmy wymienić jako przykład dawnych mężów, wielkich
i godnych podziwu. Skoro zaś ludzi prostych bardziej zachęcają przykłady
dające się zobaczyć, posyłam was do chat tychże świętych. Nie znają oni
smutku, lecz zbudowawszy sobie przybytki w niebie, tak mieszkają, z dala
od utrapień doczesnego życia, staczając boje z diabłem i jakby w takt

12 Grecki rzeczownik voû ç oznacza «umysł», «rozum», «serce», «dusza», «usposobie­


nie», «władze duchowe». Gdy w języku greckim mówi się o nawróceniu, używa się
wyrazów z rdzeniem utworzonym od tego rzeczownika: meta-noia , dia-noia. Oddawanie
tego po polsku przez «przemianę serca», «nawrócenie serca» może stanowić zubożenie
orędzia Ewangelii, która nie wzywa do przemiany jedynie serca (reprezentującego
zazwyczaj aspekt uczuciowy człowieka), ale wszystkich władz duchowych, wyrażanych
w mentalności hebrajskiej przez «serce», w mentalności greckiej przez nous.
Stąd - moim zdaniem - bierze się właśnie rozdźwięk pomiędzy wiedzą a życiem,
kompetencją a uczciwością; stąd mamy ludzi kompetentnych (ale nie koniecznie uczciwych
i służących sprawie) - w chrześcijaństwie jest to nie do przyjęcia: człowiek nawrócony to
człowiek o przemienionym umyśle i sercu. Warto dodać, że zwracał już na to uwagę Stary
Testament: „Będziesz miłował Pana, Boga twego...” (Pwt 6, 5).
13 Zob. powyżej MtHom 68, 3-5.
14 Zob. powyżej przypis 12.
330 J an C hryzostom

występują do walki z nim. Właśnie dlatego, zbudowawszy sobie chaty,


stronią od miast, od rynków i domów. Kto stacza boje, ten nie powinien
siedzieć w domu, lecz naprędce postawiwszy sobie mieszkanie, tam
mieszkać, gdyż ma każdej chwili [być gotów] wyruszyć.
Tacy są /ci święci mężowie/ - stanowią nasze przeciwieństwo. My bo­
wiem żyjemy nie jak w obozie, lecz jak w mieście cieszącym się pokojem.
Któż kiedykolwiek w obozie kładzie fundamenty i buduje dom, który ma
przecież wkrótce opuścić? Nie ma takiego. Gdyby ktoś tego próbował,
byłby karany śmiercią jako zdrajca. Kto w obozie kupuje ziemię na morgi
i zaczyna handel? Nikt, i bardzo słusznie. Przyszedłeś bowiem by walczyć,
a nie handlować. Czemu więc trudzisz się wokół miejsca, które wkrótce
opuścisz?15 Czyń tak, gdy wrócisz do ojczyzny.
To samo mówię ci teraz ja. Czyń tak, gdy pójdziemy do miasta z wy­
soka; a raczej tam nie będziesz w ogóle ponosił trudów, Król przygotuje
ci wszystko. Tutaj wystarczy jedynie okopać się fosą i usypać wał, nie
potrzeba budynku16.

(O życiu nomadów na wozach. Świętość tycia pustelników)


Posłuchaj, jak Scytowie prowadzą życie na wozach i jak według
opowieści żyją nomadowie. Tak powinni żyć chrześcijanie: powinni
chodzić po całym świecie, walczyć z diabłem, wyzwalać tych, których
zagarnął on w swą moc i uwolnić się od wszystkich doczesnych spraw.
Człowieku, po co budujesz dom? Czy po to, by bardziej skrępować siebie
samego? Czemu zakopujesz skarb i wyzywasz nieprzyjaciela przeciwko
sobie? Czemu stawiasz mury i budujesz sobie więzienie? Jeśli wydaje ci
się to trudne, to udajmy się do mieszkań tamtych, abyśmy na podstawie
rzeczy poznali, że jest to łatwe. Oni, postawiwszy sobie chatki, opuszczają
je tak samo, jak żołnierze w czasie pokoju opuszczają obóz. Bo tak,
a nawet o wiele piękniej, oni stawiają sobie chaty.
O wiele przyjemniej jest patrzeć na pustynię zasianą licznymi chatami
mnichów, niż na żołnierzy, którzy rozbijają namioty, zatykają włócznie,
wieszają swe żółte płaszcze na grotach włóczni. Widzi się tam mnóstwo

15 Myślenie typowe dla Wschodu - im bardziej oddalisz się od spraw świata, tym bliżej
będziesz Boga.
16 Zdanie to oraz następne - według mnie - należy rozumieć w kontekście tekstualnym
oraz w kontekście historyczno-geograficznym, aby uniknąć błędu przenoszenia zwyczajów
równikowych na biegun.
Ponadto - jak się wydaje - słowa «okopać się fosą i usypać wał» mogą metaforycznie
nawiązywać do wspomnianej wcześniej walki z diabłem, a przy okazji przestrzegać
chrześcijan przed nadmiernym angażowaniem się w sprawy doczesne.
Hom. LX1X: Mt 22, 1-14 331

ludzi w żelaznych hełmach na głowach, całych zakutych w żelazo, blask


bijący ze środka tarczy, naprędce postawione mieszkanie królewskie, a ich
przygotowujących śniadanie i grających na piszczałkach. A widok taki nie
jest tak przyjemny, jak ten, który wam teraz przedstawiam.
Gdy udamy się na pustynię i spojrzymy na namioty żołnierzy Chrystusa
(por. 2 Tm 2, 3), nie zobaczymy rozpiętych płócien ani grotów włóczni,
ani złocistych tkanin tworzących okrągły namiot królewski, lecz jak ktoś,
kto rozpostarłby wiele niebios nad ziemią niezmierzoną i o wiele większą
od tej, przedstawiłby nowe, przejmujące drżeniem widowisko, takie rzeczy
/u nich/ można zobaczyć. Ich mieszkania w niczym nie ustępują niebio­
som, gdyż zstępują do nich aniołowie i Pan aniołów. Jeśli przyszli do
Abrahama, człowieka mającego żonę i wychowującego dzieci, ponieważ
znali jego gościnność (por. Rdz 18, ln), to skoro znajdą o wiele większą
cnotę i człowieka uwolnionego od ciała, który chociaż w ciele, ciałem
pogardza, przebywają tu o wiele chętniej i odprawiają tańce, które im
przystoją.
Ich stół daleki jest od jakiejkolwiek zachłanności, a pełen wstrzemięźli­
wości ((|)iAoGO(|)ia). Nie ma u nich ani strumieni krwi, ani pokrojonych
mięs, ani bólu głowy, ani sosów, ani przykrej woni, ani uciążliwego dymu,
ani bieganiny, zamieszania, hałasów i nieprzyjemnych wrzasków, tylko
chleb i woda, z uczciwej pracy i z czystego źródła. Jeśli kiedyś chcą się
lepiej uraczyć, wtedy ich przysmaki stanowią owoce leśne. Radość jest tam
większa, niż przy stołach królewskich. Nie ma tam lęku ani trwogi; nie
oskarża przełożony, nie gniewa żona, nie zasmuca dziecko; nie rozlega się
nieprzyzwoity śmiech, nie wbija w pychę tłum pochlebców, lecz jest to
biesiada aniołów wolna od wszystkich takich niepokojów. Do siedzenia
służy im trawa, jak czynił Chrystus, gdy karmił tłumy na pustkowiu17.
Wielu nawet nie czyni tego pod dachem, lecz mają niebo zamiast dachu,
a księżyc, nie potrzebujący oliwy, przyświeca im zamiast lampy, i to bez
sługi. Dla nich jedynych oświetla on godnie z wysoka.
4. Aniołowie weselą się i radują, patrząc z nieba na ten stół. Jeśli cieszą
się z jednego nawróconego grzesznika (por. Łk 15, 10), to cóż będą
czynić, gdy naśladują ich tacy sprawiedliwi? Nie ma tam pana ani sługi,
wszyscy są sługami, wszyscy są wolni. Nie sądź, że to, co powiedziałem,
jest zagadką: bo są wzajemnie dla siebie panami i sługami.
Gdy nadchodzi wieczór, nie ogarnia ich smutek, czego doświadcza
wielu ludzi, gdy rozważają troski codziennych kłopotów. Po obiedzie nie

17 Por. Mt 14, 19; Mk 6, 39; J 6, 10.


332 J an C hryzostom

trzeba bać się rozbójników, zamykać drzwi, zakładać zasuwy, ani obawiać
się innych wypadków, których wielu się lęka, chodząc ostrożnie ze świa­
tłem, aby gdzieś iskra nie zapaliła domu.
Rozmowy ich pełne są spokoju18. Nie mówią o tym, o czym my ze
sobą rozmawiamy i co nas dotyczy: że ten został namiestnikiem, a tamten
przestał nim być, ów umarł, a inny otrzymał spadek, czy coś tam jeszcze
innego podobnego. Oni zawsze rozmawiają o rzeczach przyszłych i szukają
mądrości (((Ji^oao^oiKJi). I jakby inną zamieszkiwali ziemię, jakby prze­
nieśli się do nieba, jakby tam żyli, tak o wszystkim rozmawiają: o łonie
Abrahama, o koronach świętych, o obcowaniu z Chrystusem. A o rzeczach
doczesnych nawet nie myślą ani nie wspominają, lecz jak my nie chcieli­
byśmy rozmawiać o tym, co robią mrówki w swych otworach i kryjów­
kach, tak samo oni o tym, co my robimy, lecz o Królu z wysoka, o obec­
nej wojnie, o podstępach diabła, o dobrych czynach, które spełnili święci.
W czym w porównaniu z nimi różnimy się od mrówek? Podobnie jak
one troszczą się o sprawy cielesne, tak samo i my; a niechby tylko o takie,
lecz o znacznie gorsze! Staramy się nie tylko, {jak one,} o rzeczy
potrzebne, lecz także o zbyteczne. One trzymają się drogi, wolnej od
jakiejkolwiek winy, my natomiast [trzymamy się] zdzierstwa i nie
naśladujemy natury mrówek, lecz naturę wilków i lampartów, a nawet
jesteśmy od nich gorsi. Im bowiem natura dała taki sposób życia.
Natomiast nas Bóg uszlachetnił rozumem i sprawiedliwością społeczną
(iaovopia), a staliśmy się gorsi od dzikich zwierząt.
Podczas gdy my jesteśmy gorsi od nierozumnych zwierząt, oni równi
są aniołom - będąc tu na ziemi gośćmi i pielgrzymami (por. Hbr 11, 13).
We wszystkim różnią się od nas, w odzieży, w pożywieniu, mieszkaniu,
obuwiu i w mowie19. Gdyby ktoś przysłuchał się ich rozmowie i naszej,
wtedy dobrze zrozumiałby, że oni są obywatelami niebios, a my nie
jesteśmy godni nawet ziemi.
Dlatego właśnie, gdy uda się do nich ktoś piastujący jakąś godność,
upada wówczas wszelka pycha. Ów, który jest rolnikiem i ów, który
nieświadom jest wszelkich spraw świata, siedzi na wiązce siana lub na
brudnej poduszce obok wodza i takiego, który wiele mniema o swojej
godności. Nie ma bowiem takich, którzy wbijaliby go w dumę i nadymali,

lx Jan Chryzostom używa tu słowa ya^f]vr| z Mt 8, 26 wyrażające ciszę na morzu.


Spokojne morze działa odprężająco, pobudza do refleksji o rzeczach niezmierzonych,
niezgłębionych, zakrytych.
19 Wydaje mi się, że Jan Chryzostom nawiązuje tu do Listu do Diognetci, 5, gdzie
mówi się przeciwnie, że chrześcijanie nie różnią się pod tym względem.
Hom. LXIX: Mt 22, 1-14 333

lecz dzieje się podobnie, jakby ktoś przyszedł do krzaka róży lub do
złotnika i od złota, i od róży nabierał pewnej świetności. Tak samo oni,
otrzymując nieco z ich blasku, spuszczają trochę z dawnej zarozumiałości.
Podobnie gdy ktoś wejdzie na podwyższenie, wydaje się wyższy, choćby
był bardzo mały, tak i oni, wznosząc się na wysokość ich usposobienia
(8iavoia), wydają się tacy, póki tam pozostają, a zszedłszy na dół,
zstąpiwszy z owej wysokości, na powrót stają się przyziemni.
U /mnichów/ król nic nie znaczy, ani konsul. Jak my śmiejemy się
z chłopców bawiących się /we władców/, tak samo /mnisi/ pogardzają
tymi, którzy usiłują wzbudzać na zewnątrz lęk przed sobą. Widać to stąd:
gdyby ktoś ofiarował im bezpiecznie koronę, nigdy by jej nie przyjęli.
Przyjęliby ją, gdyby nie mieli rozumu większego od niej, gdyby nie
uważali tej rzeczy za chwilową.
Cóż więc? Czyż nie przejdziemy do takiej szczęśliwości? Czyż nie
pójdziemy do tych aniołów? Nie założymy na siebie czystych szat i nie
pójdziemy na te gody, tylko pozostaniemy żebrakami, nie mając się lepiej
niż żebracy przy drogach, owszem, o wiele gorzej i nędzniej? Ci, którzy
wzbogacili się w niegodziwy sposób, mają się o wiele gorzej od nich
i lepiej jest żebrać, niż zabierać cudze. Pierwsze zasługuje na przebaczenie,
drugie zaś na karę. Żebrak nie obraża Boga, złodziej zaś - i ludzi i Boga,
ponosi trudy grabieży, a cały owoc często zabierają [mu] inni.
Wiedzmy o tym i uwolnijmy się od wszelkiej chciwości, gromadźmy
sobie skarby z wysoka, gwałtownie porywając królestwo niebieskie (por.
Mt 11, 12). Niemożliwe jest, jeszcze raz mówię: niemożliwe jest, by
wszedł do niego człowiek próżnujący20. Oby wszyscy stali się pilni
i gorliwi i dostąpili go z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

20 Jan Chryzostom używa tu participium od słowa paGupeco - «świętować», «nic nie


robić», «próżnować», «gnuśnieć», «nie dbać».
HOMILIA LXX: Mt 22, 15-33
(PG 58, 655-662)

(22,15) Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Go


w mowie.
1. Wtedy. Kiedy? Gdy powinni byli najbardziej wzbudzić w sobie
skruchę, zdumiewać się Jego dobrocią, lękać się przyszłych kar, wierzyć
w przyszłość ze względu na przeszłość. Głosiły to czyny i słowa. Skoro
uwierzyli celnicy i nierządnice (por. Mt 21, 32), zabito sprawiedliwych
i proroków, to już dlatego nie powinni zaprzeczać na własną zgubę, lecz
opamiętać się i wierzyć. A jednak pomimo to objawy ich niegodziwości
nie ustają, lecz narastają i posuwają się jeszcze dalej. Skoro nie mogli Go
pojmać (bo bali się tłumu) (por. Mt 21, 46), obrali inną drogę, aby
zgotować Mu niebezpieczeństwo i oskarżyć Go o zdradę stanu.
(22, 16) Postali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami
Heroda, aby Mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny
i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie
oglądasz się na osobę ludzką. (22, 17) Powiedz nam więc, jak Ci się
zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?» Już płacili daninę,
gdy ich państwo przeszło pod panowanie Rzymian. Gdy więc widzieli, że
niedawno Teodas i Judasz [Galilejczyk] ze swymi zwolennikami zostali za
to ukarani śmiercią (por. Dz 5, 36-37), ponieważ myśleli o powstaniu,
przez podobne pytanie chcieli wzbudzić podobne podejrzenie także
przeciw Niemu. Dlatego posłali swoich uczniów i żołnierzy Heroda, kopiąc
pod Nim, jak mniemali, dołki z dwóch stron, a zewsząd zastawiając sidła,
aby Go, jak powiedziałem, podchwycić; aby oskarżyli Go oni sami, gdyby
opowiedział się za zwolennikami Heroda, albo uczynili to ci drudzy, gdyby
opowiedział się za nimi. A przecież zapłacił dwudrachmę, ale oni o tym
nie wiedzieli (por. Mt 17, 24-27).
Spodziewali się podchwycić Go z obu stron, ale woleli, by coś powie­
dział przeciwko zwolennikom Heroda. Dlatego wysyłają swoich uczniów,
aby pod swą nieobecność doprowadzić do tego, by wydali Go namiestni­
Horn. LXX: Mt 22, 15-33 335

kowi cesarskiemu jako człowieka dążącego do przejęcia władzy. Łukasz


wskazał na to nieznacznie, mówiąc, że pytali Go w obecności ludu, aby
świadectwo było ważniejsze (por. Łk 20, 26).
Tymczasem wszystko potoczyło się odwrotnie. W większym zgroma­
dzeniu dali dowód swojej głupoty. Zauważ ich pochlebstwo i ukryty
podstęp. Wiemy, mówią, te jesteś prawdomówny. Dlaczego więc mówiliś­
cie, że jest zwodzicielem (por. Mt 27, 63); „że zwodzi tłum” (J 7, 12); że
„jest opętany przez złego ducha” (J 10, 20); że nie jest od Boga (por. J 9,
16)? Dlaczego jeszcze tak niedawno naradzaliście się, aby Go zabić (por.
Mt 21, 46)? Lecz oni stają się wszystkim, co podsunie im zmowa. Skoro
niedawno zapytali Go zuchwale: „Jakim prawem to czynisz?” (Mt 21,23),
a nie otrzymali odpowiedzi na pytanie, spodziewają się, że pochlebstwem
skłonią Go do tego, by powiedział coś przeciw ustanowionym prawom, co
byłoby zarazem przeciwko panującym rządom.
Dlatego wystawiają Mu prawdziwe świadectwo, przyznając to, co było,
ale nie w dobrej intencji i nie zbyt chętnie. Dodają słowa: Na nikim Ci nie
zalety. Zauważ, jak wyraźnie chcą Go naprowadzić na taką wypowiedź,
którą obraziłby Heroda i w ten sposób ściągnąłby na siebie podejrzenie,
że myśli o zagarnięciu władzy, powstając przeciw prawom; aby mogli Go
ukarać jako pretendenta i buntownika. Słowami: Na nikim Ci nie zależy;
oraz: Nie oglądasz się na osobę ludzką, wskazywali nieznacznie na Heroda
{i na Cezara}. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Teraz Go czcicie
i uważacie za nauczyciela, podczas gdy pogardzaliście Nim i znieważaliś­
cie Go często, gdy mówił do was o waszym zbawieniu? Dlatego też stali
się zdodni w swej opinii.
Zwróć uwagę na ich złość. Nie mówią: «Powiedz nam, co jest dobre,
co pożyteczne, a co słuszne?», lecz: Jak Ci się zdaje? Tak więc zważali
tylko na to jedno: aby Go zdradzić i przedstawić jako nieprzyjaciela
władcy. Marek, wskazując na to, aby jeszcze jawniej przedstawić ich
zarozumiałość i krwiożerczy zamiar, mówi, że powiedzieli: „Mamy płacić,
czy nie płacić?” (Mk 12, 14). Tak dyszeli zaciekłością i nosili się ze
zdradą, a udawali uszanowanie.
Cóż na to /Jezus/? (22, 18B.)1 Czemu Mnie wystawiacie na próbę,
obłudnicy? Czy widzisz, że bardziej surowo do nich przemawia? Skoro ich
niegodziwość była zupełna i oczywista, to zadaje głębsze cięcie, wpierw
wywołuje pomiędzy nimi zmieszanie i zamyka im usta, wyjawiając ich*

Brak wiersza: M t 22, 18A: Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł.


336 Jan C hryzostom

ukryte myśli (Siócvoia)2 i czyniąc jasnym dla wszystkich, w jakim za­


miarze przychodzą do Niego.
Uczynił to, aby poskromić ich niegodziwość, żeby znów nie szkodzili,
posługując się tym samym sposobem. Wprawdzie ich słowa były pełne
uprzejmości, bo zarówno nazwali Go nauczycielem, jak i dali świadectwo
Jego prawdomówności oraz bezstronności (22, 16), jednak On będąc
Bogiem nie dał się oszukać żadnej z tych rzeczy. Dlatego również oni
powinni byli domyślić się, że Jego skarcenie nie było następstwem do­
mniemania, lecz znakiem, iż zna ich ukryte myśli (tóc a7i:óppr|Ta)3.
2. Choć po skarceniu wystarczało zawstydzić ich niegodziwość, nie
poprzestaje na ich zgromieniu, ani nie ogranicza się do tego, lecz w inny
jeszcze sposób zamyka ich usta. Mówi: (22, 19A) Pokażcie mi monetę
podatkową! (por. 22, 19B.) A gdy pokazali, czyni to, co zawsze: ogłasza
wyrok ich ustami i zmusza ich do wydania orzeczenia, że wolno to czynić
- to było wspaniałe zwycięstwo. Stawia pytanie nie dlatego, żeby nie
wiedział, co czyni, lecz aby poprzez ich własną odpowiedź wykazać ich
winę. (por. 22, 20A) Gdy na pytanie: (22, 20B.) Czyj jest ten obraz
[i napis]?, (22, 21 A) odpowiedzieli: Cezara, (por. 22, 21B) [Jezus] mówi:
(22, 21C) Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara. Nie znaczy to:
«dać», lecz: Oddać, wynika to zarówno z obrazu, jak i z napisu.
Dalej, aby nie mówili: «Poddajesz nas ludziom?», dodał: (22, 21D.)
A Bogu to, co należy do Boga. Można bowiem oddawać ludziom to, co
jest ich, a Bogu oddawać to, co należy się od nas Bogu. Dlatego powiada
Paweł: „Oddajcie każdemu to, co mu się należy: komu podatek - podatek,
komu cło - cło..., komu cześć - cześć” (Rz 13, 7). Gdy usłyszysz: «Oddaj
co cesarskie, cesarzowi» (por. 22, 21C), wiedz, że rozumie On przez to
tylko to, co się nie sprzeciwia pobożności. Gdyby się sprzeciwiało, nie
byłoby wówczas daniną i cłem dla cesarza, ale dla diabła.
(por. 22, 22A) Gdy to usłyszeli, zamilkli zdumieni Jego mądrością.
Powinni byli podziwiać, powinni uwierzyć. Dał im dowód swego Bóstwa,
odkrywając ich ukryte myśli4, i zmusił ich łagodnie do milczenia. Cóż
więc? Czy uwierzyli? Nie, lecz: (22, 22B.) Zostawiwszy Go, odeszli, a po
nich przyszli saduceusze.
O głupoto! Skoro /faryzeusze/ zostali zmuszeni do milczenia, przycho­

2 Zob. powyżej MtHom 59, 2 przypis 5.


3 A ten przymiot Jan Chryzostom przypisuje Bogu. Zob. powyżej poprzedni przypis.
4 Argument często stosowany przez Jana Chryzostoma - zob. powyżej MtHom 49, 2
przypis 5, a także nieco poniżej wyjaśnienie wiersza 22, 28B.
Horn. LXX: Mt 22, 15-33 337

dzą/saduceusze/, chociaż powinni być bardziej oględni. Jednakże taka jest


zuchwałość: bezczelna, porywająca się na rzeczy niemożliwe. Dlatego
ewangelista, zdumiony ich szaleństwem, właśnie na to zwraca uwagę,
mówiąc: (22, 23) W owym dniu przyszli do Niego [saduceusze, którzy
twierdzą, ze nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go. (22, 24A) w ten
sposób]. W owym dniu, to znaczy w którym? W tym, w którym wykazał
złość /faryzeuszy/ i ich zawstydził (por. 22, 15-22). Cóż to za jedni, ci
ludzie? Jest to drugie stronnictwo żydowskie, inne niż faryzeusze, utrzy­
mujące, że nie ma zmartwychwstania, ani aniołów, ani duszy. Są to ludzie
prości, którzy gonią jedynie za rzeczami zmysłowymi. Istniały bowiem
u Żydów liczne stronnictwa. Dlatego Paweł mówi: „Jestem faryzeuszem”
(Dz 23, 6), czyli z „naszego najsurowszego stronnictwa” (por. Dz 26, 5).
/Saduceusze/ nie od razu mówią [Jezusowi] o zmartwychwstaniu, lecz
zmyślają jakąś bajkę i przedstawiają zdarzenie, które - jak sądzę - nigdy
się nie wydarzyło. Sądzili, że wpędzą Go w kłopot i że obalą oba poglądy.
Po pierwsze, że zmartwychwstanie jest oraz że jest ono właśnie takie.
Także oni przychodzą skromnie, mówiąc: (22, 24B.) Nauczycielu, Mojżesz
powiedział: «Jeśli kto umrze bezdzietnie, niech [jego] brat weźmie wdowę
po nim i wzbudzi potomstwo [swemu] bratu» (por. Pwt 25, 5; Rdz 38, 8).
(22, 25) Otóż było u nas siedmiu braci. Pierwszy ożenił się i umarł,
a ponieważ nie miał potomstwa, zostawił swoją żonę bratu. (22, 26) Tak
samo drugi i trzeci - aż do siódmego. (22, 27) W końcu [po wszystkich]
umarła ta kobieta. (22, 28A) Do którego więc z tych siedmiu należeć
będzie przy zmartwychwstaniu?
Zauważ, że odpowiada im jak nauczyciel. Chociaż kierowała nimi
złość, jednak pytanie bardziej świadczyło o ich niewiedzy. Dlatego nie
mówi do nich: (22, 18) Obłudnicy!
Aby im nie zarzucił, dlaczego siedmiu miało jedną, powołują się na
Mojżesza, chociaż, jak powiedziałem wcześniej, było to moim zdaniem,
zmyślone [opowiadanie kazuistyczne]. Trzeci nie wziąłby jej, widząc, że
już dwóch mężów umarło. Jeżeli nawet trzeci by ją wziął, to już nie
czwarty ani piąty. A choćby i oni ją wzięli, to nie zbliżyłby się do niej ani
piąty ani szósty, lecz unikaliby jej jak złych czarów. Tacy są Żydzi. Jeśli
teraz wielu z nich jest tak usposobionych, to o wiele bardziej musieli być
wtedy. Gdyż nawet bez tego często ociągali się od takiego małżeństwa,
choć zmuszało ich do tego Prawo. Podobnie Rut, Moabitka, przypadła dal­
szemu w swym pokrewieństwie (por. Rt 2, 20 - 4, 13). Dlatego Tamar
zmuszona była dać się zapłodnić swojemu teściowi (por. Rdz 38, 12-26;
Mt 1, 3A).
338 Jan C hryzostom

Dlaczego nie wymyślili dwóch albo trzech braci, lecz siedmiu? Aby -
jak sądzili - całkowicie ośmieszyć zmartwychwstanie. Dlatego też, aby
wprawić Go w zakłopotanie, mówią: (22, 28B.) Wszyscy ją mieli.
Cóż na to Chrystus? Daje odpowiedź na obie rzeczy, zwracając uwagę
nie na słowa, ale na ich myśli, wszędzie odsłaniając ich ukryte myśli5,
zbijając je albo pozostawiając dowód sumieniu pytających. Zważ więc, że
stwierdza tu obie rzeczy : że jest zmartwychwstanie i że nie jest ono takie,
jak je sobie wyobrażają.
(por. 22, 29A) Cóż bowiem mówi? (22, 29B.) Jesteście w błędzie, nie
znając Pisma ani mocy Bożej. Skoro zasłaniali się Mojżeszem i Prawem,
jakby je rozumieli, pokazuje, że ich pytanie najwymowniej świadczy
0 nierozumieniu przez nich Pisma. To, że wystawiali Go na próbę, wyni­
kało stąd, że nie rozumieli Pisma i nie znali, jak należy, mocy Bożej.
Mówi więc: «Cóż dziwnego, że wystawiacie na próbę Mnie, którego nie
znacie, jeśli nawet nie rozumiecie mocy Bożej tyle razy przez was
doświadczanej? A nie zrozumieliście jej ani na podstawie wspólnego
poznania, ani na podstawie Pisma. Przecież powszechne uznanie przeko­
nuje o tym, że dla Boga wszystko jest możliwe (por. Mt 19, 26)».
3. Najpierw odpowiada na pytanie. Skoro to, że zakładali taki stan
rzeczy, było przyczyną ich niewiary w zmartwychwstanie, usuwa przy­
czynę, a następnie [leczy ich] niedomaganie (bo wynikała stąd choroba)
1pokazuje, jakie będzie zmartwychwstanie. (22, 30) Przy zmartwychwsta­
niu bowiem nie będą się żenić ani za mąż wychodzić, lecz będą jak
aniołowie Boży w niebie. Łukasz zaś powiada, że „[będą] jako dzieci
Boże” (por. Łk 20, 36).
Skoro się więc nie żenią, pytanie było zbędne. A nie dlatego są anio­
łami, że się nie żenią, ale nie żenią się właśnie dlatego, że są jak
aniołowie. W ten sposób usunął wiele innych rzeczy, na które wszystkie
razem wskazał Paweł w jednym zdaniu, mówiąc: „Przemija bowiem postać
tego świata” (1 Kor 7, 31). Tak określił, jakie jest zmartwychwstanie;
a dowodzi też, że jest zmartwychwstanie. Chociaż zostało to powiedziane
również i w powyższych słowach, jednak dodaje jeszcze [następne] dla
obszerniejszego wyrażenia. Nie tylko odpowiedział na ich pytanie, ale
także na ich [ukryte] myślenie. Skoro nie są zbyt złośliwi, ale pytają
z niewiedzy, to nawet obszernie ich poucza. Gdy zaś czynią to podstępnie,
nie odpowiada nawet na zadane pytanie (por. Mt 21, 27)6.

5 Zob. powyżej przypis 4.


6 Zob. powyżej sekcję 1. wraz z cytowanym wierszem Mt 21, 23 oraz MtHom 67, 2,
gdzie Jan Chryzostom wyjaśnia wiersze Mt 21, 23-27.
Horn. LXX: Mt 22, 15-33 339

I znów7 przekonuje ich na podstawie Mojżesza, gdyż i oni powoływali


się na niego (por. 22, 24), i mówi: (22, 31) A co do zmartwychwstania
umarłych, nie czytaliście, [co wam Bóg powiedział w słowach]: (22, 32)
Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bo­
giem] umarłych, lecz żywych. {Nie tych, którzy nie istnieją, którzy raz na
zawsze zostali unicestwieni i nigdy już nie zmartwychwstaną}. Nie powie­
dział: «Byłem», lecz: Jestem [Bogiem] tych, którzy istnieją i żyją.
Podobnie jak Adam, chociaż żył w owym dniu, gdy jadł z drzewa, umarł
wskutek wyroku, tak i oni, chociaż pomarli, żyli w obietnicy zmartwych­
wstania. Czemuż więc w innym miejscu powiada: „By panować tak nad
umarłymi, jak nad żywymi” (Rz 14, 9)7 Jednakże to wcale nie sprzeciwia
się poprzednim słowom. Mówi tu o umarłych, którzy mają żyć. Zresztą
słowa: Ja [jestem] Bóg Abrahama oraz: „By panować tak nad umarłymi,
jak nad żywymi” (Rz 14, 9), wyrażają każde co innego. Zna On też inną
śmierć, o której mówi: „Zostawcie umarłym grzebanie ich umarłych”
(por. Mt 8, 22).
(22, 33) A tłumy, słysząc to, zdumiewały się nad Jego nauką. Nie
saduceusze, którzy odeszli pokonani, lecz bezstronny tłum odnosi korzyść.
Skoro takie jest zmartwychwstanie, czyńmy wszystko, byśmy otrzymali
tam pierwsze miejsce. A jeżeli chcecie, to udając się znów na pustynię8,
pokażemy wam ludzi, którzy jeszcze przed zmartwychwstaniem prowadzą
życie i doświadczają szczęścia zmartwychwstałych. Znów będę mówić na
ten sam temat, skoro widzę, że słuchacie z większą przyjemnością.
Przyjrzyjmy się więc i dziś tym wojskom duchowym. Przypatrzmy się
szczęściu wolnemu od lęku. Bo nie zajmują oni, jak żołnierze, namiotów
z bronią (na tym właśnie ostatnim razem zakończyłem swą mowę), ani
z tarczami czy pancerzami, lecz bez tego wszystkiego, ale spełniają takie
czyny, jakich tamci, nawet w zbroi, nie spełniają.
Jeśli możesz przyjrzeć się razem ze mną, to chodź i podaj mi rękę.
Pójdziemy obaj na tę walkę i przypatrzymy się szykowi bojowemu. Oni
przecież każdego dnia staczają boje, zabijają nieprzyjaciół, zwyciężają
wszelkie pożądliwości, które zastawiają na nas pułapki. Zobaczysz je
powalone na ziemię, nie mogące się nawet ruszyć. Zobaczysz zamienione
w czyn apostolskie słowa: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa,
ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5, 24).

7 Być może aluzja do wcześniejszej dyskusji z faryzeuszami - por. Mt 19, 3-9, którzy
także powołali się na Mojżesza (por. Mt 19, 7).
8 Zob. powyżej MtHom 68, 3-5; 69, 3-4.
340 J an C hryzostom

Czy widziałeś mnóstwo leżących trupów, pobitych mieczem ducha (por.


Ef 6, 17)7 Dlatego nie ma tam ani pijaństwa, ani obżarstwa. Świadczy
0 tym stół i zatknięty na nim znak zwycięstwa. Albowiem pijaństwo
1 obżarstwo, te wielokształtne i wielogłowe potwory, leżą nieżywe. Jak na
mitycznej Hydrze czy Scylli9, tak i na pijaństwie można zobaczyć wiele
wyrastających zeń głów: tu nierząd, ówdzie gniew, gdzie indziej opiesza­
łość, to znowu haniebne zaspokajanie żądzy miłosnej - wszystkie te głowy
są ścięte. A przecież wszystkie wojska [złożone z żołnierzy], choćby
pokonały krocie nieprzyjaciół, stają się łupem owych wrogów. Tym
falangom nie może się oprzeć ani zbroja, ani włócznia, ani nic innego, ale
ujrzysz tych [żołnierskich] gigantów i śmiałków, którzy dokonali tylu
walecznych czynów, jak bez więzów są skrępowani snem i pijaństwem, jak
bez ran leżą ranni, a nawet jeszcze gorzej, bo ranni przynajmniej się
ruszają, a ci nawet tego nie potrafią już uczynić padając od razu.
Widzisz, że «wojsko mnichów» jest potężniejsze i bardziej godne
podziwu? Pokonują oni jedynie wolą nieprzyjaciół, którzy zwyciężyli
tamtych. Tak bowiem osłabiają matkę wszelkiego zła, że nie może ich już
więcej niepokoić. Gdy poległ wódz i głowa została odcięta, wówczas
i reszta ciała leży spokojna.
Można zobaczyć, że każdy z przebywających tam [mnichów] odnosi
takie zwycięstwo. To nie jest tak, jak w zwykłych wojnach - gdy ktoś
zostanie przez kogoś zraniony, raz upadłszy, już nie jest groźny dla
drugiego; lecz potrzeba, by wszyscy bili tego potwora; kto go nie zrani
i nie powali, z pewnością będzie znowu niepokojony.
4. Czy widziałeś świetne zwycięstwo? Każdy z nich odnosi takie
zwycięstwo, jakiego nie są zdolne odnieść wojska zebrane z całego świata.
Uzbrojenie pijaństwa leży rozbrojone na stosie: niedorzeczne słowa
głupoty, szalone myśli i wstrętna pycha. Naśladują oni swego Pana,
o którym Pismo Święte ze zdumieniem powiada: „Po drodze będzie pił ze
strumienia, dlatego głowę podniesie” (Ps 110, 7). Czy chcecie zobaczyć
inny stos trupów? Przypatrzmy się pożądaniom, które wynikają ze zbytku,
które wzniecają pasztetnicy, cukiernicy, kucharze oraz zastawiający stoły.
Wstydzę się wyliczać to wszystko. Wspomnę jednak o bażantach, roz­
maicie przyprawianych sosach, potrawach płynnych, suchych i dotyczących
ich przepisach. [Ludzie ci], jakby rządzili jakimś miastem lub szykowali
wojska, przykazują podawać i stawiają najpierw jedną potrawę, a po niej

9 Hydra - potwór o odrastających głowach zabity przez Herkulesa; Scylla - w mitologii


greckiej była morskim potworem porywającym żeglarzy.
Horn, LXX: Mt 22, 15-33 341

inną. Jedni dają najpierw ptaki pieczone na węglach, a wewnątrz nadzie­


wane rybami; inni zaś zaczynają niegodziwe obiady od czego innego.
Wielkie w tym jest współzawodnictwo, co do ilości, jakości i porządku.
Szczycą się tym, za co powinna pochłonąć ich ziemia101: że jedni zużywa­
ją na to pół dnia, drudzy cały dzień, a znów inni dołączają do tego nawet
noc. Powiedzmy im: «Spójrz, nieszczęsny, na objętość żołądka, i wstydź
się swych nieumiarkowanych zabiegów».
U /naszych/ aniołów nie zdarza się nic podobnego, lecz nawet wszyst­
kie pożądania są u nich martwe. Pożywienie służy u nich nie zbytkowi czy
obżarstwu, ale zaspokojeniu potrzeby jedzenia. Nie ma tam ptaszników ani
rybaków, tylko chleb i woda. Niepokój, zamieszanie, wrzawa, wszystko to
zostało stamtąd wygnane, z domku oraz z ciała, przystań jest bezpieczna;
u tamtych zaś wielka burza.
Otwórz w myśli brzuchy żywiących się takimi potrawami, a zobaczysz
wiele gnoju, nieczyste otwory, grób pobielany (por. Mt 23, 27). A nawet
wstydzę się mówić o tym, co następuje później: o nieprzyjemnym
odbijaniu, wymiotach oraz wydzielinach raz od góry to znowu od dołu11.
Idź i zobacz, że /u mnichów/ martwe są również te pożądania (V£Kpaę xócę
87U0\)piaę) oraz gwałtowniejsze od nich pożądania miłosne - mówię
o pożądaniach zmysłowych. {Zobaczysz, że również one zostały wyrzu­
cone wraz z końmi i całym sprzętem. Sprzęt, oręż i koń są plugawymi
określeniami nierządnego czynu12. Lecz [u mnichów] ujrzysz konia wraz
z jeźdźcem i leżącą oręż13; tam zaś wszystko dzieje się na odwrót:
porzucone zostały martwe dusze}14.

10 Być może aluzja do Lb 16, 31-32.


11 Greckie KÓcx(O0ev... ócvco0£v - zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
12 Greckie słowo aK£\)0(J)ópoę znaczy: «dźwigający bagaż», «tragarz», stąd według
mnie metaforycznie: «człowiek noszący swe ciało», wulgarnie: «sprzęt» (niewątpliwie
aluzja do narządu płciowego); 6nXov znaczy: «narzędzia», «zbroja», «oręż», «męski narząd
płciowy»; iTtTioę znaczy: «koń», «rozwiązła kobieta».
13 Być może aluzja do platońskiego jeźdźca, mającego okiełznać narowistego konia
pożądań (Platon , F a jd r o s , 245Cn). Por. także Jan C hryzostom , RzHom 13, 2 (PG 60,
510; tekst polski: t. 1/1, 196): „kierować rumakiem” oraz RzHom 11, 3 (PG 60, 487-488;
tekst polski: t. 1/1, 166-167): „ciało nasze... było łatwą zdobyczą dla grzechu... wtargnął
do niego wielki rój namiętności (iro^uę 7«x0d)v)... niby jakiś koń trudny do okiełznania”.
interpretacja tego zdania zależy od sensu słowa K£lp£va, które może także znaczyć:
«poległe».
14 Tak tłumaczę greckie: Kat yócp Kat toń iou ę ó\j/£i 7iócvxaę ¿ppipp£vouę p£TĆc tćov
i7t7icov, peta xó)v aK£uo(|)ópcov. ¿K£uo((>ópoę yap Kat Ó7tA,OV Kat uutoę aioxpócę
7ipÓC^£(Oę pflJUÓC £GTIV ai(7XpÓV. ' A X \ ' Ó\|/£l 17UC0V GOfiOU Kat ÓCVapÓCTT|V T0 10 \)T0 V,
Kat 6 n X a K£lp£va* £K£i 8£ Touvavxlov &7tav, Kat v£Kpócę £ppipp£vaę. J.
Krystyniacki to oddał: „Albowiem zobaczysz, że i te także jak konie i bydlęta juczne są
wyrzucone. Bydle bowiem juczne, zbroja i koń są plugawemi wyrażeniami dla czynu
342 Jan C hryzostom

Świetne zwycięstwo jest po stronie tych świętych nie tylko w odniesie­


niu do stołu, lecz także do innych spraw, takich jak pieniądze, sława,
zazdrość i wszelkich chorób. Czy nie wydaje ci się, że to wojsko potęż­
niejsze jest od tamtego, a pożywienie jego jest lepsze? Któż zaprzeczy?
Nikt, nawet spośród tamtych, choćby był bardzo szalony. To bowiem pro­
wadzi do nieba, tamto strąca do piekła; tamto przygotowuje diabeł, a to
Chrystus. Tamto nakazuje zbytek i rozpusta, to - wstrzemięźliwość
i umiarkowanie; tu przebywa Chrystus, a tam diabeł. Tam jest pijaństwo,
a więc diabeł; tam plugawe słowa, obżarstwo, tam demony odbywają tań­
ce. Taki stół miał ów bogacz, dlatego nie miał nawet kropli wody (por.
Łk 16, 24).
5. /Mnisi/ takiego stołu nie mają, lecz starają się o rzeczy anielskie. Nie
żenią się ani nie za mąż nie wychodzą*15 (por. 22, 30), nie sypiają długo,
nie szukają zbytku, lecz z wyjątkiem pewnych niewielu potrzeb cielesnych
stali się bezcieleśni.
Któż więc tak łatwo pokonuje nieprzyjaciół, by jedząc śniadanie sta­
wiać znak zwycięstwa? Dlatego również prorok powiada: „Stół dla mnie
zastawiasz wobec mych przeciwników” (Ps 23, 5). Nie zbłądzi, kto będzie
rozumiał, że słowa te dotyczą stołu. Nic przecież nie trapi duszy tak, jak
szalone pożądanie, pijaństwo, zbytek i namiętności, które z nich się biorą,
{wiedzą o tym dobrze ci, którzy tego doświadczyli}.
Jeśli się dowiesz, z czego składa się ten stół, a z czego tamten, wtedy
dobrze pojmiesz różnicę pomiędzy nimi. Z czegóż składa się tamten?
Z niezliczonych łez, zdzierstwa, rabunków popełnionych na wdowach i na
sierotach. Ten natomiast z uczciwej pracy. Jest to stół podobny do pięknej
i uczciwej kobiety, która nie potrzebuje żadnych zewnętrznych ozdób, bo
posiada naturalną piękność. Tamten zaś podobny jest do brzydkiej
i wstrętnej nierządnicy, która używa wielu kosmetyków, lecz nie może
pokryć swej brzydoty - im bardziej się przybliża, tym większy budzi
wstręt. Także ona, im bardziej zbliży się do swego towarzysza, tym
bardziej ujawnia swoją brzydotę. Nie patrz na biesiadników tylko wtedy,
gdy udają się na ucztę, ale także, gdy z niej wracają, a wtedy zrozumiesz
jej szkaradę. Tamta bowiem, będąc wolną, nie pozwala uczestnikom
mówić nic nieprzyzwoitego; ta natomiast - nic uczciwego, gdyż jest
nierządnicą i to zbezczeszczoną. Tamta stara się o pożytek swego

wszetecznego. Lecz ujrzysz konia wraz z jeźdźcem takiego i broń leżącą: tam zaś wszystko
przeciwnie, nawet dusze martwe porzucone” (t. III, s. 132).
15 Widać z tego, że Jan Chryzostom ma tu na myśli wspólnoty prowadzące życie
konsekrowane zarówno męskie, jak i żeńskie.
Horn. LXX: Mt 22, 15-33 343

uczestnika, ta o szkodę. Tamten stół nie pozwala obrażać Boga, a ten nie
pozwala, by Boga nie obrażać.
Udajmy się więc do tamtych. Tam dowiemy się, ile więzów nas krę­
puje, nauczymy się zastawiać stół pełen rozlicznych dóbr, stół bardzo
smaczny, niekosztowny, od którego oddalona jest troska, wolny od
zawiści, pochlebstwa i wszelkiej choroby, pełen dobrej nadziei, zdobny
wieloma trofeami. Nie ma tam niepokoju duszy, nie ma smutku, nie ma
gniewu; wszystko tam jest uciszone, wszystko spokojne16.
Nie mów mi o milczeniu usługujących do stołu w domu bogaczy, lecz
o wrzawie biesiadników; nie mówię o tej, którą wzniecają między sobą
(choć i ta jest śmieszna), lecz o tej wewnętrznej, która rodzi się w duszy,
która sprowadza ciężką niewolę, zamęt myśli, burzę, ciemność, a wszystko
to wywołuje zamieszanie i przewrót, a podobne jest do nocnej walki. Ale
tego nie ma w chatach pustelników, tylko wielka cisza, wielki spokój17.
Po tamtej uczcie następuje sen podobny do śmierci, po tej trzeźwe
czuwanie. Tamtą czeka kara, tę - królestwo niebieskie i wieczne korony.
Tej zatem szukajmy, abyśmy cieszyli się jej owocami. Obyśmy ich
wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

16 7cócvtoc y a X r \ v r \ , 71ócvtcx eipf|vr|. Greckie y cd f|vrl - por. Mt 8, 26 oraz zob. powyżej


MtHom 69, 4 przypis 18.
17 7ioM.fi h YaAf|vr|, rcoMfi f] fiau^ioc. Greckie 7toM.fi h yaM lw i _ p0r. Mt 8, 26
oraz zob. powyżej MtHom 69, 4 przypis 18.
HOMILIA LXXI: Mt 22, 34-46
(PG 58, 661-668)

(22, 34) Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom,


zebrali się razem, (22, 35) a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go,
wystawiając Go na próbę: (22, 36) «Nauczycielu, które przykazanie
w Prawie jest największe?»
1. Ewangelista podaje przyczynę, dla której należało milczeć i również
na tej podstawie wykazuje ich bezczelność. Dlaczego? Po zamknięciu ust
/saduceuszom/, ponownie faryzeusze zastawiają pułapkę1. Jeśli dlatego
właśnie powinni byli zachować się spokojnie, oni walczą o pierwszeństwo
z tamtymi i wysuwają naprzód uczonego w Prawie. [Czynią tak] nie dla­
tego, żeby się chcieli nauczyć, lecz aby Go wystawić na próbę. Pytają,
„które przykazanie jest pierwsze?” (Mk 12, 28)1 2 Skoro pierwsze przykaza­
nie brzmiało: „Będziesz miłował Pana Boga twego” (Pwt 6, 5), zadają to
pytanie, sądząc, że [Jezus] odkryje im jakąś słabą stronę, uzupełniając to
oświadczeniem, że On sam jest Bogiem.
(por. 22, 37A) Cóż na to Chrystus? Aby pokazać, że po to przyszli,
gdyż nie mieli żadnej miłości, bo trawiła ich zawiść i krępowała zazdrość,
mówi: (22, 37B.) Będziesz miłował Pana Boga swego [całym swoim
sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem] (Pwt 6, 5). (22, 38) To
jest największe i pierwsze przykazanie. (22, 39) Drugie podobne jest do
niego: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego (Kpł 19, 18).
A dlaczego, [mówi, że] podobne jest do niego? Ponieważ jedno toruje
drugiemu drogę, a z kolei w nim znajduje swoje potwierdzenie. „Każdy
bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się
do światła” (J 3, 20); i znowu: „Mówi głupi w swoim sercu: «Nie ma
Boga»” (Ps 14, 1A; 53, 2A). I co z tego? „Oni są zepsuci, ohydne rzeczy

1 Zamknięcie ust saduceuszom - por. Mt 22, 23-33; ponownie - por. Mt 22, 15-22.
2 Chociaż dosłownie jest to fragment z Ewangelii według św. Marka, Jan Chryzostom
mógł parafrazować Mt 22, 38 wraz z 22, 36.
Horn. LXXI: Mt 22, 34-46 345

popełniają” (Ps 14, IB; 53, 2B). I dalej: „Albowiem korzeniem wszelkiego
zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali
się z dala od wiary” (1 Tm 6, 10). „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie
zachowywać moje przykazania” (J 14, 15), a najważniejszym z nich jest:
(22, 37B) Będziesz miłował Pana Boga swego..., (22, 39) a bliźniego
swego jak siebie samego. Jeżeli miłować Boga oznacza miłować bliźniego
- mówi przecież: „Piotrze, jeśli miłujesz Mnie” (por. J 21, 17) „paś baran­
ki moje” (J 21, 16) - a miłość bliźniego realizuje się poprzez zachowy­
wanie przykazań, to słusznie mówi: (22, 40) Na tych [dwóch przykaza­
niach] opiera się całe Prawo i Prorocy.
Dlatego jak uczynił przedtem, tak czyni teraz. Zapytany wcześniej
o sposób zmartwychwstania, wyłożył również naukę o zmartwychwstaniu,
nauczając ich więcej, aniżeli dotyczyło ich pytanie (por. Mt 22, 23-33).
Podobnie tu, zapytany o pierwsze przykazanie, wskazuje także na drugie,
niewiele mniejsze od tamtego (wprawdzie jest ono drugie, ale podobne do
tamtego - por. 22, 39), dając im nieznacznie do zrozumienia, [że wie],
skąd zrodziło się takie pytanie, a mianowicie: z nienawiści (ótti;£%0£ia).
„Miłość bowiem nie zazdrości” (1 Kor 13, 4). Następnie pokazuje, że jest
posłuszny Prawu i Prorokom.
Dlaczego Mateusz opowiada, że pytał, wystawiając Go na próbę (por.
22, 35), a Marek przeciwnie, mówi, iż: „Jezus widząc, że rozumnie odpo­
wiedział, rzekł do Niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego»”
(Mk 12, 34)?
Stwierdzenia te nie sprzeciwiają się sobie, ale nawet bardzo się ze sobą
zgadzają. Na początku zapytał, wystawiając /Jezusa/ na próbę, ale został
pochwalony wówczas, gdy odniósł korzyść z odpowiedzi. Nie pochwalił
go /Chrystus/ na początku, lecz słowa: „Niedaleko jesteś od królestwa
Bożego” (Mk 12, 34) wymówił dopiero wtedy, gdy ów powiedział, że
miłować bliźniego to więcej niż wszystkie całopalenia (por. Mk 12, 33),
ponieważ pogardził rzeczami niskimi, a sięgnął podstaw cnoty. Ze względu
właśnie na to wszystko zostało wprowadzone: szabat i inne zarządzenia.
A i tak nie przyznał mu pełnej pochwały, lecz taką, której jeszcze czegoś
brakowało. Słowa: „Niedaleko jesteś” (Mk 12, 34) wskazują, żeby oddalo­
ny szukał tego, czego [mu] jeszcze brakuje. Jeśli pochwalił go za
powiedzenie: „Jeden jest Bóg i nie ma innego prócz Niego” (Mk 12, 32
= Pwt 6, 4; 4, 35), nie dziw się temu, lecz ucz się również na podstawie
tego, że odpowiada stosownie do myśli tych, którzy się do Niego zbliżają.
Choćby mówili tysiączne rzeczy niegodne Jego chwały, jednak nie będą
mieli odwagi powiedzieć tego, że Chrystus wcale nie jest Bogiem. Czemuż
więc chwali tego, który powiedział, że nie ma innego Boga prócz Ojca?
346 J an C hryzostom

Nie dlatego, żeby sobie odmawiał Bóstwa. Przenigdy! Ale pozwala mu


pozostać przy dawnej wierze, ponieważ nie nadszedł jeszcze czas, aby
objawił swe Bóstwo, i chwali go za to, że dobrze rozumie dawną naukę,
aby przygotować go do przyjęcia nauki Nowego Testamentu, gdy ją ogłosi
w swoim czasie.
Zresztą słowa: „Jeden jest i nie ma innego prócz Niego” (Mk 12, 32
= Pwt 6, 4; 4, 35) zostały wypowiedziane w Starym Testamencie,
w żadnym razie nie dla odrzucenia Syna, lecz dla przeciwstawienia się
bożkom. Tak więc, gdy chwali również tego, który tak powiedział, chwali
go w tym sensie (yvo)pr|). (por. 22, 41) Dalej, odpowiedziawszy, stawia
z kolei pytanie od siebie (22, 42) [mówiąc]: Co sądzicie o Chrystusie?
Czyim jest synem? Odpowiedzieli Mu: «Dawida».
Zauważ, dopiero {po ilu cudach, po ilu znakach, po ilu pytaniach}, po
ilu dowodach swojej jednomyślności z Ojcem, zarówno pod względem
słów, jak i dzieł, po pochwaleniu tego, który powiedział: „Jeden jest Bóg”
(Mk 12, 32 = Pwt 6, 4), [Jezus] stawia to pytanie, ażeby nie mogli
powiedzieć, że wprawdzie czynił cuda, ale sprzeciwiał się Prawu i był
nieprzyjacielem Boga. Dlatego pyta o to po tylu dowodach, niepostrzeżenie
naprowadzając ich na to, aby i oni przyznali, że również On jest Bogiem.
Swoich uczniów najpierw zapytał, co mówią o Nim inni, potem zaś, co oni
sami (por. Mt 16, 13-15), lecz tych nie w taki sposób, gdyż nazwaliby Go
zwodzicielem (por. Mt 27, 63) i złym, bo wszystko mówili bez lęku.
Właśnie dlatego pyta ich o ich własne zdanie.

(Chrystus dowodzi, że jest Bogiem)


2. Albowiem gdy już miał iść na mękę, przytacza proroctwo, które
wyraźnie ogłasza Go Panem. Nie czyni tego tak sobie po prostu, bez
przyczyny, ale dla słusznych racji. Skoro sam zapytał ich pierwszy, a nie
wypowiedzieli o Nim prawdziwego zdania (bo powiedzieli, że jest
zwykłym człowiekiem), (por. 22, 43-44A) to przywołuje Dawida, który
również głosi Jego Bóstwo. Oni myśleli, że jest zwyczajnym człowiekiem,
i dlatego odrzekli, że [jest synem] Dawida. On, aby sprostować to
mniemanie, przytacza proroka, który daje świadectwo, że On jest Panem,
prawdziwym Synem, równym swemu Ojcu. I nie poprzestaje na tym, lecz,
aby ich przejąć trwogą, przytacza następne słowa, mówiąc: (22, 44B.) Aż
położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje, aby również w ten sposób
doprowadził ich do prawdziwego poznania.
Zwróć uwagę, co mówi, aby nie mówili, że to ludzkie zdanie i że
nazwał Go tak, pochlebiając Mu: (22, 43B) Jakżeż więc Dawid natchniony
przez Ducha nazywa Go Panem? Zauważ, jak pokornie przytacza zdanie
Horn. LXXI: Mt 22, 34-46 347

i sąd o sobie. Najpierw powiedział: (22, 42) Co sądzicie, czyim jest synem,
aby ich poprzez pytanie naprowadzić na odpowiedź. Dalej, gdy powiedzie­
li: Dawida, nie powiedział: «Przecież Dawid mówi tak a tak», lecz znów
w formie pytania, by nie raziły ich te słowa: Jakżeż więc Dawid natchnio­
ny przez Ducha nazywa Go Paneml Dlatego nie powiedział: «Co sądzicie
0 Mnie?», lecz: O Chrystusie. Dlatego też i apostołowie przemawiali
z pokorą, mówiąc: „Wolno powiedzieć [do was] otwarcie, że patriarcha
Dawid umarł i został pochowany” (Dz 2, 29).
Podobnie On wprowadza tę naukę w formie pytania i rozumowego
wywodu, mówiąc: Jakżeż więc Dawid natchniony przez Ducha nazywa Go
Panem, (22, 43C.) gdy mówi: (22, 44) Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po
prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje? (Ps 110,
1)31 znów: (22, 45) Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może być
On jego synem? Nie zaprzecza, że jest synem Dawida, gdzie tam (bo nie
skarciłby Piotra z tego powodu), lecz aby sprostować ich ukryte myślenie.
Gdy mówi: Jak może być jego synem, {to innymi słowy mówi: «Nie w ten
sposób, jak wy mówicie». Oni bowiem twierdzili, że jest tylko jego synem,
a nie że jest także Panem. I to po świadectwie, i to w dodatku uniżonym:
Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może On być jego synem ?}
A przecież, choć i to słyszeli, nic nie odpowiedzieli, bo nie chcieli
poznać rzeczy, które należało. Dlatego sam powiedział, że jest jego Panem.
A nawet i tego nie wypowiedział bezwzględnie, lecz posługuje się
prorokiem, dlatego że Jemu uparcie nie dowierzali i w znacznym stopniu
był przez nich spotwarzany. Zastanawiających się nie powinno gorszyć to,
że mówi o sobie coś niskiego i pokornego, bo przyczyna tego jest
- oprócz wielu innych - taka, że w swych wypowiedziach zniża się do
nich. Dlatego także teraz naucza ich w formie pytań i odpowiedzi, ale
nawet w ten sposób zwraca nieznacznie uwagę na swą godność. Nie było
bowiem tym samym usłyszeć: «Pan Żydów», co: «[Pan] Dawida».
Zauważ stosowność chwili. Skoro wcześniej powiedział: „Pan jest
jeden” (Mk 12, 29 = Pwt 6, 4), mówi także o sobie, że On jest Panem
według proroctwa, a nie tylko według czynów. Pokazuje też, że Ojciec
ukarze ich za Niego. (22, 44) Aż położę, powiada, Twoich nieprzyjaciół
pod stopy Twoje, wskazując także tu na wielką z Nim jednomyślność4
i [równą] cześć z Tym, który Go zrodził5.

3 Wiersz ten jest cytowany także w Dz 2, 34-35; Hbr 1,13; częściowo w 1 Kor 15, 25.
4 Zob. powyżej sekcję 1. wyjaśnienie wiersza 22, 42.
5 Tak tłumaczę greckie: Kai 7ioM*f|v KÓcvxeu08V ópóvoiav tou yeyewriKÓToę npóę
aÓTÓv Kai xipfiv.
348 J an C hryzostom

I tak kończy swoją z nimi rozmowę: wzniosie i wspaniale, w sposób


zdolny zamknąć im usta. (por. 22, 46A) Potem umilkli, nie dobrowolnie,
lecz dlatego, że nie mogli Mu odpowiedzieć ani słowa i otrzymali tak
ciężką ranę, że już więcej nie odważyli się zaczepić Go w ten sam sposób:
(22, 46B.) Nikt też, jak się opowiada, od owego dnia nie odważył się
więcej Go pytać. To zajście przyniosło niemałą korzyść tłumom. Dlatego
potem do nich kieruje swe słowa, odpędziwszy wilki i udaremniwszy ich
zasadzki.

(.Próżna chwała w złych oraz w dobrych rzeczach.


Próżność wykracza poza życie doczesne)
Tamci bowiem nie odnosili żadnej korzyści, gdyż opanowała ich próżna
sława, a oni ulegli tej strasznej chorobie. A jest ona straszna i mająca
wiele głów6. Wszak dla niej jedni miłują posiadanie władzy, drudzy
pieniądze, a inni jeszcze siłę. Rozprzestrzeniając się ogarnia ona po kolei
jałmużnę, post, modlitwę oraz nauczanie. Ta dzika bestia ma wiele głów.
Szukać próżnej sławy we wszystkim innym - to nic dziwnego - ale
w poście i w modlitwie?! To jest niezwykłe i pożałowania godne.
Abyśmy znowu nie tylko oskarżali, pokażemy wam sposób, w jaki
unikniemy tej choroby. Przeciw komu zwrócimy się najpierw? Czy
przeciw tym, którzy szukają próżnej sławy w pieniądzach? Czy w strojach?
Czy w urzędach władzy? Czy w nauczaniu? Czy w umiejętnościach
sztuki? W swym ciele? W piękności? W ozdobach? Czy w surowości7?
Albo w dobroci i jałmużnie? Lub w niegodziwości? Czy w swej śmierci,
albo po śmierci? Choroba ta, jak powiedziałem, ma wiele macek i sięga
nawet poza kres naszego życia. Bo mówią: «Ten czy tamten umarł»
i dodają, aby go podziwiano: «Zrobił to czy owo»; dlatego też mówią:
«Ten był biedny», a «ów był bogaty». Przykre w tym jest to, że /ten dziki
zwierz/ składa się z przeciwieństw.

{Przeciwko tym, którzy dają jałmużnę na pokaz)


3. Zatem przeciw komu wystąpimy najpierw i z kim się zmierzymy?
Bo jedna i ta sama mowa nie wystarczy przeciw wszystkim. Czy chcecie
przeciw tym, którzy szukają chluby w jałmużnie? Ja ze swej strony
zgadzam się na to, bo jestem jej wielkim zwolennikiem i ubolewam

6 Zapewne aluzja do wspominanej już wcześniej Hydry - zob. powyżej MtHom 70, 3
przypis 9.
7 Greckie (bpóipn (także: «okrucieństwo») przeciwstawione jest następnemu słowu
(|)iXav0po)7i:ięc.
Hom. LXXI: Mt 22, 34-46 349

widząc, że się ją bezcześci i że próżna sława zastawia na nią pułapki,


jakby jakaś mamka - stręczycielka do nierządu - jakiejś królewskiej córce.
Karmiła ją wprawdzie, lecz prowadzi ją do bezwstydu i zguby, każe jej nie
zważać na ojca, stroić się dla przypodobania się zepsutym, a często god­
nym pogardy mężczyznom; wkłada na nią taki strój, jakiego chcą ci obcy
ludzie, poniżający i haniebny, a nie taki, jakiego chce ojciec.
W takich więc uderzmy! Przypuśćmy, że ktoś, dla pokazania się wobec
wielu, daje hojną jałmużnę. Najpierw wyprowadzają z ojcowskiej komna­
ty. Ojciec wprawdzie nakazuje jej nie pokazywać nawet prawicy (por.
Mt 6, 3), lecz ta pokazuje ją pierwszemu lepszemu, niewolnikom i takim,
którzy jej nawet nie znają.
Czy widzisz, jak stręczycielka i nierządnica prowadzi ją w objęcia ludzi
przewrotnych, aby stroiła się tak, jak oni rozkażą? Czy chcesz się przeko­
nać, że czyni taką duszę nie tylko nierządną, ale wręcz szaloną?
Poznaj jej opinię. Wszak jakie szaleństwo może być większe niż to, że
porzuciwszy niebo, ugania się za zbiegłymi i domowymi niewolnikami,
biegając po zaułkach i przedmieściach za tymi, którzy jej nienawidzą,
podłymi i wstrętnymi ludźmi, którzy nie chcą jej nawet widzieć, którzy
nienawidzą jej za to, że płonie ku nim zapałem? Bo pospólstwo nikogo nie
nienawidzi bardziej niż tych, którzy szukają u niego sławy. Zmyślają
przeciwko nim tysiące oskarżeń i dzieje się tak, jakby ktoś strącił pannę,
córkę królewską, z tronu królewskiego i zmuszał ją, by szła w objęcia
gladiatorów, do których czuje obrzydzenie. W miarę więc, jak ich ścigasz,
odwracają się oni od ciebie. Bóg natomiast, jeśli u Niego szukasz sławy,
tym bardziej przyciąga cię do siebie i chwali, i daje ci wielką nagrodę.
Jeśli chcesz poznać szkodę również z innej strony - wynikającą z tego,
że dajesz dla chluby i na pokaz - to pomyśl jeszcze, jaki smutek cię czeka
i jaka nieustanna boleść, skoro do ciebie odzywa się Chrystus mówiąc, że
odebrałeś już całą zapłatę (por. Mt 6, 2). Bo próżna sława zawsze jest
czymś złym, lecz najbardziej taka, która ma za podstawę dobroć (<|)iA,av0-
pcoma), gdyż jest największym okrucieństwem rozgłaszanie cudzych
nieszczęść i nieomal wyrzucanie je tym, którzy pogrążeni są w ubóstwie.
Bo jeśli mówienie o własnych dobrodziejstwach jest po prostu wymawia­
niem, to skoro ktoś wytacza je wobec wielu innych ludzi, za co uznasz
takie postępowanie?
Jak więc unikniemy tego nieszczęścia? Gdy się nauczymy, jak się
litować. Gdy zrozumiemy, u kogo szukamy sławy. Powiedz mi, kto jest
mistrzem w dawaniu jałmużny? Oczywiście Bóg, który ją wskazał, który
znają z wszystkich najlepiej i nieskończenie jej udziela. Cóż zatem? Gdy
uczysz się walk szermierskich, przed kim się w szkole szermierskiej
350 J an C hryzostom

popisujesz albo na kogo kierujesz wzrok? Czy na handlarza jarzynami


i rybami, czy też na nauczyciela tejże sztuki? Chociaż tamtych jest wielu,
a on jeden. Cóż więc? Gdyby on cię podziwiał, a inni wyśmiewali, czy nie
śmiałbyś się z nich razem z nim?
Gdy uczysz się walki na pięści, czy nie tak samo będziesz zwracać
wzrok ku temu, który cię tego uczy? Gdy oddasz się nauce wymowy, czy
nie tak będzie, że zważać będziesz na pochwały nauczyciela wymowy,
a nie będziesz zważać na innych? Jakże nie miałoby więc być śmieszne,
by w innych sztukach zważać tylko na nauczyciela, tu zaś czynić na
odwrót? A jednak szkoda nie jest taka sama. Bo tam, jeśli będziesz się
potykać nie według wskazówek nauczyciela, lecz według widzimisię
pospólstwa, całą szkodę poniesie walka; tu natomiast - życie wieczne.
Stałeś się podobny Bogu co do miłosierdzia (por. Łk 6, 36)? Stań się więc
także podobny do Niego w tym, by się tym nie chełpić. Bo gdy On
uzdrawiał chorych, nakazywał, by nikomu nie mówiono8.
Chcesz, aby cię ludzie nazywali miłosiernym? A jakiż z tego zysk?
Istotnie; nie ma zysku, lecz niezmierna strata. Ci sami, których wzywasz
na świadków, stają się rabusiami twych skarbów w niebie; a raczej nie oni,
lecz my, którzy kradniemy naszą własność i trwonimy skarby złożone
wysoko.
O, biada tej nowej chorobie i strasznej namiętności! Gdzie nie niszczy
mól, gdzie nie podkopie się złodziej (por. Mt 6, 20), tam zabiera próżna
chwała. Ona właśnie kradnie nasz dostatek w niebie, ona podkopuje skarb
bezpiecznie schowany; ona wszystko psuje i niszczy. Skoro diabeł rozu­
mie, że to miejsce jest niedostępne rabusiom, molom i innym pułapkom
(por. Mt 6, 20), to wykrada bogactwo przy pomocy próżnej chwały.

{Bóg świadczy miłosierdzie pod zasłoną tajemnicy,


tak samo my powinniśmy ukrywać naszą jałmużnę)
4. Pragniesz sławy? Czy nie wystarczy ci ta, którą otrzymujesz od
samego odbierającego, od dobrotliwego Boga? Pragniesz jeszcze sławy
u ludzi? Uważaj, aby nie spotkało cię coś odwrotnego; żeby cię ktoś nie
posądził, że nie jesteś miłosierny, lecz że wywyższasz się i chełpisz; że
rozgłaszasz cudze nieszczęścia.
Jałmużna jest rzeczywiście tajemnicą. Zamknij więc drzwi (por. Mt 6,
6), aby nikt nie zobaczył, czego nie godzi się pokazać. Wszak jałmużna
i dobroć Boża są dla nas tajemnicami. Bo Bóg, według swego wielkiego
miłosierdzia ulitował się nad nami, opornymi (por. Tt 3, 3-5). A w naszej
pierwszej modlitwie, kiedy modlimy się za energumenów9, często wspomi­

8 Por. np. Mt 8, 4; 9, 30 oraz 16, 20; 17, 9.


9 Greckie \m£p tćoy EYEpyoupEYOOY J. Krystyniacki oddał: „za katechumenów” (t. III,
Hom. LXXI: Mt 22, 34-46 351

namy o miłosierdziu. Z kolei w drugiej żądamy wielkiego miłosierdzia dla


tych, którzy czynią pokutę (ev p£Tavoięc); w trzeciej z kolei modlitwie,
w tej za nas samych, również wspomniane są niewinne dzieci (por. Flp 2,
15) narodu, aby pobudzały Boga do miłosierdzia. Skoro sami potępiamy
własne grzechy, to sami wstawiamy się za tymi, którzy wiele zgrzeszyli
i powinni być karani; za nami natomiast dzieci. Naśladowców ich prostoty
czeka królestwo niebieskie (por. Mt 19, 14). Taki wzór modlitwy wskazuje
bowiem, że najbardziej mogą prosić za winnymi ci, którzy są pokorni
i prości na podobieństwo owych dzieci. A ci, którzy zostali dopuszczeni
do [świętych] tajemnic wiedzą, o jak wielkim miłosierdziu, o jak wielkiej
dobroci świadczy sama tajemnica.
Ty również, gdy na miarę swych możliwości okazujesz człowiekowi
miłosierdzie, zamknij drzwi (por. Mt 6, 6). Niech wie o tym jedynie ten,
który doznaje twego miłosierdzia, a gdyby to było możliwe, to i nawet on
nie. Lecz gdy otworzysz drzwi, ujawniasz swoją tajemnicę. Pomyśl, że
potępi cię nawet ten sam, u którego szukasz sławy. Jeśli będzie twoim
przyjacielem, potępi cię w duchu; jeśli nieprzyjacielem - będzie z ciebie
szydzić również wobec innych. I doświadczysz czegoś innego niż prag­
niesz. Chcesz, aby powiedział: «Oto człowiek miłosierny», a on tak nie
powie, lecz: «Próżniak goniący za popularnością» i inne rzeczy o wiele
gorsze niż te. A jeśli będziesz ukrywać, będzie wszystko mówić odwrotnie
niż tamto: że jesteś dobrym, litościwym człowiekiem. Bo Bóg nie pozwala,
by zostało to w ukryciu, lecz jeśli ty ukryjesz, On wyjawi. I większy
będzie podziw, większy zysk. Tak więc chełpliwość przeszkadza nam
nawet w osiągnięciu sławy; właśnie ona najbardziej stoi nam na zawadzie,
gdy dążymy i kwapimy się do czegoś. Bo nie tylko nie osiągamy sławy
człowieka miłosiernego, lecz nawet przeciwnie.
Zatem z tych wszystkich powodów strzeżmy się jej i miłujmy tylko
chwałę Bożą. W ten sposób osiągniemy sławę tu na ziemi oraz dostąpimy
wiecznych dóbr, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała i moc na wieki wieków. Amen.

s. 142). Energumeni byli dopuszczani do chrztu tylko w niebezpieczeństwie śmierci (por.


Synod w Elwirze (ok. 300/305), kan. 37; por. Mansi 2, 1-19). O modlitwie za katechume­
nów, energumenów oraz pokutników mówi także D ionizy Pseudo -A reopagita,
Hierarchia kościelna, 3, 2: o i Kaxri%o\)p8VOi, o i èvepyoûpevoi Kai o i êv peTavolçc 5 vt8Ç
(PG 3, 425C). Por. także V. SAXER, Les rites de Vinitiation chrétienne du IF au VF siècle ,
Spoleto 1988, 453. 533.
Zob. także poniżej MtHom 82, 6 przypis 24, gdzie Jan Chryzostom wyjaśnia, iż są to
ludzie opętani.
HOMILIA LXXII: Mt 23, 1-12
(PG 58, 667-674)

(23, 1) Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów, (23,


2) mówiąc: «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze.
(23, 3A) Czyńcie więc [i zachowujcie] wszystko, co wam polecą, lecz
uczynków ich nie naśladujcie.
1. Wówczas. Kiedy? Gdy to powiedział; gdy zmusił ich do milczenia
tak, że już nie śmieli więcej wystawiać Go na próbę (por. Mt 22, 46); gdy
pokazał, że cierpią na nieuleczalną chorobę. A ponieważ wspomniał Pana
i Pana (por. Mt 22, 44), powraca znów do Prawa. Powiesz: przecież Prawo
nic takiego nie mówi, tylko: „Pan jest naszym Bogiem - Pan jedyny” (Pwt
6, 4). Lecz Pismo Święte cały Stary Testament nazywa Prawem. A mówi
tak, okazując we wszystkim swą wielką jednomyślność z Tym, który Go
zrodził. Gdyby się sprzeciwiał, inaczej wyrażałby się o Prawie; teraz zaś
nakazuje okazywać względem niego tak wielki szacunek, że przykazuje im
go przestrzegać, chociaż jego nauczyciele byli zepsuci. Mówi tu też
o życiu i obyczajach (7iożaT£ioc), gdyż to było przede wszystkim przyczyną
ich niedowiarstwa: zepsute życie i żądza sławy. Aby zbudować słuchaczy,
dobitnie nakazuje to, co w pierwszym rzędzie najbardziej przyczynia się
do zbawienia: aby nie pogardzać nauczycielami ani nie powstawać
przeciwko kapłanom. Nie tylko nakazuje, lecz także sam wypełnia.
Chociaż byli zepsuci, nie odbiera im ich urzędów; przygotowuje dla nich
bardziej surowy sąd, a uczniom nie pozostawia żadnej wymówki dla
nieposłuszeństwa.
Aby nikt nie mówił: «Ponieważ nauczyciel jest zły, stałem się jeszcze
gorszy», odebrał i taką wymówkę. Tak więc potwierdził ich władzę,
chociaż byli źli, tak iż nawet po tym oskarżeniu rzekł: (23, 3A) Czyńcie
wszystko, co wam polecą. Nie głoszą bowiem swojej nauki, ale Bożą, którą
przekazał Bóg przez Mojżesza. Zauważ też, z jak wielką czcią wyraża się
o Mojżeszu, znów pokazując swą zgodność ze Starym Testamentem, gdy
czyni ich godnymi szacunku także na tej podstawie. Mówi bowiem: (23,
Horn. LXXll: Mt 23, 1-12 353

2) Na katedrze Mojżesza zasiedli. Skoro nie mógł ich przedstawić jako


zasługujących na wiarę na podstawie życia, czyni to na podstawie tego, na
podstawie czego było możliwe, z urzędu i następstwa po tamtym. A gdy
słyszysz słowo wszystko, nie rozumiej przez to całego prawodawstwa, jak
na przykład przepisów w sprawie pokarmów, w sprawie ofiar czy czegoś
tam jeszcze takiego; bo jakże mógłby powiedzieć to, co przedtem zniósł
(por. Mt 15, 10-20)? Lecz przez słowo wszystko rozumie to, co naprawia
obyczaje, co czyni charakter lepszym, co zgadza się z prawami Nowego
Testamentu i nie pozwala trwać w jarzmie Prawa.
Czemu więc ustanawia to w oparciu o Mojżesza, a nie o prawo łaski?
Gdyż nie nastał jeszcze czas, by przed ukrzyżowaniem mówić o tym
wyraźnie.
Mnie natomiast wydaje się, że oprócz tego, co powiedziano, zarządza
to wprzód, mówiąc co innego. Skoro chce ich oskarżać, to najpierw - aby
się głupcom nie zdawało, że czyni to zazdroszcząc im władzy, czy z nie­
nawiści - usuwa to podejrzenie, dowodzi swej wiarygodności, a dopiero
potem rozpoczyna oskarżenie. A czemu karci ich i potem zwraca przeciw
nim długą mowę? Aby uchronić tłumy, by nie popadły w te same błędy.
Bo nie są to podobne rzeczy: zakazywać i wskazywać grzeszników, tak jak
nie jest podobne chwalić dobre uczynki i ogłaszać tych, którzy je pełnią.
Dlatego mówi wcześniej: (23, 3A) Lecz uczynków ich nie naśladujcie.
Albowiem prostuje to zdanie w ten sposób i to, co wydawało się ich
wyróżnieniem, zmienia w oskarżenie, aby nie mniemali, że dlatego, iż
słuchają, powinni ich także naśladować. Cóż bowiem masz bardziej nie­
szczęśliwego niż nauczyciel, gdy nie może zbawić swych uczniów inaczej,
jak tylko wtedy, gdy nie zwracają uwagi na jego życie? W ten sposób to,
co jest, jak się wydaje, ich największym wyróżnieniem, jest ich najwięk­
szym oskarżeniem, skoro prowadzą takie życie, że gubi ono tych, którzy
je naśladują.
Dlatego przechodzi do oskarżania ich. A nie tylko dlatego, lecz także,
by pokazać, że ich dawniejsze niedowiarstwo i późniejsze Jego ukrzyżowa­
nie, na które się odważyli, nie jest winą Tego, w którego nie uwierzyli
i którego ukrzyżowali, lecz ich, niewdzięczników.
Zauważ, od czego zaczyna i na podstawie czego powiększa ich winę.
(23, 3B.) Mówią bowiem, powiada, ale sami nie czynią. Wprawdzie każdy,
kto wykracza przeciw prawu, zasługuje na naganę, lecz najbardziej nauczy­
ciel, który został ustanowiony, by nauczał; taki zasługuje na dwukrotną,
a nawet trzykrotną karę. Po pierwsze dlatego, że wykracza; po drugie, że
innych ma poprawiać, a sam z kolei utyka, zasługuje więc na większą karę
354 J an C hryzostom

z powodu swej godności; po trzecie, że większe jest z jego powodu zgor­


szenie, jeśli jako nauczyciel dopuszcza się takich wykroczeń. Oprócz tego
wytacza się przeciwko nim jeszcze inne oskarżenie: że są nieznośni dla
swoich podwładnych.
(23, 4) Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na
ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Podkreśla tu podwójną
niegodziwość: że bez litości domagają się od podwładnych bardzo ścisłej
nieskazitelności życia, a sobie samym udzielają wielkiej swobody; dobry
zaś zwierzchnik powinien zachowywać się przeciwnie: w sprawach jego
dotyczących powinien być nieubłaganym i surowym sędzią, a w sprawach
podwładnych - pobłażliwym i łagodnym. Oni zaś czynili na odwrót.
2. Tacy są wszyscy ci, którzy szermują słowami: surowi i nieubłagani,
bo nie znają trudu uczynków. Jest to niemałą niegodziwością i nadzwyczaj
powiększa poprzednie oskarżenie. Zwróć uwagę, że również to zwiększa
ich winę. Nie powiedział: «Nie mogą», lecz: Nie chcą; nie powiedział też:
«Dźwigać», lecz: Palcem ruszyć nie chcą, co znaczy: ani się zbliżyć, ani
też dotknąć.
W czym są pilni i gorliwi? W tym, co jest zakazane. (23, 5A) Wszystkie
swe uczynki, powiada, spełniają w tym celu, aby się ludziom pokazać.
Mówi tak, karcąc ich próżność, która ich zgubiła. To pierwsze świadczyło
o ich surowości i niedbalstwie, a to drugie - o ich próżności. To odwiodło
ich od Boga, to sprawiło, że popisywali się przed innymi widzami, i to ich
zgubiło. Każdy bowiem przedstawia takie widowiska, jakich ma widzów,
bo chce się im podobać. Kto popisuje się w walce przed walecznymi mę­
żami, taką też walkę przedstawia; kto zaś przed lękliwymi i zniewieś-
ciałymi, sam też staje się opieszały. Na przykład: kto ma widzów lubią­
cych się śmiać, sam też staje się komikiem, by bawić widzów. Inny, który
ma jako widza człowieka pilnego, zajmującego się naukami ((¡nAoao^oi)-
vxoc), sam stara się taki być, bo taka jest opinia tego, który udziela
pochwał.
Z kolei i tu zauważ, jak stopniuje winę. Bo nie czynią jednego tak,
a czegoś drugiego inaczej, lecz wszystko po prostu /na pokaz/.
Dalej, postawiwszy im zarzut próżności, pokazuje, że nie szukają
próżnej sławy w sprawach wielkich i koniecznych (bo nawet takich nie
mieli, gdyż byli pozbawieni dobrych uczynków), lecz w obojętnych, nie
mających żadnej wartości i świadczących o ich niegodziwości, w filakte­
riach i frędzlach. (23, 5B.) Rozszerzają, mówi, swoje filakterie i wydłużają
frędzle u płaszczów.
Horn. LXXU: Mt 23, 1-12 355

{Co to byty filakterie)


A cóż to są te filakterie i frędzle? Ponieważ stale zapominali o dobro­
dziejstwach Boga, nakazał spisać Jego cuda w małych książeczkach, a te
przywiązywać do ich rąk (dlatego też powiedział: „Niech one ci będą
ozdobą przed oczami” (Pwt 6, 8); nazywano je filakteriami. Tak teraz
wiele kobiet nosi Ewangelie zawieszone na szyi. A żeby z kolei w inny
sposób sobie przypominali, co często wielu czyni, kiedy obwiązują sobie
palec lnem albo nitką w obawie przed zapomnieniem, Bóg przykazał im
też, niby dzieciom, by zrobili sobie obramowania barwy hiacyntu na
rogach płaszczów u dołu, by patrząc na nie, przypominali sobie przykaza­
nia. Te nazywały się frędzlami.
W tych sprawach okazywali gorliwość, rozszerzając rzemyki książeczek
i wydłużając frędzle u płaszczów, co świadczyło o największej próżności.
Dlaczego pysznisz się i je rozszerzasz? Czyż to jest twoim dobrym
czynem? Czy przynosi ci to jakiś pożytek, jeśli nie odnosisz z tego
żadnego zysku? Przecież Bóg nie żąda, abyś je rozszerzał i wydłużał, lecz
abyś pamiętał Jego czyny. A jeśli nie należy szukać chluby w jałmużnie
i w postach1, choć są trudne i stanowią naszą zasługę, to dlaczegóż ty,
Żydzie, pokazujesz to, co najbardziej oskarża twoje niedbalstwo?
Słabość tę okazywali nie tylko w tych rzeczach, lecz także w innych,
drobnych. (23, 6) Lubią, powiada, zaszczytne miejsce na ucztach i pierwsze
krzesła w synagogach. (23, 7) Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby
/udzie nazywali ich Rabbi. A te rzeczy, choć wielu uważa je za małe, są
jednak przyczyną wielkich przewinień. Te błędy zburzyły państwa i koś­
cioły. Także i mnie napływają teraz łzy do oczu, gdy słyszę o pierwszych
stolicach, o powitaniach i pomyślę sobie, jak wielkie nieszczęścia, których
nie trzeba wam teraz wyliczać, spadły z tego powodu na kościoły Boże;
zwłaszcza starsi nie muszą się tego od nas dowiadywać. Zauważ, gdzie
zapanowała próżna sława: W synagogach, gdzie zakazano im szukać
sławy, gdzie udawali się, by nauczać innych.
Nie wydaje się, że jest do tego stopnia złe zezwalanie na to w jakikol­
wiek sposób w czasie wieczerzy; choć i tam nauczyciel powinien wzbu­
dzać podziw; nie tylko w kościele, lecz wszędzie. I jak widać, że człowiek,
gdziekolwiek się pokaże, różni się od zwierząt, tak samo nauczyciel
powinien się wyróżniać chodem, spojrzeniem, strojem, krótko mówiąc:
wszystkim; czy to przemawia, czy milczy, czy je śniadanie, czy czyni
cokolwiek innego. Oni natomiast we wszystkim okazywali się śmieszni,*

Zob. powyżej MtHom 71, 3-4.


356 J an C hryzostom

wszędzie okrywali się wstydem, starając się o to, czego należało unikać.
Lubią, powiada. A jeśli upodobanie jest winą, to czym jest czyn? A jak
wielkim złem jest usilnie się o to starać i uganiać się za tym?
3. Na ich oskarżeniu poprzestał przy innych błędach, jako małych
i błahych, z których nie musiał uleczyć uczniów. Lecz podkreśla i gorliwie
usiłuje usunąć ten błąd, który był początkiem wszelkiego zła: żądzę
przodowania, przywłaszczanie sobie nauczycielskiej katedry. I pod tym
względem ich także bardzo dobitnie upomina.
Cóż mówi? (23, 8A) Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi.
Potem pojawia się i przyczyna: (23, 8B.) Albowiem jeden jest wasz Na­
uczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Żaden nie ma nic ponad innego,
gdyż nic nie wie sam z siebie. Dlatego również Paweł mówi: „Kimże jest
Apollos? Kimże Paweł? {Kimże Kefas?23} Sługami” (1 Kor 3, 5). Nie po­
wiedział: «Nauczycielami».
I dalej: (23, 9A) Nikogo też [na ziemi] nie nazywajcie [waszym] ojcem;
[jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie/, nie dlatego, żeby nikogo
nie nazywali ojcem, lecz dlatego, by wiedzieli, kogo w pierwszym rzędzie
należy nazywać Ojcem. Podobnie jak nauczyciel nie był wcześniej
nauczycielem, tak samo jak [ziemski] ojciec, nie był ojcem. /Ojciec zaś
w niebie/jest początkiem wszystkiego: zarówno nauczycieli, jak i ojców.
I znów dodaje: (23, 10) Nie chciejcie również, by was nazywano
mistrzami, bo jeden jest wasz Mistrz, Chrystus. Nie powiedział: «Ja». Jak
wyżej mówił: „Co sądzicie o Chrystusie” (Mt 22, 42), a nie: «O Mnie»,
tak samo i tu.
Chętnie bym tu zapytał, co powiedzieliby ci, którzy słowa jeden oraz
jeden* często odnoszą tylko do Ojca, by poniżyć Jednorodzonego Syna?
Czy Ojciec jest Mistrzem? Wszyscy by przyznali i nikt by się nie
sprzeciwił. A przecież powiedziano: Jeden jest wasz Mistrz, Chrystus.
Zatem tak jak to, że Chrystus został nazwany jedynym mistrzem nie
wyklucza tego, że także Ojciec jest mistrzem, tak samo jak nazwanie Ojca
jedynym nauczycielem nie wyklucza tego, że także Syn jest nauczycielem.
Słowa jeden oraz jeden zostały powiedziane dla odróżnienia ludzi od
innych stworzeń.
Usunąwszy więc spośród nich tę ciężką chorobę i uleczywszy ich
z niej, uczy ich, jak mogliby się przed tym ustrzec: przez pokorę. Dlatego
też dodaje: (23, 11) Największy z was niech będzie waszym sługą. (23, 12)

2 W wierszu 1 Kor 3, 5 brak imienia Kefasa, ale występuje ono w 1 Kor 1, 12 oraz
3, 22.
3 Właściwie słowo jeden powtarza się tu trzy razy: Mt 23, 8. 9. 10.
Hom. LXXII: Mt 23, 1-12 357

Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Nie ma nic równego umiarkowaniu. Dlatego stale przypomina im tę cnotę,
zarówno wtedy, gdy przyprowadził na środek dzieci (por. Mt 18, 2-4), jak
i teraz. Od tego rozpoczął również wtedy, gdy zaczął ogłaszać błogosła­
wieństwa na Górze (por. Mt 5, 3). Tu zaś, by z korzeniem wyrwać pychę,
powiada: (por. 23, 12) „Kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14, 11;
18, 14).
Czy widzisz, jak zupełnie z innej strony prowadzi słuchacza do rzeczy
przeciwnej? Nie tylko zabrania miłować pierwsze miejsce, ale nawet
nakazuje zajmować ostatnie (por. Łk 14, 8-10). W ten sposób, powiada,
spełnisz swe pragnienie. (Dlatego pragnącemu zajmować pierwsze miejsce
trzeba nakazać, aby zajmował ostatnie, (por. 23, 12) Gdyż kto się poniża,
będzie wywyższony}.
Gdzież znajdziemy taką pokorę? Jeżeli chcecie, udajmy się znowu do
miasta cnoty4, do chat świętych. Mam na myśli góry i wąwozy. Tam
właśnie znajdziemy tę głęboką pokorę. Ludzie, z których jedni odznaczali
się godnościami, inni majątkiem, poniżają się we wszystkim: w ubiorze,
sposobie mieszkania, posługach i całym życiem, jakby pismem, znaczą
swą pokorę.
Wszystko to, co podsyca pychę: piękne szaty, wspaniałe mieszkania,
liczna służba - zostało stamtąd wygnane . Oni sami rozpalają ogień, sami
rąbią drwa, sami gotują, sami usługują tym, którzy do nich przychodzą.
Nie zobaczysz, żeby tam ktoś kogoś znieważał czy doznawał zniewagi;
by komuś rozkazywano lub by ktoś rozkazywał, lecz wszyscy są sługami.
Każdy myje gościom nogi i panuje u nich pod tym względem wielkie
współzawodnictwo. A czyni to nie pytając kto to jest: niewolnik czy
wolny, lecz oddaje tę posługę każdemu. Nikt nie jest tam ani wielki, ani
mały. Cóż więc? Czy to zamieszanie? Gdzież tam, raczej największy
porządek. Bo choćby ktoś był mały, wielki tego nie widzi, a siebie z kolei
uważa za mniejszego niż tamten i w ten sposób staje się większy.
Dla wszystkich jest tam jeden stół: zarówno dla tych, którym usługują,
jak i dla usługujących; te same potrawy, ta sama odzież, te same miesżka-
nia, ten sam tryb życia. Wielki jest tam ten, kto rwie się do niskich prac.
Nie mówi się tam: «To jest moje, a to twoje», lecz zostało stamtąd wyklu­
czone to słowo, przyczyna niezliczonych wojen.
4. Dlaczego się dziwisz, że jedna jest dla wszystkich odzież, jeden stół,
sposób życia, jeśli i dusza jest u wszystkich jedna; nie co do swej istoty

4 Po raz kolejny Jan Chryzostom w części parenetycznej homilii przedstawi życie


mnichów - zob. powyżej MtHom 68, 3-5; 69, 3-4; 70, 3-4.
358 Jan C hryzostom

(bo ta jest jednakowa u wszystkich), lecz pod względem miłości. Jakżeby


więc kiedykolwiek miała się wynosić sama ponad siebie? Nie ma tam
ubóstwa ani bogactwa, sławy ani niesławy; jakżeby więc znalazły tam
dostęp zarozumiałość i pycha? Są wprawdzie mali i wielcy w odniesieniu
do [poziomu osiągniętej] cnoty; ale, jak powiedziałem, nikt tego nie widzi.
Kto jest mały, nie ubolewa nad tym, że się nim pogardza, gdyż nie ma
takiego, kto by pogardzał, a choćby ktoś ich znieważył, najbardziej uczą
się przez to znosić pogardę, lekceważenie, zniewagi w słowach i czynach.
Przestają z żebrakami i kalekami, a u ich stołów jest pełno takich
biesiadników; dlatego właśnie zasługują na niebo. Jeden owija rany
pokaleczonych, drugi prowadzi ślepego, inny podnosi kalekę.
Nie ma tam tłumu pochlebców i pieczeniarzy5, a raczej nawet nie
wiedzą, co to jest pochlebstwo; dlaczegóż więc mieliby się wywyższać?
Wszak wielka u nich panuje równość; dlatego też cnota jest wielce łatwa.
Bo na podstawie tego ci, którzy są prości, uczą się bardziej, niż gdyby ich
zmuszano ustępować pierwszeństwa tamtym. Bo jak ten, który otrzymuje
uderzenia i ustępuje, naucza zuchwalca, tak samo dumnego - ten, który nie
goni za sławą, lecz nią gardzi. Tego starannie tam przestrzegają, a jak
u nas współzawodniczy się, aby dostąpić pierwszeństwa, tak u nich
współzawodniczy się z sobą, aby tego nie dostąpić, lecz by się poniżyć.
I wielkie jest staranie o to, kto oddaje większą cześć, a nie, kto otrzymuje.

(Sposób życia prowadzi pustelników do pokory)


Zresztą nawet same ich zajęcia nakłaniają do pokory i nie pozwalają się
puszyć. Powiedz mi, czy będzie się wywyższać ktoś z takich, którzy kopią
ziemię, podlewają i sadzą, wyplatają kosze, szyją wierzchnie szaty lub
wykonują jakieś inne prace? Czy ulegnie tej chorobie ktoś z takich, którzy
żyją w ubóstwie, walczą z głodem? Żaden. Dlatego pokora jest dla nich
łatwa. Podobnie jak tu [wśród nas] być skromnym jest rzeczą trudną, z po­
wodu mnóstwa przyklaskujących i podziwiających, tak tam - bardzo łatwą.
Tamten zwraca swą uwagę jedynie na pustynię: patrzy, jak latają ptaki,
kołyszą się drzewa, przewiewa zefir, potoki płyną przez dolinę. Na
podstawie więc czego wywyższałby się taki, który żyje na takiej pustyni?
Jednak my nie będziemy mieli na tej podstawie żadnego usprawiedli­
wienia dla tego, że przebywając wśród ludzi wysoko siebie szacujemy. Bo
nawet Abraham wtedy, gdy przebywał między Kananejczykami, powie­
dział: „Jestem pyłem i prochem” (Rdz 18, 26), a Dawid pośród wojska:

3 Greckie TCOcpótaiToę. Por. RzHom 8, 2, Kraków 1995, t. 1/1, 125 przypis 23. Zob.
także powyżej MtHom 48, 6 przypis 14.
Hom. LXXII: Mt 23, 1-12 359

,,Ja zaś jestem robak, a nie człowiek” (Ps 22, 7), Apostoł natomiast pośród
świata: „Jestem niegodzien zwać się apostołem” (1 Kor 15, 9). Jakżeż więc
my się pocieszymy, jak usprawiedliwimy, jeśli mając takie przykłady, nie
okazujemy pokory? Zatem jak tamci, którzy pierwsi wstąpili na drogę tej
cnoty, zasługują na niezliczone korony, tak na tysiące kar zasługujemy my,
bo nie pozwalamy się zachęcić do takiego naśladowania ani tym, którzy
żyją i podziwiamy ich ze względu na ich uczynki, ani tym, którzy zeszli
z tego świata, a pamięć o nich zachowała się w pismach.
Cóż możesz powiedzieć, jeśli nie postępujesz należycie? Nie znasz
pism, nie zatapiałeś się w Biblii, aby poznać cnoty dawnych mężów? Lecz
to jest właśnie twoja wina, że chociaż kościół jest stale otwarty, nie
wchodzisz don i nie czerpiesz z tej czystej krynicy. A jeśli nie poznałeś
owych zmarłych [świętych ludzi] z pism, to trzeba było zobaczyć tych
żyjących. Lecz nie masz przewodnika? Przyjdź do mnie, a ja ci pokażę
przytułki tych świętych. Idź i dowiedz się, co u nich dobre. Oni są
świecznikami płonącymi na całej ziemi; otaczają miasta jak mury obronne.
Dlatego wynieśli się na pustynię, aby także ciebie nauczyć, byś unikał
miejskiego zgiełku. Bo oni, ponieważ są silni, mogą nawet wśród burzy
cieszyć się spokojem (yaA,f|vr|)6. Tobie natomiast, ponieważ zewsząd
zalewają cię wezbrane fale, potrzeba spokoju, byś trochę odpoczął od tych
ciągłych bałwanów. Udawaj się tam zawsze, abyś dzięki ich modlitwom
i upomnieniom oczyścił się z ustawicznych plam, jak najlepiej przeżył
życie doczesne i dostąpił przyszłych dóbr, z łaski i dobroci Pana naszego,
Jezusa Chrystusa, przez którego i z którym chwała, moc i cześć Ojcu wraz
z Duchem Świętym, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

6 Zob. powyżej MtHom 69, 4 przypis 18; 70, 5 przypis 16.


HOMILIA LXXIII: Mt 23, 13-28
(PG 58, 673-680)

(23, 14)' Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, że obja­


dacie domy wdów pod pozorem długich modlitw; dlatego otrzymacie więk­
szy wyrok.
1. Powstaje przeciwko ich obżarstwu. Smutne jest w tym to, że objadali
się nie z majątku bogaczy, ale wdów wykorzystując ubóstwo, które nale­
żało wesprzeć. A nie jedli zwyczajnie, lecz objadali. Gorszy był rodzaj
oszustwa: Pod pozorem, powiada, długich modlitw. Każdy, kto czyni coś
złego, zasługuje na karę, ale na o wiele cięższą karę zasługuje ten, kto
zasłania się pobożnością i pod tym płaszczykiem popełnia niegodziwość.
Dlaczego więc nie pozbawił ich urzędu? Bo czas jeszcze na to nie pozwa­
lał. Dlatego na razie daje im spokój. Poprzez swe słowa stara się o to, by
lud nie dał się oszukiwać i nie naśladował ich ze względu na ich dosto­
jeństwo. Skoro powiedział: Czyńcie więc wszystko, co wam polecą, wska­
zuje, co czynią obłudnie, aby na podstawie tych słów ludzie ograniczeni
nie sądzili, że nakazuje im czynić wszystko.
(23, 13) Biada wam, [uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy,] że
zamykacie królestwo [niebieskie] przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie
i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą. Jeśli źle jest nie czynić
nikomu nic dobrego, to czyż zasługuje się na przebaczenie, gdy się szkodzi
i przeszkadza? Cóż znaczy: Tym, którzy do niego idąl Tym, którzy się
nadają. Gdy trzeba było coś innym przykazać, sprawiali, że brzemiona
były ciężkie; gdy zaś sami mieli spełnić jakiś obowiązek, wówczas
przeciwnie: nie tylko sami nic nie robili, ale, co jest o wiele gorsze, psuli
jeszcze innych. Właśnie takich nazywa się zarazą i są oni wręcz przeci-1

1 Wiersz M t 2 3 ,1 4 w BT podany jest w przypisie; podobnie w GNT. Jan Chryzostom


ma wersję z przestawionymi wierszami 13 oraz 14 i w takiej kolejności tu je przedstawia­
my. Wiersz M t 23, 13 następuje w homilii po wierszu Mt 23, 14.
Hom. LXX1U: Mt 23, 13-28 361

wieństwem nauczycieli. Skoro zadaniem nauczyciela jest ratować tego,


który ginie, to gubić chcącego się uratować, oznacza zarazę.
Dalej podnosi z kolei inny zarzut: (23, 15) [Biada wam, uczeni w Piś­
mie i faryzeusze, obłudnicy,] bo obchodzicie morze i ziemię, by pozyskać
jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go synem piekła
dwakroć gorszym niż wy sami2. Czyli: nawet to, że z trudem go złowiliś­
cie, a nawet z wielkim trudem, nie skłania was do litości nad nim. Przecież
bardziej szanujemy to, co nabyliśmy z trudnością; was natomiast nawet ta
okoliczność nie czyni łagodniejszymi.
Tu stawia im dwa zarzuty: po pierwsze, że nie przyczyniają się do
zbawienia ludu i że potrzebują wielkiego wysiłku, by przyciągnąć do
siebie choć jednego. Po drugie, że nie dbają o opiekę nad pozyskanym,
lecz nawet stają się zdrajcami, ponieważ psują go i gorszą swoim złym
życiem. Gdy bowiem uczeń widzi takich nauczycieli, staje się gorszy. Gdy
zaś uczący jest uczciwy, naśladuje go, a jeśli jest nieuczciwy, nie
poprzestaje na jego złości, lecz nawet go przewyższa z powodu swej
skłonności do złego.
Nazywa go synem piekła (yEfewrię), to znaczy samym piekłem
(am oyśew ay). Powiedział: Dwakroć gorszym niż wy sami, aby zarówno
tamtych przejąć trwogą, jak i tych bardziej zgromić za to, że są nauczycie­
lami niegodziwości. Jednakże nie tylko to im wypomina, ale także to, że
starają się napełnić swych uczniów nawet większą niegodziwością, przy­
sposabiając ich do rzeczy gorszych niż te, którymi odznaczają się sami,
a to najbardziej świadczy o zepsutej duszy.
Dalej wypomina im głupotę, skoro nakazywali nie zwracać uwagi na
główne przykazania. Wprawdzie powiedział na odwrót, że (23, 4) wiążą
ciężary wielkie i nie do uniesienia. Lecz czynili również i to drugie; nie
pominęli niczego dla zguby swoich podwładnych, żądając dokładności
w rzeczach, a pogardzając wielkimi.
IB.) [Bo] dajecie, mówi, dziesięcinę z mięty i kopru [i kminku],
lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosier­

2 Brak wierszy: (23, 16) Biada wam, ślepi przewodnicy, którzy mówicie: Kto by
przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. (23, 17) Głupi i ślepi! Cóż
bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? (23, 18) Dalej: Kto by
przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten
jest związany przysięgą. (23,19) Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który
uświęca ofiarę? (23, 20) Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko,
co na nim leży. (23, 21) A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który
w’ nim mieszka. (23, 22) A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który
na nim zasiada. (23, 23A) Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy!
362 J an C hryzostom

dzie i wiarą. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. [(23, 24)
Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!] Tu
więc słusznie powiada: gdzie jest dziesięcina, tam i jałmużna. Cóż bowiem
szkodzi dawanie jałmużny? Lecz On sam nie mówi w ten sposób, jakby
oni przestrzegali Prawa. Dlatego właśnie tutaj mówi: To należało czynić,
gdy zaś mówi (por. 23, 25-26) o tym, co jest czyste, a co nieczyste3 nie
dodaje tego; wówczas czyni różnicę i pokazuje, że zewnętrzna czystość
jest koniecznym następstwem wewnętrznej, ale nie na odwrót.
Tam, gdzie była mowa o miłosierdziu, pomija to obojętnie z tego same­
go powodu oraz dlatego, że jeszcze nie nadszedł czas, by wyraźnie i jaw­
nie znieść przepisy prawne. Gdzie zaś idzie o przestrzeganie oczyszczeń
cielesnych, usuwa je bardziej jawnie.
Dlatego właśnie mówi o jałmużnie: (23, 23B) To należało czynić,
a tamtego nie opuszczać, a o oczyszczeniach nie w taki sposób, a jak? (23,
25B.) [Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo] dbacie,
powiada, o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są
zdzierstwa i niepowściągliwości. (23, 26) [Faryzeuszu ślepy!] Oczyść
[wpierw] wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta4.
Zaczerpnął tu przykład z widocznej i pospolitej rzeczy: z kubka i misy.
2. Dalej, aby pokazać, że to żadna szkoda, gdy ktoś nie zważa na
oczyszczenia cielesne, lecz że wielka kara zagraża nie starającym się
o oczyszczenie duszy, które jest cnotą, pierwsze nazwał komarem jako coś
małego i nic nie znaczącego, drugie zaś - wielbłądem, było bowiem nie
do zniesienia. Dlatego też mówi: (23, 24B.) Przecedzacie komara, a poły­
kacie wielbłąda. Przecież tamte nakazano ze względu na te, ze względu na
miłosierdzie i sprawiedliwość (xóv 6A,£0V Kai xf|V Kpiaiv - por. 23, 23B),
dlatego wówczas, gdy dokonuje się wyłącznie tego, nie przynosi pożytku.
Rzeczy bowiem małe nakazano przez wzgląd na wielkie. Skoro oni wielkie
zaniedbywali, a usilnie zabiegali o małe, nie było z tego żadnego pożytku.
Gdyż większe nie szły za mniejszymi, tymczasem to właśnie mniejsze idą
za większymi.
Mówi to, by pokazać, że również wcześniej, zanim jeszcze nastała
łaska, nie należało to do najważniejszych i najpotrzebniejszych rzeczy, lecz
że inne było tego przeznaczenie. A jeśli rzecz miała się tak przed łaską,

3 Por. także Mt 15, 1-20.


4 Brak wierszy: (23, 27) Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo
podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz
wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. (23, 28) Tak i wy z zewnątrz
wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.
Horn. LXXIII: Mt 23, 13-28 363

to tym bardziej bezużyteczne są te rzeczy po nastąpieniu tak wzniosłych


przykazań. /Tamtych przepisów/ nie trzeba już wcale przestrzegać. Niego-
dziwość zawsze jest czymś złym, lecz najbardziej wtedy, gdy ktoś mniema,
że nie potrzebuje poprawy i - co jest jeszcze gorsze - uważa, że wystar­
czy, jeśli poprawia innych. Chrystus, zwracając na to uwagę, nazywa ich
ślepymi przewodnikami5. Skoro największym nieszczęściem i klęską jest
taki przypadek, że ślepiec uważa, iż nie potrzebuje przewodnika, to
pomyśl, w jaką przepaść wiedzie go to, że sam chce prowadzić innych6.
Mówił to, we wszystkim nieznacznie wskazując na ich manię sławy
i na gwałtowną wściekłość tej choroby. Była to przyczyna wszelkich ich
nieszczęść: wszystko czynili, aby się pokazać. To odwiodło ich od wiary,
sprawiło, że nie dbali o prawdziwą cnotę i starali się o oczyszczenie
cielesne, a zaniedbywali oczyszczenie duszy. Dlatego właśnie, prowadząc
ich do prawdziwej cnoty, wspomina o oczyszczeniu duszy, o miłosierdziu,
sprawiedliwości i wierze (e^ćou Kai Kpiaecoę Kai TCiGTecoę - por. 23,
23B). Sprawiedliwość, umiłowanie człowieka oraz prawda (SiKaioawri,
(|)i^av0pco7i;ia, ócX,f|0£ia) podtrzymują nasze życie oraz oczyszczają naszą
duszę. Jedno prowadzi nas do przebaczenia i nie pozwala, byśmy byli zbyt
surowi dla grzeszników (tak bowiem odniesiemy podwójną korzyść: za­
równo staniemy się miłosierni, jak i sami dostąpimy z tego powodu wiel­
kiego zmiłowania7 ze strony Boga wszechświata) i pobudza nas, byśmy
boleli wraz z cierpiącymi i bronili ich. Drugie nie pozwala, byśmy byli
oszustami czy ludźmi przewrotnymi.
Nawet wtedy, gdy mówi: (23, 23B) To należało czynić, a tamtego nie
opuszczać, nie mówi w tym sensie, jakby wprowadzał przestrzeganie
prawa. W żadnym razie! Wykazaliśmy już to powyżej8. Ani też, gdy
mówi o misie i kubku: (23, 26) Oczyść wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna
jego strona stała się czysta, nie prowadzi nas ku dawnej drobiazgowości,
lecz przeciwnie: czyni wszystko, by pokazać, że jest to zbyteczne. Nie
powiedział: «Oczyszczajcie to co na zewnątrz», lecz: «To, co wewnątrz»,
{i wszystko takie się stanie}. Zresztą rozumie to nie o kubku i misie, lecz
mówi o duszy i ciele, nazywając ciało tym, co jest na zewnątrz, a duszę
tym, co wewnątrz. A jeżeli w przypadku misy trzeba uważać na jej wnę­
trze, to tym bardziej, gdy idzie o ciebie.

5 W omawianym fragmencie dwa razy - por. 23, 16. 24; wcześniej także w Mt 15, 14.
6 Zob. powyżej MtHom 5 1 , 4 wyjaśnienie wiersza Mt 15, 14.
7 «Miłosierni» - greckie (|)iXav0pcmot; «zmiłowanie» - greckie (|)iZav0pco7tia.
s Zob. powyżej sekcję 1. wyjaśnienie wiersza 23, 23B.
364 J an C hryzostom

Wy zaś, powiada, czynicie odwrotnie: staracie się o to, co małe i ze­


wnętrzne, a zaniedbujecie to, co wielkie i wewnętrzne. Wynika z tego
bardzo wielka szkoda, ponieważ uważając, że wszystko wypełniliście, gar­
dzicie innymi obowiązkami, a gardząc nimi, ani się nie staracie, ani nie
usiłujecie ich wypełniać.
Dalej z kolei powstaje przeciw ich próżności, (por. 23, 27A) zwie ich
pobielanymi grobami i do wszystkich odnosi określenie: Obłudnicy9, co
jest przyczyną wszelkiego zła i początkiem ich zguby. A nie nazwał ich
jedynie pobielanymi grobami, lecz powiedział też, (por. 23, 27B.) że we­
wnątrz są pełni nieczystości i plugastwa. Powiedział to, by ujawnić przy­
czynę, dla której nie uwierzyli: byli bowiem pełni obłudy i nieprawości.
Nie tylko Chrystus, ale również prorocy stale im to wyrzucali: że
rabują; że ich książęta wymierzają sprawiedliwość nie według prawa
słuszności; wszędzie znajdziesz, że odrzucał ofiary, a tego szukał10. Tak
więc ani w prawie, ani w oskarżeniu nie ma nic niezwykłego ani nic
nowego; ani nawet porównanie z grobem nie jest nadzwyczajne. Prorok
bowiem o nim wspomina, nie po prostu nazywając [ich] grobem, lecz
mówiąc: „Ich gardło jest grobem otwartym” (Ps 5, 10; por. Rz 3, 13).
Tacy i dzisiaj są ludzie, którzy zdobią się na zewnątrz, a wewnątrz są
pełni wszelkiej nieprawości. Jest bowiem i teraz wiele sposobów zewnętrz­
nych oczyszczeń, i wielkie jest o nie staranie; żadnego zaś nie ma dla
oczyszczenia duszy. Jeśliby ktoś otworzył każdemu sumienie, znalazłby
wiele robactwa, zgniliznę i nieznośny smród. Mam tu na myśli szalone
nieczystości i pożądania, które są bardziej nieczyste niż robactwo.
3. Chociaż jest straszne, że oni byli tacy, nie jest to tak straszne jak to,
że wy, którzy dostąpiliście zaszczytu być świątyniami Boga (por. 1 Kor 3,
16), staliście się nagle tak smrodliwymi grobami. To oznacza największe
nieszczęście. Tu mieszka Chrystus (por. np. Ef 3, 17), tu działał Duch
Święty i tyle tu tajemnic. O jakimż nieszczęściu świadczyć musi, że to
miejsce jest grobem! Czyż to, że członki Chrystusa stają się grobem
nieczystości, nie zasługuje na łzy i żale? Zważ, jak przyszedłeś na świat,
jaką godnością zostałeś zaszczycony, jaką otrzymałeś szatę; jak niewzru­
szoną, jak piękną świątynią się stałeś, ozdobioną nie złotem ani perłami,
lecz czymś droższym od tego - Duchem [Świętym].
Zważ, że w mieście nie stawia się żadnego grobowca, a więc także ty
nie będziesz mógł zjawić się w mieście z wysoka. Jeśli zakazuje się tego

9 W omawianym fragmencie sześć razy - por. 23, 13. 14. 15. 23. 25. 27; w następnym
powtórzy jeszcze raz - por. Mt 23, 29.
10 Por. np. Mt 9, 13; 12, 7 = Oz 6, 6.
Horn. LXXI1I: Mt 23, 13-28 365

tutaj, to tym bardziej tam. I owszem, nawet tu pobudzasz wszystkich do


śmiechu, nosząc z sobą wszędzie martwą duszę. Nie tylko wzbudzasz
śmiech, ale nawet trzeba od ciebie uciekać. Powiedz mi, czy gdyby ktoś
obnosił wszędzie trupa, nie odskoczyliby wszyscy? Nie uciekaliby wszys­
cy? To samo pomyśl sobie i tu. Chodzisz bowiem, nosząc z sobą o wiele
wstrętniejsze widowisko, duszę pogrzebaną pod grzechami, duszę straconą.
Któż zlituje się nad takim? Jeśli ty sam nie masz litości nad własną
duszą, to jakże ktoś inny ulituje się nad tym, który dla siebie jest tak
okrutnym nieprzyjacielem i wrogiem? Cóż uczyniłbyś, gdyby ktoś zakopał
trupa w miejscu, gdzie sypiasz i jadasz? A ty zakopujesz martwą duszę;
nie tam, gdzie jadasz ani tam, gdzie śpisz, ale w członkach Chrystusa,
a nie boisz się, że tysiące gromów i piorunów spadną z wysoka na twoją
głowę? Jak śmiesz nawet wstępować do kościołów Boga i do świętych
świątyń, gdy trącisz taką obrzydliwością? Gdyby ktoś zaniósł trupa do
pałacu królewskiego i zagrzebał go tam, poniósłby najcięższą karę. Ty
natomiast pomyśl, jak wielką karę na siebie ściągniesz, przystępując do
świętych szranków i napełniając dom taką smrodliwą wonią?
Naśladuj ową nierządnicę, która pomazała olejkiem nogi Chrystusa
i cały dom napełniła wonnością (por. Łk 7, 37-38). Ty zaś wywołujesz
w domu [Bożym] efekt przeciwny. Cóż z tego, że ty nie czujesz smrodu?
To właśnie jest najgorsze w tej chorobie. Dlatego twoja choroba jest
nieuleczalna, gorsza od tych chorób, na które chorują poszkodowani na
ciele i cuchną. Ich choroba nie odejmuje czucia zmysłom i nie zasługuje
na żaden wyrzut, ale nawet na litość. Twoja natomiast - na gniew i karę.
Skoro więc ta choroba jest cięższa również dlatego, że chory nawet nie
czuje jej jak należy, to zwróć całą swą uwagę na moje słowa, bym cię
dokładnie pouczył o zgubie, do jakiej prowadzi.
Najpierw posłuchaj, co wyrażasz w pieśni: „Niech moja modlitwa
będzie stale przed tobą jak kadzidło” (Ps 141, 2). Skoro nie kadzidło, ale
smrodliwy dym unosi się nad tobą i twymi czynami, na jakąż karę musisz
zasługiwać? Cóż zatem jest tym smrodliwym dymem? Wielu przychodzi
tu, by się rozglądać między pięknymi kobietami; inni, by przypatrywać się
ciekawie urodzie chłopców. Czy nie dziwisz się potem, że nie biją
w ciebie pioruny, a wszystko nie wali się z gruntu. Takie bowiem postę­
powanie zasługuje na pioruny i na piekło. Jednakże wyrozumiały i wielce
miłosierny Bóg powstrzymuje jeszcze swój gniew, wzywając cię do opa­
miętania i poprawy.
Człowieku, co czynisz? Przypatrujesz się ciekawie pięknym kobietom,
a nie drżysz, że tak znieważasz świątynię Boga (por. 1 Kor 3, 16)? Czy
wydaje ci się, że kościół jest domem publicznym i gorszy jest od rynku?
366 J an C hryzostom

Na rynku wstydzisz się i obawiasz, by nie uchodzić za takiego, który


ciekawie przypatruje się kobietom, a w świątyni Bożej, gdy przemawia
sam Bóg i grozi ci za to karami, oddajesz się cudzołóstwu i nierządowi
właśnie w tej chwili, w której słyszysz, byś tego nie czynił11. Nie
zadrżysz, nie osłupiejesz? Tego uczą was teatry rozpusty, ta trudna do
uleczenia zaraza, te zatrute napoje, te ciężkie sidła upadłych, ta rozkoszna
zguba rozpustnych. Dlatego też prorok karci i powiada: „Twoje oczy i ser­
ce nie są dobre” (Jr 22, 17). Lepiej byłoby, gdyby tacy byli ślepi (por.
Mt 5, 29; 18, 9), lepiej, by byli chorzy, niż żeby nadużywali swych oczu
do takich rzeczy.
Trzeba by było, żeby w środku był mur, który oddzielałby was od
kobiet; lecz jeśli tego nie chcecie, nasi ojcowie uznali za rzecz konieczną
przynajmniej deskami oddzielić was od nich; lecz, jak słyszałem od star­
szych, dawniej nie było nawet takich przedziałów: „Nie ma już mężczyzny
ani kobiety w Chrystusie Jezusie” (Ga 3, 28). A za czasów apostolskich
mężczyźni i kobiety byli razem. Bo mężczyźni byli mężczyznami, a kobie­
ty kobietami. Teraz wszystko odwrotnie: kobiety nabrały nierządnych
obyczajów, a mężczyźni niczym się nie różnią od rozhukanych koni.
Czy nie słyszeliście, że w wieczerniku byli razem zgromadzeni
mężczyźni i kobiety, a zebranie to było godne nieba (Dz 1, 13-14)?
I bardzo słusznie. Kobiety odznaczały się wówczas wielką skromnością,
a mężczyźni powagą i czystością. Posłuchajcie więc, co mówi kobieta,
która sprzedawała purpurę (por. Dz 16, 14): „Jeżeli uważacie mnie za
wierną Panu, to przyjdźcie do mego domu i zamieszkajcie w nim” (Dz 16,
15). Posłuchajcie kobiet, które nabrawszy ducha męskiego, towarzyszyły
apostołom: Pryscylli (por. Dz 18, 2. 18. 26), Persidy (por. Rz 16, 12)
i innych; dzisiejsze kobiety tak się od nich różnią, jak mężczyźni od
prawdziwych mężczyzn.

{Sprzeciw Chryzostoma wobec próżności, zawieraniu


małżeństw w celach majątkowych oraz. obyczajom pieczeniarzy)
4. Wtedy nie ściągały na siebie niesławy, nawet gdy podróżowały; teraz
zaś, choć wychowują się tylko w komnacie małżeńskiej, z trudnością uni­
kają podejrzenia. Wynika to ze strojów i zbytku. Wówczas tamte kobiety
starały się rozgłaszać Ewangelię, a teraz starają się o to, by uchodzić za

11 Warto zauważyć, że Jan Chryzostom podobnie argumentuje jak Jezus w omawianym


fragmencie Mt 23, 13-28, a mianowicie: nauczyciele i przewodnicy, którzy winni być
przykładem, stali się powodem zgorszenia; podobnie tu chrześcijanie w ten sposób
postępujący.
Horn. LXXIII: Mt 23, 13-28 367

urodziwe, ładne i dobrze wyglądające. To jest ich sława, ich zbawienie;


a o wielkich i wzniosłych czynach nawet się im nie śni. Która kobieta
dokładała starań, żeby męża uczynić lepszym? Który mąż okazał takie
staranie, żeby poprawić żonę? Nie ma ani jednego takiego. Całe staranie
żony obraca się wokół złotych ozdób, wokół szat i innych rzeczy, służą­
cych do upiększenia ciała i [wokół tego,] aby pomnażał się majątek. Mąż
także stara się o to ostatnie i o wiele innych rzeczy; jednak wszystkie one
dotyczą życia doczesnego.
Kto, zamierzając się ożenić, zbadał charakter i wychowanie panny?
Nikt! Ale pyta o pieniądze, o posiadłości, o wartość rozmaitego i różno­
rodnego mienia, jakby chciał coś kupić, albo dokonać jakiejś obopólnej
zamiany. Dlatego tak również nazywają ożenek. Bo od wielu słyszałem,
jak mówili: «Ten czy ów zamieniał się z tą lub tamtą»; to znaczy: ożenił
się z nią. I znieważają dary Boże, i tak się żenią i wychodzą za mąż, jakby
sprzedawali i kupowali.
A intercyzy12 wymagają większej delikatności w swym układzie niż
dokumenty dotyczące kupna i sprzedaży. Dowiedzcie się, jak żenili się
dawni, i naśladujcie ich. Jakże się żenili? Pytali o charakter, o zdolności
i o cnotę duszy. Dlatego nie potrzebowali pisemnych układów ani bezpie­
czeństwa polegającego na papierze i atramencie; za wszystko wystarczył
im charakter narzeczonej.
Wzywam zatem i was, abyście nie szukali pieniędzy ani bogactwa, lecz
charakteru i skromności. Szukaj pobożnej i wstrzemięźliwej panny, a cnoty
te będą dla ciebie lepsze niż niezliczone bogactwa. I tamto przyjdzie, jeśli
będziesz szukać tego, co pochodzi od Boga; a jeśli nie zważając na to,
będziesz się uganiać za tamtym, ani tego nie osiągniesz.
«Ale, ktoś powie, oto ten stał się bogaty dzięki żonie». Nie wstydzisz
się podawać takie przykłady? Słyszałem z ust wielu: «Sto razy wolałbym
być ubogim, niż stać się bogatym dzięki żonie». Cóż bardziej wstrętnego
niż bogactwo żony? Co bardziej hańbi, niż stać się w ten sposób kimś
znakomitym i słyszeć, jak wszyscy mówią: «Oto ten stał się bogaty dzięki
żonie»? Pomijam domowe przykrości, które stąd nieuchronnie wynikają:
zarozumiałość żony, niewolniczą uległość męża, kłótnie, urągania sług.
«Ten żebrak, hołysz, prostak z prostaków. Cóż miał, gdy przyszedł? Czy
nie wszystko jest naszej pani?» Ale ty nic nie robisz sobie z takich mów,
bo nawet nie jesteś wolny. Przecież i pieczeniarze13 słyszą jeszcze gorsze

12 Greckie słowo ypappaTEia oznacza między innymi «akta sądowe». Intercyza jest
umową przedślubną ustalającą sprawy majątkowe przyszłych małżonków.
13 Greckie 7tapćcaiToę. Por. RzHom 8, 2, Kraków 1995, t. 1/1, 125 przypis 23. Zob.
368 Jan C hryzostom

rzeczy; nic sobie z tego nie robią, a nawet szczycą się tą hańbą. A gdy im
to mówimy, powiadają: «Niech będzie to, co jest dla mnie przyjemne
i słodkie i niech mnie zadusi».
O szatanie! Jakie wniosłeś w życie przysłowia, które mogą zniszczyć
całe życie takich ludzi! Zastanów się zatem nad tymi diabelskimi zgub­
nymi słowami, jak pełne są one zguby. Nie zawierają w sobie niczego
innego, jak to: «Wcale nie zważaj na to, co jest szlachetne; nie zważaj na
to, co jest sprawiedliwe. Porzuć to wszystko; staraj się tylko o jedno:
0 rozkosz. Choćby cię dusiła ta rzecz, pożądaj jej. Znoś wszystko, choćby
pluli na ciebie wszyscy, którzy cię spotykają, choćby cię obrzucali błotem,
choćby gonili cię jak psa». Cóż innego niż psy nieczyste mówiłyby świnie,
gdyby mogły mówić? A może nawet one nie mówiłyby takich rzeczy, ja­
kie diabeł nauczył ludzi mówić wściekłymi ustami.
Dlatego wzywam was, abyście byli świadomi bezwstydu takich wyra­
żeń, unikali podobnych przysłów, a wybierali przeciwne im miejsca
z Pisma Świętego. A jakie to są? „Nie idź za namiętnościami twej duszy:
powstrzymaj się od pożądań” (Syr 18, 30). Z kolei o nierządnicy też
wyraża się odwrotnie, niż jest w tym przysłowiu: „Nie słuchaj chytrości
niewieściej, bo miód wycieka z warg obcej, podniebienie jej gładkie jak
olej; lecz w końcu będzie gorzka niby piołun i ostra jak miecz obosieczny”
(Prz 5, 3-4 LXX). Tych więc, a nie tamtych słuchajmy. Stamtąd biorą się
przyziemne i niewolnicze myśli; tak ludzie stają się bydlętami, ponieważ
chcą w myśl tego przysłowia zawsze gonić za rozkoszą; a to przysłowie
nawet bez naszych dowodów jest śmieszne. Jakiż bowiem zysk z takiej
słodyczy po uduszeniu?
Przestańcie więc wzbudzać tak wielki śmiech, zapalając w piekle
nieugaszony ogień (por. Mt 3, 12; Mk 9, 43; Łk 3, 17). Zwróćmy raz nasz
wzrok, choć późno, ku przyszłości, przecierając zamglone oczy, abyśmy
1 to życie przeżyli uczciwie w przyzwoitości, i dostąpili przyszłych dóbr,
z łaski i dobroci Pana naszego, Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki
wieków. Amen.

także powyżej MtHom 48, 6 przypis 14.


HOMILIA LXXIV: Mt 23, 29-39
(PG 58, 679-686)

(23, 29) Biada wam, [uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy!] Bo


budujecie groby Prorokom, zdobicie ich grobowce, (23, 30) i mówicie:
«Gdybyśmy żyli w czasach naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnika­
mi w przelewaniu krwi proroków».
1. Nie dlatego mówi: Biada, że budują [groby], że powstają przeciwko
/prorokom/, lecz dlatego, że zarówno poprzez takie czyny, jak i słowa
udają, że czynią wyrzut swoim ojcom, a sami dopuszczają się gorszych
rzeczy. Łukasz mówiąc, że się zgadzają, że budują, poucza nas o tym, że
wyrzut ten był udawaniem. „Biada wam, powiada, ponieważ budujecie
grobowce prorokom, których wasi ojcowie zamordowali. A tak jesteście
świadkami i przytakujecie uczynkom waszych ojców, gdyż oni ich pomor­
dowali, a wy im wznosicie grobowce” (Łk 11, 47-48). Potępia intencję,
w jakiej budowali: że nie [było to] dla uczczenia pozabijanych, lecz jakby
szczycili się i obawiali, żeby kiedyś, z czasem, gdy znikną groby, nie
zaginęły pamiątka i dowód takiego zbrodniczego czynu. Dlatego budowali
groby, wznosząc wspaniałe budowle niby znak zwycięstwa, chlubiąc się
i szczycąc ich zbrodniczymi czynami.
Rzeczy, na które odważacie się teraz, wskazują, że czynicie to z tą
myślą. Chociaż mówicie przeciwnie, powiada [Chrystus], że jakoby potę­
piacie /tychże waszych przodków/, mówiąc na przykład: Gdybyśmy żyli
w czasach naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami, to jednak
widoczna jest intencja, w jakiej to mówicie. Dlatego wyjawiając ją, choć
niejasno, wypowiedział to. Po słowach bowiem: (23, 30) Gdybyśmy żyli
w czasach naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w przelewa­
niu krwi proroków, dodał: (23, 31) Przez to sami przyznajecie, że jesteście
potomkami tych, którzy mordowali proroków. A jaka wina leży w tym, że
ktoś jest synem zabójcy, jeśli nie podziela zdania ojca? Żadna. Widać stąd,
że mówi im to właśnie dlatego, by nieznacznie dać do zrozumienia ich
pokrewieństwo z przodkami pod względem złości (Kocicia). Wskazują na
370 J an C hryzostom

to także następne słowa: (23, 33A) Węże, plemię żmijowe. Jak węże
podobne są do swych rodziców z powodu zgubnego jadu, tak i wy podob­
ni jesteście do waszych ojców z powodu waszego krwiożerczego umysłu
((|)OVlKÓę).
Dalej, gdy wyjawił ich ukrytą dla wielu intencję, potwierdza swoją
wypowiedź również na podstawie tego, na co mieli się odważyć w przysz­
łości, a co miało się stać widoczne dla wszystkich. Skoro rzekł: Przez, to
sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proro­
ków, dając do zrozumienia, że mówi o ich pokrewieństwie według złości
i że obłudne były ich słowa: (23, 30) Nie bylibyśmy ich wspólnikami
w zabójstwie proroków, dodał: (23, 32) Dopełnijcie miary waszych przod­
ków, nie nakazując, lecz przepowiadając to, co nastąpi, czyli zamordowa­
nie Jego samego.
Dlatego po udowodnieniu i pokazaniu, że to, co mówili na swoją
obronę: Nie bylibyśmy ich wspólnikami, było udawaniem (jakżeż ci, którzy
nie przepuścili Panu, utrzymaliby swe ręce z dala od niewolników?!),
używa już ostrzejszych słów, nazywając (por. 23, 33A) ich wężami i ple­
mieniem żmijowym oraz mówiąc: (23, 33B.) Jak wy możecie ujść potę­
pienia w piekle, skoro odważacie się na takie czyny, wypieracie się ich
i ukrywacie swoją intencję?
Następnie z wielkim naciskiem karci ich za coś innego, mówiąc: (23,
34) [Dlatego, oto Ja] posyłam do was proroków, mędrców i uczonych.
Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować
w swoich synagogach [i przepędzać z miasta do miasta]. Aby nie mówili:
«Wprawdzie ukrzyżowaliśmy Pana, ale niewolnikom byśmy darowali, gdy­
byśmy wówczas żyli», powiada: «Oto posyłam do was niewolników, a na­
wet proroków, lecz im także nie darujecie». Mówi tak, by pokazać, że nie
ma nic dziwnego w tym, że i On poniesie śmierć z ręki synów tamtych,
ponieważ są krwiożerczy, podstępni, kryją w sobie wiele zdrady i prze­
wyższają w złości swych ojców.
Oprócz tego, co już powiedziano, pokazuje, że są bardzo żądni próżnej
sławy. Słowa: (23, 30) Gdybyśmy żyli w czasach naszych przodków, nie
bylibyśmy ich wspólnikami, wypowiadają, ażeby zyskać sobie sławę,
przedstawiają się takimi praktykując mądrość (<|)iAoGO<|)oi)VT£ę) jedynie
w słowach, w rzeczywistości zaś czynią przeciwnie.
(23, 33A) Węże, plemię żmijowe, to znaczy: źli synowie złych ojców,
gorsi od swych rodziców. Dowodzi bowiem, że odważyli się na gorsze
rzeczy, dokonując ich już po czynach swych przodków. Na rzeczy o wiele
gorsze niż tamci, choć stanowczo utrzymują, że nigdy nie popełniliby
takiej samej zbrodni. To oni właśnie sprowadzają koniec i nakładają
Horn. LXXIV: Mt 23, 29-39 371

koronę złości. Ich przodkowie zabili tych, którzy przyszli do winnicy (por.
Mt 21, 34-36), oni natomiast - syna oraz tych, którzy wzywali na wesele
(por. Mt 21, 37-39).
Mówi to, ponieważ odmawia im pokrewieństwa z Abrahamem (por.
J 8, 39) i dając do zrozumienia, że nie wynika stąd dla nich żadna korzyść,
jeśli nie będą naśladować jego czynów. Dlatego też dodaje: (23, 33B) Jak
wy motecie ujść potępienia w piekle, jeśli idziecie w ślady tych, którzy
odważyli się na takie rzeczy?
Tu przypomniał im też oskarżenie Jana, który także ich tak nazwał,
i przypomniał im o przyszłym sądzie (por. Mt 3, 7n). Następnie, ponieważ
ani piekło, ani sąd nie robiły na nich żadnego wrażenia, bo nie wierzyli
w nie i rzecz ta dotyczyła przyszłości, grozi im teraźniejszością, mówiąc:
1 23, 34) Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, [mędrców] i uczonych.
Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie, innych będziecie biczować
[w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta]. (23, 35) Tak
spadnie na was wszystka krew sprawiedliwa, przelana na ziemi, począwszy
od krwi sprawiedliwego Abla aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza,
którego zamordowaliście pomiędzy przybytkiem a ołtarzem. (23, 36)
Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie.
2. Zauważ, przy pomocy ilu uwag upewnił ich o tym! Powiedział:
Potępiacie waszych ojców, mówiąc: (por. 23, 30) «Nie bylibyśmy ich
wspólnikami», a była to niemała rzecz, by ich zawstydzić. Powiedział:
Potępiacie ich, a sami dopuszczacie się gorszych rzeczy. I to również
mogło ich zawstydzić. Powiedział: Nie unikniecie kary. W ten sposób
napełnia ich niewypowiedzianym strachem. Przypomniał im bowiem o pie­
kle. Następnie, jako że dotyczyło to przyszłości, przedstawił im też kary
doczesne. Przyjdzie to wszystko, powiada, na to pokolenie.
Do tej kary dodał też jej niewypowiedzianą surowość, mówiąc, że będą
cierpieć bardziej niż wszyscy inni. Żadna z tych rzeczy nie uczyniła ich
lepszymi. Gdyby ktoś zapytał: «Dlaczegóż to ponoszą kary cięższe niż
wszyscy inni?», odpowiedziałbym mu, że zgrzeszyli ciężej niż inni i że nic
nie doprowadziło ich do opamiętania.
Czy może nie słyszałeś, co mówi Lamek: „Jeżeli Kain miał być pomsz­
czony siedmiokrotnie, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy” (Rdz 4, 24).
To znaczy: «Zasłużyłem na więcej kar niż Kain». A to dlaczego? Przecież
nie zabił brata? Dlatego że przykład brata nie doprowadził go do opamię­
tania. To samo mówi Bóg również w innym miejscu: „[Pan] karze wystę­
pek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych,
którzy Mnie nienawidzą” (Wj 20, 5); nie żeby inni mieli ponosić kary za
cudze grzechy, ale dlatego, że tacy, którzy po tym, jak liczni zgrzeszyli
372 Jan C hryzostom

i zostali ukarani, nie stali się lepsi, lecz popełnili takie same grzechy,
słusznie powinni ponosić kary tamtych.
Zauważ, jak stosownie wspomniał o Ablu, dowodząc, że również to
zabójstwo wynikało z zazdrości. Cóż więc możecie na to powiedzieć? Czy
nie wiecie, co spotkało Kaina? (por. Rdz 4, 8-16) Czy, gdy spełnił on swój
uczynek, Bóg pozostał obojętny? Czy nie wymierzył mu najstraszniejszej
kary? Czy nie słyszeliście, jak ucierpieli wasi ojcowie, gdy zabili
proroków? (por. np. 2 Krn 24, 23-25) Czy nie zostali wydani na tysiąc­
krotne kary i męki? Dlaczego zatem nie staliście się lepsi? Lecz dlaczego
mówię o karach waszych ojców i o tym, co oni ucierpieli? Czemu ty sam,
który potępiłeś twoich ojców, dopuszczasz się czynów gorszych? Wszak
wy sami wypowiedzieliście zdanie, że: „Nędzników marnie wytraci” (Mt
21,41). Czyż zatem zasłużycie na jakieś przebaczenie, skoro po wyrażeniu
takiego sądu odważacie się na takie rzeczy?
Kim jest Zachariasz1? Jedni mówią, że to jest ojciec Jana (por. Łk 1,
59); inni, że to prorok12; jeszcze inni, że jakiś kapłan o dwóch imionach,
którego Pismo zwie synem Jojady (por. 2 Krn 24, 20)3. Ty jednak zwróć
uwagę na to, że zbrodnia była podwójna. Nie tylko zabijali świętych, lecz
w dodatku na świętym miejscu4.
Tymi słowami nie tylko wzbudzał w nich strach, ale także pocieszał
swoich uczniów, pokazując, że doświadczali tego również sprawiedliwi,
którzy byli przed nimi. W tamtych wzbudzał strach, ponieważ przepowie­
dział, że jak ich poprzednicy ponieśli karę, tak samo oni zostaną ukarani
z wielką surowością. Dlatego /także uczniów/ nazywa prorokami, mędrca­
mi i uczonymi, w ten sposób pozbawia tamtych wszelkiej wymówki. Mó­
wi: «Nie możecie powiedzieć, że zgorszyliście się dlatego, że posłałem
ludzi spośród pogan, lecz doprowadziło was do tego to, że jesteście
zbrodniczy i łakniecie krwi». Dlatego przepowiedział, (por. 23, 34) że
pośle proroków i uczonych.
Wyrzucali im to również wszyscy prorocy, mówiąc: „Przelaną krew
mieszają z przelaną krwią” (Oz 4, 2), i że są mężami [przelewającymi]
krew. Dlatego kazał sobie ofiarowywać krew, żeby pokazać, że jest ona
tak cenna nawet u zwierząt, a co dopiero u człowieka. To samo powiedział

1 Mowa oczywiście o Zachariaszu wspomnianym w wierszu 23, 35.


2 Aluzja do autora (lub ściślej: autorów) Księgi Zachariasza - por. Za 1, 1.
3 Zachariasz przestrzegał przed przekraczaniem przykazań Bożych, lecz został ukamie­
nowany z rozkazu króla Joasza na dziedzińcu świątyni Pańskiej (por. 2 Krn 24, 21).
4 Zob. poprzedni przypis oraz MtHom 39, 2 tekst odnośny do przypisu 5 (ŹMT 18,
451-452).
Hom. LXXIV: Mt 23, 29-39 373

Noemu: „Upomnę się wszelką przelaną krew” (Rdz 9, 5). I można znaleźć
wiele innych, podobnych miejsc, w których nakazuje, aby nie zabijali.
Dlatego nakazał, by nie jedli nic uduszonego.
O dobroci Boga! Chociaż przewidywał, że nie odniosą żadnej korzyści,
to jednak czynił, co do Niego należało. «Posyłam, powiada, chociaż wiem
o tym, że zostaną zabici». Tak więc i na podstawie tego było widać, że
obłudnie mówili: (por. 23, 30) «Nie bylibyśmy wspólnikami naszych
ojców». Tamci także zabijali proroków w synagogach i nie zważali ani na
miejsce, ani na dostojeństwo osoby. Zabijali bowiem nie zwykłych ludzi,
ale proroków i mędrców, by ci ich nie karcili. Tu natomiast [Pan] ma na
myśli apostołów i ich następców (por. 23, 34), gdyż wielu z nich proro­
kowało5.
Następnie chciał zwiększyć grozę i dlatego powiada: (23, 36) Zapraw­
dę, powiadam wam, przyjdzie to wszystko na to pokolenie. To znaczy:
Obrócę to na wasze głowy i dokonam na was strasznej pomsty». Kto
widział wielu grzeszących, a sam się nie opamiętał i z kolei popełnił
grzechy, nie tylko te same, ale nawet o wiele większe, ten zasługuje na
karę o wiele cięższą aniżeli tamci. Jak odniósłby wielką korzyść, gdyby
zechciał i stał się lepszy dzięki przykładowi innych, tak zasługuje na
większą karę, jeśli się nie poprawił, ponieważ pomimo wielce dobitnego
upomnienia poprzez ukaranie poprzednich grzeszników nie odniósł z tego
żadnej korzyści.
3. Następnie kieruje swe słowa do miasta, również tak chcąc pouczyć
duchaczy, i mówi: (23, 37A) Jeruzalem, Jeruzalem! Co znaczy to powtó­
rzenie? Taki sposób mówienia charakteryzuje kogoś, kto się nad miastem
lituje, żałuje go i bardzo je miłuje. Gdy już ma zesłać na nie karę,
tłumaczy się, jak wobec ukochanego, miłowanego nad wszystko, które
wzgardziło miłującym je i dlatego miało zostać ukarane. To samo czyni
też poprzez proroków, mówiąc: „Pomyślałem - [Izrael] powróci do mnie.
Ale nie powrócił” (Jr 3, 7).
Dalej wezwawszy je wylicza jego zabójstwa: (23, 37B.) Ty zabijasz
proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posiani! Ile razy chciałem
zgromadzić twoje dzieci, [jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła], a nie
chcieliście. Tak broni się przeciwko temu, co uczynili względem Niego.
Mówi: «Aniś mnie tak od siebie nie odwróciło, aniś nie straciło mojej
życzliwości, lecz mimo to chciałem nie raz, nie dwa, lecz często przyciąg­
nąć cię do siebie». Ile razy, powiada, chciałem zgromadzić twoje dzieci,

5 Być może aluzja do Dz 11, 27-28.


374 J an C hryzostom

jak ptak swe pisklęta [zbiera pod skrzydła], a nie chcieliście. A mówi to,
pokazując, że zawsze się rozpraszali z powodu swych grzechów. Przez to
porównanie okazuje przywiązanie swojej miłości; ptak jest bowiem gorąco
przywiązany do swego potomstwa. To porównanie ze skrzydłami, które
oznacza troskliwą opiekę i wielką dbałość, znajduje się wszędzie u proro­
ków, w pieśni Mojżesza oraz w psalmach.
A nie chcieliście, powiada. (23, 38) Oto wasz dom zostanie wam pusty,
pozbawiony mojej opieki. A więc On sam był tym, który ich otaczał swą
opieką, podtrzymywał ich i ochraniał; On sam jest tym, który ich zawsze
karze. Ogłasza karę, której szczególnie się bali, bo zapowiadała ona
zupełne zburzenie ich państwa. (23, 39) Albowiem powiadam wam, nie
ujrzycie Mnie odtąd, aż powiecie: «Błogosławiony, który przychodzi w imię
Pańskie» (Ps 118, 26)6. I również te słowa świadczą o wielkiej miłości
Tego, który również gorąco pragnie pociągnąć ich ku sobie poprzez rzeczy
przyszłe, a nie tylko upomina na podstawie przeszłości; tu natomiast mówi
0 przyszłym dniu swego powtórnego przyjścia.
Cóż więc, czy nie widzieli Go już odtąd? Mówiąc odtąd, nie ma na
myśli ówczesnej chwili, lecz czas do swego ukrzyżowania. Skoro Mu stale
zarzucali, że sprzeciwia się Bogu i jest Jego nieprzyjacielem7, to nakłania
ich ku swej miłości w ten sposób, że okazuje, iż zgadza się z Ojcem
1 oznajmia, że to On sam był u Proroków. Dlatego też używa tych samych
słów, co prorok (por. Ps 118, 26).
Tym samym wskazał nieznacznie na swoje zmartwychwstanie, swoje
drugie przyjście i nawet tym, którzy bardzo nie wierzyli, dał do zrozumie­
nia, że będą musieli oddać Mu wtedy pokłon. A jak tego dowiódł? Przez
to, że przepowiedział wiele przyszłych rzeczy: że pośle proroków, że oni
ich zabiją, że w synagogach; że oni sami poniosą najcięższe kary, że ich
dom zostanie pusty, że będą musieli znosić bardzo ciężkie cierpienia,
jakich nigdy wcześniej nie znosili8. Przecież to wszystko może przekonać
również o Jego powtórnym przyjściu nawet bardzo ograniczonych
i lubiących się spierać.
Zapytam ich: Czy nie przysłał proroków i mędrców? Czy nie zabili ich
w synagogach? Czy dom ich nie został pusty? Czy na ten naród nie spadły
wszystkie kary? Jest rzeczą jasną, że nikt temu nie zaprzeczy. Jak zatem
to wszystko się stało, tak również tamto nastąpi i wtedy z pewnością się

6 Zdanie cytowane w NT: por. Mt 21, 9 oraz paralele.


7 Zob. powyżej MtHom 68, 2 wyjaśnienie wiersza Mt 2 1 ,42B, gdzie Jan Chryzostom
nawiązuje między innnymi do J 7, 12; 8, 48; 9, 16.
8 W zdaniu tym Jan Chryzostom streszcza wiersze 23, 34-36.
Hom. LXXIV: Mt 23, 29-39 375

poddadzą. Nie będzie stąd dla nich żadnej obrony, podobnie jak i dla tych,
którzy nawracają się z powodów politycznych9.
Dlatego czyńmy to, co dobre, póki czas (Kaipóę). Bo jak tamci nie
odniosą żadnej korzyści z poznania, podobnie i my wówczas z żalu
(p£TÓcvoioc) za popełnione zło. Nic bowiem nie skorzysta sternik na tym,
że z powodu jego opieszałości morze pochłonie statek, ani lekarz, gdy
umrze mu chory, lecz każdy z nich powinien przed końcem obmyślać
i czynić wszystko, aby nie popadł w żadne niebezpieczeństwo i nie
wstydził się, gdyż potem to wszystko już na nic się nie przydaje.
My również, gdy chorujemy, wzywajmy lekarzy, nie żałujmy pieniędzy,
okazujmy nieustanną troskliwość, abyśmy, podniósłszy się z choroby,
odeszli stąd zdrowi. Gdy nasza dusza złożona jest niemocą, okazujmy
względem samych siebie takie staranie, jakie okazujemy względem
naszych służących, gdy są chorzy na ciele. Chociaż bliżsi jesteśmy samym
sobie niż służącym, i ważniejsze są dusze aniżeli ich ciała - jakkolwiek na
równi je kochamy - okażmy przynajmniej równą troskliwość [o naszą
duszę]. Jeżeli nie uczynimy tego teraz, po śmierci nie zdołamy uzyskać już
żadnej obrony.

(.Dbałość o zdrowie duszy oraz środki jej leczenia)


4. «A któż byłby tak nędzny, ktoś powie, żeby nie okazywał nawet
takiego starania?» Zadziwiające jest właśnie to, że we własnych oczach
jesteśmy tak mało warci, iż pogardzamy sobą bardziej niż niewolnikami.
Gdy niewolnicy chorują na febrę, wzywamy lekarzy, dajemy im osobne

9 Tak tłumaczę greckie: ’ AXk' o\)5£v btyekoę &vte\)Qev £ię óc7tcAoyiocv oonoię,
&G7tep oi)v o\)5£ Toię 7tcAiTeiaę £v£K£V pETayoouGi tót£. J. Krystyniacki to oddał: „Ale
oni ztąd żadnego nie będą mieli usprawiedliwienia, podobnie jak ci, którzy wskutek
zburzenia miasta wtedy pokutę czynili” (t. III, s. 167). Przekład tego zdania J. Krystyniac-
kiego jest nie tylko nieścisły, ale teologicznie niepoprawny. Nie można twierdzić, że ludzie
autentycznie się nawracający nie dostąpią usprawiedliwienia; nie można też przypisywać
takiego twierdzenia Janowi Chryzostomowi. Po pierwsze święty Kaznodzieja nie użył tu
słowa ÓiKOCioawn ani ÓiralcDGię, ale anokoyia. Ponadto - jak się wydaje - kontekst
pomaga w zrozumieniu jego wypowiedzi. Wystarczy zapytać: Co nie będzie dla nich
stanowiło żadnej obrony? Fakt, że się poddadzą (od: imoicńTrrco). Kiedy się poddadzą?
W czasie drugiego przyjścia Chrystusa? Jan Chryzostom - moim zdaniem - nawiązuje tu
do sytuacji, o jakiej wspomina św. Paweł w 1 Kor 15, 24-28 (zostanie poddane, od:
imoTÓCGGG)). Tak późne poddanie się będzie wynikiem konieczności rozwoju wydarzeń
(a więc polityki; stąd słowo ko/UteIoc), a nie wewnętrznej przemiany. Dlatego - według
mnie - Jan Chryzostom uzupełnia swoją wypowiedź, że nie będzie to dla nich żadną
obroną, podobnie jak w przypadku tych, którzy nawracają się z powodu 7io7,iT£ioc,
z powodu wydarzeń państwowych. Być może jest to nawiązanie do nawrócenia zewnętrz­
nego, na pokaz, o którym była mowa już wcześniej w Mt 23, 25-28.
Jan Chryzostom wyjaśnia to w następnym akapicie.
376 Jan C hryzostom

mieszkanie, zmuszamy ich, by stosowali się do przepisów tejże sztuki


[medycznej], a gdy tego nie czynią, gniewamy się na nich, wyznaczamy
im dozorców, by nie pozwalali im zaspokajać swych zachcianek, a cho­
ciażby ci, którzy leczą, wymagali, by zdobyć dla nich drogie lekarstwa,
słuchamy ich; czynimy też, cokolwiek bądź zalecą i wynagradzamy ich za
te zalecenia.
Kiedy zaś sami zachorujemy - a raczej nigdy nie jesteśmy w pełni
zdrowi - wówczas ani nie wzywamy lekarza, ani nie łożymy pieniędzy;
a o własną duszę nie dbamy jakby była kimś, o kogo troszczyć się powin­
no państwo, nieprzyjacielem albo pobitym wrogiem. Mówię to nie dlatego,
żebym miał uważać za złe troszczenie się o służących, lecz ponieważ
pragnę, byśmy mieli choć takie staranie względem naszej duszy.
«A w jaki sposób, ktoś zapyta, winniśmy to czynić?» Pokaż ją, chorą,
Pawłowi, wezwij Mateusza, posadź koło niej Jana. Dowiedz się od nich,
co powinien czynić ten, kto tak choruje. Na pewno ci powiedzą i niczego
nie ukryją. Przecież oni nie umarli, ale żyją i głoszą. Ale dusza nie czuje,
że dręczy ją febra? Ty ją przymuś i pobudź jej rozum. Przywołaj
proroków. Tym lekarzom nie trzeba płacić pieniędzy. Nie żądają zapłaty
ani dla siebie, ani za lekarstwa, które dają. Narażają cię na konieczny
wydatek, ale na wydatek jałmużny; zresztą nawet dodają ci ze swego, jak
na przykład, gdy żądają, byś żył umiarkowanie, uwalniają cię od niesto­
sownych i szalonych wydatków; gdy żądają, byś się nie oddawał pijań­
stwu, czynią cię bogatszym. Czy widzisz sztukę lekarzy, którzy oprócz
zdrowia przynoszą ci także pieniądze? Usiądź więc przy nich i od nich się
dowiedz o naturze twej choroby.
Lubisz, na przykład, pieniądze i przepadasz za nimi, jak chory na febrę
za wodą? Posłuchaj, co oni zalecają. Podobie jak lekarz mówi do ciebie:
«Jeśli ulegniesz pragnieniu, sam się zgubisz i spotka cię to czy tamto», tak
samo [udziela porady] Paweł: „A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają
w pokusę i w zasadzkę diabła oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożą­
dania. One to pogrążają ludzi w zniszczenie i zatracenie” (1 Tm 6, 9).
Nie umiesz panować nad sobą? Posłuchaj, co mówi: „Jeszcze bowiem
za krótką... chwilę przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się” (Hbr
10, 37; cytat z Iz 26, 20; Ha 2, 3), i znowu: „Pan jest blisko! O nic już się
zbytnio nie troskajcie” (Flp 4, 5-6); i jeszcze: „Przemija postać tego
świata” (1 Kor 7, 31).
A nie tylko daje recepty, lecz także pociesza jak lekarz. I jak tamci
wymyślają jakieś inne napoje zamiast zimnej wody, tak samo on przenosi
pożądanie na coś innego. «Chcesz, powiada, być bogaty? To bądź bogaty
w dobre uczynki. Chcesz składać skarb? Wcale ci tego nie zabraniam, ale
Horn. LXXIV: Mt 23, 29-39 377

składaj go w niebie» (por. Mt 6, 20). I jak lekarz mówi, że zimno szkodzi


zębom, nerwom, kościom, tak i on, wprawdzie bardziej zwięźle, bo stara
się o krótkie wyrażenia, a pryz tym o wiele jaśniej i dobitniej: „Korzeniem
- powiada - wszelkiego zła jest chciwość” (1 Tm 6, 10).
Czym trzeba się więc kierować? Mówi również to: Samowystarczalnoś­
cią, a nie chciwością. „Wielkim zaś zyskiem jest samowystarczalność
z pobożnością” (por. 1 Tm 6, 610). Jeśli przychodzi ci to z trudnością,
jeśli pożądasz więcej i nie chcesz jeszcze porzucić wszystkiego, co
zbyteczne, to również do takiego chorego mówi [Apostoł], jak ma tego
używać. „[Ludzie] radujący się z posiadania rzeczy, tak jakby się nie
radowali; posiadający, jak gdyby nie posiadali; używający tego świata,
jakby z niego nie korzystali” (1 Kor 7, 30-31).
Czy widzisz, jakie daje przykazania? Czy mam przyprowadzić jeszcze
innego lekarza? Ja jestem za tym. Lekarze ci bowiem nie są tacy, jak
lekarze chorób ciała, którzy często z powodu wzajemnej zazdrości gubią
chorego. Oni tak nie postępują, bo zważają na uzdrowienie chorych, a nie
na własną chęć wyróżnienia się. Nie obawiaj się więc ich liczby: przez
wszystkich przemawia jeden Nauczyciel - Chrystus.
5. Zauważ, jak znów przychodzi inny i wyraża się groźnie o tej choro­
bie, a raczej Nauczyciel przemawia przez Niego: „Nie możecie służyć
Bogu i Mamonie” (Mt 6, 24; Łk 16, 13). «Dobrze, ktoś powie, ale jak to
możliwe? Jak pozbędziemy się tej chciwości?» I o tym można się stąd
dowiedzieć. A jak się dowiemy? Posłuchaj, że mówi on także i to: „Nie
gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie
złodzieje włamują się i kradną” (Mt 6, 19).
Czy widzisz, jak wskazując na miejsce oraz na tych, którzy wyrządzają
szkodę, odwodzi od tej doczesnej żądzy i przywiązuje nas do nieba, gdzie
wszystko jest bezpieczne? Jeśli przeniesiecie wasz skarb tam, gdzie ani
mól czy rdza nie psuje, ani złodzieje nie wykopują ani nie kradną (por.
Mt 6, 20), wówczas zarówno pozbędziecie się tej choroby, jak i otoczycie
dostatkiem waszą duszę.
Oprócz tego, co powiedziano, przytacza także przykład, by przywieść
cię do rozumu. Jak lekarz mówi strasząc słabego: «Oto ten pił zimną wodę
i zginął», tak samo i on wspomina bogacza, który pragnął życia i zdrowia,
ale nie mógł ich uzyskać, ponieważ był chciwy, i odszedł z niczym (por.
Mt 19, 16-22). Prócz tego inny ewangelista przedstawia ci znów innego

10 W 1 Tm 6, 6 czytamy: «Pobożność z samowystarczalnością» (fi £i>a£Peia jjetóc


otUTOCpKelocę); Jan Chryzostom zamienia te słowa: f] ocuTĆcpKEioc p si’ EUGEpElaę, chociaż
trzeba dodać, że istnieją także manuskrypty zgodne z wierszem Pawiowym.
378 J an C hryzostom

bogacza, który był w męczarniach i nie miał nawet kropli wody (Łk 16,
24). Dalej, pokazując, że te przykazania są łatwe, powiada: „Przypatrzcie
się ptakom w powietrzu” (Mt 6, 26). A będąc miłosiernym, nie pozwala,
by nawet bogaci zwątpili o sobie. „Co niemożliwe jest u ludzi, powiada,
możliwe jest u Boga” (Łk 18, 27). Choćbyś był bogaty, lekarz może cię
uleczyć. Bo [Pan] nie zniósł bogactwa, lecz zakazał być niewolnikiem
pieniędzy i pozwalać się powodować chciwością. Jakże to więc możliwe,
by bogacz został zbawiony? (por. Mt 19, 23-26) Gdy to, co posiada, jest
wspólne także dla potrzebujących; gdy jest taki jak Hiob; gdy wykorzeni
ze swej duszy żądzę posiadania więcej; gdy nigdy nie przekroczy
koniecznej potrzeby w używaniu.
Prócz nich wskazuje ci jeszcze tego samego celnika, który był ciężko
dręczony gorączką chciwości, a prędko się od niej uwolnił (por. Mt 9, 9).
Któż goni za zyskiem bardziej niż celnik? A jednak człowiek ten pozbył
się swego majątku, ponieważ był posłuszny przepisom lekarza. Ma bo­
wiem [Pan] takich uczniów, którzy chorowali na te same choroby, jak my,
a prędko wyzdrowieli. Pokazuje nam każdego z nich, byśmy nie zwątpili.
Przyjrzyj się temu celnikowi. Zauważ z kolei innego ważniejszego celnika,
który, aby przyjąć Jezusa, obiecał oddać w czwórnasób, jeśli w czymś
kogoś oszukał, i połowę tego, co posiadał (por. Łk 19, 8).
Ale ty zapłonąłeś żądzą i pragniesz pieniędzy? Uważaj za swoje to, co
posiadają wszyscy. Daje ci więcej, jak powiada, niż żądasz, otwierając ci
domy bogatych na całej ziemi. „Każdy, mówi, kto dla mego imienia opuś­
ci ojca lub matkę, pole lub dom, stokroć tyle otrzyma” (por. Mt 19, 29).
W ten sposób nie tylko więcej będziesz korzystał, ale również całkowicie
ugasisz to straszne pragnienie i wszystko będziesz znosił z łatwością, gdyż
nie będziesz pożądał nie tylko rzeczy większych, ale często nawet potrzeb­
nych. Tak Paweł odczuwa łaknienie i bardziej się wtedy szczyci, niż
wtedy, gdy je (por. Flp 4, 12; 2 Kor 11, 27). Wszak i zapaśnik, stający do
zapasów i zdobywający wieniec, nie chciałby odpoczynku ani napoju;
również kupiec, podjąwszy się handlu na morzu, nie chciałby dalej żyć
w bezczynności.
Zatem i my, gdy skosztujemy jak należy owoców duchowych, będzie­
my za nic mieć rzeczy doczesne, przejęci, jakby jakimś najprzyjemniej­
szym upojeniem, pragnieniem dóbr przyszłych. Skosztujmy więc, abyśmy
zarówno pozbyli się doczesnych kłopotów, jak i dostąpili przyszłych dóbr,
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc,
{teraz i zawsze, i} na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXV: Mt 24, 1-15
(PG 58, 683-694)

(24, 1) Gdy Jezus szedł po wyjściu ze świątyni, zbliżyli się do Niego


uczniowie, aby Mu pokazać budowle świątyni. (24, 2) Lecz On rzeki do
nich: «Widzicie to wszystko? Zaprawdę powiadam wam, nie zostanie tu
kamień na kamieniu, któryby nie był zwalony».
1. Skoro powiedział: „Oto wasz dom zostanie wam pusty” (Mt 23, 38),
i przepowiedział im tysiąckrotne nieszczęścia (por. Mt 23, 35-36), ucznio­
wie usłyszawszy to, zbliżyli się jakby ze zdziwieniem, wskazując na
piękno świątyni, jakby powątpiewali, czy tak wspaniała budowla, tak
bogaty materiał i niewypowiedziana rozmaitość sztuki miały zniszczeć. Do
nich już nie mówi o spustoszeniu, ale przepowiada zburzenie. Widzicie to
wszystko, powiada, podziwiacie, zdumiewacie się? Nie zostanie tu kamień
na kamieniu. «Dlaczego więc został, ktoś powie, i co to znaczy?» Lecz
i tak Jego przepowiednia się spełniła. Bo albo wyrzekł to przepowiadając
powszechne spustoszenie, albo miał na myśli miejsce, na którym się
znajdował. Bo jej części są zburzone aż do fundamentów.
Oprócz tego moglibyśmy rzec i to, że nawet ludzie najbardziej upor­
czywie upierający się przy swoim zdaniu powinni na podstawie tego, co
się stało, uwierzyć również w to, że pozostałe szczątki zupełnie znikną.
(24, 3) A gdy siedział na Górze Oliwnej, podeszli do Niego uczniowie
i pytali na osobności: «Powiedz nam, kiedy to nastąpi, jaki będzie znak
Twego przyjścia i końca świata?» Podeszli na osobności dlatego, że chcieli
pytać o takie rzeczy. Pragnęli bowiem gorąco dowiedzieć się o dniu Jego
przyjścia i ujrzeć ową chwałę, która miała być początkiem niezliczonych
dóbr. Pytają Go o dwie rzeczy: kiedy to nastąpi, to znaczy zburzenie
świątyni; oraz: jaki będzie znak Twego przyjścia. Łukasz powiada
natomiast, że było jedno pytanie dotyczące Jerozolimy, ponieważ uważali,
że Jego przyjście właśnie wtedy nastąpi (por. Łk 21, 7). Marek mówi, że
nie wszyscy pytali Go o zburzenie Jerozolimy, tylko Piotr i Jan, gdyż mieli
wobec Niego więcej śmiałości (por. Mk 13, 3-4). (por. 24, 4A) Cóż On
380 J an C hryzostom

na to? (24, 4B.) Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. (24, 5) Wielu
bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem.
I wielu w błąd wprowadzą. (24, 6) Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłos­
kach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. To wszystko musi się
stać, ale to jeszcze nie koniec.
Skoro po usłyszeniu o karze nadchodzącej na Jerozolimę (por. Mt 23,
37-39) uważali, że ona ich nie dotyczy i tak jakby mieli być z dala od
zaburzeń, oczekiwali dla siebie tylko dobrych rzeczy i sądzili, że zaraz one
nastąpią, przepowiada im znów rzeczy straszne, przygotowując ich do
walki i nakazując czujność w dwojakim kierunku. Po pierwsze, by nie dali
się zwieść przewrotności zwodzicieli. Po drugie, by nie przygniotła ich
srogość mających nastąpić nieszczęść. Będą dwie wojny, powiada, ze
strony zwodzicieli i ze strony nieprzyjaciół; lecz ta o wiele straszniejsza,
gdyż nastąpi pośród zamieszek i zamętu w państwie, gdy ludzie będą
w strachu i trwodze. Wielka bowiem była podówczas burza, gdy rzymska
potęga była u swego szczytu, gdy zdobywano miasta, gdy nadciągały
zbrojne wojska, gdy wielu łatwo wierzyło.
Mówi o wojnach jerozolimskich, nie o zagranicznych ani tych, które
prowadzono by wszędzie na świecie, bo cóż ich one obchodziły? Zresztą,
gdyby mówił o nieszczęściach całego świata, które zdarzają się zawsze, nie
powiedziałby nic nowego. Albowiem również i przedtem były wojny,
zamieszki i walki. Lecz On mówi o wojnach żydowskich, które miały
niebawem wybuchnąć; zresztą oni niepokoili się stosunkiem do Rzymian.
Skoro więc również to mogło napełnić ich trwogą, przepowiada. Dalej,
pokazując, że również On powstanie przeciw Żydom i będzie ich zwalczał,
mówi nie tylko o walkach, lecz także o klęskach zesłanych z nieba,
o głodach, zarazach, trzęsieniach ziemi, aby pokazać, że to On pozwolił,
by przyszły wojny, że dzieje się to nie bez przyczyny, na mocy dawnego
porządku rzeczy panującego wśród ludzi, lecz z powodu gniewu Bożego.
Dlatego powiada, że nastąpi to nie przypadkowo czy nagle, lecz po
znakach. Wymienił także przyczynę tego dopustu: dlatego, by Żydzi nie
mówili, że przyczyną nieszczęścia byli ówcześni wierni. Powiedział
wcześniej: „Zaprawdę powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to poko­
lenie” (Mt 23, 36), gdy wspomniał o ich świętokradzkich zabójstwach.
Następnie, aby słysząc o mnóstwie nieszczęść nie sądzili, że zaprzestaje
się opowiadania, dodał: (24, 6) Uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi
się stać\ to znaczy: «Nawał pokus i to, co przepowiedziałem, nie przerwie
niczego z tego, co powiedziałem. Będzie strach i zamieszanie, lecz w ni­
czym nie naruszą moich przepowiedni».
Horn. LXXV: Mt 24, 1-15 381

Dalej, ponieważ powiedział do Żydów: „Nie ujrzycie Mnie odtąd, aż


powiecie: «Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie»” (Mt 23,
39), uczniowie zaś sądzili, że równocześnie ze zburzeniem nastąpi koniec
świata, rzekł, aby sprostować to ich błędne mniemanie: (24, 6) Ale to
jeszcze nie koniec. Bo na podstawie ich pytania przekonaj się o tym, że ich
zdanie było takie, jak powiedziałem. O co pytają? (24, 3) Powiedz nam,
kiedy to nastąpi, to znaczy: «Kiedy Jerozolima zostanie zburzona?» i jaki
będzie znak Twego przyjścia i końca świata?
On zaś nie odpowiedział zrazu nic na to pytanie, lecz najpierw mówi
0 tym, co było naglące, i czego najpierw trzeba było się dowiedzieć. Bo
nie mówił od razu ani o Jerozolimie, ani o swoim powtórnym przyjściu,
lecz o klęskach, które miały ich spotkać już u drzwi1. Dlatego pobudza
ich do czujności, mówiąc: (24, 4) Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł.
(24, 5) Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja
jestem Mesjaszem.
Dalej, gdy pobudził ich do słuchania (mówi: Strzeżcie się, żeby was kto
nie zwiódł.), uczynił ostrożnymi, zachęcił do czuwania, dopiero wtedy
mówi o nieszczęściach Jerozolimy, aby nawet w ludziach ograniczonych
1 zawsze skłonnych do sprzeciwu budzić wiarę w rzeczy przyszłe na
podstawie tego, co już się stało.
2. Wojnami i pogłoskami o wojnach, jak już wcześniej powiedziałem,
nazywa trwogę, która miała na nich przyjść. Zwróć uwagę jak następnie
- ponieważ uważali, jak wyżej wspomniałem, że po tej wojnie nastąpi
koniec - upewnia ich, mówiąc: (24, 6) Ale to jeszcze nie koniec. (24, 7)
Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu.
[Będzie głód, a miejscami trzęsienia ziemi]. Mówi tak o początkach
żydowskich nieszczęść. (24, 8) Lecz to wszystko jest dopiero początkiem
boleści, oczywiście tych, które ich samych miały spotkać. (24, 9A) Wtedy
wydadzą was na udrękę i będą was zabijać.
W odpowiedniej chwili wspomniał o ich udrękach, znajdując pociesze­
nie we wspólności nieszczęść. Osiąga to nie tylko w ten sposób, ale także
przez dodanie słów: (24, 9C.) Z powodu mego imienia. (24, 9B) / będzie­
cie, powiada, w nienawiści u wszystkich narodów (24, 9C.) z powodu mego
imienia. (24,10) Wówczas wielu zgorszy się, będą się wzajemnie wydawać
[i jedni drugich nienawidzić]. (24, 11) Powstanie wielu „fałszywych
mesjaszy” (Mt 24, 24) i fałszywych proroków, i wielu w błąd wprowadzą.
(24, 12) A ponieważ wzmoże się nieprawość, miłość wielu oziębnie. (24,*

i Czyli były bardzo blisko - por. Mt 24, 33.


382 Jan C hryzostom

13) Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Nieszczęście to


zwiększy się, gdy nastanie wojna wewnętrzna; było bowiem wielu fałszy­
wych braci (por. Ga 2, 4; 2 Kor 11, 26). Czy widzisz potrójną wojnę:
jedną wywołaną przez zwodzicieli, drugą przez nieprzyjaciół, a trzecią
przez fałszywych braci? Zauważ, że i Paweł nad tym ubolewa, mówiąc:
„Zewnątrz walki, wewnątrz obawy” (2 Kor 7, 5); oraz: „W niebezpieczeń­
stwach od fałszywych braci” (2 Kor 11, 26); i znowu: „Ci fałszywi
apostołowie to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa” (2 Kor
11, 13).
Dalej z kolei [Pan] zwraca uwagę na to, co jest najstraszniejsze ze
wszystkiego: że nie znajdą pocieszenia nawet w miłości. Następnie
pokazując, że nie zaszkodzi to w niczym mężnemu i niezłomnemu, po­
wiada: «„Nie bójcie się2 ani się nie lękajcie” (por. 1 P 3, 14 = Iz 8, 12).
Jeśli okażecie należytą wytrwałość, udręki te nie pokonają was. A jasnym
tego dowodem będzie, (por. 24, 14) iż Ewangelia będzie głoszona po
całym świecie; na tyle będziecie wyżsi ponad te prześladowania». Aby nie
mówili: «Jakże zatem będziemy żyć?», powiedział jeszcze więcej: «Za­
równo będziecie żyć, jak i będziecie wszędzie nauczać». Dlatego dodał:
(24, 14) A Ewangelia [o królestwie] będzie głoszona po całym świecie3 na
świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec, to znaczy:
zburzenie Jerozolimy.
To bowiem miał na myśli, a Ewangelia właśnie przed zburzeniem była
głoszona. Posłuchaj, co mówi Paweł: „Po całej ziemi (eię 7iócaav xf|v
yrjv) rozszedł się ich głos” (Rz 10, 18 = Ps 19, 4); oraz: „Posłyszeliście
Ewangelię głoszoną wszelkiemu stworzeniu, które jest pod niebem” (Kol
1, 23). Zobacz, jak Apostoł śpieszy się z Jerozolimy do Hiszpanii (por.
Rz 15, 24-25. 28). A skoro on jeden ogarnął tak wielką część, pomyśl, ile
zdziałali pozostali. Pisząc do innych Paweł powiedział o Ewangelii, że
„przynosi owoc i rośnie” (Kol 1, 6) „w każdym stworzeniu, które jest pod
niebem” (Kol 1, 23).
Co znaczą słowa: (24, 14) Na świadectwo wszystkim narodom? Skoro
ją wszędzie opowiadano, a nie wszędzie uwierzono, mówi zatem: Na
świadectwo przeciw tym, którzy nie uwierzyli. Na świadectwo, to znaczy
na dowód, na oskarżenie. Ci bowiem, którzy uwierzyli, będą świadczyć
przeciwko niewierzącym i potępią ich4. Jerozolima została zburzona

2 Słowa pi) (|)Op£ia0e w wersji Mateuszowej powtarzają się 6 razy: Mt 10, 28. 31; 14,
27; 17, 7; 28, 5. 10.
3 Mt 24, 14: ev Ó7ąi o iK O u p ev x i; Jan Chryzosotm: ev 6X(p T(p K Ó apę).
4 Potępią ich - por. Mt 12, 41-42.
Hom. LXXV: Mt 24, 1-15 383

wtedy, gdy Ewangelia była głoszona po całym zamieszkanym świecie, że­


by ci niewdzięcznicy nie mieli nawet cienia wymówki (ócTto^oyioc). Jakże
ci, którzy widzieli, jak wszędzie jaśnieje Jego moc, mogliby zasłużyć na
jakieś przebaczenie, skoro trwali w tym samym uporze? Ewangelia była
wówczas opowiadana wszędzie; posłuchaj, co mówi Paweł: „Posłyszeliście
Ewangelię głoszoną wszelkiemu stworzeniu, które jest pod niebem” (Kol
1, 23) 5 .
To jest największy dowód mocy Chrystusa: w ciągu dwudziestu czy
trzydziestu lat Jego nauka rozeszła się aż na krańce ziemi (por. Rz 10, 18).
Potem, powiada, nastąpi koniec Jerozolimy. Wszak następne słowa prze­
konują nas o tym, że na to właśnie niejasno wskazuje.
Przytoczył też bowiem proroctwo, aby potwierdzić jej zburzenie i rzekł:
(24, 15) Gdy [więc] ujrzycie «ohydę spustoszenia», o której mówi prorok
Daniel, zalegającą miejsce święte —kto czyta, niech rozumie. Odesłał ich
do Daniela. Ohydą nazywa posąg postawiony przez tego, który spustoszył
wówczas miasto i świątynię w jej wnętrzu. Dlatego nazywa ją [ohydą]
spustoszenia. Ponadto, aby się dowiedzieli, że nastąpi to jeszcze za życia
niektórych z nich, rzekł: Gdy ujrzycie «ohydę spustoszenia».

(Trudności związane z głoszeniem Ewangelii)


3. Moc Chrystusa i męstwo apostołów da się podziwiać najbardziej
dlatego, że głosili Ewangelię w czasach, kiedy śledzono ich jak buntowni­
ków6, kiedy cesarz kazał wszystkich wypędzić. I stało się tak samo, jakby
wtedy, gdy całe morze jest wzburzone, gdy ciemności kryją niebo, gdy
następują jedna po drugiej katastrofy okrętów, gdy zbuntowała się cała
okrętowa załoga, gdy z głębi wynurzają się morskie potwory, by pochłonąć
wraz z falami żeglarzy, gdy zagrażają rozbójnicy morscy, gdy na statku
ludzie zastawiają na siebie wzajemnie pułapki, ktoś rozkazał ludziom nie
znającym się na żegludze, którzy nigdy nawet nie widzieli morza, zasiąść
przy sterze, kierować okrętem i walczyć: jednym małym okrętem, na
którym panowało, jak powiedziałem, tak wielkie zamieszanie, pokonać
i zatopić przeogromną flotę nadpływającą z licznym wojskiem. Poganie
bowiem nienawidzili ich jako Żydów; Żydzi kamienowali ich, że jakoby
podważają ich Prawo. I nigdzie nie mogli się ostać.

5 Wykazywanie tego jest potrzebne Janowi Chryzostomowi dlatego - jak się wydaje
- że wcześniej (zob. wyjaśnienie wiersza 24, 14) przyjął, iż zapowiadany przez Jezusa
koniec odnosi się do zburzenia Jerozolimy, a nie do końca świata. Tymczasem Jezus mógł
mieć na myśli jedno i drugie: cel bliższy i dalszy.
6 Greckie GTaGiocGTfię (buntownik) występuje w NT tylko w Mk 15, 7. Częściej
pojawia się termin gtćcgk; (bunt, spór) - np. Dz 24, 5.
384 J an C hryzostom

Wszędzie bowiem były urwiska, wystające i ukryte skały: w miastach,


w domach, po wsiach. Każdy z nimi walczył: przywódca, panujący, pry­
watny człowiek, całe narody, wszystkie gminy. I było takie zamieszanie,
jakiego nie da się opisać słowami. Naród żydowski był znienawidzony
przez rzymską władzę, gdyż sprawiał jej niezliczone trudności. Jednak
Ewangelia nie doznawała z tego powodu żadnej szkody, lecz po zdobyciu
i spaleniu miasta, gdy mieszkańców przytłoczyły tysiąckrotne nieszczęścia,
wywodzący się z tego narodu apostołowie wprowadzali nowe prawa i po­
konali Rzymian.
O niesłychane cuda! Rzymianie pokonali wtedy tyle tysięcy Żydów,
a nie przezwyciężyli dwunastu mężów, którzy walczyli z nimi bez broni
i bez zbroi. Jakaż mowa zdoła opowiedzieć o tym cudzie? Nauczyciele
powinni posiadać dwie rzeczy: zasługiwać na wiarę i cieszyć się sympatią
uczniów; a do tego ponadto [przydałoby się], żeby ich nauki były łatwe do
przyjęcia i aby czasy były spokojne, wolne od zamętu.
Tymczasem wtedy wszystko było odwrotnie. Wydawało się, że nie za­
sługują na wiarę, i odstręczali od siebie tych, którzy zostali oszukani przez
takich, co uchodzili za wiarygodnych. Nie byli łubiani, a nawet byli
znienawidzeni, bo odwodzili od najmilszych rzeczy: od obyczajów, zwy­
czajów przodków oraz praw.
Ponadto ich przykazania były bardzo ciężkie, a to, od czego odwodzili,
było bardzo przyjemne. Zarówno oni, jak i ci, którzy im uwierzyli, narażali
się wielokrotnie na niebezpieczeństwo i na śmierć. Poza tym same czasy
stawiały wiele przeszkód, gdyż było wtedy pełno wojen, rozruchów i za­
mętu, tak że nawet gdyby nie było nic z tego, co powiedziano poprzednio,
już tylko to zdołałoby wszystko zamieszać.
Pięknie dają się zastosować słowa: „Któż opowie dzieła potęgi Pana,
ogłosi wszystkie Jego pochwały” (Ps 106, 2). Jeśli Mojżesza rodacy nie
słuchali po cudach, z powodu gliny i cegieł, to któż skłonił tych, którzy
znosili nieznośne cierpienia, smagani, zabijani każdego dnia, aby porzucili
spokojne życie, a wyżej postawili to niebezpieczne życie, pełne krwi
i śmierci (zwłaszcza że ci, którzy głosili im Ewangelię byli cudzoziemca­
mi, i to znienawidzonymi przez wszystkich)? Bo niech ktoś wprowadzi nie
do narodów, miast i wsi, lecz do małego domu, kogoś, kogo nienawidzą
wszyscy mieszkańcy tego domu; niech za jego pośrednictwem stara się
odciągnąć kogoś od ukochanych osób, od ojca, żony i dzieci; czy nie
zostanie rozszarpany wprzód nim otworzy usta? Czy nie ukamienują go
wcześniej niż wstąpi na próg, chociażby w domu panowały kłótnie i zatar­
gi między żoną i mężem? A jeśli nawet będzie w pogardzie, a będzie
dawać ciężkie przykazania, żądać wstrzemięźliwości od żyjących w zbyt-
Horn. LXXV: Mt 24, 1-15 385

kach i jeśli do tego walka będzie się toczyć przeciw możniejszym od niego
i przewyższającym go liczbą, czy nie jest rzeczą oczywistą, że z pewnością
zginie? A jednak co jest niemożliwe w jednym domu, Chrystus dokonał
na całej ziemi i, powiadam, przeprowadził lekarzy świata przez urwiska,
piece, skały i przepaści wśród walk na lądzie i na morzu.
Jeżeli chcesz przekonać się o tym lepiej, to znaczy o głodach, zarazach,
trzęsieniach ziemi i innych nieszczęściach, to czytaj historię tych wydarzeń
spisaną przez Józefa, a dowiesz się dokładnie wszystkiego7. Dlatego sam
[Pan] powiedział: (24, 6) Nie trwóżcie się tym. To wszystko musi się stać;
oraz: (24, 13) Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony; i jeszcze: (24,
14) Ewangelia będzie głoszona po całym świecie. Pociesza przerażonych
i bojących się tej mowy, mówiąc, że chociażby przeszkody były niezliczo­
ne, Ewangelia musi być głoszona po całej zamieszkanej ziemi, a wtedy
nastąpi koniec.

(,Prześladowania głosicieli Ewangelii)


4. Czy widzisz, jaki był wówczas stan rzeczy i jak różnorakie wojny,
i to na początku, kiedy każde zbawienne zarządzenie wymagało wielkiego
spokoju? Jakiż więc był stan rzeczy? Nic nie szkodzi znów powrócić do
tego samego tematu8. Pierwsza była wojna ze zwodzicielami: (24, 5)
Wielu bowiem przyjdzie, powiada, „fałszywych mesjaszy” (Mt 24, 24) (24,
11) i fałszywych proroków. Druga wojna z Rzymianami: (24, 6) Będziecie
słyszeć o wojnach. Trzecia, którą sprowadziły głody (por. 24, 7). Czwarta,
którą sprowadziły zarazy i trzęsienia ziemi (por. 24, 7). Piąta: (24, 9)
Wydadzą was na udrękę. Szósta: (24, 9) Będziecie w nienawiści u wszyst­
kich. Siódma: (24, 10) Będą się wzajemnie wydawać i nienawidzić, tu
wskazuje, że będzie to wojna domowa. Dalej wspomina o fałszywych me­
sjaszach (por. Mt 24, 24) i fałszywych braciach (por. 2 Kor 11, 26; Ga 2,
4). Potem mówi, że (24, 12) miłość wielu oziębnie, co jest przyczyną
wszystkich nieszczęść. Czy widzisz tysiąc rodzajów nowych i niesłycha­
nych wojen? A jednak pomimo tych i o wiele bardziej licznych wojen (bo
z wojną domową łączyły się wojny rodowe) głoszenie Ewangelii
(Kfipuypa) rozszerzyło się na cały zamieszkany świat. (24, 14) A Ewan­
gelia, powiada, [będzie głoszona] po całym świecie.

7 Zachęta do zapoznania się z: JÓZEF FLAWIUSZ, Wojna żydowska , tłum. J. Radożycki,


Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1980, szczególnie V-V1, s. 31 Inn.
Por. także Jan C hryzostom , RzHom 25, 5 (t. 1/2, 391. 393 tekst odnośny do przy­
pisów 53 oraz 69).
s Zob. powyżej sekcję 2. wyjaśnienie wierszy 24, 9-13 o potrójnej wojnie.
386 Jan C hryzostom

(Przeciw astrologii)
Gdzie są teraz ci, którzy usiłują przeciwstawiać dogmatom Kościoła
władzę horoskopu oraz cykliczność czasów9? Któż bowiem kiedykolwiek
wspomniał, że widziano innego Chrystusa, że zaszedł podobny przypadek?
Nawet nie mogą tego zmyślić, chociaż utrzymują inne fałszywe rzeczy, jak
[na przykład], że minęło milion lat. O jakiejż to «cykliczności» będziecie
tak utrzymywać? Ani upadek Sodomy, ani Gomory, ani potop nie
powtórzył się drugi raz. Dokąd będziecie igrać i mówić o cykliczności oraz
o horoskopie? «A dlaczego, ktoś zapyta, spełnia się wiele z tego, co
przepowiadają?» Bo pozbawiłeś się Bożej pomocy, bo zdradziłeś sam
siebie i postawiłeś się poza Opatrznością; dlatego demon obraca twoimi
sprawami jak chce i je przestawia. Lecz nie czyni tak ze świętymi, a nawet
z nami, grzesznymi, którzy wielce pogardzamy tą nauką. Bo choć nasze
życie jest nie do zniesienia, to jednak jesteśmy wyżsi nad podstęp
diabelski, gdy za łaską Bożą bardzo ściśle trzymamy się prawdziwej nauki.
Cóż to jest, krótko mówiąc, horoskop? Nic innego niż niesprawiedliwość,
chaos i mniemanie, że wszystko toczy się na ślepo, a raczej nie tylko na
ślepo, lecz także bezrozumnie.
«A jeśli nie ma [konieczności wynikającej z] horoskopu, ktoś powie,
to dlaczego ten jest bogaty, a tamten biedny?» Tego nie wiem. Będę z tobą
rozprawiał w taki sposób, by cię nauczyć, żebyś nie roztrząsał wszystkiego
ciekawie i nie wyprowadzał stąd wniosku, że wszystko dzieje się na oślep.
Nie powinieneś - dlatego, że nie wiesz - zmyślać rzeczy nieistniejących.
Lepiej jest uczciwie nie wiedzieć, niż nieuczciwie się dowiadywać. Kto nie
zna przyczyny, łatwo pozna tę prawdziwą. Jeśli zaś ktoś, nie znając
prawdziwej przyczyny, wymyśla sobie fałszywą, ten niełatwo zdoła przyjąć
prawdziwą, lecz będzie potrzebował wielkiego trudu i mozołu, by pozbyć
się poprzedniego błędu. Każdy łatwo napisze, co chce, na zmazanej
tabliczce, ale na zapisanej już tak nie jest: najpierw trzeba zmazać to, co
było napisane źle. Podobnie wśród lekarzy: ten, kto nie daje żadnego
lekarstwa jest o wiele lepszy od takiego, który daje lekarstwo szkodliwe.

9 Tak tłumaczę greckie xfiv TupawlÓoc xfję yeyeaecoę (yev£Oię może znaczyć: «źródło
życia», «pochodzenie», «narodziny», «stworzenie», ale także w astrologii: «horoskop»; jest
to orfickie pojęcie kręgu kolejnych wcieleń życia, bieg życia; stąd w naszym tekście słowo
to posiada znaczenie bliskie do «przeznaczenia», jakiegoś nieuniknionego «fatum» wynika­
jącego z biegu gwiazd; Jan Chryzostom wyjaśnia to nieco niżej) oraz Tfjy 7tepi(|)0pav Tćbv
Kccipow (7t£pu|)Općc znaczy: «ruch kolisty» i «obrót» ciał niebieskich, «sploty, skręty»). Jan
CHRYZOSTOM omawia to szerzej w Contra Iudaeos, w: PG 48, 828.
J. Krystyniacki to oddał: „Gdzie są teraz ci, którzy konieczność przeznaczenia i prze­
wroty czasów nauką kościoła popierać usiłują?” (t. III, s. 179). W roku 2001 wolę «horos­
kop» ze względu na popularność tego słowa w mediach.
Hom. LXXV: Mt 24, 1-15 387

Podobnie źle budujący gorszy jest niż ten, kto nie buduje wcale; tak jak
i ziemia, która nic nie rodzi, jest lepsza od takiej, która rodzi ciernie.
Nie śpieszmy się więc, by zbadać wszystko, lecz bądźmy cierpliwi, gdy
czegoś nie wiemy, abyśmy - jeśli znajdziemy nauczyciela - nie zadawali
mu wtedy podwójnego trudu. Owszem, często wielu, popadłszy w nieule­
czalną chorobę, pozostało w niej jedynie dlatego, że zagłębili się w złą
naukę. Nie jest tą samą pracą sadzić na czystym polu czy na takim, gdzie
najpierw tzreba wyrwać to, co już tam zapuściło złe korzenie, a dopiero
potem siać. Trzeba bowiem najpierw wyrwać, a dopiero potem sadzić co
innego, tam natomiast uszy są otwarte.
«Dlaczego ktoś jest bogaty?» Już na to odpowiem. Jedni są bogaci
z ręki Boga, inni za Jego zezwoleniem. To jest krótkie i proste wyjaśnie­
nie. «Cóż więc - powiesz - to On sprawia, że bogaty jest człowiek
nierządny, cudzołożnik, plugawiący się z chłopcami, używający na złe
swego majątku? Nie sprawia tego, lecz pozwala (cruy^copfci), by był
bogaty; a wielka jest różnica, nawet niezmierna, między czynem a zezwo­
leniem. A czemu w ogóle zezwala? Ponieważ nie przyszedł jeszcze czas
sądu, by każdy otrzymał zapłatę według zasługi ( koct’ óc^iav).
Cóż znajdziesz gorszego niż ów bogacz, który nie dawał Łazarzowi
nawet resztek? Jednak był on bardziej nieszczęśliwy niż wszyscy, bo nie
otrzymał ani kropli wody (por. Łk 16, 19-31). Gdy dwóch jest złych, a nie
dostał się im w udziale taki sam los: jeden jest bogaty, a drugi ubogi, nie
będą tam ponosić jednakowej kary, lecz bogaty cięższe.

(Wpływ okoliczności na wielkość grzechu i kary)


5. Widzisz zatem, że /bogatszy/ ponosi cięższe kary, bo odebrał dobra
już za swego życia. Dlatego także ty, gdy zobaczysz, że ktoś, kto nie­
uczciwie się wzbogacił, szczęśliwie żyje, to westchnij nad nim i zapłacz.
To bowiem bogactwo zaważy na szali jego kary. Jak często grzeszący i nie
chcący się poprawić, zaskarbiają sobie gniew (por. Rz 2, 5), tak samo ci,
którzy nie doświadczyli kary i żyli w szczęściu, będą znosić cięższe męki.
Objaśnię ci to przy pomocy przykładu nie tylko z życia przyszłego, lecz
także z obecnego. Gdy błogosławiony Dawid dopuścił się grzechu
z Batszebą (por. 2 Sm 11, 2-17. 26-27), gdy karcił go prorok (por. 2 Sm
12, 1-15), doświadczył bardziej surowego oskarżenia, przede wszystkim
dlatego, że był taki pomimo otrzymania wielu dobrodziejstw. Posłuchaj
więc, jak bardzo Bóg mu to wyrzuca: „Ja namaściłem cię na króla nad
Izraelem. Ja uwolniłem cię z rąk Saula. Dałem ci dom twego pana,
oddałem ci dom Izraela i Judy, a gdyby i tego było za mało, dodałbym ci
jeszcze więcej. Czemu zlekceważyłeś Pana, popełniając to, co złe w Jego
388 J an C hryzostom

oczach?” (2 Sm 12, 7-9). Nie ma jednej i tej samej kary za wszystkie


grzechy, lecz jest ich wiele i są one różne: w zależności od wieku, osoby,
godności, inteligencji10 i wielu innych okoliczności.
Aby to, co mówię, było bardziej zrozumiałe, weźmy jeden grzech: na
przykład nierząd. Zwróć uwagę, ile nań znajduję przeróżnych kar; nie
w sobie, lecz w Piśmie Świętym.
Gdy ktoś popełnił przestępstwo jeszcze przed Prawem, inaczej jest ka­
rany, jak mówi Paweł, w słowach: „Ci, którzy bez Prawa zgrzeszyli, bez
Prawa też poginą” (Rz 2, 12A). Popełnił ktoś ten grzech po Prawie -
poniesie cięższą karę: „A ci, co w Prawie zgrzeszyli, przez Prawo będą
sądzeni” (Rz 2, 12B).
Jeśli ktoś dopuścił się nierządu będąc kapłanem, to z racji swojej
godności ponosi bardzo znacznie powiększoną karę. Dlatego inne dziew­
częta, gdy dopuściły się nierządu, karano śmiercią, lecz córki kapłanów
palono, gdyż prawodawca bardzo wyraźnie dawał do zrozumienia, jaka
kara czeka kapłana, który dopuściłby się tego grzechu. Skoro nakłada się
cięższą karę na córkę, ponieważ jest córką kapłana, to tym bardziej na
samego kapłana.
Gdy kobieta została zgwałcona, jest wolna od kary. Gdy dopuści się
nierządu jedna kobieta bogata, a druga uboga - znów i tu jest różnica.
A widać to na podstawie tego, co mówiliśmy wcześniej o Dawidzie. Jeśli
ktoś dopuścił się nierządu po przyjściu Chrystusa, nie będąc przyjętym do
społeczności chrześcijańskiej, poniesie karę cięższą niż wszyscy tamci.
Popełnił ktoś ten grzech po chrzcie - wtedy nie ma już żadnego tłumacze­
nia dla tego grzechu. 7 wracając właśnie na to uwagę, powiedział Pawe!
„Kto przekracza Prawo Mojżeszowe, ponosi śmierć bez miłosierdzia na
podstawie [zeznania] dwóch albo trzech świadków. Pomyślcie, o ileż
surowszej kary stanie się winien ten, kto by podeptał Syna Bożego
i zbezcześcił krew Przymierza, przez którą został uświęcony, i obelżywie
zachował się wobec łaski Ducha” (por. Hbr 10, 28-29). Gdyby teraz jakiś
kapłan dopuścił się grzechu nierządu, jest to szczytem wszelkiego zła.
Czy widzisz, jak wielkie są różnice [kary] w odniesieniu do jednego
grzechu? Inna jest ona przed Prawem, inna po Prawie, inna dla kapłana,
inna dla kobiety bogatej i ubogiej, inna dla przygotowującej się do chrztu,
inna dla wierzącej, a jeszcze inna dla [córki] kapłana.
O różnicy decyduje bardzo także inteligencja. „Sługa, który zna wolę
swego pana i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę”

10 Greckie: ÓC7CÓ xpóvcov, Kat óutó 7tpoa<i>7i;cov, Kat ócnó a^icopćcTcov, Kat and
cruv£aecoę.
Hom. LXXV: Mt 24, 1-15 389

(Lk 12, 47). Cięższą karę pociąga za sobą też, gdy się grzeszy po otrzy­
maniu przykładów. Dlatego mówi: „Wy zaś patrzyliście, ale potem się nie
nawróciliście” (por. Mt 21, 32)11, pomimo że doznawaliście wielkiej
troski. Dlatego wyrzuca to także Jeruzalem: „Ile razy chciałem zgromadzić
wasze dzieci, a nie chcieliście” (por. Mt 23, 37).
O grzechu pochodzącym z życia pełnego zbytku mówi [perykopa] o Ła­
zarzu (por. Łk 16, 19-31). Grzech cięższym czyni również miejsce [jego
popełnienia], jak wskazał [Chrystus], mówiąc: „Pomiędzy przybytkiem
a ołtarzem” (Mt 23, 35).
Ponadto [o różnicy kary decyduje] również okoliczność popełnienia
grzechów: „Nie ma hańby dla kradnącego, by wnętrze napełnić, gdy jest
głodny” (Prz 6, 30)112; i znowu: „Zabijałaś synów swoich i córki...,
przewyższa to wszelki twój nierząd i obrzydliwości?” (por. Ez 16, 20-22
oraz 5, 9; 7, 5-8). W odniesieniu do osoby, mówi znowu: „Jeśli człowiek
zawini przeciw człowiekowi, sprawę rozsądzi Bóg, lecz gdy człowiek
zawini wobec Pana - któż się za nim będzie wstawiał?” (1 Sm 2, 25) Gdy
ktoś przewyższa swą opieszałością innych, o wiele niższych, wyrzuca mu
Ezechiel, mówiąc: „Nie przestrzegaliście nawet praw pogan” (Ez 5, 7).
Gdy kogoś nawet cudze przykłady nie prowadzą do opamiętania: „Ujrzał
siostrę jego i usprawiedliwił ją” (por. Jr 3, 6. 11). Jeśli ktoś doświadczył
większej opieki: „Gdyby w Tyrze i Sydonie, powiada, działy się te cuda...
już dawno... by się nawróciły. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie” (Mt
11, 21-22) „niż temu miastu” (Mt 10, 15). Czy widzisz doskonałą precyzję
oraz to, że nie wszyscy ponoszą tę samą karę za te same grzechy? Gdy
korzystając z cierpliwości Boga nie odnosimy stąd żadnej korzyści,
wówczas będziemy ponosić cięższe kary. Zwraca na to uwagę Paweł, mó­
wiąc: „Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia
skarbisz sobie gniew” (Rz 2, 5).
Nie gorszmy się więc, wiedząc o tym. Niech nas żaden przypadek nie
wprawia w zamieszanie. Nie rzucajmy się w wir rozumowań, ale zdając

11 W PG 58, 693 (dwa ostatnie wiersze od dołu) czytamy: \)p £ tę 5£ o u 5 £ i5 ó v x e ę


b o x £ p o v p ex£vof|< K xx£, m i / r o i r c o M d ię óc7toXa{)Gavx£ę 0 £ po c7t£laę. Oczywiste jest, że
słowa u p e t ę 5£ o \)8£ i5 ó v x £ ę i!>GX£pov p£X£Vof|(*cxx£ pozostają w związku z Mt 21, 32:
Tjp£tę 5£ 1 5 ó v x £ ę o u 5£ p £T £p£X f|0TlT £ U G T £ p o v . Moim zdaniem występuje tu błąd kopisty
i zdanie Jana Chryzostoma należy czytać: u p £ ię i5 ó v x £ ę o u 5 £ U G X £ p o v p£X£Vof)CKXX£
lub u p £ tę i8 ó v T £ ę b G X £ p o v ou5fc p £ X £ v o f)o a x £ . Wskazuje na to także następne zdanie,
które potwierdza, że Jan Chryzostom podaje tu dwa negatywne przykłady.
J. Krystyniacki oddał to następująco: „Dla tego powiada, Wy zaś chociażeście nie
widzieli, czyniliście potem pokutę, pomimo żeście wielkiej czci doznawali” (t. III, s. 182).
12 Uzupełniam cytat zgodnie z innym manuskryptem (por. PG 58, 693 przypis 75).
390 Jan C hryzostom

się na niepojętą Opatrzność Bożą, starajmy się o cnotę, a unikajmy zła,


abyśmy dostąpili przyszłych dóbr z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa
Chrystusa, przez którego i z którym chwała Ojcu wraz z Duchem Świę­
tym, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXVI: Mt 24, 16-31
(PG 58, 693-702)

(24, 16) Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry. (24, 17)
Kto będzie na dachu, niech nie schodzi, by zabrać rzeczy z domu. (24, 18)
[A kto będzie na polu,] niech nie wraca, żeby wziąć swoje szaty.

(Nieszczęścia Żydów po śmierci Chrystusa)


1. Po mowie o klęskach, które miały spaść na miasto, o prześladowa­
niach apostołów i o tym, że pozostaną niepokonani i przebiegną całą
ziemię (por. Mt 24, 2n), mówi znów o nieszczęściach Żydów, pokazując,
że gdy /Jego uczniowie/ będą jaśnieli, głosząc Ewangelię po całej ziemi,
oni będą się znajdować w nieszczęściach.
Zauważ, jak opisuje wojnę, przedstawiając jej okrucieństwo przy po­
mocy na pozór błahych rzeczy. Wtedy ci, powiada, którzy będą w Judei,
niech uciekają w góry. Wtedy. To znaczy kiedy? Gdy się to stanie, gdy
nastanie ohyda spustoszenia w miejscu świętym (por. Mt 24, 15). Wydaje
mi się, że ma tu na myśli wojska. Powiada więc: «Wtedy uciekajcie, bo
nie ma już dla was żadnej nadziei ocalenia».
Często zdarzało się, że przetrwali w krwawych wojnach, jak za
Sennacheryba (por. 2 Kri 19, 20-37) i znów za Antiochia1 (bo nawet
wtedy, gdy wkroczyły wojska i zajęły świątynię, Machabeusze, zwróciw­
szy się przeciw nieprzyjaciołom, nadali wypadkom przeciwny kierunek);
dlatego odbiera im wszelką podobną nadzieję, aby teraz nie spodziewali
się, że nastąpi podobny zwrot. Albowiem ledwo, powiada, zdołają ujść
z życiem. Dlatego każe nawet tym, którzy będą na dachach, nie schodzić
do domów, aby zabrać szaty, wskazując na nieodwołalne nieszczęście
i nieuniknioną zgubę oraz na to, że kto w nie wpadnie, koniecznie musi
zginąć. Dlatego wspomina tego, który będzie na roli i mówi: Niech nie

1 Zapewne Jan Chryzostom miał na myśli Antiocha IV Epifanesa, syryjskiego króla,


który objął panowanie w 183 r. p.n.e. - por. Dn 11, 20n oraz 1 Mch 1, 41-64.
392 J an C hryzostom

wraca, żeby wziąć swoje szaty. Jeśli uciekają będący w domu, tym bardziej
ci, którzy są poza domem, nie powinni do niego wracać. (24, 19) Biada
zaś brzemiennym i karmiącym [w owe dni]. Pierwszym z powodu ocięża­
łości, ponieważ nie mogą łatwo uciekać z powodu ciężaru płodu; drugim,
ponieważ skrępowane są więzami miłości do swych dzieci, a nie mogą
uratować dzieci przy piersi. Pieniędzmi zarówno łatwo jest pogardzić, jak
i postarać się o nie. Podobnie o szaty. Jeśli zaś coś jest darem natury,
jakże ktoś przed tym ucieknie? Jak brzemienna uwolni się od płodu? Jak
karmiąca zdoła wyrzec się dziecięcia, które porodziła?
Dalej powiada, aby przedstawić wielkość nieszczęścia: (24, 20)
A módlcie się, żeby ucieczka wasza nie wypadła w zimie albo w szabat.
(24,21) Będzie bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku
świata aż dotąd, i nigdy nie będzie. Widzisz, że przemawia do Żydów
i przedstawia nieszczęścia, które miały na nich spaść. Bo przecież
apostołowie nie mieli przestrzegać szabatu ani znajdować się tam wtedy,
gdy Wespazjan tego dokonał2. Wszak większość z nich wcześniej znalazła
śmierć. A jeśli któryś był wówczas przy życiu, przebywał w innych
częściach świata.
Dlaczego nie w zimie, ani w szabat? W zimie z racji trudności wynika­
jących z tej pory roku; w szabat natomiast ze względu na powagę Prawa.
Zatem, ponieważ będzie potrzeba ucieczki, i to ucieczki bardzo szybkiej,
a Żydzi nie śmieli wtedy uciekać w szabat ze względu na Prawo, ani też
ta rzecz nie byłaby łatwa w zimie, powiada: Módlcie się... Będzie bowiem
wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd,
i nigdy nie będzie.
Niech nikt nie sądzi, że zostało to powiedziane z przesadą, lecz niech
czyta dzieło Józefa [Flawiusza] i przekona się o prawdzie tych słów. Nikt
nawet nie mógłby powiedzieć, że ten człowiek był chrześcijaninem
i przedstawił przesadnie nieszczęścia dla potwierdzenia tej przepowiedni.
Był on przecież Żydem, i to zatwardziałym Żydem, gorliwym wyznawcą
wśród Żydów po przyjściu Chrystusa.
Cóż on mówi? Że te nieszczęścia przewyższyły wszelkie inne, i że
nigdy podobna wojna nie spadła na żaden naród. Głód był bowiem tak
wielki, że nawet matki walczyły z sobą, aby pożerać dzieci, i z tego
powodu wynikały bójki3. Opowiada, że nawet wiele trupów miało poroz-
szarpywane wnętrzności.

2 Zob. powyżej MtHom 69, 1 przypis 5.


3 Zob. powyżej MtHom 75, 3 przypis 7. O przypadkach takiego kanibalizmu mówi Jan
Chryzostom także w RzHom 25, 5 (t. 1/2, 391 tekst odnośny do przypisu 53).
Hom. LXXVI: Mt 24, 16-31 393

Chętnie zapytałbym Żydów, dlaczego gniew Boży sprowadził na nich


tak wielkie nieszczęścia, cięższe niż wszystkie, jakie miały miejsce
dawniej, nie tylko w Judei, ale na całym świecie? Czyż nie jest jasne, że
z powodu zbrodni ukrzyżowania i z powodu tego wyroku? Potwierdzą to
wszyscy; a oprócz wszystkich i przed wszystkimi - prawda samej rzeczy.
Zwróć uwagę na ogrom nieszczęść, skoro okazują się większe nie tylko
w porównaniu z przeszłością, lecz także z całą przyszłością. Nikt nie
będzie mógł rzec, że na całym świecie, po wszystkie czasy, w przeszłości
i w przyszłości, były takie nieszczęścia. I bardzo słusznie. Żaden bowiem
człowiek, ani przedtem, ani potem, nie odważył się na tak niesprawiedliwy
i straszliwy czyn. Dlatego powiedziano: (por. 24, 21) Będzie wówczas
ucisk..., jakiego nie było... i nigdy nie będzie. (24, 22) Gdyby ów czas nie
został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas
zostanie skrócony. Pokazuje w ten sposób, że zasługują na większe kary
niż te, które wymienił, wyrażając przez ów czas porę wojny i oblężenia.
To, co mówi, oznacza: «Gdyby wojna Rzymian przeciw miastu potrwała
dłużej, wyginęliby wszyscy Żydzi (bo nikt znaczy tu: nikt spośród Żydów)
nie tylko w kraju, ale też za granicą. Prowadzono bowiem wojnę nie tylko
z tymi, którzy byli w Judei, lecz również, z nienawiści do nich, wywoły­
wali z kraju i wypędzali tych, którzy gdziekolwiek byli rozproszeni.
2. Kogo nazywa tu wybranymi? Wiernych, którzy z nimi byli zamknię­
ci. Ażeby Żydzi nie mówili, że te nieszczęścia zdarzyły się z powodu
głoszenia Ewangelii i oddawania czci Chrystusowi, pokazuje, że nie tylko
wierni nie byli tego przyczyną, ale nawet, że gdyby ich nie było, oni
wszyscy wyginęliby z powierzchni ziemi. Jeżeli Bóg zezwoliłby na to, aby
wojna się przeciągała, to nawet szczątek nie ocalałby z Żydów; jednak
szybko położył kres walce i zakończył wojnę, aby razem z niewiernymi
Żydami nie wyginęli wywodzący się z nich wierni. Dlatego mówi: Lecz
z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony. A powiedział tak, aby
zostawić pociechę tym, którzy wraz z nimi będą zaskoczeni i dać im
wytchnienie, by się nie bali, że zginą wraz z nimi. A skoro tu mają oni tak
wielką opiekę, że z ich powodu ratuje również innych, i że przez wzgląd
na chrześcijan pozostały resztki niewiernych Żydów, to jak wielka będzie
ich cześć w czasie rozdawania koron? Pocieszał ich również tym, żeby nie
ubolewali nad własnymi niebezpieczeństwami, skoro i tamci znoszą to
samo, i to bez żadnej dla siebie korzyści, ale na własną zgubę.
Nie tylko pocieszał ich, lecz także niepostrzeżenie i nieznacznie
odwodził od żydowskich obyczajów. Jeśli dalej nie będzie żadnej zmiany
i świątynia stać nie będzie, to jest oczywiste, że ustanie także Prawo. Nie
powiedział tego wyraźnie, lecz dał to niejasno do zrozumienia przez
394 J an C hryzostom

nieuchronność ich zagłady. A dlatego nie powiedział tego wyraźnie, by nie


przerazić ich przedwcześnie. Dlatego nawet na początku nie zaczął szcze­
gółowo mówić o tych rzeczach, lecz wpierw ubolewając nad miastem4
(por. Mt 23, 37-39), sprowokował ich do wskazania budowli i pytania, by
mógł przepowiedzieć całą przyszłość jakby odpowiadając na ich pytanie.
Zwróć uwagę na zrządzenie Ducha [Świętego], że Jan [Ewangelista] nic
o tym nie napisał, żeby się nie zdawało, że pisze to na podstawie samej
historii tych wydarzeń (żył jeszcze bowiem długo po zburzeniu), lecz piszą
to ci, którzy pomarli jeszcze przed zburzeniem i nic z tego nie widzieli;
tak, że we wszystkim widać moc przepowiedni.

0Chrystus przepowiada swoje przyjście


(24, 23) Wtedy jeśliby wam kto powiedział: «Oto tu jest Mesjasz» albo
«Tam», nie wierzcie. (24, 24) Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszy­
wi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić,
jeśli to możliwe, także wybranych. (24, 25) Oto wam przepowiedziałem.
(24, 26) Jeśli więc wam powiedzą: «Oto jest na pustyni», nie chodźcie
tam; «Oto wewnątrz domu», nie wierzcie. (24, 27) Albowiem jak błyska­
wica zabłyśnie na wschodzie i świeci aż na zachodzie, tak będzie z przyjś­
ciem Syna Człowieczego. (24, 28) Gdzie jest padlina, tam się i sępy
zgromadzą.
Skończywszy swą przepowiednię o Jerozolimie, przechodzi z kolei do
swojego przyjścia i wskazuje jego znaki, co było pożyteczne nie tylko dla
nich, lecz również dla nas i dla tych wszystkich, którzy będą po nas.
(24, 23) Wtedy. Kiedy? Tu słowo wtedy, co często podkreślałem, nie
oznacza bezpośredniego następstwa czasu tych wypadków, które zostały
opowiedziane poprzednio. Gdzie bowiem chciał wyrazić bezpośrednie na­
stępstwo, rzekł: „Zaraz też po ucisku owych dni” (Mt 24, 29); tu natomiast
nie w ten sposób, lecz: Wtedy, wskazując na wypadki, które miały nastąpić
nie natychmiast, lecz w czasie, o którym miał mówić. Tak samo też gdy
[Ewangelista] mówi: „W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel” (Mt 3, 1),
nie ma na myśli czasu zaraz następującego, lecz czas po wielu latach,
w którym stało się to, co miał opowiadać. Po opowiadaniu o narodzeniu
Jezusa, o przybyciu magów i o śmierci Heroda (por. Mt 1, 1 8 - 2 , 23)
mówi zaraz: „W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel” (Mt 3, 1), choć
upłynęło od tego czasu trzydzieści lat. Pismo Święte zwykle posługuje się

4 Tak tłumaczę greckie x a X a v lo a ę 7tpćbTOV xf)V rcóXiv. J. Krystyniacki oddał to, jak
się wydaje z łaciny (sed postąuam vae civitati illi dixerat): „Zawoławszy najpierw nad
miastem biada” (t. III s. 187).
Horn. LXXVI: Mt 24, 16-31 395

takim sposobem opowiadania. Tak samo i tu, pominąwszy cały czas mię­
dzy zburzeniem Jerozolimy a początkiem końca świata (por. Mt 24, 3),
mówi o tym, co miało się dziać krótko przed końcem. (24, 23) Wtedy,
mówi, jeśliby wam kto powiedział: «Oto tu jest Mesjasz» albo «Tam», nie
wierzcie.
Na razie ostrzega ich mówiąc o miejscu, wymieniając właściwe znaki
swego drugiego przyjścia i sztuki zwodzicieli. Mówi, że nie przyjdzie
wtedy tak samo jak zjawił się w czasie swego pierwszego przyjścia w Be­
tlejem, w małym zakątku ziemi (por. Mt 2, 5-6), gdy na początku nikt
o Nim nie wiedział, lecz jawnie i z wielką okazałością, tak że nie będzie
potrzeby, by ktoś to głosił. To niemały znak, że nie przyjdzie potajemnie.
Zauważ natomiast, że tu nie mówi nic o wojnie (bo dobrze oddziela
mowę o swym przyjściu), ale o tych, którzy będą próbowali zwieść. Bo ci,
którzy wystąpili za czasów apostołów, zwiedli wielu. „Wielu bowiem
przyjdzie, powiada, i wielu zwiodą” (por. Mt 24, 5. 11). A ci, którzy
pokażą się przed Jego drugim przyjściem, są gorsi: (24, 24) / działać będą
znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, takie wybranych.
Mówi tu o Antychryście5 i powiada, że niektórzy będą mu służyć. Rów­
nież Paweł tak się o nim wyraża: „Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie
działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów,
z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną” (2 Tes 2, 9).
Zauważ, jak ostrożnymi ich czyni. Powiada: Nie idźcie na pustynię, nie
wchodźcie do wnętrz domów. Nie powiedział: «Idźcie», lecz: (24, 26) Nie
wychodźcie..., nie wierzcie i się nie oddalajcie. Oszustwo będzie wtedy
wielkie, dlatego że będą również oszukańcze znaki.
3. Powiedziawszy zatem, jak przyjdzie /Antychryst/ (w określonym
miejscu), mówi też, jak przyjdzie On. Jakże więc On? (24, 27) Jak
błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie, tak będzie
z przyjściem Syna Człowieczego. (24, 28) Gdzie jest padlina, tam i sępy.
Jak ukazuje się błyskawica? Nie potrzebuje ona ani zwiastuna, ani
ogłoszenia, ale ukazuje się w jednej chwili na całym świecie zarówno tym,
którzy siedzą w domu, jak i tym, którzy znajdują się w komnacie małżeń­
skiej. Takie też będzie owo drugie przyjście, objawiające się wszędzie
naraz przez zajaśnienie Jego chwały. Wymienia także inny znak: Gdzie jest*1

5 Słowo «Antychryst» nie występuje u Mateusza; w NT pojawia się tylko u św. Jana:
1 J oraz 2 J. Zob. powyżej MtHom 46, 1 przypis 1.
Niektórzy łączyli je z «odstępstwem» z 2 Tes 2, 3 albo z «tajemnicą nieprawości» z 2
Tes 2,1 - por. Jan C hryzostom , 2TesHom 3, 2 wyjaśnienie wiersza 2 Tes 2, 3; 4, 1 (PG
62, 485 w. 23); RzHom 31, 5 (t. 1/2, 460); T eodoret Z C yru , 2TesKom 2, 3B. 7A (ŹMT
20, 124. 126).
396 J an C hryzostom

padlina, tam i sępy. Wskazuje tu na chóry aniołów, męczenników oraz


wszystkich świętych.
Dalej mówi o straszliwych znakach. Jakie są te znaki? (24, 29A) Zaraz,
też po ucisku owych dni słońce się zaćmi [i księżyc nie da swego blasku].
0 ucisku jakich dni mówi? O dniach Antychrysta6 i fałszywych proroków
(por. 24, 24). Bo wielki nastanie wówczas ucisk, gdyż będzie tylu
zwodzicieli. Nie będzie się on rozciągać na długi czas. Jeśli wojna
żydowska została skrócona ze względu na wybranych, to tym bardziej ta
pokusa zostanie powstrzymana przez wzgląd na tychże samych wybranych.
Dlatego nie powiedział: «Po ucisku», lecz: Zaraz też po ucisku owych dni
słońce się zaćmi. Wszystko to bowiem dzieje się niemal równocześnie.
Powstaną fałszywi prorocy oraz fałszywi mesjasze i będą wywoływać
zamieszanie, a On sam natychmiast przyjdzie. Bo będzie wówczas niemały
zamęt na ziemi.
A jak przyjdzie? Wśród zmian przyrody. Słońce się zaćmi, nie ginąc,
lecz ciemniejąc wobec światła Jego przyjścia. (24, 29B) Gwiazdy zaczną
padać [z nieba], bo na cóż dalej będą potrzebne, jeśli nie będzie nocy?
(24, 29C.) I moce niebios zostaną wstrząśnięte, i bardzo słusznie, widząc
tak wielki przewrót. Jeśli gwiazdy tak się dziwiły i zdumiewały wtedy, gdy
zostały stworzone („kiedy powstały gwiazdy, powiada, wszyscy aniołowie
głośno Mnie wychwalali” - Hi 38, 7 LXX), to czyż nie będą się zdumie­
wać i dziwić o wiele bardziej, widząc, że wszystko się przemienia, że ich
współniewolnicy zdają rachunek, że cały świat stoi przed straszliwym
trybunałem (por. Rz 14, 10), że wszyscy od Adama aż do Jego przyjścia
zdają sprawę ze wszystkich swoich uczynków?7

(Chrystus opisuje swe powtórne przyjście. Dlaczego ukaże się krzyż?)


(24, 30A) Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, to
znaczy krzyż, jaśniejszy od słońca, bo ono ciemnieje i ukrywa się, on
natomiast się ukazuje; nie mógłby się ukazać, gdyby nie był o wiele
jaśniejszy od promieni słońca. A czemu pokazuje się ten znak? Aby
zupełnie zamknąć bezwstydne usta Żydom. Bo Chrystus, największe uspra­
wiedliwienie mając w krzyżu, tak przybywa na ów sąd, wskazując nie
tylko [na swe] rany, lecz także na swoją haniebną śmierć. (24, 30B)
1 wtedy będą narzekać [wszystkie] narody [ziemi]. Nie trzeba oskarżenia,
gdy zobaczą krzyż; i będą narzekać, że nie odnieśli żadnej korzyści z Jego
śmierci, że ukrzyżowali Tego, któremu należało oddać cześć.

6 Zob. powyżej przypis 5.


7 Zob. powyżej MtHom 53, 2 przypis 8; 61, 5 przypis 14.
Horn. LXXVI: Mt 24, 16-31 397

Widzisz, jak straszliwie odmalował swe przyjście? Jak podniósł na


duchu swoich uczniów? Dlatego właśnie najpierw przedstawia rzeczy
smutne, a potem dobre, aby w tc i sposób pocieszyć ich i podnieść. I znów
przypomina im swą mękę i zmartwychwstanie (por, Mt 16, 21-23; 17, 22-
23; 20, 17-19) oraz krzyż w świetnej postaci, aby się nie wstydzili ani nie
boleli nad tym, gdy trzeba będzie go postawić jako znak. Inny z kolei
mówi: „Będą patrzeć na Tego, którego przebili” (J 19, 37 = Za 12, 10).
Dlatego będą narzekać, bo poznają, że to jest ten sam. A gdy wspomniał
o krzyżu, dodał, że: (24, 30C) Ujrzą Syna Człowieczego, już nie na
krzyżu, ale: (24, 30D.) Przychodzącego na obłokach niebieskich (Dn 7, 13)
z wielką mocą i chwałą. Powiada bowiem: «Słysząc o krzyżu, nie myśl,
że znów nastąpi coś smutnego», gdyż przyjdzie z wielką mocą i chwałą.
Przynosi natomiast krzyż, aby ich grzech został sam przez siebie potępio­
ny; tak jakby ktoś zraniony kamieniem pokazał ten sam kamień, albo
skrwawione suknie. I przyjdzie w obłokach [niebieskich], tak, jak wstąpił
do nieba (por. Dz 1, 9). A patrząc na to, będą narzekać wszystkie
pokolenia. Lecz ich kara nie skończy się na narzekaniu; narzekanie będzie
dlatego, żeby sami wydali na siebie wyrok i sami się potępili.
Potem zaś mówi: (24, 31) Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie
potężnym, i zgromadzą [Jego] wybranych z czterech stron świata, od
jednego krańca nieba aż do drugiego. A słysząc to, wyobraź sobie mękę
tych, którzy zostaną. Będą znosić nie tylko tamtą, ale także tę karę. I jak
wyżej mówił, że powiedzą: „Błogosławiony, który przychodzi w imię Pań­
skie” (Mt 23, 39), tak tu, że: (24, 30B) Będą narzekać. Ponieważ mówił
im o strasznych wojnach, przedstawia ich narzekających, oddzielonych od
wybranych, skazanych na piekło, aby wiedzieli, że prócz tych nieszczęść
na ziemi czekają ich jeszcze męki tam. Tak również pobudza uczniów:
pokazuje, jak wielkich unikną nieszczęść i jak wielkich dóbr dostąpią.
4. Po cóż zwołuje ich przez aniołów, skoro przychodzi tak jawnie? Aby
również w ten sposób ich uczcić. A Paweł powiada, że będą porwani
w obłokach (por. 1 Tes 4, 17). Powiedział to też, gdy mówił o zmartwych­
wstaniu. „Sam bowiem Pan - powiada - zstąpi z nieba na hasło i na głos
archanioła” (por. 1 Tes 4, 16). Dlatego, gdy zmartwychwstaną, zgromadzą
ich aniołowie, a zgromadzonych porwą obłoki. A wszystko to stanie się
w jednej chwili, w mgnieniu oka. Nie woła ich, pozostając w górze, lecz
sam wśród trąb zstępuje.
A dlaczego są trąby i głos? Ku przebudzeniu, ku radości, aby okazać
zdumienie, boleść tych, którzy zostali. Biada nam przed tym straszliwym
dniem. Gdy tego słuchamy, zamiast się cieszyć, upadamy na duchu,
ubolewamy, pogrążamy się w smutku. Czy jedynie ja doświadczam tego
398 Jan C hryzostom

uczucia, a wy, słuchając tego, się radujecie? Co do mnie przynajmniej, gdy


o tym mowa, przejmuje mnie jakiś dreszcz, boleję gorzko i wzdycham
z głębokości serca. Nic takiego mnie nie dotyczy, ale to, co powiedziano
później: o pannach (por. Mt 25, 1-12), o słudze, który zakopał powierzony
talent, o złym słudze (por. Mt 14-30). Dlatego płaczę, myśląc, jakiej
chwały, jakich dóbr nadziei chcemy się pozbawić; i to na zawsze, na
wieczność - byle tylko przez krótki czas nie pracować. Choćby praca była
wielka i prawo było ciężkie, to i tak należałoby czynić wszystko, choć
wielu opieszałych miałoby, jak się wydaje, jakąś wymówkę; wprawdzie
słabą, ale zawsze zdawałoby się, że przykazania są dla nich zbyt trudne,
że praca jest wielka, czas bardzo długi, brzemię nie do uniesienia. Teraz
jednak nie można się zasłaniać niczym podobnym; a nie mniej od piekła
będzie nas gryzło wówczas to, że z powodu krótkiego czasu i niewielkiego
trudu utracimy niebo i niewypowiedziane dobra. Czas bowiem jest krótki
oraz trud niewielki, a jednak jesteśmy rozpasani i upadamy. Staczasz
walkę na ziemi, a w niebie otrzymujesz koronę. Ludzie cię karzą, a Bóg
oddaje ci cześć. Bieg odbywasz w ciągu dwóch dni, a nagroda trwać
będzie przez wszystkie wieki. Walka [trwa] w znikomym ciele, a cześć
w nieśmiertelnym.
Oprócz tego trzeba pamiętać również o tym, że chociażbyśmy nie
chcieli znosić żadnego cierpienia dla Chrystusa, i tak z konieczności
musimy cierpieć w inny sposób. Jeśli nie umrzesz dla Chrystusa, nie
będziesz z tego powodu nieśmiertelny; ani też, jeśli dla Chrystusa nie
rozdasz swego majątku, nie zabierzesz go z sobą tam. Żąda od ciebie tego,
, • d a sz również bez Jego żądania, ponieważ jesteś śmiertelny. Chce, abyś
, ciasnej woli czynił to, co musisz uczynić z konieczności. Z twej strony
żąda tylko tego, byś to czynił przez wzgląd na Niego; z naturalnej
konieczności wynika, że to przychodzi i odchodzi. Widzisz, jak łatwa
walka? Co musisz cierpieć z konieczności, chciej cierpieć dla Mnie. Niech
to będzie z twej strony jedyny dodatek, mam wystarczające posłuszeństwo.
«Pieniądze, które chcesz pożyczyć drugiemu na procent, wypożycz Mnie,
z większym bezpieczeństwem i na większy procent. Chcesz zaciągnąć się
do szeregów innego? Zaciągnij się do Moich, bo hojnie wynagrodzę twe
trudy, bardzo hojnie». W innych sprawach dajesz pierwszeństwo temu, kto
ofiaruje więcej: w pożyczkach, w kupnie, w zaciąganiu się do wojska. Nie
przyjmujesz tylko Jego, Chrystusa, który daje ci więcej, nieskończenie
więcej niż wszyscy inni. I cóż to za wojna? Cóż to za nieprzyjaźń? Skąd
weźmiesz przebaczenie i usprawiedliwienie, skoro nawet z takich powo­
dów stawiasz jednego człowieka ponad innego, a Bogu nie dajesz pierw­
szeństwa przed ludźmi?
Horn. LXXVI: Mt 24, 16-31 399

«Dlaczego oddajesz skarb ziemi? Złóż go - powiada - w Moje ręce».


Czy nie zdaje ci się, że Pan ziemi zasługuje na większą wiarę niż ziemia?
Ona oddaje to, co w nią włożyłeś; często zaś nawet tego nie. On zaś daje
ci zapłatę nawet za swą opiekę. Bardzo nas miłuje. Dlatego, gdy chcesz
pożyczyć na procent, jest gotów. Gdy chcesz siać - sam zbiera ziarno. Gdy
chcesz budować dom, ciągnie cię do siebie, mówiąc: «Buduj na moim
gruncie». Czemu biegniesz do ubogich i żebraków? Biegnij do Boga, który
za małe rzeczy daje ci wielkie. Mimo to nawet nie chcemy tego słuchać,
lecz biegniemy tam, gdzie walki, wojny, rozmaite spory, pieniactwo.

(W Chrystusie mamy wszystko)


5. Czyż niesłusznie odwraca się od nas i karze nas, jeśli ofiaruje się
nam we wszystkim, a my Go odtrącamy? Wszyscy to przyznają. Jeśli
chcesz - powiada - się ozdobić, włóż na siebie moje ozdoby (por. Rz 13,
14); chcesz się uzbroić - moją zbroję (por. Ef 6, 10-17); chcesz się posilić,
zrób to przy moim stole (por. J 6, 51-59); chcesz się wybrać w drogę -
wybierz Moją (por. J 14, 6). Chcesz odziedziczyć, dziedzicz (por. Rz 8,
17); to jest moje dziedzictwo. Chcesz dostać się do ojczyzny - to do
miasta, którego Ja jestem założycielem i twórcą; chcesz urządzić sobie
mieszkanie - to w moich przybytkach (por. Ef 2, 19-20). A co Ja za to
daję? Nie żądam od ciebie zapłaty; wprost przeciwnie: właśnie dlatego
jestem ci winien zapłatę, gdy zechcesz używać wszystkiego, co moje. Cóż
może być równe takiej dobroci? «Ja jestem ojcem, bratem, oblubieńcem,
domem, pokarmem, szatą, korzeniem, fundamentem8, Ja - jestem wszyst­
kim, czego zapragniesz. Nie będziesz odczuwać żadnej potrzeby. Ja będę
nawet służyć, bo przyszedłem, aby służyć, a nie aby Mnie służono (por.
Mt 20, 28). Ja jestem też przyjacielem, częścią ciała, głową, bratem,
siostrą, matką, wszystkim9; tylko Mnie miłuj. Dla ciebie jestem ubogim,

8 Zob. powyżej MtHom 23, 5 przypis 4; 32, 7 przypis 14 (ŹMT 18, 295. 385). Ojciec
- por. prawdopodobnie aluzja do Mt 9, 22; brat - por. Mt 12, 47-50; 25, 40; oblubieniec
- por. 2 Kor 11, 2; dom - por. 1 Kor 3, 9. 16; Ef 2, 21-23; J 15, 5; pokarm- por. J 6, 55;
szata - prawdopodobnie aluzja do Rz 13, 14, zob. także powyżej MtHom 69, 2 prypis 10;
korzeń - aluzja do korzenia Jessego, por. Iz 11, 10; Rz 15, 12; Ap 5, 5; 22, 16; fundament
- por. 1 Kor 3, 11.
Zob. także poniżej przypisy 9, 10 i 11. Pełny wykaz tytułów chrystologicznych - por.
RzHom 24, 2 (t. 1/2, 374-375).
9 Zob. powyżej przypis 8. Przyjaciel - por. J 15, 14; część ciała - por. 1 Kor 12, 27;
głowa - Ef 1, 10; brat - por. Mt 12, 47-50; 25, 40; siostra - być może aluzja do J 14, 6,
gdzie w języku greckim «droga», «prawda» i «życie» są rodzaju żeńskiego; matka - być
może aluzja do krzewu winnego i latorośli z J 15, 5 (Ćcp7i:eXoę jest rodzaju żeńskiego);
wszystko - zapewne aluzja do Ef 1, 23.
400 J an C hryzostom

żebrakiem; dla ciebie na krzyżu, dla ciebie w grobie; w niebie wstawiam


się za tobą do Ojca, dla ciebie, jako wysłannik Ojca, przyszedłem na
ziemię101. Jesteś dla Mnie wszystkim: bratem, współdziedzicem, przyjacie­
lem, częścią ciała11». Czego chcesz więcej? Czemu odwracasz się od
Tego, który cię miłuje? Dlaczego trapisz się dla świata? Po co czerpiesz
do dziurawej beczki? Tyle bowiem znaczy mozolić się dla życia doczesne­
go. Czemu smagasz ogień? Czemu bijesz powietrze? Czemu biegniesz
nadaremnie?
Czyż każda umiejętność nie powinna mieć swego celu? Ty również
pokaż mi cel zabiegów doczesnych. Nie możesz, bo marność nad marnoś­
ciami i wszystko marność (por. Koh 1, 2). Udajmy się do grobów, pokaż
mi ojca, pokaż mi żonę. Gdzie jest ten, który odziewał się w złote szaty?
Gdzie ten, który jeździł powozem, który dowodził wojskami, miał pas,
miał heroldów? Który jednych karał śmiercią a innych wtrącał do
więzienia? Który uwalniał, kogo chciał i zabijał, kogo chciał? Nic nie
widzę oprócz kości, robactwa i pajęczyny. Wszystko tamto jest prochem,
marą, wszystko cieniem i snem, zwykłą opowieścią i obrazem, a raczej
nawet nie obrazem. Bo obraz widzimy przynajmniej w [jakiejś] postaci,
natomiast tu - ani postaci. A bodajby na tym skończyło się zło! Godność
doczesna, sława i zbytki są jedynie cieniem i opowieścią; uczynki jednak
nie są cieniem i opowieścią, lecz trwają i pójdą z nami /w życie przyszłe/,
i będą wiadome wszystkim: zdzierstwa, chciwość, nierząd, cudzołóstwa
i tysiące występków; to słowa i czyny zapisane nie na obrazie ani w pro­
chu, ale w niebie. Jakimi zatem oczyma będziemy spoglądać na Chrystusa?
Skoro nikt nie śmiałby podnieść oczu na [swego] ojca, poczuwając się
w duszy do winy wobec niego, to jakimi oczyma będziemy wtedy patrzeć
na Ojca, który jest nieskończenie lepszy, jak to zniesiemy? Staniemy
bowiem przy tronie Chrystusa i nastąpi dokładne roztrząsanie wszystkich
uczynków (por. 2 Kor 5, 10; Rz 14, 10).
Jeśli ktoś nie wierzy w przyszły sąd, niech patrzy na to, co dzieje się
tutaj: na tych, którzy są w więzieniach, w kopalniach, w gnoju, na opęta­
nych przez diabła, na obłąkanych, walczących z ciągłym ubóstwem, nęka­
nych głodem, pogrążonych w niepocieszonym smutku, znajdujących się w
niewoli. Nie cierpieliby oni tego teraz, gdyby potępienie i kara nie czekały

10 Chrystus jako ubogi i żebrak - por. Mt 25, 35n; krzyż oraz grób - por. Rz 6, 4-5
(por. RzHom 24, 2 przypis 26 w t. 1/2, 375); w niebie wstawia się za nami do Ojca - por.
Rz 8, 34; wysłannik Ojca - por. np. J 5, 37 (św. Jan Ewangelista często pisze o tym, że
Ojciec posłał Syna).
11 Brat - por. Mt 12, 47-50; 25, 40; współdziedzic - por. Rz 8, 17; przyjaciel - por.
J 15, 14; część ciała - por. 1 Kor 12, 27.
Hom. LXXVI: Mt 24, 16-31 401

także wszystkich innych, którzy popełnili podobne grzechy. A skoro inni


nic tu nie ucierpieli, właśnie to powinno być znakiem dla ciebie, że musi
coś być po odejściu z tego świata. Ten, który jest Bogiem wszystkich, nie
mógłby jednych ukarać, a drugich, którzy popełnili takie same albo nawet
cięższe grzechy, puścić bezkarnie, gdyby nie przygotował dla nich
/przyszłej/ kary.
Zatem i my ukorzmy się na podstawie tych wywodów i przykładów,
a ci, którzy nie wierzyli w sąd, niech już uwierzą i staną się lepsi, abyśmy
wiodąc /na ziemi/ życie godne królestwa, dostąpili przyszłych dóbr, z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wie­
ków. Amen.
HOMILIA LXXVII: Mt 24, 32-51
(PG 58, 701-710)

(24, 32) A od figowego drzewa uczcie się przez podobieństwo


(7iapapo^f|). Gdy jego gałązka staje się soczysta i liście wypuszcza, po­
znajecie, że zbliża się lato. (24, 33) Tak samo i wy, kiedy ujrzycie to
wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.
1. Skoro powiedział: „Zaraz po ucisku owych dni” (Mt 24, 29A),
/uczniowie/ dociekali tego, po jakim czasie to nastąpi, i chcieli przede
wszystkim znać sam dzień. Dlatego [Jezus] wprowadza przykład drzewa
figowego, pokazując, że nie minie wiele czasu, a również Jego przyjście
zaraz nastąpi. Wyraził to nie tylko przez podobieństwo, lecz także przez
następne słowa, gdy mówi: Wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.
W ten sposób przepowiada również coś innego: duchowe lato i spokój,
który w owym dniu dostanie się w udziale sprawiedliwym po burzach tego
życia1. Grzesznikom natomiast - coś przeciwnego, zimę po lecie, co
wyraził dalej, mówiąc, że ten dzień zaskoczy ich wśród uciech (por. 24,
38-41). Przytoczył przykład drzewa figowego nie tylko po to, by pokazać
różnicę czasu, bo mógł to wyrazić w inny sposób, lecz także, aby
źapewnić przez to, że Jego słowa muszą się spełnić. Jak pierwsze dokonuje
się z konieczności, tak samo to drugie. Gdziekolwiek chce powiedzieć, że
coś na pewno nastąpi, przytacza konieczne prawa natury ; zarówno On, jak
i błogosławiony Paweł, który Go naśladuje. Dlatego też mówiąc o swoim
zmartwychwstaniu, stwierdza: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię
nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon
obfity” (J 12, 24). Tak samo błogosławiony Paweł, pouczony tym, używa
tego samego przykładu, gdy przemawia o zmartwychwstaniu do Koryntian.

1 «Spokój» greckie yaX\\vr\ - por. Mt 8, 26; zob. powyżej MtHom 69, 4 przypis 18;
70, 5 przypis 16 i 17. «Po burzach życia» - alegoryzowanie wydarzenia z Mt 8, 23-27.
«W owym dniu» - nawiązanie do omawianego w tej homilii wiersza 24, 36.
Hom. LXXVII: Mt 24, 32-51 403

„O, niemądry! Przecież to, powiada, co siejesz, nie ożyje, jeśli wprzód nie
obumrze” (1 Kor 15, 36).
Dalej, aby znów nie wrócili szybko do tego i nie pytali: „Kiedy?”
(Mt 24, 3), przypomina im to, co zostało powiedziane wcześniej i mówi:
(24, 34) Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to
wszystko stanie. (24, 34) To wszystko. Co takiego, powiedz mi. To, co się
odnosiło do Jerozolimy, do wojen, głodu, zarazy, trzęsienia ziemi,
fałszywych mesjaszów, fałszywych proroków, głoszenia Ewangelii po całej
ziemi, zamieszek, zamętu oraz wszystko inne, o czym powiedziano, że
nastąpi, aż do Jego przyjścia (por. Mt 23, 37 - 24, 31). Dlaczego więc, jak
mówisz, powiedział: To pokolenie? Powiedział to nie o ówczesnym poko­
leniu, lecz o ludziach wierzących. Rozróżniał bowiem zwykle ludzi nie
tylko według czasów, lecz także według rodzaju religii i życia, jak wtedy,
gdy mówi: „Takie jest pokolenie tych, co Go szukają” (Ps 24, 6).
To, co powiedział wyżej: „To musi się stać” (Mt 24, 6), i dalej:
„Ewangelia będzie głoszona” (Mt 24, 14), objawia również tutaj, mówiąc,
że wszystko to musi się wydarzyć, że pozostanie lud wiernych, nienaruszo­
ny pod wpływem żadnej z przepowiedzianych rzeczy. Zginie nawet Jerozo­
lima, zniknie większość Żydów, lecz tego ludu nic nie pokona: ani głód,
ani zaraza, ani trzęsienie ziemi, ani zamęt wojenny, ani fałszywi mesjasze,
ani fałszywi prorocy, ani zwodziciele, (ani zdrajcy}, ani ci, którzy
wywołują zgorszenie, ani fałszywi bracia, ani żadna podobna pokusa2.
Dalej, aby obudzić w nich jeszcze większą wiarę, powiada: (24, 35)
Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. To znaczy: prędzej
zginie /niebo i ziemia/, ugruntowane i niewzruszone, niż miałoby przepaść
któreś z Moich słów. Kto się natomiast z tym nie zgadza, niech rozważy
to, co powiedziano, a gdy przekona się o prawdzie tego (a z pewnością się
przekona), niech ze względu na przeszłość wierzy w przyszłość, niech
wszystko roztrząsa dokładnie, a zobaczy, że koniec wypadków daje świa­
dectwo prawdzie tego proroctwa. Wspomniał o żywiołach, aby z jednej
strony pokazać, że Kościół jest dostojniejszy od nieba i ziemi, z drugiej
natomiast strony, że On jest stworzycielem świata. Tak budzi wiarę w swą
przepowiednię nawet u tych, którzy bardzo wątpią.

2 Głód, zaraza, trzęsienie ziemi - por. Mt 24, 7; zamęt wojenny - por. Mt 24, 6;
fałszywi mesjasze oraz fałszywi prorocy - por. Mt 24, 5. 11. 24; zwodziciele - por. Mt 24,
5; zdrajcy - por. Mt 24, 10, zapewne też aluzja do Judasza (por. Mt 26, 15n) oraz
przyszłych judaszów; wywołujący zgorszenie - por. Mt 24, 10; 18, 7; fałszywi bracia -
por. 2 Kor 11, 26; Ga 2, 4.
404 Jan C hryzostom

(24, 36) Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie
niebiescy, ani Syn3 tylko [sam] Ojciec. Słowami: Nawet aniołowie
zamknął im usta, by nie starali się dowiedzieć tego, o czym nawet oni nie
wiedzą; natomiast słowami: Ani Syn nie tylko zabrania im to wiedzieć, ale
nawet o to pytać. Dlatego to powiedział. Możesz zauważyć, jak po
zmartwychwstaniu, gdy widział, że są zbyt ciekawi, jeszcze bardziej zmusił
ich do milczenia. Teraz opowiedział im o wielu nadzwyczajnych znakach,
a wtedy powiedział wprost: „Nie wasza to rzecz znać czas i chwile” (Dz
1,7 A). Dalej, aby nie mówili: «Nie wiedzieliśmy, wzgardzono nami i nie
jesteśmy nawet tego warci», dodał: „Które Ojciec ustanowił swoją władzą”
(Dz 1, 7B). Bardzo bowiem dbał o to, aby szanować ich i niczego przed
nimi nie ukrywać. Dlatego przypisuje to swemu Ojcu; w ten sposób rzecz
czyni [bardziej] zatrważającą i uwalnia swe słowa od ich dalszych badań.
Jeśli sprawa tak by się nie przedstawiała i On nie wiedziałby o tym, to
kiedy się o tym dowie? Czy razem z nami? Któżby tak twierdził? Wszak
On zna Ojca dobrze, i to tak dobrze, jak Ojciec Syna, a nie miałby znać
dnia /końca świata/? Dalej: „Duch przenika wszystko, nawet głębokości
Boga samego” (1 Kor 2, 10), a On nie znałby czasu sądu? A wie o tym,
jak ma sądzić, zna też sekrety wszystkich, a nie miałby wiedzieć o tym,
co jest o wiele mniejszą rzeczą? Jakże miałby nie wiedzieć o dniu, jeśli:
„Wszystko przezeń się stało, a bez Niego nic się nie stało” (J 1, 3)? Kto
ustanowił wieki, ten najwidoczniej i czas, a kto czas, to i dzień; jakżeby
więc nie miał znać tego [dnia], który sam ustanowił?
2. Mówicie przecież, że znacie Jego istotę, a Syn miałby nie znać nawet
owego dnia - Syn, który znajduje się zawsze na łonie Ojca (por. J 1,
18)?4 Chociaż Jego Istota jest o wiele większa niż dni, i to nieskończenie
większa. Dlaczego więc przywłaszczacie sobie to, co większe, a tego, co
mniejsze nie przyznajecie nawet Synowi, w którym „wszystkie skarby
mądrości i wiedzy są ukryte” (Kol 2, 3)? Jednakże wy nie znacie istoty

3 BT (wydanie III) uwzględnia słowa «ani Syn» tylko w Mk 13, 32, chociaż w GNT
występują one także w Mt 24, 36. Niektóre kodeksy homilii Jana Chryzostoma uzupełniają:
ani Syn Człowieczy.
4 Tak tłumaczę greckie: K ai bpetc; p£v abxob Kat xf|v o b o la v (|)ax£, tóv 8£ Yióv
ob5e xf|v f]M£Pa v >Tóv Yióv, xóv 8ta7tavxóę ev xcp kóTjkp 5vxa xob n axpóę; J. Krysty-
niacki to oddał: „I wy także utrzymujecie, że znacie Jego istotę, a Syna i onego dnia znać
nie chcecie, Syna, który się zawsze na łonie Ojca znajduje?” (t. III s. 197).
J. Krystyniacki w przypisie oznaczonym asteriksem * tłumaczy uwagę łacińskiego
tłumacza: „[Jan Chryzostom] zwraca się przeciw Anomejczykom, którzy utrzymywali, że
znają istotę Boga tak jak on sam”. Możliwe, że miał tu na myśli rzeczywiście anomejczy-
ków, którzy utrzymywali, że Syn nie jest podobny do Ojca. Może to być jednak aluzja do
wyznania wiary z Nicei, w którym występuje słowo o b a la .
Horn. LXXVII: Mt 24, 32-51 405

Boga, choćbyście tysiące razy bezmyślnie w ten sposób twierdzili; Syn zaś
zna [ów] dzień, i to bardzo dobrze.
Dlatego właśnie milczał o dniu, gdy mówił o wszystkim, o czasach,
0 chwilach, i przyprowadził ich do samych drzwi - mówi bowiem: (24,
33) Blisko jest, we drzwiach. «Gdybyś pytał Mnie o dzień i godzinę,
powiada, nie dowiesz się o tym ode Mnie. Jeśli zaś o początki i czasy, to
niczego przed tobą nie ukryję i opowiem wszystko dokładnie. Poprzez
wiele rzeczy pokazałem, że znam ten dzień: wymieniłem czas, który dzieli
1 wszystkie towarzyszące okoliczności, odległość dzielącą te czasy od
owego dnia (było to widoczne w podobieństwie o drzewie figowym). Przy­
prowadziłem cię do samych drzwi; a jeśli ci ich nie otwieram, czynię to
też dla twego pożytku».
Dowiedz się również skądinąd, że Jego milczenie nie wynika z niewie­
dzy. Zwróć uwagę, że dodał jeszcze inny znak oprócz tych, które wymienił
poprzednio. (24, 37) A jak było za dni Noego, [tak będzie z przyjściem
Syna Człowieczego]. (24, 38) [Albowiem jak w czasie przed potopem] jedli
i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, [kiedy Noe wszedł do arki],
(24, 39) [i nie spostrzegli się,] aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich,
tak będzie również z przyjściem Syna Człowieczego. A powiedział to,
pokazując, że przyjdzie nagle i niespodziewanie, gdy większość będzie
żyła w zbytkach. Paweł także wspomina o tym, pisząc: „Kiedy będą
mówić: «Pokój i bezpieczeństwo» - tak niespodzianie przyjdzie na nich
zagłada” (1 Tes 5, 3A); ażeby wyrazić zaskoczenie dodaje: „Jak bóle na
brzemienną” (1 Tes 5, 3B). Dlaczego zatem mówi: „Po ucisku owych dni”
(Mt 24, 29)7 Skoro będzie wówczas panować zbytek, pokój i bezpieczeń­
stwo, jak mówi Paweł (por. 1 Tes 5, 3), to dlaczego mówi: „Po ucisku
owych dni” (Mt 24, 29)7 Jeśli zbytki, to skąd ucisk? Zbytek i spokój
będzie dla tych, którzy będą zaślepieni. Dlatego nie powiedział: «Gdy
będzie pokój», lecz: „Kiedy będą mówić: «Pokój i bezpieczeństwo»”
(1 Tes 5, 3A), wskazując tak ich zaślepienie. Tacy byli ludzie za czasów
Noego, gdyż wśród takich niebezpieczeństw żyli w zbytkach.
Sprawiedliwi zaś nie tak; ci żyli w ucisku i w smutku. Wynika z tego,
że po przyjściu Antychrysta5 u ludzi bezbożnych i wątpiących o własnym
zbawieniu nasilą się szalone uciechy. Wtedy zapanuje obżarstwo, bankiety
i pijatyki. Dlatego też podaje bardzo stosowny przykład takiej rzeczy.
Powiada bowiem: Tak samo, jak nie wierzyli w czasie budowy arki, lecz
on stał pośród nich, zapowiadając ich przyszłą zgubę, a oni patrząc na

5 Zob. powyżej MtHom 76, 2 przypis 5.


406 J an C hryzostom

niego, żyli w uciechach, jakby nie miało nastąpić nic strasznego, tak
i teraz. Przyjdzie wprawdzie Antychryst, po nim koniec świata, a potem
kary i niewypowiedziane męki, lecz oni, upojeni niegodziwością, nie będą
nawet czuli strachu przed tym, co ma nastąpić. Dlatego Paweł mówi: „Jak
bóle na brzemienną” (1 Tes 5, 3B), podobnie ich zaskoczą owe straszliwe
i nieodwracalne wypadki.
Czemu nie wspomniał o nieszczęściu Sodomy? Chciał dać ogólny
przykład, gdzie nawet w trakcie nie wierzono. A to dlatego, że wielu nie
wierzy w przyszłe wydarzeno. Toteż czyni je wiarygodnymi na podstawie
przeszłości i obala ich mniemanie. Oprócz tego, co już powiedziano,
dowodzi również, że to także On uczynił dawniejsze rzeczy. Dalej podaje
jeszcze inny znak. Przez to wszystko czyni rzeczą oczywistą, że zna [ów]
dzień. Cóż to za znak? (24, 40) Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie
wzięty, drugi zostawiony. (24, 41) Dwie będą mleć na żarnach: jedna
będzie wzięta, druga zostawiona. (24, 42) Czuwajcie więć, bo nie wiecie,
0 której godzinie Pan wasz przyjdzie. Wszystko to dowodzi, że zna dzień
1 powstrzymuje ich od pytania. Dlatego mówił o dniach Noego (por. 24,
37-38), dlatego powiedział też: „Dwóch będzie w łożu” (Łk 17, 34),
pokazując, że przyjdzie tak niespodziewanie, gdy będą bez trosk. Dlatego
wspomniał, że dwie będą mleć na żarnach, co również oznacza, że brak
im jakiejkolwiek troski.
O tym, że zabrani lub pozostawieni będą słudzy i panowie; odpoczywa­
jący oraz pracujący, ludzie z różnycho stanów, jak mówi w Starym Przy­
mierzu: „Od [pierworodnego syna] siedzącego na tronie aż do [pierworod­
nego syna] niewolnicy, która jest zajęta przy żarnach” (Wj 11, 5). Skoro
powiedział, że bogacze z trudem dostąpią zbawienia, pokazuje, że bogacze
nie muszą zginąć, ani też nie wszyscy ubodzy będą zbawieni, lecz spośród
jednych i drugich niektórzy zginą, a niektórzy zostaną zbawieni. Wydaje
mi się, że daje do zrozumienia, że Jego przyjście nastąpi w nocy. Bo tak
mówi również Łukasz (por. Łk 17, 34). Widzisz, że o wszystkim dokład­
nie wie?
Dalej, żeby Go nie pytali, mówi: (24, 42) Czuwajcie więc, bo nie
wiecie, o której godzinie Pan wasz przyjdzie. Nie powiedział: «Nie wiem»,
lecz: Nie wiecie. Skoro doprowadził ich blisko, do samej godziny, i tam
pozostawił, znów powstrzymuje ich od pytania, chcąc, by stale byli w po­
gotowiu. Dlatego mówi: Czuwajcie, ażeby pokazać, że z tego powodu tego
[im] nie powiedział.
(24, 43) A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze
złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do
swego domu. (24, 44) Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się
Horn. LXXVII: Mt 24, 32-51 407

nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. Dlatego im tego nie mówi,


ażeby czuwali, ażeby zawsze byli gotowi6. Dlatego mówi, że przyjdzie
wtedy, kiedy się nie będą spodziewać. Chce, żeby byli gotowi i zawsze
cnotliwi. A to, co mówi, oznacza mniej więcej: Gdyby wielu wiedziało,
kiedy umrą, wtedy z pewnością okazaliby się gorliwi w pobliżu tej
godziny.

(.Dlaczego Chrystus pozostawił dzień śmierci nieznanym dla nikogo)


3. Dlatego, aby nie troszczyli się wyłącznie o ów dzień, nie ujawnia ani
owego wspólnego dnia, ani dnia niczyjej śmierci. Chce, aby stale Go
oczekiwali, aby zawsze byli gorliwi. Dlatego również uczynił nieznanym
kres życia każdego [człowieka].
Następnie (por. 24, 43-44) otwarcie nazywa się Panem, nigdy nie
powiedział tego tak wyraźnie, jak tu. Wydaje mi się, że przy okazji karci
opieszałych, którzy nie okazują nawet takiej troski o swoją duszę, jaką
ludzie bojący się złodzieja mają o swój majątek. Oni bowiem, gdy się go
spodziewają, czuwają i nie pozwalają, by im coś zabrano z domu. «Nato­
miast wy, powiada, nie czuwacie, chociaż wiecie, że przyjdzie, a przyjdzie
z pewnością. I nie jesteście przygotowani na to, że zostaniecie stąd zabrani
bez przygotowania. Dlatego przyjdzie ten dzień na zgubę śpiących. Podob­
nie jak /bojący się złodzieja/ uniknąłby straty, gdyby wiedział, [kiedy
przyjdzie], tak i wy unikniecie zguby, jeśli będziecie gotowi.
Dalej, przechodzi do wzmianki o sądzie, zwraca się do nauczycieli
i mówi o karze oraz o nagrodach. Na pierwszym miejscu stawia sprawie­
dliwych; na końcu mówi o grzesznikach; kończy zaś swą mowę tak, by
wzbudzić lęk.
Dlatego najpierw mówi tak: (24, 45) Któż jest tym sługą wiernym
i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby na czas
rozdawał jej żywność? (24, 46) Szczęśliwy ów sługa, którego pan, gdy
wróci, zastanie przy tej czynności. (24, 47) Zaprawdę, powiadam wam:
Postawi go nad całym swoim mieniem. Powiedz mi, czy i to świadczy
o niewiedzy? Jeśli twierdzisz, że nie wie, dlatego że powiedział: (24, 36)
Ani Syn, to co powiesz, skoro mówi: Któż jesfl Powiesz, że także tego nie
wie? Przenigdy! Nie powiedziałby tak nawet żaden z pozbawionych rozu­
mu, chociaż tam można podać przyczynę, a tu nawet tego nie można.

6 Tak tłumaczę greckie: Aióc touto ov Xtyzi aurotę, tv a Ypriyopcbaw, tv a ócei


fcioipot (bat. J. Krystyniacki to oddał: «Dla tego mówi im, aby czuwali, aby zawsze byli
w pogotowiu».
408 J an C hryzostom

A co, gdy mówi „Piotrze, czy miłujesz Mnie” (por. J 21, 17); czy pytając
nie wiedział o tym? Albo gdy mówi: „Gdzieście go położyli” (J 11, 34)?
Przekonamy się, że również Ojciec tak przemawia. Mówi bowiem:
„Adamie, gdzie jesteś” (Rdz 3, 9)? Podobnie: „Skarga na Sodomę i Go­
morę głośno się rozlega. Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują zgodnie
z wołaniem, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się” (Rdz 18, 20-21).
Na innym zaś miejscu: „A oni czy usłuchają, czy nie usłuchają” (Ez 2, 5).
I znowu w Ewangelii: „Chyba uszanują mojego syna” (Łk 20, 13); wszyst­
kie te wypowiedzi są wyrazem niewiedzy. Jednakże nie mówił tego
dlatego, żeby nie wiedział, lecz zarządzając to, co do Niego należało: do
Adama, aby go skłonić do wyznania grzechu; w stosunku do mieszkańców
Sodomy, aby nas pouczyć, abyśmy nie potępiali wcześniej niż zbadamy
same czyny; przez proroka natomiast wyraża się w ten sposób, aby
nieświadomi nie myśleli, że przepowiednia musi pociągać za sobą niepo­
słuszeństwo; w przypowieści ewangelicznej, aby pokazać, że powinni
uszanować syna; tu natomiast, aby nie badali tego ciekawie i zanadto nie
roztrząsali oraz aby pokazać, że to coś rzadkiego i bardzo cennego.
Pomyśl, o jakiej niewiedzy świadczyłyby te słowa, gdyby nie znał nawet
tego, którego ustanowił. Błogosławi go przecież: Szczęśliwy ów sługa,
powiada, ale nie mówi, kim jest ten sługa. Mówi bowiem: (24, 45) Któż
jest tym..., którego pan ustanowił... ?, oraz: (24, 46) Szczęśliwy ten, którego
zastanie przy tej czynności.
Powiedziane to zostało nie tylko o majątku, lecz także o rozumie,
o wrodzonych zdolnościach [duchowych i fizycznych], o charyzmatach
oraz o każdej formie powierzonego komuś działania. Przypowieść ta
stosuje się zapewne także do władz państwowych7. Każdy bowiem powi­
nien wykorzystać to, co posiada, dla dobra powszechnego. Posiadasz
mądrość, władzę, majątek, czy cokolwiek innego - nie używaj tego na
szkodę twych współsług (por. 24, 49) ani na własną zgubę. Dlatego
właśnie wymaga /od owego sługi/ dwóch rzeczy: roztropności oraz
wierności (por. 24, 45). Gdyż grzech bierze swój początek w głupocie.
Nazywa go wiernym, ponieważ nie przywłaszczył sobie ani nie zmarnował

7 Tak tłumaczę greckie: ćcAAdc Kai Kepi X6yov, Kai Kepi 5uvćt|j8ioę, Kai Kepi
Xapiapócxcov, Kai Kepi Kćcarię oiKOVoplaę... Aftią Kai Kpóę rońę &pxovta<; tońę
KoAa/ciKOuę appóaeiev &v ń Kapa(3ęAf|. J. Krystyniacki to oddał: „ale także o nauce,
o władzy, o darach i o każdym zakresie działania, który^komu poruczono. Ta przypowieść
stosowałaby się także do zwierzchności” (t. III s. 201).
Greckie óiw ap ię znaczy: «potęga», «siła», «znaczenie polityczne», «wojsko», ale także
«wszelkie zdolności wrodzone».
Horn. LXXVII: Mt 24, 32-51 409

„nadaremnie” (Mt 5, 22) i „bez powodu” (Mt 15, 9)8 żadnej z pańskich
rzeczy; roztropnym zaś dlatego, że umiał należycie zarządzać tym, co mu
powierzono. Potrzeba nam obu tych cnót: abyśmy nie przywłaszczali sobie
tego, co pańskie i abyśmy tym odpowiednio zarządzali. Jeśli brakuje jednej
z nich, druga kuleje. Jeśli [ktoś] jest wierny i nie kradnie, ale niepotrzebnie
trwoni i niszczy, to wielki grzech. Jeśli zaś potrafi należycie zarządzać, ale
kradnie, to znów niemała wina.
{Słuchajmy także my, którzy mamy pieniądze}. [Pan] mówi nie tylko
do nauczycieli, ale i do bogaczy. Obydwu bowiem powierzono bogactwo.
Nauczycielom takie, które jest bardziej potrzebne, wam - mniejsze. Skoro
zatem nauczyciele hojnie rozdają to, co większe, a wy nie chcecie okazy­
wać hojności (p£ya?tO\in)xta) nawet w tym mniejszym, a raczej nie hoj­
ności, lecz wdzięczności (dajecie przecież to, co cudze), to co znajdziecie
na obronę? Jednakże - zanim powie o karze dla czyniących przeciwnie -
posłuchajmy, jaką nagrodę otrzymał dobry sługa: (24, 47) Zaprawdę
powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem.
Cóż może być równe takiemu wyróżnieniu? Jaka mowa zdoła wyrazić
zaszczyt i szczęśliwość, skoro Król niebieski, Pan całego świata, chce
postawić człowieka nad całym swym mieniem? Dlatego nazywa go roz­
tropnym, ponieważ umiał nie tracić rzeczy wielkich dla małych, lecz na
ziemi kierował się roztropnością i dostąpił nieba.
4. Dalej, jak zawsze tak i teraz, stara się poprawić słuchacza nie tylko
obiecując nagrodę dobrym, lecz także złym grożąc karą. Dlatego dodał:
(24, 48) Lecz jeśli taki zły sługa powie sobie w duszy: «Mój pan się ociąga
z przyjściem», (24, 49) i zacznie bić swoje współsługi, i będzie jadł i pił
z pijakami, (24, 50) to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie
spodziewa, i o godzinie, której nie zna. (24, 51) Każe go ćwiartować
i z obłudnikami wyznaczy mu miejsce. Tam będzie płacz i zgrzytanie
zębów. Jeżeli ktoś mówiłby: «Widzisz, jakie myśli przychodziły mu do
głowy, ponieważ nie był mu znany dzień? Mój pan się ociąga, powiada.
Odpowiedzmy mu, że to nie dlatego, że dzień nie był mu znany, ale że
sługa był zły. Dlaczego roztropny i wierny nie pomyślał tak? Czemu,
nieszczęsny, chociaż Pan odwleka swe przyjście, sądzisz, że wcale nie
przyjdzie? Czemu się zatem nie troszczysz?
Na podstawie tego uczymy się, że Pan nie odwleka swego przyjścia.
Nie jest to przecież zdanie Pana, ale złego sługi: dlatego jest mu to
poczytane za złe. A że nie omieszka przyjść, posłuchaj, co mówi Paweł:

Słowa £iKf| Kai jaaTąv - zob. także MtHom 17, 1 przypis 1 (ŹMT 18, 215).
410 J an C hryzostom

„Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie” (Flp 4, 5-6); oraz:
„Przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się” (Hbr 10, 37 = Ha 2, 3).
Posłuchaj też dalszego ciągu i ucz się, gdy stale przypomina, że dzień
ten jest nieznany, pokazuje, że jest to pożyteczne dla sług i że może ich
obudzić ze snu i ocucić. Cóż z tego, że niektórzy nie odnieśli stąd żadnej
korzyści? Niektórzy nie skorzystali nawet z pożytku odnoszonego przez
innych; jednakże On nie zaprzestaje czynienia tego, co zależało od
Niego9.
«A co jest - ktoś zapyta - dalej?» (por. 24, 50) Nadejdzie w dniu, kiedy
się nie spodziewa i wymierzy mu karę ostateczną. Widzisz, jak wciąż to
powtarza i pokazuje pożytek z nieznajomości [owego dnia]? W ten sposób
pobudza nas do czuwania. Stara się bowiem, abyśmy stale czuwali. A że
zwykle w zbytkach upadamy, w nieszczęściu zaś prędzej się opamiętuje-
my, dlatego właśnie wtedy przychodzi nieszczęście. Jak pokazał to wyżej
na przykładzie Noego (por. 24, 37-39), tak samo mówi tu. Gdy ów sługa
pije z pijakami i bije towarzyszy (por. 24, 49), wówczas następuje
straszliwa kara. Lecz nie patrzmy tylko na przeznaczoną mu karę, ale
zwracajmy też uwagę na to, byśmy nie czynili niepostrzeżenie tego
samego.

(.Poleca jałmużnę)
Albowiem do niego podobni są tacy, którzy posiadają majątek, a bied­
nym nic z niego nie dają. Ty przecież jesteś zarządcą swojego majątku, tak
samo jak ten, który zarządza majątkiem kościelnym. Jak więc ten, który
zarządza majątkiem kościelnym, nie ma uprawnienia rozrzucać jak się
nadarzy, według upodobania, tego, co wy dajecie na biednych, ponieważ
dano to na utrzymanie biednych - tak samo ty względem twego majątku.
Chociaż odziedziczyłeś spadek po ojcu i jesteś właścicielem wszystkiego,
co masz, to i tak wszystko należy do Boga. Następnie, chcesz, aby
należycie zarządzano tym, co dałeś. A nie sądzisz, że Bóg z większą
stanowczością będzie od nas żądał tego, co jest Jego, i obojętnie będzie
patrzyć, jak to się marnuje? Nie jest tak, nie jest tak. Dlatego ci to
zostawił, abyś (por. 24, 45) w odpowiednim czasie dawał im pożywienie.
Co to znaczy: W odpowiednim czasiel Biednym, zgłodniałym. Bo jak ty
oddałeś zarządzanie swemu współsłudze, tak też Pan chce, abyś czynił
właściwy użytek z tego majątku. Dlatego, choć mógł go odebrać, zostawił

9 To znaczy: Pomimo że niektórzy nie korzystają z wezwania do nawrócenia, Chrystus


nie zaprzestaje czynienia tego, po co przyszedł. Wypełnianie Jego misji nie zależy od
nastawienia ludzi.
Horn. LXXVII: Mt 24, 32-51 411

ci go jednak, byś miał sposobność okazać swą cnotę; [uczynił tak,] aby
rozpalić w nas gorętszą miłość, postawiwszy nas w takim położeniu, że
potrzebujemy się wzajemnie. Ty zaś, otrzymawszy, nie tylko nie dajesz,
ale jeszcze bijesz (por. 24, 49). A jeśli nie dawać jest winą, to czyż bicie
zasługuje na jakieś przebaczenie?
5. Wydaje mi się, że mówiąc to ma na myśli ludzi dumnych i chci­
wych. Wytacza przeciw nim ciężkie oskarżenie, jeśli biją tych, których
nakazano im żywić. Wydaje mi się też, że wskazuje tu niejasno na żyją­
cych w zbytkach. Przeciwko zbytkom również ustanowiona została wielka
kara. (24, 49) I będzie jadł, powiada, i pił z pijakami - wskazuje tu na
obżarstwo. Bo otrzymałeś nie po to, by trwonić na zbytki, lecz by rozda­
wać na jałmużnę. Czy myślisz, że to, co masz, jest twoje? Został ci powie­
rzony majątek ubogich, bez względu na to, czy posiadasz go z uczciwej
pracy, czy jako spadek po ojcu. Czy nie mógł ci go Bóg odebrać? Ale tego
nie czyni, byś mógł się okazać dobroczynny względem potrzebujących.
Zauważ, że we wszystkich przypowieściach karci tych, którzy nie
używają swego majątku by wesprzeć biednych. Podobnie panny nie zagar­
nęły cudzego, ale nie dały swego (por. Mt 25, 1-13); także ten, który
zakopał talent, nie wziął cudzego, ale go nie podwoił (por. Mt 25, 18. 24-
30). Również ci, którzy nie dbają o głodnych, są karani nie dlatego, żeby
sobie mieli przywłaszczyć cudze mienie, lecz dlatego, że nie rozdali swego
(por. Mt 25, 35). Tak samo i ten sługa (por. 24, 49).
Słuchajmy więc my hołdujący obżarstwu, przeznaczający na wystawne
obiady majątek, który nie jest nasz, lecz ubogich. Nie sądź, że - skoro
z wielkiej miłości otrzymałeś rozkaz dawać jakby ze swego - jest to twoje.
Pożyczył ci [Bóg], abyś mógł dobrze czynić. Wszak i ty, gdybyś pożyczył
komuś pieniędzy, aby odszedłszy mógł coś sobie zarobić, nie powiedział­
byś, że należą one do niego. Tak i tobie Bóg dał, abyś zarobił sobie
na niebo. Nie czyń więc z nadmiaru Jego dobroci przedmiotu niewdzięcz­
ności.
Zważ, jak bardzo należało sobie życzyć, aby po chrzcie móc znaleźć
sposób uwolnienia się od grzechów. Gdyby nie powiedział: „Dawaj
jałmużnę” (por. Łk 12, 33; 11, 41), iluż mówiłoby: «Gdyby można było
dać pieniądze i uwolnić się od przyszłych kar?» Skoro zaś stało się to
możliwe, znowu są opieszali.
«Ależ ja, powiadasz, daję!» Cóż to znaczy? Nie dałeś jeszcze tyle, co
ta [uboga wdowa], która dała dwa obole10 (por. Mk 12, 42; Łk 21, 2-3)

10 Obol ważył 0, 72 g - zob. powyżej MtHom 52, 5 przypis 14 oraz MtHom 2, 5


(ŹMT 18, 36 przypis 12).
412 J an C hryzostom

- przeciwnie, nawet połowy, nawet tysiącznej części tego, co ona. Tym­


czasem wiele pieniędzy wyrzucasz na niepotrzebne wydatki: na biesiady,
pijatykę i skrajną rozwiązłość. Zapraszasz, to znów ciebie zapraszają; raz
sam ponosisz wydatki, to znów innych zmuszasz do ich poniesienia. Tym
samym ściągasz na siebie podwójną karę: zarówno za to, co sam czynisz,
jak i za to, do czego zmuszasz innych.
Zauważ, że ten sługa został o to właśnie obwiniony. (24, 49) Będzie
jadł i pił z, pijakami. Karze bowiem nie tylko pijaków, ale też ich
towarzyszy. I bardzo słusznie, ponieważ, oprócz własnej zguby, nie
zważają na zbawienie swoich bliskich. Bo nic tak nie pobudza Boga do
gniewu jak to, że ktoś nie zważa na sprawy swego bliźniego. Dlatego, by
okazać swój gniew, kazał go poćwiartować (por. 24, 51). Dlatego powie­
dział, że znakiem rozpoznawczym Jego uczniów jest miłość (por. J 13,
35), ponieważ jest to nieodzowną koniecznością, że miłujący troszczy się
0 umiłowanego.
Trzymajmy się zatem tej drogi, bo właśnie ona najpewniej prowadzi do
nieba, ona czyni nas naśladowcami Chrystusa, ona czyni nas, o ile to
możliwe, podobnymi Bogu11. Zauważ, że bardziej potrzebne są te cnoty,
które założyły swe mieszkania wzdłuż tej drogi. Jeśli chcecie, przyjrzyjmy
się im bliżej i zaczerpmy o nich opinie z Bożych wyroków.
Przypuśćmy więc, że istnieją dwie drogi prowadzące do najlepszego
życia: jedna czyni dobrym tylko tego, który po niej idzie; druga natomiast
także bliźniego. Zobaczmy, która jest lepsza i prowadzi nas na sam szczyt
cnoty.
Troszczący się tylko o siebie zostaje obwiniony przez Pawła - a gdy
mówię o Pawle, to mam na myśli Chrystusa. Drugi natomiast otrzymuje
pochwały i korony. Z czego to wynika? Posłuchaj, co mówi do jednego,
a co do drugiego. „Niech nikt nie szuka własnego dobra, ale każdy dobra
bliźniego” (por. 1 Kor 10, 24). Czy widzisz, że odrzucił postawę pierw­
szego, a nakazał to drugie? I znowu: „Niech każdy z was stara się o to, co
dla bliźniego dogodne - dla jego dobra, dla zbudowania” (por. Rz 15, 2).
Potem następuje niewypowiedziana pochwała i upomnienie: „Przecież
1 Chrystus nie szukał tego, co było dogodne dla Niego” (Rz 15, 3).
Same przytoczone głosy mogą już przyznać zwycięstwo. Ażeby nastą­
piło ono w większej obfitości, przyjrzyjmy się, który z dobrych czynów
odnosi się tylko do nas, a który od nas przechodzi także na innych. Post,
leżenie na ziemi, życie w bezżeństwie, wstrzemięźliwość: wszystko to*

u
Zob. powyżej MtHom 52, 4 przypis 12, gdzie podano odnośnik do Platona.
Horn. LXXVII: Mt 24, 32-51 413

przynosi korzyść tym, którzy pełnią te cnoty. Natomiast cnotami, które


przechodzą z nas na bliźnich są: jałmużna, nauczanie i miłość. Posłuchaj
i tu Pawła, który mówi: „Choćbym rozdał na jałmużnę [całą] majętność
moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie
zyskał” (1 Kor 13, 3).

(Zbudowanie bliźniego - miernikiem chrześcijańskiego życia)


6. Czy widzisz, jak sama przez się ogłasza się ona jako świetna
i zostaje uwieńczona12? Jeśli chcecie, porównajmy je po raz trzeci. Niech
jeden pości, niech żyje w czystości, znosi męki i zostanie spalony; drugi
natomiast niech odłoży męczeństwo z powodu miłości bliźniego; i to nie
tylko niech odłoży, lecz niech uniknie męczeństwa. Któryż z nich będzie
po śmierci doskonalszy? Nie trzeba tu nam wielu słów ani długich wywo­
dów. Mamy przecież Pawła, który orzekając o tym, rzekł: „Pragnę odejść,
a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to
bardziej dla was konieczne” (Flp 1, 23-24); wyżej postawił zbudowanie
bliźniego niż połączenie się z Chrystusem. Być bowiem z Chrystusem
oznacza przede wszystkim pełnić Jego wolę (por. J 14, 15. 23); On zaś
niczego tak nie pragnie jak tego, co jest pożyteczne dla bliźniego (por.
Flp 2, 4-5).
Jeśli chcesz, przytoczę i czwarty tego dowód: „Szymonie, miłujesz
Mnie?... Paś baranki moje” (J 21, 17. 16). Trzy razy zadając mu pytanie,
rzekł, że to właśnie jest dowodem miłości. Powiedziane to zostało nie
tylko do kapłanów, ale także do każdego z nas, któremu została poruczona
choćby mała trzódka (por. Łk 12, 32). Nie gardź nią, jakkolwiek byłaby
mała, „gdyż, powiada, spodobało się Ojcu mojemu” (por. Łk 12, 32).
Każdy z nas ma owcę. Niech ją prowadzi na odpowiednie pastwisko.
Mąż, wstawszy rano, niech myśli jedynie o tym, co czynić lub mówić,
czym mógłby cały dom uczynić pobożniejszym. Z kolei żona niech jeszcze
bardziej troszczy się o to, aby cały dom spełniał uczynki prowadzące do
nieba. Jeśli w rzeczach doczesnych staramy się spełniać obowiązki
publiczne przed sprawami domowymi, aby nie karano nas z powodu ich
zaniedbania, nie wleczono na rynek i nie znieważano, tym bardziej należy
tak postępować w rzeczach duchowych, aby najpierw wypełniać obowiązki
względem Boga - Króla niebieskiego (por. Łk 12, 29-31), abyśmy nie
dostali się tam, gdzie będzie zgrzytanie zębów (por. 24, 51).

12 Wydaje mi się, że Jan Chryzostom celowo użył tu zaimka, gdyż zarówno


wspomniane wyżej «jałmużna», «nauczanie», «miłość», jak i omawiana «droga» w języku
greckim są rodzaju żeńskiego.
414 J an C hryzostom

Starajmy się o te cnoty, które oprócz naszego zbawienia mogłyby też


przynieść największy pożytek bliźnim. Taką cnotą jest jałmużna, taką jest
- modlitwa, która bierze siłę od tamtej i uzbraja się w skrzydła. „Modlitwy
twe i jałmużny, powiada, stały się ofiarą, która przypomniała ciebie Bogu”
(Dz 10, 4). Nie tylko modlitwa, ale i post nabiera stąd siły. Jeśli pościsz
bez jałmużny, to takie postępowanie nie jest nawet postem, lecz poszczący
w ten sposób jest gorszy od żarłoka i pijaka, gorszy o tyle, o ile gorsza
jest dzikość od zbytku13. Dlaczegóż mówię o poście? Choćbyś była
czysta, choćbyś żyła w dziewictwie, bez udzielania jałmużny, zostaniesz
za drzwiami oblubieńca (por. Mt 25, 1-13). A przecież, cóż jest równe
dziewictwu, które z powodu swej wzniosłości nawet w Nowym Testamen­
cie nie zostało ustanowione jako nakaz prawa. Jednakże bez jałmużny
zostaje ono odtrącone. Jeśli odtrąca się owe dziewice (por. Mt 25, 1-13),
jeśli nie mają /jałmużny/ w należytej obfitości14, to któż będzie mógł bez
niej dostąpić przebaczenia? Nie ma takiego, lecz kto jej nie ma, z pewnoś­
cią będzie musiał zginąć.
Jeśli w sprawach doczesnych nikt nie żyje dla siebie, lecz wszyscy:
rzemieślnik, rolnik, kupiec, wszyscy przyczyniają się do dobra wspólnego
i do pożytku bliźniego, to tym bardziej należy tak czynić w rzeczach
duchowych. To przede wszystkim oznacza «żyć». Podobnie jak ten, który
żyje dla siebie i pogardza wszystkimi, jest niepotrzebny, nawet nie jest
człowiekiem15 i nie należy do naszego rodzaju.
«Cóż z tego, ktoś powie, jeśli będę zważać na obcych, a zaniedbywać
będę swoje sprawy?» Nie jest możliwe, by ten, który dba o dobro innych,
zaniedbywał swoje własne. Kto bowiem stara się o cudze dobro, ten nie
zasmuca nikogo, lecz nad wszystkimi się lituje, pomaga na miarę swych
możliwości16. Z nikogo nie będzie zdzierać, nikogo nie będzie wyzyski­
wać, nie będzie kraść, nie będzie fałszywie świadczyć. Będzie się
wystrzegał wszelkiej niegodziwości, będzie pełnił cnotę, będzie się modlił
za swych nieprzyjaciół, będzie czynił dobrze tym, którzy go prześladują.

13 Zgodzimy się chyba wszyscy, że post dla upiększenia swego ciała nie jest postem
religijnym. Jan Chryzostom dodaje jednak, że tak samo jest z postem podejmowanym dla
upiększenia wyłącznie swojej duszy. Innymi słowy: post przeżywany w duchu Ewangelii
Chrystusa winien posiadać aspekt miłości bliźniego, a jest nim zawsze Chrystus.
Chrześcijanin pości, aby się Jemu podobać.
14 Według Jana Chryzostoma «oliwa» z Mt 25, 8 jest jałmużną - zob. powyżej MtHom
50, 4 przypis 11 oraz poniżej MtHom 78, 1.
13 Oczywiście wyrażenia «nie jest człowiekiem» nie należy rozumieć w sensie ontolo-
gicznym.
16 Maksymalizm etyczny występujący już u autora Didciche, 6.
Hom. LXXVII: Mt 24, 32-51 415

Choćby doznał tysiąca zniewag, nie będzie złorzeczył, ani nikogo łajał,
lecz będzie przytaczał słowa Apostoła: „Któż odczuwa słabość, bym i ja
nie czuł się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął”
(2 Kor 11,29)? A jeśli pamiętamy tylko o sobie, to zupełnie nie będziemy
dbali o innych.
Przekonani na podstawie tego wszystkiego, że nie można być zbawio­
nym, nie troszcząc się o wspólne dobro, obierzmy tę drogę, pamiętając
o tym poćwiartowanym (por. 24, 51) oraz o tym, który zakopał swój talent
(por. Mt 25, 25), abyśmy także dostąpili życia wiecznego. Obyśmy go
wszyscy dostąpili, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któ­
remu chwała na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXVIII: Mt 25, 1-30
(PG 58, 711-718)

(25,1) Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien,


które wzięty swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. (25, 2) Pięć [z.
nich] było nierozsądnych, a pięć roztropnych. (25, 3) Nierozsądne [wzięły
lampy, ale] nie wzięły [z sobą] oliwy. (25, 4) Roztropne zaś razem
z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. (25, 5A) Gdy się pan
młody opóźniał, [zmorzone snem wszystkie zasnęły].
1. Ta przypowieść podobna jest do poprzedniej o słudze wiernym
i o złym, który roztrwonił pańskie mienie (por. Mt 24, 45-51). W sumie
są cztery [przypowieści]1 zachęcające nas na różne sposoby do tej samej
rzeczy. Mam na myśli dawanie jałmużny i wspieranie bliźniego, w czym
możemy, bo w inny sposób nie można zostać zbawionym. W poprzedniej
mówi bardziej ogólnie o wszelkich dobrodziejstwach, jakie należy świad­
czyć bliźniemu. W przypowieści zaś o pannach mówi szczegółowo o da­
waniu jałmużny, i to bardziej dobitnie niż w poprzedniej przypowieści,
w której karze człowieka bijącego, upijającego się, marnotrawiącego
i niszczącego pańskie mienie. W tej natomiast [karze] również tego, który
nie wspiera bliźniego i nie udziela hojnie ze swego mienia potrzebującym.
Miały oliwę, ale nie pod dostatkiem; dlatego zostały ukarane.
Dlaczego przedstawia nam to podobieństwo pod postacią panien,
zamiast wprowadzić pierwszą lepszą osobę? Mówił o dziewictwie z wielką
pochwałą. „Są bezżenni, powiada, którzy dla królestwa niebieskiego sami
zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19, 12). Wiedział,
że wielu ludzi wysoko je ceni. Rzecz ta jest trudna ze swej natury, czego
dowodzi również to, że w Starym Testamencie nawet dawni święci
mężowie jej nie praktykowali, a w Nowym nie jest nakazana prawem. Nie

1 Pierwsza «O słudze wiernym i niewiernym» - por. Mt 24, 45-51; druga «O pannach


roztropnych i nieroztropnych» - por. Mt 25, 1-30; trzecia «O talentach» - por. Mt 25, 14-
30; czwarta «O sądzie ostatecznym» - por. Mt 25, 31-46.
Horn. LXXVIU: Mt 25, 1-30 417

nakazał jej, lecz pozostawił ją woli słuchaczy. Dlatego również Paweł


mówi: „Nie mam też nakazu Pańskiego co do dziewic” (1 Kor 7, 25).
Chwalę tego, który tak czyni, ale nie zmuszam tego, który nie chce i nie
stanowię tego prawem. Skoro więc /dziewictwo/ było rzceczą wielką
i u wielu miało wielkie znaczenie, to aby nikt, kto je wypełnia, nie
opuszczał się, jakby wypełnił już wszystko i nie zaniedbywał innych cnót,
podaje tę przypowieść, zdolną przekonać, że dziewictwo, choćby posiadało
wszelkie inne cnoty, a było pozbawione dobrych uczynków jałmużny,
będzie wyrzucone na równi z ludźmi nierządnymi. Stawia bowiem na
równi z nimi człowieka nieludzkiego i niemiłosiernego. I bardzo słusznie.
Tamci ulegli pożądliwości ciała, one natomiast żądzy pieniędzy. Pożądli­
wość cielesna i chciwość pieniędzy nie są sobie równe: pożądliwość
cielesna jest o wiele silniejsza i bardziej gwałtowna. Zatem im słabszy
przeciwnik, tym mniej zasługują na przebaczenie te, które zostały
zwyciężone. Nazywa je więc głupimi również dlatego, że zniósłszy
większy wysiłek, straciły wszystko z powodu mniejszego. Lampami zaś
nazywa sam dar panieństwa, czystość świętości, a olejem - życzliwość,
jałmużnę, wspieranie potrzebujących.
(25, 5A) Gdy się oblubieniec opóźniał, (25, 5B.) zmorzone snem
wszystkie zasnęły. Tu z kolei pokazuje, że upłynie niemały czas, aby
odwieść uczniów od oczekiwania, że Jego królestwo przyjdzie zaraz. Tego
bowiem się spodziewali; dlatego stale odwodzi ich od tej nadziei. Poza
tym pokazuje też to, że śmierć jest snem. Zasnęły, mówi.
(25, 6A) Lecz o północy rozległo się wołanie. Albo pozostaje przy
przypowieści, albo wskazuje, że zmartwychwstanie nastąpi w nocy. O wo­
łaniu mówi też Paweł: „Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos
archanioła, i na dźwięk trąby” (1 Tes 4, 16). Co oznaczają trąby? Czego
chce wołanie? (25, 6B.) Pan młody idzie, [wyjdźcie mu na spotkanie].
(por. 25, 7) Gdy więc opatrzyły swe lampy, (25, 8) nierozsądne rzekły do
roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, [bo nasze lampy gasną]». Znów
nazywa je nierozsądnymi (por. 25, 2), pokazując, że nie ma nic głupszego
niż ci, którzy tutaj zbijają pieniądze, a chodzą nadzy tam, gdzie najbardziej
potrzeba nam dobroci, gdzie [trzeba] wiele oleju. A głupie są nie tylko
dlatego, lecz nawet spodziewały się tam dostać i prosiły nie w swoim
czasie; choć nie ma nic bardziej ludzkiego niż tamte panny, które właśnie
dlatego się wyróżniały. I nawet wszystkiego nie żądały. Użyczcie, powiada,
nam swej oliwy. Wskazują też na konieczną potrzebę, mówiąc: Bo nasze
lampy gasną. Ale i tak nie dostały. Nawet życzliwość tych, które zostały
poproszone, ani łatwość spełnienia, ani konieczna potrzeba nie spowodo­
wały tego, żeby mogły otrzymać.
418 J an C hryzostom

Czego się na tej podstawie uczymy? Że tam, jeśli potępią nas własne
uczynki, nikt nie będzie mógł wstawić się za nami. Nie dlatego, żeby nie
chciał, lecz po prostu nie może. One bowiem uciekają się do tego, co jest
niemożliwe. Miał to na myśli również błogosławiony Abraham, mówiąc:
„Między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał,
stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać” (Łk 16,
26). (25, 9) [Odpowiedziały roztropne: «Mogłoby i nam, i wam nie wy-
starczyć]. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie [sobie]». Kimże są owi
sprzedający? To ubodzy. A gdzież oni są? Tu. Wtedy należało szukać,
a nie [dopiero] w owym czasie.
2. Widzisz, jak wielką mamy korzyść z ubogich? Gdybyś ich usunął,
odebrałbyś nam wielką nadzieję zbawienia. Dlatego trzeba tutaj zbierać
olej, aby tam się nam przydał, gdy czas nas powoła. Wtedy już nie będzie
czasu zbierania, lecz jest on teraz. Nie marnuj więc nadaremnie twego
mienia na zbytek i próżność. Tam bowiem będziesz potrzebował wiele
oleju.
Tamte usłyszawszy to, odeszły, ale nic nie wskórały. A mówi tak czy
to podążając za przypowieścią i kończąc ją, czy też, by pokazać przez to,
że choćbyśmy byli dobroczynni po śmierci, nie przyda się nam to wcale
do uniknięcia kary. Więc również im nie przydała się do niczego ich
gorliwość, gdyż nie tu, ale tam udały się do sprzedających; ani też
bogaczowi, gdy stał się tak dobroczynny, że troszczył się nawet o swych
krewnych (por. Łk 16, 19-31). Ten bowiem, który nie zwracał uwagi na
leżącego pod drzwiami, stara się uratować od piekła i niebezpieczeństw
tych, których nigdy nie widział, i prosi, aby do nich posłano kogoś, kto by
im to oznajmił. Mimo to nie miał z tego żadnej korzyści, podobnie jak
/głupie panny/, (por. 25, 10) Usłyszawszy to odeszły, i wtedy przyszedł
pan młody; te, które były gotowe, weszły z nim, pozostałe zostały wyklu­
czone. Po tylu trudach, po tylu znojach, po tak straszliwej walce, po
zwycięstwach, które odniosły nad wzburzoną naturą, po zgaśnięciu lamp
odeszły ze wstydem, ze spuszczoną głową. Gdzie więc pożytek z ich
dziewictwa, skoro nie widziały oblubieńca, (por. 25, 11) ani nic nie
wskórały pukaniem, (por. 25, 12A) lecz usłyszały te straszliwe słowa:
(por. 25, 12B.) Odejdźcie, nie znam was. Jeśli On sam tak powie, pozo­
stanie już tylko piekło i straszliwa kara. A nawet te słowa są cięższe niż
piekło. Skierował je również do czyniących nieprawość (por. Mt 7, 23).
(25, 13) Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. Widzisz, że
zawsze to dodaje pokazując, że nieświadomość [czasu] naszego stąd
odejścia jest pożyteczna? Gdzież są teraz opieszali przez całe życie, którzy
mówią, gdy ich upominamy: «Kiedy będę umierał, zostawię ubogim»?
Horn. LXXVIII: Mt 25, 1-30 419

Niech słuchają tych słów i niech się poprawią. Wielu bowiem nie uczyniło
tego nawet wtedy, gdyż zostali nagle porwani z tego świata i nawet swoim
nie mogli przekazać swej woli.
Ta przypowieść została opowiedziana w odniesieniu do dawania jał­
mużny pieniędzmi; następna natomiast przeciwko tym, którzy nie chcą
pomóc swym bliźnim ani pieniędzmi, ani słowem, ani opieką, ani jakąkol­
wiek bądź inną przysługą, lecz ukrywają to wszystko. A dlaczegóż to ta
przypowieść mówi o królu, a tamta o oblubieńcu? Abyś zrozumiał, jak
łaskawy jest Chrystus dla panien, które pozbawiły się swego mienia; bo
to również oznacza dziewictwo. Dlatego również Paweł tak określa tę
rzecz: {„Kobieta niezamężna... troszczy się o sprawy Pana” (1 Kor 7, 34).
„by godnie i z upodobaniem trwać przy Panu” (1 Kor 7, 35). To radzimy,
powiada (por. 1 Kor 7, 25)}2.
[(25, 14) Podobnie też jest jak z pewnym człowiekiem, który mając się
udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. (25,
15) Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu
według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów,
poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. (25, 16) Tak samo i ten,
który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. (25, 18) Ten zaś, który
otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.
(25, 19) Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął się z nimi
rozliczać].
Chociaż u Łukasza (por. Łk 19, 12n) inaczej opowiedziano przypowieść
0 talentach, to odpowiem na to, że ta jest inna, a tamta inna. W /Łukaszo-
wej/ były różne przychody z jednego kapitału; z jednej grzywny jeden dał
pięć, drugi dziesięć, dlatego otrzymali niejednakowe dary. Tu zaś
przeciwnie, dlatego też nagroda jest taka sama. Ten, który otrzymał dwa
talenty, dał drugie dwa, podobnie uczynił ten, który otrzymał pięć. Tam
natomiast, ponieważ jeden dał mniejszy, a drugi większy dochód z tego
samego kapitału, słusznie w nagrodach mają nierówny udział.
Zauważ też, że nigdy nie żąda zwrotu od razu. Oddał winnicę ogrod­
nikom i odszedł (por. Mt 21, 33-44); i tu także powierzył swą majętność
1odjechał, abyś poznał jego cierpliwość. Mnie zaś wydaje się, że mówi tu
niejasno o zmartwychwstaniu. Tu nie tylko ogrodnicy z winnicy, lecz
wszyscy są robotnikami. Przemawia nie tylko do książąt czy Żydów, ale
do wszystkich. A ci, przynosząc, szczerze przyznają, co jest ich, a co pana.
(25, 20A) Jeden mówi: (25, 20B.) Panie, przekazałeś mi pięć talentów,

2 J. Krystyniacki przytacza tu nieco inne słowa (t. III s. 211).


420 J an C hryzostom

[oto drugie pięć talentów zyskałem». (25, 21) Rzekł mu pan: «Dobrze,
sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię
postawię: wejdź do radości twego pana!»], (por. 25, 22) Drugi zaś mówi
dwa. W ten sposób pokazują, że on dał im możliwość zarobku, że są mu
bardzo wdzięczni i że wszystko jemu przypisują.
(por. 25, 23A) Cóż na to pan? Rzecze: (25, 23B) Dobrze, sługo dobry
(dobrego bowiem charakteryzuje to, że dba o to, co jest bliźniego3)
(25, 23C.) i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię
postawię; wejdź do radości twego pana. Tymi słowami określa pełną
szczęśliwość, (por. 25, 24A) Lecz tamten inaczej. A jak? (25,24B.) Panie,
wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym: chcesz żąć tam, gdzie nie
posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. (25, 25) Bojąc się więc,
poszedłem i ukryłem twój talent [w ziemi]. Oto masz swoją własność, (por.
25, 26A) Cóż na to pan? (25, 26B.) [Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że
chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdz.iem nie roz.sypał].
(25, 27A) Powinieneś był oddać moje pieniądze bankierom, to znaczy:
«Powinieneś powiedzieć, zachęcić, poradzić». «Ale oni - [odpowiesz] -
nie słuchają?» «To ciebie nic nie obchodzi». Czyż może być coś bardziej
łaskawego niż to?
3. Ludzie bowiem nie tak czynią, lecz odpowiedzialnym za odebranie
czynią tego, który wypożyczył na procent. On natomiast inaczej. Powinie­
neś, powiada, był umieścić, a mnie zostawić odebranie, (25, 27B.) a ja po
powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność, zyskiem nazywając
okazanie w czynach pożytku z słuchania. Ty powinieneś był uczynić to,
co łatwiejsze, a mnie zostawić to, co trudniejsze. Skoro więc tego nie
uczynił, powiada [pan]: (25, 28) Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie
temu, który ma dziesięć talentów. (25, 29) Każdemu bowiem, kto ma,
będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą
nawet to, co ma. Co to znaczy? Kto posiada dar wymowy i nauczania ku
pożytkowi innych, a nie używa go, ten straci również ten dar; kto zaś
okazuje gorliwość, zjedna sobie większą łaskę, tak jak tamten utracił nawet
to, co otrzymał. Jednakże kara opieszałego nie kończy się na tym, lecz
następuje również straszna kara, a przy karze wyrok pełen potępienia.
(25, 30) A sługę nieużytecznego, powiada, wyrzućcie na zewnątrz, w ciem­
ności; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Widzisz, że najcięższą karę
ponosi nie tylko ten, kto zdziera, oszukuje i czyni źle, lecz także ten, kto
nie robi nic dobrego?

3 Zob. powyżej MtHom 77, 6.


Horn. LXXVIII: Mt 25, 1-30 421

Słuchajmy zatem tych słów. Póki czas po temu, starajmy się o nasze
zbawienie, bierzmy oliwę do naszych lamp, dajmy talent na procent4. Bo
jeśli będziemy się ociągać i trwać tutaj w bezczynności, wtedy tam,
choćbyśmy nie wiem jak płakali, nikt nie ulituje się nad nami. Ten, który
nie miał szaty godowej sam siebie potępił i nic nie osiągnął (por. Mt 22,
1-14). Ten, któremu powierzono jeden talent, zwrócił go, a i tak został
potępiony. Także panny prosiły, przystąpiły i płakały, a wszystko nada­
remnie i na próżno5.
Wiedząc o tym, ofiarujmy pieniądze, pomoc, opiekę i wszystko na
pożytek bliźniego. Talentem są tutaj możliwości każdego: czy co do
pieniędzy, opieki, nauczania, czy jakiejkolwiek innej podobnej rzeczy.
Niech nikt nie mówi: «Mam jeden talent i nic nie mogę zrobić» (por. 25,
15. 18). Nawet z jednym talentem możesz czynić dobrze. Nie jesteś uboż­
szy niż owa wdowa (por. Łk 21, 1-4), nie jesteś bardziej prosty niż Jan
i Piotr, którzy również byli z ludu i nie byli uczeni, a jednak dostąpili
nieba, ponieważ okazali gorliwość i czynili wszystko dla dobra powszech­
nego. Nic bowiem nie jest tak miłe Bogu, jak życie dla pożytku ogółu.
Dlatego dał nam Bóg mowę, ręce, nogi, silne ciało, serce, rozum, abyśmy
używali wszystkich tych darów dla naszego zbawienia i dla pożytku
bliźnich. Mowa bowiem służy nam nie tylko do śpiewania hymnów i skła­
dania dziękczynienia, lecz jest również przydatna do nauczania i upomi­
nania. Jeśli używamy jej do tego, naśladujemy Pana, a jeśli do rzeczy
przeciwnych - wtedy diabła. Wszak nawet Piotr wtedy, gdy wyznał Chry­
stusa, został pobłogosławiony, ponieważ powiedział to, co Bóg mu objawił
(por. Mt 16, 16-19); natomiast gdy zżymał się przed krzyżem i odpierał tę
myśl, wtedy został surowo skarcony, że myślał tak jak szatan (Mt 16, 22-
23). Jeśli został tak surowo skarcony wtedy, gdy jego słowa pochodziły
z nieświadomości, to czyż otrzymamy jakieś przebaczenie, jeśli dobro­
wolnie popełniamy wiele grzechów?
Mówmy więc takie rzeczy, by wynikało z nich, że są to słowa
Chrystusa. Nie tylko wtedy mówię słowa Chrystusa, gdy powiem: „Wstań
i chodź” (Mt 9, 5), czy gdy powiem: „Tabito, wstań” (Dz 9, 40), lecz
o wiele bardziej wtedy, kiedy będę błogosławić złorzeczącemu, gdy po
zniewadze będę się modlić za tego, który znieważył.
Powiedziałem, że nasz język jest ręką, która obejmuje nogi Boga. Teraz
powiem o wiele więcej: że nasz język jest językiem naśladującym

4 Oliwa - aluzja do omawianej przypowieści o pannach (Mt 25, 1-13); talent - aluzja
do omawianej tu przypowieści o talentach (Mt 25, 14-30).
5 Greckie eiicf| Kat pócxr|v - zob. powyżej MtHom 77, 3 przypis 8.
422 J an C hryzostom

Chrystusa, gdy przejawia przystojną powściągliwość, gdy mówimy to,


czego chce Chrystus. A czym jest to, co każe nam On mówić? Słowa
pełne przyzwoitości i łagodności, tak jak On przemawiał, mówiąc do tych,
którzy Go znieważali: „Ja nie jestem opętany” (J 8, 49); i dalej: „Jeśli źle
powiedziałem, udowodnij, co było złego” (J 18, 23); [do ucznia, który Go
zdradził: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” (Mt 26, 50)]6 Jeśli także ty
będziesz tak przemawiać, jeśli będziesz mówić ku poprawie twych bliź­
nich, wtedy masz język podobny do tego. To mówi sam Bóg: „Jeśli bę­
dziesz wykonywać to, co szlachetne, bez jakiejkolwiek podłości, będziesz
jakby moimi ustami” (Jr 15, 19).
Jeśli język twój będzie językiem Chrystusa, to i usta twe staną się
ustami Ojca, i będziesz świątynią Ducha Świętego (por. 1 Kor 6, 19); jakiż
zaszczyt będzie równy temu? Choćbyś miał usta ze złota, czy drogich
kamieni, to nie jaśniałyby one tak jak teraz, gdy świecą ozdobą przyzwoi­
tości. Cóż milszego nad usta, które nie umieją znieważać, lecz starają się
błogosławić? A jeśli nie możesz błogosławić temu, który cię przeklina, to
milcz i tak na razie czyń. A gdy będziesz tak postępował i starał się, jak
należy, wtedy dojdziesz również do tego i będziesz miał usta, o jakich
mówiliśmy.

(Eucharystia, czyli Ciało Pańskie. Naśladowanie skromności Chrystusa)


4. Nie myśl, że to śmiałe powiedzenie. Pan jest bowiem dobry i jest to
dar Jego dobroci. Śmiałością jest bowiem mieć usta podobne diabłu, mieć
język podobny do języka ducha nieczystego, gdy się uczestniczy w takich
tajemnicach i nawet spożywa Ciało Pańskie. Zatem, zważając na to,
naśladuj Go według swych sił. Gdy staniesz się taki, wtedy diabeł nie
będzie już więcej mógł na ciebie spojrzeć. Zna on bowiem królewskie
znamię, zna broń Chrystusa, przy pomocy której został zwalczony. A cóż
to jest za broń? Skromność i łagodność. Kiedy na górze odparł i udaremnił
jego atak, złowił go słowami, niby siecią; pojmał skromnością, łagodnością
zmusił do ucieczki (por. Mt 4, 8-11). Czyń tak również i ty: gdy zoba­
czysz atakującego cię człowieka, który stał się diabłem, to i ty zwyciężaj
go w ten sposób. Mów więc tak jak On, a staniesz się w tym Jemu podob­
ny, o ile tak można, będąc człowiekiem.
Dlatego ten, kto tak przemawia, jest większy niż ten, który prorokuje.
Bo /prorokowanie/ w całości jest dziełem łaski, to zaś jest owocem twego
trudu i znoju. Naucz swą duszę, by ukształtowała usta twoje na podobień­

6 Zdanie w nawiasie kwadratowym wydawca traktuje jako dodane.


Hom. LXXVIII: Mt 25, 1-30 423

stwo ust Chrystusa. Ona zna tę sztukę, jeśli zechce, jeśli nie będzie
gnuśna, może uczynić coś podobnego. «A jak, powiesz, robi się takie usta?
Jakimi farbami? Z jakiego materiału?» Z żadnych farb i z żadnego
materiału, tylko cnotą, skromnością i pokorą.
Przyjrzyjmy się, w jaki sposób usta stają się szatańskie, abyśmy nigdy
nie uczynili naszych takimi. Jak więc się stają? Poprzez przekleństwa,
złorzeczenia, zawiść, krzywoprzysięstwa. Gdy ktoś mówi jego słowami,
ten zachowuje jego język. Czyż więc otrzymamy jakieś przebaczenie,
a raczej jak wielką karę będziemy znosić, jeśli nie będziemy zważać na to,
że język, z którego pomocą zostaliśmy uznani za godnych dotykania Ciała
Pańskiego, wygłasza szatańskie słowa?
Nie pozwalajmy na to, ale dołóżmy wszelkich starań, by go nauczyć,
aby naśladował swego Pana. Jeśli go tego nauczymy, wtedy on postawi
nas z wielką ufnością przed sądem Chrystusa (por. 2 Kor 5, 10). Kto nie
będzie umiał tak mówić, tego sędzia nawet nie zechce słuchać. Bo jak
Rzymianin, jeśli jest sędzią, nie będzie rozumiał obrony tego, który nie
umie przemawiać po łacinie, tak samo i Chrystus nie będzie cię rozumiał,
ani nawet zwracał na ciebie uwagi, jeśli nie będziesz przemawiać według
Jego sposobu.
Uczmy się zatem tak mówić, jak ma zwyczaj słuchać nasz Król;
starajmy się naśladować ów język. Jeśli ogarnie cię smutek, zważ na to,
aby jego gwałtowność nie pomieszała twoich ust, ale abyś przemawiał jak
Chrystus. On przecież ubolewał nad Łazarzem (por. J 11, 33-38) i Juda­
szem (por. Mt 26, 24). Jeśli popadniesz w trwogę, to znów staraj się
mówić tak jak On. Albowiem On także, według zrządzenia Bożego, odczu­
wał trwogę ze względu na ciebie. Mów też i ty: „Wszakże nie jak Ją chcę,
ale jak Ty” (Mt 26, 39).
Jeżeli będziesz płakał, płacz z umiarem. Jeśli wpadniesz w smutek,
w pułapkę, to znoś to jak Chrystus. Bo i na Niego zastawiano pułapki,
i On się smucił, mówiąc: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci” (Mt 26,
38). Dał ci przykład każdej z tych rzeczy, abyś się trzymał tych samych
granic i nie przekraczał danych ci przepisów. W ten sposób będziesz
zdolny mieć usta podobne do Jego ust; w ten sposób, przebywając na
ziemi, przedstawisz nam język podobny do języka Tego, który siedzi na
wysokości, zachowując umiar w smutku, w gniewie, w boleści i w walce.
Iluż z was pragnęłoby ujrzeć Jego postać? Otóż można nie tylko Go
widzieć, lecz także stać się podobnym do Niego, jeśli będziemy się o to
starać. Nie odkładajmy tego. Usta proroków nie są Mu tak miłe, jak -
ludzi skromnych i łagodnych. „Wielu powie Mi [w owym dniu]: «[Panie,
Panie], czy nie prorokowaliśmy mocą twego imienia?» Wtedy oświadczę
424 J an C hryzostom

im: «Nie znam was»” (por. Mt 7, 22-23). Usta zaś Mojżesza, ponieważ był
bardzo łagodny i skromny, tak miłował, że przemawiał, jak powiada,
„Twarzą w twarz” (Wj 33, 11 A) „usta w usta” (Lb 12, 8) „jak przyjaciel
ze swym przyjacielem” (Wj 33, 1IB). „Mojżesz, powiada, był człowiekiem
bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, jacy żyli na
ziemi” (Lb 12, 3).
Teraz nie rozkazujesz czartom, ale wtedy będziesz rozkazywał ogniowi
piekielnemu, jeśli usta twoje będą podobne do ust Chrystusowych. Bę­
dziesz rozkazywał otchłani piekielnej i powiesz: „Milcz, ucisz się” (Mk 4,
39); z wielką ufnością wstąpisz do nieba i będziesz się cieszyć królestwem
[niebieskim]; obyśmy go wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana nasze­
go Jezusa Chrystusa, któremu z Ojcem i Duchem Świętym chwała, moc
i cześć, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXIX: Mt 25, 31 - 26, 5
(PG 58, 717-724)

(25, 31) Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w chwale swojego Ojca i wszys­
cy święci aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na tronie swojej chwały, (por.
25, 32-46) I oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od
kozłów. Jednych przyjmie, bo nakarmili głodnego, przyodziali nagiego,
odwiedzili chorego i więźnia; i da im królestwo niebieskie. Drugich
natomiast oskarży o przeciwne występki i pośle w ogień wieczny, przygo­
towany diabłu i jego aniołom.
1. Słuchajmy teraz z uwagą i zupełnie skruszonym sercem tego naj­
piękniejszego fragmentu, który stale mamy w pamięci, a którym kończy
się ta mowa. I słusznie. Wielka jest Jego troska o jałmużnę i dobroczyn­
ność. Dlatego również poprzednio na różne sposoby za nią przemawiał1,
a tu znowu, jaśniej i dobitniej, przedstawiając nie dwie, trzy, czy pięć
osób, lecz cały świat. Chociaż poprzedni obraz, gdzie mowa o dwóch oso­
bach, przedstawia nie dwie osoby, lecz dwie części: posłusznych i niepo­
słusznych. Tu przemawia groźniej i wyraźniej. Dlatego nie mówi już: „Po­
dobne będzie królestwo niebieskie...” (por. Mt 25, 1), lecz jawnie wskazuje
na siebie, mówiąc: (25, 31) Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale.
Teraz bowiem przyszedł bez oznak swej chwały (¿v ócTiptęc), gdy się Go
znieważa i urąga się Mu, lecz wtedy usiądzie na tronie pełnym chwały.
Ciągle wspomina swą chwałę12. Krzyż - rzecz uchodząca za haniebną
- był już bliski, dlatego podnosi słuchacza [na duchu], stawia mu przed
oczyma trybunał, a dookoła cały świat. Nie tylko w ten sposób czyni
swoją wypowiedź groźną, lecz również przez przepowiednię, że niebo się
opróżni. Wszyscy bowiem aniołowie, jak powiada, będą z Nim, I to
właśnie oni sami dadzą świadectwo, co czynili wysłani przez Pana dla
ludzkiego zbawienia.

1 Por. Mt 24, 42 - 25, 30 oraz zob. powyżej MtHom 78, 1.


2 Por. Mt 16, 27; 19, 28; 24, 30; 25, 31 (2x).
426 J an C hryzostom

Wtedy wszystko uczyni strasznym ów dzień. (25, 32A) 1 zgromadzą się


przed Nim, mówi, wszystkie narody, to znaczy cały rodzaj ludzki. (25,
32B.) On oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od
kozłów. Teraz nie są podzieleni, ale pomieszani razem. Wtedy natomiast
nastąpi jak najdokładniejsze rozdzielenie. Na razie oddziela ich pod
względem miejsca i czyni widocznymi, potem określa charakter każdego
poprzez nazwę, jednych zwąc kozłami, a drugich owcami, aby pokazać
bezużyteczność tych pierwszych. Z kozłów bowiem nie ma żadnego pożyt­
ku, wielki zaś jest pożytek z tych drugich. Owce przynoszą wielki zysk:
z wełny, mleka, jagniąt; wszystkiego tego kozioł nie daje. Lecz zwierzęta
są pożyteczne czy niepożyteczne z natury; oni natomiast z własnej woli.
Dlatego jedni otrzymują karę, a drudzy koronę.

(Uczynki miłosierdzia są potrzebne, są łatwe i nas obowiązują)


A karze ich nie wcześniej, niż rozprawi się z nimi w sądzie. Dlatego
postawiwszy ich przed sobą, wylicza ich winy. Oni skromnie odpowiadają,
lecz im to już nic nie pomoże; i bardzo słusznie, ponieważ zaniedbali tak
bardzo potrzebną rzecz. Przecież i prorocy zawsze tak mówili: „Miłości
pragnę, nie krwawej ofiary” (Mt 9, 13; 12, 7 = Oz 6, 6). Prawodawca na­
kłaniał do tego zarówno słowem, jak i czynem; wskazywała to sama
natura.
Zauważ, że nie spełniali oni nie jednego czy dwóch, lecz żadnych
uczynków miłosiernych. Nie tylko nie nakarmili głodnego, nie przyodziali
nagiego, ale też nie odwiedzili chorego, co jest o wiele łatwiejsze. Zauważ,
jak łatwych rzeczy żąda. Nie powiedział: «Byłem w więzieniu, a uwolniliś­
cie Mnie, byłem chory, a uzdrowiliście Mnie», lecz: (25, 36) Odwiedziliś­
cie Mnie..., przyszliście do Mnie. Także względem łaknących nie dał
ciężkiego przykazania. Nie żądał zastawionego stołu, ale koniecznego
pożywienia, a żądał tego pod postacią proszącego. Tak więc wszystkie
okoliczności mogą ściągnąć na nich karę: łatwość spełnienia prośby -
chodziło o chleb; wzruszająca postać proszącego - był on żebrakiem;
pokrewieństwo natury - był wszak człowiekiem; wielkość obietnicy -
obiecywał bowiem królestwo; straszliwość kary - groził piekłem; godność
odbierającego - poprzez ubogich otrzymuje Bóg; wielkość zaszczytu - tak
się raczył uniżyć; słuszność daru - wziął ze swego. Ale chciwość Jego
niewolników zupełnie na to wszystko oślepła, i to pomimo że zagrożono
tak wielką karą.
Już wcześniej powiedział, że ci, którzy takich nie przyjmują, będą
ponosić cięższe kary niż mieszkańcy Sodomy (por. Mt 10, 15; 11,23-24).
Tu zaś mówi: (25, 45B.) Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych
Horn. LXX1X: Mt 25, 31 - 26, 5 427

najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. Co mówisz? Oni są twymi


braćmi, dlaczego nazywasz ich najmniejszymi? «Właśnie dlatego są
[Moimi] braćmi: bo są biednymi i wzgardzonymi żebrakami». Przede
wszystkim takich wzywa do braterstwa: wzgardzonych, nieznanych. Mówi
nie tylko o pustelnikach i o tych, którzy zamieszkują góry, ale o każdym
wierzącym. Choćby to był człowiek świecki, ale łaknący, spragniony, nagi,
gość - żąda, by doznał wszelkiej opieki. Bratem czyni go bowiem chrzest
i wspólne uczestnictwo w świętych tajemnicach.
2. Ponadto, abyś również na podstawie czegoś innego zrozumiał spra­
wiedliwość wyroku, najpierw chwali tych, którzy czynili dobrze i mówi:
(25, 34B.) Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie
królestwo, przygotowane wam od założenia świata. (25, 35A) Bo byłem
głodny, a daliście Mi jeść, oraz wszystko pozostałe (por. 25, 35B-36). Aby
nie mówili: «Nie mieliśmy», potępia ich na podstawie czynów współsług,
tak jak panny według czynów panien (por. Mt 25, 1-13), sługę oddanego
pijaństwu i obżarstwu według przykładu sługi wiernego (por. Mt 24, 45-
51), jak tego, który zakopał talent na podstawie czynów tych, którzy
zyskali dwakroć tyle (por. Mt 25, 14-30), jak każdego grzesznika według
przykładu cnotliwych.
Porównanie to czasem opiera się na równych rzeczach, jak tutaj
i w przypowieści o pannach (por. Mt 25, 1-13); niekiedy zaś porównuje
z większymi, jak wtedy, gdy mówi: „Ludzie z Niniwy powstaną... i po­
tępią to plemię; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili;
a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. Królowa z Południa... potępi to plemię;
ponieważ ona... przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś
więcej niż Salomon” (Mt 12, 41-42). I znowu z równymi: „Dlatego oni
będą waszymi sędziami” (Mt 12, 27). I znów z większymi: „Czyż nie
wiecie, że będziemy sądzili także aniołów? O ileż przeto więcej sprawy
doczesne!” (1 Kor 6, 3).
Tu również z równymi: bogatych z bogatymi, ubogich z ubogimi. Ale
sprawiedliwość wydanego wyroku wykazuje nie tylko w ten sposób, że
współsłudzy pozostający w tych samych warunkach czynili dobrze, lecz
również przez to, że [oni] nie byli posłuszni nawet w tych przypadkach,
gdzie ubóstwo nie było żadną przeszkodą; na przykład: by napoić
spragnionego, przyjść do więźnia, odwiedzić chorego. Zatem chwaląc tych,
którzy czynili dobrze, okazuje, jak bardzo ich już od dawna miłował. (25,
34) Pójdźcie, powiada, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie
królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Ile dóbr, i to jak
wielkich, warta jest ta nazwa błogosławionych, i to błogosławionych Ojca?
Czym zasłużyli sobie na tak wielki zaszczyt? Jaka jest tego przyczyna?
428 J an C hryzostom

(25, 35) Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście


Mi pić, itd.
Jak wielki zaszczyt, wielkie szczęście zawiera się w tych słowach?
A nie powiedział: «Przyjmijcie», lecz: Weźcie w posiadanie, jako własne,
jako odziedziczone po ojcu, jako wasze, już dawno wam się należące. Bo
zanim przyszliście na świat, powiada, to było już dla was przygotowane
i urządzone, bo wiedziałem, że tacy będziecie. A za co otrzymują tak
wielką nagrodę? Za kąt, za odzież, za chleb, za zimną wodę, za odwiedzi­
ny, za przyjście do więzienia. Żąda bowiem pomocy wszędzie tam, gdzie
jej potrzeba; niekiedy nawet tam, gdzie jej nie potrzeba. Bo chory
i uwięziony, jak powiedziałem już wcześniej, nie potrzebują tylko tego,
lecz pierwszy - tego, by pozbyć się swej choroby, drugi - tego, by zostać
uwolnionym. Jednakże On, ponieważ jest łaskawy, żąda od nas jedynie
tego, co jest w naszej mocy; owszem, nawet pozostawiając nam mniej, niż
możemy, abyśmy dążyli do większego.
(por. 25, 41 A) Do tamtych zaś mówi: (25, 41B) Idźcie precz, ode Mnie,
przeklęci, nie dodał: przez Ojca, bo nie On ich przeklął, lecz własne czyny.
(25, 41C) W ogień wieczny, przygotowany nie wam, ale (25, 41D.) diabłu
i jego aniołom. Gdy mówił o królestwie: (25, 34) Pójdźcie, weźcie
w posiadanie królestwo, dodał: Przygotowane wam od założenia świata.
Nie tak natomiast o ogniu, lecz: Przygotowany diabłu. Ja przygotowałem
wam królestwo, ale ogień nie wam, lecz diabłu i jego aniołom. Ponieważ
sami się do niego wrzuciliście, przypiszcie to samym sobie. Przypisuje im
winę nie tylko tu, ale również dalej, jakby się usprawiedliwiał.
(25, 42A) Bo byłem głodny, powiada, a nie daliście Mi jeść. Choćby
nawet proszący był nieprzyjacielem, czyż jego nieszczęścia - głód, zimno,
więzienie, nagość, błąkanie się wszędzie pod gołym niebem, choroba - nie
poruszyłyby nawet niemiłosiernego? Może to nawet położyć kres
nieprzyjaźni. Ale wy nie uczyniliście tego nawet Temu, który jest waszym
przyjacielem, dobrodziejem i Panem. Litujemy się nawet nad psem, gdy
widzimy go zgłodniałego; ubolewamy też nad dzikim zwierzęciem, gdy je
ujrzymy trapione głodem; a nie wzruszysz się, widząc twego Pana? Czy
możesz to usprawiedliwić? Gdyby tylko to było, czy nie zasługiwałoby na
zapłatę? Nie mówię tu o tym, że usłyszysz taki głos wobec całego świata,
z ust Siedzącego na ojcowskim tronie, i wejdziesz do królestwa; czy sam
czyn nie jest wart nagrody? Tak zaś w obecności całego rodzaju ludzkiego,
w blasku owej niewypowiedzianej chwały ogłasza twe imię i koronuje cię,
wyznaje, że jesteś Jego obrońcą i żywicielem. Nie wstydzi się tego powie­
dzieć, aby przygotować ci świetniejszą koronę.
Horn. LXX1X: Mt 25, 31 - 26, 5 429

Dlatego tamci słusznie ponoszą karę, a ci dzięki łasce otrzymują koro­


nę. Choćby spełnili tysiące dobrych uczynków, to jednak hojność nagrody
wynika z łaski, skoro dostępuje się takiego wyróżnienia i takiego królestwa
za małe i tak mało znaczące uczynki.
(26, 1) Gdy Jezus dokończył [wszystkich] mów, rzekł do swoich
uczniów: (26, 2) Wiecie, że po dwóch dniach jest Pascha, i Syn Człowieczy
będzie wydany na ukrzyżowanie. Znów w odpowiedniej chwili mówi
o swojej męce, już po mowie o królestwie, o nagrodach w niebie, o nie­
śmiertelnych karze; tak jakby mówił: «Czemu lękacie się doczesnych
nieszczęść, skoro czekają was takie dobra?»
3. Zauważ, że w nowy sposób przedstawił to, co wszędzie poprzednio
wyrażał niejasno, a co ich najbardziej zasmucało.3 Nie powiedział: «Wie­
cie, że za dwa dni będę wydany», lecz co? Wiecie, że po dwóch dniach
jest Pascha, a dopiero potem dodał, że będzie wydany na ukrzyżowanie.
W ten sposób pokazał, że to, co się odbywa, jest tajemnicą, że jest
uroczystym świętem i ceremonią, która się spełnia dla zbawienia rodzaju
ludzkiego, i że On znosił wszystkie męki, wiedząc o tym wcześniej.
Dlatego teraz nie powiedział im nic o zmartwychwstaniu, ponieważ
wystarczało to dla ich pocieszenia. Po tylu mowach o tym zbyteczne było
powtarzać to znowu. Zresztą, jak powiedziałem, przypominając im dawne
dobrodziejstwa, jakie wyświadczyła Pascha w Egipcie (por. Wj 11 - 15),
pokazuje, że sama Jego męka jest uwolnieniem od wielkiego zła.
(26, 3) Wówczas to zebrali się arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi
ludu w pałacu najwyższego kapłana, imieniem Kajfasz, (26, 4) i odbyli
naradę, żeby Jezusa podstępnie pochwycić i zabić. (26, 5) Lecz mówili:
«Tylko nie w czasie święta, żeby wzburzenie nie powstało wśród ludu».
Czy widzisz nie dające się wyrazić skorumpowanie żydowskich działań?
Przystępując do nieprawnych czynów, udają się do najwyższego kapłana,
chcąc uzyskać swobodę działania tam, gdzie powinni znaleźć przeszkodę.
Ilu było arcykapłanów? Prawo wymagało, aby był jeden, lecz wtedy
było ich wielu. Gdyż Mojżesz, jak powiedziałem, przykazał, aby był jeden,
a po jego śmierci, aby był inny; na długość jego życia ograniczył czas
wygnania tych, którzy mimo woli popełnili zabójstwo (por. Lb 35, 15. 28.
32). Dlaczego więc było wówczas wielu arcykapłanów? Potem wybierano
ich na jeden rok. Pokazał to też ewangelista, gdy była mowa o Zacharia­
szu, który był „z oddziału Abiasza” (Łk 1, 5). Tu nazywa arcykapłanami
tych, którzy wcześniej pełnili ten urząd.

3 Aluzja do poprzednich zapowiedzi męki i zmartwychwstania - por. Mt 16, 21-23; 17,


22-23; 20, 17-19.
430 J an C hryzostom

Nad czym się naradzali? By Go tajemnie pojmać? Czy aby Go zabić?


Nad obydwiema rzeczami; bali się bowiem ludu (por. Mt 21,46). Mówili:
(26, 5) Nie w czasie święta. Diabeł nie chciał, by to nastąpiło w święto
Paschy, aby męka nie była jawna; oni zaś [nie chcieli], by powstało
wzburzenie. Zauważ więc, jak się boją: nie Bożych kar ani nie tego, że ich
zbrodnia powiększy się z powodu czasu jej popełnienia, lecz wszędzie
względów ludzkich. A jednak, choć kipiała w nich złość, znów zmienili
swe zdanie. Choć powiedzieli: Nie w czasie święta, to gdy znaleźli zdrajcę,
nie dbali o czas, lecz zabili Go w same święta. A dlaczego Go zabili,
dlaczego Go wtedy pojmali? Bo, jak powiedziałem, pałali złością, bo
spodziewali się, że wtedy Go znajdą, bo wszystko czynili jak ślepi. Choć
On wykorzystał ich złość do własnych celów, jednak oni nie są z tego
powodu bez winy, lecz zasługują na tysiąckrotne kary z powodu swej woli.
Kiedy trzeba było wszystkich, a nawet winnych, odkupić, wtedy oni zabili
niewinnego, który wyświadczył im tysiące dobrodziejstw i z ich powodu
nie dbał dotychczas o pogan. O dobroci [Boża] względem człowieka!
Znowu ratuje takich zbrodniarzy, tak przewrotnych ludzi, obarczonych
tysiącami grzechów; wysyła apostołów, mających ponieść za nich śmierć.
„W imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo” (2 Kor 5, 20).
Gdy mamy takie przykłady, nie mówię: «Ponieśmy śmierć za nieprzyja­
ciół», choć należałoby nawet to uczynić, lecz ponieważ jesteśmy za słabi,
mówię na razie: «Przynajmniej nie zazdrośćmy przyjaciołom, nie miejmy
w nienawiści naszych dobroczyńców». Na razie nie mówię: «Czyńmy
dobrze tym, którzy nas krzywdzą»; pragnę wprawdzie również tego, lecz
ponieważ jesteście zanadto zmysłowi (TtajcuTepoi), przynajmniej się nie
mścijcie. Czyż nasze życie jest widowiskiem scenicznym i sztuką
aktorską? Czemu występujecie wręcz przeciw rzeczywistości? Zarówno
wszystko inne, jak i to, co uczynił w czasie swej męki, a co mogło ich
przywieść do opamiętania, zostało opisane nie bez powodu, lecz dlatego,
abyś naśladował Jego dobroć, abyś postępował za Jego łaskawością.
Zarówno rzucił ich na ziemię (por. J 18, 6), jak i uzdrowił ucho sługi (por.
Mt 26, 51), i przemawiał łagodnie; wisząc zaś na krzyżu czynił wiele
cudów: zaćmiewając słońce, kruszył skały, wskrzeszał umarłych (por. Mt
27, 45. 51-52), niepokoił snami żonę sędziego (por. Mt 27, 19). W samym
sądzie okazał wszelką łagodność, która mogła przyciągnąć ich do Niego
nie mniej niż cuda; przepowiadał w sądzie wiele rzeczy, a na samym
krzyżu wołał głośno: „Ojcze, przebacz im grzech” (Łk 23, 34). A po
śmierci czegóż nie czynił dla ich zbawienia? A po zmartwychwstaniu czyż
nie powołał Żydów od razu? Czy nie dał odpuszczenia grzechów? Czyż
nie tchnął na nich tysiącem dobrodziejstw? Cóż dziwniejszego niż to? Ci,
Hom. LXXIX: Mt 25, 31 - 26, 5 431

którzy Go ukrzyżowali, którzy dyszeli krwią, stali się po ukrzyżowaniu


synami Bożymi.
Cóż może być równego takiej czułości? Słysząc to, zakryjmy swe obli­
cze, ponieważ tak daleko odeszliśmy od Tego, którego kazano nam naśla­
dować. Przyjrzyjmy się, jak wielka nas dzieli odległość, byśmy potępili
siebie przynajmniej za to, że walczymy z tymi, za których Chrystus oddał
swe życie, i że nie chcemy pojednać się z tymi, dla których Jezus nie
wahał się ponieść śmierć, by pojednali się z Bogiem. Czy to jest jakimś
wydatkiem, marnowaniem pieniędzy, jak zasłaniacie się wobec jałmużny?

CKonieczność przebaczania i zapominania uraz)


4. Zważ, ile przewiniłeś, a nie tylko nie będziesz się ociągać z odpusz­
czeniem winy twoim winowajcom, lecz nawet pospieszysz do tych, którzy
cię zasmucili4, by stało się to przyczyną otrzymania przebaczenia, abyś
znalazł pociechę we własnych nieszczęściach.
Synowie Greków, choć nie oczekiwali niczego wielkiego, często w ta­
kich sprawach okazywali panowanie nad sobą, a ty kryjesz się i ociągasz,
mając zwrócić się ku takim nadziejom? Tego, co czyni czas, ty nie chcesz
uczynić z powodu Bożego przykazania? Czy wolisz, aby twa namiętność
ostygła raczej bez nagrody, niż z nagrodą? Jeśli uczyni to czas, nie tylko
nic nie zyskasz, ale jeszcze ściągniesz na siebie wielką karę, ponieważ
prawo Boże nie skłoniło cię do tego, co zdziałał czas. A jeśli mówisz, że
oburzasz się przypominając sobie zniewagę, to pomyśl o tym, czy nie
doświadczyłeś czegoś dobrego od tego, który cię znieważył, i o tym, ile
ty wyrządziłeś złego innym. Złorzeczył ci, zawstydził cię? Pomyśl sobie,
że i ty złorzeczyłeś innym. Jakże więc dostąpisz przebaczenia, jeśli
odmawiasz go drugim? Nikomu nie złorzeczyłeś? Ale słuchałeś, gdy czy­
nili tak inni, i nie sprzeciwiłeś się temu. Także i to nie jest bez winy.
Czy chcesz się dowiedzieć, jak wielkim dobrem jest nie pamiętać uraz,
i że właśnie to jest miłe Bogu? Oto karci tych, którzy cieszą się, gdy ktoś
zostaje słusznie ukarany. Wprawdzie oni ponoszą sprawiedliwą karę, lecz
ty nie powinieneś się tym radować. Także prorok dodał to po wielu zarzu­
tach, gdy mówił: „Nic się nie martwią upadkiem domu Józefa” (Am 6, 6);
„Mieszkanka Saananu nie wyjdzie opłakiwać domownika swego” (Mi 1,
11). Chociaż karano Józefa, to znaczy jego pokolenia i ich sąsiadów,
według woli Bożej, to jednak [Bóg] chce, byśmy się razem z nimi smucili.
Skoro my, choć jesteśmy źli (por. Mt 7, 11), gdy karzemy sługę, a zoba­

4 Zob. też powyżej MtHom 60, 1.


432 Jan C hryzostom

czymy, że któryś ze współniewolników się śmieje, zapalamy się jeszcze


bardziej i przenosimy gniew na niego, to tym bardziej Bóg będzie karać
tych, którzy cieszą się z kary innych. A jeśli nie należy powstawać na
tych, których Bóg karze, lecz smucić się razem z nimi, to tym bardziej
należy tak czynić względem naszych winowajców. Jest to bowiem znakiem
miłości, a tę Bóg przedkłada ponad wszystko. Podobnie jak na królewskiej
purpurze cenne są kwiaty i barwy, które zdobią ten płaszcz, tak i tu cenne
są cnoty, które zawierają w sobie miłość. A nic tak nie zachowuje miłości,
jak zapomnienie uraz.
Czyż Bóg nie troszczył się też o drugą stronę? Czy nie posłał tego, kto
wyrządził krzywdę, do pokrzywdzonego? Czy nie od ołtarza wzywa go
właśnie do tamtego, i czy po pojednaniu nie woła go do ołtarza (por. Mt 5,
26)? Lecz ty nie czekaj, aż przyjdzie tamten, byś nie stracił wszystkiego.
Wtedy najbardziej przeznacza ci niewypowiedzianą nagrodę, gdy uprze­
dzisz tamtego. Jeśli pojednasz się na prośbę, przyjaźń nie jest skutkiem
przykazania Bożego, lecz gorliwości tamtego. Dlatego odchodzisz bez
korony, gdyż nagrodę otrzymuje tamten.
Co mówisz? Masz nieprzyjaciela i nie wstydzisz się? Czy nie wystarczy
nam diabeł, że czynimy sobie nieprzyjaciół jeszcze ze współbraci? Oby
tamten nie był diabłem, oby nie zechciał walczyć przeciw nam! Czyż nie
wiesz, jaka radość nastaje po pojednaniu? Cóż to znaczy, gdy taka
nieprzyjaźń pojawia się do czasu! Po ustaniu nieprzyjaźni będziesz mógł
należycie przekonać się o tym, że przyjemniej jest miłować swego
winowajcę, aniżeli go nienawidzić.

{Jut Stary Testament był przeciwny pamiętaniu uraz.


Człowiekowi dobremu nie może się stać nic złego)
5. Czemu naśladujemy szalonych, którzy kaleczą się wzajemnie
i powstają przeciw własnemu ciału? Posłuchaj, jaka troska była o to
w Starym Testamencie: „Drogi mściwych zmierzają do śmierci” (Prz 12,
28 LXX); {„Człowiek żywi złość przeciwe drugiemu, a u Boga szuka
uzdrowienia” (Syr 28, 3)}. Przecież zezwolił na oko za oko, ząb za ząb
(por. Wj 21, 24), czemu więc ma to za złe? Zezwolił na to, lecz nie w tym
celu, byśmy to sobie wzajemnie czynili, lecz abyśmy się na to nie odważa­
li z obawy przed odwetem. Zresztą tamto wynika z chwilowego uniesienia,
natomiast pamiętanie uraz świadczy o duszy, która knuje niegodziwość.
Cierpiałeś coś złego? W każdym razie nie tyle, ile sam sobie zadajesz
[cierpienia], pamiętając urazy. Zresztą nie jest możliwe, by dobry człowiek
ucierpiał coś złego. Przypuśćmy, że jest człowiek, który ma żonę i dzieci,
lecz że ten człowiek nad sobą panuje. Niech ma wiele sposobności do
HOMILIA LXXX: Mt 26, 6-16
(PG 58, 723-730)

(26, 6) Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego,


(26, 7) podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego
olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole.
1. Wydaje się, że jest to jedna i ta sama kobieta u wszystkich
ewangelistów, ale tak nie jest. Wydaje mi się, że trzech ewangelistów
mówi o jednej i tej samej (por. Mk 14, 3-9), ale nie Jan (por. J 12, 1-8),
który mówi o jakiejś innej kobiecie, godnej podziwu, o siostrze Łazarza.
Ewangelista wspomina o trądzie Szymona nie bez powodu, lecz dlate­
go, by pokazać, dlaczego kobieta odważnie podeszła. Trąd był chorobą
nieczystą i obrzydliwą, a ona wiedziała, że Jezus go uzdrowił (nie chciałby
bowiem przebywać w domu trędowatego) i uwolnił od trądu; nabrała za­
tem ufności, że również nieczystość jej duszy zmyje z łatwością. Nazwę
miasta Betania również wymienia nie bez przyczyny, lecz po to, abyś się
dowiedział, że dobrowolnie idzie na mękę. Chociaż wcześniej, gdy ich
zazdrość osiągnęła szczyt, uszedł przed nimi, to teraz zbliża się do nich na
jakieś piętnaście stadiów; w ten sposób również Jego poprzednie ustąpienie
było dziełem zrządzenia Bożego (olKOVopla).
Kobieta, ujrzawszy Go i nabrawszy odwagi, podeszła. Skoro kobieta
cierpiąca na krwotok podeszła z bojaźnią i drżeniem (por. Mt 9, 20),
chociaż nie poczuwała się do żadnej podobnej winy, ponieważ jej nieczy­
stość wynikała, jak się zdaje, z natury, to o wiele bardziej prawdopodobne
jest, że ta ociągała się i ukrywała z powodu swego złego sumienia. Dla­
tego podchodzi dopiero po wielu kobietach, po Samarytance (por. J 4, 1-
42), po kobiecie kananejskiej (por. Mt 15, 21-28), po tej, która cierpiała
na krwotok (por. Mt 9, 20), i po wielu innych, w domu a nie publicznie,
bo poczuwała się wewnątrz do wielkiej nieczystości. A gdy wszystkie
zbliżały się do Niego wyłącznie dla uzdrowienia ciała, to jedynie ona
podeszła do Niego dla oddania Mu czci i uzdrowienia duszy. Jej ciało było
zupełnie zdrowe, zatem również dlatego najbardziej ją wypada podziwiać.
Horn. LXXX: Mt 26, 6-16 435

Nie zbliżyła się jak do zwykłego człowieka, bo nie otarłaby Jego nóg
>woimi włosami, lecz jak do kogoś, kto jest wyższy niż człowiek. Dlatego
własną głowę, najszlachetniejszą część całego ciała, zbliżyła do nóg
Chrystusa.
(26, 8) Widząc to, powiada, uczniowie oburzali się, mówiąc: «Na co
takie marnotrawstwo? (26, 9) Przecież można było drogo to sprzedać
i rozdać ubogim». (26,10) Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu
sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie.
' 26, 11) Albowiem zawsze ubogich macie u siebie, lecz Mnie nie zawsze
macie. (26, 12) Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to
uczyniła. (26,13) Zaprawdę powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świę­
cie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to,
co uczyniła».
Skąd przyszła im taka myśl? Słyszeli słowa Nauczyciela: „Miłości
pragnę, nie krwawej ofiary” (Mt 9, 13; 12, 7 = Oz 6, 6), i że wyrzucał
Żydom, iż zaniedbywali rzeczy ważniejsze: sąd, miłosierdzie i wiarę, i że
dawał wiele przepisów w sprawie jałmużny; wyciągali z tego w duchu
wniosek i uważali, że skoro nie zezwala na całopalenie i dawne obrządki,
to tym bardziej na namaszczanie olejem. Podczas gdy oni tak uważali,
/Jezus/ widząc jej myśli, pozwala na to. Była to bowiem wielka pobożność
i niewypowiedziana gorliwość; dlatego też pozwolił, wielce się uniżając,
by wylała na Jego głowę olejek. Jeśli nie sprzeciwił się temu, by być
człowiekiem, mieszkać w łonie matki i karmić się mlekiem, to czemu się
dziwisz, że tego nie zabrania? Bo jak Ojciec przyjmował woń dymu
ofiarnego1, tak samo i On, jak powiedziałem wcześniej, nierządną kobietę,
zważając na jej myśl. Bo Jakub nalał Bogu oliwy na wierzch kamienia
(por. Rdz 28, 18); w ofiarach dawano oliwę (por. Kpł 2, 4), także kapła­
nów namaszczano olejkiem (por. Kpł 8, 10).
Uczniowie, nie znając jej myśli, niestosownie czynili jej wyrzuty,
a przez to, co jej zarzucali, ujawniają jej hojność. Powiedziawszy bowiem,
że można to było sprzedać za trzysta denarów12 (por. Mk 14, 5; J 12, 5),
ukazali, ile wydała ona na ten olejek i jak wielką okazała hojność. Dlatego
skarcił ich, mówiąc: (26, 10) Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie?
I dodaje przyczynę, chcąc im znów przypomnieć o swej męce: (26, 10)
Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Wskazuje też drugą przyczynę,
mówiąc: (26, 11) Albowiem zawsze ubogich macie u siebie, lecz Mnie nie

1 Zapewne aluzja do składania ofiar całopalnych.


2 Denar (od 3 do 5 g) był rzymską jednostką monetarna - zob. powyżej MtHom 2,
przypis 12 (ŹMT 18, 36).
436 J an C hryzostom

zawsze macie. Oraz: (26, 13) Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą
tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła.
Widzisz, że znów przepowiada ich wyjście między pogan, pociesza ich
w ten sposób na okoliczność swej śmierci, skoro po ukrzyżowaniu Jego
moc tak bardzo zajaśnieje, że opowieść rozejdzie się po całym świecie?
Kto jest tak nikczemny, by zaprzeczać tej prawdzie? Oto spełniło się, co
powiedział; gdziekolwiek bądź przyjdziesz, wszędzie usłyszysz, że
opowiadają o tej kobiecie. Choć ani osoba nie była znakomita, ani nie było
obecnych wielu świadków, ani nie stało się to w miejscu publicznym, lecz
w domu, i to w domu jakiegoś trędowatego, gdzie byli obecni tylko
uczniowie.
2. Któż to rozgłosił i rozpowszechnił? Oczywiście że Moc Tego, który
to powiedział. Poszły w zapomnienie czyny rozlicznych królów i wodzów,
choć nawet zachowały się ich pomniki; chociaż pozakładali miasta, opasali
je murami, prowadzili zwycięskie wojny, kazali sobie stawiać pomniki,
stawiali znaki zwycięstwa, podbili wiele krajów, nadali prawa, a jednak nie
są znani ani z opowieści, ani z imienia. Wszędzie zaś po całym świecie
głosi się, że nierządnica w domu jakiegoś trędowatego wylała olejek
w obecności dziesięciu mężów. Upłynęło tyle czasu, a pamięć tego czynu
nie zaginęła, lecz Persowie, Indowie, Scyci, Trakowie, Sarmaci, Maurowie,
mieszkańcy wyspy Brytanii opowiadają o tym, co uczyniła po cichu
nierządna kobieta w domu, w Judei. Wielka jest dobroć Pana. Nie odtrąca
od siebie nierządnicy, gdy całuje ona Jego nogi, zlewa olejkiem i ociera
swymi włosami. Ją dopuszcza, a karci tych, którzy się na nią oburzali. Nie
należało bowiem łajać kobiety za taką gorliwość.
Zauważ, na ile już ich umysł był wzniosły i gotów do jałmużny.
Dlaczego nie powiedział wprost: «Spełniła dobry uczynek», lecz najpierw:
(26, 10) Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Aby nauczyli się nie
żądać na początku rzeczy wyższych od ludzi słabszych. Dlatego nie ocenia
czynu jako samego przez się, lecz według osoby kobiety. Gdyby nadawał
prawo, nie mówiłby też o kobiecie; lecz mówi tak dlatego, abyś się
dowiedział, że zostało to powiedziane ze względu na nią, aby nie
podkopywali budzącej się w niej wiary, lecz pomnażali jej wzrost; uczy
nas, abyśmy to, co dobrego uczyniłby ktokolwiek, choćby nie było bardzo
doskonałe, przyjmowali, pielęgnowali i przyczyniali się do jego wzrostu,
a nie żądali na początku pełnej doskonałości. Bo On sam chciał tego, co
widać na tej podstawie, że nakazał nosić trzos (por. Łk 22, 36), On, który
nie miał miejsca, gdzie mógłby głowę skłonić (por. Mt 8, 20). Lecz chwila
owa nie wymagała, by prostować ten czyn, lecz jedynie, by go przyjąć.
Podobnie jak nie udzieliłby takiej odpowiedzi, gdyby Go ktoś zapytał bez
Horn. LXXX: Mt 26, 6-16 437

owego czynu kobiety, tak samo, gdy to uczyniła, zważa tylko na to, by się
nie zmieszała naganą uczniów, lecz aby wzrastała w dobru, stawszy się
bardziej gorliwą za jego przyczyną. Ich nagana nie była na czasie po
wylaniu olejku.
Także ty, gdy zobaczysz, że ktoś przygotował naczynia kościelne
i ofiaruje je, czy też wykonuje kunsztownie jakąś inną ozdobę murów lub
posadzki kościoła, nie żądaj, aby to sprzedano bądź zniszczono robotę,
abyś nie osłabił jego gorliwości. Jeśli cię ktoś zapyta o radę wcześniej,
nim zrobi, każ mu dać to ubogim. On również tak uczynił, aby nie osłabić
wiary kobiety, a to, co mówi, mówi dla jej pocieszenia.
Dalej, ponieważ powiedział: (26, 12) Na mój pogrzeb to uczyniła, aby
się nie zdawało, że wspominając taką rzecz jak pogrzeb i śmierć, budzi
w kobiecie jakąś wątpliwość, dalej pocieszają, mówiąc: (26, 13) Po całym
św[ecie będą opowiadać to, co uczyniła. Było to pocieszeniem również dla
uczniów, a dla kobiety pochwałą i ulgą. Wszyscy bowiem, jak powiada,
będą ją potem sławić. Teraz zaś przepowiedziała Jego mękę, ofiarując
rzecz odpowiednią na pogrzeb, niech więc nikt nie bierze jej tego za złe.
Ja nie tylko jej nie potępię, jakby uczyniła coś złego, ani jej nie zganię,
jakby postąpiła niewłaściwie, lecz nawet nie pozwolę, by jej czyn pozostał
w ukryciu, tylko sprawię, by świat wiedział o tym, co uczyniła po cichu
w domu. Jej czyn świadczył o pobożnym umyśle, o gorącej wierze
i skruszonej duszy.
Dlaczego nie obiecał kobiecie nic duchowego, tylko wieczną pamięć?
W ten sposób pobudził w niej i tamtą nadzieję. Skoro spełniła dobry czyn,
to jest rzeczą jasną, że otrzyma też odpowiednią nagrodę.
(26, 14) Wtedy jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się
do arcykapłanów (26, 15A) i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go
wydam?» (26, 14) Wtedy. Kiedy? Gdy to mówił, gdy powiedział: (26, 12)
Na mój pogrzeb, a nawet to go nie skruszyło. A nie przeląkł się, słysząc,
że Ewangelia będzie wszędzie głoszona (a te słowa świadczyły o niewypo­
wiedzianej Jego mocy), lecz kiedy niewiasty, i to niewiasty nierządne
oddawały Mu taką cześć, on spełniał diabelskie uczynki.
Dlaczego wspominają jego przydomek? Bo był jeszcze inny Judasz. Nie
wahają się wyznać, że był on jednym z Dwunastu; tym samym nie ukry­
wają niczego, co wydawało się haniebne. Wprawdzie można było powie­
dzieć po prostu, że był on jednym z Jego uczniów. Byli bowiem jeszcze
inni. Jednakże oni czynią taki dodatek: Z Dwunastu, jakby mówili «z
pierwszego grona», z tych, których wybrał jako najlepszych, którzy byli
z Piotrem i z Janem. Dbali bowiem tylko o jedno: o prawdę i nie ukrywali
faktów. Dlatego pomijają milczeniem wiele cudów, lecz nie milczą
438 J an C hryzostom

0 niczym, co wydawało się wstydliwe, ale otwarcie głoszą wszystko, czy


to słowo, czy czyn, czy cokolwiek bądź innego.
3. I to nie tylko oni, lecz również Jan, który wznosi się wyżej. Przede
wszystkim on opowiada o zniewagach i obelgach, jakie [Pan] znosił.
Zważ, jak wielka jest nikczemność Judasza, skoro sam się ofiaruje, skoro
czyni to za pieniądze, i to za takie. Łukasz opowiada, że umówił się
z przełożonymi (por. Łk 22, 4). Ponieważ Żydzi się buntowali, Rzymianie
ustanowili im zwierzchników, którzy mieli czuwać nad pokojem. Bo ich
rządy zgodnie z proroctwem już ustały.
Do nich więc udał się, mówiąc: (26, 15A) «Co chcecie mi clać, a ja
wam Go wydam?» (26, 15B.) A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników.
(26, 16) Odtąd szukał sposobności, aby Go wydać. Bał się bowiem tłumu
1 chciał Go tylko pojmać.
O głupoto! Jakże zaślepiła go chciwość! Spodziewał się pochwycić
Tego, którego często widział przechodzącego przez środek, a nikt Go nie
zatrzymał (por. Łk 4, 29-30; J 8, 59; 10, 39); Tego, który dał tyle dowo­
dów swej boskości i mocy, zwłaszcza wtedy, kiedy mówił mu tyle strasz­
nych i łagodnych rzeczy, aby go odwieść od tej złej myśli. Nie porzucił
bowiem tej troski nawet w czasie wieczerzy3, lecz mówił o tym do niego
aż do ostatniego dnia. Lecz on nie miał z tego żadnego pożytku. A jednak
Pan nie zaprzestał czynić tego, co do Niego należało. Wiedząc o tym, my
również nie przestawajmy czynić wszystkiego, by upominać, nauczać,
wzywać, zachęcać grzeszników i opieszałych, dawać im rady, choćbyśmy
nic nie osiągnęli. Albowiem Chrystus znał wpierw niepoprawność zdrajcy,
a jednak nieustająco czynił swoje, upominał, groził, ubolewał; a nigdy
wyraźnie i jawnie, ale niejasno. W samej chwili zdrady pozwolił mu się
ucałować (por. Mt 26, 48-49), ale go tym nie pozyskał. Tak wielkim złem
jest chciwość; ona go bowiem uczyniła zdrajcą i świętokradcą.
Słuchajcie, wszyscy chciwi, którzy popadliście w chorobę Judasza.
Słuchajcie i strzeżcie się tej choroby! Jeśli uczeń Chrystusa, który zarówno
czynił cuda, jak i słuchał takiej nauki, runął w tak głęboką przepaść,
ponieważ nie uwolnił się od tej choroby, to tym bardziej wy, którzy nie
słuchacie Pisma Świętego, którzy zawsze przywiązujecie się do rzeczy
doczesnych, jeśli nie będziecie ciągle nad sobą czuwać. Każdego dnia
przebywał z Tym, który nie miał miejsca, gdzie by skłonić głowę (por. Mt
8, 20), każdego dnia uczył się od Niego, na podstawie słów i czynów, by
nie mieć ani złota, ani srebra, ani dwóch szat (por. Mt 10, 10).

3
Być może aluzja do następnych słów z Mt 26, 17-25.
Horn. LXXX: Mt 26, 6-16 439

Jakże ty, nie doznając tak gorliwej opieki i nie dokładając wielkich
starań, masz nadzieję uniknąć tej choroby? Straszny jest bowiem, straszny,
powiadam, ten dziki zwierz. A jednak, jeśli zechcesz, łatwo go pokonasz.
Bo chciwość nie jest wrodzona. Widać to po tych, którzy są od niej wolni.
To, co pochodzi z natury, jest wszystkim wspólne. Chciwość zaś jest
skutkiem naszej opieszałości: z niej się rodzi, na niej wzrasta. Gdy
pochwyci tych, którzy są do niej skłonni, zmusza ich do życia wbrew
naturze. Jeśli nie znają rodaków, przyjaciół, braci, krewnych, krótko
mówiąc - wszystkich, oznacza to życie niezgodne z naturą. Wynika z tego,
że złość i chciwość pieniędzy są przeciwne naturze. Judasz, ulegając im,
stał się zdrajcą.
«A dlaczego, ktoś zapyta, stał się nim, skoro powołał go Jezus?» Gdyż
powołanie Chrystusa nie zmusza, nie zadaje gwałtu woli tych, którzy nie
chcą iść za cnotą, lecz wzywa, doradza, zarządza i czyni wszystko, by
nakłonić ludzi, aby byli dobrzy. Gdyby jacyś nie chcieli, nie zmusza ich.
Jeśli chcesz się dowiedzieć, dlaczego się taki stał, to przekonasz się, że
zgubiła go chciwość. «A dlaczego, powiesz, ujarzmiła go ta namiętność?»
Bo się wręcz opuścił. Stąd biorą się takie zmiany, tak jak z gorliwości
- rzeczy odwrotne. Iluż jest ludzi, którzy byli gwałtowni, a są teraz
łagodniejsi od baranków? Ilu rozpustnych stało się potem powściągliwymi?
Ilu takich, którzy byli zdziercami, a teraz rozdali swoje mienie?
Opieszałość zaś przyniosła odwrotny skutek. Gechazi mieszkał ze
świętym mężem, a stał się niegodziwy (por. 2 Kri 5, 20-27); on także
wskutek tejże choroby. Ta namiętność jest najstraszniejsza ze wszystkich.
Stąd biorą się rabusie grobów, stąd zabójcy, stąd wojny i walki oraz
wszystko złe. Takiego człowieka nigdzie nie da się wykorzystać, czy
trzeba dowodzić wojskiem, czy sprawować jakiś urząd, i to nie tylko
w sprawach publicznych, ale nawet w prywatnych. Gdy trzeba pojąć żonę,
nie weźmie sobie cnotliwej, ale najgorszą ze wszystkich. Gdy ma kupić
dom, nie kupi takiego, który byłby odpowiedni dla wolnego człowieka,
lecz taki, który może przynieść największy czynsz. Gdy ma nabyć
niewolników lub cokolwiek innego, weźmie to, co jest najgorsze. Po cóż
mówię o dowództwach, urzędach, gospodarstwie? Choćby był królem, jest
[człowiekiem] najbardziej nieszczęśliwym ze wszystkich, biedniejszym od
wszystkich i zgubą świata. Będzie bowiem usposobiony jak ktoś z pospól­
stwa; nie uzna mienia wszystkich za swoje, a siebie za jednego ze
wszystkich; zagarniając natomiast mienie wszystkich, będzie uważał, że ma
mniej niż wszyscy razem. Mierząc swój majątek według żądzy tego, czego
jeszcze nie posiada, za nic będzie uważać w porównaniu z tym /rzeczy już
posiadane/.
440 J an C hryzostom

(Obraz, chciwca. Moc cnoty. Bogactwo ubóstwem duszy)


4. Dlatego ktoś powiedział, że nie ma nic gorszego od człowieka
chciwego. Sprzedaje on również siebie, krąży jako powszechny nieprzyja­
ciel rodu ludzkiego, żałując, że ziemia zamiast kłosów, źródła zamiast
zdrojów, góry zamiast kamieni nie wydają złota. Zżyma się na urodzajny
rok, krzywi się na dobro publiczne; odwraca się od wszelkiej sprawy,
gdzie nie można dostać pieniędzy; znosi wszystko tam, gdzie można
dostać choćby dwa obole4. Nienawidzi wszystkich, biednych i bogatych.
Biednych, aby nie udawali się do niego z prośbą, bogatych ponieważ nie
posiada ich majątku. O wszystkich myśli, że posiadają jego mienie
i gniewa się na wszystkich, jakby był przez wszystkich pokrzywdzony. Nie
wie, co znaczy być napełnionym, nie zna sytości, jest najbardziej ze
wszystkich nieszczęśliwy, tak jak znów ten, który jest wstrzemięźliwy,
wolny od tej namiętności, jest od wszystkich szczęśliwszy. Najszczęśliw­
szy bowiem ze wszystkich jest człowiek cnotliwy, [bez względu na to] czy
jest niewolnikiem, czy więźniem. Choćby się cały świat zebrał prowadząc
uzbrojone wojska i na niego uderzył, nikt nie uczyni mu nic złego.
Niegodziwy zaś i zły człowiek, jakiego opisaliśmy, choćby był królem,
choćby tysiąc koron zdobiło jego skronie, dozna od pierwszego lepszego
tego, co jest najgorsze. Tak słaba jest złość, tak mocna - cnota.
Czemu więc się smucisz, gdy się znajdujesz w ubóstwie? Czemu
płaczesz, skoro obchodzisz uroczyste święto? Bo to jest czas uroczystoś­
ci5! Czemu płaczesz? Wszak ubóstwo jest uroczystością, jeśli będziesz
mądry. Czemu narzekasz, dzieciuchu? Bo takiego trzeba nazwać dzieciu-
chem. Ten czy ów cię uderzył? I cóż to znaczy; uczynił cię bardziej
cierpliwym. Albo zabrał ci pieniądze? Ujął ci wiele ciężaru. Naruszył twą
sławę? Znów wskazujesz mi inny rodzaj wolności. Posłuchaj, co sądzą
i mówią o tym ludzie, którzy nie są chrześcijanami: «Nie ucierpiałeś nic
złego, bylebyś tego po sobie nie pokazywał». Zabrał ci dom, ów wielki,
opasany murem? Ale przed twymi oczyma jest cała ziemia, gmachy
publiczne, czy chcesz je mieć do użytku, czy dla przyjemności. A cóż
masz milszego i piękniejszego niż sklepienie niebios?
Dopóki będziemy żebrakami i biedakami? Nie może być bogaty, kto
nie ma bogatej duszy, tak jak nie może być biedny ten, kto nie jest w swej
duszy biedny. Jeśli dusza jest szlachetniejsza od ciała, nie może to, co

4 Obol ważył 0, 72 g - zob. powyżej MtHom 77, 5 przypis 10, gdzie Jan Chryzostom
wspomina o ubogiej wdowie (por. Mk 12, 42; Łk 21, 2-3), która dała dwa obole.
5 Wydaje mi się, że Jan Chryzostom nie przypadkowo używa tu słowa ¿opxf|, które
występuje w Mt 26, 5, a więc we fragmencie omawianym w tejże homilii.
Hom. LXXX: Mt 26, 6-16 441

gorsze, przyciągnąć jej do siebie, lecz dusza, która jest panią, przyciąga do
siebie i przemienia to, co gorsze. Bo serce, gdy dotknie go jakiś błąd,
udziela go całemu ciału; jeżeli jest w złym stanie, całemu ciału szkodzi,
jeżeli zaś w dobrym, całe ciało podtrzymuje. Jeśli ono jest zdrowe, a jakiś
inny członek się popsuje, łatwo naprawia tę szkodę.
Aby lepiej objaśnić to, co mówię, powiedz mi: cóż z zielonych
latorośli, jeśli schnie korzeń? A cóż za szkoda z tego, że liście na górze
usychają, jeśli korzeń jest zdrowy? Tak i tu: nie ma żadnego pożytku
z pieniędzy, gdy dusza jest uboga, a z ubóstwa nie ma żadnej szkody, jeśli
dusza jest bogata. «A jak, ktoś powie, dusza może być bogata, jeśli nie ma
pieniędzy?» Wtedy najbardziej może być taka, bo wtedy zwykle się ona
wzbogaca.
Jeśli, jak często wykazywaliśmy, bogatego charakteryzuje to, że gardzi
bogactwem i go nie potrzebuje, ubogiego zaś to, że potrzebuje, i jeśli
łatwiej jest biednemu niż bogatemu gardzić pieniędzmi, to jest rzeczą
jasną, że życie w ubóstwie przysparza bogactw. Każdemu przecież
wiadomo, że bogacz bardziej ugania się za pieniędzmi niż człowiek ubogi,
tak jak pijany odczuwa większe pragnienie niż ten, kto jest wstrzemięźliwy
w piciu. Bo nie jest to takie pragnienie, które ugasiłaby większa ilość, lecz
przeciwnie - ono się jeszcze bardziej wzmaga. Wszak i ogień sroży się
najbardziej, gdy ogarnia więcej opału. Tak samo żądza bogactw: najbar­
dziej wzmaga się wtedy, gdy dorzucisz więcej złota.
Jeśli więc pragnąć coraz więcej oznacza ubóstwo, a taki jest człowiek
bogaty, to przede wszystkim on jest ubogi. Czy widzisz, że dusza jest
najuboższa wtedy, gdy jest bogata, a najbogatsza, gdy żyje w ubóstwie?
A jeśli chcesz, pokażemy to również na przykładzie osób. Przypuśćmy, że
jest dwóch ludzi, z których jeden ma dziesięć tysięcy talentów6, a drugi
dziesięć. Odbierzmy im to. Który będzie bardziej ubolewać nad stratą?
Ten, który stracił dziesięć tysięcy talentów. Nie ubolewałby bardziej,
gdyby bardziej nie miłował, a skoro bardziej miłuje, zatem i bardziej
pożąda; a jeśli bardziej pożąda, to znajduje się w większym ubóstwie.
Najbardziej bowiem pożądamy tego, czego najbardziej potrzebujemy;
wszak żądza powstaje z potrzeby (£v5eioc). {Gdzie jest przesyt (KÓpoę),
tam nie ma żądzy}. Najbardziej odczuwamy pragnienie wtedy, gdy
potrzebujemy napoju.
Wszystko to powiedziałem, aby pokazać, że nikt nam nie zaszkodzi,
jeśli mamy się na baczności, i że nie ubóstwo, ale my sami wyrządzamy

6 Jeden talent ważył od 26 do 37 kg - zob. powyżej MtHom 2, 5 (ŹMT 18, 36 przypis


12).
442 J an C hryzostom

sobie szkodę. Dlatego wzywam was, pozbądźmy się wszelkimi siłami cho­
roby chciwości, abyśmy już na ziemi byli bogaci oraz dostąpili wiecznych
dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa
Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXXI: Mt 26, 17-25
(PG 58, 729-738)

(26, 17) W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie


i zapytali Go: «Gdzie chcesz, byśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?»
(26, 18) On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i po­
wiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić
Paschę z moimi uczniami». [(26, 19) Uczniowie uczynili tak, jak im polecił
Jezus, i przygotowali Paschę].
1. Pierwszym dniem Przaśników nazywa dzień przed Przaśnikami,
zwykle liczyli dzień od wieczora, a on wspomina ten, w którym miał
wieczorem ofiarować Paschę; przyszli do Niego piątego dnia szabatu.
[Mateusz] oznaczając ten czas, kiedy do Niego przystąpili, nazywa ten
dzień dniem przed Przaśnikami; inny natomiast tak mówi: „Nadszedł dzień
Przaśników, w którym należało ofiarować Paschę” (Łk 22, 7). Słowo:
Nadszedł znaczy tyle, co: „Był blisko, tuż u drzwi” (por. Mt 24, 33);
najwyraźniej ma na myśli ów wieczór. Zaczynali bowiem od wieczora;
dlatego każdy dodaje: „Gdy ofiarowali Paschę” (por. Mk 14, 12).
Mówią: Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę? Widać stąd,
że rzeczywiście nie miał domu ani miejsca (por. Mt 8, 20), że stale szukał
dla siebie gospody. Sądzę, że i uczniowie nie mieli, bo [wówczas]
zaprosiliby Go tam. Lecz oni nie mieli domu, bo wyrzekli się wszystkiego.
A dlaczego obchodził Paschę? We wszystkim, aż do ostatniego dnia swego
życia, pokazuje, że nie jest przeciwny Prawu.
Czemu posyła ich do nieznajomego człowieka? Aby i w ten sposób do­
wieść, że mógł uwolnić się od męki. Jeśli mógł nakłonił, i to tylko
słowami, umysł tamtego, aby ich przyjął, to czegóż mógłby dokazać
względem ludzi, którzy Go krzyżowali, gdyby nie chciał znosić cierpienia?
Także i tu czyni to, co uczynił w związku z oślicą, gdy powiedział:
„A gdyby wam kto co mówił, powiecie: Pan ich potrzebuje” (Mt 21, 3).
Podobnie i tu: (26, 18) Nauczyciel mówi... u ciebie chcę urządzić Paschę.
A mnie nie dziwi tylko to, że przyjął Go, będąc nieznajomym, lecz że nie
444 J an C hryzostom

zważał na nieprzyjaźń wielu, mimo tego że obawiał się ściągnąć na siebie


tak wielki gniew i nieubłagane prześladowanie.
Dalej, ponieważ go nie znali, daje im również znak, jaki dał prorok
Saulowi, mówiąc, że spotka go mężczyzna, który „będzie niósł bukłak
wina” (1 Sm 10, 3). Podobnie tu: „[Spotka się z wami człowiek], niosący
dzban wody” (Łk 22, 10). Zauważ dowód Jego mocy. Nie powiedział tyl­
ko: (26, 18) U ciebie chcę przygotować Paschę, lecz dodaje jeszcze coś
innego: (26, 18) Czas mój jest bliski. A uczynił tak po pierwsze dlatego,
ażeby ciągle przypominać uczniom o swej męce, by wyćwiczeni przez
powtarzanie przepowiedni, zajmowali się tym, co miało nastąpić. Po
drugie, aby im pokazać - temu, który miał ich przyjąć, oraz wszystkim
Żydom - że na mękę idzie, co często podkreślałem, dobrowolnie. Dodaje
zaś słowa: (26, 18) Z moimi uczniami, zarówno aby przygotowanie było
wystarczające, i aby tamten nie myślał, że On się ukrywa. (26, 20)
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami.
O bezwstydny Judaszu! Bo i on tam był. Przyszedł, aby uczestniczyć
w tajemnicy Wieczerzy. Tam właśnie został upomniany; tam stałby się
bardziej łaskawy nawet gdyby był dzikim zwierzem.
Ewangelista dlatego wspomina, że Chrystus wtedy, gdy jedli, mówił
0 zdradzie, aby wykazać złość zdrajcy zarówno na podstawie miejsca, jak
1czasu. Gdy już uczniowie uczynili tak, jak im Jezus nakazał z nastaniem
wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu. (26, 21) Gdy jedli, rzekł:
«Zaprawdę powiadam wam, jeden z was Mnie zdradzi». A przed wieczerzą
także jemu umył nogi (por. J 13, 5. 12). Zważ, jak oszczędza zdrajcę. Nie
powiedział: «Oto ten Mnie wyda», lecz: Jeden z was, tak że znów, przez
zatajenie, dał mu możliwość nawrócenia się; wolał raczej wszystkich za­
niepokoić, byle jego ocalić. Mówi: «Z was dwunastu, którzy zawsze by­
liście ze Mną, którym umyłem nogi (por. J 13, 5. 12), którym uczyniłem
tak wielkie obietnice» (por. np. Mt 19, 28).
Zaiste, straszna boleść ogarnęła wówczas owo święte grono. A Jan
powiada: „Spoglądali [uczniowie] jeden na drugiego, niepewni, o kim
mówi” (J 13, 22), i że każdy z nich, bojąc się, pytał o siebie, chociaż nie
poczuwali się do niczego takiego. /Mateusz/ natomiast mówi: (26, 22)
Bardzo tym zasmuceni, zaczęli pojedynczo pytać: «Chyba nie ja, Panie?»
(26, 23A) On zaś odpowiedział: „Ten, któremu umaczam kawałek i po­
dam” (J 13, 26).
Zauważ, kiedy go ujawnił: gdy chciał innych uwolnić od tej trwogi,
bowiem umierali ze strachu; dlatego naciskali go pytaniami. A uczynił tak
nie tylko dlatego, by ich uwolnić od trwogi, lecz także po to, by zdrajcę
sprowadzić na dobrą drogę. Bo skoro słysząc często o tym niejasno,
Horn. LXXXI: Mt 26, 17-25 445

pozostał niewzruszony i nie dał przystępu żalowi, to zrywa z niego maskę,


chcąc go jeszcze bardziej dotknąć. Bo kiedy bardzo tym zasmuceni, zaczęli
pytać jeden przez drugiego: (26, 22) Chyba nie ja, Panie? (26, 23A) On
zaś odpowiedział: (26, 23B.) «Ten, który rękę zanurza w misie, on Mnie
zdradzi. (26, 24) Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest
napisane, lecz biada [temu] człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy
będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, żeby się nie narodził».
Niektórzy mówią, że był tak zuchwały, że nie uszanował Nauczyciela, ale
z Nim maczał. Mnie się natomiast wydaje, że Chrystus uczynił tak, aby go
bardziej poruszyć i nakłonić do poprawy; ma to bowiem większe
znaczenie.

{Konieczność poskramiania gniewu)


2. Nie trzeba nad tym przechodzić pobieżnie, lecz głęboko wpoić
w nasze umysły, a gniew nigdy nie będzie miał miejsca. Przypominając
sobie ową wieczerzę, zdrajcę, siedzącego przy stole razem ze Zbawicielem
świata, który miał być zdradzony i tak łagodnie przemawia, któż nie
wyrzuciłby całego jadu złości i gniewu? Zauważ, jak łagodnie zwraca się
do niego: (26, 24) Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest
napisane. To powiedział znów dla pozyskania uczniów, by nie przypisy­
wali tego Jego słabości oraz ku poprawie zdrajcy. (26, 24) Lecz biada
temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby
lepiej dla tego człowieka, żeby się nie narodził. Znów zauważ Jego
niewypowiedzianą łagodność w upominaniu. Przemawia tu bowiem nie
ostro, ale raczej łagodnie, i także niejasno, chociaż na największy gniew
zasługiwała nie tylko poprzednia obojętność, ale też późniejsza bezczelność
tamtego, (por. 26, 25A) Mówi on bowiem po owym upomnieniu: (26,
25B) «Czy nie ja, Rabbi?» O bezczelności! Pyta, chociaż się w duchu do
tego poczuwa. Bo ewangelista mówi o tym, dziwiąc się jego zuchwalstwu.
(26, 25C) Cóż na to najłagodniejszy i najcichszy Jezus? (26, 25D.) Ty
powiedziałeś. Chociaż mógł powiedzieć: «O ty przeklęty zbrodniarzu,
świętokradco, wyrzutku! Tak długo nosiłeś się z tą zbrodniczą myślą,
oddaliłeś się, zawarłeś szatański układ, ułożyłeś się o pieniądze (por.
Mt 26, 14-16), a teraz, po moim upomnieniu, śmiesz jeszcze pytać?» Jed­
nakże nie powiedział nic takiego, lecz co? Ty powiedziałeś, dając nam
wskazówki i prawa, jak mamy znosić krzywdy.
Jeśli napisane jest, że On będzie cierpiał, to dlaczego zrzuca się winę
na Judasza? Bo on wykonał to, co było napisane, nie w tej intencji, lecz
z niegodziwości. Jeśli nie będziesz zważać na cel, to nawet diabła
uwolnisz od winy. Ale tak nie jest, tak nie jest. Jeden i drugi zasłużyli na
446 J an C hryzostom

tysiące kar, chociaż świat został zbawiony. Gdyż nie zdrada Judasza
zgotowała nam zbawienie, lecz mądrość Chrystusa i Jego zręczna łatwość,
z jaką obracał złość innych na nasz pożytek.
«A gdyby Judasz - ktoś powie - nie zdradził, to czy nie zdradziłby kto
inny?» A jakiż to ma za związek z naszym tematem? «Taki, powiesz, że
jeśli Chrystus miał być ukrzyżowany, to musiał być przez kogoś; a jeśli
przez kogoś, to koniecznie przez podobnego człowieka. A gdyby wszyscy
byli wtedy dobrzy, to całe dzieło naszego zbawienia zostałoby udaremnio­
ne». Gdzież tam! Przecież On, najmądrzejszy, wiedziałby, jak pokierować
naszymi sprawami, choćby i to nastąpiło. Jego mądrość jest wielka
i niepojęta. I dlatego mówi temu człowiekowi: (26, 24) Biada, aby nikt nie
myślał, że był narzędziem Opatrzności.

(.Dlaczego Bóg pozwala, by rodzili się ¿li)


Ktoś znowu zapyta: «Jeśli lepiej było, żeby się nie narodził, to dlaczego
[Bóg] pozwolił mu przyjść na świat, jemu i wszystkim złym?» Chociaż
powinieneś czynić wyrzuty złym, że stali się źli, mogąc takimi nie być, ty,
pomijając to, badasz i roztrząsasz ciekawie dzieła Boga, chociaż wiesz, że
nikt nie jest zły z konieczności. «Ale powinni - poiwiesz - rodzić się
jedynie dobrzy, a nie byłoby trzeba ani piekła, ani kary, ani pomsty, ani
śladu zła. Natomiast źli albo wcale nie powinni się rodzić, albo, jeśli
przyszli na świat, powinni zaraz umrzeć». Najpierw więc warto do ciebie
zastosować słowa apostoła: „Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się
spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, który je
ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?»” (Rz 9, 20).
Jeśli żądasz dowodów, powiem ci, że dobrzy, gdy znajdują się pomię­
dzy złymi, budzą większy podziw. Wtedy najbardziej widać ich cierpli­
wość i wielkie samozaparcie. Ty natomiast, mówiąc tak, zamykasz pole
walk i zapasów. «Czyż więc - ktoś powie - karze tamtych, aby ci okazali
się dobrzy?» W żadnym razie! Z powodu ich złości. Stali się źli nie
dlatego, że się tacy urodzili, lecz z powodu swej opieszałości. Dlatego też
otrzymują karę. Czyż nie zasługują na karę ci, którzy mają takich nauczy­
cieli cnoty, a nie odnoszą z tego żadnej korzyści? Jak dobrzy zasługują na
nagrodę z dwóch powodów: po pierwsze, że są dobrzy, po drugie, że źli
w żaden sposób nie wpłynęli na nich szkodliwie, tak samo źli z dwóch
przyczyn zasługują na karę: dlatego, że są źli, choć mogliby być dobrzy
(świadczą o tym ci, którzy tacy są) i dlatego, że nie odnieśli żadnej
korzyści z [przykładu] dobrych.
Ale zobaczmy, co mówi ten nędznik na słowa upomnienia ze strony
Nauczyciela. Cóż więc mówi? (26, 25B) Czy nie ja, Rabbi? A czemu nie
Horn. LXXXI: Mt 26, 17-25 447

zapytał o to na początku? Sądził, że się ukryje, gdyż [Pan] powiedział:


(26, 21) Jeden z was. Jednak, gdy go ujawnił, miał odwagę zapytać zno­
wu, licząc na łagodność Nauczyciela [i na to], że go nie skarci. Dlatego też
nazwał Go Rabbi.

(Jak bardzo chciwość pieniędzy zaślepia ludzi)


3. O ślepoto! Dokądże go zaprowadziłaś! Taka jest właśnie chciwość
pieniędzy: z ludzi czyni głupców, szaleńców, zuchwalców i psy, nawet
gorsze niż psy, bo psy demonów. /Judasz/ udał się do diabła, choć ten
zastawiał na niego pułapkę, a zdradził Jezusa, który świadczył mu
dobrodziejstwa, ponieważ przez swe postanowienie stał się już diabłem.
Nienasycona żądza pieniędzy czyni ludzi takimi: głupcami, szaleńcami;
zatapia ich całych w zysku. Taki też stał się Judasz.
Dlaczego Mateusz i inni mówią, że diabeł pochwycił go wtedy, gdy
ułożył się o zdradę1, a Jan, (że: „Po spożyciu kawałka [chleba] wstąpił
w niego szatan” (J 13, 27)? Ale także Jan o tym wiedział, ponieważ już
wcześniej powiedział:} „W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce
Judasza..., aby Go wydać” (J 13, 2). Czemu więc mówi: „Po spożyciu ka­
wałka [chleba] wstąpił w niego szatan” (J 13, 27)? Bo nie wstępuje on
nagle ani od razu, lecz wcześniej dokładnie próbuje; wydarzyło się to także
tu. Najpierw zbliżył się do niego nieznacznie i spokojnie się z nim zetknął,
a skoro uznał go za zdolnego do jego przyjęcia, to wnet cały go opanował
i podbił całego.
Dlaczego [Pan] jedząc Paschę, czyni to nie według przepisu Prawa?
Wszak nie powinni jeść siedząc (por. J 13, 23. 28). Cóż na to powiedzieć?
Ze po zjedzeniu znów usiedli, by wieczerzać.
Inny z kolei ewangelista powiada, że tego wieczoru nie tylko jadł
Paschę, ale powiedział: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami” (Łk
22, 15); to znaczy w tym roku. A to dlaczego? Bo wtedy miało nastąpić
odkupienie świata; tajemnice miały zostać przekazane, rzeczy smutne
- usunięte przez śmierć; tak według Jego myśli nastąpił krzyż. Lecz owego
dzikiego zwierza nic nie ugłaskało, nic nie obłaskawiło, nic nie nawróciło.
Żałował go, mówiąc: (26, 24) Biada temu człowiekowi. Budził w nim
strach, mówiąc: (26, 24) Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie
narodził. Zawstydził go, mówiąc: „To ten, dla którego umaczam kawałek
[chleba] i podam mu” (J 13, 26). A jednak nic z tego nie powstrzymało
go, lecz opanowała go jakby jakaś wścieklizna pieniężna, czy raczej

1 Por. Mt 26, 14-16; Mk 14, 10-11; Łk 22, 3-6.


448 J an C hryzostom

jeszcze gorsza choroba. Ta bowiem wścieklizna jest gorsza. Czyż wściekły


człowiek uczynił coś podobnego? Ten z ust nie wyrzucił piany, lecz zabój­
stwo Pana; nie kurczył swych rąk, lecz wyciągał je, by sprzedać drogą
krew. Wściekłość tym większa, ponieważ wściekał się człowiek zdrowy.
«Ale nie mówi tego wyraźnie?» Cóż może być bardziej wyraźne niż te
słowa: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam?” (Mt 26, 15). „Wydam”,
wołał diabeł przez jego usta. «Ale nie uderzył o ziemię, wierzgając
nogami?» O ileż lepiej tak wierzgać niż tak stać. «Nie bił się kamienia­
mi?» O ileż lepsze byłoby to, od czynienia takich rzeczy!

(Chciwi są gorsi niż opętani)


Jeśli chcecie, postawmy przed sobą opętanych oraz chciwych i porów­
najmy ich ze sobą. Niech nikt nie uważa tego za szyderstwo z jego osoby ;
nie szydzimy z natury, lecz potępiamy czyn. Opętany nigdy się nie
odziewa, tłucze się kamieniami; gwałtownie popędzany przez czarta, biega
po miejscach pustych i nieprzyjemnych. Czy nie jest to straszne? Cóż
więc, jeśli dowiodę, że ludzie chciwi dopuszczają się gorszych czynów
względem swej duszy, i to o tyle gorszych, że tamte w porównaniu z nimi
wydają się igraszką? Czy będziecie unikać tej choroby? Przyjrzyjmy się,
czy w czymś /ludzie chciwi/ są mniej nieznośni niż /opętani/. W niczym,
a nawet są jeszcze gorsi; są bardziej szpetni niż wielu nagich. Bo o wiele
lepiej jest nie mieć żadnej odzieży, niż ubierać się w szaty nabyte
zdzierstwem i chodzić tak jak uczestnicy bakchicznych obrzędów na cześć
Dionizosa2. Bo jak tacy mają maski i odzież szaleńców, tak samo ci. Bo
jak szaleństwo opętanych powoduje ich nagość, tak i to ubranie pochodzi
z szaleństwa, a ubranie to jest gorsze od nagości.
Postaram się tego dowieść. Kogo spośród szalonych uważalibyśmy za
większego szaleńca: tego, kto biłby siebie, czy też tego, kto biłby siebie
oraz wszystkich przechodzących? Oczywiście tego drugiego. Zatem tamci
obnażyli siebie, ci natomiast wszystkich przechodniów. Lecz tamci drą swe
szaty. A czyż każdy z pokrzywdzonych nie wolałby, żeby podarto na nim
szatę, niż żeby go pozbawiono całego mienia?
«Lecz oni biją się po twarzy». Chciwi także to czynią. Jeśli nie wszys­
cy, to wszyscy wywołują bóle brzucha poprzez głód i nędzę.
«Lecz nie kąsają zębami». Gdyby tylko zębami, a nie ostrzejszą od
zębów bronią chciwości! „Ich zęby to włócznie i strzały” (Ps 57, 5). Któż

2 Por. Jan C hryzostom , RzHom 3, 3 (t. 1/1, 66 przypis 16 wraz z odnośnym tekstem)
oraz 6, 6 (t. 1/1, 103 przypis 41). Bakchiczne obrzędy - inaczej: bachanalia, hulaszcze
zabawy, pijatyki i orgie.
Hom. LXXXI: Mt 26, 17-25 449

będzie bardziej cierpiał: czy ten, kto został raz ukąszony i zaraz uzdrowio­
ny, czy też ten, którego stale gryzą zęby ubóstwa? Bo ubóstwo, jeśli nie
jest dobrowolne, jest gorsze niż ogień niż dziki zwierz.
«Lecz nie błąkają się, jak opętani, po pustkowiach». Oby biegali tylko
po pustkowiach, a nie po miastach. Wtedy wszyscy mieszkańcy miast ży­
liby w spokoju. /Chciwi/ natomiast również dlatego są gorsi od wszystkich
/opętanych/, gdyż czynią w miastach to, co tamci na pustyni; czynią
z miast pustynie i rabują mienie wszystkich jak na pustyni, gdzie nie ma
nikogo, kto by przeszkodził.
«Lecz nie rzucają kamieniami w przechodniów». Cóż to znaczy? Prze­
cież łatwiej się ustrzec przed kamieniami. Któż, zetknąwszy się z /ludźmi
chciwymi/, obroni się kiedykolwiek z łatwością przed ranami, które zadają
oni nieszczęśliwym ludziom ubogim za pomocą papieru i atramentu?
4. Przyjrzyjmy się również temu, co czynią samym sobie. Chodzą po
mieście nadzy, gdyż nie są przyodziani szatą cnoty. Jeśli nie wydaje im się
to szpetne, to także świadczy o ich niezmiernym szaleństwie: że nawet nie
widzą swej hańby. Wstydzą się wprawdzie obnażyć ciało, ale poczytują
sobie za chlubę to, że pokazują obnażoną duszę.
Jeśli chcecie, pokażę wam także przyczynę ich bezwstydu. Jakaż to
przyczyna? Obnażają się wśród wielu podobnie obnażonych, dlatego się
nie wstydzą, tak jak i my w łaźniach. Gdyby było wielu przyodzianych
szatą cnoty, wtedy bardziej byłoby widać brzydotę tamtych. Tak natomiast
najbardziej godne ubolewania jest to, że nawet nie wstydzą się występków,
gdyż wielu jest złych. Oprócz innych rzeczy diabeł sprawił jeszcze i to, że
nawet nie widzą zła: pokrywa jego ohydę liczbą w nim uczestniczących.
Gdyby się taki przypadkiem znalazł w licznym gronie ludzi panujących
nad swymi namiętnościami ((|)i^oco(|)oi)VTCOV), prędzej dostrzegłby swą na­
gość. Widać więc na tej podstawie, że są bardziej obnażeni niż opętani;
a nikt nie zaprzeczy temu, że również chodzą po pustyni. Długa i szeroka
droga (por. Mt 7, 13) jest bardziej pusta niż jakakolwiek pustynia. Chociaż
chodzi po niej wielu, .o jednak nie tam żadnego człowieka, lecz węże,
skorpiony, wilki i żmije. Tacy są bowiem ci, którzy szukają niegodziwości.
A jest ona nie tylko pusta, lecz także bardziej przykra niż tamta. Widać to
stąd, że nie tyle kamienie, urwiska i góry ranią idących, jak zdzierstwo
i chciwość duszę tych, którzy za nimi podążają.
A że, jak opętani, mieszkają wśród grobów, a raczej sami są grobami,
wynika stąd: Czym jest grobowiec? Kamieniem, zawierającym w sobie
martwe ciało. Czymże więc różnią się ich ciała od innych kamieni? One
są nawet gorsze niż tamte. Bo ciało ich nie jest kamieniem mającym
w sobie trupa, lecz ciałem zimniejszym niż głaz, które nosi w sobie
450 Jan C hryzostom

martwą duszę3. Dlatego nie pomyliłby się ten, kto nazwałby ich grobami.
Wszak i Pan nasz nazwał tak Żydów (por. Mt 23, 27), i to właśnie
najbardziej z tego powodu. Powiedział bowiem: „Wewnątrz pełni jesteście
zdzierstwa i niepowściągliwości” (Mt 23, 25).
Czy chcecie, bym pokazał wam jeszcze, jak [chciwcy] tłuką swe głowy
kamieniami? Powiedz mi, na podstawie czego chcesz się o tym najpierw
przekonać: rzeczy doczesnych czy przyszłych? Ponieważ oni niewiele
dbają o rzeczy przyszłe, trzeba najpierw mówić o teraźniejszych. Czyż nie
są cięższe od jakichkolwiek kamieni troski, które nie głowę ranią, lecz
duszę rozszarpują? [Chciwcy] boją się przecież, aby to, co niesprawiedli­
wie przyszło do ich domu, sprawiedliwie z niego nie poszło. Lękają się
najgorszych rzeczy, gniewają się, oburzają na domowników i na obcych.
Ogarnia ich raz to smutek, raz strach, raz gniew i spodziewają się każdego
dnia tego, czego jeszcze nie posiadają, jakby przechodzili z jednej
przepaści nad drugą. Nie cieszą się z tego, co posiadają, bo nie są pewni,
że to jest bezpieczne oraz dlatego, że cała ich uwaga skierowana jest na
to, czego jeszcze nie posiedli. I jak ten, który stale czuje pragnienie,
choćby wypił nie wiadomo ile wody, nie odczuwa przyjemności, ponieważ
nie zaspokaja pragnienia, tak i oni, im więcej nabywają, nie tylko się nie
cieszą, ale nawet znoszą męki, bo nie znają granic tej żądzy.
Taki jest ich stan tu, na ziemi. Pomówmy także o dniu przyszłym.
Musimy mówić, chociaż oni nie słuchają. Zatem w dniu przyszłym ujrzysz
ich, jak z każdej strony znosić będą męczarnie. Gdy mówi: „Byłem
spragniony, a nie daliście mi pić” (Mt 25, 42), ich właśnie karze; a gdy
mówi: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany
diabłu” (Mt 25, 41), posyła tam tych, którzy się niesprawiedliwie
wzbogacili. Także zły sługa, który nie udziela swym współsługom z dóbr
pańskich, do tej grupy należy (por. Mt 24, 45-51). Podobnie ten, który
zakopał talent (por. Mt 25, 18) oraz pięć głupich panien (por. Mt 25, 1-
13). Gdziekolwiek się obrócisz, ujrzysz, że chciwi ponoszą karę. I teraz
usłyszą: „Między nami a wami zionie ogromna przepaść (%ócoę)” (Łk 16,
26); oraz: „Idźcie precz ode Mnie, w ogień wieczny, przygotowany” (Mt
25, 41) już teraz, po podziale zaś na dwie części, pójdą tam, gdzie jest
zgrzytanie zębów (por. Mt 25, 30). Ujrzysz ich wtedy, pędzonych zewsząd,
nie znajdujących miejsca nigdzie, tylko w jednym piekle.

3 Wyrażenie «martwe dusze» pojawiło się już wcześniej, zob. powyżej MtHom 70, 4
(przypis 14); 73, 3. Przy okazji warto uzupełnić, że Gogol napisał w 1842 roku dzieło pod
takim właśnie tytułem.
Horn. LXXX1: Mt 26, 17-25 451

(Wiara bez uczynków nic nie pomoże)


5. Na co więc przyda się nam do zbawienia prawdziwa wiara, gdy usły­
szymy te słowa? Tam zgrzytanie zębów, ciemności zewnętrzne (por. Mt
22, 13; 25, 30), ogień przygotowany diabłu (por. Mt 25, 41), ćwiartowanie
(por. Mt 24, 51), wygnanie4; tu nieprzyjaźnie, złorzeczenia, oszczerstwa,
niebezpieczeństwa, troski, podstępy, nienawiść u wszystkich, pogarda
nawet ze strony tych, którzy, jak się wydaje, pochlebiają. Bo jak dobrych
podziwiają nie tylko dobrzy, lecz także źli, podobnie złych nienawidzą nie
tylko dobrzy, ale również źli. A to jest prawda, bo chętnie zapytałbym
chciwych, czy nie nienawidzą się wzajemnie, czy gdy ktoś uczyni im ten
zarzut, nie uważają tego za zniewagę? To jest największy zarzut, świad­
czący o wielkiej niegodziwości. Jeśli pieniędzmi nie umiesz gardzić, to cóż
kiedykolwiek pokonasz: pożądliwość cielesną, żądzę sławy, zapalczywość,
gniew? I któż chciałby usłuchać? Wielu przypisuje żądzę cielesną, gniew
i zapalczywość budowie [wewnętrznej] ciała. Podobnie nadmiar [tychże
rzeczy] właśnie temu przypisują młodzi lekarze. Powiadają, że ten, kto jest
bardziej gorący i ma więcej wilgoci, jest lubieżny, a kto ma raczej bardziej
suchy skład ciała, jest porywczy, zapamiętały i zacięty. Ale nikt nigdy nie
słyszał, żeby któryś z nich powiedział coś podobnego o chciwości. Tak
więc ta choroba pochodzi jedynie z opieszałości i nieczułości serca.
Dlatego wzywam was, starajmy się poprawić wszelkie podobne błędy
i zmienić wszelkie powstające z wiekiem namiętności na przeciwne
cnoty5. A jeśli w każdej porze życia będziemy pomijać trudy około cnoty,
wszędzie doznając katastrofy, wówczas, gdy zawiniemy do portu bez
duchowego ładunku, poniesiemy najcięższe kary. Albowiem życie doczes­
ne jest szerokim morzem. A jak na zwykłym morzu są różne zatoki i pa­
nują różne burze - na przykład Morze Egejskie jest niebezpieczne z po­
wodu wiatrów; Morze zaś Tyrreńskie z powodu cieśniny; Charybda li­
bijska z racji mielizn; Propontyda za Morzem Czarnym z powodu gwał­
townych i szybkich prądów; morze poza Gades dlatego, że żeglarze się na
nie nie puszczają i że tamte strony są nieznane6; inne zaś morza niebez­
pieczne są jeszcze z innych przyczyn - podobnie przedstawiają się różne
pory naszego życia.

4 Greckie tó e^a\)V£O0ai jest zapewne nawiązaniem do Łk 8, 29 (tekst o opętanych);


2 P 2, 17.
5 Jest to podstawowa zasada integracji osobowości: pomnażanie cnót, zalet, dobrych
umiejętności, podobnie jak dezintegracja sprowada się do nadywania wad.
6 Gades leży w dzisiejszej południowej Hiszpanii, przy cieśninie Gibraltaru, po stronie
Oceanu Atlantyckiego.
452 J an C hryzostom

Pierwszym morzem [ludzkiego życia] jest wiek chłopięcy, w którym


panują częste burze, bo nie ma rozumu, bo daje się łatwo nakłonić, bo się
jeszcze nie ustatkował. Dlatego dajemy chłopcom dozorców i nauczycieli,
wynagradzając braki natury troską, jak na morzu sztuką żeglarską. Po
wieku chłopięcym następuje morze młodzieńcze; tam panują gwałtowne
burze, jak na Morzu Egejskim, ponieważ wzmaga się w nas pożądliwość.
A wiek ten jest najbardziej pozbawiony poprawy, nie tylko z powodu swej
bardziej gwałtownej burzliwości, lecz także, ponieważ jego wykroczeń nikt
nie karci, gdyż nauczyciel i dozorca już dawno ustąpili. Poznaj zatem
potęgę burzy, skoro wieją bardziej gwałtowne wiatry, sternik jest słabszy
i nie ma nikogo, kto by ratował.
Po młodości następuje inna pora życia, wiek męski, na który przypadają
sprawy zarządzania majątkiem; małżeństwo, żona, dzieci, prowadzenie
domu i chmara trosk. Wtedy najbardziej wzmagają się chciwość i za­
zdrość.
Skoro w każdej porze życia doświadczamy katastrof, jakże przeżyjemy
to życie? Jak unikniemy przyszłych kar? Jeśli w pierwszym wieku nie
otrzymamy żadnej zdrowej nauki, jeśli w młodości nie będziemy skromni,
a doszedłszy do wieku męskiego nie pokonamy chciwości, jeśli zawinąw­
szy do [portu] starości, jakby do jakiegoś bagniska, przez te wszystkie
klęski uczynimy słabszym okręt naszej duszy, wtedy zawiniemy do owego
portu w skołatanym okręcie, zamiast towarów duchowych przywożąc z so­
bą wiele plugawego balastu. Diabła pobudzimy do śmiechu, a siebie do łez
i ściągniemy na siebie nieznośne kary. Aby więc to nie nastąpiło, zewsząd
się zabezpieczmy, oprzyjmy się wszelkim namiętnościom i pozbądźmy się
żądzy bogactwa, abyśmy też przyszłych dóbr dostąpili, z łaski i dobroci
Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXXII: Mt 26, 26-35
(PG 58, 737-746)

(26, 26) A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i, odmówiwszy dziękczynienie
(£i)%apiGTf|GOcę), połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to
jest Ciało Moje». (26, 27) Następnie wziął kielich i, odmówiwszy dziękczy­
nienie, dał im mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, (26, 28) bo to jest moja
Krew Nowego Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie
grzechów».
I. Ach! Jak wielkie zaślepienie zdrajcy! Chociaż uczestniczył w Tajem­
nicy, pozostał taki sam; chociaż siedział przy przejmującym strachem stole,
nie [zechciał] się nawrócić. Podkreśla to Łukasz, mówiąc, że potem szatan
wstąpił w Judasza (por. Łk 22, 3), nie dlatego, żeby pogardzał Ciałem
Pańskim, lecz ponieważ szydził z Judasza. Grzech był większy z dwóch
przyczyn: po pierwsze dlatego, że z takim zamiarem przystąpił do
tajemniczego obrzędu; po drugie, że przystąpiwszy, nie stał się lepszy, ani
z powodu dobrodziejstwa, ani z powodu zaszczytu. A Chrystus nie bronił
mu, chociaż wiedział wszystko, żebyś ty się dowiedział, że nie pomija
niczego, co prowadzi do poprawy. Dlatego przedtem i potem często go
upominał i powstrzymywał: czynami, słowami, lękiem, posługą, groźbą,
wyróżnieniem. Lecz nic nie uleczyło go z tej ciężkiej choroby. Dlatego już
się nim więcej nie zajmuje, poprzez tajemniczy obrzęd przypomina
uczniom o swej gwałtownej śmierci; podczas wieczerzy mówi o krzyżu,
aby ciągłym przepowiadaniem sprawić, że Jego męka będzie łatwiejsza do
zniesienia. Jeśli przestraszyli się mimo tylu cudów i przepowiedni, to
jakiegoż doznaliby uczucia, gdyby nie usłyszeli nic takiego.
(26, 26) A gdy oni jedli..., wziął chleb i połamał. A czemu właśnie
wtedy, w czasie Paschy odprawił ów tajemniczy obrzęd? Abyś się ze
wszystkiego dowiedział, że On jest prawodawcą Starego Testamentu,
wyraził w nim te same rzeczy opisując ich cienie (7tpOGKioypa<|)r|0£VTa).
Dlatego teraz - tam, gdzie była figura (TOrcoę) - dodaje prawdziwą
454 J an C hryzostom

rzeczywistość. A wieczór był znakiem dopełnienia czasów i pokazywał, że


wydarzenia zmierzają do końca.
Czyni dziękczynienie (por. 26, 26. 27), ponieważ dobrowolnie idzie na
mękę; uczy nas, jak mamy spełniać tę tajemnicę; uczy nas, byśmy znosili
z wdzięcznością wszystko, cokolwiek nas spotka, a przez to budzi dobre
nadzieje. Jeśli figura stała się uwolnieniem z takiej niewoli, to tym bardziej
rzeczywistość uwolni świat i dokona się dla dobra naszego rodu. Dlatego
nie wcześniej powierzył tę tajemnicę, lecz wtedy, gdy miał ustać Stary
Testament. Znosi najważniejszy obrzęd tych świąt, prowadząc ich do
innego najstraszliwszego stołu i mówiąc: (26, 26) Bierzcie i jedzcie, to jest
Ciało Moje (26, 28) za wielu (por. 26, 26) połamane.
Dlaczego, słysząc to, się nie przestraszyli? Bo wcześniej powiedział im
wiele ważnych rzeczy dotyczących tego. Dlatego więcej już o tym nie
mówi, bo już dosyć słyszeli, lecz pokazuje przyczynę swej męki: odpusz­
czenie grzechów. Nazywa to krwią Nowego Przymierza, to znaczy obiet­
nicy, przyrzeczenia, Nowego Prawa. Dawno to przyobiecał; jest to
zatwierdzeniem Przymierza w Nowym [Testamencie]. I jak Stary [Testa­
ment] miał owce i cielce, tak Nowy ma - Krew Pańską. W ten sposób po­
kazuje, że ma ponieść śmierć; dlatego wspomina o Przymierzu i przywo­
łuje Stare; ono także zostało zatwierdzone krwią. Znów wymienia przy­
czynę śmierci: (26, 28) Która za wielu będzie wylana na odpuszczenie
grzechów i mówi: „To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22, 19; 1 Kor 11,
24-25), Widzisz, jak odwodzi ich i oddala od obyczajów żydowskich? «Jak
czyniliście tamto, powiada, na pamiątkę cudów w Egipcie, tak i to czyńcie
na moją pamiątkę. Tamta krew została przelana na ocalenie pierworodnych
(por. Wj 12, 6-7. 12-14), ta zaś na odpuszczenie grzechów całego za­
mieszkanego świata. Bo to jest krew, która będzie wylana na odpuszczenie
grzechów.
Powiedział to, aby pokazać, że Jego męka i krzyż są tajemnicą, i aby
pocieszyć uczniów. Jak Mojżesz mówi: „To jest dla was na wieczne upa­
miętnienie”1, tak i On: „Na moją pamiątkę” (Łk 22, 19). Dlatego mówi
też: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę” (Łk 22, 15); to znaczy: dać
wam rzeczy nowe, dać wam Paschę, przez którą uczynię was [ludźmi]
duchowymi.
Sam również pił. Uczynił to najpierw sam, nakłaniając ich do spokoj­
nego uczestnictwa w tej tajemnicy, aby nie byli zmieszani, aby słysząc to
nie mówili: «Cóż to, pijemy krew i jemy ciało?» (aby nie byli zmieszani*

Por. Wj 3, 15; 12, 14. 24.


Hom. LXXXII: Mt 26, 26-35 455

i teraz, ponieważ wtedy, gdy o tym mówił, wielu gorszyło się pod wpły­
wem samych słów)2. Dlatego sam pił własną krew. «Cóż więc? Czy trzeba
- ktoś zapyta - czynić także tamten dawny [obrząd]?» W żadnym
przypadku. Dlatego powiedział: „To czyńcie” (Łk 22, 19; 1 Kor 11, 24-
25), aby ich odwieść od tamtego. Jeśli to daje odpuszczenie grzechów,
a rzeczywiście daje, to tamto jest już zbyteczne.
Jak więc u Żydów, tak samo tu dołączył do tajemnicy pamiątkę dobro­
dziejstwa, w ten sposób zamykając usta heretykom. Jeśli mówią: «Z czego
wynika, że Chrystus się ofiarował?», to zamykamy im usta, zarówno przez
inne dowody, jak i przez to misterium. Czyimi symbolami byłoby to, co
ofiarujemy, gdyby Chrystus nie poniósł śmierci?
2. Czy widzisz, jak starannie obmyślał, żebyśmy sobie zawsze przypo­
minali, że za nas umarł? Ponieważ mieli przyjść Marcjon, Walentyn,
Mani3 oraz ich zwolennicy i zaprzeczać takiemu postanowieniu, nie­
ustannie przypomina nam swoją mękę poprzez misterium, aby nikt nie
został wprowadzony w błąd. Przez ten święty stół równocześnie poucza
nas i zbawia. Bo to jest największe z dóbr. Dlatego także Paweł często
o nim mówi4.
Następnie, skoro im dał, mówi: (26, 29) [Lecz powiadam wam: Odtąd]
nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić
go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego. Skoro mówił do nich
o męce i krzyżu (por. 26, 28), znów kieruje swe słowa ku zmartwychwsta­
niu, wspomina o królestwie, nazywając tak również swoje zmartwychwsta­
nie. A dlaczego po zmartwychwstaniu pił?5 Aby ludzie bardziej tępego
umysłu nie uważali zmartwychwstania za jakieś urojenie. Wielu bowiem
uznawało to za znak Jego zmartwychwstania. Dlatego również apostoło­
wie, aby przekonać ich o Jego zmartwychwstaniu, mówili: „Którzyśmy
z Nim jedli i pili [po Jego zmartwychwstaniu]” (Dz 10, 41).
Aby więc pokazać, że Go zobaczą po Jego świetnym zmartwychwsta­
niu, że znowu będzie z nimi, że oni będą dawać świadectwo temu
zdarzeniu na podstawie tego, co widzieli i co On czynił, mówi: Kiedy pić

2 Zapewne aluzja do J 6, 22-71.


3 Marcjon - gnostyk z II wieku, który «oczyścił» NT z tradycji żydowskich przyjmując
jedynie część Ewangelii według św. Łukasza oraz niektóre listy św. Pawła. Walentyn -
gnostyk z II wieku. Mani - żyjący ok. 215-276, twórca manicheizmu, czyli doktryny
dualistycznej (odwieczna walka dobra ze złem) zawierającej elementy chrześcijańskiej
gnozy, buddyzmu i zoroastryzmu.
4 Por. np. 1 Kor 11, 17-34. Często - greckie wyrażenie &vco Kai kócto) znaczy
dosłownie «tu i tam», «tam i z powrotem»; zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
5 Por. Łk 24, 43.
456 J an C hryzostom

go będę z wami nowy. Bo wy zobaczycie Mnie po zmartwychwstaniu. Co


to znaczy: Nowy? To jest w sposób nowy, niebywały, w ciele nie doznają­
cym wrażeń, lecz już w nieśmiertelnym i nieprzemijającym, nie potrzebu­
jącym pożywienia. Zatem nie z potrzeby jadł i pił po zmartwychwstaniu,
Jego ciało już tego nie potrzebowało, lecz dla uzupełnienia zmartwych­
wstania.
Dlaczego nie pił po zmartwychwstaniu wody, tylko wino? Aby wyko­
rzenić z gruntu inną herezję. Ponieważ niektórzy w tajemnicach używają
wody6, [On] używał wina, by pokazać, że tak samo podał wino wtedy,
gdy ustanowił sakrament, jak i używał wina, gdy siedział po zmartwych­
wstaniu przy zwykłym stole, bez obrzędu. (26, 29) Z owocu, powiada,
winnego krzewu. Winny krzew daje wino, a nie wodę.
(26, 30) Po odśpiewaniu hymnu wyszli ku Górze Oliwnej. Niechaj
słuchają ci, którzy jedząc jak wieprze potrącają [ten] widzialny stół
i wstają od niego pijani, podczas gdy należało złożyć dzięki i zakończyć
hymnem. Słuchajcie wy, którzy nie czekacie na ostatnią modlitwę świętych
obrzędów7; ona jest bowiem symbolem tamtej. Zanim dał uczniom, złożył
dziękczynienie, abyśmy i my składali dziękczynienie. Złożył dziękczynie­
nie, a po podaniu [uczniom] odśpiewał hymn, abyśmy i my czynili tak
samo.
Dlaczegóż udaje się na górę? Aby się stawić do pojmania, żeby się nie
zdawało, że się ukrywa. Śpieszył się, by się dostać na owo miejsce, które
było znane także Judaszowi.
(26, 31A) Wówczas rzekł do nich [Jezus]: «Wy wszyscy zwątpicie we
Mnie [tej nocy]». Następnie przypomina proroctwo: (26, 31B.) Bo jest
napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce [stada]» (Za 13, 7)8,
żeby ich nakłonić; żeby zawsze zważali na Pismo Święte; żeby okazać, iż
będzie ukrzyżowany z woli Bożej; żeby na podstawie wszystkiego przeko­
nać, iż nie jest przeciwny Staremu Testamentowi ani Bogu, o którym się
tam mówi; że to, co się działo /w Starym Przymierzu/, było zrządzeniem
Bożym i wszystkie wydarzenia dawno przepowiedzieli prorocy; żeby byli
zupełnie bezpieczni względem przyszłych dóbr. Poucza ich, że wie, jacy
byli uczniowie przed a jacy będą po ukrzyżowaniu. Ci, którzy nie byli
w stanie pozostać w czasie ukrzyżowania (por. Mt 26, 56), po Jego śmierci
stali się mężni i twardsi niż diament.

6 Aluzja do używania wody zamiast wina podczas Eucharystii w sekcie enkratyków


(wstrzemięźliwych), którzy powstrzymywali się całkowicie od alkoholu.
7 Widać z tego, że niektórzy wierni wychodzili z Eucharystii zaraz po Komunii.
8 Por. także Mt 26, 56; J 16, 32.
Hom. LXXXll: Mt 26, 26-35 457

A to właśnie, ucieczka uczniów (por. Mt 26, 56) i ich trwoga, stanowi


dowód Jego śmierci. Jeśli mimo takich zdarzeń i takich słów niektórzy
mówią bezwstydnie, że nie został ukrzyżowany, to w jakież szaleństwo
musieliby popaść, gdyby nic podobnego się nie działo. Dlatego właśnie
utwierdza dowód swej śmierci, nie tylko przez swą mękę, lecz również
przez to, co działo się z uczniami. Zewsząd zawstydza tych, którzy są
zarażeni nauką Marcjona9. Jeśli nie zostałby pojmany, nie zostałby ukrzy­
żowany, to dlaczego Jego i innych ogarnął taki strach?
Nie pozwolił, by pogrążyli się w smutku, lecz co mówi? (26, 32) Gdy
powstanę, uprzedzę was do Galilei. Nie przychodzi wprost z nieba ani nie
udaje się do jakiegoś dalekiego kraju, lecz [zjawia się] pośród tego samego
narodu, wśród którego został ukrzyżowany, w bliskiej krainie, by również
tym utwierdzić ich w wierze, że Ukrzyżowany i Zmartwychwstały to jeden
i ten sam, i aby smutnych tym bardziej pocieszyć. Dlatego powiedział:
(por. 26, 32) Do Galilei, by ochłonąwszy ze strachu przed Żydami, uwie­
rzyli w Jego słowa. Również dlatego tam im się ukazał.
(26, 33) Odpowiedział [Mu] Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie,
lecz ja nigdy nie zwątpię».
3. Co mówisz, Piotrze? Prorok powiedział: (por. 26, 3 IB) Rozproszą
się owce, Chrystus potwierdził jego słowa, a ty mówisz: «Nie»? Nie
poprzestajesz na tym, co usłyszałeś dawniej, kiedy powiedziałeś: „[Panie],
niech Cię Bóg broni” (Mt 16, 22) i zostałeś skarcony (por. Mt 16, 23)?
Dlatego [Pan] pozwala na jego upadek, ucząc go, aby we wszystkim
wierzył Chrystusowi i uważał Jego wypowiedź za pewniejszą od swego
własnego mniemania. Inni również odnieśli niemałą korzyść z zaparcia się
/Piotra/. Poznali słabość ludzką i Bożą prawdomówność10. Kiedy On coś
oznajmia, nie trzeba ciekawie tego roztrząsać ani oburzać się na wielu.
„A wtedy, powiada, każdy powód do chluby znajdzie tylko w sobie
samym, a nie w zestawieniu siebie z drugim” (Ga 6, 4). Gdy należało
prosić i powiedzieć: «Pomóż nam, byśmy się od Ciebie nie odłączyli»,
/Piotr/ ufny w siebie, mówi: (26, 33) Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie,
ja nigdy nie zwątpię, choćby wszyscy tego doznali, to jednak ja nie
doznam; to go wkrótce przywiodło do zarozumiałości. Chrystus zatem,
chcąc ją poskromić, pozwolił na zaparcie się /Piotra/. Skoro nie posłuchał
ani Jego, ani proroka (przytoczył bowiem proroka dlatego, by się nie
sprzeciwiali - por. 26, 3IB), to przekonuje go czynami, ponieważ nie
uwierzył słowom.

9 Zob. powyżej przypis 9.


10 Dosłownie: prawdę.
458 J an C hryzostom

Pozwolił na to, aby poprawić go z tego błędu. Posłuchaj, co mówi:


„Ale Ja prosiłem za tobą, aby nie ustała twoja wiara” (Łk 22, 32). Rzekł
tak, aby go głębiej dotknąć i pokazać, że jego upadek jest cięższy niż
upadek innych i potrzebuje większej pomocy. Jego wina była bowiem po­
dwójna: po pierwsze, że się sprzeciwił; po drugie, że się wywyższył ponad
innych; a raczej była jeszcze trzecia: że wszystko przypisał sobie.
Zatem pozwolił na jego upadek, by go z tego uleczyć. Dlatego, wszyst­
kich pominąwszy, do niego kieruje swe słowa: „Szymonie, Szymonie, oto
szatan domagał się, aby was przesiać jak pszenicę” (Łk 22, 31), to znaczy
aby was zmieszać, przestraszyć, kusić. „Ale Ja prosiłem za tobą, aby nie
ustała twoja wiara” (Łk 22, 32). A czemu, jeśli na wszystkich Mu zależało,
nie powiedział w odniesieniu do wszystkich: „Prosiłem”? Czy nie jest
oczywiste, że przyczyna jest taka, jaką podałem wyżej: kieruje do niego
swe słowa, żeby go głębiej dotknąć i pokazać, że jego upadek jest cięższy
niż upadek innych.
Czemu nie mówi: «Ale Ja nie pozwoliłem», tylko: „Ale Ja prosiłem”
(Łk 22, 32)? Wyraża się pokornie, aby okazać swą ludzką naturę, ponie­
waż przygotowuje się do męki. Kto zbudował swój Kościół na jego wy­
znaniu i tak go zabezpieczył, że nie pokonały go tysiąckrotne niebezpie­
czeństwa ani śmierci, kto dał mu klucze do niebios i uczynił go panem tak
wielkiej mocy, nigdy nie potrzebował do tego prośby? Nie powiedział
bowiem: „Prosiłem” (Łk 22, 32), lecz własną mocą rzekł: „Zbuduję mój
Kościół” (Mt 16, 18) oraz: „Tobie dam klucze od królestwa niebieskiego”
(Mt 16, 19). Jakże więc potrzebowałby prośby, aby umocnić jedną chwie­
jącą się duszę? Czemu więc tak powiedział? Z tej przyczyny, którą wymie­
niłem, i z powodu ich słabości. Nie mieli jeszcze o Nim odpowiedniego
mniemania. Czemu więc się Go zaparł? [Zauważ, że Jezus] nie powiedział:
«Abyś się nie zaparł», lecz: „Aby nie ustała twoja wiara” (por. Łk 22, 32),
aby zupełnie nie zniknęła. Bo to było dziełem Jego zatroskania. Strach
zniszczył wszystko, był bowiem wielki, a był wielki, ponieważ Bóg
pozbawił go swej pomocy. A pozbawił go w wielkiej mierze dlatego, że
wielka była wada jego zarozumiałości i oporu. Zatem, aby ją wyrwać
z korzeniem, pozwolił, aby ogarnął go taki strach (ócycovia).
Namiętność ta była w nim wielka. Nie poprzestał bowiem na tym, że
zaprzeczył Chrystusowi i prorokowi, lecz (por. 26, 34A) gdy Chrystus
rzekł jeszcze do niego: (26, 34B.) Zaprawdę powiadam ci: Jeszcze tej
nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz., (26, 35) odpowie­
dział [Mu Piotr]: Choćby mi przyszło umrzeć z tobą, nie wyprę się Ciebie.
[Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie]. Łukasz11 natomiast opowiada,

11 Wydaje się, że jest to przejęzyczenie Jana Chryzostoma, gdyż idzie tu raczej


Horn. LXXXII: Mt 26, 26-35 459

że im bardziej Chrystus przeczył, tym bardziej on obstawał przy swoim


(por. Mk 14, 31).
Cóż to, Piotrze? Gdy mówił: „Jeden z was Mnie wyda” (Mt 26, 21;
J 13, 21), bałeś się, byś to ty nie był tym zdrajcą, i wzywałeś innego
ucznia, aby spytał (por. J 13, 23-24), choć nie poczuwałeś się do niczego
podobnego. Teraz natomiast, gdy On wyraźnie ogłasza: (26, 31) Wszyscy
zwątpicie, ty zaprzeczasz? I to nie raz, lecz dwa i więcej? Łukasz*12
bowiem tak mówi (por. Mk 14, 31).
Skądże mu to przyszło? Z wielkiej miłości, z wielkiej radości. Gdy
ochłonął z tego strachu przed zdradą i poznał zdrajcę, mówił już odważnie
i wywyższał się ponad innych słowami: (26, 33) Choćby wszyscy zwątpi­
li..., lecz ja... nie zwątpię. Był w tym czynie jakiś głód zaszczytów.
Podczas wieczerzy rozmawiali przecież o tym, kto jest większy (por. Łk
22, 24); tak bardzo prześladowała ich ta namiętność. Dlatego go powstrzy­
mał, nie nakłaniając go do zaparcia się, gdzież tam, lecz zostawiając go
bez swej pomocy i okazując słabość ludzkiej natury. Zauważ natomiast,
jak skruszony był /Piotr/ potem. Albowiem po zmartwychwstaniu, gdy po­
wiedział: „[Panie], a co z tym” (J 21, 21) i został skarcony, nie odważył
się już więcej sprzeciwiać, lecz zamilkł. Z kolei przed wniebowstąpieniem,
usłyszawszy: „Nie wasza to rzecz znać czas i chwile” (Dz 1, 7), milczy
i się nie sprzeciwia. Potem, przy naczyniu i prześcieradle, gdy usłyszał
głos mówiący doń: „Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił” (Dz
10, 15), zachował się spokojnie i nie sprzeciwiał się, chociaż jeszcze nie
rozumiał dobrze, co znaczą te słowa.

(Wola nie działa bez łaski, tak jak łaska wbrew woli.
W Eucharystii spożywamy Ciało Chrystusa)
4. Wszystko to sprawił tamten jego upadek. Przedtem przypisywał
wszystko sobie, mówiąc: (26, 33) Choćby wszyscy zwątpili..., lecz ja... nie
zwątpię. (26, 35) Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie zaprę się Ciebie,
podczas gdy należało powiedzieć: «Jeśli doznam Twej łaski». Potem na­
tomiast mówi wszystko odwrotnie: „Dlaczego patrzycie na nas, jakbyśmy
własną mocą albo pobożnością sprawili, że on chodzi?” (Dz 3, 12).
Na tej podstawie poznajemy wielki dogmat, że nie wystarczy chęć
(TtpoGupia) człowieka, jeśli nie ma wsparcia ((l)07ifi) z wysoka. Z kolei ze
wsparcia z wysoka nie ma żadnej korzyści, jeśli zabraknie z naszej strony

o Marka. Zob. także następny przypis.


12 Powtórne przejęzyczenie Jana Chryzostoma, gdyż idzie tu raczej o Marka. Zob.
poprzedni przypis.
460 J an C hryzostom

chęci. Jako dowód obu tych rzeczy mogą służyć Judasz i Piotr. Pierwszy
bowiem nie skorzystał, choć doświadczył wielkiej pomocy, bo nie miał
woli i ze swej strony niczym się nie przyczynił; drugi natomiast upadł,
chociaż miał chęci, bo nie miał pomocy.
Dlatego wzywam was, abyście we wszystkim zdawali się na Boga, nie
pogrążali się w bezczynności, ani też nie sądzili, gorliwie pracując, że
wszystko osiągniecie własnymi siłami. Bóg nie chce, abyście byli bez­
czynni; dlatego nie czyni wszystkiego sam. Nie chce też, byśmy byli
zarozumiali; dlatego nie oddał wszystkiego w naszą moc, lecz usunąwszy
z obu stron to, co szkodliwe, zostawił nam to, co pożyteczne. Dlatego
pozwolił nawet na upadek pierwszego z apostołów, aby uczynić go bar­
dziej pokornym i zagrzać do jeszcze większej miłości. „Komu więcej się
odpuszcza, powiada, bardziej miłuje” (por. Łk 7, 43. 47).
Bądźmy zawsze posłuszni Bogu, w niczym Mu się nie sprzeciwiajmy,
choćby się zdawało, że Jego słowa kłócą się z naszym rozumowaniem
i widzeniem rzeczy. Niechaj Jego słowa będą warte więcej niż nasze
rozumowanie i zapatrywania. Tak czyńmy wobec tajemnic. Nie zważajmy
jedynie na to, czego doświadczają zmysły. Pamiętajmy także o Jego
słowach. Jego słowo jest nieomylne, natomiast zmysły nasze są zwodnicze.
Ono nigdy nie zawiodło, one zaś często się mylą. Gdy więc Jego słowo
twierdzi: (26, 26) To jest Ciało moje, to słuchajmy i wierzmy, choć
patrzymy na to cielesnymi oczyma.
Chrystus nie dał nam bowiem nic zmysłowego, lecz wszystko duchowe,
w rzeczach dostrzegalnych zmysłami. Podobnie podczas chrztu; udziela się
daru wody jako rzeczy zmysłowej, a to, co się dokonuje, jest duchowe:
zrodzenie i odnowienie. Gdybyś był czystym duchem, dałby ci te dary jako
czyste i bezcielesne. Ponieważ jednak dusza jest odziana w ciało, dlatego
w widzialnej postaci daje ci rzeczy umysłowe13.
Iluż teraz mówi: Chciałbym zobaczyć Jego postać, rysy, szaty, obuwie!
Oto Go widzisz, Jego dotykasz, Jego spożywasz. Chcesz zobaczyć Jego
szaty, a On sam ofiaruje się tobie, nie tylko, byś Go zobaczył, ale także,
abyś Go dotykał, spożywał, przyjmował do swego wnętrza.

13 Tak tłumaczę greckie: £V aia0r|TOię xa vor\xa o o i 7iapa8i5coai. J. Krystyniacki


oddał to: „dla tego pod postacią widomą daje ci łaskę niewidomą” (t. III s. 254). Podobnie
wcześniejszą «chęć» oddawał przez «łaskę», co moim zdaniem stanowi zbytnie odejście
od oryginału i może zniekształcać teologię łaski głoszoną na Wschodzie poprzez pryzmat
teologii łaski głoszonej na Zachodzie od V wieku.
Horn. LXXXII: Mt 26, 26-35 461

Niech nikt nie przystępuje obojętnie, nikt opieszale14, lecz wszyscy


z zapałem, z ogniem, gorliwie. Jeśli Żydzi jedli pośpiesznie, na stojąco,
w obuwiu, trzymając laski w ręku (por. Wj 12, 11), tym bardziej ty powi­
nieneś być trzeźwym15. Oni bowiem mieli wyruszyć do Palestyny, dlate­
go też byli w szatach podróżnych; ty natomiast masz się udać do nieba.

(Wielkość grzechu niegodnego przystępowania do Komunii.


Miłość i dobroć Chrystusa w Eucharystii)
5. Dlatego trzeba się mieć z każdej strony na baczności, bo niemała
kara czeka tych, którzy niegodnie przystępują [do komunii]. Zauważ, że
oburzasz się na zdrajcę i tych, którzy ukrzyżowali Chrystusa. Strzeż się
więc, abyś sam nie stał się winien ciała i krwi Chrystusa (por. 1 Kor 11,
27). Tamci zabili najświętsze ciało, a ty mimo tylu dobrodziejstw przyjmu­
jesz je do brudnej duszy. Nie poprzestał On na tym, że stał się człowie­
kiem, że był policzkowany, został zabity, lecz także jednoczy się z nami;
nie tylko przez wiarę, lecz prawdziwie czyni nas swym ciałem (por. 1 Kor
12, 27). Czyż więc nie powinien być czysty ponad wszystko ten, który
uczestniczy w tej ofierze? Czyż ręka, która łamie to ciało; usta, które
napełniają się ogniem duchowym; język, który barwi się krwią przejmującą
drżeniem - nie powinny być jaśniejsze od promieni słonecznych? Zważ,
jakiej czci doznałeś, do jakiego stołu przystępujesz? Aniołowie patrząc na
to drżą ze strachu, nie ważą się spojrzeć bez lęku z powodu światłości
z tego bijącej, a my się tym żywimy, jednoczymy się z tym, stajemy się
jednym ciałem (acopa £v) Chrystusa (por. 1 Kor 12, 12. 27), jednym cia­
łem (aáp^ pía). „Któż opowie dzieła potęgi Pana, ogłosi wszystkie Jego
pochwały?” (Ps 106, 2) Któryż pasterz karmi owce własnym ciałem? Cóż
mówię: pasterz? Są często matki, które po urodzeniu oddają swe dzieci
innym mamkom. On tego nie uczynił, lecz sam nas żywi swoją krwią
i poprzez wszystko jednoczy nas z sobą.
Zauważ, urodził się w naszej naturze (oí>cía). «Ale, ktoś powie, to nie
dotyczy wszystkich». A jednak wszystkich. Skoro przyszedł do naszej
natury, to najwyraźniej do wszystkich. Jeśli do wszystkich, to także do
każdego z osobna. «A dlaczego, powiadasz, nie wszyscy korzystali z tego

14 Greckie: Mr|8eię Toivuv vcom(bv 7CpoaiTco, pr|8£ię £KX£ta)p£voę J. Krystyniacki


oddał: „Niechaj więc nikt nie przystępuje, gdy czuje podobną w sobie do morskiej choroby,
nikt, gdy cierpi rozwolnienie” (t. III s. 254). Być może Jan Chryzostom miał tu na myśli
żeglarski zwyczaj tak zwanego picia na kolejkę; podobnie ¿kM cd może znaczyć: «nabyć»,
«kupić».
15 Tak tłumaczę greckie vf|(|)£iv 5£i (być czujny). J. Krystyniacki oddał to: „powinieneś
być na naczczo” (t. III s. 254).
462 J an C hryzostom

dobra?» To nie Jego wina, bo On przyjął to dla wszystkich, lecz tych,


którzy nie chcieli. Z każdym z wierzących z osobna łączy się w tajemni­
cach16. Tych, których zrodził, sam karmi, a nie powierza innemu. W ten
również sposób cię przekonując, że przyjął twoje ciało.
Zaszczyceni taką miłością i godnością, nie bądźmy więc opieszali. Nie
widzicie, z jaką skwapliwością dzieci chwytają pierś? Z jaką pożądliwością
przykładają usta do piersi? Także my przystępujmy z taką gorliwością do
tego stołu i do piersi tego duchowego kielicha, czy raczej czerpmy łaskę
Ducha [Świętego] z zapałem większym niż u ssących dzieci. Nie znajmy
innego cierpienia jak tylko nie uczetsniczenie w tym [duchowym]
pożywieniu. Rzeczy te nie są dziełem ludzkiej mocy. Ten, kto uczynił to
wówczas, w czasie owej wieczerzy, czyni to i teraz. My zajmujemy
miejsce sług, On sam natomiast poświęca to i przemienia. Niech więc nie
przystępuje żaden Judasz, żaden chciwiec. Jeśli ktoś nie jest uczniem,
niech się oddali. Ten stół takich nie dopuszcza. „Chcę, powiada, urządzić
Paschę z moimi uczniami” (Mt 26, 18). Ten stół jest tamtym stołem i nie
ustępuje mu w niczym. Nie [jest tak, że] tamten przygotował Chrystus,
a ten - człowiek, lecz ten również przygotowuje On sam. Oto to miejsce
jest owym wieczernikiem, gdzie się wtedy znajdowali; stąd wyszli na Górę
Oliwną (por. 26, 30).
My również wyjdźmy na przeciwko rąk ubogich, bo to miejsce jest
właśnie Górą Oliwną. Tłum ubogich to drzewa oliwne zasadzone w domu
Pańskim, które dają olej, tak dla nas pomocny, który miało pięć panien
(por. Mt 25, 1-13); inne natomiast nie wzięły oleju i dlatego zginęły.
Weźmy go więc i wejdźmy z zapalonymi lampami, abyśmy spotkali
Oblubieńca. Z tym olejem stąd wyjdźmy. Niech nie przystępuje żaden
człowiek nieludzki, surowy i bezlitosny, ani żaden nieczysty.
6. Mówię to do was przyjmujących [komunię] oraz do was, którzy ją
rozdajecie. Bo i do was trzeba przemówić, byście okazywali wielką
ostrożność w czasie rozdawania tych darów. Czeka was bowiem niemała
kara, jeśli wiedząc o jakiejś nieprawości, dopuścicie kogoś do tego stołu.
Jego krwi (por. Mt 27, 25) szukać będą z waszych rąk (por. Iz 1, 12
LXX). Choćby był on jakimś wodzem, choćby namiestnikiem, niechby na­
wet [był to] ten, którego skronie zdobi korona, lecz niegodnie przystępuje
- nie dopuść go, bo ty masz większą moc niż on. Gdybyś został wyzna­
czony do tego, by zachować w czystości źródło dla trzody, a ujrzałbyś
owcę mającą wiele błota na pysku, nie pozwoliłbyś jej zamoczyć pyska

16 Greckie gucrrf|piov wskazuje tu zapewne na sakramenty.


Hom. LXXXIl: Mt 26, 26-35 463

i zmącić wody. Teraz natomiast wyznaczony nie do strzeżenia wody, lecz


źródła duchowej krwi17, nie oburzasz się, gdy widzisz, że niektórzy
przystępują skalani grzechem gorszym od ziemi i błota? Nie odpędzasz
ich? Czyż otrzymasz jakieś przebaczenie?
Bóg zaszczycił was tym zaszczytem dlatego, abyście to rozróżniali. To
stanowi waszą godność, wasze bezpieczeństwo, waszą całą koronę, a nie
to, byście chodzili dookoła odziani w białą szatę. «A skąd, ktoś zapy­
ta, mam znać tego czy owego?» Nie mówię o nieznajomych, lecz o znajo­
mych.
Czy mam powiedzieć coś straszniejszego? Nie tak ciężkim grzechem
jest być wewnątrz energumenem18, niż być takim, o których Paweł
powiada, że depczą Chrystusa, bezczeszczą krew Przymierza i lżą łaskę
Ducha (por. Hbr 10, 29). Kto bowiem zgrzeszył, [trwa w grzechu]
i przystępuje, gorszy jest niż opętany. Przecież opętani nie są karani. Ci
natomiast, którzy niegodnie przystępują, idą na wieczne kary. Oddalajmy
zatem nie tylko tych, ale w ogóle wszystkich, o których wiemy, że
niegodnie przystępują. Niech żaden Judasz nie przyjmuje komunii, by nie
spotkało go to, co spotkało Judasza (por. Mt 27, 3-5; Dz 1, 18n). To
zgromadzenie (7tA,f|0oę) także jest ciałem Chrystusa (por. 1 Kor 12, 27).
Ty więc, który pomagasz przy tych tajemnicach, zważaj na to, byś nie
wzbudził gniewu Pańskiego, jeśli nie oczyścisz tego ciała; obyś nie dawał
miecza zamiast pokarmu.
Chociażby w nieświadomości przystąpił, by przyjąć komunię, nie bój
się, nie dopuść go. Bój się Boga, a nie człowieka (por. Dz 4, 19; 5, 29).
Gdy będziesz się [Jego] bać, wtedy będą cię szanować również ludzie.
A jeśli nie masz odwagi sam, przyprowadź go do mnie. Nie pozwolę, by
się na to ważył. Wcześniej oddam życie, niż niegodnemu podam krew
Pańską. Wcześniej przeleję własną krew, niż podam wbrew godności krew
przejmującą takim drżeniem.
Jeśli ktoś mimo długiego badania nie poznał zła, nie ma w tym winy.
[Apostoł] bowiem powiedział to o jawnych grzesznikach (por. Hbr 10, 29).
Gdy tych poprawimy, wtedy Bóg również prędko ujawni nam ukrytych.
A jeśli tych puścimy, to po cóż miałby ujawniać tamtych? A mówię to,
abyśmy nie tylko wykluczyli ich czy wydalili, lecz abyśmy ich poprawili
i przyprowadzili z powrotem, abyśmy się o nich zatroszczyli. W ten

17 Dosłownie: aiparoę Kai 7W£\)paToę Tłumaczę jako hendiadyzm.


IS Energumen - zob. powyżej MtHom 7 1 , 4 przypis 9. J. Krystyniacki oddał to nastę­
pująco: „Nie tak ciężkim bowiem jest grzechem wewnątrz wspierać” (t. III s. 257).
464 Jan C hryzostom

sposób Bóg będzie dla nas łaskawy, będziemy mieć wielu przystępujących
godnie, otrzymamy wielką nagrodę za własną gorliwość i za dbałość
o innych19. Obyśmy ją wszyscy otrzymali, z łaski i dobroci Pana naszego
Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.

19 Zob. powyżej MtHom 77, 5-6, gdzie Jan Chryzostom szeroko omawia konieczność
troszczenia się chrześcijanina o bliźniego.
HOMILIA LXXXIII: Mt 26, 36 50
(PG 58, 745-752)

(26, 36) Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani,


i rzekł do uczniów: «Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdą tam i będę się
modlił». (26, 37) Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza,
począł się smucić i odczuwać trwogą. (26, 38) I rzekł do nich: «Smutna
jest dusza moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną».
1. Zawsze się Go trzymali, dlatego mówi: (26, 36) Usiądźcie tu, Ja
tymczasem odejdą tam i bądą sią modlił. Jego zwyczajem było się modlić
z dala od nich1. Uczynił to, by nas nauczyć, abyśmy w czasie modlitwy
szukali spokoju (fiau%ia) i wielkiej ciszy (ipepia).
Bierze z sobą trzech apostołów i mówi do nich: (26, 38) Smutna jest
dusza moja aż do śmierci. Dlaczego nie bierze wszystkich? Tylko tych,
którzy widzieli Jego chwałę (por. Mt 17, 1-8), aby nie upadli. Jednakże
nawet ich opuszcza (por. 26, 39A) i odszedłszy trochę, modli się słowami:
(26, 39B.) Ojcze [mój], jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich.
Wszakże nie jak Ja chcą, ale jak Ty. (26, 40) Potem przyszedł do /uczniów/
i zastał ich śpiących. Rzekł wiąc do Piotra: «Tak, jednej godziny nie
mogliście czuwać ze Mną? (26, 41) Czuwajcie i módlcie sią, abyście nie
ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe».
Nie bez racji zwraca się do Piotra, chociaż i inni spali. Dlatego, by
i tutaj go skarcić z powodu, który wcześniej już wymieniłem*2. Dalej mówi
do wszystkich, by im wytknąć ich słabość, ponieważ inni również tak
samo mówili. (Powiedziano, że gdy Piotr powiedział: „Choćby przyszło mi
umrzeć z Tobą, nie zaprę się ciebie, podobnie zapewniali wszyscy ucznio­
wie” - Mt 26, 35). Chcący przecież umrzeć nie mogliby czuwać smucąc
się razem z tym, który się smucił, ale zmorzył ich sen.

' Por. Mt 6, 6; 14, 23; 26, 36. 42. 44; Mk 1, 35; 6, 46; Łk 5, 16; 6, 12; 9, 18. 28.
2 Zob. powyżej MtHom 82, 3.
466 Jan C hryzostom

On zaś modli się szczerze, by nie wydawało się, że rzecz ta jest


udawana. Także pot spływał z tego powodu, by heretycy nie mówili, że
udawał smutek (ócycovia). Dlatego Jego pot był jak krople krwi, a także
ukazał się anioł, pokrzepiający Go (por. Łk 22, 43-44), i liczne oznaki
lęku, by ktoś nie mówił, że te słowa są udawaniem. Dlatego też się modli.
Słowami zatem: (26, 39) Jeśli to możliwe, niech Mnie ominie, okazuje swą
ludzką naturę. Natomiast gdy mówi: (26, 39) Wszakże nie jak Ja chcę, ale
jak Ty, okazuje swą cnotę i panowanie nad sobą (¿vócpexov Kai ¿p(|)i?ióa-
0(|)0V), ucząc nas, byśmy byli posłuszni Bogu, choćby natura pociągała nas
w przeciwną stronę. Skoro dla głupich nie wystarczyło pokazać oblicze,
dodaje słowa. Z kolei nie wystarczyły same słowa, lecz trzeba było także
i czynów; zatem dołącza je do słów, aby nawet ci, którzy bardzo lubią się
spierać, uwierzyli, że stał się człowiekiem i umarł. Jeśli nawet mimo to
niektórzy jeszcze w to nie wierzą, to jeszcze bardziej nie wierzyliby,
gdyby tego nie było. Czy widzisz, na ile sposobów pokazuje prawdziwość
przygotowanego dzieła zbawienia (oiKOVOpta)? Poprzez to, co mówi
i poprzez to, co cierpi. Potem, gdy przyszedł: (26, 40) Rzeki do Piotra:
«Tak, jednej godziny nie mogłeś czuwać ze Mną?»1' Wszyscy spali, a On
karci Piotra, niewyraźnie wytykając mu to, co powiedział (por. Mt 26, 33.
35). Słowa ze Mną nie stoją tu przypadkowo. Jakby mówił: «Nie mogłeś
ze Mną czuwać, a umrzesz za Mnie?» Także dalsze słowa pokazują to
samo: (26, 41) Czuwajcie, powiada, i módlcie się, abyście nie ulegli
pokusie. Widzisz, jak znów ich poucza, by nie byli zarozumiali, lecz
skruszonego serca, pokorni, by wszystko ofiarowali Bogu.
Raz zwraca się do Piotra, to znów przemawia do wszystkich razem. Do
niego mówi: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, by was
przesiać jak pszenicę. Ale Ja prosiłem za tobą” (Łk 22, 31). Do wszystkich
zaś mówi: (26, 41) Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie, wszędzie
poskramia ich zarozumiałość i pobudza do czujności. Dalej, aby się nie
zdawało, że czyni swe słowa zbyt surowymi, mówi: (26, 41) Duch
wprawdzie jest ochoczy, ale ciało słabe. Choćbyś nawet chciał, mówi,
wzgardzić śmiercią, nie zdołasz, dopóki Bóg nie poda ci ręki; dołuje
bowiem myślenie cielesne3 4.
(por. 26, 42A) I znów modlił się o to samo i mówił: (26, 42B.) Ojcze
[mój], jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się

3 Jan Chryzostom zmienia tu liczbę na pojedynczą: o u k Ta^wocę, zwracając uwagę


bardziej na Piotra.
4 Tak tłumaczę greckie: koc9£ ? i K £ i yócp t ó (|>póvr|pa t ó aapKtKÓv. J. Krystyniacki to
oddał: „ciało bowiem przygniata ducha” (t. III s. 259).
Horn. LXXXIII: Mt 26, 36-50 467

stanie wola Twoja. Pokazuje tu, że zupełnie się zgadza z wolą Boga, że
zawsze trzeba Mu być posłusznym i starać się o to. (26, 43) Potem
przyszedł i [znów] zastał ich śpiących, [bo oczy ich były senne]. Oprócz
tego, że było późno, również smutek zamykał ich oczy do snu. (por. 26,
44) A przyszedłszy po raz trzeci, znów mówił to samo, potwierdzając, że
jest człowiekiem. Dwukrotne i trzykrotne powtórzenie czegoś jest
w Piśmie Świętym największym dowodem prawdy. Powiedział tak i Józef
do faraona: „Czyż sen powtórzył się tobie po raz drugi? Stało się tak ze
względu na prawdę, abyś był pewny, że tak się stanie” (por. Rdz 41, 32).
Dlatego również On mówił to samo raz, drugi i trzeci, aby uwierzono
w prawdę postanowienia dzieła zbawienia (o iK O Y o p ia ).
Dlaczego przyszedł po raz drugi? Aby wytknąć im to, że tak pogrążyli
się w smutku, że nie zważali nawet na Jego obecność. Nie karcił ich, tylko
nieco się oddalił, ukazując ich wielką niemoc, gdyż nie mogli czuwać
nawet pomimo skarcenia. Już ich nie budzi, nie karci, by nie przestraszyć
zalęknionych, lecz odszedłszy i pomodliwszy się, (por. 26, 45A) powraca
i mówi: (26, 45B) Już śpicie i odpoczywacie. Wprawdzie należało wtedy
czuwać, lecz aby pokazać, że nie zniosą nawet widoku strasznych wypad­
ków, lecz uciekną i opuszczą Go ze strachu (por. Mt 26, 56), że nie
potrzebuje od nich żadnej pomocy i że koniecznie musi zostać wydany,
mówi: Już śpicie i odpoczywacie, (26, 45C.) a oto nadeszła godzina i Syn
Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Znów pokazuje, że należy
to do dzieła zbawienia (oiKOYopia).

(Chrystus cierpiał za nas nie z powodu swego grzechu, ani z konieczności,


lecz dobrowolnie. Zbrodnia zdrajcy. Przeciw chciwości)
2. Podnosi ich na duchu nie tylko przez to, ale i przez słowa: W ręce
grzeszników; pokazuje, że czyn ten wynikał z ich złości, a nie z tego, żeby
On był winien grzechu. (26, 46) Wstańcie, chodźmy stąd, oto blisko jest
mój zdrajca. Nauczał ich na wszelkie sposoby, że /Jego męka/ nie była
dziełem konieczności ani słabości, ani jakiegoś niewyrażalnego zrządzenia.
Przewidywał to, co miało nastąpić, a nie tylko nie unikał tego, lecz
wychodził naprzeciw. (26,47) Gdy On jeszcze mówił, oto nadszedł Judasz,
jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami od arcykapła­
nów i starszych ludu. Piękne narzędzia kapłanów, przychodzą z mieczami
i kijami. A z nimi Judasz, powiada, jeden z Dwunastu. Znów nazywa go
jednym z dwunastu apostołów (por. Mt 26, 21) i nie wstydzi się tego. (26,
48) Zdrajca zaś dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On. Jego
pochwyćcie». [(26, 49) Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc: «Witaj,
Rabbi», i pocałował Go]. Ach! Na jakąż zbrodnię odważyła się dusza
468 J an C hryzostom

zdrajcy! Jakimi oczyma spoglądał wtedy na swego Mistrza? Jakimi ustami


Go całował? O bezbożna myśli! Co postanowił? Na co się odważył? Jaki
dał znak swej zdrady? (26, 48) Ten, którego pocałuję, powiada. Liczył na
dobroć Nauczyciela. Najłaskawszego Nauczyciela zdradził. Powinno go to
było najbardziej zmieszać i pozbawić wszelkiego przebaczenia.
Dlaczego dał ten znak? Ponieważ często schwytany przez nich uchodził
(por. Łk 4, 30; J 8, 59; 10, 39), a oni tego nie zauważali. A jednak i wtedy
tak by się stało, gdyby sam nie chciał. Aby go o tym przekonać, zaślepił
wtedy ich wzrok i sam zapytał: „Kogo szukacie?” (J 18, 4 oraz 7) A oni
nie wiedzieli, choć mieli z sobą latarnie i kaganki (por. J 18, 3), a Judasz
był z nimi. Dalej, gdy powiedzieli: „Jezusa” (J 18, 5A oraz 7), mówi: „Ja
jestem” (J 18, 5B oraz 8) tym, którego szukacie. Tu natomiast mówi: (26,
50) Przyjacielu, po coś przyszedł? [Wtedy podeszli, rzucili się z. rękami na
Jezusa i pochwycili Go].
Po okazaniu swej mocy już zezwala. Łukasz5 natomiast powiada, że
Jezus aż do owej chwili chciał poprawić Judasza, mówiąc: „Judaszu,
pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?” (Łk 22, 48). Nie wstydzisz
się w taki sposób zdradzać? Gdy nawet to nie odwiodło /Judasza/ od
powziętego zamiaru, /Jezus/ pozwolił mu się ucałować i wydał się sam,
dobrowolnie, a (por. 26, 50) oni rzucili się na Niego z rękami i pochwycili
tej nocy, kiedy jedli Paschę. Tak szalona opanowała ich wściekłość.
A jednak nic by nie wskórali, gdyby On sam do tego nie dopuścił.
Jednakże nie uwalnia to Judasza od straszliwej kary, przeciwnie: potępia
go jeszcze bardziej, ponieważ otrzymawszy taki dowód Jego mocy,
łagodności i łaskawości stał się bardziej drapieżny od dzikiego zwierza.
Wiedzmy o tym i wystrzegajmy się chciwości. Ona, właśnie ona,
powiadam, tak go rozbestwiła. Ona uzdalnia do najdzikszej surowości
i nieludzkości tych, których opanowała. Jeśli sprawia, że nie dbają
o własne zbawienie, tym bardziej powoduje to, że na cudze zbawienie nie
zważają. A namiętność ta jest tak gwałtowna, że pokonuje niekiedy nawet
najsilniejszą pożądliwość cielesną. Dlatego bardzo się wstydzę, że często­
kroć wielu, żałując pieniędzy, poskromiło żądzę ciała, a nie chcieli żyć
w czystości i wstrzemięźliwości z bojaźni Chrystusowej (por. Ef 5, 21).
Dlatego uciekajmy przed nią! Nigdy nie zaprzestanę o tym mówić.
Czemu, człowieku, zbierasz złoto na złoto? Czemu czynisz cięższą twą
niewolę? Czemu straż - bardziej surową? Czemu troskę - bardziej dokucz­

5 W oryginale: Jan. Niektóre manuskrypty mają: Łukasz. Kontekst wskazuje, że Jan


Chryzostom miał tu na myśli raczej Łukasza. Jest to więc pomyłka kopisty bądź niezamie­
rzone przejęzyczenie.
Horn. LXXXI11: Mt 26, 36-50 469

liwą? Wyobraź sobie, że wszystko złoto znajdujące się w kopalniach


i skarbcach królewskich jest twoje. Nawet gdybyś miał ten ogrom złota,
to byś go tylko strzegł, a nie używałbyś go. Jeśli teraz nie używasz twego
mienia, ale trzymasz się z dala, jakby od cudzego, to tym bardziej byś tak
czynił, gdybyś posiadał więcej. Zwyczajni chciwcy, im więcej gromadzą,
tym bardziej sobie tego żałują. «Ale wiem, powiadasz, że to moje».
A więc posiadanie polega jedynie na mniemaniu, a nie na używaniu. «Ale
ludzie, ktoś powie, będą się mnie bać». Przeciwnie, będziesz bardziej
narażony na pociski wszystkich: bogatych, ubogich, złodziei, donosicieli,
sług, krótko mówiąc: wszystkich, którzy chcą zastawiać pułapki. Jeśli
chcesz być straszny, usuń te sposobności, ze względu na jakie ci wszyscy,
którzy to czynią, mogą cię pochwycić i wyrządzać ci krzywdę. Czyż nie
słyszałeś przysłowia, które mówi, że choćby zebrało się stu, nie mogliby
obedrzeć nagiego i ubogiego? Ma on bowiem potężnego opiekuna -
ubóstwo, którego nawet król nie potrafi pokonać i zwalczyć.

{Nędzny los ludzi chciwych)


3. Chciwemu człowiekowi mogą dokuczać wszyscy naraz. Dlaczego
mówię o ludziach, jeśli występują przeciw niemu nawet mole i robactwo.
Ale cóż mówię o molach? Sam tylko dłuższy czas może uczynić takiemu
bardzo wielkie szkody, choćby mu nikt nie zagrażał. Jakaż więc pociecha
z bogactwa? Ja w nim widzę przykrości, ty mi podaj przyjemności.
«A cóż, ktoś powie, są to za przykrości?» Troski, podstępy, nieprzyjaźń,
nienawiść, bojaźń, wieczne pragnienie i boleść. Gdyby ktoś uściskał
ukochaną dziewczynę, a nie mógł zaspokoić cielesnego pożądania, znosił­
by najcięższą mękę. Tak samo i bogacz. Posiada dostatek i styka się z nim,
lecz nie może zaspokoić całej swej żądzy; i dzieje się to samo, o czym
powiada pewien mędrzec: „Czym jest pożądanie eunucha, by dziewczynę
pozbawić dziewictwa” (Syr 20, 4); oraz: „I jak wzdycha rzezaniec obejmu­
jący pannę” (Syr 30, 20), podobnie wszyscy bogacze.
Po cóż ktoś wyliczałby wszystkie inne przykrości mówiąc, że taki
człowiek jest wstrętny dla wszystkich: niewolników, rolników, sąsiadów,
urzędników, pokrzywdzonych, niepokrzywdzonych, najbardziej ze wszyst­
kich zaś dla żony, a ponad wszystkich dla dzieci? Obchodzi się bowiem
z nimi nie jak z wolnymi, lecz gorzej niż z sługami i tymi, których kupił
za pieniądze. Będzie dawać tysiąc sposobności do gniewu na siebie, do
smutku, do wściekłości, do śmiechu, będąc wspólnym dla wszystkich
pośmiewiskiem. To są te przykrości, a może jest ich jeszcze więcej. Nikt
nie wyliczy ich wszystkich, lecz doświadczenie potrafi je wskazać.
470 Jan C hryzostom

Wskaż mi przyjemności, które stąd pochodzą. «Wydaje mi się, odpo­


wiesz, że jestem bogaty i uchodzę za takiego». A cóż to za przyjemność
uchodzić za bogatego? Jest to największy powód do zawiści. Bogactwo
bowiem jest tylko nazwą pozbawioną rzeczywistej treści. «Ale bogacz,
który się nim rozkoszuje, cieszy się tą opinią». Cieszy się z tego, czym
powinien się smucić. «Smucić się, powiesz, ale dlaczego?» Bo czyni go
to nieudolnym we wszystkim, lękliwym, zniewieściałym, zarówno w dro­
dze, jak i wobec śmierci; uważają bowiem za podwójną, pożądając raczej
pieniędzy, aniżeli życia. Nie rozwesela go ani niebo, bo nie daje złota, ani
słońce, bo nie rozpościera złotych promieni.
«Ale są tacy, którzy również używają swego majątku, oddając się
rozkoszy, obżarstwu, pijaństwu, kosztownemu zbytkowi». Mówisz mi
o jeszcze gorszych od tamtych. Oni właśnie najbardziej nie korzystają
z bogactwa. Tamci są przynajmniej wolni od innych grzechów i są
przykuci do jednej żądzy. Ci natomiast, od tamtych są jeszcze gorsi,
wprowadzają oprócz tego, co [już] powiedziano, tłum innych surowych
panów. Codziennie służą brzuchowi, żądzy cielesnej, pijaństwu i innym
występkom, jakby jakimś okrutnym tyranom. Utrzymują nierządnice, wy­
dają wystawne obiady, kupują sobie pieczeniarzy6 i pochlebców, oddają
się rozpuście wbrew naturze (por. Rz 1, 26). Wskutek tego sprowadzają
tysiące chorób na ciało i duszę. Obracają bowiem swój majątek nie na
konieczne potrzeby, lecz na zgubę ciała, a zarazem na zgubę duszy. Czynią
oni tak samo, jakby ktoś strojąc swe ciało, myślał, że obraca pieniądze na
własny pożytek.
Dlatego jedynie ten doznaje przyjemności i jest panem swego mienia,
kto używa swego majątku jak należy. Oni natomiast są niewolnikami i jeń­
cami, bo pomnażają choroby ciała i dolegliwości duszy. Cóż to więc za
użycie, gdzie oblężenie, wojna i wzburzenie są gorsze od wszelkiej burzy
na morzu? Bogactwo, gdy przypadnie głupiemu, czyni go jeszcze głup­
szym; gdy rozwiązłemu - jeszcze bardziej rozwiązłym. «A jaka korzyść,
ktoś powie, dla ubogiego wypływa z rozumu?» Oczywiste jest, że tego nie
wiesz. Ślepy nie wie, jaki jest pożytek ze światła. Posłuchaj, co mówi
Salomon: „Mądrość tak przewyższa głupotę, jak światło przewyższa ciem­
ności” (por. Koh 2, 13).
Jak będziemy uczyć tego, który jest w ciemności? A ciemnością jest
żądza bogactw, która nie pozwala przedstawiać się sprawom takimi, jakie
są, lecz inaczej. Jak ten, kto pogrążony jest w ciemności, chociażby

6 Greckie 7tocpótoiToę. Por. RzHom 8, 2, Kraków 1995, t. 1/1, 125 przypis 23. Zob.
także powyżej MtHom 48, 6 przypis 14.
Horn. LXXXIII: Mt 26, 36-50 471

zobaczył złote naczynie, drogie szaty, purpurowy kamień, uważa je za nic,


bo nie widzi ich piękna, tak i ten, kto ulega chciwości, nie widzi, jak
należy, piękności pożądanych rzeczy. Rozprosz więc mgłę, która pochodzi
z tej namiętności, a zobaczysz naturalną wolność rzeczy, której nigdzie tak
nie widać, jak w ubóstwie. Gdy ktoś panuje nad sobą, można się najbar­
dziej przekonać, że to, co wydaje się czymś, jest niczym.

(Co zdobi dom, a co go hańbi?)


4. O, nierozumni ludzie, którzy nawet złorzeczą ubogim i twierdzą, że
ubóstwo przynosi wstyd domom i życiu, mieszając w ten sposób wszyst­
ko? Powiedz mi, cóż jest hańbą domu? To, że nie ma w nim łoża z kości
słoniowej, srebrnych naczyń, ale wszystko jest tam z gliny i drewna?! Ależ
właśnie to jest największą sławą i znaczeniem domu. Bo często obojętność
względem rzeczy doczesnych sprawia, że cały wysiłek zwracamy ku trosce
o duszę.
Gdy więc zobaczysz wielką dbałość o rzeczy zewnętrzne, wówczas
wstydź się takiej nieprzyzwoitości. Domy bogaczy nie są odpowiednio
urządzone. Cóż może być równe nieprzyzwoitości, gdy widzisz drewno
pokryte makatami, łoża wykładane srebrem, jak w teatrze, jakby na
dekoracji scenicznej? Któryż dom jest bardziej podobny do aktorskiego
teatru: dom bogacza czy dom biednego? Czy nie jest jasne, że dom
bogacza? Zatem jest on pełen nieprzyzwoitości. Który dom jest podobny
do domu Pawła, do domu Abrahama? Oczywiście że dom ubogiego. Zatem
ten przede wszystkim jest świetny i przyozdobiony. Dowiedz się, że
właśnie to stanowi ozdobę domu: wejdź do domu Zacheusza i przyjrzyj
się, jak go ozdobił, gdy Chrystus miał do niego przyjść. Nie pobiegł do
sąsiadów, by prosić o wspaniałe podwoje, o krzesła i podnóżki wykładane
kością słoniową, nie wydobył ze skrzyń lakońskich nakryć, lecz postarał
się dla niego o ozdobę, która była godna Chrystusa. A cóż to była za
ozdoba? „Oto połowę, powiada, mego majątku daję ubogim, a jeśli
w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (por. Łk 19, 8) Tak i my
ozdabiajmy nasze domy, aby Chrystus wszedł również do nas. To są
piękne podwoje, sprzęty wytwarzane w niebie, tam wyrabia się te materie.
Gdzie jest to, tam jest i Król niebieski. A gdy go zdobisz inaczej, wtedy
przywołujesz diabła i jego zwolenników.
[Pan] wszedł też do domu celnika Mateusza (por. Mt 9, 9-10). Cóż
więc on uczynił? Najpierw ozdobił się gorliwością, a potem tym, że
porzucił wszystko i poszedł za Nim. Podobnie Korneliusz ozdobił swój
dom, modlitwą i jałmużną (Dz 10, 4); dlatego aż do dnia dzisiejszego
jaśnieje on nad wszystkie pałace królewskie. Bo nędzy domu nie stanowią
472 J an C hryzostom

porozrzucane sprzęty, nie zasłane łoża, okopcone dymem ściany, tylko


niegodziwość jego mieszkańców. Pokazuje to Chrystus: nie wstydzi się
wejść do takiego domu, którego mieszkaniec jest cnotliwy. Do tamtego
natomiast nie wstąpi nigdy, choćby miał złoty strop. Zatem ten, który
gości Pana wszechświata, jest wspanialszy od królewskich pałaców. Ten
natomiast z kolumnami i złotym stropem jest podobny do rowów
i plugawych kanałów, ponieważ są w nim przybory szatana.
Mówiłem to nie o tych, którzy wzbogacili się w uczciwy sposób, lecz
o chciwych i o tych, którzy przepadają za pieniędzmi. Nie troszczą się oni
ani nie dbają o rzeczy potrzebne, lecz o to, by dogadzać brzuchowi, by się
zapijać i czynić inne podobne nieprzyzwoitości. Tamci natomiast dbają
o wstrzemięźliwość. Dlatego Chrystus nie wszedł nigdy do wspaniałego
domu, lecz do domu celnika, przełożonego celników, rybaka7, omijając
królewskie pałace i tych, którzy ubrani są w miękkie szaty (por. Mt 11,8).
Jeśli i ty pragniesz Go zaprosić, ozdób twój dom jałmużną, modlitwą,
błagalnymi prośbami, nieustannym czuwaniem. To są bowiem dary Króla
Chrystusa, tamte natomiast - mamony, Jego nieprzyjaciela. Niech się więc
nie wstydzi nikt, kto ma ubogi dom, skoro będzie mieć takie ozdoby.
Niech się nie wynosi żaden bogacz, który ma wspaniały dom, ale niech się
raczej wstydzi. Niech się stara o tamten, a porzuci ten, aby zarówno tu
przyjął Chrystusa do swego domu, jak i tam dostał się do wiecznych przy­
bytków (por. Łk 16, 9), z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa,
któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

7 Celnik Mateusz - por. Mt 9, 9-10; przełożony celników, czyli Zacheusz - por.


Łk 19, 2; rybak, czyli Piotr - por. Mt 8, 14.
HOMILIA LXXXIV: Mt 26, 51-66
(PG 58, 751-758)

(26, 51) A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę,
dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana odciął mu ucho. (26,
52) Wtedy Jezus rzekł do niego: «Schowaj miecz [swój] na swoje miejsce,
bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. (26, 53) Czy
myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca [mojego], a zaraz wystawiłby Mi
więcej niż dwanaście zastępów aniołów? (26, 54) Jakże więc spełnią się
Pisma, że tak się stać musi?»
1. Kim był ten jeden, który uciął ucho? Jan mówi, że był nim Piotr
(por. J 18, 10). Był to czyn jego gorliwości. Warto zastanowić się nad
tym, dlaczego nosili miecze. To, że je nosili, wynika nie tylko z tego, ale
także z odpowiedzi udzielonej na pytanie, że są tu dwa [miecze] (por. Łk
22, 36. 38). A dlaczegóż Chrystus pozwala im je mieć? Łukasz opowiada,
że mówił do nich: „«Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez
trzosa, bez torby i bez sandałów?» Oni odpowiedzieli: «Niczego». «Lecz
teraz - mówił dalej - kto ma trzos, niech go weźmie; tak samo torbę;
a kto nie ma, niech sprzeda swój płaszcz i kupi miecz»” (Łk 22, 35-36).
„Oni rzekli: «Panie, tu są dwa miecze». Odpowiedział im: «Wystarczy»”
(Łk 22, 38).
Czemu więc pozwolił im je mieć? Aby wzbudzić w nich wiarę, że
zostanie wydany. Dlatego mówi do nich: „Niech kupi miecz” (Łk 22, 36),
nie aby się weń uzbroili, w żadnym razie, ale chcąc w ten sposób wyrazić
swe wydanie. Dlaczego mówi też o torbie (por. Łk 22, 36)? Upominał ich,
by byli odtąd uważni, czuwali i dokładali ze swej strony wielkich starań.
Na początku bowiem, ponieważ byli niedoświadczeni, wspierał ich wielką
mocą. Potem wyprowadza ich jak pisklęta z gniazda i każe im posługiwać
się własnymi skrzydłami. Dalej, aby nie myśleli, że opuszcza ich
z powodu swej słabości, żądając, by przyczyniali się również ze swej
strony, przypomina im dawniejsze wydarzenia i mówi: „Czy brak wam
było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa?” (Łk 22, 35), by poznali Jego
474 J an C hryzostom

moc na podstawie obu rzeczy: zarówno na podstawie tego, że się nimi


opiekował, jak i tego, że teraz zostawia ich sobie samym.
Skąd wzięły się tam miecze? Pochodziły one z wieczerzy, od stołu;
zdaje się, że były tam do zabicia baranka, a oni słysząc, że przyjdą po
Niego jacyś ludzie, wzięli je do obrony, by walczyć w obronie Nauczycie­
la, co pochodziło wyłącznie z ich myśli. Dlatego karci Piotra (por. J 18,
11; Mt 26, 52-54), który go użył, i to z wielką groźbą. Bo zapalczywie
rzucił się na przybyłego sługę, nie w swojej obronie, lecz uczynił to dla
Nauczyciela.
Chrystus nie pozwolił, by wyniknęła stąd jakaś szkoda. Uzdrowił go
(por. Łk 22, 51) i sprawił wielki cud, który mógł pokazać Jego dobroć
i Jego moc oraz miłość i posłuszeństwo ucznia. Pierwsze wynikało z mi­
łości, a następne z posłuszeństwa. Usłyszawszy rozkaz: (26, 52) Schowaj
miecz swój do pochwy, zaraz posłuchał, i nigdy już więcej tego nie robi.
Inny powiada, że pytali: „Czy mamy bić [mieczem]?” (Łk 22, 49), a On
nie pozwolił, uzdrowił sługę (por. Łk 22, 51), skarcił ucznia i zagroził mu,
by posłuchał, (por. 26, 52) Bo wszyscy, mówi, którzy za miecz chwytają,
od miecza umierają.
Podaje też uzasadnienie, mówiąc: (por. 26, 53) Czy myślicie, że nie
mógłbym prosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście
zastępów aniołów? Lecz jakże wypełnią się Pisma? Tym sposobem ostudził
ich zapał, pokazując, że także Pisma o tym mówią. Dlatego wcześniej się
modlił (por. Mt 26, 36n), ażeby to zdarzenie znosili łagodnie, wiedząc, że
dzieje się to zgodnie z zamierzeniem Boga (por. Mt 26, 39). W dwojaki
sposób ich pocieszył. [Po pierwsze], przez karę dla czyniących zasadzki:
(26, ) Wszyscy, powiada, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. [Pe
drugie], przez wyznanie, że oddaje się w ich ręce dobrowolnie: (26, 53)
Mógłbym prosić Ojca mojego.
Dlaczego nie powiedział: «Czy myślicie, że nie mógłbym ich wszyst­
kich wyniszczyć?» Mówiąc tak większą pobudzał wiarę, nie mieli bowiem
jeszcze o nim należytego zdania. Przecież co dopiero powiedział: „Smutna
jest moja dusza aż do śmierci” (Mt 26, 38); oraz: „Ojcze, niech Mnie
ominie ten kielich” (Mt 26, 39). Prócz tego widzieli Go, jak omdlewał
i pocił się, i jak Go pokrzepił anioł (por. Łk 22, 43-44).
Skoro okazał wiele ludzkich odczuć, to gdyby powiedział: «Czy sądzi­
cie, że nie mogę ich wyniszczyć?», nie wydawałoby się, że mówi o rze­
czach prawdopodobnych. Dlatego stwierdza: (26, 53) Czy myślicie, że nie
mógłbym prosić Ojca mojego? A znów to nawet skromnie zapowiada, mó­
wiąc: A zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów. „Jeś­
li jeden anioł pobił sto osiemdziesiąt pięć tysięcy zbrojnych” (2 Kri 19,
Horn. LXXXIV: Mt 26, 51-66 475

35), to czy przeciw tysiącowi ludzi potrzeba było dwunastu zastępów?


Lecz On dostosowuje swe słowa do ich strachu i słabości, bo umierali ze
strachu. Dlatego dodaje im odwagi również na podstawie Pisma, mówiąc:
(26, 54) Jakże więc spełnią się Pisma? Na tej podstawie ich upomina. Jeśli
to w nich jest [napisane], to dlaczego się im sprzeciwiacie, chwytając za
broń?
2. Powiedział tak do uczniów, (por. 26, 55A) do tamtych zaś mówi:
(26, 55B.) Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pojmać.
Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pochwyciliście Mnie.
Zauważ, ile rzeczy czyni, które mogły ich przywieść do opamiętania. Spra­
wił, że padli na ziemię (por. J 18, 6), uzdrowił ucho sługi (por. Łk 22, 51),
zagroził im śmiercią. (26, 52) Od miecza giną, powiada, którzy za miecz
chwytają; przez uzdrowienie zaś ucha uczynił to również wiarygodnym.
Pokazując swą moc z każdej strony, na podstawie rzeczy teraźniejszych
i przyszłych, stwierdza, że to, iż Go pojmali nie jest dziełem ich mocy.
Dlatego też dodaje: (por. 26, 55B) Codziennie z wami1 zasiadałem
nauczając, a nie pochwyciliście Mnie; również przez te słowa pokazuje, że
pojmanie nastąpiło za Jego zgodą. Pominąwszy milczeniem swe cuda,
mówi o nauczaniu, aby nie wydawało się, że się chełpi. «Gdy nauczałem,
nie pochwyciliście Mnie; gdy milczałem, napadliście na Mnie. Byłem
w świątyni, a nikt Mnie nie ujął; a teraz o późnej godzinie, o północy
napadliście na Mnie z mieczami i kijami?» Na cóż potrzeba było tej broni
przeciw Temu, który zawsze przebywał z wami? Przez to uczył ich, że
nawet wtedy nie osiągnęliby niczego, gdyby On nie pozwolił na to dobro­
wolnie. Skoro ci, którzy mieli Go w ręku a nie mogli pojmać, którzy mieli
Go pośród siebie a nie pokonali, nie mogliby dokazać tego także wówczas,
gdyby nie chciał.
Następnie tłumaczy również, dlaczego wtedy tego chciał. (26, 56A)
Lecz stało się to [wszystko], powiada, aby się wypełniły Pisma proroków.
Widzisz, jak do ostatniej chwili, nawet w czasie swego pojmania, czynił
wszystko dla ich poprawy, uzdrawiając, {prorokując} i grożąc. (26, 52) Od
miecza giną, powiada, aby pokazać, że dobrowolnie idzie na mękę: (por.
26, 55) Codziennie z wami byłem nauczając (Mk 14, 49), aby okazać swą
zgodność z Ojcem, powiada: (26, 56A) Żeby wypełniły się Pisma
proroków. A dlaczego nie pojmali Go w świątyni? Bo nie odważyliby się
na to ze względu na tłum w świątyni (por. Mt 21, 46). Dlatego też wy­
szedł poza miasto, dając im dobrą okazję zarówno pod względem miejsca,*

i
Z wami - por. Łk 22, 53.
476 J an C hryzostom

jak i czasu, pozbawiając ich wymówki do ostatniej chwili. Jakżeby mógł


nauczać czegoś innego Ten, który sam się wydał, aby wypełnić proroctwo?
(26, 56B.) Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli. Widzieli już
bowiem, że On nie będzie mógł uciec, bo dobrowolnie oddał się w ręce
tamtych i powiedział, że dzieje się to zgodnie z Pismami.
Gdy oni pouciekali, (26, 57) [ci} którzy pochwycili Jezusa], zaprowa­
dzili Go do [najwyższego kapłana,] Kajfasza, [gdzie zebrali się uczeni
w Piśmie i starsi]. (26, 58) A Piotr szedł za Nim [z daleka , aż do pałacu
najwyższego kapłana]. Wszedł [na dziedziniec i usiadł między służbą], aby
widzieć, jaki będzie wynik. Wielka była gorliwość tego ucznia: widząc
uciekających nie uciekał, ale zatrzymał się i również wszedł. Wprawdzie
uczynił to również Jan, ale był on znany arcykapłanowi (por. J 18, 15).
Dlaczego zaprowadzili Go tam, gdzie wszyscy byli zebrani? Aby czynić
wszystko według zdania arcykapłanów. /Kajfasz/ był bowiem wtedy naj­
wyższym kapłanem i wszyscy czekali tam na niego. Tak przesiedzieli tam
całą noc i z tego powodu czuwali. Nie jedli wtedy, jak powiedziano,
Paschy, lecz dlatego czuwali. Jan bowiem powiedział, że było to wczes­
nym rankiem (por. J 18, 28B) i dodał: „Oni sami jednak nie weszli do
pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożyć Paschę” (J 18, 28C).
Cóż na to powiedzieć? Że z zaciekłości, by Go zabić, jedli drugiego
dnia i złamali prawo. Chrystus nie przekroczyłby czasu Paschy, ale
uczynili to ci, którzy odważali się na wszystko i wiele praw łamali. Skoro
pałali wielką złością i często usiłowali Go zabić2, a nie mogli tego
dokonać, to pojmawszy Go niespodziewanie, woleli zaniechać Paschy,
byleby zaspokoić swą krwawą żądzę. (por. 26, 59-60A)3 Dlatego wszyscy
się zebrali i była to rada zarażonych. Pytając niejednego, szukali świadec­
twa, chcąc nadać swej pułapce pozory sądu. Lecz, jak powiedziano: „Świa­
dectwa te irie były zgodne” (Mk 14, 56); zatem sąd był udany i wszędzie
było pełno wrzawy i zamieszania.
(26, 60B.) [W końcu] stanęli [dwaj] fałszywi świadkowie (26, 61A)
i zeznali: (por. 26, 61B.)4 „On powiedział: «Zburzę tę świątynię i w
trzech dniach ją odbuduję»” (por. J 2, 19). Wprawdzie powiedział, że
„w trzech dniach” (J 2, 19), ale nie powiedział: «Zburzę», lecz: „Zburzcie”
(J 2, 19), a nawet tego nie powiedział o świątyni, lecz o swoim ciele (por.

2 Por. Mt 14, 5; 26, 4. 59; Mk 14, 1; Łk 2, 2; J 5, 18; 7, 1. 19-25; 8, 37. 40; 11, 8. 53.
3 Brak wierszy: (26, 59) Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali
fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. (26, 60A) Lecz nie znaleźli,
jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków.
4 Tekst (26, 61B.) Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować.
Horn. LXXXIV: Mt 26, 51-66 Ali

J 2, 21). (por. 26, 62A) Cóż na to najwyższy kapłan? Chcąc Go zmusić


do obrony, aby Go na niej podchwycić, mówi: (26, 62B.) Nie słuchasz te­
go, co oni zeznają przeciwko Tobie? (26, 63A) Lecz On milczał. Obrona
do niczego by się nie przydała, gdyż nikt nie słuchał. Był to bowiem jedy­
nie pozorny sąd, a w rzeczywistości napad zbójców, którzy czyhają w jas­
kini i na drodze.
Dlatego milczał, (por. 26, 63B) lecz tamten nie przestawał mówić: (26,
63C.) «Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś
Mesjasz, Syn Boga żywego?» (26, 64) Jezus mu odpowiedział: «Ty
powiedziałeś. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego,
siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach
[niebieskich]»5. (26, 65A) Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty
i rzekł: «Zbluinił» [(26, 65B) Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków ?]
A uczynił to, by nadać większą wagę swemu oskarżeniu, i aby podkreślić
swe słowa czynem. Uczynił tu to, co uczynili jego słuchacze wobec
Szczepana, zatykając sobie uszy, gdy jego słowa przejęły ich strachem
(por. Dz 7, 57).
3. Cóż to było za bluźnierstwo? Przecież wcześniej, gdy się zgroma­
dzili, powiedział: „Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej”
(Mt 22, 44)6, a nikt nie odważył się odpowiedzieć, lecz milczeli; od tego
czasu już więcej Mu się nie sprzeciwiali (por. Mt 22, 46). Dlaczego więc
teraz nazwali Jego słowa bluźnierstwem? Dlaczego Chrystus dał taką od­
powiedź? Aby ich pozbawić jakiejkolwiek obrony, bo aż do ostatniego
dnia nauczał ich, że On jest Chrystusem, że siedzi po prawicy Ojca, że
znowu przyjdzie, aby sądzić świat, co świadczyło o wielkiej Jego godności
względem niego.
[Arcykapłan] rozdarł zatem swe szaty i mówi: (26, 66A) Co wam się
zdaje? Sam nie wydaje wyroku, lecz żąda go od nich, tak jakby [Jezus]
przyznał się do winy i bluźnierstwo zostało dowiedzione. Wiedzieli
bowiem, że gdyby ta sprawa poszła pod dokładne rozpoznanie sądowe,
uwolniłoby Go to od jakiejkolwiek winy, potępiają Go w duchu i starają
się najpierw pozyskać sobie słuchaczy; nieomal gwałtem zmuszają ich do
wydania wyroku, mówiąc: (26, 65C.) Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo.
(por. 26, 66B) Cóż więc oni odpowiadają na to? (26, 66C.) Winien jest
śmierci, aby uznając Go winnym, nakłonić później w ten sposób Piłata7

5 Por. Mt 24, 30; Ps 110, 1; Dn 7, 13.


6 Są to słowa z tego samego Ps 110, 1 cytowane w NT jeszcze w Dz 2, 34; Hbr 1,13.
7 J. Krystyniacki zmienia tu imię Piłata na: „Kajfasza” (t. III s. 270), co również daje
sens ze względu na następny akapit.
478 J an C hryzostom

do wydania wyroku. /Arcykapłan/ wiedząc o tym w duchu, wraz z nimi


mówi: Winien jest śmierci. Sami oskarżali, sami sądzili, sami wydali
wyrok: wszystkiego zatem dokonali sami.
Dlaczego nie poruszyli sprawy szabatów? Bo często zmuszał ich do
milczenia. Zresztą chcieli pochwycić Go na tym, co mówił wtedy, i ska­
zać. Wpłynąwszy więc na nich i uzyskawszy ich wyrok, przeciągnąwszy
wszystkich na swoją stronę przez rozdarcie szat, każe Go odprowadzić do
Piłata (por. Mt 27, 2), już jako skazanego, i wszystko spełnia w taki
sposób.
Do /Piłata/ nie mówią nic takiego, lecz co? „Gdyby to nie był złoczyń­
ca, nie wydalibyśmy Go tobie” (J 18, 30). Chcą Go zgubić na podstawie
oskarżenia o zdradę stanu. A dlaczego nie zgładzili Go potajemnie? Chcieli
również splamić Jego sławę. Gdy już Go wielu słyszało, wielu podziwiało
i zachwycało się Nim, starali się usilnie o to, aby został stracony
publicznie, na oczach wszystkich.
Chrystus nie przeszkodził temu, lecz wykorzystał ich złość do potwier­
dzenia prawdy, aby widoczna była jego śmierć. I stało się coś zupełnie
innego, niż oni chcieli. Oni chcieli Go zniesławić, aby Go w ten sposób
zohydzić, a On właśnie dzięki temu jeszcze bardziej zajaśniał. Jak mówili:
„Jeżeli Go tak pozostawimy, to [wszyscy uwierzą w Niego, i] przyjdą Rzy­
mianie, i zniszczą nasze miasto i nasz naród” (por. J 11,48), tak się stało,
gdy go zabili. Podobnie tutaj: gdy starali się o Jego publiczne stracenie,
aby zniweczyć Jego sławę, rzeczy potoczyły się odwrotnie.
Mieli bowiem władzę zabić go sami; posłuchaj, co mówi Piłat: „Weźcie
Go wy i osądźcie według swojego prawa!” (J 18, 31). Oni jednak tego nie
chcieli, ale [zabiegali o] to, by się wydawało, że poniósł śmierć jako
złoczyńca, uzurpator i buntownik. Dlatego ukrzyżowali razem z nim
przestępców (por. Mt 27, 44); dlatego mówili: „Nie pisz Król żydowski,
ale że On powiedział” (J 19, 21).

(.Fałsz sam wyszedł na jaw)


Wszystko to dokonało się na rzecz prawdy, aby nie mieli nawet cienia
[podstaw do] bezwstydnego tłumaczenia. Także pieczęci i straże przy
grobie przyczyniły się do tego, że prawda zajaśniała jeszcze bardziej (por.
Mt 27, 66). Także szyderstwa, naigrawania i naśmiewanie się miały taki
sam skutek (por. Mt 27, 27-31. 39-44). Taki jest właśnie fałsz: Jak
zastawia pułapki, tak się ujawnia. Tak stało się również tu. Ci właśnie,
którzy - jak się zdawało - zwyciężyli, zostali zawstydzeni, pokonani
i wyginęli. Ten zaś, który - jak się zdawało - został zwyciężony, zajaśniał
najbardziej i odniósł całkowite zwycięstwo.
Hom. LXXXIV: Mt 26, 51-66 479

Nie starajmy się zawsze zwyciężać i nie zawsze unikajmy klęski.


Niekiedy zdarza się, że zwycięstwo przynosi szkodę, a klęska korzyść.
Wszak i pośród unoszących się gniewem zdarza się, że zwyciężył ten, kto
wyrządził wiele zniewag, ale właśnie on poniósł najcięższą klęskę i szkodę
z powodu swej namiętności. Kto zaś znosi mężnie, ten odnosi przewagę
i zwycięża. Pierwszy nie mógł uśmierzyć nawet własnej choroby, a ten
usunął również cudzą. Pierwszy uległ swojej, drugi zaś nawet cudzą
pokonał i nie tylko sam nie zapłonął, ale nawet ugasił wybuchający w górę
płomień tamtego. Gdyby chciał odnieść mniemane zwycięstwo, to zarówno
sam zostałby pokonany, jak i podniecając zapalczywość tamtego, przypra­
wiłby go o większą szkodę, a gniew powaliłby ich obu na ziemię hanieb­
nie i sromotnie, jak kobiety, kiedy się kłócą. Tymczasem ten, kto panuje
nad sobą ((|)iXoao(|)1iaaę), poprzez szlachetną klęskę przygotował sobie
oraz bliźniemu zwycięstwo nad gniewem.

(Prawdziwe zwycięstwo odnosi się cierpliwością)


4. Nie starajmy się zawsze zwyciężać. Ten, kto wzbogacił się w oszu­
kańczy sposób, zwyciężył wprawdzie oszukanego, ale jest to złe zwycię­
stwo, które przynosi zgubę zwycięzcy. Kto zaś został oszukany i jest, jak
się wydaje, pokonany, jeśli znosi to cierpliwie ((|)iAoGÓ(|)Coę), to właśnie on
otrzymał wieniec zwycięstwa. Często lepiej jest zostać zwyciężonym, a to
jest najlepszy rodzaj zwycięstwa. Gdy ktoś wykorzystuje drugiego, bije,
zazdrości, zwycięzcą jest ten, kto ustąpił, nie stawiając równego oporu.
Dlaczegóż mówię o chciwości i zazdrości? Wszak ten, którego wloką na
męki, zwycięża w ten sposób, chociaż go wiążą, sieką rózgami, kopią
i zabijają. Polec w walce, co jest klęską w wojnach, u nas jest zwycię­
stwem. Nigdy nie zwyciężamy, gdy czynimy źle, lecz zawsze, gdy
znosimy cierpienia. W ten sposób cierpiąc, pokonujemy naszych winowaj­
ców, zwycięstwo staje się nawet świetniejsze. Wynika z tego, że zwycię­
stwo pochodzi od Boga. Zwycięstwo to z natury jest wręcz przeciwne niż
zwycięstwo zewnętrzne; jest to również największym dowodem mocy.
Podobnie skały morskie, narażone na uderzenia fal, rozcinają je; tak samo
zwyciężali wszyscy święci, odnosząc to ciche zwycięstwo, otrzymali
koronę i postawili sobie świetne trofea. Nie ruszysz się, jak powiedziano,
ani nie będziesz się trudzić, bo Bóg dał ci taką siłę, że zwyciężysz nie
dzięki zapasom, lecz jedynie dzięki cierpliwości. Nie szykuj się tak samo
do boju, a zwyciężyłeś. Nie bij się, a zostaniesz uwieńczony. Jesteś
o wiele lepszy i dzielniejszy niż twój przeciwnik. Czemu okrywasz się
wstydem? Nie pozwól, by tamten mówił, że zwyciężyłeś w walce, lecz
480 J an C hryzostom

zostaw mu tę swobodę, by się zdumiewał i podziwiał twą niezwyciężoną


siłę, aby wobec wszystkich wyznawał, że zwyciężyłeś nawet bez potyczki.
W ten sposób błogosławiony Józef otrzymał koronę, gdyż cierpiąc
krzywdę zwyciężył tych, którzy mu ją wyrządzili. Godzili w niego Jego
bracia (por. Rdz 37, 1-28) i Egipcjanka (por. Rdz 39, 7-20), lecz on
pokonał ich wszystkich (por. Rdz 4 ln). Nie mów mi wszak o więzieniu,
do którego został wtrącony ani o pałacu królewskim, w którym mieszkała
ta kobieta, lecz pokaż mi, kto był zwycięzcą, a kto zwyciężonym, kto
smutny, a kto radosny. Ona bowiem nie zdołała pokonać nie tylko pra­
wego młodzieńca, lecz nawet własnej namiętności. On natomiast odniósł
zwycięstwo nad nią i nad tą gwałtowną chorobą. Jeśli chcesz, posłuchaj
także samych słów, a ujrzysz znak zwycięstwa. „Patrzcie, powiada, spro­
wadzono tu do nas tego Hebrajczyka, a on chce tu u nas swawolić” (Rdz
39, 14). Nieszczęsna! Nie on swawolił, ale diabeł, który powiedział, że
możesz skruszyć diament! Nie tamten wprowadził do ciebie Hebrajczyka,
lecz zły demon obudził w tobie nieczystą żądzę; on to z ciebie żartował.
Cóż na to Józef? Milczy i zostaje skazany w taki sposób, jak Chrystus.
Wszystkie tamte wydarzenia są figurami (Tfmoi) obecnych. On był
w więzieniu, ona zaś w pałacu królewskim. A cóż to ma do tego? On był
znakomitszy niż każdy ukoronowany, chociaż dźwigał kajdany, a ona
biedniejszą niż każdy więzień, choć przebywała w królewskich komnatach.
Zwycięstwo i klęskę można rozpoznać nie tylko na tej podstawie, lecz
także na podstawie zakończenia. Kto osiągnął to, co chciał? Nie królowa,
lecz więzień. On starał się zachować czystość, ona chciała go jej pozbawić.
Któż więc osiągnął to, co chciał? Czy ten, kto zniósł krzywdę, czy ta,
która krzywdę wyrządziła? Oczywiście ten, kto zniósł krzywdę. Zatem on
jest zwycięzcą.
Wiedzmy o tym i starajmy się o takie zwycięstwo, które odnosi się
przez znoszenie krzywdy, a unikajmy takiego, które wynika z wyrządzania
krzywdy. W ten sposób przeżyjemy życie doczesne w wielkim spokoju
(f|Gt>%ia) i wszelkim bezpieczeństwie oraz dostąpimy przyszłych dóbr,
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na
wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXXV: Mt 26, 67 - 27, 10
(PG 58, 757-764)

(26, 67) Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni


policzkowali Go (26, 68) i szydzili: «Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię
uderzył?»

(<Okrucieństwo Żydów; umiłowanie prawdy ewangelistów)


1. Czemu tak czynili, skoro chcieli Go zabić1? Na cóż potrzebne było
to widowisko? Abyś we wszystkim poznał ich bezwstydny charakter. Oka­
zywali swą zapalczywość tak jakby wytropili jakieś zwierzę; wpadali we
wściekłość; czynili sobie z tego święto1 2, obchodząc je z rozkoszą i oka­
zując swe krwiożercze usposobienie.
Ty zaś podziwiaj pokorę uczniów i dokładność, z jaką o tym piszą.
Widać stąd także ich charakter miłujący prawdę, ponieważ z całą otwar­
tością opowiadają o tym, co się wydawało zniewagą. Niczego nie ukrywa­
ją, niczego się nie wstydzą, lecz wszystko poczytują za największą chwałę,
a w istocie tak było, skoro Pan świata chciał za nas znosić takie zniewagi.
Wyraża to Jego niepojętą Opatrzność i nieprzebłaganą złość tamtych, jeśli
odważyli się na takie czyny wobec tak Łaskawego i Łagodnego, który
przemawiał do nich takimi słowami, że zdołałyby nawet lwa przemienić
w baranka. Nie pominęli niczego w słowach ani czynach: On, aby okazać
swoją łagodność, a oni, by uskutecznić swą zniewagę i okrucieństwo.
Wszystko to przepowiedział prorok Izajasz, wyrażając jednym zdaniem
całą tę zniewagę: „Jak wielu osłupiało na Jego widok - tak nieludzko
został oszpecony Jego wygląd - i postać Jego była niepodobna do ludzi”
(Iz 52, 14).

1 Zob. powyżej MtHom 84, 2 przypis 2.


2 Jan Chryzostom często używa słów z omawianego fragmentu Ewangelii albo
z pobliża. Greckie eopif) pojawia się w Mt 26, 5 oraz 27, 15.
482 Jan C hryzostom

Cóż może się równać z tą zniewagą? Pluli na to oblicze, które morze


ujrzało i uszanowało (por. Mt 8, 26-27), od którego słońce odwróciło swe
promienie, patrząc na nie na krzyżu (por. Łk 23, 45; Mt 27, 45). Policzko­
wali je, bili Jego głowę (por. Mt 27, 30; Mk 15, 19), popuszczając
wszystkie cugle swej wściekłości. {Zadawali bowiem ciosy najbardziej
znieważające ze wszystkich: bijąc pięściami, policzkując, i do takich
uderzeń dodając jeszcze zniewagę plucia po Nim}. Mówili też słowa pełne
drwiny: (26, 68) Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?, ponieważ
wielu uważało Go za proroka3.
Inny natomiast [Ewangelista] opowiada, że czynili to, zakrywszy Mu
twarz (por. Mk 14, 65; Łk 22, 64), jakby mieli pośród siebie jakiegoś
człowieka pozbawionego czci i nikczemnego. Znieważali Go tak wtedy nie
tylko ludzie wolni, ale także niewolnicy.
Czytajmy to ciągle, słuchajmy tego, jak należy, wpajajmy to w nasze
serca. Stanowi to bowiem naszą chlubę. Ja się szczycę nie tylko rozliczny­
mi zmarłymi wskrzeszonymi przez [Jezusa]4, ale także mękami, które
znosił. Często wspomina o tym Paweł: o krzyżu, o śmierci, o mękach,
bluźnierstwach, zniewagach, szyderstwach. Mówi tak: „Wyjdźmy do
Niego..., znosząc z Nim jego urągania” (Hbr 13, 13); i jeszcze: „On to
zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na
hańbę” (Hbr 12, 2).
(26, 69) Piotr zaś siedział na zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do
niego jedna służąca i rzekła: «1 ty byłeś z Jezusem Galilejczykiem». (26,
70) Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: «Nie wiem, co
mówisz». (26, 71) A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do
tych, co tam byli: «Ten był z Jezusem Nazarejczykiem». (26, 72) / znowu
zaprzeczył pod przysięgą: [«Nie znam tego człowieka»]. (26, 73) Po chwili
ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra: «Na pewno i ty jesteś
jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza». (26, 74) Wtedy począł się
zaklinać i przysięgać: «Nie znam tego Człowieka». I w tej chwili kogut
zapiał. (26, 75) Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział:
«Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.». Wyszedł na zewnątrz
i gorzko zapłakał.
Rzeczy nowe i niesłychane! Gdy ujrzał, że pojmali Nauczyciela, wów­
czas tak się zapalił, że nawet dobył miecza i odciął ucho (por. J 18, 10);
a kiedy należało się oburzyć, zapalić i roznamiętnić jeszcze bardziej, gdy
słyszał takie bluźnierstwa, wtedy się wypiera. Kogo nie poruszyłoby do

3 Por. np. Mt 14, 5; 21, 46; J 7, 40; 9, 17.


4 Por. np. Mt 9, 24; 27, 52-53; Łk 7, 11-15; J 11, 1-44.
Horn. LXXXV: Mt 26, 67 - 27, 10 483

wściekłości to, co się wtedy działo? A jednak uczeń drży ze strachu i nie
tylko nie okazuje oburzenia, ale nawet się zapiera i nie wytrzymuje groźby
byle jakiej, nędznej dziewczyny. Zapiera się nie jeden raz, ale drugi
i trzeci, i to w krótkim czasie, i nie wobec sędziów; był bowiem na dwo­
rze. A gdy wychodził z bramy, spytali go, a on nawet nie spostrzegł od
razu swojego upadku. Tak samo opowiada Łukasz, że Chrystus spojrzał na
niego (por. Łk 22, 61), pokazując, że nie tylko się zaparł, ale nawet sam
nie spostrzegł swojego upadku, chociaż zapiał kur, tylko potrzebował
znowu przypomnienia Nauczyciela, a Jego spojrzenie starczyło mu zamiast
słów; tak był zdjęty strachem.
Marek natomiast mówi, że wtedy, gdy raz się zaparł, kogut zapiał po
raz pierwszy, a gdy zaparł się po raz trzeci, kogut zapiał po raz drugi (por.
Mk 14, 68-72). Opisuje dokładniej słabość ucznia umierającego ze strachu;
dowiedział się o tym od samego nauczyciela, bo był towarzyszem Piotra.
Z tego względu najbardziej zasługuje na podziw: że nie zataił upadku
swego mistrza, lecz opisał go nawet dokładniej niż inni, właśnie dlatego,
że był jego uczniem.
2. Jak pokazać, że słowa Mateusza: „Zaprawdę powiadam ci: Zanim
kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz” (Mt 26, 34), są prawdziwe,
skoro Marek mówi, że po trzecim zaparciu się kogut zapiał po raz drugi
(por. Mk 14, 30)? Wielka to prawda i bardzo zgodna. Jeśli za każdym
razem kogut pieje zwykle trzy czy cztery razy, to Marek mówi tak, aby
pokazać, że nawet głos go nie powstrzymał i nie doprowadził go do
opamiętania. Tak więc prawdą jest jedno i drugie. Zanim kur ukończył
jedno pianie, on się trzykrotnie zaparł. Chociaż Chrystus przypomniał mu
jego grzech, to nie miał jednak odwagi płakać jawnie, by się łzami nie
zdradzić, lecz: (26, 75) Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
(por. 27, 1A) A gdy nastał dzień, „zaprowadzili Jezusa od Kajfasza”
(J 28, 1) „do Piłata” (Łk 23, l)5. Ponieważ chcieli Go zabić, a nie mogli
tego sami uczynić z powodu świąt, prowadzą Go do namiestnika. Zauważ,
jak ułożyły się te zdarzenia, że wydarzyło się to właśnie w święta. Tak już
było wcześniej przeznaczone z wysoka. (27, 3A) Wtedy Judasz, który Go
wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrni­
ków. Świadczy to o ich oraz o jego winie; o jego winie nie to, że żałował,
ale że późno i powoli, i że sam się potępił; o winie tamtych, że nie
żałowali, choć mogli żałować.

5 W ten sposób Jan Chryzostom streszcza wiersze: (2 7 ,1 ) A gdy nastał ranek, wszyscy
arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi, żeby Go zgładzić. (27, 2)
Związawszy Go zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika Piłata.
484 Jan C hryzostom

Zauważ natomiast, kiedy pojawiają się u niego wyrzuty6. Gdy grzech


został spełniony i doprowadzony do końca. Taki właśnie jest diabeł. Tym,
którzy nie czuwają, nie pozwala, by widzieli zło, aby nie zmienił się ten,
kto wpadł w jego sidła. Gdy zbrodnia została dokonana w całości, wtedy
poczuł żal, a i wówczas bez skutku. Wszystko można by uznać: że się
potępił, że rzucił srebrniki, że nie uszanował żydowskiego ludu. Lecz jest
dziełem złośliwego szatana, nie do przebaczenia, to z kolei, że się
powiesił. Oderwał go od żalu, by nie miał z tego żadnej korzyści; zgładził
go najhaniebniejszą i jawną dla wszystkich śmiercią, kusząc go, by sam
odebrał sobie życie.
Zauważ, jak z każdej strony prawda jaśnieje, nawet w tym, co czynią
i cierpią nieprzyjaciele. Nawet śmierć zdrajcy zamyka sędziom usta i nie
zostawia im nawet cienia [podstaw] do jakiegoś bezwstydnego tłumacze­
nia. Cóż mogliby powiedzieć, kiedy zdrajca sam wydaje na siebie taki
wyrok? Posłuchajmy słów, jakie wypowiada [Ewangelista]: Zwrócił
trzydzieści srebrników (27, 3B.) arcykapłanom [i starszym] (27, 4) i rzekł:
«Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną». Lecz oni odparli: «Co nas to
obchodzi? To twoja sprawa». (27, 5) Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi,
oddalił się, potem poszedł i się powiesił.
Nie mógł znieść wyrzutów sumienia. Zważ, że także Żydzi doświadcza­
ją tego samego uczucia. Oni również się nie zatrzymali, aż w zupełności
dokonali zbrodni, chociaż to, co ich spotkało, powinno się przyczynić do
ich poprawy. Grzech /Judasza/, a była to zdrada, został dokonany; ich
grzech natomiast - jeszcze nie. Kiedy również oni spełnili swój grzech
całkowicie i przybili Go do krzyża, wtedy także ich ogarnia strach. Raz
mówią: „Nie pisz: Król żydowski” (J 19, 21) - lecz czego się boicie,
czego się lękacie, kiedy martwe ciało wisi na krzyżu? To znów strzegą Go,
mówiąc: „Żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go
i nie powiedzieli [ludowi]: «Zmartwychwstał». I będzie ostatnie oszustwo
gorsze niż pierwsze” (Mt 27, 64). Rzeczywiście, jeśli tak powiedzą, a rzecz
nie będzie prawdziwa, wtedy się wyda. Lecz jakże powiedzą ci, którzy nie
mogli nawet pozostać przy Jego pojmaniu (por. Mt 26, 56), a pierwszy
pośród nich trzykrotnie się Go zaparł, nie mogąc znieść groźby służącej
(por. 26, 69-74)? Wiedzieli bowiem, że ich czyn jest niesłuszny, co widać
na podstawie ich słów: (27, 4) To twoja sprawa.

6 Dosłownie: jjetaąe^eiTai (żałuje).


Horn. LXXXV: Mt 26, 67 - 27, 10 485

(Przykład Judasza - odstraszenie dla chciwych)


Słuchajcie, ludzie chciwi! Zastanówcie się nad tym, co spotkało
/Judasza/! Jak stracił pieniądze, popełnił grzech i zgubił własną duszę.
Taka jest tyrania chciwości. Nawet nie cieszył się pieniędzmi, ani życiem
doczesnym, ani przyszłym, ale wszystko naraz stracił. A właśnie wobec
nich okrywszy się hańbą, się powiesił. Jednakże - jak powiedziałem -
niektórzy po czynie odzyskują wzrok. Zauważ, że również /arcykapłani/
do tego momentu nie chcą jasno widzieć swej zbrodni, tylko mówią: (27,
4) To twoja sprawa, co stanowiło ich największą winę. Te słowa świadczą
o ich strasznej zbrodni, ponieważ upojeni zaciekłością, nie chcąc odstąpić
od swego szatańskiego zamiaru, zasłaniają się nierozumnie wymówką
udawanej nieświadomości.
Gdyby tak powiedzieli po Jego ukrzyżowaniu i po Jego śmierci, nawet
wówczas słowa te nie miałyby sensu, choć by ich aż tak nie potępiały.
Teraz natomiast, gdy jeszcze macie Go w swoich rękach i możecie uwol­
nić, jak śmiecie to mówić? Taka obrona jest waszym najcięższym oskarże­
niem. Dlaczego? Bo całą winę zrzucali na zdrajcę (Mówią bowiem: To
twoja sprawa). Chociaż mogli odstąpić od zabójstwa Chrystusa i uwolnić
Go, oni jednak trwali przy zbrodni, do zdrady dodając od siebie krzyż.
Cóż stało na przeszkodzie, by powiedziawszy /Judaszowi/: (27, 4) To
twoja sprawa, sami odstąpili od tej zbrodni? Oni jednak postępują na
odwrót, dołączając do zdrady zabójstwo i pogrążając się słowem oraz
czynem w nieuniknione nieszczęścia. Później bowiem za przyzwoleniem
Piłata, woleli raczej, aby uwolnił im złoczyńcę, aniżeli Jezusa (por. Mt 27,
17); zabili Tego (por. Mt 27, 20), który nie uczynił im nic złego, a wy­
świadczył im tyle dobrego.

(Arcykapłani potępieni wyrokiem własnego sumienia)


3. Cóż na to /Judasz/? Gdy ujrzał, że jego trud jest daremny, i że oni
nie chcieli odebrać srebrników, wtedy: (27, 5) Rzuciwszy srebrniki ku
przybytkowi..., poszedł i się powiesił. (27, 6) Arcykapłani zaś wzięli
srebrniki i orzekli: «Nie wolno kłaść ich do skarbca świątyni, bo są
zapłatą za krew». (27, 7) Po odbyciu narady kupili za nie Pole Garncarza
na grzebanie cudzoziemców. (27, 8) Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi
nazwę Pole Krwi. (27, 9) Wtedy spełniło się to, co powiedział prorok Jere­
miasz: «Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, którego oszacowali
[Synowie Izraela]. (27, 10) I dali je za pole garncarza, jak mi rozkazał
Pan»1. Czy na tej podstawie widzisz, że /arcykapłanów/ potępiło ich*

7 Cytat ten jest luźną adaptacją wielu tekstów starotestamentalnych; między innymi:
por. Za 11, 12-13; Jr 18, 2n; 19, ln; 32, 6-9.
486 J an C hryzostom

własne sumienie? Dobrze wiedzieli, że kupili krew, dlatego nie wrzucili


pieniędzy do skarbca świątyni, ale kupili za nie pole, by grzebać cudzo­
ziemców. Było to również świadectwem przeciwko nim i dowodem zdra­
dy. A nazwa miejsca głośniej niż trąba ogłaszała wszystkim ich krwiożer-
czość8. Nie czynią tego spontanicznie, ale po wcześniejszej naradzie.
Zawsze tak postępują, by nikt od tej zbrodni nie był wolny, lecz wszyscy
byli jej winni. Przepowiedziało to wcześniej proroctwo9. Widzisz, że nie
tylko apostołowie, ale również prorocy głoszą dokładnie te zelżywości,
opisują wszędzie Jego mękę i naprzód ją przepowiadają? A nieświadomi
Żydzi nadal w tym trwają. Gdyby wrzucili te srebrniki do skarbca, nie
rozgłoszono by tak tej rzeczy, tymczasem, kupując za nie ziemię, ogłosili
całą rzecz również następnym pokoleniom.

(Jałmużna z.e zdzierstwa)


Słuchajcie, wy wszyscy, którzy świadczycie dobrodziejstwa z rozlewu
krwi i bierzecie zapłatę za ludzkie dusze. To są żydowskie jałmużny,
a raczej szatańskie. Są bowiem, są i teraz ludzie, którzy zdzierają tysiące
z innych i mniemają, iż wszystko to zostaje usprawiedliwione, jeśli rozda-
dzą dziesięć albo sto złotych monet.
O takich prorok mówi: „Sprawiliście, że łzami, płaczem i jękami okryto
Mój ołtarz” (Ml 2, 13). Chrystus nie chce, by Go żywiono ze zdzierstwa,
nie przyjmuje takiego pożywienia. Czemu znieważasz Pana, ofiarując Mu
rzeczy nieczyste? Lepiej jest nie zważać na ginącego z głodu, niż żywić
go z takich dochodów. Pierwsze czyni człowiek okrutny, drugie - okrutny
i bezczelny (\)ppiGTf|ę). Lepiej jest nic nie dawać, niż dawać innym cudze.
Powiedz mi: Gdybyś zobaczył dwóch ludzi, jednego nagiego, a drugiego
odzianego w szatę, i gdybyś następnie zerwał szatę z tego, który był w nią
odziany, i odział nią nagiego, czy nie uczyniłbyś niczego złego? To jest
jasne dla każdego. Jeśli zaś czynisz źle dając komuś w całości to, co
zabrałeś innemu, i nie dajesz jałmużny, to czyż nie ściągniesz na siebie
wielkiej kary, jeśli dajesz bardzo maleńką cząstkę z tego, co zdarłeś
z innych, i w dodatku nazywasz to jeszcze jałmużną? Jeśli poczytane

x W ten sposób Jan Chryzostom - jak się wydaje - tłumaczy, że cmentarz nazwano
«Polem Krwi» dlatego, że został nabyty za pieniądze Judasza. Inna tradycja podaje, że stało
się tak dlatego, iż tam właśnie Judasz się powiesił (por. Dz 1, 19-20). Jednakże Chryzo­
stom nie porusza szerzej tego problemu w DzHom 3, 1-2 (PG 60, 35 w. 12n), zaznaczając
jedynie, że nazwa ta została nadana z powodu Judasza.
9 Jan Chryzostom nie powtarza, że były to słowa proroka Jeremiasza. Prawdopodobne
jest, że nie za bardzo wiedział do jakich słów odnosi się relatywnie swobodna parafraza
Mateuszowa.
Horn. LXXXV: Mt 26, 67 - 27, 10 487

zostało za złe ludziom, że ofiarowywali ułomne zwierzęta (por. np. Pwt


17, 1), to czyż ty, który czynisz gorsze rzeczy, otrzymasz jakieś przebacze­
nie? Jeśli złodziej, zwracając szkodę samemu właścicielowi, jest winien,
i to tak winien, że ledwie uwalnia się od winy, jeśli wynagradza go jeszcze
poczwórnie, i to w Starym Testamencie, to zważ, jaki ogień zgarnia na
swą głowę ten, kto nie daje temu, kogo obdarł, lecz zamiast niego innemu,
nie poczwórnie, lecz nawet nie połowę, nie w Starym Testamencie, lecz
będąc członkiem społeczności (7io^iT£\)ópevoę) Nowego Testamentu. Jeśli
na razie nie ponosi kary, to właśnie dlatego nad nim ubolewaj, ponieważ
gromadzi na siebie większy gniew (por. Rz 2, 5), jeśli nie będzie czynić
pokuty. Cóż więc? „Myślicie, że tylko ci byli grzesznikami, na których
zwaliła się wieża...? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie
nawrócicie, to i wy to samo będziecie cierpieć” (por. Łk 13, 2. 4-5).

(O majątku i posiadłościach Kościoła w Antiochii)


Nawracajmy się i w wielkiej obfitości dawajmy jałmużnę, na której nie
ciąży żadna krzywda. Zważcie, że Żydzi utrzymywali osiem tysięcy
lewitów101, a oprócz lewitów jeszcze wdowy i sieroty11, że składali wiele
innych danin, a oprócz tego pełnili jeszcze służbę wojskową12. Teraz zaś
Kościół posiada ziemie, domy, czynsze z domów, wozy, woźniców, muły
i wiele innych tym podobnych rzeczy, a to z powodu waszej nieludzkości
(Óc7tav0pco7cia). Ten skarb Kościoła powinien być u was, a wasza gorli­
wość powinna być jego dochodem. Tymczasem teraz dzieją się dwie nie­
pokojące13 rzeczy: wy nie dajecie owocu, a kapłani Boży zajmują się
rzeczami do nich nie należącymi. A czyż za czasów apostołów domy
i pola nie mogły pozostać? Czemu je więc sprzedawali i rozdawali
uzyskane pieniądze (por. Dz 2, 42-47; 4, 34-37)? Bo tak było lepiej.
4. Waszych ojców ogarnęła bojaźń14! Aby nie poginęły z głodu
wdowy, sieroty i panny15 - ponieważ wy, przepadając za rzeczami

ll) Rody lewitów - por. Lb 3, 22 (liczba 7500). 28 (liczba 8300). 34 (liczba 6200). 39
(liczba 22000); spis lewitów - por. Lb 4, 48 (mowa o 8580 lewitach). Warto dodać, że
z niewoli powróciło 4739 kapłanów - por. Ez 2, 36-39; Ne 7, 39-42.
11 Wdowy i sieroty - por. Wj 22, 21-23; Pwt 14, 28-29; 16, 11. 14; 24, 17. 19-21; 26,
12; 27, 19.
12 Wyposażenie i utrzymanie armii było na koszt ludności - por. Sdz 20, 10; 2 Sm 17,
28-29; 1 Kri 10, 16-17. Przykładowo Saul miał 3 tysiące wyszkolonych żołnierzy (por.
1 Sm 13, 2; 14, 52; 24, 3).
13 Greckie & T 07toę znaczy także: «absurdalny», «obrzydliwy».
14 Prawdopodobnie aluzja do Dz 2, 43-46.
15 Dosłownie: dziewice.
488 J an C hryzostom

doczesnymi, nie rozpraszacie, ale zbieracie - dlatego oni byli zmuszeni to


wprowadzić. Nie chcieli okryć się takim wstydem, lecz pragnęli, by wasze
dobre chęci stanowiły dla nich źródło wsparcia, by brały się stąd owoce,
a oni oddawali się tylko modlitwie (por. Dz 6, 4).
Teraz zaś zmusiliście ich, by naśladowali tych, którzy zajmują się
sprawami publicznymi (xa 7toA,mKÓc). Powstało stąd ogólne zamiesza­
nie16. Jeśli wy i my zajmujemy się tymi samymi sprawami, to któż prze­
błaga Boga? Dlatego my nie możemy otworzyć ust, ponieważ Kościół nie
różni się od ludzi świeckich. Nie słyszeliście, że apostołowie nie chcieli
się podjąć nawet rozdawania bez trudu zebranych pieniędzy? Teraz nato­
miast biskupi przewyższają w tej trosce zarządców, ekonomów i kupców.
Chociaż powinni troszczyć się i dbać o wasze dusze, kłopoczą się oni
tymczasem codziennie tym, czym zajmują się poborcy, rachmistrzowie
i bankierzy. Ubolewam nad tym nie bez przyczyny, lecz aby nastąpiła
jakaś zmiana i poprawa, byście ulitowali się nad naszą ciężką niewolą,
abyście wy stali się źródłem dochodu i skarbem Kościoła.
Jeśli nie chcecie, oto macie ubogich przed waszymi oczyma. Nie
przestaniemy żywić, ilu zdołamy, a których nie zdołamy, tych powierzamy
wam, abyście w straszliwym dniu nie usłyszeli owych słów, które zostały
powiedziane do ludzi bezlitosnych i okrutnych: „Widzieliście, że byłem
głodny, a nie daliście mi jeść” (por. Mt 25, 42).
Ta bowiem nieludzkość czyni śmiesznymi zarówno was, jak i nas, po­
nieważ porzucając modlitwę, nauczanie oraz inne świątobliwe zajęcia,
targujemy się przez cały czas, jedni z handlarzami win, drudzy - zboża,
inni znów z innymi jeszcze kupcami.
Stąd spory i kłótnie, codzienne obelgi, zniewagi i szyderstwa. Każdemu
kapłanowi dają przezwiska, które bardziej nadawałyby się do domów
świeckich. Tymczasem zamiast takich, należałoby im dawać inne i nazy­
wać ich od tego, co ustanowili także apostołowie: od żywienia ubogich, od
opiekowania się pokrzywdzonymi, od dbania o gości, wspierania uciśnio­
nych, opieki nad sierotami, obrony wdów, czuwania nad pannami17 i po­
wierzać im takie czynności zamiast zarządzania ziemią i domami.
To są posiadłości Kościoła, te skarby, które mu przystoją. Nie są one
dla nas uciążliwe, a dla was są pożyteczne. A raczej: dla was również nie
są uciążliwe. Sądzę bowiem, że liczba tych, którzy tu się gromadzą,
dochodzi do stu tysięcy. Gdyby każdy dał ubogiemu bochenek chleba,

16 Greckie wyrażenie &vco Kai kóctco znaczy dosłownie «tu i tam», «tam i z powro­
tem»; zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
17 Dosłownie: dziewicami.
Horn. LXXXV: Mt 26, 67 - 27, 10 489

żyliby wszyscy w obfitości. Gdyby każdy dał jednego obola18, nie byłoby
żadnego ubogiego, nie spotkałyby nas takie wyrzuty i szyderstwa z po­
wodu naszego krzątania się wokół posiadłości. Słowa: „Sprzedaj, co
posiadasz, i rozdaj ubogim... a potem przyjdź i chodź za Mną” (Mt 19,
21), można by także zastosować do zwierzchników Kościoła względem
jego posiadłości. Inaczej bowiem nie można iść za Nim, jak tylko będąc
wolnym od wszelkiej przyziemnej i doczesnej troski.
Obecnie kapłani dozorują winobrań i żniw, zajmują się kupnem i sprze­
dażą zbiorów, tymczasem usługujący cieniowi rzeczywistości (por. Hbr 8,
5) wolni byli zupełnie od podobnych zarzutów, choć byli przeznaczeni do
ręcznej pracy. My natomiast - którzy zostaliśmy powołani do samego
przybytku niebieskiego (por. Hbr 8, 2) i wchodzimy do prawdziwego
miejsca Świętego Świętych (por. Hbr 9, 3) - podejmujemy się kłopotli­
wych zajęć kupców i przekupniów.
Wynika stąd zaniedbanie Pisma [Świętego], oziębłość w modlitwie oraz
niedbałość we wszystkich innych obowiązkach. Nie można rozrywać się
z równą gorliwością na obydwie strony. Dlatego proszę i zaklinam was,
aby wasze klepisko i wasza tłocznia winna stały się naszym bodźcem.
Tym sposobem ubodzy łatwiej otrzymają pożywienie, Bóg będzie
chwalony, a wy jeszcze bardziej wzrastając w dobroci, dostąpicie
wiecznych dóbr. Obyśmy wszyscy ich dostąpili, z łaski i dobroci Pana
naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.

18 Obol ważył 0, 72 g - zob. powyżej MtHom 52, 5 przypis 14 oraz MtHom 2, 5


(ŹMT 18, 36 przypis 12).
HOMILIA LXXXVI: Mt 27, 11-26
(PG 58, 763-770)

(27,11) Jezusa z.aś stawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu


pytanie: «Czy Ty jesteś królem żydowskim ?» Jezus odpowiedział: «Ty mó­
wisz. (27, 12) A gdy Go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał.
[(27, 13) Wtedy zapytał Go Piłat: «Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw
Tobie?» (27, 14) On jednak nie odpowiedział mu na żadne pytanie, tak że
namiestnik bardzo się dziwił.]
1. Czy widzisz, o co najpierw pyta? O to, co Żydzi przede wszystkim
stale mieli na ustach. Skoro wiedzieli, że Piłat nie troszczy się wcale
0 sprawy dotyczące Prawa, kierują oskarżenie na sprawy publiczne (tóc
Sripóoioc). Podobnie postępowali też wobec apostołów. Zawsze wysuwają
to oskarżenie na pierwszy plan, mówiąc, że chodzą po kraju, ogłaszając
królem jakiegoś Jezusa; wyrażają się jak o jakimś zwykłym człowieku
1 w ten sposób budzą w stosunku do nich podejrzenie o bunt (por. Dz 17,
5-7). Wynika z tego, że również przerażenie i rozerwanie szat było
udawaniem (por. Mt 26, 65). Wszystko poruszali i odwracali, aby dopro­
wadzić do Jego śmierci.
O to zapytał Go wtedy również Piłata. Cóż odpowiedział na to Chry­
stus? (27, 11) Tyś powiedział. Przyznał, że jest królem, ale Królem
niebieskim, co wyraził też jaśniej w innym miejscu, odpowiadając
Piłatowi: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36A), aby ani on,
ani tamci nie mieli wymówki dla stawiania podobnych oskarżeń. I daje
niezbity tego dowód, mówiąc: „Gdyby królestwo moje było z tego świata,
to [słudzy] moi biliby się, bym nie został wydany [Żydom]” (J 18, 36B).
Aby usunąć podobne podejrzenia, zarówno sam zapłacił daninę1, jak i ka­
zał płacić innym (por. Mt 22, 17-21) oraz uciekł, gdy chcieli Go obwołać
królem (por. J 6, 15).*

Zapewne aluzja do Mt 17, 24-27.


Hom. LXXXVI: Mt 27, 11-26 491

«Czemu więc, ktoś powie, nie powołał się na to wtedy, gdy oskarżali
Go, że jest uzurpatorem?2» Dlatego, że mając tysiąc dowodów Jego mocy,
łagodności i pokory, trwali dobrowolnie w zaślepieniu, zastawiali na Niego
pułapki a sąd był niesprawiedliwy3. Dlatego nie daje żadnej odpowiedzi,
lecz milczy, niekiedy odpowiada krótko, aby ciągłym milczeniem nie
ściągnąć na siebie podejrzenia o zarozumiałość, gdy zaklinał Go arcyka­
płan (por. Mt 26, 63-64), gdy namiestnik Go zapytał (por. 27, 11). A na
ich oskarżenia nie odpowiedział nic (por. 27, 13-14), bo i tak by ich nie
przekonał. Podobnie prorok, przepowiadając to samo, powiedział: „Po
udręce i sądzie został usunięty” (Iz 53, 8).
Na to zdumiał się namiestnik. Godne podziwu było ujrzeć, że Ten,
który miał niezliczone rzeczy do powiedzenia, przejawiał taką skromność
i milczał. Nawet oni nie oskarżali Go dlatego, żeby w Nim widzieli coś
złego, lecz z zazdrości i nienawiści (por. 27, 18). Skoro podstawili fałszy­
wych świadków, a ci niczego nie zdołali dowieść (por. Mt 26, 59-60), to
po cóż jeszcze trwają przy swym oskarżeniu? Dlaczego nie poczuli żalu,
ujrzawszy, że Judasz się powiesił (por. Mt 27, 5), że Piłat umył ręce (por.
27, 24)? Bo nawet w tym czasie [Jezus] wiele zdziałał, by się opamiętali,
lecz nic ich nie poprawiło.
(por. 27, 13A) Cóż mówi Piłat? (27, 13B.) Nie słyszysz, jak wiele
zeznają oni przeciw Tobie? Chciał, aby uwolnił się poprzez obronę.
Dlatego tak powiedział, (por. 27, 14) A gdy On nic nie odrzekł, próbuje
innego sposobu. Jakiego? [(27, 15) A był zwyczaj, powiada, że na każde
święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. (27, 16)
Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. (27, 17) Gdy
się więc zebrali, spytał ich Piłat: «Którego chcecie, żebym wam uwolnił,
Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?» (27, 18) Wiedział bowiem,
że przez zawiść Go wydali. Wiedział bowiem Piłat, że] mieli oni zwyczaj
wypuszczać jednego więźnia, i tą właśnie drogą starał się uwolnić /Jezusa/.
«Jeśli nie chcecie, mówi, puścić Go jako niewinnego, to darujcie Mu Jego
winę jako winnemu z racji Świąt».
Czy widzisz zmianę porządku? Wstawianie się za więźniami należało
zwykle do pospólstwa, a ułaskawienie do namiestnika. Teraz natomiast
stało się na odwrót: namiestnik prosi pospólstwo, a oni pomimo to nie
stają się łagodniejsi, lecz roznamiętniają się jeszcze bardziej i krzyczą,
odchodząc od zmysłów z powodu swej zaciekłej zazdrości. Nic nie mogli
Mu zarzucić, nawet pomimo tego, że On milczał, a i tak oskarżenie upadło

2 Zob. powyżej MtHom 84, 3 po przytoczeniu wiersza J 18, 31.


3 Także aluzja do Mt 26, 57n.
492 Jan C hryzostom

z racji mnóstwa Jego dobrych czynów. Chociaż milczał, zwyciężył tych,


którzy w swej zaciekłości mówili bardzo wiele.
(27, 19) A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu
ostrzeżenie: «Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we
śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu». Zauważ, że znów zdarza się
coś, co mogło odwieść ich wszystkich od ich zamiarów. Po dowodach
wynikających z rzeczywistości, nawet sen nie był sprawą małej wagi.
A czemu on sam nie miał takiego snu? Albo dlatego, że ona była bardziej
godna, albo dlatego, że nie uwierzono by mu, gdyby jemu się to śniło,
albo wreszcie dlatego, że nie wyjawiłby tego. Dlatego [Pan] sprawił, aby
żona miała sen, by stał się on wszystkim wiadomy. A jej sen nie był
zwyczajny, lecz wiele cierpiała, aby mąż bardziej się wzbraniał przed
zabójstwem również ze względu na swe przywiązanie do niej. Także pora
nie mniej za tym przemawiała, miała bowiem ów sen tej samej nocy.
Jednakże wypuszczenie Go, można powiedzieć, nie było dla niego
bezpieczną rzeczą, gdyż /oskarżyciele/ twierdzili, że czynił się królem.
Należało zatem szukać przekonujących dowodów i oznak, że chciał sobie
przywłaszczyć władzę królewską. Na przykład: czy zbierał wojsko, czy
gromadził pieniądze, czy kazał kuć bron lub czy czynił coś innego,
podobnego. Lecz on pozwala im sobą manipulować, dlatego Chrystus nie
uwalnia go od winy, gdy mówi: „Większy grzech ma ten, który Mnie
wydał tobie” (J 19, 11). Zatem jego ustępstwo wynikało z uległości, jak
i wydanie na ubiczowanie.
Piłat był więc słaby i miękki, natomiast arcykapłani źli i przewrotni.
Gdy on znalazł pewien sposób w prawie połączonym z owym świętem,
które nakazywało uwolnić jednego więźnia, [zobacz], (por. 27, 20A) co
oni czynią przeciwko temu? (27, 20B.) Namówili tłum, powiada, żeby
prosił o Barabasza, [a domagał się śmierci Jezusa], [(27, 21) Pytał ich
namiestnik: «Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił?» Odpo­
wiedzieli: «Barabasza». (27, 22) Rzekł do nich Piłat: «Cóż więc mam
uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?» Zawołali wszyscy: «Na
krzyż z Nim!»].
2. Widzisz, jak on się wielce stara, by ich zachować od winy, a jaką
oni okazują gorliwość, aby nie zostawić sobie nawet cienia obrony? Cóż
należało czynić? Uwolnić tego, komu dowiedziono zbrodni, czy raczej
tego, co do którego były wątpliwości? Skoro należało uwolnić [kogoś]
spośród winnych, to tym bardziej spośród tych, którym nie dowiedziono
winy. Przecież nie wydawało się, żeby /Jezus/ był gorszy od jawnych
złoczyńców. Dlatego nie mówi tylko: (27, 16A) Trzymano więźnia, lecz
dodaje: (27,16B) Znacznego, to znaczy: głośnego ze swych zbrodni, który
Horn. LXXXVI: Mt 27, 11-26 493

popełnił liczne morderstwa. A jednak oni postawili go wyżej niż Zbawicie­


la świata; nie uszanowali ani czasu, że były święta, ani zasad ludzkiej
dobroci ((j)iXav0pco7ita), ani żadnej podobnej rzeczy, lecz zaślepiła ich
zawiść (por. 27, 18). A nie ograniczając się do swojej złości, podburzają
jeszcze lud, by ponieść najcięższą karę również za jego oszukanie.
Gdy zażądali uwolnienia /Barabasza/, wtedy /Piłat/ mówi: (27, 22B)
Cóż więc mam uczynić z, Jezusem, którego nazywają Mesjaszem? Chce ich
znowu tą drogą nakłonić; daje im możliwość wyboru, by cały czyn pocho­
dził z ich łaskawości. Gdyby powiedział: «Nie zrobił nic złego», to
spieraliby się jeszcze bardziej; natomiast żądanie, by zostawili Go przy
życiu ze względów humanitarnych (<jnA,av0pco7ua) nie zawiera w sobie
namowy ani prośby.
(por. 27, 22C) Oni zaś powiedzieli: (27, 22D.) Na krzyż z Nim! (27,
23) On zaś odpowiedział: «Cóż właściwie złego uczynił?» Lecz oni jeszcze
głośniej krzyczeli: «Na krzyż z Nim!» (27, 24A) Piłat widząc, że nic nie
osiąga, [a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i] umył ręce [wobec
tłumu, mówiąc]: «Nie jestem winny». Dlaczego więc Go wydajesz? Cze­
muś Go raczej nie uwolnił, jak setnik Pawła? Także on wiedział, że
przypodobałby się Żydom; powstało wskutek tego zbiegowisko, on jednak
oparł się wszystkiemu (por. Dz 21, 27 - 25, 12). Lecz /Piłat/ nie był taki,
lecz słaby i miękki. Zatem wszyscy - [zarówno on, jak i oskarżyciele
Jezusa wraz z krzyczącym tłumem - byli zepsuci. Ani on nie oparł się
tłumowi, ani tłum - Żydom. Tak pozbawili się wszelkiej wymówki (anoX-
oyia). (27, 23) Bo oni jeszcze głośniej krzyczeli oznacza, że jeszcze
głośniej wołali: (27, 22D. 23) Na krzyż z Nim! Nie tylko chcieli Go zabić,
lecz [uczynić to] pod pozorem [rzekomo popełnionych przez Niego]
zbrodni. A chociaż sędzia się sprzeciwiał, to jednak oni nie przestawali
wołać tego samego.
Czy widzisz, ile czynił Chrystus, by znów przywieść ich do opamięta­
nia? Podobnie jak często powstrzymywał Judasza4, tak samo i ich
hamował przez cały czas swego nauczania, a nawet w czasie samego sądu.
Gdy widzieli, że namiestnik i sędzia umywał ręce i mówił: «Nie jestem
winny (27, 24B) krwi tego [Sprawiedliwego. To wasza rzecz]», powinni
okazać swój żal zarówno w słowach, jak i w czynach. Podobnie też, gdy
ujrzeli, że Judasz się powiesił (por. Mt 27, 5), gdy namiestnik ich wzywał,
by 4wybrali sobie innego zamiast Niego (por. 27, 17-23). Gdy bowiem
oskarżyciel i zdrajca sam siebie potępia, gdy sędzia wydając wyrok

4 Zapewne aluzja między innymi do Mt 26, 21 oraz do wcześniejszych zapowiedzi


o męce.
494 J an C hryzostom

odsuwa od siebie winę, gdy tej samej nocy objawione zostaje takie
widzenie (por. 27, 19), gdy sam namiestnik wstawia się za Nim jakby za
skazanym, to cóż zdołają znaleźć na swoją obronę? Skoro nie chcieli, by
został uznany za niewinnego, to przynajmniej nie powinni stawiać ponad
Nim złoczyńcy, znacznego i powszechnie znanego łotra.
Cóż jednak czynią? Gdy zobaczyli, że sędzia umył ręce i powiedział:
Nie jestem winny, (por. 27, 25A) krzyczeli: (27, 25B.) Krew Jego na nas
i na dzieci nasze! Wtedy właśnie, gdy wydali na siebie wyrok, pozwolił
na wszystko. Zauważ również tu ich straszne zaślepienie. Taka jest właśnie
zaciekłość i zapamiętała namiętność. Nie pozwala widzieć nic z tego, co
jest dobre. «Niech już tak będzie, przeklęliście samych siebie, ale dlaczego
rozciągacie to przekleństwo na wasze dzieci?» A jednak On, dobrotliwy,
choć wyrazili taką wściekłość przeciw sobie i swym dzieciom, nie wykonał
wydanego przez nich wyroku nie tylko na dzieciach, ale nawet na nich, ale
zarówno spośród pierwszych, jak i spośród drugich przyjął do siebie tych,
którzy się nawrócili i zaszczycił ich tysiącem dobrodziejstw. Wszak
i Paweł był jednym spośród nich, i tyle tysięcy tych, którzy uwierzyli
w Jerozolimie, należało do nich. Jak powiedziano: „Widzisz, bracie, ile
tysięcy Żydów uwierzyło” (Dz 21, 20). A jeśli jacyś pozostali, to niech
sobie samym przypiszą karę.
(27, 26) Wówczas uwolnił im Barabaszu, a Jezusa kazul ubiczować
i wydał na ukrzyżowanie. A dlaczego Go biczował? Albo jako skazanego,
albo - by dać tej sprawie jakiś pozór sądu, albo też, by się im przypodo­
bać5. A przecież należało się przeciwstawić. Przecież powiedział przed­
tem: „Weźcie Go wy i osądźcie według swojego Prawa” (J 18, 31). Było
wiele rzeczy, które mogły /Piłata/ oraz ich powstrzymać od zbrodni: cuda,
znaki, łagodność Tego, który to znosił, a przede wszystkim Jego głębokie
milczenie. Jeśli okazał swą ludzką naturę w tym, co powiedział na swoją
obronę, jak i w tym, o co prosił [Ojca] (por. Mt 26, 39. 42), tak z kolei
objawia swą wzniosłość i wspaniałość przez milczenie i pogardę dla tego,
co mówiono przeciwko Niemu, poprzez wszystko wzbudzając podziw dla
siebie. Lecz oni nie zważali na żadną z tych rzeczy.

5 Łukasz precyzuje, że Piłat miał intencję uwolnienia Jezusa po chłoście - por. Łk 23,
22 oraz J 19, 1-12.
Hom. LXXXVI: Mt 27, 11-26 495

CBłędom trzeba się przeciwstawiać od początku. Przebiegłość diabła)


3. Gdy rozum raz zostanie opanowany przez coś w rodzaju pijaństwa
lub jakiegoś zaślepionego szaleństwa, to jest rzeczą trudną, by upadła
dusza się podniosła, jeśli nie jest bardzo mężna. Bo jest rzeczą niebez­
pieczną, powtarzam: niebezpieczne jest otwieranie drzwi tym namiętnoś­
ciom. Dlatego należy wszelkimi sposobami je odpierać i nie dać im
żadnego przystępu. Gdy opanują i ujarzmią duszę, wtedy wzniecają tak
jasny płomień, jak ogień, gdy ogarnie drewno6.
Dlatego proszę was, byście czynili wszystko, byle im tylko nie dać
żadnego przystępu. Nie uspokajajmy się owym zimnym rozumowaniem
i nie otwierajmy drzwi wszelkiej niegodziwości mówiąc: «Cóż wielkiego
w tym, czy w owym?» Z tego bowiem wynikają tysiące grzechów. Albo­
wiem diabeł, ponieważ jest przewrotny, używa na ludzką zgubę różnych
sposobów, przebiegle i wytrwale, a zaczyna swą walkę od rzeczy
najmniejszych.
Zwróć uwagę: chciał uwikłać Saula w bajki wróżki (por. 1 Sm 28, 3-
20). Gdyby mu dał taką radę na początku, nie zostałby wysłuchany. Jakże
mógłby uczynić to ten, kto nawet wygnał wróżbitów z kraju (por. 1 Sm
28, 9)? Dlatego prowadzi go ku temu niejasno i powoli. Kiedy nie
posłuchał Samuela i odważył się złożyć ofiarę całopalną pod jego nieobec­
ność, słysząc wyrzuty z tego powodu, rzekł, że uczynił tak w obliczu
nieprzyjaciela, przymuszony potrzebą (por. 1 Sm 13, 8-12); gdy należało
żałować, on zachował się tak, jakby nic nie zaszło. Z kolei Bóg nakazał
wyniszczyć Amalekitów, lecz on i w tym nie usłuchał (por. 1 Sm 15).
Potem nastąpiły jego zbrodnie przeciw Dawidowi (por. 1 Sm 18, 5nn),
i w ten sposób, posuwając się zwolna i niezauważalnie, nie zatrzymał się,
aż przyszedł nad zgubną przepaść i sam się w nią rzucił.
To samo spotkało Kaina (por. Rdz 4, 1-15); nie od razu został nakło­
niony do zabicia brata, bo by się to [diabłu] nie udało. Lecz najpierw
został namówiony, by ofiarował gorsze rzeczy, słowami: «Nie ma w tym
nic złego». Potem [szatan] wzbudził w nim zawiść i zazdrość, mówiąc:
«1 to nic nie znaczy», wreszcie pchnął go do zabójstwa, do wyparcia się
morderstwa i nie zaprzestał, dopóki nie uwieńczył dzieła występków jakby
jakąś koroną.

Greckie vXr\ może tu także znaczyć: «las».


496 J an C hryzostom

Dlatego [złu] trzeba się oprzeć na samym początku7. Choćby pierwsze


grzechy nie powiększały się, to i tak nie należy lekceważyć pierwszych
przewinień. Natomiast jeśli umysł na nie nie zważa, stają się cięższe.
Dlatego trzeba czynić wszystko, aby je wykorzenić. Nie patrz na naturę
grzechu, na to, że mały, lecz na to, że w razie zaniedbania staje się
początkiem [większego] zła. Być może zaskoczy cię stwierdzenie, że cięż­
kie grzechy nie potrzebują takiej ostrożności jak małe i lekkie. Od tamtych
odwraca sam ciężar grzechu, a małe właśnie dlatego pogrążają nas w opie­
szałości i nie dopuszczają, byśmy się mężnie zabrali do ich wykorzenienia.
Dlatego szybko stają się wielkie, podczas gdy śpimy (koc0£\)8óvtcdv
f]pd)V). To samo można zauważyć również w odniesieniu do ciała8.
Podobnie /w Judaszu/ dojrzała ta straszna zbrodnia. Gdyby nie uważał
za coś małego przywłaszczania sobie pieniędzy ubogich (por. J 12, 6), to
nie posunąłby się aż do tej zdrady. Gdyby Żydzi nie uważali za coś
małego ulegania próżności (K£Vo8o^ia), nie doszliby aż do zabicia
Chrystusa. Można się przekonać, że wszystkie grzechy z tego wynikają.
Nikt nie pogrąża się w niegodziwości szybko i od razu. Dusza bowiem
posiada pewien wstyd, który jest w nas ukryty oraz skłonność do dobra
(xf\v Tcpóę tóc kocA,óc ociSćb). Nigdy nie stałaby się nagle tak bezwstydna,
żeby porzucić wszystko od razu, ale - gdy na siebie nie uważa - doprowa­
dza powoli do własnej zguby. Podobnie powstało też bałwochwalstwo, gdy
nadmiernie czczono ludzi, czy to za życia, czy po śmierci; tak oddawano
cześć posągom. W ten sposób rozszerzył się nierząd i inne występki.
Zauważ. Ktoś się roześmiał nie w porę, inny go upomniał, a ktoś trzeci
go uspokoił, mówiąc: «To nic. Cóż to jest śmiać się? Cóż może być w tym
złego?» Stąd się bierze pochlebstwo, nieprzyzwoitość w mowie i wreszcie
nieprzyzwoite czyny.
Gdyby znów innego karcono - za to, że obmawia bliźniego, złorzeczy
mu i go znieważa - a on nic sobie z tego nie robił, mówiąc: «To nic złego
źle o kimś mówić». Stąd się bierze straszna nienawiść, nieprzejednana nie-
przyjaźń, nieskończone obelgi, z obelg bójki, a z bójek często zabójstwo.
4. Ów złośliwy demon prowadzi od małych grzechów do wielkich, od
wielkich - do zwątpienia, stosując ten drugi, nie ustępujący pierwszemu
sposób. Bo nie tak gubi grzech, jak rozpacz. Kto zgrzeszył, jeśli nad sobą
czuwa, wnet będzie żałować i naprawi swój błąd. Kto zaś zwątpił i nie

7 J. Krystyniacki dodał tu przypis, że podobne zdanie wypowiedział Cato w swoich


dystychach: «Principiis obsta sero medicina paratur, Dum mala per longas invaluere moras»
(t. III s. 289).
x Być może aluzja do Mk 4, 27: koc0£1)5xi.
Horn. LXXXVI: Mt 27, 11-26 497

żałuje, pozbawia się tej poprawy, bo nie korzysta ze środków nawrócenia


(Tfję p£Tavoiocę (|)ócppaKa).
[Diabeł] posługuje się ponadto trzecim rodzajem niebezpiecznej pułap­
ki: na przykład, jeśli przystroi grzech w szatę pobożności. «Ale czyż -
ktoś zapyta - diabeł posiadł taką moc, aby aż tu zwodzić?» Słuchaj i miej
się na baczności przed jego podstępami. Chrystus przykazał przez Pawła,
aby żona nie opuszczała męża i aby sobie wzajemnie nie odmawiali po­
winności, chyba że za obopólnym zezwoleniem (por. 1 Kor 7, 5A). Jednak
niektóre żony oddzielają się od swych mężów z umiłowania wstrzemięź­
liwości (por. 1 Kor 7, 5B), jakby spełniały jakiś pobożny czyn, i tak
popychają ich ku nierządowi. Zważ więc, jak wielkie to nieszczęście,
mimo znoszenia takiego trudu ściągać na siebie winę, że wyrządziły naj­
większą krzywdę, ponosić najcięższą karę i wtrącać swych mężów w samą
otchłań zguby.
Inni z kolei powstrzymując się od potraw według przykazania o poście,
doszli do obrzydzenia ich sobie, co pociąga za sobą bardzo ciężką karę. To
zaś dzieje się wtedy, gdy niektórzy trzymają się swych uprzedzeń wbrew
duchowi Pisma. Niektórzy z Koryntian sądzili, że do doskonałości należy,
by jeść bez różnicy wszystkie potrawy, a nawet zakazane (por. 1 Kor 8).
Nie świadczy to wcale o doskonałości, ale o największym bezprawiu. Dla­
tego Paweł karci ich surowo i stwierdza, że zasługują na bardzo wielką
karę (por. 1 Kor 8, 12).
Inni znowu za oznakę pobożności uważają zapuszczanie długich wło­
sów. Także to jest zabronione i bardzo nieprzyzwoite. Inni znów za rzecz
pożyteczną uważają to, aby w przesadny sposób wyrażać swój żal za
grzechy. I to jest sztuczka diabelska, jak się okazało na przykładzie
Judasza. Dlatego się powiesił (por. Mt 27, 5). Stąd i Paweł obawiał się, by
nie doświadczył czegoś podobnego ten, który popełnił grzech nierządu
i upomniał Koryntian, by takiego szybko z niego wyrwali, „aby nie popadł
ów człowiek w rozpaczliwy smutek” (2 Kor 2, 7). Dalej, aby pokazać, że
to jest dziełem [diabelskiego] podstępu, mówi: „ażeby nie uwiódł nas
szatan, którego knowania dobrze są nam znane” (2 Kor 2, 11), ponieważ
bardzo zdradliwie on na nas uderza. Gdyby walczył z nami jawnie
i otwarcie, wtedy zwycięstwo byłoby łatwe. A nawet teraz będzie ono
łatwe, jeżeli będziemy czuwać9. Albowiem Bóg dał nam broń przeciw
każdemu z tych jego sposobów.

9 Greckie vf|<|>(Dpev - por. 1 Tes 5, 6. 8.


498 J an C hryzostom

Posłuchaj, co nakazuje, byśmy nie lekceważyli tych małych rzeczy.


Mówi: „Kto by rzekł bratu swemu: «Bezbożniku», podlega karze piekła
ognistego” (Mt 5, 22) oraz że kto by bezwstydnie patrzył, jest rzeczywiście
cudzołożnikiem (por. Mt 5, 28). Ubolewa nad tymi, którzy się śmieją (por.
Łk 6, 25), wszędzie niszczy zarodki i nasiona zła. Mówi o próżnym
słowie, że trzeba zdać z niego rachunek (por. Mt 12, 36). Dlatego Hiob
leczył nawet myśli swych synów (por. Hi 1, 5). A o rozpaczy tak mówi:
„Czy nie powstaje ten, kto upadnie? Albo czy nie zawraca ten, kto
zabłądzi?” (Jr 8, 4); i znowu: „Czyż ma mi zależeć na śmierci występnego,
a nie raczej na tym, aby się nawrócił i żył” (Ez 18, 23)? Podobnie:
„Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego” (Ps 95, 7-8). I wiele innych takich
słów i przykładów znajduje się w Piśmie [Świętym]. Natomiast, abyśmy
nie doprowadzili do własnej zguby pod płaszczykiem pobożności, słuchaj
Pawła, który mówi: „Aby nie popadł ów człowiek w rozpaczliwy smutek”
(2 Kor 2, 7).
Wiedzmy o tym i na wszystkich drogach, które mogą lekkomyślnych
doprowadzić do upadku, dodawajmy jako obronę mądrość Pism. Nie mów:
«Cóż to znaczy, że przyglądam się ciekawie kobiecie?» Jeśli popełnisz
cudzołóstwo w sercu (por. Mt 5, 28), wkrótce poważysz się również na
cielesne. Nie mów: «Przecież to nic, że pominę tego ubogiego». Jeśli
pominiesz tego, to pominiesz także drugiego, jeśli drugiego, to i innych.
Nie mów też: «Co z tego, że będę pożądał rzeczy bliźniego?» To zgubiło
Achaba, chociaż zapłacił, lecz wziął wbrew woli drugiego (por. 1 Kri 21).
Kupujący powinien nakłaniać, ale nie zmuszać. A jeśli ten, pomimo że
zapłacił, został tak ukarany, ponieważ zabrał wbrew woli, to tym bardziej
na jaką karę zasługuje taki, który nie czyni nawet tego i zabiera gwałtem
wbrew woli, i to bezkarnie?
Strzeżmy się więc wszelkiego gwałtu i rabunku, byśmy nie byli karani.
Oprócz grzechów wystrzegajmy się również ich źródeł, a z wielką gorli­
wością starajmy się o cnotę. W ten sposób dostąpimy dóbr wiecznych,
z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki
wieków. Amen.
HOMILIA LXXXVII: Mt 27, 27-44
(PG 58, 769-774)

(27, 27) Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do preto­


rium i zgromadzili kolo Niego całą kohortę. (27, 28) Rozebrali Go z szat
i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. (27, 29) Uplótłszy wieniec
z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem
przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: «Witaj, Królu Żydow­
ski». [(27, 30) Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie].

(Pożytek prywatnego i publicznego czytania Męki Pańskiej)


1. Wówczas diabeł celebrował swe tańce, jakby zmówiwszy się ze
wszystkimi. Bo niech i tak będzie, że Żydzi znieważali Go odchodząc od
zmysłów z zawiści i zazdrości. Ale dlaczego, z jakiego powodu żołnierze?
Czy nie jest oczywiste, że był to diabeł, który wówczas rozszalał
(PaKxebcov) się we wszystkich? Niektórzy okrutni i surowi, urządzili
sobie zabawę ze znieważania Go. Gdy należało się powstrzymać, gdy
trzeba było zapłakać, co powinien był uczynić również lud, to oni tak nie
postąpili, lecz przeciwnie, znieważali Go i szydzili z Niego, może dlatego,
że również oni chcieli się przypodobać Żydom, albo, ponieważ czynili
wszystko w swej dzikości. Były też rozmaite i różnorodne zniewagi.
Przeklęci zbrodniarze policzkowali Jego Bożą głowę, znieważali koroną
z ciernia i bili trzciną.
Jaką będziemy mieć potem wymówkę, gdy będziemy się unosić gnie­
wem wobec zniewag, skoro Chrystus to [wszystko] znosił? To, co działo
się wtedy, osiągało ostateczne granice zniewagi. Znieważano bowiem nie
jedną część ciała, lecz całe ciało na wskroś. Głowę - koroną, trzciną
i policzkowaniem1. Twarz - pluciem. Policzki - uderzeniami. Całe ciało
- biczowaniem (por. J 19, 1), założeniem płaszcza i fałszywym ukłonem12.

1 Policzkowanie - por. Mt 26, 67.


2 Ukłon - por. także Mk 15, 19.
500 J an C hryzostom

Rękę - trzciną, którą Mu dano zamiast berła, a z kolei usta - podaniem


octu (por. Mt 27, 48). Cóż może być straszniejsze niż to? Co bardziej
poniżające?
Nie da się tego wypowiedzieć słowami. Wszystko czynią tak, jakby się
obawiali, by czegoś w tej zbrodni nie zabrakło, proroków zabijają
własnymi rękoma, Jego natomiast wyrokiem sędziego. Stają się morderca­
mi, sądzą, wydają wyrok, potępiają Go u siebie (por. Mt 26, 66),
i u Piłata, mówiąc: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze!” (Mt 27, 25).
Napadają na Niego i sami Go znieważają, krępując Go powrozami i upro­
wadzając (por. Mt 26, 47n; J 18, 12). Stają się winni zniewag wyrządzo­
nych przez żołnierzy, przybijają na krzyż, miotają obelgi, plują, wyśmie­
wają. Piłat niczego nie dodał3, lecz oni sami czynili wszystko, będąc
oskarżycielami, sędziami, jednym słowem: wszystkim. O tym czyta się
u nas, gdy się wszyscy zgromadzą. Sprawiła to łaska Ducha Świętego, aby
poganie nie mówili: «Głosicie ludowi świetne i znakomite rzeczy, jak
znaki i cuda, a ukrywacie to, co haniebne». Zatem wszystko to jest czytane
w uroczyste święto, w wielki wieczór przed Paschą, kiedy w bardzo wiel­
kiej liczbie obecni są mężczyźni i kobiety, w ogóle wszyscy. Gdy wszyscy
na całym świecie są zebrani, wówczas ogłasza się to donośnym głosem.
Gdy czyta się to i wszyscy to rozumieją, wierzą, że Chrystus jest Bogiem.
Oddają Mu cześć zarówno z wielu innych powodów, jak i dlatego, że ra­
czył się dla nas tak bardzo uniżyć, że cierpiał takie rzeczy i nauczył nas
wszelkiej cnoty.
Czytajmy nieustannie te pisma, bo płynie stąd przeogromna korzyść,
przeogromny pożytek. Jeśli zobaczysz, że tak Mu urągają przez strój
i przez czyny, że z takim szyderstwem oddają Mu pokłon, biją pięściami,
że On znosi najstraszniejsze męki, to choćbyś był z kamienia, staniesz się
miększy niż wosk i wyrzucisz wszelką pychę ze swojej duszy.
Posłuchaj, co było dalej: (27, 31) [A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego
płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i] odprowadzili Go na
ukrzyżowanie. Zdarłszy z Niego szaty, zabrali je i siedzieli wypatrując,
kiedy wyzionie ducha. I podzielili się Jego szatami, co zwykle miało
miejsce w przypadku nędznych, opuszczonych skazańców, którzy nie mają
nikogo i są zupełnie opuszczeni.
Podzielili Jego szaty, poprzez które stało się tyle cudów. Lecz wówczas
nic one nie zdziałały, gdyż Chrystus odebrał im ich cudowną moc. A było
to niemałym przyczynkiem do [oceny] ich szaleństwa. Odważają się

3 Zapewne w sensie: niczego co dotyczyło krzyżowania.


Horn. LXXXVII: Mt 27, 27-44 501

bowiem na wszystko, jakby był najmniejszy, najnędzniejszy i najgorszy ze


wszystkich. Nic takiego nie zrobili złoczyńcom, lecz odważyli się na
wszystko wobec Chrystusa. I ukrzyżowali Go pomiędzy nimi (por. Mk 15,
27; Łk 23, 33), aby podzielił z nimi ich hańbę.
(por. 27, 34A)4 Dali Mu pić ocet, aby Mu jeszcze urągać. (27, 34B.)
[Skosztował], ale nie chciał [pić]5. Inny ewangelista powiada: „A gdy
Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się»” (por. J 19, 30). Cóż to
znaczy „Wykonało się” (J 19, 30)? Wykonało się proroctwo na Jego temat.
„Dali mi jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem”
(Ps 69, 22). Nie mówi, że pił. Wyrażenia «kosztować» oraz «nie pić» nie
różnią się [wiele], ale oba znaczą [tutaj] to samo.
Ich zaciekłość nie zatrzymała się na tym. Gdy Go obnażyli, przybili do
krzyża, napawali octem6, posuwają się jeszcze dalej. Widząc Go rozpię­
tego na krzyżu bluźnią wraz z przechodniami (por. 27, 39-44), że jest
jakoby oszustem i zwodzicielem (por. Mt 27, 63-64), że w Jego słowach
była rzekomo duma i na próżno się przechwalał - a znoszenie tego było
najcięższe ze wszystkiego. Dlatego też ukrzyżowali Go publicznie, aby
mogli z Niego szydzić wobec wszystkich; dlatego - za pośrednictwem
żołnierzy, aby jeszcze bardziej mogli dać upust swej wściekłości, ponieważ
działo się to w sądzie publicznym.
2. Kogóż nie poruszyłby tłum podążający za Nim z płaczem (por. Łk
23, 27)? Ale nie owe drapieżne zwierzęta. Dlatego /płaczących nad Nim/
zaszczyca swą odpowiedzią (por. Łk 23, 28-31), tamtych nie. Gdy już
spełnili to, co chcieli, pragnęli jeszcze zaciemnić Jego chwałę, bojąc się
Jego zmartwychwstania (por. Mt 27, 63-66). Dlatego mówią o tym pu­
blicznie, krzyżują złoczyńców razem z Nim, a chcąc pokazać, że jest
oszustem, mówią: (27, 40)7 Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach
go odbudowujesz, [wybaw sam siebie: jeśli jesteś Synem Bożym,] zejdź

4 Brak wierszy: (27, 32) Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem
Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego. (27, 33) Gdy przyszli na miejsce zwane
Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki.
5 Brak wierszy: (27, 35) Gdy Go ukrzyżowali, rodzielili między siebie Jego szaty,
rzucając o nie losy. (27, 36) / siedząc, tam Go pilnowali. (27, 37) A nad głową Jego
umieścili napis z podaniem Jego winy: «To jest Jezus, Król Żydowski». (27, 38) Wtedy też
ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.
6 Obnażenie - zapewne aluzja do Mt 27, 28; przybicie do krzyża - Mt 27, 35, por.
także Mk 15, 25; Łk 23, 33; 24, 20; J 19, 23; napawanie octem - J 19, 29, por. także
Mt 27, 48; Mk 15, 36; Łk 23, 36.
7 Brak wiersza (27, 41) Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi,
szydząc, powtarzali. Wiersz (27, 42A) zostaje przytoczony przez Jana Chryzostoma po
wierszu 27, 42B.
502 J an C hryzostom

z krzyża! Skoro mówili Piłatowi, by nakazał usunąć sentencję wyroku -


była ona wyrażona słowami: (27, 37) Król żydowski - a on upierał się przy
swoim, mówiąc: „Com napisał, napisałem” (J 19, 22), to poprzez swoje
szyderstwo chcieli pokazać, że nie jest On królem.
Dlatego wymówili te słowa i jeszcze dodali: (27, 42B.) Jest królem
Izraela; niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego; oraz: (27,
42A) Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Chcieli w ten sposób
spotwarzyć Jego poprzednie znaki. Albo też: (27, 43) Zaufał Bogu; niechże
Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje (Ps 22, 9). Przecież powiedział: «Jestem
Synem Bożym».
O przeklęci zbrodniarze! Cóż to? Czyż prorocy nie byli prorokami
i ludźmi sprawiedliwymi, ponieważ Bóg nie wyrwał ich z niebezpie­
czeństw? A jednak byli, mimo że ich to samo spotkało. Cóż więc jest
równe waszej głupocie? Jeśli sprowadzone na nich niebezpieczeństwa nie
spowodowały w waszych oczach żadnej ujmy w ich sławie, a oni pozostali
prorokami, pomimo że cierpieli, tym bardziej nie powinniście gorszyć się
w przypadku /Jezusa/, który słowem i czynem stale prostował to wasze
błędne mniemanie.
Nawet po wypowiedzeniu tych słów i po dokonaniu czynów nie mieli
żadnej mocy, nawet w czasie męki. Przecież ten, który do głębi był
zepsuty, który strawił całe życie na zabójstwach i rabunkach, właśnie
wtedy, kiedy oni tak się wyrażali, uświadomił to sobie i wspomniał
0 królestwie (por. Łk 23, 40-42). Także lud litował się nad Nim8. Chociaż
wydawało się ludziom nie znającym tajemniczego planu, że to, co się
działo, dowodzi rzeczy przeciwnej: że jest słaby i nie ma żadnej mocy, to
jednak poprzez rzeczy przeciwne zwyciężyła prawda.
Gdy to słyszymy, uzbrajajmy się przeciw wszelkiej zapalczywości
1 gniewowi. Jeśli zobaczysz, że twe serce zaczyna płonąć gniewem, to
zabezpiecz swą pierś, kładąc na niej znak krzyża. Przypomnij sobie któreś
z owych zdarzeń, a ich wspomnieniem zmieciesz gniew jak jakiś proch.
Rozważ Jego słowa, Jego czyny; zważ, że On jest Panem, a ty sługą; On
cierpiał dla ciebie, ty - dla samego siebie; On - za tych, którym czynił
dobrze i którzy Go ukrzyżowali; ty - za siebie; On - za tych, którzy Go
znieważali, ty natomiast często za tych, którym sam wyrządziłeś krzywdę;
On - na oczach całego miasta, a raczej narodu żydowskiego, cudzoziem­
ców, rodaków, do których przemawiał tak łaskawie, ty - w obecności
kilku osób. A jeszcze większą zniewagę oznacza to, że opuścili Go nawet

x Por. Mt 27, 54-56; Mk 15, 40-41; Łk 23, 27. 47-56; J 19, 25.
Horn. LXXXVII: Mt 27, 27-44 503

uczniowie (por. Mt 26, 56). Bo uciekli wówczas ci, którzy wcześniej


otaczali Go czcią, a nieprzyjaciele i wrogowie, otoczywszy Go dookoła,
ukrzyżowali, znieważali, obrzucali obelgami, urągali Mu, wyśmiewali
i szydzili: Żydzi, żołnierze na dole, oraz złoczyńcy po obu stronach na
górze. (por. 27, 44) Bo nawet dwaj złoczyńcy znieważali Go i urągali Mu.
Dlaczego więc Łukasz mówi, że jeden skarcił drugiego (por. Łk 23, 40)?
Miały miejsce obie rzeczy: najpierw obaj bluźnili przeciw Niemu, a potem
już nie. [Ewangelista], byś nie uważał, że rzecz dokonała się w wyniku
jakiejś zmowy, albo że [ów dobry] łotr nie był łotrem, pokazuje ci to na
podstawie jego urągania; bo tam wysoko, na krzyżu, był łotrem i nieprzy­
jacielem, ale nagle się nawrócił.
Bierz to wszystko pod uwagę i panuj nad sobą. Czy znosisz coś
podobnego [do tego], co cierpiał twój Pan? Hańbiono cię publicznie? Lecz
nie w taki sposób. Znieważano cię? Lecz nie na całym ciele, ani też cię
nie obnażono i nie biczowano. A jeśli otrzymałeś policzek, to nie w taki
sposób.
3. Dodaj do tego: kto, kiedy, od kogo i dlaczego. A najgorsze jest
w tym to, że kiedy się to dokonywało, nikt przeciw temu nie powstał, nikt
nie zganił tego, co się działo, lecz przeciwnie: wszyscy pochwalali,
wspólnie się naśmiewali, wspólnie szydzili i lżyli Go jak zarozumialca,
zwodziciela, oszusta, nie mogącego potwierdzić czynem tego, co mówił.
A On milczy wobec wszystkiego, aby przygotować dla nas najskuteczniej­
szą drogę do okazywania cierpliwości.
My, mimo że to słyszymy, nie umiemy zapanować nad sobą nawet
względem naszych sług, lecz skaczemy i kopiemy gorzej niż dzikie osły.
W sprawach, które nas dotyczą, jesteśmy surowi i nieludzcy, a na sprawy
Boże niewiele zważamy. Podobnie zachowujemy się też wobec przyjaciół:
gdy nas ktoś obrazi, nie znosimy tego, gdy nas znieważy, wpadamy
w większą wściekłość niż dzikie zwierzęta, my, którzy czytamy to każdego
dnia. Uczeń Go zdradził; inni porzucili Go i uciekli; ci, którym wyświad­
czał dobrodziejstwa, pluli na Niego; sługa arcykapłana uderzył Go
w twarz; żołnierze Go policzkowali; przechodnie szydzili i lżyli Go;
złoczyńcy Go oskarżali9. A On do nikogo nie odezwał się słowem, lecz
swym milczeniem zmusił do milczenia, by cię nauczyć swoim postępowa­
niem, że im bardziej cierpliwie będziesz znosić, tym łatwiej zwyciężysz

9 Zdrada ucznia - por. Mt 26, 14-16. 47-50; inni porzucili Go i uciekli - por. Mt 26,
56; Jezus opluty - por. 26, 67; 27, 30; sługa arcykapłana uderzył Go w twarz - por. J 18,
22; żołnierze Go policzkowali - por. Mt 26, 67; przechodnie szydzili z Niego - por. Mt
27, 39; złoczyńcy Go oskarżali - por. Mt 27, 44.
504 Jan C hryzostom

tych, którzy czynią ci źle, a u wszystkich wzbudzisz podziw. Któż nie


będzie podziwiał takiego, który cierpliwie znosi zniewagi ludzi wynio­
słych? Przecież gdy ktoś sprawiedliwie cierpi, wielu sądzi, że cierpi
niesprawiedliwie, jeśli cierpliwie znosi swe nieszczęście. Podobnie się
dzieje wówczas, gdy ktoś niesprawiedliwie cierpi, ale się oburza, ściągając
w ten sposób na siebie podejrzenie, że cierpi sprawiedliwie, i okrywa się
śmiesznością, daje się wlec swemu gniewowi jak jeniec tracąc swą god­
ność. Takiego człowieka nie powinniśmy nawet nazywać wolnym, choćby
był panem tysięcy niewolników.
«Lecz tamten cię bardzo obraził?» A cóż to znaczy! Wtedy [właśnie]
należy okazać cierpliwość (c|)i?U)GO(|)ia); kiedy nikt nie drażni, wtedy
ujrzymy, że nawet dzikie zwierzęta są łagodne, bo nawet one nie zawsze
się srożą, lecz tylko wtedy, gdy je ktoś drażni. A my, czyż czynimy coś
więcej, jeśli zachowujemy się spokojnie tylko wtedy, gdy nikt nas nie
drażni? Bo one często słusznie się obruszają i ma to spore uzasadnienie,
bo wpadają we wściekłość wtedy, gdy się je drażni i kłuje. Oprócz tego
są one pozbawione rozumu i mają dzikość w swej naturze.
Powiedz mi, czy zdołasz osiągnąć przebaczenie, jeśli oburzasz się
i unosisz gniewem? Co strasznego cię spotkało? Obdarto cię? Właśnie dla­
tego należy to znosić, byś przez to więcej zyskał. Pozbawiono cię dobrej
sławy? A cóż to znaczy! Nie jesteś przez to mniejszy, jeśli będziesz nad
sobą panował. A jeśli nie stało ci się nic złego, to czemu gniewasz się na
tego, kto nie uczynił ci nic złego, owszem, nawet jest dla ciebie pożytecz­
ny? Ci, którzy oddają cześć innym, sprawiają, że stają się oni zarozumiali,
jeśli nie zachowują względem siebie ostrożności. Natomiast ci, którzy wy­
rządzają zniewagi i pokazują nagrodę, czynią nas mocniejszymi, jeśli uwa­
żamy na siebie. Ci poprzedni wbijają nas w pychę, napełniają zarozumia­
łością, próżnością i sprawiają, że stajemy się słabi oraz zniewieściali.
Świadczą o tym ojcowie, którzy nie schlebiają swym synom, bojąc się,
by nie ponieśli z tego powodu jakiejś szkody, a surowo ich karcą. Nauczy­
ciele również używają wobec nich tego środka. Dlatego, jeśli kogoś należy
unikać, to raczej pochlebcy niż tego, który nas obraża. Większą szkodę niż
obraza przynosi nie mającym się na baczności owa ponęta pochlebstwa
i trudniej jest pokonać tę namiętność aniżeli tamtą. Jest za to również
0 wiele większa zapłata i większa sława. Człowiek znieważany, jeśli nie
unosi się gniewem, przedstawia wspanialsze widowisko niż człowiek bity
1 poniewierany, nawet jeśli nie upada.
«A jak to możliwe, ktoś powie, by się nie rozgniewać?» Ktoś cię
znieważył? Połóż znak krzyża na piersiach; przypomnij sobie wszystko, co
się w owym czasie działo, a zgaśnie cały gniew. Nie myśl jedynie o znie­
Hom. LXXXVII: Mt 27, 27-44 505

wagach, lecz także o tym, czy ten, kto cię znieważył, nie uczynił ci czegoś
dobrego, a zaraz staniesz się łagodny.
4. Oprócz tego przyjmij też w tym względzie upomnienie od twych
sług. Gdy zobaczysz, że on milczy, podczas gdy ty go łajasz, pomyśl
sobie, że można się poskromić, skarć sam siebie, że się uniosłeś. W chwili,
gdy znieważasz, naucz się nie znieważać, a w ten sposób wtedy, gdy do­
znasz obelgi, nie będziesz czuć bólu. Pomyśl sobie, że ten, kto znieważa,
szaleje i odchodzi od zmysłów, a nie będziesz oburzać się na zniewagę.
Wszak i opętani nas biją, a nie tylko nie unosimy się gniewem, lecz nawet
litujemy się nad nimi. Czyń to samo: lituj się nad tym, kto cię znieważa,
bo opanował go drapieżny zwierz: złośliwy demon, gniew, zaciekłość.
Uwolnij go od straszliwego demona, bo inaczej zginie w krótkim czasie.
Właśnie taka jest ta choroba, która nie potrzebuje wiele czasu, by zgubić
tego, komu przypada w udziale. Dlatego też ktoś powiedział: „Przebranie
miary w gniewie jest jego upadkiem” (Syr 1, 22). Najbardziej przejawia
swą moc w tym, że w krótkim czasie czyni wiele zła i nie wymaga dużo
czasu. A gdyby trwała w swej sile, trudno byłoby ją pokonać.
Chciałbym przedstawić, jaki jest ten, kto wyrządza zniewagę, a jaki ten,
kto ją cierpliwie znosi, i postawić przed wami dusze ich obu w prawdziwej
postaci. Zobaczyłbyś, że dusza pierwszego jest podobna do wzburzonego
morza, a drugiego - do spokojnego portu. Owe groźne wiatry nie niepo­
koją go; uspokaja je z łatwością. Wyrządzający zniewagi czynią wszystko,
by ukąsić, gdy więc utracą tę nadzieję, sami się wreszcie uspokajają
i odchodzą poprawieni. Niemożliwe jest, by człowiek unoszący się gnie­
wem nie potępił samego siebie; podobnie nie jest możliwe, aby potępiał
siebie człowiek, który nie unosi się gniewem. Jeśli trzeba wystąpić przeciw
komuś, można uczynić to bez gniewu, nie doznając żadnej nieprzyjem­
ności, łatwiej i mądrzej, niż z gniewem. Jeśli zechcemy, dobra będą
w naszych rękach, a za łaską Bożą wystarczymy samym sobie do obrony
naszej czci i bezpieczeństwa.
Czemu szukasz sławy u drugiego? Szanuj sam siebie, a nikt nie zdoła
cię znieważyć. Jeśli nie będziesz siebie szanować, to nie będziesz szano­
wany, nawet gdyby wszyscy oddawali ci cześć. Podobnie jak nikt inny nie
wzbudzi w nas złej namiętności, jeśli my sami jej nie wzbudzimy, tak
samo nikt inny nie okryje nas hańbą, jeśli my nie będziemy siebie
znieważać.
Przypuśćmy, że jest jakiś człowiek wielki i sławny i że wszyscy nazy­
wają go rozpustnikiem, złodziejem, rabusiem grobów, rozbójnikiem i zło­
czyńcą. On zaś ani się nie gniewa, ani nie unosi, ani nie poczuwa się do
czegoś takiego. Jaka go w tym spotka zniewaga? Żadna. «A co wtedy,
506 J an C hryzostom

ktoś powie, jeśli wielu będzie mieć o nim takie zdanie?» Wówczas i tak
nie on doznaje zniewagi, lecz oni okrywają się hańbą, ponieważ uważają
go za takiego, jakim on nie jest. Powiedz mi, czy gdyby ktoś uważał
słońce za ciemne, przyniósłby ujmę słońcu, czy sobie? Oczywiście sobie,
zarabiając na opinię szaleńca lub ślepca. Podobnie okrywają się wstydem
ci, którzy uważają złych za dobrych, i odwrotnie.
Dlatego należy dokładać większych starań, byśmy nie dawali z naszej
strony żadnego powodu do złośliwego podejrzenia, a gdyby inni, mimo
takiego usposobienia, chcieli szaleć, nie dbajmy o to wiele ani się nie
smućmy. Nie ponosi żadnej szkody na swej wewnętrznej wartości ten,
o kim uważają, że jest zły, mimo że jest dobry. Natomiast kto podejrzewa
bez powodu, ten przygotowuje sobie ciężką zgubę. Również zły, jeśli mają
0 nim przeciwne zdanie, nie będzie miał z tego żadnej korzyści, owszem,
ściągnie na siebie cięższą karę i stanie się jeszcze bardziej lekkomyślny.
Kto zaś jest zły i uchodzi za takiego, może się ukorzy i pozna swe
grzechy. Natomiast gdy się ukrywa, popada w obojętność. Skoro grzesz­
nicy, gdy wszyscy ich oskarżają, z trudem podnoszą się z upadku, by
żałować za grzechy, to kiedyż zdołają przejrzeć ci, którzy zżyli się
z nieprawością, jeśli nie tylko nikt ich nie oskarża, lecz nawet niektórzy
chwalą? Czy nie słyszałeś, że również Paweł to miał za złe, iż Koryntianie
nie tylko nie pozwolili rozpustnikowi poznać swego grzechu, chwaląc go
1 szanując, lecz także utrzymywali go tym samym w złu (por. 1 Kor 5)?
Dlatego was proszę, byście nie zważali na zdanie pospólstwa, na
zniewagi i zaszczyty, a starali się tylko o to jedno: abyście się nie
poczuwali do niczego złego i nie okrywali wstydem samych siebie. W ten
sposób dostąpimy wielkiej sławy zarówno tu, jak i w życiu przyszłym.
Obyśmy jej wszyscy dostąpili, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa
Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.
HOMILIA LXXXVIII: Mt 27, 45-61
(PG 58, 775-782)

(27, 45) Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny


dziewiątej. (27, 46) Około godziny dziewiątej, Jezus zawołał donośnym
głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?» to znaczy: Boże mój, Boże mój,
czemuś Mnie opuścił? (Ps 22, 1) (27, 47) Słysząc to, niektórzy ze stojących
tam mówili: «On Eliasza woła». (27, 48) Zaraz też jeden z nich pobiegł
i wziąwszy gąbkę, nasączył ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pic.
[(27, 49A) Lecz inni mówili: «Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz,
aby Go wybawić»].
1. Otóż to jest ów znak, którego dawniej żądali, a który obiecał im On
dać, mówiąc: „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak
nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza” (Mt 12, 39). Wskazuje
na swój krzyż i śmierć, na pogrzeb i zmartwychwstanie. Inny z kolei
powiedział, pokazując moc krzyża: „Gdy wywyższycie Syna Człowiecze­
go, wtedy poznacie, że JA JESTEM” (J 8, 28). Te słowa mają takie
znaczenie: «Kiedy Mnie ukrzyżujecie i będziecie sądzić, że Mnie
pokonaliście, wtedy najbardziej poznacie moją moc».
Albowiem po Jego ukrzyżowaniu zburzone zostało ich miasto,
rozwiązała się społeczność żydowska, utracili swą autonomię, nasiliło się
głoszenie Ewangelii i dosięgła ona aż krańców ziemi. Ziemia zamieszkana
i niezamieszkana: wszędzie głoszą Jego moc. Zatem o tym mówił, a także
0 tym, co wydarzyło się w samym czasie Jego ukrzyżowania. Bo zdarzyło
się to wtedy, gdy On wisiał na krzyżu, co wzbudza większy podziw, niż
gdyby chodził po ziemi. Nadzwyczajność nie polega jedynie na tym, lecz
1 na tym, że znak, którego szukali, został im dany z nieba, że [był
widoczny] na całej ziemi, co się nigdy przedtem nie zdarzyło, jedynie
w Egipcie, gdy mieli ofiarować Paschę, co było figurą tego.
Zwróć uwagę, kiedy nastała ciemność. W południe, kiedy wszędzie na
ziemi jest dzień, aby zauważyli wszyscy mieszkańcy ziemi. Mogło ich to
508 J an C hryzostom

przywieść do opamiętania, nie tylko dlatego, że cud był wielki, lecz także,
ponieważ się zdarzył w samą porę. Nastąpiło to bowiem po wszystkich
wybrykach ich szaleństwa i niegodziwego szyderstwa, gdy zmniejszyła się
ich zaciekłość, gdy przestali drwić, gdy nastąpił przesyt szyderstwem, gdy
powiedzieli już wszystko, co chcieli, wówczas zesłał ciemność, aby
chociaż w ten sposób odnieśli pożytek z tego cudu i ustali w swej
zapalczywości. Większy bowiem podziw wzbudzało, że uczynił to Ten,
który wisiał na krzyżu, niż gdyby zstąpił z krzyża. Jeśli sądzili, że On to
sprawił, powinni byli uwierzyć i lękać się; jeśli zaś Ojca uważali za
sprawcę, to również dlatego powinni byli się skruszyć. Ciemność owa
świadczyła bowiem o gniewie z powodu tych zbrodni. Bo nie było to
zaćmienie, lecz gniew i oburzenie; widać to nie tylko na tej podstawie, ale
również na podstawie czasu: ciemność trwała wszak trzy godziny, a zać­
mienie trwa krótko, chwilę, o czym wiedzą ci, którzy na nie patrzyli, bo
za naszych czasów się takie zdarzyło.
«A dlaczego, ktoś zapyta, wszyscy się nie zdziwili i nie uwierzyli, że
to Bóg?» Bo rodzaj ludzki był wówczas pogrążony w wielkiej lekkomyśl­
ności i nieprawości. A był to pojedynczy cud, który dokonał się i zaraz
przeminął, a nikomu nie przyszło do głowy, by szukać jego przyczyny.
Panowała wtedy wielka bezbożność zarówno w prawach, jak i w obycza­
jach. Nie wiedzieli, co było przyczyną tego zdarzenia. Może sądzili, że ta
ciemność nastała wskutek zaćmienia słońca lub z jakiejś innej fizycznej
przyczyny. Lecz cóż się dziwisz ludziom z innych krajów, którzy nie
wiedzieli o niczym, ani nie dociekali w swej wielkiej lekkomyślności
przyczyny tego zjawiska, skoro nawet mieszkańcy ziemi żydowskiej,
pomimo tylu cudów, nawet wtedy nie przestali Go znieważać, chociaż
wyraźnie im pokazał, że On to sprawił?
Dlatego potem podniósł swój głos, by widzieli, że On jeszcze żyje i że
On to sprawił oraz by choć w ten sposób porzucili swą zaciekłość; mówi:
Eli, Eli, lema sabachthani, aby zobaczyli, że aż do ostatniego tchu czci
Ojca i że nie sprzeciwia się Bogu. Dlatego wydał jakiś proroczy głos, aż
do ostatniej chwili dający świadectwo Staremu Przymierzu; a nie tylko
proroczy, lecz także hebrajski, by mowa była dla nich zrozumiała i jasna.
We wszystkim okazuje swą zgodność z Ojcem.
Zauważ również w tym ich zuchwalstwo, bezczelność i głupotę. Nie­
którzy sądzili, opowiada [Ewangelista], że (por. 27, 47B.) woła Eliasza,
(por. 27, 48) i natychmiast dali Mu pić ocet. (27, 49B) Inny znów
podszedł i włócznią otworzył Jego bok (por. J 19, 34A). Cóż może być
bardziej bezbożne, cóż dziksze niż oni, którzy tak daleko posunęli swą
wściekłość, że nawet martwe ciało znieważali. Zwróć uwagę, że skierował
Hom. LXXXVII1: Mt 27, 45-61 509

ich zbrodnie ku naszemu zbawieniu, (por. 27, 49C.)1 Po tym przebiciu


wytrysnęły strumienie naszego zbawienia (por. J 19, 34B).
(27, 50) A Jezus [raz jeszcze] zawołał donośnym głosem i wyzionął
ducha. To znaczą owe słowa, które powiedział: „Mam moc oddać [życie]
i mam moc je znów odzyskać i Ja od siebie je oddaję” (J 10, 18). Dlatego
też zawołał wielkim głosem, by pokazać, że dzieje się to Jego mocą.
Marek natomiast mówi, że Piłat się zdumiał, iż [Jezus] już skonał (por. Mk
15, 44), i że setnik właśnie dlatego uwierzył, iż umarł z mocą12, (por. 27,
51-52)3 Głos ten rozdarł zasłonę, otworzył groby i uczynił pustym
przybytek. A nie uczynił tego, by znieważyć świątynię - bo jak mógłby
to uczynić Ten, kto powiedział: „Nie róbcie z domu Ojca mego targowis­
ka” (J 2, 16) - lecz w celu pokazania, że nie są godni, by tam przebywać.
Tak samo uczynił również wtedy, gdy oddał /świątynię/ w ręce Babiloń-
czyków. Jednakże stało się to nie tylko z tego powodu. To zdarzenie było
także proroctwem przyszłego jej spustoszenia, zmiany rzeczy na lepsze
i wznioślejsze oraz dowodem Jego mocy.
2. Oprócz tego objawił się także przez to, co nastąpiło potem: przez
powstanie umarłych z grobu, zaciemnienie światła, poruszenie żywiołów4.
Za czasów Elizeusza ożył pewien człowiek zmarły, dotknąwszy Elizeuszo-
wych kości (por. 2 Kri 13, 21); teraz zaś wskrzesił ich głos, podczas gdy
ciało wisiało na krzyżu. Zresztą tamto zdarzenie było jedynie figurą tego.
Tamten cud stał się dlatego, by w to uwierzono. A nie tylko umarli
powstają z grobów, (por. 27, 51) lecz także skały zaczęły pękać, ziemia
zadrżała, by wiedzieli, że mógł ich oślepić i zniszczyć. Ten, kto pokruszył
skały, pogrążył cały świat w ciemnościach, z o wiele większą łatwością
mógłby to uczynić względem nich, gdyby tylko chciał. Jednakże nie chciał
tego, ale uderzając swym gniewem w żywioły, chciał ich zbawić swoją
dobrocią. A oni trwali w swej zaciekłości. Taka jest właśnie nienawiść,
taka zazdrość: niełatwo ustępuje. Zatem wtedy, wobec tych znaków,
zachowali swoją bezczelność, a potem, gdy po zapieczętowaniu grobu
i postawieniu straży żołnierskiej (por. Mt 27, 65-66) zmartwychwstał, a oni

1 Wiersz Mt 27, 29BC czytał Jan Chryzostom w swojej wersji Ewangelii według
św. Mateusza.
2 Setnik uwierzył, widząc, że Jezus „w ten sposób wyzionął ducha” (Mk 15, 39). Jan
Chryzostom zamienia «w ten sposób» na «moc» z przytoczonego nieco wcześniej wiersza
J 10, 18.
3 Brak wierszy: (27, 51) A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół;
ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. (27, 52A) Groby się otworzyły.
4 Powstanie umarłych z grobu - por. Mt 27, 52-53; zaciemnienie światła - por. Mt 27,
45; poruszenie żywiołów - por. Mt 27, 51.
510 J an C hryzostom

dowiedzieli się o tym od samej straży, przekupili ją, by zniszczyć dowód


Jego zmartwychwstania (por. Mt 28, 11-15).
Nie dziw się temu, że nawet wtedy zachowali się tak niegodziwie,
skoro raz na zawsze postanowili zachowywać taką bezwstydność wobec
wszystkiego, lecz zwracaj uwagę na to, jakie uczynił znaki: jedne na
niebie, drugie na ziemi, inne znów w samej świątyni, to objawiając swój
gniew, to znów okazując, że to, co dawniej było niedostępne, odtąd będzie
dostępne, że niebo się otworzy, i że sprawy przeniosą się do samego
miejsca „Świętego Świętych” (Hbr 9, 3). Skoro oni mówili: „Jeśli jest
królem Izraela, niech zejdzie z krzyża” (Mt 27, 42), On pokazuje, że jest
Królem całego świata. Gdy zaś mówili: „Ty, który burzysz przybytek
i w trzech dniach go odbudowujesz” (Mt 27, 40), On pokazuje, że na
zawsze zostanie opustoszały. Gdy wreszcie mówili: „Innych wybawiał,
a siebie nie może wybawić” (Mt 27, 42), On wisząc na krzyżu okazał
wielką moc na ciałach swych sług. Jeśli wyjście Łazarza z grobu w cztery
dni po jego pochowaniu jest wielkim cudem (por. J 11, 39-44), to o wiele
większym jest to, że święci, którzy dawno posnęli, wszyscy naraz pokazali
się żywi; to było znakiem przyszłego zmartwychwstania. (27, 52B.) Wiele
ciał świętych, którzy pomarli, powiada, powstało. (27, 53) I [wyszedłszy
z grobów, po Jego zmartwychwstaniu] weszli do Miasta Świętego i ukazali
się wielu. Pokazuje się w mieście wielu [spośród umarłych], aby się nie
wydawało, że jest to złudzenie, (por. 27, 54)5 Wtedy setnik „chwalił
Boga, mówiąc: «Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy»” (Łk 23, 47).
Całe tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się
działo, wracały bijąc się w piersi (por. Łk 23, 48). Moc Ukrzyżowanego
jest tak wielka, że mimo takich zniewag, bluźnierstw i naigrawania się,
setnik i lud się skruszył. Niektórzy mówią, że setnik ów umocnił się
w wierze i poniósł męczeństwo.
(27, 55) Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się
z daleka. Szły one za Nim i usługiwały Mu. (27, 56) [Między nimi były:]
Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba'i Józefa, oraz matka synów
Zebedeusza. Patrzyły na to kobiety, które najbardziej nad Nim ubolewały,
które najwięcej nad Nim płakały. Zauważ, jak one wielce o Niego się
troszczą. Szły za nim, usługując Mu, i nie opuszczały Go aż do śmierci.
Dlatego patrzyły na wszystko: jak zawołał wielkim głosem, jak wyzionął
ducha, jak pękały skały oraz na wszystkie inne zjawiska.

5 Jan Chryzostom w miejsce wiersza Mt 27, 54: Setnik zaś i jego ludzie, którzy odby­
wali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mów ii:
«Prawdziwie Ten był Synem Bożym», przytacza wersję Łukaszową.
Horn. LXXXVIII: Mt 27, 45-61 511

To one widzą Jezusa jako pierwsze, a ten najbardziej potępiany rodzaj


[niewieści] pierwszy został dopuszczony do oglądania dóbr; to świadczy
najbardziej o ich męstwie. Uczniowie uciekli (por. Mt 26, 56), a one
pozostały. Co to były za jedne? Jego Matka, którą nazywa Marią Jakubo-
wą, i inne. Inny ewangelista opowiada, że z powodu tych wydarzeń wielu
było pogrążonych w głębokim smutku, i że bili się w piersi (por. Łk 23,
48), co świadczy o największym okrucieństwie Żydów, którzy nie porusze­
ni przez litość, ani nie powstrzymani przez lęk, chełpili się tym, nad czym
inni płakali. To, co się działo, było objawem wielkiego gniewu [Boga]; to
nie były tylko znaki, lecz wszystko było świadectwem wielkiego gniewu:
ciemność, popękane skały, zasłona rozdarta na dwie połowy, trzęsienie
ziemi. Dowodziło to nadmiaru gniewu.
(por. 27, 57-58)6 Józef poszedł i poprosił o ciało [Jezusa]. Był to ów
Józef, który się wcześniej ukrywał, lecz teraz po śmierci Chrystusa
odważył się na wielki czyn. A nie był to człowiek bez znaczenia, ani
żaden z tych, co pozostają w cieniu, lecz bardzo znakomity jeden z człon­
ków rady ; na tej podstawie najlepiej można poznać jego odwagę. Narażał
się przecież na śmierć, ściągając na siebie nienawiść wszystkich przez swą
życzliwość względem Jezusa, gdy odważył się prosić o Jego ciało, a ustą­
pił nie wcześniej, aż osiągnął swój cel. Swoją miłość i odwagę przejawia
nie tylko w tym, (por. 27, 59-60) że je otrzymał i wspaniale pochował, ale
także, że [uczynił to] we własnym, nowym grobie. Opatrzność Boża posta­
nowiła tak nie bez przyczyny, lecz aby nie powstało najmniejsze podejrze­
nie, że inny zmartwychwstał za drugiego.
(27, 61) Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc
naprzeciw grobu. A dlaczego one siedzą? Gdyż jak na razie nie myślały
o Nim nic wielkiego ani wzniosłego. Dlatego przyniosły wonności i ocze­
kiwały w pobliżu grobu, aby zbliżyć się i Go namaścić, gdy ostygnie
zapalczywość żydowska.

{Ten, kto daje jałmużnę biednemu, pożycza Chrystusowi)


3. Widzisz odwagę kobiet? Widzisz ich miłość, hojność w wydatkach,
okazaną po śmierci? My, mężczyźni, naśladujmy te niewiasty. Nie
opuszczajmy Jezusa w potrzebie. One poniosły taki wydatek i naraziły swe

6 Brakujące wiersze: (27, 57) Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei,
imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. (27, 58) Udał się on do Piłata i poprosił
o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. (27, 59) Józef zabrał ciało, owinął je
w czyste płótno (27, 60) i złożył vv swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed
wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł.
512 J an C hryzostom

życie na niebezpieczeństwo dla Niego, gdy umarł. My natomiast (znów


będę mówić o tym samym) ani nie karmimy głodnego, ani nie odziewamy
nagiego, lecz, widząc go, jak prosi, oddalamy się spiesznie. A przecież,
gdybyście ujrzeli samego Chrystusa, wtedy każdy oddałby Mu cały swój
majątek. Lecz także teraz jest On tutaj. Sam powiedział „Ja jestem”7.
Czemu więc nie oddajesz wszystkiego? Przecież i teraz słyszysz, jak
mówi: «Mnie czynisz» (por. Mt 25, 40), a nie ma żadnej różnicy, czy
dajesz Jemu, czy tamtemu. Wyświadczasz nie mniejszą przysługę, niż owe
kobiety, które Go wówczas żywiły, a nawet o wiele większą. Lecz nie
bądźcie zakłopotani. Bo nie jest to jedno i to samo - nakarmić Chrystusa
objawiającego się w swej postaci, co było zdolne poruszyć nawet
kamienne serce, czy jedynie na Jego polecenie otoczyć opieką żebraka,
kalekę bądź ślepca. W pierwszym przypadku zobaczenie godności Tego,
który się zjawia, skłania cię do tego czynu; w drugim natomiast cała
zasługa okazania litości należy do ciebie. Jest to dowód większego
szacunku dla Niego, bo wspierasz we wszystkim swego współniewolnika
jedynie ze względu na Jego przykazanie. Wspieraj więc, wierząc Temu,
który otrzymuje i mówi: «Mnie dajesz» (por. Mt 25, 40). Gdybyś Jemu
[tego] nie czynił, nie uznałby cię godnym królestwa (por. Mt 25, 34-36.
40). Gdybyś nie odwracał się od Niego, nie posyłałby cię do piekła,
ponieważ gardzisz prostym człowiekiem (por. Mt 25, 41-45); lecz
ponieważ On sam jest tym wzgardzonym, wielkie to przewinienie.
Podobnie Paweł Go prześladował, prześladując Jego zwolenników.
Dlatego /Jezus/ powiedział: „Dlaczego Mnie prześladujesz?” (Dz £, 4; 22,
7; 26, 14). Bądźmy zatem przejęci tym uczuciem, dając ubogiemu, jak­
byśmy dawali samemu Chrystusowi. Przecież bardziej winniśmy wierzyć
Jego słowom, niż naszym oczom. Gdy więc zobaczysz ubogiego, przy­
pomnij sobie Jego słowa, przez które wskazał, że On jest tym, którego
karmisz. Chociaż ten, którego widzisz, nie jest Chrystusem, to jednak
Chrystus prosi i przyjmuje w jego postaci. Wzdrygasz się, słysząc, że
Chrystus prosi? Raczej się wstydź, że nie dajesz proszącemu. To jest
wstyd, który sprowadza karę. To, że On prosi, wynika z Jego dobroci,
i nawet powinniśmy się tym chlubić. Ale jeśli nie dasz, będzie to
świadczyć o twej surowości. Jeśli teraz nie wierzysz, że mijając ubogiego

7 Zapewne aluzja do przytoczonego wcześniej wiersza J 8, 28 - zob. powyżej sekcję 1.


Oprócz tego w NT słowa ’ Eyó) eipi występują w odniesieniu do Jezusa i w tym samym
sensie jeszcze 34 razy: Mt 14, 27; Mk 6, 50; 14, 62; Łk 22, 70; 24, 39; najczęściej u Jana:
J 4, 26; 6, 20. 35. 41. 48. 51; 8, 12. 18. 24. 58; 9, 9; 10, 7. 9. 11. 14; 11, 25; 13, 19; 14,
6; 15, 1. 5; 18, 5. 6. 8; Dz 9, 5; 22, 8; 26, 15; Ap 1, 8. 17; 2, 23; 21, 6.
Horn. LXXXVII1: Mt 27, 45-61 513

wiernego, mijasz /Chrystusa/, to uwierzysz wtedy, kiedy postawi cię


pośrodku i powie: „Czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych naj­
mniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25, 45). Obyśmy się o tym
nie dowiedzieli w ten sposób! Obyśmy wierzyli, już teraz owoc wydali,
i usłyszeli ów błogosławiony głos, który wprowadzi nas do królestwa.
Może ktoś mi zarzuci, że mówię do was codziennie o jałmużnie i życz­
liwości. Nie przestanę o tym mówić. Gdybyście należycie to wypełniali,
nawet wtedy nie należałoby tego zaniechać, aby nie ustawała wasza
gorliwość. Gdybyście przynajmniej czynili w tym postępy, nie nalegałbym
tak uporczywie. Skoro zaś nie doszliście nawet do połowy, powiedzcie to
nie mnie, ale sobie samym. Bo czyniąc mi ten zarzut, postępujesz tak
samo jak chłopiec, który słysząc często literę «a» i nie mogąc jej
zapamiętać, wypominałby swemu nauczycielowi, że mu to ciągle i nie­
ustannie przypomina.
Czyż wskutek tych moich mów ktoś stał się bardziej skłonny do
dawania jałmużny? Ktoś rozdał swe pieniądze? Ktoś dał połowę swego
mienia? Trzecią część? Nikt. Czy to nie głupia rzecz żądać ode mnie, bym
przestał uczyć, jeśli się jeszcze nie nauczyliście? Powinniście czynić na
odwrót: Gdybyśmy my chcieli przestać was upominać, to wy powinniście
nas powstrzymywać i mówić: «Jeszcze nie nauczyliśmy się tego, dlaczego
więc przestaliście przypominać nam o tym?» Gdyby przypadkiem ktoś był
chory na oczy, a ja byłbym lekarzem, zrobiłbym okład, nasmarowałbym
maścią i zalecił inne środki, a niewiele pomógłszy zostawiłbym chorego,
to czy nie przyszedłby on do drzwi mojego gabinetu i nie zarzucałby mi
wielkiego niedbalstwa, ponieważ oddaliłem się wtedy, gdy choroba jeszcze
nie ustąpiła? I czy zadowoliłby się tym, że ja odpowiedziałbym na te
wyrzuty: «Zrobiłem okład, dałem maść?» Wcale nie, lecz rzekłby zaraz:
«Co mi z tego, skoro jeszcze cierpię?» Tak sobie myśl również o duszy.
«Cóż! Czy nie słyszałbym tego samego, gdybym robiąc częste okłady nie
mógł uzdrowić niewładnej i skurczonej ręki?» Również teraz dajemy okład
na skurczoną i uschłą rękę, i nie wcześniej przestaniemy tak czynić, aż ją
wyprostujemy. Obyście nie mówili o niczym innym na rynku, w domu,
przy stole, w nocy i we śnie. Gdybyśmy stale o tym myśleli w ciągu dnia,
śniłoby nam się o tym także w nocy.

(Powód częstego mówienia o jałmużnie. Bronią chrześcijan są ich cnoty.


Skarcenie nieprzyzwoitego zachowania się słuchaczy w kościele)
4. Co mówisz? Stale mówię o jałmużnie? Sam chciałbym, by nie było
wielkiej potrzeby udzielania wam takich rad, lecz abym mówił o walce
514 J an C hryzostom

z Żydami, poganami i heretykami8. Lecz któż uzbroi do walki takich,


którzy jeszcze nie są zdrowi? Jak poprowadzi ich do boju, skoro są jeszcze
okryci ranami i wrzodami? Gdybym widział, że jesteście zupełnie zdrowi,
poprowadziłbym was przeciw tym zastępom i za sprawą Chrystusa ujrzeli­
byście tysiące poległych trupów i wiele ich głów odciętych. Wiele
mówiłem o tej sprawie w innych moich pismach, lecz mimo to nie może­
my obchodzić całkowitego zwycięstwa z powodu niedbalstwa wielu. Bo
chociaż tysiąc razy pokonamy ich nauką, to oni wypominają nam życie
wielu takich, którzy się u nas gromadzą, ich rany i choroby na duszy.
Jakżeż moglibyśmy poprowadzić was odważnie do boju, jeśli nawet
przeciw nam powstajecie, podczas gdy nieprzyjaciel zaraz was dosięga
i szydzi z was? Bo tego boli ręka i jest skurczona, jeśli idzie o dawanie.
Jakże więc taki będzie mógł utrzymać tarczę i zasłonić się nią, by nie dać
się zranić srogimi pociskami szyderstw? Inni znów kuleją na nogi. Ci
mianowicie, którzy chodzą do teatru i do mieszkań nierządnic. Jakże więc
zdołają oni stać w boju i nie dać się zranić zarzutami lubieżności? Inny
znów choruje na oczy, nie widzi dobrze i jest prawie ślepy, ale jest pełen
zepsucia, godzi w uczciwość kobiet i rozbija małżeństwa. Jakże więc taki
zdoła śmiało zajrzeć nieprzyjacielowi w oczy, potrząsnąć włócznią i rzucić
pocisk, jeśli zewsząd go kłują szyderstwem? Można również zobaczyć
wielu takich, którzy chorują na brzuch, i nie mniej tych, którzy na wodną
puchlinę. Oddają się obżarstwu i pijaństwu. Jakże więc zdołam tych pija­
nych prowadzić do boju? Innym gniją usta. Takimi są złośnicy, potwarcy
i bluźniercy. Jakże więc taki wzniesie kiedyś okrzyk wojenny i dokona
mężnego czynu, jeśli i on jest pijany (w inny sposób) i budzi w nieprzy­
jacielu wielki śmiech.
Dlatego ja każdego dnia obchodzę to wojsko, opatrując te rany i lecząc
te wrzody. A jeśli kiedyś się opamiętacie, i staniecie się zdolni również
zadawać ciosy innym, wtedy nauczę i was tej sztuki wojennej i wyćwiczę
was w posługiwaniu się tą bronią. A raczej, jeśli będziecie miłosierni, cisi,
łagodni, jeśli nie będziecie pamiętać uraz i jeśli będziecie pełnić wszelką
inną cnotę, same wasze uczynki wystarczą wam jako broń i wszyscy na­
tychmiast się ukryją. A jeśliby jacyś się przeciwstawiali, wtedy i my
przyczynimy się z naszej strony, stawiając was na środku. Bo teraz wy
stanowicie dla nas przeszkodę w tym biegu. Zauważ: mówimy, że Chry-

8 Słowa te świadczą o zainteresowaniach słuchaczy tego typu tematami «wojenno-


politycznymi». W następnych słowach Jan Chryzostom omawia chrześcijańskie sposoby
prowadzenia wojny z wrogami Kościoła: jest to wojna na dobre czyny, a walka sprowadza
się do dobrego, cnotliwego życia.
Hom. LXXXVIII: Mt 27, 45-61 515

stus uczynił wielkie rzeczy, robiąc z ludzi aniołów, a gdy następnie żądają
od nas zdania sprawy i każą nam dać z tej trzody na to dowód, milczymy.
Obawiam się bowiem, bym zamiast aniołów nie wyprowadził jakby świń
z chlewa albo ogierów rozpłodowych.
Wiem, że to was boli, ale nie mówię tego o was wszystkich, lecz
0 tych, którzy podlegają tym błędom. A nawet nie o nich, jeśli się
opamiętają, lecz za nimi. Jak na razie wszystko jest zgubione i stracone:
Kościół niczym się nie różni od stajni wołów, osłów czy wielbłądów.
Wszędzie chodzę, szukając owieczki, i nie mogę jej znaleźć. Wszyscy tak
wierzgają, jak konie i dzikie osły i wszystko zapełniają w nim gnojem.
Takie są ich rozmowy. Gdyby można było znać rozmowy mężczyzn
1 kobiet na każdym zebraniu, to przekonałbyś się, że ich słowa są bardziej
obrzydliwe niż gnój.
Dlatego wzywam was, byście porzucili ten brzydki zwyczaj, by
w kościele unosiła się wonność. Składamy w nim wprawdzie wonne
kadzidła, lecz niewiele dbamy o to, by zmyć i usunąć nieczystość duszy.
Cóż więc za pożytek? Przecież nie zanieczyszczamy tak kościoła, wnosząc
do niego gnój, jak zanieczyszczamy go prowadząc pomiędzy sobą rozmo­
wy o zyskach, o kupiectwie, o interesach, o rzeczach, które nie mają dla
nas żadnego znaczenia, chociaż powinniśmy być tutaj chórem aniołów,
z kościoła czynić niebo i nie wiedzieć o niczym innym, jak tylko o nie­
ustannej modlitwie, o pełnym uwagi milczeniu.
Czyńmy to od zaraz, abyśmy oczyścili nasze życie i dostąpili obieca­
nych dóbr z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu
chwała na wieki wieków. Amen
HOMILIA LXXXIX: Mt 27, 62 - 28, 10
(PG 58, 781-788)

(27, 62) Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcy­


kapłani i faryzeusze u Piłata (27, 63) i oznajmili: «Panie, przypomnieliśmy
sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: ‘Po trzech dniach po­
wstanę (27, 64) Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby
przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli
ludowi, że powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż
pierwsze».
1. Fałsz sam się zawsze łapie [w pułapkę] i mimo woli służy prawdzie.
Zauważ! Trzeba było, by uwierzono, że [Chrystus] umarł, że Go pogrzeba­
no, że zmartwychwstał1. I wszystko to sprawili nieprzyjaciele. Zwróć
uwagę, że te słowa to wszystko potwierdzają. Przypomnieliśmy sobie,
mówią, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: a zatem umarł. «Po
trzech dniach powstanę». Każ więc opieczętować grób: a więc Go po­
chowano. Żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go:
a więc, jeśli grób będzie opieczętowany i strzeżony, nie będzie żadnego
oszustwa? Z pewnością nie. A zatem dowód zmartwychwstania jest nie­
wątpliwy i wynika z tego, czym wy się zasłaniacie. Bo skoro grób był
opieczętowany, to nie zaszło żadne oszustwo. A jeśli nie zaszło żadne
oszustwo, a znaleziono pusty grób, to jest rzeczą jasną i niezaprzeczalną,
że [Chrystus] zmartwychwstał. Czy widzisz, że wbrew swej woli przyczy­
niają się do potwierdzenia prawdy?

1 O śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu Jezusa mówi Sobór Konstantynopolitański I


(w 381 roku) w Wyznaniu wiary. Jan Chryzostom podkreśla tu wagę tych wydarzeń. Gdyby
Jezus zmartwychwstał przed pogrzebem, to by nie uwierzono, że umarł, a gdyby nie umarł,
to jak mógłby zmartwychwstać.
Horn. LXXXIX: Mt 27, 62 - 28, 10 517

Zwróć uwagę, jak uczniowie miłują prawdę. Nie ukrywają nic z tego,
co mówili nieprzyjaciele, chociaż były to rzeczy haniebne. Oto nazywają
Go oszustem, a oni nie pomijają tego milczeniem. Świadczy to o otwartym
i szczerym ich charakterze oraz o okrucieństwie tamtych, bo nawet po
[Jego] śmierci nie zaprzestali swej złości. Warto się również zastanowić
nad tym, gdzie [Chrystus] powiedział: «Po trzech dniach powstanę»1 Nikt
nie znajdzie tego powiedzianego tak wyraźnie, tylko na przykładzie
Jonasza2. Wiedzieli więc, co powiedział, lecz sami z rozmysłem działali
złośliwie.
(por. 27, 65A) Cóż więc odpowiedział na to Piłat? (27, 65B.) Macie
strat [Idźcie,] zabezpieczcie grób, jak umiecie. (27, 66) Oni [poszli i]
zabezpieczyli grób opieczętowując [kamień] i stawiając strat [Piłat] nie
pozwala, by żołnierze sami położyli pieczęć, bo świadomy spraw zwią­
zanych z /Jezusem/, nie chciał już więcej z nimi współpracować3. Nawet
na to zezwala, aby się od nich uwolnić, i mówi: «Opieczętujcie sobie grób,
jak chcecie, abyście nie mogli oskarżać innych». Gdyby żołnierze położyli
pieczęć, to oni mogliby potem powiedzieć (choćby ich słowa nie
zasługiwały na wiarę i były zmyśleniem, ale jeśli w innych przypadkach
bezczelnie kłamali, to i w tym mogli powiedzieć), że żołnierze pozwolili
wykraść ciało i dali uczniom możliwość ułożenia bajki o Jego zmartwych­
wstaniu; tymczasem, skoro sami obwarowali grób, to nie mogą nawet tak
powiedzieć.

(Chrystus naprawdę zmartwychwstał)


Czy widzisz, że mimo woli pracują na rzecz prawdy? Przecież sami
przyszli, sami prosili, sami opieczętowali kamień wraz ze strażą; tak że
oskarżają i zbijają jedni drugich. A kiedyż mogliby ukraść /ciało/? Czy
w szabat? Jakim sposobem? Przecież nie było wolno wychodzić. A choćby
nawet przekroczyli Prawo, to czyż odważyliby się na to ci, którzy tak się
bali wyjść4? Jak przekonaliby lud? Co powiedzieliby? Czyż mogliby
z odwagą obstawać za zmarłym? W nadziei jakiej nagrody? Jakiej zapłaty?
Uciekli, widząc Go jeszcze przy życiu, tylko pojmanego (por. Mt 26, 56),
a po śmierci mieliby śmiało przemawiać o Nim, gdyby nie zmartwych­
wstał? Jakże można by to pogodzić? Przecież ani nie chcieliby, ani nie

2 Por. Mt 12, 40; 16, 4. Pan Jezus mówi, że Syn Człowieczy po trzech dniach
zmartwychwstanie - Mk 8, 31; 9, 31; 10, 34, a On sam może odbudować przybytek - por.
Mt 26, 61; J 2, 19.
3 Por. Mt 27, 19. 24; J 18, 33 - 19, 16.
4 Zapewne aluzja do J 20, 19.
518 J an C hryzostom

mogliby zmyślić zmartwychwstania. Widać to stąd, że mówił im wiele


0 zmartwychwstaniu, powtarzał im to stale, jak nawet tamci powiedzieli,
że mówił: (27, 63) «Po trzech dniach powstanę». A gdyby nie zmartwych­
wstał, to jest oczywiste, że oni, oszukani, prześladowani z Jego powodu
przez cały naród, wypędzani z miast i domów, odwróciliby się od Niego
1 nie chcieliby otaczać Go taką sławą, jako ci, którzy zostali oszukani
i wpędzeni z Jego powodu w najstraszliwsze niebezpieczeństwa. A nawet
nie potrzeba dowodu, że nie byliby w stanie zmyślić zmartwychwstania,
gdyby ono rzeczywiście się nie dokonało.
Skąd brała się ich odwaga? Czy z potęgi ich wymowy? Przecież byli
to ludzie bardzo prości. Albo z wielkiego majątku? Nie mieli ani laski, ani
sandałów (por. Mt 10, 10). Czy ze znakomitości rodu? Byli prostaczkami,
synami prostaczków. Czy ze sławy ich ojczyzny? Pochodzili z nieznanych
miejsc. Może z wielkiej ich liczby? Nie było ich więcej niż dwunastu, a i
ci byli rozproszeni5. Czy z obietnic Nauczyciela? Z jakich? Gdyby nie
zmartwychwstał, to i obietnice nie wzbudzałyby ich ufności. Jak oparliby
się wściekłości ludu? Skoro ich przywódca (K O p \)(|)a io ę)6, [Piotr], nie
zniósł słów odźwiernej (por. J 18, 17), a wszyscy inni rozproszyli się,
widząc Go pojmanym (por. Mt 26, 56), to jakżeby powzięli myśl, by biec
„na krańce świata” (Rz 10, 18) i głosić zmyśloną naukę o zmartwychwsta­
niu? Jeżeli jeden nie zniósł groźby kobiety (por. Mt 26, 69-72), a inni
widoku powrozów7, to jak mogliby stanąć wobec królów, namiestników,
ludów, gdzie groziły im co dzień miecze, piece i tysiące odmian śmierci,
gdyby nie otrzymali mocy i siły od Tego, który zmartwychwstał? Działy
się takie cuda, tak wielkie, a Żydzi nie uszanowali żadnego z nich, lecz
ukrzyżowali ich Sprawcę, a teraz mieliby uwierzyć /Jego uczniom/ na
słowo, gdyby mówili o zmartwychwstaniu? To niemożliwe, powiadam
[wam], niemożliwe! Lecz sprawiła to moc Zmartwychwstałego.
2. Zwróć uwagę na ich śmieszną przewrotność. (27, 63) Przypomnieliś­
my sobie, mówią, ze ów oszust powiedział jeszcze za życia: «Po trzech
dniach powstanę». Jeśli był oszustem i głosił fałszywe rzeczy, to dlaczego
się boicie, biegacie i rozwijacie taką aktywność? «Boimy się, powiadają,
aby Go uczniowie nie wykradli [Go] i nie oszukiwali ludu». Przecież

5 Por. Mt 26, 56; por. także Dz 8, 1.4; 11, 19.


6 Por. Jan C hryzostom , RzHom 29, 5 (t. 1/2, 435 przypis 68); 32, 2 (t. 1/2, 466
przypis 30).
7 Być może jest to aluzja do ucieczki uczniów po pojmaniu Jezusa - por. Mt 26, 56,
o której Jan Chryzostom wspomniał w poprzednim zdaniu.
Horn. LXXXIX: Mt 27, 62 - 28, 10 519

pokazano, że to jest sprzeczne z rozumem. A jednak uporczywa i bez­


wstydna złość sięga nawet po nierozumne środki.
Żądają, aby strzeżono Go aż do trzeciego dnia, a chcąc pokazać, że
wcześniej był oszustem, rozciągają swą złość aż do grobu. Dlatego zmar­
twychwstał wcześniej, aby nie mówili, że On skłamał, a ciało ukradziono.
Żadnemu bowiem zarzutowi nie podlega to, że zmartwychwstał wcześniej,
lecz gdyby nastąpiło to później, budziłoby wszelkie podejrzenia. Gdyby nie
zmartwychwstał wtedy, gdy oni się tam jeszcze znajdowali i strzegli grobu,
ale po trzech dniach już po ich oddaleniu się, mogliby coś mówić i prze­
czyć, chociażby nawet głupio. Dlatego zmartwychwstał wcześniej. Trzeba
było, by zmartwychwstał wtedy, gdy oni siedzieli przy grobie i strzegli
Go. Zatem musiało to nastąpić w ciągu owych trzech dni. Byłoby przecież
podejrzane, gdyby zmartwychwstał po upływie tychże trzech dni i po ich
odejściu. Dlatego również pozwolił na to, by opieczętowano kamień, jak
sobie tego życzyli, i aby żołnierze strzegli grobu.
Nie troszczyli się o to, że dokonują tego w szabat8, lecz zważają tylko
na jedno - na swą złość, jakby w ten sposób mieli zwyciężyć. Świadczy
to o przeogromnym szaleństwie i lęku, który nimi miotał. Ci, którzy
pojmali Jezusa żywego, boją się Go, gdy umarł. Przecież, jeśli był
zwykłym człowiekiem, należało być spokojnym. Lecz, aby się przekonali,
że za życia dobrowolnie cierpiał to, co cierpiał, oto dla Niego pieczęć,
kamień i straż. A jednak nie mieli mocy Go zatrzymać. Dokonali jedynie
tego, że rozeszła się wieść o Jego pogrzebie, i że z tego powodu uwierzo­
no w zmartwychwstanie. Bo i żołnierze stali przy grobie910,i Żydzi również
przy tym byli.
(28,1) Po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła
Maria Magdalena i druga Maria obejrzeć grób. (28, 2) A oto powstał
wielki wstrząs]0: albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął

8 Zapewne aluzja do stawianych Jezusowi zarzutów przez faryzeuszów, że nie szanuje


szabatu (por. np. Mt 12, 1-14).
9 Por. Mt 27, 65-66 (żołnierze = straż) oraz powyżej wyjaśnienie wiersza 27, 66.
10 Wiele przekładów ma: «trzęsienie ziemi». Ziemia drżała i skały pękały po
ukrzyżowaniu i śmierci Chrystusa (por. Mt 27, 51. 54), ale nie po pogrzebie. Ewangelista
powtarza tu Mt 28, 2: Kat i8oi) a eia p ó ę ey£vexo peyaę dokładnie zwrot z Mt 8, 24: Kai
i5o\) a eiap óę p&yaę ¿y£vexo [tv xf| GaAńcaar)]. Jan Chryzostom w Mt 8, 24 ma słowo
Xeipó)v (burza) - zob. MtHom 28, 1. Słowo a eia p ó ę oznacza u Mateusza raczej «wstrząs»,
«nawałnicę»; w Mt 8, 24 nawałnicę spowodowaną przez burzę na morzu; w Mt 28, 2
wstrząs spowodowany zstąpieniem Anioła z niebios. Wstrząs ten dotyczył ziemi, ale nie
musiał oznaczać tego, co dzisiaj nazywamy «trzęsieniem ziemi». W Mt 27, 51 Ewangelista
wyraźnie precyzuje, że ma na myśli wstrząs ziemi, w Mt 28, 4 mówi zaś o tym, że
«zadrżeli (eaeiaG r|aav) strażnicy». Ponadto, wydaje się, że wyrażenie a eia p ó ę peyaę
520 J an C hryzostom

kamień od wejścia do grobu i usiadł na nim. (28, 3)n Postać jego


jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. Anioł przyszedł
po zmartwychwstaniu. Dlaczego przyszedł i odwalił kamień? Ze względu
na kobiety. One to bowiem ujrzały go na nim. Aby więc uwierzyły, że
[Chrystus] zmartwychwstał, widzą grób, a nie widzą w nim ciała. Dlatego
odwalił kamień, dlatego powstał wstrząs: aby się ocknęły, obudziły.
Przyszły pzrezcież, aby namaścić ciało oliwą, a to odbywało się w nocy,
i prawdopodobnie zasnęły, (por. 28, 5A) A dlaczego i w jakim celu [anioł]
mówi: (28, 5B) Wy się nie bójciel Najpierw uwalnia je od strachu,
a potem mówi do nich o zmartwychwstaniu. Słowo wy oznacza wielkie
wyróżnienie i wskazuje, że najstraszniejsze kary czekają tych, którzy
odważyli się na tak niesłychaną zbrodnię, jeśli nie będą tego żałować. Nie
wy, powiada, powinnyście się bać, lecz ci, którzy Go ukrzyżowali.
Uwolniwszy je więc od lęku słowami oraz swym wyglądem (bo jego
spojrzenie było wesołe, zwiastował przecież tak radosną wieść), [anioł]
dodał, mówiąc: (28, 5C.) Wiem, że szukacie Jezusa ukrzyżowanego. Nie
wstydzi się Go nazwać ukrzyżowanym, jest to bowiem największe dobro.
(28, 6A) [Nie ma Go tu], zmartwychwstał. Z czego to wynika? (28, 6B)
Jak powiedział. «Jeśli mnie nie wierzycie, powiada [anioł], to przypomnij­
cie sobie Jego słowa, a wtedy i mnie uwierzycie». Następnie podaje
jeszcze inny dowód. (28, 6C.) Chodźcie i zobaczcie miejsce, gdzie leżał.
Dlatego odwalił kamień, by również na tej podstawie nabrały przekonania,
(por. 28, 7)12 I powiedzcie uczniom: Ujrzycie Go w Galilei. Każe
zwiastować tę radosną nowinę innym, co jeszcze bardziej skłoniło je do
uwierzenia. Dobrze powiedział: W Galilei, uwalniając ich od niebezpie­
czeństw i kłopotów, aby lęk nie mącił ich wiary.
(28, 8A) [Pośpiesznie więc] odeszły od grobu z bojaźnią i [wielką]
radością [i pobiegły oznajmić to Jego uczniom]. Dlaczego? Widziały
dziwną i niesłychaną rzecz: pusty grób, do którego, jak same widziały,
złożono Go przedtem. Dlatego też je przyprowadził, by go oglądały, aby
były świadkami obu rzeczy: Jego pogrzebu i zmartwychwstania. Widziały
to bowiem dobrze, że nikt nie zdołałby Go zabrać, jeśliby sam siebie nie*1

8y£v£TO posiada inne znaczenie na przykład w Ap 11, 13, gdzie w wyniku wstrząsu ginie
siedem tysięcy ludzi. Zresztą, czyż trzęsienie ziemi na cmentarzu nie zamazywałoby
świadectwa o zmartwychwstaniu?
11 Brak wiersza Mt 28, 4: Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby
umarli.
12 Pełny wiersz Mt 28, 7 brzmi: A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał
z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam
powiedziałem.
Horn. LXXXIX: Mt 27, 62 - 28, 10 521

wskrzesił, gdyż strzegło Go tylu żołnierzy. Dlatego cieszą się i radują,


otrzymując jako nagrodę za tak wielką wytrwałość to, że pierwsze Go
zobaczą i rozgłoszą radosną wieść o tym, co widziały i słyszały.
3. Gdy więc wyszły z radością i bojaźnią, (28, 9A) oto Jezus stanął
przed nimi i rzekł: «Witajcie». One [zbliżyły się do Niego,] objęły Jego
nogi. {A kiedy z przeogromną radością podbiegły do Niego i poprzez
dotyk otrzymały pewny dowód i całkowitą pewność zmartwychwstania,
(28, 9B.) oddały Mu pokłon}. (por. 28, 10A) Cóż na to Jezus? (28, 10B)
Nie bójcie się. Znowu On sam oddala od nich lęk, torując drogę dla ich
wiary. (28,10C.) Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei,
tam Mnie zobaczą. Zwróć uwagę, że zwiastuje swym uczniom dobrą
nowinę właśnie przez nie, prowadząc bardzo pogardzany rodzaj [niewieś­
ci], co nieraz podkreślałem, do czci i dobrych nadziei i lecząc to, co było
słabe. Czy niejeden z was nie pragnąłby stać się podobny do tych kobiet
i objąć Jezusa za nogi? A możecie [uczynić to] nawet teraz, ilu tylko was
chce: objąć nie tylko nogi i ręce, ale również ową świętą głowę, przystępu­
jąc z czystym sumieniem do świętych sakramentów. Jeśli zechcecie być
miłosierni, będziecie oglądać Go nie tylko tutaj, ale także w owym dniu,
gdy przyjdzie w owej niewypowiedzianej chwale, otoczony rzeszą aniołów
(por. Mt 16, 27; 25, 31). Usłyszycie nie tylko słowa: (28, 9) Witajcie, ale
także: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie
królestwo, przygotowane wam od założenia świata” (Mt 25, 34).
Bądźcie więc miłosierni (<|)i^ócv0p<ji>7toi), abyście usłyszeli te słowa;
także i wy, kobiety, które stroicie się w złoto, (por. 28, 8) a widziałyście
bieg tamtych niewiast, wyleczcie się już raz, choć późno, z choroby
pożądania złotych ozdób. Dlatego, jeśli chcecie naśladować owe niewiasty,
sprzedajcie wasze klejnoty, które wkładacie na siebie, a przyozdóbcie się
jałmużną. Powiedz, co ci przyjdzie z tych drogich kamieni i złocistych
szat? «Dusza - powiadasz - raduje się nimi i cieszy». Pytałem cię
0 korzyść, a ty wymieniłaś mi szkodę. Bo nie ma nic gorszego, niż bawić
się takimi rzeczami, cieszyć się nimi, przywiązywać się do nich. Ta ciężka
niewola staje się jeszcze gorsza, jeśli ktoś znosząc ją, cieszy się z tego.
Czyż bowiem /kobieta/, która uważa, że bycie skrępowaną złotem sprawia
przyjemność, będzie się kiedykolwiek należycie zajmować jakąś sprawą
duchową, czyż będzie kiedyś gardzić, jak należy, rzeczami doczesnymi?
Bo kto jest w więzieniu i cieszy się tym, ten nigdy nie zechce z niego
wyjść. Podobnie i ona: stała się jakby niewolnicą tej niegodziwej żądzy
1 nie zechce nawet z należną radością i gorliwością słuchać głosu ducho­
wego, a co dopiero spełnić uczynek.
522 J an C hryzostom

Cóż więc za korzyść z tych ozdób i z tej słabości? «Cieszę się» -


powiadasz. Znów wymieniasz mi szkodę i zgubę. «Ale doznaję też wiel­
kiego szacunku ze strony tych, którzy to widzą». I cóż to znaczy? To jest
przecież przyczyną innego zepsucia, gdyż wzbija cię w dumę i zarozumiał
ość. Otóż, ponieważ nie mogłaś wymienić korzyści, posłuchaj, a ja wyliczę
ci szkody. A jakie wynikają stąd szkody? Zatroskanie (c|)povTtę) większe
niż przyjemność. Dlatego wielu z przypatrujących się, mam na myśli tych
opasłych [w rzeczy], ma w tym większe upodobanie aniżeli /kobieta/
zakładająca na siebie te ozdoby. Bo ty stroisz się z niepokojem (pśpipva),
a oni bez niego napawają swe oczy.
Dalej znów inna z tego [wynika] szkoda: taka [kobieta] poniża się na
duchu i wzbudza wszędzie zazdrość. Rozdrażnione sąsiadki wszczynają
kłótnie ze swoimi mężami, a tobie wypowiadają straszliwą wojnę. Oprócz
tego obraca taka na to cały swój czas i całą dbałość, niewiele dba
0 duchowe uczynki, wzbija się w pychę, zarozumiałość i próżność, przy­
kuwa się do ziemi, opuszcza skrzydła, i zmienia się, zamiast w orła, w psa
1 świnię. Przestajesz bowiem kierować swój wzrok i lot ku niebu i, jak
wieprze, miotasz wzrokiem po ziemi, przetrząsasz chciwie kryjówki krusz­
ców, masz zniewieściałą i niewolniczą duszę. Lecz, gdy pokażesz się na
rynku, zwracasz ku sobie oczy wszystkich? Właśnie dlatego nie należy
zdobić się złotem, abyś nie stała się publicznym widowiskiem i abyś nie
otwarła ust wielu oskarżycielom. Bo nikt z tych, którzy zwracają ku tobie
oczy, nie podziwia cię, lecz śmieją się z ciebie, że lubisz się stroić, że
jesteś zarozumiała, że jesteś kobietą światową. Gdy przyjdziesz do
kościoła, wychodzisz stamtąd doświadczając jedynie tysiąca szyderstw,
urągań i złorzeczeń, i to nie tylko ze strony gapiów, ale i od proroka.
{Albowiem Izajasz, kory ma najsilniejszy głos, gdy cię tylko ujrzy, od
razu wykrzyknie:}„Pan powiedział przeciwko książęcym córkom syjoń­
skim: Ponieważ chodzą wyciągając szyję i rzucając oczami, ponieważ
chodząc wciąż drepcą i dzwonią brząkadełkami u swych nóg, usunie Pan
ozdobę i będzie zamiast wonności - zaduch, zamiast paska - powróz”
(Iz 3, 16. 17. 24).
To będzie zamiast ozdób. Powiedziano to nie tylko do tamtych nie­
wiast, ale do każdej kobiety, która je naśladuje. Także Paweł staje obok
niego jako oskarżyciel, gdy pisze do Tymoteusza, by przykazał niewia­
stom: „Nie w przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy perłami,
albo kosztownym strojem [się przyozdabiać]” (1 Tm 2, 9). Tak więc
noszenie złotych ozdób w jakimkolwiek miejscu jest szkodliwe, a szcze­
gólnie, gdy idziesz do kościoła, gdy przechodzisz pomiędzy ubogimi.
Horn, LXXXIX: Mt 27, 62 - 28, 10 523

Gdybyś chciała siebie oskarżyć, to nie włożyłabyś innej szaty, jak tę


właśnie maskę surowości i nieludzkości.

(.Przeciw zbytkowi w kolczykach)


4. Zważ więc, pomiędzy iloma głodnymi żołądkami w tej szacie
przechodzisz, pomiędzy iloma obnażonymi ciałami - w tym szatańskim
stroju. O ile lepiej byłoby nakarmić łaknące dusze, niż przekłuwać uszy
i zawieszać w nich bez potrzeby żywność dla tysiąca ubogich?! Czy
bogactwo przynosi ci sławę? Noszenie złotych ozdób - pochwałę? Nawet
gdyby te ozdoby pochodziły z uczciwej pracy, to i tak twój czyn
zasługiwałby na największą naganę. Gdy zaś pochodzą z niesprawiedliwoś­
ci, pomyśl jak wielki to występek!
Ale ty pragniesz pochwał i sławy? Zrzuć więc z siebie ten śmieszny
strój, a wtedy wszyscy będą cię podziwiać, wtedy będziesz cieszyć się
sławą i niczym niezmąconą radością, podczas gdy teraz wystawiasz się na
dowcipne przycinki i sama dajesz sobie z tej przyczyny wiele powodów
do zmartwienia. Pomyśl, ile zła wynika z tego, że któraś z tych ozdób
gdzieś ci się zgubi: ilu służących ćwiczą rózgami, ilu mężczyzn niepokoją,
ilu ich zabierają, ilu mieszka w więzieniach. Stąd sądy, procesy, tysiące
przekleństw i wyrzutów z wszystkich stron: żonie ze strony męża, mężowi
ze strony przyjaciół, duszy ze swej własnej strony. «Ale one nie zginą».
Ale nie tak łatwo je zachować. A choćbyś je zachowała na zawsze, to
z kolei ich zachowanie przynosi wiele kłopotów, trosk, nieprzyjemności,
a nie przynosi żadnego pożytku.
Jaki stąd dochód dla domu? Jaki pożytek dla tej, która je nosi? Nie ma
stąd żadnego pożytku, lecz wielki wstyd i zewsząd oskarżenia. Jak zdołasz
objąć nogi Chrystusa (por. Mt 28, 9) i ucałować je, będąc tak ustrojoną?
On odwraca się od takiego stroju. Dlatego wolał urodzić się w domu cieśli,
czy raczej nie w domu, ale w stajence i żłobie (por. Łk 2, 7). Jakże
będziesz mogła Go oglądać, nie mając piękności, której On pragnie, ozdób,
które On miłuje, a przyozdobisz się tym, czego On niecierpi. Bo kto się
do Niego zbliża, ten nie powinien ubierać się w takie szaty, lecz przy-
odziewać się w cnotę.
Zastanów się nad tym, cóż to jest właściwie złoto? Nic innego, tylko
ziemia i popiół. Wrzuć w wodę, a stanie się błotem. Zastanów się
i zawstydź, że takie błoto czynisz twym panem, że porzucasz wszystko
i siedzisz przy nim, że wszędzie je dźwigasz i nosisz, nawet wtedy, gdy
idziesz do kościoła, kiedy najbardziej należałoby od niego uciekać. Kościół
nie został zbudowany dlatego, byś pokazywała w nim swe bogactwo, lecz
abyś odkryła bogactwo swej duszy. Ty zaś stroisz się na wszystkie strony
524 J an C hryzostom

tak, jakbyś miała wystąpić w uroczystym pochodzie, naśladujesz aktorki


na scenie i z takim zbytkiem nosisz te śmieszne marności.
Dlatego przychodzisz do kościoła na zgubę wielu, a gdy skończy się
nabożeństwo, wtedy można usłyszeć, że większość w domu przy stole
0 tym właśnie rozmawia. Przestają mówić: «To i to powiedział Apostoł,
Prorok», a opowiadają o drogich sukniach, o wielkich, drogich kamieniach
1 o wszelkiej innej nieprzyzwoitości tych, które się w nie stroją.
To czyni was i wasze żony niechętnymi do dawania jałmużny. Bo nie­
łatwo ktoś zechciałby przełamać którąś z tych złotych ozdób i nakarmić
głodnego. Jeśli sama wolałabyś być w kłopocie niż zobaczyć je połamane,
to czyż żywiłabyś za to kogoś innego?
Wiele kobiet przywiązuje się do tych ozdób jak do żywych istot, a nie
mniej niż do dzieci. «Ależ daj spokój!» - mówicie. Pokażcie mi zatem,
pokażcie waszymi czynami, że przynajmniej teraz widzę rzeczy wręcz
odwrotne! Któż z tych, co są bardzo do nich przywiązani, stopił je kiedyś
i duszę dziecka uratował od śmierci? {Dlaczego mówię: dziecka?} Któż
nim wykupił własną duszę, gdy ginęła? Przeciwnie. Wielu ją każdego dnia
z tego powodu sprzedaje. Czynią wszystko, gdy ktoś jest złożony cielesną
niemocą, lecz gdy widzą zgubioną duszę, nie robią nic podobnego; nie
dbają o dusze własnych dzieci ani o swoją własną, byle zachowały się te
ozdoby, ażeby zniszczył je czas.
Ty wieszasz na sobie ozdoby wartości tysiący talentów, a członek ciała
Chrystusa nie ma koniecznego pożywienia. Lecz wspólny Pan wszystkich
każdego dopuszcza do nieba, do rzeczy niebieskich oraz do duchowego
stołu; ty natomiast nie udzielasz Mu nawet z tych marnych przemijających
rzeczy, ażeby nieustannie krępowały cię te ciężkie kajdany.
Stąd rodzi się wiele zła, stąd rozpusta mężów, jeśli nie zachęcacie ich
do wstrzemięźliwości, ale uczycie mieć upodobanie w takich rzeczach,
jakimi się zdobią nierządne kobiety. Dlatego dają się oni łatwo złapać.
Gdybyś nauczyła /męża/ tym gardzić, a mieć upodobanie w czystości, po­
bożności i pokorze, nie tak łatwo dałby się złapać wszetecznym sztucz­
kom. Bo ozdobami nierządnica może się jeszcze bardziej zdobić, ale nie
tymi cnotami. Przyzwyczaj go więc, by miał upodobanie w tym stroju,
którego nie zobaczy u nierządnicy. A jak go do tego przyzwyczaisz? Gdy
zrzucisz z siebie te ozdoby, a włożysz na siebie /strój cnoty/. W ten sposób
mąż będzie bezpieczny, ty będziesz we czci, Bóg będzie dla was łaskawy,
wszyscy ludzie będą was podziwiać i dostąpisz przyszłych dóbr, z łaski
i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała {i moc) na
wieki wieków. Amen.
HOMILIA XC: Mt 28, 11-20
(PG 58, 787-794)

(28, 11) Gdy one były w drodze, niektórzy ze straty przyszli do miasta
i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. (28,12) Ci zebrali się
ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy (28, 13) i rze­
kli: «Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go,
gdyśmy spali. (28, 14) A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my przeko­
namy go i wybawimy was z kłopotu».
1. Wcześniej wspomniany wstrząs nastąpił dla tych żołnierzy (por.
Mt 28, 2), aby się przestraszyli i sami dali świadectwo, co też się stało. Bo
wiadomość przyniesiona przez strażników nie była dzięki temu podejrzana.
Spośród znaków [towarzyszących ukrzyżowaniu Jezusa] niektóre dokonały
się dla całego świata, niektóre zaś miały charakter prywatny dla obecnych
tam. Dla całego świata nastąpiła ciemność (por. Mt 27, 45), dla konkret­
nych osób zjawił się anioł oraz dał się odczuć wstrząs (por. Mt 28, 2).
Gdy /owi strażnicy/ przyszli do miasta i oświadczyli o tym, co się stało
(prawda głoszona przez nieprzyjaciół bardziej jaśnieje), dano im znów
pieniędzy, aby mówili: (28, 13) Jego uczniowie przyszli... i wykradli Go.
Jak Go wykradli? O najgłupsi ze wszystkich! Nawet zmyślać nie mogą,
ponieważ prawda jest oczywista i przejrzysta. Ich słowa w ogóle nie
zasługiwały na wiarę, a ich kłamstwo nie miało nawet pozoru prawdy.
Jakim sposobem, powiedz mi, wykradli Go uczniowie, ludzie ubodzy
i prości, którzy nie śmieli się nawet pokazać (por. J 20, 19)? Czy nie było
położonej pieczęci? Czy nie było postawionych tylu strażników, tylu
żołnierzy i Żydów? (por. Mt 27, 62-66) Czy nie spodziewali się oni tego
samego, nie kłopotali się, nie czuwali, nie pilnowali? A dlaczegóż Go
wykradli? Czy aby wymyślić naukę o zmartwychwstaniu? Skąd przyszłoby
do głowy wymyślić coś podobnego ludziom pragnącym tylko tego, aby
żyć w ukryciu? Jak odwaliliby umocowany kamień? Jak nie zostaliby
zauważeni przez /strażników/? A chociażby sami nic nie robili sobie ze
śmierci, to i tak nie odważaliby się na to nadaremnie i na oślep, gdy było
526 J an C hryzostom

tylu strażników. Byli też bojaźliwi, co okazało się na podstawie tego, co


się wcześniej wydarzyło. Skoro zobaczyli, że Go pojmano, wszyscy uciekli
(por. Mt 26, 56). Jeśli więc nie mieli odwagi pozostać wtedy, gdy Go
widzieli żywego, to jakżeby mogli nie bać się mnóstwa żołnierzy po Jego
śmierci? Czy tylko trzeba było otworzyć drzwi? Czy mógł się ukryć choć
jeden? Był przywalony wielki kamień, a do tego potrzeba było wielu rąk.
Słusznie powiedzieli: „I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze”
(Mt 27, 64). Mówią to przeciw sobie samym, ponieważ gdy po takim
szaleństwie należało się opamiętać, oni starają się prześcignąć nawet swoje
dawniejsze czyny, zmyślając te śmieszne bajki. Kupili krew żywego (por.
Mt 26, 15), a po Jego ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu chcą z kolei za­
trzeć wiadomość o Jego zmartwychwstaniu za pomocą pieniędzy. Zauważ,
że zawsze sami wpadają [we własną pułapkę] przez to, co czynią. Gdyby
nie udali się do Piłata i nie prosili o straż, to prędzej mogliby bezwstydnie
tak utrzymywać, a tak już nie. Czynili wszystko tak, jakby chcieli sami
sobie zamknąć usta. Jeśli [uczniowie] nie mogli czuwać z Chrystusem,
chociaż im to wytykał (por. Mt 26, 40), to jakże odważyliby się na to? Ale
dlaczego nie ukradli Go przedtem, lecz wtedy, gdy wyście przyszli? Gdyby
chcieli to uczynić, zrobiliby to pierwszej nocy, gdy grób nie był jeszcze
strzeżony, gdy można to było uczynić swobodnie i bez niebezpieczeństwa.
Oni przyszli bowiem w szabat i prosili Piłata o straż, i strzegli grobu;
pierwszej nocy natomiast żaden z nich nie znajdował się przy grobie1.
2. A co oznaczają prześcieradła, które były oblepione mirrą? Widział
je Piotr, jak leżały (por. J 20, 6-7). Przecież gdyby chcieli ukraść, nie
ukradliby nagiego ciała; nie tylko dlatego, by nie znieważyć, lecz także by
nie tracić czasu przez zdejmowanie i nie czekać, aż się tamci obudzą i ich
złapią. Tym bardziej, że była tam mirra, która przylepiała się do ciała
i sukien jakby jakaś maść, tak że oderwanie prześcieradła od ciała nie było
łatwe, lecz ci, którzy to robili, potrzebowali na to wiele czasu. W ten
sposób również z tej przyczyny opowieść o wykradzeniu nie zasługuje na
wiarę. Czy nie znali zaciekłości żydowskiej, [nie wiedzieli,] że na nich
wyładują swój gniew? Jaką mieliby z tego w ogóle korzyść, gdyby [Jezus]
nie zmartwychwstał?
Zatem wiedzieli oni o tym, że to wszystko zmyślili. Dlatego dali im
pieniądze, mówiąc: «Rozpowiadajcie to, a my przekonamy namiestnika».
Chcieli, aby ta bajka rozeszła się pośród ludu nadaremnie walcząc
z prawdą; a tym, czym chcieli ją ukryć, przyczynili się do tego, że

Zob. powyżej MtHom 89, 1-2.


Horn. XC: Mt 28,, 11-20 527

zajaśniała. Sami przecież tak mówili, że uczniowie wykradli ciało.


Przyznają więc, że ciała tam nie było. Skoro więc sami przyznają, że ciała
tam nie było, a straż, pieczęć i lęk uczniów dowodzą, że kradzież jest
niewiarygodnym kłamstwem, to także w tym leży niezbity dowód zmar­
twychwstania /Pana/.
A jednak ci bezwstydni, którzy odważają się na wszystko, pomimo że
tyle rzeczy zmusza ich do milczenia, mówią: (28, 13) Rozpowiadajcie,
powiada, (28, 14) a my przekonamy [namiestnika] i wybawimy was z kło­
potu. Widzisz, że wszyscy są zepsuci? Piłat, bo im uległ, żołnierze, lud
żydowski? (por. 28, 15A) Nie dziw się temu, że żołnierze ulegli pienią­
dzom. Jeśli okazały one taką moc wobec ucznia2, to tym bardziej wobec
nich.
(28,15B.) I tak rozniosła się ta pogłoska [między Żydami] i trwa aż do
dnia dzisiejszego. Czy zauważasz znów prawdomówność uczniów, ponie­
waż nie wstydzą się powiedzieć nawet tego, że takie opowiadanie prze­
ciwko nim przetrwało? (28,16) Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei
[na górę, tam gdzie Jezus im polecił]. (28, 17) A gdy Go ujrzeli, jedni
oddali Mu pokłon, niektórzy jednak wątpili. Wydaje mi się, że jest to
ostatnie Jego ukazanie się w Galilei, gdy wysłał ich, by chrzcili (por. 28,
19). A jeśli niektórzy wątpili, podziwiaj ich prawdomówność: nie zatajają
swoich słabości aż do ostatniego dnia. A jednak i oni umocnili się Jego
widokiem.
(28, 18A) Co zatem mówi, gdy ich ujrzał? (28, 18B .) Dana Mi jest
wszelka władza na niebie i na ziemi. Znów przemawia do nich na sposób
bardziej ludzki, bo nie otrzymali jeszcze Ducha, który mógłby ich wznieść
wyżej. (28, 19) Idźcie [więc] i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je
w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. {(28, 20A) Uczcie je zachowywać
wszystko, co wam przykazałem). Podaje polecenia: jedne dotyczące nauki
oraz drugie odnoszące się do przykazań. Nie wspomina o Żydach, ani nie
przypomina tego, co się stało, ani nie wyrzuca Piotrowi jego zaparcia, ani
innym ich ucieczki3. Nakazuje im rozejść się po całej ziemi, powierzając
im treść nauki wyrażającej się we chrzcie.
Dalej, ponieważ przykazał im wielkie rzeczy, mówi, by ich podnieść
na duchu: (28, 20B.) A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do

2 Aluzja do zdrady Jezusa przez Judasza za trzydzieści srebrników - por. Mt 26, 15


oraz Mt 27, 3. 9.
3 «To, co się stało» - zapewne aluzja do odrzucenia i ukrzyżowania Jezusa: por. Mt
27, 15-50; zaparcie się Piotr - por. Mt 26, 69-75; ucieczka uczniów - por. Mt 26, 56.
528 J an C hryzostom

skończenia świata. Czy widzisz znów Jego własną moc (oo)0evTia)? Czy
widzisz, że poprzednie słowa (por. 28, 18B) wypowiedział do nich,
uniżając siebie4? Powiedział, że będzie nie tylko z nimi, ale też ze
wszystkimi po nich, którzy będą wierzyć. Przecież apostołowie nie mieli
żyć aż do skończenia świata, lecz mówi do wiernych jakby do jednego
ciała. Nie mówcie mi, powiada, o trudności położenia, bo jestem z wami
Ja, który wszystko czynię łatwym. To samo mówił nieustannie prorokom
w Starym Testamencie: Jeremiaszowi, gdy wymawiał się swą młodością,
Mojżeszowi i Ezechielowi, gdy chcieli ratować się ucieczką5. Ja jestem
z wami. To samo powiedział także do nich tutaj.
Zauważ różnicę pomiędzy nimi. Albowiem ci pierwsi, choć posyłał ich
tylko do jednego narodu, często się ociągali; /apostołowie/ natomiast,
chociaż posyłał ich na cały świat, nie mówili niczego takiego. Przypomina
im o końcu świata, aby ich jeszcze bardziej do siebie przywiązać, aby
zważali nie tylko na obecne niebezpieczeństwa, lecz także na przyszłe,
nieskończone dobra.
«Prześladowania, które będziecie znosić, kończą się wraz z tym życiem,
skoro nawet sam świat będzie skończony. Dobra natomiast, którymi
będziecie się cieszyć, będą trwały wiecznie, a o tym już wcześniej
mówiłem do was często». Tak więc posłał ich, utwierdziwszy i obudziw­
szy ich uwagę wspomnieniem o owym dniu. Ów bowiem dzień jest pożą­
dany dla tych, którzy żyją cnotliwie, straszliwy zaś dla tych, którzy żyją
pogrążeni w grzechu, gdyż czeka ich kara.
Nie bójmy się i nie drżyjmy jedynie, lecz także się poprawmy, dopóki
czas, i uwolnijmy się z grzechu (ek Tf|ę 7COVT|piaę). Możemy to uczynić,
jeśli zechcemy. Jeśli wielu uczyniło to przed łaską, to tym bardziej po
łasce6.

{Nie ma nic trudnego w przykazaniach)


3. Cóż trudnego nam nakazano? Przebijać góry? Latać w powietrzu?
Przeprawić się przez całe Morze Tyrreńskie? Wcale nie, lecz przykazał
nam życie tak łatwe, że nie potrzeba do tego żadnych przyrządów, a je­
dynie nastawienia duszy7. Jakie środki mieli apostołowie, którzy dokonali
tylu wielkich czynów? Czy nie chodzili boso, w jednej sukni? A pokonali

4 Greckie GUYKOCTÓcpaatę oznacza także «przystępność».


5 Jeremiasz - por. Jr 1, 6: Mojżesz - por. Wj 3, 11; Ezechiel - por. Ez 2 - 3.
6 Aluzja do przyjścia Jezusa: czas od Wcielenia jest czasem łaski.
7 Wyrażenia \jn)%f|ę Koci 8ia0eoecoę używał Platon.
Hom. XC: Mt 28, 11-20 529

wszystko. Cóż jest trudnego w przykazaniach? Nikogo nie miej w niena­


wiści, nikomu nie złorzecz. Trudniejsze są przecież rzeczy odwrotne:
[nienawidzić, złorzeczyć]. «Ale nakazał - ktoś powie - odrzucić od siebie
pieniądze (xa %pf|paxa)8». A czy jest to trudne? Przede wszystkim nie
nakazał tego, lecz poradził (por. Mt 19, 21). A choćby nawet nakazał, to
cóż w tym byłoby ciężkiego, nie dźwigać z sobą ciężaru i niepotrzebnych
trosk?
O chciwości! Wszystko stało się pieniądzem. Dlatego wszystko prze­
wróciło się do góry nogami9. Jeśli ktoś mówi o kimś jako o szczęśliwym,
mówi o pieniądzach; jeśli ubolewa nad kimś, z ich powodu ubolewa.
Wszystkie rozmowy obracają się wokół pieniędzy: dlaczego ten jest
bogaty, a dlaczego ów biedny. Gdy ktoś zamierza wstąpić do wojska,
ożenić się, zająć się rzemiosłem, czy czynić cokolwiek innego, nie
wcześniej bierze się do dzieła, niż zobaczy, że te bogactwa szybko przyjdą
do niego. Czyż nie zbierzemy się i nie naradzimy, jak pozbyć się tej
choroby? Czy nie okryją nas wstydem szlachetne czyny naszych ojców?
Czy nie będziemy wpatrywać się w owe trzy tysiące, owe pięć tysięcy
tych, którzy mieli wszystko wspólne?10
Jakiż zysk z życia doczesnego, jeśli nie używamy go na zarobek dla
przyszłego? Kiedyż uczynicie mamonę, która was ujarzmiła, waszą nie­
wolnicą? Dopóki będziecie niewolnikami pieniędzy? Dopóki będziecie
nienawidzić wolności i nie zerwiecie z zajęciami zmierzającymi jedynie do
zwiększania bogactwa? Ale gdy jesteście niewolnikami ludzi, czynicie
wszystko, gdy ktoś obieca wam wolność. Będąc zaś niewolnikami chci­
wości, nie myślicie o tym, jakby się uwolnić od tej ciężkiej niewoli.
Poprzednia niewola nie ma w sobie nic strasznego, ta natomiast tyrania jest
najcięższa.
Pomyślcie, jaką cenę zapłacił za nas Chrystus. Wylał swą krew, wydał
sam siebie. Wy zaś po tym wszystkim upadliście, a co w tym gorszego,
lubujecie się w tej niewoli, szczycicie się tą hańbą, a to, czego należy
unikać, stało się pożądane.

x Por. Mk 10, 23 = Łk 18, 24.


9 Greckie wyrażenie &vco Kai k ć c t g ) znaczy dosłownie «tu i tam», «tam i z powrotem»;
zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.
10 Trzy tysiące - por. Dz 2, 41; pięć tysięcy - por. Dz 4, 4.
530 J an C hryzostom

{Karci chciwych i zarozumiałych.


Kłopoty z przechowywaniem pieniędzy. Dobre strony ubóstwa)
Jednakże trzeba nie tylko narzekać i oskarżać, ale także poprawiać.
Zobaczmy więc, dlaczego ten grzech i ta namiętność stała się dla nas miła.
Dlaczegóż więc? Dlaczego stała się miła? «Bo daje - ktoś powie - sławę
oraz bezpieczeństwo». {Jakie bezpieczeństwo? Powiedz mi!} To, że nie
będziemy cierpieć głodu, zimna, że nikt nie będzie nam szkodzić i gardzić
nami. Jeżeli więc my obiecamy ci takie bezpieczeństwo, czy zaprzestaniesz
uganiać się za bogactwem? Jeśli dlatego bogactwo jest pożądane, to na cóż
ci będzie ono jeszcze potrzebne, jeśli bez niego możesz mieć to samo
bezpieczeństwo. «Jakże to możliwe - zapytasz - zabezpieczyć je sobie bez
bogactwa?» A ja zapytam wprost przeciwnie: Jak to możliwe, osiągnąć je
wraz z bogactwem? Trzeba bowiem schlebiać wielu ludziom, zwierzchni­
kom i poddanym, starać się o rozliczne rzeczy, pełnić niegodną, niewolni­
czą służbę, bać się i drżeć, podejrzewać wzrok pochlebców, lękać się ust
donosicieli i zachłanności innych chciwców. W w ubóstwie zaś nie ma
niczego podobnego, ale wszystko jest przeciwne. Ubóstwo jest miejscem
niedostępnym i bezpiecznym, spokojnym portem, palestrą i gimnazjum11
do ćwiczenia się w cnocie (c()iXoao(|)ta), naśladowaniem anielskiego życia.
Słuchajcie tego wy, którzy jesteście ubodzy, a jeszcze bardziej wy,
którzy chcecie być bogaci. To nie ubóstwa trzeba się obawiać, ale nie
chcenia być ubogim. Nie uważaj ubóstwa za coś ciężkiego, a wtedy nie
będzie ono dla ciebie ciężkie. Lęk ów nie leży w naturze rzeczy, lecz
w mniemaniach słabych ludzi. Wstydziłbym się nawet, gdybym nie miał
nic innego do powiedzenia w obronie ubóstwa jak tylko to, że nie jest ono
żadnym nieszczęściem. Jeśli będziesz nad sobą panował ((|)iAx)GO(|)śco),
stanie się ono dla ciebie źródłem niezliczonych dóbr. Jeśli ktoś ofiarowy­
wałby panowanie, władzę rządzenia, bogactwo, zbytek, a z drugiej strony
przeciwstawił ubóstwo i pozwolił ci wybrać to, co zechcesz, wybrałbyś
natychmiast ubóstwo, gdybyś znał jego piękno.

(Pochwała ubóstwa)
4. Wiem ja dobrze, że wielu się śmieje, gdy to mówię. Lecz nie
wprawia mnie to w zmieszanie. Proszę was tylko o to, byście cierpliwie
słuchali, a wnet staniecie po mojej stronie. Wydaje mi się bowiem, że
ubóstwo podobne jest do pięknej, urodziwej i ubranej panny, chciwość

11 Zob. powyżej MtHom 32, 2 przypis 2 (w: ŹMT 18, 376).


Horn. XC: Mt 28, 11-20 531

natomiast do kobiety o kształcie dzikiego zwierza, do jakiejś tam Scylli


czy Hydry12, i do innych jeszcze potworów zmyślonych przez mitologów.
Nie mów mi tu o tych, którzy powstają przeciw ubóstwu, lecz o tych,
którzy dzięki ubóstwu stali się sławni. W nim wzrastał Eliasz i doznał
owego szczęśliwego porwania; w nim zajaśniał Elizeusz, w nim Jan
[Chrzciciel], w nim wszyscy apostołowie13. Bogactwo natomiast sprowa­
dziło karę na14: Achaba, Izebel, Gechaziego, Judasza, Nerona, Kajfa­
sza15. Jeśli chcesz, przypatrzmy się nie tylko tym, którzy zajaśnieli
w ubóstwie, ale obejrzyjmy także piękność tejże panny. Jej oko jest czyste
i jasne, nie ma w sobie nic niespokojnego, jak płonące gniewem oko
chciwości, pełne rozkoszy, zaniepokojone niepowściągliwością. Oko
ubóstwa nie jest takie, ale łagodne, spokojne, spogląda na wszystkich mile,
jest przyciągające i przyjemne, nikogo nie nienawidzi, od nikogo się nie
odwraca. Bo gdzie są pieniądze, tam jest przedmiot nienawiści i rozlicz­
nych walk. Z kolei usta chciwości pełne są zniewag, pychy, dumy, prze­
kleństwa i zdrady. Usta zaś i język ubóstwa są zdrowe, nieustannie są na
nich dziękczynienia, błogosławieństwa, słowa łagodne, uprzejme, pokorne,
pełne pochwał i uznania. A gdybyś chciał jeszcze poznać układ jej ciała,
to jest ona wysokiego wzrostu i wyższa od bogactwa. Nie dziw się temu,
że [chciwość] wielce stroni od /ubogiej/, bo głupcy stronią także od innych
cnót.
«Ale bogacz, powiesz, znieważa ubogiego». Znowu chwalisz ubóstwo.
Powiedz mi, któż jest bardziej szczęśliwy: wyrządzający zniewagę, czy ten,
który zniewagę znosi? Oczywiście że ten, który zniewagę znosi. W każ­
dym razie chciwość nakazuje znieważać, ubóstwo zaś radzi znosić znie­
wagi. «Ale człowiek ubogi, powiesz, cierpi głód». I Paweł łaknął i cierpiał
głód (por. 2 Kor 11, 27). «Ale on nie ma przytułku». I Syn Człowieczy
nie miał miejsca, gdzie by głowę skłonił (por. Mt 8, 20).
Czy widzisz, jak daleko sięgają pochwały ubóstwa, gdzie cię stawiają,
do jakich mężów czynią cię podobnym, jak robią z ciebie naśladowcę
Pana? Gdyby posiadanie złota było rzeczą dobrą, Chrystus, który dał owe
niewysłowione dobra, dałby je swoim uczniom. [Tymczasem nie tylko nie

12 Scylla oraz Hydra - zob. powyżej MtHom 70, 3 przypis 9.


13 Eliasz - por. 1 Kri 19, ln; 2 Kri 2, 11; Elizeusz - por. 1 Kri 19, 19-21; Jan
Chrzciciel - por. Mt 3, 4 apostołowie - por. Dz 4, 32.
14 Dosłownie: KOCT£Kpl0r|oav - zostali osądzeni, ukarani, potępieni. J. Krystyniacki
tłumaczy: „zostali potępieni” (t. III s. 324).
15 Achab i Izebel - por. 1 Kri 21 oraz 22, 36-38; 2 Kri 9, 30-37; Gechazi - por. 2 Kri
5, 20-27; Judasz - por. Mt 26, 14-16. 48-49; 27, 3-5; Dz 1, 16-18; Neron był cesarzem
Rzymskim w latach 54-68; Kajfasz - por. Mt 26, 57-65.
532 Jan C hryzostom

dał go, ale zabronił je posiadać}. Dlatego Piotr nie tylko nie wstydzi się
swego ubóstwa, lecz nawet nim się chlubi: „Nie mam srebra ani złota, ale
co mam, to ci daję!” (Dz 3, 6). Któż z was nie chciałby wybuchnąć tymi
słowami? Niejeden powie: Prawdopodobnie wszyscy by tak chcieli. Porzuć
więc srebro, porzuć złoto. «A jeśli porzucę, powiesz, czy otrzymam moc
Piotra?» Powiedz mi, co uszczęśliwiło Piotra; czy to, że przywrócił chro­
memu władzę w nogach? Nie! Ale niebo zostało dla niego otwarte dlatego,
że go nie miasł. Wielu spośród tych, którzy czynili takie znaki, poszło do
piekła. Ci natomiast, którzy to czynili [byli ubodzy], stali się uczestnikami
królestwa. {Tego możesz nauczyć się od samego Piotra. Powiedział dwie
rzeczy: „Nie mam srebra ani złota”, oraz: „W imię Jezusa Chrystusa wstań
i chodź!” (Dz 3, 6).
Cóż uczyniło go wielkim i szczęśliwym: uzdrowienie chromego czło­
wieka, czy wyzbycie się pieniędzy? Tego możesz się nauczyć od samego
Mistrza w tejże walce}. Cóż On powiedział bogatemu człowiekowi, który
szukał życia wiecznego? Nie powiedział mu: «Sprawiaj to, żeby chromi
chodzili», lecz: „Sprzedaj wszystko co masz, i rozdaj ubogim,a będziesz
miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź za Mną” (Mt 19, 21). Z kolei
również Piotr nie powiedział: «Oto w imię Twoje wyrzucamy złe duchy»
(por. Mt 7, 22), chociaż także i on wyrzucał, lecz: „Oto my opuściliśmy
wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż otrzymamy” (Mt 19, 27)? Natomiast
Chrystus, odpowiadając mu, nie powiedział: «Przywracaj chromym umie­
jętność chodzenia», lecz: „Każdy, który by opuścił dom lub pole, stokroć
tyle otrzyma w tym wieku i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19, 29)16.
Naśladujmy także Jego, abyśmy nie byli zawstydzeni, lecz abyśmy
z ufnością stanęli przed trybunałem Chrystusa (por. Rz 14, 10; 2 Kor 5,
10), abyśmy Go sobie zjednali, żeby był z nami, jak był ze swymi
uczniami. On bowiem także będzie z nami, jeśli zechcemy wstępować
w ich ślady i stać się naśladowcami ich życia i ich praw (7roA,iT£ia). Za
takie uczynki również Bóg daje koronę i ogłasza o tobie, a nie żąda od
ciebie, abyś wskrzeszał umarłych i uzdrawiał chromych. Nie to bowiem
czyni nas podobnymi do Piotra, lecz to, że rozdasz swój majątek,
{ponieważ takie było postępowanie apostoła}.
Czy ty nie możesz go rozdać? Oczywiście że możesz! Ale ja cię nie
zniewalam ani nie zmuszam, jeśli nie chcesz. Proszę cię jedynie o to, abyś
dawał ubogim choć część i abyś nie starał się o nic więcej ponad

16 Słowa «w tym wieku» - por. Łk 18, 30 oraz zob. powyżej MtHom 46, 4 przypis 14;
64, 1 wyjaśnienie wiersza Mt 19, 29.
Horn. XC: Mt 28, 11-20 533

konieczną potrzebę. W ten sposób i tu będziemy wiedli życie spokojne


i bezpieczne, i dostąpimy życia wiecznego. Obyśmy go wszyscy dostąpili
z łaski i dobroci Pana naszego, Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc
wraz z Ojcem i Duchem Świętym, teraz, zawsze i na wieki wieków.
Amen.
INDEKS BIBLIJNY

Księga Rodzaju 37: 244


1 - 2: 236 37, 1-28: 480
1,3: 128 38, 8: 337
1, 5, 2: 246 38, 12-26: 337
1, 11: 93 39: 101,244
1,20: 93 39, ln: 40
1,26-27: 87 39, 7-20: 480
1, 27: 246 39, 14: 480
2, 4n: 317 40, 8: 217
2, 22. 24: 247 41n: 480
2,24: 120,246 41,32: 467
3: 236, 288
3, 9: 408 Księga Wyjścia
3, 13: 27 1, 13-14: 37
3, 15: 66 1, 14: 319
3, 23-24: 236 2, 5: 37
4, 1: 217 2,11-15: 104
4, 1-15: 495 2,21: 169
4,8-16: 372 3 - 14: 174

6
4,24: 371
, 1 2 - 7 , 24: 33
9, 2: 266
3, 11: 528
3, 15: 454
4, 10: 174
9, 5: 373 5, 2: 288
12, 1: 142 6, 20: 76
12, 1-2: 142 7, 14n: 37, 139, 288
12,4-20: 142 11,5: 406
12, 13: 183 1 1 - 1 5 : 429
18, ln: 331 12, 6-7. 12-14: 454
18, 16-33: 33 12, 11: 461
18,20-21: 408 12, 14. 24: 454
18,26: 358 12,29: 199
18,27: 288 12,29-33: 38
19: 35 13, 12-15: 199
19, ln: 18 1 4 . 1 6 .2 1 - 22: 174
19, 1-28: 33 14.21 - 31: 175
22, 1: 103 14, 26-28: 288
25,20: 224 14, 26-30: 37
28, 18: 435 19, 8: 304
29, 23-30: 25 20,5: 371
31,29: 103 20, 12: 113, 114
32,7-8: 103 20, 15: 313
Indeks biblijny 535

20,21: 177 26, 12: 487


20, 21n: 176 27, 19: 487
21, 17: 113, 114 32,8: 218
21,24: 432 32, 15: 165
22, ln: 133 34, 5: 174
22, 21-23: 487
22,24: 183 Księga Jozuego
22, 28-29: 273 1, 1: 174
23, 19: 273 2, 1-21: 309
24, 18: 177 6, 25: 309
32, 1-6: 165 10, 12-13: 138
32,32: 175,2 44
33, 11: 424 Księga Sędziów
20, 10: 487
Księga Kapłańska
2,4: 435 Księga Rut
8, 10: 435 2, 20 - 4, 13: 337
19, 18: 344 4, 22: 205
25,36: 183
1 Księga Samuela
Księga Liczb 2, 5: 234
3,11-13: 199 2, 25: 389
3, 22: 487 10, 3: 444
3, 39-47: 199, 273 13,2: 487
4,48: 487 13,8-12: 495
5, 8: 217 13, 14: 64
12,3: 424 14, 52: 487
12,8: 424 15: 495
16,31-32: 82,341 16, 1. 11-13: 205
21,8-9: 153 16, 14-23: 25
35, 15. 28. 32: 429 17, 1-54: 287
17, 12: 76
Księga Powtórzonego Prawa 17, 25: 24
4, 2: 111 18, 5nn: 495
4, 35: 345, 346 18,5-16: 25
5, 18: 313 1 8,5 - 23,28: 253
6, 4: 345, 346, 347, 352 18,7-9: 25
6, 5: 329, 344 18, 14. 16: 25
6, 8: 355 18, 17-29: 24
6, 11-12: 165 18, 21: 211
8,3: 167 19,9: 25
12,6-17: 273 24, 1-11: 25, 12, 253, 256
14, 28-29: 487 24,3: 487
15, ln: 183 26, 6-12: 25, 12, 253, 256
16, 11. 14: 487 28, 3 20: 495
17,1: 487 28,9: 495
19, 15: 228 28, 15: 253
23,20: 183
24, 1: 247 2 Księga Samuela
24, 17. 19-21: 487 4, 1-12: 35
25, 5: 80, 337 7: 307
536 Indeks biblijny

1 1 .2 - 17.26-27: 387 1 Księga Kronik


11.2 - 27: 229 2, 13: 205
11, 2 - 12, 19: 307
11, 3: 205 2 Księga Kronik
12, 1-14: 314 24, 20: 372
12, 1-15: 387 24,21: 372
12, 1-19: 104 24, 23-25: 372
12, 1-25: 229 33, 1-20: 307
12.7- 9: 388
1 2 .9 - 14: 25 Księga Nehemiasza
12, 24: 205 7, 39-42: 487
1 2 - 2 4 : 26
17, 25: 26 1 Księga Machabejska
17,28-29: 487 1,41-64: 391
20, 23: 26
24,2 : 26 Księga Hioba
1,5: 27,498
1 Księga Królewska 1,8: 64
5 . 9 - 14: 307 1, 13n: 103
10, 16-17: 487 1, 13-22: 96
11, 4n: 307 38,7: 396
17: 175
1 7 .8 - 14: 94 Księga Psalmów
17, 17-24: 174 4, 5: 27
17 - 19: 64 5, 10: 321, 364
18: 174 8, 3: 301
18, 18: 206 14, 1: 344, 345
18,38: 175,1 76 18, 12: 177
19, ln: 531 19,4: 382
19, 1-4: 104 22, 1: 507
19, 12: 175, 176 22, 7: 359
19, 14: 175 22, 9: 502
19, 19: 318 23,4: 154
19, 19-21: 531 23, 5: 342
19, 20: 321 24, 6: 403
21: 498m, 531 34, 19: 73
22,36-38: 531 39, 13: 275
45,11: 125
2 Księga Królewska 51, 19: 73, 288
1, 8: 318 53, 2: 344, 345
1, 12-14: 175, 176 57,5: 448
2,11: 174,531 69, 22: 501
2, 12-14: 318 72,6: 139
5, 20-27: 439, 531 76, 10: 73
9,30-37: 531 78, 2: 68
13,21: 190,509 78, 19: 93
19, 20-37: 391 78, 20: 93
19, 35: 474 80,9: 46
20, 1: 144 95,7-8: 498
20, 3: 144 97, 2: 177
101, 6: 73
Indeks biblijny 537

104, 3 177 Księga Izajasza


104, 15: 196 1, 3: 35
104,32: 121 1, 10 188
106, 2 384, 461 1, 12 462
110, 1 347, 477 1, 15 120, 313
110, 7 340 1, 18 130
118, 22: 311, 313, 314 3, 16. 17. 24: 522
118,22-23: 315 5, 1: 46
118, 23: 314 5, \-: 1: 311
118,26: 2 9 5 ,3 7 4 5, 4: 46, 315
140, 4 321 6, 9n:: 54
141, 2 365 7, 3: 169
8, 3: 169
Księga Przysłów 8, 12:: 382
3, 34: 287 11, 1:: 175
5, 3-4: 368 11, 10: 399
6, 30: 389 13, 9:: 37
9, 12: 252 13,21-22: 224
12, 28 432 19, 1:: 177
16, 5: 288 26, 20: 376
18, 21 120 29, i:3: 115
19, 17 298 35, 3:: 308
20, 6: 132 35, 10: 157
23, 13--14: 162 42, ln: 139
42, 2:: 139
Księga Koheleta 43, 26 LXX: 18
1,2: 400 48, 6 -9: 155
2, 13: 470 51, 11: 157
52, 14: 481
Księga Mądrości 53, 7 152
14, 7: 217 53, 8 491
16, 10:: 26 56, 7 300
19, 8: 217 58, 5 181
58, 6 181, 184
Mądrość Syracha 58, 6--9: 155, 181
1, 22: 505 58, 7 56
4, 8: 121 58, 8 156, 181
5,7: 322 58, 9 155, 156
9, 15: 121 62, 11: 292
18, 16:: 121 63, 17: 307
18, 30:: 368 66, 2:: 73, 288
20, 4: 469
22, 24:: 177 Księga Jeremiasza
28, 3: 432 1, 6: 528
30, 7: 162 1, 18 : 149
30, 20 469 2, 5: 315
32, 10 73 2, 12: 239
34, 20 134 2, 32 : 35
48, 3: 175, 176 3, 6. 11: 389
48, 5: 174 3, 7: 307, 373
7, 11 : 300
538 Indeks biblijny

7, 16: 33, 231 Księga Jonasza


7, 17: 33 1, 1-3: 33
8,4 : 30 8,4 98 3,4: 164
15, 19: 422 3, 5-10: 32, 164, 266
17, 10: 92
18, 2n: 485 Księga Micheasza
18,7-10: 266 1, 11: 431
19, ln: 485 3, 10: 313
22, 17: 366 6, 3: 315
23,23: 155 7 ,6 : 211
32, 6-9: 485
35,6-19: 35 Księga Habakuka
40, 16: 35 2,3: 3 7 6,4 10
42, ln: 35
42, 6. 14-19: 35 Księga Zachariasza
9, 9: 292-295
Księga Ezechiela 11, 12-13: 485
2 - 3 : 528 12, 10: 397
2, 16-21: 226 13,7: 456
2, 36-39: 487
2,5 : 3 13,408 Księga Malachiasza
5, 7: 389 2, 13: 486
5, 9: 389 3,22: 187
5: 33 3,22-23: 187
7, 5-8: 389 3,23: 187
13, 10: 314 3,24: 187
16: 30
16, 20-22: 389 Ewangelia według św. Mateusza
16,49: 194 1, 3: 337
16, 6. 9. 14. 26: 37 1,5: 309
18, 17: 183 1,6: 76 ,20 5
18,23: 5 4 ,4 9 8 1, 18 - 2, 23: 394
22, 12: 183 2, 1-12: 309
24, 18: 169 2, 5-6: 395
2, 16. 19: 78
Księga Daniela 3, 1: 394
I, 4. 6: 40 3, 4: 82, 318, 321, 531
3, 22: 37 3, 7. 9: 44
7,1 3: 1 77 ,3 9 7 ,4 7 7 3, 7n: 371
II, 20n: 391 3, 9: 22
3, 10: 180
Księga Ozeasza 3, 12: 61, 70, 109, 184, 304, 368
4,2: 3 1 3 ,3 7 2 3, 15: 152
6,6: 1 3 ,1 0 9 , 3 6 4 ,4 2 6 , 4 3 5 3, 17: 179
9,7 : 34 4, 2: 66
4 ,4 : 167
Księga Amosa 4,8-11: 422
4, 10-13: 90
1, 1: 76 4, 12: 90, 188
6,6: 86,431 4, 16: 40
9,7 : 188 4, 19: 267
Indeks biblijny 539
4, 23-24: 91 7,22: 1 4 ,1 6 ,5 3 2
4,24: 191-193 7, 22-23: 64, 272, 424
5, 1: 293 7, 23: 418
5, ln: 45 8, 1 - 9 , 33: 11
5, 1 - 7, 27: 248 8,2: 191
5, 3: 73, 357 8,3: 191
5 , 3 - 7 , 2 9 : 115 8,4: 350
5, 5: 20 8, 5-13: 291, 314
5 - 7 : 11 8,7: 127
5, 8: 73 8, 8: 106, 127
5, 15: 40 8, 11-12: 268, 269
5, 16: 65 8, 12: 38
5, 17-48: 92 8, 14: 472
5,20: 1 7 5 ,2 7 3 ,2 7 4 8 - 9 : 91
5,22: 1 9 , 2 6 , 2 2 2 , 2 3 7 , 2 7 3 , 4 0 9 , 4 9 8 8, 20: 65, 99, 263, 274, 293, 436, 438,
5, 23-24: 227 443, 531
5, 26: 432 8, 21-22: 42, 322
5,28: 1 9 ,2 3 7 ,4 9 8 8, 22: 339
5, 29: 366 8, 23-27: 92, 102, 104, 115, 402
5, 29-30: 217 8,24: 102,519
5,31-32: 246 8, 26: 17, 105, 200, 332, 343, 402
5,33-37: 19 8.26- 27: 104,482
5, 39: 229 8,27: 105
5,44: 231 8, 28-34: 105, 302
5,45: 244 8, 28n: 140
5,46: 229 9, 2: 92
6, 3: 349 9,2-6: 115,140
6, 2: 349 9 ,3 : 173,245
6, 2-4: 285 9, 5: 421
6,6 : 3 5 0 ,3 5 1 ,4 6 5 9, 9: 74, 308, 378
6, 9: 96 9,9-10: 4 7 1 ,4 7 2
6, 11: 167 9, 12-13: 139
6, 12: 227 9 ,1 3: 1 3 ,1 0 9 , 3 6 4 , 4 2 6 ,4 3 5
6, 14: 222, 241 9, 15: 32
6, 19: 377 9, 18: 106, 125
6, 19-20: 75, 109 9, 20: 434
6, 19n: 285 9,20-22: 106,291
6, 20: 264, 350, 377 9, 22: 399
6, 24: 20, 222, 328, 377 9, 23-25: 92
6, 25. 34: 166 9,23-26: 115,140
6, 26: 378 9, 24: 482
6,33: 1 68 ,3 1 6 ,3 2 2 9 ,25: 191
7, 1: 274 9 .2 7 - 31: 92
7, 2: 274 9, 27n: 140
7, 11: 96, 257, 431 9, 28: 290
7, 13: 72, 449 9, 30: 350
7, 14: 39 9, 32n: 140
7, 15: 60 9,34: 11,30
7, 16: 65 9, 341: 11, 16, 22, 78
7, 18: 22 9, 37: 70
7, 19-20: 131 10,5: 124,161
540 Indeks biblijny

10, 6: 326 12,41-42: 2 6 7 ,3 8 2 ,4 2 7


10, 8: 13, 14, 65, 192 12,42: 267
10,9: 66 12,46: 52
10, 10: 99, 438, 518 12,47-50: 399
10,15: 3 8 9 ,4 2 6 13, 1-23: 59
10, 16: 161 13, 1-9: 272
10, 18: 161 13,3-9: 62
10, 19-20: 301 13, 3-8: 52, 101
10,22: 60 13, 3-9. 18-23: 28
10, 25: 243 13, 4. 19: 60, 72
1 0 ,28 .31 : 382 1 3 ,4 .2 0 : 72
10,33: 153 13, 4-7. 19-22: 60
10, 36: 211 13, 7. 22: 72
10, 37: 82 13,7-8: 257
10,39: 268 13, 8. 23: 60
10, 42: 86, 108 13, 10-17: 59
11,2: 188 13, 11: 69, 251
11, 2-15: 90 13, 16-17: 174
11,8: 472 13, 18: 47
11,11: 83 13, 18-23: 72
11, 12: 333 13, 19: 60
11, 14: 186, 187, 188 13, 19-23: 55
11, 18: 22, 30 13,22: 60
11, 21: 35 13,24-25: 62
11,21-22: 389 13,24-30: 71
11,23: 76 13,27: 69
11, 23-24: 426 13,30: 184
11,27: 148 1 3 ,3 0 .3 9 : 72
11,28: 325 13, 31-32: 69, 193
11,29: 1 1 , 6 6 , 7 3 , 1 3 9 , 2 7 5 13,31-33: 63
12, 1: 112, 194 13, 31-35: 71
12,1-14: 1 1 5 ,2 4 5 ,5 1 9 13,33: 69
12,1-8: 1 3 ,2 4 6 ,2 4 8 13,34: 68
12,1-8.9-14: 248 13,34-36: 70
12, 2. 10. 24: 30 13,36: 249
12, 6-8. 12: 248 13,36-43: 63
12,7: 1 3 ,1 0 9 , 3 6 4 ,4 2 6 , 4 3 5 13,37-43: 69
12, 12: 248 13,38: 72
12, 19: 139 1 3 ,42 .5 0: 2 6 ,3 8
12,23: 12 13,43: 180
12, 24: 11, 13, 16, 22, 30, 53, 78 13,47-50: 4 7 , 7 2 , 2 7 2
12, 25n: 13,21 13,49-50: 180
12,27: 2 6 7 ,42 7 13,54: 199
12,28: 14 13,55: 4 3,29 3
12,31-32: 17 14 - 30: 398
12,32: 277 14, 1-13: 90
12,36: 139,498 14, 2: 147
12,37: 120 14,3-12: 188
12,39: 1 3 9 ,1 4 0 ,2 7 8 ,5 0 7 14, 5: 482, 476
12,40: 517 14, 12: 90
12,41: 1 6 4 ,2 6 6 ,2 6 7 14, 13-21: 137
Indeks biblijny 541

14, 14: 91, 135 16,16-19: 308,421


14, 15: 52, 135, 136 16, 16. 22: 201
14,15-20: 112,136 16, 17: 151, 177, 201
14, 16: 136 16, 17. 23: 193
14, 17: 194 16, 18: 458
14, 19: 293, 331 16, 19: 201, 265, 283, 458
14, 19-21: 136 16,20: 9 0 ,3 5 0
14,20: 137 16, 21: 139, 171, 179, 188, 198, 277,
14, 22n: 138 278
14,22-33: 102,115 1 6 .2 1- 22: 150
14,23: 465 1 6.21- 23: 3 2 4 ,3 9 7 ,4 2 9
14,27: 3 82 ,51 2 16,22: 1 5 8 ,1 7 6 ,1 7 7 ,2 7 8 , 4 5 7
14, 28-30: 201 1 6.22- 23: 171,421
14,29: 174,200 16,23: 1 5 8 , 1 7 6 ,1 7 7 ,1 9 8 , 4 5 7
14, 33: 147 16, 24: 174, 259
14.34- 36: 105,111 1 6 .24 - 25: 171
14, 35-36: 140 1 6.24- 26: 171
14,36: 128 16,25: 171,174
15, 1: 116 16, 26: 28, 225
1 5.1 - 20: 1 24 ,2 4 8 ,3 6 2 16, 27: 165, 169, 171, 173, 180, 198,
15,2: 116,246 425, 521
1 5 .2 - 12: 200 17, 1: 280
1 5 ,3 .6 : 111 17, ln: 65
15,5: 114 1 7 .1 - 8: 1 8 8 ,1 8 9 ,2 0 1 ,4 6 5
15, 7: 115, 138 17,2: 171
1 5.8- 9: 116 17,3: 198
15,9: 409 17,4: 171,176,201
15, 10-20: 248, 353 17, 5: 179, 198
15, 11: 248 17,6: 177,178
15, 12: 52, 258 17,7: 382
15, 14: 363 17,9: 1 7 ,9 0 , 1 8 8 , 1 9 8 , 3 5 0
15,15: 1 5 0 ,2 0 1 ,2 4 9 17, 9. 22-23: 277, 278
15, 17: 141 17, 12-13: 186, 187
15,20: 111 17, 14-18: 189
15,21-28: 2 9 1 ,3 1 4 ,4 3 4 17, 15: 191
15,26: 138 17, 20: 174
15,30-31: 135,1 40 17, 21: 45
15,32-39: 95 17, 22-23: 139, 189, 278, 279, 324,
15, 34: 194 397, 429
15.3 4- 37: 137 1 7 .2 2- 23: 189
15,37: 137 17,23: 1 8 9 ,1 9 8 ,2 7 8 ,2 9 5
15, 39: 95 17, 24-26: 278
1 6.2 - 3: 139 17, 24-27: 283, 334, 490
16,4: 517 17, 25-26: 200
16, 5-12: 91, 193 17,27: 117
1 6 .9 - 10: 94 18, 1: 283
16, 13-14: 173 18,2: 2 0 3 ,2 0 8 ,2 1 3
16, 13-15: 346 1 8.2 - 4: 2 8 4,357
16, 14: 78, 189 18,3: 2 0 2 , 2 0 3 , 2 1 9 , 2 2 0 , 2 7 7
16,16: 1 5 1 ,1 5 9 , 1 7 3 , 1 7 7 , 1 8 8 , 2 0 0 1 8.3- 4: 237,251
16, 16-17: 152 18,4: 202,203
542 Indeks biblijny

18, 5: 219 21, 5: 295


18,6: 2 19 ,2 2 0 21,9: 295,374
18,6-11: 227 21, 12: 303
18, 7: 210, 217 21, 12n: 300,303
18, 8: 218, 297 21, 15: 300
18,8-9: 2 18 ,2 2 0 21, 16: 301
18,7: 403 21, 17: 301
18,9: 2 6 ,3 6 6 21,23: 3 0 3 ,3 3 5 ,3 3 8
18, 12-13: 139 21,23-27: 338
18, 15-18: 230 21,26: 304
18, 15n: 234 21,27: 338
18, 17: 234 21,28-32: 312
18,22: 228 21, 31: 230, 312, 327
18.2 3 - 35: 172,234 21,32: 3 2 6 ,3 3 4 ,3 8 9
18,24: 239 21,33: 326
18,34: 180 2 1 .3 3 - 44: 32 4,419
19, 1: 277 2 1 .3 3 - 46: 305
19, 1-2: 290 21,34: 325
19, 2: 277 2 1 .3 4 - 36: 371
19,3: 2 5 1 ,2 5 2 ,2 5 7 2 1 .3 4 - 37: 326
19, 3-9: 277, 339 21, 34n: 325
19,5: 120 2 1 .3 5 - 36: 325
19,7: 339 2 1 .3 7 - 38: 323
19,12: 2 7 7 ,41 6 2 1 .3 7 - 39: 3 2 4,325 ,3 71
19, 14: 351 2 1 .3 8 - 39: 326
19, 16-22: 377 21,41: 372
19,20: 258 21,42: 374
19,21: 2 6 5 , 2 7 7 , 4 8 9 , 5 2 9 , 5 3 2 21,43: 324
1 9 . 2 1 . 2 3 - 24: 271 21,44: 313
19, 23-24: 263 21,46: 3 0 4 , 3 3 4 , 3 3 5 , 4 3 0 , 4 7 5 , 4 8 2
19, 23-26: 378 22,1-14: 130,172,421
19, 23. 28-29: 269 22, 3: 326
19, 25: 235 22,4-6: 326
19, 26: 338 22, 5-6: 325
19, 27: 67, 532 22,7: 326
19, 27 - 20, 16: 261 22, 11: 328
19, 28: 67, 74, 280, 282, 425, 444 22, 13: 38, 180, 451
19, 29: 67, 183, 277, 278, 378, 532 22, 14: 269, 272
19, 30: 204, 269, 284, 305, 327 22, 15-22: 344
20, 16: 204, 269, 284, 305, 307 22, 17-21: 490
20, 17-19: 279, 324, 397, 429 22,18: 1 3 8,246 ,3 35
20, 18-19: 139 22, 23-33: 344, 345
20, 20-23: 279, 283 22, 35-36: 257
2 0 ,2 1 .2 3 : 149 22, 36: 344
20,22: 172,280 22, 38: 344
20, 24: 105, 283 22,42: 356
20, 25-27: 284 22, 44: 352, 477
20,27: 275 22,46: 352,477
20, 28: 275, 399 23, 6: 252
21, 2. 5-7: 314 23,6-7: 252
21,3: 443 23, 8. 9. 10: 356
Indeks biblijny 543

23,9: 106,257 25, 12: 318


23, 13: 360 25, 13: 60, 308
23, 13-28: 366 25, 14-30: 416, 421, 427
23, 13-29: 138 25, 18:* 96, 450
23, 14: 360 25, 18. 24-30: 411
23,23-24: 112 25,21: 180
23, 25: 450 25, 24-28: 28
23, 25-28: 375 25,25: 415
23,27: 3 4 1 ,45 0 25,2 6: 180
23, 29: 364 25,3 0: 2 8 , 3 8 , 4 5 0 ,4 5 1
23,32: 313 25,31: 425,521
23, 34: 72 25, 31n: 139,180
23, 35: 389 25,31-46: 416
23, 35-36: 379 25, 32: 72
23, 36: 380 25, 34: 521
23, 37: 389 2 5 .3 4 - 35: 180
2 3 ,3 7 - 24, 31: 403 2 5 .3 4 - 36.40: 512
23, 37-39: 380, 394 25,35: 66,411
23, 38: 379 25, 35n: 400
23,39: 2 9 5 ,3 8 1 ,3 9 7 25, 35-36: 87
24, 1-2: 31 25, 35-40: 99
24, 1-41: 139 25, 35-45: 56, 57
24, 2n: 391 25,40: 8 7 , 3 9 9 ,5 1 2
24, 3: 395, 403 25, 41: 57, 109, 180, 297, 450, 451
24, 5: 403 2 5 .4 1 - 42: 273
24, 5. 11. 24: 395, 403 2 5 .4 1 - 45: 512
24, 6: 403 25, 41n: 19
24,7: 403 25,42: 1 0 8 ,4 5 0 ,4 8 8
24, 10: 403 25,43: 86
24, 11: 60 25,45: 108,513
24, 14: 382, 403 26, 4. 59: 476
24, 15: 391 26, 5: 440, 481
24,21: 35 26,8-9: 109
24,24: 3 81,385 26, 10: 109
24,27: 139 26,1 1: 109
24,29: 1 3 9 ,3 9 4 ,4 0 2 ,4 0 5 26,14-16: 1 0 7 ,4 4 5 ,4 4 7
24,30: 1 5 3 ,1 7 7 ,4 2 5 ,4 7 7 26, 14-16. 47-50: 307, 503
24,33: 381,443 26, 14-16. 48-49: 531
24, 35: 149 26, 15: 448, 526, 527
24, 36: 404 26, 15n: 403
24, 42: 60, 308 26, 17-25: 438
24, 42 - 25, 30: 425 26, 17-30: 106
24,45-51: 4 1 6 ,4 2 7 ,4 5 0 26, 18: 462
24, 51: 38, 180, 451 26,21: 4 5 9 ,4 6 7 ,4 9 3
25, 1: 425 26,24: 217,423
25, 1-12: 398 26,2 6: 108
25,1-13: 7 4 , 9 6 , 1 1 0 , 1 3 0 , 1 5 7 , 2 7 2 , 26, 33. 35: 466
273, 411, 414, 421, 427, 450, 462 26, 34: 483
25, 1-30: 416 26, 35: 176
25, 8: 414 26, 36n: 474
25, 10: 96 26, 36. 42. 44: 465
544 Indeks biblijny

26, 38: 423, 474 27, 62-66: 525


26, 39: 4 2 3 ,4 7 4 27,63: 1 6 ,3 1 ,2 4 4 ,3 ;
26, 39. 42: 494 27,63-64: 501
26,40: 526 27, 63-66: 501
26,41: 308 27, 64: 484, 526
26, 47n: 500 27,65-66: 50 9,519
26,48-49: 438 27, 66: 478
26, 50: 422 28, 2 519, 525
26,51: 430 28, 4 519, 520
26, 52-54: 474 28, 5 10: 382
26, 56: 456, 457, 467, 484, 503, 511, 28, 7 520
517, 518, 526, 527 28, 9 523
26,57-65: 531 28, 11-15: 510
26, 57n: 491 28, 19: 326
26, 59-60: 491 28, 20: 109
26,61: 517
26, 63-64: 491 Ewangelia według św.
26, 65: 490 1 ,3 5 ; 6 , 4 6 : 465
26, 66: 500 2, 27 13
26, 67: 499, 503 3, 21 42
26,69-72: 150,518 3, 22 78
26, 69-75: 308, 527 4, 10 52
27, 2: 478 4, 13 45
27,3-5: 531 4, 14-20: 28
27, 3. 9: 527 4, 27 496
27, 3-5: 309, 463 4, 33 68
27,5: 4 9 1 ,4 9 3 ,4 9 7 4, 39 424
27, 15: 481 5, 5: 191
27, 15-50: 527 5, 30:: 127
27, 17: 485 6, 3: 43
27, 19: 430 6, 16 78, 79
2 7 ,1 9 .2 4 : 517 6, 18 205
27, 20: 485 6, 20 79
27, 25: 462, 500 6, 23 81
27,27-31.39-44: 478 6, 31 169
27, 28: 501 6, 37 293
27, 29: 509 6, 39 331
27, 30: 482 6, 50 512
27, 35: 501 6, 52 91, 102
27, 39: 503 7, 4: 111, 112
27,40: 510 7, 11 114
27,42: 510 7, 19 119
27, 44: 478, 503 7, 24 124
27, 45: 482, 509, 525 8, 12 138
27 ,45 .51 -5 2: 430 8, 17 102, 140, 141
27, 48: 500, 501 8, 17--18: 135, 140
27,51: 5 09 ,51 9 8, 31:: 517
27, 51. 54: 519 8, 38:: 153
27,52-53: 4 8 2 ,5 0 9 9, 6: 177
27,54: 510 9, 14-29: 189
27, 54-56: 502 9, 20:: 191
Indeks biblijny 545
9,21: 191 14, 31: 459
9, 22: 190, 191 14, 34. 38: 308
9, 23: 190, 191 14, 49: 475
9, 24: 190 14, 56: 476
9, 25: 190 14, 58: 177
9, 31: 517 14, 62: 512
9,32: 1 5 1 , 1 8 9 ,1 9 8 ,2 7 8 14, 65: 482
9, 33: 201 14, 66- 72: 201
9, 34: 201 14, 68- 72: 483
9, 35: 275, 284 15, 7: 383
9,4 3: 1 0 9 ,1 8 4 ,3 6 8 15, 19: 482, 499
9, 44. 46. 48: 26 15, 25: 501
10, 10: 249 15, 27: 501
10, 17: 256 15, 36: 501
10, 18: 256, 257 15, 39: 509
10,20: 258 15, 40- 41: 502
10,21: 256 15, 44: 509
10, 23: 96, 259, 529
10, 24: 260 Ewangelia według św. Łukasza
10, 32: 278, 279 1 , 5: 429
10, 32-34: 279 1 , 59:: 372
10,34: 517 2, 2: 476
10, 35-40: 279, 283 2, 7: 293, 523
10, 35: 279, 280 2, 14;: 318
10, 36: 280 3, 9: 180
10,38: 280,281 3, 16 304
10, 39: 281, 282 3, 17 184, 368
10,41: 105 4, 23 77
11, 13: 301, 302 4, 26--27: 78
11,21: 302 4, 29--30: 438
11,32: 304 4, 30 31 5,4 68
12, 10: 311 5, 16 465
12, 11: 314 6, 12 465
12, 14: 335 6, 25 498
12,28: 344 6, 26 60
12,29: 347 6, 34--35: 184
12, 32: 345, 346 6, 36:: 96, 132, 350
12, 33: 345 7, 11--15: 482
12,34: 345 7, 36--50: 306
12,42: 4 1 1 ,4 4 0 7, 37--38: 365
13,3-4: 379 7, 43.,47: 460
13,22: 60 7, 45:: 87
13,32: 404 8, 10:: 251
13, 35. 37: 308 8, 11--15: 28
14, 1: 476 8, 18:: 53
14, 3-9: 434 8, 27.. 29: 191
14, 5: 435 8, 29:: 451
14,10-11: 107,447 8, 46 : 127
14, 12: 443 9, 8: 78
14,21: 217 9, 9: 78, 79
14, 30: 483 9, 18,. 28: 465
546 Indeks biblijny

9, 26: 153 16,26: 4 1 8 ,4 5 0


9 ,2 8 : 172 17, 1: 211, 217
9 ,3 1 : 174 17,6: 17
9 ,3 2 : 177 17, 12-19: 291
9, 33: 176, 177 17, 34: 406
9 ,3 4 : 177 18, 1-8: 45, 194
9, 36: 178 18, 14: 357
9, 45: 68, 151, 189, 198 18,24: 9 6 ,5 2 9
9 ,5 0 : 16 18,27: 378
9 ,5 4 : 175 18,30: 2 6 6 ,5 3 2
9, 55: 175 18,31: 278
10,2: 70 18,34: 1 5 1 ,2 7 8 ,2 7 9
10,4: 99 18,9-14: 2 6 ,7 4 ,2 7 3 ,2 7 5
10, 12: 205 19,2: 472
10, 17: 174 19,8: 1 3 3 ,3 7 8 ,4 7 1
10, 19: 287 19, 10: 139
10, 25: 257 19, 11: 280
10, 30-37: 221 19,11-28: 280
11, 15: 78 19, 12n: 419
11, 16. 29: 77 19,41: 293
11,20: 14 20,13: 311-313,408
11,27: 44 20, 16: 313, 314
11,28: 44 20, 17: 311, 313
11,41: 1 0 9 ,1 3 2 ,4 1 1 20, 18: 313
11,43: 252 20, 20: 30
11,47-48: 369 20, 26: 68, 335
12,7: 167 20, 36: 338
12, 9: 153 21, 1-4: 421
12,29-31: 413 21, 2-3: 411, 440
12,32: 413 2 1 ,3 : 130
12,33: 411 2 1 ,7 : 379
12,46: 180 2 1,34: 19,205
12,47: 389 2 1,36: 308
12,49: 40 22, 3: 453
1 3 ,2 .4 -5 : 487 22, 3-6: 107, 447
13,6-9: 272 2 2 ,4 : 438
13,23: 2 2 2 ,2 7 4 2 2 ,7 : 443
13,28: 38 22, 10: 444
14, 11: 357 22, 15: 447, 454
14,8-10: 357 22, 19: 454, 455
15,5: 220 2 2,22: 217
15,7: 220 22, 24: 459
15, 10: 331 2 2,31: 4 5 8 ,4 6 6
15,28: 270 22, 32: 458
16, 9: 20, 130, 472 2 2,35: 473
16, 10: 101 22,35-36: 473
16, 13: 328, 377 22, 36: 436, 473
16, 19-24: 18 22, 36. 38: 473
16, 19-31: 130, 145, 172, 261, 273, 2 2,38: 473
387, 389, 418 22,43-44: 4 6 6 ,4 7 4
16, 24: 342, 378 2 2,48: 468
Indeks biblijny 547

22,49: 474 3 ,3 1 : 304


22,51: 4 7 4 ,4 7 5 4, ln: 127
22, 53: 475 4, 1-4: 290
22,61: 483 4, 1-42: 434
22, 64: 482 4, 3: 245
22,70: 512 4, 5-38: 70
23, 1: 483 4, 5-42: 293
23, 22: 494 4, 6: 293
23,27: 501 4, 8: 293
23, 27. 47-56: 502 4, 22: 256
23,28-31: 501 4, 25: 186
23, 33: 501 4, 26: 512
23, 34: 233, 243, 430 4, 35: 70, 302
23,36: 501 4 ,3 7 : 70
2 3 .3 9 - 43: 271 ,3 0 9 4, 38: 302
23,40: 503 4 ,4 9 : 125
2 3 .4 0 - 42: 502 5, 5: 36, 308
23,43: 92 5, 6: 308
23,45: 482 5, 7: 308, 309
23,47: 510 5, 8: 308
23,48: 510,511 5, 14: 36, 308
24, 20: 501 5 ,1 8 : 2 4 4 ,4 7 6
24,39: 512 5 ,3 1 : 256
24,43: 455
6
5, 37: 400

6 , 9: 92, 136
Ewangelia według św. Jana
1,3: 149,404 6
6
, 9. 13: 293
, 10: 331
1, 14: 210
1, 18: 43, 404 6
6
, 12, 5-6: 107
, 15: 94, 138, 490
1, 21: 186, 187
1,29: 304
1, 31: 220
6 , 17: 138
, 20. 35. 41. 48. 51: 512
6 ,2 1 : 104
1,34: 304
1,42: 148 6
6,22-71: 455
, 26: 95
1,49: 147
1,50: 147 6
6 ,4 2 : 3 1 5 ,3 1 9

6 , 51-59: 399
2, 3-4: 45
2, 13: 300
2, 13n: 300, 303
6 , 55: 399 *
, 62: 147
7, 1. 19-25: 476

2
2, 14-16: 300
, 16: 509
2, 18: 300, 303
7 ,4 : 43
7, 5: 42
7, 10: 245
2, 19: 32, 277, 303, 476, 517 7, 12: 244, 314, 335, 374
2, 21: 477 7, 20: 244, 246
2, 24-25: 92 7 ,2 5 : 319
3, 3. 7: 152 7, 26: 315
3, 13: 146 7, 33-34: 278
3, 18: 43, 318 7, 37: 325
3, 20: 344
3, 29: 324
3 ,30: 325
8
7 ,4 0 : 482

8 , 12. 18. 24. 58: 512


, 28: 507, 512
548 Indeks biblijny

8
8 , 33: 127 14, 6: 399

8
8
, 33-47: 22
, 37. 40: 476
, 39: 44, 371
14, 12: 303
14, 15: 345
14, 15 . 23: 413

8
8,41: 128
, 42. 47: 128
8,48: 2 4 6 ,3 1 4 ,3 7 4
15, 5: 399
15, 13: 233
15, 14: 399

8
8,49: 422
, 52: 16, 244
8,59: 2 9 2 ,3 1 5 ,4 3 8 ,4 6 8
15, 14-15: 218
16, 12: 150
16, 32: 456
9 ,9 : 512 17, 5. 22. 24: 96
9, 16: 54, 173, 314, 335, 374 17, 21 : 314
9, 17: 482 18, 3: 468
9, 39: 127 18, 4. 7: 468
10: 512 18, 5. 7. 8: 468
10, 18: 509 18, 6: 430, 475
10, 20: 244, 246, 335 18, 9: 153
10,30: 178 18, 10 176, 473, 482
10,31-39: 292 18, 11 474
10, 33: 173 18, 12 500
10,36: 173 18, 15 476
10, 39: 438, 468 18, 16 284
10,41: 64 18, 17 518
11,1-44: 482 18, 22 503
11,7: 245 18, 23 422
11, 8. 53: 476 18, 28 476
11,33-38: 423 18, 30 478
11,34: 408 18, 31 478, 491, 494
11,35: 293 18, 33 - 19, 16: 517
11, 39: 315 18,36: 490
11,39-44: 510 19, 1: 499
11,48: 478 19, 1-12: 494

12
12, 1-8: 434
, 5: 435
12,6: 496
19, 11 492
19, 21 478, 484
19, 22 502
12,24: 158,402 19, 23 501
12, 28-29: 179 19, 25 502
12,36: 292 19, 26-27: 43
12,47: 187 19, 29 501
13, 2: 447 19, 30 501
13, 5. 12: 444 19, 34 508, 509
13,8: 108,152
13, 15: 275
13, 21: 459
20
19, 37 397
, 6: 284
20, 6-7: 526
13,22: 444 20, 19: 517, 525
13, 23. 28: 447 21, 7: 104
13, 23-24: 459 21, 15: 65
13,26: 4 4 4 ,4 4 7
13, 27: 447
13,35: 412
21
21, 15-23: 172
, 16: 345
21, 17: 345, 408
13, 37: 176 21, 17. 16: 413
Indeks biblijny 549
21, 21: 459 9, 1-19: 308
28, 1: 483 9 ,4 : 512
9, 5: 512
Dzieje Apostolskie 9, 36-40: 174
1,7: 4 0 4 ,4 5 9 9,36-41: 192
1,8: 327 9, 40: 421
1,9: 177,397 9, 32 - 12, 17: 150
1, 9-11: 325 10: 124, 190
1, 13-14: 366 10, 1: 239
1, 16-18: 531 10, ln: 40
1, 18n: 463 10,4: 1 0 9 ,4 1 4 ,4 7 1
1, 19-20: 486 10, 14: 116
2, ln: 179 10, 15: 459
2,8-11: 179 10,41: 455
2, 14n: 105, 325 11, 19: 518
2, 14 - 5, 42: 150 11,27-28: 373
2, 14n: 105 12: 327
2, 29: 347 12, 1-2: 284
2, 34: 477 12, ln: 172
2, 34-35: 347 12, 2: 326
2,41: 529 12, 24: 39
2 .4 2 - 47: 487 13, ln: 327
2 .4 3 - 46: 487 13,6: 60
2,44: 94 13, 22: 64
3, 6: 532 13,46: 327
3, 12: 459 16, 14: 40, 366
4 ,4 : 529 16, 15: 366
4, 11: 311 1 6 ,1 6-21.38-39: 64
4, 19: 463 16, 27-33: 40
4, 32: 94, 531 17, 5-7: 490
4, 32-37: 268 17, 28: 152
4, 34-37: 487 18, 1-3: 40
5, 15: 174 18, 2. 18. 26: 366
5, 16: 174 18, 2-3: 169
5, 29: 463 18,3: 239
5, 36-37: 84, 334 19, 20: 39
5,41: 74 20,7-12: 192
6 ,4 : 488 20,9-12: 174
6 ,7 : 39 2 0,30: 211
7,51-54: 315 2 1,20: 494
7, 54-60: 326 21, 27 - 25, 12: 493
7, 55: 96 2 2 ,7 : 512
7, 57: 477

8
2 2 ,8 : 512
7, 59-60: 244

8
23, 6: 337
, 1. 4: 518

8
24, 5: 383
, 1-3: 308 24, 26: 96

8
8
, 18: 96
, 18-21: 64, 65
26, 5: 337

8
26, 14: 512
, 18-24: 107 26, 15: 512
, 32: 152
9, ln: 309
550 Indeks biblijny

Św. Pawła List do Rzymian 3, 4n: 64

1
1, 5: 217
, 16 153
3, 5: 356
3, 9. 16: 399

1
1, 25 168
, 26 470
1 ,3 0 .3 2 : 19
3, 11: 399
3, 16: 364, 365
3, 18: 67, 277

2
2, 5: 387, 389, 487
, 12 388
2, 13 305
5: 506

6
5, 12: 228, 229
, 3: 427
3, 13 321, 364
5, 2. 11: 217 6
6,9-10: 197

6, 10: 18, 19
5, 10: 56, 236, 285

6
5, 3-4 : 433 6, 15: 85
, 19: 422

6
6
, 3-4 : 152
, 4-5 : 400
7, 5: 497
7, 15: 268

6
8
, 13 318
, 19 318
7, 23: 153
7, 25: 417, 419

8
8
, 15 236
, 17 56, 399
7,30-31: 377
7, 31: 338, 376

8
8
, 32 107, 221
, 34 400
7, 34: 419

8
7, 35: 419
, 35 232
9, 3: 244
9, 20: 446
8
8
: 497
, 6: 217
, 12: 497
10,18: 3 8 2 ,3 8 3 ,5 1 8 9, 25: 144
11,25-26: 294 10, 3-4: 272
11,29: 241
11,33: 236 10
10, 5: 272
, 12 308
13, 7: 336
13, 12: 154, 181 66
10, 24 412
10, 27
13, 14: 399
14, 8: 152
14, 9: 339
11
10, 31 89
, 10 218
11, 17 17
14, 1(): 2 7 ,1 3 2 ,3 1 8 ,3 9 6 ,4 0 0 ,5 3 2 11, 17-34: 455
14, i:>: 139 11,24-25: 4 5 4 ,4 5 5
14, li5: 219 11,27: 461
15, 2: 412 11, 31:: 1 8,27
15, 3: 412 11,31-32: 275
15, 9: 328
15, 12: 175, 399 12
12, 12. 27: 461
, 26 207
15, 24-25. 28: 382
16, 4: 144
16, 12: 366
12, 31
13, ln
66
66
12, 27 399, 461, 463

13, 3: 19, 413


1 List do Koryntian 13, 4: 345

1
1, 9: 217
, 12: 356
1, 13: 274
13, 8: 232
14, 20:: 252, 433
15, 2: 217

2
2, 9: 96, 157
, 10: 404
2, 14: 154
15, 9: 359
15,24-28: 375
15, 25:: 347
Indeks biblijny 551
15,
15,
15,
32
36
41
108
403
164
1
1,

1,
,
10: 399
21 : 67, 277
23: 399
16, 13 60 2, 13. 17: 154

2 List do Koryntian 2
2,
,
19-20: 399
19-22: 96

2
1, 4: 142
, 11 497
2,
3,
21-23: 399

102
17 364

2
2, 4: 207
, 6-8: 17, 18
2, 7: 497, 498
4,
5,
5,
14

20
14 308
20
4, 16: 433 5, 21 468
5, 1: 177 5, 31 246
5, 9: 170
5, 10: 27, 132, 400, 423, 532
5, 20 430
6
5,

6,
,
32 324
10-17: 399
17;: 224, 340

8
7, 5: 211, 382
, 1-i 274 List do Filipian
9, 6: 110, 296

11
10, 4: 154 221
1,23-24: 413
2, 4:

2 210
, 2 324, 399 2 ,4 -5 : 413

11
11, 13 60, 382
, 26 144, 211, 382, 385,4 0 3
11, 27 378, 531
2, 7:
, 8: 160
2, 15:: 317,351
11, 29 207, 415 3, 19;; 95
12,2-4: 154 4, 5-6: 376, 410
12, 7: 276 4, 12:: 378
12, 8-9: 231
12, 9: 231
12, 15:: 294 1
List do Kolosan
, 6: 382
1, 23:: 3 8 2 ,3 8 3
List do Galatów 2, 3: 404
1, 4-5: 168 3, 17:: 166
1, 15: 271

2
2, 4: 382, 385, 403
, 8: 325, 327
2, 9: 190
1 List do Tesaloniczan
2, 15:: 325
2, 19: 207
3, 26 236 3, 8: 207
3, 28 366 4, 16:; 3 9 7 ,4 1 7
4, 14 144 4, 17:: 397
4, 15 144, 268
5, 1. 18: 294
5, 12 250
8
5, 3: 405, 406
5, 6. ; : 1 4 5 ,2 1 2 ,4 9 7

21
5, 21 19 2 L ist do Tesaloniczan
5, 22 167 , 10:: 205

6
5, 24 339

6, 4: 457
, 14: 28, 32, 154, 217, 316
, 8: 139
2, 9: 395

List do Efezjan
1, 5: 236
2 120
1 List do Tymoteusza
, 8:
2, 9: 98, 522
552 Indeks biblijny

3, 6 288 List 1 św. Piotra


5, 8 19 2, 5: 96

6
5,

6,
23; 40, 195, 196
6 184, 377
• 2 ,7 : 311
3, 14: 382

6
6
,
,
,
9 376
10: 256, 264, 345, 377
16: 121
4 ,5 : 139,318
5, 8: 322

2 List do Tymoteusza
2, 3 154, 331
2
List 2 św. Piotra
, 1: 60
2, 17: 451
2, 12: 267
4,
4,
4,
1 318
2 45
7 144
2
List 1 św. Jana
, 18. 22: 60
3 ,2 : 131
4, 8 283 4: 60
4, 1: 60

21
List do Tytusa
,
2,
1 -12: 186
13: 186
List 2 św. Jana
7: 60
3, 3 -5: 350
3, 9 24 Apokalipsa św. Jana
1, 8. 17: 512
List do Filemona 2, 17: 164
16: 40 2 ,2 3 : 512

1
List do Hebrajczyków
, 2 217
10
5, 5: 399
, 1: 26
11, 13: 520

11, 7 281
, 8 281
1, 13: 281, 347, 477
16, 13: 60

20
19, 20: 60
, 10: 60
2, 10: 217 20, 10. 14-15: 26

8
8
4, 13: 181
, 2 489
, 5 489
2 1 ,6 : 512
21,23: 181
22, 16: 399
9, 3 489, 510
10,28-29: 388
10,29: 463

11
10, 37: 376, 410
, 13: 332
11,38: 218
12, :2: 482
12, :14: 273
13, ^X: 120
•13,:13: 482

List św. Jakuba


2, 14. 16: 108
2 ,25: 309
4, 6: 287
INDEKS DLA KAZNODZIEJÓW
(numery odsyłają do poszczególnych homilii i ich sekcji)

A. TEMATYCZNY

św. ANTONI PUSTELNIK: 8, 5 - wskrzeszanie: 31, 3-4


-zm artwychwstał: 8 9 ,1 -3
ASTROLOGIA: 7 5 ,4 - znoszenie zniewag: 34, 1-2

BEZŻEŃSTWO: CHRZEŚCIJANIN:
- Chrystus dowartościowuje: 62, 3 - a zbudowanie bliźniego: 77, 6
- konieczność łaski: 62, 4 - wobec cierpienia: 46, 2
- wobec heretyków (innowierców): 46,
BOGACTWO: 74, 5 2
- pozbawia wolności: 58, 4-5 - wobec wrogów: 30, 1
-szkodliw ość: 2 1 , 2
- ubóstwo duszy: 80, 4 CIERPLIWOŚĆ: 8 4 ,4
- żądza: 20, 4 - cierpliwe znoszenie trudów życia: 67,
5
BÓG:
- cierpliwość wobec grzeszników: 11, CNOTA:
7-8 - a cuda: 32, 8; 46, 3-4
- Jego miłość do nas: 19, 7 - a stan życia (zawód): 43, 5
- sprawiedliwość: 36, 4 - łatwość cnoty, trudy niegodziwości:
56, 5
CHCIWOŚĆ: 13, 4; 28, 4-5; 47, 4; 61,
3; 63, 1-4; 80, 4; 83, 2-3; 90, 3 CZŁOWIEK:
- gorsza niż opętanie: 81, 3-4 - znany tylko Bogu: 29, 2
- przykład Judasza: 85, 2
-zaślepia: 8 1 , 3 CZUWANIE: 6, 7; 46, 1

CHRYSTUS: DAWID:
- Bóg: 49, 2; 71, 2 - grzech i pokuta: 26, 6-8
- cierpiał za nas: 83, 2 - przeciwko Duchowi Świętemu: 41, 3-
- cierpiał rzeczywiście: 43, 2 4
- pokora: 27, 2; 32, 2; 49, 3
- powtórne przyjście: 56, 4; 76, 3-4 DIABEŁ:
- równy Ojcu: 43, 1 - przewrotność: 46, 1; 86, 3
- sekret mesjański: 54, 3
- ukrzyżowanie w przepowiadaniu pro­ DOM:
roków: 36, 3-4 - co go zdobi, a co hańbi?: 83, 4
- uzdrawianie i cuda: 27, 1; 28, 2
554 Indeks dla kaznodziejów

DUSZA: 34, 5 kami: 50, 4


- dbałość o jej zdrowie: 74, 4 - ze zdzierstwa: 85, 3-4
- los po śmierci: 28, 3
JĘZYK
EUCHARYSTIA: - panowanie nad językiem: 2, 5; 42, 1-2
- nazwa: 25, 3-4
- miłość Chrystusa: 82, 5-6 św. JÓZEF: 4, 4-7; 8, 3-4
- niegodne przyjmowanie: 7, 5-7; 82,
5-6 KOBIETY:
- prawdziwym Ciałem Chrystusa: 50, - przepych: 17, 3; 30, 5-6
2- 3; 78, 4; 82, 4
- przyjmowanie: 49, 3 KOŚCIÓŁ:
- kościół a dom: 32, 7
EWANGELIA: - świętość: 32, 6-7
- trudności związane z jej głoszeniem:
75, 3 KRADZIEŻ: 5 1 , 6
- prześladowanie jej głosicieli: 75, 4
KRZYWDA:
GNIEW: 4, 9; 16, 8; 38, 4; 48, 5(złość) - sytuacja krzywdziciela: 42, 2
- konieczność poskramiania: 8 1 , 2
KRZYŻ: zob. Chrystus.
GOŚCINNOŚĆ: 35, 2-3; 37, 5 - publiczne i prywatne czczenie Krzyża:
54, 4
GRZECH: 14, 4; 27, 2 - «wziąć swój krzyż»: 55, 2
- Adama przyczyną dobra (błogosławio­
na wina): 61, 2 LICHWA (zob. zdzierstwo): 5, 5; 56,
- grzech gorszy niż śmierć: 27, 4 5-6
- nie pochodzi z natury ani z koniecz­
ności: 45, 2 LUNATYCY: 57, 3
- nie wyjawiać grzechów bliźniego: 42,
3- 4 ŁASKA: 6, 7; 16, 11; 22, 3-4; 34, 3
- wielkość grzechu w zależności od - a ludzki wysiłek: 39, 4
okoliczności: 75, 5 - a wola: 82, 4
- żal za grzechy: 14, 4; 41, 4
ŁZY: 6, 5-6
GRZECHY GŁÓWNE: zob. poszczę-
gólne nazwy. MAŁODUSZNOŚĆ: 3 3 , 7

HIOB: 3 3 , 7 MAŁŻEŃSTWO:
- dla zysku: 73, 4
św. JAN CHRZCICIEL: 10, 4-5; 11, 1-
4; 24, 4; 57, 1-2 MARYJA: 44, 2

JAŁMUŻNA: 5, 5; 20, 3; 35, 4-5; 45, św. MATEUSZ: 47, 4


3; 49, 4; 52, 3-4; 64, 4
- dawana jest Chrystusowi; 88, 3 MĄDROŚĆ: 15, 4; 33, 2-4
- na pokaz: 71 , 3 - 4 - filozofów: 33, 4
- poleca ją Chrystus: 77, 4-5
- porównanie ofiarności z dochodami: MIŁOSIERDZIE:
66, 3-4 - uczynki miłosierdzia: 79, 1-2
- przewaga nad innymi dobrymi uczyn­
Indeks dla kaznodziejów 555

MODA: -czytan ie: 1, 7-8; 47, 3


- kolczyki: 89, 4 - czytanie Męki Pańskiej (prywatne i
- przepych ubioru: 49, 5-6 publiczne): 87, 1-2
- zgodność Ewangelii: 1, 2-6; 28, 2;
MODLITWA: 22, 5; 23, 4-5; 51, 5-6 85, 1-2
- moc wspólnej i szczerej modlitwy:
60, 2-3 PODATEK: 58, 1-2
- pokorna: 19, 3
- przeciw nieprzyjaciołom: 19, 8 POGRZEB: zob. opłakiwanie zmarłych
- przed jedzeniem: 49, 2
- świętych: 5, 4-5 POJEDNANIE:
- wypędza złego ducha: 57, 4 - z bliźnim: 16, 9-10; 19, 6
- wytrwała: 19, 4; 23, 4-5; 52, 3
- za nieprzyjaciół: 18, 6 POKORA (zob. także: Chrystus): 3, 5;
23, 10; 38, 2-4; 47, 3; 65, 5-6
NAŚLADOWANIE CHRYSTUSA: 55,
1-3; 66, 2; 78, 4 POKUTA: 22, 5

NIECZYSTOŚĆ: 2 8 ,4 -5 POSZCZENIE:
- cudzołóstwo: 48, 5 - obłudne: 30, 2-4
- wypędza złego ducha: 57, 4
NIEUMI ARKÓW ANIE W JEDZENIU
I PICIU: POTĘPIENIE: 23, 8-9
- obżarstwo: 44, 5(tuczenie ciała); 57,
4-5 PRAWO:
- przeciwko samkoszom: 49, 4; 57, 4-5 - postawa Chrystusa wobec Prawa: 25,
- przepych uczt: 48, 5-7 2-3

OBŁUDA: 71, 2- 3 PRÓŻNOŚĆ: 19, 1-2


- wykracza poza grób: 71, 2
ODPOWIEDZIALNOŚĆ:
- człowiek zły z własnej winy: 59, 2-4 PRZEBACZENIE (zob. pojednanie):
79, 4-5
OPATRZNOŚĆ BOŻA: 22, 3-4; 28, 3
PRZEZNACZENIE:
OPŁAKIWANIE ZMARŁYCH: 3 1 , 5 - nie ma ślepego przeznaczenia: 62, 3

OSĄDZANIE: PRZODKOWIE:
- nie sądź bliźniego: 64, 5 - próżność dumy: 9, 5; 58, 4-5
- wstyd z powodu grzechów: 3, 2
św. PAWEŁ: 6, 5; 19, 5
PRZYJAŹŃ:
PIJAŃSTWO: 57, 5 - znikomość ludzkiej przyjaźni: 60, 2-3

św. PIOTR: PRZYKAZANIA BOŻE: 16, 3-5; 21, 2;


- niezłomność po ukrzyżowaniu Jezusa: 39, 4
54, 3 - łatwość wypełnienia: 90, 3
- tonięcie Piotra (brak wiary): 50, 2
PRZYPOWIEŚCI:
PISMO ŚWIĘTE: - dlaczego o źle nastawionych Chrystus
- egzegeza anagogiczna: 28, 4 naucza w przypowieściach: 44, 3-4
556 Indeks dla kaznodziejów

PRZYSIĘGANIE: 4 8 , 4 - bez uczynków jest martwa: 81, 5


- wykorzenianie: 17, 7 - kobiety cierpiącej na krwotok: 31, 1-2
- kobiety kananejskiej: 52, 2
PUSTELNICY: 8, 4-5; 55, 5-6; 68, 4-5; - setnika: 26, 1-5
69, 3-4; 70, 4-5; 72, 3-4 - tonięcie Piotra (brak wiary): 50, 2

PYCHA: 23, 10; 65, 5-6; 90, 3 WIDOWISKA:


- niemoralne i obsceniczne: 1, 7-8; 6,
RADOŚĆ: 53, 4-5(a smutek) 7-8; 7, 5-7; 32, 8; 37, 5-7; 40, 5; 48, 2-
6; 68, 3-4
ROZPACZ: 6 7 , 4 - człowiek upodabnia się do oglądanych
widowisk: 72, 2;
ROZPAMIĘTYWANIE GRZECHÓW: - nie robić z siebie «widowiska»: 89,
3, 5 3-4
- życie nie jest odgrywaniem roli na
SMUTEK: 53, 4-5(a radość) scenie: 79, 3

SPRAWIEDLIWOŚĆ: WOLNA WOLA: 59, 1-4; 82, 4


- Boża: 36, 4
WRÓG:
SUMIENIE: - postawa wobec wrogów: 30, 1
- rachunek sumienia: 42, 3-4
- wyrok sumienia: 85, 3 WYCHOWYWANIE:
- poskramianie «buty» młodzieży u jej
ŚMIECH: 6, 5-6 korzeni: 59, 7

ŚMIERĆ CIAŁA: 34, 3-5 WYTRWAŁOŚĆ (zob. cierpliwość):


- gotowość: 55, 1 33, 5-6
- pożytek: 34, 4
ZAWIŚĆ: 48, 1
ŚWIĘTOŚĆ:
- realizowana w życiu: 46, 4 ZAZDROŚĆ: 40, 2-5; 62, 5

TELEWIZJA (zob. widowiska) ZBAWIENIE:


- troska o zbawienie bliźniego: 59, 5
UBIÓR: zob. moda. - wymaga szczerej wiary: 64, 4

UBÓSTWO: 4 7 , 4 ZDZIERSTWO (zob. lichwa): 48, 5


- pochwała ubóstwa: 90, 3-4
- postawa wobec ubogich: 35, 5 ZWIASTOWANIE: 4, 3

UPOMINANIE BLIŹNIEGO: 23, 3; 53, ZWADY: 15, 11


3; 59, 6
- naśladowanie Chrystusa: 30, 5-6 ŻYCIE ŚWIĘTYCH: 4, 8

UPRZEDZENIA: 26, 5 ŻYDZI:


- dobroć Chrystusa: 45, 2
WIARA: - po śmierci Chrystusa: 43, 3-5; 76, 1
- a cuda: 12, 3n
- a łaska: 34, 3
- apostołów: 24, 4
Indeks dla kaznodziejów 557

B. LITURGICZNY ROKU A - MATEUSZA


(Niedziele i święta)

1 niedziela ADWENTU - Mt 24, 37-44: MtHom 77


2 niedziela ADWENTU - Mt 3, 1-12: MtHom 10 i 11
3 niedziela ADWENTU - Mt 11, 2-11: MtHom 36 i 37
4 niedziela ADWENTU - Mt 1, 18-24: MtHom 4 i 5

Świętej Rodziny - Mt 2, 13-15. 19-23: MtHom 8 i 9


Objawienie Pańskie - Mt 2, 1-12: MtHom 6; 7; 8
Chrzest Chrystusa - Mt 3, 13-17: MtHom 12

ŚRODA POPIELCOWA - Mt 6, 1-6. 16-18: MtHom 19


1 niedziela WIELKIEGO POSTU - Mt 4, 1-11: MtHom 13
2 niedziela WIELKIEGO POSTU - Mt 17, 1-9: MtHom 56
3 niedziela WIELKIEGO POSTU - J 4, 5-42
4 niedziela WIELKIEGO POSTU - J 9, 1-41
5 niedziela WIELKIEGO POSTU - J 11, 1-45

NIEDZIELA PALMOWA - Mt 21, 1-11: MtHom 66


WNIEBOWSTĄPIENIE PAŃSKIE - Mt 28, 16-20: MtHom 90

NIEDZIELE ZWYKŁE
1. Chrzest Jezusa - Mt 3, 13-17: MtHom 12
2. Świadectwo Jana Chrzciciela - J 1, 29-34
3. Powołanie pierwszych uczniów - Mt 4, 12-23: MtHom 14
4. Kazanie na górze - Mt 5, 1-12: MtHom 15
5. Kazanie na górze - Mt 5, 13-16: MtHom 15
6. Kazanie na górze - Mt 5, 17-37: MtHom 16 i 17
7. Kazanie na górze - Mt 5, 38-48: MtHom 17
8. Kazanie na górze - Mt 6, 24-34: MtHom 21 i 22
9. Kazanie na górze - Mt 7, 21-27: MtHom 24
10. Powołanie Lewiego - Mt 9, 9-13: MtHom 30
11. Kazanie misyjne - Mt 9, 36 - 10, 8: MtHom 32
12. Kazanie misyjne - Mt 10, 26-33: MtHom 34
13. Kazanie misyjne - Mt 10, 37-42: MtHom 35
14. Objawienie prostaczkom - Mt 25-30. MtHom 38
15. Przypowieść o siewcy - Mt 13, 1-23: MtHom 45
16. Przypowieści (chwast, ziarnko gorczycy, zaczyn) - Mt 13, 23-42: MtHom 46 i 47
17. Przypowieści o skarbie, perle i o sieci - Mt 13, 44-52: MtHom 47
18. Nakarmienie pięciu tysięcy - Mt 14, 13-21: MtHom 49
19. Jezus chodzi po wodzie - Mt 14, 22-23: MtHom 50
20. Kobieta kananejska - Mt 15, 21-28: MtHom 52
21. Wyznanie Piotra - Mt 16, 13-20: MtHom 54
22. Zapowiedź męki - Mt 16, 21-27: MtHom 54 i 55
23. Kazanie o wspólnocie - Mt 18, 15-20: MtHom 60
24. Kazanie o wspólnocie - Mt 18, 21-35: MtHom 61
25. Przypowieść o robotnikach - Mt 20, 1-16 MtHom 64
26. Przypowieść o dwóch synach - Mt 21, 28-32: MtHom 67
558 Indeks dla kaznodziejów

27. Przypowieść o dzierżawcach - Mt 21, 33-43: M tHom 68


28. Przypowieść o przyjęciu weselnym - Mt 22, 1-14: M tHom 69
29. Podatek cesarski - Mt 22, 15-21: M tHom 70
30. Największe przykazanie - Mt 22, 34-40: M tHom 71
31. Obłuda i pokora - Mt 23,-1-12: M tHom 72
32. Mowa o przyjściu Chrystusa - Mt 25, 1-13: M tHom 78
33. Mowa o przyjściu Chrystusa - Mt 25, 14-30: M tHom 78
34. UROCZYSTOŚĆ CHRYSTUSA KRÓLA - 25, 31-46: M tHom 79

You might also like