You are on page 1of 7

Wisława Szymborska

Obserwator I (Miłosz)

Teraz, kiedy jej nie ma, ale jest… ale jest w wierszach… które są świadectwem jej talentu.
Świadectwem jej bystrego umysłu… bacznej obserwacji rzeczywistości.
Kiedy zapoznajemy się z biografią ważnej postaci, pierwszą informacją, którą przeczytamy na
przykład w Wikipedii będzie to, kiedy ta osoba się urodziła, kiedy zmarła… Szymborska o
życiu mówiła, że to „bezmierny teatr, na który mamy wprawdzie bilet wstępu, ale ważność
tego biletu jest śmiesznie krótka, ograniczona dwoma stanowczymi datami”, ale czy to
prawda? Czy nasza bohaterka sama nie uchroniła się przed tym? Przecież jej wiersze wciąż
żyją – i mają się dobrze.
dłuższa pauza
Pozostaje nam tylko wytłumaczyć to kotu…

Wchodzi Agnieszka Włodarczyk z 4a

Kot w pustym mieszkaniu

Wisława Szymborska

Umrzeć - tego się nie robi kotu.


Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,


ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna


w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf sie zajrzało.


Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,


niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.

Przerywnik muzyczny – Nic dwa razy…

Obserwator II (Otylia)
Trzyma kartkę w dłoni.

„Najlepiej w życiu ma Twój kot, bo jest przy Tobie”

Chwila ciszy. Wstaje. Spogląda w publiczność.

Poeta również, jeśli jest prawdziwym poetą, musi ciągle powtarzać sobie „nie wiem”.
Każdym utworem próbuje na to odpowiedzieć, ale kiedy tylko postawi kropkę, już ogarnia go
wahanie, już zaczyna sobie zdawać sprawę, że jest to odpowiedź tymczasowa i absolutnie
niewystarczająca. Więc próbuje jeszcze raz i jeszcze raz, a potem te kolejne dowody jego
niezadowolenia z siebie historycy literatury zepną wielkim spinaczem i nazywać będą
„dorobkiem” …

Wchodzi Zosia Wójtowicz z 4a

Niektórzy lubią poezję


Niektórzy –
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich, ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi,
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.

Lubią –
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.

Poezję –
tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
jak zbawiennej poręczy.

Wchodzi Obserwator II, siada.

Portret Kobiety

Musi być do wyboru,


Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.

Wykon artystyczny - Cebula

Wchodzi Obserwator II Bierze się za pisanie listu. Naprzeciwko, w pewnej odległości siedzi Obserwator I i czyta.

Obserwator II

Kornelu Nie Budzący Żadnych Zastrzeżeń!


Odpisuję zaraz na karteczkę z zamkiem kórnickim, tzn. dziękuję za nią. Dziś jest wtorek, spadł
w nocy potężny deszcz i oziębiło się natychmiast o 12 stopni. Ale u was pewnie dziś będzie
upał, bo tu deszczyk ma charakter lokalny, często podhalański. Bardzo tęsknię za Tobą. Rano
jeszcze pół biedy, bo trzeba pracować, ale pod wieczór Twoja nieobecność staje się
dramatyczna. Czy nie będziesz mieć nic przeciw temu, że będę o Tobie myśleć nadal? W.
Obserwator II odkłada list i zaczyna pisać.

Kochana,
wczoraj odebrałem na poczcie 3 Twoje listy – jeden bez daty, drugi z 9, trzeci 12 bm. Czyli nie
tak najgorzej; myślałem, że listy będą dłużej wędrowały. Pytasz w jaki sposób mogłabyś mnie
szybko zawiadomić o przyjeździe?

Dźwięk lokomotywy. Wchodzi Alicja Kasztelan 4a

Wiersz: Dworzec - Wisława Szymborska


Dworzec

Nieprzyjazd mój do miasta N.


odbył się punktualnie.

Zostałeś uprzedzony
niewysłanym listem.

Zdążyłeś nie przyjść


w przewidzianej porze.

Pociąg wjechał na peron trzeci.


Wysiadło dużo ludzi.
Uchodził w tłumie do wyjścia
brak mojej osoby.

Kilka kobiet zastąpiło mnie


pośpiesznie
w tym pośpiechu.

Do jednej podbiegł
ktoś nie znany mi,
ale ona rozpoznała go
natychmiast.

Oboje wymienili
nie nasz pocałunek,
podczas czego zginęła
nie moja walizka.

Dworzec w mieście N.
dobrze zdał egzamin
z istnienia obiektywnego.

Całość stała na swoim miejscu.


Szczegóły poruszały się
po wyznaczonych torach.

Odbyło sie nawet


umówione spotkanie.

Poza zasięgiem
naszej obecności.

W raju utraconym
prawdopodobieństwa.

Gdzie indziej.
Gdzie indziej.
Jak te słówka dźwięczą.

Występ Hymn (Smutno mi Boże…) Słowackiego

Cisza… Wchodzi Obserwator I

Obserwator II (Miłosz)

Ile zdarzeń nie miało miejsca, a mogło mieć. Ile rzeczy pojawiło się, chociaż istnienia ich,
wcale nie byliśmy pewni. Jednak to wszystko właśnie, to zawsze czegoś koniec i początek.

Koniec i początek
Autor: WISŁAWA SZYMBORSKA

Po każdej wojnie
ktoś musi posprzątać
Jaki taki porządek
sam się przecież nie zrobi.
Ktoś musi zepchnąć gruzy
na pobocza dróg,
żeby mogły przejechać
wozy pełne trupów.

Ktoś musi grzęznąć


w szlamie i popiele,
sprężynach kanap,
drzazgach szkła
i krwawych szmatach.

Ktoś musi przywlec belkę


do podparcia ściany,
ktoś oszklić okno
i osadzić drzwi na zawiasach.

Fotogeniczne to nie jest


i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechały już
na inną wojnę.

Mosty trzeba z powrotem


i dworce na nowo.
W strzępach będą rękawy
od zakasywania.

Ktoś z miotłą w rękach


wspomina jeszcze jak było.
Ktoś słucha
przytakuje nieurwaną głową.
Ale już w ich pobliżu
zaczną kręcić się tacy,
których to będzie nudzić.

Ktoś czasem jeszcze


wykopie spod krzaka
przeżarte rdzą argumenty
i poprzenosi je na stos odpadków.

Ci, co wiedzieli
o co tutaj szło,
muszą ustąpić miejsca tym,
co wiedzą mało.
I mniej niz mało.
I wreszcie tyle co nic.

W trawie, która porosła


przyczyny i skutki,
musi ktoś sobie leżeć
z kłosem w zębach
i gapić się na chmury.

Ania Pięta Nocturn Chopina

… zapada cisza, wchodzi Ola Krasuska z wierszem Gawęda o miłości ziemi ojczystej

Bez tej miłości można żyć,


mieć serce puste jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pić
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własną miarę znać nadzieję,
w mroku kryjówkę sobie wić,
o blasku próchna mówić „dnieje”,
o blasku słońca nic nie mówić.

Jakiej miłości brakło im,


że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym, jak drzewo z nagła powalone,
które za płytko wrosło w ziemię,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstkę czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?

Ziemio ojczysta, ziemio jasna,


nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocniej w ciebie wrastam
radością, smutkiem, dumą, gniewem.
Nie będę jak zerwana nić.
Odrzucam pustobrzmiące słowa.
Można nie kochać cię – i żyć,
ale nie można owocować.

Ta dawność jej w głębokich warstwach...


Czasem pośrodku drogi stanę:
może nieznanych pieśni garstka
w skrzyni żelazem nabijanej,
a może dzban, a może łuk
jeszcze się w łonie ziemi grzeje,
może pradawny domu próg
ten, którym wkroczyliśmy w dzieje?

Stąd idę myślą w przyszłe wieki,


wyobrażenia nowe składam.
Kamień leżący na dnie rzeki
oglądam i kształt jego badam.
Z tego kamienia rzeźbiarz przyszły
wyrzeźbi głowę rówieśnika.
Ten kamień leży w nurcie Wisły,
a w nim potomna twarz ukryta.

By na tej twarzy spokój był


i dobroć, i rozumny uśmiech,
naród mój nie żałuje sił, walczy i tworzy, i nie uśnie.
Pierścienie świetlnych lat nad nami,
ziemia ojczysta pod stopami.
Nie będę ptakiem wypłoszonym
ani jak puste gniazdo po nim.

Cisza… Wchodzi Dorota Szustak 4b

Chmury
Z opisywaniem chmur
musiałabym się bardzo śpieszyć –
już po ułamku chwili
przestają być te, zaczynają być inne.

Ich właściwością jest


nie powtarzać się nigdy
w kształtach, odcieniach, pozach i układzie.

Nie obciążone pamięcią o niczym,


unoszą się bez trudu nad faktami.

Jacy tam z nich świadkowie czegokolwiek –


natychmiast rozwiewają się na wszystkie strony.

W porównaniu z chmurami
życie wydaje się ugruntowane,
omalże trwałe i prawie że wieczne.

Przy chmurach
nawet kamień wygląda jak brat,
na którym można polegać,
a one, cóż, dalekie i płoche kuzynki.

Niech sobie ludzie będą, jeśli chcą,


a potem po kolei każde z nich umiera,
im, chmurom, nic do tego
wszystkiego
bardzo dziwnego.

Nad całym Twoim życiem


i moim, jeszcze nie całym,
paradują w przepychu jak paradowały.

Nie mają obowiązku razem z nami ginąć.


Nie muszą być widziane, żeby płynąć.

Wykon „Nic dwa razy się nie zdarza”

You might also like