You are on page 1of 20

Zdumienie pani Małgorzaty Linde

Dom Małgorzaty Linde stał tuż przy gościńcu, wiodącym do Avonlea, co


umożliwiało kobiecie szczegółową obserwację życia wioski. Pewnego popołudnia
siedziała przy oknie, a jej mąż, Tomasz, siał brukiew na pagórku. Pani Małgorzata
była przekonana, że Mateusz Cuthbert również obsiewa pole. Jej zdumienie było
ogromne, kiedy o wpół do czwartej ujrzała go, jadącego bryczką w stronę miasta.
Postanowiła iść na Zielone Wzgórze i dowiedzieć się od siostry Mateusza, dokąd i
w jakiej sprawie pojechał. Zastała Marylę zajętą robótką. Stół nakryty był dla
trzech osób i pani Małgorzata uznała, że Mateusz pojechał po jakiegoś gościa.
Maryla wyjaśniła, że Mateusz pojechał na dworzec po chłopca z Domu Sierot,
którego postanowili zaadoptować. Zdumiona pani Małgorzata zamilkła, czując się
urażoną, że nie zapytano jej o zdanie w tak istotnej kwestii. Maryla wytłumaczyła,
że rozważali tę decyzję przez całą zimę, ponieważ Mateusz potrzebował kogoś do
pomocy w gospodarstwie. Ostatecznie przekonała ich pani Spencer, która
postanowiła zaadoptować dziewczynkę. Pani Spencer w ubiegłym tygodniu
wyjechała do Hopetown i poprosili ją, aby wybrała dla nich jedenastoletniego
malca. Prośbę przekazali za pośrednictwem służącego Roberta Spencera i
otrzymali wiadomość, że chłopiec będzie czekał dziś na stacji. Pani Małgorzata
uznała, że rodzeństwo popełniało szaleństwo, wprowadzając do domu dziecko, o
którym nic nie wiedzieli. Maryla odparła, że czuła się zobowiązana, by spełnić
prośbę brata, który nigdy o nic nie prosił. Pani Linde pożegnała się. Idąc gościńcem
z żalem pomyślała o chłopcu, który będzie wychowywany przez ludzi nie
mających zielonego pojęcia o dzieciach.
Zdumienie Mateusza
Tymczasem Mateusz dojechał do Szerokiej Rzeki, rozkoszując się przejażdżką. Na
peronie dostrzegł dziewczynkę, siedzącą na stercie gontów. Zawiadowca
poinformował go, że pociąg odjechał przed trzydziestoma minutami. Pani Spencer
powierzyła jego opiece dziewczynkę, którą Cuthbertowie wzięli na wychowanie.
Zakłopotany Mateusz podszedł do dziewczynki, która zerwała się z miejsca i
wyciągnęła ku niemu chudą rączkę, wyrażając radość, że go widzi. Zmieszany,
uścisnął drobną dłoń, postanawiając, że nie powie dziecku o pomyłce.
Dziewczynka mówiła o szczęściu, jakie odczuwała od kiedy dowiedziała się, że
zostanie zaadoptowana. Do tej pory nie należała do nikogo, a cztery miesiące
spędzone w Domu Sierot były dla niej najgorsze w życiu. Po chwili ruszyli w drogę
powrotną. Mateusz, ku swemu zdziwieniu, czuł się bardzo dobrze w jej
towarzystwie. Dziewczynka miała wrażenie, że właśnie spełniały się jej marzenia,
choć nie mogła być w pełni szczęśliwa. Podsunęła mężczyźnie pod oczy rudy
warkocz, wyjaśniając, że osoba o tym kolorze włosów nie może być szczęśliwa.
Nieoczekiwanie wykrzyknęła z zachwytu i zamilkła, kiedy bryczka wjechała w
„Aleję”, utworzoną z dwóch rzędów kwitnących jabłoni. W milczeniu wpatrywała
się w zachodzące słońcu. Po jakimś czasie Mateusz poinformował ją, że zbliżają
się do Zielonego Wzgórza. Mateusz powiedział, że znajdują się w pobliżu
Sosnowego Wzgórza, na którym mieszkają państwo Barry. Bryczka wjechała na
mostek i dziewczynka ujrzała szereg domków. Jeden z nich stał na uboczu,
osłonięty lasami. Wyciągnęła w jego stronę rękę, pytając, czy to Zielone Wzgórze.
Z radością powiedziała, że przez cały czas obawiała się, że śni, a teraz wszystko
okazało się prawdą. Mateusz, słysząc te słowa, poczuł ulgę, że to nie on będzie
musiał powiedzieć dziecku, że zaszło nieporozumienie i dom, do którego tęskniła,
nie miał być jej domem.
Zdumienie Maryli Cuthbert
Maryla wyszła im na spotkanie i cofnęła się zaskoczona, widząc dziecko z ogniście
rudymi warkoczami i oczami błyszczącymi radością. Zapytała brata, gdzie jest
chłopiec, a Mateusz odparł, że na dworcu czekała na niego dziewczynka.
Rozmawiali przez chwilę o zaistniałej pomyłce, a dziewczynka przysłuchiwała się
temu z rosnącym niepokojem. Nagle w geście rozpaczy załamała ręce. Opadła na
krzesło i zaczęła szlochać. Maryla starała się ją uspokoić, lecz ta odparła, że
właśnie przeżyła najtragiczniejszą chwilę w swoim życiu. Kobieta uśmiechnęła się
nieznacznie, zapewniając małą, że zostanie z nimi, dopóki sprawa nie zostanie
wyjaśniona. Zapytała dziewczynkę, jak się nazywa. Dopiero po chwili sierota z
niechęcią wyznała, że nazywa się Ania Shirley. Poprosiła, by Maryla mówiła do
niej „Aniu”, nie „Andziu”, ponieważ „Andzia” brzmiało dla niej ohydnie. Potem
wyjaśniła, że pani Spencer była przekonana, że Cuthbertowie chcą adoptować
dziewczynkę i ucieszyła się, kiedy przełożona Domu Sierot uznała, że ona właśnie
będzie najodpowiedniejsza. Podczas kolacji Ania niczego nie zjadła.

Po posiłku Maryla zaprowadziła ją na facjatkę i poprosiła, aby przebrała się w


koszulę nocną i położyła się spać. Ania, płacząc, wykonała polecenie. Kiedy
Maryla wróciła po paru minutach, usłyszała, że dla dziewczynki będzie to
najgorsza noc, jaką kiedykolwiek przeżyła. Kobieta zeszła do kuchni, gdzie zastała
brata, palącego fajkę. Powiedziała, że następnego dnia pojedzie do pani Spencer, by
wyjaśnić sprawę i odesłać Anię do Domu Sierot. Mateusz uważał, że Ania jest
miłym stworzeniem i bardzo pragnie zostać na Zielonym Wzgórzu. Maryla
stwierdziła, że nie chciała adoptować dziewczynki. Wówczas Mateusz
zaproponował, że mógłby wynająć do pomocy w gospodarstwie chłopca. Pożegnał
się z siostrą, pozostawiając jej podjęcie decyzji.
Poranek na Zielonym Wzgórzu
Następnego dnia Ania obudziła się dość późno. Dopiero po chwili przypomniała
sobie, że jest na Zielonym Wzgórzu i poczuła przypływ szczęścia. Poranek był tak
piękny, że podeszła do okna i z zachwytem patrzyła na rozciągający się widok. Z
marzeń wyrwało ją przyjście Maryli, która kazała jej się ubrać i zejść na śniadanie.
Ania usiadła przy stole, mówiąc, że świat nie wydaje się tak okropnym jak wczoraj,
gdyż w tak pięknym dniu można znaleźć wiele rzeczy do radości. Maryla
przyglądała się dziwnemu dziecku, które Mateusz pragnął zatrzymać. Ania
postanowiła nie wychodzić z domu, aby nie pokochać Zielonego Wzgórza, z
którym musiała się pożegnać. Dostrzegła doniczkę z kwiatem i zapytała Marylę o
nazwę rośliny. Usłyszawszy, że roślinka nie ma imienia, nazwała ją Jutrzenką.
Wiśnię, rosnącą pod oknem facjatki, nazwała Królową Śniegu. Maryla wyszła do
piwnicy po ziemniaki, rozmyślając o dziewczynce. Przyznała rację Mateuszowi, że
Ania jest niezwykłą osóbką. Po obiedzie poprosiła brata, by zaprzągł klacz do
kabrioletu. Postanowiła zabrać Anię ze sobą, licząc na to, że pani Spencer będzie
miała możliwość odesłania jej do Nowej Szkocji. Gdy odjeżdżały, odwróciła się i
zauważyła brata, patrzącego za nimi smutnym wzrokiem.

Ania postanowiła cieszyć się z przejażdżki i nie myśleć o powrocie do Domu


Sierot. Zapytała Marylę, czy słyszała o kimś rudowłosym w dzieciństwie, komu
włosy ściemniały, gdy dorósł. Kobieta odparła, że nie przypomina sobie i dodała,
że w przypadku Ani nie jest to raczej możliwe. Maryla, świadoma tego, że czeka je
pięć mil podróży, poprosiła Anię, aby opowiedziała o sobie. Dziewczynka zaczęła
opowiadać swoją historię. Marylę ogarnęła litość dla dziecka, które nigdy nie
zaznało miłości. Pomyślała, że może należałoby zostawić Anię na Zielonym
Wzgórzu. Po jakimś czasie dojechały do Białych Piasków i dziewczynka
stwierdziła, że za chwilę wszystko się skońc
Co postanowiła Maryla
Pani Spencer wybiegła na powitanie, zaskoczona niespodziewaną wizytą. Maryla
wyjaśniła, że zaszło nieporozumienie, ponieważ prosili o przywiezienie
jedenastoletniego chłopca. Pani Spencer była przekonana, że córka Roberta mówiła
o dziewczynce. Przypomniała sobie, że poprzedniego dnia wizytę złożyła jej pani
Blewett, prosząc o przywiezienie dziewczynki do pomocy przy dzieciach. Uznała,
że Ania będzie doskonałym nabytkiem dla kobiety. W tej samej chwili nadeszła
pani Blewett i pani Spencer postanowiła przedstawić jej sprawę Ani. Kobieta
uznała, że dziewczynka musi być zwinna i miała nadzieję, że sumiennie zapracuje
na swoje utrzymanie. Chciała natychmiast zabrać Anię do siebie, lecz Maryla,
przysłuchująca się rozmowie, poczuła dziwny ból na widok przestraszonej Ani.
Odparła, że Mateusz życzy sobie, aby Ania została na Zielonym Wzgórzu i
powinna najpierw porozmawiać z nim, zanim podejmie jakąkolwiek decyzję.
Kiedy wieczorem wróciły do domu, Maryla z daleka dostrzegła Mateusza
niespokojnie spacerującego po gościńcu. Zauważyła również wyraz zadowolenia
na jego twarzy, gdy zobaczył Anię. O wizycie u pani Spencer opowiedziała bratu
dopiero przy wieczornym udoju krów. Uznała, że zatrzymanie Ani należy do ich
obowiązku, ponieważ w innym przypadku dziewczynka trafi do pani Blewett.
Ponura twarz Mateusza rozjaśniła się. Maryla poprosiła, aby brat nigdy nie wtrącał
się do metod wychowywania Ani. Mężczyzna chciał tylko, aby była dla
dziewczynki łagodna i dobra.
Modlitwa Ani
Tego dnia Maryla, odprowadzając Anię na facjatkę, kazała jej zmówić przed snem
modlitwę, co zaskoczyło dziewczynkę. Dziecko przyznało, że nigdy do tej pory nie
modliło się. Kobieta z zakłopotaniem kazała jej uklęknąć i w przebłysku poczucia
humoru pozwoliła Ani ułożyć własny pacierz. Poradziła, aby podziękowała Bogu
za wszystkie dobrodziejstwa i poprosiła o spełnienie marzeń. Dziewczynka
podziękowała więc za Jezioro Lśniących Wód, Białą Drogę Rozkoszy, Królową
Śniegu i Jutrzenkę. Następnie poprosiła, by mogła zostać na Zielonym Wzgórzu i
aby Bóg uczynił ją piękną, gdy dorośnie. Swoją nietypową modlitwę zakończyła
słowami: „Pozostaję z szacunkiem Twoja Ania Shirley”. Kobieta, targana
sprzecznymi uczuciami, postanowiła, że następnego dnia nauczy dziewczynkę
pacierza. Maryla wróciła do kuchni i wyznała Mateuszowi, że nadszedł czas, by
ktoś zaopiekował się Anią i zajął się jej wychowaniem, ponieważ jest prawie
poganką.
Zaczyna się wychowywanie Ani
Następnego dnia Ania dopiero popołudniu dowiedziała się, że zostaje na Zielonym
Wzgórzu. Przez cały ranek Maryla powierzała jej rozmaite zajęcia i bacznie
obserwowała, przekonując się, że dziewczynka jest zręczna i posłuszna. Po
obiedzie Ania stanęła przed Marylą ze zrozpaczoną miną i błagała, aby
powiedziała, jaką decyzję podjęła. Wreszcie kobieta oznajmiła, że wraz z bratem
postanowili ją zatrzymać. Ania rozpłakała się, obiecując, że postara się być dobra.
Zapytała, jak ma się do niej zwracać. Kobieta odparła, że podobnie jak wszyscy
mieszkańcy Avonlea ma mówić do niej po imieniu. Kazała dziewczynce nauczyć
się modlitwy „Ojcze Nasz” na pamięć. Przez parę minut dziewczynka milczała,
ucząc się pilnie, lecz nagle spytała, czy jest szansa, że znajdzie w Avonlea
przyjaciółkę od serca. Maryla wyjaśniła, że w pobliżu mieszka Diana Barry, ale
obecnie przebywa w Carmody u swej ciotki. Radziła Ani zachowywać się
grzecznie, ponieważ matka Diany była osobą wymagającą i nie pozwoliłaby córce
przyjaźnić się z niegrzeczną dziewczynką. Ania udała się na facjatkę i usiadła w
fotelu przy oknie. Następnie przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że jest
najzwyczajniejszą Anią z Zielonego Wzgórza, lecz milion razy lepiej było być Anią
z Zielonego Wzgórza niż Anią znikąd.
Oburzenie pani Linde
W ciągu dwóch tygodni, które minęły od przybycia Ani na Zielone Wzgórze, pani
Małgorzata nie zjawiła się, by obejrzeć dziecko adoptowane przez Cuthbertów.
Wynikało to przede wszystkim z jej stanu zdrowia i kiedy lekarz pozwolił jej wyjść
z domu, natychmiast pospieszyła na Zielone Wzgórze. W ciągu tych dni Ania
zaznajomiła się z okolicami domu, opowiadając o swoich odkryciach Maryli i
Mateuszowi. Mężczyzna wysłuchiwał jej z uśmiechem, zaś kobieta przerywała
„bajanie”, kiedy odkrywała, że sama zaczyna się nim interesować. Kiedy pani
Linde zjawiła się na Zielonym Wzgórzu, Ania była w sadzie. Po opowiedzeniu
historii swej choroby, spytała Marylę o adoptowaną dziewczynkę. Maryla
przyznała, że polubiła Anię, dzięki której ich dom nabrał życia. Zawołała swoją
wychowanicę, a dziewczynka wbiegła radośnie do pokoju.

Pani Linde przyjrzała się jej, po czym zwróciła się do Maryli, mówiąc, że
dziewczynka jest chuda i nędzna, a jej włosy mają kolor marchwi. Tak ostra
krytyka wzburzyła Anię, która podbiegła do pani Małgorzaty i tupiąc nogą,
wykrzyczała, że jej nienawidzi. Nazwała ją ordynarną, źle wychowaną kobietą bez
serca. Stropiona Maryla kazała jej odejść do swego pokoju i dziewczynka
wybiegła, płacząc. Pani Małgorzata stwierdziła, że nie zazdrości Maryli
wychowania takiej osóbki. Wówczas Maryla stanęła w obronie Ani, mówiąc, że
przyjaciółka nie powinna szydzić z jej wyglądu. Pani Linde poczuła się urażona i
wyszła. Maryla zastała Anię leżącą na łóżku i płaczącą. Usiłowała wytłumaczyć jej,
że postąpiła niegrzecznie, lecz dziewczynka z uporem powtarzała, że nikt nie miał
prawa nazywać jej brzydką i rudą. Maryla uznała, że Ania powinna pójść do pani
Linde, by prosić o wybaczenie. Ta odparła, że nie uczyni tego, ponieważ nie jest jej
przykro. Maryla zeszła do kuchni i z trudem powstrzymywała śmiech,
przypominając sobie osłupiały wyraz twarzy Małgorzaty.
Wyznanie winy
Ania trwała w uporze nazajutrz rano i Maryla musiała wyjaśnić bratu jej
nieobecność podczas śniadania. Mężczyzna uznał, że Małgorzata zasługiwała na
kilka słów prawdy i poprosił, aby siostra nie była zbyt surowa dla dziewczynki.
Wieczorem, kiedy Maryla wyszła, by przygnać krowy z pastwiska, udał się do
pokoiku swej ulubienicy. Jego serce ścisnęło się z żalu na widok Ani, siedzącej
przy oknie. Nieśmiałym głosem poprosił dziewczynkę, by spełniła wolę Maryli,
ponieważ na dole jest strasznie pusto bez niej. Dziewczynka zapewniła, że dla
niego zrobi wszystko. Po powrocie Maryli oznajmiła, że jest gotowa na
przeproszenie pani Linde.
Wkrótce obie udały się do pani Małgorzaty. Ania upadła na kolana i błagalnie
wyciągnęła dłonie. Przyznała, że jest brzydka, piegowata i chuda, dodając, że to, co
powiedziała o pani Linde było również prawdą. Obserwująca ją Maryla odniosła
wrażenie, że dziewczynka upaja się tą sceną poniżenia. Pani Małgorzata była
zadowolona z przeprosin Ani i kiedy zostały same, wyznała Maryli, że Ania
rzeczywiście jest miłym stworzeniem. W drodze powrotnej na Zielone Wzgórze
Ania odczuwała dumę, że tak pięknie przeprosiła panią Linde. Maryla z trudem
powstrzymywała śmiech, przypominając sobie tę teatralną scenę. Upomniała
jedynie Anię, by nie myślała tak wiele o swojej powierzchowności, ponieważ czyni
to ją próżną. Ania z żalem wyznała, że kocha piękno i cierpi, widząc swoją
brzydotę. Przytuliła się do Maryli, mówiąc, że czuje się szczęśliwa na myśl, że
wraca do domu.
Wrażenia Ani w szkole niedzielnej
Kilka dni później Maryla pokazała Ani trzy własnoręcznie uszyte sukienki.
Wszystkie były skromne, z wąskimi rękawami. Dziewczynka, zapytana przez
Marylę, czy sukienki podobają się jej, odparła, że może wyobrazić sobie, że tak
właśnie jest. Jej zdaniem ubrania nie były ładne. Następnego dnia Maryla, ze
względu na migrenę, nie mogła odprowadzić Ani do szkoły niedzielnej.
Dziewczynka wyruszyła ubrana w nową sukienkę i marynarski kapelusz,
przystrojony kwiatami z łąki. Weszła do kościoła sama, z dumnie uniesioną
główką, skupiając na sobie spojrzenia dziewcząt. Po powrocie do domu stwierdziła,
że szkoła niedzielna jest okropna, a pastor Bell zanudził ją długą modlitwą. Maryla
upomniała ją, lecz pomyślała, że dziewczynka wyraziła głośno także i jej opinię o
panu Bel
Uroczysta przysięga i obietnica
W kilka dni później Maryla dowiedziała się o kapeluszu przybranym kwiatami.
Wróciła właśnie od pani Linde i oburzona wezwała Anię. Dziewczynka rozpłakała
się, stwierdzając, że jest dla swych opiekunów dopustem bożym i powinni odesłać
ją do Domu Sierot. Maryla, niezadowolona z tego, że doprowadziła Anię do łez,
poinformowała ją, że Diana wróciła do domu i jeśli Ania ma ochotę, może jej
towarzyszyć podczas wizyty u pani Barry. Na Sosnowym Wzgórzu powitała je pani
Barry, która poprosiła córkę, by zaprowadziła Anię do ogrodu. W ogrodzie
dziewczęta spoglądały na siebie nieśmiało. Wreszcie Ania spytała Dianę, czy
zostanie jej przyjaciółką. Diana odparła, że cieszy się z faktu, iż będzie miała
towarzyszkę zabaw. Zgodnie podały sobie ręce i złożyły uroczystą przysięgę, że
pozostaną przyjaciółkami dopóki słońce i księżyc będą istnieć. W drodze powrotnej
na Zielone Wzgórze Maryla spytała Anię, czy znalazła pokrewną duszę. Ania
odpowiedziała, że w tej chwili jest najszczęśliwszą dziewczynką na Wyspie Księcia
Edwarda. Wieczorem Maryla wyznała Mateuszowi, że wydaje się jej, iż Ania
zawsze z nimi mieszkała.
Rozkosze oczekiwania
Pewnego popołudnia Maryla z niecierpliwością czekała na Anię, która po powrocie
od Diany gawędziła z Mateuszem. Obserwując brata, stwierdziła, że mężczyzna
słucha dziewczynki jak urzeczony. Dziewczynka przybiegła uśmiechnięta, już od
progu wołając, że za kilka dni szkoła niedzielna organizuje piknik. Maryla zgodziła
się, aby Ania uczestniczyła w zabawie i zapewniła, że przygotuje dla niej koszyk z
jedzeniem. Rozradowana Ania rzuciła się na szyję Maryli i ucałowała jej policzki.
Kobieta z trudem opanowała wzruszenie i surowo upomniała dziewczynkę, aby
nauczyła się cierpliwości. Przez resztę tygodnia Ania mówiła, myślała i marzyła
wyłącznie o pikniku. W niedzielę Maryla upięła przy sukni pamiątkową broszkę z
ametystami, którą odziedziczyła po matce. Ania ujrzawszy klejnot, zachwyciła się
nim.
Przyznanie się do winy
W poniedziałek wieczorem Maryla zauważyła brak broszki. Spytała Anię, czy nie
widziała klejnotu. Dziewczynka odpowiedziała, że poprzedniego dnia wzięła
broszkę i na chwilę przypięła do kołnierzyka, po czym odłożyła na biurko. Kobieta
nie uwierzyła w jej zapewnienia i ponownie przeszukała pokój. Sądząc, że Ania boi
się przyznać do winy, odesłała ją na facjatkę. Po odejściu dziewczynki, zaczęła
zastanawiać się, czy Ania ją okłamała. Myśl, że mogłaby nie ufać wychowanicy,
była straszna. Po jakimś czasie poszła na facjatkę, lecz Ania upierała sie, że nie
wie, co stało się z broszką. Nazajutrz Maryla postanowiła, że Ania pozostanie w
pokoju tak długo, dopóki nie powie prawdy. Ania próbowała przekonać ją, by
pozwoliła jej pójść na piknik, a potem odbyć resztę kary. Kobieta była jednak
nieugięta.

W dzień zabawy Maryla ponownie zjawiła się na facjatce i zastała Anię siedzącą na
łóżku. Dziewczynka oznajmiła, że jest gotowa przyznać się do winy. Opowiedziała,
że wzięła broszkę i przy mostku zdjęła ją, by jeszcze raz się jej przyjrzeć. Wówczas
broszka wymknęła się z jej rąk i wpadła do wody. Rozgniewana Maryla odparła, że
karą za kłamstwo będzie zakaz uczestniczenia w wycieczce. Po posiłku Maryla
postanowiła zacerować koronkowy szal. Kiedy wzięła go do ręki, dostrzegła
zaczepioną broszkę. Zaskoczona, poprosiła Anię o wyjaśnienie, dlaczego
opowiedziała jej zmyśloną historię. Dziewczynka odparła, że bardzo chciała iść na
piknik, a przyznanie się do winy było warunkiem, by mogła wyjść z pokoju.
Maryla przeprosiła ją za to, że zwątpiła w jej prawdomówność i kazała
przygotować się do pikniku. Wieczorem Ania, zmęczona lecz szczęśliwa,
opowiadała o wrażeniach z wycieczki. Później Maryla wyznała Mateuszowi, że w
domu, w którym jest Ania, nigdy nie może być smutno.

Burza w szkolnej szklance wody


Pierwszego września Maryla z niepokojem wyprawiła Anię do szkoły, lecz
dziewczynka wróciła do domu zadowolona i przekonana, że polubi szkołę. Minęły
trzy tygodnie i wszystko przebiegało spokojnie. Pewnego dnia Diana
poinformowała przyjaciółkę, że w szkole ma zjawić się Gilbert Blythe. Ostrzegła
Anię, że Gilbert zawsze był prymusem i na pewno będzie rywalizował z nią o
pierwsze miejsce w nauce. Podczas lekcji Diana wskazała Ani chłopca. Gilbert
zajęty był właśnie przypinaniem za pomocą szpilki warkocza Ruby Gillis do
poręczy ławki, a kiedy dostrzegł, że Ania przygląda mu się, zerknął
porozumiewawczo na nią.

Po południu Gilbert za wszelką cenę starał się, by Ania zwróciła na niego uwagę,
lecz ona wpatrywała się w odległe Jezioro Lśniących Wód. Nagle pociągnął ją za
rudy warkocz i wyszeptał: „Patrzcie! Marchewka! Marchewka!”. Ania natychmiast
zerwała się z miejsca, spojrzała na chłopca mściwie i z całej siły uderzyła go w
głowę tabliczką, która pękła na połowę. Nauczyciel zażądał wyjaśnienia, lecz
dziewczynka nie chciała wyznać, że właśnie została obrażona. Gilbert starał się ją
usprawiedliwić, biorąc winę na siebie, lecz pan Philips kazał jej stanąć pod tablicą,
na której napisał: „Andzia Shirley ma bardzo brzydki charakter. Andzia Shirley
powinna się starać panować nad swą złością”. Przez resztę dnia Ania stała z
dumnie uniesioną głową, utwierdzając się w postanowieniu, że nigdy nie odezwie
się do Gilberta.

Nazajutrz pan Philips oznajmił, że życzy sobie, by wszystkie dzieci były na


miejscach, kiedy wróci z obiadu. Ania, która wędrowała podczas przerwy po
pobliskim lesie, wbiegła do klasy jako ostatnia. Nauczyciel spojrzał na nią i za karę
kazał jej usiąść obok Gilberta. Po jakimś czasie Gilbert, korzystając z nieuwagi
nauczyciela, wyjął z szuflady czerwone serduszko z cukru z napisem: „Jesteś
słodka” i podsunął je w stronę Ani. Dziewczynka cisnęła cukierek na podłogę i
rozgniotła obcasem, nawet nie spojrzawszy na chłopca. Po powrocie na Zielone
Wzgórze oświadczyła Maryli, że stanowczo nie wróci do szkoły. Bezradna kobieta,
widząc opór podopiecznej, udała się wieczorem do pani Linde. Ku jej zaskoczeniu,
Małgorzata doradziła, aby tym razem ustąpiła Ani. Liczyła na to, że dziewczynka
po kilku dniach zapomni o przykrym wydarzeniu i sama wróci do szkoły. Maryla
posłuchała pani Linde i pozwoliła Ani zostać w domu.
Tragiczne skutki podwieczorku
Nadszedł październik i Ania upajała się pięknem świata, wędrując po swoich
ulubionych miejscach. Pewnego dnia Maryla poinformowała ją, że wybiera się na
zebranie związku do Carmody i Ania może zaprosić Dianę na herbatkę. W kilka
minut po wyjeździe Maryli na Zielonym Wzgórzu zjawiła się Diana, którą Ania
powitała, ubrana w odświętną sukienkę. Przez jakiś czas siedziały w sadzie,
zajadając się słodkimi malinówkami. Następnie wróciły do domu i Ania przyniosła
ze spiżarni butelkę z sokiem, a sama poszła do kuchni, zająć się swoimi
obowiązkami. Kiedy po paru minutach wróciła do bawialni, Diana wypijała
właśnie drugą szklankę napoju. Ania zaczęła opowiadać jej historyjkę, którą
wymyśliła kilka dni temu, o tym jak czuwała przy łóżku chorej przyjaciółki, a
potem zaraziła się i zmarła. Nagle Diana wstała chwiejąc się i z płaczem
powiedziała, że musi natychmiast iść do domu. Na próżno Ania błagała ją, aby
została na podwieczorku. Ze łzami odprowadziła przyjaciółkę do ogrodu państwa
Barrych.

W poniedziałek Maryla wysłała ją do pani Linde i po paru minutach dziewczynka


wróciła zalana łzami. Okazało się, że pani Małgorzata odwiedziła panią Barry i
dowiedziała się, że kobieta oskarża Anię, iż spoiła Dianę, która po wizycie wróciła
do domu pijana. Zdumiona Maryla poszła do spiżarki i stwierdziła, że Ania
omyłkowo wzięła butelkę z winem porzeczkowym. Maryla poszła na Sosnowe
Wzgórze, by wyjaśnić nieporozumienie. Wróciła zagniewana, ponieważ pani Barry
nie uwierzyła jej. Zrozpaczona Ania pobiegła do domu państwa Barry. Błaganie
Ani rozdrażniło matkę Diany jeszcze bardziej i oznajmiła, że od tej pory
dziewczynki nie mo
Nowy cel w życiu
Nazajutrz Ania dostrzegła Dianę, stojącą u Źródła Leśnych Nimf. Pobiegła do
przyjaciółki z nadzieją, lecz Diana powiedziała, że matka nie zmieniła zdania.
Pozwoliła jej jednak pożegnać się z Anią. Dziewczynki, płacząc, poprzysięgły, że
nigdy nie zapomną o sobie, a Ania odcięła pukiel czarnych włosów przyjaciółki na
pamiątkę. W poniedziałek Maryla ze zdumieniem ujrzała Anię, wychodzącą z
pokoiku z teczką pełną książek. Dziewczynka postanowiła wrócić do szkoły,
uznając, że w ten sposób będzie mogła widywać Dianę i wspominać minione dni.
W szkole przyjęto ją ze szczerą radością, ponieważ wszystkim brakowało
towarzystwa dziewczynki podczas zabaw. Wracając po popołudniowej przerwie do
klasy, dostrzegła wielkie czerwone jabłko na swoim pulpicie. Miała już je zjeść,
kiedy przypomniała sobie, że jedynym miejscem, gdzie rosły takie owoce, był sad
Blythe’ów. Odsunęła owoc i ostentacyjnie wytarła palce chusteczką.
Koncert, katastrofa i wyznanie
Pewnego zimowego wieczora Ania zbiegła z facjatki do kuchni, prosząc Marylę, by
pozwoliła jej wyjść na chwilę do Diany. Wróciła kilka minut później z
wiadomością, że została zaproszona na urodziny przyjaciółki, a pani Barry chce,
aby dziewczyny poszły z tej okazji na koncert do Klubu Dyskusyjnego. Maryla
początkowo nie chciała zgodzić się, by jej podopieczna uczestniczyła w koncercie,
lecz uległa prośbie Mateusza, który wstawił się za ulubienicą. Po południu odbyła
się urodzinowa herbatka, urządzona przez panią Barry, a potem wszyscy udali się
na przedstawienie Klubu Dyskusyjnego. Ania żywiołowo reagowała na kolejne
występy. Kiedy jednak rozpoczął się występ Gilberta, wyjęła książkę i zaczęła ją
czytać. Diana zapewniała przyjaciółkę, że chłopak recytując wiersz, patrzył wprost
na nią. Ania przyjęła to obojętnie i zaproponowała Dianie, by ścigały się do łóżka.
Tej nocy miały spać w pokoju gościnnym, co dla Ani stanowiło wyróżnienie.
Przebiegły przez bawialnię i jednocześnie wskoczyły na łóżko. Nagle usłyszały
czyjeś jęknięcie i przerażone wybiegły z pokoju. Diana ze śmiechem wyjaśniła, że
w pokoju gościnnym spała ciotka Józefina
Bezdroża wyobraźni
W czerwcu, wieczorem, Ania siedziała w swoim pokoiku, odrabiając lekcje, kiedy
zjawiła się Maryla, niosąc szkolne fartuszki dziewczynki. Ania spytała ją, czy
pamięta, co wydarzyło się rok temu. Potem wyjaśniła, że tego dnia przyjechała na
Zielone Wzgórze i był to przełom w jej życiu. Maryla wyznała, że nigdy nie
żałowała, że zatrzymali dziewczynkę, a potem poprosiła, aby Ania pobiegła do pani
Barry po wzór fartuszka Diany. Zrozpaczona Ania odparła, że za żadne skarby nie
pójdzie o tej porze Lasem Duchów. Wyjaśniła że wyobraziły sobie z Dianą, że w
lasku ukazuje się duch zamordowanego dziecka. Maryla odprowadziła Anię do
strumyka, uznając, że nakaz przejścia przez „Las Duchów” skutecznie wyleczy
dziewczynkę z fantazjowania. Ania przebiegła przez lasek z zamkniętymi oczami, a
po powrocie wyznała Maryli, że od tej pory będzie zadowalała się pospolitymi
miejscami.
Nowe zastosowanie kropli walerianowych
Ostatniego dnia czerwca Ania wróciła ze szkoły zapłakana, z żalem stwierdzając,
że całe życie składa się z powitań i pożegnań. Maryla z przekąsem odparła, że nie
przypuszczała, iż Ania jest tak bardzo przywiązana do pana Philipsa. W drodze
powrotnej ze szkoły dziewczynka spotkała nowego pastora z żoną. Wkrótce Maryla
zaprosiła pastorostwo na herbatę, a Ania uprosiła ją o to, by mogła upiec ciasto. W
środę wstała wcześnie rano i zabrała się do przygotowywania tortu. Do
podwieczorku zasiedli wszyscy. Pani Allan ukroiła kawałek tortu i wziąwszy kęs
do ust, zaczęła powoli żuć go z dziwnym wyrazem twarzy. Maryla również
posmakowała ciasto i stwierdziwszy, że ma wstrętny smak, spytała dziewczynkę,
co do niego dodała. Przerażona Ania przyniosła słoiczek z wanilią i Maryla
przypomniała sobie, że kilka dni temu wlała do niego krople walerianowe.
Dziewczynka płacząc, pobiegła do swego pokoju. Po wyjeździe pastorostwa Ania
wyraziła nadzieję, że musi istnieć granica błędów, jakie jest w stanie popełnić jeden
człowiek
Odwiedziny Ani u pastorostwa
Pewnego dnia Ania wróciła z poczty promieniejąc radością. Okazało się, że pani
Allan zostawiła dla niej list z zaproszeniem na podwieczorek. Poranek w dniu
wizyty był piękny i Ania ożywiła się. Obawiała się jednak, że zachowa się
niestosownie. O zmierzchu wróciła do domu rozweselona i szczęśliwa. Zwierzyła
się, że na plebanii przeżyła urocze chwile, a sam podwieczorek był niezwykle
elegancki. Po wyjściu od państwa Allan spotkała panią Linde, która poinformowała
ją, że zatrudniono nową nauczycielkę, panią Muriel Stacy.
Ofiara Ani dla sprawy honorowej
Niestety Ania nie rozpoczęła nauki pierwszego września. W tydzień po
podwieczorku u państwa Allan, Diana Barry zaprosiła gości. Dziewczęta po
podwieczorku pobiegły do ogrodu i rozpoczęły grę w „wyzywankę”. Pierwsza
Carrie Sloane oświadczyła, że Ruby Gillis nie odważy się wejść na wielką starą
wierzbę. Ruby wykonała śmiało wyzwanie i pokonała koleżankę. Później Józia Pye
wyzwała Jankę Andrews, aby obeszła ogród, skacząc na jednej noce. Janka zdołała
poskakać do trzeciego zakrętu i musiała się poddać. Ania, widząc triumfującą
Józię, wyzwała ją, by przeszła po parkanie, co wymagało nie lada zręczności. Józia
natomiast wyzwała Anię, żeby przespacerowała się po szczycie dachu nad kuchnią.

Ania zbladła i weszła po drabinie na dach. Rozpoczęła wędrówkę, lecz nagle


zachwiała się i stoczyła na ziemię. Dziewczęta wydały okrzyk przerażenia i
popędziły do leżącej koleżanki. Ania próbowała wstać, ale natychmiast osunęła się,
jęcząc z bólu. Maryla, zbierająca jabłka w sadzie, ujrzała pana Barry, który niósł
Anię na rękach. Dopiero w tej chwili kobieta uświadomiła sobie, jak ważna stała
się dla niej Ania. Przerażona podbiegła do nich, lecz Ania uspokoiła ją,
wyjaśniając, że spadła z dachu i zwichnęła nogę w kostce. Wezwany lekarz
stwierdził, że noga jest złamana. Przez sześć tygodni dziewczynka leżała w łóżku,
błogosławiąc swoją wyobraźnię. Z niecierpliwością wyczekiwała dnia, w którym
będzie mogła rozpocząć naukę. Przypuszczała, że w pannie Stacy odnajdzie
pokrewną duszę.
Wychowankowie panny Stacy urządzają koncert
W październiku Ania wróciła do szkoły i z zadowoleniem stwierdziła, że życie jest
naprawdę zajmujące. W listopadzie panna Stacy przedstawiła projekt koncertu,
który młodzież z Avonlea miała urządzić z okazji świąt Bożego Narodzenia.
Dochód z przedstawienia miał być przeznaczony na zakup chorągwi dla szkoły.
Ania została wyznaczona do dwóch dialogów i deklamacji. Miała również wystąpić
w żywym obrazie: „Wiara, Nadzieja i Miłość”.
Mateusz rzecznikiem bufiastych rękawów
W grudniowy wieczór Mateusz wszedł do kuchni na Zielonym Wzgórzu i usiadł
przy skrzyni z drewnem. W tej samej chwili z bawialni wybiegła Ania z
koleżankami, które przyszły powtarzać dialog z „Królowej Elfów”. Niezauważony,
zaczął przyglądać się dziewczętom. Dostrzegł, że Ania odróżnia się od koleżanek
jaśniejszą cerą i delikatniejszymi rysami twarzy. Dopiero po jakimś czasie
zrozumiał, że Ania nie jest ubrana jak inne dziewczęta. Przypomniał sobie, że
Maryla zawsze szyła dla Ani sukienki z ciemnych materiałów i według jednego
fasonu. Widząc Anię w otoczeniu koleżanek, uznał, że dziewczynka powinna mieć
choć jedną ładną sukienkę. Postanowił kupić jej ubranie w podarunku na
Gwiazdkę. Obawiając się, że Maryla skrytykuje jego pomysł, poszedł po pomoc do
pani Linde. Małgorzata zgodziła się uszyć sukienkę dla Ani według najświeższej
mody. W wigilię pani Linde zjawiła się na Zielonym Wzgórzu, przynosząc prezent
dla Ani. Maryla pobłażliwym tonem stwierdziła, że sukienka jest zbytkiem, który
rozbudzi próżność Ani. Parę minut później z facjatki zbiegła Ania, radosnym
głosikiem życząc wszystkim wesołych świąt. Mateusz niezręcznie rozwinął z
papieru sukienkę i podał ją dziewczynce. Ania wpatrywała się z prezent w
uroczystym milczeniu i nagle rozpłakała się.

Wieczorem odbył się koncert. Po skończonym przedstawieniu Ania i Diana wracały


do domu, ciesząc się z odniesionego sukcesu. Diana stwierdziła, że chłopcy byli
dobrze przygotowani i po raz kolejny upomniała przyjaciółkę, że postępuje zbyt
surowo z Gilbertem. Wieczorem, kiedy Ania udała się na spoczynek, Maryla
wyznała bratu, że była dumna z występu dziewczynki.
Klub powieściowy
Nadszedł dzień trzynastych urodzin Ani. Dziewczynka zwierzyła się Dianie, że z
trudem może uwierzyć, iż jest już prawie dorosła. Spacerowały w pobliżu Ścieżki
Brzóz, zastanawiając się, co zapisać w wypracowaniu zadanym przez pannę Stacy.
Ania wyznała, że napisała opowiadanie zatytułowane „Zazdrosny rywal” albo
„Śmierć ich nie rozłączyła”. Historię dwóch przyjaciółek, Kordelii i Geraldiny,
odczytała Maryli i Mateuszowi. Maryla uznała, że opowiadanie jest nienaturalne,
natomiast Mateusz stwierdził, iż jest piękne. Diana podzieliła zdanie Mateusza,
żałując, że sama ma tak wybujałej wyobraźni jak przyjaciółka. Wówczas Ania
wpadła na pomysł, aby założyły klub powieściowy. Z czasem do Ani i Diany
przyłączyły się Janka Andrews, Ruby Gillis oraz dwie koleżanki ze szkoły.
Obowiązkiem członków klubu było napisanie jednej powieści w ciągu tygodnia.
Próżność ukarana
Pewnego wieczoru, w ostatnich dniach kwietnia, Maryla wracała na Zielone
Wzgórze z posiedzenia związku. Stara panna rozmyślała, jak przyjemne są powroty
do domu, w którym jest Ania. Jej zdziwienie było ogromne, kiedy nie zastała
swojej wychowanki w kuchni, choć prosiła ją, aby przygotowała herbatę
punktualnie na piątą. Zapadła noc, a Ania nie pojawiła się na kolacji. Maryla udała
się na facjatkę i zauważyła Anię, leżącą na łóżku, z głową ukrytą w poduszkach.
Zaniepokojona, zbliżyła się do niej, ale Ania poprosiła, by odeszła, ponieważ jest
pogrążona w rozpaczy. Maryla kazała jej natychmiast wstać. Ania podniosła się
posłusznie z łóżka. Wówczas kobieta zauważyła, że włosy dziewczynki mają
zielony kolor. Zrozpaczona Ania wyjaśniła, że pofarbowała włosy specyfikiem,
zakupionym u wędrownego handlarza, który zapewnił ją, że jej włosy uzyskają
wspaniałą kruczą barwę. Maryla pomogła jej wyszorować włosy mydłem, lecz
farba nie dawała się zmyć. Zrozpaczona Ania przez tydzień nie opuszczała domu,
codziennie myjąc głowę. W końcu Maryla uznała, że włosy należy ściąć. Ania, po
powrocie do swego pokoiku, odwróciła lusterko, przysięgając, że nie przejrzy się w
nim dopóki jej włosy nie odrosną.
Niefortunne przedstawienie
Pewnego czerwcowego popołudnia w odwiedziny do Diany przyszły Janka
Andrews, Ruby Gillis i Ania. Dziewczynka zaproponowała, by zainscenizowały
poemat Tennysona „Elaine”. Koleżanki zgodnie stwierdziły, że to ona powinna
odegrać rolę Elaine. Ania ułożyła się na dnie czółna, a dziewczęta odepchnęły
łódkę, po czym pobiegły w stronę mostku. Łódź uderzyła o jeden ze starych pali i
popłynęła ku niewielkiemu cyplowi. Ania przez chwilę napawała się
romantycznością swego położenia. Nagle poczuła, że czółno nabiera wody. Kiedy
łódź zbliżyła się do mostu, dziewczynka zdołała wdrapać się na jeden z pali. Coraz
bardziej zmęczona, ujrzała Gilberta w łodzi. Chłopiec, zaskoczony widokiem
dziewczynki, podpłynął do niej i wyciągnął rękę. Ania, wspierając się na jego
dłoni, zsunęła się do łódki. Nie patrząc na chłopca, wyjaśniła, co się stało i
poprosiła, aby podpłynął do przystani. Następnie zręcznie wyskoczyła na brzeg i
podziękowała za pomoc.
Chciała odejść, lecz Gilbert położył jej rękę na ramieniu. Przeprosił ją za to, że
zażartował wówczas z jej włosów i poprosił, aby zostali przyjaciółmi. Serce Ani
zaczęło bić szybciej i poczuła, że szczere spojrzenie chłopca jest jej miłe. Jednak
przypomniała sobie dzień, w którym Gilbert nazwał ją „Marchewką!” i dawna
gorycz odżyła. Odpowiedziała, że nie będzie między nimi przyjaźni. Gilbert,
zaczerwieniony z gniewu, wskoczył do łodzi i odparł, że nigdy już nie poprosi jej o
przyjaźń. Ania żałowała, że nie odpowiedziała chłopcu inaczej. W połowie ścieżki
do domu spotkała zrozpaczone koleżanki i opowiedziała o tym, jak Gilbert ją
uratował. Dziewczęta były przekonane, że teraz będzie z nim rozmawiała, lecz
Ania zaprzeczyła.
Epoka w życiu Ani
Nadszedł wrzesień. Pewnego wieczoru Ania odprowadzała krowy z pastwiska do
domu Aleją Zakochanych. Nagle dostrzegła Dianę. Przyjaciółka miała poważną
minę i Ania była pewna, że przynosi jakieś niezwykłe nowiny. Po chwili Diana
oświadczyła, że nadszedł list od ciotki Józefiny, która zaprasza je do miasta, by
zwiedziły wystawę. Wzruszona Ania postanowiła, że ubierze swój nowy płaszczyk
i sukienkę, którą sprawiła jej Maryla. Ciotka Józefina przywitała je z radością,
zaskoczona tym, że Ania tak wyrosła i wyładniała. W środę udały się na wystawę,
o której później Ania z zachwytem opowiadała Maryli, ciesząc się, że mieszkańcy
Avonlea również otrzymali wyróżnienia i nagrody. W czwartek pani Barry zabrała
dziewczęta na koncert do Instytutu Muzycznego. W piątek nadeszła godzina
powrotu do domu i Ania ucałowała serdecznie ciotkę Józefinę, dziękując jej za
każdą chwilę spędzoną w mieście. Kobieta patrzyła za odjeżdżającym powozikiem,
a potem z żalem pomyślała, że mając w domu dziecko podobne do Ani byłaby
lepsza i szczęśliwsza.
Utworzenie kompletu seminarzystów
Pewnego listopadowego wieczoru Maryla odłożyła ręczną robótkę, zastanawiając
się, czy nie powinna zmienić szkieł okularów na mocniejsze. Od jakiegoś czasu jej
wzrok szybciej się męczył. Po powrocie Ani do domu, poinformowała
dziewczynkę, że odwiedziła ich panna Stacy. Nauczycielka postanowiła
zorganizować komplet najbardziej zaawansowanych uczniów i uczennic, którzy
zechcą zdawać egzaminy do seminarium. Przyszła prosić opiekunów Ani, by
pozwolili jej brać udział w dodatkowych zajęciach. Ania wyznała Maryli, że
marzyła o nauce w seminarium od kilku miesięcy, lecz była przekonana, że
opiekunów nie stać na kolejny wydatek.
Do kompletu przyszłych seminarzystów należeli Gilbert Blythe, Ania Shirley, Ruby
Gillis, Janka Andrews, Józia Pye, Karolek Sloane i Moody Spurgeon MacPherson.
Ku rozpaczy Ani okazało się, że rodzice Diany nie mieli zamiaru posyłać jej do
seminarium. Pierwszego dnia, kiedy po południu odbyła się lekcja specjalna, Ania,
widząc przyjaciółkę, odchodzącą do domu, z trudem powstrzymała łzy. Wkrótce
wszyscy dostrzegli ostre współzawodnictwo między Gilbertem a Anią. Od czasu,
kiedy nad stawem odrzuciła propozycję przyjaźni, Gilbert ignorował jej istnienie.
Ania szybko doszła do wniosku, że nieprzyjemnie być ignorowaną. Z przerażeniem
odkryła, że nie czuje już nienawiści do Gilberta. Wraz z nastaniem wiosny przyszli
seminarzyści zatracili zapał do nauki i wszyscy z ulgą powitali wakacje.
Zwierzenia
Ania spędziła lato wesoło, odpoczywając i przez całe dnie wędrując z Dianą. W
pierwszych dniach września z radością udała się do szkoły, postanawiając, że z
całych sił weźmie się do nauki. Zbliżający się termin egzaminów do seminarium
spędzał jej sen z powiek. Czasami śniła, że widzi listę osób przyjętych do
seminarium, a na pierwszym miejscu widnieje nazwisko Gilberta. Pewnego dnia
Maryla zauważyła, że dziewczynka jest wyższa od niej i westchnęła, czując żal, że
utraciła dziecko, które nauczyła się kochać, a przed nią stało piętnastoletnie
dziewczę o poważnym spojrzeniu i dumnie uniesionej główce. Kiedy wieczorem
Ania wraz z Dianą udały się na zebranie, Maryla rozpłakała się. Mateuszowi, który
właśnie wszedł do kuchni, wyjaśniła, że będzie jej brakowało Ani, która
prawdopodobnie opuści Zielone Wzgórze w przyszłym roku.
Ogłoszenie listy przyjętych
W czerwcu nadszedł koniec nauki i pożegnanie z panną Stacy, która opuszczała
szkołę w Avonlea. Ania i Diana, zapłakane, wracały do domu w bardzo smutnym
nastroju. Ania z lękiem oczekiwała dnia egzaminu. W poniedziałek wyjechała do
Charlottetown, gdzie zamieszkała u ciotki Józefiny. W piątek zmęczona wróciła na
Zielone Wzgórze. Była przekonana, że poszło jej bardzo dobrze. Za główny cel
postawiła sobie pokonanie Gilberta. Jej pragnienie „bycia pierwszą” wzmagała
jeszcze chęć sprawienia radości Maryli i Mateuszowi. Po dwóch tygodniach
przyszli seminarzyści zaczęli odwiedzać pocztę w Avonlea, czekając na listę
przyjętych. Pewnego wieczoru Ania dostrzegła Dianę, biegnącą przez mostek i
machającą trzymaną w ręku gazetą. Dziewczyna wbiegła na Zielone Wzgórze,
wołając, że Ania i Gilbert zdali najlepiej, lecz jej nazwisko jest pierwsze.
Koncert w hotelu
Pewnego wieczoru Ania ubierała się w swoim pokoiku na koncert w hotelu w
Białych Piaskach, zorganizowany na rzecz szpitala w Charlottetown. Została
zaproszona do współudziału i miała deklamować wiersz. Na miejscu, widząc
piękne damy, wystrojone w jedwabie i koronki, poczuła się onieśmielona. Na sali
koncertowej usiadła obok artystek, które miały wystąpić tego wieczoru. Przed Anią
wystąpiła zawodowa deklamatorka. Dziewczyna wysłuchała jej pełna podziwu i
świadoma, że nie będzie miała odwagi, by teraz wystąpić. Nagle wywołano jej
nazwisko i chwiejnym krokiem podążyła na scenę. Opanowana tremą, spojrzała na
publiczność, dostrzegając w głębi sali Gilberta. Chłopiec patrzył na nią z
uśmiechem, który wydał jej się pełnym szyderstwa i triumfu. W rzeczywistości był
to uśmiech zadowolenia, ponieważ smukła postać Ani i jej uduchowiona
twarzyczka sprawiły na nim miłe wrażenie. Ania westchnęła i odzyskała pewność
siebie. Deklamowała tak pięknie, jak nigdy przedtem, a jej głosik brzmiał bez
najlżejszego drżenia. Kiedy skończyła, rozległy się oklaski, a wszyscy żądali bisu.
Reszta wieczoru była triumfem Ani.
Seminarzystka
Na trzy tygodnie przed wyjazdem Ani do miasta na Zielonym Wzgórzu rozpoczęły
się przygotowania. Mateusz zadbał o to, by Ania otrzymała nowe i ładne sukienki,
a pewnego dnia na facjatce zjawiła się Maryla, niosąc bladozielony materiał, z
którego miała uszyć suknię wieczorową. Któregoś wieczoru Ania wystroiła się w
nią i zadeklamowała dla Maryli i Mateusza „Ślubowanie dziewicy”. Maryla,
spoglądając na jej ożywioną twarzyczkę, przypomniała sobie dzień, w którym
Mateusz przywiózł ze stacji nieszczęśliwe i wylęknione dziecko. Przytuliła mocno
Anię, a wzruszony Mateusz wyszedł z domu i przechadzając się po topolowej alei,
rozmyślał o tym, że Ania stała się dla nich błogosławieństwem. Nadszedł dzień
wyjazdu Ani do seminarium. Dziewczyna pożegnała się z Dianą i Marylą i
wyruszyła w drogę z Mateuszem. Po ich wyjeździe Maryla zabrała się do
wykonywania różnych zajęć, by w ten sposób uciszyć ból, jaki odczuwała na myśl,
że Ania przez dłuższy czas nie będzie obecna na Zielonym Wzgórzu.
W mieście Ania poczuła się osamotniona. Posłuchała rady panny Stacy i
postanowiła zacząć naukę od wyższego kursu, co umożliwiało jej zdobycie
dyplomu pierwszej klasy już po roku nauki. Podobnie uczynił Gilbert. Poczucie
osamotnienia pogłębiło się w chwili, kiedy znalazła się wśród nieznanych jej ludzi i
z ulgą dostrzegła znajomą twarz Gilberta. Po zmierzchu ogarnęła ją tęsknota za
Zielonym Wzgórzem. Rozpłakała się, lecz w chwilę później zjawiły się Józia,
Janka i Ruby. Ruby zapytała Anię, czy ma zamiar ubiegać się o złoty medal. Janka
poinformowała ją, że seminarium otrzyma jedno ze stypendiów Avery’ego.
Przyznawane było ono za osiągnięcia w języku angielskim i umożliwiało
czteroletnią naukę w Retmond College.
Zima w seminarium
Dopóki trwała piękna pogoda, seminarzyści w każdy piątek przyjeżdżali do
Avonlea. Na dworcu oczekiwali na nich przyjaciele i wszyscy razem wracali do
swych domów. Gilbert najczęściej towarzyszył Ruby Gillis. Obserwując ich, Ania z
żalem myślała, że przyjemnie byłoby mieć takiego przyjaciela jak on. Po świętach
Bożego Narodzenia studenci przerwali odwiedziny i zabrali się do nauki. Ania
pracowała pilnie i wytrwale. Wraz z nastaniem wiosny zmęczeni nauką
seminarzyści mówili tylko o egzaminach. Ania nie mogła uwierzyć, że egzamin
miał się odbyć już w przyszłym tygodniu.
Sława i marzenie
Tego ranka, kiedy miały być ogłoszone wyniki końcowe, Ania spacerowała po
ulicy w towarzystwie Janki. Zaledwie zbliżyły się do budynku seminarium,
dostrzegły tłum młodzieży, podnoszącej na ramionach Gilberta i gratulującej mu
zdobycia złotego medalu. Przez chwilę Ania poczuła ból na myśl, jak bardzo
rozczarowała Mateusza. Nagle zaczęto wiwatować na jej cześć, gratulując zdobycia
stypendium. Wkrótce nastąpiło uroczyste rozdanie dyplomów, na którym byli
obecni Maryla i Mateusz. Ania odczytała najlepszą pracę z języka angielskiego, a
jej opiekunowie z dumą patrzyli na dziewczynkę. Tego wieczora powrócili razem
na Zielone Wzgórze, gdzie na Anię czekała Diana.
Przyjaciółka poinformowała ją, że Gilbert postanowił podjąć pracę nauczyciela,
ponieważ jego ojciec nie jest w stanie łożyć na dalszą naukę. Ania poczuła
rozczarowanie. Sądziła, że Gilbert we wrześniu, podobnie jak ona, wyjedzie na
studia do Redmont. Następnego dnia zauważyła, że Mateusz bardzo zmizerniał od
zeszłego roku. Zatroskana Maryla wyjaśniła jej, że mężczyzna miewał kłopoty z
sercem. Maryla wyznała także, że ze względu na pogarszający się wzrok nie może
już swobodnie czytać ani szyć. Wieczorem Ania poprosiła Mateusza, aby
oszczędzał swoje siły, żałując, że nie jest chłopcem, którego chcieli zaadoptować.
Mateusz odparł, że ani przez chwilę tego nie żałował i jest z niej dumny.
Żniwiarz, którego imię jest Śmierć
Kilka dni później Ania usłyszała krzyk Maryli. Wbiegła do domu i ujrzała
Mateusza, bladego, stojącego w drzwiach z jakąś gazetą w dłoni. Po chwili osunął
się na podłogę. Przybyły lekarz stwierdził, że zgon nastąpił nagle, spowodowany
jakimś gwałtownym wzruszeniem. Okazało się, że w gazecie, która czytał Mateusz
zamieszczona była wiadomość o bankructwie Banku Abbey w którym ulokowane
były ich oszczędności. Ania czuła ogromny ból po stracie człowieka, którego tak
bardzo kochała, lecz nie uroniła ani jednej łzy. Wyczerpana zmęczeniem i
cierpieniem, zasnęła. Obudziła się w nocy i nagle przypomniała sobie dzień, w
którym Mateusz wyznał, że jest z niej bardzo dumny. Dopiero wtedy rozpłakała się.
Dwa dni później odbył się pogrzeb. Wkrótce życie na Zielonym Wzgórzu zaczęło
toczyć się normalnym rytmem. Maryla poinformowała Anię, że nazajutrz w
Carmody będzie sławny okulista i doktor Spencer poradził, aby zwróciła się do
niego z prośbą o zbadanie wzroku.
Zakręt na drodze
Nazajutrz Maryla wybrała się do miasta, a Ania spędziła cały dzień w towarzystwie
Diany. Wieczorem odprowadziła przyjaciółkę do domu i po powrocie na Zielone
Wzgórze zastała Marylę, siedzącą w kuchni. Kobieta była tak przygnębiona, że
Ania zaniepokoiła się. Okazało się, że okulista zalecił jej bezwarunkowo
oszczędzać wzrok, ponieważ w innym przypadku za pół roku oślepnie. Po kolacji
Ania udała się na facjatkę i usiadła przy oknie, płacząc w samotności. Do snu
ułożyła się jednak spokojna, świadoma wyboru, jakiego dokonała. Kilka dni
później Maryla poinformowała ją, że zamierza sprzedać Zielone Wzgórze. W
sytuacji, kiedy groziła jej utrata wzroku nie była w stanie zająć się gospodarstwem.
Wówczas Ania powiedziała, że zostaje na Zielonym Wzgórzu. Maryla uznała, że
nie może wymagać, aby dziewczyna poświęciła dla niej swoje marzenia. Ania
odparła, że postara się o posadę nauczycielki w Carmody i zamierza kształcić się w
domu, by zaliczyć odpowiedni kurs Collegu.
Pewnego popołudnia pani Małgorzata zjawiła się na Zielonym Wzgórzu i
poinformowała Anię, że Rada Szkolna Avonlea postanowiła powierzyć jej szkołę.
Zaskoczona dziewczyna usłyszała, że Gilbert zrezygnował z posady, kiedy
dowiedział się, że Ania zostaje na Zielonym Wzgórzu. Nazajutrz Ania wracała z
cmentarza, gdzie złożyła wiązankę kwiatów na grobie Mateusza. W pobliżu ogrodu
Blythe’ów usłyszała gwizdanie i po chwili ujrzała Gilberta. Na jej widok uprzejmie
uchylił czapki i chciał odejść, lecz powstrzymała go, dziękując za zrzeczenie się
posady nauczyciela na jej korzyść. Młodzieniec szybko ujął wyciągniętą ku niemu
dłoń i spytał, czy teraz będą już przyjaciółmi. Ania roześmiała się, zapewniając, że
już dawno wybaczyła mu i żałowała swego uporu. Gilbert odparł, że są stworzeni,
by być przyjaciółmi, a Ania zbyt długo opierała się przeznaczeniu. Tego wieczora
Ania stwierdziła, że życie jest piękne.

You might also like