Professional Documents
Culture Documents
Bitwa Pod Nisibis (217-Wiki)
Bitwa Pod Nisibis (217-Wiki)
, podczas wojen
partyjsko-rzymskich.
W roku 217 n.e., po śmierci Karakalli, prefekt pretorianów Makrynus ogłoszony został przez
swych żołnierzy kolejnym cesarzem rzymskim. Sytuacja miała miejsce podczas kampanii
partyjskiej Karakalli w latach 216–217. Niedoświadczony militarnie nowy władca nie był
zbytnio uwielbiany w szeregach armii rzymskiej, nie miał też żadnego interesu w
kontynuowaniu kampanii partyjskiej. Z tych względów cesarz zaproponował Partom pokój,
zrzucając winę za działania wojenne na swojego poprzednika. Król Partów Artabanus IV
propozycję uznał za słabość przeciwnika i postawił twarde warunki pokoju. Makrynus
kontynuował więc wojnę, a obie armie spotkały się pod Nisibis.
Trzydniowa bitwa
Rzymianie ustawili swoją piechotę w środku szyku, jazdę natomiast na skrzydłach. Obok
kohort ciężkozbrojnych stanęła lekka jazda rzymska. Równo z nastaniem świtu Partowie
przypuścili atak wystrzeliwując chmary strzał na centrum rzymskie, a oddziały wojowników
dosiadające dromaderów starały się zepchnąć piechotę. W pewnym momencie część piechoty
rzymskiej zaczęła ustępować, jednakże w chwili zbliżenia się Partów legioniści zawrócili,
odpierając przeciwnika przy krwawych stratach. Kolejne ataki Partów zakończyły się
podobnym wynikiem. Walki trwały do wieczora, po czym obie strony wycofały się do swoich
obozów. Drugi dzień bitwy przebiegał podobnie jak pierwszy, nie przynosząc zwycięstwa
żadnej ze stron. Dopiero trzeciego dnia przeważający liczebnie Partowie, wykorzystując
większą mobilność swoich wojsk, podjęli próbę obejścia rzymskich szeregów. W odpowiedzi
Rzymianie rozciągnęli swoje linie, unikając tym samym okrążenia. Grecki historyk Herodian
tak opisywał przebieg starcia rzymskiej piechoty z jazdą na dromaderach[1]:
Barbarzyńcy co prawda zadawali im ciężkie straty dzięki wielkiej liczbie łuczników i jeździe
pancernej, która z koni i wielbłądów raniła ich z góry włóczniami. W walce wręcz jednak
Rzymianie z łatwością brali górę, ale że liczna konnica nieprzyjacielska i mnóstwo
wielbłądów zbyt wielkie czyniły im szkody, udali, że się cofają, i rzucali na pole trójzęby i
inne wymyślne haki żelazne o bardzo ostrych kolcach. Ponieważ ukryły się one w piasku i nie
zostały dostrzeżone przez jeźdźców na koniach czy wielbłądach, okazały się dla nich zgubne;
bo kiedy konie, zwłaszcza wielbłądy, które mają miękkie kopyta, stąpały na nie, przyklękły,
poczynały kuleć i zrzucały jeźdźców, których dźwigały. [...] Padła przy tym tak wielka liczba
ludzi i zwierząt, że cała równina nimi została zasłana, a nawet spiętrzyły się wysoko ogromne
stosy zwłok, zwłaszcza wielbłądów, które padały jedne na drugie. Stąd i walczący mieli
przeszkody przy nacieraniu. Nawet już nie widzieli się wzajemnie skutkiem tego, że w środku
wzniósł się niejako wielki trudno dostępny wał ze spiętrzonych ciał, który przeszkadzał im w
atakowaniu. Toteż i jedni, i drudzy wycofali się znów do swoich obozów.