You are on page 1of 4

OBRZĘDY, OBYCZAJE W „ CHŁOPACH”

Wiejskie obyczaje nie tylko solidaryzują członków gromady, ale również uporządkowują życie
wspólnoty. Narzucają pewien schemat postępowań, dzięki czemu każdy wie, jak powinien się
zachować. Warto wspomnieć o obrzędach religijnych (chrzciny, pogrzeb itd.), bowiem wydaje się,
że dla społeczności lipeckiej mają one ogromną wartość. Chłopi wzruszają się podczas słuchania
słów dobrodzieja.

Swaty w „Chłopach”
Zaaranżowanie małżeństwa należało do starszych. Jeśli młodzi przypadli sobie do gustu, przyszły
pan młody wysyłał do rodziców panny swatów. To oni w jego imieniu prosili o rękę dziewczyny i
negocjowali warunki zawarcia małżeństwa, czyli przede wszystkim kwestie posagu, najczęściej
ziemię. Decyzja o małżeństwie należała do rodziców, choć na wsi małżeństwa nie były na ogół
narzucane wbrew woli młodych. Dominikowa pyta Jagnę o zdanie, nie zmusza jej do poślubienia
znacznie starszego Boryny, choć jego pozycja majątkowa bardzo jej odpowiada. Kwestie finansowe
miały w tym względzie zasadnicze znaczenie. Wójt przyszedł do Dominikowej z wódką. Odpicie
kiliszka wódki przez matkę oznaczało zgodę na małżeństwo.

WESELE Boryny, najbogatszego gospodarza we wsi, z Jagną, najpiękniejszą panną w okolicy.


Odbywało się tradycyjnie w domu panny młodej, gdzie specjalnie na tę okazję odświętnie
przybierano izbę. Bracia Jagny powynosili z domu sprzęty domowe, pobielili ściany świeżym
wapnem i poustawiali w izbie ławy dla gości, stół nakryto cienkim płótnem. Jagna sama
przygotowała wycinanki z papieru kolorowego, żeby ustroić dom. Wesele powinno być huczne,
choć oczywiście wszystko zależało od zamożności gospodarzy. Wesele Jagny i Boryny było
wystawne, kobiety gotowały sute jedzenie.
Kolorowy pochód otwierała bezustannie grająca kapela, za nią szli drużbowie. Po drodze
przyłączały się do nich kolejne druhny. Przed chatami goszczono orszak wódką, śpiewano,
zapraszano do środka. Wreszcie kapela doprowadziła gości do weselnego domu i zawróciła po pana
młodego. Zagrała na ganku, Boryna zaraz wyszedł. Wyglądał młodo i rześko. Poprowadzono go do
Dominikowej, gdzie jeszcze strojono Jagnę. Matka podejmowała gości, w czym pomagali jej
synowie. Zaproszeni zostali sami bajbogatsi gospodarze.
W końcu Jagna, w otoczeniu druhen, wyszła do narzeczonego. Była piękna i strojna. Żegnała się z
rodzinnym domem, państwo młodzi odebrali błogosławieństwo. Towrzyszyły temu kolejne
przyśpiewki, obrzedy.
Pieszo ruszono do pobliskiego kościoła. Ślub odbył się szybko, bo ksiądz spieszył się do chorego.
Organista grał skoczne melodie. Po uroczystości wracali w nieładzie, całą szerokością drogi, znów
śpiewając.
Rozpoczęło się wesele.Pierwsi goście pili wódkę za zdrowie młodej pary, tzw. „przepijane”.
Kobiety przynosiły różne podarunki, najczęściej: jedzenie, chleby, mąkę, kury, niektórzy dawali
monety w prezencie dla młodych i w ramach wynagrodzenia gospodyni za ucztę.
Pannie młodej obcinano panieński warkocz. Długie włosy były przywilejem panien, mężatki
zakrywały je chustami. Takie symboliczne obcięcie włosów oznaczało przyjęcie panny do grona
mężatek, a więc osiągnięcie przez nią wyższego statusu. Kiedy Jagna nie chce dać sobie obciąć
włosów, kobiety jej perswadują:
W izbie jedzono i pito, kłócono się, młodzi często wychodzili z chałupy. Przed świtem zaczęto
przygotowywania do tańców. Z początku niewielu było chętnych do zabawy, dziewczyny dla
rozruszania zebranych organizowały rózne gry. Izba trzęsła się od śmiechu.
W tym czasie kobiety przebierały pannę młodą. W dużej izbie bawiono się w „Chodzi lis koło
drogi” , Przepióreczkę i Świnkę.
Później kobiety wyprowadziły Jagnę z komory. Gdy zdjęto jej z głowy białą płachtę, weselnikom
ukazał się małżeński czepiec. Orkiestra zagrała Chmiela. Ruszono w tany. Hulano tak, że dom
dygotał w posadach.
Potem przyszła kolej na następne ceremonie. Ważnym obrzędem były oczepiny, a więc
symboliczna zamiana panieńskiego wianka na czepek oznaczający mężatkę. Zwyczaj ten miał swój
ścisły scenariusz – najpierw Jagnę nakryto białą płachtą, druhny próbowały ją odbić, ale bronili jej
drużbowie i starszyzna. Potem panna młoda „wkupywała” się w łaski doświadczonych gospodyń.
W końcu druhny otoczyły ją sznurem z pszenicy, tak że ktokolwiek chciał z nią zatańczyć, musiał
się przez nie przedrzeć „i hulać w kole, nie bacząc, że go ta i prażyły drugimi powrósłami po
słabiźnie”.
Kolejnym etapem wesela było przeprowadzenie panny młodej do domu męża. Razem z nią
przenoszono dobytek, prowadzono krowę i niesiono skrzynię, pierzynę i inne przedmioty. Tu znów
witano ją chlebem i solą. Nie był to jednak koniec zabawy, która mogła trwać jeszcze kilka dni.
Na koniec kobiety zaczęły zbierać, zgodnie ze zwyczajem, na czepiec. Rzucano nawet złote
pieniądze i srebrne ruble. Szczególnie ta hojność wzruszyła Dominikową, która z jeszcze większą
ochotą zapraszała gości do picia, jedzenia. W izbie zapanował jazgot, przekrzykiwania, ludzie byli
już mocno pijani. Zabawa sięgała zenitu.
Dumny z żony Boryna śledził oczami za Jagną. Niespodziewanie porwał ją do oberka. Tańczył z
pasją, trzaskał podkutnymi butami, wywijał skomplikowane figury. Tańczyli wszyscy: mazury,
krakowiaki, obertasy. Przyśpiewki, wrzaski podochoconych gości, głośną muzykę słyszano w całej
wsi.
Kolejnym etapem wesela było przeprowadzenie panny młodej do domu męża. Razem z nią
przenoszono dobytek, prowadzono krowę i niesiono skrzynię, pierzynę i inne przedmioty. Tu znów
witano ją chlebem i solą. Nie był to jednak koniec zabawy, która mogła trwać jeszcze kilka dni.

ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA


W zimie chłopi mieli dużo czasu, skrupulatnie przygotowywano się więc do świąt. Sprzątano,
bielono ściany, posypywano podłogi igliwiem. Przygotowywano specjalne świąteczne strucle i
wypiekano opłatki:
(…) Organista rozdziany, w koszuli tylko i z podwiniętymi rękami, czerwony jak rak, siedział przed
ogniem i piekł opłatki... co chwila czerpał łyżką z michy rozrobione, płynne ciasto, rozlewał je na
żelazną formę, ściskał, aż syczało, i kładł nad ogniem wspierając na cegle sztorcem ustawionej,
przewracał formę, wyjmował opłatek i rzucał na niski stołek, przed którym siedział mały chłopak i
obcinał nożyczkami do równa (…).
Wiele tradycji związanych było z samą wigilią – wieczerzę wigilijną spożywano po pojawieniu się
pierwszej gwiazdki. Po kolacji gospodarze szli do stajni i dzielili się opłatkiem z krowami.
Wielkim wydarzeniem była pasterka:
(…) Kto był żyw, do kościoła ciągnął, ostały ino po chałupach całkiem stare, chore albo kaleki. Już
z daleka widniały rozgorzałe okna kościelne i główne drzwi na rozcież wywarte, a światłem
buchające, naród zaś płynął przez nie i płynął jak woda, z wolna zapełniając wnętrze, przystrojone
w jodły i świerki, że jakby gęsty bór wyrósł w kościele, tulił się do białych ścian, obrastał ołtarze, z
ław się wynosił i prawie sięgał czubami sklepień, a chwiał się i kołysał pod naporem tej żywej fali, i
przysłaniał mgłą, parami oddechów, zza których ledwie migotały jarzące światła ołtarzów. A naród
wciąż jeszcze nadchodził i płynął bez końca (…).
Boże Ciało w „Chłopach”
To doniosłe święto również łączyło się z szeregiem przygotowań. Przede wszystkim wznoszono i
dekorowano cztery ołtarze. Kulminacyjnym punktem obchodów była uroczysta procesja, na którą
wszystkie kobiety stroiły się z wielką starannością. Wszyscy śpiewali pieśni, a ksiądz święcił pola,
by zapewnić rolnikom urodzaj.
Wspólne prace gospodarskie w „Chłopach”
Wiele prac codziennych wykonywano wspólnie, wykorzystując je jako okazję do rozmowy, śpiewu,
ale też nauki i wychowywania młodzieży. Przykładem były spotkania kobiet podczas darcia pierza
czy przędzenia wełny, a także obierania kapusty z liści i przygotowywanie jej do kiszenia. W
trakcie obierania kapusty wszyscy nie tylko pracują, ale także opowiadają sobie ciekawe i śmieszne
historie, rozmawiają na aktualne, ważne dla wsi tematy (kradzież koni młynarza). Gospodarze
częstują posiłkiem, w chałupie jest gwarno i wesoło , czasami muzykanci przygrywają a młodzi
tańczą.

Kultura wiejska ,a także obyczajowość i moralność opierały sięgłownie nazasadach wiary


chrześcijańskiej. Autorytet księdza we wsi był ogromny. Kościół stał w centralnym punkcie, a
obecność na mszy była obowiązkowa. W kościele podczas nabożeństw obowiązywała taka sama
hierarchia jak w życiu społecznym wyznaczana statusem majątkowym. Niedzielę świętowano
uroczyście. Ten jeden dzień w tygodniu praca nie była najważniejsza, robiono tylko to, co było
absolutnie konieczne, nawet parobkowie nie byli w ten dzień poganiani do roboty. W niedzielę
każdy zakładał swój odświętny stój, najlepszy jaki posiadał, najlepiej barwny, zdobiony cekinami i
wstążkami i udawał się do kościoła. Kazanie stanowiło istotny punkt nabożeństwa i było kierowane
do wiernych czasem bardzo bezpośrednio. Ksiądz często poruszał bieżące sprawy wsi, nakazując
zaniechanie jakichś waśni czy zatargów. Uroczystości kościelne, szczególne takie jak odpust,
świętowano z właściwym dla wsi rozmachem. Śpiewano bardzo głośno, lubowano się w
wystawnych procesjach i symbolicznych aktach. Wiara potrzebowała zewnętrznych form
obrzędowych. Dni świąteczne były tez okazją dla żebraków, ponieważ przy takich uroczystościach
ludzie stawali się hojniejsi. Chrześcijański obrządek łączył się, mimo sprzeciwów księdza z
pradawnymi praktykami pogańskimi, i tak w dzień zaduszny, po oficjalnych obrzędach kościelnych,
wielu mieszkańców zanosiło na groby bliskich jedzenie, dla pragnących dusz.

W święta należało zjeść uroczysty obiad, najlepiej z mięsem. Przy jedzeniu, obowiązywały zasady
dobrego wychowania. Nie należało jeść zachłannie, w dobrym tonie było spróbować wszystkich
podanych potraw. Po zaspokojeniu pierwszego głodu rozpoczynano rozmowy, rozmawiali gównie
starsi. W czasie codziennych posiłków obowiązywała ścisła hierarchia i sprawiedliwy podział
jedzenia. . Pod wieczór chłopi schodzili się do karczmy, w zależności od pory roku bawiono się
hucznie z tańcami lub tylko przy rozmowach. Karczma była miejscem rozrywki i załatwiania
interesów. Jedni pili, podawane przez karczmarza piwo lub wódkę "byle przystojnie i bez obrazy
boskiej …", inni tylko rozmawiali, cieszyli się chwilą wytchnienia i okazją spotkania z innymi. .
Młodzi najczęściej tańczyli, raźno i z przytupem. Zdarzały się też awantury, bójki i kłótnie.

Inaczej świętowano dzień zaduszny. Była to uroczystość poważna, należało się wówczas
zastanowić nad własnym życiem. Był to dzień zadumy i rachunku sumienia. W ten dzień należało
ubrać się odświętnie. Wymagana była powaga.. Nie wypadało głośno się śmiać, nawet rozmawiać,
aan śpiewać wesołych piosenek. Na cmentarz schodzili się tez mieszkańcy okolicznych wsi, którzy
mieli tam groby swoich bliskich. Organista przezywał oblężenie w zakrystii, przyjmując
wymienianki, czyli intencje mszy za zmarłych. Należność za mszę można było zapłacić w groszach
(6) lub jajkach (3). Na środku świątyni umieszczano trumnę, mającą przypominać o rodzaju święta.
Ksiądz odczytywał listę tych, którzy zostali wymienieni w zakrystii, czyli tych, z których
wykupiono msze. Kiedy przerywał, wierni podejmowali modlitwę: "(...)odpowiadał mu głośny
pacierz mówiony przez wszystkich za te zmarłe w czyścu ostające." Tego dnia także żebracy
przypominali o swoim istnieniu, stali wzdłuż całej drogi od kościoła do cmentarza, prosząc o
wsparcie i obiecując modlitw za czyśćcowe dusze. Nieszpory to nabożeństwo, które odbywało się
po południu, było to uroczyste uczczenie pamięci zmarłych. Później wierni w uroczystej procesji
szli na cmentarz, by tam pomodlić się za dusze zmarłych. Kościelny obrządek zezwalał na palenie
świec i kaganków. Wierni przynosili też skromne zapasy jedzenia, które umieszczali na grobach
bliskich z wiarą, że wspomogą one zgłodniałe i cierpiące dusze. Słychać było smętne zawodzenia i
monotonne modlitwy, czasem też wybuchy płaczu. Tego dnia należało świętować cicho i w
skupieniu, do karczmy nikt nie zachodził,. Wierzono, że tego dnia czyśćcowe i potępione dusze
chodzą po świecie, lepiej więc było nie opuszczać chałupy po zmroku. Gospodynie wystawiały też
jadło przed drzwi, by zgłodniałe dusze mogły się posilić i nie niepokoiły mieszkańców.
Uroczystością wiejska był też dzień jarmarku i on wiązał się ze specyficznymi zachowaniami
obrzędowymi. Jarmark odbywał się kilka razy w roku w Tymowie, był okazją do wymiany
produktów własnego gospodarstwa na potrzebne sprzęty, ubrania, naczynia. Najważniejszy był
jarmark przed świętami, chłopi po żniwach mieli walutę wymienną i duże potrzeby. Jarmark był
okazją do wszelkiego rodzaju interesów, oprócz handlu wymiennego można było się nająć do pracy
na kolejny sezon, z czego korzystali parobkowie, zaciągano i spłacano długi, snuto małżeńskie
plany… Na placu targowym zawsze było tłoczno i głośno, na jarmark ściągali wszyscy, sprzedający
gospodarze i rzemieślnicy, zafascynowane dzieci, parobkowie szukający służby, żebracy i złodzieje.
Przekrzykiwano się zachwalając towar, głośno targowano ceny, ryczały krowy, płakały dzieci, które
w tłumie straciły z oczu rodziców, żebrzący prosili o wsparcie, nie brakowało i kataryniarza, który
też chciał zarobić. Sprzedawano wszystko, sprzęt rolniczy, uprząż, ubrania i buty, ozdoby, korale i
obrazy ze świętymi. Można było nabyć nawet książki i zabawki. Luksusem były też słodycze.

You might also like