Professional Documents
Culture Documents
Langner Anna - Urlop Z Szefem
Langner Anna - Urlop Z Szefem
Błażej
– Nie będzie.
– Martyna…
– Jestem twoim szefem. Nie możesz mówić mi, że jęczę jak stary dziad.
– Nawet jeśli jęczysz jak stary dziad? Proszę cię! Myślałam, że cenisz
kwalifikacyjnej.
mnie głowa.
– Ciekawe dlaczego…
wysyłasz mnie po kanapki, powiedziała mi, ile masz lat. Chyba na ciebie
leci.
mnie wkurwia! Nawet moja eks tak mnie nie irytowała. W dodatku nazywa
którzy mówią „pieniążki” i „wódeczka”, więc tym bardziej nie ufam tym,
jedna pensja tej pożal się Boże asystentki. Przymykam oczy i napawam się
ciszą. O tak. Cisza. Odkąd zatrudniłem Martynę, prawie zapomniałem, jak
Wymyślić jakąś ściemę w rodzaju cięć w budżecie. Ale nie jestem taki.
i pocierpieć.
było sporo. Prawda jest jednak taka, że nie miałem głowy do tej rekrutacji.
skojarzeń, proszę.
właśnie robiła Iwona i źle się to dla mnie skończyło. Dlatego tym razem
architektonicznym.
z lunchem.
– Moje sushi?
– Sushi? Nie wiem, co tam było. Waliło zdechłą rybą, więc wyrzuciłam.
– Wyrzuciłaś moje sushi?! To sushi z najlepszej knajpy w tym mieście,
– Znów się unosisz. Stres kiedyś cię zabije. Ale nie przejmuj się,
telefon.
Iwona, to mój rozporek. Była w tym niezła. Ale była też niezła w knuciu
jasno, że w grę wchodzi tylko seks. Wtedy zaczęła grozić, że oskarży mnie
Potem szybko przeszła do konkretów i wpełzła pod moje biurko, by się mną
Wdałem się z nią w romans, choć obiecałem sobie nigdy nie robić tego
mi, dopiero gdy zrobiłem przelew na jej konto. Może mogłem załatwić to
jakoś inaczej? Nieważne. Liczyło się tylko to, że mam problem z głowy.
zrobić sobie kawy. Nasze biuro jest niewielkie, a ja nie mam zamiaru
tam jest. Stoi do mnie tyłem, majstruje coś przy ekspresie i przeklina pod
ułożonych włosów.
się jakoś prezentować. Ja mam w domu tylko dżinsy i dresy. Chcesz, żebym
przychodziła w dresach?
ale przy niej… Przy niej zachowuję się dokładnie tak, jak przy swojej
– Jeśli chcesz, kupię sobie coś bardziej eleganckiego. Nie mam zamiaru
Robi mi się jej szkoda. Wiem, że się stara. To jej pierwsza praca
łatwo doglądać terenu. Niewielka malownicza wieś położona tuż przy lesie.
megapopularne!
– Mów dalej. – Nie wierzę we własne słowa, ale jestem ciekaw, jaką
remont. Kilka lat i wszystko zacznie się sypać, a stali klienci odejdą.
się zwierzętami i tak dalej. To nie jest ośrodek nad morzem, gdzie mogę
rzeczy.
prawda?
co? Trzeba zrobić wywiad. Ile w sąsiedztwie jest takich gospodarstw, ile ten
– I jak myślisz, kto mnie tutaj zastąpi? – Unoszę jedną brew, a Martyna
– Twój wspólnik?
– Karol? Odkąd urodziło mu się dziecko, więcej go tutaj nie ma, niż
jest.
Daję za wygraną.
kupca!
– Martyna…
– Padniesz, jak zobaczysz te kozy, kury i krowę! Założę się, że nigdy
– No co?
żarcie.
Wzdycham zrezygnowany.
pracowników. Ten ktoś zesłał na ziemię Martynę i nakazał jej mnie gnębić.
Chyba już wolałbym trafić do piekła. Tam przynajmniej nie słyszałbym jej
trajkotu.
2
KAROL SIĘ ZGODZIŁ. Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Szczerze
nici z wyjazdu.
hormony, a młody nie daje się oderwać od piersi. Jesteśmy w czarnej dupie,
mówię ci. Kilka dni w biurze będzie dla mnie jak zbawienie! – Tak właśnie
mi powiedział.
– Naprawdę jest z nią aż tak źle? – pyta Karol, gapiąc się przed siebie.
bała?
nasze ciche dni z Sandrą, gdy strzela focha. Przynajmniej mogę sobie wtedy
wytrzymać.
robotę.
– Ech, Lidka, jesteś taką samą pracoholiczką jak ja. – Śmieję się
chichocze.
po prostytutkę.
duże piersi ocierają się o mój tors. Znów mi staje. Nawet nawoływania
– Damy ten twojej szarej myszce mały pokaz, co? A może się do nas
kolejny raz.
– Poczekaj, zejdę tylko na dół i wyznaczę jej jakieś zajęcie. Niech sobie
Wiem, jestem dupkiem. Ale nic nie poradzę na to, że mam ochotę na
Poprawka. Nie mogą. Właśnie gryzę Lidkę po szyi, gdy drzwi mojej
sypialni się otwierają i staje w nich moja asystentka. Przez jej twarz
a ja nadal ściskam jej nagi tyłek. Mam nadzieję, że dzięki temu Martyna
robi balona z gumy, po czym wychodzi. – Dam się wam ubrać, gołąbeczki!
Przymykam oczy, gdy zza drzwi dobiega do mnie jej radosny głos. Nie
utemperować.
i zalotnie gładzi ją po ramieniu. Mój fiut budzi się do życia. – Do tego ładna
moim trupie. Martyna to nie materiał na kochankę. Ona nawet nie wygląda
kobieco.
– Jest miła. Mogłeś jej dać jakiś ekstra napiwek – mówi moja
Minęło pół godziny, a ty nie dawałeś znaku życia. Zrobił się zimno, zaczęło
padać, a ja…
się, by zawiązać but. Ma na sobie brudne adidasy. Krzywię się, gdy widzę,
pieniędzy…
loki. Jej twarz wydaje się przez to bardziej niewinna i dziewczęca. Jakby
– Szefie?
drzwiach.
rzeczy, bo zapowiadają upały. No i śpię nago, więc piżama też nie będzie
potrzebna.
brodawkami. Nie wiem, czy moja asystentka takie ma, ale to teraz
niewiele dał. Nie wiedzieć czemu znów jestem napalony. I co gorsza, nie
zanosi się na to, bym w ciągu najbliższych kilku dni mógł sobie poużywać.
3
– Odmaluje się trochę tu i tam i budynek będzie jak nowy. Poza tym to,
asystentka ciągle gadała. Nawet gdy włączyłem radio, docierał do mnie jej
tamtejszych zwierząt. Gdyby usłyszały jej jazgot, uciekłyby prosto pod koła
samochodów.
mnie.
Martyna spogląda gdzieś w dal, a potem rusza przed siebie, nawet na mnie
nie czekając.
biura. Będę gadał z facetem, który doi krowy, a nie z prezesem wielkiej
korporacji.
Kolejny raz spoglądam na ośrodek. Wydaje się niewielki, ale wokół jest
domu.
więc kompletnie nie w moim guście, ale wiem, jak bardzo turyści lubią
takie klimaty.
w stronę drzwi po prawej. Jestem zaskoczony. Jakim cudem zna ten dom
tak dobrze? Przecież widziała go tylko na zdjęciu.
i gdyby nie to, że jest chudy jak patyk, mógłby być świetnym sobowtórem
– Trochę nam zeszło. Szef zamiast się skupić na drodze, ciągle gadał. –
mocno.
– Kulturalna dyskusja tak, ale nie dywagacje na temat tego, czy Britney
Robi mi się głupio. Nie zachowuję się profesjonalnie, kłócąc się przy
z równowagi.
zdarza się jej zbyt często. Otwiera wiszącą nad piecem szafkę i wyjmuje
speszona niż przed chwilą. Coś mi tu nie gra. Poza tym „wódeczka”…
– Tak powiedziała?
jak ja byłem młody, to tutaj w lesie, jak się ciemno robiło, też chadzaliśmy
z pannami…
– Tato, przestań.
odziedziczyła gadulstwo.
– Musimy porozmawiać – syczę jej do ucha, gdy staję obok. Nie brzmię
strachu.
i przyciągam do siebie. Nie lubię, gdy się mnie okłamuje, a jeśli ktoś już to
– Bzdura! Teraz nie dam mu szansy, i to przez ciebie, bo nie lubię, gdy
gospodarstwo mojego ojca, w życiu nie wziąłbyś jego oferty pod uwagę. –
Jej głos przechodzi w szept i pierwszy raz widzę, że jest taka drobna
i delikatna. Gdy się boi, wychodzi z niej kobieca natura, której wcześniej
nie pokazywała.
głową. – Jak mam ci teraz zaufać? Skąd mam wiedzieć, czy gospodarstwo
jest w takim stanie, jak mówiłaś? Skąd pewność, że nie jest zadłużone? To
wysłuchać?
oczywiste, że jej nie zwolnię. Nie dam sobie teraz rady bez jej pomocy. Nie,
kark, bo upięła włosy wysoko. Jej szyja lśni od potu, a jedna mała kropelka
spływa niżej między łopatki. Tak, je też widzę, bo włożyła top na cienkich
Przełykam ślinę. Nie mam pojęcia dlaczego to, co mam przed oczami,
przetworów – ale zrobiłam to dla taty. Wszystko bym dla niego zrobiła. Ma
tylko mnie. Marzyło się mu, bym przejęła ten biznes, tę całą agroturystykę,
ale ja wolałam skończyć studia i pracować w biurze, sama nie wiem czemu.
Lubię ten dom i okolicę, ale chciałam spróbować życia w mieście. Czuję, że
a teraz, gdy nie daje już fizycznie rady i chce sprzedać gospodarstwo…
– Po prostu chcę, by to miejsce trafiło w dobre ręce. Ojciec nie zna się
Martynę, taką kruchą i naiwną, która mi zaufała, choć nie powinna była.
zna tego świata, bezwzględnego i brutalnego. Nie ma pojęcia, jak się robi
Martyna nie powinna mi ufać. Zna mnie od kilku tygodni, nieraz miałem
kontrahenta.
– Może jestem naiwna, ale jaki mam wybór? Lepsze znane zło niż to
nieznane, prawda?
a ona odpowiada mi tym samym. Nie mam pojęcia, dlaczego stoję tak
blisko niej. Tak blisko, że niemal czuję jej piersi na swojej klatce
piersiowej. Pewnie dlatego, że w tej piwnicy jest tak mało miejsca. Nie ma
innego wytłumaczenia.
cię źle oceniać. – Nie kryje sarkazmu. Jej uśmiech staje się jeszcze
– Zazdrosna?
– Czy wy tam pędzicie ten bimber, czy co, że was tak długo nie ma?! –
się skupić na tym, co mówi, bo wciąż na nie patrzę. – Jeśli nie chcesz od
Jestem tak zaskoczony, że pod naporem jej ciała chwieję się, cofam
dziewczynę, która nosi byle jakie ciuchy i gdyby nie burza rudych włosów,
Swoją drogą, ciekawe, czy się depiluje. Czy jest TAM wygolona
sobie to, co przed chwilą powiedziała. My. Sami. Zabawiamy się tutaj.
W piwnicy.
ale musi wiedzieć, że nie kupuje kota w worku. – Moja asystentka siada
spieprzyć.
lubi?
Kiwam głową. Nic nie mówię, bo z tym facetem jest jeszcze trudniej
Robi mi się niedobrze, gdy przysuwam kieliszek pod nos, ale widzę, jak
pierdolę, co za paskudztwo!
– Masz takie miękkie cycki. Jak poduszki. Chcę położyć na nich głowę.
– Ja pieprzę…
lepsze.
– Bądź cicho i właź na górę! Nie dam rady wnieść cię po schodach.
spisać umowę!
– Ciiicho! Ojciec śpi. Zresztą podobnie jak ty jest zalany w trupa. I nie
na jego widok!
– Taaa, jasne. Idź już spać, okej? Jutro czeka cię kac gigant. Już mi cię
szkoda.
4
odmówić.
Niezłe jaja!
– Nie wiem, czy chcę. Muszę się tutaj rozejrzeć. A najpierw dojść do
siebie.
jej cycki. Przynajmniej tyle pamiętam. Jezu, co jest ze mną nie tak?
wie?
– No co? To tylko dobre męskie rady. Ej, stary, muszę kończyć… Staś
Naprawdę chcę go mieć? Czy może chcę mieć Martynę? Nie, nie, nie!
– Co robisz?
Podskakuję, bo nagle jak spod ziemi wyrasta za mną Martyna. Gdy się
– Jak?
– Bo praca to praca. Tutaj czuję się bardziej swobodnie. Poza tym jest
gorąco. – Martyna chyba nie widzi, jak bardzo jestem zaskoczony. – Jak
Nie, skarbie. Po prostu chcę cię mieć bliżej siebie, choć to tak kurewsko
nielogiczne. Jeszcze kilka dni temu marzyłem o tym, by posłać cię do diabła.
– Założymy się? – Przekrzywia głowę i z tymi swoimi rudymi włosami
– Dokładnie o tych.
się.
– Ojciec mówił, że dziś przyjadą nowi goście. Pewnie jeszcze śpi, więc
Patrzę, jak lekko stawia kroki, kołysząc przy tym biodrami. Spryciula,
tylko przez kaca. Wzbiera we mnie pragnienie, którego nie zaspokoi woda.
czegoś na ząb. Oczywiście ciekawość jest zbyt silna, więc gdy przegryzam
ale od czasu do czasu zdarzają się takie grupki. – Jurek staje za moimi
plecami.
z domu.
na palenisko.
jesteś taki tępy, to sam cię tam zaprowadzę – wtrącam się do rozmowy
ty odwalasz, do cholery?!
– Ja?
zabroni.
w stronę domu.
w żadne flirty.
w celach służbowych?
– Nie tylko, ale głównie w tych celach. Poza tym ten chłopak ma ledwo
złego?
– Sam nie jesteś lepszy. – Martyna przewraca oczami i się ode mnie
spodenkach.
– Mhm, na pewno…
– Zazdrosna?
kim jest ta kobieta, ale potrafi mnie sponiewierać, choć nawet jej jeszcze
nie tknąłem.
kuchni.
– Lubię kilka lat starsze ode mnie, bardziej doświadczone. Założę się,
do siebie. – Jeśli jeszcze raz usłyszę, jak mówisz coś na jej temat, albo
zobaczę, że patrzysz na nią w ten swój obleśny sposób, ten wyjazd będzie
trochę racji. Martyna nie jest moja i nawet jej nie chcę, a jednak zachowuję
się tak, jakby była moja albo jakbym bardzo jej chciał. Popierdolone.
musisz go poznać, prawda? Kuchnię już widziałeś. Ojciec sam się zajmuje
domów dalej, a tata odpala jej trochę grosza. Mam nadzieję, że jeśli kupisz
ośrodek, to jej nie zwolnisz. Jej szare kluski z kiszoną kapustą są genialne.
mówi coraz głośniej i szybciej. A do tego lśnią jej oczy, oblizuje te swoje
kuszące usta, a jej piersi, opięte dopasowaną sukienką, unoszą się i opadają,
wzroku z jej walorów. Wiem, że nie powinienem się tak gapić, ale to
Nadal jestem na nią trochę zły za tę akcję z ojcem, bo nie lubię być
nie jest w moim guście, ma potencjał. Czas przyznać przed samym sobą, że
poddałem się urokowi tego miejsca. Może i jestem mieszczuchem, ale mam
Działały na mnie pola, które mieniły się zielenią. Działały na mnie piersi
Martyny, które kołysały się zachęcająco pod jej letnią żółtą sukienką,
jaszczurkę.
dałaby mi w pysk i odesłała mnie do miasta. Ale przecież nie wie. Nikt nie
letniej sukience.
Robię to tylko dlatego, że nie mam tu żadnej innej kobiety. Nie mam
okolicznościach nie kręciłby mnie ktoś taki jak Martyna – ale jesteśmy
tutaj, na końcu świata, gdzie mój telefon gubi zasięg i nawet pierwszy
lepszy pornos by się zaciął. Muszę sobie jakoś radzić, dlatego fantazjuję
właśnie o niej. Przecież ona nie jest nawet atrakcyjna. No, może poza tym,
Jęczę cicho, gdy czuję narastające podniecenie. Już się nie kontroluję.
przecież dorosła kobieta – dobrze wie, co jest grane. Mogę też wyjąć dłoń
ze spodni i jak gdyby nigdy nic wziąć od niej te pierogi. Tylko którą ręką?
nocnym. – Pan się nie martwi. Wychowałam czterech synów. Chłop czasem
ale nim zdążę się odezwać, kobieta wychodzi. Mogła chociaż zapukać,
skubana.
Gdy kończę jeść ostatni, chcąc nie chcąc znów uruchamiam wyobraźnię
rytmicznie, a zwinny język oblizuje kuszące wargi. Już wiem, że dzisiaj nie
zasnę.
– Jak się spało? – moja asystentka wita mnie, gdy staję zaspany w progu
kuchni.
– Nawet nie pytaj. Jest szósta rano, a ja nie śpię, bo jakiś pieprzony
– Przyzwyczajaj się. Tak to już tutaj jest. Ludzie chodzą spać wcześniej
zapachem. Jajka, boczek i mocna kawa to właśnie to, czego mi teraz trzeba.
– Wiesz, ściany w tym domu mają uszy, a pani Halina długi język.
talerz z jajecznicą.
– Martyna…
Moja asystentka uśmiecha się szeroko, ale widząc moją nietęgą minę,
szybko dodaje: – Hej, nie łam się, szefuńciu. To przecież ludzka rzecz.
Sama czasami, gdy najdzie mnie ochota, lubię położyć się wygodnie,
zrobić sobie dobrze, a teraz mój, jak ona to nazwała, predator znów jest
zwarty i gotowy.
– Dzięki. Mama robiła lepszą, ale myślę, że moja też jest całkiem
nie martw się, gości nie ma wielu, pani Halina naszykowała jedzenia, damy
radę.
silna, pewna siebie i zaradna, chociaż pewnie nawet nie zdaje sobie z tego
sprawy. To skromna dziewczyna. Zupełnie inna niż te, które do tej pory
wpadały w moje ramiona. Moja eks strzelała focha, ilekroć kupiłem jej
choć przecież jeszcze kilka dni temu rozważałem, czy jej nie zwolnić.
liczą się trzy rzeczy: władza, seks i pieniądze. Tam nie ma miejsca na
sentymenty.
6
mnie w nich dzisiejszego ranka przed budynkiem, nie mogła przestać się
śmiać.
nienagannie prezentować.
ostrzeżenia…
dziwnie się zachowywała, pojawił się śluz i siara, ale ojciec oczywiście to
powiedzieć?
potwierdzają.
o krowach.
– Nie wiem, czy zdąży przyjechać. Jeśli płód jest ułożony prawidłowo,
samo parcie nie powinno trwać dłużej niż dwadzieścia minut, oczywiście
– Linki porodowe?!
– Nie pytaj. Lepiej, żebyś nie znał szczegółów. – Martyna się uśmiecha
Łatwo jej mówić. Nigdy nie byłem w oborze, nigdy nie byłem tak
Trochę koloryzuję, nie jest ze mną aż tak źle, ale każdy pretekst jest
trwać pół godziny, nie ma reguły. Oby tylko cielę było ułożone prawidłowo,
inaczej będziemy musieli interweniować.
Martyna nic więcej nie mówi, tylko wpatruje się w krowę jak
Mam ochotę wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza, ale nie chcę jej
tutaj zostawiać. I nie mam na myśli krowy, choć szczerze mówiąc, zaczęło
mi na niej trochę zależeć. Nie chcę zostawiać Martyny. Nie mogę wyjść
podziewa jej ojciec, skoro kontaktowała się z nim prawie godzinę temu.
i jej młodego.
– Poważnie?
– Czasami się tak dzieje, że cielę nie uwalnia się samo z błon. Muszę
muszę zdezynfekować.
Sięgam po butelkę z preparatem i ruszam w jej stronę.
Martyna staje w drzwiach obory. Coś do mnie mówi, ale nic nie słyszę.
Gdy otwieram oczy, widzę, że Martyna kuca nade mną, ale patrzy gdzieś
i łaskawie zwraca na mnie uwagę. Pochyla się nade mną, dzięki czemu
i musiał zakręcić wodę, dopóki ktoś nie przyjedzie i tego nie naprawi. –
– O nie, nie. Nie po tym, jak przyłapała mnie na… sama wiesz.
kawę. Chcą od czasu do czasu zamiast latte z finezyjną pianką napić się
czajnika.
– Poważnie?
miejsca.
– Dobra, chodźmy nad ten twój staw. – Krzywię się, bo czuję zapach
swojego ubrania.
– Martyna…
– No co?
– Przed chwilą przy tobie zemdlałem. Nie kastruj mnie mentalnie i nie
widokami, ale to miejsce jest magiczne! Słońce przedziera się przez korony
trawa i soczyście zielony mech, a szum liści jest jak najpiękniejsza muzyka.
magnes. Jeszcze kilka dni temu nie miałbym oporów i zrobiłbym to bez
nigdy nie zdradzę tej tajemnicy. Mam ochotę zrobić z nimi dużo, dużo
więcej…
– Szefie? Capi szef jak mokry pies, więc może by tak kąpiel? – Głos
wartości kobietą, która najwyraźniej kocha swoje ciało, nawet jeśli nie jest
doskonałe. Tak bardzo się różni od kobiet, które znam. Nawet Iwona, która
– Tylko niech szef nie ściąga bokserek. Nie mam ochoty stanąć oko
w oko z predatorem…
pod nosem.
zdenerwowana.
kuszący sposób, że mój wzwód robi się jeszcze większy. Nie chcę, by
właśnie pokrywa się gęsią skórką. Patrzę na zgrabne nogi, na łydki z lekko
tylko dlatego, że nie mam nikogo innego pod ręką. Prawda jest taka, że
Iwona, Lidka, jak i inne, z którymi się pieprzyłem, wypadają przy niej
Pragnę Martyny jak cholera. Chcę całować każdy centymetr jej ciała,
wpleść palce w jej rude włosy i zobaczyć ekstazę w tych zielonych oczach.
– Możesz mnie namydlić – mówię, gdy jest już blisko, i odwracam się
do niej tyłem.
– Uważasz, że to stosowne?
– Przed chwilą odebraliśmy poród, walę jak obora i mam gdzieś, co jest
– Teraz przód – nakazuję jej. Mój głos jest chrapliwy i coraz trudniej mi
Pragnie mnie. Widzę, jak jej oczy błądzą po moim ciele. Doskonale
wiem, jak wygląda kobieta, której podoba się to, co widzi, a w tym
jednak nie poszły na marne. Przymykam oczy i czekam na dotyk jej dłoni.
Dociera do mnie jej ciche westchnienie, a potem czuję palce, które
głowę i napotykam jej spojrzenie, już wiem, że miałem rację. Widzę głód.
pragnienia.
pożąda.
nieokrzesana Martyna gdzieś zniknęła. Teraz stoi przede mną cicha, drżąca
Czuję się tak, jakby ktoś w sklepie właśnie sprzątnął mi sprzed nosa
polecenia służbowego.
O dziwo, robi, co każę, więc nie czekam ani chwili, tylko zaczynam
siebie.
tutaj, w terenie.
Martyna jęczy, gdy kąsam jej kark i drugą dłonią toruję sobie drogę do
jej majtek.
– Cii…
chwilą odezwała się jakaś jej rozsądna część. Już ja zadbam o to, by nie
bok. Jestem tak bardzo twardy i gotowy. Wchodzę w nią jednym ostrym
w całym lesie.
Gdy zaczynam się w niej poruszać, odlatuję. Chłodna woda i jej ciasne,
gorące wnętrze, które rytmicznie się na mnie zaciska, to zbyt wiele. Gdy
przed oczami i czuję się królem świata, jak DiCaprio w Titanicu albo nawet
lepiej. Jesteśmy tutaj sami, nadzy, połączeni w jedno. Tak musi wyglądać
czyste szczęście.
galopujący puls. Krew szumi mi w uszach, a serce wali jak szalone. Nie
– Chujowo.
– Aż tak źle?
– Stary, nie wiem, co tam mają za towar, ale weź mi trochę przywieź. –
Gapię się na wyświetlacz jak debil dobre pół minuty, a potem kolejny
siebie.
między nami zrobiła się napięta. Ubraliśmy się bez słowa i wróciliśmy do
z tym rady.
Gdyby jej ojciec wiedział, co najlepszego zrobiłem, już ganiałby za mną
naprawdę piękny wieczór, gdyby nie pewien problem. Być może zapyliłem
fiutem. Przecież nawet jej nie lubię. To był przypływ pożądania – sam nie
odzywać.
– Kompotu z jabłek?
Podnoszę głowę, odwracam się i widzę, że stoi za mną pani Halina. Nie
– Z kiszonej kapusty?
faktycznie pomaga. Głowa boli jakby mniej i nie czuję już suchości
z łóżka, i tak wygląda lepiej niż Iwona po mizdrzeniu się przed lustrem
dwie godziny.
pokoju.
lodówkę w smakołyki.
– A to dlaczego?
asystentkę. To dla ciebie taka sama rozrywka jak pójście na drinka czy
wiedział, że nikt w firmie się nie dowie, nie będę cię szantażować ani liczyć
wydarzyło, i…
trzeba. – Nie zwolnię cię, a to, co się między nami wydarzyło, nie było dla
– Nie? A czym?
Szukam odpowiednich słów, ale nie potrafię ich znaleźć. Cholera, sam
nie wiem, co to było. Pragnąłem jej, a ona pragnęła mnie. Stało się. Ale
nigdy nie traktowałem jej jak panienki, którą można puknąć i szybko o niej
– Naprawdę nie musisz się bać, że mnie zranisz. Dla mnie to też nie
było nic takiego. – Uśmiecha się do mnie blado, po czym wyswobadza dłoń
spontaniczny. Z kobietą, która nie wstydzi się swojego ciała i przy której
było coś więcej. Tylko, cholera, jakoś nie mam odwagi jej tego powiedzieć.
– Nie ma o czym gadać. Po prostu udawajmy, że nic się nie stało. Mam
dziewczyna, którą znam. Jej ton jest oficjalny, a ona nienaturalnie sztywna.
Zdaję sobie sprawę, że coś się między nami popsuło, oczywiście z mojej
winy.
Tak, wiem, miało mnie tutaj nie być. Ale zmieniłem plany
– Poszła na dyskotekę.
– Sama?
absztyfikantami.
bardziej zaniepokojony.
Nasza druga randka, więc chyba się domyślasz, że Martyna nie była
koło!
okolicy.
miejsce nie budzi mojego zaufania, więc tym bardziej muszę szybko
odnaleźć Martynę.
nie oznacza, że jest dobrze. Siedzi przy stoliku w kącie sali i jest ubrana
Nie widzę dokładnie jego twarzy, ale to nie ma znaczenia, bo i tak szaleję
włosy i krzywy, pogardliwy uśmiech, który ani trochę mi się nie podoba.
wodzy.
– Ty też, i co z tego?
dużo wypiła.
– Nie wiem, skąd o tym wiesz, ale to było bardzo dawno temu. –
Martyna zagląda do swojej szklanki i krzywi się, gdy widzi, że jest pusta.
– Ile wypiłaś?
Jest zraniona i pijana. Jeśli czegoś nie zrobię, pójdzie z tym pożal się
Dzisiaj chcę się dobrze bawić i spędzić czas z kimś, kto mnie szanuje. –
powiedzieć, ale ona kręci głową, dając mi znak, że mam nawet nie
ustronne miejsce.
Cokolwiek, byleby tylko Martyna zgodziła się wrócić ze mną do domu. Nie
zostawię jej tutaj, nie ma takiej opcji. Może czas w końcu przyznać przed
głos.
– Mi nie da? Założymy się? Leci na mój bajer. Jest nawalona. Zrobię jej
Jest ich trzech. Stoją kilka metrów ode mnie, palą papierosy i na
– To szykuj kasę. Suka myśli, że może tutaj zgrywać wielką panią. Już
ja wiem, jak pokazać takim jak ona, gdzie ich miejsce. Przyjechała tutaj
ze mnie resztki zdrowego rozsądku. Ich jest trzech, ja jestem jeden, ale co
Marcin. – Ale tak szczerze, dobra jest w te klocki? W ilu ją tam młócicie
w tym Olsztynie, co? Nie jestem głupi. Jak facet ma ładną sekretarkę, to
wiadomo, o co chodzi.
rękoczynów, w końcu taka pizda z miasta jak ja nawet nie umie się bić.
kobiety i lubię się z nimi pieprzyć, ale nie traktuję ich przedmiotowo.
Staram się mieć pewne zasady. A ty, Marcin, nawet się, kurwa, nie starasz.
Facet unosi ręce w obronnym geście i trochę się dziwię, że tak łatwo
ustępuje. – Nie ta, to inna, co nie? Jest niezła, ale nie takie sztuki się
zależy.
ramieniu, choć mam ochotę mu przywalić. – Powiem ci, jak będzie, stary.
tutaj zjawi. Właściwie to nigdy już jej nie tkniesz, nawet na nią nie
spojrzysz, jasne?
Widzę, że wzbiera w nim złość. To typ, który nie lubi, jak mu się
wystarczy – dodaję.
– Nie wiem, do czego, kurwa, zmierzasz, ale kończy mi się
blisko. Niedługo kupię tutaj ziemię, więc będziemy się często widywać. To
mała wioska. Wiesz, nie lubię się przechwalać, ale mam znajomości
i pieniądze. Jeśli ktoś jest niemiły dla mnie albo dla kogoś mi bliskiego,
Nie boję się go. Może to przez wypity alkohol, a może przez
fizyczną.
trwa, ale w końcu koleś łapie, o co chodzi. Spogląda na mnie po raz ostatni,
Kto wie, może jutro będę mieć poprzebijane opony w swoim fordzie
albo porysowany lakier, ale tego typu szczeniacka zagrywka nie zrobi na
wcześniej.
szklankę. Ściska mnie w żołądku, gdy widzę, że jest przybita. – Miał iść po
– Ej, ej, spokojnie, nie gadaj głupstw. – Siadam obok niej i biorę ją za
i dużo gadałaś.
– Cóż, nie o taką uwagę mi chodzi. Nie chcę być tylko prymitywnym,
tutaj na wieś.
pocieszyć.
może nie tyle odtrąciłem, co byłem zimny jak głaz. W sumie wychodzi na
to samo. Nic dziwnego, że poczuła się jak śmieć i teraz mi nie ufa.
To była moja ostatnia deska ratunku. Będę czarujący, miły, będę mówił
– Co?
– Po prostu chodźmy.
wieczora. Jest mi odrobinę lżej, choć nadal czuję się jak skurwysyn.
z ulgą.
– Zdarza ci się być miłym. Na przykład to, co gadałeś, gdy nawaliłeś się
rzeczy.
– Co konkretnie?
uwagi…
piękna. Jakim cudem nie dotarło to do mnie od razu, tamtego dnia podczas
rozmowy kwalifikacyjnej?
i ujmuję jej twarz w dłonie. Wzdycha cicho, gdy zbliżam swoje usta do jej
ust. – Nagle nie jesteś już taka wygadana, co? – Prowokuję ją.
smakuje jak lato – cytrynami i typową tylko dla niej słodyczą. I jeszcze
takie rzeczy i jakim cudem nagle stałem się romantykiem. To pewnie przez
to miejsce. Nocą łąka, jak i zresztą cała wieś, zyskuje jakieś nowe,
magiczne wcielenie.
mną stoi. To nie jest zwykłe pożądanie, bo choć w myślach właśnie pieprzę
ją na sto jeden sposobów, mam też ochotę spędzać z nią czas i się nią
wspólnej podróży.
Opcje są dwie: albo oszalałem, albo się zakochałem. Oba te stany są
Chcę jej w dziki, prymitywny sposób i nie mam zamiaru się z nią nikim
dzielić. Pragnę jej fizycznie, ale poza tym chcę się wedrzeć do jej rudej
głowy, poznać jej marzenia, lęki, plany. Chcę się dowiedzieć, co lubi robić
w niedzielne poranki i czy woli martini, czy może prosecco. Ketchup czy
nie?
odkrywać.
Ja, facet, który wyganiał kobiety z łóżka, kiedy już zrobiły, co trzeba.
ziemię.
– Tak? Tak, wszystko okej. Nie musisz mnie pilnować, tato. Znam
Unoszę wysoko brwi, bo Jurek chyba jednak martwi się o swoją córkę.
– On? Tak, jest ze mną. – Martyna zerka na mnie przelotnie i już wiem,
że jestem tematem ich rozmowy. – Tato, przestań. Nie jestem taka jak ona
go do torebki.
miastowych.
miasta.
– Ale jak to? Nie cieszy się, że jesteś samodzielna, że skończyłaś studia
i masz pracę?
– Wiesz, on jest z tych, którzy kochają wieś i nie rozumieją, dlaczego
ludzi ciągnie to tych ruchliwych ulic pełnych smogu. Zresztą wcale mu się
chyba aż za bardzo.
– Poznała kogoś?
weekendy, a potem przeniosła się na stałe. Miałam trzynaście lat, ale nie
– Wtedy rozwody nie były tak akceptowane jak teraz. Tym bardziej
tutaj, na prowincji. Może nie chciała, żeby ludzie gadali? Odeszła po cichu,
stopniowo.
– Chyba ciężko. Kochał ją, chociaż nigdy nie był zbyt wylewny. Oboje
widział, że może na mnie liczyć. Ale między nami nigdy nie było jak
miałam problem, nie mogłam na niego liczyć. Myślę, że nie robił tego
celowo. Kochał mnie i nadal kocha, ale zamknął się w sobie. Gdy
rozczarowanie. Czułam się tak, jakbym go zdradziła, tak samo jak matka.
– Szefuńcia.
– I naprawdę lubisz swoją pracę, nawet gdy twój szef zachowuje się jak
pamiętać o…
– Nie będzie następnego razu. – Jej drobna dłoń wysuwa się z mojej.
– Martyna…
asystentką, i słyszałam, jak to się dla niej skończyło. Nie jestem naiwną
wieśniaczką, która leci na ładne oczy, piękne słówka i lśniącego forda. Jak
– Nigdy bym cię tak nie potraktował. Poza tym Iwona to był błąd.
– Ja też stanę się twoim błędem, jeśli będziesz to dalej ciągnął. Wiesz,
może mój ojciec ma trochę racji? – Martyna patrzy na mnie smutno, ale
szybko odwraca głowę. – Tutaj na wsi ludzie dbają o relacje, tak samo jak
między ludźmi. W mieście każdy pędzi i jeśli coś się psuje, po prostu
właśnie obawia mój staruszek? Że ktoś taki jak ty pobawi się mną przez
– Czyli podchodzisz do tego tak samo jak on? Skreślasz mnie, bo jestem
z miasta, lubię seks i kobiety, więc na pewno cię zranię? – Unoszę się.
– Myślę o tobie bez przerwy i nie wyobrażam sobie nie widywać cię
i opieram swoje czoło o jej czoło. – Nie wiem, czy się w tobie zakochałem,
czy mam na twoim punkcie obsesję, ale to silniejsze ode mnie. Boisz się
sparzyć, ja trochę też, ale jeśli nie spróbujemy, będziemy już zawsze tego
żałować.
Nie, nie rozumiem. Patrzę, jak się ode mnie odsuwa, chociaż dobrze
– Nie idź za mną i nie próbuj mnie do niczego namawiać – mówi, stojąc
Staram się uszanować jej decyzję, choć wszystko we mnie krzyczy, bym
za nią biegł. Czuję się zraniony i upokorzony. Boli mnie, że oceniła mnie
więcej, ale nie mogę oczekiwać, że Martyna tak po prostu mi zaufa. Zbyt
zdanie.
Patrzę, jak odchodzi, i wiem, że nic nie mogę zrobić. Jestem idiotą,
takim samym frajerem jak Marcin z klubu. Facetem, który widział tylko
Znów czuję się samotny. Dokładnie tak samo jak dwa lata temu w pewien
piękny, słoneczny poranek. Jak wtedy, gdy ostatni raz widziałem moją
Basię.
10
pokonany i mam ochotę się poddać. Martyna jest warta tego, by o nią
Głupio mi tak stać i się gapić, więc podchodzę do niej i jej pomagam.
mokre ubrania.
to już podkula ogon i zwiewa? Czy tak robi prawdziwy mężczyzna? – Pani
Halina posyła mi groźne spojrzenie i wciska w moje ręce stos złożonych
prześcieradeł.
mnie i Martynę. Nie mam pojęcia, skąd ta kobieta wie, do czego między
werandę.
sprawy uwierają jak kamień w bucie. Nie pozwalają spać. Trzeba pogadać,
powiedzieć, co leży na sercu. Pan jesteś dorosły chłop, musisz pan brać
i rozglądam się po okolicy. Deszcz nie przestaje siąpić, a drzewa gną się
– Polazła gdzieś, jak to zwykle robi, gdy ma zły humor. Lubi biegać.
dystansu. Jurek o mało na zawał nie zszedł, jak się o tym dowiedział.
– W lesie.
złowrogo w oddali.
– Chyba się nie boisz, co? – Widzę w oczach pani Haliny politowanie. –
opowiadała.
drzew. Ruszam za nią. Skubana, jest szybka, a moja kondycja nie jest raczej
leśną ścieżką ramię w ramię. Nie zwraca na mnie uwagi, jakby wcale mnie
tutaj nie było. Pewnie zauważyła mnie wcześniej albo słyszała, jak za nią
że na to nie zasłużyłem.
– Pogadamy?
– Nie.
wszystko…
– Martyna…
zaczyna biec.
Nie, nie, nie! Znów mi się wymyka. Przypominam sobie słowa pani
rzęsy i usta, które drżą. Nie mam pojęcia, czy płacze; jeśli tak, to wszystko
kamufluje deszcz.
i przyspiesza.
wychodzi mi na zdrowie.
zaraz wyzionę ducha. Jedynie widok jej ponętnego tyłka w tych obcisłych
– Nie chcę z tobą gadać. – Odwraca się na moment w moją stronę, ale
Nagle potyka się o coś i traci równowagę. Jest akurat na małym, ale
leśnym runie.
z górki, widzę, jak siedzi u jej podnóża i masuje kostkę. Kucam obok niej
nią okrywam.
pojawi się obrzęk i ból się nie nasili, powinno być okej.
oczami. Jest mokra i na pewno jest jej zimno, a ja zamiast martwić się jej
usta.
Cisza między nami się przedłuża, ale nie potrafię zabrać dłoni z jej
wyżej.
– To nie jest dobry pomysł. – Głoś Martyny jest stanowczy, chociaż pod
koniec zdania brzmi jak błaganie. – Nie powinieneś mnie dotykać. Nawet
głos przechodzi w szept. Nie czekam ani chwili dłużej. Przysuwam się do
niej jeszcze bliżej i ostrożnie nakrywam swoim ciałem. Czuję, jak drży. Nic
– Nie walcz z tym. Po prostu się temu poddaj, skoro oboje tego
świecie. Smakuję jej ust, spijam ciche westchnienia. Wkładam dłonie pod
i cała drży.
– Wracajmy. Jesteś przemarznięta. – Odsuwam się od niej niechętnie
i wstaję. Jasne, mam ochotę wziąć ją tu i teraz, ale mam też trochę
szybko ściągam przez głowę koszulkę i zsuwam dżinsy. Jest szybka. Już na
mnie czeka. Siedzi na łóżku, rozpina guziki swojej koszuli i patrzy na mnie
zalotnie.
ciała. Jestem już twardy. Zresztą byłem taki już w lesie, gdy się
całowaliśmy.
i że wie, czego chce. Ma ogniste nie tylko włosy, ale i duszę. Jeśli kiedyś
niewinnej różowej bielizny. Gdy jej dotykam, czuję, że jest mokra. Nie
skóry ustami. Chwyta mnie za włosy i napiera na mnie jeszcze bardziej. Nie
Smakuję ją, liżę, ssę i już wiem, że stąd nie wyjdę, póki nie usłyszę, jak
się bez pamięci. Zakochałem się w tym, jak smakuje, w tym, jak się
uśmiecha i jak gada, nawet jeśli to, co mówi, jest czasami bez sensu.
wbrew logice.
Jeśli się okaże, że jest w ciąży, niczego to nie zmieni: będę przy niej.
liczyć. Mam zamiar jej to w końcu powiedzieć, ale ona nagle podnosi się na
pierwsza:
– Jeśli myślisz, że to mi wystarczy, to się grubo mylisz. My, dziewczyny
do mojego rozporka.
Gdy czuję na sobie jej usta, odlatuję. Chwytam w dłoń rude włosy
i zaczynam rytmicznie się poruszać. Martyna nie musi mnie o nic pytać –
doskonale wie, czego pragnę, i mi to daje. Jestem w niebie, więc cóż, moje
Jest pod nią całkiem naga i choć dopiero co skończyliśmy trzecią rundę, nie
mu uroku.
ucieszy! Ale… nie robisz tego ze względu na mnie, prawda? Nie robisz
tyłka.
Martyna uśmiecha się zalotnie, gdy odnajduję pod kołdrą jej nagie pośladki
i mocno je ściskam.
Śmieję się, bo wiem, że żartuje. Prawda jest taka, że żadne z nas się nie
– Jeśli kupię ten ośrodek, to z pewnością nie będzie tutaj żadnych wesel
– Wybacz, nie będę robił czegoś wbrew sobie, nawet jeśli miałby to być
agroturystyczne wystarczy.
otwartymi oczami.
Chyba nie spodziewała się, że zareaguję tak ostro. Wcale jej się nie
dziwię – przed chwilą się pieprzyliśmy, a teraz nagle stałem się zimny jak
głaz.
– Po prostu myślałam…
– Nie, ja…
połówkach. Wybacz.
Gdy widzę, jak próbuje powstrzymać płacz, czuję się jak świnia. Nie
– Martyna, po prostu…
twoje oczy i gadkę. To jasne, że po seksie mówiłeś mi, że między nami jest
jak szybko wstaje z łóżka, sięga po leżącą na podłodze koszulę, opatula się
nią i wychodzi.
Wiem, że strzeliłem gafę. To, co wygadywałem przed chwilą na temat
miłości, nie do końca oddaje moje myśli. Poniosło mnie. Gdy Martyna
zaczęła gadać o ślubie, od razu stanął mi przed oczami tamten dzień i Basia
Nie powinienem żyć przeszłością. Nie teraz, gdy w moim życiu pojawił
się ktoś naprawdę wyjątkowy. A jednak nawet zabliźnione rany bolą, gdy
powracają wspomnienia.
Kiedy jestem pewien, że nie może być już gorzej, dostaję esemesa od
Cóż, może ja nie łączę interesów z życiem uczuciowym, ale ona, jak
Nigdzie jej nie ma, a ja jestem coraz bardziej zaniepokojony. Muszę z nią
w miłość. Bardzo mocno się na niej kiedyś zawiodłem, ale przecież jej
Gdybym nie czuł czegoś do Martyny, nie patrzyłbym razem z nią, jak
krowa się cieli, tylko od razu uciekłbym z obory i puścił pawia. Gdyby to
nie była miłość, nie biegłbym za nią w lesie w strugach deszczu. Gdyby to
nie była miłość, nie tęskniłbym za nią podczas bezsennych nocy. I w końcu
wiem, że to jest właśnie to. Nie samo pożądanie i nie sama fascynacja. To
coś więcej. Tak samo przecież się czułem przy Basi, chociaż nasza relacja
znaczy, że miłość spada na człowieka jak grom z jasnego nieba. Czuję się
mnie. Nawet nie pożegnała się z ojcem, bo jakiś zapatrzony w siebie dupek,
który żyje przeszłością, dał jej do zrozumienia, że jej nie kocha, choć jest
zupełnie odwrotnie.
– W którą stronę trzeba jechać? – Miotam się jak szalony, a pani Halina
– Powoli. Tutaj gorąca głowa nie pomoże. Trzeba dać jej czas.
wyjaśniać…
nieźle nabroiłeś, co? Nigdy nie widziałam Martyny takiej smutnej. Musiałeś
złamać jej serce. – Kobieta kręci głową, a mnie robi się potwornie wstyd. –
Daj jej czas. Pobędzie sama, pomyśli. Ty też ochłoń. Jeszcze będzie okazja
mojej drodze.
Poradzi sobie.
– W to nie wątpię. Martwię się raczej o to, jak ja poradzę sobie bez niej.
Pani Halina uśmiecha się pod nosem. Jest oazą spokoju, tak jakby
Martyna
może kupić wszystko i mieć każdą, zakocha się akurat we mnie? Nawet nie
wiem, kiedy podziałał na mnie jego urok. Może wtedy, gdy zemdlał
prosto z mostu. Jeśli jego lunch walił zdechłą rybą, mówiłam, że wali
reagować na jego ruchy, ton głosu i te niesamowite oczy. Gdy stawał obok
moimi udami… Cóż, okazało się, że nadal istnieje. Nikt się nim nie
Nie byłam pewna, co dzieje się między nami, ale wiedziałam jedno:
Błażej działał na mnie jak cholera. Nie potrafiłam oderwać od niego oczu.
trochę więcej” i dorzucił garść albo dwie. Okej, Najwyższy przesadził także
shirt.
Byłam na siebie zła o to, że zaczynam coś do niego czuć, i pewnie
planów, a jednak przestał być dla mnie facetem na jeden raz. Nie
wiedziałam, jaka czeka nas przyszłość, ale chciałam z nim być, tak po
wprost, zanim do czegoś między nami doszło. Lubię jasne sytuacje. Może
wtedy nie robiłabym sobie nadziei na coś więcej? Może wtedy nie
Życie jest jak labirynt. Nie wiemy, co nas czeka na końcu, ale chcemy,
by droga, którą pokonujemy, była dla nas jak najlepsza. Spotykamy się na
samym początku.
wtedy, gdy będę mieć na oku inną posadę. Muszę za coś się utrzymać
Podaję mu kawę drżącymi rękami. Palant. Zawsze robił sobie kawę sam,
ale dziś wzywa mnie już trzeci raz, choć nie ma jeszcze dziesiątej. Patrzy na
udręczone westchnienie.
zapomni i pocieszy się nową asystentką, która z wielką chęcią naostrzy jego
ołówek. O tak, już to widzę oczami wyobraźni: zamkną się tutaj w jego
– Martyna…
moim karku.
Przymykam oczy. Nie powinien tego robić, a ja nie powinnam mu na to
pozwalać, nie potrafię jednak tego przerwać. Moja skóra płonie w miejscu,
jasne, chcę cię pieprzyć na swoim biurku, ale sądząc po tym, jak jest
dlatego…
– Już dwa razy wezwałeś Boga, a podobno jesteś ateistą. Źle z tobą,
wiesz? – Uśmiecham się pod nosem i nie wiem dlaczego, idę do jego
sobą drzwi i uważnie mi się przygląda. – Gdyby tak było, nie robiłbym
z tobą tych wszystkich szalonych rzezy na wsi. Dobrze wiesz, że jestem
– Mówisz o krowie? Daj spokój, ciesz się, że pani Halina nie zgarnęła
I nie byłbym kłębkiem nerwów, który nie spał dwie noce. – Podchodzi do
– Wiem. Po prostu nie chcę patrzeć, jak ludzie biorą śluby i organizują
głowę. Ten zawsze pewny siebie mężczyzna wygląda teraz jak zagubione
dziecko.
łajno i zemdlałeś przed oborą, więc wybacz, ale upokarzanie się przy mnie
świetnie ci wychodzi.
skomplikowane…
seksowną.
prawdę.
twojego ojca. Uwielbiam je. Urzekło mnie, jak tylko tam przyjechaliśmy,
choć długo nie chciałem tego przyznać przed samym sobą. Po prostu nie
– Martyna…
ołtarzem?
– Może nie przed ołtarzem, ale rano w dzień ślubu przyszła do mojego
diabelnie piękną białą suknię. Wyglądała jak anioł. Była prawie moja.
– To dlaczego to zrobiła?
– Powiedziała, że czuje za dużą presję. Że nie jest pewna uczuć, że
przyprawiać mi rogi.
Błażej nic nie mówi, tylko kiwa głową. To irracjonalne, ale nienawidzę
tej całej Baśki, chociaż nawet nie widziałam jej na oczy. Jak można
i wpaść mu w ramiona, ale boję się, że to po prostu się nie uda. Że jesteśmy
zbyt różni, by wypaliło. Tak jak mój ojciec i moja matka – niby coś nas
Gdy kończy mówić, zapada między nami cisza, ale nie z gatunku tych
jego drżące westchnienie tuż przy moim uchu i czuję jego duże dłonie na
ramionach.
twoja nieustępliwość…
– Boisz się, że jesteśmy kompletnie różni i się nie zgramy, prawda? Ale
pobytu na wsi. Że już nie wspomnę o tym, jak świetnie się uzupełniamy,
Zaczynam się śmiać. Jego ręce zaciskają się władczo dookoła mojej
Jasne, że się boję i że mam w głowie pełno niewiadomych, ale czy nie
na tym polega życie? Nigdy nie wiemy, co się czai za kolejnym zakrętem
i czy ten zakręt nie jest tym ostatnim. Skoro Błażej chce pokonywać ze mną
Myślę sobie, że nie będzie się spieszył, ale przecież go znam: jeśli
czegoś chce, bierze to. Nie czeka więc dłużej i przejeżdża gorącymi
sobą zaopiekować, a jednocześnie być dla niego wsparciem. Gdy czuję jego
mojego ucha.
każdym mężczyzną. Nie lubię tych ze zbyt dużym ego. I tak sztywniacko
przedramiona.
Błażej uśmiecha się lubieżnie i unosi brwi. Podoba mu się nasza gra.
– Lubię facetów z krwi i kości. Takich, którzy nie boją się prawdziwego
panienka? Lubię silnych facetów, którzy niczego się nie boją. Lubię czuć
ich duże, naznaczone fizyczną pracą dłonie na swoim tyłku. Lubię, gdy
pachną facetem, a nie tylko armanim. Lubię, gdy biorą mnie ostro, a nie
Obiecuję pierzyć cię tak ostro, że będziesz czuć mnie w środku jeszcze cały
następny dzień.
Błażej patrzy na mnie intensywnie. Odsuwa się ode mnie i gdy już
przejrzyste majtki.
kucyk, wyobrażałem sobie, jak by to było brać cię właśnie tutaj. Chciałem
ciałem.
Błażej
niej jest dziwnie puste i smutne. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział mi,
Zdążyłem się dowiedzieć, że ma męża, dwójkę dzieci, trzy koty, a kawę pije
pustkę po Martynie.
esemesa.
„U mnie czy u ciebie?”
– Mam coś dla ciebie – mówi zadziornym tonem, gdy zajmuje miejsce
pasażera.
i wyjeżdżam z parkingu.
zobaczysz.
Martyna nic nie odpowiada, tylko kiwa głową i przelotnie muska ustami
mój podbródek.
– Nie mam nic przeciwko TAKIEMU obcowaniu z przyrodą. – Śmieję
tak się skończyło. Później tego dnia, gdy na moim biurku dałem jej orgazm,
ośrodek. Dodałem też, że kocham jego córkę, a on, o dziwo, nie miał
Ona patrzyła na mnie jak na Zeusa, który mógł się pochwalić o wiele
najlepsze działo się rano po wspólnej nocy. Ja nie chciałem wyganiać jej
kobiet w moim życiu. Ona nie zgrywała zdystansowanej, tylko wtulała się
się mówić o tym miejscu inaczej. Jerzy je kocha – i kocha jeszcze coś, co
Jestem w niebie.
szefuńciem.
– Żartujesz? To żenujące.
Martyna chce coś powiedzieć, ale jej na to nie pozwalam. Pochylam się
i muskam kciukiem jej wargi. Lubię jej paplaninę, ale lubię też, gdy
KONIEC
SPIS TREŚCI:
Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Epilog
Spis treści:
Karta redakcyjna
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik, Joanna Pawłowska
Wydanie elektroniczne
Białystok 2022
ISBN 978-83-67335-92-8
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek