You are on page 1of 4

L.J.

Kern
,,Dwa jeże”
Przyszły do fryzjera dwa jeże.
- Niech nam pan powie, panie fryzjerze, Jakie się teraz nosi fryzury?
- Hm... jedni się czeszą po prostu do góry,
Drudzy znowu z przedziałkiem,
A inni golą się aż do skóry
I chodzą bez włosów całkiem. Niektórzy czeszą się jak Włosi...
- A grzywki?
- Grzywki też się nosi.
- A loczki?
- Loczki można także.
- A pukle?
- Nosi się, a jakże.
- A fale?
- Z wolna powracają.
-A baczki?
- Rzadko, lecz bywają.
- A czy na jeża ktoś się czesze?
- O, proszę panów, całe rzesze.
- A pan uważa, że to modne?
- Nie tylko modne, lecz wygodne.
- Więc nas nie trzeba dzisiaj strzyc?
- Moim zdaniem, nic a nic.
- To niech pan chociaż, wie pan, tak z bliska, Wodą kolońską nas trochę popryska.
- Pf!...Pf!...Pf!...
- Dziękujemy za to spryskanie.
Do widzenia!
- Moje uszanowanie!
Mama ma zmartwienie
Mama usiadła przy oknie.
Mama ma oczy mokre.
Mama milczy i patrzy w ziemię.
Pewnie ma jakieś zmartwienie…
Zrobiłam dla niej teatrzyk –
a ona wcale nie patrzy.
Przyniosłam w złotku orzecha –
a ona się nie uśmiecha.
Usiądę sobie przy mamie,
obejmę mamę rękami
i tak jej powiem na uszko:
“Mamusiu, moje jabłuszko!
Mamusiu, moje słoneczko!…”
Mama uśmiechnie się do mnie
i powie: “Moja córeczko…”

Komar, niewielkie licho

Komar, niewielkie licho, lecz bardzo czupurne,


Wyciągnąwszy różeczki i skrzydła poczwórne,
I żądełko krwi chciwe, latał ponad śpiącym
I "Krwi, krwi, krwi, krwi!" wołał głosem bzykającym.

"Drżyj, człowieku, wybiła ostatnia godzina,


Jestem Marat owadow, lotna gilotyna".
Az przebudził się człowiek, czatowal po głosie
I za pierwszym ukłuciem pac, zabił na nosie.

Szedł z nieboszczykiem w okno, nie mógł znaleźć śladów


Tej lotnej gilotyny, Marata owadów,
Człowiek, gniotąc go w palcach: "Nie budź śpiących, bracie,
Atomie terroryzmu, owadów Maracie

Kiedyś tak małe licho, nie rób tyle krzyku,


A kiedy chcesz ukąsić, kąsajże bez bzyku.
Jeśli ci krwi potrzeba, gdzie chcesz nos mi wtykaj,
Tylko, kiedyś tak mały, kąsaj, a nie bzykaj".

Adam Mickiewicz

POTWÓR
Dorota Gellner
Gdy potwór się śni –
nie ma rady.
Wyłazi z najgłębszej
szuflady
i nie ma co płakać i szlochać,
lecz trzeba potwora
pokochać!
Pochodzić z nim trochę
pod rękę,
pożyczyć mu buty,
sukienkę…
Przeczytać mu bajkę lub dwie
(no chyba, że książkę nam zje).
Gdy ryczy –
nie dziwić się wcale,
lecz mówić:
– Ach! Ryczysz wspaniale!
I wołać:
– Potworze! Kochanie!
Aż wreszcie
sam
śnić się przestanie!

You might also like