Professional Documents
Culture Documents
Kyjiw 1963
Oeksandra Romanowycza Bielajewa rawedywo wwaaju wydatnym majrom
naukowo-fantacznoho anru. Zbirnyk mi maowidomi, ae due cikawi twory pymennyka:
Nebesnyj his (19371938),
Ni yia ni smer (1926),
Zamok widiom (1939),
Biyj dykun (1926),
Znyk oriw (1935),
Slipyj polit (1935),
Rohaj mamont (1938),
Sezam, widczyny! (1928),
Anatomicznyj enych (1940).
ehki, weseli, nenacze zitkani z byskotywych wohniw opowerchowi chmaroczosy hasy odyn za odnym i away schoymy na czorni, pochmuri, waki skeli. Diowyj de mynaw.
Tre, banky, torhowi kompaniji, kontory kinczay robotu. Chmaroczosy poroniy, wmyray,
temniszay. Zate nyni powerchy budynkiw zabyszczay szcze jaskrawisze weyczeznymy
witrynamy ta switowymy rekamamy mahazyniw. Oyway kino, bary, reorany.
Jichni riznobarwni wohni szaeniy, rybay, zmijiysia, perekyday, pidmorhuway,
haniay odyn za odnym, zbyraysia dokupy, rozsypay
Po wuyciach temnoju awynoju powilno ruchay awtomobili, po trotuarach sucilni
potoky ludej.
Win pidniawsia na try schidci j widczynyw dweri. Wseredyni basz buo temno j prochoodno. U szcziyni, na foni zorianoho neba, temnia truba weykoho teeskopa, riamowanoho whoru, jak wo zenitnoji harma.
Buo cho. Tilky zwyczne wucho wowluwao cokannia hodynnykowych mechanizmiw
ta z suminoji z basztoju aboratoriji doynaw iw peminnyka Tiumeniewa Oeksandra
Pawowycza Turcewa, jakoho w simji nazyway Archimedom za joho nadzwyczajni matemaczni zdibnoi.
Tiumeniew nawpomacky znajszow na ini wymykacz i powernuw joho. Spaachnua
maeka ampoczka pid zeenym abaurom i oswia kriso, szczo ojao bila okulara reaktora. Iwan Iwanowycz pidijszow do teeskopa, poter ruky, siw u kriso, hotujuczy do robo.
Teeskop ue kilka dniw buo riamowano w odnu toczku neba koo zori Hamma Weykoji
Wedmedyci.
Archimed! huknuw Tiumeniew, i w kupoli huczno widdao unoju: med.
Spiw u aboratoriji ch, i poczuosia protiane:
Ha-a?
Znimok wyjszow?
Wyjszow, doynua widpowi.
I?..
Ne znachodu, skazaw peminnyk i znowu zamuhykaw pisniu.
Szukaj harneko! huknuw Tiumeniew, prypawszy okom do okulara i zrazu niby
odirwawsia wid Zemli j perenissia za desiatky tryljoniw kiometriw u znajomyj zorianyj swit.
Raptom profesorowi zdaosia, szczo win baczy byskotywu poroszynku-ziroczku, ne
poznaczenu na zorianij karti. Ni, ce w oczach dwojisia.
Zdraujte, Iwane Iwanowyczu! poczuw Tiumeniew hoos moodoho aronoma Arkusowa. Nu szczo, ne znajszy?
Profesor mowczky chytnuw hoowoju. Win ne lubyw, koy zawaay.
Dawno znajszy b, jakby posuchay mojeji porady. Dajte ohooszennia: Znyka kometa Oena. Toj, chto jiji znajde, diane nahorodu. Woannie kometu buo wydno na nebi try
roky tomu, 14 ypnia. Widkryw jiji szis rokiw tomu zasuenyj dijacz nauky profesor Tiumeniew.
Profesor neterplacze woruchnuwsia w krisli.
Bazikao! podumaw win, ae rymaw sebe. Tiumeniew ne widwodyw pohladu wid
okulara teeskopa. Ni, w oczach u mene ne dwojisia. Ce nowe nebesne swio. Newe
Oena?..
A o i Oena wyhuknuw Arkusow, niby pidsuchawszy dumky Tiumeniewa, i pisla
pauzy dodaw: Hawryliwna. Dobroji noczi, Oeno Hawryliwno!
Nu ot, teper druyna zawaa pryjsza, zowsia Tiumeniew.
Terpe jomu wrywawsia. Win chotiw kryknu, szczob jomu day okij, ta zamis cioho
raptom wyhuknuw:
Archimed! Archimed!.. tak neodiwano hoosno, szczo Oena Hawryliwna wpua termos, i win z dzekotom pokowsia po kamjanij pidozi.
W tu my poczuwsia neiamnyj kryk Archimeda:
Znajszow! Znajszow!
Oeksandr Turcew zjawywsia w dweriach aboratoriji z mokrym negawom u rukach.
Tiumeniew zirwawsia z krisa i, mao ne zbywszy z nih Arkusowa, kynuwsia do peminnyka.
Arkusow powernuw wymykacz. Spaachnuo swito, jaskrawo osiajawszy obserwatoriju.
Tiumeniew wychopyw z ruk Archimeda znimok, podywywsia na swito.
O tut, baczyte? pokazaw nihtem Archimed.
Ato, ato! radisno wyhuknuw Tiumeniew, powertajuczy jomu negaw. To bo
j wono! Ty na panci, a ja ranisze za tebe proo na nebi
Probaczte, diadeczku, ja ranisze
Ta Tiumeniew ne czuw zaperecze Archimeda, z junakoju wawiiu bihaw po obserwatoriji, poraw ruky j wyhukuwaw:
Czudowo! Prekrasno! Oena znajsza. Powernuasia, chocz i z zapiznenniam. Cikawo
bude uzna, de wona propadaa.
Ta radis joho bua peredczasna.
nia?
Tak.
A wysnowky? ytaw Tiumeniew. Archimed rozwiw rukamy.
Kometa Oena ruchajesia nabahato szwydsze, ni ruchaa, koy zjawyasia mynuoho razu.
Tak, use ce due dywno, promowyw Tiumeniew. Jaskrawis Oeny nejmowirno
szwydko zroaje. Ote, kometa ruchajesia z szwydkiiu, jaka supereczy usiomu, szczo nam
widomo w cij hauzi. Zahadkowyj i toj fakt, szczo dosi my ne zmohy wyjawy ni najmenszoji
oznaky chwoa, chocz joho we maje bu wydno. Ja poczynaju duma Spektralnyj analiz
pokae, majemo my rawu z Oenoju czy z jakymo inszym nebesnym tiom.
Ae my znajszy jiji
W tomu misci, de czekay pojawy Oeny? Ce moho bu proo wypadkowiiu. A o i
Arkusow. Idi siudy szwydsze! Szczo pokazaw ektralnyj analiz?
Ja szcze nikoy ne baczyw takoho skadnoho ektra. Szczo dywowyne, widpowiw Arkusow.
Ae ektr Oeny buw ne skadnyj. Wuhewode, okys wuhe
Cej ektr zowsim ne schoyj na ektr kome Oeny! perebyw Arkusow.
Ot baczysz, zwernuwsia Tiumeniew do Archimeda. Moja dohadka rawdujesia. Meni yszajesia wtisza tilky m, szczo, zahubywszy Oenu, ja widkryw nowu zoriu.
Probaczte, diadeczku, ja widkryw jiji ranisze za was, zapereczyw Archimed.
Nawiszczo erecza? Nazwi jiji zoreju Abaumani, j hodi, zaproponuwaw Arkusow.
Tiumeniew usmichnuwsia.
Tak my j zrobymo. A poky szczo prodowujte oeriha zoriu.
Mynuw szcze jakyj czas, i zoria pidnesa nowu neodiwanku: swito jiji ao mensz
jaskrawym, tak nacze wona ruszya nazad, oddalajuczy wid Zemli. Jiji houbyj iz zeenkuwam widtinkom kolir poczaw zminiuwa na czerwonyj. W nebi je moodi zori czerwoni
gan i ari zori czerwoni karyky. Ae zoria, jaku widkryw Tiumeniew, maa houbyj
kolir. Ne moha wona poari na oczach. Ne moha wona z takoju fantacznoju szwydkiiu i oddala wid Zemli, szczob jiji houbyj kolir aw czerwonym.
Ne dowiriajuczy Arkusowu, Tiumeniew sam zrobyw ektralnyj analiz zori i bez weykych zusyl wyjawyw, szczo temni aungoferowi liniji jiji ektra podwijni. Rozhadku
znajdeno: zoria bua podwijna. Dwa soncia obertaysia nawkoo centra wahy syemy: odne
hoube, druhe czerwone. W tu my, koy zoria zjawyasia, wona bua obernena do Zemli
houbym soncem. Zhodom czerwone sonce poczao pokrywa hoube.
Oena Hawryliwna radia z toho, szczo iorija z Oenoju, jaka tak neodiwano znyka,
skinczyasia szczasywo. Chocz Iwan Iwanowycz, jak i ranisze, prosyduwaw w obserwatoriji
cilisiki noczi, win poswiiszaw, poczaw dobre a i ji.
Ta ce trywao nedowho.
Dbajywa Oena Hawryliwna aa pomicza, szczo Iwan Iwanowycz znowu neuwanyj
i zadumywyj zabuwaje nawi pro ulubeni pounyci z werszkamy.
U nas w nebi widbuwajusia weyki podiji, poczaw win, dywlaczy prymruenymy
oczyma na zachid soncia. My posyeno wywczajemo zoriu. Ja oerihaju jiji w teeskop,
Arkusow fotografuje, Archimed obczysluje bez kincia. My wyperedyy inozemnych aronomiw: nam pro zoriu widomo take, czoho szcze nichto w switi ne znaje.
Szczo wam widomo?
Zoria, jaku my widkryy, schoa na podwijnu zoriu Micar. Ujawy sobi na nebi ne odne
sonce, a dwa, pryczomu bilsze sonce maje odnu panetu, a mensze dwi, odna a jakych u
swoju czerhu maje suputnykiw dwa misiaci.
Z-za cioho ne warto urysia. Ne wsim e panetam ma po dwa misiaci.
My we czymao znajemo pro zoriu, wiw dali Tiumeniew, ne suchajuczy druyny,
i wse-taky wona poky szczo zahadka. Zoria ruchajesia z nezwyczajnoju, nebuwaoju, nejmowirnoju szwydkiiu. Archimed szcze ne zakinczyw swojich obczyse, ae dla nas ue teper oczewydno, szczo podwijna zoria projde due byko wid naszoji Soniacznoji syemy.
Czy ne dumajesz , szczo zoria moe zitknusia z naszoju Zemeju?
Zitknu? Ni. Ae, prochodiaczy dosy byko, wona, pewno, zawdas nam taky bahato kopotu. Wykycze prypywni jawyszcza.
Ce nebezpeczno? Tiumeniew znyzaw peczyma.
Wse zaeame wid toho, na jakij same widani projde od Zemli zoria Abaumani.
Sonce uosia za horu. Iwanowi Iwanowyczu czas buo we j do obserwatoriji, a
win use szcze sydiw na werandi w petenomu krisli i dywywsia na zhasajuczi barwy zachodu.
I koy wony pohasy zowsim, profesor zahoworyw znowu, cho j schwylowano:
Ne znaju, czy zrozumijesz mene, Oeno Ja wse yia widdaw nauci. Nijaka ertwa
ne maa, jakszczo wona rozszyriuje ludki znannia
Oena Hawryliwna naoroya.
Nam, zemnym ytelam, howoryw win dali, dowedesia perey wyniatkowi
podiji, bu swidkamy nezwyczajnych jawyszcz Taki podiji traplajusia odyn raz na miljony
miljardiw rokiw, i moesz zrozumi, jakyj interes i jaku cinnis dla nauky wony anowla.
Tak. Pobyzu naszoji Soniacznoji syemy projde podwijna zoria, i oerihamesz jiji, skazaa Oena Hawryliwna.
Pobyzu! Ta bykis aronomicznoju mowoju ce szczonajmensze sotni siacz, miljony, sotni miljoniw kiometriw. Czy bahato pobaczysz iz Zemli?
Naaa korotka mowczanka. Buo we zowsim temno, ta Oena Hawryliwna ne swia
swita. Wona zlakano dywya na merechtywe siajwo perszych zirok, jaki teper zdawaysia
jij zowisnymy, j ytaa:
Szczo choczesz?
eti na zoriu Abaumani, prounaw z temriawy hoos Tiumeniewa.
U widpowi poczuosia zitchannia j korotke schypuwannia.
Dopraciuwawsia. Dowedesia zawtra wykyka likaria, podumaa Oena Hawryliwna i skazaa niby proudenym hoosom:
Ce serjozno, Iwane Iwanowyczu?
Cikom serjozno. To bo j wono
Na czomu poesz? Ade mipanetnych raket szcze ne wynajdeno.
Na al, tak. Ae w mene je pan. Pryzna, due smiywyj i nezwyczajnyj. Ja doruczyw
Archimedowi zroby riad due skadnych obczyse i rozrachunkiw. Win iszcze sam ne
znaje, dla czoho jich roby.
Zaszurchotiw pisok na dorici, poczuysia czyji kroky. Dwi tini pidijszy do poruczniw
werandy.
Ce , Archimed? zapytaw Tiumeniew.
My, widpowiw Arkusow. Sturbowani waszym zapiznenniam. Pryjszy dowidasia
pro zdorowja. Dobryj weczir, Oeno Hawryliwno!
Suchaj, Archimed, i wy, Arkusow, posuchajte, w hoosi Tiumeniewa proupao nadzwyczajne chwyluwannia. Druzi moji! Jakby ja wam zaproponuwaw wyruszy zi mnoju w
due nebezpecznu, due ryskowanu, ae koncze waywu naukowu ekedyciju, czy zhodyysia b wy?
Awe, szwydko widpowiw Archimed.
Zawdy hotowyj! odnoczasno wyhuknuw Arkusow.
Ot baczysz, powernuw Tiumeniew hoowu do Oeny Hawryliwny, meni szidesiat, a konomu iz nych nemaje j trydcia, i wony ne rozdumujuczy pohodyy.
Sperszy rukoju na poruczni, Arkusow rytno pererybnuw czerez nych, rozszukaw
na werandi wymykacz i zaswiw swito.
Obyczczia Oeny Hawryliwny buo zbenteene, a oczi Iwana Iwanowycza horiy moodeczym zapaom.
Tak, ja proponuju wam ne bilsz i ne mensz jak eti zi mnoju na zoriu Abaumani!
To bo j wono!
Poczuwszy ce, Arkusow raptom aw serjoznyj i bahatoznaczno podywywsia na Archimeda czy ne zboewoliw aryj profesor? A zawdy okijnyj Archimed mymowoli znyzaw
peczyma:
eti ?Ae na czomu?
Ty sam, Archimed, wimesz uczas u konrujuwanni litalnoho aparata, zahadkowo
widpowiw Tiumeniew. Zawtra ja jidu w rawach do eningrada, zajawyw win neodiwano.
Druhoho dnia Tiumeniew rawdi pojichaw i ne powertawsia ponad dwa misiaci.
dwoch soniacznych syem, zwjazanych wzajemnym prytiahanniam. Bilsze sonce buo zabarwene w czerwonyj kolir, mensze w houbyj.
Nebo blido, zhasaa podwijna zoria, switao. Czas kincza oereennia.
Archimed! huknuw Tiumeniew. Archi-me-ed!
Joho szcze nema, Iwane Iwanowyczu, poczuwsia z aboratoriji hoos Arkusowa.
Jak ce szcze nema? We piszow, choczete wy skaza ?Ach, tak
To bo j wono, nehoosno wkazaw Arkusow, powtoriujuczy ulubenu prymowku
Tiumeniewa.
Iwan Iwanowycz zhadaw, szczo sam zwilnyw Archimeda wid usich nicznych robit w obserwatoriji, szczob toj mih zajnia wykluczno obczysenniam. Dosi Archimed praciuwaw
maje ciodobowo, due perewtomywsia, prote ne chotiw kyda aronomicznych oeree, doky Tiumeniew, ce buo wczora wweczeri, ne nahrymaw na nioho:
Otak do zapaennia mozku dopraciujeszsia! Jakszczo szcze noczamy w obserwatoriji praciuwamesz, to wczasno ne skinczysz swojich obczyse. I my propumo moment,
jedynyj u yi ne tilky naszomu, a j usioho ludwa. Marsz dodomu i lahaj a, a zawtra,
koy hoowa bude swia, sidaj za obczysennia! I Tiumeniew maje wysztowchnuw Archimeda z obserwatoriji, wyhuknuwszy w temriawu: To bo j wono!
Nu j witer! Z nih walaje, skazaw Arkusow, wchodiaczy do obserwatoriji.
I ne te szcze bude, zauwayw Tiumeniew, pidwodiaczy z krisa. Zoria praciuje.
Dozwolte prowe was dodomu, Iwane Iwanowyczu.
Diakuju. Ne turbujtesia. Sam dijdu.
Tiumeniew pidijszow do dwerej i robuwaw widczyny jich. Ta dweri ne piddawaysia.
Szczo take? Pewno, Mykyta zamknuw jich na klucz, szczob witer ne odczynyw.
Mykyto! Mykyto!
Nichto ne ozywawsia.
Nawiszczo Mykyti zamyka, zapereczyw Arkusow. Dweri odczyniajusia nadwir. Mabu, witer ne daje widczyny. Dozwolte, ja dopomou.
Arkusow szczosyy nas peczem. Dweri trochy odczynyysia, witer zaswyiw u wuchach, rozkujowdyw woossia, i zrazu szczilno pryczynyysia. Znowu nask peczem
dweri nawi ne odchyyy.
Sprobujmo wdwoch, zaproponuwaw Tiumeniew. Raz, dwa, try! Oj, oj!.. Pecze
zabyw. Z takym samym uichom my mohy b naska na zalizobetonnu inu.
Sprawdi, znajete ozwawsia Arkusow, te porajuczy zabyte pecze.
Cikawo! W paku popay. Wjazni urahanu, Tiumeniew rozsmijawsia. Oce tak
zoria! Jaki dia roby! Jaka zdorowenna sya!
Dowedesia tut widsyduwa, doky witer uszczuchne.
Widsyduwa? Ne zhoden, skazaw Tiumeniew. Oena Hawryliwna, mabu,
chwylujesia. Ja jdu, a wy jak choczete.
Ae my j dwerej widczyny ne moemo.
To j ne treba! O luk. Win wede do pidwau, w maszynne widdiennia. Z pidwau dweri
wychodia na zachid, a witer dme zi schodu. Ti dweri my napewne widczynymo. Chodimo!
Nyki zalizni dweri pidwau buy widczyneni nawi. Bila dwerej u napiwtemnomu pidwali sydiw Mykyta, posmoktujuczy lueczku.
Witer zahnaw, odsyduju, pojasnyw win Tiumeniewu. Chotiw proj do korpusu,
ae z nih tak i walaje. Ne jdi i wy, Iwane Iwanowyczu.
Durnyci, skazaw Tiumeniew i smiywo wyjszow z pidwau.
Arkusow ne odawaw wid nioho.
Budiwla prykrywaa jich od witru, i wony szczasywo projszy kilka krokiw uzdow iny
kruhoji basz, ae jak tilky pomynuy jiji, witer zi swyom udaryw u hrudy j obyczczia.
Tiumeniew zihnuwsia pid priamym kutom i ruszyw upered, ta skoro widczuw, szczo zadychajesia. Sprobuwaw i zadky, ae poryw witru odrazu zbyw joho z nih.
Arkusow dopomih profesorowi pidwesia. Tiumeniew ue ne zapereczuwaw pro dopomohy.
Prykryjte rot nosowoju chunkoju! huknuw Arkusow, pidtrymujuczy aroho
aronoma.
Zdawao, zoria namahaasia we teper zirwa wsiu atmosferu Zemli. Urahan szaeniw.
Derewa pochyyysia w odyn bik, hiky, wytiah, dribno tremtiy, riznohooso dzweniy, swyiy, iway, mow tuho natiahnuti runy. Triszczay zamani bureju derewa. Weyczezni
suky, hiky, yia, suchi hoky j szyszky wse lisowe smiia szaeno pronosyo nad hoowoju. Smerczi bioji kuriawy kruysia, tanciuway po dorohach. U syniomu nebi z nejmowirnoju szwydkiiu mczay obrywky biych, jak wata, chmar.
Wid obserwatoriji do lisu treba buo proj krokiw dwii po widkrytomu misciu. Czy
wyaczy u aroho syy? podumaw Arkusow. U lisi bude zasznisze, ae tam, dywy,
prydawy derewom abo wpade na hoowu towj suk. A za lisom znowu czye poe. Ni, ne
dijde Tiumeniew
Wid korpusu hoownoji budiwli edwe doynuw zahuszenyj bureju kryk. Arkusow ozyrnuwsia. Micno trymajuczy za kamjanu baluradu, na nynij werandi ojay moodi
iwrobitnyky obserwatoriji i zaereywo kryczay. Chto machaw rukoju.
Arkusow poczaw pobojuwasia we ne tilky za Tiumeniewa, a j za samoho sebe.
Iwane Iwanowyczu, wernimosia! kryknuw win u wucho Tiumeniewu.
Ja was ne trymaju widpowiw szaenyj aryk i, skorczywszy iszcze bilsze,
poczaw probyrasia wpered. I pro tecziji skaenoho hirkoho potoku buo b ne wacze.
Ta Tiumeniew iszow. Czy mih powernusia Arkusow?
I, cziplajuczy odyn za odnoho, odyn odnoho pidsztowchujuczy j pidtrymujuczy, padajuczy j nasyu pidwodiaczy, krok za krokom prosuwaysia wony wpered i, nareszti, dosiahy
lisu.
Tut buo zasznisze, dychaosia ehsze. Ae eku zawayw bureom. Szczochwyyny
dowodyosia pereazy czerez powaeni derewa j kupy smiia abo obchody jich.
Z-pid ohoenoho korinnia aroji sosny, napoowynu rozczachnutoji i obwuhenoji dawnim udarom byskawky, wytikao dereo. Woda joho, nasyczena hazamy, wyruwaa, szypia,
braa bulkamy i ikaa sriblam rumoczkom. Szcze wczora cioho derea ne buo. Mabu, narzanne dereo. Nowe dereo, porodene zoreju, podumaw Tiumeniew.
Na zowsim riwnomu misci Arkusow itknuwsia, hoosno skryknuw, upyw krok,
znowu skryknuw i siw na zemlu.
Ja, zdajesia, zwychnuw nohu, skazaw win. Zbahnu ne mou, jak ce trapyosia.
Z asky zori, ozwawsia Tiumeniew. Pojasniuwa zaraz nikoy. Skydajte-no czerewyka, ja poaraju wprawy waszu nohu.
Tiumeniew smyknuw za nohu Arkusowa. Toj zojknuw.
Due boy? zapytaw Tiumeniew.
Tak. Diakuju. Kika, zdajesia, aa na misce.
Kulhajuczy i ochajuczy, Arkusow czwaaw za Tiumeniewym. O i uzlissia. Kuriawa z
szlachu zabywaje oczi, nis, rot. Witer walaje z mih. Do druhoho pereliska ne mensz jak sotnia
metriw.
Iwane Iwanowyczu, teper ja wam pohanyj pomicznyk. Dowedesia nam tut pereczeka do weczora.
Durnyci, zapereczyw Tiumeniew. Bojahuztwo. yszyosia zowsim nebahato. Baczyte, we dach budynku wydno. Jakszczo j widkrytoju halawynoju wako, to my perepowzem jiji. Ja poperedu, wy w kilwateri.
I Tiumeniew rawdi poraczkuwaw. Nedarma Oena Hawryliwna nazywaje joho hariaczkoju, podumaw Arkusow, usmichnuwsia, pomorszczywsia i popowz za Tiumeniewym
u kilwateri.
Ni, ja joho ne wimu w ekedyciju. ehkoduchyj. Tiuchtij. To bo j wono, podumaw
Tiumeniew, chorobro perenajuczy halawynu.
Oeni Hawryliwni ne aosia. Trywoni dumky obsiy. Iwan Iwanowycz jiji Wania
zbyrajesia w jaku ekedyciju, z kotroji, moe, j ne powernesia. Zoria zawdaa kopotu. Poczaysia buri. Budynok oji u zasznomu misci, a we dwyh. I Oena Hawryliwna, chocz i
duszno, zweczora szczilno pryczynya wsi dweri j wikna. A lis use szumy, witer hude, ne daje
zasnu
A pid ranok nepomitno zadrimaa areka, i raptom trach-trach-trach
Pidskoczya wona na liku, trem, rosonnia zbahnu niczoho ne moe, tilky widczuwaje w kimnati swiym nicznym witercem wije. Protera oczi jiji baczy: u chati dijesia
szczo nezrozumie. Wikna j dweri sami soboju powidczyniaysia. Znenaka pidskoczyo wiko
skryni i odrazu zakryosia. Dwerciata bufeta i sza rozczynyy, nacze jich zseredyny chto
sztowchnuw. Na sza ojaa kruha fanerna korobka dla kapeluchiw, szczilno prykryta
kryszkoju. Cia kryszka pidskoczya do eli, wpaa na pidohu j pokoasia.
Due zlakaa Oena Hawryliwna, wybiha iz alni w jidalniu, a tam te rilba: z huchym szumom wybuchnuy konserwni banky na bufeti, zabachkay korky, wylitajuczy z plaszok z ymonadom. Mow chopuszka, bachnuw pergamentnyj papir, jakym buo obwjazano
napiwporoniu banku z warenniam.
Oena Hawryliwna rozhubeno kydaasia z boku w bik. Wona czekaa, szczo i krisa, i
dywany, i poduszky, i peryna pocznu wybucha j opa, i, czy dowho do bidy, chocza
b samij ne usnu. Buo na te schoe. U skroniach ukao, u wuchach szumio, serce byosia
pryskoreno, dychaosia czerez syu, ruky j nohy pochooy.
Ae poriy j wybuchy prypynyy tak samo raptowo, jak i poczaysia. W budynku ao
cho. Tilky szumiw, swyiw, zawywaw witer, hasajuczy u werchiwkach soson.
Switao. Oena Hawryliwna poojaa sered jidalni, zitchnua, trochy zaokojia i pisza
wmywasia ta odiaha bilsze we ne zasnesz.
U kuchni wona pobaczya slidy ch samych nezrozumiych wybuchiw: rozczyneni
dwerciata, widkynuti kryszky, korky, szczo powylitay z plaszok. Oena Hawryliwna z orachom use prykrywaa, zakaa, zaczyniaa czy ne wybuchne znowu? Ni, niczoho ne trapyo.
Poawya kofejnyk z wodoju na eektrycznu pytu. I ne wha prykry paperom ta
obwjaza banku z warenniam, jak kofejnyk burchywo zakypiw. Tak szwydko! Szczo z nym
aosia? Tiumeniewa torknua kofejnyk rukoju win buw edwe tepyj. A woda kypia kluczem.
Oena Hawryliwna wako sia na taburetku. W hoowi zapamoroczyo. Jij zdawaosia,
szczo wona boewolije.
Raptom z hurkotom widczynyy kuchonni dweri, i na porozi zjawyysia Tiumeniew ta
Arkusow.
Stareka pidwea, proiaha do czoowika ruky, nacze szukajuczy dopomohy, skryknua:
Iwane Iwanowyczu, ja z perelaku trochy ne wmera! Iwane Iwa ta j ne dokazaa.
Jiji wrazyw wyhlad Tiumeniewa i Arkusowa. Szczo ce z wamy trapyosia? Zwidky wy?
Brudni, obirwani, pobyti. Rozbijnyky napay, czy szczo?
Zoria, widpowiw Arkusow z-za yny Tiumeniewa.
Pue. Wse harazd, badiorywsia Tiumeniew. Buria, witer. Dopomoy nam troszky
oporiadysia. yiw ne buo?
Oannim czasom Tiumeniew oderuwaw bahato yiw.
Posz ne buo. Mabu, buria zatrymaa, widpowia Oena Hawryliwna.
Za czajnym oom Tiumeniewa, nareszti, rozpowia pro nezwyczajni podiji, szczo aysia wranci. Iwan Iwanowycz suchaw, kywaw hoowoju, usmichawsia. Todi szwydko projszow
do kabinetu, prynis zwid barograf i skazaw, pokazujuczy druyni rysku na riczci:
O baczysz, u czwer na pjatu ranku sk raptom upaw maje do czoriochsot milimetriw. U ciomu we sekret wranisznioji czudasiji. Ot czomu rilay banky ta widczyniaysia
sza j skryni: wnutrisznij sk u bankach i jaszczykach odrazu aw nabahato wyszczyj za
zownisznij. Z cijeji pryczyny wynyky j nowi derea.
A czomu atmosfernyj sk tak rizko znyujesia? ytaa Oena Hawryliwna.
Zoria swojim prytiahanniam wykykaje prypywni diji w zemnych okeanach ta atmosferi. Dwiczi na dobu teper my widczuwajemo pidwyszczenyj sk i dwiczi znyenyj, w miru
obertannia zemnoji kuli.
I chworoby jaki nowi pryczepyysia, kazaa dali Tiumeniewa. Zranku tio wacza poczynaje, do poudnia zowsim obwanije. Na weczir waha adaje, a nadpiwnicz w
usiomu tili taka ehkis, szczo, zdajesia, wziaa b ta j poetia. Newe ce wse wid zminy sku?
Ni, tut ue poznaczajesia bezposerednij wpyw syy prytiahannia zori, pojasnyw
Tiumeniew. Na taku chworobu teper my wsi chworijemo.
Howory Moskwa poczuwsia hoos iz radipryjmacza. Peredaway rankowi nowyny.
W ekwatorilnij Ayci awsia tracznyj wypadok: anglijkyj lotczyk, skoryawszy nadzwyczajno wysokym skom, pidniawsia na proomu litaku na wysotu kilkoch desiatkiw kiometriw. Ta ne wh win pochwaysia swojim rekordom, jak owiw po radi:
Prytiahannia zori odirwao litak wid Zemli. Ne dopomoha potunis trioch siaczosylnych motoriw. Z naroajuczoju szwydkiiu nerymno padaju w nebo. Zadycha na
ciomu powidomennia obirwaosia.
To bo j wono! Wpa w nebo ce jakraz te, szczo treba. Ae i w nebo slid pada
wmijuczy. Pohano obczysluju i za ce patia hoowoju, bidoachy, mowyw Tiumeniew.
Oena Hawryliwna ooszyasia.
Cioho szcze brakuwao, szczob ludy iz zemli na nebo paday!
A wy z domu ne wychote, Oeno Hawryliwno, skazaw Arkusow. Koy zoria poczne due we prytiahuwa, dowedesia tilky peresey na elu j chody dohory nohamy.
Czoho wy, Arkusow, smijetesia z mene? Ja j tak nalakana.
Probaczte, Oeno Hawryliwno. Smijusia, artuju. W nas do cioho rawa ne dijde, ae
na ekwatori dejakyj czas bude szczo podibne. Ce koy zoria projde na najbyczij widani od
Zemli j widirwe czanu zemnoji atmosfery
Mensz ni trenu atmosfery i kilka siacz kubicznych kiometriw okeankoji wody,
dodaw Tiumeniew.
Czerez werandu wwijszow Archimed. Joho odiah buw u pownomu poriadku. W rukach
win trymaw portfel.
Dawno prokynuwsia? ytaw Tiumeniew peminnyka.
Ja ne aw.
Jak tak ne aw? aachnuw, mow poroch, Tiumeniew. Czomu ne aw? Nedyscyplinowanis? Kudy teper hodyszsia? Pisla bezsonnoji noczi , pewno, dwa do dwoch
ne dodasy.
Mabu, szczo j ne dodam, okijno widpowiw Archimed. Ta wy ne urisia, diadeczku. Ja wnoczi we wse dodaw. Do ranku obczysluwaw. Chotiosia szwydsze zakinczy.
On jak. Ta wse taky nesuch, nesuch! To bo j wono! burczaw Tiumeniew, niby
Archimed buw iszcze chopczykom. Ae ce burczannia we ne buo serdym.
Francukyj paropaw Marsel pisla prypywu opynywsia na werszyni horba odnoho z Markikych orowiw. Bahato suden odneso prypywnoju chwyeju za desiatky
kiometriw wid bereha moria, i wony opynyy na miyni sered huoho lisu abo na wuyciach mia, dawno pokynutoho ytelamy.
orowi Patrika, daeko za Piwnicznym polarnym koom, i zrobyw zapasy charcziw ta kysniu na desia rokiw.
U szachtach toho Kingsberi w Ekwadori wybuchnuw rudnycznyj haz, aysia obway j zatopennia. Zahynuo 320 szachtariw.
U Boliwiji, Peru, Meksici wdaryy potuni naowi ta hriaziowi fontany.
Na Kamczatci poczay wywerhasia dawno ne dijuczi sopky.
Inenery poiszno rekonrujuway dwyhuny i nasosy, pryosowujuczy jich do
peridycznych zmin atmosfernoho sku.
Panetka moe a maekym druhym misiacem zemnoji kuli, podibno do naszoho Misiacia, jakyj te koy buw czanoju zemnoji kuli.
Wodiana panetka moe, ne pokydajuczy Zemli nazawdy, pi po due wytiahnutomu
elipsu, jak peridyczna kometa. Moe wpa na Jupiter czy Puton abo a suputnykom
odnoho z nych. Moe pi po hiperboli i znyknu nazawdy u switowomu proori. Wse zaey wid skadnych sy prytiahannia. Wodianu panetku moe prytiahnu czerwone abo hoube sonce zori Abaumani, i wona peretworysia na paru, persz ni upade w rozarenu atmosferu cych son.
Nareszti nasza wodiana bulbaszka moe wpa na odnu z panet czy suputnykiw panet
u syemi zori. Ae na jaku same? Ja zrobyw due roszczeni
Prote nadzwyczajno dotepni, wawyw Turcew.
obczysennia, wiw dali Tiumeniew. I pryjszow do wysnowku, szczo wodiana
panetka, oczewydno, maje wpa na panetu Beta.
Tomu wy j doruczyy meni zajniasia neju? ytaw Arkusow.
To bo j wono, widpowiw Tiumeniew. A Archimedowi ja doruczyw perewiry
moji hrubi, prybyzni rozrachunky we gruntownym obczysenniam. I win rawywsia z robotoju czudowo.
Tiumeniew podywywsia na peminnyka z lubowju i hordiiu. Moodyj, a we rawlajesia z takymy skadnymy zadaczamy.
A zadacza bua rawdi nadzwyczajno skadna. Zemla, wodiana panetka, hoube, czerwone soncia zi swojimy panetamy ta jichni suputnyky wse ruchajesia, obertajesia, wzajemno prytiahajesia. Treba buo zibra w odnu toczku wsi ci skadni ruchy w proori j czasi,
rozputa pawunu newydymych, wzajemno pronykajuczych sy prytiahannia. Wodiana
panetka maa proeti switowyj proir kri newydymu sitku cijeji pawuny, odnoczasno
zaznajuczy wpywu prytiahannia mao ne dwoch desiatkiw switowych ti. I Archimed nakresyw tocznu karnu pooennia wsich son, panet ta jichnich suputnykiw u toj moment, koy
dolu wodianoji panetky wyriszy prytiahannia Be.
Tak, nasza wodiana bulbaszka wpade na panetu Beta! wyhuknuw Tiumeniew.
Upade razom z namy, jakszczo ja prawylno rozhadaw wasz pan? zapytaw Arkusow.
Tiumeniew bojazko ozyrnuwsia na dweri i widpowiw, ponyzywszy hoos:
To bo j wono. Ae rozmowlajmo chsze. Hm Hm Oeni Hawryliwni zowsim ne
slid zna wsioho.
Daremno turbujete, Iwane Iwanowyczu. Witer tak szumy, szczo my sami sebe edwe
czujemo, skazaw Arkusow. Na czomu czy u czomu my poemo? U wodianomu
czowni?
Na weosypedi, serdyto widpowiw Tiumeniew. Win ue wyriszyw ne bra Arkusowa w podoro i widkaraska od nioho, jak tilky trapysia nahoda.
Arkusow pidwiwsia, mow orator, pereupyw iz zdorowoji nohy na chworu, skrywywsia
i znowu siw u areke szkiriane kriso.
Moja dumka taka, szczo cia ekedycija ne szczo insze, jak zibrannia dwadcia
osobiw pokinczy z soboju. Ot wy, Iwane Iwanowyczu, pererachowuway, szczo moe trapysia z wodianoju panetkoju, jaka odirwaa wid zemnoji kuli. Ade koen wypadok, pro
jakyj wy zhaduway tut, zahrouje nam nemynuczoju zahybellu. Najmensza pomyka w obczysenniach Archimeda, i zamis toho, szczob popriamuwa do pane Beta, my pomczymo
na waszij wodianij bulbaszci w hybyny wseswitnioji bezodni j pomremo z hoodu czy obedenijemo abo zasmaymosia, wpawszy na sonce, ne znaju, na jakomu wohni ce bude pryjemnisze, na houbomu czy na czerwonomu. Abo nasza
Sowom, wy widmowlajete? zapytaw Tiumeniew.
Ni, ja szcze ne widmowlajusia, zapereczyw Arkusow. Ae ja choczu zna wsi
umowy, zway wsi szansy. Dozwolte meni wysowysia do kincia.
Ote, my moemo zowsim ne wpa na Betu. Dali nam dowedesia eti razom z wodianoju panetnoju czerez switowyj proir. Szczo bude z neju i z namy pid czas takoho perelotu? Wse ce treba obmirkuwa zazdaehi. Czy ne rozsijusia wsi atomy wody j powitria u
switowomu proori z joho absolutnoju puotoju? Czy ne peretworysia wodiana panetna na
paru pid wpywom promeniw Soncia? Czy, moe, nawpaky, i nasza wodiana panetna, i my
sami peretworymo u kusok kryhy? Czy wywczeno ci pytannia? I jaku oderano widpowi?
Ae prypuimo, szczo my szczasywo proetiy kri nebesnyj proir i wupyy u sferu
prytiahannia pane Beta. Chiba my ne ryskujemo rozbysia pid czas usku? Zresztoju,
prypuimo, my szczasywo wysadymo na panetu Beta. Szczo czekaje na nas tam?
Ce we wam kraszcze zna, wy jiji wywczay, zauwayw Tiumeniew.
Tak, ja wywczaw jiji. Ja wanowyw, szczo masa Be trochy mensza odnijeji womoji
masy Zemli; szczo tam je atmosfera, byka za skadom do atmosfery Zemli, ae z bilszoju
kilkiiu kysniu; szczo temperatura tam wyszcza za zemnu; szczo, nareszti, tam je woda. Ot i
wse czy maje wse, szczo mona uzna pro Betu. Ae czy je tam rosyny i jaki wony, jiiwni
czy otrujni? Jaki ywi io zurinu nas komachy, raszni zwiri, moe, ludy? Jaka nebezpeka
Wy majete raciju. Wy majete cikowytu raciju, Arkusow, promowyw Tiumeniew
trochy schwylowano. Win pidwiwsia, projszowsia po kabinetu, niby wypadkowo pidijszow do
dwerej, prysuchawsia, zachodyw z kutka w kutok i cha zahoworyw: Nasza ekedycija
taji u sobi ne dwadcia, a siaczu smertelnych nebezpek. I wam treba ne sim, a simdesiat sim
raziw odmiria, persz ni widriza. Jakby ja mih eti sam, to ne wahajuczy oddaw by swoje
yia, szczob wyrwa u pryrody szcze odnu tajemnyciu j pereda jiji ludiam. Ae my powynni i zarady sebe, i m bilsze zarady inszych uy wsich neobchidnych zapobinych zachodiw.
Tak, nasza ekedycija due ryskowana rawa, i wse-taky ja ne zbyrajusia ryba
w nebo orcz hoowoju. Ja sam iszcze ne raz perewiriu obczysennia Archimeda. Jakszczo
wodiana panetna rawdi maje wpa na Betu, to zawdannia napoowynu wykonano. Mipanetnyj polit ja wwaaju najmensz nebezpecznym etapom podoroi. Jak same my poemo,
pro ce ja dokadno rozpowim wam, koy zjasujusia dejaki obawyny, wid kotrych zaey
dola wsijeji podoroi.
Szczo do usku na Betu, to win, koy tam je atmosfera, ne takyj ue j nebezpecznyj,
jak zdajesia wam, Arkusow. Sprobni polo na raketach, swidcza pro te, szczo cikom
moywo uskasia iz ratosfernych wysot na paraszutach. Ja wwaaju, szczo nasza ekedycija ne ryskowanisza, ni perszi ekedyciji na polus. Zate jaki mou bu naslidky! My
zrobymo oereennia, jaki w zemnych umowach proo nezdijsnenni. Ja nakresyw szyroku programu naukowych robit u switowomu proori: wywczennia soniacznoji radiciji,
aronomiczni oereennia, doslidennia kosmicznych promeniw.
My zrobymo widkryia nadzwyczajnoji wahy. My zbahamo nauku. I wy obezsmerte
swoji imena, jakszczo was i ce cikawy. Nasza nowitnia radiancija, ultrakorotki chwyli jakoji probywaju usi inizowani szary atmosfery, peredas naszi powidomennia na Zemlu z
hybyny nebesnoho prooru.
Ote, nasze zawdannia naukowu metu ekedyciji bude zdijsneno. Ludyna na zori!
Pro taku moywis ne mrijay nawi fanta. Ocymy samymy nohamy my chodymemo po
trawi nowoji pane, jaka zaraz pobyskuje na naszomu nicznomu nebi maekoju ziroczkoju.
Ocymy samymy oczyma, profesor torknuwsia okulariw, my pobaczymo nowi pejzai,
nowi hory j moria, nowi lisy, nowi rosyny, nowych cikawych twaryn, moe, j nowych ludej i
pro ce wse powidomymo na Zemlu.
Jak rozszyriasia naszi znannia pro wseswit! Czy warto zarady cioho ryskuwa ?Dumajte , dumajte, wyriszujte i kai waszu widpowi.
My jidemo z wamy, Iwane Iwanowyczu, skazaw Arkusow. Jidemo, jakszczo nawi
bude tilky odyn szans pro siaczi yszysia ywymy. Ae meni chotio by ma widpowi
szcze na odne, oannie pytannia. Wy we czas howoryy pro szlach tudy, na Betu, ae szcze
odnoho sowa ne skazay pro zworotnyj szlach, pro powernennia z Be na Zemlu. U was,
zwyczajno, je cikom rozrobenyj pan?
Pan? Powernennia na Zemlu? ytaw Tiumeniew, niby joho rozbudyy, pererwawszy prekrasni snowydinnia. Profesor nerwowo poter ruky, projszowsia po kabinetu, poojaw,
prysuchajuczy, bila dwerej, pidijszow do moodych aronomiw i skazaw cho, ae rozdilno:
My nikoy ne powernemo na Zemlu. To bo j wono. I, nacze rozserdywszy na
sebe za chwyynu waha, maje kryknuw: Czoho wy mowczyte? Zlakaysia? Znajte : z
wamy czy bez was, ae ja eczu na Betu.
Ta-ak, protiahom skazaw Arkusow. Ce zowsim nowa obawyna. Ja zhoduwawsia eti, jakszczo je chocz odyn szans pro siaczi yszysia ywym. Ae yszysia wicznym wjaznem cijeji pane, pokynu Zemlu nazawdy, pokynu druziw, ridnych, bykych,
pokynu wse zwyczne, lube, dorohe Ni, wola wasza, Iwane Iwanowyczu, ae na ce ja ne
mou zwaysia, promowyw Arkusow.
Zapaa hnitiucza mowczanka. Staryj aronom serdyto czowhaw nohamy po kyymu,
niby widkydajuczy z dorohy newydymi kaminci.
Witer szumiw i swyiw nad dachom. Arkusow sydiw u krisli, nasupywszy, ochopywszy
rukamy kolino chworoji nohy. Turcew perebyraw u swojemu portfeli arkuszi paperiw, szczo
riasniy matemacznymy znakamy.
Mynaa chwyyna za chwyynoju nichto ne obzywawsia.
Nareszti, Arkusow pidwiwsia, skazaw:
Nu, meni pora, i kulhajuczy wyjszow z kabinetu. Tiumeniew zasunuw dweri na zasuw i pidijszow do peminnyka. Obyczczia aroho profesora buo schwylowane, oczi dopytywo dywyysia na Turcewa.
Nu, szczo ? A ?wyhuknuw Tiumeniew.
Turcew podywywsia na profesora, usmichnuwsia i skazaw:
Zwyczajno, ja eczu z wamy, diadeczku. Ne mona widpuska was samoho w taku
podoro.
Tiumeniew mowczky micno pociuwaw Turcewa, widijszow, zitchnuw z poehkiiu i skazaw:
To bo j wono. Teper za robotu. Zawtra my z toboju wyemo do eningrada. Treba
hotuwasia do podoroi. Teper ja mou rozpowi tobi pro swij pan. Mij druh akademik
Szypolkyj skonrujuwaw czudowyj aparat dla hybokowodnych ekedycij, tak zwanyj
awtonomnyj hidroat. Win moe zanuriuwa u najhybszi miscia okeanu, wytrymuwa
sk desiakiometrowoji towszczi wody. Ujawlajesz sobi, jakyj micnyj cej aparat? Micniszyj
za mipanetnu raketu.
Ja wyriszyw, kazaw dali Tiumeniew, szczo najzrucznisze zroby perelit u hidroati, trochy pereobadnawszy joho. Akademik Szypolkyj daw zhodu, dozwi uriadu te je.
My z toboju majemo wzia uczas u pereobadnanni hidroata. Dowedesia hrebnyj
gwynt zaminy na reakwnyj hidrawlicznyj dwyhun toszczo. Szczob rozmi weyki zapasy charcziw i zwilny misce dla aronomicznych inrumentiw, obmeymosia ysze
trioma uczasnykamy ekedyciji
Chto tretij? zapytaw Turcew.
Moodyj uczenyj, ucze IIIypolkoho.
Tiumeniew i Turcew pojichay druhoho dnia. Jich ne buo dosy dowho. Powernuysia
wony tilky na try dni i, naszwydku poproszczawszy, pojichay znowu, na cej raz nazuricz
neodiwankam nezwyczajnoji podoroi na Betu.
Archimed sydy za neweykym oom bila wikna, zatuenoho towoju synioju rankoju.
ampa pid matowym abaurom jaskrawo oswitluje prooru kajutu. Na oli ea kupy paperiw, ysanych dowhymy riadamy cy. Obyczczia w Archimeda zoseredene, mi browamy
zalaha zmorszka. Win obczysluje. Koonky cy niby llusia z oliwcia dedali szwydsze.
Czerez try oyky wid nioho, w kutku kaju, sydia dwoje: Iwan Iwanowycz Tiumeniew
ta wychidnyj bort-mechanik Suszkow kremeznyj czoowik rokiw soroka. Win odkynuwsia na ynku krisa i w pozi ludyny, szczo widpoczywaje, posmoktuje koroteku lueczku.
Polit buw wakyj. Prytiahannia zori wykykao w atmosferi nezwyczajni peremiszczennia powitrianych mas i niby poryo wybojinamy powitrianyj szlach. Sybiru ne buo wydno
podoronim: weyczeznyj wakyj litak, pryosowanyj do slipoho polotu, jszow na weykij wysoti. Joho kydao, mow utyj czownyk sered burchywych chwyl okeanu. Nawi zwycznyj do
prymch powitrianoji chiji Suszkow newdowoeno pochytuwaw hoowoju i namahawsia wyznaczy po rozhojduwanniu swoho tia pooennia litaka.
Naawaw krycznyj de, hriznyj czas, koy zoria maa pidij do Zemli na najbyczu
wida. Tiumeniew perebyraw u dumci oanni wii.
U Piwnicznij Ameryci maje wsia Forida i we basejn Missisipi buo zayto wodoju. W
Piwdennij Ameryci basejny Amazonky i Parany peretworyy na sucilne more. Riatuwalni
zahony ne whay podawa dopomohu. Prypywna chwyla nesa na sobi derewjani budynky, cili lisy, zwiriw, koriw, muliw. Na nyzynnych orowach bahato ludu zahynuo wid powodi. Pid czas widpywiw weyczezni proory wkrywaysia towm szarom neproaznoji
bahniuky, a w okeanach, na mikowoddi, oholaosia dno.
Z Nowoji Gwineji do Awraliji mona buo b dij piszky, jakby wyaczyo czasu do
nowoho prypywu. Sumatra, Borneo, Jawa ta Maajja zyysia w odyn materyk. Wynyka syasyenna nowych orowiw. Usia powerchnia Zemli newpiznanno zminya. Nowi moria, riky,
orowy j piworowy to zjawlaysia, to znykay dwiczi na dobu. Poruszywsia zaliznycznyj,
morkyj i powitrianyj zwjazky. Hynuy wroaji. Zamuluwao pola. Rujnuwaysia hrebli. Zatoplay prymorki mia. Obwaluwaysia szach. We buo widznaczeno kilka wypadkiw padinnia lotczykiw u nebo. I Tiumeniew nepokojiwsia, szczob i z nymy ne trapya taka sama
iorija.
Archimed raptom szwydko pidwiwsia, chapajuczy za oy i ilci, probrawsia do kabiny lotczyka i kryknuw nad hoowoju piota Batenina:
Kryczna wysota! Nehajno uskajte, pikirujuczy!..
Ambija poczaa borsa, mow pidreenyj ptach. Motory litaka chrypiy, rilay i,
wreszti, zmowky. Naaa sza. Tilky edwe czutno uhoniw motor eektroanciji, ta nezabarom ch i win. Eektryczni ampy w kajuti pohasy. U kabini piota wony szcze miano
swiy jich ywyy akumulatory.
U kuchni kuchar, sydiaczy na ini bila dwerej, nyszporyw u pimi szukaw szafu, de
eaw paraszut.
U radirubci czerwono, miano, mow zhasajuczi zori, ewriy radiampy. Prywjazanyj
remeniamy do krisa rady Eder, perechyywszy, owyw rukoju trubku teefonu, jaka telipaasia koo iny. Radyowi chotiosia yta Batenina, szczo trapyo.
A waka maszyna wse szcze bya u korczach, i newidomo buo: padaje wona wnyz, wysy na misci czy e-padaje whoru, w nebo.
Trymajte, profesore, za mene micnisze, huknuw Suszkow. My na weyczeznij
wysoti i, zwyczajno, whnemo dobrasia do paraszutiw ta wykynu, persz ni ambija
wpade na zemlu j rozibjesia. Szkoda maszyny!
Na zemlu? ozwawsia Tiumeniew. A moe, my padajemo whoru. Zowsim newczasno! Peredczasno! I jak e ce Batenin ne dodywywsia! Ade zaraz same prypyw. Barometrycznyj maksymum. Dawno pora buo znyuwa.
Ne chwylujte, towaryszu Tiumeniew, zaokojuwaw Suszkow, ne suchajuczy
aronoma, tilky chodimo szwydsze. Zrozumijte , ysze paraszut moe wriatuwa nas.
Tiumeniew raptom rozrehotawsia i skazaw:
Chotiw by ja podywy, jak was riatuwame paraszut u bezpowitrianomu proori,
koy wy padamete z Zemli na zoriu.
Suszkow zblid.
Newe i my
Nas wyrywaju odna w odnoji zoria i Zemla, skazaw Tiumeniew. Za nas ide zapeka boroba dwoch sy prytiahannia. Chto peremoe?
Ae my wilno padajemo, pryczomu padajemo wnyz, zapereczyw Suszkow. Pro
ce swidczy pooennia maszyny pike i widczuia ehkoi w tili.
Nemowby tak, widpowiw Tiumeniew, probyrajuczy slidom za Suszkowym. Ae
ne zabuwajte, szczo prytiahannia zori putaje wsi rozrachunky, wsi zwyczajni ujawennia i
zwyczni widczuia Ot jakby meni poszczao pobaczy chocz krajeczok ne wkrytoho
chmaramy neba, todi ja zmih by skaza napewno, kudy my emo.
Bowtanka zmenszyasia. Rady Eder uh ijma teefonnu trubku j perehowory z
Bateninym.
Use harazd. Sydy na misci, zajmajsia swojeju rawoju, skazaw jomu Batenin.
Na zemlu niczoho powidomla ne treba? Jakszczo treba bude, skau.
Radiancija praciuwaa bezpererwno. Eder pryjniaw dwi teegramy na imja Tiumeniewa i peredaw jomu jich zmi po teefonu, trubka jakoho wypadkowo opynya bila profesora.
Teegrama persza, kazaw rady.
Prywit wid usich iwrobitnykiw abaumankoji obserwatoriji. Jak prochody polit? Oena Hawryliwna pytaje pro zdorowja. Arkusow.
Wy, zwyczajno, ne wynni. I ja ne was aju, schwylowano howoryw u trubku Tiumeniew. Ae, rozumijete, jake bezhuzdia wychody! Wony mou zirwa wsiu rawu. Zoria
ne czekame! Ja zapizniu, i okeanka woda poe bez mene. Nasz tepochid maw doawy
mene z Wadywooka u Maniu. Ae win nawriad czy zminy kurs i pide do orowa Tuam,
jakyj ey dali na schid, ooro okeankych szlachiw. Szczo meni teper roby ?Na perekadnych podorouwa ?Ae jak? Ot rybuny! Szypolkomu wisimdesiat czory roky, a rybaje, mow
Czekajte, towaryszu Tiumeniew! Ja oderaw odnu zaszyowanu teegramu, skazaw
rady. Zaraz rozszyuju.
Za kilka chwyyn win owiw:
Nu ot. Szypolkyj powidomlaje, szczo nawkoo Filippin, morkoji bazy Spouczenych
Sztatiw, nadzwyczajnoji syy prypywamy zirwano bahato pawuczych min. Wyowluwa
jich sered wyrujuczoho okeanu nemoywo, nebezpeka pidirwa na mini weyka. Tomu Szypolkyj perejszow do orowa Tuam. Win odiwajesia, szczo do waszoho pryjizdu whne
doslidy pid czas widpywu najhybsze misce okeanu koo cioho orowa.
Znaju, Szypolkyj kazaw. 9636 metriw. A bila Filippin hybyna 10 793 metry. Ta mene
cikawy ne morka hybyna, a nebesna.
Sprobujmo domowysia z naszymy daekoschidnymy moriakamy. Moe, wony nam
dopomou, zaproponuwaw Turcew.
Pidwodnyj korabel? Ce ideja! Towaryszu Eder! zakryczaw Tiumeniew u trubku teefonu. Zjednajte mene
Radiankyj tepochid Neptun nedarma nazyway pawuczym okeanogracznym intutom. Win buw odnakowoju miroju pryosowanyj i do myrnych naukowych doslide, i
do boroby z rozburchanymy chijamy okeanu: czysenni aboratoriji, bibliteka, czudowa
naukowa aparatura, nadijna podwijna obszywka, micni j czai wnutriszni pereborky, yroskopicznyj pryrij, szczo nadawaw sudnu ijkoi.
Naukowa ekedycija pid keriwnywom wisimdesiaczoriochlitnioho okeanografa
akademika Szypolkoho wywczaa najhybszi miscia Tychoho okeanu bila berehiw Japoniji,
Filippin ta Marinkych orowiw za dopomohoju awtonomnoho hidroata.
Tiumeniew ne perebilszuwaw, nazywajuczy hidroat czudom techniky.
Aparat cylindrycznoji formy mih zanuriuwa na hybynu maje desia kiometriw,
umiszczaw do desia hidronawtiw i mih perebuwa pid wodoju trywayj czas. Win buw uatkowanyj riznomanitnymy naukowymy pryadamy. Maw iluminatory j peryskopy dla oeree okom, dla foto- i kinoznimannia. Krim toho, powerchnia joho oboonky bua wkryta najdribniszymy fotoeementamy-komirkamy, jak w oci muchy, z prowodamy, szczo jszy wseredynu aparata na ekran. Ce j robyo iny hidroata niby prozorymy. Potuni proektory
oswitluway wodni hybyny. Keruway hidroatom joho zanuriuwanniam, poworotamy,
ywanniam zseredyny. Z desiakiometrowoji hybyny hidroat pidijmawsia byko
dwoch hodyn. Nowitni akumulatory nezwyczajnoji potunoi cikom zabezpeczuway aparat
enerjeju.
Wseredyni hidroat buw schoyj pa bahatopowerchowyj budynok. Prutkowyj trap ouczaw powerchy. W nyniomu, pidwalnomu powersi miwsia akumulatornyj widsik, wyszcze na patformi centralnyj po uprawlinnia: poriad eektryczna ancija, szczo reguluwaa nadchodennia kysniu, pryad regeneracjiji powitria, manometry. Pidnimajuczy
szcze wyszcze prutkowym trapom, mona buo popa u mechanicznyj widsik, de ojay puskowi reoa motoriw, pryady dla aluwannia wodniu, hidrawlicznyj nasos, mechanizmy
dla obertannia hrebnych gwyntiw i poworotni mechanizmy. Szcze wyszcze, u dwoch widsikach, buo obadnano kaju dla yta. I szcze wyszcze jszy prodowolczi skady. Hidroat
winczawsia horyszczem ehkoju nadbudowoju, de mohy rozmisia ludy pisla ywannia, koy more buo burchywe i ne dawao moywoi wyj nazowni.
Kutoczok zorianoho neba ta okean, szczo eaw hyboko wnyzu, buo wydno nedowho.
Wyrwana zoreju czana okeankoji wody szwydko proetia kri zonu zemnoji tini. Na odnomu boci hidroata slipucze bysnuo sonce, druhyj bik zahybywsia w huu ti. Potim powerchnia hidroata, oswitena soncem, porynua w zeenkuwaj sutinok.
Uczasnyky ekedyciji namahaysia wyznaczy, szczo z nymy dijesia.
W tu my, jak hidroat widrywao od Zemli, win buw na powerchni wodianoho weretenopodibnoho tia, i mandriwnyky na my mohy pobaczy okean, zori, sonce. Dali, za zakonom wseswitnioho tiainnia, weretenopodibne wodiane tio mao szwydko peretwory na
kulae, a hidroat, jak waczyj, potonu, opusia do centra wodianoji panetky. Naaa zeena suti.
Ta o zeenkuwate prysmerkowe swito poczao nabuwa widtinku bioho matowoho
ska. Szczo trapyosia? Sawycz ne buw aronomom i zapytywo podywywsia na Tiumeniewa.
Iwan Iwanowycz uwimknuw najpotuniszyj proektor, oswiwszy tiniowyj bik hidroata.
Zaraz pocznesia, dywisia, zaproszuwaw win swojich towarysziw. Baczyte, ryby,
naszi mymowilni suputnyky, pawaju dedali powilnisze, niby zasynaju? Dohadujetesia
czomu? Jich poczynaje projma chood switowych prooriw.
A todi win doberesia i do nas? perelakano zapytaw Sawycz.
dopowiw pro rezulta. Obczysennia pokazay, szczo hidroat iszow do kryanoho meteoryta pid kutom, ae due neznacznym. Zuricz z kryanym meteorytom maa widbusia czerez dwadcia dniw, czory hodyny, wisimnadcia chwyyn.
A w nas zapasiw powitria j wody na desia dniw, skazaw Tiumeniew. Treba poduma, jak wyj iz anowyszcza.
Bez kysniu ludyna moe proy trochy bilsze ni dwi chwyyny, bez wody znaczno
dowsze. Tomu mandriwnyky wyriszyy resztky morkoji wody pereroby hoownym czynom
na kyse dla dychannia. Prawda, wony may szcze kilka baoniw snenoho kysniu, ae skorya nym wyriszyy tilky w krajniomu razi. Krim toho, dla pyia zberehosia szcze kilka
plaszok boromu, jaki wziaw Tiumeniew. Ridyna u wyhladi supiw, sousiw, pidyw miasia
w riznych konserwach.
Jakszczo ekonomy, wytrymajemo, zrobyw wysnowok Tiumeniew i, pokinczywszy
z cijeju rawoju, wziawsia do aronomicznych oeree.
edwe pomiy posztowch. Usi troje radisno skryknuy. Sawycz rozihriw smuhy iz awu
midi ta nikelu na zownisznij oboonci hidroata. Lid pidtanuw, hidroat odnym bokom trochy
zanurywsia w kryhu, jaka szwydko peretworiuwaa na wodu.
Apara, szczo praciuway bezwidmowno, we wtiahuway ciu morku wodu po trubkach u hidroat, pereroblajuczy jiji na czyu pytnu wodu i yiedajnyj kyse.
Koy zakinczyy topy lid i nabyra wodu, day ehkyj posztowch hidroreakwnym
dwyhunom, i hidroat wyskoczyw z napownenoji wodoju uohowyny, jaka utworya pid nym,
na powerchniu.
Mandriwnyky mohy okijno ruchasia do zori. Radi praciuwao bezdohanno, i Sawycz regularno powidomlaw Zemlu pro chid perelotu ta pro naukowi oereennia Tiumeniewa, jakyj ue zrobyw kilka weykych widkryiw.
Zoria etia wse dali. Na Zemli widnowluwawsia poruszenyj poriadok. Zachy buri,
wszczuchy prypywy, ludy zitchay z poehkiiu i kazay:
Moho bu j hirsze.
A kryana panetka i hidroat z trioma czenamy komandy w niomu mczay z naroajuczoju szwydkiiu po szlachu, obczysenomu Archimedom, nazuricz paneti Beta. Czym
bycze pidlitay suputnyky do zori Abaumani, m bilszymy away dwa soncia i m dali
widchodyo czerwone sonce od houboho. We wako buo ujawy, szczo ci dwa soncia, jaki
perebuwaju na nezmirno weykij widdali odne wid odnoho, anowla podwijnu zoriu.
Wodiana panetka etia do houboho soncia, i tomu wono nezabarom poczao zdawasia bilszym, ni czerwone, chocz narawdi czerwone buo bilsze. We neozbrojenym okom
wydno buo pane houboho soncia Alfu i Betu.
Pid czas polotu mandriwnyky suworo rozpodiyy obowjazky: Tiumeniew wiw aronomiczni oereennia, Archimed robyw obczysennia, Sawycz buw za bort-mechanika i radya. U Sawycza yszao bilsze wilnoho czasu, ni w inszych: keruwa polotom ne treba
buo, pro ce dbaa zoria; mechanizmy, szczo zabezpeczuway mandriwnykiw kysnem ta
pytnoju wodoju, dijay rawno. Radiperedacza ta pryjom zabyray ne bilsz jak czory hodyny na dobu.
Wsi Archimedowi obczysennia wyjawyy prawylnymy. Kryana panetka szczasywo
peretnua orbi Marsa, aerojidiw, Jupitera, Saturna, Urana j Neptuna. Krajnia z panet naszoji Soniacznoji syemy, Puton, prochodya w cej czas poriwniano nedaeko wid kryanoji
panetky i swojim nabyenniam wykrywya szlach jiji polotu, riamuwawszy do houboho
soncia. Wse ce Archimed peredbaczyw swojimy obczysenniamy. Tiumeniew uh zroby
riad oeree nad Putonom i powidomyw pro nych na Zemlu.
Turcew trochy chwyluwawsia tilky todi, koy kryana panetka bua w krycznij toczci mi prytiahanniam houboho ta czerwonoho son. Hoube buo bycze, a masa joho
mensza; czerwone dali, ae masa joho bilsza, i ce maje wriwnowauwao jichni syy.
Za dopomohoju due tocznych obczyse Archimed szcze na Zemli pryjszow do wysnowku, szczo peremoh maje hoube sonce. I wse-taky bua my, koy kryana panetka niby
zamysya, zawahaa, w jakyj bik pi: liworucz do houboho soncia czy praworucz do
czerwonoho. Dla ludej szlach praworucz buw szlachom smerti. Jakby peremoho prytiahannia
czerwonoho soncia, to, za rozrachunkamy Archimeda, kryana panetka wpaa b proo na
nioho. Ae wyszcza matemaka i wysoka majernis woodinnia neju ne pidwey Archimeda:
kryana panetka, proetiwszy jakyj czas u nebezpecznij zoni, riszucze zwernua do houboho soncia.
A poky kryana panetka nabyamesia do houboho soncia, joho pane, jak wyrachuwaw Archimed, maju zajnia take pooennia: krajnia Alfa bude na proenomu boci
orbi za houbym soncem, a Beta pidijde tak byko, szczo maje peretne szlach kryanoji
panetky. Resztu dokinczy prytiahannia Be.
Poupowo hoube sonce awao wse menszym, a Beta zroaa i nezabarom ue zdawaasia weyczeznym misiacem, szczo rozkynuwsia na piwneboschyu. Nabyawsia cikawyj,
ae nebezpecznyj moment usk na panetu Beta.
W miru nabyennia do houboho soncia joho swito j tepo widczuwaysia wse bilsze. W
hidroati we mona buo praciuwa i nawi czyta, ne switiaczy eektrycznych amp. Chymernym buo ce swito hoube iz zeenkuwam widtinkom. Sperszu obyczczia zdaway
blido-zeenymy, rasznymy. Ta poupowo oczi mandriwnykiw zwyky, i obyczczia ay
zwyczajnymy.
Dedali widczutniszymy buy j tepowi promeni, jaki posyao u switowyj proir hoube
sonce. We mona buo pohrisia, sydiaczy koo iluminatora, niby w prominni perszoho
wesnianoho soncia. Kryha na obernenomu do houboho soncia boci panetky poczaa roztopluwasia, a na tiniowomu boci szcze buw micnyj lid. Ta poupowo wsia kryana panetka
roztanua i znowu peretworya na wodianu. Hidroat opuwsia do jiji centra, opowyj zeenym prysmerkom.
Sawycz zaswiw proektor. Wsi z cikawiiu oerihay, jak oywaju u poteplilij wodi
ryby, jak szwydko poczynaju pawa.
Oto b juszky nawary !skazaw Sawycz. Same wono! ozwawsia Tiumeniew.
Koy wriemosia w atmosferu Be, wsia nasza wodiana panetka zakypy i peretworysia na
kazan z juszkoju.
A my ne zwarymosia? chotiw zapyta Sawycz i rymawsia, zhadawszy, szczo iny
hidroata zowsim netepoprowidni.
Juszky poji buo b rawdi nepohano, kazaw dali Tiumeniew, weykyj lubytel
ryby. Czomu b nam i ne naowy ryby?
Archimed i Sawycz z ochotoju pryay na ciu propozyciju. Jakoju cikawoju ne bua podoro, a yia w hidroati mynao odnomanitno. A tut taka nezwyczajna rozwaha. Moodi
suputnyky Tiumeniewa zaereczay, jak owy rybu: sitkoju czy oiamy, i te, i druhe
treba buo szcze zroby. Wyriszyy oiamy.
Wziawszy oi, Archimed i Sawycz u wodoaznych koiumach wyjszy z hidroata czerez luk u werchnij ehkij nadbudowi.
Hoube sonce we dosy jaskrawo osiawao neweyku wodianu panetku, wseredyni jakoji metuszyy ryby. Dejaki z nych, tikajuczy wid oiw, wyrybuway na powerchniu panetky, zrazu rozrywaysia wid wnutrisznioho sku i powilno paday.
Poluwannia buo wdae. Cioho dnia mandriwnyky asuway swioju ryboju. Zhodom
obhoworyy pan, jak kraszcze prykripy do hidroata paraszut, potribnyj dla posadky,
szczob win rozkrywsia we u werchnich szarach atmosfery Be, inaksze rywok bude nadto
sylnym, ropy ne wytrymaju, trisnu, paraszut odirwesia.
Na druhyj de Archimed, skinczywszy szczodenni obczysennia i prowiwszy aronomiczni oereennia, zajawyw, szczo do posadky yszyosia wsioho pja hodyn z chwyynamy. Czas prykripluwa paraszut. Win zberihawsia u werchniomu widsiku, szczo mih napowniuwasia wodoju.
Tiumeniew i Turcew, dopomahajuczy odyn odnomu, nalahy wodoazni koiumy j
piszy. Sawycz siw koo aparatiw uprawlinnia, zapayw lueczku i zamysywsia pro te, szczo
czekaje jich u najbyczomu majbutniomu. Win podywywsia kri inu. Od neji wijao tepom.
Wona swia zeenkuwato-houbym switom. Sonce Be we byko. Samoji pane ne wydno wona de pid nohamy. Kri proenyj bik iny wydno jaskrawu biu zoriu. Ce nasze
Sonce. De bila nioho maje bu Zemla. Sawycz zitchnuw. Skaza prawdu, win raszenno
bojisia posadky
Raptom zahoworyw radipryjmacz. Wii z Zemli. Z myoji, ridnoji Zemli, jaku zaraz nawi nemoywo rozszuka u switowych proorach
Jaka amerykanka radiancija powidomlaa pro trioch herojiw, szczo wyriszyy poeti z Zemli na zoriu. Tiumeniew, Turcew i Sawycz o try sawetni imeni
Sawycz suchaje, osmichajesia i nawi zapluszczuje oczi wid zadowoennia. Jak wsetaky dobre, szczo win uziaw uczas u cij ekedyciji
Nu, ot i my! Dio zrobeno, skazaw Tiumeniew, uwichodiaczy. A wy, zdajesia,
drimajete? Pro szczo ce bazikaje radi? Anglija? Ameryka?
Ja ne aw, promowyw Sawycz. U was, zdajesia, poranena ruka, Turcew?
Ruka pue, widpowiw Archimed, naszwydku roblaczy perewjazku. Koium
wodoaznyj porwaw, zaczepywszy za zaliznu skobu, ce hirsze. Woda poczaa pronyka
wseredynu koiuma. Doweosia peretiah ruku obrywkom trosa. Dobre, szczo ce trapyo,
koy robotu buo we skinczeno.
Czudowo, wyhuknuw Tiumeniew, wyaziaczy z wodoaznoho koiuma. Paraszut
ne pidwede. Aby ne pidwey sznury.
Chiba towarysz Turcew ne wyrachuwaw, jake nawantaennia bude na ropy?
Nadi nam pered posadkoju kysnewi masky? Jak hadajesz, Archimed? Moe, w
atmosferi Be je jaki szkidywi hazy?
W takomu razi masky tilky widrocza naszu zahybel na kilka hodyn! ne rymawsia Sawycz.
I czudowo. Na kilka hodyn! Za kilka hodyn mona zroby bezlicz naukowych oeree i powidomy pro nych po radi na Zemlu.
Turcew podywywsia w neweykyj teeskop na Betu, hlanuw na hodynnyka, szczo perewiryw po zapysnij knyci i skazaw:
Pidlitajemo. Jak prykro, szczo my wpademo na tiniowyj bik pane. Niczoho ne wydno. Szczo ey pid namy? Hory? Lis? Okean?
Daj ja podywlu. Tak, temno. Baczu tilky odnu zeenu ciatku. Moywo, oswitena werszyna hory.
Nu szczo , nadiwajmo masky. Czas! promowyw Archimed. I, hadaju, nam
kraszcze lah na kojky. Koy paraszut rozkryjesia w atmosferi Be, udar bude due sylnyj.
Usi nadiy kysnewi masky, polahay na kojky i poczay mowczky czeka, jak zurine
jich paneta Beta.
Napruena mowczanka awaa neerpnoju.
Koy b nam poszczao wpa u wodu, mowyw Sawycz.
Ja wwaaw by za kraszcze, szczob nasz hidroat upaw u hynu, ozwawsia Tiumeniew.
Ta ne dumajete wy, szczo hyna mjaksza za wodu, zapereczyw Sawycz.
Dumaju. To bo j wono! Czy znajete wy, szczo kula, jaka szwydko e, probywaje
wtrambowanyj snih na 350 sanmetriw, hynu na 100, sosnowi doszky na 87, a wodu
ysze na 80 sanmetriw? Wychody, pry pewnych umowach woda moe bu twerdisza za
doszky i hynu. A wy u wodu!
Ae u takomu razi my majemo rozby, kudy b ne wpay! u widczaji wyhuknuw
Sawycz i w tu my, zojknuwszy, proiahsia na pidozi.
achywyj posztowch rusonuw uwe hidroat. Slidom za perszym posztowchom iszow
druhyj, tretij, czetwerj szczorazu sabszi. Nareszti, pisla pjatoho, dosy mjakoho posztowchu hidroat zupynywsia, rozmireno pochytujuczy. Znenaka temperatura w hidroati pidskoczya maje do simdesia gradusiw i pidnimaa dali. Poczuosia nejmowirne szypinnia,
jake nezabarom cho.
Mandriwnyky widczuy, szczo jichni tia ay waczi. Wony we zwyky do newahomoi, i powernennia u swit wahy buo wkraj nepryjemnym. Mjazy osaby za czas podoroi, i
teper ruky j nohy zdawaysia niby naymy swyncem.
Pomyraju. Zadychaju. ywcem zhoraju ohnaw Sawycz, korczaczy na pidozi
bila swojeji kojky.
Chu-chu. Tak. Tepeko. Tertia ob powitria. Chu. Hidroat nahriwsia, ozwawsia zi
swojeji kojky Archimed. Win howoryw czerez syu, wako perewodiaczy duch, ae okijno.
Wam dopomoh, Sawycz? Diadeczku, jak wy sebe poczuwajete?
Nezrozumio. Zowsim nezrozumio. To bo j wono, widpowiw Tiumeniew, jakyj
opynywsia pid oom, daeko wid kojok. Tak, arko. Bania. Szwedka parylnia. To bo j
wono. Ha? Ty pro szczo mene pytaw, Archimed? Jak poczuwaju? Prepohano, tobto czudowo.
Czudesno! Preharno. ywi. I nawi niby mao pobyti. Ha? Czoho tam Sawycz ohne? Tak.
Zowsim nezrozumio
Szczo wam nezrozumio, diadeczku? Ta wawajte , Sawycz! Temperatura we ne
pidwyszczujesia. A j rawdi nezrozumio. My ywi. Ne czekaw!
Nawiszczo, nawiszczo, nawiszczo ja wyruszyw u ciu iditku podoro? szepotiw
Sawycz, skujuczy hoowu. Koszmar
Ha? Szczo? Ty pro szczo pytaw mene, Archimed? Nezrozumio. Tak, perszyj udar,
prypuimo rwonuo, koy rozkrywawsia paraszut. A druhyj? Tretij? Czetwerj? Obrywaysia ropy, czy szczo? A my, zdajesia, potrapyy-taky w okean.
I ne rozbyysia, nyjuczym hoosom zauwayw Sawycz. A wpady u waszu hynu
czy na sosnowi doszky, mabu, wid nas niczoho ne yszyosia b.
Ot e narywyj chopczyko! proburczaw Tiumeniew i, wyaziaczy z-pid oa,
zakryczaw: Ja kazaw wam, uperta wy ludyno, szczo wse zaey wid szwydkoi! Paraszut
due zmenszyw szwydkis naszoho padinnia, ot czomu my j uciliy. Ae ci posztowchy Wid
czoho wony mohy wynyknu ?Ta czy zrobyy my posadku narawdi? Ha? Moe, wse szcze
emo? Wymkny swito, Archimed, treba podywysia, szczo robysia nadwori.
Swito w kajuti pohaso. Nawkruhy buo zowsim temno. Koy oczi trochy pryzwyczajiy
do temriawy, w riznych misciach zjawyosia sabke houbuwate swiczennia to u wyhladi ruchomych merechtywych hrudoczok, to schoe na rumoczky, szczo teczu u riznych napriamkach.
Moe, ce litaju switni komachy, wysowyw prypuszczennia Tiumeniew.
Sawycz, nareszti, zwiwsia na nohy, pidijszow do rozpodilnoji doszky i wwimknuw proektor, ae swito ne aachnuo: aparat, rozmiszczenyj zowni, oczewydno, buw poszkodenyj.
Prykro, skazaw Tiumeniew. Due prykro. Ae dywisia, dywisia, dywisia!
Zwidky zjawyosia due sabke zeenkuwate swito. I wysoko nad hoowoju nemowby
zasiajao zeenkuwate nebo. Widbyte swito padao i na powerchniu okeanu, zowsim
hadeku, bez chwyl, jaka, prote, rozmireno pochytuwaasia, mow pauba weyczeznoho korabla. Horyzont zdawawsia due bykym i odrazu nacze obrywawsia czornoju smuhoju, za
jakoju edwe pomitno myhotiy wdayni zeenkuwati smuhy czy to na nebi, czy to na zemli.
Moe, my ne na Beti? Popay na odyn z jiji misiaciw? zapytaw Sawycz, jakyj w
usiomu sumniwawsia.
Czomu wy tak dumajete?
Bo Beta schoa na Zemlu, jak zapewniaw Arkusow. Ae te, szczo my baczymo, ne maje
niczoho ilnoho iz zemnym, widpowiw Sawycz.
Kudy my popay, skoro uznajemo. Szczo zawaaje nam wyj ?Zdajesia, my we wsi
otiamyysia, moemo rozumno mysy i normalno mirkuwa Nu, ruszajte, Sawycz, lite na
miok, widczyniajte luk.
I wsi poczay pidnimasia wukym trapom.
Dobre, szczo ja buw oberenyj i torknuw zahu chwylu ne rukoju, a kincem zaliznoho pruta wid poruczniw! Joho teper i ne wytiahnesz, proo ajawsia z chwyeju.
Hm, tak, kej. Due micnyj kej. To bo j wono.
A dali, dywisia: wsia powerchnia moria wkryta jakym dowhym woossiam czy trawoju!
Pry houbomu switli, szczo rozhoriaosia dedali bilsze, we dobre buo wydno ce woossia. Kona woosyna wysotoju z metr bua z pae zawtowszky bila osnowy i maa tonku
j horu werszynu. Teper more zdawaosia we ne morem, a bezmenym epom, szczo zaris
kowyoju.
Ote, my popay ne u wodu, a na powerchniu epu z dywowynoju rosynniiu. Grunt
tut, pewno, hyniaj; hyna i pomjakszya udar kraszcze, ni ce zrobya b woda. Ja kazaw
wam, szczo woda mjaka ysze do, poky wy z syoju ne wdaryy ob neji. Lotczyky dobre
znaju ce, ! powczalno skazaw Tiumeniew, obertajuczy do Sawycza.
Zowsim ne w hynu my wpay, a w jaku smou moe, od waszych sosnowych doszczok, pro jaki wy kazay, ne poupawsia Sawycz.
Kej nezrozumia wypadkowis. Do reczi, pro kej. Czy woossia ne ypke, Archimed?
Ni, diadeczku. Ja probuwaw rukoju ne ypke, ae maje zubci. Jakszczo prowe
rukoju zwerchu donyzu, mona poriza, mow osokoju. Treba bu oberenym.
Archimed nahnuwsia, proiah ruku, schopyw odnu woosynu, prytiahnuw do hidroata i odpuw. Woosyna widchyya, nemow pruyna.
Sprawdi, cia woosyna schoa na kytowyj wus. Ote, my moemo bezpeczno zij
na grunt. Hop! Tiumeniew rybnuw z mika czerez napyw, ae kabukom czerewyka
popaw u kej i zrazu prykejiwsia. Profesor bezporadno zasmykaw notoju, ta niczoho ne dopomahao.
Archimed i Sawycz skoczyy na grunt bilsz wdao i, wchopywszy Tiumeniewa za ruky,
poczay tiahnu szczosyy.
Stijte! Wy meni odirwete nohu, i wona zayszysia w keju, bahaw Tiumeniew.
Ta zamis nohy w keju zoawsia kabuk. Win coknuw i odirwawsia.
Chu! Nu j kej! W takyj upadesz propadesz. Ta wse taky, kudy my popay, ha?
Raptom mi nebom i zemeju zarumuway ruczaji synioho swita. Syni kubky i
riczky zarybay, zazmijiy na prutach zrujnowanych poruczniw, sami pru zahuy; syni
hrudoczky z ehekym triskom poczay pereskakuwa wid Tiumeniewa do Archimeda, wid
Archimeda do Sawycza. Kinczyky palciw zaswiysia. Nezabarom syni byskotywi rumoczky i hrudoczky niby roztay w houbomu switli.
Chodimo ohlada naszi nowi woodinnia! wyhuknuw Tiumeniew i ruszyw po neosianij preriji, riasno obkanij prutamy. Grunt powilno pidnimawsia i opuskawsia.
Tut, zdajesia, chronicznyj zemetrus, promowyw Sawycz, edwe whajuczy za
Tiumeniewym.
Czerez piwhodyny szwydkoji choby mandriwnyky pidijszy do liniji, szczo zdawaasia
jim horyzontom z temnoju smuhoju nad nym, koy dywysia na nioho, ojaczy bila hidroata.
U ciu my poowyna neboschyu jaskrawo oswiasia czudowym saprowym switom,
a na druhij poowyni neboschyu zasiajaw rubinowyj promi. Neoswiteni miscia zdawaysia sriblao-sirymy z etowym widtinkom.
Nu j krasunia cia Beta! zachopeno wyhuknuw Tiumeniew.
Tak, naproczud harne wydowyszcze, skazaw Archimed.
Czy baczyy wy szczo podibne? sumno promowyw Sawycz. Dywisia sztany
porwaw. Jak noem rozrizaa trawa proklata.
Tiumeniew ojaw na kraju horyzontu i dywywsia whoru, wnyz, wdaynu. Win baczyw
nezmirno weyki pootnyszcza, jaki jszy w odyn bik i powerchamy nawysay odne nad odnym. Na widdali sotni metriw wydniwsia zahorenyj kine odnoho takoho pootnyszcza. Wsi
wony powilno koywaysia.
Nu, druzi moji, hadaju, wy zrozumiy, kudy my popay?
Na panetu Beta, jakszczo ne pomylajusia, skazaw Sawycz.
I cia paneta, zdajesia, wsia skadajesia z jakycho oboonok, niby hoowka kapu,
z usmiszkoju dodaw Archimed.
To bo j wono, niby hoowka kapu, pohodywsia Tiumeniew. I wse ce nadzwyczajno dywno.
Kine kincem, my wpay ne w more i ne w ep, a, zdajesia, na werchowiia lisu,
zauwayw Archimed.
Mabu, szczo tak. Ae jakyj ce chymernyj lis! Niby. weyczezni pidwodni wodoroi,
tilky szcze bilsz gantkych rozmiriw. Tiumeniew rozsmijawsia. Wychody, my ojimo
na yku. Nu i szczo , cia hipoteza dobre wse pojasniuje. Po-persze, i win zahnuw pae
na liwij ruci, czomu my widczuy kilka posztowchiw pid czas posadky? Tomu szczo ce gantke yia prune i nadzwyczajno hnuczke. My probyy hidroatom kilka ykiw i, zdajesia, w pjatomu zariahy. Ot zwidky, i Tiumeniew dali zahynaw palci, dirka w nebi.
A kej ce, oczewydno, sik rosyny. Toho samoho pochodennia i nytky, szczo zwysaju z
neba po krajach dirky.
A woossia, znaczy, worsynky na powerchni yka, promowyw Archimed.
Nu, zwyczajno. To bo j wono. Tak i je! I jakszczo pomirkuwa, to wse ce ne tak ue
j dywno. Ade i w nas w okeanach rou gantki wodoroi. A tut otaki aminariji, tilky szcze
bilszi, rou na powerchni. I w ciomu nema niczoho dywnoho, koy zhada, szczo atmosfera
na Beti huisza za zemnu, a waha znaczno mensza, woohis i temperatura wyszczi. Inszi
umowy woryy j inszyj rosynnyj swit.
Ato, i nam treba bude tak czy inaksze skynu wnyz hidroat, zauwayw Archimed. Ade w niomu zapasy jii. Newidomo, szczo my znajdemo na paneti i czym tut charczuwamemosia.
Ae koy my ne znajdemo na waszij paneti niczoho jiiwnoho, koy wasza Beta bude
nailky nehonnoju, szczo ne nahoduje nas, to Sawycz ne wh dokaza.
Tiumeniew perebyw joho:
To my pomremo z hoodu. To bo j wono. Chto pro szczo, a Sawycz pro simdesiat sim
smertej, jaki zwidusil zahrouju nam.
I jak e my zijdemo wnyz? ne whawaw Sawycz. Ne budemo my ryba, mow
konyky, z yka na yok, chocz tut i waymo mensze, ni na Zemli?
Stijte! Dywisia! Ce szczo szcze take? Wsi ozyrnuy i zawmery z podywu.
Jaskrawe smarahdowe swito zaywao preriju. Wona cho pochytuwaasia. Po korycznewomu kyymu proiahsia anciuok. Koeczka cioho anciuka buy schoi na weyki peryny, szczo minyysia matowym szczyrym zootom. Usi ci peryny perenay korycznewu
preriju, priamujuczy z tiniowoho boku do jaskrawo oswitenoho. Mowczanka trywaa kilka
chwyyn.
Wony ruchajusia. ywi io. Mabu, komachy, cho i schwylowano promowyw
Tiumeniew.
Pan robit buw takyj: zwilny hidroat, szczo micno wkejiwsia w probojinu gantkoho yka, skynu joho wnyz i usia samym. Robota bua waka i nebezpeczna: tak i
dywy, szczob ne wypnu u huj, kejkyj sik, szczo wytikaw z rosyny. Praciuway rucznoju
pyoju, sokyroju ta kyrkoju. Na oczyku inrumentiw od keju wytraczay bilsze czasu, ni
na praciu. Nezwaajuczy na oberenis, koiumy i ruky u wsich buy zamazani kejem. Propraciuway kilka hodyn, prote hidroat ojaw na aromu misci.
U cej czas poszczao zroby cikawe widkryia. Mjasyj yok buw zawtowszky
wisimdesiat sanmetriw. Chocza na Beti wsi tia wayy mensze, ni na Zemli, mandriwnyky
ne mohy zrozumi, jak ci gantki, towi, szyroki j dowhi yky trymajusia u powitri.
Jichni owbury czy czereszky de due daeko. Zwyczajno, czereszok ne moe wtryma
yka z kiometr zawszyrszky i kilka kiometriw zawdowky. I ot wyjawyosia, szczo wseredyni mjasyoji masy yka je sya-syenna miszkiw, tocznisze puchyriw, napownenych hazom, wodnem, jak wyznaczyw Tiumeniew.
Nadzwyczajno cikawyj prykad pryosuwannia, skazaw Tiumeniew.
Tak, cikawo. Koen yok swojeridnyj kyym-samolit, zauwayw Archimed.
Koy, widpoczywszy w hidroati, komanda znowu pryjsza na misce robo, wona z aem pobaczya, szczo pracia propaa marno: sik uszczer zapownyw otwir, prorubanyj koo
hidroata. Wsi ojay mowczky, mirkujuczy, szczo roby dali.
Profesore, w mene wynyka dumka, i, zdajesia, nepohana! raptom wyhuknuw Sawycz. Treba zminy pan naszych robit. My chotiy zwilny hidroat i skynu joho wnyz.
Ce wyjawyosia wacze, ni my odiwaysia. Do toho odrazu na zemlu, nazywajmo grunt
Be po-zemnomu, nam skynu joho ne poszcza. Hidroat upade na nynij yok. Nam
dowedesia po czereszku i owburu perebyrasia na cej yok i powtoriuwa robotu z poczatku. I tak yok za ykom. A skilky jich unyzu? Ade zemli my ne baczymo, same yia
ta yia. Hoowka kapu, jak prawylno skazaw towarysz Turcew.
Z weykymy zusyllamy, moe, czerez kilka dniw, my skynemo hidroat na zemlu
i umosia tudy sami. A dali szczo? Cej lis tiahnesia, oczewydno, na bahato desiatkiw, a
moe j sote kiometriw. Jakszczo w niomu nema poywy, to my zmuszeni budemo abo sydi
pobyzu hidroata, prynajmni poky ne wyczerpajusia zapasy charcziw, abo ryskuwa: wziawszy trochy jii, pi szuka wychid z lisu.
Nareszti waszi aronomiczni oereennia, profesore. Ade, wasne, zarady nych wy
j prybuy siudy. A nad naszoju hoowoju zamis neba jaki pootnyszcza. Ne azymete wy,
probaczte, mow komaszka, na samyj werchnij yok, szczob podywysia na nebo!
Odnak u nas nema inszoho wychodu. My musymo usia. Szczo wy proponujete natomis? zapytaw Tiumeniew.
Kynu ciu robotu, poky hidroat szcze ne prowaywsia na nynij yok, widpowiw
Sawycz.
Kynu robotu najproisze. A ot dali szczo? neterplacze zapytaw Tiumeniew.
A dali nam treba bude znaj czereszok, jakym nasz yok prykripenyj do owbura,
i pereruba joho. Ce ehsze i szwydsze, ni wyruba z yka hidroat. A todi Todi chaj
nasz yok e za witrom, jakszczo win rawdi yok-samolit. A witru dosy. Nas wynese z
lisu na widkryte misce.
Hm Hm Nepohano. Moode, Sawycz. Tilky dozwolte, a jak e my opumosia?
Opumosia?.. Sawycz znijakowiw. Mona bude potrochu widrizuwa czanu yka Kilkis wodnewych puchyriw zmenszysia
Ta odnoczasno zmenszysia i waha naszoho yka-samolota, zapereczyw Tiumeniew, a pry joho weyczeznych rozmirach nam, czoho dobroho, dowedesia praciuwa
nadto dowho, persz ni
Ja hadaju, probaczte, diadeczku, szczo perebywaju was, nam poszcza usia wnyz. Jak wy dumajete, czym pojasniujesia pawne pochytuwannia yka? Witrom?
Ne dumaju. Skorisze wono zaey wid anu hazu, szczo misia u puchyriach. Koy prominnia soncia padaje na yok i nahriwaje joho, haz rozszyriujesia, joho pidijmalna sya zbilszujesia. Zakrywaju sonce chmary, naupaje ti wode ochoodujesia, i yok opuskajesia. Chiba wy ne pomiy cijeji zakonomirnoi?
Pewno, majesz raciju, ta tilky ne zowsim, zapereczyw Tiumeniew. Zhadaj, my
pryetiy na switanku, koy bua ranisznia prochooda, a yia ne eao na zemli, jak mao b
bu za twojeju teorijeju.
Ty choczesz skaza, szczo, koy naane prochoodna nicz, hazy snusia i yok sam
opusia? Tak, ae zabuwajesz pro tepo tutesznioho powitria. Ade cia Beta due mooda j hariacza paneta.
Nu, todi my zrobymo ot szczo, ne zdawawsia Archimed. Todi my pocznemo proka nasz yok-samolit zaliznymy prutamy od poruczniw, i wode oskilky, jak haz, win
ehszyj wychodyme z otworiw.
Wantaopidijmalna sya yka-samolota zmenszuwamesia, i my opumo. Prawylno, zrobyw wysnowok Tiumeniew.
Usi wziaysia do nowoji praci. Szukajuczy czereszok, doweosia i daeko pro witru.
Cia podoro zajniaa kilka hodyn. Czereszka, na jakomu b trymawsia yok, tak i ne znajszy.
Wyjawyosia, yok poupowo zwuuwawsia i perechodyw bezposerednio u owbur, jakyj
iszow u zemlu.
Ne obijszosia bez pryhod. Archimed upyw nohoju w ridkyj sik, poskowznuwsia i wpaw
z yka, tiahnuczy za soboju nytky soku. Kej zahusaw due szwydko, i Archimed powys mi
dwoma ykamy, niby pawuk na pawuni.
Jomu doweosia powysi, doky pawuna pereaa ypnu. Todi Tiumeniew i Sawycz
wtiahy joho na yok.
Powitriana podoro trywaa ciyj de i zawdaa czymao kopotu. Koy houbyj soniacznyj promi nahriwaw yok, samolit pidnimawsia do werchnioho yka, i todi mandriwnykam zahrouwaa nebezpeka: wony mohy bu erti mi dwoma ykamy, mow zerna mi
ornamy. Ludy poiszay schowasia w hidroati. Koy yok upywaw u due huu ti,
wode, szczo miwsia w niomu, skawsia, yok opuskawsia, i hidroat poczynaw szkriaba dnyszczem po powerchni nynioho yka, mow paropaw na mikowoddi. Inodi yok
zaczipawsia za inszi yky. Dowodyosia zwilnia joho, widsztowchujuczy.
Tilky pizno wweczeri, hum synim prysmerkom, yok-samolit pokynuw mei bezkrajoho lisu. Tiumeniew z neterpinniam czekaw, koy pobaczy czye nebo, ae joho itkao rozczaruwannia. Zwidky zjawyysia chmary i zakryy wse nebo. Stao maje temno i dosy prochoodno. Znenaka poczaasia zywa. ehkyj posztowch owiw pro te, szczo namokyj i
ochooyj yok torknuwsia gruntu.
O tilky koy my, nareszti, opuysia na panetu po-rawniomu! wyhuknuw Tiumeniew. Nu, szcze raz zdrauj, Beto! Witaju was, towaryszi, iz szczasywym prybuiam!
Diakuju wam, kapitane Sawycz. Najdoswidczeniszyj aeronawt ne zrobyw by kraszczoji posadky.
Sawycz ne znaw, obrazy jomu czy rozsmija, i we chotiw skaza, szczo win tut ni
pry czim, ae Tiumeniew ne daw jomu howory.
Benketuwa nikoy., Jakszczo my zaraz e ne zwilnymo hidroat z poonu yka, to
nas znowu, jak tilky potepliszaje, pidnime w powitria j ponese. Skinczymo ciu robotu, peredamo po radi na Zemlu oannij zwit i todi a, a!
Sawycz, padajuczy wid utomy, szczo rubaw, pidnimaw, tiahnuw, perekadaw. Nareszti,
zwaywsia na kojku i odrazu zasnuw.
A Tiumeniew szcze jakyj czas perewertawsia z boku na bik. Win dumaw pro te, czy ne
kauczukonosy ci nezwyczajni yky. Jichnij sik schoyj na kauczuk Oto jakby taki rosyny
na Zemlu!..
I profesor zasnuw.
Tiumeniew prokynuwsia raptowo, niby joho chto pid bik udaryw: zasynajuczy, win nakazaw sobi a ne bilsz jak try hodyny. Ne mona proa wsiu nicz i ne pobaczy zirok!
Nicznym nebom treba doroy, m bilsze, szczo Beta, prochodiaczy swij szlach po orbiti,
nezabarom opynysia mi dwoma sonciamy, i todi na czwer roku proszczaj, niczne nebo!
Wde Beta oswitluwamesia houbym soncem, a wnoczi powertamesia do czerwonoho.
Ta cia czerwona nicz bude jaskrawiszoju za houbyj de.
Ne switiaczy swita i namahajuczy ne szarudi, szczob ne rozbudy towarysziw,
daremna ooroha! Tiumeniew nawpomacky dobrawsia do trapa. Hidroat eaw na boci, i
po trapu doweosia raczkuwa. O i proom. Aronom wyjszow nadwir.
W obyczczia jomu wijnuo swie niczne powitria, ownene micnym zapachom sina ta
newidomymy hirko-soodkuwamy aromatamy. Tiumeniew pohlanuw na nebo i skryknuw,
jak ludyna, szczo pobaczya obyczczia druha pisla dowhoji rozuky: oczatku zdywuwaa,
jak wono zminyo, a dali, wdywywszy, poczaa znachody ari, znajomi rysy.
Use nebo swio, nemow smarahd. U piwdennij czani wono buo temnisze i synisze,
w piwnicznij edwe zabarwene w roewuwaj kolir. Wysoko w nebi ojaw etowyj misia.
Z-za obriju wypywaw weyczeznyj misia. Werchnij kine joho roha buw miano-czerwonyj, niby rozarene, ae we ohajucze zalizo, nynij synio-zeenkuwaj.
Suzirja buy nemowby j ti sami, i ne ti. Odni nacze roztiahnuy, inszi snuysia, i wsi
trochy zsunuysia zi swojich mis.
Staryj aronom dywywsia i ne mih nadywy. Win i ne pomiw, jak naaw ranok. Poblido nebo, wycwiy zori, pomerky misiaci. Na schodi nebo naywao jaskrawym houbym
switom, i raptom z-za obriju pidniaosia slipucze saprowe sonce.
Tiumeniew hlanuw na swoji ruky, na hidroat, use buo hoube, a tini liuwati. Ta
neodiwano do houboho koloru poczaw domiszuwasia roewyj, potim czerwonyj. Neboschy nabyraw etowoho widtinku. Z-za obriju zjawyo druhe sonce czerwone. Wid
zmiszannia houbych i czerwonych promeniw dwoch son i utworiuwawsia etowyj widtinok neba.
Czudowo! Prekrasno! Nezriwniano! zachopluwawsia Tiumeniew.
Mruaczy, do Tiumeniewa pidijszy Archimed ta Sawycz.
Szczo ce take? wyhuknuw Archimed. Jak ce zrozumi ?Dywisia, diadeczku.
Dwa soncia switia i hriju szczosyy, eka tropiczna, a nasz yok-samolit i ne dumaje zlita. Czomu?
Bo win wjane. Tomu j sinom priym od nioho tchne. Widczuwajete? Hadaju, wczora
my opuysia zowsim ne tomu, szczo yok namok i ochoow, a tomu szczo win poczaw wjanu. Ja dywywsia na inszi yky lisu. Wony wnoczi i ne zbyray opuskasia. Cej yok my
widrubay od eba, win poczaw wjanu, eacznis i prunis joho klin osaby, kliny
zrobyysia driabymy i poczay propuska wode, jakyj ehko rozrywaw hnyjuczi tkanyny i
wychodyw. Oce, pewno, i we sekret.
Diadeczku, probaczte meni, ae siohodni ja ne schylnyj do naukowych analiziw. Meni
choczesia myuwasia krasoju tutesznioji pryrody. Jake czariwne oswitennia! Wy, diadeczku, z odnoho boku saprowyj, a z druhoho rubinowyj. U Sawycza, pohlate, etowi
ruky.
Dywowyno!
Naszi tini, zauwate, podwijni: odna etowa, druha zeenkuwata. A pohlate na
cej lis gantkych wodoroej! Dywno, wczora joho yia i nasz yok-samolit zdawaysia
meni burymy, a siohodni wony temnowysznewi.
Okrim naszoho wmyrajuczoho yka, szczo aw temnosynij. Jak szwydko jde tut proces hnyia!
Pamjataju, wczora my opuysia na riwnomu misci, na holij halawyni, de ne buo j
byynky, a zaraz my sered kwitiw, mowyw Sawycz. Newe wony wyrosy za odnu nicz?
A kona kwitka wyszcza za mene. I jaki prymchywi formy, jaki jaskrawi barwy!
Nu ot, teper wy sami zachoplujete, a wsiu dorohu skyhyy, proburczaw Tiumeniew.
Ja j zaraz widdaw by perewahu pered cijeju rozkiszsziu naszij skromnij konwaliji,
skazaw Sawycz i, zitchnuwszy, dodaw: Wid usich cych rokach barw i jaskrawoho swita
u mene riabije w oczach i pamoroczysia w hoowi.
Dywy, Archimed, polubujsia na pomyku Arkusowa, perebyw Sawycza Tiumeniew, pokazujuczy na obrij. A snih na Beti wse taju je. Chocza werszyny j ne bili, a blidoetowi, ta byszcza, mow snih. Tobto snih, napewne, biyj, prote oswitenyj podwijnym soncem, zdajesia etowym. Skilky widtinkiw
Tak, baczu. Ae zwerni uwahu, diadeczku: wasz snih ey ne tilky na werszynach hir.
Usi hory snini, od werszyny do pidniia, jakszczo tilky ce snih, u czomu ja due sumniwajusia. Due we jaskrawo byszczy. Ta j ne moe bu snihu bila pidniia hory.
A koy ne snih, to szczo ? Archimed znyzaw peczyma j widpowiw:
Ne znaju. Ja wwaaw by za kraszcze, szczob wony buy cukrowi abo boroszniani. U
nas yszyosia zowsim mao charcziw.
Ehe , nepohano buo b pijma kilka dobrych myniw czy pidrey kaczku, skazaw Sawycz. Ta, na al, Beta ne due honna hoodynia.
Proo wona niczoho takoho ne maje, zaupywsia za Betu Tiumeniew.
Abo prychowuje jich, zauwayw Archimed.
Nu, moe, rosynnyj swit bude do nas myoserdniszym, i Tiumeniew pokazaw rukoju na zaroi kwitiw.
Ja zaraz pidu poszukaju w ciomu lisi kwitok, wyzwawsia Sawycz i popriamuwaw
do newysokoho pahorba, porosoho kwitamy najprymchywiszych form i najjaskrawiszych
barw.
Ta ne wh win odij na kilka krokiw, jak znyk z oczej, nemow prowaywsia. Tiumeniew
ta Archimed zanepokojiy i pokykay joho. Sawycz ozwawsia, joho okijnyj hoos unaw
zowsim byko, prote samoho joho ne buo wydno.
Szczo z wamy, Sawycz? De wy? kryknuw Archimed.
U czomu rawa? ytaw Sawycz. Use harazd. Naszczo wy mene kyczete?
Szczo za nisenitnycia! wyhuknuw Tiumeniew. Ty baczysz, Archimed?
Baczu, widpowiw toj. Dywowynyj opcznyj obman.
Wony pomiy Sawycza: win niby skadawsia z czorioch nih. Odna para nih nemow
isza po zemli, a druha, poawena na tuub Dohory pidoszwamy, powtoriuwaa ci ruchy w
powitri, nacze widbyta u dzerkali. Jak tilky prounaw zdywowanyj wyhuk Tiumeniewa, nohy
powernuy i piszy nazad. Poczuwsia hoos Sawycza:
Ta w czomu , nareszti, rawa, towaryszi! Kudy wy teper podiysia?.. i szcze za
my win wyhuknuw: Ja baczu waszi nohy! Bahato nih Niby wy ay na hoowu A zaraz
zowsim niczoho ne baczu.
Archimed i Tiumeniew te pereay baczy zobraennia nih Sawycza. Za kilka chwyyn
win sam poaw pered Tiumeniewym ta Archimedom.
Tiumeniew pidijszow do Sawycza, obmacaw joho i skazaw:
Na cij szaenij paneti oczam ne mona wiry. Oteper ja znaju, szczo ce ywyj Sawycz
z hoowoju, rukamy j nohamy, ne opcznyj obman.
Ja baczyw was, jak ryby bacza z-pid wody ludynu, zanurenu do poowyny, pojasnyw Sawycz.
I my was baczyy w takomu wyhladi, mowyw Tiumeniew. Dywowyna wawis tutesznioji atmosfery.
Ae ja baczyw i szcze chymerniszi reczi, wiw dali Sawycz. Ja pidijszow do odnijeji
kwitky i z podywom pomiw, szczo wona oddalajesia wid mene; pidijszow do druhoji taka
sama pryhoda. I koy ja dijszow do pahorba, win buw hoyj. odnoji kwitky ne roso na niomu.
Nacze dwa kolorowi proektory oswitluju pysznu dekoraciju. Wse ce dratuje nerwy, i inodi
mymowoli Ta pro ce piznisze.
My zrobyy bahato perszokasnych i nawi sensacijnych aronomicznych widkryiw.
Pro nych wy we znajete. Ae panetu Beta my wywczyy, na al, due mao. Czomu? Zaraz
pojasniu.
My znajszy tut wodu, ta ne znajszy jii: za we czas my ne zuriy odnoji io, schooji na ptacha czy twarynu, ne znajszy poywnych reczowyn i sered rosyn. Chody daeko
na rozwidku my pobojuway: tut na widani pja metriw mona zahuby odyn odnoho,
chocz atmosfera zdajesia cikom prozoroju. Mymochi dowodysia bu pobyzu hidroata z
joho zapasamy charcziw.
Ja pewen, szczo tut je i jiiwni rosyny, i czysenni twaryny, i ryby, i, moywo, nawi
wyszczi rozumni io, ta my ne baczymo jich. Wony dobre chowajusia wid nas zawdiaky
nezwyczajnym opcznym wawoiam tutesznioji atmosfery i, oczewydno, ne mensz
nezwyczajnym zasobam maskuwannia. Inodi my jasno czujemo, nemow chto wako dychaje,
prote nikoho ne baczymo.
Jak bahato mona buo b zroby cikawych widkryiw, koy b naszu ekedyciju buo
kraszcze zabezpeczeno wsim potribnym dla takych doslide. Ae wy znajete, szczo ce buo
nemoywo.
Szkoda, due szkoda, szczo na ciomu dowodysia kincza naszu robotu
Tobto jak kincza, Iwane Iwanowyczu? ytaw Arkusow. Ade wy z Archimedom i Sawyczem wedete i wemete dali swoji oereennia?
Tiumeniew tiako zitchnuw i skazaw:
To bo j wono. Wsiomu prychody kine, Arkusow. My we wtray Sawycza, i ce
zawdaje meni weykoho bolu. Wy sobi ne moete ujawy, jak ja sumuju, m bilsze, szczo
buw due nerawedywyj do nioho
Bidoacha Sawycz! Ja wwaaw joho ehkoduchom, panikerom, bojahuzom, a m czasom
u nioho bua dusza heroja. To bo j wono. Win buw tilky zanadto wrazywyj i ne wmiw czy ne
chotiw, bo maw prawdywu wdaczu, prychowuwa swojich narojiw ta poczuiw. Ja, pewno j
Archimed, pid czas podoroi ne raz tremtiy za swoje yia i w hybyni duszi buy bojahuzamy. Ta tilky my pro ce mowczay, a Sawycz howoryw widwerto.
I jak ce neharno wyjszo! Ja hrubo obizwaw joho bojahuzom, trochy ne szkurnykom, a
win. Suchajte, szczo zrobyw cej maekyj czoowiczok, jakyj ochaw i ohnaw usiu dorohu
Jako my pidrachuway zapasy swojich charcziw i pryjszy do due newtisznych wysnowkiw: koy zmenszysz dobowyj racin nawi napoowynu, to nam wyaczy prodowolwa
ne bilsze ni na dwadcia dniw. A dali? Szczo bude dali, wsi rozumiy.
Weczir mynuw neweseo, i my mowczky polahay na swoji kojky.
A prokynuwszy na druhyj de uranci, my z Archimedom pobaczyy, szczo Sawycz
znyk. Na joho kojci eaa zapyska. O jiji zmi wid sowa do sowa:
Dorohyj profesore! Wasze yia dorocze za moje, i ja wyriszyw pi, zayszywszy
wam swij pajok. Sawycz.
Ot i wse. Sawycz buw hidnym synom naszoji weykoji bakiwszczyny. Win piszow i, bezpereczno, zahynuw.
Bojusia, szczo slidom za nym zahynuw i Archimed. Win kategoryczno odmowywsia
rozdiy zi mnoju pajok, skazawszi: Pidu narilaju z desiatok waldsznepiw na obid, i
wyjszow z rusznyceju, naiwujuczy piseku.
Ja zrozumiw use i kynuwsia za nym, ta win nemow roztanuw u powitri. Ryskujuczy zabudy, ja piszow u tomu napriami, de znyk Archimed, ae nikoho ne znajszow, rawdi zabudywsia, probukaw ciyj de i ysze nadweczir zowsim wypadkowo nabriw na wasz hidroat.
Na ciomu j kinczajesia sumna powis, promowyw Tiumeniew. Druzi j pomicznyky
zahynuy, ja yszywsia sam, sam na daekij paneti. Ce tiako, Arkusow, ae treba bu muczynoju. W mene yszyosia charcziw na try-czory dni. Poarajusia ci oanni dni wykorya jaknajkraszcze dla naukowych oeree
A tam my z wamy szcze pobaczymo, i wy meni osobyo dokaete resztu, poczuw
Tiumeniew hoos Arkusowa.
Pohani ar, sumni ar, Arkusow, promowyw Tiumeniew. De my moemo pobaczysia? Wy artujete. Wy ne zminyysia, Arkusow.
Ja wam dowedu, skoro dowedu, szczo j Arkusow moe howory serjozno, zapereczyw uczenyj. Chaj wasza radiancija posyaje u switowyj proir bezpererwni sygnay.
Nu, szczo wy tam szcze wyhaday, Arkusow, nedowirywo skazaw Tiumeniew, prote
naahodyw awtomacznu radianciju i wyjszow z hidroata.
Czerwone sonce szcze ne schodyo. Hoube zaywao nebo j Betu jaskrawym saprowym prominniam.
Teatralna dekoracija z teatralnym oswitenniam, podumaw Tiumeniew, neuwano
dywlaczy na daekyj lis wodoroej, na derewopodibni kwi, zawdy nowi i na nowomu
misci; hlanuw i na etowe nebo, de we wymalowuwawsia czerwonuwaj misia.
Raptom Tiumeniew pobaczyw u nebi temnu ciatku, szczo szwydko zbilszuwaasia w rozmiri.
Hm Hm Zowsim nezrozumiyj fenomen, proburmotiw win, z cikawiiu eaczy, jak temna ciatka peretnua rubinowyj misia na etowomu nebi.
Dali aosia szczo dywowyne. Ciatka rozrosasia do weyczeznych rozmiriw, ownya powitria szumom, hurkotom, swyom i opuasia nedaeko wid hidroata. Pisla cioho
szum szcze dowho ne chaw i nawi posyluwawsia.
I raptom Czy, moe, Tiumeniewa obmaryo? Win poczuw hoos Arkusowa, szczo kykaw joho:
Iwane Iwanowyczu! Iwane Iwanowyczu! Ozwisia!
Szczo za nisenitnycia? Majacznia? Halucynacija? wyhuknuw anteyczenyj aronom.
Ta hoos Arkusowa unaw cikom wyrazno i zowsim byko.
Ce wy, Arkusow, kyczete mene? ozwawsia, nareszti, Tiumeniew. I raptom pobaczyw pered soboju Arkusowa.
Arkusow tak micno obniaw aroho aronoma, szczo toj trochy ne zadychnuwsia.
Czoho wy duszyte mene? Ot nawienyj! Proo nawienyj! burczaw Tiumeniew, a
sam edwe ne pakaw z radoszcziw. Newe ce wse meni prywydio? Ha? Arkusow! Wy?
Dajte teper ja was pomacaju. Moe, wy opcznyj obman, halucynacija rozadnanoji ujawy.
Ni, naczebto rawnij. Ae jakym czudom?
Ne czudom, Iwane Iwanowyczu, a, tak by mowy, na zakonnij naukowij pidawi.
Och, lubyj profesore! Wy ne moete sobi ujawy, jak mene muczya sowis, szczo ja zlakawsia
i widmowywsia eti z wamy. I potim ja ne mih prymyrysia z m, szczo wy nazawdy pokynuy naszu Zemlu. Oena Hawryliwna wsi oczi wypakaa. Wona nezabarom zrozumia, a
moe, i z samoho poczatku dohaduwaasia, szczo wy wyruszyy w taku ekedyciju, z jakoji
ne powertajusia. Ta wse wona moodczyna u was. Slozy kotiasia, ae odnoji skar. Tak
treba buo! kae.
Nu ot. Usi-wsi na Zemli chwyluwaysia, nawi pinery pysay ai pro te, szczob organizuwa ecilnu ekedyciju dla wywezennia profesora Tiumeniewa ta joho suputnykiw z
Be nazad do nas. Ja pojichaw u Moskwu w cij rawi i tam uznaw, szczo uriad ue dawno
hotuje ciu ekedyciju.
Jak e tak? Szczo za ekedycija?; Na czomu wy etiy? zakydaw pytanniamy Tiumeniew.
Pro wse opowim, Iwane Iwanowyczu. Tut wam poszczao. Nezabarom pisla
waszoho widlotu w nas na Zemli aasia podija nadzwyczajnoji wahy, chocza pro neji dowho
wytisniaje konkurentiw na azitkomu i nawi na ewropejkomu rynkach. Banky widmowlajusia nadawa kredyt. Uriad wwaaje, szczo dali subsyduwa weyku wuhilnu promysowis nemoywo. Robitnyky rajkuju, zuchwao wysuwaju nezdijsnenni wymohy, pohrouju zatopy szach. Treba znaj jakyj wychid.
I same w cej moment, niby huzujuczy z nioho, dola pidsyaje jakoho Karsona z joho
boewilnym proektom.
Hilbert chmuryw rudi browy i mjaw dowhymy owtuwamy zubamy zapasznu sygaretku. Na joho brytomu zakopotanomu obyczczi zaha nuha. Win mowczaw.
Ae Karson ne z ch, koho bentey mowczanka. Nepewnoji profesiji i newidomoho pochodennia, chocz howoryw z irandkym akcentom, maekyj, metuszywyj czoowiczok z
korotkym nosom i czornym woossiam, naowburczenym, nacze w jiaka, Karson wpjaw hori oczyci u wtomeni, wycwili oczi Hilberta i swerdyw jich swojeju naijywoju, neokijnoju dumkoju.
Szczo wy na ce skaete? wdruhe ytaw win.
Bis joho znaje, szczo wono take, jaka moroena czoowiczyna nareszti, apaczno promowyw Hilbert i z hydywoju minoju pokaw sygaretku.
Strywajte! Strywajte! schopywsia mow na pruyni Karson. Wy, oczewydno, ne
zowsim zrozumiy moju ideju?..
Pryznaju, ne maju osobywoho baannia i rozumi. Ce bezhuzdia abo bezumwo.
Ne bezumwo i ne bezhuzdia, a weykyj wynachid, jakyj w umiych rukach prynese
ludyni miljony. Jakszczo wy sumniwajete, dozwolte nahada wam ioriju cioho wynachodu.
I Karson tak zatorochtiw, niby rozpowidaw zauczenyj urok.
Anabiz wypadkowo widkryw rosijkyj uczenyj Bachmiejew. Wywczajuczy temperaturu komach, cej uczenyj pomiw, szczo pry poupowomu ochoodenni temperatura tia
komachy zwaujesia, potim, dosiahnuwszy temperatury 9,3 gradusa za Celsijem, wraz pidwyszczujesia maje do nula, a dali znowu adaje we do temperatury nawkoysznioho seredowyszcza, prybyzno do 22 gradusiw nycze nula. I todi komacha wpadaje w dywnyj an
ni snu ni smerti: wsi yiewi procesy prypyniajusia, i komacha moe proea odubia i
zamoroena newyznaczeno dowhyj czas. Ae dosy obereno i poupowo pidihri komachu, jak wona oywaje i potim ywe, nacze niczoho z neju j ne buo. Wid komach Bachmiejew
perejszow do ryb. Win zamorozyw, naprykad, karasia, szczo proeaw zadubiyj, tobto w
anabizi, jak nazwaw cej an Bachmiejew, kilka misiaciw. Pidihrij, win oyw i potim pawaw, jak i ranisze.
Smer uczenoho pererwaa cikawi doslidy, i pro nych skoro zabuy. Prote, jak ce czao
buwaje, rosijany robla widkryia, a naslidkamy jichnich widkryiw koryujusia inszi. Zhadajte Jaboczkina czy wynachidnyka raditeegrafu Popowa, zhadajte, nareszti, Cikowkoho Tak buo i cioho razu. Widkryiam Bachmiejewa skoryawsia nime Sztejngauz dla
prakcznych ciej: perewezennia i zberihannia ywoji ryby. Jak wam widomo, win nayw miljony!
Hilbert zacikawywsia i suchaw Karsona we uwanisze.
Diakuju wam za ekciju, mowyw win. Meni te prywezu do ou swiu rybu,
wyowenu w daekych moriach. Ae, szczyro kauczy, ja ne cikawywsia, jak jiji zamorouju.
Chiba ne wse odno jak? Aby ryba bua swia. I wy kaete Sztejngauz nayw na ciomu dili
miljony?
Desiatky, sotni miljoniw! Win teper czy ne najbahatszyj u wsij Nimeczczyni!
Hilbert zadumawsia.
Tak ce tilky ryba, skazaw win pisla pauzy, a wy proponujete zowsim nejmowirne: zamorouwa ludej! Chiba ce moywo?
Moywo! Teper moywo! Bachmiejew zamorouwaw twaryn, jaki wpadaju u zymowu laczku, tak zwanych choodnokrownych: babaka, jiaka, kaana. Szczo do tepokrownych twaryn, to jomu ne poszczao pidda jich anabizu. Odnak profesor Wahner,
te rosijkyj uczenyj, widomyj swojeju peremohoju nad snom, wynajszow osib zminiuwa
skad krowi tepokrownych twaryn, nabyajuczy joho do skadu krowi choodnokrownych.
Win ue bahopouczno zamorozyw i oywyw mawpu.
Ae ne ludynu?
Jaka riznycia?
Hilbert newdowoeno trusnuw hoowoju, a Karson usmichnuwsia.
Ja kau ysze z pohladu bioji ta zioji. U mawp takyj samyj skad krowi, jak i
w ludyny. Tocznisiko takyj. I o wam nezwyczajni, ae cikom zdijsnenni perekwy. Masowe zamorouwannia ludej, u danomu razi hm-m-m bezrobitnych. Chto ne znaje, jakyj
krycznyj an pereywaje wuhilna promysowis, ta chiba tilky wuhilna? Peridyczni kryzy
i bezrobiia, szczo jich suprowoduju, na al, poijne ycho naszoho suilnoho adu. Na
ciomu hraju wsilaki baamu, naprykad komuni, jaki prorokuju zahybel kapitalizmu wid
wnutrisznich superecznoej, szczo rozdyraju joho. Chaj wony ne poiszaju chowa kapitalizm! Kapitalizm znajde wychid, i odyn z nych osib, jakyj ja proponuju! Wybuchne
kryza my zamorozymo bezrobitnych i skademo jich u ecilnych lodowniach, a myne
kryza, wynykne popyt na roboczu syu, my pidihrijemo jich, i prosymo w szachtu. Karson zapaywsia i howoryw, mow na trybuni.
Cha-cha-cha! ne rymawsia Hilbert. Ta wy artiwnyk, mier?..
Karson. Ja kau cikom serjozno, obrazywsia Karson.
Hilberta poczynaw cikawy cej czoowik.
Awe, use szcze smijuczy, mowyw wuhepromysowe, buwaju taki merzenni
czasy, koy, zdajesia, i samoho sebe zalubky zamorozyw by do kraszczych dniw! Ta skilky
kosztuwame wasz boewilnyj proekt! Treba oruduwa ecilni budiwli, pidtrymuwa
w nych ecilnu temperaturu!
Karson pidniaw uhoru pae, potim pryawyw joho do swojeji koluczoji czupryny.
Tut use obmirkowano. Mij pan proiszyj. Wam, jak wasnykowi szacht, maje bu
widomo, szczo z konymy simdesiama futamy w hyb zemli temperatura pidwyszczujesia
prybyzno na odyn gradus. Wy znajete tako, szczo w Grenandiji, za Polarnym koom, u lodowykach Humboldta znajdeno bahatiuszczi pokady czudowoho kamjanoho wuhilla. Jak
tilky wuhilnyj rynok zmicnije, wy zmoete pocza tam rozrobku. Mamete riad szacht riznoji hybyny i z riznoju temperaturoju, jaka bude tam odnakowoju w usi pory roku. yszamesia tilky wwe neweyki zminy, szczob pryosuwa szach dla naszych ciej. Ja ne zawdawamu wam zaraz kopotu rozpowiddiu pro wsi podrobyci, ae mou poda, koy nakaete, cikom rozrobenyj technicznyj pan i kosztorys.
Szczo za kurjoznyj czoowik, podumaw Hilbert i ytaw Karsona:
Skai, bu aska, a wy sami chto budete: inener, uczenyj, profesor?
Karson skromno opuw oczi.
Ja proekter! Uczeni i profesory wmiju wysydi w swojich aboratorijach prekrasni
jajcia, ae wony ne zawdy wmiju rozby jich i riay jajeczniu! Treba wmi z nematerilnych idej zdobuwa materilni fun erlinw!
Hilbert usmichnuwsia i, trochy podumawszy, podaw Karsonu korobku z sygaretamy.
Peremoha, radiw u duszi Karson, zapalujuczy sygaretu eektrycznoju zapalnyczkoju, szczo ojaa na oli.
Ae Hilbert ne zdawawsia.
Prypuimo, wse ce moywo. Ta wse ja peredbaczaju ciyj riad pereszkod. Persza:
czy my dianemo dozwi uriadu?
A czomu b uriadowi ne da cioho dozwou, koy my dowedemo, szczo anabiz dla
ludej cikom bezpecznyj. Socilne znaczennia cioho zachodu nasz uriad wysoko ociny.
Ce tak, zwyczajno, widpowiw Hilbert, perebyrajuczy w dumci czeniw konserwawnoho uriadu, bilszis jakych buy osobyo hyboko zacikaweni u wuhilnij promysowoi.
Ta najhoownisze pytannia: czy pidu na ce robitnyky, czy pohodiasia wony
domte, koy ja wam budu potriben! i poweseliyj esli szwydko wyjszow z kontory.
Nu, szczo? Klunuo? powtoryw Karson swoje ulubene sliwce, koy aronom piszow, i lasnuw Hilberta po peczu.
Hilbert skrywywsia wid takoji familjarnoi. Ne zowsim te, szczo nam potribno. Ot
koy b kilka robitnykiw Wony rozdzwonyy b potim u szachtach
Budu i robitnyky! Terpinnia, moodcze, jak kazaw cej aronom.
Mona wwij ?u dweri kontory prosunua kudata hoowa.
Bu aska, proszu!
Do kontory wwijszow moodyk u owtomu kartatomu koiumi. Zrobywszy teatralnyj
e szyrokopoym kapeluchom, neznajome widrekomenduwawsia.
Mere. Francuz. Poet.
I, ne czekajuczy prywitannia u widpowi, iwuczym hoosom poczaw:
Stomyw wid muky u czekanni
Za mrijeju eti wwy,
Stomyw wid szczaia i radannia,
Soboju bu ja omyw.
Jakby zasnu j wiczno a,
Zabu wse w jedynu my,
Szczoby niczoho we ne zna,
Ne widczuwa i ne y.
Zamoroujte! Hotowyj!
Nechaj hariaczoju slozoju
Mij trup choodnyj oywy.
Hroszi dajete zaraz czy pisla probudennia?
Pisla!
Ne zhoden! Diko joho znaje, czy woskresyte wy mene. Hroszi na boczku! Hulnu w
oannij raz, a tam robi szczo choczete!
Hilberta zacikawyw cej kurjoznyj pataj poet.
Ja mou da wam awansom pja funtiw erlinw. Ce was wasztowuje?
Oczi poeta aachnuy hoodnym byskom. Pja funtiw! Pja choroszych anglijkych
funtiw! Ludyni, jaka ya z sonetiw i tryoetiw!
Zwyczajno! Prodam duszu czortowi i hotowyj krowju pidpysa dohowir!
Koy poet wyjszow, Karson nakynuwsia na Hilberta.
Wy dokoriajete meni za te, szczo ja rozoriaju was, a sami kydajete hroszi na witer.
Nawiszczo wy day awans? Chiba ne baczyte, szczo ce za ciacia? Bju ob zakad na pja funtiw,
szczo win ne wernesia!
Zhoden! Podywymosia! Wse-taky siohodni szczasywyj de! Hlate, szcze chto!
U kontoru wchodyw eehantno odiahnenyj junak.
Dozwolte widrekomenduwa: esli!
Szcze odyn esli! Newe wsi esli poczuwaju nachy do anabizu? wyhuknuw Karson.
esli usmichnuwsia.
Ja ne pomyywsia. Wychody, diadeczko we buw tut. Ja Artur esli. Mij diako,
Eduard esli, profesor aronomiji, powidomyw meni sumnu zwiku pro te, szczo chocze pidda sebe anabizu.
A ja hadaw, szczo wy sami ne pro toho, szczob wyprobuwa na sobi cej cikawyj
Perszu robu anabizu ludyny wyriszeno buo zroby w samomu ondoni, w ecilno
najniatomu prymiszczenni, publiczno. Szyroka rekama zibraa u weykyj biyj za syu-syennu hladacziw. Chocz za buw pownisikyj, u niomu sztuczno pidtrymuway temperaturu
nycze nula. Szczob ne rawla nepryjemnoho wraennia na publiku, operaciju wywannia
w krow ludyny ecilnoho rozczynu, jakyj maw nada jij wawoej krowi choodnokrownych twaryn, wyriszyy prowe w inszij kimnati. Tudy mohy zachody tilky ridni i druzi
osib, z jakymy robyy ekeryment.
Eduard esli prybuw, jak zawdy, z aronomicznoju toczniiu, chwyyna w chwyynu,
riwno o dwanadciatij hodyni dnia. Karson zlakawsia, pobaczywszy joho, tak aronom
zmarniw. Hariaczkowyj rumjane rozywsia na joho szczokach. Kadyk sudorono ruchawsia
na tonkij szyji, koy esli dychaw, a na chuoczci, jaku profesor pidnosyw do rota, jak tilky
poczynawsia pryup kaszlu, zjawyysia plamy krowi.
Pohanyj poczatok, dumaw Karson, weduczy aronoma pid ruku w okremu kimnatu.
Slidom za Eduardom esli jszow joho peminnyk. Wyraz obyczczia w nioho buw takyj,
jak u pryhniczenoho horem rodycza, szczo prowodaje na kadowyszcze lubymoho diadeczka.
Natowp adibno rozhladaw aronoma. Kacay fotoapara reporteriw gazet.
Za esli zaczynyysia dweri kabinetu. I publika w neterpeywomu czekanni poczaa
ohlada eszafo, jak nazwaw chto pryosuwannia dla anabizu, szczo ojay wysoko
posered zau.
Ci eszafo skydaysia na weyczezni akwarimy z podwijnymy sklanymy inamy. To
buy dwa sklani jaszczyky, waweni odyn u druhyj. U menszyj jaszczyk may poka ludynu, a mi inkamy oboch jaszczykiw miwsia pryrij dla znyennia temperatury.
Odyn eszafot pryznaczawsia dla esli, druhyj dla Mere, jakyj z poecznoju netoczniiu iznywsia.
Poky likari hotuwaysia w kabineti do wywannia ridyny w krow i wysuchuway w esli
puls i serce, Karson kilka raziw neterplacze wbihaw u za dowida, czy pryjszow Mere.
Ot baczyte! na wysokych notach zwernuwsia Karson do Hilberta, wtretie wbihajuczy w kabinet. Ja buw prawyj! Mere ne pryjszow!
Hilbert zdwyhnuw peczyma. Ae w ciu my dweri kabinetu z szumom rozczynyysia, i
na porozi zjawywsia poet. Na joho obyczczi i odiazi buy slidy burchywo prowedenoji noczi.
Bukajuczi oczi, durna usmiszka i netwerda choda swidczyy pro te, szczo nicznyj czad szcze
daeko ne we wyjszow z joho hoowy.
Karson hniwno nakynuwsia na Mere.
Suchajte, ce nepodobwo! Wy pjani.
Mere osmichnuwsia, pochytujuczy.
U nas u Franciji, widpowiw win, je zwyczaj: wykonuwa oanniu wolu pryreczenoho na smer i czauwa joho pered pokaranniam rawamy i wynamy, jakych tilky win
zabaaje. I bahato chto, iduczy na smer, do smerti i napywajusia. Mene wy choczete zamorozy. Ce ni yia ni smer. Tomu ja i pyw seredynka napoowynku: ni pjanyj ni twerezyj.
Rozmowa cia bua pererwana neodiwanym krykom chirurga.
Poczekajte! Dajte swiyj rozczyn! Wyjte joho w nowyj erylnyj kuchol!
Karson ohlanuwsia. Napiwrozdiahnenyj Eduard esli sydiw na biomu ilci, wako dychajuczy. Zapali hrudy joho sudorono ruchay. Chirurg zaskuwaw pincetom ue rozrizanu
wenu.
Baczyte? nerwuwaw chirurg, zwertajuczy do sery myoserdia, jaka wysoko trymaa sklanyj kuchol z chimicznym rozczynom. Ridyna skaamutnia! Dajte inszyj rozczyn!
Ridyna maje bu absolutno czya!
Sera szwydko prynesa butel z rozczynom i nowyj kuchol. Ridynu buo wyto. Jak
wy sebe poczuwajete?
Spasybi, obizwawsia aronom. Terpymo. Pisla esli taku operaciju wywannia
zrobyy i Mere.
W ehkomu odiazi, jakyj wilno propuskaw tepo, jich wwey w za.
Schwylowanyj natowp zach. Po pryawnij drabyni esli i Mere zijszy na eszafo i
lahy w swoji sklani truny.
I o, ue eaczy na bilij proni, Mere neodiwano prodekamuwaw chrypkym hoosom epitaju Scipinu rymkoho poeta Ennija:
policija? Koho my moemo obwynuwa ?Artur esli zacikawena osoba. Ae szczo win
pryczetnyj do zoczynu, u nas nemaje nijakych dokaziw.
Moywo, wy j majete raciju, zamyseno promowyw Hilbert. U wsiakomu razi,
nam treba bu due oberenymy.
Mynuw misia. Nabyawsia de woskresinnia mertwych. Publika chwyluwaa. Toczyysia supereczky, czy poszcza wernu yia zamoroenym w anabizi.
W nicz naperedodni oywennia chirurg u prysutnoi Hilberta i Karsona ohlanuw tia
esli i Mere. Wony eay nemow trupy, choodni, bezdychanni. Chirurg poukaw likarkym
mootoczkom po zamerzych hubach poeta, i udary unko roznesysia w poroniomu zali, nacze mootoczok byw po kusku derewa. Wid tepa, szczo wyjszo i tia, wiji pokryysia pamorozziu.
Pid czas ohladu tia aronoma naprakkowane oko chirurga pomio na ohoenij ruci
neweyczkyj buhorok pid szkiroju. Na werszyni buhorka wydno buo edwe pomitnu ciatku,
niby wid ukou, a nycze zamerza krapyna jakoji ridyny.
Chirurg osudywo pochytaw hoowoju. Win zskrib ancetom zamerzu kraplu, obereno
widnis cej szmatoczok lodu w kabinet i tam zrobyw analiz. Karson i Hilbert uwano eyy
za robotoju chirurga.
Nu szczo?
Te same. Znowu synylna kysota! Chocz jak oberihay, a wse Arturowi esli, oczewydno, poszczao jako wporsnu pid szkiru swoho obouwanoho diadeczka krapynu
smertelnoji otru.
Hilbert i Karson buy pryhniczeni.
Wse zahynuo! u widczaji promowyw Hilbert. Eduard esli we nikoy ne prokynesia. Nasze dio beznadijno skomprometowano.
Karson szaeniw.
Pid sud joho, nehidnyka! Teper i ja baczu, szczo cioho zoczyncia treba widda do
ruk prawosuddia, chocza skanda i zaszkodyw by nam!
Chirurg, pidperszy hoowu rukoju, pro szczo dumaw.
Strywajte, moe, szcze niczoho ne wtraczeno! nareszti zahoworyw win. Ne zabuwajte, szczo otrutu buo wporsnuto pid szkiru zowsim zamoroenoho tia, w jakomu prypyniaysia wsi yiewi procesy. Wsmoktuwannia ue buo nemoywe. Pry widsutnoi krowoobihu otruta ne moha rozne po krowi. Jakszczo otrujna ridyna bua nahrita, to trochy cijeji
ridyny moho pronyknu pid szkiru, i szkira wid tepa aa eaczniszoju. Ae dali ridyna
ne moha prosoczy. Cia krapyna, jaka wyupya na misci ukou, swidczy, szczo zoczyncewi ne wdaosia wporsnu otru bahato.
Ae dosy i krapyny, szczob otruji ludynu. Cikom prawylno. Tilky ciu krapynu
my okijnisiko wyriemo z szmatoczkom mjasa.
Newe wy dumajete, szczo ludyna zoanesia ywoju pisla toho, jak u jiji tili, moywo
protiahom dwoch-trioch niw, bua otruta?
A czomu b i ni? Treba tilky wyriza hybsze, szczob odnoji krapli ne yszyosia w
tili! Rozihriwa tio, chocz i czakowu, ryskowano. Dowedesia zroby orynalnu choodnu operaciju.
I, wziawszy mootok ta inrument, schoyj na dooto, chirurg popriamuwaw do trupa i
zachodywsia zrubuwa buhorok, tak nacze skulptor praciuwaw nad marmurowoju atujeju.
Szkira i mjazy maekymy moroenymy rukamy paday na dno jaszczyka. Skoro na ruci
utworya neweyka jamka. Nu, zdajesia, dosy!
Struky he pozmitay. Jamku pomazay jodom, jakyj odrazu zamerz.
Za wiknom powawluwawsia wuycznyj ruch. Bila budynku we ojaa czerha neterplaczych. Dweri widczynyy, i za zapownya publika.
Riwno o dwanadciatij dnia poznimay sklani wika z jaszczykiw, i chirurg, pohladajuczy
na termometr, poczaw powoli pidwyszczuwa temperaturu.
Wisimnadcia desia pja nycze nula. Nul!.. Odyn dwa pja wyszcze nula!..
Pauza.
Na wijach Mere roztaa pamoro, i kutoczky oczej napownyysia mowby slimy.
Perszyj zaworuszywsia Mere. Napruennia w zali dosiaho najwyszczoho upenia. Sered hybokoji szi Mere raptom huczno czchnuw. Ce rozriadyo napruennia publiky, i wona
zahua, jak bdoy u wuyku.
Mere pidwiwsia, zrucznisze usiwsia w swojemu sklanomu jaszczyku, pozichnuw i osoowiymy oczyma hlanuw na publiku.
Dobroho ranku! artiwywo prywitaw joho chto iz natowpu.
Diakuju. Tilky meni raszenno choczesia a !i win klunuw nosom.
Sered publiky poczuwsia smich.
Za misia ne wyawsia
Tak win e pjanyj! unay hoosy.
W moment zamorouwannia, hoosno pojasnyw chirurg, mier Mere buw pjanyj. W takomu ani joho zah anabiz, prypynywszy wsi procesy w organizmi. Teper, oywszy, Mere, pryrodno, i dosi perebuwaje pid wpywom chmelu. A czerez te, szczo win, oczewydno, ne aw nicz pered anabizom, to zaraz chocze a. Anabiz ne son, a szczo serednie mi snom i yiam.
Krow! Krow! wyhuknuw zlakanyj inoczyj hoos. Chirurg podywywsia nawkoo.
Pohlady publiky buy prykuti do tia esli. Na rukawi joho chaata wyupya krow.
Zaokojte! hoosno mowyw chirurg, tut nemaje niczoho rasznoho. Pid czas
anabizu profesorowi esli doweosia zroby neweyku operaciju, jaka ne maje nijakoho widnoszennia do joho zamorouwannia. Jak tilky krow widihria i ponowywsia krowoobih, z rany
wyupya krow. Ot i wse. My zaraz perewjaemo ranu! I, rozirwawszy rukaw chaata esli,
chirurg szwydko zabyntuwaw jomu ruku. W cej czas esli oprytomniw. Jak wy sebe poczuwajete?
Diakuju, dobre! Zdajesia, ehsze ao dycha !Sprawdi, esli dychaw riwno, ne buo
pomitno sudoronych poruchiw hrudej.
Wy baczyy, zwernuwsia chirurg do publiky, szczo ekeryment anabizu skinczywsia szczasywo. Teper ch, szczo buy piddani anabizu, ohlanu likari-ecili.
Natowp hominywo rozchodywsia, a Mere i esli projszy w kabinet.
I joho baannia buo wykonano: esli perewezy w Grenandiju. I win perszyj uwsia
w hyboki szach Konserwatorimu, jak nazywaosia ce pidzemne schowyszcze dla masowoho zamorouwannia ludej.
Zate Mere priamo-taky kupawsia u chwylach popularnoi. Win ne zadowolniawsia publicznymy wyupamy. Napysaw wirszowanu poemu Na tomu boci Stiksa1. Win pysaw pro
te, jak joho dusza, zwilnywszy wid put zadubioho tia, wychorom poynua w houbomu eteri
switowoho prooru. Wona pawaa na switnych kilciach Saturna, widwiduwaa daeki pane,
na jakych rou liowi ludy-kwi, szczo iwaju wicznu pisniu szczaia. Wona wytaa w
proorach czetwertoho wymiru, de predme wymiriujusia w szyrynu, dowynu, hybynu i
iksatu (wysotu).
Na zemli nemaje potribnoho sowa, pysaw Mere i putano pojasniuwaw umowy
isnuwannia w switi czetwertoho wymiru, de nemaje czasu, nema ponia poza i wseredyni, de wsi predme wzajemno pronykaju odyn w odyn, ne zmiszujuczy swojich form. Win
pysaw pro nezwyczajni zuriczi na Mecznomu Puti, szczo wede he za mei widomoho nam
zorianoho neba.
Poema Mere, zwyczajno, ne wytrymuwaa i najsabszoji naukowoji kryky; w ani anabizu jomu ne moho niczoho prysny, bo mozok buw zamoroenyj. Ta publika, adibna do
sensacij, schylna do micyzmu, zachopluwaasia cymy fantacznymy karnamy. Znajszysia lubyteli sylnych emocij, jaki pobaay wyprobuwa na sobi widczuia polotu w bezmenych proorach, porynajuczy w anabiz. Wony, pewna ricz, niczoho ne widczuway,
tak samo jak zamoroena tusza, ae, probudujuczy, pidtrymuway brechniu Mere.
Nad usiaki odiwannia anabiz prynis Hilbertu weyczezni baryszi. Krim lubyteliw horych widczuiw, do Hilberta ikaysia z usioho switu chwori na tuberkuloz. Grenandkyj
sanatorij praciuwaw czudowo. Chwori powniiu wylikowuway. A nezabarom prybuy
szcze j nowi klijen. Anglijkyj uriad wyriszyw, szczo humannisze i, hoowne, deszewsze
piddawa newyprawnych zoczynciw anabizu zamis dowicznoho uwjaznennia i smertnoji kary.
Nareszti, anabiz buo zaosowano dla perewezennia chudoby. Zamis nesmacznoho
zamoroenoho zwyczajnym osobom mjasa, jake prywozyy z Awraliji, w Angliju poczay
doawla twaryn u ani anabizu. Jich ne treba buo hoduwa w dorozi. A prywizszy na
misce, twaryn widihriway, oywlay, i anglijci may do ou swie i deszewe mjaso.
Karson poraw ruky. Jomu perepadaa nemaa czaka weyczeznych prybutkiw, jaki
prynosyw anabiz.
Nu szczo? samozadowoeno zwertawsia win do Hilberta. Teper wy rozumijete,
szczo take proekter? Waszi hroszi i moji proek prynesy wam miljony. Bez mene wy dawno
rozoryysia b z waszymy wuhilnymy szachtamy.
Wuhilni szach u mene i dosi zbytkowi, mowyw Hilbert. Zbutu nema, robitnyky
nezhowirywi, uriad ne daje subsydij. Tak, Karson, yia skadna sztuka! Wy choroszyj
proekter, ae yia zdijsniuje swoji proek wsuperecz naszomu baanniu. My zbyraysia
zamorouwa bezrobitnych razom z jichnimy sim jamy, a zamis cioho peretworyy naszi
choodylnyky w sanatoriji i tiurmy!
Terpinnia. Pryjdu i robitnyky. Teper u was je wilni kapitay. Obiciajte pryojne utrymannia simjam robitnykiw pry umowi, jakszczo hawy jichnich simej pohodiasia pidda
sebe anabizu. Powirte, wony pijmajusia na cej haczok. A koy robitnyky zwyknu do anabizu, mona bude zmenszy cinu. Kine kincem, wony sami prosymu, szczob jich zamorozyy razom z sim jamy, aby tilky ne hooduwa. Wony pryjdu! Zydni zaenu! Powirte
meni, wony pryjdu!
I wony pryjszy
1 Stiks w arohrekij mitoohiji odna z rik pidzemnoho carwa, w jakomu nibyto yy duszi pomerych.
Dali jszo pojasnennia, szczo take anabiz. Frederika we czua pro nioho. Agen Hilberta dawno wey propagandu anabizu sered robitnykiw.
Ty ne zrobysz cioho! twerdo skazaa wona. My ne chudoba, szczob nas zamorouway.
Miki dentlmeny ne hrebuju anabizom!
Z yru kaziasia twoji dentlmeny! Wony nam ne ukaczyky!
Suchaj, Frederiko, ae u ciomu, zresztoju, nemaje niczoho ni rasznoho, ni hanebnoho. Nebezpeky dla mene nijakoji. Ja ne sztrejkbrecherwuju, niczyjich interesiw ne zaczipaju.
A moji? A twoji wasni interesy? Ce maje smer, chocz i na pewnyj czas My powynni
borosia za prawo na yia, a ne wideuwa zamoroenymy tuszamy do, poky pany chaziaji ne sobahowola woskresy nas!
Wona bua zbudena i howorya nadto hoosno.
Maekyj Samuel prokynuwsia, zapakaw i poczaw prosy ji. Frederika wziaa joho
na ruky i aa zakoysuwa. Donson toskno dywywsia na rusiawu holiwku syna. Chopczyk
tak zmarniw oannim czasom. Zmarnia i Frederika
Dyna zasnua, i Frederika sia bila ou, zakrywszy obyczczia rukamy. Wona bilsze
ne moha rymuwa sliz
Bendemin hadyw swojeju hruboju rukoju wybijnyka jiji puchnae woossia, take bilawe, jak i w syna, i askawo, nacze dynu, umowlaw:
Ja za was boliju duszeju! Zrozumij! Zawtra Samuel mame weyki kuchli mooka zpid korowy i biyj chlib, a w tebe na oli bude dobryj szmat jaowyczyny, kartopla, maso,
kawa Rozuczasia wako, ta ce tilky do wesny! Zacwitu jabuni w naszomu sadu, i ja
znowu budu z wamy. Ja zurinu was weseych, zdorowych, kwituczych, mow naszi jabuni!..
Frederika szcze raz schypnua i zamowka.
Spa czas, Ben
Bilsze wony ni pro szczo ne howoryy. Ta Bendemin znaw, szczo wona zhodna.
A na druhyj de, poproszczawszy z druynoju i synam, win ue etiw na pasayrkomu
litaku w Grenandiju.
Siro-zeena peena Atancznoho okeanu zminya polarnymy karnamy piwnoczi.
Kryana puela z rozkydanymy po nij de-ne-de hirkymy werszynamy Czasom litak prolitaw nyko nad zemeju, i todi wydno buo hoodariw cych punnych mis biych wedmediw. Pobaczywszy litaky, wony perelakano zwodyysia na dyby, proiahajuczy whoru apy,
nemow prosyy poszczady, a potim z neodiwanoju szwydkiiu kyday tika.
Donson mymochi usmichnuwsia jim, pozazdryw suworomu, ae wilnomu jichniomu
yiu.
Wdayni pokazay pokriwli pidzemnych budiwel i aerodrom.
Pryetiy.
Dalszi podiji rozhortaysia proo byskawyczno.
Donsona zaprosyy w kontoru Konserwatorimu, zapysay joho prizwyszcze, adresu
i naczepyy na ruku braset z nomerom.
Potim uy w pidzemni prymiszczennia.
Pidjomna maszyna etia wnyz z zapamoroczywoju szwydkiiu, peresikajuczy riad horyzontalnych szacht. Temperatura poupowo pidwyszczuwaa. U werchnich szachtach
wona bua znaczno nycze nula, todi jak unyzu pidnimaa do desia gradusiw.
Maszyna neodiwano zupynya.
Donson wwijszow u jaskrawo oswitenu kimnatu, sered jakoji win pobaczyw poszczadku z czorma metaewymy trosamy, szczo uskaysia z szyrokoho otworu w eli. Na
poszczadci ojao nyke liko, zaeene biym proraom. Donsona pereodiahy w ehkyj
chaat i zweliy lah w liko. Na obyczczia nadiy masku i nakazay dycha jakymy paramy.
Mona! poczuw win hoos likaria.
I w tu chwyynu poszczadka z joho likom poczaa pidnimasia whoru. Skoro Donson zmerz i widczuw, szczo chood duczaje. Nareszti chood aw neerpnym. Donson namahawsia kryknu, zij z poszczadky, ae tio joho mow skamjanio U hoowi ao pamoroczy. Potim win wraz widczuw, jak pryjemna tepli rozywajesia po tiu. Ta ce buw obman
poczuiw, jakoho zaznaju usi zamerzajuczi: oannim zusyllam organizm pidnimaje temperaturu tia pered m, jak widda wse tepo choodnomu prooru. W cej korotkyj czas dumky
Donsona zapraciuway byskawyczno i czitko. Ce buy nawi ne dumky, a jaskrawi obrazy.
Win baczyw swij sad u zootomu prominni soncia, jabuni, wkryti puchnamy biymy kwitamy, owtu doriku, po jakij biy jomu nazuricz joho maekyj Samuel, a slidom za nym
usmichajuczy ide juna, czerwonoszczoka, bilawa Frederika
Potim use poczao merknu, i Donson oatoczno zneprytomniw.
Czerez jaku my swidomis powernuasia do nioho, i win rozpluszczyw oczi.
Pered nym, nachyywszy, sydiw junak:
Jak wy sebe poczuwajete, Donson? ytaw win, usmichajuczy.
Diakuju, neweyka sabis u tili, a wzahali nepohano! widpowiw Donson, ohladajuczy nawkruhy. Win eaw u bilij, jaskrawo oswitenij kimnati.
Pidkripisia sklankoju wyna i buljonom, a potim w dorohu!
Dozwolte, likariu, a jak e z anabizom? Win ne wdawsia czy na szachtach iszno
ay potribni robitnyky?
Junak usmichnuwsia.
Ja ne likar. Bumo znajomi. Moje prizwyszcze Kruks, i win podaw Donsonu ruku.
Anabiz projszow uiszno, my pro ce szcze whnemo pohowory. Nas czekaje litak.
Donson, dywujuczy, szczo z anabizom tak skoro pokinczeno, szwydko odiahsia i
pidniawsia z Kruksom na powerchniu.
A Frederika propakaa, mabu, usiu nicz, dumaw win i radisno usmichawsia, zhadujuczy pro skoru zuricz.
Bila wchodu w pidzemella ojaw weykyj pasayrkyj litak. Nawkruhy rozaasia
wiczna kryana puela. Bua nicz. Piwniczne siajwo snopamy ninoho barwyoho prominnia
krajao nebo na minywi smuhy.
Donson, ue w teplij szubi, z zadowoenniam dychaw czym moroznym powitriam.
Ja widwezu was dodomu! skazaw Kruks, dopomahajuczy Donsonu pidniasia po
schodach u kabinu.
Litak szwydko zniawsia w powitria.
Donson znowu pobaczyw peresiczenu miscewis, ti sami zedenili kratery, szczo zjawlaysia czas wid czasu na szlachu, mow epowi mohyy, i ch samych wedmediw, jakym win
tak nedawno zazdryw. O i drewni sywi chwyli Atancznoho okeanu. Szcze trochy i na
horyzonti, w syzomu tumani, pokazay berehy Angliji.
Kardi szach zaszni kotedi O wydno i joho biekyj koted, szczo potopaje
w huij zeeni sadu U Donsona zakaatao serce. Zaraz win pobaczy Frederiku, wime na
ruky maekoho Samuela i poczne pidkyda whoru.
Szcze, szcze, epetame mayj, jak zwyczajno.
Litak zrobyw kruj wira i uwsia na uku bila budynoczka Donsona.
Donson neterpeywo wyjszow z kabiny. Powitria buo tepe. Skynuwszy szubu, Donson pobih do budynku. Kruks edwe whaw za nym.
Buw czudowyj osinnij weczir. Pryzachidne sonce jaskrawo oswitluwao weyki czerwoni
jabuka w zasznomu sadu.
Odnacze, zdywowano promowyw Donson, newe ja proaw do oseni?
Win pidbih do sadowoji ohoroi i pobaczyw syna j druynu. Maekyj Samuel sydiw
sered osinnich kwitiw i smijuczy kydaw jabuka materi. Obyczczia Frederiky ne wydno buo
za hikamy jabuni.
Samuelu! Frederiko! radisno wyhukuwaw Donson i, perelizszy czerez nyku ohorou, pobih kumbamy nazuricz druyni j synowi.
Ta maluk zamis toho, szczob kynu do baka, raptom zapakaw, pobaczywszy Donsona, i zlakano metnuwsia do materi.
Donson zupynywsia I tut tilky zrozumiw swoju pomyku: ce buy ne Samuel i Frederika,
chocz chopczyk i buw due schoyj na joho syna. Mooda ma wyjsza z-za hiky derewa.
Wona bua odnoho wiku z Frederikoju, taka bilawa i roewoszczoka. Prote woossia buo
temnisze. Zwyczajno, ce ne Frederika! I jak win mih tak pomyy! Mabu, ce podruha abo
susidka Frederiky.
Donson powahom pidijszow i prywitawsia. Mooda inka wyczikuwalno dywyasia na
nioho.
Darujte, ja, zdajesia, zlakaw waszoho syna! skazaw win, pryhladajuczy do chopczyka i dywujuczy, szczo toj tak schoyj na Samuela. Frederika doma?
Jaka Frederika? ne zrozumia inka.
Frederika Donson, moja druyna!
A wy ne pomyyy adresoju? Tut nemaje Frederiky widpowia inka.
Otakoji! Dobre dio! Szczob ja pomyywsia w adresi wasnoho domu!
Waszoho domu?..
Mynuo maje dwa misiaci pisla toho, jak Donson powernuwsia do yia.
Jako w choodnyj, witrianyj weresnewyj de win hrawsia w sadu z swojim prawnukom
Georhom. Hra polahaa w tomu, szczo chopczyk sidaw u maeku litalnu maszynu awijetku z awtomacznym keruwanniam. Donson narojuwaw aparat keruwannia, puskaw
motor, i chopczyk, hoosno wykrykujuczy wid zachopennia, litaw kruh sadu na wysoti trioch
metriw od zemli. Zrobywszy dekilka ki, aparat pawno opuskawsia na zazdaehi wyznaczene misce.
Donson dowho ne mih zwyknu do cijeji nowoji dytiaczoji zabawy, bo za joho czasiw
jiji ne znay. Win nepokojiwsia, szczo z mechanizmom moe szczo trapy i dyna wpade j
rozibjesia. Prote litalnyj aparat dijaw bezdohanno.
Posady dynu na weosyped koy nam zdawaosia te nebezpecznym, dumaw
Donson, eaczy za prawnukom, szczo litaw w awijetci.
Znenaka rwuczkyj poryw witru kynuw awijetku wbik. Mechaniczne keruwannia odrazu
widreguluwao poruszenu riwnowahu, ae witer zanis aparat. Awijetka, zminywszy napriam
polotu, naetia na jabuniu i zariaa u witach derewa.
Chopczyk zlakano zakryczaw. Donson, ne mensze zlakawszy, kynuwsia na dopomohu prawnukowi. Win szwydeko wydersia na jabuniu i poczaw znima maekoho Georha.
Skilky raz ja wam kazaw, szczob wy ne litay w sadu, raptom poczuw Donson hoos
swoho syna Samuela.
Staryj ojaw na hanku i hniwno machaw kuakom.
Je, zdajesia, majdanczyk dla polotiw, tak ni, neodminno treba w sadu! Nesuchy!
Priamo bida z cymy chopczykamy. O poamajte meni jabuniu, ja wam dam!..
Donsona oburyw cej areczyj egojizm. Syn Samuel due lubyw peczeni jabuka i bilsze
trywoywsia za jabuni, ni za yia wnuka.
Nu, ne zabuwajsia! kynuw Donson synowi. Cej sad ja posadyw, koy tebe
szcze j na switi ne buo. I pohrymuj na koho-nebu inszoho. Ne zabuwaj, szczo ja twij bako!
Szczo z toho, szczo bako? burknuw aryj. Taka moja dola, szczo w mene bako
chopczyko! Ty meni w onuky hodyszsia! Starszych suchasia treba! powczalno zakinczyw win.
Bakiw treba sucha! ne whawaw Donson, uskajuczy prawnuka na zemlu.
A, krim toho, ja i arszyj za tebe. Meni dewjanoo wisim rokiw!
Maekyj Georh pobih u chatu do materi. Staryj szcze trochy poojaw, poworuszyw hubamy, potim serdyto machnuw rukoju i te piszow.
Donson odwiz awijetku u weyku sadowu altanku, szczo prawya za angar, i tam omeno siw na oslin sered opat i hrabliw.
Win poczuwaw sebe samotnim
Iz arykom synom ne adyw. Dwadciapjalitnij bako i simdesiapjalitnij syn ce
bezhuzde iwwidnoszennia rokiw ao pereponoju mi nymy. Chocz jak napruuwaw Donson swoju ujawu, ne mih zwjaza wojedyno dwa obrazy: dworicznoho Samuela i cioho nemicznoho aryka.
Najbycze Donson zijszowsia z prawnukom Georhom. Junis wiczna. Duch nowoho
czasu szcze ne nakaw na Georha swoho widbytka. Dyna w takomu wici, jak Georh, radije i
soniacznomu promeniu, i askawij usmiszci, i czerwonomu jabuku tak samo, jak radiy di
siaczi rokiw tomu. Do toho i obyczcziam win skydawsia na joho maekoho syna Samuela.
Ma Georha, Een, te czymo trochy bua schoa na Frederiku, i Donson ne raz yniaw na
nij tuywyj i ninyj pohlad. Ta w oczach Een, szczo dywyasia na nioho, prozyraa tilky alis,
zmiszana z cikawiiu i rachom, naczebto win buw wychodcem z toho switu.
A jiji czoowik, onuk Donsona, te Bendemin Donson, buw daekyj jomu, jak i wsi ludy
cioho nowoho, czuoho jomu pokolinnia.
Donson upersze widczuw wadu czasu, wadu oliia. Tak samo jak meszkancewi doyn wako dycha rozridenym hirkym powitriam, Donsonu, szczo yw u perszij czwerti
dwadciatoho oliia, trudno buo pryosuwasia do umow yia kincia cioho oliia.
Zowni wse ne tak due j zminyo, jak mona buo prypuska.
Szczoprawda, ondon rozrissia na bahato myl w szyrynu i pidniawsia whoru siaczamy
chmaroczosiw.
Powitriane ouczennia ao osnownym osobom peresuwannia. A w miach ekipai
buo zamineno ruchomymy dorohamy.
W miach ao chsze i czyisze. Pereay dymi truby fabryk i zawodiw. Technika
worya nowi osoby dobuwannia enerji.
Zate w suilnomu yi i w pobuti aysia weyki zminy.
Robitnykiw teper ue ne wwaay nyczoju grupoju na szczablach suilnoji drabyny,
grupoju, jaka czymo widrizniajesia od ch, szczo ranisze ojay wyszcze oswitoju, odiahom
i zwyczkamy.
Maszyny maje zwilnyy robitnykiw wid wakoji i brudnoji zycznoji praci.
Zdorowi, proo, ae harno odiahneni, weseli, nezaeni robitnyky buy jedynym kasom,
szczo trymaw u rukach wsi nytky suilnoho yia. Wsi wony may oswitu. i Donson, jakyj
wczywsia na midni hroszi, maje o romiw tomu, poczuwaw sebe nijakowo sered nych, chocz
wony buy j prywitni.
We wilnyj czas robitnyky prowodyy na powitri, litajuczy w swojich ehkych awijetkach. U nych buy zowsim inszi interesy, zapy, rozwahy.
Nawi jichnia akoniczna, sa mowa z bahama nowymy sowamy, szczo wyraay
nowi poniaia, bua bahato w czomu ne zrozumia Donsonu.
Wony howoryy pro nowi dla Donsona towarywa, uanowy, nowi wydy majna i
ortu
Na konomu kroci, pisla konoji azy win zmuszenyj buw pyta:
A ce szczo take?
Jomu treba buo nadouy te, szczo proteko bez nioho za simdesiat try roky, i win
widczuwaw: ce jomu ne pid syu. Trudnis polahaa ne tilky w tomu, szczo obsiah nowych zna
buw nadto weykyj, a j u tomu, szczo rozum joho ne buw tak natrenowanyj, szczob ryjnia
i zaswoji wse nadbane ludwom za try czwerti oliia. Win mih bu tilky oronnim, czuym oerihaczem i objektom oereennia dla inszych. Ce tako pryhniczuwao joho.
Donson powsiakczas widczuwaw na sobi pohlady, owneni prychowanoji cikawoi. Win
buw czymo na zrazok mumiji, szczo oya, archeoocznoju znachidkoju, cikawoju pamjatkoju arowyny. Mi nym i suilwom eaa nezdoanna hra czasu.
Ahasfer!.. podumaw win, zhadawszy egendu, jaku czytaw szcze junakom. Ahasfer, wicznyj mandriwnyk, pokaranyj bezsmertiam, czuyj wsiomu i wsim Na szczaia, ja ne
pokaranyj bezsmertiam! Ja mou wmer i choczu wmer !W usiomu switi nemaje ludyny
moho czasu, za wyniatkom chiba kilkoch zabuch smertiu arykiw. Ta j wony ne zrozumiju mene, bo wony we czas yy, a w mojemu yi prowa. Nemaje nikoho
U hoowi raptom woruchnua neodiwana dumka: A ti dwoje, szczo oyy razom zi
mnoju tam, u Grenandiji?..
Schwylowanyj, win pidwiwsia. Joho nerymno potiaho do cych newidomych ludej, jaki
wraz ay jomu takymy dorohymy. Wony yy w toj samyj czas, szczo j Frederika z maekym Samueem Jaki nytky protiahnuti mi nymy. Ae jak jich znaj ?Kruks! Win musy
zna!
Kruks ne zayszaw Donsona, koryujuczy nym, jak ywym iorycznym dereom
dla swojeji praci z ioriji rewoluciji.
I Donson poiszyw do Kruksa i wykaw jomu swoju probu. Czekajuczy widpowidi, tak
chwyluwawsia, nacze maw pobaczysia z druynoju i maekym synom.
Kruks szczo obmirkowuwaw. Teper kine weresnia A yopad siacza dewjatsot
dewjanoo womoho roku Nu, jak e, zwyczajno, Eduard esli powynen bu we w Pukowkij obserwatoriji, sydi za teeskopom i szuka swoji znykajuczi eonidy. W Pukowkij
obserwatoriji najkraszczyj reaktor u switi. esli, napewno, tam. Tam e wy znajdete i poeta
Mere. Win pysaw meni nedawno, szczo jide do profesora esli. I, wsmichnuwszy, Kruks
dodaw: Wydno, wsi wy, aryczky, poczuwajete potiah odyn do odnoho.
Donson kwapywo poproszczawsia i wyruszyw u dorohu na perszomu pasayrkomu
dyryabli, szczo widlitaw na eningrad.
Win ne ujawlaw sobi, jake bude pobaczennia, ae widczuwaw: ce wse, szczo szcze moe
cikawy joho w yi.
Tremtiaczoju rukoju Donson widczynyw dweri zau w Pukowkij obserwatoriw Weyczeznyj kruhyj za tonuw u moroci.
Koy oczi trochy zwyky do temriawy, Donson pobaczyw posered zau gantkyj teeskop, schoyj na daekobijnu harmatu, jaka riamuwaa swoje ero w odyn z otworiw u kupoli. Truba bua ukripena na masywnij pidawci, wzdow jakoji jszy schody z pjatdesiama
schidciamy. Schody wey i do poszczadky dla oereennia na wysoti trioch metriw. Z cijeji
poszczadky, zwerchu, unaw czyj hoos.
Widchyennia od formy roztiahnutoho elipsa i nabyennia do formy paraboy zaea wid osobywoji diji mas okremych panet, szczo jiji kome i aerojidy zaznaju u swojemu rusi w napriami do Soncia. Najbilszyj takyj wpyw maje Jupiter, sya prytiainnia jakoho
anowy maje siacznu czaku prytiainnia Soncia
Koy Donson poczuw cej hoos, szczo czitko unaw u poroniomu zali, koy poczuw ci
nezrozumili sowa, jomu ao bojazko. Czoho win pryjszow siudy? Szczo skae profesorowi
esli? Chiba ci paraboy i elipsy ne taki nezrozumili jomu, jak i nowi sowa nowych ludej? Ta
widupa buo pizno, i win kaszlanuw.
Chto tam?
Ja chotiw by baczy profesora esli.
Czyji kroky szwydko proukay po zaliznych schidciach.
Ja profesor esli. Czym mou bu korysnyj? Ja Bendemin Donson, jakyj
jakyj eaw z wamy w Grenandiji w ani anabizu Meni chotiosia pohowory z wamy
I Donson putano rozpowiw pro metu swoho prychodu. Win howoryw, szczo due samotnij, nacze sam ne swij u ciomu nowomu, nezrozumiomu dla nioho switi, rozkazaw nawi
widywaju odwedenyj jim yiam rok. Chiba zarady cioho ne warto y, Donson?
Na nasze prochannia, mene i Mere znowu piddadu anabizu. Choczete pryjednasia
do nas?..
Znowu? z achom wyhuknuw Donson. Ta pisla dowhoho mowczannia, pochyywszy hoowu, hucho promowyw: Odnakowo!..
meodijeju. Nycze, bila pidniia hir, po seach ywu ludy, praciuju na tartakach i w szachtach, wedu nudenne silke hoodarwo. Ae siudy, na wysoczi, ne zabywajesia nawi bidnota po chmyz: due tiakyj i dowhyj szlach.
I aryj lisnyk Moric Weltman sam ne widaje, szczo i wid koho win eree.
Widiom u aromu zamku ochoroniaju, inodi usmichajuczy kae win swojij arij
Berti. Oce j usia robota.
Nawkoyszni meszkanci obmynay dilanku lisu bila werszyny hory, na jakij ojay rujiny arowynnoho zamka: Odna z joho we szcze dobre zberehasia, ae j u nij dawno nichto
ne yw. Pro cej zamok, jak zwyczajno, chodyo bahato egend, szczo peredawaysia z pokolinnia w pokolinnia. Naseennia dowkoysznich si buo wpewnene, szczo w rujinach aroho
zamka ywu wimy, prywydy, upyri, wowkuaky ta insza neczys. Poodynoki smiywci, jaki
nawauwaysia nabyzy do zamka, abo podoroni, szczo, zabukawszy, wypadkowo natraplay na nioho, zapewniay, szczo baczyy, jak tam melkay u wiknach tini, i czuy rachitywi
zojky newynnych nemowla, kotrych wimy wykraday i wbyway dla swojich czakunkych
potreb. Dechto nawi twerdyw, szczo baczyw ch widiom, koy wony bihy lisom do zamka,
perekynuwszy na biych wowczy z zakrywawenoju paszczekoju. Cym bajkam slipo wiryy.
I selany desiatoju dorohoju obmynay raszne, neczye misce.
Ae aryj Moric, jakyj pobaczyw swita, persz ni dola zakynua joho w ciu dyku miscewis, ne wiryw bajkam, ne bojawsia widiom i smiywo chodyw mymo zamka pid czas lisowych
obchodiw. Moric dobre znaw, szczo sered noczi krycza ne di, jakych bucimto riu raszni
wimy, a sowy, szczo prywydy, to wytwir lakywoji ujawy, napoochanoji hroju misiacznoho
swita j tinej.
Berta ne due jniaa wiry cym pojasnenniam Morica i poterpaa za nioho, ae win tilky
smijawsia z jiji poochywoi.
Nawiszczo ja zdawsia wimam? Ja ne bezhriszne nemowla, smijuczy zaokojuwaw win druynu, koy wona umowlaa joho ne chody pobyzu zamka, osobywo wnoczi.
Bua szcze odna ludyna, kotra awya bez bu-jakoji szanobywoi do widiom aroho
zamka. Ce czekyj junak Josyf Hanka.
Koy nimci zachopyy Sude, win popaw do trudowoho taboru. Wilnolubywyj Hanka
wtik zwid i kilka dniw bukaw u horach. Tymczasowo jomu aa prytukom ucilia wea widiomkoho zamka. Znajuczy zabobonnyj rach nawkoysznioho naseennia do cijeji miscyny,
win poczuwaw sebe tut do pewnoji miry w bezpeci. Hood zmuszuwaw joho buka lisom,
szukajuczy jii, ae ci poszuky mao szczo daway, i junak dedali bilsze znesyluwawsia. Jako,
koy win, he wysnaenyj, widpoczywaw bila boota, na nioho natrapyw Moric Weltman. Staryj lisnyk suworo zapytaw junaka, chto win i szczo tut roby. Josyf podywywsia na lisnyka i
zrozumiw, szczo aryj zowsim ne zyj, chocza j zwernuwsia do nioho suworo. Powahawszy
trochy, Hanka wyriszyw rozpowi swoju nechytru ioriju.
Wysuchawszy joho widwertu rozpowi, lisnyk zamysywsia. Hanka ne pomyywsia: u
aroho Morica buo dobre serce. Weltman nime, Hanka czech, dumaw lisnyk.
Nu to j szczo? Weltman sam proyw neehke trudowe yia i znaw, szczo wsi chaziaji na
odyn kopy, a bidaka dola skri odnakowa.
Czoho tobi tut hynu ?promowyw nareszti Moric. Chodimo zi mnoju. Moja
ara znajde j dla tebe szmatok chliba.
Ce buo skazano we takym askawo-bakiwkym tonom, szczo Hanka ne wahajuczy
poczwaaw za Moricom.
Weltmany yy samotoju w swojemu budynoczku. Syn jichnij pomer szcze dynoju, a
doczka praciuwaa na fabryci w Brno. Stara Berta radisno pryjniaa Hanku. Tak Josyf neodiwano aw czenom simji Weltmaniw.
Berta dbaa pro nioho, jak pro ridnoho syna, z slozamy ta oburenniam suchaa rozpowidi Josyfa pro joho yia w trudowomu tabori, pro orokis nowych chaziajiw. Josyf poczu-
waw by sebe zowsim szczasywym u cych proch dobrych ludej, jakby joho ne pryhniczuwaa dumka, szczo win obtiauje jich, urywajuczy szmatok z jichnioho nudennoho ou.
Prawda, win dopomahaw Berti po hoodarwu, ae cioho buo ne dosy. Josyf chodyw u lis,
szczob zapasia na zymu paywom zbyraw chmyz i bureom. Berta bojaasia za nioho,
umowlaa chopcia ne chody daeko wid domu. Win obiciaw jij ne uskasia z hory do ludej
i ne nabyasia do rasznoho zamka. Prote oannioji obicianky win ne dotrymuwawsia i
czasom dosy byko chodyw bila zamka.
Odnoho razu win iszow ue pizno wweczeri powz rujiny z oberemkom chmyzu. W lisi
maje smerko, ae na halawyni dowkoa zamka szcze tremtio nepewne swito. Temnymy chymernymy masamy hromadyy rujiny. Czitkym syuetom wymalowuwaasia na tli neba wcilia wea. Josyf kynuw bajduyj pohlad na ciu wysoku kruhu weu i mao ne skryknuw od
podywu.
Josyf pobaczyw, jak u sabo oswitenomu wukomu wikni wei promajnua ti. Hanka ne
wiryw u prywydy, a prote widczuw, jak choodok probih u nioho poza ynoju. Swito i czyja
ti promajnuy tako u susidniomu wikni. U wei chto chodyw iz swiczkoju czy ampoju. Junak mymowoli widupyw u lis, de buo we zowsim temno, i oerihaw dali. Nezabarom win
pomiw bakytnyj dymok, szczo zdijmawsia nad pokriweju wei. Wimy waria swoje czakunke zilla, skazaw by zabobonnyj selanyn. Ae Hanka, pomiwszy cej dymok, zaokojiwsia. Zwyczajno, u wei poseyy ludy i hotuju sobi weczeriu. Ae chto wony? Brakojery? Tuteszni miscia neprydatni dla poluwannia. Kontrabandy ?Kordon daeko.
Moywo, taki utikaczi, jak i win? Ce buo najwirohidnisze.
Hanka wyriszyw niczoho ne howory pro pobaczene Berti, szczob ne chwyluwa jiji.
Ae Moricu treba skaza. Lisowyj oro powynen zna, szczo dijesia na joho dilanci.
Nepodalik wid domiwky Hanka zuriw Weltmana z rusznyceju za peczyma i z poijnym swojim suputnykom sobakoju. Josyf rozpowiw Moricu pro swoji oereennia.
Siohodni wnoczi ja poeu za zamkom, a zawtra wranci pidu tudy. Ja powynen zna,
chto tam oseywsia.
Hanka wyjawyw baannia suprowoduwa joho, ae Moric ne dozwoyw: Hanka perebuwaje na neeganomu anowyszczi, jomu ne slid pokazuwasia na ludy.
Dozwol meni bu chocza b na uzlissi, nedaeko wid tebe, szczob dopomoh tobi, jakszczo w ciomu bude potreba, prosyw Hanka.
Na ce Moric pohodywsia.
Ae wycho tilky todi, koy ce koncze bude potribno, jakszczo rawa dijde do bataliji.
Druhoho dnia wranci Hanka we ojaw na swojemu oroowomu pou, eaczy za
Moricom, jakyj wpewneno priamuwaw czerez halawynu do kruhoji wei. Moric wh powidomy Josyfa, szczo nicz mynua okijno. Ne kryczay nawi sowy, zaczuwszy ludej. Do hodyny noczi bymao swito u wiknach, a potim pohaso, i wse zacho. Jaka zuricz czekaje
Morica?
Staryj znyk za rujinamy iny, szczo zjednuwaasia z kruhoju weeju. Josyf, prysuchajuczy do konoho zwuku, neterplacze oczikuwaw joho.
Za kilka chwyyn Weltman powernuwsia i rozpowiw Josyfowi pro swoji widwidyny
zamka. Koy Moric poukaw u dweri, jaki we buy poahodeni, wyjszow aryj suha. Weltman pojasnyw, chto win i czomu pryjszow. Suha proburmotiw: Poczekajte! i zaczynyw
dweri. Nezabarom zjawywsia znowu i podaw Weltmanu zapysku. Weltman upiznaw poczerk
hoodaria Broka, jakomu naeay wsi nawkoyszni lisy j kopalni. Brok zaswidczuwaw,
szczo poylci oseyysia w zamku z joho dozwou. Wymahaw ne turbuwa jich i ne czyny
nijakych pereszkod jichnim dijam.
Zapysku ciu nowi poylci, oczewydno, prypasy zazdaehi. Chto wony, nawiszczo poseyy, Brok ne wwaaw za potribne pojasniuwa.
Ja zrobyw swoje dio, skazaw Moric, powertajuczy z Josyfom dodomu. Pan Brok
zweliw ne turbuwa poylciw. A nawiszczo jich turbuwa ?Nechaj ywu, jak choczu. Ae
szczo oznaczaje ne czyny nijakych pereszkod?
Oczewydno, jim tut nadajesia powna wola: poluwa, ruba lis, roby wse, szczo jim
zamanesia, zauwayw Hanka.
Use ce due dywno, promowyw Weltman. Ae nasze dio sucha i ne mudruwa.
Mynuo szcze kilka dniw.
Weltman udawaw, szczo ne pomiczaje zamka. Odnak, prochodiaczy mymo, win eyw
za kruhoju weeju. Hanka z hybyny lisu tako czao oerihaw te, szczo robysia w aromu zamku.
Joho meszkanci yy widludno nichto ne prychodyw do zamka, nichto ne wychodyw
zwid. Tilky odnoho razu, na switanku, Weltman pomiw, jak do zamka pidetiw neweyczkyj bezchwoj litak, schoyj na kaana, znyzywsia de na podwirji, pomi rujinamy; czerez
kilka chwyyn win pidniawsia i, zrobywszy zygzag, znyk za lisom. A Hanka pobaczyw na dachu wei szpyli, prowody, sitky, jakych ranisze ne buo.
Josyf i Moric nijak ne mohy doduma, chto poseywsia w zamku i szczo tam widbuwajesia.
Druhoho dnia pisla toho, jak na dachu wei zjawyysia tajemnyczi uanowky, Hanka
aw swidkom nezwyczajnoho jawyszcza, szczo hyboko schwyluwao joho.
Wse zahadkowe prywertaje uwahu ludej. Cikawis wykykaje czakowo poczuia samozbereennia: nezrozumie moe zahrouwa prykrymy neodiwankamy. yia Hanky
buo wkraj odnomanitne. Ne dywno, szczo zamok nadzwyczajno cikawyw joho, i junak hodynamy eyw za nym, chowajuczy u huszczawyni.
Tak i cioho razu win ojaw na swojemu oerenomu pou. Bua temna tepa cha
litnia nicz. U dwoch wiknach kruhoji wei, jak zawdy, swiwsia wohnyk. Ae siohodni win
buw dosy jaskrawyj, biyj. Meszkanci zamka, mabu, obadnay eektryczne oswitennia.
Temnym prowaom ziajaw otwir weykoho wikna pid samisikym dachom wei. W ciomu
wikni ne buo ramy. Mabu, wono wychodyo z neyoji kimna. Prote same ce neoswitene
wikno prywernuo uwahu Josyfa. Joho naoroenyj such owyw jaki zwuky, szczo jszy naczebto z cioho wikna. Czyj pryhuszenyj hoos. Nejasnyj szum, potriskuwannia, dzyczannia Znenaka u wikni zjawyasia slipuczo jaskrawa wohnenna kula zawbilszky z weyke jabuko. Nenacze osiajani byskawkoju, jaskrawo oswiysia owbury soson. Kula wyetia w
otwir wikna i zupynyasia w powitri, niby wahajuczy, kudy rucha dali. Potim powilno ruszya wpered wid wei po priamij, proetia kilka desiatkiw metriw i poczaa powerta praworucz, dedali pryskoriujuczy ruch, do odynokoji aroji sosny. O kula zowsim byko pidetia
do derewa, kowznua po suczku, rozszczepywszy joho, i z ohuszywym triskom wwijsza w
owbur. Sosna rozkooasia i w tu my aachnua, opowyta dymom i paroju. Z wikna wei
prounaw peremonyj kryk. Potim zjawyasia arecza hoowa z rozkujowdenym sywym woossiam, oswitena czerwonym poumjam. Staryj kilka sekund dywywsia na sosnu, szczo paachkotia, mow smooskyp, radisno wsmichnuwsia, zhodom pidozriywo ohlanuw halawynu,
nasupywsia i znyk.
Tak o jaki wony, ci meszkanci zamka! podumaw Hanka. Nebezpeczni ludy. Wony
mou uby ludynu, jaka prochodyme mymo, ay lis. A Brok u swojij zapysc nakazuwaw Moricu ne czyny nijakych pereszkod. Dywnyj nakaz, dywni ludy, dywni rawy
jichni
Hanka rozpowiw Moricu wse, szczo baczyw. Staryj lisnyk pochytaw hoowoju i widpowiw:
Dio chaziajke. Ae nam z toboju kraszcze trymasia podali wid cioho zamka. W
niomu, mabu, rawdi oseyysia zli duchy Ci ludy, pewno, robla jaki doslidy, szczo potrebuju cikowytoji tajemnyci. Kraszczoho miscia, zwyczajno, ne znajdesz. Mojij Berti ne kazaw? I ne kay niczoho. Ne treba chwyluwa aru.
Szumiy werchiwky soson. Ae w lisi, jak zawdy, powitria, nasyczene zapachom chwoji,
buo neporuszne. Hanka priamuwaw do oswitenoji soncem boooji halawyny. Jomu poczuysia inoczi hoosy. Ce zdywuwao joho: widiomkyj zamok buw pobyzu, i siudy ludy ne
chodyy. Hanka naddaw chodu, namahajuczy, prote, chowasia za owburamy.
Bila zamanoji bureju sosny Hanka pobaczyw dwoch inok: aru w sirij sukni i moodu
diwczynu w czornomu. Stara sydia na zemli j ohnaa. Diwczyna probuwaa pidwe jiji.
Bila nych eaw koszyk.
Po odiahu Hanka zrozumiw, szczo ce ne selanky. Ae zwidky tut mohy wziasia horodianky? Rozmirkowuwa buo nikoy. Stara inka potrebuwaa dopomohy, a mooda wydawaa takoju tenditnoju. Hanka, ne dumajuczy pro sebe, pidbih do inok.
Wy chwori? Wdaryysia? Wam potribna dopomoha? zwernuwsia win do aroji poczeky.
Obydwi inky zaczudowano hlanuy na nioho. Hanna powtoryw swoje zapytannia ponimeky, w toj e czas uwano prydywlajuczy do inok. Sywohoowa, ara, bezzuba, z haczkuwam nosom i wypnum upered pidboriddiam, bua raszna, nenacze wima. Zate mooda diwczyna wydaasia Hanci mao ne kazkowoju cariwnoju, nad jakoju tiaa zli czary.
Czorna suknia pidkresluwaa blidnis jiji junoho zaurenoho yczka.
Jakszczo ludyna zwychnua nohu, to jij, zwyczajno, potribna dopomoha, newdowoeno proszamkotia ara.
Ja dopomou wam! Josyf ehko pidwiw aru i, pidtrymujuczy jiji pid ruku, zapytaw
Kudy was widwe?
Oj, proohnaa ara, wako yrajuczy na ruku Hanky. Kudy? Dodomu, zwyczajno, w zamok.
A j rawdi, podumaw Hanka, de i y takij czakunci, jak ne u Widiomsiomu
zamku?
Koy wony wyjszy na halawynu pered zamkom, u wikni wei Hanka pobaczyw hoowu
aroho, toho samoho, szczo wyhladaw z wikna, koy wohnenna kula rozczachnua sosnu. Obyczczia aroho buo zakopotane. Mabu, joho nepokojia dowha widsutnis inok. Staryj widijszow od wikna. Nezabarom iz zamka wyjszow inszyj aryj u syniomu fartusi. Win mowczky wziaw skaliczenu inku pid ruku, widoronywszy Hanku. Ta kywnua Josyfowi hoowoju
i szczo proburmotia, mabu, podiakuwaa.
Weyke wam asybi! w swoju czerhu podiakuwaa diwczyna.
Hanka, prowiwszy jich pohladom, piszow rozszukuwa Morica, szczob rozpowi jomu
pro zuricz.
Koy b ce ne nakykao bidy na twoju hoowu, skazaw aryj lisnyk, pobojujuczy
za Hanku.
Wid cioho dnia lis i zamok ay dla Hanky szcze cikawiszymy. Win szcze uwanisze
poczaw ey za weeju. Kilka raziw, pizno wweczeri i wnoczi, jomu dowodyosia baczy
wohnenni kuli, szczo wylitay z wikna. Inodi wony rozrywaysia w powitri, inodi etiy kudy
daeko za werchiwky lisu, czasom z hucznym triskotom wdariay ob zemlu i due ridko dolitay do uzlissia i rozczachuway derewa, nemow byskawka. Oczewydno, same do cioho j
prahnuw aryj, szczo wypuskaw kulai byskawky, ae wony buy ne due suchniani i tilky
wriady-hody dosiahay me. A wtim, odnoho razu kulaa byskawka wuczya tak toczno,
szczo mao ne wynyka lisowa poea. Prote cej nebezpecznyj fejjerwerk raptowo prypynywsia.
Bukajuczy lisom, Josyf pekaw nadiju szcze raz zurisia z diwczynoju w czornij sukni,
chocza sam sobi j ne pryznawawsia w ciomu. Moywo, cia diwczyna i rawdi, jak u kazci,
perebuwaje pid wadoju ychych sy i czekaje na swoho riatiwnyka.
I odiwannia Hanky rawdyysia: czerez kilka dniw win zuriw u lisi diwczynu j aru.
Diwczyna askawo wsmichnuasia jomu jak dawniomu znajomomu, i nawi na zmorszkuwatomu obyczczi brydkoji inky zjawyosia szczo schoe na usmiszku. Wony rozhoworyy.
Marta, tak zway aru, poczaa rozpytuwa Josyfa, chto win, de ywe. Oberenyj Hanka
skazaw, szczo win syn miscewoho lisnoho oroa.
Stara prymruya. Wydno, ne due wirya tomu, szczo skazaw junak.
A szczo tut robysz? Bukajesz ta suchajesz, jak lis szumy? Ne due wtomywo
dla takoho brawoho moodyka, promowya wona.
Teper u mii wako znaj robotu, uchyywsia wid priamoji widpowidi Josyf.
Robota znajdesia skri i zawdy, jakszczo dola askawa. A , baczu, w soroczci narodywsia, zauwaya ara. Ta o, do reczi, nam u zamku robitnyk potriben. Takyj, jak ,
moodyj, kmitywyj. Czomu b tobi ne najniasia do nas na robotu zamis toho, szczob niasia po lisu bez dia? Ja wse baczu. Ne dywy, szczo ara. Oczi w mene, jak u rysi. I
wona chytro prymruya, niby baczya Josyfa naskri.
Sowa aroji ta jiji neodiwana propozycija zbenteyy Hanku. Win mowczky ojaw,
ponurywszy hoowu.
Czoho mowczysz? ne whawaa ara. Wona pokaa swoju suchu ruku z haczkuwamy palciamy na pecze Hanky i, zazyrajuczy jomu w oczi, promowya pryhuszenym
hoosom, jak howoria zmownyky: Ne bijsia. Niczoho ne bijsia. My ludy ne cikawi. Chto ,
zwidky, moywo, zamitajesz jaki slidy nam bajdue. Dobre praciuwamesz, to j pid zachy tebe wimemo, jakszczo wynykne potreba. I patoju budesz zadowoenyj. Ne yczy takomu zdorowomu wse yia na czuij szyji sydi!
Hanka nawi zdryhnuwsia. Cia ara Marta abo due chytra j dohadywa inka, abo jakymo czynom diznaasia pro nioho. I w tomu, i w inszomu wypadku jomu ne wypadaje widmowlasia ce tilky naszkodyo b. Do toho joho anowyszcze j rawdi hnitiucze. Ne
mona we czas zowywa honniiu Weltmaniw!
I wse-taky Hanka ne mih naway. Win pidwiw hoowu j zapytywo hlanuw na diwczynu, szukajuczy widpowidi w jiji oczach. Ci wooszkowi oczi dywyy na nioho sumowyto,
zoseredeno i nibyto zakopotano.
Wona ne chocze bra na sebe widpowidalnis, ae, zdajesia, jij ne bude nepryjemno,
jakszczo ja dam zhodu, tak wytumaczyw Josyf nimu widpowi diwczyny.
A ara nemow czytaa joho dumky. Chytnuwszy hoowoju na diwczynu, promowya:
I Nora ne tak nuhuwame.
Hanka kynuw pohlad na diwczynu, ae wona opua oczi.
Meni treba poduma, neriszucze widpowiw Hanka.
Awe, podumaj, skazaa Marta, usmichajuczy bezzubym rotom. Zawtra opiwdni my czekamemo tebe na ciomu misci.
Widczuwao moje serce, szczo cia zuricz u lisi ne dowede do dobra, skazaw Weltman, pochytujuczy hoowoju.
Sobaka weseo bih dodomu, za nym priamuway Weltman ta Hanka, szczo zuriysia w
lisi.
Szcze niczoho pohanoho ne aosia, zauwayw Tanka, chocza w samoho buo trywono na duszi. Junak rozumiw, szczo ce ne zwyczajni hoodari, jaki najmaju sunyka dla
domu, szczo win moe potrapy w tiaku zaenis, riwnocinnu uwjaznenniu. Szcze newidomo, jaki nebezpeky czekaju na nioho w aromu zamku. Tilky dumka pro Noru trochy zaokojuwaa joho.
A ja dumaju, wiw dali Weltman, szczo najkraszcze dla tebe wtek jaknajdali,
poky pawuky, szczo hnizdiasia w zamku, ne obsnuway tebe pawunoju. Meni j mojij arekij, zwyczajno, wako bude rozuczasia z toboju. My zwyky do tebe, Josyfe, polubyy Ta
ehsze zne rozuku, ani zahybel.
Josyf schopyw na lotu suchu hiku, szczo wpaa z derewa, zmachnuw neju, niby widhaniajuczy newydymoho woroha, i zawojio widpowiw:
Tak ue j zahybel. Ty siohodni karkajesz, mow aryj woron, mij dobryj Morice.
Staryj woron karkaje tomu, szczo baczyw na swojemu wiku znaczno bilsze, ni owtoroti puwerinky, powczalno zauwayw Moric.
Ae my, owtoroti, tako baczyy deszczo take, czoho arym woronam i w sni ne snyo, hariaczkuwaw Hanka. Ty kaesz utika. A kudy tika ?Ty o znajesz swoju dilanku, a pro inszyj swit tilky szczo czuwaw abo czytaw u arych gazetach. Ja sam use baczyw, na sobi wyprobuwaw. Ty ne ujawlajesz, u szczo peretworyasia nasza krajina. Tika!
Kudy? Do dika w apy w Nimeczczynu? W Sowaczczynu? Udaw micno zasnuw nas z
usich bokiw. A de szcze je aziwka, tam posyyy ochoronu. Tysiaczi dwonohych psiw poluju
po wsij krajini za takoju dyczynoju, jak ja. Ne whnu ja widij i na dwadcia kiometriw od
domiwky, jak ci nyszpirky natrapla na mij slid.
Szczo wyriszyw?
Ja proo widmowlusia od jichnioji propozyciji, ta j hodi.
A jakszczo wony ne widmowlasia od tebe? Jakszczo jim potriben? Zrozumij, Hanka,
szczo we na prykmeti. Ne maju sumniwu, szczo ci dobrodiji z zamka koryujusia
pidtrymkoju nowych hoodariw. Widmowyszsia tobi zahrouje areszt.
Lis poridszaw. Na neweykij halawyni pokazaa chana lisnyka. Z dymaria wywsia dymok. Dbajywa Berta hotuwaa weczeriu. Sobaka, potiahszy nosom, pobih szwydsze. Hanka i
Weltman, nawpaky, upowilnyy chodu. Wony chotiy wyriszy rawu do zuriczi z Bertoju.
Nu, to jak wyriszyw? znowu zapytaw Moric.
Ja pidu zawtra w zamok, diznajusia, szczo ce za ludy, jaka robota. Ne posadia e wony
mene odrazu na anciuh. Mona popraciuwa kilka dniw. Jakszczo ne poadnaju z nymy, wteczu.
Weltman mowczky kywnuw hoowoju na znak zhody.
A teper weselisze, chopcze. Jak pered fotografom, skazaw win, odczyniajuczy
dweri.
Cijeji noczi Hanka pohano aw, a rano-wranci wyruszyw do zamka. Weltman czekaw
joho ciyj de. Koy Josyf ne pryjszow i weczeria, zachwyluwaasia ara Berta. Moric zaokojuwaw jiji jak mih. Kazaw, szczo Hanka piszow szuka robotu. Win poznajomywsia z wuhlaramy i
Czomu win meni pro ce niczoho ne skazaw? nedowirywo zapytaa Berta.
Ne znaw, czy wyjde szczo z robotoju. Jakszczo wyjde, chotiw zroby siurpryz.
Dobryj siurpryz! burczaa Berta. Pokynu nas, koy my zwyky do nioho, jak do
syna.
Win kazaw, szczo jomu tiako sydi na naszij szyji.
Berta chotia zapereczy, ae tilky machnua rukoju, wona bua due zasmuczena.
Moric i sam ne mih doczekasia ranku. Win prokynuwsia szcze wdoswita, pobukaw
lisom, a tilky wyzyrnuo sonce, pidijszow do zamka. Staryj poczaw uka w dubowi dweri
erszu kuakom, a potim prykadom rusznyci. Udary czitko unay w rankowomu powitri, w
rujinach widhukuwaa una, ae dwerej nichto ne widczyniaw.
Nareszti proczynyosia maeke wikoneczko u dweriach i w niomu zjawyosia obyczczia sywoho sunyka.
Czoho tobi? serdyto zapytaw win.
Ja chotiw diznasia pro Josyfa A moe, Josyf ne nazwaw swoje rawnie imja
ta prizwyszcze, ochwawsia Weltman, pro junaka, jakyj najniawsia na robotu. Ce
mij rodycz.
Nedarom Weltmanu ne widczyniay tak dowho. Mabu, tam radyysia, bo sunyk peredaw zazdaehi obdumanu widpowi:
Ja we powidomyw was pro nakaz pana Broka ne turbuwa paniw, szczo ywu u
zamku. Jakszczo wy szcze chocz raz posmijete pryj siudy, toho dnia wam dowedesia pakuwa swoje zbiia i zabyrasia he z cioho lisu.
Ta wy pro Hanku chocz sowo skai! Ae wikoneczko we zaczynyo.
A szczob tebe hrim pobyw, aryj sycz! wyajawsia Moric.
Poojaw pered zaczynenymy dweryma i powilno popentawsia w lis. Do samisikoho
weczora win ne zwodyw oczej z wei, odiwajuczy pobaczy Hanku, ae u wiknach wei
buo temno, i nichto ne pokazuwawsia. Moric ue chotiw i dodomu, ta w ciu my joho sobaka
naszoroszyw wucha i pomczaw do sosny, szczo ojaa na uzlissi. Specilno nawczenyj dla
oroowoji suby sobaka ne hawkaw i ne zczyniaw aninajmenszoho szumu. Weltman
uwano eyw za nym. Sobaka wchopyw szczo zubamy, pidbih do chaziajina i, machnuwszy
chwoom, pokaw bila joho nih. Ce buw neweyczkyj uamok cehy, zamotanyj u papire. Moric rozhornuw zimakanyj papire i proczytaw pochapcem nakydani riadky: Robota newaka. y mona. Ae umowa: nikudy ne wychody. Sprobuju kynu zapysku, jakszczo
pomiczu tebe w lisi. Hanka.
Weltman hyboko zitchnuw z poehkiiu. Josyf ywyj, i jomu ne zahrouje nijaka nebezpeka.
Koy Hanka pryjszow do wei j poukaw, Marta widczynya dweri, kywnua hoowoju,
promowya: Ot j pryjszow, takym tonom, niby j ne sumniwaa, szczo win pryjde, i
powea junaka wukym korydorom do kuchni.
Josyf edwe wpiznaw tu kimnatu, w jakij win proyw kilka dniw pisla wteczi z trudowoho
taboru. Todi ce bua zanedbana, napiwzrujnowana kimnata z ziajuczymy otworamy wikon,
wyszczerbenoju kamjanoju pidohoju, zawaena smiiam. Teper smiia buo prybrano, dirky
j szcziyny zamazano, iny ta elu pobieno, ramy waweno. Obabicz weykoho wohnyszcza wydniysia poyci z byskuczym midnym ta aluminijewym posudom. Osony i kuchonnyj
i siajay bioju emaewoju farboju. A bila wikna ojaa nawi weyka klitka z zeenym papuhoju, jakoho Marta nawczya nadzwyczajno wprawno widtworiuwa pereywy tirolkych pise Jodl.
Sidaj, Marta pokazaa Hanci na oslin. Ja zaraz dopowim pro tebe, i wyjsza.
Hanka ne siw. Win z podywom ozyraw kimnatu. Zwyczajno, meszkanci zamka ne mohy
sami tak widremontuwa nowe yto. Ae chto i koy dopomahaw jim? Koy i jak prywozyy
materiy, mebli, hoodarke naczynnia? Awtomobiem? Czerez lis do zamka dorohy nemaje. Wona dawnym-dawno zarosa. Newe i majriw, i materiy, i reczi doawyy litaky
oti dywni litalni maszyny, odnu z jakych wdaosia pobaczy Weltmanu? Ae chto ce iz zwyczajnych hromadian maje litaky, ta szcze takoji dywowynoji konrukciji? Tilky weyki bahaczi abo ludy, jakych pidtrymuje uriad, ludy, szczo maju weyku wadu j syu
Widczynyysia nyki dweri, i na porozi aw diduhan, jakoho Hanka we baczyw toji
pamjatnoji noczi. Staryj wyhladaw zowsim ne jak miljoner. Odiahnenyj buw u dosy ponoszenyj demper i sztany, do jakych dawno ne dotorkawsia utiuh. Sywe woossia rozpatane.
Z jakoho czasu Josyf pomiw, szczo Marta czymo due urbowana. Wona aa neuwanoju, dratiwywoju, czao kudy chodya, znenaka zamysluwaa, peresmauwaa
mjaso.
U was jaki prykroi, titusiu Marto? zapytaw jiji odnoho razu Hanka. Moe, ja
zmih by wam dopomoh?
A czomu , dopomoy, synku, ozwaasia Marta. Sky meni z pecz rokiw sorok,
a z resztoju ja j sama wporaju.
Wona bilsze niczoho ne skazaa. Ae druhoho dnia nadweczir ara ne wytrymaa i podiyasia swojeju bidoju. Wse swoje dowhe yia wona skadaa hroszi, szczob ma kopijku na
aris, koy ane nepracezdatnoju. Marta ne widnosya hroszi w bank, a zberihaa w zapowitnij skryci pid likom. Ciu skryku, de eay hroszi, zibrani zawdiaky wyniatkowij ekonomiji, wona pryweza z soboju w zamok. Ae koy inka pobaczya, jaki nebezpeczni doslidy
roby aryj hoodar, jiji ochopya trywoha: szczo koy aachne poea abo anesia wybuch, jak todi, koy buo znyszczeno Freja i zrujnowano doszczentu budynok, i jiji skryka
zahyne?
Hanka erszu zdywuwawsia, szczo pro skryku Marta, zdawao, pikujesia bilsze,
ani pro wasne yia. Ae, pomirkuwawszy, wyriszyw, szczo w ciomu je swoja oka, oka
ludyny pochyoho wiku: hoodna, bezpomiczna aris bua dla neji raszniszoju za smer,
jaka kade kraj usim radanniam i turbotam.
Marta poczaa szuka bezpecznyj zakapeok dla swoho skarbu. Na dejakij widani wid
kruhoji wei wona nadybaa pidzemnyj chid z ciym abiryntom bicznych chodiw. W odnomu
z nych buw suchyj koodia. Ce misce zdaosia jij pidchodiaszczym. Na micnij priadywjanij
wiriowci Marta opua skryku na dno koodiazia, prydawywszy kameniukoju kine wiriowky. Czas wid czasu z lichtarem u rukach inka nawiduwaa unoczi w pidzemella: chotia
pereswidczy, szczo skarb jiji ciyj. Ta odnoho razu, prosuwajuczy wukym pidzemnym
korydorom, Marta zojknua i zupynyasia: are skepinnia w tomu misci, de pronykaa woda,
ne wytrymao i obwayosia, zasypawszy wchid do koodiazia.
Marta probuwaa swojimy arymy rukamy rozkopa zawa, ta mao sama ne zahynua
pid zemeju j cehoju, szczo sypaysia zwerchu, szcze ducze zacharaszczujuczy prochid. Cia
robota bua ponad jiji syy.
Zwernusia po dopomohu do chaziajiw Marta ne nawauwaa. inka muczya kilka
dniw i noczej. I, maje zowsim znesyliwszy, wyriszya rozpowi pro wse Josyfowi. Wona
odiwaasia, szczo tilky cej skromnyj junak dopomoe jij.
Hanka byko wziaw do sercia Marne hore. Toji noczi win piszow z neju w pidzemella. Jomu buo zaboroneno wychody z kruhoji wei, ae kluczi od dwerej zberihaysia w
Mar. Kilka noczej pidriad, niby zmownyky, Marta i Hanka chodyy w pidzemella. Nareszti,
szlach buo rozczyszczeno, i inka znowu znajsza swij skarb. Hanka szcze nikoy w yi ne
baczyw, szczob ludyna tak radia, jak radia Marta, pryskujuczy do hrudej okowanu zalizom
skryku. Junak ne sumniwawsia, szczo Marta widteper joho najwirniszyj druh.
Stara widpaa Hanci m, szczo buo dla nioho zaraz najdorocze, swojim dowirjam
i widwertiiu.
schody. Pomi buo zachyszczeno wid udariw byskawky czysennymy wiriamy hromowidwodiw.
Odnoho razu Huberman zaproponuwaw Hanci zayszysia w aboratoriji pid czas
doslidu.
Zayszysia zayszu, ae wmyka rum rubylnykom bila generatora widmowlu,
wyriszyw Tanka, pamjatajuczy Marnu poradu.
Hanka buw due zdywowanyj, koy Huberman powiw joho z soboju na pomi i tam, na
rozpodilczij doszci, sam uwimknuw rum. Moywo, win perenis toczku wmykannia w ce bezpeczne misce?
Hanci ao motoroszno, koy aparat poczaw praciuwa. Spaachuway eektryczni ampoczky, dryay j hudiy metaewi predme, na horych kutach i wiriach zjawlaysia wohnyky Weetenkyj rozriad skoychnuw aru weu. Byskawka probya wida mi kulamy.
Ae ce bua ne kulaa byskawka. Huberman wymknuw rum. Prote na trubach generatora
szcze yszaa eektryka. Huberman zijszow z swoho mika, wziaw rozriadnyk dowhu payciu z metaewymy rozsiszkamy i poczaw widwody resztu eektryky, ciajuczy rozsiszkamy w generator, nemow u paszczeku zwira. I generator, nacze zwir, ozywawsia na koen
ruch Hubermana serdym potriskuwanniam, niby kacaw zubamy.
Oce j use, skazaw Huberman, oatoczno rozriadywszy aparat. Niczoho nebezpecznoho, chocza bez zwyczky, pewno, buo b raszno!
Prote, jak i hadaw Josyf, ce buo daeko ne wse. Huberman na perszyj raz pokazaw
Hanci najproisze i najbezpecznisze zwyczajnyj rozriad. Pobaczymo, koy rawa dijde
do osaduwannia kulaoji byskawky! da doweosia nedowho.
Ja pokau tobi cikawyj doslid, skazaw Huberman. Jak wory rawniu kulau byskawku.
A nawiszczo jiji woriuwa ?wdajuczy najiwnoho proaka, zapytaw Hanka.
Dla toho, szczob zbahnu tajemnyci pryrody, znaczuszcze widpowiw Huberman.
I win poczaw hotuwasia do doslidu, poputno rozjasniujuczy deszczo Hanci.
Zaraz my wyhotowymo take wohnenne jabuczko, w jakomu zoseredena sya rumu
w sotniu amperiw, a napruha w kilka miljoniw woltiw.
A de generatory, eektroancija? zapytaw Hanka.
O! Ty deszczo tiamysz w eektryci, zauwayw Huberman. Nasza eektroancija
roztaszowana na horyszczi. A generatory? Za generator prawy same nebo! i Huberman
skrypucze zasmijawsia.
Hanka trochy obrazywsia. Nawiszczo Huberman znuszczajesia z nioho? Chocz Hanka
j mao znaje, ta wse jomu zrozumio, szczo nebo ne moe bu generatorom.
A Huberman hotuwawsia do doslidu. Win odkrywaw krany, z jakych z szypinniam wyrywawsia haz czy para. Wanowluwaw jaki wenlatory, inizuwaw powitria wukymy
puczkamy radichwyl. I burczaw:
Ce ne art wory kulau byskawku. Rozriad widbuwajesia mi napiwprowidnykamy, a wtim, na ciomu ne rozumijeszsia. U powitri powynni bu wodiana para i okysy
azotu. Prote ce dla tebe kytajka gramota. Kulaa byskawka prymchywa j swojeridna. Buway wypadky, koy wona prochodya mi tiom i biyznoju ludyny, ne zawdajuczy jij szkody,
a buway j taki, koy wbywaa na smer. Wona zjawlaasia z peczi abo z dusznyka i wylitaa w
kwarku. A inodi rozrywaasia w budynku, alujuczy i budynok, i meszkanciw. Z neju treba
pylnuwa. Ot i hotowo. Teper suchaj uwano. Ty anesz o u cij niszi. Tut bezpeczno. W niszi
rozpodilczyj szczyt. Koen wail maje nomer. Due proo. Ja pidnimu na miok werchnioho
pulta keruwannia. Wwimknu uanowku. Kulaa byskawka zjawysia o tut. Wona powynna
wyj na seredynu aboratoriji. Ja pokazuwamu tobi nomery, i powertamesz widpowidnyj wail. My wywedemo byskawku priamisiko u wikno. Zrozumiw?
Zrozumiw.
Stawaj u niszu.
Moric i Berta weczeriay. W lisi szumia buria. Doszcz periszczyw po wiknach. Spaachnua byskawka. Hirka una wyhrawaa hromowym hurkotom. Bila dwerej eaw sobaka i woruszyw wuchamy, powodiaczy hoowoju z boku w bik.
Czomu nasz Sirko nepokojisia, skazaw Moric, pohladajuczy na sobaku.
Moric pidwiwsia z-za ou. Odrazu schopywsia j Sirko. Ta w ciu my chto poukaw u
wikno.
Ot bacz, ja kazaw! Moric widczynyw dweri. Szum witru j doszczu wdersia w chanu. Chto tam?
Dozwolte wwij perechoomu, poczuosia z temriawy.
Dobrij ludyni u nas zawdy znajdesia prytuok. Zachote, widpowiw Moric.
Pryhnuwszy hoowu, do kimna zajszow wysokyj chudorlawyj moodyk. Na niomu buw
promokyj do rubcia tirolkyj koium, za peczyma pochidna sumka; wusa j boroda dawno
ne hoeni.
Prochote do wohnyszcza obsochnu. Ja zaraz pidkynu drow, honno pryproszuwaa Berta junaka, pidsuwajuczy hrube derewjane kriso do wohniu.
Ni, ni, asybi, ja kraszcze posydu bila poroha, poky z mene ecze woda, widkazaw podoronij.
Szczo za ceremoniji, pane?
Nazywajte mene Kar, widpowiw junak.
Ne soromtesia, pane Kar, wiw dali Moric. Ja dam wam swij odiah, a cej do ranku
wysochne.
Kar podiakuwaw. Czerez kilka chwyyn win ue sydiw za oom, pereodiahnenyj w suche, i z apetom weczeriaw. Berta nepomitno eya za nym, ne zabuwajuczy pryhoszcza.
Skilky jomu moe bu rokiw? Ne bilsze jak trydcia. Ae pomi browamy prolahy rizki
zmorszky, obyczczia wtomene, oczi sumni. alisywa Berta zitchnua: I ciomu, mabu, ne
ehko ywesia. Prote ni wona, ni Moric ne rozpytuway zachooho, zwidky win, czomu pryjszow, terpeywo duczy, szczo win sam rozpowis pro sebe.
Pisla weczeri Kar siw u kriso bila wohnyszcza, potiahnuwsia z nasoodoju, jak ludyna,
szczo moe, nareszti, widpoczy, zakuryw wyhadywu farforowu lueczku i zadrimaw.
Dowhym i skadnym buw szlach, jakyj prywiw Kara do lisnykowoji chyky.
Kar Frej buw moodym taanowym uczenym-zykom. Praciuwaw win pid keriwnyctwom profesora Oskara Hubermana, ae buw znaczno taanowytiszyj za swoho aroho wczytela. Na dumku Hubermana, joho ucze Frej ludyna z iskorkoju, chocza trochy dywakuwata. A dywawa Kara Freja polahay w tomu, szczo win buw neprakcznym idealiom.
Dla samoho Hubermana nauka bua tilky zasobom dla dosiahnennia osobyoji me sawy,
wysokych okadiw, byskuczoji karjery. I koy do wady pryjszy nowi chaziaji faszy, jaki
zaaday, szczob nauka suya jim, Huberman zalubky widdaw sebe i swoji znannia w jichnie rozporiadennia, wupyw do faszykoji partiji i szwydko zasuyw mylis nowych prawyteliw. Umi dobre wasztuwasia! Czy ne ce najwyszcze myewo yia?
Frej szczodo cioho buw ludynoju zowsim proenoju. Win nikoy ne dumaw pro sebe.
Ne cikawywsia polikoju. Hadaw, szczo dosiahnennia nauky sami po sobi mou zabezpeczy ludwu szczasywe yia. Win cikom serjozno wiryw u te, szczo, ruchajuczy nauku
wpered, nabyaje zooj wik na zemli. Same ocym dywawom junak i prychyyw te
mrijywe serce doczky swoho wczytela, Eeonory, abo Nory Huberman. Z jakym zachwatom i
natchnenniam rozpowidaw win jij pro swoji praci, mriji, fantaziji. Sam sobi Frej wydawawsia
due prakcznoju ludynoju. Win ne mih zrozumi, czomu inszi prakcznym wwaaju tilky
toho, chto osobyi interesy awy ponad use.
Podumajte, Noro, chiba ja ne prakcznyj? Sotni wczenych, jak i ja, wywczay i wywczaju kosmiczni promeni. Fizycznu pryrodu cych promeniw ue dobre doslideno. Ae
zwidky wony nadchodia i szczo je pryczynoju jichnioho wynyknennia, my szcze ne znajemo.
A poky wczeni bjusia nad rozwjazanniam cych zahadok, szczo anowla suto teorecznyj
interes, ja pidijszow do kosmicznych promeniw zowsim z inszoho, prakcznoho boku. W
cych promeniach zakadena weyczezna enerja. Iz switowych prooriw na zemnu kulu bezupynno llusia cili potoky darowoji enerji miljony kinkych sy, jaki tilky treba zahnuzda. Czy take moywe? Tak. Za wuzdeczku mou prawy swyncewi ltry, szczo, nemow wiky, rymuwamu kosmicznu szwydkis kosmicznych konej, jaku nemoywo zaosuwa w zemnych umowach. I moji rozrachunky pidtwerdujusia.
A jaki nezwyczajni perekwy ce widkrywaje, Noro! Zaosuwawszy enerju kosmicznych promeniw, ludy anu tanamy, dla jakych ne isnuje nijakych trudnoszcziw. Weyczezna kilkis enerji wory doatok usich zemnych bah, wsioho, szczo potribno dla ludyny.
Boroba, wijny wtratia swoje znaczennia. Naane rawnij zooj wik.
Nora z zachwatom suchaa Freja. Chope i diwczyna pokochay odne odnoho, i Oskar
Huberman pisla dejakoho wahannia daw zhodu na szlub czerez rik pisla zaruczyn.
Cia oberenis Hubermana pojasniuwaa m, szczo anowyszcze nareczenoho buo
szcze nepewne. W uriadowych koach buy due newdowoeni z toho, szczo Frej widmowywsia wupy do faszykoji partiji. Joho mriji pro zooj wik wwaay majaczneju, a joho
samoho w najkraszczomu razi idealiom, mrijnykom. Wsioho cioho buo cikom dosy,
szczob pohuby joho kar jeru, jakszczo ne yia.
Robotamy moodoho wczenoho pro wykoryannia enerji kosmicznych promeniw zacikawyysia dejaki wijkowi ecili, pro szczo Frej nawi hadky ne maw. Ne pidozriwaw
Frej i toho, szczo ci generay, dijuczy czerez Hubermana, wyriszyy joho dolu: Hubermanu
buo nakazano wsilako dopomaha Freju w joho roboti, ne rachujuczy ni z jakymy wytratamy, ae po moywoi ne wwodiaczy w kurs cijeji robo inszych praciwnykiw.
Jakszczo Frej uporajesia z zawdanniam i odery enerju kosmicznych promeniw, joho
dalszu dolu bude wyznaczeno ecilnym rozporiadenniam. Hoowne, sam Huberman maje
bra jaknajbezposeredniszu uczas w usich cych robotach, zna jich tak, szczob potim prowady samoijno, bez Freja.
A Frej radiw, koy dla joho doslidiw neodiwano zbuduway aboratoriju na bezludnij
okoyci mia, widpuy kosz na obadnannia, szwydko j aranno wykonay wsi joho zamowennia na nowu skadnu aparaturu. Jaka uwaha do nauky i naukowych praciwnykiw! Te,
szczo jomu ne daway pomicznykiw, ne due zasmuczuwao Freja, bo win zwyk praciuwa
sam.
Robota posuwaasia uiszno. Aparat, jakyj maw dawa enerju kosmicznych promeniw, buo woreno. Huberman zaproponuwaw zroby doslidy po kondensuwanniu cijeji
enerji u wyhladi kulaoji byskawky. Frej ne zowsim rozumiw metu takoho doslidu, ta wid
robo ne widmowywsia, chocza napoehywo rozpytuwaw uczytela, jaku prakcznu korys
mou da ci doslidy. Hubermanu ci rozpytuwannia ne due podobaysia. Win widpowidaw
newyrazno.
Ta odnoho razu, koy Frej buw osobywo zachopenyj robotoju i mrijamy pro osobye
szczaia, jomu doweosia wpa z neba switych nadij u prirwu jaknajhirkiszoho rozczaruwannia.
Ce aosia odnoho arkoho litnioho weczora. Hubermany yy na daczi. Kinczywszy
robotu w aboratoriji, Frej, jak zwyczajno, pojichaw na daczu, szczob pobaczysia z swojeju
nareczenoju.
Win szwydko projszow sadom na werandu, de joho zawdy czekaa Nora. Diwczyny ne
buo. Frej chotiw huknu jiji i wwij do witalni, koy raptom poczuw hoosy, szczo donosyysia czerez widczynene wikno z Hubermanowoho kabinetu, pryczomu w rozmowi czao
zhaduwaosia joho imja. Te, szczo uczenyj poczuw, kynuo joho w dro.
Szczo roby z Frejem? zapytaw Huberman.
Czyj solidnyj basok okijno widpowiw:
Frej nam bilsze ne potriben. Joho treba usunu.
Frej zakamjaniw, peretworywszy u such. Za kilka chwyyn win diznawsia pro achywi
reczi. Jomu ao widomo, szczo joho naukowi widkryia, jakymy win mrijaw oszczasywy
ludwo, faszy maju namir zaosuwa dla wijny ubywa bezzachysnych inok i ditej.
Wony wyriszyy, szczo Frej ue zrobyw swoju rawu, teper jiji dowede do kincia Huberman
Uczenyj diznawsia nawi pro czas swojeji ra: joho wyriszyy znyszczy wybuchom w aboratoriji w odyn z najbyczych dniw mi szooju i piw na siomu weczora.
W cej czas, hudiw basok newidomoho widwiduwacza, z aboratoriji jdu nawi prybyralnyk ta oro, a Frej czaeko zayszajesia sam praciuwa dali. Zatiamte sobi ce dobre,
szczob wy prynajmni za desia chwyyn do szooji wyjszy z aboratoriji.
Freju zdaosia, szczo zemla zachytaasia w nioho pid nohamy, a nebo padaje na zemlu.
Proszczajte mriji pro zooj wik ludwa, pro naukowu robotu! Proszczajte nadiji na szlub, na
lubow! I chto ce tak ehko zasuduje joho na smer, chto bere uczas u wbywwi? Bako
nareczenoji!
Chytajuczy, Frej zijszow z werandy i cho poczwaaw czerez sad. Na szczaia, joho
nichto ne pomiw.
Druhoho dnia Frej wyriszyw pi w aboratoriju, prykynuwszy, nacze niczoho ne znaje,
i pylno ey za wsim. Mabu, wony pidkadu pekelnu maszynu.
Zayszywszy naodynci, wczenyj jaknajretelnisze obszukaw usiu aboratoriju, ae pekelnoji maszyny ne wyjawyw. Zate win zrobyw due waywyj zaerenyj zachid: w zadnij kimnati aboratoriji buy neweyki dweri, szczo wey w sad. Czerez ci dweri nikoy ne chodyy, i
wony zawdy buy zamkneni, pryczomu klucz dawno zahubywsia. Perszoho dnia, diznawszy pro tu rasznu nowynu, Frej zrobyw u majerni klucz i nepomitno widimknuw dweri.
Hoownyj wchid wiw na szyroku aeju, szczo upyraasia w awtoradu, i buw we na wydnoti.
A ci neweyczki dweri widczyniaysia odrazu w huj sad.
O pjatij hodyni weczora dodomu jszy prybyralnyky i szwejcar, a Frej yszawsia sam. Za
nym nichto ne eyw. Za pja chwyyn do szooji win wychodyw z aboratoriji czerez zadni
dweri, jszow a u kine sadu, tam lahaw u neweyczku transzeju, jaku sam sobi wykopaw, i,
tamujuczy byia sercia, eyw za hodynnykom. Striky pokazuway piw na siomu. Siohodni
nebezpeka mynua. Wczenyj powilno pidwodywsia, jszow u aboratoriju i trochy zhodom, ue
w palti i kapelusi, wychodyw czerez hoownyj wchid. Szczodnia jomu dowodyosia pereywa
nadzwyczajno naprueni trydcia chwyyn. Ta na ciomu moralni tortury Freja ne kinczay.
Szczob ne wykyka nijakych pidozri, win musyw szczoweczora chody do Hubermaniw,
poskuwa ruku zradnykowi, zuriczasia z kochanoju diwczynoju, szczaia jakoji chotiw
zrujnuwa ridnyj bako Frej musyw udawa weseoho j radisnoho. Ce buo najwacze i ne
zawdy jomu wdawaosia. Nora pomiczaa, szczo joho obyczczia znenaka awao zakopotane. Wona zapytuwaa joho, szczo aosia. Junak zaokojuwaw jiji jak umiw.
Ae dowho tak trywa ne moho. Buway chwyyny, koy Frej dumaw pokinczy z soboju. Odnakowo win ludyna pryreczena. Wynykay j inszi dumky: moe, samomu wysady
w powitria aboratoriju z uanowkamy j aparatamy? Ta ce bua marna rawa Huberman
maw kopiji wsich krese i rozrachunkiw. Ni, taky najkraszczyj wychid perey wasnu
smer, a tam wydno bude, szczo roby dali.
I cej wyriszalnyj de, i cia chwyyna naay. O szoij hodyni dwadcia dwi chwyyny,
koy Frej eaw u swojij transzeji, zemla skoychnuasia, prounaw rachitywyj wybuch, powitriana chwyla promczaa sadom, amajuczy derewa, a w nebo zdijniawsia wohnenyj owp,
otoczenyj hum kubom dymu. Posypay uamky. Wse ce trywao kilka sekund. Frej wyskoczyw z transzeji, pidbih do muru i pereliz. Za murom poczynawsia lis. Tut mona buo
schowa, poky myne perszyj perepooch, wykykanyj wybuchom.
Szczo bude dali? Do Freja due dobre awywsia aryj Fric, inwalid imperilicznoji
wijny, oro aboratoriji. Win yw z doczkoju Annoju u maekomu budynoczku na okoyci
mia. Piznioji noczi Frej poukaw u wikonce do Frica i widwerto rozpowiw jomu pro wse,
szczo aosia.
W ciomu budynoczku Frej i proyw perszi dni pisla wybuchu. Win z pryjemniiu proczytaw u gazeti, jaku z ukawoju usmiszkoju prynis jomu Fric, powidomennia pro swoju
smer, szczo aasia wnaslidok wybuchu. W powidomenni howoryosia, szczo pokijnyj moodyj uczenyj, pan Frej, aw ertwoju neoberenoi.
Ote, druzi Hubermana i sam profesor upewneni, szczo Frej zahynuw. Nu szczo , jak
pokijnykowi Freju nawi ehsze bude perechowuwa. Ae jak ciu podiju ryjniaa Nora?
Bidna diwczyna! Freju tak chotiosia wtiszy jiji, powidomy, szczo win ywyj. Ta nawiszczo?
Wse odno win wtraczenyj dla neji. Kraszcze nechaj Nora odrazu pereywe ciu wtratu Prote
Frej use-taky poprosyw Frica i Annu jako dowida, szczo robysia w Hubermaniw. Neweseli
rawy! Nora zachworia, diznawszy pro zahybel nareczenoho. Bako wtiszaw jiji, swataw za
jakoho ejtenanta, ae diwczyna ni pro jakych enychiw i sucha ne chotia.
Potim pisza czutka, szczo Hubermany neodiwano kudy wyjichay. Kudy? Czomu?
Frej pereswidczywsia, szczo czerez bidnych, ae widdanych ludej mona diznasia pro wse
znaczno szwydsze j dokadnisze, ni czerez rozszukni agentwa. Ade, pereselajuczy na
Frej potiahsia, schowaw zahasu lulku i zapytaw Morica, czy ne zmih by win zawtra
wranci prowe joho do zamka.
Dorohu ja j sam znajdu, dodaw Frej, ae, moywo, meni znadobysia wasza dopomoha.
Ja we do waszych posuh, widpowiw Moric. Druhoho dnia ob odynadciatij hodyni
ranku, koy, za
rozrachunkamy Freja, w zamku ue wsi buy na nohach, a Huberman praciuwaw u aboratoriji, Frej i Moric pidijszy do wei. Jim widczynya Marta. Pobaczywszy Freja, jakoho wwaaa pokijnykom, wona hoosno skryknua, hoowa j ruky w neji zatipay.
Ne lakajtesia, dobra Marto, promowyw Frej. Ja ne prywyd. Prowedi mene szwydeko do profesora Hubermana
Do profesora!.. zojknua Marta, tremtiaczy wsim tiom. I dodaa: Sered bioho
dnia Pokijnyk prychody do pokijnyka
Marta ojaa, pochytujuczy hoowoju, jak kytajkyj bowanczyk, a Frej i Moric, obmynuwszy jiji, pidniaysia na werchnij powerch i widczynyy dweri w aboratoriju.
Posered kimna na pidozi, szyroko rozkynuwszy ruky, eaw horiy Oskar Huberman.
Joho sywe woossia rozmetaosia po kamjanych pytach. Na skroni wydniasia temno-synia
plamka zawbilszky z wyszniu. Bila Hubermana ojaw nawkoliszkach Hans. Pobyzu wikna
sydia Nora i bajdue szyroko rozpluszczenymy oczyma dywyasia popered sebe. Hanka iz
sklankoju w rukach umowlaw diwczynu wypy wody, ae wona ne pomiczaa joho.
Pobaczywszy prybuych, Hanka pidbih do Morica i w kilkoch sowach rozpowiw, szczo
aosia tut za kilka chwyyn do jichnioho prychodu.
Ta najhoownisze buo zrozumio bez sliw. Kulaa byskawka wbya profesora Hubermana. Frej mymowoli poehszeno zitchnuw. Hubermana we nemaje, yszyo tilky znyszczy aparat. Jakszczo nawi u koho zberihajusia kopiji krese i rozrachunkiw, to bez Hubermana wako bude nanowo skonrujuwa aparat, jakyj dawame enerju kosmicznych
promeniw.
A szczo roby z Noroju? Frej pidijszow do diwczyny, wziaw za ruku, pokykaw na
imja. Wona ne wpiznawaa joho.
Koy byskawka wdarya profesora, ejen Nora wpaa, pojasniuwaw Hanka. Ja
pidwiw jiji, posadyw na cej ie. Wona nezabarom rozpluszczya oczi, ae we czas sydy
otak neporuszno, ne mowlaczy ni sowa, niby jiji hromom wrazyo.
Bidoaszna diwczyna! podumaw Frej. Wona nadto pryhoomszena. Moywo, swidomis powernesia do neji. Zabra jiji z soboju? Nemoywo. Ade ja teper ebrak, utikacz,
wykresenyj iz ysku ywych. Jakszczo mene j widnowla u ciomu ysku, to tilky dla toho,
Sered budiwel ankoho kwartau ci dawni rujiny, szczo yszyysia szcze z czasiw
rymkoho woodariuwannia Lutecijeju2, rawlay dywne wraennia.
Riady kamjanych napiwzrujnowanych aw, na jakych koy apoduway hladaczi, wtiszajuczy krywawymy rozwahamy, czorni proway pidzemnych gaerej, de ryczay hoodni
zwiri pered wychodom na arenu A dowkoa taki zwyczajni nudni paryki budynky z lisom
dymariw na dachach, z sotniamy wikon, szczo bajdue ohladaju aluhidni zayszky mynuoji weyczi
Podoroni zupynyysia.
Jich buo troje: Anatol, chopczyk rokiw desia, chudekyj, temnowoosyj, z sumnymy
dopytywymy oczyma, joho diako, Bernard de Trua, szowkowyj korol, ta titka Kotilda.
Tilky napoehywis Kotildy prymusya jiji czoowika pokynu wsi newidkadni rawy
i zdijsny ciu naukowu ekedyciju czerhowa prymcha moodoji inky, szczo zachopyasia archeoojeju.
Madam de Trua, zdawaosia, bua zaczarowana wydowyszczem. Jiji tonki nizdri zdryhaysia. Kilka raz wona poprawlaa nerwowym ruchom ruky nesuchniane pasmo kasztanowoho
woossia, szczo wybywaosia z-pid siroho szowkowoho kapeluszka, prykraszenoho maekoju
bioju ptaszkoju. Treba prymusy zahowory ce kaminnia, wyhuknua inka, nareszti.
My zrobyy pomyku. Nam treba pryjicha wnoczi, koy swi misia Win oywy tini
mynuoho, i pered namy rozkryjusia czariwni karny. My poczujemo zwuky bukcyn
rymkych wojennych trub, hromopodibnyj rew jakych zmuszuwaw worohiw czymdu tika Zazwucza truby, i u widpowi jim zarewu hoodni zwiri, szczo zaczuy ludke mjaso,
i my pobaczymo, jak Cezar Ach!.. Oj!..
Kotilda de Trua nesamowyto zojknua. Neodiwana pryhoda pererwaa poecznyj polit jiji fantaziji.
Jakyj junak rokiw dwadcia pja, wysokyj, awnyj, mow Herkues, z rusiawoju boridkoju ta wusamy na bronzowomu obyczczi, nepomitno pidkrawsia do neji, szwydko zirwaw z
jiji kapeluszka biu ptaszku, rozder prykrasu na szmatoczky i rozhubeno poczaw perebyra
palciamy kapti wa, jakoju buo napchano ptaszku.
Joho oczi Chocz Kotilda perelakaasia, wona ne moha ne pomi cych oczej, jich
nezwyczajnoji bakyti, jaskrawoi. W oczach junaka paachkotiw jakyj dywnyj woho. To ne
buw woho boewilla, w oczach prohladao szczo nezbahnenne, czoho wona dosi nikoy ne
baczya. W nych swiysia zwiryna pylnis i dytiacza najiwnis. Obyczczia neznajomcia
mona buo b wwaa krasywym, koy b ne wypukli nadbriwni duhy, hyboko posadeni oczi
ta szyroki nizdri. Win buw bez kapelucha. Hoowu joho wkrywao dowhe j hue rusiawe woossia.
Wsi zacipeniy wid nezrozumioji wychwatky neznajomcia. Ta za jaku my Bernard de
Trua kynuwsia do nioho, zamiriajuczy payceju. Neznajome, szkiriaczy prekrasni micni
zuby w szyrokij usmiszci, ryjniaw ce jak hru. Win niby dranyw de Trua, pidbihajuczy do
nioho i uchylajuczy wid udariw tak rytno j gracijno, nacze mooda pantera.
A z wuyci we bih jakyj czoowik, rozmachujuczy rukamy.
Adame, nazad! kryczaw win, nemow na sobaku.
Rusowoosyj weete neochocze, ae suchniano prypynyw hru, widijszowszy wbik z jakym pryhuszenym harczanniam. U cej czas z-za inszoho rohu zjawywsia policaj, uwahu jakoho prywernuw haas.
Uklinno proszu wybaczennia, rozmachujuczy kapeluchom, kryczaw zdaeku czoowik, szczo kykaw Adama. Zapewniaju was, tut ne buo zoho zamiru. Dozwolte widrekomenduwa Profesor Sorbonny po katedri archeooji ta paeontooji Awhu Likorn. A
ce Adam proo Adam Ja zaraz pojasniu wam
Ae rozhniwanyj szowkowyj korol ne chotiw niczoho sucha.
Ce nepodobwo. Obraa inku
Ae dozwolte pojasny
Nijakych pojasne! I, podajuczy tremtiaczoju wid hniwu j chwyluwannia rukoju
wizytnu kartku policajewi, de Trua skazaw: O moja kartka j adresa. Proszu zapysa cych
dobrodijiw i pereda rawu do sudu. Chodimo!
Win uziaw pid ruku druynu, kywnuw hoowoju Anatoewi, nakazujuczy jomu j slidom, i szwydko popriamuwaw do czornoho akowanoho awtomobila, szczo czekaw na nych.
Koy czudowyj limuzyn bezszumno ruszyw z miscia, Anatol ozyrnuwsia i z dytiaczoju
cikawiiu, orachom i zachopenniam hlanuw na dywnu ludynu, szczo zirwaa ptaszku z kapelucha titky Ko.
owilnyw chodu. Pisla haasywoho bulwaru sza cijeji wuyczky wraaa such. Ce bua sza chramu, tocznisze kapyszcza Zootoho telcia. Tut ywu miljonery. Pochmuri bahatopowerchowi budynky z zahratowanymy wiknamy na perszych powerchach nepryjazno dywlasia na poodynokych perechoych.
Zdajesia, tut Profesor Likorn, chwylujuczy, nasnuw knopku eektrycznoho
dzwonyka, oprawenu w bronzowu ewjaczu paszczeku. Mowczaznyj szwejcar powahom widczynyw dweri, wpuw profesora do zaawenoho rosynamy webiula z weyczeznym
wedmedem bila wchodu i podzwonyw nawerch.
Szyrokymy schodamy, weenymy temno-czerwonym kyymom, uwsia suha. Likorn podaw jomu wizytnu kartku.
Pan de Trua wdoma? Ja chotiw by pobaczysia z nym w osobyij rawi.
Pan de Trua pryjmaje w osobych rawach u czetwer i w subotu z dewjatoji hodyny
dwadcia chwyyn do desiatoji ranku. Siohodni wy moete pohowory tilky z joho sekretarem.
U ciu my na schodach zjawyasia Kotilda de Trua w siromu palti j siromu szowkowomu
kapeluszku z biym ptachom na krysach. Likorn ukonywsia i widupyw ubik, propuskajuczy
jiji do wychodu.
Kotilda de Trua lubjazno widpowia na uklin. Wona piznaa Likorna.
Profesor Likorn? Wy do czoowika! Joho nemaje. Szczo pryweo was siudy? Czasom
ne pryhoda z ptachom na mojemu kapeluszku? Wy baczyte ptach znowu sydy na swojemu
misci ote, wse harazd.
Ja rawdi pryjszow pohowory z panom de Trua z prywodu tijeji nepryjemnoji
podiji, szczo maa misce
Nu to pohowori zi mnoju. Ade, zresztoju, ne mij czoowik, a same ja opynyasia w
roli poterpioji. Znaczy, wsia cia iorija moja osobya rawa. Chodimte zi mnoju, profesore.
Suha kwapywo pidbih do Likorna j szanobywo zniaw z nioho palto.
Likorn edwe whaw za Kotildoju, szczo szwydko pidnimaasia schodamy.
Nasze znajomwo zawjazaosia dosy orynalno, prawda ? z lubjaznoju usmiszkoju zwernuasia Kotilda do Likorna, koy wony siy u witalni w mjaki krisa.
Tak, nijakowo widpowiw win, orynalno, chocza ne zowsim pryjemno i dla was,
i dla mene. Policija skaa protoko, i rawu bude peredano do sudu.
Jaki durnyci. Ja skau czoowikowi, i wse wadnajesia. Ne howorymemo bilsze pro
sudy, protokoy, policiju. Ci sowa riu meni such.
U Likorna widlaho od sercia.
Ja nawi zadowoena, wea dali Kotilda, szczo cej wypadok ryczynywsia do
cikawoho znajomwa. Ja czytaa waszi knyhy pro perwisnu ludynu, i wony meni due podobajusia
Likorn ukonywsia. Win a nijak ne odiwawsia zuri tut prychylnyciu swojich naukowych pra.
Skai, profesore, cej junak, szczo pijmaw ptacha na mojemu kapeluszku, czasom ne
toj dykun, jakoho wy znajszy w Himaajkych horach pid czas oannioji ekedyciji? Wsi
gaze pysay pro nioho, i meni raszenno chotiosia pobaczy ciu znamenytis.
Tak, ce win. Dykun, tocznisze biyj dykun, jakoho ja znajszow u Himaajkych horach
na wysoti kilkoch siacz futiw.
Kotilda zrobya rizkyj ruch.
Jak cikawo
Sprawdi, cej biyj dykun anowy nadzwyczajnyj interes dla nauky. Win ne proo
dykun. Ce wypadkowo uciliyj ekzemplar zowsim wymeroji ludkoji porody, oannij predawnyk ludej, szczo yy bahato desiatkiw siacz rokiw tomu i buy, jak ja hadaju, prabakamy ewropejkych narodiw.
i nawi wde zdijmajesia iz zabooczenoji nyzowyny bila pidniia hir, ce misce mona buo
b nazwa zemnym rajem.
Czudowyj i druhyj pojas na wysoti 1000 metriw iz zwycznoju dla ewropejkoho oka rosynniiu dubamy ta dykymy kasztanamy.
Wyszcze 2500 metriw ue carwo chwojnych derew, a na wysoti 5600 metriw wasne
i poczynajesia snihowe yto. Siudy tilky zridka pidnimajesia wedmi czy hirkyj koze.
Jak dywno oja na werszyni sze-semy siacz metriw u kryanomu powitri, wid jakoho perechopluje podych, i dywysia wnyz, na zeenyj pojas tropicznoji rosynnoi. Nadzwyczajne wydowyszcze.
Ae ja pryjszow siudy ne zarady krasot pryrody. Ja szukaw swojich odnofamilciw,
slidy ch, chto meszkaw u ciomu snihowomu ytli sotni, siaczi, miljony rokiw tomu. Prote
poszuky moji buy newdali. Himaaja rewnywo prychowuwaa swoji tajemnyci pid kryanymy
bryamy.
Podorouwa tut nadzwyczajno wako. Hory urwyi, peresiczeni uszczeynamy. Wnoczi neerpnyj chood. Zowsim nemaje paywa ni mutka suchoji trawy, ni czaharnykiw.
Snih ta lid, i wiczna nima sza.
Prowidnyky remwuway. Bahato z nych pokynuy mene pisla toho, jak odyn upaw u
prirwu i rozbywsia. Zi mnoju zayszyy tilky troje. Ruba lid, szczob rozszukuwa jakycho
wykopnych, buo bezhuzdo. Jedynu nadiju ja pokadaw na dopomohu pryrody: czasom pry
obwali skel czy kryanych bry widkrywajusia kiky perwisnych twaryn. Ae dola ne daruwaa meni takoho szczasywoho wypadku. I ja we poczaw duma pro bezsawne powernennia.
Ta siohodnisznij ranok wynahorodyw mene za wse. Ujawlaju, jakyj haas sered uczenych
wykycze moja znachidka.
O jak ce buo.
Rano-wranci ja samotnio bukaw z gwyntiwkoju za peczyma pomi obedeniymy skelamy.
Powernuwszy za rimczak, ja pobaczyw take, szczo a zdryhnuwsia. Czy ne halucynacija ce czasom? Krokiw za dwadcia bila skeli ojaw ynoju do mene dwonohyj zwir. Inaksze
ja ne mou nazwa ciu iotu. Na joho hoomu bronzowomu tili buw tilky paszcz iz zwirynoji
szkury, skripenyj na liwomu peczi. Hue woossia robyo joho hoowu schooju na kopyciu.
Wucha joho woruszyysia. Na rukach i pid szkiroju ohoenych peczej ta prawoji opatky
wyhraway muskuy, nemow weyki kuli. Hoymy nohamy win upyrawsia w lid, niby ce buw
parket, a w rukach trymaw weyczeznu kryynu, jaka, prote, zowsim ne skowuwaa joho ruchiw. Trymajuczy nawysu waku bryu, win usim korpusom podawsia wpered, rozhladajuczy
szczo unyzu. Nareszti, wybrawszy potribnu my, win z dykym ryczanniam, szczo prounao
sered hir nemow hrim, kynuw kryanu bryu wnyz.
W tu my u widpowi poczuosia lute rewinnia wedmedia. Dwonohyj zwir widomyw
szcze bilszu bryu i szwyrhonuw jiji wnyz, a potim i sam z ryczanniam kynuwsia wslid.
Kilka rybkiw i ja opynywsia na joho misci.
Peredi mnoju rozhornuasia karna, niby wychopena z lodowykowoho peridu. Nikoy
ja ne zabudu cijeji karny.
Na dni neweyczkoho kryanoho wyjarka eaw zakrywawenyj dykyj koze z perebym chrebtom. Nad nym ojaw na zadnich apach wedmi, poranenyj u hoowu. Win luto
rewiw, pidniawszy dohory peredni apy, i z joho paszczi na syniuwaj lid zbihaw krywawyj
rumi. A nazuricz jomu z kryynoju w rukach bezraszno jszow druhyj zwir dwonohyj.
Czomu dwonohyj zwir tak poiszaw? Czomu win ne dobyw wedmedia z bezpecznoho
miscia na skeli? Ne mih rawysia z widczuiam hoodu, pobaczywszy koza, czy wwaaw
wedmedia ne rasznym prownykom? Chto proczytaje dumky pid cym towm czerepom?
Prownyky szwydko jszy odyn odnomu nazuricz. Koy wida mi nymy bua ne
bilsze piwtora metra, dwonohyj zwir kynuw na wedmedia swij kryanyj snariad, pociywszy
w liwe oko. Wedmi prysiw, zawyw od bolu i poczaw ter apamy mordu.
Ae w tu my, pomiwszy wciliym okom, szczo prownyk rybnuw, wedmi, peresylujuczy bil, urywczao rewuczy, znowu wyproawsia na we zri i aw, hotowyj oboroniasia. Zupynywsia j dwonohyj zwir. Kilka chwyyn wony ojay neruchomo. Potim dwonohyj zwir poczaw powilno zachody z toho boku, de w prownyka buo slipe oko. Wedmi te
poczaw obertasia w tomu napriami. Tak wony obijszy dwa koa, mow borci pered wyriszalnoju suczkoju.
Ja odiwawsia, szczo prownyky kynusia odyn odnomu w obijmy, ae wyjszo inaksze.
Na poczatku tretioho koa dwonohyj zwir opynywsia poriad z kozom, szczo eaw na
snihu. Znenaka win schopyw koza, zasnuw micnymy zubamy kozyne wucho i rytno,
nemow kit, poczaw wydyrasia zi zdobyczcziu po kryanych uupach.
Wedmi, zabuwszy pro tiaki rany, hoosno rewuczy, kynuwsia nawzdohin za worohom,
jakyj pozbawyw joho smacznoho snidanku. Ae dwonohyj zwir wydersia we metriw na czory, i wedmi z bezsyoju luiu driapaw rimkyj kryanyj ukis.
Ja buw wraenyj smiywiiu, rytniiu i kmitywiiu dwonohoho zwira czy ne
zawdiaky cym jakoiam win aw carem pryrody, i we podumaw pro te, jak unyknu
zuriczi z weetnem. Znenaka w horach prounaw rozpaczywyj zwirynyj kryk, i ja pobaczyw, szczo dwonohyj zwir razom z kozom i uamkom kryyny padaje wnyz.
Hucho wdaryosia tio dwonohoho zwira, weyczezna kryana brya prydawya jomu
nohu, i wedmi, peremono rewuczy, kynuwsia na swoju ertwu. Odnak dwonohyj zwir ne
zdawawsia. eaczy na yni, win namahawsia kuakamy widsztowchnu wedmei apy z
weyczeznymy pazuramy.
Ae anowyszcze joho buo maje beznadijne. O wedmi zder szkiru z kyi prawoji
ruky, zahnaw hori pazury w liwe pecze I dwonohyj zwir, jakyj szczojno projawyw czudesa
chorobroi, zakryczaw od rachu ta bolu, jak mou krycza tilky zwiri.
Ja myiu pidniaw gwyntiwku, pryciywsia u wedmeu hoowu i, ryskujuczy wby dwonohoho zwira, uw kurok.
Hucznyj pori prokowsia w horach, powtorenyj bahato raziw unoju, i odrazu ao
cho. Wedmi, ubyj napowa, ruchnuw na woroha, nakrywszy joho swojeju weyczeznoju
tuszeju. Czy ywyj win, mij dwonohyj zwir?
Ne pamjataju, jak ja uwsia u wyjarok. Kynuwsia do wedmedia i, wchopywszy joho
za apy, poczaw tiah. Marna rawa. Ja, paryanyn dwadciatoho wiku, woodiw mohutnim
znariaddiam, jake wbywao na smer, ae moji ruky, szczo zwyky ma rawu z knyhamy, a
ne z wedmeymy tuszamy, buy zanadto kwoli. Meni wdaosia zwilny tilky hoowu poterpioho. Win buw ywyj i nawi ne zneprytomniw. Weete dywywsia na mene byskuczymy houbymy, jak nebo, oczyma.
Hromopodibnyj pori, szczo odrazu wbyw wedmedia, mij nezwycznyj dla dwonohoho
zwira wyhlad, oczewydno, due wrazyy joho. Razom z m, ja ne pomylaju, win zrozumiw
hoowne: ja tako dwonohyj zwir, szczo pryjszow jomu na dopomohu. W joho pohladi ja proczytaw szczo schoe na wdiacznis. Wdiacznis ludyny ludyni. Twarynam te wawe poczuia wdiacznoi. Ae w joho pohladi buo szczo bilsze. Zwiri tak ne dywlasia. Ote, ce bua
ludyna. Dyka ludyna newidomoji, wymeroji perwisnoji bioji rasy, ae ludyna.
Prote rozmirkowuwa buo nikoy. Treba buo kyka na dopomohu. Ja poczaw rila,
a poky ne wyrilaw usi patrony. Potim aw krycza. Nezabarom poczuysia hoosy. Do
mene poiszay moji prowidnyky.
Z jichnioju dopomohoju meni wdaosia wytiah bioho dykuna z-pid wedmeoji tuszi ta
kryanoji bryy. Win ne ohnaw, chocza krow tak i cebenia z joho ran, kri rozderti mjazy
wydniasia peczowa kika, a noha, pewno, bua pereamana. Ja perewjazaw poterpioho, a
potim my due obereno ponesy dorohocinnu noszu na ojanku.
Nawriad czy j pro ridnoho brata ja tak pikuwawsia b. I ce cikom zrozumio: ade poter-
piyj buw ne zwyczajnoju ludynoju, a moywo, jedynym u ciomu switi ekzemplarom daekych predkiw ludyny. Riad nezaperecznych oznak swidczyy pro ce
Ja hrymaw na prowidnykiw, koy wony okaysia, a sam u dumci we anatomuwaw
bioho dykuna, zwauwaw joho mozok, wymiriuwaw ycewyj kut.
Zwyczajno, ce ne Pitecantropus ereus, zayszky kiok jakoho znajszow szcze trydcia
try roky tomu hoandkyj likar Diubua. Pitekantrop buw bycze do mawpy, ani do ludyny,
i wymer z miljon rokiw tomu. Ce j ne hejdelberka ludyna, szczo ya na poczatku lodowykowoho peridu, szczo serednie mi ludynoju ta mawpoju. Nareszti, ce i ne neandertalka
ludyna lodowykowoho peridu, ta nycza, pryzemkuwatisza Najmowirnisze ce kromajone, prarodycz, abo, tocznisze, wypadkowo wciliyj potomok cych prarodycziw zachidnoewropejkych narodiw. ywyj kromajone. Szczo skau moji koe? Szczo skae we
naukowyj swit? Ne kraszcze za jedynoroha. Ja perewerszyw sam sebe.
zahojujesia. Szcze kilka dniw, i my wyruszymo w pu. Czy pide win zi mnoju? Czy zayszy
swoji ridni hory? Jak by to ne buo, ja ne rozuczusia z nym. ywyj czy mertwyj, win bude w
Paryi.
27 weresnia. Nareszti ja doma, w Paryi, u swojij maekij kwarri. Jak dowho ja ne
pysaw! Adam zi mnoju. Ae czoho ce meni kosztuwao!
Wsuperecz mojim odiwanniam win piszow za mnoju. Adam korywsia, tocznisze, namahawsia korysia konomu mojemu sowu, oskilky sam mih rawysia z swojeju dykoju
naturoju. Poky my ne uysia wnyz, do ludej, wse buo harazd. Ae potim
Najpersze, czym ja buw zakopotanyj, jak odiah joho. Ne mih e ja prywe Adama
w cywilizowane towarywo googo, tilky iz zwirynoju szkuroju na yni. Ja nasyu znajszow
biyj faneewyj koium na joho zri. Ce buy szyroka soroczka i sztany. Soroczku win siaktak nadiw, ae z sztamy nijak ne mih zmyrysia. Wony zwjazuway i smiszyy joho. Win raz
u raz laskaw sebe po ehnach, pyrchaw i prekumedno wywertaw nohy.
U Kalkui na ludnij wuyci win znenaka zniaw sztany i kynuw jich. U Kalkui ludy
zwyczni do naho, i ce ne wykykao weykoho skandau. A szczo jak win utne taku sztuku w
Paryi?
Wpersze ja wyajaw joho, i jakyj e win buw aluhidnyj, uswidomlujuczy swoju prowynu.
Adam znowu namahawsia yza meni ruky, chocz ja jomu j zaboroniaw ce roby.
Koy my we buy na paropawi, z nym znowu trapyasia pryhoda.
Pered samym widchodom zawya syrena. Adam, ochopenyj panicznym achom, upaw
na paubu, a potim pidchopywsia i w odnu my peremachnuw czerez bort u more. Doweosia
wyowy joho zwid i zamknu w kajuti..
Bahato kopotu zawdaw Adam meni i z charczuwanniam. Ne moho bu j mowy, szczob
chody z nym do ilnoho ou. Jomu prynosyy obid w kajutu. Ae win widmowlawsia ne
mih ji naszi rawy. Zresztoju, doweosia dawa jomu, jak i w horach, syre mjaso ta wodu.
Do wsioho Adamowi dopikaa eka, i win czao wyw, wykykajuczy narikannia pasayriw.
A wywody joho na paubu te buo ne proo dowkoa nioho zawdy zbyrawsia natowp
ziwak. Wse ce zawdawao meni czymao kopotu.
Trudno i dowho opysuwa wsi podiji cijeji podoroi. Adam we czas to lakawsia, to dywuwawsia. Pojizdy, awtomobili rachay joho. Nasz odiah, budynky, eektryczne oswitennia
bukwalno pryhoomszuway dykuna. Jaka dribnycia, na jaku my ne zwertajemo aninajmenszoji uwahy, ruchywa switowa rekama, zwuky duchowoho orkeru abo hurt haasywych
chopczakiw-gazetiariw, tak pohynay uwahu Adama, szczo meni dowodyosia po kilka raziw smyka joho za ruku, szczob zruszy z miscia.
Ta szczo b tam ne buo, mojim mukam naaw kine. Adam u Pari.
14 hrudnia. Adam dosiah dejakych uichiw. Win ue ne ye meni ruky. Zwyk do koiuma due luby jaskrawi hauky. Nawczywsia ji naszi rawy z dopomohoju noa j
wydeky. Znaje kilka najwywaniszych ancukych sliw. Ae wychody z nym na wuyciu ja
szcze ne nawauju. A treba buo b z nym prohula. Adam zanuhuwaw. Mabu, tomu, szczo
sydy we czas u kimnati, chocza j pry widczynenomu wikni, nezwaajuczy na suworu zymu.
Noczamy, osobywo misiacznymy, win sydy bila wikna i wyje. Ja zaboroniaju jomu wy, ae
win wse-taky wyje, pocheku, pryhuszeno, alibno Sered noczi ce ludke wyia due nerwuje, ae, baczu, win ne w syli ryma.
Szczob rozway Adama, ja prynoszu jomu knyky z kolorowymy malunkamy. Na mij
podyw, win due dobre rozumije jich i tiszysia, mow dyna. Osobywo poraduwaw joho mij
oannij podarunok: cucenia. Adam ne rozuczajesia z nym ni na my, nawi y razom z
Dipsi, win wymowlaje ip, i sobacza pa jomu takoju widdaniiu, rozumije koen
joho e. Czy ne tomu, szczo psychooja jichnia ne due riznysia?
26 hrudnia. Prote Adam szcze ne zowsim cywilizuwawsia. Siohodni do mene zajszow
dawnij szkilnyj towarysz i drunio popeskaw mene po peczu. Adam, podumawszy, mabu,
szczo mene bju, z ryczanniam kynuwsia na hoia, a wslid za nym i Dipsi. Ja nasyu zaokojiw usich trioch. Mij dawnij druh, ludyna nerwowa j dratiwywa, due nalakawsia i rozserdywsia za ciu wychwatku.
Ja b na twojemu misci trymaw joho w klitci, skazaw win, proszczajuczy.
Dali w szczodennyku buy opysani podiji, we widomi Kotildi, pryhody Adama na
wuyciach Parya. Ae wona proczytaa wse do kincia.
Wyriszeno, ja powynna wzia za joho wychowannia! wyhuknua wona, kynuwszy
rukopys na i, i nehajno posaa profesorowi teegramu, zaproszujuczy joho do sebe razom z
Adamom.
Pid kine wizytu Likorn i Kotilda de Trua domowyysia, szczo widnyni Adam yme w
jiji osobniaku i wona pid keriwnywom profesora wimesia za joho wychowannia.
Adam pereseywsia i odrazu perewernuw dohory dnom uwe dim de Trua. Najneszczasniszym poczuwaw sebe hoodar.
Moete sobi ujawy, szczo znaczy y w odnomu domi z hrom, howoryw Bernard de Trua swojemu kompajonowi po torhiwli. Ja namahaju unyka cioho dykuna, ae,
pomirkujte sami, czy mona uchyy wid zuriczi, ywuczy pid odnym dachom? Chto znaje,
szczo w nioho na dumci? Win moe wby, zama sejf, pidpay budynok Ja teper ne obidaju wdoma. Powertaju czerez bokowyj wchid priamo w kabinet, zamykaju dweri na dwa
zapory i ciu nicz ne lu.
Newe nijak ne mona ekasia cioho poylcia? De Trua beznadijno machnuw rukoju.
Poky w druyny ne myne ocej dur, nijak.
Szczoranku Kotilda wczya Adama czyta j pysa, a weczoramy peredawaa joho na
wyuczku swojemu bratowi Pjeru.
Towarywo moodoho weseoho ocera podobao Adamowi bilsze, ani zaniaia z Kotildoju. Win ochocze praciuwaw z Pjerom i dywuwaw swoho wczytela neabyjakymy uichamy. Za jakyj misia Adam czudowo nawczywsia jizdy na weosypedi, keruwa awtomobiem, wesuwa, opanuwaw boks i futbo.
Prawda, joho skaena jizda na awtomobili zakinczuwaa czysennymy sztrafamy, ta dla
Pjera ce ne mao znaczennia, poky sera, jak win kazaw, trymaje w rukach kluczi wid
kasy Bernarda de Trua.
U boksi j futboli Adam nemao perekaliczyw ludej swojimy nyszcziwnymy udaramy.
Futbolnyj mjacz, puszczenyj joho nohoju, wayw z nih, nacze bomba. Prote joho uichy wyznaway najkraszczi ortsmeny. Win awaw znamenytiiu w orwnomu switi.
Na al, Pjer proswiszczaw Adama ne ysze w hauzi ortu.
Czaeko weczoramy moodyj ocer pereodiahawsia w cywilnyj odiah, braw z soboju
Adama i wyruszaw na Monmartr niasia z kabaczka w kabaczok, szukajuczy pryhod.
Pjer zatiwaw swarky, potim nakowuwaw Adama i tiszywsia rozhromnym pobojiszczem. Adam, zbudenyj wynom, rozkydaw, mow wedmi cuceniat, kabakych zabijak, szczo
nasiday na nioho. Wid chmelu he wywitriuwaa ota netrywka akirowka cywilizaciji, nazowni prorywaysia perwisni innk, i win awaw ne na art rasznym u ci chwyyny.
Kotilda daa Pjerowi widawku i poczaa zajmasia z Adamom sama.
Anu pobaczymo, szczo zrobyte wy z waszym obahorodujuczym inoczym wpywom, ironiczno kazaw Pjer.
Prote nezabarom win zmuszenyj buw wyzna, szczo Adam pomitno zminywsia na
kraszcze.
Kotilda czao prohuluwaasia z Adamom piszky, i wse obchodyosia bez bu-jakych
pryhod. Adam powodywsia dobre.
Koy szczo j benteyo Kotildu czasom, tak ce joho zapytannia, zowsim proi, na jaki,
prote, jij wako buo widpowi.
To Adam zapytuwaw, czy slid wwaa swojim bynim wedmedia i czy pidawla
jomu, jakszczo wdary, druhu szczoku. To, pobaczywszy na wuyci hoodnoho ebraka porucz z roznoszczykom pyrikiw, samoczynno poczynaw hoduwa ebraka. Zawodyw supereczky pro czue i wasne, jawno ne ryjmajuczy osnow ekonomiky i napolahajuczy
na tomu, szczo hoodnych bilsze, ni policajiw.
Taki rozmowy budyy w Kotildi jake trywone widczuia. Odnoho razu, pomiwszy,
szczo Adam ide pochniupywszy, oczewydno mirkujuczy nad jakym nowym pytanniam, Kotilda wyriszya: treba joho rozway. Z nym ue cikom bezpeczno pi w teatr. Treba bude
pokaza jomu jaku choroszu kasycznu pjesu.
W temnij hybyni oi zjawya weyczezna poa Adama. Odnym rybkom pereskoczyw win czerez orker na scenu, pidbih do aktora, szczo hraw Oteo, widirwaw joho od
Dezdemony, powayw na pidohu i poczaw duszy, duszy po-rawniomu.
Z-za asztunkiw na dopomohu Oteo wybihy poenyky, robitnyky sceny, aktory. W cij
kootneczi Adam ne zwodyw oczej z Dezdemony. Raptom win pobaczyw, szczo Dezdemona
pidweasia i jde he.
W tu my Adam obyszyw maje neywoho Oteo, rozmetaw poenykiw, Jaho, Kassi
i robitnykiw, szczo nasiday na nioho, pobih za Dezdemonoju i, pidchopywszy jiji, mow pirjinku, na ruky, m e szlachom, czerez orker, powernuwsia w ou.
Tut win posadyw Dezdemonu porucz i, hadiaczy jiji po hoowi, jak dynu, prymowlaw:
Sydy zi mnoju, Dedemon. Ja nikomu ne dam tebe skrywdy. Razom dywymemo
tudy, szczo dali bude.
I Adam, hyboko perekonanyj, szczo win dywysia wyawu dali, eyw za metuszneju,
szczo zczynyasia na sceni i w zali.
Kotilda, blida mow ina, pidweasia i znesyeno znow upaa w kriso.
Adame, huknua wona, nehajno widpu Dezdemonu, i jimo dodomu.
Ae Adam tak hlanuw na swoju wychowatelku, szczo jij ao motoroszno.
Ni, twerdo promowyw win. Ni. Jiji ubju. Ja nikomu ne widdam jiji
Dezdemona tremtia z perelaku w sylnych Adamowych rukach.
Kotilda ne znaa, szczo roby. Newe wybuchne nowyj skanda? Ae j cioho razu inka
znajsza wychid.
Ne chwylujte, proszu was, zwernuasia wona do arky, howoriaczy tak szwydko,
szczob Adam ne zrozumiw. Jimo do mene, a tam ja zumiju wyzwoy was wid neodiwanoho riatiwnyka. Chodimo, Adame.
Adam suchniano ruszyw za Kotildoju, nesuczy na rukach Dezdemonu. Wony projszy
czerez scenu, czerez bokowyj wychid, wykykay awtomobil i nezabarom buy wdoma.
Adam ni na chwyynu ne rozuczawsia z swojeju noszeju. U swojij kimnati win bereno
opuw Dezdemonu na pidohu i skazaw:
Tut nichto ne zaczepy. Ja erehmu. Win wyjszow z kimna, zaczynyw dweri i
lig, jak sobaka, na pidozi, zahorodywszy wchid swojim tiom.
Adam ne zwyk laha tak pizno. Micnyj son odrazu zmoryw mohutnie tio. Koy win zasnuw, Kotilda, cho upajuczy, zajsza do poonianky czerez dweri, szczo wey z susidnioji
kimna, nakynua na neji swoje manto i, wybaczywszy pered arkoju, widprawya jiji
awtomobiem dodomu.
Szcze tilky-no poczynao swita, koy Adam pidwiwsia z swoho twerdoho oa i proczynyw dweri w kimnatu. Dedemon! cho pokykaw win. Widpowidi ne buo.
Dedemon! ue zanepokojeno powtoryw Adam i wwijszow do kimna.
Tam nikoho ne buo.
Huchyj kryk wyrwawsia z Adamowych hrudej. Ae win ne wiryw: nyszporyw po wsich
kutkach i zakamarkach kimna, szukajuczy Dezdemonu.
Jiji ne buo.
Rew poranenoho zwira rozligsia po osobniaku de Trua. Znenaka Adama ochopyw nadzwyczajnyj hniw. Joho duszyw cej hniw, hniw pro mia, de wse nerawnie Nerawni
ptachy, nerawni zwiri, nerawni sowa Nawi Dezdemona, i ta nerawnia. Wona znyka, zayszywszy tilky ehkyj pryjemnyj aromat.
Adam znawisniw. Win poczaw ama mebli, rozbywa wazy, troszczy wse, szczo popadao jomu pid ruku. Ce trochy zaokojio joho.
Todi win raptom prypaw do krisa, w jakomu sydia Dezdemona, i poczaw wdycha zayszenyj neju zapach parfumiw. Wid krisa Adam piszow po ciomu powitrianomu slidu dali,
rozduwajuczy nizdri, owlaczy znajomyj zapach. U domi we zczynyasia metusznia. Bihay
suhy. Newidomo, czym by wse ce kinczyo, jakby Adam znenaka ne pobih unyz, wytiahszy
wpered hoowu, nemow sobaka-szukacz, i niuchajuczy powitria.
Kotilda, szczo zabarykaduwaasia w swojij kimnati, poehszeno zitchnua i poczaa kwapywo odiahasia.
Prynesy wraniszniu posztu. Kotilda perehlanua gaze. Bahato z nych ue widhuknuysia na podiju w teatri, szczo aasia mynuoji noczi.
Wriatowana Dezdemona, Dykun u Paryi, Znowu Adam, Czas prypyny nepodobwo,
Buw zwanyj weczir. Odyn z ch, jakymy sawywsia dim de Trua. Sered roho widibranych hoej buy potribni ludy z minierkych ta bankiwkych werchiw z swojimy druynamy. Weyczezni kimna utopay w tropicznij zeeni, ywi kwi prykraszay oy. Desiatky
suh zakinczuway oanni pryhotuwannia. Hoi, czekajuczy obidu, roztaszuwaysia w prooromu saoni.
De Trua buw zadowoenyj. Odna tilky prykris zamariuwaa Bernardowi ce byskucze
swiato. Adam Chocz by win ne nadumaw pryj. Ta win pryjszow. Pochmuryj i mowczaznyj,
win zjawywsia same todi, koy maw poczasia koncert. Ni z kym ne prywitawszy, umowsia w kutoczku.
Zaproszena widoma iwaczka sia do rojala wona sama sobi akompanuwaa. Wypadkowo czy z namirom, ae arka zaiwaa pisniu Dezdemony:
Serdeszna sydia w tini sikomory, zitchaa.
Spiwajte zeenuju iwu
Adam zacipeniw. Win ne ujawlaw, szczo pisniu Dezdemony moe iwa chto inszyj
tak toczno, niby ce iwak wona sama. Win raptom zatremtiw usim tiom. Stradannia zsudomyo joho obyczczia. Adam schopywsia za hoowu, a potim zakryczaw, a krysztal zadzweniw na lurach:
Ne treba! I, pidbihszy do rojala, tak udaryw po kryszci, szczo wona z triskom i
dzwonom proomyasia. Zaohnawszy, Adam wybih iz saonu w korydor. Tam, bila dwerej,
ojaw Anatol.
Adam na bihu pidchopyw chopczyka.
Tikajmo W hory Szwydsze
Bila bicznoho wychodu, na wuyci, ojao kilka awtomobiliw. Adam wybraw najpotuniszu maszynu i, wykynuwszy szofera, zajniaw joho misce, posadywszy porucz z soboju Anatola i Dipsi. Awtomobil rwonuw z miscia i pomczaw z szaenoju szwydkiiu wuyciamy Parya
Skanda w domi de Trua pidchopyy i rozduy gaze, jaki ywu na sensacijach. Wysoki
hoi, zaproszeni na weczir do de Trua, buy obureni powedinkoju Adama i z swoho boku nasnuy knopky, szczob rozpocza gazetnu kampaniju pro bioho dykuna. Adam aw sumnozwisnym herojem dnia.
I, jak ce czao buwaje, hromadka dumka, szczo dosi pobaywo eya za dywactwamy ta wychwatkamy Adama, pid wpywom haasu, zczynenoho presoju, raptom opoczyasia pro nioho. Gaze wymahay nehajnoho aresztu i jaknajsuworiszoji izolaciji dykuna.
Adam niczohisiko pro ce ne znaw. Z szaenoju szwydkiiu promczaw win wuyciamy
Parya i zitchnuw, nareszti, na powni hrudy, koy pered nym rozhornuysia prymiki pola,
czerez jaki biha riczka szose.
De hory? zapytaw win Anatola.
Anatol, szczo kuniaw porucz, ne mih odrazu wtiamy, de win i pro jaki hory zapytuje
joho Adam. Na zhadku pro wteczu, chopczyka ochopyo radisne, chwylujucze i motoroszne
poczuia. Ne raz mrijaw Anatol pro wteczu w daeki krajiny, pro rizni pryhody. I o teper joho
mrija zdijsniujesia.
Hory, widpowiw win Adamowi, je taki: Pireneji, Alpy Ja baczyw Alpy Jichni
werszyny zawdy wkryti snihom.
Jimo w Alpy! schwylowano promowyw Adam.
Ae ce daeko Ta j Nas mou zatryma w dorozi.
Ni, my daeko bezturbotno widpowiw Adam. A teefon? Policija po teefonu
owi u wsi mia, i pas zatrymaju.
Adam takoho ne odiwawsia. Win znaw, jak unyknu nebezpeky sered dykych skel,
Prote dola nebahato widmiriaa Adamowi cych szczasywych dniw. Rozpytujuczy meszkanciw, policija skoro wanowya misce, de znyk awtomobil. Peresliduwaczi dedali tisnisze
otoczuway utikacziw.
Jako rano-wranci Adamowi z Anatoem doweosia wtika z-pered samych oczej policiji. Wony schowaysia w lisi i kilka hodyn prosydiy na werchiwci derewa, dywlaczy kri
hue hilla na swojich worohiw, szczo nyszporyy po lisu.
Use wacze buo dobuwa jiu, kurej ta kroykiw, jakych Adam owyw pobyzu ferm.
A hoowne win widczuwaw, szczo wony nemynucze popadu u policejki abe, i todi mowu
newola Sama tilky dumka pro ce nawodya pa Adama ach.
cia.
Sperszu w muzeji, bila witryny z kiiakom Adama, towpyo bahato ludu. Sered widwiduwacziw cikawi pohlady zauwayy Kotildu de Trua i sawnozwisnu arku
Adam ue ne anowyw nebezpeky dla kulturnoho suilwa i poczaw suy nauci
Wysokyj hadkyj czoowik hoowa prawlinnia inener Hejden sydiw za weykym pymowym oom i perebyraw papky. Maeki, wawi oczyci i mlawi ruchy towch ruk nadaway jomu schooi z dobrodusznym wedmedem. ampa jaskrawo oswitluwaa i. Weykyj
kabinet porynaw u prysmerk. Tilky pid eeju, bila knykowych szaf, byszczaa aluminijem
dwometrowa model oannioho dyryabla, nemowby win szyriaw wysoko w temnomu nebi.
Waki dweri neczutno widczynyysia. Prounaw hoos sekretaria:
Pan Szering.
Proszu, korotko harknuw Hejden i wako pidwiwsia nazuricz hoewi.
Bezszumno upajuczy po kyymu, do ou pidijszow ruchywyj, ohriadnyj, prysadkuwaj, hadeko wyhoenyj aryk. Woossia w nioho byszczao, nemow pokryia aluminijewoho dyryabla. Szering bankir, zawodczyk, miljoner, odyn iz owpiw akcinernoho towarywa Dyryabl, prywitawsia z Hejdenom, siw u hyboke szkiriane kriso, wytiah z bicznoji kyszeni siurtuka gazetnu wyrizku, znewaywo kynuw jiji w oswitene poe ou i ytaw:
Czytay?
Wedmi prymruywsia, okosyw maeki oczyci, szwydko perebih zamitku i tak samo
korotko widpowiw:
Zwyczajno.
Cioho ne powynno bu, bahatoznaczno skazaw Szering.
Cioho ne powynno bu !proryczaw Hejden.
Na chwyynu jichni oczi zuriysia, oczi zmownykiw, jaki rozumiju odyn odnoho z
piwsowa. Potim Hejden zrobyw na gazetnij wyrizci poznaczku czerwonym oliwcem, szczo
na zrazok kwadratnoho korenia, pid jakym napysaw cyu 17. Nasnuw knopku dzwinka.
Peredaw zamitku sekretarewi.
Do nehajnoho wykonannia, Sztolc! i pidsunuw Szeringu korobku z sygaramy. Diowu rozmowu buo zakinczeno.
Sekretar wyjszow. Szering, pychkajuczy aromatnoju sygaroju, pobazikaw szcze kilka
chwyyn pro te, jak uiszno projsza oannia repecija hazowoji ataky, pro policzni nowyny i piszow.
A sekretar Sztolc, sydiaczy u swojemu neweykomu kabineti, zaawenomu teefonamy,
teegrafnymy ta radiaparatamy, we poczaw dija.
Smys doruczennia dla nioho buw jasnyj. U gazetnij wyrizci powidomlaosia pro te, szczo
pawuczyj aerodrom sztucznyj oriw, orudenyj w Atancznomu okeani napiwdorozi
mi Ewropoju ta Amerykoju, naczorno hotowyj i nezabarom powynen pocza dija. Joho
oruduway amerykanci. Cej oriw pohrouwaw zawda nepoprawnoho udaru akcinernomu towarywu Dyryabl, jake buo maje monopoliom u budiwnywi dyryabliw. Najnebezpeczniszyj konkurent SSZA wyjszow z hry pisla zahybeli kilkoch weykych dyryabliw. Atancznyj okean use szcze buw nezdoannoju pereszkodoju dla wanowennia regularnoho awicijnoho ouczennia mi Piwnicznoju Amerykoju ta Ewropoju, i Dyryabl
maw usi szansy zachopy w swoji ruky powitrianyj tranort czerez okean. Sztucznyj oriw
amaw rozrachunky. Z joho dopomohoju litaky zmou uiszno konkuruwa z dyryablamy.
Akcinernomu towarywu bude zawdano nepoprawnoho udaru. Ta cioho mao. Oriw anowy i wojennu zahrozu. Jakszczo w Ewropi wybuchne wijna i Ameryka wime w nij uczas, to
z dopomohoju orowa SSZA zmou szwydko perekyda w Ewropu swoji eskadrylji, swoji
wijkowi syy. Klucz powitrianych szlachiw czerez okean bu-szczo treba wdera w swojich
rukach. Usi roby pereszkody cij rawi na samomu poczatku kinczaysia newdaczeju,
chocz na pidkupy potribnych ludej wytraczeno miljony. Oriw pobudowano. Joho treba
znyszczy. Znyszczy rozumno, rytno, ne wykykajuczy pidozry. Todi todi peremoha
maje zabezpeczena. Pry suczasnij kryzi w SSZA nawriad czy znajdusia kosz ta ochoczi na
nowu robu. Samu ideju smiywu, grandiznu ideju worennia sztucznoho orowa w okeani bude nadowho skomprometowano.
Weykyj sorokamisnyj pjamotoriayj pasayrkyj aeropan-ambija etiw nad Atancznym okeanom. Kabiny buy zawantaeni jaszczykamy. W aeropani zruczno roztaszuwaysia tilky dwa pasayry: inener Denchem i urnali Bejdon. Obydwa wysoki, runki, z powymy hoenymy obyczcziamy amerykanciw. Denchemu buo rokiw pid sorok, Bejdon
wyhladaw junakom. Wony sydiy bila wikna w poronij kajut-kompaniji. Na widkydnomu oyku pered Bejdonom eaa zapysna knyka i ruczka z wicznym perom. Win payw korotku
lulku i, za zwyczkoju urnaliiw wse baczy j czu, zahladaw u wikno, suchaw Denchema
i czas wid czasu zapysuwaw szczo u boknot enogracznymy ijerohlifamy.
Zdawao, ambija e u centri weyczeznoji sklanoji kuli: wnyzu wwihnuta zeenuwata powerchnia okeanu, whori bakytna piwsfera neba. W okeani mriy dymky paropawiw. Ambija prolitaa nad weykym morkym szlachom mi Amerykoju ta Ewropoju. Staru,
zjidenu dorohu ne buo poznaczeno nijakymy owpamy, a prote moriaky bezpomykowo
znachodyy jiji w bezkrajomu wodnomu proori. Ne whaw znyknu z pola zoru odyn paropaw, jak zjawlawsia inszyj. Czasom jich wydno buo kilka. Mi Starym i Nowym switom
widbuwawsia bezpererwnyj obmin reczowyn: iz zachodu na schid ruchay awtomobili, wuhilla, pszenycia, maso, lis, tiutiun, uk, bawowna, naa; a zi schodu metaewi wyroby,
tekl, chimiczni produk
Wid pylnoho oka urnalia ne schoway widtinky u kolori okeankoji wody. Koy zeenkuwaj kolir zminywsia bakytno-synim, Bejdon widznaczyw: tut morkyj szlach perenajesia weykoju rikoju, szczo tecze w okeani, Golfrimom. De-ne-de wydniy nacze ruduwati oriwci buri wodoroi, jaki teczija zanosya iz Sargassowoho moria. Jako Bejdon
pomiw na piwnoczi byskuczu ciatku. Woda nawkoo neji zdawaasia temniszoju. Ce pyw
ajsberg hroza korabliw
Usi ci oereennia ne zawaay Bejdonu uwano sucha swoho suputnyka. Denchem howoryw pid odnomanitnyj rokit motoriw:
Tak, ja peremih, ae peremoha daasia neehko. Na konkurs z usich czan switu buo
nadisano desiatky proektiw orudennia sered okeanu sztucznoho orowa aeroportu.
Bilszis proektiw zwodyysia do riznomanitnych kombinacij pontoniw-popawkiw, jaki utrymujusia jakirnymy anciuhamy. Najsylniszym mojim supernykom buw belhije ewi widomyj ecili, budiwnyk pawuczych dokiw. Samoho ewinia ja znaw jak poriadnu ludynu.
Ae za joho ynoju ojaw jakyj Wejs, szczo dijaw zowsim neprypumymy zasobamy.
Moywo, Wejs predawlaw interesy sylnoji grupy ewropejkych kapitaliiw. Win ne hrebuwaw niczym: intry, pidkupy, insynuaciji, kuwannia w presi use buo puszczeno w chid.
Prodani urnali prorokuway mojij technicznij ideji cikowyj krach. Ci znuszczalni atejky znachodyy szyrokyj widhuk u ludkomu konserwazmi, w obywatelkij kosnoi.
Wasza smiywa ideja bua rawdi wykykom tak zwanomu zdorowomu huzdu,
zauwayw Bejdon i wpysaw u swoju zapysnu knyku nowyj ijerohlif.
Szcze b pak! usmichnuwsia Denchem. Pobuduwa sztucznyj oriw z lodu w
okeani na szyroti sorok pjatoho gradusa, de temperatura powerchnewoho szaru wody dosiahaje maje trydcia gradusiw tepa, pid pekuczym prominniam soncia chiba ce ne boewilna, ne fantaczna ideja? A m czasom bu-jakyj technik, obiznanyj z choodylnymy
uanowkamy, ne wbaczame w nij niczoho nezwyczajnoho. Chiba my ne zamoroujemo
grun-pywuny, orudujuczy mo, hrebli, prokadajuczy tuneli? We mij oriw skadajesia z syemy trub i poijnodijuczych choodylnych uanowok. Pontony wriwnowauju
tilky wahu trub. Na trubach naroaje szar kryhy. Utworiujesia sztucznyj ajsberg, maje na
dewja desiach zanurenyj u wodu. Te, szczo oriw hyboko zanurenyj, garantuje jomu cikowytu ijkis. Najsylniszi buri ne raszni jomu, win yszajesia neruchomyj, neporusznyj
jak skela. Gigantkyj anciuh z jakorem utrymuje oriw na misci. W tij czani, de oriw
kajesia z werchnimy, tepliszymy szaramy wody, joho iny zachyszczaje tepoizolujuczyj
materi. Sama powerchnia orowa wkryta towm szarom zemli z huoju rosynniiu:
trawamy, czaharnykamy, palmamy. Zemla, rosyny, budiwli oberihaju wid prominnia soncia
szar wicznoji merzo. Sam e aerodrom jawlaje soboju rawnie aluminijewe dzerkao,
jake czudowo widbywaje tepowi ta switowi promeni.
urnali podywywsia na fotoaparat, szczo wysiw bila wikna, i skazaw:
Ce, mabu, due krasywo? Oriw ue zowsim hotowyj?
Za wyniatkom neznacznych nedorobok. Czerez dwa-try dni bude ocilne widkryia,
widpowiw Denchem.
Widkryia Atancznoho okeanu dla regularnych powitrianych perelotiw na aeropanach Nowa era w powitrianomu tranorti Ewropa i Ameryka anu bycze
odna do odnoji
Jake szczaia, szczo my emo na litaku-ambiji, podumaw urnali. Koy skinczysia benzyn, my zmoemo usia na wodu. Roziszemo sygnay bidy, i nas pidberu.
My perebuwajemo na powawenomu morkomu szlachu. Nasze anowyszcze ne take we j
pohane. A ot bidoasznyj Denchem propaszcza ludyna Jomu ne pidnia Ae jaka sensacija
Mier Denchem, dozwolte posa raditeegramu pro te, szczo oriw znyk?
Denchem hlanuw mianymy oczyma na Bejdona, pomowczaw, niby ne rozumijuczy zapytannia, potim horo widpowiw:
Ni! i nepewnoju chodoju podybaw u kajut-kompaniju. Oce wperj! Newe win
odiwajesia, szczo joho oriw wyryne z morkoho dna?
Czomu ni? ne whamowuwawsia Bejdon, iduczy za Denchemom.
Denchem ne widpowidaw. Win wako siw za weykyj obidnij i i obchopyw hoowu rukamy. Obyczczia joho wmy poario.
Ambija wse krulaa. Motory poczay zachynasia.
Raptom Denchem uknuw po ou kuakom, pidwiwsia, nerwowo zachodyw po kajuti i
zahoworyw nacze boewilnyj:
Tak, tak, tak. Ce wytiwky Wejsa. Proklatoho Wejsa. Ce zoczyn. Oriw zahynuw, yszajesia riatuwa czes. Ni, oriw ne zahynuw. Win ne moe tak szwydko potonu. Oriw
zirwawsia z jakoria. Joho treba rozszuka. Daeko win ne mih zapyw eti pa rozszuky.
Kudy? Ta w nas i benzynu nema.
Kudy? Ta w nas i benzynu nema, unoju obizwawsia Denchem. W takomu razi
nehajno rozisa sygnay bidy. Radyruwa wsim. Powidomy w Ameryku, w Szta. Spiszno
organizuwa rozszuky Pokyka na dopomohu byki paropawy
Dawno b tak! radisno wyhuknuw Bejdon i pobih w radirubku. Joho gazeta ranisze
za wsich mame sensacijne powidomennia.
szczo rozryw takoho anciuha, bahato raziw wyprobuwanoho, pry danych umowach pohody
jawyszcze maje take zahadkowe, jak i czudo bibejkoho Isusa Nawina.
Kin znyzaw peczyma:
Wse zdajesia zahadkowym, poky my ne diznajemosia pro pryczynu. Odne kilce anciuha moho bu pohano zwareno Sylni pidwodni tecziji, moe, ajsberg
My widczuy b posztowch Treba nehajno usz wodoaza ohlanu anciuh.
Wony jszy sered palmowoho haju. ehekyj wranisznij bryz pohojduwaw szyroke,
orke yia, i wono szeeio, jak suche. Pid nohamy triszczaw zootawyj pisok, zmiszanyj
z dribnymy czerepaszkamy. Zeeniy hazony, ynuy pachoszczi kwitiw, dziurczay fontany.
Szcze roewuwati soniaczni promeni plamamy wkryway zeenyj kyym.
Brajnt zitchnuw, zupynywsia i ozyrnuwsia nawkruhy, szczob okynu we oriw odnym
pohladom. U priamokutnyk, nacze w ramu, buo wpraweno dzerkalnyj elips aerodromu. Po
kutkach roztaszuway obsuhowujuczi budiwli. W odnomu kutku obyciowanyj biym marmurom, nacze zitkanyj z mereyw, z bakonamy, niszamy, baluradamy, majdanczykamy
ojaw hotel dla pasayriw. U ciomu budynku miysia kwarry dla adminiraciji, radianciji. W druhomu kutku choodylni uanowky i budynky dla robitnykiw ta subowciw. U proenij oroni orowa angary, majerni, skady palnoho, zapasnych czan,
hotel dla lotnoho skadu. I w czetwertomu kutku eektroancija, oprisniuwalna uanowka
i skady prowintu. A w palmowych hajach tenisni majdanczyky, kisky z morozywom,
uktowymy wodamy, urnaamy, gazetamy, yiwkamy, altanky, belwedery, hro
Use buo hotowe pryjma hoej rozpeszczenych, wymohywych, weredywych, ae z
towmy hamanciamy.
Skilky na wse ce buo pokadeno praci, wynachidywoi, zusyl i nawi ludkych ertw!
Oriw oruduway na oczach u Brajnta. Tut misiaciamy ojay weyki okeanki sudna
z pontonamy, peresuwnymy kranamy, trubamy Praciuwaa cia armija wodoaziw
Koy oriw ue pidniawsia nad wodoju, siudy poczay prywozy zemlu, derewa z korinniam, budiwelnyj materi dla orud Nareszti, robo zakinczeno. Mynuoji noczi widczayw oannij paropaw. Na orowi yszyy tilky robitnyky i suba ekuataciji.
Tak sered okeanu narodya cia techniczna kazka nowyj oriw, worenyj rukamy
ludyny. Newe teper use ce maje zahynu czerez jaku fatalnu pomyku?
Brajnt i Kin dejakyj czas iszy mowczky. Brajnt zdaeku baczyw zbudeni grupy robitnykiw. Tak, cioho ranku robota rozadya. Skri widbuwaysia lituczi min. Treba buo
swojeczasno owoodi hromadkym zbudenniam, zaokoji hariaczi hoowy. Robitnyky
prochodyy mymo, zapytywo zahladajuczy w obyczczia Brajnta i Kina.
A znajete, mier Brajnt, meni zdajesia, uska wodoaza we nema raciji, skazaw
Kin.
Czomu?
Tomu szczo soniacznyj hodynnyk zowsim zipsuwawsia. Podywisia na tini. Tak
wony padaju, koy sonce zachody. Znaczy, oriw powernuwsia na dewjanoo gradusiw
pro swoho zwyczajnoho pooennia. Ote, nemaje nijakoho sumniwu, szczo jakirnyj anciuh
Wy, mabu, prawi, widpowiw Brajnt.
Cej Kin mirkuje siohodni kraszcze, ni win. Moywo, tomu, szczo Kin ne nese takoji
widpowidalnoi.
Treba nehajno skyka ming. Najkraszcze na aerodromi. Rozporiadisia, mier
Kin.
Za kilka chwyyn nad orowom trywono prounaw dzwin.
Wsi na aerodrom! horaw Kin.
Wsi na aerodrom! powtoriuway za nym rywoeni ludy.
Wony poiszay do sygnalnoji wei, bila jakoji we ojaw Brajnt.
Pered m jak zij na wysoku trybunu, Brajnt ytaw Kina:
Duw witer. Witer prynis tuman. Tini znyky. Pochoronno prounaw dzwin.
Brajnt powernuwsia w swoju kimnatu i znesyenyj siw u kriso. Win widczuwaw taku
wtomu, to ne mih prymusy sebe pidwesia, szczob uzia skryku z sygaramy, chocz jomu
j chotiosia kury. U widczynene wikno wrywawsia tuman. Win buw takyj huj, szczo ne
wydno buo owburiw palm, jaki ojay za desia metriw wid domu. Rozmireni udary dzwonu
pryhniczuway, ae wid nych nikudy buo di. Tuman Woohyj, hariaczyj tuman
Rizko zadzwonyw teefon.
Brajnt neodiwano szwydko pidwiwsia, zabuwszy pro wtomu i apatiju, i pidijszow do
teefonu. Kin chrypym hoosom kryczaw:
Neszczaia mier Choodylni uanowky ne praciuju Awarija. Ja zaraz budu u
was
Brajnt powisyw trubku, wziaw po dorozi skryku z sygaramy, znowu wmowsia w
krisli, ae sygaru tak i ne zapayw.
Choodylnyky ne praciuju. Ce oznaczaje Ce oznaczaje, szczo kryanyj oriw tane.
Tane, mow ajsberg. I jakszczo jich ne wriatuju najbyczymy dniamy wony zahynu
Rozmireno zwucza udary dzwonu. Mjakyj, woohyj tuman duszy. De triszczy eektrycznyj dzwinok. Teefon? Ni, ce, napewno, pryjszow Kin. A sunyk, zwyczajno, pokynuw
dim i wesztajesia na wuyci. Dyscyplina padaje. Zwjazky naahodenoji organizaciji sabnu
i rwusia Jak nesamowyto win dzwony! Treba pi widczyny.
Ae Brajnt sydy neruchomo. Win ne moe poworuszy odnym czenom. Ade ruky i
nohy w nioho z wa
Chto dopomoe? Nasze akcinerne towarywo? Wono we moe wwaa sebe rozorenym. Akcinery na organizaciju riatuwalnoji ekedyciji ne dadu i doara. Uriad? U najkraszczomu razi win posze na rozszuky kilka minonosciw, aby tilky pokaza, niby szczo
roby.
Wy nadto pesymiczno narojeni, mier. I akcinery, i uriad zrobla use moywe.
Pizno. Nadto pizno, koy b nawi wony i zrobyy wse moywe. Rozszuka nas mohy
b, napewne, cepeliny7, ae i jichnia dopomoha izniujesia. Jakby buy rawni choodylnyky, insza ricz. A tak nam ue niszczo ne dopomoe. Berehy Ewropy i Ameryky daeko. Poky
zwid pryjde dopomoha, nasz oriw ane kyseem i potone.
Szczo wy proponujete?
Pokada tilky na sebe i szuka osobiw poriatunku, poky oriw ne zanurywsia u
wodu. Win ue osiw na dwa metry.
Szukajte, bajdue widpowiw Brajnt.
Kin pidwiwsia, hlanuw prezyrywo i hniwno na Brajnta i wyhuknuw:
Ja baczu, wy zowsim rozdaweni katarofoju, mier, Kin rizko powernuwsia i wybih z kimna.
Brajnt sumno posmichnuwsia i zapluszczyw oczi
Homin za wiknom rozbudyw joho. Brajnt rozpluszczyw oczi i odrazu zamurywsia,
oslipenyj jaskrawym prominniam soncia. Wono same schodyo.
Mier Brajnt, mier Brajnt! Wy ne yte?
A, ce znowu wy, mier Kin? Brajnt powernuwsia w krisli i rozpluszczyw oczi.
Nu, szczo nowoho?
Kin machnuw rukoju do wikna i skazaw:
Wony mao ne pobyy mene.
Brajnt usmichnuwsia i huzywo promowyw:
Swoho riatiwnyka! I czym wy nakykay jichnij hniw? Tym, szczo my ne podbay
pro szlupky i riatuwalni pojasy dla orowa, szczo my ne zayszyy odnoho paropawa.
Ae chto mih cioho czeka?
Wony bilsze na nas ne pokadajusia, wziaysia za rawu sami. I znajete, wony
zowsim nepohano organizuway. Sered nych je rozumni hoowy.
I szczo zrobyy ci rozumni hoowy?
Wony obray komitet poriatunku. Stworyy miliciju. Szwydko prypynyy beszket, poawyy wartu bila skadiw, aresztuway kilkoch chuliganiw.
Wada Rad. Nu, a dali?
Dali wony uchwayy: zibra wse najawne na orowi derewo i z nioho roby po.
Jake na orowi moe bu derewo, krim palmowych owburiw?
Tak, na al, na orozi due mao derewa, ae wse-taky joho mona znaj: kisky, peteni krisa, dweri, ramy, perehorodky, mebli.
Rujnuwa budiwli? ama mebli? Ce nemoywo. Nas szcze mou wriatuwa. Ja ne
dozwolaju.
Wy iznyy iz swojim dozwoom, mier. Ta i chiba ne wy kazay, szczo wy ne kapitan i ne hubernator orowa?
Tak nawiszczo owiszczajete meni pro ce?
Tilky w poriadku informaciji. Do toho i wam treba podba pro plit.
Brajnt niczoho ne widpowiw.
Koy Kin piszow, Brajnt omeno pidwiwsia, podzwonyw sunykowi, ae nichto ne pryjszow. Todi Brajnt sam popriamuwaw u kuchniu, wypyw choodnoji kawy i potim pidniawsia
7 Cepelin dyryabl twerdoho pu u wyhladi sygary, napownenyj hazom, ehszym wid powitria (wodnem,
helijem); maje weyku wantaopidjomnis, ae neznacznu szwydkis.
Tak ot, mowy Smit, siaczu doariw oderysz, jakszczo zrobysz te, szczo nakau.
O tobi zawdatok. Poowyna, i cze meni hamane z zoomy monetamy. Resztu oderysz, koy zrobysz.
A szczo treba roby?
Spu, kae, pid wodu i jakirnyj anciuh pereriza.
Ja, buo, poczaw widmowla i nawi hamane widdaw jomu nazad. Ja ne duszohub jakyj. Ta j swoja hoowa doroha. A win mene umowlaje, szczo nijakoho duszohubwa tut nema,
tilky zakony konkurenciji. Jomu nibyto treba dowe, szczo we proekt orowa buw neprawylnyj. Ote, koy oriw z anciuha zirwesia, ce j bude dowedeno. Todi inszyj oriw za joho
proektom buduwa pocznu znaczy, robitnykam nowa robota. A jak tilky oriw z jakoria
zirwesia, wsich ludej na cej paropaw posadia, i nichto na switi ne diznajesia. Skau pomyka w rozrachunkach.
Podumaw ja: Zakony konkurenciji mene ne obchodia. Nechaj kapitali odyn odnomu
niku pidawlaju, i pohodywsia.
Do jakirnoho anciuha pid wodoju wey zalizni schody. Szlach znajomyj. Skilky raziw ja
po nych azyw. Ae rysk use-taky buw czymayj, jakszczo rozumijeszsia na wodoaznij
rawi. Wodoaza odiah treba szoom zagwyn, a potim rozgwyn. Odyn czoowik
na warti oji, odyn na sygnali, odyn na pompi. Troje-czetwero odnoho wodoaza obsuhowuju. A tut odnomu wpora treba. Smit obiciaw skafandr znia, koy powernu. Bez czoowika na pompi obijsia mona. Kompresor u nas buw eektrycznyj. A wse-taky rysk. A szczo
koy kompresor widmowy? Sprawywsia ja skoro zalizo eektrykoju, niby maso noem, riesia. Pidniawsia na oriw nema Smita. Ozyraju, paropaw widchody. Obduryw, znaczy.
Stoju ja, oczmaniyj, i skafandr z mene znia nikomu. Dumaju, jak
Pobyzu majnuw pawe akuy. Odyn bik potu raptom pidniawsia.
Trymaj
Rudyj i czorniawyj skoy u wodu. Plit nakryw jich. Nad wodoju pokazaa ruka rudoho
i szwydko znyka.
Zakon pryczynnoi ce nadzwyczajno skadnyj mechanizm iz zubczach kolis i szeere. Chto b mih poduma chocza b pro takyj zwjazok jawyszcz: u Swerdowku moodyj
wczenyj Mecenko zaproponuwaw druhowi lotczyku Szachowu ohlanu swoju aboratoriju.
Szachow ohlanuw jiji, pochwayw robotu towarysza i piszow. Tilky j usioho. A czerez cej wizyt
arszyj rady na orowi Honouu trochy ne zboewoliw. Redaktor ju-Jork tribiun rozbudyw po teefonu sered noczi iwrobitnyka zawidujuczoho widdiom Nowyny nauky i
techniky, prymusyw joho pysa aiu, jaku potim szcze j ne pryjniaw. Radianki hromadiany Bartaszewycz i Zubow usiu dobu raszenno chwyluway, a z samym lotczykom Szachowym aosia take, szczo zapamjatajesia jomu na wse yia.
Don Kempbe buw arszym radyom morkoji radianciji SSZA na orowi Honouu. Moodi pomicznyky nazyway Kempbea woodarem eteru. Win znaw pozywni wsich
daekosianych radiancij switu. Wirtuozno widrojuwawsia i narojuwawsia. Maw eterni
znajomwa w usich kinciach switu. Dla nioho ne buo widanej i miscewoho czasu. Win yw
na wsich szyrotach i dowhotach. Za chwyynu Kempbe whaw pereda swojim druziam i
dobroho ranku, i dobroho dnia, i dobroho weczora i na dobranicz, pryczomu nikoy
ne putaw, de w cej czas na zemnij kuli de, de nicz, de ranok.
Otakym buw Kempbe do druhoho yopada da pjatdesiatoho roku z dnia joho narodennia. I o szczo trapyosia z nym cioho dnia.
Wranci morka meteorooczna obserwatorija SSZA powidomya, szczo w Tychomu
okeani lutuje nadzwyczajnoji syy tajfun, jakyj peresikaje try morki szlachy mi Azijeju i
Amerykoju. Treba bu napohotowi.
O druhij hodyni dnia Kempbe ue pijmaw perszyj charakternyj wysk SOS i szwydko
wyznaczyw misce korabelnoji awariji. O tretij hodyni nowyj sygna pro nebezpeku. Kempbe
wh powidomy w Osaku ranisze, ni tam mohy dowidasia, pro awariju paropawa bila
japonkych berehiw. Ae z tretim SOS aosia szczo nezrozumie.
Bua woma hodyna weczora. Nebo bezchmarne. ysze nezwyczno duyj szum pryboju
nahaduwaw pro te, szczo de w okeani lutuje sztorm.
SOS znowu zawyszczao w pryjmaczewi. Bahannia pro dopomohu donosyosia z rajonu
orowa Karahinkoho pobyzu mysu opatky (piwdennoho kraju Kamczatky). I Kempbe radyruwaw pro ce karahinkij radianciji.
Zwid widpowiy: U nas szl. Hidropany etia na rozwidku.
Za hodynu karahinka racija powidomya, szczo korabla, jakyj poterpiw awariju, ne
znajdeno. Szczo wony tam podu may pro Kempbea radya z Honouu?.. Skanda!
O desiatij weczora Kempbe poczuw toj e sygna, ae we z rajonu Beringowoho moria,
z 180 schidnoji dowho.
Sam etiuczyj hoande ne mih mcza z takoju nejmowirnoju szwydkiiu! Ponad
piwtory siaczi kiometriw za hodynu, jakszczo rachuwa za miscewym czasom.
Kempbe perewiryw rozrachunky. Wse buo prawylno. I wpersze w yi win ne powidomyw usim pro cej sygna nebezpeky.
O dwanadciatij hodyni noczi prozwuczaw toj e sygna, ae we na piwtora gradusa ali
na schid. Nezwaajuczy na zaduszywu eku tropicznoji noczi, Kempbea projniaw choodnyj pit.
Szczo ce, mikacija? Rady zmowyysia poartuwa z nioho? Ae sygnaamy nebezpeky ne artuju. Czy, moe, w nioho z hoowoju ne wse harazd.
Kempbe prosydiw bez zminy wsiu nicz. Ta sygnaliw trywohy bilsze ne buo czu.
Wranci Kempbe podaw naczalnykowi raport, w jakomu prosyw nada jomu widpuku po
chworobi.
Tak do kincia dniw swojich Kempbe i ne rozhadaw zahadky: chto posyaw otodi sygnay nebezpeky, etiaczy z zachodu na schid szwydsze wid urahanu.
Wiczne pero w ruci nicznoho redaktora ju-Jork tribiun szwydko zarybao na paperi. Zooj dziobyk ruczky, mow diate na owburi derewa, dowbaw teegrafni riadky, yszajuczy temmo-syni slidy. Za piwchwyyny teegramu buo obrobeno.
O. Kajak. 3/KSI. O druhij hodyni ranku nad orowom Kajak proetiw weyczeznyj bolid, takyj slipuczo jaskrawyj, szczo wsi okoyci buo oswiteno, nacze proektorom.
Polit bolida suprowoduwawsia ohuszywym huom, schoym na kanonadu. Hu buo
czu w portu Ruperta i Edmontoni.
Szcze odyn bolid! zdywuwawsia redaktor. Szczo ce wony tak rozlitaysia siohodni! I zhadaw: u wczoraszniomu nomeri gaze bua zamitka pro te, szczo w seredyni
yopada slid czeka weykoho meteornoho potoku eonidiw, jaki zjawlajusia czerez koni
trydcia try roky. Cioho roku wony zapiznyysia may neoberenis proeti zanadto
byko bila jakoji weykoji pane, zdajesia, Jupitera, wtray na niomu czaiszu swoho
roju i trochy zminyy swoju orbitu. Ce cikawo!
Redaktor zirwaw teefonnu trubku, rozbudyw zawidujuczoho widdiom Nowyny nauky
i techniky i zamowyw jomu na siomu hodynu ranku nowu aiu pro eonidy. Na teegrami
napysaw zahoowok: Perszi aiwky zorianoji zhraji i zrobyw pomitku: Objedna teegramy pro bolidy. Da u widdili N. N. i T pered aeju.
Redaktor bezpererwno kuryw. Powiky zypaysia pisla bezsonnoji noczi. Hodynnyk probyw siomu. Do kabinetu szwydko zajszow zawidujuczyj widdiom Nowyny nauky i techniky, nehoenyj, newyanyj, zyj i kynuw na i aiu pro eonidy.
Poriad iz aeju wpaa nowa teegrama. Redaktor proczytaw jiji, podumaw. U nij powidomlaosia pro bolid, jakyj proetiw o siomij hodyni ranku nad ozerom Atabaska.
Moete zabra swoju aiu pro eonidy. Wona ne pide! skazaw win zawidujuczomu widdiom N. N. i T.
Jak ne pide? Czomu ne pide? Jakoho dika wy rozbudyy mene i prymusyy praciuwa wsiu nicz?
Staiu bude opaczeno! sucho widpowiw nicznyj redaktor i, zwernuwszy do sekretaria, huknuw: Pidberi i dajte meni teegramy pro bolidy!
O, bu aska, mirkujte sami, skazaw nicznyj redaktor, podajuczy teegramy.
Proczytajte ci dwi iz Kajaka i Sitky, a o i tretia, jaku szczojno oderay iz jufaundenda.
Poriwniajte czas, zwerni uwahu na napriamok polotu z zachodu na schid. Czy moe bu
takyj zbih? Ce try bolidy czy odyn? A jakszczo odyn, to czy moe wzahali bolid wam ce
kraszcze zna peresik piw-Ameryky na odnij i tij e wysoti w meach zemnoji atmosfery,
ne zhoriwszy i ne upawszy na zemlu?
Szczo wy hadajete? obereno ytaw zawidujuczyj widdiom Nowyny nauky i
techniky.
Ja wwaaju, szczo ce bolid zemnoho pochodennia. Moywo, raketa, reakwnyj
ratopan, torpeda czy kazna-szczo take
Ae szwydkis! Maje kosmiczna. Szwydkis obertannia Zemli Prypuimo, teoreczno dla ratopaniw, ne kauczy pro zorelo, taki szwydkoi moywi
Ne prypuimo, a tak wono i je. Chiba ne wy sami daway aiu pro tajemne ozbrojennia Nimeczczyny, pro reakwni snariady, pro powitriani torpedy, jakymy keruju po radi? Treba zaraz e napysa nowu aiu na ciu temu. Sidajte! My szcze whnemo do dennoho wypusku.
Redaktor pidibraw usi teegramy pro bolidy i zrobyw pozu pomitku: I-a orinka, korpus. Pisla ai Tajemnyczyj bolid.
Ce buo w 1988 roci. Ja yw u Swerdowku, keruwaw geoocznymy robotamy Swerdowkoho liu Akademiji nauk. Naprykinci owtnia na orowi Wrangela buo pryznaczeno
zlit keriwnykiw geoocznych robit na naszych polarnych i zapolarnych orowach. Ja maw
hoowuwa na ciomu zloti. Mene, skaza prawdu, ne due prywabluwaa podoro. Ja nezduaw, ta j robo buo nadto bahato. Ae mene zacikawyw radiy, nadisanyj najtaanowytiszym i najlubeniszym mojim ucznem, naczalnykom geoohorozwidky na orowi Wrangela,
Myszeju Szuhalejewym.
Ne widmowlajte od polotu, dorohyj Iwane Iwanowyczu, pysaw win. Ade teper
wid Swerdowka do orowa Wrangela rukoju poda: podoro na eektropani trywame ne
bilsze 45 hodyn. Prylitajte obowjazkowo. Wasz pryjatel Jasza hotuje dla was siurpryz. Win
zapewniaje, szczo znajszow u tundri czerep mala mamonta zowsim nezwyczajnoji formy, z
rohamy. Rohaj mamont! Ce wseswitnia naukowa sensacija! Jak ne prosyy my Jaszu pokaza nam czerep rohatoho mamonta, win i sucha ne chotiw: skazaw, szczo prywede na misce
znachidky perszym Iwana Iwanowycza, i nikoho bilsze
Moete sobi ujawy, jak zacikawyw mene cej rohaj mamont. Ja suszyw sobi hoowu,
namahajuczy uhada, predawnyka jakych same wymerych twaryn wwaaje Jasza za rohatoho mamonta. Koy znachodyy due bahato mamontowych bywniw i kiok na piwnoczi
orowa Wrangela. Okremi kiky i czerepy, zwyczajno, mohy szcze zberehsia.
Do reczi, wy szcze ne znajete, chto takyj Jasza. Jasza eskimos, urodene orowa.
Tam e zakinczyw seredniu szkou. Student-geooh, zaocznyk. Bryhadyr mysywkoji bryhady, jakszczo tilky mona nazwa mysywwom suczasni mechanizowani osoby eektroowu ta eektrozaboju pci i morkych twaryn.
Sowom, ja wyriszyw eti.
U toj czas tilky-no poczaa dija persza powitriana linija eektropaniw, motory jakych
ywyysia eektroenerjeju, szczo peredawaasia po powitriu bez prowodiw. Linija prochodya na wysoti dwoch siacz metriw. Perszu basztu antenu takoji wyso buo wanoweno
pobyzu Swerdowka, druhu na hori Narodnij, szczo maje wysotu 1875 metriw. Nawerchu
baszt-anten ukripeno odne pro odnoho paraboliczni dzerkaa z hudronu ta jakycho inszych reczowyn. Za dopomohoju cych dzerka korotki radichwyli riamowujusia priamolinijnymy potokamy. Ce i je newydymyj prowid, po jakomu tecze rum wysokoji napruhy. Tretia baszta na Nowij Zemli, czetwerta na Zemli Piwnicznij, pjata na Nowosybirkych orowach i szoa na orowi Wrangela. Widdal mi basztamy maje odnakowa, byko siaczi kiometriw. I tilky mi dwoma oannimy trochy bilsza.
Odnoho nepohooho weczora ja i dwa geoohy-docen pidjichay do artowoho aerodromu. Baszta maje na try czwerti bua za chmaramy. Weyczeznyj eektropan z szyrokym
tupym nosom, de w ecilno zrobenomu tuneli miwsia potunyj propeer, ojaw na rejkach rozhonocznoho koa, dimetr jakoho dosiahaw try-czory kiometry.
Wikon u wahoni litajuczoho pojizda ne buo wydno. Kamjani schody aeroportu,
zawwyszky czory-pja metriw, wey do widczynenych dwerej wahona. Ja naliczyw wisim
dwerej. U wahon zachodyy pasayry z portfelamy, w nedaeku podoro czemodaniw ne
beru, a trywaych podoroej w nasz czas ne buwaje. Krya eektropana zdaysia meni nepomirno maymy, niby rudymentarni krylcia na masywnomu yrnomu tili ptacha kiwi. Piznisze
ja dowidawsia, szczo krya eektropana rozsuwni: na zemli wony skadeni, pered zlotom rozsuwajusia na we swij gantkyj rozmach, koy eektropan e szwydsze, korotszaju, a pid
czas posadky maszyny znowu rozkrywajusia na wsiu szyroczi.
Zajszowszy w eektropan, my zajniay kupe na czory miscia, usiy w mjakych krisach. Czetwerm naszym suputnykom buw pochmuryj na wyhlad junak. Win z napruenoju
uwahoju wtupywsia w rucznyj ekran teewizora, oczewydno, czytaw teegazetu. Odnacze
nezabarom junak obereno, szczob ne porwa tonkoho sriblaoho sznuroczka, pokaw ekran
u bokowu kyszeniu aluminizowanoho doronioho koiuma, usmichnuwsia do nas i zahoworyw. Wyjawyo, win due towaryka ludyna.
Koy my widczuy, szczo litajuczyj pojizd ruszyw po rozhonocznomu kou i poczaw nabyra szwydkis, nasz suputnyk promowyw:
Choczete ohlanu maszynne widdiennia? Ce cikom moywo. Sprawa w tomu, szczo
ja odyn iz budiwnykiw eektropowitrianoji trasy. Tak by mowy, wydymyj szlachowyk newydymych eektropowitrianych szlachiw. Uwe ekipa meni znajomyj. Chodimo!
I my wwijszy za nym w proore prymiszczennia z weykym owalnym otworom uhori,
prykrym towm szarom prozoroji, nacze sko, pamasy. Kri cej otwir buo wydno eektromotory i weykyj wa. Mene zapewniay, szczo cej wa, jakyj prywody u ruch powitrianyj
gwynt, moe roby 2530 siacz obertiw za chwyynu. Szaryky w pidszypnykach zamineno
tut rumenem wodniu, riamowanym tak, szczo wa zowsim ne kajesia iz inkamy pidszypnykiw, obertajuczy fakczno maje bez tertia w hazowomu seredowyszczi.
Czerhowyj wodij sydiw posered kimna, zasanoji kyymom, za kontorkoju z bioho
duba. Pered nym bua neweyka czorna doszka z desiatkom cyferbatiw i dyskiw, schoych
na dysky teefonnych aparatiw. Usi mechanizmy wakoji maszyny pidkoriay bukwalno odnomu doku palcia.
Nezwaajuczy na te, szczo zwyczajno w prymiszczenni buo cho, wodija razom iz joho
kontorkoju pokrywaw prozoryj zwukoizolujuczyj futlar kubicznoji formy z neweyczkymy
dwerciamy: oden zwuk ne powynen widwerta uwahy wodija. Zawdiaky takomu zwukowomu izolatoru reszta ludej mohy hoosno rozmowla w prymiszczenni.
Junak, jakyj prywiw nas siudy, joho prizwyszcze buo, zdajesia, Petrow, zwernuw
uwahu na poyczky, roztaszowani wzdow bokowych in.
Oce najcikawisze u wsij maszyni, skazaw win. Pidijdi-no bycze.
Na masywnij zaliznij poyczci z towmy metaewymy pidporamy, do jakoji my pidijszy, eao szczo schoe na weykyj szmat tia. Nycze, pid poyczkoju, poczynawsia kiwsz,
chobot jakoho jszow kudy pid pidohu. Ooro tia na poyci ojao kilka czornych kubykiw zawbilszky z kubicznyj sanmetr.
Sprobujte pidnia odyn kubyk, zaproponuwaw Petrow.
Ja wziaw kubyk dwoma palciamy, szczob pidnia joho, ae palci zirwaysia. Kubyk wyjawywsia waczym, ni mona buo peredbaczy. Doweosia snu palci z usijeji syy, odnacze kubyk nemow pryris do poyczky.
Prygwynczeni wony, czy szczo? zdywowano zapytaw ja.
Dozwolte, ja robuju, skazaw mij suputnyk, geooh Sanowycz. Ae ni win, ni druhyj
geooh, Zorin, ne zmohy pidnia kubyka. Zorinu wdaosia ysze, ta j to nad syu, trochy zsunu odyn kubyk ubik.
Kubyk zaliznyj, a poyczka te zalizna i, oczewydno, zjednana z sylnym eektromagnitom, wysowyw win swoje prypuszczennia.
Niczoho podibnoho, smijuczy, widpowiw Petrow. Rozhadka w tomu, szczo kubyky sami po sobi due waki.
Ce nemoywo! hariacze zapereczyw Sanowycz. Na zemli nema i ne moe bu
takoji wakoji materiji.
Wyjawlajesia, moe i, jak baczyte, je, usmichnuwsia Petrow. Do reczi, cia waka
materija ne taka we j waka. Chiba wy ne pidnimete jaku ricz wahoju desia kiogramiw?
Tilky, zwyczajno, ne dwoma palciamy. W ciomu we sekret.
Wy choczete skaza, szczo kubyk way desia kiogramiw? zapytaw ja.
Tak, widpowiw Petrow. A normalna joho waha powynna bu wsioho odyn gram..
Ade ce ade ce wychody, waha zbilszya u desia siacz raziw! schwylowano
zauwayw ja.
Cikom prawylno, w desia siacz raziw, okijno pidtwerdyw Petrow, kywnuwszy
hoowoju.
Dywisia! Dywisia! wyhuknuw Zorin. Tio pidchody. Wono roe na oczach.
Baczyte, zapownyo poyczku do kraju, zwisyosia, o-o upade wnyz.
Nu szczo , pidchopi joho rukoju i pokadi nazad na poyczku, zaproponuwaw
Petrow.
Zorin pidchopyw tio i robuwaw pidnia joho. Ce geoohowi wdaosia, ae wsi
mjazy joho napruyysia, ruka tremtia, obyczczia poczerwonio.
Nikoy meni szcze ne dowodyosia ma rawu z takym wakym tiom, zauwayw win. Czy ne robyte wy ce tio te z wakoji materiji?
Na cej raz wy whaday, usmichnuwsia Petrow. Ae tio we ne take wake, jak
kubyky. O dywisia, junak widirwaw szmatoczok tia zawbilszky z wyszniu i z dejakym
zusyllam zwayw joho na dooni.
Wychody, wasza waka materija, jakszczo ja ne pomylaju, moe zbilszuwasia w
objemi i w toj e czas zmenszuwasia u wazi? zapytaw Sanowycz, wydno poczynajuczy
zdawasia.
Prawylno, tak wono i widbuwajesia widpowiw Petrow. A jak i czomu, zaraz
zjasuju. Proszu was, win pokazaw nam na krisa.
Wy, zwyczajno, znajete pro zori, jaki nazywajusia czerwonymy karykamy, poczaw Petrow, koy my posiday. Objem cych nebesnych ti, szczo switiasia czerwonym switom, rawdi due mayj w poriwnianni z inszymy zoriamy. Aronomy wanowyy toczno i
nezapereczno, szczo materija cych czerwonych karykiw u desia siacz raziw wacza za zemnu. Taka nezwyczajna waha materiji dowho yszaa zahadkoju. Jaki procesy kosmicznoji
j zawaay roboti.
Ta najbilszoji nepryjemnoi zawdawao nam tio wakoji materiji. My widryway
szmatky rozmirom z kawun, edwe donosyy do dwerej i wykyday. A tio niby znuszczaosia nad namy. Ne whay my powernusia nazad, jak joho awao bilsze, ni buo do
cioho. I chocz koen nowyj kawun buw ehszyj wid poperednioho, robota awaa naprueniszoju, bo tempy jiji dowodyosia naroszczuwa. Tio rozpowzosia we po wsij pidozi,
naszi nohy hruzy, i ce szcze bilsze utrudniuwao robotu
My znemahay wid utomy, wykydajuczy szmatky tia, edwe wytiahay nohy, jaki zahruzay w niomu po kolina. A szczo robyw u cej czas Petrow? Win uziaw mikroskopicznyj
szmatoczok tia, zajszow u zwukoizolacijnyj kowpak i, szczo pojasnywszy wodijewi, pokaw szmatoczok pered nym na i. Potim wony obydwa poczay uwano ey za szmatoczkom tia, jakyj we czas zbilszuwawsia. Nam use ce buo dobre wydno kri prozori inky
kabiny wodija. Petrow czas wid czasu szczo howoryw, wodij cioho razu due obereno
powertaw dysky. Koy tio zanadto rozroaosia, Petrow znowu widszczypuwaw wid nioho
maekyj szmatoczok i, pokawszy joho na i, resztu wykydaw za dweri, nam pid nohy.
Wykynuwszy czerhowyj szmat tia, Petrow kryknuw:
Wy rozumijete? Ja znajszow osib, jak za dopomohoju WM wyznaczy, de prochody newydymyj prowid wysokoji napruhy: czym bycze do prowodu, m szwydsze rozbuchaje tio, i czym dali, m powilnisze. Eektropan moe chocz zaraz uwij w promiprowidnyk, ae WM wbere taku weyku kilkis eektroniw, szczo my wmy z hoowoju zahruznemo w tii. Treba ohoosy komandi awra, pokyka na dopomohu z desiatok pasayriw
i wykynu wse tio, yszywszy tilky neweyczkyj szmatok, jakoho wyaczy dla toho,
szczob doeti do anciji!
Tak WM neodiwano znajsza dla sebe szcze odne zaosuwannia: jak indykator napriamku i potunoi eektronnoho potoku. Wykoryawszy ciu wawis WM, naszi wynachidnyky zhodom pobuduway nowi rejeracijni apara, jaki wyznaczay nawi intensywnis
potoku kosmicznych promeniw.
Oce, wasne kauczy, i wse. Pryhoda na ciomu i zakinczyasia. Tio ilnymy zusyllamy wykynuy, eektropan aw na rejky, i dalszyj szlach do orowa Wrangela projszow
cikom bahopouczno.
Do reczi, zowsim zabuw: ade wy czekajete szcze rozpowidi pro rohatoho mamonta
Baczte, ja j sam ne znaw, jakyj wyjde z usioho cioho konfuz.
Mij pryjatel, mysywe-eskimos Jasza, tiahaw mene po tundri hodyny z czory, szczob
nepomitno prywe maje na te same misce, zwidky my wyjszy. De na zadwirkach skadkych prymiszcze win rozryw kupu mochu i pokazaw meni Szczo b wy dumay? Czerep
korowy! Tak-tak, rawnisikoji korowy czerkakoji porody. Moete sobi ujawy, jak ja hlanuw na nioho, jak harknuw potim na Jaszu? A win, udajuczy newynnoho, szczyrym tonom
ytaw:
Tak ce korowa? Zwyczajnisika korowa? Swijka twaryna? Probaczte, dorohyj Iwane
Iwanowyczu. Pomyywsia. Ade ja nikoy ne baczyw ywych koriw. Ja narodywsia i wyris na
ciomu orowi, a tut nema i w zawodi swijkoji chudoby.
Ae wam szczoroku doawlaju na oriw sotni moroenych korowjaczych tusz!
kryczaw ja.
Bez holiw, Iwane Iwanowyczu, bez holiw! okijno widpowiw win. A ja ne
Kiuwje, jakyj mih za odnijeju kioczkoju i zatnuwsia. Zrozumiw, szczo bowknuw zajwe.
Czy warto buo rozmowla z takym moodczykom? Ludyna, znajoma z praciamy
Kiuwje, ne znaje korowy? Junak, jakyj zakinczyw seredniu szkou? Student? I ce w nasz czas,
czas kinokowanych szki, teebaczennia? Nejmowirno! I na materyku win buw. U Krym i na
Don litaw. Ta chto u nasz czas u dwadcia rokiw ne oblitaw we Radiankyj Sojuz?
Ja we chotiw skaza, szczo bilsze i zna ne choczu takoho brechuna j duryswita, jak
znenaka zwidky nacze z-pid zemli wyris Mysza Szuhalejew, keriwnyk geoohorozwiduwalnych robit na orowi Wrangela, mij koysznij najlubeniszyj ucze.
Probaczte, probaczte, dorohyj Iwan Iwanowyczu, nas weykoduszno. Wynni. Obduryy was. Odnacze skai prawdu: bez cioho rohatoho mamonta meni ne poszczao b zamany was siudy? My tak chotiy was baczy, a wasza uczas u zloti, jak zawdy, bua due
korysnoju dla nas. Czerep cej ja widprawlu w miscewyj krajeznawczyj muzej z napysom poani, jak hodysia:
Mamont rohaj I. I. Haholewa.
Jak i bahato chto z arych chooiakiw, Eduard Hane buw ne bez dywaw. U domaszniomu pobuti win ne wyznawaw niczoho nowoho. W joho zamku, zdawao, zupynywsia czas.
Hane ne terpiw eektrycznoho swita, jake, na joho dumku, psuwao zir. Tomu w kimnatach
zamka czaisze horiy hasowi ampy, ni eektryczni, a w kabineti, na pymowomu oli, ojay pid zeenym abaurom swiczky. Pro radi aryj Hane i sucha ne chotiw. Dosy toho,
szczo czerez moje tio prochodia radichwyli, kazaw win. Wid nych u mene posylujusia
podahryczni boli. Neodminno treba bude zroby na dachu i inach budynku radiwidwody.
Ja ne choczu, szczob czerez mene prochodyy zwuky jakoji szansonetky.
Hane ne terpiw tako jizdy w awtomobili. U joho ajni ojaa para wyjiznych konej.
Hane jizdyw do mia w aromodnij kareti, dywujuczy perechoych. Ae ci wyjizdy win robyw
ne bilsze dwoch raziw na rik. Zate konoho ranku z nimekoju punktualniiu Hane prohuluwawsia w sadu, opyrajuczy na ruku Johanna.
I koy wony jszy otak po dorici, posyanij piskom, ruka w ruku, z czornymy tronamy,
neznajomij ludyni wako buo b skaza, chto z nych pan, a chto suha. Za dowhe ilne yia
Johann niby aw dwijnykom Hane, zaswojiwszy wsi joho e i manery. Suha zdawawsia
nawi powaniszym, tomu szczo buw arszym i hoywsia, jak rawnij amerykane, a u Hane
buy neweyki baczky. I tilky uwanyj pohlad mih po koiumu widrizny pana: u Hane sukno
buo znaczno dorocze.
Johann due lubyw taki prohulanky. Newe jim naane kine? Ni, cioho ne moe bu.
Nichto kraszcze za Johanna ne znaje zwyczok Eduarda Hane, nichto ne wytrymaje areczoho
burczannia.
Cia dumka trochy zaokojia Johanna, i win z edwe pomitnoju usmiszkoju na wysochych hubach, ae zowni pokirno skazaw:
U takomu razi, pane Hane, wam dowedesia koho poszuka na moje misce. Moodszyj, bezumowno, rawlamesia kraszcze za mene.
Szczo-o? Moodszyj? Wy wyriszyy siohodni dokona mene, Johanne. Prynesi kawu.
Johann badioryoju chodoju wyjszow, posmykujuczy w kolinach nohamy. Za dweryma
obyczczia joho wtrao skamjaniyj wyraz. Win usmichnuwsia na we rot, pokazawszy
sztuczni bezdohannoji biyzny zuby. Johann popaw u najwrazywisze misce Eduarda Hane,
jakyj ne terpiw suh wzahali, a moodych osobywo. Na willi win trymaw tilky koncze potribnu kilkis suh: sadiwnyka, szczo buw i za kuczera, ta powara-kytajcia. Obom jim mynuo
po pjatdesiat rokiw. inok-suny ne buo. Biyznu widdaway pra na susidniu fermu.
Zwid prychodya ara inka, koy treba buo nawe w domi poriadok. Powar i sadiwnyk
yy u igeli, a Johann, szczo maw u bu-jaku hodynu dnia i noczi zjawlasia na perszyj pokyk hoodaria, u neweykij kimnati porucz iz alneju Hane.
Pisla rankowoji kawy Eduard Hane i Johann, jak zawdy, prohuluwawsia w sadku. Spyrajuczy odyn na odnoho, mow dwa ari pidhnyli derewa, wony powilno jszy ekoju, czas
wid czasu widpoczywajuczy na zrucznych sadowych awoczkach.
Wy proponujete, Johanne, najnia nowoho suhu, moodoho. A chiba mynuoho roku
my ne robyy takoji roby? I szczo ? Ja ne znaw, jak ekasia cioho moodyka. Prawda,
win ne byw posudu i wprawno pidawlaw rukawa, odiahajuczy mene. Win ne zaczipawsia za
dorohi kyymy i ne psuwaw jich, jak wy, Johanne
Suha terplacze daw, koy Hane skae ae.
Win use robyw szwydko i dobre. Ae ce nemoywi ludy oci moodi suczasni suhy!
Kone sowo obmirkowuj, szczob ne obrazy jich i ne narwasia na hrubis. Zajwyj raz ne
pokycz. Unoczi w mene poczawsia podahrycznyj bil, kyczu cioho moodyka, a joho i slidu
nema! Hula piszow! Naane nedila dawaj jomu widpuku. I czym e wse ce skinczyosia?
rody wse bilsze driachliju, Don Miczel bahatoznaczno podywywsia na Johanna, a zaminy jim nema. Moo zipsowana profesijnymy ikamy, partijamy, federacijamy. Jichni wymohy, jichni prymchy neerpni. Do toho wy nikoy ne garantowani, szczo takyj moodczyk
odnoji czudowoji noczi ne pererie wam horo i ne wtecze z waszymy dorohocinnoiamy. Nawi inky nebezpeczni, osobywo dla arych chooiakiw. Najmesz jaku ekonomku i ne
whnesz j okom zmorhnu, jak opynyszsia w neji pid pjatoju.
Szczo za czortiwnia, podumaw Hane. Czy to win pidsuchaw, czy to nadzwyczajno
dywnyj zbih
A Miczel wyhooszuwaw dali swoju zahadkowu promowu:
Tak, pro te, szczob najnia nowych suh, niczoho j howory. Ae razom z m i bez
suh obijsia ne mona. Domasznioho zaszku ne bude. Wsiudy pyluka, po kutkach pawuky
snuju pawunu. Ae ce szcze ne wse. Czy podumay wy, mier Hane, pro toj sumnyj moment,
koy wasz aryj suha, ja ne pomylaju, ce win sydy z wamy, koy wasz aryj suha ne
pryjde na wasz pokyk, bo ne zduame wa z lika? I wy zayszyte bezporadnyj i aluhidnyj
Czy dumaw pro ce Hane? Cia dumka ne dawaa jomu okoju noczamy, peresliduwaa
jak koszmar. I Hane ne odyn raz kykaw Johanna wnoczi ysze dla toho, szczob pereswidczysia, szczo suha szcze moe dopentasia do nioho, i z chwyluwanniam prysuchawsia, jak
Johann, pokrektujuczy i sopuczy, pidnimaw z lika swoje are tio.
Wam nikomu bude poda taz z wodoju, pryne kawu, muczyw dali widwiduwacz
Hane. Wy eamete w liku, a pawuky ohydni woochati pawuky uskamusia
priamo wam na hoowu, i znachabnili paciuky pocznu azy po kowdri.
Hane zniaw kapeluch i wyter chuoczkoju czoo: Ce jake marennia!
Szczo wy choczete? z urywoju tuhoju w hoosi zapytaw win u rozpaczi. Nawiszczo wy howoryte meni pro wsi ci rachiia?
Miczel zyrknuw na Hane krajeczkom oka i buw zadowoenyj pobaczenym. Klunuo! Win
naczebto ne doczuw zapytannia. Ne poiszajuczy zapayw sygaru, okynuw neuwanym
pohladom sad i skazaw:
Harneka u was wia. Zasznyj kutoczok. Tut mona bezurno doy wiku, jakszczo
tilky
Ja prosyw by was kraszcze rozpowi pro metu swoho wizytu, neterplacze promowyw Hane.
jakszczo tilky ma choroszych, nadijnych suh, szczo pidkoriajusia waszomu hoosu, nimi, nemow ryba, i suchniani, jak waszi wasni dumky, zakinczyw Miczel. I, powernuwszy do Hane, skazaw: O same dla cioho ja j pryjszow do was. Ja choczu zaproponuwa wam takych idealnych suh.
Rozmowa neodiwano bua pererwana pojawoju sobaky czornoho pinczera, jakyj
wyskoczyw z domu sadiwnyka. Sobaka szwydko pidbih do Hane, ae pobaczywszy czuoho,
zaharczaw i wyszczyryw zuby.
Miczel bojazko pidibhaw nohy.
Dipsi, na misce! prykryknuw Hane, i sobaka, harczaczy, uligsia pid awkoju.
Miczel pomorszczywsia.
Z dynwa ne terplu sobak, zauwayw win. Koy ja due poradaw wid nych.
A inszych u was nema?
Tilky cej. Ne turbujte, win ne wkusy. Tak wy kazay, szczo moete zaproponuwa
meni idealnych suh Ae, jakszczo ne pomylaju, wy nazway sebe predawnykom rmy
Weingauz. I w toj e czas wy komisiner po najmu suh?
W toj e czas i wid tijeji rmy.
Widkoy ce rma Weingauz
Widtodi, jak wona poczaa wyhotowla suh, idealnych suh.
Ce jakyj boewilnyj, podumaw Hane, z trywohoju pohladajuczy na widwiduwacza.
Cijeji noczi Johann i joho chaziajin ay due pohano. Propozycija Miczela bua prywabywoju, ae Hane bojawsia bu-jakych nowowwede. Ta raszni karny samotnoi lakay
joho szcze bilsze. I koy Hane porynaw u trywonyj son, jomu zdawaosia, szczo win ey
sam, bez suhy, pawuky uskajusia jomu na hoowu, a po kowdri bihaju paciuky. Johannowi
ne daway okoju szcze raszniszi koszmary: u prawyj bik duw choodom eektrycznyj wenlator, potim raptom zwidky wyskakuwaa weyczezna mechaniczna mita i wymitaa joho
z kimna. Johann tikaw wid neji, ae ne mih widczyny dwerej i z achom kryczaw: Sezam,
widczyny!..
Uranci pisla snidanku pryjszow Miczel z robitnykamy, jaki prynesy jaszczyky z mechanicznymy suhamy, i wziawsia za robotu.
Oznajomte mene, bu aska, z roztaszuwanniam waszoho domu, poprosyw Miczel,
zwertajuczy do Hane.
Iz cijeji witalni, pojasniuwaw hoodar, dweri wedu u moju alniu. W prawij
ini alni dweri w kabinet, a w liwij dwoje dwerej: odni w kimnatu Johanna, a druhi
do wannoji.
Czudowo. Z cych dwerej my i pocznemo eektromechanizaciju waszoho domu. Do weczora wse bude hotowe.
W toj czas, jak robitnyky znimay dweri i wprawlay w iny mechanizmy, Miczel pojasniuwaw pryznaczennia inszych aparatiw:
Ocej jaszczyk na koliszczatkach, z kruhoju szczitkoju mechaniczna mita. Wy awyte jiji o tak, powertajete ocej wail, i mita hotowa dla robo. Skai jij: Me.
Me !wereskywo kryknuw Hane schwylowanym hoosom.
Ae mita ne zruszya z miscia.
Jiji mechanizm reaguje na nyczi koywannia zwuku, zauwayw Miczel. Czy ne
moete wzia tonom nycze.
Me!..
Szcze nycze.
Me !huknuw basom Hane. I mita poczaa dija. Koliszczatka jaszczyka zakruysia
razom iz szczitkoju, szczo maa wyhlad waa, i mechaniczna mita projszasia po weykij
kimnati, mow traktor po polu, obereno obmynajuczy pereszkody, dijsza do kincia iny,
sama powernua nazad i ruszya nowoju smuhoju.
Pid szczitkoju pyosos. Ote, we py zbyrajesia wseredyni jaszczyka, i potim joho
treba wykynu, pojasniuwaw dali Miczel.
Mita wymea we poowynu kimna, koy trapyo neweyczke neporozuminnia. Do
kimna wbih Dipsi i luto zahawkaw na mitu. W tu chwyynu koliszczatka mity zapraciuway z nezwyczajnoju szwydkiiu, i mita, niby riatujuczy wid sobaky, poczaa wypysujuczy
wisimky, hasa po kimnati. Johann i joho chaziajin, jaki ojay posered kimna, wid achu,
szczo skaena mita moe naeti na nych, poczay z neodiwanoju szwydkiiu, tak niby
widrazu pomoodszay rokiw na sorok, wywertasia, tikajuczy wid mechanicznoho woroha.
Kilka raziw mita mao ne naskoczya na nych, ae wony, pidrybujuczy, unykay zitknennia.
Ta, znenaka powernuwszy, mita wse-taky zaczepya Johanna. Joho dowhowjaze tio
proiahosia na pidozi, i mita perejichaa czerez nioho w wtim, wona ne zawdaa Johannowi uszkode. Mita tilky zadraa fady aka suhy, wyczya mymochi joho ynu i
pidniaa woossia na poyci. Z cijeju nezwyczajnoju zacziskoju Johann pidwiwsia z pidohy
i kynuwsia do dywana, de we ojaw joho chaziajin.
A Miczel, rozmachujuczy rukamy, haniawsia za sobakoju i nesamowyto kryczaw:
Zaberi sobaku! Zaberi sobaku!
Pryhoda skinczyasia tak samo neodiwano, jak i poczaa. Mita, wypysujuczy teper
ue zamis wisimky koo, promczaa kruh kimna i zupynyasia.
Miczel wyter czoo i skazaw, zwertajuczy do Hane.
Meni due nepryjemno, ae wynen w usiomu sobaka. Sprawa w tomu, szczo mechanizm mity, jak ja we howoryw, reaguje na zwuky. Wsi ci neodiwani jawyszcza wykykaw
sobaczyj hawkit, jakyj prymusyw zanadto sylno wibruwa wyoczky. Dowedesia wyhna
sobaku. Szczo do mity, to my jiji zaraz e poahodymo.
Monter pidijszow do mity, widczynyw dwerciata jaszczyka, podubawsia tam kilka
chwyyn, i mita znowu bua rawnoju. Johann wywiw sobaku i zamknuw joho w najdalszij
kimnati, a zaokojena mita bahopouczno domea kimnatu.
Baczyte, jak ce zruczno, kazaw Miczel. Wasz wirnyj aryj Johann keruwame
mechanicznymy suhamy i za jich dopomohoju szcze dowho suhuwame wam
Chytryj Miczel wwaaw za neobchidne zadobry Johanna, serjozno pobojujuczy joho
wpywu na chaziajina.
Nad likom i pymowym oom Hane buo zrobeno eektryczni wenlatory, jaki poczynay praciuwa z odnoho sowa hoodaria.
Nadweczir use buo hotowe.
Najsylnisze wraennia na Hane rawyy dweri, jaki sami widczyniaysia. Cej efekt tak
odobawsia jomu, szczo win nawi zabuw pro nepryjemnyj wypadok z mitoju.
Ohlate uwano swojich mechanicznych suh, skazaw na proszczannia Miczel.
I koy zwyknete do nych, ja pewen, szczo wony anu dla was koncze potribnymy. Wy dywuwametesia, jak mohy y bez nych ranisze. A ja nawidaju do was czerez kilka dniw.
I we bila dwerej agent szcze raz nahadaw, szczob u domi ne buo sobaky.
Tilky w takomu razi ja mou widpowida za rawnis mechanizmiw!
Uperedennia Hane pro nowowwede buo zamane nezaperecznymy perewahamy
nowych mechanicznych suh. Koy Miczel i robitnyky piszy, win poczaw wyprobowuwa
mechanizmy:
Me !nakazuwaw win mitli, i mita bezdohanno wykonuwaa swoju robotu.
Wenlator! hukaw win, zwertajuczy do neweyczkych propeeriw, uanowenych
nad likom. I wenlatory poczynay z zakoysujucze chym szumom oswia powitria.
Ae najbilsze zachopennia u Hane wykykay dweri. Do piznioho weczora chodyw win
z kimna w kimnatu i, zupyniajuczy pered zaczynenymy dweryma, powtoriuwaw:
Sezam, widczyny!
I dweri, pokirni joho hoosu, bezszumno widczyniaysia i powilno zaczyniaysia za nym.
Ade ce rawdi jak u kazci! zachopluwawsia Hane. Miczel ne obduryw. Jak wy
hadajete, Johanne?
Tak, ce nepohano, pane Hane! Staryj Johann kazaw szczyro. Win ue prymyrywsia
z m, szczo mechaniczni suhy wtorhysia w dim. Poehszujuczy joho robotu, wony niczym
ne zahrouway jomu. Wse-taky prynosy kawu i odiaha pana wony ne mou! dumaw
Johann, radijuczy z toho, szczo mechaniczni suhy ne mou cikom zaminy ywu ludynu.
Win ne znaw, szczo joho wyprobuwannia szcze ne zakinczyysia
Wweczeri, lahajuczy w liko, Hane nakazaw wenlatoram oswiy joho rumenem powitria i, zasynajuczy, promowyw:
Teper prynajmni pawuky ne zawdawamu meni kopotu
Tretioho dnia, koy Hane tilky zakinczyw snida, poczuwsia szum awtomobila.
Johann wyhlanuw u wikno i pobaczyw, szczo do budynku pidjidaje w awtomobili Miczel. Uslid za nym jichaw hruzowyk. Na hruzowyku ojay dowhi jaszczyky, schoi na truny.
Ci jaszczyky czomu schwyluway Johanna moywo, nahaday pro smer, dumka pro jaku
nikoy ne zayszaje aru ludynu.
Miczel pryjichaw, dopowiw Johann.
Szwydko widdawszy rozporiadennia suham, Miczel zajszow u kimnatu tak rozwjazno,
mow dawnij druh domu:
Jak poywaju naszi mechaniczni suhy? Wy zadowoeni nymy?
Tak, diakuju wam, ja cikom zadowoenyj, widpowiw Hane.
Nu, a ja ne zowsim, widpowiw Miczel, weseo wsmichajuczy.
Moe, wypjete czaszku kawy, mier Miczel? Czym e was ne zadowolniaju mechaniczni suhy? zapytaw Hane.
A o czym, mier Hane. Wony wykonuju zanadto obmeene koo robit. Wuki ecili, tak by mowy. Wony ne mou dopomoh wam odiahsia i ne podadu wam kawy.
U Johanna wid cych sliw mowby szczo obirwaosia w hrudiach. Newe Miczel?.. Johann
ne wh do kincia doduma, jak Miczel pidtwerdyw joho pobojuwannia.
Ja ne chotiw laka was zanadto nezwycznymy nowowwedenniamy, wiw dali Miczel. Usi oci sezamy i mechaniczna mita dytiaczi ihraszky w poriwnianni z oannimy
wynachodamy kompaniji Weingauz. Ja prywiz wam dwoch rawnich mechanicznych
suh. Wony wykonuwamu bu-jaki nakazy, pidkoriajuczy waszomu sowu
Jakszczo jakyj bandyt posmije pidij do sza, joho bude wbyto. Ci alni waeli zitru joho na poroch! Dobre? zapytaw Miczel, zwertajuczy do Hane.
Nawi zanadto, widpowiw zblidyj Hane.
I w toj e czas wony ahidni, mow houby. Sprobujte sami nakaza jim.
Ni, znajete, meni ne treba cych suh, raptom riszucze zajawyw Hane. Ce szczo
due nezwyczajne. I potim, koy ci suhy skaziasia, jak skazyasia wasza mechaniczna mita?
Ade wid nych ne bude riatunku!
Wykluczena wsiaka moywis, pochapcem widpowiw Miczel. Dosy wam skaza: Stop!, i jichnij mechanizm paralizujesia.
Za wiknom poczuwsia szum hruzowyka, szczo widjidaw. Hane zanepokojeno hlanuw
u wikno i huknuw:
Dozwolte, kudy win jide? Ja ne choczu mechanicznych suh. Chaj robitnyky widwezu jich nazad.
Probaczte, ae ja buw pewen, szczo suhy odobajusia wam, i tomu zweliw ne czeka mene. A wtim, ce mona wyprawy, jakszczo ne choczete
I pidijszowszy do wikna, Miczel zakryczaw:
Hej, hej, powernisia!
Ae hruzowyk ue zwernuw za rih i znyk.
Ne czuju! Pojichay. Nu, niczoho, ja zaberu jich zawtra. Chocza, odiwaju, wy za
de tak zwyknete do nych, szczo sami ne zachoczete widdawa jich. Dozwolte poproszczasia. Meni szcze treba doawy dwoch suh na wiu Mansfelda. I, bu aska, ne turbujte. Use
bude harazd.
Ae jak e tak?
Prywitno machnuwszy rukoju, Miczel wybih z kimna.
Do zawtra! kryknuw win z awtomobila i pojichaw.
Eduard Hane i Johann yszyy sami. Wony z orachom pohladay na metaewych iukaniw, jaki ojay bila sejfa.
Oce tak iorija, proszepotiw Hane, pobojujuczy, jak by zwuk joho hoosu ne prywiw ruch mechanicznych suh. Zrobywszy znak rukoju, Hane nawszpykach pidijszow do zaczynenych dwerej i cho skazaw:
Sezam, widczyny!
Dweri widczynyysia. Hane i Johann wysyznuy z kabinetu w alniu. Dweri zaczynyysia za nymy. Obydwa poehszeno zitchnuy.
Tilky b wony ne wyjszy zwid, bojazko proszepotiw Hane. Win pryhadaw metaewi ruky, jaki obertaysia, mow krya witriaka, i joho ochopyw ach. Nepryjemna iorija
A szczo jak jich wyhna zwid, zaproponuwaw Johann.
A jak? zapytaw zaurenyj Hane.
My o szczo zrobymo, skazaw, pomirkuwawszy, Johann. Wy, pane Hane, pidnimisia nawerch i zamknisia na klucz. U kimnatach nahori dweri bez sezamiw. Staryj klucz
nadijniszyj. A ja projdu z dworu i kryknu cym idoam czerez wikno, szczob wony zabyraysia
zwidsy he.
Szczo , robujemo, pohodywsia Hane.
Win zamknuwsia nahori, a Johann, wyjszowszy z domu, kryknuw czerez wikno:
Sezam, widczyny!
Koy dweri z kabinetu w alniu widczynyy, suha kryknuw udruhe:
Wpered desia krokiw! Krokom rusz! Idi zwidsy!
Ae suhy ojay neruchomo.
Zabyrajtesia he!
Suhy ne ruchay ojay bila sejfa, mow rycarkyj obadunok. A dweri w cej czas
ue zaczynyysia, i Johannowi doweosia znowu powtoriuwa: Sezam, widczyny. Win mi-
niaw ton, kryczaw na rizni hoosy to basom, to falcetom daremno. Suhy nacze skamjaniy. Johann prosyw, bahaw jich; nareszti, poczaw ajasia. Ta chiba al dijmesz ajkoju.
W rozpaczi pryjszow win do Hane.
Ne wychodia
Hane sydiw u krisli, pochyywszy hoowu. W nioho buo take widczuia, niby w joho dim
wderysia rozbijnyky i zamknuy joho w kimnati nahori. Szczo moho trapysia iz suhamy?
Hane lasnuw sebe po obi.
Wse due proo, skazaw win, poweseliwszy. Miczel, pojasniujuczy, jak diju
mechaniczni suhy, wymowyw sowo: Stop!. Ce sowo paralizuwao mechanizmy. Wony,
zdajesia, rawdi zowsim ne raszni dla nas.
Hane nasmiywsia nawi usia na nynij powerch i proj w swoju alniu. Ae
wweczeri, wkadajuczy a, win prymusyw Johanna pryne z witalni oy, dywan i ilci
i zabarykaduwa nymy dweri w kabinet.
Tak bude okijnisze, skazaw win, lahajuczy w liko. A wy, Johanne, na wsiakyj
wypadok zayszisia siohodni zi mnoju. Moete lah na ciomu dywani.
Johannowi zowsim ne chotiosia a na barykadi, ae win lih bez zaperecze, za zwyczkoju u wsiomu korysia.
Ce bua najneokijnisza nicz za wse dowhe ilne yia Johanna i joho chaziajina. Starym ne aosia. Jim wczuwaosia jake szarudinnia w kabineti. U trywonomu sni arych
peresliduway koszmary alni ludy chapay i byy jich zaliznymy rukamy
Pered switom Johann rozbudyw chaziajina, jakyj, buo, zadrimaw.
Pane Hane, pane Hane! W kabineti szczo kojisia!.. Hane prokynuwsia, schopywsia
z lika i prysuchawsia.
Ni, ce ne obman suchu. Z kabinetu rawdi donosyysia pryhuszeni zwuky, chyj trisk,
poczuosia, jak metaewa ricz upaa na kyym, potim szczo zaszypio.
Oyy! z achom proszepotiw Johann. U nioho wid rachu zub na zub ne popadaw,
a ruky tak tremtiy, szczo win ne mih iahnu z sebe kowdru.
Pochoodiwszy wid rachu, aryky sydiy kilka chwyyn neporuszno, neromoni zroby odnoho ruchu.
Szum u kabineti posyywsia. Szczo upao i hurkoczuczy pokoosia po pidozi. Ce
wwirwao terpe. Hane wraz pidbih do dwerej i nesamowyto zakryczaw:
Sezam, widczyny!
Ae dweri ne widczyniaysia. Sezam, widczyny! w ton chaziajinowi powtoryw Johann. Wony i wereszczay, i rewy, i kryczay bila dwerej, namahajuczy dobu z swojich
areczych horlanok usiu hamu zwukiw ludkoho hoosu, szczob probudy jaki nesuchniani
wyoczky w mechanizmi dwerej. Ae wse buo daremno. Straszna kazka Tysiacza i odnoji
noczi peretworyasia w dijsnis. Johannowi i Hane zdawaosia, szczo dweri z kabinetu drya
pid naskom czyjicho ti Szcze chwyyna i zwid wyskocza sorok rozbijnykiw i poszmatuju jichni areczi tia
Oannie, szczo czuw Johann wereskywyj hawkit Dipsi, jakoho na nicz wyhnay z
domu. Potim use cho. Johann i joho chaziajin zneprytomniy.
Koy wony opamjataysia, we rozwydniosia. Stari zradiy j zdywuwaysia, szczo ywi
ta zdorowi. Dweri w kabinet buy zaczyneni, a barykada z ilciw, oliw i dywana wysoczia
neporuszna. Johann nasnuw rukoju na dweri do witalni, i wony na dywo wilno widczynyysia.
Johann rozbudyw sadiwnyka i powara. Ae nichto z nych ne nawauwawsia zaj w kabinet.
Moe, wy z perelaku zanadto hoosno kryknuy: Sezam, widczyny! i m zipsuway mechanizm, wysowyw prypuszczennia agent. Naszi apara rozrachowani na
pewnu syu i wysotu tonu.
Ce pojasnennia Hane ne mih ne wyzna buo schoe na prawdu. Win ne kryczaw,
a ryczaw, repetuwaw na nesuchniani dweri.
Mier Sztolc, skazaw policaj, zwertajuczy do junaka. Ja ne aresztuju was, ta
wse proszu pi zi mnoju. Meni potribno zjasuwa wsi obawyny rawy.
Policaji, zabrawszy metaewych suh jak reczowi dokazy, piszy razom z agentom.
Eduard Hane yszywsia odyn iz swojim suhoju.
Ja szcze ne pyw kawy, promowyw wtomeno Hane.
Zaraz, ser, widpowiw Johann, podribotiwszy do bufeta.
Wid nicznych chwyluwa u Johanna tremtiy ruky, win, podajuczy kawu, wpuw sacharnyciu.
Niczoho, Johanne, ne chwylujte, ce z konym moe trapysia, pryjazno skazaw
Hane. I, nadpywszy trochy kawy, jaka szcze paruwaa, win zamrijano dodaw: Sezamy,
wenlatory i mechanicznu mitu my, mabu-taky, zayszymo, Johanne. Ce korysnyj wynachid. Win poehszy waszu praciu. Weingauziwki mechaniczni suhy, na mij pohlad, maju
tilky odnu wadu: wony ne znosia hawkotu i nakaziw u pidwyszczenomu toni. Ae z cym ue
niczoho ne wdijesz. Teper takyj wik
Siddons praciuwaw u weykij wukij kimnati razom z trioma desiatkamy inszych subowciw. Stoy buo poaweno tak, szczo hoownyj buchhater, jakyj sydiw u kinci kimna za
sklanoju perehorodkoju, mih baczy wsich, i hore buo tomu, chto kydaw robotu chocz na
chwyynu.
W kancelariji ojaw nejmowirnyj hamir: skrehotiy aryfmometry, triszczay kontometry i drukarki maszynky. Buo nezrozumio, jak ludy mohy praciuwa w takomu zwukowomu koszmari. Pid kine dowhoho roboczoho dnia Don bukwalno czmaniw. Niczoho buo j
duma pro ponadnormowyj zarobitok abo jaku robotu wdoma: trisk i skrehit ojay w joho
hoowi do ranku. Zminy profesiju? Nemoywo. Stanowyszcze zdawaosia bezwychidnym.
Weczoramy, chocz oczi zypaysia wid utomy, win perehladaw gazetni ohooszennia i
znachodyw ysze neskinczenni propozyciji swojich posuh. Ta buwaju e wypadky, koy kinofabryka zaproszuje baajuczych za solidnu wynahorodu kynu u Niharkyj wodopad
abo pyhnu z pojizda na chodu! Don buw hotowyj i na ce.
Odnacze kinotriukaczi, wydno, znachodyy i bez ohoosze. Don ue wtraczaw nadiju
na szczasywyj wypadok, a wse gaze czytaw, i odnoho razu natrapyw na dosy zahadkowe
ohooszennia: Potriben zdorowyj junak dla naukowoho ekerymentu.
Profesor Abbinon. 2-e aweniu, 36/127. Wid 21 do 23 hod..
U Dona kudy j podiasia sonnota. Win podywywsia na hodynnyk i, naszwydku odiahszy, pobih do najbyczoji anciji pidzemnoji dorohy.
Profesor Abbinon kryczno ohlanuw Dona i korotko skazaw pro swoji umowy. W
nahorodu za rysk obiciaw kruheku sumu. Don maw da rozpysku pro te, szczo win dobrowilno pohodujesia na ekeryment nad nym i nadali ne mame z cioho prywodu nijakych
pretenzij.
Wy moete meni skaza, naskilky weykyj rysk i w czomu win polahaje? ytaw
Don.
Sproba dla toho j robysia, szczob widpowi na ce pytannia, pojasnyw uczenyj.
Mou tilky skaza, szczo ekerymen na twarynach buy uiszni. Kroyky i morki swynky yszyy ywi j zdorowi. Ae wako peredbaczy wsi pobiczni jawyszcza, do jakych moe
pryzwe ekeryment u ludkomu organizmi.
A w czomu polahaje ekeryment?
Nawriad czy wy zrozumijete moji pojasnennia.
Ae ja muszu zna prynajmni, pekmete wy mene na wohni, naramete maziamy czy nabywamete poroszkamy.
Dla toho szczob pidwyszczy produkwnis zycznoji i rozumowoji praci ludyny,
szczob borosia z chworobamy, ariiu, degeneracijeju, borosia z powsiakczasnym hnitom utomy, jaka wykykaje potrebu w sni, a ote, szczob znyszczy samu potrebu a i
ryja rozkwitu wsich yiewych funkcij, ja rozroblu reymy i dozyrowky potencijuwannia
zmicnennia organizmu radimetaamy. Zariadenyj radieementamy organizm aje nemowby potunym generatorom promenewoji enerji.
I ja zmou nabahato dowsze praciuwa, ne omlujuczy i ne widczuwajuczy potreby
w sni? zacikaweno ytaw Don.
Spodiwaju, tak. Ae meni treba utoczny metod, wanowy dozyrowku, dosiah
toho, szczob potencijuwannia organizmu ao cikom bezpecznoju proceduroju.
Szczo zi mnoju moe skoji u najhirszomu wypadku?
yiu ekeryment ne zahrouje, a szczodo wsioho inszoho ja sam ne znaju.
Don zamysywsia: rysknu czy ni? Z peredpokoju doynuw dzwinok. Don zdryhnuwsia i promowyw:
Zhoden!
Abbinon mowczky kywnuw hoowoju i prowiw Dona w kabinet. We ekeryment zabraw ysze kilka chwyyn. Uczenyj ohlanuw Dona i zweliw jomu wzia w ruky eektrody,
obhornuti mokrymy safetkamy. Zadzyczaw aparat, po tiu Dona probihy muraszky sabkoho eektrycznoho rumu.
Ot i wse, skazaw Abbinon i wymknuw rum. Prychote do mene czerez try
dni, ja perewiriu naslidky. Pidpyszisia pid dohoworom i wimi hroszi.
Koy Don wychodyw, u peredpokoji we towpyy ludy.
Spiznyy! podumaw Don i wybih na wuyciu.
Siddons widczuwaw nezwyczajnu ehkis u wsiomu tili i jasnis dumky. Utomy j slidu ne
buo. Nawi uranci win nikoy ne prychodyw na robotu takym badiorym. I nijakoji sonywoi.
Czudowo! Koy tak pide j dali, win zmoe praciuwa wnoczi. Wde u Kina, a wnoczi w
inszomu misci. Teper Meri skoro ane joho druynoju Tilky koy wtiszasia simejnym
szczaiam, jakszczo praciuwa ciu dobu? Don zitchnuw. Niczoho, zayszasia nedili. Zate
win z bilszym neterpinniam czekame jich.
Powernuwszy u swoju kimnatu, Don szwydko rozdiahsia, pohasyw swito i lih a.
Ae jomu ne ao. U huij temriawi mrijaw pro te, jak zawtra wweczeri zurinesia z Meri i
poraduje jiji neodiwanoju udaczeju. Teper wony zmou odruy! U najbyczu nedilu pidu pidszukuwa kwarru i kupuwa mebli Don nawi ne policzyw hroszej, jaki jomu daw
Abbinon. Profesor ne obdury, a wse-taky
I jomu zachotiosia szcze raz pereswidczy, szczo win tak neodiwano rozbahatiw.
Wyskoczyw z lika i w potemkach poczaw szuka pidak, u kyszeni jakoho eay hroszi.
Jomu zdaosia, szczo zliwa wid nioho bymnuo miane swito, niby blido-zeena
chmarka.
Don prydywywsia i skryknuw od zdywuwannia. Pered nym na tuaetnomu oyku ojao owalne dzerkao, a w niomu sabo swiosia widobraennia joho samoho.
Ne wiriaczy swojim oczam, Don proh ruku i pobaczyw, szczo ruka swisia, mow
switlaczok. Siajay ruky, hoowa, hrudy wse tio. I w miru toho, jak oczi zwykay do
temriawy, swito posyluwao.
Don znowu podywywsia w dzerkao, i wid baczenoho u nioho woossia zaworuszyosia
na hoowi. Kri soroczku tio fosforescijuwao i ao niby prozorym. Czitko wymalowuwaysia
rebra, chrebci, buo wydno, jak bjesia serce, skoroczujesia szunok, rozszyriujusia i skajusia eheni. Nyrky, seezinka, krowonosni sudyny proswiczuwaysia kraszcze, ni na ekrani
rentheniwkoho aparata. Win baczyw, jak kaatao joho schwylowane serce.
Szczo ce take? prochrypiw perelakanyj Don. Uwimknuw eektryczne swito. Tio
we ne merechtio fosforycznym siajwom i wnutriszni organy ne proswiczuway. Ae uwanisze prydywywszy, win pomiw czitki kontury.
U Dona trusyysia ruky, koy win nadiwaw pidak, palto, nakydaw na sebe kowdru.
Marno. Swito prochodyo kri usi pereszkody, wymalowujuczy kiiak, serce, eheni.
Jak e meni teper y?..
Don wako siw na ie bila dzerkaa. Jomu chotiosia paka. Potim joho ochopya
zlis na Abbinona. Pi oce i naby joho, wytria z nioho duszu, jakszczo ne powerne tiowi
normalnoho wyhladu!.. A chiba Don ne wydaw rozpysku w tomu, szczo ne mame do Abbinona nijakych pretenzij? Chiba ne za rysk zapaw jomu Abbinon? I jak pi, ta szcze
wnoczi, koy tio swisia, mow toj lichtar?
Neszczasnyj ja, neszczasnyj! burmotiw Don. Kraszcze b nohu zama, pyhajuczy z awtomobila!
Don chodyw po kimnati, to hasyw, to wmykaw swito, zahladaw u dzerkao. Probuwaw
pidkada pid soroczku gaze, kejonku, zatulawsia, mow szczytom, tazom, pidnosom,
swisia. Proklaia! Szczo skae Meri, koy pobaczy joho? A win tak chotiw poraduwa jiji
Zajmaosia na swit. Naawaw de. Treba buo zbyra na robotu. Don umywsia, pryczesawsia pered dzerkaom, brr! Pryhotuwaw snidanok. Dojidajuczy buterbrod, ne mih
utryma, szczob ne zahlanu w dzerkao Win sam sobi zdawawsia brydkym, mow ywyj
mre.
Na robotu, odnak, treba j. Nadiw tepe palto, chocz buo lito, nasunuw na oba kapelucha i wyjszow.
Don hotowyj buw do wsioho, i wse ne mih ujawy, szczo swojim wyhladom wykycze
taku sensaciju.
We u webiuli budynku joho pobaczya druyna porje, ieryczno zawyszczaa i,
majnuwszy w swoju komirku pid schodamy, hriuknua dweryma.
Na wuyci kruh Dona wraz wyris natowp.
Prymara! Skeet u szubi! ywyj trup! Sklana ludyna! unay hoosy.
Chopczaky smijaysia, swyiy, chorobriszi smykay Dona za poy. Zabaczywszy wuyczni bezporiadky, zbihaysia polismeny. I Don kynuwsia tika, szczob schowa u pidzemci
Tam buo temnisze, ni na wuyci, i win swiwsia szcze efektnisze. Konduktorka zacokotia zubamy; publika schwyluwaasia; u inok poczaysia ieryky; pasayry oburiuway i
wymahay zsady ce nepodobwo. Don baczyw, szczo wsi joho curajusia, i poczuwaw
sebe prokaenym.
Zmuczenyj, win zowsim zanepaw duchom. Siak-tak diawsia do kontory, do smerti nalakaw aroho szwejcara, jakyj, uziawszy joho palto, tak i siw na pidohu, potim wwijszow u
buchhateriju.
Win probyrawsia do swoho oa i niby hasyw po dorozi wsi zwuky. Scho rekotannia
maszynok, pereay dzycza aryfmometry. Naaa hyboka sza. Tilky odna maszynika,
szczo sydia poriad iz oom Dona, triskotia kawiszamy, z hoowoju porynuwszy w robotu.
Ae nezwyczna sza dijsza i do jiji swidomoi. Wona pidwea hoowu, hlanua na Dona,
zawyszczaa, mow syrena, chromacznoju hamoju na dwi oktawy i zomlia.
U kontori znowu zahuy, zaszumiy, ae ce we buw szum buri, kataro, chijnoho
ycha. Subowci poschopluwaysia z swojich mis, kryczay, rozmachuway rukamy. inky
powtikay, czoowiky nesmiywo obupyy Dona.
Mier Siddons! prounaw hromowyj hoos buchhatera.
Don, poczuwajuczy sebe tak, niby win hoyj, projszow za sklanu perehorodku.
Buchhater dowho j uwano rozhladaw eheni i serce Dona, potim skazaw:
Proszu pojasny, szczo oznaczaje cej cej ja ne pidberu sowa cej nezwyczajnyj
maskarad?
Probaczte, mier ce ne maskarad, a skorisze neszczasywyj wypadok, belkotiw
Don. Naslidky odnoho newdaoho ekerymentu likuwannia
Fatalne sowo buo skazane.
Likuwannia? wyhuknuw buchhater. Tak wy chwori? I do toho taka nepryojna chworoba? Czoho wy pryjszy? Tut ne klinika i ne anatomicznyj muzej.
Ae, zapewniaju was, ja zdorowyj ja zowsim zdorowyj Ja chotiw tilky skaza,
szczo ekeryment prowadywsia dla toho, szczob likuwa chworych
Chiba zdorowi ludy proswiczujusia, nacze gran, i bezsoromno wyawlaju napokaz
swoji seezinky? Wy sami baczyte, szczo praciuwa u waszij prysutnoi nemysymo. Proszu
pidij do kasyra i wzia rozrachunok. Wy bilsze w nas ne suyte, mier Siddons.
To, moe, za szyrmoju poczaw Don i beznadijno machnuw rukoju. Wid cioho
proklatoho prominnia ne zachy nijaka szyrma.
Pochyywszy hoowu, popentawsia win do kasyra. Toj zawyw, koy pobaczyw kiiak u
switnomu tili, dowho ne mih otiamy i, nareszti, tremtiaczymy rukamy widliczyw hroszi.
Z torhowym domom buo pokinczeno. I z usim na switi pokinczeno. Inszoji robo jomu
ne znaj, pro Meri niczoho j duma
Don zbyrawsia widupciuwa Abbinona, ae neszczaia, jake na nioho zwayosia,
tak joho pryhoomszyo, szczo nawi zlis szczeza, zoawsia tilky beznadijnyj smutok. I koy
Siddons pryjszow do wczenoho, to ysze hirko wyhuknuw:
Szczo wy zi mnoju zrobyy, mier Abbinon? Profesor uwano ohlanuw Dona i buw
zali prounaw ierycznyj inoczyj kryk. Na seansach ce neridko traplaosia, ae Don zdryhnuwsia, hoos zdawsia jomu znajomym.
inka zomlia! Uwimkni swito! wyhuknuw chto. Spaachnuy ampy. Don zahlanuw u za dla hladacziw i achnuw. Ce bua wona, joho Meri! Don nakazaw perene diwczynu w joho kimnatu i razom z likarem poczaw prywody jiji do pamjati.
Meri rozpluszczya oczi, z achom podywyasia na Dona i zakryczaa:
Idy he! He! Ce achywo! Ja ne mou tebe baczy!
Meri, luba, zaokojsia! Newe ja takyj rasznyj? Ade w konoji ludyny je kiiak, i
serce, i seezinka, zhadaw win sowa Abbinona. Tilky w inszych ne wydno, a w mene
wydno. Ty sama pysaa, jak mene lubysz
Tak, ae ja ne dumaa ja ne moha ujawy Ni, ni! Ne prytorkajsia do mene! Ja ne
mou, ne choczu bu twojeju druynoju. Pu !Aj! wona wraz wyrwaa iz ruk Dona i
pobiha. Siddons pohnawsia za neju, ae itknuwsia. Mier Naajt schopyw joho za ruku i
kryknuw u wucho:
Opamjatajte! Publika chwylujesia, wymahaje powernu hroszi. Proszu prodowuwa seans!
I win wywiw Dona na scenu. Swito znowu pohasyy.
Tio Dona zaswiosia i wraz pomerko.
Poczuysia obureni wykryky publiky! A Don ojaw rozhubenyj posered temnoji
sceny, szcze ne rozumijuczy, szczo z nym aosia. Nedowhoczasnyj sztucznyj radieement
rozpawsia. Don raptom widczuw raszennu wtomu, zachotiosia a. Joho doweosia widwe w koiumernu, de win upaw na kuszetku i zachropiw.
Prokynuwsia win ue w swojij kimnati. Podywywsia na ruky. Kiky ne proswiczuway.
Podywywsia w dzerkao. Ni reber, ni sercia ne buo wydno. Joho tio mao zwyczajnyj wyhlad.
Pobih u korydor, de buw teefon, wykykaw Meri. Zadychajuczy wid chwyluwannia,
skazaw jij pro zminu w sobi.
Ni, ni i ni! poczuwsia w teefoni hoos Meri. Ja ne mou zabu wyhladu waszoho
sercia!
Todi szukajte sobi enycha zowsim bez sercia! rozdratowano kryknuw Don i powisyw trubku.
czni i pryhodnyki romany, powii, opowidannia i widdawaw naene narysowi, praciuwaw nad scenarijem i radipoanowkoju, pysaw recenziji i literaturno-kryczni ai.
Tworczyj szlach Bielajewa ce szlach szuka. Pymennyk szukaw i znachodyw ne
tilky orynalni fantaczni peredumowy, cikawi temy, perekwni naukowi czy techniczni ideji, a j osoby rozwjaza odne z najhoowniszych zawda, szczo ojay pered
naukowoju fantakoju wory pownocinni chudoni obrazy, rozkry charaktery ludej. U riadi najkraszczych swojich tworiw Bielajewu poszczao rozwjaza ce zawdannia. Prawylni ideooczni pozyciji dopomohy jomu napysa twory horoho socilnoho
riamuwannia, jaki szcze j dosi zwucza aktualno. U tworach pymennyka czytacz baczy dwi neschoi karny aroho i nowoho switu: aroho, de nauka suy kapitaowi,
i nowoho, de wona prynosy ludiam szczaia.
W osnowi tworiw Bielajewa, jak prawyo, ey policznyj konikt: ludy praci, ludy
myru i progresu kajusia z predawnykamy kapitalicznoho suilwa, nosijamy
potwornoji ludynonenawysnykoji morali. Pymennyk pokazaw roztlinnis toho adu,
szczo poroduje wczenych-zoczynciw pu profesora Kerna abo wojownyczych pretendentiw na switowe panuwannia, takych, jak Sztirner ta Bejli. Bielajew wykrywaje carwo
kapitau, de nawi najcinniszi naukowi widkryia obertajusia na szkodu ludiam. Zitknennia, zmalowani pymennykom, zwyczajno zawerszujusia peremohoju rozumu, humanizmu. Tych, chto namahajesia pi naperekir progresu, czekaje nemynucza zahybel.
W odnomu riadu z najkraszczymy romanamy O. Bielajewa oja joho naukowo-fantaczni opowidannia, taki, jak Chojti-Tojti ta Amba iz seriji pro profesora Wahnera,
cikawa suczasna robinzonada Mertwa hoowa, a tako woreni pymennykom narysy pro mia majbutnioho Mio peremocia ta Zeena symfonija, jak i narys pro
Cikowkoho Hromadianyn Eternoho Orowa, szczo j dosi je prekrasnymy zrazkamy
narysowoji fantaky.
Ukrajinki czytaczi dobre i dawno znaju tworczis O. R. Bielajewa. Szcze do wijny
na Ukrajini wydawaysia knyky pymennyka. Tak, naprykad, roman Czudesne oko,
wydanyj ukrajinkoju mowoju, wpersze pobaczyw swit na Ukrajini.
U pislawojenni roky twory O. R. Bielajewa, zokrema taki widomi romany, jak Ludyna-ambija, Hoowa profesora Douela, Zirka KEC Aril ta inszi, neodnorazowo
perewydawaysia. Znowu pobaczyy swit tako kilka powiej i opowida Wicznyj
chlib, Oriw zahybych korabliw, Chojti-Tojti, Kine switu, Mier Smich, Nad
prirwoju.
U knyzi Nebesnyj his zibrano maowidomi, ae due cikawi twory pymennyka.
Perewana bilszis jich dosi ne perewydawaasia. Ce taki twory, jak fantaczna powis
Nebesnyj his (19371938), pryswiaczena kosmicznij temi: Bielajew zmalowuje nezwyczajnu katarofu, wykykanu nabyenniam do Zemli zori z hybyn Wseswitu. Cia katarofa dla pymennyka tilky prywid, szczob widtwory podiju, riwnoji jakij ne buo w ioriji ludwa podoro u swit inszoho soncia, inszoji pane.
Zwyczajno, osib, z dopomohoju jakoho heroji powii potraplaju na inszu panetu,
wyhadanyj.
Prote Bielajew tak umio powjazuje podiji, tak prawdopodibno zmalowuje ciu dywowynu kosmicznu podoro, szczo w czytacza ne wynykaje nijakych sumniwiw szczodo
wirohidnoi joho domysu. Chudonimy zasobamy pymennyk werduje hyboko materilicznu ideju pro mnoynnis naseenych switiw u Wseswiti. I koy heroji powii
popadaju na paneti-suputnyku inszoji zori w swit, jakyj bahato czym schoyj na zemnyj,
czytacz ryjmaje ce jak zakonomirne torewo rawnioji nauky.
Teper, u wik kosmicznych polotiw, cia ideja osobywo aktualna. Suczasna aronomija wwaaje cikom moywoju j zakonomirnoju najawnis u inszych zirok zemepodibnych suputnykiw, na jakych wynyko w tij czy inszij formi yia.
Ne wse w powii riwnocinne. Tak, obrazy dejakych herojiw okreseni schemaczno. Prote Nebesnyj his odyn z cikawych tworiw wydatnoho radiankoho fantaa. Powis dosi bua maje newidoma. Wona drukuwaasia w gazeti eninskije iskry
(eningrad) i nikoy ne wychodya okremym wydanniam.
Powis Zamok widiom buo opublikowano w 1939 roci, na poczatku druhoji swito-
woji wijny. Podiji, zmalowani w nij, widbuwajusia pisla wtorhnennia faszyiw u Czechosowaczczynu. Pymennyk pokazaw, jak faszy prahnu wykorya dla wojennych potreb weyki naukowi widkryia. Dla cioho wony ne yniajusia ni pered czym, nawi pered zoczynamy. Jak i w inszych tworach, siuet powii horyj i dynamicznyj.
Sposib koncentruwa enerju kosmicznych promeniw fantaczne prypuszczennia. Ae, koryujuczy nym, Bielajew realiczno zobraaje dolu progresywnoho
wczenoho u faszykij Nimeczczyni.
Wywczenniu kosmicznych promeniw u nasz czas nadaju weyke znaczennia. Za
cymy wisnykamy z kosmosu wedu oereennia pryady, wanoweni na wysokohirnych ancijach, suputnykach i kosmicznych raketach. I jakszczo suczasna nauka szcze
ne awy probemy wykoryannia kosmicznych promeniw jak derea enerji, to we
namiczajusia szlachy dla prakcznoho zaosuwannia jich pid czas rozwiduwannia zemnych hybyn. Pronykajuczy w towszczu Zemli i po-riznomu prochodiaczy czerez rizni
porody, ci promeni dopomou kraszcze rozpizna wnutriszniu budowu naszoji pane i
wyjawla korysni kopayny. Za meamy atmosfery intensywnis kosmicznych promeniw
znaczno bilsza, ni bila zemnoji powerchni. Cikom imowirno, szczo w majbutniomu nauka znajde osoby poawy na subu ludiam kosmiczni promeni, jaki dochodia do nas
iz hybyn Wseswitu.
W osnowu opowidannia Ni yia ni smer (1926) pokadeno ideju rosijkoho wczenoho Bachmiejewa pro anabiz, tobto takyj an ochoodenoho ywoho organizmu, jakyj
due wdao wyznaczenyj zahoowkom cioho opowidannia. Ae jakszczo Bachmiejew prowadyw doslidy z komachamy i dribnymy twarynamy, to Bielajew piddaje anabizowi ludej. Powilno nahriwajuczy, organizm mona oywy.
Tak pymennyk, niby na maszyni czasu, perenosy heroja opowidannia w majbutnie. Odnak, woriujuczy ce opowidannia, Bielajew, oczewydno, ne awyw sobi za metu
pokaza majbutnie wono zajmaje zanadto mao miscia, awtor ne skoryawsia z ch
nadzwyczajnych moywoej, jaki widkrywaje anabiz. A tomu ociniuwa opowidannia
treba ne z toczky zoru takoho pokazu.
Opowidannia Ni yia ni smer po suti wykrywaje zasobamy fantaky kapitalicznu dijsnis. Anabiz w rukach pidpryjemciw ce zbroja, riamowana pro robitnykiw. Dowedenych do rozpaczu bezrobitnych zmuszuju na czas kryzy poryna w son
na hrani yia i smerti.
Opowidannia napysane due ywo, a humoryczni notky w perszij czani nadaju jomu osobywo prywabywoho koorytu.
Cikawa i naukowa ideja tworu. Moywoi, jaki widkrywaje anabiz, anowla teper
osobywyj interes dla kosmobiow. Jakby poszczao na jakyj czas prypyny
yiewi funkciji ludkoho organizmu, widpao b bahato trudnoszcziw, zwjazanych z trywaymy podoroamy do inszych panet i nawi do inszych zirok. Radianki i zarubini
wczeni uiszno prowadia doslidy w hauzi anabizu z riznymy twarynamy. Czakowe
ochoodennia zaosowujesia i do ludyny pid czas tiakych operacij. Je pidawy hada, szczo w majbutniomu anabiz wykoryowuwamesia w medycyni i w kosmonawci.
Czy moywa podoro u czasi, zdijsnena herojamy Bielajewa z dopomohoju anabizu? Teoreczno na ce pytannia mona da werdnu widpowi. Pry nadzwyczajno
weykij szwydkoi polotu, szczo doriwniuwame szwydkoi swita, czas na zoreloti protikame inaksze, ni na Zemli. Cej paradoks czasu zawbaczeno teorijeju widnosnoi.
Fizyky we dowey, szczo win rawedywyj dla switu eementarnych czanok. Ae
bioja tut szcze ne skazaa swoho sowa, i perewirku ne w mikro, a w makroswiti, pryczomu na ywych iotach, szcze ne prowedeno. Prote we sztuczni suputnyky dadu
zmohu diznasia, czy isnuje zawbaczena teorijeju riznycia w pyni czasu.
Z rozwytkom kosmonawky, zroanniam szwydkoi polotu kosmicznych korabliw paradoks czasu nabuwame dedali bilszoho prakcznoho znaczennia. I w pryncypi ne wykluczena moywis, szczo piddani anabizu mandriwnyky, powernuwszy na
Zemlu pisla polotu, zurinusia z swojimy potomkamy.
Bielajew ne curawsia j humoru. W zbirnyku Nebesnyj his wmiszczeno dwa humoryczni opowidannia: Sezam, widczynysia! (1928) ta Anatomicznyj enych
naukowo-fantacznoho anru. Tworczis pymennyka perekonywo swidczy pro weyczezni moywoi naukowoji fantaky. Cinnis tworiw Bielajewa, w jakych zmalowujusia perekwy rozwytku nauky i techniky, bezsumniwna. Pymennyk borowsia na
ideoocznomu onti swojeju zbrojeju fantakoju, jaku lubla i cinia czytaczi skri.
Tworczis O. Bielajewa, jakoho teper znaju ue bahato miljoniw ludej, werduje swite,
humaniczne naczao, wiru w torewo idej rozumu j progresu.
B. Lapunow