Professional Documents
Culture Documents
Kod Szczęścia PDF
Kod Szczęścia PDF
treści
Dedykacja
Motto
Wstęp
Dziennik szczęścia
część I
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
część II
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
część III
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
Podziękowania
Dodatki
Dodatek A
Dodatek B
Dla Caroline
Gdyby pechowiec sprzedawał parasole, przestałoby padać; gdyby sprzedawał
świece, słońce nigdy by nie zachodziło; gdyby robił trumny, ludzie przestaliby
umierać.
Powiedzenie żydowskie
Szczęście żółtodzioba
Profil szczęścia
Pierwszy kwestionariusz jest bardzo prosty. U góry pierwszej strony dziennika
szczęścia umieść nagłówek „Profil szczęścia”. Z lewej wypisz w kolumnie liczby
od 1 do 12. Z prawej będziesz wpisywać liczby od 1 do 5, aby wskazać, do jakiego
stopnia podane niżej stwierdzenia są prawdziwe w odniesieniu do twojej
osobowości. Zastosuj następującą skalę:
1 – absolutnie nieprawdziwe
2 – nieprawdziwe
3 – nie wiem
4 – prawdziwe
5 – absolutnie prawdziwe
Przeczytaj uważnie każde stwierdzenie. Jeśli nie jesteś pewny, który stopień skali
najtrafniej cię opisuje, wpisz po prostu liczbę, która wydaje ci się najbardziej
odpowiednia. Nie zastanawiaj się zbyt długo nad stwierdzeniami i staraj się
odpowiadać szczerze.
Profil szczęścia
Stwierdzenie / Punktacja (1–5)
1. Czasami rozmawiam z nieznajomymi w kolejce w sklepie lub w banku.
(……………)
2. Nie mam zwyczaju zamartwiać się, nie niepokoję się o przyszłość. (……………)
3. Jestem otwarty na nowe doświadczenia, na przykład próbowanie nowych potraw
czy napojów. (……………)
4. Często słucham wewnętrznego głosu i przeczuć. (……………)
5. Stosowałem techniki pozwalające wzmocnić intuicję, takie jak medytacja czy po
prostu chwila namysłu w spokojnym miejscu. (……………)
6. Prawie zawsze spodziewam się, że w przyszłości spotkają mnie pomyślne
zdarzenia. (……………)
7. Staram się osiągnąć w życiu to, czego chcę, nawet jeśli szanse na sukces są
niewielkie. (……………)
8. Przeważnie spodziewam się, że ludzie, których spotykam, będą mili,
przyjacielscy i życzliwi. (……………)
9. Staram się dostrzegać jasną stronę każdego zdarzenia. (……………)
10. Wierzę, że nawet niepomyślne zdarzenia w ostatecznym rozrachunku przynoszą
pozytywny skutek. (……………)
11. Nie rozpamiętuję dawnych niepowodzeń. (……………)
12. Staram się uczyć na popełnionych błędach. (……………)
Kilka razy będziemy wracać do twoich odpowiedzi i użyjemy ich, aby naszkicować
twój osobisty profil szczęścia – określimy, do jakiego stopnia korzystasz z okazji
podsuwanych przez los, a co ważniejsze, jak możesz sprawić, aby było ich w twoim
życiu więcej.
CZĘŚĆ I
Badania wstępne
ROZDZIAŁ 1
Potęga szczęścia
Ludzie stanowczo przeceniają zarabianie pieniędzy. Do tego nie potrzeba mózgu. Najwięksi głupcy, jakich
znam, są najbogatsi. Prawdę mówiąc, uważam, że sukces w 95 procentach zależy od szczęścia, a w 5 od
umiejętności. Spójrzcie na mnie. Wiem, że wielu z moich podwładnych poprowadziłoby mój interes równie
dobrze jak ja. Ale oni nie dostali szansy – to jedyna różnica między nimi a mną.
Julius Rosenwald, były prezes Sears, Roebuck and Company
Tego typu czynniki z pewnością wpłynęły również na moją karierę. Kiedy miałem
osiem lat, poproszono mnie w szkole, żebym napisał pracę o historii szachów. Jako
pilny uczeń udałem się do miejscowej biblioteki, aby poszukać jakichś książek na
ten temat. Przypadkiem skierowano mnie do niewłaściwej półki, gdzie natknąłem
się na książki o sztuczkach magicznych. Zaciekawiony zacząłem czytać o sekretach
magików starających się dokazać niemożliwego. To było moje pierwsze zetknięcie
ze światem iluzji i wpłynęło ono na całe moje życie. Nie mam pojęcia, co by się
stało, gdybym został skierowany do właściwej półki i znalazł książki o szachach.
Być może nie zainteresowałbym się magią, nie wykształciłbym się na psychologa
i nie przeprowadził badań opisanych w tej książce.
Przypadek miał też niemały wpływ na karierę wielu sławnych ludzi biznesu.
Pod koniec swojej kariery Joseph Pulitzer odnosił ogromne sukcesy jako
biznesmen i znany filantrop. Był właścicielem jednej z największych gazet
Ameryki, pomagał w zbiórce funduszy na budowę postumentu, na którym stoi dziś
Statua Wolności, i ufundował znaną na całym świecie dziennikarską Nagrodę
Pulitzera. A jednak to wszystko mogłoby się nie wydarzyć, gdyby nie jeden
szczęśliwy przypadek. Pulitzer urodził się na Węgrzech. Jako młody człowiek był
chorowity i miał fatalny wzrok. Mając siedemnaście lat, przyjechał do Ameryki
jako imigrant bez grosza przy duszy. Bardzo trudno było mu znaleźć pracę, spędzał
więc mnóstwo czasu w miejscowej bibliotece, grając w szachy. Pewnego dnia
spotkał tam redaktora naczelnego lokalnej gazety. Ten zaoferował mu posadę
młodszego reportera. Po czterech latach nadarzyła się okazja wykupienia udziałów
w gazecie i Pulitzer skwapliwie z niej skorzystał. Decyzja była mądra – gazeta
zaczęła odnosić sukcesy i przynosiła mu znaczny zysk. Pulitzer przez całe życie
podejmował trafne decyzje, aż został redaktorem naczelnym, a w końcu
właścicielem dwóch najbardziej znanych dzienników swoich czasów. Pod koniec
kariery człowiek, który zaczynał jako biedny imigrant, stał się jednym z najbardziej
wpływowych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Całe jego życie mogłoby się
potoczyć zupełnie inaczej, gdyby nie przypadkowe spotkanie w sali szachowej
w bibliotece.
Również wielu innych ludzi biznesu przypisuje swój sukces przypadkowym
spotkaniom i uśmiechowi fortuny. Przykładem może być historia Barnetta
Helzberga Juniora. Do 1994 roku Helzberg stworzył sieć znanych w całej Ameryce
sklepów jubilerskich, o rocznych przychodach wysokości około trzystu milionów
dolarów. Pewnego dnia, przechodząc obok hotelu Plaza w Nowym Jorku, usłyszał,
że jakaś kobieta zawołała „Panie Buffett” do mężczyzny, który znajdował się obok
niego. Helzbergowi przyszło do głowy, że może to być Warren Buffett – jeden
z najbardziej znanych inwestorów w Stanach Zjednoczonych. Helzberg nie znał
Buffetta, ale czytał o finansowych kryteriach, które Buffett stosuje, kupując jakąś
firmę. Helzberg, któremu niedawno stuknęła sześćdziesiątka i który myślał
o sprzedaży interesu, uznał, że jego firma może zainteresować Buffetta.
Wykorzystał okazję, podszedł do nieznajomego i przedstawił się. Okazało się, że
mężczyzna to rzeczywiście Warren Buffett, a przypadkowe spotkanie przyniosło
niespodziewane owoce, gdyż jakiś rok później Buffett zdecydował się kupić sieć
sklepów Helzberga. A wszystko dlatego, że Helzberg szedł nowojorską ulicą akurat
w chwili, kiedy kobieta wołała Buffetta po nazwisku.
A w jaki sposób sam Buffett stał się jednym z najbogatszych Amerykanów?
W wywiadzie dla magazynu „Fortune” wyjaśnił, jak ważną rolę odegrał szczęśliwy
traf w początkach jego kariery. Kiedy miał dwadzieścia lat wyrzucono go z Harvard
Business School. Natychmiast poszedł do biblioteki, aby poszukać możliwości
dostania się do innej szkoły biznesu. Właśnie wtedy dowiedział się, że dwóch
profesorów, których pracę podziwiał, wykłada w Columbia University. W ostatniej
chwili złożył tam papiery i został przyjęty. Jeden z profesorów stał się z czasem
jego mentorem i pomógł mu rozpocząć błyskotliwą karierę biznesową. Buffett
stwierdził później: „Chyba najszczęśliwszym zrządzeniem losu w moim życiu było
to, że wyrzucono mnie z Harvardu”.
Znacząca rola szczęścia w karierach ludzi nie ogranicza się tylko do świata
biznesu. W 1979 roku hollywoodzki producent George Miller poszukiwał
zahartowanego w bitwach, poznaczonego szramami twardziela do głównej roli
w filmie Mad Max. W nocy przed przesłuchaniem Mel Gibson, wówczas jeszcze
nieznany australijski aktor, został napadnięty na ulicy przez trzech pijanych
mężczyzn. Na przesłuchaniu zjawił się poobijany i zmęczony, i Miller natychmiast
dał mu rolę. Brytyjska supermodelka Kate Moss miała równie wiele szczęścia. Na
początku lat dziewięćdziesiątych jechała z ojcem na wakacje. Kiedy stali w kolejce
do odprawy na lotnisku JFK, przechodzący obok łowca talentów zauważył jej
niezwykłą urodę. Moss została jedną z najlepiej zarabiających i najbardziej
rozchwytywanych modelek – a wszystko z powodu przypadkowego, szczęśliwego
spotkania.
Przypadek często ma wpływ na sukces aktorów i modelek – ale nie tylko. To
samo dotyczy naukowców i polityków.
Chyba najbardziej znanym przykładem takiego naukowego szczęśliwego trafu
jest odkrycie penicyliny przez sir Alexandra Fleminga. W latach dwudziestych
ubiegłego wieku Fleming pracował nad uzyskaniem skutecznych antybiotyków.
Jego badania obejmowały między innymi obserwacje pod mikroskopem bakterii
sztucznie wyhodowanych w płaskich, szklanych naczyniach, tak zwanych szalkach
Petriego. Gdy Fleming niechcący pozostawił jedno z naczyń nieprzykryte, dostała
się do niego odrobina pleśni. Przypadek zrządził, że pleśń ta zawierała substancję
niszczącą akurat ten typ bakterii, który był w szalce. Fleming zauważył efekt
działania pleśni i zajął się identyfikacją substancji odpowiedzialnej za ten proces.
W końcu odkrył antybiotyk i nazwał go penicyliną. Przypadkowe odkrycie
Fleminga uratowało życie wielu ludziom i zostało okrzyknięte jednym z kamieni
milowych w historii medycyny.
Przypadki i wypadki często zmieniały bieg nauki i odegrały ogromną rolę
w wielu odkryciach i wynalazkach, takich jak na przykład pigułka antykoncepcyjna,
promienie X, fotografia, bezodpryskowe szyby, syntetyczne słodziki, zapięcia na
rzepy, insulina czy aspiryna.
Istotną rolę, jaką szczęśliwy przypadek może odgrywać w polityce, ilustruje
kariera amerykańskiego prezydenta Harry’ego Trumana. Jako młody człowiek
Truman doświadczył wielu przeciwności losu. Po ukończeniu szkoły średniej
zamierzał pójść na studia, ale jego ojciec stracił niemal cały majątek w wyniku
nieudanego przedsięwzięcia i Truman spędził najlepsze lata młodości, orząc na
farmie swego dziadka. Tuż po zakończeniu I wojny światowej założył sklep
odzieżowy w Kansas City, ale znów miał pecha – zbankrutował z powodu recesji.
Dopiero kiedy dobiegał czterdziestki, los uśmiechnął się do niego po raz
pierwszy – przyjaciel namówił go, aby wystartował w konkursie na sędziego
stanowego, i niespodziewanie zdobył to stanowisko. Gdy miał czterdzieści dwa lata,
wystartował w wyborach na stanowisko przewodniczącego sądu i znów wygrał.
Kilka lat później został nominowany do Senatu Stanów Zjednoczonych – zwyciężył
po raz kolejny. W roku 1944 demokraci zrezygnowali z kandydatury ówczesnego
wiceprezydenta Henry’ego Wallace’a i wystawili Trumana jako swojego kandydata
na prezydenta. Wybory wygrał Franklin D. Roosevelt, ale zmarł niespodziewanie
zaledwie osiemdziesiąt dwa dni po objęciu urzędu i Truman został prezydentem.
Szczęście dopisywało mu w dalszym ciągu podczas pełnienia urzędu – dokonał
jednego z największych przewrotów w politycznej historii Stanów Zjednoczonych,
wygrywając w 1948 roku w wyborach prezydenckich z Thomasem E. Deweyem,
a kilka lat później wyszedł cało z próby zamachu na swoje życie przeprowadzonej
przez portorykańskich nacjonalistów. W swoich wspomnieniach napisał:
Popularność i rozgłos to nie wszystkie czynniki konieczne do wygrania wyborów. Jednym
z najważniejszych jest szczęście. Jeśli o mnie chodzi, szczęście zawsze było po mojej stronie.
Szczęście, ten popularny fart, odgrywa niezwykle znaczącą rolę w bardzo wielu
dziedzinach. Potrafi odmienić bieg zarówno naszego życia osobistego, jak
i zawodowego. Dla wielu osób jest to przerażająca myśl. Większość ludzi wolałaby
myśleć, że sami kierują swoją przyszłością. Starają się z całych sił osiągnąć
konkretne wyniki i uniknąć pewnych zdarzeń, ale to poczucie kontroli w dużym
stopniu jest iluzją. Ślepy traf stroi sobie z nas żarty mimo naszych najlepszych
intencji. Jest w stanie zmienić wszystko w ciągu kilku sekund – na lepsze lub na
gorsze. W każdej chwili, w każdym miejscu i bez ostrzeżenia.
Od ponad stu lat naukowcy badają wpływ inteligencji, osobowości, genów,
wyglądu i wychowania na nasze życie. Nie ma wątpliwości, że te prace pozwoliły
uzyskać głęboki wgląd w uwarunkowania ludzkich losów. Jednak mimo ogromu
wysiłku bardzo niewiele uwagi poświęcono kwestii szczęścia i pecha.
Podejrzewam, że psychologowie unikają tego tematu, ponieważ wolą – co jest
zupełnie zrozumiałe – badać czynniki, które łatwiej dają się mierzyć i kontrolować.
Zmierzenie inteligencji i opisanie kategorii ludzkiej osobowości jest stosunkowo
proste, ale jak zmierzyć szczęście i kontrolować przypadek?
ĆWICZENIE 2
Szczęście i pech
Szczęściarze i pechowcy
Przede wszystkim chciałem się dowiedzieć, jak to jest mieć szczęście albo pecha.
Postanowiłem zapytać uczestników o kluczowe wydarzenia w ich życiu – ich
historie stanowią niezwykły dowód potęgi szczęśliwego i nieszczęśliwego trafu.
Jodie jest trzydziestosześcioletnią poetką z Teksasu. Uważa się za prawdziwą
szczęściarę – przypadkowe uśmiechy losu pomogły jej osiągnąć wiele
wymarzonych celów. Kilka lat temu Jodie postanowiła pójść za głosem serca
i odmienić swoje życie. Od wczesnej młodości chciała być pisarką i poetką.
W internecie natknęła się na stronę organizacji prowadzącej letnie spotkania
promujące i wspierające kobiety pisarki. Jodie od razu spodobała się atmosfera
panująca na tych spotkaniach i pomyślała, że chętnie poprowadziłaby na nich
wykłady. Kilka dni później spotkała przypadkiem założycielkę organizacji, zaczęła
z nią rozmawiać i wspomniała, że mieszka w Teksasie. Kobieta powiedziała, że
zamierza zorganizować tam jednodniową konferencję, i zapytała Jodie, czy
zechciałaby poprowadzić warsztaty. Jodie bardzo dobrze się spisała i została
poproszona o poprowadzenie wykładów na kolejnej konferencji.
Jodie znalazła również inną stronę internetową, zawierającą najświeższe
informacje o wydarzeniach poetyckich w różnych miastach Stanów Zjednoczonych.
Zauważyła, że na tej stronie nie ma żadnych doniesień z Teksasu, zaczęła więc
przysyłać swoje materiały. W rezultacie nawiązała stały kontakt z Billem,
założycielem strony. Pewnego dnia na odczycie poetyckim w Nowym Jorku
przypadkiem poznała Billa. W trakcie rozmowy Bill zapytał ją, czy nie mogłaby
przyjechać do Nowego Jorku i pomóc w organizacji kilku zaplanowanych
przeglądów poetyckich. Jodie była podekscytowana nadarzającą się okazją.
Jedynym problemem był brak mieszkania w Nowym Jorku. Wspomniała o tym
Billowi, a on wysłał wiadomość do wszystkich swoich internetowych znajomych.
Po kilku dniach Jodie dostała wiadomość od kobiety, która zaproponowała jej
pokój do wynajęcia w dobrej dzielnicy i po bardzo niskiej cenie. Jodie
przeprowadziła się do Nowego Jorku i teraz zarabia na siebie jako poetka i pisarka.
Jodie tak mówi o wpływie szczęśliwych zbiegów okoliczności na jej życie:
Mam wyjątkowe szczęście, które pomogło mi osiągnąć wiele najbardziej wymarzonych, najważniejszych
celów. Czuję, że mam całkowitą kontrolę nad życiem. Wszystko, czego pragnęłam, stało się faktem.
A kiedy postanowiłam obrać nowy kierunek, wszystko potoczyło się bardzo szybko. To niesamowite.
Życie trzydziestoczteroletniej Susan jest zupełnie inne. Jej pech zaczął się już
w dzieciństwie. Jako dziecko rozbiła sobie głowę o kamień, zrywając stokrotki.
Była uwalniana przez strażaków, kiedy noga utkwiła jej między prętami kraty,
została też uderzona w głowę tablicą, która spadła ze ściany budynku. Ale pech
Susan nie ograniczał się do jej młodych lat. Jako osoba dorosła ma pecha
w miłości. Kiedyś umówiła się na randkę w ciemno, ale jej partner miał wypadek
motocyklowy w drodze na spotkanie i złamał obie nogi. Następny partner wpadł na
szklane drzwi i złamał nos. Kościół, w którym miała wziąć ślub, spłonął podpalony
przez piromana dwa dni przed uroczystością.
Susan miała też zdumiewająco wiele wypadków, i to wcale nie drobnych. Kiedyś
upadła i złamała rękę. Wkrótce potem, w wyniku drugiego upadku, złamała nogę.
Zdając egzamin na prawo jazdy, wjechała w mur ogrodu i musiała zapłacić za
uszkodzenie auta, gdyż nie było ono ubezpieczone. Ale to nie koniec problemów
z prowadzeniem samochodu. Pewnego wyjątkowo pechowego dnia brała podobno
udział w ośmiu wypadkach w trakcie jednej podróży, liczącej niecałe osiemdziesiąt
kilometrów. Podczas jednego z wywiadów przyznała mi ze łzami w oczach: „Mało
kto chce wsiadać ze mną do samochodu, a kiedy idę do kogoś w odwiedziny, proszą
mnie, żebym usiadła i nie ruszała się z miejsca”.
Rozmowy z takimi pechowcami jak Susan często napełniały mnie smutkiem.
Ludzie ci najwyraźniej starali się z całych sił, aby ich życie było udane
i produktywne, ale wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko nim. Sytuacja
wyglądała zupełnie inaczej, kiedy rozmawiałem ze szczęściarzami. Los uśmiechał
się do nich cały czas.
Jednym z największych szczęściarzy, którzy brali udział w moich badaniach, był
czterdziestodwuletni menedżer sprzedaży i marketingu, Lee. Fortuna sprzyjała mu
przez całe życie. Kiedy miał zaledwie szesnaście lat, najął się do pracy na farmie,
na wsi, gdzie się wychował. Pewnego razu, pomagając w polu, siedział z tyłu
wielkiego traktora ciągnącego bronę wirnikową. Przyjaciel postanowił zrobić małą
przejażdżkę. Nie zdawał sobie sprawy, że ruch traktora spycha Lee z siedzenia,
wprost na poruszające się ostrza. Podczas jednego z wywiadów Lee opowiedział
mi, co było dalej:
Nie miałem się czego złapać. Z prawej i lewej były obracające się koła traktora. Zrozumiałem, że zaraz
spadnę; pamiętam, jak rozglądałem się na obie strony i myślałem, że nie dam rady zeskoczyć, bo brona
jest za szeroka. Byłem przekonany, że ostrza potną mnie na kawałki. W chwili, kiedy zacząłem spadać,
nastąpiło szarpnięcie. Rzuciło mnie do tyłu. Ogniwo z nierdzewnej stali łączące traktor z broną nagle się
zerwało. Szef nie miał pojęcia, dlaczego tak się stało – kupił je tydzień wcześniej. Pomyślałem sobie:
„Lee, ależ miałeś szczęście”. I to szczęście już zawsze mi towarzyszyło.
Ojciec Lee był ogrodnikiem i projektantem zieleni; w młodości syn często
pomagał mu w pracy. Pewnego razu ojciec poprosił go o pomoc przy szczególnie
trudnym zleceniu. Lee wcale nie miał ochoty z nim iść, ale czuł, że powinien.
Poszedł z ojcem, poznał kobietę swoich marzeń i natychmiast się zakochał.
Wiedział, że są dla siebie stworzeni, i jego przeczucie okazało się niezwykle
trafne – są udanym małżeństwem od ponad dwudziestu pięciu lat.
Lee doskonale wiodło się również w interesach i wierzy, że fart odegrał znaczącą
rolę w jego drodze do sukcesu:
Zajmowałem się sprzedażą i marketingiem od ponad dwudziestu lat i w tej chwili jestem menedżerem
w dużej sieci sklepów sprzedających zabawki edukacyjne. Mam na koncie całą masę nagród i awansów
i dzięki moim wynikom powierza mi się naprawdę odpowiedzialne zadania. Szczęście miało ogromny
udział w moim sukcesie. Jakimś cudem zawsze znajduję się w odpowiednim miejscu i czasie. Nie wiem, co
przyciąga mnie do konkretnej firmy w chwili, kiedy akurat potrzebują tego, co mam do zaoferowania – ale
dziwię się tak ciągle.
Szczęście Lee przyniosło i jemu, i jego firmie ogromne korzyści finansowe. Dla
innych uczestników moich badań los nie był tak łaskawy. Przyjrzyjmy się historii
pięćdziesięcioczteroletniego wydawcy z Londynu, Stephena. Stephen przez całe
życie miał finansowego pecha. Czasami jego niepowodzenia były dość mało
znaczące, czasami miały poważniejsze konsekwencje.
Kupił kiedyś gazetę, do której dołączony był los-zdrapka i był przekonany, że
wygrał dużą sumę, ale w wyniku drukarskiej pomyłki tę samą nagrodę wygrało
ponad trzydzieści tysięcy osób i każda z nich otrzymała zaledwie kilka funtów.
W innym gazetowym konkursie Stephen wygrał dużą liczbę akcji i obligacji znanej
firmy. Niedługo później na giełdzie nastąpił niespodziewanie jeden z najgorszych
w historii krachów i z dnia na dzień akcje Stephena stały się niemal
bezwartościowe.
Kiedyś Stephen wynajął wolną część swojego biura prawnikowi, który
zaoferował się pomóc mu w papierkowej robocie. Przez pierwszych kilka miesięcy
wszystko szło dobrze, ale potem do Stephena zaczęły przychodzić monity
w sprawie niespłaconych rachunków. Odkrył w końcu, że prawnik ich nie płaci,
tylko przywłaszcza sobie pieniądze firmy. Stephen ciężko pracował, aby utrzymać
firmę, ale stres w końcu odbił się na jego zdrowiu. Mimo iż wcześniej nie
chorował, doznał nagle bardzo poważnego ataku serca i musiał ogłosić
bankructwo. Od tamtej pory nie pracuje.
Stephen żalił mi się:
Teraz nie mam ani firmy, ani pieniędzy. Zawsze dawałem z siebie wszystko i czasami myślę, że ktoś tam
w górze mógł mnie potraktować bardziej sprawiedliwie… uważam, że zasłużyłem na więcej, niż mi dano,
ale widocznie tak zostały rozdane karty.
Konkursy Lynne
Szczęście uśmiechnęło się do Lynne, kiedy przypadkiem natknęła się na artykuł
o kobiecie, której udało się wygrać kilka imponujących nagród w różnych
konkursach i losowaniach. Lynne postanowiła wysłać rozwiązanie krzyżówki
i wygrała dziesięć funtów. Kilka tygodni później wzięła udział w kolejnym
losowaniu i wygrała trzy sportowe rowery. Wkrótce potem poszła na rozmowę
w sprawie pracy – starała się o stanowisko nauczyciela na wieczorowym kursie dla
projektantów odzieży. Na biurku kobiety prowadzącej rozmowę kwalifikacyjną stał
słoik z kawą, z przylepionym kuponem konkursowym. Lynne zapytała, czy może
sobie wziąć etykietkę. Kobieta zapytała, po co jej to, Lynne opowiedziała więc, jak
wygrała kilka konkursów. Kobieta zaproponowała jej, by uczyła na dwóch
wieczorowych kursach – projektowania odzieży i wygrywania konkursów. Lynne
przyjęła propozycję. Zaczęła wysyłać o wiele więcej zgłoszeń konkursowych
i wygrała wiele nagród, w tym dwa samochody i kilka zagranicznych wycieczek.
Co ciekawe, wygrane konkursy pozwoliły Lynne zrealizować marzenie jej
życia – zostać pisarką. W 1992 roku opisała swoje doświadczenia w książce. Aby
zareklamować książkę, wydawca wysłał notatkę do lokalnej gazety, która
opublikowała artykuł na jej temat. Następnego dnia historią Lynne zainteresowały
się ogólnokrajowe dzienniki; Lynne zaproszono też do udziału w kilku programach
telewizyjnych i do napisania kilku artykułów prasowych o wygrywaniu konkursów.
W roku 1996 zadzwoniono do niej z redakcji dużego dziennika i poproszono, aby
redagowała dla nich codzienną kolumnę konkursową. Jej kolumna, zatytułowana
Wygraj z Lynne, była bardzo popularna i ukazywała się przez wiele lat.
Lynne spełniła wiele swoich życiowych ambicji, od ponad czterdziestu lat jest
szczęśliwą mężatką i ma wspaniałe życie rodzinne. Jak wiele osób biorących udział
w moich badaniach, uważa, że najważniejszą rolę w jej sukcesach odegrał
szczęśliwy traf.
Różnice między dwiema grupami były uderzające, ale dlaczego tak się działo?
Dlaczego jednym wszystko w życiu się udawało, a innym wręcz przeciwnie?
Niektórzy autorzy wysuwają przypuszczenie, że pechowcy i szczęściarze mogą
wykorzystywać jakiś rodzaj parapsychicznych zdolności, dzięki którym sami
tworzą swój dobry czy zły los. Nietrudno zgadnąć, dlaczego sugerują coś takiego.
Weźmy na przykład Susan i Lynne. Być może szczęściarze tacy jak Lynne
wygrywają konkursy i losowania, bo dzięki zdolnościom parapsychicznym są
w stanie przewidzieć, który kupon wygra. Być może Susan ma podobne zdolności,
ale używa ich w autodestrukcyjny sposób, sprawiając, że wszystko działa na jej
niekorzyść.
Była to interesująca myśl, godna rzetelnego zbadania, ale wcale niełatwo
sprawdzić, czy szczęściarz jest lepszym medium niż pechowiec. Musiałem
zaaranżować sytuację, w której duża liczba wyjątkowo szczęśliwych i pechowych
ludzi zostałaby poproszona o odgadnięcie wyniku jakiegoś losowego wydarzenia.
Szczęście na loterii
ĆWICZENIE 3
Kwestionariusz szczęścia
Wraz z kolegami opracowaliśmy prosty kwestionariusz, pozwalający nam
jednoznacznie sklasyfikować uczestników jako szczęściarzy, pechowców
i neutralnych (to znaczy niezaliczających się do żadnej z dwóch pierwszych
kategorii). Przeczytaj go uważnie i zanotuj wyniki w dzienniku szczęścia, aby
dowiedzieć się, do której kategorii się zaliczasz.
Żeby wypełnić kwestionariusz, przeczytaj umieszczone poniżej dwa opisy i przy
każdym z nich zanotuj liczbę między 1 i 7, określającą, w jakim stopniu ten opis do
ciebie pasuje. Zastosuj następującą skalę. (1 – wcale nie pasuje, 7 – pasuje
doskonale)
1 2 3 4 5 6 7
Szczęściarz: Przypadkowe wydarzenia zwykle działają na jego korzyść. Częściej
niż inni wygrywa w loteriach fantowych i konkursach, często spotyka ludzi, którzy
okazują się w jakiś sposób pomocni, szczęście odgrywa dużą rolę w osiąganiu
przez niego celów i realizacji marzeń.
W jakim stopniu pasuje do ciebie ten opis?…………………………………..
Pechowiec: Jest przeciwieństwem szczęściarza. Przypadkowe wydarzenia zwykle
działają na jego niekorzyść. Nigdy nie wygrywa niczego w konkursach, często
bierze udział w wypadkach niewynikających z jego winy, ma pecha w miłości,
a w życiu zawodowym wciąż doświadcza niepowodzeń.
W jakim stopniu pasuje do ciebie ten opis?……….…………………………..
Punktacja
Na podstawie odpowiedzi uczestnicy są sklasyfikowani jako szczęściarze, pechowcy
i neutralni. Klasyfikacja jest bardzo prosta. Wystarczy obliczyć współczynnik
szczęścia, odejmując ocenę drugiego opisu (pechowiec) od oceny pierwszego opisu
(szczęściarz). Tak więc jeśli pierwszemu opisowi dałeś 5 punktów, a drugiemu
1 punkt, twój współczynnik szczęścia będzie wynosił +4. Jeśli jednak pierwszy opis
oceniłeś na 2, a drugi na 7, współczynnik szczęścia wyniesie –5. Spróbujmy jeszcze
raz: pierwszy opis 5, drugi opis 4, współczynnik szczęścia +1.
Jeśli twój współczynnik szczęścia wynosi +3 lub więcej, kwalifikujesz się do
grupy szczęściarzy. Jeśli wynosi –3 lub mniej, trzeba cię uznać za pechowca.
Wszelkie wyniki pośrednie kwalifikują cię jako neutralnego (to znaczy ani
szczęściarza, ani pechowca). Tak więc wskaźniki +4, –5 i +1 to odpowiednio
szczęściarz, pechowiec i neutralny.
ĆWICZENIE 4
Choć moje badania wykazały, że to, czy komuś dopisze szczęście, nie ma związku
ze zdolnościami parapsychicznymi ani inteligencją, zacząłem się zastanawiać, czy
umysł ludzki nie może na nie wpływać w jakiś inny sposób. Czy pechowcy
i szczęściarze mają takie samo podejście do życia? A jeśli nie, to czy ich punkt
widzenia jest odpowiedzialny za kreowanie pozytywnych i negatywnych wydarzeń
w ich życiu? Szczęście jest powszechnie uważane za zewnętrzną siłę: czasem los się
do nas uśmiecha, a czasem nie. A jeśli tworzymy własne szczęście? Jeśli pechowcy
i szczęściarze są odpowiedzialni za większość pomyślnych i niepomyślnych
zrządzeń losu, które stają im na drodze?
Pewną podpowiedź dał mi eksperyment z loterią. W formularzach wysłanych do
uczestników znajdowało się pytanie o ich oczekiwania co do wygranej. Wszyscy
zostali poproszeni o ocenę, do jakiego stopnia wierzą w swoją wygraną
w nadchodzącym losowaniu. Mieli po prostu zakreślić liczbę między 1 i 7. O ile
1 określało zupełny brak wiary, o tyle 7 oznaczało stuprocentową pewność
wygranej. Kiedy wraz z kolegami ponownie przeanalizowaliśmy rezultaty,
odkryliśmy coś zaskakującego. Jak wyżej zostało ukazane na wykresie, wiara
szczęściarzy w wygraną była ponad dwa razy większa niż wiara pechowców.
Gdzieś po drodze coś we mnie zaskoczyło, tak że teraz dostrzegam raczej jasną niż ciemną stronę wydarzeń.
Patrzę na wszystko wokół i myślę, jaka ze mnie szczęściara.
Michelle Pfeiffer
Być szczęściarzem to wierzyć we własne szczęście.
Tennessee Williams
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, ludzie po prostu mają szczęście albo nie.
Orson Welles
Myślę, że większość ludzi związanych z jakąkolwiek sztuką zastanawia się w duchu, czy dotarli na szczyt, bo
naprawdę są tacy dobrzy, czy dlatego, że mieli szczęście.
Katharine Hepburn
Pracowitość jest matką szczęścia.
Benjamin Franklin
ROZDZIAŁ 3
Byłem ciekaw, czy ta sama zasada może mieć zastosowanie również przy innego
rodzaju okazjach, które szczęściarze wciąż napotykają na swej drodze; czy w ten
sposób można wyjaśnić, dlaczego tak często spotykają na przyjęciach
interesujących ludzi i natrafiają w prasie na artykuły, które odmieniają ich życie?
Udało mi się dotrzeć do sedna sprawy i odkryć prawdę kryjącą się za iluzją. Moje
badania wykazały, że to wszystko można podsumować jednym, jedynym słowem –
osobowość.
O ludziach, którzy mają tendencję do myślenia i zachowywania się w podobny
sposób, mówi się, że mają taką samą osobowość. Koncepcja osobowości jest
centralnym punktem nowoczesnej psychologii i wiele czasu oraz wysiłku
poświęcono opracowaniu najlepszych metod klasyfikacji ludzkiej osobowości.
Choć często nie było to wcale proste, rezultaty są imponujące.
Po latach badań większość psychologów jest zgodna, że istnieje tylko pięć
zasadniczych wymiarów naszej osobowości, pięć podstawowych cech, które
odróżniają nas od siebie. Cechy te występują u ludzi starszych i młodszych,
u mężczyzn i kobiet, u przedstawicieli wielu różnych kultur. Cechy te są najczęściej
określane jako ugodowość, sumienność, ekstrawersja, neurotyzm i otwartość.
Porównałem osobowości szczęściarzy i pechowców, biorąc pod uwagę tych pięć
podstawowych cech. Pierwszą cechą, którą się zająłem, była ugodowość. Określa
ona stopień empatii i gotowości niesienia pomocy innym. Byłem ciekaw, czy
szczęściarze doświadczają w życiu tak wiele dobrego, bo chętnie pomagają innym
i w zamian otrzymują pomoc od nich. O dziwo, szczęściarze wcale nie wykazali
wyższego poziomu ugodowości niż pechowcy.
Drugą badaną przeze mnie cechą była sumienność. Jest to miara naszej
samodyscypliny, silnej woli i determinacji. Być może szczęściarzom lepiej wiedzie
się w życiu, bo po prostu pracują ciężej niż pechowcy. Ale znów okazało się, że
jeśli chodzi o sumienność, między szczęściarzami a pechowcami jest bardzo
niewielka różnica.
Obie grupy uzyskały jednak bardzo różne wyniki pod względem nasilenia
pozostałych trzech cech osobowości – ekstrawersji, neurotyzmu i otwartości.
Właśnie te różnice wyjaśniły, dlaczego szczęściarze wciąż napotykają okazje,
podczas gdy pechowcom nie trafiają się one prawie wcale. Te cechy osobowości
mają związek z kolejnymi regułami szczęścia, które opisuję poniżej.
REGUŁA PIERWSZA:
Takie podejście bywa często bardzo efektywne, gdyż pomaga stworzyć i utrzymać
ogromną sieć szczęścia. Socjologowie oceniają, że każdy z nas zna średnio trzysta
osób, do których zwraca się po imieniu. Kiedy spotykamy kogoś i zaczynamy z nim
rozmawiać, jesteśmy tylko jeden krok, jeden uścisk dłoni od jego znajomych.
Załóżmy, że jesteśmy na przyjęciu i zaczynamy pogawędkę z kobietą o imieniu Sue.
Widzimy ją po raz pierwszy w życiu, ale wydaje się miła, wspominamy więc, że
myśleliśmy o zmianie pracy. Jest mało prawdopodobne, że Sue będzie w stanie nas
zatrudnić, ale może znać kogoś, kto mógłby to zrobić. Rozmawiając z Sue,
jesteśmy tylko jeden uścisk dłoni od trzystu osób, z którymi jest po imieniu. Sue
może nas przedstawić komuś, kto być może zna kogoś innego, kto będzie
zainteresowany zatrudnieniem nas. Jesteśmy zaledwie dwa uściski dłoni od mniej
więcej 300 × 300 osób. To dziewięćdziesiąt tysięcy nowych potencjalnych
„przypadkowych” okazji, tylko dzięki temu, że przywitaliśmy się z Sue.
Wróćmy do pięćdziesiątych urodzin Kathy i jej pięćdziesięciu gości
z najróżniejszych etapów jej życia. Załóżmy, że każda z tych pięćdziesięciu osób
jest po imieniu średnio z trzystoma osobami i że każda z nich również zna trzysta
osób. Siedząc przy swoim urodzinowym stole, Kathy była tylko jeden uścisk dłoni
od piętnastu tysięcy osób i dwa uściski dłoni od czterech i pół miliona ludzi! Jeśli
weźmiemy pod uwagę te wszystkie potencjalne kontakty, przestanie nas chyba
dziwić, że przypadkowe okazje odgrywają tak wielką, pozytywną rolę w życiu
Kathy.
Nie zdając sobie z tego sprawy, szczęściarze działają w sposób, który zwiększa
do maksimum prawdopodobieństwo wystąpienia przypadkowych okazji w ich
życiu. Rozmawiają z wieloma osobami i spędzają z nimi czas, przyciągają do siebie
innych i utrzymują kontakt ze znajomymi. Rezultatem jest potężna sieć szczęścia
i ogromny potencjał przypadkowych okazji. A przecież czasem wystarczy jeden
uśmiech losu, aby odmienić nasze życie.
REGUŁA DRUGA:
ĆWICZENIE 5
REGUŁA TRZECIA:
Jest jeszcze trzeci i ostatni zestaw technik, które szczęściarze stosują, aby zwiększać
liczbę szczęśliwych trafów w swoim życiu. Techniki te wynikają z kolejnej istotnej
cechy osobowości, zwanej otwartością. Ludzie, którzy wykazują wysoki poziom
otwartości, uwielbiają zmiany i nowinki. Chętnie szukają nowych doświadczeń,
próbują nowych potraw i nowych sposobów robienia różnych rzeczy. Starają się
być niekonwencjonalni i lubią rzeczy nieprzewidywalne. Ludzie, którzy wykazują
niski poziom otwartości, są bardziej konwencjonalni. Starają się robić wszystko tak
samo, jak robili to w przeszłości. Wolą, żeby jutro było podobne do wczoraj i do
dziś, i nie przepadają za niespodziankami.
Jak pokazano na wykresie punktowym na s. 89, w testach osobowości
szczęściarze wykazują się o wiele większą otwartością niż pechowcy. Cecha ta
pomaga im zwiększyć prawdopodobieństwo napotkania przypadkowych okazji.
We wcześniejszej części rozdziału poznaliśmy Roberta, inżyniera awioniki,
któremu zawsze wychodziły na dobre przypadkowe spotkania. W jednym
z wywiadów Robert podkreślił swoje zamiłowanie do różnorodności w życiu:
Jeśli chodzi o wakacje, nigdy nic nie rezerwujemy. Po prostu lecimy, dokąd nam przyjdzie ochota,
i szukamy hotelu, dopiero kiedy jesteśmy na miejscu.
ĆWICZENIE 6
Chciałbym, żebyś raz w tygodniu nawiązał kontakt z kimś, z kim nie rozmawiałeś
od dłuższego czasu. Wielu ludziom sprawia to trudność. Oto kilka pomysłów, jak to
zrobić.
Przejrzyj swój notes z adresami i zrób listę nazwisk i telefonów wszystkich osób,
z którymi od dość dawna nie rozmawiałeś. Przypomnij sobie znajomych z czasów
szkolnych, z pracy i z sąsiedztwa. Niech lista będzie jak najdłuższa. Kiedy będzie już
gotowa, raz w tygodniu urządź sobie dziesięciominutową „zabawę w kontakt”. Daj
sobie dziesięć minut na rozmowę z kimś, z kim od dawna nie rozmawiałeś. Wybierz
kogoś, podnieś słuchawkę i zadzwoń. Jeśli wybrany przez ciebie znajomy odbierze,
utnij sobie z nim pogawędkę – wyjaśnij, jak ci głupio, że się nie odzywałeś, zapytaj,
jak się miewa i co u niego słychać. Jeśli nie odbierze, szybko wybierz kolejnego
kandydata z listy i zadzwoń. Masz dziesięć minut na rozmowę z kimś, z kim nie
kontaktowałeś się od dawna. Zacznij już teraz.
2. Podchodź do życia na luzie.
Jak okazało się we wcześniejszej części rozdziału, osoby spięte mają zwykle bardzo
ograniczone pole uwagi, przez co często nie zauważają pojawiających się wokół
nich możliwości. Przypomnij sobie eksperyment z gazetą, który opisałem
wcześniej – wszyscy uczestnicy przegapili okazję wygrania stu funtów tylko
dlatego, że byli zajęci liczeniem zdjęć. Szczęściarze mają luźniejsze podejście do
życia i dlatego z łatwością zauważają otaczające ich okazje. Nie chodzi też tylko
o sposób patrzenia, ale i o to, gdzie się szuka. Przypominasz sobie może, że
szczęściarze często natrafiają na okazje, które odmieniają ich życie, w gazetach
i magazynach. Całe życie Lynne potoczyło się inaczej, kiedy w lokalnej gazecie
natknęła się na artykuł o kobiecie, która wygrała kilka nagród w konkursach.
Właśnie ten artykuł sprawił, że sama wygrała wiele nagród w konkursach i na
loteriach i zrealizowała swoje życiowe marzenie, aby napisać książkę. Inni
szczęściarze opowiadali o okazjach, na które natrafili, surfując po internecie
i słuchając radia. Chciałbym, abyś i ty zastosował tę technikę – bądź bardziej
zrelaksowany i otwarty na niezliczone okazje, które codziennie pojawiają się wokół
nas. Spróbuj spojrzeć na świat oczami dziecka – bez oczekiwań i uprzedzeń. Staraj
się widzieć to, co naprawdę cię otacza, a nie tylko to, czego się spodziewasz.
Rozluźnij się. Baw się życiem. Nie pozwól, żeby twoje oczekiwania ograniczały ci
pole widzenia. Jeśli idziesz na przyjęcie nastawiony wyłącznie na poszukiwanie
idealnego partnera, możesz przegapić wspaniałą okazję poznania przyjaciela na
całe życie. Pamiętaj, że otaczają cię niezliczone możliwości. Chodzi tylko o to, aby
patrzeć we właściwym kierunku i widzieć to, co naprawdę pojawia się przed twoimi
oczami.
PROPONOWANE ĆWICZENIE
Relaks, i do dzieła
Zrób listę sześciu nowych doświadczeń – rzeczy, których nigdy przedtem nie
robiłeś, a których chętnie byś spróbował. Niektóre mogą być zupełnie proste, jak na
przykład wypróbowanie nowej potrawy czy odwiedzenie nieznanej restauracji. Inne
mogą być prawdziwą przygodą, jak skok na bungee czy lot na lotni. Może to być
nowa, spontaniczna zabawa, na przykład gra w minigolfa czy wycieczka do zoo.
Inne mogą wymagać większej wytrwałości, jak nauka nowego języka, udział
w jakimś wieczorowym kursie lub w zajęciach na siłowni, albo praca w charakterze
wolontariusza. Możesz wybrać też takie doświadczenie, które pozwoli ci poczuć się
lepiej we własnej skórze – jeśli nie umiesz pływać, bo boisz się wody, zapisz się na
lekcje pływania. A może to nowe doświadczenie pozwoli ci spełnić jakieś sekretne
pragnienie – jeśli od dziecka marzyłeś o przyłączeniu się do trupy cyrkowej, zapisz
się na weekendowy kurs dla klaunów.
Zrób listę takich nowych doświadczeń i ponumeruj je od 1 do 6. Poszukaj kostki
do gry. A teraz bardzo ważny moment – musisz złożyć przyrzeczenie. Musisz sobie
przyrzec, że rzucisz kostką i wykonasz zadanie, które wylosujesz. Nie wolno ci
zamienić go na inne ani wycofać się. W tej chwili wolisz może cofnąć się o krok
i zmienić doświadczenia na liście. W porządku, możesz to zrobić. Ale kiedy już
zdecydujesz się ostatecznie, musisz rzucić kostką i zrealizować wylosowane
zadanie.
A teraz zrób listę, rzuć kostką i baw się dobrze.
ROZDZIAŁ 4
REGUŁA PIERWSZA:
1. John został multimilionerem dzięki swojej zdolności trafnego i rzetelnego przewidywania zmian giełdowych.
2. Przez ostatnich 10 lat przewidywania giełdowe Billa zawsze okazywały się słuszne, co w rezultacie
przyniosło mu znaczne dochody.
3. Przewidywania giełdowe Erica zawsze były zawodne; zyskał sobie reputację wyjątkowo kiepskiego analityka.
4. Norman stracił duże sumy pieniędzy z powodu swojej słabej umiejętności przewidywania zmian giełdowych.
5. Jack ma niezwykłą zdolność przewidywania, które akcje pójdą w górę, a jego inwestycje przyniosły
milionowe zyski.
6. David zastanawia się nad zmianą zawodu, gdyż jego przewidywania rynkowe zawsze okazywały się chybione.
Większość uczuć stosunkowo łatwo zdefiniować – kiedy ktoś mówi, że jest
szczęśliwy, smutny, zły czy spokojny, przeważnie wiemy, co ma na myśli – ale
o wiele trudniej zrozumieć, o co dokładnie chodzi, gdy ktoś mówi o intuicji.
Problem leży po części w tym, że różni ludzie używają tego słowa w różnym
znaczeniu. Dla niektórych intuicja oznacza chwilowe olśnienia, które pojawiają się
jakby znikąd. Inni znów słowem „intuicja” określają jedną z form kreatywności.
Artyści, poeci i pisarze często odwołują się do swojej intuicji, mówiąc o procesie
tworzenia obrazów, wierszy czy książek.
Nie interesował mnie ten rodzaj intuicji. Chciałem zbadać, w jaki sposób
używamy jej przy podejmowaniu ważnych życiowych decyzji. Ciekawiło mnie
tajemnicze poczucie, że coś, co właśnie zrobiliśmy albo mamy zamiar zrobić, jest
słuszne lub nie; że człowiek, którego właśnie poznaliśmy, jest naszym idealnym
partnerem albo niegodnym zaufania szarlatanem; że nasza biznesowa decyzja
przyniesie zysk albo okaże się kompletną katastrofą. Zastanawiałem się, czy
szczęściarze używają swojej intuicji częściej niż pechowcy? A jeśli tak, to czy
słuchają jej we wszystkich aspektach swojego życia, czy tylko przy decyzjach
pewnego typu? Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, postanowiłem przeprowadzić
sondę. Poprosiłem ponad stu pechowców i szczęściarzy, żeby wypełnili krótki
kwestionariusz na temat roli intuicji w ich życiu. Uczestnicy mieli odpowiedzieć na
pytania, czy słuchają intuicji przy podejmowaniu decyzji dotyczących czterech
konkretnych sfer życia: kariery zawodowej, związków partnerskich, interesów
i finansów.
Rezultaty były fascynujące. Jak widać na wykresie na stronie 115, bardzo duży
odsetek szczęściarzy kierował się intuicją przy podejmowaniu decyzji w dwóch
z czterech wymienionych dziedzin. Prawie 90 procent szczęściarzy stwierdziło, że
ufa intuicji, jeśli chodzi o związki, a prawie 80 procent przyznało, że grała ona
główną rolę przy wyborze zawodu. Co ważniejsze, większy odsetek szczęściarzy
niż pechowców stwierdził, że ufa intuicji we wszystkich czterech dziedzinach.
Często różnice te były bardzo znaczące. Około 20 procent więcej szczęściarzy niż
pechowców kierowało się intuicją przy podejmowaniu ważnych decyzji
finansowych oraz w interesach.
Wyniki sugerowały wyraźny związek między życiową pomyślnością a intuicją.
O wiele więcej szczęściarzy niż pechowców polegało na intuicji przy
podejmowaniu ważnych życiowych decyzji. Sprawa była prosta – jeśli chodzi
o szczęście, intuicja ma znaczenie. Wyniki sondy przyniosły jednak więcej pytań niż
odpowiedzi. Czy przeczucia szczęściarzy były wyjątkowo trafne? Jeśli tak, to
dlaczego? I dlaczego pechowcy o wiele rzadziej niż szczęściarze podejmowali
decyzje intuicyjnie? Żeby dowiedzieć się czegoś więcej, trzeba było zagłębić się
w ludzką podświadomość.
Ponad sto lat badań psychologicznych przyniosło nam niemałą wiedzę na temat
naszego myślenia, uczuć i zachowania. Niektóre najbardziej zaskakujące
i fascynujące odkrycia dotyczyły roli podświadomości w naszym życiu
codziennym. Gdybym zapytał kogoś, dlaczego postanowił kupić akurat ten a nie
inny sweter czy też pomalować pokój na dany kolor, pewnie potrafiłby mi podać
sensowny powód. Może kupił sweter, bo podobał mu się jego wzór. Być może
wybrał akurat tę farbę, bo ten kolor daje mu poczucie ciepła i wygody. Zazwyczaj
wiemy, dlaczego dokonaliśmy takiego wyboru. Niezależnie od tego, czy decyzja
jest trywialna, czy znacząca, zdajemy sobie sprawę, co nami kierowało przy jej
podejmowaniu.
A przynajmniej tak się nam wydaje. Ale jeśli to tylko złudzenie? Jeśli na wiele
ważnych decyzji w naszym życiu miały wpływ czynniki leżące poza naszą
świadomością? Może to brzmieć jak intryga w scenariuszu filmowym albo teoria
spiskowa, ale wyniki niezliczonych psychologicznych eksperymentów wykazały, że
taka jest prawda. Jesteśmy świadomi tylko niewielkiej części czynników, które
wpływają na nasze myślenie, decyzje i zachowanie. Bardzo często kieruje nami
podświadomość.
ĆWICZENIE 7
Wbrew przeczuciom, że coś jest nie tak, Marilyn pozostała ze Scottem prawie
półtora roku. Jej drugi związek, z Johnem, również skończył się nieszczęśliwie.
I znów Marilyn jest przekonana, że jej przeczucia co do tego związku były trafne,
ale ona po prostu ich nie słuchała:
Wiedziałam, jaki jest John i że cały czas mnie okłamuje. Bez przerwy wymyślał różne dziwaczne
historyjki, a ja byłam pewna, że nie są prawdziwe. Nie ufałam mu od pierwszego dnia naszego związku,
nigdy mu nie ufałam… ale ciągnęłam ten związek, bo czułam się samotna. Londyn potrafi być
koszmarnym miejscem do życia i chyba potrzebowałam drugiego człowieka.
Nie chodzi tylko o miłość. Wielu pechowców opowiadało mi, że żałują, iż nie
posłuchali intuicji również w innych sferach życia. Szczęściarze wręcz przeciwnie –
często opisywali, jak zaufali intuicji i odnieśli sukces. W rozdziale 2. poznaliśmy
Lee, odnoszącego sukcesy menedżera, który przy różnych okazjach unikał
poważnych wypadków. Żywo tkwi w pamięci Lee silne przeczucie, którego
doświadczył, kiedy poznał swoją żonę. Intuicja od razu podpowiedziała mu, że są
dla siebie stworzeni. Jego przeczucie okazało się wyjątkowo trafne – są udanym
małżeństwem od dwudziestu pięciu lat.
Nie tylko Lee podczas moich badań opisywał tego typu wydarzenia. Na początku
tego rozdziału opowiedziałem wam o Sarze, która natychmiast wiedziała, że
poznała mężczyznę swoich marzeń w szkole oficerskiej. Linda,
czterdziestopięcioletnia nauczycielka, opisała mi bardzo podobne doświadczenie.
Jako dwudziestoparolatka była zaręczona z mężczyzną, którego poznała w Kenii.
Wróciła do Anglii po swój dobytek, po czym wyruszyła z powrotem do Kenii, aby
wziąć ślub. Podróż statkiem powinna trwać o wiele krócej, ale niespodziewane
zamknięcie Kanału Sueskiego spowodowało, że była uwięziona na statku przez
miesiąc. Na pokładzie poznała jednego z pasażerów i po prostu wiedziała, że to
mężczyzna z jej snów. Odwołała ślub w Kenii, wyszła za nową miłość swojego
życia i od wielu lat jest szczęśliwą mężatką.
Intuicja, przeczucia i podpowiedzi wewnętrznego głosu grają czasem w życiu
szczęściarzy ogromną rolę. Niekiedy wręcz zależy od nich życie lub śmierć.
Eleanor jest dwudziestoczteroletnią tancerką z Kalifornii. Jest przekonana, że
szczęśliwe przeczucie uratowało jej życie. Pewnej nocy jechała do domu rodziców,
kiedy zauważyła za sobą motocyklistę. Z jego dość dziwnego sposobu prowadzenia
wywnioskowała, że się zgubił. Kiedy podjechała pod dom rodziców, motocyklista
zatrzymał się przy jej samochodzie. Eleanor opowiada, co nastąpiło potem:
Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale kiedy opuściłam szybę, natychmiast wiedziałam, że zanosi się na coś
niedobrego. To było bardzo silne przeczucie. Doświadczyłam czegoś takiego już kilka razy w życiu i od
razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Nagle zrobiło mi się bardzo zimno. Ten człowiek nie podniósł osłony
kasku. Wyglądało to groźnie, no i ten dziwny chłód nie wiadomo skąd. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale
wiedziałam, że on ma broń i chce mnie zabić.
Nie była pewna, co zrobić, ale wiedziała, że nie wolno jej wysiąść z samochodu.
Powoli sięgnęła do kluczyka i uruchomiła silnik. Motocyklista jakby stracił
pewność siebie i odjechał. Kiedy weszła do domu, zadzwoniła na policję
i opowiedziała, co się stało. Dwa dni później, w sąsiednim mieście policjant
zatrzymał tego samego motocyklistę. Zatrzymany wyciągnął pistolet i zabił
policjanta. Policja złapała motocyklistę później i odkryła, że był członkiem gangu
i życie ludzkie nie miało dla niego żadnej wartości. Eleanor jest przekonana, że jej
intuicyjna decyzja, aby uruchomić silnik, uratowała jej życie.
David, trzydziestodwuletni londyńczyk, przez większą część życia pracował na
budowach. W jednym z wywiadów opisał, jak przeczucie ocaliło go od poważnego
urazu, a może nawet od śmierci.
Pracowałem na dachu pewnego londyńskiego pałacu. Był to wielki dach, pełen wież i wieżyczek. Była
zima, dopiero co przestał padać śnieg, a ja pracowałem w różnych miejscach dachu. Zauważyłem, że część
dachu, wielkości jakichś sześciu metrów kwadratowych, była wpuszczona dobre dwa metry poniżej
głównego poziomu. Była też przykryta grubą warstwą śniegu i wyglądała jak cała reszta poszycia. Już
miałem tam wskoczyć, kiedy coś mnie powstrzymało. Nie wiem czemu, ale po prostu nie skoczyłem.
Zamiast tego kontynuowałem przegląd dachu. Dopiero kiedy wróciłem do środka i przechodziłem
tamtędy, spojrzałem w górę i zobaczyłem, że ta studnia była w rzeczywistości wielkim świetlikiem –
potężnym, oszklonym oknem w dachu. Było przykryte śniegiem, więc nie widziałem szyby, ale gdybym
wtedy skoczył, przeleciałbym przez nią i spadł dwadzieścia metrów w dół, w sam środek spiralnej klatki
schodowej. Co najdziwniejsze – to, że nie wskoczyłem do tej studzienki, było absolutnie wbrew mojej
naturze. Nie wiem czemu, ale coś mnie powstrzymało.
Choć David nie zdawał sobie z tego sprawy, jego podświadoma wiedza na temat
konstrukcji budynków wywołała szczęśliwe przeczucie, które ocaliło mu życie.
Inni szczęściarze opisywali, w jaki sposób intuicja pomaga im osiągać sukcesy
w pracy. Lee przypisuje dużą część swojego sukcesu trafnym przeczuciom odnośnie
do potencjalnych klientów i pracowników. Opowiedział mi, że pewnego razu tak
bardzo zaufał swojej intuicji, że nie słuchał nawet opinii kolegów:
Zadzwonił do nas potencjalny klient, chcąc uzyskać pewne informacje, ale wszyscy oprócz mnie uważali,
że nie warto z nim nawet dyskutować. Porozmawiałem z tym człowiekiem. Szukał pewnej konkretnej
rzeczy. Było w tym coś takiego, nie mam pojęcia co, że pomyślałem sobie: „Muszę zdobyć to, czego chce
ten człowiek”. Zająłem się więc tą sprawą, choć zamówienie było bardzo małe. Wszyscy twierdzili, że
tracę czas, ale ja uparłem się, że zrealizuję dla niego to zamówienie. Pracowałem do pierwszej w nocy, by
zdobyć to, czego chciał, i nawet osobiście mu to dostarczyłem. W ciągu dwunastu miesięcy zrobiłem
z tym człowiekiem interesy na sto czterdzieści tysięcy funtów. Firma była zachwycona. Jestem dobrym
sędzią ludzkiej osobowości i nauczyłem się ufać swojej intuicji. Szkoliłem też nowych pracowników do
działu marketingu i ci, których oceniłem jako dobry materiał, zwykle rzeczywiście okazywali się bardzo
dobrzy w swoim fachu.
Intuicja odegrała dużą rolę również w moim życiu. Kilka lat temu poproszono mnie
o wygłoszenie wykładu na konferencji biznesowej zorganizowanej przez duży
bank. Mój wykład zaplanowano na taką godzinę, że byłem zmuszony przenocować
w hotelu przy centrum konferencyjnym. Kiedy meldowałem się w hotelu,
recepcjonista poprosił mnie o kartę kredytową, aby pobrać należność za pokój.
Byłem w takiej sytuacji setki razy i zwykle bez zastanowienia podaję swoją kartę,
ale tym razem coś mnie zaniepokoiło. Nie miałem pojęcia, dlaczego poczułem się
tak nieswojo, ale po prostu nie miałem ochoty dać recepcjoniście karty. To uczucie
było tak intensywne, że postąpiłem wbrew swoim zwyczajom i zapłaciłem za pokój
czekiem. Następnego dnia wygłosiłem wykład i wróciłem do domu. Kilka tygodni
później na mojej automatycznej sekretarce pojawiła się dość tajemnicza wiadomość
od organizatorki konferencji. Kobieta prosiła mnie, żebym sprawdził, czy na moim
wyciągu bankowym nie ma jakichś nieprawidłowości. Sprawdziłem wyciąg –
wszystko było w porządku. Oddzwoniłem do organizatorki, zapewniłem ją, że nie
ma żadnego problemu, i zapytałem, o co chodzi. Wyjaśniła mi, że pracownik hotelu
został niedawno aresztowany za udział w wyłudzeniu dużych sum za pomocą
sfałszowanych kart kredytowych. Kilku uczestników konferencji, którzy zatrzymali
się w hotelu, padło ofiarą oszusta i ich karty kredytowe zostały obciążone na duże
kwoty. Prawdopodobnie moje długoletnie badania na temat psychologii kłamstwa
sprawiły, że podświadomie rozpoznaję sposób zachowania nieuczciwych ludzi.
Recepcjonista widocznie właśnie tak się zachowywał i stąd moje uczucie, że coś jest
nie w porządku. Tak czy inaczej, intuicja pozwoliła mi zaoszczędzić sporo czasu,
kłopotu, a być może i pieniędzy. O ironio, tematem konferencji były metody
wykrywania nieuczciwości w biznesie!
Moje rozmowy ze szczęściarzami dowodzą, że potrafią oni lepiej podejmować
intuicyjne decyzje, niż robią to pechowcy. Często decyzje te dotyczą ludzi
spotykanych w życiu prywatnym i zawodowym. Czasami są związane
z wykonywanym zawodem. Przeczucia szczęściarzy są niejednokrotnie
zdumiewająco trafne. A co ciekawe, oni sami nie wiedzą, co leży u podstaw ich
sukcesu. Dla większości to po prostu fart. W rzeczywistości wszystko to jest
sprawką zdumiewających mechanizmów ich podświadomości.
Ostatnia faza moich badań nad intuicją pechowców i szczęściarzy wykazała, że
każdy może się nauczyć lepiej wykorzystywać własną intuicję, aby w przyszłości
podejmować bardziej trafne decyzje.
REGUŁA DRUGA:
Nancy nie słucha ślepo swoich przeczuć; traktuje je raczej jako ostrzeżenie, aby
postępować ostrożnie:
Intuicja wspierała moje szczęście na wiele różnych sposobów. Kiedy siedzę obok kogoś na zebraniu czy
spotkaniu, po prostu wiem, czy mogę mu ufać. Kiedy szukałam samochodu, dokładnie wiedziałam,
któremu sprzedawcy mogę zaufać, a od którego lepiej trzymać się z daleka. Rozpoznaję też ludzi, którzy
czegoś ode mnie chcą, i nie zadaję się z nimi, bo wysysają ze mnie energię.
Ale nie chodzi tylko o ludzi, których spotykam. Dwa razy zatrzymałam się przed znakiem stopu, mimo że
normalnie jechałabym dalej. Zahamowałam, choć droga była wolna. Intuicja kazała mi się zatrzymać –
nagle przyszło mi do głowy: „Ktoś może przejeżdżać przez to skrzyżowanie”. I za każdym z tych dwóch
razy samochód przejeżdżał tuż przed moim nosem. Gdybym się nie zatrzymała, uderzyłby prosto we mnie.
Myślę, że w obu wypadkach intuicja uratowała mi życie.
Nancy opisała różne techniki, które stosuje, żeby wspomóc swoją intuicję:
Kiedy dzwoni dzwonek alarmowy, zwalniam tempo i uważnie przyglądam się sytuacji. Czasami oddaję się
medytacji. Zwykle wyciszenie umysłu przychodzi mi dość trudno, staram się jednak osiągnąć wewnętrzny
spokój i często słucham wskazówek pojawiających się w snach. Jakiś czas temu podjęłam pracę
w hospicjum, choć biorąc pod uwagę karierę zawodową, był to krok wstecz. Kilka miesięcy temu miałam
sen; poznałam w nim pewną kobietę, która była doradcą politycznym. Pomyślałam, że miała bardzo
ciekawe życie i że powinnam o niej napisać, bo to może zainteresować innych. Kiedy się obudziłam, sen
wciąż tkwił mi w głowie, więc zapisałam się na kurs pisarstwa. Najwyraźniej intuicja podpowiada mi, że
praca w hospicjum to był zły pomysł. Pomyślałam sobie: „Dlaczego to robię, skoro nie jestem do tego
przekonana?”. Teraz zastanawiam się poważnie nad rezygnacją z pracy w hospicjum; chcę poświęcić więcej
czasu na pisanie.
ĆWICZENIE 8
Podsumowanie rozdziału
Szczęście zależy od tego, czy gotowi jesteśmy dostrzec nadarzające się okazje.
Oprah Winfrey
Największym szczęściarzem jest ten, kto wierzy we własne szczęście.
Niemieckie przysłowie
REGUŁA PIERWSZA:
Szczęściarze wierzą, że los zawsze będzie im sprzyjał
Wszyscy mamy jakieś oczekiwania wobec przyszłości. Niektórzy spodziewają się,
że zawsze będą szczęśliwi i zdrowi; inni są przekonani, że ich życie będzie pełne
nieszczęść i smutków. Niektórzy wierzą, że znajdą swoją wymarzoną drugą połowę;
inni sądzą, że są skazani na kolejne nieudane związki. Niektórzy są pewni, że
doskonale poradzą sobie w pracy, inni spodziewają się, że zawsze pozostaną na
najniższym szczeblu drabiny kariery.
Pozwól, że zadam ci kilka pytań o przyszłość. Na skali od 0 do 100 procent –
gdzie 0 procent oznacza, że dane wydarzenie nigdy nie nastąpi, a sto procent
oznacza całkowitą pewność, że ono nastąpi – jakie są szanse, iż zrealizujesz swoje
życiowe ambicje? Dwadzieścia procent? Pięćdziesiąt procent? Siedemdziesiąt? A co
sądzisz na temat przyszłych wakacji? Myślisz, że będziesz się świetnie bawić?
Bardzo chciałem się dowiedzieć, jak mają się do siebie oczekiwania szczęściarzy,
pechowców i ludzi, którzy nie uważają się ani za szczególnie szczęśliwych, ani zbyt
pechowych. Kiedy zadałem te pytania szczęściarzom i pechowcom, usłyszałem
kilka zdumiewających odpowiedzi.
Zapytałem uczestników, jak oceniają prawdopodobieństwo wystąpienia w ich
przyszłym życiu różnych pozytywnych wydarzeń. Niektóre pytania były
sformułowane dość ogólnie, jak na przykład pytanie o realizację życiowych
planów. Inne były bardziej precyzyjne i dotyczyły prawdopodobieństwa np.
spędzenia wspaniałych wakacji czy niespodziewanej wizyty dawno niewidzianego
przyjaciela. Niektóre pytania dotyczyły wydarzeń, na które uczestnicy mieli
wpływ – na przykład utrzymania dobrych stosunków w rodzinie, a inne wydarzeń,
które były całkowicie poza ich kontrolą, jak na przykład niespodziewany prezent
w postaci pięćdziesięciu funtów.
ĆWICZENIE 9
Pozytywne oczekiwania
Oto kwestionariusz używany do oceny pozytywnych oczekiwań uczestników moich
badań. Poświęć kilka chwil na wypełnienie go i przekonaj się, jak wyglądają twoje
wyniki w porównaniu z wynikami szczęściarzy, pechowców i osób neutralnych (to
znaczy tych, które nie uważają się ani za wyjątkowo szczęśliwe, ani za szczególnie
pechowe).
Na górze nowej strony dziennika szczęścia zapisz nagłówek „Pozytywne
oczekiwania”. Teraz narysuj pionową linię przez środek strony. Po lewej wypisz
w kolumnie litery od a do h. Następnie przeczytaj wszystkie stwierdzenia zawarte
w kwestionariuszu i po prawej stronie zapisz liczbę między 0 a 100, wskazującą,
jakie są szanse, że w którymś momencie twojego życia nastąpi wymienione
wydarzenie (0 oznacza, że nie wierzysz, aby miało ono w ogóle nastąpić, a 100
całkowitą pewność, że kiedyś nastąpi).
Możesz zapisać jakąkolwiek liczbę między 0 i 100, ale pamiętaj – im wyższa
liczba, tym wyżej oceniasz prawdopodobieństwo danego wydarzenia. Nie
zastanawiaj się zbyt długo nad żadną pozycją i staraj się odpowiadać szczerze.
Stwierdzenie / Prawdopodobieństwo (0–100)
a. Ktoś powie mi, że jestem utalentowany.
b. Będę wyglądać młodo na swój wiek, kiedy będę starszy.
c. W przyszłe wakacje będę się świetnie bawił.
d. Dostanę 50 funtów na własne przyjemności.
e. Osiągnę przynajmniej jeden z życiowych celów.
f. Stworzę lub utrzymam dobre stosunki z rodziną.
g. Odwiedzi mnie przyjaciel z daleka.
h. Będę podziwiany za swoje osiągnięcia.
Punktacja
Aby obliczyć wynik, po prostu dodaj do siebie liczby, które napisałeś w prawej
kolumnie, i podziel sumę przez 8 (jak na przykładzie poniżej).
Dałem ten kwestionariusz do wypełnienia dużej grupie ludzi.
Stwierdzenie / Prawdopodobieństwo (0–100)
a. Ktoś powie mi, że jestem utalentowany. (85)
b. Będę wyglądać młodo na swój wiek, kiedy będę starszy. (12)
c. W przyszłe wakacje będę się świetnie bawił. (55)
d. Dostanę 50 funtów na własne przyjemności. (48)
e. Osiągnę przynajmniej jeden z życiowych celów. (80)
f. Stworzę lub utrzymam dobre stosunki z rodziną. (80)
g. Odwiedzi mnie przyjaciel z daleka. (95)
h. Będę podziwiany za swoje osiągnięcia. (75)
Suma (530)
Wynik (suma podzielona przez 8) (66,25)
Dałem ten kwestionariusz do wypełnienia dużej grupie ludzi.
Niskie wyniki: od 0 od 45
Średnie wyniki: od 46 do 74
Wysokie wyniki: od 75 do 100
I jak wyglądają twoje oczekiwania na przyszłość?
ĆWICZENIE 10
Negatywne oczekiwania
Oto kwestionariusz stosowany do oceny negatywnych oczekiwań uczestników
badań. Poświęć kilka chwil na jego wypełnienie i przekonaj się, jak wyglądają twoje
wyniki w porównaniu z wynikami szczęściarzy, pechowców i osób neutralnych.
Na górze nowej strony dziennika szczęścia zapisz nagłówek „Negatywne
oczekiwania”. I znów narysuj pionową linię przez środek strony i po lewej wypisz
w kolumnie litery od a do h. Teraz przeczytaj wszystkie stwierdzenia za-warte
w kwestionariuszu i po prawej stronie zapisz liczbę między 0 a 100, wskazującą,
jakie są szanse, że w którymś momencie twojego życia nastąpi wymienione
wydarzenie (0 oznacza, że nie wierzysz, aby miało ono w ogóle nastąpić, a 100
całkowitą pewność, że kiedyś nastąpi).
Możesz zapisać jakąkolwiek liczbę między 0 i 100, ale pamiętaj – im wyższa
liczba, tym wyżej oceniasz prawdopodobieństwo danego wydarzenia. Nie
zastanawiaj się zbyt długo nad żadną pozycją i staraj się odpowiadać szczerze.
Stwierdzenie / Prawdopodobieństwo (0–100)
a. W przyszłości będę miał dużą nadwagę.
b. Codziennie będę miał poważne kłopoty z zaśnięciem.
c. Dokonam złego wyboru zawodu.
d. Wpadnę w alkoholizm.
e. Będę cierpiał na głęboką depresję.
f. Będę próbował popełnić samobójstwo.
g. Zostanę napadnięty.
h. Zachoruję na zapalenie opon mózgowych.
Punktacja
Aby obliczyć wynik, po prostu dodaj do siebie liczby, które napisałeś w prawej
kolumnie, i podziel sumę przez 8 (jak na przykładzie poniżej).
Stwierdzenie
a. W przyszłości będę miał dużą nadwagę. (15)
b. Codziennie będę miał poważne kłopoty z zaśnięciem. (25)
c. Dokonam złego wyboru zawodu. (40)
d. Wpadnę w alkoholizm. (2)
e. Będę cierpiał na głęboką depresję. (3)
f. Będę próbował popełnić samobójstwo. (5)
g. Zostanę napadnięty. (30)
h. Zachoruję na zapalenie opon mózgowych. (5)
Suma (125)
Wynik (suma podzielona przez 8) (15,62)
Dałem ten kwestionariusz do wypełnienia dużej grupie ludzi.
Niskie wyniki: od 0 od 45
Średnie wyniki: od 46 do 74
Wysokie wyniki: od 75 do 100
I jak wyglądają twoje oczekiwania na przyszłość?
Potęga oczekiwań
Nasze oczekiwania wpływają na wiele aspektów naszego sposobu myślenia
i zachowania. Rzućmy okiem na zdanie:
NAJLEPSZE KASZTANY SĄ
SĄ NA PLACU PIGALLE
Większość ludzi czyta to zdanie jako „Najlepsze kasztany są na Placu Pigalle”. Ale
jeśli przyjrzymy się uważnie, przekonamy się, że tak naprawdę brzmi ono
„Najlepsze kasztany są są na Placu Pigalle”. Nie spodziewamy się jednak, że wyraz
„są” wystąpi w zdaniu dwa razy z rzędu, czytamy więc raczej to, czego się
spodziewamy, a nie to, co jest naprawdę napisane.
Kolejny eksperyment udowodnił, że oczekiwania ludzi mogą wpłynąć na czas ich
reakcji. Jego uczestnicy zostali losowo podzieleni na dwie grupy. Osoby
z pierwszej grupy miały naciskać włącznik w chwili, kiedy zapali się światło.
Poproszono je, aby starały się z całych sił. Osoby z drugiej grupy poproszono, aby
wyobraziły sobie, że są pilotami myśliwca, zdolnymi do błyskawicznych reakcji.
Dostały identyczne zadanie jak pierwsza grupa – miały naciskać guzik, kiedy tylko
zapali się światło. O dziwo, osoby z drugiej grupy reagowały o wiele szybciej niż
te z pierwszej. Były przekonane, że dobrze wypadną, i ich oczekiwania wpłynęły na
ich zachowanie. Dokładnie tak samo szczęściarze spodziewają się, że dobrze sobie
poradzą w życiu, i oczekiwania te mają ogromny wpływ na ich sukcesy.
REGUŁA DRUGA:
Inny pechowiec opowiadał, że nie jest w stanie znaleźć pracy. Poprosiłem go, aby
opisał mi, jak widzi swoją przyszłość:
Wiem, że nigdy nie znajdę pracy, więc tak naprawdę już nawet nie próbuję jej szukać. Dałem sobie spokój.
Kiedyś co tydzień przeglądałem gazety w poszukiwaniu ofert, ale teraz myślę – po co? I tak nie znajdę
niczego odpowiedniego, a nawet jeśli, to coś pójdzie nie tak, i na tym się skończy. Mam pecha, i tyle. Tak
to już ze mną jest.
REGUŁA TRZECIA:
Proste afirmacje mogą mieć dobroczynny wpływ na nasze myśli i uczucia. Wielu
szczęściarzy zaczyna dzień od przypomnienia sobie, jakimi są szczęściarzami.
Chciałbym, abyś przez kilka najbliższych tygodni każdego ranka powtarzał sobie
na głos następujące afirmacje:
„Jestem szczęściarzem i dziś czeka mnie kolejny dobry dzień”.
„Wiem, że w przyszłości czeka mnie jeszcze więcej dobrych rzeczy”.
„Zasługuję na szczęście i dziś spotka mnie jakieś pomyślne wydarzenie”.
Z początku możesz się czuć trochę dziwnie, ale spróbuj – wkrótce sam poczujesz
różnicę.
Wyznaczanie celów
Do tej pory poznaliśmy trzy prawa, które pozwalają szczęściarzom tworzyć własne
szczęście – ale przecież ich życie też nie jest usłane różami. Czasami nawet
największym szczęściarzom staje na drodze pech i negatywne wydarzenia. Badając,
w jaki sposób szczęściarze radzą sobie ze złym zrządzeniem losu, odkryłem
czwarte prawo szczęścia: niezwykłą umiejętność przekształcania pecha w szczęście.
W Japonii powszechny jest pewien szczęśliwy talizman, laleczka zwana Darumą.
Nosi ona imię buddyjskiego mnicha, który, jak głosi legenda, tak długo siedział
pogrążony w medytacji, że jego ręce i nogi zniknęły. Daruma ma kształt jaja
z ciężkim, zaokrąglonym dolnym końcem. Kiedy próbujesz go przewrócić, zawsze
wstaje z powrotem. Szczęściarze przypominają takiego Darumę. To nieprawda, że
nigdy nie doświadczają nieszczęść. Ale kiedy spotka ich pech, zawsze potrafią się
podźwignąć. Moje badania wyjaśniły, dlaczego tak się dzieje. Zupełnie jakbym
zajrzał do środka Darumy i odkrył, dlaczego szczęściarze podobnie jak ta lalka
chwieją się, ale nigdy nie upadają. Sekret przekształcania pecha w szczęście leży
w czterech technikach, które opiszę. Razem tworzą one niemal niezniszczalną
tarczę, chroniącą szczęściarzy przed pociskami i strzałami, które miota w nich
złośliwy los.
REGUŁA PIERWSZA:
Spójrz na obrazek. Widać na nim dwoje ludzi, którzy wydają się nieszczęśliwi. Ale
jak z wieloma sprawami w życiu, wszystko jest kwestią punktu widzenia. Obróć
książkę do góry nogami i spójrz na obrazek jeszcze raz. Teraz oboje wyglądają
o wiele weselej. Sytuacja się nie zmieniła, zmieniło się tylko twoje spojrzenie na
nią. Szczęściarze stosują tę samą sztuczkę, kiedy spotyka ich pech. Odwracają świat
do góry nogami i spoglądają na sytuację w inny sposób.
Wyobraź sobie, że wybrano cię do reprezentacji kraju na igrzyska olimpijskie.
Walczysz dzielnie w swojej konkurencji i zdobywasz brązowy medal. Jak sądzisz,
bardzo by cię to ucieszyło? Podejrzewam, że większość z nas byłaby
uszczęśliwiona i dumna z takiego osiągnięcia. Teraz wyobraź sobie, że cofasz się
w czasie i jeszcze raz startujesz na tej samej olimpiadzie. Tym razem sprawiasz się
jeszcze lepiej i zdobywasz srebrny medal. Czy teraz byłbyś tak samo uradowany jak
za pierwszym razem? Większość z nas sądzi, że srebrny medal uszczęśliwiłby nas
bardziej niż brązowy. I nic dziwnego. W końcu medal odzwierciedla nasz wynik –
srebrny medalista jest lepszym sportowcem niż brązowy.
Ale badania sugerują, że sportowcy, którzy zdobyli brązowy medal, czują się
szczęśliwsi niż ci, którzy zdobyli srebro – powodem jest sposób, w jaki postrzegają
swoje osiągnięcie. Srebrni medaliści koncentrują się na tym, że gdyby postarali się
odrobinę bardziej, mogliby zdobyć złoto. Natomiast brązowi medaliści skupiają się
na fakcie, że gdyby wypadli choć trochę gorzej, w ogóle nie stanęliby na podium.
Taką skłonność do wyobrażania sobie, co mogłoby się wydarzyć, zamiast
zadowalania się tym, co naprawdę zaszło, psychologowie nazywają myśleniem
kontrfaktycznym.
ĆWICZENIE 12
Z kolei Lee i Marvin ocenili wypadek jako wyjątkowo szczęśliwy i ocenili go na +3.
Obaj uznali, że skręcona kostka to naprawdę drobiazg, bo przecież mogli sobie
skręcić kark albo złamać kręgosłup.
Różnica między szczęściarzami i pechowcami była zdumiewająca. Wielu
pechowców, wyobrażając sobie wymyślone przez nas scenki, widziało w nich
wyłącznie nieszczęście i pecha. Szczęściarze prezentowali przeciwne stanowisko.
Nieodmiennie dostrzegali jasną stronę każdej sytuacji i spontanicznie stwierdzali,
że mogło być o wiele gorzej. Taki punkt widzenia podnosił ich na duchu
i utwierdzał w przekonaniu, że mają w życiu wyjątkowe szczęście.
Skrajnie różne spojrzenie pechowców i szczęściarzy na negatywne wydarzenia
dawało się zauważyć w wielu rozmowach, jakie z nimi przeprowadziłem. Agnes,
artystka ze Szkocji, jest wyjątkową szczęściarą w życiu prywatnym, los sprzyja jej
również w karierze. Kilka razy w życiu zdarzyło się jej stanąć twarzą w twarz ze
śmiercią. Jako pięcioletnie dziecko potknęła się i wpadła głową w ognisko. Kiedy
miała siedem lat, obok jej domu pękła rura i gaz zaczął się ulatniać do pokoju,
w którym spała. Kilka lat później, bawiąc się nad morzem, niemal utonęła, kiedy
wpadła do niewidocznego zagłębienia w dnie. Jako nastolatka została potrącona
przez samochód.
O dziwo, te wszystkie wypadki i urazy nie stłumiły jej optymizmu. Agnes
doskonale potrafi tłumaczyć sobie, że każde z tych wydarzeń mogło mieć o wiele
gorsze skutki. Dzięki temu nie traci ducha i uważa się za szczęściarę. Kiedy
opowiedziała mi o historii z ogniskiem, dodała, że jej dziadek właśnie je zgasił, co
uchroniło ją przed znacznie poważniejszymi obrażeniami. Opisując wypadek
z gazem, powiedziała, że uratowało ją przyzwyczajenie do sypiania z głową pod
kołdrą, gdyż dzięki temu jej płuca nie wchłonęły śmiertelnej dawki gazu. W końcu,
kiedy mówiła o tym, jak potrącił ją samochód, stwierdziła, że właśnie wyjechał zza
rogu i jechał dość powoli. Agnes wierzy, że nie miała pecha, doświadczając tych
wszystkich zdarzeń, ale szczęście, że je przeżyła.
Szczęściarze zwykle spontanicznie wyobrażają sobie, że pech, który ich spotkał,
mógł mieć o wiele gorsze skutki – w ten sposób poprawiają sobie samopoczucie,
a to z kolei sprawia, że nie tracą optymistycznego spojrzenia w przyszłość i szans
na dalszy ciąg szczęśliwego życia.
Jednak myślenie kontrfaktyczne to nie jedyny sposób na utwierdzanie się
w przekonaniu, że „mogło być gorzej”. Szczęściarze często porównują się z innymi
ludźmi, których los doświadczył o wiele mocniej. Główną ideę takiego sposobu
myślenia można zilustrować za pomocą prostego złudzenia optycznego. Spójrz na
dwa rysunki poniżej.
REGUŁA DRUGA:
REGUŁA TRZECIA:
ĆWICZENIE 13
Reakcja na pecha
To ćwiczenie ma pokazać, w jaki sposób reagujesz na problemy i niepowodzenia.
Na nowej stronie dziennika szczęścia odpowiedz szczerze, jak zareagowałbyś na
opisane poniżej sytuacje.
Ale proszę, nie pisz, co chciałbyś myśleć i zrobić w danej sytuacji. Poświęć kilka
minut na wyobrażenie sobie, że to przydarzyło ci się w rzeczywistości, a potem
zapisz naprawdę szczerą odpowiedź.
Sytuacja 1: Oblałeś egzamin na prawo jazdy, choć podchodziłeś do niego cztery
razy.
Jak zareagowałbyś, gdyby naprawdę ci się to przydarzyło?
Sytuacja 2: Co roku od trzech lat starasz się o awans w pracy, ale za każdym razem
twoja prośba jest odrzucana.
Jak zareagowałbyś, gdyby naprawdę ci się to przydarzyło?
Sytuacja 3: Trzy razy próbowałeś naprawić kapiącą rurę w suficie, ale za każdym
razem tylko pogarszałeś sytuację.
Jak zareagowałbyś, gdyby naprawdę ci się to przydarzyło?
Interpretacja
Zadałem te pytania wielu szczęściarzom, pechowcom i osobom neutralnym. W ich
odpowiedziach zauważyłem pewne stałe elementy.
Pechowcy odpowiadali przeważnie, że po prostu poddaliby się i nauczyli żyć
z tym problemem. Nie przyszło im do głowy, aby zastanowić się, dlaczego
w przeszłości im się nie powiodło, brali za to pod uwagę nieefektywne sposoby
rozwiązania problemu, na przykład odwoływanie się do przesądów.
W przeciwieństwie do nich szczęściarze odpowiadali raczej, że staraliby się
wytrwale dążyć do rozwiązania problemu, zamiast się poddawać, że potraktowaliby
te doświadczenia jako okazję do uczenia się na błędach z przeszłości i że
próbowaliby znaleźć nowe, bardziej konstruktywne rozwiązania, na przykład
zasięgnięcie porady fachowca czy posłużenie się myśleniem lateralnym.
REGUŁA CZWARTA:
Wyobraź sobie, że poszedłeś na trzy randki, ale wszystkie zakończyły się porażką.
Albo że odbyłeś trzy rozmowy w sprawie pracy, ale za każdym razem odrzucano
twoje podanie. Albo szedłeś do supermarketu, żeby kupić jakąś część garderoby,
znajdowałeś dokładnie to, czego szukałeś, by chwilę później odkryć, że przy kasach
są długie kolejki. Jak zareagowałbyś na takie sytuacje? Próbowałbyś dalej czy
dałbyś sobie spokój? Przedstawiłem takie scenariusze wielu szczęściarzom
i pechowcom biorącym udział w moich badaniach. Chciałem się dowiedzieć, jak te
dwie grupy zachowują się w obliczu niepowodzeń i kłopotów. Poprosiłem
wszystkich, żeby opisali, co czuliby w takich sytuacjach, a co ważniejsze, jak
postąpiliby dalej. Rezultaty pozwoliły mi poznać kolejną regułę psychologii
szczęścia.
W poprzednim rozdziale pisałem o tym, w jaki sposób oczekiwania szczęściarzy
i pechowców wpływają na ich wytrwałość w obliczu przeciwności losu. Pechowcy
byli przekonani, iż poniosą porażkę, przez co często nawet nie starali się wytrwale
dążyć do celu. W przeciwieństwie do nich szczęściarze byli pewni sukcesu i nie
ustawali w swoich dążeniach.
Dokładnie taka sama różnica występowała w ich reakcjach na niepowodzenie.
Pechowcy najczęściej odpowiadali, że po prostu by się poddali. Na moje pytanie
o reakcję na trzy nieudane randki jeden z pechowców odpowiedział:
Nic bym nie zrobił. Pewnie pomyślałbym, że widocznie tak już musi być. Skoro te trzy randki nie wyszły,
to nie próbowałbym następnych.
Szczęściarze byli o wiele bardziej uparci. W głębi duszy byli święcie przekonani, że
pech nie jest ich przeznaczeniem – widzieli go raczej jako wyzwanie, któremu
trzeba sprostać i które w przyszłości może przynieść im więcej szczęścia.
Wyobraziwszy sobie trzy nieudane randki, jeden ze szczęściarzy napisał:
Próbowałbym i próbował, aż do skutku. Nie można się zniechęcać, trzeba dążyć do celu. Nie można tak
łatwo się poddawać. Życie stawia przed nami różne przeszkody, ale trzeba patrzeć ponad nimi,
w przyszłość.
Inna osoba zasugerowała pomysłowy sposób poradzenia sobie z kolejką przy kasie:
…można po prostu podejść do kasjerki i poprosić, żeby przechowała tę rzecz do jutra, kiedy będzie się ją
mogło odebrać. Czasami się na to godzą.
Pechowcy rzadko wpadali na takie pomysły. Kiedy pech zamykał im raz obraną
drogę, woleli raczej wrócić do domu niż poszukać alternatywnej trasy. Prawdę
mówiąc, tylko jeden pechowiec zdobył się na odpowiedź w pewnym sensie
kreatywną i nowatorską. Co ciekawe, zamiast przezwyciężyć swojego pecha,
postanowił wyeliminować problem, zmieniając własne oczekiwania wobec życia.
Kiedy zapytałem go, jak zareagowałby na trzy nieudane randki, zastanawiał się
przez chwilę, po czym nagle uniósł głowę, uśmiechnął się i odparł, że
prawdopodobnie zostałby księdzem.
W moich wywiadach z pechowcami i szczęściarzami odnajdowałem dokładnie
takie same reakcje na rzeczywiste niepowodzenia, spotykające ich w życiu.
Pechowcy często nawet nie próbowali się uczyć na błędach czy wynajdywać nowe
sposoby radzenia sobie z pechem. Byli przekonani, że nie są w stanie nic poradzić
i po prostu muszą to jakoś wytrzymać.
Spójrzmy na przypadek pewnej pielęgniarki imieniem Shelley. Miała bardzo
szczęśliwe dzieciństwo, a staż pielęgniarski odbywała w znanym szpitalu. Po zdaniu
egzaminów podróżowała po całym świecie i prowadziła niemal bajkowe życie.
W końcu zupełnie przypadkiem poznała swojego męża, Paula. Paul całe życie był
pechowcem i Shelley wierzy, że „zaraził” ją swoim pechem. Nagle jak z rękawa
posypały się nieszczęścia – kłopoty ze zdrowiem, bezrobocie, śmierć.
Shelley kupiła swój pierwszy samochód w 1983 roku. Tak się nieszczęśliwie
złożyło, że kilka tygodni później zmarł jej mąż, a wkrótce po jego pogrzebie
Shelley miała pierwszy wypadek samochodowy. Trauma z powodu śmierci męża
w połączeniu z szokiem po wypadku zaowocowały czterotygodniową utratą
pamięci, więc teraz Shelley bardzo mętnie przypomina sobie, jak do niego doszło.
Ale jest pewna, że to nie ona spowodowała wypadek, tylko jej samochód był
pechowy. Doskonale za to pamięta, co się stało, kiedy kupiła drugi samochód:
Pierwszy wypadek wydarzył się, kiedy samochód przede mną nagle i bez ostrzeżenia skręcił w lewo
i urwał mi reflektor. Wzięłam winę na siebie, bo prawo mówi, że musiałam być za blisko. Następnym
razem uderzyłam w samochód jadący z przodu, kiedy ostro zahamował. Wypadek numer trzy –
wjechałam w nasyp kolejowy. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Zwyczajnie sięgnęłam po coś na siedzenie
pasażera, a samochód zjechał z drogi i uderzył w nasyp. Potem potłukłam światła na skrzyżowaniu.
Miałam tego dość. Pozbyłam się tego auta.
Shelley nie jest jedyną pechową osobą, która bezskutecznie próbowała radzić sobie
z pechem. W rozdziale 5. opisałem nieszczęśliwe życie Clare. Clare sporo
chorowała, nie lubiła żadnej ze swoich posad i była bardzo nieszczęśliwa
w miłości. Podczas jednego z wywiadów zapytałem ją, czy próbowała
w jakikolwiek sposób zmniejszyć swojego pecha. Opowiedziała mi, jak próbowała
odmienić swój los za pomocą przesądów:
Trzy czy cztery miesiące temu dostałam list od wróżki oferującej mi pomoc. Pisała, że nie miałam
szczęśliwego dzieciństwa i podobne rzeczy, a ja pomyślałam sobie: „Hm, skąd ona to wie?”. Kiedy się
teraz nad tym zastanawiam, podejrzewam, że to był po prostu standardowy list, który w końcu musiał do
kogoś pasować. Tak czy inaczej, dałam się nabrać i wysłałam jej pieniądze – trzydzieści trzy funty, a ona
odesłała mi szczęśliwe liczby na loterię. Oczywiście były na nic. Napisała mi, że te liczby przyniosą mi
niewypowiedziane bogactwa. Skreśliłam je – prawdę mówiąc, cały czas je skreślam – ale na razie na nic
się nie zdały i niczego nie wygrałam.
Wiara w tego rodzaju przesądy jest przeważnie raczej nieszkodliwa, jednak podczas
pewnej rozmowy przekonałem się, że może ona mieć o wiele bardziej dramatyczny
i negatywny wpływ na życie pechowców.
Przyjrzyjmy się historii Paula, siedemdziesięciopięcioletniego emerytowanego
sprzedawcy. Jeszcze jako nastolatek Paul, zafascynowany przesądami, natknął się na
starą książkę o astrologii, z której dowiedział się, że jego „szczęśliwa” liczba to
trzy. Postanowił wypróbować tę rewelację. Wybrał się na miejscowy tor wyścigów
konnych, przejrzał listę koni, które miały biegać tego dnia, i postawił na kilka koni,
które były wymienione jako trzecie w kolejności w każdym wyścigu. Paul
opowiedział mi, co stało się potem:
Ku mojemu zdumieniu trzy z tych koni wygrały i wyszedłem z wyścigów z dużą sumą pieniędzy
w kieszeni – przewyższającą moją roczną pensję. Wtedy wydawało mi się, że jestem największym
szczęściarzem na ziemi. Kiedy teraz patrzę wstecz, myślę, że to był najbardziej pechowy dzień w moim
życiu. W tamtych czasach byłem strasznie przesądny i nabrałem przekonania, że to naprawdę moja
szczęśliwa liczba.
Przez następnych kilka tygodni Paul obstawiał wiele koni z trzecich miejsc na
listach wyścigowych. Konie nie wygrywały, więc Paul przerzucił się na wyścigi
psów. Chodził na tor co wieczór i obstawiał każdego trzeciego psa w co trzecim
wyścigu. Wystarczył miesiąc, aby Paul stracił wszystkie wygrane za pierwszym
razem pieniądze. Jednak zamiast wyciągnąć wnioski ze swoich błędów, wciąż
polegał na horoskopie i stawiał duże sumy na konie i psy wymieniane na trzecim
miejscu list. Cały czas tracił duże sumy na wyścigach i musiał szukać sposobów,
żeby jakoś pokrywać swoje długi. W końcu wierzyciele zajęli jego meble, a Paul
wraz z rodziną został eksmitowany za niepłacenie czynszu. Wiele lat później Paul
potrafi spojrzeć krytycznie na swoje życie i dostrzega, że wiara w zabobony
przyniosła mu pecha – wciąż gra na wyścigach, ale teraz woli polegać na własnym
osądzie niż na „szczęśliwych” liczbach.
Zaintrygowany tymi rozmowami, przeprowadziłem systematyczne badania na
temat przesądów, w które wierzyli uczestnicy mojego projektu. Chciałem się
dowiedzieć, czy pechowcy są bardziej przesądni niż szczęściarze.
Poprosiłem wszystkich badanych, aby na skali od 1 (nieprawda) do 7 (prawda)
wskazali, czy według nich liczba 13 jest pechowa, czy czują niepokój, kiedy stłuką
lustro, i czy wierzą, że czarny kot przebiegający drogę przynosi pecha. Rezultaty
wykazały, że pechowcy są o wiele bardziej przesądni niż szczęściarze, co
potwierdziło moje spostrzeżenie, iż próbując odmienić swój pechowy los, często
uciekają się do nieefektywnych metod.
Moje wywiady dostarczyły kolejnych dowodów, że szczęściarze stosują bardziej
konstruktywne podejście, chcąc odwrócić od siebie pecha. Opisywałem wcześniej
życie prywatnego detektywa Marvina. Jak wielu szczęściarzy, Marvin podkreśla, jak
ważne jest, aby mieć kontrolę nad własnym losem i próbować przezwyciężyć pecha,
kiedy ten już stanie nam na drodze:
Kiedy ludzie mówią mi, że nie lubią swojej pracy, odpowiadam: „Skoro nie podoba ci się twoja praca, to ją
rzuć”. Niektórzy stwierdzą: „Nie mogę jej rzucić, jestem na nią skazany. Mam pecha i nie znajdę innej”. Ale
ja nie uznaję takiego myślenia. Według mnie jeśli człowiek nie jest zadowolony z tego, co robi, to powinien
się postarać to zmienić. Bo jeśli zmienisz pracę na coś, co sprawia ci radość, poczujesz się lepiej we własnej
skórze i będziesz szczęśliwszy.
Hilary ma czterdzieści sześć lat. Jest lekarką z Berkeley w Kalifornii. Jej życie
bynajmniej nie było usłane różami, ale Hilary uważa się za szczęściarę.
Nie chodzi o to, że znajduję pieniądze na ulicy czy wygrywam na loteriach. Chodzi raczej o to, że
w naprawdę ważnych sferach mojego życia wszystko się zawsze układało i zauważyłam, że poza kilkoma
wyjątkami wszystkie złe rzeczy, które spotkały mnie w życiu, zawsze obracały się na dobre.
Mimo trudnego dzieciństwa staram się kierować własnym losem i nie zwalam
moich niepowodzeń na pecha. Wolę przejąć inicjatywę niż patrzeć bezczynnie, jak
sprawy zbaczają z kursu. Trudne lata dzieciństwa sprawiły, że choćby nie wiem co,
staram się zdobyć w życiu to, czego chcę.
Kiedy skończyłam medycynę, przyjęto mnie na staż w szpitalach uniwersyteckich
Stanford, Yale i Johna Hopkinsa. W 1984 roku skończyłam staż i podpisałam
kontrakt z małym szpitalem; miałam pracować jako patolog. Jakiś tydzień przed
rozpoczęciem pracy sprzedałam większość mebli, a resztę kazałam przewieźć do
mojego nowego domu. I wtedy zadzwonił do mnie dyrektor; powiedział, że szpital
został sprzedany dużej korporacji i że mój kontrakt jest nieważny, bo on nie
zarządza już tą placówką. Tak więc nie miałam kontraktu ani pracy. Byłam
załamana. Nieco później dowiedziałam się, że szpital w Bay Area szuka personelu
na oddział zajmujący się nową, ale szybko rozwijającą się gałęzią medycyny. Nigdy
nie myślałam o zmianie specjalizacji, ale złożyłam podanie i dostałam pracę. Teraz
nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego. Patrząc z perspektywy, wiem,
że nie byłam stworzona na patologa i byłabym nieszczęśliwa, gdybym trzymała się
tej drogi. Tak więc coś, co wydawało się katastrofą, okazało się naprawdę
wspaniałym zrządzeniem losu.
Wiele przeprowadzonych przeze mnie rozmów potwierdziło spostrzeżenie, że
szczęściarze szukają nowatorskich dróg rozwiązywania problemów. W rozdziale 4.
poznaliśmy Jonathana, który za pomocą medytacji wzmacnia swoją intuicję.
Wspomniałem też, że jest on znany z umiejętności przekształcania swojego pecha
w szczęście i potrafi odciąć się od wszelkich niepomyślnych wydarzeń. Jonathan
opowiedział mi również, że nie poddaje się łatwo w obliczu niepowodzeń,
a szukanie nowatorskich rozwiązań sprawia mu satysfakcję:
Mój dziadek, Niemiec z pochodzenia, miał takie powiedzonko, które w luźnym tłumaczeniu brzmi:
„Naszej rodzinie wszystko przychodzi z trudem, ale w końcu przychodzi”. Zawsze powtarzam moim
dzieciakom, że nie można się poddawać. Czasem trzeba walczyć, a w końcu się uda. Myślę, że
odziedziczyłem takie nastawienie po dziadku – jeśli jest choćby jeden procent szans, nie rezygnuję. Jestem
też dość elastyczny. Nie określiłbym siebie jako człowieka twórczego w potocznym znaczeniu tego
słowa – nie jestem uzdolniony muzycznie ani artystycznie. Ale zawsze starałem się myśleć kreatywnie, nie
zamykać się w ciasnym, oczywistym rozumowaniu. To prawdziwe wyzwanie i uwielbiam to – koncentruję
się na problemie, ale staram się docierać do rozwiązania nietypowymi drogami – niekoniecznie tą
najbardziej oczywistą.
Historia Emily
Najbardziej chyba przemawiającym do wyobraźni przykładem tego, jak można
obrócić pecha na swoją korzyść, jest opowieść Emily. Emily ma czterdzieści lat,
pochodzi z Kolumbii Brytyjskiej i obecnie pracuje w firmie wydawniczej
w Pensylwanii. Jest przekonana, że większość szczęśliwych wydarzeń w jej życiu
wyniknęła z tych, które wydawały się najbardziej pechowe.
Kiedy byłam mała, rodzice zmusili mnie do chodzenia na zbiórki czegoś w rodzaju żeńskiego oddziału
harcerstwa. Spotkania odbywały się w miejscowym kościele; była tam jedna ściana, wysoka na jakieś
dziesięć metrów, na którą łatwo się było wspiąć. Pewnego razu chciałam się popisać i wlazłam na nią. Jak
tylko dotarłam na górę, usłyszałam, jak gwoździe boazerii wysuwają się ze ściany. To było jak
w horrorze – cztery gwoździe wyszły z tynku i spadłam na ziemię. Mogłam się zabić, ale tylko
rozharatałam sobie nogę. Nie mogłam chodzić przez sześć miesięcy, ale przynajmniej nie zginęłam.
Kiedy Emily miała trzydzieści dwa lata, pracowała w pewnej galerii sztuki
w Kolumbii Brytyjskiej. Pewnego wieczoru wracała późno do domu na rowerze.
Kiedy wjechała w boczną uliczkę, z ciemności wyłonił się samochód ze
zgaszonymi światłami i ruszył prosto na nią. Uderzył w przednie koło roweru,
przewrócił go, potrącił Emily i uciekł. Emily doznała poważnych urazów głowy,
ale znowu jej pech okazał się nie tak pechowy:
W Kolumbii Brytyjskiej ubezpieczenia samochodowe podlegają administracji rządowej, więc mogłam
wystąpić o odszkodowanie, choć nie znałam numeru rejestracyjnego tego wozu. Dostałam trzydzieści
tysięcy dolarów kanadyjskich. To pozwoliło mi dokonać kilku pozytywnych zmian w życiu, które
rozważałam już od jakiegoś czasu. Wyjechałam z Kanady do Stanów Zjednoczonych i znalazłam pracę
w przemyśle wydawniczym. Więc dzięki temu strasznemu wydarzeniu, które omal nie skończyło się moją
śmiercią, zaczęłam nowe życie.
Taki schemat wydarzeń powtarzał się wielokrotnie w życiu Emily. Pech często staje
jej na drodze, ale jej podejście i zachowanie sprawia, że negatywne doświadczenia
obracają się na dobre:
Zeszłej wiosny roztrzaskałam sobie rzepkę w kolanie, ale moje ubezpieczenie tego nie obejmowało.
Ledwie mogłam chodzić i kuśtykałam o lasce przez pięć miesięcy. Wszyscy mówili: „O mój Boże! A ty
mieszkasz na trzecim piętrze!”, a ja odpowiadałam: „Nic nie szkodzi, naprawdę mogę trochę zwolnić
i posiedzieć w spokoju przez kilka miesięcy, wszystko w porządku. Odwiedź mnie, jeśli masz ochotę”.
Zamiast jęczeć, że nie mogę potańczyć czy pojeździć na rowerze, staram się cieszyć z tego, co mogę
robić.
Mam sposoby na radzenie sobie z moim pechem. Myślę sobie: „Cóż, mogę leżeć tutaj i gryźć się
w nieskończoność albo starać się myśleć pozytywnie i znaleźć sposób, jak poradzić sobie z tym, co
przyniósł mi los”. Jeszcze kilka lat temu zdarzało mi się budzić w środku nocy – męczyły mnie wymioty
z nerwów, mdłości, bezsenność, tak że następnego dnia byłam zupełnie do niczego. Ale teraz traktuję to
jak coś w rodzaju treningu. Kiedy budzę się spanikowana, zlana zimnym potem, myślę sobie: „Jest czwarta
nad ranem, w tej chwili nie możesz zrobić nic, aby zaradzić sytuacji. Weź więc głęboki oddech i idź spać.
Daj sobie spokój”.
Niektóre najwspanialsze zwroty w moim życiu wynikły z największych nieszczęść. W miarę jak staję się
coraz starsza, nie ryzykuję już tak często – nie mam już takiej ochoty stawiać wszystkiego na jedną kartę –
ale martwię się, że jeśli do reszty stracę ducha przygody, stracę też korzyści, które z tego wynikają. Więc
staram się znaleźć złoty środek – nie stracić chęci do eksperymentów i przygód, ale jednocześnie
ryzykować w rozsądnych granicach.
Życie jest, jakie jest. Ludzie mogą sobie mówić: to jest szczęście, a to pech – ale według mnie tylko od
człowieka zależy, jak postrzega wydarzenia.
ĆWICZENIE 14
Ilekroć dopadnie cię pech, stosuj te techniki, aby poprawić sobie samopoczucie.
2. Pamiętaj, że wszelkie pechowe wydarzenia w przyszłości mogą ci wyjść na
dobre.
PODSUMOWANIE
Cztery prawa
Lekcje szczęścia
Witaj w szkole szczęścia. Znasz już prawa i reguły leżące u podstaw szczęśliwego
życia i przestudiowałeś praktyczne techniki, które pomogą ci myśleć i zachowywać
się jak szczęściarze. Chciałbym, abyś zastosował te techniki przez najbliższy
miesiąc i przekonał się, czy udział szczęścia w twoim życiu wzrośnie. Aby
zwiększyć skuteczność kursu, przeprowadzę cię krok po kroku przez pięć kolejnych
etapów.
ETAP PIERWSZY:
Deklaracja szczęściarza
ETAP DRUGI:
ETAP TRZECI:
SPIS ĆWICZEŃ
ETAP CZWARTY:
Dziennik szczęścia
ETAP PIĄTY:
Ostatnie wskazówki
Każdą sesję kończę następującymi wskazówkami:
• Po pierwsze, nie śpiesz się. Tworzenie szczęśliwego życia musi zająć trochę czasu.
Zacznij od nawiązania kontaktu z kilkoma osobami, odrobinę uważniej słuchaj
wewnętrznego głosu, wprowadź trochę więcej optymizmu w swoje oczekiwania.
Po jakimś tygodniu w twoim życiu prawdopodobnie pojawi się odrobinę więcej
szczęśliwych zdarzeń. To zadziała jak katalizator niezbędny do dalszych zmian.
Te drobne zdarzenia sprawią, że powoli zaczniesz myśleć i zachowywać się tak,
jak zachowują się szczęściarze. To z kolei pomoże ci wykorzystywać w życiu
prawa szczęścia w trochę większym stopniu – i proces będzie postępował. Powoli,
ale skutecznie odmienisz swój los na lepsze.
• Po drugie, pamiętaj, że szczęściarze nie rodzą się szczęściarzami, a ich sukcesy
nie są darem bogów. Tak naprawdę, nie zdając sobie z tego sprawy, szczęściarze
wytworzyli sposób myślenia, który pozwala im osiągać sukcesy i satysfakcję
z życia. Czasem stosują te techniki tak skutecznie, że wydaje się, jakby to sam los
wyznaczył ich do lepszego życia. Ale szczęściarze są takimi samymi ludźmi jak
wszyscy. Są tacy sami jak ty – a teraz, skoro już wiesz, jak to robią, wierzę, że i ty
możesz być taki jak oni.
Wręczenie dyplomów
Szczęście raz jest, raz go nie ma. Jeśli akurat go brak, a ty, nie poddając się, mimo wszystko idziesz –
z pewnością napotkasz szczęście i będziesz gotowy je przyjąć.
Robert Collier
Historia Patricii
Patricii udało się zastosować drugie i trzecie prawo szczęścia. Opowiedziała mi, jak
ważną rolę w jej transformacji odegrała intuicja i pozytywne oczekiwania:
Spróbowałam wzmocnić swoją intuicję, poświęcić chwilę na wsłuchanie się w mój wewnętrzny głos. Dzień
po wizycie w sklepie komputerowym coś mi przemknęło przez głowę; coś powiedziało mi, że powinnam
zapisać swoją pracę na komputerze. Zrobiłam to, a po chwili komputer nagle się zawiesił! Ale moja praca
była zapisana, więc nie stało się nic złego.
Pozytywne myślenie o przyszłości też mi pomogło. Z początku zmuszałam się rano do myślenia
o afirmacjach – „Dziś będzie naprawdę szczęśliwy dzień” i tak dalej – ale po jakimś czasie zaczęło mi to
przychodzić jakby podświadomie, automatycznie. W miarę upływu czasu nabierałam coraz większej
wprawy. Mój chłopak i rodzice też zauważyli zmianę. Teraz o wiele bardziej optymistycznie patrzę
w przyszłość, co jest naprawdę zdumiewające, bo skłonienie mnie do pozytywnego myślenia to spore
osiągnięcie. I naprawdę przynosi to wspaniałe efekty. Już nie uważam się za tak beznadziejnego pechowca.
Historia Carolyn
Historia Josepha
Bardzo chciałem się też dowiedzieć, czy można ze szczęściarza zrobić jeszcze
większego szczęściarza, więc cieszyłem się z każdego, który zechciał wziąć udział
w moim projekcie.
W rozdziałach 3. i 6. opisałem losy Josepha, trzydziestopięcioletniego studenta
zaocznego. We wczesnej młodości Joseph bez przerwy miał kłopoty z policją, ale
rozmowa z przypadkowo poznaną w pociągu panią psycholog odmieniła jego
życie. Na kobiecie duże wrażenie zrobiła przenikliwość Josepha i trafna ocena jego
własnej osobowości, zasugerowała mu więc, że byłby świetnym psychologiem.
Joseph postanowił przejąć kontrolę nad własnym losem, sprawdził, jakie
kwalifikacje są potrzebne, aby zostać psychologiem i ostatecznie zdecydował się
wrócić do szkoły. Joseph potrafi też doskonale zamieniać swojego pecha
w szczęście.
W rozdziale 6. opisałem, w jaki sposób łagodzi niekorzystny wpływ pecha na
psychikę, spoglądając na wydarzenia z perspektywy – przytoczyłem jego
wypowiedź, w której sam ocenia swój pobyt w więzieniu jako szczęśliwe zrządzenie
losu. Kiedy zaprosiłem go do udziału w szkole szczęścia, był na ostatnim roku
studiów – miał nadzieję wkrótce zdobyć dyplom psychologa i znaleźć pracę
w nowym zawodzie.
Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, aby omówić mój projekt, poprosiłem
Josepha o wypełnienie kwestionariusza szczęścia i satysfakcji życiowej. Chyba
nikogo nie dziwi, że był bardzo zadowolony ze swojego życia, a jego
współczynnik szczęścia wynosił +5. Ale czy dałoby się jeszcze poprawić te wyniki?
Kiedy opowiedziałem Josephowi o technikach, za pomocą których szczęściarze
tworzą swoje szczęście, Joseph szybko zorientował się, że sam praktykuje wiele
z nich – zgodził się jednak zastosować je bardziej świadomie i systematycznie
w ciągu najbliższych tygodni. Stwierdził, że skorzystałby przede wszystkim, gdyby
nauczył się skuteczniej łagodzić wpływ pecha na psychikę (czwarte prawo
szczęścia, reguła pierwsza, druga, trzecia i czwarta). Przedyskutowaliśmy też,
w jaki sposób mógłby zwiększyć liczbę nadarzających się okazji i lepiej je
wykorzystać (pierwsze prawo szczęścia, reguła pierwsza, druga i trzecia).
Gdy po miesiącu spotkałem się z nim ponownie, opowiedział mi, co się z nim
działo przez ten czas. Najpierw pochwalił się, w jaki sposób udało mu się poprawić
umiejętność dostrzegania pozytywnych aspektów niepowodzeń (czwarte prawo
szczęścia, reguła pierwsza):
Przydarzyło mi się kilka pechowych sytuacji i pewnie by mnie one przygnębiły, gdybym nie potrafił
dostrzec, że może z nich wyniknąć coś pozytywnego. Przedtem też nie było źle, ale teraz jestem w tym
naprawdę dobry. Teraz zawsze widzę pozytywną stronę każdego wydarzenia – zawsze.
Pewnego dnia wróciłem do domu i żona powiedziała mi, że muszę porozmawiać z synem, bo został
przyłapany na kradzieży czegoś do jedzenia w szkolnym barku. Zrobił coś takiego po raz pierwszy i całe
szczęście, że został złapany, bo teraz mogę mu wytłumaczyć, że nie tędy droga. Więc ta odrobina pecha
wyjdzie mu na dobre. Miał szczęście, że go przyłapali, bo kiedy mnie samemu, wiele lat temu upiekło się
za pierwszym razem, doszedłem do wniosku, że jestem niezwyciężony, i kradłem dalej.
Na moim roku była pewna studentka, Jackie. Nie znałem jej zbyt dobrze, ale wiedziałem, że wykryto
u niej raka płuc i miała chemioterapię. Wkrótce zmarła. Bardzo mnie to zasmuciło, ale pomyślałem sobie:
„No cóż, chłopie, może to ostrzeżenie – wiesz, że paliła jak lokomotywa, ty też palisz i od dawna
zamierzałeś to rzucić. Może to dobry moment”. Więc teraz poważnie przymierzam się, aby rzucić palenie
i trochę zadbać o zdrowie.
Josephowi udało się też ogromnie zwiększyć liczbę nadarzających mu się okazji
(pierwsze prawo szczęścia, reguła pierwsza, druga i trzecia):
Przez ostatnie tygodnie miałem sporo szczęścia, jeśli chodzi o przypadkowe okazje – z początku były to
drobiazgi, ale jest coraz lepiej. Któregoś dnia mijałem innego studenta. Słabo go znam, ale pomyślałem, że
zatrzymam się i pogadam z nim. Powiedziałem „cześć”, a on spytał, co u mnie słychać. Powiedziałem mu,
że chodzę na kurs statystyki, ale kiepsko mi idzie i wykładowca polecił mi pewną książkę, która niestety
jest bardzo droga. A on powiedział, że ma tę książkę, i dał mi ją za darmo, bo sam już skończył ten kurs.
Kilka tygodni temu wracałem do samochodu na parkingu i zobaczyłem na ziemi kawałek papieru.
Normalnie minąłbym go, ale potraktowałem tę sytuację jako okazję! Trąciłem papier butem, aby
sprawdzić, czy nie jest to przypadkiem kupon na loterię albo coś w tym rodzaju. Pod spodem był banknot
dwudziestofuntowy. Kiedy go podniosłem, okazało się, że tak naprawdę to pięć dwudziestek – w sumie
stówa w gotówce. Tak po prostu sobie leżały.
A najlepsza wiadomość jest taka, że zaproponowano mi pracę. Pracuję jako wolontariusz w organizacji
pomagającej ludziom z problemami w nauce integracji ze społeczeństwem. Usłyszała o mnie inna instytucja
charytatywna; napisali do mnie, że proponują mi pracę z osobami, które chcą żyć w społeczeństwie, ale
mają problemy z uczeniem się; moje zadanie miało polegać na odwiedzaniu takich ludzi i ocenie
poszczególnych przypadków. Napisali, że przez pierwszy rok mogą mi zaproponować płatne pół etatu. To
idealny układ, bo to tylko trzy godziny dziennie przez cztery dni w tygodniu, i praca nie będzie
kolidowała z zajęciami na uniwersytecie. To dokładnie taka praca, o jaką mi chodziło; właśnie tego
zawsze chciałem.
W ogóle wszystko wypadło wspaniale, o wiele lepiej, niż się spodziewałem. I świetnie się przy tym
bawiłem. Zawsze optymistycznie patrzyłem w przyszłość, ale teraz moje nastawienie jeszcze się
poprawiło. Inni też zauważyli we mnie zmianę. Odbierają mnie bardziej pozytywnie.
Podsumowanie
Ku szczęśliwszej przyszłości