Professional Documents
Culture Documents
SIŁA GŁOSU
Ekspresja wypowiedzi
Ekspresja w każdej dziedzinie sztuki to gra kontrastami. Na przykład
sam kolor żółty może się wydawać nudny, ale gdy van Gogh wykorzystuje
go w swych Słonecznikach czy Polu pszenicy przed burzą, to w grze błękitów,
zieleni i czerni kolor ten zyskuje ekspresyjny ładunek. W muzyce ekspresja
jest wynikiem operowania napięciami i kulminacjami — znajdziemy je w
każdym utworze muzycznym.
Podobnie można kontrastować elementy wypowiedzi (prelekcji). Warto
przemyśleć swoje wystąpienie pod tym względem i zdecydować, kiedy
powinniśmy mówić głośniej, a kiedy ciszej, które frazy powinny być
wypowiedziane szybciej, a które wolniej itd. Frazę może stanowić fragment
zdania, zdanie lub kilka zdań — nie utożsamiamy jej z jednym zdaniem.
Również w muzyce frazy mają rozmaite długości.
Zauważmy, do czego doprowadza brak tej różnorodności.
Przypomnijmy sobie jednostajny potok słów płynący z głośnika radiowego,
pozbawiony wyraźnych kontrastów w dynamice czy tempie, albo nużące
kazanie w kościele, charakteryzujące się jednostajnym i przewidywalnym
tonem, mające jednakowe wzniesienia i spadki tonu w każdym zdaniu. Taka
niezmienność i monotonia sprawiają, że słuchacz traci wątek i odchodzi
myślami gdzieś indziej.
Rozgrzewka
Jeżeli głos jest naszym narzędziem pracy, to rozgrzewka narządów
mowy jest nieodzowna. Głos musi być nieskrępowany. Trzeba go
odpowiednio przygotować, aby brzmiał możliwie najlepiej i tak, jak
chcemy. Wszelkie nagłe, gwałtowne zmiany natężenia czy wysokości głosu
są dla nas urazowe. Krtań reaguje na nie zaczerwienieniem, gardło staje się
przekrwione i pojawia się chrypka lub inny dyskomfort. Wszelkie
dysfunkcje i zmiany czynnościowe w obrębie aparatu mowy są nieraz
skutkiem nieumiejętnej pracy głosem, ignorowania zasad higieny głosu.
Zanim przejdziemy do ćwiczeń rozgrzewkowych, zapoznamy się
pokrótce ze sposobem pracy różnych partii aparatu mowy — aparatu
oddechowego, fonacyjnego i artykulacyjnego.
Oddech
Podstawowym elementem prawidłowej emisji głosu jest umiejętność
właściwego oddychania. Oto kilka argumentów przemawiających za tym, by
tę umiejętność zdobyć:
oddychając przeponą, nie męczymy się przy mówieniu, pracuje za
nas powietrze — możemy wypowiedzieć nawet długie zdanie bez
konieczności brania dodatkowego oddechu; wpływa to na jakość
i sensowność naszych wypowiedzi;
odpowiednio „ustawiony” oddech umożliwia zwiększenie
głośności i wyrazistości mowy;
prawidłowo oddychając, zapobiegamy „zaciskaniu gardła”,
niedotlenieniu i duszności;
korzystając umiejętnie z oddychania żebrowo-przeponowego, nie
obciążamy strun głosowych, zapobiegamy nadmiernej, niepotrzebnej
eksploatacji aparatu głosowego;
nasz głos staje się wyrazisty, mocny.
Istotne jest, aby trzymać ramiona nieruchomo, nie krępując i nie
unosząc ich. Warto zaobserwować w lustrze, czy podnosimy ramiona
podczas brania głębokiego wdechu. Jeżeli tak, to znaczy, że powietrze
zatrzymuje się tylko w szczytowej części płuc i nie możemy pracować
przeponą. Powinniśmy zmusić powietrze, aby powędrowało trochę niżej.
Spróbujmy, kładąc ręce na przeponie (między jamą brzuszną a jamą klatki
piersiowej), wziąć głęboki oddech — przepona powinna delikatnie
wypchnąć ręce. Zwracajmy uwagę na ramiona. Odczujemy wtedy
unoszenie się brzucha i rozchylenie żeber.
Z punktu widzenia techniki prawidłowej emisji głosu można
wyodrębnić trzy rodzaje oddechu. Pierwszy to oddech „szczytowy”,
gardłowy. Angażuje on tylko jedną trzecią pojemności płuc, przez co nie
może mieć żadnego zastosowania w wystąpieniach publicznych czy
profesjonalnym śpiewie i należy go skorygować. Oddech ten nie pozwala on
na osiąganie pożądanej długiej frazy muzycznej bez konieczności stałego
dobierania powietrza. Druga, głębsza faza oddechu to oddech środkowy, w
śpiewie zwany półoddechem. Aktywuje on dwie trzecie pojemności płuc i
znajduje zastosowanie wtedy, gdy nie ma czasu na pełny oddech
przeponowy. Trzeci to najwłaściwszy oddech — głęboki, niski. Prawidłowy
tor oddechu uzyskujemy, stojąc stabilnie na dwóch nogach. Oddech, który
jest najbardziej wartościowy z punktu widzenia emisji głosu, to oddech
przeponowo-żebrowy, uzyskiwany przez rozchylenie mięśni brzucha
podczas głębokiego wdechu (czuje się wtedy w ścianie brzucha
charakterystyczną wypukłość). Ramiona pozostają przy tym nieruchome,
szyja i głowa się nie podnoszą. Aby odczuć oddech przeponowy,
najwłaściwszą pozycją ciała jest pozycja leżąca. Ciało jest wtedy rozluźnione
i powietrze swobodnie spływa do jamy brzusznej. Można w takiej pozycji
położyć dłoń na brzuchu, kontrolując wdech, i poszukać wypukłości w
okolicach przepony.
Oddech taki odznacza się ekonomią — umożliwia uzyskanie
odpowiednio długiej fazy wydechu, jaka jest nam potrzebna. Jego istota
polega na szybkim wdechu, a potem na długim wydechu. Można go
ćwiczyć, odliczając kroki podczas marszu — 3 kroki na wdech i 6 kroków
na wydech (zawsze większa liczba kroków przypada na fazę wydechu).
Trudniejszym wariantem w marszu jest zatrzymanie powietrza po wdechu
na kilka sekund — i znów wydłużona faza wydechowa. Ostatnim etapem
tego ćwiczenia jest przeznaczenie np. 4 kroków na wdech, zatrzymanie
powietrza w trakcie 3 kroków i wypuszczenie go podczas 8 kroków.
Ćwiczenia oddechowe
Ćwiczenie 1.
Ćwiczymy w pozycji stojącej:
wdech i szybkie wypuszczenie powietrza, jakbyśmy zdmuchiwali
świeczki na torcie (cały czas kontrolujemy impuls z przepony),
wdech i ćwiczenie szybkich oddechów (naśladujemy zdyszanego
pieska); to samo w zwolnionym tempie,
wdech szeroki, jakbyśmy wąchali perfumy albo bukiet kwiatów
(kontrolujemy nieruchome ramiona i głowę wraz z szyją).
Ćwiczenie 2.
Ćwiczenie to wykonujemy podczas marszu. Gdy chodzimy
dynamicznie, szybciej niż zwykle, poprawia się krążenie krwi, oddychanie,
przemiana materii, czujemy się lepiej, mamy lepszą kondycję. Podczas
marszu można ćwiczyć oddech, np. synchronizując go z wykonywanymi
krokami, oddychając przez nos:
1. Wdech (2 kroki), wydech (4 kroki); następnie: wdech (3 kroki),
wydech (6 kroków) itd.
2. Wdech (4 kroki), zatrzymanie powietrza (1 krok), wydech przez nos
lub usta (8 kroków).
3. Wdech (3 kroki), zatrzymanie powietrza (1 krok), wydech przez nos
lub usta (8 kroków).
4. Wdech (2 kroki), zatrzymanie powietrza (1 krok), wydech przez nos
lub usta (8 kroków); wdech (1 krok), zatrzymanie powietrza (1 krok),
wydech przez nos lub usta (8 kroków).
Ćwiczenie 3.
1. Nabierz nosem trochę powietrza, tak by brzuch się zaokrąglił, a
następnie powoli wydmuchaj powietrze.
2. Wykonaj energiczny wydech, pozbywając się jak najwięcej powietrza.
Zaobserwuj, w jaki sposób organizm sam pobiera powietrze po wydechu i
jakie etapy temu towarzyszą. Wykonaj taką obserwację tyle razy, ile
potrzebujesz, by zapamiętać odczucia towarzyszące temu ćwiczeniu.
3. Rozchyl usta i wciągnij powietrze tak, jakbyś wąchał bukiet kwiatów.
Przy wdechu klatka piersiowa lekko się unosi, żebra rozszerzają się, a
brzuch uwypukla. Uwaga: nie należy unosić ramion. Wydychaj powietrze
powoli, następnie zrób krótką przerwę i ponownie nabierz powietrza.
4. Licz w myślach — na „jeden” unieś ręce wyprostowane w bok i
wykonaj wdech. Następnie wydychaj powietrze powoli, licząc: 2, 3, 4, 5…
10 i jednocześnie opuszczając ręce. Powtórz ćwiczenie 3 – 5 razy,
wydłużając wydech, stopniowo licząc do 15 – 20.
5. Licz w myślach — na „jeden” podczas wdechu unieś wyprostowane
ręce bokiem aż nad głowę. Licząc: 2, 3, 4… 15 (i więcej), opuszczaj ręce i
wykonuj długi, powolny wydech, aby uzyskać wydłużoną fazę wydechową.
Powtórz ćwiczenie 3 – 5 razy.
Ćwiczenie 4.
Ćwiczymy w pozycji leżącej:
1. Zrób kilka razy wdech nosem i wydech ustami.
2. Zrób wdech. Dłonie połóż na brzuchu, lekko go uciskając. Wydychaj
powietrze, naciskając dłonią brzuch. Jednocześnie wymawiaj długi dźwięk
fff… Za każdym razem przedłużaj fazę wydechu.
3. Leżąc na brzuchu, oderwij od podłogi ręce i nogi, tak żeby ciało było
wygięte, a głowa była lekko uniesiona. Zrób wdech, potem wydech. Na
wydechu licz do 10. Powtórz to ćwiczenie kilka razy. Po każdym wydechu
odpocznij, kładąc ręce i nogi na podłodze.
4. Wykonaj wdech nosem. Na „jeden” wypuść część powietrza nosem.
Na „dwa” dobierz powietrze nosem. Na „trzy” dobierz powietrze nosem.
Na 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 wydychaj powietrze nosem. Powtórz to kilka razy,
robiąc przerwy między kolejnymi fazami.
Aparat fonacyjny
Najważniejszym elementem aparatu fonacyjnego jest krtań, narząd o
budowie chrzęstno-stawowej. Tutaj znajdują się wiązadła głosowe, rozpięte
między chrząstką tarczowatą a wyrostkami na ruchomych chrząstkach
nalewkowatych. Wraz z przylegającymi fałdami śluzówki tworzą parzyste
fałdy głosowe, które dzięki mięśniom mogą zmieniać swoje położenie.
Krawędzie tych fałd, które z punktu widzenia procesu fonacji są
najważniejszą częścią krtani, to właśnie wiązadła głosowe.
Ćwiczenia fonacyjne
Ćwiczenie 1.
Najważniejszym elementem jest płynna modulacja wysokości głosu —
ćwiczenie polega na powtarzaniu głoski ze stopniową zmianą intonacji w
górę i w dół (efekt syreny). Możemy zacząć od głosek m, n, r.
Ćwiczenie 2.
Przechodzimy do modulacji głosu w większym zakresie, poszukując
skrajnych punktów wysokościowych, jakie możemy osiągnąć.
Rozpoczynamy od spółgłosek i w miarę oswojenia strun głosowych i krtani
z ćwiczeniem przechodzimy do samogłosek o, a.
Ćwiczenie 3.
Po płynnych przejściach intonacyjnych kolejną fazą jest ćwiczenie
utrzymywania stałej wysokości i nagłej zmiany w górę i w dół, jakbyśmy
pokonywali stopnie schodów. Wybieramy jakąś głoskę, np. a, i zmieniamy
jej ton na czterech stopniach w dół i w górę. Potem ćwiczymy zejścia i
wejścia na szeregu samogłosek: a, e, i, o, u.
Ćwiczenie 4.
Warto pokusić się o znalezienie średnicy swojego głosu — jego
wysokości, przy której mowa jest dla nas wygodna, wydobywanie dźwięku
jest naturalne i nie wiąże się z dyskomfortem czy napięciem mięśni. W tym
celu czytamy na głos fragment tekstu, modulując głos tak, aby przyjmował
różne wysokości. Po pewnym czasie utrzymujemy go na takiej wysokości,
która wydaje się nam najwygodniejsza. Poszukując średnicy głosu,
ćwiczymy mówienie rytmiczne, „w takt”, z szeroko otwartymi ustami
(mówienie sylabami), ze zwróceniem uwagi na zmianę wysokości dźwięku.
Utrwala się wtedy prawidłowa emisja głosu (kontrola wzrokowa przed
lustrem). Ćwiczenie to służy również zwolnieniu tempa mówienia.
Ćwiczenie 5.
Podobny efekt zwalniania tempa mówienia daje ćwiczenie metodą żucia
— wypowiadanie zautomatyzowanych ciągów słownych (dni tygodnia,
miesięcy, potem fraz, dłuższych fragmentów) w wolnym tempie, jakbyśmy
przeżuwali sylaby i słowa.
Ćwiczenie 6.
Mruczenie — przedłużanie głoski m (potem n). Podczas ćwiczenia
należy zwrócić uwagę na drżenie skrzydełek nosa.
Wybrzmiewanie przedłużanego m (n) w otoczeniu samogłosek.
Sylaby i głoski należy przedłużać swobodnie i bez wysiłku, np.:
ma, mo, me, my, mi,
am, om, em, um, ym, im,
mam, mom, mem, mum, mim,
mama, mamo, mame, mumu, mymy, mimi.
Swobodne „paplanie”: ba, ba, pa, pa itd.
Aparat artykulacyjny
Na etapie artykulacji głosek powietrze przechodzi przez jamę ustną i
jamę nosową, w których dźwięk zmienia się w konkretne głoski w wyniku
ruchów narządów mowy. W czasie artykulacji prąd powietrza jest
modelowany przez ruchome i nieruchome elementy znajdujące się w
nasadzie (kanale głosowym). Wyróżnia się trzy strefy artykulacyjne:
mięśnie osadzone na twarzy: policzki, wargi,
zęby i dziąsła, język, podniebienie twarde,
podniebienie miękkie, jama nosowa.
Oddychanie
Doskonalenie dykcji zaczynamy od świadomego panowania nad
oddychaniem podczas mówienia.
1. Należy skracać wdechy i wydłużać wydechy.
2. Wdechy i wydechy nie mogą być ani widoczne, ani słyszalne.
3. Podczas mówienia należy zachować ekonomię oddechu,
umiejętnie gospodarować zasobem powietrza.
4. Wydechy trzeba regulować tak, by sprzyjały utrzymaniu
równości i trwałości dźwięku.
5. Rytm wdechów powinien być podporządkowany składni i
logice wypowiadanych zdań oraz indywidualnym cechom i
możliwościom anatomiczno-fizjologicznym instrumentu
głosowego osoby mówiącej.
6. W tekście przygotowywanym do wygłoszenia można zaznaczyć
pauzy oddechowe, np.: / — ćwierćpauzy (przy przecinkach), // —
półpauzy (przy średnikach, dwukropkach), /// — pauzy (przy
kropkach, pytajnikach, wykrzyknikach). Należy wystrzegać się
przy tym poniższych błędów:
za mało przerw w wypowiedzi,
przerwy w nieodpowiednich miejscach,
brak zróżnicowania długości przerw.
Tempo mowy
a poprawność dykcji
Docierające do naszej świadomości dźwięki wywołują w nas różne
przeżycia. Na przykład odgłos szybkich kroków budzi w nas niepokój.
Podobnie może oddziaływać na słuchacza zbyt szybkie mówienie nadawcy.
To jeden z najczęściej popełnianych błędów w zakresie emisji głosu czy
kultury żywego słowa. Przyczynami zbyt szybkiego mówienia mogą być
nasz temperament czy sytuacja, w której mówimy. Niektórych do szybkiego
mówienia popychają zbyt wielkie emocje, trema lub euforia. Jeszcze inni
mówią szybko, uważając, że dzięki temu wyprzedzą dyskutantów w
wyrażeniu jakiejś trafnej myśli.
Wiele błędów mowy powstaje w wyniku zbyt szybkiego mówienia.
Nadmierne tempo pozbawia mowę modulacji, zróżnicowania
intonacyjnego, redukuje akcenty, sprawia, że staje się ona bełkotliwa,
jednolita i przewidywalna. Gdy mówimy zbyt szybko, niektóre głoski są
zniekształcane, bywają nawet pomijane, nie wybrzmiewają końcówki
wyrazów.
Wskutek zbyt szybkiego mówienia prelegent denerwuje się, popełnia
błędy, przekręca słowa, nie panuje nad ekspresją wypowiedzi. Słuchacze
mają wówczas kłopoty ze zrozumieniem treści i odgadnięciem jego intencji.
Jak powiedział św. Augustyn, „lektor, który szybko czyta, podobny jest do
gospodarza, który podaje kilka smacznych dań, ale tak szybko jedno po
drugim, że goście nie są w stanie ich skosztować”.
Tempo mówienia dzielimy na wolne, umiarkowane i szybkie. Na
przykład oficjalna prelekcja powinna być utrzymana w tempie
umiarkowanym, tj. od 70 do 80 słów na minutę. W zależności jednak od
sytuacji, tempo mówienia należy zmieniać na wolniejsze lub szybsze. W
trakcie przyspieszeń należy dbać o wyraźną artykulację. Oto kilka sposobów
zmniejszania tempa mówienia:
Spróbujmy wyobrazić sobie, że rozmawiamy z obcokrajowcem,
który niezbyt dobrze opanował nasz język, więc musimy mówić do
niego wyraźnie i powoli, jeśli chcemy, aby nas zrozumiał.
Podczas prelekcji należy robić odpowiednio długie przerwy (pauzy)
w uprzednio wyznaczonych miejscach. Przerwy wprowadzają
porządek i dają efekt kontrastu z ciągle rozbrzmiewającym głosem.
Można próbować wydłużać samogłoski.
Jednocześnie trzeba uważać, aby nasza prelekcja nie była jednostajna.
Monotonię mówienia wywołują:
niezmienna barwa głosu,
brak pauz,
niezmienna dynamika (natężenie) dźwięku,
brak zróżnicowania wysokości głosu (intonacji),
mowa „tubalna”, pozbawiona nośności i brzmieniowego kolorytu,
brak wykorzystania gestykulacji, spojrzenia,
mówienie jednym tchem.
Artykulacja głosek
Dobra dykcja zależy również od artykulacji, którą należy regularnie
ćwiczyć. Oto ogólne uwagi dotyczące ćwiczeń artykulacyjnych:
1. Ćwiczymy najpierw wymowę wyrazów, a dopiero potem
całych zdań.
2. Przy głośnym czytaniu dbamy o najpełniejsze pod względem
artykulacyjnym opanowanie ciągłego strumienia mowy.
3. Należy powtarzać ćwiczenia, które mają zapobiec popełnianiu
błędów.
4. Warto nagrywać swoje ćwiczenia artykulacji.
Głoski są najmniejszymi elementami dźwiękowej formy wypowiedzi.
Ze względu na kryterium akustyczne dzielimy je na samogłoski i spółgłoski.
Samogłoski są dźwiękami regularnymi, tonami, natomiast spółgłoski są
charakteryzowane jako szmery (głoski bezdźwięczne) lub mieszanina tonów
i szmerów (głoski dźwięczne) powstających w wyniku ruchów narządów
mowy.
Samogłoski
Z audio-wokalnego punktu widzenia samogłoski są najistotniejsze.
Można je opisać, uwzględniając położenie języka czy kształt warg w trakcie
ich artykulacji.
Samogłoski i, e oraz y — język jest położony wysoko w pionie, wargi są
ułożone płasko.
Głoska a — język jest położony nisko w pionie, niskie położenie dolnej
szczęki, układ warg jest w zasadzie obojętny, język w poziomie zajmuje
środkową pozycję.
Głoski o i u — język jest położony w pionie na średniej wysokości, wargi
są zaokrąglone.
Kilka zasad poprawnego artykułowania samogłosek:
a — usta maksymalnie otwarte, jak podczas gryzienia dużego
owocu, język spoczywa nieruchomo w dolnej części jamy ustnej, za
dolnymi zębami.
e — podobna pozycja wyjściowa jak przy samogłosce a, dolna
szczęka nieznacznie podniesiona, język delikatnie się unosi.
o — układ jak przy a, nieco zaokrąglone wargi.
i — żuchwa bardziej się podnosi, podobnie język — pozycja
bardziej „spłaszczona”.
u — jak przy o, wargi bardziej zaokrąglone.
y — jak przy głosce i, żuchwa i język nieco niżej.
ą — jak przy głosce o, podniebienie miękkie się obniża i słychać
rezonans nosowy.
ę — jak przy głosce e, podniebienie miękkie się obniża i słychać
rezonans nosowy.
W wymowie głosek ą i ę występują różnice w zależności od
sąsiadujących z nimi spółgłosek. Oto reguły poprawnego wymawiania ą i ę:
Samogłoska ę na końcu wyrazu najczęściej jest wymawiana jak e, np.:
ide — ale nie: idem
robie — ale nie: robiem
Głoski ą, ę wymawia się jak om, em przed spółgłoskami b i p, np.:
dąb — domp (głoski dźwięczne na końcu wyrazu ulegają
ubezdźwięcznieniu — jeśli mają swoje bezdźwięczne odpowiedniki,
np. b – p, g – k)
kępa — kempa
rąbać — rombać
dębina — dembina
kąpiel — kompiel
Głoski ą, ę wymawia się jak on, en przed spółgłoskami d, t, dz, c, cz,
dż, np.:
żądam — żondam
żądza — żondza
będą — bendą
nędzny — nendzny
kąt — kont
pieniądz — pienionc
pętać — pentać
pączek — ponczek
skądże — skondże
Głoski ą, ę brzmią jak oń, eń przed ć, dź, np.:
pięć — pieńć
piąć — piońć
pędź — peńć
Głoski ą, ę wymawia się jak: o, e przed spółgłoskami l, ł, np.:
ciął — cioł
cięli — cieli
dął — doł
dęli — deli
Przed spółgłoskami: z, s, ż, ś, sz, w, f, ch wymowa ą, ę nie ulega
zmianie, np.:
mąż
Ślązak
węch
Na końcu wyrazu wymowa ą nie ulega zmianie, np.:
mogą — nie: mogo
jadą — nie: jadom, jado
mają — nie: majom, majo
Spółgłoski
Nienaganna artykulacja spółgłosek wymaga od mówiącego, aby
utrzymywał odpowiednie tempo mówienia. Powinien zwrócić uwagę na
różne zjawiska zachodzące w wymowie ciągów fonicznych, takie jak
upodobnienia głosek, uproszczenia grup spółgłoskowych itp. Na przykład
wymowa ostatniej spółgłoski wyrazu może zależeć od spółgłoski inicjującej
wyraz następny; wyizolowany wyraz wóz wymawiamy z głoską s na końcu:
wós (jak już zauważyliśmy, spółgłoski na końcu wyrazów są bezdźwięczne),
ale w szybko wypowiedzianym ciągu wóz drewniany słyszymy z (głoskę
dźwięczną), ponieważ znajduje się przed dźwięczną głoską d. W ciągu wóz
popsuty — ostatnia głoska w wyrazie wóz jest bezdźwięczna (s), ponieważ
znajduje się przed bezdźwięcznym p.
Czasami te same litery (albo zespoły liter) odpowiadają różnym
głoskom, np. dwuznak rz nie zawsze odpowiada dźwięcznej głosce ż —
drzewo wymawia się z dźwięczną grupą d-ż, ale trzeba wymawia się tszeba.
Zbyt szybkie tempo mówienia prowadzi do nadmiernych uproszczeń
fonetycznych, szczególnie przy nagromadzeniu spółgłosek (zbitkach
spółgłoskowych), np. wyraz trzeba bywa wymawiany czeba, uczciwy – ućciwy,
drzewo – dżewo (gdzie dwuznak dż oznacza jedną głoskę zamiast połączenia d
i ż). Inne błędy to wymowa literalna, np. d-żem — dwie głoski (d i ż)
zamiast jednej, oznaczanej w tym wyrazie dwuznakiem dż.
Aby dobrze sobie radzić z poprawną wymową, należy wykonywać
odpowiednie ćwiczenia, np. starannie wymawiać na przemian dźwięcznie i
szeptem wyrazy ze zbitkami spółgłoskowymi i innymi trudnościami
fonetycznymi:
abstrakcja
arktyczny
bezkształtny
bezsprzeczny
capstrzyk
chińszczyzna
chrzcielnica
demonstrator
ekscentryk
ekstrawagancja
najeźdźca
nastrzyc
obstrzępić
odszczepieniec
opatrzność
parafiańszczyzna
patriarcha
pertraktacja
podstrzesze
postrzyżyny
przedchrześcijański
przejażdżka
pszczoła
reskrypt
rozkrzyżować
rozpostrzeć
rozprzężenie
rozstrzygnąć
spełznąć
sprzymierzeniec
strzaskać
strzykawka
tatarszczyzna
transparent
uszczknąć
ustrzyc
wszczynać
wstrzymać
zadzierzgnąć
zastępować
Ćwiczenia
Ćwiczenie 1.
Wymawiaj dźwięcznie i szeptem głoski w podanych układach.
Wystrzegaj się uproszczeń podanych obok. Powtarzaj ćwiczenie,
zwiększając tempo wymowy.
a-e – a-e – a-e – a-e – e-a – e-a – e-a – e-a
nie: ałe, eła
a-o – a-o – a-o – a-o – o-a – o-a – o-a – o-a
nie: ało, oła
a-u – a-u – a-u – a-u – u-a – u-a – u-a – u-a
nie: ału, uła
a-i – a-i – a-i – a-i – i-a – i-a – i-a – i-a – i-a
nie: aji, aj, ja, ija
Ćwiczenie 2.
Samogłoski ę, ą przed p, b realizujemy w sposób „domknięty”, jak em,
om.
zęby — zemby
tępy — tempy
tępić — tempić
rąbać — rombać
dębowy — dembowy
bęben — bemben
trąba — tromba
Spróbuj użyć powyższych wyrazów w zwrotach i zdaniach. Wymów je
swobodnie i głośno po kilka razy.
Ćwiczenie 3.
Ćwiczymy artykulację niżej podanych wyrażeń przyimkowych, w
których rzeczowniki mają tzw. nagłos samogłoskowy (nagłos — początkowa
faza artykulacji).
w pracy w urzędzie z Albinem
w istocie w męce z Olkiem
w oczach w elegii z Wandą
Ćwiczenie 4.
Ćwiczymy dykcję, recytując poniższy wiersz. Warto zaznaczyć
ołówkiem trudności artykulacyjne i pauzy.
„Miała Ala lalę Elę,
a wraz z nią kłopotów wiele.
Bo ta Ela, trzeba wiedzieć,
nigdy nie chce w miejscu siedzieć.
Raz siedziała pod komodą,
kiedyś w misce z wodą.
Czasem chowa się na strychu:
ani widu, ani słychu!
A raz Kruczek za spódnicę
wyniósł ją aż na ulicę.
Zniekształcenia
brzmienia głosek
Głoska r wymawiana bez wibracji końca języka; następuje
upodobnienie tej głoski do l, ł lub j.
Głoska l bywa cofnięta na wzór głoski l w języku angielskim.
Zmienianie samogłosek pod wpływem gwary: dej, tutej, teroz, piuntek
zamiast daj, tutaj, teraz, piątek.
Spółgłoski k i g ulegają zmiękczeniu pod wpływem gwary, np.:
mogię – mogę, rękie – rękę,
Głoski ki, li tracą miękkość: kerunek (kierunek), cuker (cukier), kełbasa
(kiełbasa), bibloteka (biblioteka).
Redukowanie głoski ł przed samogłoskami, np.: waśnie, gupi, dugi,
suchać, gowa zamiast właśnie, długi, słuchać, głowa.
Grupa spółgłoskowa trz (fonetycznie tsz) realizowana jako cz: czeba,
czydzieści, czymać zamiast (fonetycznie) tszeba, tszydzieści, tszymać.
Grupa spółgłoskowa strz (fonetycznie stsz) realizowana jako szcz:
wszczymać, szczec, szczelić zamiast (fonetycznie) wstszymać, stszec, stszelić.
Masło maślane,
czyli pleonazmy i tautologie
Terminem pleonazm (z greckiego pleonasmos — „nadmiar”) nazywamy
połączenie wyrazów znaczących to samo albo prawie to samo (potocznie
mówimy, że jest to masło maślane). Zwykle jest to zestawienie dwóch
wyrazów pozostających względem siebie w relacji nadrzędno-podrzędnej
(inaczej niż w przypadku tautologii, o której mowa nieco niżej). Człon
podrzędny powtarza elementy znaczenia członu nadrzędnego, jest więc
znaczeniowo zbędny. Poprawienie takich zwrotów polega po prostu na
usunięciu członu podrzędnego. Przykłady pleonazmów:
fakt autentyczny — fakt to „coś, co zaszło lub zachodzi w
rzeczywistości”, nie musimy uściślać, że jest autentyczny,
czyli „zgodny z rzeczywistością”,
aktywna działalność — aktywny to „działający”,
wzajemna współpraca — sam rzeczownik współpraca implikuje pojęcie
wzajemności,
akwen wodny — akwen to „zbiornik wodny”,
godzina czasu — godzina jest jednostką miary czasu,
krótka wzmianka — wzmianka to „krótki tekst”,
pełny komplet — komplet to „zbiór zawierający wszystkie konieczne
elementy”,
potencjalne możliwości — potencjalny to „możliwy”.
Okazuje się, że niektóre takie wyrażenia są powszechne albo już
utrwalone i nie uznaje się ich za błędy językowe, np.: kopnąć nogą, mały
domek, szczekanie psa, wypieki na twarzy, zaspy śnieżne. Należy zauważyć, że
bywają zwroty, których pleonastyczny charakter jest wątpliwy, np. zielona
trawa (trawa jest zielona, ale przecież może np. żółknąć wskutek czynników
atmosferycznych) albo biały śnieg (podobnie — śnieg może przyjąć inną
barwę).
Tautologia to właściwie synonim pleonazmu, aczkolwiek w
poradnictwie językowym nieraz przyjmuje się, że tautologia oznacza
konstrukcje współrzędne, złożone z wyrazów o takim samym znaczeniu,
np. prestiż i ranga społeczna, poprawa oraz polepszenie, geneza i pochodzenie, a
pleonazm — niewspółrzędne.
Akcent i intonacja
Akcent
Większość wyrazów w języku polskim ma akcent na drugiej sylabie od
końca, np. mowa, pismo, słuchacze, instrumentacja. Istnieją jednak wyjątki od
tej zasady.
Wyrazy zapożyczone z łaciny, zakończone na -ika, -yka
akcentujemy na trzeciej sylabie od końca, np.: logika, polityka, galaktyka,
polonistyka, muzyka, jednak formy deklinacyjne tych wyrazów dłuższe
niż występujące w mianowniku akcentuje się na drugiej sylabie od końca, np.:
logikami, politykami, galaktykami, polonistykami, muzykami. Wyrazy
nazywające osoby związane z dziedzinami o nazwie zakończonej na -
ika, -yka akcentujemy na trzeciej sylabie od końca w dopełniaczu liczby
pojedynczej i tych formach deklinacyjnych, które mają taką samą jak D.
lp. liczbę sylab, np.: logikiem, politykiem, muzykiem, logiku, polityku,
muzyku. W normie potocznej można te wyrazy akcentować również
na drugiej sylabie od końca.
Czasowniki w formach czasu przeszłego i trybu warunkowego,
mające w swoim składzie cząstki -śmy, -ście, -bym, -byś, -by itp., są
akcentowane na trzeciej lub czwartej sylabie od końca (jakby nie miały
tych cząstek i były akcentowane na drugiej sylabie od końca), np.:
robili|śmy, narysował|bym, napisali|byśmy, mówili|byście.
Jeśli czasownik jednosylabowy jest poprzedzony przeczeniem nie,
to akcent pada na przeczenie, np.: nie chciał, nie wiem, nie krzycz.
Zaimki jednosylabowe, np. mi, mu, cię, go, nie mają własnego
akcentu i łączą się w zestroje akcentowe z wyrazem poprzednim, np.:
zabrał mi, powiedział mu, kocham cię.
Jednym ze złych zwyczajów jest przesuwanie akcentu na pierwszą sylabę
wyrazu w celu podkreślenia jego szczególnej wagi, np.: Poruszamy
zagadnienia społeczne, ekonomiczne i polityczne.
Zauważalna jest też hiperpoprawność językowa i nienaturalne
przesuwanie akcentu na trzecią sylabę od końca w wyrazach tradycyjnie
akcentowanych na sylabie przedostatniej, np. biblioteka, atmosfera, liceum,
episkopat.
Akcent zdaniowy
Akcent zdaniowy to intonacyjne wyeksponowanie danego wyrazu w
wypowiedzeniu. Silny akcent pada zwykle na pierwszy lub (najczęściej) na
ostatni wyraz w zdaniu, niemniej jednak może być uzasadnione
wymawianie z większym naciskiem dynamicznym wyrazów znajdujących
się na innej pozycji, na przykład w środku zdania. Ta akcentowana pozycja
wyróżnia dany wyraz w zdaniu jako najważniejszą informację. Akcent
położony w niewłaściwym miejscu może zmienić sens zdania.
Jeżeli na przykład podkreślamy wyraz jesteśmy w stwierdzeniu Jesteśmy
dziećmi Boga, to stwierdzenie to stoi w opozycji do takich zdań, jak: Byliśmy
dziećmi Boga lub Jesteście dziećmi Boga. Nadawca dobiera akcent zdaniowy
dowolnie, zależnie od intencji komunikacyjnej, np.: Jesteśmy dziećmi Boga,
Jesteśmy dziećmi Boga, Jesteśmy dziećmi Boga.
Należy jednak wystrzegać się przesadnie wyrazistych akcentów
zdaniowych, ponieważ może to sprawić, że dynamika naszej wypowiedzi
stanie się przewidywalna i nie będzie uwypuklać treści, które chcemy
przedstawić jako szczególnie ważne.
Intonacja
1. Na potrzeby niniejszych wyjaśnień przyjmujemy, że fraza to odcinek
tekstu wypowiadany na jednym wydechu, mający określoną intonację. Fraza
nie jest tym samym co zdanie — może ją tworzyć kilka zdań lub fragment
zdania.
2. Sygnałem zakończenia frazy jest pauza — arbitralnie wprowadzona
cisza.
3. Intonacja to melodia zdania — melodia wznosząca się to
antykadencja, a opadająca to kadencja.
Antykadencja występuje m.in. w pytaniach wymagających
odpowiedzi rozstrzygającej tak lub nie, np.: Czy już skończyłeś? Masz
moje notatki?
Kadencja występuje w zdaniach oznajmujących, pytających i
wykrzyknieniach: Piękna dziś pogoda!, Dokąd dziś idziemy?, Daj mi spokój!
Pewna część frazy może być wypowiedziana z intonacją niezmienną —
ton głosu nie ulega wówczas modulacji, np. podczas wyliczania: Robiła to, co
zwykle: prała, gotowała, myła naczynia…
Intonacja jest ważna zarówno z punktu widzenia efektywności
komunikacyjnej, jak i kultury żywego słowa. Brak dbałości o właściwą
intonację sprawia, że mowa staje się monotonna, a nawet niezrozumiała.
Typowe uchybienia w tym zakresie to:
mówienie zbyt niskim tonem, co utrudnia zastosowanie kadencji,
jednakowe spadki i wzniesienia tonu na początku i końcu fraz,
brak pauz.
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
Rozdział 4.
Głos, emocje i charyzma
Wysokość głosu
Wiadomo, że osoby mówiące niższym głosem wydają się bardziej
wiarygodne i przekonujące, są postrzegane lepiej niż te, które mówią
głosem wyższym. Ktoś, kto mówi słabym, zbyt wysokim głosem i jeszcze
ma przy tym bełkotliwą wymowę, nie będzie wywierał dobrego wrażenia na
słuchaczach. Odbiorca skłonny jest odrzucać argumenty takiej osoby jako
po prostu niezrozumiałe.
W codziennych kontaktach wysokość głosu próbujemy „dopasować” do
rozmówcy. Wiemy na przykład, że gdy kobieta rozmawia z inną kobietą, to
wprowadza swój głos na wyższe rejestry, a gdy rozmawia z mężczyzną, to
obniża ton, z kolei w rozmowie z dzieckiem również podwyższa.
Zatem jeśli chcemy być postrzegani jako ktoś kompetentny, np. na
oficjalnych spotkaniach, powinniśmy obniżyć ton głosu. Z kolei w
rozmowie z kimś bliskim, np. dzieckiem, możemy świadomie ton głosu
podwyższać — dziecko w swojej podświadomości wiąże wyższy ton głosu z
radością i optymizmem.
Modulacja
Głos brzmi ciekawie i przykuwa uwagę słuchacza, jeśli jest
modulowany. Modulacja polega na dostosowaniu siły, wysokości i barwy
głosu do treści wypowiadanych słów. Głos człowieka obejmuje w płynnej
mowie przynajmniej jedną oktawę (osiem całych tonów). Im
różnorodniejsza jest intonacja, tym intensywniej oddziałujemy na odbiorcę.
Każda osoba mówiąca ma pewną dominantę tonu, tzw. średnicę głosu,
czyli podstawowy poziom wysokościowy, który wynika z indywidualnej
budowy narządu głosowego (długość i elastyczność strun głosowych,
usytuowanie krtani, ukształtowanie przestrzeni rezonacyjnych). Średnica
głosu służy za punkt wyjścia do wszystkich zmian intonacyjnych w górę i w
dół.
Wypowiedź rozpoczynamy raczej na niższym tonie i stopniowo go
podnosimy. Z każdej zmiany tonacyjnej należy wracać do swojej średnicy
głosu. Nie należy rozpoczynać wypowiedzi od zbyt wysokiej intonacji, jak
również utrzymywać jej przez dłuższy czas na jednym poziomie, gdyż
powoduje to nieprzyjemną monotonię, przewidywalność intonacji.
Praca z mikrofonem
Mówca powinien się starać, aby jego głos dotarł do wszystkich
słuchaczy. Ważną rolę odgrywają przy tym akustyka pomieszczenia czy
urządzenia nagłaśniające.
Mikrofon jest urządzeniem bardzo czułym. Przed przenoszeniem
go, przesuwaniem itp. powinno się go wyłączyć, by nie powstawały
niepożądane szmery i hałasy w głośnikach.
Mikrofon należy ustawić na wysokości ust lub nieco poniżej.
Mikrofon powinien znajdować się 15 – 30 cm przed ustami
prelegenta.
Należy uważać, by nie kierować fali głosu na boki ani powyżej lub
poniżej mikrofonu.
Należy wyraźnie artykułować głoski, ponieważ mikrofon
zniekształca dźwięk i wpływa negatywnie na wyrazistość wymowy.
Rezonatory
Rezonatory to przestrzenie w naszym ciele zdolne do drgań,
wzmacniające nasz głos. Śpiewacy i pedagodzy emisji głosu podkreślają, że
aby nadać pożądaną siłę głosowi, trzeba umieć wykorzystywać rezonatory.
Rezonatory głosowe dzielimy na:
dolne (rezonator piersiowy) — położone poniżej krtani (głośni);
stanowią je: tchawica, oskrzela i płuca.
górne (rezonator nasady) — położone powyżej krtani (głośni);
obejmują: zatoki przynosowe, jamę nosową, gardło, jamę ustną.
Każdy rezonator nadaje głosowi charakterystyczne właściwości.
Możemy zmieniać wielkość i kształt niektórych z nich (rezonatorów
ruchomych) i w ten sposób wpływać na brzmienie głosu.
Umiejętne wykorzystanie rezonatorów jest warunkiem prawidłowej
emisji głosu. Dzięki nim głos nabiera odpowiedniej barwy i siły. Wszystkie
rezonatory stanowią jeden system. Ich wykorzystanie jest ważne szczególnie
w śpiewie. W wokalistyce mówi się o podparciu dźwiękowym, które ocenia
się na podstawie odczucia drgań czaszki, okolic przepony czy zatok
przynosowych. Drgania rezonatorów głosowych oddziałują na nasze pola
czuciowe, szczególnie leżące nad górnymi siekaczami. Śpiewacy i osoby
używające świadomie swojego głosu w codziennej mowie odczuwają
dźwięk na twarzy (i na podniebieniu twardym). To specyficzne odczucie
określa się jako „wyprowadzenie dźwięku do przodu”, które świadczy o
prawidłowym opanowaniu technik posługiwania się głosem. Stany zapalne
zatok przynosowych, skrzywienie przegrody nosa lub nieprawidłowe
nawyki fonacyjno-artykulacyjne w znacznym stopniu obniżają jakość głosu.
Użycie rezonatorów obejmuje technika śpiewu speech level singing, która
uczy, jak w płynny sposób łączyć rejestr piersiowy i głowowy oraz jak je
wzmacniać. Instruktor przekazuje wiedzę, jak sprawnie i bezboleśnie
przechodzić pomiędzy rejestrami, wykorzystując przestrzenie rezonacyjne.
Dzięki zastosowaniu tej techniki głos staje się pełniejszy i łatwiej jest
pracować nad górnymi liniami intonacyjnymi, a także poszerzyć skalę w dół
— wszystko dzięki prawidłowemu odczuciu przestrzeni rezonacyjnych.
Punktem wyjścia jest mowa, której podstawową funkcją jest efektywna
komunikacja. Jeśli będziemy śpiewać tak samo, jak mówimy, to dźwięki
będą emitowane bez zbędnego wysiłku. Nie będziemy narzekali na zacisk
gardła (częsty u nieprofesjonalistów). W czasie spokojnej rozmowy
zewnętrzne mięśnie nie zakłócają pracy krtani, ponieważ głównym celem
jest zakomunikowanie czegoś, a nie wydobycie dźwięku na odpowiedniej
wysokości. Położenie, które wówczas zajmuje krtań, nazywamy speech level
position (pozycją krtani na poziomie mówionym). Właśnie z takim
ułożeniem krtani powinno się śpiewać. Gdy nauczymy się inicjować i
utrzymywać dźwięk z zachowaniem takiego właśnie ułożenia krtani,
będziemy śpiewać lekko i łatwo, tak jak mówimy. Głos zabrzmi niezwykle
naturalnie. Zauważmy, że speech level singing nie oznacza „śpiewaj tak, jak
mówisz”. Wielu nauczycieli śpiewu motywuje uczniów poleceniami:
„Śpiewaj z przepony!”, „Dźwięk do przodu!”, „Otwórz gardło!”, „Trzymaj
język w dole!”. W efekcie uczniowie, którzy nie kwestionują merytorycznej
wiedzy i doświadczenia swoich mistrzów, przeciążają struny głosowe, aż do
momentu, kiedy ich głosy się „wypalają”. Niektórzy nauczyciele
zapominają, że gdy śpiewamy, nie musimy myśleć o dwudziestu
szczegółach. Podobnie nieważne jest, czy śpiewamy wysoko, czy nisko,
głośno, czy cicho. Nie powinniśmy czuć żadnych zmian w obrębie gardła.
Nieistotne jest również to, czy śpiewamy muzykę operową, musicalową,
jazzową, popową, czy rockową.
Twórca tej metody nauki śpiewu, Seth Riggs, pierwsze muzyczne kroki
stawiał w chórze chłopięcym w Washington National Cathedral, śpiewając
utwory Bacha i Haendla. Studiował poza tym aktorstwo w Lee Strasberg
Studio i uczył się tańca w najlepszych szkołach Nowego Jorku. W mieście
tym spędził blisko dziesięć lat, występując na Broadwayu i w New York
City Opera.
Zdobywszy doświadczenie sceniczne, zaczął udzielać pomocy kolegom
artystom w ich pracy nad głosem. Uznał, że jego powołaniem jest
dydaktyka i opracowanie własnej metody nauczania śpiewu. Próbował
przekonać innych nauczycieli do swojej nowatorskiej metody nauki
efektywnego wykorzystywania głosu, ale nie spotkała się ona z
zainteresowaniem, wręcz przeciwnie — wywołała wrogość środowiska.
Seth Riggs został wyrzucony z National Association of Teachers of Singing,
utracił pracę i zawodowe znajomości. Wyjechał do Los Angeles, gdzie
otworzył własną, najbardziej przełomową szkołę śpiewu na świecie. Stał się
też mentorem wielu nauczycieli śpiewu i pedagogów.
Inteligencja emocjonalna
Naszą wiarygodność jako rozmówcy czy prelegenta możemy zwiększyć,
wykorzystując inteligencję emocjonalną. Wiąże się z nią przede wszystkim
umiejętność radzenia sobie ze swoimi odczuciami i emocjami, a także
rozpoznawanie stanów emocjonalnych u innych osób. Daniel Goleman
twierdzi, że inteligencja ta jest zdolnością rozumienia siebie i własnych
emocji, umiejętnością ich kontrolowania, zdolnością do automotywacji,
empatii oraz rozumienia i kreowania sytuacji o charakterze społecznym.
Jack Mayer i Peter Salovey wskazują na następujące obszary tworzące
inteligencję emocjonalną: spostrzeganie emocji, wspomaganie myślenia
emocjami, pojmowanie emocji oraz sterowanie emocjami. Dodajmy
jeszcze, że na inteligencję emocjonalną składają się, jak mówi Reuven Bar-
On: inteligencja interpersonalna, umiejętność minimalizowania
negatywnego wpływu stresu, zdolność adaptacji czy ogólny nastrój.
Nasz głos niejednokrotnie zdradza, jakie przeżywamy emocje.
Wymieniając z kimś kilka zdań, czasami możemy wyciągnąć wnioski
dotyczące nastawienia psychicznego rozmówcy. Umiemy ocenić, czy ktoś
jest smutny, czy pełny entuzjazmu.
Stany emocjonalne, takie jak radość, spokój, wyciszenie, euforia,
poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie, które towarzyszą intonowaniu
dźwięków, znajdują odzwierciedlenie w wyrazie twarzy, w spojrzeniu i
postawie osoby mówiącej. Jeżeli chcemy wyrażać siebie w nieskrępowany
sposób, trzeba pozwolić sobie na takie brzmienie głosu, na jakie mamy
ochotę w danej chwili, i nieocenianie dźwięków (nieocenianie siebie).
Pracując świadomie z głosem i emocjami, możemy pozytywnie zmienić
swój wizerunek.
Dzięki technice kadrowania emocji możemy zarządzać naszą sferą
emocjonalną i skuteczniej wchodzić w pożądaną relację ze słuchaczem,
gdyż możemy panować nad emocjami, podobnie jak aktorzy. Wystarczy na
przykład przypomnieć sobie jakąś sytuację, która przytrafiła się nam w
przeszłości i była jakoś nacechowana emocjonalnie. Przybliżając w myślach
obraz kojarzony z konkretną emocją, jesteśmy w stanie zintensyfikować
związane z nim odczucia. Podobnie możemy osłabić oddziaływanie emocji,
wykonując w myślach działanie odwrotne, czyli odsuwając takie obrazy.
Każda emocja wpływa na różne cechy naszego głosu: euforia, entuzjazm
podwyższają ton głosu i przyspieszają tempo mówienia, smutek natomiast
sprawia, że mówimy wolniej, obniżamy ton, mamy płytki oddech.
Istotnym środkiem budowania wiarygodnego przekazu jest dobieranie
wyrażeń nacechowanych emocjonalnie. Jest to działanie bardzo skuteczne.
Gdy np. kierownik chce bez ogródek wyrazić swoje niezadowolenie z pracy
zespołu, powie: „Jestem wściekły!”, ponieważ wyraz wściekły ma silny
ładunek emocjonalny. Jeśli jednak zamiast wyrazu wściekły użyje wyrazu
niepocieszony albo zmartwiony — jego komunikat nie będzie już tak ostry. Z
kolei gdy nie będzie miał zastrzeżeń do pracy zespołu i powie: „Robicie to
dobrze”, to na pewno nie będzie to niosło tylu pozytywnych emocji co np.
komunikat „Robicie to fantastycznie”.
Natura żywej mowy jest taka, że gdy mówimy z dużym
zaangażowaniem i rozwijamy jakąś myśl, to emocje wzrastają, serce bije
coraz szybciej — pojawia się tendencja do podnoszenia tonu. Natomiast gdy
zmierzamy ku zakończeniu wypowiedzi, tonacja głosu się obniża. Łatwo
możemy się o tym przekonać, np. odliczając na głos do dziesięciu.
Wysoka inteligencja emocjonalna jest w dzisiejszym świecie bardzo
ważna, gdyż pozwala budować pozytywne relacje z innymi i radzić sobie ze
stresem. Osoba mająca wysoką inteligencję emocjonalną potrafi szybko
rozpoznawać niewerbalne sygnały wysyłane przez rozmówcę i wyciągać
wnioski, czy jest on zainteresowany rozmową, czy kontynuuje ją np. tylko z
grzeczności, czy jego gesty i mowa ciała są spójne z komunikatem
werbalnym. Umiejętność spostrzegania i rozumienia emocji pomaga w
odnajdywaniu się w określonych sytuacjach i ułatwia wchodzenie w
pozytywne interakcje z innymi. Dzięki temu można prowadzić kulturalny
dyskurs z każdym, bez względu na różnice światopoglądowe itp.
Umiejętności aktorskie
Istnieją różne elementy naszej codziennej autoprezentacji, za których
pośrednictwem przekazujemy pozawerbalne informacje o sobie. Są to nasze
gesty, mimika, spojrzenie, ton głosu, sposób poruszania się czy dobieranie
odpowiednich wyrażeń i zwrotów.
Świadome gesty, odpowiednie poruszanie się i pewne techniki aktorskie
nie wystarczą. Powinny im towarzyszyć przygotowanie merytoryczne i
etyka zawodowa. Kiedy mówimy o wykorzystaniu technik aktorskich,
ruchów ciała itd., nie myślimy o sposobach manipulacji, lecz o zyskaniu
odpowiednich narzędzi i środków, które mają nam służyć do
uwiarygodniania naszych racji oraz wartościowych przekazów.
Gesty i mimika powinny być spójne z naszą wypowiedzią, jeżeli chcemy
osiągnąć pewien cel komunikacyjny. Na przykład szef, który chce
zmotywować swój zespół do pracy, musi wywołać wrażenie osoby
entuzjastycznej, jego gesty muszą być stanowcze i podbudowywać myśl,
którą on przedstawia.
Kiedy chcemy być przekonujący, musimy rozumieć swoje ciało i
panować nad nim. Jeżeli naszą intencją jest, aby odbierano nas jako
pewnych siebie, nasze gesty muszą być stanowcze. Gdy na przykład
wykonywanie określonego gestu zatrzymujemy na sekundę, możemy
sprawić wrażenie, że jesteśmy osobą opanowaną i pewną siebie. Gesty,
wyraz twarzy i nasza postawa muszą współgrać z naszym komunikatem
werbalnym. Kiedy na przykład podczas prezentacji wspominamy o czymś
ważnym, możemy stosować pauzy (pauzy ekspresyjne), aby zbudować
napięcie i jeszcze bardziej zainteresować słuchaczy. Podczas takiej pauzy
nasze ciało i gesty muszą na chwilę zastygnąć w bezruchu. Słuchacze
wówczas wytężają uwagę i oczekują dalszego toku wywodu. Rola ciszy w
wypowiedzi jest znacząca — celowa pauza wzmacnia ekspresję. Należy
pamiętać jednak, aby nie nadużywać tego środka, gdyż nasz komunikat
stanie się jednostajny i przewidywalny.
Sposób poruszania się to kolejny element autoprezentacji — powinien
odpowiadać zajmowanej przez nas pozycji zawodowej, stanowisku,
uwzględniać adresata przekazu i być dostosowany do konkretnej sytuacji.
Na przykład szef młodego, energicznego zespołu podwładnych nie
powinien być flegmatyczny czy chodzić drobnymi kroczkami. Zdolność
dopasowania się pod tym względem do różnych sytuacji jest nieoceniona.
Biorąc pod uwagę umiejętności aktorskie mówców, przedmiot ich
wypowiedzi, stosowanie w wystąpieniach różnego typu argumentacji
(racjonalnej lub emocjonalnej) itp., Agata i Jerzy Rzędowscy[1] dzielą ich na
cztery typy:
Profesor — jego wystąpienie służy prezentacji jakiejś idei z
odwołaniami do dużej liczby źródeł. Profesor ukazuje przedmiot
wypowiedzi z różnych punktów widzenia i nie określa własnego
stanowiska. Styl ten jest nieatrakcyjny dla osób poszukujących jasnych
wskazówek i rozwiązań.
Dyrektor — przemawia jako autorytet, mówi w sposób nieznoszący
sprzeciwu, niedopuszczający do dyskusji. Trzyma emocje na wodzy i
jest zdystansowany. To styl przemówień, w których przedstawia się
strategię pracy zespołu, ogłasza się decyzje itp.
Luzak — jest emocjonalny i zdystansowany. Wprowadza luźną
atmosferę, jego wystąpienie cechują lekkość i dowcip.
Misjonarz — pragnie przekonać odbiorcę do swej idei czy do
swojego produktu. Przemawia emocjonalnie i z patosem.
Technika Alexandra
Poniżej prezentuję kilka założeń metodycznych z rewolucyjnej techniki
Alexandra. Jest to twórcza odpowiedź na problemy z głosem w sytuacjach
stresowych, np. podczas egzaminach czy wystąpień publicznych. Jej
wiarygodność podnosi jej praktyczny charakter i doświadczenie zawodowe
twórcy, który jako aktor stykał się z problemami głosu na co dzień i sam
zaobserwował je u siebie.
Frederick Alexander (1869-1955) był Australijczykiem. Będąc aktorem,
zmagał się z dysfunkcjami głosu i chrypką. Punktem wyjścia jego metody
była samoobserwacja i określenie, które partie mięśni ulegają usztywnieniu i
w jakich sytuacjach. Było dla niego jasne, że głos w normalnych warunkach
spontanicznej rozmowy nie męczy się i może sprawnie działać przez długi
czas. Z kolei podczas np. monologu scenicznego jest to niemożliwe, gdyż
drastycznie skraca się czas swobodnej i wygodnej pracy aparatu mowy.
Alexander stworzył i rozwijał technikę likwidacji napięć i blokad
mięśniowych, co zapewniło mu m.in. odzyskanie pełni brzmienia głosu.
Niekorzystne nawyki w zakresie emisji głosu są nieraz bardzo
utrwalone. Alexander przyrównuje ciało do sprawnie obsługiwanej
maszyny. Wskazuje, czego warto się nauczyć, aby działało ono prawidłowo.
Aktor wnikliwie obserwował swój głos podczas recytacji i stwierdził, że
należy także zaniechać wykonywania zbędnych ruchów, czynności, które
nadwerężają głos. Pożądana jest stopniowa redukcja w celu przywrócenia
sprawności głosu, jaką mamy podczas niezobowiązującej rozmowy.
Redukcja ta poprawia wszystkie parametry głosu.
Wnikliwa samoobserwacja doprowadziła Alexandra do wniosku, że głos
jest ograniczony z powodu utrwalonych wcześniej nawyków ciała. Są nimi:
napięcie szyi,
ucisk w gardle i krtani,
wysuwanie głowy w tył, co skutkuje uciskiem kręgosłupa szyjnego
na krtań,
uniesienie i sztywność klatki piersiowej,
spłycenie oddechu i utrzymywanie go w szczytowych partiach toru
oddechowego,
napięcia w obrębie nóg i miednicy,
sztywność w obrębie ściany brzucha,
kurczenie ramion,
skracanie tylnych mięśni szyi.
Następstwem takich negatywnych odruchów są wysiłkowe próby
wydobycia dźwięku o określonym tonie i wyrazistym brzmieniu.
Podstawowa teza Alexandra głosi, że każdy z nas przy wykonywaniu
nawet najdrobniejszej czynności — umysłowej czy fizycznej — wkłada w
nią zbyt wiele wysiłku (co powoduje nadmierne, często szkodliwe, napięcia
mięśni, w dużym stopniu ograniczające zamierzony efekt). Aby to
plastycznie zobrazować, możemy wyobrazić sobie nasze własne reakcje w
sytuacji pełnej napięć, np. przy prowadzeniu samochodu lub w czasie
skrajnego zmęczenia codzienną pracą. Skurczone mięśnie szyi ulegają
nagłemu skróceniu, przez co ciągną głowę do tyłu, powodują nadmierne
zaciśnięcie szczęki. Możliwości oddechowe zostają ograniczone poprzez
usztywnioną klatkę piersiową, a ponieważ cały tułów ulega przy tym
zgarbieniu i pochyleniu, często w efekcie zaczyna dokuczać nam ból
dolnych partii kręgosłupa lub mamy dolegliwości przewodu pokarmowego.
Ciekawy przykład stanowi charakterystyczna postawa osoby stale pełnej
niepokojów i obaw lub kogoś w przewlekłym stanie apatii czy ciągłej
depresji. Łatwo zauważyć analogię. To, co popularnie nazywamy określoną
postawą, jest często produktem końcowym nagromadzonych reakcji w
postaci blokad i dysfunkcji, które zostają zamknięte w naszym ciele.
Technika Alexandra pomaga odblokować te zakodowane napięcia.
Kluczowe w rozwoju tej techniki było jednak stwierdzenie, że owe
nawyki pojawiają się nie tylko w trudnej, stresowej sytuacji, lecz nawet na
samą myśl o niej. To z mózgu wysyłane zostają odpowiednie impulsy
skutkujące blokadą mięśni. A zatem należy uspokoić na poziomie
mentalnym, co w konsekwencji wygasi negatywne dla nas reakcje. Ponadto
wszystkie elementy, które są szkodliwe w swobodnym posługiwaniu się
całym ciałem, okazują się destrukcyjne również dla głosu jako reakcje na
stres, typowe podczas działania w lęku, niepokoju czy w pośpiechu.
Założenia poszczególnych faz treningowych kształtują się następująco:
rozpoczynamy od obserwacji siebie i swoich reakcji na stres,
wykrywamy problem związany z napięciami mięśniowymi,
wykonujemy ćwiczenia mentalnego powstrzymywania nagłych i
automatycznych reakcji na bodziec,
uspokajamy reakcje związane z nadmiernym wysiłkiem i napięciem
mięśni,
próbujemy uspokoić rejestr całościowy w momentach angażowania
całego organizmu w proces mówienia,
powstrzymujemy się przed myśleniem o tym, by przestać się
spinać.
Ostatni punkt wydaje się szczególnie ważny, ponieważ sama myśl może
przyczynić się do powstawania szkodliwych reakcji i blokad. Kiedy
próbujemy jej unikać, trzeba uważać, by nie doprowadzić do spotęgowania
usztywnień i nie wywołać skutku odwrotnego do zamierzonego.
Najprościej uzmysłowić na przykładzie ćwiczenia z telefonem. Gdy
dzwoni, najczęściej zrywamy się szybko — usztywniając cały organizm, aby
zdążyć odebrać. Możemy wykonać ćwiczenie polegające na tym, że
świadomie obserwujemy swoją reakcję na sygnał dzwonka telefonicznego
— próbujemy uspokoić oddech, emocje oraz powstrzymać natychmiastową
reakcję. Telefon odbieramy np. po trzecim sygnale.
Alexander w celu zobrazowania swojej metody i ukazania uczniom
nowych możliwości posługiwał się przykładem jednej z
najpowszechniejszych codziennych czynności, tj. wstawania z krzesła i
siadania na nim. Do dziś ten element pracy nad ciałem wykorzystują
terapeuci posługujący się techniką Alexandra. Ćwiczący przekonują się, o ile
łatwiej i swobodniej można wykonywać tak pozornie proste, znane nam
działanie. Przy okazji każdy zdaje sobie sprawę, ile niepotrzebnych napięć i
przykurczy powstaje nawet na samą tylko myśl o przewidywanym ruchu i w
jak dużym stopniu zmiana na poziomie myśli może temu zapobiec.
Instruktor inicjuje wiele zabaw grupowych, umożliwiających swobodną
obserwację nieprawidłowych nawyków psychofizycznych oraz możliwość
świadomego ich eliminowania. Efekty przychodzą z czasem, gdy uczniowie
w coraz większym stopniu przenoszą elementy treningu ciała z zajęć
szkoleniowych do konkretnych sytuacji ze swojego codziennego życia.
Napięcia i blokady ograniczają nasze możliwości i stopniowo przejmują
kontrolę nad naszym ciałem. Zauważenie ich i gotowość eliminowania to
pierwszy krok na drodze do zwiększenia sprawności w zakresie emisji głosu.
Metoda Alexandra często uważana jest za rodzaj pracy nad ciałem i jego
dysfunkcjami. Nie jest to do końca ścisłe, ponieważ pierwotnie obejmowała
ona naukę poprawnej emisji głosu (stąd się wywodzi), a obecnie
koncentruje się na aspekcie podążania za własnymi myślami czy
uświadamiania sobie ich znaczenia. U wielu osób po serii zajęć
prowadzonych techniką Alexandra zauważalne są zmiany zachowania o
charakterze psychofizycznym i behawioralnym. Technika ta skupia się na
indywidualnych potrzebach ucznia, w związku z czym efekty jej różnią się
w zależności od specyficznych problemów danej osoby, jej nastawienia do
tej metody i gotowości do pracy nad sobą. Kolejne zajęcia indywidualne
tylko z pozoru są do siebie podobne. Najczęściej w ciągu jednej lekcji uczeń
przez pewien czas leży, tj. utrzymuje się w pozycji „aktywnego
odpoczynku” z kilkoma książkami pod głową, z rękoma ułożonymi na
biodrach i nogami zgiętymi w kolanach. Pozycja ta ma przywracać odczucie
pełnej przestrzeni własnego ciała, nadmiernie ściskanego w ciągu dnia, oraz
pokazać możliwość wydłużania się mięśni, niepotrzebnie kurczonych
podczas działania i na myśl o nim.
Kolejna część zajęć poświęcona jest pracy w pozycjach siedzącej i
stojącej oraz czynności podnoszenia się z miejsca i siadania (na krześle). Na
przykładzie tych prostych, zwyczajnych aktywności z życia codziennego
uczestnik poznaje elementarne zasady metody Alexandra, a także uczy się
ograniczania niepotrzebnego wysiłku i eliminacji nadmiernych napięć
podczas ruchu. Praca koncentruje się na elementach charakterystycznych
dla przybieranej postawy i ruchów ucznia, eliminując ich niekorzystne
efekty.
Oto przykładowe ćwiczenia uwalniające umysł i ciało:
uspokojenie spojrzenia, przeskakiwanie wzrokiem po różnych
punktach wewnątrz sali, w której się znajdujemy, i zatrzymywanie go
na kilka sekund, po czym zmienianie punktu zatrzymania wzroku,
zwolnienie blokady w obrębie szyi: plastyczny i spokojny ruch
głowy od spuszczonego wzroku aż do wychylenia głowy w tył;
skupiamy się jedynie na kontroli spojrzenia, które nas prowadzi,
uspokojenie oddechu: aby zdobyć zaufanie do swojego oddechu i
pewność, że zawsze mamy jakieś rezerwy w płucach, wykonujemy
proste ćwiczenie — wypuszczamy powietrze zgromadzone po wdechu,
po czym bez ponownego pobierania powietrza wykonujemy kolejny
wydech; zdajemy sobie wtedy sprawę, że mamy więcej powietrza niż
nam się wydaje.
W dowolnej pozycji naszego ciała, w której właśnie się znajdujemy,
stawiamy sobie kilka następujących pytań, które służą skuteczniejszej
samoobserwacji w celu uzyskania większej wiedzy o napięciach,
nadmiernym wysiłku czy usztywnieniach naszego organizmu:
Czy moja szyja jest luźna, pozbawiona spięć?
Czy pozwalam, aby moje ramiona swobodnie opadły?
Czy nie usztywniam tułowia?
Czy mój tor oddechowy pozostaje swobodny?
Czy mój oddech może być bardziej pogłębiony?
Czy nie usztywniam, zaciskam swoich dłoni?
Czy odczuwam dyskomfort i blokadę? W którym miejscu?
Zauważenie stanów napięcia i blokad jest punktem wyjścia do pracy nad
swoim ciałem. Zatem należy najpierw doświadczyć na sobie, że stan
dyskomfortu pochodzi z napięć mięśni. Technika ta przynosi znakomite
efekty terapeutyczne zarówno w obrębie stanów napięcia całego ciała, jak i
narządów mowy. Rezultaty nie ograniczają się do poprawy stanu zdrowia
czy eliminacji bólu, lecz w sposób widoczny udoskonalają działanie naszych
mięśni w codziennych czynnościach.
Metoda Schultza
W pierwszej połowie XX wieku niemiecki psychiatra i psychoterapeuta
Johannes Schultz opracował zestaw ćwiczeń terapeutycznych zwany
treningiem autogennym (metodą Schultza). Założeniem tej techniki jest
zrównoważenie ciała i umysłu. Dzięki elementom autosugestii jesteśmy w
stanie wywierać wpływ na swój organizm i świadomie wywoływać
zamierzone efekty. Można w ten sposób przywołać stan spokoju,
odprężenia i relaksu.
Technika ta zalicza się do cenionych metod efektywnej psychoterapii. W
pierwszej połowie XX wieku trening autogenny Schultza został
wprowadzony do oficjalnych technik psychoterapeutycznych. W treningu
tym stosuje się mechanizmy wykorzystywane wcześniej w jodze. Polegają
one na uaktywnieniu autonomicznego układu nerwowego.
Metoda Schultza jest bardzo użyteczna zarówno w działaniach
psychoterapeutycznych, jak i w samorozwoju. Poniżej przedstawiono dwa
przykładowe ćwiczenia z treningu autogennego.
Ćwiczenia
Ćwiczenie 1.
Zaczynamy od monotonnego powtarzania przez jakiś czas autosugestii:
„Moja prawa ręka jest bardzo ciężka…”. Następnie pozostajemy przez
chwilę w milczeniu, obserwując tę część ciała i odczuwając ogólne
uspokojenie. Mechanizm treningu autogennego polega na dwóch
elementach:
świadomym ukierunkowaniu swojej uwagi i myśli — to
trenowanie myślenia: gdy powtarzamy sugestię, myśli zajmują się
dokładnie tym, na co je nakierujemy (w codziennym życiu nasze myśli
chaotycznie przemieszczają się z tematu na temat);
zawężeniu pola świadomości zwiększa siłę umysłu; skupiając się
przez jakiś czas tylko na jednej ręce, zaczynamy mieć wrażenie, jakby
cały otaczający nas świat przez chwilę nie istniał.
Zawężając na takiej sesji pole swojej świadomości (w celu wywołania
pozytywnych efektów terapeutycznych) skupiamy się jedynie na prawej
ręce, a następnie powtarzamy monotonnie przez jakiś czas podane
afirmacje:
rozluźniam moją prawą rękę, rozluźniam moją prawą rękę”.
moja prawa ręka staje się ciężka, coraz cięższa, coraz cięższa”.
moja prawa ręka jest bardzo ciężka”.
Ćwiczenie 2.
Kładziemy się na wznak, wygodnie i nieruchomo. Ważne jest aby zdjąć
uciskające ciało przedmioty, jak: pasek od spodni, biżuteria, okulary,
zegarek, buty. Należy zadbać o to, by w pomieszczeniu było ciepło i cicho
tak by nic nie zakłócało naszej uwagi. Zamykamy oczy i skupiamy uwagę na
sobie, aby zapomnieć o otoczeniu. Wykonujemy kilka głębokich, ale
naturalnych oddechów przez nos, obserwując wpływające i wypływające
powietrze. Możemy przywołać powiew łagodnego wiatru, który dociera
przez nozdrza do głowy. Dążymy do tego, by nasz umysł koncentrował się
na oddechu. Po chwili rozpoczynamy trening właściwy.
Należy w myślach mówić sobie: „Czuję ogarniający mnie spokój.
Zaczynam się rozluźniać. Skupiam uwagę na sobie, delektuję się ciszą.
Jestem pogodzony sam ze sobą”.
Przenosimy teraz uwagę na prawą rękę: „Moja ręka jest przyjemnie
ciężka. Staje się coraz cięższa, nie mogę nią poruszać. Jest przyjemnie
ciepła i odprężona”. Sugestię powtarzamy kilka razy, do momentu
odczucia, że ręka naprawdę jest rozluźniona i bezwładna. Staramy się
formułować myśli przyjaźnie, ale stanowczo.
Następnie przenosimy uwagę na lewą rękę i powtarzamy ten
proces. Na tej samej zasadzie odprężamy całe ciało: ręce, nogi, brzuch,
kark, mięśnie twarzy, głowy, barków, miednicy.
Teraz zajmujemy się uspokojeniem umysłu. Powtarzamy: „Kiedy
wdycham powietrze do płuc, napełnia mnie ciepło. Kiedy wypuszczam
powietrze pobudzam emocje i umysł, uczucia i myśli swobodnie
przepływają, napełnia mnie harmonia i ukojenie. Jestem spokojny i
wyciszony, nie myślę o tym, co mnie otacza. Jestem bezpieczny,
ogarnia mnie przyjemne uczucie zawieszenia”.
Kiedy się rozluźnisz, poleż kilka minut, starając się o niczym nie
myśleć. Czujemy, że nasze ciało i umysł to jedność. Zapamiętujemy to
uczucie.
Zanim zakończymy, mówimy sobie: „Jestem wypoczęty i
zregenerowany. Czuję, jak życiowa energia zaczyna we mnie krążyć,
przepływać przez ręce, ramiona, nogi, brzuch. Moje ciało jest
ożywione, pełne wigoru, radosne. Czuję się pełny energii, jestem
gotowy do działania”.
Przeciągamy się, leniwie poruszamy kończynami. Otwieramy oczy
i wstajemy.
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
Rozdział 6.
Ćwiczenia i porady
Ogólne uwagi i propozycje, które mogą być przydatne w trakcie
wykonywania ćwiczeń
Czytamy na przemian linijkę głośno i linijkę szeptem.
Czytamy głośno jak największy fragment tekstu bez pobierania
powietrza.
Czytamy szeptem na jednym oddechu.
Wymawiamy tylko samogłoski w ciągu tekstu.
Czytamy głośno według prostych schematów rytmicznych (znaki –
i / oznaczają odpowiednio długą i krótką wartość):
–//
–/–/
–///–///
––//––//
Czytamy rytmicznie szeptem (przesadnym, teatralnym).
Dzielimy wyrazy na sylaby — ćwiczenie spadku żuchwy.
Czytamy głośno, „przeżuwając” — ćwiczenie spadku żuchwy w
płynnym czytaniu, swobodny spadek żuchwy następuje przy każdej
sylabie tekstu.
Czytamy głośno w różnym tempie wybrane odcinki tekstu —
płynne przechodzenie między tempem wolnym, umiarkowanym i
szybkim.
Czytamy głośno frazy, różnicując intonację — zmieniamy
intonację w sposób nagły, skokowy lub płynny.
Czytamy od szeptu do bardzo głośnego mówienia (i odwrotnie)
frazy o różnej długości.
Wymawianie trudnych sylab,
wyrazów i zdań
1. Trudne sylaby.
bra, bre, bri, bro, bru
bri-jo, bra-jo, bru-jo
tra, tre, tri, tro, tru
ma-jo, ma-je, ma-ju
da, de, dy, do, du
ba, pe, bi, po, bu
kra, kre, kri, kro, kru
mro, mru, mri, mre, mra
fla, fle, fli, flo, flu
hra-kra, hre-kre, hro-kro
wla-zla, wle-zle, wlu-zlu
tla-sla, tle-sle, tlo-slo
mra, mre, mri, mro, mru
zra-pra, zre-pre, zro-pro
tra-tla, tre-tle, tro-tlo
fra-fla, fre-fle, fro-flo
2. Wyrazy z podwójnymi spółgłoskami.
wanna
sanna
lekko
miękko
3. Spółgłoski dźwięczne i bezdźwięczne.
pebepebepebe
dytydytydyty
tedetedetede
kygykygykygy
zysyzysyzysy
wyfywyfywyfy
4. Zestawienia wyrazów z trudnościami artykulacyjnymi.
głód – gród
kruk – wróg
prysk – trysk
bródka – mrówka
gruchać – dmuchać
list – świst
5. Zestroje akcentowe.
ponad domem
sklep przemysłowy
kino otwarte
but taty
człowiek kupuje
las świerkowy
moja aktówka
6. Wyrażenia przyimkowe.
w oczach
w Alpach
w urzędzie
z Edkiem
z orszakiem
z komputerem
7. Zestawienia podobnych sylab.
rzu, szu, czu, dżu
rzo, szo, dżo, czo
rze, sze, cze, dże
rzą, szą, dżą, czą,
zi, si, dzi, ci, ni,
zio, sio, dzio, cio,
zie, się, dzie, cie, nie
zię, się, dzię, cię, nię
zią, sią, dzią, cią, nią
dę, tę, zę, sę, cę
dą, tą, zą, są, cą
8. Czytamy wyrazy, starając się wypowiedzieć na jednym
wydechu jak najdłuższą frazę.
lewkonia, luba, lekarski, luka, leworęczny, loki, laminować,
Lidia, litania, lignina, linienie, liniowy, lemoniada, lokomotywa,
laureatka, ludny, lwowianka, leworęki
huk, heban, higiena, chinina, Himalaje, Cheronea, chybki, haker,
chytry, halny, choreografia, hipochondria, hełm, Holandia, hormony,
haftka, chwytać, chiromanta, chata, chyba, cholewa, hołota, chusteczka
radioaktywny, rąbać, rudy, runo, radio, remont, rurka, rokoko,
robota, roleta, rudawy, realia, równina, ratunkowy, robotyka,
rondelki, równiutko, radiografia, romboidalny, rozwojowy,
rododendron, raban
drozd, doba, drwal, dudy, dingo, do woli, do góry, dolewka,
daleko, demontować, dementować, damulka, dochowany, domownik,
domatorka, dyplomatka, domniemany, daktyle, dalajlama, demokrata,
dyktando, dowodny, depilator, dekoratorka, dyrektywa, drożyzna,
drużyna, drogowy, druhna, dudka, drwinki, do jutra, daleki
9. Trudne zdania.
Szedł Mojżesz przez morze jak żniwiarz przez zboże, a za nim
przez morze cytrzystki szły. Paluszki cytrzystki nie mogą być duże,
gdyż w strunach cytry uwięzłyby.
Pop popadii powiada, że chłop pobił sąsiada.
Trzmiel na trzosie w trzcinie siedzi, z trzmiela śmieją się
sąsiedzi.
Warszawa w żwawej wrzawie, w warze wrze o Warszawie.
Król królowej tarantulę włożył czule pod koszulę.
Truchtem tratują okrutne krowy Rebeki mebel alabastrowy.
Dromader z Durbanu turban pożarł panu.
Teatr gra w grotach Dekamerona, grom gruchnął w konar
rododendrona.
Powstały z wydm widma w widm zwały wpadł rydwan.
Puma z gumy ma fumy, a te fumy to z dumy.
Przy karczmie sterczy warsztat szlifierczy.
Cienkie talie dalii jak kielichy konwalii.
Pan ślepo śle, panie pośle!
Taka kolasa dla golasa to jak melasa dla grubasa.
Drgawki kawki wśród trawki — sprawką czkawki te drgawki.
Naiwny nauczyciel licealny nieoczekiwanie zauważył
nieostrożnego ucznia, który nieumyślnie upadł na eukaliptus.
Akordeonista zaiste zainteresował zaufanego augustyniallusa
etiudą.
Koala i boa automatyzują oazę, instalując aerodynamiczny
aeroplan.
Paulin w Neapolu pouczył po angielsku zainteresowanego
chudeusza, co oznaczają rozmaite niuanse w mozaice.
Augustyn przeegzaminował Aurelię z geografii, próbując
wyegzekwować wiadomości o aurze Australii i Suezie.
Euforia idioty zaaferowała jednoosobowe audytorium uosobionego
intelektualisty.
Nieoczekiwany nieurodzaj w Europie oraz nieumiejętna
kooperacja państw zaalarmowały autorów przeobrażeń.
Krab na grab się drapie, kruchą gruchę ma w łapie.
Marne piwo browarne z browaru na Ogarnej, a mówiły
kucharki, że najlepsze jest z Warki.
Podrapie wydra pana brata na trapie.
Do jutra, burto kutra!
Pewien dżudok w walce dżudo posiniaczył czyjeś udo.
To jest wir, a to żwir, w żwiru wirze ginie zbir!
Żagiel w łopot wpadł. To kłopot!
Raz lew wpadł w zlew, wprost w wody ciek, i nim kleń leń
wypchnął go zeń, popłynął w ściek!
To jest stuła — z Tuły stuła — a tu świeżo kwitnie świerzop.
Raz dywizja telewizji pomagała szukać wizji, a znalazłszy ją w
Kirgizji, domagała się prowizji.
Krążownik przeciął kutra trawers i kuter ma już tylko awers!
Czy szczególny to, proszę pana, zaszczyt, płaszczyć się, by
wtaszczyć się na szczyt?
Kra krę mija, kret ma ryja, a tu lis ma norę.
Czyjeś jelita widzi elita — cóż to za efekt, ten brzuszny defekt!
No to cóż, że ze Szwecji?
Rozrewolwerowany rewolwer na rewolwerowej górze
rozrewolwerował się.
Tracz tarł tarcicę tak, takt w takt, jak takt w takt, tarcicę tartak
tarł.
Bar Barnaba, bar Barbara, oto barów barwna para.
Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego.
Mały Jerzy nie wierzy, że na wieży jest gniazdo jeży.
Grzech gza kąsać koło wąsa.
Stół z powyłamywanymi nogami.
Szedł Sasza suchą szosą.
Idzie wąż wąską dróżką, nie porusza żadną nóżką.
W czasie suszy szosa sucha.
W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie,
bo Szczebrzeszyn z tego słynie.
Szły pchły koło wody, pchła pchłę pchła do wody i ta pchła
płakała, że ją tamta pchła popchała.
Robert poderwał się z trawy i przetarł z rosy rewolwer.
Kurtka — krawat — kartka — kratka — bramka — bratek —
marmoladka.
Trybunał radził, spór rósł, a piwowar tarł ręce.
Zrozpaczona Żenia woła: „Grzesiu, głupcze, nie marszcz
czoła”.
Kukułka, gagatek, kukułka.
Pan Gżegżółka grzędy grzebie, aż ma grząsko koło siebie.
Wicher szumi, liść szeleszcze, pluszcz wietrzyku jeszcze, jeszcze.
Wybieraj krew, królu krwawy, krew wybierz, królu krwisty.
Tchórząc tchórzliwiej od tchórza.
Z czeskich strzech szło Czechów trzech. Gdy nadszedł zmierzch,
pierwszego w lesie zagryzł zwierz. Bez śladu drugi w gąszczach
sczezł. A tylko trzeci z Czechów trzech osiągnął marzeń kres.
Przeleciały trzy pstre przepiórki przez trzy pstre kamienice.
Czy tata czyta cytaty Tacyta?
Jesiotr nura w Prut, a Piotr za nim w bród.
Król króluje, jednak sam wszystkim nie rządzi. Rządząc, gdy
będzie rządzon, w rządach nie pobłądzi.
Szczebiot dzieci przeszkadzał Strzęboszowi w głośnych
ćwiczeniach gry na skrzypcach (cytrze).
Krzyś krzyknął ostrzegawczo.
Wystrzałowe trzpiotki wstrząśnięte szczebiocą szczególnie o
szczęściu w życiu.
Szczep oszczepników zaszczepia poszycie liściastych leśnictw w
Orzyszu.
Wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu,
który entuzjastycznie oklaskiwał przeliteraturalizowaną i
przekarykaturalizowaną sztukę.
Lojalna Jola, Jola lojalna.
Wyścigowa wyścigówka wyścignęła wyścigową wyścigówkę numer
dwa.
Nasza Nashy na szczęście szczęśliwie się zaszyła w szumiących
szmatach żagli.
Koń i żółw grali w kości z piękną ćmą u źródła.
W zęzę złożywszy, wężem lejmy[1].
Idzie jesień,
aj, aj, aj,
kolorowy cały kraj.
Czujny pająk,
oj, oj, oj,
w pajęczynę muchę wziął.
Babcia Józia,
uj, uj, uj,
ma już jabłek cały słój.
Andrzej Waligórski
Ballada ćwiczebna na dykcję
Pewien optyk mieszkał z synem,
A ten syn był synoptykiem.
I ten syn miał konkubinę
Ożenioną z pewnym prykiem.
Pryk okazem był sceptyka,
Jak po cichu mawiał optyk,
A pryk mawiał do optyka,
Że sceptykiem jest synoptyk.
Małgorzata Strzałkowska
Sczezł pszczelarz z Pszczyny
Krzysiowi schrzanił krztynę chrzciny,
nie wtchrząknął wszystka przystawek trzech,
gdy chrząstkę w szynce przyniósł pech,
a szynka przyszła aż z Przasnysza
przechrząstkowana, któż to słyszał,
najgorszej przysporzyła z bied,
bo zakrztuszony chrzestny zszedł,
a po nieszczęściu, jak czcić chrzciny,
gdy sczezł przez chrząstkę pszczelarz z Pszczyny,
wszczęty tym wstrząs, do spazmów klucz,
zewoluował w wytrzeszcz ócz,
zaprzepaszczone poncz i mięsa,
któż wskrzesi chęć choć na krztę kęsa,
a Krzyś w pieluchach wciąż się śmiał,
więc tusz, że w nich susze miał[3].
Jan Brzechwa
Konik polny
Jan Brzechwa
Lato
— Nieprawda, bo w karecie!
— W karecie? Cóż pan plecie?
Jan Brzechwa
Jak rozmawiać trzeba z psem
Wy nie wiecie, a ja wiem,
Jak rozmawiać trzeba z psem,
On ujadał. A ja nie.
Pies i tak rozumie mnie.
Jan Brzechwa
Żuraw i czapla
Pomyślała, poczłapała,
Do żurawia zapukała.
Julian Tuwim
Zosia Samosia
Jest taka Zosia,
Nazwano ją Zosia Samosia,
Bo wszystko: „Sama! Sama! Sama!”.
Ważna mi dama!
Wszystko sama lepiej wie,
Wszystko sama robić chce,
Dla niej szkoła, książka, mama
nic nie znaczą — wszystko sama!
Zjadła wszystkie rozumy,
Więc co jej po rozumie?
Uczyć się nie chce — bo po co,
Gdy sama wszystko umie?
A jak zapytać Zosi:
— Ile jest dwa i dwa?
— Osiem!
— A kto był Kopernik?
— Król!
— A co nam Śląsk daje?
— Sól!
— A gdzie leży Kraków?
— Nad Wartą!
— A uczyć się warto?
— Nie warto!
Bo ja sama wszystko wiem
i śniadanie sama zjem,
I samochód sama zrobię
I z wszystkim poradzę sobie!
Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał,
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy mogę sama, sama!
— Toś ty taka mądra dama?
A kto głupi jest?
— Ja sama!
Rozgrzewka głosu
Po przebudzeniu
Pozycja leżąca jest idealna, aby uzyskać oddech przeponowy —
kontrolujemy go, realizując krótkie, urywane impulsy na głosce s.
Wykonujemy swobodne wdechy i wydechy; uświadamiamy sobie
pracę przepony i ruch żeber, które się rozchylają.
Wykonujemy masaż okolic przepony i całej ściany brzucha.
Swobodnie przeciągamy się i ziewamy — pobudzamy wszystkie
mięśnie.
Napinamy całe ciało i utrzymujemy napięcie przez kilka sekund,
po czym swobodnie wypuszczamy powietrze.
Naśladujemy przeżuwanie pokarmu przy zamkniętych i przy
otwartych ustach.
Wykonujemy swobodne ruchy szyją, mrucząc dźwięki o różnych
wysokościach, początkowo na spółgłoskach, stopniowo przygotowując
nasz głos do realizacji samogłosek.
Wykonujemy wdechy i wydechy, odliczając w myślach (wdech —
liczymy w myślach do 4, wydech — liczymy w myślach do 8).
Kilka razy parskamy: prrr.
Mlaskamy przez kilka sekund.
Mruczymy: mmm, nnn, swobodnie poruszając głową w prawo i w
lewo, zachowując luz w obrębie szyi i karku.
Pytamy siebie: „Jak się dziś czuję?”, „Czego mi w tej chwili
potrzeba?”.
Po wstaniu
Przeciągamy się i ziewamy, szeroko otwierając usta.
Robimy kilka podskoków.
Energicznie poruszamy ramionami, rękoma, dłońmi (rozluźnienie
mięśni).
Wykonujemy kilka skłonów i skrętów ciała.
Energicznie poklepujemy całe ciało w następującej kolejności:
stopy, podudzia, uda, pośladki, brzuch, przedramiona, ramiona, klatka
piersiowa, następnie delikatnie głaszczemy szyję, kark, głowę.
Podczas porannej toalety
Szeroko otwieramy usta, jakbyśmy chcieli ugryźć duży owoc.
Szeroko i energicznie wysuwamy język, aż na brodę, i chowamy go
z powrotem.
Mruczymy i nucimy ulubione melodie podczas mycia twarzy i
zębów.
Możemy dłużej niż zazwyczaj płukać jamę ustną po myciu zębów.
Wykonujemy masaż twarzy, szyi i karku, rozcierając, opukując i
poklepując mięśnie.
Wykonujemy energiczne ruchy warg: cmokanie, dzióbek, okrężne
ruchy skupionymi wargami.
Wymawiamy głoski m, n, r oraz samogłoski na różnych
wysokościach tonu.
Wykonujemy „syrenę” — artykułujemy z płynną zmianą intonacji i
siły głosu: rrrrrrry, mmmo, mmma, jjjo.
Przed wyjściem z domu
Rytmicznie i z energią artykułujemy (na różnych wysokościach i ze
zmiennym natężeniem głosu):
ps-f-ps-f-ps-f-ps-f…
ha-ha-ha-ha-ha…
hop-hop-hop-hop…
pop-bop-pop-bop…
brrrrrrrrr…
bzzzzzzzzzzz…
wwrrrrrrrr…
iiiiiiiiiiinnnnnnnnnnnnnnnnng
aaaammmmmmmmaaaaaa
oooojjjjoooooooooo
oooommmmmmmoooo
uuuuuuuummmmmmmuuuuuuuu
W drodze do pracy
Podczas marszu liczymy kroki na wdechu i wydechu:
3 kroki — wdech, 5 kroków — wydech,
5 kroków na wdech, 8 kroków na wydech,
5 kroków na wdech, zatrzymanie powietrza na 2 kroki, 8
kroków na wydech.
Podczas jazdy rowerem różnicujemy tempo jazdy oraz ćwiczymy
naprzemienne napięcia i rozluźnienia nadgarstków i przedramion.
W komunikacji miejskiej ćwiczymy dyskretnie:
oddech przeponowy z wydłużoną fazą wydechową,
naśladujemy żucie gumy czy ssanie cukierka,
przyciskamy język do podniebienia i po chwili rozluźniamy,
„malujemy” językiem podniebienie.
Podczas jazdy samochodem
Śmiejemy się głośno (np. przypominamy sobie dowcip).
Mruczymy: mmmmmmmmmmmmmmm, nnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnn,
ńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńńń, dobierając różne wysokości
dźwięku.
Naśladujemy krowę: mmmmuuuuuuuuuuu, pszczołę:
bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz — ćwiczymy płynne przejścia
intonacyjne, różnicujemy natężenie głosu.
Artykułujemy: brrrrrrrrrrrrrrrrrrr na różnych wysokościach dźwięku.
Wyraźnie (nawet przesadnie) wypowiadamy trudne wyrazy, zbitki
głoskowe i językowe „łamańce”.
Ułóż swój program rozgrzewki. Ustal, kiedy możesz ją wykonywać.
Dobierz ćwiczenia, które najlepiej sprawdzają się w Twoich codziennych
sytuacjach i odpowiadają Twoim potrzebom.
Wprawki
1. Staranne i dokładne artykułowanie zdań o trudnych układach
spółgłoskowych.
Czarny dzięcioł z chęcią pień ciął.
Najlepsza Trzepalnia Trzewiczków Trzebyczka 333.
Trzmiel na trzosie w trzcinie siedzi, z trzmiela śmieją się sąsiedzi.
Nie piszcz, kleszczu, podczas deszczu!
Szczepan Szczygieł z Grzmiących Bystrzyc.
2. Wypowiadanie na jednym wydechu zdań (wyliczeń).
Jedna wrona bez ogona, druga wrona bez ogona, trzecia wrona itd.
Jedna opona zagubiona, druga opona zagubiona, trzecia opona itd.
Jeden konik i balonik, drugi konik i balonik, trzeci konik itd.
Jeden kotek, stary płotek, drugi kotek, stary płotek, trzeci kotek itd.
3. Teksty ze zbitkami spółgłoskowymi głosek szumiących.
Tadeusz Frelek
Chrząszcz chrząszczyka,
żując gruszkę,
szczypczykami
szczypał w nóżkę.
Szczygiełek ze Szczyrku
w Szczawnicy był w cyrku,
w Szczytnie znalazł szczotkę,
w Szczecinie zjadł szprotkę.
Jan Brzechwa
W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie
I Szczebrzeszyn z tego słynie.
Wół go pyta: „Panie chrząszczu,
Po co pan tak brzęczy w gąszczu?”.
4. Wyliczanki.
Ene, due, rabe,
zjadł Tadeusz żabę,
żaba Tadeusza,
w brzuchu mu się rusza — raz, dwa, trzy —
wychodź ty.
Problemy z głosem
Spróbuj odpowiedzieć sobie na poniższe pytania — pomoże Ci to w
obserwacji Twojego głosu, a także w ustaleniu Twoich możliwości
głosowych.
1. Czy Twoja wymowa jest swobodna?
2. Czy mówienie oznacza dla Ciebie wysiłek, zaciskanie krtani?
3. Czy podczas mowy odczuwasz dyskomfort w gardle?
4. Czy Twój głos jest słyszalny zarówno w małych, jak i dużych
pomieszczeniach?
5. Czy posługujesz się naturalnym tonem swojego głosu? A może
mówisz zbyt wysoko, krzykliwie albo nienaturalnie nisko?
6. Czy Twój głos ulega wpływom środowiskowym? Czy
stylizujesz go? Podlegasz wpływom gwary, żargonu?
7. W jakim tempie zazwyczaj mówisz? Za wolno czy może za
szybko?
8. Czy różnicujesz tempo wypowiedzi? Czy Twoja mowa jest
„słowotokiem”?
9. Czy potrafisz stosować pauzy?
10. Czy mimowolnie wtrącasz do wypowiedzi niepotrzebne
dźwięki typu: eee…, mmm… lub niepotrzebne słowa, np. prawda,
wiecie, tego, po prostu, proszę ciebie?
11. Czy czujesz brak powietrza, gdy wypowiadasz dłuższy
fragment?
12. Czy Twój wdech jest widoczny i słyszalny?
13. Czy mówisz z zaciśniętymi szczękami?
14. Czy ludzie rozumieją to, co mówisz? Czy musisz powtarzać to,
co właśnie powiedziałeś?
15. Czy zjadasz głoski (np. mówisz bibloteka, gupi, dugi)?
16. Czy redukujesz końcówki wyrazów (np. znalas zamiast
znalazł)?
17. Czy upraszczasz wymowę grup spółgłoskowych
(np. czydzieści)?
18. Jak określisz brzmienie swojego głosu? Jest ciepłe, przyjazne,
denerwujące, oschłe?
19. Czy na miejscu słuchaczy z chęcią słuchałbyś tego, co mówisz?
Poniżej podano kilka pytań, które należy sobie zadać w przypadku
problemów zdrowotnych z głosem.
1. Czy głos to Twoje narzędzie pracy?
2. Czy miewasz częste problemy z głosem (infekcje, ucisk w
gardle itp.)?
3. Czy Twój głos szybko się męczy?
4. Czy często dokucza Ci uczucie suchości, drapania w gardle?
5. Czy masz trudności z emitowaniem dźwięków właściwych dla
Twojej wysokości tonu?
6. Czy masz problemy z brzmieniem głosu? Czujesz, że jego
skala się gwałtownie zmieniła, np. obniżyła?
7. Czy często odchrząkujesz?
8. Czy dokucza Ci zgaga, uczucie zalegania ciała obcego w gardle,
pieczenie, swędzenie?
9. Czy chrypka nie ustępuje nawet przez dwa tygodnie?
10. Czy nieraz tracisz głos?
Jeżeli odpowiedziałeś pozytywnie na większość z tych pytań, to być
może powinieneś udać się do lekarza foniatry, aby sprawdzić niepokojące
objawy.
Warto regularnie przypominać sobie poniższe zalecenia, wyjaśnienia i
podpowiedzi. Łatwiej wtedy poznamy przyczyny i skutki niewłaściwego
funkcjonowania głosu.
Układ oddechowy
Mówię nawet w momentach, kiedy brakuje mi powietrza. (Fonacja na
resztkach oddechu).
Podczas swobodnej mowy szybko odczuwam brak powietrza, nie potrafię
wypowiedzieć dłuższej frazy bez pobierania powietrza. (Brak podparcia
oddechowego).
Mam trudności w swobodnym oddychaniu, odczuwam sztywność ściany brzucha.
(Przesadne wciąganie brzucha podczas podparcia oddechowego).
Podczas pracy żeber i brzucha czuję przy podparciu oddechowym, że mam
niewystarczającą ilość powietrza. (Nadmierne wypychanie brzucha podczas
podparcia oddechowego).
Odczuwam zwiotczenie mięśni w obrębie ściany brzucha, brak elastyczności
przepony, powietrze szybko ucieka. (Zwiotczenie mięśni brzucha).
Podczas mówienia czuję napięcie w środkowej części ciała. (Nadmierne
wypchnięcie brzucha podczas oddechu).
Odczuwam nadmierną pracę klatki piersiowej i jej obciążenie. (Przesadne
rozszerzenie klatki piersiowej w jej przedniej części).
Mam uczucie naporu powietrza na krtań, zacisk w obrębie krtani, poczucie braku
kontroli nad dysponowaniem powietrzem. (Nabieranie zbyt dużej ilości
powietrza).
Powietrze szybko mi się kończy, nie potrafię zużywać go ekonomicznie i zgodnie
z długością frazy. (Zbyt duża ilość powietrza zużywana na wytwarzanie
dźwięku).
Nie potrafię utrzymać elastyczności mięśni podczas podparcia oddechowego, żebra
i ramiona poruszają się podczas oddychania. (Rozluźnienie mięśni oddechowych
podczas wdechu).
Głos wydobywam siłowo, czuję napór powietrza na krtań podczas mowy.
(Oddech pchany).
Ramiona podnoszą się podczas wdechu, głowa odchyla się do tyłu, szybko
zaczyna mi brakować powietrza. (Oddech szczytowy, utrzymany w górnej
części aparatu oddechowego).
Moja postawa jest chwiejna, stoję na jednej nodze lub przenoszę ciężar z jednej
nogi na drugą. (Brak poczucia podłoża, oparcia, jakie ono daje).
Układ fonacyjny
Mówię w sposób siłowy i krzykliwy, szybko odczuwam zmęczenie głosu.
(Twardy atak głosowy).
Mój głos zabarwiony jest szmerem, brzmi w sposób uwodzicielski. (Chuchający
atak głosowy).
Wydobywam dźwięk poniżej jego skali i naturalnych możliwości.
(Nieodpowiednia intonacja głosu — tzw. detonowanie).
Wydobywam dźwięk powyżej swoich możliwości. (Błędna intonacja dźwięku
— dysonowanie).
Czuję płynność zmian wysokości głosu. Daną wysokość osiągam, rozpoczynając
od dźwięku niższego i podciągając go do dźwięku wyższego. (Wadliwa intonacja —
tzw. podjazdy).
Podczas mowy odczuwam ból w obrębie krtani. (Zacisk krtani, usztywnienie
mięśni).
Głos jest stłamszony, uwięziony, brzmi chrapliwie. (Nadmierne napięcia w
krtani).
Brak mi swobody w dysponowaniu dźwiękiem na wysokości, którą sobie
zakładam. (Wadliwe ustawienie krtani).
Głos jest niewyraźny, bełkotliwy, żuchwa pozostaje nieruchoma, a jej praca
przychodzi mi z trudem. (Szczękościsk).
Mój głos jest płaski, pozbawiony dźwięczności i zdolności modulacji.
(Niewłaściwa pozycja podniebienia miękkiego).
Postawa ciała
garbienie się
kurczenie się, kulenie się
odchylanie głowy przy wdechu
przenoszenie ciężaru na kość ogonową i przygniatanie jej
usztywnienie rejestru całościowego
zaciskanie pięści
usztywnienie karku czy kolan
brak przygotowania postawy do ruchu
brak odczucia wsparcia podłoża
ciężar przeniesiony z nogi na nogę
unoszenie ramion przy wdechu
głowa wysunięta nadmiernie w przód
schowana szyja
wypchnięty brzuch
żebra „zduszone”, ściśnięte
napięcie kręgosłupa, sztywność i nadmierny zacisk łopatek
Artykulacja i dykcja
zbyt szybkie tempo mowy
zbyt wolne tempo mowy
mała precyzja artykulatorów
zacisk szczęki, cedzenie głosu przez zęby
brak modulacji, monotonia mowy
stylizacje i niepożądane maniery
mowa bełkotliwa, niezrozumiała
zjadanie końcówek wyrazów
brak dostatecznej staranności przy wymawianiu trudnych grup
spółgłoskowych
niepoprawne akcentowanie
nieprawidłowe frazowanie
akcentowanie emocjonalne
niewłaściwe miejsce pauzy
Głos a płeć
W gabinetach lekarzy foniatrów i laryngologów pacjentów niestety wciąż
przybywa. Zauważalna jest wśród nich przewaga kobiet — jak się okazuje,
jest to spowodowane różnicami w fizjologii narządu głosowego u kobiet i
mężczyzn:
u kobiet szybciej zachodzą zmiany związane z wiekiem —
zwiotczenie i brak elastyczności mięśni,
krtań kobieca jest mniejsza od męskiej i w związku z tym jest
bardziej obciążona i podatna na zmiany,
kobiety są bardziej wrażliwe na stres, na który reaguje głos,
kobiety mają większą skłonność do emitowania wysokich
dźwięków, a także używania rejestru piersiowego,
krtań kobieca jest podatna na zmiany hormonalne w obrębie cyklu
menstruacyjnego, potem w czasie menopauzy,
u kobiet występuje niższe stężenie kwasu hialuronowego —
składnika budulcowego błony śluzowej — co powoduje mniejszą
odporność na urazy krtani i dysfunkcje głosu,
u kobiet następuje tzw. odruch audio-fonacyjny — dopasowanie się
wysokością tonu i brzmieniem głosu do rozmówcy czy hałasu
otoczenia,
różnica pomiędzy wysokością głosu kobiety i wysokością głosu
dziecka jest niewielka, co sprawia, że kobieta podwyższa głos,
aby skuteczniej porozumiewać się z dziećmi, często w ich gwarze i
hałasie.
Nawyki żywieniowe
Nawyki żywieniowe, podobnie jak styl życia czy warunki pracy, to
czynniki, które wpływają na stan i kondycję naszego aparatu mowy.
Należy unikać mocnej kawy i herbaty, a także picia zimnych napojów
przez słomkę. Gdy używamy słomki, zimny napój działa bezpośrednio na
krtań — nie ma momentu jego ogrzewania. W trakcie dłuższego
przemówienia warto mieć pod ręką szklankę wody, po którą możemy
sięgnąć, aby poprawić nawilżenie krtani.
Rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę z oddziaływania spożywanych
produktów na nasz głos. Pozytywnie oceniane są przez foniatrów produkty
mleczne, ponieważ nawilżają krtań i fałdy głosowe. Jeżeli musimy pracować
głosem, lepiej zrezygnować z ciężkostrawnych potraw, np. czerwonego
mięsa. Po ich spożyciu organizm jest ospały, zajęty trawieniem i nie ma
możliwości zapewnienia należytej elastyczności aparatu mowy. Z kolei
kakao i czekolada mają działanie wysuszające i „zaklejające” gardło i krtań.
Negatywny wpływ mają również cytrusy i guma do żucia. Ich spożywanie
powoduje nadmierną produkcję śliny.
Aparat mowy reaguje na zaniedbania żywieniowe. Trzy główne czynniki
wpływające pozytywnie na aparat mowy to sen, milczenie i picie wody.
Należy przynajmniej dwa razy w tygodniu dobrze się wyspać. Sen jest
naturalną odnową biologiczną całego organizmu. Każdy z nas zna przejawy
zmęczenia: pojawiają się na przykład problemy ze wzrokiem, bóle mięśni i
kręgosłupa. Tak samo jest z głosem — sen i milczenie to naturalna terapia
dla krtani. Istnieją nawet specjalistyczne kliniki, które po zdiagnozowaniu
określonych problemów z głosem zalecają np. tydzień milczenia, aby
wyeliminować dysfunkcje. Milczenie ma dla głosu znaczenie terapeutyczne.
Nie lekceważmy tego, jeśli chcemy wykorzystać pełnię walorów naszego
głosu.
Problemy zdrowotne
Istnieją choroby, które bezpośrednio wiążą się z dysfunkcjami aparatu
mowy. Są to: alergie, schorzenia hormonalne, refluks żołądkowo-
przełykowy, infekcje górnych dróg oddechowych. Alergie i infekcje
wywołują nieraz katar, co powoduje spływanie drażniącej wydzieliny do
gardła; dodatkowym czynnikiem negatywnie oddziałującym na aparat
mowy mogą się okazać leki przeciwalergiczne itp. Z kolei schorzenia
tarczycy bezpośrednio powodują obniżenie sprawności aparatu mowy.
Nadczynność i niedoczynność tarczycy mają następujący wpływ na narząd
mowy:
uszkodzenia mięśni krtani i osłabienie ich siły (nadczynność
tarczycy),
chrypka i zawężenie rejestru intonacji (nadczynność tarczycy),
osłabienie głosu (nadczynność tarczycy),
skrócenie czasu fonacji (nadczynność tarczycy),
ucisk, porażenie fałdów głosowych (stany zapalne tarczycy),
zwężenie tchawicy (stany zapalne krtani),
obniżony ton głosu (niedoczynność tarczycy),
głos pozbawiony zdolności modulacji, monotonny (niedoczynność
tarczycy),
szybsze męczenie się głosu (nadczynność tarczycy),
zwolnienie tempa mowy (nadczynność tarczycy),
utrata zdolności precyzyjnego artykułowania dźwięków
(nadczynność tarczycy),
zaburzenia emisji głosu (niedoczynność tarczycy).
Refluks żołądkowo-przełykowy to znak naszych czasów. Jest to choroba
cywilizacyjna, której przyczynami są pęd życia, nieregularne i niezdrowe
posiłki i napoje (gazowane), używki (kawa itp.). Polega ona na cofaniu się
treści żołądkowej do gardła, co działa drażniąco na krtań. Jeżeli choroba ta
nie zostanie zdiagnozowana odpowiednio wcześnie, może powodować
wiele powikłań, a nawet zmiany organiczne w obrębie krtani.
Niezależnie od problemów z aparatem mowy, warto stosować się do
następujących zaleceń:
starać się oddychać spokojnie,
pić ciepłe napoje i niegazowaną wodę,
stosować rozgrzewkę głosu,
nawilżać powietrze w pomieszczeniu, chociażby przecierając mokrą
szmatką parapety czy podłogi mopem,
unikać pomieszczeń hałaśliwych, zadymionych, w których są
przeciągi,
pozwalać głosowi odpocząć (milczeć),
nie szeptać, gdyż powoduje to wysuszenie gardła (powietrze szybko
nam ucieka i musimy często dobierać powietrza),
mówić powoli, unikać wysokich tonów i zbytniego natężenia głosu,
stosować inhalacje oraz płukanie gardła naparem szałwii lub
roztworem soli.
Osoby, dla których głos jest narzędziem pracy, nie powinny lekceważyć
chrypki. Jeżeli chrypka utrzymuje się dłużej niż dwa tygodnie, to należy
zgłosić się do lekarza. Jej przyczyną mogą być poważne zmiany organiczne
czy też niewydolność organizmu i należy to zbadać. Ponadto warto pić jak
najwięcej niegazowanej wody o temperaturze pokojowej; jeżeli chrypce
towarzyszy ból gardła — pić ciepłe napoje. W pomieszczeniu, w którym
przebywamy, należy usuwać kurz i stosować nawilżacze powietrza.
Do najczęstszych przyczyn chrypki należą:
stany zapalne krtani i infekcje górnych dróg oddechowych,
używki: palenie (czynne i bierne), mocna kawa i herbata,
mutacja u chłopców, zmiany związane z cyklem menstruacyjnym u
kobiet,
choroby endokrynologiczne — nadczynność i niedoczynność
tarczycy,
stres, wydarzenia traumatyczne, dramatyczne przeżycia,
ignorowanie zasad higieny głosu.
Inne problemy
związane z emisją głosu
Niewłaściwy sposób oddychania — tor oddechowy szczytowy
złapany łapczywie w gardłowym odcinku aparatu mowy, pozbawiony
podparcia oddechowego.
Używanie tylko jednego rejestru mowy, gardłowego, o tubalnym,
ciemnym zabarwieniu; nadużywanie całościowego rejestru przy emisji
głosu — powodującego zmęczenie, ból i chrypkę; niewykorzystywanie
rejestru mieszanego, co obciąża ciało i ogranicza nasze możliwości
głosowe.
Brak umiejętności wykorzystania średnicy głosu — wygodnej
pozycji intonacyjnej głosu, w której możemy mówić przez dłuższy
czas, nie męcząc się; sposób wydobywania dźwięków ograniczony do
głosu gardłowego, „krzyczanego”; „nosowanie”.
Brak umiejętności wykorzystania rezonatorów — brak
wzmocnienia dźwięku i jego zabarwienia w przestrzeniach
rezonacyjnych ciała (każdy z rezonatorów wywołuje właściwe tylko dla
siebie pasmo drgań, tym samym zabarwia głos w charakterystyczny dla
siebie sposób).
Brak zróżnicowań rytmicznych i intonacyjnych, jednostajna
dynamika dźwięku, przewidywalne i anemiczne tempo mówienia.
Brak ekspresji — konstruowania napięcia, kulminacji i fazy
odprężenia w toku wywodu.
Słabe wykorzystanie pauzy (ciszy).
Twardy atak głosowy — niewykorzystywanie rozwijania frazy
wypowiedzi od miękkiego ataku stopniowo aż do kulminacji.
Nieprawidłowości związane z artykulacją głosek — niestaranność,
brak przygotowania do pracy narządów artykulacyjnych (brak
ćwiczeń), niepożądane nawyki pochodzące z wpływów
środowiskowych, regionalnych i żargonowych, wpływ gwary czy
slangu młodzieżowego.
Zbyt szybkie tempo mówienia i unikanie wysiłku głosowego, co
powoduje zniekształcanie głosek.
Zmanierowanie i stylizacje głosu — przesadna staranność w
artykułowaniu głosek (hiperpoprawność wymowy), nierówne
wymawianie głosek pod względem staranności.
[1] Źródło: http://nashy.witrynka.pl/lamaniec.html.
[2] Źródło: http://www.familie.pl/Forum-3-24/m195918-1,Zabawne-
wierszyki.html.
[3] Źródło: http://www.recytacja.art.pl/tech/?ex=1.
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
Aneks
Zdaniem ekspertów
Małgorzata Krupińska,
Dbajmy o poprawność
współczesnej wymowy polskiej —
apel logopedy
Najlepszym dowodem oświecenia narodu jest wydoskonalenie, czystość i
dokładność jego mowy, bo w niej jest układ wszystkich jego myśli i całej jego nauki.
Jędrzej Śniadecki
Większość współczesnych Polaków zgodziłaby się, iż powyższy cytat jest
nadal aktualny. Generalnie jesteśmy zgodni co do tego, że poprawność i
wyrazistość mowy ma w życiu człowieka wielkie znaczenie.
Zjawiskami fonetycznymi (w związku z akustyką) najwcześniej (według
Rocławskiego 1986) zainteresowali się architekci projektujący teatry, sale
koncertowe i widowiskowe. Obecnie zjawiska te są głównie przedmiotem
praktyki zawodowej językoznawców, logopedów, nauczycieli języka
polskiego. Za mało, uważam, w porównaniu z przeszłością, korzystają z tej
wiedzy współcześni aktorzy, reżyserzy, politycy, a także dziennikarze. Coraz
powszechniejsze tolerowanie wadliwej i błędnej wymowy w mediach, które
mają tak ogromny zasięg oddziaływania, wpływa bardzo niekorzystnie na
ewolucję mowy polskiej. Tolerancja ta przenosi się także automatycznie na
odbiorców i słuchaczy. Z drugiej zaś strony istnieje zapotrzebowanie na
wysokie umiejętności językowe, gdyż coraz więcej ludzi trafia w swojej
pracy zawodowej na wymóg umiejętności prowadzenia dyskusji, negocjacji,
uzgodnień itp. Mowa nie przestaje być bardzo ważnym środkiem
regulującym stosunki międzyludzkie.
Obserwując przemiany językowe podczas moich 14 lat praktyki
zawodowej, zauważam wiele niepokojących zjawisk. Mam pełną
świadomość tego, że język mówiony jest zjawiskiem dynamicznym
(żywym) i jako taki musi podlegać zmianom, czy się nam to podoba, czy
nie. Wielkie znaczenie dla kolejnych przemian językowych ma zawsze nowe
pokolenie, które musi i w tej dziedzinie zaznaczyć swoją odrębność. W
najnowszych czasach zmiany w każdej dziedzinie życia nabierają szalonego
tempa. Podobnie dzieje się także z językiem. Obecnie obserwuję znacznie
więcej rozbieżności pomiędzy mową nastolatków a pokoleniem ich
rodziców czy dziadków, niż było to w czasach, gdy sama byłam w wieku
szkolnym. Rozbieżności te dotyczą różnych sfer języka. Nie możemy
„zatrzymać biegu rzeki”, ale możemy „ją regulować”.
W tym miejscu chcę zaapelować do wszystkich nauczycieli i innych
osób pracujących z młodym pokoleniem o zwrócenie baczniejszej uwagi na
to, jaką polszczyzną posługuje się nasza młodzież, i uczynienie czegoś w
zakresie ratowania prawidłowej mowy polskiej.
W mojej pracy spotykam nauczycieli, którzy próbują ukierunkowywać
wymowę swoich podopiecznych, ale niestety niekiedy czynią to całkowicie
błędnie. Należy pamiętać, że najważniejszą dla nas zasadą musi być to, by
przede wszystkim nie szkodzić. Nie mając wystarczającej wiedzy na temat
zjawisk fonetycznych, bądź prawidłowych nawyków wyniesionych z domu
rodzinnego, zdarza się niektórym nauczycielom wprowadzać uczniów w
błąd poprzez niewłaściwe korygowanie ich wypowiedzi. Nauczyciele
stanowią tę grupę zawodową, która moim zdaniem, jest zobowiązana do
systematycznego zaznajamiania się z nowelizacjami w zakresie norm
ortofonicznych (wymawianiowych) języka polskiego. Stanowią bowiem
środowisko będące najważniejszym źródłem wzorców zachowań dla
młodego pokolenia, zaraz po domu rodzinnym. Nie zapominajmy o tym.
Wspomniałam wcześniej o niepokojących mnie zjawiskach. Jednym z
nich jest fakt, iż nauczyciele sami coraz mniej dbają o poprawność swojej
mowy, coraz mniejszą uwagę przywiązuje się też do tego na studiach
kierunków pedagogicznych, nie mówiąc już o innych. Kolejne zjawisko to
[to], które dotyczy zmian w mowie uczniów, zainicjowanych przez samo
młode pokolenie. Nie chodzi mi tu o pojawianie się specyficznych slangów
młodzieżowych, co jest zjawiskiem normalnym w okresie dojrzewania
młodych ludzi, ale o przenikanie tych nowych form językowych bez żadnej
kontroli i świadomości ludzi do języka tak codziennego, jak i bardziej
oficjalnego. Są to problemy, którymi szerzej zajmują się językoznawcy,
jednakże my możemy mieć wpływ na niektóre z nich.
W niniejszym artykule chcę zwrócić uwagę na pewne tylko wybrane,
najczęściej obserwowane przeze mnie nieprawidłowości ortofoniczne
(wymawianiowe).
Jedną z nich jest zarazem niepokojące, jak i ciekawe zjawisko zanikania
palatalnej wymowy głosek miękkich („ś”, „ź”, „ć”, „dź”). Polega ono na
zanikaniu pełnej miękkości tych głosek na rzecz połowicznego ich
zmiękczania, co sprawia, że głoski te brzmią jak („s”, „z”, „c”, „dz”)
z miękkim zaciąganiem, podobnie do języka rosyjskiego („s...i”, „z...i”,
„c...i”, „dz...i”). Np. wymowa („czesc'”) zamiast („cześć”), („cos' ty”) zamiast
(„coś ty”), („dz'jęki”) w miejsce („dzięki”) itp.
Jest to swoista maniera występująca najczęściej u dziewcząt w wieku
gimnazjalnym, ale zdarza się u młodszych i starszych, niekiedy u
przedstawicieli obu płci. Ten swoisty, egzaltowany sposób mówienia jest
rodzajem maniery, „szpanu” i często jest stosowany przez młodzież
nieświadomie. Młodzi ludzie są bardzo zdziwieni, gdy im ten fakt
uświadamiam. Kiedy moja córka była w gimnazjum, będąc przeze mnie
uczulona na tego rodzaju błędy, poprawiając swoje koleżanki, również
napotykała na ogromne ich zdziwienie, ale co cieszy, także na chęć poprawy.
Skąd w ogóle taka wymowa? Zjawisko to, jak sądzę, może być poniekąd
generowane przez powszechne wśród młodzieży pismo SMS-owe czy na
komunikatorach internetowych, które jest upraszczane do zapisów z
pomijaniem znaków graficznych oznaczających miękkie (palatalne) głoski
polskie.
Skrótowce i nowe twory słowne będące połączeniem fragmentów
wyrazów polskich i np. angielskich, które z pisowni młodzieżowej
przenikają do języka mówionego to kolejny duży problem.
Apeluję zatem, by zwracać uwagę na takie formy wypowiedzi uczniów i
wymagać od nich prawidłowego wysławiania się w języku polskim podczas
pobytu w szkole. Sami oczywiście musimy najpierw dawać dzieciom
wzorce prawidłowej wymowy. Ważne jest, by uczniowie potrafili
rozpoznawać różnice pomiędzy normami swojego „slangu” czy mowy
regionalnej a normami poprawnej współczesnej polszczyzny stanowiącej
wzorzec. Młodzież często nie zna tych różnic. Czasami nie dostrzegają ich
niektórzy, nawet wykształceni, dorośli. Nie znaczy to, że nie możemy
w pewnych sytuacjach posłużyć się niektórymi młodzieżowymi zwrotami,
bo byłoby to zbyt sztuczne. Dobrze byłoby jednak, by zdarzało się to
okazjonalnie. Nasi uczniowie zawsze powinni też mieć świadomość
istnienia różnych sposobów słownych na wyrażenie danej myśli i wiedzieć,
kiedy powinno się jakich używać.
Proponuję wszystkim nauczycielom (i nie tylko) zapoznawać się co jakiś
czas z nowelizacjami dotyczącymi norm wymowy polskiej.
Ponieważ ocena poprawności ortofonicznej języka polskiego nastręcza
jego użytkownikom wielu problemów, ustaleniami zasad poprawnej
wymowy językoznawcy zajmowali się od dawna. Co jakiś czas dokonywane
są poprawki. Pisemne opracowanie dotyczące problemu opublikował jako
pierwszy w 1930 roku Z. Klemensiewicz w formie pozycji Prawidła
poprawnej wymowy polskiej. Najnowszym opracowaniem, w którym
poświęcono sporo uwagi problemom wymowy, jest książka A.
Markowskiego Język polski. Poradnik (2003). Godne uwagi są też pozycje:
W. Lubaś, S. Urbańczyk, Podręczny słownik poprawnej wymowy
polskiej (1990, wyd. II – 1993);
B. Rocławski, Poradnik fonetyczny dla nauczycieli (1986).
Sporządzając niniejsze wskazówki, opierałam się również na artykułach:
M. Madejowa, Zasady współczesnej wymowy polskiej (w zakresie
samogłosek nosowych i grup spółgłoskowych) oraz ich przydatność w praktyce
szkolnej, „Język Polski” 1992, z. 2 – 3;
B. Dunaj, Zasady poprawnej wymowy polskiej, „Język Polski” 2006, z.
3;
B. Dunaj, Zagadnienia poprawności językowej, „Język Polski” 2003, z.
2.
W latach 2001 – 2003 na kilku posiedzeniach Komisji Kultury Języka
Komitetu Językoznawstwa PAN Bogusław Dunaj z UJ w Krakowie wraz z
dr M. Madejową przedstawili szczegółowe problemy z zakresu poprawnej
wymowy. Komisja na tej podstawie stworzyła najnowsze zalecenia
poprawnościowe dotyczące mówionego języka polskiego. Badacze
wyróżniają różne typy (odmiany stylowe) wymowy, np. mowa sceniczna,
szkolna, styl formalny, podniosły, familijny itp.
Normy ustalono dla mowy wolnej starannej, która stanowi wzorzec
współczesnej polszczyzny. Ponieważ szkoła jest „drugim domem” dziecka,
powinna dawać prawidłowy wzorzec wymawianiowy, unikając jednocześnie
mowy scenicznej (poza wystąpieniami scenicznymi). Twórcy zasad
poprawnej wymowy za punkt odniesienia przyjęli ortografię, gdyż wymowa
polska jest bliska ortograficznemu zapisowi. Występują jednak rozbieżności
między ortografią a ortofonią (wymowa). Te rozbieżności są przyczyną
błędów w wymowie. Bardzo ważne jest, by od początku nauki szkolnej
dzieci były uczone, iż nie zawsze pisze się dokładnie tak, jak się mówi (i
odwrotnie).
Problemem budzącym sporo wątpliwości jest realizacja tzw. samogłosek
nosowych („ę”, „ą”), dlatego przypomnę normy w tym zakresie. Na tle
wielu niepoprawnych realizacji pojawiają się tzw. formy hiperpoprawne.
Np. wymowa końcówki celownika liczby mnogiej rzeczowników „-om”.
Np. „kolegą” zamiast „kolegom”, „zawodniką” zamiast „zawodnikom” itp.
Formy te występują najczęściej u dzieci, które usilnie próbują unikać
niepoprawnych realizacji, pamiętając o błędach typu „dobrom kobietom”.
Następne zasady wymowy:
dla „ę” na końcu wyrazu (wygłosowe) w wymowie starannej
występują formy fakultatywne „e” lub „ę” (z lekką nosowością), np.
„myślę” – „myśle”, „widzę te dziewczyne”, „cieszę się, że widzę te
dziewczyne”, „cieszę się, że cie widze”; wymawianie „ę” we wszystkich
formach, np. „widzę tę dziewczynę” jest nienaturalne i nieprawidłowe;
„ą” w wygłosie powinno być wymawiane w języku starannym jako
samogłoska nosowa z pełnym rezonansem nosowym, np. „dają”,
„widzą”, „z matką”;
„ę”, „ą” w śródgłosie (wewnątrz wyrazów):
przed spółgłoskami szczelinowymi („f”, „w”, „s”, „z”, „sz”, „ż”,
„rz”, „ch”, „ś”, „si”, „ź”, „zi”) wymawia się „ę”, „ą” nosowo, np.
„gęsty”, „węszyć”, „mężatka”, „mąż”, „wąs”, „dążyć”, „gąszcz”,
„wąchać”, „węch” itd.;
przed spółgłoskami zwarto-wybuchowymi („p”, „b”, „t”, „d”,
„k”, „g”), zwarto-szczelinowymi („c”, „dz”, „cz”, „dż”, „ć”, „ci”,
„dź”, „dzi”) literom „ę” i „ą” odpowiada w wymowie ich ustna
realizacja w połączeniu ze spółgłoskami („m”, „n”, „ń”), dając
grupę fonetyczną „om”, „on”, „em”, „en”, „oń” lub „eń”, „eη”,
„oη” przed „k”, „g”. Np. mówimy: „zemby”, piszemy: „zęby”,
„mondry”, piszemy: „mądry”, „kompać się”, piszemy: „kąpać się”,
„tendy” – „tędy”, „pionty” – „piąty”, „żondać” – „żądać”, „seńdzia”
– „sędzia”.
Zdarza się, że niektóre osoby zachowują w tej pozycji nosowość.
Spotyka się to najczęściej u uczniów w początkowym okresie nauki, gdy
uczą się ortografii i próbują wymawiać wyrazy zgodnie z zapisem. Obecnie
jest to wymowa pretensjonalna, nienaturalna i uznawana za nieprawidłową.
Dwa liczebniki („piętnaście”, „dziewiętnaście”) są wyjątkami leksykalnymi,
w których wymawia się ustne „e” w miejsce „ę”, ale bez tworzenia grupy
głoskowej „en”. Czyli mówimy: „pietnaście”, ale nie: „piętnaście” ani
„pientnaście”.
Na koniec bardzo częsty błąd w wymowie dzieci (i niestety czasami
nauczycieli). Znaki graficzne „ę” i „ą” przed literami „ł”, „l” należy
wymawiać jako ustne samogłoski „e”, „o”, np. „wzioł”, a nie: „wziął”,
„zaczoł”, a nie: „zaczął”, „krzykneli”, „drgneli”, „wzieli”, „brnoł”, „wycioł”,
„wycieli” itd. Tylko wymowa odnosowiona jest tu poprawna we
współczesnej polszczyźnie. Realizacje nawet z lekką nosowością są obecnie
ocenione jako archaiczne i niepoprawne.
Poza opisanymi wyżej pojawiają się też inne błędy w wymowie. Błędy w
wymowie dotyczące nie tylko samogłosek nosowych są uwarunkowane
m.in. wpływem pisma, podłożem gwarowym, regionalnym, dążeniem do
tworzenia form poprawnych, a w rzeczywistości hiperpoprawnych.
Nauczyciele na bieżąco powinni zapoznawać się z normami wymowy
polskiej, dlatego polecam sięgać do wcześniej wymienionych przeze mnie
pozycji w literaturze, które pomogą w rozwianiu wątpliwości, jakie
pojawiają się niekiedy podczas oceny poprawności brzmieniowej niektórych
słów naszego pięknego, choć trudnego języka polskiego.
Pamiętajmy o tym, by zachować czujność ortofoniczną, a także o tym,
by przekazywać uczniom, że mowa, choć się zmienia, powinna nadal być
instrumentem porozumiewania się wszystkich pokoleń Polaków.
Obok młodzieżowych slangów, do których młodzi mają prawo, musi
istnieć też znana wszystkim, czysta i prawidłowa, piękna, wzorcowa mowa
polska.
Grażyna Matyszkiewicz,
Wybrane problemy wymowy
polskiej[1]
Problemy związane z wymową w danym języku powinny być
uświadamiane nie tylko przez ludzi zajmujących się profesjonalnie
językiem, ale tych wszystkich, którzy posługują się mową jako
instrumentem wykonywanego zawodu — nauczycieli, prawników,
kapłanów, dziennikarzy i aktorów. Tym grupom zawodowym powinna
towarzyszyć znajomość prawideł mowy oraz dążenie do osiągnięcia celu
wystąpienia, który można byłoby sprowadzić do trzech zagadnień — chodzi
o to, aby mówca był słyszany, rozumiany i słuchany. Każdy z tych terminów
zawiera w sobie inne uwarunkowania — praktyczne i teoretyczne, a
spełnienie tych warunków powinno dać efekt satysfakcjonujący
występującego publicznie i… jego słuchaczy.
Jakiego rodzaju znajomość prawideł wymowy polskiej jest nam dana?
Dziecko, które komunikuje się z ludźmi i światem za pomocą już dość
ukształtowanej mowy, rozpoczyna świadomą i trudną naukę pisania. Na
stan sprawiający wrażenie absolutnie naturalnego — „umiem mówić,
wszyscy to umieją” — zostaje nałożony system skodyfikowany
i wymagający dużej aktywności umysłowej — „będę umiał pisać — nie
wszyscy to potrafią”. Mowa zostaje potraktowana drugoplanowo i
służebnie, a umiejętność pisania — jako osiągnięcie i wyróżnik.
Zapominamy, że mowa jest podmiotem — że ona zapewnia komunikację
ludzi ze sobą, nazywanie świata, próbę porozumienia z Bogiem, dotknięcie
abstrakcji i metafizyki. I o wymowie już się nie wspomina. Ortografia
zaczyna być magicznym celem — uczymy się jej prawideł (z lepszym lub
gorszym skutkiem) w szkole. Co prawda odkąd „wynaleziono” dysleksję i
dysgrafię, jest już coraz lżej osobom posługującym się pismem, tym
symboliczno-graficznym systemem znaków, który jest tylko zapisem żywej
mowy. Ponadto wiemy, że jeśli napotkamy kłopot czy wątpliwość, to z
pomocą przyjdą nam słowniki, poradniki, a obecnie program edytorski w
komputerze.
Ale co zrobić, jeśli mamy wątpliwości związane z wymową? Dokąd się
zwrócić? Jak poruszać się w gąszczu zagadnień ze świadomością, że
szukamy praw odmiennych niż te, które rządzą pismem?
Podporządkowanie norm wymowy normom ortograficznym prowadzi do
nomen omen wymowy tzw. ortograficznej, zwanej też „literową”. Co to
znaczy? To znaczy, że staramy się wypowiedzieć litery, wszystkie lub prawie
wszystkie, traktując zapis słowa jako wzór wymowy. Prowadzi to do błędów
wobec praw naszego języka lub co najmniej do hiperpoprawności, którą też
klasyfikujemy jako błąd. Tę grupę potknięć uważam za charakterystyczną
dla ludzi, którzy chcą mówić dobrze, lepiej i piękniej, niż wymaga tego
norma potoczna.
A zatem w gronie przyszłych prawników przyjrzyjmy się uważniej tym
błędom, które są spowodowane nadmiarem dobrej woli (niepopartej
świadomością), sygnalizując jednak i takie, którym sprzyja nadmierna
liberalizacja norm.
Normy dotyczące wymowy zostały określone dosyć dawno. Pierwsze
ich sformułowanie i opublikowanie odbyło się około roku 1930,
poprzedzone było długimi dyskusjami w gronie językoznawców i
praktyków słowa, nawiasem mówiąc — głównie przedstawicieli teatru.
Opracował je profesor Zenon Klemensiewicz i w skromnej formie szarej
broszurki prawidła ukazały się drukiem. Następne wydania — poprawiane i
uzupełniane — nie podjęły zdecydowanej próby nowelizacji. W tym roku
dowiedziałam się o zaawansowanych pracach Rady Języka Polskiego
mających dać nam nowe, uwspółcześnione Prawidła poprawnej wymowy
polskiej — taki tytuł nosi książeczka, która jest jedynym kodeksem praw
wymowy polskiej.
Jesteśmy w trudnym momencie, jeśli chodzi o stosunek do prawideł
wymowy. Nie można upierać się przy absolutnym przestrzeganiu reguł
sprzed 60 czy 70 lat, nie można nie dostrzegać przemian, jakim podlega
język — czuły zapis zmian cywilizacyjnych, kulturowych i obyczajowych.
Ale też nie należy się poddawać presji współczesnej potoczności i
rezygnując z tradycji, czy nawet pewnych snobizmów językowych,
kokietować odbiorcę przyswojeniem jego języka, bliższego często slangowi
niż literackiej polszczyźnie. Nowo opublikowane słowniki poprawnej
polszczyzny zawierają furtki dla pewnych zjawisk, przeciwko którym
buntuję się całym sercem. O czym mówię? Np. o akcencie form
czasownikowych czasu przeszłego liczby mnogiej — np. „chcieliśmy”,
„widzieliśmy”, „zobaczyliśmy”, „dokonaliśmy” — i o uznaniu przez
językoznawców realizacji akcentu na przedostatniej sylabie — czyli
wymowy „chcieliśmy”, „widzieliśmy”, „dokonaliśmy” (czyli przyciskana jest
sylaba „li”) jako dozwolonej. A cóż to za potworek? Dlaczego ostatnich
kilkadziesiąt lat ma przenieść akcent z sylaby trzeciej od końca, który ma
swoje uzasadnienie w gramatyce historycznej, jest zapisem pewnego
procesu uproszczenia odmiany, łączącej dwie odrębne formy fleksyjnie, a
po połączeniu pozostawienie „stempelka” w postaci niespotykanego w
innych słowach miejsca akcentu. To samo dotyczy trybu przypuszczającego,
czyli: „pragnąłbym”, „widziałbym”, „doszedłbyś” — przesunięcie akcentu
na przedostatnią sylabę razi ucho człowieka stykającego się z dobrą
polszczyzną i zaciera ślad wcześniejszej dwuczłonowości tej formy.
Weźmy pod uwagę nie tylko względy historyczno-gramatyczne,
kulturowe, ale i praktyczno-realizacyjne. W naszym języku w znakomitej
większości słów polskich i słów przyswojonych akcent pada na
przedostatnią sylabę — czyli jest to stały akcent paroksytoniczny. Słowa są
przeważnie dwu- i trzysylabowe (jeśli jednosylabowe, to łączą się
z sąsiadującymi w zestroje akcentowe, jeśli dłuższe, to mają słabszy akcent
pomocniczy w nagłosie). Zdania ułożone ze słów o porównywalnej
długości i stałym miejscu akcentu (przy ubogiej linii melodycznej) stwarzają
sytuację wyrównaną rytmicznie, dającą efekt porównywalny z
oddziaływaniem stukotu kół jadącego pociągu. Czyli — dodając do ubogiej
intonacji i zjawiska wyrównywania rytmicznego opartego na powtarzalnym
module akcentacyjnym naszą tendencję do cichego mówienia —
otrzymamy przepis na seans terapeutyczny dla dotkniętych bezsennością.
A zatem — hodujmy sytuacje nietypowe, uciekające spod reguły,
niepokojące, wyskakujące z wyrównanego szeregu. Z tego też powodu
namawiam do nieulegania bardzo rozpowszechnionej tendencji do
wyrównywania akcentu we wspomnianych wcześniej formach
czasownikowych.
Dlatego też pielęgnujemy z garstką zapaleńców i studentów szkoły
teatralnej akcent proparoksytoniczny w słowach pochodzenia obcego
kończących się na „-yka”, „-ika”.
Mamy więc wymowę: „technika”, „retoryka”, „fizyka”, „systematyka”,
„pedagogika”, „mistyka”. Te słowa dzięki akcentowi realizowanemu na
trzeciej sylabie od końca mogą pełnić rolę „budzików” w monotonii
naszego mówienia i budować tak potrzebną nam w zakresie bycia
słuchanym — funkcję ekspresji słowa.
Dwa słowa — „pijatyka” i „bijatyka” — często bywają używane przez
prawników. Nie podlegają one przedstawionej regule — choć mają
końcówki identyczne — pochodzenie jednak swojskie. Nie uszlachetni tych
wyrazów przeniesienie akcentu. „Pijatyka” nie stanie się bardziej wytworna,
a „bijatyka” mniej brutalna, jeśli akcent przesuniemy na trzecią sylabę od
końca słowa. Ich normą akcentowania jest akcent na przedostatniej sylabie.
Nie należy również rozszerzać reguły akcentu proparoksytonicznego na
słowa pochodzenia obcego typu „epoka”, „kamera”, „atmosfera”, „kapitan”,
„biblioteka”. Zarówno w swoich macierzystych językach, jak i po
zaszczepieniu na gruncie polskim winny być akcentowane na przedostatniej
sylabie.
Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na słowo „nauka”. Niewątpliwie
polskie, powinno być akcentowane na przedostatniej sylabie, czyli
samogłosce „u”. Dlaczego tak często słyszymy akcent położony na trzeciej
sylabie od końca — czyli w tym wypadku na pierwszej? Próbę odpowiedzi
stanowi anegdotka, za której prawdziwość nie ręczę, ale którą przytoczę. W
latach powojennych, gdzieś w roku 1946 czy 1947, pewien urzędnik
stosownego ministerstwa dokonał odkrycia, że terminy oznaczające
dyscypliny nauki takie jak „matematyka”, „fizyka”, „technika”, „pedagogika”
itp. są akcentowane na trzeciej sylabie od końca. Wysnuł stąd wniosek, że
„nauka”, jako pojęcie scalające, zawierające w sobie te dziedziny, powinna
także posiadać akcent na trzeciej sylabie od końca. Odkrycie miało swoje
następstwa — rozgłośnie radiowe, szkoły teatralne, teatry i inne miejsca
wzorcowe naonczas dla wymowy otrzymały rozporządzenie zarządzające
zmianę akcentu. Tak się stało — do dziś spotkacie Państwo ludzi z całym
przekonaniem realizujących tę formę nieprawidłowo — czyli z akcentem
inicjalnym. Pamiętajmy — „nauka” ma akcent na „u”.
Użyłam terminu — akcent inicjalny. To częste zjawisko w ostatnich
latach. Taki akcent cechuje język czeski, gwarę podhalańską, a także
nagminnie pojawia się w wypowiedziach sprawozdawców sportowych i
polityków. W obrębie gwary akcent ten stanowi element wzbogacający
melodię mówienia i wyróżniający ją z normy ogólnej. Jednak w mowie
publicznej ma wyraźne znamiona dialektyzmu. Próbowano dociec
powodów ekspansji tego zjawiska rozpowszechnionego najobficiej w dwu
kręgach zjawisk społeczno-językowych. Pierwsza dziedzina to
przemówienia polityczne — o charakterze wiecowym, skierowane do dużej
liczby osób. Chęć sugestywnego oddziaływania słowem powodowała użycie
akcentu „wykonujemy”, „zrobiliśmy”, „państwowej produkcji
zawdzięczamy”, „dostarczamy”, „ogromne osiągnięcia” itd., itd. — akcent
ten miał uwiarygodnić, podkreślić, wzmocnić nie tylko sformułowanie, ale i
treść. Jednak ani forma, ani jej zawartość nie zyskują w tej obcej kulturalnej
polszczyźnie manierze akcentacyjnej.
Innym polem pojawiania się tych form są przeprowadzane na żywo
relacje z wydarzeń sportowych. Tu zapewne przyczyną jest chęć
zdynamizowania sprawozdania. Wszystko jest żywsze, dzieje się szybciej,
intensywniej — jeżeli „kolarze wpadli na_stadion” — można spodziewać się
rekordowych wyników!?
Podsumowując — tam, gdzie trzeba, kultywujmy zanikające w mowie
potocznej formy akcentacyjne, np. czasownikowe. Bądźmy snobistyczni i
mówmy: „zrozumieliśmy”, „zapamiętaliśmy”, „wykonaliśmy”. Mówimy:
„pragnąłbym”, „dokonałbyś”, a także „etyka”, „metodyka”, „hippika”. We
wszystkich innych wypadkach wątpliwych zachowujmy się ostrożnie i
szukajmy u źródła. Polecam Słownik poprawnej polszczyzny PWN pod
redakcją Witolda Doroszewskiego, z którego sama, ogłupiała dowolnością
wszystkiego, często korzystam.
Nie wyczerpawszy zagadnień związanych z akcentem, ale chcąc choćby
dotknąć innych problemów, przejdźmy do błędów płynących z nadmiernej
staranności. Jednym ze zjawisk w tej grupie jest rozchwiany stosunek do
samogłosek nosowych. Nie bardzo wiemy, co z nimi robić — albo nie
realizujemy ich wcale (dotyczy to końcówki słów), albo stosujemy formy
zastępcze lub niezwykle starannie wymawiamy je w każdej pozycji.
Spróbujmy, w pewnym uproszczeniu, uporządkować to zagadnienie.
Próba opisu budowy samogłosek nosowych, która będzie nam
potrzebna później do zrozumienia, a nie tylko przyswojenia prawideł ich
wymowy w języku polskim
Halina Zgółkowa,
[4]
Dlaczego retoryka?
Tytułowe pytanie traktuję jako swoistą prowokację intelektualną.
Należy ono bowiem do gatunku kwestii tylko pozornie wymagających
uzasadnienia, a w istocie uzasadnionych aż nazbyt dobrze. Z drugiej strony
— pytania o potrzebę np. pedagogiki albo glottodydaktyki znamionują
postawę tych, którzy, sami nie do końca przekonani, usiłują przekonać
innych np. o tym, że pedagogika spełnia rygory naukowości, a
glottodydaktyka jest czymś innym niż lingwistyka. I jeszcze jeden wymiar
prowokacji. Tym razem mam na myśli tych czytelników, których
powinnam raczej przekonywać, nie ujawniając jakichkolwiek wątpliwości
— choćby wyrażonych w pytaniu postawionym w tytule. Postanowiłam
jednak mówić o zarzutach i wątpliwościach wobec retoryki zgłaszanych
z różnych stron i nie odpierać ich.
A zatem zarzut pierwszy. Retoryka jest sztuką. Jest to translatorski
odpowiednik łacińskiego ars lub greckiego techne. W programach
uniwersyteckich i akademickich zwykło się natomiast umieszczać
dyscypliny naukowe zgodne co do zasad ich uprawiania z
pozytywistycznym modelem nauki opracowanym w XIX wieku i
obowiązującym jeszcze do niedawna, tzn. do wybuchu postmodernizmu i
dekonstrukcjonizmu. Te dwa nurty intelektualne zachwiały co prawda
modelem pozytywistycznym, a dla retoryki stanowią one nową
perspektywę, do czego jeszcze powrócę w dalszych partiach tego tekstu.
Retoryka jako sztuka (a nie nauka) nie ma jednego z podstawowych
walorów wymaganych od klasycznych (pozytywistycznych) dyscyplin
naukowych, nie dostarcza bowiem żadnych wartości poznawczych, nie
opisuje świata, nie wyjaśnia mechanizmów jego funkcjonowania i jego
dynamiki. Nie jest także sztuką w sensie dostarczania, produkowania
wartości artystycznych, jak czynią to tzw. sztuki piękne. W retoryce szanuje
się wartości estetyczne i artystyczne (zgodnie z zasadą delectare), nie są to
jednak wartości pierwszorzędne ani w samej retoryce wytwarzane. Jako
sztuka jest retoryka — zgodnie z grecką etymologią przywołaną wyżej —
technologią, która przystoi temu, kto godzi się na rolę homo faber i nie
aspiruje do roli homo artifex. Może więc stosownie byłoby użyć całkowicie
rodzimego etymologicznie rzemiosła i tak tłumaczyć ars lub techne.
Przyziemność retorycznego rzemiosła można odnieść do podobnego
sposobu rozumienia także tego, co w różnych tytułach rozpraw i traktatów
nazywane było „sztuką rymotwórczą”. Ten ostatni termin upodobali sobie
zwłaszcza zwolennicy klasycyzmu, neoklasycyzmu, pseudoklasycyzmu i
oświeceniowej oraz pozytywistycznej praktyczności. W tych kontekstach
estetycznych sztuka rymotwórcza była — podobnie jak retoryka —
wyuczalna. Poeta nie brzmiał dostojnie, patetycznie i ezoterycznie. Był
zawodem jak inne. Jeszcze Stefan Żeromski, balansujący między
pozytywizmem a neoromantyzmem, zakładał Związek Zawodowy
Literatów Polskich. Nie założono niestety nigdy Związku Zawodowego
Krasomówców i Oratorów.
Jest retoryka co prawda wyuczalna, ale wymaga żmudnej i
niewdzięcznej pracy. Świadczy o tym przykład — może prawdziwy, a może
ku nauce zmyślony — jednego z największych znanych oratorów,
Demostenesa, o którym powiadają, że kamykami kaleczył sobie jamę ustną,
aby ukształtować właściwą, gładką pronuncjację. A przecież zanim się
dojdzie do pronuncjacji, trzeba przejść przez poprzedzające ją stadia
przygotowawcze. Trzeba więc wynaleźć odpowiedni temat wystąpienia
oratorskiego, opierając się na inwencji lub inwencję wspomagając pismami
filozoficznymi, moralnymi, żywotami świętych, kazusami sądowymi,
precedensowymi wyrokami itp., itd. Więc żmudna lektura i przygotowanie
meritum.
A potem trzeba uporządkować materiał merytoryczny wedle zasad
kompozycji wystąpienia oratorskiego, czyli w odpowiednich miejscach
umieścić opowieść narracyjną, zbudować następstwo argumentów i
polemiki z argumentami innych, umiejętnie powiązać wstęp z
zakończeniem. Dopiero teraz da się tak obmyślaną i przygotowaną całość
ubrać w słowa na poziomie elocutio. Ubrać w słowa to znaczy dobrać figury
retoryczne spośród wielu ich typów, które wypada znać. Znowu więc
żmudna nauka dużych partii podręczników wymowy retorycznej. Ubrać w
słowa to także kunsztownie skonstruować i pozamykać okresy retoryczne. A
to też wymaga nauki tego, co dziś nazywa się składniową i semantyczną
spójnością tekstu.
Zanim wystąpienie oratorskie zostanie wypowiedziane, trzeba jeszcze
opanować je pamięciowo tak, aby bez „protezy” (w postaci np. tekstu
napisanego) zostało wygłoszone (a może wyrecytowane). Od retora wymaga
się więc wyćwiczonej pamięci, niczym od aktora teatralnego. Wystąpienie
krasomówcze to rodzaj monologu przez siebie samego napisanego i
zrealizowanego. Jest to więc rodzaj autorskiego i aktorskiego zarazem
monodramu. Pogranicze krasomówstwa i aktorstwa to także wyuczona
dykcja, poprawna wymowa oraz — co dziś podkreśla się coraz częściej —
poprawna postawa mówcy, czyli język ciała.
Od Kwintyliana (1) począwszy, publikuje się kolejne dzieła poświęcone
kształceniu mówcy, traktowane jako podręczniki dla kandydatów do
zawodu krasomówcy. Podręczniki są coraz obfitsze, coraz ich więcej, co
oznacza, że perfekcję w zawodzie oratora coraz trudniej osiągnąć. Czyż
można się dziwić, że pytam: dlaczego retoryka? Jej opanowanie wymaga tyle
trudu, nauki, przygotowania. O ileż łatwiej poświęcić się natchnionej poezji
lub tropieniu błędów językowych w tekstach innych. Znany powszechnie
bunt romantyczny przeciwko pisaniu tysiąca wierszy o sadzeniu grochu
oznaczał beatyfikację (jeśli nie kanonizację od razu) poety jako wieszcza. Za
kanonizacją poszła natychmiast pogarda dla rzemieślnika — zarówno poety,
jak i oratora. Poezja to przede wszystkim niewyuczalne natchnienie (jestże
się poetą?), a nie żmudnie opanowywana sztuka rymotwórcza (czy tylko się
bywa poetą?). O oratorstwie nawet nie warto wspominać, jako że jego
można się tylko nauczyć, a natchnienie, wena czy wrodzone predyspozycje
mogą co najwyżej taką naukę wspomagać i ją ułatwiać.
Właśnie dlatego romantyczny model wieszcza każe pogardzać retoryką
jako sztuką rzemieślniczą. Nawiasem mówiąc — od tego czasu zaprzestaje
się nauczać retoryki, gardzi się — jak A. Mickiewicz na przykład —
kaligrafią i innymi umiejętnościami tego typu. W Polsce ten paradygmat
myślenia o retoryce trwa praktycznie do dzisiaj, bo dopiero dzisiaj, a
dokładniej — od kilku lat zaczyna się ją przywracać do łask (za sprawą J.
Ziomka (2), M. Korolki (3) i J. Lichańskiego (4), zresztą
literaturoznawców). Szkolnego (5) bądź akademickiego podręcznika
retoryki nadal jednak nie ma.
Rzemieślniczy charakter retoryki nie jest wszakże najważniejszym
powodem niechęci do niej. Mają do retoryki pretensje zasadnicze
filozofowie, zwłaszcza słynny Immanuel Kant. Dla filozofa bowiem istnieje
kanon wartości podstawowych. O jednej z takich wartości już
wspomniałam wyżej. Jest nią opis świata, czyli poznanie prawdy o nim.
Ściśle jest to powiązane z wartością drugą — właśnie prawdą. Prawda ma
wymiar epistemologiczny, ma jednak i etyczny — jako wartość moralna
kierowana do użytkowników języka. Mam na myśli nakaz „mów prawdę”,
formułowany i rozumiany w trybie bardziej lub mniej rygorystycznym.
Tymczasem nakaz ten może być — przy zastosowaniu kanonów rzemiosła
retorycznego — pomijany lub obchodzony.
Bodaj najwyraźniej widać to w sądzie, czyli w jednym z bardzo ważnych
miejsc królowania retoryki. Oto przed Wysokim Sądem przysięgę mówienia
prawdy (całej prawdy i tylko prawdy) składa świadek, ale już nie oskarżony.
Ten drugi ma prawo mijać się z prawdą (nie pamiętać, odwoływać
uprzednio złożone zeznania, wreszcie po prostu, ordynarnie kłamać). Przed
sądem tylko części uczestników zależy na ujawnieniu prawdy. Drugą część
moralnie się rozgrzesza z wykroczeń przeciwko niej.
Retoryka jako sztuka perswazji — choć to nie jedyne jej oblicze —
nastawiona jest na inny niż filozoficzny porządek wartości. Najprościej
można by rzec, że są to wartości pragmatyczne. Wśród nich zaś na
pierwszym bodaj miejscu znajduje się skuteczność polegająca na uzyskaniu
wartości, celu zamierzonego i upragnionego. Celem takim jest np.
uniewinnienie przed sądem wymarzone nawet przez rzezimieszka.
Oczywiście, nietrudno w tym kontekście o nadużycia, manipulacje i
nielojalne chwyty, służące li tylko wspomnianej skuteczności realizowanej
nawet z pogwałceniem prawdy. Znowu wydaje się, że retoryka bliska jest w
tym względzie literaturze, dla której ponad prawdę ważniejsze bywa
zmyślenie (by przywołać te dwie kategorie rozpowszechnione przez J.W.
Goethego). Przywołuje się te kategorie poetyckie przede wszystkim po to,
aby szukać dla retoryki sojuszników w obronie przed fundamentalnym
zarzutem formułowanym przez filozofów. Nie jest tak — jakby się mogło
wydawać rygorystom epistemologicznym i etycznym — że nie można
zakwestionować prawdy jako wartości najwyższej. Otóż można i
wielokrotnie się to czyni. Czynią to poeci, zwłaszcza romantyczni,
wcześniej wspomniani jako niechętni retoryce. Czyni tak większość z nas na
poziomie tzw. zdrowego rozsądku (myślenia potocznego (6)), czyli bez
świadomości zasad retoryki. Oto jedna z zasad tzw. logiki konwersacyjnej
P.H. Grice’a (7), maksyma jakości, nakazuje mówienie tego, co uważamy za
prawdziwe. Oznacza to mówienie zgodne z naszymi przekonaniami, a
niekoniecznie zgodne z rzeczywistością. Prawda zaś w ujęciu klasycznym,
Arystotelesowym, to zgodność słów z rzeczywistością, a nie tylko z moimi o
tej rzeczywistości przekonaniami.
Nie zmienia to jednak diagnozy podstawowej: porządek wartości ukryty
za retoryką nie jest zgodny z moralnym rygoryzmem etyki, w ramach której
wartością absolutnie nadrzędną jest prawda. Z tego powodu atakowana jest
retoryka przez zwolenników pozytywnych systemów filozoficznych,
zwłaszcza oświeceniowych i pozytywistycznych, których patronem i
mistrzem jest wspomniany I. Kant. Nieco paradoksalnie mniejsza jest
niechęć do retoryki jako sztuki perswazji ze strony teologów, zwłaszcza
zajmujących się teologią pastoralną. Nauka Kościoła ma być skutecznie
propagowana w przedsięwzięciach ewangelizacyjnych, misyjnych, w
nawracaniu na prawdziwą wiarę itp. Pojawiają się tu co prawda kategorie
takie, jak prawda, prawdziwa wiara („Poznacie prawdę, a prawda was
wyzwoli”), łatwo jednak dostrzec, że nie chodzi tu o arystotelesowską
prawdę epistemologiczną.
Podobnie jest — jak wspomniałam — ze sztukami pięknymi, zwłaszcza
z literaturą, dla której wartością naczelną jest piękno, a prawda tzw. (przez
R. Ingardena) quasi-sądów jest czymś bardzo podejrzanie relatywnym.
Retoryka perswazyjna co prawda na pierwszym miejscu stawia skuteczność,
nie stroni wszakże również od piękna realizowanego w myśl zasady ornatus,
zgodnie z którą krasomówstwo nie może się do skuteczności ograniczać,
lecz pięknem ową skuteczność wspomagać. Nie zmienia to jednak faktu, że
i prawda, i piękno co najwyżej wspomagają kategorie pragmatyczne:
skuteczność, użyteczność, zwycięstwo w sporze, nawrócenie niewiernych,
przekonanie wątpiących. Rygorystom moralnym i epistemologicznym,
oświeceniowym i pozytywistycznym zwolennikom wartości pozytywnych
(podstawowych) taki pragmatyczny punkt widzenia oczywiście nie może się
podobać i dlatego retoryka powinna być zastąpiona krytycznym rozumem
bezinteresownie poznającym rzeczywistość i dającym bezwzględny prymat
prawdzie.
Dodatkowym argumentem na rzecz krytyków retoryki jest jej
nieprecyzyjny zakres i brak jasnej definicji samej dziedziny. Ten argument
odnosi się przede wszystkim do stanu dzisiejszego, kiedy to retoryka jest
podejrzewana o wszechobecność. Genetycznie było prościej i wyraziściej.
Wchodziła retoryka — obok gramatyki i dialektyki — w skład trivium i była
traktowana jako przedmiot elementarnego nauczania. Jako ars bene dicendi
odróżniała się od ars recte dicendi, czyli od gramatyki. Podstawą tego
odróżnienia jest ograniczenie gramatyki do poziomu poprawności, po
łacinie zwanej latinitas. Poprawność ta do dzisiaj ma swoich zagorzałych
zwolenników, zwłaszcza w Polsce, gdzie kultura języka powiązana z
gramatyką opisową stanowią narzędzie kultywowania poprawności (8).
Tymczasem w retoryce chodzi o coś więcej: latinitas ma być tylko jednym z
wymiarów charakteryzujących wypowiedź językową (tekst, wystąpienie
oratorskie). Problem tkwi w tym, że owo „coś więcej” jest bardzo trudne do
uchwycenia i zdefiniowania. Dlatego retoryka jest podejrzana. Nie tylko
lekceważy taką fundamentalną kategorię, jak prawda, ale nie tępi z należytą
gorliwością błędów językowych i nie szanuje tak pieczołowicie ustalonych
przez językoznawców norm poprawnościowych. Zaprzęga do arsenału
swoich środków językowych nawet błędy gramatyczne lub semantyczne,
nazywając je anakolutami lub solecyzmami. Czyż trudno się dziwić, że
pytam: dlaczego retoryka? Na wskroś podejrzana jest ta dziedzina refleksji
nad stosowaniem języka.
W ujęciu Arystotelesa (9) odróżniała się retoryka także od poetyki jako
sztuka tworzenia tekstu prozatorskiego, podczas gdy poetyka była sztuką
tworzenia mowy wiązanej. Ale od poetyki też nie całkiem się odróżnia.
Świadczyć o ścisłym związku może choćby fakt, że dwie księgi
Arystotelesowe wydawane są z reguły razem, w jednym tomie. Są to właśnie
Retoryka i Poetyka. Ale to jeszcze nie najgorsze. Gorsze jest to, że miejsca
wspólne między obydwoma dyscyplinami są liczne i czasem trudne do
rozdzielenia. Weźmy choćby takie pojęcie jak „metafora” (wraz z różnymi
jej odmianami). Znajdziemy ją wszak wśród figur retorycznych
wspomagających oratora w fazie elocutio. Może więc rodowód metafory jest
raczej retoryczny niż poetycki? Wskazywałby na to fakt, że retoryka w
wymiarze edukacyjnym była wcześniejsza (bo należała do trivium) niż poezja
(poetyka, która rozpoczynała się dopiero na poziomie quadrivium). Z
metafor najpierw czynili użytek krasomówcy, potem dopiero poeci. Zresztą
tę dziwaczną diagnozę powtarzają dzisiaj kognitywiści, wskazując na
zatrzęsienie metafor w naszym życiu (10) — bynajmniej niepoetyckich,
czasem odpoetyzowanych, zszarzałych, wytartych w użyciu codziennym.
Więc pozornie łatwe postawienie cezury między poetyką a retoryką wcale
nie jest takie proste i jednoznaczne. Czyż trudno się dziwić, że pytam:
dlaczego retoryka?
Z określeniem miejsca retoryki trudzą się liczni pasjonaci tej dyscypliny.
Nawet wspomniany Jerzy Ziomek, autor Retoryki opisowej, nie potrafi
przyjść w sukurs podejrzanej retoryce. Powiada on:
„Retoryka jest bowiem i sztuką pięknego wysławiania, i xteorią prozy, i
teorią wymowy jako kunsztu oralnego, i sztuką argumentacji, ale jest tym
wszystkim poniekąd i w pewnej mierze” (11).
Wreszcie wątpliwość wypowiadana pod adresem retoryki z głęboką
ironią: „To tylko taka retoryka”. Odnosi się to powiedzenie do wystąpień
posądzanych o pustosłowie zabarwione kwiecistością. Bodaj najczęściej taka
pogardliwa uwaga bywa formułowana w odniesieniu do wystąpień
politycznych posądzanych o puste deklaracje i obietnice przedwyborcze,
których nie zamierza się spełnić. Pogarda taka jest zabarwiona poniekąd
lękiem, aby nie dać się zwieść słowu pięknemu, poprawnemu, a dzięki temu
skutecznemu.
Jest w retoryce pokusa dyskredytacji języka jako narzędzia: komunikacji,
perswazji, manipulacji. Oto np. Artur Schopenhauer (12) podaje jeden z
chwytów nielojalnych używanych w celu zakończenia sporu bez zwycięstwa
którejkolwiek ze spierających się stron. Nie można prowadzić — powiada
taki uczestnik zdarzenia — sporu w języku pełnym nieusuwalnych pułapek,
takich jak np. wieloznaczność słów i terminów. Jak można uprawiać
humanistykę, skoro w literaturze da się znaleźć setki definicji takiego
podstawowego terminu jak „kultura”. Przecież taka wieloznaczność z góry
skazuje na niepowodzenie jakiekolwiek dysputy humanistów. A przecież
obok czyha na nas wiele innych wieloznaczności, paradoksów,
paralogizmów itd. Nie mając jednak do dyspozycji żadnego lepszego języka,
nie możemy mieć nadziei na sukcesy w dysputach. Pozostaje wtedy jedynie
znana maksyma: „Przeto kończ Waść, wstydu oszczędź”.
Podobna jest kompromitacja języka poprawnego, sprawnego i pięknego
zarazem. Ważkie rzeczy, które ktoś ma do powiedzenia mogą być
powiedziane w sposób prosty, bez owijania w jakąś wyszukaną retorykę,
kunsztowne okresy retoryczne, niepospolite metafory. Nie do nas, prostych
ludzi, skierowane są te słowa, które raczej mamią kunsztem, niż przekonują
konkretem. To tylko taka retoryka, a my czekamy na słowo skierowane do
prostego człowieka. Jeśli retoryka jest ars bene dicendi, to służy ona raczej
zamazywaniu sensów niż ich precyzowaniu. Tym razem nie chodzi o
dyskredytację języka jako narzędzia, lecz raczej o sposób czynienia z języka
użytku przez tych, którzy opanowali arkana retoryki. Czyż więc można się
dziwić, że pytam: dlaczego retoryka? Jeśli ma ona służyć raczej podstępowi
niż mówieniu wprost, wykładaniu bez zawiłości głoszonych poglądów,
wyznawanych prawd i wartości.
Na zakończenie przedstawiam refleksję wynikającą ze zdziwienia.
Przedstawiłam refleksję nad retoryką jako sztuką trudną, wymagającą
żmudnego kształcenia się, o niewyraźnym obszarze zainteresowań.
Wszystko to wskazuje na jej podejrzaną konduitę. Skąd więc tak gwałtowny
renesans retoryki w dzisiejszym świecie? Skąd urok retoryki dostrzegany
jednocześnie i solidarnie przez propagandzistów, prawników,
kaznodziejów, teoretyków literatury, językoznawców, dziennikarzy i
publicystów? Sama podejrzana konduita jest oczywiście pewnym
wytłumaczeniem, jako że wszelkie podejrzane wartości budzą
zainteresowanie. Ale trudno uznać to za czynnik jedyny i wyłączny. Otóż
wydaje się, że za renesans retoryki odpowiedzialna jest cywilizacja
komunikacyjna. Można pomstować na globalizację w tym (i nie tylko w
tym) zakresie, ale cywilizacja wytworzona przez animal symbolicum
nastawiona jest dzisiaj bardziej na wymianę komunikatów niż na samo ich
produkowanie. A wymiana musi być dokonywana w zgodzie z pewnymi
zasadami. I tu znajduje dla siebie miejsce retoryka jako sztuka
komunikowania się. Komunikowanie się obejmuje różne techniki i różne
wymiary. Wśród nich także wymiary niecne (manipulację, nowomowę).
Retoryka służy ich skutecznej realizacji, ale także — co dużo ważniejsze i
uczciwsze — pozwala ich uniknąć, nie dać się złapać w pułapkę. W
globalnej wiosce takich pułapek jest z oczywistych względów więcej niż w
wioskach lokalnych.
Globalizacja retoryczna ma także inny aspekt. Wracam jeszcze na chwilę
do kłopotów z tożsamością, czyli z określeniem pola retoryki. Otóż swoisty
urok tej sztuki zasadza się także na tym, że ma ona globalne, niemal
imperialne zapędy, odnosić się może potencjalnie do niemal każdego
rodzaju tekstu czy — jak się to dzisiaj raczej mówi — dyskursu. Stąd
zainteresowanie retoryką nie tylko wśród literaturoznawców, ale także np.
muzykologów. Jeśli humanistykę rozumieć „z francuska”, jako lettres lub
pismo J. Derridy (13), to pozwala to skonstatować, iż humanistyka zajmuje
się produkowaniem tekstów, a retoryka zajmuje się techniką ich tworzenia i
— obok hermeneutyki — rozumieniem, interpretowaniem.
To ostatni powód do podejrzliwego traktowania retoryki — jako
uniwersalnego narzędzia komunikacyjnego przydatnego każdemu, kto
chciałby świadomie, racjonalnie, a przy tym ostrożnie uczestniczyć w
komunikacji interpersonalnej i interkulturowej w epoce kultury
uniwersalnej (14). Więc znowu pytam: dlaczego retoryka? I pozostawiam to
pytanie bez odpowiedzi, bo nie widzę niczego, co by retorykę mogło
zastąpić.
(1) Kwintylian, Kształcenie mówcy, tłum. M. Brożek, Wrocław 1951.
(2) J. Ziomek, Retoryka opisowa, Wrocław – Warszawa – Kraków 1990.
(3) M. Korolko, Sztuka retoryki. Przewodnik encyklopedyczny, Warszawa
1998, oraz Retoryka i erystyka dla prawników, Warszawa 2001.
(4) J. Lichański, Co to jest retoryka?, Kraków 1996.
(5) Na temat retoryki w szkole zob. H. Zgółkowa, Retoryka w
zreformowanej szkole. Diagnozy i perspektywy, w: Retoryka dziś — teoria i
praktyka.
(6) T. Hołówka, Myślenie potoczne, Warszawa 1986.
(7) H.P. Grice, Logika a konwersacja, w: Język w świetle nauki, red. B.
Stanosz, Warszawa 1980, s. 91 – 114.
(8) Szerzej na temat postulowanych modyfikacji kształcenia w zakresie
poprawności językowej zob. H. Zgółkowa, Kultura języka w programie studiów
polonistycznych, w: Kultura języka dziś, red. W. Pisarek i H. Zgółkowa, Poznań
1995, s. 175 – 173.
(9) Arystoteles, Retoryka. Poetyka, tłum. H. Podbielski, Warszawa 1988.
(10) Zob. G. Lakoff, M. Johnson, Metafory w naszym życiu, Warszawa
1988.
(11) J. Ziomek, op. cit., s. 15.
(12) A. Schopenhauer, Sztuka prowadzenia sporów, czyli dialektyka
erystyczna, Warszawa 1996.
(13) J. Derrida, Pismo filozofii, Kraków 1993.
(14) Taki cel przyświeca autorom podręcznika do zreformowanego
liceum, zob. H. i T. Zgółkowie, Mówię, więc jestem, Kraków 2001.
Halina Zgółkowa — profesor zwyczajny w Instytucie Filologii Polskiej
UAM. Jej zainteresowania naukowe koncentrują się wokół zagadnień
współczesnej polszczyzny (zwłaszcza leksyki w ujęciu frekwencyjnym) oraz
pokoleniowego zróżnicowania języka. Obszarowi pierwszemu pozostaje
wierna w całym swoim życiorysie naukowym. Z tego zakresu opublikowała
zwłaszcza rozprawę Ilościowa charakterystyka słownictwa współczesnej
polszczyzny. Wybrane zagadnienia (1987) oraz serię list frekwencyjnych i
rangowych słownictwa różnych odmian współczesnej polszczyzny (część
we współautorstwie). Ponadto dla potrzeb nauczania języka polskiego jako
obcego opracowała (wspólnie z Z. Kurzową) Słownik minimum języka
polskiego (1992). Na jego podstawie powstała też — we współpracy ze
specjalistami neofilologami — seria słowników minimum dwujęzycznych:
polsko-fiński, polsko-norweski, polsko-duński i polsko-szwedzki. W 2008
roku ukazał się Podstawowy słownik współczesnej polszczyzny z zarysem
gramatyki polskiej. Na pograniczu badań leksykograficznych i
socjolingwistycznych znajdują się dwa opracowania słownictwa młodego
pokolenia w wersji uczniowskiej, oba we współautorstwie.
Ukoronowaniem aktywności leksykograficznej jest monumentalny,
pięćdziesięciotomowy Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny,
opracowany pod jej naukową redakcją, a wydany w latach 1994 – 2005 przez
Wydawnictwo „Kurpisz”. Dla potrzeb tego słownika pod jej kierunkiem
została zgromadzona siatka haseł, opracowana struktura artykułu hasłowego
oraz koncepcja całości dzieła. Z czasem w jej zainteresowaniach naukowych
pojawiła się także problematyka pragmalingwistyczna i retoryczna. Z tego
zakresu opublikowała (we współautorstwie z T. Zgółką) poradnik Językowy
savoir-vivre (1992) oraz podręcznik szkolny Mówię, więc jestem (2001)[5].
[1] Wymowa prawnicza, J. Bralczyk (red.), wyd. 2, Warszawa 2002.
[2] Wzory te podaję za prof. Krystyną Mazur, której zawdzięczam nie
tylko uporządkowanie tego zjawiska.
[3] Ze względu na niemożność zastosowania pełnego zapisu
fonetycznego posunięto się tu do daleko idącej umowności — proszę o
wybaczenie wąskie grono profesjonalistów — tekst był przeznaczony dla
studentów wydziału prawa, a nie polonistyki.
[4] „Polonistyka” 2001, nr 6.
[5] http://www.zrpid.amu.edu.pl/index.php?page=sklad001
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
Słowniczek pojęć[1]
AKCENT — wyróżnienie głoski w sylabie, sylaby w wyrazie lub w
zestroju akcentowym (akcent wyrazowy), wyrazu w zdaniu (akcent
zdaniowy) za pomocą wysokości tonu, siły artykulacji, czasu trwania
dźwięku mowy.
AKCENT EMOCJONALNY — wzmocnienie sylaby w wyrazie,
wyrazu we frazie; wyraża uczucia mówiącego.
AKCENT LOGICZNY — wyróżnienie wyrazu o szczególnym
znaczeniu dla treści zdania; sygnalizuje intencję mówiącego.
ARTYKULACJA — ruchy w obrębie jamy ustnej powodujące
wytwarzanie głosek (dźwięków mowy). Artykulacja jest skoordynowana z
oddychaniem i fonacją.
AUDIOLOG — lekarz specjalista zajmujący się fizjologią i patologią
słuchu.
BELCANTO — technika śpiewu wysuwająca na pierwszy plan piękno
brzmienia głosu.
DYKCJA — sposób wymawiania wyrazów, wyrazistość mówienia,
sprawność artykulacyjna.
DYSFONIA — wielopostaciowe zaburzenia głosu, wtórnie mowy.
Składową dysfonii bywa chrypka.
EKSPLOZJA — końcowy moment artykulacji głosek zwartych: p, b, t, d,
k, g, nagłe rozwarcie narządów artykulacyjnych.
EMISJA GŁOSU — proces formowania fal dźwiękowych głosu i
promieniowania ich do otaczającej mówcę przestrzeni; rezultat zespołowej
czynności układu oddechowego, fonacyjnego i artykulacyjnego.
FAŁDY GŁOSOWE — przebiegające w poprzek krtani więzadła
pokryte błoną śluzową. W procesie mówienia, wibrując, pobudzają do drgań
powietrze wypełniające kanał głosowy, służą wydawaniu głosu.
FONACJA — wydawanie głosu przez człowieka w następstwie drgań
fałdów głosowych pod wpływem powietrza wydychanego z płuc.
FONIATRA — lekarz specjalista zajmujący się leczeniem zaburzeń
fonacji i związanych z tym zaburzeń w mówieniu.
FRAZA — segment wypowiedzi wyodrębniany na zasadzie składniowej
(zdanie, część zdania) lub intonacyjnej za pomocą pauzy, wypowiadany na
jednym wydechu.
FRAZOWANIE — umiejętność operowania frazami; rozczłonkowanie
tekstu na frazy dokonane przez jego interpretatora.
GŁOSKI DENTALIZOWANE — spółgłoski, w których powstawaniu
istotną rolę odgrywa zbliżenie górnych i dolnych zębów: s, z, c, dz, sz, rz, cz,
dż, ś, ż, ć, dź.
GŁOSKI SZUMOWE — głoski, dla których źródłem powstania jest
szczelina utworzona w jamie ustnej. Są to przede wszystkim głoski
szczelinowe: f, w, s, z, sz, rz, ś, ż, ch.
GŁOŚNIA — przestrzeń zawarta pomiędzy fałdami głosowymi,
nazywana szparą głośni.
IMPOSTACJA GŁOSU — prawidłowe ustawienie głosu (najczęściej u
aktorów i śpiewaków; usprawnienie funkcji narządów uczestniczących w
emisji głosu; ma na celu nadanie głosowi odpowiednich walorów w zakresie
skali, barwy, siły i naturalności).
INTONACJA — zmiany wysokości tonu podstawowego, czyli zmiany
częstości drgań fałdów głosowych. Rozróżnia się: intonację rosnącą
(antykadencję), intonację opadającą (kadencję). Intonacja wyraża stosunek
osoby mówiącej do treści wypowiedzi (twierdzenie, pytanie, przeczenie,
gniew, prośba itd.).
KADENCJA (patrz INTONACJA) — płynne przejście wyższego tonu
w niższy na końcu zdań oznajmujących.
KIFOZA — wygięcie kręgosłupa ku tyłowi w płaszczyźnie strzałkowej
w odcinku piersiowym i krzyżowym.
LARYNGOLOG — lekarz specjalista chorób gardła, krtani, nosa i uszu.
LEGATO — sposób artykulacji (śpiewu, mowy) polegający na takim
łączeniu dźwięków, by jeden przechodził płynnie w następny.
LOGOPEDA — specjalista czuwający nad prawidłowym rozwojem
mowy; celem jego działań jest zapobieganie powstawaniu wad wymowy
oraz usprawnienie mowy i wymowy, także w przypadku ich zaburzeń.
LORDOZA — nadmierne wygięcie kręgosłupa ku przodowi.
MASKA — określenie występujące w wyrażeniu: „rzucać dźwięk na
maskę”; oznacza kości twarzoczaszki, które otaczają i przykrywają
przestrzeń rezonacyjną, znajdującą się pomiędzy kośćmi w okolicy czoła,
nosa, policzków. Rezonans ten jest wykorzystywany głównie przez
śpiewaków; pozwala im „przebić się” przez orkiestrę.
MODULACJA — dostosowanie siły, wysokości i barwy głosu do treści
wypowiedzi.
MORMORANDO — emitowanie dźwięku z zamkniętymi ustami, bez
tekstu, na głosce m.
NASADA — aparat artykulacyjny, zespół złożony z jamy ustnej,
gardłowej i nosowej odpowiadający za artykulację.
NARZĄD MOWY — wyodrębniona morfologicznie część organizmu,
będąca podstawą dla głosu i mowy. Narząd mowy i głosu tworzą: aparat
oddechowy, aparat fonacyjny, aparat artykulacyjny wraz z zawiadującymi
ich czynnością strukturami mózgowymi.
PODPARCIE ODDECHOWE — kierowanie własnym cyklem
wdechowo-wydechowym podczas mówienia lub śpiewania. Podparcie
oddechowe umożliwia wydłużenie fazy wydechowej, wzmacnia głos.
PSYCHOMOTORYKA — całość zjawisk i procesów psychicznych
zachodzących przy wykonywaniu przez człowieka czynności ruchowych.
REZONATOR — w przypadku toru głosowego ograniczona przestrzeń
wzmacniająca określone częstości. Zwykle omawia się pracę dwóch
rezonatorów, górnego (czoło, nasada nosa, zatoki czołowe, nosowe) i
dolnego (kość mostkowa, kości żeber plecowych i żeber w klatce
piersiowej).
SEPLENIENIE — wadliwe wymawianie spółgłosek dentalizowanych: s,
z, c, dz, sz, rz, cz, dż, ś, ż, ć, dź, które może być skutkiem nieprawidłowej
budowy aparatu artykulacyjnego lub jego czynności podczas mówienia.
Występują różne rodzaje seplenienia (np. międzyzębowe, boczne).
STACCATO — sposób emitowania dźwięków polegający na ostrym
oddzielaniu od siebie dźwięków poprzez skracanie czasu ich trwania —
skrócenie artykulacji.
TONUS MIĘŚNIOWY — stałe napięcie mięśni w organizmie ludzkim
regulowane przez układ nerwowy; warunkuje postawę, rysy i mimikę
twarzy.
WIDMO DŹWIĘKU MOWY — wykres przedstawiający rozkład i
natężenie składowych dźwięku mowy, a więc jego strukturę akustyczną,
która decyduje o jego barwie.
ZGRYZ — ustawienie względem siebie zębów górnej szczęki i żuchwy.
ŻUCHWA — dolna szczęka, największa ruchoma kość czaszki
człowieka (i innych ssaków).
[1] Za: Emisja głosu nauczyciela, red. M. Przybysz-Piwko, Warszawa 2006,
s. 105.
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
Zakończenie
W książce zostały poruszone tylko najważniejsze zagadnienia dotyczące
emisji głosu, zarządzania głosem oraz kształtowania swojego wizerunku z
jego wykorzystaniem. Doskonalenie dykcji jest złożonym procesem i
wymaga długotrwałej, systematycznej pracy oraz uwzględnienia wielu
czynników. W realizowaniu tego zadania z całą pewnością będą pomocne
również inne fachowe źródła, zawierające różne wskazówki metodyczne,
ćwiczenia i opisy technik.
Bibliografia
Alexander F.M., The use of the self, London 1946.
Błaszczyk T., O wykonawstwie chóralnym, „Poradnik Muzyczny” 1987, nr
6.
Bok J., O konieczności rozśpiewania chóru, Warszawa 1975.
Bok J., O pracy dyrygenta chóru, Warszawa 1982.
Bregy W., Elementy techniki wokalnej, Kraków 1974.
Bristiger M., Związki muzyki ze słowem, Warszawa 1986.
DeGood D.E., Bóle głowy, szyi i karku, Gdańsk 2002.
Dłuska M., Fonetyka polska, Kraków 1981.
Dłuska M., Prozodia języka polskiego, Warszawa 1976.
Drewniak A., Karate, Lipno 1996.
Dukiewicz L., Sawicka I., Fonetyka i fonologia, Warszawa 1995.
Dzięcioł J., Specyfika chóru męskiego, Warszawa 1982.
Dzwonkowski M., Anatomia i fizjologia człowieka, Warszawa 1981.
Przybysz-Piwko M. (red.), Emisja głosu nauczyciela. Wybrane zagadnienia,
Warszawa 2006.
Gałęska-Tritt J., Kształcenie głosu dziecka w śpiewie zespołowym, Warszawa
1985.
Gałęska-Tritt J., Śpiewanie zespołowe jako podstawowa forma
umuzykalnienia, Warszawa 1992.
Gawęda K., Łazewski J., O błędach wymowy…, Białystok 2000.
Gawęda K., Łazewski J., Uczymy się poprawnej wymowy, Warszawa 1995.
Grotowski J., Głos, Warszawa 1980.
Harnoncourt N., Muzyka mową dźwięków, Warszawa 1995.
Kędzior D., Technika Aleksandra, Warszawa 1993.
Kotlarczyk M., Podstawy sztuki żywego słowa, Warszawa 1961.
Kogler A., Joga, Bratysława 1995.
Laprus L., Rozśpiewanie chóru, Legnica 1980.
Lasocki J., Chór, Kraków 1968.
Lipska E., Przychodzińska M., Przewodnik metodyczny dla nauczycieli,
Warszawa 1995.
Łukaszewski I., Elementarne zasady higienicznego posługiwania się głosem,
Warszawa 1984.
Michałowska D., O podstawach polskiej wymowy scenicznej, Kraków 1994.
Mitrynowicz-Modrzejewska A., Fizjologia i patologia głosu, słuchu i mowy,
Warszawa 1963.
Markowski A. (red.), Nowy słownik poprawnej polszczyzny, Warszawa
2002.
Oczkoś M., Abecadło mówienia, Wałbrzych 1999.
Ordyk-Czyżewska E., Wybrane zagadnienia sztuki chóralnej, Lublin 2005.
Orr L., Świadomy oddech, Łódź 2006.
Rokitiańska M., Laskowska H., Zdrowy głos, Bydgoszcz 2003.
Romanowski W., Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących,
Warszawa 1995.
Rzędowska A., Rzędowski J., Mówca doskonały, Helion, Gliwice 2009.
Schutt K., Terapia oddechem, Warszawa 1998.
Sobierajska H., ABC kształcenia głosu w chórze, Poznań 1985.
M. Karaś, M. Madejowa (red.), Słownik wymowy polskiej, Warszawa 1977.
Szaliński A., Problemy wykonawcze współczesnej muzyki chóralnej, Warszawa
1974.
Szletyńska Z., Szletyński H., Prawidłowe mówienie. Ćwiczenia i
wskazówki, Warszawa 1982.
Tarasiewicz B., Mówię i śpiewam świadomie, Kraków 2003.
Toczyska B., Elementarne ćwiczenia dykcji, Gdańsk 2000.
Toczyska B., Łamańce z dedykacją, czyli makaka ma Kama, Gdańsk 1998.
Tymochowicz P., Biblia skuteczności, Wrocław 2007.
Walczak-Deleżyńska M., Aby język giętki…, Wrocław 2001.
Weller S., Oddech, który leczy, Gdańsk 2004.
Wiechowicz S., Podstawowe uwagi dla dyrygentów chóralnych, Kraków 1951.
Wierzchowska B., Wymowa polska, Warszawa 1971.
Wojtyński C., Emisja głosu, Warszawa 1970.
Zabłocki J., O prowadzeniu chóru, Warszawa 1978.
Zielińska H., Kształcenie głosu, Lublin 1996.
Wykaz utworów
wykorzystanych w książce
Jan Brzechwa
Jak rozmawiać trzeba z psem
Konik polny
Lato
W Szczebrzeszynie
Żuraw i czapla
Tadeusz Frelek
Chrząszcz
Szczygiełek
Kazimiera Iłłakowiczówna
Inna jesień
Jarosław Iwaszkiewicz
Sam na sam trzeba gadać z nocą
Hanna Łochocka
Nieporządki
Adam Mickiewicz
Pan Tadeusz
Małgorzata Strzałkowska
Sczezł pszczelarz z Pszczyny
Julian Tuwim
Zosia Samosia
Andrzej Waligórski
Ballada ćwiczebna na dykcję
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
O autorce
Katarzyna Pietroń — absolwentka Akademii Muzycznej im. Fryderyka
Chopina w Warszawie w zakresie teorii muzyki, fortepianu i dyrygentury
chóralnej (dyplom z wyróżnieniem). Ukończyła dwuletnie studium
doktoranckie w Instytucie Sztuki PAN w Warszawie. W ramach
przygotowywanego doktoratu prowadzi działalność naukową — bada
środowisko muzyczne Częstochowy, jest autorką wielu publikacji
naukowych i popularnonaukowych. Doskonaliła swój warsztat dyrygencki i
pianistyczny w kraju i za granicą na kursach prowadzonych przez takich
mistrzów, jak: Boris Berman, Jonathan Brett, Philippe Giusiano, Andrzej
Jasiński, Aleksiej Orłowiecki, Dina Joffe, Eugen Indjic, Janusz Olejniczak,
Zbigniew Raubo, John O’Conor, Kevin Kenner oraz Dang Thai Son.
Członkini Zarządu Koła Solistów i Kameralistów SPAM. Obecnie jest
związana z Warszawską Operą Kameralną.
Regularnie koncertuje w Warszawie — w pałacu Łazienkowskim, w
pałacu Wilanowskim oraz podczas Maratonów Chopinowskich. Występuje
pod patronatem Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, Stowarzyszenia
Polskich Artystów Muzyków, Stołecznego Centrum Edukacji Kulturalnej
oraz warszawskich ośrodków promocji kultury. Nagrała płytę Beethoven,
Chopin, Debussy (fortepian).
Współpracowała z Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego jako
instruktor emisji głosu. Prowadziła szkolenia na temat wystąpień
publicznych dla takich instytucji, jak: Akademia Leona Koźmińskiego,
Szkoła Sztuki Aktorskiej w Sulejówku, Ministerstwo Zdrowia. Prowadzi
stronę internetową www.katarzynapietron.pl.
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT
Spis treści
Wstęp
Rozdział 1. Wykorzystywanie głosu w tworzeniu wizerunku
Związek mowy i muzyki
Dykcja i modulacja głosu
Ekspresja wypowiedzi
Co robić, żeby mówić ekspresyjnie?
Radzenie sobie z tremą
Rozdział 2. O technikach emisji głosu
Rozgrzewka
Oddech
Ćwiczenia oddechowe
Ćwiczenia oddechowe z tekstem
Ćwiczenia oddechowe schematów rytmicznych
Aparat fonacyjny
Rodzaje inicjowania dźwięku
Ćwiczenia fonacyjne
Aparat artykulacyjny
Ćwiczenia aktywizujące żuchwę
Ćwiczenia aktywizujące język
Ćwiczenia aktywizujące wargi
Ćwiczenia aktywizujące policzki
Ćwiczenia aktywizujące podniebienie miękkie
Ćwiczenia z wykorzystaniem wyrazów
dzwiękonaśladowczych
Rozdział 3. Dykcja i kultura żywego słowa
Oddychanie
Tempo mowy a poprawność dykcji
Artykulacja głosek
Samogłoski
Spółgłoski
Ćwiczenia
Zniekształcenia brzmienia głosek
Masło maślane, czyli pleonazmy i tautologie
Akcent i intonacja
Akcent
Akcent zdaniowy
Intonacja
Rozdział 4. Głos, emocje i charyzma
Wysokość głosu
Modulacja
Praca z mikrofonem
Rezonatory
Inteligencja emocjonalna
Umiejętności aktorskie
Mówca skuteczny to mówca charyzmatyczny. Wybrane koncepcje i
techniki
Rozdział 5. Głos pod wpływem stresu
Przykłady wadliwej postawy i jej wpływ na jakość pracy głosem
Sposoby redukowania wpływu stresu na głos
Technika Alexandra
Metoda Schultza
Ćwiczenia
Rozdział 6. Ćwiczenia i porady
Wymawianie trudnych sylab, wyrazów i zdań
Trudne wierszyki i rymowanki
Rozgrzewka głosu
Wprawki
Afirmacje
Problemy z głosem
Świadome słuchanie siebie i innych
Głos a płeć
Nawyki żywieniowe
Problemy zdrowotne
Inne problemy związane z emisją głosu
Aneks Zdaniem ekspertów
Małgorzata Krupińska, Dbajmy o poprawność współczesnej
wymowy polskiej — apel logopedy
Grażyna Matyszkiewicz, Wybrane problemy wymowy polskiej[1]
Halina Zgółkowa, Dlaczego retoryka? [4]
Słowniczek pojęć
Zakończenie
Bibliografia
Przydatne strony internetowe
Wykaz utworów wykorzystanych w książce
O autorce
===3Qce29Fg5auD3H7knGx1NyPlVmabcrzj+SOoezBkLYRAdBxYqjRsuAk8E3zHDXtT