You are on page 1of 233

i .

* t
y * //. /. /

Miesiąc Maryi
przez

Xiędza Biskupa Segur.

P E L P L IN .
Nakładem księgarni J. N. Romana.
1873.
Miesiąc Maryi
%
przez

Xiędza Biskupa Segur.


Z francuzkiego podług d ru g ie g o wydania
na język polski przełożony.

JAY
P E L P L IN .
EOŻMIAff}
Nakładem księgarni J. N. Romana. ________ - I
Czcionkami St. Komana.
1873.
I! < •( IJ ' ;
PEHMITTTMUS IMPEIMI.

Pelplini, die 28. m, Aprilis 1873.

(L. S.) t Joannes,


Episcopus Culmensis.

^5^0 I
PRZEDMOWA.

Książeczkę niniejszą napisał X . B i s k u p Só-


g u r , znany z rozlicznych podobuycb dziełek, które
i n nas wziętość mają. M iesiąc M aryi w ciągu
jednego roku doczekał się dwóch wydań, co o jego
wartości pięknie świadczy. To dziełko, poświęcone
kn czci Maryi w najśliczniejszym miesiącu Maju,
przełożyła na język polski pewna pobożna i grun­
townie wykształcona osoba, i oddała mi je , bym
do niego napisał parę słów wstępnych ku zalece­
niu i o wydanie się postarał. Znaluzłcm chętnego
wydawcę, a co do zalecenia z mój strony, to ani
kosić się o to nio zamierzam. X . Biskup Segur
ten M iesiąc M aj osobliwie dzieciom, dziewicom
i młodzieńcom chrzcściańskim poświęcił, atoli ja
tak rozumiem, że go wszyscy, i dorośli i młodzi
z nicmalem serca ukontentowaniem czytać będą.
Także mi się zdaje, że duchownym na nabożeństwo
majowe wielce się przyda, czyto że na każdy dzień
jeden rozdział czytać każą, czy tćż że sami z pa­
mięci go opowiedzą. Co jeszcze to dziełko czyni
godnem polecenia, to na każdy dzień przydano
przykłady z Żywotów świętych, przykłady rzewne,
budująco, a te zawsze Indzie radzi słyszeć.
Niechże ta książeczka i u nas przyczyni się do
pomuożcnia większej a większej chwały Boga i czci
Najświętszej Panny.

W o n i e ś ć j w dzieć św. Wojciecha 1873.

X. Józef Stagraczyński..,

, j
N A D Z IE Ń 31. K W IE T N IA .

Czśm jest miesiąc Maryi, i ja k go prze­


pędzić należy?
f

Miesiąc Maj nazwanym jest miesiącem Ma­


ryi, ponieważ od przeszło lat stu poświęco­
nym bywa na oddawanie szczególniejszej czci
Najświętszćj Maryi Pannie, Matce Boga na­
szego.
Tak więc miesiąc Matyi, jest jakoby długą,
piękną uroczystością przez dni trzydzieści je­
den trwającą, w czasie których wszystkie po­
bożne dzieci, wszystkie cbrześciańskie dusze
poczytują sobie za obowiązek częścićj wzywać
Najświętszą Taniię i większą cześć Jćj odda­
wać, niżeli w innym czasie. Miesiącem Maryi
jest więc miesiąc Maj, całkowicie Matce Bo-
żćj poświęcony.
„Ale czemuż to ten właśnie miesiąc a nie
inny?“ — Oto dla tego, iż Maj jest miesią­
cem wiosny i kwiatów, zwiastunem powrotu
i
2

pięknćj pory roku. Najświętsza Panna jest


pięknym kwiatem łaski Bożćj, którego woń po
całćj się ziemi rozchodzi, a którego owocem
jest Dzieciątko Jezus, Bóg nasz i Zbawiciel.
Tak jako jutrzenka zapowiada, powrót dnia i
światłości, tak i Najświętsza Panna, ukazując
się wśród świata, była jakoby jutrzenką Chry­
stusa Pana, zwiastującą nędznym grzesznikom
przyjście Odkupiciela.
Nadto miesiąc Maj następuje zaraz po
wielkim poście, to jest po czterdziestu dniach,
które Kościół ku pokucie przeznacza. Owoż
nabożeństwo ku czci Najświętszćj Panny, po
tym czasie postu obchodzone, ma i ten cel,
ażeby ludzie nic szukali dla siebie zbyteczne­
go wytclmicnia i dogadzania swej zmysłowości
Któż więc pierwszy miał dobry pomysł po­
święcania miesiąca Maja Najświętszej Pannie?
Zaiste nie szatan, który okrutnie się Najświę­
tszej Panny boi, jak to dalój zobaczymy. "Wie
on bowiem, że Marya zawsze Jezusa zwia­
stuje, tak jak jutrzenka dzień, a kwiat owoc
zapowiada; czyni więc wszystko, co może, aby
chrześciańskie dzieci odwracać od pobożnych
ćwiczeń miesiąca Maryi. Nie jestżc to jednym
powodem więcej, aby nas do uabożeństwa ma­
jowego zachęcić?
W Rzymie, w samym ognisku Kościoła,
pobożny Ojciec Lalomia, z Towarzystwa Je­
zusowego, powziął szczęśliwą myśl zaprawa-
3

dzenia nabożeństwa majowego między dziećmi i


młodzieżą kongregacyi Najśw. Panny. Działo
się to w połowie przeszłego wieku, a zatśm
więcćj jak sto lat temu. Z Iłzymu to piękne
nabożeństwo szybko się rozeszło po całych
Włoszech, po Francyi, Hiszpanii i po świecie
całym. Papież Pius VII. w 1815. roku udzie­
lił temu nabożeństu uroczystą aprobatę; a dla
zachęcenia wiernych nadał trzysta dni odpu­
stu , (czyli odpuszczenia kar doczesnych) na
każdy dzień tego miesiąca wszystkim tym, któ­
rzy szczególniejszą cześć Matce Bożćj odda­
wać będą. Nadto udzielił odpustu zupełnego
tym, co przynajmnićj raz w tym miesiącu przy­
stąpią pobożnie do stołu Pańskiego na cześć
Najświętszćj Panny. Odpusta te można dla
siebie zachować, lub tćż ofiarować je za du­
sze w czyscu zostające.
Szczególnićj zaś od trzydziestu lub czter­
dziestu la t, od zaprowadzenia arcybractwa
Najśw. Panny Zwydęzkićj, miesiąc Maryi ob­
chodzony bywa z większą gorliwością. Dzisiaj
nie ma na świede kraju, gdzicby wierni nie
obchodzili tego miesiąca. Sam Papież Pius
IX. pierwszy zaczął publiczuie go obchodzić
w Rzymie w Bazylice św. Piotra; a po naj­
dalszych misyach Oceanu, Chin, Afryki, Ame­
ryki, nabożeństwo majowe radośnie odprawia-
nem bywa przez ochrzcone dzikie ludy. Jak­
że piękną i pocieszającą jest myśl udziału w
i*
4

tym ogromnym chórze modlitw i uwielbień


podnoszącym si§ zc wszystkich krańców świata
do tronu Królowej niebios w każdy dzień
miesiąca Maja. Czyliż i wy, dzieci moje, nie
zechcecie odprawić szczerćm sercem waszego
miesiąca Maryi?
„Tak zaiste! Ale cóż ku temu uczynić po­
trzeba?" — Prosta na to odpowiedź: pobo­
żność, miłość ku Najśw. Pannie zajmują prze-
dewszystkiem serce; a jeżeli potrzeba niektó­
rych zewnętrznych ćwiczeń, niekoniecznie ma
ich być wiele. W każdym razie nie trzeba,
aby te ćwiczenia przeszkadzały zwykłym obo­
wiązkom i posłuszeństwu rodzicom i nauczy­
cielom. Oto co w ogóle można polecić dzie­
cku, pragnącemu pobożnie spędzić miesiąc
Maryi. A najpierw najlepiój i najkorzystniej
będzie, jeżeli uda się na nabożeństwo odpra­
wiane bądź w parafialnym kościele, bądź w
najbliższej kaplicy: tam bowiem dobry przy­
kład zachęca do pobożności; można się razem
pomodlić, razem śpiewać pieśni do Matki Bo-
skićj; kapłani udzielają nauk dla każdego
przystępnych; a z pewnością po nabożeństwie
majowóm, w ten sposób odprawianćm, rozpo­
czyna się lato z obfitym zasobem łaski. Je­
żeli zaś nie ma publicznego zebrania, można
obchodzić miesiąc Maryi wśród rodziny i w tym
celu urządzić w którćj izbie rodzaj kapliczki
z figurą lub obrazem Najśw. Panny, przystro-
5

jonym w światło i kwiaty. W oznaczonej


chwili cała rodzina się schodzi, zapalają, świe­
ce, czytają pobożną książkę, odmawiają wspól­
nie bądź litanią do Matki Bożćj, bądź kró­
tki różaniec, bądź nawet całą koronkę, wedle
obyczaju staropolskich chrześciańskich rodzin.
Następnie można zaśpiewać pieśń i zakończyć
codzienną małą uroczystość odmówieniem mo­
dlitwy św. Bernarda na intencyą Papieża. Je­
śli zaś, dziecię moje, nie możesz ani publi­
cznie, ani wśród rodziny obchodzić tak mie­
siąca Maryi, odpraw po samotnie, w towarzy­
stwie twego Anioła Stróża: towarzysz taki
bardzo dobrze zastąpi innych przy nabożeń­
stwie majowćm. Wraz z nim odmawiaj co­
dziennie przynajmniej jedną dziesiątkę różańca
i z miłością pozdrawiaj Najświętszą Pannę,
Matkę Bożą i niebieską Matkę Twoję. Ustaw
w twym pokoiku jakoby mały ołtarz, a rano
i w wieczór uklęknij przed obrazem Najśw.
Panny, prosząc o Jej błogosławieństwo. Im
więcćj o tym ołtarzyku pamiętać będziesz,
tem bardzićj zadowolnisz Matkę Boską i twego
Anioła Stróża. Przystrajaj go codziennie świe­
żymi i najpiękniejszymi kwiaty: im te kwiaty
będą piękniejsze i wonniejsze, tem lepiśj przed­
stawią Najświętszćj Pannie Twoję duszyczkę,
tyle Jej drogą.
Przez cały czas miesiąca Maryi staraj się
utrzymywać przed obrazem lub figurą twego
6

ołtarzyka lampkę w dzień i noc płonącą. Ten


pobożny obyczaj bardzo często się napotyka
w Rzymie, we Włoszech, w Hiszpanii, w Ty­
rolu i w ogóle we wszystkich wierzących kra­
jach. W Rzymie najubożsi nawet palą świa­
tełka przed Madonną. Obyczaj to bardzo ła­
dny; ale potrzeba starannie odnawiać olej i
knoty i wszystko jak najporządnićj utrzymy­
wać. Jeżeli możesz, składąj codziennie u stóp
Nnjśw. Panny kilka groszy dla ubogich. Dla
miłości Jej zadaj sobie każdego dnia jakie
małe umartwienie. Ale zwłaszcza i przede-
wszystkićm ofiaruj Jćj duszę niewinną, z po­
stanowieniem unikania wszelkiego grzechu.
Czy wiesz, jaki najpiękniejszy bukiet zło­
żyć możesz Najświętszej Pannie w czasie Jćj
miesiąca ? Gdy będziesz szczerze myślał o po­
prawie tśj lub owej wady, którą ci wyrzuca­
ją ; a osobliwie, nieuwagi, opieszałości w cza­
sie modlitwy lub nauki; dąsania się, kiedy ci
się sprzeciwiają; nieposłuszeństwa i niecier­
pliwości. Oto, dziecię moje, najpiękniejszy bu­
kiet, który codziennie składać możesz w tym
miesiącu u stóp Matki Bożśj. Twój Anioł
Stróż rad go Jej odda i w zamian przyniesie
ci najczulsze macierzyńskie błogosławieństwo
Maryi Panny.

*
N A D Z IE Ń P IER W SZY .

Pow ody , dla których powinniśmy N aj­


świętszą Pannę czcić i miłować.

Wiecie już, dzieci moje, że Najświętsza


Panna Marya jest Matką. Boga, Matką Dzie­
ciątka Jezus, Stworzyciela i Odkupiciela na­
szego. Wiecie o tćin dobrze; ale czyście się
kiedy głębiej zastanowiły nad tą tajemnicą?
To Jezusie, który jest Bogiem, nie masz
na ziemi i w niebie nikogo większego, lepszego,
doskonalszego, godniejszego uwielbienia i mi­
łości, jak Najświętsza Panna Marya. Jestdć
ona podobnież jak my stworzeniem Bożem;
sama przez się nie jest niczóin, i nic nie po­
siada, wszystko od Boga wzięła; ale tyle od
Niego odebrała, takiemi ją Bóg łaskami upo­
sażył, tak szczytną nadał Jćj godność, iż się
żadne stworzenie z nią równać nie może. Nikt
w świecie nie zdoła pojąć wielkości i dosko­
nałości Maryi Panny.
8

Dziwić się zaprawdę nie można, iż Pan


Bóg tyle uczynił dla Stworzenia, które Ojciec
Niebieski obrał za Oblubienicę, Syn Boży za
Matkę, Duch święty za świątynie i najczys­
tszy przybytek swój.
To tćż Najświętsza Panna zajmuje w nie­
bie osobne miejsce. Zapewne znajduje się nie­
skończenie niżćj od Syna i Boga swego, bę­
dącego Stworzycielem i wiekuistym Królem
wszechrzeczy, i któremu nikt przyrównanym
być nie może; ale unosi się nieskończenie wy­
żej od wszystkich Aniołów i Świętych. Ona
bowiem jest Matką Jezusa, któremu Święci
i Aniołowie służą.
Pewna świątobliwa panienka, nazwiskiem
Marya Lataste, która niedawno umarła za­
konnicą Serca Jezusowego w Itennes, miała
szczęście wielokrotnie oglądać Najśw. Pannę.
Od lat dziecinnych otrzymywała nadzwyczajne
łaski, zapewne w nagrodę nadzwyczajnej nie­
winności i prostoty swojćj. Pan Jezus ukazał
Jśj raz Najświętszą Pannę wśród niebiańskiej
światłości. Było to w ubogim wiejskim ko­
ściółku. Marya ukazała jśj się przed ołtarzem.
„Oglądałam J ą z uwagą, pisze Marya Lataste,
oblicze Jśj jaśniało jako słońce, a ręce bły­
szczały jak promienie słoneczne. Jasna Jej
szata była biała i jakoby gwiazdami posypana.
Włosy w tył spadały pod cudną zasłoną
przejrzystego światła. Na głowie miała koronę
\
9

z dyamentów, świetniejszych od wszystkich


ciał niebieskich.
Światła tego, które widziałam w postaci
Maryi, nie można przyrównać do żadnego in­
nego światła, chyba do tego, w którem oglą­
dałam Zbawiciela. Jasność słoneczna pobla­
dłaby przy świetności Maryi. Oczy moje nie
mogą się w słońce wpatrywać, a jednak pa­
trzałam w Maryę, którćj blask mnie nie olśnie-
wiał. Patrzałam na Nią, nie mogłam się od
tego wstrzymać. Widok Jćj uszczęśliwiał du­
szę moję.
I wtedy Jezus mi powiedział: Jam jest
źródło niezmierne zbawienia świata, niewy­
czerpane źródło łask światu udzielonych; ale
potok ten nie płynie wprost na świat: prze­
chodzi on przez Maryę, a Matka moja jest
owćm świętćm, przeczystem i doskonałćm stwo­
rzeniem, które łącznie z Bogiem Ojcem i Du­
chem św. odwiecznie wybrałem, aby rozlewać
wszelkie dary niebios na ziemię."
Taką jest wielkość i piękność Najśw. Ma­
ryi Panny. Nigdy, dzieci moje, nie potraficie
za wiele Jćj czcić, zanadto J ą kochać i sza­
nować. Mimo wszelkich usiłowań nie zdołacie
tyle ją kochać, ile J ą kocha Pan Jezus, ile
J ą miłuje Bóg żyjący w sercach waszych. Ni­
gdy nikt nie potrafi czcić i kochać Najświę­
tszą Pannę w miarę Jćj zasług, nikt nie zdoła.
l* *
10

Jćj oddać to, co Jćj się rzeczywiście należy.


Nawet w raju nie będziemy tego mogli.
Wszyscy Święci czcili i kochali Najświętszą
Pannę z .nadzwyczajną pobożnością. Jeden
z nich, prosty braciszek z zakonu św. Fran­
ciszka, nazwiskiem Paschalis Baylon, celował
w tem nabożeństwie. »
W czwartym lub piątym roku życia, już
największą rozkosz znajdował w odmawianiu
Różańca i odwiedzaniu świątyń Najświętszej
Pannie i Świętym Pańskim poświęconych. Ma­
tka jego, biedna wieśniaczka ale gorąca chrze-
ścianka, całóm sercem starała się natchnąć
owo czułe nabożeństwo, i nauczyć go roz­
maitych małych ćwiczeń pobożnych.
To tćż ten mały sługa Matki Bożćj tak
był uległy i pełen uszanowania dla rodziców,
że nigdy nieposłuszeństwem nie zgrzeszył.
Wzorem był dla czterech swych braci, choć
po części starszych. Skoro był z nimi, żaden
z ,nich nic złego uczynić nie śmiał; a jednak
mały Paschalis miał dopiero lat siedm. Oj­
ciec mu powierzył pieczę nad trzodką owiec,
a pobożne dziecię, wiedzione miłością ku Ma­
tce Bożćj, zawsze starało się pasać je w po­
bliżu kapliczki Matce Bożćj poświęconćj. Z da­
leka klękał w tę stronę obrócony i na cześć
Maryi odmawiał modlitewki, których go ma­
tka nauczyła. Jeżeli czasami zmuszonym był
popędzić owieczki daleko od ulubionćj kapli-
11

czki, zabierał z sobą obrazek Najświętszej


Panny. Obrazek ten zawieszał na kiju, który
wtykał w ziemię i uklęknąwszy rozpoczynał
pobożną z Najświętszą Panną rozmowę, po­
wtarzając z kolei wszystkie modlitewki, które
umiał na pamięć.
Eychło wstąpił do zakonu św. Franciszka,
tam do wysokićj doszedł świątobliwości, i clmć
Pył tylko biednym braciszkiem, napełnił Wło­
chy i świat cały odgłosem cudów swoich.
Inny jeszcze Święty, który młodo umarł
i stał się patronem i wzorem dzieci clirześci-
auskich, nasz Stanisław Kostka, otaczał Najśw.
Pannę wielką czcią i miłością. Od najmłod­
szych lat obrał ją sobie za Matkę i Królowę.
Ona była ulubionym przedmiotem jego roz­
mowy; zawsze na sobie nosił lub w ręku trzy­
mał koronkę, lub obrazek, lub książkę na Jćj
cześć napisaną; wszystkich zachęcał do po­
święcenia się w Jćj służbę; prosił Ją o udzie­
lenie mu łaski dobrćj śmierci na dniu Jćj
chwalebnego Wniebowzięcia; w tym celu
z dziecinną prostotą napisał do nićj liścik,
który nosił na sercu przystępując do Komu­
nii świętćj. Wysłuchanym został, a zachoro­
wawszy tegoż dnia, konać zaczął w sam po­
ranek uroczystości Wniebowzięcia; trzymając
koronkę w ręku, oddał niewinną duszę w ręce
niebieskićj Matki swojćj, i acz dopiero ośrnna-
;ście lat liczył, już był wielkim Świętym.
12

O najświętsza Panno Maryo, udziel i mnie


łaski służenia Tobie i miłowania Cię wiernie
aż do ostatniego tchnienia, przez wszystkie
dni żywota mego. Amen.
N A D Z IE Ń DRUGI.

Jakim sposobem Najświętsza Panna Ma-


rya jest praw dziw ą Matką Boga .

Ponieważ godność Matki Boga jest główną


chwałą Najświętszćj Panny i szczególnym Jej
prawem do czci, którą Jśj oddajemy, potrzeba
nam dobrze zrozumieć, iż Marya jest prawdzi­
wie i rzeczywiście Matką Bożą. Posłuchaj więc,
dziecię drogie, zarazem uszy i serce otwie­
rając.
Powiedz mi, czy matka twoja jest isto­
tnie matką twoją? — „Zapewne.“ — Czyż
matka twoja jest matką całej twojćj osoby,
czy tylko ciała twojego; bo wiesz, że każda
osoba składa się z duszy i dała? — „Matka
moja jest matką całśj mojćj osoby, nie tylko
d a ła mojego. Całkowitie dzieckiem jćj je-
stem.“ — A jednak matka twoja tylko twe
ciało wydała, dusza zaś wprost od Boga po­
14

chodzi; nie rodzice nasi, ale sain Bóg daje


nam duszę. „Otóż teraz dobrze zrozumiałem.11
Tak więc znajduje się w tobie dusza i ciało
w jednę osobę zespolone; a matka twoja, która
ci jednak nie dała głównój części twój osoby,
to jest duszy, jest prawdziwą matką twoją,
a ty jesteś zupełnie jćj dzieckiem.
To ci objaśni, jakim sposobem Najśw. Panna
jest prawdziwą Matką Bożą. Posłuchaj uwa­
żnie, bo to trudne do pojęcia. W Chrystusie
znajdują się dwie natury, natura Boska i na­
tura ludzka; a te dwie połączone natury two­
rzą jednę i tę samą osobę. Najświętsza Pan­
na jest Matką tśj osoby, Matką Chrystusa
Pana, zupełnie tak jak matka twoja jest twą
matką. A jednak Najśw. Panna dała tylko
swemu Synowi Jezusowi jego naturę ludzką;
nie oblokła Go w Jego naturę Boską, która
wprost od Boga Ojca pochodzi. Mimo to jest
Matką, prawdziwą Matką całego Chrystusa;
podobnie jak matka twrnja jest rzeczywiście
twą m atką, chociaż ci duszy twrćj nie dała.
A ponieważ w Chrystusie jest tylko jedna
osoba, osoba Boża, nieskończona, wiekuista,
Syna Bożego, równego we wszystkiem Ojcu
i Duchowi świętemu; wrynika ztąd, że Matka
Chrystusa Pana jest Matką Bożą, Matką dru-
giój osoby Trójcy św., prawdziwą Matką Tego,
który jest Bogiem.
Jezus Chrystus, Syn Boga i Najśw. Panny,
15

jest Bogiem-człowiekiem, to jest Bogiem oble­


czonym w dało i duszę. Dusza P. Jezusa jest
rzeczywiśde duszą Syna Bożego; Ciało Pana
Jezusa jest rzeczywiśde Ciałem Syna Bożćgo,
Ciałem Boga; człowieczeństwo Jezusa jest
człowieczeństwem Pana Boga. A Najśw. Parnia
jest prawdziwą Matką tego Boga w człowie­
czeństwo obleczonego, Matką jest Boga-czło-
wieka.
Żył kiedyś pewien Biskup Konstantynopo­
litański, nazwiskiem Nestoryusz, któremu się
to wszystko pomięszało w głowie i który śmiał
twierdzić, że Najśw. Panna nie jest Matką
Boga. Mówił on, że Marya jest tylko Matką
Chrystusa, to jest człowieka, z którym się
Syn Boży zjednoczył.
Śmiał to nawet z ambony głosić przed
wiernymi w Konstantynopolu; ale ci, którzy
znali katechizm, powstali z oburzeniem wo­
łając, iż Chrystus nie był człowiekiem, ale
Bogiem i że Najśw. Panna, będąca rzeczywi­
śd e Jego Matką, jest prawdziwą Matką Boga.
Odwołano się do Papieża, który jest gło­
wą Biskupów i nieomylnym sędzią wszystkie­
go, co się tyczy w iary; a ówczesny Papież
Celestyn święty, zwołał do miasta Efezu w
Azyi mnięjszćj wielki Sobór powszechny wszy­
stkich Biskupów świata, celem potępienia ka-
cerstwa Nestoryusza.
Sobór ten zagajonym został z wielką uro­
16

czystością w roku 431. Od rana lud Efezki


oblegał kościół Najśw. Panny, w którym za­
siadali Ojcowie Soboru. Wszyscy wołali o przy­
wrócenie czci Maryi. Nestoryusz po trzykroć
powoływany do stawienia się przed Soborem,
odmówił przybycia; domu. w którym się zam­
knął, strzegł oddział żołnierzy, przysłany mu
przez hrabiego Candidiana, posła cesarskiego.
Nareszcie ku wieczorowi wrota kościelne
otworzono, i święty Cyryl, Patryarcha Ale-
xandryjski i Legat Papiezki, ogłosił dekret
Soborowy, uznający Boskie macierzyństwo
Najśw. Maryi Panny, a zawieszający NeSto-
ryusza w jego godności Biskupićj za blu-
żnierstwa w tćj sprawie wyrzeczone. Natych­
miast całe miasto zabrzmiało okrzykami ra­
dości; zewsząd wołano: „Niech żyje Marya,
Matka Bożal Nieprzyjaciel Jćj zwalczony!
niech żyje wielka, chwalebna, czcigodna Ma­
tka Boża!“ Skoro Biskupi wyszli z Kościoła,
odprowadzono ich w tryumfie przy świetle
tysiącznych pochodni. Niewiasty paliły wonne
kadzidła po drodze na cześć Ojców Soboru.
Miasto oświetlono, a wesele dzieci Bożych
wnet świat cały ogarnęło.
Na pamiątkę tego wielkiego dnia dodano
do pozdrowienia anielskiego owe wyrazy tak
proste i pobożne zarazem: „Święta Maryo,
Matko Boża, módl się za nami grzesznymi
teraz i w godzinę śmierci naszćj. A.men.“
17

Co się zaś tyczy onego Nestoryusza, pró­


bował on najprzód opierać się Papieżowi i So­
borowi; ale cesarz, poznawszy prawdę, opu­
ścił go i na wygnanie skazał. Nigdy się pod­
dać nie chciał. Żył jeszcze lat ośm z wście­
kłością w sercu i bluźnicrstwera na ustach.
Nareszcie um aił nędznie, za życia już gnijąc
powoli, a język jego, ów język, który bluźnił
Najświętszćj Pannie i przeklinał tych, którzy
Jej Macierzyństwo Boskie wyznawali, robaki
pożarły, zanim jeszcze ducha wyzionął.
Powtarzajmy odtąd z wielkiem nabożeń­
stwem słowa Pozdrowienia Anielskiego przy­
pominające, iż Najśw. Panna Marya jest Ma­
tką Bożą, błogosławmy Pana Jezusa, prawdzi­
wego Boga i prawdziwego człowieka za to, iż
raczył wybrać Najśw. Pannę za Matkę, pod­
nosząc j ą tym sposobem do godności tak
wzniosłćj, tak nadzwyczajnej, tak Boskiej, iż
niepodobno, aby Bóg proste stworzenie wyżćj
nad to podniósł.
Błogosławiona Małgorzata, córka króla wę­
gierskiego Beli, i zakonnica św. Dominika
głosiła nieustannie tę Boską wielkość Najśw.
Matki Bożćj. Nie nazywała inaczćj Maryi, jak
tylko „błogosławioną nadzieją11, lub tćż „na­
dzieją świata", albo jeszcze Matką Bożą. Po­
święcona Najśw. Pannic przez rodziców', mała
Małgorzata zaczęła miłować Matkę Bożą i słu­
żyć Jćj, kiedy chodzić, mówić i pojmować za­
18

czynała. Mając półczwarta roku, powierzoną


została pieczy zakonnic św. Dominika; a po
sześciu miesiącach, to jest kiedy zaledwie
cztery lata skończyła, umiała już na pamięć
Officyum Matki Boskićj i chętnie odmawiała
je w cliórze między zakonnicami. Starała się
pociąguąć swe młode towarzyszki do miłości
Maryi. „Chodźcie, mawiała w czasie rekrc-
acyi, wstąpmy do kapliczki i pozdrówmy Najśw.
Pannę!" Ilekroć przechodziła przed obrazem
Maryi, klękała pobożnie, mówiąc Pozdrowie­
nie Anielskie. Święta Matki Boskićj były dla
nićj dniami szczęścia i żarliwości. Zwykła była
w dnie takie oferować Maryi bogaty wianek
tysiąca Pozdrowień Anielskich; a czasami ty-
lekroć razy przyklękała. Jćj dziwna świąto­
bliwość była łaską Chrystusową przez Maryą
na nię spływającą. Naśladujmy te piękne uczu­
cia, i prośmy P. Jezusa, aby nam dozwolił
kochać, szanować i czcić Jego Matkę tak, jak
Ją Święci Pańscy czcili i umiłowali.
N A D Z IE Ń T R Z E C I

Jako Najświętsza Farma jest praw dziw ą


• Królową Aniołów.

Pan nasz, Jezus Chrystus, Syn Boga i Ma­


ryi, jest Bogiem Aniołów, to jest owych nie­
zliczonych Duchów czystych, którzy są naszymi
niewidzialnymi towarzyszami. Chrystus jest
wraz z Ojcem i Duchem świętym, Stworzy­
cielem i wszechwładnym Panem Aniołów, Kró­
lem ich wiekuistym, którego czczą i miłują.
Chrystus, podnosząc Najśw. Pannę do godno­
ści Matki swojćj, tćm sainćm wywyższył. J ą
po nad wszystkich Aniołów. Uczynił J ą Pa­
nią i Królową niebios i rozkazał swym nie­
biańskim sługom, aby J ą czcili, miłowali i u-
wielbiali. Najśw. Panna wśród Aniołów jest
tćm, czemby była na ziemi matka wielkiego
króla pośród wiernych poddanych. Najśw.
Panna jest Królową, Matką raju, a byłoby to
ubliżeniem dla samego Króla niebios, gdyby
20

kto nie uszanował Jego Matki. Wiecie może,


dzieci moje, iż Aniołowie podzieleni są, na
dziewięć chórów, czyli dziewięć stopni rozmai­
tych. Najmnićj potężni są, jednak bardzo po­
tężni, najmnićj wielcy są bardzo wielcy.
Pierwszym chórem duchów niebieskich jest
chór Aniołów. Liczba ich jest niezliczoną. Czu­
wają oni nad tem, aby wszystko w świede
działo się wedle rozkazów P. Boga. Walczą
z szatanami, to jest z zbuntowanymi anioła­
m i, i ze wszystkich sił dopomagają nam do
służenia i kochania Pana Jezusa, wspólnego
naszego Boga. Najśw. Panna jest Królową
tych wszystkidi świętych Aniołów.
Po nad Aniołami znajduje się chór Ar­
chaniołów, duchów jeszcze potężniejszych i do­
skonalszych, tak jak w wojsku oficerowie wyż­
szy od żołnierzy prostych stopieii zajmują. Nad
nimi unoszą się błogosławione duchy, których
Kościół Xięstwami nazywa, czuwający nad pań­
stwami i królestwami ziemi. Najśw. Panna jest
Królową Xięstw i Archaniołów, ponieważ Pan
Jezus jest ich Panem i Królem.
Nieprawdaż, jak to wszystko jest piękne?
Kiedyś ujrzymy twarzą w twarz w niebiesie-
siech cały ten przedziwny świat Aniołów; wraz
z nimi wielbić będziemy na wieki Pana Bo­
ga, wraz z nimi chwalić będziemy i błogosła­
wić Najśw. Pannę.
A nie na tćm koniec. Po nad Xięstwami
21

widzimy trzy Chóry niebieskie, Cnót, Państw


i Mocarstw, których wielkość i doskonałość
coraz jest wyższą. Duchy te rządzą żywiołami
świata, gwiazdami, światłem, ogniem, powie­
trzem, wodą i ziemią. Nareszcie większymi,
jeszcze doskonalszymi i bardzićj wywyższony­
mi są duchy tworzące Chóry Tronów, Cheru­
binów, a po nad wszystkimi Serafinów.
Mało nam Bóg objawił o tych Chórach A-
nielskich. Wiemy tylko, że ich chwała jest
niezmierna, a piękność niezrównana. Wiemy,
iż Serafiny uwielbiają w sposób szczególniej­
szy miłość nieskończoną Boga; że Cherubiny
czczą osobliwie światło Boże, prawdę wiekui­
stą, będącą samymże Bogiem, a że Trony wy­
łącznie uwielbiają Pana w sile i wszechmoc-
ności Jego.
Na czele dziewięciu Chórów Anielskich wy­
stawionym był na początku wielki Serafin Lu­
cyfer, co znaczy niosący światło; był on jako­
by głównym rządzcą Pana Boga w stworzeniu
i pierwszym poddanym niebieskiego Króla Sy­
na Bożego mającego się kiedyś wcielić. Uwie­
dziony pychą na widok swój wysokićj godno­
ści i wspaniałój potęgi, odmówił czci i posłu­
szeństwa Synowi Bożemu, wciągnął do buntu
swego wielką liczbę Aniołów i wraz z nimi
strąconym został z chwały niebios do wiecz­
nego potępienia. Dalćj o tćm pomówimy i zo­
22

baczymy, czemu Najśw. Panna jest wraz z Je­


zusem postrachem owych złych Szatanów.
Co zaś do dobrych Aniołów, owych du­
chów, które wiernymi pozostały, Najśw. Pan­
na Marya Matka Boga jest ich ukochaną Kró­
lową i Panią. Nieustannie Ją chwalą, błogo­
sławią, miłują, cieszą się Jój chwałą i szczę­
śliwością. Tak zaiste, Marya jest Królową
Serafinów, Cherubinów i Tronów; Królową Sił,
Państw i Mocarstw; Królową Xięstw, Archa­
niołów i Aniołów.
Święty Franciszek Seraficki miał raz to
szczęście oglądania Jój w otoczeniu duchów
niebieskich, jako gwiazdę jaśniejącą swymi
promieniami. Było to w Assyżu w kaplicz­
ce zwanój Porcyunkułą, czyli Maryi Anielskiój,
dla licznych objawień Aniołów, którymi ta
świątynia zasłynęła. Św. Franciszek znajdo­
wał się w swojój celce blizkiój kaplicy. Prze­
ciągnął był modlitwę późno w nocy, błagając
Boga ze łzami o nawrócenie biednych grze­
szników; w tóm ukazał mu się jasny Aniół
mówiący: „wstań, Franciszku, chodź do ka­
plicy: Pan na Ciebie tam czeka z matką swą
i Aniołami.44
Święty pobiegł natychmiast do Porcyunku-
ły: jakoby żywe światło z kaplicy wypływało.
Otwiera drzwi, wchodzi do świątyni Maryi
i tam z słodkióm zdumieniem ogląda na ołta­
rzu wśród niebieskiój jasności Matkę Bożą z.
i
23

dzieciątkiem Jezus na ręku. Na około jaśnia­


ło tysiące Aniołów śpiewających pieśni ziemi
nieznane.
Święty Franciszek w uniesieniu miłości u-
padł na twarz; późnićj zaś oglądając z sera-
ficzną radością cudowny widok, który mu do­
broć Boża przedstawiała, śmiał do Jezusa prze­
mówić: „Stworzycielu mój, zawołał, Panie nie­
bios i ziemi, Odkupicielu, najsłodsza miłość,
jakże raczyłeś się aż do mnie zniżyć, i wybrać
f tę biedną kapliczkę, aby do nićj wstępować
wraz z Błogosławioną Matką i z Aniołami ?“
Następnie uprosił dla tego miejsca wielki
i nadzwyczajny odpust zwany odtąd odpustem
Porcyunkuły. Zrazu Pan Jezus zdawał się opie­
rać jego żądaniom: „Franciszku, wyrzekł, pro-
i sisz mnie o rzecz wielką, którój jeszcze ża-
' dnemu z sług moich nie udzieliłem. Jedna­
kowoż jeżeli matka moja do mnie się wstawi dla
Jćj miłości cię wysłucham." Natychmiast
* Święty Franciszek uciekając się do Najśw.
Panny, błagał o Jćj przyczynę, a Aniołowie '
1 w tymże celu do niego się przyłączyli. Skoro
( zaś Marya przedstawiła Synowi modlitwę św.
‘ Franciszka, Pan Jezus udzielił żądaną łaskę
pod warunkiem, iż św. Franciszek pójdzie ca-
| łą sprawę poddać Papieżowi widocznćj głowie
Kościoła i rozdawcy najwyższemu odpustów,
co tćż wkrótce nastąpiło.
Najśw. Panna często raczyła ukazywać się

I
24

sługom swoim jako Królowa Anielska. Św.


Felix z Kantalicyi, uczeń św. Franciszka, w
dzień swojćj śmierci dostąpił szczęścia Jśj od­
wiedzin. Kochał J ą i czcił z żarliwością Se­
rafina ; w Bożym odkupieniu spoczywał na nę­
dznym posłaniu zakonnym, kiedy w tóm czu­
wający nad uiin braciszek widział go podno­
szącego w górę ramiona i wołającego: och!
och! och! i tak pozostał jakoby w zachwyce­
niu przez pewien czas. A gdy braciszek za­
pytał, coby był oglądał, odrzekł: Widziałem
Matkę Bożą z wielkim mnóstwem Aniołów,
i dodał: Bracie mój, zamknij drzwi, aby mi
nikt nie przerywał. Skoro zaś braciszek zam­
knął drzwi, i powrócił do Świętego, ujrzał go
jak poprzednio z ramionami i oczami podnie-
sionemi w Niebo rozmawiającego z Królową
Aniołów. Po chwili św. Felix prosił braciszka,
aby go zupełnie samego zostawił: Kiedy bo­
wiem, wyrzekł łagodnie, Królowa niebios ra­
czy nieść pociechę nędznemu słudze swemu,
pozwól mi pocieszyć się dowroli Jćj odwiedzi­
nami. I tak oddał Anielskiego ducha wśród
swych braci Aniołów, i pod okiem Najsłodszćj
Maryi Panny.
Nie zasługujemy tak jak Święci na oglą­
danie i słyszenie już na ziemi Króla i Kró­
lowej Aniołów. Ale nadejdzie dzień, kiedy
wprowadzeni do Królestwa niebieskiego przez
miłosierdzie Boże oglądać będziemy Chrystu-
25

sa twarzą w twarz wraz z Aniołami i wspól­


nie z Cherubinami i Serafinami, z Aniołami
i Archaniołami doznamy szczęścia widzenia,
chwalenia i kochania na wieki Matki Bożćj.
W nadziei tego szczęścia pozdrawiajmy
Najśw. Pannę słowami Kościoła, i powtarzaj­
my z miłością, czcią i uszanowaniem: Bądź
pozdrowiona niebios Królowo! witaj Aniołów
Pani! zawitaj niebios Bramo, przez którą świa­
tło na świat przyszło; raduj się, o chwalebna
Panno, od wszystkich stworzeń doskonalsza,
racz się za nas u Chrystusa wstawić.
N A D Z IE Ń CZW ARTY.

Jako N ajśw . Panna jest praw dziw ą Mon­


iką Chrześcian. <
Oto, dzieci moje, inna prawda podobnie#
wielkićj wagi. Posłuchajcie więc, i starajcie
się ją, zrozumieć. Tak jak w sobie mamy duszę
i ciało, dające się rozróżnić wyraźnie i nawet
sprzecznćj z sobą natury, podobnież w nas
znajdują się dwa prądy życia sprzeczne i zu­
pełnie oddzielne: żywot ciała i żywot duszy.
Żywot ciała jest materyalny: żywot duszy jest
duchowny. Żywot ciała jest przyrodzony: ży­
wot duszy jest nadprzyrodzony. Jeden jest lu­
dzki, drugi zaś Boży.
Żywot ciała pochodzi z połączenia ciała z
duszą; skoro to połączenie ustaje, życie ciała na­
tychmiast się kończy, i ciało już tylko jest tru­
pem. Życie duszy pochodzi z jćj połączenia
z Bogiem; od chwili, która ten związek prze­
rywa, życie duszy, życie nadprzyrodzone usta-
27

je ; dusza w oczach Boga staje się um arłą,


rozłącza się z Chrystusem, a oddaje w niewo­
lę szatana; ogołocona z łaski popada w śmierć
duchową, będącą piekła zarodem. Grzech
śmiertelny tak duszę od Boga odłącza, prze­
ciwnie zaś łaska z nim jednoczy, owa łaska,
którćj Zbawiciel nam udziela za pośrednictwem
Kościoła.
A teraz powiedz mi, dziecię moje, któż ci
dał życie ciała? Czyliż nie rodzice twoi? a tak
dobrze ojciec jak matka? Tak samo się rze­
czy mają co do żywota duszy. Pochodzi ona
od Boga będącego twym Ojcem niebieskim
i od Matki Boskiśj, która jest twą matką.
Pan Bóg ci je udziela za pośrednictwem Najśw.
Panny, Matki Zbawiciela i dućhownćj Matki
wszystkich wiernych. Najświętsza Panna jest
matką twój duszy w tem znaczeniu, iż Jej ka­
żdej chwili z wysokości niebios udziela łaski
Bożój, łaski jednoczącćj d ę z Bogiem. Tak
więc Najśw. Panna jest prawdziwą matką
chrześdan, matką dzied Bożych i braci Chry­
stusowych.
Pewna wielka Święta, nazwiskiem Gertru­
da, córka Brabanckiego księcia, ujrzała raz
Najśw. Pannę nadchodzącą ku sobie z obli­
czem promieniejąeem majestatem i czułośdą.
Był to dzień Bożego Narodzenia, a gdy śpie-
.wano Ewangielią, w którój stoi, iż Marya „po­
rodziła Syna pierworodnego" śwr. Gertruda
2*
28

pomyślała, iż Ewangielista powinien był po­


wiedzieć „Syna jedynego14 raczćj jak „pierwo-
rodzonego,44 który to tytuł przypuszcza inne
dzieci. Ale oto Najśw. Panna, stanąwszy' przed
nią, na myśl Jej odpowiedziała mówiąc: „Sto­
sowniejszy jest wyraz Syna pierworodnego44
aniżeli Syna jedynego; albowiem po Je­
zusie umiłowanym Synu moim wszystkich
was duchownie porodziłam, dając wam życie
duszy; i staliście się dziećmi mojemi, braćmi
Jezusa, żyjącymi członkami mego Syna.
Zaiste życie duszy jest równie rzeczywi-
stćm jak życie ciała, a o wiele wyższćm od
niego; a Najśw. Panna, przez którą nam Pan
Bóg udziela owego pięknego życia duszy, jest
jeśli być może więcój jeszcze Matką naszą
niźli ta, przez którą Bóg nam dał życie ciała.
Inna wielka służebnica Boża święta Matylda,
czytając raz słowa, które Zbawiciel z krzyża
przemówił do Najśw. Panny i św. Jana: Oto
Syn twój, oto Matka twoja, z wyższego na­
tchnienia błagała Syna Bożego o udzielenie
jćj łaski wtedy przez śgo. Jana otrzymanćj.
O najsłodszy Zbawicielu, zawołała, przemów
względem mnie do Matki swojćj te słowa któ-
remi Jćj poleciłeś św. Jana, powiedz Jćj: oto
córka Twoja. A natychmiast usłyszała Zbawi­
ciela, polecającego J ą osobliwie miłości i sta­
raniom matki swojćj wr tych -słowach: W y,
lałem krew moję za jćj duszę; cierpiałem
29

i skonałem za nią, wszystka jest moją i tobie


ją daję za córkę. W zachwyceniu radości i u-
fności Matylda dalćj się jeszcze posunęła; u-
prosiła bowiem Zbawiciela, aby podobną ła­
skę udzielał wszystkim tym, którzy o nią bła­
gać będą z żywą wiarą; a Zbawiciel raczył
jćj odpowiedzieć: „Nigdy nie odmówię tej ła­
ski tym, którzy o nią gorąco prosić będą. ‘
Tę zaś przewyborną łaskę wszyscy Święci
przez modlitwę otrzymali. Naśladujmy ich,
prośmy tak jak oni, a podobnież ją otrzyma­
my. Świętego Bernarda zaliczyć można do
tych, którzy najbardzićj synowską miłością
Maryą ukochali, a których w zamian ona nąj-
bardzićj po macierzyńsku umiłowała. Będąc je­
szcze mułem dziecięciem doznawał wzruszenia
na wspomnienie Jej imienia lub na widok Jćj
obrazu. Gdy go chciano z jakićj wady ]>opra-
wić, wystarczało powiedzieć: „To się Najśw.
Pannie nie podoba.“ Chcąc zaś zachęcić go
do jakićj cnoty lub dobrego uczynku, dosyć
było mówić: „To jest przyjemnćm Sercu Najśw.
P a n n y W z ra s ta ł tak w miłości Maryi; on
prawdziwym Jćj Synem, ona rzeczywiście Ma­
tką mu była. Przez całe życie swoje odbie­
rał od Niej najznamienitsze łaski, a w zamian
nieustannie chwalił jćj dobroć, miłosierdzie
i wielkość. Powtarzał nieraz: „Kiedy idzie
o Najświętszą Pannę, nigdy dosyć czynić ani
mówić nie podobno!“ Z natchnienia Bożego
30

on to dodał do pięknej modlitwy Sake R e­


gina kończąc ją trzy pobożne wezwania.
Pewnego wieczoru, gdy wedle zwyczaju
siedmset zakonników w Araxallu odśpiewało
z wielką pobożnością tę modlitwę, święty Ber­
nard, będący icli opatem, zawołał w uniesie­
niu miłości: O clemem, o pia, o dulek Virgo
M aria! O łaskawa, o pobożna, o słodka Pan­
no Maryn. Święci powinni być naszym wzo­
rem we wszystkiem, naśladujmy ich w tej Sy-
nowskićj miłości do Najświętszej Panny, bę­
dącej tak słodką i uświęcającą zarazem.
Chłopczyk dwunastoletni, który dopiero co
przystąpił był do pierwszśj Komunii św., miał
już tylko matkę, którą tćm czulćj kochał, że
był jedyną jej pociechą i miłością. Oddano
go do szkół, a w kilka miesięcy po rozłącze­
niu się z Synem dobra matka po kilkodnio­
wej chorobie umarła. Biedny sierota nie wie­
dział jeszcze o swoim nieszczęściu, a przełożony
zakładu, w którym się znajdował, nie wiedział
jak mu tćj wiadomości udzielić. Zważywszy,
iż biedny chłopczyk miał szczególne nabożeń­
stwo do Matki Boskićj, umyślił do Niśj się
udać, i Jćj pieczy sierotę powierzyć. W głę­
bi ogrodu znajdowała się figura Ńajśw. Pan­
ny, u którśj stóp dzieci, a zwłaszcza ów chłop­
czyk często się modlił. Zawoławszy go więc,
zaprowadził w milczeniu na to miejsce; a tam
obok niego przyklęknąwszy, z wzruszeniem
31

wskazując na Matkę Boską, rzekł: „Dziecię


rnoję, oto jest Ta, która ci odtąd matką bę­
dzie.11 Biedny chłopiec wszystko zrozumiał,
zalał się łzami i rzucił w objęcie przełożo­
nego; potśrn zaś ze łzami, patrząc na Matkę
Bożą, zawołał z nieporównanym wyrazem u-
fności i przywiązania: „O Najśw. Panno! stra­
ciłem ziemską matkę moję, przebacz iż za
nią płaczę. Tobie ją oddaję, zabiera ją z So­
bą do nieba; mnie zaś przyjmij za dziecię
Twoje, aż mnie połączysz z rodzicami w Nie­
bie. “
Tak więc Najśw. Panna jest Matką naszą,
dobrą i ukochaną matką. Powierzajmy Jćj
codziennie straż około duszy naszej, której da­
ła życie w połączeniu z naszym niebieskim
Ojcem, który jest Jćj wiekuistym Oblubieńcem,
w jedności z Chrystusem Panem, Jój Synem
a naszym Toświęcidelem. Niech żyje Marya,
Matka Jezusowa, matka wszystkich chrześcian
i matka moja!
N A D Z IE Ń PIĄTY.

Jako Najświętsza Panna je st szczególną


Matką i opiekunką dzieci.
s

I słusznie, aby tak było: clirześciańskie


dziecię widzi w matce swojćj żywe wyobraże­
nie Matki Niebieskiej, Najśw. Panny Maryi;
podobnież Najśw. Panna upatruje w clirze-
ściańskiem dziecięciu żywy obraz dzieciątka Je­
zus w Betleem i w Nazarecie. Clirześciańskie
dziatki są jakoby małym Jezusem dla Najśw.
Panny; są Jćj drogimi synami na podobień­
stwo Syna pierworodnego. Im zaś niewinniejsi
i pobożniejsi, im poczciwsi i skromniejsi, im
wierniejsi Bogu a posłuszni starszym, tóm le-
pińj przypominają Najśw. Pannie jćj ukocha­
ne, przedziwne dzieciątko Jezus. Dla tego tćż
Najśw. Panna z osobliwszą czułością miłuje
pobożne dziatki, dla tego dziatki zawsze skłon­
ne do czczenia i miłowania Najśw. Panny.
Znane jest przywiązanie małych dzieci do
33

obrazów i figur Maryi trzymającej dzieciątko


ua łonie; cieszą się na ich widok, pozdrawia­
j ą miłym uśmiechem, imię Maryi do serca ich
przemawia. Można w tśm upatrywać wrodzo­
ny instynkt łaski, pociąg nadprzyrodzony po­
chodzący z Sakramentu Chrztu Świętego i z
Chrystusa żyjącego w' ich serduszku. Dziecię
nie pojmuje jeszcze wielkiego Boga na niebie;
ale już rozumie i szybko umiłuje dzieci Boże
spoczywające tak jak ono w objęciu i na ło­
nie Matki. Największa liczba Świętych Pań­
skich doznawała od lat dziecinnych skutków
tćj macierzyńskićj miłości Najśw. Panny, i od­
wdzięczali Jćj się synowskićm przywiązaniem.
Jedna z Świętych, które najbardzićj zaszczyci­
ły Belgią w XVtym wieku błogł. IAdum a,
doznawała od kolebki szczególniejszych łask
Najśw. Panny. Zanim nawet mówiła wyraźnie,
usiłowała powtarzać pozdrowienie Anielskie
i od lat dziecinnych nawykła czule pozdrawiać
wszelkie wizerunki Matki miłosierdzia. W sie­
dmiu czy ośmiu latach mała Lidwina korzy­
stała z każdćj sposobności, aby dążyć do ko­
ścioła najbliższego domu rodziców u bram
Brukselli i tam klękać u stóp cudownego o-
brazu Matki Boskiej; rodzice przez nią zwy­
kle posyłali synom śniadanie, idąc więc i po­
wracając od braci, święte dziecię odwiedzało
pokryjomu niebieską matkę swoję. Pewnego
dnia gdy Lidwina zapóźniła się nieco u stóp
2* *
34

Maryi, ziemska jćj matka łajać ją, poczęła, py­


tając się, co przez tak długi czas robiła. Bło­
gosławione dziecię odrzekło: „Nie nućj mi
tego za złe, droga matko; przechodząc wstą­
piłam do kaplicy, aby pozdrowić Najśw. Pan­
nę, a gdy na nią patrzałam wyciągnąwszy ku
nićj ręce, odpowiedziała mi uśmiechem." Ma­
tka zamilkła, dzięki składając Maryi za mi­
łość, którą raczyła okazywać jćj dziecku i roz­
rzewniając się nad pobożnością i świątobli­
wością swój małćj Lidwiny. Dalszy ciąg ży­
wota naszćj błogosławionej odpowiedział ta­
kim początkom; przez przeszło lat trzydzieści
cierpiała różne choroby i okrutne boleści z
bohaterską cierpliwością; Pan Jezus i święci
Aniołowie często ją nawiedzali; całe życie jej
zdawało się być nieprzerwanym cudem; umar­
ła nareszcie zasług pełna na łonie Jezusa
i Maryi, jak to dalćj opowiemy.
Nie dawno jeszcze biedną małą murzynkę
z Abysynii, okrutnie katowaną przez złego
Turka, jśj pana, pewien missyonarz wykupił
i powierzył miłości Panien Wizytek w Pigne-
roles w Piemoncie. Ochrzcono ją pod imie­
niem Józefy i wkrótce umarła jak Aniołek, 1
mająca lat dziewięć. Była ona prawdziwie
cudownym objawem łaski. Kochała Najśw.
Pannę, zupełnie jak się własną^ kocha matkę.
Pewnego dnia pobiegła do przełożonej kla­
sztoru, która prawdziwie macierzyńskie oka-
«ywała serce. Muszę, rzekła, wyznać matce,
życzenie, które mam na sercu. — Cóż to, dro*
gie dziecię? czy masz jaki smutek lub zmar­
twienie? — Nie, matko: ale dozwól mi ślu­
bować Najśw. Tannie, że przez cały rok nosić
będę niebieskie suknie. — Któż ci tę myśl
podał? — Nikt, Aniół Stróż mi to poradził —
Ale czemuż ten ślub chcesz uczynić? — Aby
Najśw. Panna wyjednała mi, albo śmierć w
tym roku, abym się cieszyła z nią w Niebie,
albo wyzdrowienie, aby zostać zakonnicą. Tak
bym pragnęła być zakonnicą!“
Przełożona nie odmówiła jćj życzenia i na
dniu 8. Grudnia 1855, w uroczystość Niepo­
kalanego Poczęcia, mała murzynka po ko­
munii oblekła barwy Najśw. Panny. Z dzie­
cinną radością cieszyła się pięknćj niebieskiej
sukience, która dziwnie odbijała przy jćj czar-
nćj płci: „Droga sukienko Matki Boskićj,
wołała, jakżem szczęśliwa, że Cię oblekłam!
Najśw. Panna wyjednała mi łaskę przywdzia­
nia jćj sukienki: późnićj wyprosi mi nową łaskę
obłóczyn zakonnych (czego dostąpiła na łożu
śmiertelnym). O Najświętsza Panno, prawdzi­
wie jesteś moją najlepszą Matką!“
Święty Paschalis Baylon miał dwanaście
do trzynastu lat, kiedy jako pastuszek wstą­
pił w służbę do jednego pana, mieszkającego
w sąsiedztwie Loretańskićj świątyni. Uszczę­
śliwiony tą okolicznością zawsze swoje owie-
36

czki popędzał w jedną stronę, w pobliżu koś­


cioła Matki Boskićj. Gdy się Pan o tćm do­
wiedział bojąc się, aby owce nie zniszczały
na pastwisku suchćm i wydeptanym przez
napływ pielgrzymów, zapytał młodego owczar-
• ka, czemu nie wybiera lepszych miejsc do pa-
szenia. Na to Paschalis odpowiedział łagodnie:
„ I mnie i owieczkom dobrze pod okiem Nąjśw.
Panny, a opieka Jej więcćj znaczy, jak naj­
lepsze pastwiska." Pan wzruszony tą dziwną
i świętą ufnością, którą usprawiedliwiał dobry
stan statka, pozwolił mu i nadal tak postę­
pować.
Inni pasterze, wśród których Paschalis przez
cztery lata zostawał, poświadczyli, że Nąjśw.
Panna Sama podejmowała się straży około
owieczek wiernego sługi Swego. „W czasie,
gdy obawa przed wilkami zmuszała nas do
czuwania po całych nocach, Paschalis nieraz
opuszczał na polu trzodę i licząc niezawodnie
na opiekę Nąjśw. Maryi Panny, przepędzał
noc na modlitwie u drzwi Loretańskiego Koś­
cioła. Gdy nam się przytrafił jaki przykry
wypadek, gniewaliśmy się nieraz i przeklinali,
on zaś, acz młodziutki, ośmielał się słod­
ko nam to wymawiać mówiąc: „zamilczcież
przecie 1 o czćmże myśliciel Niech nam
Nąjśw. Panna będzie pomocą! Niech Ma­
tka Boska raczy nam dopomódz!" Ciż sami
pasterze opowiadali następnie, iż trudno opi-
37

sać jak kochał i szanował Maryę. „Skoro tylko


dzwon Aniól Pański zwiastował, klękał z twa­
rzą ku Kościołowi obróconą, zawsze nosił ró­
żaniec na szyi lub w ręku, odmawiając go z
zadziwiającą uwagą. Wszystkich nas do tego
ćwiczenia zachęcał. W czasie snu trzymał
w objęciu kij pasterski, na którym sam wy­
rzeźbił obraz Matki Boskiej, co mu było po­
wodem wielkiego uszanowania. Chętnie powta­
rzał z ujmującą czułością: „Niechaj mnie Ma­
tka Boska ma w swój świętćj opiece 1 Niech
mnie Najśw. Panna strzeże.11
Czytamy w żywocie błogosławionego K r y ­
spina z Witerbo, podobnież z zakonu śgo. Fran­
ciszka, iż matka jego, prawa chrześcijanka za­
chęcała swoję ukochane dziecię do uciekania
się pod obronę Maryi w każdćj potrzebie i
niebezpieczeństwie. „Dziecię moje, mawiała, w
niebezpieczeństwie trzeba zaraz udać się do
Najśw. Panny, wołając: Najświętsza Panno
Mary o, przybądź mi na ratunek! a Oua z pe­
wnością przybędzie." Chłopczyk zachował w
pamięci te wyrazy. Pewnego dnia wdrapał się
na drzewo z trzema towarzyszami; w tśm ga­
łąź się złamała i spadli na kamienie. Mały
Kryspin natychmiast zawołał: „Najśw. Tanno
Maryo, przybądź mi na ratunek!" Trzśj to­
warzysze okrutnie się poranili, on jeden za
przyczyną Maryi powstał bez najmniejszego
bólu.
r r

38

Żywota Świętych pełne są podobnych świa­


dectw macierzyńskiej czułości i opieki Najśw.
Panny nad dzieciństwem wiernych sług swoich.
O drogie dzieci, służcie więc pilnie Najśw. Pan­
nie, miłujcie J ą z całego serca z dziecięcą
ufnością i na wzór Świętych wzywajcie J ą czę­
sto, myśl do Nićj podnoście, jak największą
cześć Jćj oddawajcie; a jeżeli tak jak Święci
nie otrzymacie cudownych dowodów Jćj ma­
cierzyńskiej opieki, odbierzecie to, co więcćj od
cudów warte: obfite i wielkie łaski do życia
chrześcijańskiego i zbawienia wiecznego.
O Jezu! poleć nas miłości i opiece Matki
Swojćj, nie bacząc na niegodność naszę. Daj
mi dla Nićj serce synowskie tak, jak Jćj da­
łeś Serce macierzyńskie dla wszystkich chrze­
ścijan dzieci.

V.

&
V.
/

N A D Z IE Ń SZÓSTY.

Niepokalane Poczęcie Najświętszej Panny.

Wyraz niepokalany znaczy bcź grzechu,


bez zmazy. Najśw. Panna Marya jest niepo­
kalaną, to jest najzupełniej świętą bez żadne­
go grzechu ani pierworodnego, ani śmiertel­
nego, ani powszedniego.
Niepokalaną jest w swem poczęciu; to
jest że skoro tylko poczętą została w łonie
Matki Swej św. Anny, Bóg, który J ą przezna­
czył na Matkę jedynego Syna, zachował J ą
od winy pier,worodnćj. Wszystkie dzieci Ada-
dama noszą zmazę pierworodnego grzechu;
tak jak dzieci króla wygnańca rodzą się w
upadku wygnania; ponieważ ich ojciec tracąc
koronę nie tylko ją osobiście utracił ale i dla
potomstwa i następców swoich. Grzech pier­
worodny, w którym się jako potomkowie Ada­
m a i Ewy rodzimy, jest stanem duchownego
poniżenia. Najświętszą Pannę zachowała od
40

tego poniżenia miłość Tego, który wkrótce


miał się stać Jćj Synem, a który nie chciał
spocząć w łonie Matki, choć na chwilę grze­
chem splamionćj.
Ta łaska Niepokalanego Poczęcia jedućj
Maryi ranny została udziałem, ponieważ ona
jedna przeznaczoną była na doskonałą oblu­
bienicę' Boga Ojca, doskonałą Matkę Boga
Syna, doskonały przybytek Boga Ducha świę­
tego. Niepokalane Jćj poczęcie było pierwszą
łaską, którą Jćj Bóg udzielił i jakoby zadat­
kiem wszystkich innych, które późnićj odebrała.
Dla tego tćż łaska ta i Maryi i sługom Jej
nadzwyczaj jest drogą.
Wiek, w którym żyjemy, zdaje-się być
szczególnie przez Boga poświęconym tajemni­
cy Niepokalanego Poczęcia Nąjśw. Maryi Pan­
ny. W krótce opowiemy piękne objawienie
Maryi bez zmazy poczętćj pewnćj świątobli-
wćj Siostrze miłosierdzia w Paryżu w r. 1825,
na pamiątkę którego odbito medalionik zwany
cudownym, dziś po całym świecie rozpowszech­
niony. Wspomnimy tćż szczegółowo o cudo-
wnćm i przedziwnćm Arcybractwie Najświę-
tszćj Panny zwycięskićj, poświęconćm Jćj Ser­
cu i tajemnicy Niepokalanego Poczęcia. Dziś
tylko przypomnimy dzień 8go Grudnia 1854
roku i cudowne objawienie się Najśw. Panny
w Lourdes.
Dnia ósmego Grudnia 1854 roku Papież
41

Pius lXty, pnignąc wyjednać na Kościół i świat


cały szczególną, opiekę Maryi, uroczyście ogło­
sił i do wierzenia podał Jćj Niepokalane Po­
częcie; i że przeto, gdyby ktokolwiek o tćrn
wątpił lub teinu zaprzeczał, stawałby się he­
retykiem i odszczepicńcem. Uroczysty ten de­
kret Piusa IXgo jest więc ogłoszeniem dog­
matu Niepokalanego Poczęcia.
Byłem dość szczęśliwy, iż mógłem się znaj­
dować na tćj wielkiej uroczystości, która nie­
bo i ziemię radością napełniła, a szatanów
i bezbożnych przeraziła. Święty Papież Pius
IXty zasiadł nn tronie w Bazylice śgo. Pio­
tra we Watykanie wśród dwustu Kardynałów,
- Arcybiskupów i Biskupów. Przeszło piędzie-
siąt tysięcy pielgrzymów różnego narodu za­
legało ogromną świątynię. Uroczyste milcze­
nie pozwoliło wszystkim usłyszeć głos Ojca
świętego, kiedy ogłaszał nowy Artykuł wia­
ry. Głębokie wzruszenie kilkakrotnie mu prze­
rywało, a piękna twarz Jego zalana była łzami.
Wielki akt ten był w całym świecie po­
czątkiem nadzwyczajnego rozbudzenia pobo­
żności i nabożeństwa do Najświętszćj Panny,
odtąd co dzień rosnącego na większą chwałę
Boską i zbawienie ludzi.
W trzy lata późnićj Najświętsza Panna
sama raczyła jakoby ogłosić swe Niepokalane
Poczęcie i wspaniałym cudem odpowiedzieć na
głos sługi swego Piusa lXgo. W czwartek 11

F
42

Lutego 1858 roku raczyła cudownie się uka­


zać, i to przez piętnaście dni z rzędu biednćj
13to letniśj dziewczynce, nazwanćj Bernadetta.
Działo się to w pobliżu miasteczka Lourdes
w Pirenejach. Matka Boska wybrała to pro­
ste i niewinne dziewczątko, aby pociągnąć
narody do czci Niepokalanego Poczęcia. Nie
uczona była ta dziewczynka nawet w rzeczach
wiary; ale miała nadzwyczajny pociąg do mo­
dlitwy, za pomocą różańca: różaniec był jej
jedyną mądrością.
Tak więc lig o Lutego Bernadetta wyszła
z dwoma towarzyszkami celem zbierania su­
chych gałęzi nad brzegami Gawu, płynącego
tam potoku. Przybliżyła się do jaskini w skale,
a gdy zdejmowała obuwie, aby przejść przez
stromyk, usłyszała jakoby szum gwałtowny
wiatru. Zdziwiona podniosła oczy i nadbrze­
żne topole stały niewzruszone, żaden wietrzyk
nie wstrząsał ich liśćmi. „Zdawało mi się,“
pomyślało dziecię, i znów się pochyliła ku o-
buwiu. Gdy jednak szczególny ów szum się
powtórzył Bernadetta podniosła głowę, spoj­
rzała przed siebie i wydała natychmiast, lub
raczćj chciała wydaĄ wielki okrzyk, który za­
marł w jćj piersiach. Zadrżała, a olśniona wi­
dokiem, który jćj się przedstawiał, padła na
kolana. Po nad jaskinią w pewnćj niży w ska­
le utworzonśj, wśród niepojętćj jasności, stała
niewiasta niezrównanćj okazałości. Jasność ta,
43

niepodobna do żadnćj jasności tego świata,


była słodką i świetną zarazem. Widzenie zaś
nie miało nic niepewnego; było to prawdziwe
ciało ludzkie, osoba żyjąca odróżniająca się
tylko pięknością i blaskiem.
Była ona miernego wzrostu, zdawała się
"być młodziutką; a jednak w sobie łączyła za­
razem niewinność dziecka, czystość dziewicy,
powagę matki i majestat Królowśj. Niewypo­
wiedzianie była piękną: cudowna Jćj twarz
H tchnęła nieskończonym wdziękiem, słodycz .Jej
niebieskich oczu serce przenikała, usta miały
niewypowiedziany wyraz słodyczy i dobroci.
Szaty Jej z tkanki nieznanej na ziemi, biel­
sze były, świetniejsze jak śniegi gór naszych,
a ich prostota podnosiła jeszcze ich okazałość.
Z pod długiój i powłóczystej szaty widać by­
ło nogi, oparte na skale i depcące lekko ga­
łązkę polnego głogn. Na każdćj nodze bia­
łości i piękności dziewiczćj błyszczała róża
złotego koloru.
Ilodzaj przepaski szaiirowćj jak niebo spa­
dała w długie fałdy spływające aż do ziemi.
Biały welon spadał z głowy na ramiona i spu­
szczał się na dół. Zresztą żadnego klejnotu,
ani pierścieni, ani naszyjnika, ani korali.
Itóżaniec, którego ziarna były białe jak
krople mleka, nawleczony na łańcuch złoty, wy­
suwał się z złożonych rąk tajemniczy pani;
ziarna te przemykały się pod Jćj palcami,
44

choć się Jej wargi nie poruszały. Nie odma­


wiała ona różańca, ale słuchała jak go po ca­
łym świecie ludzie odmawiają.; chwytała od­
głos niebiański Pozdrowienia Anielskiego ze
wszech stron ziemi ku nićj się unoszący.
Zwykle milczała i dopiero przy ostatnićm
objawieniu, dnia 25go marca raczyła się Ber­
nadecie nazwać. „O Pani, wołało szczęśliwe
dziecię, racz mi powiedzieć twoję imię?-* — Nie­
biańska postać uśmiechnęła się tylko i zrazu
nie dała odpowiedzi. Bernadetta powtórzyła pro­
śbę swojęwtych samych słowach; postaćrozpro-
mieniła się jeszcze jak gdyby jćj radość wzra­
stała; nic jednak nic odrzekła jeszcze na za­
pytanie dziewczynki. Po raz trzeci Bernadet­
ta ponowiła swe usilne prośby, a tymczasem
cudowna postać coraz więcćj zajaśniała. Ręce
jak zwykle pobożuie były złożone, oblicze ja­
śniało szczęściem wybranych. Rozwarła nare­
szcie dłonie, zsuwając na prawą rękę biały
różaniec. Potem ramiona wyciągnięte spuściła
ku ziemi, jakoby dla ukazania światu swych
dziewiczych dłoni pełnych błogosławieństw.
Następnie, podnosząc je ku Niebu, wyrzekła
czystym i uroczystym głosem te słowa: „Jam
jest Niepokalane Poczęcie.14 A wymówiwszy
je znikła, i Bernadetta ujrzała naprzeciw sie­
bie tylko pustą skałę.
Pokorne dziewczątko oglądało tak Naj­
świętszą Pannę z piętnaście razy w jaskini
45

w Lourdes; a ponieważ z rozkazu Królowćj


Niebios od pierwszego dnia wszystko z pro­
stotą opowiedziała, wkrótce niezliczone tłumy
towarzyszyły jej do jaskini. Już czwartego dnia
przeszło dziesięć tysięcy osób znajdowało się
na miejscu. Każdy mógł widzieć szczęśliwe
dziecię, zachwycone w Bogu i całe przemie­
nione w czasie objawienia powtarzającego się.
Skoro tylko Najśw. Panna znikała, Berna­
detta powracała do zwykłego stanu ubogićj
dziewczynki prostćj i nic nieznaczącćj po­
wierzchowności. Żyje ona jeszcze w chwili,
gdy kreślę te wyrazy; ma już 25 lat i jest
świątobliwą zakonnicą w klasztorze SiÓ6tr szpi­
talnych.
Przed końcem dwóch cudownych tygodni,
liczba pielgrzymów wzrosła do czterdziestu
tysięcy. Liczne i jasne udowodnione cuda
powtarzały się nieustannie; cztery zaś lata
późnićj Biskup z Tarbes, który nakazał su­
mienne i ostrożne śledztwo, udowodnił uroczy­
ście 144 cudów uderzających nadzwyczajnością
swoją.
Na rozkaz Najśw. Panny piękne źródło
wytrysło z jaskini; można wyczytać w historyi
Najśw. Panny z Lourdes opowiadanie cudów
zdziałanych wodą z tego źródła, któreby mo­
żna nazwać źródłem Niepokalanego Poczęcia.
O dobra Pani! Panno przeczystą! dzięki
Ci składamy za te piękne cuda, które wiarę
46

naszę zatwierdzają i pobożność pocieszają^


Czcimy Cię, chwalimy i uznajemy błogosła­
wioną w Niepokalanym Poczęciu twojćm; daj
nam łaskę czystości bez zmazy, abyśmy byli
mnićj niegodni twśj m iłości! twego Niepo­
kalanego Serca.
N A D Z IE Ń SIÓDMY.

Cudowny medalik.

W 1825 roku, jakeśmy powyżśj nadmie­


nili, pewna Siostra Miłosierdzia, otrzymała
z nieskończonego miłosierdzia Bożego łaskę
nie mnićj drogą,, jak objawienie się Niepoka­
lanego Poczęcia małśj Bernadecie w Lourdes.
Pobożna ta Siostra znajdowała się w in-
firmeryi głównego domu Córek świętego Win­
centego w Paryżu. W oknie infirmeryi idą-
cśm na kaplicę odprawiała adoracyę Najśw.
Sakramentu i zostawała w głębokićm i spo-
kojnćm milczeniu i skupieniu, trzymając oczy
zamknięte. Po chwili podniosła głowę, aby
spojrzeć na ołtarz; w tćm widok tak niespo­
dziany i niebieski przedstawił się jćj oczom.
Głąb kaplicy zniknął pod blaskiem nieporó-
wnanćj jasności, wśród którćj stała niewiasta
nadprzyrodzonćj pięjuiości z rękoma ptwarte-
mi i spuszczonemi ku ziemi. Włosy Jćj w tył
48

spadały. Cudowny płaszcz z błękitu zapięty


na piersiach okrywał ramiona i opadał jako
szata królewska. Suknia była biała i jakoby
świetlana. Bose nogi kruszyły głowę węża i
spoczywały na dużym globusie, świat przed­
stawiającym. Z obu rąk wypływały ogniste
promienie jak strumienie łaski. W koło gło­
wy błyszczało gwiazd dwanaście, odbijających
się na tle jasności. Błyszczący napis opromie­
niał jakoby to Boskie widzenie; i owa Sio­
stra mogła wyczytać wyraźnie te słowa po
francuzku: „O Maryo, bez zmazy poczęta,
módl się za nami, którzy się do Ciebie ude-
kamy.“
Najśw. Panna Niepokalanie Poczęta na­
kazała jćj odbicie medaliouiku, przedstawia­
jącego bez żadnśj zmiany obecne widzenie;
dodała zaś, że ów medalionik stanie się dla
Kościoła i dla świata nieprzebranym źródłem
łaski.
Zrazu niemałe powstały trudności ze strony
przełożonych i biedną siostrę jako marzycicl-
kę prześladowano. W pięć lat późnić) dopie­
ro, bo w 1830 roku cudowny medalionik, jak
go nazywano, rozpowszechniać się zaczął.
Wkrótce po całym rozszedł się świede i zbo-
gacił złotnika, który czysto z pobożnośd pod­
ją ł się nakładu. W chwili bowiem, w którśj
interesa jego najmnićj były świetne, nagły
i dziwny odbyt medalioników podniósł je od
49

razu; odtąd zaś owo źródło łask i cudów,


tak jak źródło w Lourdes niewyczerpanym
okazało się. Nie pominę się z prawdą twier­
dząc, że od 1830 roku rozeszło się przeszło
sto milionów cudownego medalika.
W 1860 roku, pobożna zakonnica, która
przed trzydziestu pięciu laty miała to widze­
nie, żyła jeszcze przyguębiona chorobą i cier­
pieniem, ale pełna cnót i zasług. W saroćm
zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia nie wiele
osób ją znało. Pośród tysiąca cudów, których
ów medalionik był narzędziem, następny zda
rai się być najpiękniejszym i najgłośniejszym.
Sam znałem główniejsze osoby najprzód w
Rzymie, a następnie w Paryżu.
Działo się to w Styczniu 1842 roku. Młody
bankier żydowski, nazwiskiem Alfons Ratis-
bonne, przybył do Rzymu celem poznania jego
ciekawości na kilka tygodni. Już się nu­
dzić zaczynał, bo nie mając żadnćj wiary, obo­
jętnym będąc na wszystko, co widział i sły­
szał, czuł się zupełnie obcym. Polecono go
przyjaźni zacnego barona Teodora de Bussie-
res, nawróconego protestanta i gorącego ka­
tolika. Ten, pragnąc pokazać młodemu Izrae­
licie dobre przykłady chrześciańskiego Rzymu,
przedstawiał go pobożnćj rodzinie hrabiów La
Ferronnays; i tam młoda i pobożna jak Anio­
łek dziewczynka, uprosiła Alfonsa Ratisbonne,
aby zawiesił sobie na szyję cudowny ineda-
3

•V.
50

lionik: „Zobaczysz, mówiła z wdziękiem, że


to pana nawróci.11 Ratisbonne nie śmiał od­
mówić i obiecał nawet acz niechętnie, iż bę­
dzie powtarzać modlitewkę: „O Maryo bez
zmazy poczęta, módl się za nami, którzy się
do Ciebie uciekamy.41
W ogóle zaś był jak najgorzej usposobio­
ny, nie miał ani wiary, ani żadnćj nauki re-
ligijnćj, a nadto był lekkomyślny i światowy,
jak zwykle majętni panicze.
W nocy z 19 na 20 Stycznia kilkakro­
tnie oglądał we śnie znak mu nieznany, a w
którym później poznał odwrotną stronę cudo­
wnego medalika, to jest literę M z krzyżem,
otoczoną dwunastu gwiazdami. Nie wiedział,
coby to miało znaczyć, i nie domyślał się
wcale, iż to był początek cudu mającego go
nazajutrz zbawić.
Poranek przepędził w cukierni. Tam po
niego zajechał pan dc Bussiercs, aby go zar
wieść na Pomni do kolizeum i do kilku in­
nych sławnych gmachów. Na chwilę stanęli
przed skromnym kościółkiem św. Andrzeja
dellc Frate, gdzie pan de Bussi&res urządzał
pogrzeb.hr. de La Ferronnays, zmarłego na­
gle w dniu poprzednim: „Poczekaj tu chwile,
rzekł do młodego towarzysza, a zaraz powró­
cę.11 A wyskoczywszy z powozu, wszedł do
kościoła. Po dwóch lub trzech minutach, znu­
dzony oczekiwaniem, Alfons Ratisbonne sam
51

także wysiadł w nadziei, że znajdzie przy­


padkiem w tym kościółku jaki ciekawy obraz
lub inne dzieło sztuki. Wszedł więc; kościół
był zupełnie próżny, jednćm spojrzeniem młody
podróżnik zmierzył zaniedbane i nic nie zna­
czące mury świątyni i bezmyślnie pokierował
się na prawo, patrząc obojętnie na pieska,
który tam przypadkowo się dostał.
Ale oto piesek, posadzka, mury i kościół
cały zniknęły naraz z przed oczu jego. W po-
bocznój kaplicy zachwycające widzenie całą
jego uwagę zwraca: ujrzał niewiastę niezró­
wnanego majestatu, jaśniejącą jako słońce,
ubraną biało, z błękitnym płaszczem na ra­
mionach wyciągniętych, z rękoma otwartemi
i wyrazem Boskiój słodyczy, sam nie wiedząc
jak znalazł się u stóp objawienia, po drugićj
stronie kościoła na klęczkach przy marmuro-
wćj balustradzie kapliczki. Tam usiłował pod­
nieść głowę, ale Najśw. Panna w postaci, w ja-
kićj ją na medaliku widzimy, po dwakroć pra­
wą rękę podniosła, a kładąc ją na jego gło­
wę, niejako zmusiła go do schylenia się. Mógł
jednak widzieć bose nogi Maryi na ołtarzu
spoczywające i otwarte Jćj dłonie ku niemu
wyciągnięte, które zdawały się wydawać blask
żywy i gorący.
Tymczasem p. de Bussieres, urządziwszy
w zakrystyi obchód dnia następnego, powró-
3*
52

cił szybkim krokiem do kościoła w obawie,


iż towarzysza opóźnieniem znużył.
„Wchodząc do kościoła, mówił mi, dozna­
łem dziwnego wrażenia. Czułem, iż się tu
stało coś nadzwyczajnego. Pomimo bardzo
krótkiego wzroku dostrzegłem koło drugićj
kaplicy człowieka klęczącego, który mi się
zdał być lłatisbonnem; podobnież jak on, był
w białym surducie. Co za myśl szalona! rze­
kłem sam do siebie na to przypuszczenie. J e ­
dnakowoż przybliżyłem się trochę, i z za­
dziwieniem, z osłupieniem poznałem, iż to on
był w istocie! Klęczał tam niewzruszenie^
Przybliżyłem się i trąciłem lekko w ramię,
po imieniu go wołając. Nie ruszył się, a wte­
dy ujrzałem, iż twarz jego była blada i łza­
mi zalana. „Ratisbonne, zawołałem żywo, co
ci jest, co tu robisz? co ci się stało?“ Wtedy
podnosząc głowę, a spostrzegłszy mnie, rzu­
cił mi się na szyję łkając: „Prędko, zawołał,
prędko prowadź mnie do kapłana, tam ci
wszystko opowiem. Widziałem ją ; to Ona, nie
mówiła do innie, ale wszystko pojąłem 1“
Wsiedliśmy do powozu, zaledwie trzymał się
na nogach, a ja nieomal równie wzruszony
byłem. Zawiozłem go do' klasztoru Gesn, do
celki, a raczćj w objęcia najlepszego ojca Wil-
lefort. Skoro się trochę uspokoił, opowie­
dział nam wszystko, powtarzając: „Wszystko
1

53

wiem, wszystjgi zrozumiałem! Chcę być o-


chrzconym!“
I zaiste, jego duchowne wykształcenie
już było dokonane przez samą Matkę Boską;
a gdy mu tłómaczono z kolei tajemnice i
prawdy katolickiej wiary, powtarzał: „Wiem
to, ona mi nic nie mówiła, ale wszystko zro-
zumiałem.“ Powyższe szczegóły otrzymałem od
samego pana de Bussicres.
Za rozkazem Papieża Grzegorza XVI.
młodego Izraelitę ochrzcono w tydzień pó-
źniój wśród niezmiernego tłumu pobożnych;
sam Kardynał Wikary w imieniu Ojca świę­
tego ochrzcił i wybierzmował ulubieńca Ma­
ryi. Papież chciał nawet dekretem zatwierdzić
cudowność nawrócenia Alfonsa Maryi Ratis-
bonne. Ten zaś za powrotem do Paryża, (gdzie
miałem szczęście go poznać i obok niego do
komunii świętćj przystępować) opuścił wkrótce
świat, aby zostać księdzem i zakonnikiem.
Dziś zaś, w dwadzieścia ośm lat po niebiań-
skićm nawiedzeniu Maryi, znajduje się on w
Jerozolimie na czele pobożnego zgromadzenia
nawróconych Żydówek. Otóż są, dziecię moje,
skutki cudowne opieki Niepokalanćj Dziewi­
cy; taką jest moc cudownego medalika, który
J ą wyobraża. Nośże go ciągle, nie zdejmuj
ani we dnie, ani w nocy, rozdawaj pomię­
dzy osoby drogie sercu twemu, z miłości ku
tobie go przyjmą, a on im przyniesie bło-
/

J
54

gosławieństwo Niepokalanej Dziewicy, Matki


Boga.
O Maryo bez zmazy poczęta, módl się za
nami, którzy się do Ciebie uciekamy.
N A D Z IE Ń ÓSMY.

Szkaplerz Niepokalanego Poczęcia.

Szkaplerzem nazwano szatę, którą wszy­


scy dawnićj nosili, a która okrywając ramio­
na, w rówućj długości z tyłu i z przodu spa­
dała. Po łacinie scapula, znaczy ramią. Szka­
plerz Najśw. Panny jest jakoby małą szatą,
którą się nosi na piersiach i plecach, na znak
poświęcenia się Maryi. Jako dawnymi czasy
paziowie królów i książniczek nosili ich bar­
wy, i tak chlubili się swćm poddaństwem, tak
dzisiaj pobożni słudzy Maryi chlubią się no­
szeniem barw swój Pani i Matki i przypo­
minają sobie nieustannie za pomocą szkapie-
rza, iż są na Jej służbę oddani.
Szkaplerze najbardziej znane są dwojakie.
Ciemny szkaplerz Karmelitański i niebieski
szkaplerz Niepokalanego Poczęcia. Nad tym
ostatnim się zastanowimy, kiedy się bliżój od­
nosi do Niepokalanego Poczęcia Najśw. Panny.
56

Szkaplerz niebieski objawionym został przez


Najśw. Pannę wielebnćj Benincasa, założy­
cielce pewnego zgromadzenia zakonnic we
Włoszech. Działo się to w dzień Oczyszcze­
nia Matki Boskićj, 2 Lutego 1616 roku. Ma­
tka Boska ukazała się jćj okryta wspaniałym
płaszczem niebieskim i rozkazała jćj ubrać
wszystkie swoje córki w szkaplerz tego kolo­
ru , obiecując swą opiekę i szczególne błogo­
sławieństwo tym wszystkim, którzy na cześć
Jćj Niepokalanego Poczęcia nosić będą tę nie­
bieską barwę. Następnie ukazała jćj niezli­
czoną liczbę clirześcian rozmaitćj płci i wieku,
różnego położenia i stanu obleczonych w ten
piękny szkaplerz, jakoby przytulonych pod Jćj
królewskim płaszczem.
Wkrótce szkaplerz niebieski Niepokalane­
go Poczęcia rozpowszechnił się w kościele, i
Papież Klemens X. uroczyście go zatwierdził
w 1671 roku.
Szkaplerz niebieski wzrósł w wielkie arcy-
bractwo, ubogacone ogromnymi odpustami.
Pouieważ te odpusta zdały się niesłychane nie­
którym osobom, powtórnie je przedłożono apro­
bacie Papieża Grzegorza XVI., który je za­
twierdził nowym dekretem z 12 Lipca 1845
roku.
Czy wiecie, dzieci moje, co to jest odpust?
Jest to odpuszczenie kar doczesnych, którymi
zadość uczynić mamy za przebaczone już grze­
57

chy. Jest to przebaczenie dodane do poprze­


dniego odpuszczenia grzechów. Skoro w Sa­
kramencie 1’okuty, żałując za grzechy nasze,
otrzymujemy rozgrzeszenie czyli przebaczenie,
Kościół w imieniu i przez zasługi Chrystusa
gładzi zarazem i winy nasze i należną nam
za nie wiekuistą karę. Ale nie ze wszystkićm
wypłacamy się tak sprawiedliwości Bożćj, po­
trzeba nam jeszcze zadość uczynić za przeba­
czone grzechy; to zaś zadośćuczynienie nazy­
wamy: „doczesną karą“ grzechu. Doczesną,
albowiem trwa tylko do czasu. Tę karę do­
czesną można ponieść, albo na tćj ziemi przez
uczynki pokuty, albo wr przyszłćm życiu wśród
mąk czyscowych. Odpust jest więc drogą i
miłosierną łaską, której nam Kościół użycza
w imię P. Boga, aby wymazać kary doczesne,
które przez grzech zasłużyliśmy. Czym to,
stósując do nas przeobfite zasługi Zbawiciela,
Najśw. Tanny, Męczenników i Świętych Pań­
skich. Zasługi te są nieskończone i ratują
nasz niedostatek duchowny. Odpust zupełny
odpuszcza zupełnie wszystkie kary doczesne.
Odpust cząstkowy tylko część ich gładzi. Od­
pust zupełny całkowicie dług nasz sidaca,
kiedy zaś drugi tylko częściowo go wymazuje.
Ażeby dostąpić odpustu, bądź zupełnego, bądź
niezupełnego, potrzeba najpierw być w stanie
łaski, to jest nie mieć grzechu śmiertelnego
na sumieniu; powtóre dopełnić wszystkiego,
58

co jest przepisane przez Papieża lub Bisku­


p a ; potrzecie mieć szczery żal za winy swoje,
wszystkie z głębi serca nienawidzieć dla miło­
ści Chrystusa, i stale postanowić poprawę na
przyszłość. W takićin usposobieniu można
z pewnością dostąpić odpustu.
Im zaś więcćj odpustów pozyskamy, tćin
lepićj będzie. Jeśli ich otrzymamy więcćj niźli
potrzeba do spłacenia własnego długu, nad­
miar posłuży biednym duszom czyscowym i
powróci do tego wielkiego skarbu kościoła,
składającego się, jakeśmy to powiedzieli, z prze­
obfitych zasług Chrystusa Pana, Świętych
i wiernych Jego. Zrozumiawszy to dolarze,
posłuchaj, dziecię moje, jak cudowne odpusta
zyskać możesz codziennie, co chwila, bądź dla
siebie, bądź dla dusz czyscowych, zapisując
się w arcybractwo szkaplerza Niepokalanego
Poczęcia. Oprócz mnóstwa odpustów zupełnych
i częściowych, których tu wyliczyć nie podo­
bno, szkaplerz niebieski dwoma mianowicie
przywilejami pobożności się naszćj zaleca:
1. Ci, którzy nosząc ten szkaplerz, odma­
wiają pobożnie Ojcze nasz, Zdrowaś i Chwała
Ojcu (na cześć Przenajśw. Trójcy, Niepokala­
nego Poczęcia i za potrzeby Kościoła, wredle
intencyi Ojca świętego), dostępują tyle razy,
ilekroć codziennie te pacierze powtórzą, wszy­
stkich odpustów zupełnych i częściowych zie­
mi świętćj; wszystkich odpustów zupełnych

\
59

i częściowych bazylik rzymskich; wszystkich


odpustów zupełnych i częściowych Porcyun-
kuły; i nadto wiele innych. Teraz zaś, w sa­
mej Ziemi świętćj, pielgrzym, wedle śgo Al­
fonsa Liguori, może w ciągu jednego roku
dostąpić 553 odpustów zupełnych i 4700 czyli
800 lat odpustów częściowych.
Siedm wielkich bazylik w Rzymie niemniej
ubogacone są w odpusta. „Odpusta te, mó­
wił raz Papież Pius IX. do pewnego belgij­
skiego kapłana, są tak wielkie, dawne i liczne,
że ich wymienić nie potrafię. Miej intencyą
pozyskania wszystkich, a to wystarcza."
W jądnćj z dwunastu bazylik drugiego
rzędu tytułu śtej Pudencyanny można pozy­
skać, ilekroć się don na modlitwę wstąpi,
trzy tysiące lat odpustu na pamiątkę śgo
P iotra, który tam niegdyś zamieszkał, przy­
bywszy z Antyochii do Rzymu. Co zaś do
odpustu Porcyunkuły, o którym wspomnieli­
śmy powyżćj, jest to łaska znamienita, jak to
sam P. Jezus zaręczył św. Franciszkowi.
Te zaś wszystkie odpusta, te wszystkie
skarby miłosierdzia i przebaczenia, możecie
pozyskać codziennie, kilka razy na dzień, ty-
lekroć ile zechcecie, byleście nosiły szkaplerz
niebieski i odmawiały sześć Ojcze nasz, sześć
Zdrowaś Marya i sześć Chwrała Ojcu na in­
tencyą Arcybractwra. Za każdym razem do­
60

stąpisz kilka tysięcy odpustów zupełnych i


przeszło sto tysięcy odpustów częściowych.
Oto sposób zaludnienia raju, czyściec wy­
próżniając; a sposób to łatwy i godzieu u-
wielbienia zarazem. Oto jest więc pierwsza
nadzwyczajna łaska przywiązana do szkaple-
rza Niepokalanego Poczęcia.
2. Druga nie jest mniej doskonałą. Po
śmierci twojój wszystkie msze święte, odpra­
wiane za spokój twej duszy, przyniosą ci od­
pust zupełny; a tak rychło wybawionym zo­
staniesz z okrutnych płomieni czyscowych, je­
żeli się w nie dostaniesz. Szkaplerz niebieski
powinien być wełniany. Nic wystarcza same­
mu sobie go włożyć: trzeba go przyjąć z rąk
kapłana, upoważnionego z Rzymu; skoro zaś
pierwszy się zbrudzi lub zniszczy, można go
innym zastąpić, nie potrzebując już nowego
błogosławieństwa. Stare zaś szkaplerze nie
trzeba gubić albo wyrzucać, ale po prostu spa­
lić. Potrzeba nosić szkaplerz we dnie i w no­
cy, bądź na koszuli, bądź pod nią. Nigdy go
zdejmować nie należy, chyba dla słusznych
powodów i to na krótko. Nie potrafię nigdy
dosyć was zachęcać, dzieci moje, do jak naj­
rychlejszego przystąpienia do tego pięknego
arcybractwa szkaplerza Niepokalanego Poczę­
cia, a to tśin więcśj, iż do niczego pod grze­
chem nie zobowięzuje. Cóż to bowiem za wiel­
ka łaska módz nosić we dnie i w nocy barwy
61

Anielskićj Królowćj. rro ś matki, aby ci sama,


jeśli być może, uszyła piękny niebieski szka-
plerzyk i skorzystaj z pierwszćj sposobności,
aby do arcybractwa przystąpić. Dobrze by­
łoby, gdybyś odmawiał przynajmniej rano i
wieczór owe sześć pacierzy, Pozdrowień Aniel­
skich i Chwała Ojcu: rano możesz dla siebie
zachować wielkie odpusta Matki Boskićj; wie­
czór zaś ustąpisz ich biednym duszom czy-
scowym, a mianowicie duszom krewnych, przy­
jaciół i dobroczyńców twoich. —
Dałem był ten piękny szkaplerz jednemu
z moich małych penitentów, dobremu dziecku,
króre wytrwało aż do śmierci w ćwiczeniach
liajgruntowniejszćj pobożności. Co tydzień re­
gularnie przystępował on do Sakramentów
św., codziennie odmawiał swroję dziesiątkę ró­
żańcową, polecając się Matce Bożćj, a miano­
wicie miał wielkie nabożeństwo do niebie­
skiego szkaplerza. Umarł na gorączkę tyfoi-
dalną w 1858 roku; a pobożni rodzice w tru­
mnę mu włożyli szkaplerz jego. Po pięciu la­
tach otworzono grobowiec, aby przenieść jego
zwłoki do rodzinnego miejsca: już tylko ko­
ści pozostały z całego biednego ciała; ziemia
pożarła wszystko, szaty, różaniec, krzyżyk,
wszystko z wyjątkiem jego ukochanego szka­
plerza. Wziął go biedny ojciec ze łzami i do­
tąd jako relikwię chowa; materya w niczćm
zmienioną nie była, a kolor nawet, lubo tak
62

delikatny, nie doznał działania wilgoci i ze­


psucia. Wszyscy upatrywaliśmy w tśm niewy-
tłóinaczonem zachowaniu szkaplerzyka znak
opieki Niepokalanej Dziewicy nad Jćj do­
brym sługą,.
Pewien młody człowiek, wychowany u 0 0 .
Jezuitów, do 21 roku życia był wzorem po­
bożności, czystości, miłości i poświęcenia. Od
lat dziecinnych nosił szkaplerzylc niebieski i
czule kochał Najśwr. Pannę. Pył on pociechą
i chlubą owdowiałej matki. Dwaj światowi
przyjaciele pociągnęli go powoli na złą drogę
i biedny młodzieniec dotąd tak dobry i stały,
dał się uwieść namiętnościom. Nic go wstrzy­
mać nie mogło; łzy, groźby, napominania,
wszystko daremne było. Opuścił matkę i ta-
kićj się oddał rozpuście, że po trzech latach
takiego życia zapadł na śmiertelną piersiową
chorobę.
Znajdował się wtedy pod Genewą w wiej-
skićin zaciszu: pobożna matka na tę wieść
przybiegła, zapominając o wszystkiśm, pielę­
gnowała go tak, jak matki tylko pielęgnować
umieją. Widząc niebezpieczeństwo, łagodnie
wspomniała o konieczności pojednania się
z Bogiem; dusza chorszą jeszcze była niźli
ciało, i biedny grzesznik powtarzał sucho:
„proszę mi o tćm nie mówić, wfszystko to
dla mnie daremne; zanadto grzeszyłem i nad­
używałem życia.“ Po dwrakroić z gniewem ode-
G3

pchnął kapłana. Wszystko zdawało się być


straconćm. Wtedy niatka zaczęła mu mówić
o jego dawnćrn przywiązaniu do Matki Bo-
skićj, o jego pierwszćj komunii i dziecinnych
latach. „Gdzież jest twój szkaplerz, zapyta­
ła ?“ Umierający wskazał szufladkę, a w nićj
pudełeczko. Wówczas matka wyjęła szkaplerz,
pocałowała go, a gorąco westchnąwszy do
Niepokalanćj Maryi, błagała syna, aby jćj po­
zwolił na szyję sobie włożyć tę drogą pamią­
tkę. Nie, nie, odrzekł, ale jćj się tćż nie o-
parł. Zaledwie zaś obleczonym został w su­
kienkę Najśw. Panny, serce jego zmiękło, oczy
łzami się napełniły, a łkając głośno, błagał
Boga o przebaczenie. Tak więc Najświętsza
Panna dziecię swoje wybawiła. Wyspowiadał
się i przyjął Komunię świętą z skruchą i po­
korą, budujijcą przytomnych; a nazajutrz
umarł spokojnie w objęciu m atki, wymawia­
jąc święte imiona Jezusa i Maryi.
Tak to więc, dzieci Maryi, w ciągu życia,
w godzinę śmierci, po za grobem nawet do­
znają szczególnych łask i błogosławieństw
Bożych.
N A D Z IE Ń D Z IE W IĄ T Y .

Arcybractwo Najśw. ranny Zwycięzkiej.


Mówiłem przed kilku dniami, że Arcybra­
ctwo Najśw. Panny Zwycięzkićj jest jedną,
z wyraźnych oznak, wiążących wiek nasz z ta­
jemnicą Niepokalanego Poczęcia Maryi. Oto
jakimi cudami to święte Arcybractwo po­
wstało. Wszystko, co tu przytoczę, usłyszałem
z ust samego księdza Desgesnettcs, czcigo­
dnego proboszcza parafii Najśw. Panny Zwy-
cięzkiej w Paryżu.
Oto co mi pewnego dnia opowiedział:
„Było to w Grudniu 183(5 roku, około święta
Niepokalanego Poczęcia: byłem od niejakiego
czasu proboszczem Najśw. Panny Zwycięzkiój.
Biedna moja parafia w opłakanym znajdowała
się stanie: bo chociaż liczono w niój 18,000
dusz, nikt w kościele nie p o stał; w niedzielę
na sumie ze trzydzieści kobiet przybywało

J
65

jedynie; ani jeden mężczyzna nie odprawiał


Wielkanocnej spowiedzi! Byłem w rozpaczy.
Powoli zwątpienie mnie ogarnęło, a bojąc
się, czy grzechy moje nic są przyczyną tak
smutnego stanu rzeczy, umyśliłem podać się
o dymisyą.
W pewien więc dzień grudniowy, w pią­
tek, byłem jeszcze smutniejszy i bardzićj znie­
chęcony, niż zazwyczaj. Rozpocząłem mszę
świętą sam z moim ministrantem. Gdym do­
szedł do Sanctus, tak nadzwyczajne ogarnęło
mnie wzruszenie, iż musiałem stanąć z ofiarą.
W tern usłyszałem głos mocny i wyraźny,
mówiący: Poświęć twój kościół i twoję para­
fię Przenajświętszemu i Niepokalanemu Sercu
Maryi! Zdumiony, odwracam się żywo, lecz
nikogo nie widzę. Ministrant bawił się obo­
jętnie palcami. O to już zanadto, pomyślałem,
zdaje się że waryjuję. Dziś jeszcze wypada za­
nieść moję dymisyą ks. Arcybiskupowi. Nieco
uspokojony tśm postanowieniem, dokończyłem
mszy świętej, nie wiele myśląc o usłyszanym
głosie.
Po mszy świętćj uklękłcin, aby odmówić
dziękczynienie, i znalazłem się sam jeden w
stalach. Po chwili wstawałem, aby odejść,
gdy tenże sam głos, tylko silniejszy i wyra­
źniejszy powtórzył nakazująco: „Poświęć twój
kościół i twoję parafię Najświętszemu i Nie­
pokalanemu Sercu Maryi.“
66

Tym razem przekonałem się, iż nie by­


łem igraszką złudzenia. Usłyszałem wyraźnie
rozkaz, dodający mi odwagi. Co dziwniejsza,
nigdy nie miałem najmniejszego pociągu do
nabożeństwa ku Sercu Maryi. To nabożeństwo
zdawało mi się nawet drobnostkowe, prawie
śmieszne.
Upadłem na kolana z wzruszeniem i wdzię­
cznością; a po długićj modlitwie wróciłem do
siebie z przedsięwzięciem niezwłocznego spi­
sania statutów bractwa Najśw. Panny Zwy-
cięzkićj, na cześć Niepokalanego Serca Ma­
ryi, o nawrócenie grzeszników.
Zasiadłem do pracy, a że zwykle trudno
mi przychodzi tego rodzaju zajęcie, zadziwio­
ny byłem łatwością i szybkością, z jaką te
statuta ułożyłem. Wyraźnie moc niewidzialna
kierowała mą dłonią. Owe statuta po dziś
dzień trwają i otrzymały aprobatę stolicy
Apostolskićj. Cały byłem wzruszony, błagałem
Matkę Boską o znak okazujący, iż to wszy­
stko od Boga pochodzi. Jeżeli ks. Arcybiskup
pochwali bractwo i statuta jego, pomyślałem,
będzie mi to dowodem oczywistym woli Bożćj.
Tegoż samego dnia pobiegłem do pałacu
Arcybiskupa z niejaką obawą, czy mgr. de
Zuelcn nic wyśmieje moich zamiarów. Nie
śmiałem wspomnieć o tajemniczym głosie po
dwakroć usłyszanym; ograniczyłem się na
przedłożeniu statutów. Ku wielkiemu memu

*
67

zdziwieniu, Arcybiskup bez wahania odpowie­


dział: „Kochany proboszczu, nietylko pozwa­
lam na to bractwo, ale nakazuję, abyś jc za­
prowadził i to od przyszłćj Niedzieli." Było
to w Piątek, wyszedłem bardzićj jeszcze za­
dziwiony, niż ucieszony.
W Niedzielę następującą ogłosiłem z am­
bony na sumie kilkudziesięciu babom, które
się zeszły, iź tegoż samego wieczora rozpo­
czną się zgromadzenia bractwa Niepokalanego
Serca Maryi o nawrócenie grzeszników. W głębi
serca sam nie wiele miałem zaufania do tćj
całój sprawy. Schodząc, znajduję u stóp am­
bony mężczyznę owiniętego płaszczem, któ­
rego poprzednio nic widziałem; ten zbliży­
wszy się, pyta mnie, co było wówczas rzeczą
niesłychaną, gdzie i kiedy mógłbym go wy­
spowiadać.
Wieczorem serce mi biło. Nikogo nic
znajdę w kościele myślałem. Smutnie się wyda
nasze bractwo! Zjakiemżezdziwieniem ujrzałem
mój biedny kościółek nieomal napełniony, a
przeszło trzecią część mężczyzn i młodzieży.
Własnym nie dowierzałem oczom. Czytałem
i tłómaczyłem statutu; zaśpiewano litanią do
Najśw. Panny i oto doszedłszy do zwrotki:
Jiefugium peecatorum ora pro nobis, nadzwy­
czajne wzruszenie ogarnęło wszystkich; nie
umówiwszy się poprzednio, całe zgromadzenie
padło na kolana, powtarzając po trzykroć
\
68

z dziwną żarliwością to rzewne wezwanie:


Refugium peccatorum, ora pro nobis! Ucie­
czko grzesznych, módl się za nami! Płakałem
jak dziecko.
Tak więc arcy bractw o Najśw. Panny Zwy-
cięzkićj założonćm zostało.
Nazajutrz jeszcze prosiłem Matki Boskićj
o znak ostateczny w nawróceniu zatwardzia­
łego grzesznika, który w mojćj parafii dogo­
rywał. Miał on lat 86, był ciemny i sparali­
żowany. Po sześć razy już udawałem się do
niego, i sześć razy odepchniętym zostałem.
Pobiegłem tam znowu i tym razem mimo żo­
ny, mimo służby, wszedłem do bawialnego
pokoju. Kiedy zaś ponosiłem obelgi od pani
domu, usłyszałem przez drzwi uchylone glos
chorego wołającego na żonę: „Czemuż nie
wpuszczasz księdza proboszcza? Pełni on swój
obowiązek i ma wszelkie prawo tu wchodzić.
Żądam, aby wszedł.“
Natychmiast pospieszyłem ku niemu i usia­
dłem przy łóżku. Po zamianie zwykłych form
grzeczności rzekł do zadziwioućj małżonki:
„Zostaw mnie sam na sam z księdzem pro­
boszczem, potrzebuję się z nim widzieć.*1 Uwa­
żając, iż czegoś po łóżku szuka, podałem mu
tabakierkę, pytając, czy tego żąda? „Nie,
księże proboszczu, odrzekł, szukam ręki Two­
jej. O Panie, odpowiedziałem wzruszony, oto
Ci ją jak najchętniej podaję.** Uchwycił wtedy
69

dłoń moję i ucałował ją z rzcwnćm uszano­


waniem , a zarazem uczułem dwie gorące łzy
spływające na mojćj dłoni. „Księże probo­
szczu, mówił biedny starzec, od dawna pra­
gnę się wyspowiadać. Wielki ze mnie grze­
sznik, od sześćdziesięciu lat nie przyjmowa­
łem Sakramentów. Racz mnie dziś wysłuchać/1
Wyspowiadał się i przyjął ostatnie Sakrar
menta z uczuciami rzailkićj wiary i nadziei.
Żył jeszcze sześć tygodni, chwaląc i błogo­
sławiąc Najśw. Pannę za sw e. nawrócenie;
umarł nareszcie po chrześciańsku, pokornie
przeprosiwszy małżonkę, synów, przyjaciół i
sługi z rozkazu jego zgromadzonych około
śmiertelnego łoża.“ Taką była pierwsza zdo­
bycz Najśw. Panny Zwycięzkićj, — dodawał
w końcu opowiadania czcigodny ksiądz Bcs-
gesnettes/1
Odtąd przybytek i arcybractwo Najśw.
Panny Zwycięzkićj stało się ogniskiem coraz
bardzićj gorejącćin łask i błogosławieństw
Bożych. Niezliczone cuda, nagłe uzdrowienia,
nawrócenia, o których nieomal zwątpiono,
okazują nieustannie, iż Niepokalana Marya
obrała to miejsce, aby na nim objawiać swe
wszechmocne miłosierdzie. Przypomnimy to
nieraz w ciągu tego miesiąca Maryi.
Tymczasem zapisujmy się do arcybractwa
Najśw. Panny Zwycięzkićj, i z ufnością pole­
cajmy Niepokalanemu Sercu Maryi nawrócenie

i
1 70

grzeszników, którzy nas obchodzą, uzdrowie­


nie naszych chorych, uświęcenie dusz naszych,
błogosławieństwo dla przedsięwzięć naszych.
, Jeśli się kto z was dostanie do Paryża, nie-
I ■ chaj nic ominie sposobności pomodlenia się
w tym błogosławionym przybytku Najśw. Panny
Zwycięzkićj. Jako na ziemi widzimy rozsypane
i wulkany, z których ogień podziemny wybu-
“ cha, wszystko po drodze zapalając; podobnie
' i w kościele Bożym uprzywilejowane przybytki
i Maryi są niejako wulkanem łaski. Z tych je­
dnym z najpotężniejszych, z najbogatszych,
i z najpłodniejszych jest zaiste Kościół Najśw.
Panny Zwycięzkićj.
llądźże nam miłosierną, o Najświętsza
Panno Zwydęzka, otrzymaj nam przebaczenie
i win naszych, łaskę czystości bez zmazy, chrze-
ściańskicgo i niewinnego żywota. Daj nam wy­
trwałość i uwieńcz dobrą śmiercią pobożne
życie, które zamierzamy prowadzić za pomocą
Twej macierzyńskiej opieki. O Najświętsza
Panno Zwycięzka, módl się za nami!

U
N A D Z IE Ń D Z IE SIĄ T Y .

Dziecinne lata M aryi w Nazarecie


i w kościele Jerozolimskim.

Pismo święte nie daje nam żadnych szcze­


gółów o urodzeniu i dziecięctwie Najświętszej
Panny. Powód tego milczenia jest zarazem
bardzo prosty i bardzo głęboki: im dosko­
nalsze bywają dyamcnta i rubiny, tern ota­
czająca je kamienna powłoka jest twardszą i
nieprzebytą. Pozostają ukryte w łonie skały
i tćm ciemniejsze, o ile głębsze bywa to u-
krycie. Najśw. Panna, ów klejnot najdosko­
nalszy, podobnież zostaje ukrytą przed wzro­
kiem stworzeń, dopóki nie było potrzeba ją
światu ukazać, co nastąpiło dopiero w chwili
zwiastowania, gdy Syn Boży, Chrystus Zba­
wiciel wcielił się w Jej łonie i stał się Jćj
Synem. Do owćj chwili Marya została i po­
winna była zostać ukrytą przed światem.
Bóg jeden z Aniołami cieszył się wido-
72
I

kiom tego skarbu, któremu nic przyrównać


nic można, ani na ziemi, ani w niebiosach.
Święci Pańscy i Doktorzy Kościoła uczą
nas bowiem, iż od pierwszćj chwili istnienia
swego to niepokalane Dzieciątko przezna­
czone na Matkę Boga, otrzymało łaski tak
wielkie i nadzwyczajne, iż już wtedy przecho­
dziło w świętości wszystkich Aniołów i Ar­
chaniołów, wszystkich Serafinów i Cherubi­
nów.
Nadto uczą nas jeszcze, że Najśw. Panna
będąc jeszcze małćm dzieckiem, posiadała już
duszę doskonałą, zdolną czcić, kochać i chwa­
lić Pana Boga; i że odpowiadała zupełnie
niezmiernym łaskom, których Jćj Bóg nieu­
stannie udzielał.
A im wierniejszą była tym łaskom, tćm
je P. Bóg podwajał i mnożył. A tak świętość
dziecięcia Maryi była już niezgłębioną, nawet
dla Aniołów, którzy Ją czcili i uwielbiali.
Z tego wnieść można, czćm się stała w końcu
ta świętość coraz wzrastająca! — Bóg jeden
pojąć ją może.
Marya urodziła się w Nazarecie, miaste­
czku dotąd nieznanćm, w Ziemi świętćj. Po­
chodziła z pokolenia Judy i królewskiego ro­
du Dawida. Od kolebki mała Marya była ja­
koby jutrzenką Chrystusa; dzieciątko z Na­
zaretu zwiastowało Dzieciątko Betlcemskie.
Od stworzenia świata nic większego ani świę-
73

tszego nie stanęło na ziemi. Bóg Ojciec w


Niej upatrywał przyszłą oblubienicę, Matkę
Syna Jcdnorodzonego, Bóg Syn naprzód mi­
łował w Niej przyszłą Matkę Swoję; Bó» Duch
Święty mieszkający w Niej od chwili Jćj Nie­
pokalanego Poczęcia znajdował w Nićj swe
upodobanie. Chóry Anielskie podziwiały Ją
w milczeniu, i czciły w pokornej dziecinie
przyszłą swą Królową i Panią niebios.
(Święty Pamhalia Bayluti, o którym wspo­
mnieliśmy wyżój, miał szczególne nabożeń­
stwo do dziecinnych lat Maryi. Ze zbliżaj ą-
cemi się uroczystościami Niepokalanego Po­
częcia i Narodzenia Najśw. Panny, widywano
Go, jakoby w zachwytach radości i żarliwości.
Gdy spotykał jakiego nowicj usza lub młodego
braciszka swego klasztoru wołał: „Chodź tu,
mój bracie i uklęknij. Czy wierzysz w Boga?
wtedy powtórz ze nmą: „Niech będzie błogo­
sławione, chwalone, czczone, wywyższone Nie­
pokalane Poczęcie, albo Narodzeuie naszego
ukochanego Dzieciątka!“ I wszystkich pocią­
gał do nabożeństwa ku dziecinie Maryi.
Dawne podania uczą nas, że Najśw. Pannę
zaprowadzono do Jerozoliinskićj świątyni, gdy
trzy lub cztery lata skończyła, i że tam aż
do trzynastego czy czternastego roku się cho­
wała w świątobliwości, pracy i milczeniu.
„Najświętsza Panna, mówi słodki śty Franci­
szek Salezy, w czwartym roku życia przynie-
4
74

siona została do Jerozolimy, aby być ofiaro­


waną, Bogu w przybytku Jego ; za pomocą ro­
dziców część drogi pieszo odbyła, bo gdy
błogosławieni Joachim i Anna napotykali ró- ,
wną drogę, spuszczali Ją na ziemię, aby z u-
podobanicm patrzeć na Jćj drobne kroki.
A wtedy ta chwalebna dziecina trzymała
ich za ręce z obawy potknięcia się; oni zaś
znów J ą nosili, gdy droga trudniejszą się sta­
wała.
O Boże, jakbym rad był tę podróż oglą­
dał! Aniołowie z zachwyceniem patrzeli na
Najśw. Faunę, skoro doszedłszy do świątyni,
z weselem wstępowała po piętnastu stopuiach
ołtarza; albowiem biegła ona z niezrównaną
miłością, aby się Bogu oddać i poświęcić cał­
kowicie. Zdaje się, że gdyby śmiała, rzekłaby
do owych świętych niewiast wychowujących
dziewice Bogu poświęcone: „Oto jestem w rę­
ku waszym, jako bryła wosku; zróbcie ze
muie, co wam się podoba; żadnego oporu woli
waszćj uie stawię." Tak tćż była posłuszną, że
się każdemu dała kierować, nic okazując ża-
dnćj osobistćj woli ani wstrętu do czegokol­
wiek, a łagodność Jćj wszystkich zachwycała."
Dwaj Ojcowie Kościoła, śty Ambroży, bi­
skup z Mcdyolanu, i śty Epifan, biskup z Sa-
laminy, piszą, iż w kościele Najśw. Panna Ma-
rya była doskonałym wzorem słodyczy, do­
broci, uległości, miłości i skupienia. Ułożenie
75

Jćj było poważne i skromne, wzrok pełen


szczerości, szaty z prostćj białej wełny. Ja-
(lała mało, spała tyle tylko, ile potrzeba dla
utrzymania sił. Nieustannie trwając na mo­
dlitwie, ciągle w głębi serca rozmawiała z Bo­
giem, a jak najmniej ze stworzeniami. Na­
przód dopełniała wszystkiego, co później Dzie­
ciątko Jezus miało pod Jej oczami spełnić w
zaciszu Nazarcńskićm.
O dzieci moje, oto dla was wzór najpię­
kniejszy ! Dzieci Maryi, naśladujcie waszę Naj­
świętszą Matkę. Naśladujcie niewinność Jej
lat dziecięcych i tkliwy miłość ku Bogu. Za
Jej przykładem nawyknijcie do częstćj modli­
twy serca, do postępowania z radością i sku­
pieniem w obecności Boga, do zupełuego po­
słuszeństwa rodzicom i nauczycielom. Przy­
zwyczajcie się do zadawania sobie małych
umartwień w jedzeniu, starajcie się nie mó­
wić za wiele, nic wyśmiewać się z nikogo
i wszystkie sobie jednać serca.
Ale zwłaszcza polecam ci w obec Dziecią­
tka Maryi modlitwę i miłość Bożą. Pewnego
dnia, ośmio czy dziewięcioletnia dziewczynka,
którą dobrze znam, znajdowała się sama
w swoim pokoju. W tein matka jćj weszła
a klęczące właśnie dziecię zerwało się zaru­
mienione. Co tu robisz? zapytała łagodnie
matka. Modliłam się, droga mamo. — Czyż
więc nie zmówiłaś porannego pacierza — i
4*
7G

owszem mamo; — dla czegóż więc modliłaś


się, czyś co złego zrobiła? — O nie mamo.
Dla czegóż więc wzywałaś Pana Boga? —
Dla tego, że Go kocham,- odrzekła naiwnie
dziewczynka. Matka ucałowała ją w milcze­
niu i szybko wyszła, aby ukryć łzy radości.
O bo zaiste miłość Boga koniecznie wy­
radza miłość modlitwy; tylko ten się dobrze
modli, kto Boga kocim; a ten tylko Go do­
brze kocha, który się modli często z głębi
serca. Czyń tak , dziecię drogie i odważnie
postępuj w ślady Najśw. Panny Maryi.

%
N A D Z IE Ń JED EN A ST Y .

Kajświ{tsza Panna i Archanioł Gabryel.

Najświętszą Pannę odebrano z kośdoła


Jerozolimskiego, aby J ą zaślubić pokrewne­
mu Józefowi świętemu, pochodzącemu tak jak
i Ona z pokolenia .ludy i królewskiego rodu
Dawida. Miała wtedy około lat czternastu.
Wiek śgo Józefa nie jest określony, ale po­
nieważ żył jeszcze dwadzieścia kilka lub trzy­
dzieści lat, wnosić można, iż był w sile wie­
ku. Był on cieślą i utrzymywał się z pracy
rąk swoich. Mieszkał zaś w Nazaret, podo­
bnie jak i rodzina Najświętszćj Panny.
Domek, w którym zamieszkała Marya z Jó­
zefem, dotąd istnieje i jest dla nas prawdzi­
wą a nader drogą relikwią. Skoro Turcy osta­
tecznie po wojnach krzyżowych Ziemię świętą
opanowali w roku 1291, Aniołowie przenieśli ,
cudownie święty domek z Nazaret do Włoch,
78

gilzie zbj.il powstało miejsce pielgrzymki na


cały świat słynące. "Wkrótce powstało mia­
steczko nazwane Loreto, od istniejącego tam
dawnićj laurowego lasu. Sławna bazylika
Najśw. Tanny Loretańskiej osłania i zamyka
w sobie święty domek Nazareński, jako reli­
kwią w relikwiarz oprawną. Mnóstwo cudów
dorocznie Najśw. ran n a tam sprawuje.
W Nazarecie domek ów Maryi i Józefa
przytykał do pochyłości wzgórza, tak iż z je-
dnćj strony dawał widok na ulicę, z drugićj
na jaskinię wykutą w skale.
W tćj to jaskini dnia 25 Marca pozosta­
wała na modlitwie w zachwyceniu miłości
Najświętsza i Najczystsza ranna Marya, go­
tując się tak mimo wiedzy do godności Ma­
tki Bożćj.
W tein Boskie światło jaskinię napełnia.
Powstaje Marya i widzi przed sobą Anioła
jaśniejącego z wyrazem głębokiego uszanowa­
nia. Był to jedeu z wodzów niebieskich naj­
większy, najpotężniejszy po świętym Michale,
był to Anioł Wcicleuia, Archaniół Gabryel.
Jako wysłaniec Ojca, Syna i Ducha świętego
przybył żądać od Niepokalanej Dziewicy Jćj
dobrowolnego' zezwolenia na wielkie sprawy,
które Bóg chciał w Nićj i przez Nią zdzia­
łać. Przybył J ą prosić, aby raczyła zostać
. Matką Bożą. Oglądać dotąd można w Naza­
recie, w owej świętćj jaskini, w którćj Syn
79

Boży został człowiekiem, a Marya Matką Je­


go, miejsce gdzie stanął Anioł i to, w któ-
rćm klęczała Maryn.
„Bądź pozdrowiona, łaski pełna, wyrzekł
niebiański posłannik; Pan z Tobą, błogosła-
wionaś Ty między niewiastami!“ Na to po­
zdrowienie Najświętsza ran n a w milczącćm
zadziwieniu pytała sainćj siebie, coby to miało
znaczyć? Ona tak pokorna i mała w swych
własnych oczach, odbierać taki hołd i po­
zdrowienie od Anioła!
„Nie bój się Maryo, mówił dalćj Anioł;
nie bój się, albowiem znalazłaś łaskę u Pa­
na. Oto poczniesz w żywocie i porodzisz Sy­
na, a nazwiesz imię Jego Jezus. Ten będzie
wielki, a będzie zwań Synem Najwyższego:
i da mu Pan Bóg stolicę Dawida Ojca Jego:
i będzie królował w domu Jakóbowym na
wieki: a królestwa Jego nie będzie końca."
Wtedy Najśw. Panna łagodnie zapytała:
„Jakoż się to stanie?" Chociaż bowiem zaślu­
biona Józefowi świętemu, wraz z nim uczy­
niła ślub czystości, czyli obietnicę wyłącznego
poświęcenia się Bogu, tak jak są dzisiaj nasi
zakonnicy i zakonnice. Najwierniejsza Panna
nie chciała tój obietnicy uchybić, nawet gdy
szło o macierzyństwo Zbawiciela świata.
Archaniół Ją tcmi słowy zaspokoił: „Duch
śty zstąpi na Cię, a moc Najwyższego zaćmi
Tobie, przetoż i co się z Ciebie narodzi święte,
będzie nazwano Synem Bożym!“ Ażeby zaś
dowieść Jej cudu w Nićj się spełniającego
przez inny cud, który Bóg gdzieindziej spra­
wił, dodał: „Oto Elżbieta krewna Twoja po­
częła syna w starości swej, bo u Boga nie
będzie żadne słowo niepodobne.11Święta Elżbieta
matka Jana Chrzciciela, poprzednika Chrystu­
sowego, miała wtedy 75 lat, i bez oczywistego
cudu nicpodobnćm było, aby w tak podeszłym
wieku mogła zostać matką, jak również nie-
podobnem to było przeczystej i Bogu poświę-
conćj Dziewicy.
Zaspokojona więc i przekonana o woli Bo­
żej, Marya udzieliła wtedy swego zezwolenia
na tajemnicę Wcielenia i rzekła do zesłańca
niebios: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi
się stanic według słowa Twojego.11 Wtedy
Auiół zniknął, a Duch święty Stworzyciel i
Poświęciciel zdziałał w łonie Najśw. ranny
cudowną, niepojętą Tajemnicę Wcielenia, i Bóg
stał się człowiekiem. Łącznie z Ojcem Nie­
bieskim, który Jej udzielił swej Boskićj ro-
dzajności, Marya stała się Matką Syna Bo­
żego, drugićy osoby Trójcy świętćj.
Słowo Przedwieczne w Jej Dziewiczym ło­
nie oblekło się w ciało naszemu równe acz
daleko doskonalsze. Jego Bóstwo, zlane odtąd
z człowieczeństwem, dokonało Tajemnicy Wcie­
lenia. Syn Boży, prawdziwy % Bóg jako Ojciec
i Duch święty, stał się prawdziwym Synem
81

Maryi; a Marya, jakeśmy to wyżćj wspomnieli,


stała się prawdziwą Matką Syna Hożego, Ma­
tką Boga. O jakiż to piękny kielich, jak cu­
downy przybytek 1 W Maryi spoczął cieleśnie
Zbawiciel. Serce Jćj było miejscem rozkoszy
Króla Niebios — wcielonego Słowa. Posiada­
jąc w sobie Boga, stała się niejako żyjącem
niebem, w koło którego Aniołowie trwali w
nieustannćm uwielbieniu. Sama zaś Dziewica
Matka Boża czciła Pana i Syna swego sto­
kroć doskonalej aniżeli ci święci Aniołowie;
kochąła Go miłością niezrównanie gorętszą;
i odtąd niejako przez Nią Bóg patrzał na
Niebo, ziemię, ludzi i wszystkie stworzenia,
które kochał i błogosławił z względu na Ma­
tkę swoję.
Tego samego szczęścia dostępujemy, o cu­
do! ilekroć przyjmujemy Komunią świętą: po-
- siadamy cieleśnie w ciele naszćm Syna Boga
i Maryi, Słowo Wcielone w Jej najczystszym
żywocie. Jakże wielką i Boską rzeczą jest
Komunia święta. Gdybyśmy mieli wiarę żywą,
nie wytrzymalibyśmy ani dnia jednego bez
niej.
Syn Boży został tak przez dziewięć mie­
sięcy zakryty w swym ukochanym przybytku.
Wnosić można, że niesłychanie uświęcił Ma­
tkę swą już i tak świętą i doskonałą! O dzieci
moje, kochajcie Najświętszą Pannę coraz wię-
cćj, bądźcie dla Nićj Aniołem Gabryelem, peł-
82

nyin uszanowania, pełnym czułości i chętnie


powtarzajcie sto razy dziennie Pozdrowienie,
które Jćj Gabryel przyniósł od Boga i Anio­
łów', ową piękną modlitwę Anielską, Zdrowaś
Maryn, którą ci pokrótce wyjaśnię.
N A D Z IE Ń D W U N ASTY.

Pozdrowienie Anielskie. •

Zdrowaś Marya czyli Pozdrowienie Aniel­


skie jest najpiękniejszą,, najprostszą, najsłod­
szą, najdawniejszą, najszanowniejszą modlitwą,
którą możemy wielbić Matkę Bożą.
Składa się z dwóch części: pierwsza część
wyjęta jest z samychże slóW ewangelicznych;
druga jest wezwaniem, które Kościół prze­
ciwstawił bluźnierstwum Nestoryusza. Obie
pochodzą z natchnienia Ducha świętego, prze­
mawiającego przez usta Archanioła Gabryela
na dniu Zwiastowania i świętćj Elżbiety przy
Nawiedzeniu, i całego Kościoła po Soborze
Efezkim.
Pozdrowienie Anielskie jest po modlitwie
Pańskiej najdoskonalszą z modlitw, które od­
mawiać może chrześcianiu; drogą jest nader
sercu Najświętszej Panny, jak to sama pe­
wnego dnia objawiła służebnicy swojej świę-
84

tćj Matyldzie. „Córko moja, rzekła wtedy Ma­


tka Iloźa, nic nie zdoła większą sprawić ra­
dość sercu memu, jak Pozdrowienie, które mi
głos Anielski zwiastował.
Skoro kto wymówi: Ace Maria, Zdrowaś
Marya, przypominam sobie zaszczyt, który mi
Bóg uczynił, zasyłając mi przez Anioła tak
pełne miłości Pozdrowienie.
Gdy kto dodaje: Gratia plena, łaskiś peł­
na, przypominam sobie przeobfite łaski, któ-
remi faczył mnie napełnić, aby mnie przy­
sposobić na Matkę Syna Jedynego.
Gdy kto dalej mówi: Jdomums Tecum,Pan
z Tobą, przypominam sobie owę cudowną
sprawę, która cały świat zdziwiła, gdy Słowo
przedwieczne raczyło się we mnie ukryć i z ło­
na mego uarodzić w czasie tak, jak się w
wieczności rodzi z łona Ojca. Tak więc jest
istotnie moim Synem Jedynym, jak jest Sy­
nem Jedynym Ojca Przedwiecznego.
Przy słowach Benedirta tu in mulierilms,
Błogosławiona^ Ty między niewiastami, sły­
szę wszystkie błogosławieństwa, wszystkie po­
chwały, które z nieba i ziemi odbieram z po­
wodu mojej godności Matki Iłożćj. Dalej mó­
wiąc: Benedictus fnictus rentris tut, Jesus ; bło­
gosławiony owoc żywota Twojego, Jezus, od­
nawiasz w sercu moim radość, którą doznaję
z tak ścisłego połączenia z Synem Bożym;
przypominasz mi, że na wieki wieków jestem
85

Matką Jego, a on moim Synem, i że tak sa­


ma mam więcćj prawa do posiadania Jego,
niźli wszystkie razem stworzenia.
Dalszo słowa, które Kościół włożył w usta
wszystkich wiernych, zobowiązują mnie do
litości nad biednymi grzesznikami, zobowią­
zują mnie do miłowania icli i wstawienia się
za nimi: oni są powodem mego szczęścia; nie
byłabym została Matką Zbawiciela, gdyby ich
nie było potrzeba zbawić.11
Te były słowa Najświętszćj ranny do św.
Matyldy.
.l)o innej wielkiej Świętćj, do błogosławio­
nej Gertrudy wyrzekła: „Ilekroć na ziemi ja­
ka dusza pobożnie odmawia Zdrowaś Marya,
rozlewam jakoby nową rosę radości na Anio­
łów i Świętych; i zarazem ta dusza odbiera
wielki wzrost skarbów duchownych, którymi
j ą Wcielenie Syna Bożego już poprzednio upo­
sażyło."
Pewnego dnia, gdy śta Gertruda tak była
■chorą, iż nie mogła, wedle zwyczaju, odmówić
sto pięćdziesiąt Pozdrowień Anielskich, z któ­
rych się składa Różaniec, wpadła na myśl po­
wtarzania przynajmniej dwóch początkowych
wyrazów Zdrowaś Marya, Ave M aria, i tak
sto piędziesiąt razy pozdrowić Najświętszą
Pannę. W tem Marya raczyła się Jej objawić,
trzymając w ręku wieniec, z stu piędziesięciu
wspaniałych róż złożony; wieniec ten na gło-
86

wę Świętćj włożyła mówiąc: „Te tlwa krótkie


wyrazy były mi równie miłe, jak gdybyś całe
Pozdrowienie Anielskie była odmawiała; wiem
bowiem, żeś uczyniła, coś mogła.
Wszyscy Święci przedziwnie umiłowali tę
piękną modlitwę Anielskiego Pozdrowienia.
Śty Alfons Liguori, który tyle kochał Najśw.
Pannę, pozdrawiał ją tą modlitewką, ilekroć
słyszał bijącą godzinę. „Jedno Zdrowaś Ma­
ry.a, powtarzał, ma więcćj wartości, niż świat
cały.“
Kościół, znający cenę i skuteczność tej
modlitwy, natchnął kaznodziejom myśl rozpo­
czynania swych nauk wspólnem odmówieniem
na klęczkach wraz z całym ludem jednego
Zdrowaś Marya. Ta piękna modlitewką jest
jakoby rosa, która spadając z nieba na dusze
wiernych cudownie je przysposabia do ode­
brania zasiewu Słowa Bożego. Luter pierwszy *
śmiał zaczepić ten pobożny obyczaj.
W życiu śgo Tomasza z Akwinu, przedzi­
wnego Doktora Kościoła, który żył w XIII.
wieku, napotykamy szczegół dziwny i wdzię­
czny zarazem. Matka jego, znakomita pani
Neapolitańska, zabrała go razu jednego z sobą
do kąpieli na ręku jego mamki. Ta ostatnia
zajęła się służbą swej pani, złożywszy dzie­
cię na ziemię; mały Tomaszek podniósł wtedy
kawałek papieru znajdujący się tam niewia­
domo jakim sposobem, i gdy mamka wróciła,
87

aby go rozebrać, żadnym sposobem paluszków


otworzyć nic chciał, z całych sił ściskając ów
papier i zanosząc się od płaczu, gdy mu chciano
go odebrać. Aby mu się więc dalćj nie sprzeci­
wiać, wykąpała go, ubrała i do domu odnio­
sła, zawsze z zaciśniętą raczka. Matka wtedy
koniecznie dowiedzieć się chciała, coby tak
w niej trzymał i mimo krzyku i rozpaczy
synka zdołała mu otworzyć rączkę. Z zdzi­
wieniem ujrzała, że ów papier zawierał Po­
zdrowienie Anielskie! Od owego dnia, skoro
tylko mały Tomaszek z jakiegokolwiek po­
wodu zapłakał, wystarczało podać mu ów pa­
pier z Pozdrowieniem Anielskićm, aby go u-
koić i pocieszyć; chwytał go, kładł w usta
i płakać przestawał. Wszyscy w tern upatry­
wali znak wielkićj świętości przyszłego Do­
ktora Kościoła, który Anielską prawdziwie
miłością ukochał Nąjśw. Pannę. W młodości
wyrzekł się wszelkich bogactw i wielkości świa­
ta, i poświęcił się Bogu w zakonie śgo Do­
minika służącym szczególuićj czci i miłości
Maryi.
Pozdrowienie Anielskie przed kilkoma laty
stało się środkiem, którego Bóg użył, aby
przyciągnąć do swego Kościoła czternastole­
tnią dzieweczkę, wychowaną w wyobrażeniach
protestanckich i znającą Kościół katolicki
z uprzedzeń i oszczerstw pism protestanckich.
Należała ona do zamożnćj Angielskiej rodziny;
88

książka do nabożeństwa katolicka dostała się


w jćj ręce. Otworzyła ją i przeczytała niezna­
ne jćj Pozdrowienie Anielskie, o którćm na­
wet nie słyszała, ponieważ protestanci usilnie
oddalają z swój niedokładnej wiary wszystko,
co się tyczy Przenajświętszej Matki Boga.
Ta wdzięczna modlitewka tak dziwnie ocza­
rowała i wzruszyła dziewczynkę, iż ją od razu
spamiętała i nieomal mimowolnie, często po­
wtarzała ; w tern uczuciu wspomina o nićj ro­
dzicom, przyjaciółkom. Z początku żartują
z jćj pociągu do katolickićj modlitwy, później
ją łają, dowodząc, iż cześć Maryi jest bałwo­
chwalstwem. Ona jednak broni swój modli-
tewki i wiernie przy nićj obstaje,' a im czę-
ścićj ją odmawia, tern szczęśliwszą się czuje.
Po żartach i łajaniu przyszło do złego ob­
chodzenia się z nią. Nazwano jej upór obrazą
wiary przodków, buntem przeciwko woli ro­
dzicielskiej. Biedna panienka stara się zaprze­
czyć tym wymówkom nic argumentami, ale
słodyczą, staranną pracą, która wszystkich za­
dziwia; a z instynktu nie przestaje pozdrawiać
Maryą, często powtarzając anielską modlitwę.
W niej czerpie powoli jakiś tajemny wstręt
do protestantyzmu i coraz żywszą żądzę pra­
wdy.
W tćm nadszedł miesiąc Maj. Piękna
msza śpiewana miała się odprawić w sąsie­
dnim katolickim kościele. Z względu na jćj
89

wysokie muzykalne zdolności otrzymała nasza


panienka pozwolenie pójścia tam, jakoby na
koncert. Miała wówczas około lat szesnastu.
„Nigdy tego nie zapomnę, pisała późniój: ja,
która zazwyczaj tak dumnie stałam, ja, która
nigdy nie raczyłam uklęknąć na miękkich ła­
weczkach, które mi w protestanckim podsu­
wano kościele, tu, zaledwie weszłam, padłam
n a kolana, i tak wytrwałam przez ciąg śpie­
wów w czasie całćf mszy świętej. Późniój słu­
chałam w głębokióm skupieniu słów kazno­
dziei : pierwsze to było kazanie, które do du­
szy mojćj przemówiło."
Od tćj chwili do niesmaku, który już po­
przednio czułam do protestantyzmu, przyłą­
czyła się prawdziwa miłość do katolickiego
kościoła. Dotąd lubiłam namiętnie bale; stroje
i próżności tego świata straciły teraz dla mnie
wszelki urok. Nieraz sobie powtarzałam:
„O mój Boże! zaiste rozkosze świata nic są
celem, dla którego mnie stworzyłeś." I z co­
raz żywszym pociągiem, z coraz większą mi­
łością odmawiała Pozdrowienie Anielskie, ów
jedyny jćj skarb duchowny.
Wkrótce straciła ojca, a matka ją do Fran-
cyi zawiozła. Fierwszem staraniem młodej
dziewczyny było szukanie światła za pośre­
dnictwem znakomitego katolickiego kapłana.
Reszta łatwo się da odgadnąć. Wkrótce po­
znawszy dokładnie całą prawdę i piękność ka-
ao
tolickićj wiary, dusza ta zdobyta Anielskićm
Pozdrowieniem, za pozwoleniem matki wyrze­
kła się kacerskich błędów. Nie wystarczało to
jednak ani jej gorliwości, ani miłosierdziu
Najśw. Panny. Marya wyjednała prawie je­
dnocześnie nawrócenie jćj matki, która podo­
bnież wróciła na łono Kościoła. Obie trwają,
w nim wiernie, chwaląc i błogosławiąc Maryą
i powtarzając z coraz to nowym zapałem to
Pozdrowienie Anielskie, które było narzędziem
ich zbawienia.
I wy, dzieci moje, starajcie się odtąd od­
mawiać z wielką pobożnością, ufnością i mi­
łością Pozdrowienie Anielskie. Otrzymując tym
sposobem błogosławieństwo Matki Bożej, znaj­
dziecie w nim zachowanie waszój niewinności
i łaskę dobrćj śmierci, uwieńczającą poczciwe
życie.
N A D Z IE Ń TRZYN ASTY.

Różaniec czyli Koronka.

Skoro z powodu Zwiastowania Najśw. Panny


mówiliśmy o Pozdrowieniu Anielskićm, wy­
czerpujemy dziś ten ważny przedmiot, doda­
jąc słów kilka o Różańcu czyli Koronce. Ko­
ronka jest po prostu trzecią, częścią Różańca;
Różaniec zaś jest zbiorem modlitw, w którćm
Pozdrowienie Anielskie pierwsze zajmuje miej­
sce.
Każdy wie, co to jest Różaniec lub Ko­
ronka: są to ponawlckanc i na dziesiątki roz­
dzielone paciórki. Dziesiątki rozdzielone są
grobszćm Ziarkiem, na którćin się odmawia
Ojcze nasz. Na małych zaś paciórkacli po­
wtarza się dziesięć razy Pozdrowienie Aniel­
skie. Różaniec składa się z piętnastu podo­
bnych dziesiątek; odmawiając go całkowicie,
zmówić trzeba sto piędziesiąt Zdrowaś Marya
i piętnaście razy Ojcze nasz. Na krzyżyku za-
92

zwyczaj u Różańca zawieszonym, mówić trzeba


Wierzę w Boga czyli Skład Apostolski. Każdą
dziesiątkę zakończyć należy przez Chwała Ojcu
owym najkrótszym i najchwalebniejszym hym­
nem, który Kościół śpiewa na cześć Trójcy
Przenajświętszej. Na trzech paciorkach, znaj­
dujących się obok krzyżyka, pozdrawiać trzeba
Najśw. Pannę jako córkę Ojca, Matkę Syna,
i Oblubienicę Ducha świętego. Koronka zaś,
zawierająca trzecią część Różańca, składa sie
z piędziesięciu Pozdrowień Anielskich i pięciu
Ojcze nasz. Taki sposób liczenia odmówionych
modlitw, bądź za pomocą paciórck nawleczo­
nych, bądź węzełków na sznurku zrobionych,
bądź jeszcze kamyczków przekładanych z kie­
szeni w kieszeń, zdawicu dawna istnieje w Ko­
ściele. W dziejach dawnych pustelników wspo­
minają o nim już w III. i IV. wieku; sławny
Fiotr pustelnik, który w 1082 roku głosił
pierwszą krucyatę krzyżową, uczył narody mo­
dlenia się na sposób zakonników wschodnich,
odmawiających tak nazwany Psałterz świe­
ckich, składający się z 150 Pozdrowień Aniel­
skich i stósowućj liczby Ojcze naszów. W psał­
terzu czyli brewiarzu kapłańskim znajduje się
albowiem 150 psalmów. Wielki święty Domi­
nik od samćj Matki Roskićj nauczył się jak
doskonalćj rozłożyć te modlitwy i pożytecznićj
skierować ku uświęceniu wiernych. On to dał
Kościołowi to nabożeństwo Różańcowe takie,
93

jakie je dzisiaj znamy, będzie temu wkrótce


lat siedmset.
Zdaje się, że był jeszcze bardzo młodym,
gdy Najśw. Panna ukazała uiu się, aby go sa­
ma nauczyć tego nabożeństwa i po wiele razy
dopomagała mu do uzupełnienia tego dzieła.
Ona mu natchnęła myśl podzielenia tego psał­
terza z 150 Pozdrowień Anielskich złożouego,
na dziesiątki, rozdzielając podobnie na pię­
tnaście głównych obrazów, tajemnicami na­
zwanych, Żywot Jezusa i Maryi. Pięć pier­
wszych tajemnic, do których myśl zwracać na­
leży pr/y pięciu początkowych dziesiątkach
różańca są: Zwiastowanie Anioła Gabryela,
i Wcielenie Syna Bożego na łonie Maryi; Na­
wiedzenie Matki Boskiej, gdy się udała do
krcwnćj Elżbiety; Narodzenie Dzieciątka J e ­
zus w Betleem; Ofiarowanie tegoż Dzieciątka
w kościele Jerozolimskim; nareszcie znalezienie
go w świątyni pomiędzy Doktorami, kiedy
miał lat 12. To pierwsze tajemnice Itóżauca
św. zwane są radosnemi, ponieważ tylko ra­
dość Najświętszej rannie przyniosły.
Trzy pięciu następujących dziesiątkach roz­
myślać należy o bolesnych tajemnicach życia
Matki Boskićj. Temi zaś są: modlitwa i ko­
nanie Pana Jezusa w ogrodzie Oliwnym na
początku inęki Jogo; okrutne Jego ubiczowa­
nie w przedsionku Piłata; cierniem ukorono­
wanie; skazanie na śmierci dźwiganie krzyża
94

aż na Kalwaryjską gorę; nareszcie ukrzyżo­


wanie, śmierć i pogrzeb. Ostatnich pięć dzie­
siątek poświęcono chwalebnym tajemnicom ży­
wota Najśw. Tanuy. Tryiunf Pana Jezusa,
a więc i Maryi na dniu Zmartwychwstania;
chwalebne Jego Wniebowstąpienie; Zesłanie
Ducha świętego na Matkę Boską i Apostołów
zgromadzonych w wieczerniku w dzień Zielo­
nych 6wiatek; błogosławiona śmierć i Wnie­
bowzięcie Najśw. Panny, w końcu Jśj Ukoro­
nowanie chwalebne w Niebie, gdzie na wieki
z Chrystusem króluje.
Oto jest więc Ilóżaniec, objawiony przez
Matkę Bożą wielkiemu Jćj słudze Domini­
kowi a odtąd uroczyście zatwierdzony, wier­
nym polecony i ubogacony mnóstwem odpu­
stów przez Papieży.
Święty Paschalis B aylon , który go codzien­
nie z wielkićm odmawiał nabożeństwem po­
wtarzał: „Nazywamy to nabożeństwo Różań­
cem, ponieważ te Pozdrowienia Anielskie są
jakoby białemi różami ofiarowauemi Niepoka­
lanej czystości naszej Przeczystej i Najświę­
tszej Pani. Ojcze nasze zaś są to niby róże
czerwone, krwią najdroższą Jćj Syna a Zba­
wiciela naszego.1*
Nazwano to Psałterzem Maryi, ponieważ
tyle zawiera Pozdrowień Amelskich, ile jest
Psalmów w Psałterzu Dawidowym. Nazywamy
go jeszcze Koronką Najśw. Panny z powodu
95

tajemnic powracających w koło jako piękny


wieniec modlitw.
Wierny nauce i natchnieniu Najśw. Fanny,
śty Dominik'■zaczął opowiadać o Różańcu, a
tym prostym środkiem więcej dusz Bogu po­
zyskał, niźli innymi czynami Apostolskiej swćj
gorliwości. Nawrócił bowiem przeszło sto ty­
sięcy heretyków i niezliczoną liczbę grzeszni­
ków. Otrzymawszy od Papieża założenie bra­
ctwa Różańcowego, miał już za życia pocie­
chę oglądania czterech milionów wiernych, za­
ciągających się tak pod sztandary Najśw.
Panny. Pobożność zakwitła na ziemi i dzięki
jemu i dzięki nabożeństwu Różańca świętego,
miliony Pozdrowień Anielskich odtąd codzien­
nie podnoszą się z wszystkich krańców świata
do tronu Matki Bożej. Najwięksi ludzie mieli
sobie za zaszczyt wierne odmawianie Różańca,
albo przynajmniej koronki. Śty Tomasz z Akwi­
nu, śty Bonawentura, a więc najświatlejsi Do­
ktorowie średnich wieków z upodobaniem go
codziennie odmawiali. Podobnie i śty Franci­
szek, ów najczulszy przyjaciel śgo Dominika.
Wszyscy Święci i Święte Pańskie ulubili so­
bie to nabożeństwo, a mianowicie śty Ludwik,
król francuzki; śty Ignacy, chwalebny zało­
życiel Towarzystwa Jezusowego; śty Franci­
szek Xawery, Apostół Iudyi; śty Aloizy, śty
Stanisław Kostka, śty Filip Nereusz, śty Fran­
ciszek Salezy, śty Wincenty a Paulo, śty Kar
96

ról Boromeusz, śty Alfons Liguori, śta Te­


resa, śta Katarzyna Seneńska, śta Joanna de
Chantal; wszyscy i wszystkie odmawiali z roz­
koszą'Koronkę i Różaniec.
Alało jest chrześcian prawdziwych, nawet
żyjących w świcde, którzyhy sobie nie mieli
za obowiązek noszenia na sobie koronki i od­
mawiania codziennie przynajmniej kilku dzie­
siątek. Nie wystawiajcie sobie bowiem, iż Ró­
żaniec jest nabożeństwem ludzi prostych. O nie,
koronka każdemu przystoi; książętom i nę­
dzarzom, mędrcom i prostakom, rodzicom i
dziatkom, mężczyznom, żołnierzom, rzemie­
ślnikom, tak dobrze jak staruszkom, dziewczą-
tkom i zakonnicom. Koronka każdemu przy­
stoi, tak jak Najśw. Panna jest dla wszystkich,
jak Pozdrow ienie Anielskie każdy mówić mo­
że, tak jak P. Bóg' i miłość jego wszystko
ogarnia. Ludwik XIV. codziennie odmawiał
koronkę, a spostrzegłszy raz u pewnego dwo­
raka lekkie zadziwienie na widok tak wiel­
kiego monarchy, oddającego się tak zwyczaj­
nemu nabożeństwu, powiedział: „Królowa ma­
tka moja nauczyła mnie tego pobożnego zwy­
czaju i nigdy go nie opuszczę."
Pojąć nie można, iż są chrześcianie wsty­
dzący się odmawiać Różaniec: oznacza to mało
wiary i mało serdeczności. Pewien Doktor,
który późnićj stał się bardzo pobożnym, opo­
wiada jak się zdumiał, słysząc słynnego Do-
97

która Rćccnnier, chlubiącego się z codzien­


nego odmawiania Różańca. „Kiedy jestem nie­
spokojny o chorego, mawiał on z miłym uśmie­
chem, kiedy uznaję nieudolność medycyny u-
daję się do Wielkiego Lekarza, do Tego, który
wszystkich uleczyć jest moccn. Ale że nawał
mych zatrudnień nie pozostawia mi dosyć
czasu do modlenia się tyle, ile byłoby po­
trzeba, używam Najśw. Panny jako Pośredni­
czki i jadąc do chorych, odmawiam jednę lub
dwie dziesiątki Różańca. Wszak nic łatwiej­
szego, siedzę spokojnie w powozie, rękę trzy­
mam w kieszeni i za pomocą Różańca rozma­
wiam z Najśw. Panną. Różaniec jest bowiem
jakoby dzwonkiem; każde Zdrowaś Marya jest
niejako prośbą i nawoływaniem. Chcąc być
przyjętym do królewskiego pałacu, albo nawet
do wyższego urzędnika, potrzeba protekcji,
nalegań, niesłychanych zabiegów. Nic łatwiej­
szego jak rozmówić się z Matką Boską: dzwoni
się niejako, biorąc do ręki koronkę. Wnet
się bramy otwierają, prośbę podać można,
a Najśw. Panna wnet ją wysłuchuje.
Tylko nieuki lub ciasnego umysłu ludzie
naśmiewają się z Różańca i w ogóle z pobo­
żności. Ciiociażby mieli pewien rozum, w tćni
go nie okazują. Zresztą na pięćdziesięciu tru­
dno znaleść jednego, któryby to w ilobrćj
wierze czynił. Pewnego dnia w zeszłjm wie­
ku, filozof Wolncy, słynący z bluźnierstw i
5
98

niewiary, wyjechał na morze w towarzystwie


podobnych mu niedowiarków'. Było to na wy­
brzeżach Ameryki, w' okolicy Baltimore. W tćm
wiatr powstał i gwałtowna burza zagroziła
żeglarzom. W miarę jak niebezpieczeństwo ro­
sło, niknęła niewiara tak, iż w końcu wszy­
scy nasi głośni bezbożnicy poklękli, modląc
się, wołając o zmiłowanie, czyniąc śluby, obie­
cując świeczki P. Bogu. Sam Wolncy po­
chwycił koronkę, którą głośno odmawiał, bez
najmniejszego względu na ludzi. Skoro nie­
bezpieczeństwo minęło, jedna z pań zapytała
go złośliwie: „Kogoż to tak pan wzywałeś
przed chwilą?“ — „Cóż pani chcesz, odrzekł
Wolney, trochę zakłopotany; cóż pani chcesz,
można się z Boga naigrawać przy stoliku od
pisania, ale nie w pośród burzy." Tak więc,
dziecię moje, mićj nabożeństwo do Najśw.
Panny za pośrednictwem Różańca świętego.
Nawyknij odtąd do składania codziennie w
ręce, a raczćj na głowę Nicbieskiój Matki
pięknego wieńca Pozdrowień Anielskich. Jeśli
nie możesz codziennie całego Różańca odmó­
wić, zmów dwie lub trzy dziesiątki, zmów
przynajmnićj jednę, staraj się odmawiać jednę
z rana a jednę wieczorem; rano, aby poświę­
cić Najśw. Pannie godziny dzienne, wieczo­
rem, aby Jćj powierzyć godziny nocne. Naucz
się w pobożnych książeczkach jak trzeba do­
kładnie rozumieć tajemnicę Różańca. A mia-
09

newicie odmawiaj pobożnie, spokojnie, z rado­


ścią i gorliwością Anielskie Pozdrowienia,
z których się składa. Królowa Różańca świę­
tego uwieńczy cię w Niebie, jeśli ty wiernie
na ziemi uwieńczać Ją będziesz.

5*
N A D Z IE Ń CZTERN ASTY.

Najświętsza Panna nawiedza świętą


Elżbietę.

Wkrótce po swojćui błogosławionćin Zwia­
stowaniu Nąjsw. Panna, niosąca w łonie swo-
jćm Króla Niebios i ziemi, opuściła Nazaret,
aby odwiedzić w Judei krewną swą Elżbietę.
Sędziwa Elżbieta, małżonka pobożnego starca
Zacharyasza, cudownie stała się Matką, jak
to Aniół Gabryel zwiastował Pannic Maryi i
od sześciu miesięcy nosiła w łonie swojćm
przyszłego poprzednika Chrystusowego Jana
Chrzciciela. Śty Zackaryasz i śta Elżbieta mie­
szkali w miasteczku zwanćra Hebron: i po
dziś dzieli czczą tam szczątki domu, w któ­
rym Matka Słowa Wcielonego nawiedziła ma­
tkę Jana Chrzciciela.
Marya wstąpiwszy w dom Zacharyaszów
pozdrowiła Elżbietę, gdy zaś ta głos Jej usły-
101

szała, skoczyło dzieciątko w Jćj żywocie. Je­


zus żyjący w Maryi obecnością swą uświęcił
tak dzieciątko przeznaczone, aby go poprze­
dzało, za pośrednictwem Maryi, Jezus oczy­
ścił Jana Chrzciciela od zmazy pierworodni],
napełnił go łaskami i przysposobił do wiel­
kiego posłannictwa, które go czekało. Słowa
Maryi stały się dla śgo Jana Chrzciciela ja­
koby chrztem łaski.
Jednocześnie Duch śty napełnił matkę
jego śtą Elżbietę. Och, jakże dobrze jest być
pozdrowionym, miłowanym i nawiedzanym
przez Najśw. ram ię! Przynosi ona z sobą
wszystkie łaski Pana Boga.
A Elżbieta zawołała: „Błogosławionaś Ty
między niewiastami i błogosławion owoc ży­
wota Twego!“ Archanioł Gabryel tych samych
był użył wyrazów: „Błogosławionaś Ty mię­
dzy niewiastami.11 Tą błogosławioną niewiastą
była ta, którą sam Bóg obiecał Adamowi i
Ewie po ich upadku zapowiadając przyjście
niewiasty, która skruszy głowę węża, to jest
szatana. Głową szatana jest grzech, a miano­
wicie grzech pierworodny. Najświętsza Panna
starła tę przeklętą głowę; zwyciężyła piekło
i szatana, najprzód przez swe Niepokalane
Poczęcie, wyłączające Ją od pierworodnej
zmazy, a następnie Boskićm macierzyństwem,
przez które dała światu Zbawiciela i zwycięzcę
szatana, piekła i grzechu. „A zkądże mi ta

f
102

łaska, iż Matka Pana mojego do mnie zstą­


pić raczy?“ dodała śta Elżbiota, z DuGha
świętego poznawszy Bóstwo Dzieciątka, które
Marya nosiła. „Skoro głos Twój usłyszałam,
skoczyło Dzieciątko w żywocie moim. Błogo-
sławionaś, któraś uwierzyła, bo wszystko, co
ci Pan zwiastował, się stanie!“
Wiara więc, wiara pokorna i doskonała
jest początkiem cnót i błogosławieństw uwień­
czających Matkę Boską. Błogosławionaś, któ-
raś mvierzyła! Tak się i z nami dzieje; ży­
wość, pokora, czystość i moc naszćj wiary jest
korzeniem naszego uświęcenia. lin żywszą bę­
dzie wiara, tom większą świątobliwość, tćm
-gorętszą nasza miłość ku Bogu. Błagajmy
więc często Najśw. Paunę o wyjednanie nam
łaski wiary doskonałćj. Marya, napełnioua
Duchem świętym, odpowiedziała śtćj Elżbie­
cie niezrównanym hymnem: W ielbi dusza moja
Pana. Godny to hymn Matki Boskićj, wyra-
żającej w nim pokorną wdzięczność za łaskę
od Boga odebraną. Przepowiada, iż wszystkie
pokolenia błogosławioną ją zwać będą. Ogła­
sza, iż dumni nie będą mieć udziału w zba­
wieniu przez Jśj Syna na świat przyniesione­
mu; a przeciwnie, iż miłosierdzie Boże przy­
chyli się ku ludziom pokornego serca.
Kościół każdego dnia powtarza hymn Najśw.
Panny, ów Boski M agnificat żąda, aby ka­
płani i wierni odmawiając go powstawali na
103

znak uczczenia słów Matki Bożej, i dla tego,


że „Magnificat“ należy do Ewangiclii. Trzeba
go śpiewać z wielkićm nabożeństwem, całćm
sercem i catym głosem. Potrzeba go tśż umieć
ua pamięć i powtarzać go ku doskonalszemu
zjednoczeniu z sercem Maryi.
Ewangielia nie mówi, jak długo Najśw,
Panna pozostała u swojćj krewnćj. Przypu­
ścić można, iż powróciła do Nazaretu w trzy
miesiące późnićj po urodzeniu śgo Jana Chrzci­
ciela. To, co sprawiła obecność Matki Boskićj
na osobę śgo Jana Chrzciciela, dzieje się w
pewnym względzie do tego czasu w Kościele:
mówimy tu o uświęceniu dusz przez Maryą.
Jezus jest zapewue naszym jednynym Zbawi­
cielem i Uświęciciclcm; sam jeden w imię Ojca
swego łask nam udziela; sarn spuszcza Ducha
świętego na dusze nasze, aby je poświęcić i
zbawić; ale podobnie jak słońce oświeca zie­
mię przechodząc przez powietrzną atmosferę,
tak i nasz dobry Jezus, będący zawsze na­
szym jedynym Zbawicielem i Poświęcicielem
przez Matkę swą do nas się przybliża i łaski
zbawienia i poświęcenia przepuszcza przez
Macierzyńskie Jćj dłonie. Zaiste, w czasie Na­
wiedzenia sam Jezus uświęcał Jana zamknię­
tego w żywocie matki; ale czynił to za po­
średnictwem Najśw. Panny, i na głos Maryi
dzieciątko Elżbiety skoczyło w żywocie Jćj
i zostało oczyszczone z pierworodnćj zmazy.
104

W tej więc tajemnicy śta Elżbieta przed­


stawia nam Kościół, a mały Jan Chrzciciel
wszystkie dzieci, które Kościół na łonie swym
nosi.* Jako dzieci Kościoła wszyscy bywamy
uświęceni i zbawieni przez Matkę naszego Zba­
wiciela.
Różnorodne cuda okazały i dowodzą nie­
ustannie, iż Najświętsza Panna jest kanałem,
którym Chrystus spuszcza łaski zbawienia i
poświęcenia dusz! Przytoczę tu jeden z nich
niedawno spełniony w słynnćj świątyni Najśw.
Panny Zwycięzkićj.
Pewien młody protestancki pastor w Szko-
cyi okazywał niesłychaną niechęć ku katoli­
ckiemu kościołowi, którego nazywał wrogiem
rodzaju ludzkiego. Zwłaszcza miał szczegól­
niejszą nienawiść ku Matce Boskiej. We wszy­
stkich swych mowach gwałtownie przeciw niej
powstawał i na tćin zasadzał swoję gorliwość.
Posłyszał on raz o kościele Najśw. Panny
Zwycięzkićj w Paryżu, a nie mogąc dłużćj
wytrzymać, zamierzył ponieść światło czystej
Ewangielii aż w samo ognisko ciemnoty; za-
tćm napełniwszy kuferki broszurkami przeciwko
Maryi, wyjechał do Paryża chcąc zginąć ldb
zwyciężyć. Jechał niby nowy Paweł, zdążają­
cy do Aten lub Rzymu, celem skruszenia bał­
wanów. Przybywa więc do Paryża, w hotelu
składa swój towar, kieszenie napełnia wybo­
rowani przeciw Najśw. Pannie odezwami i bez
105

wytchnięcia wprost dąży na wroga. Do Najśw.


Panny Zwycięskiej, woła na dorożkarza, i po
chwili stawa przed świątynią.
Szybko do nićy wchodzi, jednym rzutem
oka obejmuje niezliczone wota srebrne lub
złote serca, marmurowe tablice i napisy zale­
gające ściany uprzywilejowanej świątyni: „po­
znaję to wszystko tak, jak mi opisano, ale
gdzież bałwocliwalczy posąg się zuajduje?“ —
Posuwa się kilka kroków naprzód i postrzega
przedmiot swego poszukiwania. „Otóż i jest,u
woła w zapalczywości.
A w tern nie wiedząc jak, nie wiedząc cze­
mu, pada na kolana, rzewnym wybucha pła­
czem i tak pozostaje przez czas długi. Po­
wstając, powiedział sobie: „muszę zostać ka-
tolikiem.“
Wychodzi więc z kościoła, a powróciwszy
do hotelu, w samotności swego pokoju roz­
myśla nad zaszłą w sobie zmianą. Nie może
zdać sobie sprawy z tego, co się w nim dzie­
je. Uprzedzenia kacerskie znów go powoli
ogarniają i po upływie kwailransu biedny
młodzieniec więcćj niż kiedykolwiek utwier­
dzony w swych błędach, sam na siebie się
oburza i powtarza, że nigdy nie będzie bał­
wochwalcą, katolikiem i papieżuikiem. P u obie-
dzie biegnie na teatr, szuka rozrywki, chcąc
w szale zabaw paryzkich zapomnieć o wraże­
niach w Kościele Najśw. Panny Zwycięzkićj
106

doznanych. Przez siedm czy ośm dni co wie­


czór szuka rozrywki, widowisk i zabaw. Po­
mimo to wspomnienie Najśw. Panny Zwycię-
zkićj wszędzie mu towarzyszy.
Co więcej, w ciągu dnia każdego obiegał
pomniki, ciekawości, zbiory, kościoły, a szcze­
gólna fatalność zawsze go prowadziła do pro­
gów Najśw. Panny Zwycięskiej. Jfaz pchnięty
nie wiedzieć jakiem uczuciem, wstąpił tam i
na nowo stanął przed ołtarzem Matki Bożćj.
Tym razem powtórnie wzruszenie go ogarnia;
płacze, klęka, bije czołem. Dzieło Maryi do-
kouaućm było: Jej umiłowany grzesznik, Jćj
nieszczęśliwy heretyk był nawrócony i zba­
wiony.
Napłakawszy się i namodliwszy się do
woli, udał się do zakryslyi, i kapłanowi po­
krótce opowiedział wszystko, co mu się zda­
rzyło. Ów świątobliwy kapłan, który mi tych
szczegółów udzielił, przysposobił go do wy­
znania wiary katolickiej, które po kilku ty­
godniach uczynił przy tymże ołtarzu, zkąd
głos Maryi po raz pierwszy do Jego się serca
odezwał. Natychmiast napisał do rodziny i da­
wnych towarzyszy, a wedle rady ewangieli-
cznćj, wyzuwszy się z ziemskich posiadłości,
wstąpił z upojeniem radości do nowieyatu To­
warzystwa Jezusowego. Tam do dziś dnia po­
zostaje i sposobi się jako nowy Jan Chrzci­
ciel do gotowania dróg Pańskich, do głoszę-
107

nia Baranka Bożego, który gładzi grzechy


świata, do opowiadania nauki Chrystusowej
i zachęcania do miłości ku Najświętszej ra n ­
nie, przez którą Chrystus duszę jego zbawił.
Zakończmy dzisiejsze czytanie kilku wdzię-
czncmi słowy śgo Franciszka Salezego o ta­
jemnicy Nawiedzenia. „Miłą i korzystną jest
rzeczą dla dusz naszych każde nawiedzenie
ich przez Najśw. 1’annę, ponieważ z sobą przy­
nosi podobnie jak do Elżbiety, wielką ilość
łask i dóbr rozmaitych. — O Boże, zawołasz,
radhym dostąpił zaszczytu Jćj odwiedzin, — za­
pewne; tymczasem zaś nieraz nas nawiedza
dobremi natchnieniami, a nie zawsze chcemy
te odwiedziny przyjąć. Cóż więc robić należy,
aby sobie na to szszęście zasłużyć? Otóż trze­
ba postanowić, czynić odważnie wszystko, co
się Bogu podoba. Niepodobno bez trudności
osięgnąć prawdziwą doskonałość, ale gdzie
więcćj trudu, tam i więcćj cnoty bywa. Na
wzór śtej Elżbiety potrzeba być zarazem bar­
dzo dobrym i bardzo pokornym. Tego się
wiernie trzymajcie w ciągu tego krótkiego i
mizernego żywota, abyście mogli późnićj wie-
kuiście śpiewać z Najśw. Panną: Wielbij du­
szo moja Panu!

I
N A D Z IE Ń PIĘTN A ST Y .

Nojśtc. Panna, Święty Jozef i Dzieciątko


Jezus w Betleem.

Z posłuszeństwa dla dekretu Cesarza Au­


gusta Józef i Marya opuścili Nazaret i podą­
żyli do Bctleem, miasteczka dosyć daleko od
Nazaret położonego. Było to w Grudniu w
śród zimy, czas był zimny, drogi najprzykrzej-
sze. Józef i Marya, jako ubodzy, podróżowali
pieszo lub na ośle, powoli i w wielkićm sku­
pieniu ducha. Ci, którzy ich spotykali, nie do­
myślali się wcale, że ta skromna niewiasta
była ową przed wiekami obiecaną Niepokala­
ną Dziewicą, Matką Zbawiciela świata. Nic
domyślali się, iż samże Syn Boży koło mch
przechodził, zamknięty w łonie Maryi. Nie
wiedzieli, że imię biednego rzemieślnika opie­
kującego się tą nieznajomą niewiastą będzie
kiedyś chwalone i wywyższone po całym świecie.
Po uciążliwym i wielodniowym pochodzie
10!)

Józef i Marya stanęli w Betleem w przede­


dniu czyli w wigilią wigilij 25go Grudnia. Da­
remnie szukali przytułku po zajezdnych do­
mach: cudzoziemców było wiele, a dla nich
ubogich miejsca nic stało.
Wystawcie sobie, mówi fity. Franciszek Sa-
lezy, iż widzicie Józefa i Marya przybywają­
cych do Betleem i szukających mieszkania,
kiedy nikt ich przyjąć nie raczy. O jakże
światowcy pogardzają świętymi i niebieskimi
ludźmi! A jakże ubogie te dwie doskonałe du­
sze znoszą upokorzenia! Nic sarkają; nie przy­
pominają swego królewskiego pochodzenia, aJc
z prostotą i nieporównaną słodyczą znoszą
te obelgi. A ja, nędzny, skoro najmniej świat
0 mnie zapomina lub obraża mnie, niecierpli­
wię się, oburzam i martwię. Jest to po pro­
stu pycha i miłość własna, Itadbym zawsze
pierwsze zajmować miejsce. Kiedyż nauczę
się gardzić sobą i marnościami świata. Świę­
ty Józef nie znalazł więc dla Maryi innego przy­
tułku, jak tylko nędzną i opuszczoną szopkę,
po za miastem się znajdującą. Była to dość
głęboka jaskinia, w którćj już za czasów Da­
wida pasterze chronili swe bydełko w czasie
nocy lub burzy. Po dziś dzień istnieje ona
1 pielgrzymi z wzruszeniem oglądać mogą
miejsce, na którym narodził się Chrystus. Na
wielkiej srebrnej gwieździe przybitćj do ścian
jaskini jaśnieje napis: Uic Deus natus-eet. Tu.
r

110

się Bóg narodził. I oto mówi Ewangielia święta,


nadszedł czas rozwiązania Maryi, i porodziła
swego Syna pierworodnego, zawinęła w pie­
luszki i położyła w żłóbku. Działo się to
0 północy. Z jakąż miłością i uwielbieniem
Najśw. Panna powitała swego Syna i Boga,
gdy po raz pierwszy mogła go oczami oglą­
dać, rękoma dotykać, uścisnąć, przychylić do
serca! Dziewica matka trzymała w sw7 m ob­
jęciu Syna, będącego zarazem Jej Stworzycie­
lem. Przedwieczny się był narodził; Nieskoń­
czony, Niezgłębiony, Niezmierzony przyjął
postać Dziecięcia! Trzymała w swym objęciu
Tego, którego niebo i ziemia ogarnąć nie ino-
gą. Owijała w pieluszki Pana całej natury.
Widziała łzy tego, który jest radością Anio­
łów; a Jej Niepokalane serce jednoczyło naj­
czystszą miłość macierzyńską z nąjgłębszśm
1 nąjpobożniąjszem uwielbieniem. Pierwszćm
stworzeniem, które wzrok rodzącego się Dzie­
ciątka napotkał, była Mary a, to jest ta, któ­
ra Go pociesza ze wszystkich niewierności i
obojętności grzeszników. Wśród łez dla niej
zachował najsłodszy uśmiech, nic bowiem,
zgoła nic nie mogło zasmucać wzroku Jego
w Matce bez grzechu poczętej, całkićm nie-
pokalanćj, świętćj, doskonałej, anielskiej.
Niestety! my to, ja biedny grzesznik by­
łem powodem łez i cierpień dzieciątka Jezus.
Jeżeli był ubogi i w takim niedostatku; jeżeli
111

“był w tym nędznym żłóbku, na słomie, w


grubych pieluszkach, drżący z zimna, wszy­
stko to dla mnie znosił, dla odpokutowania
za moję pychę, lenistwo, próżność i inne grze­
chy. Jeżeli płakał, to ja niewdzięczny, ja grze­
szny byłeni tych łez przyczyną. O Boże! i ja-
bym Go kochać nie miał i Onby mógł je­
szcze coś więcćj dla mnie uczynić? ,
U stóp Dzieciątka Jezus i Maryi święty
Józef tam wyobrażał wszystkich świętych Pań­
skich. Wszyscy albowiem mieli dla tćj tkliwćj
i wielkićj tajemnicy żłóbka nadzwyczajne na­
bożeństwo.
S ty F elix z K antałicyi, o którym już wspo­
mniałem, poświęcał cztery1 tygodnie Adwentu
na przysposobianie się na radości Bożego Na­
rodzenia. Mówił zawsze o dzieciątku Jezus z
czułością, która wszystkich zachwycała. Nazy­
wał je zawsze najdroższóm, Betlcemskiem Dzie­
ciątkiem.
Za zbliżeniem się Świąt wszystkich pytał,
czy myśleli o przygotowaniu pięknego żłóbka
dla Jezusa. Co do niego, oprócz gorącego
i pięknego żłóbka serca swego, urządzał nad­
to wedle obyczaju Franciszkańskiego śliczne
przedstawienie Betleemskiej szopki. Było tam
i dzieciątko między Maryą a Józefem, i Anio­
łowie i pasterze i wół i osieł i owieczki.
Z przywiązania do Dzieciątka Jezus ko­
chał tóż nadzwyczajnie dzieci. Upatrywał w
112

nich obraz swego Ukochanego. Pieścił je, przy­


ciągał, i dziatki chętnie za nim biegały. Nie
mógł się nasycić powtarzaniem świętego imie­
nia Jezus. Chodził po ulicach Itzymu, wstę­
pował nawet do domów, i do dziatek wołał:
mówcie, mówcie Jezus! powtarzajcie wszyscy
Jezus!
Nic mogąc w miarę swych życzeń dzięko­
wać Jezusowi i Maryi, udawał się do niewin­
ności dziatek i prosił ich, aby mu dopoma­
gały wr składaniu dziękczynień Bogu. „Małe
dziatki, wołał, dziateczki moje, zmówcie ze
mną: Deo gratias\u
Miłość ta dla Dzieciątka Jezus rosła z wie­
kiem. W ostatnich latach życia widywano go
zawsze w otoczeniu dzieci. A ponieważ te
wiedziały, jak go cieszyły wyrazy: Jezus i Deo
Gratias, spostrzegłszy go biegły zdaleka woła­
jąc: Deo Gratias, bracie Filipie, Deo gratias l
Błogosławiona Dominika, z zakonu tegoż
patrona, w dziesiątym roku życia odebrała
wielką łaskę odwiedzin Najświętszej Panny z
dzieciątkiem Jezus. Kochała ona tkliwie Ma-
ryą. W piątym i szóstym roku życia już się
na cześć Jćj umartwiała; a zwłaszcza w so­
botę rozdawała ukradkiem część swego je­
dzenia ubogim. Co sobotę obchodziła pola
i ogrody i przynosiła piękne kwiaty przed o-
braz przedstawiający Najświętszą Pannę z
dzieciątkiem na ręku.
113

Pewnego dnia gdy mała służebnica Maryi


siedziała w oknie, spostrzegła niewiastę z dzie­
ckiem wyciągającą rękę, jakoby po jałmużnę.
Dziewczynka zrywa się, aby im zanieść Chle­
ba, gdy w tćm bez otwarcia drzwi owi ubo­
dzy stanęli przed nią. Niewiasta uderzyła
Dominikę wyrazem dobroci i majestatu; u dzie­
ciątka zaś z zdziwieniem s)>ostrzegła pięć ran,
dwie u rąk, dwie u nóżek i jednę w boku.
„Któż tak zranił twoję biedne dziecko,
pyta matki? Miłość je tok zraniła, odpowie
ta poważnie. Czy cię to bardzo boli, pyto da-
lćj dziecięcia, które tylko jój słodkim odpo­
wiada uśmiechem.
Stali tok właśnie przed obrazem, który Do­
minika zwykle kwiatem stroiła. Powiedz mi,
córko, rzekła nieznajoma, co cię zachęca do
uwieńczania kwiatami tego obrazu? Miłość
moja dla dzieciątka Jezus i Matki najświę-
tszćj, odpowiedziała Dominika. Czyż ich tak
bardzo kochasz? Tyle ile mi sił starczy.
A więc kochaj ich i nadal, a oddadzą ci to
obficie wr Niebie.
Niebieska woń wypływała z ran Dziecią­
tka. O jakże te rany pachną, zawołała mała
Dominika: Cóż za balsam używano i gdzież
go nabyć można? — Córko moja, balsam ten
zakupuje się wiarą i dobrymi uczynkami. —
Dominika ofiarowała wtedy przyniesiony kawa­
łek chleba. Ale matka rzekła jój łagodnie:
114

„Miłość jest pożywienie Syna mego. Powiedz


m u, że kochasz Jezusa, a uszczęśliwisz Go
tern wyznaniem,**
Na to słowo „Miłość** dzieciątko się roz­
jaśniło i obracając się ku małej Dominice,
zapytało: „Czy bardzo kochasz Jezusa?“ —
0 tak, odrzekła. Tak Go kocham, że dniem
1 nocą o nim myślę. Czynię wszystko, co mo­
gę, ażeby Mu się zawsze, zawsze podobać.
Dobrze, powiedziało wtedy Dzieciątko, kochaj
go z całego serca, a miłość cię nauczy, co
masz czynić, aby się Jemu przypodobać.
Tymczasem woń ran coraz się zwiększała.
O Iiożc, zawołała Dominika, woń ta miłością
mnie napełniał Czćinże więc będą zapachy
rajskie?
Ale oto wszystko się zmienia, nieznajoma
niewiasta cała promienieje i światłem uwię-
czoną się być zdaje. W jćj objęciu Dzieciątko
błyszczy jako słońce, a biorąc kwiatki na o-
brazie przez pobożną panienkę zawieszone,
sypie je na jćj czoło u stóp ich schyloną.
A wtedy całe Boskie widzenie znikło.
I my tćż, drogie dziatki, paduijmy na ko­
lana przed żłóbkiem, u stóp Maryi, Matki
Bożćj, u stóp maleńkiego a wielkiego Betle-
emskiego Dzieciątka. Oddajmy mu nie wię-
dniejące kwiaty, lecz serca, lecz miłość naszę,
cześć, modlitwy, uwielbienie, dziękczynienie.
Powtarzajmy z miłością święte Imię Jego:
115

„Jezus! Jezus 1 Jezus!“ Imię to Boga na zie­


mi, imię Syna Bożego, który się stał człowie­
kiem ; Bogiem naszym jest to Dzieciątko, Dzie­
cię Maryi, Dziecię Jezus.
N A D Z IE Ń SZESNASTY.

Pasterze i Królowie u stóp Maryi i Je­


zusa.

Onćjżc nocy, mówi Pismo Śte, byli na do­


linie Betlecmskićj pasterze czuwający około
straży swych owiec. A oto Anioł Pański (za­
pewnie Aniół Gabryel, Anioł wcielenia i Naj­
świętszej Panny) ukazał się im, i oto wielka
światłość ich ogarnęła. Światło to jest zna­
kiem wiary, będącej boskiem i nicbieskićm
światłem, które nasze dusze oświeca i daje im
poznać Chrystusa.
Trwoga przejęła pastuszków. A nie dziw,
jeżeli ukazującym się Aniół podobnym był do
owego, którego niegdyś ujrzał Prorok Daniel.
„Ujrzałem przed sobą, mówi ten Prorok, czło­
wieka w bieli obleczonego; ciało jego było
jako drogie kamienie, a pas jako złoto. Twarz
do błyskawicy podobna, a oczy iskrzyły się
jako światło gorejące. Ręce i nogi błyszczały
117

jako stopiony kruszec; głos był cichy jak głos


mnóstwa ludu. Padłem twarzą na ziemię. A
on dotknąwszy się mnie rzeki: Danielu, mężu
pożądania, słuchaj, coć ci mam powiedzieć,
bo ku tobie przysłany jestem. — I powstałem
drżąc cały; a on rzekł: „Nie bój się, Danielu.
Pokój niech będzie z tobą!“ I oto Aniół o-
znajmił Prorokowi Danielowi to, co w sześć set
lat późnićj miał objawić pastuszkom Betleem-
skim owej nocy błogosławionej Narodzenia
Tańskiego.
„Nie bójcie się, r-zekł im, bo oto wam
zwiastuję wesele wielkie; dzisiaj w mieście Da-
widowem narodził wam się Zbawiciel; a tym
Zbawicielem, Chrystus Pan. I oto znak, przez
który go poznacie: znajdziecie dziecię uwinionc
w pieluszki i w żłobie położone. Natychmiast
łącząc się z mnóstwem innych Aniołów, za­
śpiewali razem: Chwała na wysokości Bogu,
a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!“
A skoro Aniołowie zniknęli w błękicie,
pastuszkowie do siebie mówili: Idźmy do Bet-
leem i zobaczmy, co się tam stało, i pobiegli
szybko, a oto znaleźli Matyą i Józefa i dzie­
ciątko w żłobie położone. Uczcili Je z prostą
wiarą, ufnością i miłością, rotem wrócili chwa­
ląc Boga ze wszystkiego, co widzieli i usły­
szeli. Opowiedzieli te cuda wszystkim, i tak
stali się po Aniołach pierwszymi Apostołami
Chrystusa. Twierdzą, żc tych pastuszków było
118

trzech, z których jeden młodziutki. Zapewne


oni to zaspokoili pierwsze potrzeby Najświę­
tszej rodziny aż do przyjazdu trzech Królów.
Ubodzy stali sig tak pierwszymi czciciela­
mi, dworzaninami króla niebios, ukrytego z
miłości ku ludziom w nędznym żłóbku. Powo­
ła ł ich przed bogatymi, ażeby nas wszystkich
nauczyć wzgardy bogactwa i szacunku życia
skromnego i pokornego. Z kolei i bogaci na­
deszli: byli to mędrcy a zarazem królowie.
U stóp dzieciątka Jezus, u stóp Maryi spo­
tykają się tak od początku wysłańcy ubogich
i bogatych, mędrców i nieumiejętnych, tych
co rozkazują i tych co słuchają, wszyscy bo­
wiem ludzie winni Panu Jezusowi cześć i wiarę
głęboką, winni Maryi uszanowanie i hołdy
należne Matce Boga.
I Królów było trzech. Póżniój zostali mę­
czennikami za wiarę, a relikwie ich starannie
w Akwizgranie przechowano.
Przybyli ze Wschodu do Jerozolimy, idąc
za cudowną gwiazdą nieporównanćj światłości
i wielkości. Przeszło w sto lat późnićj sławny
męczennik św. Ignacy z Antyochii mówił jesz­
cze o tćj gwiaździe, jako o cudownym zjawi­
sku, którego pamięć świeżą jeszcze była na
całym Wschodzie. Podobnie jak światło ogar­
niające pastuszków Betleemskich było figurą
■wiary, tak i gwiazda cudownie prowadząca
i

119

trzech Królów jest obrazem tćj wiary płyną-


cćj z nieba, a prowadzącej do Clnystusa.
Przewodniczyła więc gwiazda Królom aż
do Betleem, gdzie stanęła nad szopką, w którój
Marya z Józefem czuw’ali nad Boską dzieciną.
Napełnieni radością trzćj Królowie weszli do
szopki, znaleźli Dzieciątko i Matkę, a padłszy
na kolana, cześć Mu oddali. Potćm zaspokoi­
wszy swą pobożność, otworzyli skarby i ofiaro­
wali małemu Jezusowi złoto, kadzidło i myrrę.
Złoto, najdroższy i najdoskonalszy z kru­
szców wyobrażało miłość, której się Tan Jezus
od swych stworzeń spodziewa: miłość Boża
jest bowiem najdoskonalszą i najpiękniejszą
cnotą. Kadzidło, którego dym i woń ku niebu
się wznosi, wyobrażało modlitwy woniejące
pobożnością, które wierni ofiarują Panu Je­
zusowi. Myrra, goryczą właściwą chroniąca od
zćpsucia, przedstawiała umartwienie i pokutę
zasłaniające sumienia nasze od zepsucia. Oto
złoto, kadzidło i m y m , których się Pan Je­
zus od każdego z nas spodziewa: oto, dziecie
moję, co Mu dać powinnoś, jeźli Go kochasz.
A jako ci Mędrcy złożyli swe dary dla
Jezusa na ręce Matki Boskiej, tak i ty masz
czynić; wszystko co masz szczęście ofiarowywać
Bogu, ofiaruj Mu przez M aryę: powierz Jćj
twoje modlitwy, małe umartwienia, twoję mi­
łość, aby Ona Mu je oddała.
„O Boże, mówi święty Franciszek Salezy
120

z jakićmżc uszanowaniem najświętsza Panna


baczyła na Serce Jezusa, bijące taką miłością
w małych jego piersiach! Jakże mieszała swoje
święte łzy ze łzami płynącemi z boskich oczu
tego błogosławionego dzieciątka! O jakże przy­
stoi Najświętszej Pannie piastować tak małego
Jezusa! Ale uwielbiam jćj miłość pozwalającą
Go całować, pieścić i piastować mędrcom i pa­
stuszkom. Uprośże Ją, aby ci Go podała, a
wtedy zbierze jedną z tych krople, co na Je­
go rzęsach zawisła.
„Ale żc pasterze nie poszli z próżnemi
rękoma, lecz każdy zaniósł jagniątko, tak i
my nie zbliżajmy się do szopki z próżnemi
rękoma. A cóż nam przyjdzie ofiarować lepszego
Boskiemu Dzieciątku, jeźli nie miłość naszę?
O jakże Mu ten dar miłym będzie! Jakąż po­
ciechę sprawi Najświętszej Pannie, która tale
naszego szczęścia pragnie. A wątpić nie można,
iż to Boże Dziecię spojrzy na nas łaskawie,
żeby nas wynagrodzić i okazać nam swoję-
zadowolenie.11
Bądźcie o tćm przekonani, Najświętsza Pan­
na, która zna Jezusa, niczego więcćj nie pra­
gnie, jak żeby Go nam podać. Uprośmy sobie
tę łaskę modlitwą i świętemi pragnieniami.
Tym to sposobem Święci otrzymali przez
Maiyą nie tylko łaskę Bożą, ale i samego Je­
zusa, którego im nieraz podawała w postaci
widomćj i ludzkiej Dzieciątka.
121

Napotykamy wiele podobnych przykładów


w żywotach Świętych. Święty Franciszek S e­
raficki, Sty Stanisław K o stk a , S ty K ajetan,
Śty A ntoni Padew ski odebrali tę znakomitą
łaskę świętych odwiedzin Dzieciątka Jczns.
Śty F elix z K antaticyi takim tchnący nabo­
żeństwem do tajemnic żłóbka, i zwany w Rzy­
mie „ulubieńcem Madonny," otrzymał podo­
bnież te cudowne odwiedziny. Często spędzał
on noc w kościele swego klasztoru sam z Je­
zusem u stóp ołtarza; i tam modlił się gło­
śno, chwalił Jezusa i Maryą, i surowe zada­
wał sobie pokuty z wielką gorącością ducha.
Pewnśj nocy gdy się tak biczował przez czas
długi, braciszek jeden, ukrywszy się dla zbu­
dowania tym widokiem, nic mógł powstrzymać
się od zawołania: Dosyć, dosyć już, bracie Fc-
lixie, nie biczuj się już więcćj! — Zdziwiony
Święty pyta: Któż taki się odzywa? Jestem
brat Lupus, odrzekł dragi, wychodząc z ukry­
cia. Niech ci Eóg przebaczy, rzekł wtedy Śty
Felix, na pół z uśmiechem, na pół z nieukon-
tentowaniem. Idźże teraz spać, idźl
Ten sam braciszek innej nocy był świad­
kiem ukazania się Matki Boskićj z Dziecią­
tkiem wiernemu słudze swemu. i ’elix się mo­
dlił z niezwykłą gorącością: wtćm w zachwy­
cie miłości zrywa się, biegnie do wielkiego
ołtarza i tam błaga Matki Bożćj, aby mu po-

6
122

wierzyła swego najsłodszego Syna choćby na.


chwileczkę.
Najświętsza Panna, chętnie udzielająca łask
swemu ulubieńcowi, ukazała mu się wkrótce
i oddała mu Dzieciątko Jezus. A Sty Felix
odebrawszy Je z uszanowaniem, przyciskał Je
do serca, pieścił i całował z wielką miłością.
Z wielkiego szczęścia płakał obficie, nareszcie
oddał Dzieciątko miłosiemćj Panience, dzię­
kując Jćj pokornie i z całego serca.
Nie żądając podobnych łask, które są na­
grodą Świętych, starajmy się bardzo kochać
Jezusa i Maryą, i idźmy do Najśw. Panny ile­
kroć jakićj szczególnej potrzebujemy łaski. Bą­
dźmy tak wierni, odważni i chętni jak pas­
terze i królowie, i zasłużmy sobie na odebra­
nie z rąk Maryi maleńkiego Jezusa. Da Go
nam napełniając nas światłem wiary, zapalając
Serce nasze miłością; czyniąc nas posłusznymi,
niewinnego i pokornego serca, czystymi, łago­
dnymi. O Boże Dzieciątko, przyjdź i panuj w
sercach naszych, w sercach wszystkich!
N A D Z IE Ń SIE D M N A ST Y .

Najświętsza Panna i Jezus ukryty w Prze-


najśw. Sakramencie.

Słuchajcie pilnie, dzieci moje, bo oto przy­


stępujemy do największej tajemnicy miłości.
Tan Jezus jest wśród nas obecny na zie­
mi; niebo zdaje mu się nie wystarczać; przez
Sakrament najświętszy ołtarza obecnym jest
na ziemi tak, jak i w niebie z ciałem swojćm,
duszą najświętszą, bóstwem nicskończonćm
i przedwiecznym. Jest tam pod białą zasłoną
Hostyi, zarazem obecny i ukryty oczom n a­
szym. Aniołowie widzą chwałę Jego i wdzięk
wiekuisty; my na ziemi podobnież Go posia­
damy, ale nie widzimy jeszcze.
Ponieważ zaś Najśw. Panna jest Matką.
Jezusową, nigdy Nią być nie przestaje: jest,
więc i Matką Jego w Najśw. Sakramencie;
a w Najśw. Salumencie jest Syn Maryi oble­
czony w przypadłości chleba, osłonięty prze-
c*
124

słoną eucharystyczną chleba i wina na oł­


tarzach naszych. Po konsekracyi nie ma już
ani chleba, ani wina na ołtarzu, ale tylko po­
zory chleba i wina osłaniające Jezusa. W Ho-
styi bowiem jest sam Pan Jezus pod przypa­
dłością chleba i wina.
Skoro więc jesteś na Mszy, kiedy się mo­
dlisz u stóp ołtarza, jesteś u nóg Jezusa tak
rzeczywiście jak niegdyś pasterze i Mędrcy w
Betleem.
Pasterze i Mędrcy widzieli człowieczeństwo
Dzieciątka Jezusa, a Bóstwa Jego nie widzieli,
a jednak wierzyli z całego serca; czcili więc,
wierzyli temu, czego nie widzieli.
Podobnie i z nami się dzieje co do Najśw.
Sakramentu; czcimy, wielbimy i wierzymy w
to, czego nie widzimy. Widzimy Sakrament,
to jest znak widomy, zewnętrzny, który uprzy­
tomnia na ołtarzach naszych Pana Jezusa:
a nie widzimy tego, co wielbimy i czcimy, to
jest Bóstwa i człowieczeństwa Chrystusowego
obecnego pod przesłonami Hostyi Przenajświę­
tszej. Przez tę zasłonę wiara spostrzega Pana
Jezusa, znajduje Go, czci i kocha; tak jak nie­
gdyś wiara pasterzy i Mędrców czciła Syna Bo­
żego pod zasłoną człowieczeństwa ukrytego.
Matka Boska wydając na świat Dzieciątko
Jezus, uprzytomniła go w żłóbku; Marya a z nią
Józef przedstawiali, podawali Mędrcom i pa­
sterzom Pana ich, Zbawiciela i Boga. Na oł-
125

tarzach Kościół święty podaje nam Jezusa pod


zasłoną Przenajświętszego Sakramentu; Ko­
ściół niejako rodzi Chrystusa na ołtarzu przez
konsekracyą. Kościół przez kapłanów podaje
Go wiernym, przedstawia Go ich hołdom, za­
prasza ich do częstszego przyjmowania Jezu­
sa. Teraz ołtarz jest wielkim i chwalebnym
żłóbkiem Pana Jezusa — a kościół katolicki
prawdziwóin Betlecm, gdzie ludzie Zbawiciela
znajdują; Betlecm albowiem znaczy dom chle~
ba. „Oto znak, po którym go poznacie, mówił
Anioł do pasterzy, dzieciątko uwinione w pie­
luszki i w żłobie położone.41 „A Ewangielia do­
daje wyraźnie, że pobiegłszy naleźli Jezusa,
Józefa i Maiyą.“ — „Oto znak, po którym
Go poznacie, mówi dziś Kościół do nas; jest-
to mała hostya, którą wam poda mój Józef,
mój kapłan, mój zastępca. Pod tą osłoną eu­
charystyczną znajdziecie Go na ołtarzu. Jest-
to Jezus, Bóg wasz, cześć Mu oddawajcie!44
Dla tego tćż Komunia św. jednocząc nas
tak ściśle z Dzieciątkiem Jezus, zbliża nas
zarazem i do Maryi. W Komunii św., mówi
św. Franciszek Salezy, przyjmiecie ciało z da­
ła Jćj i krew z krwi Jój; boć drogie Ciało
Zbawiciela ukryte w Sakramencie Ołtarza, u-
tworzyło się w Jój najświętszym żywocie za
sprawą Ducha świętego. Łączcie się z nią po­
bożnie komunikując i naśladując Jćj cnoty
i świątobliwe życie. Tym sposobem należeć
126

(lo Nićj będzie daleko ściślej niż przez pokre­


wieństwo ciała i krwi, bo przecie Tan Jezus wy­
rzekł: że ktokolwiek czyni wolę ojca Jego,
który jest w niebicsiccli, ten jest matką, bra­
tem, siostrą Jego. Nigdy więcćj się z Mat­
ką Iioską nie łączymy, jak po dobrze odpra­
wionej Komunii św.
Św. Kajetan odprawiał Mszą św. z tak
wielką wiarą, iż przyjmując Chrystusa na oł­
tarzu, odbierał Go jakoby z rąk Maryi. W no­
cy Bożego Narodzenia 1517 roku Najśw. Pau-
aa z Dzieciątkiem go odwiedziła w czasie,
gdy trwał na modlitwie przed Najśw. Sakra­
mentem, w kościele Najśw. ranny Większej,
gdzie przechowują relikwie żłóbka. „W godzi­
nie, w którćj Dziewica porodziła Słowo przed­
wieczne, pisał 18 Stycznia, ośmieliłem się przy­
bliżyć do żłóbka znajdującego się w Bazylice
Najśw. Panny Większej w Rzymie, i oto ode­
brałem z rąk mojej drogićj Patronki Jej Boskie
Dziecię, Słowo, które się stało Ciałem. Twar­
de zaiste! mam serce, dodaje pokornie św.
Kajetan, kiedy wówczas nic stopiło."
Inny błogosławiony, Św. Walthen, syn An­
gielskiego księcia, co był towarzyszem Wil­
helma Zdobywcy, miał podobnież to szczęście
oglądania, dotykania i całowania małego Je­
zuska przy odprawieniu Mszy Bożego Naro­
dzenia. Pełen żarliwości jak zwykle we łzach
się roztapiał za zbliżeniem się konsękracyi.
127

Aż oto przy Podniesieniu znalazł w swycli


dłoniach Dzieciątko Jezus pod ludzką posta­
cią pełne łaski i wdzięku. Na głowie Dzie­
cięcia spoczywała korona złota, błyszcząca
drogimi kamieniami, które jaśniały jako gwia­
zdy. Dzieciątko bielsze było od mleka, spo­
glądało słodko na Świętego, twarz Jego tchnę­
ła pokojem i radością; rączkami pieścił twarz
i głowę sługi błogosławionego. Od czasu do
czasu przychylał swą główkę, składając na li­
stach śgo Walthcna najczulsze pocałunki. Ten
zaś upojony miłością, nie przestawał całować
rączki, nóżki, wszystkie członki Boskiego Dzie­
ciątka. Nareszcie cudowne Dziecię wyciągną­
wszy ręce jak na krzyżu, przeżegnało go i zni­
knęło, a Święty znalazł tylko w ręku zwykłą
postać konsekrowanej Ilostyi. Do końca życia
ów sługa Boży nie mógł wspominać owego
widzenia, żeby nie tonąć we łzach radości.
Mówił spowiednikowi, iż w jego ręku Dziecię
cudowne nie więcćj zaważyło od zwykłej ho-
styi.
A więc, drogie dzieci, nie zapominajcie ni­
gdy, iż Syn Najświętszej Panny mieszka bli­
sko was na ziemi: jest tam wszędzie, gdzie
się znajduje kościół, ołtarz, hostya poświę­
cona; ażeby go widzieć i uczcić, nie potrze­
ba ci tak dalekiej odbywać podróży jak trzćj
Królowie. Nieraz nawet bliżej masz do Niego,
aniżeli mieli pasterze Betleemscy. Idź do nie-
128

go, klęknij u stóp Jego, uproś Maryi i Ko­


ścioła świętego, uproś kapłana i śgo Józefa,
ażeby ci Go podali. Idź często i z całego ser­
ca hołd Mu oddawaj. Nie zostawiaj go sar
mego, jak to zrobili owi mieszkańcy lietleemu,
jak to dziś robią chrześcianie obojętni, nie
mający ani wiary, ani pobożności, ani miło­
ści Idąc do Jezusa, zbliżysz się i do Maryi,
a łącząc się z Synem, połączysz się ściślćj
i z Matką.
O najsłodsza Panno! przymnóź mi wiary,
niech pod zasłoną Chleba oczy duszy mojój
rozpoznają zawsze Twego i niego Jezusa, Twe­
go Boskiego syna a mego brata!
NA DZIEŃ OŚMNASTY.

Jezus, Marya i Józef w Nazarecie.


Dzieciątko Jezus nic powróciło natychmiast
z Betleem do Nazaretu. Św. Józef i Matka
Boska zmuszeni byli uciekać do Egiptu, aby
uchronić skarb swój drogi od zapalczywości
Heroda, jak to w Ewnngielii napisano. Dopie­
ro po śmierci Heroda, w półtrzccia roku pó­
źniej Najświętsze Dzieciątko wraz z Matką
i Józefem św. mogło wrócić do Nazaret. Tam
P. Jezus spędził dwadzieścia siedm lat w u-
kryciu, w cichości i pracy.
Pod macierzyńskiem okiem Maryi, pod o-
pieką i strażą Józefa śgo, Jezus rósł jak i in­
ne dzieci, z dziecka stawał się młodzieniasz­
kiem, a następnie mężem w sile wieku.
I tak być musiało, Jezus bowiem był za­
razem prawdziwym człowiekiem i prawdziwym
Bogiem, a choć od początku swego żywota
posiadał doskonałość umysłu, nauki, woli
6* *
130

i wszelkich ludzkich zdolności, chciał się je­


dnak zewnętrznie poddać rozwijaniu się po­
wolnemu tych wszystkich zdolności, nic tylko
ażeby donieść, że był takim człowiekiem jak
i my, ale i dla tego, że nim był istotnie. U-
roilził się, bo się wszyscy rodzimy; rósł zwol­
na jak my wszyscy; poddał się konieczności
snu, głodu, pragnienia itd. bo to są, zwykłe
warunki naszego życia.
A nadto czyż nie było potrzeba, aby u-
święcił każdy wiek, i dziecinne lata, i młodość
i wiek dojrzały, przechodząc wszystko tak jak
i iny, ażeby uświęcić wszystko co tak jak On
czynimy.
Jakiegoż szczęścia doznawała Marya i śty
Józef,, widząc tak codziennie i posiadając Je­
zusa. Śta Magdalma de Pazzis, karmelitanka
w Florencyi, błagała raz Boskiego Oblubieńca,
aby jćj się raczył ukazać takim, jakim był w
Nazarecie, po powrocie z Egiptu i później je­
szcze. Pan Jezus raczył jćj miłość nagrodzić,
ukazując jćj się naprzód pod postacią dziecię­
cia. „Oto, najdroższe Dzieciątko, zawołała
Święta w zachwycie radości, oto jakim był
w trzecim, czwartym roku. O cudo! tak ma­
ły, a jednak Bogiem! Twoja małość, o Jezu,
wielkość mi twoję odsłania. O wielkości, o ma­
łości Boga mojego! Nigdy się tym widokiem
nie nasycę! O Boże, jakże jesteś pięknym
i wdzięcznym!“
131

Następnie ujrzała Jezusa młodzieńcem: co­


raz szczęśliwsza mówiła: „Oto miłość moja, oto
jakim był w dwunastym roku. Co za słodka
powaga na tej pięknej twarzy. O Boże! jak
cię kochać muszę, i jak słodki jesteś sercu
mcinul“ I oto w zachwycie nasza Błogosła­
wiona pobiegła do kaplicy Najśw. Panny, przed
Jćj ołtarzem się rzuciła, z anielską żarliwo­
ścią błagając Jej, aby raczyła zapalić Boską
miłością serca zakonnic całego klasztoru. Co
też Matka Boska wyprosiła u Syna swego.
Drogie dziecię, proś o podobną/ łaskę
Matki łaski Bożćj, a przenosząc się w duchu
do domku Nazarcńskiego, oglądaj tam twego
Boga i twój wzór doskonały. Proś i przyrze­
knij Najśw. Pannie, iż będziesz dla niej do­
brym synem wraz z Jezusem, iż ukochasz Ją,
jako J ą Jezus w twoim wieku miłował, iż po­
dobnie jak On będziesz Jćj posłuszny, będziesz
jak On dobry, skromny, grzeczny, niewinny.
Przyobiecaj Matce Boskićj, iż wszystko, na­
wet najzwyklejsze uczynki, pełnić będziesz jak
Jezus pod Jćj okiem pełnił w Nazarecie.
Wspomnij na sposób, w jakim na Niego
patrzała, gdy siedząc u progu świętego dom­
ku oglądała Tego, który świat stworzył; ubo-
giem dzieckiem posługującym pokornie rodzi­
com zamiatał dom, chodził po drzewo i wodę,
nosił narzędzia Śgo Józefa , dopomagał Ma-
jy i w codziennych zatrudnieniach, zawsze z sło-
182

dyczą, pokorą i spokojem dopełniając każde­


go obowiązku.
Gdybyś się wtedy znajdował w Nazaret;
gdybyś" znał Boską tajemnicy ukrytą w błogo­
sławionym doniku Maryi i Józefa; gdybyś był
wiedział, kim było owo dziecię, spółtowarzysz
twój codzienny; cóż byłbyś wtedy czynił,
o dziecko moje? Jak byłbyś sobie postąpił?
Czy nie byłbyś naśladował we wszystkiein
syna Maryi? Słuchając jak Ou rodziców na
pierwsze skinienie, bez targów' i szemrań,
nic byłbyś tak jak On cierpliwym ze wszy­
stkimi, nie byłbyś że się tak modlił, tak peł­
nił wolę Bożą i rbdziców?
Życic dzieciątka Jezus w Nazaret było
przede wszystkiein proste, skromne, pracowite,
przeciwne lenistwu i próżności.
Najśw. Panna przypomniała to samo Śtu
Ansgariuszoici, późniejszemu Arcybiskupowi
Magdeburga, kiedy był jeszcze małym chło­
pcem. Właśnie był ou stracił ukochaną ma­
tkę. rcwnćj nocy miał sen a raczój widzenie,
które mu dopomogło do wielkiego udoskona­
lenia. Spostrzegł poważną i jaśniejącą kró-
lowę w otoczeniu niewiast w bieli promienie­
jących chwałą i radością. Wśród nich poznał
własną matkę, ku którćj podbiegł żywo; nie
mógł się jednak zbliżyć zupełnie. Wtedy owa
królowa, w którćj poznał Matkę Boską, wy­
rzekła doń te słowa: „Dziecię moje, czy
chcesz dojść do twojćj matki? Słuchaj co po­
trzeba ci czynić: za przykładem Syna mego
unikaj wszcłkićj próżności, czczych zabaw,
i zachowaj się w powadze czystego życia. My
ztąd wszelką próżnością i marnością pogar­
dzamy, a ten, który swe szczęście zasadza na
światówościach, nie może mieć z nami udzia­
łu. Ansgariusz tak dobrze skorzystał z na­
uki Maryi, iż odtąd stał się wzorem poboż­
ności, uwagi, słodyczy i wyrzeczenia, był ży­
wym obrazem Dzieciątka Jezus, a towarzysze
jego podziwiali go i szanowali.
Gdyby Najśw. Panna raczyła do ciebie
przemówić, wiesz dziecię moje, coby ci nadto
polecała? Oto kochać ją całem sercem, jako
J ą Jezus w Nazarecie umiłował, być Jej posłu­
sznym, słuchać Jćj macierzyńskich natchnień.
To czynił Jezus przez lat trzydzieści, takim
był dla Józefa i Maryi. Są tam, którzy chcą
słuchać tylko do czternastu, piętnastu lat,
a najdalej do ośmnastu; są, którzy dochowu­
ją wierności ćwiczeniom duchownym, dopóki
są dziećmi, a skoro młodość nadchodzi, nie
przyjmują żadnego kierunku, buntują się prze­
ciw zbawiennemu jarzmu starszych. O jakże
są niepodobni do Jezusa z Nazaretu, ich Ta­
na i Doga! Posłuszny Jezus potępia ich bcz-
rozumną niepodległość; pracowity Jezus po­
tępia ich przywiązanie do zabaw i marności
światowego życia; najsłodszy Syn Maryi po-
134

tępią i ukarze kiedyś icli opieszałość w ćwi­


czeniach chrześciańskiego życia.
A wiecież, gdzie wam czerpać owego du­
cha posłuszeństwa, wierności, pobożności i u-
szanowauia? Oto spojrzyj na ołtarz. Tam Je­
zus, Dzieciątko, młodzieniaszek z Nazaretu
spoczywa, ze skarbem łask, z cnotami, które
w'wicku twoim pełnił. Wskazując ci na Swój
wielki Sakrament, mówi do ciebie: „Chodź,
bierz i pożywaj: to jest Ciało moje. Przycho­
dzę do ciebie, aby w tobie odżyć i w tobie
powtórzyć cnoty, które w Nazarecie pełniłem.
Jam jest źródło niewinności młodych sług
moich; jam jest Jezusem szopki, Nazaretu,
Synem Maryi, pokornym czeladnikiem Józefo.
Jam jest dzieciątkiem Jezus, wzorem i Bo­
giem dziatek. Chodź do mnie, a odtąd niech
w pełności żyję w tobie. “
O Jezu, Maryo i Józefie I Wam oddaję ser­
ce, ciało i duszę moję, Wam życie 1 śmierć
moję poświęcam. Dozwólcie i nauczcie mnie
pełnić aż do ostatniego tchnienia święte uczynki,
które niebieską wonią napełniały domek w Na­
zarecie.
N A D Z IE Ń D Z IE W IĘ T N A ST Y .

N ajśw . Panna na godach w Kanie Ga­


lilejskiej.

Pan Jezus pozostał w ukryciu doniku Na-


zareńskiego aż do trzydziestego roku życia.
Chciał nam przez to okazać, że prawdziwa
świątobliwość nic zasadza się na nadzwyczaj­
nych rzeczach, ale na pełnieniu doskonałćm
obowiązków codziennego życia, dla miłości
Pana Boga.
Opiekun Jego, Józef śty, umarł na Jego
łonie, otoczony miłością, staraniami i modli­
twami Maryi. Dzieło świętego Patryarchy było
dokonane: jako biały m ur, w cieniu którego
rośnie spokojnie droga roślina, tak Józef opie­
kował się pokorą i słabością Maryi, dziecin-
nemi laty Jezusa, strzegł wiernie podwójnego
skarbu, który mu Ojciec niebieski był powie­
rzył: albowiem w dwojakiem posłannictwie
Oblubieńca Maryi i piastuna Jezusa, śty Jó -
136

zef otrzymał szczytny urząd przedstawiciela


Ojca przedwiecznego przy Jezusie i Maryi.
Doszedłszy do lat męzkich Pan Jezus nie po­
trzebował już swego ukochanego stróża, swego
widzialnego Anioła: w chwili tćż rozpoczęcia
publicznego żywota otworzył mu bramy raju.
Wkrótce po wyjściu z Nazaret Zbawiciel
z Matką swoją został zaproszonym na gody
weselne do Kany, miasteczka Galilejskiego.
Zdaje się, że oblubieńcem na tych godach był
śty Bartłomiej, który wkrótce wszystko opuś­
cił, aby iść za Jezusem, i został uczniem i A-
postołcm Jego. Małżonka śgo Bartłomieja za­
pewne towarzyszyła Najśw. Pannie, wraz z kil­
ku innemi świątobliwemi niewiastami.
Przy uczcie weselnćj, gdy nagle wina zabra­
kło, udano się do Maryi, a ona zawsze litości­
wa i ufności pełna zbliżyła się do Boskiego
Syna Swego mówiąc: „Wina nie mają.“ Znała
serce Jezusa i wiedziała, że dość przedstawić
mu potrzebę, aby Go rozczulić.
A Jezus miłośnie na nią patrząc, wyrzekł:
„Co mnie i Tobie niewiasto ?“ Nie była to ani
wymówka, ani twarde słowo dla matki,
jak to nie jedni sądzą; było to raczćj słowo
miłości stwierdzające zjednoczenie serc Maryi
i Jezusa. To wyrażenie „Co mnie i Tobie ?“
jest bowiem rodzajem przysłowia na Wscho­
dzie dla tłómaczcnia radości i zdziwienia, gdy
się im powie rzecz odpowiadającą ukrytćj ich
137

myśli i życzeniom serca. Jakoby tym sposo­


bem mówili: „Któż ci moje myśli wyjawił?
coż to jest, że się tak nasze serca odgadują.
Dotąd to przysłowie jest w używaniu na Wscho­
dzie, gdzie mówią językiem, którym Chrystus
mówił. „Co mnie i tobie“ dosłowne powtó­
rzenie słów Ewangielii.
Znam misyouarza, który słysząc często
owo przysłowie, pytał krajowych Pdskupów
o wytlómnczenic jasne słów Zbawiciela na go­
dach w Kanie Galilejskiój. Wszyscy się zgo­
dzili na jedno znaczenie na Wschodzie ogól­
nie przyznane, i gorszyli się, że w zachodnich
stronach można w nich było upatrzeć coś
przykrego dla Nojśw. Panny.
Wyraz „niewiasto,“ który w naszym ję ­
zyku mógłby się zdawać trochę pospolitym,
tu jest przeciwnie tajemniczćin słowem, peł-
nćm czci i uszanowania: Najśw. Panna jest
bowiem niewiastą w calćm znaczeniu, niewia­
stą doskonałą, prawdziwą Ewą, od stworzenia
świata zapowiedzianą jako pogromicielka sza­
tana i Matka Syna Hożego. Pan Jezus tego
samego użył wyrazu, gdy z wysokości krzyża
jego miłość Synowska powierzyła Matkę Ja­
nowi świętemu: Niewiasto, oto syn Twój.
„Niewiasto! co mnie i Tobie,“ odrzekł więc
Jezus Maryi, godzina moja jeszcze nie przy­
szła. Godziną Chrystusa była to godzina cu­
dów, objawienia się jego wszechmocy i chwa-
ly. A więc Matce Boskićj zawdzięczamy cuda
Tana Jezusa; Jćj to miłosierdzie, Jćj litości­
wa dobroć przymusiła niejako Jezusa do przy­
spieszenia godziny. Otóż zaledwie Jezus od­
powiedział na prośbę Matki, widzimy J ą pełną
ufności, zwracającą się ku służbie i mówiącą:
„Czyńcie wszystko, co wain rozkaże.11
Słudzy usłuchali; a ich posłuszeństwo wiel­
ką łaską nagrodzone zostało. Ewangielia śta
pisze tlalćj: „I było tam sześć stągiew ka­
miennych, według oczyszczenia żydowskiego
postawionych, biorących w się każda dwa albo
trzy wiadra. Napełnijcie stągwie wodą, rzekł
im Jezus. I napełnili je aż do wierzchu. I rzekł
im Jezus: Czerpajcież teraz, a donieścież prze­
łożonemu wesela.11 Ten skostowawszy tćj wody
cudownie w wino zamienionćj, nie inógł się
wydziwić, zkąd się tak doskonałe wzięło wino.
Słudzy, pod których okiem i ręką cud się do­
konał, opowiedzieli mu wszystko, jako i oblu­
bieńcom i innym wcsclnikom. A Ewangielia
dodaje: „Ten początek był cudów Jezusa: i
uwierzyli weń uczniowie Jego.11
Słudzy Chrystusa Pana, dzieci Maryi, ka­
płani katoliccy są codziennie świadkami je­
szcze dziwniejszego cudu: w ich ręku chleb
i wino zamienia się w Ciało i Krew Syna Bo­
żego. Zmiana nagła i cudowna wody na wino
w Kanie Galilejskićj była zapowiedzią uczty
św. w Eucharystyi.
„Należy nam więc zawsze udawać się do
Matki Boskićj w naszych potrzebach, mówi
śty Franciszek Salezy, skoro widzimy, że ma
taki wpływ na Syna. Ażeby Mu je przedstaw
wiała, trzeba Ją wraz z Zbawicielem zapra-
szać na ucztę naszego żywota; bo tam gdzie
jest Matka, tani i Syn się znajduje, tam wina
błogosławieństwa Bożego nigdy nie zabraknie.
Niezawodnie powie ona Jezusowi: Synu i Pa­
nie mój, to dziecko moje a sługa twój wina
nie ma. I Jezus go zaopatrzy. Ale strzeż się,
aby tylko o dobre prosić rzeczy; prośmy tylko
o prawdziwe wino.
„A dalej, jeśli chcemy, aby Matka Boska
uprosiła Syna, ażeby zamienił wodę naszćj
oziębłości na wino Jego gorącej miłości, trze­
ba nam uczynić wszystko, co Pan rozkaże!
Czyńcie wszystko, co wam rzecze, i do nas
powtarza Marya: Napełnijcie serca wasze wodą
pokuty a zamieni ją na wino miłości i ła-
ski.u
O najmilsza Panno! dobra i litościwa Ma­
tko, daj nam nigdy nic zapominać owćj tak
krótkićj a tak płodnćj w owoce nauki. „Czyń­
cie wszystko, co wam Jezus rzecze.41
Pan Jezus do nas przemawia w każdćm
słowie Ewangielii: oto co nam Nąjśw. Panna
wiernie spełniać zaleca. Tam On do nas mó­
wi: „Będziesz kochał Pana Boga twego z ca­
łego serca twego, z całćj duszy twojćj, ze
140

wszystkich sił twoich, a bliźniego twego jak


siebie samego.11
Tam mówi dalćj. Notce przykazanie daję
wam, ażebyście się miłowali wzajemnie, po teir.
ludzie poznają, Ze uczniami mymi jesteście.
Tain jeszcze dodaje: Miłujcie nieprzyjaciół
waszych, módlcie się za tych, co was prześla­
dują, i bądźcie doskonali, jako Ojciec wasz nie­
bieski doskonałym jest
Nareszcie woła do n a s: Uczcie się ode-
mnie, żem jest cichy i pokornego serca. Przyjdź­
cie do mnie wszyscy, którzy obnąiem jesteście,
a ja was ochłodzę. Weźmijde jarzmo moje, al­
bowiem słodkie jest. Jeżeli kto chce iść za mną,
niech zaprze siebie samego, a nosząc krzyż swój
codziennie za mną pójdzie.
Oto co do nas mówi Jezus. Oto co nam
Najśw. Panna poleca czynić w swój macie­
rzyńskiej troskliwości. Słuchajmy J ą , a od­
bierzemy nagrodę wierności naszćj, w tćm ży­
ciu pokojem serca i radością sumienia, a w
Niebie nieskończonćm i wiekuistćm szczę­
ściem.
N A D Z IE Ń D W U D ZIESTY.

Najświętsza Panna na Górze Kalwa-


ryjskiij.

Matka Pana Jezusa wraz z kilku świąto-


bliwemi niewiastami towarzyszyła Synowi w
wędrówkach Jego po Ziemi świętćj. Wierna
aż do końca, nie odstąpiła Go w czasie dłu­
gich i okropnych godzin śmierci, i pierwsza
z św. Janem, św. Magdaleną i zwykłemi to­
warzyszkami przechodziła drogę bolesną.
Tak bowiem nazwano drogę, którą szedł
Pan Jezus od przedsionku Piłata do wierz­
chołka Kalwaryi. Ta droga bolesna ma około
ćwierć mili długości. Pokazują jeszcze w Je­
rozolimie płyty kamienne, oznaczone świętemi
stopami Jezusa i Maryi; jest miejsce, z któ­
rego Najśw. Panna chciała dostrzedz prze­
chodzącego Syna. Poszła za żałobnym orsza-
•142

■kiom i stała na Kalwaryi u stóp Krzyża przez


cały ten straszny dzień Wielko-Piątkowy.
Pan Jezus nie spoczywał już wtedy, jak
dawnićj, w objęciach, na łonie ukochanój Ma­
tki. Wisiał przybity do twardego drewnianego
krzyża, z którego do ostatnićj kropli wysą­
czał swą krew i życie w zadosyćuczynieniu
za grzechy nasze. Jego głowa, którą Marya
tak czystymi i macierzyńskimi pieściła poca­
łunkami, teraz była cierniem ukoronowana,
krwią i plwaniem umazana; a to Ciało prze-
najdroższe, które Marya w pieluszki owijała
niegdyś, teraz wisiało na krzyżu nagie, roz-
ranione i biczowaniem rozdarte.
„Stała, mówi wyraźnie Ewangielia śta,
stała u stóp krzyża Jezusowego/1 Stała na
prawej stronie wraz z Janem, Magdaleną i
świętemi niewiastami. W kościele Grobu Pań­
skiego pokazują jeszcze miejsce, gdzie stała,
między krzyżem Chrystusa, a krzyżem dobre­
go łotra. Wszyscy wybrani z Maryą po pra-
wćj stronic Zbawiciela się znajdują, po lcwćj,
tam gdzie Maryi nie masz, są tylko potę­
pieńcy, tylko zły łotr.
Stała więc pod krzyżem, obok ołtarza
ofiarnego; stała jako kapłan przy ołtarzu.
Łącznie z Jezusem ofiarowała dobrowolnie,
miłośnie, i chętnie tę świętą ofiarę na zba­
wienie świata. Chociaż boleść Jćj o wiele
wszystkie nasze przechodziła boleści, (mając
143

w sobie coś Boskiego), Marya pozostała nie­


wzruszona i odważna przez cały ciąg krwa-
wćj ofiary Syna swego. Serca ich na siebie
patrzały nie tylko z nieskończonym współczu­
ciem, ale i z nadzwyczajną stałością i poświę­
ceniem: nie żałowali się wzajemnie, nie od­
wracali od siebie oczu, ale patrzyli na siebie
z miłością głęboką, spokojną i silną.
Około szóstćj godziny dnia, to jest w po­
łudnie, w chwili gdy cudowne ciemności za­
częły świat okrywać, Jezus rzekł do Maryi
wskazując wzrokiem św. Ja n a : Niewiasto, oto
syn Tw ij. A do śgo Jana: Oto Matka Twoja.
O Boże! cóż to za zamiana! W miejsce
Syna Bożego, najświętszego, uwielbionego, Bo­
skiego Jezusa, Marya miała przyjąć za syna
prostego człowieka! A jednak nie odmówiła,
i w osobie śgo Jana, umiłowanego uczniu Chry­
stusowego, przyjęła za synów swoich wszystkie
dzieci krzyża Tańskiego. W tćj to chwili uro-
czystćj, w tćj nieskonczonćj boleści stała się
Matką dusz naszych, prawdziwą Matką Chrze-
ścian, Matką Kościoła.
Stając się Matką Tana Jezusa na dniu
Wcielenia, Marya od Ducha śgo odebrała Ser­
ce zupełnie macierzyńskie; podobnie na dniu
Odkupienia, stając się Matką śgo Jana, Ma­
ryn, od Jezusa wzięła serce prawdziwie ma­
cierzyńskie dla tego przybranego Syna i dla
nas wszystkich. *
144

Od tćj chwili, gdy widzi dirześcianina, a


zwłaszcza dirześcianina pobożnego i wiernego,
Najśw. Panna przypomina sobie słowa Pana
Jezusa: Oto Syn Twój! i otacza go wszelką
troskliwością, miłosierdziem i czułością. A my
z naszćj strony rzucając oczy na obraz Ma­
ryi, myśląc o Nićj, powinniśmy sobie powta­
rzać: „Oto Matka nasza 1 prawdziwa Matka
dusz naszych, zbawienia naszego!“
Na widok boleśd twćj świętćj Matki Ma­
ryi, dziecię moje, daj się zmiękczyć łaską Je­
zusa. Jako dobry syn lituj się wielce nad tpmi
boleściami Matki Zbawiciela, która twoją Ma­
tką została. „Patrzę, rzekła raz Marya do
6l£j B rygidy, patrzę i szukam na ziemi serc
współbolejących ze mną, a jakże mało ich
znajduję! Ty przynajmniej, córko moja, nie
zapominasz o mnie. Rozmyślaj moje cierpie­
nia na Kalwaryi; oglądaj łzy moje i płacz
ze mną nad wielką liczbą grzeszników a małą
liczbą wiernych Rogu. Na Kalwaryskićj górze
boleść Syna mego była mą boleścią, bo serce
Jego mojćm sercem było.“
luną rażą ukazała się wielkićj i sławnój
świętej Kolinie, zakonnicy zakonu śgo Fran­
ciszka, której modlitwy wskrzesiły przeszło
stu umarłych. Gdy się modliła za biednymi
grzesznikami, rzekła do nićj Marya wskazu­
jąc na ukrzyżowanego i skrwawionego Jezu­
sa: „Córko moja, lituj się nademną, nad Sy-
145

nem moim. Patrz, jak się źli chrześcianie


z Synem moim obchodzą, patrz, do jakiego
Go doprowadzili stanu; krzyżują Go na nowo
w sercach swoich i znów Mu śmierć zadają.11
O dziecię moje, nie grzesz już więcćj! nie
bądź z liczby tych, co krzyżując Jezusa, roz­
dzierają Serce Maryi. Niestety codziennie mi­
liony dusz stają się dla Jezusa i Maryi noweuii
Kalwaryami, na których tyle krzyżów sta­
wiają, ile grzechów śmiertelnych popełniły.
Nie bądź wr ich liczbie 1 Przeciwnie, niewin­
nością, wiernością, pobożnością, gorącością
miłością, odważuem poświęceniem pocieszaj
Nąjśw. Pannę za tylu niewdzięcznych.
Myśl też o Ukrzyżowanym we własnych
cierpieniach. Troś o Niego Maryi, a poda d
Go jako balsam na wszystkie twoje boleśd.
Pamiętasz ową świątobliwą małą murzynkę
Józefę, o którój już ci wspominałem? Przed
śmiercią długo i ciężko cierpiała. Pewnego
poranku zbudziła się w uniesieniu radości.
„Tćj nocy, wołała, byłam tak długo w Nie­
bie 1 — Cóżeś tam widziała, spytała siostra,
która ją pielęgnowała. — Widziałam śliczną
Panią wśród wielu innych i powiedziałam Jćj:
Nąjśw. Panno, nie tyle cierpię, co Pan Jezus.
Chciałabym tak, jak On mieć cierniową ko­
ronę na głowie, gwoździe u rą k .i nóg, włó­
cznię w boku.“ Nąjśw. ranna mi odrzekła:
„Myśl o męce Pańskićj; cierp jeszcze trochę
7
146
I

z cierpliwością. Poczćm przyjdę po ciebie, aby


cię do Nieba zabrać/4
Święta dziewczynka prosiła wtedy o ksią­
żkę z męką Pańską: i odczytując ją zale­
wała się łzami. Raz poraź powtarzała: O jak
ta książka pomaga mi do dobrego cierpienia!
W godzinę śmierci powtarzała owe gorące
okrzyki: „Przyjdź, o Jezu! przyjdź, o najdroż­
szy Jezu! Najśw. Panno, Ty coś z tak daleka
po mnie przyszła, aby mnie uczynić chrześci-
anką, przyjdź i teraz i zabierz mnie do nie­
ba. Nie mogę tu dłużćj pozostać. Dusza, serce
moje nie mogą się bez Jezusa obyć. O Aniele
stróżu mój, dopomóż mi prędko dojść do nie­
ba! O wy wszyscy Święci Pańscy, przyjdźcie
po mnie i zaprowadźcie z sobą do Pana Je­
zusa!14
Tak to, dzieci moje, trzeba kochać Jezusa
ukrzyżowanego, tak kochać i wzywać Matkę
boleściwą. ‘
0 Jezu! o Maryo! chcę Was odtąd miło­
wać z całćj duszy; i dziś szczególnie posta­
nawiam z wielką wiarą i pobożnością słuchać
ofiary Mszy świętćj, w którćj się krwawa ofiara
krzyża codziennie uobecnia dla chrześcian pod
zasłonami Sakramentu. Otrzymaj mi, Najświę­
tsza Fauno, łaskę wiary żywej, przez którą
się święcie słucha Mszy św. i z obfitością owo­
ców przystępuje do Komunii św.
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y PIER W SZY.

Najświętsza Panna z Apostołami w Wie­


czerniku.

Podzieliwszy mękę i boleści Syna Najśw.


Panna wzięła tćż udział w chwalebnych rado­
ściach Jego zmartwychwstania, a chociaż tego
Ewangiclia nie mówi, z pewnością pierwsza
otrzymała odwiedziny zmartwychwstałego Chry­
stusa.
Na dniu Wniebowstąpienia towarzyszyła
Synowi na czele orszaku Apostołów i Uczni,
którzy Go otaczali, kiedy z Wieczernika wstą­
pił na górę Oliwną, aby ztamtąd do Nieba
powrócić.
Po owym dniu Matka Boska odprowadziła
św. Piotra i Apostołów z góry Oliwmćj do Je­
ruzalem i zamknęła się z nimi i z główny­
mi Uczniami w tymże Wieczerniku, gdzie
Chrystus Pan ustanowił Przenajświętszy Sa­
krament i .pierwszą Mszą św. odprawił; zkąd
7*
148

' wyszedł był na srogą, mękę; gdzie się Apo­


stołom ukazował, najprzód w sam dzień Wiel­
kanocy, a w tydzień później dla przekonania
niewiernego Tomasza o prawdzie zmartwych­
wstania.
Tam więc pod okiem i kierownictwem Ma­
ryi Piotr św. i Apostołowie czekali w sku­
pieniu i modlitwie na zesłanie Ducha św.
W pięćdziesiąt dni po Zmartwychwstaniu
a dziesięć po Wniebowstąpieniu, przedwieczny
Syn Boży, Król niebios, Pan Aniołów zesłał
cudownie od niebieskiego Ojca swego Ducha
św. na pierwszych wodzów wojującego Ko­
ścioła; to jest na św. Piotra, pierwszego pa­
pieża i namiestnika Chrystusowego, i na Apo­
stołów, których Biskupi katoliccy, zarazem bra­
cia i synowie papieża, są następcami. Duch
św. zstąpił na nich na dniu Zielonych Świą­
tek pod postacią ognistych języków; i od
tćj chwili Kościół katolicki począł nauczać
0 Chrystusie, udzielać Sakramentów św., gła­
dzić grzechy, sprawować przenajświętszą ofia­
rę, zbawiać i uświęcać świat cały.
Zważcie, dzieci moje, iż Kościół rozpoczął
swoje działanie z Maryą i pod Jćj oczami.
Tćj to błogosławionćj Dziewicy, Matce Boga
1 chrześcian i Królowćj naszej, danem było
odebrać pierwszćj Ducha św., któiy z jej ma­
cierzyńskiego łona rozszedł się i rozdzielił na
"wszystkich Apostołów. Ona przyjęła Chrystusa
149

i dała Go światu, ona podobnie przyjęła Du­


cha św., Ducha Ojca i Syna, Ducha Pana Je­
zusa; przewodniczyła temu świętemu Zgro­
madzeniu, w którćm Kościół odebrał trzecią
osobę Trójcy świętćj. Matka Syna Bożego
stała się tak w Wieczerniku Matką i Królową
Apostołów. Ileż w Maryi zespolonych godno­
ści! Co za powołanie Boskie nieporównane,
wszechstronne! Wszystko, co Kościół otrzy­
mał, odebrał to i odbiera od Pana przez Ma-
ryą. Kiepodobna jest więc być dzieckiem Ma­
ryi, jeżeli się nie jest wicrnćm dzieckiem Ko­
ścioła. Oto jedna z głównych cech, po któ­
rych Najśw. Panna swe dzied poznaje. Jeżeli
kochają Kościół, jeśli kochają Ojca św., gło­
wę Kościoła, jeśli kochają wszystko, co się
tyczy Kościoła, Najśw. Panna uzna ich za
swoich. Jeśli przeciwnie obojętnymi ich widzi
na Kościół Boży, namiestnika Chrystusowego,
ludzi i rzeczy oddanych Panu Jezusowi, wiedz­
cie że Królowa Kościoła nie pozna w tych
mniemanych chrześcianach dzieci swoich i ży­
jących członków’ Syna swego umiłowanego.
W imię Najśw. Panny pytam was: czy ko­
chacie Kościół? Po za Kościołem katolickim
nie ma prawdziwego Kościoła Bożego, są tylko
sekty, mniej więcćj odłączone od Chrystusa,
niebieskiego Wodza Kościoła. Sprawa Papieża
jest sprawą Kościoła, a sprawa Kościoła jest
sprawą Najśw. Panny.
130

Czy kochacie Kościół? czy jesteście szcze­


rymi i wiernymi chrzcścianami? Czy gotowi
jesteście raczćj umrzeć, niżeli się waszćj wiary
zaprzeć? Czy dumni jesteście z tego tytułu
chrześcianina, katolika?
Podobnie jak Jezus, jak Marya, czy szcze­
rze nienawidzisz wszystko, co tchnie niewiarą,
kacerstwem, buntem przeciw świętćj władzy
Kościoła? Sta Joarma de Chantal miała do­
piero pięć lat, a już okazywała miłość swą
dla Kościoła i zarazem niechęć do herezyi.
Ujrzała raz u ojca swego pewnego innowiercę
i z oburzeniem słyszała, jak źle mówił o Ko­
ściele katolickim, a zwłaszcza o Najświętszym
Sakramencie Ołtarza. Mała Joanna nie chciała
przyjąć jego pieszczot, a gdy chciał jej łaski
zaskarbić, ofiarując jćj cukierki, odważna dzie­
weczka zebrawszy je w fartuszek, wrzuciła je
raptem w ogień nie dotknąwszy żadnego:
„Patrzcie, zawołała żywo, oto jak się w piekle
palić będą heretycy za to , iż nie wierzą w
w słowa Pana Jezusa.14 Dzieci nigdy za ry­
chło nie mogą ukochać Kościół i Papieża,
zajmować się sprawami Kościoła bądź w try­
umfach, bądź w klęskach i niebezpieczeń­
stwach. Tę zaś nienawiść do odszczepieństwa
i kacerstwa prawdziwi chrześcianie czerpią w
najświętszćm Sercu Maryi.
O dzieci moje, potrzeba kochać odważnie
i śmiało Kościół Boży, a nie tylko go kochać,
151

ale nadto słuchać przykazań jego, w czćm


także potrzeba odwagi i inocy.
Pewien jedenastoletni chłopczyk przygoto­
wywał się do pierwszój Komunii. Acz nie
bezbożni, rodzice jego byli obojętnymi, nie
mówili pacierza, nie święcili niedzieli i nie
zważali na prawa kościelne co do postu.
Ów chłopczyk nauczył się w katechizmie,
iż każdy chrześcianin powinien tych przepisów
się trzymać, jeśli nie ma do dyspensy powo­
du, i oto postanowił nigdy już w tym wzglę­
dzie nie uchybić. Następnego Piątku jak zwy­
kle dano z mięsem. Gdy mu potrawy podano,
łagodnie odmówił. Czy jesteś chory? zapy­
tała matka. Nie mamo. Czy nie jesteś gło­
dny? I owszem. Czy tego nie lubisz? Lubię
mamo. A więc czemu nie jesz? — Bo to jest
zabronione I — Jakto, zabronione? — Tak jest,
mamo, dziś Piątek, a kiedy się nie jest cho­
rym, potrzeba pościć w Piątki, bo tak Kościół
nakazuje. Zniecierpliwiony ojciec wmięszał się
w tę rozmowę. Cóż nam tu rozprawiasz? Zjedz
co ci podają, albo idź zaraz do twego po­
koju i bez obiadu się połóż. — Na te słowa
chłopczyk wstał i bez żadnćj oznaki niecier­
pliwości odszedł.
Tymczasem matka litością zdjęta, zaniosła
dziecku potajemnie jeść, wymawiając mu tak
śmieszny upór jak twierdziła. Ale dobre dzie­
cię i wtedy skusić się nie dało. „Nie, mamo,
F

152

nie chcę być ojcu nieposłusznym. Ani przez


upór, ani z grymasów jeść nie chciałem, ale
dla tego, że dziś mięso jest zakazanćm. Oj­
ciec rozkazał mi bez obiadu się położyć, a to
uczynić mogę bez nieposłuszeństwa Kościo­
łowi." I tu uścisnął matkę, za jej dobroć dzię­
kując.
Do łez poruszona męztwem i sumienno­
ścią swego dziecka, matka idzie mężowi opo­
wiedzieć, co zaszło. A wtedy i ojciec rozczu­
lony i zbudowany zawołał: ZaisteI to dzie­
cię od nas lepsze, co za liart duszy! I oto
biegnie do syna, ściska go i zapewnia, że od­
tąd wszyscy pościć będą, czego i dotrzymał.
Na dniu pierwszćj Komunii ten dobry syn
kościoła ujrzał przyklękających przy sobie ro­
dziców nawróconych do Boga.
O dzieci drogie, chcąc więc się przypodo­
bać Królowej Kościoła św., kochać będziecie
i wiernie służyć Kościołowi i Głowic Jego;
posłusznymi mu będziecie, a całe życie za za­
szczyt sobie poczytacie tytuł żarliwego kato­
lika.

r
N A D Z IE Ń D W U D Z IEST Y DRUGI.

Uśpienie Najśio. Panny i J łj chwalebne


Wniebowzięcie.

W Zielone Świątki przy zesłaniu Ducha


Świętego, Nnjśw. Panna mogła mieć około
czterdziestu siedmiu lat. Pozostała jeszcze pe­
wien czas na ziemi, ażeby niejako odchować,
i kierować w początkach Kościół tak, jak wy­
chowała, kierowała i opiekowała się Synem
Bożym w jego dzieciństwie. Modlitwy Jćj i
miłość były pociechą pierwszych chrześcian.
I odtąd tak zawsze zostało w Kościele; Ma-
rya była i będzie aż do końca potężną i u-
kochaną Opiekunką owieczek Chrystusowych.
Nie wiedzą dokładnie, w jakim wieku za­
kończyła swe ziemskie wygnanie. • Jedne tra-
dycye mówią, że w sześćdziesiątym trzecim
roku życia, inne, że w siedmdziesiątym trzecim.
Nie umarła tak jak my za karę grzechu,
była bowiem zupełnie niewinna; to co Obry­
ły**
154

stus Tan miał z natury, ona z łaski otrzyma­


ła ; i z tego względu nie powinna była umie­
rać. Śmierć jest bowiem tylko karą grzechu.
Ale podobnie jak najniewinniejszy Jezus chciał
umrzeć dla nas i za grzechy uasze, podobnie
i przeczysta i niepokalana Matka Jego chcia­
ła umrzeć dla Jego i naszej miłości: z miło­
ści do Jezusa, ażeby być podobniejszą do
Niego i połączyć śmierć swoję z śmiercią Je­
go, ofiarę swoję z ofiarą Jego; z miłości do
nas, aby nam wyjednać łaskę świętćj i słod-
kićj śmiem i pocieszać nas swoim przykła­
dem w tym bolesnćm przejściu.
Śmierć Nąjśw. Panny była więc słodką
jak cały Jćj żywot: miłością żyła i w miłości
umarła. Doszedłszy do szczytu niewyrówna-
ućj świątobliwości, dusza Jćj spokojnie, łago­
dnie odłączyła się od ciała; ostatniem jej
westchnieniem był poryw miłości, który Ją od
razu przeniósł do rajskich wyżyn. Anielskie
chóry zaniosły tę duszę nieporównaną aż na
łono Boga; i oto Ojciec niebieski Ją przyjął
do wiekuistśj chwały; Syn Boży uznał w nićj
Matkę swoję, a duch śty arcydzieło łaski, mi­
łości i wszechmocy swojśj.
Zdaje się, że Ńajśw. Panna w Jerozolimie
zamieniła świat ten na niebo. Wszyscy ci A-
postołowie, którzy dotąd nie byli jeszcze uwień­
czeni męczęńską koroną, byli obecni tćj bło-
gosławionćj śmierci, z wyjątkiem świętego To-
I

155

anasza, który wtedy apostołował w Indyach.


Pan Jezus chciał udzielić tćj ostatecznej po­
ciechy swojćj matce i uczniom. Śty Piotr się
tam znajdował wraz z św. Janem. Wielki Apo­
stoł Francyi śty Dyonizy Areopagita, uczeń
śgo Pawła i pierwszy Biskup Paryzki, miał
podobnież to szczęście i on nam zachował te
drogie szczegóły. Wielu dawnych Ojców Ko­
ścioła twierdzi, że Apostołowie zostali cudo­
wnie przeniesieni do Jerozolimy w nocy, która
poprzedziła uśpienie Najśw. Panny. Marya po­
błogosławiła ich po raz ostatni, pocieszyła
i utwierdziła; prawdopodobnie przyjęła kom-
munię św. z rąk św. Piotra, jak ją dotąd co­
dziennie z rąk śgo Jana odbierała. Następnie
bez choroby, bez cierpienia lub jakiego bądź
wysilenia, oddała swą pałającą miłością du­
szę w ręce Jezusa i Aniołów.
śty Jan Damasceński, jeden z najznamie­
nitszych Doktorów Kościoła na Wschodzie, opo­
wiada, że wierni z Jerozolimy zbiegli się li­
cznie na wieść zgonu ich Najświętszej Matki
i że cuda się mnożyły przy tych drogich zwło­
kach; wielu zmartwychpowstało, ślepi, parali­
tycy, kaleki różnego rodzaju odzyskali zdrowie
za dotknięciem się relikwii Matki Boskiśj. Tym­
czasem Apostołowie przejęci zarazem żalem
i radością, pozostali na modlitwie obok Świę­
tego ciała Maryi wychwalając słowy i natchuio-
nemi pieniami chwałę tćj błogosławjoućj Panuy
156

z którćj się narodziło Życie, to jest Pan Je­


zus, a która przez najgłębszą tajemnicę po­
częła i nosiła Boga w swem łonie.
Pogrzeb Jćj sprawili z uszanowaniem nd-
powiadającćm zarazem ich wierze i miłości:
owinęli J ą w białe prześcieradło; a w towa­
rzystwie Aniołów i mnóstwa wiernych złożyli
drogie zwłoki Maryi, Matki Bożej w grobie
nowym, którego dotąd pielgrzymi oglądają w
pobliżu Jerozolimy, w Getsemanic. Następnie
wedle zwyczaju grób przywalono dużym ka­
mieniem w kształcie drzwi.
W trzy dni późnićj nadszedł Apostoł To­
masz śty, którego Bóg zdaje się wstrzymał,
aby objawić chwałę Maryi tak, jak go nie­
gdyś użył, aby tak świetnie świadczyć o pra­
wdzie zmartwychwstania. Usilnie się domagał,
aby mu poraź ostatni pozwolono oglądać dro­
gie rysy Matki Bożej; a śty Piotr, śty Jan
i inni Apostołowie, którzy trwali na modli­
twie przy grobie, chętnie na to żądanie przy­
stali. Otworzono więc grobowiec, odpieczęto-
wano kamień; ależ o cudo! na miejscu', gdzie
położone było ciało Maryi, znaleziono tylko
same prześcieradła, tak jak ongi święte nie­
wiasty , Piotr i Jan śty znaleźli byli w grobie
zmartwychwstałego Chrystusa złożone przez
Aniołów prześcieradła, w których uwiniętćm
było Ciało Zbawiciela. Woń niebiańskićj sło­
dyczy zapełniała grobowiec. Podobnie jak Syn
157

i mocą Syna Najśw. Panna zmartwychwstała


dnia trzeciego; Aniołowie wzięli Jej błogosła­
wione ciało i zanieśli do nieba, gdzie przez
wszystkie wieki używa nieopisanego szczęścia
i chwały.
Nie ma nic pewniejszego nad te podania
starodawne Kościoła o Wniebowzięciu Maryi.
Znajdują się w pismach Doktorów pierwszych
wieków, i znajduję o nich wzmiankę w po­
wszechnym Soborze Chałcedońskim z 451 r.
Pewnego dnia Chrystus Pan raczył obja­
wić cześć chwały Matki swojćj błogosławionćj
Krystynie, dziewicy żyjącćj w Toskanii. Za­
chwycona w duchu została wprowadzoną do
niebieskiego Królestwa. Tam ujrzała Jezusa
promieniejącego chwałą i napełniającego swćm
Boskićm światłem całą nieskończoność nie­
bios. Obok Syna Dożego na tym samym tro­
nie zasiadała Najświętsza Matka Boska. Świa­
tło Chrystusa Pana całą Ją ogarniało, a Jej
kosztowne szaty jaśniały nieskalaną białością.
Wszyscy Aniołowie i Święci czcili tę s\yoję
Królowę z wielkiemi oznakami radości i przy­
wiązania. Potćm zdawali się opuszczać pod­
nóże Jej tronu, aby się po niebieskich prze­
chadzać przestworzach, lecz wnet powracali do
nóg Jćj się rzucać i odbierać słodkie dowody
Jćj czułćj dobroci; błogosławiła im i znów •
się oddalali śpiewając bez przerwy Jćj chwa­
łę na nótę, którćj dźwięk jest ziemi nieznany.
r-

158

Przez ten czas błogosławiona Krystyna w


zachwycie uwielbienia klęczała u stóp tronu
Bożego, czcząc Chrystusa wraz z mieszkańca­
mi nieba, chwaląc Niepokalaną Królową Anio­
łów i ludzi. „Krystyno, córko moja, rzekł
wtedy Pan Jezus, nie dziw się hołdom, które
dziś Aniołowie oddają Matce mojćj, ani świe­
tności Jćj szat. Niebo jak przystoi uwielbia
chwalę i godność tćj, z którćj się narodziłem
na świat. Świetność Jćj szaty jest wynikiem
przywileju Jćj doskonałćj świątobliwości i nie-
naruszonćj niewinności. Ona jedna jest niepo­
kalaną, Dziewicą i Matką zarazem, Matką
Boga, Królową niebios i ziemi, a ty, moja
córko, wstąpisz także kiedyś w tę chwałę, gdy
przyjdzie (lla cię chwila opuszczenia ziemi/4
Wtedy udzieliwszy Krystynie swego błogosła­
wieństwa, Pan Jezus wraz z całćm widzeniem
znikł z przed jćj oczu.
Tak zaiste! z miłosierdzia Pana Jezusa
a pod opieką Maryi dostaniemy się my także
do nieba. Ujrzymy tam wspauiałą chwałę Ma­
ryi, Matki naszćj, i wspólnie z Aniołami i Świę­
tymi błogosławić J ą będziem przez wszystkie
wieki.
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y TRZECI.

Sty Jan i dzieci M aryi.

Z pośród wszystkich Uczniów Chrystusa


Jan św. jeden dostąpił tego szczęścia, iż Go
sam Tan Jezus dzieckiem Maryi mianował.
Nieporównana miłość macierzyńska i miłość sy­
nowska natchnęły te dwa wielkie słowa z krzy­
ża wyrzeczone: Oto syn twój! oto matka twoja!
A Ewangielia św. dodaje, że odtąd Jan śty
obrał sobie Maryą za matkę.
Miał on wprawdzie jeszcze matkę swoję
wedle natury, ponieważ jest o niej wzmianka
kilka zaledwie dni przed męką Pańską; ale
odtąd główną jego matką, Matką jego duszy,
Matką tego, co nieśmiertelnym w nim było,
została Marya ta, o którćj Chrystus mu po­
wiedział: Oto matka twoja Najwierniejszy Jan
św. odtąd poświęcił się zupełnie Nąjśw. Pan­
nie, z uszanowaniem, uległością i miłością
przypominającą o ile tylko być może nąjwię-
160

cej miłość, uczucia i uszanowanie Jezusa dla


Matki swojej. I tak owa nowa Rachel pocie­
szała się cokolwiek w nieobecności swego Jó­
zefo przytomnością Benjamina. Jakże piękne
i wdzięczne było to zadanie św. Jana przy
Najśw. Pannic!
Pewnego dnia ten przybrany Syn Maryi
ukazał się św. Matyldzie i opowiedział jćj jak
czułćm uszanowaniem otaczał Matkę, którą
mu dał Pan Jezus: „Słowo każde z ust Ma­
tki Boga mojego płynęło z taką obfitością ła­
ski, że nigdy nie słyszałem nic, coby duszy
mojej radością i pociechą nie przejęło. Do­
póki byłem z nią na ziemi, taką czcią i u-
szanowanicm Ją otaczałem, że nawet nigdy
nic śmiałem na Jej twarz patrzeć!14
Śty Jan mieszkał więc z Najśw. Panną aż
do Jćj chwalebnego Wniebowzięcia. W Jeru­
zalem dom jego, będący zarazem domem Ma­
ryi, stał na górze Syon opodal od świątyni
i od wieczernika. W Efezie, gdzie był pier­
wszym Apostołem, i zkąd siał słowo Boże po
całćj Azyi mnicjszćj, podobnie mieszkał z Ma-
ryą w domu, którego miejsce dotąd wskazują,
zamieniony na kościół dom ten Maryi i Ja­
na wybrany został przez Ojców Kościoła, ze­
branych na soborze Efezkim 431 r., aby w
nim ogłosić dogmat Boskiego jnacierzyństwa
Maryi przeciwko kacerstwu Nestoryusza. Po
Wniebowzięciu ukochanej Matki Jan śty po-
161

został Jćj synem; a zatem został rozumie się


patronem i wzorem tego mnóstwa wiernych,
którzy pod nazwą Dzieci Maryi zapisują się
pod sztandary Najśw. Panny i obiecują Jej
służyć, kochać J ą i czcić z całego serca. ■
Mimo twierdzeń ludzi bez wiary nie masz
nic pożyteczniejszego ku uświęceniu dusz nad
te bractwa, stowarzyszenia Matki Boskićj.
Dopomagają one do zachowania pobożności,
do wierności w częstćm używaniu śś. Sakra­
mentów' i do oddawania Maryi czci, którśj się
od nas ma prawo spodziewać.
W młodości swćj iw. Franciszek Salezy
rozkosz serdeczną znajdował w nabożeństwie
do Nąjśw. Panny. Będąc w Paryżu, gdzie w
kolegium 0 0 . Jezuitów kończył nauki, spie­
sznie się zapisał do bractwa Maryi. Z kolei
różne w tćm stowarzyszeniu sprawował urzę-
da, między inucmi prezesa i asystenta ; a taką
okazywał słodycz, skromność i pokorę, postę­
powanie jego było tak wzorowe, a żywot tak
czysty, iż młodsi spółtowarzysze nic mogli go
widzieć a nie kochać, a nie rozczulać- się przy­
kładami jego pobożności. O gdyby wszystkie
dzieci Maryi były do śgo Franciszka Salezego
podobne! Cóżbyśmy mieli za szkoły Świętych!
jakież dobroby ztąd dla Kościoła wynikło!
Ażeby być prawdziwćm dzieckiem Maryi,
potrzeba przedewszystkićm z całego serca i
duszy ukochać tę najlepszą Matkę. Czćmże
162

byłoby dziecię nie kochające swój matki?


Święty Stanisław Kostka na początku każdćj
czynności wzywał błogosławieństwa Maryi.
Tak się modlił, jakby J ą miał przed sobą i
na Nią patrzał. Gdy go się zapytano jak ko­
cha Maryą, odrzekł: „Ona jest Matką moją,
cóż więcćj dodać mogę?“
Potrzeba następnie szczerze ukochać 'Je ­
zusa i to nie samemi tylko uczuciami serca, ale
i ćwiczeniem się w ulubionych Jego cnotach.
Najśw. Panna nigdy nie uzna za dziecko swoje
clirześcianina nie miłującego Jezusa. Powie­
działa raz do św. Angeh z Toligno: „Angelo,
córko moja, bądź błogosławiona przez Syna
mego i staraj się Go miłować, ile tylko po­
trafisz.1‘ Także odezwała się do św. Brygidy
królowćj szwedzkiej a wielkiej służebnicy swo-
jćj: „Córko moja, jeśli chcesz być moją, jeśli
pragniesz, abym cię^ miłowała, kochaj Syna
mego.“ Ta miłość 'Jezusa powinna wszędzie
towarzyszyć dziecku Maryi: powinna uświęcać
każdą życia okoliczność, owionąć każdy uczy­
nek. Śty Jan był ulubieńcem Maryi dlatego,
że był kochającym i ukochanym uczniem Je­
zusa.
Po trzecie, trzeba się do ofiar przyzwy­
czaić. Bez ofiar nie masz prawdziwćj cnoty,
ani rzeczywistego chrześcianina, a zatćm nie
masz i prawdziwego dziecka Maryi.
Cóż to jest ofiara? zapytał raz pewien

l
163

chłopczyk matki swojśj. Ta nieco zakłopotana,


jak mu to wytłómaczyć, użyła podobieństwa:
Ofiarą byłoby np. gdybyś, zamiast użyć na
zabawki pieniądze, które ci babka dała, dał
je dla miłości Jezusa i Maryi biednemu dzie­
cku lub rodzinie, nie mającćj ani chleba, ani
odzienia.11 Dziecko zamyślone nic na to tłó-
maczenie nie odrzekło.
Ale nazajutrz witając rano matkę zawo­
ła ł: „Mamo, chcę zrobić ofiarę. Dam mój ła­
dny pieniądz temu małemu choremu, do któ­
rego mnie przed kilkoma dniami zaprowadzi­
łaś. Po śniadaniu chowa swoje ciasteczko. —
Cóż to, nie jesteś głodny, pyta matka.— Cho­
wam je dla naszego chorego. — Zjedz, a dam
ci inne dla niego. — O nie mamo, to już
byłoby co innego. — Jak to? — Nie byłoby
już ofiarą-, nie byłbym sobie tego odmówił
dla miłości Jezusa i Maryi.11 Łzy radości po­
płynęły z ócz szczęśliwej matki. W milczeniu
pozwoliła dziecku dopełnić, swćj ofiary. — Tak
więc, aby być godnćm Maryi dzieckiem, trzeba
się do ofiar przyzwyczajać i wyrzec się same­
go siebie.
Trzeba nadto być wiernym ćwiczeniom po­
bożnym. Wielu z zapałem rozpoczyna, ale po
niąjaldm czasie stygną, zaniedbują z kolei mo­
dlitwy, ćwiczenia pobożne i już tylko z na­
zwiska są dziećmi Maryi. Najśw. Panna nie
•chce, aby tak jćj sztandary opuszczać.
1G4

Zdaje się, że podobnego zaniedbania do­


puścił się słynny autor Naśladowania Chry­
stusa, Tomasz a Kempis, gdy zostawał jeszcze
na szkólnych ławach. Od lat dziecinnych po­
stanowił sobie codziennie składać hołd pe­
wnych modlitw Nnjśw. Pannie. Czy ich było
zanadto? nie wiem. Dość że młody Tomasz
ostudził się powoli, stracił kolejno swe po­
bożne zwyczaje, i w końcu już nic prawie na
cześć Matki Doskićj nie czynił. Ta dobra Ma­
tka dała mu poznać przez sen tajemniczy, jalt
ją tćm zasmucał.
Zdawało mu się, iż był w sali klasztornej,
gdzie bywały lekcye i że z spółuczniami słu­
chał uważnie mistrza. W tćm ujrzał w po­
środku sali Królowę niebios spływającą na
obłoku z obliczem promicuicjącćin i szatami
śnieżnćj białości. Zdawała się obchodzić wszy­
stkich, tak mistrzom jak uczniom udzielając
oznak zadowolnienia i macierzyńskiej czuło­
ści. Tomasz niecierpliwie czekał aż jego kolćj
nadejdzie, ale oto Najśw. Panna przeszła obok
niego, nie spojrzawszy nań nawet. W rozpa­
czy zaczął wołać i pytać, czemu go podobnie
jak drugich nie błogosławiła? ,,Dla tego, od­
rzekła smutnie Matka Boska, iż twa oboję­
tność czyni cię niegodnym mojej miłości. Ńie
wzywasz mnie, nie myślisz już o mnie, nie
odmawiasz Różańca, nie nosisz szkaplerza,
rzeeby można, że mnie już nie kochasz. Dla
165

czegóż miałabym ci dawać dowody miłości?1-


Na te słowa zbudził się raptem młody uczeń,
a dziękując Najśw. Pannie za tak zbawienne
ostrzeżenie, postanowił wrócić do dawnych
ćwiczeń, i tak dobrze obietnicy dotrzymał, iż
potrafił późnićj napisać nieporównane dzieło
O ntttladmoanm Chrystusa.
I ty także, dziecię moje, korzystaj z pię­
knego widzenia Tomasza a Kempis: bądź
wiemy i stały w ćwiczeniach twćj pobożności
na cześć Maryi. Nie zrażaj się chwilowćra
znużeniem, to cię nie zamęczy. Owszem ciesz
się, jeśli możesz cierpieć dla Matki Boskićj.
Szczególnićj zaś staraj się często na cześć Jćj
przystępować do Sakramentów śś. Z wszy­
stkich ćwiczeń podobnych to właśnie najmil-
szśm Jej bywa, a zarazem jest najpewniejszym
środkiem uświęcenia.
W niebie przez wieczność całą szczegól­
niejsza chwała odznaczać będzie wierne sługi
Maryi: jako na dworach królewskich widzimy
odznaczających się barwą i szatami paziów i
dworzan samćj królowej.
Już więc na t.yin świecie ukochaj z całego
serca świętą niebios Panią, im więcćj ją ko­
chać będziesz, tćm większą odpłaci tobie mi­
łością ; a im cię Ona więcćj umiłuje, tem
droższym się staniesz Jezusowi i Ojcu nie­
bieskiemu. Już w początkach drugiego wieku
wielki męczennik i patryarcha św. Ignacy
z Antyochii mówił: d , którzy miłują Maryą,.
pewni są, iż ona ich jeszcze więcćj kocha.
Tak więc jakkolwiek ją kochać będziesz naj­
goręcej, nigdy nie dorównasz jśj miłości ku
tobie.
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y C ZW A RTY.

Najświętsza Farma jest Matką laski i mi­


łosierdzia.
Słońce jest z wysokości niebios źródłem
wszelkiego światła świat oświecającego. Chry­
stus Pan, Król niebios, jest stwórcą i źródłem
wszelkiój łaski i miłosierdzia. Łaskę tę na
nas przez Ducha św. przelewa, ale aby do nas
dojść, Duch śty przechodzi przez Matkę Boga
i ludzi, tak jak promienie słoneczne przecho­
dzą przez powietrze, zanim do ziemi dojdą.
Taki porządek rzeczy Pan Bóg ustanowił.
Marya jest Matką łaski, przebaczenia i miło­
sierdzia.
Pan Jezus tak nauczał swą niewinną słu­
żebniczkę M aryą Lataste, o której wspomina­
liśmy wyżej: „Córko moja, stoję pomiędzy Bo­
giem a ludźmi. Nikt nic otrzymać od Boga
nie może, tylko przezemnie. Dalćj, postawi-
łem Matkę moję między mną a ludźmi takr
że nic ludziom nie udzielam, jeno przez Ma­
tkę i dla Matki mojćj. Proś Ją tedy o wszy­
stkie potrzebne ci łaski, a ona je otrzyma.
Wszelkie łaski zlewane przez Boga na stwo­
rzenia znajdują się we mnie jako w' obfitćj
krynicy. Przelewam je w Matkę moję i u
nićj czerpać potrzeba. Gdy kto prosi o łaskę,
Ojciec zezwala, ja jej użyczam, a Matka moja
ją daje.“
„Tak, córko moja, wszystko odemnie po­
chodzi , ale wszystko przez ukochaną Matkę
moję przechodzi. To tylko udzielam, co ona
dać zechce, i do końca wieków będę błogo­
sławić, odkupywać, zbawiać ludzi, ponieważ
ich Matka moja dla mnie błogosławi i
zbawia.11
Sama Najśw. Panna objawiła tak pocie­
szającą wiadomość wielkiemu patronowi Pol­
ski Jackowi śtemu, z zakonu św. Dominika.
Pewnego dnia, gdy trwał na modlitwie z aniel­
ską żarliwością rozmyślając tajemnice różań­
cowe, zaczął gorąco błagać Matki Boskiej,
aby go raczyła za łaską swoją do chwały wie­
kuistej doprowadzić. Aż oto wielkie światło
spłynęło z nieba na ołtarz i wśród nadprzy­
rodzonej jasności ujrzał Królowę chwały wie­
kuistej: „Jacku, synu mój, przemówiła Marya,
ciesz się, modlitwy twoje przyjął Syn mój
a Zbawiciel świata. Wszystko, o co w Imię
169

moje poprosisz, otrzymasz przezemnie." A po


tych słowach podniosła się w niebo wśród
śpiewów i chórów Anielskich.
Oto jest więc posłannictwo Maryi między
Bogiem a nami; Ona jest modlącą się wszech-
mocnością. Błaga, ponieważ jest tylko stwo­
rzeniem; ale zawsze otrzymuje, bo jest Kró­
lową,, Matką niebios.
Wielką zaś litość dla naszych nędz czuje,
bo jest zarazem Matką łaski Bożej i Matką
miłosierdzia. Oto co czytamy w żywocie śgo
Andrzeja z Konstantynopola pisanym przez
jego spowiednika. Pewnćj nocy, odśpiewawszy
jutrznią z bracią zakonną, nasz błogosławio­
ny wyszedł w towarzystwie brata Epifana do
sąsiednićj kapliczki, gdzie czczono i przecho­
wywano część szat Najśw. Panny. Tam zwykł
był na modlitwie część nocy swych trawić.
Około czwartej nocy godziny, to jest pier-
wszćj zrana ujrzał nagle i wyraźnie wspaniałą
Panią wchodzącą z liczną świtą wielkiemi
drzwiami kaplicy. Po prawej i lewej stronie
rozpoznał śgo Jana Chrzciciela i Jana Ewan-
gielistę, którzy Ją za ręce prowadzili. Inni
Święci w bieli Ją poprzedzali, dmdzy zaś po­
stępowali z tyłu, śpiewając pieśni i hymny.
Niebiański pochód posunął się aż do presbitc-
ryum. — Bracie Epifanie, rzekł wtedy cicho
święty Andrzćj do swego towarzysza, czy wi-

8
170

dzisz Tanią i Królową świata? — Tak, mój


ojcze, odrzekł wzruszony zakonnik.
W tćj chwili ujrzeli obaj jak Najśw. Panna
pochyliwszy się zaczęła długą i gorącą mo­
dlitwę, oblicze Jćj zdało im się być łzami za­
lane. Totem w gronie wszystkich Świętych
przybliżyła się do ołtarza i tam znów dalśj
modliła się, błagała za światem.
* Nareszcie zdjęła z głowy osłaniający ją
welon przecudny, lśniący jak błyskawica: a
niepokalanemi ujmując go dłońmi rozciągnęła
nad całym wiernym ludem: a obecni temu
pobożni zakonnicy długo przypatrzeć się mo­
gli tćj zasłonie tak świat okrywającej, z któ-
rćj chwała i blask lloski promieniały. Nare­
szcie zniknęło objawienie, najprzód Marya
i Święci, a następnie i cudowny rąbek: a u-
błogosławicni widzowie pozostali napełnieni
pociechą.
Ta osłona Maryi zawsze jest. nad Kościo­
łem rozciągnięta: jest to Jćj miłość, Jej ma­
cierzyńska i litościwa tkliwrość. Jako błękit
nieba rozciąga się nad głowy naszemi w za-
chwycającćj pogodzie i wspaniałości, tak i Pan
Bóg nad duszami naszemi rozsiania zasłonę
miłosierdzia Maryi.
O bo tćż Marya wciąż za nami się wsta­
wia, nawet kiedy o Niej nie myślimy i zapo­
minamy o Bogu. Ona ciągle, odwraca razy
sprawiedliwości Bożćj, gotowśj do zgruchota-
*

171

nia tronów, zniszczenia narodów, uderzenia


grzeszników. Śty Dominik i śty Franciszek
mieli prawie jednocześnie następne widzenie
w Bazylice śgo Piotra w Rzymie. Pan Jezus
zasiadał na tronie chwały, oblicze Jego było
zagniewanćm, a w ręku trzymał trzy strzały,
gotując się na śwriat je wypuścić. Najśw. Pan­
na u stóp Jego błagała o litość nad ludźmi,
których odkupił krwią Swoją, i zaklinała aby
miłosierdzie uśmierzyło sprawiedliwość. Pan
Jezus odpowiadał Matce: Czyż nie widzisz, ja-
kiemi mnie obelgami ludzie napawają? Spra­
wiedliwość moja nie może już więcej znieść
bezkarnie tyle grzechów. — Zapewne, odpo­
wiedziała Matka miłosierdzia, ale Synu mój,
ty, co wiesz wszystko, wiesz także, że droga
miłosierdzia jedynie ich do Ciebie nawróci.
Mam ja dwóch sług wiernych, poślesz ich w
świat, wszędzie opowiadać będą twe słowa i
nawracać dusze, i oto wszyscy szukać cię bę­
d ą, Ciebie Zbawiciela świata. — Wtedy Je­
zus głosem Maryi złagodzony, rzekł Jćj, aby
Mu sługi swoje przedstawiła. Natychmiast
przyprowadziła z jednej strony śgo Dominika
a z drugićj śgo Franciszka.
Tak więc ci dwaj Święci spotkali się po
raz pierwszy w sposób nadprzyrodzony, ra-
czćj w niebie, niż na ziemi; a skoro naza­
jutrz spostrzegli się. wzajemnie w kościele, po­
znali się natychmiast i rzucili sobie w obję-
8*
172

cia. Potćm więc dziwić się nic można, iż za­


kony przez nich ustanowione, Franciszkanie t
Dominikanie zawsze tak połączone zostały
w miłości Najśw. ranny.
Miłosierdzie Jćj jest przepaścią bezdenną,,
bo jest samćmże miłosierdziem Chrystusa,
Zbawcy naszego. Miłosierdzie Jezusa na nas
spływa jakby kanałem przez Maryą. Gdy raz
św. Gertruda odmawiała Salce Regina, zasta­
nawiając się pobożnie nad temi słowy: Twoja
miłosierne oczy obróć na nas, ujrzała przed
sobą Maryą, wskazującą jćj na oczy Syna
swego, którego w objęciu trzymała: Oto są,
rzekła miłośnic, owe miłosierne oczy, należą
do mnie i mogę jo zwracać ku tym wszystkim,
którzy mnie wzywają. Innego razu rzekła Ma­
ryn do wiclkićj służebnicy swojej Mej Brygi­
dy: „Jam jest Królową niebios i Matką mi­
łosierdzia, jam jest radością sprawiedliwych
i bramą grzeszników powracających do Boga.
Nic masz tak wielkiego na ziemi grzesznika,
aby go moje miłosierdzie jeszcze doścignąć
nie mogło. Wszyscy mnie zowią Matką miło­
sierdzia, ale jeżeli jestem cała miłosierna, to
dla tego, że Syn mój raczył być całkiem mi­
łosierny dla ludzi.“
Mówmy więc z wielkim Biskupem Mym
Germanem, patryarchą Konstantynopolitańskim,
który nadzwyczaj ukochał Maryą:
O najsłodsza Matko Boga mojego! cóżby
173

się z nami stało, gdybyś nas opuściła, Ty, co


jesteś nadzieją i ży ciem ehrzcścian? Nie masz
nikogo, o błogosławiona Pani, któryby mógł
spodziewać się zbawienia bez twego błogo­
sławieństwa; nikt nie może być uwolnionym
od nędz tego żywota, jeno pod twroją opieką;
nikt miłosierdzia uzyskać, jak tylko przez
ciebie i twoję przyczynę!
O Matko łaski Bożćj, uczyń mnie dzie­
ckiem łaski! O najsłodsza Matko miłosierdzia,
wyjednaj mi miłosierdzie i nie tylko dla mnie
biednego sługi Twego, ale i dla krewnych,
dobrodziejów, przyjaciół moich, dla wszystkich,
których kocham i którzy mnie kochać raczą.
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y PIĄTY.

Jak należy w każdym niebezpieczeństwie


do Matki Boskiej się uciekać?

Zadaniem każdćj matki jest przedewszy-


stkićm czuwanie nad dziećmi sweini, ochra­
nianie ich od niebezpieczeństw i wybawianie
ich z nich, skoro w nie popadną. To macie­
rzyńskie zadanie Najśw\ Panna wypełniła do­
skonale w Bctleem, w Egipcie, w obec swego
Boskiego Syna: teraz, kiedy niy Jej zastępu­
jemy Jezusa, z woli Jego samego, w troskli-
wościach macierzyńskiego serca Maryi; teraz,
kiedy ona stała się nam prawdziwą Matką,
a my jćj prawdziwcini dziećmi przez łaskę
chrztu śgo, słusznćm jest, aby nad nami czu­
wała i chętnie nam swćj pomocy w każdćiu
udzielała niebezpieczeństwie.
Dopiero w niebie dowiemy się, od jakich
różnych niebezpieczeństw, od jakich szatań­
skich podstępów', od jakich pokus i grzechów
175

Jćj wielka czułość ochroniła duszę naszę. Te­


go rodzaju niebezpieczeństwa bywają najstra­
szliwsze ; albowiem życie i zdrowie duszy o tyle
są ważniejsze od życia i zdrowia ciała, że na­
wet porównania zrobić między niemi nie po­
dobno. A jednak Marya i w niebezpieczeń­
stwach doczesnych nieraz raczyła na pomoc
nam pospieszyć, ażeby wzmocnić naszę ufność
i miłość ku Nićj. Nieraz to w cudowny spo­
sób uczyniła. Oto kilka przykładów z pośród
tysiąca wybranych.
Święty nasz Ojciec Pius IX., tyle drogi
sercu Niepokalanćj Maryi, został przez Nią
wybawiony w sposób nadzwyczajny w czasie
strasznego wypadku na dniu 12 Kwietnia 1855
w kościele śtej Agnieszki za murami koło
Rzymu. Ojciec śty udał się tam był w licznem
gronie Kardynałów i Prałatów, aby wziąść
udział w uroczystości pobożnej, a następnie
przyjmować hołdy Propagandy.
Po skończonym obchodzie Papież wraz
z licznćm otoczeniem przeszedł na pierwsze
piętro, do sali w tym celu przygotowanćj.
Belki podtrzymujące posadzkę musiały być
przegniłe, bo oto w chwili, gdy się przedsta­
wienia różnych osób rozpocząć miały, stra­
szny łoskot nagle dał się słyszeć, posadzka
załamuje się przez cały środek; śmiertelne
milczenie chwilowo wstrzymuje oddech i krzyk
przerażonych; jeden tylko głos błagalny i wy-
17(i

raźny sig odzywa: głos papieża, Piusa IX.,


który wśród osłupienia wszystkich sam jeden
woła: „Madonua immacolata! Dziewico nie­
pokalana!“ W tej samej chwili wszystko się
zapada, tron Ojca śgo pierwszy znika; po­
wstaje okropne zamieszanie osłonięte gęstą
kurzawą wapna, i przez kilka sekund można
hyło sądzić, że Papież zabity wraz z całćm
otoczeniem.
Tymczasem po chwili każdy do siebie przy­
chodzi i o ocaleniu myśli. Podnoszą Ojca śgo,
czuje się cały i zdrów; ani rany, ani nawet
potłuczenia; odzienie jego nie podarte. W ręku
trzyma tabakierkę z obrazem Niepokalanej
Dziewicy. Modli się, dzięki składa. Z wzru­
szeniem ogląda wychodzących bezpiecznie z ru­
mowisk najprzód: Kardynała Wikarego, któ­
rego tylko rewerenda i płaszcz czerwony ucier­
piały, Kardynała Antoncllego, który się był
uczepił belki i na niej zawieszonym pozostał,
wszystkich z kolei Kardynałów, Prałatów, całą
służbę bez najmniejszego uszkodzenia. Podo­
bnie i z uczniami Propagandy w liczbie prze­
szło stu: dwóch tylko, którzy oknem wysko­
czyli na widok zapadającej się posadzki, po-
rauionych znaleziono, ponieważ wpadli na
winne szpalery. Ani jednego zabitego nie było.
Po ludzku sądząc, prawie wszyscy powinni
byli w tym strasznym przypadku znaleść pe­
wną śmierć.
177

Ukochana Madonna Immacolata Piusa IX.


•wybawiając z niebezpieczeństwa sługę swego
wraz z wszystkimi, którzy się z nim tam znaj­
dowali, zechciała Ojcu śteinu zostawić pamią-
tkę swój opieki w tak ważnćj okoliczności:
szkło pokrywające wyobrażenie Matki Boskićj
na tabakierce lekko uderzonćm zostało przy
samćj głowie Maryi; i rzecz dziwna 1 z tego
miejsca wypadało w kształcie promieni dwa­
naście foremnych pęknięć szkła, odpowiada­
jących regularnie dwunastu gwiazdom, które
otaczają głowę Najśw. Panny. Ojciec śty za­
chował tę drogą tabakierkę niejako przez Ma­
tkę Boską naznaczoną, raczył mi ją pokazać
w kilka dni po owym przypadku i sam mi
opowiedzieć to, co wain tu przytoczyłem.
W 1843 r. także wr Itzymie miałem szczę­
ście poznać świątobliwego człowieka nazwi­
skiem Don Pwggio, który w'krótcc potem umarł
śmiercią wybranych. Był on księdzem, a od­
prawiwszy misye prawie nieprzerwanie od 1814
do 183!) roku w państwie kościelnein, w to­
warzystwie i i»od kierunkiem sługi Bożego
Caspara dcl Buffalo, nastąpił po nim jako
przełożony Misyouarzy Krwi Przenajświętszej.
Don Piaggio więc opowiadał mi o nadzwy­
czajnej, niesłychanej ufności wielebnego Cas­
para del Buffalo ku Matce Boskićj: i przy­
toczył mi kilka zdarzeń, wyraźnie cudownych,
w których ta ufność widocznie nagrodzoną zo-
8* *
178

stała. Źródło to było najpewniejsze, bo Don


riaggio był świadkiem, a nieraz i czynem w
tych wzruszających działaniach łaski Bożćj.
Gdzie indziej opowiedziałem szczegółowo
nagłe uzdrowienie tegoż Don Piaggio w świę­
tym Loretańskim domku za wstawieniem się
wielebnego del Buffalo. Dotknięty chorobą
piersiową w najwyższym stopniu, opuszczony
od doktorów, Don Piaggio, mając wtedy lat
dwadzieścia trzy, od razu uleczony został za
zmówieniem wspólnie z wielebnym del Buffalo
jednego Zdrowaś Marya u stóp Matki Boskiój
Loretańskiej. Tegoż dnia zaraz wziął udział
w pracach misyjnych i odtąd swego świątobli­
wego dobroczyńcę już nie opuścił. Itazem
liczne odprawiali misye, które ściągały wyra­
źne błogosławieństwo Boże, nieraz zatwier­
dzone cudownie.
„Pewnego dnia, opowiadał mi Don riaggio,
szliśmy rozpocząć misyę we wsi opodał od
Ankony. Przechodząc przez małą wiosczynę,
usłyszeliśmy nagle krzyk rozpaczy i ujrzeli­
śmy zbiegowisko. Zbliżamy się, aż oto widzi­
my nad brzegiem studni nieszczęśliwą kobietę
wyrywającą sobie włosy, padającą na ziemię
z rozpaczy: małe jej dzieciątko wypadło z jćj
objęcia w głęboką studnię i nie było nadziei
wrydostania go żywego.
Wielebny del Buffalo rozpycha tłum i do
biednćj zbliża się matki: „Mićjmy ufność do
179

Maryi, mówi słodkim i poważnym głosem, a


następnie klęka i głośno odmawia Pozdro­
wienie Anielskie.“ Matka tłumi swe jęki, lud
cały padł był na kolana. Del Buffalo wstaje,
a twarz jego dziwnym majestatem opromie­
niona. Woła na mnie: „Bracie mój, odwiąż
twój pas.“ Posłuszny podaję mu pas skórza­
ny, który inoję rewerendę trzymał. „Spuść
go w studnię." A ledwo to uczyniłem, uczu­
łem ciężar na końcu uwieszony. „Wyciągnij
dziecię i matce je oddaj", wyrzekł jeszcze
wielebny. Istotnie dziecię jakoby uśpione było
niejako na moim pasie zawieszone. Zwróci­
łem je matce radością upojonej. Całowała ona
po uogach wielebnego, który tymczasem za­
chwycony w Bogu, korzystał z wzruszenia
przytomnych, aby ich przekonywać o nieskoń-
czonćj ufności, jaką chrześcianie winni w Mat­
ce Boskiej pokładać."
Don riaggio przytoczył mi inny jeszcze
fakt, w którym osobisty brał udział. „Od
kilku dni, mówił świątobliwy kapłan, obydwaj
znajdowaliśmy się w pewnem miasteczku Mar­
chii dla odprawiania misyi nader ważnćj. Pe­
wnego poranku, gdy się modliłem, wszedł
wielebny del Buffalo z otwartym listem w rę­
ku. Podał mi go w milczeniu; rodzina moja
donosiła o śiniertelnćj chorobie matki, żąda-
jącój koniecznie mego powrotu. Co tu po­
cząć? zawołałem głęboko poruszony; wszakże
180

niepodobno w tćj cliwili misyę przerwać? —


Módlmy się do Matki Boskiej, odrzekł nie­
spokojnie przełożony i ukląkł przy mnie. To
chwili wstawszy, rzekł tylko: prowadźmy da­
lej misyę, i odszedł, aliy mszą, śtą odprawić.
„Pomimo wielkiego zamiłowauia posłuszeń­
stwa, mimo ufuości hu Maryi i Jćj słudze,
ścisnęło mi się serce i nie przestawałem mo­
dlić się za biedną matkę, moję, przykkuląjąc
się jednocześnie, o ile sił starczyło, do różnych
misyjnych zatrudnień. Było około 24 mil wło­
skich pomiędzy domem moich rodziców a miej­
scem obecnej misji. Ale drogi były niedobre,
codziennie czekałem wiadomości na próżno.
Nie umiałem sobie tego milczenia wytłómaczyć.
„Aż oto w sześć dni znów sam na modli­
twie wr mym pokoju zostawałem, gdy znów
wszedł wielebny z uśmiechem łagodnym na
ustach, a radością w oku, i listem otwartym
w dłoni. — Czytaj, rzekł do mnie, i prze­
konaj się, bracie drogi, jak nic zawodzi
ufność w Maryi. Schwyciłem list pisany przez
jednego z moich braci miiiój więcćj w tych
słowach: „Dziękujemy ojcu za ofiarę nam
zrobioną przysłaniem Don Piaggia brata na­
szego. Przybył na czas, matka nasza z wielką
pociechą go ujrzała i w jego objęciu umarła.
Wszystkich tu wielce zbudował, pospieszamy
go oddać waszćj wielebności teraz, gdy już'
wszystko skończone.*4
181

„Nie pojmowałem co to znaczy, powta­


rzał Don Piaggio, jeszcze tem wspomnieniem
poruszony. Czytałem i odczytywałem list, a
choć nie wytłumaczony fakt był niezbity.
Na prośby wielebnego Ńajśw. Fauna prawdo­
podobnie poleciła memu Aniołowi Stróżowi,
ażeby mnie zastąpił przy umicrającćj matce.
Cóż to za łaska dla niej, a pociecha dla
mnie! — I czyż nic wtedy nie uczułeś, za­
pytałem. — Zgoła nic, Najśw. Panna wszy­
stko to bezcmnic niegodnego urządziła.11
Powtarzam jeszcze, mam te opowiadania
z ust samego Don Piaggia. Ten świątobliwy'
kapłan mówił mi, że wraz z innymi nie mniej
dziwnymi szczegółami i te są zapisane w
sprawie beatyfikacyjnćj wielebnego dcl Ddffalo.
Dziecię wyciągnięte z studni żyło zdrowo
w kilkanaście lat później.
Tysiącami możnaby zebrać faktów zatwier­
dzających w każdym kraju i wieku nadzwy­
czajną dobroć i miłosierdzie Maryi ku nam.
Pokładajmy w Nićj ufność, udawajmy się
do Nićj w niebezpieczeństwach: jeżeli nam
nie udzieli cudownej pomocy (co się tylko
zdarza w nadzwyczajnych okolicznościach), za­
wsze nam po macierzyńsku dopomoże: otrzy­
ma nam cierpliwość, poddanie, światło źywćj
wiary i gorącćj miłości ku Zbawicielowi.

s
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y SZÓSTY".

N ajśw. l Janna Pocieszycielką utrcpionyeh


i Uzdrowieniem chorych.

Możnaby złożyć całą. bibliotekę z opowia­


dań uzdrowień dokonanych przez Maryą. —
Wielkie świątynie, gdzie Jćj szczególniejszą
cześć oddają, napełnione są najrozmaitszemi
wotami, brukwiami, obrazami, napisami, zło-
temi lub srcbmemi sercami, które tam wdzię­
czność składa. Nie na tysiące, ale na miliony
liczyć trzeba uzdrowienia, nadprzyrodzone ła ­
ski udzielane przez Maryą chorym i kalekom.
Znałem w Paryżu młodego a pobożnego
studenta, który od razu powstał z dwóch nie­
bezpiecznych chorób vr skutek ślubu do Najśw.
Panny Zwycięzkiśj uczynionego. Ojciec jego
był znamienitym urzędnikiem i chrześciani-
nem z przekonania: matkę cechowała ta wiara
żywa, co góry przenosi. Syn ich zachorował
21 Kwietnia 1863 r. Szybko się zjawiły prze-
183

rstraszające symptomata. W nieobecności do­


mowego lekarza zawołano innego, który po­
znał niebezpieczne zapalenie płuc. Ten do­
któr bardzo słynny a niestety i bezbożny,
zbliżywszy się do chorego, oświadczył rodzi-
-com grożące a bliskie niebezpieczeństwo. Prze­
pisał bezskuteczne lekarstwa. Wieczorem uzna­
no sztukę za daremną, a stan rozpaczliwy.
Było to ‘22 o wpół do dwunastej w nocy.
Biedna matka, która mi to nazajutrz opo­
wiadała, odchodziła od siebie z rozpaczy. Na­
raz wstaje, klęka w środku pokoju, wołając:
„Dobra Matko, Najśw. Panno Zwycięzka, je­
steś więcej jeszcze odciimie Matką tego dzie­
cięcia. Oddaję ci je, a musisz mnie go uzdro­
wić. Jeżeli jutro rano nasz domowy lekarz
zastanie go zupełnie zdrowego i pozwoli mu
wstać, ślubuję ofiarować piękne wotum do
Twego kościoła.11 Słysząc te słowa mąż jej po­
wiedział: „Zanadto wymagasz, zawsze jesteś
zbyt żywa. Proś tylko o życie twego syna.
Obyśmy je tylko otrzymać mogli.11 Ale bie­
dna matka upomie powtarzała: „Nie, nie, ja
chcę, aby go Marya od razu i zaraz uleczyła.11
Chwilę potćm umierający zasnął spokoj­
nie, i oddech regularny zastąpił dotychcza­
sowe gorączkowe usposobienie. Była północ,
a sen trwał do rana. Wtedy doktór domowy
wróciwszy do Paryża nadbiegł. Zbliża* się do
łóżka chorego, za puls chwyta i z zdziwieniem.
184

zapewnia, że już śladu gorączki nie znajduje.


,,Któż to mógł mówić, że jest w niebezpie­
czeństwie, że ma gwałtowne zapalenie płuc?“
Na te słowa ojciec nic mógł się od łez wstrzy­
mać: nie były to już, jak w nocy, łzy nie­
pokoju, ale łzy szczęścia i wdzięczności. Bie­
dna matka na kolanach drżącym powtarzała
głosem: Wiedziałam, że tak będzie.
Aby swoje dzieło uzupełnić, Najśw. Panna
dopuściła, iż doktór dodał: Ten chłopiec może
jeszcze dziś wstać, a jutro do szkoły pójdzie.
0 to właśnie matka błagała Maryi. Widzia­
łem chorego w godzinę po odejściu doktora,
był bardzo wesoły i miał zaraz wstawać.
Tegoż dnia cała rodzina poszła dzięki zło­
żyć Najśw. Pannie Zwycięzkiej i modlić się
serdecznie u stóp Uzdrowienia chorych i Po-
cieszycielki utrapionych. W kilka dni ów bez­
bożny doktór dowiedziawszy się o całem zda­
rzeniu, ruszył ramionami zapewniając, że po­
dobne choroby tak od razu nie mijają. Po­
szedł sam się przekonać, osłupiał z zdziwie­
nia i oddalił się mrucząc sam do siebie.
W tym samym czasie równie zadziwiające
uzdrowienie nastąpiło także w Paryżu. Dzie­
wczynka pięciomiesięczna zachorowała na tak
gwałtowną zapalną chorobę, że doktorzy zu­
pełnie o niej zwątpili. Od kilku dni biedne
dziecię przestano karmić, a usteczka czarne
1 otwarte świadczyły o zbliżającym się końcu.
185

Tak zostawała na kolanach babki ze łzami


nań patrzącćj. Było właśnie południe, gdy w
tein pod wpływem nagłego natchnienia babka
uczyniła ślub do Najśw. Panny, jeżeli jćj
wnuczkę zachowa. Jednocześnie matka, klę­
cząca obok w pokoju przyległym, tęż samą
myśl miała i razem poświęciły chore swe dzie­
cko Matce Boskiej. Ledwo powstały, aż oto
dziecię przestaje jęczeć, a raczćj konać, bo
już przed kilku godzinami doktór zapewnił,
że ledwie do 2. pociągnie. Pod okiem zdzi-
wionćm matki i babki wraca dobra cera, zdro­
wie, a nawet tłustość bez przejścia i odrazu
niknie zapalenie, usteczka się zamykają. Do­
któr wrócił o 2 godzinie; gdy mu ukazano
wskrzeszone dzieciątko, rozpłakał się powta­
rzając: „Uznaję wtćmpalcc Boży, palec Boży
w tćm widzę!“ Wszystkie te szczegóły otrzy­
małem od pobożnćj babki. Opisać nie podo­
bno radość całej szczęśliwćj rodziny.
Niedawno jeszcze w pięknej książce p.
Lasserre, o cudownein objawieniu Matki Bo-
skićj w Lourdes, wyszedł opis szczegółowy
• cudów w tćjże jaskini otrzymanych. Większa
•część tych cudów, zatwierdzonych powagą ko­
ścielną, tyczy się cudownych uzdrowień, zwła­
szcza nieuleczonych kalectw. Opowiadanie tak
jest rzewne, prawda tak promieniująca, że mi­
mo woli łzy się do ócz cisną. Jedno tylko
zdarzenie przytoczę o uleczeniu młodego Ju-
186

liusza Lucassagne, trzynastoletniego chłopczy­


ka z Bordeaux. Szczegóły tego cudu mam od
jego ojca i miałem pociechę oglądania osobi­
ście uprzywilejowane dziecię Najśw. Panny
z Lourdes.
Do dziesiątego roku życia mały Julek cie­
szył się uajiepszem zdrowiem. Wtedy zacho­
rował na ściśnięcie żołądka, a następnie na
straszną chorobę nerwową, która go wkrótce
zupełnie zniszczyła. Nie mógł nic jeść i le­
dwo trochę pić. Znamienici lekarze, kąpiele,
lekarstwa, morska kuracya, nic nie pomagało.
Już od dwóch lat znajdował się w tym
smutnym stauie, gdy raz spotkał u przyja­
ciółki matki swojćj krótki opis pielgrzymek
do Lourdes. Był on niewinny a jtobożny: za­
raz wieczorem pod wrażeniem świeżo prze­
czytanej książeczki rzekł do matki: Mamo,
Najśw. Panna mogłaby mnie uzdrowić. Bie­
dna matka nie zważała na te słowa: śmierć
zdawała się szybkim zbliżać krokiem, blady,
zniszczony, schudzony, biedny chłopczyk po­
dobny był do woskowći laleczki.
„Widzisz mamo, powtórzył raz do m atki,.
że mi już doktorzy nie pomogą. Najśw. Panna
mnie uzdrowi, poślijcie mnie do Lourdes a pe­
wien jestem, że ztamtąd zdrów powrócę! Ro­
dzice zgodzili się z tćm życzeniem i 12 Lu­
tego 1868 r. wyruszono do Lourdes. Wyzdro-
wieję, powtarzał Julek do wątpiącego ojca,
187

zobaczycie. Wszakże tylu Matka Boska ule­


czyła, czcmużby i mnie nie miała wysłuchać?
Doszedłszy do cudownego miejsca, Julek
zaczął się" gorąco modlić. Kapłau odprawia­
jący mszę śtą uderzony został również po­
bożnością jak śmiertelną cerą chłopczyka.
Dziecię moje, rzekł po mszy, czy chcesz, abym
cif Maryi poświęcił. Proszę bardzo, odrzekł
Julek, a skoro tylko dopełniono krótkiej ce­
remonii, zawołał: Teraz ojcze, uzdrowionym
będę. Ukląkł przed posągiem postawionym
na miejscu, gdzie się Niepokalanie Poczęta
ukazała Bernadecie, a następnie zbliżył się
do cudownego źródła. Obmywszy szyję i piersi,
napił się wody Najśw. Panny. Jaśniał ufno­
ścią i radością, rodzice drżeli w oczekiwaniu.
Teraz spróbuj, czy zdołasz co połknąć, rzekł
ojciec, podając mu sucharek i odwracając oczy,
bo prawdziwie ta chwila o życiu lub śmierci
rozstrzygała. Badosny okrzyk syna przerwał
milczenie trwogi. Ojcze, wolał z radością,
mogę połykać, wierzyłem, że tak będzie! Po­
dano mu nowe sucharki, jadł nic tylko bez
trudności, ale z apetytem. Matka Boska go
od razu uzdrowiła.
Po długićj dziękczyunćj modlitwie szczę­
śliwa rodzina powróciła do domu. Julek wciąż
powtarzał: Widzisz ojcze, iż miałem słuszuość
zapewniając, że mnie tylko Najśw. Panna po­
trafi wyleczyć!“
188

Odtąd cieszy się ciągiem zdrowiem, Ma-


rya najzupełniej usunęła chorobę.
Chwała Jćj, chwała Niepokalanej Matce
Bożćj, która chętnie pociesza nasze nędze i
leczy zarazem dusze i ciała.
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y SIÓDMY.

Marya jest Ucieczką grzesznych

Jeżeli Marya lituje się nad naszemi cie-


lesucmi nędzami, o ileż więcćj nad chorobami
duszy! Dusze nasze tysiąc razy przekłada nad
ciała i na nie Jćj macierzyńskie ręce rozle­
wają nieustannie niebiańską rosę łaski Bożćj.
Dobroczynność Jśj w tym kierunku nie
ustaje ani na chwilę, a choć to działanie nie
ma tak zewnętrznie cudownćj cechy jak uzdro­
wienie ciała, nie innićj jest prawdziwe, oży­
wcze i godne serca Matki Boskićj.
Przyczynia się Ona, modli, wstawia za na­
wróceniem i zbawieniem grzeszników. A że
jest niewinna, godna miłości Boga, otrzymuje
to, co my niegodni i grzeszni nigdybyśmy
otrzymać nic mogli. Pewnego dnia ita Ger­
truda w zachwyceniu usłyszała Pana Jezusa
mówiącego do Matki swojćj: Pomnij, o Kró­
lowo, umiłowana Matko moja, że jeżeli mam
190

litość nad grzesznymi, to dla twojćj przyczy­


ny. A co mówi niebo i piekło powtarza. Śty
Dominik zmusił szatana do ogłoszenia nico-
graniczonćj potęgi Matki Zbawiciela w dziele
nawrócenia grzesznych.
Stało się to na misyi w obec mnóstwa
zebranego ludu. Wszyscy usłyszeli wyznanie
szatana: „Najświętsza Panna Mnrya, zawołał
z wściekłością, jest moją największą nicprzy-
jaciółką. Gdyby nie ona, nieraz byłbym zwa­
lił Kościół za pomocą schizmy i herezji. Co­
dziennie wyrywa mi dusze, które już za swoje
uważałem. Nikt z tych, co ją wiernie wzjr-
wają, nigdy zawiedzionym uie został.“
A jednak człowiek będąc wolnym może
zawsze się Jej opierać i zupełnie oprzeć. Nie­
stety! zbyt często się to zdarza i powoduje
te długie ociągania się, które codziennie wi­
dzimy w nawróceniach 'grzeszników polecanych
Maryi. Są którzy się Jćj dopiero w ostatnićj
poddają chwili. Dla tego nie trzeba nigdy się
zrażać, nigdy przestawać modlić się, nigdy
o żadnćm nawróceniu zwątpić. Za pomocą
Najśw. Panny nic straconćm nie będzie.
I tu jeszcze potrzebaby nie kilka kartek,
ale długich dzieł, ażeby spisać cuda miłosier­
dzia tćj dobrej Matki.
Pewien nieszczęśliwy, który wszedł do os­
tatniego szczebla moralnego upadku a zara­
zem utracił cześć, dobre imię, majątek rodzi-
t
191

ny i zdrowie, który nie miał jnż wiary a przy­


najmniej nie czuł jćj w sobie, wstąpił przy­
padkiem do Kościoła Najśw. Panny Zwycię-
zkićj. Z sercem przepełnionym goryczą i gnie­
wem, z naigrawanicm na ustach wszystko o-
gląda i cudowny posąg dumnćm zmierza okiem.
W tćm nieomal bezwiednie rodzaj modlitw'}
z ust się jego wyrywa: Jeżeli możesz, do
Najśw. Panny woła, przyjdź na moję pomoc!
A ż oto nieznane wzruszenie go ogarnia, nie
wiedząc sam jak się to dzieje, pada na ko­
lana. Nagła zmiana w zepsutćj zachodzi du­
szy, i wkrótce potćm oczyszczony Sakramen­
tami śś. ten biedny grzesznik zostaje wzoro-
wnyin chrześcijaninem i z upadku się całkowi­
cie dźwiga.
Taż sama świątynia widziała także podo­
bne a równie niespodziane nawrócenie. Pewien
młody kleryk z Sabaudyi dał się od swego
powołania odwrócić przez krewnego nie ma­
jącego innćj religii jak ubieganie się za zy­
skiem. Rodzice i nauczyciele daremnie usiło­
wali go wstrzymać. Przybył do Paryża i umie­
ścił się we wielkim domu handlowym. Szybko
aż nadto zarobił pieniędzy. Źli towarzysze go
zepsuli, zaczął czytywać złe książki, złe dzien­
niki, chodzić na publiczne zabawy, i w kilku
miesiącach zgubił się zupełnie. Opuścił służbę
Bożą, wszystko zaniedbał i zapomniał: wszy­
stko, oprócz jednćj modlitewki św. Bernarda,
19*2

którą, machinalnie powtarzał codziennie przed


zaśnięciem z powodu danćj obietnicy czcigo­
dnemu profesorowi senrinaryum w dzień swe­
go wyjazdu.
Po trzech czy czterech latach wygodnego
i złego żyda utracił miejsce i w skutek ró­
żnych okoliczności powoli do wielkiój doszedł
nędzy. Położenie jego tak się pogorszyło, iż
nareszcie postanowił raz skończyć z życiem.
Udał się więc nad wodę w odległe miejsceT
ale przed dokonaniem zbrodni uląkł i dziwną
sprzecznością odmówił zwykłą inodlitcwkę:
Pomnij, o przenajświętsza Panno! — Wtedy
wstał i już się rozbierał, aby wskoczyć w wo­
d ę, gdy nagłe krzyki: llaczność! pochodzące
z bliskiego a dotąd niespostrzeżonego statku
wstrzymał}’ go na miejscu. Czekał więc, aż się
łódź oddali. Tymczasem wspomnienia wiary
dawnej, jakieś zgryzoty go ogarnęły.
Zdawało mu się spostrzegać pod woda
przepaść ognistą. Koniec końcem odszedł od
wody, idąc prosto przed siebie bez celu.
Doszedł tak do nieznanego mu kościoła,
gdzie wszedł i zualazł wiele osób modlących
się wkoło ołtarza Matki Loskićj strojuego w
kwiaty, jarzęce światło i liczue wota.
Widok ten go rozrzewnił i uspokoił nieco.
Opodal spostrzegł starego kapłana w konfe-
syonale. Czeka aż wszyscy się wyspowiadali
i nieomal instynkteih wiedziony wchodzi do-
lii:1
,

konfesyonału. Nie wiedząc o tóm, stanął u


stóp wielebnego ks. Desgenettes, proboszcza
od Najśw. ranny Zwycięzkićj. Nie wyspowia­
dał się, ale po prostu wylał serce zrozpaczone
przed kapłanem, który go z dobrocią i łago­
dnością wysłuchał; a skoro syn marnotrawny
całą swą opowiedział liistoryę, a ja, rzeki
świątobliwy kapłan, mam jeszcze coś do doda­
nia. Przed kilku tygodniami kazał w tym ko­
ściele pewien Biskup z Sabaudyi i w końcu
polecił modlitwom wiernych młodzieńca, któ­
rego niegdyś jak syna miłował, kiedy był
tylko profesorem w seminaryum, a którego
straty nic mógł się pocieszyć.
Jest on tu w Paryżu, dodał wtedy Biskup,
jest tu i ucieka przed ineini poszukiwaniami.
Ale Najśw. Panna go zna, wie gdzie szukać,
gdzie zualeść tego marnotrawnego syna. Pro­
śmy J ą , aby go do Boga przyprowadziła.
Modliliśmy się gorąco, dorzucił ks. Desgenet­
tes; otóż tym Biskupem jest twój dawny pro­
fesor, przyjaciel i ojciec, a tym synem mar­
notrawnym jesteś ty, synu mój!
Biedny młodzieniec szlochając ukrył twarz
swoję w dłonie. Dziecko moje, mówił dalćj
czcigodny kapłan, Najśw. Panna chce d ę zba­
wić, podaj się Jej zupełnie. Ona cię zatrzy­
mała nad brzegiem przepaści. Ona tu przy­
prowadziła. — Wtedy go wyspowiadał, uspo-

9
194

koił i przygotował do uwieńczenia swego na­


wrócenia gorącą komunią śtą.
Wtedy ten zdobyty przez Maryą sługa po­
kornie szukał przebaczenia u rodziców, da­
wnych nauczycieli, a zwłaszcza świątobliwego
Biskupa, a za ich zezwoleniem wstąpił do Za­
konu pokutnego, a póświęconego czci Maryi
Panny.
A nie tylko grzeszników Marya do Syna
swego nawraca, ale i heretyków i błądzących
w wierze. Oto świeży przykład zespolony z
słodkićm a poważnćm imieniem Piusa IX.
Było to w Rzymie w 1849 r. kilka tygo­
dni przed powrotem Papieża, jeszcze wygna­
nego w Gaecie. Pewien oficer francuskiego
wojska pokazywał pałac Watykanu swojej żo­
nie j dzieciom. Pani ta była protestantką.
Ogląnnjąc kaplicę Papiezką przyszło jćj na
myśl uklęknąć na klęczniku Jego Świętobli-
wości, a co dziwniejsza ze strony protestant­
ki po krótkićj lecz gorącćj modlitwie polecić
swe dzieci Matce Boskićj. Podnosząc oczy
spostrzega nad ołtarzem Tanią dziwnćj biało­
ści trzymającą za ręce jćj dzieci, a przed oł­
tarzem Papieża ku nićj obróconego. Osłupiała,
wzruszona, ogląda się za dziećmi, widzi je przy
sobie, i wzruszenie jej tak się staje gwałto-
wnćm, że mąż pyta, coby jćj było. Odpowiada
ogólnikiem, wstaje i odchodzi, ale to, co wi­
działa, pozostaje w jćj umyśle wrażone.
195

Nie znała jeszcze wtedy Piusa IXgo; na


dniu powrotu Papieża 12 Kwietnia poznała
doskonale w Ojcu śtym tego, którego przed
ołtarzem oglądała. Gdy mu się tak przypa­
truje, oto promienista postać Niebiańskiej Pa­
ni znów się nad głową Papieża ukazuje. Le­
dwo nie zemdlała, ale jeszcze nic opowiedzieć
nie chciała. Choć dobrze rozumiała katolickie
znaczenie tego podwójnego zjawienia, znajdo­
wała rozliczne powody do ociągania się jeszcze.
Nareszcie w dzień audyencyi pań, stanęła
z dwojgiem dzieci w szeregu osób czekających
na przejście Ojca śgo. Stanąwszy przed nią
Tius IX zatrzymał się nieco i za cudowną
sprawą Opatrzności zaczął pieścić dzieci, py­
tać o ich imiona, błogosławić i rozdzielać im
pamiątki. Matka była zachwycona i tu ją Nąjśw.
Panna czekała. Gdy podniosła oczy, ujrzała
po raz trzeci nad głową Ojca śgo jaśniejącą
postać Maryi. Ledwo zdołała pokryć swe wzru­
szenie. Wróciwszy do siebie, całą noc na łzach
i westchnieniach strawiła: nareszcie zwyciężo­
na postanowiła zostać katoliczką i nazajutrz
rano wszystko opowiedziła mężowi i kochanym
dziatkom. Solenne wyznanie wiary złożyła
w ręce Kardynała Wikarego w kościele Zakon­
nic Serca Jezusowego na dniu 17 Maja wśród
licznego i świetnego zebrania.
Ucieczko grzesznych, najsłodsza Maryo módl
się za nami! otrzymaj nam od Jezusa łaskę
9*
196

życia i śmierci w Jego miłości! Módl się za


nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci
naszój.
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y ÓSMY.

Miłosierne objawienie się Matki Boskiej


w L a Salette.

Na, dniu 19 Września 1846 dwoje ubo­


gich dziatek z wioski Corps, dyecezyi Greno­
ble zostało wysłanych, jak zwykle, w górę
La Salette dla paszeuia bydła. Chłopiec imie­
niem Maxym miał wtedy lat jedenaście; star­
sza Melania miała l.at czternaście. Było to w
sobotę, a wilią. Matki Boskićj Siedmiu Bo­
leści.
Zaopatrzeni w żywność spotkali się z by-
(lełkiem swojem na górze. Czas był prześli­
czny. Około południa na daleki odgłos dzwo­
nu wzywającego na Aniól Pański zasiedli o-
bok wyschłej krynicy, aby tam zjeść biedny
obiad. Następnie zasnęli w temże miejscu.
Melania pierwsza się przebudziła. Nie widząc
już swoich krówek zawołała na Maxyma i po­
szli razem ich szukać, zostawiając swe toreb-
198

ki u krynicy. Znalazłszy opodal pasące się by-


dełko, wracają po nie, aż tu Melania spostrzega
zdała w stronie krynicy światłość innego ko­
loru, ale równego blasku jak światłość słoń­
ca. „Chodź prędko, woła na małego Maxyma,
chodź zobaczyć nadzwyczajną jasność." Gdzież
jest? pyta się chłopczyk nadbiegając za Me­
lanią, która mu palcem ku krynicy wskazywała.
Wtedy, jak opowiadają dzieci, owa świa­
tłość się otworzyła i w środku ujrzeli niewia­
stę siedzącą na kamieniu, którćj nogi spoczy­
wały w wyschłeni krynicy łożysku. Cała jej
postać wielką oznaczała boleść, twarz miała
ukrytą w dłoniach. Nagle je usunęła i ujrzeli
oblicze zalane łzami, ale łzy te błyszczały i za­
miast opadać na ziemię, niknęły jako iskry
ogniste. Oblicze tajemniczej 1’ani tak było
świetne, źc dzieci w pierwszej chwili były jak
olśnione; Maxym wcale nie mógł wzroku w
Nićj utkwić, a Melania z trudnością patrzała.
Czoło Jej wieńczyła korona z róż i z gwiazd,
nad któremi wznosił się rodzaj mitry trochę
naprzód wygięty. Biała materya strojna po­
dobnie w wianki z róż spadała na piersi. Su­
knia gwiazdami i perłami nasuta była nad­
zwyczajnej białości, z przodu zaś miała nie­
jako złotolity fartuszek. Obuwie takoż było
białe, świetnemi przystrojone różami. Z tych
róż ubarwiających tajemniczą szatę wytryskał
jakoby płomień podnoszący się jako kadzidło
199

i zlewający się z światłością, która całą Jćj


postać otaczała.
Wielki łańcuch błyszczący, na trzy palce
szeroki, spływał wzdłuż różauncgo wieńca. Na
mniejszym łańcuszku wisiał złoty krzyżyk.
Krzyż ten nadzwyczajny blask rzucał na pra­
wo i lewo, widać było obcęgi i młot, postać
Ukrzyżowanego jaśniała jeszcze więcćj od sa­
mego krzyża.
Na tcu widok trwoga ogarnęła pastuszków;
Melania upuściła kij wołając: O mój Boże!
Zachowaj twój kij, rzekł Maxyin, ja mój trzy­
mam, jeśli nam co zrobi, to uderzę. W tćm
tajemnicza Tani powstaje, składa ręce i piesz­
czącym słodkim jak niebiańskie chóry gło­
sem odzywa się: Nie bójcie się, dziatki moje,
chodźcie, przyszłam, aby wam wielkiej udzielić
wiadomości. Oswojone dzieci przybliżają się,
ze swej strony Marya też się zbliża. W kilku
krokach znajdują się przy nićj, a raczćj przed
nią.
Matka miłosierdzia zalew ając się łzami, rze­
k ła wtedy: Jeżeli lud mój poddać się nie ze­
chce, zmuszoną będę opuścić rękę Syna mego:
ręka ta jest tak ciężka, że już jej dłużej wstrzy­
mać nie zdołam odkąd cierpię za was. Nigdy
nie potraficie uznać wszystkiego, co dla was
czynię.
Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy
sobie zachowałam, a nie chcecie mi go oddać!
200

To właśnie tak obciąża rękę Syna mego. Wo­


źnicy ciągle klną i bluźnią Imieniowi Syna
mego. Te dwie rzeczy najbardziej rękę Jego
obciążają.
Jeżeli się zbiory psują, sami temu winni
jesteście. — Tu Najśw. Panna zapowiedziała
różne klęski, któremi Itóg pokarze grzechy
ludzi a mianowicie bluźnierstwa i nie zacho­
wanie Niedzieli. Wtedy każdemu z osobna
powierzyła tajemnicę, a choć mówiła głośno,
Melania nie usłyszała tego, co do Maxyma wy­
rzekła, ani Maxym tego, co do Melanii było
powiedziane: widzieli tylko ruch ust. — Te
tajemnice spisane potćm i zapieczętowane za
rozkazem Biskupa z Grenoble zostały zanie­
sione Ojcu śtemu, który je z wielkićm prze­
czytał wzruszeniem. Jedna z nich tyczyła się
Paryża i Francji, druga, jeśli się nie mylę,
odnosiła się do Iizyniu i samćjżc osoby Fiusa
IXgo. Zapowiadały wielkie kary i klęski, jeżeli
się świat nic nawróci.
Najśw. Panna dodała: Czy dobrze odma­
wiacie pacierz? — Nie, Pani, odrzekł szczerze
Maxym. O dzieci moje, trzeba starannie pa­
cierz rano i wieczorem odmawiać, skoro nie
macie czasu, zmówicie tylko jedno Ojcze nasz
i Zdrowaś, skoro wam czas starczy, módlcie
się dłużćj.
Wtedy Najśw. Panna zaczęła mówić o po­
gardzie wielu z ludzi dla Mszy śtćj, a zwła-

IW
szcza Mszy Niedzielnej; o przekraczaniu praw
kościelnych co do postu. Zakończyła poważ­
nym głosem: Dzieci moje, powtórzcie to ludo­
wi memu. 1 to po dwa razy powtórzyła.
Wtedy postąpiła ku miejscu, gdzie dzieci
swe krowy spostrzegły: płynęła raczćj niźli
chodziła po trawie nie uginając jćj wcale i nie
zostawiając cienia. Dzieci szły za nią, dopóki
się nie zatrzymała, Melania wyprzedzała Ma-
xyma.
Tymczasem Najśw. Panna unosiła się po­
woli w powietrzu z twarzą ku wschodowi
zwróconą. Na wysokości trzech stóp stanęła
chwilę, spojrzała ku niebu, a następnie ku
ziemi. A wtedy, opowiadają dzieci w swój pro-
stćj mowie, nie widzieliśmy najprzód głowy,
potćin rąk, nareszcie nogi; zdawała się roz­
pływać, w końcu już tylko została jasność w
powietrzu. Maxyin się porwał, aby ją ręką
przytrzymać i schwycić róże strojące stopy,
ale wszystko zniknęło. Nie chce nain się dłu-
żćj pokazać, rzekła Melania, żebyśmy nie wi­
dzieli, dokąd odchodzi. Musi to być wielka
Święta. Gdybyśmy byli wiedzieli, że to wielka
Święta, odrzekł Maxym, bylibyśmy ją prosili,
żeby nas z sobą zabrała. I obydwaj z lckkićm
sercem rozmawiali o objawieniu i poszli dalćj
paść swe bydełko.
Takie było słynne objawienie w La Sa-
lette, którego wiadomość całą Francyą i Eu-
o**
‘202

ropę poruszyła. Wkrótce piękny kościół wzniósł


się na miejscu, gdzie Najśw. ran u a zniknęła
z oczu pastuszków i w niebo się podniosła.
Niezliczone łaski, nagłe i nadzwyczajne uzdro­
wienia ściągają tam pielgrzymów z całego
katolickiego świata. Wyschłe źródło, które
poprzednio tylko od czasu do czasu płynęło,
teraz obficie i nieustannie dostarcza wody, która
codzienne cudowne sprawia skutki. W całćj oko­
licy odrazu przedziwna nastąpiła zmiana, szcze­
gólniej Co do święcenia Niedzieli, uszanowa­
nia Imienia Boskiego i zachowywania przyka­
zań kościelnych.
I my korzystajmy z nauk i wymówek
Najśw. Panny objawiąjącój się w La Salette,
tej ukochanćj Orędowniczki, która, nad grzesz­
nikami płacze, do pokuty ich zachęca i grozi
tylko, aby ich zbawić.
Postanówmy szczerze nigdy nie pracować
ani drugich do pracy zmuszać w Niedzielę lub
dni świąteczne; pobożnie Mszy śtej i nabożeń­
stwa słuchać; jak najwicmićj zachować pra-
wra postu; nigdy nie kląć, a mianowicie nigdy
nie bluźnić imieniowi Boskiemu. Co więcćj,
skoro usłyszymy na drogach lub ulicach gdzie-
kolwiekbądź przekleństwa lub bluźnierstwa,
przyrzeczmy naprawiać o ile możności te szka­
radne obelgi Imieniowi Boskiemu robione,
po kilka razy bądź sercem bądź ustami po­
wtarzając: Niech będzie Imię Boskie błogo-
203

sławione! — Albo też: Mój Boże, niech twoje


Święte Imię błogosławione będzie!
I takim sposobem staniemy się wszyscy
dziećmi Najśw. Panny z La Salette.

)
N A D Z IE Ń D W U D ZIEST Y D ZIEW IĄ T Y .

Najśicięlsza Panna jest Pogromicielką


szatanów.

Aniołowie i Święci miłują Maryą dla tego,


że jest Matką ich ukochanego Pana, króla
i Zbawiciela, szatani i potępieńcy J ą niena­
widzą tak, jak nienawidzą Pana Jezusa i wszy­
stko, co Jego jest. Ponieważ zaś Marya naj­
bliższa jest Chrystusowi, jako Matka bliska
jest Synowi, światło należy do słońca, woda
do źródła, nie dziwna więc, że szatan i jego
poddani znieść Jćj nie mogą.
A że Chrystus jest zwycięzcą szatanów,
słusznie się oni boją wszystkiego, co Jego jest.
Boją się Aniołów, boją Świętych Pańskich,
boją Kościoła, kapłanów, święconćj wody, zna­
ku krzyża śtego itd. Ale nadewszystko boją się
Maryi, Matki Pana Jezusa i Matki naszćj, kró-
lowój nieba, Aniołów i Świętych.
Nienawiść i strach szatanów w obec Najśw.
205

Panny ma szczególną cechę gniewu, wściekło­


ści i rozpaczy przeciw posłannictwu miłosier­
dzia i opieki Maryi w Kościele Bożym. Nie­
nawidzą Ją jako od Boga postanowioną Ma­
tkę chrześciańskiej wielkićj rodziny, i jako
taką czuwającą niezmordowanie nad dziećmi
Bożymi. Nienawidzą Ją jako wąż nic cierpi ko­
koszy broniącćj swe pisklęta i okrywającćj je
swśm skrzydłem.
Marya jest nieprzyjaciółką szatana. Nieraz
to sam przyznać musiał. „Musisz wiedzieć,
rzekł do pewnej Świętej, która go odpędziła
gorącśm wezwaniem Maryi, musisz wiedzieć,
że byłabyś niezawodnie zginęła, gdybyś nie
była tćj świętćj wezwała niewiasty. Nie cierpię
jćj, ona główną przeciwniczką moją, ona co
chwila moje spiski odkrywa i im przeszkadza.41
Szatan boi się i nienawidzi nawret obrazy
Najśw. Panny. Pewien pustelnik posiadał w
swćj celi obrazek Maryi, przed którym się
często z wielkiem modlił nabożeństwem. Sza­
tan różnemi pokusami go męczył. Czemu mi
się tak uprzykrzasz? zapytał raz starzec znu­
żony ciągłą walką. Szatan odrzekł: To, co
ty cierpisz, nie jest niczćm w porównaniu te­
go, co od ciebie wycierpię. Przysięgnij mi
tajemnicę, a wyznam ci, w jakiej cenie mogę
cię spokojnie zostawić. Biedny pustelnik w na­
dziei spoczynku uległ i tajemnicy dochować
przyrzekł; wtedy szatan zawołał: Żądam, abyś
206

już nigdy nic spojrzał na obrazek, który masz


w twój cdi.
Zawstydzony przekonany o swym błędzie,
biedny staruszek, poszedł wszystko swemu o-
patowi wyznać, ten mu powiedział, że obie­
tnice szatanowi uczynione nie są ważne i że
powinien częściej jak kiedykolwiek do Maryi
się uciekać. Usłuchał więc, podwoił modlitw,
otoczył święty obraz rozlicznymi dowodami
czci i uszauowania. Szatan został zwyciężony
i nigdy nie powrócił.
W naszych pokusach nigdy nie potrafimy
dość się uciekać pod opiekę Maryi, zwłaszcza
w pokusach przeciw niewinności i czystości.
Marya tak wszelką nieczystość nienawidził
Znałem dobrego chłopczyka, który natychmiast
do Nićj się udawał, skoro tylko mu szatan
złą myśl nasuwał. — Jak się tylko spostrze­
gę wolain na pomoc Matkę Boską. Dość mi
jest kilka razy powtórzyć: Najświętsza Panno
zwycięska! aby się złej myśli pozbyć.
Ten sam środek przedziwnie pomógł po-
bożnćj niewieście, którą szatan kusił i męczył
w rozmaity sposób. Daremnie używała i wo­
dy święconćj i znaku krzyża śgo, i innych
jeszcze środków; udała się po radę do świąto­
bliwego kapłana Ten jśj powiedział: Skoro
tylko uczujesz zbliżającą się pokusę, wznieś w
górę ręce wołając: Najświętsza Panno Maryo,
207

przybądź na mój ratunek! Poszła za tą radą


i już szatan nigdy nie wrócił.
W młodości jeszcze Sty Wincenty Ferre-
ryusz, ozdoba zakonu ś. Dominika, błagał raz
Maryą o łaskę zachowania czystości przez ży­
cie całe. Nagle usłyszał głos powtarzający:
Nie, nie! — Zdziwiony nowicyusz zaczął pła­
kać, ale nie zaprzestał modlitwy. Wtedy uka­
zała mu się Marya jaśniejąca światłością: „Nie
martw się, synu mój, rzekła doń czule, głos,
któryś usłyszał, pochodził od szatana chcące­
go cię zniechęcić. Wytrwaj w dobrćm posta­
nowieniu, i połóż zaufanie w Synu moim i o-
piece mojej. Szatan wielkie ci stawi zasadzki,
wielkie przypuści szturmy, ale utwierdzony
łaską wyjdziesz zawsze zwycięzko z walki.*4
Wtedy Marya zniknęła pobłogosławiwszy go
najprzód. Śty Wincenty Fcrreryusz, podobnie
jak Śty Tomasz z Akwinu, jak ś. Dominik tak
cudownie zachował skarb swój czystości, że
zdawał się być raczćj Aniołem niż człowiekiem.
Co Święci robili i my naśladujmy. Mo­
żemy podobnie uciekać się pod opiekę Maryi
w walkach życia. Błagajmy J ą z zaufaniem
bez granic o pomoc przeciw wrogowi nasze­
go zbawienia, wiary i niewinności naszćj, u-
dajmy się do nićj w potrzebach Kościoła: proś­
my j ą o tryumf Papieża, Biskupów i wszy­
stkich obrońców Kościoła. Ona zetrze głowę
piekielnego węża, ona przoduje we wszystkich
208

ewycięztwach odnoszonych przez Aniołów


i chrześcian nad potęgami piekła.
Dając tobie t.ę radę, dziecię drogie, nie o-
bawiam się groźby poczynionćj przez szatana
zakonnikowi Śgo Franciszka, któremu odda-
wna dokuczał. „Udaj się do Niepokalanej Ma­
ryi, polecił mu był świątobliwy kapłan, i od­
mów Pozdrowienie Anielskie, ilekroć się do
ciebie szatan przybliży.” Zakonnik użył tego
środka z wielką pobożnością: i wkrótce sza­
tan uciekł wśród wielkiego wstrząśnienia i dy­
mu, z wściekłością wołając: Niech djabeł
wytłucze zęby temu, co ci ten sposób wskazał!
Tak więc Marya jest postrachem piekła
i ona nas zachowuje na drogach ku niebu
prowadzących.
N A D Z IE Ń T RZYD ZIESTY.

.Najświętsza Panna niesie pomoc sługom


swoim w godzinę śmierci

Najmiłościwsza Panna Marya będąc Matką


laski Bożćj jest tćm samćni patronką dobrćj
śmierci, szczególniejszym sposobem ratuje wier­
ne sługi swoje w tćm przejściu straszliwćin
o icli wierności stanowiącćm.
Umierając za nas na krzyżu Pan Jezus
zjednał nam i otrzymał łaskę dobrćj śmierci;
Marya zaś dobrowolnie przyjmując śmierć, kie­
dy ją ra n Jezus chciał żywą zabrać do nieba,
otrzymała, jak twierdzi pewien Święty, wszech­
mocną łaskę ratowania w godzinę ostatnią
uciekających się do Nićj chrześcian, i otrzy­
mywania im łaski nad łaskami dobrćj i
świętobliwćj śmierci. Pan Jezus otrzymuje nam
od Ojca łaskę dobrej śmierci, a Marya nam
jćj udziela w imieniu Zbawiciela. Dla tego J ą
210

Kościół Bramą niebios nazywa. Ona ją nam


otwiera, Ona nas wprowadza.
Celem nieustannego przypominania wier­
nym tćj pocieszającej prawdy śty Karol Bor-
romeusz, arcybiskup Medyolański, rozkazał, aby
we wszystkich parafiach dyecezyi umieszczono
nad drzwiami każdego kościoła piękny obraz
Maryi. — „Chcę bowiem, mawiał, aby mój
lud zrozumiał, że nie można inaczćj wstąpić
do przybytku chwały wiekuistej bez łaski Tej,
którą kościół Fortą niebieską nazywa.“ We
wszystkich prawic wielkich świątyniach śre­
dniowiecznych odnajdujemy to samo natchnie­
nie wiary i zwykle olbrzymi posąg Matki Bo-
żćj strzeże i wieńczy główne wejście. Jeżeli słod­
ko jest żyć w miłości Maryi, jeszcze bardziej
słodko w Jej ob jęciu, pod Jćj okiem, pod o-
pieką Jej macierzyńskiej czułości umierać!
Znany jest żywot młodego de L a Perrie,
ucznia Ojców Jezuitów, który tak święcie kró­
tkiego dokonał żywota. Całe życic czule ko­
chał i wiernie służył Maryi, codziennie od­
dawał Jćj się ze wszystkiem, co miał i co po­
siadał. Zachorowawszy błagał Matki Boskiej,
aby mógł na dniu Jćj wniebowzięcia umrzeć.
Spowiednikowi powiedział, iż na tę łaskę liczy,
chociaż doktorzy zapewniali, iż tego dnia nie
dożyje. Już 22 Lipca radzili, aby świętemu
dziecku ostatnich udzielono Sakramentów śś.
W dzień wniebowzięcia spowiednik zapytał,
211

"czy jest gotowy m opaście ziemię dla nieba.


Chętnie, odrzekł, prośmy o to Pana Boga
i Maryi. Na tę intencją odmawiano przy je ­
go łóżku Litanie Najśw. Panny i udzielono
mu odpustu w godzinę śmierci. Konając sze­
ptał jeszcze słodkie wyrazy: „Przyjinnij mnie,
0 Pani święta, w liczbę dziatek Twoich, nie
opuszczaj muie w godzinę śmierci, złożył ręce
na krzyż, wymówił święte imiona Jezusa i Ma­
tyi, i całując krzyż łagodnie skonał. Inny u-
czeń 0 0 . Jezuitów, a członek Bractwa Najśw.
Panny w Aise otrzymał większą jeszcze łaskę
od swej Niebieskićj opiekunki. Spoczywając
na śmiertelnćm łożu srogich doznawał cierpień,
gdy pewnego dnia o południu ujrzał przed
sobą dwóch pięknych Aniołów. Jestem twym
Aniołem Stróżem, rzekł jeden. A ja, dodał
drugi, jestem Aniołem Opiekuńczym Bractwa,
do którego od czterech lat należysz. Bądź
mężnym, Wilhelmie, przysłała nas ku tobie
Najświętsza Marya Panna, aby cię w cierpie­
niach twych pocieszać i krzepić w godzinę
śmierci. Jest to nagroda twój niewinności
1 wierności ustawom twego bractwa. Pozosta­
niemy przy tobie aż do ostatniego tchnienia,
ani ja ani twój Aniół Stróż cię nie opuści­
my, dopóki nie zaniesiemy twćj duszy przed
tron Maryi Matki twojćj. Umrzesz w przy­
szłą sobotę, gdy dzwony parafialne pierwszy raz
na Nieszpory uderzą. Umierający chłopczyk
212

udzielił tych pocieszających szczegółów spowie­


dnikowi, a następnie i rodzicom. Zasnął w
pokoju Chrystusa na dniu i o godzinie przez
wysłańców Maryi zapowiedzianych.
Sam znałem przed kilku laty w Paryżu
dobre i skromne dziecko, które Najśw. Panna
raczyła odwiedzić w ostatniej chwili. Było ono
wzorem dobrćj woli i męztwa w dopełnianiu
wszystkich obowiązków ucznia, syna i cbrze-
ścianina. Nigdy się nie dopuścił żadnej lekko­
myślności, ani wyrzekł nieprzyzwoitego słowa.
Doszedłszy do 14go roku życia co niedzielę
przystępował do komunii świętćj i prócz te­
go jeszcze raz w tydzień. Niewinne jego ży­
cie wkrótce świątobliwa śmierć uwieńczyła.
Widziałem go w wigilię śmierci 8go maja
lHG2go roku. Spoczywał na łożu prawie bez
życia i oddechu, ale zachował całą przytomność.
Ojcze, szeptał z cicha, jeszcze mi coś na ser­
cu cięży. — Czy grzech, jaki? moje dziecko.
0 nie to, ale zdaje mi się, że nie dosyć ko­
cham Pana Jezusa. Uspokoiłem go i pobło­
gosławiłem. Nazajutrz rano tak się miał, że
pobożna matka klęcząc obok łóżka każdej
chwili oczekiwała końca. W tćm widzi jak syn
podnosi oczy i ręce ku niebu z wyrazem nie­
opisanej radości. Co ci jest, dziecię moje, pyta
zdziwiona matka? O matko, mówi wyraźnie
chory, matko, jaka piękna Pani*do mnie idzie!
1 w tćj chwili ręce opadują, oczy się zamy-
kaja na wieki. Matkę takie ogarnęło przeko­
nanie, iż Najświętsza ran n a sama przyszła po
duszę ukochanego Jej syna, że zapominając
boleści pod natchnieniem wiary, na kolanach
zmówiła Magmficat. Godną była syna swego.
Znane są znakomite dzieła jednego z wiel­
kich chrześcian naszych czasów, Augusta N i­
colas. Ojciec licznej rodziny stracił syna, któ­
rego krótki i czysty żywot serdecznóm opisał
piórem. Młody ten chłopczyna umarł na gwał­
towne suchoty. Co dwa dni komunikował, co­
dziennie nawiedzał Najśw. Sakrament i za­
chwycał świadków swój Anielskićj pobożności
i nadzwyczajnego nabożeństwa do Najświę­
tszej Panny. Pewnćj soboty w maju lHGlgo
roku oznaki blizkićj śmierci się pojawiły. Mę­
żny i spokojny wr Bogu chory zapytał ojca
o znaczenie tych nowych a dotąd niedoświad­
czonych cierpień. Ojciec odpowiedział tylko
spojrzeniem, które od razu zrozumianćm zo­
stało. Posłano po Ojca Poulcdoy, spowiednika
umierającego: nadbiegł i aż do końca przy
nim pozostał. Pomodliwszy się jakiś czas,
zapytał: moje dziecko, doszedłem do Te Deum,
chcesz abym głośno ten hymn odmówił tak,
abyś się mógł zc mną łączyć? Wszyscy
polclękli, a kapłan zaczął głośno modlitwę:
umierając}7 z zlożonemi rękoma i podniesio­
ną głową zdawał się wr zachwycie łączyć do
tego hymnu tryumfu. Wyraźnie dusza jego
1

214

miłością zapalona wydzierała się z zniszczo­


nego ciała.
Przyniesiono mu Nąjśw. Wiatyk. Król nie­
bios po raz ostatni zstąpił i uświęcił duszę
całkićm Mii oddaną. Nastąpiło ciężkie bardzo
konanie. Święte imiona Jezusa i Maryi krze­
piły biednego chłopca w tej ostatniej walce.
Powtarzano jego ulubione modlitewki Pozdro­
wienie Anielskie i Pod Twcję obronę.
Proście Matki Boskiej, aby mnie Synowi
swemu przedstawiła, rzekł przed chwilą. Oj­
ciec przypomniał sobie to życzenie i szczęśli-
wćin wiedziony natchnieniem podał umierają­
cemu małą statuetkę Maryi. Na jćj dotknięcie
skrzepła już ręka zdała się odzyskać całą siłę,
uchwycił ją i żyw'o do ust swych przycisnął.
Usta śmiercią rozwarte nie mogły już złożyć
ostatniego pocałunku, ale usiłowania daremne
świadczyły jeszcze o miłości i ufności w Ma­
ryi; w tych ostatnich wysileniach oddał Bogu
czystą duszę. Ojciec zachował jako relikwią
ów posążek Matki Boskićj.
Tak umierają słudzy Maryi! Obyście tak
umrzeć mogli w Jćj objęciu! ale żeby sobie
na podobną zasłużyć łaskę, trzeba żyć u Jćj
stóp i pod Jej okiem. Nie rób nic, nie mów
nic, coby mogło obrazić tę najczystszą Dzie­
wicę, ażeby w ostatnićj chwili nic J ą nie wstrzy­
mało od zbliżenia się ku tobie.
O święta Dziewico, powtarzajmy z św. Bo-
215

nawenturą, kiedy biedna dusza moja wychodzić


będzie z ciała, racz wyjść na jćj spotkanie i
przyjąć ją sama. Racz wtedy niegodną pocie­
szać Twą słodką obecnością. Bądź drabiną, po
którćj się dostanie do tego pięknego nieba,
którego jesteś Bramą. Tyś naszą Pośredniczką,
broń sługi twoje przed sądem Pana Jezusa
Syna Twojego.
N A D Z IE Ń T R ZY D ZIEST Y PIERW SZY..

*
Najświętsza Panna ukazuje się Świętym
Pańskim , aby ostatnie ich tchnienie
przyjąć.

Królowa wszystkich Świętych w godzinę


śmierci jeszcze więcćj niż za życia nad nimi
czuwa: a opiekę, którą, nad wszystkiemidzie­
ćmi swemi cudownie rozciąga, przeobficie Świę­
tym Pańskim udziela. I słusznie, bo oni wię­
cćj od iunycli zasługują na te łaski pociechy
wybrane i cuda, które ich żywot opromie­
niają. Najśw. Fauna więcćj czyni dla tych, co
więcćj dla Nićj zrobili, i pociesza obficiej tych,
których miłość więcćj pocieszyła zasmucone
serce Jćj Syna. Święci są uprzywilejowanemu
dziećmi Maryi, a więc ich śmierć bywa uprzy­
wilejowaną.
Chwilę przed opuszczeniem ziemi dla nie­
ba świątobliwa córka duchowna śtego Fran­
ciszka Serafickiego, hoięta K lara, otrzymała
1

217

łaskawe nawiedzenie Maryi. Matka Boska u-


kazała jćj się w otoczeniu dziewic jaśnieją­
cych w białych szatach. Stanęły około łoża
umierającćj, a Marya, Panna nad Pannami,
nachyliła się nad nią, czule uściskała i prze­
jęła najsłodszą radością. W słodyczach tćj
pociechy, będącćj zadatkiem rajskich rozko­
szy, oddała pokorną i świętą duszę Panu Bo­
gu na ręce Maryi. Papież Iunoceuty IV. chciał
być na jćj pogrzebie, a świątobliwość życia i
śmierci Klary tak była uznaną, iż papież roz­
kazał zrzucić żałobne szaty i zaniechać żało­
bnego nabożeństwa, ale odprawić Officyum
Dziewic w białym kolorze. Po dwóch latach
nastąpiła kanonizacya, która ją na ołtarzach
postawiła. Po dziś dzień ciało jćj dobrze jest
zachowane.
Wspomnieliśmy już o wielkiej służebnicy
Bożej, Lidieinie śtSj w Belgii, i opowiedzieli­
śmy jak od dzieciństwa otaczała Matkę Bo­
ską czcią i tkliwymi hołdami. Na dniu Zmar­
twychwstania Pańskiego, dniu tryumfu i ży­
cia, odebrała łaskę znamienitą odwiedzin Je­
zusa i Maryi. Z pierwszym brzaskiem dzien­
nym Jćj oblubieniec zstąpił ku nićj jak nie­
gdyś ku śtemu Antoniemu Padewskiemu i sam
jej udzielił ostatnich namaszczeń, zbrojących
chrześcian na przejście do wieczności.
Ujrzała go zstępującego z wrysokości nieba
wraz z błogosławioną Matką swoją, Aposto-
10
218

łami i wielką, liczbą Aniołów i Świętych. Pan


Jezus stauął po prawćj stronie, Marya po le-
wćj umierającej, a w koło orszak Świętych
utworzył niejako błyszczącą koronę.
Przed sobą Lidwina ujrzała wtedy stół na­
kryty białym obrusem, na którym postawiono
oleje święte, cudowny krzyż i świecę oświe­
cającą całą izdebkę nadzwyczajną światłością.
ŚŚ. Aniołowie obnażyli wtedy po kolei członki
dziewiczego d a ła , które przez długie der-
pienia i choroby dojrzały na chwałę wieku­
istą; a wśród światła,, które ją całkićm ogar­
niało, ujrzała Pana Jezusa przybranego w
szaty kapłańskie, zbliżającego się do nićj
i namaszczającego ją jak to kapłani czynić
zwykli.
Wtedy Pan Jezus biorąc tajemniczą gro­
mnicę, włożył ją w prawą rękę Lidwiny i
wraz z Najśw. Panną ją podtrzymywał. —
O najsłodszy mój Zbawicielu, rzekła wtedy
Błogosławiona, racz koniec życia mego tak
napełnić boleścią Męki Twojćj, żebym za wyj­
ściem z ciała mogła od razu cieszyć się To­
bą, nie przechodząc wcale przez czyściec. —
Na to Pan Jezus odpowiedział: Córko moja,
twa prośba wysłuchaną została. Za dwa uni
śpiewać będziesz z dziewicami siostrami twemi
wiekuiste alleluja w królestwie mego Ojca. —
W tćm widzenie znikło —' ale Aniół-Stróż
świętćj Lidwiny do końca widomie przy nićj
210 .

został, krzepiąc ją w cierpieniu i rozmawiając


z nią jako brat z siostrą.
Spowiednik jej Jan Walter nadszedł z rana
i zdziwił się znajdując izdebkę pełną nadzwy­
czajnej woni, która po niejako upajała. Wszy­
stko mu opowiedziała, a on jćj dopomagał
w błogosławieniu nieustannćm Jezusa i Ma­
ryi. Słodko zasnęła we wtorek Wielkanocny,
14 Kwietnia 1433 r ., w wieku lat pięćdzie­
siąt trzy.
Inna dziewica fwięta Oportuna z dyccezyi
Seez w Normandyi również miała szczęście
umierania w objęciu Maryi. Siostrą była śgo
Chrodegana Biskupa i męczennika, a przeło­
żoną klasztoru, który sama założyła.
Na dniu śmierci swojćj święta Oportuna
acz znękana cierpieniami ale coraz bardziej
^jednoczona z Chrystusem miłością i modli­
twą, ujrzała nagle swą celkę napełnioną świa­
tłem i nadprzyrodzoną wonią. Tćjże chwili
spostrzegła śte Panny -Cecylią i Łucyą zbliża­
jące się kunićj. Pozdrawiam was, siostry mo­
je, rzekła radośnie Oportuna. Cóż za rozkazy
przynosicie mi od chwalcbnćj Panny Maryi
Królowej niebios i dziewic? — O szlachetna
oblubienico Chrystusowa, droga Oportuuo,
rzekły razem święte Panny, Niepokalana Ma-
rya twego przybycia oczekuje, ażeby d ę na
wieki połączyć z Jćj Synem, któregoś na ziemi
całćm sercem ukochała. Uwieńczona chwałą,
• 22Ó

trzymając w ręku lampę gorejącą, wyjdziesz


naprzeciw Oblubieńca, naprzeciw Jezusa i
Maryi.
Przejęta radością służebnica Pańska ka­
zała uprzedzić kapłanów i odprawić Przenaj­
świętszą ofiarę. Potćm żądała ostatnich Sa­
kramentów, a kiedy śpiewała chwałę Bożą
wraz z duchowieństwem i zakonnicami zebra-
nemi koło jej łoża, zawołała patrząc ku.
drzwiom: Oto moja Królowa, oto błogosła­
wiona Marya Panua ku mnie się zbliża. Córki
moje, oddaję was pod Jćj opiekę, bo już od­
tąd nie będę was widzieć na ziemi. Wtedy
wyciągnęła ręce, jak gdyby chciała uściskać
Matkę Boską, i w tym zachwycie miłości sko­
nała, aby żyć z Chrystusem na wieki wieków.
Oto jeszcze jeden przykład śtćj miłości
Maryi dla wiernych shig Jezusa.
święty Kajetan na śmiertelnćm łożu pa­
łał ogniem miłości Bożej i wzdychał gorąco
za chwilą, która go z Bogiem połączy. —
Wtedy miał widzenie słodkości wielkićj: Ma­
tka Boska mu się ukazała jaśniejąca światłem
i otoczona Serafinami.
Pełen uszanowania śty Kajetan ożywił ga­
snące siły i pokłonił się przed rajską Królo­
wą. — Najświętsza Panno, rzekł, racz mnie
błogosławić I — Kajetanie, odpowiedziała słod­
ko, bądź błogosławiony przez Syna mego.
Idę po ciebie, aby d ę do nieba zaprowadzić
i nagrodzić moją obecnością szczerość twćj
miłości. Niech majestat mćj Królewskićj go­
dności nie zmniejsza twego synowskiego’ zau­
fania. Jestem Matką tw'oją, tyś synem moim
wedle łaski, ponieważ jestem Matką Jezusa,
który się bratem twoim nazywa.
Na widok tak niesłychanej łaski i tak u-
wielbionego dowodu miłości Maryi śty Kąje-
tan w taki wpadł zachwyt, że go miano za
umarłego. Ale żył jeszcze i znieść musiał we-
wngtrznie ostateczny a straszny napad nie­
przyjaciela zbawienia. Za pomocą Królowćj
Aniołów zupełne odniósł zwycięztwo i po tćj
ostatniej próbie Marya rozkazała anielskim
chórom, aby towarzyszyły duszy sługi swego
aż do nieba. Sama raczyła mu dać hasło bło­
gosławione wyjścia z ciała mówiąc: Kajeta­
nie, Syn mój ciebie woła. Idźmy w pokoju.
Tak umierają Święci. "Wszyscy w Chry­
stusie żyli, i w Nim tćż umierają. Żyli dla
Maryi i w Jej macicrzyńskiem objęciu konają.
Żyli w bojaźni Bożćj, umierają w miłości i
pokoju Bożym.
O dzieci drogie, świętymi bądźmy! to
tylko dobre, to jedno potrzebne na ziemi.
Przysposóbmy sobie dobrą wieczność przez
dobrą śmierć, zapewnijmy sobie dobią śmierć
świątobliwym i poczciwym żywotem. A dla
tego uciekajm# się do Maryi, Matki naszćj.
Kochajmy Ją, służmy Jćj wiernie, podobnymi
?22

stawajmy się do Jezusa przez pokorę i sło­


dycz, niewimiość i czystość, umartwienie i brzy­
dzenie się grzechami, słowem przez pełnienie
wszystkich cnót Ewangielicznyck.
Sama oświadczyła śtej Brygidzie, że nigdy
nie opuści wiernych sług swoich: Widzę ich
cierpienia i trudy, rzekła, nawiedzę ich w go­
dzinę śmierci i wprowadzę w mieszkanie wie­
kuiste.
O najsłodsza Maryo! w tćj nadziei żyć i
umierać pragnę I
I

>1
<

* *.
/

u, *r n
223

M O D L IT W A
Świętego Franciszka Salezego do Najświę­
tszej Panny.

Pozdrawiam Cię, Najsłodsza Maryo, Ma­


tko Boża! Jesteś Matką, moją! błagam Cię,
przyjmij mnie za Syna i sługę swego, ponie­
waż nie chcę mieć innćj od Ciebie Matki.
Proszę Cię więc, dobra, łaskawa i najsłodsza
Matko, racz mnie pocieszać we wszystkich
moich niepokojach i smutkach tak duchownych
jako i cielesnych.
Pomnąc, o najsłodsza Panno, że jesteś Ma­
tką moją, a ja twoim synem, że jesteś wszech­
mocną, a ja słabym i nędznym człowiekiem,
błagam Cię, abyś mną rządziła i broniła na
wszystkich drogach i postępkach. Nie wyma­
wiaj się łaskawa Pani niemożnością, boć Twój
miłościwy Syn tale w niebie jak i na ziemi.
Nie mów, żeś mi nic nie winna, boć jesteś
wspólną Matką wszystkich biednych ludzi, a
w szczególności moją. Gdybyś nie mogła, wy­
tłumaczyłbym Ciebie mówiąc: Wprawdzie jest
moją Matką i miłuje mnie jak syna, ale bie­
daczka nie ma władzy i mienia. Gdybyś nie
byłą Matką moją, cierpliwiebym to znosił
224

mówiąc: wprawdzie jest ona dość bogatą, aby


mnie ratować, ale nie będąc Matką moją, nie
kocha mnie. Ale ponieważ najsłodsza Panno
jesteś zarazem i Matką moją, i wszechmogącą,
jakieżbym przyjął wymówki, gdybyś innie nie
ratowała i nie udzieliła Twój pomocy i przy­
czyny. Widzisz się więc, Matko droga, przy­
muszoną ku prośbom moim nachylić. Bądź
więc wywyższoną na ziemi i w niebie, chwa­
lebna Dziewico, Matko moja, Maryo! a dla
chwały i czci Syna Twego przyjmij mnie za
dziecię swoje, bez względu na moje nędze i
grzechy. Zbaw duszę i ciało moje od wszego
złego, i udziel mi wszystkich cnót swoich,
a mianowicie pokory. Udaruj mnie wszelkiemi
łaskami i dary, które się podobają Przenąj-
świętszćj Trójcy, Ojcu, Synowi i Duchowi świę­
temu. Amen.

LITANIA
DO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY.

Kyrie elejsou. Chryste elejson. Kyrie elejson.


Chryste usłysz nas. Chryste Wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, Zmiłuj się nad nami!
1
225

Synu Odkupicielu świata Boże, Zmiłuj się nad


nami!
Duchu Święty Boże, Zmiłuj się nad nami!
Święta Trójco jedyny Boże, Zmiłuj się nad
nam i!
Święta Maryo,
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad Pannami,

Módl się za nami!


Matko Chrystusowa,
Matko łaski Bożój,
Matko najczystsza,
Matko najśliczniejsza,
Matko niepokalana,
Matko nienaruszona,
Matko najmilsza,
Matko przedziwna,
Matko Stworzyciela,
Matko Odkupiciela,
Panno roztropna,
t Panno czcigodna,
Módl się za nami!

Panno wsławiona,
Panno można,
Panno łaskawa,
Panno wierna,
Zwierciadło sprawiedliwości,
Stolico mądrości,
Przyczyno naszćj radości,
Naczynie duchowne,
Naczynie poważne,
Naczynie osobliwszego nabożeństwa,

J
Różo duchowna,
Wieżo Dawidowa,
Wieżo z kości głoniowćj,
Domie złoty,
Arko przymierza,
Bramo niebieska,
Gwiazdo zaranna,

Módl się za nami!


Uzdrowienie chorych,
Ucieczko grzesznych,
Pocieszycielko utrapionych,
Wspomożenie wiernych,
Królowo Anielska,
Królowo ratryarchów,
Prólowo Proroków,
Królowo Apostołów,
Królowo Męczenników,
Królowo Wyznawców,
Królowo Panieńska,
Królowo wszystkich Świętych,
Królowo korony polskiój,
Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta,
Módl się za nami!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami.
Chryste usłysz nas. Chryste wysłuchaj nas.
Kyrie elejson. Chryste elejsou. Kyrie elejson.
227

ANTYFONA.

Pod Twoję obronę uciekamy się, święta


Boża Rodzicielko! naszemi prośbami nie racz
gardzić w potrzebach naszych! ale od wsze­
lakich złych przygód racz nas zawsze wyba­
wiać, Panno chwalebna i błogosławiona. O Pa­
ni! o Pani! o Pani nasza! Orędowniczko na­
sza, Pośredniczko nasza! Pocieszycielko nasza!
Z Synem Twoim nas pojednaj, Synowi Two­
jemu nas polecaj, Twojemu Synowi nas od­
dawaj. O Pani! o Pani! o Pani nasza! Orę­
downiczko nasza! Pośredniczko nasza 1 Pocie­
szycielko nasza.
W. Módl się za nami święta Boża Rodzi­
cielko.
O. Abyśmy się stali godnymi obietnic Parni
Chrystusowych.

Módlmy się.

Błogosławionćj i chwalebnej zawsze Panny


Maryi poważna przyczyna, prosimy Cię Boże,
niech nam będzie opieką, i do żywota wie­
cznego niechaj nas zaprowadzi. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
228

Modlitwa św. Bernarda.


O nawrócenie grzeszników.
Ucieczko grzesznych, módl się za nami. —
ZdrowMI Miirja.
O Maryo bez grzechu poczęta! módl się
za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.
Pamiętaj, o najdobrotliwsza Panno Maryo,
że od wieków nie słyszano, ażeby kto ucieka­
jąc się do Ciebie, Twój pomocy wzywając,
Ciebie o przyczynę prosząc, miał być od Cie­
bie opuszczonym. Tą nadzieją ożywiony ucie­
kam się do Ciebie, o Maryo Panno nad Pan­
nami i Matko Jezusa Chrystusa, przystępuję
do Ciebie, biegnę do Ciebie, stawam przed
Tobą, jako grzeszny człowiek, drżąc i wzdy­
chając. O Pani świata, nie racz gardzić mo-
jemi prośbami, o Matko Słowa przedwieczne­
go! racz wysłuchać mnie nędznego, który do
Ciebie z tego padołu płaczu o pomoc wołam. •
Bądź mi pomocą we wszystkich moich po­
trzebach, teraz i zawsze a osobliwie w go­
dzinę śmierci, o łaskawa, o litościwa, o słodka
Panno Maryo. Amen.
Przez Twoje święte Panieństwo i Niepo­
kalane Poczęcie, o Najświętsza Panno Maryo,
oczyść serce, ciało i duszę moję. W Imię f
Ojca f i Syna t i Ducha Św. Amen.

You might also like