You are on page 1of 2

Jestem fanem jointów, może powiem prosto z mostu

Żeby nikt już nie mówił mi „Oxon, sprostuj”

I może to nie przyczynia się wprost do wzrostu

Z tym wyjątkiem, że kilka wzrosło kosztów mi

Co poradzę, że chwil miałem tu na oko milion

Wpadała ruda dama, miałem bardzo spoko chill z nią

Chciała by wysoko iść z nią, ja się łatwo dałem

Pewnie dlatego nie tak często w łapie mam gorzałę

Słyszę taki bit „U,u, narkopersona”

Szybciej daj mi weed, mówi mind of a stoner

Socjalnie rzecz biorąc, w sobie mam ziom demona

Lecz wolę to od alko bo rano nie konam

Nałóg jak każdy, stwarzać trudno pozory

Równie trudno się zwlec i wysunąć nos z nory

Chcesz ze mną gdzieś iść, to nie dziś, ziomboj – sorry

Jak będziesz gdzieś pić wyślij mi fotostory

Po robocie dziś nie zrobię już nic (już nic, już nic)

Najwyższy czas usiąść sobie kulturalnie spalić blanta

Po robocie dziś nie zrobię już nic (już nic, już nic)

Najwyższy czas już, najwyższy czaaaaas

Jest mi ciężko ruszyć ręką, nie ma mowy bym wstał

Doceniam każdej chwili piękno, włączam bit i sobie śpiewam „na na na na na”

I zwykle gdy tak śpiewam nie mam rymów

Bo mam marny freestyle, więc się nie wypuszczam z chałą

To nie kwestia stylu, bardziej bezmiar dymu

Dziury na mych dyskach twardych, siema pusta pało

Ciężki bakcyl, ostre zwisy, topię packi w popielnicy

Albo w kieliszku, albo nie wiem, w puszce

Pytam swe odbicie w lustrze „kiedy wjedzie sukces?”


Ono mówi „głupcze, w mig rozjebiesz, rusz się!”

A ja na to „Daj minutkę, wstanę pewnie wkrótce”

You might also like