Do celu, a czasem, to nie wiem. Nie biegnę, bo lubię, bo jestem tak szybka. Biegnę i zatracam siebie.
Ludzie dokoła, jak mrówki dzielne
ciągle coś robią, coś niosą. Zawsze jest praca do wykonania, o przerwę nawet nie proszą.
Lecz gdy ich zapytać, gdzie się tak spieszą,
to nie wiem czy odpowiedzą, bo przecież robią, co każdy robi. Czy oni naprawdę nie wiedzą?
Dlatego czasem przestaję biegać
i cieszę się wiatrem na twarzy, widokiem podwórka całkiem brzydkiego, o którym mało kto marzy.
I piszę na dłoni „pamiętaj dziewczyno,
że życia ścieżki są kręte”, a przecież nie da się tego przeczytać, gdy ręce są wciąż zajęte.
Mój Olsztyn Brudne podwórko, z błotem po kostki, a latem pyłem pokryte. Klatka schodowa niemalowana i schody ledwo co myte.
Asfalt dziurawy na mojej ulicy,
że każdy się jechać tu boi. Autobus głośny, taki stuletni i tramwaj zepsuty tam stoi.
Wszędzie wykopy, dziury, kratery,
wywrotki jadące w te pędy i tylko pieszy, który przemyka nie bardzo wie iść którędy.
Lecz kocham me miasto choć tak wygląda,
że czasem aż oczy bolą, bo to me miejsce, mała ojczyzna, choć inni gdzieś indziej być wolą. Pytanie do Małego Księcia Czy warto było różę zostawić i szukać diabeł wie czego? Czy odnalazłeś, czego szukałeś? Powiedz mi miły kolego! Astronom, pijak, król, lis, latarnik… Co oni ci przekazali? Czy choć wiedzieli, że u nich byłeś, gdy już znikałeś w oddali?
Tak! Warto było, po stokroć warto
spotkać kogoś nowego! Nie poznasz lasu, nie poznasz świata, wciąż wchodząc na jedno drzewo. I choćby wschód słońca był najpiękniejszy, to gapiąc się tylko na niego, Nie dowiesz się nigdy, jak świat jest piękny nie patrząc to w prawo, to w lewo.