Professional Documents
Culture Documents
Dżuma
Dżuma
Albert Camus, znany powie ciopisarz, dramaturg, eseista, dziennikarz, re yser teatralny,
urodzi si 7 listopada 1913 r. w algierskiej miejscowo ci Mondovi, jako drugie dziecko w
rodzinie pochodz cego z Alzacji robotnika rolnego i pos ugaczki Hiszpanki1. Po mierci ojca
(w bitwie pod Mam ) w 1914 r. matka z synami przenosz si do robotniczej dzielnicy w
Algierze. Po uko czeniu szko y podstawowej, dzi ki uzyskanemu stypendium, Albert kszta ci
si w algierskim liceum. Jest to czas przyja ni z przysz ym t umaczem Lorki, Andre
Belamichem, oraz Claude'em de Fréminville, przysz ym publicyst . Wtedy Albert poznaje
twórczo Conrada, Gide'a, Dostojewskiego, To stoja i Malraux. Uprawia sport jako
bramkarz w klubie „Racing”. W aktywno ci fizycznej i grze zespo owej uczy si rado ci
zwyci stwa, pokory wobec kl sk oraz pos usze stwa wobec przyj tych regu gry.
Po maturze (1930) i silnym ataku gru licy Albert opuszcza rodzin , zamieszkuje u wuja,
postanawia zosta literatem. Rozpoczyna studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu
Algierskiego. Wielki wp yw na osobowo m odego Camusa wywiera profesor Jean Grenier,
filozof i pisarz. Albert rozszerza swoje studia o dzieje filozofii (praca dyplomowa w 1936 r.).
W 1932 r. wst puje do organizacji M odzie y Socjalistycznej w Algierze. Rok pó niej
zawiera ma stwo z Simone Hie i podejmuje ró ne prace zarobkowe, m.in. jako urz dnik w
merostwie oraz pracownik w Instytucie Meteorologii. W 1934 r. Camus wst puje do Partii
Komunistycznej i realizuje zadania propagandowe w rodowisku muzu manów. W tym te
roku rozwodzi si z pierwsz on .
Zwrotnym momentem w biografii artysty Camusa by rok 1935, kiedy to powsta w
Algierze Dom Kultury i zespó „Théâtre du Travail”. Przysz y pisarz adaptuje dla utwory
antyhitlerowskie (np. Czasy pogardy Malraux) i pracuje jako aktor. Latem nast pnego roku
wyrusza z zespo em w objazd po Europie rodkowej (m.in. Praga, Wiede , Drezno,
Wroc aw). W 1937 r. ukazuje si pierwsza ksi ka L'Envers et l’Endroit. Pogarsza si stan
zdrowia pisarza. Wyst puje on z szeregów partii komunistycznej. Zak ada nowy teatr
objazdowy o nazwie „L'Equipe” i pracuje jako aktor. Odbywa podró e po W oszech, Austrii,
Niemczech i Szwajcarii. W 1938 r. wspó pracuje z lewicowym dziennikiem „Alger
Républicain”, re yseruje spektakle, w 1939 r. zostaje redaktorem naczelnym popo udniówki
„Soir Républicain”, która pod koniec roku zostaje zamkni ta (decyzja cenzury). Napa
Hitlera na Polsk sk ania Camusa do zg oszenia si do wojska, jednak nie zostaje przyj ty ze
wzgl du na s aby stan zdrowia.
W 1940 r. Camus wyje a do Pary a, gdzie wspó pracuje z redakcj popo udniówki „Paris
Soir” (szybko jednak rezygnuje, poniewa pismo staje si organem proniemieckim).
Wówczas powstaj s ynne dzie a Mit Syzyfa i Obcy. Camus eni si z Francine Faure. Na
krótko wraca do Algierii i znowu przyje a do Francji, by leczy si na gru lic . Wi e si z
ruchem oporu. Od 1942 r. Camus zatrudnia si w wydawnictwie „Gallimard” w Pary u.
Nast pnie wspó pracuje z konspiracyjnym pismem „Combat”. Publikuje w nim
antyhitlerowski esej Listy do przyjaciela Niemca. W 1944 r. pismo to staje si dziennikiem
jawnym, w którym Camus pracuje do 1947 r.
Lata powojenne wype niaj pisarzowi prace teatralne i literackie. W 1949 r. odbywa podró
do Ameryki Po udniowej. Cierpi z powodu kolejnego ataku gru licy. W 1951 r. ukazuje si
dzie o Cz owiek zbuntowany, które wywo uje krytyk . Wtedy Camus zrywa kontakty
przyjacielskie z Sartre'em. Na znak protestu przeciwko przyj ciu do organizacji UNESCO
frankistowskiej Hiszpanii, Camus rezygnuje z oferowanej mu tam posady. Kolejne lata to
nowe spektakle i utwory literackie (m.in. w 1956 r. Upadek). W 1957 r. Camus otrzymuje
Nagrod Nobla w dziedzinie literatury. Nied ugo pó niej, w 1960 r., Camus ginie w wypadku
samochodowym.
Pocz tkowo uznawany za twórc literatury egzystencjalnej, pó niej Camus uzyska opini
prozaika opisuj cego wspó czesn rzeczywisto w sposób uniwersalny, ujawniaj cego
obecno z a w wiecie, którego utwory – powie ci, dramaty, eseje – s przepojone wiar w
cz owieka. Szansa wiata le y w prawdziwym cz owiecze stwie, poczuciu ludzkiej
solidarno ci, obowi zku wobec innych. Takie tre ci wpisane s tak e w jedno z
najs ynniejszych dzie Alberta Camusa, w paraboliczn opowie o walce z epidemi d umy
– a ogólniej – z wszelkim z em. Utwór Alberta Camusa powsta zaraz po II wojnie i jest
wynikiem prze autora zwi zanych z do wiadczeniem hitleryzmu. Zaanga owanie w ruch
oporu, nara anie ycia w walce przeciwko Niemcom, obrazy mieci, kalectwa,
niszczycielskiej si y wojny pisarz zawar w powie ci o epidemii zaka nej choroby, zdolnej
wyniszczy ludno du ego miasta. Atmosfera ksi ki jest jakby z ducha redniowiecza, a
przecie wyra nie mówi o czasach wspó czesnych autorowi – o latach czterdziestych
dwudziestego wieku. Jest to utwór o istnieniu z a w wiecie w ogóle i potrzebie walki z nim.
Wiele tu elementów autobiograficznych (udzia Camusa w walce podczas wojny, znajomo
sportu, praca urz dnika w merostwie – to osobiste do wiadczenia autora przydzielone ró nym
postaciom powie ci) oraz refleksji natury filozoficznej i historiozoficznej, do których pisarz
dochodzi przez lata do wiadcze , obserwacji i przemy le dotycz cych cz owieka,
cierpienia, Boga, sensu ycia, humanistycznego heroizmu w wiecie absurdu.
Filozofia egzystencjalna
Streszczenie powie ci
Bohaterowie
Pierwszoplanow postaci utworu jest lekarz, doktor Bernard Rieux. Na czas d umy
pozostaje w Oranie z matk , która przybywa, by prowadzi mu dom ( ona wyjecha a do
sanatorium). Nie ma obowi zków rodzinnych, wi c ca kowicie po wi ca czas swoim
pacjentom. Przyjmuje on zarazem funkcj kronikarza, jest narratorem opowie ci o losach
ludzi uwi zionych przez d um w Oranie.
Rieux pochodzi z ubogiej rodziny robotniczej. Swój zawód traktuje jak powo anie, zawsze
gotów jest s potrzebuj cym, bez wzgl du na skal potrzeb. Z ogromnym oddaniem przez
wi ksz cz doby stara si ratowa zara onych d um . Jeszcze przed epidemi biednych
leczy bezp atnie, teraz lekarz w ogóle nie patrzy na korzy ci materialne, przemierza
kilkakrotnie miasto, by dotrze do chorych. Nie dba o siebie, ale o zara onych. Stale nara a
dla nich w asne ycie.
Wygl d zewn trzny doktora przedstawia w swoim notatniku Tarrou, jego pó niejszy
przyjaciel. Narrator wprowadza te s owa w formie cytatu.
„Wygl da na trzydzie ci pi lat, redniego wzrostu. Mocne ramiona. Twarz niemal
kwadratowa. Oczy ciemne i lojalne, ale szcz ki wystaj ce. Du y i regularny nos. Czarne
osy obci te bardzo krótko. Usta ukowate, wargi pe ne i niemal zawsze zaci ni te. Wygl da
troch na sycylijskiego ch opa ze swoj opalon skór , czarnym w osem i ubraniami zawsze
w ciemnych kolorach, w których jest mu jednak dobrze.
Chodzi szybko. Zst puje z chodnika nie zmieniaj c kroku, ale najcz ciej na przeciwleg y
chodnik lekko wskakuje. Jest roztargniony przy kierownicy swojego auta i cz sto zostawia
strza ki kierunkowe uniesione, nawet ju po zakr cie. Zawsze z go g ow . Wygl da na
cz owieka zorientowanego w sytuacji.” (24).
W innym miejscu narrator komentuje jego zm czenie i sta gotowo do pracy: By mocny
i odporny (61). Zmaga z chorob nie nazywa bohaterstwem – Ta my l mo e si wyda
mieszna, ale jedyny sposób walki z d um to uczciwo . Nast pnie dodaje: Nie wiem, czym
uczciwo jest w ogóle. Ale w moim przypadku polega na wykonywaniu zawodu (109). Te
owa i wiadomo , e Rieux jest równie rozdzielony z on , staj si prze omem w yciu
Ramberta. Dlatego dziennikarz postanawia przy czy si do walcz cych z epidemi .
Rieux kilkakrotnie wypowiada si w taki sposób, e czytelnik dostrzega jego zdolno do
analizy sytuacji, sk onno do uogólnienia. D uma staje si okazj do przemy le o
cz owieku wobec z a.
Doktor mówi o sobie w sposób naturalny, nie uznaje swojej pracy za niezwyk , nie ocenia i
nie os dza innych. Rozumie, e ka dy ma prawo wyboru, jak powinien post powa . O sobie
mówi ze skromno ci : dz , e nie mam upodobania do bohaterstwa i wi to ci. Obchodzi
mnie tylko, eby by cz owiekiem. [...] cz owiek powinien bi si w obronie ofiar (167). Rieux
podejmuje nawet ryzykowne rodki, jak np. podanie serum dziecku s dziego, kiedy ono
znajduje si o krok od mierci. Stara si ratowa ludzkie ycie, je li jest cho by cie nadziei.
Prze ywa przed aj si agoni ch opca, jednak wie, e nale o poda mu szczepionk ,
poniewa nie wolno si poddawa w walce z zaraz .
Tragiczne wypadki w Oranie prowadz doktora Rieux do przekonania, e z o czai si
zawsze i wsz dzie pod ró nymi postaciami i nie mo na u pi czujno ci, bo wtedy zacznie ono
dominowa . Kiedy ludzie oddaj si rado ci, zabawom, ciesz si , e sko czy a si gehenna
wielu miesi cy, Rieux zachowuje spokój. Wiedzia bowiem to, czego nie wiedzia ten radosny
um i co mo na przeczyta w ksi kach, e bakcyl d umy nigdy nie umiera i nie znika, e
mo e przez dziesi tki lat pozosta u piony w meblach i bieli nie, e czeka cierpliwie w
pokojach, w piwnicach, w kufrach, w chustkach i w papierach, i e nadejdzie by mo e dzie ,
kiedy na nieszcz cie ludzi i dla ich nauki d uma obudzi swe szczury i po le je, by umiera y w
szcz liwym mie cie (200).
Wydarzenia i prze ycia podczas epidemii d umy utwierdzi y Rieux w przekonaniu, e
najwa niejszym zadaniem jest ratowanie ycia ludzkiego i przeciwstawianie si z u w ka dej
sytuacji. Nikomu jednak nie narzuca swojego pogl du. Uznawa prawo Ramberta do
szcz cia osobistego. Stara si zrozumie zadowolenie Cottarda z wywo anego przez chorob
zamieszania. Chocia zosta dotkliwie do wiadczony przez los (ci ko chora ona, roz ka z
ni , pó niej mier przyjaciela i ony), by opanowany, nie pogr si w rozpaczy. Ocenia
ludzi jako zas uguj cych bardziej na podziw ni pogard , zdolnych do wielkich czynów i
wyrzecze .
Postawa Rieux (po wi cenie, ofiarno , nara anie w asnego ycia dla innych, pogodzenie z
utrat bliskich) nie by a wynikiem wiary w Boga. Doktor uwa j za przejaw wygodnictwa.
Wiara pozwala aby zostawi wszystkie sprawy Bogu. Post powanie Rieux nie wynika o te z
marzenia o uznaniu. Wyrasta o ono z poczucia obowi zku zawodowego, uczciwo ci, buntu
wobec z a. Sam stara si osi gn t miar cz owiecze stwa, która wyra a si w obronie
abszych, pokonanych, w obronie ofiar. Nie poucza , nie wymaga niczego od innych, ale od
siebie samego. By cz owiekiem prostym i uczciwym. Uwa , e z o p ynie z niewiedzy i bez
niej nie mog powsta w ciwe relacje mi dzyludzkie oparte na mi ci i yczliwo ci.
Pomocnikiem a potem przyjacielem doktora Rieux zosta Jean Tarrou, który przyjecha do
Oranu przed epidemi d umy. Od pocz tku swojego pobytu zajmowa si obserwacj
otoczenia i notowaniem swoich spostrze . Utrwali ró ne momenty z ycia miasta, opisy
osób, miejsc, zachowa ludzkich w ró nych sytuacjach, reakcji na d um i walki z chorob .
Jak wyja nia narrator, by o to dla wa ne ród o informacji.
Narrator zauwa a, e nic nie wiadomo o Tarrou, jednak zauwa ono, jak sp dza czas.
Spotykano go we wszystkich miejscach publicznych. Od pocz tku wiosny zjawia si cz sto na
pla ach, p ywaj c du o i z widoczn przyjemno ci . Dobroduszny, zawsze u miechni ty,
wygl da na przyjaciela wszystkich normalnych rozrywek, nie b c ich niewolnikiem. W
istocie znano tylko jedno jego przyzwyczajenie, a mianowicie sta e wizyty u tancerzy i
muzyków hiszpa skich (20). By to m ody m czyzna, pal cy papierosy, o ci kiej sylwetce, o
twarzy masywnej i porytej, zamkni tej szerokimi brwiami (13). Sprawia wra enie osoby
tajemniczej.
Tarrou sam opowiada o swoim losie doktorowi Rieux, kiedy ju ma pewno , e obaj s
przyjació mi i maj podobne pogl dy na ycie i mier . Bohater ten pochodzi z dobrze
sytuowanej rodziny. Jego ojciec, prokurator, by dla niego autorytetem. Maj c siedemna cie
lat, Tarrou prze wstrz s – przekona si , e ojciec jest zupe nie innym cz owiekiem – w
domu agodny i opieku czy, na sali s dowej domaga si wyroków mierci a pó niej
uczestniczy w egzekucjach, uznaj c je za prost konsekwencj przest pstwa, za co
normalnego i w ciwego. Ucieczka m odego Tarrou z domu by a krokiem ku wolno ci,
realizacji idea ów, ale te pocz tkiem biedy, wyrzecze , zmusza a do zdobywania rodków do
ycia. Mówi o sobie: cierpia em na d um ugo przedtem, zanim pozna em to miasto i t
epidemi (160). Odt d celem jego ycia by a walka przeciwko wszelkiej postaci „d umy”,
tzn. z a (nie ma w Europie kraju, w którego walkach nie uczestniczy em – 164).
Przeciwstawienie si zalegalizowanemu morderstwu, jakim jest kara mierci, jest dla Tarrou
tak samo istotne, jak zaanga owanie si w oddzia ach sanitarnych w Oranie. Chocia jest
przybyszem, nie ma tu rodziny, mieszka w hotelu, jednak solidaryzuje si z dotkni tymi przez
los lud mi. W nie on poddaje doktorowi Rieux pomys tworzenia grup pomocy dla
personelu medycznego a nast pnie przyst puje do realizacji planu, dbaj c, by oddzia y
sanitarne rekrutowa y si z ochotników. Sam równie ofiarnie anga uje si w codzienne
zadania. Stale nara a si na zaka enie, jednak nie my li o tym. Uwa a, e bierno by aby
równoznaczna z akceptacj z a. Jego pogl dy wyra aj s owa: ka dy nosi w sobie d um , nikt
bowiem, nie, nikt na wiecie nie jest od niej wolny. I trzeba czuwa nad sob nieustannie,
eby w chwili roztargnienia nie tchn d umy w twarz drugiego cz owieka i eby go nie
zakazi . [...] Uczciwy cz owiek nie zara a niemal nikogo, to cz owiek mo liwie najmniej
roztargniony (165-166). Ma mocno rozwini te poczucie odpowiedzialno ci wobec innych.
Jego wypowiedzi wiadcz o g bokim prze yciu i przemy leniu wydarze , które nim
wstrz sn y. Ocenia je w kategoriach dobra i z a, analizuje ich spo eczne konsekwencje oraz
wp yw na psychik w wymiarze indywidualnym.
W swoim notatniku Tarrou zastanawia si nad poj ciem wi to ci. Inspiracj do tej refleksji
jest zachowanie starego astmatyka mozolnie odmierzaj cego czas przez przek adanie z garnka
do garnka ziaren grochu. wi to mo e by pojmowana jako zespó przyzwyczaje – jest
wtedy mo liwa bez wiary w Boga. Tarrou dostrzega ró ne zabawne przejawy zachowa – np.
ma ego staruszka „poluj cego” przy pomocy liny na koty. W takich sytuacjach ujawnia si
jego poczucie humoru a nawet sarkazm. W istocie jest jednak cz owiekiem bardzo
wra liwym, dostrzegaj cym cierpi cych z powodu fizycznego bólu i samotno ci (opis
przebywaj cych w obozie kwarantanny, o których wszyscy zapomnieli). Jest to intelektualista
o bogatym do wiadczeniu yciowym, dla którego najwa niejsz warto ci jest
cz owiecze stwo. Jego mier pod koniec d umy w Oranie wydaje si ironi losu – tak wiele
po wi ci walce z chorob , by ostatecznie nie obroni si przed ni , gdy ju wyra nie przyj a
odwrót.
Od dawna pacjentem doktora Rieux jest Joseph Grand – dziwak, sumienny urz dnik, który
nie umie zadba o swoje interesy, wytrwa y pomocnik w rejestrowaniu przebiegu epidemii.
W yciu osobistym (w ma stwie z Jeanne) i zawodowym (w urz dzie merostwa) by osob
skromn , cich , nieatrakcyjn i nieefektown . Nie potrafi upomnie si o odpowiednie
wynagrodzenie (poczucie godno ci i taktu), ani zatrzyma przy sobie ony. Ci gle
zapracowany i niedowarto ciowany, nie zauwa , jak Jeanne oddala si od niego. Po jej
odej ciu z domu nigdy nie przesta jej kocha , ale pragn , by by a szcz liwa z innym
czyzn , nie chcia , by obwinia a si o upadek ich ma stwa.
Grand jest uosobieniem dobroci, troski o drugiego cz owieka. Z zaanga owaniem ratuje
niedosz ego samobójc Cottarda, potem roztacza nad nim opiek . Realizuje si te w pracy
oddzia ów sanitarnych podczas epidemii d umy. Marzy o uznaniu i przez d ugi czas
przerabia i doskonali pierwsze zdanie swojego dzie a, które mia o mu zapewni sukces i
wzbudzi zachwyt. W tym dzia aniu mo e wydawa si mieszny, ale nie przestaje by
cz owiekiem przej tym swoim zadaniem, zawsze rzetelnie je realizuje. Józef Grand ma w
sobie co z postaci chaplinowskich. Jest mieszny i zarazem poetyczny, prawdziwie cz owieczy
– Ten m czyzna pi dziesi cioletni, o tym i d ugim, zagi tym w sie, w skich ramionach i
chudych cz onkach „p ywa w ubraniach, które kupowa zawsze zbyt wielkie, w z udzeniu, e
si nosi d ej”. I czy nie stawa si mimowiednie, po chaplinowsku mieszny, gdy
wsadza okr y kapelusz na wielkie uszy lub, gdy wzruszony wyciera nos czym podobnym
do serwetki w krat ?5
Jest to posta niezwykle subtelna i uczuciowa. wiadczy o tym stosunek Granda do ony,
która odesz a, piel gnowanie pami ci rodziców, mi do siostry i jej dzieci, zainteresowanie
losem s siada, który prze ywa stan depresji. Jest te przej ty rozwijaj si w mie cie d um
i przyst puje do pracy w oddzia ach sanitarnych na miar swoich mo liwo ci i czasu – nie
mia w sobie nic z bohatera, by teraz czym w rodzaju sekretarza formacji sanitarnych (89).
To m czyzna, który w najwi kszej zawierusze i zagro eniu jest w stanie si obroni ,
poniewa z o tak naprawd nie ma do niego dost pu. Przetrzymuje stan wysokiej gor czki,
pokonuje d um we w asnym organizmie i wraca do codziennych spraw o wiele mocniejszy –
pisze list do Jeanne, na nowo rozpoczyna prac nad swoim dzie em. Przed z em broni go
zdolno do prawdziwej, g bokiej mi ci.
Przedstawione wy ej osoby s do siebie podobne, zw aszcza w jednym aspekcie, wszystkie
anga uj si w walk z d um i czuj si solidarne z zagro onymi epidemi mieszka cami
Oranu. Inn postaw reprezentuje Raymond Rambert, bohater ukazany w procesie
przemiany wewn trznej, który po d ugim czasie oboj tno ci wobec spraw tego miasta
ostatecznie „przechodzi na stron ” pokrzywdzonych i z wielkim zaanga owaniem przyst puje
do walki z zaraz .
Rambert przyby do Oranu na krótko przed d um , by wype nia tu swoje dziennikarskie
obowi zki. Na zlecenie paryskiego dziennika mia przeprowadzi ankiet dotycz ycia
Arabów w tym mie cie. Rozwój epidemii zatrzymuje go tu na d ej. Rambert nie umie
pogodzi si z t sytuacj , jest rozdra niony i niecierpliwy, pragnie za wszelk cen wyrwa
si poza bramy, by wróci do Pary a, do ukochanej kobiety. Uwa a, e nic go nie czy z
ora czykami (Aleja nie jestem tutejszy – 58), e ma prawo do osobistego szcz cia. Uczucie
jest dla niego miernikiem warto ci cz owieka. Sam z wielk si prze ywa nami tn mi ,o
czym mówi wprost, domagaj c si zrozumienia i pomocy. Krytykuje d enie do bohaterstwa i
mier dla idei (do wiadczenie walk w Hiszpanii). Mówi: wiem, e cz owiek jest zdolny do
wielkich czynów. Ale je li nie jest zdolny do wielkiego uczucia, nie interesuje mnie (108).
Dziennikarz podejmuje wiele stara , by wydosta si z Oranu. Najpierw s to próby
legalnego opuszczenia miasta, pó niej ucieczka do metod sprzecznych z prawem. Kiedy po
wielu trudach i komplikacjach Rambert ma ju pewno , e b dzie móg wyj poza bramy,
nieoczekiwanie rezygnuje z tego zamiaru. U wiadamia sobie swoje zwi zki z lud mi st d
(wcze niej mówi , e nic ich z nimi nie wi e) i pragnie zosta , by dalej pracowa w grupach
sanitarnych (przyst pi do pomocy, gdy zrozumia , e nie tylko on jest rozdzielony z
najbli sz osob , ale zamierza opu ci Oran, gdy tylko nadarzy si sposobno ). Rambert
powiedzia , e nadal wierzy w to, w co wierzy , ale by oby mu wstyd, gdyby wyjecha .
Przeszkodzi oby mu to kocha kobiet , któr zostawi (137). Nie chcia by szcz liwy tylko
sam, podczas gdy tak wielu ludzi, z którymi zetkn go los, nadal cierpi. Zrozumia , e sprawa
walki z d um dotyczy wszystkich, tak e jego. Mi do kobiety, pragnienie jej blisko ci
ust puj miejsca solidarno ci z ofiarami d umy. Za ka dym razem jednak chodzi o uczucie.
Rambert przypomina troch bohatera romantycznego, który na skutek przeszkód nie móg
realizowa si w zwi zku z ukochan , wi c po wi ca si dla narodu. Bohater umy jest
jednak szcz liwie zakochany, a jego decyzja pozostania w Oranie to wynik dojrza ego,
wiadomego wyboru zwi zanego z wyrzeczeniem si na jaki czas szcz cia osobistego.
W wygl dzie zewn trznym Ramberta zwracaj uwag inteligentne oczy, sportowy strój i
niepokój objawiaj cy si w szybkich ruchach. Na pocz tku sprawia wra enie cz owieka, który
jest zadowolony z ycia. Pó niej jego napi cie emocjonalne i rozdra nienie narasta, by
osi gn punkt kulminacyjny i nagle opa . Gwa towno ruchów i walka o szcz cie
osobiste ust puj spokojnemu i racjonalnemu dzia aniu na rzecz ogó u.
Rieux, Tarrou, Grand i – pod koniec epidemii – Rambert reprezentuj stanowisko
wspó czucia i pomocy potrzebuj cym bez odwo ywania si do motywacji religijnej. Po prostu
nie mówi o Bogu, za inni deklaruj pogl dy ateistyczne. W ród nich wyj tkow postaci
jest jezuita, ojciec Paneloux. W toku wypadków zmienia on zdanie na temat róde zarazy,
jednak stale trwa przy Bogu. Jest to posta denerwuj ca i ra ca schematyczno ci zachowa ,
jednak wraz z przemian i przewarto ciowaniem pogl dów czytelnik zdobywa si na
akceptacj , a nawet uznanie dla zakonnika. Ojciec Paneloux jest doskona ym kaznodziej i
dlatego w nie jemu powierzono zako czenie tygodnia modlitw w Oranie. Jest cz owiekiem
gruntownie wykszta conym, znaj cym teologi , filozofi (zw aszcza w. Augustyna),
orientuje si w rozwoju Ko cio a w Afryce. Ma dar pi knej wymowy. Pierwsze kazanie,
zanotowane w obszernych fragmentach przez Tarrou, brzmi gro nie i demagogicznie. D uma
jest wed ug jezuity kar za grzechy, w ród których wystarczaj cym uchybieniem wobec
mi ci Bo ej jest ludzka oboj tno , bierna i pozorna wiara. Paneloux wzywa wszystkich, by
zwrócili si do Boga.
Ów uczony i wojuj cy jezuita [...] by bardzo powa any w [...] mie cie (16). Z natury by
porywczy i nami tny (63). Jego kazanie wywo o ogromne wra enie. Reakcje by y jednak
ró ne. Doktor Rieux przyj stanowisko kaznodziei jako wynik abstrakcyjnego my lenia.
Lekarz, który spotyka si ze mierci i cierpieniem, podobnie jak do wiadczony proboszcz
parafii, widzi sprawy zupe nie inaczej. Z czasem Paneloux przyst puje do pracy w oddzia ach
sanitarnych, obserwuje potworne niwo d umy. Najwi kszym wydarzeniem w jego yciu i
bod cem do weryfikacji dotychczasowych pogl dów staje si przed ona agonia synka
dziego Othona. Rzucaj ce si w bolesnych konwulsjach dziecko, wyniszczone przez
chorob , zupe nie bezbronne, nie mog o przecie by grzesznikiem ukaranym przez Stwórc .
Paneloux zmienia sposób my lenia. Kiedy wyg asza swoje drugie kazanie, nie przyjmuje
ju grzmi cego tonu, rezygnuje z formy „wy” na rzecz „my”, a wi c uto samia si z
mieszka cami miasta. Z pozycji atwego i prostego chrze cija stwa (dobro – z o, wina – kara)
przechodzi na stron wiary wymagaj cej – nale y przyj od Boga cierpienie, nawet je li
wydaje si zaskakuj ce, niezrozumia e. Wobec ogromu nieszcz , jakie spad y na Oran wraz
z d um , mo na tylko ca kowicie i bezwarunkowo wierzy lub odrzuci Boga. Wszelkie
spekulacje i próby rozumowego wyja niania epidemii zes anej przez Boga nie maj sensu.
Jezuita staje si skromnym i pokornym s ug wobec cierpi cych i sam przyjmuje ból i
chorob , by zado uczyni Bogu. Odrzuca pomoc medyczn , ze swoich cierpie chce uczyni
ofiar . Zwi zek Paneloux z Bogiem by abstrakcyjny, teoretyczny, wyrozumowany. Jego
pojmowanie z a by o zbyt jednoznaczne i proste. Rzeczywisto epidemii zmusi a go do
weryfikacji pogl dów i zbli a do wiary praktycznej, w której móg ofiarowa siebie dla
innych, poprzez mi bli niego naprawd zbli si do Boga. Ten nowy ojciec Paneloux
jest bli szy doktorowi Rieu, Tarrou i Grandowi, a tak e czytelnikom, bez wzgl du na to, czy
wierz cy, czy nie. Wynikiem nowego my lenia jezuity jest nawo ywanie do czynnej
postawy. Nie nale y s ucha tych moralistów, którzy powiadaj , e trzeba pa na kolana i
poniecha wszystkiego. Trzeba tylko i naprzód w ciemno ciach, troch na o lep i próbowa
czyni dobrze. Je li za idzie o reszt , trwa i zda si na Boga, nawet wówczas, gdy jest to
mier dzieci, i nie szuka pomocy dla siebie. [...] mi do Boga jest trudn mi ci .
Zak ada ca kowite wyrzeczenie si samego siebie, i pogard dla w asnej osoby (149). Tak
postaw realizowa od pocz tku d umy doktor Rieux, b c ateist , a potem równie jezuita,
ojciec Paneloux.
Paneloux to posta , która inspiruje do dyskusji na temat róde z a i jego rozumienia w
ramach doktryny chrze cija skiej. Camus opowiada si raczej za laickim humanizmem
reprezentowanym przez porte-parole autora – posta doktora Rieux.
W ród wyeksponowanych bohaterów d umy daje si zauwa Cottard – posta
nietuzinkowa, o szczególnych cechach i niezwyk ej biografii. On jeden jest zadowolony z
epidemii, poniewa stwarza mu ona swoist ochron – w ogólnym zamieszaniu nikt nie
interesuje si dawnymi sprawkami starego rentiera. Przest pstwo, które ukrywa Cottard, by o
zapewne wielkiej rangi, skoro zdecydowa si na samobójstwo, a potem, gdy znowu straci
poczucie bezpiecze stwa (cofanie si d umy), na ucieczk i strza y oddawane w ob dzie.
Jest to osoba tajemnicza, ma omówna. Cottarda nie zna bli ej nawet najbli szy s siad, Grand,
który uratowa mu ycie. By to cz owiek zamkni ty i cichy, który przypomina troch dzika.
Dom, skromna restauracja i do tajemnicze wypady to by o ca e ycie Cottarda. Oficjalnie
wyst powa jako przedstawiciel firmy win i lakierów. Od czasu do czasu odwiedza o go kilku
ludzi, zapewne jego klientów. Niekiedy szed wieczorem do kina znajduj cego si naprzeciw
domu. Urz dnik zauwa nawet, e Cottard lubi ogl da filmy gangsterskie. Przedstawiciel
by zawsze samotny i nieufny (39). Z czasem – wed ug Granda – Cottard si zmieni , stara si
zjedna sobie ludzi.
D uma stworzy a Cottardowi okazj do nowych ciemnych interesów. Nie anga owa si w
walk z epidemi , poniewa dzi ki niej dorabia si na ró nych spekulacjach. Zajmowa si
kontraband towarów, po redniczy w za atwieniach zwi zanych z nielegalnym opuszczeniem
miasta. W nie on stara si u atwi wyj cie za bram Rambertowi. Jego zachowanie podczas
epidemii jest odmienne od post powania pozosta ych bohaterów. Podobnie rzecz ma si ,
kiedy d uma zostaje pokonana. Wówczas wszyscy wokó bardzo si ciesz lub przynajmniej
oddychaj z ulg , za Cottard wpada w panik . Kiedy orientuje si , e jest osob
poszukiwan , narasta jego l k i ostatecznie wp dza go w ob d. W panice strzela ze swojego
okna do rozbawionego t umu, nie patrz c, kogo dosi gn kule. Ostatecznie zostaje schwytany
przez policj . Jest to posta uosabiaj ca z o, „wspó pracuj ca z d um ”, a wi c po prostu
kolaborant, by u terminu na okre lenie podobnej postawy w okresie II wojny wiatowej.
Cierpienie i wiara
Epidemia d umy w Oranie jest ród em wielu nieszcz , bólu i mierci. Cz owiek
wystawiony na prób cierpienia chcia by zna jego przyczyn i sens. Cz sto w takich
wypadkach ludzie zastanawiaj si , dlaczego co tak dotkliwego spotka o w nie ich.
Cierpienie mo e by wynikiem choroby, tortur fizycznych lub moralnych, przypadkowych
zbiegów okoliczno ci lub te bywa odbierane jako znak od Boga.
Dla chrze cijan cierpienie jest okazj do ubogacenia duszy, mo na je ofiarowa jako
zado uczynienie Bogu w czyjej intencji. Nie zawsze jednak cz owiek potrafi si na nie
zgadza bez zastrze . Biblia podaje przyk ady ludzi, a nawet miast ukaranych za grzechy
wielkim nieszcz ciem, ukazuje równie osob Hioba – bogobojnego i zawsze wiernego
Panu, nawet w czasie najwi kszych kl sk. Wida st d, e nie zawsze mo na cierpienie
interpretowa jako kar za grzechy.
Zbyt proste wyja nienie ojca Paneloux, e d uma jest kar za grzech oboj tno ci wobec
Boga, nie wytrzymuje pó niejszych do wiadcze . W ród wielu doros ych, ludzi szlachetnych
i przest pców, umieraj niewinne dzieci. Je eli pog bimy interpretacj sytuacji w Oranie i
odwo amy si do czasu wojny, znowu wypadnie uzna , e cierpienie bywa cz sto udzia em
istot niewinnych. Jezuita wnikliwie analizuje wypadki i w nast pnym kazaniu nikogo nie
pot pia i nie strofuje. Wskazuje natomiast religijny sens cierpienia – nale y je po prostu
przyj i zaufa Bogu – On wie, czemu ma s i e nie jest bezu yteczne.
Inn postaw wobec bólu i mierci oraz dramatu wielu osób reprezentuje doktor Rieux,
który nie wierzy w Boga. Cierpienie jest dla niego zawsze z em i tylko tyle, dlatego za
wszelk cen i ka dym sposobem nale y z nim walczy . Do takiej interpretacji bólu sk ania
bohatera jego pos annictwo zawodowe. On jest od tego, by agodzi i likwidowa cierpienie i
temu zadaniu po wi ca swój czas i si y, porywaj c swoim przyk adem innych, by pomagali
chorym. Podobne stanowisko reprezentuje Tarrou, który w kontek cie wydarze zwi zanych
z d um rozwa a istot wi to ci i zastanawia si , czy jest mo liwa bez Boga. Tradycyjne
pojmowanie wi to ci, np. jako m cze stwa, wydaje mu si trudne do zrealizowania, w
ka dym razie nie jest dost pne dla ateistów, a przecie w ród nich s ofiarni i prawi ludzie,
wyj tkowi w swoim szlachetnym uporze i po wi ceniu. Tarrou niejako domaga si uznania
ich wielko ci.
Rozwa ania o cierpieniu, Bogu i wierze, prowadzone przez bohaterów powie ci, s
odzwierciedleniem pogl dów i w tpliwo ci, które mia autor utworu. Camus tak kszta tuje
ównego bohatera, by jako ateista ujawni sens swojego po wi cenia dla ludzi
do wiadczaj cych cierpienia. Jest to osoba szlachetna, moralnie poprawna, a nawet pi kna,
która widzi warto ycia w wype nianiu obowi zków zawodowych i ofiarnej pracy dla
innych. Cho jest to lekarz, który wielokrotnie widzia konwulsyjne skr ty cia a w bólu i
mier , nigdy nie oswoi si z tym i nie przesta walczy o zdrowie i godno ludzk . Mo na
nawet powiedzie , u ywaj c terminologii charakterystycznej dla chrze cijan, e w praktyce
realizowa przykazanie mi ci bli niego i uczynki mi osierne, nie powo uj c si przy tym na
nakazy religijne. Czyni to z potrzeby walki ze z em.
Przypomnijmy jeszcze zako czenie drugiego kazania ojca Paneloux, w którym kaznodzieja
radzi zaufa Bogu we wszystkim, tak e w niezrozumia ym i pozornie bezsensownym bólu.
Powie A. Camusa podaje dwie drogi interpretowania i przyjmowania cierpienia. Chocia
autor wyra nie wzmacnia „ludzkie” argumenty doktora Rieux, pozwala jednak czytelnikowi
zastanowi si i daje mo liwo wyboru opcji. T drug jest wiara i zaufanie Bogu. Ka da z
nich domaga si jednak walki ze ziem.
Kompozycja
Narracja
Ciekawe wypadki, które s tematem tej kroniki, zasz y w 194. r. w Oranie. [...] Oran jest
zwyk ym miastem i niczym wi cej jak prefektur francusk na wybrze u algierskim. [...]
Miasto, trzeba przyzna , jest brzydkie (7). Tymi zdaniami rozpoczyna si powie pt. uma.
Czas akcji zosta tu zasygnalizowany skrótem: 194. r. Jest to – jak nale y przypuszcza –
okres wojennej zawieruchy, lata czterdzieste. Bardziej precyzyjnie wskazano pory roku – od
16 kwietnia do po owy lutego nast pnego roku. Najogólniej – jest to czas ekspansji d umy i
walki z ni a do jej wyparcia z miasta, a wi c potworno wojny, obozów koncentracyjnych,
cierpienia i mierci.
Czytelnik dowiaduje si , e Oran jest miastem portowym, po onym nad Morzem
ródziemnym, pozbawionym bujnej ro linno ci i ptaków, w którym znajduj si szare
budynki. Jedynie zim owe ponuro ci zostaj ukryte. Styl ycia ludzi dostosowany jest do
charakteru miejsca: nudz si , nabieraj przyzwyczaje , du o pracuj , by si wzbogaci ,
handluj , korzystaj z prostych rado ci. Narrator stara si podkre li banalny wygl d miasta i
ycia (8). Podaje równie informacje o jego po eniu: zaszczepiono je w niezrównanym
pejza u, po rodku nagiego p askowzgórza otoczonego wietlistymi dolinami nad zatok o
doskona ym rysunku (9). Ha liwy zgie k rozrywek, bezproblemowe i dostatnie ycie
mieszka ców wydawa y si gwarantem spokojnego szcz cia, które ni st d, ni zow d zosta o
brutalnie przerwane.
Narrator ukazuje miasto jako ca cywilizacyjno-urbanizacyjn , by pó niej ods oni
konkretne miejsca. Pos uguje si nazwami ulic, placów, obiektów u yteczno ci publicznej.
Opisuje je, wskazuj c najbardziej znamienne cechy, np. Rambert i Cottard Skr cili na bulwar
des Palmiers, przeci li plac d'Armes i zeszli ku dzielnicy de la Marine. Z lewej strony
pomalowana na zielono kawiarnia chroni a si pod uko markiz z grubego tego p ótna
(94). Przedstawia równie niektóre wn trza, ich wystrój i atmosfer . Kameralne i ciche
mieszkanie doktora Rieux, które wype nia ciep em i yczliwo ci matka, ma zupe nie inny
charakter ni otwarta przestrze stadionu, gdzie zorganizowano obóz kwarantanny: na rodku
ustawiono namioty, za w ci gu dnia ludzie gromadz si na trybunach. S razem, poniewa
st oczono wielu na ma ym obszarze, ale egzystuj osobno, yj w poczuciu osamotnienia,
podporz dkowani komunikatom, np. o posi ku (odpowiednik obozów koncentracyjnych
masowej zag ady). Równie przyt aczaj cy i ponury nastrój panuje w organizowanych
napr dce dodatkowych szpitalach. Wyj tkowo przykrym miejscem jest cmentarz. W tym
utworze zosta on przedstawiony jako miejsce, gdzie ju po mierci d uma odar a cz owieka z
jego godno ci (wspólne mogi y i sposób grzebania zmar ych). Przywo uje na my l masowe
egzekucje i ca kowity brak szacunku dla ludzkiego cia a.
W mie cie, gdzie umiera w cierpieniach wielu ludzi dziennie, nadal funkcjonuj kina, teatr,
kawiarnie. Mieszka cy karmi swój egoizm ucieczk od l ku o ycie, od potworno ci czasu
zag ady w ró ne formy przyjemno ci i rozrywki. Po ustaniu epidemii, na gruzach niedawnych
nieszcz , zakwita rado , zabawa, euforia. Ludzie szybko zapomn straszne chwile i znowu
przestan by czujni, nie b pami tali, e z o mo e wróci .
Prezentacja ró nych miejsc i wype niaj cych je osób s y ukazaniu wielo ci postaw, jakie
reprezentuj bohaterowie. Wymienione wy ej oraz inne konkretne miejsca zosta y tu
przedstawione z trosk o szczegó y topograficzne. Na uwag jednak zas uguje te miasto jako
ca – wyizolowana, oddzielona od wiata (zamkni te bramy, wysokie mury, stra e). Na
skutek d umy powsta o tu swoiste getto, które yje swoimi prawami – rygorami norm,
zakazów, nakazów, kar gro cych za ró ne wykroczenia. Jest to miasto-bohater. Jego szaro
i bylejako przy ogólnym dostatku i przeci tnym szcz ciu mieszka ców, s znakami
parabolicznego uogólnienia. Ka da opanowana przez z o przestrze musi si podda jego
regu om, zostaje dostosowana do nowej sytuacji. Poczucie przynale no ci do tego miejsca
sk ania bohaterów do zaanga owania w obronie warto ci pozytywnych, do walki z d um .
Ponadczasowa parabola
Przypisy
1. Informacje o yciu pisarza zaczerpni to z: W. Natanson, Szcz cie Syzyfa, Kraków 1980,
s. 158-162.
2. I. S. Fiut, Cz owiek wed ug Alberta Camusa. Studium antropologii egzystencjalnej,
Kraków 1993, s. 52-53.
3. W. Natanson, dz. cyt., s. 129.
4. Cytaty z powie ci pochodz z wydania: A. Camus, uma. Upadek, prze . Joanna Guze,
Warszawa 1987. W nawiasach podano odpowiednie numery stron.
5. A. Kowalska, uma Alberta Camusa, Warszawa 1968, s. 51-52.
6. Tam e, s. 35-36.
7. Tam e, s. 36-37.
8. I. S. Fiut, Humanizm zrewoltowany Alberta Camusa jako rodzaj do wiadczenia
aksjologicznego, „Zeszyty Naukowe Akademii Górniczo-Hutniczej. Zagadnienia
Spo eczno-Filozoficzne”, Kraków 1986, nr 1085, s. 193.
9. T. Merton, Siedem esejów o Albercie Camus, prze . R. Krempl, Bydgoszcz 1996, s. 58.
10. Tam e, s. 14-15.
11. P. H. Simon, wiadectwo cz owieka, prze . K. ytowiecka, Warszawa 1966, s. 261.
Spis tre ci