Professional Documents
Culture Documents
Evaristo Bernardine - Dziewczyna, Kobieta, Inna PDF
Evaristo Bernardine - Dziewczyna, Kobieta, Inna PDF
Projekt okładki • Ali Campbell Fotografie na okładce • Ali Campbell / Stuppenkart, Neil
Kenlock / Tate Images, Richard Braine / Getty Images Adaptacja okładki • Magda Bloch
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej • Dariusz Nowacki
eISBN 978-83-66736-26-9
redakcja@wydawnictwopoznanskie.pl www.wydawnictwopoznanskie.pl
Siostrom, sistas, sistahs, siostrzeństwu, kobietom, womxn,
Amma
Amma
idzie promenadą wzdłuż rzeki rozcinającej jej miasto na dwoje, po wodzie sunie powoli
kilka wczesnoporannych barek
po lewej ma stylizowany na okrętową modłę most dla pieszych z kładką przypominającą
pokład i wspornikami niczym maszty
po prawej rzeka zakręca i płynie na wschód pod mostem Waterloo, w stronę kopuły
katedry Świętego Pawła
Amma czuje pierwsze promienie słońca, powietrze jest rześkie, jeszcze nie zdążyło
zgęstnieć od żaru i spalin
kawałek dalej skrzypaczka gra jakąś adekwatnie pogodną melodię
sztuka Ammy, Ostatnia Amazonka Dahomeju, ma dziś premierę w The National
Amma upija łyk americano, obowiązkowo z dodatkowym espresso na rozruch, i zbliża się
do szarego brutalistycznego budynku
ostatnimi czasy przynajmniej próbują ożywić klocowaty betonowy kompleks instalacjami
z neonów, a sam teatr ma opinię instytucji postępowej, a nie skostniałej
kiedyś była pewna, że gdyby tylko ośmieliła się przekroczyć próg The National,
natychmiast wyprowadzono by ją na kopach, wtedy ludzie naprawdę ubierali się do teatru na
galowo
i patrzyli z góry na każdego, kto nie zjawiał się pod krawatem
Amma chce, żeby ludzie przychodzili na jej sztuki po prostu z ciekawością, gówno ją
obchodzi, co będą mieli na sobie, zresztą sama jest wierna estetyce z gatunku „walcie się
wszyscy”, choć owszem, z biegiem lat odeszła od klasycznych zestawów typu dżinsowe
ogrodniczki, beret na Che Guevarę, arafatka i nieodzowna przypinka z dwoma splecionymi
symbolami Wenus (no bo jak już walić wszystkich, to po oczach)
teraz zimą nosi srebrne lub złote adidasy, latem niezawodne birkenstocki
zimą czarne spodnie, raz dopasowane, a raz luźne, zależy, czy w danym tygodniu
wchodzi w czterdziestkę czy czterdziestkę dwójkę (góra zawsze o rozmiar mniejsza)
latem wzorzyste haremki ze ściągaczem tuż pod kolanem
zimą jaskrawe asymetryczne koszule, swetry, kurtki, płaszcze
tlenione dredy bez względu na porę roku sterczą karnie jak świeczki na torcie
srebrne kółka w uszach, ciężkie afrykańskie bransolety i różowa szminka
to całoroczne znaki rozpoznawcze jej stylu
Yazz
ostatnio stwierdziła, że to „stylówa na starą wariatkę”, błaga, żeby Amma zaczęła ubierać
się w Marksie i Spencerze jak normalne matki, nie chce nawet być widziana obok niej, kiedy idą
niby-razem ulicą
Yazz doskonale wie, że Amma nigdy nie zbliży się do normalności i że jest po
pięćdziesiątce, a to jeszcze nie starość, chociaż nie ma sensu przekonywać o tym
dziewiętnastolatki; tak czy inaczej, starzenie to nie powód do wstydu
zwłaszcza że cały gatunek ludzki jedzie na tym samym wózku
czasami jednak Amma ma wrażenie, że spośród wszystkich znajomych tylko ona pragnie
celebrować swój postępujący wiek
to przecież taki przywilej: nie umrzeć przedwczesną śmiercią, mówi im, gdy noc zapada
powoli nad kuchennym stołem w jej przytulnym szeregowcu na Brixton
i wszystkie zabierają się do przyniesionego jedzenia: potrawki z ciecierzycy, szarpanego
kurczaka, sałatki greckiej, curry z soczewicy, pieczonych warzyw, jagnięciny po marokańsku,
ryżu szafranowego, sałatki z buraków i jarmużu, komosy ryżowej po nigeryjsku i jeszcze
makaronu bezglutenowego dla kilku nieznośnych grymaśnic
nalewają sobie wino, wódkę (mniej kalorii) albo coś przyjaźniejszego wątrobie, jeśli
lekarz przykazał
Amma spodziewała się, że będą zadowolone z jej odmowy poddania się ciotkowatemu
zrzędzeniu; zamiast tego koleżanki posyłają jej zakłopotane uśmiechy, a co z nasileniami bólu
stawów, problemami z pamięcią, falami gorąca?
przecież
ma fantastyczny zespół: sześć starszych aktorek (weteranki, co na scenie zjadły zęby),
sześć dziewczyn w połowie kariery (jak na razie się trzymają) i trzy nowe twarze (naiwne, pełne
nadziei), spośród których jedna, utalentowana Simone, przychodzi na próby z podkrążonymi
oczami, a potem zawsze się okazuje, że zostawiła włączone żelazko, zapomniała zgasić palnik na
kuchence albo zamknąć okno w pokoju, więc marnuje cenny czas podczas prób na paniczne
wydzwanianie do współlokatorów
parę miesięcy temu sprzedałaby własną babcię na plantację, żeby tylko dostać tę robotę, a
teraz wyłazi z niej rozwydrzona mała primadonna, co przed kilkoma tygodniami kazała własnej
reżyserce skoczyć po karmelowe latte, gdy zostały na sali prób tylko we dwie
jestem wykończona, zamiauczała, sugerując, że to wszystko wina Ammy, która zmusza ją
do pracy ponad siły
chyba nie trzeba dodawać, że Amma od razu ustawiła panienkę Simone Stevenson do
pionu
panience Stevenson wydaje się, że skoro prosto ze szkoły teatralnej trafiła do Nationalu,
to Hollywood już stoi przed nią otworem
no to się przekona
już niedługo
w takich chwilach Amma tęskni za Dominique, która dawno temu zwiała do Ameryki
to z nią powinna dziś dzielić przełomowe chwile w karierze
poznały się w latach osiemdziesiątych na castingu do pełnego metrażu rozgrywającego się
w kobiecym więzieniu (jakżeby inaczej?)
obie były rozczarowane, że wciąż mają do wyboru tylko role niewolnic, służących,
prostytutek, opiekunek do dzieci albo kryminalistek
a i tak ich nie dostają
pomstowały na swój los w obskurnym bistro na Soho, napychając się kanapkami ze
smażonym jajkiem i bekonem, plaśniętym między dwie kromki namokłego białego chleba, i
zapijały mocną czarną herbatą, otoczone pracownicami seksualnymi, które robiły swoje na
pobliskich ulicach
na długo przed tym, nim Soho stało się modną kolonią elgiebetów
popatrz na mnie, powiedziała Dominique, więc Amma posłusznie spojrzała, w nowej
przyjaciółce nie było nic, co kojarzyłoby się z uległością, macierzyństwem czy przestępczością
była übercool, obłędnie atrakcyjna, wyższa i szczuplejsza niż większość kobiet, miała
kości policzkowe jak ze rżniętego kryształu i umalowane na czarno powieki o gęstych rzęsach,
które dosłownie rzucały cienie na jej twarz
nosiła skóry, włosy miała krótkie z wyjątkiem czarnej grzywki odgarniętej na bok i
woziła się po mieście wysłużonym starym rowerem dostawczym, który teraz czekał przypięty na
zewnątrz
czy oni nie widzą, że jestem wcieloną boginią? – krzyknęła Dominique, teatralnie
odrzucając grzywkę, przybrała ponętną pozę, kilka głów odwróciło się w jej stronę
Amma była niższa, miała afrykańskie biodra i uda
doskonały materiał na niewolnicę, ocenił reżyser, gdy weszła na casting do sztuki o
wyzwoleniu niewolników
kiedy to usłyszała, odwróciła się na pięcie i opuściła salę
za to gdy Dominique pojawiła się na przesłuchaniu do roli w produkcji osadzonej w
czasach wiktoriańskich, usłyszała od reżysera obsady, że marnuje jego czas, bo przecież wtedy w
Wielkiej Brytanii nie było czarnych
odparła, że byli, nazwała go ignorantem, po czym również wyszła
i jeszcze trzasnęła drzwiami
Amma pojęła, że znalazła w Dominique siostrzaną duszę, z którą będzie mogła wspólnie
dawać czadu
i że obie staną się niezatrudnialne, kiedy wieść o ostatnich incydentach rozniesie się w
branży
poszły do pobliskiego pubu, rozmowa toczyła się dalej, a wino płynęło
Dominique urodziła się w bristolskiej dzielnicy St Pauls, jej matka Cecilia była
Afrogujanką o niewolniczych korzeniach, a ojciec Wintley – Hindugujańczykiem, potomkiem
niewolników kontraktowych z Kalkuty
była najstarsza z dziesiątki dzieci, które wyglądały bardziej na czarne niż azjatyckie i tak
też się identyfikowały, zwłaszcza że ojciec utożsamiał się z Afrokaraibami, wśród których
dorastał, a nie ze świeżo przybyłymi do Anglii Indyjczykami
pragnęła zostać aktorką, więc w wieku szesnastu lat wyjechała do Londynu, gdzie ludzie
z dumą obwieszczali swoje outsiderskie tożsamości na przypinkach
spała na dworze pod łukami na Embankment i przy wejściach do sklepów na Strand, a
kiedy przyszli ją wypytywać ludzie z czarnej spółdzielni mieszkaniowej, zalała się łzami i
opowiedziała bajkę, że uciekła od ojca, który ją bił
na Jamajczyku ze spółdzielni nie zrobiło to wrażenia, czyli że co, parę razy ci spuścił
bęcki, no i?
Dominique podkręciła temperaturę skargi do poziomu rodzicielskiej przemocy seksualnej,
więc przydzielono jej awaryjne zakwaterowanie w hostelu; osiemnaście miesięcy później, po
szeregu cotygodniowych płaczliwych telefonów do spółdzielni, dostała komunalną kawalerkę w
małym bloku z lat pięćdziesiątych na Bloomsbury
zrobiłam, co było trzeba, żeby znaleźć dom, powiedziała Ammie, przyznaję, nie ma się
czym szczycić, ale nikomu nic się nie stało, ojciec się nigdy nie dowie
widzisz, Ammo, kiedy dostałam się do bardzo ortodoksyjnej szkoły teatralnej, byłam już
rozpolitykowana i o wszystko rzucałam się im do gardeł
jedyna niebiała osoba w całej placówce
domagała się wyjaśnień, dlaczego kobiety nie mogą odgrywać męskich postaci w
sztukach Szekspira, o międzyrasowym przydzielaniu ról nie wspominając, nawrzeszczała na
kierownika studiów, a cała reszta, łącznie ze studentkami, milczała
dotarło do mnie, że jestem z tym sama
następnego dnia dyrektor szkoły wziął mnie na bok
chodzisz tu, żeby zajmować się aktorstwem, a nie polityką
jeśli zamierzasz dalej przysparzać kłopotów, będziemy zmuszeni ci podziękować
to oficjalne ostrzeżenie, Dominique
mama miała nadzieję, że na pierwszą randkę pójdą do kina, a potem do jej ulubionego
miejsca, klubu Afrique, tu, na Soho, więc kilka razy zasugerowała to ojcu, który już wiedział, że
uwielbiała tańczyć do highlife’u i zachodnioafrykańskiego jazzu
on zamiast tego zabrał ją na jedno ze swoich socjalistycznych spotkań na tyłach pubu na
Elephant and Castle
gdzie faceci żłopali piwo i gadali o polityce niepodległościowej
siedziała i próbowała pozorować zainteresowanie, zrobił na niej wrażenie swoim
intelektem
ona pewnie zrobiła na nim wrażenie swoją milczącą potulnością, jakby mnie kto pytał
pobrali się i przeprowadzili na Peckham
byłam ich ostatnim dzieckiem i pierwszą dziewczynką, wyjaśniła Amma, wydmuchując
dym w gęstniejący zaduch pomieszczenia
moi dwaj starsi bracia zostali lekarzami, trzeci prawnikiem, i jako że sprostali
oczekiwaniom ojca, ja już nie musiałam iść w ich ślady
zależy mu tylko na tym, żebym wyszła za mąż i urodziła dzieci
uważa, że dopóki nie ogarnę jednego i drugiego, to kariera aktorska jest tylko hobby
tata jest socjalistą i chciałby, żeby rewolucja poprawiła dolę całej ludzkości
dosłownie
mama pracowała osiem godzin dziennie na odpłatnej posadzie, poza tym wychowała
czwórkę dzieci, zajmowała się domem, dbała, żeby patriarcha co wieczór miał obiad na stole i co
rano uprasowaną koszulę
on tymczasem ratował świat
jego jedynym domowym obowiązkiem było przynoszenie do domu mięsa od rzeźnika na
niedzielny lunch – taka podmiejska namiastka wyjścia na polowanie
widzę, że teraz, kiedy wszyscy wyprowadziliśmy się już z domu, mama jest niespełniona,
bo cały swój czas poświęca na sprzątanie albo dekorowanie pomieszczeń
nigdy nie narzekała na swoją sytuację ani się z nim nie kłóciła, ewidentny objaw
uciemiężenia
powiedziała mi, że z początku próbowała brać go za rękę na spacerach, ale on ją odtrącał i
mówił, że publiczne okazywanie uczuć to angielska maniera, więc przestała
a mimo to co roku przynosi jej najbardziej rozmaśloną walentynkę, jaką uda mu się
znaleźć, uwielbia sentymentalną muzykę country, a w niedzielne wieczory przesiaduje w kuchni
przy albumach Jima Reevesa i Charleya Pride’a
w jednej ręce trzyma szklankę z whisky, drugą ociera łzy
życie taty kręci się wokół spotkań aktywistów, demonstracji, protestów pod parlamentem
i sterczenia na rynku Lewisham, gdzie sprzedaje „Socialist Workera”
przez całe dzieciństwo wysłuchiwałam przy kolacji jego kazań o niegodziwościach
kapitalizmu i kolonializmu oraz korzyściach płynących z socjalizmu
to była jego ambona, a my robiliśmy za wiernych z przymusu
dosłownie wpychał nam swoje poglądy do gardła
gdyby wrócił do Ghany po odzyskaniu niepodległości, pewnie zostałby tam kimś ważnym
zamiast tego pełni urząd dożywotniego prezydenta naszej rodziny
nie wie, że jestem lesbą, no co ty, mama wolała, żeby z nim o tym nie gadać, już z nią
było mi ciężko, powiedziała, że zaczęła mieć podejrzenia, kiedy w modzie były ołówkowe
spódnice i trwała ondulacja, a ja zaczęłam nosić męskie lewisy
jest przekonana, że to tylko taki wiek, przypomnę jej to po czterdziestce
tata nie lubi „ciot” i śmieje się ze wszystkich homofobicznych żartów rzucanych przez
komików w telewizji co niedziela wieczór, gdy akurat nie obrażają swojej teściowej albo
czarnych
Amma opowiedziała, jak w ostatnim roku szkoły poszła na swoje pierwsze spotkanie
grupy czarnych kobiet na Brixton po tym, jak znalazła ulotkę w miejscowej bibliotece
kobieta, która otworzyła jej drzwi, Elaine, miała twarz okoloną idealną aureolą afro, a jej
gładkie kończyny ciasno opinał niebieski dżins spodni i koszuli
Amma zapragnęła jej natychmiast i poszła za nią do salonu, gdzie kobiety siedziały na
kanapach, krzesłach, poduszkach, po turecku na parkiecie, piły kawę i cydr
nerwowo przyjęła krążące po pokoju papierosy, klapnęła na podłogę, oparła się plecami o
sponiewierany przez kocie pazury fotel obity tweedową tkaniną, poczuła ciepłą nogę Elaine przy
ramieniu
słuchała ich dyskusji o tym, co to znaczy być czarną kobietą
co to znaczy być feministką, kiedy w białych organizacjach nie ma dla nich miejsca
jakie to uczucie, gdy ludzie wołają za nimi „murzyny” albo kiedy je pobije jakiś byczek
rasista
jakie to uczucie, gdy biali mężczyźni otwierają drzwi albo ustępują miejsca w
komunikacji miejskiej białym kobietom (seksizm), ale im już nie (rasizm)
Amma utożsamiała się z ich doświadczeniami, zaczęła wtórować refrenom, tak jest,
siostro, wszystkie to przeżyłyśmy, siostro
to było takie uczucie, jakby z zimna weszła do domu
pod koniec tego pierwszego wieczora inne kobiety się pożegnały, a Amma
zaproponowała, że zostanie z Elaine, żeby umyć kubki i popielniczki
wylądowały na jednej z guzowatych kanap w blasku ulicznej latarni, przy blasku syren
policyjnych wyjących gdzieś w pobliżu
nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś tak bliskiego kochania się z samą sobą
to było jak kolejny powrót do domu
przestali nielegalnie podpinać się do prądu i otworzyli konto w London Electricity Board
podobnie rozwiązali kwestię gazu, dotychczas załatwianą z użyciem monety
pięćdziesięciopensowej, wciśniętej sprytnie w licznik
trzeba było też ustalić system zarządzania squatem, więc pewnego sobotniego poranka
zebrali się w holu na burzę mózgów
marksiści domagali się założenia Komitetu Centralnego Republiki Ludu Pracującego
Swobodii, co według Ammy stanowiło jednak pewną przesadę, jako że większość przyjmowała
„postawę moralnego sprzeciwu wobec kapitalistycznego wyścigu szczurów” za wymówkę, żeby
nie chodzić do roboty
hipisi sugerowali założenie komuny, w której wszystko stanowiłoby własność ogółu, ale
mieli tak wylane na całą sprawę, że zaraz dali się zagadać reszcie
ekolodzy chcieli zakazać używania aerozoli, plastikowych siatek i dezodorantu, czym
zwrócili przeciwko sobie nawet punków, którzy nie słynęli z zamiłowania do higieny
wegetarianie liczyli na wprowadzenie zakazu spożywania mięsa, weganie proponowali,
żeby od razu dopisać do listy nabiał, a makrobiotyczni oczekiwali, że wszyscy będą jeść na
śniadanie białą kapustę gotowaną na parze
rastafarianie chcieli legalizacji marihuany i zarezerwowania kawałka ziemi na tyłach
budynku na potrzeby spotkań Rządu Teokratycznego Nyabinghi
krysznowcy spodziewali się, że jeszcze tego samego popołudnia wszyscy pójdą z nimi
walić w bębny na Oxford Street
punki domagały się pozwolenia na puszczanie swojej wrzaskliwej muzyki, ale od razu ich
zakrzyczano
geje oznajmili, że w konstytucji budynku należy zagwarantować antyhomofobiczną
legislację, na co wszyscy odparli: w jakiej konstytucji?
radykalne feministki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla kobiet, prowadzonego w
formie samorządnej kooperatywy
radykalne feministki lesbijki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla nich, z daleka od
radykalnych heterofeministek, również prowadzonego w formie samorządnej kooperatywy
czarne radykalne feministki lesbijki żądały tego samego, tylko z zakazem wstępu
białasom obu płci
anarchiści wyszli z zebrania, bo każda forma zarządzania stanowiła zdradę ich przekonań
Amma wolała działać w pojedynkę i przebywać w towarzystwie ludzi, którzy nie próbują
narzucać innym swojej woli
wreszcie założono prosty zarząd rotacyjny, oparty na zasadach zakazujących handlu
narkotykami, molestowania seksualnego i głosowania na torysów
podwórko na tyłach zostało przestrzenią wspólną, ozdobioną rzeźbami z kawałków złomu
dzięki uprzejmości artystek i artystów Swobodii
Amma zdołała zaklepać sobie salę maszynotypistek, tak wielką, że mogła po niej biegać
miała tam własną toaletę i umywalkę, które utrzymywała w cudownej czystości i
spryskiwała kwiatowymi zapachami
pokryła ściany i sufit oszałamiającą krwiście czerwoną farbą, zerwała korporacyjną szarą
wykładzinę, rzuciła na drewnianą podłogę kilka plecionych mat z rafii, zamontowała używaną
kuchenkę i lodówkę, przyniosła kilka worków do siedzenia, materac i wannę znalezioną na
wysypisku
jej pokój był dość duży na imprezy i nocowanie ludzi
rytmy disco wirujących na gramofonie piosenek Donny Summer, Sister Sledge, Minnie
Riperton i Chaki Khan rozkręcały każdą jej imprezę
Roberta, Sarah, Edith, Etta i Mathilde Santing dostarczały ścieżek dźwiękowych jej
późnonocnych romansów
za osiemnastowiecznym parawanem z lakierowanego czarnego drewna, ocalonym spod
śmietnika za starą ambasadą Chin
dostała jednak nauczkę, a poza tym i tak nie mogła narzekać na brak zainteresowania;
razem z Dominique były twarzami Teatru Kobiet Buszu, więc fanki ustawiały się do nich w
kolejce
wszystkie, od lesbiątek przed dwudziestką po kobiety, które mogłyby uchodzić za ich
matki
Amma żadnej nie skreślała, a przed znajomymi przechwalała się, że ma prawdziwie
egalitarne gusta, rozpięte ponad podziałami kultur, klas społecznych, ideologii, ras, wyznań i
pokoleń
co ku jej uciesze dawało jej większe pole manewru niż reszcie
(upodobanie do dużych cycków zachowywała dla siebie, bo to niefemistyczne, żeby
wybierać sobie poszczególne części ciała do uprzedmiotowienia seksualnego)
Dominique była bardziej wybredna i seryjnie monogamiczna, preferowała aktorki,
zazwyczaj blondynki, swój mikrotalent rekompensujące makrourodą
oraz modelki, których wygląd sam w sobie stanowił talent
kręciły się po barach tylko dla kobiet
Fallen Angel, Rackets, The Bell, w poniedziałki Drill Hall Theatre, gdzie przesiadywały
lesbilluminati, a w piątki nielegalna speluna U Pearl na Brixton, prowadzona przez Pearl,
Jamajkę w średnim wieku, która wywaliła z piwnicy wszystkie meble, zamontowała system
nagłośnieniowy i zaczęła kasować za wstęp
dla Ammy wiązanie się z jedną osobą oznaczało więzienie, nie po to zwiała z domu w
poszukiwaniu wolności i przygody, żeby skończyć przykuta do cudzych pragnień
wystarczyło przespać się z kobietą więcej niż dwa czy trzy razy, żeby zmieniła się z
osoby atrakcyjnie niezależnej w coraz bardziej upierdliwą
w ciągu tygodnia
Amma stawała się jedynym źródłem szczęścia kochanek, które zaczynały wszelkimi
możliwymi sposobami zakładać kaganiec na jej autonomię
były dąsy, łzy, oskarżenia o samolubność i brak serca
Amma nauczyła się trzymać wszystkie kobiety na dystans, komunikować swoje intencje
zawczasu, nigdy nie chodzić do łóżka z tą samą osobą dwa, góra trzy razy
nawet jeśli tego chciała
seks stanowił prostą, niegroźną, ludzką przyjemność, której zdążyła mieć w życiu sporo
przed czterdziestką
ile ich było? sto, może jeszcze pięćdziesiąt? no, raczej nie więcej
parę znajomych sugerowało, by spróbowała ułożyć sobie życie z pomocą terapii, na co
ona odparła, że przecież jest praktycznie dziewicą w porównaniu z gwiazdorami rocka, którzy
przechwalają się tysiącami podbojów i jeszcze są za to podziwiani
czy im ktoś doradzał psychoanalizę?
niestety jedna czy dwie dawne kochanki ostatnimi czasy zaczęły ją napastować w
mediach społecznościowych, gdzie przeszłość tylko czeka, by chlasnąć człowieka prosto w twarz
na przykład ta kobieta, która napisała, że Amma była jej pierwszą, gdy przespały się ze
sobą trzydzieści pięć lat temu, i była tak nawalona, że ją całą obrzygała
to było tak traumatyczne doświadczenie, że nigdy się nie otrząsnęłam, zawodziła
albo tamta, która goniła ją po Regent Street i darła się na nią, że ignorowała jej telefony
mniej więcej w tym samym okresie
za kogo ty się masz, ty pretensjonalna teatralna piczko? jesteś niczym, słyszysz mnie,
niczym
chyba zapomniałaś wziąć leków, dziunia, odkrzyknęła Amma i uciekła do podziemnego
labiryntu alejek Topshopu
Amma już dawno straciła zainteresowanie skakaniem z łóżka do łóżka; z biegiem czasu
zaczęła pragnąć intymności biorącej się z bliskości emocjonalnej, choć nie na wyłączność, z
drugą osobą
odnajduje się w niemonogamicznych związkach, a może teraz mówi się na to poliamoria?
Amma słucha opisów Jazz i stwierdza, że od niemonogamii różni się to tak naprawdę tylko
nazwą, m o j e d z i e c k o
Amma wyrzuca kawę do śmietnika i idzie prosto do teatru, przecinając wylany betonem,
pomazany graffiti plac dla deskorolek
dla młodzieży jest jeszcze o wiele za wcześnie na igraszki ze śmiercią, wyskoki i skręty
bez kasków i ochraniaczy na kolana
młodzi niczego się nie boją
jak Yazz, która chodzi na rower bez żadnego zabezpieczenia
i wybiega z domu, gdy matka mówi jej, że kask może zdecydować o
a/ bólu głowy
b/ powtórnej nauce mówienia
wchodzi przez drzwi dla pracowników, wita się z ochroniarzem Bobem, życzącym jej
powodzenia, i rusza plątaniną korytarzy, na górę po schodach, aż wreszcie dociera na przepastną
scenę
rozgląda się po głuchej pustce widowni, zaaranżowanej w wachlarz na wzór greckich
amfiteatrów, co gwarantowało każdemu niezakłócony odbiór akcji
już dziś wieczorem te siedzenia zajmie ponad tysiąc osób
tyle ludzi zbiera się, żeby zobaczyć jej produkcję, nie do uwierzenia
bilety na wszystkie spektakle niemal się wyprzedały jeszcze przed publikacją pierwszej
recenzji
no proszę, czyli jednak jest zapotrzebowanie na oryginalną sztukę?
ostatnią Amazonką jest Nawi, która wchodzi na scenę jako bezbronna nastoletnia panna
młoda, by zaprezentować się królowi; ponieważ nie jest w stanie urodzić mu dziedzica, zostaje
wygnana z jego alkowy i wcielona do żeńskiej armii, gdzie przechodzi niebezpieczne szkolenie i
pnie się po szczeblach wojskowej kariery za sprawą fizycznej niezłomności i przebiegłych
strategii bitewnych, aż wreszcie zostaje legendarną generałką Amazonek, szokującą
obcokrajowców nieustraszoną zajadłością
Amma pokazuje lojalność Nawi wobec wielu dawnych kochanek na długo po tym, jak
wojowniczka się nimi znużyła – kobieta dopilnowuje, żeby król przydzielił im lekkie pałacowe
obowiązki zamiast wyrzucać z dworu, by dożyły swoich dni w ubóstwie
pod koniec sztuki Nawi, stara i samotna, wspomina dawne kochanki, które pojawiają się i
znikają jako duchy, oczywiście za pomocą hologramów
wraca też pamięcią do wojen, w których zdobyła sławę, nawet tych wznieconych przez
króla po to, by dostarczać porywaczy na rzecz zniesionego handlu niewolnikami w Amerykach,
gdy wyjęte spod prawa okręty niewolnicze przemykały przez blokady, by z nim handlować
jest dumna ze swych osiągnięć
projektory wyświetlają sceny jej bitew, potężne armie nacierających Amazonek,
wymachujących muszkietami i maczetami
skowyczące, nabrzmiewające w stronę publiczności
mrożące krew w żyłach, przerażające
na sam koniec
Nawi umiera
światła powoli gasną
aż wszystko spowija mrok
Amma żałuje, że Dominique nie może przylecieć, by zobaczyć sztukę, którą przeczytała
jako pierwsza dekadę temu, gdy Amma ją napisała
sztukę, która na wystawienie musiała czekać tyle lat, bo każdy teatr, do którego ją
wysłała, odrzucał propozycję z wyjaśnieniem, że nie pasuje do jego profilu
mimo to Amma nie wyobrażała sobie wskrzeszenia Teatru Kobiet Buszu po to, by ją
wystawić
kiedy Dominique wyjechała, ona została za sterami sama
przez kilka lat sobie radziła, choć czuła się porzucona i nigdy nie znalazła nikogo na
zastępstwo Dominique, która znajdowała praktyczne rozwiązania dla twórczych pomysłów
Ammy
ostatecznie zwinęła teatr
i zaczęła działać na własną rękę
Shirley
jej najstarsza przyjaciółka, przyjdzie na premierę, była obecna na każdej sztuce Ammy od
nastoletnich czasów, jest w jej życiu stałym punktem, odkąd poznały się w wieku jedenastu lat,
Shirley, jedyna poza Ammą ciemnoskóra dziewczynka w całej szkole, przydreptała prosto do
niej, gdy ta stała któregoś dnia samotna na placu zabaw w czasie przerwy obiadowej, otoczona
wrzawą uczennic w zielonych mundurkach, piszczących i krzyczących do siebie podczas
skakania na skakance, gry w gumę i ganianego
nagle Shirley zjawiła się tuż przed nią
Shirley o idealnie prostych włosach i błyszczącej twarzy (od wazeliny, Amma odkryła to
później), z równiutko zawiązanym szkolnym krawacikiem i w skarpetkach podciągniętych do
kolan
taka opanowana, schludna, zadbana
przeciwieństwo Ammy o potarganych włosach, wyglądających tak głównie dlatego, że
nie mogła przestać rozplątywać dwóch warkoczyków, które matka zaplatała jej codziennie rano
tak jak nie umiała przestać pocierać stopą o łydkę, przez co skarpetki wiecznie zjeżdżały
jej na kostki
a szkolny sweterek był o trzy rozmiary za duży, bo matka zrobiła go z myślą, by służył
przez trzy lata
cześć, powiedziała dziewczynka, jestem Shirley, chcesz, żebym była twoją koleżanką?
Amma skinęła głową, a Shirley wzięła ją za rękę i zaprowadziła do grupki, którą dopiero
co zostawiła, zajętą skakaniem w gumę
od tamtej pory były nierozłączne, Shirley uważała na lekcjach i można było liczyć na jej
pomoc w pracy domowej
Shirley godzinami słuchała opowieści Ammy o chłopcach, a później, po biseksualnym
okresie przejściowym (z przelotnymi zauroczeniami braćmi Shirley, Errolem i Tonym), o
dziewczynach
Shirley nigdy nie powiedziała złego słowa o jej seksualności, kryła Ammę, gdy ta zrywała
się ze szkoły, i chłonęła opowieści o młodzieżowej grupie teatralnej: o paleniu, całowaniu, piciu,
aktorstwie – w tej kolejności, a gdy po szkole ich ścieżki się rozeszły i Shirley zajęła się
nauczaniem, a Amma teatrem, przyjaźń trwała
nawet kiedy artystyczni znajomi Ammy narzekali, że Shirley jest najnudniejszą osobą na
świecie i czy naprawdę musi ją zapraszać? – Amma broniła przeciętności swojej przyjaciółki
to dobra osoba, protestowała
Shirley opiekowała się Yazz, gdy tylko zaszła taka potrzeba (Amma też się kiedyś zajęła
dziewczynkami Shirley, raz, może dwa?)
Shirley nigdy nie miała pretensji, gdy Amma pożyczała od niej pieniądze na spłatę
długów, a czasami anulowała należności w ramach prezentów urodzinowych
przez długi czas ta wymiana przysług wydawała się Ammie jednostronna, aż w końcu
doszła do wniosku, że ona z kolei przydaje bezpiecznemu, przewidywalnemu życiu Shirley nieco
interesującego blasku
właśnie to stanowiło jej wkład w tę przyjaźń
potem pojawiły się inne członkinie jej paczki, nie, ekipy, poprawia ją Yazz, mamo, nikt
już nie mówi paczka, weź, co za prehistoria
Amma tęskni za ludźmi, którymi były, kiedy odkrywały siebie, jeszcze nie mając pojęcia,
jak bardzo się zmienią w przyszłości
paczka zjawiała się na jej premierach, była zawsze pod telefonem (domowym oczywiście
– jak to w ogóle wtedy działało?), gotowa na spontaniczne wieczorne wyjście
na obgadywanie i nakręcanie dramy za dramą
była też Georgie, która jako jedyna nie dotrwała do lat dziewięćdziesiątych
pochodziła z Walii, była praktykantką w wodociągach miejskich, a należąca do zboru
Świadków Jehowy rodzina wyrzekła się jej za lesbijstwo
stała się zagubioną sierotką, przygarniętą pod ich wspólne skrzydła
jako jedyna kobieta w grupie hydraulików musiała bez końca znosić sprośne żarty
kolegów z pracy o przepychaniu rur, ciasnych dziurach, cieknących szparach i zatkanych
odpływach
oraz komentarze o tym, co zrobiliby jej w dupę, kiedy naprawiała coś pod kranem albo
zaglądała do rynny
Georgie
za dnia piła dwa litry coca-coli, a wieczorem mieszała ją z alkoholem i dragami
z całej ich paczki miała najmniej szczęścia w podrywaniu kobiet, więc wbiła sobie do
głowy smutne, głupie przekonanie, że jest skazana na wieczną samotność
wiele ich wspólnych wyjść kończyło się monologami Georgie całej we łzach, która
twierdziła, że jest za brzydka, by kogoś sobie znaleźć, co nie było prawdą, zapewniały ją w
nieskończoność, choć Amma uważała, że przyjaciółce bliżej do Cwaniaka niż Olivera Twista
co w lesbijskim świecie wcale nie było takie złe
Amma nigdy nie zapomni, kiedy ją widziała ostatni raz, obie siedziały na krawężniku
przed barem The Bell, pijani goście oddalali się chwiejnym krokiem, a ona pakowała Georgie
palec do gardła, żeby zmusić ją do zwymiotowania połkniętych w toalecie pigułek
po raz pierwszy od początku ich przyjaźni Amma okazała frustrację tym, jak
beznadziejnym przypadkiem jest przyjaciółka, że jest tak niepewna siebie, że nie potrafi sobie
radzić z dorosłością, że wiecznie chodzi nawalona, czas dorosnąć, Georgie, weź ty, kurwa,
wreszcie dorośnij!
tydzień później Georgie skoczyła z balkonu na ostatnim piętrze swojego bloku na osiedlu
Pepys na Deptford
przy stoliku obok usiedli dwaj młodzi mężczyźni, niezgrabni i niedorzeczni, z biurowymi
fryzurkami i gładkimi policzkami, w wyprasowanych garniturkach, wyświeconych butach
Amma i Sylvester wymienili się spojrzeniami, nie znosili intruzów kolonizujących
okolicę, stołujących się w meksykańskich knajpkach chi-chi i w barach, które zastąpiły
zadaszony bazar, znany dawniej ze stoisk sprzedających papugoryby, jamy, bligie, papryczki
scotch bonnet, afrykańskie tkaniny, doczepy do włosów, żeliwne patelnie, ogromne nigeryjskie
ślimaki i tysiącletnie chińskie jaja
te nowe ekskluzywne miejsca zatrudniały ochronę, żeby nie wpuszczała do środka
miejscowych
bo ich klientela wprawdzie lubiła się szlajać po szemranych okolicach z londyńskim
kodem pocztowym SW2 albo SW9
ale nie potrafiła ukryć, że w genach ma bardziej prestiżowe adresy, SW1 i SW3
Sylvester był bardzo zaangażowany w działalność ruchu Ocalić Prawdziwe Brixton
nie stracił nic ze swojego rewolucyjnego zapału
co niekoniecznie było dobre
Amma popijała siódmą kawę tego dnia, tym razem naszprycowaną drambuie, a Sylvester
siorbał piwo z butelki, co według niego stanowiło jedyny dopuszczalny sposób picia dla
rewolucjonisty
wciąż prowadził socjalistyczną grupę teatralną 97%, wystawiającą spektakle w offowych
lokalach i „wykluczonych społecznościach”, tak jak ona powinna to nadal robić
Ammo, powinnaś zabierać swoje sztuki do domów kultury i bibliotek, zamiast wystawiać
dla tych kutasów z klasy średniej w Nationalu
odparła, że ostatnim razem, kiedy zrobiła spektakl w bibliotece, to na widowni znaleźli
się głównie bezdomni, w najlepszym razie śpiący, a w najgorszym jeszcze chrapiący
to było jakieś piętnaście lat temu, poprzysięgła, że już nigdy tego nie powtórzy
inkluzywność społeczna jest ważniejsza od sukcesu, chyba że powinniśmy to nazywać
sucz-cesem? – odparł Sylvester, Amma nie zdołała go przekonać, że dobrze zrobiła, przechodząc
do większych teatrów, a on żłopał piwo za piwem, za które to ona zapłaciła (no, skoro tak ci się
powiodło, to pewnie dobrze zarabiasz)
dyskutowała z nim, że ma prawo reżyserować w Nationalu i że to zadaniem teatru jest
przyciągać publiczność inną niż zamożni popołudniowi wycieczkowicze z hrabstw pod
Londynem, przypominała mu, że ta grupa obejmuje również jego rodziców, emerytowanego
bankiera i panią domu z Berkshire, którzy przenieśli się do Londynu ze względu na dostęp do
kultury i wspierali syna, nawet kiedy jako nastolatek wyszedł z szafy
raz po pijaku się jej wygadał, że dostaje od nich miesięczne kieszonkowe
(była o wiele zbyt miła, żeby mu to wypominać)
rzecz w tym, mówiła, że robienie zadymy na marginesach to bardzo szlachetne zadanie,
ale musimy też wprowadzać zmiany w mainstreamie, w końcu wszyscy płacimy podatki, z
których są finansowane publiczne teatry, co nie?
Sylvester zrobił minę zadowolonego z siebie banity poza zasięgiem fiskusa
w każdym razie ja teraz płacę, dodała, i ty też powinieneś
rozparł się na krześle, spojrzał na nią oczami wodnistymi od piwa, oceniając ją po cichu,
znała tę minę, alkohol już wydobywał jad zazwyczaj nieobecny w jej bliskim przyjacielu
przyznaj to, Amciu, porzuciłaś zasady na rzecz ambicji i stałaś się częścią establishmentu
przez wielkie E, powiedział, jesteś zdrajczynią
no to wstała, zgarnęła patchworkową torbę z afrykańskim motywem i opuściła lokal
kawałek dalej odwróciła się za siebie i zobaczyła, że on stoi oparty o ścianę Ritzy i skręca
papierosa
on dalej pali skręty
zostań tam sobie, Sylvie.
4
Amma wróciła do domu po ciemku, wciąż wdzięczna losowi, że tak późno weszła w
posiadanie nieruchomości, w czasie gdy była praktycznie bezdomna
najpierw zmarł Jack Staniforth, a jego syn Jonathan, który od lat aż przebierał nogami, bo
nie mógł patrzeć na konsekwencje skandalicznej decyzji ojca, by nie skorzystać z programu
rewitalizacji King’s Cross, skąd w przyszłości miały jeździć bezpośrednie pociągi na trasie
Londyn–Paryż
dał Obywatelkom i Obywatelom Swobodii trzy miesiące na wyprowadzkę
zdruzgotana Amma musiała przyznać, że mimo wszystko miała niewiarygodnie dużo
szczęścia, bo do tej pory nie wydała złamanego grosza na czynsz w mieście, które zdążyło stać
się jednym z najdroższych na świecie
rozpłakała się, opuszczając swoje biuro wielkości boiska, o oknach wychodzących na
pociągi wtaczające się z północy Anglii na stację
nie było jej stać na wynajem i nie łapała się na programy mieszkań komunalnych
spała po znajomych, aż wreszcie ktoś zaproponował jej wolny pokój
zatoczyła koło
wtedy zmarła jej matka, pożarta od środka przez bezlitosną, wygłodniałą, mięsożerną
chorobę, która zaczęła się w jednym z organów, a następnie rozpełzła, by niszczyć kolejne
córka uznała to za symptomatyczny i symboliczny przejaw uciemiężenia matki
mama nigdy nie odnalazła samej siebie, mówiła Amma znajomym, zaakceptowała swoją
podległą rolę w małżeństwie i zgniła od środka
Amma ledwo zdołała spojrzeć na ojca na pogrzebie
wkrótce on też zmarł, we śnie, na niewydolność serca; Amma oceniła, że sam to na siebie
sprowadził, bo nie mógł funkcjonować bez matki, która robiła mu za życiową podpórkę od jego
pierwszych dni w Anglii
była zaskoczona skalą własnej żałoby
pożałowała, że nigdy nie powiedziała mu, że go kocha, był jej ojcem, dobrym
człowiekiem, szowinistą też, ale jej matka miała rację, kiedy mówiła: Ammo, on jest dzieckiem
swoich czasów i kultury
ojciec był zrozpaczony, że musiał tak nagle opuścić Ghanę, powiedziała Amma na
pogrzebie do zgromadzonych podstarzałych socjalistycznych towarzyszy
to musiało być dla niego traumatyczne doświadczenie – stracić dom, rodzinę, przyjaciół,
język ojczysty i przyjechać do kraju, który go nie chciał
gdy urodziły mu się dzieci, postanowił, że wykształcimy się w Anglii i koniec
ojciec wierzył w wyższe cele lewicowej polityki i działał, by uczynić świat lepszym
miejscem
nie dodała, że go nie doceniała i od dzieciństwa aż po jego śmierć nosiła w sobie
zawężony obraz ojca, oparty na poczuciu własnej moralnej wyższości, choć on przecież niczym
nie zawinił poza tym, że nie spełniał feministycznych oczekiwań, jakie przed nim stawiała
była samolubną, durną gówniarą, a teraz już za późno
on mówił jej, że ją kocha, co roku w urodziny Ammy, dopóki żyła matka, bo podpisywał
wtedy kartkę, którą kupowała od nich dla córki
jej starsi bracia, którzy odnieśli w życiu większy sukces, życzliwie odstąpili Ammie
największą część rodzinnego domu w Peckham
starczyło na pokaźny wkład własny na mały szeregowiec z maleńkim ogródkiem przy
Railton Road na Brixton
miejsce, które mogła nazywać własnym.
5
Yazz
urodziła się dziewiętnaście lat temu w basenie porodowym w zalanym blaskiem świec
salonie Ammy
otoczona zapachem kadzidła, melodią pluskających fal, w obecności douli, a do tego
jeszcze położnej, oraz Shirley i Rolanda – bliskiego przyjaciela, który zgodził się zostać ojcem
jej dziecka, gdy śmierć rodziców wywołała w niej zupełnie nową, wszechogarniającą potrzebę
rodzicielstwa
miała szczęście, bo Roland, od pięciu lat w związku z Kennym, też myślał o ojcostwie
zgodnie z umową brał Yazz do siebie na co drugi weekend, a Amma pożałowała tego
ustalenia, gdy zorientowała się, że tęskni za noworodkiem zamiast upajać się wolnością od
piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór
Yazz okazała się cudem, którego Amma pragnęła, nie mając o tym pojęcia, a posiadanie
dziecka naprawdę nadało jej życiu pełni, z czego rzadko się komukolwiek zwierzała, bo to
wydawało jej się jakieś takie antyfeministyczne
Yazz miała być jej eksperymentem kontrkulturowym
Amma karmiła piersią, gdziekolwiek się akurat znalazła, i nie interesowało jej, kto czuje
się obrażony potrzebą matki, żeby dać dziecku jeść
zabierała małą wszędzie, nosiła ją na plecach albo z przodu w chuście, zostawiała w kącie
sali na próbach albo sadzała na stole podczas spotkań
jeździła z nią w trasę pociągami i samolotami, woziła Yazz w podróżnym nosidełku, które
wyglądało bardziej jak bagaż podręczny, więc raz Amma prawie posłała je razem z dzieckiem
przez lotniskowy skaner i musiała błagać ochronę, żeby jej za to nie aresztowała
zgromadziła dziewięcioro chrzestnych, siedem matek i dwóch ojców
żeby zagwarantować sobie dostatecznie wiele opiekunek i opiekunów na czas, kiedy
dziecko przestanie być takie posłuszne i przenośne
Yazz mogła wkładać na siebie, co tylko jej się podobało, pod warunkiem że nie zagrażało
to jej życiu lub zdrowiu
Amma chciała dać córce możliwość autoekspresji, zanim opresyjny reżim systemu
edukacji spróbuje zmiażdżyć jej wolnego ducha
ma zdjęcie, na którym mała idzie po ulicy w plastikowym napierśniku rzymskiego
wojownika, pomarańczowej tiulowej spódniczce, do tego białe skrzydełka wróżki, żółte szorty
naciągnięte na legginsy w czerwono-białe paski, dwa różne buty (sandał i kalosz), szminka
rozmazana na wargach, policzkach i czole (okres przejściowy) i włosy związane w większe i
mniejsze kitki, z których zwisają miniaturowe laleczki
Amma ignorowała litościwe i oburzone spojrzenia przechodniów i matek o ciasnych
horyzontach na placu zabaw czy w przedszkolu
Yazz nigdy nie była strofowana za wyrażanie swojego zdania, ale za przeklinanie już tak,
bo należało rozwijać słownictwo
(Yazz, powiedz, że uważasz Marissę za nieprzyjemną albo niesympatyczną, zamiast
nazywać ją zaśmierdłą obesraną dupą)
i choć nie zawsze dostawała to, czego chciała, to miała na to szanse, jeśli dość
przekonująco argumentowała na swoją korzyść
Amma chciała, żeby jej córka stała się wolną, silną feministką
później wysłała ją na kursy rozwoju osobistego dla dzieci, by wyposażyć ją w pewność
siebie i komunikatywność, które pozwalałyby rozkwitać w każdych warunkach
wielki błąd
mamo, oznajmiła czternastoletnia Yazz podczas dyskusji o wyjeździe ze znajomymi na
festiwal muzyczny w Reading, zaszkodzisz mojemu rozwojowi, jeśli będziesz mnie hamować w
tak istotnym momencie mojej podróży w stronę transformacji w niezależnie myślącą, w pełni
wyrażającą siebie dorosłą osobę, na jaką chcesz mnie wychować, no wiesz, czy naprawdę zależy
ci, żebym zbuntowała się przeciwko twoim staroświeckim zasadom i uciekła z bezpiecznego
domu, a potem zamieszkała na ulicy, gdzie musiałabym zacząć się prostytuować, żeby przetrwać,
od czego już prosta droga do uzależnienia od narkotyków, przestępczości, anoreksji i
przemocowych związków z dwa razy starszymi ode mnie manipulatorskimi kutasami, aż do
przedwczesnej śmieci w jakiejś ćpuńskiej mecie?
Amma nie mogła sobie znaleźć miejsca przez cały weekend, kiedy jej maleństwo
pojechało na festiwal
dorośli mężczyźni gapili się na jej córkę, jeszcze zanim Yazz weszła w wiek dojrzewania
po ulicach chodzi o wiele więcej pedofilów, niż się ludziom wydaje
rok później Yazz już nazywała matkę feminazistką, bo kiedy wychodziła na imprezy,
Amma sugerowała, że należałoby obniżyć nieco skraj spódniczki i wysokość obcasów, a dekolt
bluzki podciągnąć trochę do góry, tak żeby ubranie zasłaniało co najmniej trzydzieści procent
ciała zamiast dwudziestu, według bieżącego rankingu przyzwoitości
już nie wspominając o Chłopaku, którego Amma dostrzegła, gdy podwiózł córkę do
domu własnym autem
kiedy tylko Yazz przekroczyła próg, matka dopadła ją w korytarzu, by zadać zupełnie
neutralne pytanie, po jakie sięgnąłby każdy rodzic
kto to jest i czym się zajmuje? miała nadzieję, że usłyszy od Yazz: jest w przedostatniej
klasie, czyli że to względnie niegroźny licealista
Yazz odparła bezczelnie i z kamienną twarzą, mamo, to trzydziestoletni psychopata, który
porywa bezbronne kobiety i zamyka je na długie tygodnie w piwnicy, gdzie najpierw się nimi
zabawia po swojemu, a potem sieka na kawałeczki i pakuje do zamrażarki, żeby zimą mieć z
czego robić gulasz
następnie nonszalancko poszła na górę, ciągnąc za sobą smugę zapaszku śmiesznych
papierosów
w dodatku to wychowane na feministkę dziecko już nawet się za nią nie uważa
feminizm to strasznie stadny wynalazek, oznajmiła Yazz, szczerze, to nawet bycie kobietą
jest w dzisiejszych czasach passé, odwiedziła nas na uczelni niebinarna osoba zajmująca się
aktywizmem społecznym, nazywa się Morgan Malenga, ona otworzyła mi oczy, moim zdaniem
w przyszłości wszyscy staną się niebinarni, nie będziemy już ani kobietami, ani mężczyznami,
zresztą te role to i tak tylko performowanie płci kulturowej, a to oznacza, że ta twoja polityka
kobieca, mamciu, stanie się bezużyteczna, a skoro już o tym mowa, to jestem humanitarystką, a
to o wiele wyższa płaszczyzna świadomości niż feminizm
wiesz w ogóle, co to takiego?
Yazz
siedzi w wybranym dla niej przez mamę miejscu na samym środku widowni, jednym z
najlepszych w całym teatrze, choć wolałaby się ukryć gdzieś z tyłu, na wypadek gdyby spektakl
okazał się kolejnym powodem do zażenowania
związała swoje niewiarygodnie dzikie, rozbuchane, mocne i gęste afro, bo ludzie siedzący
za nią często narzekają, że nie widzą sceny
kiedy jej afropozytywni rodacy i rodaczki oskarżają ludzi o rasizm albo mikroagresję
właśnie z tego powodu, Yazz pyta, jak oni by się czuli, gdyby poszli na koncert i nic nie
zobaczyli, bo tuż przed twarzą wyrósł im niesforny ozdobny żywopłot
po obu stronach Yazz siedzą członkinie jej uczelnianej ekipy, Nieprzyjebywalnych, Waris
i Courtney, obie ciężko pracują, podobnie jak ona, bo wszystkie trzy liczą na dobre dyplomy, bez
tego będą miały
przerąbane
zresztą i tak mają, oceniają zgodnie
kiedy skończą studia, dostaną na drogę tylko gigantyczne zadłużenie, wściekłą
konkurencję na rynku pracy i absurdalne ceny mieszkań, przez co ich pokolenie będzie zmuszone
wprowadzić się na zawsze do rodzinnych domów, a to z kolei sprawi, że jeszcze więcej młodych
będzie się bać przyszłości, nie wspominając nawet o tym, że planetę już trafia szlag, Wielka
Brytania niedługo odłączy się od Europy, która i tak stacza się w reakcjonizm i odświeża modę
na faszyzm, i to przecież obłęd, że jakiś obleśny, strzaskany na solarce miliarder wyznacza nowe
niziny intelektualne i moralne jako prezydent Ameryki, i podsumowując, to ogólnie oznacza, że
starsze pokolenie WSZYSTKO ZNISZCZYŁO, a teraz jej pokolenie czeka zagłaaadaaa
chyba że odbierze starszym kontrolę intelektualną
i to raczej prędzej niż później
a tata
(możesz mi mówić Roland; no nie, ty jesteś moim tatą, t a t o)
siedzi kilka rzędów przed nią, ubrany w jeden ze swoich garniturów od Ozwalda
Boatenga – wyraziście błękitny z fioletową satynową podszewką
głowa mu błyszczy za sprawą nacierania masłem kakaowym z samego rana i tuż przed
snem
siedzi wyprostowany jak struna dzięki comiesięcznym sesjom z techniki Alexandra, na
które chodzi, żeby, jak mawia, zapobiegać syndromowi akademickiego garba
co jakiś czas rozgląda się nonszalancko, żeby sprawdzić, kto rozpoznał go z telewizji
hajs przeznaczany przez tatę na ciuchy mógłby spokojnie pokryć rok jej czesnego, mowa
o tym samym czesnym, na które go ponoć nie stać
on już tak ma, moda jest dla niego ważniejsza od samopoświęcenia właściwego
prawdziwemu ojcostwu
jej pozostaje polowanie na banknoty o wysokich nominałach po kieszeniach jego
marynarek w garderobie (czteropiętrowego) domu na Clapham Common z białymi parkietami,
żółtymi ścianami i oryginalnymi fotografiami Cartiera-Bressona, na które tata natknął się
przypadkiem na bazarze na Wembley i kupił po funcie za sztukę
przechwala się tym przed wszystkimi gośćmi, którzy są tam po raz pierwszy, kiedy mijają
je w holu przy wejściu
można też chyba uznać, że w wieku trzynastu lat była za młoda na to, by niewinnie
otworzyć szufladę pod jego łóżkiem i znaleźć taką jakby skórzaną maskę przeciwgazową ze
skórzanym fiutem przytwierdzonym, jak się domyślała, w miejsce nosa, do kompletu z różnymi
biczami, żelami, kajdankami i innymi niewytłumaczalnymi przedmiotami
niestety raz zobaczonego nie da się odzobaczyć, więc w młodym wieku dostała lekcję, że
nigdy nie znamy nikogo tak naprawdę, dopóki nie przetrzepiemy mu szuflad
i historii wyszukiwania
tata
autor bestsellerowej trylogii ze szczytów list „New York Timesa” i „Sunday Timesa”: Jak
żyliśmy kiedyś (2000), Jak żyjemy teraz (2008) i Jak będziemy żyć w przyszłości (2014)
doktor Roland Quartey, pierwszy w kraju wykładowca antropologii współczesności na
Uniwersytecie Londyńskim
serio, tato? całej? – spytała, kiedy z dumą podzielił się z nią przez telefon swoją
najświeższą akademicką rewelacją
nie wydaje ci się, że to tak jakby trochę sporo? nie musisz być ekspertem od wszystkiego
na świecie obejmującym ponad siedem miliardów ludzi, z dwieście krajów i dwa tysiące języków
i kultur
czy to czasem nie jest zakres obowiązków B o g a? jak tam, tato, jesteś już Bogiem? w
sensie, że tak o f i c j a l n i e?
on wybełkotał coś o Internecie rzeczy, pokemonach, terroryzmie, polityce globalnej,
Breaking Bad i Grze o tron, a do równego
rachunku dosypał parę cytatów, które przypisał Derridzie i Heideggerowi, jak zawsze,
kiedy nie radzi sobie z trudną sytuacją
a gdzie w tym twoim wywodzie miejsce na bell hooks? – odbiła piłeczkę, pospiesznie
przewijając na telefonie sylabus z zajęć płeć, rasa i klasa społeczna
gdzie Kwame Anthony Appiah, Judith Butler, Aimé Césaire, Angela Davis, Simone de
Beauvoir, Frantz Fanon, Julia Kristeva, Audre Lorde, Edward Said, Gayatri Spivak, Gloria
Steinem, V.Y. Mudimbe, Cornel West i reszta towarzystwa?
kłopot w tym, że jeśli Yazz ma mieć w przyszłości zdrową relację z ojcem, to sama musi
go przywoływać do porządku, bo nikt inny tego nie zrobi
tata otacza się ludźmi, których mama nazywa „świtą pochlebców”, Yazz poznaje ich na
przyjęciach, to głównie sławne białe osoby z telewizji, które uważają go za honorowego członka
swojej kasty
prawie jej się to udało z mamą, choć przez długi czas była to orka na ugorze, zwłaszcza
kiedy Yazz miała czternaście czy piętnaście lat, a mama wpadała w histerię, gdy tylko nie
udawało się jej postawić na swoim
wreszcie się nauczyła i już nie próbuje kontrolować córki ani się jej sprzeciwiać
wystarczy, że Yazz powie: nie tym tonem, mamciu! – i już jest cichutko
tata też jest na dobrej drodze
kiedyś jej za to podziękuje
Kenny (ojciec chrzestny numer dwa, który bardzo roztropnie daje jej na urodziny czeki z
dwoma zerami w roli głównej) lojalnie siedzi obok taty
Kenny również jest łysy i ma wąs w stylu lat siedemdziesiątych (niedobrze), jest
architektem krajobrazu i świetnie się dogaduje z Yazz, głównie dlatego, że on nie ma złudzeń na
temat własnej domniemanej wielkości, a kiedy oglądają wspólnie X Factor, to po prostu żeby się
pogapić w telewizor, podczas gdy tata udaje, że będzie potem pisać o jego znaczeniu kulturowym
wychodzą na rowery w niedzielne poranki, bardzo wcześnie, jeszcze zanim miasto się
obudzi, przejeżdżają przez tereny zielone na Battersea, potem śmigają bocznymi uliczkami do
Richmond i nad rzekę, wyłącznie dla czystej radochy, a nie z przymusu, żeby utrzymać szczupłą
sylwetkę
co z kolei stanowi jedyny powód, dla którego tata zalicza maratony
owszem, Kenny poprosił ją niedawno, żeby nie była tak negatywnie nastawiona do taty
po tym, jak poszedł obrażony na górę, gdy wygłosiła jakąś nieszkodliwą uwagę
Yazz odparła, że przechodzi teraz przez późnonastoletni okres cynizmu, widzisz, Kenny,
nic na to nie poradzę, dam ci znać, kiedy już znajdę się po drugiej stronie i znów będę milutka
to rozbawiło Kenny’ego, który lubi jej przypominać, że zna ją, odkąd była jednym z
milionów plemników w probówce taty i odkąd mama narzekała, że sprzedaje jej kopniaki w
macicy
Yazz odgryzła się, że robiła to, bo miała embrionalne przeczucie, że czeka ją życie w
ubóstwie
kiedy skończy studia i pójdzie do roboty, przekona mamę, żeby sprzedała swój dom,
wróć, ich dom, teraz wart fortunę dzięki jej osobistemu wkładowi w gentryfikację Brixton
mama może się przeprowadzić do parterowego domku, bardzo praktyczne rozwiązanie
dla kobiety w jej wieku, na przykład w którymś z niemodnych nadmorskich miasteczek, tam
będzie taniej
a z pieniędzy, które zostaną po sprzedaży chaty, Yazz będzie mogła kupić małe
mieszkanie
dwupokojowe na początek wystarczy
umożliwienie mi wejścia na rynek nieruchomości będzie najwspanialszym zwieńczeniem
twojego życia, mamciu
Amma nie odpowiedziała
Yazz wolałaby, żeby sztuka już przed premierą miała same pięciogwiazdkowe recenzje i
została oficjalnie przyklepana przez krytyków, to ważne, bo właśnie na nią spadnie zarządzanie
kryzysowe, jeśli spektakl zostanie zjechany, a mama wpadnie w szał, który może potrwać kilka
tygodni – że krytycy sabotują jej karierę, bo mają zerowe pojęcie o życiu czarnych kobiet, i że to
miał być jej wielki przełom po czterdziestu latach ciężkiej harówy i tak dalej, że nie skumali
spektaklu, bo nie jest o aktywistach w Afryce czy o nastolatkach z problemami, dilerach
narkotyków, afrykańskich watażkach, afroamerykańskich wokalistkach bluesowych czy białych,
którzy ocalają czarnych niewolników
a kto będzie musiał odbierać telefon i zbierać ją do kupy?
Yazz jest, była i zawsze będzie emocjonalną opiekunką mamy
to ciężar bycia jedynym dzieckiem, zwłaszcza jak się urodzisz dziewczyną
bo dziewczynki są bardziej opiekuńcze z natury.
2
Yazz powiesiła sobie w pokoju w akademiku wielki plakat Hendrixa z burzą włosów,
hipisowską opaską na czole, wyrzeźbioną piersią, nabrzmiałym kroczem i gitarą elektryczną
drogowskaz kulturowy dla wszystkich, którzy wchodzą do jej pokoju, od progu
sygnalizujący, że mają do czynienia z kozak typiarą
jej eklektyczny i nieprzewidywalny gust rozciąga się jednak daleko poza prehistoryczne
elektryczne rockowe riffy, jest w nim miejsce na takie osobistości jak A$AP Rocky, Mozart,
Stormzy, The Priests, Angélique Kidjo, Wizkid, Bey, Chopin, RiRi, Scott Joplin, Dolly Parton,
Amr Diab i tak dalej
ma nawet nagranie rosyjskich oktawistów basso profondo, którzy nie tyle śpiewają, ile
wprawiają ziemię w drżenie
srogie w opór, sto lat przed normikami
w każdym razie już się poddała i zamiast polować na facetów, spędza czas na uczelni ze
swoją ekipą
ma nieszczęście dojrzewać w pokoleniu przesuń-zalajkuj-zagadaj-zaproś-przeleć, w
którym mężczyźni oczekują, że dasz im na pierwszej (i jedynej) randce, nie będziesz mieć
absolutnie żadnych włosów łonowych i zgodzisz się robić wszystkie obleśne rzeczy, które
wyczyniają kobiety w pornosach w internecie
Yazz podejrzewa, że chłopcy w jej akademiku oglądają je dzień i noc, ci chłopcy, których
rzadko widuje się poza ich pokojami (wykłady? jakie wykłady?)
od początku studiów była tylko na jednej randce, obejmującej spotkanie w barze z
okazem płci przeciwnej, którego miała za interesującą osobę, ale ostatecznie bardziej jednak
zajętym przewijaniem bez żenady zdjęć w aplikacji na telefonie, by upewnić się, czy w pobliżu
nie ma kogoś bardziej atrakcyjnego, w końcu koleżka znalazł jakąś żałosną wymówkę o
powtórce przed egzaminem
ona wyszła wkrótce po nim, a w drodze do domu zobaczyła, jak podrywa jakąś
dziewczynę w pubie tuż obok
Yazz podejrzewa, że do czasu, kiedy faceci w jej wieku zechcą się ustatkować, jej jajniki
już nie będą się do niczego nadawać, a oni wezmą się za kobiety o połowę młodsze od siebie,
gotowe robić dzieci na zawołanie
więc
mimo że jest uważana za całkiem atrakcyjną (w sensie nie sto procent brzydką) i ma swój
wyjątkowy styl (mieszanka najtisowej gotki z posthiphopiarą, rozpustną dziunią i alienem), musi
konkurować ze zdjęciami lasek z pornostronek, o usteczkach wypełnionych kolagenem i
napęczniałych silikonowych cyckach
Yazz rozważa umawianie się ze starszymi facetami, takimi po trzydziestce (oni zawsze są
gotowi posuwać nastolatki), ale przechodzi jej, kiedy wyobraża sobie te włosy w nosie,
pomarszczone fiutki i mięśnie piwne
więc do czasu aż pojawi się ktoś właściwy (o ile to kiedykolwiek nastąpi), gotów
zaoferować prawdziwe zaangażowanie z perspektywą długotrwałego monogamicznego związku
(nie wdała się w matkę), to ma kolegę do łóżka w postaci Steve’a, Amerykanina piszącego
doktorat z „interrelacji i estetyki hip-hopu i polityki rasowej lat osiemdziesiątych XX wieku”
niestety Steve ma dziewczynę w Chicago, co rodzi swego rodzaju moralny dylemat, kiedy
są ze sobą w łóżku, a ona akurat dzwoni, więc on musi zmyślać, co właśnie robi
Yazz czasami nie może zasnąć, bo martwi się, że całe życie będzie sama
jeśli w wieku dziewiętnastu lat nie może sobie znaleźć prawdziwego chłopaka, to jakie
ma na to szanse w późniejszym życiu?
niektóre koleżanki mamy są singielkami od dekad, i to nie lesbijki, które bez problemu
mogą się bzykać ze sobą nawzajem,
tylko heteryczki z dobrą pracą, domem i bez partnera, z którym mogłyby go dzielić,
twierdzące, że na tym etapie życia nie zamierzają obniżać standardów
mama oskarża je o „syndrom poszukiwaczek Obamy”
kiedy jej nie słyszą
kiedy się odwiedzają, Yazz robi wszystkim gorącą czekoladę z saszetek i częstuje
herbatnikami zrobionymi dla niej przez mamę, która, co dziwne, zainteresowała się pieczeniem,
gdy Yazz poszła na studia, prawie jakby dotarło do niej, że nie była dotąd idealną mamusią w
fartuszku, i chciała to naprawić
trzy czwarte ekipy pije niewiele, prawie wcale
umysł Yazz stanowi jej najcenniejszy atut, więc nie zamierza przy nim majstrować
Waris akceptuje hidżab i seks pozamałżeński, ale alkoholu i wieprzowiny już nie
Nenet mówi, że pewnie zacznie pić kilka lat po wyjściu za Kadima, gdy on znajdzie sobie
pierwszą oficjalną kochankę, bo właśnie taki los spotkał jej matkę, która zaczyna dzień ginem z
tonikiem i kończy likierem, a w międzyczasie wypija butelkę wina albo i trzy
Courtney jako jedyna podlewa swoje interakcje społeczne czerwonym winem
Yazz zainteresowała się Waris drugiego dnia integracji, na imprezie powitalnej w hali
sportowej, gdzie obie czaiły się na obrzeżach; Yazz spodobało się, że Waris ma minę zimnej
suczy, jak później wyznała, a Waris przyjęła to z humorem i zapytała, czy Yazz patrzyła
ostatnimi czasy w lustro
zgodnie oceniły, że ich rówieśnicy są straszliwie niedojrzali, popijały mrożoną herbatę w
kącie uczelnianego Starbucksa, skryte przed harmidrem pierwszoroczniaków, biegających tam i z
powrotem na imprezy w pianie, disco paintball, poszukiwanie skarbów i grupowe włóczęgi po
pubach, które musiały się skończyć na ostrym dyżurze, przewidywała Yazz
kto wpadł na ten pomysł? – napisała na oficjalnym formularzu oceny przebiegu tygodnia
integracyjnego
kto wymyślił, żeby narażać tych biedaków na zatrucie alkoholem tuż po wyprowadzce z
domu?
może od razu zapiszcie ich na odwyk, zamiast czekać na pierwsze oznaki uszkodzeń
wątroby na drugim roku studiów?
Waris
nosi chusty w kolorach dopasowanych do barw swoich luźnych ubrań
ma zielone dni, brązowe, niebieskie, kwiatowe, neonowe – nigdy czarne (nie jest
tradycjonalistką)
często wtyka sobie smartfon pod hidżab, żeby rozmawiać bez zajmowania rąk, a Yazz
mówi jej, że to fantastyczne połączenie religijności i praktycznego myślenia
na co Waris odpowiada, że nosi hidżab, by manifestować swoją muzułmańską tożsamość,
i choć niektórzy robią z tego bardzo religijną sprawę, to w Koranie nie ma ani słowa o
zakrywaniu kobiecego ciała, wiesz?
Waris nigdy nie wychodzi z pokoju bez rozprowadzenia gładkiej warstwy podkładu na i
tak doskonałej cerze
zużywa całe tubki maskary na rzęsy i bez tego gęste jak ciemny las
a brwi podmalowuje w wysokie łuki, sięgające jej praktycznie do uszu
Waris mówi, że jest brzydka, kiedy nie „zrobi sobie twarzy”, choć Yazz zapewnia ją, że
Somalijki są najpiękniejsze na świecie, ciebie też to dotyczy, Waris
Waris mówi, że jest gruba, choć ma zupełnie normalną budowę ciała, i szczypie się w uda
tak mocno, że zostawia na nich siniaki, by pokazać Yazz swój „cellulit”, którego nie masz,
Waris, po prostu ściskasz tę skórę tak mocno, że prawie pęka
czasami nosi okulary przeciwsłoneczne bez potrzeby – w nocy i we wnętrzach
próbowała tego nawet na zajęciach, i wyglądała niesamowicie odważnie i cool, aż jedna
odważna wykładowczyni, doktor Sandra Reynolds (mówcie mi Sandy, dziewczyny i chłopaki),
pokazała, że nie jest takim popychadłem, za jakie ją mieli, i nakazała Waris ściągnąć okulary,
chyba że cierpi na jakieś schorzenie i ma na to papiery od lekarza
albo wyjść z zajęć
noszę je, żeby wyglądać na nieustraszoną, wyjaśniła Waris w rozmowie z Yazz pewnego
razu, gdy pozwoliły sobie na pizzę w sobotnie popołudnie i wracały na kampus po śliskich od
deszczu kocich łbach na uliczkach uniwersyteckiego miasteczka, w którym wyróżniały się z
tłumu
a może robisz to, żeby ukryć swój strach, zasugerowała Yazz, i tak naprawdę jesteś
prze-straszona, tylko kilka liter różnicy: prze-straszona, nieu-straszona, podobne, a jednak
diametralnie różne słowa, widzisz?
Yazz poczuła przypływ nadnaturalnej mądrości, wykraczającej poza jej wiek
to była jedna z tych wyjątkowych chwil
Waris zrobiła zamyśloną minę, przez moment maszerowały w ciszy, aż w końcu odparła
równie roztropnie, a może jedno i drugie
w tamtej chwili Yazz pojęła, dlaczego tak dobrze się dogadują, po prostu nadawały
intelektualnie na tych samych falach
życie wyglądało inaczej przed jedenastym września, oznajmiła Waris, kiedy zostawiły za
sobą miasteczko i weszły na zatłoczoną główną ulicę, i mijały wielkie domy z grubych brył
szarego kamienia, ona była za młoda, żeby pamiętać erę „przed”, kiedy, według jej matki, ludzie
patrzyli na kobiety w hidżabach z zaskoczeniem, ciekawością albo litością
a później nadeszła era „po”, kiedy, jak mówi matka, zaczęto na nie spoglądać z otwartą
nienawiścią, rosnącą za każdym razem, gdy jakiś dżihadysta wysadza białych w powietrze albo
miażdży ich ciężarówką
w takich chwilach Waris przygotowuje się na jeszcze więcej popychania, plucia i
wyzwisk, takich jak brudna Arabuska, Yazz, przecież ja nawet nie jestem Arabką,
Waris mówi, że nie rozumie, jak ludzie mogą być tak durni, by sądzić, że półtora miliarda
muzułmanów myśli i zachowuje się tak samo, że kiedy muzułmanin urządza masową strzelaninę
albo wysadza ludzi w powietrze, to mówią na niego terrorysta, ale gdy biały zrobi to samo, to
nazywają go wariatem
jedni i drudzy to wariaci, Yazz
wiem, Waris, wiem
Yazz zauważa krzywe spojrzenia posyłane w kierunku Waris, gdy idą razem przez miasto
w odpowiedzi łypie na nich równie paskudnie, w imieniu przyjaciółki
Waris mówi, że babcia rzadko kiedy w ogóle opuszcza ich mieszkanie komunalne na
Wolverhampton, bo nie może znieść takiej nienawiści na ulicach, a poza tym nigdy nie przestała
opłakiwać wszystkiego, co straciła
aż do dziewięćdziesiątego pierwszego roku wiodła dostatnie życie w Mogadiszu,
dorastała w rodzinie, w której wszyscy dorośli mężczyźni pracowali w rodzinnej klinice
stomatologicznej, dopóki nie zostali zabici, a ona musiała uciekać z córkami
teraz babcia zarzuca piguły na receptę
siedzi w salonie i zapada się coraz głębiej w siebie, znika
aż pewnego dnia przepadnie na zawsze
Xaanan, matka Waris, jest jednak zupełnie inną osobą, jak byliśmy mali, to nas nauczyła,
że możemy załamać się pod ciężarem historii i współczesnych zbrodni albo przybrać pozę
wojownika
tata pracuje w fabryce, a mama robi na dwa etaty, w schronisku dla muzułmanek i jako
trenerka samoobrony dla kobiet noszących chusty, którym pokazuje, jak się bronić przed
łapaniem za hidżab i podobnymi napaściami
uczy mieszanki krav magi, jujitsu, aikido i pencak silat w świetlicy dzielnicowej,
wyjaśniła z dumą Waris; ona sama nauczyła się mieszanych sztuk walki razem z matką
Yazz i Waris wracają na kampus i idą alejką, deszcz ustaje, niebo się przejaśnia,
wychodzi tęcza
mijają uniwersytecką halę sportową, studenci w treningowych ubraniach wchodzą i
wychodzą
mijają pralnię, gdzie inni w zombicznym stuporze wpatrują się w obracające się bębny
albo bawią się telefonami
mijają uczelniane centrum sztuki, gdzie mieszczą się galeria i kawiarnia sprzedająca
zaporowo drogą kawę i zaporowo drogie ciastka dla bogatych, którzy przychodzą specjalnie na
kampus, żeby tu przesiadywać
mijają bloki akademików, z których sączy się muzyka i zapach zioła, aż docierają do
swojego
wchodzą do budynku i ruszają po schodach na górę, a Waris kontynuuje wywód,
oznajmia, że nauczyła się odwdzięczać pięknym za nadobne zawsze, kiedy słyszy którąkolwiek z
następujących rzeczy
że islam równa się terroryzm
że jest uciemiężona i zasługuje na współczucie
gdy ktoś pyta, czy jest spokrewniona z Osamą bin Ladenem
gdy ktoś mówi, że jest odpowiedzialna za jego brak pracy
gdy ktoś mówi, że jest imigrantką i wszą
gdy ktoś mówi, żeby wracała do swojego chłopaka dżihadysty
gdy ktoś pyta, czy znała jakichś zamachowców samobójców
gdy ktoś mówi, że to nie jej kraj, i pyta, kiedy zamierza się z niego wynieść
gdy ktoś pyta, czy będzie miała aranżowane małżeństwo
gdy ktoś pyta, dlaczego ubiera się jak zakonnica
gdy ktoś mówi do niej powoli, jakby nie znała angielskiego
gdy ktoś mówi, że świetnie zna angielski
gdy ktoś pyta, czy bidulka została okaleczona płciowo
gdy ktoś mówi, że zabije ją i jej rodzinę
naprawdę się nacierpiałaś, stwierdza Yazz, współczuję ci, nie tak protekcjonalnie, tylko z
empatii
nie nacierpiałam się, na pewno nie w porównaniu do mojej matki i babci, one straciły
bliskich i ojczyznę, a ja cierpię głównie we własnej głowie
kiedy ludzie celowo cię potrącają na ulicy, to nie jest cierpienie we własnej głowie
owszem, jest, w porównaniu do pół miliona ofiar, które zginęły w somalijskiej wojnie
domowej, ja się tu urodziłam i odniosę w tym kraju sukces, nie mogę sobie pozwolić na nic
poniżej ciągłego zapieprzania, wiem, że na rynku pracy będzie ciężko, ale wiesz co, Yazz? nie
jestem ofiarą, więc nigdy mnie tak nie traktuj, matka nie wychowała mnie na ofiarę.
3
wieczorem dalej puszczają jego piosenki na pełny regulator razem z Nenet, która mieszka
na tym samym piętrze, to ona pokazała im słynnego egipskiego piosenkarza; Yazz odleciała w
inny wymiar, kiedy tylko na ekranie słowa zaczęły spływać z seksownych ust Diaba
Waris też była zachwycona, powiedziała, że ta muzyka rezonuje w jej duszy
Yazz dodała, że poczuła miłość do mężczyzny, którego kiedyś pozna i obdarzy
namiętnością
Waris stwierdziła, że ten mężczyzna powinien się bać, i to bardzo
Nenet na to, że Diab to oldskulowy wykonawca, więc ona podchodzi do niego raczej
nostalgicznie, a potem pokazała im, jak się tańczy w arabskim stylu, z kołysaniem bioder i
ruchami rąk, teraz wszystkie bujają się do rytmu naćpane śmiejżelkami
to stało się ich tradycją – wieczory z Amrem Diabem
Courtney, która mieszkała obok, zapukała do ich drzwi w piżamie i poprosiła, żeby
ściszyły muzykę, bo nie dają jej spać i jest już po północy
Yazz odparła, żeby wsłuchała się b a r d z o u w a ż n i e w dźwięki głośnej muzyki
płynące z innych części budynku, czy Courtney je słyszy? z góry i z dołu?
oczywiście, że słyszy, jest sobota wieczór i kiedy tylko wezwana straż miejska odjeżdża,
hałas znów przybiera na sile
wszyscy imprezują, co nie? – stwierdziła Yazz, biorąc się pod boki, więc dlaczego akurat
nas obrałaś sobie za cel, chciała wiedzieć, posyłając Courtney spojrzenie ciężkie od podtekstu
chwilę napięcia rozładowała Nenet, która oznajmiła, że wie, jak sobie radzić w
konfliktowych sytuacjach, bo jej ojciec działał w służbie dyplomatycznej przez całe trzydzieści
lat prezydentury Mubaraka w Egipcie
to się nazywa dyktatura, powiedziała wyzywająco Waris
to się nazywa stabilność polityczna, odgryzła się Nenet
tamtej nocy wszystkie padły spać na podłodze w pokoju Yazz, a rano zjadły wspólne
śniadanie w uniwersyteckiej stołówce
Courtney wyjaśniła, że wychowała się w gospodarstwie rolnym w Suffolk, gdzie
hodowało się pszenicę i jęczmień, one żartowały, że to tłumaczy jej bukoliczną urodę
błyszczące oczy, stwierdziła Nenet
przezroczysta skóra, dodała Yazz
piersi jak u mleczarki, zawtórowała Waris
Waris, która przed wyprawą na uczelniane dni otwarte nigdy nie opuściła
Wolverhampton, przyznała, że w życiu nie postawiła nogi w gospodarstwie
ja też nie, powiedziała Yazz, mam duszę zurbanizowaną, a nie rustykalną
Nenet poinformowała dziewczyny, że jej rodzice mają w Cotswolds farmę z lamami oraz
winnicę w dolinie Franschhoek w RPA
Waris odparła, że niektórym to się powodzi, na co Nenet, że to nie moja wina, a Waris, że
no dobra, w sumie
Yazz stwierdziła, że wprawdzie podoba jej się wizja dostępu do świeżego mleka, ale nie
kręci jej myśl, że koguty drą się bladym świtem i nie dają spać, oraz że o ile świeże mleko jest
fajne, o tyle już dojenie krów w celu jego pozyskania niespecjalnie, podobnie jak zabijanie ich na
wołowinę
Waris dodała, że energiczne spacery po łąkach brzmią spoko, na co Courtney
poinformowała, że nie znosi spacerów, a w okolicy jej gospodarstwa nie ma żadnych łąk
potem Courtney popełniła błąd i znad swojego śniadania, złożonego z jajek, bekonu i
fasolki w sosie pomidorowym, spytała Waris, dlaczego ta nosi chustę na głowie
Yazz oderwała wzrok od miski z muesli, sądząc, że Waris się wścieknie, ale ona tylko
nabrała kolejną łyżkę gęstej owsianki i zaskakująco łagodnym tonem odparła, że to decyzja
umotywowana po pierwsze kulturowo, a po drugie politycznie, a potem, wbrew oczekiwaniom
Yazz, nie padło po trzecie, że to nie twój interes
Waris powiedziała zamiast tego po prostu, że matka ją uczyła nie tłumaczyć się ze swoich
przekonań
Nenet, popijająca drugie espresso do jajka na miękko, była gotowa wkroczyć do akcji –
nie musiała, bo Courtney przeprosiła, choć tonem bardziej nadąsanym niż skruszonym, po prostu
się pytam, bo nie wiedziałam
spoko, to teraz już wiesz
Yazz uznała, że mimo swojej ignorancji wobec innych kultur Courtney wykazuje się siłą
charakteru i tupetem, stanowiącymi warunek wstępu do Nieprzyjebywalnych, bo w tym gronie
mówi się to, co się myśli, i trzeba umieć się bronić, a nie uciekać z płaczem do kibla jak sierota
polubiła Courtney
a skoro ona ją lubiła
to Courtney była w ekipie
kilka miesięcy później, w poniedziałkowy poranek, w kolejce do toalety po zajęciach z
płci, rasy i klasy społecznej Yazz poinformowała Courtney, że została honorową sistah przez h,
które to słowo, pochodzące ze społeczności czarnych kobiet, zostało w dzisiejszych czasach
zawłaszczone (klasyk!) przez osoby spoza niej
ale Courtney nie będzie nigdy pełnoprawną sistah, tylko honorową
wyjaśniła, że bycie sistah to odpowiedź na to, jak jesteśmy postrzegane, a nie tylko kim
jesteśmy, i w ten sposób stoi w kontrze do naiwnego redukcjonizmu, a to, kim jesteśmy, stanowi
po części odpowiedź na to, jak jesteśmy postrzegani, misiu
Yazz w ostatnich czasach łapała się na mówieniu „misiu” do osób, które lubiła, nie było
w tym nic wymuszonego czy pretensjonalnego, przychodziło jej to naturalnie
to nierozwiązywalny dylemat, kontynuowała swój wywód nad zupą fasolową (białko dla
mózgu), a Courtney jadła na lunch mięso, tłuczone ziemniaki i purée z gotowanego groszku
ludzie nie będą cię już postrzegać jako zwyczajnej kobiety, tylko jako białą, która się buja
z ciemnymi, więc stracisz nieco przywileju
społecznego, ale nadal będziesz musiała go kontrolować, słyszałaś o uświadamianiu sobie
własnego przywileju, misiu?
przyjaciółka odparła, że skoro Yazz jest córką profesora i znanej reżyserki teatralnej, to
raczej nie może narzekać na brak przywilejów, podczas gdy ona, Courtney, wywodzi się z
ubogiej społeczności, w której normą jest praca w fabryce od szesnastego roku życia i samotne
macierzyństwo przed siedemnastką, a gospodarstwo jej ojca jest w rzeczywistości własnością
banku
tak, ale jestem czarna, Courts, a to czyni mnie bardziej opresjonowaną społecznie od
każdego, kto nie jest, poza Waris, która jest na samym końcu skali (ale nie mów jej tego)
wygrywa w pięciu kategoriach: czarna, muzułmanka, kobieta, biedna i w hidżabie
to jedyna osoba, której Yazz nie może nakazywać, żeby przypomniała sobie o własnym
przywileju
Courtney odparła, że Roxane Gay ostrzega nas przed wyścigami na „olimpiadzie
uprzywilejowania”, a w Złej feministce pisze, że przywilej jest względny i zależny od kontekstu,
ja się z nią zgadzam, Yazz, no bo zobacz, do czego to zmierza? czy Obama jest mniej
uprzywilejowany niż biały koleś ze wsi mieszkający w przyczepie z samotną matką ćpunką i
starym w więzieniu? albo czy poważnie niepełnosprawna osoba jest bardziej uprzywilejowana
niż ubiegający się o azyl Syryjczyk, który był wcześniej torturowany? Roxane twierdzi, że
musimy wypracować nowy język w dyskursie o nierówności
Yazz nie wie, co na to odpowiedzieć, no i kiedy Court zdążyła przeczytać Roxane Gay –
która jest naj-lep-sza?
czy to ta chwila, kiedy uczennica przerosła mistrzynię?
#białaprzebijaczarną
Courtney dodała, że ponieważ podobają jej się tylko czarni mężczyźni i prawdopodobnie
będzie mieć dzieci mieszanej rasy, to jej „biały przywilej” tak czy inaczej znacząco stopnieje, tak
luzem o pięćdziesiąt procent, oraz to niewiarygodne, że w dzisiejszych czasach nigdy nie
spotkała czarnej osoby z krwi i kości przed przyjazdem na studia z Dartingford, wioski złożonej
wyłącznie z białych, jeśli nie liczyć trójki Azjatów
Yazz poinformowała, że to bez związku z resztą dyskusji
Courtney na to, że bardzo lubi stwierdzenia bez oczywistego związku, bo to pokazuje, że
rozmowa płynie naturalnie i intuicyjnie, zamiast podążać przewidywalnym torem, że się tak
wyrażę
Yazz powiedziała, że musi iść do łazienki.
4
Yazz zaprosiła Courtney, żeby zatrzymała się u niej po zakończeniu pierwszego roku
ostrzegła, że przynajmniej jedna członkini haremu mamy będzie prawdopodobnie kręcić
się półnaga po domu, i wierz mi, to nic przyjemnego oglądać starych ludzi bez ubrania
Courtney była w Londynie tylko raz, na jednodniowej wycieczce autobusowej, podczas
której zaliczyła pałac Buckingham, Trafalgar Square, Big Bena, katedrę Świętego Pawła i Tower
of London, a następnie wsiadła prosto w pociąg powrotny do Dartingford
spały razem w dwuosobowym łóżku Yazz, pierwszej nocy rozmawiały jeszcze po
zgaszeniu lampki, a księżyc świecił prosto na łóżko, przez co ta noc była dla Yazz wyjątkowa,
zwłaszcza że było ciepło i zostawiły otwarte okno
kiedy tak leżały, Yazz zapytała Courtney, dlaczego nie odwiedza częściej stolicy, misiu,
nie wiesz, co tracisz
moi rodzice nie lubią Londynu, wyjaśniła Courtney, uważają, że to czeluść piekielna
pełna kolorowych, terrorystów z bombami w plecaku, lewaków, przegiętych celebrytów, gejów i
polskich imigrantów, którzy odbierają ciężko pracującym obywatelom i obywatelkom tego kraju
szanse na uczciwy zarobek; tata wszystkie swoje poglądy polityczne czerpie z gazet i cytuje je
słowo w słowo, chociaż to zabawne, że kumpluje się z Rajem, mechanikiem z naszej wioski, i
piją razem w pubie
kiedy oskarżam go o hipokryzję, to mówi, że słuchaj, Courtney, to Raj, to c o i n n e g o
możesz przekazać ode mnie tacie, że brytyjska gospodarka by się posypała bez
imigrantów narzucających wyższe standardy pracy, mama mówi, że prędzej zatrudni polskiego
hydraulika czy elektryka niż miejscowego
dla niego to bez różnicy, on twierdzi, że wszyscy są tacy sami, skarbie, i ma na myśli
wszystkich ludzi, których nie lubi
nie mogę się doczekać, jak zobaczę jego minę, gdy przyjdę do domu z mieszanym
dzieckiem
wybrały się na spacer do Hyde Parku i w promieniach słońca przeszły wokół brzegu
jeziorka Serpentine
Yazz wpatrywała się w błękitną taflę i ludzi bawiących się na rowerach wodnych i
łódkach
ścieżka przypominała promenadę dla bogatych Arabów, parking był zapchany autami o
drzwiach otwierających się do góry i złotych alufelgach, które mogłyby ocalić podupadającą
publiczną służbę zdrowia
Nenet, na uczelni zwykle ubrana w dizajnerskie sportowe ciuchy, teraz miała na sobie
obcisły top, mini, wysokie szpilki, a na ramieniu torebkę Chanel na złotym łańcuszku
język jej ciała zmieniał się, kiedy zbliżały się do grupek młodych mężczyzn, którzy mieli
ją oglądać z podziwem i za każdym razem to robili, nietrudno jej było przyciągać wzrok burzą
czarnych włosów, promienną brązową skórą i zgrabnymi nogami
to był jej habitat, paradowała jak księżniczka, nawet trochę zadzierała nosa
Nenet zawsze upierała się, że jest śródziemnomorskiego pochodzenia, co bardzo bawiło
Yazz i złościło Waris, gdy koleżanka przekonywała, że nie jest czarna, ani nawet z Afryki, bo jej
rodzina pochodzi z Aleksandrii, z egipskiego wybrzeża
jesteś Afrykanką, Nenet, rugała ją Waris, no dawaj, przyznaj, jesteś kobietą z Afryki, po
czym wskakiwała na Nenet, udając, że spuszcza jej łomot, i obie piszczały jak sześciolatki
wioślarze na Serpentine ignorowali Yazz, o wiele zbyt ciemnoskórą jak na ich gusta (no i
niech spieprzają)
bez żenady, niespiesznie rozbierali Courtney wzrokiem, jakby była pokojówką
Courtney się tym jarała, zachwycona atencją
Yazz nie chciała jej tłumaczyć, w czym rzecz
cała trójka rozmawiała o studiach nie tak jak wtedy, gdy przebywały na kampusie, dziś
czuły się jakoś inaczej, minął ich pierwszy rok na uczelni, zaczynało się długie lato
Yazz i Courtney miały je spędzić na przygotowaniach do nowego semestru, czytaniu z
wyprzedzeniem tekstów z sylabusów, a do tego dochodziła jeszcze praca wakacyjna
Waris już zaczęła praktyki w organizacji charytatywnej dla byłych przestępców na
Wolverhampton
Courtney miała pracować w rustykalnie udekorowanym sklepie w Suffolk, sprzedającym
kuchenki za dziesięć tysięcy funtów
Yazz była kelnerką w modnej restauracji na West Endzie, odwiedzanej przez oligarchów,
celebrytów i piłkarzy Premier League w towarzystwie pokazowych żon, kochanek i dziewczyn z
agencji escortingowych
robiła na telefonie notatki do autobiografii, którą kiedyś napisze
i cykała ukradkiem zdjęcia iPhone’em
Andy w wieku szesnastu lat zaciągnął się do wojska i odwrócił od siostry, która zmieniła
się w babochłopa, jak ją nazwał, kiedy nakrył Nzingę w łóżku z jej dziewczyną
na szczęście byłam bardzo zdolna i ciężko pracowałam, żeby dostać się na świeżo
zdesegregowany Uniwersytet Teksański w Austin, zamiast do miejscowej szkoły policealnej
kiedy skończyłam studia, zamieszkałam w żeńskiej komunie, żeby uciec przed takimi
ludźmi jak mój brat i b e s t i a
kiedy matka przedawkowała
nie rozmawialiśmy z bratem na pogrzebie
później też nie
chyba masz rację, odpowiedziała Dominique później tego samego dnia, kiedy siedziały w
wegetariańskiej restauracji Cranks przy Leicester Square, po tym jak Nzinga zasugerowała, że
historia związków z blondynkami może zdradzać wstręt do samej siebie; powinnaś zadać sobie
pytanie, czy biały ideał piękna nie wyprał ci czasem mózgu, siostro, musisz o wiele ciężej
pracować nad swoim czarnym feminizmem, rozumiesz
Dominique pomyślała, że może coś w tym jest, dlaczego umawia się ze stereotypowymi
blondynkami? Amma czasami się z niej podśmiewała, bez oceniania, ale sama czerpała z wielu
różnych źródeł i często miewała partnerki najróżniejszych ras
za to Nzinga dorastała na Południu w czasach segregacji rasowej, ale czy to nie powinno
czynić z niej zwolenniczki integracji, a nie jej przeciwniczki?
Dominique nie była pewna, czy naprawdę wciąż poddaje się praniu mózgu ze strony
białego społeczeństwa i czy rzeczywiście sprzeniewierzyła się swojej najcenniejszej tożsamości
czarnej feministki
doszła do wniosku, że Nzinga jest aniołem, zesłanym z nieba, by pomóc jej stać się lepszą
wersją siebie
stała się osobistą przewodniczką Nzingi po mieście, chciała się popisać znajomością jego
historii i modnych miejsc, swobodnie przeskakiwała z jednego autobusu do drugiego, prowadziła
Nzingę skrótami przez labirynty podziemnych korytarzy metra, przemykała starożytnymi
alejkami w najstarszych częściach miasta, by pokazać jej resztki rzymskich murów sprzed blisko
dwóch tysięcy lat, zabierała ją na kamieniste plaże Tamizy podczas odpływu, gdy gromadzili się
tam pasjonaci grzebania się w błocie w poszukiwaniu zatopionych archeologicznych skarbów,
wiodła Nzingę przez niezliczone parki, skwery, miejskie ogrody i dzikie łąki, na wielogodzinne
spacery wzdłuż kanałów, na mokradła Walthamstow, na rejsy po rzece do Greenwich i Kew
nocami wślizgiwały się do niepozornych klubów dla kobiet
i całowały się po ciemnych kątach
przespały się ze sobą jeszcze tego samego dnia, w którym się poznały, i robiły to każdej
kolejnej nocy
to takie wzniosłe, że aż duchowe, zachwycała się Dominique przed Ammą, gdy dwa
tygodnie później przyszła do pracy i usiadła przy biurku zawalonym niedokończonymi zadaniami
pierwszy raz w życiu naprawdę się zakochałam, i to w najwspanialszej kobiecie, jaką
kiedykolwiek spotkałam, która pożąda mnie z pozycji duchowej mocy, to może brzmieć dziwnie,
ale ta sytuacja jest dla mnie taka nowa i tak cholernie seksowna, w sensie że może zerwać ze
mnie ubranie w dowolnej chwili (i to robi), a ja czuję się bezbronna i zdominowana (i bardzo mi
się to podoba), poprzednie kochanki pragnęły mnie z pozycji słabości i uwielbienia, co już mnie
po prostu nie interesuje
Ammo, to napięcie między nami jest elektrostatyczne, czuję się tak, jakby wypełniał mnie
prąd, nie możemy znieść rozłąki nawet na pięć minut, Nzinga jest taka mądra, tyle wie o tym, jak
być wyzwoloną czarną kobietą w opresyjnym białym świecie, otwiera mi oczy na, no, na
wszystko, to taka Alice, Audre, Angela i Aretha w jednym, mówię ci, Amciu
Amma odparła, że Nzinga rzeczywiście musi być wyjątkowa, skoro zmieniła najbardziej
wyluzowaną lesbę z nas wszystkich w zauroczoną nastolatkę, to kiedy mi przedstawisz tę
Alice-Audre-Angelę-Arethę? i jak ona ma w ogóle tak naprawdę na imię?
Cindy, skoro już musisz wiedzieć, tylko b ł a g a m, nie mów jej, że ci to powiedziałam
Dominique zgodziła się przyprowadzić ukochaną na obiad do squatu przy King’s Cross,
zaznaczając, że Nzinga bezdyskusyjnie wymaga, żeby obecne były wyłącznie kolorowe kobiety,
a jedzenie musi być stuprocentowo wegańskie, organiczne i świeże
albo nie będzie mogła przebywać w tym samym pomieszczeniu.
2
Nzinga rzeczywiście zrobiła piorunujące wrażenie, gdy przekroczyła próg pokoju Ammy
w Swobodii
miała co najmniej metr osiemdziesiąt, zdobione przywieszkami dredy, wielkie kolczyki w
kształcie Akuaby, afrykańskiej laleczki płodności, do tego czerwone spodnie, kremową
haftowaną kamizelkę i wysoko wiązane rzymskie sandały
była od nich trochę starsza, ale nie dało się określić, ile ma lat
Amma zauważyła, że jej obecność przyćmiewa energię wszystkich innych
zanim tu przyszła, gościnie chciały polubić Nzingę, bo lubiły Dominique, ale teraz, kiedy
się zjawiła, zapragnęły zrobić na niej wrażenie
Amma czekała, aż Nzinga udowodni, że zasługuje na miłość Dominique
Nzinga usiadła po turecku w kręgu kobiet na podłodze, gdzie miały spożywać posiłek
(Amma uważała jedzenie przy stole za zbyt drobnomieszczański zwyczaj)
pośrodku rozłożyły ceratę, na której znalazły się zapiekanka warzywna z batatem, sałatki
i bochenki ciemnego chleba
(wszystko z taniego supermarketu, nic nie było organiczne ani świeże, ale kto to pozna,
kiedy warzywa zostały już ugotowane i pokrojone, poza tym jak ona śmie żądać, żeby wszystkie
jadły według jej preferencji)
dyskusja toczyła się żywo, wszystkie chciały porozmawiać z Nzingą, niezasłużenie
umieszczoną przez resztę na piedestale, stwierdziła Amma, tylko dlatego, że wygląda jak
lesbijska diwa voodoo z bagien
Nzinga pławiła się w blasku zainteresowania, zachowywała się wobec wszystkich
przyjaźnie, by nie rzec: w s p a n i a ł o m y ś l n i e, aż nagle wszystko zepsuła, gdy z nutą
pogardy oznajmiła, jakie to dziwne słyszeć tyle czarnych kobiet mówiących tak strasznie z b r y t
yjssska
w odczuciu Ammy oskarżała je o to, że są zbyt białe lub w najlepszym razie
nieautentycznie czarne, spotkała się z tym już wcześniej, bo obcokrajowcy często stawiali znak
równości między angielskim akcentem a białością, ona zaś zawsze czuła, że musi zaprotestować,
gdy ktoś sugerował, że czarne Brytyjki są w czymś gorsze od Afroamerykanek, Afrykanek czy
kobiet z Indii Zachodnich
tak czy inaczej, to wyjaśniało, dlaczego Dominique w tym krótkim czasie od poznania
Nzingi zaczęła zaciągać na amerykańską modłę (och, Dominique!)
dlatego że jesteśmy Brytyjkami, odparła Amma, w s z y s t k i e, prawda? a jednak
instynktownie wyczuwała, że rzucanie wyzwania tej kobiecie to zły pomysł
Nzinga nie zawahała się ani na moment, natychmiast odpowiedziała, że czarne kobiety
muszą dostrzegać wpływy rasizmu wszędzie, gdzie go napotykają, szczególnie gdy w grę chodzi
nasz własny zinternalizowany rasizm, gdy wypełnia nas tak głęboka pogarda do samych siebie,
że zwracamy się przeciwko swoim towarzyszkom
Amma zorientowała się, że Nzinga jest godną przeciwniczką, a jej energia, dotąd
promieniująca ciepłem, szybko stała się radioaktywna
Dominique, zwykle pyskata i wygadana, zupełnie nie dostrzegała napięcia między
dwiema samicami alfa, gotowymi skoczyć sobie do oczu
łasiła się tylko do ukochanej
musimy być czujne, zwróciła się Nzinga do zebranych w pokoju kobiet, wpatrzonych w
nią jak zahipnotyzowane, należy uważać, kogo dopuszczamy do swojego życia, kontynuowała,
teraz przyglądając się Ammie już z otwartą niechęcią, są wśród nas kobiety wysłane, żeby nas
zniszczyć, zinternalizowany rasizm jest wszędzie, moje drogie przyjaciółki (j e j przyjaciółki?)
musimy być wyczulone na wszystko i na wszystkich
a kiedy już przedstawiła swoje racje, zaczęła ignorować Ammę
musimy również zwracać uwagę na swój język, ciągnęła, czy zauważyłyście na przykład,
że słowo „czarny” zawsze ma negatywne konotacje?
Amma ze zgorszeniem patrzyła, jak zgromadzone kiwają głowami, co im odbiło?
Nzinga podjęła wywód o rasistowskich podtekstach wycierania butów w czarną
wycieraczkę zamiast przechodzenia nad nią, noszenia czarnych skarpetek (dlaczego chcecie
deptać po swoich rodaczkach?), no i nigdy nie używajcie czarnych worków na śmieci,
instruowała, zwróćmy też uwagę na takie zwroty jak czarna robota, czarna godzina, czarne myśli,
czarna magia, czarna owca, czarne serce, ja na przykład nigdy nie noszę czarnej bielizny,
dlaczego miałabym srać na samą siebie? zdumiewające, że o tym nie wiedziałyście
znów przytakiwanie, Amma co chwilę zerkała na Dominique, ej, ona tak na poważnie? i
ty też na poważnie? ale Dominique była zbyt zajęta chłeptaniem tych farmazonów
Amma miała dosyć, będzie musiała poradzić sobie z tą kobietą sama, bo wygląda na to,
że reszcie towarzystwa mózgi rozgotowały się na papkę
dla mnie to nie problem, oznajmiła, bo wyobraź sobie, że nie zesrałam się w gacie, odkąd
przestałam nosić pieluchy
wśród zebranych przetoczyła się fala tłumionego śmiechu, znakomicie! przełamywała
urok Nzingi, teraz wściekłej, to nie czas na tanie żarciki, Ammo, powinnaś posłuchać
Redemption Song Boba Marleya i uwolnić się z oków umysłowego niewolnictwa
Amma przez chwilę rozważała, czy nie powinna podziękować Nzindze za
zdiagnozowanie jej jako mentalnej niewolnicy, ale powiedziała tylko, że o Afrykańczykach
zaczęto mówić „czarni” długo po tym, jak to słowo pojawiło się w języku, więc to nielogiczne
narzucać mu wstecznie rasistowskie konotacje w codziennym użyciu, a jeśli tak robisz, to
zwariujesz, i przykro mi to mówić, ale pociągniesz za sobą wszystkich dookoła
zdumiewające, że o tym nie wiedziałaś
pod koniec lata ich miłości Dominique (tchórzliwie) powiadomiła Ammę przez telefon,
że Nzinga postawiła jej ultimatum, albo pojedzie z nią do Stanów, albo każda pójdzie w swoją
stronę, nie bawię się w związki na odległość, skaaarbie
oszalałaś, powiedziała Amma, nie jedź z tą kobietą, Dominique, nie jedź
ale znalazłszy prawdziwą miłość, Dominique podążyła za nią do Ameryki.
3
pierwszej nocy Dominique była zbyt podekscytowana, żeby zasnąć, więc usiadła na
ciemnej werandzie i wsłuchiwała się w nieznajome odgłosy wsi
jak Amma mogła w ogóle chcieć odebrać jej to doświadczenie? czy chodziło o zazdrość,
jak podejrzewała Nzinga, która twierdziła, że zajęła miejsce Ammy, a ta nie mogła znieść myśli,
że została strącona z pozycji najważniejszej osoby w życiu Dominique?
to prawda, że ona i Amma były bratnimi duszami bez seksualnej więzi
a teraz jej bratnią duszą stała się Nzinga, absolutna, niepowtarzalna bogini, jak Amma
mogła tego nie dostrzegać? jej zachowanie przy pierwszym wspólnym obiedzie było
niewybaczalne, co ona sobie myślała, wypaczając słowa Nzingi, która tylko próbowała pomóc
wszystkim zrozumieć, jak działa rasizm?
Nzinga była dobrą osobą o wielkim sercu
która zjawiła się w życiu Dominique w pustym okresie między jedną kochanką a drugą, w
chwili dojrzewania do odkrycia czegoś nowego
i to akurat w momencie, kiedy zaczynała już mieć dosyć prowadzenia grupy teatralnej,
gdzie zbyt dużo czasu traciła na hurtowe pisanie podań o dofinansowanie z marną
dziesięcioprocentową stopą zwrotu
Amma nie przyjmowała do wiadomości jej skarg i ciągle powtarzała, jakim są
wspaniałym zespołem, Dom, popatrz, ile razem osiągnęłyśmy
owszem, ale w głębi ducha Dominique pragnęła odmiany, przygody, choć nigdy nie
powiedziała tego na głos i nie wiedziała, jak miałoby to właściwie wyglądać
długie letnie dni na Lesbos, gdzie spała pod namiotem na plaży z setkami innych lesbijek,
straciły swój urok po siedmiu latach z rzędu
weekendy w europejskich stolicach nie były złe, ale trudno nazwać takie wyjazdy
satysfakcjonującymi, kilka razy wybrała się też do Gujany i pojęła, że nie mogłaby tam żyć jako
lesbijka, a poza tym nie interesowało jej nauczanie angielskiego gdzieś za granicą, co dla wielu
dwudziestoparolatków stanowiło atrakcyjną życiową ścieżkę
aż nagle planeta Wenus zesłała jej Nzingę na dworzec Victoria, obdarzając Dominique
Wielką, Zmieniającą Wszystko Miłością
Gaia zebrała siwe włosy w kok, ale reszta miała warkocze albo była krótko ostrzyżona,
kilka czarnych kobiet wolało proste rzędy dobierańców
gościnie przyszły ubrane w dżinsy, płócienne spodnie, koszulki z krótkim rękawem, luźne
koszule, bezrękawniki albo kamizelki, dresy, workowate sukienki, żadna nie była umalowana ani
na obcasach
warzyły własne piwo, prowadziły winnicę, kilka paliło papierosy i marihuanę, Dominique
pragnęła wziąć odprężającego bucha, ale dała Nzindze słowo, że już z tym koniec, bo zatrute
ciało to manifestacja zatrutego umysłu
kobiety mieszkające w społeczności miały najróżniejsze zawody, niektóre były dawniej
gospodyniami domowymi, znalazło się tu miejsce dla rękodzielniczek, szefowych kuchni,
nauczycielek, rolniczek, sprzedawczyń, muzyczek, wiele przeszło już na emeryturę
Dominique chciała dowiedzieć się więcej
Gaia opowiedziała jej, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych walczyła o
akceptację społeczną i legislacyjną, aż w końcu się poddała i postanowiła porzucić mężczyzn,
miała już dość patriarchatu
kiedy odziedziczyła po rodzicach rezydencję na Long Island, kupiła tę farmę
czy tęskni za mężczyznami?
nigdy, kobiety z Duchowego Księżyca starają się żyć w harmonii, nawet jeśli dochodzi do
niesnasek, wtedy tworzymy krąg porozumienia i próbujemy rozwiązać sprawę, kobiety mogą też
zdecydować, że zamieszkają setki akrów od siebie, dopóki emocje nie opadną, niektóre zadry
goją się dopiero po latach, czas niesie przebaczenie, nawet jeśli zostawia blizny
czasami mieszkanka społeczności musi ją opuścić ze względu na niedopuszczalne
zachowanie, takie jak przemoc lub kradzież, a także jeśli przejdzie na stronę hetero i zapragnie
związków z mężczyznami, chyba że postanowi żyć w celibacie, wtedy może zostać, raz
miałyśmy kobietę, która zmieniła front i została przyłapana na przemycaniu w nocy mężczyzn na
teren społeczności
musiała odejść
Dominique powiedziała, że kobiety wydają się tu bardzo wyluzowane, nie są takimi
podrzynaczkami jąder, jakie spodziewała się zastać, nie żeby było w tym coś złego, sama nieraz
spotykała się z takim zarzutem
tutaj nie trzeba podrzynać nikomu jąder, Dominique (jakie ładne imię), bo nie ma tu
mężczyzn, i właśnie dlatego wydajemy ci się takie pogodne, możemy po prostu być sobą,
odzyskać Boską Kobiecość, żyć w jedności z Matką Ziemią i ją chronić, dzielić się dobytkiem,
wspólnie podejmować decyzje, lecz przy zachowaniu swojej prywatności i autonomii,
kultywować samoleczenie kobiecego ciała i umysłu poprzez jogę, sztuki walki, spacery, bieganie,
medytację, praktykę duchową
zależy, co której z nas służy
wróciły do domu po ciemku, ścieżkami przecinającymi pola, Nzinga świeciła przed siebie
latarką, a Dominique czuła się szczęśliwa daleko od zwyczajnego londyńskiego życia, trafiła do
wyjątkowego miejsca, a może też już dostaje hipisowskiego hopla?
Nzinga przez jakiś czas milczała, po czym oznajmiła, że będzie lepiej, jeśli przestaniemy
się z nimi widywać, jeden raz wystarczy, jestem tu, żeby być z tobą, a nie z nimi, mam swój limit
tolerancji dla fałszywej przyjaźni białych kobiet i ich przydupasek, jeśli zaproszą cię na spotkanie
koła rozmów, masz podziękować, bo to podstęp, żeby dowiedzieć się więcej o twoich
prywatnych sprawach, a później wykorzystać to przeciwko tobie
pamiętaj, że przyjechałyśmy tu do pracy, zacieranie tych granic tylko narobi nam
kłopotów, zaufaj mi, nie wolno wierzyć w to ich pieprzenie o Matce Ziemi, spędziłam w tych
społecznościach dość czasu, by wiedzieć, że te wiedźmy są tak samo jadowite jak ludzie poza
osadą
to dlaczego tu jesteśmy, skoro masz o nich takie złe zdanie? – spytała Dominique
bo nie chcę żyć w męskim świecie
Dominique uznała, że Nzinga może się do niej zwracać, jak jej się podoba, ale ona nie
będzie reagować na jakąś durną Sojourner ani na żadne inne imię poza własnym, Nzinga
zaczynała zachowywać się trochę dziwnie, może Amma miała rację, kiedy ją ostrzegała, nie jedź
z tą kobietą do Ameryki, Dom, będziesz żałować
światło na werandzie ich drewnianej chaty wyłoniło się z mroku, Nzinga powiedziała, że
ciemności nie trzeba się bać, gdy przebywa się na ziemi zamieszkałej wyłącznie przez kobiety
Dominique pomyślała, że gwałciciele i seryjni mordercy nie potrzebują doktoratu, żeby
przeleźć przez wysoki płot dzielący ich od ofiary
zapaliły świeczki w sypialni i zaczęły się kochać, Nzinga mówiła, że w ten sposób
osiągają najgłębszą więź, Dominique się z tym zgadzała, seks z Nzingą był bardzo przyjemnym
doświadczeniem, bo Nzinga głównie zajmowała się Dominique, która odkryła, że to jej
odpowiada, w przeciwieństwie do bardziej egalitarnych doświadczeń ze swojej seksualnej
przeszłości, które teraz wydawały się jej nie dość satysfakcjonujące, choć wtedy nie odnosiła
takiego wrażenia
gdy po wszystkim leżały w swoich ramionach, Dominique rzeczywiście poczuła się
kompletna, a przynajmniej bardziej niż wcześniej
Nzinga wpatrywała się w nisko zawieszone drewniane belki pod sufitem i oznajmiła, że
Dominique zasłużyła na prawo dowiedzenia się czegoś więcej o jej życiu, poczynając od Roz, jej
pierwszej partnerki, bo teraz już wiedzą, że spędzą ze sobą resztę życia
Dominique uznała tę deklarację za przedwczesną
życie ciągnie się daleko, daleko w nieprzeniknioną przyszłość
gdy ma się dwadzieścia kilka lat
przecież dopiero zaczęłyśmy być ze sobą
chciała powiedzieć
na wimmin’s land w stanie Oregon Nzinga poznała Roz, miłość swojego życia, jak wtedy
sądziła, starszą białą kobietę, która pokazała jej, że kobiety są o wiele szczęśliwsze bez mężczyzn
Roz budowała wszystko, od szop ogrodowych przez domki na drzewie i drewniane chaty
po duże domy i stodoły, Nzinga u niej praktykowała
przez kilka pierwszych lat czuła się hołubiona, pobłogosławiona przez los
wiodły idylliczny żywot, za dnia wspólnie pracowały, a nocami się kochały, dopóki
Nzinga nie zorientowała się, że Roz jest alkoholiczką i ukrywa swój powrót do picia
sprawa się wydała, kiedy znalazła sekretny zapas ginu, który partnerka podpijała nocami,
upewniwszy się, że Nzinga śpi
po pierwszej konfrontacji wszystko, co robiła Nzinga, było nie tak
zaczęły się kłócić, najpierw werbalnie, a potem fizycznie, w hałasie tłuczonych ozdób,
wywracanych mebli, zrywanych zasłon, pękających szyb, aż wreszcie któregoś wieczora Roz
wylądowała w szpitalu ze złamaniem i powierzchownymi urazami głowy, nic poważnego, nic
zagrażającego życiu
społeczność (wyłącznie białych, oczywiście) kobiet obarczyła winą Nzingę i oznajmiła,
że tego już za wiele i czas, aby się wyprowadziła, co było straszliwie niesprawiedliwe
została bez litości wyrzucona z domu, pozwolono jej spakować dobytek do jednego
plecaka, a następnie odprowadzono do bramy i wypchnięto w świat
potrzebowała lat, żeby się otrząsnąć po takiej krzywdzie
Kilka miesięcy później miłość, która je wybrała, zbyt często zaczęła wypływać na
burzliwe wody
Dominique nigdy w życiu nie doświadczyła tylu kłótni, aż w którymś momencie zaczęła
się zastanawiać nad prawdziwą przyczyną rozstania Nzingi z Roz
Nzinga nigdy nie uważała się za osobę mniej niż kryształową
widzisz, Sojourner, twój problem polega na tym, że jesteś przyzwyczajona do
przewodzenia innym, zamiast dać się poprowadzić, mówiła, pamiętaj, że jesteś moją uczennicą –
w budownictwie, w prowadzeniu życia prawdziwej radykalnej separatystycznej
feministki-lesbijki, w unikaniu wroga, w życiu wolnym od chemicznych toksyn, w życiu z darów
ziemi, to się naprawdę nie uda, jeśli na każdym kroku będziesz mi się sprzeciwiać
kiedy nasza miłość zmieniła się w szkolenie? ja też potrafię przewodzić innym,
zapomniałaś?
ach, ale czy to naprawdę ty? – podważała jej słowa Nzinga, często w środku nocy, kiedy
Dominique rozpaczliwie pragnęła pójść spać, lecz nie mogła, bo od wielu godzin się kłóciły, a
gdy tylko zaczynała przysypiać, Nzinga potrząsała nią i zaczynała wymieniać od nowa te same
argumenty
co by się stało, gdybyś przestała zgrywać twardzielkę i po prostu była?
co by się stało, gdybyś odkryła, kim tak naprawdę jesteś w głębi siebie?
co by się stało, gdybyś pozwoliła sobie na luksus bycia pod moją opieką – tak
bezgranicznie?
siedziały w łóżku, już dawno zapadła noc, a Nzinga po raz kolejny od wielu godzin
maglowała Dominique na temat jej byłych dziewczyn z londyńskich czasów, co jakiś czas
wracała do tego tematu, a tym razem usiłowała wmówić Dominique, że to były tylko zabawki,
które nic dla niej nie znaczyły
Dominique miała dosyć przekonywania Nzingi, że jej byłe nie stanowią zagrożenia dla
ich związku, już wielokrotnie zapewniała, że miłość, jaką czuła do kilku z nich, była niczym w
porównaniu z uczuciami żywionymi wobec Nzingi, nie wiedząc jeszcze, że przyznanie się do
jakiejkolwiek formy miłości do kogoś innego jest czymś nieakceptowalnym
chciała wyjść z pokoju, iść spać w innym pomieszczeniu albo na ganku, wszystko jedno,
byle tylko uciec przed monotonnym głosem Nzingi; nic z tego, partnerka kroczyła tuż za nią i
kontynuowała wywód, czasami aż do świtu
wszystkie były białe, to i tak nie potrwałoby długo
to ja je zostawiałam, Dominique mówiła prawdę, była rzucającą, nigdy rzucaną
chodzi mi o to, że tylko czarna kobieta może naprawdę kochać czarną kobietę
dobrze, poddaję się, masz rację, zgaśmy światło i chodźmy już spać
nie chcę, żebyś się poddała, tylko żebyś się zmieniła, zrozumiała moje wyjaśnienia na
głębszym poziomie i przyjęła je jako prawdę.
6
Nzinga podniosła głowę, dopiero gdy skończyła jeść, czas do łóżka, zabrała glinianą
miskę, by włożyć ją do metalowego zlewu, ale zanim do niego doszła, rzuciła naczynie z taką
siłą, że się roztrzaskało, odłamki poleciały we wszystkie strony
minęła Ammę i ruszyła gwałtownie w stronę sypialni, Sojourner, idziesz?
kto to jest Sojourner? – spytała Amma, gdy przyjaciółka zerwała się z miejsca
Dominique wyszła z salonu bez odpowiedzi
była dziewiętnasta
następnego dnia rano Dominique udało się usiąść na chwilę z przyjaciółką na schodkach
przed domem, kiedy Nzinga brała prysznic
poświęca na to dziesięć minut, wyjaśniła, zerkając nerwowo za siebie, nie zrezygnuje z
tego rytuału, nawet kiedy ty tu jesteś
Amma zasugerowała, żeby przeszły się na spacer dalej od tego wariatkowa, ale
Dominique odparła, że musi im wystarczyć ganek, bo inaczej Nzinga nabierze podejrzeń
podejrzeń wobec czego?
7
Tamtego ranka pole życicy przed domem miało barwę najsoczystszej zieleni, ciągnęło się
tak daleko, że aż znikało z oczu gdzieś na końcu posesji
w oddali majaczył sosnowy las, niebo było anielsko spokojne, czysto błękitne, bez jednej
chmurki
Dominique była dumna, że może pokazać ten widok Ammie, która dobrze znała jej
londyńskie mieszkanie z oknami wychodzącymi na poczerniałe ściany pubu i bulgoczące
rurociągi
teraz przyjaciółka na pewno zrozumie, że Dominique podjęła właściwą decyzję
przynajmniej w tym jednym aspekcie – to jest raj, prawda?
Amma wymamrotała coś o właściwym miejscu z niewłaściwą osobą i zaczęła narzekać na
obrzydliwą „kawę” z mniszka lekarskiego, którą była zmuszona wypić, bo prawdziwej nie wolno
było wnosić do domu, już dopadał ją syndrom odstawienia i potworne łomotanie w skroniach,
ledwo łagodzone przez leki przeciwbólowe
Nzinga przyłapała ją przy śniadaniu, jak wyciska pigułki z plastikowego blistra, i zrugała
za przynoszenie narkotyków do jej domu
to jedyne słowa, jakie do mnie wypowiedziała od mojego przyjazdu, Dom
przez chwilę siedziały w milczeniu i myślały nad tym faktem, Dominique zastanawiała
się, kiedy Amma zacznie wywód
przyjaciółka nie zawiodła, oznajmiła, że Dominique jest pod kontrolą Koszmarnej Cindy i
czy wie, że przywódcy sekt kontrolują swoich wyznawców poprzez odseparowanie ich od
rodziny, przyjaciół, współpracowniczek, sąsiadów, każdej osoby, która mogłaby interweniować i
powiedzieć: halo, co tu się wyprawia?
Dom, zorganizuję grupę ratunkową, dziewczyny z Londynu wbiją tu jak oddział SAS i
wyrwą cię ze szponów Porąbanej Cindy
roześmiała się, Dominique nie zawtórowała
Amciu, jestem w trakcie czegoś wyjątkowego, szukam nowego sposobu życia, nowej
drogi istnienia, Nzinga pokazuje mi, jak być prawdziwą kobietystką, męska energia jest
destrukcyjna, patriarchat prowadzi do podziałów, jest przemocowy i autorytarny, a mizoginia tak
bezmyślnie utrwalona w społeczeństwie, że rozumiem, dlaczego te kobiety na zawsze
zrezygnowały z mężczyzn, to wyjątkowe miejsce, czuję się taka wolna, odkąd nie muszę
codziennie stykać się z męską opresją
przecież zawsze lubiłaś mężczyzn, Dom, tych najbliższych nawet kochamy, możemy
rozumieć patriarchat (dzięki za wyjaśnienie, co to takiego), ale nie przestajemy postrzegać
mężczyzn jako ludzi, prawda? nigdy nie byłaś separatystką ani mizoandryczką, co ci się stało?
nic się jej nie stało, rozbrzmiał im nad głowami głos Nzingi, stała tuż za nimi
wcisnęła najpierw jedną wilgotną, umięśnioną nogę między kobiety, potem drugą,
rozdzielając je fizycznie – siedziały, trzymając się pod rękę
opadła ciężko na stworzone przez siebie miejsce, była owinięta ręcznikiem i jeszcze
mokra, natychmiast rozpoczęła tyradę o tym, że wszyscy mężczyźni są współwinni kreowania
patriarchalnego systemu, który umożliwia okaleczanie genitalne kobiet, a skoro na całym świecie
wyrzyna się kobietom genitalia w imię kultury, religii czy czegokolwiek innego, to dlaczego nie
robić tego samego mężczyznom, odpowiedzialnym za większość aktów przemocy seksualnej?
zabierać ich nasienie do banku spermy, kiedy są jurnymi nastolatkami, a potem kastrować
gnojów
Nzinga przycisnęła się do Dominique, zarzuciła jej ramię na szyję
to przypominało nie tyle akt czułości
ile duszenie
Amma podniosła się, weszła do środka, spakowała swoje rzeczy do plecaka, wróciła i
stanęła przed nimi
zbieram się, wracam do domu, twojego też, Dom, jedź ze mną
Dominique nie potrzebowała ratunku, pokręciła głową
Nzinga przyciągnęła ją bliżej, głośno cmoknęła w policzek, grzeczna dziewczynka.
8
Dominique potrzebowała lat, by przestać się obwiniać za to, że została z Nzingą tak długo
– blisko trzy lata, trzy
jak mogła być tak słaba, skoro wcześniej miała w sobie taką siłę i później, po odejściu,
znów ją w sobie znalazła?
była wdzięczna losowi, że odzyskała utraconą tożsamość
następnego dnia Maya i Jessica zapytały, co zje na obiad, Dominique nie była
przyzwyczajona do możliwości wyboru, zastanawiała się całą wieczność; w końcu spełniły jej
życzenie i przygotowały najróżniejsze mięsa na grillu, burgery, indycze podudzia, kiełbaski,
wieprzowinę, jagnięcinę, stek – z sałatką
po kilku kęsach musiała pobiec do łazienki, żeby zwymiotować, potem wróciła i już tylko
skubała warzywa
do nocy rozmawiała z gospodyniami, które poznały się na akademii sztuk pięknych,
zrezygnowały z kariery biednych artystek i zajęły się prawem korporacyjnym, przehandlowały
zawodową satysfakcję za duże pieniądze i pracowały po osiemnaście godzin dziennie, dławiąc w
sobie całą kreatywność
zamierzały przejść na emeryturę w wieku pięćdziesięciu lat i wtedy wskrzesić swoje
artystyczne dusze, jeśli nie będzie jeszcze za późno
jak urzeczone słuchały o jej teatralno-klubowym życiu w Londynie, podziwiały
Dominique i Ammę, że postanowiły robić sztukę pomimo braku finansowej stabilizacji i
świadomości, że prawdopodobnie nigdy nie kupią domu, nie doczekają się emerytury
Dominique jeszcze przez wiele lat miała koszmary, w których Nzinga wyłania się z tłumu
i rzuca na nią, albo przejeżdża ją na przejściu dla pieszych, lub pojawia się w miejscu
publicznym, nawet podczas jej przemówienia na otwarcie Festiwalu Sztuki Kobiet, który
Dominique stworzyła po kilku latach w Los Angeles
gdyby się spotkały, Nzinga zwymyślałaby ją za odejście i niewdzięczność, przecież
okazała jej tyle życzliwości, przyjęła na uczennicę i pokazała, jak być prawdziwą kobietystką w
mizoginicznym świecie
dałam ci wszystko, w s z y s t k o, beze mnie byłabyś niczym, Sojourner, n i c z y m
wiele lat później Dominique dowiedziała się, że Nzinga zmarła jakieś dwanaście lat po jej
ucieczce
jej ostatnia dziewczyna, Sahara, przedstawiła się Dominique na festiwalu i wyjaśniła, że
została kochanką Nzingi na wyjeździe duchowym dla czarnych kobiet w Arizonie
dużo o tobie mówiła, Dominique, słyszała, że twój festiwal odniósł wielki sukces, i
przypisała całą zasługę sobie, była twoją mentorką, stworzyła cię, tak opowiadała, a tu żadnego
podziękowania, publicznego wyróżnienia, spóźnionej zapłaty za tak szczodrą inwestycję w twój
rozwój osobisty, chciała przyjechać do Los Angeles i powiedzieć ci to w twarz, ale jakoś nigdy
nie nadarzyła się odpowiednia okazja
może się bała, że osoba, którą miała za słabą, okazała się silna, teraz tak mi się wydaje
łyknęłam tę jej historyjkę o tobie bez zastrzeżeń, aż po kilku miesiącach związku zaczęła
mnie traktować jak adeptkę, a nie kochankę, stała się zaborcza i agresywna, wciągała mnie w
różne manipulacyjne gierki
ja byłam po dwudziestce, ona po pięćdziesiątce
nie spuszczała mnie ani na chwilę z oczu i wciąż powtarzała, jaka powinnam być
wdzięczna, że mnie uratowała, ale przed czym? kto wie, nigdy nie dostałam sensownej
odpowiedzi
po roku byłam gotowa ją zostawić, ale wtedy miała poważny wylew, który ją przykuł do
łóżka, no i nie mogłam
była tak strasznie samotna, nie miała nikogo poza mną – ani domu, ani przyjaciół, ani
rodziny, do której mogłaby się zwrócić po pomoc, ciągle powtarzała, że wszyscy ją zawsze
zostawiali
kiedy umarła, nagle poczułam się wolna
na wieść o śmierci dawnej kochanki Dominique też się tak poczuła, ale jednocześnie
zasmuciła ją myśl, że życie Nzingi rzeczywiście było egzystencją osoby wiecznie porzucanej
która nie dostrzegała, że wina, jako dorosłej kobiety, leżała po jej stronie
Dominique poznała Laverne w grupie wsparcia, jako jedyne dwie lesbijki w naturalny
sposób się do siebie zbliżyły
Laverne była Afroamerykanką lubiącą wtapiać się w tło, mówiła łagodnie, myślała
głęboko
pochodziła z Oakland, teraz pracowała jako techniczka dźwięku w Los Angeles, jej była
dziewczyna miała skłonności do przemocy
Laverne rozstała się z nią po trzeciej wizycie na ostrym dyżurze
Dominique lubiła jej towarzystwo, łatwo się z nią rozmawiało, Laverne skończyła
stosunki międzynarodowe, była oczytana i z pasją śledziła wydarzenia polityczne na świecie
Dominique zaczęła poszerzać swój czytelniczy horyzont i sięgać po światowy reportaż i
literaturę faktu
mogły godzinami dyskutować o konsekwencjach upadku muru berlińskiego i rozpadu
Związku Radzieckiego
albo o małżeńskiej wojnie, prowadzonej w mediach między Dianą i Karolem
albo o wojnach na Bliskim Wschodzie, o zamieszkach na Brixton i w Los Angeles
albo o historii postkolonialnej Afryki, Indii, Karaibów, Irlandii
ich przyjaźń z czasem się pogłębiła, aż w końcu osiągnęła wymiar fizyczny
szanowały swoją wolną wolę i niczego od siebie nie żądały
przez cztery lata były kochankami po czym zamieszkały razem, choć Dominique
obawiała się, że skoro zamiast kilka razy w tygodniu będą się widywać codziennie, to nowy
porządek zachwieje równowagą ich związku
nic takiego się nie wydarzyło
chciały mieć dzieci, więc adoptowały bliźniaki, Thalię i Rory’ego, niemowlęta, których
rodzice stracili życie w gangsterskiej strzelaninie
zostały rodziną, a kiedy to stało się legalne, wzięły ślub
Carole
Carole
idzie przez dworzec przy Liverpool Street, pod galaktycznym sklepieniem ze szkła i stali,
wspartym na korynckich kolumnach
kieruje się w stronę schodów ruchomych i strzelistych okien opromienionych aureolą
poranka
przechodzi pod tablicą z godzinami odjazdów i przyjazdów
komunikowanymi przez świecące klapki, furkoczące odpowiednio do informacji
dudniących ze zbitych w grona głośników, które powiadamiają pasażerów o numerach peronu i
wszystkich stacjach na trasie
aż do miejsca, gdzie pociąg skończy bieg
oraz o licznych opóźnieniach, spowodowanych przez akty wandalizmu, liście leżące na
torach, pozycję słońca na niebie lub ciało pod kołami pociągu
co za brak empatii, mówią niektórzy, choć ona akurat nie
by rzucić się pod ważącą tysiące ton mechaniczną żelazną bestię, pędzącą z prędkością
dwustu trzydziestu kilometrów na godzinę
by wybrać tak brutalny i dramatyczny finał
Carole rozumie, co popycha ludzi do aktów takiej desperacji, zna to uczucie, kiedy
wyglądasz normalnie, ale już się chwiejesz
wystarczyłby jeden skok
naprzód
wyrwać się ze zbitego tłumu na peronie, spomiędzy tych ludzi noszących w sercach dość
wiele nadziei, by utrzymać się przy życiu
chwiejesz się
o jeden skok
od spokoju
wiecznego
ostatnimi czasy jednak Carole czuje się pełna życia, pełna „antycypacji”, jak to mówią u
niej w pracy, otwarcia się przed nią kolejnego „okna możliwości”
ostatnimi czasy z własnej woli dołącza do orkiestry tworzącej kakofonię dźwięków na
najruchliwszej londyńskiej stacji, gdzie blisko sto pięćdziesiąt milionów par stóp rocznie wybija
własny rytm, ta anonimowa zbieżność podróżujących, genetycznie takich samych w
dziewięćdziesięciu dziewięciu i dziewięciu dziesiątych procent, bez względu na zewnętrzną
powłokę i psychologiczne okablowanie – powykręcane, splątane, tu porazi, tam sypnie iskrami
a wszyscy tak doskonale stabilni, zrównoważeni, opanowani, wyuczeni odgrywania ról
zrównoważonych członków społeczeństwa w ten poniedziałkowy poranek, kiedy wszystkie
dramaty się internalizuje
spójrzmy na nią
na jej idealnie dopasowane biurowe ubranie, ramiona ściągnięte jak u baletnicy,
wyprostowane włosy zebrane w koczek jak u mistrzyni sztuk walki, brwi wyskubane z
kaligraficzną finezją, dyskretną, przemyślaną biżuterię z platyny i pereł
Carole
na co dzień posługuje się dialektem akcji, kontraktów i modelowania finansowego
uwielbia zanurzać się w świecie komórek fiskalnych, które niestrudzenie dzielą się na
gazyliony własnych kopii, wirujących ku pięknej nieskończoności
rozmigotane gwiazdy bogactwa wprawiającego świat w ruch
nie zna przyjemniejszej lektury do poduszki niż drobiazgowe analizy dochodowości
przedsiębiorstw i raporty kontrolne planów inwestycyjnych dla towarów z afrykańskich i
azjatyckich rynków
gdy zmierzch wlewa się do gabinetu przez staroświeckie przesuwne okno
a niebieski blask hipnotycznie uzależniającego dwudziestoczterocalowego iMaca zalewa
jej twarz
ekran komputera to miejsce, gdzie chyba tylko ona ignoruje równoległe wszechświaty
mediów społecznościowych i przestrzenie, które uważa za pułapki służące do marnowania czasu
jej głód kontaktu z siecią przewodów jest przynajmniej produktywny, przekonuje sama
siebie, przeklikując się przez nieskończone poziomy finansowej cyberprzestrzeni, wszystkie,
jakie przychodzą jej na myśl, NASDAQ, „Wall Street Journal”, giełda londyńska
jednocześnie monitoruje wiadomości; sytuacja na arenie międzynarodowej wpływa na
wahania rynku, a pogoda na zbiory, terroryzm destabilizuje całe kraje, wybory chwieją umowami
handlowymi, katastrofy naturalne zmiatają całe gałęzie przemysłu, tereny rolne i społeczności
a jeśli coś nie ma związku z pracą, to nie warto o tym czytać
ponieważ wiadomości pojawiają się natychmiast i są dostępne od ręki, Carole nigdy nie
zdoła za nimi nadążyć, a mimo to nie potrafi powstrzymać hiperaktywnego nawyku klikania w
kolejny link
nawet jeśli już nic do niej nie dociera, nawet jeśli nie pamięta ostatniej strony, jaką
odwiedziła, i nie ma pojęcia, dlaczego nie może sobie po prostu odpuścić, kiedy wie, że zaraz
zaśnie przy biurku, zwykle trochę po północy, obudzi się kilka godzin później i powlecze do
łóżka, czując piasek pod powiekami
oto dyktatura bóstw Theta i Delta
okradających Carole ze świadomości, która chroni ją
podczas snu
gdy złe rzeczy przydarzają się
niedobrym dziewczynkom
co
się
same
proszą.
2
Carole wchodzi na srebrne schody wraz z resztą podróżnych ubranych w ponure biurowe
barwy, wznoszą się wszyscy ku niebu, wynurzają spod ziemi na poziom ulicy Bishopsgate
jedzie na wczesnoporanne spotkanie z nowym klientem z Hongkongu, którego wartość
netto stanowi wielokrotność PKB kilku najuboższych krajów na świecie
lepiej, żeby nie zmierzył jej wzrokiem, kiedy będzie wchodziła do pokoju
konferencyjnego dla kadry kierowniczej
za jedną długą przeszkloną ścianą rozpościera się widok na City
na drugiej wisi potężny odpisywany od podatku bohomaz, za który dałoby się kupić
nieruchomość na obrzeżach centrum
lepiej, żeby nie spojrzał na nią tak, jakby spodziewał się, że jest na stałe zrośnięta z
wózeczkiem z kawą w termosach, wyborem herbat (ziołowa, zielona, earl grey, cejlońska) i
takimi pojedynczo pakowanymi firmowymi herbatnikami
przyzwyczaiła się, że klienci i nowi współpracownicy patrzą gdzieś ponad jej ramieniem,
szukając wzrokiem osoby, z którą umówili się na spotkanie
więc podejdzie do klienta, stanowczo (lecz kobieco) uściśnie mu dłoń na powitanie,
patrząc ciepło (ale pewnie) w oczy, i uśmiechnie się niewinnie, wypowiadając swoje imię i
nazwisko z doskonale oszczędną wymową, zdradzającą prestiżowe wykształcenie, przy okazji
odsłaniając idealne zęby pod ładnymi (dzięki Bogu, nie za szerokimi) wargami, umalowanymi na
dyskretny róż, i będzie obserwować, jak przeciwnik radzi sobie z kolizją rzeczywistości i
oczekiwań, jak usiłuje tego nie okazywać, a ona przez ten czas przejmie kontrolę nad sytuacją i
rozmową
dla Carole najważniejsza jest przewaga, więc cieszy się tymi małymi podbojami, bo tak o
nich myśli, kiedy tylko nadarzy się okazja
może klient uzna ją za niespodziewanie atrakcyjną; ci lepiej wychowani usiłują to ukryć,
w przeciwieństwie do nigeryjskiego miliardera i magnata paliwowego sprzed kilku lat, który
chciał poszerzyć swoje inwestycje o wydobycie miedzi
zaprosił ją na lunch biznesowy w hotelu Savoy, a na miejscu okazało się, że zabiera ją do
prywatnej jadalni w apartamencie królewskim
oprowadził ją po ośmiu pokojach, zaprojektowanych z majestatycznym rozmachem:
greko-romańskie kolumnady, szklane żyrandole z Lalique, antyczne popiersia na cokołach,
jedwabne tapety i pastoralne scenki na obrazach
on napomknął, że materac w głównej sypialni jest w całości zrobiony ręcznie, a każda
sprężyna została owinięta w kaszmir
człowiek się czuje, jakby spał na chmurce, pani Williams, dodał, pokazując jej „menu
poduszek” na karcie wytłaczanej srebrem
jak gdyby miał ją za kobietę skłonną amputować sobie ambicję, by zostać jedną z jego
ozdobnych przywieszek
musiała wyplątać się z macek jego intencji tak uprzejmie, by nie zaszkodzić przy tym
interesom
poinformowała więc, że jest zaręczona, z Frederickiem Marchmontem, dodała dla efektu
wściekła, że klient próbował podważyć jej pozycję zawodową, na którą tak ciężko
pracowała
dziś zmusi się, żeby nastawić się do spotkania pozytywnie, przecież jej półki aż uginają
się od sprowadzanych ze Stanów poradników motywacyjnych, pełnych wskazówek w rodzaju
„wizualizuj sobie przyszłość, którą chcesz tworzyć”, „uwierz, że możesz to osiągnąć, a
znajdziesz się w połowie drogi do celu” albo „kiedy komunikujesz siłę, przyciągasz szacunek”
więc jak pójdzie spotkanie?
zajefantastycznie!
kłopot w tym, że nie może wymazać z pamięci wszystkich małych zadr, głosów
partnerów biznesowych, komplementujących jej elokwencję tonem zdradzającym zaskoczenie,
przez co Carole musi udawać, że jej to nie obraża, i uśmiechać się z wdziękiem, jakby ich
stwierdzenie nie było niczym więcej jak tylko komplementem
nie może powstrzymać myśli o pracownikach kontroli celnej, proszących ją na bok, kiedy
lata po świecie z taką samą walizką i w takim samym żakiecie jak wszyscy podróżni biznesowi,
którzy przez odprawę suną b e z n a p a s t o w a n i a
o, być jedną z uprzywilejowanych tego świata, którzy za coś oczywistego biorą swoje
prawo do surfowania po całym globie niezakłócenie, niepodejrzanie, z poszanowaniem
szlag, szlag, szlag, z każdym ruchem schodów wzwyż, wzwyż, wzwyż
no już, skasuj wszystkie negatywne myśli, Carole, puść przeszłość i spójrz przed siebie z
pozytywnie lekką mentalnością dziecka nieobciążonego żadnym bagażem emocjonalnym
życie to przygoda, którą trzeba przyjmować z otwartym umysłem i pełnym sercem
ale przytrafił jej się ten jeden raz, na samym początku kariery, w kraju znanym z
koszmarnego podejścia do kwestii praw człowieka, mimo że powiedziała im, że jedzie na
spotkanie z pracownikami ich banku narodowego, pokazała odpowiednie dokumenty na
potwierdzenie, ale oni nie chcieli ich oglądać
nawet jej ciało zostało poddane
inwazji
jakby była biedną szmuglerką z półkilogramowym workiem białego proszku
wepchniętym w całości w cipę albo rozparcelowanym na małe paczuszki, czekające na
ewakuację przez odbyt, bo przecież widać, że łyknęła sobie kilka na śniadanie
inwazja obcych rąk w przypominającej piwnicę klitce bez okien, odciętej od gwaru
lotniska, podczas gdy inny niechlujny celnik w zapoconym niebieskim mundurze
stał i się gapił
to ściągnęło wspomnienia
takie, które zamknęła na głucho, ze wszystkich sił starała się ustać na nogach w salce
przesłuchań
wspomnienia leżały uśpione przez całe lata po tym, jak t o się wydarzyło, kiedy Carole
miała trzynaście lat, trzynaście i pół, poszła na swoją pierwszą imprezę bez dorosłych, dyszących
wszystkim w karki jak strażnicy w więzieniu, żeby popsuć zabawę
poszła do LaTishy, której mama wyjechała na weekendowe szkolenie w pracy, a starsza
siostra Jayla porzuciła obowiązki opiekunki, bo wolała spędzić wieczór u chłopaka
napomniawszy przedtem LaTishę, żeby się zachowywała i nie zapraszała żadnych
znajomych, bo cię zabiję i obie będziemy miały przerąbane
co zatem zrobiła LaTisha, chyba pierwszy raz w życiu mając wolną chatę? napisała do
ekipy, żeby wszyscy wpadali z flachą, dziewczyny proszone o ściągnięcie facetów dla
równowagi, ale tylko tych z kaloryferami, lol, mają być napakowani albo wyjazd, co nie?
Carole nie interesowała się jeszcze chłopakami i miała wśród siódmoklasistów etykietkę
królowej kujonów, bo od imprez wolała przyjemności gimnastyki umysłowej, jaką dawało jej
rozwiązywanie zadań matematycznych, rozrywka zainspirowana przez matkę, Bummi, która po
śmierci ojca wychowywała córkę samotnie
jest wieczór na dzień przed imprezą u LaTishy, Carole razem z matką siedzą przy
wyświeconym stole kuchennym z lastryko, prace domowe Carole piętrzą się z boku
dziewczynka ma na sobie flanelowe szorty i ulubiony podkoszulek z misiem
na kolację fufu z jamów i parująca polewka z liści onugbu we wspólnej drewnianej misce
siedzą w mieszkaniu na trzydziestym drugim piętrze w bloku, otoczone setkami innych
mieszkań, upakowanych ciasno jak rzędy klatek, ciągnących się szeroko i pnących wysoko
są prawie dwieście metrów nad betonowymi płytami i zielenią drzew
i mają bliżej niż powinny do samolotów na trasie lotniska Londyn-City
mama
jest ubrana w tradycyjną podomkę w spłowiałe pomarańczowe kwiaty, związaną nad
piersiami
ręce ma odkryte, a włosy mogą sterczeć swobodnie w najdziwniejszych kierunkach
wyciąga kręgosłup jak strunę, bo nauczono ją siedzieć prosto po turecku na podłodze, i
tak samo strofuje córkę, nie garb się i mów wyraźnie, nie mamrocz jak te małe dzikusy co biegają
po ulicy
mama
o stopach silnych i poharatanych od chodzenia na boso po lasach
mama
nabiera w palce małe porcje fufu, macza je w polewce, mówi między jednym kęsem a
drugim
niesamowite, Carole, jak genialna jest geometria hiperboliczna, w której suma kątów daje
mniej niż sto osiemdziesiąt stopni
niesamowite, jak starożytni Egipcjanie wymyślili sposób na zmierzenie powierzchni pola
o nieregularnym kształcie
niesamowite, że X było dawniej tylko rzadko używaną literą, aż pojawiła się algebra i
zmieniła je w coś wyjątkowego, co można rozpakować i odsłonić jego ukrytą wartość
widzisz, Carole, matematyka to proces ciągłych odkryć, jak badanie przestrzeni
kosmicznej, planety istniały od zawsze, to my potrzebowaliśmy czasu, żeby je znaleźć
bez wątpienia wyróżniała się następnego dnia u LaTishy, po tym jak przekonała mamę
(która miała wylane na wszystko poza matematyką), że idzie do koleżanki na nocowanie
trafiła na imprezę nabrzmiałą od nastolatków stłoczonych w korytarzu, zasłony w oknach
były zaciągnięte, meble przesunięte pod ściany, czerwone ścierki narzucone na dwie lampki
nocne tworzyły atmosferę klubu nocnego
dziewczyny zbite w grupki tańczyły niepewnie na środku pokoju, chłopaki sterczeli pod
ścianami, Busta Rhymes grał dostatecznie cicho, żeby sąsiedzi nie zaczęli walić w drzwi
a LaTisha wrzeszczała na ludzi, żeby nikt się nie nawalił ani nie odstawiał dziwnych
numerów, i że pod karą śmierci nie wolno wchodzić do sypialni, że obowiązuje całkowity zakaz
palenia, a jeśli tylko poczuje gdzieś trawsko, to wykopie jego posiadaczy z chaty, to nie są żarty
tylko że Carole pierwszy raz w życiu piła alkohol, więc raz-dwa nawaliła się jak szpadel
wódką z sokiem limonkowym, drinki były tak słodkie, że ledwo odnotowała
czterdziestoprocentową zawartość alkoholu, wysiorbała kilka szklanek przez neonową kręconą
słomkę jak lemoniadę w gorące letnie popołudnie
potem przyszedł Trey, starszy brat Alicii, który studiował wychowanie fizyczne na
uniwersytecie, i przyprowadził ze sobą kolegów
nareszcie prawdziwi faceci, do salonu wtoczyło się konkretne mięcho, bez porównania
lepsze od chłopaków w wieku Carole, którzy wciąż jeszcze ciągnęli dziewczyny za włosy na
placu zabaw, a potem uciekali z chichotem
więc podkręciła temperaturę tańca
zadowolona, że LaTisha kazała jej się odstawić i odłożyć na chwilę te swoje książki, weź
dorośnij, Carole
miała nadzieję, że pierwszy raz nałożona szminka się nie starła przy seksownym
wydymaniu warg
zarzucała lśniącą peruką, ściętą do ramion na Kleopatrę
kręciła biodrami jak dziewczyny w teledyskach, ubrana w króciutkie spodenki ze
sztucznej skóry pożyczone od Chloe, tańczyła w szpilkach od Lauren, a jej nogi nagle zrobiły się
w nich bardzo długie i zgrabne
zauważyła, że on jej się przygląda tak, jakby była Tą Jedyną, chociaż nigdy wcześniej jej
nie dostrzegał, kiedy mijali się na ulicy
nikt wcześniej nie patrzył na nią tak jak Trey tamtego wieczora, kiedy tańczyła w
obcisłym topie podkreślającym jej atuty, które przez ostatni rok rozrosły się z niczego w jakieś
megagiganty
skąd one się wzięły?
zgadzała się z LaTishą, że ludzka biologia jest dziwna i totalnie bez sensu, no stara
przy takiej publiczności Carole zaczęła wywijać na środku salonu, ręce rozpostarła
szeroko, kręciła się wokół własnej osi, bo alkohol dawał jej poczucie absolutnej wolności,
buzowały w niej emocje i po prostu czuła się atrakcyjna, obracała się do warkotu Busta Rhymesa,
wibracje płynące z głośników przenikały całe jej ciało, aż wreszcie obroty uderzyły jej do głowy,
zachwiała się i o mało nie zwymiotowała frytek, które zjadła wcześniej, usłyszała śmiech, dobrze
jej tak, było się nie popisywać
przed całkowitą kompromitacją ocalił ją Trey, który skoczył w tłum i pomógł jej wstać,
powiedział, że się nią zajmie, hej, piękna, jesteś taka seksowna, że powinni cię za to aresztować
otoczył ją ramionami, nikt jej nie przytulał, odkąd skończyła dziesięć lat i zaczęła
wymykać się z klaustrofobicznych matczynych uścisków
mama była ciepła i miękka, a pierś Treya twarda, lecz kiedy podniosła wzrok, zobaczyła
w jego szarych oczach łagodność, patrzył jej prosto w duszę
miłość, czy to miłość? mimo że dopiero się poznali, a jej nadal było trochę niedobrze?
Trey – sprawdziła, jak to imię leży jej w ustach, Carole i Trey, a może Tren? jak będą
brać ślub, to musi mieć suknię z trenem, koniecznie, a to skąd jej przyszło do głowy? lol, ślub,
mąż, czy to jej przyszły mąż?
pogładził ją po tyle głowy, wolałaby, żeby tego nie robił, bo jeszcze spadnie jej peruka
powiedział, że zabierze ją na świeże powietrze, jesteś taka delikatna, chodź, piękna,
muszę się tobą zaopiekować
nie mogła się doczekać, aż opowie o wszystkim LaTishy, która normalnie umrze z
zazdrości, ale na pewno się też ucieszy, wreszcie dorosłaś, Carole
jej
ciało
już
nie
było
jej
ciałem
teraz
było
ich
minęło kilka minut, godzin, dni, lat, a może całych żyć, zanim to się skończyło
wiesz, że tego chciałaś, a przy okazji, byłaś super
potem zniknęli
i
ona
też.
3
Carole nigdy nie powiedziała o tym nikomu
a już na pewno nie mamie, która zmyłaby jej głowę za to, że skłamała
ani LaTishy i reszcie, bo kiedy Sheryl przytrafiło się to rok wcześniej w tym samym
parku, wszyscy mówili, że to jej wina, bo ubierała się jak zdzira
czy Carole była sama sobie winna?
przypuszczała, że tak, zamknęła się w swoim pokoju, zagrzebała w pościeli, spóźniała do
szkoły i wagarowała, bo po co się czegokolwiek uczyć po czymś takim?
po co czytać o wpływie wycinania lasów deszczowych na zmiany klimatu?
albo o rosyjskich, francuskich, chińskich i amerykańskich rewolucjach?
albo dlaczego zmarłe przed czterdziestoma tysiącami lat mamuciątko znalezione w tysiąc
dziewięćset dziewięćdziesiątym siódmym roku w górach Syberii się nie rozłożyło?
albo dlaczego modulacji częstotliwości nie stosuje się w komercyjnych transmisjach
radiowych na średnich i długich falach?
no bo na – co – to – komu?
aż
pewnego dnia
poczuła się tak, jakby obudziła się ze złego snu, rozejrzała się po przypominającym
wnętrze bunkra korytarzu szkoły rejonowej, w rocznicę t e g o
popatrzyła na koleżanki z klasy, kręcące się jak zwykle między ławkami w poszukiwaniu
dogodnego miejsca na samym końcu sali, żeby móc się swobodnie wydurniać przez całą lekcję
na LaTishę, uważającą, że nauka jest dla jeleni, stara, dla jeleni
na Chloe, która dorabiała sobie jako szkolna dilerka ecstasy
na Lauren, zainteresowaną tylko tym, kogo teraz puknąć
i poczuła się tak, jakby oglądała je na ekranie w filmie dokumentalnym o kiepskiej
londyńskiej rejonówce, podciągnięte spódniczki od szkolnych mundurków, rozwiązane krawaty,
kompletny brak zainteresowania zasadami dotyczącymi włosów, makijażu i biżuterii
zobaczyła swoją i ich przyszłość, jak zostają młodymi matkami popychającymi wózki, a
w nich małe bomby zegarowe bez ojców
jak wiecznie grzebią w szczelinach kanapy w poszukiwaniu drobniaków na doładowanie
do skrzynki na prąd, jak mama
robią zakupy w sklepie ze wszystkim za funta, jak mama
biegają po bazarach tuż przed zamknięciem w poszukiwaniu karczków jagnięcych, jak
mama
nie ja, nie ja, nie ja, powiedziała sobie, ja wzbiję się ponad to wszystko
ucieknę z komunalnych bloków o windach walących szczynami
ucieknę od gównianych niskopłatnych prac i wiecznej kolejki do pośredniaka
ucieknę przed samotnym macierzyństwem
ucieknę przed brakiem szans na kupienie własnego domu, jak mama i na zabranie dzieci
na wakacje albo do zoo, jak mama do kina, na festyn, gdziekolwiek poza kościołem
pani King
ta wredna krowa, Stara Bulwa, Smoczyca, nigdy nikomu nie przepuściła najmniejszego
wykroczenia, kazała zostawać po lekcjach za pięciominutowe spóźnienie, co stanowiło z jej
strony czystą podłość, a potem jeszcze miała czelność twierdzić, że to dla ich dobra, bo nauczą
się dyscypliny, a oni zgodnie uznawali jej metody za skandaliczne
ale do kogo innego Carole miała się zwrócić, skoro chciała się poprawić?
zaryzykowała i poszła na rozmowę ze Smoczycą, która wbrew obawom Carole nie
odgryzła jej głowy, poproszona o poradę, na których przedmiotach powinna się skupić, by
zwiększyć szanse na zrobienie kariery, i na które uczelnie złożyć papiery, kiedy przyjdzie pora
zaskoczyło ją, że nauczycielka zgodziła się spełnić wszystkie jej prośby tylko pod jednym
warunkiem: że już nigdy nie zerwie się z lekcji, nie spóźni się, będzie odrabiać prace domowe na
czas i zacznie siadać w pierwszej ławce z dziećmi, które przychodzą tu, żeby się uczyć i do
czegoś w życiu dojść, Carole
oraz musisz zmienić swoje kręgi towarzyskie (kręgi towarzyskie, co to ma w ogóle
znaczyć?)
pani King
dręczyła Carole przez resztę jej szkolnych lat, potrafiła z morderczą precyzją namierzyć ją
wśród setek uczniów niczym jastrząb, gdy tylko podopieczna zrobiła coś, co jej się nie
spodobało, na przykład za głośno się śmiała albo zbyt szybko chodziła po korytarzu (co nie
oznaczało jeszcze biegania), dopadała ją i opieprzała, a najbardziej, gdy widziała ją z LaTishą,
Chloe albo Lauren, wtedy fundowała jej całe kazania, te dziewczyny będą cię ciągnąć w dół,
Carole
pani King
znęcała się nad nią przez cztery lata, nawet po tym, jak Carole wzięła się w garść i już jej
nie potrzebowała
bez przerwy wtykała nos we wszystko i dzwoniła do jej matki, gdy Carole choć
minimalnie opuszczała się w nauce
pani King
niesprawiedliwie przypisała sobie całą zasługę, kiedy Carole śpiewająco zdała wszystkie
egzaminy GCSE, a rok później została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie
studiów matematycznych na Oksfordzie
a kierowniczka rekrutacji w gabinecie pełnym książek nie posiadała się ze zdumienia, że
w liceum Carole klasy liczyły sobie c h y b a n i e z g o d n i e z p r a w e m po trzydzieści pięć
osób, przez co twoje osiągnięcia w nauce robią jeszcze większe wrażenie, młoda damo
wszystko tylko po to, żeby w ostatnim dniu nauki swojej protegowanej pani King
wygłosiła na apelu przemówienie, w którym podkreślała, że po serii poświęceń i latach ciężkiej
pracy ze strony zaangażowanej nauczycielki Carole zostanie pierwszą uczennicą w historii
szkoły, która podejmie studia na tak prestiżowym uniwersytecie
i ograbiła Carole z jej chwili chwały.
4
kiedy usłyszała, jak przechodząca obok studentka mówi o niej, że jest „z getta”, miała
ochotę odwrócić się na pięcie i zawołać za nią: słucham? słuuuuucham? powiedz mi to w twarz,
zdziro!
(tam, skąd pochodziła, za mniejsze wykroczenia można było stracić życie)
a może się przesłyszała? może w rzeczywistości padło słowo „zgięta” lub „skręta”?
Carole nie była w stanie nawet spojrzeć ludziom w oczy, gdy przemierzała wąskie
korytarze, zbudowane dawno temu dla mniejszych mężczyzn, całe wieki przed tym, jak kobiety
zyskały prawo do przekraczania progów takich instytucji, dowiedziała się o tym na spotkaniu
orientacyjnym, wszyscy natychmiast zaczęli się ze sobą zaprzyjaźniać, a ona do nikogo się nie
odezwała
ludzie obchodzili ją z daleka albo traktowali jak powietrze, a może tylko jej się tak
wydawało? czy istniała naprawdę, czy może była tylko iluzją? a gdybym się rozebrała i
przebiegła na golasa przez dziedziniec, to czy zauważyłby mnie ktoś poza dozorcami, którzy z
pewnością od razu wezwaliby oddziały specjalne? czekali na taką wymówkę od chwili, gdy
Carole pierwszy raz zjawiła się w zasięgu ich wzroku
a kiedy po wykładzie podszedł do niej student z pytaniem, czy nie skołowałaby mu trochę
ecstasy, Carole prawie napisała do domu, że wraca pierwszym pociągiem
Carole poprawiła swój wygląd, nie chciała stać się zupełnie jak oni, tylko się do nich
upodobnić
zeskrobała z twarzy grubą warstwę podkładu, którym się dotąd szpachlowała, odlepiła
żyrafie rzęsy, obciążające jej powieki, zerwała przyklejane szpony, utrudniające większość
codziennych czynności
takich jak ubieranie się, podnoszenie rzeczy z ziemi, przygotowywanie jedzenia,
korzystanie z papieru toaletowego
pożegnała się też z doczepami, wszywanymi we włosy na wiele miesięcy i noszonymi
jeszcze długo po tym, jak należałoby je usunąć, bo skoro już odłożyła pieniądze na drogie czarne
warkocze kobiet z Indii czy Brazylii, to chciała, by inwestycja się zwróciła, nawet gdy skóra
głowy jątrzyła się pod śmierdzącymi siateczkowymi skrawkami materiału, z których spływały jej
sztuczne włosy
a kiedy po raz ostatni poszła je zdjąć, poczuła wolność, skóry wreszcie dotknęło
powietrze
jaka to była rozkosz, gdy znów obmyła ją ciepła woda, nieblokowana przez pośrednictwo
syntetycznej tkaniny
potem wyprostowała sobie gęsto zbite afro, Marcus wolał jej naturalne włosy, ale
wyjaśniła mu, że jeśli je tak zostawi, to w życiu nie znajdzie pracy
w domu jej nowej kumpeli Rosie były nawet oddzielne części, na które mówiono
skrzydła, i balustrady, na wypadek gdyby wikingowie nas znów najechali, zażartowała Rosie,
oprowadzając Carole
ogrody nazywano „zielenią”, a najbliżsi sąsiedzi znajdowali się wiele kilometrów dalej,
bo dom stał w jakiejś głuszy, więc można było hałasować ile wlezie, a w przypadku Rosie to
oznaczało możliwość wynajęcia kapeli garażowej, żeby grała na trawniku podczas imprezy z
okazji jej dwudziestych urodzin
wśród gości znalazło się kilka osób, które Carole nazywała już swoimi znajomymi,
Melanie, Toby, Patricia, Priya, Lucy i Gerry
nad ranem usłyszała skrzekot przypominający pisk gumowej zabawki, spodziewała się
zobaczyć wrony, ale za jej oknem przeleciało kilka zielonych tropikalnych papużek
wyjrzała na trawnik, jezioro, pawie spacerujące tu i tam
później tego dnia zapoznano ją z ideą chodzenia
tak dla przyjemności.
5
Dziś rano Carole wjeżdża na górę schodami ruchomymi i wychodzi ze stacji Liverpool
Street
rusza przez Bishopsgate, jej ciało porusza się z mocą kuli wyburzeniowej, prącej przez
choreograficzny chaos godziny szczytu
idzie do pracy okrężną drogą, aby zafundować sobie jeszcze odrobinę ruchu, bo
najbliższe czternaście godzin najprawdopodobniej przesiedzi w jednym miejscu
oczywiście była rano na joggingu, jak co dzień
podczas gdy ona biega, Freddy wyleguje się w łóżku do ostatniej chwili, wyskakuje z
niego dwadzieścia minut przed wyjściem, bierze prysznic, goli się, pochłania miskę płatków i
wkłada jeden z siedmiu garniturów, noszonych w porządku rotacyjnym
podobnie jak buty
Carole dociera do siedziby banku z widokiem na rzekę, gdzie od pierwszego dnia pracy
było oczywiste, że oczekuje się od niej prezencji dorównującej jej odpowiedniczkom z
amerykańskich seriali o prawniczkach, polityczkach i detektywkach
te kobiety jakimś cudem całymi dniami pracują w spódnicach opinających je niczym
lateks i w przyprawiających o zawroty głowy szpilkach, w których nie da się stabilnie chodzić, a
stopy wyglądają jak bandażowane od dzieciństwa
strefy erogenne z miażdżonych mięśni i ściśniętych kości, opakowane w buty dla
luksusowej striptizerki
ale jeśli musi się okaleczać, by komunikować światu swoje wykształcenie, talent, intelekt,
kompetencje i zdolności przywódcze, to trudno
codziennie rano powtarza sobie przed łazienkowym lustrem tę samą mantrę
mam świetną prezencję, jestem sympatyczna, towarzyska, kontaktowa, robię karierę i
odnoszę same sukcesy
mam świetną prezencję, jestem sympatyczna, towarzyska, kontaktowa, robię karierę i
odnoszę same sukcesy
mam świetną prezencję, jestem sympatyczna, towarzyska, kontaktowa, robię karierę i
odnoszę same sukcesy
jako dzwonek w telefonie ma ustawione Cztery pory roku Vivaldiego, ale to tylko
publiczna fasada do manifestowania jej gustów muzycznych
tak naprawdę Carole uwielbia tańczyć niczym wojownicza królowa do gorączkowych
rytmów Feli Kutiego, ojca chrzestnego szamanizmu o twarzy pomalowanej w barwy wojenne
uwielbia, jak rozszarpuje jej emocje polirytmiczną perkusją i bezwstydnie wzdętym
rykiem rogów, rozpędzając wszystkie udawane powierzchowne uprzejmostki
liryczno-polityczno-antykorupcyjnymi ciosami na odlew
uwielbia futurystyczną psychodelię Parliament Funkadelic
którzy teleportują pokręconą logikę swojego kuriozalistycznego statku matki prosto do jej
mózgu, odjechaną wyobraźnią aktywując zaniedbaną prawą półkulę
uwielbia oglądać na YouTube ich występy w absurdalnych kostiumach
i tańczyć
sama dla siebie
aż się wytańczy
z własnej głowy
z ciała
czuć to w sobie
uwalniać
nikt jej nie widzi
nikt nie ocenia
jak rusza się do muzyki Jamesa Browna, ojca chrzestnego soulu
ruszaj w górę, Carole, w górę, śpiewa Brown
właśnie to robi, znika między szklanymi panelami drzwi obrotowych, prowadzących do
wysokiego biurowca
kroczy po oceanicznych zielono-szarych spiralach liczącego sobie dziewięćset milionów
lat marmuru z Connemary (jak dumnie głosi tabliczka)
mija pogodną recepcjonistkę, dziewczyna jest świeżo po szkole, we włosach ma tanie
syntetyczne doczepy (Carole naprawdę powinna jej coś powiedzieć) i zawsze jest taka
wdzięczna, kiedy ona zatrzymuje się na motywacyjną pogawędkę – jakie masz plany na
przyszłość, Tess? nie możesz tu siedzieć wiecznie, musisz iść w górę
Carole widzi, że on nadal ma na nią ochotę, stary cap, jak on śmie tak do niej mówić, no
ale i tak została przed czasem awansowana na stopień partnerski, prawie go za to szanuje, a
niedawno została wiceprezeską, jedną z zaledwie kilkuset w tym banku, podczas gdy w innych są
ich tysiące
matka opowiada wszystkim, że jej córka jest wiceprezydentką
jakby Carole została zastępczynią przywódcy Stanów Zjednoczonych
Carole zatrzymuje się na chwilę i wygląda przez wielką szybę na wijącą się nad wodą falę
mostu Millenium
elegancka, smukła konstrukcja była początkowo tak niestabilna, że wkrótce po otwarciu
trzeba było zamknąć most na kolejne dwa lata, bo nikt nie przewidział, że ludzie przechodzący
po nim setkami jednocześnie zaczną maszerować w tym samym tempie
a w rezultacie piesi, tak jak armie żołnierzy tupiące w równym rytmie, zaczną generować
takie wibracje, że most będzie się kołysał
tak Carole postrzega samą siebie, widzi, jak idzie w bezszelestnym marszu razem z
ludźmi, którzy zmierzają do sukcesu
spotykają się, gdy tylko nadarza się okazja, pojedynczo lub w grupie, na kolacjach, jakimś
weselu tu i tam, a czasami wyskakują na weekend do rezydencji rodziców Rosie, którą ta ma
teraz do pełnej dyspozycji, bo seniorzy przeszli na emeryturę i zamieszkali w swoim drugim
domu na Barbadosie
Carole, która jeszcze za czasów studenckich zaczęła tam jeździć konno, uważa się dziś za
miłośniczkę hippiki
strzelanie do glinianych gołąbków również uznaje za hobby
spogląda na budynek Tate po drugiej stronie rzeki, gdzie czasami spaceruje po galeriach,
by przewietrzyć umysł podczas przerwy na lunch (jeśli akurat sobie na nią pozwala), i zdumiewa
się tym, jak artyści potrafią wyciągać sobie tak niesamowite rzeczy prosto z wyobraźni
wyobraźnia
co to było?
czy ona w ogóle ją ma?
Carole miała tylko dwóch chłopaków, pierwszym był Marcus, a drugim Freddy, nie żeby
świadomie odrzucała czarnych mężczyzn, raczej na odwrót, na uczelni było ich niewielu, a ci,
którym udało się na nią dostać, raczej nie uganiali się za tymi kilkoma ciemnoskórymi
dziewczynami na kampusie
nie bywają też w bistrach londyńskiego City, które Carole odwiedzała jako otwarta na
nowe znajomości singielka
nie żeby miała im to za złe, robią, co muszą, żeby sobie radzić i obniżać zagrożenie, jakie
ponoć stanowią dla społeczeństwa
jedno, czego Carole się nauczyła, to to, że beznadziejne, bezmierne zakochanie stanowi w
rzeczywistości efekt wyśrubowanego procesu selekcji
przecież nie wyszłaby za śmieciarza, prawda?
poznała Freddy’ego na przyjęciu kilka lat po rozpoczęciu pracy w banku, znów
wprowadziła się do matki, żeby trochę odłożyć
schlebiało jej, że ten przystojny, elegancki mężczyzna z autentycznych wyższych sfer
zainteresował się właśnie nią, choć wokół roiło się od ślicznych dziewcząt z towarzystwa, które
posyłały mu łakome spojrzenia
zgodziła się na randkę w kinie Curzon na Soho, gdzie wybrali się na wenezuelski film w
niedzielne popołudnie
i na spacer po zaułkach West Endu do Hyde Parku
i na kolację w libańskiej restauracji przy Edgware Road, a później na drinki w klubie jego
ojca przy Pall Mall
na jego bezceremonialne poczucie humoru i szczere zainteresowanie jej życiem i
przemyśleniami
na jego inteligencję, umiejętność prowadzenia rozmowy, swobodny styl bycia
na romantyczne trzymanie jej za rękę i doskonałe maniery
na jego oczywiste zauroczenie nią całą
po maturze zrobił sobie rok wolnego na dzikie podróże po świecie, po czym poleciał do
Nowej Anglii na studia w prywatnej szkole sztuk wyzwolonych, która otrzymała niezwykle
szczodrą darowiznę od jego ojca – byłego absolwenta – w tym samym roku, kiedy jego solidnie
trójkowy syn rozpoczął naukę
cztery lata później syn ukończył studia z żenująco niską średnią, za co winę ponosiły
różnorakie aktywności pozalekcyjne, podejmowane wspólnie z trzydziestoma innymi
nastoletnimi chłopcami, którzy po raz pierwszy w życiu zostali pozostawieni sami sobie w
męskim akademiku, gdzie Freddy przez większość czasu imprezował i przyjmował różne
substancje odurzające, po których całymi dniami nie ogarniał rzeczywistości
ledwo był w stanie mówić, a co dopiero pisać
nie żeby to miało jakieś znaczenie
w ostatnim semestrze studiów dostał znakomicie płatną posadę w City dzięki matce, która
poprosiła o przysługę swoją dawną koleżankę ze szkolnej ławy, a później druhnę
matka powiadomiła Freddy’ego, że może zacząć pracę, gdy tylko wróci z Nowej Anglii
do starej
nie będziemy się bawić w rozmowy kwalifikacyjne, kochana, będzie musiał tylko
powypełniać trochę papierów
od tamtej pory Freddy tkwi w korporacyjnej machinie, którą uważa za tak ogłupiającą i
niszczącą duszę, że marzy, by postawić sobie wigwam gdzieś w szczerym polu i hodować tam
własne jedzenie
Carole przeprowadziła się prosto z mieszkania matki, w którym przez kilka lat po
studiach mieszkała za darmo, by odłożyć na kredyt hipoteczny
do domu Freddy’ego na Fulham, gdzie ich związek wszedł w etap narzeczeństwa
to ja zostanę kurą domową, obiecał, mogę ładnie wyglądać u twojego boku, kiedy sobie
zażyczysz, kosić trawnik, robić dżem, nadzorować gosposię i wychowywać nasze urocze śniade
dzieciątka
była zachwycona, że jest gotów podporządkować się jej ambicjom
wiedziała, że z jego wsparciem zajdzie o wiele dalej
Freddy powiedział jej kiedyś, że rodzice chcieli, aby ożenił się z kobietą, której
pochodzenie, tak jak ich własne, da się prześledzić aż do Wilhelma Zdobywcy
żałuj, że nie widziałaś, jakie mieli miny.
Bummi
Bummi
nie przewidziała długofalowych negatywnych konsekwencji posłania córki na sławny
uniwersytet dla bogatych
zwłaszcza gdy Carole przyjechała po pierwszym semestrze, wyjąc, że nie wraca na
uczelnię, bo tam nie pasuje
Bummi otarła córce oczy i policzki chusteczką, po czym zapytała wyraźnie i prosto z
mostu: Carole, czy ja wychowałam wojowniczkę czy mięczaka? masz tam jechać i wrócić mi z
dyplomem, choćby się waliło i paliło, bo inaczej nie będę zdolna poręczyć za swoje czyny
Bummi nie spodziewała się, że po drugim semestrze Carole zacznie mówić przez nos,
jakby miała zaraz kichnąć, zamiast wykorzystywać potężne wibracje nigeryjskiego aparatu
mowy, a przy tym cały czas będzie rozglądać się po ich przytulnym mieszkanku, jakby zmieniło
się w oborę
czyżby jej się wydawało, że mama nie zauważy, jak jej wewnętrzne przemyślenia
manifestują się na zewnątrz? e! e! nie da się wychować dziecka i nie zostać w międzyczasie
ekspertką od niewerbalnych sygnałów, które młoda osoba wysyła, sądząc, że człowiek jest za
głupi, by je dostrzec
w pierwsze wakacje po rozpoczęciu studiów Carole poszła do pracy w Marksie i
Spencerze na Lewisham, nie żeby zacząć spłacać kredyt studencki jak odpowiedzialna dorosła,
nie, zamiast tego nakupiła sobie odzieży z różnych drogich sklepów jak Oasis czy Zara, przestała
chodzić na przeceny do New Looka i Peacocks
na drugim roku ledwo co zaglądała do domu, a na ostatnim spędzała już weekendy i ferie
w rodzinnej posiadłości swojej przyjaciółki Rosie gdzieś za miastem, a potem opowiadała, że
mają tam więcej pokojów niż w bloku na osiedlu, coś zachwycającego, droga mamo, coś
zachwycającego
(„droga mamo” – czy ona mówiła to ironicznie?)
kiedy Bummi patrzyła, jak córka odbiera dyplom ukończenia studiów, łzy płynęły jej po
twarzy strumieniami niczym deszcz chłoszczący o przednią szybę auta
tylko bez wycieraczek
żałowała, że Augustine nie może być świadkiem chwili, kiedy ich dziecko osiąga taki
sukces, liczyła też, że Carole przyjedzie do domu i uczczą ten dzień wspólnym obiadem,
specjalnie ugotowała potrawkę z wołowiny, miała nadzieję, że teraz, po zakończeniu studiów,
córka powróci do swojej prawdziwej kultury i może nawet zacznie znów jeść rękami, zamiast
zerkać krzywo na swoją własną mamę, jakby uważała ją za jakąś dzikuskę z dżungli
zanim Bummi wsiadła do pociągu powrotnego do Londynu, przypomniała Carole po raz
ufnasty, że teraz musi zdobyć prestiżową pracę i przyzwoitego nigeryjskiego męża, by wreszcie
dać jej wnuki
Carole jak dotąd nie przedstawiła matce żadnych chłopców, co oznaczało, że nie
przywiązywała do tych relacji wielkiej wagi
Carole wróciła do domu prawie tydzień później, miała przekrwione oczy i była
„wykończona” od „imprezowania”, droga mamo
co to ma być za imprezowanie? – chciała wiedzieć Bummi, jesteś już za stara na takie
rzeczy, sypiasz z kimś po kątach? o to chodzi?
nie, jestem d z i e w i c ą (czy to znów ironia?)
Bummi postanowiła dać córce kredyt zaufania, no dobrze, i niech tak zostanie, pamiętaj,
że jesteś Nigeryjką a nie jakąś puszczalską Angielką, chodź, rozmrożę ci potrawkę, zjemy sobie
na kolację
nie kłopocz się, nie jestem głodna, odparła Carole, zamknęła się w swoim pokoju i
wyłoniła się z niego dopiero następnego dnia rano
Carole szybko znalazła dobrą pracę w banku inwestycyjnym, a Bummi była zadowolona,
że dziewczyna postanowiła zostać w domu i oszczędzać na wkład własny do kredytu
mieszkaniowego
Bummi na głowie stawała, żeby zaciągnąć ją do kościoła i przedstawić trzem młodym
Nigeryjczykom, których dla niej wybrała, wszyscy mogli się pochwalić dobrym wykształceniem
i mniejszą lub większą atrakcyjnością fizyczną (Bummi nie chciała brzydkich wnuków)
naprawdę nie jestem teraz zainteresowana, odparła Carole
nie czekaj zbyt długo, ostrzegła matka, kiedy dobijesz do trzydziestki, będzie już za
późno
no i żyły tak sobie całkiem przyjemnie przez parę lat, choć Carole pracowała do późna i
często zostawała na noc u znajomych, którzy mieszkali ponoć bliżej City
aż wreszcie pewnego ranka przy śniadaniu (dla Carole tylko kawa bez cukru) Bummi
zabrała się do pysznej potrawki z jamów, którą córka uwielbiała, zanim poszła na uniwersytet,
ale potem nagle zaczęła narzekać, że smakuje jak ciepły cement
chciałabym się z tobą czymś podzielić, odezwała cię Carole (typowo angielska gadka,
robienie wstępów o „dzieleniu się”, zamiast normalnie powiedzieć, co się ma do powiedzenia)
droga mamo, zaręczyłam się i wychodzę za mąż
oznajmiła, przyglądając się wyślizganemu linoleum na kuchennej podłodze, tak jakby
nigdy w życiu go nie widziała, choć leżało tu, kiedy jej jeszcze nie było na świecie
za wspaniałego mężczyznę o imieniu Freddy
Bummi poczuła fajerwerki eksplodujące w mózgu (rakiety i takie, co się kręcą dookoła)
co to ma być? wychodzi za kogoś, kogo nawet nie przedstawiła własnej mamie? od kiedy
to trwa? – spytała Bummi, nie mogąc przełknąć potrawki, która naprawdę przypominała teraz
ciepły cement
od jakiegoś czasu, odparła Carole, a właśnie, jest białym Anglikiem, wymamrotała,
chodzimy ze sobą już nie wiem jak długo i bardzo go kocham, chciałaś wiedzieć, to proszę
„chciałaś wiedzieć, to proszę”
Carole patrzyła Bummi prosto w oczy z miną mówiącą: nie powstrzymasz mnie, droga
mamo
Bummi spróbowała policzyć do dziesięciu, ale przy dziewięciu i dwóch dziesiątych nie
wytrzymała i zerwała się z krzesła tak gwałtownie, że Carole też wstała
czego ty mie musisz tera takom wahala robić, e? na, dobrze się bawisz, abi? żeś tatku na
całe jego życie napluwała! żeś na swoich napluwała! co ty za styd rodzinie chcesz nanieść? żeś
mie już dosyć stydu wzięła narobiła! no sabi, nie znam cię, wcale a wcale
Bummi krążyła tam i z powrotem po maleńkiej kuchni, zmuszając Carole do wciśnięcia
się w najdalszy kąt
powstrzymała chęć, by trzepnąć córkę przez łeb, bo czego by Carole nie narobiła, nawet
kiedy była mała, Bummi nigdy by się nie zdobyła na uderzenie jedynej osoby na świecie, która
przez dziewięć miesięcy powstawała w jej własnej macicy
dziecka, co przyszło na świat doskonale ukształtowane i płakało za mlekiem mamy w
szpitalu Guy’s
Great Maze Pond
Waterloo
Londyn, SE1
Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii
gdy Bummi poprosiła koleżanki z parafii o poradę, one zapewniły, że to nastoletnia burza
hormonów, przejdzie
i rzeczywiście przeszło
jakiś rok później
jej mądra córunia przestała przesypiać dzieciństwo i znów przegoniła resztę klasy w
prawie wszystkich przedmiotach
jedna z jej nauczycielek, pani King, bardzo życzliwa kobieta, która postanowiła
szczególnie zaopiekować się jej córką, powiedziała, że Carole ma szanse zajść daleko w życiu,
jeśli pozostanie wierna swojej dotychczasowej etyce pracy, pani Williams
kiedy Carole dostała się na słynny uniwersytet dla bogatych ludzi, Bummi była z niej taka
dumna, że zrobiła nie jedną, nie dwie, ale trzy fotokopie listu z pozytywną decyzją
oprawiła je w ramki i powiesiła – jedną na ścianie w korytarzu, jedną na drzwiach
wewnątrz toalety i jedną nad telewizorem, żeby móc sobie na nią zerkać podczas oglądania
nie mogła przewidzieć, że to doprowadzi Carole do wyparcia się własnej kultury
Bummi przyglądała się córce, stojącej w kącie jak zagrożone zwierzę, które czuje, że
musi pozostać w bezruchu
nie chciała, żeby dziecko się jej bało
Carole, powiedziała, siadając z powrotem przy stole, chodź, posłuchaj mnie, przecież
ledwo znasz tego Freddy’ego, co to się wziął nie wiadomo skąd, a ja znam cię całe twoje życie,
kim on dla ciebie jest, kiedy ty jesteś dla mnie wszystkim? nie ma sensu żyć w tym kraju, kiedy
się straci samą siebie, nie jesteś Angielką, a może sama siebie urodziłaś?
jesteś Nigeryjką, po pierwsze, ostatnie i najważniejsze
Carole, musisz wyjść za Nigeryjczyka, tak jak chciał twój biedny tatko, abi?
kiedy te przemowy nie przyniosły pożądanych efektów, Bummi postanowiła ignorować
Carole, poczynając od tego wieczora, gdy córka przyszła do kuchni w nadziei, że jak zwykle
przygotują wspólnie niedzielną kolację
lodówka świeciła pustkami, nie było w niej nawet chleba, mleka ani margaryny, Bummi
wszystko wyrzuciła do śmietnika
aż pewnego ranka
Bummi siedziała w kuchni i wybierała łupiny i poczerniałe ziarna ryżu basmati z wielkiej
paczki, którą kupiła w minimarcie prowadzonym przez imigrantów z Bangladeszu, cały worek
ryżu, dwadzieścia razy tańszy niż te maciupcie torebeczki w supermarkecie dla bogatych na rogu
Carole przyszła do kuchni przed pracą, jak zwykle wystrojona na Angielkę, mocno
zawiązała granatowy płaszcz przeciwdeszczowy, tak żeby podkreślał zredukowany obwód talii,
włosy zaczesała w gładki koczek, do tego naszyjnik z pereł
droga mamo, ucieszy cię wiadomość, że wyprowadzam się do Freddy’ego, nie będziesz
musiała mnie już nigdy oglądać
stała bez ruchu, spodziewając się, że Bummi ją zignoruje, ale wtedy coś się zmieniło i
matka poczuła, że powinna przywrócić ją z banicji, trudno jej było nie rozmawiać z córką,
tygodnie rozrosły się do dwóch miesięcy, prawie trzech, żal się pogłębił i nie wiedziała, co
mogłoby jej się wyrwać
zeźliło mie, to i dugo żem była nie do gadania
nie chciała wyrzekać się własnej córki
jedynej osoby, co jej została do kochania
patrz na to, powiedziała Bummi, wskazując na worek ryżu, Anglicy lubią marnować
pieniądze w drogich supermarketach na kosztowne towary w eleganckich opakowaniach, a potem
w kolejce na autobus mają czelność narzekać, że gospodarkę szlag trafia, i n a m n i e krzywo
patrzeć, kiedy to oni, tak, oni sami sobie robią pod górę, gdyż są podatni na fikuśne reklamy,
które w konsekwencji doprowadzają do załamania ich finansów personalnych
jak widzę tych krzywo patrzących, to mam ochotę im powiedzieć: to wy, Anglicy,
powinniście się mnie pytać, jak robić zakupy w tym kraju, bo imigranci są od was o wiele w tym
sprytniejsi, nie będziemy płacić absurdalnych pieniędzy za przyprawy tylko dlatego, że są
zapakowane w ładne szklane słoiczki z etykietką, na której jest napisane „garść ziaren
kardamonu” albo „delikatne niteczki szafranu”
co to ma być „garść”? wytłumaczysz mi? albo „spora szczypta”? funt? kilogram? nie,
głupole, to s z c z y p t a, a oni jeszcze mają tupet kręcić nosem na sklepy prowadzone przez
imigrantów, gdzie można zakupić wysokiej jakości produkty za dobrą cenę, nie postawią tam
nogi, bo się boją, że zostaną porwani przez terrorystów albo zarażą się malarią
ponadto my wiemy, jak wytargować dobrą cenę na bazarze, zamiast płacić skandalicznie
wysokie kwoty prezentowane na tabliczkach, jakbyśmy mieli na czole wypisane „dzień dobry,
jestem głupi, proszę mnie okraść”
po co płacić funta za kilo jabłek, kiedy można je dostać za mniej, wystarczy nie
ustępować i przegadać sprzedawcę, aż wreszcie tak się zmęczy, że odda ci je praktycznie za
darmo, żeby tylko się ciebie pozbyć
dzięki nagromadzonym w ten sposób oszczędnościom można po jakimś czasie kupić
całego kurczaka, pod warunkiem że z rzeźnikiem również się dobrze potargujesz
jeden kurczak może wystarczyć na kilka posiłków, jeśli zrobisz z niego zupę
i dbasz o linię
gdy skończyła, po policzkach Carole spływały czarne ścieżki łez wymieszanych z tuszem
do rzęs, a gdy się objęły, Bummi z wdzięcznością przygarnęła ciepłe ciało swojego dziecka
dziecka, które rano wyszło zapłakane z domu, dziękując Bummi, że znów z nią rozmawia,
bo kiedy twoja własna matka udaje, że nie istniejesz, to takie uczucie, jakbyś była martwa
Bummi pamięta, jak jej własna mama zagarnęła długą sukienkę, żeby uciekać z Opolo w
delcie rzeki Niger
po tym jak tatkę Bummi, Mosesa, wysadziło, gdy nielegalnie rafinował diesla
takie niebezpieczeństwo groziło przy podgrzewaniu beczek ropy naftowej na mokradłach,
kiedy człowiek stał zbyt blisko płomieni tego chałupniczego warsztatu
cała delta to wiedziała, ale jak inaczej przetrwać w tym zdewastowanym miejscu, gdzie
miliony beczek ropy są wysysane przez gargantuiczne wiertła koncernów naftowych, wgryzające
się tysiące metrów w ziemię, by dostarczać reszcie planety drogocenną energię?
podczas gdy miejsce, z którego się ona bierze, zostało porzucone na zmarnowanie
kiedy tatko Bummi zmarł, krewni w biały dzień zabrali działkę, na której hodowali
maniok i jamy
byłaś jego żoną tylko według tradycji, a nie zgodnie z prawem, krzyczeli na Iyatunde,
wpadłszy do jej chaty prosto z pogrzebu
wynośsie stond już-już, tera to jes nasza własnoś, i żebyśmy cie tu wincej nie widzieli, nic
tu nima dla ciebie!
Bummi pamięta długą drogę, pokonaną pieszo przez las do domu dziadków
cały dobytek zmieściły w dwóch koszykach, niesionych na głowach
gdy znalazły się w małej maciupkiej chatce, gdzie zaczęło się życie mamy, dziadek
powiedział, że wyda Bummi za mąż, gdy tylko osiągnie dojrzałość
już niedugo bedzie gotowa, przyda sie piniondz za wiano i problemów miej od razu, a
właszcza miej o ten jeden problem, że w kieszeni sucho
wieczorem mama powiedziała jej, że nie pozwoli dziadkowi zmuszać Bummi do życia
według jego tradycyjnych zwyczajów, wystarczyło, że jej wybrał męża, kiedy miała czternaście
lat
następnego dnia rano schowała w fałdy sukienki skromne oszczędności, jakie udało jej się
uciułać z Mosesem, wzięła Bummi za rękę, zanim dziadek się obudził
i uciekły od pomarańczowych gazowych pochodni rafinerii, w których ogień płonął
dwadzieścia cztery godziny na dobę, ciągnących się setki kilometrów aż po wilgotny horyzont
uciekły od toksycznych oparów, przez które trudno było wciągać powietrze, bo głębokie
wdechy oznaczały powolną śmierć
uciekły od kwaśnych deszczów, czyniących wodę niezdatną do picia
uciekły od plam oleju, zatruwających uprawy, od zżeranych chorobami łowisk w
kisielowatych strumieniach, gdzie kosze do połowu ryb po wyjęciu z wody były pozatykane
glutowatą czarną ropą
raki, kraby, homary – wzięło i zdechło
mieczniki, sumy, orłoryby – wzięło i zdechło
barakudy, bongi, sierpiki – wzięło i zdechło
Bummi wkrótce się przekonała, że ciocia spędza całe dnie na czytaniu magazynów o
modzie, chodzeniu do salonów piękności i na „lunche z koleżankami”, gotowaniu, kiedy to
konieczne, i oglądaniu filmów na kasetach wideo
Bummi musiała być na jej każde zawołanie przed szkołą i po
Buuumiii!!! – krzyczała ciocia Ekio, gdy chciała, żeby przynieść jej poranną herbatę do
łóżka, albo gdy meble były nie dość starannie wypolerowane, albo dzieci pobrudziły sobie
ubranie, albo kiedy potrzebowała pomocy w kuchni, albo żeby Bummi zmieniła jej kanał w
telewizorze, albo żeby skoczyła po coś na rynek
Buuumiii!!! – krzyczała ciocia Ekio, kiedy złamała paznokieć, przynieś mi pilnik, już,
już, nawet jeśli Bummi akurat jadła albo miała zaparcie i siedziała w ubikacji, albo odrabiała
pracę domową, albo pilnowała, żeby dwaj chłopcy nie pozabijali się podczas wspólnej kąpieli
ona sama musiała się opłukiwać wężem ogrodowym
Buuumiii!!! – słyszała, gdy pluła cioci do herbaty i mamrotała pod nosem, kiedyś ci
wezmę pańciu krzywdę zrobię, wezmę krzywdę zrobię, po czym zanosiła jej tacę z filiżanką na
ślicznej plastikowej serwetce
Buuumiii!!! – słyszała, gdy szła na rynek, i uświadamiała sobie, że to tylko echo w
korytarzach jej umysłu, a po powrocie ciocia wypytywała: czemu to tyle trwało? co ty myślisz, że
ja głupia jestem, głupia? z chłopakami jakimiś tam gadałaś?
Buuumiii!!! – jazgotało jej w snach, wśród koszmarów o tym, że traci także ten dom, tak
jak poprzednie w Lagos i jeszcze ten w Opolo
Buuumiii!!! – słyszała, siedząc w autobusie jadącym na uniwersytet w Ibadan, gdzie
zaczęła studia matematyczne, prowadzone w zapchanych do granic salach wykładowych
studenci siedzieli na podłodze i na schodach
podczas pierwszego wykładu zasnęła w ostatnim rzędzie
obudził ją asystent profesora, który przyszedł do pustej sali, by przygotować następne
zajęcia
młody człowiek nazywał się Augustine Williams
Augustine
zaprosił ją tego dnia na lunch i powiedział, że jest bardzo ładna, choć doskonale
wiedziała, że to nieprawda
Augustine
od tamtej pory szukał jej podczas przerw obiadowych, żeby usiąść z nią w cieniu drzewa
na kampusie i razem zjeść potrawkę z nasion fasoli ugba, sałatkę abacha z tartego manioku,
ślimaki z duszoną papryką, mięsne szaszłyki suya albo fasolowy pasztet moi moi
wkrótce umościli się na dobre we własnym polu siłowym, które odcięło ich od
kampusowego gwaru, jak do tego doszło? dwie osoby poznały się przypadkiem i poczuły tak,
jakby się znały od zawsze
on mówił, że kiedy Bummi odpoczywa, widzi smutek w jej twarzy, nadający jej
tajemniczy i czarujący wygląd
była zaskoczona, że on próbuje zajrzeć do jej wnętrza, że ktokolwiek mógłby zechcieć to
zrobić, czyżby nagle stała się tajemnicza i czarująca? tego wieczora przyjrzała się sobie w lustrze
pod każdym kątem, usiłując zobaczyć się jego oczami
w przeciwieństwie do chłopaków z uczelni, którzy traktowali kobiety jak prywatną
ubikację, on długo czekał, zanim spróbował ją pocałować – pospieszny buziak w lewy policzek,
przez trzy dni nie chciała go zmyć
odkąd Augustine pojawił się w jej życiu, Bummi nie czuła się już taka samotna
byli dwiema połówkami okręgu, zbliżającymi się ku sobie, by stworzyć całość
Augustine był synem pracownika opieki społecznej i maszynistki, którzy mieszkali w tym
samym domu, odkąd się pobrali, blisko rodziców, jego brata, sióstr, ciotek i wujków, w
niedzielne południa wszyscy schodzili się na zupę z okry podawaną z fufu, na gulasz, potrawkę
ze szpinaku z sezamem i olejem z nasion palmowych, jamy z zieleniną, kluski, makaron,
smażonego kurczaka i sałatkę
kiedy poprosił Bummi, by została jego żoną, zapewnił, że rodzice ją zaakceptują, mimo
że nie ma bliskiej rodziny, która mogłaby za nią poręczyć, bo uważali, że małżeństwo przede
wszystkim powinno się opierać na miłości i wzajemnym dopasowaniu
byli dumni ze swoich postępowych poglądów
kiedy Bummi pierwszy raz przekroczyła próg domu Augustine’a, miała świeżo
wyprostowane włosy i była ubrana w białą koronkową sukienkę o skromnej długości za kolano,
do tego włożyła dopiero co wybielone sandały z Baty
zapraszamy, zapraszamy, powiedziała pani Williams, prowadząc ją do salonu, gdzie
zasłony w kwiaty chroniły wnętrze przed południowym słońcem
pani Williams była ubrana w elegancką bubu z wzorem przedstawiającym niebieskie
ptaki w locie
usiadła przy Bummi, przycupniętej sztywno na wiklinowej sofie, skąd przyglądała się
licznym czarno-białym fotografiom przodków w ramkach, rozwieszonych wzdłuż gzymsu
biegnącego pod sufitem
pani Williams wzięła dłoń Bummi w obie ręce i przytrzymała, dziewczyna zdumiała się
ich miękkim ciepłem, dłonie jej matki były twarde i szorstkie
pani Williams dodała, że chce, aby syn był uczciwym i odpowiedzialnym człowiekiem,
tylko tego powinna oczekiwać matka
nie oczekujemy posagu, masz nasze błogosławieństwo, będziesz od teraz naszą córką
Bummi uznała, że ma wielkie szczęście
Augustine nie uważał się za równie wielkiego szczęściarza, narzekał, gdy chodzili na
długie niedzielne spacery przez kilometrowe pola kukurydzy pod zamglonym słońcem
rodzina nie miała dość kontaktów, by załatwić mu posadę w rządzie czy w dużej firmie,
odpowiadającą jego kwalifikacjom doktora nauk ekonomicznych
gdyby wyjechał do Anglii, na pewno znalazłby pracę, dzięki której mógłby podróżować
po całym świecie jako biznesmen albo konsultant
w końcu dorobiłby się nieruchomości w Nowym Jorku, Los Angeles, Genewie,
Kapsztadzie, Ibadanie, Lagos i oczywiście w Londynie
osiągnie to, tak, osiągnie
z Bożą pomocą.
3
Z Bożą pomocą
Bummi i Augustine emigrowali do Wielkiej Brytanii, ale tam też nie był on w stanie
znaleźć pracy odpowiadającej jego wykształceniu
zasiadł więc za kierownicą prywatnej taksówki, by odłożyć dość pieniędzy na
postawienie pierwszych kroków w biznesie (import-eksport)
w międzyczasie dowiadywał się o możliwościach prowadzenia wymiany handlowej
między Wielką Brytanią a Afryką Zachodnią za pośrednictwem tanich fabryk w Turcji, Indonezji
i Bangladeszu
niestety Londyn okazał się droższy, niż Augustine sobie wyobrażał, gromadzenie
oszczędności było poza ich zasięgiem, a kiedy nigeryjska gospodarka się załamała, musiał zacząć
jeszcze wysyłać pieniądze do domu
Bummi i Augustine zgodnie stwierdzili, że pomylili się, uznając Anglię za miejsce, gdzie
ciężka praca i rozmach w marzeniach wystarczą, by osiągnąć wszystko
Augustine żartował, że robi drugi doktorat ze skrótów, zwężeń, ulic jednokierunkowych i
ślepych zaułków
wożąc pasażerów, którzy uważają, że rozmowa z nim jak z równym jest poniżej ich
godności
Bummi narzekała, że ludzie postrzegają ją przez pryzmat jej pracy (sprzątaczki) i nie
widzą, kim jest (wykształconą kobietą)
nikt tu nie wiedział, że nosi w sobie ciasno zwinięty dyplom ukończenia studiów na
wydziale matematyki uniwersytetu w Ibadanie
a kiedy ona wchodziła na podium podczas ceremonii rozdania dyplomów, by na oczach
setek ludzi odebrać swój obwiązany wstążką pergamin i uścisnąć dłoń rektora, też nie wiedziała,
że jej pierwszorzędny dyplom z kraju Trzeciego Świata nie będzie nic znaczyć w nowym miejscu
zamieszkania
zwłaszcza w pakiecie z jej imieniem i narodowością
a szukając pracy, będzie dostawać listy odmowne tak regularnie, że zacznie je rytualnie
spalać nad kuchennym zlewem
i patrzeć, jak zmieniają się w popiół, zanim spłucze je do odpływu
dlatego kiedy urodziła im się córka, nazwali ją Carole
bez nigeryjskiego drugiego imienia
Augustine pracował na nocną zmianę, a potem padał w ubraniu na małżeńskie łóżko, czuć
było od niego papierosy, które palił przez cały dzień, i puszkę ekstramocnego portera,
wypijanego, gdy wracał do domu
Bummi wtedy akurat zwlekała się z pościeli
by dołączyć do reszty swojego plemienia ledwie przytomnych pracowników i pracownic,
wyłaniających się na słabo oświetlone ulice jej nowego miasta, a potem gramolących na pokład
jednego z czerwonych piętrowych autobusów, które przemierzały puste ulice
siedziała w zaspanej ciszy z innymi, którym też zamarzyło się lepsze życie w tym kraju,
zimą otulała się mocno edredonową puchówką, a na stopy naciągała ocieplane kozaki
tęskniła za snem, ale bała się, że przegapi swój przystanek, z którego szła do biurowca,
gdzie zdrapywała z muszli klozetowych zaschnięte resztki nieczystości i dezynfekowała
wszystko, co miało kontakt z ludzkimi odchodami
gdzie wciągała komórki martwego naskórka do zakłaczonych worków odkurzacza, myła i
szorowała podłogi, opróżniała kosze na papier i na śmieci, czyściła klawiatury i polerowała
monitory, ścierała kurz z biurek i półek i ogólnie upewniała się, że wszystko lśni czystością
starała się robić to jak najlepiej, nawet jeśli jej praca do najlepszych nie należała
Augustine mówił, że może przynajmniej być dobrym ojcem dla Carole, jak doradzała mu
w listach matka
synu, nie bądź nieobecny, autorytarny i niekomunikatywny, stwórz serdeczną relację z
córką za młodu, a pozostaniecie sobie bliscy, gdy podrośnie
Bummi uwielbiała patrzeć, jak mąż bawi się z Carole w zapasy albo udaje konia,
godzinami wożąc ją na plecach
wio, tatku, wio
była zachwycona, kiedy zrobił dla Carole domek dla lalek ze skrzynek na warzywa,
pomalował go, wstawił mebelki z kartonu, zrobił lalki z klamerek do bielizny – cóż to był za
wyjątkowy człowiek
zrobiło jej się smutno, gdy pewnego dnia powiedział do niej, jeśli nam się tu nie
powiedzie, to może chociaż nasze dziecko da sobie radę
Augustine
kochany Augustine zmarł na atak serca, na moście Westminster, wioząc pijanych
imprezowiczów wczesnym świtem w pierwszy dzień nowego roku
po zbyt wielu nieprzespanych nocach i zbyt wielu śmieciowych posiłkach w aucie
by podwoić zarobki w najgorętszym okresie w roku i jednocześnie o połowę skrócić
długość swojego życia, nie wiedząc, że to życie i tak zżerała przewlekła genetyczna choroba
serca
Bummi straciła Wiarę w chwili, kiedy weszła do kaplicy spoczynku i zobaczyła swojego
ukochanego Augustine’a, obecnego wyłącznie ciałem
z jego brązowej skóry odpłynęło życie, twarz zabarwiła się szarością
usta miał mocno zamknięte, a szczękę zaciśniętą tak, jakby kto ją tak siłą przykręcił
nie otworzył oczu, gdy się zjawiła, nie spojrzał na nią wzrokiem pełnym miłości
nie usłyszał, co do niego mówiła, nie objął jej, kiedy się rozszlochała, nie ukoił
uznała, że nie ma żadnej wielkiej duchowej istoty, która spoglądałaby na nią z nieba, żeby
chronić ją i jej najbliższych
Bummi nadal chodziła do swojego kościoła Bożej Posługi, tak jak tego od niej
oczekiwano, spotkania z przyjaciółkami z parafii dodawały jej otuchy
ale nie wierzyła już w słowa padające z jej ust podczas modlitwy, śpiewania psalmów czy
hymnów
przestrzeń zajmowana dotąd przez Boga opustoszała, a bez boga obiecującego wieczne
zbawienie pojęła boleśnie, że jest zdana wyłącznie na siebie
i że razem z Augustine’em ugrzęźli w rozpaczy, która ich sparaliżowała i nie pozwalała
wyrwać się z zaklętego kręgu porażki, przygniotła ciężarem odrzucenia, tego nie uwzględnili w
marzeniach o emigracji
i zadała sobie pytanie – jak mogę wspiąć się w górę, by wychować dziecko jako jedyna
żywicielka rodziny w sytuacji samotnego rodzicielstwa?
powiedziała sobie – czy nie ukończyłam studiów matematycznych? oraz czy nie zostałam
obdarzona inteligencją pozwalającą mi uzyskać dyplom z najwyższą oceną bez przespania się z
wykładowcą?
czy nie sprawia mi przyjemności rozwiązywanie problemów?
im więcej pytań sobie zadawała, tym lepiej rozumiała, że musi zrobić to, na co Augustine
był za słaby
postanowiła, że zostanie kimś, kto zatrudnia innych, zamiast czekać na zatrudnienie
właścicielką własnej firmy sprzątającej, Pracodawczynią Równych Szans, jak wszystkie
inne firmy sprzątające
żałowała, że nie może podzielić się tym żartem z Augustine’em
tej nocy śniło jej się, że zatrudnia armię sprzątaczek, które rozsyła na cały świat, by
posprzątały wszystkie szkody wyrządzone środowisku
pochodziły z całej Afryki, z Ameryki Północnej i Południowej, z Indii, Chin, z całej Azji,
z Europy i Bliskiego Wschodu, z Oceanii, a nawet Arktyki
wyobraziła sobie, jak miliony tych kobiet zalewają deltę Nigru i wypędzają koncerny
naftowe trzonkami mopów i mioteł, przemienionymi we włócznie, zatrute miecze i karabiny
maszynowe
wyobraziła sobie, jak niszczą cały sprzęt potrzebny do wydobycia ropy, łącznie z
pochodniami, wznoszącymi się ku niebu, żeby palić naturalny gaz, jak jej sprzątaczki podkładają
pod każdą z nich materiały wybuchowe i detonują je z bezpiecznej odległości, patrząc, jak
eksplodują
wyobraziła sobie, jak miejscowi biją brawo i świętują tańcem, biciem w bębny i pieczoną
rybą
wyobraziła sobie, jak wszystko filmują międzynarodowe media – CNN, BBC, NBC
wyobraziła sobie, jak rząd nie daje rady zmobilizować kiepsko opłacanej miejscowej
milicji, przerażonej samą liczebnością jej Ogólnoświatowej Armii Sprzątaczek
zdolnych przemienić ich w parę wodną za sprawą swych nadludzkich mocy
później wyobraziła sobie legiony śpiewających kobiet, cedzących wodę w rzekach i
strumieniach przez sita, by oczyścić ją z gęstych, tłustych skrzepów, a potem przekopujących
ziemię, aż do pozbycia się toksycznych warstw gleby
wyobraziła sobie, jak po zakończonej pracy niebiosa się otwierają i z higienicznych już
chmur wylewają się strumienie czystej wody, i lecą tak długo, aż cały region staje się czysty i
odżywiony
wyobraziła sobie swojego ojca, Mosesa, prostego rybaka, jak nawiguje łódką po
przejrzystych strumieniach, człowieka nadal utrzymującego rodzinę wedle szlachetnej tradycji
przodków
wyobraziła sobie mamę, zupełnie zdrową, jak pracuje spokojnie i bez przemęczania się,
podczas gdy pomocnicy dbają o rolę
która nie została zagrabiona przez krewnych, bo ojciec nie umarł
wyobraziła sobie Augustine’a, eksperta od zielonej gospodarki, jak idzie ścieżką
prowadzącą do ich domu, ubrany w garnitur i z elegancką teczką w dłoni
właśnie wrócił z kolejnej konferencji o ekonomii i klimacie, której przewodził w siedzibie
ONZ w Genewie albo w Nowym Jorku
kiedy dorobiła się kilku stałych klientów, zaczęła zatrudniać pracownice i stworzyła listę
wymagań, by pokazać aplikującym, że jest poważną przedsiębiorczynią
kiedy Carole zaczynała karierę w bankowości w City, Bummi miała pod sobą już dziesięć
osób
siostra Omofe z kościoła była najmilszą i najstaranniejszą pracownicą ze wszystkich
jej mąż Jimoh wziął sobie drugą żonę w domu w Port Harcourt, gdzie prowadził interesy
w branży telefonii komórkowej, a ją zostawił samą z dwoma synami, Tayo i Wole, na
wychowaniu
dwie kobiety szybko się zaprzyjaźniły przy myciu podłóg i wycieraniu biurek
wiesz co se o nim myślę? – powiedziała raz Omofe, mam nadzieję, że jego wąż złapie
jakieś choróbsko, uschnie i go zatruje od środka
chyba nie wyszłaś za niego, żeby być żoną numer jeden? – odparła Bummi
nie, jestem nowoczesną kobietą, a następnym razem jak przyjedzie do Wielkiej Brytanii,
to mu dosypię trutki na szczury do gulaszu, on sądzi, że zatrzyma się u mnie, zwali mi do domu
bagaże i zje moje jedzenie, a potem poleci sobie pić guinnessa w tych nocnych klubach z
młodymi dziewczynami, co chodzą prawie bez ubrania
siostro Omofe, widuję je na własne oczy w wagonie metra wieczorem w piątek i sobotę,
kiedy jadę do pracy, a one jadą imprezować, młode dziewczęta w tym kraju ubierają się jak
prostytutki
bo nimi są, siostro Bummi, w ogóle się nie szanują, tak samo jak moi synowie, biegają
samopas bez ojca, co by ich przywołał do porządku, dostają małpiego rozumu, ledwo wczoraj mi
do domu policjanci zapukali i mówią, że moi chłopcy są podejrzani o obrabowanie kobiety w
autobusie, bo jechali ze szkoły na górnym pokładzie razem z jakimiś chuliganami, ile razy im
powtarzałam, że mają jeździć na dole, wśród porządnych ludzi?
jak ich leję, to mi się od nich ręce odbijają
jak grożę szlabanem, to nic sobie z tego nie robią
a kiedy schowałam im komputery w swojej sypialni, to mi wykopali drzwi
skończą martwi po jakiejś gangsterskiej strzelaninie albo wylądują za kratkami, a ja ich
będę musiała odwiedzać na cmentarzu albo raz na tydzień w ciupie
czy taki los mnie czeka?
siostro Omofe, wyślij ich z powrotem do Nigerii, przecież to dobre, sprawdzone
rozwiązanie
rozsądna z ciebie kobieta, siostro Bummi, odparła Omofe, ściskając jej dłoń
kilka miesięcy później Omofe powiedziała synom, że wysyła ich na wakacje do Nigerii, a
po przyjeździe zostali natychmiast przewiezieni do surowej szkoły z internatem w Abudży,
opłaconej pieniędzmi pożyczonymi z banku
teraz ja też jestem sama, rzekła Omofe do Bummi po wyjeździe chłopców, kiedy siedziały
we dwie na drogiej kanapie obitej czerwoną skórą w pustej recepcji pustego biurowca,
wysokiego na wiele pięter, przy pustej ulicy o trzeciej nad ranem
jadły kurczaka, ryż i sałatkę przygotowane przez Bummi
Bummi zawsze cieszyła się na spotkania z Omofe w pracy i kościele, gdzie siedziały w
jednej ławce, zaczęła za nią tęsknić, kiedy się nie widywały, zaczęła pragnąć dotyku przyjaciółki,
dotyku niedozwolonego
wyobrażała sobie, że kładą się razem jak mąż i żona
ale zamiast czuć, że to coś złego, ta wizja zdawała jej się właściwa
pewnego ranka po pracy, kiedy miały wsiadać do autobusu do domu, Omofe zaprosiła
Bummi, żeby przenocowała w jej mieszkaniu w bloku przy New Cross
miały obolałe stopy, oczy zaspane i przekrwione, spociły się pod pachami
autobus przyjechał, a kiedy wysiadły z niego hordy pracowników biurowych, pachnących
mocnymi perfumami i wodą kolońską, szamponem, kawą, a nawet pastą do zębów, one weszły
do środka i usiadły razem, przyjemnie ściśnięte
Bummi poczuła mrowienie z boku ciała, tam gdzie zlewało się z drugą kobietą
mój dom stał się pustym gniazdem, powiedziała Omofe, możemy sobie dotrzymać
towarzystwa
a gdy już się wykąpały i były gotowe do snu, Omofe stanęła w progu swojej sypialni i
powiedziała: przygotowałam ci posłanie w pokoju Tayo i Wolego, ale to jest piętrowe łóżko,
nieodpowiednie dla takiej kobiety jak ty
jeśli chcesz, możesz położyć się ze mną w podwójnym, jest przestronniejsze
jak wolisz
Bummi weszła za nią do pokoju jak w transie i bez oporów pozwoliła Omofe odkrywać
jej rozluźnione ciało, jeszcze ciepłe po wyjściu z wody
obie miały obfite fałdy i dorodne piersi
Omofe była dla Bummi znajoma jak dom, a jej sprawne ruchy doprowadziły do
najintensywniejszej możliwej przyjemności
w miarę postępów ich relacji Bummi zaczęła znajdować przyjemność również w
odwzajemnianiu rozkoszy, wodziła ustami tam, gdzie same chciały się znaleźć, aż Omofe
zaczynała krzyczeć
Bummi nie potrafiła już rozluźnić się na tyle, by czerpać przyjemność ze zbliżeń,
odwracała się na drugi bok i szła spać, nie reagowała na coraz mniej pewny dotyk Omofe
powiedz, co mogę zrobić, żeby cię zadowolić, Bummi? zmienię swoje zachowanie
Bummi nie wiedziała, co zasugerować, bo źródło problemu nie wypływało z Omofe
przestała zapraszać przyjaciółkę na noc, a kiedy Omofe sama proponowała, że przyjdzie,
Bummi odmawiała
już nie wybierała sobie tych samych zmian w pracy co ona, nie chodziła z nią dłużej na
bazar i zaczęła unikać jej w kościele
Omofe, zmęczona bezowocnym pytaniem Bummi, co jest nie tak, odcięła się od niej, a w
końcu odeszła z pracy i zatrudniła się w innej firmie sprzątającej
po jakimś czasie Omofe zjawiła się w kościele z siostrą Moto – no z kim jak z kim
siostra Moto była modelką plus size i za bardzo interesowała się samą sobą, nosiła
tradycyjne stroje i pozowała tak, jakby była królową Peckham
prowadziła własny zakład fryzjerski przy głównej ulicy, całe ściany wytapetowała swoimi
starymi zdjęciami z magazynów i mówiła na to miejsce Nigeryjski Kobiecy Ośrodek
Towarzysko-Kulturalny, Oddział Londyn Południowo-Wschodni
Bummi uważała to za oburzający przejaw arogancji
siostra Moto wzbudzała albo podejrzliwość, albo politowanie, bo nikt nigdy nie słyszał,
żeby miała chłopaka, zaręczyła się, wyszła za mąż, miała romanse z małżonkami innych kobiet
albo chociaż flirtowała z tymi, którym wpadła w oko
a większości wpadała
zauważyła, że kiedy kościół zaczął się zapełniać, one siedziały w milczeniu, jakby się nie
znały
a jednak była między nimi jakaś intymność, czy inni też tak myśleli, kiedy to ona
siedziała razem z Omofe?
wreszcie wszyscy podnieśli się z miejsc, żeby zaśpiewać hymn, a Bummi zobaczyła, że
ciała dwóch kobiet instynktownie nachylają się ku sobie
Kofi
również pracował w jej firmie, był emerytowanym krawcem z Ghany, który chciał
dorobić sobie do emerytury
był starszy od większości zatrudnionych, ale pracował ciężej niż reszta i nigdy nie
narzekał
miał jedną zmarłą żonę, pięcioro dorosłych dzieci, mnóstwo wnuków i czteropokojowy
dom w Herne Hill, który wynajmował od miasta przez wiele lat, aż w końcu dostał pozwolenie
na jego zakup
rozpaczliwie trzymał się resztek krzaczastych siwych włosów nad uszami i na czubku
głowy
chciała mu powiedzieć, żeby je zgolił
był łysy, powinien się z tym pogodzić
Kofi
zaprosił ją na „wieczór ghańskiej muzyki fusion” do baru w kinie Ritzy na Brixton
pierwszy raz słuchała muzyki na żywo w Anglii w miejscu innym niż kościół
nie ujęło jej brzmienie zespołu, który składał się z piosenkarki, perkusisty i gitarzysty, ale
podobało jej się nastrojowe oświetlenie i maciupkie stoliczki, przy których mogli jeść przekąski,
popijać lemoniadę (ona) i piwo (on) z zachowaniem prywatności
poza nimi do baru przyszła głównie niechlujna bohema, nikomu nie chciało się ładnie
ubrać
zauważyła, że ludzie wszystkich ras mieszają się jakby nigdy nic, a dwóch panów nawet
trzymało się za ręce i, o dziwo, nikomu to chyba nie przeszkadzało
Kofi zachowywał się bardzo swobodnie w tym dziwacznym otoczeniu, postukiwał stopą
do rytmu, kiwał głową i uśmiechał się do nieznajomych, mimo że jego szary garnitur i krawat w
ogóle nie pasowały do tego miejsca, tak jak jaskrawopomarańczowa tradycyjna sukienka Bummi
do kompletu z chustą na głowę
podobało jej się, jak Kofi patrzy na nią zza stołu takim wzrokiem, jakby była
najpiękniejszą kobietą na świecie
pytał o jej życie, ale ona tylko wzruszyła ramionami, co tu opowiadać?
córka, praca, mąż dawno pochowany
kiedy będziesz gotowa porozmawiać, ja cię wysłucham, zapewnił
kiedy spotykali się już przez odpowiednio długi czas, Kofi zasugerował, że chciałby
przenieść znajomość z nią także do sypialni,
co oznaczało, że Bummi musiała zdecydować, czy będą dla siebie kimś więcej niż
przyjaciółmi, a jeśli tak, to co właściwie robi z Ghańczykiem?
zadała sobie pytanie, czy tego właśnie chce
doszła do wniosku, że skoro to jej się trafiło
Carole go poznała i powiedziała: mamo, trzymaj się go, nie sądzisz, że już czas zdjąć
obrączkę?
potrzebowała piętnastu minut, żeby uwolnić serdeczny palec, nie bez pomocy płynu do
mycia naczyń
Bummi pierwszy raz spróbowała koktajli i bardzo jej posmakowały, zwłaszcza margarita,
którą piła jak sok, dopóki nie zorientowała się, że chichocze po niej jak nastolatka
wieczorami spacerowali pod rękę po promenadzie pod rzędami palm, wśród szumu
morskich fal oblizujących czarne skały
opowiedziała mu o swoim wczesnym życiu – o wodzie i ropie w delcie rzeki, o wodzie i
drewnie w zatoce
Kofi zaproponował, że pojedzie z nią do Opolo, by mogła odwiedzić krewnych, ale
Bummi odparła, że nie mogłaby się na to zdobyć, sytuacja na miejscu się wcale nie poprawiła,
jest tylko gorzej, a ona nie wie, którzy członkowie rodziny jej tam zostali
zbyt wielu ludzi w jej życiu zmarło młodo
wyznała Kofiemu, że zawsze, kiedy znika jej z oczu, ona spodziewa się, że już nie wróci
– że zabierze go wypadek samochodowy, wybuch bomby, wylew podczas pływania, atak serca w
łazience, gdy ona będzie spać
zapewnił, że jeszcze długo nie umrze, jego ojciec miał dziewięćdziesiąt cztery lata
a on przyjmuje co rano multiwitaminy i tran
ojciec Freddy’ego, Mark, wyglądał, jakby czuł się niezręcznie, i prawie się nie odzywał
przez całe spotkanie, a Carole siedziała ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy
matka, Pamela, uśmiechała się do Bummi tak, jakby patrzyła na ofiarę klęski głodowej, a
gdy zaczęła jej tłumaczyć, co to znaczy hors d’œvres, Freddy kazał jej przestać, mamusiu,
proszę, daj spokój
wręczyła Bummi butelkę wina „vintage” z prywatnej piwniczki, dodając, że „trzeba je
uwolnić od tego zmurszałego korka, zanim będzie w nim więcej osadu niż płynu”
Bummi uprzejmie przyjęła prezent, choć nie rozumiała, dlaczego Anglicy uważają stare
wino, pewnie już trujące, za coś tak wyjątkowego, nie wspominając o zdatności do picia
ona przyniosła Pameli ładny prezent, pięć jardów tkaniny aso oke w kolorze indygo
Bummi miała nadzieję, że będzie zmuszona zobaczyć tych ludzi jeszcze tylko raz w życiu
– na weselu
ale Carole i Freddy wzięli ślub w urzędzie, nie uprzedziwszy o tym nikogo, i tłumaczyli
później, że planowanie wesela przypominało wspinaczkę po górze naszpikowanej minami
Bummi powinna była się pogniewać
ale tylko jej ulżyło.
6
Bummi wyciąga się na zielonym leżaku w ogrodzie przed domem na Herne Hill, w
którym mieszka z Kofim
słońce importuje witaminę D prosto do jej skóry
mąż kręci się po kuchni za jej plecami, gotuje dla nich kolację
oni też wzięli ślub w urzędzie, po czym wyjechali na dwutygodniowy miesiąc miodowy
na wyspy Scilly, gdzie bardzo im się podobało, ludzie tam są tacy mili i przyjaźni
Bummi odchyla się do tyłu i popija lemoniadę, którą Kofi zrobił ze świeżych cytryn i
przyniósł jej do ogrodu
chciałaby, żeby jej matka też mogła się cieszyć tym nowym życiem
żebyś ty mnie mogła teraz zobaczyć, mamusiu, żebyś ty mnie mogła zobaczyć.
LaTisha
LaTisha
ma na sobie sklepowy uniform, składający się z granatowych spodni z kantem na
przedzie, granatowego sweterka i świeżej białej bluzki pod spodem, włosy przygładziła na żel, z
przedziałkiem
wygląda bardzo elegancko i profesjonalnie, bo taką jest teraz osobą, po tym jak wreszcie
wypełzła z horroru czasów nastoletnich
i zaczęła się piąć po chwiejnej drabinie ku dominacji w handlu detalicznym
sześciokrotna zdobywczyni tytułu współpracownika miesiąca w ciągu trzech lat
trzykrotna kierowniczka miesiąca w ciągu pół roku
kasa do dupy, raptem funt więcej za godzinę, a odpowiedzialności w cholerę więcej, a
przy tym LaTisha dalej musi zasuwać na zmiany i w weekendy
no ale przynajmniej nie stoi w miejscu, kto to wie, może pewnego dnia zostanie nawet
kierowniczką całego sklepu, jeśli będzie ciężko pracować, włazić w dupę przełożonym, nie
wpieniać współpracowników (za bardzo) i bez reszty poświęci się osiągnięciu celu, co oznacza
trwanie w singielstwie
LaTisha zaczęła pracować w supermarkecie po tym, jak rzuciła liceum, walnięta kłótliwa
szczeniara bez kwalifikacji, która nikomu nie pozwalała rozstawiać się po kątach
w szkole też dawała im wszystkim popalić, kiedy próbowali narzucać jej swoje
bezsensowne zasady
po co się uczyć, jak nic ci to nie daje (kujony są wiecznie nieszczęśliwe i mają zerowe
wyczucie stylu), a od nadmiaru nauki mózg się zużywa (fakt udowodniony naukowo)
mówiła tak nauczycielom
a zwłaszcza tej starej rurze, pani King, która zaczepiała ją na korytarzach, LaTisha, nie
jesteś głupia, gdybyś tylko zaczęła się bardziej przykładać
LaTisha odparła, że rozsądek nakazuje oszczędzać siły umysłowe, pani profesor, epatując
przy tym najczystszą bezczelnością, zdaniem nauczycieli miała do tego szczególny talent
nasze komórki mózgowe bez przerwy umierają, zmarnuję wszystkie swoje zasoby, tak jak
zrobiliśmy to z planetą, pani profesor, jeśli zużyję ich za dużo w młodości, to jeszcze mi odwali
na stare lata – i posłała jej spojrzenie mówiące: tak jak tobie, Stara Bulwo
pani King nie wiedziała, co odpowiedzieć, a kiedy zrobiła taką minę, jakby wreszcie
znalazła właściwe słowa i już, już miała je wygłosić
LaTisha sobie poszła
(zwycięstwo!)
podobnie było z wuefem, z którego zrywała się tak często, jak tylko mogła, wykręcając
się okresem trwającym od początku do końca miesiąca
co niby mogli jej zrobić, kazać wyciągnąć tampona?
rozważała nawet zorganizowanie kampanii Koniec z Wuefem, bo wymuszone ćwiczenia
fizyczne prowadzą do szybszego zużycia organizmu, to fakt, o którym nikt nie chciał mówić
głośno
LaTisha powiedziała to p a n i Robertson, wuefistce, która również dopadła ją na
korytarzu pełnym nauczycieli, niemających nic lepszego do roboty jak zawracać głowę
niewinnym ludziom, i zaczęła jej gadać, że sport jest potrzebny do zachowania dobrej kondycji i
zdrowia
a co p a a a a a a a a n i powie o baletnicach, które na starość zmieniają się w kaleki? i o
gimnastyczkach, co kończą z protezą biodra? a co z biegaczami o rozwalonych kolanach?
i pani mi mówi, że sport to zdrowie?
p a a a a a a a a n i Robertson też miała trudności ze znalezieniem odpowiedzi
(zwycięstwo!)
LaTisha wykrzykiwała te argumenty na apelach swojej wyobraźni, stała na podium z
megafonem w dłoni i głosiła kazania zdrowego rozsądku przed całym swoim pokoleniem,
wzniecając bunt na niespotykaną skalę wśród młodzieży na całym na świecie, aż zapanuje
całkowity chaos
bo tak właśnie się czuła, kiedy tata odszedł
tata miał długie czarne dredy, dwa metry wzrostu oraz drugie tyle w obwodzie
same mięśnie, żadnego tłuszczu, sama zobacz, mówił LaTishy, napinając potężne
bicepsy, rozrośnięte od dźwigania ciężarów na siłowni
spróbuj nacisnąć, zachęcał, nie mogła w nich zrobić najmniejszego wgłębienia ani objąć
ich dłońmi, kiedy namawiał, żeby się przekonała, jakie są wielkie
kiedy Jayla pytała, czy też może spróbować, tata już był zajęty jedzeniem, nie teraz, Jayla,
później
tylko że później nigdy nie nadchodziło
podobało mu się, że widuje znanych piłkarzy, którzy dawali dobre napiwki i byli cichymi
hazardzistami, bo dostali zbyt wiele za szybko i za łatwo, więc nie znali wartości piniondza
w klubie była taka salka na tyłach, gdzie przegrywali więcej kasy, niż większość ludzi
zarabia przez całe życie; błagali o zdjęcie z nim, z legendarnym Glenmore’em Jonesem, królem
bramkarzy, przechwalał się przy kuchennym stole
mama dogryzała, że prędzej na odwrót
tata udawał oburzenie
piłkarze proponowali mu pracę w roli ich prywatnego ochroniarza; odmawiał, bo lubił
wracać do domu na kolację
chcę być tutaj z wami, dzieci plus żona równa się cały mój świat, czyli Święta Wielka
Instytucja Absolutnej Troskliwości
brał zmiany w klubie w co drugi weekend
wracał do domu w sobotę i niedzielę nad ranem
całom złość przeniosłem na treningi, nigdy wincej nikt mnie nie wyprowadził z
równowagi, dlatego tatko jest taki spokojny i ugodowy, prawda, Pauline?
tak, dziewczynki, wasz ojciec jest bardzo ugodowym człowiekiem, a potem się śmiali,
jakby to był jakiś ich prywatny żart
w jednej chwili byli szczęśliwą, wesołą rodzinką, a potem nagle przyszedł wrzesień,
LaTisha zaczęła liceum, a on się ulotnił
nawet nie powiedział, dokąd się wybiera, nie dał im się przygotować, zniknął, kiedy
dziewczyny były w szkole, a mama w pracy, zostawił na stole kartkę, że przeprasza
jak to się mogło w ogóle wydarzyć, co nie? czy to było naprawdę, a może tylko znów się
wygłupiał?
mama się załamała, próbowała się z nim skontaktować – ale kiedy zabrzęczała
melodyjka, zorientowały się, że zostawił telefon pod poduszką
obdzwoniła wszystkich jego znajomych i odkryła, że pojechał gdzieś za granicę
LaTisha usiadła przy oknie w salonie, czekając, aż wróci do domu, Jayla zamknęła się w
swoim pokoju
przez całą poniedziałkową noc LaTisha trwała na posterunku, co jakiś czas drzemała i
wybudzała się ze snu, kiedy lisy zaczynały się żreć, podjeżdżał samochód sąsiada albo
przechodzący ludzie głośno rozmawiali
podobnie wyglądała go dzień i noc we wtorek, a potem całą środę
mama nie zmuszała jej ani Jayli, żeby szły do szkoły, bo sama ledwo się trzymała, wzięła
kilka dni zwolnienia na żądanie, a jej siostra, ciocia Angie, przyjechała gotować i ją wspierać,
zmusiła LaTishę, żeby wzięła kąpiel, zjadła coś, umyła zęby, i kazała położyć się do łóżka
czwartej nocy, gdy dziewczynka znów ruszyła do okna
LaTisha wzięła wtedy z łazienki szlafrok taty i owinęła się nim do snu, wdychała zapach
jego potu i dezodorantu, jakby obejmował ją ramionami
kilka tygodni później mamie udało się do niego dodzwonić, zaczęła wrzeszczeć do
słuchawki
nie był w stanie podać żadnej wiarygodnej wymówki, powiedziała cioci Angie, a ta
odparła, że na pewno jest z inną kobietą, zwykle właśnie dlatego mężczyźni porzucają rodziny
powiedział, że nie wraca, Angie, ani teraz, ani nigdy, sądziłam, że jest takim wielkim
misiem, ale teraz widzę, że w ogóle go nie znałam
Angie zaczęła węszyć, aż odkryła, że przeprowadził się do New Jersey z Marvą,
koleżanką mamy z pracy, która stamtąd pochodziła
jej słodka czteroletnia córeczka Tiannah była jego dzieckiem
mama zdjęła ze ścian wszystkie jego zdjęcia, spaliła ubrania, które po sobie zostawił,
wyrzuciła jego ulubione rzeczy, takie jak kubek, mydło Imperial Leather, starą koszulę
LaTisha i Jayla miały zakaz mówienia o nim, przestał istnieć
ale jego duch nadal z nimi mieszkał, LaTisha wszędzie go widziała i czuła
przy kuchennym stole, gdzie opowiadał im historie, o których matka mówiła, że są mocno
przesadzone, o ile w ogóle prawdziwe
w korytarzu na parterze, skąd wołał: tatko wrócił!, wiedząc, że ona i Jayla rzucą wszystko
i będą się ścigać, która pierwsza rzuci mu się w ramiona
w salonie, gdzie stał jego specjalny fotel z mechanicznym podnóżkiem, w którym chrapał
i budził się gwałtownie, kiedy dziewczynki go łaskotały
tęskniła za tym, jak na przyjęciach urodzinowych i w Boże Narodzenie wszyscy tańczyli
do soulu i motown, a w niedzielne wieczory do reggae
za jego potężną sylwetką, która wypełniała korytarz na piętrze, ich ulubioną zabawą w
dzieciństwie było przebieganie mu pod nogami, zanim zdąży je zacisnąć i zamknąć przejście
za jego donośnym głosem, niosącym się z parteru aż na piętro
tęskniła nawet za tym, jak łomotał w drzwi łazienki, żeby się pospieszyła, czemu ja muszę
mieszkać z czema kobitami, co się całom wieczność szykujom do wyjścia?
matka zaczęła zajadać smutki, w środku nocy zakradała się do kuchni i siała spustoszenie
w lodówce, przemycała gin do wody już przy śniadaniu, sądząc, że córki nie zauważą, jak osusza
butelkę
albo że w siatce na zakupy pojawia się nowa
co trzeci dzień
Jayla nie rozmawiała o tym z LaTishą, jeszcze więcej czasu spędzała w swoim pokoju, po
powrocie ze szkoły grała na komputerze, a kiedy LaTisha przychodziła, żeby posiedzieć u niej na
łóżku i pogadać jak dawniej, to słyszała tylko, że ma zamknąć drzwi, kiedy będzie wychodzić, a
siostra nawet nie odrywała wzroku od monitora
pewnego ranka przy wspólnym śniadaniu Jayla oznajmiła, że chce poznać swojego ojca,
tego, którego całe życie przede mną ukrywałaś, mamo – więc mama wygrzebała skądś adres jego
rodziców, naprawdę nie powinnaś tam jechać, ten człowiek to nic dobrego
ciocia Angie zabrała Jaylę do Liverpoolu, zjawiły się na progu domu, w którym dorastał,
jego matka popatrzyła na nią z zaskoczeniem, kiedy usłyszała, kim Jayla jest, ale musiała
przyznać, że wypisz wymaluj Jimmi
Jayla widziała, że kobieta nie jest zadowolona z jej wizyty
zadzwoniła do Jimmiego z telefonu w korytarzu, powiedziała, żeby przyszedł spotkać się
z córką, j e s z c z e j e d n ą, wyszeptała
nie może się z tobom spotkać, oznajmiła, wracając do pokoju, on ma już dość dużo
własnych dzieci, więcej mu nie potrzeba
lepiej ci będzie bez niego
gdy Jayla wróciła wzburzona do domu, LaTisha powiedziała jej, żeby o nim zapomniała,
jest gnojem jak tata
a kiedy tata zadzwonił do LaTishy w jej urodziny prawie rok później, rozpłakał się do
słuchawki, zrobił to, bo zrozumiał, że kocha Marvę bardziej niż Pauline
ale to nie znaczy, że ciebie i Jayli nie kocham, rozumisz?
odłożyła słuchawkę.
2
LaTisha nigdy nie poruszała tematu utraty ojca; jeśli ktoś pytał, mówiła, że zmarł na serce
to było łatwiejsze od wyjaśnień, co się stało, ludzie myśleliby, że na pewno coś było nie
tak z nią i jej rodziną
bo inaczej dlaczego miałby odchodzić?
szalała, nie znosiła szkoły, miała problemy z koncentracją, nawet mama nie potrafiła jej
opanować, a przecież pracowała w opiece społecznej, LaTisho, wyślę cię do domu na Jamajkę,
tam wybiją ci z głowy takie zachowanie
ta, dajesz, przydałyby mi się wakacje na Karaibach
a kiedy miała trzynaście lat, urządziła legendarną imprezę, tylko że mama wróciła zbyt
wcześnie następnego dnia – rano, a nie wieczorem, jak zapowiadała
do tego czasu chata byłaby już wysprzątana, więc czyja to była wina?
LaTisha spała w łóżku z jakimś chłopakiem (imię? zapomniała)
meble powywracane, wszędzie plamy od drinków i rzygów, ślady po papierosach,
porwana zasłona, stłuczona lampa, porozwalane plastikowe kubeczki, popiół i fajki powgniatane
w dywan, bo kiedy impreza się rozkręciła do późna w noc i w mieszkaniu zjawiało się stopniowo
coraz więcej nieznajomych, LaTisha się poddała i przestała nakłaniać ludzi, żeby się
zachowywali i nie przeginali z piciem
walić to
przyłączyła się do nich
kiedy Lauren kilka lat temu zobaczyła Carole w metrze w godzinach szczytu, ta udawała,
że jej nie zna, słowo daję, LaTisha, lampiłam się na nią kilka centymetrów od jej twarzy, a ona
nic, jak powietrze
LaTisha znalazła ostatnio Carole online, wiceprezeska banku (no bez jaj!)
wyglądała jak ktoś niesamowicie profesjonalny i zadowolony z siebie
nie była już tą Carole, którą LaTisha kiedyś znała
stała się kimś innym
LaTisha od dawna chciała pokazać Carole, że nie jest już tą prostaczką co kiedyś; taką
dziewczyną, co to nie warto się z nią przyjaźnić.
3
Kierowniczka sekcji z gorącą żywnością się spóźnia, więc LaTisha idzie sprawdzić, czy
przy rożnach wszystko gra
sytuacja jest pod kontrolą, a Rupa, zwykle pracująca na stoisku rybnym, zastępuje
Tammy, która w zeszłym tygodniu została wyrzucona z roboty po tym, jak ochrona zamontowała
kamerę na zapleczu, bo Rupa wiecznie miała manko w kasie
nakryli ją na podżeraniu ostrych skrzydełek z kurczaka, dowody były niepodważalne,
więc musiała się pożegnać z pracą, stracić robotę za podwędzenie paru skrzydełek po siedmiu
latach zatrudnienia
co ona sobie wyobrażała?
reszcie powiedziano, że to ostrzeżenie, choć sklep regularnie traci blisko milion funtów
rocznie w wyniku kradzieży popełnianych przez pracowników i klientów, pomyłek na kasie i w
rozliczeniach, i tak dalej
to ryzyko wpisane w handel wielkopowierzchniowy, pomimo całej technologii i nowych
rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa, z którymi LaTisha zapoznaje się na bieżąco w ramach
przygotowań do kolejnego awansu
ciężka praca?
czytanie nudnych dokumentów?
super sprawa!
dziękuje losowi, że jej nikt nie capnął we wczesnych dniach jej kariery, gdy odpowiadała
za wykładanie towarów na półki, zdarzało jej się robić rzeczy o wiele gorsze niż Tammy, ale
miała lepszą wymówkę
taką że
zaszła w ciążę ze swoim pierwszym dzieckiem, Jasonem, przez przypadek, Dwight nie
chciał włożyć gumy, powiedział, że wyciągnie, ale oczywiście nie zrobił tego od razu (i tak raz
po raz)
nic nie było po niej widać, aż zrobiło się za późno
Dwight był ochroniarzem w supermarkecie, poznali się w stołówce dla pracowników, ona
siedziała i nawijała o czymś bardzo głębokim i ważnym
a on nachylił się do niej i szepnął: o, LaTisha, ale z ciebie laska
to wystarczyło
tego dnia po pracy kupił jej Big Maca i truskawkowego shake’a, przez cały czas urabiając
ją na słodkie słówka, LaTisha, kotku, to, La Tisha, kotku, tamto
jakby rozlewał miód po jej nagim ciele i go zlizywał
co zresztą chciał z nią zrobić, staje mi od samego patrzenia na ciebie
przemycał ją do swojego mieszkania urządzonego w garażu na tyłach rodzinnej posesji
kiedy jego mama oglądała telewizję w głównym domu
nad ranem wymykał się z nią, zanim mama się obudziła, bo ostrzegała, że ma nie
przyprowadzać dziewczyn
LaTisha zastanawiała się, czy przed nią były inne, ale to nie miało znaczenia, teraz
należał do niej, zaczynała czuć z nim prawdziwą bliskość, zwłaszcza kiedy z nią rozmawiał po
wszystkim
wcześniejszych chłopaków interesował wyłącznie orgazm, a nie rozmowa, co dopiero
związek
a właśnie o tym można było mówić po siedmiu miesiącach bycia razem, chodzili do kina i
na koncerty, robili te wszystkie normalne rzeczy jak chłopak z dziewczyną
był pierwszą osobą, której wyznała, jak naprawdę wyglądała historia ze zniknięciem taty i
jaka była przez to nieszczęśliwa, przyznała, że czuła się porzucona, kilka razy nawet pozwoliła
sobie przy nim na łzy, co nigdy nie zdarzyło jej się z nikim innym
twój tata źle zrobił, powiedział Dwight, gładząc ją po plecach, to nie robi z niego złego
człowieka, był po prostu słaby, kupa takich facetów na świecie
nie pomyślała o tym
czyli tata był słaby?
okazało się, że Dwight też
kiedy do pracy przyszła nowa dziewczyna, przez chłopaków oceniona dziesięć na
dziesięć (dziewczyny dawały jej trzy na dziesięć), zaczęła się do niego przystawiać jak dziwka, a
ten nagle zapomniał, LaTisha, że kto?
próbowała z nim rozmawiać, a on, że już się pozbierał
niby po czym? nic złego się między nami nie działo, Dwight
czułem się przy tobie klaustrofobicznie, mała, byłaś zbyt intensywna, za dużo za
wcześnie, nie jestem gotowy się ustatkować, czaisz?
co za dużo, co za wcześnie? o nic cię nie prosiłam
LaTisha wyklinała na niego koleżankom przez telefon do późnej nocy, a na koniec i tak
się poryczała, bo nadal chciała z nim być i jak on mógł jej to zrobić?
otworzyłam się przed nim, a ten nasrał na moje zaufanie
dziewczyny wzięły jej stronę, co za gnida, znajdziesz sobie kogoś lepszego, nie
zasługiwał na ciebie, zapomnij o nim, no i nawet nieźle jej szło, aż się zorientowała, że rosnący
brzuch to nie resztki nastoletniego tłuszczyku
była w ciąży
i to już w siódmym miesiącu, jak te nastolatki, co idą do kibla w szkole postawić klocka i
zamiast tego okazuje się, że właśnie rodzą i Jezus Maria, co tu się, nawet nie wiedziałam, że
jestem w ciąży
no i
Dwight, jesteś ojcem tego dziecka, tego tutaj, w środku, poklepała się po brzuchu
stali przed sklepem tuż przed początkiem jego zmiany, była wściekła, że w ogóle ją
wrobił w taką kaszanę
zachowasz się jak mężczyzna?
powiedziała mu, że to jego wina
na co on, że nie
zaraz
jak to mogła nie być jego wina skoro nie chciał się zabezpieczać kiedy to robili, mówił że
prawdziwi mężczyźni nie używają gumy bo to po prostu niewłaściwe
trzeba było pomyśleć, powiedziała
ty też mogłaś
mamę wywaliło przez dach, dosłownie eksplodowała jak rakieta, najpierw przez sufit w
kuchni, potem przez łazienkę nad kuchnią, wreszcie wystrzeliła przez strych i w chmury, aż w
końcu uspokoiła się na tyle, by z hukiem wrócić na ziemię
jak to mogło mi się przytrafić, zawodziła
to nie tobie się to przytrafia, odgryzła się LaTisha
i dostała takiego liścia, że mało brakowało, a przeleciałaby przez cały pokój i wbiła się w
ścianę z szeroko rozrzuconymi rękami i nogami
jak w kreskówkach
mama naprawdę grubo się wpieniła, powiedziała, że LaTisha sama będzie musiała płacić
za dziecko, a po jednej z kłótni wywaliła ją z domu, wrzeszcząc, że LaTisha narobiła wstydu
całej rodzinie, nie mogę w to uwierzyć, nawijała, mam za córkę s a m o t n ą m a t k ę
i kto to mówi, odpyskowała LaTisha
mama wypchnęła ją z domu tak gwałtownie, że LaTisha wywaliła się na chodnik i prawie
rozwaliła sobie czaszkę
nawrzeszczała na zatrzaśnięte drzwi, a potem znalazła luźną cegłę w murku otaczającym
ogród i miotnęła nią w okno w salonie
przypadkiem
szyba miała tylko pęknąć, a nie rozprysnąć się w drobny mak
Jason był bezpieczny w kuchni
ale mama i tak się wydarła, że dzwoni na policję
ej, przecież nigdy by tego nie zrobiła, co nie?
zamiast tego matka wyniosła z domu cały jej dobytek, łącznie z Jasonem
całymi dniami pracuję z takimi dziewczynami jak ty, nie mogę tu wracać i mieć tego
samego w domu
dała jej numer na gorącą linię
nawet za nią tam nie zadzwoniła
LaTisha wylądowała w mieszkaniu zastępczym dla młodych matek, jak mama mogła jej
to zrobić z małym dzieckiem, to oznaczało, że straciła jedyną osobę zdolną pokazać jej, jak ma
go wychować
przynajmniej Dwight się ogarnął na kilka sekund
tak ustawiał sobie zmiany, żeby byli w pracy na tę samą godzinę, a dzięki temu LaTisha
mogła niezauważenie ogarniać sobie wszystko, czego potrzebowała dla dziecka
nie lubiła kraść, ale mówiła sobie, że supermarket nie zbiednieje, w końcu zarabia
miliardy na sprzedaży towarów i wykorzystywaniu ubogich pracowników
to ich wina, że tak mało jej płacili, a poza tym jak inaczej miałaby samodzielnie
wychować dziecko?
tydzień później mama przyszła zabrać ją do domu, choć oczywiście najpierw nazwała ją
skończoną kretynką, musiałam ci dać nauczkę, ale to dziecko przecież umrze, jeśli sama się nim
będziesz zajmować, no i rodziny się nie wybiera, prawda?
LaTisha uściskała ją z całych sił, powiedziała, że strasznie ją kocha,
dziękujędziękujędziękujęmamusiu
na szczęście Jayla była bezrobotna, odkąd w wieku szesnastu lat rzuciła szkołę, więc
zajmowała się Jasonem w ciągu dnia, gdy LaTisha była w pracy
Jayla uwielbiała dzieci, nie mogła się doczekać własnych
LaTisha zastanawiała się, jak siostra zamierza to osiągnąć, skoro całymi dniami gra na
komputerze i wychodzi tylko po to, żeby zabrać Jasona do parku, albo na randki niewypały z
Tindera
wracała z nich wcześnie, mówiąc, że to nie ten
teraz, kiedy LaTisha miała dwie osoby do pomocy w wychowaniu Jasona, czuła się tak,
jakby ten ciężar stoczył się z niej na matkę i siostrę
nie wiem, czy została we mnie jeszcze jakaś miłość, wzdychała mama
ale kiedy LaTisha patrzyła, jak zajmuje się Jasonem, było oczywiste, że nieskończenie go
kocha
uśmiechała się więcej niż kiedykolwiek od odejścia taty
no i tak się to potoczyło, LaTisha KaNisha Jones w wieku osiemnastu lat była kasjerką w
supermarkecie i singielką, a faceci raczej nie ustawiali się w kolejce do poważnej znajomości z
samotną matką
ale wtedy poznała Marka, natknęła się na niego w nocnym klubie, do którego chodziła raz
w miesiącu z Lauren i Chloe
był elektrykiem, miał własne mieszkanie na Streatham i był absolutnym ciachem, a do
tego nie ocierał się o nią podczas tańca
umówili się na randkę obejmującą wyjście do kina, na pizzę, a nawet do wine baru –
pierwszy raz znalazła się w takim miejscu, a on kupił jej szampana i otwierał wszystkie drzwi
nie mogła uwierzyć we własne szczęście, a on tak na nią patrzył, że czuła się seksowna,
alkohol wprowadził ją w romantyczny nastrój, dała mu bez zabezpieczenia na tylnym siedzeniu
jego auta na pustym parkingu tego samego wieczora
kiedy się całowali, on wyszeptał: kiedy tylko cię zobaczyłem, od razu wiedziałem, że
jesteśmy sobie pisani, nie mogę się doczekać, aż staniemy się jednością
to był niesamowity moment, a ona była już naprawdę gotowa wpuścić do swojego życia
mężczyznę, który mógłby zostać ojcem dla Jasona
ale jedyne, co jej z tego przyszło, to Jantelle, która do dziś nie poznała taty, bo kiedy
LaTisha spróbowała zadzwonić pod numer, który dał jej Mark
okazało się, że
nie istnieje
a więc teraz ma dziewiętnaście lat, dwoje dzieci, faceta brak, i przytłacza ją myśl, że
zupełnie skopała całe swoje życie
czuła niewiarygodną wdzięczność do mamy i Jayli za pomoc, bo wszystkie koleżanki
były nadal wolne, więc się od niej odsunęły
od razu zrozumiała, że nie chcą się obciążać przyjaźnią z samotną matką, która będzie
uwiązana do dwójki swoich dzieciaków przez najbliższe szesnaście lat
a zatem one też byłyby
uwiązane.
4
Trey zaprosił ją na randkę przez Facebooka, może ją zapamiętał, a może nie, ale na
pewno nie zniechęciły go dziesiątki fotek z dzieciakami
przez które większość facetów zapewne uważała ją za przegrywa
na profilowym był bez koszulki, próbował wyglądać gangsta, ale LaTisha wiedziała, że to
na pokaz, bo miał takie łagodne spojrzenie
na wszystkich zdjęciach pozował z ekipą, żadnych dziewczyn, znak, że nie jest
podrywaczem i czeka na tę właściwą, zanim się zaangażuje
nie zamierzała iść z nim na całość, chciała się tylko trochę pobawić, ale Trey rozpiął
dżinsy, kiedy tańczyli, i wepchnął sobie jej rękę w spodnie
okej, Trey, to ja już pójdę? czy mógłbyś mnie odwieźć do domu, albo wiesz co, pojadę
autobusem, naprawdę muszę już wracać do dzieci i nie pakować się znowu w kłopoty
powiedziała
w myślach
ale jednocześnie robiła mu dobrze ręką na łóżku i zanim zdążyła zaprotestować on już był
w niej, to jeszcze nie była nawet pierwsza randka, a co dopiero dziesiąta, nie spodziewała się
tego, a on posuwał ją strasznie mocno i sprawiał jej ból, próbowała się spod niego wydostać, ale
czuła się tak, jakby przywalił ją betonowy kloc, nie chcę, jeszcze nie teraz, zejdź ze mnie, Trey,
proszę
mówiła na głos, ale jak do ściany
więc się poddała
nie mogła go zatrzymać
sama się prosiła
tak czy siak, pozwoliła mu jechać dalej
aż stęknął
i doszedł
a potem opadł
zgniatając jej żebra
nie zamierzała go budzić ruchem
ale chciała jechać do domu
naprawdę musiała już wracać do Jasona, Jantelle, Jayli i mamy
kiedy stoczył się z niej na tyle, by mogła się wyślizgnąć, wyszła po cichu, żeby się nie
ocknął i nie zamówił hindusa
wędrowała ulicami tak długo, aż wreszcie znalazła przystanek, całą wieczność czekała na
autobus, było zimno, a ona nie ubrała się odpowiednio do pogody, dwa razy musiała się
przesiadać, droga powrotna zajęła jej trzy godziny
a potem długo siedziała pod prysznicem
zastanawiając się, czy zrobiła coś źle, czy to była jej wina
trzeba było zostać i z nim o tym porozmawiać
może powiedziałby, że nie słyszał, jak protestowała
albo że na jej widok oszalał z pożądania
co stanowiłoby nawet komplement
i że nie mógł się
powstrzymać
trochę liczyła, że zadzwoni do niej w kolejnym tygodniu, hej, wyszłaś, zanim zdążyłem ci
powiedzieć, że świetnie się z tobą bawiłem, może chciałabyś wybrać się w weekend do kina?
czekała na telefon, który nigdy nie nadszedł, jedyne co nadeszło to Jordan
więc teraz miała trójkę dzieci, Jasona, Jantelle i Jordana, wszystkie przed dwudziestymi
pierwszymi urodzinami
trójkę dzieci, które dorosną bez ojców
najdłuższy związek miała z Kamalem, spotykali się przez dziewięć miesięcy, chodzili na
prawdziwe randki, poznała jego znajomych i rodzinę, a on przychodził do niej
mama uważała, że jest w porządku, a Jayla go polubiła, bo grał z nią na komputerze,
dzieciaki też się do niego przekonały, bo rozpuszczał je słodyczami
na jego Instagramie wyglądali w piątkę jak rodzina
ich związek się skończył, bo wprawdzie Kamal lubił jej dzieci, ale chciał mieć własne
a ona lubiła jego, ale miała dosyć robienia za inkubator
czas się pożegnać, uznali oboje, bardzo dojrzale, w rozmowie twarzą w twarz
nie okłamywał jej, nie zdradzał, nie zrobił nic złego
Shirley
Shirley
(jeszcze nie pani King)
idzie do koedukacyjnej szkoły rejonowej w Peckham
mieszczącej się w dawnym wiktoriańskim więzieniu, do którego po bokach doklejono
dwa zupełnie niepasujące betonowe kloce
do głównego budynku prowadzi alejka, dawniej zwana Ścieżką Ubogich
ciągnie się aż do drzwi wielkich jak w zamku
Shirley ma na sobie siwą ołówkową spódnicę, jasnobłękitną bluzkę, szarą apaszkę, czarne
skórzane lakierki na niskim obcasie, a na wierzchu – swoją dumę
mija próg potężnych drzwi i wkracza do obłożonego boazerią wnętrza
szerokie schody po obu stronach holu prowadzą na wyższe piętra
z lewej i z prawej ciągną się długie korytarze
jest tu o wiele za wcześnie, wędruje po pustej szkole, zagląda do zalanych światłem sal
lekcyjnych, wyobraża sobie, jak najczystsza esencja tego miejsca wlewa się do jej duszy, tak, do
samej duszy
nie zamierza być po prostu dobra w swojej pracy, ona będzie kimś więcej, prawdziwie
wspaniałą nauczycielką
taką wspominaną przez pokolenia dzieci klasy pracującej jako pani profesor, która
pomogła im uwierzyć, że mogą osiągnąć w życiu wszystko
dziewczyną z sąsiedztwa, która odniosła sukces i wróciła, żeby szczodrze dzielić się
swoją wiedzą z innymi
serce rośnie na ten widok, oto zaczyna się jej wielka misja – sprawić, by nauka historii
okazała się przyjemnym i wartościowym doświadczeniem, bo przecież nie chcemy powtarzać
błędów z przeszłości i zależy nam na lepszym zrozumieniu mechanizmów sterujących
ludzkością, prawda, dzieci?
proszę siedzieć grzecznie i się nie wiercić, nie istniejemy w próżni, dzieci, ostatnie ławki,
cicho, proszę o spokój, dziękuję, wszyscy jesteśmy częścią wielkiego cyklu życia, powtarzamy
wszyscy razem, przyszłość jest w przeszłości, a przeszłość trwa dziś
te wszystkie bystre, błyszczące twarzyczki zwrócone ku niej, trochę pryszczate, nieco
świecące, u niektórych starszych dziewcząt widać o wiele za dużo zakazanego makijażu, a mimo
to dzieci są posłuszne, wykonują polecenia, bez dwóch zdań zachęcone jej zapałem i przyjaznym
sposobem bycia
nawet takie ancymony jak Kevin, Keith i Terry, którzy przyszli na lekcje z wizerunkami
swastyk na piórnikach i z dumą nosili na szkolnych mundurkach przypinki faszystowskiej
brytyjskiej partii National Front
radzi sobie z nimi, edukując klasę na temat Hitlera i ostatecznego rozwiązania kwestii
żydowskiej, pokazuje zdjęcia z obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen, który alianci wyzwolili
pod koniec wojny
to zaś natychmiast pociąga za sobą lawinę pytań
proszę pani! proszę pani! proszę pani!
nie, to nie są chodzące szkielety, tylko więźniowie wojenni, są żywi, ledwo, ledwo, a to
były komory gazowe, a tutaj jest masowa mogiła, w której leżą prawdziwe zwłoki, a tutaj macie
rysunek kobiet, które pracowały w obozach tak ciężko, że wypadły im macice, proszę się
przyjrzeć
przekażcie je do następnych ławek, niech wszyscy zobaczą
albo kiedy w klasie rozpętała się wojna rasowa
proszę spojrzeć na to zdjęcie linczu w Missisipi w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym
piątym roku, owszem, te dzieci klaszczą i biją brawo na widok martwego czarnego mężczyzny
powieszonego na drzewie, ma złamany kark, oskarżono go o zbyt sugestywne spojrzenie na białą
kobietę
proszę pani! proszę pani! proszę pani!
nie, nigdy nie było żadnych procesów, podejrzanych łapało się na ulicy i wieszało,
rozstrzeliwało, biło albo paliło żywcem
tak, moi kochani, wygląda świat, kiedy ludzie zaczynają kierować się uprzedzeniami
w ten sposób pozyskiwała ich zainteresowanie, a pod koniec każdego semestru także
szczerą sympatię, wyrażaną za pomocą niezliczonych prezentów, ręcznie robionych laurek i
ciast, czekoladowych pisanek, podarków gwiazdkowych i koszyków z owocami, było tego tyle,
że wstydziła się wracać do zatłoczonego pokoju nauczycielskiego z naręczami wyrazów
wdzięczności (raz-dwa narobiłaby sobie wrogów), więc zanosiła je prosto do bagażnika
Shirley
zbierała pochwały od dyrektora, pana Waverly’ego, że jest urodzoną nauczycielką, łatwo
nawiązuje kontakt z dziećmi i daje z siebie o wiele więcej, niż się od niej wymaga, a jej
znakomite metody owocują świetnymi wynikami uczniów na egzaminach końcowych, że stanowi
prawdziwą chlubę dla swoich rodaków
tak napisał w jej pierwszej ocenie rocznej
Shirley poczuła presję, że od teraz musi być nie tylko świetną nauczycielką, ale jeszcze
ambasadorką
wszystkich czarnych ludzi na świecie.
2
W pokoju nauczycielskim jest pełno kanap, stołów, foteli, wieszaków i korkowych tablic,
najeżonych grafikami dyżurów na korytarzach, pocztówkami, rozpiskami wyjść ewakuacyjnych,
a przy tym wszystkim wisi plakat dziewczyny topless, w najlepszym razie ledwo szesnastoletniej
nauczyciele wchodzą i wychodzą, dzieciaki pukają do drzwi po to albo tamto, pedagodzy
co chwila otwierają im drzwi, co tym razem, Moiro-Billy-Mono-Ruthine-Leroyu?
czy nie możemy c h o ć r a z zjeść w spokoju?
Shirley bez słowa skargi toleruje gęste, przesycone cuchnącym dymem powietrze, choć
pieką ją oczy, a włosy tak śmierdzą, że musi je myć co wieczór
co za niechluje z tych nauczycieli, myśli, siedząc prościutko w swoich wymuskanych
spódnicach i czółenkach, patrzy, jak jedzą kanapki z serem i pomidorem, paszteciki z
wieprzowiną albo pierogi kornwalijskie zamiast obrzydliwej brei podawanej w stołówce
ona tymczasem zabiera się do dorsza wymieszanego z kawałkami plantana, do tego bułka
na zakwasie
ma nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na jej posiłek, nie znosi się tłumaczyć
po jej lewej siedzi Margo (geografia), zawsze ubrana w luźne kwiatowe sukienki, włosy
zaplata po hipisowsku w dwa cienkie warkocze i upina sobie nad czołem jak aureolę
będzie uczyć tak długo, aż zbierze fundusze na podróż drogą lądową do aśramu w Goa,
gdzie zamierza znaleźć siebie (najpierw) i męża (później), i wreszcie zostawi t o w s z y s t k o,
dodaje, robiąc gest dłonią
zaczynały razem, były sojuszniczkami przeciwko starej gwardii, która nie wiedziała
nawet, co to znaczy pedagogika
Shirley lubi Margo, bo dziecko kwiat lubi i akceptuje ją
miejsce po prawej zajmuje Kate (angielski), jej druga koleżanka, która zamierza zostać
dyrektorką przed trzydziestym piątym rokiem życia, oznajmia to z takim przekonaniem, że
Shirley i Margo mogą tylko kiwać głowami, o c z y w i ś c i e, że Kate zostanie dyrektorką, w
końcu wychowali ją rodzice politycy, mówiący w s z y s t k o z absolutnym przekonaniem, jak
twierdzi Kate, która miała do wyboru dorównać ich pewności siebie albo dać się jej zmiażdżyć
niedźwiedziowaty John Clayton (matematyka) siedzi naprzeciwko, twarz ma ukrytą za
brodą, w której mógłby zamieszkać cały legion wszy, nosi niedopraną dżinsową kurtkę,
wyświecone sztruksy i sfatygowane jezuski na ogromnych stopach
nie daje dzieciom najlepszego przykładu, ale Shirley ma do niego słabość – jest wiecznie
roztrzepany i skruszony, a do tego okazuje jej życzliwość, a ona musi przyznać, że nic więcej jej
nie trzeba
John czyta gazetę, na pierwszej stronie znajduje się portret policyjny czarnego nastolatka,
który patrzy dzikim, złowrogim wzrokiem nad stołem zastawionym popielniczkami i kubkami
zbrązowiałymi od mocnej herbaty
chciałaby, żeby ją odłożył, jest w tym coś osobistego, zawstydzającego
chciałaby porozmawiać o tym z Kate i Margo, czy okazałyby zainteresowanie,
współczucie, może nawet zrozumienie? zachowują się tak, jakby nie zauważały jej koloru skóry,
a przynajmniej nigdy o nim nie wspominają
chciałaby im powiedzieć, że czuje się osobiście atakowana przez media
kobiety ściskają nerwowo torebki, gdy mija je na ulicy albo siada koło nich w autobusie,
choć Shirley nigdy nie ukradła nawet pensa z portmonetki mamy, co dla większości dzieci
stanowi rytuał przejścia, nie podebrała choćby jednego ołówka ze szkolnej szafki z przyborami
czy rolki papieru z toalety w miejscu publicznym, powszechne wykroczenie na uniwersytecie, jej
współlokatorki wpychały sobie po kilka pod swetry albo do torebek, a kiedy wytrząsały zdobycze
na kuchenny stół, ona z oburzeniem stwierdzała, że to zwykłe złodziejstwo
Shirley stara się nie poddawać paranoi wyrastającej z przekonania, że każda negatywna
reakcja otoczenia jest spowodowana jej kolorem skóry
matka powtarzała jej, że nigdy nie dowie się na pewno, dlaczego ludzie są jej nieżyczliwi,
jeśli nie usłyszy tego od nich wprost, nie zakładaj z góry, że ktoś cię nie lubi ze względu na twoją
rasę, Shirl, może ma zły dzień albo przykry charakter
Penelope
to jedyna kobieta wypowiadająca się na radzie pedagogicznej, kiedy wszyscy siadają w
wielkim kole w auli, służącej jednocześnie za salę gimnastyczną i stołówkę, przez co zawsze
czuć tam świeżym potem i stęchłą kapustą
jej pełen wyższości, przenikliwy głos wcina się w basowe wypowiedzi samców alfa
którzy lubią odbijać między sobą piłeczkę na tym okrągłym boisku z zaciętością
profesjonalnych tenisistów, a gdy Shirley i inne kobiety próbują się wtrącić, nikt nie słyszy ich
mniej apodyktycznych argumentów, samce alfa przerywają im, nie dając nawet dokończyć
zdania
nawet Kate, zazwyczaj taka wygadana, daje się uciszyć
Shirley brzydzi się myślą, że wszystkie żałośnie pozwalają mężczyznom i Penelope
podejmować decyzje za całą resztę
w to późnomajowe popołudnie
kiedy już ucichł tupot tysiąca par stóp, wybiegających z budynku i podwórka,
pozostawiając szkołę w otchłani posttraumatycznej ciszy
Penelope zwraca uwagę na problem słabych wyników egzaminów końcowych, stwierdza,
że połowa podopiecznych jest tak tępa i nieposłuszna, że powinno się ich zawiesić w prawach
ucznia albo od razu wywalić
wszyscy wiedzą, o której połowie mówi
Penelope jest znana z tego, że nieposłuszną młodzież z wtórnie nabytym zespołem
Tourette’a zatrzymuje po lekcjach, a młodocianych dilerów zawiesza w prawach ucznia
pierwszy krok w stronę wydalenia ze szkoły
zdaniem Shirley powinno się ją posłać na przymusową emeryturę
pakuj się, stara gwardio
czas na Nowy Porządek
na świeżą krew
na nią
Lennox, inteligencja nie jest czymś wrodzonym, tylko nabytym, bez względu na to, co
sądzi na ten temat Penelope, obsztorcowała mnie przy wszystkich, i ona ma czelność nazywać się
feministką?
Shirley popija zimne lucozade, majowy wieczór jest niespotykanie ciepły
dobrze wiesz, że nie jestem snobką, chodziłam do państwowego liceum, pochodzę z klasy
pracującej i wierzę w egalitaryzm über alles, oczywiście nie mylić z komunizmem,
wystarczająco dużo naczytałam się o Stalinie i Mao, żeby otrząsnąć się z wszelkich fantazji w
tym kierunku
ale prawda jest taka, że hierarchie władzy i przywilejów nie znikną, każdy historyk ci to
powie, są przyrodzone naturze ludzkiej i obecne we wszystkich społecznościach na przestrzeni
dziejów, w dodatku występują też w królestwie zwierząt, więc nie mogę udawać, że nie istnieją
jako nauczycielka mam obowiązek pomagać tym mniej uprzywilejowanym
Lennox miesza czerwoną pastę curry i tarty imbir
Shirley podziwia jego proste plecy, niebieską biurową koszulę z rozpiętym
kołnierzykiem, brzuch mieszczący się bez trudu pod obwodem paska, ciało zgrabnie zarysowane
wszędzie tam, gdzie trzeba: wyrzeźbione bicepsy, pośladki, uda, łydki, a to za sprawą
regularnych wizyt na siłowni
chciała mieć mężczyznę, który będzie wyglądać tak, jakby mógł ją unieść, fizycznie, nie
w przenośni
chciała mieć mężczyznę, który będzie traktować ją jak równą sobie, będzie
odpowiedzialny, z solidnymi planami zawodowymi (prawnik), niepijący (zbyt wiele), niepalący
(nigdy), stroniący od narkotyków (zdarzyło mu się tylko raz) i hazardu (nawet od zakładów
sportowych)
Lennox polewa kawałki kurczaka bez skóry sosem z trawy cytrynowej, liści limonki i
mleka kokosowego, posiłek będzie przepyszny jak zwykle, bo Lennox trzyma się przepisów co
do joty
nie wierzy w ryzyko, ona też nie
Lennox sieka kolendrę i posypuje nią porcje jedzenia na parujących talerzach, prawie
codziennie wypróbowuje przepisy z innych części świata, to jedyne podróże, na jakie ich stać,
póki oszczędzają na hipotekę
przewędrowali okolice Morza Śródziemnego i Bliski Wschód, a ostatnio przeskoczyli do
Azji Południowo-Wschodniej
Shirley nie może się doczekać, aż aromatyczne, kremowe curry znajdzie się w jej ustach
dziś będą się kochać, a kiedy kupią własny dom, zrobią sobie dzieci
ich biodra odnalazły się na Chapeltown, gdzie tańczyli do piosenek Kena Boothe’a i
Johna Holta, puszczanych z gramofonu w półoficjalnej bluesiarni, głośniki stały rozstawione od
ściany do ściany, w kuchni bulgotał garnek jamajskiego curry z koziną, na parkiecie było tłoczno
od afrokaraibskiej młodzieży, której bramkarze nie wpuściliby do klubu w żadnej innej części
miasta
a nawet gdyby, to i tak raczej nie grałaby tam ich ukochana muzyka
po kilku miesiącach randek poznali się lepiej
Lennox opowiedział jej, że został w dzieciństwie wysłany przez gujańskich rodziców do
Harlemu, a rodzice w tym czasie próbowali stanąć na nogi świeżo po emigracji do Leeds
wychowała go babcia cioteczna Myrtle, dziennikarka pisząca do magazynów, która
namawiała go, żeby dawał z siebie wszystko w szkole, nawet jeśli koledzy będą się z niego
śmiali
ucz się teraz, a przez resztę życia będziesz z tego korzystać, tak mu powtarzała
w tym czasie jego matka przeskoczyła z fabryki ciastek i karmelków Barney’s na tyłach
stacji autobusowej przy Vicar Lane, gdzie czyściła kadzie, do pakowania zamówień w magazynie
Morrison’s na Marshall Street
ojciec też piął się w górę, zaczynał w hucie stali Robinson’s, gdzie pracował na zmiany w
wieczory i weekendy, żeby jakoś zarobić na życie, a potem dostał posadę w oddziale pocztowym,
gdzie lepiej płacili i godziny były normalne
kiedy zaczęli dostatecznie dużo zarabiać, ściągnęli go do siebie
a potem zrobili sobie jeszcze troje dzieci
Lennox wrócił do Leeds z wiarą, że może sobie poradzić lepiej niż rodzice
w liceum dobrze się uczył, ale wkrótce pojął, że poza budynkiem szkoły jest uważany za
złego człowieka
i wroga narodu ze względu na swój kolor skóry
policja zatrzymywała go na przeszukania, odkąd skończył dwanaście lat, bo wyglądał na
piętnaście, był przerażony, kiedy ci dorośli mężczyźni szarpali nim na ulicy przy ludziach,
bardzo się starał nie płakać, czasami mu nie wychodziło
na do widzenia zawsze rzucali za nim: zmykaj, kwiatuszku, tym razem ci się poszczęściło
to było straszne, obrzydliwe i odbierające poczucie męskości, wyznał Shirley za
pierwszym razem, kiedy się przed nią otworzył, za każdym razem czułem ulgę, że mnie nie
stłukli ani nie zabili w radiowozie albo w celi
byłem grzecznym chłopakiem, nie zadawałem się z łobuzerią, nie wdawałem się w bójki
zacząłem nosić garnitur także poza szkołą, chociaż koledzy się ze mnie śmiali, a obcy
ludzie uważali za świadka Jehowy
byłem grzecznym chłopakiem, w każdą sobotę po południu chodziłem do centralnej
biblioteki miejskiej w Leeds po książki na następny tydzień, bo chciałem być oczytany
ciocia Myrtle powtarzała jak mantrę, że mam być człowiekiem z wiedzą, a nie tylko z
przekonaniami
postanowiłem, że zostanę radcą prawnym albo kto wie, nawet adwokatem
a teraz, kiedy policjanci się do mnie przystawiają, mówię, że jestem prawnikiem, i dwa
razy się zastanowią, zanim położą te swoje brudne łapy tam, gdzie nie powinni
w sobotnie wieczory czasami wyskakiwali na film, a przed północą szli na imprezę albo
do klubu, gdzie tańczyli aż po świt do lovers rocka, reggae, soulu, funku
dwa razy w roku robili większe zakupy na wyprzedażach, a ona mniej więcej raz na dwa
tygodnie spotykała się z grupą koleżanek z uczelni
Shirley musiała tolerować wyskoki Ammy albo ją stracić, a na to nie może sobie
pozwolić
kocha ją
po p r z y j a c i e l s k u
poza tym
Shirley rzadko zawiera nowe znajomości, większość jej towarzystwa to koleżanki z
uczelni albo z pracy, podczas gdy Amma praktycznie codziennie poznaje nowych ludzi, którzy
potem zostają też znajomymi Shirley, tak jakby
większość to homoseksualiści, a ona może i za tym nie przepada i tego nie rozumie, ale
uważa ich niekonwencjonalny sposób bycia za dostatecznie interesujący, by chętnie z nimi
przebywać
pod warunkiem że będą dla niej mili, a większość jest
oferują fascynujący, artystyczny, radykalny kontrapunkt dla mojej praktycznej,
odpowiedzialnej egzystencji, mówi Lennoxowi
który zarzuca jej przesadnie analityczne podejście
Lennox i Amma spijają sobie z dzióbków, on uważa ją za barwną postać, przez co Shirley
czuje się o wiele mniej barwna
w jej towarzystwie on się ożywia, przekomarza, chętniej żartuje, jest bardziej
ekstrawertyczny
dokuczają Shirley, że jest świętoszką (jakby Lennox nie był), on ma w nosie seksualność
Ammy, twierdzi, że jego cioteczna babcia Myrtle siedziała w szafie
przez wiele lat mieszkała z Gabrielle, swoją najbliższą przyjaciółką, a po jej śmierci
trzymała jej zdjęcie na szafce nocnej
pamięta, jak w dzieciństwie wyszperał w szafie pudełko zawierające fotografie Myrtle i
Gabrielle z lat trzydziestych – monokle, muszki, marynarki do jazdy konnej, pumpy, cygara w
zębach
wtedy sądził, że chodziły za młodu na bale przebierańców
żałuje, że ciocia nie czuła przyzwolenia na bycie sobą, zmarła wkrótce po jego powrocie
do Anglii, gdyby teraz żyła, odwiedziłby ją i wyciągnął z niej prawdę, wyraziłby swoją aprobatę,
jeśli to właściwe słowo
Shirley podoba się jego otwartość, nawet jeśli sama nie jest w stanie się z nim zgodzić
nie żeby była zacofana czy przeciwna homoseksualistom, chodzi raczej o taką
instynktowną reakcję na coś, co nie wydaje się jej naturalne
nawet kiedy próbuje walczyć z własną niechęcią.
4
owszem, rozważyła ubieganie się o posadę w lepszej szkole państwowej na dzień po tym,
jak obudziła się z pięknego snu, w którym przyszła do szkoły z bronią i powystrzelała wszystkich
uczniów na apelu (co gorsza, to nawet nie był koszmar), a potem odeszła z dymiącym karabinem
niczym późny krzywonogi Clint Eastwood, gdyby był czarną kobietą
a mimo to, kiedy pewnego wieczora usiadła w swoim gabinecie nad formularzem
zgłoszeniowym, nie była w stanie napisać nic poza własnym nazwiskiem
Shirley King
nie mogła znieść myśli, że musiałaby iść na rozmowę kwalifikacyjną przed całą ławą
nieznajomych, oceniających jej intelekt, umiejętności, filozofię nauczania (w dzisiejszych
czasach każdy musi jakąś mieć), osobowość (ha, ha, ha), ubranie, język ciała, wygląd (jaki
wygląd?)
wyobraziła sobie ich listy z decyzją odmowną
„Szanowna pani King!
W związku z niezwykle dużą liczbą wykwalifikowanych kandydatów na oferowane
stanowisko postanowiliśmy zaproponować posadę osobie młodszej, ładniejszej, szczuplejszej,
mniej doświadczonej, bardziej entuzjastycznej, naiwnej i uległej
zamiast skwaśniałej starej szkapie, którą należałoby jak najszybciej wysłać na wieczne
pastwisko!
Z wyrazami głębokiej szczerości”
Shirley zrozumiała, że zawsze osiągała w życiu to, czego pragnęła, więc nie jest
przygotowana na odrzucenie
dostała się na studia w czasach, kiedy udawało się to tylko najzdolniejszym
załapała się na pierwszą posadę nauczycielską, o jaką się ubiegała, i lubiła tę szkołę,
zanim wszystko zeszło na psy
kupiła z Lennoxem dom na Peckham Rye, kiedy ta okolica była niedrogim zadupiem,
teraz ceny poszybowały w górę, a oni mają już spłacony kredyt
znalazła wymarzonego męża w bardzo młodym wieku, co oszczędziło jej lat
zamartwiania się, czy kiedyś spotka tego jedynego
jej rodzice uwielbiali Lennoxa od chwili, kiedy pierwszy raz postawił stopę w ich
mieszkaniu, jeszcze na studiach
powiedzieli, że Shirley może go przyprowadzać tak często, jak tylko chce
matka ledwo zwracała na nią uwagę w jego obecności, a historyczne wykształcenie
Shirley, dawniej windujące jej status ponad braci, bledło w porównaniu z dyplomem absolwenta
prawa
w oczach teściowej Lennox stanowił wcielenie doskonałości
i w jej oczach również, jest teraz równie dobrym mężem, jak na początku, tak samo
lojalnym i wiernym
nadal robił zakupy, ale gotował tylko w weekendy, w ciągu tygodnia zaczęli jeść posiłki
na wynos, domem zajmowała się gosposia
Shirley wciąż spotykała się z koleżankami na obiad, film albo drinki
w piątki po pracy Lennox wychodził z młodszymi kolegami z kancelarii do modnych
wine barów przy Covent Garden, wracał późno, zadowolony i cuchnący papierosami i
czerwonym winem, z brodą zatłuszczoną kebabem kupionym w drodze ze stacji do domu
nadal był radcą prawnym, specjalizował się w szkodach niemajątkowych i zaniedbaniach
szpitalnych, nigdy nawet nie spróbował zostać adwokatem kryminalnym, to zbyt stresujące i
kiepsko płatne zajęcie
dokonał właściwego wyboru
kochali się w niedzielne poranki, po tym jak przynosił jej kawę do łóżka, ale przed
czytaniem gazet
seks pogłębił się przez lata, zestrachane, choć akrobatyczne wyczyny ustąpiły miejsca
czułości
nadal się pragnęli, po trzydziestu kilku latach zbliżeń
Lennox miał świra na punkcie piłki nożnej, chodził na mecze z kolegami, jego jedyną
słabością było oglądanie całymi godzinami rozgrywek w telewizji
słuchała, jak siedzi w drugim pokoju i wyje, krzyczy, klaszcze, buczy i jęczy w
odpowiedzi na wydarzenia na boisku, zwłaszcza kiedy grał Leeds United
i myślała sobie, że to dla niego główny emocjonalny wentyl
był zaangażowanym ojcem ich córek, Karen i Rachel, które urodziły się w odstępie
dwóch lat od siebie i stały się gwiazdami w filmie ich życia
trudno było łączyć pracę z wychowaniem dzieci, jej matka bardzo im pomogła, a Lennox
zakasywał rękawy wieczorami i w weekendy, i choć nie miał nic przeciwko zmienianiu pieluch,
odmawiał karmienia butelką w środku nocy
spał spokojnie w pokoju gościnnym
kiedy dziewczynki trochę podrosły, wyjeżdżał z nimi i jej matką na weekendy nad morze,
aby dać Shirley tak potrzebną chwilę wytchnienia
przesypiała cały ten czas, wdzięczna Winsome za wsparcie
Amma raz czy dwa posiedziała z Karen i Rachel, zazwyczaj była na to zbyt zajęta, poza
tym babcia obawiała się, że przyjaciółka będzie pić albo palić przy wnuczkach
za to kiedy urodziła się Yazz, Shirley została opiekunką numer jeden, Amma bez chwili
wahania uznała, że podrzucenie dodatkowego dziecka do rodziny Shirley nie sprawi nikomu
kłopotu
owszem, Karen i Rachel traktowały córkę Ammy jak młodszą siostrę
na etapie prewerbalnym Yazz była cudownym dzieckiem, ale po odkryciu mocy słów –
już nieco mniej
któryś pacan w pokoju nauczycielskim powiedział dziecku, że znajdzie panią King w jej
aucie, gdzie jadała lunch – w spokoju
odchyliła fotel pasażera w swoim przytulnym mitsubishi i metodycznie konsumowała
kanapki z szynką, korniszonem i pomidorem, wsłuchana w kojące dźwięki Smooth FM
aż tu nagle dziecko zastukało w okno
Shirley odkręciła szybę, czując jednocześnie, że sama się już nakręca
tak, słucham
proszę panią, bo ja muszę z panią porozmawiać
o czym?
bo ja bym chciała się poprawić, proszę panią, znaczy pani profesor, więcej się uczyć, iść
na studia, dostać dobrą pracę i w ogóle
Shirley nigdy się nie dowiedziała, co spowodowało taką przemianę, ale to nie miało
znaczenia, liczyło się tylko, że ongiś wybitna uczennica zwróciła się do Starej Bulwy po pomoc
w nauce
aplauz! światła! alleluja!
Shirley od tej pory dbała, żeby dziecko otrzymało cokolwiek, czego tylko będzie
potrzebować, by zabłysnąć na każdym egzaminie
zdobywała dofinansowanie z organizacji charytatywnych na zakup dodatkowych
podręczników, zeszytów, przyborów, a nawet komputera
a to wszystko pod warunkiem, że przez pozostałe cztery lata szkoły Carole będzie raz w
miesiącu przychodzić do niej na indywidualne konsultacje, żeby Shirley mogła monitorować jej
postępy i upewnić się, że podopieczna nie zaniedbuje nauki
układ się sprawdził, a dzięki wysiłkom Shirley dziewczynka dostała się na jeden z
najlepszych uniwersytetów na świecie
Carole okazała się utalentowanym upadłym dzieckiem, które przypomniało Shirley,
dlaczego w ogóle zdecydowała się na karierę pedagogiczną
edukacja ma moc zmieniania życia
od tej pory co roku brała pod swoje skrzydła kilkoro obiecujących dzieci, które już na
pierwszy rzut oka wyróżniały się inteligencją, lecz nie mogły liczyć na wsparcie rodzin i były na
najlepszej drodze do prostytucji albo uzależnienia od cracku
nawet kiedy efekty okazują się takie sobie, Shirley i tak daje wychowankom szanse na
lepszą przyszłość, prawie wszyscy idą na studia
pozostali też sobie radzą, jeden z jej podopiecznych został murarzem, inny hydraulikiem,
a jeśli wierzyć prasie, to zarabiają więcej niż rówieśnicy z dyplomami uczelni wyższych
ci najmilsi wracają do niej z prezentami
projekt mentorowania zdolnej młodzieży sprawia, że nauczanie staje się odrobinę
znośniejsze, choć nie na tyle, żeby cieszyła się na początek kolejnego tygodnia
albo czuła satysfakcję pod jego koniec
Carole, jej pierwszy i największy sukces pedagogiczny, nigdy się do niej nie odezwała
mimo jej próśb, nic, ani słowa, przez ponad dekadę od ukończenia szkoły nawet nie zadzwoniła,
nie wysłała kartki z podziękowaniem
Shirley czuje się
co tu dużo mówić
wykorzystana.
Winsome
Winsome
przygotowuje ulubioną rodzinną potrawę, pieczony owoc chlebowca i smażoną latającą
rybę z cebulą i tymiankiem, do tego grillowaną żółtą dynię piżmową z bakłażanem, cukinią i
zrumienionymi na patelni grzybami, polanymi sosem cytrynowo-ziołowym
morska bryza wpada przez okno osłonięte moskitierą, powstrzymującą muchy za dnia i
komary po zmierzchu
Winsome docenia zdrowe odżywianie teraz, kiedy wróciła do domu i może jeść warzywa
z własnego ogródka albo świeżo złowione ryby
z morza do kuchni
prościutko
Shirley, Lennox, ich córka Rachel i jej córka Madison przyjechali z wizytą
Tony, Errol, Karen i ich rodziny dołączą do nich za kilka tygodni
lubi być otoczona rodziną i przyjaciółmi; Amma odwiedziła ją dwa razy, Winsome jest jej
życzliwa, odkąd Shirley ją poznała, jeszcze w podstawówce
każdej matce zależy, żeby jej dziecko miało koleżankę od serca
Amma była cichą dziewczynką, dopóki nie zapisała się do młodzieżowej grupy teatralnej,
wtedy stała się bardziej ekstrawagancką postacią i zaczęła się oryginalnie ubierać
Winsome zabroniła Shirley naśladować przyjaciółkę i kazała jej ubierać się tak, by nie
wyróżniać się wśród rówieśników, bo inaczej stanie się dla nich łatwym celem
Winsome nie miała racji, Amma nigdy nie stała się celem dla nikogo
a kiedy jako nastolatka oznajmiła, że jest lesbijką, Winsome martwiła się, że biedne
dziecko będzie mieć zrujnowane życie, a Shirley się od niej zarazi, przez co również straci szanse
na szczęśliwą przyszłość
tu też się myliła
tuż po przyjeździe z Anglii Shirley zawsze jest poszarzała i wymizerowana, ale wystarczy
dać jej kilka tygodni i znów promienieje,
jej ciało uwalnia się ze sztywnego gorsetu miejskiego życia, nawet chód ma jakiś taki
bardziej liryczny
to samo dzieje się z każdym, kto dostatecznie długo przebywa na Barbadosie
pod koniec pobytu będzie wyglądać i stąpać jak prawdziwe dziecko ziemi, nie takie
wychowane w zimnym klimacie, które uważa, że wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu
jak Shirley
nie takie, co zawala innych swoimi emocjami
jak Shirley
wiecznie narzekająca na tę swoją okropną pracę w tej okropnej szkole, a kiedy Winsome
doradza, żeby zrezygnowała i może została konsultantką edukacyjną, Shirley mówi: mamo, nie
chcę żadnych sugestii, potrzebuję tylko, żebyś mnie wysłuchała
Shirley
nigdy nie cieszy się z tego, co ma: świetnego zdrowia, wygodnej pracy, przypakowanego
męża, uroczych córek i wnuczki, domu i samochodu, braku długów, corocznych d a r m o w y c h
luksusowych wakacji w tropikach
no ciężkie masz to życie, Shirl
w porównaniu z Winsome, która spędziła całe życie zawodowe na otwartej platformie
autokaru Routemaster
bombardowana deszczem, śniegiem, gradem
milion razy dziennie musiała gramolić się po schodach z kobylastym skanerem biletów na
szyi i wielką nerką na drobniaki opiętą wokół pasa, jedno i drugie z godziny na godzinę robiło się
coraz cięższe, przez co Winsome do dziś ma zaokrąglone ramiona i cierpi na bóle pleców
dzień w dzień użerała się z gapowiczami i pasażerami na bezpodstawnych ulgowych
biletach, którzy ją ignorowali, kiedy mówiła, że w y p a d z a u t o b u s u, wyzywali od głupich
krów i niepełnosprytnych, kazali wracać do własnego kraju
hordy dzieciaków codziennie przepychały się, żeby wsiąść do autobusu, potem w
godzinach szczytu stada bydła w garniturach robiły to samo
a kiedy na górnej platformie dochodziło do awantur, musiała wciskać brzęczyk, by
zasygnalizować Clovisowi, że muszą się zatrzymać przy budce telefonicznej i zadzwonić po
policję, bo o komórkach nikt wtedy nie słyszał
nocne zmiany były jeszcze gorsze, bo po pokładzie miotali się pijani ludzie, tu ktoś
rzygał, tam się pobił, raz kogoś zadźgali nożem na śmierć
na jej zmianie
nie żeby narzekała, podobało jej się, że nie ma szefa dyszącego w kark, a kiedy na trasie
był spokój, mogła sobie pogadać ze stałymi pasażerami
Winsome wyciąga z lodówki rybę, zeskrobuje łuski, filetuje, kroi najostrzejszym nożem,
wkłada pod zimną wodę, zanurza w białym occie, znów płucze
rozrabia w misce marynatę z ziela angielskiego, czosnku, kolendry, tymianku i oliwy,
macza w niej rybę, owija folią, wkłada do lodówki
sięga po owoc chlebowca i wykrawa szypułkę, bo nie ma już siły wykręcać jej ręką jak
kiedyś
nacina owoc na krzyż na górze, wciera olej w jego grubą, zieloną, kostropatą skórę
wsadza do piekarnika na jakieś dziewięćdziesiąt minut
po wyjęciu będzie idealnie upieczony
smaczny i pożywny posiłek dla rodziny
Dora powiedziała, że nie ma czegoś takiego jak obiektywna prawda, a jeśli uważamy coś
za dobre, bo do nas przemówiło
to jest dobre
niby czemu Wordsworth, Whitman, T.S. Eliot czy Ted Hughes mieliby cokolwiek
znaczyć dla nas, ludzi z Karaibów?
Winsome zanotowała sobie, żeby sprawdzić te nazwiska w bibliotece
dzisiaj
wygląda na plażę, widzi jak Lennox i Clovis znikają za zakolem, gdzie Clovis cumował
łódkę rybacką, którą kupił niedawno z drugiej ręki
i połatał
prawie się utopił w zeszłym tygodniu, kiedy zaczęła przeciekać, ocaliło go wyłącznie to,
że przez całą drogę do brzegu wygarniał z niej wodę wiadrem
potem zwlókł się wyczerpany na plażę
i pozwolił łódce opaść na dno, do mokrej mogiły
są ubrani w szorty do kolan i bawełniane koszule z krótkim rękawem, żadnemu nie
zostało wiele włosów, za to plecy mają szerokie, a nogi mocne (chociaż Lennox trochę krzywe,
ale ona nadal uważa, że są bardzo seksowne)
obaj idą swobodnie na boso po piasku, nawet wzrostem i sylwetką się do siebie
upodobnili
Clovis nieco się skurczył, a Lennox poszerzył
Winsome wciąż go pragnie, nie Clovisa, tylko Lennoxa, i często powtarza córce: ale żeś
miała szczęście trafić na takiego męża
Shirley na to, że to jemu się poszczęściło z taką żoną
no cała Shirley
Winsome słuchała o szczegółach życia swoich wnucząt, odkąd nauczyły się mówić, o jej
przeszłość nigdy nie pytały
rozumie, że młodzi ludzie są pochłonięci sobą, a jej zadaniem jest pocieszać, dodawać
otuchy i się o nich troszczyć, kiedy rodzice się na nich o coś gniewają
Winsome podoba się, że Rachel jest ciekawa, kim była jej babcia, zanim została matką,
gdy mogła się jeszcze uważać za samoistną osobę, jak to ujęła
tylko że nic takiego nigdy nie miało miejsca, najpierw była córką, potem żoną i matką, a
teraz jest też babcią i prababcią.
2
spotykaliśmy się przez całą zimę, ja powoli przyzwyczajałam się do pogody i kultury
byłam wdzięczna losowi, że Clovis mnie wspiera i prowadzi, nawet jeśli nie był
szczególnie przystojny i nie miał olśniewającej osobowości, wyobrażałam sobie, że obie te cechy
będzie miał mój przyszły mąż, dopóki nie dojrzałam i nie pogodziłam się z myślą, że łatwiej
pomarzyć
niż te marzenia spełniać
Clovis nigdy, przenigdy nie kazał mi czekać na zimnie przed naszymi zwyczajowymi
miejscami spotkań, Odeon Astoria w sobotę wieczór albo Stockwell Park w niedzielę po
południu
w niczym nie przypominał tych cwaniurków z ojczyzny, którzy jakby się szaleju najedli,
przeskakiwali od jednej kobiety do drugiej
i rozsiewali mieszane dzieci po całej Anglii
co potem dorastały bez tatusiów
potem żeśmy się pobrali i wynajęli pokoik na Tooting, ze wspólną umywalką za zasłonką
na korytarzu i toaletą za kartonową ścianką, w domu pełnym innych lokatorów
zaczęliśmy oszczędzać na dom, bo wtedy zwykłych ludzi było jeszcze stać na zakup
domu w Londynie, jeśli wystarczająco długo odkładali
ale wtedy Clovis wpadł na ten w c h o l e r e g u p i p o m y s, żebyśmy wzięli wszystkie
zaskórniaki i przenieśli się na południowy zachód Anglii
słyszał, że tam jest cieplej, mógłby znaleźć pracę jako rybak
upierał się, że po to przyszedł na świat, a nie żeby tyrać w fabryce przy produkcji
nawozów i wdychać toksyczne opary
jak żeśmy to musieli robić oboje na dwunastogodzinnych zmianach
co miałam powiedzieć Clovisowi? w tamtych czasach kobieta musiała słuchać się męża,
Rachel
rozwód to był straszny wstyd, no i udzielano go tylko w przypadku zdrady, a jeśli
małżeństwo po prostu się nie sprawdzało, no to człowiek był skazany na dożywocie
wsiedliśmy w pociąg z Paddington do Plymouth, gdzie Clovis zaczął szukać pracy na
przystaniach rybackich i między trawlerami w zatoce
sądził, że przy jego doświadczeniu praca sama wpadnie mu w ręce
przyglądałam się, jak podchodzi do rybaków na przystani, uchyla czapki przed wąsatymi
mężczyznami, co mieli po sześćdziesiątce na karku i wyglądali, jakby wyszli prosto ze Starego
Testamentu
po powrocie nie musiał odzywać się ani słowem, już z daleka po jego kroku umiałam
poznać, jaką dostał odpowiedź, szkoda mi go było – i siebie też
od razu dało się zauważyć, że większość ludzi w tej części świata jest biedna
niby czemu mieliby zatrudniać przyjezdnego, a już zwłaszcza takiego jak on?
któregoś wieczora siedzieliśmy w zatoce, wiatr świszczał, a myśmy jedli rybę z frytkami,
zawiniętą w brudną gazetę, bo Anglicy tak ją kiedyś podawali, tak, możesz się krzywić do woli,
wiem, obrzydliwy zwyczaj
próbowałam go przekonać, żeby dał sobie spokój z tą mrzonką i wrócił ze mną do
Londynu
a on do mnie, że Winnie, chciałbym spróbować szczęścia na tych małych wysepkach za
wyspami Scilly, tam jest cieplej, rybacy na pewno mają dużo roboty
Clovis, jeśli właśnie tego chcesz, to może po prostu jedźmy na Barbados, do domu, gdzie
nasze miejsce?
Winnie, ja już powziełem decyzję, muszę tam spróbować, przeczucie mam
widzisz, Rachel, gdyby to było dwadzieścia lat później, tobym go z miejsca zostawiła
trzydzieści lat późnej pomieszkałabym z nim przed ślubem, tak, przyszło mi do głowy, że
nawet nie znam tego człowieka, który chce mnie za sobą ciągać po świecie jak bezrozumne cielę
no cóż, mówię, wyspy Scilly, ładna nazwa, to może i będzie tam ładnie
złapałam go pod ręce, by dać mu znać, że jestem po jego stronie
a on mi na to, że przekonamy się, kochanie
jechaliśmy kolejno autobusami wzdłuż wybrzeża, a jak nam który uciekł, to szliśmy
piechotą
wyobraź nas sobie, Rachel, sześćdziesiąt lat temu, kolorowy chłop z kolorową kobietą,
Clovis wysoki na dwa metry, ja metr sześćdziesiąt, ubrana w najlepszą sukienkę, płaszcz i
pantofle na słupku, bo musieliśmy elegancko wyglądać, każde z walizką w dłoni, i tak idziemy
po wiejskich drogach, gdzie ludzie chyba w życiu czarnej osoby nie widzieli, bo zwalniali w
autach, żeby się pogapić albo nas obrzucić wyzwiskami
a jak nigdzie nie chcieli nas przyjąć do pensjonatu, to spaliśmy na dworcach
podróżowaliśmy przez miejsca o pięknych nazwach, które sobie zapisałam i
zapamiętałam: Looe, Polperro, Fowey, Mevagissey, St Mawes, Falmouth, St Keverne, Lizard,
Mullion, Porthleven
w końcu dotarliśmy do Penzance i wsiedliśmy na cotygodniowy prom na St Mary’s
„Największą wyspę w archipelagu Scilly”
kiedy wyszliśmy na brzeg, okazało się, że ludzie są więcej niż nieprzyjaźni, spotkała nas
otwarta wrogość, co to za dwie małpy tu się wtryniają na ich wysepkie?
całe miasto zamarło, jak żeśmy szli po głównej ulicy, złapałam Clovisa za rękę i
poczułam, że cały się trzęsie
a ja wtedy potrzebowałam, żeby dla mnie był silny
ale widzisz, Rachel, jedno, czego się nauczyłam z tamtych czasów, to że jak gdzieś dość
długo pomieszkasz i będziesz się zachowywać w cywilizowany sposób, to ludzie przywykną
była taka starsza wdowa, pani Beresford, mieszkała kilka domów dalej, ona jako pierwsza
zatrzymała się na pogawędkę
schylała się nad wózkiem, żeby pogłaskać Shirley po policzku, a ta łapała ją za palce i nie
chciała puścić
pani Beresford mówiła, że dzieci są niewinne, dobrze się wam tu będzie żyć, jak już
ludzie was lepiej poznają
przynosiła chłopcom sorbet, a oni od razu go łapali, zanim zdążyłam zaprotestować, bo
nie pozwalałam im jeść słodyczy, kolejny niedobry angielski zwyczaj
ale dałam im po małym kawałku babki maślanej, którą pani Beresford przyniosła na
pierwszą wizytę
przedstawiła mnie pani Wright i pani Missingham z miejscowego kościoła, spotkałyśmy
się na herbatce, którą przygotowała jednego dnia specjalnie dla mnie i dzieci po szkole
pierwszy raz wtedy weszłam do angielskiego domu, pamiętam to wyraźnie jak na zdjęciu,
i to, że chciałam mieć taki sam dla swojej rodziny
na drewnianym parkiecie w salonie leżał dywanik w kwiaty, ściany były oklejone tapetą
w różyczki, wszędzie porozwieszane zdjęcia i obrazki, do tego ciężki kredens z rzędami talerzy
na wystawce jak dla ozdoby, co wydało mi się trochę dziwne, na oknie grube zasłony, i jeszcze
taka wytworna sofa, a przynajmniej takie zrobiła na mnie wrażenie, na Tonym i Errolu też, bo
zaczęli po niej skakać, aż musiałam kazać im przestać, bo pani Beresford była zbyt uprzejma,
żeby im zwrócić uwagę
pokazała mi, jak opiekać racuszki nad piecykiem węglowym
jak robić herbatę na prawdziwym mleku zamiast na skondensowanym
i że mleko wlewa się na koniec, a nie przed herbatą
pani Beresford
zaprosiła nas do kościoła, a kiedy nasza pięcioosobowa rodzina zjawiła się przed
wejściem, razem z panią Wright i panią Missingham powitały nas w progu jak odnalezionych po
latach przyjaciół
każda wzięła jedno dziecko za rękę takim opiekuńczym gestem
i wprowadziły nas do środka
nawet w parku matkom znudziło się krzyczenie na dzieci, żeby się odsunęły od naszych,
jakby miały się zarazić trądem
małych dzieci nie obchodzi kolor skóry, Rachel, dopiero potem rodzice robią im wodę z
mózgu
kiedy Tony zaczął naukę w szkole podstawowej Everdene, wkrótce po nim poszedł tam
Errol i obaj wracali do domu we łzach, bo dzieci wyzywały ich od czarnuchów
dostawali lanie trzcinką i musieli stać w kącie twarzą do ściany, bo nauczyciele się ich
czepiali
a oni tak mi płakali, myśmy nic nie zrobili, mama, my nic
razem z Clovisem wbiliśmy im do głowy, że mają zawsze się porządnie zachowywać
wiedzieliśmy, że chłopaki są żywotne, ale nie były złe
raz czekałam na nich pod bramą szkoły i zobaczyłam, jak dwaj starsi chłopcy rzucają się
na Tony’ego, on zaczął się bronić, mój dzielny synek
pobiegłam do niego, ale dyrektor Moray dorwał go pierwszy, złapał Tony’ego za kołnierz
marynarki i zaprowadził z powrotem do budynku
a ci dwaj, co go prześladowali, w śmiech, otrzepali się, pozbierali tornistry i poszli,
zadowoleni, że uszło im na sucho
kiedy Shirley zaczęła podstawówkę, ona też wracała zapłakana, że mówią na nią
czarnuch, nieważne, ile razy Clovis prosił pana Watsona, by powiedział dzieciakom, że mają
przestać dokuczać jego małej
potem do szkoły przyszła inna kolorowa dziewczynka, taki mały mieszaniec, nazywała
się Estelle i miała jasną skórę i włosy, takie loczki jak u Shirley Temple
Estelle była takim dzieckiem o rdzawej cerze, którą ludzie uważają za ładną
jej matka miała długą fryzurę na bitniczkę i nosiła czarne spodnie, beret i wyświechtaną
czarną skórzaną kurtkę jak Marlon Brando
ja zawsze ubierałam się porządnie: sukienka za kolano, sweterek, płaszcz, rajstopy,
pantofle do kompletu, chustka zawiązana pod brodą
Vivienne próbowała ze mną rozmawiać przed bramą, zajmowała się malarstwem, a ojciec
Estelle był Koloredem, który uciekł z RPA przed apartheidem
a ja: co to jest apartheid, kto to jest Kolored?
nie patrz tak na mnie, Rachel, mało kto wtedy o tym słyszał, zresztą Vivienne wkrótce
darowała sobie te swoje podchody, żeby się zaprzyjaźniać, a mnie to nie przeszkadzało, bo nic
nas nie łączyło – nawet córki
Estelle była dobrze traktowana przez nauczycieli, którzy witali się z dziećmi codziennie
przy wejściu do klasy, większość ignorowała Shirley, ale ona była za mała, żeby to zauważyć
Estelle dostała rolę Matki Boskiej w szkolnych jasełkach i solowe partie w piosenkach,
chociaż słoń jej na ucho nadepnął
Shirley miała śliczny głos, ale musiała grać palmę i stać w głębi sceny
obok chłopca z zajęczą wargą
i dziewczynki ze zdeformowaną stopą
następnego dnia powiedziałam Clovisowi: możesz sobie tu zostać, ale matka twoich
dzieci wraca do Londynu
i zabiera je ze sobą.
4
Winsome rozproszył widok mężczyzn, których znów widać przez kuchenne okno, teraz
idą powoli po plaży w palącym słońcu, żaden nie nasmarował się kremem z filtrem ani nie
włożył kapelusza, choć ona suszy im o to głowę
dawniej ciemnoskórzy sądzili, że im słońce nie grozi, i co, dostawali raka skóry
nawet dziś większość ma w nosie ochronę przed słońcem
jakby to im odbierało męskość
Lennox przypomina Clovisa bardziej, niż jest skłonna przyznać, fizycznie i z charakteru
Winsome podejrzewa, że to dlatego Shirley go wybrała, podświadomie znalazła w nim
coś znajomego
może to sprawiło, że tak się jej spodobał zięć
był młodszą, seksowniejszą wersją jej męża
za kilka tygodni, kiedy doprowadzą łódkę do stanu godnego spotkania z morskimi falami
kiedy
uzupełnią brakujące klepki na kadłubie, założą nowy silnik i śrubę
kiedy
zrobią krok w tył, żeby podziwiać swoje dzieło
kiedy
ochrzczą łódkę butelką rumu, roztrzaskaną o dziób
wstaną przed świtem, żeby łapać latające ryby, po drodze zarzucą wędki na koryfeny i
marliny, a gdy znajdą się daleko, rozsypią na wodzie słomę z trzciny cukrowej i liście palmy,
które posłużą im za osłonę, pod nie wetkną kosze i będą powoli wypuszczać z nich zanętę, a jak
latające ryby zbiorą się na posiłek, oni zgarną je w sieci, choć ciągnięcie ich przez morze staje się
na starość trudniejsze, mówi Clovis, gdy wraca z obolałymi plecami, a ona go rozmasowuje
rybołówstwo jest dla niego ważne, to go określa, sprawia, że czuje się jak prawdziwy
mężczyzna, pracujący, by zapewniać byt rodzinie, nawet na emeryturze
z początku Winsome podobało się, że może przewidzieć niemal cały rok od początku do
końca
nie licząc okazjonalnych aberracji, takich jak przeciekający dach czy wyprawa biegiem
do szpitala z zapaleniem wyrostka u dziecka
z czasem zaczęli nawet się śmiać ze swoich przygód na południowym zachodzie kraju,
kiedy Clovis był młody i lekkomyślny, a ona wściekła na jego rojenia
nie przewidziała jednak, że kiedy mąż się udomowi, ona zacznie marzyć, żeby częściej
wychodził
świeżo po przybyciu do Anglii potrzebowała bezpieczeństwa i stabilizacji, a Clovis
reprezentował wszystko, co znajome, zwracał na nią uwagę, był miły, zauroczyła się nim, bo
wtedy kogoś potrzebowała
uczucie z czasem dojrzało i przerodziło się w miłość, bo mąż miał wiele cech, za które
mogła go lubić i podziwiać – nigdy nie był okrutny, nie włóczył się za innymi kobietami,
dostrzegał i spełniał jej potrzeby
kłopot w tym, jaki nie był – ekscytujący
kiedy Shirley pierwszy raz przyprowadziła Lennoxa na obiad, gdy oboje byli jeszcze na
studiach, Winsome pomyślała, że w jej korytarzu stanął jeden ze starszych chłopaków z Jackson
Five
był taki energiczny i aż nabrzmiały od młodości, dosłownie, te jego dzwony były bardzo
opięte
Winsome zauważyła, że budzi się w niej coś, czego nigdy nie czuła przy Clovisie –
wrzące seksualne pożądanie, namiętność, jak zwał, tak zwał
bardzo się starała nie wpatrywać w jego czekoladową skórę, którą aż chciało się polizać,
ani w czyste białka jego inteligentnych oczu, Clovis miał białka pożółkłe od dzieciństwa
spędzonego w blasku słońca na morzu
Lennox nosił schludnie przystrzyżone krótkie afro, a obcisła koszula podkreślała
doskonały tors
miała ochotę gładzić całe jego ciało, masować jądra, poczuć, jak twardnieje pod jej
dotykiem
Clovis zaprosił wszystkich do salonu, gdzie każdy mógł się pogapić na tego młodego
człowieka znad filiżanek z herbatą kakaową
zakochana para siedziała na kanapie, trzymając się za ręce, a ona i Clovis zajęli miejsca w
fotelach i zaczęli uprzejmą pogawędkę
zauważyła, że Clovis obniżył głos, chciał zrobić dobre wrażenie na studencie z
uniwersytetu
od razu było widać, że Shirley jest oczarowana Lennoxem, który miał zostać prawnikiem,
jak oznajmiła już wcześniej z dumą, a potem adwokatem, pewnego dnia może nawet sędzią
cóż za partia
szczęściara z tej Shirley
zanim się obejrzała, znów stali w korytarzu i wymieniali obowiązkowe: miło było poznać,
dziękujemy, musicie nas znowu odwiedzić
Winsome i Clovis pomachali im na pożegnanie, a młodzi przeszli przez Peckham Rye do
stacji, potem pojechali na King’s Cross i pociągiem do Leeds
Winsome zamknęła drzwi i ruszyła po schodach na górę do wspólnej sypialni, troszkie
mnie boli głowa, zawołała do Clovisa, on nie słyszał, bo był już w kuchni i szukał w radiu
pirackiej stacji z reggae
położyła się do łóżka
co tu się dzieje?
może to początek jakichś zmian burzących w kobiecie emocje, przejdą jak menopauza
która zostawiła ją z wytrzebionym estrogenem
i ledwo żywymi jajnikami
ale ona tego nie chciała i zachęcała Shirley, żeby częściej odwiedzała ich w weekendy,
oczywiście możesz przyjechać z Lennoxem
który na powitanie całował ją w oba policzki
i serdecznie obejmował, gdy był u nich w domu, ku radości Shirley, zadowolonej, że jej
matka i chłopak tak świetnie się dogadują
podobało jej się, jak kładzie jej dłoń na talii, gdy wracali we czwórkę z wyprawy do kina
albo restauracji, para za parą, Clovis i Shirley przodem, przez ciemne ulice Peckham, ona i
Lennox kilka kroków za nimi
częściej inicjowała seks z Clovisem, żeby pozbyć się narastającej w ciele frustracji
Clovis, który zakończył edukację w wieku czternastu lat, blado wypadał przy Lennoxie,
używającym długich słów, takich jak nonkonformizm, restytucja czy quid pro quo
słów, które musiała potem sprawdzać w słowniku
Clovisa nie interesowało życie towarzyskie wykraczające poza spotkania rodzinne, po
powrocie do Londynu przestał pić, nie chodził z nią do kina, na przyjęcia i zabawy do białego
rana, tak jak Shirley i Lennox, nie leżał z nią w łóżku do późna w niedzielę z gazetą i prawdziwą
kawą z zaparzacza przed wyjściem na brunch
Winsome nigdy nawet nie słyszała o czymś takim jak brunch
mówiła sobie, że nie zdradza Clovisa ani Shirley, czując pociąg do Lennoxa, bo nic z tym
nie robi
gdyby podjęła jakieś działanie, to co innego
gdyby kiedyś stanął w progu pod nieobecność Clovisa i się na nią rzucił
nie umiałaby się powstrzymać
i nie powstrzymała
pewnego popołudnia zadzwonił do drzwi, wiedząc, że Winsome zaczyna pracę późno i
jest w domu, a Clovis poszedł na poranną zmianę
wziął sobie wolne popołudnie, zamknął za sobą drzwi i pocałował ją tak, jak Clovis
nigdy, bo gdy się poznali, przyszły mąż oznajmił, że całowanie z otwartymi ustami jest
niehigieniczne
od tamtej pory pilnowała, żeby nie wysuwać języka
aż do teraz nie dotknęła nim języka innej osoby
Lennox rozwiązał fartuch, który nosiła do prac domowych (akurat ścierała kurz z
poręczy), i rozpiął jej letnią sukienkę
ściągnął nylonową halkę i pończochy na paskach, bo była staroświecka i nie znosiła,
kiedy materiał ociera się o jej uda, dostawała od tego wysypki, którą musiała łagodzić wazeliną
chyba spodobało mu się to, co zobaczył, zaczęła odkrywać siebie przez dotyk jego rąk, a
jego ciało – swoich
zrobiła się tak mokra, że aż jej pociekło po nogach
Lennox i Clovis siedzą na białej ławce na werandzie, Madison usadowiła się między nimi
Rachel kołysze się na pasiastym hamaku, który Clovis rozwiesił dla niej, żeby miała gdzie
ucinać sobie popołudniowe drzemki, wszyscy wybuchnęli śmiechem, to nie Shirley ich tak
rozbawiła, córka nie ma poczucia humoru, pewnie Madison coś powiedziała, coś uroczego, bo
cała jest urocza
ojciec, Edwin, był geodetą, urodzonym i wychowanym w Yorku, oraz, wedle uwag
Penelope, niewolnikiem rutyny: pobudka zawsze punktualnie, wyjście punktualnie, powrót
punktualnie, obiad punktualnie, do łóżka punktualnie, całe życie punktualnie
on nigdy nie powiedział nic choćby w najmniejszym stopniu wartościowego, napisała,
nic, co nie byłoby przeżutą papką z „Daily Telegraph”, który czyta co wieczór po pracy
jedyna interesująca rzecz, jaką miał zdaniem córki do zaoferowania, była przy okazji tą
najobleśniejszą: gruba koperta pełna pornograficznych pocztówek, ukryta w skrzynce na
narzędzia w szopie, bo nigdy mu nie przyszło do głowy, że córka nie potrzebuje penisa, aby
samodzielnie wbić w ścianę gwoździe do powieszenia obrazków w swoim pokoju
matka Penelope, Margaret, również była nieopisaną nudziarą, ale przynajmniej przeszłość
miała nieco bardziej egzotyczną
urodziła się w świeżo założonym Związku Południowej Afryki po tym, jak jej angielscy
rodzice sprzedali podupadające gospodarstwo, na którym uprawiali jęczmień w Hutton Conyers
w hrabstwie Yorkshire, i postanowili skorzystać z przywilejów ustawy o ziemiach rdzennej
ludności z tysiąc dziewięćset trzynastego roku
przyznającej prawa do osiemdziesięciu procent ziemi jedynym ludziom zdolnym się nią
zajmować, jak mówiła matka
rasie białej
nam
matka opowiadała, że miejscowi musieli oddać swoje ziemie nieuniknionej sile postępu
gospodarczego, który służy rozwojowi całego społeczeństwa
a ponieważ to sprawiło, że rozpaczliwie potrzebowali zatrudnienia, praca była tania
mój ojciec kupił gospodarstwo rolne do hodowli jęczmienia, ale nie powiodło mu się, bo
parobcy byli leniwi, zawzięci i na dodatek kradli
inni rolnicy doradzili mu, żeby przywiązywał najgorszych do drzewa i chłostał
ku przestrodze dla pozostałych
podziałało, kiedy zaczął wymierzać taką samą karę za kradzież upraw
potem pracownicy się uspokoili i robili swoje, jak należało
aż pewnego dnia, kiedy robił objazd konno, nagle z lasu wyskoczyła banda zbuntowanych
parobków i rzuciła się na niego jak zwierzęta toczące pianę z pysków
zanim się zorientował, co się dzieje, już leżał na ziemi, a oni złapali jego bicz i
wykorzystali narzędzie przeciwko niemu
biedak nie miał z nimi szans
twój dziadek nigdy się z tego nie otrząsnął, Penelope, sprzedał gospodarstwo za bezcen,
zabrał rodzinę z powrotem do Anglii, zamieszkaliśmy z krewnymi, a on już nigdy nie poszedł do
pracy
ulżyło mi, że wyjeżdżamy, daleko od tych nienawistnych miejscowych, którzy zrobili
mojemu ojcu coś tak okropnego
poza tym biała dziewczynka nie powinna wchodzić w dojrzałość w takim miejscu
nie podobało mi się, jak miejscowi na mnie patrzą
Penelope nie potrafiła sobie wyobrazić matki jako tej zbuntowanej, towarzyskiej
dziewczyny
było jej szkoda młodej Margaret, która musiała wybierać między karierą a rodziną, co
wydawało jej się okropnie niesprawiedliwe
i tak jak jej matka pragnęła uciec z dziczy Południowej Afryki, tak Penelope nie mogła
się doczekać, aż pójdzie na studia, znajdzie pracę i wyrwie się z objęć rodzicielskiego kaftana
bezpieczeństwa
tylko że potem oni powiedzieli jej, że jest jednym wielkim kłamstwem, i całe współczucie
dla matki zniknęło bez śladu
a w jego miejsce wdarła się fala goryczy
już sam brak szczerości ich pogrążył, choć w późniejszych latach pojęła tok rozumowania
rodziców, najgorsze było jednak okrucieństwo, z jakim jej to powiedzieli
to okrucieństwo odsłoniło rysy na ich obrazie i na obrazie osoby, którą Penelope miała
być w świecie
nie jesteś naszą córką w sensie biologicznym, oznajmił ojciec podczas obiadu w dzień jej
szesnastych urodzin (cóż za wyczucie chwili)
ktoś zostawił ją w koszyku na schodach kościoła
odczekali, aż osiągnie taki wiek, żeby dało się z nią o tym porozmawiać
jej przyjście na świat było owiane tajemnicą, nie znaleziono przy niej żadnego
dokumentu, kartki, wskazówek, nic
oni od lat bezskutecznie starali się o dziecko, trafili na nią w sierocińcu, wtedy adopcja
była dość łatwa, podpisali papiery, zabrali ją do domu
nie dodali jednak w tych wyjaśnieniach, że ją kochają, tego nigdy jej nie powiedzieli
ona potrzebowała wtedy deklaracji bezwarunkowej miłości ze strony ludzi, którzy
wychowali ją jak własne dziecko
zamiast tego
oni zachowywali się jak gdyby nigdy nic, choć jej ciekły po twarzy łzy
siedzieli niewzruszenie na krzesłach z wysokim oparciem na swoich stałych miejscach
przy owalnym stole, przykrytym obrusem z frędzlami
rozłożyli serwetki, zwinięte w rulony i wetknięte w drewniane pierścienie z
wygrawerowanymi imionami każdego z nich
jedli kotlety jagnięce, ziemniaki z miętą i groszek z masłem przygotowane na sobotni
obiad
podawali sobie sos
podawali pieprz
podawali sól
Penelope nie była w stanie przełknąć kawałka ziemniaka, który utkwił jej w gardle, więc
wstała od stołu bez pozwolenia i dławiąc się, pobiegła na górę do swojego pokoju, rozszlochana
padła na łóżko z rozpaczliwą nadzieją, że przynajmniej matka do niej przyjdzie, nasłuchiwała
szurania kapci na schodach, ostrożnego pukania, szelestu otwieranych drzwi, czekała, aż poczuje
na plecach ciężar jej dłoni
bo na objęcia nie miała co liczyć
zamiast tego
usłyszała, jak człowiek, którego do niedawna miała za ojca, wychodzi z domu na partyjkę
golfa z bratem (już nie jej wujkiem), jak w każdą sobotę po południu
kobieta, dawniej jej matka, usiądzie zaraz przed kominkiem i zacznie dziergać na
szydełku białe buciki dla najmłodszej bratanicy, Lindy (już nie małej kuzynki Penelope)
z radia na dole dobiegały żarty i śmiechy
dla nich to była sobota jak każda inna
żadnych dokumentów
była podrzutkiem
anonimową
niezidentyfikowaną
zagadką
później
kiedy przyjrzała się sobie uważniej w lustrze na toaletce, stało się absurdalnie oczywiste,
że w niczym nie przypomina Edwina i Margaret, jak o nich teraz myślała
Edwin był niski, anemiczny, niebieskooki, o orlich rysach pasujących do człowieka, który
rzadko dawał upust jakimkolwiek emocjom, nawet jego okazjonalne wybuchy śmiechu brzmiały
tak, jakby właśnie łamał narzuconą sobie zasadę, że nie wolno mu się dobrze bawić
Margaret była jeszcze mniejsza, ledwo dociągała do metra pięćdziesiąt, miała rzednące
włosy, szare oczy, szarą cerę
fotografie ślubne poświadczały, że kiedyś była ładna
teraz wyglądała po prostu
jakby
wypłowiała
Penelope za to była wysoka jak na dziewczynę, miała metr siedemdziesiąt pięć, pełne
wargi i orzechowe oczy, które przypieczętowały jej status szkolnej piękności, kręcone włosy
barwy truskawkowego blondu układała à la Marilyn Monroe, nos miała „przyprószony piegami”,
latem z łatwością się opalała, co było très chic, bo mogła się pochwalić skórą przyzłoconą jak po
wakacjach w Saint-Tropez
szalenie światowo
Penelope zwróciła uwagę na Gilesa wkrótce po tym, jak jej tożsamość została
roztrzaskana w drobny mak
potrzebowała kogoś, kto poskładałby ją w całość
miał osiemnaście lat, był kapitanem drużyny rugby w męskim ogólniaku, co za partia,
wyglądał jak Heathcliff i roztaczał taką aurę pewności siebie, że zmiatał ze swojej drogi
chłopców mniejszego formatu
kto nie chciałby unosić się na orbicie Gilesa Zdobywcy, cara Gilesa, króla Yorku Gilesa
Pierwszego
napisała w pamiętniku
wszystkie dziewczęta w szkole się w nim kochały, poza tymi, które podejrzewano o s k ł
onnościsafickie
Penelope i Giles zaczęli bezwstydnie trzymać się za ręce, ukryci w rojach rówieśników w
zielono-białych mundurkach
zaczął ją całować na au revoir, gdy żegnali się pod jej szkolną bramą, co za ekstaza, przed
taką publicznością
każdy z tych występków mógł ją zaprowadzić na dywanik dyrektorki i poskutkować
wydaleniem ze szkoły
co ją to obchodziło? zakochała się, urodzi Gilesowi dzieci, stworzy własne więzy krwi, w
wieku osiemnastu lat była zaręczona
w tym czasie koleżanki z klasy emocjonowały się każdym pryszczem i fałdką dziecięcego
tłuszczyku, przerażone, że nikt ich nie zechce i zostaną na półce
żałowała ich, jakie to musi być okropne być taką grubą, brzydką i najpewniej skazaną na
całe życie w samotności
podczas gdy ona była gwiazdą
i szczerze mówiąc
nie miała nic przeciwko
Penelope nie miała nic przeciwko siedzeniu w domu z dziećmi, zwłaszcza gdy były
jeszcze niemowlętami, nie mogła uwierzyć w miłość, jaką do nich czuła
Giles wypełnił wyrwę w jej sercu, ale ta miłość do dzieci była odurzająca, nieskończona
kochała tę miłość
a jednak
po trzech latach z dwójką maluchów uczepionych jej nabrzmiałych piersi miała wrażenie,
że wyssały ją do sucha
szczerze mówiąc, to już robiło się nieco wampiryczne
Sarah wciąż jeszcze była na tym gulgocząco-zaślinionym etapie ewolucji, Adam zaś już
wykształcił dar mowy (ech), tak że pod koniec każdego dnia Penelope była zszargana do cna jego
niezrozumiałym trajkotaniem
czuła się wstrętnie, że ma takie myśli, i nie mogła się doczekać, aż pójdzie do szkoły, by
pracą zrównoważyć coraz mniej przyjemną rolę wszechmatki, zwłaszcza że zaczynała się czuć
odstawiona na boczny tor wydarzeń większego formatu, gazety rozpisywały się o wrzących na
całym świecie rewolucjach kulturalnych, także o ruchu wyzwolenia kobiet
a ona tymczasem brodziła po kolana w dziecięcych kupach i wymiocinach
Penelope nie mogła się oderwać od książki pani Friedan, trzymanej w schowku z
miotłami, odkurzaczem i deską do prasowania – bo wiedziała, że Giles nigdy w życiu nie
otworzył drzwi do jej „jaskini”, jak to nazywał
oszołomił ją wywód o tym, jak od wykształconych amerykańskich pań domu oczekuje
się, że będą usatysfakcjonowane przydzieloną im rolą matek i gospodyń, podczas gdy one w
rzeczywistości aż kipią z niezadowolenia, którego nie mają prawa wyrazić, wszystkie te
nieszczęsne kobiety, uwięzione w domach na przedmieściach, skazane na gotowanie i sprzątanie,
choć w tym czasie mogłyby opracowywać lek na ślepotę albo inne równie szlachetne wynalazki
dotarło do niej, że to, co dotąd uważała za swoje osobiste doświadczenie, w
rzeczywistości dotyczy wielu kobiet, całego mnóstwa kobiet zmuszanych przez mężów do
pozostania w domu, choć one rwały się do korzystania ze swojego intelektu, realizowania się na
stanowiskach odpowiadających ich kompetencjom, kobiet takich jak ona, którym nuda i
banalność codzienności już pada na mózg
Penelope zaczęła lobbować na rzecz swojego powrotu do pracy, lecz Giles upierał się, że
ma siedzieć w domu, zgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy, obowiązującym od
niepamiętnych czasów:
ja polować – ty dbać o dom
ja zarabiać na chleb – ty piec chleb
ja robić dzieci – ty wychowywać dzieci
Giles tylko prychał, kiedy mówiła o swojej zawiści wobec Angielek z klasy pracującej,
którym wolno na siebie zarabiać, i wobec setek milionów kobiet Trzeciego Świata, mających
prawo do samorealizacji w macierzyństwie i na gruncie zawodowym, tak, to możliwe, Giles
skoro one mogą, to dlaczego nie ja? podejmowała temat, przynosząc mu co rano
filiżankę herbaty, chodziła za nim po domu, kiedy szykował się do pracy, mówiła do niego przez
drzwi, gdy spędzał zbyt dużo czasu w toalecie (co ty tam robisz?), nieustępliwie trwała w swej
krucjacie ku wolności, kiedy przygotowywała mu tosty z jajkiem sadzonym oraz kiedy je jadł, i
kiedy wkładał płaszcz przed wyjściem z domu, bo może jakimś cudem, j a k i m ś c u d e m
przekona go do zmiany zdania
aż wreszcie któregoś ranka wybił pięścią szybkę w drzwiach wejściowych, krzycząc, że
miała szczęście, bo to mogła być jej twarz
po czym zatrzasnął je za sobą
męża numer dwa, Phillipa, poznała na ślubie koleżanki ze studiów, sześć tygodni po tym,
jak listonosz przeszedł przez jej ogródek, by dostarczyć kopertę z orzeczeniem sądu
nadającym jej oficjalnie status
do wzięcia.
3
Phillip to było coś, świetna partia, wybitny psycholog, który na weselu przyjaciółki tak ją
oczarował, że prawie jej spadły satynowe francuskie majtki
i zanim się obejrzała, już całowali się na parkiecie, gdy zaczęto grać przytulańce
a w nocy przenieśli przyjęcie do jej pokoju hotelowego
prawie od razu po tym, jak go poznała, emocje kłębiące się w niej po rozwiązaniu
małżeństwa (żal, smutek, samotność, wstręt do siebie, wściekłość, że Giles okazał się taką
szowinistyczną świnią)
zniknęły
szybko odkryła, że Phillip to mężczyzna, któremu nieobca jest łechtaczka, więc seks z
nim okazał się objawieniem
w przeciwieństwie do Gilesa: trochę w lewo, bardziej w prawo, wyżej, niżej, bingo, Giles,
aleś ty zdolny!
Phillip wiedział, co to takiego i jak ją znaleźć bez wskazówek, rozumiał też, co się z nią
robi
ponadto był kochaną, wrażliwą duszą i chciał pomagać ludziom poczuć się lepiej ze sobą
wzięli szybki ślub w obecności tylko dwojga świadków, nie chcieli robić wielkiego
przyjęcia, żeby nie zapeszyć
Phillip wynajął swój wielki dom na Highgate i przeprowadził się do jej równie
przestronnej czteropiętrowej willi, salon na parterze przerobił na swój gabinet
było coś satysfakcjonującego w tym, że teraz to ona wychodziła z domu do pracy, a Pan
Mąż zostawał w domu, choć też zarabiał
tak czy inaczej, dostrzegała w tym pewien symbolizm
i bardzo jej ulżyło, kiedy dzieci wreszcie się do niego przekonały po kilku trudnych
miesiącach i nieprzespanych nocach, gdy musiała długo kołysać maluchy z powrotem do snu,
zwłaszcza Sarę, która strasznie tęskniła za ojcem
Phillip zdobył ich przychylność otwartością na dotyk i czułość (w przeciwieństwie do
Gilesa), rozmową i słuchaniem (w przeciwieństwie do Gilesa), czytaniem na głos (w
przeciwieństwie do Gilesa) i pomocą w odrabianiu prac domowych (w przeciwieństwie do
Gilesa), podczas gdy ona oceniała zadania uczniów
inną cudownie świeżą cechą Phillipa był stopień jego zainteresowania żoną, chciał
odkryć, kim jest głęboko w środku, poznać prawdziwą Penny, ukrytą za tą przyjemną, ugodową
fasadą, do czego zobowiązywał ją los kobiety i matki
schlebiało jej, że tak bardzo mu na tym zależy
i że nie próbuje narzucać jej staroświeckich wartości tak jak koszmarny Giles,
Tyranozaurus Brutus, przekonany o wyższości rodzaju męskiego
Phillip był człowiekiem idącym z duchem czasu
Nowym Mężczyzną
jak zapisała w pamiętniku
potem zarzucił jej, że przesadza z alkoholem, że mieszkają w niej dwie Penny: trzeźwa i
logiczna oraz jej nieracjonalna zawiana siostra
ona na to, że to śmiechu warte, butelka wina na wieczór to wcale nie przesada, może
powiedz to Skandynawom, którzy łoją wódkę na śniadanie, albo Włochom i Hiszpanom,
popijającym wino do lunchu i obiadu? i jeszcze coś, dlaczego tobie wolno pić w pubie ze
znajomymi przez cały wieczór, ale kiedy ja pozwalam sobie na kontynentalną przyjemność w
domowym zaciszu, to już jest problem? powinieneś się cieszyć, że masz żonę o wyrafinowanych
europejskich zwyczajach
a teraz przynieś, proszę, chleb orzechowy, camemberta i figowy chutney, k o c h a n i e
Penelope doszła do wniosku, że branie ślubu w stanie zakochania to chyba nie jest
najlepszy pomysł, lepiej odczekać kilka lat (dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, do końca życia?),
żeby się przekonać, czy dalej jest się kompatybilną z drugim człowiekiem, kiedy namiętność
ostygnie i ustąpi miejsca rzeczywistości
przyznała przed sobą, że związek z Gilesem skwaśniał po tym, jak nie zdołali na nowo
rozbudzić między sobą erotycznej chemii po narodzinach pierwszego dziecka
Gilesa nie podniecały jej mleczne piersi i pełniejsza figura; nigdy nie powiedział tego
głośno, ale ona widziała to w jego spojrzeniach (pełnych odrazy) i zachowaniu (nie miał ochoty
jej dotykać)
po porodzie opłakiwała talię, która nie chciała wrócić do dawnych rozmiarów, przeszła
żałobę nad utraconą jędrnością dawniej krągłych piersi
on przestał jej powtarzać, że jest oszałamiająco piękna, kiedyś mówił tak kilka razy
dziennie
uświadomiła sobie, że uzależniła się od jego komplementów
tęskniła za nimi
bez nich czuła się brzydka
jednakowoż
powzięła mocne postanowienie, że nie zrezygnuje tak łatwo z męża numer dwa w nadziei,
że on nie zrezygnuje z niej (tak jak Giles), nawet gdy zaczął zapominać abecadło jej seksualnych
pragnień
a może po prostu już mu się nie chciało, mniejsza o przyczynę, teraz posuwał ją
rytmicznie w niewyszukanej pozycji misjonarskiej, tak samo jak były mąż
zdecydowała, że woli być nieszczęśliwa niż znosić publiczne upokorzenie rozpadu
kolejnego małżeństwa i zostać wyrzutkiem
Zasada Numer Jeden: pary nie zapraszają singielek na przyjęcia
dzieci nauczyły się chodzić wokół obojga na paluszkach, nadal były miłe dla Phillipa,
którego kochały jako ojczyma, a Penelope miała wyrzuty sumienia, że w tak młodym wieku
przeczołgała je już przez dwa nieudane małżeństwa
kiedy dorosły i wyfrunęły z gniazda, ich matka i ojczym żyli już praktycznie osobno, nie
mieli sobie nic do powiedzenia, nawet tyle, żeby rozpętać awanturę
nadal mieszkali w jednym domu, każde w swojej części, mieli dwa telewizory, dwa
telefony, wydzielone rejony kuchni
aż w końcu wymienił ją, nie wykazując się przy tym wielką wyobraźnią, na młodszy
model jej samej, jedną ze swoich klientek, dziewiętnastoletnią Melissę, w typie nordyckiej
blondynki
podczas rutynowego cotygodniowego przetrząsania zawartości kosza na śmieci w kuchni
Penelope znalazła w nim zużyte prezerwatywy
wieczorem dopadła Phillipa przy lodówce i odcięła mu drogę, z rondlem wrzątku w
zaciśniętej dłoni
przyznał, że od jakiegoś czasu spotyka się z Melissą, ale bał się jej powiedzieć; wzburzyła
ją nawet nie tyle zdrada (tak sobie mówiła), ile fakt, że robił to za jej plecami w ich wspólnym
domu, z kobietą młodszą od jej własnej córki
on na to, że wiek nie ma tu nic do rzeczy, a ponieważ Melissa stosunkowo niedawno
wyszła z wieku dziecięcego, to łatwiej mu pomagać jej w odkrywaniu wypartych wspomnień,
sama rozumiesz, żeby mogła doprowadzić swoją psychikę do porządku
Gdy Phillip le Gnida wrócił do lokum na Highgate – on zatrzymał swój dom, ona swój – a
dzieci wyfrunęły z gniazda, Penelope została sama
przez kilka lat miała dom dla siebie, znalazła cudowną afrykańską sprzątaczkę Bami, a
może Boomi, która doprowadziła całą willę do porządku, choć to wydawało się Penelope
okropną stratą pieniędzy, skoro większość pomieszczeń stała pusta
Penelope postanowiła zostać rentierką, przerobiła wyższe piętra na kawalerki i
wynajmowała je japońskim studentom
którzy byli bardzo czyści, spokojni, ułożeni i uprzejmi
no i to miłe, jak lokatorzy kłaniają się przy płaceniu czynszu
nie lubiła życia w pojedynkę, lecz odkryła, że w średnim wieku nie tak łatwo znaleźć
partnera
mężczyźni już jej nie dostrzegali, a ona nie wiedziała, jak podjąć subtelny flirt, gdy na
horyzoncie pojawiał się odpowiedni kandydat, bo nigdy nie musiała tego robić
w młodości mężczyźni sami do niej lgnęli, a ona zaledwie na to reagowała, wdzięcznie i
figlarnie albo (teraz to dostrzegała) nieuprzejmie
dręczyło ją jedno wielkie pytanie: jak przekonać mężczyznę, by się z tobą umówił, kiedy
to ostatnie, o czym on myśli?
na pierwszej i ostatniej randce w ciemno, zaaranżowanej przez agencję matrymonialną,
potencjalny kandydat na męża (przynajmniej na papierze) wstał i wyszedł, gdy tylko ona zajęła
miejsce przy stoliku
pierwszy raz w życiu prawie pożałowała, że nie gra „do własnej bramki”, jak to się mówi
czytała kiedyś artykuł, że choć mężczyźni w średnim wieku i starsi interesują się
zazwyczaj młodszymi kobietami, to kobiety, zarówno starsze, jak i młodsze, równie często
szukają partnerek w średnim wieku
niestety nie miała w sobie ani grama safickich skłonności
magazyny kobiece, które czytała teraz Penelope, twierdziły, że nie należy się określać
przez pryzmat partnera, że opieranie się na mężczyźnie to oznaka słabości
bardzo odmienne poglądy od tych głoszonych w pismach z czasów jej młodości,
wyznających tezy zgoła przeciwne
Penelope usiłowała być szczęśliwa, robiąc zakupy żywnościowe dla jednej osoby, kładąc
się spać w samotności, budząc w pustym łóżku i ciesząc się, że budowlańcy już na nią nie
gwiżdżą (pomyśleć, że kiedyś jej to przeszkadzało)
usiłowała patrzeć na swoje ciało w średnim wieku z radością, nie krzywić się na widok
własnego odbicia, bo przecież kobiecość powinno się akceptować w każdym kształcie i
rozmiarze, prawda?
chciała wyznawać miłość do samej siebie i samoakceptację
na dobry początek pozbyła się z domu wszystkich wysokich luster
powinna się też cieszyć z pracy, skoro poświęciła dla niej pierwsze małżeństwo
z początku lubiła uczyć nieuprzywilejowane miejscowe dzieci z rodzin o
wielopokoleniowej historii podatkowej w tym kraju, choć wiedziała, że większości z nich nie
czeka świetlana przyszłość
kasa w supermarkecie dla tych umiejących liczyć, posada sekretarki dla wykazujących się
umiejętnością liczenia i pisania, wyższa edukacja dla najbardziej uzdolnionych maturzystów
miała poczucie odpowiedzialności wobec swoich, miejscowych, i bardzo jej się nie
podobało, kiedy skład demograficzny szkoły zaczął ulegać zmianom pod wpływem
wzbierających fal imigrantów, przybywających tu wraz z potomstwem
w ciągu dekady szkoła zmieniła się z placówki kształcącej głównie angielskie dzieci klas
pracujących w multikulturowe zoo pełne uczniów z krajów, gdzie nie ma nawet słów na proszę
albo dziękuję
co naprawdę wiele wyjaśniało
nauczyciele
po pracy chodzili na piwo do pubu Green Dragon, nigdy nie przyszło im do głowy
zaprosić Penelope czy inne osoby posiadające macicę
nauczyciele
podejmowali decyzje przed rozpoczęciem rady pedagogicznej, by postawić koleżanki
przed faktem dokonanym i bez cienia szans na nadrobienie rozmów toczących się już od lunchu,
na korytarzach albo przez telefon poprzedniego wieczora
dopiero po latach pojęła, że nie jest wolno myśląca ani głupia, musiała się sama nauczyć
wciskać siłą w dyskusje i zmuszać kolegów, by raczyli wyjaśnić, o czym właściwie mowa,
pociągać ich do odpowiedzialności
nauczyła się brutalnie miażdżyć w zarodku każde zarzewie sprzeciwu, zwłaszcza ze
strony młodych parweniuszek, takich jak Święta Shirley, Purytanka z Karaibów
jak opisała ją w pamiętniku
Shirley ledwo skończyła staż nauczycielski, gdy zaczęła podskakiwać Penelope na radzie
pedagogicznej – jedynej kobiecie w całej szkole, która ośmieliła się postawić facetom
dlaczego Święta Shirley nie zaatakowała którejś z tych męskich szowinistycznych świń,
perorujących ad infinitum, tylko rzuciła się do gardła silnej kobiecie, która pomagała stworzyć
petycję w sprawie ustawy o równości płac i ustawy o dyskryminacji ze względu na płeć,
wprowadzone ostatecznie w życie
co poprawiło sytuację wszystkich kobiet pracujących
Penelope powinna być szanowana i podziwiana przez współpracowniczki
długo trwało, zanim wybaczyła Świętej Shirley, ale kiedy się przełamała, to zostały
koleżankami, koleżankami z pracy.
5
Penelope
co wieczór wracała ze szkoły do domu do golden retrievera Humperdincka
niezawodny i wierny towarzysz, zawsze chętny się przytulać, słucha jej godzinami bez
przerywania i piszczy, gdy Penelope wychodzi z domu, a wieczorem wita ją w progu, skacze i
domaga się czułości
ochrzciła go na cześć swojego ulubionego piosenkarza lat siedemdziesiątych, Engelberta
Humperdincka, opalonego bóstwa seksu, który do dziś emanuje taką charyzmą, że Penelope
ledwo jest w stanie się opanować, kiedy pojawia się na ekranie telewizora, zęby mu lśnią jak
wypolerowane perły
jej zdaniem jest nieskończenie seksowniejszy od swojego najbliższego rywala, Toma
Jonesa, słynącego z kręcenia miednicą i mocnego głosu z walijskich dolin
Penelope
czuła w duchu ulgę, kiedy małżeństwo bliskiej koleżanki też się posypało, bo wtedy
przestała się czuć tak okropnie, koszmarnie sama
mogły chodzić razem do teatru i do kina, jadać w restauracjach i bywać na wystawach,
spędzać wakacje w jej a u t e n t y c z n i e rustykalnej chatce w Prowansji, jeździć do spa w Alpy
i do Tajlandii
córka dawała jej ogromne wsparcie po zakończeniu małżeństwa numer dwa
była jej najlepszą przyjaciółką, jak przypominała jej często Penelope, i to nie tylko po
kilku drinkach, gdy dzwoniła do Sary o świcie
a ona nigdy nie odłożyła słuchawki, ani razu, jestem przy tobie, mamo, tylko proszę, nie
rób nic głupiego, błagam
Penelope nie miała skłonności samobójczych i wzburzało ją, że córka ją o to podejrzewa
Sarah miewała chłopaków, ale jeszcze się nie zakochała, może dlatego, że widziała, jak to
się skończyło dla matki
rozmawiały też o dzieciach, wiesz co, mamo, kiedy urodzę dzieci, to zrezygnuję z kariery,
nie chcę być pracującą matką
nie ma w tym nic złego, zapewniała ją Penelope, i mówiła szczerze
zależało jej tylko na tym, żeby córka czuła się spełniona
dotarła do takiego punktu w życiu, że polityka feministyczna może się ugryźć
niby co ona na tym zyskała?
Giles płacił za utrzymanie dzieci na studiach, dzięki czemu stał się ich ulubionym
rodzicem
było jej przykro, że nie stawiały miłości do niej na pierwszym miejscu, choć to ona je
wychowała
po odebraniu dyplomu Adam czmychnął do pracy w Teksasie na stanowisko inżyniera
przy wydobyciu ropy naftowej, lepsze to niż Bliski Wschód, bo stamtąd też dostał propozycję
Sarah została agentką aktorów w dużej firmie na West Endzie i wiecznie narzekała na
gwiazdy, traktujące ją jak służbę
to o wiele mniej prestiżowe zajęcie, niż ci się wydaje, mamo
przychodziła do domu na obiad w co drugą sobotę, mieszkała ze współlokatorami na
Whitechapel (Penelope nie pojmowała, dlaczego dziecko wybrało sobie obskurne okolice East
Endu, które nadal kojarzyły się jej z wiktoriańskimi slumsami i Kubą Rozpruwaczem)
współlokatorzy Sary byli młodzi i wszyscy pracowali, połowę z nich stanowili Azjaci
byli świetnie wykształceni i rozmowni
więc właściwie co to za Azjaci
otwiera drzwi, rodzina wsypuje się do środka, dzieci na nią skaczą, Humperdinck skacze
na wszystkich, Sarah cmoka ją w policzek, Craig jak zwykle bierze w objęcia po australijsku
pracuje w filmowej produkcji dźwięku, poznał Sarę na premierze, gdzie zajmował się
akustyką, a ona pilnowała gwiazdki świeżo zwerbowanej do agencji
na lunch Penelope przygotowała pizzę na cienkim cieście, na której piętrzą się pastrami,
pomidor, ser (bez oliwek i papryki, bo maluchy ich nie znoszą)
i sałatkę, której też nie tkną (podobnie jak ona)
uwielbia, gdy odwiedza ją Sarah z rodzinką, na czas ich wizyty zapomina o wszystkich
swoich egocentrycznych (bądźmy szczerzy, Pen) troskach
po lunchu węglowodany uderzają dzieciom do głowy i bliźniaki stają się jeszcze bardziej
niesforne, zaczynają ganiać się po jej salonie
ojciec zięcia pracował jako geolog w kopalni, więc Craig przez całe dzieciństwo biegał na
bosaka w Queensland z aborygeńskimi kolegami i uważa, że potomstwo powinno się
wychowywać na wolne duchy, najwyraźniej także w jej domu, myśli Penelope, kiedy bliźniaki
przewracają kubek z kawą, obrzucają się poduszkami i wskakują na parapet, żeby spróbować się
pohuśtać na zasłonie, i dopiero gdy dziewczynka już, już ma wetknąć palec do gniazdka, Craig
ryczy: Molly, zostaw to w tej chwili!
Sarah uśmiecha się przepraszająco do matki, ale się nie odzywa, bo nie chce, by mąż
oskarżył ją o psucie zabawy
wnukom przydałoby się od czasu do czasu kilka klapsów na uspokojenie, a Penelope
chętnie wzięłaby ten obowiązek na siebie – ale według Craiga to przemoc wobec dzieci
więc zamiast tego
babcia wabi bliźniaki na kanapę z pomocą dwóch lizaków, a kiedy dzieci wpadają w
pułapkę, przytula je do siebie, biorąc każde pod jedno ramię (tak by nie wyglądało na pierwszy
rzut oka, że je dusi) i zaczyna czytać im bajkę o gadającym pociągu
gdy już ululała dzieci usypiającym tonem, którego zawsze używa do opowiadania bajek,
tak że każde drzemie jej pod pachą, Sarah postanawia jej powiedzieć, bo nigdy nie będzie na to
właściwej chwili, mamo, przeprowadzamy się do Sydney, Craig dostał posadę dyrektora Dolby
Audio
reakcja Penelope jest natychmiastowa, histeryczna, ekstremalna, niekontrolowana
wkrótce, gdy leży z twarzą zagrzebaną w pościeli, słyszy szuranie drzwi do sypialni i głos
córki, zachęcający dzieci, by weszły do środka, no już, idźcie, idźcie
ciepłe (i ciężkie) małe ciałka zaczynają po niej pełzać, wbijają jej kolana w plecy, siadają
na głowie, ocierają mokre policzki lepkimi łapkami
szysko dobrze, babciu, szysko dobrze, nie bądź smutna, babciu
jedno uznaje, że zabawniej będzie cmokać jej głośno do ucha, a drugie postanawia
wykorzystać jej obfite cztery litery jako trampolinę
dociera do niej, jak bardzo żałuje, że nie zobaczy, jak te dwie małpki dorastają.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Megan/Morgan
To jakiś absurd, że Julie, matka Megan, traktowała córkę tak, jakby ta urodziła się w
dziewiętnastym wieku, a nie w latach dziewięćdziesiątych
tak myślała Megan później, wreszcie umiejąc nazwać sama przed sobą
niesprawiedliwości z czasów problematycznego dzieciństwa
i je przeanalizować, gdy wreszcie otworzyły jej się oczy, a to za sprawą Bibi, która
pojawiła się w jej świecie, by go naprawić
noszenie spodni przez dziewczynkę urodzoną w tych czasach naprawdę nie powinno
nikogo oburzać, ale matka oczekiwała, że Megan stanie się jeszcze bardziej uroczym dzieckiem,
niż była w wersji wyjściowej
najsłodszym z najsłodszych słodziaczków
zawzięła się, że będzie stroić córkę pod gusta szeroko rozumianego społeczeństwa,
głównie innych kobiet, komentujących jej wygląd, jak daleko Megan sięga pamięcią
to stanowiło definiujący aspekt wczesnego dzieciństwa Megan; nie musiała nic mówić ani
robić, wystarczyło być uroczą – cel sam w sobie
w którym mama znajdowała własną satysfakcję, bo mogła się pławić w komplementach, a
te legitymizowały jej miłość do mężczyzny o afrykańskim pochodzeniu
wspólnie stworzyli takie zachwycające maleństwo
i uczynili świat lepszym miejscem
Megan powinna była okazywać wdzięczność i akceptować swój status uroczego dziecka,
która dziewczynka nie chce słyszeć, jaka jest śliczna, jaka wyjątkowa?
kłopot w tym, że nie czuła się z tym dobrze, nawet w bardzo młodym wieku, gdzieś w
duszy rozumiała, że ta ładność ma na celu ją obłaskawić, a buntując się i odmawiając
posłuszeństwa, sprawiała zawód wszystkim, którzy zainwestowali w nią czas i emocje
mama była inwestorką numer jeden
a Megan często sprawiała jej zawód, pewnej niedzieli rzuciła się w histerii na podłogę,
kiedy Julie zmusiła ją do włożenia kolejnej wstrętnej bufiastej różowej sukienki
awanturowała się tak długo, aż postawiła na swoim
tymczasem
tata siedział w garażu z wujkiem Rogerem, jej dwoma kuzynami i bratem Markiem,
wszyscy dłubali w prehistorycznej cortinie, którą nadal jeździł jej ojciec
tata pochodził z Malawi i często opowiadał z dumą, że to miejsce, gdzie wszystko jest do
zreperowania: zegarki, długopisy, meble, ubrania, lampy, potłuczoną zastawę kleiło się jak
układankę na superglue, tak, jego córkę też dałoby się naprawić
to on wymierzał karę w imieniu matki, a po sukienkowym proteście (Megan zwyciężyła i
mogła się ubrać w czerwone dżinsy) kazał jej iść na górę pobawić się lalkami Barbie
Bunia, prababcia od strony mamy, jako jedyna akceptowała Megan taką, jaką jest
Bunia pozwalała jej biegać po całej okolicy razem z Markiem przez bite pięć tygodni
wakacji, które spędzali u niej na farmie każdego lata
jeździli konno za dom i nad jezioro, okrążali je, a potem galopowali przez pola
aż Megan skończyła trzynaście lat i zaczęła miesiączkować, a mama przyjechała jak
zwykle na ostatni tydzień i oznajmiła, że córka dziczeje i będzie mieć przez to później problemy
w życiu
babciu, musisz przez cały czas mieć na nią oko, powiedziała Buni, trzeba zdusić te jej
chłopackie zainteresowania w zarodku
Megan, podsłuchująca pod kuchennymi drzwiami (niedobry zwyczaj), usłyszała, jak
Bunia mówi mamie, żeby się nie wygłupiała, dajże spokój, Julie, w jej wieku też ganiałam po
łąkach
mama zagroziła, że przestanie przysyłać Megan na wakacje na wieś
Megan patrzyła przez wiekowe kuchenne okno, jak Mark wyjeżdża na kucyku na
spotkanie całego dnia pełnego swobody, z sokiem pomarańczowym, kanapkami, owocami i
komórką w plecaku
brat zerknął na nią i tylko wzruszył ramionami, nie miał nic do gadania
przez resztę tygodnia Bunia uczyła Megan, jak robić biszkopt królowej Wiktorii, tartę
brzoskwiniową, napoleonki i sernik pomarańczowy
no cóż, nie zaszkodzi jej poduczyć się pieczenia, mówiła w obecności matki
a kiedy zostały same, szepnęła prawnuczce do ucha: na razie róbmy, jak ona chce,
Megan, w przyszłe wakacje znów będziesz mogła się bawić na dworze
musimy się tylko upewnić, że Mark się nie wygada
nie wygadał się
sądziła, że przywyknie do swojego ciała, ale tylko zaczęła się go brzydzić, a gdy
skończyła szesnaście lat, zgoliła włosy, żeby się przekonać, jakie to uczucie, i odtąd uwielbiała
wodzić dłońmi po świeżej, łatwej w utrzymaniu szczecince
czuła się wolna, nieważka, wreszcie autentyczna
tylko że ta decyzja pociągnęła za sobą drastyczne konsekwencje i zwróciła wszystkich
przeciwko niej, koleżanki z klasy namawiały, żeby znów zapuściła loki
czemu w ogóle zrobiłaś sobie coś takiego? zwaaariowaaałaś?
dziewczyny, które miała za przyjaciółki, odpadły jedna po drugiej, bo wstydziły się z nią
pokazywać, Bunia pocieszała, że jeśli czyjaś przyjaźń opiera się na kryteriach właściwej fryzury,
to jest z nią coś nie tak
zraniona, lecz zawzięta Megan porzuciła resztę pozorów i przestała się dostosowywać do
panujących norm
zaczęła nosić czarne męskie półbuty, podobało jej się, jakie są wygodne i że czuje się w
nich taka pewna siebie, była zachwycona, że mężczyźni przestali mierzyć ją wzrokiem
to było wyzwalające
pod koniec tego roku szkolnego, kiedy w klasie głosowano na najbardziej wyróżniające
się osoby, wygrała w dwóch kategoriach: największy babochłop w klasie i najbrzydsza
dziewczyna – jedno i drugie zostało nabazgrane kredą na tablicy i czarnym markerem na białych
ścianach w toalecie
czuła się tak, jakby cała szkoła się z niej śmiała
tego dnia Megan wyszła z budynku po raz ostatni, pozostawiając za sobą rzędy ławek, w
których siedziały dwa tysiące dzieciaków, pracujących na co najmniej kilka dyplomów w
przyszłości
miała iść na uniwersytet, gdzie Mark już osiągał życiowy sukces
ale zaczęła robotę w McDonaldzie, pierwszym, do którego złożyła papiery
na przerwach napychała się darmowymi nuggetsami, Big Macami z serem i mrożonym
frappé z belgijską czekoladą
pompowała w siebie konserwanty, aż wyglądała jak nadmuchany do granic
wytrzymałości balon
rodzice uznali, że skoro postanowiła zniszczyć sobie życie i wylecieć ze szkoły, to zaczną
ją kasować za czynsz
pilnowała, żeby codziennie rano wstać do pracy, nawet kiedy wracała na totalnej bani, w
głowie wibrował jej koncert heavymetalowy na pełny regulator, szare komórki miała ciężkie od
rzygów
przemykała się na dół, kiedy rodzice kręcili się po kuchni
i zawsze trzaskała drzwiami tak mocno, że w całym domu brzęczały szyby w oknach
po czym szła na McŚniadanie złożone z McBajgla z parówką, serem i bekonem
w swojej McPracy
pewnej nocy, kiedy nie mogła zasnąć, Megan popełniła błąd i wróciła do mediów
społecznościowych, żeby poszpiegować dawnych znajomych z klasy
szkolne prymuski świętowały wyniki matury i pisały, na które uczelnie się wybierają
inne przechwalały się nową pracą, oświadczynami chłopaków, dziećmi w drodze,
niezliczonymi całonocnymi wiksami, na których bawiły się najlepiej w życiu,
kluby-imprezy-festiwale-picie-ćpanie i wszystko jest tak
fajniefajniefajniefajniefajniefajniefajniefajnie, twarze idealnie wygładzone filtrami, cyfrowo
wysmuklone talie, przyjaźnie i związki okraszone garściami uśmieszków, i choć Megan
wiedziała, że co najmniej kilka z tych dziewczyn ma anoreksję, bulimię, depresję, lęki społeczne
i było prześladowanych w szkole
nie żeby cokolwiek z tego dało się odgadnąć z ich postów
ale i tak coś w niej pękło
postanowiła, że nie pójdzie wieczorem nad rzekę, nie spotka się więcej z p s i a p s i a m i,
z z i o m e c z k a m i, którzy przyjęli ją do swojego grona i żyli ze swoimi strupiałymi psami od
strzału do strzału, od jednej drobnej kradzieży do następnej, wpieniając zwykłych ludzi,
spacerujących po Quayside i przesiadujących w nadrzecznych kawiarniach, restauracjach, barach
pierwsze kilka godzin w swojej świeżo wyzwolonej republice spędziła na gapieniu się
przez okno z kwadracikiem czystego nieba
jej własnego
przez następne miesiące pozbywała się kolejnych warstw narzuconych przez lata
oczekiwań w nadziei, że dotrze do jądra swojego prawdziwego ja
zastanawiała się, czy nie powinna była urodzić się mężczyzną, bo na stówę nie czuła się
jak kobieta
może właśnie to stanowiło źródło jej problemów
kiedy wracała z pracy, witał ją hałas imprez za ścianką działową, jej rówieśnicy świetnie
się bawili
to pogłębiało samotność
ale Megan wiedziała, że właśnie tego potrzebuje
samotności
by uzyskać dostęp do wszystkich emocji
starała się być głucha na wszelkie odgłosy poza własnym ciałem
to przypominało medytację, koncentrowała się wyłącznie na koncertynie swojego
oddechu
na kilka chwil, a może minut?
zdarzało się jej
znaleźć
spokój
na moment
na dość długo, by rozważyć kolejny ruch
postanowiła zacząć grzebać w internecie, bo tam kryły się odpowiedzi na wszystkie
pytania
leżała w pojedynczym łóżku w chłodne poranki, otulona ciemną warstwą izolacyjną
kołdry, podświetlona blaskiem ekranu laptopa
znalazła bezpieczną przystań na czatach z innymi młodymi outsiderami, równie
wkurzonymi jak ona, odkryła świat osób trans, zaczęła rozmawiać z ludźmi w spektrum trans
czasami zdarzało jej się napisać nie to, co trzeba, aż natrafiła na osobę o imieniu Bibi,
która odpowiedziała: daję słowo, że przywalę następnej osobie, która pomyli transseksualność z
transpłciowością! tutaj nie tolerujemy ignorancji, kotuś, osoby transpłciowe stają się
transseksualne dopiero po medycznej tranzycji, okej?
aha
okej
Megan przekonała się, że musi tu chodzić na paluszkach, bo inaczej wpakuje się na minę,
nic z tego nie miało dla niej większego sensu, przecież męskość i kobiecość są czymś trwałym i
niezmiennym?
znowu błąd! – odparła Bibi, płeć to konstrukt społeczny, większość z nas rodzi się
mężczyznami albo kobietami, ale koncept męskości i kobiecości to społeczny wynalazek, nic z
tego nie jest wrodzone, nadążasz?
nie, nie bardzo
halko, to są podstawy feminizmu, gdzieś ty była przez całe życie, Megan? z głową w
chmurach?
ehe, tak jakby, mieszkałam na Planecie Rodzice, nie gryź btw, po prostu byłam ciekawa
ach, wrażliwy egzemplarz, dobra, będę dla ciebie bardziej wyrozumiała, ale serio, weź się
doucz
Megan przyjrzała się uważniej zdjęciu Bibi, Azjatka, chyba? grube okulary w czarnych
oprawkach, gęste ciemne włosy mniej więcej do ramion, poważny wyraz twarzy
atrakcyjna
bardzo
a więc Bibi urodziła się mężczyzną, a teraz jest kobietą, Megan się nad tym zastanawiała,
ale nie miała śmiałości zapytać, żeby laska nie odgryzła jej głowy
Megan zaś była kobietą, która być może powinna była urodzić się mężczyzną, a teraz
czuła pociąg do kobiety, która dawniej była mężczyzną i twierdziła, że płeć jest i tak
nafaszerowana fałszywymi wyobrażeniami, choć sama przeszła tranzycję z mężczyzny w kobietę
jak to wszystko ryje banię
zamykała laptopa, kiedy szła spać, a rano Bibi już na nią czekała
pisały do późnej nocy i podejmowały znów rozmowę skoro świt, w międzyczasie ledwo
spały, obie przyznawały, że boją się na razie porozmawiać na Skypie albo się spotkać, bo jeszcze
się okaże, że bez zwodniczej zasłony dymnej mediów społecznościowych nie ma między nimi
żadnej chemii
podtrzymajmy tę fantazję jeszcze przez chwilę, napisała Bibi, już to przerabiałam, a
potem spotykałam się z drugą osobą twarzą w twarz i okazywało się, że nie mamy sobie nic do
powiedzenia
Bibi powiedziała, że starzy ludzie w domu opieki akceptują ją jako osobę, jesteś naszą
Bibi i taką cię kochamy, byli świadkami jej tranzycji
Bibi poczuła, że wreszcie ma ciało, którego odmówiono jej przy narodzinach, to też
otworzyło mi oczy, Megan, kiedy zaczęłam się prezentować w pełni jako kobieta, uświadomiłam
sobie, ilu rzeczy nie doceniałam jako chłopak
tęsknię za siedzeniem sobie samotnie w barze nad piwem do późna, teraz czuję się
niepewnie albo ktoś od razu się do mnie przystawia
i nie mogę patrzeć na te niezliczone seriale z psychopatami mordującymi młode kobiety,
które w końcu trafiają na stół w kostnicy z rozchlastaną klatką piersiową, a patolog stoi nad nimi
i trzyma w zakrwawionych rękach serce ofiary
dawniej uwielbiałam takie thrillery, a teraz mam wrażenie, że tworzy się je po to, by
zyskać władzę nad kobietami, żeby je – nas – przerazić
boję się wracać późno do domu w pojedynkę, tęsknię za tym, jak uprzejmie zwracano się
do mnie „proszę pana” w sklepach i restauracjach, no i bez dwóch zdań jestem teraz traktowana
mniej poważnie, kiedy się odzywam
widzisz, Megan, mam doświadczenie dyskryminacji kobiet z pierwszej ręki, dlatego po
tranzycji zostałam feministką, intersekcjonalną feministką, bo tu nie chodzi tylko o płeć, ale też o
rasę, seksualność, klasę społeczną i inne przecinające się uwarunkowania, według których
żyjemy, chociaż rzadko o tym myślimy
dobra, starczy tego mojego gadania (mogłabym tak do białego rana), mam nadzieję, że
nie brzmię jak kaznodzieja, po prostu trudno mi to kontrolować
a ty co myślisz? Megan, jak się na to wszystko zapatrujesz? gadaj, kotuś
Megan odparła, że rozkminia, niczego nie próbuje przyspieszać, ostatnio bardzo się
zdziwiła, kiedy natknęła się na setki różnych płci w internecie, a to ją zirytowało, bo sprawa stała
się bardziej skomplikowana
godzinami grzebała, zastanawiała się, oceniała
pojęcia takie jak transkobieta, transmężczyzna, osoba niebinarna miały dla niej sens,
trafiła też na pojęcia niebinarności w innych kulturach, na przykład hidźrów w Indiach czy osób
o dwóch duszach wśród rdzennych Amerykanów, ale inne podgrupy rozjebały jej mózg, na
przykład quivergender – płeć o zmiennej intensywności, polygender – wszechpłciowość, czyli
identyfikowanie się z wieloma płciami, albo staticgender, porównywana do białego szumu w
telewizorze, i jakim cudem można zmieniać tożsamość płciową kilka razy dziennie, jak twierdzą
sychnogendery? Bibi, kiedy wróciłam z tej posranej wycieczki do Transgenderwersum, byłam
już na maksa zestresowana, to jakieś transwariatkowo, niech ktoś ich wszystkich zamknie i
wyrzuci klucz LOL!!
Bibi odpisała natychmiast, jak śmiesz szydzić z prawa osób trans do samookreślenia,
może dla ciebie to dziwne, ale dla nich nie, brzmisz jak jakaś opresyjna ignorantka, nie wchodź
do naszego świata, jeśli chcesz się z nas tylko śmiać, weź spierdalaj!
Megan natychmiast odparła: sama spierdalaj
pod wpływem chwili nacisnęła „wyślij”
na niemal cztery całe dni zapadła całkowita cisza na łączach, Megan martwiła się, że
straciła Bibi, ale nie chciała odezwać się pierwsza
Bibi to zrobiła
trzy proste słowa:
powinnyśmy się spotkać.
4
Megan i Bibi umówiły się na historyczne pierwsze spotkanie w Caffè Nero w sobotnie
popołudnie na dworcu w Newcastle, specjalnie wybrały takie miejsce, żeby każda ze stron mogła
się łatwo zawinąć, gdyby nie mogły ze sobą wytrzymać, wokół nich przez barierki przelewały się
tysiące nabuzowanych kibiców wracających z meczu piłki nożnej, eskortowane przez bagiety w
pełnym rynsztunku, na wypadek gdyby zaczęła się jakaś zadyma
Megan uważała, że Bibi wygląda olśniewająco, tak jak na zdjęciu – jedwabiste czarne
włosy związane w kucyk, zero makijażu, idealna cera, filigranowa sylwetka, dżinsy, puchaty
sweter zsunięty z ramienia, tenisówki
wyglądała jak tancerka, taka drobna i wysportowana, że trudno było dostrzec w niej choć
ślad dawnej męskości
popijając mokkę, Bibi wyjaśniła Megan, że pomykanie w szpileczkach, obcisłych
kieckach i z grubą warstwą makijażu to wyłącznie performans płci kulturowej, a nie biologicznej,
ona ubiera się tak, jak lubi, i czuje się z tym dobrze, choć inne transkobiety często sądzą, że bycie
kobietą polega na realizowaniu stereotypowego wizerunku kobiecości, mimo że większość kobiet
na co dzień ma to w dupie, co nie?
wskazała na kobiety kręcące się po dworcu, popatrz na nie
Megan poczuła się nieco wstrząśnięta, Bibi mansplainowała Megan jej własną płeć, była
kobietą z męską pewnością siebie; ciągnęła wywód, twierdząc, że ubieranie się jak kobieta
oznacza noszenie każdego możliwego rodzaju ciuchów, nawet takich workowatych spodni,
dodała, pociągając za swoje niebieskie dżinsy
no, mnie nie musisz tego tłumaczyć, powiedziała Megan, kiedy wreszcie udało się jej
wtrącić słowo, i wskazała na własne luźne spodnie i za dużą koszulę w biało-czerwoną kratę, z
podwiniętymi rękawami (dziary trochę kosztowały), przypominam, że to ja tu jestem ekspertką
oczywiście, że tak, zgodziła się od razu Bibi, troszkę się zapędziłam, musisz mnie
hamować przy takich wywodach, żebym nie została jedną z tych transdziewczyn, które uważają,
że wiedzą o byciu kobietą więcej niż te, które są nimi od urodzenia
spokojnie, dam ci znać, zapewniła Megan z ulgą, że nie pokłócą się po dziesięciu
minutach spotkania
odtąd rozmowa pędziła gładko, bez żadnych postojów
Hebden Bridge
było maleńką ostoją dla rodzinnych sklepików oraz mieszkańców ceniących organiczne
uprawy i troskę o środowisko
dla zajęć z tai-chi, pilatesu, medytacji, jogi i uzdrawiania holistycznego
dla pisarzy, twórców teatralnych, filmowców, artystów wizualnych, tancerzy i aktywistów
dla staroświeckich hipisów i nowomodnych nonkonformistów
oraz dla tych, których rodziny mieszkały tu od pokoleń i przyzwyczaiły się do bohemy,
zjeżdżającej do ich miasteczka od lat sześćdziesiątych
przemierzały błotniste trawy w deszczu i kiedy ustawał, mgiełka wyrywała się im z ust
jeszcze przed słowami
labrador Bibi, Joy, pędził przodem, szczęśliwy, że może biegać po dworze, bo obie
uwielbiały wieś
i były zadowolone, że mieszkają z dala od reszty rasy ludzkiej
wspólnie szukały najlepszych neutralnych płciowo alternatyw, takich jak onu, ono, vono,
ne, oni, ony, testowały każde słowo, żeby przekonać się, czy spływa z języka, czy może staje się
potykaczem, tak samo robiły z alternatywami słów jego i jej: jejgo, jeno, jemu, jejo, nego, ich
Megan postanowiła wypróbować formy ono i jego, najważniejsze dla mnie jest to, jak się
czuję, a reszta świata może kiedyś za tym nadąży, nawet jeśli to będzie tylko cicha rewolucja,
której końca nie dożyję, nawet jeśli to się nigdy nie wydarzy
masz rację, Megan, odparła Bibi, a w międzyczasie nie irytuj się na ludzi, kiedy będzie im
się mieszać, jak mają do ciebie mówić, nawet kiedy ktoś chce zapamiętać, to będzie się raz po raz
mylić, do tego trzeba sobie przeprogramować mózg, a to nie takie łatwe, potrzeba czasu
Megan się roześmiała, i kto to mówi
trzymały się za ręce
tam, gdzie czuły się z tym najbezpieczniej
w zupełnej głuszy.
5
jest tu zaledwie od kilku godzin i już tęskni za północą, gdzie ludzie są bardziej szczerzy i
przyjaźni, nie kreują się na lepszych od innych
londyńczycy uważają, że stanowią centrum wszechświata, w dupie mają resztę kraju i
wiecznie robią sobie nieśmieszne
żarciki z w s i u r ó w, co s e m i e s z k a j o na północy, żrą na śniadanie marsy smażone
w głębokim tłuszczu, w weekendy tak chlają, że kończą obszczani w rynsztoku, a tak ogólnie to
są od pokoleń bandą bezrobotnych pasożytów
Morgan nasłuchało się tego dziś po południu od dwóch londyńczyków w pociągu
którzy znakomicie się bawili, rozdmuchując te stereotypy do granic absurdu, i nawet na
sekundę nie przyszło im do głowy, że ta czarna osoba siedząca naprzeciwko urodziła się i
wychowała w Newcastle
Morgan bardzo tęskni za Bibi, choć pożegnało się z nią dziś rano przed pójściem na
pociąg i zobaczy ją znowu jutro
czuje się bezbronne, kiedy jest tak daleko od niej, po sześciu latach razem zdążyły się ze
sobą zsynchronizować, funkcjonują w jednym rytmie
żyją spokojnie, po cichu, kompatybilnie
chętnie spędza wieczory obok Bibi na kanapie, każde z własną książką, Bibi upierała się,
że Morgan musi zacząć sięgać po książki, żeby poszerzać horyzonty, wyobraźnię i intelekt, nie
mogę być z kimś, kto nie czyta
Bibi czyta literaturę faktu, jej ostatnią bohaterką jest Gloria Steinem, Morgan woli
thrillery
seks jest ciekawy, dzielą się swoimi nowo stworzonymi ciałami, dają i przyjmują rozkosz
tak, jak im to pasuje
co drugi weekend jeżdżą do Buni, zostają u niej od piątku wieczór do niedzieli rano,
pomagają w domu i na gospodarstwie, chodzą na długie spacery
Bunia nie ogarnia tożsamości płciowej Morgan – nic dziwnego, ma dziewięćdziesiąt trzy
lata i całe życie spędziła na farmie w jednej z najbardziej niedostępnych części kraju
jest niewiarygodnie sprawna jak na swój wiek, a do tego niewiarygodnie uparta, zawzięła
się, że nie wyprowadzi się z gospodarstwa do domu seniora, Morgan i Bibi martwią się o nią, ale
już zrezygnowały z przekonywania, że to najlepsze rozwiązanie
tutaj się urodziłam i tutaj umrę, oświadczyła, kiedy niedawno znów poruszyły ten temat, a
jak komuś się to nie podoba, to niech idzie w cholerę
przy ostatniej wizycie Bunia powiedziała, że zmieniła testament i zapisała gospodarstwo
Morgan, bo wierzy, że pod jego opieką farma pozostanie w rodzinie, możesz zaprosić wszystkich
swoich niepolarnych znajomych, żeby tu sobie mieszkali i mogli być w spokoju sobą, a kiedy
umrzesz, to zostawisz ją członkowi rodziny, który będzie najbardziej chętny się nią zająć: czemu
miałabym ją swoim dzieciom dawać, jak one stąd czmychnęły, kiedy tylko miały dość lat, żeby
się zgodnie z prawem wyprowadzić, jeszcze mi się dobrze oczy nie zamkną, jak ci naślą tu
agentów nieruchomości
kiedy minął mu pierwszy szok, Morgan pomyślało, że to najbardziej ekscytująca rzecz,
jaka mu się przytrafiła, jeśli tylko przeżyje nieuniknioną gównoburzę ze strony reszty rodziny,
która oskarży je o podlizywanie się Buni, żeby dostać spadek, i może nawet podważy cały
dokument, twierdząc, że Bunia nie była w pełni władz umysłowych
Bibi podjarała się pomysłem, rozmawiały później, że mogłyby przerobić farmę na miejsce
dla ludzi, którzy stworzyli się na nowo
nie mogły uwierzyć, że Bunia wpadła na tak radykalny pomysł
Morgan niedawno zorganizowała Buni test ze strony Ancestry DNA, pozwalający znaleźć
krewnych, którzy również zrobili sobie test
ostatnimi czasy Bunia dużo mówi o własnej matce, Grace, która nie znała swojego ojca,
marynarza z Etiopii imieniem Wolde, dręczyło ją to do śmierci
to była wielka tajemnica jej życia, mówiła, Buni było smutno, że postać Wolde’a na
zawsze pozostanie owiana tajemnicą
Wolde’a, który zahaczył o miasteczko South Shields w tysiąc osiemset
dziewięćdziesiątym piątym i zapłodnił Daisy, babcię Buni, a potem raz-dwa się zawinął
to samo zamierza wkrótce zrobić Morgan, ma ochotę już uciekać z tego okropnego
bankietu
zostało poproszone o napisanie odpłatnej recenzji sztuki dla kolorowego magazynu
„Rogue Nation”, ze względu na ponad milion followersów na Twitterze
co najwyraźniej robiło z Morgan „influencerzę”
zamiast osoby bez szkoły, która marnuje zdecydowanie za dużo czasu online i nie ma
żadnego sensownego zawodu
zażartowało w rozmowie z Bibi, która nie zaprotestowała
z początku Morgan korzystało z konta @transwarrior, żeby dokumentować swoją
transformację z chłopczycy w osobę niebinarną, ostatnimi czasy jednak używa go do pisania w
szerszym kontekście o transseksualności, zagadnieniach związanych z gender, feminizmem,
polityką
Twitter przydaje się do lobbowania i wyrażania oburzenia w istotnych kwestiach
za jego sprawą Morgan dostaje zaproszenia na wszystko: koncerty, otwarcia, premiery
filmów i książek, prywatne zwiedzania, wizyty w hotelach, alternatywne pokazy mody
Morgan nie ma pojęcia, jak przeanalizować albo skontekstualizować sztukę, książkę czy
film, ale to nieważne, liczy się społeczność followersów, a nie jakość jego krytyki czy prozy
wkrótce już nikt nie będzie potrzebować prawdziwych krytyków, tak zwanych
„ekspertów”, którzy od zawsze rządzą tym rynkiem, a większość siedzi w Londynie, teraz liczy
się demokratyzacja krytyki, tak piszą w gazetach, a to obejmuje także Morgan, którego tweety
mają więcej czytelników niż wypowiedzi zawodowych krytyków
osoby muszą uważać, żeby im to nie uderzyło do głowy
ostrzega je Bibi
Bibi pilnuje, żeby Morgan stąpało twardo po ziemi, mówi, że tak zwana demokratyzacja
recenzji oznacza obniżenie standardów i że znajomość tematu, historii i kontekstu krytycznego
mogą zupełnie zniknąć z dyskursu za sprawą ludzi, którzy umieją pisać tylko atencyjne frazesy,
nie mówię o tobie, Morgan, zapewnia Bibi, ty jesteś prawdziwym transwojowniczem
czasami Morgan obawia się jednak, że Bibi mówi o nim
Morgan
nie przyjęło propozycji napisania autobiografii, powiedziało wydawcy, że nie wyobraża
sobie pisać na raz więcej niż dwieście osiemdziesiąt znaków, a poza tym nie chciało opowiadać
przykrych rzeczy o swojej rodzinie, bo wydawca oczekiwał takiej perspektywy, historyjki z serii
„jak przezwyciężyłom ciężkie dzieciństwo”
a skoro już o tym mowa, to relacje ze starymi poprawiły się na tyle, że Morgan jest z nimi
w autentycznie dobrych stosunkach
mama uwielbia Bibi, no oczywiście, nic dziwnego, Bibi jest bardzo dziewczęca
Morgan
rzuca kieliszek do Tamizy, gdzie opadnie na dno i dołączy do innych przedmiotów, takich
jak skórzane buty i antyczne puchary, zachowane głęboko w rzecznym mule od czasów sprzed
rzymskiej inwazji
jak przechwalają się londyńczycy w filmach dokumentalnych, prezentowanych przez
zapatrzonych w siebie patafianów po prywatnych szkołach
bierze ostatniego bucha ze skręta i gasi niedopałek, i już ma się wymknąć do drogiego
hotelu na King’s Cross, skąd złapie rano pierwszy pociąg, który zabierze je ze stołecznego
piekiełka, kiedy nagle widzi znajomą postać, rozmawiającą z czarnym gościem, którego Morgan
poznaje z telewizji, Roland jakmutam, błękitny garniturek, ale się wypacykował
to ta mała z wykładu, który Morgan prowadziło w zeszłym roku, jak jej było?
Morgan rozpoznaje dziewczynę, przyszła na jego pierwszą pogadankę o
transseksualności, którą wygłosiło z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet na uniwersytecie w
Norfolk
nie dało się jej przegapić, siedziała w pierwszym rzędzie, rozbuchane afro i niesamowita
twarz, była ubrana w koszulkę ze zdjęciem blondwłosej Barbie, pod którym widniało nabazgrane
na czarno słowo IRONIA
bardzo błyskotliwe, młoda, pomyślało Morgan, już cię lubię
Morgan zgodziło się na tę pierwszą pogadankę, bo w ten sposób mogło sobie dorobić do
skromnej pensji w pubie Drunken Nostalgia niedaleko domu, gdzie złaziły się miejscowe
wyrzutki, którym nie przeszkadzały szklanki ze smugami szminki, obtłuczona zastawa, lepkie
stoliki i toalety zalane rzekami moczu, przez które trzeba było brodzić, zamiast normalnie iść
właściciel, Aaron, lubi Morgan, bo uważa je za wredne bydlę, które jako niebinarna łysa
osoba z dziarami jest bardziej cool niż większość ludzi
wszystko to mówi jako komplement, a Morgan tak to przyjmuje
Aaron mówi, że straci stałych klientów, jeśli personel będzie normalnie wyglądać i miło
się do nich odnosić, to samo by się wydarzyło, gdyby trochę odświeżył wnętrze, najlepsze chwile
swojego życia przeżywał w barze studenckim w Manchesterze tuż przed zamknięciem w
sobotnie wieczory
od tamtej pory wciąż próbuje odtworzyć ten klimat
bycie osobą trans to indywidualne doświadczenie, zaczęło Morgan, usiłując zabrzmieć jak
ktoś pewny siebie, stało w sali wykładowej bez okien, pierwszy raz w życiu w ogóle znalazło się
na uniwersytecie, i to od razu na mównicy, w mojej interpretacji bycie trans obejmuje osoby
niebinarne tak jak ja, mężczyzn i kobiety trans oraz crossdresserów i crossdresserki, chociaż inni
mogą to postrzegać inaczej
to dopiero przerażające doświadczenie, wszystkie oczy na nim, rzędy poważnych
studentów, a każdy i każda z nich bardziej wykształcone od osoby, której przyszli posłuchać
Yazz, tak, już pamięta, tak miała na imię, zachowywała się inaczej, od samego początku
uśmiechała się z aprobatą udzieloną mu na kredyt
reszta gapiła się na Morgan jak na dziwadło z cyrku
jakby sami nie byli alienami ze świata normalsów, wystarczyło popatrzeć na te
dziewczęce sukieneczki
choć Morgan podejrzewało, że niektóre z tych osób przed końcem studiów zaczną nosić
khaki i glany, może nawet dorobią się lepszych dziar niż ono
kiedy skończyło, nagle wyrósł przed nim las rąk, młodzi ludzie chwalili je za odwagę,
mówili, że wykład był fascynujący, pouczający, zabawny
Morgan poczuło, że opłaciły się lata poświęcone na czytanie i dyskusje o płci z Bibi, od
tamtej pory wygłosiło jeszcze kilka pogadanek
jeśli nawet potraktowało Yazz zbyt ostro, na studentce nie zrobiło to wrażenia, uparła się,
że zaciągnie Morgan do kawiarni na kampusie razem ze swoim entourage’em
na miejscu bez żenady napompowały w gościę cappuccino i pytaniami, podchodząc do
tematu transseksualności tak bezceremonialnie, że Morgan wyluzowało
co nie zdarza się zbyt często (jeśli wierzyć Bibi)
Waris, rzeczywiście Somalijka, zażartowała, że w niektórych muzułmańskich
społecznościach facetom łatwiej udawać kobiety, wystarczy wyjść na miasto w burce i nikt się
nie kapnie
Courtney, pastereczka, oznajmiła, że chciałaby przejść tranzycję i zostać mężczyzną, bo
wtedy ojciec musiałby zostawić gospodarstwo jej, o ile nie zabierze go najpierw bank, zamiast jej
młodszemu bratu, to stanowiło jedyny powód, dla którego znała znaczenie słowa primogenitura
Nenet, Kardashianka, oznajmiła, że nie mogłaby zostać mężczyzną, bo za bardzo lubi
chodzić w szpilkach, ale reszta nie dała jej nawet dokończyć, od razu się na nią rzuciły, że nic nie
zrozumiała
jakby nagle same stały się ekspertkami w temacie
a teraz Yazz nagle pojawiła się przed nim w The National, ratując Morgan przed
poczuciem izolacji
jest córką Ammy Bonsu, i tak jak przy pierwszym spotkaniu jej entuzjazm okazał się
zaraźliwy
kto by pomyślał, że wpadnę tu na p a n o Morgan Malingę! super, co nie? aż z dalekiej
północy, z tego waszego k u ń c a ś w i o t a, pewnie jesteś zachwycone Londynem,
przeprowadzisz się tutaj? totalnie pasujesz do tego miejsca, świetna sztuka, nie uważasz?
poznałoś moją mamę? no co ty gadasz, jak to nie? ona jest królową (p o d s t a r z a ł y c h) lesb,
jestem z niej dumna na maksa, no i ulżyło mi, że nie będę musiała jej dzisiaj ściągać z mostu
Hungerford, bo jakby sztuka się okazała niewypałem, to miałabym z nią jazdę do rana
śledzę cię na Twitterze, zauważyłoś? pewnie nie, skoro masz z milion followersów, ale
podaję dalej wszystko, co piszesz, nie że stalkuję, tylko cię wspieram!
jak to już idziesz, no nie, mowy nie ma, chodź do środka, przywitasz się z Waris i
Courtney, wyskoczą ze skóry, jak cię zobaczą, no i miejmy nadzieję, że prosecco się nie
skończyło, bo zleźli się tu wszyscy starzy bankietowicze, a wierz mi
oni nie wiedzą, kiedy przystopować.
Hattie
Hattie
dla potomków Bunia
lat dziewięćdziesiąt trzy i jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa w tym temacie
siedzi przy stole bankietowym w Długim Pokoju na farmie Greenfields, zbudowanej
ponad dwieście lat temu
w środku udało się upchnąć sporą część jej materiału genetycznego, aż do najmłodszych
pokoleń
i ich partnerów
zjawiło się też kilkoro prawnuków, dwudziesto-i trzydziestoparolatków, ale Bóg jeden
wie, czym oni się zajmują
praprawnuki siedzą przy osobnym stoliku, trudno jej spamiętać, jak się nazywają, paru
dorosłych wzięło na siebie rolę nianiek i próbują przekonać maluchy, żeby wkładały sobie
jedzenie do buzi, zamiast miotać nim na wszystkie strony
i jeszcze niemowlęta, które dopiero co poznała – Riley, Zoe, Noah
ich imiona zapamięta
na kilka godzin
wszyscy zajadają się świątecznym obiadem, honorowe miejsce na stole zajmuje potężny
indyk, wybrany do tego zaszczytu za sprawą szczególnie imponujących rozmiarów i krzepkiej
powierzchowności
przekarmiała go przez cały rok, a wczoraj ukręciła ptakowi łeb, oskubała go, wsadziła na
noc do lodowni, a z samego rana do pieca
Morgan i Bibi pomogły przygotować resztę: pieczone kartofelki (od Hattie), farsz do
mięsa, pieczoną brukselkę, Yorkshire pudding i kaszankę na płatkach owsianych (jedno i drugie
od Hattie), groszek (od Hattie, mrożony), sos pieczeniowy
jedną ścianę zajmuje zrobiony jeszcze przez jej mamę zarastający pleśnią gobelin
przedstawiający dom
drugą – poczerniały kamienny kominek, dość duży, by zmieścił się w nim dorosły
człowiek
gdy nie jest w nim napalone, bo teraz jest, płomienie łapczywie kąsają powietrze
w pokoju stoi wielka choinka, którą Młody Billy (już po sześćdziesiątce) z wioski ścina w
Jodłowym Lasku, jak go nazywał Slim, rosnącym za domem
Młody Billy ustawia drzewko na farmie co roku: światełka, skrzydlate wróżki, lameta,
bombki i rozsypane igły, roznoszące się po całym domu, bo Hattie lubi chodzić po nim na boso,
nawet zimą
to jeden z sekretów jej nieustającej mobilności, palce u nóg rozkłada szeroko i stąpa
mocno po ziemi, tak jak inne zwierzęta
kopyta ma, nie stopy
kopyta
Polina namacza je raz w tygodniu, porządnie szoruje jej paznokcie szczotką, potem piłuje,
trze pięty pumeksem i smaruje kremem nawilżającym – to ostatnie wbrew przekonaniom Hattie,
która przestała zatruwać swoje ciało chemikaliami po śmierci Slima w osiemdziesiątym ósmym
Polina mówi: bez tego pięty ci będą pękać i zarazki będą miały używanie, Hattie
więc nie protestuje, choć przecież ciało wytwarza własne olejki, jeśli tylko pozwolimy
porom oddychać
ale nie ma sensu tego tłumaczyć kobietom z jej rodziny, które w imię urody wcierają w
skórę grube warstwy różnych smarowideł i toksycznych substancji
a potem się zastanawiają, od czego nabawiły się raka
pod drzewem leżą prezenty, ludzie obdarowują się dla zasady, bez żadnego sensu, nie ma
to nic wspólnego z wiarą, święta Bożego Narodzenia powinny zmienić nazwę na święta
Chciwego Napychania
czas obżerania się i folgowania we wszystkim w imię Jezusa Chrystusa
nie zawraca sobie głowy prezentami, odkąd Slim odszedł, i już zrezygnowała z proszenia
innych, żeby nie kłopotali się podarkami dla niej
znoszą jej różne niepotrzebne rzeczy, takie jak rękawiczki, chusteczki, kasetki na leki,
kapcie, kołdry elektryczne i uchwyty do pokrywek, jakby jej silne dłonie miały sobie nie
poradzić z otwarciem słoika
potem Młody Billy na jej prośbę zanosi te szpargały do sklepu charytatywnego
Hattie ma wszystko, czego potrzebuje, nie mylić ze wszystkim, czego by chciała
żeby Slim leżał opakowany w kolorowy papier pod drzewkiem
i czekał na odpowiednią chwilę, by wyskoczyć i zrobić jej niespodziankę
większość i tak nie zasługuje, żeby cokolwiek im zapisać, nie chce im się tu przyjeżdżać,
ledwo w święta się pofatygują
a i to nie wszystkim się chce, niektórzy będą narzekać, że nie mają jak wjechać pod górkę
z wioski, kiedy pada śnieg albo jest szklanka na drodze
samochód nie pociągnie, Buniu, słyszy w trzeszczącej słuchawce telefonu, który kupili ze
Slimem w pięćdziesiątym drugim
lepszy ten aparat od komórek, które młodzi włączają setki razy dziennie i dostają od tego
na łeb
czytała o tym w gazecie
no i po co miałaby zastępować stary telefon nowym, skoro tamten nadal działa, stoi na
szafce przy drzwiach, przyczepiony do kabla, a kabel do gniazdka
rozmowy telefoniczne powinno się prowadzić zwięźle i na stojąco
takie jest jej zdanie
lebiegowatym krewniakom mówi, żeby weszli z wioski na górkę na piechotę, to tylko trzy
kilometry, droga jest chwilami bardziej niż mniej pionowa, ale z tego, co jej wiadomo, nikt z
rodziny nie cierpi na lęk wysokości
nie żeby wioska nadal zasługiwała na swoje miano, teraz to bardziej miasteczko duchów,
został jeden spożywczak i jedna pijalnia piwa, nawet minimarket Co-op się zwinął kilka lat temu
(i pomyśleć, że ludzie protestowali, gdy się otwierał w latach siedemdziesiątych)
teraz został przerobiony na „galerię sztuki”, śmiechu warte, ledwo co ją otworzą latem na
dwa tygodnie, Hattie podejrzewa, że to w rzeczywistości przykrywka dla jakichś przekrętów
podatkowych
nie zapominajmy o skrzynce pocztowej, czy też „eksponacie muzealnym z czasów, kiedy
ludzie wierzyli w odręczne pisanie listów na papierze i wysyłanie ich do siebie”
no i latem otwiera się też targ, chełpiący się sprzedażą towarów prosto od rolników, jakby
to było coś nadzwyczajnego
resztę sklepów przerobiono na domy wakacyjne, własność bogatych południowców z
Yorku i Leeds, prawników, lekarzy i profesorstwa, które chce „uciec od tego wszystkiego”
na kilka tygodni każdego lata
tym samym tak windują ceny, że wypędzają stąd młodych
to, do spółki z brakiem pracy na roli, prowadzi do upadku społeczności wiejskich, jak
piszą w „Tygodniku Rolniczym”
zaczęło się od upowszechnienia kombajnów w latach pięćdziesiątych
takie jest jej zdanie
ostatnimi czasy dochodzi do tego jeszcze napływ taniej siły roboczej z zagranicy,
korzystają na tym rolnicy, ale nie miejscowi, którzy tracą pracę na rzecz ludzi gotowych
pracować dwa razy więcej za połowę wynagrodzenia
słyszała to już od niejednej osoby
ona sama nigdy nie zdecydowała się na zatrudnienie obcokrajowców, jest wierna ciągle
tym samym robotnikom z okolicy
pracującym o połowę mniej za dwa razy wyższą wypłatę
nic dziwnego, że gospodarstwo Greenfields szlag trafił, nie mogło konkurować z
zagranicznymi warzywami i owocami, zwożonymi tu z całego zafajdanego świata
globalizacja? w dupę niech se wsadzą
wiele okolicznych farm musiało polegać na zapomogach, ale nie ona, Hattie nic nie
dostała, kiedy ledwo wiązała koniec z końcem, prowadząc farmę w pojedynkę, ubiegała się o
grant z Unii, ale dostała figę z makiem, przyszli tu jacyś urzędnicy, powściubiali wszędzie nosy i
nie potrafili ukryć zaskoczenia, widząc, kto prowadzi gospodarstwo
oczywiście głosowała za wyjściem, na jej to im dalej, tym lepiej
polityka to sprawa osobista, za życia ojca była za konserwatystami, bo tego od niej
oczekiwał
i nie chciała go zawieść
kiedy żył Slim, głosowała na Partię Pracy, bo on wierzył w „siłę ludu”, jego też starała się
nie rozczarować
później głosowała na nich z poczucia lojalności wobec męża
kilka lat temu po raz pierwszy sama podjęła decyzję i zagłosowała na Zielonych, bo
podobała się jej ich postawa w kwestii środowiska i nie mogła patrzeć na to, jak laburzyści
skaczą sobie do oczu
w ostatnich wyborach postawiła na UKIP, Partię Niepodległości Zjednoczonego
Królestwa
Slim nie byłby zadowolony
ale już go tu nie ma
kiedy rodzina wreszcie dociera na jej wzgórze, na dwóch nogach albo czterech kółkach,
przez chwilę jest grzecznie i przyjemnie, a potem zaczyna się picie
tłoczą się w domu, wszyscy odświętnie ubrani: sukienki nad kolano, za jej czasów nie do
pomyślenia; brzuchy wylewają się zza pasków, młodzi przychodzą w strojach tak obcisłych, że
widać, jak im serce bije
raz po raz ktoś wciska Hattie w ramiona noworodki w kocykach do zdjęć, rodzice patrzą
na nią zaniepokojeni, jakby miała paść trupem z dzieckiem na rękach
Jimmy zdążył się już podnieść z miejsca (dwa razy siedział za pobicie z ciężkim
uszczerbkiem) i już, już się zaczyna awantura, on zawsze jest pierwszy do bitki, jego synowie
Ryan i Shawn też w gorącej wodzie kąpani
dźga palcem młodszego brata, Paula, ma jakąś urazę, a Paul nie pozwoli Jimmy’emu na
pyskówki, więc szykuje się parę skaleczeń, sińców i pękniętych żeber
Hattie nie słyszy ich zbyt dobrze, a teraz Alan, najmłodszy z braci, mundurowy z krwi i
kości, wstał i próbuje uspokoić towarzystwo, jak zwykle się przy tym szarogęsząc, już jest
gotowy ich rozdzielać
jeśli nie będzie uważać, to zaraz jemu spuszczą manto, już tak bywało
nikt nie lubi Alana
nawet jego druga żona, Cheryl
co go zostawiła w zeszłym roku
Jimmy i Paul chyba się pogodzili, teraz wychodzą na podwórko zapalić, Alan śledzi ich
wzrokiem, zawsze w odstawce, co, Alan?
Hattie widzi ich przez okno, dołączają do innych palaczy i razem telepią się z zimna pod
daszkiem stodoły na słomę
uznają takie wycieczki za warte cierpień, dopóki mogą wdychać nikotynę, która ich
kiedyś zabije
Hattie czytała w gazecie, że coraz mniej ludzi pali papierosy
w tej rodzinie nigdy by się człowiek nie zorientował
wnuki wyglądają bardziej biało niż czarno, bo Sonny i Ada Mae pobrali się z białymi
żadne z nich nie identyfikuje się jako czarne, może nawet dałoby się ich uznać na ulicy za
białych, Slima bardzo by to smuciło, gdyby nadal żył
jej wszystko jedno, niech sobie żyją, jak chcą, a jeśli nie widać po nich, że mają czarną
krew, to powodzenia, po co dźwigać ten ciężar ciemnej skóry, skoro to tylko utrudnia
człowiekowi życie?
jedyne, co jej przeszkadza, to że im przeszkadzał Chimango, kiedy pojawił się w rodzinie,
pielęgniarz tak jak Julie, pracowali w jednym szpitalu, pochodzi z Malawi
Hattie niedobrze się robiło na widok ich zachowania, powinni być bardziej oświeceni
ale rodzina z pokolenia na pokolenie staje się coraz bielsza
i nie chce się cofać
Chimango jest porządnym, pracowitym człowiekiem, tak jak Slim, a do tego cierpliwym i
przyjemnym w obyciu, więc z czasem zyskał sobie ich życzliwość
nie przestał się ubiegać o ich życzliwość (choć powinien)
Hattie ugościła go w gospodarstwie, przeprosiła za zachowanie swojej gromadki
to Chimango zachęcał Julie, żeby kupowali dzieciom książki z obrazkami, w których
będą czarne postacie
mówił, że syn i córka muszą widzieć na ilustracjach dzieci wyglądające tak jak one
kiedy Hattie usłyszała o tym od Julie, poczuła się okropnie
czy takie książki istniały w latach czterdziestych?
czy była złą matką?
no więc Hattie nigdy nie widziała żadnego problemu w tym, że Morgan też jest w tę
stronę, ale jakiś czas temu wnuczka pociągnęła sprawę jeszcze dalej, i kiedy jak zwykle wybrały
się z Bibi na spacer przez pola, oznajmiła: Buniu, nie uważam się za mężczyznę ani za kobietę
potem zabrała się za jakieś piętrowe wyjaśnienia, ale równie dobrze mogłaby mówić po
chińsku
Hattie prosto z mostu zapytała, czy była u lekarza, bo brzmisz, jakbyś na głowę upadła,
skarbeńku
Morgan nie odezwała się już ani słowem, w milczeniu wróciły do domu, a potem zabrały
się z Bibi i pojechały dzień wcześniej, niż planowały
Hattie nie ma problemu z Bibi, która urodziła się mężczyzną, bo nie znała jej nigdy pod
żadną inną postacią niż kobiecą, to zresztą ma dla niej jakiś sens
ale mówić, że nie jest się ani jednym, ani drugim, to coś tak wydumanego, że słów
brakuje
przy następnej wizycie Morgan, po dwóch miesiącach zamiast po dwóch tygodniach
(poważne dąsy, nawet jak na Morgan), Hattie posadziła prawnuczkę i mówi: słuchaj, dziecko, ja
się urodziłam w latach dwudziestych, naprawdę za dużo ode mnie oczekujesz, nie rozumiem, o
czym ty w ogóle do mnie mówisz
po prostu bądź sobie, kim chcesz, i nie dyskutujmy
co ciekawe, Morgan nic a nic się nie zmieniła, odkąd została niezidentyfikowana płciowo,
niepolarna, czy jak oni to tam nazywają, poza tym, że teraz nazywa się Morgan zamiast Megan,
proszę bardzo, Hattie może z tym żyć
tyle dobrego, że nie każe mówić na siebie R e g i n a l d albo W i l l i a m
ale w żadnym razie nie zamierza ulegać jakimś wykoncypowanym kaprysom i mówić na
wnuczkę o n o zamiast o n a
Morgan wygląda tak samo jak wcześniej (jak chłopiec), zachowuje się tak samo jak
wcześniej (jak chłopiec), i na ile tylko Hattie udało się zaobserwować, jest tą samą osobą co
wcześniej (Megan).
2
raz, jak dzieciaki były małe, wybrali się wszyscy na zimowy jarmark, a ktoś popchnął
Adę Mae i Sonny’ego w błoto
w jednej chwili stali za nią i niecierpliwie czekali na watę cukrową, co im ją właśnie
kupowała, a w następnej leżeli na ziemi, zaryczani i ufajdani
sprawca zniknął gdzieś w tłumie
gdyby to się zdarzyło na farmie, poleciałaby za łachudrą z siekierą i ucięła mu głowę z
siłą kobiety, która rąbie drwa, od kiedy ojciec na dziesiąte urodziny podarował jej siekierę
ciało rzuciłaby wieprzom, żeby się pozbyły śladów, takie bydlę przegryzie kości jak
masło
dołożyłaby im przy okazji parę marchewek i kapusty (przyda się trochę warzyw do
mięska)
każdy szanujący się seryjny zabójca wie, że wystarczy nakarmić ofiarą wygłodniałe
maciory
nie potrzeba zawracać sobie głowy kopaniem grobów nocą gdzieś po lasach ani
rozpuszczaniem ciała w metalowej beczce z kwasem, jak w tych amerykańskich filmach
dokumentalnych o mordercach, po których Hattie jeszcze bardziej się cieszy, że żyje daleko od
takich cyrków
Slim okazywał mniej wyrozumiałości, kiedy dzieci wracały do domu z „biadoleniem”, jak
to nazywał, na przykład jak któryś z dzieciaków uszczypnął Adę Mae w ramię, żeby sprawdzić,
czy robią się jej siniaki, albo podrapał kompasem z ciekawości, czy krwawi, a jeśli tak, to w
jakim kolorze
albo kiedy chłopcy pytali Sonny’ego, czy da się go umyć, a potem przytrzymali i zaczęli
szorować szczotką, nie czekając na odpowiedź
macie być ponad to, mówił Slim, kiedy siadali wieczorem przy stole na szklankę zimnego
mleka i kanapki z dżemem, to była ich codzienna godzina na rodzinne spotkanie, po której
obowiązki na gospodarstwie znów wzywały
przede wszystkim dojenie krów
tylko wam dokuczają, nic więcej, oznajmiał Slim, nie przyletujcie do mnie z płaczem –
jak ktoś was atakuje, to macie mu oddać i zapomnieć o sprawie
nie żyjecie w posegregowanym społeczeństwie bez żadnych praw, tak jak ja za dzieciaka
nie mieliście młodszego brata Sonny’ego, co go w wieku piętnastu lat namoczyli w
nafcie, powiesili na gałęzi wiązowca i podpalili żywcem, a tysiące ludzi biły brawo
nie znaliście Sonny’ego, któremu porobili fotografie podczas linczu i rozesłali po kraju
jak pocztówki, bo te ludzie takie były w cholerę dumne, że uświadczyły takiego widowiska
nie odkryliście, że dziewięć miesięcy później kobita, co go oskarżyła o gwałt, urodziła
dzidziusia tak bialutkiego, że jej tatko przyszedł do was w dom, żeby waszego tatkę osobiście
przepraszać
nic takiego żeście nie przeżyli, co?
no to p r o s z ę w a s, murzyniątka, opanujcie się
Hattie wtedy, żeby sam się opanował z tymi historiami, bo straszy dzieci i tylko sprawi,
że znienawidzą to, kim są, a on na to, że
muszą być twardsze, no i co ona niby może wiedzieć, jak sama jest mieszana i całe życie
siedzi na tym swoim wygnajewie?
podobało ci się, że jestem mieszana, jak to nazywasz, więc nie próbuj teraz używać tego
przeciwko mnie, Slim
on na to, że Murzyn ma prawo być wściekły po stu latach w Ameryce, gdzie go niewolili,
upadlali i ciemiężyli
to była beczka prochu, gotowa eksplodować
ona do niego, że teraz są milion kilometrów od Ameryki, tu jest inaczej, Slim, nie
idealnie, ale lepiej
a on, że jego młodszy brat był stryjem ich dzieciaków, więc muszą wiedzieć, co oni mu
zrobili, muszą znać historię kraju, który pozwolił, żeby go zamordować, a ty masz obowiązek
mierzyć się z problemami rasowych nierówności, Hattie, bo nasze dzieci są ciemniejsze od ciebie
i nie będzie im tak łatwo
prowadzili te rozmowy tyle razy, że wreszcie Hattie zrozumiała jego punkt widzenia
oboje śledzili wiadomości o protestach i ruchu praw obywatelskich, Slim mówił, że
Murzyn potrzebuje zarówno Malcolma X, jak i Martina Luthera Kinga
a kiedy jednego i drugiego pozbawiono życia w przeciągu trzech lat
zniknął z domu, przez parę dni chodził gdzieś po wzgórzach
Hattie widziała, że jej dzieciom nie podoba się, że są kolorowe, i nie wiedziała, co z tym
począć
Ada Mae na rysunkach portretowała siebie jako białą dziewczynkę, a Sonny, odkąd
skończył dwanaście lat, nie chciał się pokazywać z ojcem poza obrębem wioski, jako nastolatek
nie znosił jeździć z nim na targi bydła i błagał matkę, żeby nie przyprowadzała Slima na różne
szkolne wydarzenia
kiedy raz ojciec kolegi podwiózł go do domu, Hattie usłyszała, jak Sonny mówi mu, że
Slim, który prowadził akurat owce na pastwisko, to parobek zatrudniony do pomocy
Slim oddałby życie za swoje dzieci.
3
Kiedy Ada Mae i Sonny mieli szesnaście i siedemnaście lat, pewnego dnia przy śniadaniu
oznajmili ni z tego, ni z owego, że wyprowadzają się z domu
wyjeżdżamy dzisiaj, nie możecie nas powstrzymać, powiedział Sonny, rozkładając nogi
szeroko, jakby był dorosłym mężczyzną, ramiona odchylił do tyłu, jakby rzucał rodzicom
wyzwanie
nie będziemy siedzieć ani dnia dłużej na tym wygwizdowie, żeby wiązać słomę, orać
pola, doić krowy i szuflować nawóz
przez resztę życia
Hattie pamięta to jak dziś
Ada Mae miała na sobie nową pomarańczową minisukienkę z golfikiem, którą zamówiła
z katalogu Biba, do tego białe lakierowane kozaki do kolan, włosy zaczesane w szerszenie
gniazdo, do powiek przylepiła sztuczne rzęsy i obrysowała oczy czarną kredką, tak że wydawały
się ogromne
była wtedy piękna, choć oczywiście wcale tak nie uważała
dopiero teraz, kiedy oglądają razem stare zdjęcia, Ada Mae wykrzykuje z więcej niż
odrobiną smutku, popatrz na mnie, mamciu, śliczna byłam, co?
Sonny wyglądał wtedy jak szczypiorek, jak większość dojrzewających chłopców, zanim
zmienią się w mężczyzn, nogi miał długie, chude i niezdarne, zbyt szybko dobił wzrostem do
ojca
ubrał się w ten fioletowy welurowy garnitur z rozszerzanymi nogawkami, włosy nosił
wtedy zgolone prawie do czaszki, Hattie podejrzewała, że chce w ten sposób ukryć sztywne
afrykańskie skręty
a do tego robił sobie taki idiotyczny przedziałek
żadne nie było ubrane odpowiednio na długą podróż do Londynu
Ada Mae usiadła z tyłu, Sonny odpalił silnik i wyjechali z warkotem z podwórka, drogą
ze wzgórza, przez wioskę, ku bajecznym ulicom czekającym na nich w Londynie
Ada Mae miała zostać sekretarką gwiazdy pop, Sonny bogatym biznesmenem
popruli przed siebie, daleko od życia rodziców, zostawili za sobą tylko smugi dymu i
spalin
zostawili matkę i ojca, zakotwiczonych na trzystu hektarach gospodarstwa
Hattie i Slim potrzebowali czasu, żeby przyzwyczaić się do ciszy w miejscu muzyki
puszczanej przez Adę Mae z odtwarzacza, z Długiego Pokoju zawsze dobiegały dźwięki
piosenek Dusty Springfield, Petuli Clark, Cilli Black, a ona tańczyła do nich po nowoczesnemu
jeśli któreś popełniło ten błąd i weszło do środka, córka krzyczała, żeby, do jasnej
cholery, zostawili ją na chwilę samą
Sonny udawał, że gra na gitarze, słuchając przy tym Rolling Stonesów
podglądali go czasami przez okna, żeby się trochę pośmiać
Hattie i Slim dziwnie się czuli, kiedy zasiadali do posiłków we dwoje zamiast we
czwórkę, prali jeden komplet pościeli zamiast trzech i nie musieli sprawdzać temperatury
nastoletnich nastrojów, nasłuchując dzieci kręcących się po domu
ani na chwilę nie przestawali się zamartwiać, że syn i córka są tak daleko, w stolicy
gdzie wszystko mogło się im przytrafić
nie wytrwali długo w Londynie, nie dobili nawet do trzech miesięcy (ciemięgi!)
Sonny pracował w butiku przy Carnaby Street i nie zarabiał nawet tyle, żeby przeżyć,
Ada Mae zmywała naczynia w kuchni hotelu Regent Palace
nie dało się znaleźć zakwaterowania nigdzie poza zrujnowanym domem pełnym
kolorowych imigrantów w slumsowej dzielnicy Notting Hill
imigranci pogardliwie oskarżali ich o naśladowanie białych
Hattie miała ochotę zdziwić się głośno, że nie uważają tego za komplement, i rozmyślała
o tym, jak to jej dzieciaki jechały spod szkockiej granicy do Londynu tylko po to, żeby odkryć
tam zupełnie obcy kraj
była zadowolona, kiedy osiedlili się w Newcastle, raptem sto kilometrów od
gospodarstwa
zamiast pięciuset
Sonny miał nieco inne doświadczenia, wedle słów Ady Mae, która opowiadała, że kobiety
tłoczyły się do niego jedna przez drugą
uważały go za najlepszy dostępny odpowiednik Johnny’ego Mathisa
ożenił się z barmanką Janet, której rodzice wyrazili sprzeciw
i kazali jej wybierać.
4
Hattie była zdumiona na widok tylu innych kolorowych Angielek, które pozjeżdżały się z
tak dalekich miejsc jak Cardiff, Bristol, Glasgow, Liverpool, Londyn
były mieszane na najróżniejsze sposoby, większość miała białe matki, czego dało się
dowiedzieć na pogaduszkach w damskiej toalecie
Hattie natychmiast poczuła się swobodnie wśród tych dziewcząt, wyglądających jak różne
wersje jej samej, nigdy dotąd nie była nigdzie tak mile widziana
dziwiły się, że pracuje na farmie, i wyrażały współczucie, poprawiając szminkę i pudrując
sobie twarze przed lustrem, wszystkie wdzięczyły się jak królowe piękności, a ona wyglądała
przy nich jak szara mysz, nie miała makijażu, a to naprawdę podstawa, oznajmiła jedna z
dziewcząt, i zabrała się do wydobywania rysów twarzy Hattie, którą ona sama uważała za
zupełnie nieciekawą
kobiety zaczęły nad nią gruchać i świergotać, och, teraz ładnie wyglądasz, Hattie
kiedy zobaczyła swoje odbicie o zaróżowionych policzkach i czerwonych wargach,
musiała przyznać im rację
inne dziewczęta były ubrane w śliczne taftowe sukienki, podkreślające ich talie, do tego
miały szpilki i długie białe rękawiczki
Hattie wstydziła się niemodnej sukienki, którą mama zrobiła jej z wykroju dołączonego
do „Woman’s Weekly”
na sali grał zespół muzyczny, wszyscy tańczyli swinga, na parkiecie roiło się od
dziewcząt barwnych jak motyle i żołnierzy w eleganckich zielonych mundurach, wszyscy
dobierali się w pary, żadna z panienek nie musiała podpierać ściany, co zazwyczaj spotykało
Hattie na potańcówkach w miejscowej stodole
tylko ojciec prosił ją do tańca
dziewczęta zgadzały się, że większość Anglików kijem by ich nie tknęła, chyba że w
nadziei na łatwy seks, a mężczyzn z Afryki i Indii Zachodnich było jak na lekarstwo
na tej potańcówce każda była królową balu, żołnierze dawali im to jasno do zrozumienia,
zachwyceni towarzystwem tak eleganckich jasnoskórych panienek
kobiety śmiały się z komplementów, były przyzwyczajone do najgorszego możliwego
traktowania
ktoś powiedział, że to ich ostatnia szansa, zanim żołnierze wyjadą do Stanów
Zjednoczonych Ameryki
niektóre marzyły, że zostaną tam zabrane jako żony
Hattie siedziała przy stoliku z trzema irlandzko-nigeryjskimi siostrami, Annie, Bettiną i
Julianą, wszystkie trzy szkoliły się na pielęgniarki i były pełniejsze życia niż ktokolwiek, kogo
zdarzyło jej się spotkać, chichotała z uciechy, przyglądając się, jak bezwstydnie flirtują z
żołnierzami
zaprosiła je w odwiedziny na gospodarstwo
prychnęły na samą myśl, gospodarstwo? o, Hattie, jaka ty jesteś zabawna, my idziemy
naprzód, a nie w tył, kochane z ciebie stworzenie
kiedy tylko odbierzemy dyplomy, wybieramy się do Londynu, napiszemy do ciebie,
żebyś przyjechała z wizytą
Hattie do dziś zastanawia się, co się z nimi stało
po roku wzięli ślub za zgodą mamy i tatki, zadowolonych, że ktoś zaopiekuje się córką,
kiedy ich już nie będzie
Slim lubił jej rodziców, a oni lubili go takim, jaki był
tatko mawiał, że doczekał się syna, którego nigdy nie miał, a raz wziął Hattie na stronę i
wyznał, jak bardzo mu ulżyło, że Slim nie próbuje nią pomiatać
niechby spróbował, odparła
Slim zaś nie przepadał za angielską pogodą, ale lubił miejscowych, twierdził, że czuje się
tu bardziej szanowany, nikt ani razu nie zwrócił się do niego per „niech on słucha”, a kiedy
jeździł tu i tam na rowerze, to nie musiał się obawiać, że sąsiedzi włożą białe kaptury, złapią za
płonące krzyże i go zlinczują
dlatego nigdy nie wrócę do domu, Hattie
Slim wywodził się ze społeczności połowników, jego ludzie uprawiali ziemię, ale nigdy
nie mieli jej na własność
jego ojciec musiał oddawać właścicielowi działki połowę zbiorów trzciny cukrowej, był
wiecznie zadłużony u sprzedawcy dostarczającego im nasion, ubrań i narzędzi, a do tego wisiało
nad nim widmo wysiedlenia, jeśli na polach nie obrodzi
Slim mówił, że wielu z jego ludzi porzuciło uprawę ziemi po zniesieniu niewolnictwa, bo
to za bardzo przypominało im o przeszłości
rząd obiecywał wszystkim szesnaście hektarów i muła
kiedy obietnice okazały się puste, była to najbardziej gorzka ze wszystkich pigułek, jakie
musieli przełknąć, nadal byli niewolnikami poborów
a teraz Slim ożenił się z Hattie, a ziemia, którą uprawiał, pewnego dnia miała należeć do
niego
ona przypominała, że do niej też
większość ludzi traktowała Slima życzliwie, był pewny siebie i rozmowny, gadał z
nieznajomymi, nawet jak ktoś był mu nieprzychylny, to rozbrajał jego niechęć, zwłaszcza kiedy
ludzie słyszeli jego akcent, chwalili go za uprzejmość, za jego „tak, szanowna pani” i „nie,
szanowny panie”, podobało im się, jak otwiera kobietom drzwi i uchyla mężczyznom kapelusza,
przez co czuli się traktowani z szacunkiem
a zwłaszcza lubili, jak śpiewał tym swoim wzruszającym barytonem w kościele, na
dożynkach, po kolędzie, na przyjęciach urodzinowych, potańcówkach w stodole, przygrywając
sobie na gitarze albo tarce do prania
zazwyczaj oboje czerpali satysfakcję z pożycia małżeńskiego, szczególnie po tym, jak już
odkryli, że jej nie wystarcza wkładanie i wyjmowanie
skończyło się dopiero, kiedy opuściły go siły umysłowe
byli razem przez czterdzieści lat, a od trzydziestu, które minęły po jego śmierci, nikt nie
dotykał jej w zmysłowy sposób
Hattie nadal czuje jego męskie dłonie rolnika, trzymające jej nagie pośladki, czasami
tylko narzekał, że nie są dość pokaźne
choć podziwiał jej siłę fizyczną
Slim przechwalał się, że jego żona potrafi sterować pługiem równie dobrze co mężczyzna
ja cię, Hattie, ja cię!
5
bardzo długo kontynuowała pracę na farmie, jeszcze po osiemdziesiątce, był taki moment,
że zatrudniała trzydziestu pomocników
dopiero przez ostatnie dziesięć lat gospodarstwo przejmuje natura, agresywna bestia,
zżerająca wszystko, kiedy pozwolić jej szaleć bez ograniczeń
ziemia zmieniła się w dżunglę gnijących upraw, traw, chwastów i splątanych krzewów,
zamieszkaną przez lisy, sarny i węże
dzikie pola – gdzie dawniej rosła pszenica, jęczmień, owies, siemię sprzedawane na rynku
dzikie pola – gdzie dawniej pasły się krowy Hereford i Ayrshire, konie zaprzęgowe do
pługów i wozów, jej owce rasy Cheviot, oraz Smokey, jej kuc islandzki z dzieciństwa
często zabierała go na wyprawy drogą wokół jeziora, potem galopowali przez las i niskie
wzgórza, rozciągające się przed nimi
jeśli spadła, musiała wsiąść na niego z powrotem, nie nosiła kasku ani butów
a kiedy nie wracała do domu, tatko brał psy i wyjeżdżał konno, żeby jej szukać
Hattie pamięta, że wtedy nie potrafiła docenić swojego ciała, choć automatycznie
wykonywało wszystkie polecenia umysłu
pamięta, jak była w stanie codziennie rano i wieczorem wydoić trzydzieści krów, powoli
wyciskając ciepłe mleko do baniek, potem uprzątnąć całą dojarnię, umyć i wysterylizować
narzędzia, a na koniec jeszcze pomóc mleczarzom załadować bańki na furmanki
i nawet się nie zmachała
teraz musi walczyć z ciałem przy najprostszych czynnościach, takich jak wkładanie
ogrodniczek, wstawanie z krzeseł i wchodzenie po schodach
Hattie pamięta, jak mieszkali ze Slimem z mamą i tatkiem, Ada Mae i Sonny byli jeszcze
malutcy
dwie kobiety i dwóch mężczyzn to idealny zestaw do wychowywania dzieci i
prowadzenia gospodarstwa
ona i mama były bardziej przyjaciółkami niż matką i córką, odkąd Hattie pamięta,
wszystko robiły razem, ojciec mawiał, że potrafiła okręcić sobie mamuśkę wokół palca, a on nie
mógł nawet pisnąć, i to była prawda
mama zawsze mówiła, że tęskni za swoją własną matką, Daisy, która zmarła młodo, i że
dzień w dzień rozmyśla o tym, jak bardzo chciałaby znać własnego ojca, Abisyńczyka
kim on był, Hattie? kim on był?
mama pochorowała się, jeszcze zanim Sonny i Ada Mae zaczęli szkołę
była strasznie nieszczęśliwa, że nie zobaczy, jak dorastają, a oni są za młodzi, żeby ją
zapamiętać
ojciec nie dawał sobie rady po śmierci mamy, wszystko się zmieniło, mówił, że chce już
do niej dołączyć
zmarł niedługo po niej, serce mu nie wytrzymało, Hattie i Slim zgadzali się, że po prostu
mu pękło
jedne z jego ostatnich słów do niej brzmiały: tu jest twoje miejsce, Harriet Jackson, z
domu Rydendale
jesteś moją córką, w twoich rękach spoczywa przyszłość tej rodziny
nie chodzi tylko o nasz hyem, nasz dom, Hattie, twoi przodkowie zaharowali się po
łokcie, żebyśmy mieli co po nich odziedziczyć
więc kiedy nadejdzie czas, będziesz musiała przekazać gospodarstwo Sonny’emu, tak
samo jak ty je dostałaś
po śmierci Josepha Slim wyłamał drzwi do starej biblioteczki, bo nie mógł znaleźć
kluczyka, oznajmił, że jako głowa rodziny musi wiedzieć, co się tam znajduje
odkrył w niej stare księgi rachunkowe, w których widniał zapis lukratywnych interesów
kapitana zajmującego się handlem niewolnikami, Linneusz wymieniał siłę roboczą z Afryki na
cukier w Indiach Zachodnich
Hattie akurat gotowała obiad, kiedy Slim wpadł do kuchni jak wariat i zaczął się na nią
wydzierać, że ukrywała przed nim taki straszny rodzinny sekret
ona na to, że nie miała pojęcia, odkrycie wstrząsnęło nią równie mocno, szafka całe jej
życie była zamknięta na klucz, ojciec twierdził, że trzyma tam ważne dokumenty, i nakazywał jej
się do nich nie zbliżać
uspokoiła Slima, przegadali sobie wszystko
nie jestem za to osobiście odpowiedzialna, Slim, mój tatko też nie, powtarzała, próbując
udobruchać męża, a teraz ty razem ze mną jesteś posiadaczem dawnych łupów
stanęła za nim i objęła go w pasie długimi ramionami
historia zatoczyła koło, nie uważasz?
6
Hattie wie co nieco o sekretach, nigdy nikomu nie powiedziała o straconym dziecku, o
tym, które urodziła w wieku czternastu lat
jej drobne piersi zaczęły rosnąć i stały się wrażliwsze, brzuch się rozdymał, rano miała
mdłości
mama zauważyła, domyśliła się
ojcem był Bobby, najpopularniejszy chłopiec w wiejskiej szkole, wysoki i z bieluśką
czupryną, syn rzeźnika
chłopcy w ogóle nie interesowali się Hattie, więc kiedy ten ją dostrzegł, nie wyobrażała
sobie, że mogłaby go odtrącić
zabawiali się po szkole między kościelnymi ławkami
w tamtych czasach kościoły stały otworem, nikt się nie bał, że ktoś ucieknie ze skarbonką
Hattie była centrum jego wszechświata na jakieś trzydzieści minut
nie pamięta, żeby to się wydarzyło
chociaż musiało
później
on zaczął ją ignorować
tak jak wcześniej
ojciec był taki wściekły, że nie potrafił się do niej odezwać, Hattie nie chciała mu
zdradzić imienia chłopca, który jej zrobił dziecko, a to go jeszcze bardziej rozjuszyło
mama chyba nie była aż taka zagniewana, gdy przeszło jej pierwsze zaskoczenie, to nawet
wydawała się zadowolona, chcieli mieć jeszcze jedno dziecko, ale nie udało im się z tatkiem
widząc zmiany w swoim ciele, Hattie nie posiadała się ze zdumienia
i czuła się taka głupia, że zakochała się w Bobbym
nie chciała być w ciąży, chciała chodzić do szkoły i bawić się z koleżankami
mama przejęła kontrolę nad sytuacją, Hattie dostała zakaz pokazywania się ludziom,
należało powiedzieć, że jest chora
Hattie czuła się dobrze, chciała sobie przynajmniej pochodzić po domu, ale nic z tego, nie
możesz ściągać zagrożenia na to maleństwo, młoda damo, będziesz robić, co mówię, oznajmiła
mama
dziecko przyszło na świat szybko w pewien piątkowy wieczór, dziewczynka, mama sama
ją odebrała, wyczytała w książce, jak to zrobić
wręczyła niemowlę Hattie, pokazała, jak ma karmić piersią
Hattie była zafascynowana, samiuteńka stworzyła to dziecko
mama powiedziała jej, że musi je traktować jak najcenniejszą rzecz na świecie i bardzo na
nie uważać
musimy zrobić wszystko, żeby przetrwała, Hattie
bo ją bardzo kochamy
Hattie nie była pewna, czy kocha dziecko ani czy w ogóle wie, czym jest miłość, to duże
słowo
wybrała imię Barbara, mama się zgodziła, to twoja córka, więc możesz ją sama nazwać,
postaramy się ją zatrzymać
mama każdą wolną chwilę spędzała z Hattie i dzieckiem, nocami spała na podłodze,
budziła się pierwsza razem z wnuczką, pilnowała, żeby Hattie nie zasnęła podczas karmienia
piersią
zmieniała dziecku pieluszki, kąpała je w wanience trzymanej w pokoju
Hattie usłyszała raz, jak rodzice się kłócą na dole, nigdy wcześniej się nie ścierali, nie tak
gwałtownie, to trwało godzinami, tatko krzyczał, mama odkrzykiwała
w końcu matka przyszła do niej zapłakana, nie oddam jej, tak mu powiedziałam
tamtego dnia tatko zajrzał do pokoju zobaczyć wnuczkę, pierwszy raz od narodzin
Barbary, mama akurat kąpała się w łazience
oznajmił, że dziecko musi zniknąć
Hattie odparła, że chciałaby je zatrzymać, ale on raz-dwa wyrwał jej małą z rąk silnymi
dłońmi
zanim wyszedł z pokoju, powiedział: masz nie pisnąć nikomu o tym ani słówka, nigdy
żywej duszy, Hattie, masz zapomnieć, że to się wydarzyło
w przeciwnym razie to nieślubne dziecko zniszczy ci całe życie
mężczyźni będą mieć aż dwa powody, żeby się z tobą nie żenić
Hattie nawet nie myślała wtedy o zamążpójściu, nienawidziła ojca za to, że nazywa jej
dziecko kimś złym, bękartem
nie docierało do niej, że już nigdy nie zobaczy Barbary
Hattie się budzi, ktoś trąca ją w ramię, ona unosi ciężkie powieki, znów jest na świętach
Chciwego Napychania, a jej gromadka zdążyła się jeszcze bardziej upić i rozochocić
Ada Mae spogląda na nią uważnie, sprawdzając, czy matka jeszcze żyje
przeszła przez życie nieświadoma, że miała starszą siostrę.
Grace
Grace
przyszła na świat za sprawą młodego marynarza z Abisynii o imieniu Wolde, który
pracował jako palacz
szuflował węgiel do kotłów w ładowniach statków handlowych
najcięższa, najbrudniejsza, najniewdzięczniejsza robota na pokładzie
Wolde
przypłynął do South Shields w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym piątym roku i
wyjechał kilka dni później, pozostawiwszy zaczątek Grace w brzuchu jej mamy
która dopiero co skończyła szesnaście lat
nie wiedziała, że jest przy nadziei, aż do ostatniej chwili, kiedy Grace była już gotowa
wyskoczyć, Daisy wyjaśniła to córeczce, gdy ta miała dość lat, żeby pojąć, skąd się biorą dzieci
to był twój tatko, Gracie, taki wysoki, a chodził, jakby w ogóle nie dotykał ziemi, jakby
płynął w powietrzu, jakby przybył z innego świata
bo tak właśnie było
pomyślałam sobie, jaki on łagodny, zupełnie nie przypominał miejscowych chłopaków,
co uważali, że dziewczęta są po to, żeby mogli je sobie brać, jak im się spodoba
wszystkie żeśmy ganiały do portu, jak statki przypływały na rozładunek
każda miała nadzieję, że znajdzie sobie marynarza, który zabierze ją daleko, w magiczne
miejsca o niesamowitych nazwach jak Zanzibar, Casablanka, Tanganika, Ocho Rios, Karolina
Południowa
twój ojciec nie znał wiele angielskiego, tyle co zdołał podłapać w podróżach, więc
prowadziliśmy rozmowy trochę na słowa i dużo na migi
wrócę po ciebie, tak mi obiecał, kiedy żegnałam się z nim na nadbrzeżu, on szedł tyłem
do ostatniej chwili, a ja stałam i za nim patrzyłam
nie chciałam, żeby odjeżdżał
wrócę po ciebie
Daisy
wyprowadziła się, przysięgając, że nigdy więcej nie odezwie się do mamy, zbyt słabej, by
postawić się ojcu, którego bardziej interesowało, co ludzie powiedzą, niż pomoc własnemu
dziecku
znalazła pracę w fabryce kapeluszy, gdzie przydzielono ją do robienia sztucznych
kwiatów, kwaterę dzieliła z Ruby, inną młodą dziewczyną z pięcioletnim synkiem o imieniu
Ernest, dzieckiem marynarza, co przyjechał i pojechał
pochodził z miejsca o nazwie Aden nad Morzem Czerwonym
wyobrażasz to sobie, Gracie? czerwone morze?
Daisy
nosiła Grace wszędzie w chuście, bo nie miała z kim jej zostawić, nikomu na tyle nie
ufała
po tym, jak cała rodzina się od niej odcięła
na pewno nie z Ruby, która nie myła Ernesta zbyt często
ja ciebie kąpałam codziennie, Gracie, w misce z wodą, co mi nakapała z rury, a potem cię
grzałam przy kominku, gdzie gotowałyśmy warzywa na kolację w żeliwnym garnki
myłam cię, aż cała lśniłaś, a loczki na główce błyszczały ci jak rosa
biedny Ernest miał włoski całe pokołtunione, a Ruby często nie wracała do późna,
musiałam go pilnować, żeby nie wychodził na zabłoconą uliczkę przed domem, gdzie pełno było
śmieci i tłuczonego szkła
miałam na niego oko, ale nie mogłam go przygarnąć, Gracie, nie był mój
nie wiem, co się z nim stało, bo potem przeprowadziłyśmy się do pokoju u Mary z
fabryki, ona miała męża i trójkę dzieci, potrzebowali trochę pieniędzy
Daisy
obiecywała Grace, że zabierze ją na wieś
ile bym dała, żebyś mogła biegać sobie wolno po miękkiej, soczystej trawie, żeby słonko
świeciło ci na tę śliczną karmelową buzię, żeby usłyszeć, jak wołasz: nie dogonisz mnie,
mamusiu, nie dogonisz
obiecywała Grace, że znajdzie męża, który się nimi zaopiekuje, stolarza, co zbuduje
meble do ich domku, w którym będą trzy pokoje i osobny pokój kąpielowy, prawdziwa ubikacja
pod dachem, a nie wychodek, na kuchennym stole będą prawdziwe kwiaty, w piekarniku chleb, a
do tego świeże powietrze i czyściutka rzeka, w której będzie można się codziennie kąpać
przez całe lato
Daisy
nie przewidziała, że zacznie nią szarpać mokry, rwany kaszel, gdy Grace skończy osiem
lat, jeszcze pogarszający się od węglowego pyłu wirującego w powietrzu
powiedziała córce, że nie może sobie pozwolić na chorowanie, nie stać mnie na doktora, a
nawet gdyby było, to jeśli poproszę o kilka dni wolnego, nie dostanę zapłaty i być może nie będę
miała do czego wracać
kto nas wtedy nakarmi, Gracie, kto nas nakarmi?
ja cię nakarmię, mamusiu, ja
Daisy
miała gruźlicę, została zdiagnozowana po tym, jak dziewczęta z pracy poszły całą grupą
poskarżyć się kierownikowi, że jest chora i je pozaraża
przyjechał lekarz, zbadał ją i została zabrana do sanatorium na kwarantannę
ze skutkiem natychmiastowym
Mary wzięła Grace pod swoje skrzydła do czasu, aż Daisy (jakimś cudem) wyzdrowieje
ale matka utonęła we własnych płynach i strzępach tkanek
chlupoczących jej w płucach, zjadających się
od środka
kiedy tylko ktoś stukał do drzwi czarną kołatką w kształcie lwiego łba, Grace miała
nadzieję, że na progu będzie stać mama, rozłoży szeroko ramiona i jeszcze szerzej się
uśmiechnie, jakby to wszystko była tylko jakaś zabawa
dzień dobry, Gracie, tęskniłaś za mną? biegnij po płaszczyk, kochanie, idziemy do domu
długo trwało, zanim Grace przestała liczyć na to, że mama się zjawi
jeszcze dłużej, zanim przestała czuć ciepło rozlewające się po brzuchu, kiedy tylko o niej
pomyślała
a jeszcze dłużej, zanim rysy mamy zaczęły się rozmywać w jej pamięci
Grace uczono dbać o czystość własną i domu, to pierwsze jej się podobało, bo mama
mówiła jej, że to stanowi krok ku świętości, ale to drugie już mniej
nauczono ją szyć sukienki z guzikami, wstążkami i plisami, i jak dodać koronkę do
kołnierzyka białej sukienki, którą sobie uszyła do kościoła
nauczono ją robić na drutach wełniane pończochy, czapki i szaliki na zimę, jak polerować
czarne buciki z guzikami, aż się błyszczały, a ona nosiła je z dumą, kiedy już do nich przywykła,
z początku robiły jej się od nich odciski, bo nigdy wcześniej nie nosiła butów
nauczono ją gotować mięso, ryby i drób tak, żeby nikt się nie struł, przyrządzać warzywa
z ogródka oraz piec chleb i ciasto, miała zakaz podjadania składników w trakcie pracy, za
nieposłuszeństwo dostawała po łapach
to się zdarzało
często
co niedziela chodziły do kościoła, chyba że śnieg był zbyt wysoki, lód na drodze zbyt
niebezpieczny albo deszcz zbyt ulewny
maszerowały parami w niedzielnych sukienkach przez polne drogi, trzymały się za ręce,
śpiewały hymny
kiedy opiekunki pozwalały im pobawić się na łące, zbierały kwiaty, Grace suszyła je
między stronicami swojej Biblii i o każdym pisała wiersz, „Oda do róży”, „Oda do żonkila”,
„Oda do hortensji”
w wolnych chwilach zaczęła haftować, była w tym całkiem dobra
masz zbyt wiele osobowości, oznajmiła pani Langley następnego dnia zza biurka,
przyglądając się Grace znad szkieł okrągłych okularów wielkości półpensówek, włosy miała
upięte, siedziała prościutko w czarnej sukni, noszonej na znak żałoby po mężu, wszystkie
wiedziały, że zginął dawno temu w takim wydarzeniu, co się nazywało oblężenie Mafeking
zbyt wiele osobowości u młodej panienki jest cechą niepożądaną
Grace siedziała prosto na krześle po drugiej stronie biurka, nogi dyndały jej w powietrzu,
dłonie splotła jak należy, na podołku, bardzo się bała, dotąd czuła się tu bezpiecznie, nie ona
jedna była niegrzeczna, ale tylko ją przyłapano
wszystkie wychowanki wiedziały, że bardzo niegrzeczne dziewczęta czasami „żegnano”
możesz sobie płakać, Grace, i niech to będzie dla ciebie nauczka, nie jesteś jak pozostałe
dziewczęta w naszym domu i musisz zawsze zachowywać się najlepiej jak potrafisz, bo i bez
tego nie będziesz miała w życiu lekko, czeka cię wiele zgryzot z rąk ludzi mniej oświeconych niż
my, postępowe panie, które w swej szczodrości prowadzą tę placówkę
wierzymy w wyzwolenie kobiet i chcemy dawać wam, dziewczętom o niższej pozycji
społecznej, szansę na chociaż podstawowe wykształcenie
ja osobiście nigdy nie należałam do tych walczących sufrażystek, ciągnęła pani Langley,
teraz zwracała się chyba bardziej do siebie, lekceważąco wymachując rękami w powietrzu,
jedyne, czym skutkują takie metody, to publiczna anatema i potępienie ze strony władz dla
jednostek angażujących się w takie działania, może nawet pozbawienie wolności
ja wierzę w dążenie do prawa głosu metodami rozsądnej dyskusji, rozumiesz?
Grace skinęła głową, o czym ona mówi?
jestem przy tym pragmatystką, Grace, a zatem posłuchaj mnie, proszę, uważnie, moją
powinnością jest ci powiedzieć, dla twego własnego dobra, że musisz od tejże chwili powściągać
swoją przyrodzoną temperamentność i odstąpić od frywolnych, leseferystycznych brewerii, bo to
nie przystoi panience, w tym przybytku cenimy sobie ogładę i dbałość o równowagę nastrojów,
zaś od dziewcząt oczekujemy, że będą układne i opanowane, nie tolerujemy takich cudacznych
swawoli jak to, co zdarzyło mi się wczoraj zobaczyć
czy chcesz, żebym cię odprawiła i posłała na ulicę bez opieki? najpewniej wylądowałabyś
w South Shields, tej sponiewieranej chorobami wioszczynie, gdzie panienki takie jak ty kończą
jako córy Koryntu i pracują dla mahometan, taką przyszłość sobie wymarzyłaś, Grace?
Grace postanowiła, że od tej pory raz na zawsze opanuje swoją osobowość, będzie
powściągliwa i pokorna
za twoją umiejętność prowadzenia domu, skromność, pilność, spolegliwość i schludność
też nie możemy poręczyć na piśmie w referencjach dla przyszłych pracodawców, a wierz mi,
Grace, bez naszego polecenia nigdy nie zdołasz znaleźć odpowiedniego zatrudnienia
w szanującym się domu
jako gosposia
słysząc to, Grace z całych sił starała się powstrzymać łzy i nie wybuchnąć nieeleganckim
szlochem
chciała być asystentką w sklepie towarowym Gillingham & Sons, gdzie pani Langley
zabierała je co roku na oglądanie świątecznych dekoracji
zatrudniano tam najlepsze dziewczęta z domu opieki
wyobrażała sobie, jak nosi eleganckie ubrania, rozmawia uprzejmie z klientami,
pomagając im w zakupach, a oni, wychodząc, przekazują kierownikowi słowa uznania, mówią:
jaka z tej Grace czarująca panienka, i proszą, żeby obsługiwała ich znowu następnym razem
nic z tego
kiedy Grace skończyła trzynaście lat, pani Langley znalazła jej posadę gosposi dla
nowego barona Hindmarsha, który wrócił do zamku przodków, gdzieś za Berwick, po śmierci
ojca
po wielu latach zarządzania rodzinną plantacją herbaty w Górnym Assamie
wrócił z orszakiem hinduskiej służby, w tym z hinduską kochanką i dwoma synami,
których ulokowano w domku na terenie posiadłości
baron nie miał nic przeciwko zatrudnieniu mieszańca w roli gosposi.
3
Grace
przyszła do Gillingham & Sons po materiał na letnią sukienkę
to ostatni sklep na świecie, któremu ma ochotę oddawać swoje ciężko zarobione
pieniądze, ale tylko oni w całym mieście mają to, czego szuka
kilka lat temu napisała do kierownika sklepu list z prośbą o rozmowę kwalifikacyjną na
posadę sprzedawczyni, zamierzając pokazać pani Langley, że myliła się co do niej, była już
dorosła i miała za sobą kilka lat doświadczenia na służbie
Grace nigdy nie będzie tak wyglądać; ale przynajmniej uszyje sobie nową sukienkę, którą
będzie mogła włożyć na odpowiednią okazję, nie żeby to zdarzało się często
nie wolno jej się stroić do kościoła, ale na świąteczne przyjęcie dla służby u
Hindmarshów już tak
dopóki nie będzie musiała znów przebrać się w mundurek razem z resztą służby, żeby
posprzątać bałagan po zabawie
już ma przejść przez ulicę przed Gillingham & Sons, kiedy tuż przed jej twarzą śmiga
grupka mężczyzn na rowerach, tak blisko, że prawie ją przewracają, Grace domyśla się, że to
pracownicy fabryki, jadący do domu na lunch
po chwili prawie wpada na nią załadowany pasażerami omnibus, akurat kiedy Grace
znów próbuje wejść na drogę
jest przyzwyczajona do miejskiego ruchu, ale mimo to musi uważać przy każdej wizycie,
bo resztę czasu spędza na wsi, daleko od tłocznych ulic, a po polnych drogach z rzadka tylko
przejeżdża jakiś automobil, zazwyczaj należący do kogoś z Hindmarshów albo ich gości
nagle zauważa, że nie jest sama, zjawił się przy niej jakiś kawaler
panienka musi być córą Egiptu, odzywa się, tak, od razu widać, ona odwraca się
gwałtownie i posyła mu oburzone spojrzenie, gotowa sprawić, by gorzko pożałował takiej
impertynencji, nazywać ją córą Koryntu?
on jakby czytał jej w myślach, bo od razu dodaje, no wie panienka, jak królowa
Kleopatra, córa Egiptu
to zupełnie co innego
Grace powstrzymuje się od jadowitej riposty albo łupnięcia go pakunkiem
już jej się to zdarzało
nieznajomy ma niezwykle wyraziste rude włosy, próbował je zaczesać na płasko, ale i tak
niesfornie wymykają się na wszystkie strony; szczere błękitne oczy w rumianej, przyjaznej
twarzy wpatrują się w nią z podziwem, nie gapi się na nią lubieżnie jak inni mężczyźni na ulicach
przygląda się jego tweedowej marynarce, spodnie ma dostatecznie wyjściowe, buty
ubłocone, jest od niej niższy, jak większość mężczyzn
Joseph Rydendale, przedstawia się i nalega, że pomoże jej przejść na drugą stronę ulicy,
właśnie zakończył z powodzeniem poranny handel na piątkowym targu bydła, potem zostawił
zwitek szeleszczących białych banknotów w banku Barclays
Grace podejrzewa, że młodzieniec stara się zrobić na niej wrażenie, i udaje mu się to (czy
kiedy jakiś mężczyzna próbował jej z a i m p o n o w a ć?)
wygląda też na kogoś ważnego, kto w innych okolicznościach nie zwróciłby na nią
najmniejszej uwagi, w przeciwieństwie do tych łachmytów, co zazwyczaj się za nią oglądają
Grace ma po dziurki w nosie mężczyzn liczących na to, że się nią zabawią, kiedy zostaje
z nimi sama, nazywają ją kusicielką, bałamutką, zalotnicą
choć jest od tego jak najdalsza
takie rzeczy zdarzają się wszędzie, nawet na zamku, w korytarzach dla służby, albo kiedy
pracuje sama w pustych pokojach, raz jeden z gości przemknął się w nocy do jej sypialni, więc
Grace następnego dnia poprosiła kowala Ronniego, żeby założył jej zasuwkę w drzwiach
dotąd udało jej się uchronić cnotę, gardzi mężczyznami, którzy sięgają po panienki bez
ich zgody
takimi, co robią dzieci i nie żenią się z ich matkami, a potem znikają, uciekają do jakichś
dalekich magicznych miejsc, gdzie codziennie jedzą suflet serowy
już dawno pogodziła się z perspektywą wiecznego staropanieństwa, z przyszłością bez
radości małżeństwa i macierzyństwa
nikt nie chce mieszańca, tak za nią wołano dotąd na ulicach, odwdzięcza się pięknym za
nadobne, sam jesteś mieszaniec!
Grace nie mogła uwierzyć we własne szczęście, gdy Joseph poprosił ją o rękę, że
zachowuje się tak, jakby była prawdziwą nagrodą, a nie taką dla żartu
pobrali się z szacunkiem dla ojca, trzy miesiące po jego śmierci
Joseph pierwszy raz zabrał ją do domu, do Greenfields
staruszek nigdy by się z tym nie pogodził, przy rozumie czy nie, utkwił na amen w
wiktoriańskich czasach, dalej słuchał piosenek z music-halli na fonografie
a ja nastawiam jazz na gramofonie
kiedy przywiózł ją na farmę w tamten sobotni poranek, zabrał ją jedyną drogą, przez
tętniącą życiem wioskę, na wozie zaprzężonym w konie
minęli sklepiki stłoczone wzdłuż głównej ulicy, ludzi na zakupach, którzy przystawali, by
popatrzeć na to dziwaczne stworzenie
większość nigdy dotąd nie widziała Murzynki, a już na pewno nie takiej, co mogłaby
capnąć jedną z najlepszych partii w okolicy, szybko dano jej to do zrozumienia, gdy zaczęła sama
jeździć powozem do wioski
to był ich Joseph Rydendale, miejscowy rolnik i dzielny weteran, którego większość
matek młodych panienek wyobrażała sobie jako przyszłego zięcia
kiedy usłyszeli mowę Grace, zdziwili się, że brzmi tak samo jak oni, jak miejscowa
dziewczyna, i szybko się do niej przekonali
wszyscy poza sklepikarzem, który miotnął jej resztą na ladę z taką siłą, że monety się
rozsypały, a ona musiała chodzić na czworakach i zbierać je z podłogi
kiedy następnym razem poszła coś u niego kupić, rzuciła odliczoną kwotę dokładnie tak
samo jak on poprzednio i wyszła, zadzierając wysoko swój abisyński nos
mamusia byłaby z niej dumna.
4
w Długim Pokoju bawiła się w panią na zamku, zaczęła wyszywać gobelin z wizerunkiem
domu, takiego, jaki był w tysiąc osiemset szóstym roku, zaraz po jego wybudowaniu przez
przodka Josepha, Linneusza Rydendale’a
wzorując się na obrazie wiszącym w holu
to miał być prezent dla jej m ę ż a
sięgała po dzwoneczek, kiedy chciała czegoś od Agnes, leniwego dziecka bez cienia
wdzięku czy polotu, gosposia człapała zgarbiona, z żałobą pod paznokciami, w
niewyprasowanym fartuszku, z nieposłusznymi kosmykami wymykającymi się spod białego
czepka, ledwo spojrzała na p a n i ą
Grace udzielała gosposi reprymendy za jej wygląd, odsyłała do kuchni, żeby wyszorowała
paznokcie i zaczesała włosy
raz kazała przygotować dzbanek herbaty, mocnej i gorącej, dostała letnią i słabą
więc ją zrugała, oczekuję, że będziesz wykonywać swoje obowiązki na najwyższym
poziomie, oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, a teraz przynieś mi herbatę przyrządzoną
dokładnie według moich wytycznych
w kontaktach z Agnes Grace zaczęła przybierać ton i słownictwo powszechne wśród
członków rodziny i gości w rezydencji Hindmarshów
sięgając po imbryk, gosposia posłała jej takie spojrzenie, że Grace obawiała się, czy nie
wyleje jego zawartości na głowę swojej nowej pani
Grace powiedziała Josephowi, żeby zwolnił Agnes, dość już miała jej bezczelności i
nieudolności
postanowiła, że sama będzie zajmować się domem, uznawszy, że praca na własny użytek
może jej nawet sprawiać przyjemność, i rzeczywiście tak się stało, była z siebie dumna, kiedy
wreszcie porządnie wyszorowała kuchenkę i pozbyła się wszystkich poczerniałych skrzepów
tłuszczu
była dumna, kiedy na kolanach czyściła kamienną posadzkę, aż błyszczała jak czarny lód,
a wypolerowane podłogi na piętrze odbijały promienie słońca
i kiedy to samo zrobiła z licznymi oknami w domu, wcześniej tak umorusanymi, że przez
tłustą warstwę brudu nie dało się nawet dostrzec podwórka i stodół od frontu, ani pól biegnących
łagodnie w dół na tyłach
zabrała się do roboty i pucowała je wodą z mydłem i octem tak długo, że szkła nie było w
ogóle widać, takie było przezroczyste
zawołała Josepha, żeby zobaczył efekty jej wysiłków, i nawet on, zarzekający się, że nie
widzi brudu, pochwalił ją, że tak odświeżyła cały dom
nie nazwałabym tego jeszcze odświeżeniem, powinniśmy odnowić całe wnętrza i
przygotować dom na nadejście dzieci, większość tych mebli się rozsypie, kiedy tylko na nie
wskoczą, kapka farby też by nie zaszkodziła, wezwijmy majstra z wioski, żeby zrobił z tym
porządek
a kiedy mąż zaczął protestować, oznajmiła: szeregowy Rydendale, chyba nie muszę wam
przypominać, co to znaczy rozkaz
Joseph uwielbiał, kiedy ustawiała go do pionu
stare ustąpiło miejsca nowemu, pojawił się kredens, dębowa komoda i szyfoniera,
dywany w modne wzory art déco, Grace zabrała męża na zakupy do Berwick i zrobiła z niego
eleganta, wybrała mu kilka nowych garniturów i par butów, a sobie całe jardy materiału na
sukienki, zajrzeli nawet do Gillingham & Sons, bo Grace chciała pochwalić się Josephem przed
Mabel i Beatrice, opowiedzieć im o wielkim gospodarstwie, gdzie jest teraz panią na włościach
w domu nastawiali na nowym gramofonie płyty Armstronga, Gershwina, Fatsa Wallera i
Jelly’ego Rolla Mortona, tańczyli do muzyki
a w gorące letnie noce otwierali okna i przenosili się na dwór, widziały ich tylko psy,
wioska leżała dwie mile dalej, u stóp wzgórza, a oni wymachiwali głowami, rękami i nogami do
energetycznych rytmów nowej amerykańskiej muzyki
którą oboje pokochali
czasami siadali obok siebie i czytali albo rozmawiali na kanapie Davenport, kolejnym
drogocennym nabytku, w kominku huczał ogień, Grace kładła Josephowi głowę na kolanach, a
on wyciągał szpilki z jej włosów, pozwalając gęstym lokom wyrwać się z uwięzi
uwielbiał nawijać je sobie na palce dużych, spracowanych na roli dłoni
nie mogła uwierzyć, że mąż naprawdę tak się zachwyca jej grubymi, szorstkimi
kosmykami
dawniej się ich wstydziła
nocami
kochali się w przykręconym świetle lampy gazowej
była jego ekspedycją do serca Afryki, mówił, a on stawał się doktorem Livingstone’em,
żeglującym w dół afrykańskich rzek, by odkryć ją u źródła Nilu
w Abisynii, poprawiała go
jak sobie życzysz, Gracie
Grace ledwo była w stanie się umyć, nie mogła przełknąć nic poza odrobiną chleba i
zupy, którymi Joseph karmił ją jak chore dziecko
jedz, Gracie, jedz
w tamtym czasie w Grace ożywiło się wspomnienie jej własnej mamy, wróciło do niej to
doświadczenie bycia głęboko i absolutnie kochaną
bycia najważniejszą osobą w życiu matki
bycia całkowicie bezpieczną
Grace obudziła się wcześnie jak zawsze, uradowana na myśl o kolejnym wspólnym dniu z
córeczką, szczęśliwa
że Lily tylko raz potrzebowała karmienia przez noc, akuszerka wyjaśniła, że teraz mogą
się spodziewać coraz częściej snu od wieczora do rana
wstała i podeszła do kołyski Lily, stojącej przy łóżku
schyliła się po swoje maleństwo, ale Lily była sztywna, nie poruszyła się, kiedy Grace
pogładziła ją po policzku ani kiedy przyłożyła dłoń do jej czoła
trzymała ją za rączki
obejmowała stópki
kołysała.
5
Joseph nie dał jej ani chwili przerwy, nie porzucił starań o kolejne dziecko, powtarzał, że
muszą mieć dziedzica, jego obowiązkiem było przekazać gospodarstwo następnemu pokoleniu
farma była w rodzinie już prawie od stu dwudziestu lat
dopiero wtedy Grace pojęła, jak mocno jest przywiązany do tego miejsca, może nawet
bardziej niż do niej, uważał się za jego opiekuna, a jeśli nie doczeka się dziecka, któremu mógłby
je przekazać, to uzna swoje życie za porażkę
musiał oddać sprawiedliwość przodkom
Joseph miotał się po domu, zrzucał przedmioty z półek, ryczał na psy, wyklinał na
parobków, wieczorami upijał się ale
podczas małżeńskich zbliżeń wchodził w nią jak maszyna, porzucił wszystkie dawne
pieszczoty
liczyło się dla niego tylko to, żeby ją bez skrupułów zapylić
ona wytrzymywała jego bezlitosny napór, wpatrzona w abażur lampy pod sufitem, jakże
się cieszyli, gdy założyli w domu elektryczność
jej obowiązkiem było dostarczyć mu silnych potomków, miała taką powinność wobec tej
ziemi i jego dziedzictwa, rozumiała to, a jak dotąd zawodziła
czy Joseph wyrzuci ją z domu za niewywiązanie się ze swojej roli? czy znów miała zostać
gosposią do wszystkiego, zastąpiona przez nową żonę, zdolną wypełnić małżeńską posługę?
znosiła jego pchnięcia, a materac drgał sprężyście na drewnianej ramie łóżka, skrzypiącej
na podłodze przykrytej dywanem
kiedy on szedł do sypialni, ona zwlekała na dole, wiedząc, że gdy tylko wejdzie do
pokoju, on się obudzi i zacznie od początku
Lily była takim delikatnym, spokojnym dzieckiem, a Harriet bez litości wypełniała ich
dom jątrzącą, szyderczą obecnością
nocami wrzeszczała, demon zawziął się, by zniszczyć matce życie z kołyski, ustawionej
w sąsiednim pokoju, gdzie przesiadywała nocami mamka
później wprowadziła się do nich Flossie, niania z Berwick
Grace miesiącami nie była w stanie zwlec się z łóżka, ledwo znajdowała dość sił, by się
umyć i wyszczotkować zęby, włosy miała skołtunione, skórę poszarzałą od braku słońca, snuła
się po domu w koszuli nocnej, odwracała głowę, gdy przynoszono jej demona, zbierało jej się na
mdłości, kiedy tylko o nim myślała
marzyła, by rozciąć sobie tętnice i uwolnić się od bólu, widziała, jak Joseph robi to
zwierzętom na gospodarstwie
oglądała noże kuchenne, by ocenić, który najlepiej, najszybciej załatwi sprawę
którejś nocy podnosiła każdy kolejno do światła, ale Joseph ją przyłapał i zabrał nóż
ani mi się waż, Grace Rydendale, ani mi się waż
myślała, żeby wymknąć się z domu, przejść przez pola na tyłach i zanurzyć się w
jeziorze, aż tafla wody zamknie się jej nad głową
Joseph groził, że wyśle ją do szpitala dla umysłowo chorych, rozbiorą cię do naga i
przykują do ściany, będziesz siedziała we własnych odchodach przez resztę życia
nic ją to nie obchodziło, i tak była już w piekle, przeniosła się do drugiej sypialni, ta część
życia jest już za nami, tak mu powiedziała
nie przejmuj się, odparł gorzko, spełniałem tylko obowiązek małżeński, chociaż ty teraz
swój porzuciłaś
Grace pamiętała, jak patrzył na nią z miłością tak głęboką, że mogła ją tylko
odwzajemnić, a teraz odmawiał jej choćby jednego spojrzenia, tak jak ona odmawiała dotykania
tego czegoś, co urodziła
kiedy Joseph podtykał jej to coś pod nos, odsuwała się od tego i uciekała
jak śmiesz odchodzić od własnej córki, jesteś złą kobietą, Grace Rydendale
demon został jej zesłany, by znów znęcać się nad nią nadzieją macierzyństwa,
wypełnienia swojej powinności na tym świecie, posiadania czegoś zupełnie swojego, tylko po to,
by znów jej to odebrać
Grace pamiętała to cierpienie z dzieciństwa, kiedy została całkiem sama
tęskniła za mamą, która wiedziałaby, co robić, objęłaby ją i ukołysała, mówiąc: dasz radę,
Gracie, przetrwasz to, razem przez to przejdziemy
minął rok Harriet rosła silna i mocna
minęły dwa lata Harriet zaczęła raczkować/chodzić/wdrapywać się na meble i schody
minęło trzydzieści miesięcy Harriet trajkotała bez przerwy
pewnego ranka Grace się obudziła i po raz pierwszy od narodzin dziecka nie przepełniał
jej lęk, śliczne jasnoszare chmury płynęły po rozświetlonym błękitnym niebie
od bardzo dawna nie patrzyła na niebo ani na nic innego, czuła w sobie tylko wielki
ciężar, ciągnący ją w dół
nie widziała też Josepha, nie tak naprawdę, tego mężczyzny, który uczynił z niej swoją
królową Egiptu, teraz pewnie doił krowy
wstała z łóżka, wykąpała się, spróbowała rozczesać potargane włosy, najpierw musiała
rozplątać kołtuny palcami
włożyła porządne ubranie, zamiast znów naciągnąć na siebie koszulę nocną
później Grace zabrała Hattie na podwórko i usiadły na ławce w słońcu, żeby poczytać
razem Księgę bajek
gdy skończyła, Hattie siedziała wtulona w nią i spała
Grace podniosła głowę i zobaczyła, że Flossie zawołała Josepha, stał przy bramie
prowadzącej na pola
z podwiniętymi rękawami, spodniami wetkniętymi w ubłocone kalosze, wsparty o trzonek
łopaty
i patrzył
jakby znów znalazł się na egipskiej pustyni
i zobaczył fatamorganę.
6
Wszystko się zmieniło, mamusiu, kiedy wreszcie odnalazłyśmy się z moją Hattie, jakbym
wyszła z ciemności na światło i znów potrafiłam ją kochać tak, jak powinnam
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak ją rozpieszczałam, mamusiu, jak na wszystko jej
pozwalałam, bo nie potrafiłam jej niczego odmówić, aż wreszcie Joseph zaprotestował i
powiedział, że psuję nam dziecko
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak Joseph i Hattie się uwielbiali, on nie ograniczał
jej w niczym tylko dlatego, że urodziła się dziewczynką, a ona chodziła za nim i we wszystkim
go naśladowała
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak Hattie rosła silna, twarda i wysoka, mamusiu, jak
nauczyła się orać i obsiewać pola, zwozić traktorem bele siana z pola do stodoły
chciałabym, żebyś mogła zostać jej babcią, opowiadać jej historie ze swojego i mojego
dzieciństwa, z czasów, których nie pamiętam, bo byłam za mała
chciałabym, żebyś nie odeszła tak młodo, mamusiu, żebyś zobaczyła, jak dobrze
opiekowano się mną w domu dla dziewcząt, jak nauczyłam się chodzić w butach, i że miałam
ciepłą wodę, świeże jedzenie, zdobyłam tyle różnych umiejętności
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak biegałam po łąkach za domem, mamusiu, tak jak
to sobie wyobrażałaś, i suszyłam kwiatki w książce, a potem pisałam o nich wierszyki
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak uczyłam się czytać i pisać, mamusiu, poszłam do
szkoły, tak jak o tym marzyłaś, spodobałoby ci się czytanie książek, zwłaszcza tych głośnych
powieści pana Karola Dickensa
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak nauczyłam się wdzięku i obycia godnych damy,
mamusiu, nie byłam popychadłem, tak samo jak ty, i nie dawałam sobie w kaszę dmuchać
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak bardzo nie znosiłam służby, jak nienawidziłam
każdej chwili tej pracy, aż wreszcie stałam się panią własnego domu i od tej pory z wielką
radością dbałam, żeby było w nim czysto i przyjemnie
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak bardzo Joseph znów mnie kochał po tym, jak
odzyskałam zmysły, postanowiliśmy, że nie będziemy mieć już więcej dzieci, i od tej pory on
stosował metodę przerywaną
chciałabym, żebyś mogła poznać Josepha, mojego męża, który stał u mojego boku do
końca życia, był moją tarczą i towarzyszem, i najlepszym na świecie ojcem dla naszej córeczki
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak Hattie nikomu nie pozwoliła stłamsić swojego
charakteru, mamusiu, jak rozstawiała parobków po kątach, a myśmy zaśmiewali się z Josephem,
kiedy nami też próbowała rządzić
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak nauczyłam się pomagać na gospodarstwie
napełniać lodownię kawałami lodu, które skuwaliśmy zimą z zamarzniętego jeziora
rwać owoce w sadzie, robić dżemy i konfitury
zbierać warzywa, kisić je i zalewać octem, a potem przechowywać w lodowni
karmić koty, kozy, świnie, konie, kurczaki, indyki, kaczki, pawie
odchowywać osierocone jagnięta w skrzynkach, które stawialiśmy przy kominku w
Długim Pokoju
wygarniać szuflą końskie łajno ze stajni, nazbierane przez całą zimę
wędzić mięso i solony bekon z tłustym boczkiem
pielęgnować żywopłoty, pleść chruśniaki i koszyki, ubijać masło i wyrabiać ser
pielić, odstawiać cielaki od matki, dbać o pszczoły, nastawiać cydr, piwo imbirowe i na
chmielu
chciałabym, żebyś mogła poznać Slima, mamusiu, Amerykanina, co się ożenił z Hattie,
jakże nam ulżyło, kiedy zobaczyliśmy, że ma przy sobie kogoś, kto się nią zaopiekuje, kiedy nas
już nie będzie
chciałabym, żebyś mogła poznać Sonny’ego i Adę Mae, mamusiu, twoje prawnuki, choć
sama spędziłam z nimi ledwie kilka chwil
Joseph był taki szczęśliwy, że wreszcie urodził się chłopak, który pewnego dnia przejmie
rodzinne gospodarstwo.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Bankiet
Roland
jako pierwszy trzykrotnie cmoka Ammę w policzki po jej grande entreé na bankiecie po
prapremierze Ostatniej Amazonki Dahomeju w teatralnym foyer
crescendo rozmów i pobrzękiwanie kieliszków z prosecco
zamarło
po czym cisza rozpękła się w ogłuszające oklaski
i
brawo! brawo!
w internecie pojawiła się już pierwsza recenzja, pióra krytyczki, która zazwyczaj rzuca się
artystom do gardeł niczym pitbull, ale tym razem, o dziwo, nie szczędziła zachwytów:
olśniewające widowisko, poruszające, kontrowersyjne, oryginalne
i nic dziwnego, produkcja w istocie zasługuje na słowa najwyższego uznania, daleko jej
do tych agresywnych agitpropek z początków teatralnej kariery Ammy
oczywiście matka jego jedynego dziecka, dramaturżka, reżyserka i najdroższa
przyjaciółka mogła wyrobić sobie pozycję w odpowiednich kręgach już dawno, gdyby tylko
posłuchała jego rad i wystawiła kilka szekspirowskich chałturek w duchu multi-kulti, parę
tragedii greckich i innych klasyków, zamiast obstawać przy pisaniu sztuk o czarnych kobietach,
które nigdy nie zdobędą uznania szerokiej publiczności, choćby dlatego, że większość większości
widzi większość les Négresses jako niedostępną grupę, ucieleśnienie Inności
Roland już dawno stanął tam, gdzie l’Établissement, dzięki czemu jest zwycięzcą i
postacią znaną w każdym domu
klas wykształconych
czyli tam, gdzie to się liczy
Amma za to czekała trzy dekady, zanim ktoś wpuścił ją drzwiami od frontu
choć nie da się powiedzieć, żeby przez ten czas jakoś zawzięcie łomotała do bram tego
zamku
jeśli już mamy być całkiem szczerzy, to dziewczyna przez większą część wczesnej
kariery ciskała w nie kamieniami
Roland odstępuje na bok, otwierając drogę do Ammy stadku radykalnych lesbijek, które
nadal uganiają się za nią jak podstarzałe groupies, a teraz natychmiast rzucają się, by jej
pogratulować
jest szczerze wstrząśnięty, widząc, że jedna przyszła w dżinsowych ogrodniczkach
no niemożliwe, żeby la Ogrodnique wróciły w wielkim stylu?
nie ma jednak czasu pomedytować nad zjawiskiem korelacji seksualności i wyczucia
stylu, kiedy dopada go Przewodniczący Sylvester Mao, z którym Roland pozostaje na stopie
serdecznej uprzejmości
w najlepszym wypadku
Amma poznała ich dawno temu na jakiejś imprezce w swoim przepastnym squacie przy
King’s Cross
kiedy obaj byli młodzi i piękni, a całe weekendy spędzali na haju napędzanym
poppersami i ecstasy, przyodziani jedynie w skąpe skórzane spodenki i kowbojki, tańcząc do
utraty tchu pod migoczącymi kulami dyskotekowymi do łomotu disco w klubie Heaven, a potem
zstępowali do ciemniejszych zakątków baru Cellar, by tam zaspokajać swe niepoprawne żądze
nawet ze sobą nawzajem
choć jemu wystarczył tylko raz, jako że Sylvester w chwili wytrysku postanowił
zakrzyknąć „I co mi zrobisz, Żelazna Maggie!”, bardzo niesmaczne
sztuka w rzeczy samej przełomowa, kontynuuje Roland mimo faktu, że Sylvester okazuje
większe zainteresowanie polowaniem na darmowe prosecco w eleganckich kieliszkach,
roznoszone przez kelnerów, i wypija jednym haustem, a potem musi złapać oddech
Amma mogła oddać po prostu hołd pierwszym Amazonkom, wedle mitologii
arcywroginiom starożytnych Greków, mówi Roland, to do nich podróżni z Zachodu porównywali
amazonki z Beninu, to znaczy królestwa Dahomeju, kiedy przybywali do Afryki, a potem
opisywali ich nieulękłą zaciekłość na przestrzeni stu pięćdziesięciu lat
być może w spektaklu warto byłoby sięgnąć po jeszcze więcej rozwiązań
technodramatycznych na poziomie produkcji, na przykład wprowadzić hologramy pierwowzorów
Amazonek z mitów greckich, unoszących się na obrzeżach historii jako peryferyjne widma,
kontrapunktujące główny wątek, nadając całości wyraźniejszą klasyczną perspektywę? poza tym
wprawdzie nie mamy żadnych historycznych dowodów na to, by Amazonki rzeczywiście
odcinały sobie piersi, żeby lepiej walczyć z Grekami starym dobrym łukiem i strzałą, jednak
wiemy, że takie wojowniczki naprawdę żyły w regionie, a to za sprawą niedawno
przeprowadzonych analiz DNA i innych form badań bioarcheologicznych kurhanów (czy
kopców nagrobnych, jak na to mówią laicy) scytyjskich nomadów, które to badania potwierdziły
istnienie konnych wojowniczek żyjących w małych plemionach od Morza Czarnego aż po
Mongolię, choć żadna nie miała amputowanych piersi
co więcej, wedle Herodota mityczne Amazonki regularnie zbierały ziołowe środki
odurzające, rzucały je na obozowe ognisko i wdychały dym, aż były nim naćpane do
nieprzytomności, widzisz, jak Amma przegapiła tutaj okazję do zabawy z materiałem
źródłowym? no ale ten zalew projekcji scenicznych, sugerujących tysiące zmarłych benińskich
amazonek, galopujących na publiczność z bronią, pośród wojennych okrzyków
to było przerażająco realistyczne, bez dwóch zdań prawdziwy coup de théâtre
Roland robi pauzę, zapoznał się z tematem przed spektaklem, żeby móc o nim perorować
po spektaklu
już ma przejść do podsumowania rozprawy, kiedy Sylvester kładzie mu dłoń na ramieniu
i mówi: Roland, nie jestem jednym z twoich oczarowanych studentów, po czym odchodzi
sztywno, dając się poprowadzić pustemu kieliszkowi w stronę kelnerów, którzy, zapewne
poinstruowani przez kierowniczkę sali, zaczęli omijać ich towarzyską wysepkę
Roland ma ochotę krzyknąć za Sylvestrem, że powinien być mu wdzięczny, oto sam
profesor Roland Quartey zechciał podzielić się z nim swoimi spostrzeżeniami z a d a r m o, bo
wiesz co, kolego? ktoś tu dostaje dziesięć tysięcy dolarów za godzinne wykłady na
amerykańskich uczelniach, prawdopodobnie więcej, niż ty zarabiasz przez dwa lata w tym swoim
blaszanym teatrzyku dla dziewięćdziesięciu siedmiu procent, o którym słyszał może jeden
procent społeczeństwa
więc możesz sobie zatrzymać czyste socjalistyczne sumienie, T o w a r z y s z u, bo on,
Roland, ma w rękawie o wiele potężniejszego asa, mianowicie
K A P I T A Ł K U L T U R O W Y!!!!
Roland jest jednak o wiele zbyt wyrafinowany na urządzanie takich scen, rozgląda się po
foyer, głośność i żywotność spotkania narastają proporcjonalnie do ilości spożytego przez gości
prosecco, wyzwalającego ich skrywane na co dzień zamiłowanie do teatralnych gestów
z prawej strony, od kuchni, na scenę wchodzą minikanapeczki, niesione wysoko na
złoconych tacach przez apetycznych młodych mężczyzn, którzy wyłaniają się zza kulis niczym
grupka atletycznych statystów
Roland dostrzega Shirley po przeciwnej stronie pomieszczenia, nadal przyodzianą na
wzór członkiń Women’s Institute około roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego
(poczciwe stworzenie)
Dominique też się zjawiła, od w i e k ó w jej nie widział, nadal jest niebiańsko seksowna,
trzyma fason lesbijki motocyklistki, mimo że stuknęła jej pięćdziesiątka, ją też dopadła sfora
zaślinionych wielbicielek (plus ça change)
Kenny kręci się koło niewiarygodnie przystojnego ochroniarza przy drzwiach,
prawdopodobnie pochodzącego z Nigerii mięśniaka, który wygląda na zachwyconego
zainteresowaniem
Roland preferuje białą skórę, Kenny woli czarną, bardzo prosta rzecz
w tygodniu wiodą dość niezależny tryb życia, w weekendy bywają na organicznych
ryneczkach, spotykają się ze znajomymi, czasami wyjadą z towarzystwem gdzieś na wieś
kilka razy w roku wybierają się na długie weekendy do swoich ulubionych miast:
Barcelony, Paryża, Rzymu, Amsterdamu, Kopenhagi, Oslo, Wilna, Budapesztu, Lublany
lato spędzają w Gambii albo na Florydzie
ich dwudziestoczteroletni związek funkcjonuje w myśl zasady „dyskrecja, nie
dezinformacja”, i jak długo się tego trzymają, obaj robią, co im się podoba
mogą korzystać do woli, gdy czują zew naturalnych potrzeb, pod warunkiem że nie będą
przyprowadzać nikogo do swojego sanktuarium
do domu
to Yazz sprawiła, że wziął się za siebie, jego życie dzieli się na ery przed Yazz i po Yazz
przed Yazz był niewyróżniającym się wykładowcą uniwersyteckim, który skończył
wątpliwej sławy zawodówkę w Ipswich, przez nastolęctwo uczył się dostatecznie dobrze, by
uciec z rodzinnego miasta Portsmouth, a w wolnych chwilach ślinił się do swoich idoli
filigranowego i uroczego Marca Bolana, surrealistycznie kosmicznego Davida Bowiego i
rozkosznie ładniutkiego wokalisty Sweet, Briana Connolly’ego
w tej kolejności
gdy dostał się na uniwersytet w Londynie, już pierwszego dnia dołączył do Towarzystwa
Gejowskiego i w nocnych klubach nadrobił stracone lata
a mimo to skończył studia z wyróżnieniem
po osiemnastu miesiącach poszukiwań zdobył pierwszą posadę na uczelni, a kiedy mu się
to udało, przekonał się, że nie może, po prostu nie może poświęcić z takim trudem zdobytego
życia towarzyskiego, by spędzać tysiące godzin w samotności, ślęcząc nad biurkiem i pisząc te
cholerne książki, bo tyle trwa metamorfoza z anonimowego wykładowcy w szanowaną postać w
dyskursie publicznym
kiedy okazało się, że Yazz jest w drodze, zastanowił się nad sobą i uznał, że musi zostać
bardziej wartościową osobą ze względu na dziecko, które świadomie postanowił sprowadzić na
świat ze swoją przyjaciółką Ammą, doskonale nadającą się do roli matki jako kobieta
inteligentna, twórcza i atrakcyjna towarzysko
był głęboko wzruszony, że przyjęła go na dawcę nasienia
po jego wycieczce do le Banque de Bocianque Amma szybko zaszła w ciążę, a gdy Yazz
przyszła na świat, on już pisał pierwszą książkę, planując tekst o intelektualnej głębi bez
przesadnego akademizmu, celował w popularność bez populizmu, pisał o rzeczach, które go
interesowały – filozofii, architekturze, muzyce, sporcie, filmie, polityce, internecie, kształtowaniu
społeczeństw: przeszłych, teraźniejszych, futurystycznych
po pierwszej książce zyskał reputację, przy trzeciej była ona już przypieczętowana
w przeciwieństwie do Ammy jednak nigdy nie opierał swojej kariery na kreacji pozornej
tożsamości, tak jak często się tego oczekuje od czarnych intelektualistów (nawet ten termin, „c z
a r n y intelektualista”, kłuje w oczy)
lamentuje nad faktem, że czarni obywatele Wielkiej Brytanii do dziś są definiowani przez
pryzmat koloru skóry, ze względu na brak innych adekwatnych możliwości
nie może też autentycznie nazywać się Gambijczykiem, bo opuścił ten kraj w wieku
dwóch lat
tak czy inaczej, ani jego czarność, ani homoseksualność nie są wynikiem świadomych
decyzji politycznych, pierwsze zostało zdeterminowane genetycznie, a drugie stanowi psychiczną
i psychologiczną predyspozycję
i tam właśnie powinny one pozostać, nie jako obiekt zainteresowań intelektualnych czy
przedmiot aktywistycznych działań
tylko jako przypisy
jeszcze przed rozpoczęciem pracy nad pierwszą z trzech części swojego opus magnum
Roland zdecydował, że nie chce zostać zaakceptowanym przez l’Établissement, on się nim s t a n
ie
czarne braterstwo i siostrzeństwo może sobie mówić samo za siebie
niby dlaczego to on miałby dźwigać na swych barkach ciężar reprezentowania tej
tożsamości, skoro ona i tak będzie mu jedynie kulą u nogi?
od białych oczekuje się tylko, że będą reprezentować samych siebie, a nie całą swoją rasę
Yazz wyślizguje się z pocieszającego uścisku, Roland kocha ją bardziej niż kogokolwiek
na świecie, nawet bardziej niż Kenny’ego
zauroczył się nią już w chwili, kiedy pierwszy raz dostał ją do rąk po narodzinach, i od
tamtej pory nic się nie zmieniło, nie umie kontrolować miłości do niej, choć córka potrafi dać mu
popalić, kiedy ma na to ochotę
Roland martwi się, co ją czeka w świecie, który ukarze ją, jeżeli nie będzie chciała grać
wedle jego reguł
musi nauczyć się biegle władać językiem dyplomacji, ale jest taka krnąbrna
ma to po matce
ta część Londynu jest wyjątkowa nocą, co, tato? – mówi to takim rozmarzonym tonem,
katedra Świętego Pawła wygląda tak, nie wiem, majestatycznie?
zdecydowanie, bardzo majestatycznie, kochanie, w moim odczuciu to architektoniczne
serce stolicy, od setek lat górowało nad krajobrazem, dopóki wieżowce nie rzuciły wyzwania
temu potężnemu symbolowi religijnej supremacji wizją rozkwitu gospodarczego
chociaż, a to akurat mało znany fakt, le Drapaque de Chmur zawdzięcza swoje istnienie
różnym innym wysokopiennym precedensom, takim jak jedenastowieczne wysokie budynki
mieszkalne w Egipcie, renesansowe wieże mieszkalne we Florencji i Bolonii, pięćsetletnie
konstrukcje z suszonej cegły w jemeńskim mieście Szibam
widzisz, Yazz, to w ogóle nie był nowy koncept, tylko starożytne rozwiązanie
urbanistyczne, zastosowane w połowie wieku jako środek zaradczy na nagłą ekspansję
cywilizacyjną, co poskutkowało zagęszczeniem zaludnienia
nie ma czasu dokończyć, bo Yazz się wymyka, choć dopiero zaczynali taką świetną
rozmowę
idzie w stronę wytatuowanego mężczyzny (a może to kobieta?), osoba stoi sama, pali
papierosa, wpatruje się w rzekę
fajnie było cię zobaczyć, tato, rzuca Yazz przez ramię nieobecnym tonem, lecę,
zauważyłam kogoś znajomego
wpadnę niedługo w odwiedziny do ciebie i Kenny’ego, obiecuję
Yazz nie ma pojęcia, jaką pustkę czuje Roland w miejscu, gdzie z taką czułością
gnieździła się jeszcze przed chwilą, tak jak wtedy, gdy jako mała dziewczynka była mu bez
reszty oddana, nigdy nie chciała się od niego oddalać, i nawet kiedy przychodził czas, by iść spać
albo wracać do domu, ona wczepiała się w niego i zmuszała, by niemal siłą zdejmował z siebie
jej kościste łapki
małe dziecko, które kochało go po prostu takim, jaki był
bezwarunkowo
większość ludzi uważa go za kogoś wyjątkowego, a zatem dlaczego nie ona, jego
ukochane jedyne dziecko?
wystarczyłoby powiedzieć choć raz, naprawdę, j e d e n r a z chyba nie powinien sprawić
a ż t a k i e j trudności
dobra robota, tato.
2
bardzo dziwnie się czuła, patrząc na scenę pełną czarnych kobiet, o skórze równie
ciemnej jak jej własna lub jeszcze ciemniejszej, to jej pierwsze takie doświadczenie, choć zamiast
jakiejś satysfakcji Carole poczuła jedynie lekkie zażenowanie
gdyby tylko sztuka opowiadała o pierwszej czarnej premierce Wielkiej Brytanii, laureatce
Nagrody Nobla w naukach ścisłych albo może milionerce, która odniosła sukces od zera, o
jakiejś postaci reprezentującej obiektywny sukces na najwyższym szczeblu, a nie o
wojowniczkach lesbijkach, które biegają w kółko i się w sobie zakochują
kiedy w przerwie podeszła do baru, zauważyła, że kilka osób z białej publiczności
przygląda się jej inaczej niż wcześniej w foyer, o wiele przyjaźniej, jak gdyby dostrzegli ją w
oglądanej sztuce, a skoro spektakl zyskał ich aprobatę, to ona z automatu również
na widowni znalazło się też o wiele więcej czarnych kobiet niż na którejkolwiek ze sztuk
w Nationalu, na jakich Carole była do tej pory
między aktami rozejrzała się po gościach, po ekstrawaganckich chustach na ich głowach,
ciężkich kolczykach rozmiarów afrykańskich rzeźb, naszyjnikach w stylu voodoo, zrobionych z
koralików, kości i skórzanych sakiewek na zaklęcia (zapewne), metalowych bransoletach
grubszych niż obciążniki na nadgarstki, srebrnych pierścieniach tak wielkich, że oczko zasłaniało
kilka palców
co chwila któraś pozdrawiała ją czarno-siostrzanym skinieniem głowy, jakby sztuka je w
jakiś sposób łączyła
przemknęło jej przez myśl, że może to czarno—l e s b i j s k o-siostrzane skinienie,
przyjrzała się kobietom uważniej, wiele m o g ł o b y być lesbijkami, nawet te w tradycyjnych
nakryciach głowy przyszły w bardzo praktycznym obuwiu
czyżby Carole trafiła na jakieś homoseksualne zgromadzenie?
przestała nawiązywać kontakt wzrokowy i złapała Freddy’ego za ramię
a on trochę się zapędził i wtulił twarz w jej szyję
tymczasem
Shirley nie wierzy własnym oczom, kiedy dostrzega po drugiej stronie foyer dawną
protegowaną, prawie nie do poznania, Carole Williams we własnej osobie
bez zastanowienia rusza ku niej, zostawia Lennoxa i Lakszmi samych, i tak są akurat
zajęci pławieniem się w zachwytach nad jazzową muzyką Lakszmi, którą Lennox lubi na tyle, by
chodzić na jej koncerty, Shirley nie może tego słuchać
lawirując w tłumie, nie posiada się ze zdumienia, Carole wyrosła z niezbornego dziecka
na elegancką i piękną kobietę z klasą, widać to już z daleka
czyli jej się powiodło
na to wygląda
okazuje się, że Carole pracuje w banku w City, Shirley nie spodziewałaby się mniej
imponującej kariery po tym uosobieniu sukcesu, które tu przed nią stoi, przyszła z mężem,
Freddym, o, tam stoi, jego rodzina ma udziały w firmie, która finansuje teatr, chociaż tak między
nami muszę przyznać, że ta sztuka była zupełnie nie w moim guście
ani w moim, przytakuje Shirley, choć czuje się tak, jakby zdradzała Ammę, skoro nie
zachwyca się spektaklem razem z resztą zgromadzonych
(chyba że wszyscy udają, w artystowskim światku to nic nadzwyczajnego)
Shirley bardzo by chciała pochwalić się w pokoju nauczycielskim, że jej przyjaciółka
wystawia spektakl w Nationalu, ale przecież nie będzie tego robić, skoro przedstawienie jest o
lesbijkach
co u pani słychać? – pyta Carole, domyślam się, że jest pani już na emeryturze
a skądże, nie jestem a ż t a k a stara, nadal uczę, kara za grzechy, wciąż w tym samym
zakładzie dla obłąkanych, który tyle razy wymknął się nakazowi zamknięcia, pewnie słyszałaś,
tak, tak, dalej tam siedzę i wychowuję kolejne pokolenia prostytutek, dilerów i ćpunów
Shirley odrzuca głowę w tył, zanosząc się śmiechem, spodziewała się, że Carole
zawtóruje, ale ta patrzy na nią z przerażeniem, więc Shirley koryguje swoje zachowanie i
uśmiecha się pogodnie, by sprawiać wrażenie osoby w c a l e nierozgoryczonej
nadal prowadzę najzdolniejsze dzieci, dodaje pospiesznie, beztrosko, i ratuję te z jakimś
potencjałem, (a ponieważ nie potrafi się powstrzymać, dodaje) te, które potrzebują mojego
zaangażowania i pomocy na przestrzeni lat, żeby mogły osiągnąć w życiu sukces
na chwilę zapada niezręczna cisza, podczas której Shirley czuje, że zalewa ją
menopauzalna fala gorących potów, jasna cholera, tylko nie teraz, trzeba było nie pić, wszystko
przez tego drinka, jeśli obetrze twarz chusteczką, to rozmaże sobie makijaż i będzie wyglądać jak
wariatka
rany boskie, co ta Carole sobie pomyśli?
Carole stara się ukryć swój dyskomfort podczas pasywno-agresywnego wywodu pani
King, chciałaby, żeby Freddy ją stąd zabrał, baba poci się jak świnia, trochę dziwne, czyżby się
denerwowała?
dawniej pani King miała nad nią taką władzę, że była w tym prawie przemoc
a teraz proszę, stoi tu przed nią, trochę starsza, posiwiała i grubsza, choć trudno to dobrze
ocenić, bo z perspektywy dziecka wszyscy dorośli są starzy i grubi
następuje chwila milczenia, tak długa, że staje się to boleśnie żenujące, obie kobiety
krzywią się niezręcznie
Shirley przerywa impas, no cóż, miło było cię zobaczyć po tylu latach, Carole
tak, panią również, odpowiada Carole i patrzy nauczycielce w oczy, spodziewała się
ujrzeć w nich diabelski błysk, ale one są wilgotne, czyżby coś wytrąciło ją z równowagi?
wygląda na smutną, zranioną, czyżby pani King miała jakieś uczucia?
Carole uświadamia sobie, że zawsze postrzegała nauczycielkę przez mgłę nastoletniej
furii, chociaż kobieta pewnie starała się najlepiej, jak potrafiła, tyle że nie zabrała się do tego od
właściwej strony
Carole nie chciała jej wzburzać, nie teraz, ale właśnie to zrobiła, więc musi naprawić
sytuację
wiem, że już sporo czasu minęło, pani profesor, to znaczy Shirley, ale nie jestem pewna,
czy kiedyś w ogóle podziękowałam pani za całą pomoc, kiedy byłam w szkole, no cóż, lepiej
późno niż wcale, co?
Carole nie zamierzała dodawać tego „co” na końcu zdania, ale nie mogła się powstrzymać
nie wygłupiaj się, odpowiada Shirley, nie masz mi za co dziękować, absolutnie, robiłam,
co mogłam, żeby cię wspierać, ale nawet za milion lat nie oczekiwałabym ani nawet nie
chciałabym słyszeć żadnych podziękowań, to była dla mnie sama przyjemność, więcej, mój
pedagogiczny obowiązek, po prostu wykonywałam swoją pracę i cieszę się, że tak dobrze ci się
ułożyło, to dla mnie wystarczające podziękowanie
ze szklistych oczu nauczycielki zaczynają teraz spływać prawdziwe łzy, a do Carole nagle
dociera, że pani King naprawdę jej pomogła, kiedy nikt inny nie mógł ani nie chciał tego zrobić,
jak ona mogła aż do tej chwili tego nie dostrzegać?
pani King robi krok w tył, zapewne zawstydzona własną bezbronnością
muszę iść po męża, bo ucieknie nam ostatni pociąg do domu, jutro rano do szkoły,
szóstoklasiści, najgorszy wiek, do widzenia, Carole, bardzo miło było na ciebie wpaść.
3
zauważa, że Roland właśnie wraca do środka z promenady, nosi się jak zwykle,
przekonany o własnej wielkości, choć ostatnimi czasy to ją bardziej bawi, niż irytuje
poznała go nieco lepiej, dopiero gdy został ojcem jej córki chrzestnej Yazz, przedtem,
podobnie jak wielu znajomych Ammy, nie był zainteresowany jej towarzystwem
gdy Yazz szła do szkoły, on już zyskiwał sławę, a Shirley przez chwilę nawet go
podziwiała, jakie to było głupiutkie
była przerażona na samą myśl o spotkaniu z nim, bo kiedy tylko otwierał usta, od razu
sprawiał, że czuła się od niego gorsza
któregoś razu właśnie zapinała malutką Yazz w foteliku dziecięcym, a Roland stał obok
jej samochodu i plótł jakieś androny o etapach rozwoju dziecka w ujęciu Piageta, choć miał o
tym o wiele bledsze pojęcie od niej
ale Shirley nie czuła się dość pewnie, by popisywać się własną wiedzą na ten temat, nigdy
tego przy nim nie robiła
aż nagle Roland dostał telefon z informacją, że jego matka, która na początku roku
wróciła do Gambii, właśnie zmarła
w jednej chwili stał i się mądrzył, a w następnej siedział bezwładnie na chodniku
Shirley zabrała go razem z Yazz do siebie do domu, żeby mógł się wypłakać w jej
ramionach
od tamtej pory postrzega jego intelektualne popisy jako zwykłą szopkę, w głębi duszy
Roland potrafi być równie kruchy jak każdy inny
ostatnimi czasy nawet nieźle się dogadują, choć nie na tyle, żeby Shirley chciała się z nim
teraz witać i opóźniać swoje wyjście z bankietu
Shirley myśli, że wypadałoby znaleźć Ammę i się pożegnać, ale w tej samej chwili widzi,
jak przyjaciółka idzie do damskiej toalety z Boginią Dominique, obie chichoczą konspiracyjnie
to przypomina jej dawne czasy, kiedy te dwie prowadziły razem grupę teatralną i wolały
przebywać ze sobą niż z kimkolwiek innym, wliczając w to własne kochanki
dopóki na horyzoncie nie pojawiła się Nzinga i nie porwała Dominique do pełnego blasku
życia w Ameryce
choć według sprawozdań Ammy to nie wyglądało aż tak różowo, ponoć Nzinga sprawiła,
że Dominique nieco spuściła z tonu (nie zaszkodziło jej to)
Amma zaprzeczała, jakoby między nią a Dominique kiedykolwiek do czegoś doszło, ale
Shirley nigdy nie pojmowała przyjaźni obejmujących wspólne chodzenie do toalety, nawet jak
się miało dwadzieścia lat, a co dopiero pięćdziesiąt
Shirley starała się unikać dziś Dominique, która jest o wiele zbyt alternatywna, żeby
tracić czas na nudną heteroseksualną nauczycielkę z przedmieścia
niestety znalazły się tuż obok siebie przy barze podczas przerwy, Shirley nie miała jak się
dyskretnie wymknąć
Dominique nic a nic się nie zmieniła, nadal jest szczupła, przyszła w obcisłej białej
koszulce, podkreślającej płaski brzuch (jakby ktoś nie zauważył), skórzanej kurtce, do tego
pierścionki jak kastety, w uszach rzędy kolczyków, pnących się po małżowinie jak szwy, czarne
dżinsy, czarne motocyklowe buty, chłopacka fryzura bez śladu siwizny
taki strój zupełnie nie pasowałby do jej wieku, gdyby nie to, że Dom sprawia wrażenie
trzydziestodwulatki
czarne kobiety nigdy nie wyglądają na swój wiek, z wyjątkiem Shirley
takie już jej zezowate szczęście
nie widziały się od wielu lat i jak można się było spodziewać, Dominique posłała Shirley
szyderczy uśmiech, jakby bawiło ją żałosne, ciasne życie dawnej znajomej
hej, Shirl, co tam dobrego? – spytała z prawie amerykańskim akcentem
Shirley oczywiście nie miała jej nic ekscytującego do powiedzenia, a kiedy odwzajemniła
pytanie, Dominique natychmiast wystartowała: wow! od czego tu zacząć? ale jej uwagę od razu
przechwycił barman, który postanowił przyjąć najpierw jej zamówienie
no oczywiście
Dominique wzięła dwa kieliszki wina w dłonie, odsunęła się na krok, świetnie było cię
zobaczyć, Shirl, i poszła
obsłużywszy Boginię Dominique, barman zwrócił się ku klientowi po drugiej stronie
Shirley, który zjawił się przy ladzie później niż ona
więc Shirley odezwała się wyjątkowo głośno jak na siebie, p r z e p r a s z a m bardzo, ja
byłam p i e r w s z a
i wszystkie głowy przy barze zwróciły się w jej stronę
Shirley nie miała do Ammy żalu za jej przyjaźń z Dominique, kiedy tamta zjawiła się na
horyzoncie, bo ich ścieżki i tak już zdążyły się drastycznie rozejść
jej relacja z Ammą opiera się na wieloletniej lojalności i poczuciu, że dobrze się znają, a
nie na wspólnych zainteresowaniach i poglądach, czasami chodzą razem do kina, co zdaniem
Shirley powinno stanowić fantastyczną rozrywkę (o ile jej wiadomo, miliardy ludzi na świecie
przyznałyby jej rację)
Amma lubi b a r d z o n i e s p i e s z n e zagraniczne obrazy bez fabuły, za to z wielką
ilością k l i m a t u, bo „najlepsze filmy to takie, które poszerzają nasze rozumienie istoty
człowieczeństwa, stanowią podróż rzucającą wyzwanie formie, przygodę wykraczającą poza
banały komercyjnej kinematografii, dają wyraz głębszym pokładom naszej świadomości”
chyba nie trzeba dodawać, co Shirley o tym myśli
zwykle idą na kompromis, Amma obejrzała z nią La La Land, nie przyznając, że jej się
podobało (Shirley widziała, że tak), a Shirley odbębniła (przespała) Moonlight, o którym Amma
mówiła, że to jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu widziała
patrzy, jak dwie przyjaciółki znikają w damskiej – takie pewne siebie, rozrywkowe, pełne
życia, ekstrawaganckie
chciała się pożegnać z Ammą, ledwo udało im się zamienić dwa słowa przez cały
wieczór, bo przyjaciółkę dopadły od razu stada wielbicielek, Shirley nie zamierza teraz
zapuszczać się do toalety i przerywać jej sesję ploteczek z Dominique
która tylko na nią spojrzy, jakby mówiła: co tym razem, nudziaro?
Shirley zdążyła porozmawiać przez chwilkę z Yazz, którą dopadł wirus abnegackiego
afro, włosy sterczą jej na wszystkie strony, nastroszone i poskręcane
w latach siedemdziesiątych ludzie nosili afro schludne i krótkie, choć nawet wtedy taka
moda nie była dla niej, matka od dwunastego roku życia czesała ją prostownicą, od tamtego
czasu Shirley nie widziała ani nie czuła pod palcami swoich prawdziwych włosów
Yazz nie zawracała sobie głowy przedstawieniem matki chrzestnej swoim dwóm
koleżankom, to już kompletny brak manier
poza tym dziewczęta sprawiały wrażenie nieco zbyt hardych, Shirley jest przyzwyczajona
do nastolatków, którzy umykają przed nią po kątach, a nie rozmawiają jak z równą sobie
jedna miała na głowie bardzo niereligijny hidżab zdobiony cekinami, druga wręcz się
wylewała z głębokiego dekoltu
Yazz przypomina bardziej Rolanda niż matkę, kreuje wizerunek pewniejszej siebie, niż
jest w rzeczywistości, ostatnimi czasy Shirley ma wrażenie, że dziewczyna rozmawia z nią
wyłącznie z poczucia obowiązku
jesteś moją ulubioną matką chrzestną, zapewniała kiedyś, ale pewnie mówi to wszystkim
chrzestnym, w końcu ma ich milion
Shirley przypuszcza, że Yazz nie uważa jej za szczególnie interesującą
Lennox mówi tylko, żeby przestała się wygłupiać
wymykają się z Lennoxem z teatru na promenadę, Yazz stoi oparta o barierki nad rzeką i
rozmawia z mężczyzną o rękach całych pomazanych wulgarnymi tatuażami, chociaż to równie
dobrze może być kobieta, w tym ich towarzystwie odmieńców nigdy nic nie wiadomo
Shirley nie może się doczekać powrotu do domu, usiądą sobie z Lennoxem na kanapie
pod kocykiem, z kubkiem gorącej czekolady
i nadrobią finał ostatniego sezonu Bake Off, który dziś przegapiła.
4
Amma
siedzi w kucki pod ścianą na końcu korytarzyka damskiej toalety w Nationalu, po obu
stronach ciągną się drzwi do kabin, ona pilnuje, czy ktoś nie wchodzi
Dominique tymczasem zręcznie formuje kilka kresek koksu na tafli kieszonkowego
lusterka
jak za starych dobrych czasów, kiedy sikały bez krępacji jedna przed drugą, ani na chwilę
nie przerywając ożywionej rozmowy
nieważne, ile lat minęło od ostatniego spotkania, nieważne pięć tysięcy kilometrów
dzielące Anglię od Ameryki plus jeszcze sześć i pół tysiąca nad oceanem, czas i odległość
rozpływają się, jakby nigdy nie stanowiły najmniejszej przeszkody
odnajdują się w swoim towarzystwie z taką samą swobodą jak wcześniej, to prawdziwa
miara przyjaźni na całe życie
Yazz i jej „ekipa” też zostają na noc, ale już dawno poszły spać
co się porobiło z tą dzisiejszą młodzieżą, zawołała za nimi Dominique, kiedy dziewczęta
wyszły z salonu, ziewając niczym pięciolatki
to wy powinnyście sobie urządzać balangę, a nie my, wracajcie tu, wy stateczne małe
krowy, chodźcie się nawalić
one jednak poczłapały na górę, Yazz wychyliła się przez barierkę i krzyknęła, że ktoś tu
musi się zachowywać jak dorosły, kiedy w domu szaleje d z i e c i a r n i a
nie żebyśmy kogoś wytykały palcami
ten dom przypomina Dominique o stylu życia, przed którym uciekła, o rzędach
identycznych szeregowców, stłoczonych zdecydowanie zbyt blisko siebie
przed domem znajduje się podwórko metr na metr, zastawione czarnymi kubłami na
śmieci, ogródek na tyłach jest niewiele większy
wymiary mieszkania są klaustrofobiczne, ciemnofioletowe ściany nie pomagają, Amma
wybrała ten kolor wbrew wyraźnym radom Dominique, żeby machnęła wnętrza na biało, to
będzie się wydawało większe
przynajmniej pożółkłe od dymu plakaty z teatru są teraz zabezpieczone pod szkłem
na kominku stoi rząd zakurzonych afrykańskich rzeźb, które Amma zebrała, nie
odziedziczyła
listwy przypodłogowe poobcierane, parkiet aż błaga o porządne lakierowanie, w
nieczynnym palenisku zakurzona gromnica, obrzydliwie zdeformowana od warstw zaschniętej
parafiny
Amma nazywa to artystycznym nieładem, jak gdyby starannie go zaprojektowała, ale
jedna gosposia od siedmiu boleści drugiej nie nabierze, więc Dominique sugeruje, żeby odpuściła
sobie przymiotnik „artystyczny”
ona sama zatrudnia gosposię, która przychodzi dwa razy w tygodniu, żeby pozbyć się
dowodów jej nieporadności
ona sama mieszka w przestronnym parterowym domku o przeszklonych ścianach, które
otwierają ciasne wnętrze na świat i wpuszczają do niego widok sosen na spływającym w dół
zboczu
oraz światła miasta, majaczące w oddali
Amciu, ja też kocham ten kraj, chociaż przy każdym powrocie coraz mniej, Wielka
Brytania stała się dla mnie żywym wspomnieniem, kojarzy mi się wyłącznie z przeszłością,
nawet kiedy znajduję się w niej tu i teraz
to brzmi, jakbyś rozmawiała o tym z terapeutką
płacę jej za to, żeby siedziała i słuchała moich wyrzygów bez przerywania przez godzinę
tygodniowo, chodzę do tej samej kobiety od rozstania z Nzingą, cudowna sprawa, powinnaś
spróbować
tylko że w przeciwieństwie do ciebie mnie nie dręczą żadne problemy psychologiczne
bo się do nich nie dokopałaś
okej
dla mnie terapia to sposób na rozwój samoświadomości, Amciu
rozwój świadomości to taki oldskulowy termin, Dom
nie słyszałaś, że oldskul wraca do łask? feminizm znowu jest w modzie: blogi,
demonstracje, kampanie crowdfundingowe, patrzeć na to nie mogę
Amma zamyka okno, wraca, znów rozciąga się leniwie na sofie, to wytłumacz mi,
Dominique, niby dlaczego rezurekcja feminizmu nie jest czymś dobrym? wydawało mi się, że
właśnie tego nam trzeba
wiesz co, Ammo, tak naprawdę przeszkadza mi jego utowarowienie, dawniej feministki
były tak demonizowane przez media, że całe pokolenia kobiet odwracały się od szans na własne
wyzwolenie, bo żadna nie chciała być kojarzona z tym ruchem, a teraz wszyscy spijają sobie z
dzióbków, widziałaś te olśniewające sesje zdjęciowe z pięknymi młodymi femi-fashionistkami,
wszystkie w stylowych ciuszkach i gotowe wykrzykiwać odważne hasła – dopóki to nie wyjdzie
z mody
feminizm potrzebuje tsunami, a nie paru zabiegów kosmetycznych
Dominique chce, żeby przyjaciółka się z nią zgodziła, to przecież oczywiste, ale Amma
jak zawsze musi stawać okoniem, nie chce dojrzeć oczywistości, Dom, jesteś zbyt cyniczna, daj
spokój z tym czarnowidztwem
ja jestem jasnowidzką, każdy poważny ruch polityczny, który potrzebuje urody, żeby się
sprzedać, jest skazany na zagładę
och, daj żyć, obsesja mediów na punkcie pięknych kobiet to nic nowego, popatrz na
Glorię, Germaine, Angelę z czasów młodości, wybitne jednostki, ale brzydkie kaczątka to z nich
nie były, jeśli kobiety są młode, piękne i ruchalne, to dostają czas antenowy i nieważne, czy to
piosenkarka, czy tramwajarka
tramwajarka, Amciu?
tak mi się zrymowało, Dom
wiesz, co jeszcze mi nie daje spokoju, te transbojówki, żebyś ty widziała, jak mi się
oberwało, kiedy ogłosiłam, że mój festiwal jest przeznaczony dla kobiet, które urodziły się
kobietami, a nie dla kobiet, które się urodziły mężczyznami, zostałam oskarżona o transfobię, a
przecież to ostatnie, co można o mnie powiedzieć, mam znajomych trans, ale to jednak różnica,
mężczyzna wychowany jako mężczyzna może się nim nie czuć, ale świat go tak traktował, więc
jak może być taki sam jak my?
zaczęli nawet kampanię przeciwko mojemu festiwalowi, wszystko zaczął jakiś Morgan
Malenga, influencer na Twitterze z milionem followersów, atakował mnie miesiącami i szargał
mi reputację, aż w końcu się wycofałam
Dom, jaka ty jesteś zabawna, bojówki? protesty? nikogo ci to nie przypomina?
rozniosłybyśmy teatralne lobby w drobny mak, gdyby Twitter istniał za naszych czasów,
wyobrażasz to sobie? a społeczność trans ma prawo walczyć o swoje prawa, musisz być bardziej
otwarta w tym temacie, bo inaczej przestaniesz się liczyć, ja musiałam zupełnie przeorganizować
swój sposób myślenia, kiedy dorobiłam się „uświadomionej” córki, której nic nie sprawia takiej
przyjemności jak uświadamianie mi mojej ignorancji, a poza tym jestem pewna, że mnóstwo tych
młodych femi-fashionistek cię wielbi, jesteś magnesem na kociaki
żaden ze mnie magnes, Amciu, one uważają mnie za przebrzmiałą paniusię, która dokłada
swoją cegiełkę do problemu, nie mają do mnie szacunku
no to musisz z nimi rozmawiać, Dom, powinnyśmy celebrować to, że o wiele więcej
kobiet dzisiaj rekonfiguruje feminizm, a ruchy oddolne rozprzestrzeniają się z prędkością światła,
miliony kobiet się budzą i uświadamiają sobie, że mogą przejmować władzę nad światem, że są
jednostkami z pełnią praw
jak mogłybyśmy z tym polemizować?
Epilog
Penelope
pruje ku nadchodzącym za dwa dni osiemdziesiątym urodzinom w prującym na północ
pociągu intercity
usiłuje poczytać dodatek kulturalny do „The Telegraph”, właśnie natrafiła na
pięciogwiazdkową recenzję spektaklu o afrykańskich Amazonkach w The National, jej
ulubionym londyńskim teatrze
mniejsza o recenzje, c o ś t a k i e g o raczej sobie daruje
jedzie pierwszą klasą, chciałaby nacieszyć się ginem z tonikiem i solonymi chipsami
mimo wysokiego ciśnienia, które za chwilę chyba wystrzeli pod sufit przez ten jazgot dookoła,
harmider plebsu, który za kilka funtów wykupuje awans do wyższej klasy po wejściu do pociągu,
a następnie wdziera się w przestrzeń pomyślaną jako bardziej komfortowa i spokojna, zmieniając
ją w koszmar na jawie pełen wyjących bachorów, śmierdzących piwem balowiczów oraz ludzi
prowadzących przez komórkę bardzo prywatne rozmowy w sposób bardzo publiczny
Penelope ma ochotę powiedzieć im wszystkim, żeby POZAMYKALI – WRESZCIE –
MORDY!!!
tylko że pomimo statusu emerytki nie zdziwiłaby się, gdyby te prostaki postanowiły się
na nią rzucić, już widzi nagłówki jutrzejszych gazet
Pijany awanturnik wyrzuca starszą panią z pędzącego pociągu
ostatnimi czasy Penelope o wiele gorzej znosi ludzi, nie licząc swojego partnera
Jeremy’ego, on wyrwał ją ze szponów staropanieństwa, stanu, w którym musiała cierpieć o wiele
zbyt długo
tyle lat nieszczęśliwego trwania w niezależności, kiedy wszystko, czego w życiu
pragnęła, to być współzależną w związku z miłym mężczyzną, który ją kocha
taką, jaka jest
Penelope przepędziła całą konkurencję, odświeżywszy na potrzeby tego zadania nieco już
przykurzone umiejętności, nabyte jeszcze za nastoletnich czasów, kiedy postanowiła usidlić
Gilesa
przynosiła Jeremy’emu gruszki ze swojego ogrodu i sadzonki do wypełnienia wolnych
miejsc w jego własnym (co również zostało szybko ustalone) – malwy, kamelie, wisterie
wyglądało na to, że poczuł do niej sympatię, więc Penelope podkręciła ambicje i
przyniosła mu niezwykle rzadkie nagranie uwielbianej przez niego Marii Callas na płycie
winylowej 78 rpm
przegrzebała w tym celu chyba wszystkie antykwariaty muzyczne na West Endzie, a jemu
powiedziała, że natknęła się na nią przy porządkowaniu własnej (zgromadzonej naprędce, na
wypadek gdyby postanowił ją odwiedzić) kolekcji muzycznej
przesiedziała z nim niezliczone godziny na koszmarnych operach w Royal Opera House,
English National Opera, Glyndebourne, Aldeburgh, Garsington
sprawiając wrażenie oczarowanej tym kociokwikiem na scenie
chodziła z nim na stadiony Lords i Oval na mecze krykieta, przesiedziała niewiarygodną
ilość tych niewiarygodnie długich rozgrywek, udając s z a l e n i e z a i n t e r e s o w a n ą, nie
bez wsparcia ze strony obowiązkowego Pimmsa w wiaderku z lodem
(przecież należy podtrzymywać tradycję)
Penelope przeistoczyła się w Duszę Towarzystwa, nic nie sprawiało jej zbyt wielkiego
kłopotu, jeśli dotyczyło Jeremy’ego, choć zanim go poznała, prawie niczym nie miała ochoty
zawracać sobie głowy
przy Jeremym stała się uważną słuchaczką i łagodną pocieszycielką, zwłaszcza kiedy
zwierzał się z byłego małżeństwa z Anne
która w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych była porządną żoną i matką, ale po
nadejściu lat osiemdziesiątych zmieniła się w nienawidzącą mężczyzn feministkę, przy byle
okazji wszczynała z nim kłótnie i biegała na Greenham Common z kobietami, które bardzo się
starały nie wyglądać jak kobiety
sprowadzała je do ich domu na Kennington jako przyjaciółki, aż pewnego dnia przyłapał
ją na gorącym uczynku w sypialni, gdzie robiły coś, co powinien robić tylko mężczyzna z kobietą
od tamtej pory miewał związki, ale już nigdy się nie ożeni
cóż, feminizm ma niejedno na sumieniu, odparła solidarnie Penelope, gotowa zdradzić
ideały, jeśli to miałoby jej zapewnić osobiste szczęście
Penelope z całą pewnością kochała Jeremy’ego takim, jaki jest, ani ludzik Michelin, ani
podstarzały Adonis, jego najbardziej atrakcyjną cechą fizyczną były nogi, przez całe życie dużo
chodził, a ona przy nim również zaczęła, prawdziwy cud, bo zanim się poznali, ledwo była w
stanie przeczłapać pięć minut bez zadyszki
z samochodu i z powrotem, od sklepu do sklepu
w końcu nabrała takiej kondycji, że chodzą na piętnastokilometrowe spacery podczas
wyjazdów do jego domku nad morzem w Sussex, albo do tego należącego do niej, w Prowansji
chodzenie stało się jedną z największych przyjemności w jej życiu
kiedy już ustalone zostały wszystkie kwestie w związku z kompatybilnością, następnym
logicznym krokiem była jej przeprowadzka do niego, gdzie postanowiła niczego nie zmieniać,
choć po cichu nie znosiła szaro-zielonej palety wnętrz, jego zamiłowania do oryginalnych
edwardiańskich mebli, beżowych dywanów od ściany do ściany i porozwieszanych wszędzie
dziewiętnastowiecznych okładek „Spectatora” w ramkach
nie miało to nic wspólnego z jej własnym, bardziej eklektycznym gustem, obejmującym
balijskie lalki teatru cieni, szklane rzeźby, wygodne białe sofy z narzutami w kolorowe
geometryczne wzory, dywaniki z owczej skóry i piaskowane panele z jasnego drewna
rozmościli się wygodnie w nowym wspólnym życiu, często chodzili na obiady do
restauracji (żadnemu nie chciało się gotować), regularnie odwiedzali zabytkowe wnętrza,
wybierali się do teatru i na musicale na West Endzie (dla niej), i oczywiście do opery
oboje uwielbiają czytać, ona preferuje twórczość Joanny Trollope, Jilly Cooper, Anity
Brookner i Jeffreya Archera, podczas gdy on, jak sam to ujmuje, jest raczej typem sięgającym po
Jamesa Pattersona, Sebastiana Faulksa, Kena Folletta i Roberta Harrisa
Jeremy powiedział jej kiedyś, że nigdy w życiu nie przeczytał powieści napisanej przez
kobietę, bo nie był w stanie przebrnąć przez pierwszy rozdział, nawet nie wie dlaczego, to musi
być kwestia biologiczna, dodał z rezygnacją
ona nie odpowiedziała, nie suszy mu o nic głowy, to jej osobista zasada, sekret ich
harmonijnego pożycia
codziennie rano ćwiczą razem tai-chi w jego pokoju zimowym, latem przenoszą się do
ogrodu, choć Jeremy stracił już dużo z dawnej sprawności, jest grubo po osiemdziesiątce
ona przeżyła podejrzenie raka, po którym poczuła się porażająco śmiertelna (i wdzięczna
losowi, że uniknęła mastektomii)
kiedy jednak kontemplowała swój nadchodzący koniec, zaczęła nocami rozmyślać o
biologicznych rodzicach, choć przez całe życie sądziła, że zostawiła to za sobą we wczesnej
młodości, gdy otrząsnęła się z szoku po odkryciu, że nie łączą jej żadne więzi krwi z Edwinem i
Margaret
kim byli ci ludzie, którzy sprowadzili ją na świat tylko po to, żeby ją oddać?
otrzymała pocztą swój zestaw, umieściła w fiolce próbkę śliny, jak nakazano w instrukcji,
odesłała i postanowiła, że zrobi Jeremy’emu niespodziankę, gdy przyjdą wyniki
tylko że nie spodziewała się takiego rezultatu
teraz Penelope cierpi na nagły zespół stresu pourazowego, wczoraj po tradycyjnym
piątkowym lunchu spod znaku „penne & pinot” z rozwiedzioną koleżanką wróciła do domu i
zajrzała do skrzynki e-mailowej, a tam nowa wiadomość
Świetne wieści! Twój wynik testu Ancestry DNA jest już dostępny online. Oto chwila, na
którą czekałaś…
owszem, czekała – całe życie
Penelope bez chwili zwłoki kliknęła w link, czując ulgę na myśl, że Jeremy pojechał na
cały dzień do Surrey grać w golfa ze swoim bratem Hugo
w pierwszej chwili trudno jej było się we wszystkim połapać, tyle różnych narodowości
przed jej oczami ukazała się naukowa analiza najgłębszej, najbardziej tajemniczej części
jej istoty, tylko że nie pokrywała się ona z wyobrażeniami Penelope na własny temat
Europa
Skandynawia 22%
Irlandia 25%
Wielka Brytania 17%
Żydzi europejscy 16%
Półwysep Iberyjski 3%
Finlandia / północno-zachodnia Rosja 2%
Europa Zachodnia 2%
Afryka
Etiopia 4%
Sudan Południowy 1%
Kenia 1%
Erytrea 1%
Sudan 1%
Egipt 1%
Nigeria 1%
Wybrzeże Kości Słoniowej / Ghana 1%
Kamerun / Kongo 1%
Społeczeństwa zbieracko-łowieckie
Afryki Południowo-Centralnej 1%
Penelope udała się prosto do barku w salonie; kilka godzin później przeniosła się do
sypialni, żeby się położyć
żydowska krew to jedno, ale nawet przez milion lat nie wpadłaby na to, że zastanie w
swoim DNA afrykańskie pochodzenie, to był największy szok, test nie przyniósł jej żadnych
odpowiedzi, tylko spiętrzył nowe pytania
kiedy tak leżała, wyobraziła sobie swoich przodków w przepaskach na biodrach, jak
biegają z włóczniami za lwem po afrykańskiej sawannie, ale jednocześnie w jarmułkach na
głowach, jedzą kanapki na żytnim chlebie i paellę, odmawiają polowania w szabas
może powinna sobie kupić perukę z dredami, żeby jakoś się skomunikować ze swoją
nową tożsamością, dołączyć do rastafarian i sprzedawać narkotyki
przynajmniej odkryła, dlaczego się tak łatwo opala, kiedy tylko wyjdzie na chwilę na
słońce
po kilku minutach Sarah oddzwoniła z wiadomością, że strona pokazuje nie tylko raport z
jej pochodzenia etnicznego, ale też łączy z krewnymi, którzy zrobili sobie test, mamo, jak mogłaś
to przegapić? okej, weź głęboki oddech, jesteś gotowa? masz ponad setkę genetycznych
krewnych wymienionych na stronie, od kuzynów piątego do ósmego stopnia, nikogo w
rubrykach rodzeństwa i dziadków, bliźniaka też nie widać, ale pojawiło się coś innego, rodzic –
rozumiesz, co to znaczy?
twoja biologiczna matka albo ojciec musieli zrobić sobie test i strona pokazała wasz
stopień pokrewieństwa
wyświetla mi się tu nazwa konta, Anonim25, ostatnie logowanie dwa tygodnie temu w
hrabstwie Yorkshire, i jeszcze coś, link do wiadomości, możesz kliknąć i napisać maila
bezpośrednio do tej osoby, żeby dowiedzieć się więcej
mamo, słuchasz mnie? strasznie pobladłaś, Boże, nie chciałam cię wzburzyć, mamuś, nie
płacz, to absolutnie zrozumiałe, oczywiście, że tak, rozumiem cię, naprawdę, żałuję tylko, że nie
mogę cię teraz przytulić, słuchaj, ja się tym zajmę, ty wytrzeźwiej, później porozmawiamy
Sarah napisała do jakiejś osoby imieniem Morgan, która/który (?) odpisała prawie od
razu, że zajmuje się stroną DNA swojej prababci Hattie Jackson, żeby dowiedzieć się więcej o
matce Hattie, Grace, będącej w połowie Etiopką, a przynajmniej tak im się wydawało, bo za
sprawą testu odkryli, że jej geny obejmują większą część Afryki, to było pewne zaskoczenie
ale ostatnie, czego Morgan się spodziewała, to e-mail od kogoś podającego się za córkę
Hattie, bo prababcia ma tylko jedną córkę, Adę Mae, która mieszka w Newcastle
Morgan obiecała Sarze, że od razu zadzwoni do Hattie i da znać
kiedy minął pierwszy szok, Hattie zdradziła Morgan, że w wieku czternastu lat urodziła
dziewczynkę, której dała na imię Barbara, kilka dni po narodzinach ojciec odebrał jej dziecko,
ona nie miała nic do gadania i nie wiedziała, co się z nim stało, o córce nie wiedział nikt poza jej
rodzicami, a oni zmarli dawno temu
Hattie przez całe życie trzymała to w tajemnicy, myślała o Barbarze codziennie, nie
mogła uwierzyć, że córka nadal żyje
Morgan napisała do Penelope, że jej prababcia jest wstrząśnięta, ma już prawie sto lat,
musi pani przyjechać jak najszybciej
Penelope odparła, że wsiądzie jutro w pierwszy pociąg
na stacji wsiada do czarnej taksówki, zazwyczaj obserwuje licznik, ale tym razem
mogłaby nabić nawet tysiąc funtów, to bez znaczenia
kierowca mówi, że podróż zajmie ponad dwie godziny, jest z Afryki, nie spodziewała się
kogoś takiego na dalekiej północy, toż to już prawie Szkocja
czuje się przez to jak w południowym Londynie, ale natychmiast karci się za tę myśl, nic
już nie jest takie oczywiste, to może być jej krewny, jeśli ostatnie czterdzieści osiem godzin
czegoś ją nauczyło, to tego, że z każdym może być spokrewniona
powinna natychmiast zasnąć, wstała o czwartej rano, żeby złapać intercity z King’s Cross
o siódmej, ale nie może zmrużyć oka, siedzi jak na szpilkach
auto zapuszcza się coraz głębiej między pagórki Nortumbrii
tak łatwo zapomnieć, że Anglia składa się z wielu różnych Anglii
ze wszystkich tych pól, lasów, owiec, wzgórz, narkoleptycznych wioseczek
Penelope czuje się tak, jakby podróżowała na koniec świata, a jednocześnie wracała do
źródeł własnego istnienia
zmierza do miejsca swojego początku, do macicy
taksówka mija kolejną opuszczoną wioskę, po czym auto wspina się na wzgórze drogą tak
stromą i długą, że Penelope zaczyna się martwić, czy da radę
na szczycie znajduje się wysoki metalowy łuk z tabliczką
Greenfields
założone
w 1806
Eudoré
wjeżdżają na podwórko tak muliste, że taksówkarz musi zwolnić i przetoczyć się powoli
naprzód, błoto rozbryzguje się na szybach
to jak zejście do czasów sprzed cywilizacji
po prawej stronie Penelope stoi zapadająca się chałupa z połatanym na różne kolory
dachem, w ścianach zezują różnobarwne cegły, winorośl pnie się po murze i wypełza ze środka,
dom wygląda tak, jakby wystarczyło go raz mocniej pchnąć, żeby się rozleciał
resztę podwórka zajmują stodoły, ich drzwi kiwają się na wietrze
tu i tam skrzeczy parę kur i kurczaków, krowa wystawia łeb z obórki, przy słupku stoi
koza na sznurku, pod płotem rdzewieje sobie pług, z niego też wyrastają pnącza winorośli
wszystko się sypie, rozpada, rozkracza
Penelope wysiada z taksówki i płaci kierowcy trzysta funtów według licznika, dorzuca
napiwek, to przecież praktycznie jej kuzyn szóstego stopnia, kto wie
drzwi domu się otwierają, jakaś postać wychodzi na podwórko, ma sztywne siwe włosy,
sterczące we wszystkie strony
jest ubrana w złachane niebieskie ogrodniczki, na to narzuciła rozpinany sweter, chodzi
na b o s a k a, w takim miejscu? w tym błocie? w taką pogodę?
kobieta idzie w jej stronę, jest stara, koścista, wygląda krzepko, nie garbi się mimo
wysokiego wzrostu, ma w sobie jakąś niezłomność, czyżby to po niej Penelope to odziedziczyła?
tę władczość, którą przez lata jej zarzucano?
kobieta ma niemożliwą do przeoczenia jasnobrązową skórę, taki nieokreślony odcień,
który mógłby ją łączyć z wieloma różnymi krajami
to ona
kogo obchodzi kolor jej skóry? co też przyszło jej do głowy, żeby przypisywać temu
jakiekolwiek znaczenie?
w tej chwili Penelope czuje coś tak czystego i pierwotnego, że niemal zwala ją z nóg
są matką i córką, całe ich poczucie własnej tożsamości się przestawia matka jest już dość
blisko, żeby jej dotknąć
Penelope martwiła się, że nic nie poczuje albo że matka nie okaże jej miłości, żadnych
uczuć, czułości jakże się pomyliła, łzy już napływają im obu do oczu, a lata biegną wstecz, aż
zupełnie znikają dekady oddzielnego istnienia tu nie chodzi o to, żeby coś czuć, żeby mówić
tylko byćrazem.
Podziękowania
Minęło już blisko dwadzieścia lat, odkąd zaczęłam współpracę z Simonem Prosserem,
dyrektorem wydawniczym w Hamishu Hamiltonie. Chciałabym podziękować mu za wspaniałą
opiekę nad sześcioma książkami, które opublikowałam pod jego okiem przez ten czas. Jestem
niezmiernie wdzięczna i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, ile miałam szczęścia. Dziękuję
również całemu zespołowi z wydawnictwa Penguin, który ciężko pracował, by wypuścić moje
książki w szeroki świat. Na wzmiankę zasługują szczególnie Hermione Thompson, Sapphire
Rees, Hannah Chukwu, Annie Lee, Donna Poppy, Lesley Levene i Amelia Fairney, ale też
wszystkie te osoby, które działają zza kulis. Wyrazy głębokiej wdzięczności należą się mojej
agentce Karolinie Sutton z Curtisa Browna. Dziękuję też tym, którzy czytali maszynopis na
różnych etapach pracy nad książką: Sharmilli Beezmohun, Claudii Cruttwell, Maggie Gee, Lyn
Innes i Rogerowi Robinsonowi. Chris Abani, Jackee Holder, Michael Irene i Kechi Nomu
sprawdzili, czy nie popełniłam błędów, kiedy sięgałam po nigeryjski pidgin i patois. Dziękuję
również ośrodkowi Hedgebrook Retreat for Women Writers na wyspie Whidbey w Stanach
Zjednoczonych, który umożliwił mi pobyt na rezydencji twórczej w 2018 roku.
Na koniec – lecz przede wszystkim – ślę podziękowania mojemu mężowi Davidowi,
który zawsze mnie wspiera, gdy wypuszczam się na nieznane wody kreatywności, i jest moją
bezpieczną przystanią po powrocie do domu.
O wierności. Od tłumaczki
Kiedy zaczynałam pracę nad Dziewczyną, kobietą, inną, z różnych stron słyszałam
obawy, że jest to powieść pod wieloma względami nieprzekładalna. Rzeczywiście warto się nad
tym zagadnieniem zastanowić.
„Wierność” przekładu od wielu dekad jest lejtmotywem dyskusji na temat jego natury, ale
rzadko stawia się pytanie, czym miałaby się ona charakteryzować. W Dziewczynie, kobiecie,
innej roi się od terminów, zjawisk i realiów pozornie niemożliwych do przełożenia. Nietrudno
odnieść wrażenie, że Bernardine Evaristo napisała tę powieść „na ucho” – tu sposób mówienia
liczy się w równym stopniu co kolor skóry, a dobór słów i ich wymowa natychmiast zdradzają
klasę społeczną, wiek, poglądy i, co istotne, nierzadko też pochodzenie postaci. Wiele z nich ma
atrakcyjne odpowiedniki w polszczyźnie, ale specyfika niektórych idiolektów domagała się
zdecydowanych wyborów translatorskich.
Jednym z oczywistych wyzwań jest dziedzictwo czasów kolonialnych, czyli jamajski
patois czy nigeryjski pidgin, którymi posługują się bohaterowie. Nie wolno zapominać, że choć
opierają się w dużym stopniu na uproszczonej angielszczyźnie, są to niezależnie istniejące języki,
które ulegają także innym wpływom (na przykład językowi portugalskiemu), a ponadto czerpią z
rdzennych języków i kultury ich użytkowników w Nigerii oraz na Jamajce. Przekład absolutnie
„wierny” wymagałby zatem pozornie przetłumaczenia ich polszczyzną czystą, gdyż nie stanowią
one jedynie stylizacji środowiskowej, ale pełnoprawny język, którym posługują się ludzie w
określonych częściach świata; to jednak w oczywisty sposób zubożyłoby i spłaszczyło bogactwo
tekstu. Obowiązkiem tłumaczki jest zwrócić uwagę na to, jak języki te – umieszczone w
konkretnym kontekście – brzmią w uszach anglojęzycznego czytelnika oraz jakie ma to
konsekwencje. Ten kontrast bywa niezwykle istotny – na przykład gdy jedna z bohaterek,
zazwyczaj posługująca się przesadnie, a momentami wręcz groteskowo staranną angielszczyzną,
pod wpływem emocji traci kontrolę nad językiem i wpada z powrotem w wyniesiony z
rodzinnych stron pidgin. Podjęłam więc decyzję przełożenia elementów patois i pidginu „na
ucho” i zaproponowałam wewnętrznie spójne brzmieniowo idiolekty, które pozwoliłyby polskim
odbiorcom na podobne wrażenia lekturowe co czytelnikom oryginału. Wierność oznaczała tu
zatem możliwie najuczciwsze przybliżenie doświadczenia, jakie przypada w udziale odbiorcy
anglojęzycznemu.
Inne wyzwanie stanowiły elementy słowotwórcze zakorzenione w kulturze anglosaskiej,
na przykład takie słowa jak sistah czy wimmin / womyn / womxn. W tych przypadkach
zdecydowałam się na pozostawienie słownictwa oryginalnego. Uwagę mogą zwracać zwłaszcza
wariacje na temat angielskiego woman – upowszechniły się one w czasie amerykańskiego
feminizmu drugiej fali, szczególnie w nurtach radykalnych i separatystycznych. Poprzez
usunięcie ze słowa woman (kobieta) pierwiastka męskiego (man) postulantki dążyły do
symbolicznego odczarowania zakorzenionej w języku niższej pozycji społecznej kobiet. W tej
interpretacji nawet na poziomie samookreślenia kobieta jest zmuszona do definiowania się jako
pochodząca leksykalnie od mężczyzny, więc należało znaleźć inne, mniej opresyjne
semantycznie rozwiązania. Stąd wyrosło także późniejsze womxn, inkluzywne wobec osób ze
spektrum trans. Jakiekolwiek akrobacje na tej płaszczyźnie są skazane w polszczyźnie na
niepowodzenie, bo nasza „kobieta” po prostu nie zawiera w sobie „mężczyzny”, którego
należałoby wykreślić, a zatem wszelkie słowotwórcze wysiłki mijałyby się z celem. Aby lepiej
zrozumieć specyfikę tego problemu, zauważmy, że w polskiej rzeczywistości językowej podobna
budząca emocje walka toczy się dziś na innym polu – są nim feminatywy, szczególnie w
nazwach funkcji (prezydentka, premierka) i zawodów (chirurżka, żołnierka). Tu zatem wierność
to szacunek dla słów, które oderwane od swojej obcej formy, zostałyby też odarte ze znaczenia.
Brak odpowiednich narzędzi (niewykształconych lub nieupowszechnionych jeszcze w
języku) pokazuje, jak potrzebna jest nam literatura taka jak ta powieść – rozlegają się w niej
głosy tych, którym pozwala się na to zdecydowanie zbyt rzadko. W Polsce osoby LGBT+ wciąż
są prześladowane, marginalizowane, a ich istnienie tabuizowane, co znajduje odzwierciedlenie w
języku oraz w jego (nie)obecności. Angielszczyzna ma duży wpływ na kształtowanie się
tęczowego idiolektu w Polsce – ze względu na to korzystałam w powieści z określeń używanych
często w polskiej subkulturze lesbijskiej, takich jak „bucz” i wariacje tego słowa (z ang. butch –
kobieta prezentująca się w sposób tradycyjnie „zmaskulinizowany”) czy „femka” (ang. femme –
kobieta o wyglądzie „sfeminizowanym”), oraz z inkluzywnego języka i słowotwórstwa subkultur
i aktywistów LGBT.
Obcość i wykluczenie biorą się między innymi z braku wzorców i punktów odniesienia, a
tych nie mogą dostarczyć osoby, których się nie słucha. Dlatego dobierając sposoby
samookreślenia osób nieheteronormatywnych, niebinarnych i queer, starałam się możliwie
najczęściej pytać o zdanie te i tych, których to bezpośrednio dotyczy, i to ich wrażliwości oddać
głos. W tym przypadku wierność należy się przede wszystkim tym, w imieniu których zabiera się
głos.
Dziękuję wszystkim moim queerowym i nieheteronormatywnym przyjaciółkom,
znajomym oraz życzliwym osobom z mediów społecznościowych, które i którzy dzielili się
perspektywą, czasem i poradami przy podejmowaniu decyzji translatorskich w tym zakresie. Nie
są to rozwiązania uniwersalne, ale dołożyłam starań, aby były one jak najbliższe żywej
rzeczywistości naszych czasów. A dzięki książkom takim jak ta być może z czasem podobne
rozważania będą coraz mniej potrzebne.
Aga Zano
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Amma
Yazz
Dominique
ROZDZIAŁ DRUGI
Carole
Bummi
LaTisha
ROZDZIAŁ TRZECI
Shirley
Winsome
Penelope
ROZDZIAŁ CZWARTY
Megan/Morgan
Hattie
Grace
ROZDZIAŁ PIĄTY
Bankiet
Epilog
Podziękowania
O wierności. Od tłumaczki