You are on page 1of 287

Tytuł oryginału: Girl, Woman, Other Copyright © 2018 by Bernardine Evaristo

Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2021

Copyright © for the Polish translation by Aga Zano, 2021

Redaktorka inicjująca • Paulina Surniak Redaktor prowadzący • Adrian Tomczyk


Marketing i promocja • Katarzyna Kończal Redakcja • Gabriela Niemiec Korekta • Mirosław
Ruszkiewicz, Mirosław Krzyszkowski Projekt typograficzny wnętrza • Mateusz Czekała Łamanie •
MELES-DESIGN

Projekt okładki • Ali Campbell Fotografie na okładce • Ali Campbell / Stuppenkart, Neil
Kenlock / Tate Images, Richard Braine / Getty Images Adaptacja okładki • Magda Bloch
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej • Dariusz Nowacki

Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.

eISBN 978-83-66736-26-9

Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.

ul. Fredry 8, 61-701 Poznań tel.: 61 853-99-10

redakcja@wydawnictwopoznanskie.pl www.wydawnictwopoznanskie.pl
Siostrom, sistas, sistahs, siostrzeństwu, kobietom, womxn,

wimmin, womyn, braterstwu, braciom, bredrin, bruvs, naszym mężczyznom i facetom,


a także wszystkim osobom LGBTQI w wielkiej ludzkiej rodzinie
ROZDZIAŁ PIERWSZY

Amma

Amma
idzie promenadą wzdłuż rzeki rozcinającej jej miasto na dwoje, po wodzie sunie powoli
kilka wczesnoporannych barek
po lewej ma stylizowany na okrętową modłę most dla pieszych z kładką przypominającą
pokład i wspornikami niczym maszty
po prawej rzeka zakręca i płynie na wschód pod mostem Waterloo, w stronę kopuły
katedry Świętego Pawła
Amma czuje pierwsze promienie słońca, powietrze jest rześkie, jeszcze nie zdążyło
zgęstnieć od żaru i spalin
kawałek dalej skrzypaczka gra jakąś adekwatnie pogodną melodię
sztuka Ammy, Ostatnia Amazonka Dahomeju, ma dziś premierę w The National

Amma wspomina pierwsze kroki w teatrze


kiedy razem ze swoją prawą ręką, Dominique, wyrobiły sobie szczególną reputację, bo
awanturowały się w trakcie przedstawień obrażających ich polityczną wrażliwość
wyćwiczone aktorskie głosy przyjaciółek niosły się głośno i wyraźnie z głębi balkonów, a
potem trzeba było szybko uciekać
obie wierzyły, że protesty muszą być publiczne, zakłócać porządek i zwyczajnie drażnić
przeciwnika
raz wylała całą szklankę piwa na głowę reżysera, który w swojej sztuce umieścił półnagie
czarne kobiety, biegające po scenie jak idiotki
i zwiała ile sił w nogach opłotkami dzielnicy Hammersmith
skowycząc z uciechy
potem Amma spędziła kilka dekad w alternatywie, buntowała się i miotała granatami w
establishment, który zepchnął ją na margines
aż w końcu mainstream zaczął wchłaniać to, co dawniej uważano za radykalizm, a ona po
cichu liczyła, że ją też teraz przyjmie
udało się dopiero trzy lata temu, gdy posadę kierowniczki artystycznej po raz pierwszy w
historii The National objęła kobieta
tak długo Amma wysłuchiwała uprzejmych odmów poprzednich dyrektorów, aż tu nagle
telefon w pewien poniedziałkowy ranek, tuż po śniadaniu, gdy życie ciągnęło się przed nią w
pustkę aż po horyzont, oferując jedynie ramówkę seriali w internecie
świetny tekst, musimy to zrobić, podjęłaby się pani także reżyserii? proszę wybaczyć, że
tak nagle, ale może dałaby pani radę spotkać się w tym tygodniu na kawę?

Amma upija łyk americano, obowiązkowo z dodatkowym espresso na rozruch, i zbliża się
do szarego brutalistycznego budynku
ostatnimi czasy przynajmniej próbują ożywić klocowaty betonowy kompleks instalacjami
z neonów, a sam teatr ma opinię instytucji postępowej, a nie skostniałej
kiedyś była pewna, że gdyby tylko ośmieliła się przekroczyć próg The National,
natychmiast wyprowadzono by ją na kopach, wtedy ludzie naprawdę ubierali się do teatru na
galowo
i patrzyli z góry na każdego, kto nie zjawiał się pod krawatem
Amma chce, żeby ludzie przychodzili na jej sztuki po prostu z ciekawością, gówno ją
obchodzi, co będą mieli na sobie, zresztą sama jest wierna estetyce z gatunku „walcie się
wszyscy”, choć owszem, z biegiem lat odeszła od klasycznych zestawów typu dżinsowe
ogrodniczki, beret na Che Guevarę, arafatka i nieodzowna przypinka z dwoma splecionymi
symbolami Wenus (no bo jak już walić wszystkich, to po oczach)
teraz zimą nosi srebrne lub złote adidasy, latem niezawodne birkenstocki
zimą czarne spodnie, raz dopasowane, a raz luźne, zależy, czy w danym tygodniu
wchodzi w czterdziestkę czy czterdziestkę dwójkę (góra zawsze o rozmiar mniejsza)
latem wzorzyste haremki ze ściągaczem tuż pod kolanem
zimą jaskrawe asymetryczne koszule, swetry, kurtki, płaszcze
tlenione dredy bez względu na porę roku sterczą karnie jak świeczki na torcie
srebrne kółka w uszach, ciężkie afrykańskie bransolety i różowa szminka
to całoroczne znaki rozpoznawcze jej stylu

Yazz
ostatnio stwierdziła, że to „stylówa na starą wariatkę”, błaga, żeby Amma zaczęła ubierać
się w Marksie i Spencerze jak normalne matki, nie chce nawet być widziana obok niej, kiedy idą
niby-razem ulicą
Yazz doskonale wie, że Amma nigdy nie zbliży się do normalności i że jest po
pięćdziesiątce, a to jeszcze nie starość, chociaż nie ma sensu przekonywać o tym
dziewiętnastolatki; tak czy inaczej, starzenie to nie powód do wstydu
zwłaszcza że cały gatunek ludzki jedzie na tym samym wózku
czasami jednak Amma ma wrażenie, że spośród wszystkich znajomych tylko ona pragnie
celebrować swój postępujący wiek
to przecież taki przywilej: nie umrzeć przedwczesną śmiercią, mówi im, gdy noc zapada
powoli nad kuchennym stołem w jej przytulnym szeregowcu na Brixton
i wszystkie zabierają się do przyniesionego jedzenia: potrawki z ciecierzycy, szarpanego
kurczaka, sałatki greckiej, curry z soczewicy, pieczonych warzyw, jagnięciny po marokańsku,
ryżu szafranowego, sałatki z buraków i jarmużu, komosy ryżowej po nigeryjsku i jeszcze
makaronu bezglutenowego dla kilku nieznośnych grymaśnic
nalewają sobie wino, wódkę (mniej kalorii) albo coś przyjaźniejszego wątrobie, jeśli
lekarz przykazał
Amma spodziewała się, że będą zadowolone z jej odmowy poddania się ciotkowatemu
zrzędzeniu; zamiast tego koleżanki posyłają jej zakłopotane uśmiechy, a co z nasileniami bólu
stawów, problemami z pamięcią, falami gorąca?

mija młodą uliczną skrzypaczkę


posyła jej życzliwy uśmiech, dziewczyna go odwzajemnia
więc Amma wyławia z kieszeni kilka monet i wkłada do futerału
nie da rady odmówić sobie teraz papierosa, opiera się o murek odgradzający chodnik od
rzeki i zapala jednego, natychmiast ma do siebie pretensje
za jej czasów reklamy przekonywały młodych, że z fajką w dłoni będą wyglądać dojrzale,
elegancko, wpływowo, błyskotliwie, atrakcyjnie i nade wszystko – cool
że bardzo martwo, to nikt już nie wspominał
Amma spogląda na rzekę, ciepły dym spływa jej do przełyku, kojąc nerwy, a ona usiłuje
opanować kofeinowy skok adrenaliny
czterdzieści lat premier, a ona wciąż sra żarem
a co, jeśli krytycy ją zjadą? spławią unisono w recenzjach z jedną gwiazdką, co oni sobie
w tym Nationalu myśleli, kiedy wpuszczali tę hucpiarę do budynku?
oczywiście wie, że nie znalazła się tu przez przypadek, napisała piętnaście sztuk i
wyreżyserowała ponad czterdzieści, i jak skomentował kiedyś pewien krytyk, Amma Bonsu nie
boi się ryzykować i wie, jak to robić
a co, jeśli generalna zebrała owacje na stojąco tylko dlatego, że publiczność nie chciała jej
sprawić przykrości?
och, zamknij się już, przecież jesteś starą wyjadaczką, zapomniałaś?

przecież
ma fantastyczny zespół: sześć starszych aktorek (weteranki, co na scenie zjadły zęby),
sześć dziewczyn w połowie kariery (jak na razie się trzymają) i trzy nowe twarze (naiwne, pełne
nadziei), spośród których jedna, utalentowana Simone, przychodzi na próby z podkrążonymi
oczami, a potem zawsze się okazuje, że zostawiła włączone żelazko, zapomniała zgasić palnik na
kuchence albo zamknąć okno w pokoju, więc marnuje cenny czas podczas prób na paniczne
wydzwanianie do współlokatorów
parę miesięcy temu sprzedałaby własną babcię na plantację, żeby tylko dostać tę robotę, a
teraz wyłazi z niej rozwydrzona mała primadonna, co przed kilkoma tygodniami kazała własnej
reżyserce skoczyć po karmelowe latte, gdy zostały na sali prób tylko we dwie
jestem wykończona, zamiauczała, sugerując, że to wszystko wina Ammy, która zmusza ją
do pracy ponad siły
chyba nie trzeba dodawać, że Amma od razu ustawiła panienkę Simone Stevenson do
pionu
panience Stevenson wydaje się, że skoro prosto ze szkoły teatralnej trafiła do Nationalu,
to Hollywood już stoi przed nią otworem
no to się przekona
już niedługo

w takich chwilach Amma tęskni za Dominique, która dawno temu zwiała do Ameryki
to z nią powinna dziś dzielić przełomowe chwile w karierze
poznały się w latach osiemdziesiątych na castingu do pełnego metrażu rozgrywającego się
w kobiecym więzieniu (jakżeby inaczej?)
obie były rozczarowane, że wciąż mają do wyboru tylko role niewolnic, służących,
prostytutek, opiekunek do dzieci albo kryminalistek
a i tak ich nie dostają
pomstowały na swój los w obskurnym bistro na Soho, napychając się kanapkami ze
smażonym jajkiem i bekonem, plaśniętym między dwie kromki namokłego białego chleba, i
zapijały mocną czarną herbatą, otoczone pracownicami seksualnymi, które robiły swoje na
pobliskich ulicach
na długo przed tym, nim Soho stało się modną kolonią elgiebetów
popatrz na mnie, powiedziała Dominique, więc Amma posłusznie spojrzała, w nowej
przyjaciółce nie było nic, co kojarzyłoby się z uległością, macierzyństwem czy przestępczością
była übercool, obłędnie atrakcyjna, wyższa i szczuplejsza niż większość kobiet, miała
kości policzkowe jak ze rżniętego kryształu i umalowane na czarno powieki o gęstych rzęsach,
które dosłownie rzucały cienie na jej twarz
nosiła skóry, włosy miała krótkie z wyjątkiem czarnej grzywki odgarniętej na bok i
woziła się po mieście wysłużonym starym rowerem dostawczym, który teraz czekał przypięty na
zewnątrz
czy oni nie widzą, że jestem wcieloną boginią? – krzyknęła Dominique, teatralnie
odrzucając grzywkę, przybrała ponętną pozę, kilka głów odwróciło się w jej stronę
Amma była niższa, miała afrykańskie biodra i uda
doskonały materiał na niewolnicę, ocenił reżyser, gdy weszła na casting do sztuki o
wyzwoleniu niewolników
kiedy to usłyszała, odwróciła się na pięcie i opuściła salę
za to gdy Dominique pojawiła się na przesłuchaniu do roli w produkcji osadzonej w
czasach wiktoriańskich, usłyszała od reżysera obsady, że marnuje jego czas, bo przecież wtedy w
Wielkiej Brytanii nie było czarnych
odparła, że byli, nazwała go ignorantem, po czym również wyszła
i jeszcze trzasnęła drzwiami

Amma pojęła, że znalazła w Dominique siostrzaną duszę, z którą będzie mogła wspólnie
dawać czadu
i że obie staną się niezatrudnialne, kiedy wieść o ostatnich incydentach rozniesie się w
branży
poszły do pobliskiego pubu, rozmowa toczyła się dalej, a wino płynęło
Dominique urodziła się w bristolskiej dzielnicy St Pauls, jej matka Cecilia była
Afrogujanką o niewolniczych korzeniach, a ojciec Wintley – Hindugujańczykiem, potomkiem
niewolników kontraktowych z Kalkuty
była najstarsza z dziesiątki dzieci, które wyglądały bardziej na czarne niż azjatyckie i tak
też się identyfikowały, zwłaszcza że ojciec utożsamiał się z Afrokaraibami, wśród których
dorastał, a nie ze świeżo przybyłymi do Anglii Indyjczykami

Dominique już w okresie dojrzewania trafnie rozpoznała swoje preferencje seksualne i


rozważnie zachowała tę informację dla siebie, nie wiedząc, jak zareagowaliby znajomi i rodzina,
nie chciała być wyrzutkiem
parę razy próbowała chłopców
im się podobało
ona jakoś to przebolała

pragnęła zostać aktorką, więc w wieku szesnastu lat wyjechała do Londynu, gdzie ludzie
z dumą obwieszczali swoje outsiderskie tożsamości na przypinkach
spała na dworze pod łukami na Embankment i przy wejściach do sklepów na Strand, a
kiedy przyszli ją wypytywać ludzie z czarnej spółdzielni mieszkaniowej, zalała się łzami i
opowiedziała bajkę, że uciekła od ojca, który ją bił
na Jamajczyku ze spółdzielni nie zrobiło to wrażenia, czyli że co, parę razy ci spuścił
bęcki, no i?
Dominique podkręciła temperaturę skargi do poziomu rodzicielskiej przemocy seksualnej,
więc przydzielono jej awaryjne zakwaterowanie w hostelu; osiemnaście miesięcy później, po
szeregu cotygodniowych płaczliwych telefonów do spółdzielni, dostała komunalną kawalerkę w
małym bloku z lat pięćdziesiątych na Bloomsbury
zrobiłam, co było trzeba, żeby znaleźć dom, powiedziała Ammie, przyznaję, nie ma się
czym szczycić, ale nikomu nic się nie stało, ojciec się nigdy nie dowie

postanowiła dokształcić się z czarnej historii, kultury, polityki, feminizmu, odkrywała


alternatywne londyńskie księgarnie
wchodziła do Sisterwrite na Islington, gdzie wszystkie książki, co do jednej, zostały
napisane przez kobiety, i przebierała w nich godzinami; nie było jej stać na jakikolwiek zakup,
więc przeczytała całą antologię tekstów czarnego feminizmu Home Girls na stojąco, w
cotygodniowych odcinkach, chłonęła też każdą publikację Audre Lorde, jaka tylko wpadła jej w
ręce
księgarki chyba nie miały nic przeciwko

widzisz, Ammo, kiedy dostałam się do bardzo ortodoksyjnej szkoły teatralnej, byłam już
rozpolitykowana i o wszystko rzucałam się im do gardeł
jedyna niebiała osoba w całej placówce
domagała się wyjaśnień, dlaczego kobiety nie mogą odgrywać męskich postaci w
sztukach Szekspira, o międzyrasowym przydzielaniu ról nie wspominając, nawrzeszczała na
kierownika studiów, a cała reszta, łącznie ze studentkami, milczała
dotarło do mnie, że jestem z tym sama
następnego dnia dyrektor szkoły wziął mnie na bok
chodzisz tu, żeby zajmować się aktorstwem, a nie polityką
jeśli zamierzasz dalej przysparzać kłopotów, będziemy zmuszeni ci podziękować
to oficjalne ostrzeżenie, Dominique

znamy to, stwierdziła Amma, morda w kubeł albo wypad, co nie?


ja odziedziczyłam ducha walki po ojcu, Kwabenie, który był dziennikarzem walczącym o
niepodległość Ghany
dopóki nie usłyszał, że mają go aresztować za działalność wywrotową, więc zwiał tutaj i
pracował na kolei, a na stacji London Bridge poznał mamę
on był kontrolerem biletów, ona pracowała w biurze nad stacją
on przypilnował, żeby sprawdzić jej bilet, a ona żeby wysiąść z pociągu jako ostatnia, by
zamienić z nim kilka słów

mama, Helen, jest Mulatką, urodzoną w Szkocji w trzydziestym piątym


jej ojciec był nigeryjskim studentem, który ulotnił się, kiedy tylko skończył studia na
Uniwersytecie w Aberdeen
nie pożegnał się
lata później jej matka odkryła, że wrócił do żony i dzieci w Nigerii
nawet nie wiedziała, że miał żonę i dzieci
mama nie była jedynym mieszanym dzieckiem w Aberdeen w latach trzydziestych i
czterdziestych, ale mimo to stanowiła rzadki widok i dawano jej to odczuć
wcześnie rzuciła szkołę, poszła na kurs dla sekretarek i pojechała do Londynu akurat
wtedy, gdy zaczynał się zaludniać mężczyznami z Afryki, którzy przyjeżdżali tu na studia lub do
pracy
mama chodziła na ich potańcówki i do klubów na Soho, podobała im się jej jaśniejsza
skóra i nie tak sztywne włosy
mówi, że czuła się brzydka, dopóki afrykańscy mężczyźni nie powiedzieli jej, że to
nieprawda
szkoda, że jej wtedy nie widziałaś
wyglądała jak krzyżówka Leny Horne z Dorothy Dandridge
ta, serio brzydka

mama miała nadzieję, że na pierwszą randkę pójdą do kina, a potem do jej ulubionego
miejsca, klubu Afrique, tu, na Soho, więc kilka razy zasugerowała to ojcu, który już wiedział, że
uwielbiała tańczyć do highlife’u i zachodnioafrykańskiego jazzu
on zamiast tego zabrał ją na jedno ze swoich socjalistycznych spotkań na tyłach pubu na
Elephant and Castle
gdzie faceci żłopali piwo i gadali o polityce niepodległościowej
siedziała i próbowała pozorować zainteresowanie, zrobił na niej wrażenie swoim
intelektem
ona pewnie zrobiła na nim wrażenie swoją milczącą potulnością, jakby mnie kto pytał
pobrali się i przeprowadzili na Peckham
byłam ich ostatnim dzieckiem i pierwszą dziewczynką, wyjaśniła Amma, wydmuchując
dym w gęstniejący zaduch pomieszczenia
moi dwaj starsi bracia zostali lekarzami, trzeci prawnikiem, i jako że sprostali
oczekiwaniom ojca, ja już nie musiałam iść w ich ślady
zależy mu tylko na tym, żebym wyszła za mąż i urodziła dzieci
uważa, że dopóki nie ogarnę jednego i drugiego, to kariera aktorska jest tylko hobby
tata jest socjalistą i chciałby, żeby rewolucja poprawiła dolę całej ludzkości
dosłownie

tłumaczę mamie, że wyszła za szowinistę


popatrz na to inaczej, Ammo, mówi mama, twój ojciec przyszedł na świat jako
mężczyzna w Ghanie w latach dwudziestych, a ty jako kobieta w Londynie w sześćdziesiątych
no i?
naprawdę nie możesz oczekiwać, że będzie „nadawał na twoich falach”, jak to ujmujesz
no to jej wyjaśniłam, że jest apologetką patriarchatu i współwinną działania systemu
opresji wobec wszystkich kobiet
ona na to, że ludzie są skomplikowani
a ja, żeby nie mówiła do mnie jak do dziecka

mama pracowała osiem godzin dziennie na odpłatnej posadzie, poza tym wychowała
czwórkę dzieci, zajmowała się domem, dbała, żeby patriarcha co wieczór miał obiad na stole i co
rano uprasowaną koszulę
on tymczasem ratował świat
jego jedynym domowym obowiązkiem było przynoszenie do domu mięsa od rzeźnika na
niedzielny lunch – taka podmiejska namiastka wyjścia na polowanie

widzę, że teraz, kiedy wszyscy wyprowadziliśmy się już z domu, mama jest niespełniona,
bo cały swój czas poświęca na sprzątanie albo dekorowanie pomieszczeń
nigdy nie narzekała na swoją sytuację ani się z nim nie kłóciła, ewidentny objaw
uciemiężenia
powiedziała mi, że z początku próbowała brać go za rękę na spacerach, ale on ją odtrącał i
mówił, że publiczne okazywanie uczuć to angielska maniera, więc przestała
a mimo to co roku przynosi jej najbardziej rozmaśloną walentynkę, jaką uda mu się
znaleźć, uwielbia sentymentalną muzykę country, a w niedzielne wieczory przesiaduje w kuchni
przy albumach Jima Reevesa i Charleya Pride’a
w jednej ręce trzyma szklankę z whisky, drugą ociera łzy

życie taty kręci się wokół spotkań aktywistów, demonstracji, protestów pod parlamentem
i sterczenia na rynku Lewisham, gdzie sprzedaje „Socialist Workera”
przez całe dzieciństwo wysłuchiwałam przy kolacji jego kazań o niegodziwościach
kapitalizmu i kolonializmu oraz korzyściach płynących z socjalizmu
to była jego ambona, a my robiliśmy za wiernych z przymusu
dosłownie wpychał nam swoje poglądy do gardła
gdyby wrócił do Ghany po odzyskaniu niepodległości, pewnie zostałby tam kimś ważnym
zamiast tego pełni urząd dożywotniego prezydenta naszej rodziny

nie wie, że jestem lesbą, no co ty, mama wolała, żeby z nim o tym nie gadać, już z nią
było mi ciężko, powiedziała, że zaczęła mieć podejrzenia, kiedy w modzie były ołówkowe
spódnice i trwała ondulacja, a ja zaczęłam nosić męskie lewisy
jest przekonana, że to tylko taki wiek, przypomnę jej to po czterdziestce
tata nie lubi „ciot” i śmieje się ze wszystkich homofobicznych żartów rzucanych przez
komików w telewizji co niedziela wieczór, gdy akurat nie obrażają swojej teściowej albo
czarnych

Amma opowiedziała, jak w ostatnim roku szkoły poszła na swoje pierwsze spotkanie
grupy czarnych kobiet na Brixton po tym, jak znalazła ulotkę w miejscowej bibliotece
kobieta, która otworzyła jej drzwi, Elaine, miała twarz okoloną idealną aureolą afro, a jej
gładkie kończyny ciasno opinał niebieski dżins spodni i koszuli
Amma zapragnęła jej natychmiast i poszła za nią do salonu, gdzie kobiety siedziały na
kanapach, krzesłach, poduszkach, po turecku na parkiecie, piły kawę i cydr
nerwowo przyjęła krążące po pokoju papierosy, klapnęła na podłogę, oparła się plecami o
sponiewierany przez kocie pazury fotel obity tweedową tkaniną, poczuła ciepłą nogę Elaine przy
ramieniu
słuchała ich dyskusji o tym, co to znaczy być czarną kobietą
co to znaczy być feministką, kiedy w białych organizacjach nie ma dla nich miejsca
jakie to uczucie, gdy ludzie wołają za nimi „murzyny” albo kiedy je pobije jakiś byczek
rasista
jakie to uczucie, gdy biali mężczyźni otwierają drzwi albo ustępują miejsca w
komunikacji miejskiej białym kobietom (seksizm), ale im już nie (rasizm)
Amma utożsamiała się z ich doświadczeniami, zaczęła wtórować refrenom, tak jest,
siostro, wszystkie to przeżyłyśmy, siostro
to było takie uczucie, jakby z zimna weszła do domu

pod koniec tego pierwszego wieczora inne kobiety się pożegnały, a Amma
zaproponowała, że zostanie z Elaine, żeby umyć kubki i popielniczki
wylądowały na jednej z guzowatych kanap w blasku ulicznej latarni, przy blasku syren
policyjnych wyjących gdzieś w pobliżu
nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś tak bliskiego kochania się z samą sobą
to było jak kolejny powrót do domu

kiedy tydzień później zjawiła się na spotkaniu


Elaine już się kiziała z inną
i zupełnie ją olała
Amma nigdy więcej tam nie poszła
Amma i Dominique siedziały w barze, aż zostały z niego wykopane, zdążyły do tego
czasu wypić niezliczenie wiele kieliszków wina
stwierdziły, że jeśli chcą robić karierę w aktorstwie, to muszą założyć własny teatr, bo
żadna nie była gotowa zdradzić swoich przekonań politycznych i iść do pracy
ani siedzieć potem cicho, żeby ją zachować
uznały to za najsensowniejszą ścieżkę rozwoju
naskrobały kilka pomysłów nazw na twardym papierze toaletowym podwędzonym z kibla
ich intencje najlepiej wyrażała Grupa Teatralna Kobiety Buszu
chciały stać się teatralnym głosem tam, gdzie królowało milczenie
opowiadać światu historie czarnych kobiet i Azjatek
robić teatr na własnych zasadach
to stało się ich mottem:
Na naszych zasadach
Albo wcale.
2

Za sale prób służyły im salony, rekwizyty woziły rozklekotanymi rzęchami, kostiumy


znajdowały w lumpeksach, scenografię na śmietnikach i złomowiskach, pomagały im kumpele,
wszystkie uczyły się na bieżąco, ad hoc, każda dokładała coś od siebie
pisały podania o dofinansowanie na starych maszynach do pisania ze szczerbatymi
klawiaturami, w oczach Ammy rozpiski budżetów wyglądały równie obco jak fizyka kwantowa,
wierzgała na samą myśl, że miałaby zostać uwięziona za biurkiem
złościła Dominique, gdy spóźniała się na zebrania administracyjne i uciekała z nich przed
końcem, wykręcając się bólem głowy albo napięciem przedmiesiączkowym
pokłóciły się, kiedy Amma weszła do papierniczego i natychmiast z niego wybiegła,
twierdząc, że dopadł ją tam atak paniki
wyżywała się na Dominique, gdy przyjaciółka nie dostarczyła na czas obiecanego
scenopisu, bo zamiast tego imprezowała do późna, albo gdy zapominała kwestii w połowie
spektaklu
sześć miesięcy po narodzinach wspólnego projektu wciąż skakały sobie do oczu
mimo że przyjaźń zadzierzgnęła się między nimi natychmiast, wkrótce odkryły, że nie są
w stanie ze sobą pracować

Amma zdecydowała, że spotkają się u niej na ostateczną rozmowę


usiadły nad winem i obiadem z chińskiego baru, a Dominique przyznała, że więcej
przyjemności sprawia jej organizowanie tras grupy niż występowanie przed publicznością i że
woli być sobą niż udawać kogoś innego
Amma stwierdziła, że uwielbia pisać, nie cierpi prac administracyjnych, no i czy
rzeczywiście nadaje się na aktorkę? złość wychodziła jej znakomicie – ale na tym jej zakres
możliwości się kończył
Dominique została kierowniczką teatru, Amma dyrektorką artystyczną
zatrudniały aktorki, reżyserki, scenografki, obsługę sceny, ustawiały krajowe trasy ze
spektaklami, trwające po kilka miesięcy
swoje sztuki – Bądźmy poważne na serio, Obrzezanie kobiet: musical, Małżeństwo z
nierozsądku, Pędzące glizdy – wystawiały w domach kultury, bibliotekach, teatrach
alternatywnych, na festiwalach i konferencjach feministycznych
zostawiały ulotki przed teatrami przed przyjściem i wyjściem widowni, rozlepiały
nielegalne plakaty na billboardach w środku nocy
zaczęły zbierać recenzje w prasie alternatywnej, wydawały nawet własny miesięcznik
„Kobiety Buszu”
ale ze względu na żałośnie słabą sprzedaż i, spójrzmy prawdzie w oczy, żałośnie słabe
teksty, zin doczekał się zaledwie dwóch numerów mimo hucznej premiery pewnego letniego
wieczora w feministycznej księgarni Sisterwrite
zjawiła się na niej grupka kobiet, zainteresowanych darmowym sikaczem, po którym
można było całą gromadą wyjść na chodnik, żeby zajarać i się podrywać

Amma dorabiała w knajpie na Piccadilly Circus


gdzie sprzedawała hamburgery zrobione z kartonowej papki, rozmiękłej cebuli i
gumowego sera
to samo jadła za darmo na przerwach – i dostawała od tego pryszczy
pomarańczowy nylonowy mundurek sprawiał, że w oczach klientów stawała się odbitą od
sztancy służącą, czekającą, by spełnić ich żądania
zamiast być sobą, cudowną zbuntowaną indywidualistką o artystycznej duszy
przemycała darmowe suche ciastka wypełnione grudami o smaku jabłka i dawała je
chłopcom sprzedającym się na godziny, którzy uciekli z domu i działali w okolicach dworca
nie miała pojęcia, że w nadchodzących latach będzie chodzić na ich pogrzeby
nie wiedzieli, że seks bez zabezpieczenia to flirt ze śmiercią
nikt nie wiedział

jej dom mieścił się na Deptford, w opuszczonej fabryce o betonowych ścianach i


zapadającym się suficie, zamieszkanej przez społeczność szczurów, które nie uległy żadnej z
wielu prób eksterminacji
później przeprowadzała się do kolejnych, podobnie obrzydliwych squatów, aż wreszcie
trafiła do najbardziej prestiżowej miejscówki w całym Londynie, dawnego biurowca sowieckich
rozmiarów na tyłach King’s Cross
miała szczęście być jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o jego istnieniu,
zanim się zapełnił
i została na górze, kiedy komornik sądowy wysłał pod drzwi koparkę hydrauliczną
co doprowadziło do zastosowania agresywnych środków zaradczych, w tym kar więzienia
dla tych najbardziej rąbniętych lokatorów, którzy uznali, że komornikowi należy się solidne
lańsko
nazwali to bitwą o King’s Cross
budynek od tamtej pory nazywano Republiką Swobodii
no i mieli sporo szczęścia, bo kiedy spółka holdingowa powiadomiła o wszystkim
właściciela nieruchomości, niejakiego Jacka Stanifortha, mieszkającego w raju podatkowym
Monte Carlo i nadzianego dzięki rodzinnemu biznesowi – handlowi sztućcami Sheffield –
okazało się, że jest on życzliwie nastawiony do ich sprawy
walczył w Brygadach Międzynarodowych w czasie hiszpańskiej wojny domowej
a kiepska inwestycja w budynek w jednej z najbardziej szemranych dzielnic Londynu
stanowiła zaledwie mało istotny przypisik na marginesie jego rachunków
powiedział, że jeśli będą się nim zajmować
to mogą tam mieszkać za darmo

przestali nielegalnie podpinać się do prądu i otworzyli konto w London Electricity Board
podobnie rozwiązali kwestię gazu, dotychczas załatwianą z użyciem monety
pięćdziesięciopensowej, wciśniętej sprytnie w licznik
trzeba było też ustalić system zarządzania squatem, więc pewnego sobotniego poranka
zebrali się w holu na burzę mózgów
marksiści domagali się założenia Komitetu Centralnego Republiki Ludu Pracującego
Swobodii, co według Ammy stanowiło jednak pewną przesadę, jako że większość przyjmowała
„postawę moralnego sprzeciwu wobec kapitalistycznego wyścigu szczurów” za wymówkę, żeby
nie chodzić do roboty
hipisi sugerowali założenie komuny, w której wszystko stanowiłoby własność ogółu, ale
mieli tak wylane na całą sprawę, że zaraz dali się zagadać reszcie
ekolodzy chcieli zakazać używania aerozoli, plastikowych siatek i dezodorantu, czym
zwrócili przeciwko sobie nawet punków, którzy nie słynęli z zamiłowania do higieny
wegetarianie liczyli na wprowadzenie zakazu spożywania mięsa, weganie proponowali,
żeby od razu dopisać do listy nabiał, a makrobiotyczni oczekiwali, że wszyscy będą jeść na
śniadanie białą kapustę gotowaną na parze
rastafarianie chcieli legalizacji marihuany i zarezerwowania kawałka ziemi na tyłach
budynku na potrzeby spotkań Rządu Teokratycznego Nyabinghi
krysznowcy spodziewali się, że jeszcze tego samego popołudnia wszyscy pójdą z nimi
walić w bębny na Oxford Street
punki domagały się pozwolenia na puszczanie swojej wrzaskliwej muzyki, ale od razu ich
zakrzyczano
geje oznajmili, że w konstytucji budynku należy zagwarantować antyhomofobiczną
legislację, na co wszyscy odparli: w jakiej konstytucji?
radykalne feministki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla kobiet, prowadzonego w
formie samorządnej kooperatywy
radykalne feministki lesbijki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla nich, z daleka od
radykalnych heterofeministek, również prowadzonego w formie samorządnej kooperatywy
czarne radykalne feministki lesbijki żądały tego samego, tylko z zakazem wstępu
białasom obu płci
anarchiści wyszli z zebrania, bo każda forma zarządzania stanowiła zdradę ich przekonań

Amma wolała działać w pojedynkę i przebywać w towarzystwie ludzi, którzy nie próbują
narzucać innym swojej woli
wreszcie założono prosty zarząd rotacyjny, oparty na zasadach zakazujących handlu
narkotykami, molestowania seksualnego i głosowania na torysów
podwórko na tyłach zostało przestrzenią wspólną, ozdobioną rzeźbami z kawałków złomu
dzięki uprzejmości artystek i artystów Swobodii

Amma zdołała zaklepać sobie salę maszynotypistek, tak wielką, że mogła po niej biegać
miała tam własną toaletę i umywalkę, które utrzymywała w cudownej czystości i
spryskiwała kwiatowymi zapachami
pokryła ściany i sufit oszałamiającą krwiście czerwoną farbą, zerwała korporacyjną szarą
wykładzinę, rzuciła na drewnianą podłogę kilka plecionych mat z rafii, zamontowała używaną
kuchenkę i lodówkę, przyniosła kilka worków do siedzenia, materac i wannę znalezioną na
wysypisku
jej pokój był dość duży na imprezy i nocowanie ludzi
rytmy disco wirujących na gramofonie piosenek Donny Summer, Sister Sledge, Minnie
Riperton i Chaki Khan rozkręcały każdą jej imprezę
Roberta, Sarah, Edith, Etta i Mathilde Santing dostarczały ścieżek dźwiękowych jej
późnonocnych romansów
za osiemnastowiecznym parawanem z lakierowanego czarnego drewna, ocalonym spod
śmietnika za starą ambasadą Chin

przerobiła wiele kobiet ze Swobodii


szukała przygód na jedną noc, one zazwyczaj czegoś więcej
zabrnęła tak daleko, że bała się mijać na korytarzach swoje dawne podboje, takie jak
Maryse, tłumaczkę z Gwadelupy
która jeśli nie łomotała akurat do drzwi Ammy w środku nocy, błagając, żeby ją wpuścić,
to czaiła się pod nimi, by nękać dziewczyny, którym udało się dostać to, czego sama pragnęła
sytuacja z czasem tylko się pogorszyła, za każdym razem, gdy Amma zbliżała się do
budynku, z okna sypały się wyzwiska, aż wreszcie miarka się przebrała, kiedy pewnego dnia
Maryse zrzuciła Ammie na głowę całe wiadro obierków, gdy była kochanka przechodziła pod jej
oknem
czym rozjuszyła zarówno ekologów, jak i zarząd budynku, który postanowił zareagować i
napisał do Ammy, żeby „przestała srać do własnego gniazda”
Amma odpisała, że to ciekawe, jak szybko ludzie zmieniają się w t o t a l i t a r n y c h f a
s z y s t ó w, gdy tylko dać im odrobinę władzy

dostała jednak nauczkę, a poza tym i tak nie mogła narzekać na brak zainteresowania;
razem z Dominique były twarzami Teatru Kobiet Buszu, więc fanki ustawiały się do nich w
kolejce
wszystkie, od lesbiątek przed dwudziestką po kobiety, które mogłyby uchodzić za ich
matki
Amma żadnej nie skreślała, a przed znajomymi przechwalała się, że ma prawdziwie
egalitarne gusta, rozpięte ponad podziałami kultur, klas społecznych, ideologii, ras, wyznań i
pokoleń
co ku jej uciesze dawało jej większe pole manewru niż reszcie
(upodobanie do dużych cycków zachowywała dla siebie, bo to niefemistyczne, żeby
wybierać sobie poszczególne części ciała do uprzedmiotowienia seksualnego)
Dominique była bardziej wybredna i seryjnie monogamiczna, preferowała aktorki,
zazwyczaj blondynki, swój mikrotalent rekompensujące makrourodą
oraz modelki, których wygląd sam w sobie stanowił talent
kręciły się po barach tylko dla kobiet
Fallen Angel, Rackets, The Bell, w poniedziałki Drill Hall Theatre, gdzie przesiadywały
lesbilluminati, a w piątki nielegalna speluna U Pearl na Brixton, prowadzona przez Pearl,
Jamajkę w średnim wieku, która wywaliła z piwnicy wszystkie meble, zamontowała system
nagłośnieniowy i zaczęła kasować za wstęp

dla Ammy wiązanie się z jedną osobą oznaczało więzienie, nie po to zwiała z domu w
poszukiwaniu wolności i przygody, żeby skończyć przykuta do cudzych pragnień
wystarczyło przespać się z kobietą więcej niż dwa czy trzy razy, żeby zmieniła się z
osoby atrakcyjnie niezależnej w coraz bardziej upierdliwą
w ciągu tygodnia
Amma stawała się jedynym źródłem szczęścia kochanek, które zaczynały wszelkimi
możliwymi sposobami zakładać kaganiec na jej autonomię
były dąsy, łzy, oskarżenia o samolubność i brak serca
Amma nauczyła się trzymać wszystkie kobiety na dystans, komunikować swoje intencje
zawczasu, nigdy nie chodzić do łóżka z tą samą osobą dwa, góra trzy razy
nawet jeśli tego chciała
seks stanowił prostą, niegroźną, ludzką przyjemność, której zdążyła mieć w życiu sporo
przed czterdziestką
ile ich było? sto, może jeszcze pięćdziesiąt? no, raczej nie więcej
parę znajomych sugerowało, by spróbowała ułożyć sobie życie z pomocą terapii, na co
ona odparła, że przecież jest praktycznie dziewicą w porównaniu z gwiazdorami rocka, którzy
przechwalają się tysiącami podbojów i jeszcze są za to podziwiani
czy im ktoś doradzał psychoanalizę?
niestety jedna czy dwie dawne kochanki ostatnimi czasy zaczęły ją napastować w
mediach społecznościowych, gdzie przeszłość tylko czeka, by chlasnąć człowieka prosto w twarz
na przykład ta kobieta, która napisała, że Amma była jej pierwszą, gdy przespały się ze
sobą trzydzieści pięć lat temu, i była tak nawalona, że ją całą obrzygała
to było tak traumatyczne doświadczenie, że nigdy się nie otrząsnęłam, zawodziła
albo tamta, która goniła ją po Regent Street i darła się na nią, że ignorowała jej telefony
mniej więcej w tym samym okresie
za kogo ty się masz, ty pretensjonalna teatralna piczko? jesteś niczym, słyszysz mnie,
niczym
chyba zapomniałaś wziąć leków, dziunia, odkrzyknęła Amma i uciekła do podziemnego
labiryntu alejek Topshopu

Amma już dawno straciła zainteresowanie skakaniem z łóżka do łóżka; z biegiem czasu
zaczęła pragnąć intymności biorącej się z bliskości emocjonalnej, choć nie na wyłączność, z
drugą osobą
odnajduje się w niemonogamicznych związkach, a może teraz mówi się na to poliamoria?
Amma słucha opisów Jazz i stwierdza, że od niemonogamii różni się to tak naprawdę tylko
nazwą, m o j e d z i e c k o

ma Dolores, graficzkę mieszkającą w Brighton, i Jackie, terapeutkę zajęciową na


Highgate
spotyka się z nimi odpowiednio od siedmiu i trzech lat, obie są niezależnymi kobietami,
które są spełnione życiowo (i rodzicielsko) poza relacją z Ammą
nie są upierdliwe, zazdrosne, zaborcze, nie wymagają wiele uwagi, a do tego lubią się
nawzajem, więc owszem, czasami pozwalają sobie na mały trójkącik
jeśli tak się akurat złoży
(Yazz byłaby przerażona, gdyby się o tym dowiedziała)

Ammie po pięćdziesiątce zdarza się zatęsknić za czasami młodości, wspomina wtedy


jeden jedyny raz, kiedy wspólnie z Dominique wybrały się do legendarnego baru Gateways
ukrytego w piwnicy na Chelsea w ostatnich latach pięciu dekad swojego istnienia
w środku było prawie pusto, przy barze stały dwie kobiety w średnim wieku z
przystrzyżonymi po męsku włosami, obie w garniturach, jakby wyszły prosto ze stronic Źródła
samotności
parkiet był słabo oświetlony, a dwie stareńkie, maleńkie kobiety, jedna w czarnej
marynarce i spodniach, druga w sukience w stylu lat czterdziestych, tańczyły przytulańca do
dźwięków The Look of Love Dusty Springfield
i nie miały nad sobą nawet kuli dyskotekowej, która kręciłaby się pod sufitem i oprószała
je gwiezdnym pyłem.
3

Amma wyrzuca kawę do śmietnika i idzie prosto do teatru, przecinając wylany betonem,
pomazany graffiti plac dla deskorolek
dla młodzieży jest jeszcze o wiele za wcześnie na igraszki ze śmiercią, wyskoki i skręty
bez kasków i ochraniaczy na kolana
młodzi niczego się nie boją
jak Yazz, która chodzi na rower bez żadnego zabezpieczenia
i wybiega z domu, gdy matka mówi jej, że kask może zdecydować o
a/ bólu głowy
b/ powtórnej nauce mówienia

wchodzi przez drzwi dla pracowników, wita się z ochroniarzem Bobem, życzącym jej
powodzenia, i rusza plątaniną korytarzy, na górę po schodach, aż wreszcie dociera na przepastną
scenę
rozgląda się po głuchej pustce widowni, zaaranżowanej w wachlarz na wzór greckich
amfiteatrów, co gwarantowało każdemu niezakłócony odbiór akcji
już dziś wieczorem te siedzenia zajmie ponad tysiąc osób
tyle ludzi zbiera się, żeby zobaczyć jej produkcję, nie do uwierzenia
bilety na wszystkie spektakle niemal się wyprzedały jeszcze przed publikacją pierwszej
recenzji
no proszę, czyli jednak jest zapotrzebowanie na oryginalną sztukę?

Ostatnia Amazonka Dahomeju, tekst i reżyseria Amma Bonsu


o wojowniczkach, które w osiemnastym i dziewiętnastym wieku służyły królowi
kobietach mieszkających w królewskim skrzydle, zaopatrywanych w żywność i
niewolnice
które opuszczały pałac za niewolnicą dzwoniącą z ostrzeżeniem dla mężczyzn, by
odwrócili wzrok, bo inaczej stracą życie
które objęły funkcję straży pałacowej, bo mężczyznom nie można było ufać, że nie odetną
królowi głowy albo nie wykastrują go kordelasem, gdy pójdzie spać
które ćwiczono we wspinaczce nago po kolczastych gałęziach akacji, by uodpornić je na
ból
które wysyłano na dziewięć dni do niebezpiecznego lasu, gdzie musiały przetrwać w
pojedynkę
które świetnie radziły sobie z muszkietem i na zawołanie potrafiły ucinać wrogom głowy
i wypruwać im wnętrzności
które walczyły z Jorubami po sąsiedzku i z Francuzami, przybyłymi, żeby kolonizować
które rozrosły się w sześciotysięczną armię i wszystkie były oficjalnie poślubione królowi
którym nie było wolno utrzymywać żadnych innych relacji seksualnych, a każdego
urodzonego przez nie chłopca zabijano
kiedy Amma usłyszała o tym po raz pierwszy, uznała, że musiały sypiać ze sobą
nawzajem, bo przecież tak się dzieje zazwyczaj, gdy dochodzi do segregacji płci
tak narodził się pomysł na sztukę

ostatnią Amazonką jest Nawi, która wchodzi na scenę jako bezbronna nastoletnia panna
młoda, by zaprezentować się królowi; ponieważ nie jest w stanie urodzić mu dziedzica, zostaje
wygnana z jego alkowy i wcielona do żeńskiej armii, gdzie przechodzi niebezpieczne szkolenie i
pnie się po szczeblach wojskowej kariery za sprawą fizycznej niezłomności i przebiegłych
strategii bitewnych, aż wreszcie zostaje legendarną generałką Amazonek, szokującą
obcokrajowców nieustraszoną zajadłością
Amma pokazuje lojalność Nawi wobec wielu dawnych kochanek na długo po tym, jak
wojowniczka się nimi znużyła – kobieta dopilnowuje, żeby król przydzielił im lekkie pałacowe
obowiązki zamiast wyrzucać z dworu, by dożyły swoich dni w ubóstwie
pod koniec sztuki Nawi, stara i samotna, wspomina dawne kochanki, które pojawiają się i
znikają jako duchy, oczywiście za pomocą hologramów
wraca też pamięcią do wojen, w których zdobyła sławę, nawet tych wznieconych przez
króla po to, by dostarczać porywaczy na rzecz zniesionego handlu niewolnikami w Amerykach,
gdy wyjęte spod prawa okręty niewolnicze przemykały przez blokady, by z nim handlować
jest dumna ze swych osiągnięć
projektory wyświetlają sceny jej bitew, potężne armie nacierających Amazonek,
wymachujących muszkietami i maczetami
skowyczące, nabrzmiewające w stronę publiczności
mrożące krew w żyłach, przerażające

na sam koniec
Nawi umiera
światła powoli gasną
aż wszystko spowija mrok
Amma żałuje, że Dominique nie może przylecieć, by zobaczyć sztukę, którą przeczytała
jako pierwsza dekadę temu, gdy Amma ją napisała
sztukę, która na wystawienie musiała czekać tyle lat, bo każdy teatr, do którego ją
wysłała, odrzucał propozycję z wyjaśnieniem, że nie pasuje do jego profilu
mimo to Amma nie wyobrażała sobie wskrzeszenia Teatru Kobiet Buszu po to, by ją
wystawić
kiedy Dominique wyjechała, ona została za sterami sama
przez kilka lat sobie radziła, choć czuła się porzucona i nigdy nie znalazła nikogo na
zastępstwo Dominique, która znajdowała praktyczne rozwiązania dla twórczych pomysłów
Ammy
ostatecznie zwinęła teatr
i zaczęła działać na własną rękę

Shirley
jej najstarsza przyjaciółka, przyjdzie na premierę, była obecna na każdej sztuce Ammy od
nastoletnich czasów, jest w jej życiu stałym punktem, odkąd poznały się w wieku jedenastu lat,
Shirley, jedyna poza Ammą ciemnoskóra dziewczynka w całej szkole, przydreptała prosto do
niej, gdy ta stała któregoś dnia samotna na placu zabaw w czasie przerwy obiadowej, otoczona
wrzawą uczennic w zielonych mundurkach, piszczących i krzyczących do siebie podczas
skakania na skakance, gry w gumę i ganianego
nagle Shirley zjawiła się tuż przed nią
Shirley o idealnie prostych włosach i błyszczącej twarzy (od wazeliny, Amma odkryła to
później), z równiutko zawiązanym szkolnym krawacikiem i w skarpetkach podciągniętych do
kolan
taka opanowana, schludna, zadbana
przeciwieństwo Ammy o potarganych włosach, wyglądających tak głównie dlatego, że
nie mogła przestać rozplątywać dwóch warkoczyków, które matka zaplatała jej codziennie rano
tak jak nie umiała przestać pocierać stopą o łydkę, przez co skarpetki wiecznie zjeżdżały
jej na kostki
a szkolny sweterek był o trzy rozmiary za duży, bo matka zrobiła go z myślą, by służył
przez trzy lata
cześć, powiedziała dziewczynka, jestem Shirley, chcesz, żebym była twoją koleżanką?
Amma skinęła głową, a Shirley wzięła ją za rękę i zaprowadziła do grupki, którą dopiero
co zostawiła, zajętą skakaniem w gumę

od tamtej pory były nierozłączne, Shirley uważała na lekcjach i można było liczyć na jej
pomoc w pracy domowej
Shirley godzinami słuchała opowieści Ammy o chłopcach, a później, po biseksualnym
okresie przejściowym (z przelotnymi zauroczeniami braćmi Shirley, Errolem i Tonym), o
dziewczynach
Shirley nigdy nie powiedziała złego słowa o jej seksualności, kryła Ammę, gdy ta zrywała
się ze szkoły, i chłonęła opowieści o młodzieżowej grupie teatralnej: o paleniu, całowaniu, piciu,
aktorstwie – w tej kolejności, a gdy po szkole ich ścieżki się rozeszły i Shirley zajęła się
nauczaniem, a Amma teatrem, przyjaźń trwała
nawet kiedy artystyczni znajomi Ammy narzekali, że Shirley jest najnudniejszą osobą na
świecie i czy naprawdę musi ją zapraszać? – Amma broniła przeciętności swojej przyjaciółki
to dobra osoba, protestowała
Shirley opiekowała się Yazz, gdy tylko zaszła taka potrzeba (Amma też się kiedyś zajęła
dziewczynkami Shirley, raz, może dwa?)
Shirley nigdy nie miała pretensji, gdy Amma pożyczała od niej pieniądze na spłatę
długów, a czasami anulowała należności w ramach prezentów urodzinowych
przez długi czas ta wymiana przysług wydawała się Ammie jednostronna, aż w końcu
doszła do wniosku, że ona z kolei przydaje bezpiecznemu, przewidywalnemu życiu Shirley nieco
interesującego blasku
właśnie to stanowiło jej wkład w tę przyjaźń

potem pojawiły się inne członkinie jej paczki, nie, ekipy, poprawia ją Yazz, mamo, nikt
już nie mówi paczka, weź, co za prehistoria
Amma tęskni za ludźmi, którymi były, kiedy odkrywały siebie, jeszcze nie mając pojęcia,
jak bardzo się zmienią w przyszłości
paczka zjawiała się na jej premierach, była zawsze pod telefonem (domowym oczywiście
– jak to w ogóle wtedy działało?), gotowa na spontaniczne wieczorne wyjście
na obgadywanie i nakręcanie dramy za dramą

Mabel była fotografką freelancerką, która po trzydziestce została heteryczką, w ramach


rekonstrukcji tożsamości porzuciła wszystkie koleżanki lesbijki i została prawdopodobnie
pierwszą czarną jeżdżącą konno i ubraną w ciuchy z Barbour panią domu w całej Anglii
Olivine, w Wielkiej Brytanii aktorka niezatrudnialna przez zbyt ciemny odcień skóry,
potem wylądowała w Hollywood na planie popularnego serialu kryminalnego i żyje po
gwiazdorsku, z widokiem na ocean i rozkładówkami w kolorowych magazynach
Katrina, dawniej pielęgniarka, ostatecznie wróciła do Aberdeen, bo tam, jak twierdziła,
było jej miejsce, odrodziła się jako anglofilka, wzięła ślub z Kirsty, lekarką, i odmawia składania
wizyt w Londynie

będzie tu dzisiaj Lakszmi, saksofonistka, która komponowała muzykę do ich spektakli, aż


wreszcie doszła do wniosku, że nie ma nic gorszego niż utwór z melodią, i wykroiła sobie niszę
w awangardzie, żeby tworzyć muzykę, którą Amma po cichu nazywa waleniem w rondle, i
zazwyczaj jest atrakcją wieczoru na dziwnych festiwalach w szczerym polu, gdzie słucha jej
więcej krów niż ludzi
Lakszmi wykształciła też mało wiarygodne alter ego na potrzeby swoich naiwnych
podopiecznych z akademii muzycznej, którym robi za guru
zbierają się wokół kominka w jej mieszkaniu komunalnym i popijają tani cydr z filiżanek
do herbaty
a ona siedzi po turecku na tapczanie, ubrana w powłóczyste narzutki, ma długie,
poprzetykane srebrem włosy
dobitnie potępia progresję jako rozwiązanie podrzędne wobec improwizacji
mikrotonalnych oraz politemporalnych, multirytmicznych i multifonicznych struktur i efektów
deklarując, że kompozycja umarła, dziewczęta i chłopcy
liczy się tylko modernizacja–improwizacja

Lakszmi dobija już do sześćdziesiątki, ale kolejnych kochanków i kochanki nadal


utrzymuje w widełkach dwadzieścia pięć – trzydzieści pięć, a gdy przekraczają tę górną granicę,
związek się kończy
kiedy Amma jej to wytyka, przyjaciółka zawsze podaje wymówkę inną niż ta, że później
już przestają traktować ją z bezkrytycznym zachwytem, tracą świeżość twarzy i jędrność skóry

była też Georgie, która jako jedyna nie dotrwała do lat dziewięćdziesiątych
pochodziła z Walii, była praktykantką w wodociągach miejskich, a należąca do zboru
Świadków Jehowy rodzina wyrzekła się jej za lesbijstwo
stała się zagubioną sierotką, przygarniętą pod ich wspólne skrzydła
jako jedyna kobieta w grupie hydraulików musiała bez końca znosić sprośne żarty
kolegów z pracy o przepychaniu rur, ciasnych dziurach, cieknących szparach i zatkanych
odpływach
oraz komentarze o tym, co zrobiliby jej w dupę, kiedy naprawiała coś pod kranem albo
zaglądała do rynny

Georgie
za dnia piła dwa litry coca-coli, a wieczorem mieszała ją z alkoholem i dragami
z całej ich paczki miała najmniej szczęścia w podrywaniu kobiet, więc wbiła sobie do
głowy smutne, głupie przekonanie, że jest skazana na wieczną samotność
wiele ich wspólnych wyjść kończyło się monologami Georgie całej we łzach, która
twierdziła, że jest za brzydka, by kogoś sobie znaleźć, co nie było prawdą, zapewniały ją w
nieskończoność, choć Amma uważała, że przyjaciółce bliżej do Cwaniaka niż Olivera Twista
co w lesbijskim świecie wcale nie było takie złe

Amma nigdy nie zapomni, kiedy ją widziała ostatni raz, obie siedziały na krawężniku
przed barem The Bell, pijani goście oddalali się chwiejnym krokiem, a ona pakowała Georgie
palec do gardła, żeby zmusić ją do zwymiotowania połkniętych w toalecie pigułek
po raz pierwszy od początku ich przyjaźni Amma okazała frustrację tym, jak
beznadziejnym przypadkiem jest przyjaciółka, że jest tak niepewna siebie, że nie potrafi sobie
radzić z dorosłością, że wiecznie chodzi nawalona, czas dorosnąć, Georgie, weź ty, kurwa,
wreszcie dorośnij!
tydzień później Georgie skoczyła z balkonu na ostatnim piętrze swojego bloku na osiedlu
Pepys na Deptford

do dziś Amma zastanawia się, jak zginęła Georgie


czy spadła (wypadek), zleciała (potknięcie), rzuciła się (samobójstwo), czy może została
wypchnięta (wątpliwe)
wciąż ma wyrzuty sumienia, zastanawia się, czy to była jej wina
Sylvester zawsze zjawia się na premierze, choćby tylko ze względu na darmowe alko na
bankiecie po spektaklu
choć kilka dni temu oskarżył ją, że się sprzedała, gdy przyszpilił ją przed wejściem do
metra na Brixton, kiedy wracała do domu z próby
i przekonał, żeby poszła z nim na drinka do kina Ritzy, więc usiedli w barze na piętrze,
otoczeni plakatami z niezależnych produkcji, które oglądali wspólnie, od kiedy poznali się w
szkole teatralnej
filmów takich jak Różowe flamingi ze wspaniałą drag queen Divine, Zrodzone w
płomieniach, Córki pyłu, Żegnaj, moja konkubino, Miejsce gniewu Pratibhy Parmar, Pieśni z
Handsworth produkcji Black Audio Film Collective
filmów, które zainspirowały jej własną estetykę w twórczości teatralnej
choć nigdy nie przyznała się do równie niskich gustów przed Sylvestrem, który jest takim
politycznym purystą, że i tak by nie zrozumiał
na przykład do swojego uzależnienia od Dynastii i Dallas, zarówno oryginalnej serii, jak i
ich nowych reinkarnacji
albo od Top Model Ameryka, Żony dla milionera, Big Brothera i całej reszty…

Amma rozglądała się po barze w poszukiwaniu innych postaci z alternatywy, które


przeprowadziły się na Brixton, gdy przestępczość w dzielnicy kwitła, ale za to czynsz nie
przerażał
to byli jej ludzie, dwukrotnie przeżyli zamieszki i czuli dumę ze swoich wielorasowych
kręgów towarzyskich i pochodzenia, jak Sylvester, który pielgrzymował tu w odwiedziny do
pojawiającego się i znikającego gejowskiego domu kultury, aż wreszcie poznał mężczyznę, który
stał się jego życiowym partnerem, świeżo przybyłego z Saint Lucia Curwena
byli niesamowitą parą
Sylvester, albo Sylvie, wtedy blondwłosa piękność, przez większość lat osiemdziesiątych
nosił sukienki, a złote pukle spływały mu na plecy
podważał wyobrażenia społeczeństwa na temat płci na długo przed obecną modą i weszło
mu w nawyk zrzędzenie, że przecież ja byłem pierwszy
piegowaty Curwen o jasnobrązowej skórze potrafił nosić turban, kilt, lederhosen i pełny
makijaż
kiedy miał na to ochotę
by podważać różne inne wyobrażenia
tak twierdził
teraz Sylvester jest posiwiały, łysiejący, brodaty i nigdy nie ubiera się w nic innego niż
złachany maoistyczny mundurek
twierdzi, że to oryginał upolowany na eBayu
Curwen zaś nosi wiatrówkę retro ze wstawkami ze sztucznej skóry na ramionach i
dżinsowe ogrodniczki

przy stoliku obok usiedli dwaj młodzi mężczyźni, niezgrabni i niedorzeczni, z biurowymi
fryzurkami i gładkimi policzkami, w wyprasowanych garniturkach, wyświeconych butach
Amma i Sylvester wymienili się spojrzeniami, nie znosili intruzów kolonizujących
okolicę, stołujących się w meksykańskich knajpkach chi-chi i w barach, które zastąpiły
zadaszony bazar, znany dawniej ze stoisk sprzedających papugoryby, jamy, bligie, papryczki
scotch bonnet, afrykańskie tkaniny, doczepy do włosów, żeliwne patelnie, ogromne nigeryjskie
ślimaki i tysiącletnie chińskie jaja
te nowe ekskluzywne miejsca zatrudniały ochronę, żeby nie wpuszczała do środka
miejscowych
bo ich klientela wprawdzie lubiła się szlajać po szemranych okolicach z londyńskim
kodem pocztowym SW2 albo SW9
ale nie potrafiła ukryć, że w genach ma bardziej prestiżowe adresy, SW1 i SW3
Sylvester był bardzo zaangażowany w działalność ruchu Ocalić Prawdziwe Brixton
nie stracił nic ze swojego rewolucyjnego zapału
co niekoniecznie było dobre

Amma popijała siódmą kawę tego dnia, tym razem naszprycowaną drambuie, a Sylvester
siorbał piwo z butelki, co według niego stanowiło jedyny dopuszczalny sposób picia dla
rewolucjonisty
wciąż prowadził socjalistyczną grupę teatralną 97%, wystawiającą spektakle w offowych
lokalach i „wykluczonych społecznościach”, tak jak ona powinna to nadal robić
Ammo, powinnaś zabierać swoje sztuki do domów kultury i bibliotek, zamiast wystawiać
dla tych kutasów z klasy średniej w Nationalu
odparła, że ostatnim razem, kiedy zrobiła spektakl w bibliotece, to na widowni znaleźli
się głównie bezdomni, w najlepszym razie śpiący, a w najgorszym jeszcze chrapiący
to było jakieś piętnaście lat temu, poprzysięgła, że już nigdy tego nie powtórzy
inkluzywność społeczna jest ważniejsza od sukcesu, chyba że powinniśmy to nazywać
sucz-cesem? – odparł Sylvester, Amma nie zdołała go przekonać, że dobrze zrobiła, przechodząc
do większych teatrów, a on żłopał piwo za piwem, za które to ona zapłaciła (no, skoro tak ci się
powiodło, to pewnie dobrze zarabiasz)
dyskutowała z nim, że ma prawo reżyserować w Nationalu i że to zadaniem teatru jest
przyciągać publiczność inną niż zamożni popołudniowi wycieczkowicze z hrabstw pod
Londynem, przypominała mu, że ta grupa obejmuje również jego rodziców, emerytowanego
bankiera i panią domu z Berkshire, którzy przenieśli się do Londynu ze względu na dostęp do
kultury i wspierali syna, nawet kiedy jako nastolatek wyszedł z szafy
raz po pijaku się jej wygadał, że dostaje od nich miesięczne kieszonkowe
(była o wiele zbyt miła, żeby mu to wypominać)
rzecz w tym, mówiła, że robienie zadymy na marginesach to bardzo szlachetne zadanie,
ale musimy też wprowadzać zmiany w mainstreamie, w końcu wszyscy płacimy podatki, z
których są finansowane publiczne teatry, co nie?
Sylvester zrobił minę zadowolonego z siebie banity poza zasięgiem fiskusa
w każdym razie ja teraz płacę, dodała, i ty też powinieneś
rozparł się na krześle, spojrzał na nią oczami wodnistymi od piwa, oceniając ją po cichu,
znała tę minę, alkohol już wydobywał jad zazwyczaj nieobecny w jej bliskim przyjacielu
przyznaj to, Amciu, porzuciłaś zasady na rzecz ambicji i stałaś się częścią establishmentu
przez wielkie E, powiedział, jesteś zdrajczynią
no to wstała, zgarnęła patchworkową torbę z afrykańskim motywem i opuściła lokal
kawałek dalej odwróciła się za siebie i zobaczyła, że on stoi oparty o ścianę Ritzy i skręca
papierosa
on dalej pali skręty
zostań tam sobie, Sylvie.
4

Amma wróciła do domu po ciemku, wciąż wdzięczna losowi, że tak późno weszła w
posiadanie nieruchomości, w czasie gdy była praktycznie bezdomna
najpierw zmarł Jack Staniforth, a jego syn Jonathan, który od lat aż przebierał nogami, bo
nie mógł patrzeć na konsekwencje skandalicznej decyzji ojca, by nie skorzystać z programu
rewitalizacji King’s Cross, skąd w przyszłości miały jeździć bezpośrednie pociągi na trasie
Londyn–Paryż
dał Obywatelkom i Obywatelom Swobodii trzy miesiące na wyprowadzkę
zdruzgotana Amma musiała przyznać, że mimo wszystko miała niewiarygodnie dużo
szczęścia, bo do tej pory nie wydała złamanego grosza na czynsz w mieście, które zdążyło stać
się jednym z najdroższych na świecie
rozpłakała się, opuszczając swoje biuro wielkości boiska, o oknach wychodzących na
pociągi wtaczające się z północy Anglii na stację
nie było jej stać na wynajem i nie łapała się na programy mieszkań komunalnych
spała po znajomych, aż wreszcie ktoś zaproponował jej wolny pokój
zatoczyła koło

wtedy zmarła jej matka, pożarta od środka przez bezlitosną, wygłodniałą, mięsożerną
chorobę, która zaczęła się w jednym z organów, a następnie rozpełzła, by niszczyć kolejne
córka uznała to za symptomatyczny i symboliczny przejaw uciemiężenia matki
mama nigdy nie odnalazła samej siebie, mówiła Amma znajomym, zaakceptowała swoją
podległą rolę w małżeństwie i zgniła od środka
Amma ledwo zdołała spojrzeć na ojca na pogrzebie

wkrótce on też zmarł, we śnie, na niewydolność serca; Amma oceniła, że sam to na siebie
sprowadził, bo nie mógł funkcjonować bez matki, która robiła mu za życiową podpórkę od jego
pierwszych dni w Anglii
była zaskoczona skalą własnej żałoby
pożałowała, że nigdy nie powiedziała mu, że go kocha, był jej ojcem, dobrym
człowiekiem, szowinistą też, ale jej matka miała rację, kiedy mówiła: Ammo, on jest dzieckiem
swoich czasów i kultury

ojciec był zrozpaczony, że musiał tak nagle opuścić Ghanę, powiedziała Amma na
pogrzebie do zgromadzonych podstarzałych socjalistycznych towarzyszy
to musiało być dla niego traumatyczne doświadczenie – stracić dom, rodzinę, przyjaciół,
język ojczysty i przyjechać do kraju, który go nie chciał
gdy urodziły mu się dzieci, postanowił, że wykształcimy się w Anglii i koniec
ojciec wierzył w wyższe cele lewicowej polityki i działał, by uczynić świat lepszym
miejscem
nie dodała, że go nie doceniała i od dzieciństwa aż po jego śmierć nosiła w sobie
zawężony obraz ojca, oparty na poczuciu własnej moralnej wyższości, choć on przecież niczym
nie zawinił poza tym, że nie spełniał feministycznych oczekiwań, jakie przed nim stawiała
była samolubną, durną gówniarą, a teraz już za późno
on mówił jej, że ją kocha, co roku w urodziny Ammy, dopóki żyła matka, bo podpisywał
wtedy kartkę, którą kupowała od nich dla córki

jej starsi bracia, którzy odnieśli w życiu większy sukces, życzliwie odstąpili Ammie
największą część rodzinnego domu w Peckham
starczyło na pokaźny wkład własny na mały szeregowiec z maleńkim ogródkiem przy
Railton Road na Brixton
miejsce, które mogła nazywać własnym.
5

Yazz
urodziła się dziewiętnaście lat temu w basenie porodowym w zalanym blaskiem świec
salonie Ammy
otoczona zapachem kadzidła, melodią pluskających fal, w obecności douli, a do tego
jeszcze położnej, oraz Shirley i Rolanda – bliskiego przyjaciela, który zgodził się zostać ojcem
jej dziecka, gdy śmierć rodziców wywołała w niej zupełnie nową, wszechogarniającą potrzebę
rodzicielstwa
miała szczęście, bo Roland, od pięciu lat w związku z Kennym, też myślał o ojcostwie

zgodnie z umową brał Yazz do siebie na co drugi weekend, a Amma pożałowała tego
ustalenia, gdy zorientowała się, że tęskni za noworodkiem zamiast upajać się wolnością od
piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór
Yazz okazała się cudem, którego Amma pragnęła, nie mając o tym pojęcia, a posiadanie
dziecka naprawdę nadało jej życiu pełni, z czego rzadko się komukolwiek zwierzała, bo to
wydawało jej się jakieś takie antyfeministyczne
Yazz miała być jej eksperymentem kontrkulturowym
Amma karmiła piersią, gdziekolwiek się akurat znalazła, i nie interesowało jej, kto czuje
się obrażony potrzebą matki, żeby dać dziecku jeść
zabierała małą wszędzie, nosiła ją na plecach albo z przodu w chuście, zostawiała w kącie
sali na próbach albo sadzała na stole podczas spotkań
jeździła z nią w trasę pociągami i samolotami, woziła Yazz w podróżnym nosidełku, które
wyglądało bardziej jak bagaż podręczny, więc raz Amma prawie posłała je razem z dzieckiem
przez lotniskowy skaner i musiała błagać ochronę, żeby jej za to nie aresztowała
zgromadziła dziewięcioro chrzestnych, siedem matek i dwóch ojców
żeby zagwarantować sobie dostatecznie wiele opiekunek i opiekunów na czas, kiedy
dziecko przestanie być takie posłuszne i przenośne

Yazz mogła wkładać na siebie, co tylko jej się podobało, pod warunkiem że nie zagrażało
to jej życiu lub zdrowiu
Amma chciała dać córce możliwość autoekspresji, zanim opresyjny reżim systemu
edukacji spróbuje zmiażdżyć jej wolnego ducha
ma zdjęcie, na którym mała idzie po ulicy w plastikowym napierśniku rzymskiego
wojownika, pomarańczowej tiulowej spódniczce, do tego białe skrzydełka wróżki, żółte szorty
naciągnięte na legginsy w czerwono-białe paski, dwa różne buty (sandał i kalosz), szminka
rozmazana na wargach, policzkach i czole (okres przejściowy) i włosy związane w większe i
mniejsze kitki, z których zwisają miniaturowe laleczki
Amma ignorowała litościwe i oburzone spojrzenia przechodniów i matek o ciasnych
horyzontach na placu zabaw czy w przedszkolu

Yazz nigdy nie była strofowana za wyrażanie swojego zdania, ale za przeklinanie już tak,
bo należało rozwijać słownictwo
(Yazz, powiedz, że uważasz Marissę za nieprzyjemną albo niesympatyczną, zamiast
nazywać ją zaśmierdłą obesraną dupą)
i choć nie zawsze dostawała to, czego chciała, to miała na to szanse, jeśli dość
przekonująco argumentowała na swoją korzyść
Amma chciała, żeby jej córka stała się wolną, silną feministką
później wysłała ją na kursy rozwoju osobistego dla dzieci, by wyposażyć ją w pewność
siebie i komunikatywność, które pozwalałyby rozkwitać w każdych warunkach
wielki błąd
mamo, oznajmiła czternastoletnia Yazz podczas dyskusji o wyjeździe ze znajomymi na
festiwal muzyczny w Reading, zaszkodzisz mojemu rozwojowi, jeśli będziesz mnie hamować w
tak istotnym momencie mojej podróży w stronę transformacji w niezależnie myślącą, w pełni
wyrażającą siebie dorosłą osobę, na jaką chcesz mnie wychować, no wiesz, czy naprawdę zależy
ci, żebym zbuntowała się przeciwko twoim staroświeckim zasadom i uciekła z bezpiecznego
domu, a potem zamieszkała na ulicy, gdzie musiałabym zacząć się prostytuować, żeby przetrwać,
od czego już prosta droga do uzależnienia od narkotyków, przestępczości, anoreksji i
przemocowych związków z dwa razy starszymi ode mnie manipulatorskimi kutasami, aż do
przedwczesnej śmieci w jakiejś ćpuńskiej mecie?
Amma nie mogła sobie znaleźć miejsca przez cały weekend, kiedy jej maleństwo
pojechało na festiwal
dorośli mężczyźni gapili się na jej córkę, jeszcze zanim Yazz weszła w wiek dojrzewania
po ulicach chodzi o wiele więcej pedofilów, niż się ludziom wydaje

rok później Yazz już nazywała matkę feminazistką, bo kiedy wychodziła na imprezy,
Amma sugerowała, że należałoby obniżyć nieco skraj spódniczki i wysokość obcasów, a dekolt
bluzki podciągnąć trochę do góry, tak żeby ubranie zasłaniało co najmniej trzydzieści procent
ciała zamiast dwudziestu, według bieżącego rankingu przyzwoitości
już nie wspominając o Chłopaku, którego Amma dostrzegła, gdy podwiózł córkę do
domu własnym autem
kiedy tylko Yazz przekroczyła próg, matka dopadła ją w korytarzu, by zadać zupełnie
neutralne pytanie, po jakie sięgnąłby każdy rodzic
kto to jest i czym się zajmuje? miała nadzieję, że usłyszy od Yazz: jest w przedostatniej
klasie, czyli że to względnie niegroźny licealista
Yazz odparła bezczelnie i z kamienną twarzą, mamo, to trzydziestoletni psychopata, który
porywa bezbronne kobiety i zamyka je na długie tygodnie w piwnicy, gdzie najpierw się nimi
zabawia po swojemu, a potem sieka na kawałeczki i pakuje do zamrażarki, żeby zimą mieć z
czego robić gulasz
następnie nonszalancko poszła na górę, ciągnąc za sobą smugę zapaszku śmiesznych
papierosów

w dodatku to wychowane na feministkę dziecko już nawet się za nią nie uważa
feminizm to strasznie stadny wynalazek, oznajmiła Yazz, szczerze, to nawet bycie kobietą
jest w dzisiejszych czasach passé, odwiedziła nas na uczelni niebinarna osoba zajmująca się
aktywizmem społecznym, nazywa się Morgan Malenga, ona otworzyła mi oczy, moim zdaniem
w przyszłości wszyscy staną się niebinarni, nie będziemy już ani kobietami, ani mężczyznami,
zresztą te role to i tak tylko performowanie płci kulturowej, a to oznacza, że ta twoja polityka
kobieca, mamciu, stanie się bezużyteczna, a skoro już o tym mowa, to jestem humanitarystką, a
to o wiele wyższa płaszczyzna świadomości niż feminizm
wiesz w ogóle, co to takiego?

Amma tęskni za córką, odkąd Yazz wyjechała na studia


nie za tym złośliwym wężem wypełzającym jej z ust, by zranić matkę, bo w świecie Yazz
wyłącznie młodzi ludzie mają uczucia
brakuje jej Yazz miotającej się po całym domu
tego, jak wypada z pokoju, tak jakby wywiał ją stamtąd huragan – gdzie moja
torba/telefon/miesięczny/podręczniki/bilet/głowa?
tych znajomych odgłosów rozbrzmiewających w tle, gdy jest tu Yazz, szczęknięcia
zasuwki w drzwiach łazienki, gdy zamyka się w środku, nawet kiedy są w domu tylko we dwie,
nabrała takiego zwyczaju w czasie dojrzewania, Amma zaś uważa to za afront
dokładnie dziesięciu chrzęstów młynka z pieprzem nad zupą pomidorową albo grzybową
(z puszki!), którą woli od pysznych domowych posiłków Ammy
pomruku muzyki i radia dobiegającego z jej pokoju o poranku
widoku córki zwiniętej pod kołdrą na kanapie w salonie w sobotnie wieczory, oglądającej
telewizję aż do północy, kiedy czas iść na miasto
Amma jeszcze pamięta, że ona też wypuszczała się z domu nocami i wracała porannym
autobusem

dom oddycha inaczej, kiedy nie ma w nim Yazz


Amma czeka, aż wróci i narobi trochę hałasu, przyniesie chaos
ma nadzieję, że córka znów się wprowadzi po studiach
większość dzieci tak robi w dzisiejszych czasach, prawda?
nie stać ich na nic innego
Yazz może zostać na zawsze
naprawdę.
Yazz

Yazz
siedzi w wybranym dla niej przez mamę miejscu na samym środku widowni, jednym z
najlepszych w całym teatrze, choć wolałaby się ukryć gdzieś z tyłu, na wypadek gdyby spektakl
okazał się kolejnym powodem do zażenowania
związała swoje niewiarygodnie dzikie, rozbuchane, mocne i gęste afro, bo ludzie siedzący
za nią często narzekają, że nie widzą sceny
kiedy jej afropozytywni rodacy i rodaczki oskarżają ludzi o rasizm albo mikroagresję
właśnie z tego powodu, Yazz pyta, jak oni by się czuli, gdyby poszli na koncert i nic nie
zobaczyli, bo tuż przed twarzą wyrósł im niesforny ozdobny żywopłot

po obu stronach Yazz siedzą członkinie jej uczelnianej ekipy, Nieprzyjebywalnych, Waris
i Courtney, obie ciężko pracują, podobnie jak ona, bo wszystkie trzy liczą na dobre dyplomy, bez
tego będą miały
przerąbane
zresztą i tak mają, oceniają zgodnie
kiedy skończą studia, dostaną na drogę tylko gigantyczne zadłużenie, wściekłą
konkurencję na rynku pracy i absurdalne ceny mieszkań, przez co ich pokolenie będzie zmuszone
wprowadzić się na zawsze do rodzinnych domów, a to z kolei sprawi, że jeszcze więcej młodych
będzie się bać przyszłości, nie wspominając nawet o tym, że planetę już trafia szlag, Wielka
Brytania niedługo odłączy się od Europy, która i tak stacza się w reakcjonizm i odświeża modę
na faszyzm, i to przecież obłęd, że jakiś obleśny, strzaskany na solarce miliarder wyznacza nowe
niziny intelektualne i moralne jako prezydent Ameryki, i podsumowując, to ogólnie oznacza, że
starsze pokolenie WSZYSTKO ZNISZCZYŁO, a teraz jej pokolenie czeka zagłaaadaaa
chyba że odbierze starszym kontrolę intelektualną
i to raczej prędzej niż później

Yazz studiuje literaturę angielską, a w przyszłości zamierza zostać kontrowersyjną


felietonistką gazety o globalnym zasięgu, bo ma dużo do powiedzenia i najwyższy czas, żeby
świat ją usłyszał
po jej prawej siedzi Waris z Wolverhampton, która studiuje politologię i chce zostać
posłanką żeby re-pre-zen-to-wać, ale najpierw podąży ścieżką aktywizmu społecznego, podobnie
jak Barack „Wzór nad Wzory” Obama
Barack, wróć!
Courtney z Suffolk, po jej lewej, poszła na amerykanistykę, bo strasznie ją kręcą
Afroamerykanie i wybrała ten kierunek, by na trzecim roku skorzystać z możliwości wymiany
studenckiej ze Stanami i wyrwać tam sobie męża
większość miejsc na widowni zajmują stetryczali stali bywalcy (średnia wieku sto lat)
przyjaciółki mamy i jej fanatyczne wielbicielki siedzą rozsiane po całej sali, powinny
wszystkie być siwe, ale większość goli głowy, farbuje się albo owija turbanami
Yazz zerka na zgarbionego Sylvestra, który wygląda jak szmaciarz w tym swoim
wyświechtanym komunistycznym chińskim mundurku, a krzaczastą brodą raczej przywodzi na
myśl amisza niż wielkomiejskiego hipstera
jesteś na to o wiele za stary, Sylvie
zaplótł ręce na piersi i tak się krzywi, jakby bardzo chciał, żeby sztuka mu się nie
spodobała, choć jeszcze się nie zaczęła, ale kiedy zauważa, że Yazz się na niego lampi, od razu
posyła jej uśmieszek i macha, pewnie zażenowany tym, że przejrzała go na wylot
ona odmachuje i znów przybiera minę pod tytułem miło cię widzieć
jest jednym z jej chrzestnych, ale został zdegradowany do klasy C po tym, jak przez trzy
lata z rzędu wysyłał jej tę samą kartkę urodzinową – w dodatku taką tanią, ze sklepu
charytatywnego, a co do prezentów, to przestała je dostawać, kiedy skończyła szesnaście lat,
jakby nie potrzebowała już wsparcia finansowego od chwili, kiedy mogła legalnie uprawiać seks
chrzestni klasy A co roku w jej urodziny wyskakują z pieniążków, i to niemałych, są tacy
kochani, bo naprawdę im zależy na utrzymaniu kontaktu z nią, ich łączniczką z młodszym
pokoleniem
kilkoro się wykruszyło i całkiem zniknęło po jakichś bezsensownych melodramatycznych
historiach z mamą
mama mówi, że Sylvester powinien przestać pluć jadem na cudze (jej) sukcesy i że skoro
nie chciał się dostosować do nowych czasów, to został w tyle
czyli tak, jak sama się czułaś jeszcze niedawno, mamciu?
odkąd dostała ten spektakl w Nationalu, zaczęła patrzeć z góry na znajomych z teatru,
którym się gorzej powodzi, jakby osobiście odkryła przepis na sukces
jakby nie spędziła stanowczo zbyt wielu lat życia na oglądaniu gównianych seriali w
oczekiwaniu na telefon
oto czym się kończy wychowanie córki z rentgenem w oczach
Yazz bez trudu zdoła przejrzeć każdą rodzicielską ściemę

wujka Curwena nie ma dzisiaj z Sylvestrem, bo on uważa, że polityka jest o wiele


bardziej dramatyczna niż cokolwiek, co może się wydarzyć na teatralnej scenie: „Brexit i
Trumpogeddon! Oto komedia pomyłek naszych czasów” – to jego najnowsza mantra
jako radny londyńskiej gminy Lambeth z ramienia Partii Pracy zazwyczaj gasi różne
pożary, albo sam je roznieca, odgryza się Sylvester, który lubi wytrącać Curwena z przekonania,
że ten coś znaczy w polityce
po co komu wrogowie, kiedy życiowy partner regularnie podkopuje ci poczucie własnej
wartości?
Curwen chętnie sięga po staroświeckie powiedzonka w rodzaju „no to gitara” i usiłuje
trzymać się blisko prawdziwego życia, więc regularnie odwiedza najobskurniejszą spelunę na
Brixton, gdzie przesiadują stare dziady niestrudzenie zawodzące o Maggie Thatcher i strajku
górników, to jeden z nielicznych lokali nieprzerobionych na winiarnię, gastropub czy champagne
bar, którymi tak gardzi mama
jakby sama nie przyłożyła ręki do gentryfikacji Brixton dwadzieścia lat temu
jakby sama nie bywała w artystowskich knajpeczkach takich jak Ritzy
jakby osobiście nie zabrała Yazz do jednego z tych właśnie champagne barów, którymi
ponoć tak się brzydzi, żeby uczcić zdaną na rok przed czasem maturę
tylko ten jeden raz, wyszeptała jej do ucha, gdy wchodziły na zadaszony ryneczek, teraz
odwiedzany przez wypacykowanych typków o wyglądzie bankierów, którzy gapili się na nie,
idące alejką między barami, jakby obserwowali rdzenne gatunki na kulturowym safari
ale kogo to przyłapała nie tak dawno jedna z kumpelek Yazz w Cereal Lovers na
Stockwell?
tej serwującej ponad sto rodzajów płatków śniadaniowych w kosmicznych cenach
kawiarni
o wejściu do której mógłby pomyśleć tylko ktoś, kto naprawdę zaprzedał duszę
hipsterskiemu piekiełku
kawiarni, która tak rozjuszyła miejscowych, że co chwila wybijają w niej okna

a tata
(możesz mi mówić Roland; no nie, ty jesteś moim tatą, t a t o)
siedzi kilka rzędów przed nią, ubrany w jeden ze swoich garniturów od Ozwalda
Boatenga – wyraziście błękitny z fioletową satynową podszewką
głowa mu błyszczy za sprawą nacierania masłem kakaowym z samego rana i tuż przed
snem
siedzi wyprostowany jak struna dzięki comiesięcznym sesjom z techniki Alexandra, na
które chodzi, żeby, jak mawia, zapobiegać syndromowi akademickiego garba
co jakiś czas rozgląda się nonszalancko, żeby sprawdzić, kto rozpoznał go z telewizji

hajs przeznaczany przez tatę na ciuchy mógłby spokojnie pokryć rok jej czesnego, mowa
o tym samym czesnym, na które go ponoć nie stać
on już tak ma, moda jest dla niego ważniejsza od samopoświęcenia właściwego
prawdziwemu ojcostwu
jej pozostaje polowanie na banknoty o wysokich nominałach po kieszeniach jego
marynarek w garderobie (czteropiętrowego) domu na Clapham Common z białymi parkietami,
żółtymi ścianami i oryginalnymi fotografiami Cartiera-Bressona, na które tata natknął się
przypadkiem na bazarze na Wembley i kupił po funcie za sztukę
przechwala się tym przed wszystkimi gośćmi, którzy są tam po raz pierwszy, kiedy mijają
je w holu przy wejściu
można też chyba uznać, że w wieku trzynastu lat była za młoda na to, by niewinnie
otworzyć szufladę pod jego łóżkiem i znaleźć taką jakby skórzaną maskę przeciwgazową ze
skórzanym fiutem przytwierdzonym, jak się domyślała, w miejsce nosa, do kompletu z różnymi
biczami, żelami, kajdankami i innymi niewytłumaczalnymi przedmiotami
niestety raz zobaczonego nie da się odzobaczyć, więc w młodym wieku dostała lekcję, że
nigdy nie znamy nikogo tak naprawdę, dopóki nie przetrzepiemy mu szuflad
i historii wyszukiwania

tata
autor bestsellerowej trylogii ze szczytów list „New York Timesa” i „Sunday Timesa”: Jak
żyliśmy kiedyś (2000), Jak żyjemy teraz (2008) i Jak będziemy żyć w przyszłości (2014)
doktor Roland Quartey, pierwszy w kraju wykładowca antropologii współczesności na
Uniwersytecie Londyńskim
serio, tato? całej? – spytała, kiedy z dumą podzielił się z nią przez telefon swoją
najświeższą akademicką rewelacją
nie wydaje ci się, że to tak jakby trochę sporo? nie musisz być ekspertem od wszystkiego
na świecie obejmującym ponad siedem miliardów ludzi, z dwieście krajów i dwa tysiące języków
i kultur
czy to czasem nie jest zakres obowiązków B o g a? jak tam, tato, jesteś już Bogiem? w
sensie, że tak o f i c j a l n i e?
on wybełkotał coś o Internecie rzeczy, pokemonach, terroryzmie, polityce globalnej,
Breaking Bad i Grze o tron, a do równego
rachunku dosypał parę cytatów, które przypisał Derridzie i Heideggerowi, jak zawsze,
kiedy nie radzi sobie z trudną sytuacją
a gdzie w tym twoim wywodzie miejsce na bell hooks? – odbiła piłeczkę, pospiesznie
przewijając na telefonie sylabus z zajęć płeć, rasa i klasa społeczna
gdzie Kwame Anthony Appiah, Judith Butler, Aimé Césaire, Angela Davis, Simone de
Beauvoir, Frantz Fanon, Julia Kristeva, Audre Lorde, Edward Said, Gayatri Spivak, Gloria
Steinem, V.Y. Mudimbe, Cornel West i reszta towarzystwa?

tata nie odpowiedział


nie spodziewał się, że uczennica przegada mistrza (nara, panie Miyagi!)
no błagam, jak możesz być profesorem współczesności, kiedy wszystkimi punktami
odniesienia są dla ciebie mężczyźni, na dodatek biali (w przeciwieństwie do ciebie, chciała
dodać, ale się powstrzymała)
kiedy wreszcie się odezwał, głos wiązł mu w gardle, jego kierowca (nie: samochód)
właśnie przyjechał, musiał już lecieć
jeśli to prawda, to kierowca (kierowca = limuzyna, samochód = taksówka) miał go zabrać
do studia telewizyjnego, bo tata regularnie pojawia się w telewizji, żeby się tam użerać z ludźmi
jeszcze bardziej aroganckimi od siebie
zmienił się w medialną dziwkę, ocenia z dezaprobatą mama, był takim wspaniałym
gościem, zanim stał się sławny i zepsuła go popularność, dawniej w coś wierzył, a teraz wierzy
tylko w siebie, twój ojciec stał się pupilkiem establishmentu, Yazz, dlatego pompują mu sodówę
do głowy, nie jest outsiderem tak jak ja, nie musi latami wciskać nogi w drzwi, żeby mu wreszcie
rzucili jakieś ochłapy, Yazz, o c h ł a p y
co zabawne, kiedy mama ogląda tatę w telewizji, to niechętnie zgadza się z praktycznie
wszystkimi jego tezami, i nie może teraz mówić o sobie, że jest outsiderką, bo wystawia w
Nationalu
po epickim zaoraniu przez Yazz tata strzelił epickiego focha
nie mógł jej wziąć do siebie na ten weekend ani na następny, ani na jeszcze następny
terminy, terminy, terminy, wiesz jak to jest

kłopot w tym, że jeśli Yazz ma mieć w przyszłości zdrową relację z ojcem, to sama musi
go przywoływać do porządku, bo nikt inny tego nie zrobi
tata otacza się ludźmi, których mama nazywa „świtą pochlebców”, Yazz poznaje ich na
przyjęciach, to głównie sławne białe osoby z telewizji, które uważają go za honorowego członka
swojej kasty
prawie jej się to udało z mamą, choć przez długi czas była to orka na ugorze, zwłaszcza
kiedy Yazz miała czternaście czy piętnaście lat, a mama wpadała w histerię, gdy tylko nie
udawało się jej postawić na swoim
wreszcie się nauczyła i już nie próbuje kontrolować córki ani się jej sprzeciwiać
wystarczy, że Yazz powie: nie tym tonem, mamciu! – i już jest cichutko
tata też jest na dobrej drodze
kiedyś jej za to podziękuje

Kenny (ojciec chrzestny numer dwa, który bardzo roztropnie daje jej na urodziny czeki z
dwoma zerami w roli głównej) lojalnie siedzi obok taty
Kenny również jest łysy i ma wąs w stylu lat siedemdziesiątych (niedobrze), jest
architektem krajobrazu i świetnie się dogaduje z Yazz, głównie dlatego, że on nie ma złudzeń na
temat własnej domniemanej wielkości, a kiedy oglądają wspólnie X Factor, to po prostu żeby się
pogapić w telewizor, podczas gdy tata udaje, że będzie potem pisać o jego znaczeniu kulturowym
wychodzą na rowery w niedzielne poranki, bardzo wcześnie, jeszcze zanim miasto się
obudzi, przejeżdżają przez tereny zielone na Battersea, potem śmigają bocznymi uliczkami do
Richmond i nad rzekę, wyłącznie dla czystej radochy, a nie z przymusu, żeby utrzymać szczupłą
sylwetkę
co z kolei stanowi jedyny powód, dla którego tata zalicza maratony

owszem, Kenny poprosił ją niedawno, żeby nie była tak negatywnie nastawiona do taty
po tym, jak poszedł obrażony na górę, gdy wygłosiła jakąś nieszkodliwą uwagę
Yazz odparła, że przechodzi teraz przez późnonastoletni okres cynizmu, widzisz, Kenny,
nic na to nie poradzę, dam ci znać, kiedy już znajdę się po drugiej stronie i znów będę milutka
to rozbawiło Kenny’ego, który lubi jej przypominać, że zna ją, odkąd była jednym z
milionów plemników w probówce taty i odkąd mama narzekała, że sprzedaje jej kopniaki w
macicy
Yazz odgryzła się, że robiła to, bo miała embrionalne przeczucie, że czeka ją życie w
ubóstwie
kiedy skończy studia i pójdzie do roboty, przekona mamę, żeby sprzedała swój dom,
wróć, ich dom, teraz wart fortunę dzięki jej osobistemu wkładowi w gentryfikację Brixton
mama może się przeprowadzić do parterowego domku, bardzo praktyczne rozwiązanie
dla kobiety w jej wieku, na przykład w którymś z niemodnych nadmorskich miasteczek, tam
będzie taniej
a z pieniędzy, które zostaną po sprzedaży chaty, Yazz będzie mogła kupić małe
mieszkanie
dwupokojowe na początek wystarczy
umożliwienie mi wejścia na rynek nieruchomości będzie najwspanialszym zwieńczeniem
twojego życia, mamciu
Amma nie odpowiedziała

Yazz wolałaby, żeby sztuka już przed premierą miała same pięciogwiazdkowe recenzje i
została oficjalnie przyklepana przez krytyków, to ważne, bo właśnie na nią spadnie zarządzanie
kryzysowe, jeśli spektakl zostanie zjechany, a mama wpadnie w szał, który może potrwać kilka
tygodni – że krytycy sabotują jej karierę, bo mają zerowe pojęcie o życiu czarnych kobiet, i że to
miał być jej wielki przełom po czterdziestu latach ciężkiej harówy i tak dalej, że nie skumali
spektaklu, bo nie jest o aktywistach w Afryce czy o nastolatkach z problemami, dilerach
narkotyków, afrykańskich watażkach, afroamerykańskich wokalistkach bluesowych czy białych,
którzy ocalają czarnych niewolników
a kto będzie musiał odbierać telefon i zbierać ją do kupy?
Yazz jest, była i zawsze będzie emocjonalną opiekunką mamy
to ciężar bycia jedynym dzieckiem, zwłaszcza jak się urodzisz dziewczyną
bo dziewczynki są bardziej opiekuńcze z natury.
2

Yazz powiesiła sobie w pokoju w akademiku wielki plakat Hendrixa z burzą włosów,
hipisowską opaską na czole, wyrzeźbioną piersią, nabrzmiałym kroczem i gitarą elektryczną
drogowskaz kulturowy dla wszystkich, którzy wchodzą do jej pokoju, od progu
sygnalizujący, że mają do czynienia z kozak typiarą
jej eklektyczny i nieprzewidywalny gust rozciąga się jednak daleko poza prehistoryczne
elektryczne rockowe riffy, jest w nim miejsce na takie osobistości jak A$AP Rocky, Mozart,
Stormzy, The Priests, Angélique Kidjo, Wizkid, Bey, Chopin, RiRi, Scott Joplin, Dolly Parton,
Amr Diab i tak dalej
ma nawet nagranie rosyjskich oktawistów basso profondo, którzy nie tyle śpiewają, ile
wprawiają ziemię w drżenie
srogie w opór, sto lat przed normikami

ma największy pokój w całym akademiku, a to dlatego, że odwaliła akcję pod hasłem


„ekstremalna klaustrofobia i lęk społeczny”, żeby go dostać
okna wychodzą na kanał biegnący wzdłuż granicy kampusu aż na mokradła, gdzie
mieszkają sobie wydry (a może borsuki?) i żurawie (albo gęsi?) i inne ptakoidalne zwierzaki,
których Yazz nie ogarnia i nie chce jej się sprawdzać
woli zapełniać głowę rzeczami, które pomogą jej w życiu, a taksonomia fauny wschodniej
Anglii nie łapie się na listę
druga strona pokoju wychodzi na ścieżki wijące się zygzakiem przez kampus, po których
prawie co noc tłuką się stada wiksiarzy w drodze do swoich pokojów; zwykle są narąbani i nawet
nie starają się być cicho, bo pół nocy pili na mieście albo w barze studenckim
wybrała się do niego tylko raz, knajpa była wypchana po brzegi schlanymi odpadami
ludzkości, znaczy takimi chłopcami, co z biegiem semestru roztaczają wokół siebie coraz
intensywniejszy bukiet, bo matka już nie ładuje ich co wieczór przemocą do wanny
takimi chłopcami, co chodzą z coraz bardziej zbolałą miną, bo nie rozumieją, dlaczego
ludzie nie chcą siadać koło nich na wykładach, i nikt im nie powie: halko, typie, śmierdzisz

Yazz spodziewała się, że na studiach znajdzie miłość, jakiegoś sympatycznego chłopaka


na swoim poziomie, który nie przypominałby worka nawozu i byłby od niej wyższy (warunek
nienegocjowalny)
kogoś, do kogo będzie mogła się przytulać w sobotnie wieczory i z kim polenić w łóżku
w niedzielne poranki, i słuchać razem muzyki, gdy będzie przeglądała „New Yorkera”,
„Observera”, „gal-dem”, „The Root”, „Atlantic” i theGrio
bo kiedyś będzie dla nich pisać
niestety mama Yazz ma większe branie od niej i jest nawet uważana w lesbijskim światku
za niezły towar
jej femmes du jour, jak to nazywa tata (no bo po co mówić po angielsku, jak można po
francusku), to dwie białe kobiety, Dolores i Jackie, choć warto zaznaczyć, że ma na koncie każdą
rasę znaną ludzkości (przypadłość określana jako puszczalstwo multietniczne)
spijają sobie z dzióbków, i nawet miło się na to patrzy, bo dawniej kobiety mamy się o nią
zabijały
to dziwna i podejrzana sytuacja, bo Dolores i Jackie nie urządzają sobie awantur, nie
nagrywają rozgoryczonych monologów na automatyczną sekretarkę, żadna nie próbuje wyłamać
drzwi wejściowych w środku nocy i nie posyła rywalce nienawistnych spojrzeń na imprezach
mamy
wygląda to tak, jakby rzeczywiście się lubiły, Yazz podejrzewa nawet, że urządzają sobie
we trójkę srogie orgie, ale nie może się zmusić, by zapytać
poza tym już przestała liczyć kobiety przewijające się przez jej dom, więc nowe twarze są
ledwo rejestrowane na skali irytacji
prędzej czy później przy śniadaniu pojawi się następna zdobycz, próbująca zaprzyjaźnić
się z córką kochanki, będzie kicać wokół niej, robić jej tosty, omlet z serem i pomidorami,
nalewać sok, zmywać po niej naczynia
po córce, która bez żenady zacznie rzucać aluzje o zbliżających się
urodzinach/Gwiazdce/Wielkanocy
(a dlaczego na stole nie ma marmolady?)

kiedy Yazz opowiada ludziom o swoim niezwykłym wychowaniu, ci mniej światowi


spodziewają się, że została nim emocjonalnie skrzywdzona, no bo jak możesz nie być
skrzywdzona, kiedy twoja mama jest poliamoryczną lesbijką, a ojciec (według opisu Yazz)
narcystycznym gejem i przez cały czas dojrzewania byłaś przerzucana między jednym a drugim
lub wciskana pod opiekę różnym chrzestnym, podczas gdy oboje rodzice zajmowali się karierą?
takie teksty wkurzają Yazz, która nie znosi, kiedy ludzie wygłaszają krytyczne opinie na
temat jej rodziców
to wyłącznie jej przywilej

w każdym razie już się poddała i zamiast polować na facetów, spędza czas na uczelni ze
swoją ekipą
ma nieszczęście dojrzewać w pokoleniu przesuń-zalajkuj-zagadaj-zaproś-przeleć, w
którym mężczyźni oczekują, że dasz im na pierwszej (i jedynej) randce, nie będziesz mieć
absolutnie żadnych włosów łonowych i zgodzisz się robić wszystkie obleśne rzeczy, które
wyczyniają kobiety w pornosach w internecie
Yazz podejrzewa, że chłopcy w jej akademiku oglądają je dzień i noc, ci chłopcy, których
rzadko widuje się poza ich pokojami (wykłady? jakie wykłady?)
od początku studiów była tylko na jednej randce, obejmującej spotkanie w barze z
okazem płci przeciwnej, którego miała za interesującą osobę, ale ostatecznie bardziej jednak
zajętym przewijaniem bez żenady zdjęć w aplikacji na telefonie, by upewnić się, czy w pobliżu
nie ma kogoś bardziej atrakcyjnego, w końcu koleżka znalazł jakąś żałosną wymówkę o
powtórce przed egzaminem
ona wyszła wkrótce po nim, a w drodze do domu zobaczyła, jak podrywa jakąś
dziewczynę w pubie tuż obok
Yazz podejrzewa, że do czasu, kiedy faceci w jej wieku zechcą się ustatkować, jej jajniki
już nie będą się do niczego nadawać, a oni wezmą się za kobiety o połowę młodsze od siebie,
gotowe robić dzieci na zawołanie
więc
mimo że jest uważana za całkiem atrakcyjną (w sensie nie sto procent brzydką) i ma swój
wyjątkowy styl (mieszanka najtisowej gotki z posthiphopiarą, rozpustną dziunią i alienem), musi
konkurować ze zdjęciami lasek z pornostronek, o usteczkach wypełnionych kolagenem i
napęczniałych silikonowych cyckach
Yazz rozważa umawianie się ze starszymi facetami, takimi po trzydziestce (oni zawsze są
gotowi posuwać nastolatki), ale przechodzi jej, kiedy wyobraża sobie te włosy w nosie,
pomarszczone fiutki i mięśnie piwne
więc do czasu aż pojawi się ktoś właściwy (o ile to kiedykolwiek nastąpi), gotów
zaoferować prawdziwe zaangażowanie z perspektywą długotrwałego monogamicznego związku
(nie wdała się w matkę), to ma kolegę do łóżka w postaci Steve’a, Amerykanina piszącego
doktorat z „interrelacji i estetyki hip-hopu i polityki rasowej lat osiemdziesiątych XX wieku”
niestety Steve ma dziewczynę w Chicago, co rodzi swego rodzaju moralny dylemat, kiedy
są ze sobą w łóżku, a ona akurat dzwoni, więc on musi zmyślać, co właśnie robi

Yazz czasami nie może zasnąć, bo martwi się, że całe życie będzie sama
jeśli w wieku dziewiętnastu lat nie może sobie znaleźć prawdziwego chłopaka, to jakie
ma na to szanse w późniejszym życiu?
niektóre koleżanki mamy są singielkami od dekad, i to nie lesbijki, które bez problemu
mogą się bzykać ze sobą nawzajem,
tylko heteryczki z dobrą pracą, domem i bez partnera, z którym mogłyby go dzielić,
twierdzące, że na tym etapie życia nie zamierzają obniżać standardów
mama oskarża je o „syndrom poszukiwaczek Obamy”
kiedy jej nie słyszą

Nenet, czwarta członkini ekipy, jest zaręczona z Kadimem, studiującym w Ameryce,


rodzice go dla niej wybrali
z początku protestowała, ale wtedy zagrozili, że ją wypiszą z rodziny, więc zmieniła
zdanie, zmotywowana myślą, że musiałaby znaleźć po studiach pracę i na siebie zarabiać, tak jak
koleżanki
na szczęście kiedy już go poznała, to zaiskrzyło i często odwiedza go na długie weekendy
(takie od środy do poniedziałku) w Connecticut, gdzie Kadim studiuje
mimo to zbiera same piątki na zajęciach, taka jest inteligentna
a do tego niewiarygodnie pewna siebie, to ostatnia osoba, z którą warto zadzierać
kiedy chłopak na kampusie zaczął jej wysyłać nieprzyzwoite wiadomości, zgłosiła go do
władz uczelni i ledwo uniknął wyrzucenia ze studiów
kiedy koleżanka z grupy została zgwałcona i na jej oczach wpadła w histerię, Nenet
zapłaciła za prawnika, który wsadził napastnika na sześć lat za kratki
a kiedy wyjdzie, wszystkie są co do tego zgodne, znów wróci na ulicę i będzie gwałcił
kolejne kobiety

Waris chodzi z Einarem, chłopakiem somalijsko-norweskiego pochodzenia, są ze sobą od


liceum, odkąd usiedli w jednej ławce na historii
oboje są wielkimi fanami anime i co roku chodzą na londyński Comic Con
Waris lubi rysować komiksy i pracuje nad postacią somalijskiej superbohaterki
która poluje na mężczyzn krzywdzących kobiety
i niespiesznie ich kastruje
bez znieczulenia

kiedy się odwiedzają, Yazz robi wszystkim gorącą czekoladę z saszetek i częstuje
herbatnikami zrobionymi dla niej przez mamę, która, co dziwne, zainteresowała się pieczeniem,
gdy Yazz poszła na studia, prawie jakby dotarło do niej, że nie była dotąd idealną mamusią w
fartuszku, i chciała to naprawić
trzy czwarte ekipy pije niewiele, prawie wcale
umysł Yazz stanowi jej najcenniejszy atut, więc nie zamierza przy nim majstrować
Waris akceptuje hidżab i seks pozamałżeński, ale alkoholu i wieprzowiny już nie
Nenet mówi, że pewnie zacznie pić kilka lat po wyjściu za Kadima, gdy on znajdzie sobie
pierwszą oficjalną kochankę, bo właśnie taki los spotkał jej matkę, która zaczyna dzień ginem z
tonikiem i kończy likierem, a w międzyczasie wypija butelkę wina albo i trzy
Courtney jako jedyna podlewa swoje interakcje społeczne czerwonym winem

Yazz zainteresowała się Waris drugiego dnia integracji, na imprezie powitalnej w hali
sportowej, gdzie obie czaiły się na obrzeżach; Yazz spodobało się, że Waris ma minę zimnej
suczy, jak później wyznała, a Waris przyjęła to z humorem i zapytała, czy Yazz patrzyła
ostatnimi czasy w lustro
zgodnie oceniły, że ich rówieśnicy są straszliwie niedojrzali, popijały mrożoną herbatę w
kącie uczelnianego Starbucksa, skryte przed harmidrem pierwszoroczniaków, biegających tam i z
powrotem na imprezy w pianie, disco paintball, poszukiwanie skarbów i grupowe włóczęgi po
pubach, które musiały się skończyć na ostrym dyżurze, przewidywała Yazz
kto wpadł na ten pomysł? – napisała na oficjalnym formularzu oceny przebiegu tygodnia
integracyjnego
kto wymyślił, żeby narażać tych biedaków na zatrucie alkoholem tuż po wyprowadzce z
domu?
może od razu zapiszcie ich na odwyk, zamiast czekać na pierwsze oznaki uszkodzeń
wątroby na drugim roku studiów?
Waris
nosi chusty w kolorach dopasowanych do barw swoich luźnych ubrań
ma zielone dni, brązowe, niebieskie, kwiatowe, neonowe – nigdy czarne (nie jest
tradycjonalistką)
często wtyka sobie smartfon pod hidżab, żeby rozmawiać bez zajmowania rąk, a Yazz
mówi jej, że to fantastyczne połączenie religijności i praktycznego myślenia
na co Waris odpowiada, że nosi hidżab, by manifestować swoją muzułmańską tożsamość,
i choć niektórzy robią z tego bardzo religijną sprawę, to w Koranie nie ma ani słowa o
zakrywaniu kobiecego ciała, wiesz?

Waris nigdy nie wychodzi z pokoju bez rozprowadzenia gładkiej warstwy podkładu na i
tak doskonałej cerze
zużywa całe tubki maskary na rzęsy i bez tego gęste jak ciemny las
a brwi podmalowuje w wysokie łuki, sięgające jej praktycznie do uszu
Waris mówi, że jest brzydka, kiedy nie „zrobi sobie twarzy”, choć Yazz zapewnia ją, że
Somalijki są najpiękniejsze na świecie, ciebie też to dotyczy, Waris
Waris mówi, że jest gruba, choć ma zupełnie normalną budowę ciała, i szczypie się w uda
tak mocno, że zostawia na nich siniaki, by pokazać Yazz swój „cellulit”, którego nie masz,
Waris, po prostu ściskasz tę skórę tak mocno, że prawie pęka
czasami nosi okulary przeciwsłoneczne bez potrzeby – w nocy i we wnętrzach
próbowała tego nawet na zajęciach, i wyglądała niesamowicie odważnie i cool, aż jedna
odważna wykładowczyni, doktor Sandra Reynolds (mówcie mi Sandy, dziewczyny i chłopaki),
pokazała, że nie jest takim popychadłem, za jakie ją mieli, i nakazała Waris ściągnąć okulary,
chyba że cierpi na jakieś schorzenie i ma na to papiery od lekarza
albo wyjść z zajęć
noszę je, żeby wyglądać na nieustraszoną, wyjaśniła Waris w rozmowie z Yazz pewnego
razu, gdy pozwoliły sobie na pizzę w sobotnie popołudnie i wracały na kampus po śliskich od
deszczu kocich łbach na uliczkach uniwersyteckiego miasteczka, w którym wyróżniały się z
tłumu
a może robisz to, żeby ukryć swój strach, zasugerowała Yazz, i tak naprawdę jesteś
prze-straszona, tylko kilka liter różnicy: prze-straszona, nieu-straszona, podobne, a jednak
diametralnie różne słowa, widzisz?
Yazz poczuła przypływ nadnaturalnej mądrości, wykraczającej poza jej wiek
to była jedna z tych wyjątkowych chwil
Waris zrobiła zamyśloną minę, przez moment maszerowały w ciszy, aż w końcu odparła
równie roztropnie, a może jedno i drugie
w tamtej chwili Yazz pojęła, dlaczego tak dobrze się dogadują, po prostu nadawały
intelektualnie na tych samych falach

życie wyglądało inaczej przed jedenastym września, oznajmiła Waris, kiedy zostawiły za
sobą miasteczko i weszły na zatłoczoną główną ulicę, i mijały wielkie domy z grubych brył
szarego kamienia, ona była za młoda, żeby pamiętać erę „przed”, kiedy, według jej matki, ludzie
patrzyli na kobiety w hidżabach z zaskoczeniem, ciekawością albo litością
a później nadeszła era „po”, kiedy, jak mówi matka, zaczęto na nie spoglądać z otwartą
nienawiścią, rosnącą za każdym razem, gdy jakiś dżihadysta wysadza białych w powietrze albo
miażdży ich ciężarówką
w takich chwilach Waris przygotowuje się na jeszcze więcej popychania, plucia i
wyzwisk, takich jak brudna Arabuska, Yazz, przecież ja nawet nie jestem Arabką,
Waris mówi, że nie rozumie, jak ludzie mogą być tak durni, by sądzić, że półtora miliarda
muzułmanów myśli i zachowuje się tak samo, że kiedy muzułmanin urządza masową strzelaninę
albo wysadza ludzi w powietrze, to mówią na niego terrorysta, ale gdy biały zrobi to samo, to
nazywają go wariatem
jedni i drudzy to wariaci, Yazz
wiem, Waris, wiem
Yazz zauważa krzywe spojrzenia posyłane w kierunku Waris, gdy idą razem przez miasto
w odpowiedzi łypie na nich równie paskudnie, w imieniu przyjaciółki
Waris mówi, że babcia rzadko kiedy w ogóle opuszcza ich mieszkanie komunalne na
Wolverhampton, bo nie może znieść takiej nienawiści na ulicach, a poza tym nigdy nie przestała
opłakiwać wszystkiego, co straciła
aż do dziewięćdziesiątego pierwszego roku wiodła dostatnie życie w Mogadiszu,
dorastała w rodzinie, w której wszyscy dorośli mężczyźni pracowali w rodzinnej klinice
stomatologicznej, dopóki nie zostali zabici, a ona musiała uciekać z córkami
teraz babcia zarzuca piguły na receptę
siedzi w salonie i zapada się coraz głębiej w siebie, znika
aż pewnego dnia przepadnie na zawsze

Xaanan, matka Waris, jest jednak zupełnie inną osobą, jak byliśmy mali, to nas nauczyła,
że możemy załamać się pod ciężarem historii i współczesnych zbrodni albo przybrać pozę
wojownika
tata pracuje w fabryce, a mama robi na dwa etaty, w schronisku dla muzułmanek i jako
trenerka samoobrony dla kobiet noszących chusty, którym pokazuje, jak się bronić przed
łapaniem za hidżab i podobnymi napaściami
uczy mieszanki krav magi, jujitsu, aikido i pencak silat w świetlicy dzielnicowej,
wyjaśniła z dumą Waris; ona sama nauczyła się mieszanych sztuk walki razem z matką

Yazz i Waris wracają na kampus i idą alejką, deszcz ustaje, niebo się przejaśnia,
wychodzi tęcza
mijają uniwersytecką halę sportową, studenci w treningowych ubraniach wchodzą i
wychodzą
mijają pralnię, gdzie inni w zombicznym stuporze wpatrują się w obracające się bębny
albo bawią się telefonami
mijają uczelniane centrum sztuki, gdzie mieszczą się galeria i kawiarnia sprzedająca
zaporowo drogą kawę i zaporowo drogie ciastka dla bogatych, którzy przychodzą specjalnie na
kampus, żeby tu przesiadywać
mijają bloki akademików, z których sączy się muzyka i zapach zioła, aż docierają do
swojego
wchodzą do budynku i ruszają po schodach na górę, a Waris kontynuuje wywód,
oznajmia, że nauczyła się odwdzięczać pięknym za nadobne zawsze, kiedy słyszy którąkolwiek z
następujących rzeczy
że islam równa się terroryzm
że jest uciemiężona i zasługuje na współczucie
gdy ktoś pyta, czy jest spokrewniona z Osamą bin Ladenem
gdy ktoś mówi, że jest odpowiedzialna za jego brak pracy
gdy ktoś mówi, że jest imigrantką i wszą
gdy ktoś mówi, żeby wracała do swojego chłopaka dżihadysty
gdy ktoś pyta, czy znała jakichś zamachowców samobójców
gdy ktoś mówi, że to nie jej kraj, i pyta, kiedy zamierza się z niego wynieść
gdy ktoś pyta, czy będzie miała aranżowane małżeństwo
gdy ktoś pyta, dlaczego ubiera się jak zakonnica
gdy ktoś mówi do niej powoli, jakby nie znała angielskiego
gdy ktoś mówi, że świetnie zna angielski
gdy ktoś pyta, czy bidulka została okaleczona płciowo
gdy ktoś mówi, że zabije ją i jej rodzinę

naprawdę się nacierpiałaś, stwierdza Yazz, współczuję ci, nie tak protekcjonalnie, tylko z
empatii
nie nacierpiałam się, na pewno nie w porównaniu do mojej matki i babci, one straciły
bliskich i ojczyznę, a ja cierpię głównie we własnej głowie
kiedy ludzie celowo cię potrącają na ulicy, to nie jest cierpienie we własnej głowie
owszem, jest, w porównaniu do pół miliona ofiar, które zginęły w somalijskiej wojnie
domowej, ja się tu urodziłam i odniosę w tym kraju sukces, nie mogę sobie pozwolić na nic
poniżej ciągłego zapieprzania, wiem, że na rynku pracy będzie ciężko, ale wiesz co, Yazz? nie
jestem ofiarą, więc nigdy mnie tak nie traktuj, matka nie wychowała mnie na ofiarę.
3

Po południu tańczyły do Amra Diaba w pokoju Yazz


Yazz mówi Waris, że umysłowość należy równoważyć cielesnością
Waris pyta, czy chodzi o to, że muszą być aktywne fizycznie, bo poświęcają za dużo
czasu na myślenie?
właśnie tak, potwierdza Yazz, kreśląc w tańcu skomplikowane wzory rękami
to czemu po prostu tego nie powiesz?

wieczorem dalej puszczają jego piosenki na pełny regulator razem z Nenet, która mieszka
na tym samym piętrze, to ona pokazała im słynnego egipskiego piosenkarza; Yazz odleciała w
inny wymiar, kiedy tylko na ekranie słowa zaczęły spływać z seksownych ust Diaba
Waris też była zachwycona, powiedziała, że ta muzyka rezonuje w jej duszy
Yazz dodała, że poczuła miłość do mężczyzny, którego kiedyś pozna i obdarzy
namiętnością
Waris stwierdziła, że ten mężczyzna powinien się bać, i to bardzo
Nenet na to, że Diab to oldskulowy wykonawca, więc ona podchodzi do niego raczej
nostalgicznie, a potem pokazała im, jak się tańczy w arabskim stylu, z kołysaniem bioder i
ruchami rąk, teraz wszystkie bujają się do rytmu naćpane śmiejżelkami
to stało się ich tradycją – wieczory z Amrem Diabem

Courtney, która mieszkała obok, zapukała do ich drzwi w piżamie i poprosiła, żeby
ściszyły muzykę, bo nie dają jej spać i jest już po północy
Yazz odparła, żeby wsłuchała się b a r d z o u w a ż n i e w dźwięki głośnej muzyki
płynące z innych części budynku, czy Courtney je słyszy? z góry i z dołu?
oczywiście, że słyszy, jest sobota wieczór i kiedy tylko wezwana straż miejska odjeżdża,
hałas znów przybiera na sile
wszyscy imprezują, co nie? – stwierdziła Yazz, biorąc się pod boki, więc dlaczego akurat
nas obrałaś sobie za cel, chciała wiedzieć, posyłając Courtney spojrzenie ciężkie od podtekstu
chwilę napięcia rozładowała Nenet, która oznajmiła, że wie, jak sobie radzić w
konfliktowych sytuacjach, bo jej ojciec działał w służbie dyplomatycznej przez całe trzydzieści
lat prezydentury Mubaraka w Egipcie
to się nazywa dyktatura, powiedziała wyzywająco Waris
to się nazywa stabilność polityczna, odgryzła się Nenet

dziadek Nenet dorastał z Mubarakiem w małej miejscowości Kafr al-Musajliha, pracował


z nim w Ministerstwie Sprawiedliwości, ich rodziny się przyjaźniły
jako para dyplomatów jej rodzice nauczyli się rozmawiać z każdym tak, jakby
niesamowicie ich interesował, nawet kiedy nie znosili skurczybyka, byliby mili nawet dla ciebie,
Waris, zapewniła kiedyś Nenet
Waris wiedziała, co Nenet ma na myśli, w Egipcie na Somalijczyków patrzyło się z góry
kiedy podczas egipskiej rewolucji rząd Mubaraka upadł, rodzina Nenet uciekła do
Wielkiej Brytanii, już i tak wszyscy mieli obywatelstwo, bo jej tata zainwestował tu milion
funtów właśnie w tym celu
przedtem jej rodzice mieszkali w wielu różnych krajach, a ona uczyła się w szkole z
internatem w Sussex
nie pytaj, skąd biorą się ich pieniądze, ucięła dociekania koleżanki
nigdy mi nie powiedzieli

Nenet zaprosiła Courtney do pokoju Yazz, cała w dyplomatycznych uśmiechach i gotowa


rozładować atmosferę, wchodź, wchodź, jak się nazywasz? podsunęła jej coca-colę, a kiedy znów
rozbrzmiała muzyka, pokazała, jak się do niej tańczy
po prostu płyń, Courtney, wyobraź sobie, że jesteś wodą, powietrzem, światłem, pozwól
muzyce kołysać twoim ciałem, nie zastanawiaj się, chodzi o to, żebyś tańczyła ze sobą dla siebie
Courtney już po chwili wirowała i kołysała się z resztą, fajne to zawodzenie, jakim cudem
nie natrafiła na tę muzykę wcześniej?
nie wydaje ci się, że to trochę obraźliwe? – spytała Yazz
dlaczego? przecież mi się podoba, taniec brzucha też jest fajny
nie mówi się: taniec brzucha, odparła Yazz, to jest orientalizm, a tu takich rzeczy nie
tolerujemy, a wtedy Nenet kazała Yazz się przymknąć i wyjaśniła, że inspirowały się
współczesnym stylem raqs sharqi
okej, Courtney wzruszyła ramionami, obróciła się fantazyjnie i dalej wywijała tak, jakby
jej biodra chciały się rozwieść z talią, talia z piersią, ręce z ramionami, a ramiona z dłońmi
ruszała się lepiej od nich wszystkich

tamtej nocy wszystkie padły spać na podłodze w pokoju Yazz, a rano zjadły wspólne
śniadanie w uniwersyteckiej stołówce
Courtney wyjaśniła, że wychowała się w gospodarstwie rolnym w Suffolk, gdzie
hodowało się pszenicę i jęczmień, one żartowały, że to tłumaczy jej bukoliczną urodę
błyszczące oczy, stwierdziła Nenet
przezroczysta skóra, dodała Yazz
piersi jak u mleczarki, zawtórowała Waris

Waris, która przed wyprawą na uczelniane dni otwarte nigdy nie opuściła
Wolverhampton, przyznała, że w życiu nie postawiła nogi w gospodarstwie
ja też nie, powiedziała Yazz, mam duszę zurbanizowaną, a nie rustykalną
Nenet poinformowała dziewczyny, że jej rodzice mają w Cotswolds farmę z lamami oraz
winnicę w dolinie Franschhoek w RPA
Waris odparła, że niektórym to się powodzi, na co Nenet, że to nie moja wina, a Waris, że
no dobra, w sumie
Yazz stwierdziła, że wprawdzie podoba jej się wizja dostępu do świeżego mleka, ale nie
kręci jej myśl, że koguty drą się bladym świtem i nie dają spać, oraz że o ile świeże mleko jest
fajne, o tyle już dojenie krów w celu jego pozyskania niespecjalnie, podobnie jak zabijanie ich na
wołowinę
Waris dodała, że energiczne spacery po łąkach brzmią spoko, na co Courtney
poinformowała, że nie znosi spacerów, a w okolicy jej gospodarstwa nie ma żadnych łąk
potem Courtney popełniła błąd i znad swojego śniadania, złożonego z jajek, bekonu i
fasolki w sosie pomidorowym, spytała Waris, dlaczego ta nosi chustę na głowie
Yazz oderwała wzrok od miski z muesli, sądząc, że Waris się wścieknie, ale ona tylko
nabrała kolejną łyżkę gęstej owsianki i zaskakująco łagodnym tonem odparła, że to decyzja
umotywowana po pierwsze kulturowo, a po drugie politycznie, a potem, wbrew oczekiwaniom
Yazz, nie padło po trzecie, że to nie twój interes
Waris powiedziała zamiast tego po prostu, że matka ją uczyła nie tłumaczyć się ze swoich
przekonań
Nenet, popijająca drugie espresso do jajka na miękko, była gotowa wkroczyć do akcji –
nie musiała, bo Courtney przeprosiła, choć tonem bardziej nadąsanym niż skruszonym, po prostu
się pytam, bo nie wiedziałam
spoko, to teraz już wiesz

Yazz uznała, że mimo swojej ignorancji wobec innych kultur Courtney wykazuje się siłą
charakteru i tupetem, stanowiącymi warunek wstępu do Nieprzyjebywalnych, bo w tym gronie
mówi się to, co się myśli, i trzeba umieć się bronić, a nie uciekać z płaczem do kibla jak sierota
polubiła Courtney
a skoro ona ją lubiła
to Courtney była w ekipie
kilka miesięcy później, w poniedziałkowy poranek, w kolejce do toalety po zajęciach z
płci, rasy i klasy społecznej Yazz poinformowała Courtney, że została honorową sistah przez h,
które to słowo, pochodzące ze społeczności czarnych kobiet, zostało w dzisiejszych czasach
zawłaszczone (klasyk!) przez osoby spoza niej
ale Courtney nie będzie nigdy pełnoprawną sistah, tylko honorową
wyjaśniła, że bycie sistah to odpowiedź na to, jak jesteśmy postrzegane, a nie tylko kim
jesteśmy, i w ten sposób stoi w kontrze do naiwnego redukcjonizmu, a to, kim jesteśmy, stanowi
po części odpowiedź na to, jak jesteśmy postrzegani, misiu
Yazz w ostatnich czasach łapała się na mówieniu „misiu” do osób, które lubiła, nie było
w tym nic wymuszonego czy pretensjonalnego, przychodziło jej to naturalnie
to nierozwiązywalny dylemat, kontynuowała swój wywód nad zupą fasolową (białko dla
mózgu), a Courtney jadła na lunch mięso, tłuczone ziemniaki i purée z gotowanego groszku
ludzie nie będą cię już postrzegać jako zwyczajnej kobiety, tylko jako białą, która się buja
z ciemnymi, więc stracisz nieco przywileju
społecznego, ale nadal będziesz musiała go kontrolować, słyszałaś o uświadamianiu sobie
własnego przywileju, misiu?
przyjaciółka odparła, że skoro Yazz jest córką profesora i znanej reżyserki teatralnej, to
raczej nie może narzekać na brak przywilejów, podczas gdy ona, Courtney, wywodzi się z
ubogiej społeczności, w której normą jest praca w fabryce od szesnastego roku życia i samotne
macierzyństwo przed siedemnastką, a gospodarstwo jej ojca jest w rzeczywistości własnością
banku
tak, ale jestem czarna, Courts, a to czyni mnie bardziej opresjonowaną społecznie od
każdego, kto nie jest, poza Waris, która jest na samym końcu skali (ale nie mów jej tego)
wygrywa w pięciu kategoriach: czarna, muzułmanka, kobieta, biedna i w hidżabie
to jedyna osoba, której Yazz nie może nakazywać, żeby przypomniała sobie o własnym
przywileju
Courtney odparła, że Roxane Gay ostrzega nas przed wyścigami na „olimpiadzie
uprzywilejowania”, a w Złej feministce pisze, że przywilej jest względny i zależny od kontekstu,
ja się z nią zgadzam, Yazz, no bo zobacz, do czego to zmierza? czy Obama jest mniej
uprzywilejowany niż biały koleś ze wsi mieszkający w przyczepie z samotną matką ćpunką i
starym w więzieniu? albo czy poważnie niepełnosprawna osoba jest bardziej uprzywilejowana
niż ubiegający się o azyl Syryjczyk, który był wcześniej torturowany? Roxane twierdzi, że
musimy wypracować nowy język w dyskursie o nierówności
Yazz nie wie, co na to odpowiedzieć, no i kiedy Court zdążyła przeczytać Roxane Gay –
która jest naj-lep-sza?
czy to ta chwila, kiedy uczennica przerosła mistrzynię?
#białaprzebijaczarną

Courtney dodała, że ponieważ podobają jej się tylko czarni mężczyźni i prawdopodobnie
będzie mieć dzieci mieszanej rasy, to jej „biały przywilej” tak czy inaczej znacząco stopnieje, tak
luzem o pięćdziesiąt procent, oraz to niewiarygodne, że w dzisiejszych czasach nigdy nie
spotkała czarnej osoby z krwi i kości przed przyjazdem na studia z Dartingford, wioski złożonej
wyłącznie z białych, jeśli nie liczyć trójki Azjatów
Yazz poinformowała, że to bez związku z resztą dyskusji
Courtney na to, że bardzo lubi stwierdzenia bez oczywistego związku, bo to pokazuje, że
rozmowa płynie naturalnie i intuicyjnie, zamiast podążać przewidywalnym torem, że się tak
wyrażę
Yazz powiedziała, że musi iść do łazienki.
4

Yazz zaprosiła Courtney, żeby zatrzymała się u niej po zakończeniu pierwszego roku
ostrzegła, że przynajmniej jedna członkini haremu mamy będzie prawdopodobnie kręcić
się półnaga po domu, i wierz mi, to nic przyjemnego oglądać starych ludzi bez ubrania
Courtney była w Londynie tylko raz, na jednodniowej wycieczce autobusowej, podczas
której zaliczyła pałac Buckingham, Trafalgar Square, Big Bena, katedrę Świętego Pawła i Tower
of London, a następnie wsiadła prosto w pociąg powrotny do Dartingford
spały razem w dwuosobowym łóżku Yazz, pierwszej nocy rozmawiały jeszcze po
zgaszeniu lampki, a księżyc świecił prosto na łóżko, przez co ta noc była dla Yazz wyjątkowa,
zwłaszcza że było ciepło i zostawiły otwarte okno
kiedy tak leżały, Yazz zapytała Courtney, dlaczego nie odwiedza częściej stolicy, misiu,
nie wiesz, co tracisz
moi rodzice nie lubią Londynu, wyjaśniła Courtney, uważają, że to czeluść piekielna
pełna kolorowych, terrorystów z bombami w plecaku, lewaków, przegiętych celebrytów, gejów i
polskich imigrantów, którzy odbierają ciężko pracującym obywatelom i obywatelkom tego kraju
szanse na uczciwy zarobek; tata wszystkie swoje poglądy polityczne czerpie z gazet i cytuje je
słowo w słowo, chociaż to zabawne, że kumpluje się z Rajem, mechanikiem z naszej wioski, i
piją razem w pubie
kiedy oskarżam go o hipokryzję, to mówi, że słuchaj, Courtney, to Raj, to c o i n n e g o
możesz przekazać ode mnie tacie, że brytyjska gospodarka by się posypała bez
imigrantów narzucających wyższe standardy pracy, mama mówi, że prędzej zatrudni polskiego
hydraulika czy elektryka niż miejscowego
dla niego to bez różnicy, on twierdzi, że wszyscy są tacy sami, skarbie, i ma na myśli
wszystkich ludzi, których nie lubi
nie mogę się doczekać, jak zobaczę jego minę, gdy przyjdę do domu z mieszanym
dzieckiem

Yazz pokazała Courtney Peckham, Stockwell, Brixton, Streatham


kiedy szły po głównej ulicy na Brixton, Courtney oznajmiła, że chyba zemdleje od
widoku tych wszystkich ciasteczek, nie mogła oderwać wzroku od soczystych tyłków chłopaków
w dżinsach opuszczonych tak nisko, że było im widać prawie całe bokserki
Yazz zauważyła, że „ciasteczka” odwzajemniają zainteresowanie Courtney, której
miękkie kremowe kształty przelewały się ostentacyjnie w dekolcie dżinsowej bluzki
gapili się na Courtney, nie na Yazz, której tym razem nikt nie obczajał tak jak zwykle, a
zwykle jest obczajana bez przerwy
nie żeby interesowali ją mężczyźni zapinający sobie spodnie pod tyłkiem
dziś liczy się tylko Courtney, która nawet nie jest aż tak atrakcyjna, ale można by
pomyśleć, że Yazz jest niewidzialna, a jej przyjaciółka zmieniła się w ponętną boginię
biała dziewczyna w towarzystwie czarnej zawsze jest postrzegana jako zainteresowana
czarnymi facetami
Yazz już to przerabiała z innymi białymi kumpelami
zawsze wtedy czuje się taka
rozgoryczona

umówiły się z Nenet w jej domu rodzinnym za Queensway


Nenet wysłała im wskazówki dojazdu: „mijacie Hyde Park, skręcacie i jesteście, LOL”
dotarły do wielkiego ogrodzonego domu i musiały zadzwonić, żeby wpuszczono je na
wysypany żwirem podjazd
gosposia w czarnym mundurku z białym fartuszkiem zaprowadziła je do korytarza z
marmurową podłogą, fontanną, kolumnadą i krętymi hollywoodzkimi schodami, ciągnącymi się
aż pod kopulasty dach
Nenet zbiegła po schodach, żeby je przywitać, w ramionach trzymała puchatą białą kulkę,
jej shih tzu, Lady Maisie
proszę, powiedziała, wciskając im psa do rąk, pomiziajcie się
Courtney chętnie na to przystała, pozwoliła psu nawet przytulić się do swojej twarzy i
gruchała, jaki jest słodki, ale Yazz przypuszczała, że pewnie jest przyzwyczajona do o wiele
gorszych doświadczeń ze zwierzętami na wsi, takich jak oporządzanie świń i wsadzanie ręki w
krowi odbyt, żeby wyciągnąć stolec przy zaparciach
ona sama odmówiła dotykania psa, bo nie lubi zbliżać się do stworzeń, które wylizują
sobie tyłki do czysta
Nenet oprowadziła je po domu, a Yazz pomyślała, że to niewiarygodne, w sensie że
chore, bezwstydne bogactwo, a nie niewiarygodnie piękna chata
Nenet przeprosiła za zbytkowny gust matki w urządzaniu wnętrz, ale nie za swoją
zamożność
ziomeczki, uważać, czego dotykacie!
Yazz zauważyła, że Courtney zachowuje się tak, jakby teraz, kiedy zobaczyła, gdzie
mieszka Nenet, była zaszczycona możliwością przebywania w jej towarzystwie
Nenet stała się „koleżanką, która mieszka w wielkiej rezydencji przy Hyde Parku”, a
Yazz nie mogła tego odzobaczyć ani odpisać tego od swojej opinii na temat przyjaciółki
dotarło do niej, że wiedzieć o czyimś wysokim statusie majątkowym to nie to samo co
zobaczyć skalę jego zamożności z bliska

wybrały się na spacer do Hyde Parku i w promieniach słońca przeszły wokół brzegu
jeziorka Serpentine
Yazz wpatrywała się w błękitną taflę i ludzi bawiących się na rowerach wodnych i
łódkach
ścieżka przypominała promenadę dla bogatych Arabów, parking był zapchany autami o
drzwiach otwierających się do góry i złotych alufelgach, które mogłyby ocalić podupadającą
publiczną służbę zdrowia
Nenet, na uczelni zwykle ubrana w dizajnerskie sportowe ciuchy, teraz miała na sobie
obcisły top, mini, wysokie szpilki, a na ramieniu torebkę Chanel na złotym łańcuszku
język jej ciała zmieniał się, kiedy zbliżały się do grupek młodych mężczyzn, którzy mieli
ją oglądać z podziwem i za każdym razem to robili, nietrudno jej było przyciągać wzrok burzą
czarnych włosów, promienną brązową skórą i zgrabnymi nogami
to był jej habitat, paradowała jak księżniczka, nawet trochę zadzierała nosa
Nenet zawsze upierała się, że jest śródziemnomorskiego pochodzenia, co bardzo bawiło
Yazz i złościło Waris, gdy koleżanka przekonywała, że nie jest czarna, ani nawet z Afryki, bo jej
rodzina pochodzi z Aleksandrii, z egipskiego wybrzeża
jesteś Afrykanką, Nenet, rugała ją Waris, no dawaj, przyznaj, jesteś kobietą z Afryki, po
czym wskakiwała na Nenet, udając, że spuszcza jej łomot, i obie piszczały jak sześciolatki
wioślarze na Serpentine ignorowali Yazz, o wiele zbyt ciemnoskórą jak na ich gusta (no i
niech spieprzają)
bez żenady, niespiesznie rozbierali Courtney wzrokiem, jakby była pokojówką
Courtney się tym jarała, zachwycona atencją
Yazz nie chciała jej tłumaczyć, w czym rzecz

cała trójka rozmawiała o studiach nie tak jak wtedy, gdy przebywały na kampusie, dziś
czuły się jakoś inaczej, minął ich pierwszy rok na uczelni, zaczynało się długie lato
Yazz i Courtney miały je spędzić na przygotowaniach do nowego semestru, czytaniu z
wyprzedzeniem tekstów z sylabusów, a do tego dochodziła jeszcze praca wakacyjna
Waris już zaczęła praktyki w organizacji charytatywnej dla byłych przestępców na
Wolverhampton
Courtney miała pracować w rustykalnie udekorowanym sklepie w Suffolk, sprzedającym
kuchenki za dziesięć tysięcy funtów
Yazz była kelnerką w modnej restauracji na West Endzie, odwiedzanej przez oligarchów,
celebrytów i piłkarzy Premier League w towarzystwie pokazowych żon, kochanek i dziewczyn z
agencji escortingowych
robiła na telefonie notatki do autobiografii, którą kiedyś napisze
i cykała ukradkiem zdjęcia iPhone’em

Nenet, która wspaniale czuła się w swoim środowisku naturalnym i pławiła w


zainteresowaniu otoczenia, wyznała przyjaciółkom, że nie zamierza nic czytać na drugi rok
historii sztuki, bo – no, kto zgadnie?
ja nie muszę, wypaliła
i że to tajemnica, więc błaaaaagam, nie mówcie nikomu, a już zwłaszcza Waris, tak
naprawdę zamawiam prace zaliczeniowe u emerytowanego wykładowcy
popatrzyła na nie, spodziewając się podziwu, aprobaty
Yazz była w szoku, powinnaś pracować na oceny jak cała reszta, powiedziała cicho, nie
wiedziałam, że ty też oszukujesz
to nie oszukiwanie, kiedy wszyscy tak robią
nie możesz się tym zasłaniać, a poza tym nie wszyscy
weź się obudź, Yazz, przecież nikt ci się nie przyzna, co nie? Kadim płaci fortunę za
MBA

Yazz zastanawiała się, czy przyjaźń z Nenet wytrzyma oszukiwania na studiach, do


kompletu z jej niewiarygodnym uprzywilejowaniem; to wyjaśniało, dlaczego na noc przed
egzaminem potrafi wciągnąć cały serial na Netfliksie za jednym posiedzeniem, a potem i tak
dostaje pięć z plusem za pracę roczną
Nenet okazała się rozpuszczoną, leniwą, niemoralną księżniczką, która nie gra czysto i
jest gotowa zrobić cokolwiek, byle tylko zachować pozycję, nawet wyjść za typa, którego
wybiorą jej rodzice
Yazz zastanawiała się, czy mieszkanie na tym samym piętrze w akademiku i bycie jedną z
niewielu ciemnoskórych dziewczyn na białym kampusie naprawdę wystarczy, żeby ekipa
Nieprzyjebywalnych przetrwała po zakończeniu studiów, a nawet przez drugi rok, skoro już o
tym mowa
Yazz musi ciężko pracować, żeby położyć sobie fundamenty pod przyszły sukces, bo
mogą jej go zapewnić wyłącznie najlepsze wyniki w nauce, a Courtney (a raczej Roxane Gay)
rzeczywiście miała rację, Yazz wreszcie to pojęła, przywilej naprawdę zależy od kontekstu i
okoliczności
poza tym nawet gdyby była bogata, to i tak by nie oszukiwała, zapracuje na swój dyplom
z wyróżnieniem i podobnie jak Waris urobi się przy tym po łokcie, nie wejdzie w ten wielki
straszny świat z kiepskim wykształceniem i bez planu, w zeszłym semestrze poznała studentów
trzeciego roku, którzy właśnie kończyli studia i byli przerażeni, gdy spytała, co zamierzają robić
dalej
wzywa ją magisterka na dziennikarstwie w Londynie, tam będzie na swoim miejscu i
zamieszka za darmo u mamy
już teraz pisze regularnie do studenckiej gazety „Nu Vox”, a jej felieton Dlaczego mój
wykładowca nie jest czarny?, zainspirowany obserwacjami z konferencji, w której uczestniczyła
w pierwszym semestrze, zebrał więcej komentarzy w internecie niż jakikolwiek inny tekst w
tamtym miesiącu, i tylko połowa zionęła absolutną ignorancją, no ale te odpowiedzi zostały
opublikowane anonimowo przez bezmózgie, rasistowskie, tchórzliwe, obleśne, pozbawione
przyjaciół trolle z chowu wsobnego, zaśmiecające naszą planetę
ważne, że artykuł wyrobił jej reputację i stała się kampusową osobowością, została nawet
poproszona o wygłoszenie opinii dla koła medialnego i studenckiej rozgłośni radiowej
w przyszłym roku zacznie wysyłać artykuły do profesjonalnych gazet i najważniejszych
blogów, a na trzecim zostanie naczelną „Nu Vox”, bo dopiero wtedy będzie mogła się ubiegać o
to stanowisko
zostanie wybrana na przewodniczącą koła medialnego
już teraz zastanawia się, jaką strategię obierze w swojej kampanii
biada wypierdkom i uzurpatorom, którzy spróbują wchodzić jej w drogę
wie, że nie będzie łatwo, jest gotowa do walki

Yazz przygląda się reszcie ekipy


Courtney jest bardzo miłą osobą, dawniej była naiwna i prostolinijna, ale niesamowicie
się rozwinęła od początku studiów, stała się o wiele bardziej świadoma kulturowo dzięki
przynależności do ich grupy, niepasującej do obrazu przeciętnych studentek ze wschodniej
Anglii, to znaczy:
kozak humanitarystki, której matka jest artystką lesbijką, a ojciec gejem „intelektualistą”
superbogaczki (oszustki), politycznie powiązanej ze światem dawnych egipskich elit
Somalijki-muzułmanki, noszącej hidżab i trenującej mieszane sztuki walki

Waris ma największe doświadczenie życiowe z ich czwórki, bo jej rodzina ma za sobą


taką bolesną historię, chociaż ona sama nie znosi, gdy ktoś się nad nią użala
Waris została najbardziej niesprawiedliwie potraktowana przez los, przez co musiała
przedwcześnie d o j r z e ć d o d o j r z a ł o ś c i
podobnie przeszkody rzucane pod nogi Yazz ją też postawiły w takiej sytuacji
zaczyna się
Ostatnia Amazonka Dahomeju
spektakl.
Dominique

Dominique poznała Nzingę na stacji Victoria w godzinach szczytu


kobieta upadła pod naporem bezlitośnie przewalającego się tłumu londyńskich
pasażerów, zdeterminowanych, by za wszelką cenę złapać swój pociąg
otworzyła jej się torebka i wszystko wypadło na ziemię: paszport, kieszonkowy atlas
miasta, przewodnik Rough Guide po Londynie, konopna portmonetka, tampony, aparat Zenit E,
krem do rąk Palmer’s, talizman złe oko, nóż myśliwski z rękojeścią z kości słoniowej
gdy przechodząca akurat Dominique podeszła, żeby jej pomóc, Nzinga wylewnie okazała
wdzięczność, obie zaczęły się uganiać po stacji i zbierać rozsypane rzeczy
kiedy skończyły, a Nzinga się opanowała i stanęła prosto, Dominique zorientowała się, że
ma przed sobą niezwykłe zjawisko
kobieta była posągowa, miała świetlistą skórę, luźno udrapowane ubranie, rysy jak spod
rzeźbiarskiego dłuta, wargi pełne, a cienkie sznureczki dredów, zdobione srebrnymi amuletami i
mnóstwem jaskrawych koralików, spływały jej swobodnie aż do bioder
Dominique nigdy nie widziała kogoś takiego
zaproponowała, że postawi jej kawę, pewna, że kobieta się zgodzi, bo lesbijki, a tu miała
takie podejrzenie, zazwyczaj się zgadzały
usiadły naprzeciwko siebie w dworcowej kawiarni, Nzinga popijała wrzątek z plasterkiem
cytryny, jedyny gorący napój, jakiemu wolno przejść przez jej usta, wyjaśniła, nie stosuję
przemocy wobec swojego ciała
a Dominique
trzymająca kubek rozpuszczalnej z dwiema saszetkami cukru, w której maczała jednego
biszkopta po drugim (obok leżała paczka maltesersów na deser), poczuła się winna, że
bezmyślnie szprycuje organizm śmieciami – stosuje wobec niego przemoc, tak, przemoc
pierwszy raz w życiu miała do czynienia z czarną kobietą ze Stanów, akcent Nzingi
budził w niej rozkoszne, zmysłowe skojarzenia, jak ciepły chleb kukurydziany, marynowane
żeberka, gumbo, jambalaya, duszona kapusta pastewna, chrupiąca skórka wieprzowa, kapusta
zasmażana, orzeszki ziemne w karmelu – i wiele innych przysmaków, o których czytała w
powieściach o Afroamerykankach
Nzinga przyjechała do Anglii po raz pierwszy, odkąd opuściła ten kraj w dzieciństwie,
zahaczyła tu w drodze powrotnej z pielgrzymki do Ghany, gdzie spędziła dwa tygodnie, to była
jej pierwsza wizyta w kraju przodkiń, odwiedziła zamek Elmina, gdzie przetrzymywano
pojmanych Afrykańczyków przed wysłaniem ich do Ameryki w niewolę
przewodnik zaprowadził ich do lochu, zamknął drzwi
w gorącej, dusznej ciemności opisał ze szczegółami, jak w pomieszczeniu na dwieście
osób tłoczono dwa tysiące, bez podstawowej infrastruktury i higieny, prawie bez wody i jedzenia,
nawet przez trzy miesiące
w tamtej chwili cała bolesna historia czterystu lat niewolnictwa wdarła się do mojego
ciała jak nigdy przedtem, rozsypałam się i zaczęłam szlochać, Dominique, szlochałam i pojęłam
z absolutną jasnością, że biały człowiek z wielu rzeczy nie został rozliczony
Dominique powstrzymała się od odpowiedzi, że Afrykańczycy również sprzedawali
rodaków w niewolę, więc to wszystko jest trochę bardziej skomplikowane

Nzinga budowała drewniane domy w wimmin’s lands, separatystycznych lesbijskich


społecznościach w „Rozjednoczonych Stanach Ameryki”, gdzie mieszkała od piątego roku życia,
kiedy jej matka, która miała dość ojca Nzingi, zmieniającego kobiety jak rękawiczki w Anglii i
na Karaibach, zauroczyła się korespondencyjnie byłym amerykańskim żołnierzem
miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, kiedy jak głupia zabrała Nzingę i jej brata
Andy’ego z mieszkania w Luton do Stanów, gdzie ich nowy dom okazał się przyczepą
mieszkalną na kempingu w Teksasie
Nzinga i jej brat spali na podłodze przy kuchence, a matka i nowy mężczyzna zajmowali
rozkładany ścienny tapczan i uprawiali głośny seks jakiś metr dalej
on zaczynał łoić bimber, kiedy tylko otworzył oczy, aż wpadał w pijacki, zaćpany stupor
wieczorem, czasami łapał jakieś fuchy tu i tam
matka znalazła pracę w fabryce kurczaków i jak idiotka sądziła, że zdoła go wyleczyć z
uzależnień i wspólnie z nim dać dzieciom lepsze życie
próżne starania, by powstrzymać jego nałogi, skutkowały tak częstymi pobiciami, że
zrezygnowała i sama wpadła w narkotyki
zaczęło się źle, a wkrótce było jeszcze gorzej, Nzinga uświadomiła sobie, że jest pod
nieudolną opieką dwójki ćpunów, którym nie zależy na wychowaniu jej i brata
w końcu, gdy zaczęła dojrzewać, doszło do nieuniknionego, już wcześniej pojawiały się
sygnały, nieodpowiedni dotyk i uwagi, których najpierw nie rozumiała, a gdy była starsza, nie
potrafiła odeprzeć
ukradł jej dziewictwo, gdy matka i brat wyszli na zakupy, a ona została, żeby odrobić
pracę domową
następnego dnia rano zdołała powiedzieć o tym nauczycielowi w szkole, po tym jak
wybuchnęła płaczem, mężczyźnie, tak się złożyło, który zawsze jej powtarzał, że jest bystrym
dzieckiem – to właściwie jedyny dobry facet, jakiego w życiu poznała
wezwano kogoś z opieki społecznej, Nzinga i jej brat zostali umieszczeni w rodzinie
zastępczej
która o nich dbała, ale ich nie kochała
nie głęboko, nie bezwarunkowo

Andy w wieku szesnastu lat zaciągnął się do wojska i odwrócił od siostry, która zmieniła
się w babochłopa, jak ją nazwał, kiedy nakrył Nzingę w łóżku z jej dziewczyną
na szczęście byłam bardzo zdolna i ciężko pracowałam, żeby dostać się na świeżo
zdesegregowany Uniwersytet Teksański w Austin, zamiast do miejscowej szkoły policealnej
kiedy skończyłam studia, zamieszkałam w żeńskiej komunie, żeby uciec przed takimi
ludźmi jak mój brat i b e s t i a
kiedy matka przedawkowała
nie rozmawialiśmy z bratem na pogrzebie
później też nie

Dominique siedziała i słuchała niezwykłego zjawiska, kobiety, która przezwyciężyła


tragedię koszmarnego dzieciństwa, by stać się kimś wspaniałym, która promieniowała takim
niesamowitym ciepłem i życiowym doświadczeniem
ludzie postrzegali Dominique jako twardą i samowystarczalną, ale w porównaniu z
Nzingą nie mogła tak o sobie powiedzieć, Nzinga była silna, niezwyciężona, jej obecność i
energia wypełniły całą kawiarnię, a głos nasycał szare poniedziałkowe popołudnie egzotyczną,
zmysłową melodią
była zami – czarną lesbijką, seksowną sistah, inspiracją, fenomenem
Dominique zapragnęła wtulić się w Nzingę, żeby ta się nią zaopiekowała
to było zupełnie nowe uczucie, bo od wyprowadzki z domu była całkowicie niezależna, a
teraz czuła – co właściwie? podniecenie? z pewnością
może kiełkujące zakochanie w zupełnie obcej osobie

chyba masz rację, odpowiedziała Dominique później tego samego dnia, kiedy siedziały w
wegetariańskiej restauracji Cranks przy Leicester Square, po tym jak Nzinga zasugerowała, że
historia związków z blondynkami może zdradzać wstręt do samej siebie; powinnaś zadać sobie
pytanie, czy biały ideał piękna nie wyprał ci czasem mózgu, siostro, musisz o wiele ciężej
pracować nad swoim czarnym feminizmem, rozumiesz
Dominique pomyślała, że może coś w tym jest, dlaczego umawia się ze stereotypowymi
blondynkami? Amma czasami się z niej podśmiewała, bez oceniania, ale sama czerpała z wielu
różnych źródeł i często miewała partnerki najróżniejszych ras
za to Nzinga dorastała na Południu w czasach segregacji rasowej, ale czy to nie powinno
czynić z niej zwolenniczki integracji, a nie jej przeciwniczki?
Dominique nie była pewna, czy naprawdę wciąż poddaje się praniu mózgu ze strony
białego społeczeństwa i czy rzeczywiście sprzeniewierzyła się swojej najcenniejszej tożsamości
czarnej feministki
doszła do wniosku, że Nzinga jest aniołem, zesłanym z nieba, by pomóc jej stać się lepszą
wersją siebie

stała się osobistą przewodniczką Nzingi po mieście, chciała się popisać znajomością jego
historii i modnych miejsc, swobodnie przeskakiwała z jednego autobusu do drugiego, prowadziła
Nzingę skrótami przez labirynty podziemnych korytarzy metra, przemykała starożytnymi
alejkami w najstarszych częściach miasta, by pokazać jej resztki rzymskich murów sprzed blisko
dwóch tysięcy lat, zabierała ją na kamieniste plaże Tamizy podczas odpływu, gdy gromadzili się
tam pasjonaci grzebania się w błocie w poszukiwaniu zatopionych archeologicznych skarbów,
wiodła Nzingę przez niezliczone parki, skwery, miejskie ogrody i dzikie łąki, na wielogodzinne
spacery wzdłuż kanałów, na mokradła Walthamstow, na rejsy po rzece do Greenwich i Kew
nocami wślizgiwały się do niepozornych klubów dla kobiet
i całowały się po ciemnych kątach

przespały się ze sobą jeszcze tego samego dnia, w którym się poznały, i robiły to każdej
kolejnej nocy
to takie wzniosłe, że aż duchowe, zachwycała się Dominique przed Ammą, gdy dwa
tygodnie później przyszła do pracy i usiadła przy biurku zawalonym niedokończonymi zadaniami
pierwszy raz w życiu naprawdę się zakochałam, i to w najwspanialszej kobiecie, jaką
kiedykolwiek spotkałam, która pożąda mnie z pozycji duchowej mocy, to może brzmieć dziwnie,
ale ta sytuacja jest dla mnie taka nowa i tak cholernie seksowna, w sensie że może zerwać ze
mnie ubranie w dowolnej chwili (i to robi), a ja czuję się bezbronna i zdominowana (i bardzo mi
się to podoba), poprzednie kochanki pragnęły mnie z pozycji słabości i uwielbienia, co już mnie
po prostu nie interesuje
Ammo, to napięcie między nami jest elektrostatyczne, czuję się tak, jakby wypełniał mnie
prąd, nie możemy znieść rozłąki nawet na pięć minut, Nzinga jest taka mądra, tyle wie o tym, jak
być wyzwoloną czarną kobietą w opresyjnym białym świecie, otwiera mi oczy na, no, na
wszystko, to taka Alice, Audre, Angela i Aretha w jednym, mówię ci, Amciu
Amma odparła, że Nzinga rzeczywiście musi być wyjątkowa, skoro zmieniła najbardziej
wyluzowaną lesbę z nas wszystkich w zauroczoną nastolatkę, to kiedy mi przedstawisz tę
Alice-Audre-Angelę-Arethę? i jak ona ma w ogóle tak naprawdę na imię?
Cindy, skoro już musisz wiedzieć, tylko b ł a g a m, nie mów jej, że ci to powiedziałam
Dominique zgodziła się przyprowadzić ukochaną na obiad do squatu przy King’s Cross,
zaznaczając, że Nzinga bezdyskusyjnie wymaga, żeby obecne były wyłącznie kolorowe kobiety,
a jedzenie musi być stuprocentowo wegańskie, organiczne i świeże
albo nie będzie mogła przebywać w tym samym pomieszczeniu.
2

Nzinga rzeczywiście zrobiła piorunujące wrażenie, gdy przekroczyła próg pokoju Ammy
w Swobodii
miała co najmniej metr osiemdziesiąt, zdobione przywieszkami dredy, wielkie kolczyki w
kształcie Akuaby, afrykańskiej laleczki płodności, do tego czerwone spodnie, kremową
haftowaną kamizelkę i wysoko wiązane rzymskie sandały
była od nich trochę starsza, ale nie dało się określić, ile ma lat
Amma zauważyła, że jej obecność przyćmiewa energię wszystkich innych
zanim tu przyszła, gościnie chciały polubić Nzingę, bo lubiły Dominique, ale teraz, kiedy
się zjawiła, zapragnęły zrobić na niej wrażenie
Amma czekała, aż Nzinga udowodni, że zasługuje na miłość Dominique

Nzinga usiadła po turecku w kręgu kobiet na podłodze, gdzie miały spożywać posiłek
(Amma uważała jedzenie przy stole za zbyt drobnomieszczański zwyczaj)
pośrodku rozłożyły ceratę, na której znalazły się zapiekanka warzywna z batatem, sałatki
i bochenki ciemnego chleba
(wszystko z taniego supermarketu, nic nie było organiczne ani świeże, ale kto to pozna,
kiedy warzywa zostały już ugotowane i pokrojone, poza tym jak ona śmie żądać, żeby wszystkie
jadły według jej preferencji)
dyskusja toczyła się żywo, wszystkie chciały porozmawiać z Nzingą, niezasłużenie
umieszczoną przez resztę na piedestale, stwierdziła Amma, tylko dlatego, że wygląda jak
lesbijska diwa voodoo z bagien
Nzinga pławiła się w blasku zainteresowania, zachowywała się wobec wszystkich
przyjaźnie, by nie rzec: w s p a n i a ł o m y ś l n i e, aż nagle wszystko zepsuła, gdy z nutą
pogardy oznajmiła, jakie to dziwne słyszeć tyle czarnych kobiet mówiących tak strasznie z b r y t
yjssska
w odczuciu Ammy oskarżała je o to, że są zbyt białe lub w najlepszym razie
nieautentycznie czarne, spotkała się z tym już wcześniej, bo obcokrajowcy często stawiali znak
równości między angielskim akcentem a białością, ona zaś zawsze czuła, że musi zaprotestować,
gdy ktoś sugerował, że czarne Brytyjki są w czymś gorsze od Afroamerykanek, Afrykanek czy
kobiet z Indii Zachodnich
tak czy inaczej, to wyjaśniało, dlaczego Dominique w tym krótkim czasie od poznania
Nzingi zaczęła zaciągać na amerykańską modłę (och, Dominique!)
dlatego że jesteśmy Brytyjkami, odparła Amma, w s z y s t k i e, prawda? a jednak
instynktownie wyczuwała, że rzucanie wyzwania tej kobiecie to zły pomysł
Nzinga nie zawahała się ani na moment, natychmiast odpowiedziała, że czarne kobiety
muszą dostrzegać wpływy rasizmu wszędzie, gdzie go napotykają, szczególnie gdy w grę chodzi
nasz własny zinternalizowany rasizm, gdy wypełnia nas tak głęboka pogarda do samych siebie,
że zwracamy się przeciwko swoim towarzyszkom
Amma zorientowała się, że Nzinga jest godną przeciwniczką, a jej energia, dotąd
promieniująca ciepłem, szybko stała się radioaktywna
Dominique, zwykle pyskata i wygadana, zupełnie nie dostrzegała napięcia między
dwiema samicami alfa, gotowymi skoczyć sobie do oczu
łasiła się tylko do ukochanej
musimy być czujne, zwróciła się Nzinga do zebranych w pokoju kobiet, wpatrzonych w
nią jak zahipnotyzowane, należy uważać, kogo dopuszczamy do swojego życia, kontynuowała,
teraz przyglądając się Ammie już z otwartą niechęcią, są wśród nas kobiety wysłane, żeby nas
zniszczyć, zinternalizowany rasizm jest wszędzie, moje drogie przyjaciółki (j e j przyjaciółki?)
musimy być wyczulone na wszystko i na wszystkich
a kiedy już przedstawiła swoje racje, zaczęła ignorować Ammę
musimy również zwracać uwagę na swój język, ciągnęła, czy zauważyłyście na przykład,
że słowo „czarny” zawsze ma negatywne konotacje?
Amma ze zgorszeniem patrzyła, jak zgromadzone kiwają głowami, co im odbiło?
Nzinga podjęła wywód o rasistowskich podtekstach wycierania butów w czarną
wycieraczkę zamiast przechodzenia nad nią, noszenia czarnych skarpetek (dlaczego chcecie
deptać po swoich rodaczkach?), no i nigdy nie używajcie czarnych worków na śmieci,
instruowała, zwróćmy też uwagę na takie zwroty jak czarna robota, czarna godzina, czarne myśli,
czarna magia, czarna owca, czarne serce, ja na przykład nigdy nie noszę czarnej bielizny,
dlaczego miałabym srać na samą siebie? zdumiewające, że o tym nie wiedziałyście
znów przytakiwanie, Amma co chwilę zerkała na Dominique, ej, ona tak na poważnie? i
ty też na poważnie? ale Dominique była zbyt zajęta chłeptaniem tych farmazonów
Amma miała dosyć, będzie musiała poradzić sobie z tą kobietą sama, bo wygląda na to,
że reszcie towarzystwa mózgi rozgotowały się na papkę
dla mnie to nie problem, oznajmiła, bo wyobraź sobie, że nie zesrałam się w gacie, odkąd
przestałam nosić pieluchy
wśród zebranych przetoczyła się fala tłumionego śmiechu, znakomicie! przełamywała
urok Nzingi, teraz wściekłej, to nie czas na tanie żarciki, Ammo, powinnaś posłuchać
Redemption Song Boba Marleya i uwolnić się z oków umysłowego niewolnictwa
Amma przez chwilę rozważała, czy nie powinna podziękować Nzindze za
zdiagnozowanie jej jako mentalnej niewolnicy, ale powiedziała tylko, że o Afrykańczykach
zaczęto mówić „czarni” długo po tym, jak to słowo pojawiło się w języku, więc to nielogiczne
narzucać mu wstecznie rasistowskie konotacje w codziennym użyciu, a jeśli tak robisz, to
zwariujesz, i przykro mi to mówić, ale pociągniesz za sobą wszystkich dookoła
zdumiewające, że o tym nie wiedziałaś

już po minucie Nzinga się żegnała, ciągnąc za sobą Dominique


Amma z zadowoleniem patrzyła, jak walnięta Cindy się wynosi
dawna Dominique na miejscu Ammy zachowałaby się tak samo
nowa Dominique naiwnie łykała każdą bzdurę, jaką wyrzucała z siebie królowa voodoo
jak do tego doszło?
Amma miała nadzieję, że zauroczenie przejdzie przyjaciółce, kiedy tylko ta kobieta wróci
do Ameryki
bo wróci, prawda?

pod koniec lata ich miłości Dominique (tchórzliwie) powiadomiła Ammę przez telefon,
że Nzinga postawiła jej ultimatum, albo pojedzie z nią do Stanów, albo każda pójdzie w swoją
stronę, nie bawię się w związki na odległość, skaaarbie
oszalałaś, powiedziała Amma, nie jedź z tą kobietą, Dominique, nie jedź
ale znalazłszy prawdziwą miłość, Dominique podążyła za nią do Ameryki.
3

Nzinga była abstynentką, weganką, niepalącą radykalną separatystyczną


feministką-lesbijką, mieszkającą i pracującą na wimmin’s land po całej Ameryce, przenoszącą się
z jednej społeczności do drugiej jak budownicza nomadka
Dominique była pijącą, flirtującą z narkotykami, nałogowo palącą feministyczną
mięsożerną lesbijką klubowiczką, produkującą spektakle w teatrze kobiecym, zamieszkałą w
kamienicy w Londynie
wkrótce zmieniła się w abstynentkę, wegankę, niepalącą radykalną separatystyczną
feministkę-lesbijkę, mieszkającą i pracującą w społeczności Duchowego Księżyca na wimmin’s
land, gdzie wolno było mieszkać wyłącznie lesbijkom
inne kobiety mogły je odwiedzać, ale dorośli mężczyźni oraz chłopcy powyżej
dziesiątego roku życia mieli zakaz wstępu
one zaś miały za zadanie pomóc w budowie niedrogich domów, by zachęcić młodsze
kobiety do rewitalizacji starzejącej się społeczności

sielski krajobraz otaczający Duchowy Księżyc, bezkres przestrzeni i niczym niezakłócone


widoki urzekały Dominique, przyzwyczajoną do zanieczyszczonego powietrza, brudnych ulic,
gorączkowej atmosfery i szorstkiego podbrzusza Londynu, gdzie życie toczyło się tak szybko, że
wciągnęło ją w męski (jak zauważyła Nzinga) metropolitalny zamęt natychmiast po jej
przeprowadzce z Bristolu
otrzymały wspólny domek z drewnianych bali w najdalej wysuniętej części osady, w
idyllicznie odizolowanym zakątku, gdzie mogły uwić sobie przytulne gniazdko z dala od świata i
opiekać grzanki nad paleniskiem
przed nimi rozciągały się pola, za nimi rósł las pełen buków, klonów i brzóz

pierwszej nocy Dominique była zbyt podekscytowana, żeby zasnąć, więc usiadła na
ciemnej werandzie i wsłuchiwała się w nieznajome odgłosy wsi
jak Amma mogła w ogóle chcieć odebrać jej to doświadczenie? czy chodziło o zazdrość,
jak podejrzewała Nzinga, która twierdziła, że zajęła miejsce Ammy, a ta nie mogła znieść myśli,
że została strącona z pozycji najważniejszej osoby w życiu Dominique?
to prawda, że ona i Amma były bratnimi duszami bez seksualnej więzi
a teraz jej bratnią duszą stała się Nzinga, absolutna, niepowtarzalna bogini, jak Amma
mogła tego nie dostrzegać? jej zachowanie przy pierwszym wspólnym obiedzie było
niewybaczalne, co ona sobie myślała, wypaczając słowa Nzingi, która tylko próbowała pomóc
wszystkim zrozumieć, jak działa rasizm?
Nzinga była dobrą osobą o wielkim sercu
która zjawiła się w życiu Dominique w pustym okresie między jedną kochanką a drugą, w
chwili dojrzewania do odkrycia czegoś nowego
i to akurat w momencie, kiedy zaczynała już mieć dosyć prowadzenia grupy teatralnej,
gdzie zbyt dużo czasu traciła na hurtowe pisanie podań o dofinansowanie z marną
dziesięcioprocentową stopą zwrotu
Amma nie przyjmowała do wiadomości jej skarg i ciągle powtarzała, jakim są
wspaniałym zespołem, Dom, popatrz, ile razem osiągnęłyśmy
owszem, ale w głębi ducha Dominique pragnęła odmiany, przygody, choć nigdy nie
powiedziała tego na głos i nie wiedziała, jak miałoby to właściwie wyglądać
długie letnie dni na Lesbos, gdzie spała pod namiotem na plaży z setkami innych lesbijek,
straciły swój urok po siedmiu latach z rzędu
weekendy w europejskich stolicach nie były złe, ale trudno nazwać takie wyjazdy
satysfakcjonującymi, kilka razy wybrała się też do Gujany i pojęła, że nie mogłaby tam żyć jako
lesbijka, a poza tym nie interesowało jej nauczanie angielskiego gdzieś za granicą, co dla wielu
dwudziestoparolatków stanowiło atrakcyjną życiową ścieżkę
aż nagle planeta Wenus zesłała jej Nzingę na dworzec Victoria, obdarzając Dominique
Wielką, Zmieniającą Wszystko Miłością

w pierwszym tygodniu pobytu w Duchowym Księżycu zostały zaproszone na


podwieczorek do domu Gai, właścicielki osady, która zapisała ją w testamencie zarządowi
powierniczemu, by mieć pewność, że na zawsze pozostanie ona w rękach feministycznej
kobiecej społeczności
mieszkała na rozległym ranczu, w domu o belkowanych sufitach, z patchworkowymi
narzutami, opływowymi rzeźbami w kształcie kobiecych ciał, glinianymi wazami, sielskimi
obrazami i własnoręcznie zrobionymi przez gospodynię kilimami na ścianach
nigdzie w domu nie było wizerunków mężczyzn
żadnych
wszystkie wyszły na zewnątrz, by skorzystać z ciepłej nocy, trawnik oświetlały płonące
pochodnie zatknięte w ziemię
czysty sopran Joan Baez, smętny alt Joni Mitchell i głębsze, melodyjne kontralty Joan
Armatrading i Tracy Chapman spływały spod igły gramofonu na werandzie
Dominique wsłuchiwała się w ćwierkanie świerszczy, odległe pohukiwanie sów, szmer
rozmów kobiet cieszących się swoim towarzystwem, była zafascynowana niczym podróżniczka
w czasie, która zabłądziła do magicznej alternatywnej rzeczywistości
kobiety miały opalone, zdrowe, pogodne twarze, jakby czuły się zupełnie swobodnie we
własnym ciele i ze sobą nawzajem
cała ta rozdmuchana radość wydała się nieco dziwna Dominique, krążącej wśród
nieznajomych, które witały ją ze szczerym entuzjazmem
czy to jakaś sekta?
była przyzwyczajona do zblazowanych londynek, mierzących człowieka krytycznym
wzrokiem przed podjęciem decyzji, czy jest wart ich czasu i rozmowy

Gaia zebrała siwe włosy w kok, ale reszta miała warkocze albo była krótko ostrzyżona,
kilka czarnych kobiet wolało proste rzędy dobierańców
gościnie przyszły ubrane w dżinsy, płócienne spodnie, koszulki z krótkim rękawem, luźne
koszule, bezrękawniki albo kamizelki, dresy, workowate sukienki, żadna nie była umalowana ani
na obcasach
warzyły własne piwo, prowadziły winnicę, kilka paliło papierosy i marihuanę, Dominique
pragnęła wziąć odprężającego bucha, ale dała Nzindze słowo, że już z tym koniec, bo zatrute
ciało to manifestacja zatrutego umysłu
kobiety mieszkające w społeczności miały najróżniejsze zawody, niektóre były dawniej
gospodyniami domowymi, znalazło się tu miejsce dla rękodzielniczek, szefowych kuchni,
nauczycielek, rolniczek, sprzedawczyń, muzyczek, wiele przeszło już na emeryturę
Dominique chciała dowiedzieć się więcej
Gaia opowiedziała jej, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych walczyła o
akceptację społeczną i legislacyjną, aż w końcu się poddała i postanowiła porzucić mężczyzn,
miała już dość patriarchatu
kiedy odziedziczyła po rodzicach rezydencję na Long Island, kupiła tę farmę
czy tęskni za mężczyznami?
nigdy, kobiety z Duchowego Księżyca starają się żyć w harmonii, nawet jeśli dochodzi do
niesnasek, wtedy tworzymy krąg porozumienia i próbujemy rozwiązać sprawę, kobiety mogą też
zdecydować, że zamieszkają setki akrów od siebie, dopóki emocje nie opadną, niektóre zadry
goją się dopiero po latach, czas niesie przebaczenie, nawet jeśli zostawia blizny
czasami mieszkanka społeczności musi ją opuścić ze względu na niedopuszczalne
zachowanie, takie jak przemoc lub kradzież, a także jeśli przejdzie na stronę hetero i zapragnie
związków z mężczyznami, chyba że postanowi żyć w celibacie, wtedy może zostać, raz
miałyśmy kobietę, która zmieniła front i została przyłapana na przemycaniu w nocy mężczyzn na
teren społeczności
musiała odejść
Dominique powiedziała, że kobiety wydają się tu bardzo wyluzowane, nie są takimi
podrzynaczkami jąder, jakie spodziewała się zastać, nie żeby było w tym coś złego, sama nieraz
spotykała się z takim zarzutem
tutaj nie trzeba podrzynać nikomu jąder, Dominique (jakie ładne imię), bo nie ma tu
mężczyzn, i właśnie dlatego wydajemy ci się takie pogodne, możemy po prostu być sobą,
odzyskać Boską Kobiecość, żyć w jedności z Matką Ziemią i ją chronić, dzielić się dobytkiem,
wspólnie podejmować decyzje, lecz przy zachowaniu swojej prywatności i autonomii,
kultywować samoleczenie kobiecego ciała i umysłu poprzez jogę, sztuki walki, spacery, bieganie,
medytację, praktykę duchową
zależy, co której z nas służy

Dominique rozmawiała swobodnie, krążyła między kobietami, zafascynowana nimi tak


samo jak one nią, czarna Brytyjka to rzadkość w tych stronach, przyznawały, nie skrywając
przychylnych spojrzeń
była do tego przyzwyczajona i sprawiało jej to przyjemność
Nzinga przez cały wieczór nie wstała ze swojego siedzenia na werandzie, minę miała
ponurą, więc reszta podchodziła do niej z rezerwą, a kiedy tylko Dominique spoglądała w jej
stronę, zauważała, że wzrok Nzingi śledzi każdy jej ruch, lecz to jej nie ostudziło, z
przyjemnością rozmawiała z oszałamiająco piękną rdzenną Amerykanką o imieniu Esther, która
miała na sobie dopasowany jednoczęściowy kombinezon, Esther uczyła kobiety z miasta jogi w
nurcie asztangi i miała nadzieję, że Dominique przyjdzie na jej przyjęcie z okazji
sześćdziesiątych piątych urodzin
bardzo chętnie, odparła Dominique, i dorzuciła komplement o tym, że Esther zupełnie nie
wygląda na swój wiek, a wtedy nagle Nzinga postukała ją w ramię
musimy już iść
jak to, już?

wróciły do domu po ciemku, ścieżkami przecinającymi pola, Nzinga świeciła przed siebie
latarką, a Dominique czuła się szczęśliwa daleko od zwyczajnego londyńskiego życia, trafiła do
wyjątkowego miejsca, a może też już dostaje hipisowskiego hopla?
Nzinga przez jakiś czas milczała, po czym oznajmiła, że będzie lepiej, jeśli przestaniemy
się z nimi widywać, jeden raz wystarczy, jestem tu, żeby być z tobą, a nie z nimi, mam swój limit
tolerancji dla fałszywej przyjaźni białych kobiet i ich przydupasek, jeśli zaproszą cię na spotkanie
koła rozmów, masz podziękować, bo to podstęp, żeby dowiedzieć się więcej o twoich
prywatnych sprawach, a później wykorzystać to przeciwko tobie
pamiętaj, że przyjechałyśmy tu do pracy, zacieranie tych granic tylko narobi nam
kłopotów, zaufaj mi, nie wolno wierzyć w to ich pieprzenie o Matce Ziemi, spędziłam w tych
społecznościach dość czasu, by wiedzieć, że te wiedźmy są tak samo jadowite jak ludzie poza
osadą
to dlaczego tu jesteśmy, skoro masz o nich takie złe zdanie? – spytała Dominique
bo nie chcę żyć w męskim świecie

szły i rozmawiały, kamienisty grunt chrzęścił im pod nogami


ze mną jesteś bezpieczna, powiedziała Nzinga, choć Dominique nie czuła się specjalnie
zagrożona
ze mną osiągniesz pełnię, choć Dominique nie czuła się niekompletna
ze mną jesteś w domu, bo dom to osoba, a nie miejsce
Nzinga dodała, że rozważała zmianę imienia Dominique na Sojourner, to byłby taki
powtórny feministyczny chrzest, po Sojourner Truth, działaczce walczącej z niewolnictwem, po
czym zaczęła wykładać historię w pigułce, choć Dominique przecież doskonale wiedziała, kim
była legendarna abolicjonistka, to postać znana każdej szanującej się czarnej feministce, odparła
ale i tak musiała wysłuchać kazania
to będzie feministyczne przebudzenie twojego nowego ja, wyjaśniła Nzinga, dostaniesz
odpowiedniejsze imię niż żeńska forma imienia Dominic
lubię swoje imię
więc je sobie zatrzymaj, ale ja i tak będę mówić na ciebie Sojourner, skaaarbie

Dominique uznała, że Nzinga może się do niej zwracać, jak jej się podoba, ale ona nie
będzie reagować na jakąś durną Sojourner ani na żadne inne imię poza własnym, Nzinga
zaczynała zachowywać się trochę dziwnie, może Amma miała rację, kiedy ją ostrzegała, nie jedź
z tą kobietą do Ameryki, Dom, będziesz żałować
światło na werandzie ich drewnianej chaty wyłoniło się z mroku, Nzinga powiedziała, że
ciemności nie trzeba się bać, gdy przebywa się na ziemi zamieszkałej wyłącznie przez kobiety
Dominique pomyślała, że gwałciciele i seryjni mordercy nie potrzebują doktoratu, żeby
przeleźć przez wysoki płot dzielący ich od ofiary

zapaliły świeczki w sypialni i zaczęły się kochać, Nzinga mówiła, że w ten sposób
osiągają najgłębszą więź, Dominique się z tym zgadzała, seks z Nzingą był bardzo przyjemnym
doświadczeniem, bo Nzinga głównie zajmowała się Dominique, która odkryła, że to jej
odpowiada, w przeciwieństwie do bardziej egalitarnych doświadczeń ze swojej seksualnej
przeszłości, które teraz wydawały się jej nie dość satysfakcjonujące, choć wtedy nie odnosiła
takiego wrażenia
gdy po wszystkim leżały w swoich ramionach, Dominique rzeczywiście poczuła się
kompletna, a przynajmniej bardziej niż wcześniej
Nzinga wpatrywała się w nisko zawieszone drewniane belki pod sufitem i oznajmiła, że
Dominique zasłużyła na prawo dowiedzenia się czegoś więcej o jej życiu, poczynając od Roz, jej
pierwszej partnerki, bo teraz już wiedzą, że spędzą ze sobą resztę życia
Dominique uznała tę deklarację za przedwczesną
życie ciągnie się daleko, daleko w nieprzeniknioną przyszłość
gdy ma się dwadzieścia kilka lat
przecież dopiero zaczęłyśmy być ze sobą
chciała powiedzieć

na wimmin’s land w stanie Oregon Nzinga poznała Roz, miłość swojego życia, jak wtedy
sądziła, starszą białą kobietę, która pokazała jej, że kobiety są o wiele szczęśliwsze bez mężczyzn
Roz budowała wszystko, od szop ogrodowych przez domki na drzewie i drewniane chaty
po duże domy i stodoły, Nzinga u niej praktykowała
przez kilka pierwszych lat czuła się hołubiona, pobłogosławiona przez los
wiodły idylliczny żywot, za dnia wspólnie pracowały, a nocami się kochały, dopóki
Nzinga nie zorientowała się, że Roz jest alkoholiczką i ukrywa swój powrót do picia
sprawa się wydała, kiedy znalazła sekretny zapas ginu, który partnerka podpijała nocami,
upewniwszy się, że Nzinga śpi
po pierwszej konfrontacji wszystko, co robiła Nzinga, było nie tak
zaczęły się kłócić, najpierw werbalnie, a potem fizycznie, w hałasie tłuczonych ozdób,
wywracanych mebli, zrywanych zasłon, pękających szyb, aż wreszcie któregoś wieczora Roz
wylądowała w szpitalu ze złamaniem i powierzchownymi urazami głowy, nic poważnego, nic
zagrażającego życiu
społeczność (wyłącznie białych, oczywiście) kobiet obarczyła winą Nzingę i oznajmiła,
że tego już za wiele i czas, aby się wyprowadziła, co było straszliwie niesprawiedliwe
została bez litości wyrzucona z domu, pozwolono jej spakować dobytek do jednego
plecaka, a następnie odprowadzono do bramy i wypchnięto w świat
potrzebowała lat, żeby się otrząsnąć po takiej krzywdzie

Nzinga ruszyła w drogę, najmowała się do pracy w kobiecych społecznościach na


wschodnim wybrzeżu, wylizała emocjonalne rany, weszła w kilka związków, które źle się
kończyły, gdy prawdziwe ja partnerek wychodziło na jaw, następnie postanowiła wyruszyć na
poszukiwanie prawdziwej siostrzanej duszy, co zajęło jej wiele lat
musiałam przebyć drogę aż do Londynu, żeby ją znaleźć
ciebie, Sojourner
Nzinga przekręciła się na bok, by spojrzeć na Dominique, poduszka przy poduszce,
wzięła jej twarz w duże, silne dłonie
skoro już się przed tobą otworzyłam, umówmy się, że od teraz nie będziemy miały przed
sobą żadnych tajemnic, chcę wiedzieć wszystko o tobie, a ty będziesz wiedziała wszystko o mnie
zgoda?
Dominique skinęła twierdząco, świadoma jednak, że pokręcenie głową jest właściwie
niemożliwe, bo została ona zakleszczona w żelaznym uścisku Nzingi, już nie tylko ciepłym i
romantycznym, ale też mechanicznym
czy nadal mnie kochasz?
bardziej niż kiedykolwiek, odparła szczerze Dominique, która czuła teraz jeszcze większy
podziw dla Nzingi za jej szczerość i siłę w pokonywaniu przeciwności losu
była wdzięczna, że wybrała ją taka kobieta
albo raczej
jak stwierdziła Nzinga, miłość je wybrała.
4

Kilka miesięcy później miłość, która je wybrała, zbyt często zaczęła wypływać na
burzliwe wody
Dominique nigdy w życiu nie doświadczyła tylu kłótni, aż w którymś momencie zaczęła
się zastanawiać nad prawdziwą przyczyną rozstania Nzingi z Roz
Nzinga nigdy nie uważała się za osobę mniej niż kryształową
widzisz, Sojourner, twój problem polega na tym, że jesteś przyzwyczajona do
przewodzenia innym, zamiast dać się poprowadzić, mówiła, pamiętaj, że jesteś moją uczennicą –
w budownictwie, w prowadzeniu życia prawdziwej radykalnej separatystycznej
feministki-lesbijki, w unikaniu wroga, w życiu wolnym od chemicznych toksyn, w życiu z darów
ziemi, to się naprawdę nie uda, jeśli na każdym kroku będziesz mi się sprzeciwiać
kiedy nasza miłość zmieniła się w szkolenie? ja też potrafię przewodzić innym,
zapomniałaś?
ach, ale czy to naprawdę ty? – podważała jej słowa Nzinga, często w środku nocy, kiedy
Dominique rozpaczliwie pragnęła pójść spać, lecz nie mogła, bo od wielu godzin się kłóciły, a
gdy tylko zaczynała przysypiać, Nzinga potrząsała nią i zaczynała wymieniać od nowa te same
argumenty
co by się stało, gdybyś przestała zgrywać twardzielkę i po prostu była?
co by się stało, gdybyś odkryła, kim tak naprawdę jesteś w głębi siebie?
co by się stało, gdybyś pozwoliła sobie na luksus bycia pod moją opieką – tak
bezgranicznie?

w Dominique kotłowały się sprzeczne uczucia, Nzinga nadal była zachwycająca i


wspaniała, nadal stanowiła obiekt jej pożądania, nadal jawiła się jako osoba chcąca dla niej jak
najlepiej, która uratowała ją z Londynu
i często jej o tym przypominała
kiedy dobrze się między nimi układało, Dominique była otumaniona miłością, która
naprawdę miała szanse trwać wiecznie
kiedy układało się źle, zastanawiała się, co robi z kimś, kto chce kontrolować całe jej
życie, a nawet umysł
dlaczego Nzinga uważa, że kochając ją, Dominique musi zrezygnować z niezależności i
całkowicie poddać się jej woli?
czym to się różni od męskiego szowinizmu?
po jakimś czasie Dominique zaczęła się czuć jak zmieniona wersja siebie, umysł miała
zamglony, emocje pierwotne, zmysły wyostrzone
lubiła seks i czułość – na polach, gdy przyszło lato, kiedy mogły swobodnie spacerować
nago w gorącym słońcu, nie obawiając się, że ktoś je zobaczy, Nzinga mówiła, że to proces
seksualnego uleczenia Dominique, jakby ta straszliwie cierpiała, zanim się poznały
Dominique puszczała to mimo uszu
pragnęła porozmawiać o tym z przyjaciółkami, najbardziej z Ammą albo z kobietami z
Duchowego Księżyca, potrzebowała doradczyni, ale nic z tego, Nzinga trzymała wszystkich na
dystans i wszczynała awantury, kiedy Dominique próbowała nawiązać przyjazne stosunki z
kobietami, dla których pracowały
w końcu uznała, że szkoda nerwów, i choć wysłała do Ammy trzy listy, nigdy nie dostała
odpowiedzi, mimo że rodzice i rodzeństwo odpisywali
czyżby Amma nadal gniewała się za to, że zostawiła ją i teatr?
raz zasugerowała, że chciałaby zamówić rozmowę międzynarodową na poczcie w
miasteczku, ale Nzinga na wiele dni straszliwie się nadąsała
to był znak, że Dominique ją odrzuca
więc już nigdy więcej nie poruszały tego tematu.
5

Przed przybyciem do Duchowego Księżyca Dominique naiwnie romantyzowała


budownictwo; wyobrażała sobie, że jej smukłe, długie, zachwycające ciało stanie się jeszcze
bardziej atletyczne, jędrne i silne za sprawą korzystania z niego tak, jak chciała natura – poprzez
pracę na dworze, intensywny wysiłek fizyczny, życzliwe stosunki ze współpracowniczkami,
radość z mycia spoconej, brudnej od pyłu skóry po całym dniu harówki przed sycącym posiłkiem
praca miała być prosta, ożywcza i poprawiająca jakość życia
rzeczywistość okazała się nieco inna
ponieważ Dominique nigdy nie dźwigała nic większego niż ciężarki do scenografii, osiem
godzin pracy fizycznej stanowiło niewiarygodny wysiłek, bolały ją stawy i nie miała dość czasu
na odpoczynek, jej eleganckie gładkie dłonie mimo rękawic były całe w pęcherzach, ranach i
twardych odciskach, a do tego musiała nosić kask, który nie chronił jej twarzy przed słońcem
wyobraziła sobie, jak będzie wyglądać za kilka lat: praktycznie niepełnosprawna, o
dłoniach zgrubiałych jak u wiekowego rybaka
Dominique uznała, że nie nadaje się do takiej pracy, w przeciwieństwie do towarzyszek,
zbudowanych jak czołgi, łącznie z Nzingą
to właśnie te kobiety były prawdziwymi buczami, nie ona, a nawet gdyby zasługiwała na
ten tytuł (choć nigdy nie czuła potrzeby nadawania sobie etykietki), to stało się jasne, że
amerykańskie lesbijki zajmują w świecie buczy o wiele wyższą pozycję niż Brytyjki
Dominique czuła się przy nich zupełnie jak femka
na początku drugiego tygodnia pracy odmówiła wstania z łóżka, bo czuła się tak, jakby
miała pęknięty kręgosłup, tak, pęknięty, powiedziała do Nzingi z tragiczną, żałosną miną, ze
łzami w oczach, aż Nzinga obiecała jej lżejsze obowiązki, przecież muszę dbać o moje
maleństwo, prawda?
od tej pory Dominique przydzielano drobne prace, takie jak wbijanie gwoździ,
przytwierdzanie izolacji do drewnianych ram, malowanie, urządzanie oraz przynoszenie reszcie
kawy i przekąsek kilka razy dziennie
w domu Nzinga nalegała, że sama będzie sprzątać, bo chciała mieć pewność, że nigdzie
nie zostaną żadne roztocza
Dominique się nie sprzeciwiała, bo jej wizja dbania o dom zawsze ograniczała się do
przeciągnięcia miotełką do kurzu po różnych powierzchniach tu i tam
Nzinga upierała się też, że sama będzie gotować wszystkie posiłki, bo tylko ona wie, jak
komponować pokarm w sposób zapewniający wszystkie składniki odżywcze, a Dominique nie
miałaby nic przeciwko, gdyby nie fakt, że Nzinga gotowała bez soli, której nie wolno było
wnosić do domu, oraz bez przypraw, bo zdaniem Nzingi zaburzają one spokój zarówno w
żołądku, jak i w emocjach
jedzenie stało się nieprzyjemnym obowiązkiem i spektaklem udawanej satysfakcji
jednocześnie
Nzinga prała też ubrania Dominique, ręcznie, bo jestem w niewoli miłości do ciebie,
mówiła, może żartem, a może nie, wbrew protestom Dominique, że woli sama prać swoją
bieliznę, zwłaszcza tę zaplamioną krwią menstruacyjną

Dominique zaczęła żałować, że pozwoliła Nzindze robić wszystko i podejmować za


siebie decyzje
tęskniła za wykonywaniem prac domowych, gotowaniem, sprzątaniem oraz pracą bardziej
wymagającą intelektualnie
jej życie stopniowo stawało się pozbawione jakiegokolwiek celu poza bezwarunkowym
kochaniem Nzingi i coraz większym posłuszeństwem wobec niej
nawet najprostsze rzeczy okazywały się problematyczne
czy to naprawdę jej wina, że mężczyźni gapią się na nią w mieście, kiedy ma na sobie
szorty (do kolan) i workowatą koszulkę (bez rękawów)?
czy naprawdę należało się zakrywać i nie chodzić „prowokująco ubraną”, wedle oskarżeń
Nzingi?
dlaczego miała zrezygnować z długich włosów (gęstej, falistej mieszanki afro i indo) i
chodzić z niemal łysą czaszką, goloną przez samą Nzingę, która specjalnie w tym celu kupiła
maszynkę?
dlaczego nie mogła rozmawiać z łagodną miejscową piekarką Tilley, kiedy rano chodziła
po chleb?
kobiety, które sprawiają wrażenie najmilszych, są w rzeczywistości najbardziej
pasywno-agresywne, a zatem też najbardziej niebezpieczne, bo mogą stanąć między nami, nie
rozumiesz, że ludzie chcą podkopać naszą wspaniałą miłość?
i dlaczego nie powinna czytać książek napisanych przez mężczyzn, które wypożyczała z
biblioteki w pobliskim mieście?
nie możesz żyć jak prawdziwa kobietystka i mieć głowę nabitą męskimi myślami,
Sojourner
nie rozumiem, to jednak przesada
lepiej zamknij już ten swój parszywy dziób

siedziały w łóżku, już dawno zapadła noc, a Nzinga po raz kolejny od wielu godzin
maglowała Dominique na temat jej byłych dziewczyn z londyńskich czasów, co jakiś czas
wracała do tego tematu, a tym razem usiłowała wmówić Dominique, że to były tylko zabawki,
które nic dla niej nie znaczyły
Dominique miała dosyć przekonywania Nzingi, że jej byłe nie stanowią zagrożenia dla
ich związku, już wielokrotnie zapewniała, że miłość, jaką czuła do kilku z nich, była niczym w
porównaniu z uczuciami żywionymi wobec Nzingi, nie wiedząc jeszcze, że przyznanie się do
jakiejkolwiek formy miłości do kogoś innego jest czymś nieakceptowalnym
chciała wyjść z pokoju, iść spać w innym pomieszczeniu albo na ganku, wszystko jedno,
byle tylko uciec przed monotonnym głosem Nzingi; nic z tego, partnerka kroczyła tuż za nią i
kontynuowała wywód, czasami aż do świtu
wszystkie były białe, to i tak nie potrwałoby długo
to ja je zostawiałam, Dominique mówiła prawdę, była rzucającą, nigdy rzucaną
chodzi mi o to, że tylko czarna kobieta może naprawdę kochać czarną kobietę
dobrze, poddaję się, masz rację, zgaśmy światło i chodźmy już spać
nie chcę, żebyś się poddała, tylko żebyś się zmieniła, zrozumiała moje wyjaśnienia na
głębszym poziomie i przyjęła je jako prawdę.
6

Niemal dokładnie rok po tym, jak Dominique przyjechała do Duchowego Księżyca,


któregoś późnego popołudnia rozległo się pukanie do drzwi ich domku
Nzinga gotowała obiad, Dominique leżała na sofie i gapiła się pustym wzrokiem w
chmury sunące po niebie
w progu stała Amma, uradowana na jej widok
ja pierdolę, wykrzyknęła Dominique, tak dobrze było ją zobaczyć, że aż zderzyły się w
uścisku
okropnie się o ciebie martwiłam, Dom, jedna kartka po przyjeździe i to wszystko, nie
odpisywałaś na moje listy
na jakie listy? – chciała zapytać Dominique, ale wtedy za jej plecami pojawiła się Nzinga
i spytała, dlaczego zaprosiła tutaj tę osobę
nie zaprosiłam, wyjaśniła Dominique z grymasem, nie cieszysz się, że Amma przyjechała
z wizytą?
Nzinga nie odpowiedziała, wróciła do środka i znów stanęła przy kuchence
nieprzejęta jej grubiańskim zachowaniem, Amma stanęła na środku salonu połączonego z
kuchnią i obejrzała pomieszczenie z taką uwagą, jakby spodziewała się zobaczyć trupy zwisające
z sufitu na rzeźniczych hakach
cisnęła plecak na podłogę i opadła na sofę, zdycham z pragnienia, Dom, daj mi tonik z
lodem, możesz chlapnąć trochę wódki, znasz przepis
Dominique musiała wyjaśnić, że ich dom jest przestrzenią wolną od alkoholu, i nalała
Ammie wody z dzbanka z filtrem
niby od kiedy, spytała Amma (spojrzeniem)
atmosfera wokół Nzingi była lepka od napięcia, kobieta w milczeniu przygotowywała
gęsty czosnkowy gulasz z fasoli i grzybów, który podała z chlebem razowym
na drewnianym stole – z ławami do siedzenia po obu stronach
Nzinga ani na chwilę nie podniosła wzroku znad posiłku, Dominique zauważyła, że
Ammie jedzenie wydaje się zupełnie pozbawione smaku, przyjaciółka poprosiła o sól, ale nie
miały jej w domu
Dominique już prawie przywykła do diety pozbawionej soli i przypraw, już nie brakowało
ich jej tak jak na początku, apetyt dostosował oczekiwania do rzeczywistości
wypytywała o wszystkich znajomych, ciekawa plotek z domu, lecz ostrożna, by nie
okazywać żadnych ciepłych uczuć wobec bliskich pozostawionych w kraju ani żalu z powodu
rozłąki
Amma rzuciła kilka pytań o życie w Duchowym Księżycu
wyjaśniła, że pracują na budowie pięć dni w tygodniu, czasem sześć, wieczory spędzają
tutaj, często wykończone, Nzinga gotuje posiłki na zapas, potem zwykle kładą się wcześnie spać,
w weekendy robią zakupy i chodzą na spacery, mają też warzywnik, o który trzeba dbać, czytają
książki – napisane przez kobiety, nie trzeba dodawać, najchętniej przez feministki, czasami
oglądają film w mieście, ale wychodzą, jeśli jest obraźliwy
chciała dodać: trochę tak jak ty i ja u zarania naszych teatralnych czasów, tylko że wtedy
nigdy nie wychodziłyśmy bez wykrzyczenia, co myślimy, ale nie powiedziała tego, bo Nzinga
poczułaby się zagrożona i oskarżyłaby Dominique o wynoszenie swojej bolszewickiej
przeszłości z Ammą nad ich bierne opuszczanie sali kinowej
Dominique odpowiadała na pytania Ammy, nie, nie spotykają się z innymi kobietami ze
społeczności, wolą się nie mieszać, tak, żyje się tu spokojnie, tak jak im najbardziej odpowiada,
jest idealnie, właśnie tak, idealnie
z każdym słowem Dominique była coraz bardziej zażenowana tym, jak żałośnie i
purytańsko wygląda jej codzienność, widziała, że jest oddalona od londyńskich zwrotów akcji,
wiecznych dramatów związków, romansów i kobiecego środowiska, wzlotów i upadków
prowadzenia grupy teatralnej, od samego miasta, polityki, demonstracji przeciwko Maggie
Thatcher, od protestów w sprawie homofobicznego artykułu 28, marszów Odzyskać Noc,
weekendów spędzanych w Pokojowym Obozie Kobiecym Greenham Common, od żyjących na
bakier z prawem koleżanek, zamieszanych w przekręty ze „zgubionymi” książeczkami
czekowymi, wykładających torby na zakupy srebrną folią, by oszukać czujniki w domach
towarowych, skaczących przez barierki metra bez kasowania biletu i dla zasady przechodzących
na czerwonym
to wszystko wydawało się takie dawne, takie odległe
rok spędzony z Nzingą upłynął jej bez regularnego informowania Ammy o sytuacji, bo
przyjaciółka podważałaby wszystkie jej decyzje, kwestionowałaby każdy ruch
Amma była jej doradczynią, prawdomówną komentatorką, sojuszniczką numer jeden

Nzinga podniosła głowę, dopiero gdy skończyła jeść, czas do łóżka, zabrała glinianą
miskę, by włożyć ją do metalowego zlewu, ale zanim do niego doszła, rzuciła naczynie z taką
siłą, że się roztrzaskało, odłamki poleciały we wszystkie strony
minęła Ammę i ruszyła gwałtownie w stronę sypialni, Sojourner, idziesz?
kto to jest Sojourner? – spytała Amma, gdy przyjaciółka zerwała się z miejsca
Dominique wyszła z salonu bez odpowiedzi
była dziewiętnasta

następnego dnia rano Dominique udało się usiąść na chwilę z przyjaciółką na schodkach
przed domem, kiedy Nzinga brała prysznic
poświęca na to dziesięć minut, wyjaśniła, zerkając nerwowo za siebie, nie zrezygnuje z
tego rytuału, nawet kiedy ty tu jesteś
Amma zasugerowała, żeby przeszły się na spacer dalej od tego wariatkowa, ale
Dominique odparła, że musi im wystarczyć ganek, bo inaczej Nzinga nabierze podejrzeń
podejrzeń wobec czego?
7

Tamtego ranka pole życicy przed domem miało barwę najsoczystszej zieleni, ciągnęło się
tak daleko, że aż znikało z oczu gdzieś na końcu posesji
w oddali majaczył sosnowy las, niebo było anielsko spokojne, czysto błękitne, bez jednej
chmurki
Dominique była dumna, że może pokazać ten widok Ammie, która dobrze znała jej
londyńskie mieszkanie z oknami wychodzącymi na poczerniałe ściany pubu i bulgoczące
rurociągi
teraz przyjaciółka na pewno zrozumie, że Dominique podjęła właściwą decyzję
przynajmniej w tym jednym aspekcie – to jest raj, prawda?
Amma wymamrotała coś o właściwym miejscu z niewłaściwą osobą i zaczęła narzekać na
obrzydliwą „kawę” z mniszka lekarskiego, którą była zmuszona wypić, bo prawdziwej nie wolno
było wnosić do domu, już dopadał ją syndrom odstawienia i potworne łomotanie w skroniach,
ledwo łagodzone przez leki przeciwbólowe
Nzinga przyłapała ją przy śniadaniu, jak wyciska pigułki z plastikowego blistra, i zrugała
za przynoszenie narkotyków do jej domu
to jedyne słowa, jakie do mnie wypowiedziała od mojego przyjazdu, Dom

przez chwilę siedziały w milczeniu i myślały nad tym faktem, Dominique zastanawiała
się, kiedy Amma zacznie wywód
przyjaciółka nie zawiodła, oznajmiła, że Dominique jest pod kontrolą Koszmarnej Cindy i
czy wie, że przywódcy sekt kontrolują swoich wyznawców poprzez odseparowanie ich od
rodziny, przyjaciół, współpracowniczek, sąsiadów, każdej osoby, która mogłaby interweniować i
powiedzieć: halo, co tu się wyprawia?
Dom, zorganizuję grupę ratunkową, dziewczyny z Londynu wbiją tu jak oddział SAS i
wyrwą cię ze szponów Porąbanej Cindy
roześmiała się, Dominique nie zawtórowała
Amciu, jestem w trakcie czegoś wyjątkowego, szukam nowego sposobu życia, nowej
drogi istnienia, Nzinga pokazuje mi, jak być prawdziwą kobietystką, męska energia jest
destrukcyjna, patriarchat prowadzi do podziałów, jest przemocowy i autorytarny, a mizoginia tak
bezmyślnie utrwalona w społeczeństwie, że rozumiem, dlaczego te kobiety na zawsze
zrezygnowały z mężczyzn, to wyjątkowe miejsce, czuję się taka wolna, odkąd nie muszę
codziennie stykać się z męską opresją
przecież zawsze lubiłaś mężczyzn, Dom, tych najbliższych nawet kochamy, możemy
rozumieć patriarchat (dzięki za wyjaśnienie, co to takiego), ale nie przestajemy postrzegać
mężczyzn jako ludzi, prawda? nigdy nie byłaś separatystką ani mizoandryczką, co ci się stało?
nic się jej nie stało, rozbrzmiał im nad głowami głos Nzingi, stała tuż za nimi
wcisnęła najpierw jedną wilgotną, umięśnioną nogę między kobiety, potem drugą,
rozdzielając je fizycznie – siedziały, trzymając się pod rękę
opadła ciężko na stworzone przez siebie miejsce, była owinięta ręcznikiem i jeszcze
mokra, natychmiast rozpoczęła tyradę o tym, że wszyscy mężczyźni są współwinni kreowania
patriarchalnego systemu, który umożliwia okaleczanie genitalne kobiet, a skoro na całym świecie
wyrzyna się kobietom genitalia w imię kultury, religii czy czegokolwiek innego, to dlaczego nie
robić tego samego mężczyznom, odpowiedzialnym za większość aktów przemocy seksualnej?
zabierać ich nasienie do banku spermy, kiedy są jurnymi nastolatkami, a potem kastrować
gnojów
Nzinga przycisnęła się do Dominique, zarzuciła jej ramię na szyję
to przypominało nie tyle akt czułości
ile duszenie

Amma podniosła się, weszła do środka, spakowała swoje rzeczy do plecaka, wróciła i
stanęła przed nimi
zbieram się, wracam do domu, twojego też, Dom, jedź ze mną
Dominique nie potrzebowała ratunku, pokręciła głową
Nzinga przyciągnęła ją bliżej, głośno cmoknęła w policzek, grzeczna dziewczynka.
8

Po tym, jak Dominique i Nzinga skończyły budowę dziesięciu nowych domów w


Duchowym Księżycu, Nzinga wydębiła od Gai zgodę na pozostanie w chacie, dopóki nie znajdą
pracy w innym miejscu
nie miały do roboty nic innego, jak tylko siedzieć ze sobą całymi dniami
Dominique powinna była się ulotnić, bo dla ich związku nie było już nadziei, ale nie
potrafiła podjąć tak poważnej decyzji po tym, jak straciła możliwość wyboru w najdrobniejszych
sprawach, takich jak to, co je i jak się ubiera oraz z kim jej wolno rozmawiać
oplatał ją koszmarny kokon narastającej paranoi Nzingi
one próbują zniszczyć naszą wielką miłość, Sojourner
kiedy widywała inne kobiety, zawsze miała przy sobie Nzingę, więc nie mogła z nimi
swobodnie rozmawiać, bo za każde wykroczenie groziła jej reprymenda po powrocie do domu
nawet poranne wyjścia po chleb do piekarni Tilley sprowokowały całonocną połajankę po
tym, jak Nzinga poszła raz za nią, przeanalizowała z oddali ich język ciała i oceniła, że flirtowały
Nzinga oznajmiła, że od tej pory sama będzie kupować chleb, chodziła też w pojedynkę
do miasta po cotygodniowe zakupy ze względu na urojone prowokacyjne zachowanie Dominique
w obecności mężczyzn i nie, nie dostaniesz wyjątkowo czekolady, to szkodzi zdrowiu, i czy
Dominique naprawdę musi iść do dentysty (mężczyzny), czy to jakiś podstęp?
wreszcie w dniu, w którym Nzinga walnęła Dominique w ramię, pomyślała, że odejdzie,
ale uznała, to za jednorazowy wypadek; później odkryła, że jednak nie, bo uderzeń zaczęło
przybywać
Dominique nie chciała podsycać agresji Nzingi rewanżem, aż w końcu przyznała sama
przed sobą, że po prostu nie potrafi, naprawdę nie umie się zdobyć na akt przemocy
kiedy podczas kłótni próbowała wybiec z domu, Nzinga odcinała jej drogę, zasłaniała
drzwi swoim potężnym ciałem, stawała z rozstawionymi szeroko nogami, nakazywała jej usiąść
na krześle i głęboko oddychać, oddychaj, Sojourner, pozbądź się tej negatywnej energii, świat
jest niebezpieczny
głos Nzingi całymi dniami rozbrzmiewał w umyśle Dominique, odbijał się echem,
łomotał, spędzała tak mało czasu w samotności, zapomniała, jak to jest być samą, leżała w łóżku
do późna i wcześnie chodziła spać, nie znosiła przebywać na dworze, w nieustępliwym blasku
słońca
kiedy nie spała, gapiła się w przestrzeń

był sobotni poranek, Nzinga pojechała furgonetką do miasta po cotygodniowe zakupy,


zapowiedziała, że nie będzie jej cały dzień – sprawdzała ją tak, zwykle wracała po kilku
godzinach i przemykała się do domu pieszo, żeby sprawdzić, co robi Dominique
tym razem, kiedy tylko wyjechała, przed ich chatą pojawiła się Gaia na skuterze, jakby
czekała gdzieś w pobliżu, aż Nzinga
zniknie; Dominique najpierw usłyszała silnik, ale przecież nikt ich nigdy nie odwiedzał,
kto to taki?
patrzyła, jak Gaia idzie w stronę jej domu
martwimy się, co tu się dzieje, powiedziała kobieta, nie jesteś tą samą osobą, którą
poznałyśmy, od ponad miesiąca nikt cię nie widział, wszystko w porządku?
w porządku, zapewniła Dominique, stojąc w progu, nie śmiała otworzyć drzwi zbyt
szeroko
Gaia popatrzyła na nią wzrokiem pełnym wiedzy i mądrości, nabytej przez całe życie
spędzone w otoczeniu wyłącznie kobiet, przycupnęła na schodach
Dominique, usiądź ze mną
wiemy, jaka ona jest, powiedziała Gaia, wszystkie doświadczyłyśmy jej złości,
nierozsądnych zachowań, ogólnej niechęci wobec świata i nas, możesz mi się zwierzyć
Dominique się powstrzymała, zwierzenia stanowiłyby zdradę Nzingi, która wymagała
absolutnej lojalności, partnerka powtarzała to, szczypiąc ją jednocześnie w ramię aż do powstania
sińców, aby dobrze sobie zapamiętała, masz nigdy, ale to nigdy nie rozmawiać z nikim o mnie
ani o naszym związku
możesz mi się zwierzyć, powtórzyła Gaia, kładąc lekką dłoń na ręce Dominique,
przesyłając siłę i współczucie, aż młodsza kobieta zmiękła i przyznała przed starszą, ale też przed
samą sobą, że została uwięziona w przemocowej relacji z osobą z zaburzeniami psychicznymi i
nie widzi drogi ucieczki
w zdradzie Nzingi była przynajmniej wierna sobie

Gaia ją pocieszała, pomożemy ci uciec, dobrze?


naprawdę?
masz jakąś gotówkę?
nigdy nie dopisała mojego nazwiska do konta, które miało być wspólne, a jeśli poproszę o
moje oszczędności, to natychmiast się wyda, że ją zostawiam, nie wiem, co wtedy będzie
mogę ci pożyczyć tyle pieniędzy, żebyś stanęła na nogi, dokąd chcesz jechać, z powrotem
do Anglii?
nie, przynajmniej jeszcze nie teraz, to byłoby zbyt upokarzające, a poza tym chciałabym
zobaczyć jeszcze trochę Stanów
mam przyjaciółki w West Hollywood, przygarną cię, dopóki nie postanowisz, co dalej,
oddasz mi, kiedy będziesz w stanie, masz paszport?
Nzinga go przechowuje – wiem gdzie
przyjedziemy o tej samej porze w przyszłą sobotę
zawieziemy cię na lotnisko.
9

Dominique potrzebowała lat, by przestać się obwiniać za to, że została z Nzingą tak długo
– blisko trzy lata, trzy
jak mogła być tak słaba, skoro wcześniej miała w sobie taką siłę i później, po odejściu,
znów ją w sobie znalazła?
była wdzięczna losowi, że odzyskała utraconą tożsamość

po Duchowym Księżycu zamieszkała z przyjaciółkami Gai, prawniczkami Mayą i Jessicą,


które powitały ją świeżą sałatką i dały cichy przytulny pokoik w głębi drogiego domu, z oknami
wychodzącymi na ich cytrusowy zagajnik
pierwszej nocy Dominique była zdezorientowana, Nzinga nadal siedziała jej w głowie,
jeszcze bardzo długo nielegalnie tam mieszkała, jak squatterka
Dominique często miała koszmary, w których Nzinga wchodzi do jej pokoju przez okno,
ściskając w dłoni nóż myśliwski, który
miała w torebce, kiedy się poznały, i który później trzymała pod materacem

następnego dnia Maya i Jessica zapytały, co zje na obiad, Dominique nie była
przyzwyczajona do możliwości wyboru, zastanawiała się całą wieczność; w końcu spełniły jej
życzenie i przygotowały najróżniejsze mięsa na grillu, burgery, indycze podudzia, kiełbaski,
wieprzowinę, jagnięcinę, stek – z sałatką
po kilku kęsach musiała pobiec do łazienki, żeby zwymiotować, potem wróciła i już tylko
skubała warzywa
do nocy rozmawiała z gospodyniami, które poznały się na akademii sztuk pięknych,
zrezygnowały z kariery biednych artystek i zajęły się prawem korporacyjnym, przehandlowały
zawodową satysfakcję za duże pieniądze i pracowały po osiemnaście godzin dziennie, dławiąc w
sobie całą kreatywność
zamierzały przejść na emeryturę w wieku pięćdziesięciu lat i wtedy wskrzesić swoje
artystyczne dusze, jeśli nie będzie jeszcze za późno
jak urzeczone słuchały o jej teatralno-klubowym życiu w Londynie, podziwiały
Dominique i Ammę, że postanowiły robić sztukę pomimo braku finansowej stabilizacji i
świadomości, że prawdopodobnie nigdy nie kupią domu, nie doczekają się emerytury

Dominique siedziała z nimi w ciepłym zagajniku, do późna piła znakomite wino


czuła się tak, jakby trzeźwiała po dawce leku na uspokojenie, wzbierała w niej energia
była nadpobudliwa, naćpana swobodą, wracała do życia.
10

Dominique zakochała się w Zachodnim Wybrzeżu, zawarła białe małżeństwo ze


znajomym gejem przy pomocy Mai i Jessiki, które pożyczyły jej pieniądze na pokrycie kosztów
jej brytyjski akcent bardzo pomagał w kontaktach z Amerykanami, podnosił jej pozycję,
podobnie jak jej wygląd modelki (często to słyszała) i motocyklowa stylówka, zwłaszcza lesbijki
rwały się do pomocy, do otwierania jej drzwi, do bycia częścią czegoś, co według nich
reprezentowała
Maya i Jessica pozwoliły jej tanio mieszkać u siebie przez kilka lat, dopóki nie stanęła na
nogi
pierwszą pracę znalazła w biurze wytwórni filmowej, ważny krok w stronę kariery w
produkcji wydarzeń artystycznych na żywo
była wdzięczna za uśmiech losu, który pozwolił jej szybko odnaleźć się w branży, a kiedy
już wyrobiła sobie pozycję, zaprosiła Ammę w odwiedziny
a przyjaciółka nigdy nie oznajmiła wprost, a nie mówiłam

Dominique chodziła na cotygodniowe spotkania kobiecej grupy wsparcia dla ofiar


przemocy domowej
słuchała, jak towarzyszki zwierzają się z historii swojego życia i przeżywają olśnienia
kiedy sama odważyła się przemówić, odkryła, że to rzeczywiście katartyczne przeżycie
pojęła, że jako najstarsza dziewczynka z dziesięciorga rodzeństwa musiała opiekować się
młodszymi braćmi i siostrami, podczas gdy sama została pozbawiona matczynej opieki
zaraz po jej narodzinach matka znów zaszła w ciążę, a każdy kolejny noworodek
wymagał niepodzielnej uwagi i pielęgnowania
Dominique doszła do wniosku, że przywiązała się do Nzingi, bo podświadomie
potrzebowała tego rodzaju bliskości
ale wkrótce z troski wyszły trzaski, a mamusia okazała się tatusiem, powiedziała Ammie,
która zaprotestowała, że to bardziej kwestia pecha niż nieprzepracowanych problemów z
dzieciństwa, robisz się zbyt amerykańska, Dom

Dominique i Gaia utrzymywały kontakt aż do śmierci tej starszej, Gaia zawiadomiła


Dominique, że Nzinga została wyrzucona ze społeczności wkrótce po jej ucieczce, miotała się po
całej osadzie, próbując dowiedzieć się, gdzie jest „Sojourner”, groziła mieszkankom, wybijała
okna
kobiety wezwały policję, ale nie wniosły oskarżenia
bądź spokojna, nie wie, dokąd pojechałaś

Dominique jeszcze przez wiele lat miała koszmary, w których Nzinga wyłania się z tłumu
i rzuca na nią, albo przejeżdża ją na przejściu dla pieszych, lub pojawia się w miejscu
publicznym, nawet podczas jej przemówienia na otwarcie Festiwalu Sztuki Kobiet, który
Dominique stworzyła po kilku latach w Los Angeles
gdyby się spotkały, Nzinga zwymyślałaby ją za odejście i niewdzięczność, przecież
okazała jej tyle życzliwości, przyjęła na uczennicę i pokazała, jak być prawdziwą kobietystką w
mizoginicznym świecie
dałam ci wszystko, w s z y s t k o, beze mnie byłabyś niczym, Sojourner, n i c z y m

wiele lat później Dominique dowiedziała się, że Nzinga zmarła jakieś dwanaście lat po jej
ucieczce
jej ostatnia dziewczyna, Sahara, przedstawiła się Dominique na festiwalu i wyjaśniła, że
została kochanką Nzingi na wyjeździe duchowym dla czarnych kobiet w Arizonie
dużo o tobie mówiła, Dominique, słyszała, że twój festiwal odniósł wielki sukces, i
przypisała całą zasługę sobie, była twoją mentorką, stworzyła cię, tak opowiadała, a tu żadnego
podziękowania, publicznego wyróżnienia, spóźnionej zapłaty za tak szczodrą inwestycję w twój
rozwój osobisty, chciała przyjechać do Los Angeles i powiedzieć ci to w twarz, ale jakoś nigdy
nie nadarzyła się odpowiednia okazja
może się bała, że osoba, którą miała za słabą, okazała się silna, teraz tak mi się wydaje
łyknęłam tę jej historyjkę o tobie bez zastrzeżeń, aż po kilku miesiącach związku zaczęła
mnie traktować jak adeptkę, a nie kochankę, stała się zaborcza i agresywna, wciągała mnie w
różne manipulacyjne gierki
ja byłam po dwudziestce, ona po pięćdziesiątce
nie spuszczała mnie ani na chwilę z oczu i wciąż powtarzała, jaka powinnam być
wdzięczna, że mnie uratowała, ale przed czym? kto wie, nigdy nie dostałam sensownej
odpowiedzi
po roku byłam gotowa ją zostawić, ale wtedy miała poważny wylew, który ją przykuł do
łóżka, no i nie mogłam
była tak strasznie samotna, nie miała nikogo poza mną – ani domu, ani przyjaciół, ani
rodziny, do której mogłaby się zwrócić po pomoc, ciągle powtarzała, że wszyscy ją zawsze
zostawiali
kiedy umarła, nagle poczułam się wolna

na wieść o śmierci dawnej kochanki Dominique też się tak poczuła, ale jednocześnie
zasmuciła ją myśl, że życie Nzingi rzeczywiście było egzystencją osoby wiecznie porzucanej
która nie dostrzegała, że wina, jako dorosłej kobiety, leżała po jej stronie

Dominique poznała Laverne w grupie wsparcia, jako jedyne dwie lesbijki w naturalny
sposób się do siebie zbliżyły
Laverne była Afroamerykanką lubiącą wtapiać się w tło, mówiła łagodnie, myślała
głęboko
pochodziła z Oakland, teraz pracowała jako techniczka dźwięku w Los Angeles, jej była
dziewczyna miała skłonności do przemocy
Laverne rozstała się z nią po trzeciej wizycie na ostrym dyżurze
Dominique lubiła jej towarzystwo, łatwo się z nią rozmawiało, Laverne skończyła
stosunki międzynarodowe, była oczytana i z pasją śledziła wydarzenia polityczne na świecie
Dominique zaczęła poszerzać swój czytelniczy horyzont i sięgać po światowy reportaż i
literaturę faktu
mogły godzinami dyskutować o konsekwencjach upadku muru berlińskiego i rozpadu
Związku Radzieckiego
albo o małżeńskiej wojnie, prowadzonej w mediach między Dianą i Karolem
albo o wojnach na Bliskim Wschodzie, o zamieszkach na Brixton i w Los Angeles
albo o historii postkolonialnej Afryki, Indii, Karaibów, Irlandii
ich przyjaźń z czasem się pogłębiła, aż w końcu osiągnęła wymiar fizyczny
szanowały swoją wolną wolę i niczego od siebie nie żądały

przez cztery lata były kochankami po czym zamieszkały razem, choć Dominique
obawiała się, że skoro zamiast kilka razy w tygodniu będą się widywać codziennie, to nowy
porządek zachwieje równowagą ich związku
nic takiego się nie wydarzyło
chciały mieć dzieci, więc adoptowały bliźniaki, Thalię i Rory’ego, niemowlęta, których
rodzice stracili życie w gangsterskiej strzelaninie
zostały rodziną, a kiedy to stało się legalne, wzięły ślub

Dominique przeprowadziła się do Ameryki niemal trzydzieści lat temu


uważa ją za swój dom.
ROZDZIAŁ DRUGI

Carole

Carole
idzie przez dworzec przy Liverpool Street, pod galaktycznym sklepieniem ze szkła i stali,
wspartym na korynckich kolumnach
kieruje się w stronę schodów ruchomych i strzelistych okien opromienionych aureolą
poranka
przechodzi pod tablicą z godzinami odjazdów i przyjazdów
komunikowanymi przez świecące klapki, furkoczące odpowiednio do informacji
dudniących ze zbitych w grona głośników, które powiadamiają pasażerów o numerach peronu i
wszystkich stacjach na trasie
aż do miejsca, gdzie pociąg skończy bieg
oraz o licznych opóźnieniach, spowodowanych przez akty wandalizmu, liście leżące na
torach, pozycję słońca na niebie lub ciało pod kołami pociągu
co za brak empatii, mówią niektórzy, choć ona akurat nie
by rzucić się pod ważącą tysiące ton mechaniczną żelazną bestię, pędzącą z prędkością
dwustu trzydziestu kilometrów na godzinę
by wybrać tak brutalny i dramatyczny finał
Carole rozumie, co popycha ludzi do aktów takiej desperacji, zna to uczucie, kiedy
wyglądasz normalnie, ale już się chwiejesz
wystarczyłby jeden skok
naprzód
wyrwać się ze zbitego tłumu na peronie, spomiędzy tych ludzi noszących w sercach dość
wiele nadziei, by utrzymać się przy życiu
chwiejesz się
o jeden skok
od spokoju
wiecznego
ostatnimi czasy jednak Carole czuje się pełna życia, pełna „antycypacji”, jak to mówią u
niej w pracy, otwarcia się przed nią kolejnego „okna możliwości”
ostatnimi czasy z własnej woli dołącza do orkiestry tworzącej kakofonię dźwięków na
najruchliwszej londyńskiej stacji, gdzie blisko sto pięćdziesiąt milionów par stóp rocznie wybija
własny rytm, ta anonimowa zbieżność podróżujących, genetycznie takich samych w
dziewięćdziesięciu dziewięciu i dziewięciu dziesiątych procent, bez względu na zewnętrzną
powłokę i psychologiczne okablowanie – powykręcane, splątane, tu porazi, tam sypnie iskrami
a wszyscy tak doskonale stabilni, zrównoważeni, opanowani, wyuczeni odgrywania ról
zrównoważonych członków społeczeństwa w ten poniedziałkowy poranek, kiedy wszystkie
dramaty się internalizuje
spójrzmy na nią
na jej idealnie dopasowane biurowe ubranie, ramiona ściągnięte jak u baletnicy,
wyprostowane włosy zebrane w koczek jak u mistrzyni sztuk walki, brwi wyskubane z
kaligraficzną finezją, dyskretną, przemyślaną biżuterię z platyny i pereł

Carole
na co dzień posługuje się dialektem akcji, kontraktów i modelowania finansowego
uwielbia zanurzać się w świecie komórek fiskalnych, które niestrudzenie dzielą się na
gazyliony własnych kopii, wirujących ku pięknej nieskończoności
rozmigotane gwiazdy bogactwa wprawiającego świat w ruch
nie zna przyjemniejszej lektury do poduszki niż drobiazgowe analizy dochodowości
przedsiębiorstw i raporty kontrolne planów inwestycyjnych dla towarów z afrykańskich i
azjatyckich rynków
gdy zmierzch wlewa się do gabinetu przez staroświeckie przesuwne okno
a niebieski blask hipnotycznie uzależniającego dwudziestoczterocalowego iMaca zalewa
jej twarz
ekran komputera to miejsce, gdzie chyba tylko ona ignoruje równoległe wszechświaty
mediów społecznościowych i przestrzenie, które uważa za pułapki służące do marnowania czasu
jej głód kontaktu z siecią przewodów jest przynajmniej produktywny, przekonuje sama
siebie, przeklikując się przez nieskończone poziomy finansowej cyberprzestrzeni, wszystkie,
jakie przychodzą jej na myśl, NASDAQ, „Wall Street Journal”, giełda londyńska
jednocześnie monitoruje wiadomości; sytuacja na arenie międzynarodowej wpływa na
wahania rynku, a pogoda na zbiory, terroryzm destabilizuje całe kraje, wybory chwieją umowami
handlowymi, katastrofy naturalne zmiatają całe gałęzie przemysłu, tereny rolne i społeczności
a jeśli coś nie ma związku z pracą, to nie warto o tym czytać

ponieważ wiadomości pojawiają się natychmiast i są dostępne od ręki, Carole nigdy nie
zdoła za nimi nadążyć, a mimo to nie potrafi powstrzymać hiperaktywnego nawyku klikania w
kolejny link
nawet jeśli już nic do niej nie dociera, nawet jeśli nie pamięta ostatniej strony, jaką
odwiedziła, i nie ma pojęcia, dlaczego nie może sobie po prostu odpuścić, kiedy wie, że zaraz
zaśnie przy biurku, zwykle trochę po północy, obudzi się kilka godzin później i powlecze do
łóżka, czując piasek pod powiekami
oto dyktatura bóstw Theta i Delta
okradających Carole ze świadomości, która chroni ją
podczas snu
gdy złe rzeczy przydarzają się
niedobrym dziewczynkom
co
się
same
proszą.
2

Carole wchodzi na srebrne schody wraz z resztą podróżnych ubranych w ponure biurowe
barwy, wznoszą się wszyscy ku niebu, wynurzają spod ziemi na poziom ulicy Bishopsgate
jedzie na wczesnoporanne spotkanie z nowym klientem z Hongkongu, którego wartość
netto stanowi wielokrotność PKB kilku najuboższych krajów na świecie
lepiej, żeby nie zmierzył jej wzrokiem, kiedy będzie wchodziła do pokoju
konferencyjnego dla kadry kierowniczej
za jedną długą przeszkloną ścianą rozpościera się widok na City
na drugiej wisi potężny odpisywany od podatku bohomaz, za który dałoby się kupić
nieruchomość na obrzeżach centrum
lepiej, żeby nie spojrzał na nią tak, jakby spodziewał się, że jest na stałe zrośnięta z
wózeczkiem z kawą w termosach, wyborem herbat (ziołowa, zielona, earl grey, cejlońska) i
takimi pojedynczo pakowanymi firmowymi herbatnikami

przyzwyczaiła się, że klienci i nowi współpracownicy patrzą gdzieś ponad jej ramieniem,
szukając wzrokiem osoby, z którą umówili się na spotkanie
więc podejdzie do klienta, stanowczo (lecz kobieco) uściśnie mu dłoń na powitanie,
patrząc ciepło (ale pewnie) w oczy, i uśmiechnie się niewinnie, wypowiadając swoje imię i
nazwisko z doskonale oszczędną wymową, zdradzającą prestiżowe wykształcenie, przy okazji
odsłaniając idealne zęby pod ładnymi (dzięki Bogu, nie za szerokimi) wargami, umalowanymi na
dyskretny róż, i będzie obserwować, jak przeciwnik radzi sobie z kolizją rzeczywistości i
oczekiwań, jak usiłuje tego nie okazywać, a ona przez ten czas przejmie kontrolę nad sytuacją i
rozmową
dla Carole najważniejsza jest przewaga, więc cieszy się tymi małymi podbojami, bo tak o
nich myśli, kiedy tylko nadarzy się okazja
może klient uzna ją za niespodziewanie atrakcyjną; ci lepiej wychowani usiłują to ukryć,
w przeciwieństwie do nigeryjskiego miliardera i magnata paliwowego sprzed kilku lat, który
chciał poszerzyć swoje inwestycje o wydobycie miedzi
zaprosił ją na lunch biznesowy w hotelu Savoy, a na miejscu okazało się, że zabiera ją do
prywatnej jadalni w apartamencie królewskim
oprowadził ją po ośmiu pokojach, zaprojektowanych z majestatycznym rozmachem:
greko-romańskie kolumnady, szklane żyrandole z Lalique, antyczne popiersia na cokołach,
jedwabne tapety i pastoralne scenki na obrazach
on napomknął, że materac w głównej sypialni jest w całości zrobiony ręcznie, a każda
sprężyna została owinięta w kaszmir
człowiek się czuje, jakby spał na chmurce, pani Williams, dodał, pokazując jej „menu
poduszek” na karcie wytłaczanej srebrem
jak gdyby miał ją za kobietę skłonną amputować sobie ambicję, by zostać jedną z jego
ozdobnych przywieszek
musiała wyplątać się z macek jego intencji tak uprzejmie, by nie zaszkodzić przy tym
interesom
poinformowała więc, że jest zaręczona, z Frederickiem Marchmontem, dodała dla efektu
wściekła, że klient próbował podważyć jej pozycję zawodową, na którą tak ciężko
pracowała

dziś zmusi się, żeby nastawić się do spotkania pozytywnie, przecież jej półki aż uginają
się od sprowadzanych ze Stanów poradników motywacyjnych, pełnych wskazówek w rodzaju
„wizualizuj sobie przyszłość, którą chcesz tworzyć”, „uwierz, że możesz to osiągnąć, a
znajdziesz się w połowie drogi do celu” albo „kiedy komunikujesz siłę, przyciągasz szacunek”
więc jak pójdzie spotkanie?
zajefantastycznie!
kłopot w tym, że nie może wymazać z pamięci wszystkich małych zadr, głosów
partnerów biznesowych, komplementujących jej elokwencję tonem zdradzającym zaskoczenie,
przez co Carole musi udawać, że jej to nie obraża, i uśmiechać się z wdziękiem, jakby ich
stwierdzenie nie było niczym więcej jak tylko komplementem
nie może powstrzymać myśli o pracownikach kontroli celnej, proszących ją na bok, kiedy
lata po świecie z taką samą walizką i w takim samym żakiecie jak wszyscy podróżni biznesowi,
którzy przez odprawę suną b e z n a p a s t o w a n i a
o, być jedną z uprzywilejowanych tego świata, którzy za coś oczywistego biorą swoje
prawo do surfowania po całym globie niezakłócenie, niepodejrzanie, z poszanowaniem
szlag, szlag, szlag, z każdym ruchem schodów wzwyż, wzwyż, wzwyż
no już, skasuj wszystkie negatywne myśli, Carole, puść przeszłość i spójrz przed siebie z
pozytywnie lekką mentalnością dziecka nieobciążonego żadnym bagażem emocjonalnym
życie to przygoda, którą trzeba przyjmować z otwartym umysłem i pełnym sercem

ale przytrafił jej się ten jeden raz, na samym początku kariery, w kraju znanym z
koszmarnego podejścia do kwestii praw człowieka, mimo że powiedziała im, że jedzie na
spotkanie z pracownikami ich banku narodowego, pokazała odpowiednie dokumenty na
potwierdzenie, ale oni nie chcieli ich oglądać
nawet jej ciało zostało poddane
inwazji
jakby była biedną szmuglerką z półkilogramowym workiem białego proszku
wepchniętym w całości w cipę albo rozparcelowanym na małe paczuszki, czekające na
ewakuację przez odbyt, bo przecież widać, że łyknęła sobie kilka na śniadanie
inwazja obcych rąk w przypominającej piwnicę klitce bez okien, odciętej od gwaru
lotniska, podczas gdy inny niechlujny celnik w zapoconym niebieskim mundurze
stał i się gapił

to ściągnęło wspomnienia
takie, które zamknęła na głucho, ze wszystkich sił starała się ustać na nogach w salce
przesłuchań
wspomnienia leżały uśpione przez całe lata po tym, jak t o się wydarzyło, kiedy Carole
miała trzynaście lat, trzynaście i pół, poszła na swoją pierwszą imprezę bez dorosłych, dyszących
wszystkim w karki jak strażnicy w więzieniu, żeby popsuć zabawę
poszła do LaTishy, której mama wyjechała na weekendowe szkolenie w pracy, a starsza
siostra Jayla porzuciła obowiązki opiekunki, bo wolała spędzić wieczór u chłopaka
napomniawszy przedtem LaTishę, żeby się zachowywała i nie zapraszała żadnych
znajomych, bo cię zabiję i obie będziemy miały przerąbane
co zatem zrobiła LaTisha, chyba pierwszy raz w życiu mając wolną chatę? napisała do
ekipy, żeby wszyscy wpadali z flachą, dziewczyny proszone o ściągnięcie facetów dla
równowagi, ale tylko tych z kaloryferami, lol, mają być napakowani albo wyjazd, co nie?
Carole nie interesowała się jeszcze chłopakami i miała wśród siódmoklasistów etykietkę
królowej kujonów, bo od imprez wolała przyjemności gimnastyki umysłowej, jaką dawało jej
rozwiązywanie zadań matematycznych, rozrywka zainspirowana przez matkę, Bummi, która po
śmierci ojca wychowywała córkę samotnie

jest wieczór na dzień przed imprezą u LaTishy, Carole razem z matką siedzą przy
wyświeconym stole kuchennym z lastryko, prace domowe Carole piętrzą się z boku
dziewczynka ma na sobie flanelowe szorty i ulubiony podkoszulek z misiem
na kolację fufu z jamów i parująca polewka z liści onugbu we wspólnej drewnianej misce
siedzą w mieszkaniu na trzydziestym drugim piętrze w bloku, otoczone setkami innych
mieszkań, upakowanych ciasno jak rzędy klatek, ciągnących się szeroko i pnących wysoko
są prawie dwieście metrów nad betonowymi płytami i zielenią drzew
i mają bliżej niż powinny do samolotów na trasie lotniska Londyn-City

mama
jest ubrana w tradycyjną podomkę w spłowiałe pomarańczowe kwiaty, związaną nad
piersiami
ręce ma odkryte, a włosy mogą sterczeć swobodnie w najdziwniejszych kierunkach
wyciąga kręgosłup jak strunę, bo nauczono ją siedzieć prosto po turecku na podłodze, i
tak samo strofuje córkę, nie garb się i mów wyraźnie, nie mamrocz jak te małe dzikusy co biegają
po ulicy
mama
o stopach silnych i poharatanych od chodzenia na boso po lasach

mama
nabiera w palce małe porcje fufu, macza je w polewce, mówi między jednym kęsem a
drugim
niesamowite, Carole, jak genialna jest geometria hiperboliczna, w której suma kątów daje
mniej niż sto osiemdziesiąt stopni
niesamowite, jak starożytni Egipcjanie wymyślili sposób na zmierzenie powierzchni pola
o nieregularnym kształcie
niesamowite, że X było dawniej tylko rzadko używaną literą, aż pojawiła się algebra i
zmieniła je w coś wyjątkowego, co można rozpakować i odsłonić jego ukrytą wartość
widzisz, Carole, matematyka to proces ciągłych odkryć, jak badanie przestrzeni
kosmicznej, planety istniały od zawsze, to my potrzebowaliśmy czasu, żeby je znaleźć

mądra mama, która nauczyła ją posyłać X i Y w skomplikowane obliczenia i zaufać, że


doprowadzą ją do właściwych wniosków
Carole była taka szczęśliwa, kiedy uczyła się na pamięć równania kwadratowego, podczas
gdy reszta klasy nie miała jeszcze pojęcia, że takie coś w ogóle istnieje
taka szczęśliwa, że jest w czymś najlepsza, że się wyróżnia

bez wątpienia wyróżniała się następnego dnia u LaTishy, po tym jak przekonała mamę
(która miała wylane na wszystko poza matematyką), że idzie do koleżanki na nocowanie
trafiła na imprezę nabrzmiałą od nastolatków stłoczonych w korytarzu, zasłony w oknach
były zaciągnięte, meble przesunięte pod ściany, czerwone ścierki narzucone na dwie lampki
nocne tworzyły atmosferę klubu nocnego
dziewczyny zbite w grupki tańczyły niepewnie na środku pokoju, chłopaki sterczeli pod
ścianami, Busta Rhymes grał dostatecznie cicho, żeby sąsiedzi nie zaczęli walić w drzwi
a LaTisha wrzeszczała na ludzi, żeby nikt się nie nawalił ani nie odstawiał dziwnych
numerów, i że pod karą śmierci nie wolno wchodzić do sypialni, że obowiązuje całkowity zakaz
palenia, a jeśli tylko poczuje gdzieś trawsko, to wykopie jego posiadaczy z chaty, to nie są żarty
tylko że Carole pierwszy raz w życiu piła alkohol, więc raz-dwa nawaliła się jak szpadel
wódką z sokiem limonkowym, drinki były tak słodkie, że ledwo odnotowała
czterdziestoprocentową zawartość alkoholu, wysiorbała kilka szklanek przez neonową kręconą
słomkę jak lemoniadę w gorące letnie popołudnie
potem przyszedł Trey, starszy brat Alicii, który studiował wychowanie fizyczne na
uniwersytecie, i przyprowadził ze sobą kolegów
nareszcie prawdziwi faceci, do salonu wtoczyło się konkretne mięcho, bez porównania
lepsze od chłopaków w wieku Carole, którzy wciąż jeszcze ciągnęli dziewczyny za włosy na
placu zabaw, a potem uciekali z chichotem
więc podkręciła temperaturę tańca
zadowolona, że LaTisha kazała jej się odstawić i odłożyć na chwilę te swoje książki, weź
dorośnij, Carole
miała nadzieję, że pierwszy raz nałożona szminka się nie starła przy seksownym
wydymaniu warg
zarzucała lśniącą peruką, ściętą do ramion na Kleopatrę
kręciła biodrami jak dziewczyny w teledyskach, ubrana w króciutkie spodenki ze
sztucznej skóry pożyczone od Chloe, tańczyła w szpilkach od Lauren, a jej nogi nagle zrobiły się
w nich bardzo długie i zgrabne
zauważyła, że on jej się przygląda tak, jakby była Tą Jedyną, chociaż nigdy wcześniej jej
nie dostrzegał, kiedy mijali się na ulicy
nikt wcześniej nie patrzył na nią tak jak Trey tamtego wieczora, kiedy tańczyła w
obcisłym topie podkreślającym jej atuty, które przez ostatni rok rozrosły się z niczego w jakieś
megagiganty
skąd one się wzięły?
zgadzała się z LaTishą, że ludzka biologia jest dziwna i totalnie bez sensu, no stara
przy takiej publiczności Carole zaczęła wywijać na środku salonu, ręce rozpostarła
szeroko, kręciła się wokół własnej osi, bo alkohol dawał jej poczucie absolutnej wolności,
buzowały w niej emocje i po prostu czuła się atrakcyjna, obracała się do warkotu Busta Rhymesa,
wibracje płynące z głośników przenikały całe jej ciało, aż wreszcie obroty uderzyły jej do głowy,
zachwiała się i o mało nie zwymiotowała frytek, które zjadła wcześniej, usłyszała śmiech, dobrze
jej tak, było się nie popisywać
przed całkowitą kompromitacją ocalił ją Trey, który skoczył w tłum i pomógł jej wstać,
powiedział, że się nią zajmie, hej, piękna, jesteś taka seksowna, że powinni cię za to aresztować
otoczył ją ramionami, nikt jej nie przytulał, odkąd skończyła dziesięć lat i zaczęła
wymykać się z klaustrofobicznych matczynych uścisków
mama była ciepła i miękka, a pierś Treya twarda, lecz kiedy podniosła wzrok, zobaczyła
w jego szarych oczach łagodność, patrzył jej prosto w duszę
miłość, czy to miłość? mimo że dopiero się poznali, a jej nadal było trochę niedobrze?
Trey – sprawdziła, jak to imię leży jej w ustach, Carole i Trey, a może Tren? jak będą
brać ślub, to musi mieć suknię z trenem, koniecznie, a to skąd jej przyszło do głowy? lol, ślub,
mąż, czy to jej przyszły mąż?
pogładził ją po tyle głowy, wolałaby, żeby tego nie robił, bo jeszcze spadnie jej peruka
powiedział, że zabierze ją na świeże powietrze, jesteś taka delikatna, chodź, piękna,
muszę się tobą zaopiekować
nie mogła się doczekać, aż opowie o wszystkim LaTishy, która normalnie umrze z
zazdrości, ale na pewno się też ucieszy, wreszcie dorosłaś, Carole

wyprowadził ją na zatłoczony korytarz i otworzył drzwi, ciemność na dworze rozpraszały


tylko latarnie, było chłodno
gdy znaleźli się na zewnątrz, zagarnął ją ramieniem, jakby jej głowa była pakunkiem
niesionym pod pachą, spróbowała podnieść jego rękę, ale nie mogła, wszystko się kręciło i
wirowało, dusił ją zapach jego wody kolońskiej, a może dezodorantu? właściwie czuć było od
niego jakby odświeżaczem
czy zatrzymają się na pocałunek? jej pierwszy, nie z językiem, bo to odrażające, tylko taki
delikatny w usta, jak w starych, czarno-białych filmach, które oglądała jej mama
tylko że nie mogła wyciągnąć głowy spod jego ramienia, a on wyprowadził ją z osiedla
jakby została poderwana z ziemi, unosiła się na skrzydłach miłości, czy to tekst z jakiejś
piosenki? ruszyli w stronę krótkiej alejki wiodącej do Roxleigh Park, gdzie wspólnie z LaTishą
spędziły całe dzieciństwo na huśtawkach, rozmawiając o sensie życia i nadchodzącym nowym
milenium, które miało być na maksa epickie i dziwne, jak z filmów science fiction, wybijały się
nogami wysoko do góry, a wiatr smagał przedziałki między rzędami warkoczyków na ich
głowach
zabrał ją na mostek nad strumieniem i przez bramkę, która dawniej była zamykana, ale
administracja w końcu się poddała i przestała wymieniać rozwalone kłódki
nie byli sami
usłyszała inne głosy
spróbowała znów podnieść głowę, ale była uwięziona jak w imadle, zorientowała się, że
nie idzie, tylko jest prowadzona
już po chwili leżała płasko na plecach, wilgotna trawa kleiła jej się do nagich pleców, nóg
i ramion, chciała zasnąć choćby na kilka cudownych minut, opadły jej powieki, a kiedy je
otworzyła, nic nie widziała, ktoś zawiązał jej oczy, ręce miała unieruchomione nad głową
gdzie się podziało jej ubranie?

jej
ciało
już
nie
było
jej
ciałem

teraz
było
ich

a ona, tak kochająca cyfry, straciła zdolność liczenia


nie była w stanie liczyć, nie chciała
miała obce części ciała na sobie i w sobie, w przestrzeniach tak osobistych, tak
obrzydliwych, że nawet sama ich nie dotykała
poczuła jak boliboliboliboli
i jeszczejeszczejeszczejeszcze w nieskończoność, czyli coś ciągnącego się na zawsze, jak
0,333333 albo 0,999999, tylko że to musiało się skończyć, bo celem życia jest podążanie do jego
ostatecznego wygaśnięcia, inaczej to nie jest życie, jedno potrzebuje drugiego, tak powiedziała
kiedyś mama, spoglądając smutno na stare zdjęcia ze swojego ślubu

Carole z całych sił koncentruje się na swojej ulubionej liczbie, 1729


to jedyna liczba, która może stać się sumą dwóch liczb do trzeciej potęgi na różne
sposoby
jeden do potęgi trzeciej to jeden
dwanaście do potęgi trzeciej to 1728
po dodaniu otrzymujemy 1729
albo dziesięć i dziewięć, każda do sześcianu, dają 1000 + 729

minęło kilka minut, godzin, dni, lat, a może całych żyć, zanim to się skończyło
wiesz, że tego chciałaś, a przy okazji, byłaś super
potem zniknęli
i
ona
też.
3
Carole nigdy nie powiedziała o tym nikomu
a już na pewno nie mamie, która zmyłaby jej głowę za to, że skłamała
ani LaTishy i reszcie, bo kiedy Sheryl przytrafiło się to rok wcześniej w tym samym
parku, wszyscy mówili, że to jej wina, bo ubierała się jak zdzira
czy Carole była sama sobie winna?
przypuszczała, że tak, zamknęła się w swoim pokoju, zagrzebała w pościeli, spóźniała do
szkoły i wagarowała, bo po co się czegokolwiek uczyć po czymś takim?
po co czytać o wpływie wycinania lasów deszczowych na zmiany klimatu?
albo o rosyjskich, francuskich, chińskich i amerykańskich rewolucjach?
albo dlaczego zmarłe przed czterdziestoma tysiącami lat mamuciątko znalezione w tysiąc
dziewięćset dziewięćdziesiątym siódmym roku w górach Syberii się nie rozłożyło?
albo dlaczego modulacji częstotliwości nie stosuje się w komercyjnych transmisjach
radiowych na średnich i długich falach?
no bo na – co – to – komu?


pewnego dnia
poczuła się tak, jakby obudziła się ze złego snu, rozejrzała się po przypominającym
wnętrze bunkra korytarzu szkoły rejonowej, w rocznicę t e g o
popatrzyła na koleżanki z klasy, kręcące się jak zwykle między ławkami w poszukiwaniu
dogodnego miejsca na samym końcu sali, żeby móc się swobodnie wydurniać przez całą lekcję
na LaTishę, uważającą, że nauka jest dla jeleni, stara, dla jeleni
na Chloe, która dorabiała sobie jako szkolna dilerka ecstasy
na Lauren, zainteresowaną tylko tym, kogo teraz puknąć
i poczuła się tak, jakby oglądała je na ekranie w filmie dokumentalnym o kiepskiej
londyńskiej rejonówce, podciągnięte spódniczki od szkolnych mundurków, rozwiązane krawaty,
kompletny brak zainteresowania zasadami dotyczącymi włosów, makijażu i biżuterii
zobaczyła swoją i ich przyszłość, jak zostają młodymi matkami popychającymi wózki, a
w nich małe bomby zegarowe bez ojców
jak wiecznie grzebią w szczelinach kanapy w poszukiwaniu drobniaków na doładowanie
do skrzynki na prąd, jak mama
robią zakupy w sklepie ze wszystkim za funta, jak mama
biegają po bazarach tuż przed zamknięciem w poszukiwaniu karczków jagnięcych, jak
mama
nie ja, nie ja, nie ja, powiedziała sobie, ja wzbiję się ponad to wszystko
ucieknę z komunalnych bloków o windach walących szczynami
ucieknę od gównianych niskopłatnych prac i wiecznej kolejki do pośredniaka
ucieknę przed samotnym macierzyństwem
ucieknę przed brakiem szans na kupienie własnego domu, jak mama i na zabranie dzieci
na wakacje albo do zoo, jak mama do kina, na festyn, gdziekolwiek poza kościołem

postanowiła, że jeszcze pokaże tym nauczycielom, którzy ją skreślili, którzy zazwyczaj


spacerowali po korytarzach utrzymanych w penitencjarnej estetyce, pogrążeni w stuporze,
z pustym wzrokiem, głusi na jazgot dwóch tysięcy nastolatków gadających jednocześnie
a zwłaszcza pokaże pani Shirley King, wychowawczyni Domu Zielonego, do którego
należała Carole; po egzaminach na koniec czwartej i piątej klasy oznaczyła ją jako bardzo dobrze
rokującą uczennicę, kiedy po egzaminach na koniec czwartej i piątej klasy okazało się, że jest
jednym z najzdolniejszych dzieci, jakie chodziły do tej szkoły
ale kiedy Carole zaczęła się zrywać z lekcji, nauczycielka ją olała

pani King
ta wredna krowa, Stara Bulwa, Smoczyca, nigdy nikomu nie przepuściła najmniejszego
wykroczenia, kazała zostawać po lekcjach za pięciominutowe spóźnienie, co stanowiło z jej
strony czystą podłość, a potem jeszcze miała czelność twierdzić, że to dla ich dobra, bo nauczą
się dyscypliny, a oni zgodnie uznawali jej metody za skandaliczne
ale do kogo innego Carole miała się zwrócić, skoro chciała się poprawić?
zaryzykowała i poszła na rozmowę ze Smoczycą, która wbrew obawom Carole nie
odgryzła jej głowy, poproszona o poradę, na których przedmiotach powinna się skupić, by
zwiększyć szanse na zrobienie kariery, i na które uczelnie złożyć papiery, kiedy przyjdzie pora
zaskoczyło ją, że nauczycielka zgodziła się spełnić wszystkie jej prośby tylko pod jednym
warunkiem: że już nigdy nie zerwie się z lekcji, nie spóźni się, będzie odrabiać prace domowe na
czas i zacznie siadać w pierwszej ławce z dziećmi, które przychodzą tu, żeby się uczyć i do
czegoś w życiu dojść, Carole
oraz musisz zmienić swoje kręgi towarzyskie (kręgi towarzyskie, co to ma w ogóle
znaczyć?)

pani King
dręczyła Carole przez resztę jej szkolnych lat, potrafiła z morderczą precyzją namierzyć ją
wśród setek uczniów niczym jastrząb, gdy tylko podopieczna zrobiła coś, co jej się nie
spodobało, na przykład za głośno się śmiała albo zbyt szybko chodziła po korytarzu (co nie
oznaczało jeszcze biegania), dopadała ją i opieprzała, a najbardziej, gdy widziała ją z LaTishą,
Chloe albo Lauren, wtedy fundowała jej całe kazania, te dziewczyny będą cię ciągnąć w dół,
Carole

pani King
znęcała się nad nią przez cztery lata, nawet po tym, jak Carole wzięła się w garść i już jej
nie potrzebowała
bez przerwy wtykała nos we wszystko i dzwoniła do jej matki, gdy Carole choć
minimalnie opuszczała się w nauce
pani King
niesprawiedliwie przypisała sobie całą zasługę, kiedy Carole śpiewająco zdała wszystkie
egzaminy GCSE, a rok później została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie
studiów matematycznych na Oksfordzie
a kierowniczka rekrutacji w gabinecie pełnym książek nie posiadała się ze zdumienia, że
w liceum Carole klasy liczyły sobie c h y b a n i e z g o d n i e z p r a w e m po trzydzieści pięć
osób, przez co twoje osiągnięcia w nauce robią jeszcze większe wrażenie, młoda damo
wszystko tylko po to, żeby w ostatnim dniu nauki swojej protegowanej pani King
wygłosiła na apelu przemówienie, w którym podkreślała, że po serii poświęceń i latach ciężkiej
pracy ze strony zaangażowanej nauczycielki Carole zostanie pierwszą uczennicą w historii
szkoły, która podejmie studia na tak prestiżowym uniwersytecie
i ograbiła Carole z jej chwili chwały.
4

Carole pokonała drogę na wiekowy uniwersytet autobusem, metrem i pociągiem, a ostatni


długi odcinek na piechotę, przecisnęła się przez tłumy na stacji, ciągnąc za sobą walizkę na
kółkach, znalazła swój akademik i wdrapała się po wijących się stromo, trzeszczących
drewnianych schodach prowadzących do pokoju na poddaszu z widokiem na wewnętrzny
dziedziniec, kamienne ściany były porośnięte całymi płatami bluszczu
była sama
matka nie mogła wziąć wolnego z pracy, no i dobrze, bo przyjechałaby ubrana w swój
najabsurdalniejszy nigeryjski strój z tysięcy metrów jaskrawej tkaniny, z dziesięciopiętrowym
turbanem na głowie, a przy pożegnaniu zaniosłaby się głośnym szlochem, że musi się rozstać z
jedynym dzieckiem
Carole na zawsze zostałaby tą dziewczyną z walniętą afrykańską matką

w pierwszym tygodniu pobytu policzyła na palcach jednej ręki brązowoskóre osoby na


swoim wydziale, żadna nie była tak ciemna jak ona
w baronialnej jadalni ledwo dawała radę podnieść wzrok znad talerza z obrzydliwym
prehistorycznym jedzeniem, a co dopiero się do kogoś odezwać
wychwytywała strzępki głośnych rozmów o pokojach i narkotykach w szkołach z
internatem, świątecznych wyjazdach na Goa i Bahamy, rocznych przerwach od studiów
spędzanych na wspinaniu się na Machu Picchu albo budowaniu szkół dla biednych dzieci w
Kenii, o śmiganiu po M4 na weekendy do Londynu, imprezach w domkach na wsi, długich
weekendach w Paryżu, Kopenhadze, Pradze, Dublinie, Wilnie (gdzie to w ogóle jest?)
większość uczniów taka nie była, ale ci najbogatsi mówili najdonośniej i z taką pewnością
siebie, że tylko ich dało się słyszeć
przy nich czuła się zmiażdżona, bezwartościowa, jak nikt
choć nie odezwali się do niej ani słowem
nawet jej nie zauważali

nikt nie opowiadał głośno o dorastaniu w mieszkaniu komunalnym w bloku, o


wychowaniu przez samotną matkę sprzątaczkę
nikt nie opowiadał głośno, że nigdy nie był na żadnych wakacjach, nigdy w życiu
nikt nie opowiadał głośno o tym, że nigdy nie leciał samolotem, nie widział spektaklu w
teatrze ani morza, nie jadł w restauracji z obsługą kelnerską
nikt nie opowiadał głośno o tym, że czuje się zbyt głupigrubybiedny albo po prostu że jest
nie na miejscu, nie pasuje, nie nadaje się
nikt nie opowiadał głośno o tym, że w wieku trzynastu i pół roku przeżył gwałt zbiorowy

kiedy usłyszała, jak przechodząca obok studentka mówi o niej, że jest „z getta”, miała
ochotę odwrócić się na pięcie i zawołać za nią: słucham? słuuuuucham? powiedz mi to w twarz,
zdziro!
(tam, skąd pochodziła, za mniejsze wykroczenia można było stracić życie)
a może się przesłyszała? może w rzeczywistości padło słowo „zgięta” lub „skręta”?
Carole nie była w stanie nawet spojrzeć ludziom w oczy, gdy przemierzała wąskie
korytarze, zbudowane dawno temu dla mniejszych mężczyzn, całe wieki przed tym, jak kobiety
zyskały prawo do przekraczania progów takich instytucji, dowiedziała się o tym na spotkaniu
orientacyjnym, wszyscy natychmiast zaczęli się ze sobą zaprzyjaźniać, a ona do nikogo się nie
odezwała
ludzie obchodzili ją z daleka albo traktowali jak powietrze, a może tylko jej się tak
wydawało? czy istniała naprawdę, czy może była tylko iluzją? a gdybym się rozebrała i
przebiegła na golasa przez dziedziniec, to czy zauważyłby mnie ktoś poza dozorcami, którzy z
pewnością od razu wezwaliby oddziały specjalne? czekali na taką wymówkę od chwili, gdy
Carole pierwszy raz zjawiła się w zasięgu ich wzroku
a kiedy po wykładzie podszedł do niej student z pytaniem, czy nie skołowałaby mu trochę
ecstasy, Carole prawie napisała do domu, że wraca pierwszym pociągiem

po pierwszym semestrze przyjechała do Peckham i poinformowała matkę, że nie zamierza


wracać na uniwersytet, bo wprawdzie podobają jej się studia i raczej nadąża z materiałem, ale nie
pasuje tam, zostaje w Londynie
mam dosyć, mamo, mam dosyć
ha! ha! co to za farmazony! – krzyknęła Bummi, czy ja dobrze słyszę, a może mam se
ucho wyczyścić zapałkom?
słuchaj mie uważnie, Carole Williams
po pierwsze – czy tobie się wydaje, że Oprah Winfrey (VIP) zostałaby Królową Telewizji
na całym świecie, gdyby nie podniosła się po pierwszych kilku niepowodzeniach?
po drugie – czy tobie się wydaje, że Diane Abbott (VIP) zostałaby pierwszą czarną
posłanką w Wielkiej Brytanii, gdyby nie uważała, że ma prawo działać w polityce i
reprezentować swoją społeczność?
po trzecie – czy tobie się wydaje, że Valerie Amos (VIP) zostałaby pierwszą czarną
baronessą w tym kraju, gdyby weszła do Izby Lordów i zalała się łzami na widok tych
wszystkich podstarzałych białych panów?
i wreszcie, czy tobie się wydaje, że ja i twój tatko przyjechaliśmy do tego kraju za
lepszym życiem tylko po to, żeby nasza córka zrezygnowała z takiej szansy i zamiast tego
roznosiła papierowe ręczniki po toaletach w dyskotekach i klubach, tak jak wiele, zbyt wiele
naszych rodaczek?
w styczniu masz mi wrócić na uniwersytet i przestać myśleć, że wszyscy cię nienawidzą,
skoro nawet nie dałaś im szansy, czyś ty ich chociaż zapytała? podeszłaś do każdego i zapytałaś,
przepraszam bardzo, czy ty mnie nie lubisz?
musisz znaleźć sobie znajomych, nawet jeśli tam są sami biali
dla każdego się ktoś znajdzie na tym świecie
wrócisz tam i będziesz walczyć o rzeczy, które należą ci się jako Brytyjce z urodzenia,
Carole, walcz jak prawdziwa Nigeryjka

Carole wróciła na uczelnię z mocnym postanowieniem, że podbije to miejsce, skoro i tak


musi w nim spędzić kolejne dwa i pół roku życia
dopasuje się, postanowiła, i znajdzie własne towarzystwo, tak jak radziła jej matka
nie wśród skwaszonych odmieńców, przemykających po kampusie z nażelowanymi
fioletowymi irokezami na głowach
ani wśród tych z doczepianymi kolorowymi dredami, oni i tak nie zamierzają do niczego
w życiu dojść, oceniła Carole, przyglądając się, jak chodzą po mieście z transparentami i
megafonami, jej matka byłaby przerażona, gdyby przyprowadziła kogoś takiego do domu
po to jechaliśmy tak daleko? myślisz, że twój tatko poświęcił zdrowie, żebyś mogła
zostać jakimś rastafariańskim cudakiem, co brzydko pachnie?
nie interesowały jej też nudne przeciętniaki, ludzie tak nieciekawi, że wtapiali się w tło
nawet przy Carole
a już na pewno nie zamierzała próbować szczęścia z elitą, kiedy już odkryła jej istnienie,
oni byli nieosiągalni, kończyli prywatne szkoły znane z wypuszczania w świat przyszłych
premierów, noblistów, dyrektorów wielkich korporacji, polarników, uznanych reżyserów
teatralnych i owianych złą sławą szpiegów
i bardziej niż ktokolwiek inny czuli się tu jak u siebie, co wieczór zasiadali w
uniwersyteckich togach w jadalni pod okiem wykładowców, którzy tu mieszkali i
prawdopodobnie nie opuścili tego miejsca od czasów odebrania własnych dyplomów, a teraz
podtrzymywali przy życiu rytuały, uważane przez studentów za idiotyzm, takie jak „ubieramy się
w oksfordzki strój formalny i chodzimy tyłem wokół dziedzińca profesorskiego z kieliszkiem
porto w dłoni o drugiej nad ranem, by podtrzymać równowagę kontinuum czasoprzestrzennego
podczas cofania wskazówek zegara o godzinę na średni czas słoneczny Greenwich”
wykładowcy zaś prawdopodobnie uważali pomysł niejedzenia kolacji w sali pełnej
przyszłych premierów i noblistów za c o n a j m n i e j z b i j a j ą c y z p a n t a ł y k u
szkoła Carole była znana z wypuszczania w świat nastoletnich matek i wczesnych
recydywistów
ona sama wolała jadać chińskie zupki w zaciszu własnego pokoju

uważnie obserwowała współmieszkańców w poszukiwaniu tych najbliższych jej


kryteriom, ośmieliła się podejść do kilkorga sprawiających najprzyjaźniejsze wrażenie,
zaskoczyły ją życzliwe reakcje
zaczęła nawiązywać prawdziwe rozmowy
pod koniec drugiego semestru dorobiła się znajomych, a nawet chłopaka, Marcusa,
białego Kenijczyka, którego rodzice posiadali tam ranczo, a on sam bez cienia żenady
przyznawał, że lubi czarne dziewczyny, lecz jej to nie przeszkadzało, była zachwycona, że ktoś
jej pragnie, a Marcus odnosił się do niej z troską
nigdy nie mogłaby powiedzieć o nim matce, która dała córce wprost do zrozumienia, że
ma poślubić Nigeryjczyka, nie żeby Carole choć na chwilę zaświtała w głowie myśl o
małżeństwie z Marcusem, mieli zaledwie dziewiętnaście lat, ale mama spytałaby, po co w takim
razie Carole spotyka się z kimś, kto nie szanuje jej na tyle, by się z nią ożenić
nie miała szans w tej konfrontacji
przed Marcusem Carole bała się mężczyzn, do końca liceum obchodziła ich z daleka
wyobrażała sobie, że nigdy nie spotka nikogo, komu mogłaby zaufać i kto nie skrzywdzi
jej w najmniej spodziewanym momencie; sama się zdziwiła, gdy przyjaźń z Marcusem
przerodziła się w coś więcej, uczyli się razem w bibliotece, potem chodzili na spacery
a już wkrótce przemycała go do swojego pokoju
za sprawą Marcusa Carole stała się bardziej akceptowalna towarzysko, niż kiedykolwiek
udałoby się jej to osiągnąć w pojedynkę
z dumą pokazywał ją światu, chodził z nią pod ramię albo za rękę w miejscach
publicznych
na jej dziewiętnaste urodziny wynajął prywatną salę w restauracji i zabrał ją na kolację
był pierwszym, któremu pozwoliła się ze sobą kochać

Carole obserwowała nowe towarzystwo, słuchała i uczyła się


„na co masz ochotę?” zamiast „chceszcoś?”
„mógłbyś nas przedstawić?” zamiast „a to co za ziomek?”
„wyskoczę na chwilkę do toalety” zamiast „idę się odlać”
patrzyła, co jedzą, i naśladowała
odkryła, że omlet hiszpański z jajek i różnych dodatków jest o wiele elegantszy niż omlet
angielski (z jajek i różnych dodatków)
głęboko mrożone bułki po dwadzieścia za funta nie umywają się do puszystych,
delikatnych, rozrywanych palcami świeżych brioszek
chipsy z polenty maczane w oliwie z oliwek z ziołami są n i e p o r ó w n a n i e l e p s z e
od tych tłustych ziemniaczanych, maczanych w najtańszych zawałogennych tłuszczach trans
i kto by pomyślał, że z mąki ryżowej można upiec chleb, że chleb można nadziewać
oliwkami, oliwki kawałkami suszonych pomidorów, a pieczone pomidory serem, że w serze
mogą się znajdować kawałki moreli i migdałów, a z migdałów da się zrobić mleko
Carole została zapoznana z sushi (najlepsze to takie domowe, robione za pomocą zestawu
otrzymanego w prezencie świątecznym) i z guacamole (fikuśna nazwa na tak prostą potrawę)
odkryła też coś takiego jak szparagi, po czym siki dziwnie pachniały, i przekonała się, że
wszystko, co zielone, nadaje się do jedzenia, pod warunkiem że zostanie podane na zimno,
będzie lekko podgotowane na parze i/lub chrupiące

Carole poprawiła swój wygląd, nie chciała stać się zupełnie jak oni, tylko się do nich
upodobnić
zeskrobała z twarzy grubą warstwę podkładu, którym się dotąd szpachlowała, odlepiła
żyrafie rzęsy, obciążające jej powieki, zerwała przyklejane szpony, utrudniające większość
codziennych czynności
takich jak ubieranie się, podnoszenie rzeczy z ziemi, przygotowywanie jedzenia,
korzystanie z papieru toaletowego
pożegnała się też z doczepami, wszywanymi we włosy na wiele miesięcy i noszonymi
jeszcze długo po tym, jak należałoby je usunąć, bo skoro już odłożyła pieniądze na drogie czarne
warkocze kobiet z Indii czy Brazylii, to chciała, by inwestycja się zwróciła, nawet gdy skóra
głowy jątrzyła się pod śmierdzącymi siateczkowymi skrawkami materiału, z których spływały jej
sztuczne włosy
a kiedy po raz ostatni poszła je zdjąć, poczuła wolność, skóry wreszcie dotknęło
powietrze
jaka to była rozkosz, gdy znów obmyła ją ciepła woda, nieblokowana przez pośrednictwo
syntetycznej tkaniny
potem wyprostowała sobie gęsto zbite afro, Marcus wolał jej naturalne włosy, ale
wyjaśniła mu, że jeśli je tak zostawi, to w życiu nie znajdzie pracy

była zapraszana do domów, które rodziny jej znajomych miały na własność


do domów bez dywanów na podłodze (z wyboru), bez firanek w oknach, tak że każdy
wścibski przechodzień mógł zajrzeć do środka (zdumiewające)
do domów, w których preferowany wystrój stanowiły zmurszałe starocie, takie jak zegary
wahadłowe, terkoczące głośno w korytarzach, i antyczne szafy niemal szumiące od korników
sfatygowane stare kanapy przykryte kocami (n a r z u t a m i) były uznawane za n i e p o r
ó w n a n i e l e p s z e od takich z błyszczącej skóry, skrzypiącej przy siadaniu
drewniane stoły z dumą prezentowały szramy zadane ostrzami noży w aktach
międzypokoleniowego wandalizmu, takie jak
Rządy człowieka czy rządy prawa: rozprawka
Czy szarość to nowa czerń?
Esme kocha Jonty’ego a on kocha Poppy a ona kocha Monty’ego a on kocha Jaspera a
on kocha Clarissę a ona Marissę a ona Priscillę a ona Clemency
czy jakoś tak

w domu jej nowej kumpeli Rosie były nawet oddzielne części, na które mówiono
skrzydła, i balustrady, na wypadek gdyby wikingowie nas znów najechali, zażartowała Rosie,
oprowadzając Carole
ogrody nazywano „zielenią”, a najbliżsi sąsiedzi znajdowali się wiele kilometrów dalej,
bo dom stał w jakiejś głuszy, więc można było hałasować ile wlezie, a w przypadku Rosie to
oznaczało możliwość wynajęcia kapeli garażowej, żeby grała na trawniku podczas imprezy z
okazji jej dwudziestych urodzin
wśród gości znalazło się kilka osób, które Carole nazywała już swoimi znajomymi,
Melanie, Toby, Patricia, Priya, Lucy i Gerry
nad ranem usłyszała skrzekot przypominający pisk gumowej zabawki, spodziewała się
zobaczyć wrony, ale za jej oknem przeleciało kilka zielonych tropikalnych papużek
wyjrzała na trawnik, jezioro, pawie spacerujące tu i tam
później tego dnia zapoznano ją z ideą chodzenia
tak dla przyjemności.
5

Dziś rano Carole wjeżdża na górę schodami ruchomymi i wychodzi ze stacji Liverpool
Street
rusza przez Bishopsgate, jej ciało porusza się z mocą kuli wyburzeniowej, prącej przez
choreograficzny chaos godziny szczytu
idzie do pracy okrężną drogą, aby zafundować sobie jeszcze odrobinę ruchu, bo
najbliższe czternaście godzin najprawdopodobniej przesiedzi w jednym miejscu
oczywiście była rano na joggingu, jak co dzień
podczas gdy ona biega, Freddy wyleguje się w łóżku do ostatniej chwili, wyskakuje z
niego dwadzieścia minut przed wyjściem, bierze prysznic, goli się, pochłania miskę płatków i
wkłada jeden z siedmiu garniturów, noszonych w porządku rotacyjnym
podobnie jak buty

Carole codziennie rano biega z Fulham na Hammersmith


tak jak reszta fitness świrów w jaskrawych dizajnerskich ciuchach do biegania i z
krokomierzami na nadgarstku, notującymi wszystko od ciśnienia i tętna po szybkość biegu i
pokonany dystans
niektórzy tak jak ona truchtają nawet w mroźny zimowy świt
kiedy drobinki lodu skrzą się w snopach światła na zielono-złotym moście Hammersmith
o wieżyczkach i herbach połyskujących jak zjawisko z innego świata
a ona biegnie ile sił w nogach, bo gdyby zwolniła, natychmiast zaczęłaby sunąć w dół po
śliskim zboczu prowadzącym ku porażce, inercji i użalaniu się nad sobą w związku z tamtą
chwilą w życiu, która nadal wypełza na powierzchnię pamięci w najmniej spodziewanych
momentach
była jeszcze dzieckiem, jak te zwierzęta mogły jej to zrobić? jak mogła się obwiniać,
kiedy była tak nieskończenie niewinna?
jedyne poranki bez biegania wypadają w dni, kiedy bóle miesiączkowe zginają ją wpół,
bierze wtedy najsilniejsze leki przeciwbólowe, żeby dowlec się jakoś do pracy, bo inaczej
mogłaby zostać oskarżona o comiesięczne naciąganie firmy na dzień zwolnienia
mamy cię! tak, wydało się, jesteś kobietą
rozważała nawet poddanie się zabiegowi usunięcia macicy, żeby wyeliminować problem
z okresem raz na zawsze, to z pewnością byłaby jej najlepsza zawodowa decyzja, taktyczna
histerektomia dla ambitnych kobiet z bolesną menstruacją

Carole dociera do siedziby banku z widokiem na rzekę, gdzie od pierwszego dnia pracy
było oczywiste, że oczekuje się od niej prezencji dorównującej jej odpowiedniczkom z
amerykańskich seriali o prawniczkach, polityczkach i detektywkach
te kobiety jakimś cudem całymi dniami pracują w spódnicach opinających je niczym
lateks i w przyprawiających o zawroty głowy szpilkach, w których nie da się stabilnie chodzić, a
stopy wyglądają jak bandażowane od dzieciństwa
strefy erogenne z miażdżonych mięśni i ściśniętych kości, opakowane w buty dla
luksusowej striptizerki
ale jeśli musi się okaleczać, by komunikować światu swoje wykształcenie, talent, intelekt,
kompetencje i zdolności przywódcze, to trudno
codziennie rano powtarza sobie przed łazienkowym lustrem tę samą mantrę
mam świetną prezencję, jestem sympatyczna, towarzyska, kontaktowa, robię karierę i
odnoszę same sukcesy
mam świetną prezencję, jestem sympatyczna, towarzyska, kontaktowa, robię karierę i
odnoszę same sukcesy
mam świetną prezencję, jestem sympatyczna, towarzyska, kontaktowa, robię karierę i
odnoszę same sukcesy
jako dzwonek w telefonie ma ustawione Cztery pory roku Vivaldiego, ale to tylko
publiczna fasada do manifestowania jej gustów muzycznych
tak naprawdę Carole uwielbia tańczyć niczym wojownicza królowa do gorączkowych
rytmów Feli Kutiego, ojca chrzestnego szamanizmu o twarzy pomalowanej w barwy wojenne
uwielbia, jak rozszarpuje jej emocje polirytmiczną perkusją i bezwstydnie wzdętym
rykiem rogów, rozpędzając wszystkie udawane powierzchowne uprzejmostki
liryczno-polityczno-antykorupcyjnymi ciosami na odlew
uwielbia futurystyczną psychodelię Parliament Funkadelic
którzy teleportują pokręconą logikę swojego kuriozalistycznego statku matki prosto do jej
mózgu, odjechaną wyobraźnią aktywując zaniedbaną prawą półkulę
uwielbia oglądać na YouTube ich występy w absurdalnych kostiumach
i tańczyć
sama dla siebie
aż się wytańczy
z własnej głowy
z ciała
czuć to w sobie
uwalniać
nikt jej nie widzi
nikt nie ocenia
jak rusza się do muzyki Jamesa Browna, ojca chrzestnego soulu
ruszaj w górę, Carole, w górę, śpiewa Brown
właśnie to robi, znika między szklanymi panelami drzwi obrotowych, prowadzących do
wysokiego biurowca
kroczy po oceanicznych zielono-szarych spiralach liczącego sobie dziewięćset milionów
lat marmuru z Connemary (jak dumnie głosi tabliczka)
mija pogodną recepcjonistkę, dziewczyna jest świeżo po szkole, we włosach ma tanie
syntetyczne doczepy (Carole naprawdę powinna jej coś powiedzieć) i zawsze jest taka
wdzięczna, kiedy ona zatrzymuje się na motywacyjną pogawędkę – jakie masz plany na
przyszłość, Tess? nie możesz tu siedzieć wiecznie, musisz iść w górę

przykłada kartę do czujnika, wchodzi przez bramkę do odgrodzonego sanktuarium


i sunie do lśniącej windy, a kiedy drzwi rozsuwają się bezszelestnie, za nimi ukazuje się
jej szef Brian
który zabrał ją na drinka rok po zatrudnieniu Carole
utknęła z nim na wiele godzin w ceglanej piwnicznej wnęce wine baru, zmuszona słuchać
jego wywodu o tym, jak nigdy nie pogodził się z myślą, że jego ojciec, dziadek i pradziadek byli
rybakami w Billingsgate i zawsze cuchnęli rybimi flakami po powrocie do domu, a jemu praca na
giełdzie spadła z nieba od razu po ukończeniu dziadowskiego ogólniaka (w czasach, kiedy takie
rzeczy były jeszcze możliwe), bez żadnych kwalifikacji poza wrodzonym talentem do liczb i
dobrą gadką
z czasem wspiął się po szczeblach kariery
i postanowił otwierać drzwi innym, takim jak ona, bo idea merytokratycznej kultury pracy
w bankowości to mit, no i nikt cię nigdy nie zaprosi do klubu dżentelmenów ani na golfa, więc ta
droga przyspieszenia awansu jest dla ciebie zamknięta
choć słyszał od jej przełożonego, że jest podziwiana za umiejętności badawcze,
przerażająco analityczny umysł, zwięzłe, lecz wyczerpujące raporty, pewność siebie, niezawodną
wierność terminom, zdolność przyswajania danych finansowych w tempie nieosiągalnym dla
przeciętnego śmiertelnika oraz za faszystowską dbałość o szczegóły – plotka głosi, że nikomu nie
udało się jeszcze wychwycić w jej materiałach niewłaściwie postawionego lub zagubionego
przecinka
Brian zamierzał więc osobiście się upewnić, że zostanie awansowana na partnerkę
szybciej niż większość pracowników
bo na to zasłużyła
i nie szkodzi, że interesuje ją rozkładanie segregatorów, a nie nóg, zresztą to już nie ta
epoka, żeby kobiecie udało się coś załatwić tym sposobem, no i dobrze, dodał, zanurzając się we
wspominki rozhulanego hedonizmu ze swoich czasów pracy na giełdzie w latach
osiemdziesiątych, kiedy zakrapiane lunche trwały aż do popołudniowej herbaty i ginu, a
następnie rozlewały się na godzinę koktajlową, aż wreszcie towarzystwo pokonywało drogę z
baru do baru na West Endzie i ostatecznie docierało do klubów ze striptizem
wiek go okiełznał, wyjaśnił
ona jednak jakoś tego nie zauważała, bo szef z każdą chwilą stawał się coraz mniej
trzeźwy i coraz bardziej chętny do zwierzeń ze swojej podejrzliwości wobec żony, tak
zaangażowanej w regularne uplastycznianie swojego wyglądu, że nie było już wiadomo, czy jest
jeszcze bytem organicznym, czy już syntetycznym
żona tolerowała jego romanse, by zachować styl życia, jaki jej zapewniał, niedawno
kupiła akwarium do ich prywatnej oranżerii, wypełnione najrzadszymi, najbrzydszymi,
najdroższymi rybami na świecie
na co innego miałaby wydawać jego pieniądze, skoro miała już wszystko?
do niedawna miał nieprzyzwoicie młodą kochankę z Litwy, którą trzymał w swoim pied à
terre przy Barbicanie, ale dziewczyna niedawno skończyła studia informatyczne
zwalniając miejsce na trzecią kobietę jego życia, gdybyś kiedyś się skusiła, no wiesz,
takie ciało i taki umysł, wyznał, że miewa różne fantazje, ale mdłości pogoniły go do toalety,
zanim zdążył się rozkręcić

Carole i Brian witają się i wymieniają uprzejmościami, stojąc naprzeciwko siebie w


przezroczystej windzie, zdolnej wznieść sześć osób jednocześnie na ostatnie piętro w zaledwie
sześć sekund
po czym szef rusza do swojego gabinetu, gdzie usiądzie twarzą do przeszklonej ściany z
widokiem na strzeliste wieże gotyckich kościołów w City i barokowych siedzib londyńskich
gildii cechowych, takich jak jego własna
Czcigodne Towarzystwo Międzynarodowej Bankowości

Carole widzi, że on nadal ma na nią ochotę, stary cap, jak on śmie tak do niej mówić, no
ale i tak została przed czasem awansowana na stopień partnerski, prawie go za to szanuje, a
niedawno została wiceprezeską, jedną z zaledwie kilkuset w tym banku, podczas gdy w innych są
ich tysiące
matka opowiada wszystkim, że jej córka jest wiceprezydentką
jakby Carole została zastępczynią przywódcy Stanów Zjednoczonych

Carole zatrzymuje się na chwilę i wygląda przez wielką szybę na wijącą się nad wodą falę
mostu Millenium
elegancka, smukła konstrukcja była początkowo tak niestabilna, że wkrótce po otwarciu
trzeba było zamknąć most na kolejne dwa lata, bo nikt nie przewidział, że ludzie przechodzący
po nim setkami jednocześnie zaczną maszerować w tym samym tempie
a w rezultacie piesi, tak jak armie żołnierzy tupiące w równym rytmie, zaczną generować
takie wibracje, że most będzie się kołysał
tak Carole postrzega samą siebie, widzi, jak idzie w bezszelestnym marszu razem z
ludźmi, którzy zmierzają do sukcesu

przygląda się strumieniom przechodniów, przelewającym się tego ranka po moście,


większość jest bardziej zajęta telefonami, robieniem selfie i turystycznych fotek, postami i
wiadomościami niż chłonięciem widoków po obu stronach
w dzisiejszych czasach ludzie muszą dzielić się ze światem wszystkim, od posiłków po
wyjścia ze znajomymi i półnagie selfie w lustrze
granice między publicznym a prywatnym się zacierają
Carole uważa to za coś fascynującego i wstrętnego zarazem, ostatnio czytała, że pewnego
dnia wszyscy będą mieć nanoelektroniczne sieci połączeń zintegrowane ze ścieżkami
neuronowymi w mózgu, wszczepiane na poziomie komórkowym miesiąc po poczęciu, będą się
same naprawiać i rozrastać
wszyscy staniemy się cyborgami, myśli Carole, zaprogramowanymi do działania w
sposób społecznie akceptowalny, koniec z animalistycznymi odruchami, których nie da się tak
łatwo kontrolować
może to powstrzyma złych mężczyzn od gwałcenia pijanych dziewczynek
(bez żadnych konsekwencji)
może to powstrzyma dziewczynki od myślenia, że same były sobie winne
(i milczenia jak grób)

Carole widzi w oddali samolot podchodzący do lądowania na City, prawdopodobnie


przelatuje właśnie nad jej dawnym osiedlem na Peckham
zastanawia się, co się stało z LaTishą, Carole ostatni raz widziała ją, jak w wieku
szesnastu lat wyszła z ich wspólnego więzienia i skierowała w stronę szkoły dwa palce w
obraźliwym geście na pożegnanie, kiedyś były takimi dobrymi przyjaciółkami – słowo daję,
przysięgam, to nie żarty
LaTisha pewnie jest już samotną matką, została przywódczynią gangu albo poszła
siedzieć, a może wszystko naraz

najbliższe towarzystwo Carole składa się wyłącznie ze znajomych ze studiów, większość


daleko zaszła
Marcus po studiach wrócił do Kenii, co zakończyło ich związek, lecz pozostali bliskimi
przyjaciółmi; teraz zajmuje się ochroną dzikiej przyrody, ma żonę Kenijkę i dzieci mieszanej
rasy, a Carole jest matką chrzestną najstarszego
Rosie jest adwokatką w Slaughter & May, firmie prawniczej z londyńskiego Magicznego
Kręgu, Toby został konsultantem do spraw zarządzania dla KPMG, należącej do audytowej
Wielkiej Czwórki, Patricia kończy doktorat z fizyki teoretycznej, Melanie jest członkinią zarządu
w Google UK, a Priya poszła na praktykę medyczną, po której zacznie pracę jako internistka
tylko dwoje zostało w tyle, Lucy nie wie, co chce robić na dłuższą metę, więc chwyta się
chwilowych zleceń na krótkich kontraktach, odkłada trochę kasy, a potem jedzie z plecakiem w
świat jak nastolatka, wraca do Anglii z mnóstwem opowieści, ale nadal bez kariery
i biedny Gerry, który został opiekunem naukowym w szkole w Middlesbrough, żeby
zbierać materiał do swojej wielkiej powieści o chłopcach z klasy pracującej w północnej Anglii
siedzi tam siódmy rok, a powieści jak nie było, tak nie ma

spotykają się, gdy tylko nadarza się okazja, pojedynczo lub w grupie, na kolacjach, jakimś
weselu tu i tam, a czasami wyskakują na weekend do rezydencji rodziców Rosie, którą ta ma
teraz do pełnej dyspozycji, bo seniorzy przeszli na emeryturę i zamieszkali w swoim drugim
domu na Barbadosie
Carole, która jeszcze za czasów studenckich zaczęła tam jeździć konno, uważa się dziś za
miłośniczkę hippiki
strzelanie do glinianych gołąbków również uznaje za hobby

spogląda na budynek Tate po drugiej stronie rzeki, gdzie czasami spaceruje po galeriach,
by przewietrzyć umysł podczas przerwy na lunch (jeśli akurat sobie na nią pozwala), i zdumiewa
się tym, jak artyści potrafią wyciągać sobie tak niesamowite rzeczy prosto z wyobraźni
wyobraźnia
co to było?
czy ona w ogóle ją ma?

pozwala spojrzeniu wędrować na południe, wzdłuż rzecznej ścieżki, prowadzącej w


stronę The National, gdzie dziś wieczorem odbędzie się premiera wyłącznie kobiecej produkcji o
czarnych wojowniczkach lesbijkach, a przynajmniej tak twierdzi Freddy, pewnie przesadza dla
żartu
kupił bilety i upiera się, że Carole ma iść razem z nim, wpadnie po nią do pracy i
zaciągnie na pokaz seksownych lesbijskich wybryków na scenie, może ten widok podnieci ją na
tyle, że zamarzy jej się mityczny trójkącik: dwie kobiety i facet, wiesz, że tego chcesz,
cukiereczku
nie, za cholerę nie chcę, odpowiada Carole ze śmiechem
on zawsze potrafi ją rozbawić, zawsze jest przy niej, kiedy go potrzebuje, gotów kochać
ją tak, jak chce być kochana
i zostawić w spokoju, kiedy zapragnie pobyć sama

Carole miała tylko dwóch chłopaków, pierwszym był Marcus, a drugim Freddy, nie żeby
świadomie odrzucała czarnych mężczyzn, raczej na odwrót, na uczelni było ich niewielu, a ci,
którym udało się na nią dostać, raczej nie uganiali się za tymi kilkoma ciemnoskórymi
dziewczynami na kampusie
nie bywają też w bistrach londyńskiego City, które Carole odwiedzała jako otwarta na
nowe znajomości singielka
nie żeby miała im to za złe, robią, co muszą, żeby sobie radzić i obniżać zagrożenie, jakie
ponoć stanowią dla społeczeństwa
jedno, czego Carole się nauczyła, to to, że beznadziejne, bezmierne zakochanie stanowi w
rzeczywistości efekt wyśrubowanego procesu selekcji
przecież nie wyszłaby za śmieciarza, prawda?
poznała Freddy’ego na przyjęciu kilka lat po rozpoczęciu pracy w banku, znów
wprowadziła się do matki, żeby trochę odłożyć
schlebiało jej, że ten przystojny, elegancki mężczyzna z autentycznych wyższych sfer
zainteresował się właśnie nią, choć wokół roiło się od ślicznych dziewcząt z towarzystwa, które
posyłały mu łakome spojrzenia

zgodziła się na randkę w kinie Curzon na Soho, gdzie wybrali się na wenezuelski film w
niedzielne popołudnie
i na spacer po zaułkach West Endu do Hyde Parku
i na kolację w libańskiej restauracji przy Edgware Road, a później na drinki w klubie jego
ojca przy Pall Mall
na jego bezceremonialne poczucie humoru i szczere zainteresowanie jej życiem i
przemyśleniami
na jego inteligencję, umiejętność prowadzenia rozmowy, swobodny styl bycia
na romantyczne trzymanie jej za rękę i doskonałe maniery
na jego oczywiste zauroczenie nią całą

opowiedział jej, że wychował się w willi na Richmond, otoczonej trawnikiem ciągnącym


się aż nad Tamizę, gdzie rodzina miała prywatną przystań i motorówkę, zawsze gotową na
wodne wyprawy
był oczarowany historiami o jej dzieciństwie na osiedlu w Peckham, podziwiał jej
determinację i to, ile osiągnęła mimo tak wielu przeszkód
dodał, że on sam po prostu wturlał się bez większego wysiłku w koleiny życiowej ścieżki,
którą mu wydeptała rodzina, począwszy od nauki w ekscentrycznej szkole z internatem w
Wiltshire, gdzie uczęszczał niemal każdy jego krewny płci męskiej od tysiąc osiemset
osiemdziesiątego roku, za czasów jego ojca dwadzieścia jeden z trzydziestu jeden godzin zajęć
poświęcano tam na nauczanie łaciny i starożytnej greki
na szczęście gdy Freddy zaczął naukę, ograniczono je do zaledwie siedmiu

po maturze zrobił sobie rok wolnego na dzikie podróże po świecie, po czym poleciał do
Nowej Anglii na studia w prywatnej szkole sztuk wyzwolonych, która otrzymała niezwykle
szczodrą darowiznę od jego ojca – byłego absolwenta – w tym samym roku, kiedy jego solidnie
trójkowy syn rozpoczął naukę
cztery lata później syn ukończył studia z żenująco niską średnią, za co winę ponosiły
różnorakie aktywności pozalekcyjne, podejmowane wspólnie z trzydziestoma innymi
nastoletnimi chłopcami, którzy po raz pierwszy w życiu zostali pozostawieni sami sobie w
męskim akademiku, gdzie Freddy przez większość czasu imprezował i przyjmował różne
substancje odurzające, po których całymi dniami nie ogarniał rzeczywistości
ledwo był w stanie mówić, a co dopiero pisać
nie żeby to miało jakieś znaczenie
w ostatnim semestrze studiów dostał znakomicie płatną posadę w City dzięki matce, która
poprosiła o przysługę swoją dawną koleżankę ze szkolnej ławy, a później druhnę
matka powiadomiła Freddy’ego, że może zacząć pracę, gdy tylko wróci z Nowej Anglii
do starej
nie będziemy się bawić w rozmowy kwalifikacyjne, kochana, będzie musiał tylko
powypełniać trochę papierów
od tamtej pory Freddy tkwi w korporacyjnej machinie, którą uważa za tak ogłupiającą i
niszczącą duszę, że marzy, by postawić sobie wigwam gdzieś w szczerym polu i hodować tam
własne jedzenie

Carole przeprowadziła się prosto z mieszkania matki, w którym przez kilka lat po
studiach mieszkała za darmo, by odłożyć na kredyt hipoteczny
do domu Freddy’ego na Fulham, gdzie ich związek wszedł w etap narzeczeństwa
to ja zostanę kurą domową, obiecał, mogę ładnie wyglądać u twojego boku, kiedy sobie
zażyczysz, kosić trawnik, robić dżem, nadzorować gosposię i wychowywać nasze urocze śniade
dzieciątka
była zachwycona, że jest gotów podporządkować się jej ambicjom
wiedziała, że z jego wsparciem zajdzie o wiele dalej

Freddy powiedział jej kiedyś, że rodzice chcieli, aby ożenił się z kobietą, której
pochodzenie, tak jak ich własne, da się prześledzić aż do Wilhelma Zdobywcy
żałuj, że nie widziałaś, jakie mieli miny.
Bummi

Bummi
nie przewidziała długofalowych negatywnych konsekwencji posłania córki na sławny
uniwersytet dla bogatych
zwłaszcza gdy Carole przyjechała po pierwszym semestrze, wyjąc, że nie wraca na
uczelnię, bo tam nie pasuje
Bummi otarła córce oczy i policzki chusteczką, po czym zapytała wyraźnie i prosto z
mostu: Carole, czy ja wychowałam wojowniczkę czy mięczaka? masz tam jechać i wrócić mi z
dyplomem, choćby się waliło i paliło, bo inaczej nie będę zdolna poręczyć za swoje czyny

Bummi nie spodziewała się, że po drugim semestrze Carole zacznie mówić przez nos,
jakby miała zaraz kichnąć, zamiast wykorzystywać potężne wibracje nigeryjskiego aparatu
mowy, a przy tym cały czas będzie rozglądać się po ich przytulnym mieszkanku, jakby zmieniło
się w oborę
czyżby jej się wydawało, że mama nie zauważy, jak jej wewnętrzne przemyślenia
manifestują się na zewnątrz? e! e! nie da się wychować dziecka i nie zostać w międzyczasie
ekspertką od niewerbalnych sygnałów, które młoda osoba wysyła, sądząc, że człowiek jest za
głupi, by je dostrzec
w pierwsze wakacje po rozpoczęciu studiów Carole poszła do pracy w Marksie i
Spencerze na Lewisham, nie żeby zacząć spłacać kredyt studencki jak odpowiedzialna dorosła,
nie, zamiast tego nakupiła sobie odzieży z różnych drogich sklepów jak Oasis czy Zara, przestała
chodzić na przeceny do New Looka i Peacocks
na drugim roku ledwo co zaglądała do domu, a na ostatnim spędzała już weekendy i ferie
w rodzinnej posiadłości swojej przyjaciółki Rosie gdzieś za miastem, a potem opowiadała, że
mają tam więcej pokojów niż w bloku na osiedlu, coś zachwycającego, droga mamo, coś
zachwycającego
(„droga mamo” – czy ona mówiła to ironicznie?)

kiedy Bummi patrzyła, jak córka odbiera dyplom ukończenia studiów, łzy płynęły jej po
twarzy strumieniami niczym deszcz chłoszczący o przednią szybę auta
tylko bez wycieraczek
żałowała, że Augustine nie może być świadkiem chwili, kiedy ich dziecko osiąga taki
sukces, liczyła też, że Carole przyjedzie do domu i uczczą ten dzień wspólnym obiadem,
specjalnie ugotowała potrawkę z wołowiny, miała nadzieję, że teraz, po zakończeniu studiów,
córka powróci do swojej prawdziwej kultury i może nawet zacznie znów jeść rękami, zamiast
zerkać krzywo na swoją własną mamę, jakby uważała ją za jakąś dzikuskę z dżungli
zanim Bummi wsiadła do pociągu powrotnego do Londynu, przypomniała Carole po raz
ufnasty, że teraz musi zdobyć prestiżową pracę i przyzwoitego nigeryjskiego męża, by wreszcie
dać jej wnuki
Carole jak dotąd nie przedstawiła matce żadnych chłopców, co oznaczało, że nie
przywiązywała do tych relacji wielkiej wagi

Carole wróciła do domu prawie tydzień później, miała przekrwione oczy i była
„wykończona” od „imprezowania”, droga mamo
co to ma być za imprezowanie? – chciała wiedzieć Bummi, jesteś już za stara na takie
rzeczy, sypiasz z kimś po kątach? o to chodzi?
nie, jestem d z i e w i c ą (czy to znów ironia?)
Bummi postanowiła dać córce kredyt zaufania, no dobrze, i niech tak zostanie, pamiętaj,
że jesteś Nigeryjką a nie jakąś puszczalską Angielką, chodź, rozmrożę ci potrawkę, zjemy sobie
na kolację
nie kłopocz się, nie jestem głodna, odparła Carole, zamknęła się w swoim pokoju i
wyłoniła się z niego dopiero następnego dnia rano

Carole szybko znalazła dobrą pracę w banku inwestycyjnym, a Bummi była zadowolona,
że dziewczyna postanowiła zostać w domu i oszczędzać na wkład własny do kredytu
mieszkaniowego
Bummi na głowie stawała, żeby zaciągnąć ją do kościoła i przedstawić trzem młodym
Nigeryjczykom, których dla niej wybrała, wszyscy mogli się pochwalić dobrym wykształceniem
i mniejszą lub większą atrakcyjnością fizyczną (Bummi nie chciała brzydkich wnuków)
naprawdę nie jestem teraz zainteresowana, odparła Carole
nie czekaj zbyt długo, ostrzegła matka, kiedy dobijesz do trzydziestki, będzie już za
późno

no i żyły tak sobie całkiem przyjemnie przez parę lat, choć Carole pracowała do późna i
często zostawała na noc u znajomych, którzy mieszkali ponoć bliżej City
aż wreszcie pewnego ranka przy śniadaniu (dla Carole tylko kawa bez cukru) Bummi
zabrała się do pysznej potrawki z jamów, którą córka uwielbiała, zanim poszła na uniwersytet,
ale potem nagle zaczęła narzekać, że smakuje jak ciepły cement
chciałabym się z tobą czymś podzielić, odezwała cię Carole (typowo angielska gadka,
robienie wstępów o „dzieleniu się”, zamiast normalnie powiedzieć, co się ma do powiedzenia)
droga mamo, zaręczyłam się i wychodzę za mąż
oznajmiła, przyglądając się wyślizganemu linoleum na kuchennej podłodze, tak jakby
nigdy w życiu go nie widziała, choć leżało tu, kiedy jej jeszcze nie było na świecie
za wspaniałego mężczyznę o imieniu Freddy
Bummi poczuła fajerwerki eksplodujące w mózgu (rakiety i takie, co się kręcą dookoła)
co to ma być? wychodzi za kogoś, kogo nawet nie przedstawiła własnej mamie? od kiedy
to trwa? – spytała Bummi, nie mogąc przełknąć potrawki, która naprawdę przypominała teraz
ciepły cement
od jakiegoś czasu, odparła Carole, a właśnie, jest białym Anglikiem, wymamrotała,
chodzimy ze sobą już nie wiem jak długo i bardzo go kocham, chciałaś wiedzieć, to proszę
„chciałaś wiedzieć, to proszę”
Carole patrzyła Bummi prosto w oczy z miną mówiącą: nie powstrzymasz mnie, droga
mamo
Bummi spróbowała policzyć do dziesięciu, ale przy dziewięciu i dwóch dziesiątych nie
wytrzymała i zerwała się z krzesła tak gwałtownie, że Carole też wstała
czego ty mie musisz tera takom wahala robić, e? na, dobrze się bawisz, abi? żeś tatku na
całe jego życie napluwała! żeś na swoich napluwała! co ty za styd rodzinie chcesz nanieść? żeś
mie już dosyć stydu wzięła narobiła! no sabi, nie znam cię, wcale a wcale
Bummi krążyła tam i z powrotem po maleńkiej kuchni, zmuszając Carole do wciśnięcia
się w najdalszy kąt
powstrzymała chęć, by trzepnąć córkę przez łeb, bo czego by Carole nie narobiła, nawet
kiedy była mała, Bummi nigdy by się nie zdobyła na uderzenie jedynej osoby na świecie, która
przez dziewięć miesięcy powstawała w jej własnej macicy
dziecka, co przyszło na świat doskonale ukształtowane i płakało za mlekiem mamy w
szpitalu Guy’s
Great Maze Pond
Waterloo
Londyn, SE1
Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii

Bummi żałowała, że Augustine już nie żyje, on przemówiłby dziewczynie do rozumu


nie tak to sobie wyobrażała, nie miała sama wychowywać dziecka w wieżowcu gdzieś w
obcym kraju
czuła się równie bezradna jak wtedy, gdy Carole w wieku trzynastu lat przechodziła okres
buntu, zaczęła wagarować, stopnie poleciały w dół, na całe weekendy zamykała się w swoim
pokoju i wychodziła tylko, żeby się umyć, coś zjeść i pójść do toalety
co ty tam robisz?
śpię, mamo, jestem zmęczona, dobiegała odpowiedź przez drzwi
a od czegoś ty ciągle taka zmęczona, jak jedyne, co musisz robić, to chodzić do szkoły i
pracować głową, kiedy ja dzień w dzień szoruję podłogi na kolanach? kto tu powinien być
zmęczony? ty czy ja?

gdy Bummi poprosiła koleżanki z parafii o poradę, one zapewniły, że to nastoletnia burza
hormonów, przejdzie
i rzeczywiście przeszło
jakiś rok później
jej mądra córunia przestała przesypiać dzieciństwo i znów przegoniła resztę klasy w
prawie wszystkich przedmiotach
jedna z jej nauczycielek, pani King, bardzo życzliwa kobieta, która postanowiła
szczególnie zaopiekować się jej córką, powiedziała, że Carole ma szanse zajść daleko w życiu,
jeśli pozostanie wierna swojej dotychczasowej etyce pracy, pani Williams
kiedy Carole dostała się na słynny uniwersytet dla bogatych ludzi, Bummi była z niej taka
dumna, że zrobiła nie jedną, nie dwie, ale trzy fotokopie listu z pozytywną decyzją
oprawiła je w ramki i powiesiła – jedną na ścianie w korytarzu, jedną na drzwiach
wewnątrz toalety i jedną nad telewizorem, żeby móc sobie na nią zerkać podczas oglądania
nie mogła przewidzieć, że to doprowadzi Carole do wyparcia się własnej kultury

Bummi przyglądała się córce, stojącej w kącie jak zagrożone zwierzę, które czuje, że
musi pozostać w bezruchu
nie chciała, żeby dziecko się jej bało
Carole, powiedziała, siadając z powrotem przy stole, chodź, posłuchaj mnie, przecież
ledwo znasz tego Freddy’ego, co to się wziął nie wiadomo skąd, a ja znam cię całe twoje życie,
kim on dla ciebie jest, kiedy ty jesteś dla mnie wszystkim? nie ma sensu żyć w tym kraju, kiedy
się straci samą siebie, nie jesteś Angielką, a może sama siebie urodziłaś?
jesteś Nigeryjką, po pierwsze, ostatnie i najważniejsze
Carole, musisz wyjść za Nigeryjczyka, tak jak chciał twój biedny tatko, abi?
kiedy te przemowy nie przyniosły pożądanych efektów, Bummi postanowiła ignorować
Carole, poczynając od tego wieczora, gdy córka przyszła do kuchni w nadziei, że jak zwykle
przygotują wspólnie niedzielną kolację
lodówka świeciła pustkami, nie było w niej nawet chleba, mleka ani margaryny, Bummi
wszystko wyrzuciła do śmietnika

Bummi konsekwentnie traktowała córkę jak powietrze


usiadła sama na trzyosobowej kanapie w salonie, gdzie zwykle mościły się tuż obok
siebie i jedna przez drugą komentowały fabułę filmów Nollywood, nakręconych drżącą kamerą z
ręki, które odtwarzały z DVD na płaskim telewizorze w kącie pokoju, nie pozwoliła córce
wymasować sobie zmęczonych stóp masłem kakaowym jak co wieczór i udawała głuchą, gdy
Carole spytała niepewnie: droga mamo, może przyniosę ci kubek kakao?
Bummi wciskała się w róg kanapy i milczała z kamienną twarzą, regularnie pociągając
nosem i ocierając oczy, aż dziewczyna wyszła z pokoju
od tamtej pory Carole schodziła jej z drogi, a kiedy wracała późno do domu i wołała
dobranoc przez drzwi, Bummi nie odpowiadała, zajęta czytaniem Radości macierzyństwa
autorstwa swej rodaczki Buchi Emechety, powieść poleconą jej przez siostrę Florę, przyjaciółkę
z kościoła, kiedy Bummi zwierzyła się jej ze swoich utrapień
siostra Flora powiedziała, że bohaterka książki, Nnu Ego, również cierpiała, przeczytaj to,
a poczujesz się lepiej, siostro Bummi
później usłyszała tupot stóp Carole, idącej z kuchni do łazienki, a potem do swojego
pokoju, gdzie bezgłośnie zamknęła za sobą drzwi
Bummi miała nadzieję, że córka co wieczór płacze w poduszkę

aż pewnego ranka
Bummi siedziała w kuchni i wybierała łupiny i poczerniałe ziarna ryżu basmati z wielkiej
paczki, którą kupiła w minimarcie prowadzonym przez imigrantów z Bangladeszu, cały worek
ryżu, dwadzieścia razy tańszy niż te maciupcie torebeczki w supermarkecie dla bogatych na rogu
Carole przyszła do kuchni przed pracą, jak zwykle wystrojona na Angielkę, mocno
zawiązała granatowy płaszcz przeciwdeszczowy, tak żeby podkreślał zredukowany obwód talii,
włosy zaczesała w gładki koczek, do tego naszyjnik z pereł
droga mamo, ucieszy cię wiadomość, że wyprowadzam się do Freddy’ego, nie będziesz
musiała mnie już nigdy oglądać
stała bez ruchu, spodziewając się, że Bummi ją zignoruje, ale wtedy coś się zmieniło i
matka poczuła, że powinna przywrócić ją z banicji, trudno jej było nie rozmawiać z córką,
tygodnie rozrosły się do dwóch miesięcy, prawie trzech, żal się pogłębił i nie wiedziała, co
mogłoby jej się wyrwać
zeźliło mie, to i dugo żem była nie do gadania
nie chciała wyrzekać się własnej córki
jedynej osoby, co jej została do kochania

patrz na to, powiedziała Bummi, wskazując na worek ryżu, Anglicy lubią marnować
pieniądze w drogich supermarketach na kosztowne towary w eleganckich opakowaniach, a potem
w kolejce na autobus mają czelność narzekać, że gospodarkę szlag trafia, i n a m n i e krzywo
patrzeć, kiedy to oni, tak, oni sami sobie robią pod górę, gdyż są podatni na fikuśne reklamy,
które w konsekwencji doprowadzają do załamania ich finansów personalnych
jak widzę tych krzywo patrzących, to mam ochotę im powiedzieć: to wy, Anglicy,
powinniście się mnie pytać, jak robić zakupy w tym kraju, bo imigranci są od was o wiele w tym
sprytniejsi, nie będziemy płacić absurdalnych pieniędzy za przyprawy tylko dlatego, że są
zapakowane w ładne szklane słoiczki z etykietką, na której jest napisane „garść ziaren
kardamonu” albo „delikatne niteczki szafranu”
co to ma być „garść”? wytłumaczysz mi? albo „spora szczypta”? funt? kilogram? nie,
głupole, to s z c z y p t a, a oni jeszcze mają tupet kręcić nosem na sklepy prowadzone przez
imigrantów, gdzie można zakupić wysokiej jakości produkty za dobrą cenę, nie postawią tam
nogi, bo się boją, że zostaną porwani przez terrorystów albo zarażą się malarią
ponadto my wiemy, jak wytargować dobrą cenę na bazarze, zamiast płacić skandalicznie
wysokie kwoty prezentowane na tabliczkach, jakbyśmy mieli na czole wypisane „dzień dobry,
jestem głupi, proszę mnie okraść”
po co płacić funta za kilo jabłek, kiedy można je dostać za mniej, wystarczy nie
ustępować i przegadać sprzedawcę, aż wreszcie tak się zmęczy, że odda ci je praktycznie za
darmo, żeby tylko się ciebie pozbyć
dzięki nagromadzonym w ten sposób oszczędnościom można po jakimś czasie kupić
całego kurczaka, pod warunkiem że z rzeźnikiem również się dobrze potargujesz
jeden kurczak może wystarczyć na kilka posiłków, jeśli zrobisz z niego zupę
i dbasz o linię

chodzi mi o to, że jesteś Nigeryjką


nieważne, za jaką wielce ważną panią się uważasz
nieważne, jak bardzo angielski jest twój przyszły mąż
nieważne, jak bardzo angielsko się teraz zachowujesz
oraz jeśli jeszcze raz zwrócisz się do mnie „droga mamo”, to ci tak złoję skórę, że cała
spłyniesz krwią, a potem cię powieszę głową w dół na balkonie razem z praniem, żebyś obeschła
żem twoja mama
teraz i na zawsze
nie zapominaj tego, abi?

gdy skończyła, po policzkach Carole spływały czarne ścieżki łez wymieszanych z tuszem
do rzęs, a gdy się objęły, Bummi z wdzięcznością przygarnęła ciepłe ciało swojego dziecka
dziecka, które rano wyszło zapłakane z domu, dziękując Bummi, że znów z nią rozmawia,
bo kiedy twoja własna matka udaje, że nie istniejesz, to takie uczucie, jakbyś była martwa

Bummi patrzyła za Carole, gdy ta wchodziła do śmierdzącej moczem windy, by zjechać


na parter
i pomyślała, że córka już niedługo będzie należeć całkowicie do nich.
2

Bummi pamięta, jak jej własna mama zagarnęła długą sukienkę, żeby uciekać z Opolo w
delcie rzeki Niger
po tym jak tatkę Bummi, Mosesa, wysadziło, gdy nielegalnie rafinował diesla
takie niebezpieczeństwo groziło przy podgrzewaniu beczek ropy naftowej na mokradłach,
kiedy człowiek stał zbyt blisko płomieni tego chałupniczego warsztatu
cała delta to wiedziała, ale jak inaczej przetrwać w tym zdewastowanym miejscu, gdzie
miliony beczek ropy są wysysane przez gargantuiczne wiertła koncernów naftowych, wgryzające
się tysiące metrów w ziemię, by dostarczać reszcie planety drogocenną energię?
podczas gdy miejsce, z którego się ona bierze, zostało porzucone na zmarnowanie

kiedy tatko Bummi zmarł, krewni w biały dzień zabrali działkę, na której hodowali
maniok i jamy
byłaś jego żoną tylko według tradycji, a nie zgodnie z prawem, krzyczeli na Iyatunde,
wpadłszy do jej chaty prosto z pogrzebu
wynośsie stond już-już, tera to jes nasza własnoś, i żebyśmy cie tu wincej nie widzieli, nic
tu nima dla ciebie!
Bummi pamięta długą drogę, pokonaną pieszo przez las do domu dziadków
cały dobytek zmieściły w dwóch koszykach, niesionych na głowach

gdy znalazły się w małej maciupkiej chatce, gdzie zaczęło się życie mamy, dziadek
powiedział, że wyda Bummi za mąż, gdy tylko osiągnie dojrzałość
już niedugo bedzie gotowa, przyda sie piniondz za wiano i problemów miej od razu, a
właszcza miej o ten jeden problem, że w kieszeni sucho
wieczorem mama powiedziała jej, że nie pozwoli dziadkowi zmuszać Bummi do życia
według jego tradycyjnych zwyczajów, wystarczyło, że jej wybrał męża, kiedy miała czternaście
lat
następnego dnia rano schowała w fałdy sukienki skromne oszczędności, jakie udało jej się
uciułać z Mosesem, wzięła Bummi za rękę, zanim dziadek się obudził
i uciekły od pomarańczowych gazowych pochodni rafinerii, w których ogień płonął
dwadzieścia cztery godziny na dobę, ciągnących się setki kilometrów aż po wilgotny horyzont
uciekły od toksycznych oparów, przez które trudno było wciągać powietrze, bo głębokie
wdechy oznaczały powolną śmierć
uciekły od kwaśnych deszczów, czyniących wodę niezdatną do picia
uciekły od plam oleju, zatruwających uprawy, od zżeranych chorobami łowisk w
kisielowatych strumieniach, gdzie kosze do połowu ryb po wyjęciu z wody były pozatykane
glutowatą czarną ropą
raki, kraby, homary – wzięło i zdechło
mieczniki, sumy, orłoryby – wzięło i zdechło
barakudy, bongi, sierpiki – wzięło i zdechło

wyruszyły w podróż do Lagos, gdzie zamieszkały w slumsach na wodzie zwanych


Makoko, dzieliły bambusową chatę na palach z inną rodziną, przed wejściem była platforma, na
której można było sobie siedzieć, mieli też wspólny kajak do przemierzania ciemnej, brudnej
wody
mama szukała pracy wszędzie, w całym zatłoczonym Lagos, a Bummi dreptała za nią,
wstydząc się swoich brudnych, starych ubrań i poczerniałych klapków
nie znosiła wielkiego miasta, zawsze pełnego jazgotu i cuchnących wyziewów z
samochodów, wiecznie próbujących ją rozjechać
z początku mama usiłowała sprzedawać pieczoną kukurydzę i smażone na głębokim oleju
kulki puff-puff, ale inni sprzedawcy ją przegonili, to jes nasz bazar, commot, wynośsie!
Bummi patrzyła, jak mama się poniża i błaga o pracę, przyszły do miejscowego tartaku,
gdzie drzewa ścięte w głębi lądu wiązano razem, aż powstawały z nich pływające lasy, ciągnięte
w dół rzeki do miasta
mama znalazła kierownika, Labiego, podeszła śmiało i oznajmiła, że jest równie silna co
pierwszy lepszy chłop, niech na nią spojrzy, jakie ma mocne ramiona od pracy na roli
oga, szefie, pacz na moje pikin, moje dziciontko, musze mu coś dać jeś, ja sie do roboty
nadaje, nie rusze sie stond, weź daj mie robote, błagam, abeg

mama pracowała sześć dni w tygodniu w ogłuszającym hałasie zapylonego tartaku,


mówiła, że mężczyźni przywykli do niej, kiedy zobaczyli, że haruje ciężej od nich
aż pewnego dnia Lubi oznajmił, że nie będzie dłużej nosiła desek na głowie, to ośla
robota dla idiotów, a ona idiotką nie jest, może pomagać w obsłudze piły tarczowej
z początku mama była zadowolona, aż pewnego dnia wróciła do domu, kręcąc głową, on
mie mówi, że koniec z darmowymi obiadami w robocie
ja wzięłam nas zabrałam po lepsze życie, a nie po takie męki
przeżyjemy to, moje dziciontko, przeżyjemy

w tygodniu po Bummi przypływała łódź i zabierała ją do szkoły na wodzie w zatoce,


gdzie nauczyciel odbierał opłaty za nauczanie od każdego dziecka zaraz po przyjeździe albo
odsyłał je do domu
jej to się nigdy nie przytrafiło, bo mama prędzej chodziłaby głodna, niż pozwoliła, by
córka opuściła choć jeden dzień lekcji
powtarzała Bummi, że ta łódź ją niesie do edukacji, wykształconego męża i pracy dla
wykształconych, takiej, gdzie się siedzi przy biurku za dużo pieniędzy, więc nawet jeśli jej
przyszły mąż umrze, to ona dalej będzie mogła utrzymać siebie i swoje dzieci
aż nagle, kiedy Bummi skończyła piętnaście lat, doszło do niewyobrażalnego
mama poślizgnęła się, próbując pod koniec zmiany naprawić rozklekotaną piłę napędzaną
silnikiem parowym, i nie odsunęła się dostatecznie szybko, gdy ostre zęby znów zaczęły wściekle
wirować
Labi przyszedł do szkoły, by przekazać Bummi złe wieści
pamięta, jak upadła na bambusowe deski szkolnej podłogi i rozszlochała się nad falami
skłębionymi pod spodem, pamięta, jak wsiadła do łódki i została zabrana do chaty, gdzie zwinęła
się w kłębek
pamięta, jak Labi powiedział, że opłacił jej szkołę i czynsz za następny miesiąc, a
tymczasem poszuka jej krewnych, dla twojej mamy wezme to zrobie, dla ciebie
odnalazł daleką krewną, ciocię Ekio, która zaproponowała, że w zamian za sprzątanie i
opiekę nad jej dziećmi zapewni Bummi dach nad głową i szkołę
Bummi ulżyło, że nie będzie musiała już sobie radzić sama w Lagos
mężczyźni czaili się na nią, kiedy w pojedynkę robiła zakupy na bazarze
między innymi taki wielki oga z takim wielkim brzuchem i takim wielkim samochodem,
co zaproponował, że weźmie ją sobie na konkubinę
buchając jej dymem z cygara w twarz
umowa na wyłączność

Bummi, nieprzytomna z rozpaczy, zapukała do drzwi wejściowych betonowego domu


cioci Ekio, a kiedy kobieta otworzyła, dziewczyna rzuciła się na ziemię w wyrazie szacunku, nie
pojmując, dlaczego ciocia nie wita jej jak odnalezionej po latach krewniaczki
powinnaś być wdzięczna, że cię w ogóle przyjęłam, oznajmiła ciocia Ekio, oprowadzając
ją po trzypiętrowym budynku, Bummi pierwszy raz w życiu znalazła się w domu zrobionym z
czegoś innego niż bambus, były tam nawet pokoje prowadzące do innych pomieszczeń
jeden, nazywany pokojem dziecinnym, służył tylko jako miejsce zabaw dla jej małych
kuzynów
na inny mówiło się, że to „garderoba” pani Ekio

Bummi wkrótce się przekonała, że ciocia spędza całe dnie na czytaniu magazynów o
modzie, chodzeniu do salonów piękności i na „lunche z koleżankami”, gotowaniu, kiedy to
konieczne, i oglądaniu filmów na kasetach wideo
Bummi musiała być na jej każde zawołanie przed szkołą i po
Buuumiii!!! – krzyczała ciocia Ekio, gdy chciała, żeby przynieść jej poranną herbatę do
łóżka, albo gdy meble były nie dość starannie wypolerowane, albo dzieci pobrudziły sobie
ubranie, albo kiedy potrzebowała pomocy w kuchni, albo żeby Bummi zmieniła jej kanał w
telewizorze, albo żeby skoczyła po coś na rynek
Buuumiii!!! – krzyczała ciocia Ekio, kiedy złamała paznokieć, przynieś mi pilnik, już,
już, nawet jeśli Bummi akurat jadła albo miała zaparcie i siedziała w ubikacji, albo odrabiała
pracę domową, albo pilnowała, żeby dwaj chłopcy nie pozabijali się podczas wspólnej kąpieli
ona sama musiała się opłukiwać wężem ogrodowym
Buuumiii!!! – słyszała, gdy pluła cioci do herbaty i mamrotała pod nosem, kiedyś ci
wezmę pańciu krzywdę zrobię, wezmę krzywdę zrobię, po czym zanosiła jej tacę z filiżanką na
ślicznej plastikowej serwetce
Buuumiii!!! – słyszała, gdy szła na rynek, i uświadamiała sobie, że to tylko echo w
korytarzach jej umysłu, a po powrocie ciocia wypytywała: czemu to tyle trwało? co ty myślisz, że
ja głupia jestem, głupia? z chłopakami jakimiś tam gadałaś?
Buuumiii!!! – jazgotało jej w snach, wśród koszmarów o tym, że traci także ten dom, tak
jak poprzednie w Lagos i jeszcze ten w Opolo
Buuumiii!!! – słyszała, siedząc w autobusie jadącym na uniwersytet w Ibadan, gdzie
zaczęła studia matematyczne, prowadzone w zapchanych do granic salach wykładowych
studenci siedzieli na podłodze i na schodach
podczas pierwszego wykładu zasnęła w ostatnim rzędzie
obudził ją asystent profesora, który przyszedł do pustej sali, by przygotować następne
zajęcia
młody człowiek nazywał się Augustine Williams

Augustine
zaprosił ją tego dnia na lunch i powiedział, że jest bardzo ładna, choć doskonale
wiedziała, że to nieprawda
Augustine
od tamtej pory szukał jej podczas przerw obiadowych, żeby usiąść z nią w cieniu drzewa
na kampusie i razem zjeść potrawkę z nasion fasoli ugba, sałatkę abacha z tartego manioku,
ślimaki z duszoną papryką, mięsne szaszłyki suya albo fasolowy pasztet moi moi
wkrótce umościli się na dobre we własnym polu siłowym, które odcięło ich od
kampusowego gwaru, jak do tego doszło? dwie osoby poznały się przypadkiem i poczuły tak,
jakby się znały od zawsze
on mówił, że kiedy Bummi odpoczywa, widzi smutek w jej twarzy, nadający jej
tajemniczy i czarujący wygląd
była zaskoczona, że on próbuje zajrzeć do jej wnętrza, że ktokolwiek mógłby zechcieć to
zrobić, czyżby nagle stała się tajemnicza i czarująca? tego wieczora przyjrzała się sobie w lustrze
pod każdym kątem, usiłując zobaczyć się jego oczami
w przeciwieństwie do chłopaków z uczelni, którzy traktowali kobiety jak prywatną
ubikację, on długo czekał, zanim spróbował ją pocałować – pospieszny buziak w lewy policzek,
przez trzy dni nie chciała go zmyć
odkąd Augustine pojawił się w jej życiu, Bummi nie czuła się już taka samotna
byli dwiema połówkami okręgu, zbliżającymi się ku sobie, by stworzyć całość

Augustine był synem pracownika opieki społecznej i maszynistki, którzy mieszkali w tym
samym domu, odkąd się pobrali, blisko rodziców, jego brata, sióstr, ciotek i wujków, w
niedzielne południa wszyscy schodzili się na zupę z okry podawaną z fufu, na gulasz, potrawkę
ze szpinaku z sezamem i olejem z nasion palmowych, jamy z zieleniną, kluski, makaron,
smażonego kurczaka i sałatkę
kiedy poprosił Bummi, by została jego żoną, zapewnił, że rodzice ją zaakceptują, mimo
że nie ma bliskiej rodziny, która mogłaby za nią poręczyć, bo uważali, że małżeństwo przede
wszystkim powinno się opierać na miłości i wzajemnym dopasowaniu
byli dumni ze swoich postępowych poglądów

kiedy Bummi pierwszy raz przekroczyła próg domu Augustine’a, miała świeżo
wyprostowane włosy i była ubrana w białą koronkową sukienkę o skromnej długości za kolano,
do tego włożyła dopiero co wybielone sandały z Baty
zapraszamy, zapraszamy, powiedziała pani Williams, prowadząc ją do salonu, gdzie
zasłony w kwiaty chroniły wnętrze przed południowym słońcem
pani Williams była ubrana w elegancką bubu z wzorem przedstawiającym niebieskie
ptaki w locie
usiadła przy Bummi, przycupniętej sztywno na wiklinowej sofie, skąd przyglądała się
licznym czarno-białym fotografiom przodków w ramkach, rozwieszonych wzdłuż gzymsu
biegnącego pod sufitem
pani Williams wzięła dłoń Bummi w obie ręce i przytrzymała, dziewczyna zdumiała się
ich miękkim ciepłem, dłonie jej matki były twarde i szorstkie
pani Williams dodała, że chce, aby syn był uczciwym i odpowiedzialnym człowiekiem,
tylko tego powinna oczekiwać matka
nie oczekujemy posagu, masz nasze błogosławieństwo, będziesz od teraz naszą córką
Bummi uznała, że ma wielkie szczęście

Augustine nie uważał się za równie wielkiego szczęściarza, narzekał, gdy chodzili na
długie niedzielne spacery przez kilometrowe pola kukurydzy pod zamglonym słońcem
rodzina nie miała dość kontaktów, by załatwić mu posadę w rządzie czy w dużej firmie,
odpowiadającą jego kwalifikacjom doktora nauk ekonomicznych
gdyby wyjechał do Anglii, na pewno znalazłby pracę, dzięki której mógłby podróżować
po całym świecie jako biznesmen albo konsultant
w końcu dorobiłby się nieruchomości w Nowym Jorku, Los Angeles, Genewie,
Kapsztadzie, Ibadanie, Lagos i oczywiście w Londynie
osiągnie to, tak, osiągnie
z Bożą pomocą.
3

Z Bożą pomocą
Bummi i Augustine emigrowali do Wielkiej Brytanii, ale tam też nie był on w stanie
znaleźć pracy odpowiadającej jego wykształceniu
zasiadł więc za kierownicą prywatnej taksówki, by odłożyć dość pieniędzy na
postawienie pierwszych kroków w biznesie (import-eksport)
w międzyczasie dowiadywał się o możliwościach prowadzenia wymiany handlowej
między Wielką Brytanią a Afryką Zachodnią za pośrednictwem tanich fabryk w Turcji, Indonezji
i Bangladeszu
niestety Londyn okazał się droższy, niż Augustine sobie wyobrażał, gromadzenie
oszczędności było poza ich zasięgiem, a kiedy nigeryjska gospodarka się załamała, musiał zacząć
jeszcze wysyłać pieniądze do domu
Bummi i Augustine zgodnie stwierdzili, że pomylili się, uznając Anglię za miejsce, gdzie
ciężka praca i rozmach w marzeniach wystarczą, by osiągnąć wszystko
Augustine żartował, że robi drugi doktorat ze skrótów, zwężeń, ulic jednokierunkowych i
ślepych zaułków
wożąc pasażerów, którzy uważają, że rozmowa z nim jak z równym jest poniżej ich
godności
Bummi narzekała, że ludzie postrzegają ją przez pryzmat jej pracy (sprzątaczki) i nie
widzą, kim jest (wykształconą kobietą)
nikt tu nie wiedział, że nosi w sobie ciasno zwinięty dyplom ukończenia studiów na
wydziale matematyki uniwersytetu w Ibadanie
a kiedy ona wchodziła na podium podczas ceremonii rozdania dyplomów, by na oczach
setek ludzi odebrać swój obwiązany wstążką pergamin i uścisnąć dłoń rektora, też nie wiedziała,
że jej pierwszorzędny dyplom z kraju Trzeciego Świata nie będzie nic znaczyć w nowym miejscu
zamieszkania
zwłaszcza w pakiecie z jej imieniem i narodowością
a szukając pracy, będzie dostawać listy odmowne tak regularnie, że zacznie je rytualnie
spalać nad kuchennym zlewem
i patrzeć, jak zmieniają się w popiół, zanim spłucze je do odpływu
dlatego kiedy urodziła im się córka, nazwali ją Carole
bez nigeryjskiego drugiego imienia

Augustine pracował na nocną zmianę, a potem padał w ubraniu na małżeńskie łóżko, czuć
było od niego papierosy, które palił przez cały dzień, i puszkę ekstramocnego portera,
wypijanego, gdy wracał do domu
Bummi wtedy akurat zwlekała się z pościeli
by dołączyć do reszty swojego plemienia ledwie przytomnych pracowników i pracownic,
wyłaniających się na słabo oświetlone ulice jej nowego miasta, a potem gramolących na pokład
jednego z czerwonych piętrowych autobusów, które przemierzały puste ulice
siedziała w zaspanej ciszy z innymi, którym też zamarzyło się lepsze życie w tym kraju,
zimą otulała się mocno edredonową puchówką, a na stopy naciągała ocieplane kozaki
tęskniła za snem, ale bała się, że przegapi swój przystanek, z którego szła do biurowca,
gdzie zdrapywała z muszli klozetowych zaschnięte resztki nieczystości i dezynfekowała
wszystko, co miało kontakt z ludzkimi odchodami
gdzie wciągała komórki martwego naskórka do zakłaczonych worków odkurzacza, myła i
szorowała podłogi, opróżniała kosze na papier i na śmieci, czyściła klawiatury i polerowała
monitory, ścierała kurz z biurek i półek i ogólnie upewniała się, że wszystko lśni czystością
starała się robić to jak najlepiej, nawet jeśli jej praca do najlepszych nie należała

Augustine mówił, że może przynajmniej być dobrym ojcem dla Carole, jak doradzała mu
w listach matka
synu, nie bądź nieobecny, autorytarny i niekomunikatywny, stwórz serdeczną relację z
córką za młodu, a pozostaniecie sobie bliscy, gdy podrośnie
Bummi uwielbiała patrzeć, jak mąż bawi się z Carole w zapasy albo udaje konia,
godzinami wożąc ją na plecach
wio, tatku, wio
była zachwycona, kiedy zrobił dla Carole domek dla lalek ze skrzynek na warzywa,
pomalował go, wstawił mebelki z kartonu, zrobił lalki z klamerek do bielizny – cóż to był za
wyjątkowy człowiek
zrobiło jej się smutno, gdy pewnego dnia powiedział do niej, jeśli nam się tu nie
powiedzie, to może chociaż nasze dziecko da sobie radę

Augustine
kochany Augustine zmarł na atak serca, na moście Westminster, wioząc pijanych
imprezowiczów wczesnym świtem w pierwszy dzień nowego roku
po zbyt wielu nieprzespanych nocach i zbyt wielu śmieciowych posiłkach w aucie
by podwoić zarobki w najgorętszym okresie w roku i jednocześnie o połowę skrócić
długość swojego życia, nie wiedząc, że to życie i tak zżerała przewlekła genetyczna choroba
serca

Bummi straciła Wiarę w chwili, kiedy weszła do kaplicy spoczynku i zobaczyła swojego
ukochanego Augustine’a, obecnego wyłącznie ciałem
z jego brązowej skóry odpłynęło życie, twarz zabarwiła się szarością
usta miał mocno zamknięte, a szczękę zaciśniętą tak, jakby kto ją tak siłą przykręcił
nie otworzył oczu, gdy się zjawiła, nie spojrzał na nią wzrokiem pełnym miłości
nie usłyszał, co do niego mówiła, nie objął jej, kiedy się rozszlochała, nie ukoił
uznała, że nie ma żadnej wielkiej duchowej istoty, która spoglądałaby na nią z nieba, żeby
chronić ją i jej najbliższych

Bummi nadal chodziła do swojego kościoła Bożej Posługi, tak jak tego od niej
oczekiwano, spotkania z przyjaciółkami z parafii dodawały jej otuchy
ale nie wierzyła już w słowa padające z jej ust podczas modlitwy, śpiewania psalmów czy
hymnów
przestrzeń zajmowana dotąd przez Boga opustoszała, a bez boga obiecującego wieczne
zbawienie pojęła boleśnie, że jest zdana wyłącznie na siebie
i że razem z Augustine’em ugrzęźli w rozpaczy, która ich sparaliżowała i nie pozwalała
wyrwać się z zaklętego kręgu porażki, przygniotła ciężarem odrzucenia, tego nie uwzględnili w
marzeniach o emigracji
i zadała sobie pytanie – jak mogę wspiąć się w górę, by wychować dziecko jako jedyna
żywicielka rodziny w sytuacji samotnego rodzicielstwa?
powiedziała sobie – czy nie ukończyłam studiów matematycznych? oraz czy nie zostałam
obdarzona inteligencją pozwalającą mi uzyskać dyplom z najwyższą oceną bez przespania się z
wykładowcą?
czy nie sprawia mi przyjemności rozwiązywanie problemów?
im więcej pytań sobie zadawała, tym lepiej rozumiała, że musi zrobić to, na co Augustine
był za słaby
postanowiła, że zostanie kimś, kto zatrudnia innych, zamiast czekać na zatrudnienie
właścicielką własnej firmy sprzątającej, Pracodawczynią Równych Szans, jak wszystkie
inne firmy sprzątające
żałowała, że nie może podzielić się tym żartem z Augustine’em

tej nocy śniło jej się, że zatrudnia armię sprzątaczek, które rozsyła na cały świat, by
posprzątały wszystkie szkody wyrządzone środowisku
pochodziły z całej Afryki, z Ameryki Północnej i Południowej, z Indii, Chin, z całej Azji,
z Europy i Bliskiego Wschodu, z Oceanii, a nawet Arktyki
wyobraziła sobie, jak miliony tych kobiet zalewają deltę Nigru i wypędzają koncerny
naftowe trzonkami mopów i mioteł, przemienionymi we włócznie, zatrute miecze i karabiny
maszynowe
wyobraziła sobie, jak niszczą cały sprzęt potrzebny do wydobycia ropy, łącznie z
pochodniami, wznoszącymi się ku niebu, żeby palić naturalny gaz, jak jej sprzątaczki podkładają
pod każdą z nich materiały wybuchowe i detonują je z bezpiecznej odległości, patrząc, jak
eksplodują
wyobraziła sobie, jak miejscowi biją brawo i świętują tańcem, biciem w bębny i pieczoną
rybą
wyobraziła sobie, jak wszystko filmują międzynarodowe media – CNN, BBC, NBC
wyobraziła sobie, jak rząd nie daje rady zmobilizować kiepsko opłacanej miejscowej
milicji, przerażonej samą liczebnością jej Ogólnoświatowej Armii Sprzątaczek
zdolnych przemienić ich w parę wodną za sprawą swych nadludzkich mocy
później wyobraziła sobie legiony śpiewających kobiet, cedzących wodę w rzekach i
strumieniach przez sita, by oczyścić ją z gęstych, tłustych skrzepów, a potem przekopujących
ziemię, aż do pozbycia się toksycznych warstw gleby
wyobraziła sobie, jak po zakończonej pracy niebiosa się otwierają i z higienicznych już
chmur wylewają się strumienie czystej wody, i lecą tak długo, aż cały region staje się czysty i
odżywiony
wyobraziła sobie swojego ojca, Mosesa, prostego rybaka, jak nawiguje łódką po
przejrzystych strumieniach, człowieka nadal utrzymującego rodzinę wedle szlachetnej tradycji
przodków
wyobraziła sobie mamę, zupełnie zdrową, jak pracuje spokojnie i bez przemęczania się,
podczas gdy pomocnicy dbają o rolę
która nie została zagrabiona przez krewnych, bo ojciec nie umarł
wyobraziła sobie Augustine’a, eksperta od zielonej gospodarki, jak idzie ścieżką
prowadzącą do ich domu, ubrany w garnitur i z elegancką teczką w dłoni
właśnie wrócił z kolejnej konferencji o ekonomii i klimacie, której przewodził w siedzibie
ONZ w Genewie albo w Nowym Jorku

Bummi potrzebowała zastrzyku gotówki na zrobienie prawa jazdy i pokrycie innych


kosztów rozpoczęcia działalności; jak to zrobić, kiedy wszyscy jej znajomi żyli od pierwszego do
pierwszego
z wyjątkiem biskupa Aderami Obiego z jej kościoła
który po śmierci Augustine’a zmienił swoje zachowanie w stosunku do niej
zaczął pożerać ciało Bummi wzrokiem przy każdym spotkaniu, jakby była przystawką,
drugim daniem i deserem w jednym
kiedy mówił, zwracał się bezpośrednio do jej obfitych piersi, wielbionych przez
Augustine’a
po kościele obejmował ją pocieszająco ramieniem, zsuwał nieznacznie dłoń w dół jej
pleców, muskając pośladki Bummi tak przebiegle, że nikt poza nią tego nie zauważał
a jeśli próbowała się od niego odsunąć, on przyciskał się mocniej
biskup Obi był człowiekiem z władzą, zamożnym, a zgromadzenie liczące dwa tysiące
wiernych nadało mu wszechwładzę czynienia dzieła Bożego na ziemi
on zaś zachowywał się jakby miał święte prawo nagabywać parafianki, a skoro tak, to ona
miała prawo poprosić go o pożyczkę na rozpoczęcie własnej działalności
czy nie wrzucali co miesiąc przez lata dziesięciny ze swych wspólnych dochodów do jego
skarbonki? nie było im łatwo wysupłać te pieniądze
Augustine wierzył w kazania duchownego, zapewniającego, że ofiara na kościół to ofiara
dla Boga, a ofiara dla Boga zapewnia niezmierzony dostatek i rezerwuje darczyńcy miejsce w
pierwszym rzędzie w niebie
ona widziała, że tak naprawdę to po prostu bardzo lukratywny interes, prowadzony przez
niezwykle sprytnego człowieka
jej mąż również był inteligentny, ale kiedy przychodziło do słuchania biskupa Obiego,
wierzył w każde słowo, jakby usmażył sobie mózg z czosnkiem
nie dało się go przekonać, że jest inaczej, nawet kiedy biskup kupił sobie prywatny
samolot i wyspę na Filipinach
za pieniądze parafian

w pewien poniedziałkowy wieczór, kiedy nie było żadnego nabożeństwa, wielebny


zaprosił ją na spotkanie w starej hali, gdzie kiedyś mieścił się klub bingo, a teraz, po remoncie,
jego megakościół
pozwoliła, by rozebrał ją zachłannymi dłońmi w zakrystii
pozwoliła mu pieścić uwolnione z biustonosza piersi w rozmiarze C – był tak
podekscytowany, jakby przyszło Boże Narodzenie
pozwoliła mu ściągnąć z niej nowe koronkowe majtki (dziesięć par w cenie jednej)
dyszała i jęczała jak w ekstazie, kiedy w nią wszedł, o wiele zbyt długo trwało, zanim
wreszcie wypuścił swoje małe diabełki w czarną plastikową prezerwatywę, która wchodziła w
nią i z niej wychodziła, aż wykrzyknął, niech będzie błogosławiony! błogosławione jego święte
imię! Boże wielki, dej szyskim miejsce na tym świecie i taki słodki brzuch dej szyskim, alleluja!
siostro Bummi, alleluja!
Bummi uśmiechnęła się wstydliwie do duchownego, kiedy osiągnął już swój cel, i
pospiesznie się oporządziła
znów owinęła się w czarno-fioletowe fałdy sukienki i zawiązała chustę na głowie, a on
zapiął sobie rozporek i pasek u spodni
została bizneswoman
to była jej pierwsza transakcja

dyskretnie odwróciła wzrok, gdy wyciągnął z kieszeni marynarki kopertę z gotówką,


nisko oprocentowana pożyczka do spłaty w ciągu dwóch lat
potrzebowałaby dwa razy tyle czasu, żeby odłożyć z wypłaty jedną czwartą tej sumy
dziękuję, dziękuję, powiedziała, dygając pokornie, Pan Bóg wziął mie dał manne z nieba
poszła do domu, napełniła wannę, wsypała soli do kąpieli i leżała w wodzie godzinami,
dolewając regularnie gorącej, próbowała go z siebie wypocić
nigdy nikomu nie powiedziała, do czego się zniżyła, by poprawić los swój i córki
kiedy tylko zamykała oczy, czuła jego gorący, łakomy, agresywny jęzor liżący ją po
uszach, wargi mamroczące, że jest jego besstydnom ździrom, pulchne policzki przyciśnięte do jej
skóry, wielkie dłonie ściskające pośladki, napierający na nią tłusty brzuch
kiedy nabijał na siebie najświętszą część jej ciała.
4

Jako dyrektor generalna BW Usługi Sprzątające International sp. z o.o. Bummi


reklamowała się w supermarkecie dla rozrzutnych, ustawiła kilka sprzątaczek z klientami w
domach i firmach, po czym wszyscy zawiedli ją w ostatniej chwili
stało się jasne, że to nie będzie bułka z masłem, no ale życie to nie bułka z masłem, abi?
mogła polegać wyłącznie na jednej osobie, i była nią ona sama
postanowiła, że zacznie skromnie i rozkręci interes, a tymczasem pozwalała siostrze
Florze z kościoła, która nie mogła mieć własnych dzieci, a bardzo ich pragnęła, żeby zajmowała
się Carole, gdy było trzeba, a sama łapała zlecenia
pierwsza klientka nazywała się Penelope Halifax
mieszkała w jednym z tych wielkich domów na Camberwell, z pokojami na poddaszu,
dawniej przeznaczonymi dla służby
w dzisiejszych czasach tych ludzi było stać najwyżej na sprzątaczkę raz w tygodniu
kiedy Bummi znalazła się w domu o witrażowych okienkach w drzwiach wejściowych,
staroświeckich kafelkach na podłodze w holu, wysokich sufitach, wielkich oknach i
niezliczonych kondygnacjach schodów, dotarło do niej, jak ciasny był jej dotychczasowy świat w
Anglii
nikt, kogo znała, tak nie mieszkał, nawet nigeryjskie znajome z kościoła, które miały
swoje własne domy
nawet one tak nie mieszkały

Penelope była wysoką kobietą, emerytowaną nauczycielką o dość przyjemnym wyglądzie


i włosach farbowanych na taki kolor, że nie były ani blond, ani siwe, ani białe
nosiła luźne ubrania, by ukrywać swoją pokaźną kobiecość
Bummi nigdy nie rozumiała, dlaczego Angielki nie podkreślają obfitych kształtów, które
im dała natura, im dosadniej, tym lepiej, jak długo pozostajemy w granicach przyzwoitości
w jej kulturze obfita kobieta stanowiła obiekt pożądania
Penelope uczyła w szkole Carole, Bummi zauważyła oprawioną w ramkę kartkę z
pożegnaniem, zawieszoną w korytarzu
chciała podzielić się tym z Penelope i nawiązać przyjazną relację zawodową z klientką,
bo kiedy ludzie cię lubią, chętniej znów cię zatrudnią
ale kobieta powiedziała: przychodzi tu pani do pracy, a nie żeby uprzyjemniać sobie czas
towarzyską pogawędką, następnie zaś poinstruowała, że Bummi ma nie otwierać żadnych
szuflad, szafek ani szaf
i nie grzebać w kieszeniach ani torebkach
Bummi miała ochotę odgryźć jej łeb, ale zamiast tego ugryzła się w język
Penelope wkrótce złamała własną zasadę i zaczęła non stop nawijać, chodząc za Bummi
po całym domu, zrzędziła na okropnego pierwszego męża, Gilesa, inżyniera będącego
seksistowskim pajacem tkwiącym głęboko w średniowieczu, oraz koszmarnego drugiego męża,
Phillipa, psychologa, który okazał się zapchlonym kundlem, ganiającym za jej plecami każdą
parchatą napaloną lafiryndę, jaka mu się akurat nawinęła
Bummi pomyślała, że ta kobieta, taka wyrafinowana na zewnątrz, skrywa w środku
bardzo nieokrzesaną osobę
ale było też oczywiste, że jest bardzo samotna, dzieci już dawno wyprowadziły się z
domu
Bummi żałowała pracodawczyni i co tydzień dyskretnie uprzątała pokaźną kolekcję
pustych butelek po winie, stojących przy śmietniku w kuchni

kiedy dorobiła się kilku stałych klientów, zaczęła zatrudniać pracownice i stworzyła listę
wymagań, by pokazać aplikującym, że jest poważną przedsiębiorczynią

1/ zaawansowane kompetencje w zakresie sprzątania, opróżniania pojemników na odpady


oraz usuwania zanieczyszczeń na wyznaczonych przestrzeniach
2/ dobra znajomość narzędzi i środków chemicznych stosowanych w procesie sprzątania
3/ umiejętność bezpiecznego stosowania detergentów i środków chemicznych, sprawność
w obsłudze odkurzacza, udokumentowane doświadczenie w zakresie zamiatania, ręcznego
usuwania kurzu, polerowania i wycierania
4/ umiejętność zastosowania metod sterylizacji dyspenserów do wody
5/ kompetencje w zakresie ścierania kurzu z instalacji oświetleniowych i polerowania
sprzętów metalowych
6/ najwyższa dokładność w pracy i dbałość o szczegóły
7/ świadomość istotności noszenia ubioru ochronnego i troski o higienę osobistą

już wkrótce zatrudniała cztery Nigeryjki, dwie Polki i jedną Pakistankę


Bummi przeszkoliła wszystkie podczas pracy, aby mieć pewność, że będą spełniać jej
zawodowe standardy
zapisała się na wieczorowe zajęcia w bibliotece, by zaznajomić się z obsługą komputera i
internetu, znalazła też sobie księgową, bo nie chciała wylądować w więzieniu Holloway za
unikanie zobowiązań podatkowych

kiedy Carole zaczynała karierę w bankowości w City, Bummi miała pod sobą już dziesięć
osób
siostra Omofe z kościoła była najmilszą i najstaranniejszą pracownicą ze wszystkich
jej mąż Jimoh wziął sobie drugą żonę w domu w Port Harcourt, gdzie prowadził interesy
w branży telefonii komórkowej, a ją zostawił samą z dwoma synami, Tayo i Wole, na
wychowaniu
dwie kobiety szybko się zaprzyjaźniły przy myciu podłóg i wycieraniu biurek
wiesz co se o nim myślę? – powiedziała raz Omofe, mam nadzieję, że jego wąż złapie
jakieś choróbsko, uschnie i go zatruje od środka
chyba nie wyszłaś za niego, żeby być żoną numer jeden? – odparła Bummi
nie, jestem nowoczesną kobietą, a następnym razem jak przyjedzie do Wielkiej Brytanii,
to mu dosypię trutki na szczury do gulaszu, on sądzi, że zatrzyma się u mnie, zwali mi do domu
bagaże i zje moje jedzenie, a potem poleci sobie pić guinnessa w tych nocnych klubach z
młodymi dziewczynami, co chodzą prawie bez ubrania
siostro Omofe, widuję je na własne oczy w wagonie metra wieczorem w piątek i sobotę,
kiedy jadę do pracy, a one jadą imprezować, młode dziewczęta w tym kraju ubierają się jak
prostytutki
bo nimi są, siostro Bummi, w ogóle się nie szanują, tak samo jak moi synowie, biegają
samopas bez ojca, co by ich przywołał do porządku, dostają małpiego rozumu, ledwo wczoraj mi
do domu policjanci zapukali i mówią, że moi chłopcy są podejrzani o obrabowanie kobiety w
autobusie, bo jechali ze szkoły na górnym pokładzie razem z jakimiś chuliganami, ile razy im
powtarzałam, że mają jeździć na dole, wśród porządnych ludzi?
jak ich leję, to mi się od nich ręce odbijają
jak grożę szlabanem, to nic sobie z tego nie robią
a kiedy schowałam im komputery w swojej sypialni, to mi wykopali drzwi
skończą martwi po jakiejś gangsterskiej strzelaninie albo wylądują za kratkami, a ja ich
będę musiała odwiedzać na cmentarzu albo raz na tydzień w ciupie
czy taki los mnie czeka?
siostro Omofe, wyślij ich z powrotem do Nigerii, przecież to dobre, sprawdzone
rozwiązanie
rozsądna z ciebie kobieta, siostro Bummi, odparła Omofe, ściskając jej dłoń

kilka miesięcy później Omofe powiedziała synom, że wysyła ich na wakacje do Nigerii, a
po przyjeździe zostali natychmiast przewiezieni do surowej szkoły z internatem w Abudży,
opłaconej pieniędzmi pożyczonymi z banku
teraz ja też jestem sama, rzekła Omofe do Bummi po wyjeździe chłopców, kiedy siedziały
we dwie na drogiej kanapie obitej czerwoną skórą w pustej recepcji pustego biurowca,
wysokiego na wiele pięter, przy pustej ulicy o trzeciej nad ranem
jadły kurczaka, ryż i sałatkę przygotowane przez Bummi

Bummi zawsze cieszyła się na spotkania z Omofe w pracy i kościele, gdzie siedziały w
jednej ławce, zaczęła za nią tęsknić, kiedy się nie widywały, zaczęła pragnąć dotyku przyjaciółki,
dotyku niedozwolonego
wyobrażała sobie, że kładą się razem jak mąż i żona
ale zamiast czuć, że to coś złego, ta wizja zdawała jej się właściwa

pewnego ranka po pracy, kiedy miały wsiadać do autobusu do domu, Omofe zaprosiła
Bummi, żeby przenocowała w jej mieszkaniu w bloku przy New Cross
miały obolałe stopy, oczy zaspane i przekrwione, spociły się pod pachami
autobus przyjechał, a kiedy wysiadły z niego hordy pracowników biurowych, pachnących
mocnymi perfumami i wodą kolońską, szamponem, kawą, a nawet pastą do zębów, one weszły
do środka i usiadły razem, przyjemnie ściśnięte
Bummi poczuła mrowienie z boku ciała, tam gdzie zlewało się z drugą kobietą
mój dom stał się pustym gniazdem, powiedziała Omofe, możemy sobie dotrzymać
towarzystwa
a gdy już się wykąpały i były gotowe do snu, Omofe stanęła w progu swojej sypialni i
powiedziała: przygotowałam ci posłanie w pokoju Tayo i Wolego, ale to jest piętrowe łóżko,
nieodpowiednie dla takiej kobiety jak ty
jeśli chcesz, możesz położyć się ze mną w podwójnym, jest przestronniejsze
jak wolisz

Omofe podreptała na boso po grubym dywanie w sypialni, owinięta w kremowy ręcznik,


pulchne plecy i tyły nóg błyszczały, nie miała już na głowie peruki, jej naturalne brązowe włosy
były krótkie i lśniące
jak wolisz, rzuciła jeszcze raz przez ramię, stanęła przy łóżku tyłem do Bummi i puściła
ręcznik

Bummi weszła za nią do pokoju jak w transie i bez oporów pozwoliła Omofe odkrywać
jej rozluźnione ciało, jeszcze ciepłe po wyjściu z wody
obie miały obfite fałdy i dorodne piersi
Omofe była dla Bummi znajoma jak dom, a jej sprawne ruchy doprowadziły do
najintensywniejszej możliwej przyjemności
w miarę postępów ich relacji Bummi zaczęła znajdować przyjemność również w
odwzajemnianiu rozkoszy, wodziła ustami tam, gdzie same chciały się znaleźć, aż Omofe
zaczynała krzyczeć

Bummi zostawała u Omofe tak często, jak tylko mogła


przyznała się przed sobą, że od dawna była głodna, lecz odpychała to od siebie, bo nigdy
nie przeszło jej przez myśl znaleźć nowego męża
nie dałoby się zastąpić kogoś niezastąpionego
ale z Omofe to co innego, ona była kobietą

Tayo i Wole wrócili z Nigerii po kilku latach, przemienieni w cywilizowanych


nastolatków, wściekłych na ojca za to, że odwiedził ich tylko dwa razy, i na matkę za jej zdradę
kobiety kontynuowały obcowanie w mieszkaniu Bummi, ale ona czuła się nieswojo z
Omofe w sypialni dzielonej dawniej z Augustine’em i w mieszkaniu dzielonym z córką, której
nie mogła nigdy zwierzyć się z tej nienazywalnej rzeczy
próbowała stłumić wstyd, lecz teraz on zaczął zmierzać w jej stronę
nie chciała być taką osobą
to nie była ona

Bummi nie potrafiła już rozluźnić się na tyle, by czerpać przyjemność ze zbliżeń,
odwracała się na drugi bok i szła spać, nie reagowała na coraz mniej pewny dotyk Omofe
powiedz, co mogę zrobić, żeby cię zadowolić, Bummi? zmienię swoje zachowanie
Bummi nie wiedziała, co zasugerować, bo źródło problemu nie wypływało z Omofe
przestała zapraszać przyjaciółkę na noc, a kiedy Omofe sama proponowała, że przyjdzie,
Bummi odmawiała
już nie wybierała sobie tych samych zmian w pracy co ona, nie chodziła z nią dłużej na
bazar i zaczęła unikać jej w kościele
Omofe, zmęczona bezowocnym pytaniem Bummi, co jest nie tak, odcięła się od niej, a w
końcu odeszła z pracy i zatrudniła się w innej firmie sprzątającej

po jakimś czasie Omofe zjawiła się w kościele z siostrą Moto – no z kim jak z kim
siostra Moto była modelką plus size i za bardzo interesowała się samą sobą, nosiła
tradycyjne stroje i pozowała tak, jakby była królową Peckham
prowadziła własny zakład fryzjerski przy głównej ulicy, całe ściany wytapetowała swoimi
starymi zdjęciami z magazynów i mówiła na to miejsce Nigeryjski Kobiecy Ośrodek
Towarzysko-Kulturalny, Oddział Londyn Południowo-Wschodni
Bummi uważała to za oburzający przejaw arogancji
siostra Moto wzbudzała albo podejrzliwość, albo politowanie, bo nikt nigdy nie słyszał,
żeby miała chłopaka, zaręczyła się, wyszła za mąż, miała romanse z małżonkami innych kobiet
albo chociaż flirtowała z tymi, którym wpadła w oko
a większości wpadała

Bummi zadbała, żeby usiąść za nimi w kościele


siostra Moto miała plecy charakterystycznie wyprostowane i dumne, a jasnozielona bubu
podkreślała jaśniejszy odcień jej skóry
Omofe za to była niższa, ciemniejsza, o przyjemnie zaokrąglonych ramionach i
atrakcyjnie pulchnych rękach, które Bummi miała ochotę pogładzić, tak samo jak jej szerokie,
pełne dołeczków uda i pełne, rozkoszne biodra
poznaczone rozstępami o wyglądzie dzieła sztuki, układającymi się pod palcami Bummi
jak napis brajlem

zauważyła, że kiedy kościół zaczął się zapełniać, one siedziały w milczeniu, jakby się nie
znały
a jednak była między nimi jakaś intymność, czy inni też tak myśleli, kiedy to ona
siedziała razem z Omofe?
wreszcie wszyscy podnieśli się z miejsc, żeby zaśpiewać hymn, a Bummi zobaczyła, że
ciała dwóch kobiet instynktownie nachylają się ku sobie

Bummi była zaskoczona tym, jak szybko Omofe się otrząsnęła


i że ten fakt aż tak ją wzburzył.
5

Kofi
również pracował w jej firmie, był emerytowanym krawcem z Ghany, który chciał
dorobić sobie do emerytury
był starszy od większości zatrudnionych, ale pracował ciężej niż reszta i nigdy nie
narzekał
miał jedną zmarłą żonę, pięcioro dorosłych dzieci, mnóstwo wnuków i czteropokojowy
dom w Herne Hill, który wynajmował od miasta przez wiele lat, aż w końcu dostał pozwolenie
na jego zakup
rozpaczliwie trzymał się resztek krzaczastych siwych włosów nad uszami i na czubku
głowy
chciała mu powiedzieć, żeby je zgolił
był łysy, powinien się z tym pogodzić

Kofi
zaprosił ją na „wieczór ghańskiej muzyki fusion” do baru w kinie Ritzy na Brixton
pierwszy raz słuchała muzyki na żywo w Anglii w miejscu innym niż kościół
nie ujęło jej brzmienie zespołu, który składał się z piosenkarki, perkusisty i gitarzysty, ale
podobało jej się nastrojowe oświetlenie i maciupkie stoliczki, przy których mogli jeść przekąski,
popijać lemoniadę (ona) i piwo (on) z zachowaniem prywatności
poza nimi do baru przyszła głównie niechlujna bohema, nikomu nie chciało się ładnie
ubrać
zauważyła, że ludzie wszystkich ras mieszają się jakby nigdy nic, a dwóch panów nawet
trzymało się za ręce i, o dziwo, nikomu to chyba nie przeszkadzało
Kofi zachowywał się bardzo swobodnie w tym dziwacznym otoczeniu, postukiwał stopą
do rytmu, kiwał głową i uśmiechał się do nieznajomych, mimo że jego szary garnitur i krawat w
ogóle nie pasowały do tego miejsca, tak jak jaskrawopomarańczowa tradycyjna sukienka Bummi
do kompletu z chustą na głowę
podobało jej się, jak Kofi patrzy na nią zza stołu takim wzrokiem, jakby była
najpiękniejszą kobietą na świecie
pytał o jej życie, ale ona tylko wzruszyła ramionami, co tu opowiadać?
córka, praca, mąż dawno pochowany
kiedy będziesz gotowa porozmawiać, ja cię wysłucham, zapewnił

zaprosił ją na nabożeństwo w jego kościele zielonoświątkowców – odmówiła


zaprosił ją na szkolny mecz piłki nożnej, w którym miał grać jego wnuk – zgodziła się
zaprosił ją na wesele najmłodszej córki – na to było za wcześnie
zaprosił ją na kolację do siebie do domu, a ona przyjęła propozycję i z przyjemnością
zjadła jego zupę z orzechów palmy, smażone kulki ze sfermentowanego ciasta kukurydzianego,
kotlety jagnięce z kością i kapustę
podobało jej się, że spotkała mężczyznę, który potrafi gotować
więcej, mężczyznę chcącego gotować dla niej

kiedy spotykali się już przez odpowiednio długi czas, Kofi zasugerował, że chciałby
przenieść znajomość z nią także do sypialni,
co oznaczało, że Bummi musiała zdecydować, czy będą dla siebie kimś więcej niż
przyjaciółmi, a jeśli tak, to co właściwie robi z Ghańczykiem?
zadała sobie pytanie, czy tego właśnie chce
doszła do wniosku, że skoro to jej się trafiło
Carole go poznała i powiedziała: mamo, trzymaj się go, nie sądzisz, że już czas zdjąć
obrączkę?
potrzebowała piętnastu minut, żeby uwolnić serdeczny palec, nie bez pomocy płynu do
mycia naczyń

Kofi zaprosił ją na wakacje do swojego domku na Kanarach, używanego na zmianę z


rodziną, będę spał na kanapie, a ty możesz wziąć łóżko
Bummi codziennie rano siadała na balkonie na piętrze, skąd roztaczał się widok na
zapiaszczone fałdowane dachy i patrzyła w dół na basen, w którym Kofi robił czterdzieści
okrążeń, dookoła rosły takie same palmy, jakie zapamiętała z domu

Bummi pierwszy raz spróbowała koktajli i bardzo jej posmakowały, zwłaszcza margarita,
którą piła jak sok, dopóki nie zorientowała się, że chichocze po niej jak nastolatka
wieczorami spacerowali pod rękę po promenadzie pod rzędami palm, wśród szumu
morskich fal oblizujących czarne skały
opowiedziała mu o swoim wczesnym życiu – o wodzie i ropie w delcie rzeki, o wodzie i
drewnie w zatoce
Kofi zaproponował, że pojedzie z nią do Opolo, by mogła odwiedzić krewnych, ale
Bummi odparła, że nie mogłaby się na to zdobyć, sytuacja na miejscu się wcale nie poprawiła,
jest tylko gorzej, a ona nie wie, którzy członkowie rodziny jej tam zostali
zbyt wielu ludzi w jej życiu zmarło młodo
wyznała Kofiemu, że zawsze, kiedy znika jej z oczu, ona spodziewa się, że już nie wróci
– że zabierze go wypadek samochodowy, wybuch bomby, wylew podczas pływania, atak serca w
łazience, gdy ona będzie spać
zapewnił, że jeszcze długo nie umrze, jego ojciec miał dziewięćdziesiąt cztery lata
a on przyjmuje co rano multiwitaminy i tran

opowiedziała mu więcej o Carole, która pracowała w banku w City, i o Freddym z


angielskich wyższych sfer
o tym, jak się wzburzyła, gdy córka wyznała, że wychodzi za białego mężczyznę, to
oznaczało początek końca czystej nigeryjskiej krwi jej rodziny
urodzą im się mieszane dzieci, a ich dzieci będą już zupełnie białe
wymazać swoje pochodzenie w ciągu dwóch pokoleń
czy po to przyjechaliśmy do Anglii?

Bummi była gotowa, by od pierwszej chwili czuć do Freddy’ego głęboką niechęć


ale kiedy Carole przyprowadziła go do mieszkania, on niemal przeskoczył przez próg,
potrząsając blond włosami, ledwo patrzył, gdzie stawia te swoje długie nogi, cały był wesolutki i
w ogóle nie strzelał oczami po jej skromnym domostwie z pogardliwą miną, tylko powiedział, że
bardzo tu przytulnie
tak się cieszę, że wreszcie panią poznałem, nie wygląda pani na taki wiek, żeby być
matką Carole, już widzę, po kim odziedziczyła urodę
Freddy lubi oglądać z nią nollywoodzkie filmy i żartuje, że jest honorowym
Nigeryjczykiem, a do tego „po prostu szaleje” za jej kuchnią, a zwłaszcza za potrawką z jamów,
którą robi na śniadanie, gdy u niej nocują, nawet Carole zaczęła ją znów jeść, prawdziwy cud
powiedziała Kofiemu, że Freddy zmienił Carole w bardziej swobodną i weselszą osobę

Freddy zaprosił Bummi na obiad zapoznawczy z jego rodzicami w londyńskiej


restauracji, a ona bardzo się na to cieszyła
ale on uprzedził ją, że choć już pogodzili się z myślą o Carole, widząc, jaka jest
elegancka, wykształcona i ambitna (oraz, co najważniejsze dla jego matki, szczupła i ładna)
to są staroświeckimi snobami

ojciec Freddy’ego, Mark, wyglądał, jakby czuł się niezręcznie, i prawie się nie odzywał
przez całe spotkanie, a Carole siedziała ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy
matka, Pamela, uśmiechała się do Bummi tak, jakby patrzyła na ofiarę klęski głodowej, a
gdy zaczęła jej tłumaczyć, co to znaczy hors d’œvres, Freddy kazał jej przestać, mamusiu,
proszę, daj spokój
wręczyła Bummi butelkę wina „vintage” z prywatnej piwniczki, dodając, że „trzeba je
uwolnić od tego zmurszałego korka, zanim będzie w nim więcej osadu niż płynu”
Bummi uprzejmie przyjęła prezent, choć nie rozumiała, dlaczego Anglicy uważają stare
wino, pewnie już trujące, za coś tak wyjątkowego, nie wspominając o zdatności do picia
ona przyniosła Pameli ładny prezent, pięć jardów tkaniny aso oke w kolorze indygo

Bummi miała nadzieję, że będzie zmuszona zobaczyć tych ludzi jeszcze tylko raz w życiu
– na weselu
ale Carole i Freddy wzięli ślub w urzędzie, nie uprzedziwszy o tym nikogo, i tłumaczyli
później, że planowanie wesela przypominało wspinaczkę po górze naszpikowanej minami
Bummi powinna była się pogniewać
ale tylko jej ulżyło.
6

Bummi wyciąga się na zielonym leżaku w ogrodzie przed domem na Herne Hill, w
którym mieszka z Kofim
słońce importuje witaminę D prosto do jej skóry
mąż kręci się po kuchni za jej plecami, gotuje dla nich kolację
oni też wzięli ślub w urzędzie, po czym wyjechali na dwutygodniowy miesiąc miodowy
na wyspy Scilly, gdzie bardzo im się podobało, ludzie tam są tacy mili i przyjaźni

Bummi tęskni teraz za Omofe bardziej, niż kiedy się rozstały


najszczęśliwsza byłaby, gdyby mogła zatrzymać w swoim życiu zarówno ją, jak i Kofiego
– marzenie ściętej głowy, poligamia jest dozwolona tylko dla mężczyzn
Omofe pracuje teraz w salonie siostry Moto, a plotka głosi, że także z nią mieszka
Bummi już dawno porzuciła kościół Bożej Posługi, od tamtej pory ich ścieżki się nie
przecinają, z wyjątkiem tego jednego razu, kiedy była znów po coś w Peckham i przechodząc
obok salonu siostry Moto, zajrzała przez okno do środka
Omofe siedziała na recepcji i posłała jej niechętne spojrzenie zza szyby, jakby mówiła: a
ty czego tu szukasz?

fioletowa wisteria pnie się po altanie na skraju ogródka


przed nią na grządce rosną różne wysokie trawy, Bummi nazywa to łąką, która z kolei
przechodzi w długi trawnik
rząd jabłoni po lewej stronie to ich sad
Bummi dogryza Kofiemu, że oczko wodne, które wykopał, jest ledwo większe od sporej
kałuży
on się upiera, żeby je nazwać jezioro Kofi

Freddy i Carole przychodzą na obiad w prawie każdą niedzielę


Freddy przynosi jej kwiaty i czekoladki i mówi: dzień dobry, mamo, miło cię widzieć,
wyglądasz kwitnąco jak zawsze, a potem obejmuje ją serdecznie i daje całusa
czasami przyłączają się do nich dzieci i wnuki Kofiego

Bummi odchyla się do tyłu i popija lemoniadę, którą Kofi zrobił ze świeżych cytryn i
przyniósł jej do ogrodu
chciałaby, żeby jej matka też mogła się cieszyć tym nowym życiem
żebyś ty mnie mogła teraz zobaczyć, mamusiu, żebyś ty mnie mogła zobaczyć.
LaTisha

LaTisha KaNisha Jones


idzie przez alejkę z owocami i warzywami w supermarkecie, gdzie pracuje jako
kierowniczka działu, piętnaście minut przed otwarciem drzwi, krąży, węszy
Szefowa Wredna Suka
albo Naczelna Generał Mama
jak mówią na nią dzieci

już rozmawiała z asystentami przygotowującymi zakupy z dostawą do domu, którzy


przeczesywali alejki, kompletując nocne zamówienia, i wie zawczasu, jakie towary będzie trzeba
uzupełnić
zajrzała do magazynu, żeby sprawdzić, czy wszystko z jej sekcji na pewno dotarło, a za
chwilę zapisze brak sześciuset kilogramów ziemniaków odmiany King Edward, choć dostawca
za nie skasował (złodziejstwo!)
LaTisha nie wie, jak inni, ale ona nie zamierza dzisiaj dopuścić do braków w inwentarzu,
które jutro będą figurować jako niewyjaśniona rozbieżność na jej (prawie) nieskazitelnej historii
zatrudnienia

przejechała półki skanerem, by upewnić się, że towary są prawidłowo rozstawione, od


najświeższych w głębi po najstarsze na przedzie
sprawdziła, czy owoce są schludnie poukładane i bez żadnych skaz, jak tego oczekują
klienci, którzy nie mają pojęcia, że większość owoców w swym rzeczywistym, naturalnym stanie
ma niewiele wspólnego ze znanymi im kształtami, fakturami, rozmiarami i kolorami
LaTisha odkryła to dopiero na szkoleniu dla pracowników supermarketu
tak jak to, że marchewki były kiedyś fioletowe, żółte i białe, dopóki siedemnastowieczni
holenderscy rolnicy nie wyhodowali dzisiejszej pomarańczowej mutacji
opowiada o tym swoim dzieciom, Jasonowi, Jantelle i Jordanowi, aby nauka wydawała im
się bardziej interesująca, bo muszą śpiewająco pozdawać egzaminy, nie mają wyboru
w przeciwnym razie zostaną przykuci łańcuchem w piwnicy bez jedzenia, wody i dostępu
do toalety
na dwadzieścia cztery godziny
tak im się odgraża
regularnie

LaTisha
ma na sobie sklepowy uniform, składający się z granatowych spodni z kantem na
przedzie, granatowego sweterka i świeżej białej bluzki pod spodem, włosy przygładziła na żel, z
przedziałkiem
wygląda bardzo elegancko i profesjonalnie, bo taką jest teraz osobą, po tym jak wreszcie
wypełzła z horroru czasów nastoletnich
i zaczęła się piąć po chwiejnej drabinie ku dominacji w handlu detalicznym
sześciokrotna zdobywczyni tytułu współpracownika miesiąca w ciągu trzech lat
trzykrotna kierowniczka miesiąca w ciągu pół roku
kasa do dupy, raptem funt więcej za godzinę, a odpowiedzialności w cholerę więcej, a
przy tym LaTisha dalej musi zasuwać na zmiany i w weekendy
no ale przynajmniej nie stoi w miejscu, kto to wie, może pewnego dnia zostanie nawet
kierowniczką całego sklepu, jeśli będzie ciężko pracować, włazić w dupę przełożonym, nie
wpieniać współpracowników (za bardzo) i bez reszty poświęci się osiągnięciu celu, co oznacza
trwanie w singielstwie
LaTisha zaczęła pracować w supermarkecie po tym, jak rzuciła liceum, walnięta kłótliwa
szczeniara bez kwalifikacji, która nikomu nie pozwalała rozstawiać się po kątach
w szkole też dawała im wszystkim popalić, kiedy próbowali narzucać jej swoje
bezsensowne zasady
po co się uczyć, jak nic ci to nie daje (kujony są wiecznie nieszczęśliwe i mają zerowe
wyczucie stylu), a od nadmiaru nauki mózg się zużywa (fakt udowodniony naukowo)
mówiła tak nauczycielom
a zwłaszcza tej starej rurze, pani King, która zaczepiała ją na korytarzach, LaTisha, nie
jesteś głupia, gdybyś tylko zaczęła się bardziej przykładać
LaTisha odparła, że rozsądek nakazuje oszczędzać siły umysłowe, pani profesor, epatując
przy tym najczystszą bezczelnością, zdaniem nauczycieli miała do tego szczególny talent
nasze komórki mózgowe bez przerwy umierają, zmarnuję wszystkie swoje zasoby, tak jak
zrobiliśmy to z planetą, pani profesor, jeśli zużyję ich za dużo w młodości, to jeszcze mi odwali
na stare lata – i posłała jej spojrzenie mówiące: tak jak tobie, Stara Bulwo
pani King nie wiedziała, co odpowiedzieć, a kiedy zrobiła taką minę, jakby wreszcie
znalazła właściwe słowa i już, już miała je wygłosić
LaTisha sobie poszła
(zwycięstwo!)

podobnie było z wuefem, z którego zrywała się tak często, jak tylko mogła, wykręcając
się okresem trwającym od początku do końca miesiąca
co niby mogli jej zrobić, kazać wyciągnąć tampona?
rozważała nawet zorganizowanie kampanii Koniec z Wuefem, bo wymuszone ćwiczenia
fizyczne prowadzą do szybszego zużycia organizmu, to fakt, o którym nikt nie chciał mówić
głośno
LaTisha powiedziała to p a n i Robertson, wuefistce, która również dopadła ją na
korytarzu pełnym nauczycieli, niemających nic lepszego do roboty jak zawracać głowę
niewinnym ludziom, i zaczęła jej gadać, że sport jest potrzebny do zachowania dobrej kondycji i
zdrowia
a co p a a a a a a a a n i powie o baletnicach, które na starość zmieniają się w kaleki? i o
gimnastyczkach, co kończą z protezą biodra? a co z biegaczami o rozwalonych kolanach?
i pani mi mówi, że sport to zdrowie?
p a a a a a a a a n i Robertson też miała trudności ze znalezieniem odpowiedzi
(zwycięstwo!)
LaTisha wykrzykiwała te argumenty na apelach swojej wyobraźni, stała na podium z
megafonem w dłoni i głosiła kazania zdrowego rozsądku przed całym swoim pokoleniem,
wzniecając bunt na niespotykaną skalę wśród młodzieży na całym na świecie, aż zapanuje
całkowity chaos
bo tak właśnie się czuła, kiedy tata odszedł

tata pracował w dziale dezynsekcji w służbach miejskich i przynosiło mu to wielką


satysfakcję zawodową, zawsze się coś dzieje, mawiał, kiedy siadali przy kuchennym stole nad
kolacją złożoną z paluszków rybnych i sałatki, jestem odpowiedzialny za wybijanie diabelskich
szkodników, które nękają ludzi w domach i śnią im się po nocach, a potem pomagam klientom
otrząść się z traumy z pomocą życzliwej rozmowy
to powołanie, misja, mój wkład w porządek świata, rozumisz?
mamie oczy znikały wtedy gdzieś pod czołem, LaTisha i Jayla chichotały, choć słowa
ojca nie były niczym nowym, tata nadal był zabawny na swój trochę głupkowaty sposób
w weekendy dorabiał jako bramkarz w eleganckim nocnym klubie, jestem jak strażnik
pokoju ONZ, tylko na mniejszą skalę, rozumicie?
mama wtedy jeszcze bardziej przewracała oczami

tata miał długie czarne dredy, dwa metry wzrostu oraz drugie tyle w obwodzie
same mięśnie, żadnego tłuszczu, sama zobacz, mówił LaTishy, napinając potężne
bicepsy, rozrośnięte od dźwigania ciężarów na siłowni
spróbuj nacisnąć, zachęcał, nie mogła w nich zrobić najmniejszego wgłębienia ani objąć
ich dłońmi, kiedy namawiał, żeby się przekonała, jakie są wielkie
kiedy Jayla pytała, czy też może spróbować, tata już był zajęty jedzeniem, nie teraz, Jayla,
później
tylko że później nigdy nie nadchodziło

podobało mu się, że widuje znanych piłkarzy, którzy dawali dobre napiwki i byli cichymi
hazardzistami, bo dostali zbyt wiele za szybko i za łatwo, więc nie znali wartości piniondza
w klubie była taka salka na tyłach, gdzie przegrywali więcej kasy, niż większość ludzi
zarabia przez całe życie; błagali o zdjęcie z nim, z legendarnym Glenmore’em Jonesem, królem
bramkarzy, przechwalał się przy kuchennym stole
mama dogryzała, że prędzej na odwrót
tata udawał oburzenie
piłkarze proponowali mu pracę w roli ich prywatnego ochroniarza; odmawiał, bo lubił
wracać do domu na kolację
chcę być tutaj z wami, dzieci plus żona równa się cały mój świat, czyli Święta Wielka
Instytucja Absolutnej Troskliwości
brał zmiany w klubie w co drugi weekend
wracał do domu w sobotę i niedzielę nad ranem

rodzice zabierali LaTishę i Jaylę do wszystkich darmowych muzeów w Londynie


mama mówiła, że dzieci bywające często w muzeach lepiej sobie radzą w późniejszym
życiu, no i to nic nie kosztowało
po przyjściu na miejsce pozwalali dziewczynkom prowadzić, choć to LaTisha częściej
stawiała na swoim niż siostra, która była bardziej nieśmiała i powściągliwa
jeśli LaTisha chciała przez całą wieczność gapić się na straszne dinozaury, zanim pójdą
dalej, to mogła
robiła to przez wiele lat i marzyła, by wdrapać się do ich szkieletów
aż wreszcie znudziła się prehistorycznymi dziwadłami, a mama powiedziała: jak dobrze,
że wreszcie jej minęła ta faza
podobnie z rekinami w londyńskim oceanarium, które były naprawdę niebezpieczne, a
przy tym znajdowały się tak blisko, że można ich było niemal dotknąć przez szybę
pływały sobie, otoczone mniejszymi rybami o strasznych kształtach i wybałuszonych
oczach
kiedy na nie patrzyła, czuła się jak w świecie fantazji
nie mogła uwierzyć, że są prawdziwe

raz w roku wybierali się do ośrodka wypoczynkowego Butlin’s w Skegness


nie było ich stać na rodzinny wyjazd na Karaiby, co powinno było stanowić wakacyjny
kierunek podróży numer jeden, bo mieli tam krewnych
pewnego dnia popłyniemy tam rejsowcem przez ocean, mówiła mama, takim z basenem i
kinem na pokładzie
zaczniemy oszczędzać jeszcze w tym tygodniu, wtórował jej tata

mama przyjechała z Saint Lucia, kiedy miała dwa lata


dorastała w Liverpoolu, chodziła do przykościelnej szkoły o dobrej reputacji, a zaraz po
ukończeniu nauki zapisała się na kurs dla pracowników socjalnych
tata przeprowadził się z Montserratu, miał trzynaście lat, dziwnie mówił i obco wyglądał,
jak opowiadał swoim dzieciom sto milionów razy
kiedy narzekał na zimno, nauczyciele stwierdzali, że ma problemy z zachowaniem
kiedy mówił w języku patois, uznano go za przygłupa i posłano do klasy niżej, mimo że
na Jamajce był najlepszy w grupie
kiedy coś zmajstrował razem z białymi kolegami, tylko jego wysyłano za karę do kozy
kiedy złościł się na tę niesprawiedliwość, mówili, że się nie kontroluje
a kiedy wychodził z klasy, żeby się uspokoić – że jest agresywny
więc stwierdził, że jak tak, to proszę bardzo, będzie agresywny, i rzucił w nauczyciela
krzesłem, za pierwszym razem prawie trafił
za drugim już się udało
został wysłany do poprawczaka Borstal za przestępstwo rzutu krzesłem, LaTisho, to było
jak więzienie dla nieletnich kryminalistów, musiał siedzieć z młodocianymi mordercami,
gwałcicielami i podpalaczami
nie chciałem być taki jak oni, to siedziałem cicho, na szczęście wielki był ze mnie chop,
to mi nie zawracali głowy
a kiedy już wyszedłem, to się ogarłem i se w tym kraju urządziłem nowe życie, LaTisho,
zwracał się tylko do niej, choć Jayla też siedziała przy stole
Jayla oskarżała ją, że jest ulubienicą taty
taka była prawda, a LaTishy się to podobało
nie ma co się wypierać

całom złość przeniosłem na treningi, nigdy wincej nikt mnie nie wyprowadził z
równowagi, dlatego tatko jest taki spokojny i ugodowy, prawda, Pauline?
tak, dziewczynki, wasz ojciec jest bardzo ugodowym człowiekiem, a potem się śmiali,
jakby to był jakiś ich prywatny żart

w jednej chwili byli szczęśliwą, wesołą rodzinką, a potem nagle przyszedł wrzesień,
LaTisha zaczęła liceum, a on się ulotnił
nawet nie powiedział, dokąd się wybiera, nie dał im się przygotować, zniknął, kiedy
dziewczyny były w szkole, a mama w pracy, zostawił na stole kartkę, że przeprasza
jak to się mogło w ogóle wydarzyć, co nie? czy to było naprawdę, a może tylko znów się
wygłupiał?
mama się załamała, próbowała się z nim skontaktować – ale kiedy zabrzęczała
melodyjka, zorientowały się, że zostawił telefon pod poduszką
obdzwoniła wszystkich jego znajomych i odkryła, że pojechał gdzieś za granicę

LaTisha usiadła przy oknie w salonie, czekając, aż wróci do domu, Jayla zamknęła się w
swoim pokoju
przez całą poniedziałkową noc LaTisha trwała na posterunku, co jakiś czas drzemała i
wybudzała się ze snu, kiedy lisy zaczynały się żreć, podjeżdżał samochód sąsiada albo
przechodzący ludzie głośno rozmawiali
podobnie wyglądała go dzień i noc we wtorek, a potem całą środę

mama nie zmuszała jej ani Jayli, żeby szły do szkoły, bo sama ledwo się trzymała, wzięła
kilka dni zwolnienia na żądanie, a jej siostra, ciocia Angie, przyjechała gotować i ją wspierać,
zmusiła LaTishę, żeby wzięła kąpiel, zjadła coś, umyła zęby, i kazała położyć się do łóżka
czwartej nocy, gdy dziewczynka znów ruszyła do okna
LaTisha wzięła wtedy z łazienki szlafrok taty i owinęła się nim do snu, wdychała zapach
jego potu i dezodorantu, jakby obejmował ją ramionami

kilka tygodni później mamie udało się do niego dodzwonić, zaczęła wrzeszczeć do
słuchawki
nie był w stanie podać żadnej wiarygodnej wymówki, powiedziała cioci Angie, a ta
odparła, że na pewno jest z inną kobietą, zwykle właśnie dlatego mężczyźni porzucają rodziny
powiedział, że nie wraca, Angie, ani teraz, ani nigdy, sądziłam, że jest takim wielkim
misiem, ale teraz widzę, że w ogóle go nie znałam
Angie zaczęła węszyć, aż odkryła, że przeprowadził się do New Jersey z Marvą,
koleżanką mamy z pracy, która stamtąd pochodziła
jej słodka czteroletnia córeczka Tiannah była jego dzieckiem

mama zdjęła ze ścian wszystkie jego zdjęcia, spaliła ubrania, które po sobie zostawił,
wyrzuciła jego ulubione rzeczy, takie jak kubek, mydło Imperial Leather, starą koszulę
LaTisha i Jayla miały zakaz mówienia o nim, przestał istnieć
ale jego duch nadal z nimi mieszkał, LaTisha wszędzie go widziała i czuła
przy kuchennym stole, gdzie opowiadał im historie, o których matka mówiła, że są mocno
przesadzone, o ile w ogóle prawdziwe
w korytarzu na parterze, skąd wołał: tatko wrócił!, wiedząc, że ona i Jayla rzucą wszystko
i będą się ścigać, która pierwsza rzuci mu się w ramiona
w salonie, gdzie stał jego specjalny fotel z mechanicznym podnóżkiem, w którym chrapał
i budził się gwałtownie, kiedy dziewczynki go łaskotały
tęskniła za tym, jak na przyjęciach urodzinowych i w Boże Narodzenie wszyscy tańczyli
do soulu i motown, a w niedzielne wieczory do reggae
za jego potężną sylwetką, która wypełniała korytarz na piętrze, ich ulubioną zabawą w
dzieciństwie było przebieganie mu pod nogami, zanim zdąży je zacisnąć i zamknąć przejście
za jego donośnym głosem, niosącym się z parteru aż na piętro
tęskniła nawet za tym, jak łomotał w drzwi łazienki, żeby się pospieszyła, czemu ja muszę
mieszkać z czema kobitami, co się całom wieczność szykujom do wyjścia?

matka zaczęła zajadać smutki, w środku nocy zakradała się do kuchni i siała spustoszenie
w lodówce, przemycała gin do wody już przy śniadaniu, sądząc, że córki nie zauważą, jak osusza
butelkę
albo że w siatce na zakupy pojawia się nowa
co trzeci dzień

w końcu mama posadziła dziewczynki na kanapie w salonie, usiadła między nimi i


powiedziała, że czas, aby poznały prawdę
Jaylo, twoim ojcem był mój dawny chłopak, Jimmi, który w pewnym momencie zrobił się
agresywny, a kiedy spróbował zrzucić mnie ze schodów, jeszcze tego samego wieczora wsiadłam
w pociąg z Liverpoolu do Londynu
nie wiedział, że noszę w sobie jego dziecko, i od tamtej pory nie widziałam go na oczy
zakochała się Glenmorze w ostatnich tygodniach ciąży
a on powiedział, że będzie kochał jej córkę jak własną

Jayla nie rozmawiała o tym z LaTishą, jeszcze więcej czasu spędzała w swoim pokoju, po
powrocie ze szkoły grała na komputerze, a kiedy LaTisha przychodziła, żeby posiedzieć u niej na
łóżku i pogadać jak dawniej, to słyszała tylko, że ma zamknąć drzwi, kiedy będzie wychodzić, a
siostra nawet nie odrywała wzroku od monitora
pewnego ranka przy wspólnym śniadaniu Jayla oznajmiła, że chce poznać swojego ojca,
tego, którego całe życie przede mną ukrywałaś, mamo – więc mama wygrzebała skądś adres jego
rodziców, naprawdę nie powinnaś tam jechać, ten człowiek to nic dobrego
ciocia Angie zabrała Jaylę do Liverpoolu, zjawiły się na progu domu, w którym dorastał,
jego matka popatrzyła na nią z zaskoczeniem, kiedy usłyszała, kim Jayla jest, ale musiała
przyznać, że wypisz wymaluj Jimmi
Jayla widziała, że kobieta nie jest zadowolona z jej wizyty
zadzwoniła do Jimmiego z telefonu w korytarzu, powiedziała, żeby przyszedł spotkać się
z córką, j e s z c z e j e d n ą, wyszeptała
nie może się z tobom spotkać, oznajmiła, wracając do pokoju, on ma już dość dużo
własnych dzieci, więcej mu nie potrzeba
lepiej ci będzie bez niego

gdy Jayla wróciła wzburzona do domu, LaTisha powiedziała jej, żeby o nim zapomniała,
jest gnojem jak tata
a kiedy tata zadzwonił do LaTishy w jej urodziny prawie rok później, rozpłakał się do
słuchawki, zrobił to, bo zrozumiał, że kocha Marvę bardziej niż Pauline
ale to nie znaczy, że ciebie i Jayli nie kocham, rozumisz?
odłożyła słuchawkę.
2

LaTisha nigdy nie poruszała tematu utraty ojca; jeśli ktoś pytał, mówiła, że zmarł na serce
to było łatwiejsze od wyjaśnień, co się stało, ludzie myśleliby, że na pewno coś było nie
tak z nią i jej rodziną
bo inaczej dlaczego miałby odchodzić?

szalała, nie znosiła szkoły, miała problemy z koncentracją, nawet mama nie potrafiła jej
opanować, a przecież pracowała w opiece społecznej, LaTisho, wyślę cię do domu na Jamajkę,
tam wybiją ci z głowy takie zachowanie
ta, dajesz, przydałyby mi się wakacje na Karaibach

a kiedy miała trzynaście lat, urządziła legendarną imprezę, tylko że mama wróciła zbyt
wcześnie następnego dnia – rano, a nie wieczorem, jak zapowiadała
do tego czasu chata byłaby już wysprzątana, więc czyja to była wina?
LaTisha spała w łóżku z jakimś chłopakiem (imię? zapomniała)
meble powywracane, wszędzie plamy od drinków i rzygów, ślady po papierosach,
porwana zasłona, stłuczona lampa, porozwalane plastikowe kubeczki, popiół i fajki powgniatane
w dywan, bo kiedy impreza się rozkręciła do późna w noc i w mieszkaniu zjawiało się stopniowo
coraz więcej nieznajomych, LaTisha się poddała i przestała nakłaniać ludzi, żeby się
zachowywali i nie przeginali z piciem
walić to
przyłączyła się do nich

jacie! w życiu nie zebrała takich bęcków jak wtedy


matka, ponoć niewierząca w kary cielesne, rzuciła się na nią z paskiem jak psycholka,
potem w ruch poszedł garnek, but i wreszcie ż e l a z k o, które zahaczyło LaTishę pod brodą,
wtedy zorientowała się, że jest w strefie zagrożenia, i zwiała z chaty
resztę dnia spędziła na huśtawkach w parku
gdzie musiała znosić zaczepki wścibskich przechodniów, wszystko w porządku,
słoneczko? zagadał do niej nawet ten gościu, który mieszkał sam na końcu ulicy i nigdy się do
nikogo nie odzywał
zaprosił ją do swojego mieszkania na herbatę i ciasto
jakby była jakąś tępą dzidą

mama nazwała później ten moment „punktem zwrotnym” w ich relacji


LaTisha uważała to raczej za ciężki uszczerbek na zdrowiu, ale roztropnie przymknęła
dziób, obiecała, że od tej pory będzie się zachowywać, i rzeczywiście się tego trzymała, to
znaczy w domu, bo nie chciała stracić zdrowia albo nawet życia
ale szkoła to zupełnie inna historia, tam było do dupy jak zawsze, ale starała się
wykorzystać sytuację na maksa z Chloe i Lauren, które też chodziły do budy dla jaj
podobnie jak Carole, dopóki nie odwróciła się od ekipy
coraz rzadziej się z nimi spotykała, aż wreszcie w ogóle ucięła kontakt, jakby ktoś jej
wkręcił, że do szkoły się chodzi, żeby zapieprzać i smęcić
zupełne przeciwieństwo zasad ich ekipy
Carole zmieniła się w najbardziej ulizaną kujonkę, wygrywała nagrody i zaczęła chodzić
z wielkim kijem w dupie, a do tego została pupilką Starej Bulwy

kiedy Lauren kilka lat temu zobaczyła Carole w metrze w godzinach szczytu, ta udawała,
że jej nie zna, słowo daję, LaTisha, lampiłam się na nią kilka centymetrów od jej twarzy, a ona
nic, jak powietrze
LaTisha znalazła ostatnio Carole online, wiceprezeska banku (no bez jaj!)
wyglądała jak ktoś niesamowicie profesjonalny i zadowolony z siebie
nie była już tą Carole, którą LaTisha kiedyś znała
stała się kimś innym

LaTisha od dawna chciała pokazać Carole, że nie jest już tą prostaczką co kiedyś; taką
dziewczyną, co to nie warto się z nią przyjaźnić.
3

Kierowniczka sekcji z gorącą żywnością się spóźnia, więc LaTisha idzie sprawdzić, czy
przy rożnach wszystko gra
sytuacja jest pod kontrolą, a Rupa, zwykle pracująca na stoisku rybnym, zastępuje
Tammy, która w zeszłym tygodniu została wyrzucona z roboty po tym, jak ochrona zamontowała
kamerę na zapleczu, bo Rupa wiecznie miała manko w kasie
nakryli ją na podżeraniu ostrych skrzydełek z kurczaka, dowody były niepodważalne,
więc musiała się pożegnać z pracą, stracić robotę za podwędzenie paru skrzydełek po siedmiu
latach zatrudnienia
co ona sobie wyobrażała?
reszcie powiedziano, że to ostrzeżenie, choć sklep regularnie traci blisko milion funtów
rocznie w wyniku kradzieży popełnianych przez pracowników i klientów, pomyłek na kasie i w
rozliczeniach, i tak dalej
to ryzyko wpisane w handel wielkopowierzchniowy, pomimo całej technologii i nowych
rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa, z którymi LaTisha zapoznaje się na bieżąco w ramach
przygotowań do kolejnego awansu
ciężka praca?
czytanie nudnych dokumentów?
super sprawa!

dziękuje losowi, że jej nikt nie capnął we wczesnych dniach jej kariery, gdy odpowiadała
za wykładanie towarów na półki, zdarzało jej się robić rzeczy o wiele gorsze niż Tammy, ale
miała lepszą wymówkę
taką że
zaszła w ciążę ze swoim pierwszym dzieckiem, Jasonem, przez przypadek, Dwight nie
chciał włożyć gumy, powiedział, że wyciągnie, ale oczywiście nie zrobił tego od razu (i tak raz
po raz)
nic nie było po niej widać, aż zrobiło się za późno
Dwight był ochroniarzem w supermarkecie, poznali się w stołówce dla pracowników, ona
siedziała i nawijała o czymś bardzo głębokim i ważnym
a on nachylił się do niej i szepnął: o, LaTisha, ale z ciebie laska
to wystarczyło
tego dnia po pracy kupił jej Big Maca i truskawkowego shake’a, przez cały czas urabiając
ją na słodkie słówka, LaTisha, kotku, to, La Tisha, kotku, tamto
jakby rozlewał miód po jej nagim ciele i go zlizywał
co zresztą chciał z nią zrobić, staje mi od samego patrzenia na ciebie
przemycał ją do swojego mieszkania urządzonego w garażu na tyłach rodzinnej posesji
kiedy jego mama oglądała telewizję w głównym domu
nad ranem wymykał się z nią, zanim mama się obudziła, bo ostrzegała, że ma nie
przyprowadzać dziewczyn
LaTisha zastanawiała się, czy przed nią były inne, ale to nie miało znaczenia, teraz
należał do niej, zaczynała czuć z nim prawdziwą bliskość, zwłaszcza kiedy z nią rozmawiał po
wszystkim
wcześniejszych chłopaków interesował wyłącznie orgazm, a nie rozmowa, co dopiero
związek
a właśnie o tym można było mówić po siedmiu miesiącach bycia razem, chodzili do kina i
na koncerty, robili te wszystkie normalne rzeczy jak chłopak z dziewczyną
był pierwszą osobą, której wyznała, jak naprawdę wyglądała historia ze zniknięciem taty i
jaka była przez to nieszczęśliwa, przyznała, że czuła się porzucona, kilka razy nawet pozwoliła
sobie przy nim na łzy, co nigdy nie zdarzyło jej się z nikim innym
twój tata źle zrobił, powiedział Dwight, gładząc ją po plecach, to nie robi z niego złego
człowieka, był po prostu słaby, kupa takich facetów na świecie
nie pomyślała o tym
czyli tata był słaby?
okazało się, że Dwight też
kiedy do pracy przyszła nowa dziewczyna, przez chłopaków oceniona dziesięć na
dziesięć (dziewczyny dawały jej trzy na dziesięć), zaczęła się do niego przystawiać jak dziwka, a
ten nagle zapomniał, LaTisha, że kto?
próbowała z nim rozmawiać, a on, że już się pozbierał
niby po czym? nic złego się między nami nie działo, Dwight
czułem się przy tobie klaustrofobicznie, mała, byłaś zbyt intensywna, za dużo za
wcześnie, nie jestem gotowy się ustatkować, czaisz?
co za dużo, co za wcześnie? o nic cię nie prosiłam

LaTisha wyklinała na niego koleżankom przez telefon do późnej nocy, a na koniec i tak
się poryczała, bo nadal chciała z nim być i jak on mógł jej to zrobić?
otworzyłam się przed nim, a ten nasrał na moje zaufanie
dziewczyny wzięły jej stronę, co za gnida, znajdziesz sobie kogoś lepszego, nie
zasługiwał na ciebie, zapomnij o nim, no i nawet nieźle jej szło, aż się zorientowała, że rosnący
brzuch to nie resztki nastoletniego tłuszczyku
była w ciąży
i to już w siódmym miesiącu, jak te nastolatki, co idą do kibla w szkole postawić klocka i
zamiast tego okazuje się, że właśnie rodzą i Jezus Maria, co tu się, nawet nie wiedziałam, że
jestem w ciąży
no i
Dwight, jesteś ojcem tego dziecka, tego tutaj, w środku, poklepała się po brzuchu
stali przed sklepem tuż przed początkiem jego zmiany, była wściekła, że w ogóle ją
wrobił w taką kaszanę
zachowasz się jak mężczyzna?
powiedziała mu, że to jego wina
na co on, że nie
zaraz
jak to mogła nie być jego wina skoro nie chciał się zabezpieczać kiedy to robili, mówił że
prawdziwi mężczyźni nie używają gumy bo to po prostu niewłaściwe
trzeba było pomyśleć, powiedziała
ty też mogłaś

mamę wywaliło przez dach, dosłownie eksplodowała jak rakieta, najpierw przez sufit w
kuchni, potem przez łazienkę nad kuchnią, wreszcie wystrzeliła przez strych i w chmury, aż w
końcu uspokoiła się na tyle, by z hukiem wrócić na ziemię
jak to mogło mi się przytrafić, zawodziła
to nie tobie się to przytrafia, odgryzła się LaTisha
i dostała takiego liścia, że mało brakowało, a przeleciałaby przez cały pokój i wbiła się w
ścianę z szeroko rozrzuconymi rękami i nogami
jak w kreskówkach
mama naprawdę grubo się wpieniła, powiedziała, że LaTisha sama będzie musiała płacić
za dziecko, a po jednej z kłótni wywaliła ją z domu, wrzeszcząc, że LaTisha narobiła wstydu
całej rodzinie, nie mogę w to uwierzyć, nawijała, mam za córkę s a m o t n ą m a t k ę
i kto to mówi, odpyskowała LaTisha
mama wypchnęła ją z domu tak gwałtownie, że LaTisha wywaliła się na chodnik i prawie
rozwaliła sobie czaszkę
nawrzeszczała na zatrzaśnięte drzwi, a potem znalazła luźną cegłę w murku otaczającym
ogród i miotnęła nią w okno w salonie
przypadkiem
szyba miała tylko pęknąć, a nie rozprysnąć się w drobny mak
Jason był bezpieczny w kuchni
ale mama i tak się wydarła, że dzwoni na policję
ej, przecież nigdy by tego nie zrobiła, co nie?
zamiast tego matka wyniosła z domu cały jej dobytek, łącznie z Jasonem
całymi dniami pracuję z takimi dziewczynami jak ty, nie mogę tu wracać i mieć tego
samego w domu
dała jej numer na gorącą linię
nawet za nią tam nie zadzwoniła

LaTisha wylądowała w mieszkaniu zastępczym dla młodych matek, jak mama mogła jej
to zrobić z małym dzieckiem, to oznaczało, że straciła jedyną osobę zdolną pokazać jej, jak ma
go wychować
przynajmniej Dwight się ogarnął na kilka sekund
tak ustawiał sobie zmiany, żeby byli w pracy na tę samą godzinę, a dzięki temu LaTisha
mogła niezauważenie ogarniać sobie wszystko, czego potrzebowała dla dziecka
nie lubiła kraść, ale mówiła sobie, że supermarket nie zbiednieje, w końcu zarabia
miliardy na sprzedaży towarów i wykorzystywaniu ubogich pracowników
to ich wina, że tak mało jej płacili, a poza tym jak inaczej miałaby samodzielnie
wychować dziecko?
tydzień później mama przyszła zabrać ją do domu, choć oczywiście najpierw nazwała ją
skończoną kretynką, musiałam ci dać nauczkę, ale to dziecko przecież umrze, jeśli sama się nim
będziesz zajmować, no i rodziny się nie wybiera, prawda?
LaTisha uściskała ją z całych sił, powiedziała, że strasznie ją kocha,
dziękujędziękujędziękujęmamusiu

na szczęście Jayla była bezrobotna, odkąd w wieku szesnastu lat rzuciła szkołę, więc
zajmowała się Jasonem w ciągu dnia, gdy LaTisha była w pracy
Jayla uwielbiała dzieci, nie mogła się doczekać własnych
LaTisha zastanawiała się, jak siostra zamierza to osiągnąć, skoro całymi dniami gra na
komputerze i wychodzi tylko po to, żeby zabrać Jasona do parku, albo na randki niewypały z
Tindera
wracała z nich wcześnie, mówiąc, że to nie ten
teraz, kiedy LaTisha miała dwie osoby do pomocy w wychowaniu Jasona, czuła się tak,
jakby ten ciężar stoczył się z niej na matkę i siostrę
nie wiem, czy została we mnie jeszcze jakaś miłość, wzdychała mama
ale kiedy LaTisha patrzyła, jak zajmuje się Jasonem, było oczywiste, że nieskończenie go
kocha
uśmiechała się więcej niż kiedykolwiek od odejścia taty

no i tak się to potoczyło, LaTisha KaNisha Jones w wieku osiemnastu lat była kasjerką w
supermarkecie i singielką, a faceci raczej nie ustawiali się w kolejce do poważnej znajomości z
samotną matką
ale wtedy poznała Marka, natknęła się na niego w nocnym klubie, do którego chodziła raz
w miesiącu z Lauren i Chloe
był elektrykiem, miał własne mieszkanie na Streatham i był absolutnym ciachem, a do
tego nie ocierał się o nią podczas tańca
umówili się na randkę obejmującą wyjście do kina, na pizzę, a nawet do wine baru –
pierwszy raz znalazła się w takim miejscu, a on kupił jej szampana i otwierał wszystkie drzwi
nie mogła uwierzyć we własne szczęście, a on tak na nią patrzył, że czuła się seksowna,
alkohol wprowadził ją w romantyczny nastrój, dała mu bez zabezpieczenia na tylnym siedzeniu
jego auta na pustym parkingu tego samego wieczora
kiedy się całowali, on wyszeptał: kiedy tylko cię zobaczyłem, od razu wiedziałem, że
jesteśmy sobie pisani, nie mogę się doczekać, aż staniemy się jednością
to był niesamowity moment, a ona była już naprawdę gotowa wpuścić do swojego życia
mężczyznę, który mógłby zostać ojcem dla Jasona
ale jedyne, co jej z tego przyszło, to Jantelle, która do dziś nie poznała taty, bo kiedy
LaTisha spróbowała zadzwonić pod numer, który dał jej Mark
okazało się, że
nie istnieje

a więc teraz ma dziewiętnaście lat, dwoje dzieci, faceta brak, i przytłacza ją myśl, że
zupełnie skopała całe swoje życie
czuła niewiarygodną wdzięczność do mamy i Jayli za pomoc, bo wszystkie koleżanki
były nadal wolne, więc się od niej odsunęły
od razu zrozumiała, że nie chcą się obciążać przyjaźnią z samotną matką, która będzie
uwiązana do dwójki swoich dzieciaków przez najbliższe szesnaście lat
a zatem one też byłyby
uwiązane.
4

Ojcem dziecka numer trzy został Trey


starszy brat dawnej koleżanki z klasy i oczko w górę w rankingu na tle poprzedników, bo
pracował jako wuefista w jej starej szkole (kto by się spodziewał??!!!)
zapamiętała go z tamtej imprezy, bo wszyscy zwrócili uwagę, kiedy wbił ze swoimi
ziomkami
LaTisha zainteresowała się nim natychmiast, kiedy tylko przekroczył próg, ale zanim
zdążyła zareagować, dostrzegł Carole, która wyszła z nim tak nawalona, że ledwo trzymała się na
nogach
w poniedziałek LaTisha spytała prosto z mostu, czy Carole go przeleciała, a ona, że daj
spokój, stara, w życiu, ale nie spojrzała jej w oczy, niezawodny sygnał, że ktoś kłamie (p r o s t e)

Trey zaprosił ją na randkę przez Facebooka, może ją zapamiętał, a może nie, ale na
pewno nie zniechęciły go dziesiątki fotek z dzieciakami
przez które większość facetów zapewne uważała ją za przegrywa
na profilowym był bez koszulki, próbował wyglądać gangsta, ale LaTisha wiedziała, że to
na pokaz, bo miał takie łagodne spojrzenie
na wszystkich zdjęciach pozował z ekipą, żadnych dziewczyn, znak, że nie jest
podrywaczem i czeka na tę właściwą, zanim się zaangażuje

na randkę ubrała się w obcisłą sukienkę z cekinami i w szpilki na paseczkach, wyszła z


mocnym postanowieniem, że nie da mu do d z i e s i ą t e j randki
i będzie się upierać, żeby włożył gumę
przyjechał po nią pod dom samochodem, jak prawdziwy dżentelmen, zamiast spotkać się
w karaibskiej knajpie przy głównej ulicy, tak jak się umówili
łatwo im się rozmawiało, gdy sunęli ulicami dzielnicy, minęli szkołę podstawową i
liceum koedukacyjne w Peckham, pośmiali się z pani King, dalej tam siedzi, dalej wszyscy jej
nienawidzą, dalej mówią na nią Stara Bulwa
ale zamiast do restauracji zawiózł ją do siebie do domu na p r y w a t n y romantyczny
posiłek, to lepsze niż głośna restauracja, gdzie wszyscy faceci będą się na nią gapić
co miała na to powiedzieć?
okazało się, że mieszka w domu dzielonym ze współlokatorami, w pokoju znajdowało się
łóżko, szafa i umywalka, nic więcej, pomyślała, żeby od razu wyjść, ale on wtedy do niej:
marzyłem, żeby z tobą zatańczyć, chodź, zatańczmy, LaTisho, zatańczmy
a potem zamówię coś do jedzenia z hindusa
puścił piosenkę Johna Legenda, przyciągnął ją do siebie, pomyślała: okej, taniec nie
zaszkodzi, tylko że jemu szybko zaczęły chodzić ręce i zaraz zrobiło się gorąco
minął rok, odkąd urodziła dziecko, i od tamtej pory
miała na koncie
ZERO SEKSU

nie zamierzała iść z nim na całość, chciała się tylko trochę pobawić, ale Trey rozpiął
dżinsy, kiedy tańczyli, i wepchnął sobie jej rękę w spodnie
okej, Trey, to ja już pójdę? czy mógłbyś mnie odwieźć do domu, albo wiesz co, pojadę
autobusem, naprawdę muszę już wracać do dzieci i nie pakować się znowu w kłopoty
powiedziała
w myślach
ale jednocześnie robiła mu dobrze ręką na łóżku i zanim zdążyła zaprotestować on już był
w niej, to jeszcze nie była nawet pierwsza randka, a co dopiero dziesiąta, nie spodziewała się
tego, a on posuwał ją strasznie mocno i sprawiał jej ból, próbowała się spod niego wydostać, ale
czuła się tak, jakby przywalił ją betonowy kloc, nie chcę, jeszcze nie teraz, zejdź ze mnie, Trey,
proszę
mówiła na głos, ale jak do ściany
więc się poddała
nie mogła go zatrzymać
sama się prosiła
tak czy siak, pozwoliła mu jechać dalej
aż stęknął
i doszedł
a potem opadł
zgniatając jej żebra
nie zamierzała go budzić ruchem
ale chciała jechać do domu
naprawdę musiała już wracać do Jasona, Jantelle, Jayli i mamy
kiedy stoczył się z niej na tyle, by mogła się wyślizgnąć, wyszła po cichu, żeby się nie
ocknął i nie zamówił hindusa
wędrowała ulicami tak długo, aż wreszcie znalazła przystanek, całą wieczność czekała na
autobus, było zimno, a ona nie ubrała się odpowiednio do pogody, dwa razy musiała się
przesiadać, droga powrotna zajęła jej trzy godziny
a potem długo siedziała pod prysznicem
zastanawiając się, czy zrobiła coś źle, czy to była jej wina
trzeba było zostać i z nim o tym porozmawiać
może powiedziałby, że nie słyszał, jak protestowała
albo że na jej widok oszalał z pożądania
co stanowiłoby nawet komplement
i że nie mógł się
powstrzymać

trochę liczyła, że zadzwoni do niej w kolejnym tygodniu, hej, wyszłaś, zanim zdążyłem ci
powiedzieć, że świetnie się z tobą bawiłem, może chciałabyś wybrać się w weekend do kina?
czekała na telefon, który nigdy nie nadszedł, jedyne co nadeszło to Jordan
więc teraz miała trójkę dzieci, Jasona, Jantelle i Jordana, wszystkie przed dwudziestymi
pierwszymi urodzinami
trójkę dzieci, które dorosną bez ojców

LaTisha zaczęła chodzić na długie spacery bocznymi uliczkami podczas przerwy


obiadowej w pracy, jak najdalej od tego koszmaru Old Kent Road, pełnej spalin i ryku
samochodów
próbowała to wszystko zrozumieć, siebie zrozumieć
biczowała się za własną głupotę, tak, głupotę
mama nie wiedziała, czy ma obwiniać LaTishę o to, że jest takim beznadziejnym
przypadkiem, czy może siebie, że wychowała taką córkę.
5

LaTisha skończyła poranny patrol wokół supermarketu


idzie wpuścić ranne ptaszki, które lubią śmigać z wózkami po pustych alejkach i nie
przejmować się, że rozjadą jakąś babcię albo dziecko
po otwarciu sklepu zamyka się w biurze na piętrze, żeby sprawdzić maile i zobaczyć, kto
udaje chorego, system pozwala na nadużycia, bo pracownicy muszą dostarczyć zwolnienie od
lekarza dopiero na siódmy dzień walenia ściemy
jako osoba, która wydoiła system bardziej niż większość ludzi, LaTisha doskonale wie,
jak to działa
teraz jest porządną obywatelką, zdeterminowaną, by wyłapywać oszustów, jak Carter,
który poprosił o urlop na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, a gdy odmówiła, wysłał
informację, że jest chory
z Tajlandii
d z i e s i ę ć d n i później dostarczył zwolnienie od jakiegoś podejrzanego zagranicznego
lekarza, a potem jeszcze zrobił aferę, że go nie przyjęła, za późno, Carter, a poza tym kiedy
ostatnio sprawdzaliśmy, Tajlandia nie była nawet w Unii Europejskiej, więc nie możemy tego
uznać, oznajmiła spokojnie, a on darł się do słuchawki z drugiego końca świata, że ją pozwie
możesz robić, co sobie życzysz, Carter, masz do tego prawo
była dumna, że powstrzymała dawną LaTishę, która nawrzeszczałaby na niego w
odpowiedzi – to se pozywaj i zobacz jak na tym wyjdziesz, ty kurwo jebana

to jest Nowa LaTisha


która zrobiła w szkole wieczorowej maturę z dwóch przedmiotów
mało jej łeb od tego nie pękł, mózg miała poskręcany z bólu od nadmiaru myślenia i
zapamiętywania, oczy piekły od czytania
straciła na te lekcje połowę szarych komórek, serio
drugą połowę wykorzystuje na studia licencjackie z zarządzania w handlu na
Uniwersytecie Otwartym online
robi je w wydłużonym trybie, dwa lata za nią, zostały jeszcze cztery

to jest Nowa LaTisha


która ma prawie trzydzieści lat i postanowiła zostać sama tak długo, jak będzie trzeba, aż
pozna mężczyznę odpowiedniego dla niej i dzieci
zauważyła, że Tyrone, kierownik działu elektroniki i AGD, zwrócił na nią uwagę, więc od
jakiegoś czasu obserwuje jego zachowanie wobec kobiet, jak na razie dobrze się zapowiada
singiel, bez byłej żony ani dzieci
będzie mu się przyglądać, ale bez pośpiechu
o ile w ogóle kiedyś do czegoś dojdzie, może nigdy

najdłuższy związek miała z Kamalem, spotykali się przez dziewięć miesięcy, chodzili na
prawdziwe randki, poznała jego znajomych i rodzinę, a on przychodził do niej
mama uważała, że jest w porządku, a Jayla go polubiła, bo grał z nią na komputerze,
dzieciaki też się do niego przekonały, bo rozpuszczał je słodyczami
na jego Instagramie wyglądali w piątkę jak rodzina
ich związek się skończył, bo wprawdzie Kamal lubił jej dzieci, ale chciał mieć własne
a ona lubiła jego, ale miała dosyć robienia za inkubator
czas się pożegnać, uznali oboje, bardzo dojrzale, w rozmowie twarzą w twarz
nie okłamywał jej, nie zdradzał, nie zrobił nic złego

później spotykała się z paroma facetami poznanymi na imprezach i odkryła, że jeden z


nich miał jeszcze na boku drugą kobietę, która dopadła ją pewnego dnia rano, kiedy LaTisha
wychodziła z jego mieszkania
drugi obracał jednocześnie kilka dziewczyn, co wywnioskowała z jego esemesów,
Tindera, WhatsAppa i Facebooka
które przejrzała, kiedy spał
jednego i drugiego rzuciła bezceremonialnie
ze skutkiem natychmiastowym

to jest Nowa LaTisha


która nadal mieszka z mamą i Jaylą w domu rodzinnym z Jasonem (lat dwanaście),
Jantelle (lat jedenaście) i Jordanem (lat dziesięć)
ona dzieli pokój z Jantelle, chłopcom przerobiły strych na pokój, a Jayla i mama mają
własne sypialnie
Jason jest najstarszy i najbystrzejszy, bardziej niż reszta lubi się uczyć, może dlatego, że
jako najstarszy jest bardziej odpowiedzialny
przez co ona ma do niego największą słabość, nie może uwierzyć, że rósł w niej przez
tyle miesięcy, a ona nawet go nie zauważyła
smutno jej na tę myśl, może czuł się samotnie, bo do niego nie mówiła i nie gładziła się
po brzuchu, jak robiła z pozostałą dwójką
Jantelle jako jedyna dziewczynka jest wyjątkowa, najbardziej ją przypomina z wyglądu,
taka miniaturka, i ma najbardziej troskliwą naturę, kiedy LaTisha ziewa przy biurku, mała
podchodzi i mówi: mamusiu, czas na drzemkę, przynieść ci gorące mleko z miodem?
Jordan wygląda jak Trey, a ona obawia się, że odziedziczył po nim charakter
został już raz zawieszony w szkole, w domu sprawia najwięcej problemów, nie chce kłaść
się do łóżka, a gdy już zostaje położony siłą, to się wyrywa, na dodatek podkrada pieniądze,
zaczepia starsze rodzeństwo i wymyka się z pokoju, żeby się pobawić, kiedy ma szlaban
ostatnio przyłapała go, jak oglądał pornosy na rodzinnym komputerze

dzieci mają trzy matki


LaTisha jest najbardziej surowa i robi za gestapowca: praca domowa, posłuszeństwo,
zachowanie
mama – najkochańsza i bardziej wyrozumiała dla niegrzecznych wnuków, niż była dla
niej
Jayla to wariatka, teraz w ogóle już nie wystawia nosa z domu, nie chce iść do psychiatry,
zrobiła się strasznie blada od niedoboru witaminy D i wiecznie siedzi przyklejona do kompa, na
którym robi bógwieco

aż nagle kilka tygodni temu tata zjawił się bez zapowiedzi


LaTisha wróciła do domu i zastała go siedzącego w swoim starym fotelu w salonie, jakby
nigdy się z niego nie ruszał
był tak samo wielki jak dawniej, dredy miał bardziej siwe niż czarne, a do tego ogromny
brzuch
popatrzył na nią z podziwem i miłością, kiedy weszła do pokoju
nie wyszło mu z Marvą, tęsknił za swoją prawdziwą rodziną
mama chyba nie zamierzała go wykopać, wyglądała tak, jakby uczucia do niego znów
zalewały ją niekontrolowanymi falami
Jason i Jantelle siedzieli przycupnięci na brzeżku kanapy, niepewni, co myśleć o tym
olbrzymie, który okazał się ich dziadkiem
Jordan już podjął decyzję, przysunął się do Glenmore’a, który objął go ramieniem, kiedy
tylko chłopiec znalazł się dość blisko, żeby dało się go przytulić
Jordan cały się rozpromienił, miał taką anielską buzię
a ona zrozumiała, że najmłodszy syn potrzebuje jej ojca.
ROZDZIAŁ TRZECI

Shirley

Shirley
(jeszcze nie pani King)
idzie do koedukacyjnej szkoły rejonowej w Peckham
mieszczącej się w dawnym wiktoriańskim więzieniu, do którego po bokach doklejono
dwa zupełnie niepasujące betonowe kloce
do głównego budynku prowadzi alejka, dawniej zwana Ścieżką Ubogich
ciągnie się aż do drzwi wielkich jak w zamku

Shirley ma na sobie siwą ołówkową spódnicę, jasnobłękitną bluzkę, szarą apaszkę, czarne
skórzane lakierki na niskim obcasie, a na wierzchu – swoją dumę
mija próg potężnych drzwi i wkracza do obłożonego boazerią wnętrza
szerokie schody po obu stronach holu prowadzą na wyższe piętra
z lewej i z prawej ciągną się długie korytarze
jest tu o wiele za wcześnie, wędruje po pustej szkole, zagląda do zalanych światłem sal
lekcyjnych, wyobraża sobie, jak najczystsza esencja tego miejsca wlewa się do jej duszy, tak, do
samej duszy
nie zamierza być po prostu dobra w swojej pracy, ona będzie kimś więcej, prawdziwie
wspaniałą nauczycielką
taką wspominaną przez pokolenia dzieci klasy pracującej jako pani profesor, która
pomogła im uwierzyć, że mogą osiągnąć w życiu wszystko
dziewczyną z sąsiedztwa, która odniosła sukces i wróciła, żeby szczodrze dzielić się
swoją wiedzą z innymi

rodzice, Winsome i Clovis, są dumni, że dostała się na uniwersytet, gdzie ukończyła


historię i odebrała przygotowanie pedagogiczne
to jej się udało, a nie starszym braciom
którzy nie musieli wykonywać żadnych domowych obowiązków ani nawet prać własnych
ubrań, podczas gdy ona spędzała sobotnie poranki na jednym i drugim
którzy pierwsi dostawali swoje porcje posiłków, choć nie musieli ich gotować, i jeszcze
załapywali się na dokładkę, bo chłopcy przecież rosną, i na megadokładkę najlepszych deserów
których nie karano za mówienie, co myślą, podczas gdy ją wysyłano za karę do pokoju
przy najmniejszej oznace nieposłuszeństwa, zachowaj swoje spostrzeżenia dla siebie, Shirl
i choć faktem jest, że oni dostawali lanie pasem, a ona nie – za wychodzenie bez
pozwolenia albo późne powroty ze szkoły – to było tak tylko dlatego, że Shirley nigdy nie łamała
żadnych reguł
wszyscy sądzili, że Tony’emu i Errolowi jest pisane zostać gwiazdami futbolu,
następcami Pelégo, krok od chwały Pucharu Świata
dopóki nie skończyli szesnastu lat, a wczesny talent ostatecznie nie rozkwitł w poziom
zawodowy i skończyły się czasy członkostwa w klubach juniorów
rzucili liceum, poszli do pracy za biurkiem, całymi dniami przekładają papiery
zamiast kopać piłkę na Wembley
a ona została Dumą Rodziny

Shirley przechodzi obok laboratoriów pełnych szalek Petriego, osuszaczy, mikroskopów i


pipetek
mija kolorowe sale plastyczne, w których wisi kilka całkiem niezłych obrazów,
przestronny warsztat ze stanowiskami do stolarki (tylko dla chłopców)
pracownię gospodarstwa domowego ze stalowymi blatami i kuchenkami gazowymi,
gotową do kształcenia kolejnego pokolenia gospodyń domowych, opieka nad domem i praca na
pełny etat – oto cena płacona za zdobycze ruchu wyzwolenia kobiet
ona nie musi się tego obawiać
ustalili z Lennoxem, że kiedy się pobiorą, on będzie gotować, ona sprzątać, on weźmie na
siebie zakupy, ona prasowanie
nie musiała się nawet z nim o to kłócić
ma szczęście, że na niego trafiła

na ścianach w klasach wiszą schematy blokowe i diagramy, rysunki anatomiczne,


ilustracje przedstawiające planety orbitujące wokół Słońca, wizerunki wymarłych ssaków, mapa
świata, na której Wielka Brytania dorównuje rozmiarami Afryce, dziedzictwo kartografów
czasów kolonialnych, którym takie występki uchodziły płazem przez wieki, zresztą niewiele się
w tej kwestii zmieniło, ocenia Shirley, zbliżając się do własnej sali na drugim piętrze, gdzie nad
ławkami wiszą obowiązkowe rzędy portretów królów i królowych Anglii
wraz z plakatem złotej maski pośmiertnej Tutanchamona z wystawy w Muzeum
Brytyjskim, widziała ją na szkolnej wycieczce po wielu godzinach odstanych w kolejce
piękny młodziutki faraon, żyjący tysiąc trzysta lat przed Chrystusem
wszystkie dziewczęta z klasy się w nim kochały, każda wzdychała do urodziwego chłopca
ze starożytnego Egiptu
jest tu też plakat z kamiennym kręgiem Stonehenge, malującym się tajemniczo na tle
równin Wiltshire przy zachodzie słońca, kolejna niezapomniana szkolna wyprawa
zaś między wysokimi oknami wychodzącymi na boiska Neil Armstrong chodzi po
Księżycu nad podpisem: mały krok dla człowieka, wielki krok dla ludzkości
z nią jest tak samo
każdy jej krok będzie pomagał tym dzieciom piąć się w górę, żadnego nie zostawi w tyle
wygładza spódnicę, poprawia apaszkę i trwałą; drewniane ławki równo porozstawiane,
tablica starta do czysta, biała kreda na tacce, gotowa, by Shirley po nią sięgnęła i tchnęła
ciekawość w grupy uczniów o różnych predyspozycjach, tu, w rejonówce dla młodzieży o
mieszanym pochodzeniu
a kiedy wreszcie małe aniołki wpadają do słonecznej klasy w pierwszy dzień nowego
roku szkolnego, trajkoczą jedno przez drugie z ożywieniem, bo już za chwilę poznają nową panią
od historii, niewiele starszą od nich samych, a ona czuje, że chyba zaraz pęknie z radości
słońce wyłania się zza chmur i oświetla jej twarz, zsyłając na nią nową energię i dobroć
kiedy sprawdza kolejne listy obecności pierwszego dnia szkoły, stara się jak najszybciej
zapamiętać imiona wszystkich dzieci, wie, jak ważne jest indywidualne podejście i budowanie
więzi z nauczycielką
Danny, Dawna, Decima, Devonne, Doreene, David
Janet, Jenny, Jackie, Jazil, Chris, Mark, Monica, Matthew
Rosemary, Lenny, Lloyd, Keith, Kevin, Helen, Ian
Sharon, Yasmin, Jasmine, Jasvin, Marlene, Merline, Ekow
Glenford, Garry, Gerry, Tim, Tom, Trevor, Tony, Terry
Kweku, Kwaku, Kwame, Winston, Smita, Leah, Akua
Julia, Jules, Julie, Juliette, Beverley, Brenda, Chaz, Maz, Rory
Remi, Yemi, Abi, Aarti, Eddie, Carlton, Kingley, Shabnam

serce rośnie na ten widok, oto zaczyna się jej wielka misja – sprawić, by nauka historii
okazała się przyjemnym i wartościowym doświadczeniem, bo przecież nie chcemy powtarzać
błędów z przeszłości i zależy nam na lepszym zrozumieniu mechanizmów sterujących
ludzkością, prawda, dzieci?
proszę siedzieć grzecznie i się nie wiercić, nie istniejemy w próżni, dzieci, ostatnie ławki,
cicho, proszę o spokój, dziękuję, wszyscy jesteśmy częścią wielkiego cyklu życia, powtarzamy
wszyscy razem, przyszłość jest w przeszłości, a przeszłość trwa dziś
te wszystkie bystre, błyszczące twarzyczki zwrócone ku niej, trochę pryszczate, nieco
świecące, u niektórych starszych dziewcząt widać o wiele za dużo zakazanego makijażu, a mimo
to dzieci są posłuszne, wykonują polecenia, bez dwóch zdań zachęcone jej zapałem i przyjaznym
sposobem bycia
nawet takie ancymony jak Kevin, Keith i Terry, którzy przyszli na lekcje z wizerunkami
swastyk na piórnikach i z dumą nosili na szkolnych mundurkach przypinki faszystowskiej
brytyjskiej partii National Front
radzi sobie z nimi, edukując klasę na temat Hitlera i ostatecznego rozwiązania kwestii
żydowskiej, pokazuje zdjęcia z obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen, który alianci wyzwolili
pod koniec wojny
to zaś natychmiast pociąga za sobą lawinę pytań
proszę pani! proszę pani! proszę pani!
nie, to nie są chodzące szkielety, tylko więźniowie wojenni, są żywi, ledwo, ledwo, a to
były komory gazowe, a tutaj jest masowa mogiła, w której leżą prawdziwe zwłoki, a tutaj macie
rysunek kobiet, które pracowały w obozach tak ciężko, że wypadły im macice, proszę się
przyjrzeć
przekażcie je do następnych ławek, niech wszyscy zobaczą
albo kiedy w klasie rozpętała się wojna rasowa
proszę spojrzeć na to zdjęcie linczu w Missisipi w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym
piątym roku, owszem, te dzieci klaszczą i biją brawo na widok martwego czarnego mężczyzny
powieszonego na drzewie, ma złamany kark, oskarżono go o zbyt sugestywne spojrzenie na białą
kobietę
proszę pani! proszę pani! proszę pani!
nie, nigdy nie było żadnych procesów, podejrzanych łapało się na ulicy i wieszało,
rozstrzeliwało, biło albo paliło żywcem
tak, moi kochani, wygląda świat, kiedy ludzie zaczynają kierować się uprzedzeniami
w ten sposób pozyskiwała ich zainteresowanie, a pod koniec każdego semestru także
szczerą sympatię, wyrażaną za pomocą niezliczonych prezentów, ręcznie robionych laurek i
ciast, czekoladowych pisanek, podarków gwiazdkowych i koszyków z owocami, było tego tyle,
że wstydziła się wracać do zatłoczonego pokoju nauczycielskiego z naręczami wyrazów
wdzięczności (raz-dwa narobiłaby sobie wrogów), więc zanosiła je prosto do bagażnika

Shirley
zbierała pochwały od dyrektora, pana Waverly’ego, że jest urodzoną nauczycielką, łatwo
nawiązuje kontakt z dziećmi i daje z siebie o wiele więcej, niż się od niej wymaga, a jej
znakomite metody owocują świetnymi wynikami uczniów na egzaminach końcowych, że stanowi
prawdziwą chlubę dla swoich rodaków
tak napisał w jej pierwszej ocenie rocznej
Shirley poczuła presję, że od teraz musi być nie tylko świetną nauczycielką, ale jeszcze
ambasadorką
wszystkich czarnych ludzi na świecie.
2

W pokoju nauczycielskim jest pełno kanap, stołów, foteli, wieszaków i korkowych tablic,
najeżonych grafikami dyżurów na korytarzach, pocztówkami, rozpiskami wyjść ewakuacyjnych,
a przy tym wszystkim wisi plakat dziewczyny topless, w najlepszym razie ledwo szesnastoletniej
nauczyciele wchodzą i wychodzą, dzieciaki pukają do drzwi po to albo tamto, pedagodzy
co chwila otwierają im drzwi, co tym razem, Moiro-Billy-Mono-Ruthine-Leroyu?
czy nie możemy c h o ć r a z zjeść w spokoju?

Shirley bez słowa skargi toleruje gęste, przesycone cuchnącym dymem powietrze, choć
pieką ją oczy, a włosy tak śmierdzą, że musi je myć co wieczór
co za niechluje z tych nauczycieli, myśli, siedząc prościutko w swoich wymuskanych
spódnicach i czółenkach, patrzy, jak jedzą kanapki z serem i pomidorem, paszteciki z
wieprzowiną albo pierogi kornwalijskie zamiast obrzydliwej brei podawanej w stołówce
ona tymczasem zabiera się do dorsza wymieszanego z kawałkami plantana, do tego bułka
na zakwasie
ma nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na jej posiłek, nie znosi się tłumaczyć
po jej lewej siedzi Margo (geografia), zawsze ubrana w luźne kwiatowe sukienki, włosy
zaplata po hipisowsku w dwa cienkie warkocze i upina sobie nad czołem jak aureolę
będzie uczyć tak długo, aż zbierze fundusze na podróż drogą lądową do aśramu w Goa,
gdzie zamierza znaleźć siebie (najpierw) i męża (później), i wreszcie zostawi t o w s z y s t k o,
dodaje, robiąc gest dłonią
zaczynały razem, były sojuszniczkami przeciwko starej gwardii, która nie wiedziała
nawet, co to znaczy pedagogika
Shirley lubi Margo, bo dziecko kwiat lubi i akceptuje ją

miejsce po prawej zajmuje Kate (angielski), jej druga koleżanka, która zamierza zostać
dyrektorką przed trzydziestym piątym rokiem życia, oznajmia to z takim przekonaniem, że
Shirley i Margo mogą tylko kiwać głowami, o c z y w i ś c i e, że Kate zostanie dyrektorką, w
końcu wychowali ją rodzice politycy, mówiący w s z y s t k o z absolutnym przekonaniem, jak
twierdzi Kate, która miała do wyboru dorównać ich pewności siebie albo dać się jej zmiażdżyć
niedźwiedziowaty John Clayton (matematyka) siedzi naprzeciwko, twarz ma ukrytą za
brodą, w której mógłby zamieszkać cały legion wszy, nosi niedopraną dżinsową kurtkę,
wyświecone sztruksy i sfatygowane jezuski na ogromnych stopach
nie daje dzieciom najlepszego przykładu, ale Shirley ma do niego słabość – jest wiecznie
roztrzepany i skruszony, a do tego okazuje jej życzliwość, a ona musi przyznać, że nic więcej jej
nie trzeba
John czyta gazetę, na pierwszej stronie znajduje się portret policyjny czarnego nastolatka,
który patrzy dzikim, złowrogim wzrokiem nad stołem zastawionym popielniczkami i kubkami
zbrązowiałymi od mocnej herbaty
chciałaby, żeby ją odłożył, jest w tym coś osobistego, zawstydzającego
chciałaby porozmawiać o tym z Kate i Margo, czy okazałyby zainteresowanie,
współczucie, może nawet zrozumienie? zachowują się tak, jakby nie zauważały jej koloru skóry,
a przynajmniej nigdy o nim nie wspominają
chciałaby im powiedzieć, że czuje się osobiście atakowana przez media
kobiety ściskają nerwowo torebki, gdy mija je na ulicy albo siada koło nich w autobusie,
choć Shirley nigdy nie ukradła nawet pensa z portmonetki mamy, co dla większości dzieci
stanowi rytuał przejścia, nie podebrała choćby jednego ołówka ze szkolnej szafki z przyborami
czy rolki papieru z toalety w miejscu publicznym, powszechne wykroczenie na uniwersytecie, jej
współlokatorki wpychały sobie po kilka pod swetry albo do torebek, a kiedy wytrząsały zdobycze
na kuchenny stół, ona z oburzeniem stwierdzała, że to zwykłe złodziejstwo

Shirley stara się nie poddawać paranoi wyrastającej z przekonania, że każda negatywna
reakcja otoczenia jest spowodowana jej kolorem skóry
matka powtarzała jej, że nigdy nie dowie się na pewno, dlaczego ludzie są jej nieżyczliwi,
jeśli nie usłyszy tego od nich wprost, nie zakładaj z góry, że ktoś cię nie lubi ze względu na twoją
rasę, Shirl, może ma zły dzień albo przykry charakter

Shirley stosuje zatem ofensywę uprzejmości nawet w stosunku do osób wprost


nieprzyjaznych, takich jak Tina Lowry (wuef), odchodząca kawałek dalej zawsze, gdy Shirley
siada obok
albo Roy Stevenson (fizyka), który trzy razy zatrzasnął jej drzwi przed nosem, tak by nie
miała wątpliwości, że zrobił to celowo
albo Penelope Halifax (biologia, wychowawczyni klas przedmaturalnych), która ignoruje
(gasnące) wysiłki Shirley, wciąż jeszcze próbującej witać się na szkolnych korytarzach, gdy ta
mija ją wyniośle, zadzierając nosa niczym wielka księżna carskiej Rosji na widok prostaczki z
pola

Penelope
to jedyna kobieta wypowiadająca się na radzie pedagogicznej, kiedy wszyscy siadają w
wielkim kole w auli, służącej jednocześnie za salę gimnastyczną i stołówkę, przez co zawsze
czuć tam świeżym potem i stęchłą kapustą
jej pełen wyższości, przenikliwy głos wcina się w basowe wypowiedzi samców alfa
którzy lubią odbijać między sobą piłeczkę na tym okrągłym boisku z zaciętością
profesjonalnych tenisistów, a gdy Shirley i inne kobiety próbują się wtrącić, nikt nie słyszy ich
mniej apodyktycznych argumentów, samce alfa przerywają im, nie dając nawet dokończyć
zdania
nawet Kate, zazwyczaj taka wygadana, daje się uciszyć
Shirley brzydzi się myślą, że wszystkie żałośnie pozwalają mężczyznom i Penelope
podejmować decyzje za całą resztę

w to późnomajowe popołudnie
kiedy już ucichł tupot tysiąca par stóp, wybiegających z budynku i podwórka,
pozostawiając szkołę w otchłani posttraumatycznej ciszy
Penelope zwraca uwagę na problem słabych wyników egzaminów końcowych, stwierdza,
że połowa podopiecznych jest tak tępa i nieposłuszna, że powinno się ich zawiesić w prawach
ucznia albo od razu wywalić
wszyscy wiedzą, o której połowie mówi
Penelope jest znana z tego, że nieposłuszną młodzież z wtórnie nabytym zespołem
Tourette’a zatrzymuje po lekcjach, a młodocianych dilerów zawiesza w prawach ucznia
pierwszy krok w stronę wydalenia ze szkoły
zdaniem Shirley powinno się ją posłać na przymusową emeryturę
pakuj się, stara gwardio
czas na Nowy Porządek
na świeżą krew
na nią

Shirley uznaje, że czas wziąć się w garść i coś powiedzieć


nie zgadzam się z tobą, Penelope, nie możemy ich skreślać, mówi, czując, jak zasycha jej
w ustach, samce alfa wiercą się na krzesłach
wierzę, że możemy stworzyć społeczeństwo, w którym nasze dzieci będą traktowane
bardziej sprawiedliwie, brnie dalej, ignorując wymowne pokasływania, sygnalizujące, żeby
dobijała do brzegu albo się zamknęła
n a s z e dzieci, podkreśla (szansa na wzbudzenie poczucia współodpowiedzialności)
nasłuchały się, że są nieudacznikami, tępakami, jak to ujęłaś, jeszcze zanim zdążyły udowodnić,
że to nieprawda
egzaminy to ważna rzecz, ale nie każdy dobrze sobie radzi pod presją, nie każdy
wykazuje się inteligencją od wczesnego wieku, to przecież da się nabyć z czasem, z naszą
pomocą, musimy być dla nich więcej niż tylko nauczycielami, musimy się nimi zająć, uwierzyć
w nich
jeśli my im nie pomożemy, to kto inny
Penelope?

sala elektryzuje się od gęstej, nieruchomej ciszy


Penelope nie zawodzi: nie wiem jak ty, ale ja nie pracuję w opiece społecznej, odpowiada
tonem wyrażającym głębokie znużenie oczywistą naiwnością i ciemniakowatym podejściem
Shirley, naprawdę uważam, że powinnaś tu popracować dłużej niż dwa semestry, zanim
wyzwiesz na pojedynek kogoś z piętnastoletnim stażem
kogoś, kto zjadł na tym zęby
o
czym
to
ja
mówiłam.
3

Tyrady Shirley na temat Penelope są głównym tematem rozmowy z Lennoxem tego


wieczora, nie po raz ostatni
on gotuje w kuchni tajskie curry z kurczakiem na mleku kokosowym, ona siedzi przy
maleńkim składanym stoliku przy drzwiach prowadzących na ich niewielkie podwórko,
widoczne przez tylne okna z innych takich samych klitek w szeregowcach dookoła
zapach piórek szalotki i posiekanego czosnku unosi się ze skwierczącej patelni
kiedy wprowadzili się do wynajmowanego mieszkania, para z piętra nad nimi przyszła się
poskarżyć, że przez siedemdziesiąt lat życia nie czuli takiego smrodu
no to wreszcie macie okazję, pomyślała Shirley, zatrzaskując im drzwi przed nosem

Lennox, inteligencja nie jest czymś wrodzonym, tylko nabytym, bez względu na to, co
sądzi na ten temat Penelope, obsztorcowała mnie przy wszystkich, i ona ma czelność nazywać się
feministką?
Shirley popija zimne lucozade, majowy wieczór jest niespotykanie ciepły
dobrze wiesz, że nie jestem snobką, chodziłam do państwowego liceum, pochodzę z klasy
pracującej i wierzę w egalitaryzm über alles, oczywiście nie mylić z komunizmem,
wystarczająco dużo naczytałam się o Stalinie i Mao, żeby otrząsnąć się z wszelkich fantazji w
tym kierunku
ale prawda jest taka, że hierarchie władzy i przywilejów nie znikną, każdy historyk ci to
powie, są przyrodzone naturze ludzkiej i obecne we wszystkich społecznościach na przestrzeni
dziejów, w dodatku występują też w królestwie zwierząt, więc nie mogę udawać, że nie istnieją
jako nauczycielka mam obowiązek pomagać tym mniej uprzywilejowanym
Lennox miesza czerwoną pastę curry i tarty imbir
Shirley podziwia jego proste plecy, niebieską biurową koszulę z rozpiętym
kołnierzykiem, brzuch mieszczący się bez trudu pod obwodem paska, ciało zgrabnie zarysowane
wszędzie tam, gdzie trzeba: wyrzeźbione bicepsy, pośladki, uda, łydki, a to za sprawą
regularnych wizyt na siłowni
chciała mieć mężczyznę, który będzie wyglądać tak, jakby mógł ją unieść, fizycznie, nie
w przenośni
chciała mieć mężczyznę, który będzie traktować ją jak równą sobie, będzie
odpowiedzialny, z solidnymi planami zawodowymi (prawnik), niepijący (zbyt wiele), niepalący
(nigdy), stroniący od narkotyków (zdarzyło mu się tylko raz) i hazardu (nawet od zakładów
sportowych)

Lennox polewa kawałki kurczaka bez skóry sosem z trawy cytrynowej, liści limonki i
mleka kokosowego, posiłek będzie przepyszny jak zwykle, bo Lennox trzyma się przepisów co
do joty
nie wierzy w ryzyko, ona też nie

przynajmniej ogólniaki spróbowały trochę wyrównać sytuację w blokach startowych,


ciągnie Shirley, i umożliwiły co bystrzejszym dzieciom odebranie lepszej edukacji
w przeciwnym razie nadal wszystkim rządziliby chłopcy z wyższych klas po prywatnych
szkołach, jakbyśmy żyli w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym, a nie dziewięćset
osiemdziesiątym
Lennox nabiera porcję ryżu basmati z dużego worka, który trzymają w spiżarce,
przesypuje ziarna do poznaczonego odpryskami emaliowanego garnka z wrzątkiem na
dwupalnikowej kuchence
najlepszym przykładem jest n a c z e l n a d o w ó d c z y n i s i ł z b r o j n y c h naszego
kraju, która w przeciwnym razie nigdy nie znalazłaby się na szczycie politycznej drabiny, można
ją kochać albo nienawidzić, ale chodzi mi tu o zasadę mobilności społecznej

Lennox sieka kolendrę i posypuje nią porcje jedzenia na parujących talerzach, prawie
codziennie wypróbowuje przepisy z innych części świata, to jedyne podróże, na jakie ich stać,
póki oszczędzają na hipotekę
przewędrowali okolice Morza Śródziemnego i Bliski Wschód, a ostatnio przeskoczyli do
Azji Południowo-Wschodniej
Shirley nie może się doczekać, aż aromatyczne, kremowe curry znajdzie się w jej ustach
dziś będą się kochać, a kiedy kupią własny dom, zrobią sobie dzieci

ich biodra odnalazły się na Chapeltown, gdzie tańczyli do piosenek Kena Boothe’a i
Johna Holta, puszczanych z gramofonu w półoficjalnej bluesiarni, głośniki stały rozstawione od
ściany do ściany, w kuchni bulgotał garnek jamajskiego curry z koziną, na parkiecie było tłoczno
od afrokaraibskiej młodzieży, której bramkarze nie wpuściliby do klubu w żadnej innej części
miasta
a nawet gdyby, to i tak raczej nie grałaby tam ich ukochana muzyka
po kilku miesiącach randek poznali się lepiej
Lennox opowiedział jej, że został w dzieciństwie wysłany przez gujańskich rodziców do
Harlemu, a rodzice w tym czasie próbowali stanąć na nogi świeżo po emigracji do Leeds
wychowała go babcia cioteczna Myrtle, dziennikarka pisząca do magazynów, która
namawiała go, żeby dawał z siebie wszystko w szkole, nawet jeśli koledzy będą się z niego
śmiali
ucz się teraz, a przez resztę życia będziesz z tego korzystać, tak mu powtarzała
w tym czasie jego matka przeskoczyła z fabryki ciastek i karmelków Barney’s na tyłach
stacji autobusowej przy Vicar Lane, gdzie czyściła kadzie, do pakowania zamówień w magazynie
Morrison’s na Marshall Street
ojciec też piął się w górę, zaczynał w hucie stali Robinson’s, gdzie pracował na zmiany w
wieczory i weekendy, żeby jakoś zarobić na życie, a potem dostał posadę w oddziale pocztowym,
gdzie lepiej płacili i godziny były normalne
kiedy zaczęli dostatecznie dużo zarabiać, ściągnęli go do siebie
a potem zrobili sobie jeszcze troje dzieci
Lennox wrócił do Leeds z wiarą, że może sobie poradzić lepiej niż rodzice
w liceum dobrze się uczył, ale wkrótce pojął, że poza budynkiem szkoły jest uważany za
złego człowieka
i wroga narodu ze względu na swój kolor skóry
policja zatrzymywała go na przeszukania, odkąd skończył dwanaście lat, bo wyglądał na
piętnaście, był przerażony, kiedy ci dorośli mężczyźni szarpali nim na ulicy przy ludziach,
bardzo się starał nie płakać, czasami mu nie wychodziło
na do widzenia zawsze rzucali za nim: zmykaj, kwiatuszku, tym razem ci się poszczęściło
to było straszne, obrzydliwe i odbierające poczucie męskości, wyznał Shirley za
pierwszym razem, kiedy się przed nią otworzył, za każdym razem czułem ulgę, że mnie nie
stłukli ani nie zabili w radiowozie albo w celi
byłem grzecznym chłopakiem, nie zadawałem się z łobuzerią, nie wdawałem się w bójki
zacząłem nosić garnitur także poza szkołą, chociaż koledzy się ze mnie śmiali, a obcy
ludzie uważali za świadka Jehowy
byłem grzecznym chłopakiem, w każdą sobotę po południu chodziłem do centralnej
biblioteki miejskiej w Leeds po książki na następny tydzień, bo chciałem być oczytany
ciocia Myrtle powtarzała jak mantrę, że mam być człowiekiem z wiedzą, a nie tylko z
przekonaniami
postanowiłem, że zostanę radcą prawnym albo kto wie, nawet adwokatem
a teraz, kiedy policjanci się do mnie przystawiają, mówię, że jestem prawnikiem, i dwa
razy się zastanowią, zanim położą te swoje brudne łapy tam, gdzie nie powinni

Shirley od dawna czuła złość na myśl o braciach, których również od dzieciństwa


prześladowała policja
czarni mężczyźni musieli się wcześnie uczyć, jak sobie z tym radzić, wszyscy czarni
mężczyźni musieli być twardzi
a kiedy policja kogoś zabiła albo poturbowała, miała prawo do wewnętrznego
dochodzenia, które kończyło się uniewinnieniem oskarżonego
na ostatnim roku studiów cotygodniowe randki z Lennoxem przerodziły się w
kohabitację, a po ukończeniu szkoły razem przeprowadzili się do Londynu
Shirley Coleman została panią Shirley King

w sobotnie wieczory czasami wyskakiwali na film, a przed północą szli na imprezę albo
do klubu, gdzie tańczyli aż po świt do lovers rocka, reggae, soulu, funku
dwa razy w roku robili większe zakupy na wyprzedażach, a ona mniej więcej raz na dwa
tygodnie spotykała się z grupą koleżanek z uczelni

nie włączała do tego układu swojej najlepszej przyjaciółki Ammy


poznały się w szkole dla dziewcząt na New Cross
windującej absolwentki z obskurnych osiedli na Peckham do ambitniejszej pracy na
Blackheath i mieszkań w lepszych dzielnicach, takich jak Greenwich, Brockley, Telegraph Hill
jako jedenastolatki zbliżyły się do siebie, bo były jedynymi czarnymi dziewczynkami w
całym roczniku, a przez to rzucały się w oczy
Amma była bardziej nieśmiała, a Shirley czuła potrzebę, żeby się nią zaopiekować; gdy
weszły w wiek nastoletni, Amma, której rodzice byli wykształconymi socjalistami (w
przeciwieństwie do rodziców Shirley, którzy nie byli ani wykształceni, ani zaangażowani
politycznie), dołączyła do lokalnego teatru młodzieżowego, nabrała pewności siebie, postanowiła
zostać indywidualistką i walczyć z systemem
kiedy miały szesnaście lat, wyznała Shirley, że jest lesbijką
z początku to było coś obrzydliwego
Shirley czuła się tak, jakby ich przyjaźń została zdradzona, choć nigdy nie powiedziała
tego Ammie, żeby nie sprawić jej przykrości
na szczęście Amma nie zaczęła nosić męskiej bielizny ani gapić się na koleżanki z klasy
pod prysznicem, nigdy też nie próbowała zbliżyć się do Shirley, która stała się bardzo świadoma
swojego ciała w obecności Ammy, przez jakiś czas obawiała się też kłaść z nią do jednego łóżka,
kiedy zostawały u siebie na noc
po pewnym czasie jednak uznała, że dopóki Amma nie chce się z nią przespać (nic na to
nie wskazywało) i nikomu nie powie o swoich skłonnościach, szargając tym samym reputację
Shirley, która zostałaby wtedy uznana za lesbijkę drogą skojarzenia, to może jakoś zaakceptować
tę sytuację
dobre sobie
po ukończeniu szkoły Amma zaczęła się tak obnosić ze swoją orientacją, jakby to
stanowiło powód do dumy
jej całą raison d’être stały się walka z każdym przejawem konserwatywnej ortodoksji,
który jej nie odpowiadał, i rozwalanie go w drobny mak
a to przecież niemożliwe, więc po co się szarpać?

Shirley musiała tolerować wyskoki Ammy albo ją stracić, a na to nie może sobie
pozwolić
kocha ją
po p r z y j a c i e l s k u
poza tym
Shirley rzadko zawiera nowe znajomości, większość jej towarzystwa to koleżanki z
uczelni albo z pracy, podczas gdy Amma praktycznie codziennie poznaje nowych ludzi, którzy
potem zostają też znajomymi Shirley, tak jakby
większość to homoseksualiści, a ona może i za tym nie przepada i tego nie rozumie, ale
uważa ich niekonwencjonalny sposób bycia za dostatecznie interesujący, by chętnie z nimi
przebywać
pod warunkiem że będą dla niej mili, a większość jest
oferują fascynujący, artystyczny, radykalny kontrapunkt dla mojej praktycznej,
odpowiedzialnej egzystencji, mówi Lennoxowi
który zarzuca jej przesadnie analityczne podejście

Lennox i Amma spijają sobie z dzióbków, on uważa ją za barwną postać, przez co Shirley
czuje się o wiele mniej barwna
w jej towarzystwie on się ożywia, przekomarza, chętniej żartuje, jest bardziej
ekstrawertyczny
dokuczają Shirley, że jest świętoszką (jakby Lennox nie był), on ma w nosie seksualność
Ammy, twierdzi, że jego cioteczna babcia Myrtle siedziała w szafie
przez wiele lat mieszkała z Gabrielle, swoją najbliższą przyjaciółką, a po jej śmierci
trzymała jej zdjęcie na szafce nocnej
pamięta, jak w dzieciństwie wyszperał w szafie pudełko zawierające fotografie Myrtle i
Gabrielle z lat trzydziestych – monokle, muszki, marynarki do jazdy konnej, pumpy, cygara w
zębach
wtedy sądził, że chodziły za młodu na bale przebierańców
żałuje, że ciocia nie czuła przyzwolenia na bycie sobą, zmarła wkrótce po jego powrocie
do Anglii, gdyby teraz żyła, odwiedziłby ją i wyciągnął z niej prawdę, wyraziłby swoją aprobatę,
jeśli to właściwe słowo
Shirley podoba się jego otwartość, nawet jeśli sama nie jest w stanie się z nim zgodzić
nie żeby była zacofana czy przeciwna homoseksualistom, chodzi raczej o taką
instynktowną reakcję na coś, co nie wydaje się jej naturalne
nawet kiedy próbuje walczyć z własną niechęcią.
4

Z biegiem lat Shirley stała się doświadczoną nauczycielką, nadal zaangażowaną w


zapewnianie uczniom szansy na lepszy start
widziała, że wszystko inne działa na ich niekorzyść, przeludnione klasy, brak materiałów
edukacyjnych, rodzice niemający pojęcia, jak pomagać dzieciom w pracach domowych
rodzice, którzy rzucili szkołę, żeby iść do pracy w fabryce, uczyć się zawodu albo
wylądować na piętrowej pryczy w Borstal
Shirley nie była taka jak reszta bumelantów w swoim zawodzie, często narzekała na to w
rozmowach z Lennoxem, nie była jak ci, którzy robią tylko tyle, ile muszą, i otwarcie pogardzają
podopiecznymi, jakby dzieciaki były dla nich kłopotem, a nie przyczyną, dla której w ogóle mają
tę robotę
było źle, a potem zrobiło się jeszcze gorzej, kiedy rząd Thatcher wprowadził wielką
reformę edukacji
nauczyciele dostali szału, walczyli o wypłaty i urządzali trzydniowe strajki
a kiedy społeczeństwo straciło do nich cierpliwość, Trzecia Rzesza wykorzystała tę
chwilę i wjechała jak czołg, niosąc ze sobą koszmarną nową podstawę programową, narzucającą
sylabus ograniczający jej pedagogiczną wolność, dzięki której uczniowie osiągali znakomite
wyniki w nauce
wielkie dzięki
reformie zaś deptały po piętach rankingi szkół średnich, pociągające za sobą niezliczone
godziny wprowadzania danych, wypełniania formularzy i statystyk, inspekcji oraz
bezsensownych obowiązkowych zebrań ciała pedagogicznego po szkole d w a r a z y w t y g o d
n i u, nawet kiedy nie było nic do omówienia
następnie ministerialne Gestapo narzuciło plany lekcji, to był kolejny wulgaryzm w coraz
obszerniejszej prywatnej wiązance Shirley: podstawa programowa! rankingi! plany lekcji!
to nie zostawiało ani odrobiny miejsca na zmienne potrzeby klas złożonych z żywych,
oddychających, różniących się od siebie dzieci
koniec z tworzeniem własnych raportów nauczania, a ona naprawdę lubiła komentować
postępy uczniów, dawać rodzicom znać, że troszczy się o ich dziecko
zamiast tego musiała odhaczać punkty z listy ogólnikowych stwierdzeń
nie mogła już na przykład zawiadomić, że charakter pisma dziecka się poprawił, dzięki
czemu jego prace są czytelniejsze, a zatem zyskują wyższe oceny, a to wszystko dzięki jej
zachętom, żeby siedziało prościej, koncentrowało się na zadaniu i pisało wolniej
albo że uczeń nie wygłupia się już, czym przeszkadzał w lekcjach, gdyż po jej sugestii
dołączył do kółka teatralnego, gdzie może realizować swój talent komediowy, a ostatnio
zabłysnął w szkolnym przedstawieniu Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków
chyba że takie pytanie pojawiłoby się w kwestionariuszu
a gdzie tam

następnie Gestapo zażądało, by każdy uczeń przygotowywał co roku teczkę osiągnięć,


złożoną ze starannie przepisanych odręcznie najlepszych zadań domowych lub tych wykonanych
na lekcji, co pochłaniało godziny cennego czasu, który można było przeznaczyć na naukę, w
dodatku dzieciaki umierały przy tym z nerwów, a ostatecznie teczki i tak przechowywano potem
w szkolnym archiwum, na wypadek gdyby rodzic albo nowa szkoła chcieli się z nimi zapoznać
no i co?
nikt nigdy nie chciał
czym stała się Shirley?
trybikiem w Machinie Biurokratycznego Obłędu

kiedy parkowała rano przed szkołą


na kilka chwil przed tym, jak wychowankowie rzucą się po Ścieżce Ubogich do drzwi,
żeby zniszczyć resztki jej poczucia równowagi
uświadamiała sobie monstrualne rozmiary kontrolującej ją machiny
ta myśl zalewała jej żołądek
jak cement
a kiedy lata osiemdziesiąte przeszły do historii, kolejna dekada naparła bez pardonu,
niosąc więcej problemów niż rozwiązań
więcej dzieci z rodzin zmagających się z niedostatkiem
więcej bezrobocia, biedy, uzależnień, przemocy domowej
więcej dzieci z rodzicami, którzy poszli „siedzieć”, albo powinni
więcej dzieci potrzebujących darmowych posiłków
więcej dzieci w rejestrze opieki społecznej, albo przynaj mniej na radarze
więcej dzieci, które zupełnie zdziczały (a ona nie była treserką zwierząt)

do czasu nadejścia nowego milenium w szkolnych plecakach zaczęto znajdować


sprężynowce tak wielkie, że dałoby się nimi rozpłatać nosorożca, a inspekcje na chybił trafił stały
się codziennością
uczniowie chowali pistolety w skarpetach
agencje rekrutacyjne miejscowych gangów kręciły się przed bramą
szkolny sklepik został wyparty przez kwitnący handel narkotykami na terenie placówki
zwiększyła się liczba napaści seksualnych na dziewczęta, coraz więcej uczennic
zostawało matkami, choć same były jeszcze dziećmi
władze szkoły postawiły przy wejściu wykrywacz metalu i ochronę, wszystkie drzwi
otwierało się na kod, a w korytarzach pojawiły się kamery

żegnając się z kolejnymi klasami maturalnymi, Shirley musiała powstrzymywać się od


udzielania informacji o godzinach wizyt rodzinnych w więzieniu, zamiast zachęcać uczniów do
kontynuowania edukacji
zwłaszcza że teraz klasy składały się głównie z szumowin, dziwadeł, egzemplarzy o
ilorazie inteligencji poniżej siedemdziesiątki (eugenika? znakomity pomysł!), potencjalnych
seryjnych morderców i skrzywionych psychopatów, którzy rozsiadali się w ostatnich ławkach i
siali takie bezhołowie, że ona, tak, ona, musiała przekrzykiwać hałas
Shirley, która dawniej miała tak niezwykłą kontrolę nad wychowankami, że proszono ją o
szkolenie młodszych nauczycieli w sztuce wyrabiania sobie cichego autorytetu
dawniej sprawiającego, że każde jej słowo było traktowane jak Ewangelia
teraz, kiedy dzieciakom zaczynało odpierdalać podczas zajęć, jej też odpierdalało
przez twoje zachowanie teraz cała klasa będzie musiała zostać po lekcjach
obawiała się, że któregoś ciemnego zimowego popołudnia ktoś z kontyngentu przyszłych
lokatorów oddziału zamkniętego dźgnie ją nożem albo postrzeli, kiedy będzie samotnie mijała
żywopłot na parkingu
prawdziwym koszmarem był jednak najbardziej obiecujący szkolny pretendent do wyroku
dożywocia z klasy przedmaturalnej, Johnny Ronson, który za jedyny cel życia postawił sobie
podkopywanie jej posłuchu za każdym razem, gdy beształa go za przeszkadzanie w lekcji
raz zaczął sobie tak mocno pocierać krocze, że członek mu stanął w spodniach
jej słowo przeciwko jego słowu
żadnych dowodów, żadnych świadków
mały gnój
gdyby tylko mogła wysłać te bachory w przeszłość, do czasów kiedy w szkole mieścił się
przytułek, kazałaby im przez dzień albo dwa tłuc kamienie na żwir do wysypywania dróg albo
mielić kości z rzeźni na nawóz
dwanaście godzin niewolniczej pracy dziennie za kromkę chleba, trochę kaszy, a do
spania twardy kawałek podłogi bez koca
tyle razy im powtarzała, że pokolenia reformatorów i aktywistów, związkowców,
duchownych, dobroczyńców, pisarzy, polityków w parlamencie i szlachciców w Izbie Lordów
walczyły o ich prawo do wzniesienia się ponad swój stan za sprawą edukacji
mówiła to tyle razy, że aż jej samej znudziło się słuchanie w kółko własnej gadki
i tak
nigdy
nie
dotarło

co więcej, po dekadach sprawdzania z benedyktyńskim oddaniem prac domowych przez


pięć wieczorów w tygodniu teraz z całego serca znienawidziła to zajęcie
na jej biurku piętrzyły się sterty g ó w n a, wypoconego w większości przez
półanalfabetów, którzy robili jej z życia piekło za dnia
klasy o mieszanych poziomach predyspozycji? i pomyśleć, że kiedyś uważała to za dobry
pomysł, a to i tak nie podnosiło standardów, tylko je obniżało
w tym zgadzała się z Penelope Halifax
najdziwniejsze, że po latach unikania się nawzajem teraz połączyło je poczucie
wykluczenia ze społeczności nowych nauczycieli, którzy obecnie rządzili w szkole
siadały razem w pokoju nauczycielskim, podczas gdy młodzież wszystkich ras panoszyła
się dookoła, ignorując dwie starsze kobiety, niepotrzebne rupiecie
mimo że Penny była z n a c z n i e s t a r s z a od Shirley
najbardziej nie znosiły tych młodych i naiwnych, wchodzących energicznie na początku
każdego nowego semestru, wymachując doktoratami i popisując się „konstruktywistycznymi”
teoriami nauczania
sama ideologia, zero doświadczenia – co za patafiany
patafiany-patafiany-patafiany, mamrotały do siebie z Penny pod nosem, pusząc się
triumfalnie, gdy żółtodzioby po kilku latach odchodziły z roboty albo traciły całą chęć życia
uwielbiały patrzeć, jak dwudziestodwuletnia nauczycielka świeżynka, która przyszła tu
jako modnisia w rozmiarze XS, zaczyna człapać po korytarzach w spodniach na gumce
witamy w klubie, słoneczko! – szeptała Penny do Shirley i obie skręcały się ze śmiechu,
ignorując zaciekawione spojrzenia innych nauczycieli
którzy zastanawiali się, co tak ubawiło te dwie stare torby

Shirley i Penny siedziały nad swoimi kanapkami, wzdychając do starych, dobrych


czasów, kiedy nauczanie jeszcze nie było tak zbiurokratyzowane, a dzieci nie mordowały się
nawzajem w wojnach gangów
gdy Penelope przeszła na emeryturę, Shirley straciła największą sojuszniczkę
chciała uciec do sektora prywatnego, niezależnej szkoły żeńskiej, gdzie uczęszczają
grzeczne dziewczęta z klasy średniej (najlepiej przed trzynastym rokiem życia), znające takie
słowa jak „proszę”
i „dziękuję” i którym nawet do głowy nie przyjdzie podpaść nauczycielce
marzyła o lizusach, taka była prawda
nie o wymachujących bronią, żujących gumę, wciągających koks, ciężarnych
szumowinach, gangsterach i oprychach
pragnęła uczennic, którym rodzice tak bardzo „pomagają” w pracach domowych, że
wychodzą na młode geniuszki, to wielkie oszustwo klasy średniej, w którym sami uczestniczyli z
Lennoxem, wychowując swoje dwie córki
bo teraz sama należy do klasy średniej
a skoro tak, to wiwat, wiwat, klasa średnia über alles!

największą przeszkodę stanowiła z trudem wywalczona ustawa o edukacji z tysiąc


dziewięćset czterdziestego czwartego roku, zapewniająca wszystkim dzieciom dostęp do
nieodpłatnego kształcenia, i właśnie tej ustawie Shirley poświęciła swoją pracę magisterską na
uniwersytecie
a kiedy doszło co do czego, nie potrafiła się dobrze sprzedać
w przeciwieństwie do koleżeństwa, które odfrunęło do krainy szkół z wysokim czesnym i
wracało tylko po to, żeby pochwalić się znakomitymi wynikami z wizytacji i tak wysokimi
pozycjami w rankingu prywatnych szkół, że człowiekowi mogło się zakręcić w głowie
pracowali w szkołach z klubami wioślarstwa i jazdy konnej, z drużynami lacrosse, rugby i
squasha
z basenami olimpijskich rozmiarów, w komplecie z olimpijskimi trenerami i w pełni
wyposażonymi salami
a na szkolne wycieczki jeździli w Himalaje, Pireneje, do Chile, a nawet na Malediwy,
żeby „badać morską faunę” (no błagam)
i zadowoleni opowiadali o przyjemności, jaką daje nauczanie w pięknym budynku
wpisanym na listę konserwatora zabytków, w którym unosi się zapach sosnowego środka do
mebli, a nie dusząca mieszanka nastoletniego potu, cieknących toalet i przemysłowego środka do
dezynfekcji (bezpieczeństwo i higiena, no pewnie!), od którego człowieka pali w gardle i pod
powiekami
jakie to szczęście, że udało im się uciec z najgorszej szkoły w Londynie, mówili, patrząc
jej w oczy, komunikując czyste politowanie
to kiedy uciekasz z tej mordowni, Shirley?

owszem, rozważyła ubieganie się o posadę w lepszej szkole państwowej na dzień po tym,
jak obudziła się z pięknego snu, w którym przyszła do szkoły z bronią i powystrzelała wszystkich
uczniów na apelu (co gorsza, to nawet nie był koszmar), a potem odeszła z dymiącym karabinem
niczym późny krzywonogi Clint Eastwood, gdyby był czarną kobietą
a mimo to, kiedy pewnego wieczora usiadła w swoim gabinecie nad formularzem
zgłoszeniowym, nie była w stanie napisać nic poza własnym nazwiskiem
Shirley King
nie mogła znieść myśli, że musiałaby iść na rozmowę kwalifikacyjną przed całą ławą
nieznajomych, oceniających jej intelekt, umiejętności, filozofię nauczania (w dzisiejszych
czasach każdy musi jakąś mieć), osobowość (ha, ha, ha), ubranie, język ciała, wygląd (jaki
wygląd?)
wyobraziła sobie ich listy z decyzją odmowną
„Szanowna pani King!
W związku z niezwykle dużą liczbą wykwalifikowanych kandydatów na oferowane
stanowisko postanowiliśmy zaproponować posadę osobie młodszej, ładniejszej, szczuplejszej,
mniej doświadczonej, bardziej entuzjastycznej, naiwnej i uległej
zamiast skwaśniałej starej szkapie, którą należałoby jak najszybciej wysłać na wieczne
pastwisko!
Z wyrazami głębokiej szczerości”

Shirley zrozumiała, że zawsze osiągała w życiu to, czego pragnęła, więc nie jest
przygotowana na odrzucenie
dostała się na studia w czasach, kiedy udawało się to tylko najzdolniejszym
załapała się na pierwszą posadę nauczycielską, o jaką się ubiegała, i lubiła tę szkołę,
zanim wszystko zeszło na psy
kupiła z Lennoxem dom na Peckham Rye, kiedy ta okolica była niedrogim zadupiem,
teraz ceny poszybowały w górę, a oni mają już spłacony kredyt
znalazła wymarzonego męża w bardzo młodym wieku, co oszczędziło jej lat
zamartwiania się, czy kiedyś spotka tego jedynego
jej rodzice uwielbiali Lennoxa od chwili, kiedy pierwszy raz postawił stopę w ich
mieszkaniu, jeszcze na studiach
powiedzieli, że Shirley może go przyprowadzać tak często, jak tylko chce
matka ledwo zwracała na nią uwagę w jego obecności, a historyczne wykształcenie
Shirley, dawniej windujące jej status ponad braci, bledło w porównaniu z dyplomem absolwenta
prawa
w oczach teściowej Lennox stanowił wcielenie doskonałości
i w jej oczach również, jest teraz równie dobrym mężem, jak na początku, tak samo
lojalnym i wiernym

nadal robił zakupy, ale gotował tylko w weekendy, w ciągu tygodnia zaczęli jeść posiłki
na wynos, domem zajmowała się gosposia
Shirley wciąż spotykała się z koleżankami na obiad, film albo drinki
w piątki po pracy Lennox wychodził z młodszymi kolegami z kancelarii do modnych
wine barów przy Covent Garden, wracał późno, zadowolony i cuchnący papierosami i
czerwonym winem, z brodą zatłuszczoną kebabem kupionym w drodze ze stacji do domu
nadal był radcą prawnym, specjalizował się w szkodach niemajątkowych i zaniedbaniach
szpitalnych, nigdy nawet nie spróbował zostać adwokatem kryminalnym, to zbyt stresujące i
kiepsko płatne zajęcie
dokonał właściwego wyboru

kochali się w niedzielne poranki, po tym jak przynosił jej kawę do łóżka, ale przed
czytaniem gazet
seks pogłębił się przez lata, zestrachane, choć akrobatyczne wyczyny ustąpiły miejsca
czułości
nadal się pragnęli, po trzydziestu kilku latach zbliżeń

ostatnimi czasy Lennox zainteresował się obserwacją ptaków, porozwieszał w ogrodzie


najróżniejsze karmniki dla tych, które lubił najbardziej – szczygłów, sikorek, strzyżyków i
nieustraszonych rudzików, podskakujących niziutko po ziemi
niestety nasiona wypadające z karmników przyciągały też gołębie, które srały na meble
ogrodowe i spacerowały po całym trawniku, rozpanoszone jak hitlerowcy
myszy też zachowywały się jak w restauracji
Lennox łapał je i wypuszczał w lesie kilka kilometrów dalej, bo nie potrafił się zmusić,
żeby je truć
ostrzegała go, że jeśli kiedyś zobaczy szczura
natychmiast idzie kupić strzelbę

Lennox miał świra na punkcie piłki nożnej, chodził na mecze z kolegami, jego jedyną
słabością było oglądanie całymi godzinami rozgrywek w telewizji
słuchała, jak siedzi w drugim pokoju i wyje, krzyczy, klaszcze, buczy i jęczy w
odpowiedzi na wydarzenia na boisku, zwłaszcza kiedy grał Leeds United
i myślała sobie, że to dla niego główny emocjonalny wentyl
był zaangażowanym ojcem ich córek, Karen i Rachel, które urodziły się w odstępie
dwóch lat od siebie i stały się gwiazdami w filmie ich życia
trudno było łączyć pracę z wychowaniem dzieci, jej matka bardzo im pomogła, a Lennox
zakasywał rękawy wieczorami i w weekendy, i choć nie miał nic przeciwko zmienianiu pieluch,
odmawiał karmienia butelką w środku nocy
spał spokojnie w pokoju gościnnym

kiedy dziewczynki trochę podrosły, wyjeżdżał z nimi i jej matką na weekendy nad morze,
aby dać Shirley tak potrzebną chwilę wytchnienia
przesypiała cały ten czas, wdzięczna Winsome za wsparcie
Amma raz czy dwa posiedziała z Karen i Rachel, zazwyczaj była na to zbyt zajęta, poza
tym babcia obawiała się, że przyjaciółka będzie pić albo palić przy wnuczkach
za to kiedy urodziła się Yazz, Shirley została opiekunką numer jeden, Amma bez chwili
wahania uznała, że podrzucenie dodatkowego dziecka do rodziny Shirley nie sprawi nikomu
kłopotu
owszem, Karen i Rachel traktowały córkę Ammy jak młodszą siostrę
na etapie prewerbalnym Yazz była cudownym dzieckiem, ale po odkryciu mocy słów –
już nieco mniej

Shirley i Lennox przez p i ę ć l a t co niedziela sumiennie chodzili do kościoła, żeby


umożliwić dziewczętom dostanie się do prestiżowej prywatnej szkoły Grey Coat Hospital przy
Westminsterze, podlegającej pod Kościół Anglii
katorga, bo wprawdzie oboje są chrześcijanami, ale nie praktykują
Karen jest teraz farmaceutką, Rachel informatyczką
Shirley zaszła daleko jak na drugie pokolenie
a córki już zdążyły ją wyprzedzić.
5

Shirley jest na wakacjach u rodziców w bungalowie, który wybudowali sobie na starość


na małej rodzinnej działce, a teraz żyją tu po królewsku za brytyjskie emerytury
kolejny szkolny annus horribilis powoli z niej schodzi, rozmościła się w swoim
ulubionym trzcinowym fotelu na werandzie
zabrała ze sobą najnowszą powieść Dorothy Koomson, będzie ją chłonąć przy świetle
lampy
i patrzeć, jak księżyc świeci nad Morzem Karaibskim
wszyscy śpią, łącznie z Lennoxem, pochrapującym w wielkim podwójnym łóżku ze
świeżą białą pościelą, którą Winsome zmienia dwa razy w tygodniu
matce dobrze robi taka rodzinna wizyta, to pomaga jej być aktywną i sprawia, że czuje się
potrzebna, może robić to, w czym najbardziej się spełnia, czyli opiekować się innymi, a
zwłaszcza jedyną córką
Shirley żyje dla tej jednej chwili każdego lata, kiedy taksówka przyjeżdża na wybrzeże i
idą wąską ścieżką do domu jej rodziców, ciągnąc za sobą walizki
oto on, śliczny domek, pomalowany na pudrowy róż, otoczony kwiatami, którymi
Winsome zajmuje się z nieopisaną miłością
i tak samo będzie się opiekować Shirley

ma przed sobą sześć rozkosznych tygodni przed powrotem do Piekiełka dla


Beznadziejnych Przypadków, gdzie wybierze kilkoro nowych uczniów, których weźmie pod
swoje skrzydła
jak co roku, odkąd Carole skończyła szkołę
Carole
pochodząca z rozbitej rodziny (a czy ktoś w tej szkole ma inną?)
w pierwszych dwóch klasach wykazywała tak imponujący talent matematyczny, że szkoła
umożliwiła jej podejście do egzaminu GCSE z tego przedmiotu dwa lata przed czasem
okazało się, że przedwcześnie
wpadła w złe towarzystwo, przechwyciła ją paczka trzech dziewczyn, stanowiących
koszmar każdego nauczyciela
LaTisha Jones, w niczym nieustępująca inteligencją reszcie dzieciaków, liderka grupy i
królowa pyskówek, na każde polecenie odpowiadająca bezczelnym: bo co mi pani zrobi?
zawsze wychodziła z lekcji przed dzwonkiem, bo mam okres / źle się czuję / moja babcia
właśnie zmarła, pani profesor
od samego początku nauczania Shirley musiała znosić wielokrotne pochówki tych
samych babć
powstrzymała chęć odpowiedzi: wydawało mi się, że staruszka wyzionęła ducha w
poprzednim semestrze? siadaj i pisz wypracowanie, ty wstrętna dziewucho
następna była Chloe Humphries
potomkini wielopokoleniowego rodu zawodowych kryminalistów, według jej opiekunki
społecznej już przejmująca rodzinną pałeczkę
trzecią członkinią gangu była Lauren McDonaldson, która według wiarygodnego
(poufnego) źródła (szkolna pielęgniarka) złapała chorobę weneryczną za sprawą rozwiązłych
kontaktów z chłopcami (starszymi) ze szkoły i jednym z (młodszych) opiekunów społecznych,
jeśli wierzyć plotkom (na ścianach szkolnej toalety)

tu
nagle
wydarzył się cud, bo pewnego dnia podczas przerwy na lunch Carole, wtedy
czternastoletnia, przyszła do niej (odważne dziecko, Shirley wiedziała, że w szkole mówią na nią
w najlepszym razie Smoczyca, a w najgorszym Stara Bulwa
jedno i drugie wystarczająco często widywała nabazgrane na tablicy
na powitanie)

któryś pacan w pokoju nauczycielskim powiedział dziecku, że znajdzie panią King w jej
aucie, gdzie jadała lunch – w spokoju
odchyliła fotel pasażera w swoim przytulnym mitsubishi i metodycznie konsumowała
kanapki z szynką, korniszonem i pomidorem, wsłuchana w kojące dźwięki Smooth FM
aż tu nagle dziecko zastukało w okno
Shirley odkręciła szybę, czując jednocześnie, że sama się już nakręca
tak, słucham
proszę panią, bo ja muszę z panią porozmawiać
o czym?
bo ja bym chciała się poprawić, proszę panią, znaczy pani profesor, więcej się uczyć, iść
na studia, dostać dobrą pracę i w ogóle

Shirley nigdy się nie dowiedziała, co spowodowało taką przemianę, ale to nie miało
znaczenia, liczyło się tylko, że ongiś wybitna uczennica zwróciła się do Starej Bulwy po pomoc
w nauce
aplauz! światła! alleluja!
Shirley od tej pory dbała, żeby dziecko otrzymało cokolwiek, czego tylko będzie
potrzebować, by zabłysnąć na każdym egzaminie
zdobywała dofinansowanie z organizacji charytatywnych na zakup dodatkowych
podręczników, zeszytów, przyborów, a nawet komputera
a to wszystko pod warunkiem, że przez pozostałe cztery lata szkoły Carole będzie raz w
miesiącu przychodzić do niej na indywidualne konsultacje, żeby Shirley mogła monitorować jej
postępy i upewnić się, że podopieczna nie zaniedbuje nauki
układ się sprawdził, a dzięki wysiłkom Shirley dziewczynka dostała się na jeden z
najlepszych uniwersytetów na świecie
Carole okazała się utalentowanym upadłym dzieckiem, które przypomniało Shirley,
dlaczego w ogóle zdecydowała się na karierę pedagogiczną
edukacja ma moc zmieniania życia

od tej pory co roku brała pod swoje skrzydła kilkoro obiecujących dzieci, które już na
pierwszy rzut oka wyróżniały się inteligencją, lecz nie mogły liczyć na wsparcie rodzin i były na
najlepszej drodze do prostytucji albo uzależnienia od cracku
nawet kiedy efekty okazują się takie sobie, Shirley i tak daje wychowankom szanse na
lepszą przyszłość, prawie wszyscy idą na studia
pozostali też sobie radzą, jeden z jej podopiecznych został murarzem, inny hydraulikiem,
a jeśli wierzyć prasie, to zarabiają więcej niż rówieśnicy z dyplomami uczelni wyższych
ci najmilsi wracają do niej z prezentami
projekt mentorowania zdolnej młodzieży sprawia, że nauczanie staje się odrobinę
znośniejsze, choć nie na tyle, żeby cieszyła się na początek kolejnego tygodnia
albo czuła satysfakcję pod jego koniec

Carole, jej pierwszy i największy sukces pedagogiczny, nigdy się do niej nie odezwała
mimo jej próśb, nic, ani słowa, przez ponad dekadę od ukończenia szkoły nawet nie zadzwoniła,
nie wysłała kartki z podziękowaniem
Shirley czuje się
co tu dużo mówić
wykorzystana.
Winsome

Winsome
przygotowuje ulubioną rodzinną potrawę, pieczony owoc chlebowca i smażoną latającą
rybę z cebulą i tymiankiem, do tego grillowaną żółtą dynię piżmową z bakłażanem, cukinią i
zrumienionymi na patelni grzybami, polanymi sosem cytrynowo-ziołowym
morska bryza wpada przez okno osłonięte moskitierą, powstrzymującą muchy za dnia i
komary po zmierzchu
Winsome docenia zdrowe odżywianie teraz, kiedy wróciła do domu i może jeść warzywa
z własnego ogródka albo świeżo złowione ryby
z morza do kuchni
prościutko

Shirley, Lennox, ich córka Rachel i jej córka Madison przyjechali z wizytą
Tony, Errol, Karen i ich rodziny dołączą do nich za kilka tygodni
lubi być otoczona rodziną i przyjaciółmi; Amma odwiedziła ją dwa razy, Winsome jest jej
życzliwa, odkąd Shirley ją poznała, jeszcze w podstawówce
każdej matce zależy, żeby jej dziecko miało koleżankę od serca
Amma była cichą dziewczynką, dopóki nie zapisała się do młodzieżowej grupy teatralnej,
wtedy stała się bardziej ekstrawagancką postacią i zaczęła się oryginalnie ubierać
Winsome zabroniła Shirley naśladować przyjaciółkę i kazała jej ubierać się tak, by nie
wyróżniać się wśród rówieśników, bo inaczej stanie się dla nich łatwym celem
Winsome nie miała racji, Amma nigdy nie stała się celem dla nikogo
a kiedy jako nastolatka oznajmiła, że jest lesbijką, Winsome martwiła się, że biedne
dziecko będzie mieć zrujnowane życie, a Shirley się od niej zarazi, przez co również straci szanse
na szczęśliwą przyszłość
tu też się myliła

za oszklonymi drzwiami rozpościera się weranda, na której Shirley odpoczywa z


kieliszkiem wina w dłoni, wpatruje się w morze, jakby to był najpiękniejszy widok na świecie
zawsze zachowuje się tu jak turystka, oczekuje, że wszystko będzie idealnie, i ubiera się
cała na biało: bluzka, spodnie, wygodne sandały
noszę biel tylko na wakacjach, mamo, to symbol oczyszczenia psychicznego, jakie muszę
tu przejść
Winsome ma ochotę odpowiedzieć: chyba raczej symbol tego, że w niczym tu nie
pomagasz
no ale nigdy nie zbeszta za nic Shirley, bo jeśli córkę coś wzburzy
to Winsome będzie musiała o tym słuchać do końca świata

tuż po przyjeździe z Anglii Shirley zawsze jest poszarzała i wymizerowana, ale wystarczy
dać jej kilka tygodni i znów promienieje,
jej ciało uwalnia się ze sztywnego gorsetu miejskiego życia, nawet chód ma jakiś taki
bardziej liryczny
to samo dzieje się z każdym, kto dostatecznie długo przebywa na Barbadosie
pod koniec pobytu będzie wyglądać i stąpać jak prawdziwe dziecko ziemi, nie takie
wychowane w zimnym klimacie, które uważa, że wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu
jak Shirley
nie takie, co zawala innych swoimi emocjami
jak Shirley
wiecznie narzekająca na tę swoją okropną pracę w tej okropnej szkole, a kiedy Winsome
doradza, żeby zrezygnowała i może została konsultantką edukacyjną, Shirley mówi: mamo, nie
chcę żadnych sugestii, potrzebuję tylko, żebyś mnie wysłuchała

Shirley
nigdy nie cieszy się z tego, co ma: świetnego zdrowia, wygodnej pracy, przypakowanego
męża, uroczych córek i wnuczki, domu i samochodu, braku długów, corocznych d a r m o w y c h
luksusowych wakacji w tropikach
no ciężkie masz to życie, Shirl
w porównaniu z Winsome, która spędziła całe życie zawodowe na otwartej platformie
autokaru Routemaster
bombardowana deszczem, śniegiem, gradem
milion razy dziennie musiała gramolić się po schodach z kobylastym skanerem biletów na
szyi i wielką nerką na drobniaki opiętą wokół pasa, jedno i drugie z godziny na godzinę robiło się
coraz cięższe, przez co Winsome do dziś ma zaokrąglone ramiona i cierpi na bóle pleców
dzień w dzień użerała się z gapowiczami i pasażerami na bezpodstawnych ulgowych
biletach, którzy ją ignorowali, kiedy mówiła, że w y p a d z a u t o b u s u, wyzywali od głupich
krów i niepełnosprytnych, kazali wracać do własnego kraju
hordy dzieciaków codziennie przepychały się, żeby wsiąść do autobusu, potem w
godzinach szczytu stada bydła w garniturach robiły to samo
a kiedy na górnej platformie dochodziło do awantur, musiała wciskać brzęczyk, by
zasygnalizować Clovisowi, że muszą się zatrzymać przy budce telefonicznej i zadzwonić po
policję, bo o komórkach nikt wtedy nie słyszał
nocne zmiany były jeszcze gorsze, bo po pokładzie miotali się pijani ludzie, tu ktoś
rzygał, tam się pobił, raz kogoś zadźgali nożem na śmierć
na jej zmianie
nie żeby narzekała, podobało jej się, że nie ma szefa dyszącego w kark, a kiedy na trasie
był spokój, mogła sobie pogadać ze stałymi pasażerami

Winsome wyciąga z lodówki rybę, zeskrobuje łuski, filetuje, kroi najostrzejszym nożem,
wkłada pod zimną wodę, zanurza w białym occie, znów płucze
rozrabia w misce marynatę z ziela angielskiego, czosnku, kolendry, tymianku i oliwy,
macza w niej rybę, owija folią, wkłada do lodówki
sięga po owoc chlebowca i wykrawa szypułkę, bo nie ma już siły wykręcać jej ręką jak
kiedyś
nacina owoc na krzyż na górze, wciera olej w jego grubą, zieloną, kostropatą skórę
wsadza do piekarnika na jakieś dziewięćdziesiąt minut
po wyjęciu będzie idealnie upieczony
smaczny i pożywny posiłek dla rodziny

ona sama ma w sobie dużo wdzięczności


jest wdzięczna losowi za to, że mogła wrócić do domu, na Barbados, podczas gdy
angielscy znajomi musieli zostać w Wielkiej Brytanii, gdzie czeka ich starość spędzona na
zamartwianiu się, czy będzie ich stać na ogrzewanie i czy przetrwają kolejną surową zimę
jest wdzięczna, że kiedy tylko wysiadła z samolotu i stanęła na gorącym powietrzu, jej
dręczone artretyzmem stawy się uspokoiły
od tej pory nawet jej nie zamrowiło
jest wdzięczna, że sprzedaż domu w Londynie umożliwiła im zakup tego na plaży
jest wdzięczna, że ona i Clovis, oboje już po osiemdziesiątce, mają przyzwoitą emeryturę
i do końca życia nie będą musieli się martwić o pieniądze, pod warunkiem że będą nadal żyć
oszczędnie, dla ich pokolenia to i tak chleb codzienny, kupuje się artykuły pierwszej potrzeby, a
nie zachcianki
zadłużyć się można na zakup domu, nie nowej sukienki

Winsome codziennie dziękuje Panu Jezusowi za wszystkie błogosławieństwa i za to, że


sprowadził ją do rodzinnego kraju, gdzie ma przyjemniejsze życie
dziękuje Jezusowi za nowe przyjaciółki, które też wróciły po latach spędzonych w
Ameryce, Kanadzie i Wielkiej Brytanii i zaprosiły ją do swojego kółka czytelniczego
poczuła się zaszczycona, a im nie przeszkadzało, że całe życie była kontrolerką biletów w
autobusie
Bernadette pracowała jako sekretarka w służbie cywilnej w Toronto, nigdy nie wyszła za
mąż, a jej chłopak odwiedza ją wieczorem, kiedy nie spotyka się akurat z innymi kobietami
Celestine uwielbia teorie spiskowe, jest byłą urzędniczką CIA w stanie Wirginia, mieszka
z Josephine ze stanu Iowa, czego nie musi ukrywać przed resztą, ale ukrywa
Hazel prowadziła pierwszy zakład fryzjerski dla czarnoskórych w Bristolu, ale jej mąż,
Trevor, zapadł na wczesną demencję i zmarł, a ona wtedy sprzedała interes i wróciła do domu,
mieszka sama
Dora jest trzykrotną mężatką, raz owdowiała, raz się rozwiodła, a teraz wyszła za Jasona,
konsultanta zarządu, to największa intelektualistka w ich grupie, w latach sześćdziesiątych była
jedną z pierwszych czarnych nauczycielek w Wielkiej Brytanii
co miesiąc czytają inną książkę, zaczęły od Samotnych londyńczyków trynidadzkiego
pisarza Selvona, powieści opowiadającej o młodych mężczyznach z Karaibów mieszkających w
Anglii, którzy pakują się w tarapaty i źle traktują kobiety, a te przez całą powieść nie mają nawet
szansy choć raz się wypowiedzieć
wszystkie zgodnie uznały, że należałoby tych chłopaków zdzielić przez łeb, i postanowiły
od tej pory czytać karaibskie pisarki, bardziej dojrzałe i odpowiedzialne, a do książek mężczyzn
zajrzeć później
Winsome uważa się teraz za całkiem oczytaną osobę, przywykła do literatury, choć przez
większość życia sięgała tylko po gazety
do jej ulubionych autorek należą Olive Senior z Jamajki, Rosa Guy z Trynidadu, Paule
Marshall z Barbadosu, Jamaica Kincaid z Antigui i Maryse Condé z Gwadelupy
a najlepszy jej zdaniem tomik poezji nazywa się Ja to kobieta o długich wspomnieniach
pewnej Gujanki o nazwisku Grace Nichols
„my kobiety / których pochwał nikt nie głosi / których głosów nikt nie słyszy”
ostatnio miały o niego wielką kłótnię w kółku czytelniczym, nie, to nie była kłótnia, tylko
d e b a t a, dyskutowały, czy ten wiersz jest dobry, bo opisuje ich doświadczenia, czy też stanowi
jakość samą w sobie
Bernadette zawyrokowała, że to wyspecjalizowani literaturoznawcy powinni oceniać
jakość wiersza, bo one wiedzą tylko, czy im się coś podoba czy nie
Winsome zgodziła się z nią, nie jest ekspertką w tej dziedzinie
Celestine stwierdziła, że poezja specjalnie jest trudna, żeby tylko niektórzy co bystrzejsi
ludzie mogli ją zrozumieć, a resztę się w ten sposób wyklucza
Hazel na to, że powieści bardziej się opłaca kupować niż poezję, bo mają więcej słów, a
takie tomiki z wierszami to rozbój
(Winsome jest zdania, że Hazel nie powinna należeć do ich kółka czytelniczego)

Dora powiedziała, że nie ma czegoś takiego jak obiektywna prawda, a jeśli uważamy coś
za dobre, bo do nas przemówiło
to jest dobre
niby czemu Wordsworth, Whitman, T.S. Eliot czy Ted Hughes mieliby cokolwiek
znaczyć dla nas, ludzi z Karaibów?
Winsome zanotowała sobie, żeby sprawdzić te nazwiska w bibliotece

kiedy wracała do domu z cotygodniowego spotkania


gdy słońce wspinało się coraz wyżej na niebo, a turyści odklejali się od ławek i szli do
hoteli i restauracji
w jej myślach szumiało od dyskusji z koleżankami, zastanawiała się, jak poprawić swoje
argumenty w przyszłości

dzisiaj
wygląda na plażę, widzi jak Lennox i Clovis znikają za zakolem, gdzie Clovis cumował
łódkę rybacką, którą kupił niedawno z drugiej ręki
i połatał
prawie się utopił w zeszłym tygodniu, kiedy zaczęła przeciekać, ocaliło go wyłącznie to,
że przez całą drogę do brzegu wygarniał z niej wodę wiadrem
potem zwlókł się wyczerpany na plażę
i pozwolił łódce opaść na dno, do mokrej mogiły
są ubrani w szorty do kolan i bawełniane koszule z krótkim rękawem, żadnemu nie
zostało wiele włosów, za to plecy mają szerokie, a nogi mocne (chociaż Lennox trochę krzywe,
ale ona nadal uważa, że są bardzo seksowne)
obaj idą swobodnie na boso po piasku, nawet wzrostem i sylwetką się do siebie
upodobnili
Clovis nieco się skurczył, a Lennox poszerzył
Winsome wciąż go pragnie, nie Clovisa, tylko Lennoxa, i często powtarza córce: ale żeś
miała szczęście trafić na takiego męża
Shirley na to, że to jemu się poszczęściło z taką żoną
no cała Shirley

Lennox spędzi lato na pomaganiu Clovisowi z łódką


wymienią klepki, wstawią nowy motor, zainstalują siedzenia i okienka, uszczelnią pokład
i pomalują
jest pod tym względem lepszy od Tony’ego i Errola, którzy bardziej przypominają siostrę
mamo, pracujemy przez czterdzieści osiem tygodni w roku, to nasz czas na
rekonwalescencję, protestują, obżerają się i doją piwsko
chłopcy zaczęli od najniższych posad i przez lata wspięli się wyżej
Tony jest urzędnikiem w biurze kontroli policji
Errol – kierownikiem oddziału w urzędzie opieki społecznej do spraw dzieci
może i nadal mają do Clovisa żal za to, że ich lał w dzieciństwie, może noszą na plecach i
pośladkach blizny na dowód ciężkiej rodzicielskiej ręki, ale wychowanie synów w latach
siedemdziesiątych nie było łatwym zadaniem
Clovis musiał chronić ich przed upiorami, które czaiły się wszędzie, by im zaszkodzić:
policją, skinami oraz nimi samymi
rodzice mieli obowiązek zapewnić chłopakom solidny fundament, na którym będą mogli
się oprzeć, by stawić czoła sobie i światu
o Shirley nie musiała się martwić
dziewczynki mają łatwiej

Rachel wchodzi do kuchni z zaspaną Madison, dziewczynka drepcze ku niej i się


przytula, kocham cię, babciu, mówi, gdy Winsome bierze ją na ręce i wdycha zapach jej
ślicznych włosków, są niemal zupełnie proste i pachną szamponem, którym Rachel umyła je
wczoraj przed wyjazdem na lotnisko
Winsome nauczyła Shirley, która z kolei przekazała to Rachel, że przed podróżą
samolotem należy zawsze zadbać o czystość i schludny ubiór
nigdy nie wiadomo, co się może stać

chcecie sarsaparilli? – proponuje


Rachel podchodzi do lodówki i przynosi dzbanek na stół, nie jak Shirley, która tylko
powiedziałaby, że tak, i czekała, aż s ł u ż b a jej przyniesie
nalać ci trochę, babciu? – pyta uprzejmie Rachel, najbardziej troskliwa spośród jej
wnucząt
Winsome zabiera się do krojenia warzyw i ściąga z półek składniki na dressing, tymianek,
sól, mielony pieprz, płatki chili, starta skórka cytryny, olej słonecznikowy
opowiedz, jak się poznaliście z dziadkiem, prosi Rachel ni stąd, ni zowąd, gładząc
Madison po plecach, zaspana dziewczynka siedzi niebezpiecznie chwiejnie na jej kolanach
na twarzy Winsome musiało się odmalować zdumienie, bo Rachel dodaje: chciałabym
poznać wasze historie, babciu, i opowiedzieć je kiedyś Madison, zależy mi, żeby wiedzieć, jak
wyglądało twoje życie, kiedy byłaś samoistną osobą

Winsome słuchała o szczegółach życia swoich wnucząt, odkąd nauczyły się mówić, o jej
przeszłość nigdy nie pytały
rozumie, że młodzi ludzie są pochłonięci sobą, a jej zadaniem jest pocieszać, dodawać
otuchy i się o nich troszczyć, kiedy rodzice się na nich o coś gniewają
Winsome podoba się, że Rachel jest ciekawa, kim była jej babcia, zanim została matką,
gdy mogła się jeszcze uważać za samoistną osobę, jak to ujęła
tylko że nic takiego nigdy nie miało miejsca, najpierw była córką, potem żoną i matką, a
teraz jest też babcią i prababcią.
2

Poznałam waszego dziadka niedługo po przyjeździe do Anglii w latach pięćdziesiątych,


na wieczorku karaibskim w pubie przy Ladbroke Grove, gdzie zdarzyło mi się usiąść właśnie
obok Clovisa Colemana z wioski rybackiej Six Men’s Fishing Bay na Barbadosie
nasi ojcowie byli rybakami, ale kojarzyliśmy się tylko z widzenia
musieliśmy przebyć tysiące kilometrów, żeby się rzeczywiście poznać, on mieszkał w
Anglii już dwa lata
cienżko tu, dziewczyno, tak mi powiedział, cienżko tu

spotykaliśmy się przez całą zimę, ja powoli przyzwyczajałam się do pogody i kultury
byłam wdzięczna losowi, że Clovis mnie wspiera i prowadzi, nawet jeśli nie był
szczególnie przystojny i nie miał olśniewającej osobowości, wyobrażałam sobie, że obie te cechy
będzie miał mój przyszły mąż, dopóki nie dojrzałam i nie pogodziłam się z myślą, że łatwiej
pomarzyć
niż te marzenia spełniać

Clovis nigdy, przenigdy nie kazał mi czekać na zimnie przed naszymi zwyczajowymi
miejscami spotkań, Odeon Astoria w sobotę wieczór albo Stockwell Park w niedzielę po
południu
w niczym nie przypominał tych cwaniurków z ojczyzny, którzy jakby się szaleju najedli,
przeskakiwali od jednej kobiety do drugiej
i rozsiewali mieszane dzieci po całej Anglii
co potem dorastały bez tatusiów

potem żeśmy się pobrali i wynajęli pokoik na Tooting, ze wspólną umywalką za zasłonką
na korytarzu i toaletą za kartonową ścianką, w domu pełnym innych lokatorów
zaczęliśmy oszczędzać na dom, bo wtedy zwykłych ludzi było jeszcze stać na zakup
domu w Londynie, jeśli wystarczająco długo odkładali
ale wtedy Clovis wpadł na ten w c h o l e r e g u p i p o m y s, żebyśmy wzięli wszystkie
zaskórniaki i przenieśli się na południowy zachód Anglii
słyszał, że tam jest cieplej, mógłby znaleźć pracę jako rybak
upierał się, że po to przyszedł na świat, a nie żeby tyrać w fabryce przy produkcji
nawozów i wdychać toksyczne opary
jak żeśmy to musieli robić oboje na dwunastogodzinnych zmianach

Clovis mówił, że tęskni za morzem, że tam mógłby znowu oddychać


ostatnie, czego chciałam, to zostać żoną rybaka, już bycie córką rybaka dało mi w kość
musiałam wstawać o czwartej nad ranem i wypływać na morze z ojcem i braćmi,
pracowałam na bazarze przy filetowaniu i obieraniu ryb z łusek, przez całe lato sprzedawałam
jeżowce, po które bracia nurkowali na rafie koralowej i przynosili mi je w siatkach – ich czarne
kolce jeszcze się tak obrzydliwie ruszały
musiałam każdego wziąć i rozłupać łyżką, a potem wydłubać złotą ikrę i sprzedawać na
bazarze jako delikates

co miałam powiedzieć Clovisowi? w tamtych czasach kobieta musiała słuchać się męża,
Rachel
rozwód to był straszny wstyd, no i udzielano go tylko w przypadku zdrady, a jeśli
małżeństwo po prostu się nie sprawdzało, no to człowiek był skazany na dożywocie
wsiedliśmy w pociąg z Paddington do Plymouth, gdzie Clovis zaczął szukać pracy na
przystaniach rybackich i między trawlerami w zatoce
sądził, że przy jego doświadczeniu praca sama wpadnie mu w ręce
przyglądałam się, jak podchodzi do rybaków na przystani, uchyla czapki przed wąsatymi
mężczyznami, co mieli po sześćdziesiątce na karku i wyglądali, jakby wyszli prosto ze Starego
Testamentu
po powrocie nie musiał odzywać się ani słowem, już z daleka po jego kroku umiałam
poznać, jaką dostał odpowiedź, szkoda mi go było – i siebie też
od razu dało się zauważyć, że większość ludzi w tej części świata jest biedna
niby czemu mieliby zatrudniać przyjezdnego, a już zwłaszcza takiego jak on?

któregoś wieczora siedzieliśmy w zatoce, wiatr świszczał, a myśmy jedli rybę z frytkami,
zawiniętą w brudną gazetę, bo Anglicy tak ją kiedyś podawali, tak, możesz się krzywić do woli,
wiem, obrzydliwy zwyczaj
próbowałam go przekonać, żeby dał sobie spokój z tą mrzonką i wrócił ze mną do
Londynu
a on do mnie, że Winnie, chciałbym spróbować szczęścia na tych małych wysepkach za
wyspami Scilly, tam jest cieplej, rybacy na pewno mają dużo roboty
Clovis, jeśli właśnie tego chcesz, to może po prostu jedźmy na Barbados, do domu, gdzie
nasze miejsce?
Winnie, ja już powziełem decyzję, muszę tam spróbować, przeczucie mam
widzisz, Rachel, gdyby to było dwadzieścia lat później, tobym go z miejsca zostawiła
trzydzieści lat późnej pomieszkałabym z nim przed ślubem, tak, przyszło mi do głowy, że
nawet nie znam tego człowieka, który chce mnie za sobą ciągać po świecie jak bezrozumne cielę
no cóż, mówię, wyspy Scilly, ładna nazwa, to może i będzie tam ładnie
złapałam go pod ręce, by dać mu znać, że jestem po jego stronie
a on mi na to, że przekonamy się, kochanie

jechaliśmy kolejno autobusami wzdłuż wybrzeża, a jak nam który uciekł, to szliśmy
piechotą
wyobraź nas sobie, Rachel, sześćdziesiąt lat temu, kolorowy chłop z kolorową kobietą,
Clovis wysoki na dwa metry, ja metr sześćdziesiąt, ubrana w najlepszą sukienkę, płaszcz i
pantofle na słupku, bo musieliśmy elegancko wyglądać, każde z walizką w dłoni, i tak idziemy
po wiejskich drogach, gdzie ludzie chyba w życiu czarnej osoby nie widzieli, bo zwalniali w
autach, żeby się pogapić albo nas obrzucić wyzwiskami
a jak nigdzie nie chcieli nas przyjąć do pensjonatu, to spaliśmy na dworcach
podróżowaliśmy przez miejsca o pięknych nazwach, które sobie zapisałam i
zapamiętałam: Looe, Polperro, Fowey, Mevagissey, St Mawes, Falmouth, St Keverne, Lizard,
Mullion, Porthleven
w końcu dotarliśmy do Penzance i wsiedliśmy na cotygodniowy prom na St Mary’s
„Największą wyspę w archipelagu Scilly”

kiedy wyszliśmy na brzeg, okazało się, że ludzie są więcej niż nieprzyjaźni, spotkała nas
otwarta wrogość, co to za dwie małpy tu się wtryniają na ich wysepkie?
całe miasto zamarło, jak żeśmy szli po głównej ulicy, złapałam Clovisa za rękę i
poczułam, że cały się trzęsie
a ja wtedy potrzebowałam, żeby dla mnie był silny

nie możecie tu pracować, mówili, kiedy Clovis rozpytywał na nabrzeżu


nie możecie tu jeść, mówili, jak żeśmy wchodzili do kafejki
nie możecie tu pić, mówił barman, jak żeśmy wchodzili do pubu, wszyscy się na nas
gapili
nie możecie tu spać, bo mi się pościel upaprze od tej waszej skóry, powiedziała kobieta,
która w oknie miała wywieszoną tabliczkę o wolnych pokojach, ludzie wtedy byli nieuprzejmi i
ograniczeni, mówili co myśleli i nic ich nie obchodziło czy ci zrobią przykrość, bo nie istniały
żadne prawa antydyskryminacyjne żeby ich powstrzymać
jedno, co możecie zrobić, to wyjechać stąd i nigdy nie wracać, tak nam poradził policjant,
jak żeśmy przyszli na skargę

wsiedliśmy na prom do Penzance, przespaliśmy noc na progu kościoła, wieczorem


pukaliśmy do drzwi zakrystii, firanka się poruszyła, ale nikt nam nie otworzył
Clovis, miałam rację, że nie warto sobie zawracać głowy, a teraz zawijamy się prosto do
stolicy, tam ludzie są bardziej przyzwyczajeni do kolorowych
nie mów mi, co mam robić, Winnie, sam bede decydował, chce jeszcze spróbować w
Plymouth, to też nad morzem, cieplej jak w Londynie, na wieś niedaleko, a jak się dorobimy
dziecków, to se bedo mogły biegać, gdzie im się zachce, jak na Barbadosie, zaufaj mi
przeczucie mam, że to się uda.
3

Clovis rzeczywiście znalazł pracę, oślą robotę jako sztauer w Plymouth


taszczył wielkie beczki i ciężkie wory ze statków do magazynów i z magazynów do
ciężarówek
dogadywał się z innymi tragarzami, wielu z nich dawniej było marynarzami, niejedno w
życiu widzieli i nie gapili się, jakby spadł z Marsa
po pracy chodzili się napić, w dobre wieczory wracał podpity, a w te złe nawalony
jak już położyłam dzieci spać, wszystkie trzy, co je urodziłam
w tyle samo lat

całe dnie i wieczory siedziałam sama z dziećmi


słyszałam, jak ludzie mnie wyklinają, kiedy przechodziłam obok, mało kto był życzliwy
obsługiwano mnie na samym końcu w każdym sklepie, nawet jak byłam pierwsza w
kolejce
auta specjalnie wjeżdżały w kałuże, kiedy prowadziłam Shirley w jej czarnym wózeczku,
a chłopcy szli ze mną po obu stronach, przypięci do mnie tasiemkami
to ja znajdowałam martwe szczury na progu
to ja musiałam żyć z napisem WYNOCHA, namazanym białą farbą na drzwiach
wejściowych, dopóki Clovis tego nie zamalował
to ja musiałam spędzać wieczory samotnie w strachu, że mi wrzucą przez okno szmatę
umaczaną w benzynie

ale widzisz, Rachel, jedno, czego się nauczyłam z tamtych czasów, to że jak gdzieś dość
długo pomieszkasz i będziesz się zachowywać w cywilizowany sposób, to ludzie przywykną
była taka starsza wdowa, pani Beresford, mieszkała kilka domów dalej, ona jako pierwsza
zatrzymała się na pogawędkę
schylała się nad wózkiem, żeby pogłaskać Shirley po policzku, a ta łapała ją za palce i nie
chciała puścić
pani Beresford mówiła, że dzieci są niewinne, dobrze się wam tu będzie żyć, jak już
ludzie was lepiej poznają
przynosiła chłopcom sorbet, a oni od razu go łapali, zanim zdążyłam zaprotestować, bo
nie pozwalałam im jeść słodyczy, kolejny niedobry angielski zwyczaj
ale dałam im po małym kawałku babki maślanej, którą pani Beresford przyniosła na
pierwszą wizytę
przedstawiła mnie pani Wright i pani Missingham z miejscowego kościoła, spotkałyśmy
się na herbatce, którą przygotowała jednego dnia specjalnie dla mnie i dzieci po szkole
pierwszy raz wtedy weszłam do angielskiego domu, pamiętam to wyraźnie jak na zdjęciu,
i to, że chciałam mieć taki sam dla swojej rodziny
na drewnianym parkiecie w salonie leżał dywanik w kwiaty, ściany były oklejone tapetą
w różyczki, wszędzie porozwieszane zdjęcia i obrazki, do tego ciężki kredens z rzędami talerzy
na wystawce jak dla ozdoby, co wydało mi się trochę dziwne, na oknie grube zasłony, i jeszcze
taka wytworna sofa, a przynajmniej takie zrobiła na mnie wrażenie, na Tonym i Errolu też, bo
zaczęli po niej skakać, aż musiałam kazać im przestać, bo pani Beresford była zbyt uprzejma,
żeby im zwrócić uwagę
pokazała mi, jak opiekać racuszki nad piecykiem węglowym
jak robić herbatę na prawdziwym mleku zamiast na skondensowanym
i że mleko wlewa się na koniec, a nie przed herbatą

pani Beresford
zaprosiła nas do kościoła, a kiedy nasza pięcioosobowa rodzina zjawiła się przed
wejściem, razem z panią Wright i panią Missingham powitały nas w progu jak odnalezionych po
latach przyjaciół
każda wzięła jedno dziecko za rękę takim opiekuńczym gestem
i wprowadziły nas do środka

nawet w parku matkom znudziło się krzyczenie na dzieci, żeby się odsunęły od naszych,
jakby miały się zarazić trądem
małych dzieci nie obchodzi kolor skóry, Rachel, dopiero potem rodzice robią im wodę z
mózgu
kiedy Tony zaczął naukę w szkole podstawowej Everdene, wkrótce po nim poszedł tam
Errol i obaj wracali do domu we łzach, bo dzieci wyzywały ich od czarnuchów
dostawali lanie trzcinką i musieli stać w kącie twarzą do ściany, bo nauczyciele się ich
czepiali
a oni tak mi płakali, myśmy nic nie zrobili, mama, my nic
razem z Clovisem wbiliśmy im do głowy, że mają zawsze się porządnie zachowywać
wiedzieliśmy, że chłopaki są żywotne, ale nie były złe
raz czekałam na nich pod bramą szkoły i zobaczyłam, jak dwaj starsi chłopcy rzucają się
na Tony’ego, on zaczął się bronić, mój dzielny synek
pobiegłam do niego, ale dyrektor Moray dorwał go pierwszy, złapał Tony’ego za kołnierz
marynarki i zaprowadził z powrotem do budynku
a ci dwaj, co go prześladowali, w śmiech, otrzepali się, pozbierali tornistry i poszli,
zadowoleni, że uszło im na sucho
kiedy Shirley zaczęła podstawówkę, ona też wracała zapłakana, że mówią na nią
czarnuch, nieważne, ile razy Clovis prosił pana Watsona, by powiedział dzieciakom, że mają
przestać dokuczać jego małej
potem do szkoły przyszła inna kolorowa dziewczynka, taki mały mieszaniec, nazywała
się Estelle i miała jasną skórę i włosy, takie loczki jak u Shirley Temple
Estelle była takim dzieckiem o rdzawej cerze, którą ludzie uważają za ładną
jej matka miała długą fryzurę na bitniczkę i nosiła czarne spodnie, beret i wyświechtaną
czarną skórzaną kurtkę jak Marlon Brando
ja zawsze ubierałam się porządnie: sukienka za kolano, sweterek, płaszcz, rajstopy,
pantofle do kompletu, chustka zawiązana pod brodą
Vivienne próbowała ze mną rozmawiać przed bramą, zajmowała się malarstwem, a ojciec
Estelle był Koloredem, który uciekł z RPA przed apartheidem
a ja: co to jest apartheid, kto to jest Kolored?
nie patrz tak na mnie, Rachel, mało kto wtedy o tym słyszał, zresztą Vivienne wkrótce
darowała sobie te swoje podchody, żeby się zaprzyjaźniać, a mnie to nie przeszkadzało, bo nic
nas nie łączyło – nawet córki
Estelle była dobrze traktowana przez nauczycieli, którzy witali się z dziećmi codziennie
przy wejściu do klasy, większość ignorowała Shirley, ale ona była za mała, żeby to zauważyć
Estelle dostała rolę Matki Boskiej w szkolnych jasełkach i solowe partie w piosenkach,
chociaż słoń jej na ucho nadepnął
Shirley miała śliczny głos, ale musiała grać palmę i stać w głębi sceny
obok chłopca z zajęczą wargą
i dziewczynki ze zdeformowaną stopą

następnego dnia powiedziałam Clovisowi: możesz sobie tu zostać, ale matka twoich
dzieci wraca do Londynu
i zabiera je ze sobą.
4

Winsome rozproszył widok mężczyzn, których znów widać przez kuchenne okno, teraz
idą powoli po plaży w palącym słońcu, żaden nie nasmarował się kremem z filtrem ani nie
włożył kapelusza, choć ona suszy im o to głowę
dawniej ciemnoskórzy sądzili, że im słońce nie grozi, i co, dostawali raka skóry
nawet dziś większość ma w nosie ochronę przed słońcem
jakby to im odbierało męskość

Lennox przypomina Clovisa bardziej, niż jest skłonna przyznać, fizycznie i z charakteru
Winsome podejrzewa, że to dlatego Shirley go wybrała, podświadomie znalazła w nim
coś znajomego
może to sprawiło, że tak się jej spodobał zięć
był młodszą, seksowniejszą wersją jej męża

za kilka tygodni, kiedy doprowadzą łódkę do stanu godnego spotkania z morskimi falami
kiedy
uzupełnią brakujące klepki na kadłubie, założą nowy silnik i śrubę
kiedy
zrobią krok w tył, żeby podziwiać swoje dzieło
kiedy
ochrzczą łódkę butelką rumu, roztrzaskaną o dziób
wstaną przed świtem, żeby łapać latające ryby, po drodze zarzucą wędki na koryfeny i
marliny, a gdy znajdą się daleko, rozsypią na wodzie słomę z trzciny cukrowej i liście palmy,
które posłużą im za osłonę, pod nie wetkną kosze i będą powoli wypuszczać z nich zanętę, a jak
latające ryby zbiorą się na posiłek, oni zgarną je w sieci, choć ciągnięcie ich przez morze staje się
na starość trudniejsze, mówi Clovis, gdy wraca z obolałymi plecami, a ona go rozmasowuje
rybołówstwo jest dla niego ważne, to go określa, sprawia, że czuje się jak prawdziwy
mężczyzna, pracujący, by zapewniać byt rodzinie, nawet na emeryturze

Madison budzi się na kolanach Rachel, rozgląda półprzytomnie po kuchni, złazi na


podłogę i drepcze do drzwi, a kiedy widzi mężczyzn wracających do domu po koralowym
piasku, biegnie im na powitanie
łapie ich za ręce, a oni huśtają ją między sobą
uroczy obrazek
Rachel dziękuje Winsome, że się jej zwierzyła, co za historia, babciu, przecierałaś szlaki
byliśmy tylko parą, co pojechała za granicę, Rachel, nie ma w tym żadnego przecierania
szlaków
ja uważam, że jesteś niesamowita, pójdę teraz posiedzieć z mamą, tylko tutaj nie muszę
się o nią martwić, przez resztę czasu boję się, że dostanie wylewu od tego stresu w pracy
nie masz co się przejmować naszą Shirl, dziecko, ona lubi mieć na co ponarzekać

kiedy w latach sześćdziesiątych rodzina wróciła do Londynu, osiedlili się na Peckham,


kupili dom zniszczony przez bomby, przez kolejne dekady zdołali go wyremontować
skończyło się gadanie o uciekaniu w miejsca, gdzie są niemile widziani
Clovisa interesowały trzy rzeczy: praca, wychowanie dzieci, naprawa domu
odkrył, że lubi majsterkować, jak większość mężczyzn z jego pokolenia, którzy całe
weekendy spędzają ze śrubokrętem w dłoni
zaczął nosić granatowy kombinezon i czytał różne poradniki o gipsowaniu, hydraulice,
elektryce, murarce, stolarce

z początku Winsome podobało się, że może przewidzieć niemal cały rok od początku do
końca
nie licząc okazjonalnych aberracji, takich jak przeciekający dach czy wyprawa biegiem
do szpitala z zapaleniem wyrostka u dziecka
z czasem zaczęli nawet się śmiać ze swoich przygód na południowym zachodzie kraju,
kiedy Clovis był młody i lekkomyślny, a ona wściekła na jego rojenia
nie przewidziała jednak, że kiedy mąż się udomowi, ona zacznie marzyć, żeby częściej
wychodził
świeżo po przybyciu do Anglii potrzebowała bezpieczeństwa i stabilizacji, a Clovis
reprezentował wszystko, co znajome, zwracał na nią uwagę, był miły, zauroczyła się nim, bo
wtedy kogoś potrzebowała
uczucie z czasem dojrzało i przerodziło się w miłość, bo mąż miał wiele cech, za które
mogła go lubić i podziwiać – nigdy nie był okrutny, nie włóczył się za innymi kobietami,
dostrzegał i spełniał jej potrzeby
kłopot w tym, jaki nie był – ekscytujący
kiedy Shirley pierwszy raz przyprowadziła Lennoxa na obiad, gdy oboje byli jeszcze na
studiach, Winsome pomyślała, że w jej korytarzu stanął jeden ze starszych chłopaków z Jackson
Five
był taki energiczny i aż nabrzmiały od młodości, dosłownie, te jego dzwony były bardzo
opięte
Winsome zauważyła, że budzi się w niej coś, czego nigdy nie czuła przy Clovisie –
wrzące seksualne pożądanie, namiętność, jak zwał, tak zwał
bardzo się starała nie wpatrywać w jego czekoladową skórę, którą aż chciało się polizać,
ani w czyste białka jego inteligentnych oczu, Clovis miał białka pożółkłe od dzieciństwa
spędzonego w blasku słońca na morzu
Lennox nosił schludnie przystrzyżone krótkie afro, a obcisła koszula podkreślała
doskonały tors
miała ochotę gładzić całe jego ciało, masować jądra, poczuć, jak twardnieje pod jej
dotykiem

Clovis zaprosił wszystkich do salonu, gdzie każdy mógł się pogapić na tego młodego
człowieka znad filiżanek z herbatą kakaową
zakochana para siedziała na kanapie, trzymając się za ręce, a ona i Clovis zajęli miejsca w
fotelach i zaczęli uprzejmą pogawędkę
zauważyła, że Clovis obniżył głos, chciał zrobić dobre wrażenie na studencie z
uniwersytetu
od razu było widać, że Shirley jest oczarowana Lennoxem, który miał zostać prawnikiem,
jak oznajmiła już wcześniej z dumą, a potem adwokatem, pewnego dnia może nawet sędzią
cóż za partia
szczęściara z tej Shirley

zanim się obejrzała, znów stali w korytarzu i wymieniali obowiązkowe: miło było poznać,
dziękujemy, musicie nas znowu odwiedzić
Winsome i Clovis pomachali im na pożegnanie, a młodzi przeszli przez Peckham Rye do
stacji, potem pojechali na King’s Cross i pociągiem do Leeds
Winsome zamknęła drzwi i ruszyła po schodach na górę do wspólnej sypialni, troszkie
mnie boli głowa, zawołała do Clovisa, on nie słyszał, bo był już w kuchni i szukał w radiu
pirackiej stacji z reggae
położyła się do łóżka
co tu się dzieje?
może to początek jakichś zmian burzących w kobiecie emocje, przejdą jak menopauza
która zostawiła ją z wytrzebionym estrogenem
i ledwo żywymi jajnikami
ale ona tego nie chciała i zachęcała Shirley, żeby częściej odwiedzała ich w weekendy,
oczywiście możesz przyjechać z Lennoxem
który na powitanie całował ją w oba policzki
i serdecznie obejmował, gdy był u nich w domu, ku radości Shirley, zadowolonej, że jej
matka i chłopak tak świetnie się dogadują
podobało jej się, jak kładzie jej dłoń na talii, gdy wracali we czwórkę z wyprawy do kina
albo restauracji, para za parą, Clovis i Shirley przodem, przez ciemne ulice Peckham, ona i
Lennox kilka kroków za nimi
częściej inicjowała seks z Clovisem, żeby pozbyć się narastającej w ciele frustracji
Clovis, który zakończył edukację w wieku czternastu lat, blado wypadał przy Lennoxie,
używającym długich słów, takich jak nonkonformizm, restytucja czy quid pro quo
słów, które musiała potem sprawdzać w słowniku
Clovisa nie interesowało życie towarzyskie wykraczające poza spotkania rodzinne, po
powrocie do Londynu przestał pić, nie chodził z nią do kina, na przyjęcia i zabawy do białego
rana, tak jak Shirley i Lennox, nie leżał z nią w łóżku do późna w niedzielę z gazetą i prawdziwą
kawą z zaparzacza przed wyjściem na brunch
Winsome nigdy nawet nie słyszała o czymś takim jak brunch

marzyła o ciele tak kształtnym jak to należące do młodej córki


o wykształceniu i możliwościach, jakie miała Shirley, która dzięki temu mogła zdobyć
przystojnego mężczyznę z ambicjami
który się z nią ożenił i został ojcem Rachel i Karen
Winsome opiekowała się wnuczkami o wiele częściej niż musiała, bo Lennox odwoził ją
potem do domu
czasami kładł jej dłoń na kolanie dla podkreślenia wypowiedzi, gdy rozmawiali w
samochodzie
a jego całusy na pożegnanie trwały odrobinę zbyt długo, miękkie, pełne wargi mocno
przywierały do jej skóry
chociaż może tylko to sobie wyobrażała?

mówiła sobie, że nie zdradza Clovisa ani Shirley, czując pociąg do Lennoxa, bo nic z tym
nie robi
gdyby podjęła jakieś działanie, to co innego
gdyby kiedyś stanął w progu pod nieobecność Clovisa i się na nią rzucił
nie umiałaby się powstrzymać

i nie powstrzymała
pewnego popołudnia zadzwonił do drzwi, wiedząc, że Winsome zaczyna pracę późno i
jest w domu, a Clovis poszedł na poranną zmianę
wziął sobie wolne popołudnie, zamknął za sobą drzwi i pocałował ją tak, jak Clovis
nigdy, bo gdy się poznali, przyszły mąż oznajmił, że całowanie z otwartymi ustami jest
niehigieniczne
od tamtej pory pilnowała, żeby nie wysuwać języka
aż do teraz nie dotknęła nim języka innej osoby

Lennox rozwiązał fartuch, który nosiła do prac domowych (akurat ścierała kurz z
poręczy), i rozpiął jej letnią sukienkę
ściągnął nylonową halkę i pończochy na paskach, bo była staroświecka i nie znosiła,
kiedy materiał ociera się o jej uda, dostawała od tego wysypki, którą musiała łagodzić wazeliną
chyba spodobało mu się to, co zobaczył, zaczęła odkrywać siebie przez dotyk jego rąk, a
jego ciało – swoich
zrobiła się tak mokra, że aż jej pociekło po nogach

kim była ta kobieta, pozwalająca zięciowi brać się na wszystkie sposoby?


kim była ta kobieta, która wzięła go do ust z przyjemnością? skoro Clovisowi zrobiła tak
tylko raz, a potem zwymiotowała?
kim była ta kobieta, która dotrzymywała tempa młodemu człowiekowi, eksplodującemu
w niej raz za razem
bo był tak jurny, że mógł to robić bez końca, aż oboje umierali z wyczerpania, aż
odchodziła od zmysłów i cała była ciałem?

rozbrzmiał budzik w kuchni
musiała odebrać Karen i Rachel ze żłobka
wzięli prysznic i się ubrali
wyszli z domu
osobno
on
pierwszy

tamtej nocy nie mogła zasnąć


poszła na wojnę z własną moralnością w obronie uczuć
i co, która strona wygrała?
miała prawie pięćdziesiąt lat
zasługiwała na to
na niego

w najbliższą niedzielę na rodzinnym obiedzie upewniła się, że zostaną sami w kuchni


przy zmywaniu naczyń, i umówiła się z nim na spotkanie w tygodniu
to ciągnęło się przez ponad rok
raz w tygodniu, czasami dwa
w weekendy zabierali Rachel i Karen nad morze, by Shirley mogła odpocząć
kiedy dzieci spały, oni korzystali z małżeńskiego łóżka
nigdy nie rozmawiali o tym, co robili
Lennox miał swoje potrzeby, przecież lepiej, żeby to ona go zaspokajała, niż by porzucił
jej córkę
dla innej kobiety

a potem ją zostawił, a raczej po prostu to zakończył


bez wyjaśnień, dyskusji, wymówek, współczucia
czy odzyskał rozsądek i dotarło do niego, że sypia z kobietą w średnim wieku? może
dręczyło go poczucie winy, że robi to z teściową? czyżby Shirley znów zaczęła się z nim kochać?
czy w ogóle kiedyś przestała?
a może znalazł sobie kogoś innego?
Winsome nigdy nie poznała odpowiedzi, bo nie mogła się zmusić, żeby zapytać
Lennox później długo nie patrzył jej w oczy, jeśli nie musiał, ani nawet w twarz
Shirley zauważyła, że już nie są dla siebie tacy milusińscy
nie wygłupiaj się, Shirl, przecież wiesz, że go uwielbiam

Winsome żałuje, że obudził w niej tęsknotę, której nie zamierzał zaspokoić


dał jej siebie spróbować, a potem to odebrał
nie znienawidziła go za to, zapragnęła go jeszcze bardziej
przeszedł do jej fantazji: spędzali erotyczne popołudnia w egzotycznych hotelach, ona
nosiła seksowną bieliznę, wyglądała młodziej niż w rzeczywistości
w fantazjach wszystko jest możliwe
nawet teraz, po tylu dekadach, nadal czuje drżenie dawnego pożądania, gdy Lennox
przyjeżdża tu na lato, gdy światło pada na niego pod odpowiednim kątem

Lennox i Clovis siedzą na białej ławce na werandzie, Madison usadowiła się między nimi
Rachel kołysze się na pasiastym hamaku, który Clovis rozwiesił dla niej, żeby miała gdzie
ucinać sobie popołudniowe drzemki, wszyscy wybuchnęli śmiechem, to nie Shirley ich tak
rozbawiła, córka nie ma poczucia humoru, pewnie Madison coś powiedziała, coś uroczego, bo
cała jest urocza

Lennox podnosi wzrok, zauważa spojrzenie Winsome, macha do niej życzliwie,


niewinnie
przez te wszystkie lata w jego oczach nie pojawił się najmniejszy błysk porozumienia
Shirley przechwala się, że Lennox nigdy by jej nie zdradził
Winsome zawsze odpowiada, że dobrze trafiła
szczęściara z ciebie, Shirl, szczęściara.
Penelope

Penelope uważała, że jej rodzice są nudnymi, obojętnymi automatami, które pełzną


powoli ku śmierci
napisała tak w pamiętniku, gdy miała czternaście lat
bardzo nieszczęśliwie się złożyło
bo ona sama kipiała witalnością i już pędziła ku czekającym na nią wspaniałościom życia
to również zapisała
w pamiętniku

ojciec, Edwin, był geodetą, urodzonym i wychowanym w Yorku, oraz, wedle uwag
Penelope, niewolnikiem rutyny: pobudka zawsze punktualnie, wyjście punktualnie, powrót
punktualnie, obiad punktualnie, do łóżka punktualnie, całe życie punktualnie
on nigdy nie powiedział nic choćby w najmniejszym stopniu wartościowego, napisała,
nic, co nie byłoby przeżutą papką z „Daily Telegraph”, który czyta co wieczór po pracy
jedyna interesująca rzecz, jaką miał zdaniem córki do zaoferowania, była przy okazji tą
najobleśniejszą: gruba koperta pełna pornograficznych pocztówek, ukryta w skrzynce na
narzędzia w szopie, bo nigdy mu nie przyszło do głowy, że córka nie potrzebuje penisa, aby
samodzielnie wbić w ścianę gwoździe do powieszenia obrazków w swoim pokoju

matka Penelope, Margaret, również była nieopisaną nudziarą, ale przynajmniej przeszłość
miała nieco bardziej egzotyczną
urodziła się w świeżo założonym Związku Południowej Afryki po tym, jak jej angielscy
rodzice sprzedali podupadające gospodarstwo, na którym uprawiali jęczmień w Hutton Conyers
w hrabstwie Yorkshire, i postanowili skorzystać z przywilejów ustawy o ziemiach rdzennej
ludności z tysiąc dziewięćset trzynastego roku
przyznającej prawa do osiemdziesięciu procent ziemi jedynym ludziom zdolnym się nią
zajmować, jak mówiła matka
rasie białej
nam
matka opowiadała, że miejscowi musieli oddać swoje ziemie nieuniknionej sile postępu
gospodarczego, który służy rozwojowi całego społeczeństwa
a ponieważ to sprawiło, że rozpaczliwie potrzebowali zatrudnienia, praca była tania
mój ojciec kupił gospodarstwo rolne do hodowli jęczmienia, ale nie powiodło mu się, bo
parobcy byli leniwi, zawzięci i na dodatek kradli
inni rolnicy doradzili mu, żeby przywiązywał najgorszych do drzewa i chłostał
ku przestrodze dla pozostałych
podziałało, kiedy zaczął wymierzać taką samą karę za kradzież upraw
potem pracownicy się uspokoili i robili swoje, jak należało
aż pewnego dnia, kiedy robił objazd konno, nagle z lasu wyskoczyła banda zbuntowanych
parobków i rzuciła się na niego jak zwierzęta toczące pianę z pysków
zanim się zorientował, co się dzieje, już leżał na ziemi, a oni złapali jego bicz i
wykorzystali narzędzie przeciwko niemu
biedak nie miał z nimi szans

twój dziadek nigdy się z tego nie otrząsnął, Penelope, sprzedał gospodarstwo za bezcen,
zabrał rodzinę z powrotem do Anglii, zamieszkaliśmy z krewnymi, a on już nigdy nie poszedł do
pracy
ulżyło mi, że wyjeżdżamy, daleko od tych nienawistnych miejscowych, którzy zrobili
mojemu ojcu coś tak okropnego
poza tym biała dziewczynka nie powinna wchodzić w dojrzałość w takim miejscu
nie podobało mi się, jak miejscowi na mnie patrzą

matka Penelope opowiadała, że dorosła w cywilizowanej Anglii, chodziła na tańce,


znalazła sobie znajomych, w niedziele jeździli na wycieczki rowerowe za miasto całym
towarzystwem, w którym znalazło się co prawda kilku huncwotów ganiających wprawdzie za
spódniczkami, ale zapewniających tak dobrą zabawę, że nikt nie narzekał, urządzali sobie razem
pikniki, zaprawiali się ginem z piersiówek
wymykała się z domu o północy, by kąpać się z nimi nago w rzece Foss
gdy znajdowała się w bezpiecznej odległości od domu, podciągała spódnicę nad kolano
ostentacyjnie paliła w miejscach publicznych w czasach, kiedy kobiety z papierosem
uważano jeszcze za wulgarne
w tamtych czasach mogły sobie na to pozwolić tylko dekadenckie safistki o krótkich
włosach, noszące się po męsku
poznałam twojego ojca na potańcówce, był ode mnie nieco starszy, bardzo przystojny,
dopóki nie wyłysiał, przyjeżdżał po mnie co sobota punkt dziewiętnasta, zegar w korytarzu u
moich dziadków zaczynał wybijać godzinę, a on pukał do drzwi
zaczął przychodzić w niedziele do mojego kościoła, czekał na mnie przed pasmanterią, w
której pracowałam
chciałam iść do wyższej szkoły zawodowej i zostać nauczycielką w podstawówce, wtedy
to była jedna z nielicznych ścieżek kariery otwartych dla kobiet, tylko że nadal istniała blokada
małżeńska, Penelope, co oznaczało, że musiałabym przestać uczyć natychmiast po wyjściu za
mąż
więc nie było większego sensu zdobywać kwalifikacji, skoro i tak zaraz bym miała
zrezygnować z pracy
twój ojciec nie pił i twardo stąpał po ziemi, w przeciwieństwie do różnych łachudrów z
mojego towarzystwa, a ja właśnie tego potrzebowałam w małżeństwie
mój tata zdążył już umrzeć tragicznie w szpitalu dla umysłowo chorych
nasza rodzina znów przeżywała bardzo trudny okres, a on z łatwością wpasował się w
moje życie, zapewniał mi towarzystwo i pocieszenie, zabierał na łódkę na rzekę Foss, choć nigdy
na pływalnię czy tańce, nigdy na drinki
wszystkie te aktywności uważał za nieprzystające kobietom
po trzech latach narzeczeństwa wzięliśmy ślub

tęsknię za tańcami, Penelope, sprawiały mi wielką przyjemność, często rozmyślam o


przeszłości, o tej osobie, którą dawniej byłam
nie wiem, gdzie ona się podziała

matka Penelope zamilkła i wróciła do robienia na drutach, szycia, gotowania, sprzątania,


prasowania czy któregoś z pozostałych zajęć wypełniających jej dni
pozostawiając rozmowę zawieszoną w próżni

Penelope nie potrafiła sobie wyobrazić matki jako tej zbuntowanej, towarzyskiej
dziewczyny
było jej szkoda młodej Margaret, która musiała wybierać między karierą a rodziną, co
wydawało jej się okropnie niesprawiedliwe
i tak jak jej matka pragnęła uciec z dziczy Południowej Afryki, tak Penelope nie mogła
się doczekać, aż pójdzie na studia, znajdzie pracę i wyrwie się z objęć rodzicielskiego kaftana
bezpieczeństwa
tylko że potem oni powiedzieli jej, że jest jednym wielkim kłamstwem, i całe współczucie
dla matki zniknęło bez śladu
a w jego miejsce wdarła się fala goryczy
już sam brak szczerości ich pogrążył, choć w późniejszych latach pojęła tok rozumowania
rodziców, najgorsze było jednak okrucieństwo, z jakim jej to powiedzieli
to okrucieństwo odsłoniło rysy na ich obrazie i na obrazie osoby, którą Penelope miała
być w świecie

nie jesteś naszą córką w sensie biologicznym, oznajmił ojciec podczas obiadu w dzień jej
szesnastych urodzin (cóż za wyczucie chwili)
ktoś zostawił ją w koszyku na schodach kościoła
odczekali, aż osiągnie taki wiek, żeby dało się z nią o tym porozmawiać
jej przyjście na świat było owiane tajemnicą, nie znaleziono przy niej żadnego
dokumentu, kartki, wskazówek, nic
oni od lat bezskutecznie starali się o dziecko, trafili na nią w sierocińcu, wtedy adopcja
była dość łatwa, podpisali papiery, zabrali ją do domu
nie dodali jednak w tych wyjaśnieniach, że ją kochają, tego nigdy jej nie powiedzieli
ona potrzebowała wtedy deklaracji bezwarunkowej miłości ze strony ludzi, którzy
wychowali ją jak własne dziecko
zamiast tego
oni zachowywali się jak gdyby nigdy nic, choć jej ciekły po twarzy łzy
siedzieli niewzruszenie na krzesłach z wysokim oparciem na swoich stałych miejscach
przy owalnym stole, przykrytym obrusem z frędzlami
rozłożyli serwetki, zwinięte w rulony i wetknięte w drewniane pierścienie z
wygrawerowanymi imionami każdego z nich
jedli kotlety jagnięce, ziemniaki z miętą i groszek z masłem przygotowane na sobotni
obiad
podawali sobie sos
podawali pieprz
podawali sól

Penelope nie była w stanie przełknąć kawałka ziemniaka, który utkwił jej w gardle, więc
wstała od stołu bez pozwolenia i dławiąc się, pobiegła na górę do swojego pokoju, rozszlochana
padła na łóżko z rozpaczliwą nadzieją, że przynajmniej matka do niej przyjdzie, nasłuchiwała
szurania kapci na schodach, ostrożnego pukania, szelestu otwieranych drzwi, czekała, aż poczuje
na plecach ciężar jej dłoni
bo na objęcia nie miała co liczyć
zamiast tego
usłyszała, jak człowiek, którego do niedawna miała za ojca, wychodzi z domu na partyjkę
golfa z bratem (już nie jej wujkiem), jak w każdą sobotę po południu
kobieta, dawniej jej matka, usiądzie zaraz przed kominkiem i zacznie dziergać na
szydełku białe buciki dla najmłodszej bratanicy, Lindy (już nie małej kuzynki Penelope)
z radia na dole dobiegały żarty i śmiechy
dla nich to była sobota jak każda inna

Penelope wybuchała płaczem jeszcze przez wiele miesięcy, na osobności, w ukryciu


przed dwojgiem ludzi, u których mieszkała, tak demonstracyjne zachowanie nie spotkałoby się z
ich aprobatą
z dala od spojrzeń koleżanek ze szkoły, bo nie mogła wyznać im tak wstydliwej tajemnicy
była sierotą
znajdą
niechcianą
porzuconą

teraz rozumiała, skąd takie różnice między nimi


rodzice nie byli jej rodzicami, dzień urodzin nie był dniem jej urodzin
nie łączyła jej z nimi krew ani przeszłość

zadręczała się koszmarnymi myślami


jak jej prawdziwi rodzice mogli ją tak bezdusznie oddać? porzucić na kościelnych
schodach jak worek śmieci?
co by było, gdyby dopadły ją szczury? lisy? mroźna noc?
jak oni mogli tak nie mieć serca? i kim w ogóle byli? skoro tego nie wiedziała
to jak miała znać samą siebie?

żadnych dokumentów
była podrzutkiem
anonimową
niezidentyfikowaną
zagadką

później
kiedy przyjrzała się sobie uważniej w lustrze na toaletce, stało się absurdalnie oczywiste,
że w niczym nie przypomina Edwina i Margaret, jak o nich teraz myślała
Edwin był niski, anemiczny, niebieskooki, o orlich rysach pasujących do człowieka, który
rzadko dawał upust jakimkolwiek emocjom, nawet jego okazjonalne wybuchy śmiechu brzmiały
tak, jakby właśnie łamał narzuconą sobie zasadę, że nie wolno mu się dobrze bawić
Margaret była jeszcze mniejsza, ledwo dociągała do metra pięćdziesiąt, miała rzednące
włosy, szare oczy, szarą cerę
fotografie ślubne poświadczały, że kiedyś była ładna
teraz wyglądała po prostu
jakby
wypłowiała

Penelope za to była wysoka jak na dziewczynę, miała metr siedemdziesiąt pięć, pełne
wargi i orzechowe oczy, które przypieczętowały jej status szkolnej piękności, kręcone włosy
barwy truskawkowego blondu układała à la Marilyn Monroe, nos miała „przyprószony piegami”,
latem z łatwością się opalała, co było très chic, bo mogła się pochwalić skórą przyzłoconą jak po
wakacjach w Saint-Tropez
szalenie światowo

Penelope postanowiła, że pójdzie na studia, wyjdzie za mężczyznę, który będzie ją


wielbił, zostanie nauczycielką i urodzi dzieci
wszystko to miało wypełnić tę zionącą bólem wyrwę, którą teraz w sobie nosiła
to uczucie, że jest
nie
zakotwiczona
nie
chciana
nie
kochana
nie
istotna
jak
nikt.
2

Penelope zwróciła uwagę na Gilesa wkrótce po tym, jak jej tożsamość została
roztrzaskana w drobny mak
potrzebowała kogoś, kto poskładałby ją w całość
miał osiemnaście lat, był kapitanem drużyny rugby w męskim ogólniaku, co za partia,
wyglądał jak Heathcliff i roztaczał taką aurę pewności siebie, że zmiatał ze swojej drogi
chłopców mniejszego formatu
kto nie chciałby unosić się na orbicie Gilesa Zdobywcy, cara Gilesa, króla Yorku Gilesa
Pierwszego
napisała w pamiętniku
wszystkie dziewczęta w szkole się w nim kochały, poza tymi, które podejrzewano o s k ł
onnościsafickie

Penelope powzięła sobie za cel usidlić Gilesa


co rano czaiła się na jego przystanku, żeby przypadkiem na niego wpaść, gdy będzie
wysiadał, i wyzywająco dotrzymywać mu długiego kroku
na szczęście rozmowy toczyły się gładko, a Penelope wkrótce do mistrzostwa opanowała
sztukę trzymania na dystans rywalek, które próbowały się między nich wcisnąć, a przy tym
uwielbiała te chwile, gdy jego koledzy z drużyny dołączali w coraz większej liczbie, aż dawali
się porwać fali prującej ze wzgórza w dół
była jedyną dziewczyną w grupie herosów sportu, kipiących czarującym maczyzmem i
fanfaronadą
w ich obecności wszyscy maleli
schodzili z drogi
albo ustępowali przed ciosami
jej łokci

Penelope i Giles zaczęli bezwstydnie trzymać się za ręce, ukryci w rojach rówieśników w
zielono-białych mundurkach
zaczął ją całować na au revoir, gdy żegnali się pod jej szkolną bramą, co za ekstaza, przed
taką publicznością
każdy z tych występków mógł ją zaprowadzić na dywanik dyrektorki i poskutkować
wydaleniem ze szkoły
co ją to obchodziło? zakochała się, urodzi Gilesowi dzieci, stworzy własne więzy krwi, w
wieku osiemnastu lat była zaręczona
w tym czasie koleżanki z klasy emocjonowały się każdym pryszczem i fałdką dziecięcego
tłuszczyku, przerażone, że nikt ich nie zechce i zostaną na półce
żałowała ich, jakie to musi być okropne być taką grubą, brzydką i najpewniej skazaną na
całe życie w samotności
podczas gdy ona była gwiazdą
i szczerze mówiąc
nie miała nic przeciwko

wyszła za Gilesa wkrótce po ukończeniu kolegium nauczycielskiego, on pracował już


jako inżynier budownictwa
wszystko wyglądało idealnie, dokładnie tak, jak sobie wyobrażała, Giles bardzo o nią
dbał, upewniał się, że ma wszystko, czego jej trzeba, tu czule dotknął, tam pogładził po policzku
albo pocałował w kark, sprawiał, że czuła się ważna i pożądana
ze względu na jego dobrze płatną pracę musieli się przenieść do Londynu, na
Camberwell, do imponującego domu na Camberwell Grove, okolicy poza tym wycinkiem raczej
ubogiej
dał jej wolną rękę w kwestii wystroju: tapety od Williama Morrisa, w jadalni stół i krzesła
z Uniflexu, kanapy modularne De Sede, panele tapicerowane ze sztucznej skóry na ścianach w
kuchni, pomarańczowe puchate dywaniki, plastikowe armatury łazienkowe barwy awokado
tolerował jej eksperymenty kulinarne i nigdy nie narzekał, gdy coś wyszło za słone albo
za słodkie, przypalone, niedogotowane, rozmiękłe, ścięte, za rzadkie, łykowate, zbyt kruche,
grudowate, ani kiedy należałoby użyć młotka i dłuta, żeby rozłupać jej kruche ciasto, chleb
domowej roboty, pieczone mięso
od razu zaszła w ciążę z Adamem, co opóźniło początek jej pracy w szkole, ale miała
jeszcze mnóstwo czasu na robienie kariery
rok później, po dwunastogodzinnym porodzie, wyślizgnęła się z niej Sarah

Penelope nie miała nic przeciwko siedzeniu w domu z dziećmi, zwłaszcza gdy były
jeszcze niemowlętami, nie mogła uwierzyć w miłość, jaką do nich czuła
Giles wypełnił wyrwę w jej sercu, ale ta miłość do dzieci była odurzająca, nieskończona
kochała tę miłość
a jednak
po trzech latach z dwójką maluchów uczepionych jej nabrzmiałych piersi miała wrażenie,
że wyssały ją do sucha
szczerze mówiąc, to już robiło się nieco wampiryczne
Sarah wciąż jeszcze była na tym gulgocząco-zaślinionym etapie ewolucji, Adam zaś już
wykształcił dar mowy (ech), tak że pod koniec każdego dnia Penelope była zszargana do cna jego
niezrozumiałym trajkotaniem
czuła się wstrętnie, że ma takie myśli, i nie mogła się doczekać, aż pójdzie do szkoły, by
pracą zrównoważyć coraz mniej przyjemną rolę wszechmatki, zwłaszcza że zaczynała się czuć
odstawiona na boczny tor wydarzeń większego formatu, gazety rozpisywały się o wrzących na
całym świecie rewolucjach kulturalnych, także o ruchu wyzwolenia kobiet
a ona tymczasem brodziła po kolana w dziecięcych kupach i wymiocinach

Giles po powrocie do domu chciał rozmawiać o sprawach globalnego kalibru, rozdęty


poczuciem własnej ważności, bo teraz w drodze do pracy czytał „Timesa”, ale ona była już tak
wyżęta z sił, że się poddawał, jadł w milczeniu posiłek i zaszywał się w gabinecie
a ona kładła dzieci spać
poruszyła z nim kwestię swojego powrotu do pracy w szkole, stać nas na opiekunkę do
dzieci
on na to, że to niepraktyczne mieć dwóch panów: szefa w pracy i męża w domu
żartował? jego mina na to nie wskazywała

Penelope zmuszała się do uczestnictwa w porankach przy kawie z innymi młodymi


matkami, chodziła na nie tylko po to, żeby wyrwać się z domu, nie łączyło jej z pozostałymi
kobietami wiele poza rodzicielstwem, doradzały sobie nawzajem, jak radzić sobie z dziećmi i
mężami, jak gotować dania stanowiące ostatni krzyk kucharskiej mody, takie jak placek
lotaryński czy spaghetti po bolońsku, a przez całą rozmowę usiłowały opanować potomstwo,
wiercące się tak niestrudzenie, że każdej aż latały ręce, a spojrzenia rozbiegały się we wszystkie
strony, bez ustanku monitorując, czy niesforne maluchy nie włażą po schodach, by spaść z nich
głową naprzód, albo czy nie grzebią przy kratce w kominku z ciekawości, co się stanie, jeśli
wezmą do ręki rozgrzany węgielek
Penelope napisała w pamiętniku, że szare komórki w jej mózgu pękają jak umierające
gwiazdy i rozpływają się nieodwracalnie w nicość
a kiedy Mildred spod sześćdziesiątki trójki olśniło, że powinny zorganizować „Narodowe
święto dewolaja”, by zachęcić sąsiadów do częstszego urządzania przyjęć koktajlowych,
Penelope miała ochotę zawyć głośniej niż jej własne dzieci
dzięki Bogu
w ostatniej chwili poznała Glorię, miejscową bibliotekarkę, z którą dało się zamienić
kilka sensownych słów przy wypożyczaniu i zwrotach książeczek dla dzieci
Gloria zaś, chyłkiem, przebiegle i radośnie zamówiła sześć egzemplarzy Mistyki
kobiecości Betty Friedan
jak wyznała konspiracyjnie nad dębową ladą
polecała tę lekturę wszystkim rezolutnym młodym matkom, które odwiedzały bibliotekę
w tygodniu, popychając dziecięce wózki przed sobą albo ciągnąc, zwykle rozwrzeszczane, za
sobą
to znak, mówiła Gloria, że te inteligentne kobiety są zmęczone swoją sytuacją

Penelope nie mogła się oderwać od książki pani Friedan, trzymanej w schowku z
miotłami, odkurzaczem i deską do prasowania – bo wiedziała, że Giles nigdy w życiu nie
otworzył drzwi do jej „jaskini”, jak to nazywał
oszołomił ją wywód o tym, jak od wykształconych amerykańskich pań domu oczekuje
się, że będą usatysfakcjonowane przydzieloną im rolą matek i gospodyń, podczas gdy one w
rzeczywistości aż kipią z niezadowolenia, którego nie mają prawa wyrazić, wszystkie te
nieszczęsne kobiety, uwięzione w domach na przedmieściach, skazane na gotowanie i sprzątanie,
choć w tym czasie mogłyby opracowywać lek na ślepotę albo inne równie szlachetne wynalazki
dotarło do niej, że to, co dotąd uważała za swoje osobiste doświadczenie, w
rzeczywistości dotyczy wielu kobiet, całego mnóstwa kobiet zmuszanych przez mężów do
pozostania w domu, choć one rwały się do korzystania ze swojego intelektu, realizowania się na
stanowiskach odpowiadających ich kompetencjom, kobiet takich jak ona, którym nuda i
banalność codzienności już pada na mózg
Penelope zaczęła lobbować na rzecz swojego powrotu do pracy, lecz Giles upierał się, że
ma siedzieć w domu, zgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy, obowiązującym od
niepamiętnych czasów:
ja polować – ty dbać o dom
ja zarabiać na chleb – ty piec chleb
ja robić dzieci – ty wychowywać dzieci

Giles tylko prychał, kiedy mówiła o swojej zawiści wobec Angielek z klasy pracującej,
którym wolno na siebie zarabiać, i wobec setek milionów kobiet Trzeciego Świata, mających
prawo do samorealizacji w macierzyństwie i na gruncie zawodowym, tak, to możliwe, Giles
skoro one mogą, to dlaczego nie ja? podejmowała temat, przynosząc mu co rano
filiżankę herbaty, chodziła za nim po domu, kiedy szykował się do pracy, mówiła do niego przez
drzwi, gdy spędzał zbyt dużo czasu w toalecie (co ty tam robisz?), nieustępliwie trwała w swej
krucjacie ku wolności, kiedy przygotowywała mu tosty z jajkiem sadzonym oraz kiedy je jadł, i
kiedy wkładał płaszcz przed wyjściem z domu, bo może jakimś cudem, j a k i m ś c u d e m
przekona go do zmiany zdania
aż wreszcie któregoś ranka wybił pięścią szybkę w drzwiach wejściowych, krzycząc, że
miała szczęście, bo to mogła być jej twarz
po czym zatrzasnął je za sobą

pozwolił jej zatrzymać dom (to musi mu przyznać)


bez trudu uzyskała prawo do opieki nad Adamem i Sarą (dla niego dzieci były ciężarem)
znalazła opiekunkę i zatrudnienie w szkole koedukacyjnej w Peckham, nowej rejonówce
ulicę dalej

męża numer dwa, Phillipa, poznała na ślubie koleżanki ze studiów, sześć tygodni po tym,
jak listonosz przeszedł przez jej ogródek, by dostarczyć kopertę z orzeczeniem sądu
nadającym jej oficjalnie status
do wzięcia.
3

Phillip to było coś, świetna partia, wybitny psycholog, który na weselu przyjaciółki tak ją
oczarował, że prawie jej spadły satynowe francuskie majtki
i zanim się obejrzała, już całowali się na parkiecie, gdy zaczęto grać przytulańce
a w nocy przenieśli przyjęcie do jej pokoju hotelowego

prawie od razu po tym, jak go poznała, emocje kłębiące się w niej po rozwiązaniu
małżeństwa (żal, smutek, samotność, wstręt do siebie, wściekłość, że Giles okazał się taką
szowinistyczną świnią)
zniknęły
szybko odkryła, że Phillip to mężczyzna, któremu nieobca jest łechtaczka, więc seks z
nim okazał się objawieniem
w przeciwieństwie do Gilesa: trochę w lewo, bardziej w prawo, wyżej, niżej, bingo, Giles,
aleś ty zdolny!
Phillip wiedział, co to takiego i jak ją znaleźć bez wskazówek, rozumiał też, co się z nią
robi
ponadto był kochaną, wrażliwą duszą i chciał pomagać ludziom poczuć się lepiej ze sobą

wzięli szybki ślub w obecności tylko dwojga świadków, nie chcieli robić wielkiego
przyjęcia, żeby nie zapeszyć
Phillip wynajął swój wielki dom na Highgate i przeprowadził się do jej równie
przestronnej czteropiętrowej willi, salon na parterze przerobił na swój gabinet
było coś satysfakcjonującego w tym, że teraz to ona wychodziła z domu do pracy, a Pan
Mąż zostawał w domu, choć też zarabiał
tak czy inaczej, dostrzegała w tym pewien symbolizm
i bardzo jej ulżyło, kiedy dzieci wreszcie się do niego przekonały po kilku trudnych
miesiącach i nieprzespanych nocach, gdy musiała długo kołysać maluchy z powrotem do snu,
zwłaszcza Sarę, która strasznie tęskniła za ojcem
Phillip zdobył ich przychylność otwartością na dotyk i czułość (w przeciwieństwie do
Gilesa), rozmową i słuchaniem (w przeciwieństwie do Gilesa), czytaniem na głos (w
przeciwieństwie do Gilesa) i pomocą w odrabianiu prac domowych (w przeciwieństwie do
Gilesa), podczas gdy ona oceniała zadania uczniów

inną cudownie świeżą cechą Phillipa był stopień jego zainteresowania żoną, chciał
odkryć, kim jest głęboko w środku, poznać prawdziwą Penny, ukrytą za tą przyjemną, ugodową
fasadą, do czego zobowiązywał ją los kobiety i matki
schlebiało jej, że tak bardzo mu na tym zależy
i że nie próbuje narzucać jej staroświeckich wartości tak jak koszmarny Giles,
Tyranozaurus Brutus, przekonany o wyższości rodzaju męskiego
Phillip był człowiekiem idącym z duchem czasu
Nowym Mężczyzną
jak zapisała w pamiętniku

wszystko ładnie pięknie


dopóki się nie zorientowała, że niewinne pytania zmieniają się w natarczywe
przesłuchania, kiedy tylko zrobiła coś, co mu się nie podobało, albo gdy nie mógł postawić na
swoim
zwłaszcza gdy Penelope wyrażała się szczerze i otwarcie, co powinno być zupełnie
oczywiste w relacji wyzwolonej kobiety z wyzwolonym mężczyzną
może zastanówmy się, co prowokuje to negatywne zachowanie, mówił, pochylając się
nad stołem w jadalni, zastawionym na wpół zjedzonym obiadem, i wpatrywał się jej w oczy tak
głęboko, że czuła się, jak to opisać? psychologicznie g w a ł c o n a, tak, to było to
co ci się przytrafiło w dzieciństwie, Penny? – pytał, to oczywiste, że odczuwasz lęk przed
odrzuceniem, może spróbujmy się dokopać do wspomnień ukrytych w twojej podświadomości?
wolałabym, żeby właśnie tam zostały
w takim razie przyjrzyjmy się twoim tłumionym pragnieniom seksualnym i zobaczmy, co
cię powstrzymuje przed staniem się lepszą osobą
albo
musisz zanurzyć się głęboko w siebie, Penny, żebyśmy mogli zrozumieć, dlaczego
obsesyjnie czyścisz toaletę trzy razy dziennie
bo sikasz na deskę, kochanie, odgryzła się
a kiedy pytał: dlaczego z równie obsesyjnym zaangażowaniem zamiata podłogę w
kuchni?
bo kruszysz na nią z grzanek i ciastek, więc potem się to roznosi po całym domu
a kiedy pytał: dlaczego nie opłukuje kieliszków do wina przed odstawieniem ich na
suszarkę?
w odpowiedzi trzaskała nimi o podłogę
a kiedy pytał, dlaczego nie lubi jego znajomych (w okularach o czarnych oprawkach i
ciemnych golfach, roztaczających aurę nadętego intelektualizmu), wyjaśniała, że szczerze
mówiąc, Phil, po prostu nie są w moim typie, powstrzymując się przed dodaniem: i ty też nie, ty
chyba też
a kiedy spytał, dlaczego sprzeciwia się jego prenumeracie „Playboya”, skoro ponoć jest
zwolenniczką rewolucji seksualnej, może jednak wcale nie zależy jej na wyzwolonym
mężczyźnie? czyżby w rzeczywistości była pruderyjną staroświecką pańcią?
ona ustosunkowała się do jego uwag, zaniosła całą stertę czasopism do ogrodu i wrzuciła
do płonącego stosu zeschłych jesiennych liści i paproci

potem zarzucił jej, że przesadza z alkoholem, że mieszkają w niej dwie Penny: trzeźwa i
logiczna oraz jej nieracjonalna zawiana siostra
ona na to, że to śmiechu warte, butelka wina na wieczór to wcale nie przesada, może
powiedz to Skandynawom, którzy łoją wódkę na śniadanie, albo Włochom i Hiszpanom,
popijającym wino do lunchu i obiadu? i jeszcze coś, dlaczego tobie wolno pić w pubie ze
znajomymi przez cały wieczór, ale kiedy ja pozwalam sobie na kontynentalną przyjemność w
domowym zaciszu, to już jest problem? powinieneś się cieszyć, że masz żonę o wyrafinowanych
europejskich zwyczajach
a teraz przynieś, proszę, chleb orzechowy, camemberta i figowy chutney, k o c h a n i e

Penelope doszła do wniosku, że branie ślubu w stanie zakochania to chyba nie jest
najlepszy pomysł, lepiej odczekać kilka lat (dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, do końca życia?),
żeby się przekonać, czy dalej jest się kompatybilną z drugim człowiekiem, kiedy namiętność
ostygnie i ustąpi miejsca rzeczywistości
przyznała przed sobą, że związek z Gilesem skwaśniał po tym, jak nie zdołali na nowo
rozbudzić między sobą erotycznej chemii po narodzinach pierwszego dziecka
Gilesa nie podniecały jej mleczne piersi i pełniejsza figura; nigdy nie powiedział tego
głośno, ale ona widziała to w jego spojrzeniach (pełnych odrazy) i zachowaniu (nie miał ochoty
jej dotykać)
po porodzie opłakiwała talię, która nie chciała wrócić do dawnych rozmiarów, przeszła
żałobę nad utraconą jędrnością dawniej krągłych piersi
on przestał jej powtarzać, że jest oszałamiająco piękna, kiedyś mówił tak kilka razy
dziennie
uświadomiła sobie, że uzależniła się od jego komplementów
tęskniła za nimi
bez nich czuła się brzydka
jednakowoż
powzięła mocne postanowienie, że nie zrezygnuje tak łatwo z męża numer dwa w nadziei,
że on nie zrezygnuje z niej (tak jak Giles), nawet gdy zaczął zapominać abecadło jej seksualnych
pragnień
a może po prostu już mu się nie chciało, mniejsza o przyczynę, teraz posuwał ją
rytmicznie w niewyszukanej pozycji misjonarskiej, tak samo jak były mąż
zdecydowała, że woli być nieszczęśliwa niż znosić publiczne upokorzenie rozpadu
kolejnego małżeństwa i zostać wyrzutkiem
Zasada Numer Jeden: pary nie zapraszają singielek na przyjęcia

dzieci nauczyły się chodzić wokół obojga na paluszkach, nadal były miłe dla Phillipa,
którego kochały jako ojczyma, a Penelope miała wyrzuty sumienia, że w tak młodym wieku
przeczołgała je już przez dwa nieudane małżeństwa
kiedy dorosły i wyfrunęły z gniazda, ich matka i ojczym żyli już praktycznie osobno, nie
mieli sobie nic do powiedzenia, nawet tyle, żeby rozpętać awanturę
nadal mieszkali w jednym domu, każde w swojej części, mieli dwa telewizory, dwa
telefony, wydzielone rejony kuchni

aż w końcu wymienił ją, nie wykazując się przy tym wielką wyobraźnią, na młodszy
model jej samej, jedną ze swoich klientek, dziewiętnastoletnią Melissę, w typie nordyckiej
blondynki
podczas rutynowego cotygodniowego przetrząsania zawartości kosza na śmieci w kuchni
Penelope znalazła w nim zużyte prezerwatywy
wieczorem dopadła Phillipa przy lodówce i odcięła mu drogę, z rondlem wrzątku w
zaciśniętej dłoni
przyznał, że od jakiegoś czasu spotyka się z Melissą, ale bał się jej powiedzieć; wzburzyła
ją nawet nie tyle zdrada (tak sobie mówiła), ile fakt, że robił to za jej plecami w ich wspólnym
domu, z kobietą młodszą od jej własnej córki
on na to, że wiek nie ma tu nic do rzeczy, a ponieważ Melissa stosunkowo niedawno
wyszła z wieku dziecięcego, to łatwiej mu pomagać jej w odkrywaniu wypartych wspomnień,
sama rozumiesz, żeby mogła doprowadzić swoją psychikę do porządku

wtedy zatęskniła za Gilesem, on przynajmniej nie był obleśnym psychologicznym


drapieżnikiem jak Phillip
niestety Giles dorobił się już (h i n d u s k i e j) żony numer dwa w Hongkongu, gdzie
zajmował się budową mostów i mieszkał na jednej z tropikalnych wysepek w domku, z własną
menażerią ptaków na terenie posiadłości
jak raportowali Adam i Sarah
kiedy zaczął zapraszać ich na letnie wakacje, do czego doszło dopiero, gdy weszli w wiek
nastoletni, bo teraz mógł prowadzić z nimi dorosłe rozmowy
oni zaś byli oczarowani sporo młodszymi, półhinduskimi przyrodnimi braćmi,
Ravim-Paulem i Jimmym-Devem
a ją oskarżali o rasizm, gdy tylko ośmieliła się powiedzieć na nich złe słowo
jej dzieci stanowiły przykład tego, jak polityczna poprawność pada ludziom na mózg.
4

Gdy Phillip le Gnida wrócił do lokum na Highgate – on zatrzymał swój dom, ona swój – a
dzieci wyfrunęły z gniazda, Penelope została sama
przez kilka lat miała dom dla siebie, znalazła cudowną afrykańską sprzątaczkę Bami, a
może Boomi, która doprowadziła całą willę do porządku, choć to wydawało się Penelope
okropną stratą pieniędzy, skoro większość pomieszczeń stała pusta
Penelope postanowiła zostać rentierką, przerobiła wyższe piętra na kawalerki i
wynajmowała je japońskim studentom
którzy byli bardzo czyści, spokojni, ułożeni i uprzejmi
no i to miłe, jak lokatorzy kłaniają się przy płaceniu czynszu
nie lubiła życia w pojedynkę, lecz odkryła, że w średnim wieku nie tak łatwo znaleźć
partnera
mężczyźni już jej nie dostrzegali, a ona nie wiedziała, jak podjąć subtelny flirt, gdy na
horyzoncie pojawiał się odpowiedni kandydat, bo nigdy nie musiała tego robić
w młodości mężczyźni sami do niej lgnęli, a ona zaledwie na to reagowała, wdzięcznie i
figlarnie albo (teraz to dostrzegała) nieuprzejmie
dręczyło ją jedno wielkie pytanie: jak przekonać mężczyznę, by się z tobą umówił, kiedy
to ostatnie, o czym on myśli?
na pierwszej i ostatniej randce w ciemno, zaaranżowanej przez agencję matrymonialną,
potencjalny kandydat na męża (przynajmniej na papierze) wstał i wyszedł, gdy tylko ona zajęła
miejsce przy stoliku
pierwszy raz w życiu prawie pożałowała, że nie gra „do własnej bramki”, jak to się mówi
czytała kiedyś artykuł, że choć mężczyźni w średnim wieku i starsi interesują się
zazwyczaj młodszymi kobietami, to kobiety, zarówno starsze, jak i młodsze, równie często
szukają partnerek w średnim wieku
niestety nie miała w sobie ani grama safickich skłonności

magazyny kobiece, które czytała teraz Penelope, twierdziły, że nie należy się określać
przez pryzmat partnera, że opieranie się na mężczyźnie to oznaka słabości
bardzo odmienne poglądy od tych głoszonych w pismach z czasów jej młodości,
wyznających tezy zgoła przeciwne
Penelope usiłowała być szczęśliwa, robiąc zakupy żywnościowe dla jednej osoby, kładąc
się spać w samotności, budząc w pustym łóżku i ciesząc się, że budowlańcy już na nią nie
gwiżdżą (pomyśleć, że kiedyś jej to przeszkadzało)
usiłowała patrzeć na swoje ciało w średnim wieku z radością, nie krzywić się na widok
własnego odbicia, bo przecież kobiecość powinno się akceptować w każdym kształcie i
rozmiarze, prawda?
chciała wyznawać miłość do samej siebie i samoakceptację
na dobry początek pozbyła się z domu wszystkich wysokich luster
powinna się też cieszyć z pracy, skoro poświęciła dla niej pierwsze małżeństwo
z początku lubiła uczyć nieuprzywilejowane miejscowe dzieci z rodzin o
wielopokoleniowej historii podatkowej w tym kraju, choć wiedziała, że większości z nich nie
czeka świetlana przyszłość
kasa w supermarkecie dla tych umiejących liczyć, posada sekretarki dla wykazujących się
umiejętnością liczenia i pisania, wyższa edukacja dla najbardziej uzdolnionych maturzystów
miała poczucie odpowiedzialności wobec swoich, miejscowych, i bardzo jej się nie
podobało, kiedy skład demograficzny szkoły zaczął ulegać zmianom pod wpływem
wzbierających fal imigrantów, przybywających tu wraz z potomstwem
w ciągu dekady szkoła zmieniła się z placówki kształcącej głównie angielskie dzieci klas
pracujących w multikulturowe zoo pełne uczniów z krajów, gdzie nie ma nawet słów na proszę
albo dziękuję
co naprawdę wiele wyjaśniało

była wściekła, że feminizm blednie, a rozjazgotana brygada multi-kulti zyskuje na


popularności, bez przerwy czuła złość, zazwyczaj na bezczelnych starszych chłopców i prących
jak czołgi nauczycieli, którzy nadal zachowywali się tak, jakby cały świat należał do nich
ten sam typ co koledzy z pracy z początków jej kariery, którzy odnosili się do niej tak
protekcjonalnie, że aż chciało jej się płakać
nigdy nie uwzględniali jej w rozmowach, chyba że chcieli się pogapić na jej cycki
musiała siedzieć w milczeniu i pozwalać się uprzedmiotawiać razem z resztą młodych
nauczycielek, w jednym szeregu z modelkami pozującymi topless na plakatach przypiętych do
tablicy w pokoju nauczycielskim
a nauczyciele w tym czasie obmacywali kolejne uczennice, no bo powiedzmy sobie
szczerze, czy ktokolwiek traktował poważnie skargi dziewcząt twierdzących, że ten gładził ją po
piersiach, tamten klepnął w pupę, a jeszcze inny wsadził rękę pod spódniczkę?
wiedziała o dwóch, którzy mieli „relacje” z uczennicami
i uszło im to na sucho, im wszystkim uchodziło na sucho

nauczyciele
po pracy chodzili na piwo do pubu Green Dragon, nigdy nie przyszło im do głowy
zaprosić Penelope czy inne osoby posiadające macicę
nauczyciele
podejmowali decyzje przed rozpoczęciem rady pedagogicznej, by postawić koleżanki
przed faktem dokonanym i bez cienia szans na nadrobienie rozmów toczących się już od lunchu,
na korytarzach albo przez telefon poprzedniego wieczora
dopiero po latach pojęła, że nie jest wolno myśląca ani głupia, musiała się sama nauczyć
wciskać siłą w dyskusje i zmuszać kolegów, by raczyli wyjaśnić, o czym właściwie mowa,
pociągać ich do odpowiedzialności
nauczyła się brutalnie miażdżyć w zarodku każde zarzewie sprzeciwu, zwłaszcza ze
strony młodych parweniuszek, takich jak Święta Shirley, Purytanka z Karaibów
jak opisała ją w pamiętniku
Shirley ledwo skończyła staż nauczycielski, gdy zaczęła podskakiwać Penelope na radzie
pedagogicznej – jedynej kobiecie w całej szkole, która ośmieliła się postawić facetom
dlaczego Święta Shirley nie zaatakowała którejś z tych męskich szowinistycznych świń,
perorujących ad infinitum, tylko rzuciła się do gardła silnej kobiecie, która pomagała stworzyć
petycję w sprawie ustawy o równości płac i ustawy o dyskryminacji ze względu na płeć,
wprowadzone ostatecznie w życie
co poprawiło sytuację wszystkich kobiet pracujących
Penelope powinna być szanowana i podziwiana przez współpracowniczki
długo trwało, zanim wybaczyła Świętej Shirley, ale kiedy się przełamała, to zostały
koleżankami, koleżankami z pracy.
5

Penelope
co wieczór wracała ze szkoły do domu do golden retrievera Humperdincka
niezawodny i wierny towarzysz, zawsze chętny się przytulać, słucha jej godzinami bez
przerywania i piszczy, gdy Penelope wychodzi z domu, a wieczorem wita ją w progu, skacze i
domaga się czułości
ochrzciła go na cześć swojego ulubionego piosenkarza lat siedemdziesiątych, Engelberta
Humperdincka, opalonego bóstwa seksu, który do dziś emanuje taką charyzmą, że Penelope
ledwo jest w stanie się opanować, kiedy pojawia się na ekranie telewizora, zęby mu lśnią jak
wypolerowane perły
jej zdaniem jest nieskończenie seksowniejszy od swojego najbliższego rywala, Toma
Jonesa, słynącego z kręcenia miednicą i mocnego głosu z walijskich dolin

odnowiła też kontakt z Siostrzeństwem, koleżankami ze studiów, które były dość


życzliwe, by zignorować fakt, że ledwo o nich pamiętała, kiedy była mężatką
Giles otaczał się wyłącznie innymi nudnymi inżynierami i ich (udomowionymi) żonami,
opowiadała koleżankom, a towarzystwo Phillipa składało się z pseudointelektualistów,
związanych z bezrozumnymi ambasadorkami ruchów ochrony planety
przyznała, że utraciła własne ja i dała się wchłonąć małżeńskiemu my, zrezygnowała
nawet z własnego nazwiska
Penelope Halifax została Penelope Owsteby, a potem Penelope Hutchinson, by
ostatecznie wrócić do panieńskiego
które i tak nie należało tak naprawdę do niej
(ten wstydliwy fakt zachowała dla siebie)
dwa razy w roku jeździły do swojego ulubionego spa w Cheltenham na, jak to nazywały,
detoksowo-retoksowe weekendy
gdzie syciły się siostrzaną atmosferą, a jednocześnie chodziły na masaże, zabiegi twarzy i
sauny, a przy tym radośnie trąbiły wino przemycone do ośrodka
na alkoholowe sesje, odbywające się w apartamencie położonym możliwie najdalej od
sztywnej obsługi na recepcji
absolutnie nieakceptującej myśli, że ktoś mógłby się r z e c z y w i ś c i e d o b r z e b a w

Penelope
czuła w duchu ulgę, kiedy małżeństwo bliskiej koleżanki też się posypało, bo wtedy
przestała się czuć tak okropnie, koszmarnie sama
mogły chodzić razem do teatru i do kina, jadać w restauracjach i bywać na wystawach,
spędzać wakacje w jej a u t e n t y c z n i e rustykalnej chatce w Prowansji, jeździć do spa w Alpy
i do Tajlandii
córka dawała jej ogromne wsparcie po zakończeniu małżeństwa numer dwa
była jej najlepszą przyjaciółką, jak przypominała jej często Penelope, i to nie tylko po
kilku drinkach, gdy dzwoniła do Sary o świcie
a ona nigdy nie odłożyła słuchawki, ani razu, jestem przy tobie, mamo, tylko proszę, nie
rób nic głupiego, błagam
Penelope nie miała skłonności samobójczych i wzburzało ją, że córka ją o to podejrzewa
Sarah miewała chłopaków, ale jeszcze się nie zakochała, może dlatego, że widziała, jak to
się skończyło dla matki
rozmawiały też o dzieciach, wiesz co, mamo, kiedy urodzę dzieci, to zrezygnuję z kariery,
nie chcę być pracującą matką
nie ma w tym nic złego, zapewniała ją Penelope, i mówiła szczerze
zależało jej tylko na tym, żeby córka czuła się spełniona
dotarła do takiego punktu w życiu, że polityka feministyczna może się ugryźć
niby co ona na tym zyskała?

Giles płacił za utrzymanie dzieci na studiach, dzięki czemu stał się ich ulubionym
rodzicem
było jej przykro, że nie stawiały miłości do niej na pierwszym miejscu, choć to ona je
wychowała
po odebraniu dyplomu Adam czmychnął do pracy w Teksasie na stanowisko inżyniera
przy wydobyciu ropy naftowej, lepsze to niż Bliski Wschód, bo stamtąd też dostał propozycję
Sarah została agentką aktorów w dużej firmie na West Endzie i wiecznie narzekała na
gwiazdy, traktujące ją jak służbę
to o wiele mniej prestiżowe zajęcie, niż ci się wydaje, mamo
przychodziła do domu na obiad w co drugą sobotę, mieszkała ze współlokatorami na
Whitechapel (Penelope nie pojmowała, dlaczego dziecko wybrało sobie obskurne okolice East
Endu, które nadal kojarzyły się jej z wiktoriańskimi slumsami i Kubą Rozpruwaczem)
współlokatorzy Sary byli młodzi i wszyscy pracowali, połowę z nich stanowili Azjaci
byli świetnie wykształceni i rozmowni
więc właściwie co to za Azjaci

zimą Penelope zwykle gotowała ulubioną zupę Sary, z brokułów i pasternaku


podawaną z chrupiącymi bułeczkami
a latem ulubioną sałatkę Sary, z zielonych liści, pomidorów, fig, jadalnych kwiatów i
koziego sera
podawaną z chrupiącymi bułeczkami
Penelope wolała ciężkie jedzenie, takie jak makaron albo ziemniaki, gęste potrawki, curry
z ryżem i najsłodsze, podlane cukrem desery, na przykład ciasto daktylowe z sosem toffi
lubiła to uczucie absolutnego napchania posiłkiem
kiedy brzuch napinał się, jakby miał pęknąć
w przeciwnym razie odczuwała emocjonalną pustkę

Sarah przynosiła jej niedyskretne plotki o klientach, Penelope to uwielbiała


to stanowiło dla niej najbliższą możliwą formę spotkania z bohaterami kolorowych
magazynów, które czytała, by uciec od żałosnej rzeczywistości własnej egzystencji do
zmyślonego świata, zaludnionego przez pięknych ludzi o doskonałym życiu
zdawała sobie sprawę, że to zaledwie miłe placebo dla naiwnych, lecz i tak znajdowała w
tym ukojenie zamiast zawiści
Sarah opowiadała, że większe gwiazdy obwiniają ją, kiedy nie dostaną roli, albo gdy
dostają i potem ich karierę trafia szlag, bo występ w produkcji okazał się strzałem w kolano
zaś mniej sławni mają pretensje do niej, że nie są znani
większość aktorów gejów z jej agencji ukrywało swoją orientację, a żonaci wyprawiali
takie rzeczy, że to się w głowie nie mieści, mamo, nie uwierzysz, co słyszałam, ten słynny żonaty
aktor lubi kucać na szklanym stoliku i na niego srać, kiedy pod spodem leży atrakcyjna młoda
kobieta
słowo daję, ci ludzie z szołbizu są bardziej jebnięci niż większość, na ich tle w ogóle byś
się nie wyróżniała, to znaczy nie to chciałam powiedzieć, nie sugeruję, że jesteś pojebana, no
słuchaj, wszyscy mamy nierówno pod sufitem, co nie?
powiedziała
zanurzając kawałek chleba w zupie tak głęboko, że zatonął
i nie dało się go już tak łatwo uratować.
6

Kilka lat później rozlega się dzwonek do drzwi


Penelope widzi za szybką rozmyte sylwetki Sary i Craiga
słyszy podekscytowany chichot ich małych bliźniaków, Matty’ego i Molly

otwiera drzwi, rodzina wsypuje się do środka, dzieci na nią skaczą, Humperdinck skacze
na wszystkich, Sarah cmoka ją w policzek, Craig jak zwykle bierze w objęcia po australijsku
pracuje w filmowej produkcji dźwięku, poznał Sarę na premierze, gdzie zajmował się
akustyką, a ona pilnowała gwiazdki świeżo zwerbowanej do agencji
na lunch Penelope przygotowała pizzę na cienkim cieście, na której piętrzą się pastrami,
pomidor, ser (bez oliwek i papryki, bo maluchy ich nie znoszą)
i sałatkę, której też nie tkną (podobnie jak ona)
uwielbia, gdy odwiedza ją Sarah z rodzinką, na czas ich wizyty zapomina o wszystkich
swoich egocentrycznych (bądźmy szczerzy, Pen) troskach
po lunchu węglowodany uderzają dzieciom do głowy i bliźniaki stają się jeszcze bardziej
niesforne, zaczynają ganiać się po jej salonie
ojciec zięcia pracował jako geolog w kopalni, więc Craig przez całe dzieciństwo biegał na
bosaka w Queensland z aborygeńskimi kolegami i uważa, że potomstwo powinno się
wychowywać na wolne duchy, najwyraźniej także w jej domu, myśli Penelope, kiedy bliźniaki
przewracają kubek z kawą, obrzucają się poduszkami i wskakują na parapet, żeby spróbować się
pohuśtać na zasłonie, i dopiero gdy dziewczynka już, już ma wetknąć palec do gniazdka, Craig
ryczy: Molly, zostaw to w tej chwili!
Sarah uśmiecha się przepraszająco do matki, ale się nie odzywa, bo nie chce, by mąż
oskarżył ją o psucie zabawy
wnukom przydałoby się od czasu do czasu kilka klapsów na uspokojenie, a Penelope
chętnie wzięłaby ten obowiązek na siebie – ale według Craiga to przemoc wobec dzieci
więc zamiast tego
babcia wabi bliźniaki na kanapę z pomocą dwóch lizaków, a kiedy dzieci wpadają w
pułapkę, przytula je do siebie, biorąc każde pod jedno ramię (tak by nie wyglądało na pierwszy
rzut oka, że je dusi) i zaczyna czytać im bajkę o gadającym pociągu

rodzinka Sary zajmuje mieszkanie na drugim piętrze kamienicy na Brixton, które


Penelope odwiedza tylko wtedy, gdy nie da się tego uniknąć, na przykład z okazji (niestety
corocznych) przyjęć urodzinowych bliźniaków
białe ściany są pokryte jaskiniowymi rysunkami maluchów, a meble upaćkane farbkami,
flamastrami i resztkami jedzenia, czasami już przeżutymi, tu rozgnieciony groszek, tam
rozpuszczona czekolada
Penelope zawsze siedzi przycupnięta na samiutkim skraju krzesła i stara się niczego nie
ruszać, bo inaczej grozi jej, że dotknie czegoś lepkiego, albo jeszcze gorzej, mokrego

gdy już ululała dzieci usypiającym tonem, którego zawsze używa do opowiadania bajek,
tak że każde drzemie jej pod pachą, Sarah postanawia jej powiedzieć, bo nigdy nie będzie na to
właściwej chwili, mamo, przeprowadzamy się do Sydney, Craig dostał posadę dyrektora Dolby
Audio
reakcja Penelope jest natychmiastowa, histeryczna, ekstremalna, niekontrolowana
wkrótce, gdy leży z twarzą zagrzebaną w pościeli, słyszy szuranie drzwi do sypialni i głos
córki, zachęcający dzieci, by weszły do środka, no już, idźcie, idźcie

ciepłe (i ciężkie) małe ciałka zaczynają po niej pełzać, wbijają jej kolana w plecy, siadają
na głowie, ocierają mokre policzki lepkimi łapkami
szysko dobrze, babciu, szysko dobrze, nie bądź smutna, babciu
jedno uznaje, że zabawniej będzie cmokać jej głośno do ucha, a drugie postanawia
wykorzystać jej obfite cztery litery jako trampolinę
dociera do niej, jak bardzo żałuje, że nie zobaczy, jak te dwie małpki dorastają.
ROZDZIAŁ CZWARTY

Megan/Morgan

To jakiś absurd, że Julie, matka Megan, traktowała córkę tak, jakby ta urodziła się w
dziewiętnastym wieku, a nie w latach dziewięćdziesiątych
tak myślała Megan później, wreszcie umiejąc nazwać sama przed sobą
niesprawiedliwości z czasów problematycznego dzieciństwa
i je przeanalizować, gdy wreszcie otworzyły jej się oczy, a to za sprawą Bibi, która
pojawiła się w jej świecie, by go naprawić

matka bezmyślnie replikowała wzorce opresji na tle płci, na przykład w dzieciństwie


Megan wolała nosić spodnie, bo uważała je za wygodniejsze od sukienek, podobał jej się ich
wygląd i to, że ma kieszenie, w które może wkładać ręce i drobne przedmioty, oraz że
przypomina w nich swojego trzy lata starszego brata Marka

noszenie spodni przez dziewczynkę urodzoną w tych czasach naprawdę nie powinno
nikogo oburzać, ale matka oczekiwała, że Megan stanie się jeszcze bardziej uroczym dzieckiem,
niż była w wersji wyjściowej
najsłodszym z najsłodszych słodziaczków
zawzięła się, że będzie stroić córkę pod gusta szeroko rozumianego społeczeństwa,
głównie innych kobiet, komentujących jej wygląd, jak daleko Megan sięga pamięcią
to stanowiło definiujący aspekt wczesnego dzieciństwa Megan; nie musiała nic mówić ani
robić, wystarczyło być uroczą – cel sam w sobie
w którym mama znajdowała własną satysfakcję, bo mogła się pławić w komplementach, a
te legitymizowały jej miłość do mężczyzny o afrykańskim pochodzeniu
wspólnie stworzyli takie zachwycające maleństwo
i uczynili świat lepszym miejscem
Megan powinna była okazywać wdzięczność i akceptować swój status uroczego dziecka,
która dziewczynka nie chce słyszeć, jaka jest śliczna, jaka wyjątkowa?
kłopot w tym, że nie czuła się z tym dobrze, nawet w bardzo młodym wieku, gdzieś w
duszy rozumiała, że ta ładność ma na celu ją obłaskawić, a buntując się i odmawiając
posłuszeństwa, sprawiała zawód wszystkim, którzy zainwestowali w nią czas i emocje
mama była inwestorką numer jeden
a Megan często sprawiała jej zawód, pewnej niedzieli rzuciła się w histerii na podłogę,
kiedy Julie zmusiła ją do włożenia kolejnej wstrętnej bufiastej różowej sukienki
awanturowała się tak długo, aż postawiła na swoim

była ślepym punktem w polu widzenia liberalnej matki


z Megan jest coś nie tak, podsłuchała strzęp rozmowy z ciocią Sue którejś niedzieli po
obiedzie
gdy kobiety popijały herbatę w maleńkim salonie, ledwo mieszczącym wąską kanapę,
dwa fotele i telewizor
to takie piękne dziecko, ale nie ma w sobie za grosz dziewczęcego wdzięku
mam nadzieję, że z tego wyrośnie, martwię się o nią
co to z nią będzie?

tymczasem
tata siedział w garażu z wujkiem Rogerem, jej dwoma kuzynami i bratem Markiem,
wszyscy dłubali w prehistorycznej cortinie, którą nadal jeździł jej ojciec
tata pochodził z Malawi i często opowiadał z dumą, że to miejsce, gdzie wszystko jest do
zreperowania: zegarki, długopisy, meble, ubrania, lampy, potłuczoną zastawę kleiło się jak
układankę na superglue, tak, jego córkę też dałoby się naprawić
to on wymierzał karę w imieniu matki, a po sukienkowym proteście (Megan zwyciężyła i
mogła się ubrać w czerwone dżinsy) kazał jej iść na górę pobawić się lalkami Barbie

Barbie o patykowatych nogach i rakietowych piersiach stanowiły kolejne wyzwanie dla


Megan
oczekiwano od niej, że będzie je godzinami przebierać albo bawić się w dom, także tymi
o ciemniejszej skórze, z którymi miała się łatwiej utożsamiać
raz w napadzie szału próbowała popełnić zbiorowe lalkobójstwo, oszpeciła je wszystkie
kolorowymi markerami, ostrzygła im włosy, wydłubała oczy nożyczkami, a kilku amputowała
kończyny
co poskutkowało karą w postaci pójścia spać bez kolacji
lalki Barbie dokonywały niezmordowanych inwazji w każde urodziny i święta, a ciocie i
wujkowie podziwiali jej gigantyczną kolekcję, tak jakby sama postanowiła wypełnić sobie nimi
życie
zajmowały jej łóżko i półki, siedziały na gzymsie nad kominkiem i na parapecie, każda
śledziła ją strasznym, pustym spojrzeniem po całym pokoju jak w horrorze, a ich doskonałe
usteczka przesyłały telepatyczną wiadomość: ehe, wiemy, że nas nienawidzisz, ale my się nigdzie
nie wybieramy
kiedy wpychała je na noc pod łóżko, matka wyciągała je rano i znów rozkładała na
miejsca
gderając, że nie były tanie
o co ci chodzi, Megan?

Bunia, prababcia od strony mamy, jako jedyna akceptowała Megan taką, jaką jest
Bunia pozwalała jej biegać po całej okolicy razem z Markiem przez bite pięć tygodni
wakacji, które spędzali u niej na farmie każdego lata
jeździli konno za dom i nad jezioro, okrążali je, a potem galopowali przez pola
aż Megan skończyła trzynaście lat i zaczęła miesiączkować, a mama przyjechała jak
zwykle na ostatni tydzień i oznajmiła, że córka dziczeje i będzie mieć przez to później problemy
w życiu
babciu, musisz przez cały czas mieć na nią oko, powiedziała Buni, trzeba zdusić te jej
chłopackie zainteresowania w zarodku
Megan, podsłuchująca pod kuchennymi drzwiami (niedobry zwyczaj), usłyszała, jak
Bunia mówi mamie, żeby się nie wygłupiała, dajże spokój, Julie, w jej wieku też ganiałam po
łąkach
mama zagroziła, że przestanie przysyłać Megan na wakacje na wieś
Megan patrzyła przez wiekowe kuchenne okno, jak Mark wyjeżdża na kucyku na
spotkanie całego dnia pełnego swobody, z sokiem pomarańczowym, kanapkami, owocami i
komórką w plecaku
brat zerknął na nią i tylko wzruszył ramionami, nie miał nic do gadania
przez resztę tygodnia Bunia uczyła Megan, jak robić biszkopt królowej Wiktorii, tartę
brzoskwiniową, napoleonki i sernik pomarańczowy
no cóż, nie zaszkodzi jej poduczyć się pieczenia, mówiła w obecności matki
a kiedy zostały same, szepnęła prawnuczce do ucha: na razie róbmy, jak ona chce,
Megan, w przyszłe wakacje znów będziesz mogła się bawić na dworze
musimy się tylko upewnić, że Mark się nie wygada
nie wygadał się

mama jest pielęgniarką, urodzoną i wychowaną w Newcastle


ma w sobie domieszkę etiopskiej krwi, bo mama Buni była w połowie Etiopką, i odrobinę
afroamerykańskiej za sprawą swojego dziadka, Slima, który ożenił się z Bunią
jest niemal biała w rodzinie dumnie wybielającej się z pokolenia na pokolenie
ale wszystko popsuła, kiedy wyszła za tatę, Afrykańczyka, również pielęgniarza w
Szpitalu Królowej Wiktorii, który kochał ją tak długo, aż wreszcie odwzajemniła jego uczucie
tak zawsze opowiadali
mama twierdziła, że nie widzi koloru skóry, a patrząc na Chimango, dostrzegała nie
ciemną karnację, lecz przebijającą spod niej jasność jego duszy
co dawało mu kilometry przewagi nad rywalami, a wierz mi, Megan, miałam w czym
przebierać
Megan zastanawiała się, jakim cudem mama nie dopatrzyła się koloru skóry taty, skoro
większość ludzi nie widziała nic innego, włączając w to wielu członków jej własnej rodziny
którzy nie uśmiechają się na fotografiach ze ślubu
i stoją ponuro jak delegacja grabarzy

Megan otrzymała w spadku mieszankę etiopskich, afroamerykańskich, malawijskich i


angielskich genów
dziwnie to wyglądało, kiedy rozłożyć tak jej pochodzenie na czynniki pierwsze, bo koniec
końców była przecież kompletną istotą ludzką
większość nieznajomych od razu uznawała, że jest mieszanej rasy, więc najłatwiej było
pozwalać im tak o tym myśleć
dziewczyny w szkole piały z zachwytu nad jej „naturalną opalenizną”, o którą one
zabiegały, wydając całe kieszonkowe na solarium
i nad włosami, poskręcanymi w ciasne blond pierścionki, których efekt nieskutecznie
próbowały osiągnąć za pomocą trwałej ondulacji
naprawdę jej się poszczęściło, tak twierdziły koleżanki, chłopakom też się podobała
w końcu jej ciało zaczęło nabierać kobiecych krągłości, ale było w tym coś
niewłaściwego, w ogóle nie utożsamiała się z takim obrazem siebie
do tego stopnia, że znienawidziła przelotny widok swojego odbicia w lustrze, nie cierpiała
piersi, które pojawiły się nagle, bez jej zgody
dwa wzgórki z sutkami jak źrenice w oczach łypiącego szyderczo płaza

sądziła, że przywyknie do swojego ciała, ale tylko zaczęła się go brzydzić, a gdy
skończyła szesnaście lat, zgoliła włosy, żeby się przekonać, jakie to uczucie, i odtąd uwielbiała
wodzić dłońmi po świeżej, łatwej w utrzymaniu szczecince
czuła się wolna, nieważka, wreszcie autentyczna
tylko że ta decyzja pociągnęła za sobą drastyczne konsekwencje i zwróciła wszystkich
przeciwko niej, koleżanki z klasy namawiały, żeby znów zapuściła loki
czemu w ogóle zrobiłaś sobie coś takiego? zwaaariowaaałaś?
dziewczyny, które miała za przyjaciółki, odpadły jedna po drugiej, bo wstydziły się z nią
pokazywać, Bunia pocieszała, że jeśli czyjaś przyjaźń opiera się na kryteriach właściwej fryzury,
to jest z nią coś nie tak
zraniona, lecz zawzięta Megan porzuciła resztę pozorów i przestała się dostosowywać do
panujących norm
zaczęła nosić czarne męskie półbuty, podobało jej się, jakie są wygodne i że czuje się w
nich taka pewna siebie, była zachwycona, że mężczyźni przestali mierzyć ją wzrokiem
to było wyzwalające

pod koniec tego roku szkolnego, kiedy w klasie głosowano na najbardziej wyróżniające
się osoby, wygrała w dwóch kategoriach: największy babochłop w klasie i najbrzydsza
dziewczyna – jedno i drugie zostało nabazgrane kredą na tablicy i czarnym markerem na białych
ścianach w toalecie
czuła się tak, jakby cała szkoła się z niej śmiała
tego dnia Megan wyszła z budynku po raz ostatni, pozostawiając za sobą rzędy ławek, w
których siedziały dwa tysiące dzieciaków, pracujących na co najmniej kilka dyplomów w
przyszłości
miała iść na uniwersytet, gdzie Mark już osiągał życiowy sukces
ale zaczęła robotę w McDonaldzie, pierwszym, do którego złożyła papiery
na przerwach napychała się darmowymi nuggetsami, Big Macami z serem i mrożonym
frappé z belgijską czekoladą
pompowała w siebie konserwanty, aż wyglądała jak nadmuchany do granic
wytrzymałości balon

tak teraz wyglądało jej życie


McDebilka
McZjeb
McPrzegryw
na McZawsze.
2

Wieczorami Megan bujała się na Quayside z facetami i kobietami, którzy akceptowali ją


taką, jaka jest
była outsiderką, jak oni, i razem z nimi wciągała, wstrzykiwała, paliła i łykała wszystko,
co jej wpadło w ręce
koks, crack, ketę, trawę, kwas, ecstasy, wszystko, co mogło ją wynieść na wyższy,
szczęśliwszy poziom świadomości
z początku tylko eksperymentowała, ale z czasem zaczęła czuć głód kolejnego strzału i
sypiać z mężczyznami gotowymi jej go zorganizować
w wilgotnych bocznych uliczkach, za magazynami w zatoce, w korytarzach, za krzakami,
na brudnych materacach
czuła ulgę, kiedy krew plamiła jej majtki, a testy pokazywały negatywny wynik
sypiała też z kobietami, którym się spodobała
i odkryła, że woli je od mężczyzn

rodzice uznali, że skoro postanowiła zniszczyć sobie życie i wylecieć ze szkoły, to zaczną
ją kasować za czynsz
pilnowała, żeby codziennie rano wstać do pracy, nawet kiedy wracała na totalnej bani, w
głowie wibrował jej koncert heavymetalowy na pełny regulator, szare komórki miała ciężkie od
rzygów
przemykała się na dół, kiedy rodzice kręcili się po kuchni
i zawsze trzaskała drzwiami tak mocno, że w całym domu brzęczały szyby w oknach
po czym szła na McŚniadanie złożone z McBajgla z parówką, serem i bekonem
w swojej McPracy

pewnej nocy, kiedy nie mogła zasnąć, Megan popełniła błąd i wróciła do mediów
społecznościowych, żeby poszpiegować dawnych znajomych z klasy
szkolne prymuski świętowały wyniki matury i pisały, na które uczelnie się wybierają
inne przechwalały się nową pracą, oświadczynami chłopaków, dziećmi w drodze,
niezliczonymi całonocnymi wiksami, na których bawiły się najlepiej w życiu,
kluby-imprezy-festiwale-picie-ćpanie i wszystko jest tak
fajniefajniefajniefajniefajniefajniefajniefajnie, twarze idealnie wygładzone filtrami, cyfrowo
wysmuklone talie, przyjaźnie i związki okraszone garściami uśmieszków, i choć Megan
wiedziała, że co najmniej kilka z tych dziewczyn ma anoreksję, bulimię, depresję, lęki społeczne
i było prześladowanych w szkole
nie żeby cokolwiek z tego dało się odgadnąć z ich postów
ale i tak coś w niej pękło

postanowiła, że nie pójdzie wieczorem nad rzekę, nie spotka się więcej z p s i a p s i a m i,
z z i o m e c z k a m i, którzy przyjęli ją do swojego grona i żyli ze swoimi strupiałymi psami od
strzału do strzału, od jednej drobnej kradzieży do następnej, wpieniając zwykłych ludzi,
spacerujących po Quayside i przesiadujących w nadrzecznych kawiarniach, restauracjach, barach

Megan rzuciła z dnia na dzień, kiedy rodzice pojechali na wakacje na Majorkę


Mark był na Camp America (no bo gdzie), a ona została w domu, wyłączyła telefon,
oglądała filmy z kolekcji starych, żeby się czymś zająć, brała prysznic kilka razy dziennie, żeby
zmyć z siebie smród toksycznego potu, przepłukiwała się wodą, zaczęło nią telepać, drapała się
do krwi, kiedy obłaziły ją roje gryzących mrówek, żarła dość leków przeciwbólowych, żeby
trochę stłumić łomotanie w głowie, ale nie dość, by się zabić
dziewiątego dnia położyła się do łóżka i przespała (cudownie) całą noc
po raz pierwszy od tyluż miesięcy
i obudziła się
odrodzona.
3

W dniu osiemnastych urodzin Megan weszła do studia Tattooz 4 U na Nelson Street,


którego ściany były całe oblepione zdjęciami tatuaży wyrytych na każdej możliwej części ciała (i
na kilku niemożliwych)
kieszeń dżinsów miała wypchaną urodzinową gotówką, którą zamierzała zapłacić
Rexowi, łysemu tatuażyście z drugą (młodszą, przystojniejszą) wersją własnej twarzy na potylicy
przyszła po dziarę odzwierciedlającą historię jej życia: płomienie, poinstruowała artystę,
mają wyrażać jej życie pochłaniane przez ogień piekielny
Rex powiedział, że jej burzliwe emocje nastoletnich czasów za jakiś czas przygasną, czy
na pewno chce robić sobie tatuaż, który nie zniknie razem z nimi?
miała ochotę się odgryźć, żeby nie traktował jej tak protekcjonalnie, ale przypomniała
sobie, że ten człowiek przez kilka nadchodzących godzin będzie skrobać jej po skórze
elektryczną igłą
jej ból powoli transmutował się w zakrwawioną sztukę na ciele
która miała pokazać światu, jaka jest na niego wściekła
i wpienić jej starych
udało się
wróciła do domu ze świeżym rękawem
a na ten widok mama
która przygotowała jej urodzinowy obiad, złożony z domowego kurczaka, frytek,
tłuczonego groszku, przekładańca z galaretką i bitą śmietaną w pucharkach oraz tortu ze
świeczkami
ściągnęła wszystko ze stołu jednym dramatycznym szarpnięciem za najlepszy obrus,
niczym torreadorka na arenie
wszystko rozplasnęło się na kuchennej podłodze i wymieszało z odłamkami potłuczonej
zastawy
wtedy tata zagroził córce, że wyrzuci ją z domu za to, jak zdenerwowała matkę
na co Megan wykrzyczała, że to ona jest zdenerwowana, to jej urodziny, a oni wszystko
zepsuli, i równie dramatycznie wybiegła z domu bez pieniędzy i kluczy
ale w końcu musiała wrócić i poprosić, żeby ją wpuścili
a oni zrobili to bez wahania
i wszyscy bardzo się przepraszali

skrucha okazała się jednak zabiegiem czysto kosmetycznym


matka nie mogła przeboleć nowej dziary, którą uważała za symbol początku końca
normalnego życia córki
Megan doszła do wniosku, że nigdy nie odnajdzie swojego prawdziwego ja, jeśli będzie
nadal mieszkać z rodzicami
zwlokła po schodach czarny foliowy worek ze swoimi rzeczami, odmówiła ojcu, który
zaproponował, że podwiezie ją, dokądkolwiek się wybiera, zignorowała błagania matki: Megan,
zostań, przepracujemy to, kochamy cię, naprawdę cię kochamy, porozmawiajmy
za mało tego i zbyt późno, odparła Megan (gdzieś to kiedyś zasłyszała)
wprowadziła się do hostelu zamieszkiwanego przez inne nastolatki
zdeterminowana, by odtąd żyć
poza definicjami
swoich rodziców

pierwsze kilka godzin w swojej świeżo wyzwolonej republice spędziła na gapieniu się
przez okno z kwadracikiem czystego nieba
jej własnego

przez następne miesiące pozbywała się kolejnych warstw narzuconych przez lata
oczekiwań w nadziei, że dotrze do jądra swojego prawdziwego ja
zastanawiała się, czy nie powinna była urodzić się mężczyzną, bo na stówę nie czuła się
jak kobieta
może właśnie to stanowiło źródło jej problemów
kiedy wracała z pracy, witał ją hałas imprez za ścianką działową, jej rówieśnicy świetnie
się bawili
to pogłębiało samotność
ale Megan wiedziała, że właśnie tego potrzebuje
samotności
by uzyskać dostęp do wszystkich emocji
starała się być głucha na wszelkie odgłosy poza własnym ciałem
to przypominało medytację, koncentrowała się wyłącznie na koncertynie swojego
oddechu
na kilka chwil, a może minut?
zdarzało się jej
znaleźć
spokój
na moment
na dość długo, by rozważyć kolejny ruch
postanowiła zacząć grzebać w internecie, bo tam kryły się odpowiedzi na wszystkie
pytania
leżała w pojedynczym łóżku w chłodne poranki, otulona ciemną warstwą izolacyjną
kołdry, podświetlona blaskiem ekranu laptopa
znalazła bezpieczną przystań na czatach z innymi młodymi outsiderami, równie
wkurzonymi jak ona, odkryła świat osób trans, zaczęła rozmawiać z ludźmi w spektrum trans
czasami zdarzało jej się napisać nie to, co trzeba, aż natrafiła na osobę o imieniu Bibi,
która odpowiedziała: daję słowo, że przywalę następnej osobie, która pomyli transseksualność z
transpłciowością! tutaj nie tolerujemy ignorancji, kotuś, osoby transpłciowe stają się
transseksualne dopiero po medycznej tranzycji, okej?
aha
okej
Megan przekonała się, że musi tu chodzić na paluszkach, bo inaczej wpakuje się na minę,
nic z tego nie miało dla niej większego sensu, przecież męskość i kobiecość są czymś trwałym i
niezmiennym?
znowu błąd! – odparła Bibi, płeć to konstrukt społeczny, większość z nas rodzi się
mężczyznami albo kobietami, ale koncept męskości i kobiecości to społeczny wynalazek, nic z
tego nie jest wrodzone, nadążasz?
nie, nie bardzo
halko, to są podstawy feminizmu, gdzieś ty była przez całe życie, Megan? z głową w
chmurach?
ehe, tak jakby, mieszkałam na Planecie Rodzice, nie gryź btw, po prostu byłam ciekawa
ach, wrażliwy egzemplarz, dobra, będę dla ciebie bardziej wyrozumiała, ale serio, weź się
doucz

Megan odkryła, że feminizm jest niesamowicie popularny, jak to mogło ją ominąć?


pomyślała o matce, gardzącej „nienawidzącymi mężczyzn” feministkami, to nie dla mnie,
prychała, gdy tylko rozmowa schodziła na ten temat, lubię być udomowioną kobietą i kocham
twojego ojca, jak mogłabym być feministką?
tata na to kiwał głową i mówił coś w stylu: sama wiesz, co się dzieje, kiedy próbuję
rozwiesić pranie albo zmienić pościel

Megan wyznała Bibi, że dotąd uważała feminizm za synonim nienawiści do mężczyzn,


choć już pisząc te słowa, uświadomiła sobie, że nigdy się nad tym tak naprawdę nie zastanawiała
oho, zaczyna się! – odbiła piłeczkę Bibi, błagam, feminizm nie polega na niechęci do
facetów! tu chodzi o wyzwolenie kobiet, o równe prawa i wyrwanie się spod presji
ograniczających wymagań społeczeństwa, musisz zacząć używać własnego rozumu, zamiast
bezmyślnie powtarzać patriarchalne hasła, czas dorosnąć, Megan!
wydawało mi się, że miałaś być dla mnie bardziej wyrozumiała
e, no tak, okej, nie mogłam się powstrzymać, obiecuję, że odtąd będę słodka jak cukierek
ja chcę być po prostu sobą, Bibi
wow, ktoś tu nie ma ambicji, nie chciałabyś zmienić świata?
najpierw wolałabym zmienić swój własny świat, Bibi, nie wszystko naraz
tak tak tak tak tak :)
teraz się ze mnie zbijasz
nie, serio się z tobą zgadzam, wszystkie chcemy po prostu być sobą i jakoś żyć w tym
świecie, no ej, naprawdę jestem superkalifradalistodekspialityczną osobą, naprawdę
pozwolisz, że sama to ocenię
uuu, ktoś tu zaczyna się odwdzięczać pięknym za nadobne, lol

Megan przyjrzała się uważniej zdjęciu Bibi, Azjatka, chyba? grube okulary w czarnych
oprawkach, gęste ciemne włosy mniej więcej do ramion, poważny wyraz twarzy
atrakcyjna
bardzo

Megan już wcześniej wiedziała, że czas dorosnąć, przecież właśnie po to wyprowadziła


się z domu, żeby odkryć, gdzie ona się zaczyna, a rodzice kończą
opowiedz mi jeszcze o feminizmie i płci, wiem, że powinnam to wiedzieć, ale nie wiem,
okej?
dobra, no to tak: kobiety są biologicznie zaprojektowane do rodzenia dzieci, ale nie do
zabawy lalkami, i dlaczego niby nie powinny siedzieć z rozłożonymi nogami (jeśli są w
spodniach, wiadomo), i co to w ogóle znaczy, kiedy mówi się o kobiecie: niekobieca albo męska?
że robi duże kroki? jest asertywna? przejmuje inicjatywę? nosi „męskie” ciuchy? nie maluje się?
nie goli nóg? goli głowę (lol), pije piwo zamiast wina? woli oglądać mecz zamiast tutoriale
makijażu online (ziew), poza tym makijaż i spódnice stanowią tradycyjne męskie atrybuty w
różnych częściach świata, więc dlaczego tutaj uważa się to za „zniewieściałe”? i co to w ogóle
znaczy, kiedy rozebrać to na czynniki pierwsze?
widzisz, Megan, nawet jeśli odrzucam całe to powyższe konformistyczne pierdolenie o
płci, wciąż czuję się kobietą, wiem to od zawsze, i nie chodzi mi tu o zabawę lalkami, tylko coś o
wiele głębszego
chodzi o to, kim się stałam przez ostatnie siedem lat tranzycji z Gopala w Bibi
estrogen, piersi, wagina
teraz już wiesz

a więc Bibi urodziła się mężczyzną, a teraz jest kobietą, Megan się nad tym zastanawiała,
ale nie miała śmiałości zapytać, żeby laska nie odgryzła jej głowy
Megan zaś była kobietą, która być może powinna była urodzić się mężczyzną, a teraz
czuła pociąg do kobiety, która dawniej była mężczyzną i twierdziła, że płeć jest i tak
nafaszerowana fałszywymi wyobrażeniami, choć sama przeszła tranzycję z mężczyzny w kobietę
jak to wszystko ryje banię

zamykała laptopa, kiedy szła spać, a rano Bibi już na nią czekała
pisały do późnej nocy i podejmowały znów rozmowę skoro świt, w międzyczasie ledwo
spały, obie przyznawały, że boją się na razie porozmawiać na Skypie albo się spotkać, bo jeszcze
się okaże, że bez zwodniczej zasłony dymnej mediów społecznościowych nie ma między nimi
żadnej chemii
podtrzymajmy tę fantazję jeszcze przez chwilę, napisała Bibi, już to przerabiałam, a
potem spotykałam się z drugą osobą twarzą w twarz i okazywało się, że nie mamy sobie nic do
powiedzenia

Bibi mieszkała w Hebden Bridge, dorastała w Leeds


pracowała w administracji w domu opieki, wcześniej skończyła kulturoznawstwo w
Sussex i postanowiła wynieść się jak najdalej od rodziców, którzy naprawdę nie czaili, że jest
dziewczyną w ciele chłopaka
mieli na mnie cały misterny plan, Megan, zamierzali mnie ożenić z porządną dziewczyną
z odpowiedniej kasty, żebym wyprodukowała kolejne pokolenie dla rodziny
zamiast tego trafił im się synek przebieraniec, który przez jakiś czas trzymał swoje alter
ego w czterech ścianach własnego pokoju, ale potem zaczął chodzić do sklepu w sukience i z
makijażem
i to w hinduskiej dzielnicy, gdzie wszyscy się znają
wykopali mnie z domu, masz się z nami więcej nie kontaktować, jesteś chory na głowę,
już nie jesteś naszym synem i żeby było jasne
nigdy nie będziesz naszą córką

Bibi powiedziała, że starzy ludzie w domu opieki akceptują ją jako osobę, jesteś naszą
Bibi i taką cię kochamy, byli świadkami jej tranzycji
Bibi poczuła, że wreszcie ma ciało, którego odmówiono jej przy narodzinach, to też
otworzyło mi oczy, Megan, kiedy zaczęłam się prezentować w pełni jako kobieta, uświadomiłam
sobie, ilu rzeczy nie doceniałam jako chłopak
tęsknię za siedzeniem sobie samotnie w barze nad piwem do późna, teraz czuję się
niepewnie albo ktoś od razu się do mnie przystawia
i nie mogę patrzeć na te niezliczone seriale z psychopatami mordującymi młode kobiety,
które w końcu trafiają na stół w kostnicy z rozchlastaną klatką piersiową, a patolog stoi nad nimi
i trzyma w zakrwawionych rękach serce ofiary
dawniej uwielbiałam takie thrillery, a teraz mam wrażenie, że tworzy się je po to, by
zyskać władzę nad kobietami, żeby je – nas – przerazić
boję się wracać późno do domu w pojedynkę, tęsknię za tym, jak uprzejmie zwracano się
do mnie „proszę pana” w sklepach i restauracjach, no i bez dwóch zdań jestem teraz traktowana
mniej poważnie, kiedy się odzywam
widzisz, Megan, mam doświadczenie dyskryminacji kobiet z pierwszej ręki, dlatego po
tranzycji zostałam feministką, intersekcjonalną feministką, bo tu nie chodzi tylko o płeć, ale też o
rasę, seksualność, klasę społeczną i inne przecinające się uwarunkowania, według których
żyjemy, chociaż rzadko o tym myślimy
dobra, starczy tego mojego gadania (mogłabym tak do białego rana), mam nadzieję, że
nie brzmię jak kaznodzieja, po prostu trudno mi to kontrolować
a ty co myślisz? Megan, jak się na to wszystko zapatrujesz? gadaj, kotuś
Megan odparła, że rozkminia, niczego nie próbuje przyspieszać, ostatnio bardzo się
zdziwiła, kiedy natknęła się na setki różnych płci w internecie, a to ją zirytowało, bo sprawa stała
się bardziej skomplikowana
godzinami grzebała, zastanawiała się, oceniała
pojęcia takie jak transkobieta, transmężczyzna, osoba niebinarna miały dla niej sens,
trafiła też na pojęcia niebinarności w innych kulturach, na przykład hidźrów w Indiach czy osób
o dwóch duszach wśród rdzennych Amerykanów, ale inne podgrupy rozjebały jej mózg, na
przykład quivergender – płeć o zmiennej intensywności, polygender – wszechpłciowość, czyli
identyfikowanie się z wieloma płciami, albo staticgender, porównywana do białego szumu w
telewizorze, i jakim cudem można zmieniać tożsamość płciową kilka razy dziennie, jak twierdzą
sychnogendery? Bibi, kiedy wróciłam z tej posranej wycieczki do Transgenderwersum, byłam
już na maksa zestresowana, to jakieś transwariatkowo, niech ktoś ich wszystkich zamknie i
wyrzuci klucz LOL!!
Bibi odpisała natychmiast, jak śmiesz szydzić z prawa osób trans do samookreślenia,
może dla ciebie to dziwne, ale dla nich nie, brzmisz jak jakaś opresyjna ignorantka, nie wchodź
do naszego świata, jeśli chcesz się z nas tylko śmiać, weź spierdalaj!
Megan natychmiast odparła: sama spierdalaj
pod wpływem chwili nacisnęła „wyślij”

na niemal cztery całe dni zapadła całkowita cisza na łączach, Megan martwiła się, że
straciła Bibi, ale nie chciała odezwać się pierwsza
Bibi to zrobiła
trzy proste słowa:
powinnyśmy się spotkać.
4

Megan i Bibi umówiły się na historyczne pierwsze spotkanie w Caffè Nero w sobotnie
popołudnie na dworcu w Newcastle, specjalnie wybrały takie miejsce, żeby każda ze stron mogła
się łatwo zawinąć, gdyby nie mogły ze sobą wytrzymać, wokół nich przez barierki przelewały się
tysiące nabuzowanych kibiców wracających z meczu piłki nożnej, eskortowane przez bagiety w
pełnym rynsztunku, na wypadek gdyby zaczęła się jakaś zadyma

Megan uważała, że Bibi wygląda olśniewająco, tak jak na zdjęciu – jedwabiste czarne
włosy związane w kucyk, zero makijażu, idealna cera, filigranowa sylwetka, dżinsy, puchaty
sweter zsunięty z ramienia, tenisówki
wyglądała jak tancerka, taka drobna i wysportowana, że trudno było dostrzec w niej choć
ślad dawnej męskości
popijając mokkę, Bibi wyjaśniła Megan, że pomykanie w szpileczkach, obcisłych
kieckach i z grubą warstwą makijażu to wyłącznie performans płci kulturowej, a nie biologicznej,
ona ubiera się tak, jak lubi, i czuje się z tym dobrze, choć inne transkobiety często sądzą, że bycie
kobietą polega na realizowaniu stereotypowego wizerunku kobiecości, mimo że większość kobiet
na co dzień ma to w dupie, co nie?
wskazała na kobiety kręcące się po dworcu, popatrz na nie
Megan poczuła się nieco wstrząśnięta, Bibi mansplainowała Megan jej własną płeć, była
kobietą z męską pewnością siebie; ciągnęła wywód, twierdząc, że ubieranie się jak kobieta
oznacza noszenie każdego możliwego rodzaju ciuchów, nawet takich workowatych spodni,
dodała, pociągając za swoje niebieskie dżinsy
no, mnie nie musisz tego tłumaczyć, powiedziała Megan, kiedy wreszcie udało się jej
wtrącić słowo, i wskazała na własne luźne spodnie i za dużą koszulę w biało-czerwoną kratę, z
podwiniętymi rękawami (dziary trochę kosztowały), przypominam, że to ja tu jestem ekspertką
oczywiście, że tak, zgodziła się od razu Bibi, troszkę się zapędziłam, musisz mnie
hamować przy takich wywodach, żebym nie została jedną z tych transdziewczyn, które uważają,
że wiedzą o byciu kobietą więcej niż te, które są nimi od urodzenia
spokojnie, dam ci znać, zapewniła Megan z ulgą, że nie pokłócą się po dziesięciu
minutach spotkania
odtąd rozmowa pędziła gładko, bez żadnych postojów

gadały, aż zaczęły całe dygotać od domawianej w nieskończoność kawy, potem


przeniosły się do wine baru, gdzie emocje wzbierały z każdym kolejnym lagerem
wzięły się za ręce nad stołem, bawiły je zbite z tropu spojrzenia innych gości: czy to
mężczyzna i kobieta, a może dwie kobiety?
Megan wyznała Bibi, że po głębokiej analizie wszystkich dostępnych opcji za
najsensowniejszy uznała koncept uwolnienia się od płci, nie mam problemu z tym, że urodziłam
się w żeńskim ciele, tylko z oczekiwaniami społeczeństwa, teraz to rozumiem i bardzo się cieszę,
że nie zdecydowałam się na zmianę płci
korektę płci, kotuś, fuknęła Bibi
dobra, zluzuj, mam prawo robić błędy, musisz być dla mnie bardziej wyrozumiała albo
pomyślę, że masz kij w dupie
Bibi zrobiła adekwatnie skruszoną minę
widzisz, Bibi, nigdy nie przekonywało mnie branie testosteronu, poza tym naprawdę nie
chciałabym mieć twardszej skóry, niższego głosu, więcej mięśni i włosów, a falloplastyka w
ogóle nigdy nie wchodziła w grę, to nie dla mnie
ale t y c h to chciałabym się pozbyć, dodała, wskazując na klatkę piersiową,
wypłaszczoną przez binder ściskający ją pod koszulą
to nieskończenie podniosłoby moją jakość życia, wyjaśniła, otwierając się bardziej, kiedy
późnym wieczorem kontynuowały rozmowę w drodze do maleńkiej chatki, którą Bibi
wynajmowała w Hebden Bridge
o wypaczonych siedemnastowiecznych krokwiach i zapadającej się podłodze
Bibi powiedziała Megan, że może tu zostać
kiedy nachyliły się do pierwszego pocałunku na podwójnym łóżku

Hebden Bridge
było maleńką ostoją dla rodzinnych sklepików oraz mieszkańców ceniących organiczne
uprawy i troskę o środowisko
dla zajęć z tai-chi, pilatesu, medytacji, jogi i uzdrawiania holistycznego
dla pisarzy, twórców teatralnych, filmowców, artystów wizualnych, tancerzy i aktywistów
dla staroświeckich hipisów i nowomodnych nonkonformistów
oraz dla tych, których rodziny mieszkały tu od pokoleń i przyzwyczaiły się do bohemy,
zjeżdżającej do ich miasteczka od lat sześćdziesiątych

Megan zachwycała się brukowanymi uliczkami i bliskością doliny Calder i Hardcastle


Crags, gdzie włóczyły się godzinami po terenie i własnych myślach, ubrane w jaskrawe
plastikowe płaszcze i trapery
Megan zastanawiała się na głos, jak realizować swoją pozapłciową tożsamość w praktyce,
skoro żyją w binarnym płciowo świecie, a taka mnogość definicji (bardziej i mniej sensownych,
chciała dodać, ale się powstrzymywała) sprawia, że sama idea płci może w końcu stracić
znaczenie, kto by to wszystko spamiętał? może właśnie o to chodzi, żeby stworzyć świat zupełnie
wolny od płci, a może to tylko naiwne utopistyczne marzenie?
Bibi odpowiadała, że marzenia nie są naiwne, tylko niezbędne do przetrwania, marzenia
równają się nadziejom na wielką skalę, utopie z definicji stanowią nieosiągalny ideał, no i tak,
raczej trudno sobie wyobrazić, żeby miliony ludzi zupełnie porzuciły ideę płci jeszcze za ich
życia
Megan na to, że w takim razie domaganie się stosowania wobec niej naturalnych
zaimków od ludzi, którzy nie mają pojęcia, o co jej chodzi, to równie utopijny pomysł
a Bibi, że to pierwszy krok ku zmianie ich perspektywy, chociaż owszem, podobnie jak
wszystkie inne radykalne ruchy, ten też spotka się z dużym oporem, a Megan musi być wytrwała

przemierzały błotniste trawy w deszczu i kiedy ustawał, mgiełka wyrywała się im z ust
jeszcze przed słowami
labrador Bibi, Joy, pędził przodem, szczęśliwy, że może biegać po dworze, bo obie
uwielbiały wieś
i były zadowolone, że mieszkają z dala od reszty rasy ludzkiej

zaczynały u podnóża stromizny, lawirowały między śliskimi skałami i wysepkami mchu,


w końcu pozostawiały za sobą mgłę i wchodziły w bezchmurną część doliny, słońce znów
wyłaniało się zza szarego nieba, połacie ziemi pozostawały za nimi
ściągały kaptury, rozglądały się po zielonym krajobrazie
Megan stwierdziła, że może powinna zostać misjonarką na krucjacie płciowego
nonkonformizmu i nieść światu dobrą nowinę, że płeć to jedno z największych kłamstw naszej
cywilizacji
po prostu chcecie kontrolować kobiety, krzyczała przed siebie, jakby ewangelizowała
wiernych z ambony
jej głos niósł się echem przez dolinę
słyszycie mnie, słyszycie mnie, słyszycie mnie, słyszycie mnie?

wspólnie szukały najlepszych neutralnych płciowo alternatyw, takich jak onu, ono, vono,
ne, oni, ony, testowały każde słowo, żeby przekonać się, czy spływa z języka, czy może staje się
potykaczem, tak samo robiły z alternatywami słów jego i jej: jejgo, jeno, jemu, jejo, nego, ich
Megan postanowiła wypróbować formy ono i jego, najważniejsze dla mnie jest to, jak się
czuję, a reszta świata może kiedyś za tym nadąży, nawet jeśli to będzie tylko cicha rewolucja,
której końca nie dożyję, nawet jeśli to się nigdy nie wydarzy
masz rację, Megan, odparła Bibi, a w międzyczasie nie irytuj się na ludzi, kiedy będzie im
się mieszać, jak mają do ciebie mówić, nawet kiedy ktoś chce zapamiętać, to będzie się raz po raz
mylić, do tego trzeba sobie przeprogramować mózg, a to nie takie łatwe, potrzeba czasu
Megan się roześmiała, i kto to mówi
trzymały się za ręce
tam, gdzie czuły się z tym najbezpieczniej
w zupełnej głuszy.
5

Morgan (już nie Megan)


identyfikuje się jako wolne od płci od sześciu lat, nauczyło się olewać, kiedy ludzie nie
używają albo nie rozumieją jego preferowanych zaimków
z początku chciało im za każdym razem przywalić między oczy

Morgan opiera się o ścianę z widokiem na Tamizę


wyszło na zewnątrz z zatłoczonego bankietu z okazji premiery Ostatniej Amazonki
Dahomeju w The National, sztuki napisanej i wyreżyserowanej przez samą Ammę Bonsu
legendarną reżyserkę teatralną, czarną lesbę
Morgan nadal goli głowę, co tydzień przejeżdża żyletką po piance, raz z włosem, raz pod
włos, dzięki czemu łysa skóra na czaszce jest gładka i lśniąca
i już – „fryzura” zrobiona
rękawy białej koszuli podwinęło wysoko, żeby było widać pnące się po ramionach
żółto-czerwone płomienie, czarne dżinsy ma opuszczone nisko, podwinięte na końcach,
odsłaniają białe skarpety i brogsy

Morgan z ulgą wymknęło się z gwaru przymilnych egożernych rozmówek londyńskiego


towarzystwa
parę osób musiało się przywitać, kiedy znalazło się na ich drodze, ale zamiast zatrzymać
się na pogaduszki, poszły dalej, Morgan liczyło na przynajmniej kilka sensownych rozmów z
miejscowymi, zanim stąd pójdzie, bez sensu było jechać taki kawał aż do Londynu, a potem
spędzić cały wieczór samemu
ale dokładnie to się wydarzyło, bo prawdziwe życie nie da się przyłożyć do pewnej siebie
i błyskotliwej wersji Morgan z mediów społecznościowych, które ma czas kilka razy
przeredagować zdanie i wyguglać znaczenie różnych długich słów przed ich użyciem
jak dotąd jeszcze z nikim nie zamieniło pełnego zdania

Morgan uciekło na zewnątrz, zapaliło skręconego papierosa, w drugiej ręce trzyma


kieliszek pretensjonalnego niby-szampana (nie serwują tu bardziej przyziemnych napojów, takich
jak piwo)
patrzy na nieproporcjonalnie wielkie budynki po drugiej stronie rzeki
ten sam co zawsze miszmasz stołecznych monstrów
Morgan gubi się w tym mieście, jego zmysły wariują i tracą orientację, nie odnajduje się
w plątaninie ulic i uliczek, w szumie ciągłego ruchu samochodów, pod presją milionów ludzi,
którzy zbyt szybko chodzą
i są gotowi ściąć je z nóg jak armia prących bezlitośnie czołgów, chcących zmiażdżyć
jego pajęczakowatą postać
nie rozumie mieszczuchów, narzekających, że wieś wszędzie wygląda tak samo, przecież
to właśnie miasto jest chaotyczne i niepojęte
Morgan bez trudu porusza się po parku narodowym Yorkshire Dales, po szlaku Peak
District, po najdzikszych zakątkach hrabstwa Northumberland
gdzie nic nie zakłóca widoku nieba, które pozwala zachować czystą, pustą przestrzeń dla
wzroku
i zdrowie
psychiczne

jest tu zaledwie od kilku godzin i już tęskni za północą, gdzie ludzie są bardziej szczerzy i
przyjaźni, nie kreują się na lepszych od innych
londyńczycy uważają, że stanowią centrum wszechświata, w dupie mają resztę kraju i
wiecznie robią sobie nieśmieszne
żarciki z w s i u r ó w, co s e m i e s z k a j o na północy, żrą na śniadanie marsy smażone
w głębokim tłuszczu, w weekendy tak chlają, że kończą obszczani w rynsztoku, a tak ogólnie to
są od pokoleń bandą bezrobotnych pasożytów
Morgan nasłuchało się tego dziś po południu od dwóch londyńczyków w pociągu
którzy znakomicie się bawili, rozdmuchując te stereotypy do granic absurdu, i nawet na
sekundę nie przyszło im do głowy, że ta czarna osoba siedząca naprzeciwko urodziła się i
wychowała w Newcastle

Morgan bardzo tęskni za Bibi, choć pożegnało się z nią dziś rano przed pójściem na
pociąg i zobaczy ją znowu jutro
czuje się bezbronne, kiedy jest tak daleko od niej, po sześciu latach razem zdążyły się ze
sobą zsynchronizować, funkcjonują w jednym rytmie
żyją spokojnie, po cichu, kompatybilnie
chętnie spędza wieczory obok Bibi na kanapie, każde z własną książką, Bibi upierała się,
że Morgan musi zacząć sięgać po książki, żeby poszerzać horyzonty, wyobraźnię i intelekt, nie
mogę być z kimś, kto nie czyta
Bibi czyta literaturę faktu, jej ostatnią bohaterką jest Gloria Steinem, Morgan woli
thrillery
seks jest ciekawy, dzielą się swoimi nowo stworzonymi ciałami, dają i przyjmują rozkosz
tak, jak im to pasuje

co drugi weekend jeżdżą do Buni, zostają u niej od piątku wieczór do niedzieli rano,
pomagają w domu i na gospodarstwie, chodzą na długie spacery
Bunia nie ogarnia tożsamości płciowej Morgan – nic dziwnego, ma dziewięćdziesiąt trzy
lata i całe życie spędziła na farmie w jednej z najbardziej niedostępnych części kraju
jest niewiarygodnie sprawna jak na swój wiek, a do tego niewiarygodnie uparta, zawzięła
się, że nie wyprowadzi się z gospodarstwa do domu seniora, Morgan i Bibi martwią się o nią, ale
już zrezygnowały z przekonywania, że to najlepsze rozwiązanie
tutaj się urodziłam i tutaj umrę, oświadczyła, kiedy niedawno znów poruszyły ten temat, a
jak komuś się to nie podoba, to niech idzie w cholerę
przy ostatniej wizycie Bunia powiedziała, że zmieniła testament i zapisała gospodarstwo
Morgan, bo wierzy, że pod jego opieką farma pozostanie w rodzinie, możesz zaprosić wszystkich
swoich niepolarnych znajomych, żeby tu sobie mieszkali i mogli być w spokoju sobą, a kiedy
umrzesz, to zostawisz ją członkowi rodziny, który będzie najbardziej chętny się nią zająć: czemu
miałabym ją swoim dzieciom dawać, jak one stąd czmychnęły, kiedy tylko miały dość lat, żeby
się zgodnie z prawem wyprowadzić, jeszcze mi się dobrze oczy nie zamkną, jak ci naślą tu
agentów nieruchomości
kiedy minął mu pierwszy szok, Morgan pomyślało, że to najbardziej ekscytująca rzecz,
jaka mu się przytrafiła, jeśli tylko przeżyje nieuniknioną gównoburzę ze strony reszty rodziny,
która oskarży je o podlizywanie się Buni, żeby dostać spadek, i może nawet podważy cały
dokument, twierdząc, że Bunia nie była w pełni władz umysłowych
Bibi podjarała się pomysłem, rozmawiały później, że mogłyby przerobić farmę na miejsce
dla ludzi, którzy stworzyli się na nowo
nie mogły uwierzyć, że Bunia wpadła na tak radykalny pomysł

Morgan niedawno zorganizowała Buni test ze strony Ancestry DNA, pozwalający znaleźć
krewnych, którzy również zrobili sobie test
ostatnimi czasy Bunia dużo mówi o własnej matce, Grace, która nie znała swojego ojca,
marynarza z Etiopii imieniem Wolde, dręczyło ją to do śmierci
to była wielka tajemnica jej życia, mówiła, Buni było smutno, że postać Wolde’a na
zawsze pozostanie owiana tajemnicą
Wolde’a, który zahaczył o miasteczko South Shields w tysiąc osiemset
dziewięćdziesiątym piątym i zapłodnił Daisy, babcię Buni, a potem raz-dwa się zawinął

to samo zamierza wkrótce zrobić Morgan, ma ochotę już uciekać z tego okropnego
bankietu
zostało poproszone o napisanie odpłatnej recenzji sztuki dla kolorowego magazynu
„Rogue Nation”, ze względu na ponad milion followersów na Twitterze
co najwyraźniej robiło z Morgan „influencerzę”
zamiast osoby bez szkoły, która marnuje zdecydowanie za dużo czasu online i nie ma
żadnego sensownego zawodu
zażartowało w rozmowie z Bibi, która nie zaprotestowała
z początku Morgan korzystało z konta @transwarrior, żeby dokumentować swoją
transformację z chłopczycy w osobę niebinarną, ostatnimi czasy jednak używa go do pisania w
szerszym kontekście o transseksualności, zagadnieniach związanych z gender, feminizmem,
polityką
Twitter przydaje się do lobbowania i wyrażania oburzenia w istotnych kwestiach
za jego sprawą Morgan dostaje zaproszenia na wszystko: koncerty, otwarcia, premiery
filmów i książek, prywatne zwiedzania, wizyty w hotelach, alternatywne pokazy mody
Morgan nie ma pojęcia, jak przeanalizować albo skontekstualizować sztukę, książkę czy
film, ale to nieważne, liczy się społeczność followersów, a nie jakość jego krytyki czy prozy
wkrótce już nikt nie będzie potrzebować prawdziwych krytyków, tak zwanych
„ekspertów”, którzy od zawsze rządzą tym rynkiem, a większość siedzi w Londynie, teraz liczy
się demokratyzacja krytyki, tak piszą w gazetach, a to obejmuje także Morgan, którego tweety
mają więcej czytelników niż wypowiedzi zawodowych krytyków
osoby muszą uważać, żeby im to nie uderzyło do głowy
ostrzega je Bibi
Bibi pilnuje, żeby Morgan stąpało twardo po ziemi, mówi, że tak zwana demokratyzacja
recenzji oznacza obniżenie standardów i że znajomość tematu, historii i kontekstu krytycznego
mogą zupełnie zniknąć z dyskursu za sprawą ludzi, którzy umieją pisać tylko atencyjne frazesy,
nie mówię o tobie, Morgan, zapewnia Bibi, ty jesteś prawdziwym transwojowniczem
czasami Morgan obawia się jednak, że Bibi mówi o nim

Morgan
nie przyjęło propozycji napisania autobiografii, powiedziało wydawcy, że nie wyobraża
sobie pisać na raz więcej niż dwieście osiemdziesiąt znaków, a poza tym nie chciało opowiadać
przykrych rzeczy o swojej rodzinie, bo wydawca oczekiwał takiej perspektywy, historyjki z serii
„jak przezwyciężyłom ciężkie dzieciństwo”
a skoro już o tym mowa, to relacje ze starymi poprawiły się na tyle, że Morgan jest z nimi
w autentycznie dobrych stosunkach
mama uwielbia Bibi, no oczywiście, nic dziwnego, Bibi jest bardzo dziewczęca

Morgan już napisało pierwszy komentarz o spektaklu


Właśnie widziałom #OstatniaAmazonkaDahomeju w @TheNational, OMG, co te
wojowniczki odwalają na scenie! SZTOS! Łamie serce i kopie w jaja! Wielkie propsy dla
@AmmaBonsu #allblackhistorymatters Słuchajcie osoby, kupujcie bilety bo potem będą
płaczki!!!! @RogueNation
wpis zebrał już czternaście tysięcy sześć lajków i został podany dalej siedem tysięcy
czterysta czterdzieści siedem razy, liczby szybują w górę z chwili na chwilę
zachwytów będzie więcej: Nieprzegapialny! Wydarzenie sezonu! Idźcie i oglądajcie,
transdziewczyny, transchłopaki, ladyboysi i buczynki, queery i gejuchy, intersekcjonalne osoby
walczące i wszystkie moje kochane niebinarne skarbeńki
#historiaczarnychkobietdlawszystkich

Morgan
rzuca kieliszek do Tamizy, gdzie opadnie na dno i dołączy do innych przedmiotów, takich
jak skórzane buty i antyczne puchary, zachowane głęboko w rzecznym mule od czasów sprzed
rzymskiej inwazji
jak przechwalają się londyńczycy w filmach dokumentalnych, prezentowanych przez
zapatrzonych w siebie patafianów po prywatnych szkołach
bierze ostatniego bucha ze skręta i gasi niedopałek, i już ma się wymknąć do drogiego
hotelu na King’s Cross, skąd złapie rano pierwszy pociąg, który zabierze je ze stołecznego
piekiełka, kiedy nagle widzi znajomą postać, rozmawiającą z czarnym gościem, którego Morgan
poznaje z telewizji, Roland jakmutam, błękitny garniturek, ale się wypacykował
to ta mała z wykładu, który Morgan prowadziło w zeszłym roku, jak jej było?
Morgan rozpoznaje dziewczynę, przyszła na jego pierwszą pogadankę o
transseksualności, którą wygłosiło z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet na uniwersytecie w
Norfolk
nie dało się jej przegapić, siedziała w pierwszym rzędzie, rozbuchane afro i niesamowita
twarz, była ubrana w koszulkę ze zdjęciem blondwłosej Barbie, pod którym widniało nabazgrane
na czarno słowo IRONIA
bardzo błyskotliwe, młoda, pomyślało Morgan, już cię lubię

Morgan zgodziło się na tę pierwszą pogadankę, bo w ten sposób mogło sobie dorobić do
skromnej pensji w pubie Drunken Nostalgia niedaleko domu, gdzie złaziły się miejscowe
wyrzutki, którym nie przeszkadzały szklanki ze smugami szminki, obtłuczona zastawa, lepkie
stoliki i toalety zalane rzekami moczu, przez które trzeba było brodzić, zamiast normalnie iść
właściciel, Aaron, lubi Morgan, bo uważa je za wredne bydlę, które jako niebinarna łysa
osoba z dziarami jest bardziej cool niż większość ludzi
wszystko to mówi jako komplement, a Morgan tak to przyjmuje
Aaron mówi, że straci stałych klientów, jeśli personel będzie normalnie wyglądać i miło
się do nich odnosić, to samo by się wydarzyło, gdyby trochę odświeżył wnętrze, najlepsze chwile
swojego życia przeżywał w barze studenckim w Manchesterze tuż przed zamknięciem w
sobotnie wieczory
od tamtej pory wciąż próbuje odtworzyć ten klimat

bycie osobą trans to indywidualne doświadczenie, zaczęło Morgan, usiłując zabrzmieć jak
ktoś pewny siebie, stało w sali wykładowej bez okien, pierwszy raz w życiu w ogóle znalazło się
na uniwersytecie, i to od razu na mównicy, w mojej interpretacji bycie trans obejmuje osoby
niebinarne tak jak ja, mężczyzn i kobiety trans oraz crossdresserów i crossdresserki, chociaż inni
mogą to postrzegać inaczej
to dopiero przerażające doświadczenie, wszystkie oczy na nim, rzędy poważnych
studentów, a każdy i każda z nich bardziej wykształcone od osoby, której przyszli posłuchać
Yazz, tak, już pamięta, tak miała na imię, zachowywała się inaczej, od samego początku
uśmiechała się z aprobatą udzieloną mu na kredyt
reszta gapiła się na Morgan jak na dziwadło z cyrku
jakby sami nie byli alienami ze świata normalsów, wystarczyło popatrzeć na te
dziewczęce sukieneczki
choć Morgan podejrzewało, że niektóre z tych osób przed końcem studiów zaczną nosić
khaki i glany, może nawet dorobią się lepszych dziar niż ono

mogę mówić tylko za siebie, oznajmiło Morgan, na rozgrzewkę przestrzegając


publiczność przed niewątpliwie przyniesionymi tu wyobrażeniami, że wszystkie osoby trans są
takie same, nie jestem rzeczniczem całej społeczności ani nie przewodniczę ruchowi osób
transpłciowych, potrafię tylko opisać swoją własną podróż ku wykształceniu niebinarnej
tożsamości, a konkretnie tożsamości osoby wolnej od płci, bo tak się identyfikuję
Morgan nawiązało kontakt wzrokowy z dzieciakami o świeżych twarzach, przy których
czuło się niesamowicie dojrzałe i doświadczone jak na swoje dwadzieścia siedem lat
wolność od płci oznacza, że nie identyfikuję się z żadną z nich, a poza tym jestem
panseksualne, czyli czuję pociąg do osób z całego spektrum, zarówno kobiet i mężczyzn, jak i
osób trans, choć obecnie jestem w stałym związku z kobietą trans i nie zamierzam się jej
pozbywać w najbliższym czasie, nie żeby to była wasza sprawa, z kim sypiam, ale jeśli już
musicie wiedzieć, to mam w czym przebierać, do wyboru do koloru, jestem ustawione, drogie
osoby!
po auli przetoczyła się fala śmiechu, uf, pierwsze lody przełamane, Morgan zdołało
rozbawić całą salę ludzi – tego jeszcze nie grali
wykładowczyni, Sandy, siedziała w pierwszym rzędzie, długie włosy miała ufarbowane
na niebiesko, była ubrana w sukienkę w średniowiecznym stylu, trafiła na Morgan na Twitterze, a
teraz aż promieniała, widząc, że niesprawdzone gościę daje sobie radę przed jej podopiecznymi

Morgan przez prawie godzinę opowiadało o swoich doświadczeniach z czasów


dojrzewania
o tym, jak odrzuciło kobiece ideały (choć przy tym nie miało pojęcia o założeniach
feminizmu), o pierwszym załamaniu nerwowym (utracone miesiące na Quayside), wyprowadzce
z domu (do hostelu), znalezieniu właściwej partnerki, bez wymieniania Bibi z imienia (nie
mieszaj mnie do tego, kotuś, jestem staroświecka, zależy mi tylko na prywatnej relacji z tobą, nie
chcę być częścią twojej publicznej m a r k i)
Morgan odkryło, że podoba mu się format pogadanki, młodzi ludzie szybko dali się
wciągnąć w jego historię, zwłaszcza kiedy doszło do decyzji o chirurgicznym usunięciu piersi
nie zamierzało o tym wspominać, ale uznało, że tego wymaga szczerość i uczciwość, bo
wiedziało, że będą ciekawi
wyjaśniło, że z ulgą pożegnało się na zawsze z biustem, poza tym od tak dawna chodziło
z opaską uciskową, że praktycznie nikt nie zauważył różnicy, a partnerce to nie przeszkadzało, bo
stwierdziła, że zakochała się w Morgan, a nie w jego częściach ciała
Morgan dodało, że kiedy przestało być obolałe, poczuło się lżejsze, nareszcie odkryło
przyjemność wygodnego spania na brzuchu
i doznało wielkiej ulgi na myśl, że już nigdy nie zobaczy ich w kąpieli, wyłaniających się
spod wody jak dwie niezatapialne boje
zamierza kiedyś wytatuować sobie w ich miejscu tropikalne kwiaty, zmienić swoją klatkę
piersiową w spektakularne dzieło sztuki

kiedy skończyło, nagle wyrósł przed nim las rąk, młodzi ludzie chwalili je za odwagę,
mówili, że wykład był fascynujący, pouczający, zabawny
Morgan poczuło, że opłaciły się lata poświęcone na czytanie i dyskusje o płci z Bibi, od
tamtej pory wygłosiło jeszcze kilka pogadanek

no więc ta Yazz podbiegła po zakończeniu spotkania i oznajmiła, że wykład (wykład?)


był niesamowity, ona też rozważa zostanie osobą niebinarną, będziemy przecierać szlaki, co nie?
– powiedziała z taką ekscytacją, jakby chodziło o zrobienie sobie nowej modnej fryzury
Morgan łagodnie ostudziło jej zapał
Yazz musi zrozumieć, że bycie trans nie polega na odgrywaniu tożsamości dla kaprysu,
wyjaśniło, tu chodzi o bycie sobą pomimo presji otoczenia, które próbuje to w nas stłumić,
większość ludzi ze spektrum trans czuje się inna od dzieciństwa, dodało, starając się nie besztać
dziewczynki zbyt ostro, sala powoli pustoszała, ale kilka osób zostało, żeby posłuchać, okazało
się, że to wszystko koleżanki tej całej Yazz, Somalijka w stuningowanym hidżabie, biała
pastereczka o różanych policzkach, wyglądająca na dwanaście lat, i laska w typie
Arabki-Kardashianki, z dizajnerską torebką, o czarnych włosach tak prostych i lśniących, że
wyglądały jak syntetyczna peruka (czy studenci nie powinni być niechlujni i śmierdzący?)
to jest coś głęboko w tobie, ciągnęło Morgan, a nie żadna moda, choć niektóre osoby
mogą przyjmować pozycję trans z przyczyn politycznych, i to jest w porządku, jeśli pozostaje
moralnie spójne i ma służyć solidarności, kiedy to stanowi szczere odrzucenie norm płciowych,
wmuszanych nam przez społeczeństwo
a nie sposób na bycie bardziej oświeconą albo modną
to właśnie dlatego kiedyś kobiety zostawały politycznymi lesbijkami, wybierały relacje
seksualne z kobietami, bo miały dosyć szowinizmu mężczyzn
a nie dlatego, że przestały czuć do nich pociąg
Morgan natknęło się na tę informację w archiwum „Spare Rib”, od dawna nieistniejącego
magazynu feminizmu drugiej fali

jeśli nawet potraktowało Yazz zbyt ostro, na studentce nie zrobiło to wrażenia, uparła się,
że zaciągnie Morgan do kawiarni na kampusie razem ze swoim entourage’em
na miejscu bez żenady napompowały w gościę cappuccino i pytaniami, podchodząc do
tematu transseksualności tak bezceremonialnie, że Morgan wyluzowało
co nie zdarza się zbyt często (jeśli wierzyć Bibi)
Waris, rzeczywiście Somalijka, zażartowała, że w niektórych muzułmańskich
społecznościach facetom łatwiej udawać kobiety, wystarczy wyjść na miasto w burce i nikt się
nie kapnie
Courtney, pastereczka, oznajmiła, że chciałaby przejść tranzycję i zostać mężczyzną, bo
wtedy ojciec musiałby zostawić gospodarstwo jej, o ile nie zabierze go najpierw bank, zamiast jej
młodszemu bratu, to stanowiło jedyny powód, dla którego znała znaczenie słowa primogenitura
Nenet, Kardashianka, oznajmiła, że nie mogłaby zostać mężczyzną, bo za bardzo lubi
chodzić w szpilkach, ale reszta nie dała jej nawet dokończyć, od razu się na nią rzuciły, że nic nie
zrozumiała
jakby nagle same stały się ekspertkami w temacie

a teraz Yazz nagle pojawiła się przed nim w The National, ratując Morgan przed
poczuciem izolacji
jest córką Ammy Bonsu, i tak jak przy pierwszym spotkaniu jej entuzjazm okazał się
zaraźliwy
kto by pomyślał, że wpadnę tu na p a n o Morgan Malingę! super, co nie? aż z dalekiej
północy, z tego waszego k u ń c a ś w i o t a, pewnie jesteś zachwycone Londynem,
przeprowadzisz się tutaj? totalnie pasujesz do tego miejsca, świetna sztuka, nie uważasz?
poznałoś moją mamę? no co ty gadasz, jak to nie? ona jest królową (p o d s t a r z a ł y c h) lesb,
jestem z niej dumna na maksa, no i ulżyło mi, że nie będę musiała jej dzisiaj ściągać z mostu
Hungerford, bo jakby sztuka się okazała niewypałem, to miałabym z nią jazdę do rana
śledzę cię na Twitterze, zauważyłoś? pewnie nie, skoro masz z milion followersów, ale
podaję dalej wszystko, co piszesz, nie że stalkuję, tylko cię wspieram!
jak to już idziesz, no nie, mowy nie ma, chodź do środka, przywitasz się z Waris i
Courtney, wyskoczą ze skóry, jak cię zobaczą, no i miejmy nadzieję, że prosecco się nie
skończyło, bo zleźli się tu wszyscy starzy bankietowicze, a wierz mi
oni nie wiedzą, kiedy przystopować.
Hattie

Hattie
dla potomków Bunia
lat dziewięćdziesiąt trzy i jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa w tym temacie
siedzi przy stole bankietowym w Długim Pokoju na farmie Greenfields, zbudowanej
ponad dwieście lat temu
w środku udało się upchnąć sporą część jej materiału genetycznego, aż do najmłodszych
pokoleń
i ich partnerów

po jej obu stronach siedzą dzieci, jedno i drugie po siedemdziesiątce


Ada Mae (nazwana tak po matce Slima) i Sonny (po bracie Slima, który został
zlinczowany)
dalej wnuki, wszystkie mają od czterdziestu do pięćdziesięciu kilku lat
Julie pielęgniarka
Sue sprzedawczyni
Paul emerytowany kulturysta, dziś kierownik siłowni
Marian sekretarka
Jimmy mechanik samochodowy
Matthew hydraulik, samozatrudniony
Alan pan władza (wszyscy obchodzą go szerokim łukiem)

zjawiło się też kilkoro prawnuków, dwudziesto-i trzydziestoparolatków, ale Bóg jeden
wie, czym oni się zajmują
praprawnuki siedzą przy osobnym stoliku, trudno jej spamiętać, jak się nazywają, paru
dorosłych wzięło na siebie rolę nianiek i próbują przekonać maluchy, żeby wkładały sobie
jedzenie do buzi, zamiast miotać nim na wszystkie strony
i jeszcze niemowlęta, które dopiero co poznała – Riley, Zoe, Noah
ich imiona zapamięta
na kilka godzin

wszyscy zajadają się świątecznym obiadem, honorowe miejsce na stole zajmuje potężny
indyk, wybrany do tego zaszczytu za sprawą szczególnie imponujących rozmiarów i krzepkiej
powierzchowności
przekarmiała go przez cały rok, a wczoraj ukręciła ptakowi łeb, oskubała go, wsadziła na
noc do lodowni, a z samego rana do pieca
Morgan i Bibi pomogły przygotować resztę: pieczone kartofelki (od Hattie), farsz do
mięsa, pieczoną brukselkę, Yorkshire pudding i kaszankę na płatkach owsianych (jedno i drugie
od Hattie), groszek (od Hattie, mrożony), sos pieczeniowy

jedną ścianę zajmuje zrobiony jeszcze przez jej mamę zarastający pleśnią gobelin
przedstawiający dom
drugą – poczerniały kamienny kominek, dość duży, by zmieścił się w nim dorosły
człowiek
gdy nie jest w nim napalone, bo teraz jest, płomienie łapczywie kąsają powietrze

w pokoju stoi wielka choinka, którą Młody Billy (już po sześćdziesiątce) z wioski ścina w
Jodłowym Lasku, jak go nazywał Slim, rosnącym za domem
Młody Billy ustawia drzewko na farmie co roku: światełka, skrzydlate wróżki, lameta,
bombki i rozsypane igły, roznoszące się po całym domu, bo Hattie lubi chodzić po nim na boso,
nawet zimą
to jeden z sekretów jej nieustającej mobilności, palce u nóg rozkłada szeroko i stąpa
mocno po ziemi, tak jak inne zwierzęta
kopyta ma, nie stopy
kopyta
Polina namacza je raz w tygodniu, porządnie szoruje jej paznokcie szczotką, potem piłuje,
trze pięty pumeksem i smaruje kremem nawilżającym – to ostatnie wbrew przekonaniom Hattie,
która przestała zatruwać swoje ciało chemikaliami po śmierci Slima w osiemdziesiątym ósmym
Polina mówi: bez tego pięty ci będą pękać i zarazki będą miały używanie, Hattie
więc nie protestuje, choć przecież ciało wytwarza własne olejki, jeśli tylko pozwolimy
porom oddychać
ale nie ma sensu tego tłumaczyć kobietom z jej rodziny, które w imię urody wcierają w
skórę grube warstwy różnych smarowideł i toksycznych substancji
a potem się zastanawiają, od czego nabawiły się raka

pod drzewem leżą prezenty, ludzie obdarowują się dla zasady, bez żadnego sensu, nie ma
to nic wspólnego z wiarą, święta Bożego Narodzenia powinny zmienić nazwę na święta
Chciwego Napychania
czas obżerania się i folgowania we wszystkim w imię Jezusa Chrystusa
nie zawraca sobie głowy prezentami, odkąd Slim odszedł, i już zrezygnowała z proszenia
innych, żeby nie kłopotali się podarkami dla niej
znoszą jej różne niepotrzebne rzeczy, takie jak rękawiczki, chusteczki, kasetki na leki,
kapcie, kołdry elektryczne i uchwyty do pokrywek, jakby jej silne dłonie miały sobie nie
poradzić z otwarciem słoika
potem Młody Billy na jej prośbę zanosi te szpargały do sklepu charytatywnego
Hattie ma wszystko, czego potrzebuje, nie mylić ze wszystkim, czego by chciała
żeby Slim leżał opakowany w kolorowy papier pod drzewkiem
i czekał na odpowiednią chwilę, by wyskoczyć i zrobić jej niespodziankę

Hattie zazwyczaj spędza całą tę łakomą szopkę w milczeniu


i tak nic nie słyszy w harmidrze tylu głosów, nie znosi wkładać aparatu słuchowego, bo
urządzenie tylko podrażnia jej uszy i wypacza dźwięki
oni bawią się bez niej, zajęci sobą, bez skrupułów ją ignorują, jakby nie była nikim
ważnym, większość i tak nigdy jej nie słucha
Hattie zapada się głębiej na krześle, obserwuje ich popisy, całkiem jej pasuje, że została
zostawiona sama sobie, trochę drzemie, dopóki ktoś jej nie trąci, żeby sprawdzić, czy wszystko z
nią w porządku, to ich odpowiednik sprawdzania jej pulsu
na pewno są rozczarowani, kiedy się budzi i krzyczy: e, że co? że co?
Ada Mae i Sonny nie mogą się doczekać, aż położą łapy na spadku, który ich zdaniem im
się należy, ale nie wiedzą, że pokrzyżowała im szyki – nie zostawi im gospodarstwa, od dwustu
lat przekazywanego z pokolenia na pokolenie, tylko po to, żeby mogli je sprzedać
obcokrajowcom, jakimś Rosjanom albo Chińczykom, co wybudują tu luksusowy hotel albo
przerobią je na pole golfowe
ciągle jej suszą głowę, żeby przeprowadziła się do domu seniora i załatwiła
„pełnomocnictwo”
doskonale wie, że to oznaczałoby oddanie im władzy nad jej życiem

jeśli o nią chodzi


jak spadnie ze schodów i nie będzie komu zadzwonić po karetkę, to trudno, w jej wieku
śmierć i tak nie będzie się przeciągać, wystarczy źle upaść i już po niej
jeśli spróbują ją zmusić do przeprowadzki, będzie grzeczna i posłuszna, powie tylko:
dajcie mi pójść do łazienki, ostatni raz się wysram we własnym domu, jeśli nie macie nic
przeciwko
a gdy już będzie w środku, strzeli sobie w łeb z pistoletu, który Slim zatrzymał po wojnie
zastaną jej mózg rozbryzgany na ścianach w toalecie
tego szybko nie zapomną

większość i tak nie zasługuje, żeby cokolwiek im zapisać, nie chce im się tu przyjeżdżać,
ledwo w święta się pofatygują
a i to nie wszystkim się chce, niektórzy będą narzekać, że nie mają jak wjechać pod górkę
z wioski, kiedy pada śnieg albo jest szklanka na drodze
samochód nie pociągnie, Buniu, słyszy w trzeszczącej słuchawce telefonu, który kupili ze
Slimem w pięćdziesiątym drugim
lepszy ten aparat od komórek, które młodzi włączają setki razy dziennie i dostają od tego
na łeb
czytała o tym w gazecie
no i po co miałaby zastępować stary telefon nowym, skoro tamten nadal działa, stoi na
szafce przy drzwiach, przyczepiony do kabla, a kabel do gniazdka
rozmowy telefoniczne powinno się prowadzić zwięźle i na stojąco
takie jest jej zdanie

lebiegowatym krewniakom mówi, żeby weszli z wioski na górkę na piechotę, to tylko trzy
kilometry, droga jest chwilami bardziej niż mniej pionowa, ale z tego, co jej wiadomo, nikt z
rodziny nie cierpi na lęk wysokości
nie żeby wioska nadal zasługiwała na swoje miano, teraz to bardziej miasteczko duchów,
został jeden spożywczak i jedna pijalnia piwa, nawet minimarket Co-op się zwinął kilka lat temu
(i pomyśleć, że ludzie protestowali, gdy się otwierał w latach siedemdziesiątych)
teraz został przerobiony na „galerię sztuki”, śmiechu warte, ledwo co ją otworzą latem na
dwa tygodnie, Hattie podejrzewa, że to w rzeczywistości przykrywka dla jakichś przekrętów
podatkowych
nie zapominajmy o skrzynce pocztowej, czy też „eksponacie muzealnym z czasów, kiedy
ludzie wierzyli w odręczne pisanie listów na papierze i wysyłanie ich do siebie”
no i latem otwiera się też targ, chełpiący się sprzedażą towarów prosto od rolników, jakby
to było coś nadzwyczajnego
resztę sklepów przerobiono na domy wakacyjne, własność bogatych południowców z
Yorku i Leeds, prawników, lekarzy i profesorstwa, które chce „uciec od tego wszystkiego”
na kilka tygodni każdego lata
tym samym tak windują ceny, że wypędzają stąd młodych
to, do spółki z brakiem pracy na roli, prowadzi do upadku społeczności wiejskich, jak
piszą w „Tygodniku Rolniczym”
zaczęło się od upowszechnienia kombajnów w latach pięćdziesiątych
takie jest jej zdanie
ostatnimi czasy dochodzi do tego jeszcze napływ taniej siły roboczej z zagranicy,
korzystają na tym rolnicy, ale nie miejscowi, którzy tracą pracę na rzecz ludzi gotowych
pracować dwa razy więcej za połowę wynagrodzenia
słyszała to już od niejednej osoby
ona sama nigdy nie zdecydowała się na zatrudnienie obcokrajowców, jest wierna ciągle
tym samym robotnikom z okolicy
pracującym o połowę mniej za dwa razy wyższą wypłatę
nic dziwnego, że gospodarstwo Greenfields szlag trafił, nie mogło konkurować z
zagranicznymi warzywami i owocami, zwożonymi tu z całego zafajdanego świata
globalizacja? w dupę niech se wsadzą
wiele okolicznych farm musiało polegać na zapomogach, ale nie ona, Hattie nic nie
dostała, kiedy ledwo wiązała koniec z końcem, prowadząc farmę w pojedynkę, ubiegała się o
grant z Unii, ale dostała figę z makiem, przyszli tu jacyś urzędnicy, powściubiali wszędzie nosy i
nie potrafili ukryć zaskoczenia, widząc, kto prowadzi gospodarstwo
oczywiście głosowała za wyjściem, na jej to im dalej, tym lepiej
polityka to sprawa osobista, za życia ojca była za konserwatystami, bo tego od niej
oczekiwał
i nie chciała go zawieść
kiedy żył Slim, głosowała na Partię Pracy, bo on wierzył w „siłę ludu”, jego też starała się
nie rozczarować
później głosowała na nich z poczucia lojalności wobec męża
kilka lat temu po raz pierwszy sama podjęła decyzję i zagłosowała na Zielonych, bo
podobała się jej ich postawa w kwestii środowiska i nie mogła patrzeć na to, jak laburzyści
skaczą sobie do oczu
w ostatnich wyborach postawiła na UKIP, Partię Niepodległości Zjednoczonego
Królestwa
Slim nie byłby zadowolony
ale już go tu nie ma

kiedy rodzina wreszcie dociera na jej wzgórze, na dwóch nogach albo czterech kółkach,
przez chwilę jest grzecznie i przyjemnie, a potem zaczyna się picie
tłoczą się w domu, wszyscy odświętnie ubrani: sukienki nad kolano, za jej czasów nie do
pomyślenia; brzuchy wylewają się zza pasków, młodzi przychodzą w strojach tak obcisłych, że
widać, jak im serce bije
raz po raz ktoś wciska Hattie w ramiona noworodki w kocykach do zdjęć, rodzice patrzą
na nią zaniepokojeni, jakby miała paść trupem z dzieckiem na rękach

kawałek dalej przy stole atmosfera się ożywia


Jimmy, syn Sonny’ego i jej najstarszy wnuk, przyjechał z beczką piwa i teraz ją
stopniowo opróżnia, tak mu się spieszy, że mógłby równie dobrze doić prosto z kranu
inni przywieźli wielopaki wina i gigantyczne butelki gazowanego picia dla dzieci, żeby
biegały jak nakręcone i miały przegniłe zęby
w telewizorze pokazywali taki eksperyment, włożyli ząb do szklanki z gazowanym
napojem
opowiadała im o tym, ale czy ktoś jej słucha?
takie to współczesne rodzicielstwo

Jimmy zdążył się już podnieść z miejsca (dwa razy siedział za pobicie z ciężkim
uszczerbkiem) i już, już się zaczyna awantura, on zawsze jest pierwszy do bitki, jego synowie
Ryan i Shawn też w gorącej wodzie kąpani
dźga palcem młodszego brata, Paula, ma jakąś urazę, a Paul nie pozwoli Jimmy’emu na
pyskówki, więc szykuje się parę skaleczeń, sińców i pękniętych żeber
Hattie nie słyszy ich zbyt dobrze, a teraz Alan, najmłodszy z braci, mundurowy z krwi i
kości, wstał i próbuje uspokoić towarzystwo, jak zwykle się przy tym szarogęsząc, już jest
gotowy ich rozdzielać
jeśli nie będzie uważać, to zaraz jemu spuszczą manto, już tak bywało
nikt nie lubi Alana
nawet jego druga żona, Cheryl
co go zostawiła w zeszłym roku

wstąpił do służb po szkole, w dzieciństwie bracia mu dokuczali, bo był za miękki


to się zmieniło, kiedy zaczął mieć po swojej stronie autorytet prawa
raz ją spytał, czy płaci podatki od dochodów w gotówce na gospodarstwie
nie była pewna, czy to życzliwa ciekawość, czy też pogróżka
z Alanem nigdy nic nie wiadomo
od tamtej pory już nie czuje się przy nim tak samo jak dawniej

Jimmy za to od urodzenia czarował każdego, kogo spotkał, za dzieciaka owinął sobie


Sonny’ego wokół palca, a teraz ten załamuje ręce, nigdy nie słuchał Slima, który mówił mu, żeby
dyscyplinował chłopaka, zanim będzie za późno
gdy Jimmy’emu czegoś odmawiano, za malucha zaczynał płakać i się awanturować, a
kiedy podrósł, histerie zmieniły się w napady złości, jako nastolatek wdawał się w bójki, od
tamtej pory wiecznie się pakuje w jakieś chuligaństwo
dlatego pierwsza żona, Karen, odeszła z dziećmi, kiedy były małe
musiał iść do sądu, żeby wywalczyć sobie nadzorowane wizyty, aż dorosną
ile w tej rodzinie rozbitych małżeństw

Jimmy i Paul chyba się pogodzili, teraz wychodzą na podwórko zapalić, Alan śledzi ich
wzrokiem, zawsze w odstawce, co, Alan?
Hattie widzi ich przez okno, dołączają do innych palaczy i razem telepią się z zimna pod
daszkiem stodoły na słomę
uznają takie wycieczki za warte cierpień, dopóki mogą wdychać nikotynę, która ich
kiedyś zabije
Hattie czytała w gazecie, że coraz mniej ludzi pali papierosy
w tej rodzinie nigdy by się człowiek nie zorientował

wnuki wyglądają bardziej biało niż czarno, bo Sonny i Ada Mae pobrali się z białymi
żadne z nich nie identyfikuje się jako czarne, może nawet dałoby się ich uznać na ulicy za
białych, Slima bardzo by to smuciło, gdyby nadal żył
jej wszystko jedno, niech sobie żyją, jak chcą, a jeśli nie widać po nich, że mają czarną
krew, to powodzenia, po co dźwigać ten ciężar ciemnej skóry, skoro to tylko utrudnia
człowiekowi życie?
jedyne, co jej przeszkadza, to że im przeszkadzał Chimango, kiedy pojawił się w rodzinie,
pielęgniarz tak jak Julie, pracowali w jednym szpitalu, pochodzi z Malawi
Hattie niedobrze się robiło na widok ich zachowania, powinni być bardziej oświeceni
ale rodzina z pokolenia na pokolenie staje się coraz bielsza
i nie chce się cofać

Chimango jest porządnym, pracowitym człowiekiem, tak jak Slim, a do tego cierpliwym i
przyjemnym w obyciu, więc z czasem zyskał sobie ich życzliwość
nie przestał się ubiegać o ich życzliwość (choć powinien)
Hattie ugościła go w gospodarstwie, przeprosiła za zachowanie swojej gromadki
to Chimango zachęcał Julie, żeby kupowali dzieciom książki z obrazkami, w których
będą czarne postacie
mówił, że syn i córka muszą widzieć na ilustracjach dzieci wyglądające tak jak one
kiedy Hattie usłyszała o tym od Julie, poczuła się okropnie
czy takie książki istniały w latach czterdziestych?
czy była złą matką?

Morgan i Bibi, jej p a r t n e r k a (tak się na to teraz mówi), zostaną tu aż do Nowego


Roku, ich towarzystwo najbardziej cieszy Hattie, bo one szczerze ją lubią, pomagają jej,
uwielbiają przyjeżdżać na gospodarstwo
Morgan zawsze była tu szczęśliwa – już jako taki maciupki zagubiony czmych, Julie nie
lubiła własnego dziecka, bo nie okazało się taką laleczką Barbie, jaką chciała z niego zrobić
Hattie nie zdziwiła się, kiedy Morgan okazała się kochająca inaczej, nie żeby to był dla
niej jakiś problem
kiedyś sklep spożywczy na wiosce prowadziły dwie kobiety
Hermione (która była żoną i tak też się ubierała)
i Ruth (która była mężem i tak też się ubierała)
mama mówiła, że na wsi wszyscy wiedzieli, że są parą, chociaż nikt o tym nie mówił, a
one jako pierwsze wyciągnęły do mamy rękę, kiedy przyjechała tu jako żona Josepha
przyszły do niej na farmę i mówią: może trzeba ci w czymś pomóc, Grace
kiedy Hattie podrosła, często zapraszały ją z mamą w gości, a one zanosiły im koszyk
jabłek, gruszek i wiśni z gospodarstwa
mama słyszała kiedyś od kogoś, że Hermione pochodzi z arystokratycznej rodziny, a Ruth
była córką ogrodnika w jej posiadłości, uciekły razem, kiedy tylko dorosły
umarły rok po sobie, niedługo po wojnie
Hattie od tamtego czasu składa kwiaty na ich grobach

no więc Hattie nigdy nie widziała żadnego problemu w tym, że Morgan też jest w tę
stronę, ale jakiś czas temu wnuczka pociągnęła sprawę jeszcze dalej, i kiedy jak zwykle wybrały
się z Bibi na spacer przez pola, oznajmiła: Buniu, nie uważam się za mężczyznę ani za kobietę
potem zabrała się za jakieś piętrowe wyjaśnienia, ale równie dobrze mogłaby mówić po
chińsku
Hattie prosto z mostu zapytała, czy była u lekarza, bo brzmisz, jakbyś na głowę upadła,
skarbeńku
Morgan nie odezwała się już ani słowem, w milczeniu wróciły do domu, a potem zabrały
się z Bibi i pojechały dzień wcześniej, niż planowały

Hattie nie ma problemu z Bibi, która urodziła się mężczyzną, bo nie znała jej nigdy pod
żadną inną postacią niż kobiecą, to zresztą ma dla niej jakiś sens
ale mówić, że nie jest się ani jednym, ani drugim, to coś tak wydumanego, że słów
brakuje
przy następnej wizycie Morgan, po dwóch miesiącach zamiast po dwóch tygodniach
(poważne dąsy, nawet jak na Morgan), Hattie posadziła prawnuczkę i mówi: słuchaj, dziecko, ja
się urodziłam w latach dwudziestych, naprawdę za dużo ode mnie oczekujesz, nie rozumiem, o
czym ty w ogóle do mnie mówisz
po prostu bądź sobie, kim chcesz, i nie dyskutujmy
co ciekawe, Morgan nic a nic się nie zmieniła, odkąd została niezidentyfikowana płciowo,
niepolarna, czy jak oni to tam nazywają, poza tym, że teraz nazywa się Morgan zamiast Megan,
proszę bardzo, Hattie może z tym żyć
tyle dobrego, że nie każe mówić na siebie R e g i n a l d albo W i l l i a m
ale w żadnym razie nie zamierza ulegać jakimś wykoncypowanym kaprysom i mówić na
wnuczkę o n o zamiast o n a
Morgan wygląda tak samo jak wcześniej (jak chłopiec), zachowuje się tak samo jak
wcześniej (jak chłopiec), i na ile tylko Hattie udało się zaobserwować, jest tą samą osobą co
wcześniej (Megan).
2

Hattie przenosi uwagę na Adę Mae


córka siedzi przy stole, cała pokoślawiona od pracy w fabryce na stanowisku zecerki,
przez większość życia wycinała nożem kawałki skóry na buty
ale co to za praca na czterdzieści lat? taka, od której człowiek dostaje garba i
reumatyzmu, ot co
nadal prostuje i farbuje włosy, choć ostatnio to zaniedbała i ma nieeleganckie siwe
odrosty, zaczesuje się do tyłu, by kosmyki nie opadały jej na twarz, zupełnie już zwiotczałą z
wyjątkiem ust, które przechowują całą jej udrękę jak mocno ściągnięta sznureczkami sakiewka
mówi coś przez stół do Sonny’ego, który ma rozedmę płuc i charczy głośniej niż tara do
prania, co Slim na niej kiedyś grał, ich syn pracował w kopalni w Bedlington, aż się zamknęła,
potem robił jako barman, przeszedł na emeryturę kilka miesięcy przed wejściem zakazu palenia,
za późno, nawdychał się więcej nikotyny niż tlenu
od południa do zamknięcia
przez dwadzieścia parę lat
Hattie ma równie duże szanse przeżyć jego
co on ją

cała jej rodzina mieszka w zatrutej atmosferze przelewającej się po centralnie


ogrzewanych domach, uparli się, żeby tak żyć
w takich szklarniach dla szkodliwych bakterii
po Długim Pokoju zazwyczaj hula wiatr, teraz jest jej tu za gorąco, nie dość, że ogień
trzaska i huczy na całego, to jeszcze panuje tu zaduch od ciepła gromady stłoczonych ciał
w ramach okiennych kryje się tyle pęknięć i szczelin, że zazwyczaj na zewnątrz jest
cieplej niż w środku, co zapewnia długowieczność i odporność na złą pogodę, malkontentom
tłumaczy, że od chłodu się nie umiera, całe życie tu marzła, w tym odległym zakątku kraju tuż
pod szkocką granicą
ile to razy po zejściu z piętra zastawała naniesione przez zamieć kopczyki śniegu pod
oknami w Długim Pokoju
no to bierze i je wymiata, chyba że się przedtem roztopią
(lepiej nie mieć dywanów)
nie żeby miała coś przeciwko takim łagodnym ogieńkom na kilku kłodach, żeby trochę
się ugrzało jak Pan Bóg przykazał, ale te miglance zawsze muszą się najojczeć, jak ich goni, żeby
przez parę godzin połupali drwa w szopie
kiedy przyjeżdżają w odwiedziny
spoglądając na swoje dzieci, Hattie widzi dwójkę połamańców, którzy odrzucili życie na
wsi, gdzie zachowaliby sprawność ciała i umysłu
zawsze chciała dla nich jak najlepiej, ale od kiedy to dzieci słuchają rodziców?
przyznaje, że nie była dla nich zbyt wyrozumiała, gdy dorastali, nie dziwi jej, że chcieli
się wyprowadzić, ale Ada Mae wylądowała na tyle lat w tej znienawidzonej fabryce, a Sonny
poszedł do roboty do kopalni; trzeba było tu wrócić i żyć blisko natury, korzystać z ciała tak, jak
je Pan Bóg stworzył, pracować na roli, inwestować w spadek, na który żadne z nich sobie nie
zasłużyło

raz, jak dzieciaki były małe, wybrali się wszyscy na zimowy jarmark, a ktoś popchnął
Adę Mae i Sonny’ego w błoto
w jednej chwili stali za nią i niecierpliwie czekali na watę cukrową, co im ją właśnie
kupowała, a w następnej leżeli na ziemi, zaryczani i ufajdani
sprawca zniknął gdzieś w tłumie
gdyby to się zdarzyło na farmie, poleciałaby za łachudrą z siekierą i ucięła mu głowę z
siłą kobiety, która rąbie drwa, od kiedy ojciec na dziesiąte urodziny podarował jej siekierę
ciało rzuciłaby wieprzom, żeby się pozbyły śladów, takie bydlę przegryzie kości jak
masło
dołożyłaby im przy okazji parę marchewek i kapusty (przyda się trochę warzyw do
mięska)
każdy szanujący się seryjny zabójca wie, że wystarczy nakarmić ofiarą wygłodniałe
maciory
nie potrzeba zawracać sobie głowy kopaniem grobów nocą gdzieś po lasach ani
rozpuszczaniem ciała w metalowej beczce z kwasem, jak w tych amerykańskich filmach
dokumentalnych o mordercach, po których Hattie jeszcze bardziej się cieszy, że żyje daleko od
takich cyrków

Slim okazywał mniej wyrozumiałości, kiedy dzieci wracały do domu z „biadoleniem”, jak
to nazywał, na przykład jak któryś z dzieciaków uszczypnął Adę Mae w ramię, żeby sprawdzić,
czy robią się jej siniaki, albo podrapał kompasem z ciekawości, czy krwawi, a jeśli tak, to w
jakim kolorze
albo kiedy chłopcy pytali Sonny’ego, czy da się go umyć, a potem przytrzymali i zaczęli
szorować szczotką, nie czekając na odpowiedź
macie być ponad to, mówił Slim, kiedy siadali wieczorem przy stole na szklankę zimnego
mleka i kanapki z dżemem, to była ich codzienna godzina na rodzinne spotkanie, po której
obowiązki na gospodarstwie znów wzywały
przede wszystkim dojenie krów
tylko wam dokuczają, nic więcej, oznajmiał Slim, nie przyletujcie do mnie z płaczem –
jak ktoś was atakuje, to macie mu oddać i zapomnieć o sprawie
nie żyjecie w posegregowanym społeczeństwie bez żadnych praw, tak jak ja za dzieciaka
nie mieliście młodszego brata Sonny’ego, co go w wieku piętnastu lat namoczyli w
nafcie, powiesili na gałęzi wiązowca i podpalili żywcem, a tysiące ludzi biły brawo
nie znaliście Sonny’ego, któremu porobili fotografie podczas linczu i rozesłali po kraju
jak pocztówki, bo te ludzie takie były w cholerę dumne, że uświadczyły takiego widowiska
nie odkryliście, że dziewięć miesięcy później kobita, co go oskarżyła o gwałt, urodziła
dzidziusia tak bialutkiego, że jej tatko przyszedł do was w dom, żeby waszego tatkę osobiście
przepraszać
nic takiego żeście nie przeżyli, co?
no to p r o s z ę w a s, murzyniątka, opanujcie się
Hattie wtedy, żeby sam się opanował z tymi historiami, bo straszy dzieci i tylko sprawi,
że znienawidzą to, kim są, a on na to, że
muszą być twardsze, no i co ona niby może wiedzieć, jak sama jest mieszana i całe życie
siedzi na tym swoim wygnajewie?
podobało ci się, że jestem mieszana, jak to nazywasz, więc nie próbuj teraz używać tego
przeciwko mnie, Slim
on na to, że Murzyn ma prawo być wściekły po stu latach w Ameryce, gdzie go niewolili,
upadlali i ciemiężyli
to była beczka prochu, gotowa eksplodować
ona do niego, że teraz są milion kilometrów od Ameryki, tu jest inaczej, Slim, nie
idealnie, ale lepiej
a on, że jego młodszy brat był stryjem ich dzieciaków, więc muszą wiedzieć, co oni mu
zrobili, muszą znać historię kraju, który pozwolił, żeby go zamordować, a ty masz obowiązek
mierzyć się z problemami rasowych nierówności, Hattie, bo nasze dzieci są ciemniejsze od ciebie
i nie będzie im tak łatwo
prowadzili te rozmowy tyle razy, że wreszcie Hattie zrozumiała jego punkt widzenia
oboje śledzili wiadomości o protestach i ruchu praw obywatelskich, Slim mówił, że
Murzyn potrzebuje zarówno Malcolma X, jak i Martina Luthera Kinga
a kiedy jednego i drugiego pozbawiono życia w przeciągu trzech lat
zniknął z domu, przez parę dni chodził gdzieś po wzgórzach

Hattie widziała, że jej dzieciom nie podoba się, że są kolorowe, i nie wiedziała, co z tym
począć
Ada Mae na rysunkach portretowała siebie jako białą dziewczynkę, a Sonny, odkąd
skończył dwanaście lat, nie chciał się pokazywać z ojcem poza obrębem wioski, jako nastolatek
nie znosił jeździć z nim na targi bydła i błagał matkę, żeby nie przyprowadzała Slima na różne
szkolne wydarzenia
kiedy raz ojciec kolegi podwiózł go do domu, Hattie usłyszała, jak Sonny mówi mu, że
Slim, który prowadził akurat owce na pastwisko, to parobek zatrudniony do pomocy
Slim oddałby życie za swoje dzieci.
3

Kiedy Ada Mae i Sonny mieli szesnaście i siedemnaście lat, pewnego dnia przy śniadaniu
oznajmili ni z tego, ni z owego, że wyprowadzają się z domu
wyjeżdżamy dzisiaj, nie możecie nas powstrzymać, powiedział Sonny, rozkładając nogi
szeroko, jakby był dorosłym mężczyzną, ramiona odchylił do tyłu, jakby rzucał rodzicom
wyzwanie
nie będziemy siedzieć ani dnia dłużej na tym wygwizdowie, żeby wiązać słomę, orać
pola, doić krowy i szuflować nawóz
przez resztę życia
Hattie pamięta to jak dziś
Ada Mae miała na sobie nową pomarańczową minisukienkę z golfikiem, którą zamówiła
z katalogu Biba, do tego białe lakierowane kozaki do kolan, włosy zaczesane w szerszenie
gniazdo, do powiek przylepiła sztuczne rzęsy i obrysowała oczy czarną kredką, tak że wydawały
się ogromne
była wtedy piękna, choć oczywiście wcale tak nie uważała
dopiero teraz, kiedy oglądają razem stare zdjęcia, Ada Mae wykrzykuje z więcej niż
odrobiną smutku, popatrz na mnie, mamciu, śliczna byłam, co?

Sonny wyglądał wtedy jak szczypiorek, jak większość dojrzewających chłopców, zanim
zmienią się w mężczyzn, nogi miał długie, chude i niezdarne, zbyt szybko dobił wzrostem do
ojca
ubrał się w ten fioletowy welurowy garnitur z rozszerzanymi nogawkami, włosy nosił
wtedy zgolone prawie do czaszki, Hattie podejrzewała, że chce w ten sposób ukryć sztywne
afrykańskie skręty
a do tego robił sobie taki idiotyczny przedziałek
żadne nie było ubrane odpowiednio na długą podróż do Londynu

odjechali na prezencie Sonny’ego z okazji siedemnastych urodzin – motocyklu marki


Honda, który od nich wybłagał
upierał się, że potrzebuje go, aby swobodniej się przemieszczać
maszyna kosztowała ich dwa buhaje

Ada Mae usiadła z tyłu, Sonny odpalił silnik i wyjechali z warkotem z podwórka, drogą
ze wzgórza, przez wioskę, ku bajecznym ulicom czekającym na nich w Londynie
Ada Mae miała zostać sekretarką gwiazdy pop, Sonny bogatym biznesmenem
popruli przed siebie, daleko od życia rodziców, zostawili za sobą tylko smugi dymu i
spalin
zostawili matkę i ojca, zakotwiczonych na trzystu hektarach gospodarstwa

Hattie i Slim potrzebowali czasu, żeby przyzwyczaić się do ciszy w miejscu muzyki
puszczanej przez Adę Mae z odtwarzacza, z Długiego Pokoju zawsze dobiegały dźwięki
piosenek Dusty Springfield, Petuli Clark, Cilli Black, a ona tańczyła do nich po nowoczesnemu
jeśli któreś popełniło ten błąd i weszło do środka, córka krzyczała, żeby, do jasnej
cholery, zostawili ją na chwilę samą
Sonny udawał, że gra na gitarze, słuchając przy tym Rolling Stonesów
podglądali go czasami przez okna, żeby się trochę pośmiać

Hattie i Slim dziwnie się czuli, kiedy zasiadali do posiłków we dwoje zamiast we
czwórkę, prali jeden komplet pościeli zamiast trzech i nie musieli sprawdzać temperatury
nastoletnich nastrojów, nasłuchując dzieci kręcących się po domu
ani na chwilę nie przestawali się zamartwiać, że syn i córka są tak daleko, w stolicy
gdzie wszystko mogło się im przytrafić

nie wytrwali długo w Londynie, nie dobili nawet do trzech miesięcy (ciemięgi!)
Sonny pracował w butiku przy Carnaby Street i nie zarabiał nawet tyle, żeby przeżyć,
Ada Mae zmywała naczynia w kuchni hotelu Regent Palace
nie dało się znaleźć zakwaterowania nigdzie poza zrujnowanym domem pełnym
kolorowych imigrantów w slumsowej dzielnicy Notting Hill
imigranci pogardliwie oskarżali ich o naśladowanie białych
Hattie miała ochotę zdziwić się głośno, że nie uważają tego za komplement, i rozmyślała
o tym, jak to jej dzieciaki jechały spod szkockiej granicy do Londynu tylko po to, żeby odkryć
tam zupełnie obcy kraj
była zadowolona, kiedy osiedlili się w Newcastle, raptem sto kilometrów od
gospodarstwa
zamiast pięciuset

Ada Mae wyszła za Tommy’ego, pierwszego chłopa, co się napatoczył, szczęśliwa, że


ktoś ją w ogóle chciał
w latach sześćdziesiątych w Newcastle kawalerowie raczej nie ustawiali się w kolejce,
żeby z dumą przedstawić rodzicom czarną narzeczoną
Tommy do pięknych nie należał, twarz miał jak krasnal ogrodowy, tak się podśmiewali ze
Slimem, i rozumem też nie grzeszył
Hattie podejrzewała, że chłopak również nie miał w czym przebierać
od młodego robił za górnika, a gdy zamknęli kopalnie, poszedł na spawacza
okazał się dobrym mężem i naprawdę kochał Adę Mae, pomimo jej koloru skóry
jak powiedział Hattie i Slimowi, gdy przyjechał prosić o jej rękę
miał szczęście, że Slim mu nie poprzetrącał gnatów
a mógł

Sonny miał nieco inne doświadczenia, wedle słów Ady Mae, która opowiadała, że kobiety
tłoczyły się do niego jedna przez drugą
uważały go za najlepszy dostępny odpowiednik Johnny’ego Mathisa
ożenił się z barmanką Janet, której rodzice wyrazili sprzeciw
i kazali jej wybierać.
4

Gdy Hattie pierwszy raz zobaczyła Slima Jacksona, pomyślała o masajskich


wojownikach, co to ich widziała w magazynie „National Geographic”, który w dzieciństwie jej
ojciec zamawiał co miesiąc z Ameryki
w niedzielne popołudnia po kościele wspólnie wpatrywali się w fotografie, odkrywali
widoki i opowieści o miejscach i ludziach daleko za farmą, wioską i otaczającymi ją
miasteczkami
tatko podróżował po Europie, kiedy służył w wojsku, był w Egipcie i na półwyspie
Gallipoli, nabrał apetytu na wszystko, co zagraniczne

Hattie poznała Slima w czterdziestym piątym roku na popołudniowej potańcówce w


Newcastle, urządzonej dla zdemobilizowanych czarnych amerykańskich oddziałów, żołnierze
czekali na odesłanie z powrotem do domu
to były jej pierwsze tańce w dużym mieście, rodzice siedzieli na zewnątrz w furgonetce i
modlili się, żeby kogoś poznała
jak dotąd nie miała szczęścia

Hattie była zdumiona na widok tylu innych kolorowych Angielek, które pozjeżdżały się z
tak dalekich miejsc jak Cardiff, Bristol, Glasgow, Liverpool, Londyn
były mieszane na najróżniejsze sposoby, większość miała białe matki, czego dało się
dowiedzieć na pogaduszkach w damskiej toalecie
Hattie natychmiast poczuła się swobodnie wśród tych dziewcząt, wyglądających jak różne
wersje jej samej, nigdy dotąd nie była nigdzie tak mile widziana
dziwiły się, że pracuje na farmie, i wyrażały współczucie, poprawiając szminkę i pudrując
sobie twarze przed lustrem, wszystkie wdzięczyły się jak królowe piękności, a ona wyglądała
przy nich jak szara mysz, nie miała makijażu, a to naprawdę podstawa, oznajmiła jedna z
dziewcząt, i zabrała się do wydobywania rysów twarzy Hattie, którą ona sama uważała za
zupełnie nieciekawą
kobiety zaczęły nad nią gruchać i świergotać, och, teraz ładnie wyglądasz, Hattie
kiedy zobaczyła swoje odbicie o zaróżowionych policzkach i czerwonych wargach,
musiała przyznać im rację

inne dziewczęta były ubrane w śliczne taftowe sukienki, podkreślające ich talie, do tego
miały szpilki i długie białe rękawiczki
Hattie wstydziła się niemodnej sukienki, którą mama zrobiła jej z wykroju dołączonego
do „Woman’s Weekly”
na sali grał zespół muzyczny, wszyscy tańczyli swinga, na parkiecie roiło się od
dziewcząt barwnych jak motyle i żołnierzy w eleganckich zielonych mundurach, wszyscy
dobierali się w pary, żadna z panienek nie musiała podpierać ściany, co zazwyczaj spotykało
Hattie na potańcówkach w miejscowej stodole
tylko ojciec prosił ją do tańca

dziewczęta zgadzały się, że większość Anglików kijem by ich nie tknęła, chyba że w
nadziei na łatwy seks, a mężczyzn z Afryki i Indii Zachodnich było jak na lekarstwo
na tej potańcówce każda była królową balu, żołnierze dawali im to jasno do zrozumienia,
zachwyceni towarzystwem tak eleganckich jasnoskórych panienek
kobiety śmiały się z komplementów, były przyzwyczajone do najgorszego możliwego
traktowania
ktoś powiedział, że to ich ostatnia szansa, zanim żołnierze wyjadą do Stanów
Zjednoczonych Ameryki
niektóre marzyły, że zostaną tam zabrane jako żony
Hattie siedziała przy stoliku z trzema irlandzko-nigeryjskimi siostrami, Annie, Bettiną i
Julianą, wszystkie trzy szkoliły się na pielęgniarki i były pełniejsze życia niż ktokolwiek, kogo
zdarzyło jej się spotkać, chichotała z uciechy, przyglądając się, jak bezwstydnie flirtują z
żołnierzami
zaprosiła je w odwiedziny na gospodarstwo
prychnęły na samą myśl, gospodarstwo? o, Hattie, jaka ty jesteś zabawna, my idziemy
naprzód, a nie w tył, kochane z ciebie stworzenie
kiedy tylko odbierzemy dyplomy, wybieramy się do Londynu, napiszemy do ciebie,
żebyś przyjechała z wizytą
Hattie do dziś zastanawia się, co się z nimi stało

Slim zaprosił ją do fokstrota


pochlebiło jej to, w pierwszej chwili była onieśmielona, unikała jego wzroku, a on
otwarcie podziwiał jej kremową cerę, oj, dziewczyno, już ten rumieniec na buzi wystarczyłby,
żebyś miała powodzenie w Georgii
był wysoki i szczupły, skórę miał lśniącą i jedwabistą
był pierwszym mężczyzną, przy którym poczuła się jak dama, zamiast jak szkapa całymi
dniami zbierająca brud pod paznokcie

po roku wzięli ślub za zgodą mamy i tatki, zadowolonych, że ktoś zaopiekuje się córką,
kiedy ich już nie będzie
Slim lubił jej rodziców, a oni lubili go takim, jaki był
tatko mawiał, że doczekał się syna, którego nigdy nie miał, a raz wziął Hattie na stronę i
wyznał, jak bardzo mu ulżyło, że Slim nie próbuje nią pomiatać
niechby spróbował, odparła

Slim zaś nie przepadał za angielską pogodą, ale lubił miejscowych, twierdził, że czuje się
tu bardziej szanowany, nikt ani razu nie zwrócił się do niego per „niech on słucha”, a kiedy
jeździł tu i tam na rowerze, to nie musiał się obawiać, że sąsiedzi włożą białe kaptury, złapią za
płonące krzyże i go zlinczują
dlatego nigdy nie wrócę do domu, Hattie
Slim wywodził się ze społeczności połowników, jego ludzie uprawiali ziemię, ale nigdy
nie mieli jej na własność
jego ojciec musiał oddawać właścicielowi działki połowę zbiorów trzciny cukrowej, był
wiecznie zadłużony u sprzedawcy dostarczającego im nasion, ubrań i narzędzi, a do tego wisiało
nad nim widmo wysiedlenia, jeśli na polach nie obrodzi
Slim mówił, że wielu z jego ludzi porzuciło uprawę ziemi po zniesieniu niewolnictwa, bo
to za bardzo przypominało im o przeszłości
rząd obiecywał wszystkim szesnaście hektarów i muła
kiedy obietnice okazały się puste, była to najbardziej gorzka ze wszystkich pigułek, jakie
musieli przełknąć, nadal byli niewolnikami poborów
a teraz Slim ożenił się z Hattie, a ziemia, którą uprawiał, pewnego dnia miała należeć do
niego
ona przypominała, że do niej też

większość ludzi traktowała Slima życzliwie, był pewny siebie i rozmowny, gadał z
nieznajomymi, nawet jak ktoś był mu nieprzychylny, to rozbrajał jego niechęć, zwłaszcza kiedy
ludzie słyszeli jego akcent, chwalili go za uprzejmość, za jego „tak, szanowna pani” i „nie,
szanowny panie”, podobało im się, jak otwiera kobietom drzwi i uchyla mężczyznom kapelusza,
przez co czuli się traktowani z szacunkiem
a zwłaszcza lubili, jak śpiewał tym swoim wzruszającym barytonem w kościele, na
dożynkach, po kolędzie, na przyjęciach urodzinowych, potańcówkach w stodole, przygrywając
sobie na gitarze albo tarce do prania

zazwyczaj oboje czerpali satysfakcję z pożycia małżeńskiego, szczególnie po tym, jak już
odkryli, że jej nie wystarcza wkładanie i wyjmowanie
skończyło się dopiero, kiedy opuściły go siły umysłowe
byli razem przez czterdzieści lat, a od trzydziestu, które minęły po jego śmierci, nikt nie
dotykał jej w zmysłowy sposób
Hattie nadal czuje jego męskie dłonie rolnika, trzymające jej nagie pośladki, czasami
tylko narzekał, że nie są dość pokaźne
choć podziwiał jej siłę fizyczną
Slim przechwalał się, że jego żona potrafi sterować pługiem równie dobrze co mężczyzna
ja cię, Hattie, ja cię!
5

Hattie zaczęła spacerować po śmierci Slima


kupiła sobie buty do chodzenia, inne niż te do pracy, wystrugała laskę z główką w
kształcie zaciśniętej pięści Black Power – hołd dla męża
zimą nosiła bieliznę termiczną, latem bawełniane koszule, miała w plecaku pałatkę na
deszcz i termos ze słodką herbatą, taką jaką pijał Slim
i wędrowała po swojej ziemi, a czasem jeszcze dalej
u szczytu lata zdarzało się, że wychodziła na pola nocą, kładła się na kocu i wpatrywała w
gwiazdy na ciemnym niebie, wyobrażając sobie, że Slim spogląda na nią z góry
uważa na nią
czeka

bardzo długo kontynuowała pracę na farmie, jeszcze po osiemdziesiątce, był taki moment,
że zatrudniała trzydziestu pomocników
dopiero przez ostatnie dziesięć lat gospodarstwo przejmuje natura, agresywna bestia,
zżerająca wszystko, kiedy pozwolić jej szaleć bez ograniczeń
ziemia zmieniła się w dżunglę gnijących upraw, traw, chwastów i splątanych krzewów,
zamieszkaną przez lisy, sarny i węże
dzikie pola – gdzie dawniej rosła pszenica, jęczmień, owies, siemię sprzedawane na rynku
dzikie pola – gdzie dawniej pasły się krowy Hereford i Ayrshire, konie zaprzęgowe do
pługów i wozów, jej owce rasy Cheviot, oraz Smokey, jej kuc islandzki z dzieciństwa
często zabierała go na wyprawy drogą wokół jeziora, potem galopowali przez las i niskie
wzgórza, rozciągające się przed nimi
jeśli spadła, musiała wsiąść na niego z powrotem, nie nosiła kasku ani butów
a kiedy nie wracała do domu, tatko brał psy i wyjeżdżał konno, żeby jej szukać

Hattie pamięta, że wtedy nie potrafiła docenić swojego ciała, choć automatycznie
wykonywało wszystkie polecenia umysłu
pamięta, jak była w stanie codziennie rano i wieczorem wydoić trzydzieści krów, powoli
wyciskając ciepłe mleko do baniek, potem uprzątnąć całą dojarnię, umyć i wysterylizować
narzędzia, a na koniec jeszcze pomóc mleczarzom załadować bańki na furmanki
i nawet się nie zmachała
teraz musi walczyć z ciałem przy najprostszych czynnościach, takich jak wkładanie
ogrodniczek, wstawanie z krzeseł i wchodzenie po schodach

Hattie pamięta, jak mieszkali ze Slimem z mamą i tatkiem, Ada Mae i Sonny byli jeszcze
malutcy
dwie kobiety i dwóch mężczyzn to idealny zestaw do wychowywania dzieci i
prowadzenia gospodarstwa
ona i mama były bardziej przyjaciółkami niż matką i córką, odkąd Hattie pamięta,
wszystko robiły razem, ojciec mawiał, że potrafiła okręcić sobie mamuśkę wokół palca, a on nie
mógł nawet pisnąć, i to była prawda
mama zawsze mówiła, że tęskni za swoją własną matką, Daisy, która zmarła młodo, i że
dzień w dzień rozmyśla o tym, jak bardzo chciałaby znać własnego ojca, Abisyńczyka
kim on był, Hattie? kim on był?

mama pochorowała się, jeszcze zanim Sonny i Ada Mae zaczęli szkołę
była strasznie nieszczęśliwa, że nie zobaczy, jak dorastają, a oni są za młodzi, żeby ją
zapamiętać
ojciec nie dawał sobie rady po śmierci mamy, wszystko się zmieniło, mówił, że chce już
do niej dołączyć
zmarł niedługo po niej, serce mu nie wytrzymało, Hattie i Slim zgadzali się, że po prostu
mu pękło
jedne z jego ostatnich słów do niej brzmiały: tu jest twoje miejsce, Harriet Jackson, z
domu Rydendale
jesteś moją córką, w twoich rękach spoczywa przyszłość tej rodziny
nie chodzi tylko o nasz hyem, nasz dom, Hattie, twoi przodkowie zaharowali się po
łokcie, żebyśmy mieli co po nich odziedziczyć
więc kiedy nadejdzie czas, będziesz musiała przekazać gospodarstwo Sonny’emu, tak
samo jak ty je dostałaś

to było jakieś siedemdziesiąt lat temu


Hattie mieszka tu od dziewięćdziesięciu trzech, farma nie jest tylko jej domem, jej hyem,
to miejsce to jej kości
jej dusza
ośmioro członków rodziny królewskiej zdążyło zasiąść na tronie, odkąd jej przodek,
kapitan Linneusz Rydendale, położył kamień węgielny pod ich rodzinne gospodarstwo w tysiąc
osiemset szóstym roku
Linneusz zdołał zgromadzić dość pokaźną fortunę, by spełnić swoje życiowe marzenie o
byciu właścicielem ziemskim, choć przyszedł na ten świat jako syn najemnego pracownika w
tych stronach
karierę zaczynał jako chłopiec okrętowy na różnych statkach

kapitan Linneusz Rydendale


wrócił tu z młodą żoną, Eudoré z Port Royal na Jamajce, córką kupca, z którym robił
interesy
rodzinna legenda głosi, że Eudoré była Hiszpanką, a kiedy Slim zobaczył jej portret w
bibliotece, oznajmił: Hattie, to nasza
ona na to, że coś mu się uwidziało, ale on upierał się, że zna całe spektrum wyglądu
naszych, mówię ci, Hattie, ona jest nasza
kiedy Hattie spojrzała na nią jego oczami, dostrzegła inną Eudoré, było coś takiego w
barwie jej skóry, kształcie twarzy, rysach, gęstości włosów
może i miał rację

po śmierci Josepha Slim wyłamał drzwi do starej biblioteczki, bo nie mógł znaleźć
kluczyka, oznajmił, że jako głowa rodziny musi wiedzieć, co się tam znajduje
odkrył w niej stare księgi rachunkowe, w których widniał zapis lukratywnych interesów
kapitana zajmującego się handlem niewolnikami, Linneusz wymieniał siłę roboczą z Afryki na
cukier w Indiach Zachodnich
Hattie akurat gotowała obiad, kiedy Slim wpadł do kuchni jak wariat i zaczął się na nią
wydzierać, że ukrywała przed nim taki straszny rodzinny sekret
ona na to, że nie miała pojęcia, odkrycie wstrząsnęło nią równie mocno, szafka całe jej
życie była zamknięta na klucz, ojciec twierdził, że trzyma tam ważne dokumenty, i nakazywał jej
się do nich nie zbliżać
uspokoiła Slima, przegadali sobie wszystko
nie jestem za to osobiście odpowiedzialna, Slim, mój tatko też nie, powtarzała, próbując
udobruchać męża, a teraz ty razem ze mną jesteś posiadaczem dawnych łupów
stanęła za nim i objęła go w pasie długimi ramionami
historia zatoczyła koło, nie uważasz?
6

Hattie wie co nieco o sekretach, nigdy nikomu nie powiedziała o straconym dziecku, o
tym, które urodziła w wieku czternastu lat
jej drobne piersi zaczęły rosnąć i stały się wrażliwsze, brzuch się rozdymał, rano miała
mdłości
mama zauważyła, domyśliła się
ojcem był Bobby, najpopularniejszy chłopiec w wiejskiej szkole, wysoki i z bieluśką
czupryną, syn rzeźnika
chłopcy w ogóle nie interesowali się Hattie, więc kiedy ten ją dostrzegł, nie wyobrażała
sobie, że mogłaby go odtrącić
zabawiali się po szkole między kościelnymi ławkami
w tamtych czasach kościoły stały otworem, nikt się nie bał, że ktoś ucieknie ze skarbonką
Hattie była centrum jego wszechświata na jakieś trzydzieści minut
nie pamięta, żeby to się wydarzyło
chociaż musiało

później
on zaczął ją ignorować
tak jak wcześniej

ojciec był taki wściekły, że nie potrafił się do niej odezwać, Hattie nie chciała mu
zdradzić imienia chłopca, który jej zrobił dziecko, a to go jeszcze bardziej rozjuszyło
mama chyba nie była aż taka zagniewana, gdy przeszło jej pierwsze zaskoczenie, to nawet
wydawała się zadowolona, chcieli mieć jeszcze jedno dziecko, ale nie udało im się z tatkiem
widząc zmiany w swoim ciele, Hattie nie posiadała się ze zdumienia
i czuła się taka głupia, że zakochała się w Bobbym
nie chciała być w ciąży, chciała chodzić do szkoły i bawić się z koleżankami
mama przejęła kontrolę nad sytuacją, Hattie dostała zakaz pokazywania się ludziom,
należało powiedzieć, że jest chora
Hattie czuła się dobrze, chciała sobie przynajmniej pochodzić po domu, ale nic z tego, nie
możesz ściągać zagrożenia na to maleństwo, młoda damo, będziesz robić, co mówię, oznajmiła
mama
dziecko przyszło na świat szybko w pewien piątkowy wieczór, dziewczynka, mama sama
ją odebrała, wyczytała w książce, jak to zrobić
wręczyła niemowlę Hattie, pokazała, jak ma karmić piersią
Hattie była zafascynowana, samiuteńka stworzyła to dziecko
mama powiedziała jej, że musi je traktować jak najcenniejszą rzecz na świecie i bardzo na
nie uważać
musimy zrobić wszystko, żeby przetrwała, Hattie
bo ją bardzo kochamy

Hattie nie była pewna, czy kocha dziecko ani czy w ogóle wie, czym jest miłość, to duże
słowo
wybrała imię Barbara, mama się zgodziła, to twoja córka, więc możesz ją sama nazwać,
postaramy się ją zatrzymać
mama każdą wolną chwilę spędzała z Hattie i dzieckiem, nocami spała na podłodze,
budziła się pierwsza razem z wnuczką, pilnowała, żeby Hattie nie zasnęła podczas karmienia
piersią
zmieniała dziecku pieluszki, kąpała je w wanience trzymanej w pokoju
Hattie usłyszała raz, jak rodzice się kłócą na dole, nigdy wcześniej się nie ścierali, nie tak
gwałtownie, to trwało godzinami, tatko krzyczał, mama odkrzykiwała
w końcu matka przyszła do niej zapłakana, nie oddam jej, tak mu powiedziałam

tamtego dnia tatko zajrzał do pokoju zobaczyć wnuczkę, pierwszy raz od narodzin
Barbary, mama akurat kąpała się w łazience
oznajmił, że dziecko musi zniknąć
Hattie odparła, że chciałaby je zatrzymać, ale on raz-dwa wyrwał jej małą z rąk silnymi
dłońmi
zanim wyszedł z pokoju, powiedział: masz nie pisnąć nikomu o tym ani słówka, nigdy
żywej duszy, Hattie, masz zapomnieć, że to się wydarzyło
w przeciwnym razie to nieślubne dziecko zniszczy ci całe życie
mężczyźni będą mieć aż dwa powody, żeby się z tobą nie żenić

Hattie nawet nie myślała wtedy o zamążpójściu, nienawidziła ojca za to, że nazywa jej
dziecko kimś złym, bękartem
nie docierało do niej, że już nigdy nie zobaczy Barbary

Hattie nadal przechowuje różowo-niebieski kocyk, w który owijała Barbarę, zrobiony z


wełny od ich własnych owiec, ufarbowanej przez mamę, która zrobiła go na drutach, jeszcze nie
wiedząc, czy urodzi się chłopiec czy dziewczynka
nigdy go nie wyprała, trzyma go w pudełku po butach
bardzo długo czuła na nim zapach córeczki, nawet gdy wiedziała, że to już niemożliwe
wyobrażała sobie, że Barbarę przygarnęli jacyś arystokraci, została jedną z tych ślicznych
panienek, poślubiła lorda i mieszka w zamku

dotrzymała słowa danego tatce i nigdy nikomu nie powiedziała


ani Slimowi, ani Sonny’emu i Adzie Mae – nikomu

Hattie się budzi, ktoś trąca ją w ramię, ona unosi ciężkie powieki, znów jest na świętach
Chciwego Napychania, a jej gromadka zdążyła się jeszcze bardziej upić i rozochocić
Ada Mae spogląda na nią uważnie, sprawdzając, czy matka jeszcze żyje
przeszła przez życie nieświadoma, że miała starszą siostrę.
Grace

Grace
przyszła na świat za sprawą młodego marynarza z Abisynii o imieniu Wolde, który
pracował jako palacz
szuflował węgiel do kotłów w ładowniach statków handlowych
najcięższa, najbrudniejsza, najniewdzięczniejsza robota na pokładzie
Wolde
przypłynął do South Shields w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym piątym roku i
wyjechał kilka dni później, pozostawiwszy zaczątek Grace w brzuchu jej mamy
która dopiero co skończyła szesnaście lat
nie wiedziała, że jest przy nadziei, aż do ostatniej chwili, kiedy Grace była już gotowa
wyskoczyć, Daisy wyjaśniła to córeczce, gdy ta miała dość lat, żeby pojąć, skąd się biorą dzieci
to był twój tatko, Gracie, taki wysoki, a chodził, jakby w ogóle nie dotykał ziemi, jakby
płynął w powietrzu, jakby przybył z innego świata
bo tak właśnie było
pomyślałam sobie, jaki on łagodny, zupełnie nie przypominał miejscowych chłopaków,
co uważali, że dziewczęta są po to, żeby mogli je sobie brać, jak im się spodoba
wszystkie żeśmy ganiały do portu, jak statki przypływały na rozładunek
każda miała nadzieję, że znajdzie sobie marynarza, który zabierze ją daleko, w magiczne
miejsca o niesamowitych nazwach jak Zanzibar, Casablanka, Tanganika, Ocho Rios, Karolina
Południowa
twój ojciec nie znał wiele angielskiego, tyle co zdołał podłapać w podróżach, więc
prowadziliśmy rozmowy trochę na słowa i dużo na migi
wrócę po ciebie, tak mi obiecał, kiedy żegnałam się z nim na nadbrzeżu, on szedł tyłem
do ostatniej chwili, a ja stałam i za nim patrzyłam
nie chciałam, żeby odjeżdżał
wrócę po ciebie

pewnego dnia wsiądziemy na statek do Abisynii i go znajdziemy, Gracie, zapukam do


jego chaty, podsunę cię o krok do przodu i powiem: hej, miły panie, patrz, co mi zostawiłeś
Daisy
urodziła Grace w kamienicy, gdzie spała na rozścielonych na podłodze jutowych workach
razem z braćmi i siostrami
rodzice mieli sypialnię za zasłonką, która dzieliła pomieszczenie na dwoje
mieszaniec
ojciec Daisy powiedział, że nie przeżyje takiego wstydu w pubie
do którego kierował się prosto po trzynastu godzinach spędzanych pod ziemią na kuciu
skał przy wydobyciu węgla
a potem toczył się do domu i wszczynał kłótnie z mamą
oddajesz bajtla do kościoła albo się wynosisz, tak powiedział Daisy
jak mogłabym cię kiedykolwiek zostawić, Gracie, taką niewinną, czystą, takie doskonałe
Boże dzieło?
moim zadaniem było cię chronić i się tobą opiekować, zamordowałabym każdego, kto
spróbowałby nas rozdzielić

Daisy
wyprowadziła się, przysięgając, że nigdy więcej nie odezwie się do mamy, zbyt słabej, by
postawić się ojcu, którego bardziej interesowało, co ludzie powiedzą, niż pomoc własnemu
dziecku
znalazła pracę w fabryce kapeluszy, gdzie przydzielono ją do robienia sztucznych
kwiatów, kwaterę dzieliła z Ruby, inną młodą dziewczyną z pięcioletnim synkiem o imieniu
Ernest, dzieckiem marynarza, co przyjechał i pojechał
pochodził z miejsca o nazwie Aden nad Morzem Czerwonym
wyobrażasz to sobie, Gracie? czerwone morze?

Daisy
nosiła Grace wszędzie w chuście, bo nie miała z kim jej zostawić, nikomu na tyle nie
ufała
po tym, jak cała rodzina się od niej odcięła
na pewno nie z Ruby, która nie myła Ernesta zbyt często
ja ciebie kąpałam codziennie, Gracie, w misce z wodą, co mi nakapała z rury, a potem cię
grzałam przy kominku, gdzie gotowałyśmy warzywa na kolację w żeliwnym garnki
myłam cię, aż cała lśniłaś, a loczki na główce błyszczały ci jak rosa
biedny Ernest miał włoski całe pokołtunione, a Ruby często nie wracała do późna,
musiałam go pilnować, żeby nie wychodził na zabłoconą uliczkę przed domem, gdzie pełno było
śmieci i tłuczonego szkła
miałam na niego oko, ale nie mogłam go przygarnąć, Gracie, nie był mój
nie wiem, co się z nim stało, bo potem przeprowadziłyśmy się do pokoju u Mary z
fabryki, ona miała męża i trójkę dzieci, potrzebowali trochę pieniędzy

Daisy
obiecywała Grace, że zabierze ją na wieś
ile bym dała, żebyś mogła biegać sobie wolno po miękkiej, soczystej trawie, żeby słonko
świeciło ci na tę śliczną karmelową buzię, żeby usłyszeć, jak wołasz: nie dogonisz mnie,
mamusiu, nie dogonisz
obiecywała Grace, że znajdzie męża, który się nimi zaopiekuje, stolarza, co zbuduje
meble do ich domku, w którym będą trzy pokoje i osobny pokój kąpielowy, prawdziwa ubikacja
pod dachem, a nie wychodek, na kuchennym stole będą prawdziwe kwiaty, w piekarniku chleb, a
do tego świeże powietrze i czyściutka rzeka, w której będzie można się codziennie kąpać
przez całe lato

Daisy
nie przewidziała, że zacznie nią szarpać mokry, rwany kaszel, gdy Grace skończy osiem
lat, jeszcze pogarszający się od węglowego pyłu wirującego w powietrzu
powiedziała córce, że nie może sobie pozwolić na chorowanie, nie stać mnie na doktora, a
nawet gdyby było, to jeśli poproszę o kilka dni wolnego, nie dostanę zapłaty i być może nie będę
miała do czego wracać
kto nas wtedy nakarmi, Gracie, kto nas nakarmi?
ja cię nakarmię, mamusiu, ja

Daisy
miała gruźlicę, została zdiagnozowana po tym, jak dziewczęta z pracy poszły całą grupą
poskarżyć się kierownikowi, że jest chora i je pozaraża
przyjechał lekarz, zbadał ją i została zabrana do sanatorium na kwarantannę
ze skutkiem natychmiastowym

Mary wzięła Grace pod swoje skrzydła do czasu, aż Daisy (jakimś cudem) wyzdrowieje
ale matka utonęła we własnych płynach i strzępach tkanek
chlupoczących jej w płucach, zjadających się
od środka

Mary, wychowana w Domu dla Dziewcząt Towarzystwa Północnego za miastem


poprosiła panią Langley, która nadal prowadziła przytułek, żeby przyjęła Grace,
doskonale się złożyło, bo jedna z dziewcząt akurat odchodziła do pracy
tej samej zimy Mary zabrała dziewczynkę na próg domu, uściskała ją serdecznie
pa pa, Gracie, zaopiekują się tu tobą i nauczą wszystkiego, co powinnaś wiedzieć
Grace patrzyła za odchodzącą Mary, jej buty rozłaziły się na bokach, naderwany brzeg
sukienki ciągnął się po błotnistej ścieżce, ramiona miała owinięte brązowym szalem, a włosy jak
ptasie gniazdo ukryte pod kapeluszem z pomarańczową różyczką, którą Grace zrobiła specjalnie
dla niej
pa pa, Gracie, zawołała jeszcze łamiącym się głosem, nie oglądając się za siebie, kiedy
otwierała furtkę, a potem wyszła na drogę i zniknęła
wtedy Grace ostatni raz widziała kogoś, kto znał jej mamę.
2
Grace z początku snuła się oszołomiona po domu, dziewczynki tłoczyły się wokół niej,
dotykały włosów, głaskały skórę, nie mogły przestać się jej przyglądać, wypytywały, dlaczego
jest taka brązowa
mój tatko jest z Abisynii, wyjaśniała z dumą, udając, że go znała
masz się nigdy nie wstydzić jego pochodzenia, powtarzała jej mama, pewnego dnia go
znajdziemy, to znaczy jeśli jeszcze żyje, nie wrócił po mnie, więc może umarł
Grace mówiła towarzyszkom, że Abisynia to niesamowite odległe miejsce, gdzie ludzie
noszą jedwabne szaty i korony z diamentów, mieszkają w bajecznie pięknych pałacach i
codziennie urządzają wielkie uczty, na których podaje się pieczeń, ziemniaki i suflet serowy
dziewczynki słuchały jak urzeczone
z mniejszym zachwytem reagowały na jej nocne krzyki przez sen, przełożona biegła
sprawdzić, jaka straszna krzywda się jej dzieje, a gdy okazywało się, że żadna, rugała ją za
robienie z siebie widowiska
inne wychowanki mówiły, żeby była cicho, przyzwyczaisz się jak my wszystkie, Gracie,
to trochę potrwa, ale teraz się zamknij, bo chcemy spać
Grace owijała się kocem, zakopywała w nim głęboko, żeby nie słyszały, co czuje na myśl
o mamie
która oplatała ją mocno ramionami, gdy szły spać
nigdy cię nie zostawię, Gracie, jesteś moja
a mimo to w jednej chwili była przy niej i pracowały razem w fabryce, a w następnej
przyszli jacyś ludzie w białych fartuchach i maskach, żeby ją zabrać
wrócę po ciebie, Gracie, wrócę, obiecywała, a oni ją zabrali, chociaż się wyrywała i
kopała

kiedy tylko ktoś stukał do drzwi czarną kołatką w kształcie lwiego łba, Grace miała
nadzieję, że na progu będzie stać mama, rozłoży szeroko ramiona i jeszcze szerzej się
uśmiechnie, jakby to wszystko była tylko jakaś zabawa
dzień dobry, Gracie, tęskniłaś za mną? biegnij po płaszczyk, kochanie, idziemy do domu

długo trwało, zanim Grace przestała liczyć na to, że mama się zjawi
jeszcze dłużej, zanim przestała czuć ciepło rozlewające się po brzuchu, kiedy tylko o niej
pomyślała
a jeszcze dłużej, zanim rysy mamy zaczęły się rozmywać w jej pamięci

zaczął jej się śnić tatko


który przyjechał, żeby ją ocalić
i zabrać do raju

Grace uczono dbać o czystość własną i domu, to pierwsze jej się podobało, bo mama
mówiła jej, że to stanowi krok ku świętości, ale to drugie już mniej
nauczono ją szyć sukienki z guzikami, wstążkami i plisami, i jak dodać koronkę do
kołnierzyka białej sukienki, którą sobie uszyła do kościoła
nauczono ją robić na drutach wełniane pończochy, czapki i szaliki na zimę, jak polerować
czarne buciki z guzikami, aż się błyszczały, a ona nosiła je z dumą, kiedy już do nich przywykła,
z początku robiły jej się od nich odciski, bo nigdy wcześniej nie nosiła butów
nauczono ją gotować mięso, ryby i drób tak, żeby nikt się nie struł, przyrządzać warzywa
z ogródka oraz piec chleb i ciasto, miała zakaz podjadania składników w trakcie pracy, za
nieposłuszeństwo dostawała po łapach
to się zdarzało
często

nauczono ją robić pranie w drewnianej balii napełnionej gorącą wodą z mydlinami,


mieszać pościel wielką drewnianą łyżką, szorować zaplamione ubrania na tarze, rozwieszać
wszystko równiutko na sznurze do wyschnięcia i przypinać pranie drewnianymi klamerkami
a nie tak na łapu-capu, krzywo i niestarannie
uwielbiała kłaść się do łóżka świeżo po zmianie pościeli, wdychać zapach wiatru, słońca i
deszczu, które jeszcze było w niej czuć
podobało jej się picie wody prosto z kranu, doprowadzanej ze studni, tak że nie trzeba
było jej ugrzewać dla bezpieczeństwa
i toalety dezynfekowano codziennie
bez wyjątku

nauczono ją uprawiać warzywnik, hodować ogórki, sałatę, pomidory, seler, marchew,


pasternak i kapustę, oraz nie podjadać niczego w trakcie pracy, a ona łamała te zakazy, gdy tylko
nikt nie patrzył, zwłaszcza przy grządkach truskawek i krzewach jeżyn, pod gałęziami śliw
jadła, ile tylko mogła, a potem tego żałowała, bo zdradzały ją fioletowe wargi i czerwone
plamy na fartuszku, więc znów dostawała po łapach

Grace została nauczona liczenia w pamięci, czytania i pisania – w drewnianej salce z


drewnianymi ławkami i pulpitami, kazano jej ćwiczyć piękne wzory liter, nadające znaczenie
słowom
kazano jej siedzieć po lekcjach, aż dogoni resztę
nauczyła się chodzić z książkami na głowie na lekcjach dobrych manier i żadnej przy tym
nie upuścić, przypuszczała, że to jej abisyńskie dziedzictwo i krew ojca, co nigdy nie dotykał
stopami ziemi
zostałaś obdarzona naturalnym wdziękiem, pochwaliła ją nauczycielka, panna Delaunay,
a następnie od razu powiadomiła pozostałe dziewczęta, że chodzą jak cielne jałówki
dzięki czemu Grace czuła się wyjątkowa

co niedziela chodziły do kościoła, chyba że śnieg był zbyt wysoki, lód na drodze zbyt
niebezpieczny albo deszcz zbyt ulewny
maszerowały parami w niedzielnych sukienkach przez polne drogi, trzymały się za ręce,
śpiewały hymny
kiedy opiekunki pozwalały im pobawić się na łące, zbierały kwiaty, Grace suszyła je
między stronicami swojej Biblii i o każdym pisała wiersz, „Oda do róży”, „Oda do żonkila”,
„Oda do hortensji”
w wolnych chwilach zaczęła haftować, była w tym całkiem dobra

w dormitorium dla starszych podopiecznych zaprzyjaźniła się z innymi dziewczętami,


czasami nie kładły się do łóżek po zgaszeniu świateł, bawiły się zbyt głośno, zapominały o
zasadach panujących w domu
Sally miała najbardziej melodyjny głos, Bertha opowiadała najstraszniejsze historie,
Adaline zamierzała być aktorką i często recytowała znalezione w bibliotece Rubajjaty Omara
Chajjama, których uczyła się na pamięć
„Nie odpowiada ziemia ani mórz głębina / W płynnej purpurze o Panu swym nie
zapomina; / Ani Niebiosa skłębione, gdzie widne jego Znaki / Ukryte w rękawie Nocy i w
Poranka godzinach”
deklamowała dramatycznie tak długo, że reszta się nudziła i kazała jej przestać, zamknij
się już, Adaline
Grace najlepiej ze wszystkich udawała panią Langley, znakomicie naśladowała jej
sztywną, napuszoną postawę, wypinała pupę i maszerowała na wygiętych nogach tam i z
powrotem między łóżkami piętrowymi, w koszuli nocnej z kremowego perkalu, papugowała jej
„pumpatyczny” akcent, wygłaszając głupkowate przemowy złożone z przesadnie długich,
niedorzecznych słów, których nikt nie rozumiał, i nie posiadała się z radości, że stała się taka
popularna, towarzyszki łapały się za obolałe od śmiechu brzuchy, błagając, żeby przestała, bo już
więcej nie mogą
aż któregoś razu podczas występu drzwi otworzyły się gwałtownie, a stojąca w progu
pani Langley wyciągnęła przed siebie lampę, przyłapując Grace na gorącym uczynku
„odgrywania klauna jak w jakiejś arlekinadzie”
już dawno po ciszy nocnej, złajała dziewczęta, oskarżając Grace o sprowadzanie innych
na złą drogę, i kazała jej zameldować się w swoim gabinecie z samego rana

masz zbyt wiele osobowości, oznajmiła pani Langley następnego dnia zza biurka,
przyglądając się Grace znad szkieł okrągłych okularów wielkości półpensówek, włosy miała
upięte, siedziała prościutko w czarnej sukni, noszonej na znak żałoby po mężu, wszystkie
wiedziały, że zginął dawno temu w takim wydarzeniu, co się nazywało oblężenie Mafeking
zbyt wiele osobowości u młodej panienki jest cechą niepożądaną
Grace siedziała prosto na krześle po drugiej stronie biurka, nogi dyndały jej w powietrzu,
dłonie splotła jak należy, na podołku, bardzo się bała, dotąd czuła się tu bezpiecznie, nie ona
jedna była niegrzeczna, ale tylko ją przyłapano
wszystkie wychowanki wiedziały, że bardzo niegrzeczne dziewczęta czasami „żegnano”

możesz sobie płakać, Grace, i niech to będzie dla ciebie nauczka, nie jesteś jak pozostałe
dziewczęta w naszym domu i musisz zawsze zachowywać się najlepiej jak potrafisz, bo i bez
tego nie będziesz miała w życiu lekko, czeka cię wiele zgryzot z rąk ludzi mniej oświeconych niż
my, postępowe panie, które w swej szczodrości prowadzą tę placówkę
wierzymy w wyzwolenie kobiet i chcemy dawać wam, dziewczętom o niższej pozycji
społecznej, szansę na chociaż podstawowe wykształcenie
ja osobiście nigdy nie należałam do tych walczących sufrażystek, ciągnęła pani Langley,
teraz zwracała się chyba bardziej do siebie, lekceważąco wymachując rękami w powietrzu,
jedyne, czym skutkują takie metody, to publiczna anatema i potępienie ze strony władz dla
jednostek angażujących się w takie działania, może nawet pozbawienie wolności
ja wierzę w dążenie do prawa głosu metodami rozsądnej dyskusji, rozumiesz?
Grace skinęła głową, o czym ona mówi?
jestem przy tym pragmatystką, Grace, a zatem posłuchaj mnie, proszę, uważnie, moją
powinnością jest ci powiedzieć, dla twego własnego dobra, że musisz od tejże chwili powściągać
swoją przyrodzoną temperamentność i odstąpić od frywolnych, leseferystycznych brewerii, bo to
nie przystoi panience, w tym przybytku cenimy sobie ogładę i dbałość o równowagę nastrojów,
zaś od dziewcząt oczekujemy, że będą układne i opanowane, nie tolerujemy takich cudacznych
swawoli jak to, co zdarzyło mi się wczoraj zobaczyć
czy chcesz, żebym cię odprawiła i posłała na ulicę bez opieki? najpewniej wylądowałabyś
w South Shields, tej sponiewieranej chorobami wioszczynie, gdzie panienki takie jak ty kończą
jako córy Koryntu i pracują dla mahometan, taką przyszłość sobie wymarzyłaś, Grace?
Grace postanowiła, że od tej pory raz na zawsze opanuje swoją osobowość, będzie
powściągliwa i pokorna
za twoją umiejętność prowadzenia domu, skromność, pilność, spolegliwość i schludność
też nie możemy poręczyć na piśmie w referencjach dla przyszłych pracodawców, a wierz mi,
Grace, bez naszego polecenia nigdy nie zdołasz znaleźć odpowiedniego zatrudnienia
w szanującym się domu
jako gosposia

słysząc to, Grace z całych sił starała się powstrzymać łzy i nie wybuchnąć nieeleganckim
szlochem
chciała być asystentką w sklepie towarowym Gillingham & Sons, gdzie pani Langley
zabierała je co roku na oglądanie świątecznych dekoracji
zatrudniano tam najlepsze dziewczęta z domu opieki
wyobrażała sobie, jak nosi eleganckie ubrania, rozmawia uprzejmie z klientami,
pomagając im w zakupach, a oni, wychodząc, przekazują kierownikowi słowa uznania, mówią:
jaka z tej Grace czarująca panienka, i proszą, żeby obsługiwała ich znowu następnym razem

nic z tego
kiedy Grace skończyła trzynaście lat, pani Langley znalazła jej posadę gosposi dla
nowego barona Hindmarsha, który wrócił do zamku przodków, gdzieś za Berwick, po śmierci
ojca
po wielu latach zarządzania rodzinną plantacją herbaty w Górnym Assamie
wrócił z orszakiem hinduskiej służby, w tym z hinduską kochanką i dwoma synami,
których ulokowano w domku na terenie posiadłości
baron nie miał nic przeciwko zatrudnieniu mieszańca w roli gosposi.
3

Grace
przyszła do Gillingham & Sons po materiał na letnią sukienkę
to ostatni sklep na świecie, któremu ma ochotę oddawać swoje ciężko zarobione
pieniądze, ale tylko oni w całym mieście mają to, czego szuka
kilka lat temu napisała do kierownika sklepu list z prośbą o rozmowę kwalifikacyjną na
posadę sprzedawczyni, zamierzając pokazać pani Langley, że myliła się co do niej, była już
dorosła i miała za sobą kilka lat doświadczenia na służbie

ale gdy tylko stanęła przed kierownikiem, ubrana w najelegantszą sukienkę, on


natychmiast oznajmił, że odrzucałaby klientów
nie dał jej nawet ust otworzyć, do diaska
powiedział, że na pewno go rozumie
i stanowczo zamknął za nią drzwi
przez wiele tygodni wyobrażała sobie, że nocą przemyka się do sklepu i podkłada ogień,
żeby się spalił do fundamentów
a kierownik, uwięziony w środku, błaga, żeby go uratowała

Mabel i Beatrice z ich domu pracują w tę sobotę w dziale pończoszniczym, od wieków


ich nie widziała, rozmawia z nimi, podczas gdy kierownik nadskakuje bardzo zamożnie
wyglądającej klientce, Grace zwierza się dawnym współmieszkankom, że też chciałaby tu
pracować
one na to, że od stania cały dzień bez przerwy nogi i stopy tak im puchną, że ledwo mogą
potem chodzić
a zakwaterowanie, ubranie i jedzenie mają odpisywane od wynagrodzenia, więc zostaje
im bardzo mało pieniędzy na własne potrzeby i przyjemności
Grace tego nie kupuje, wszystko by oddała, żeby pracować w takim światowym domu
towarowym, gdzie można nosić eleganckie stroje, poznawać ciekawych ludzi, w tym przyszłych
mężów (takich jak ci, z którymi spotykają się dwie koleżanki), mieszkać w pokojach nad
sklepem w samym środku miasta i korzystać z takich atrakcji towarzyskich jak popołudniowe
tańce, wyjścia do teatru, zimowy i letni jarmark
byście sobie popracowały jako służąca w jakiejś głuszy, mówi, wygarnia im bez
skrupułów
byście spróbowały wstawać zanim kogut zapieje, żeby powymiatać w paleniskach i być
na każde zawołanie, aż wszyscy pójdą spać
a w międzyczasie bez przerwy tylko szorować, szczotkować, polerować, prasować,
składać, przynosić i zanosić, bo jesteś nikim, popychadłem, co musi nosić wstrętny mundurek
mimo że w ostatnim roku w domu wszystkim dorównywałam w czytaniu, pisaniu i
arytmetyce
Mabel i Beatrice naprawdę ją rozdrażniły
odchodzi bez pożegnania

przynajmniej znalazła właściwy materiał na sukienkę – śliwkowej barwy, mięciutki pod


papierem, w który sprzedawczyni zawinęła pakunek i przewiązała go sznurkiem
jest tak cenny, że Grace przyciska go do piersi, jakby miał u m r z e ć albo co
nie może się doczekać, aż wróci do domu i skorzysta z wykroju, którym dzielą się
wszystkie gosposie, to wzór na sukienkę tuż za kolano, zamiast ledwo nad kostkę, bardzo
ryzykowny, tak oceniła córka barona Hindmarsha, lady Esmée, Grace podsłuchała jej rozmowę z
gośćmi w ostatnią niedzielę, kiedy schodziła ze szczytu schodów, by powitać przybywających na
jedno z jej przyjęć
Grace zerkała zza sekretnych drzwiczek, łączących właściwą część domu ze skrzydłem
dla służby, udało jej się uchwycić akurat tę chwilę, kiedy lady Esmée popisywała się przed
bogatymi przyjaciółmi
damy w olśniewająco migoczących sukniach z wycięciami na plecach, panowie w
eleganckich marynarkach z satynowymi kołnierzami, trzymający w dłoniach złote kasetki z
cygaretkami i koktajle mint julep
wszyscy przyglądali się z podziwem, kiedy lady kroczyła powoli po schodach,
eksponując zgrabne nogi i spektakularne kostki
to ostatni krzyk mody w Londynie, kochanieńcy, ostatni krzyk mody

Grace nigdy nie będzie tak wyglądać; ale przynajmniej uszyje sobie nową sukienkę, którą
będzie mogła włożyć na odpowiednią okazję, nie żeby to zdarzało się często
nie wolno jej się stroić do kościoła, ale na świąteczne przyjęcie dla służby u
Hindmarshów już tak
dopóki nie będzie musiała znów przebrać się w mundurek razem z resztą służby, żeby
posprzątać bałagan po zabawie
już ma przejść przez ulicę przed Gillingham & Sons, kiedy tuż przed jej twarzą śmiga
grupka mężczyzn na rowerach, tak blisko, że prawie ją przewracają, Grace domyśla się, że to
pracownicy fabryki, jadący do domu na lunch
po chwili prawie wpada na nią załadowany pasażerami omnibus, akurat kiedy Grace
znów próbuje wejść na drogę
jest przyzwyczajona do miejskiego ruchu, ale mimo to musi uważać przy każdej wizycie,
bo resztę czasu spędza na wsi, daleko od tłocznych ulic, a po polnych drogach z rzadka tylko
przejeżdża jakiś automobil, zazwyczaj należący do kogoś z Hindmarshów albo ich gości
nagle zauważa, że nie jest sama, zjawił się przy niej jakiś kawaler
panienka musi być córą Egiptu, odzywa się, tak, od razu widać, ona odwraca się
gwałtownie i posyła mu oburzone spojrzenie, gotowa sprawić, by gorzko pożałował takiej
impertynencji, nazywać ją córą Koryntu?
on jakby czytał jej w myślach, bo od razu dodaje, no wie panienka, jak królowa
Kleopatra, córa Egiptu
to zupełnie co innego
Grace powstrzymuje się od jadowitej riposty albo łupnięcia go pakunkiem
już jej się to zdarzało

nieznajomy ma niezwykle wyraziste rude włosy, próbował je zaczesać na płasko, ale i tak
niesfornie wymykają się na wszystkie strony; szczere błękitne oczy w rumianej, przyjaznej
twarzy wpatrują się w nią z podziwem, nie gapi się na nią lubieżnie jak inni mężczyźni na ulicach
przygląda się jego tweedowej marynarce, spodnie ma dostatecznie wyjściowe, buty
ubłocone, jest od niej niższy, jak większość mężczyzn
Joseph Rydendale, przedstawia się i nalega, że pomoże jej przejść na drugą stronę ulicy,
właśnie zakończył z powodzeniem poranny handel na piątkowym targu bydła, potem zostawił
zwitek szeleszczących białych banknotów w banku Barclays
Grace podejrzewa, że młodzieniec stara się zrobić na niej wrażenie, i udaje mu się to (czy
kiedy jakiś mężczyzna próbował jej z a i m p o n o w a ć?)
wygląda też na kogoś ważnego, kto w innych okolicznościach nie zwróciłby na nią
najmniejszej uwagi, w przeciwieństwie do tych łachmytów, co zazwyczaj się za nią oglądają
Grace ma po dziurki w nosie mężczyzn liczących na to, że się nią zabawią, kiedy zostaje
z nimi sama, nazywają ją kusicielką, bałamutką, zalotnicą
choć jest od tego jak najdalsza
takie rzeczy zdarzają się wszędzie, nawet na zamku, w korytarzach dla służby, albo kiedy
pracuje sama w pustych pokojach, raz jeden z gości przemknął się w nocy do jej sypialni, więc
Grace następnego dnia poprosiła kowala Ronniego, żeby założył jej zasuwkę w drzwiach
dotąd udało jej się uchronić cnotę, gardzi mężczyznami, którzy sięgają po panienki bez
ich zgody
takimi, co robią dzieci i nie żenią się z ich matkami, a potem znikają, uciekają do jakichś
dalekich magicznych miejsc, gdzie codziennie jedzą suflet serowy
już dawno pogodziła się z perspektywą wiecznego staropanieństwa, z przyszłością bez
radości małżeństwa i macierzyństwa
nikt nie chce mieszańca, tak za nią wołano dotąd na ulicach, odwdzięcza się pięknym za
nadobne, sam jesteś mieszaniec!

tyle że nie spodziewała się poznać pana Josepha Rydendale’a, prawda?


który, po dłuższej rozmowie, zaprosił ją na wspólny spacer w następną niedzielę, a
później przyjeżdżał ją odwiedzać w każde niedzielne popołudnie, po czym uciekał do domu, żeby
wydoić krowy
same się nie wydoją, Gracie, a pomocnikom nie ufam

Joseph wrócił z Wielkiej Wojny bez uszczerbku na ciele i umyśle, w przeciwieństwie do


wielu towarzyszy, którzy przeżyli, ale musieli się poddać amputacjom kończyn albo słyszeli w
głowie wybuchy bomb, chociaż już nastał pokój
i powoli tracili od tego zmysły
wrócił na rodzinne gospodarstwo Greenfields i zastał farmę oraz ojca w stanie rozkładu,
inwentarz i uprawy były zdziesiątkowane przez choroby, sprzęty popsute i pordzewiałe, a
parobcy odbierali zapłatę co piątek rano i znikali na kolejny tydzień
ojciec, Joseph senior, od lat owdowiały, zaczął się snuć nocami po polach w samych
kalesonach, wołając żonę, by pomogła odebrać jagnię, owca nam się koci, Cathy, chodź mi
pomóż, owca się koci

po latach nieobecności Joseph doprowadził gospodarstwo do porządku, co kosztowało go


mnóstwo czasu i siły woli, a teraz był gotów wziąć sobie żonę, by dotrzymywała mu towarzystwa
i dała potomstwo
Joseph walczył na egipskich pustyniach i w Gallipoli, gdzie poznał otomańskie piękności
Orientu (Grace bała się pytać, jak dobrze je poznał)
po powrocie nie podobały mu się żadne miejscowe dziewczęta, aż pewnego dnia ujrzał ją
na ulicach Berwick
Grace widziała, że Joseph ma dobre intencje, i bardzo się do niego przywiązała, cały
tydzień czekała na niedzielę, kiedy mogli spędzić ze sobą kilka godzin, latem spacerowali po
dozwolonych częściach posiadłości, czasami wkładała wtedy najlepszą sukienkę, tylko dla niego,
kładli się na trawie w słońcu, a zimą przesiadywali w kuchni dla służby, gdzie Joseph przyłączał
się do reszty na niedzielny lunch
kucharka, pani Wycombe, pozwalała im na to, bo polubiła Grace od pierwszej chwili i
pilnowała, by reszta służby dobrze ją traktowała
bo inaczej ze mną będziecie mieli do czynienia, tak ich ostrzegała

Grace nie mogła uwierzyć we własne szczęście, gdy Joseph poprosił ją o rękę, że
zachowuje się tak, jakby była prawdziwą nagrodą, a nie taką dla żartu
pobrali się z szacunkiem dla ojca, trzy miesiące po jego śmierci
Joseph pierwszy raz zabrał ją do domu, do Greenfields
staruszek nigdy by się z tym nie pogodził, przy rozumie czy nie, utkwił na amen w
wiktoriańskich czasach, dalej słuchał piosenek z music-halli na fonografie
a ja nastawiam jazz na gramofonie

kiedy przywiózł ją na farmę w tamten sobotni poranek, zabrał ją jedyną drogą, przez
tętniącą życiem wioskę, na wozie zaprzężonym w konie
minęli sklepiki stłoczone wzdłuż głównej ulicy, ludzi na zakupach, którzy przystawali, by
popatrzeć na to dziwaczne stworzenie
większość nigdy dotąd nie widziała Murzynki, a już na pewno nie takiej, co mogłaby
capnąć jedną z najlepszych partii w okolicy, szybko dano jej to do zrozumienia, gdy zaczęła sama
jeździć powozem do wioski
to był ich Joseph Rydendale, miejscowy rolnik i dzielny weteran, którego większość
matek młodych panienek wyobrażała sobie jako przyszłego zięcia
kiedy usłyszeli mowę Grace, zdziwili się, że brzmi tak samo jak oni, jak miejscowa
dziewczyna, i szybko się do niej przekonali
wszyscy poza sklepikarzem, który miotnął jej resztą na ladę z taką siłą, że monety się
rozsypały, a ona musiała chodzić na czworakach i zbierać je z podłogi
kiedy następnym razem poszła coś u niego kupić, rzuciła odliczoną kwotę dokładnie tak
samo jak on poprzednio i wyszła, zadzierając wysoko swój abisyński nos
mamusia byłaby z niej dumna.
4

Dom w gospodarstwie Greenfields był długi, zatęchły, kryty słomą


Grace była przyzwyczajona do nieskazitelnej rezydencji Hindmarshów, bez przerwy
utrzymywanej w czystości przez zastępy służby
nie lubiła przebywać w ponurych wnętrzach swojego nowego domu, gdzie pachniało
starociami, które należało już dawno wyrzucić
wszystko się kleiło, podłoga była pokryta błotem naniesionym z podwórka, nic w kuchni
nie nadawało się do użytku
Joseph
przed jej przyjazdem zatrudnił pomoc domową, młodziutką dziewczynę imieniem Agnes,
co rozbawiło Grace, bo kilka dni wcześniej sama pełniła taką funkcję
nie musisz już więcej pracować, Gracie, mówił jej, będziesz sobie czytać książki i
wyszywać, Agnes zajmie się domem, a ja i parobcy zatroszczymy się o gospodarstwo
pamiętaj, jesteś królową Kleopatrą, córą Egiptu
skoro tak twierdzisz, odparła rozbawiona, nie dopatrzyła się nigdzie śladów pracy Agnes i
poskarżyła się Josephowi, którego to niezbyt interesowało, przyznał, że nie dostrzega brudu ani
nieporządku
nigdy bym nie zgadła, odparła Grace, a on zrozumiał to dosłownie, Joseph był
bezpośrednim człowiekiem i nie miał w sobie żółci

w Długim Pokoju bawiła się w panią na zamku, zaczęła wyszywać gobelin z wizerunkiem
domu, takiego, jaki był w tysiąc osiemset szóstym roku, zaraz po jego wybudowaniu przez
przodka Josepha, Linneusza Rydendale’a
wzorując się na obrazie wiszącym w holu
to miał być prezent dla jej m ę ż a
sięgała po dzwoneczek, kiedy chciała czegoś od Agnes, leniwego dziecka bez cienia
wdzięku czy polotu, gosposia człapała zgarbiona, z żałobą pod paznokciami, w
niewyprasowanym fartuszku, z nieposłusznymi kosmykami wymykającymi się spod białego
czepka, ledwo spojrzała na p a n i ą
Grace udzielała gosposi reprymendy za jej wygląd, odsyłała do kuchni, żeby wyszorowała
paznokcie i zaczesała włosy
raz kazała przygotować dzbanek herbaty, mocnej i gorącej, dostała letnią i słabą
więc ją zrugała, oczekuję, że będziesz wykonywać swoje obowiązki na najwyższym
poziomie, oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, a teraz przynieś mi herbatę przyrządzoną
dokładnie według moich wytycznych
w kontaktach z Agnes Grace zaczęła przybierać ton i słownictwo powszechne wśród
członków rodziny i gości w rezydencji Hindmarshów
sięgając po imbryk, gosposia posłała jej takie spojrzenie, że Grace obawiała się, czy nie
wyleje jego zawartości na głowę swojej nowej pani

to w niczym nie przypominało jej łaszenia się do Josepha


tak, panie Rydendale, nie, panie Rydendale, chętnie wycałuję pana po piętach, panie
Rydendale, nawet dygała idiotycznie za każdym razem, kiedy wchodził do pokoju
dla Grace stało się jasne jak słońce, że to flejtuchowate dziewuszysko o pożałowania
godnych intelekcie, higienie osobistej i kompetencjach nigdy nie zacznie przyjmować rozkazów
od
mieszańca, murzynki, choćby sobie była i królową całego zafajdanego Egiptu

Grace powiedziała Josephowi, żeby zwolnił Agnes, dość już miała jej bezczelności i
nieudolności
postanowiła, że sama będzie zajmować się domem, uznawszy, że praca na własny użytek
może jej nawet sprawiać przyjemność, i rzeczywiście tak się stało, była z siebie dumna, kiedy
wreszcie porządnie wyszorowała kuchenkę i pozbyła się wszystkich poczerniałych skrzepów
tłuszczu
była dumna, kiedy na kolanach czyściła kamienną posadzkę, aż błyszczała jak czarny lód,
a wypolerowane podłogi na piętrze odbijały promienie słońca
i kiedy to samo zrobiła z licznymi oknami w domu, wcześniej tak umorusanymi, że przez
tłustą warstwę brudu nie dało się nawet dostrzec podwórka i stodół od frontu, ani pól biegnących
łagodnie w dół na tyłach
zabrała się do roboty i pucowała je wodą z mydłem i octem tak długo, że szkła nie było w
ogóle widać, takie było przezroczyste
zawołała Josepha, żeby zobaczył efekty jej wysiłków, i nawet on, zarzekający się, że nie
widzi brudu, pochwalił ją, że tak odświeżyła cały dom
nie nazwałabym tego jeszcze odświeżeniem, powinniśmy odnowić całe wnętrza i
przygotować dom na nadejście dzieci, większość tych mebli się rozsypie, kiedy tylko na nie
wskoczą, kapka farby też by nie zaszkodziła, wezwijmy majstra z wioski, żeby zrobił z tym
porządek
a kiedy mąż zaczął protestować, oznajmiła: szeregowy Rydendale, chyba nie muszę wam
przypominać, co to znaczy rozkaz
Joseph uwielbiał, kiedy ustawiała go do pionu

stare ustąpiło miejsca nowemu, pojawił się kredens, dębowa komoda i szyfoniera,
dywany w modne wzory art déco, Grace zabrała męża na zakupy do Berwick i zrobiła z niego
eleganta, wybrała mu kilka nowych garniturów i par butów, a sobie całe jardy materiału na
sukienki, zajrzeli nawet do Gillingham & Sons, bo Grace chciała pochwalić się Josephem przed
Mabel i Beatrice, opowiedzieć im o wielkim gospodarstwie, gdzie jest teraz panią na włościach
w domu nastawiali na nowym gramofonie płyty Armstronga, Gershwina, Fatsa Wallera i
Jelly’ego Rolla Mortona, tańczyli do muzyki
a w gorące letnie noce otwierali okna i przenosili się na dwór, widziały ich tylko psy,
wioska leżała dwie mile dalej, u stóp wzgórza, a oni wymachiwali głowami, rękami i nogami do
energetycznych rytmów nowej amerykańskiej muzyki
którą oboje pokochali
czasami siadali obok siebie i czytali albo rozmawiali na kanapie Davenport, kolejnym
drogocennym nabytku, w kominku huczał ogień, Grace kładła Josephowi głowę na kolanach, a
on wyciągał szpilki z jej włosów, pozwalając gęstym lokom wyrwać się z uwięzi
uwielbiał nawijać je sobie na palce dużych, spracowanych na roli dłoni
nie mogła uwierzyć, że mąż naprawdę tak się zachwyca jej grubymi, szorstkimi
kosmykami
dawniej się ich wstydziła

najważniejszym zakupem Grace był bawełniany materac do łóżka z baldachimem w


sypialni małżeńskiej, którym zastąpili wysłużony gruzłowaty piernat, cały w plamach
najróżniejszego pochodzenia
nie dało się na nim dobrze wyspać, zwłaszcza odkąd Joseph powiedział jej, że dawniej
należał do jego rodziców, którzy dostali go w spadku po jeszcze poprzednim pokoleniu
miał w sobie za dużo historii
Grace chciała się pozbyć wszystkiego, także starusieńkich ksiąg rachunkowych,
upchniętych w rozklekotanej szafce w domowej bibliotece; Joseph się na to nie zgodził,
powiedział, że to ważne dokumenty, kiedyś je uporządkuje, a na razie zamknął szafkę na kłódkę
kupił sobie sekretarzyk i zasiadał przy nim raz w tygodniu, by podliczyć rachunki, z
zadowoleniem patrzył na stronice, kiedy zyski przewyższały wydatki, robił wszystko, żeby
gospodarstwo prosperowało, rozważał nawet przyłączenie do niego okolicznych pól

nocami
kochali się w przykręconym świetle lampy gazowej
była jego ekspedycją do serca Afryki, mówił, a on stawał się doktorem Livingstone’em,
żeglującym w dół afrykańskich rzek, by odkryć ją u źródła Nilu
w Abisynii, poprawiała go
jak sobie życzysz, Gracie

kiedy doprowadzał ją do szczytu, płakała


z jakiegoś miejsca głęboko w środku, którego nie potrafiła pojąć
on chciał mieć co najmniej dziesięciu silnych synów, którzy pomagaliby mu na farmie,
najstarszy by ją odziedziczył
Grace wystarczyłaby piątka, nie była pewna, czy ma ochotę spędzić tyle lat rozdęta
kolejnymi ciążami
trzech chłopców dla Josepha, a dla niej dwie dziewczynki

pierwsza dwójka wypłynęła z niej w skrzepach krwi


następny był chłopiec, który zaczął stygnąć już po kilku godzinach po tym, jak akuszerka
włożyła go jej w ramiona
a potem powoli skamieniał

nie byli w stanie o tym rozmawiać


w małżeńskim łożu otworzyła się przepaść
spali plecami do siebie

Grace ledwo była w stanie się umyć, nie mogła przełknąć nic poza odrobiną chleba i
zupy, którymi Joseph karmił ją jak chore dziecko
jedz, Gracie, jedz

potem zjawiła się Lily


zdrowiutka i urocza
osiągnęła wiek jednego miesiąca, potem dwóch, trzech
wszyscy mówili, że to najładniuśniejsze dzieciątko pod słońcem, Grace stroiła córeczkę w
czepeczki, sukieneczki, sweterki i dziergane buciki, porobione przez sąsiadki z wioski, które
wdrapywały się na wzgórze albo przyjeżdżały wozami, żeby dzielić jej szczęście po tak
strasznym cierpieniu
cała dawna niechęć i podejrzliwość wobec ciemnoskórej nieznajomej już dawno zniknęły
teraz była po prostu Grace, ich Grace, żoną Josepha
Lily też była ich

cztery miesiące, pięć, sześć


Lily miała takie tajemnicze oczy bez dna, o czym myślisz, Lily? – zastanawiała się Grace,
kiedy wpatrywały się w siebie jak zahipnotyzowane
będzie z niej prawdziwa etiopska piękność
abisyńska, Joseph, poprawiała go
teraz mówi się Etiopia, Grace

siedem miesięcy, osiem, dziewięć


napełniała dziecko pożywnym mlekiem, a po karmieniu Lily spała jej na piersi, leciutka i
ciepła, czasami pogwizdując przy wydechu, buzię miała przyciśniętą do jej skóry, maleńkie
usteczka wydęte

w tamtym czasie w Grace ożywiło się wspomnienie jej własnej mamy, wróciło do niej to
doświadczenie bycia głęboko i absolutnie kochaną
bycia najważniejszą osobą w życiu matki
bycia całkowicie bezpieczną

dziesięć miesięcy, jedenaście, dwanaście, rok


jeden rok, dwa miesiące i cztery dni

Grace obudziła się wcześnie jak zawsze, uradowana na myśl o kolejnym wspólnym dniu z
córeczką, szczęśliwa
że Lily tylko raz potrzebowała karmienia przez noc, akuszerka wyjaśniła, że teraz mogą
się spodziewać coraz częściej snu od wieczora do rana
wstała i podeszła do kołyski Lily, stojącej przy łóżku
schyliła się po swoje maleństwo, ale Lily była sztywna, nie poruszyła się, kiedy Grace
pogładziła ją po policzku ani kiedy przyłożyła dłoń do jej czoła
trzymała ją za rączki
obejmowała stópki
kołysała.
5

Joseph nie dał jej ani chwili przerwy, nie porzucił starań o kolejne dziecko, powtarzał, że
muszą mieć dziedzica, jego obowiązkiem było przekazać gospodarstwo następnemu pokoleniu
farma była w rodzinie już prawie od stu dwudziestu lat
dopiero wtedy Grace pojęła, jak mocno jest przywiązany do tego miejsca, może nawet
bardziej niż do niej, uważał się za jego opiekuna, a jeśli nie doczeka się dziecka, któremu mógłby
je przekazać, to uzna swoje życie za porażkę
musiał oddać sprawiedliwość przodkom

Joseph miotał się po domu, zrzucał przedmioty z półek, ryczał na psy, wyklinał na
parobków, wieczorami upijał się ale
podczas małżeńskich zbliżeń wchodził w nią jak maszyna, porzucił wszystkie dawne
pieszczoty
liczyło się dla niego tylko to, żeby ją bez skrupułów zapylić
ona wytrzymywała jego bezlitosny napór, wpatrzona w abażur lampy pod sufitem, jakże
się cieszyli, gdy założyli w domu elektryczność
jej obowiązkiem było dostarczyć mu silnych potomków, miała taką powinność wobec tej
ziemi i jego dziedzictwa, rozumiała to, a jak dotąd zawodziła
czy Joseph wyrzuci ją z domu za niewywiązanie się ze swojej roli? czy znów miała zostać
gosposią do wszystkiego, zastąpiona przez nową żonę, zdolną wypełnić małżeńską posługę?
znosiła jego pchnięcia, a materac drgał sprężyście na drewnianej ramie łóżka, skrzypiącej
na podłodze przykrytej dywanem

wieczorami siedzieli w Długim Pokoju daleko od siebie, towarzyszył im tylko dźwięk


wahadła zegara
Joseph czytywał czasopisma rolnicze albo „National Geographic”, który sprowadzał sobie
co miesiąc
(o, jakże jej mąż lubił szukać wymówek, żeby popatrzeć sobie na nagie piersi rdzennych
Afrykanek!)
ona czytała „Woman’s Weekly” albo powieści Dickensa, Austen, sióstr Brontë i wszystko
inne, co znalazła w biblioteczce, żeby tylko się czymś zająć
uciec na chwilę od tego, od niego, od siebie
od ciała, które rodziło śmierć

kiedy on szedł do sypialni, ona zwlekała na dole, wiedząc, że gdy tylko wejdzie do
pokoju, on się obudzi i zacznie od początku

Grace urodziła jeszcze jedno


kiedy odmówiła nadania mu imienia, Joseph nazwał córkę Harriet, po babci, wyjaśnił,
dożyła sędziwego wieku, nigdy nie chorowała i zmarła we śnie
ona przeżyje, Gracie, czuję to, ma w sobie wolę walki, nie szkodzi, że to dziewczynka
Grace nie chciała mieć nic wspólnego z demonem, który niemal ją zabił w trzydniowym
porodzie, aż wreszcie z wrzaskiem wyszedł z jej ciała na świat, prosto w ręce akuszerki
wymachiwał piąstkami, wykrzywiał gumowatą buzię i wydzierał się na cały dom, kiedy
dostawał klapsa
Grace potrzebowała morfiny i szwów
z początku była za słaba, a później zbyt niechętna, by wziąć w ramiona ostatnie dziecko w
długim korowodzie potomstwa skazanego na zagładę
odmówiła karmienia piersią
a Joseph przestał się do niej odzywać

Lily była takim delikatnym, spokojnym dzieckiem, a Harriet bez litości wypełniała ich
dom jątrzącą, szyderczą obecnością
nocami wrzeszczała, demon zawziął się, by zniszczyć matce życie z kołyski, ustawionej
w sąsiednim pokoju, gdzie przesiadywała nocami mamka
później wprowadziła się do nich Flossie, niania z Berwick

Grace miesiącami nie była w stanie zwlec się z łóżka, ledwo znajdowała dość sił, by się
umyć i wyszczotkować zęby, włosy miała skołtunione, skórę poszarzałą od braku słońca, snuła
się po domu w koszuli nocnej, odwracała głowę, gdy przynoszono jej demona, zbierało jej się na
mdłości, kiedy tylko o nim myślała
marzyła, by rozciąć sobie tętnice i uwolnić się od bólu, widziała, jak Joseph robi to
zwierzętom na gospodarstwie
oglądała noże kuchenne, by ocenić, który najlepiej, najszybciej załatwi sprawę
którejś nocy podnosiła każdy kolejno do światła, ale Joseph ją przyłapał i zabrał nóż
ani mi się waż, Grace Rydendale, ani mi się waż

myślała, żeby wymknąć się z domu, przejść przez pola na tyłach i zanurzyć się w
jeziorze, aż tafla wody zamknie się jej nad głową
Joseph groził, że wyśle ją do szpitala dla umysłowo chorych, rozbiorą cię do naga i
przykują do ściany, będziesz siedziała we własnych odchodach przez resztę życia
nic ją to nie obchodziło, i tak była już w piekle, przeniosła się do drugiej sypialni, ta część
życia jest już za nami, tak mu powiedziała
nie przejmuj się, odparł gorzko, spełniałem tylko obowiązek małżeński, chociaż ty teraz
swój porzuciłaś
Grace pamiętała, jak patrzył na nią z miłością tak głęboką, że mogła ją tylko
odwzajemnić, a teraz odmawiał jej choćby jednego spojrzenia, tak jak ona odmawiała dotykania
tego czegoś, co urodziła
kiedy Joseph podtykał jej to coś pod nos, odsuwała się od tego i uciekała
jak śmiesz odchodzić od własnej córki, jesteś złą kobietą, Grace Rydendale

demon został jej zesłany, by znów znęcać się nad nią nadzieją macierzyństwa,
wypełnienia swojej powinności na tym świecie, posiadania czegoś zupełnie swojego, tylko po to,
by znów jej to odebrać
Grace pamiętała to cierpienie z dzieciństwa, kiedy została całkiem sama
tęskniła za mamą, która wiedziałaby, co robić, objęłaby ją i ukołysała, mówiąc: dasz radę,
Gracie, przetrwasz to, razem przez to przejdziemy
minął rok Harriet rosła silna i mocna
minęły dwa lata Harriet zaczęła raczkować/chodzić/wdrapywać się na meble i schody
minęło trzydzieści miesięcy Harriet trajkotała bez przerwy

pewnego ranka Grace się obudziła i po raz pierwszy od narodzin dziecka nie przepełniał
jej lęk, śliczne jasnoszare chmury płynęły po rozświetlonym błękitnym niebie
od bardzo dawna nie patrzyła na niebo ani na nic innego, czuła w sobie tylko wielki
ciężar, ciągnący ją w dół
nie widziała też Josepha, nie tak naprawdę, tego mężczyzny, który uczynił z niej swoją
królową Egiptu, teraz pewnie doił krowy
wstała z łóżka, wykąpała się, spróbowała rozczesać potargane włosy, najpierw musiała
rozplątać kołtuny palcami
włożyła porządne ubranie, zamiast znów naciągnąć na siebie koszulę nocną

Grace weszła do kuchni


Harriet siedziała przy stole i jadła na śniadanie jajko na miękko z grzanką pokrojoną na
paseczki, przygotowane przez Flossie, która wcześniej zabrała ją do kurnika, żeby dziewczynka
wybrała sobie własne jajko, to był ich poranny rytuał
Grace zazwyczaj czekała, aż skończą i sobie pójdą, żeby zasiąść do własnego posiłku,
całymi dniami unikała dziecka, stała się w tym mistrzynią, była wyczulona na jego obecność w
domu i poza nim, zawsze pilnowała, żeby ich ścieżki przecinały się tak rzadko, jak to tylko
możliwe
ignorując przy tym pełne dezaprobaty spojrzenia posyłane jej ukradkiem przez Flossie
jej obecność uciszyła Harriet i Flossie, dziewczynka spojrzała na nią jak na zupełnie nową
osobę
może rzeczywiście nią była – z uczesanymi włosami, upiętymi wysoko, zamiast
potarganego gniazda, które przyzwyczaiła się oglądać na jej głowie córka; w białej sukience w
żółte kwiatki, a nie spranym szlafroku
Grace popatrzyła na Harriet tak, jakby widziała ją pierwszy raz w życiu, mała była
pulchna, miała zdrową, promienną buzię o gładkich policzkach
włosy zaplecione w warkoczyk spływały na plecy, oczy prawie złote, może nieco
zielonkawe, błyszczące, ciekawe, uśmiechały się do niej
jakby mówiła: dzień dobry, mamo, czy teraz już mnie lubisz?

krągła Flossie, siwowłosa i przygarbiona, miała na sobie staroświecką suknię do ziemi


jeszcze z poprzedniego wieku, była matką i babcią wielu dzieci, pomrukiwała życzliwie,
słuchając niedorzecznej paplaniny Harriet
która znów zaczęła trajkotać, kiedy oswoiła się z obecnością Grace
maczała kawałki grzanki w płynnym złocistym żółtku i próbowała jeść tak, żeby nie
pociekło jej po brodzie
a kiedy jej się nie udawało, Flossie ocierała jej buzię szmatką
wyglądały tak, jakby czuły się ze sobą bardzo dobrze
tak miło i blisko
za blisko
Grace
zaparzyła sobie filiżankę herbaty, znów usiadła, tym razem bliżej Harriet, mów, mów,
zachęciła, kiedy dziewczynka znowu przerwała i wpatrzyła się w matkę
Flossie, chciałabym upiec Harriet ciasto urodzinowe, od tej pory zwracaj się do niej
Hattie zamiast Harriet, uznałam, że to jej bardziej pasuje
opiekunka wymuszenie pokiwała głową, ale nie okazywała wrogości
Grace wezwała Hattie do siebie, chodź, kochanie, usiądź mamie na kolanach,
dziewczynka popatrzyła na Flossie, szukając pomocy, to zabolało
idź, usiądź z matką, zawtórowała Flossie i wymamrotała: najwyższa pora, na tyle głośno,
żeby Grace usłyszała

później Grace zabrała Hattie na podwórko i usiadły na ławce w słońcu, żeby poczytać
razem Księgę bajek
gdy skończyła, Hattie siedziała wtulona w nią i spała
Grace podniosła głowę i zobaczyła, że Flossie zawołała Josepha, stał przy bramie
prowadzącej na pola
z podwiniętymi rękawami, spodniami wetkniętymi w ubłocone kalosze, wsparty o trzonek
łopaty
i patrzył
jakby znów znalazł się na egipskiej pustyni
i zobaczył fatamorganę.
6

Wszystko się zmieniło, mamusiu, kiedy wreszcie odnalazłyśmy się z moją Hattie, jakbym
wyszła z ciemności na światło i znów potrafiłam ją kochać tak, jak powinnam
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak ją rozpieszczałam, mamusiu, jak na wszystko jej
pozwalałam, bo nie potrafiłam jej niczego odmówić, aż wreszcie Joseph zaprotestował i
powiedział, że psuję nam dziecko
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak Joseph i Hattie się uwielbiali, on nie ograniczał
jej w niczym tylko dlatego, że urodziła się dziewczynką, a ona chodziła za nim i we wszystkim
go naśladowała
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak Hattie rosła silna, twarda i wysoka, mamusiu, jak
nauczyła się orać i obsiewać pola, zwozić traktorem bele siana z pola do stodoły
chciałabym, żebyś mogła zostać jej babcią, opowiadać jej historie ze swojego i mojego
dzieciństwa, z czasów, których nie pamiętam, bo byłam za mała
chciałabym, żebyś nie odeszła tak młodo, mamusiu, żebyś zobaczyła, jak dobrze
opiekowano się mną w domu dla dziewcząt, jak nauczyłam się chodzić w butach, i że miałam
ciepłą wodę, świeże jedzenie, zdobyłam tyle różnych umiejętności
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak biegałam po łąkach za domem, mamusiu, tak jak
to sobie wyobrażałaś, i suszyłam kwiatki w książce, a potem pisałam o nich wierszyki
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak uczyłam się czytać i pisać, mamusiu, poszłam do
szkoły, tak jak o tym marzyłaś, spodobałoby ci się czytanie książek, zwłaszcza tych głośnych
powieści pana Karola Dickensa
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak nauczyłam się wdzięku i obycia godnych damy,
mamusiu, nie byłam popychadłem, tak samo jak ty, i nie dawałam sobie w kaszę dmuchać
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak bardzo nie znosiłam służby, jak nienawidziłam
każdej chwili tej pracy, aż wreszcie stałam się panią własnego domu i od tej pory z wielką
radością dbałam, żeby było w nim czysto i przyjemnie
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak bardzo Joseph znów mnie kochał po tym, jak
odzyskałam zmysły, postanowiliśmy, że nie będziemy mieć już więcej dzieci, i od tej pory on
stosował metodę przerywaną
chciałabym, żebyś mogła poznać Josepha, mojego męża, który stał u mojego boku do
końca życia, był moją tarczą i towarzyszem, i najlepszym na świecie ojcem dla naszej córeczki
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak Hattie nikomu nie pozwoliła stłamsić swojego
charakteru, mamusiu, jak rozstawiała parobków po kątach, a myśmy zaśmiewali się z Josephem,
kiedy nami też próbowała rządzić
chciałabym, żebyś mogła zobaczyć, jak nauczyłam się pomagać na gospodarstwie
napełniać lodownię kawałami lodu, które skuwaliśmy zimą z zamarzniętego jeziora
rwać owoce w sadzie, robić dżemy i konfitury
zbierać warzywa, kisić je i zalewać octem, a potem przechowywać w lodowni
karmić koty, kozy, świnie, konie, kurczaki, indyki, kaczki, pawie
odchowywać osierocone jagnięta w skrzynkach, które stawialiśmy przy kominku w
Długim Pokoju
wygarniać szuflą końskie łajno ze stajni, nazbierane przez całą zimę
wędzić mięso i solony bekon z tłustym boczkiem
pielęgnować żywopłoty, pleść chruśniaki i koszyki, ubijać masło i wyrabiać ser
pielić, odstawiać cielaki od matki, dbać o pszczoły, nastawiać cydr, piwo imbirowe i na
chmielu

chciałabym, żebyś mogła poznać Slima, mamusiu, Amerykanina, co się ożenił z Hattie,
jakże nam ulżyło, kiedy zobaczyliśmy, że ma przy sobie kogoś, kto się nią zaopiekuje, kiedy nas
już nie będzie
chciałabym, żebyś mogła poznać Sonny’ego i Adę Mae, mamusiu, twoje prawnuki, choć
sama spędziłam z nimi ledwie kilka chwil
Joseph był taki szczęśliwy, że wreszcie urodził się chłopak, który pewnego dnia przejmie
rodzinne gospodarstwo.
ROZDZIAŁ PIĄTY

Bankiet

Roland
jako pierwszy trzykrotnie cmoka Ammę w policzki po jej grande entreé na bankiecie po
prapremierze Ostatniej Amazonki Dahomeju w teatralnym foyer
crescendo rozmów i pobrzękiwanie kieliszków z prosecco
zamarło
po czym cisza rozpękła się w ogłuszające oklaski
i
brawo! brawo!

Amma wygląda po prostu zjawiskowo, ubrała się w idealnie dopasowaną kopertową


sukienkę, podkreślającą jej wyćwiczone ramiona, wąziutką talię i pysznie macierzyńskie biodra,
które pojawiły się w ostatnich latach
choć oczywiście musiała popsuć cały efekt srebrnymi adidasami
nadal jest nastoletnią buntowniczką w głębi serca – czy raczej au œur
fenomenalny spektakl, po prostu fe-no-me-nal-ny, oznajmia wylewnie Roland
tylko tego chciałaby słuchać
tylko tego on chciałby słuchać
tylko tego każdy chciałby słuchać

w internecie pojawiła się już pierwsza recenzja, pióra krytyczki, która zazwyczaj rzuca się
artystom do gardeł niczym pitbull, ale tym razem, o dziwo, nie szczędziła zachwytów:
olśniewające widowisko, poruszające, kontrowersyjne, oryginalne
i nic dziwnego, produkcja w istocie zasługuje na słowa najwyższego uznania, daleko jej
do tych agresywnych agitpropek z początków teatralnej kariery Ammy
oczywiście matka jego jedynego dziecka, dramaturżka, reżyserka i najdroższa
przyjaciółka mogła wyrobić sobie pozycję w odpowiednich kręgach już dawno, gdyby tylko
posłuchała jego rad i wystawiła kilka szekspirowskich chałturek w duchu multi-kulti, parę
tragedii greckich i innych klasyków, zamiast obstawać przy pisaniu sztuk o czarnych kobietach,
które nigdy nie zdobędą uznania szerokiej publiczności, choćby dlatego, że większość większości
widzi większość les Négresses jako niedostępną grupę, ucieleśnienie Inności
Roland już dawno stanął tam, gdzie l’Établissement, dzięki czemu jest zwycięzcą i
postacią znaną w każdym domu
klas wykształconych
czyli tam, gdzie to się liczy
Amma za to czekała trzy dekady, zanim ktoś wpuścił ją drzwiami od frontu
choć nie da się powiedzieć, żeby przez ten czas jakoś zawzięcie łomotała do bram tego
zamku
jeśli już mamy być całkiem szczerzy, to dziewczyna przez większą część wczesnej
kariery ciskała w nie kamieniami

Roland odstępuje na bok, otwierając drogę do Ammy stadku radykalnych lesbijek, które
nadal uganiają się za nią jak podstarzałe groupies, a teraz natychmiast rzucają się, by jej
pogratulować
jest szczerze wstrząśnięty, widząc, że jedna przyszła w dżinsowych ogrodniczkach
no niemożliwe, żeby la Ogrodnique wróciły w wielkim stylu?
nie ma jednak czasu pomedytować nad zjawiskiem korelacji seksualności i wyczucia
stylu, kiedy dopada go Przewodniczący Sylvester Mao, z którym Roland pozostaje na stopie
serdecznej uprzejmości
w najlepszym wypadku
Amma poznała ich dawno temu na jakiejś imprezce w swoim przepastnym squacie przy
King’s Cross
kiedy obaj byli młodzi i piękni, a całe weekendy spędzali na haju napędzanym
poppersami i ecstasy, przyodziani jedynie w skąpe skórzane spodenki i kowbojki, tańcząc do
utraty tchu pod migoczącymi kulami dyskotekowymi do łomotu disco w klubie Heaven, a potem
zstępowali do ciemniejszych zakątków baru Cellar, by tam zaspokajać swe niepoprawne żądze
nawet ze sobą nawzajem
choć jemu wystarczył tylko raz, jako że Sylvester w chwili wytrysku postanowił
zakrzyknąć „I co mi zrobisz, Żelazna Maggie!”, bardzo niesmaczne

Roland należał do tych pobłogosławionych przez los hedonistów nietkniętych szponami


El Diablo, który spadł na nich i tak wielu zabił
tyle śmierci nie pozostawia na wspomnieniach ani odrobiny nostalgii, niestety, bo myśl o
przeszłości oznacza
myślenie
o zmarłych

naburmuszony stary Sylvester też załapał się do grona ocaleńców


niechętnie przyznaje, że ten spektakl to najlepsze dotąd dzieło Ammy, i to t a k a szkoda,
że zmówiła się z nimi, z n i m i, zaaferowany wskazuje palcem na krawaciarzy, jak ich nazywa,
błąkających się po bankietowych marginesach, przedstawicieli międzynarodowych korporacji,
podkarmiających teatr dofinansowaniami, trzymają się nieco na uboczu, uśmiechają niezręcznie,
rozpaczliwie pragnąc zbratać się z artystowską śmietanką
Sylvester mówi, że sprzedali swoje lewicowe przekonania ze studenckich lat, o ile jakieś
kiedykolwiek mieli, tak, sprzedali się zaraz po odebraniu dyplomów, kiedy poobejmowali
nieproporcjonalnie wysoko płatne i moralnie wątpliwe stanowiska w korporacjach, oferujących
lukratywne ścieżki kariery i rozdęte roczne premie, a to wkrótce zmieniło ich wszystkich w
obrzydliwie bogatych torysów, zionących nienawiścią do infrastruktury opieki społecznej, do
której aktywnie się nie dokładają, bo unikają i uchylają się od płacenia podatków, a jednocześnie
dają popis hipokryzji, kiedy patrzą z góry na niższe klasy, jakby to była jakaś szarańcza,
ogołacająca państwo z funduszy, podczas gdy to oni są największym wrzodem na tkance
społeczeństwa, nie mają za grosz poczucia odpowiedzialności za wspólnotę, jeśli nie liczyć
wdzięczenia się na tych odliczalnych od podatku festynach samozadowolenia przy okazji
rzucania paru groszy na jakiś modny cel charytatywny, i jeszcze mają czelność nazywać to
filantropią!
Roland jest pełen podziwu, że Sylvester zdołał przypuścić tak długi atak na
kapitalistyczną korporacyjną kulturę i torysów niecałą minutę od powitania
to chyba nowy rekord
teraz jego kolej
Ostatnia Amazonka Dahomeju to prawdziwy tour de force, mówi, choć nigdy nie
sięgnąłbym po tak wyświechtany zwrot, rozumiesz, w telewizji, nie mógłbym powiedzieć czegoś
takiego jutro w rozmowie na Channel 4 News czy w BBC Front Row, uściśla ostentacyjnie, jako
że Sylvester nigdy oficjalnie nie uznał oszałamiającego sukcesu zawodowego Rolanda
prawdopodobnie nigdy nie przeczytał żadnej z jego książek, nigdy nie powiedział też
Rolandowi, że widział go w telewizji, choć inni ludzie często zawiadamiają, że oglądali rozmowę
z nim w tym czy tamtym programie
Sylvester robi celowe uniki
i go tym podkopuje

sztuka w rzeczy samej przełomowa, kontynuuje Roland mimo faktu, że Sylvester okazuje
większe zainteresowanie polowaniem na darmowe prosecco w eleganckich kieliszkach,
roznoszone przez kelnerów, i wypija jednym haustem, a potem musi złapać oddech
Amma mogła oddać po prostu hołd pierwszym Amazonkom, wedle mitologii
arcywroginiom starożytnych Greków, mówi Roland, to do nich podróżni z Zachodu porównywali
amazonki z Beninu, to znaczy królestwa Dahomeju, kiedy przybywali do Afryki, a potem
opisywali ich nieulękłą zaciekłość na przestrzeni stu pięćdziesięciu lat
być może w spektaklu warto byłoby sięgnąć po jeszcze więcej rozwiązań
technodramatycznych na poziomie produkcji, na przykład wprowadzić hologramy pierwowzorów
Amazonek z mitów greckich, unoszących się na obrzeżach historii jako peryferyjne widma,
kontrapunktujące główny wątek, nadając całości wyraźniejszą klasyczną perspektywę? poza tym
wprawdzie nie mamy żadnych historycznych dowodów na to, by Amazonki rzeczywiście
odcinały sobie piersi, żeby lepiej walczyć z Grekami starym dobrym łukiem i strzałą, jednak
wiemy, że takie wojowniczki naprawdę żyły w regionie, a to za sprawą niedawno
przeprowadzonych analiz DNA i innych form badań bioarcheologicznych kurhanów (czy
kopców nagrobnych, jak na to mówią laicy) scytyjskich nomadów, które to badania potwierdziły
istnienie konnych wojowniczek żyjących w małych plemionach od Morza Czarnego aż po
Mongolię, choć żadna nie miała amputowanych piersi
co więcej, wedle Herodota mityczne Amazonki regularnie zbierały ziołowe środki
odurzające, rzucały je na obozowe ognisko i wdychały dym, aż były nim naćpane do
nieprzytomności, widzisz, jak Amma przegapiła tutaj okazję do zabawy z materiałem
źródłowym? no ale ten zalew projekcji scenicznych, sugerujących tysiące zmarłych benińskich
amazonek, galopujących na publiczność z bronią, pośród wojennych okrzyków
to było przerażająco realistyczne, bez dwóch zdań prawdziwy coup de théâtre

Roland robi pauzę, zapoznał się z tematem przed spektaklem, żeby móc o nim perorować
po spektaklu
już ma przejść do podsumowania rozprawy, kiedy Sylvester kładzie mu dłoń na ramieniu
i mówi: Roland, nie jestem jednym z twoich oczarowanych studentów, po czym odchodzi
sztywno, dając się poprowadzić pustemu kieliszkowi w stronę kelnerów, którzy, zapewne
poinstruowani przez kierowniczkę sali, zaczęli omijać ich towarzyską wysepkę
Roland ma ochotę krzyknąć za Sylvestrem, że powinien być mu wdzięczny, oto sam
profesor Roland Quartey zechciał podzielić się z nim swoimi spostrzeżeniami z a d a r m o, bo
wiesz co, kolego? ktoś tu dostaje dziesięć tysięcy dolarów za godzinne wykłady na
amerykańskich uczelniach, prawdopodobnie więcej, niż ty zarabiasz przez dwa lata w tym swoim
blaszanym teatrzyku dla dziewięćdziesięciu siedmiu procent, o którym słyszał może jeden
procent społeczeństwa
więc możesz sobie zatrzymać czyste socjalistyczne sumienie, T o w a r z y s z u, bo on,
Roland, ma w rękawie o wiele potężniejszego asa, mianowicie
K A P I T A Ł K U L T U R O W Y!!!!

Roland jest jednak o wiele zbyt wyrafinowany na urządzanie takich scen, rozgląda się po
foyer, głośność i żywotność spotkania narastają proporcjonalnie do ilości spożytego przez gości
prosecco, wyzwalającego ich skrywane na co dzień zamiłowanie do teatralnych gestów
z prawej strony, od kuchni, na scenę wchodzą minikanapeczki, niesione wysoko na
złoconych tacach przez apetycznych młodych mężczyzn, którzy wyłaniają się zza kulis niczym
grupka atletycznych statystów
Roland dostrzega Shirley po przeciwnej stronie pomieszczenia, nadal przyodzianą na
wzór członkiń Women’s Institute około roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego
(poczciwe stworzenie)
Dominique też się zjawiła, od w i e k ó w jej nie widział, nadal jest niebiańsko seksowna,
trzyma fason lesbijki motocyklistki, mimo że stuknęła jej pięćdziesiątka, ją też dopadła sfora
zaślinionych wielbicielek (plus ça change)
Kenny kręci się koło niewiarygodnie przystojnego ochroniarza przy drzwiach,
prawdopodobnie pochodzącego z Nigerii mięśniaka, który wygląda na zachwyconego
zainteresowaniem
Roland preferuje białą skórę, Kenny woli czarną, bardzo prosta rzecz
w tygodniu wiodą dość niezależny tryb życia, w weekendy bywają na organicznych
ryneczkach, spotykają się ze znajomymi, czasami wyjadą z towarzystwem gdzieś na wieś
kilka razy w roku wybierają się na długie weekendy do swoich ulubionych miast:
Barcelony, Paryża, Rzymu, Amsterdamu, Kopenhagi, Oslo, Wilna, Budapesztu, Lublany
lato spędzają w Gambii albo na Florydzie
ich dwudziestoczteroletni związek funkcjonuje w myśl zasady „dyskrecja, nie
dezinformacja”, i jak długo się tego trzymają, obaj robią, co im się podoba
mogą korzystać do woli, gdy czują zew naturalnych potrzeb, pod warunkiem że nie będą
przyprowadzać nikogo do swojego sanktuarium
do domu

Roland wychodzi na promenadę nad Tamizą


nocne niebo mieni się od tylu gwiazd, ile tylko da się zobaczyć przy miejskim
zanieczyszczeniu świetlnym
o tej godzinie rzeka przypomina pulsującą plamę oleju, śliską i lepką
na drugim brzegu rysują się znajome sylwetki najróżniejszych budynków
Roland po prostu uwielbia Londyn, a jako że już od dawna unosi się w coraz bardziej
wyrafinowanych kręgach egzystencji, miasto odwzajemnia jego miłość
a co do wylewanych od niedawna żalów na tak zwaną „metropolitalną elitę”, to on
wściekle ciężko pracował, by wspiąć się na sam szczyt w swojej profesji, i dostaje teraz furii,
widząc, jak terminem tym wycierają sobie ostatnio gęby najróżniejsi politycy i prawicowi
demagodzy, robiąc z takich jak on wrogów społeczeństwa i, cóż za kuriozum, oskarżają o to
samo czterdzieści osiem procent brytyjskich wyborców, którzy zagłosowali za pozostaniem w
Unii
podczas gdy zwolenników brexitu określa się bez skrępowania jako zwykłych, ciężko
pracujących ludzi, jakby wszystkich pozostałych to nie dotyczyło
on zaś był więcej niż skłonny bronić się w debacie europejskiej w BBC przeciwko
jednemu z orkiestratorów kampanii brexitu, który nazwał Rolanda „gogusiem z metropolitalnej
elity”
Roland zripostował, że jego rodzina nie przeżyła nawet sześciu miesięcy na sielskiej
angielskiej wsi po przyjeździe z Gambii, bo została zaszczuta i wypędzona przez toczących pianę
z ust rasistów w latach sześćdziesiątych
innymi słowy, zwrócił się do oskarżyciela, przyczyną, dla której czarni (Roland
zazwyczaj za wszelką cenę unika deskryptora „czarny” w dyskursie publicznym – to takie
prostackie) trafili do metropolii, jest w głównej mierze fakt, że nie życzyliście sobie naszej
obecności w pobliżu waszych szmaragdowych pól i różanolicych panien
dodał też, że nie wstydzi się przynależności do elity, niby dlaczego on, profesor Roland
Quartey, wykształcony w państwowych szkołach syn afrykańskich imigrantów z klasy
pracującej, miałby się spotkać z odmową awansu społecznego?
może chce pan przez to powiedzieć, że czarnoskórzy obywatele powinni pracować
wyłącznie przy taśmociągu, czyścić toalety i zamiatać ulice?
publiczność biła brawo i pokrzykiwała z uznaniem
a zanim oniemiały interlokutor zdołał wymyślić naprędce równie celną replikę, moderator
oznajmił, że czas spotkania dobiegł końca
Roland miał ostatnie słowo, powinien triumfować
ale zamiast tego cały się gotował, że musiał dyskutować o kwestiach r a s o w y c h, a
wskutek wiralowej popularności debaty (oczywiście akurat to wystąpienie musiało się stać
wiralem) został uznany za rzecznika kwestii różnorodności kulturowej
a on zdecydowanie się za kogoś takiego nie uważa
nagle czyjeś ramię oplata go łagodnie w pasie, to Yazz, witająca się z nim w najmilszy
możliwy sposób, to urocza niespodzianka, bo Roland nigdy nie wie, czy córka zamierza go objąć
czy zbesztać
hej, tato, mamrocze, tuląc się do niego, Roland podejrzewa, że jest na lekkim rauszu
mimo tej swojej pozy na abstynentkę
cześć, skarbie, odpowiada, całując ją w czoło
strasznie się martwiłam, że sztuka okaże się okropna i będzie upokorzeniem dla mamy, z
nią nigdy nic nie wiadomo, już to przerabialiśmy, co nie? ale dała radę, dobra robota, co nie,
tato?
bardzo dobra, jesteśmy z niej dumni?
no, jak nie wiem
a jej to powiedziałaś? wiesz, że musisz
kilka razy, i to patrząc jej głęboko w oczy, tak żeby wiedziała, że mówię poważnie, ona w
głębi duszy strasznie potrzebuje takich zapewnień, chociaż przecież oboje wiemy, że ten sukces
uderzy jej do głowy i stanie się już całkiem niemożliwa, tato, n i e m o ż l i w a
Roland przyciąga ją jeszcze bliżej do siebie
uwielbia, kiedy córka pozwala mu się przytulić
i jak ciepło łagodnieje w jego ramionach

to Yazz sprawiła, że wziął się za siebie, jego życie dzieli się na ery przed Yazz i po Yazz
przed Yazz był niewyróżniającym się wykładowcą uniwersyteckim, który skończył
wątpliwej sławy zawodówkę w Ipswich, przez nastolęctwo uczył się dostatecznie dobrze, by
uciec z rodzinnego miasta Portsmouth, a w wolnych chwilach ślinił się do swoich idoli
filigranowego i uroczego Marca Bolana, surrealistycznie kosmicznego Davida Bowiego i
rozkosznie ładniutkiego wokalisty Sweet, Briana Connolly’ego
w tej kolejności
gdy dostał się na uniwersytet w Londynie, już pierwszego dnia dołączył do Towarzystwa
Gejowskiego i w nocnych klubach nadrobił stracone lata
a mimo to skończył studia z wyróżnieniem
po osiemnastu miesiącach poszukiwań zdobył pierwszą posadę na uczelni, a kiedy mu się
to udało, przekonał się, że nie może, po prostu nie może poświęcić z takim trudem zdobytego
życia towarzyskiego, by spędzać tysiące godzin w samotności, ślęcząc nad biurkiem i pisząc te
cholerne książki, bo tyle trwa metamorfoza z anonimowego wykładowcy w szanowaną postać w
dyskursie publicznym
kiedy okazało się, że Yazz jest w drodze, zastanowił się nad sobą i uznał, że musi zostać
bardziej wartościową osobą ze względu na dziecko, które świadomie postanowił sprowadzić na
świat ze swoją przyjaciółką Ammą, doskonale nadającą się do roli matki jako kobieta
inteligentna, twórcza i atrakcyjna towarzysko
był głęboko wzruszony, że przyjęła go na dawcę nasienia
po jego wycieczce do le Banque de Bocianque Amma szybko zaszła w ciążę, a gdy Yazz
przyszła na świat, on już pisał pierwszą książkę, planując tekst o intelektualnej głębi bez
przesadnego akademizmu, celował w popularność bez populizmu, pisał o rzeczach, które go
interesowały – filozofii, architekturze, muzyce, sporcie, filmie, polityce, internecie, kształtowaniu
społeczeństw: przeszłych, teraźniejszych, futurystycznych
po pierwszej książce zyskał reputację, przy trzeciej była ona już przypieczętowana
w przeciwieństwie do Ammy jednak nigdy nie opierał swojej kariery na kreacji pozornej
tożsamości, tak jak często się tego oczekuje od czarnych intelektualistów (nawet ten termin, „c z
a r n y intelektualista”, kłuje w oczy)
lamentuje nad faktem, że czarni obywatele Wielkiej Brytanii do dziś są definiowani przez
pryzmat koloru skóry, ze względu na brak innych adekwatnych możliwości
nie może też autentycznie nazywać się Gambijczykiem, bo opuścił ten kraj w wieku
dwóch lat
tak czy inaczej, ani jego czarność, ani homoseksualność nie są wynikiem świadomych
decyzji politycznych, pierwsze zostało zdeterminowane genetycznie, a drugie stanowi psychiczną
i psychologiczną predyspozycję
i tam właśnie powinny one pozostać, nie jako obiekt zainteresowań intelektualnych czy
przedmiot aktywistycznych działań
tylko jako przypisy

praca na uczelni zapewnia mu płynność finansową między zaliczkami na kolejne książki,


Roland nie ma nic przeciwko wygłaszaniu od czasu do czasu wykładu przed grupą dojrzałych
studentów, zajęć już nie prowadzi, a jako że jest sławny i pojawia się w telewizji, to nie mogą go
do tego zmusić
no i co on poradzi, że studenci są rozczarowani, nie stworzył tego systemu (tylko z niego
korzysta, skarbeńki!), trzyma się też zasady nieodpisywania na maile od kogokolwiek poza
przełożonymi, którym odpowiada natychmiast i z wielką serdecznością
ta strategia sprawdza się znakomicie, bo wszyscy inni na jego wydziale się poddali i
zarzucili próby proszenia go o cokolwiek
wie, że jest znienawidzony przez „koleżeństwo”, które niemalże odsłania kły na jego
widok, kiedy przechodzi Korytarzem Długich Noży
ale co go to obchodzi?
prawie tam nie bywa

jeszcze przed rozpoczęciem pracy nad pierwszą z trzech części swojego opus magnum
Roland zdecydował, że nie chce zostać zaakceptowanym przez l’Établissement, on się nim s t a n
ie
czarne braterstwo i siostrzeństwo może sobie mówić samo za siebie
niby dlaczego to on miałby dźwigać na swych barkach ciężar reprezentowania tej
tożsamości, skoro ona i tak będzie mu jedynie kulą u nogi?
od białych oczekuje się tylko, że będą reprezentować samych siebie, a nie całą swoją rasę

Yazz wyślizguje się z pocieszającego uścisku, Roland kocha ją bardziej niż kogokolwiek
na świecie, nawet bardziej niż Kenny’ego
zauroczył się nią już w chwili, kiedy pierwszy raz dostał ją do rąk po narodzinach, i od
tamtej pory nic się nie zmieniło, nie umie kontrolować miłości do niej, choć córka potrafi dać mu
popalić, kiedy ma na to ochotę
Roland martwi się, co ją czeka w świecie, który ukarze ją, jeżeli nie będzie chciała grać
wedle jego reguł
musi nauczyć się biegle władać językiem dyplomacji, ale jest taka krnąbrna
ma to po matce

ta część Londynu jest wyjątkowa nocą, co, tato? – mówi to takim rozmarzonym tonem,
katedra Świętego Pawła wygląda tak, nie wiem, majestatycznie?
zdecydowanie, bardzo majestatycznie, kochanie, w moim odczuciu to architektoniczne
serce stolicy, od setek lat górowało nad krajobrazem, dopóki wieżowce nie rzuciły wyzwania
temu potężnemu symbolowi religijnej supremacji wizją rozkwitu gospodarczego
chociaż, a to akurat mało znany fakt, le Drapaque de Chmur zawdzięcza swoje istnienie
różnym innym wysokopiennym precedensom, takim jak jedenastowieczne wysokie budynki
mieszkalne w Egipcie, renesansowe wieże mieszkalne we Florencji i Bolonii, pięćsetletnie
konstrukcje z suszonej cegły w jemeńskim mieście Szibam
widzisz, Yazz, to w ogóle nie był nowy koncept, tylko starożytne rozwiązanie
urbanistyczne, zastosowane w połowie wieku jako środek zaradczy na nagłą ekspansję
cywilizacyjną, co poskutkowało zagęszczeniem zaludnienia
nie ma czasu dokończyć, bo Yazz się wymyka, choć dopiero zaczynali taką świetną
rozmowę
idzie w stronę wytatuowanego mężczyzny (a może to kobieta?), osoba stoi sama, pali
papierosa, wpatruje się w rzekę
fajnie było cię zobaczyć, tato, rzuca Yazz przez ramię nieobecnym tonem, lecę,
zauważyłam kogoś znajomego
wpadnę niedługo w odwiedziny do ciebie i Kenny’ego, obiecuję

Yazz nie ma pojęcia, jaką pustkę czuje Roland w miejscu, gdzie z taką czułością
gnieździła się jeszcze przed chwilą, tak jak wtedy, gdy jako mała dziewczynka była mu bez
reszty oddana, nigdy nie chciała się od niego oddalać, i nawet kiedy przychodził czas, by iść spać
albo wracać do domu, ona wczepiała się w niego i zmuszała, by niemal siłą zdejmował z siebie
jej kościste łapki
małe dziecko, które kochało go po prostu takim, jaki był
bezwarunkowo

większość ludzi uważa go za kogoś wyjątkowego, a zatem dlaczego nie ona, jego
ukochane jedyne dziecko?
wystarczyłoby powiedzieć choć raz, naprawdę, j e d e n r a z chyba nie powinien sprawić
a ż t a k i e j trudności
dobra robota, tato.
2

Carole stoi w milczeniu na hałaśliwym bankiecie w najdalszym kącie foyer, razem z


resztą bankierów i fundatorów, którzy podobnie jak ona przyszli ubrani w duchu biznesowej
elegancji, zupełnie niepasującej do tych dziwacznie wystrojonych artystowskich gości, którzy się
tu ze sobą obśliniają
to zdecydowanie nie jest jej habitat, więc nie przyjęła propozycji Freddy’ego, żeby
„pokręcić się po towarzystwie i zapoznać jakieś trybady z teatralnej brygady”
zdjął krawat, poluzował kołnierzyk i przeciska się przez tłum, potrząsając blond
czupryną, i widać, że potrafi oczarować każdego, co kilka chwil zmienia towarzystwo, rozmówcy
chichoczą jeszcze długo po pożegnaniu
a on już sunie ku następnej osobie, która się nim zachwyci
zamiast typowej klasom wyższym rezerwy Freddy roztacza aurę równie typowej dla
swojej warstwy pewności siebie, a przy tym jest tak pełen chłopięcego uroku, że z miejsca
zyskuje sympatię ludzi najróżniejszego pochodzenia
Carole zazdrości mu towarzyskiej swobody

zaintrygowała ją perspektywa spektaklu rozgrywającego się w Beninie, niewiele


wiedziała nawet o kraju pochodzenia jej rodziców, nigdy w nim nie była, a o sąsiedzie Nigerii
miała jeszcze bardziej mgliste pojęcie
to nie była jej wina, według matki wszyscy najbliżsi krewni nie żyli, a ponieważ bardzo
młodo straciła rodziców, to trudno było jej tam wracać
matka nie zamierzała stać się jedną z matron z Afryki Zachodniej, które Carole widuje na
lotniskach, te kobiety zawsze pchają wózek pełen nadmiarowych bagaży i wdają się w kłótnie z
obsługą przy odprawie, twierdząc, że waga się myli, choć przecież widać, że nie
Carole jest ciekawa Nigerii, jeszcze nie miała okazji wybrać się tam w związku z pracą i
na razie się o to nie ubiega, bo ma w tej chwili inne priorytety, ale kiedyś zabierze tam matkę,
może razem z Kofim w ramach wsparcia, i z Freddym
Carole uwielbia Kofiego, jest dla matki idealny

bardzo dziwnie się czuła, patrząc na scenę pełną czarnych kobiet, o skórze równie
ciemnej jak jej własna lub jeszcze ciemniejszej, to jej pierwsze takie doświadczenie, choć zamiast
jakiejś satysfakcji Carole poczuła jedynie lekkie zażenowanie
gdyby tylko sztuka opowiadała o pierwszej czarnej premierce Wielkiej Brytanii, laureatce
Nagrody Nobla w naukach ścisłych albo może milionerce, która odniosła sukces od zera, o
jakiejś postaci reprezentującej obiektywny sukces na najwyższym szczeblu, a nie o
wojowniczkach lesbijkach, które biegają w kółko i się w sobie zakochują
kiedy w przerwie podeszła do baru, zauważyła, że kilka osób z białej publiczności
przygląda się jej inaczej niż wcześniej w foyer, o wiele przyjaźniej, jak gdyby dostrzegli ją w
oglądanej sztuce, a skoro spektakl zyskał ich aprobatę, to ona z automatu również
na widowni znalazło się też o wiele więcej czarnych kobiet niż na którejkolwiek ze sztuk
w Nationalu, na jakich Carole była do tej pory
między aktami rozejrzała się po gościach, po ekstrawaganckich chustach na ich głowach,
ciężkich kolczykach rozmiarów afrykańskich rzeźb, naszyjnikach w stylu voodoo, zrobionych z
koralików, kości i skórzanych sakiewek na zaklęcia (zapewne), metalowych bransoletach
grubszych niż obciążniki na nadgarstki, srebrnych pierścieniach tak wielkich, że oczko zasłaniało
kilka palców
co chwila któraś pozdrawiała ją czarno-siostrzanym skinieniem głowy, jakby sztuka je w
jakiś sposób łączyła
przemknęło jej przez myśl, że może to czarno—l e s b i j s k o-siostrzane skinienie,
przyjrzała się kobietom uważniej, wiele m o g ł o b y być lesbijkami, nawet te w tradycyjnych
nakryciach głowy przyszły w bardzo praktycznym obuwiu
czyżby Carole trafiła na jakieś homoseksualne zgromadzenie?
przestała nawiązywać kontakt wzrokowy i złapała Freddy’ego za ramię
a on trochę się zapędził i wtulił twarz w jej szyję

właśnie przygotowuje się mentalnie na konieczność wskoczenia w tłum, by odciągnąć


Freddy’ego od reszty towarzystwa, kiedy zauważa, że idzie ku niej jakaś kobieta, której Carole
nie widziała od… ilu lat?
o, szlag!
jasny szlag!
to pani King
Carole ostatni raz miała z nią do czynienia, kiedy w wieku osiemnastu lat opuszczała
szkołę
co o n a tutaj robi?

tymczasem
Shirley nie wierzy własnym oczom, kiedy dostrzega po drugiej stronie foyer dawną
protegowaną, prawie nie do poznania, Carole Williams we własnej osobie
bez zastanowienia rusza ku niej, zostawia Lennoxa i Lakszmi samych, i tak są akurat
zajęci pławieniem się w zachwytach nad jazzową muzyką Lakszmi, którą Lennox lubi na tyle, by
chodzić na jej koncerty, Shirley nie może tego słuchać
lawirując w tłumie, nie posiada się ze zdumienia, Carole wyrosła z niezbornego dziecka
na elegancką i piękną kobietę z klasą, widać to już z daleka
czyli jej się powiodło
na to wygląda

Shirley czuje tłumioną wściekłość, wzbierającą jej w gardle niczym żółć


„odzywaj się, Carole, dawaj znać, jak sobie radzisz, możesz zawsze do mnie zadzwonić,
gdybyś tylko potrzebowała wsparcia” – niewdzięczne dziecko nigdy nie dało znaku życia
Carole jest ubrana w brzoskwiniową garsonkę, do której dobrała gustowne perły, jedno i
drugie wygląda na drogie i autentyczne, wyprostowane włosy zebrała w koczek jak u baleriny,
makijaż ma perfekcyjnie nienachalny, jest o wiele szczuplejsza niż jako nastolatka, a w szpilkach
wydaje się wyższa
Shirley czuje się bardziej ramolowata niż zazwyczaj (a to o czymś świadczy), choć ma na
sobie nową sukienkę w kropki z Johna Lewisa, zawiązaną (b a r d z o) luźno w talii i
wykończoną ładną kokardką pod szyją
pani profesor, odzywa się Carole, wyciągając dłoń niemal po królewsku
mów mi Shirley, Carole, wystarczy Shirley
akcent Carole jest prawie nie do poznania, brzmi niemal arystokratycznie, czuć od niej
subtelny zapach perfum, wszystko w niej jest takie
wyrafinowane

okazuje się, że Carole pracuje w banku w City, Shirley nie spodziewałaby się mniej
imponującej kariery po tym uosobieniu sukcesu, które tu przed nią stoi, przyszła z mężem,
Freddym, o, tam stoi, jego rodzina ma udziały w firmie, która finansuje teatr, chociaż tak między
nami muszę przyznać, że ta sztuka była zupełnie nie w moim guście
ani w moim, przytakuje Shirley, choć czuje się tak, jakby zdradzała Ammę, skoro nie
zachwyca się spektaklem razem z resztą zgromadzonych
(chyba że wszyscy udają, w artystowskim światku to nic nadzwyczajnego)
Shirley bardzo by chciała pochwalić się w pokoju nauczycielskim, że jej przyjaciółka
wystawia spektakl w Nationalu, ale przecież nie będzie tego robić, skoro przedstawienie jest o
lesbijkach
co u pani słychać? – pyta Carole, domyślam się, że jest pani już na emeryturze
a skądże, nie jestem a ż t a k a stara, nadal uczę, kara za grzechy, wciąż w tym samym
zakładzie dla obłąkanych, który tyle razy wymknął się nakazowi zamknięcia, pewnie słyszałaś,
tak, tak, dalej tam siedzę i wychowuję kolejne pokolenia prostytutek, dilerów i ćpunów
Shirley odrzuca głowę w tył, zanosząc się śmiechem, spodziewała się, że Carole
zawtóruje, ale ta patrzy na nią z przerażeniem, więc Shirley koryguje swoje zachowanie i
uśmiecha się pogodnie, by sprawiać wrażenie osoby w c a l e nierozgoryczonej
nadal prowadzę najzdolniejsze dzieci, dodaje pospiesznie, beztrosko, i ratuję te z jakimś
potencjałem, (a ponieważ nie potrafi się powstrzymać, dodaje) te, które potrzebują mojego
zaangażowania i pomocy na przestrzeni lat, żeby mogły osiągnąć w życiu sukces
na chwilę zapada niezręczna cisza, podczas której Shirley czuje, że zalewa ją
menopauzalna fala gorących potów, jasna cholera, tylko nie teraz, trzeba było nie pić, wszystko
przez tego drinka, jeśli obetrze twarz chusteczką, to rozmaże sobie makijaż i będzie wyglądać jak
wariatka
rany boskie, co ta Carole sobie pomyśli?

Carole stara się ukryć swój dyskomfort podczas pasywno-agresywnego wywodu pani
King, chciałaby, żeby Freddy ją stąd zabrał, baba poci się jak świnia, trochę dziwne, czyżby się
denerwowała?
dawniej pani King miała nad nią taką władzę, że była w tym prawie przemoc
a teraz proszę, stoi tu przed nią, trochę starsza, posiwiała i grubsza, choć trudno to dobrze
ocenić, bo z perspektywy dziecka wszyscy dorośli są starzy i grubi

następuje chwila milczenia, tak długa, że staje się to boleśnie żenujące, obie kobiety
krzywią się niezręcznie
Shirley przerywa impas, no cóż, miło było cię zobaczyć po tylu latach, Carole
tak, panią również, odpowiada Carole i patrzy nauczycielce w oczy, spodziewała się
ujrzeć w nich diabelski błysk, ale one są wilgotne, czyżby coś wytrąciło ją z równowagi?
wygląda na smutną, zranioną, czyżby pani King miała jakieś uczucia?
Carole uświadamia sobie, że zawsze postrzegała nauczycielkę przez mgłę nastoletniej
furii, chociaż kobieta pewnie starała się najlepiej, jak potrafiła, tyle że nie zabrała się do tego od
właściwej strony
Carole nie chciała jej wzburzać, nie teraz, ale właśnie to zrobiła, więc musi naprawić
sytuację
wiem, że już sporo czasu minęło, pani profesor, to znaczy Shirley, ale nie jestem pewna,
czy kiedyś w ogóle podziękowałam pani za całą pomoc, kiedy byłam w szkole, no cóż, lepiej
późno niż wcale, co?
Carole nie zamierzała dodawać tego „co” na końcu zdania, ale nie mogła się powstrzymać
nie wygłupiaj się, odpowiada Shirley, nie masz mi za co dziękować, absolutnie, robiłam,
co mogłam, żeby cię wspierać, ale nawet za milion lat nie oczekiwałabym ani nawet nie
chciałabym słyszeć żadnych podziękowań, to była dla mnie sama przyjemność, więcej, mój
pedagogiczny obowiązek, po prostu wykonywałam swoją pracę i cieszę się, że tak dobrze ci się
ułożyło, to dla mnie wystarczające podziękowanie
ze szklistych oczu nauczycielki zaczynają teraz spływać prawdziwe łzy, a do Carole nagle
dociera, że pani King naprawdę jej pomogła, kiedy nikt inny nie mógł ani nie chciał tego zrobić,
jak ona mogła aż do tej chwili tego nie dostrzegać?
pani King robi krok w tył, zapewne zawstydzona własną bezbronnością
muszę iść po męża, bo ucieknie nam ostatni pociąg do domu, jutro rano do szkoły,
szóstoklasiści, najgorszy wiek, do widzenia, Carole, bardzo miło było na ciebie wpaść.
3

Shirley wraca na drugą stronę przyjęcia lżejszym krokiem


nie może się doczekać, aż opowie Lennoxowi o spotkaniu z Carole, choć mąż lekceważy
jej chowaną od lat urazę, uważa to za stratę energii
życie mężczyzn jest o wiele prostsze, kobiety są od nich bardziej skomplikowane
Lennox chyba nigdy się niczym nie przejmuje
Shirley odciąga go od Lakszmi, idą po płaszcze, a kiedy szatniarz zabiera od nich
numerki, ona zerka za siebie, na przyjęcie
wielkie przestrzenie wypełnione gwarem rozmów przypominają jej kakofoniczny
koszmar setek dzieci upchniętych na szkolnej stołówce
wstrętne piski ich głosów, zgrzytanie metalu na talerzach odbija się rykoszetem od ścian i
sufitu
jej wizja przyjemnego wieczoru nadal obejmuje przytulańce z Lennoxem w kącie przy
dźwiękach lovers rocka na jakiejś prywatce, gdzie wszyscy są tacy jak oni, i całowanie się po
cichu w ciemności
kiedy na kuchence pyrkocze garnek z ryżem, groszkiem, curry z koziną

zauważa, że Roland właśnie wraca do środka z promenady, nosi się jak zwykle,
przekonany o własnej wielkości, choć ostatnimi czasy to ją bardziej bawi, niż irytuje
poznała go nieco lepiej, dopiero gdy został ojcem jej córki chrzestnej Yazz, przedtem,
podobnie jak wielu znajomych Ammy, nie był zainteresowany jej towarzystwem
gdy Yazz szła do szkoły, on już zyskiwał sławę, a Shirley przez chwilę nawet go
podziwiała, jakie to było głupiutkie
była przerażona na samą myśl o spotkaniu z nim, bo kiedy tylko otwierał usta, od razu
sprawiał, że czuła się od niego gorsza
któregoś razu właśnie zapinała malutką Yazz w foteliku dziecięcym, a Roland stał obok
jej samochodu i plótł jakieś androny o etapach rozwoju dziecka w ujęciu Piageta, choć miał o
tym o wiele bledsze pojęcie od niej
ale Shirley nie czuła się dość pewnie, by popisywać się własną wiedzą na ten temat, nigdy
tego przy nim nie robiła
aż nagle Roland dostał telefon z informacją, że jego matka, która na początku roku
wróciła do Gambii, właśnie zmarła
w jednej chwili stał i się mądrzył, a w następnej siedział bezwładnie na chodniku
Shirley zabrała go razem z Yazz do siebie do domu, żeby mógł się wypłakać w jej
ramionach
od tamtej pory postrzega jego intelektualne popisy jako zwykłą szopkę, w głębi duszy
Roland potrafi być równie kruchy jak każdy inny
ostatnimi czasy nawet nieźle się dogadują, choć nie na tyle, żeby Shirley chciała się z nim
teraz witać i opóźniać swoje wyjście z bankietu

następnie dostrzega Lakszmi, kręcącą się niespokojnie po przyjęciu, pewnie szuka


Carolyn, swojej ostatniej nieletniej narzeczonej, jak żartuje z jej kolejnych młodziutkich
kochanek Amma
zaledwie kilka chwil wcześniej Shirley dostrzegła dwudziestoparoletnią Carolyn w bardzo
bliskim sąsiedztwie innej o wiele starszej kobiety, nieskrywającej swojego zauroczenia
Lakszmi powinna uważać

Shirley myśli, że wypadałoby znaleźć Ammę i się pożegnać, ale w tej samej chwili widzi,
jak przyjaciółka idzie do damskiej toalety z Boginią Dominique, obie chichoczą konspiracyjnie
to przypomina jej dawne czasy, kiedy te dwie prowadziły razem grupę teatralną i wolały
przebywać ze sobą niż z kimkolwiek innym, wliczając w to własne kochanki
dopóki na horyzoncie nie pojawiła się Nzinga i nie porwała Dominique do pełnego blasku
życia w Ameryce
choć według sprawozdań Ammy to nie wyglądało aż tak różowo, ponoć Nzinga sprawiła,
że Dominique nieco spuściła z tonu (nie zaszkodziło jej to)
Amma zaprzeczała, jakoby między nią a Dominique kiedykolwiek do czegoś doszło, ale
Shirley nigdy nie pojmowała przyjaźni obejmujących wspólne chodzenie do toalety, nawet jak
się miało dwadzieścia lat, a co dopiero pięćdziesiąt
Shirley starała się unikać dziś Dominique, która jest o wiele zbyt alternatywna, żeby
tracić czas na nudną heteroseksualną nauczycielkę z przedmieścia
niestety znalazły się tuż obok siebie przy barze podczas przerwy, Shirley nie miała jak się
dyskretnie wymknąć
Dominique nic a nic się nie zmieniła, nadal jest szczupła, przyszła w obcisłej białej
koszulce, podkreślającej płaski brzuch (jakby ktoś nie zauważył), skórzanej kurtce, do tego
pierścionki jak kastety, w uszach rzędy kolczyków, pnących się po małżowinie jak szwy, czarne
dżinsy, czarne motocyklowe buty, chłopacka fryzura bez śladu siwizny
taki strój zupełnie nie pasowałby do jej wieku, gdyby nie to, że Dom sprawia wrażenie
trzydziestodwulatki
czarne kobiety nigdy nie wyglądają na swój wiek, z wyjątkiem Shirley
takie już jej zezowate szczęście

nie widziały się od wielu lat i jak można się było spodziewać, Dominique posłała Shirley
szyderczy uśmiech, jakby bawiło ją żałosne, ciasne życie dawnej znajomej
hej, Shirl, co tam dobrego? – spytała z prawie amerykańskim akcentem
Shirley oczywiście nie miała jej nic ekscytującego do powiedzenia, a kiedy odwzajemniła
pytanie, Dominique natychmiast wystartowała: wow! od czego tu zacząć? ale jej uwagę od razu
przechwycił barman, który postanowił przyjąć najpierw jej zamówienie
no oczywiście
Dominique wzięła dwa kieliszki wina w dłonie, odsunęła się na krok, świetnie było cię
zobaczyć, Shirl, i poszła
obsłużywszy Boginię Dominique, barman zwrócił się ku klientowi po drugiej stronie
Shirley, który zjawił się przy ladzie później niż ona
więc Shirley odezwała się wyjątkowo głośno jak na siebie, p r z e p r a s z a m bardzo, ja
byłam p i e r w s z a
i wszystkie głowy przy barze zwróciły się w jej stronę

Shirley nie miała do Ammy żalu za jej przyjaźń z Dominique, kiedy tamta zjawiła się na
horyzoncie, bo ich ścieżki i tak już zdążyły się drastycznie rozejść
jej relacja z Ammą opiera się na wieloletniej lojalności i poczuciu, że dobrze się znają, a
nie na wspólnych zainteresowaniach i poglądach, czasami chodzą razem do kina, co zdaniem
Shirley powinno stanowić fantastyczną rozrywkę (o ile jej wiadomo, miliardy ludzi na świecie
przyznałyby jej rację)
Amma lubi b a r d z o n i e s p i e s z n e zagraniczne obrazy bez fabuły, za to z wielką
ilością k l i m a t u, bo „najlepsze filmy to takie, które poszerzają nasze rozumienie istoty
człowieczeństwa, stanowią podróż rzucającą wyzwanie formie, przygodę wykraczającą poza
banały komercyjnej kinematografii, dają wyraz głębszym pokładom naszej świadomości”
chyba nie trzeba dodawać, co Shirley o tym myśli
zwykle idą na kompromis, Amma obejrzała z nią La La Land, nie przyznając, że jej się
podobało (Shirley widziała, że tak), a Shirley odbębniła (przespała) Moonlight, o którym Amma
mówiła, że to jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu widziała

patrzy, jak dwie przyjaciółki znikają w damskiej – takie pewne siebie, rozrywkowe, pełne
życia, ekstrawaganckie
chciała się pożegnać z Ammą, ledwo udało im się zamienić dwa słowa przez cały
wieczór, bo przyjaciółkę dopadły od razu stada wielbicielek, Shirley nie zamierza teraz
zapuszczać się do toalety i przerywać jej sesję ploteczek z Dominique
która tylko na nią spojrzy, jakby mówiła: co tym razem, nudziaro?

Shirley zdążyła porozmawiać przez chwilkę z Yazz, którą dopadł wirus abnegackiego
afro, włosy sterczą jej na wszystkie strony, nastroszone i poskręcane
w latach siedemdziesiątych ludzie nosili afro schludne i krótkie, choć nawet wtedy taka
moda nie była dla niej, matka od dwunastego roku życia czesała ją prostownicą, od tamtego
czasu Shirley nie widziała ani nie czuła pod palcami swoich prawdziwych włosów
Yazz nie zawracała sobie głowy przedstawieniem matki chrzestnej swoim dwóm
koleżankom, to już kompletny brak manier
poza tym dziewczęta sprawiały wrażenie nieco zbyt hardych, Shirley jest przyzwyczajona
do nastolatków, którzy umykają przed nią po kątach, a nie rozmawiają jak z równą sobie
jedna miała na głowie bardzo niereligijny hidżab zdobiony cekinami, druga wręcz się
wylewała z głębokiego dekoltu
Yazz przypomina bardziej Rolanda niż matkę, kreuje wizerunek pewniejszej siebie, niż
jest w rzeczywistości, ostatnimi czasy Shirley ma wrażenie, że dziewczyna rozmawia z nią
wyłącznie z poczucia obowiązku
jesteś moją ulubioną matką chrzestną, zapewniała kiedyś, ale pewnie mówi to wszystkim
chrzestnym, w końcu ma ich milion
Shirley przypuszcza, że Yazz nie uważa jej za szczególnie interesującą
Lennox mówi tylko, żeby przestała się wygłupiać

wymykają się z Lennoxem z teatru na promenadę, Yazz stoi oparta o barierki nad rzeką i
rozmawia z mężczyzną o rękach całych pomazanych wulgarnymi tatuażami, chociaż to równie
dobrze może być kobieta, w tym ich towarzystwie odmieńców nigdy nic nie wiadomo
Shirley nie może się doczekać powrotu do domu, usiądą sobie z Lennoxem na kanapie
pod kocykiem, z kubkiem gorącej czekolady
i nadrobią finał ostatniego sezonu Bake Off, który dziś przegapiła.
4

Amma
siedzi w kucki pod ścianą na końcu korytarzyka damskiej toalety w Nationalu, po obu
stronach ciągną się drzwi do kabin, ona pilnuje, czy ktoś nie wchodzi
Dominique tymczasem zręcznie formuje kilka kresek koksu na tafli kieszonkowego
lusterka
jak za starych dobrych czasów, kiedy sikały bez krępacji jedna przed drugą, ani na chwilę
nie przerywając ożywionej rozmowy
nieważne, ile lat minęło od ostatniego spotkania, nieważne pięć tysięcy kilometrów
dzielące Anglię od Ameryki plus jeszcze sześć i pół tysiąca nad oceanem, czas i odległość
rozpływają się, jakby nigdy nie stanowiły najmniejszej przeszkody
odnajdują się w swoim towarzystwie z taką samą swobodą jak wcześniej, to prawdziwa
miara przyjaźni na całe życie

Dominique ostrożnie podsuwa lusterko Ammie, masz, rozwal sobie nozdrza


Amma wciąga dwie kreski, zamyka oczy, kiedy koks uderza jej do głowy, żeby
delektować się tą chwilą, niebiańska przyjemność rozpływa się jej po żyłach
pamiętasz, że to był nasz rytuał zawsze po premierze? – mówi Dominique, zasysając
resztę proszku
kiedy narkotyk zaczyna działać, ona też czuje strzał euforii, jet lag ustępuje miejsca
mrowiącym energicznym prądom
jak mogłabym nie pamiętać? – odpowiada Amma, wspominanie wspólnej przeszłości ma
zazwyczaj charakter retoryczny, miło z twojej strony, że wskrzeszasz tak szlachetną teatralną
tradycję, Dominique, a skoro już o tym mowa, naprawdę ci się podobał spektakl i cała
produkcja? no wiesz, tak n a p r a w d ę?
przyjaciółka już wielokrotnie powtarzała, że jest zachwycona, ale Ammie to nie
wystarcza, ona potrzebuje ciągłych zapewnień
zaorałaś, dziewczyno, z a o r a ł a ś, koncertowo obrzygałaś cały ten zakon rycerzy
starego teatru, telepią się teraz w grobach, kochana
czyli ci się podobało?
Dominique
zjawiła się bez zapowiedzi w drzwiach od strony sceny, żeby zrobić Ammie
niespodziankę, nieprzytomna po dziesięciu bezsennych godzinach nocnego lotu z Los Angeles,
po którym wsiadła w Ubera z Heathrow do teatru i zajęła miejsce tuż przed tym, jak zgasły
światła, musiała przyjechać na ten nieprzegapialny moment w herstorii ich przyjaźni
tak się cieszę, że tu jesteś, wzdycha Amma i opiera się o ścianę, chłonąc miłość, która
rozlewa się w niej razem z narkotykiem
dobrze tu być, chociaż wpadłam tylko na chwilkę, jutro znowu śmigam przez ocean, drugi
raz w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, tylko dla ciebie, dla nikogo innego bym tego nie zrobiła,
Amciu
minęło tyle czasu, odkąd Dominique zjawiła się na którejś z premier przyjaciółki, na
bankiecie roi się od ludzi, których nie widziała od wieków, choć nie bez przyczyny
załapała się na krótką rozmowę z Rolandem, podczas której on zdążył napomknąć, że
ostatnio był na lunchu/kolacji/drinkach/jakimś innym pierdololo z dwoma znanymi politykami,
gwiazdą rocka i artystą, którego dzieła sprzedają się za miliony
ona na to, że w życiu o nim nie słyszała (a słyszała)
Sylvester przefrunął nad tłumem niczym gołąb pocztowy, kiedy tylko zobaczył ją
wychodzącą z sali po zakończonym spektaklu, musiał jej koniecznie powiedzieć, że obok niego
jest jedną z nielicznych antyestablishmentowych kombatantów starej gwardii, którzy zachowali
swoje ideały w nienaruszonym stanie
nieprzypadkowo zamachał w kierunku Ammy
Dominique już miała wspomnieć o swoim wybitnie kapitalistycznym festiwalu, ale
ocaliła ją znajoma kierowniczka sceny, z którą pracowała w latach osiemdziesiątych, Linda,
dawniej przypominająca bezdomnego kociaka, teraz zbudowana jak strażniczka w gułagu
towarzyszyła jej świta wielbicielek, które wpadły na nią całym tabunem i zmiotły
Sylvestra na bok
Linda prowadzi teraz własną firmę dostarczającą rekwizyty do produkcji filmowych i
telewizyjnych, a jej przyjaciółki, dawniej obsesyjne wielbicielki Teatru Kobiet Buszu, zostały
mechaniczkami samochodowymi, elektryczkami, pracowniczkami budowlanymi
Dominique zawsze znajdzie czas dla tych lasek, które odrzuciły swoją kobiecość, zanim
to było modne
wspaniale było je znowu zobaczyć

w przeciwieństwie do Shirley, najstarszej przyjaciółki Ammy i najdrętwiejszej kobiety na


całym świecie, która na jej widok zareagowała czystą zgrozą, kiedy wpadły na siebie przy barze,
i szybko ułożyła wargi w coś, co należało chyba uznać za uśmiech
Dominique przyłapała kiedyś Shirley, jak ta przyglądała się Ammie całującej swoją
dziewczynę na jakiejś imprezie, widziała jej wyraz twarzy, kiedy myślała, że nikt nie patrzy
ta baba to kryptohomofobka, ale Amma nie chce tego słuchać, twierdzi, że w takim razie
Shirley nie przyjaźniłaby się z nią przez tyle lat
Dominique wylewnie się przywitała i równie wylewnie pożegnała, nie mówiąc właściwie
nic między jednym a drugim, takie interakcje nazywa „kanapką dzień dobry–do widzenia”
tak obchodzi się z ludźmi, dla których musi być miła
Roland, Sylvester, Shirley
kiedyś dobrze ich znała, a teraz, kiedy widuje ich od wielkiego dzwonu, widzi, że
wszystkie ich najgorsze cechy tylko się pogłębiły
Roland jest jeszcze bardziej arogancki, Sylvester jeszcze bardziej rozgoryczony, Shirley
jeszcze bardziej sztywna
Lakszmi stanowi jeden z wyjątków, nadal blisko się przyjaźnią, a ona regularnie wpada
do Los Angeles, kiedy akurat przyjeżdża do Stanów z trasą koncertową promującą nowy album

najbardziej ucieszyło ją spotkanie z Yazz, która podbiegła i z dumą przedstawiła ją dwóm


pewnym siebie, wygadanym kumpelom ze studiów, jedna była w hidżabie, który już z daleka
głosił: „muzułmanka, laska z charakterem, i jeszcze z tego dumna!”
podekscytowane koleżanki zachwycały się, że Yazz wszystko im o niej opowiedziała, ale
spokojnie, nic się nie martw, same dobre rzeczy, prawie nic obciążającego
Yazz zasugerowała, że w przyszłym roku Dominique powinna jej zasponsorować
miesięczną wizytę w Los Angeles bez w i a d o m o k o g o, to byłaby świetna okazja, żeby się do
siebie zbliżyły, bo przypominam, że jesteś moją matką chrzestną numer jeden, nieobecną przez
większość mojego dzieciństwa, co przyprawiło mnie o niezłą traumę, bo musiałam dorastać w i a
domozkim
i z profesorem kurwa wszystkiego
przydałoby mi się trochę wsparcia, mamciu Dom
nic się nie martw, nie spodziewam się biletów w pierwszej klasie, ekonomiczna styknie
oraz
kieszonkowe
Yazz jest bezwstydną tupeciarą, a Dominique ją za to uwielbia, wiadomo, że pokryje
koszty jej wizyty

przez chwilę grzebie w plecaku, leżącym na posadzce w toalecie, wyciąga czarno-białe


zdjęcie, podsuwa je Ammie
pamiętasz to? pomyślałam, że ci je przywiozę i pokażę, jak daleko zaszłaś
no jasne, jak mogłabym zapomnieć? popatrz na nas, byłyśmy pierwszymi riot grrrls, a
może teraz to się pisze gurls? Yazz będzie wiedziała
stoją na jednym z tarasów tego samego teatru, Dominique ma na sobie powgniatany
kapelusz trilby, staromodny męski płaszcz, porwany tiszert, dżinsy, szelki
Amma jest w kurtce bomberce, falbaniastej mini, rajstopach w paski, martensach
obie krzywią się paskudnie i pokazują faka, skierowanego w stronę czarnych liter
układających się w nazwę teatru wysoko nad ich głowami
patrz, Dom, jakie byłyśmy młode, czuję się tak, jakby wieki minęły
bo minęły, to już zamierzchłe czasy, podaj sole trzeźwiące, koteczku, i spójrz na siebie
teraz, Amciu, jesteś u szczytu kariery, dziewczyno, idziesz jak burza, nic cię nie powstrzyma,
taka jest prawda, a wiesz, co sobie pomyślałam przy tej ostatniej sekwencji spektaklu?
afroginocentryzm zafundował nam dziś feministyczne trzęsienie ziemi

Amma rozpływa się i stapia ze ścianą, chłonie pochwały


właśnie tego potrzebuje
wszystko jest doskonałe
po prostu
doskonałe.
5

Przyjaciółki rozmawiają do późnej nocy w domu Ammy


Dominique jest zadowolona, że Amma nie zaprosiła swoich aktualnych dupeczek, choć
przy pożegnaniu było widać, że jedną i drugą to trochę zapiekło, posłały jej nienawistne
spojrzenia, Dominique odcięła im drogę do świętowanka w łóżku
przyjaciółka rozsmakowała się w trójkątach, wyznała jej to wcześniej
Amciu, jaka z ciebie puszczalska zdzira
mam nadzieję, staram się jak mogę

Yazz i jej „ekipa” też zostają na noc, ale już dawno poszły spać
co się porobiło z tą dzisiejszą młodzieżą, zawołała za nimi Dominique, kiedy dziewczęta
wyszły z salonu, ziewając niczym pięciolatki
to wy powinnyście sobie urządzać balangę, a nie my, wracajcie tu, wy stateczne małe
krowy, chodźcie się nawalić
one jednak poczłapały na górę, Yazz wychyliła się przez barierkę i krzyknęła, że ktoś tu
musi się zachowywać jak dorosły, kiedy w domu szaleje d z i e c i a r n i a
nie żebyśmy kogoś wytykały palcami

nie dają już rady jak za starych dobrych czasów


obaliły z Ammą tylko dwie butelki czerwonego i wciągnęły resztę koksu, który zapewnił
przyjemną przeciwwagę dla otumaniających efektów picia alkoholu
najlepsze z dwóch światów, pijesz, ile chcesz, ale zachowujesz przytomność umysłu na
tyle, żeby móc sobie pogadać
Amma wyciąga się z pewnym dostojeństwem na kostropatej starej sofie, rozparta na
poduszkach
niczym późna Sarah Bernhardt albo Lillie Langtry
Dominique siedzi na podłodze, na spłowiałych geometrycznych wzorach dywanika z
Habitat
w pozycji kwiatu lotosu

ten dom przypomina Dominique o stylu życia, przed którym uciekła, o rzędach
identycznych szeregowców, stłoczonych zdecydowanie zbyt blisko siebie
przed domem znajduje się podwórko metr na metr, zastawione czarnymi kubłami na
śmieci, ogródek na tyłach jest niewiele większy
wymiary mieszkania są klaustrofobiczne, ciemnofioletowe ściany nie pomagają, Amma
wybrała ten kolor wbrew wyraźnym radom Dominique, żeby machnęła wnętrza na biało, to
będzie się wydawało większe
przynajmniej pożółkłe od dymu plakaty z teatru są teraz zabezpieczone pod szkłem
na kominku stoi rząd zakurzonych afrykańskich rzeźb, które Amma zebrała, nie
odziedziczyła
listwy przypodłogowe poobcierane, parkiet aż błaga o porządne lakierowanie, w
nieczynnym palenisku zakurzona gromnica, obrzydliwie zdeformowana od warstw zaschniętej
parafiny
Amma nazywa to artystycznym nieładem, jak gdyby starannie go zaprojektowała, ale
jedna gosposia od siedmiu boleści drugiej nie nabierze, więc Dominique sugeruje, żeby odpuściła
sobie przymiotnik „artystyczny”
ona sama zatrudnia gosposię, która przychodzi dwa razy w tygodniu, żeby pozbyć się
dowodów jej nieporadności
ona sama mieszka w przestronnym parterowym domku o przeszklonych ścianach, które
otwierają ciasne wnętrze na świat i wpuszczają do niego widok sosen na spływającym w dół
zboczu
oraz światła miasta, majaczące w oddali

Ostatnia Amazonka to prawdopodobnie szczytowe osiągnięcie mojej kariery, Dom, już


nie triumfuje, im dalej w noc, tym bardziej Amma się rozkleja, Dominique dobrze to zna
nie wyobrażam sobie, jak mogłabym to przebić, może zaproszą mnie, żebym wystawiła
coś jeszcze, jeśli ta zgarnie jakąś większą nagrodę, a może nie, mam tyle do zaoferowania, może
wciąż będę uganiać się za robotą, ale przynajmniej stanę się jeszcze bardziej pożądaną członkinią
paneli dyskusyjnych omawiających problem inkluzywności w teatrze
stałam się Wielką Kapłanką Długowieczności Zawodowej w Kaplicy Zmian
Społecznych, głoszącą kazania z Ambony Politycznej Niewidzialności do Zmarginalizowanego
Zgromadzenia Już Przekonanych
właśnie dlatego mam obowiązek pomóc ci stąd uciec, Ammo, popatrz na te wszystkie
czarne aktorki, które nie mogą znaleźć tutaj roboty, zawijają się do Stanów i zostają gwiazdami
Hollywood, popatrz na moje życie, na mój Festiwal Sztuki Kobiet, pomyśl, jak wielka tam jest
publiczność, jakie sieci wsparcia, jakie tam się prowadzi rozmowy, pomyśl o utalentowanych
czarnych ludziach, którzy działają na wszystkich poziomach tkanki społecznej
Ameryka pozwoli ci się rozrosnąć, bo sama jest rozrośnięta, staniesz się głośniejsza,
odważniejsza, znajdziesz więcej intelektualnych i twórczych bodźców, osiągniesz nowe szczyty,
jestem tego pewna, wiem, że Stany mają więcej niż nadto problemów społecznych i
politycznych, ale w porównaniu z Wielką Brytanią, a zresztą co ja mogę powiedzieć? dawno stąd
zwiałam
muszę tu zostać, aż Yazz będzie gotowa na niezależne życie
masz na myśli tę najbezczelniejszą młodą kobietę we wszechświecie? – prycha
Dominique, nikt nie potrafi sam o siebie zadbać tak dobrze jak twoja córka
nie żebym chciała, by stała się niezależna, to znaczy ani teraz, ani nigdy, no
masz lęki separacyjne?
to potwór, ale mój mały potwór, no i wiesz, ja naprawdę kocham to miejsce, nawet jeśli
frustruje mnie do nieprzytomności, nie wiem, czy chciałabym być obca gdziekolwiek indziej
to wypróbuj Stany na trochę, jak nowe ciuchy, które mogą ci pasować albo nie, w życiu o
to chodzi, żeby ryzykować, a nie chować głowę w piasek
dzięki
nie ma za co
przy tobie czuję się jak taka zaściankowa pańcia
bo nie wiesz, co dla ciebie najlepsze, zaciągnę cię do Stanów za wszarz, jeśli będę do tego
zmuszona
Amma wstaje z kanapy, otwiera okno, zapala papierosa, wypuszcza dym w ciemną, cichą
ulicę
Dominique za każdym razem nie może uwierzyć, że przyjaciółka nadal pali, że
ktokolwiek po dwudziestce to robi

Amciu, ja też kocham ten kraj, chociaż przy każdym powrocie coraz mniej, Wielka
Brytania stała się dla mnie żywym wspomnieniem, kojarzy mi się wyłącznie z przeszłością,
nawet kiedy znajduję się w niej tu i teraz
to brzmi, jakbyś rozmawiała o tym z terapeutką
płacę jej za to, żeby siedziała i słuchała moich wyrzygów bez przerywania przez godzinę
tygodniowo, chodzę do tej samej kobiety od rozstania z Nzingą, cudowna sprawa, powinnaś
spróbować
tylko że w przeciwieństwie do ciebie mnie nie dręczą żadne problemy psychologiczne
bo się do nich nie dokopałaś
okej
dla mnie terapia to sposób na rozwój samoświadomości, Amciu
rozwój świadomości to taki oldskulowy termin, Dom
nie słyszałaś, że oldskul wraca do łask? feminizm znowu jest w modzie: blogi,
demonstracje, kampanie crowdfundingowe, patrzeć na to nie mogę

Amma zamyka okno, wraca, znów rozciąga się leniwie na sofie, to wytłumacz mi,
Dominique, niby dlaczego rezurekcja feminizmu nie jest czymś dobrym? wydawało mi się, że
właśnie tego nam trzeba
wiesz co, Ammo, tak naprawdę przeszkadza mi jego utowarowienie, dawniej feministki
były tak demonizowane przez media, że całe pokolenia kobiet odwracały się od szans na własne
wyzwolenie, bo żadna nie chciała być kojarzona z tym ruchem, a teraz wszyscy spijają sobie z
dzióbków, widziałaś te olśniewające sesje zdjęciowe z pięknymi młodymi femi-fashionistkami,
wszystkie w stylowych ciuszkach i gotowe wykrzykiwać odważne hasła – dopóki to nie wyjdzie
z mody
feminizm potrzebuje tsunami, a nie paru zabiegów kosmetycznych
Dominique chce, żeby przyjaciółka się z nią zgodziła, to przecież oczywiste, ale Amma
jak zawsze musi stawać okoniem, nie chce dojrzeć oczywistości, Dom, jesteś zbyt cyniczna, daj
spokój z tym czarnowidztwem
ja jestem jasnowidzką, każdy poważny ruch polityczny, który potrzebuje urody, żeby się
sprzedać, jest skazany na zagładę
och, daj żyć, obsesja mediów na punkcie pięknych kobiet to nic nowego, popatrz na
Glorię, Germaine, Angelę z czasów młodości, wybitne jednostki, ale brzydkie kaczątka to z nich
nie były, jeśli kobiety są młode, piękne i ruchalne, to dostają czas antenowy i nieważne, czy to
piosenkarka, czy tramwajarka
tramwajarka, Amciu?
tak mi się zrymowało, Dom
wiesz, co jeszcze mi nie daje spokoju, te transbojówki, żebyś ty widziała, jak mi się
oberwało, kiedy ogłosiłam, że mój festiwal jest przeznaczony dla kobiet, które urodziły się
kobietami, a nie dla kobiet, które się urodziły mężczyznami, zostałam oskarżona o transfobię, a
przecież to ostatnie, co można o mnie powiedzieć, mam znajomych trans, ale to jednak różnica,
mężczyzna wychowany jako mężczyzna może się nim nie czuć, ale świat go tak traktował, więc
jak może być taki sam jak my?
zaczęli nawet kampanię przeciwko mojemu festiwalowi, wszystko zaczął jakiś Morgan
Malenga, influencer na Twitterze z milionem followersów, atakował mnie miesiącami i szargał
mi reputację, aż w końcu się wycofałam
Dom, jaka ty jesteś zabawna, bojówki? protesty? nikogo ci to nie przypomina?
rozniosłybyśmy teatralne lobby w drobny mak, gdyby Twitter istniał za naszych czasów,
wyobrażasz to sobie? a społeczność trans ma prawo walczyć o swoje prawa, musisz być bardziej
otwarta w tym temacie, bo inaczej przestaniesz się liczyć, ja musiałam zupełnie przeorganizować
swój sposób myślenia, kiedy dorobiłam się „uświadomionej” córki, której nic nie sprawia takiej
przyjemności jak uświadamianie mi mojej ignorancji, a poza tym jestem pewna, że mnóstwo tych
młodych femi-fashionistek cię wielbi, jesteś magnesem na kociaki
żaden ze mnie magnes, Amciu, one uważają mnie za przebrzmiałą paniusię, która dokłada
swoją cegiełkę do problemu, nie mają do mnie szacunku
no to musisz z nimi rozmawiać, Dom, powinnyśmy celebrować to, że o wiele więcej
kobiet dzisiaj rekonfiguruje feminizm, a ruchy oddolne rozprzestrzeniają się z prędkością światła,
miliony kobiet się budzą i uświadamiają sobie, że mogą przejmować władzę nad światem, że są
jednostkami z pełnią praw
jak mogłybyśmy z tym polemizować?
Epilog
Penelope
pruje ku nadchodzącym za dwa dni osiemdziesiątym urodzinom w prującym na północ
pociągu intercity
usiłuje poczytać dodatek kulturalny do „The Telegraph”, właśnie natrafiła na
pięciogwiazdkową recenzję spektaklu o afrykańskich Amazonkach w The National, jej
ulubionym londyńskim teatrze
mniejsza o recenzje, c o ś t a k i e g o raczej sobie daruje
jedzie pierwszą klasą, chciałaby nacieszyć się ginem z tonikiem i solonymi chipsami
mimo wysokiego ciśnienia, które za chwilę chyba wystrzeli pod sufit przez ten jazgot dookoła,
harmider plebsu, który za kilka funtów wykupuje awans do wyższej klasy po wejściu do pociągu,
a następnie wdziera się w przestrzeń pomyślaną jako bardziej komfortowa i spokojna, zmieniając
ją w koszmar na jawie pełen wyjących bachorów, śmierdzących piwem balowiczów oraz ludzi
prowadzących przez komórkę bardzo prywatne rozmowy w sposób bardzo publiczny
Penelope ma ochotę powiedzieć im wszystkim, żeby POZAMYKALI – WRESZCIE –
MORDY!!!
tylko że pomimo statusu emerytki nie zdziwiłaby się, gdyby te prostaki postanowiły się
na nią rzucić, już widzi nagłówki jutrzejszych gazet
Pijany awanturnik wyrzuca starszą panią z pędzącego pociągu
ostatnimi czasy Penelope o wiele gorzej znosi ludzi, nie licząc swojego partnera
Jeremy’ego, on wyrwał ją ze szponów staropanieństwa, stanu, w którym musiała cierpieć o wiele
zbyt długo
tyle lat nieszczęśliwego trwania w niezależności, kiedy wszystko, czego w życiu
pragnęła, to być współzależną w związku z miłym mężczyzną, który ją kocha
taką, jaka jest

poznała Jeremy’ego na zajęciach z tai-chi, zaczęła je ćwiczyć przed siedemdziesiątką za


radą przeuroczej doktor Lavinii Shaw (niestety przeszła na emeryturę i zastąpił ją n i g e r y j s k
i… p a n), która zasugerowała, że taka forma aktywności może poprawić jej wyczucie
równowagi, bo Penelope ciągle upadała
ostatni raz w markecie Waitrose tak sobie obiła bark, że latami trzeba go było leczyć,
mimo że przyjmowała zastrzyki sterydowe
nie może się pani tak wywracać, ostrzegła ją doktor Shaw, bo skończy pani na wózku
zrozumiano
Penelope najpierw wybrała się na trening tai-chi do lokalnego ośrodka na Camberwell,
gdzie musiała ćwiczyć w otoczeniu niemożliwie szczupłych młodych kobiet i pięknych
mężczyzn z dziwnymi samurajskimi koczkami na głowach – którzy przychodzili tam ze względu
na kobiety
później jednak znalazła o wiele bardziej adekwatne zajęcia na prawdziwym Dulwich (nie
mylić z East Dulwich), gdzie można było do woli przebierać w starszych dżentelmenach
pewnego p o k r o j u
zaczęła się ustawiać obok jednego z nich, Jeremy’ego o srebrnych włosach i twarzy
alpinisty arystokraty (w y p i s z w y m a l u j Ranulph Fiennes)
kilka lat od niej starszy i rozwiedziony (co zostało szybko ustalone, tak najlepiej),
Penelope konsekwentnie wybierała sobie miejsce przy nim, a instruktor nakazywał im
rozczesywać grzywę dzikiego konia, chwytać ptasi ogon, objąć tygrysa i przejść przez górę

Penelope przepędziła całą konkurencję, odświeżywszy na potrzeby tego zadania nieco już
przykurzone umiejętności, nabyte jeszcze za nastoletnich czasów, kiedy postanowiła usidlić
Gilesa
przynosiła Jeremy’emu gruszki ze swojego ogrodu i sadzonki do wypełnienia wolnych
miejsc w jego własnym (co również zostało szybko ustalone) – malwy, kamelie, wisterie
wyglądało na to, że poczuł do niej sympatię, więc Penelope podkręciła ambicje i
przyniosła mu niezwykle rzadkie nagranie uwielbianej przez niego Marii Callas na płycie
winylowej 78 rpm
przegrzebała w tym celu chyba wszystkie antykwariaty muzyczne na West Endzie, a jemu
powiedziała, że natknęła się na nią przy porządkowaniu własnej (zgromadzonej naprędce, na
wypadek gdyby postanowił ją odwiedzić) kolekcji muzycznej
przesiedziała z nim niezliczone godziny na koszmarnych operach w Royal Opera House,
English National Opera, Glyndebourne, Aldeburgh, Garsington
sprawiając wrażenie oczarowanej tym kociokwikiem na scenie
chodziła z nim na stadiony Lords i Oval na mecze krykieta, przesiedziała niewiarygodną
ilość tych niewiarygodnie długich rozgrywek, udając s z a l e n i e z a i n t e r e s o w a n ą, nie
bez wsparcia ze strony obowiązkowego Pimmsa w wiaderku z lodem
(przecież należy podtrzymywać tradycję)

Penelope przeistoczyła się w Duszę Towarzystwa, nic nie sprawiało jej zbyt wielkiego
kłopotu, jeśli dotyczyło Jeremy’ego, choć zanim go poznała, prawie niczym nie miała ochoty
zawracać sobie głowy
przy Jeremym stała się uważną słuchaczką i łagodną pocieszycielką, zwłaszcza kiedy
zwierzał się z byłego małżeństwa z Anne
która w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych była porządną żoną i matką, ale po
nadejściu lat osiemdziesiątych zmieniła się w nienawidzącą mężczyzn feministkę, przy byle
okazji wszczynała z nim kłótnie i biegała na Greenham Common z kobietami, które bardzo się
starały nie wyglądać jak kobiety
sprowadzała je do ich domu na Kennington jako przyjaciółki, aż pewnego dnia przyłapał
ją na gorącym uczynku w sypialni, gdzie robiły coś, co powinien robić tylko mężczyzna z kobietą
od tamtej pory miewał związki, ale już nigdy się nie ożeni
cóż, feminizm ma niejedno na sumieniu, odparła solidarnie Penelope, gotowa zdradzić
ideały, jeśli to miałoby jej zapewnić osobiste szczęście

Jeremy Sanders (kawaler Orderu Imperium Brytyjskiego)


może się poszczycić wspaniałą karierą na stanowisku pracownika służby publicznej w
pałacu Westminster, gdzie odpowiadał za publikacje wewnętrzne bez względu na to, która partia
polityczna akurat szkodziła, to znaczy r z ą d z i ł a w kraju, jak ma w zwyczaju żartować
(L.O.L., Jeremy!)
byli kompatybilni poglądowo (nieco na prawo od centrum) i z przyjemnością dyskutowali
na główne tematy dnia: prawodawstwo, gospodarka, kolonie brytyjskie kontra państwo
opiekuńcze, nacjonalizm, imigracja, potrzeba zniesienia pomocy socjalnej, prawa człowieka,
zachęcanie do rozwoju małych przedsiębiorców i ulgi podatkowe dla wielkich firm i
najzamożniejszych, ochrona osobistego majątku – jej willa na Camberwell, w latach
sześćdziesiątych kupiona za symboliczne pół pensa, dziś jest warta siedmiocyfrową kwotę
Penelope pozwoliła Jeremy’emu na zainicjowanie intymnego zbliżenia dopiero po
osiemnastu miesiącach, i tak nie zamierzała wskakiwać z nim do łóżka, od tak dawna nie była
widziana w negliżu przez nikogo poza stateczną brafitterką w Marksie i Spencerze
jej uda, masywne i dziobate od cellulitu, nie miały już w sobie nic z dawnych smukłych
kształtów, piersi nie przypominały nadmuchanych baloników z czasów młodości i niejedną noc
spędziła na rozmyślaniach, czy powinna sobie dla niego ufarbować intymny ogródek
do konsumpcji związku doszło dość niespodziewanie, pewnego wieczora podczas wizyty
w jego domu wylądowali na sofie w salonie jak para nastolatków
choć najpierw Penelope musiała przecierpieć trzy i pół godziny Traviaty w Royal Opera
House
a po powrocie do domu obaliła butelkę vintage bordeaux, żeby nieco ochłonąć
on w tym czasie nalał sobie parę kieliszków ulubionej metaxy
sprawy same się potoczyły i zanim Penelope się obejrzała, pozwoliła zerwać kwiatek
swojemu chłopakowi po siedemdziesiątce
Penelope odkryła wtedy, że uczucia Jeremy’ego czynią go ślepym na jej fizyczne
niedoskonałości, kochał ją taką, jaka jest, bez żadnych zastrzeżeń, powiedział, nawet kiedy
któregoś ranka pozwoliła mu się zobaczyć goluteńka w pełnym świetle promieni słonecznych,
spływających na nią z okna
właśnie tak mogłaby wyglądać Wenus Botticellego w średnim wieku
w średnim wieku? miała wtedy siedemdziesiąt lat
był taki w i e l k o d u s z n y

Penelope z całą pewnością kochała Jeremy’ego takim, jaki jest, ani ludzik Michelin, ani
podstarzały Adonis, jego najbardziej atrakcyjną cechą fizyczną były nogi, przez całe życie dużo
chodził, a ona przy nim również zaczęła, prawdziwy cud, bo zanim się poznali, ledwo była w
stanie przeczłapać pięć minut bez zadyszki
z samochodu i z powrotem, od sklepu do sklepu
w końcu nabrała takiej kondycji, że chodzą na piętnastokilometrowe spacery podczas
wyjazdów do jego domku nad morzem w Sussex, albo do tego należącego do niej, w Prowansji
chodzenie stało się jedną z największych przyjemności w jej życiu
kiedy już ustalone zostały wszystkie kwestie w związku z kompatybilnością, następnym
logicznym krokiem była jej przeprowadzka do niego, gdzie postanowiła niczego nie zmieniać,
choć po cichu nie znosiła szaro-zielonej palety wnętrz, jego zamiłowania do oryginalnych
edwardiańskich mebli, beżowych dywanów od ściany do ściany i porozwieszanych wszędzie
dziewiętnastowiecznych okładek „Spectatora” w ramkach
nie miało to nic wspólnego z jej własnym, bardziej eklektycznym gustem, obejmującym
balijskie lalki teatru cieni, szklane rzeźby, wygodne białe sofy z narzutami w kolorowe
geometryczne wzory, dywaniki z owczej skóry i piaskowane panele z jasnego drewna
rozmościli się wygodnie w nowym wspólnym życiu, często chodzili na obiady do
restauracji (żadnemu nie chciało się gotować), regularnie odwiedzali zabytkowe wnętrza,
wybierali się do teatru i na musicale na West Endzie (dla niej), i oczywiście do opery
oboje uwielbiają czytać, ona preferuje twórczość Joanny Trollope, Jilly Cooper, Anity
Brookner i Jeffreya Archera, podczas gdy on, jak sam to ujmuje, jest raczej typem sięgającym po
Jamesa Pattersona, Sebastiana Faulksa, Kena Folletta i Roberta Harrisa
Jeremy powiedział jej kiedyś, że nigdy w życiu nie przeczytał powieści napisanej przez
kobietę, bo nie był w stanie przebrnąć przez pierwszy rozdział, nawet nie wie dlaczego, to musi
być kwestia biologiczna, dodał z rezygnacją
ona nie odpowiedziała, nie suszy mu o nic głowy, to jej osobista zasada, sekret ich
harmonijnego pożycia

codziennie rano ćwiczą razem tai-chi w jego pokoju zimowym, latem przenoszą się do
ogrodu, choć Jeremy stracił już dużo z dawnej sprawności, jest grubo po osiemdziesiątce
ona przeżyła podejrzenie raka, po którym poczuła się porażająco śmiertelna (i wdzięczna
losowi, że uniknęła mastektomii)
kiedy jednak kontemplowała swój nadchodzący koniec, zaczęła nocami rozmyślać o
biologicznych rodzicach, choć przez całe życie sądziła, że zostawiła to za sobą we wczesnej
młodości, gdy otrząsnęła się z szoku po odkryciu, że nie łączą jej żadne więzi krwi z Edwinem i
Margaret
kim byli ci ludzie, którzy sprowadzili ją na świat tylko po to, żeby ją oddać?

Sarah ze zdziwieniem przyjęła jej zwierzenia na ten temat podczas cotygodniowej


angielsko-australijskiej rozmowy na Skypie
skąd nagle takie myśli, mamo?
Sarah jest już w średnim wieku, rzadko bywa w Anglii, a jej dzieci, Matty i Molly, są już
dorosłe i b a r d z o australijskie
Adam mieszka w Dallas od tak dawna, że stał się wielkim zwolennikiem drugiej
poprawki, doprawdy szokujące, Penelope aż się z nim pokłóciła o kwestię dostępu do broni w
jego miejscowym Walmarcie, gdzie można kupić pistolet obok sera topionego i zabawek dla
dzieci
Penelope uważa, że dzieci od niej uciekły, choć nigdy by się do tego nie przyznały, nie
była złą matką i smutno jej, że nie miała szansy na stworzenie bliskiej relacji z wnukami
chciała być taką babcią, która opiekuje się nimi co tydzień
drugą najważniejszą kobietą w ich życiu
nadal jest bardzo blisko z Sarą, która powiedziała jej o testach Ancestry DNA, cieszących
się wielką popularnością w jej części świata, jako że tam wielu ludzi ma brytyjskie lub inne
korzenie i wie o nich mało albo wcale
mamo, widzę, jak cię to dręczy, powinnaś tego spróbować, powiedziała, może
przynajmniej się dowiesz, z której części Wielkiej Brytanii pochodzi twoja rodzina
Penelope spodobał się ten pomysł, wychowała się w Yorku, więc zakładała, że
przodkowie również pochodzili z tego regionu, prawdopodobnie od czasów epoki kamienia
w dawnych czasach ludzie mało podróżowali, chyba że z wioski do miasta za pracą, a i to
dopiero po nadejściu rewolucji przemysłowej
wcześniej żyli w izolacji i zamkniętych społecznościach, zwłaszcza na terenach
górzystych, więc tak, jej korzenie prawdopodobnie sięgają Yorkshire, Lancashire, Cheshire,
Lincolnshire, być może Durham, kto wie, czy nie wywodziła się od wikingów, może była
potomkinią jakiejś wikińskiej królowej wojowniczki
to by się zgadzało

otrzymała pocztą swój zestaw, umieściła w fiolce próbkę śliny, jak nakazano w instrukcji,
odesłała i postanowiła, że zrobi Jeremy’emu niespodziankę, gdy przyjdą wyniki
tylko że nie spodziewała się takiego rezultatu
teraz Penelope cierpi na nagły zespół stresu pourazowego, wczoraj po tradycyjnym
piątkowym lunchu spod znaku „penne & pinot” z rozwiedzioną koleżanką wróciła do domu i
zajrzała do skrzynki e-mailowej, a tam nowa wiadomość
Świetne wieści! Twój wynik testu Ancestry DNA jest już dostępny online. Oto chwila, na
którą czekałaś…
owszem, czekała – całe życie
Penelope bez chwili zwłoki kliknęła w link, czując ulgę na myśl, że Jeremy pojechał na
cały dzień do Surrey grać w golfa ze swoim bratem Hugo
w pierwszej chwili trudno jej było się we wszystkim połapać, tyle różnych narodowości
przed jej oczami ukazała się naukowa analiza najgłębszej, najbardziej tajemniczej części
jej istoty, tylko że nie pokrywała się ona z wyobrażeniami Penelope na własny temat
Europa
Skandynawia 22%
Irlandia 25%
Wielka Brytania 17%
Żydzi europejscy 16%
Półwysep Iberyjski 3%
Finlandia / północno-zachodnia Rosja 2%
Europa Zachodnia 2%
Afryka
Etiopia 4%
Sudan Południowy 1%
Kenia 1%
Erytrea 1%
Sudan 1%
Egipt 1%
Nigeria 1%
Wybrzeże Kości Słoniowej / Ghana 1%
Kamerun / Kongo 1%
Społeczeństwa zbieracko-łowieckie
Afryki Południowo-Centralnej 1%

Penelope udała się prosto do barku w salonie; kilka godzin później przeniosła się do
sypialni, żeby się położyć
żydowska krew to jedno, ale nawet przez milion lat nie wpadłaby na to, że zastanie w
swoim DNA afrykańskie pochodzenie, to był największy szok, test nie przyniósł jej żadnych
odpowiedzi, tylko spiętrzył nowe pytania
kiedy tak leżała, wyobraziła sobie swoich przodków w przepaskach na biodrach, jak
biegają z włóczniami za lwem po afrykańskiej sawannie, ale jednocześnie w jarmułkach na
głowach, jedzą kanapki na żytnim chlebie i paellę, odmawiają polowania w szabas
może powinna sobie kupić perukę z dredami, żeby jakoś się skomunikować ze swoją
nową tożsamością, dołączyć do rastafarian i sprzedawać narkotyki
przynajmniej odkryła, dlaczego się tak łatwo opala, kiedy tylko wyjdzie na chwilę na
słońce

tylko siedemnaście procent jej DNA pochodziło z Wielkiej Brytanii, to ją okropnie


rozczarowało, była w większej części Irlandką niż Brytyjką, co najprawdopodobniej oznaczało,
że jej przodkowie trudnili się u p r a w ą z i e m n i a k ó w
element skandynawski był w porządku, pod warunkiem że wywodziła się od wikingów,
ale jak to sprawdzić? zresztą oni też mogli uprawiać kartofle, Europa Zachodnia zaś bez
wątpienia wyjaśniała jej wielkie przywiązanie do cudownej Prowansji
ci afrykańscy przodkowie byli zapewne nomadami, wędrowali po całym kontynencie i
zabijali się nawzajem, dopóki Brytyjczycy nie stworzyli prawdziwych krajów w miejsce
nieokreślonych regionów, tym samym wprowadzając dyscyplinę i porządek
jeśli była w trzynastu procentach Afrykanką, to czy to oznaczało, że jedno z jej rodziców
miało dwadzieścia sześć procent afrykańskiej krwi? a może to dotyczyło ich obojga razem
wziętych?
nie wiedziała, kim byli jej biologiczni rodzice, więc nie mogła nawet zacząć analizować
poszczególnych wątków

Penelope zadzwoniła do córki na Skypie, żeby podzielić się swoim odkryciem, w


Australii było bardzo wcześnie, ale to wyjątkowa chwila, Sarah bardzo się podekscytowała
poprosiła o link do strony, mamo, nie rozumiem, co mi tu opowiadasz, to naprawdę bez
znaczenia, czy lubisz kryminały skandynawskie
czy ty znowu piłaś?
(tylko troszeczkę)

po kilku minutach Sarah oddzwoniła z wiadomością, że strona pokazuje nie tylko raport z
jej pochodzenia etnicznego, ale też łączy z krewnymi, którzy zrobili sobie test, mamo, jak mogłaś
to przegapić? okej, weź głęboki oddech, jesteś gotowa? masz ponad setkę genetycznych
krewnych wymienionych na stronie, od kuzynów piątego do ósmego stopnia, nikogo w
rubrykach rodzeństwa i dziadków, bliźniaka też nie widać, ale pojawiło się coś innego, rodzic –
rozumiesz, co to znaczy?
twoja biologiczna matka albo ojciec musieli zrobić sobie test i strona pokazała wasz
stopień pokrewieństwa
wyświetla mi się tu nazwa konta, Anonim25, ostatnie logowanie dwa tygodnie temu w
hrabstwie Yorkshire, i jeszcze coś, link do wiadomości, możesz kliknąć i napisać maila
bezpośrednio do tej osoby, żeby dowiedzieć się więcej
mamo, słuchasz mnie? strasznie pobladłaś, Boże, nie chciałam cię wzburzyć, mamuś, nie
płacz, to absolutnie zrozumiałe, oczywiście, że tak, rozumiem cię, naprawdę, żałuję tylko, że nie
mogę cię teraz przytulić, słuchaj, ja się tym zajmę, ty wytrzeźwiej, później porozmawiamy
Sarah napisała do jakiejś osoby imieniem Morgan, która/który (?) odpisała prawie od
razu, że zajmuje się stroną DNA swojej prababci Hattie Jackson, żeby dowiedzieć się więcej o
matce Hattie, Grace, będącej w połowie Etiopką, a przynajmniej tak im się wydawało, bo za
sprawą testu odkryli, że jej geny obejmują większą część Afryki, to było pewne zaskoczenie
ale ostatnie, czego Morgan się spodziewała, to e-mail od kogoś podającego się za córkę
Hattie, bo prababcia ma tylko jedną córkę, Adę Mae, która mieszka w Newcastle
Morgan obiecała Sarze, że od razu zadzwoni do Hattie i da znać

kiedy minął pierwszy szok, Hattie zdradziła Morgan, że w wieku czternastu lat urodziła
dziewczynkę, której dała na imię Barbara, kilka dni po narodzinach ojciec odebrał jej dziecko,
ona nie miała nic do gadania i nie wiedziała, co się z nim stało, o córce nie wiedział nikt poza jej
rodzicami, a oni zmarli dawno temu
Hattie przez całe życie trzymała to w tajemnicy, myślała o Barbarze codziennie, nie
mogła uwierzyć, że córka nadal żyje
Morgan napisała do Penelope, że jej prababcia jest wstrząśnięta, ma już prawie sto lat,
musi pani przyjechać jak najszybciej
Penelope odparła, że wsiądzie jutro w pierwszy pociąg

na stacji wsiada do czarnej taksówki, zazwyczaj obserwuje licznik, ale tym razem
mogłaby nabić nawet tysiąc funtów, to bez znaczenia
kierowca mówi, że podróż zajmie ponad dwie godziny, jest z Afryki, nie spodziewała się
kogoś takiego na dalekiej północy, toż to już prawie Szkocja
czuje się przez to jak w południowym Londynie, ale natychmiast karci się za tę myśl, nic
już nie jest takie oczywiste, to może być jej krewny, jeśli ostatnie czterdzieści osiem godzin
czegoś ją nauczyło, to tego, że z każdym może być spokrewniona
powinna natychmiast zasnąć, wstała o czwartej rano, żeby złapać intercity z King’s Cross
o siódmej, ale nie może zmrużyć oka, siedzi jak na szpilkach
auto zapuszcza się coraz głębiej między pagórki Nortumbrii
tak łatwo zapomnieć, że Anglia składa się z wielu różnych Anglii
ze wszystkich tych pól, lasów, owiec, wzgórz, narkoleptycznych wioseczek
Penelope czuje się tak, jakby podróżowała na koniec świata, a jednocześnie wracała do
źródeł własnego istnienia
zmierza do miejsca swojego początku, do macicy

taksówka mija kolejną opuszczoną wioskę, po czym auto wspina się na wzgórze drogą tak
stromą i długą, że Penelope zaczyna się martwić, czy da radę
na szczycie znajduje się wysoki metalowy łuk z tabliczką
Greenfields

założone

w 1806

przez kapitana Linneusza Rydendale’a

i jego ukochaną żonę

Eudoré

wjeżdżają na podwórko tak muliste, że taksówkarz musi zwolnić i przetoczyć się powoli
naprzód, błoto rozbryzguje się na szybach
to jak zejście do czasów sprzed cywilizacji
po prawej stronie Penelope stoi zapadająca się chałupa z połatanym na różne kolory
dachem, w ścianach zezują różnobarwne cegły, winorośl pnie się po murze i wypełza ze środka,
dom wygląda tak, jakby wystarczyło go raz mocniej pchnąć, żeby się rozleciał
resztę podwórka zajmują stodoły, ich drzwi kiwają się na wietrze
tu i tam skrzeczy parę kur i kurczaków, krowa wystawia łeb z obórki, przy słupku stoi
koza na sznurku, pod płotem rdzewieje sobie pług, z niego też wyrastają pnącza winorośli
wszystko się sypie, rozpada, rozkracza

Penelope wysiada z taksówki i płaci kierowcy trzysta funtów według licznika, dorzuca
napiwek, to przecież praktycznie jej kuzyn szóstego stopnia, kto wie
drzwi domu się otwierają, jakaś postać wychodzi na podwórko, ma sztywne siwe włosy,
sterczące we wszystkie strony
jest ubrana w złachane niebieskie ogrodniczki, na to narzuciła rozpinany sweter, chodzi
na b o s a k a, w takim miejscu? w tym błocie? w taką pogodę?
kobieta idzie w jej stronę, jest stara, koścista, wygląda krzepko, nie garbi się mimo
wysokiego wzrostu, ma w sobie jakąś niezłomność, czyżby to po niej Penelope to odziedziczyła?
tę władczość, którą przez lata jej zarzucano?
kobieta ma niemożliwą do przeoczenia jasnobrązową skórę, taki nieokreślony odcień,
który mógłby ją łączyć z wieloma różnymi krajami

to dzikie stworzenie z buszu, ta postać o stalowych włosach i przeszywającym,


zwierzęcym spojrzeniu to jej matka oto ona

to ona
kogo obchodzi kolor jej skóry? co też przyszło jej do głowy, żeby przypisywać temu
jakiekolwiek znaczenie?
w tej chwili Penelope czuje coś tak czystego i pierwotnego, że niemal zwala ją z nóg
są matką i córką, całe ich poczucie własnej tożsamości się przestawia matka jest już dość
blisko, żeby jej dotknąć
Penelope martwiła się, że nic nie poczuje albo że matka nie okaże jej miłości, żadnych
uczuć, czułości jakże się pomyliła, łzy już napływają im obu do oczu, a lata biegną wstecz, aż
zupełnie znikają dekady oddzielnego istnienia tu nie chodzi o to, żeby coś czuć, żeby mówić
tylko byćrazem.
Podziękowania

Minęło już blisko dwadzieścia lat, odkąd zaczęłam współpracę z Simonem Prosserem,
dyrektorem wydawniczym w Hamishu Hamiltonie. Chciałabym podziękować mu za wspaniałą
opiekę nad sześcioma książkami, które opublikowałam pod jego okiem przez ten czas. Jestem
niezmiernie wdzięczna i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, ile miałam szczęścia. Dziękuję
również całemu zespołowi z wydawnictwa Penguin, który ciężko pracował, by wypuścić moje
książki w szeroki świat. Na wzmiankę zasługują szczególnie Hermione Thompson, Sapphire
Rees, Hannah Chukwu, Annie Lee, Donna Poppy, Lesley Levene i Amelia Fairney, ale też
wszystkie te osoby, które działają zza kulis. Wyrazy głębokiej wdzięczności należą się mojej
agentce Karolinie Sutton z Curtisa Browna. Dziękuję też tym, którzy czytali maszynopis na
różnych etapach pracy nad książką: Sharmilli Beezmohun, Claudii Cruttwell, Maggie Gee, Lyn
Innes i Rogerowi Robinsonowi. Chris Abani, Jackee Holder, Michael Irene i Kechi Nomu
sprawdzili, czy nie popełniłam błędów, kiedy sięgałam po nigeryjski pidgin i patois. Dziękuję
również ośrodkowi Hedgebrook Retreat for Women Writers na wyspie Whidbey w Stanach
Zjednoczonych, który umożliwił mi pobyt na rezydencji twórczej w 2018 roku.
Na koniec – lecz przede wszystkim – ślę podziękowania mojemu mężowi Davidowi,
który zawsze mnie wspiera, gdy wypuszczam się na nieznane wody kreatywności, i jest moją
bezpieczną przystanią po powrocie do domu.
O wierności. Od tłumaczki

Kiedy zaczynałam pracę nad Dziewczyną, kobietą, inną, z różnych stron słyszałam
obawy, że jest to powieść pod wieloma względami nieprzekładalna. Rzeczywiście warto się nad
tym zagadnieniem zastanowić.
„Wierność” przekładu od wielu dekad jest lejtmotywem dyskusji na temat jego natury, ale
rzadko stawia się pytanie, czym miałaby się ona charakteryzować. W Dziewczynie, kobiecie,
innej roi się od terminów, zjawisk i realiów pozornie niemożliwych do przełożenia. Nietrudno
odnieść wrażenie, że Bernardine Evaristo napisała tę powieść „na ucho” – tu sposób mówienia
liczy się w równym stopniu co kolor skóry, a dobór słów i ich wymowa natychmiast zdradzają
klasę społeczną, wiek, poglądy i, co istotne, nierzadko też pochodzenie postaci. Wiele z nich ma
atrakcyjne odpowiedniki w polszczyźnie, ale specyfika niektórych idiolektów domagała się
zdecydowanych wyborów translatorskich.
Jednym z oczywistych wyzwań jest dziedzictwo czasów kolonialnych, czyli jamajski
patois czy nigeryjski pidgin, którymi posługują się bohaterowie. Nie wolno zapominać, że choć
opierają się w dużym stopniu na uproszczonej angielszczyźnie, są to niezależnie istniejące języki,
które ulegają także innym wpływom (na przykład językowi portugalskiemu), a ponadto czerpią z
rdzennych języków i kultury ich użytkowników w Nigerii oraz na Jamajce. Przekład absolutnie
„wierny” wymagałby zatem pozornie przetłumaczenia ich polszczyzną czystą, gdyż nie stanowią
one jedynie stylizacji środowiskowej, ale pełnoprawny język, którym posługują się ludzie w
określonych częściach świata; to jednak w oczywisty sposób zubożyłoby i spłaszczyło bogactwo
tekstu. Obowiązkiem tłumaczki jest zwrócić uwagę na to, jak języki te – umieszczone w
konkretnym kontekście – brzmią w uszach anglojęzycznego czytelnika oraz jakie ma to
konsekwencje. Ten kontrast bywa niezwykle istotny – na przykład gdy jedna z bohaterek,
zazwyczaj posługująca się przesadnie, a momentami wręcz groteskowo staranną angielszczyzną,
pod wpływem emocji traci kontrolę nad językiem i wpada z powrotem w wyniesiony z
rodzinnych stron pidgin. Podjęłam więc decyzję przełożenia elementów patois i pidginu „na
ucho” i zaproponowałam wewnętrznie spójne brzmieniowo idiolekty, które pozwoliłyby polskim
odbiorcom na podobne wrażenia lekturowe co czytelnikom oryginału. Wierność oznaczała tu
zatem możliwie najuczciwsze przybliżenie doświadczenia, jakie przypada w udziale odbiorcy
anglojęzycznemu.
Inne wyzwanie stanowiły elementy słowotwórcze zakorzenione w kulturze anglosaskiej,
na przykład takie słowa jak sistah czy wimmin / womyn / womxn. W tych przypadkach
zdecydowałam się na pozostawienie słownictwa oryginalnego. Uwagę mogą zwracać zwłaszcza
wariacje na temat angielskiego woman – upowszechniły się one w czasie amerykańskiego
feminizmu drugiej fali, szczególnie w nurtach radykalnych i separatystycznych. Poprzez
usunięcie ze słowa woman (kobieta) pierwiastka męskiego (man) postulantki dążyły do
symbolicznego odczarowania zakorzenionej w języku niższej pozycji społecznej kobiet. W tej
interpretacji nawet na poziomie samookreślenia kobieta jest zmuszona do definiowania się jako
pochodząca leksykalnie od mężczyzny, więc należało znaleźć inne, mniej opresyjne
semantycznie rozwiązania. Stąd wyrosło także późniejsze womxn, inkluzywne wobec osób ze
spektrum trans. Jakiekolwiek akrobacje na tej płaszczyźnie są skazane w polszczyźnie na
niepowodzenie, bo nasza „kobieta” po prostu nie zawiera w sobie „mężczyzny”, którego
należałoby wykreślić, a zatem wszelkie słowotwórcze wysiłki mijałyby się z celem. Aby lepiej
zrozumieć specyfikę tego problemu, zauważmy, że w polskiej rzeczywistości językowej podobna
budząca emocje walka toczy się dziś na innym polu – są nim feminatywy, szczególnie w
nazwach funkcji (prezydentka, premierka) i zawodów (chirurżka, żołnierka). Tu zatem wierność
to szacunek dla słów, które oderwane od swojej obcej formy, zostałyby też odarte ze znaczenia.
Brak odpowiednich narzędzi (niewykształconych lub nieupowszechnionych jeszcze w
języku) pokazuje, jak potrzebna jest nam literatura taka jak ta powieść – rozlegają się w niej
głosy tych, którym pozwala się na to zdecydowanie zbyt rzadko. W Polsce osoby LGBT+ wciąż
są prześladowane, marginalizowane, a ich istnienie tabuizowane, co znajduje odzwierciedlenie w
języku oraz w jego (nie)obecności. Angielszczyzna ma duży wpływ na kształtowanie się
tęczowego idiolektu w Polsce – ze względu na to korzystałam w powieści z określeń używanych
często w polskiej subkulturze lesbijskiej, takich jak „bucz” i wariacje tego słowa (z ang. butch –
kobieta prezentująca się w sposób tradycyjnie „zmaskulinizowany”) czy „femka” (ang. femme –
kobieta o wyglądzie „sfeminizowanym”), oraz z inkluzywnego języka i słowotwórstwa subkultur
i aktywistów LGBT.
Obcość i wykluczenie biorą się między innymi z braku wzorców i punktów odniesienia, a
tych nie mogą dostarczyć osoby, których się nie słucha. Dlatego dobierając sposoby
samookreślenia osób nieheteronormatywnych, niebinarnych i queer, starałam się możliwie
najczęściej pytać o zdanie te i tych, których to bezpośrednio dotyczy, i to ich wrażliwości oddać
głos. W tym przypadku wierność należy się przede wszystkim tym, w imieniu których zabiera się
głos.
Dziękuję wszystkim moim queerowym i nieheteronormatywnym przyjaciółkom,
znajomym oraz życzliwym osobom z mediów społecznościowych, które i którzy dzielili się
perspektywą, czasem i poradami przy podejmowaniu decyzji translatorskich w tym zakresie. Nie
są to rozwiązania uniwersalne, ale dołożyłam starań, aby były one jak najbliższe żywej
rzeczywistości naszych czasów. A dzięki książkom takim jak ta być może z czasem podobne
rozważania będą coraz mniej potrzebne.
Aga Zano

Warszawa, listopad 2020


Spis treści

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Amma
Yazz
Dominique

ROZDZIAŁ DRUGI

Carole
Bummi
LaTisha

ROZDZIAŁ TRZECI

Shirley
Winsome
Penelope

ROZDZIAŁ CZWARTY

Megan/Morgan
Hattie
Grace

ROZDZIAŁ PIĄTY

Bankiet

Epilog
Podziękowania

O wierności. Od tłumaczki

You might also like