You are on page 1of 110

K P U H tH H y i

:
DR. A. G O Ń K A
DOCENT DENTYSTYKI W U NIW . LW OW SK IM

CHOROBY ZĘBÓW
1 Z A P O B I E G A N I E TYMŻE

om

LWÓW
N AKŁADEM KSIĘGARNI H. A LTENBERGA
W A R S Z A W A — E. W E N D E I S P Ó Ł K A
lgOÓ
CHOROBY ZĘBÓW
I ZAPOBIEGANIE TYMŻE
BggggS B ffl
DR. A. G O Ń K A
DOCENT DENTYSTYKI W U NIW . LW O W SK IM

CHOROBY ZĘBOW
I Z A P O B I E G A N I E TYMZE

LWOW
N AK ŁA D EM KSIĘGARNI H. A LTENB ER GA
W A R S Z A W A — E. W E N D E I S P Ó Ł K A
igo6
Biblioteka Narodowa
Warszawa

30001003178201

KRAKOW — DRUK W. L. A N C Z Y C A I S P Ó Ł K I .

'm K:
horoby zębów szerząc się z zatrw a ż ają c ą szyb­
kością — og arn iają nietylko tak zw ane klasy
intelligentne — ale docierają już tam , gdzie kul­
tu ra ze sw ym i dodatnim i i ujem nym i w ynikam i
jeszcze się nie przedostała, to znaczy — g rasu ją
w niepom ierny sposób n aw et p ośród ludu — który
dotąd n a punkcie w ytrzym ałości sw ych zębów sta ­
now ił przedm iot zazdrości i podziw u. 0 tej sm utnej
praw dzie przekonuje o grom na m asa chorych z ludu,
zgłaszająca się po p oradę w choro b ach zębów do
tych instytucyi, które jej bezpłatnie udzielają. Mam
tu na myśli bezpłatne am b u lato ry a w poliklinice,
w klinice chirurgicznej i w szpitalach. Jakie sp u ­
stoszenia w yw ołują choroby zębów w śród klas in-
telligentnych — o tern m a sposobność p rzekonać
się każdy lek arz-d en ty sta w sw ej pryw atn ej p ra k ­
tyce. — T u się dopiero widzi, że zdanie, jakoby
złe zęby były »ujem nem dobrodziejstw em kultury*,
przestaje być paradoksem , ale jest rzeczyw istą,
choć sm utną praw dą. K om u zresztą nie w y starcza
CH ORO BY ŹĘBÓ W 1
— 2 —

to zapewnienie, niech się zastanowi nad statystyką,


jaką wykazuje badanie dzieci do *szkół uczęszcza­
jących. Badanie takie przeprowadzono już nieomal
wszędzie w Niemczech, ‘ w Anglii, we Francyi —
w ostatnich czasach u nas w Warszawie. Dało
ono w yniki wprost zastraszające — gdyż przeko­
nano się, że liczba dzieci mających zdrowe zęby
nie wynosi więcej ponad 2— 6%. Złe, jak w i­
dzimy, przybrało już ogromne rozm iary — naj­
wyższy też czas, by pomyśleć o ratunku, by ocknąć
się z tej apatyi, z jaką się te sprawy -traktuje.
Pamiętać bowiem trzeba, że przedwczesne zni­
szczenie i utrata zębów nietylko wprost zabójczo
działa na rozwój młodego organizmu, ale nawet,
w chwili, gdy organizm 'jest już zupełnie rozwi-
nięty, źle lub dobrze utrzymane" zęby warunkują
w wysokim stopniu zdrowie ludzkie bezpośrednio
i pośrednio.
Bezpośrednio w ten sposób, że przez brak do­
brych zębów cierpi trawienie i narząd pokarmowy
będący regulatorem organizmu — pośrednio, bo
choroby zębów stanowią punkt wyjścia dla wielu
cierpień z zakresu chirurgii i neuropatologii.
Wspomniałem o potrzebie ratunku przeciw
szerzącemu się złemu. Ratunek ten wyjść może:
1) od nauki, 2) od, władz powołanych do czuwania
nad zdrowiem społeczeństwa, 3) od społeczeństwa
samego.
Co do nauki, ta po długich mozolnych bada- ••
— 3 —

niach, nad którem i ślęczał legion uczonych — w y­


pow iedziała już sw e słow o — co p ra w d a nie-
ostatnie. Z badała, rozśw ieciła i udow odniła teoryę
jak p o w stają choroby zębów — p odała sposób
w jaki (w edług obecnego stan u nauki) należy im
przeciw działać i to we w szystkich m ożliw ych kie­
runkach.
W ładze pow ołane działać m ogą tylko w bardzo
ograniczonym zakresie w obec ogrom u sam ego złego.
T eraz przychodzi kolej n a społeczeństw o sam e, n a
jego, że ta k pow iem , o sobistą czy p ry w a tn ą ini-
cyatyw ę i jedynie ratu n ek z tej stro n y m oże byó
niezm iernie skuteczny. P o trz e b a tylko, by społe­
czeństw o poznało się dokładnie z tym i p o stu latam i
czy sposobam i ratu n k u , które w sk azała n a u k a —
by je zastosow yw ało um iejętnie i konsekw entnie;
by pam iętało o tem , że zarad zan ie złem u niepo-
lega tylko n a szukaniu p o rad y czy doraźnej po­
mocy u specyalisty, ale że działać się m usi i p o ­
w inno w edług ścisłego planu, nie doryw czo. Do
tego zaś p o trzeb a nieodzow nie dw óch rzeczy: n a ­
praw d ę dobrych chęci ze strony in tereso w an y ch —
i znajom ości n a czem ów plan ra tu n k u polega.
Ze zaś postu laty nauki p rz e d o sta ją się do ogółu
tylko w okruchach albo co gorzej spaczone, przeto
trzeb a ogół ten, o ile to jest tylko m ożebne —
zapoznać z tem , co n a u k a o tej kw estyi mówi.
N ajskutezniej daje się to zrobić zapo m o cą prasy.
Za granicą takich p rzystępnych publikacyi jest już
1*
s p o ra w iązka — u n as w tym kierunku nie zro­
biło się p raw ie nic. N iniejsza ro zp raw k a m a na
celu tem u brakow i zap o b ied z, tę lukę zapełnić.
Jeśli z niej publiczność w należytej m ierze sko­
rz y sta — tru d m ój i dobre chęci w zupełności
w ynagrodzone będą, a cel zam ierzony osiągnięty.
B udow a zębów .

Każdy ząb składa się z dw óch części, to jest


korony i jednego lub kilku korzeni. (Fig. I.) Ko­
ro n a sterczy do jam y u s t , korzenie u kryte są
w szczęce w osobnych zagłębieniach zw anych
zębodołam i. Część zęba łącząca koronę z ko­
rzeniem (lub korzeniam i) osłonięta przez dziąsło
nazyw a się szyjką zęba. K oronę zęba pokryw a
w całości w arstw a do dw óch m ilim etrów gruba,
gładka, lśniąca, n ad er tw a rd a zw an a szkliwem łub
emalią zęba. To szkliwo m a ponadto niesłychanie
cienką pow łoczkę, k tó ra m a o tyle wielkie zn a­
czenie, że jest na działanie kw asów i środków
gryzących niezm iernie w ytrzym ałą. W y trzy m a­
łość pow łoczki i sam ego szkliw a pochodzi stąd,
że w budow ę i skład jego w chodzą sole w apniow e
w ilości 95% — pozostałość stanow i tk a n k a o r­
ganiczna. Pod w a rstw ą szkliw a rozpoczyna się
w łaściw a su b stan cy a kostna zęba — jego trzo n
stanow iąca, rów nież ze soli w apniow ych i tkanki
organicznej złożona. S ubstancya ta zwie się zębiną.
T w ard o ść zębiny jest już znacznie m niejsza niż
tw ard o ść szkliwa, zaw arto ść w niej bowiem soli

w apniow ych dochodzi tylko do 7 0 % . Z zębiny


zbudow any jest nietylko trzon sam ej korony, ale
_ 7 —

i korzenie. Jak szkliwo okryw a całą koronę, tak sam o


korzenie pokryte są cienką w a rstw ą tak zw anego ce­
mentu. Na w arstw ie cem entu od zew nątrz zn aj­
duje się pow łoka z błony okostnej, k tó ra łączy
najściślej ząb ze szczęką. K orona zęba nie jest je ­
dnolita; w sam ym jej środku znajduje 'się jam k a
w ypełniona tak zw an ą miazgą — poniekąd błędnie
zw aną nerwem zębowym. Jam k a ta w kierunku ko­
rzeni rozdziela się na tyle odnóg czyli kanalików
ile korzeni dany ząb posiada. Przez każdą ta k ą
odnogę przebiega osobne w łókienko nerw ow e w raz
z tętniczką d o p ro w ad zającą krew i żyłką krew od­
prow adzającą. Miazga zęba jest tym organem, który
ząb utrzymuje przy życiu. Z obumarciem miazgi
ząb utrzymać się jeszcze daje — egzystencya jego
atoli jest już poważnie zagrożona.
Zbyteczne chyba dodać, że każde w łókienko
nerw ow e, k ażda tętniczką czy żyłka w kanaliku
zębow ym przebiegająca, jest tylko rozgałęzieniem
większego odpow iedniego pnia przebiegającego przez
koś.ć szczękową. T ak a jest budow a z ę b a , że tak
powiem w ew nętrzno - histologiczna. W edług ze­
w nętrznego kształtu zęby ludzkie dzielą się n a n a - *
stępujące grupy:
Cztery siekacze górne i tyleż dolnych z k o ro n ą
kształtem do dłutka zbliżoną — najw ięcej widoczne,
a więc ze w zględów kosm etycznych najw ażniejsze,
służą do chw ytania, odgryzania i przy trzy m y w an ia
b ranych do ust pokarm ów , pozatem m ają w ielkie
znaczenie dla m owy, k tó ra po ich u tracie staje się
szepleniącą i niew yraźną. Pochodzi to stąd, że ję­
zyk przy w y m aw ianiu pew nych spółgłosek ko­
niecznie p o trzebuje się oprzeć o przednie zęby.
Do siekaczy p rzy ty k ają bezpośrednio kły — dw a
w górze — dw a w dole, o form ie przejściow ej
m iędzy siekaczam i a trzonow ym i. Kły górne n a­
zyw ane b yw ają nierzadko zębam i ocznymi. N azw a
ta tem dałaby się w ytłóm aczyć, że linia pionow a
p o p ro w ad zo n a ku górze przez ich niezm iernie długi
i potężnie zbudow any korzeń przechodzi aż do oka.
M niem anie jakoby w yjm ow anie tych zębów po­
łączone było z pew nem niebezpieczeństw em dla
oka — lub co gorsza w danym przypadku groziło
u tra tą w zroku, jest stary m przesądem . P raw d ą jest
tylko tyle, że w yjęcie kłów górnych, z powodu, jak
w spom inałem , długiego i n ad er potężnego korzenia
i silnie rozw iniętych ścian zębodołu — p rzed sta­
w ia niekiedy n ad er wielkie trudności, zw łaszcza
u ludzi starszych. W szystkie siekacze i kły, tak
górne i dolne, m ają po jednym korzeniu. W sze­
regu zębów po su w ając się ku tyłow i jam y ust n a ­
p otykam y n astąp n ie po dw a (po obu stronach)
zęby tak zw ane trzonow e małe, w term inie nauko­
w ym zw ane niezbyt trafn ie dw uguzikow cam i. Ko­
ro n a ich p ałeczkow ata o pow ierzchni nierów nej,
falistej, jest tak zbudow ana, że zębam i tym i m o­
żem y już niezgorzej żuć. Przednie dw uguzikow ce
górne m ają każdy po jednym lub dw a korzenie,
- 9 -

tylne z reguły tylko po jednym korzeniu. Dwugu-


zikowce dolne m ają tylko po jednym korzeniu.
Właściwą atoli pracę żucia wykonują tak zwane
trzonowe duże, ku tyłowi poza dwuguzikowcami
osadzone. Ponieważ przy żuciu i gryzieniu tw ar­
dych zwłaszcza rzeczy, potrzeba znacznego nieraz
natężenia i siły, więc też i zęby trzonowe właściwe
muszą w zębodole być mocno osadzone, by ten
napór wytrzymały. Korona zębów trzonowych przed­
staw ia powierzchnię również falistą o pewnych
wgłębieniach. Żucie zębami trzonowymi wielkimi
jest ru ch em sk om b in o w a n ym z m ia ż d ż e n ia i r o z ­
c ie r a n ia . Zębów trzonowych właściwych jest tak
w szczęce górnej jak i dolnej po 6 (z zębami m ą­
drości). Najsilniej rozwiniętymi są tak w koronie
jak i w korzeniach pierwsze trzonowe zęby zw ła­
szcza górne. Korona ich jest największą; osadzone
są w szczęce górnej na trzech silnych korzeniach.
Dalsze dwa zęby trzonowe górne i wszystkie trzo­
nowe dolne m ają zazwyczaj po dwa korzenie.
Ostatnie trzonowe tak górne jak i dolne, w samym
kącie szczęki umieszczone, nazywam y zębami m ą­
drości. Przeważnie są to zęby dość słabo rozwi­
nięte, — u wielu ludzi wcale nawet nie wyrastają,
uważane też bywają i słusznie za organ szczątkowy,
który z czasem zupełnie zaniknie. Przy żuciu nie­
wiele one pomocy przynoszą, ale zato przy w yra­
staniu spraw iają nieraz wiele kłopotów i cierpienia.
Całe zatem uzębienie człowieka, należycie i prawi-
— 10 . — -

dłow o rozw iniętego składa się, jak z tego pobie­


żnego przeglądu widzimy, z 32 zębów.
Nie przychodzi się do nich atoli odrazu. P o ja ­
wienie się zębów stałych poprzed zają tak zw ane

Zęby m leczne.

Od zębów stałych nie różnią się one nic sw oją


s tru k tu rą w ew nętrzną, ró żn ią się' n ato m iast nieco
sw oim kształtem zew nętrznym , a przedew szystkiem
liczbą. - Zębów m lecznych jest bow iem tylko dwa­
dzieścia. Na tę liczbę zw racam szczególniejszą
uw agę — p o trzeb n e nam to bow iem będzie do
łatw iejszego zrozum ienia sposobu — w edług k tó ­
rego n astęp u je zam ian a zębów m lecznych na stałe.
W cyfrze 20 zębów m lecznych spotykam y n a ­
stępujące grupy: C ztery 'siekacze górne i cztery
dolne — dw a kły górne, dw a dolne — cztery
trzonow e m leczne górne, cztery dolne. Z tego w y­
liczenia w idzim y, że m iędzy m lecznym i zębam i nie
spotykam y tak zw anych dw uguzikow ców.
Czas i porządek z jakim zjaw iają się mleczne
zęby jest następ u jący :

Środkow e siekacze w dole . 6-tym m iesiącu.


» » w górze 7-m ym »
Boczne siekacze w górze 8-m ym »
<•» w dole . 9-tym »
Pierw szy trzonow y w dole . . 12-tyra m iesiącu.
» » w górze . 1 3 -tym
K i e ł .......................... w dole . . 1 8 -tym
> . . . . . w górze . 19-tym
Drugi trzonow y . w dole . . 24-tym
> » .w górze . 26-tym

T ak jednak co do porządku jak i czasu, w któ­


rym te grupy m lecznych zębów zię zjaw iają
m ogą zachodzić pew ne odm iany. Spotykam y się
często z przedw czesnym lub spóźnionym ząbko­
w aniem , nierzadkie są też przypadki, że zam iast
kolejno po jednem u, w yrzyna się odrazu w iększa
ilość zębów m lecznych. P roces ten ząbkow ania,
obserw ow any zw ielką u w ag ą i rad o ścią przez
młode zw łaszcza m atki, z reguły odbyw a się spo­
kojnie, niekiedy to w arzy szą m u atoli dość pow ażne
zaburzenia w m łodziutkim organizm ie. R adość spo-
w odow yw ana bardzo w czesnem zjaw ieniem się zę­
bów m lecznych nie jest b ardzo uspraw iedliw iona, —
zęby mleczne później w y rastające zw ykle b yw ają
silniejsze i w ytrzym alsze. Czas trw a n ia zębów
mlecznych jest ściśle ograniczony. Z ukończonym
drugim rokiem życia m a się je w szystkie m ię­
dzy 5 —6-tym rokiem życia zaczyna się je tracić.
Miejsce zębów m lecznych stopniow o zajm u ją zęby
stałe — ponadto w y ra sta ją też te zęby, które się
tylko raz w” życiu zjaw iają — ,a jest ich d w a n a ­
ście. Aby ten proces zam iany zębów m lecznych
n a stałe, a nadto p rzy rastan ie owych dw unastu —
i porządek, z jakim się to dzieje — dobrze z ro ­
zum ieć, p rzy p atrzeć się proszę dobrze figurze ni­
niejszej.

P rzed staw ia ona górną i dolną szczękę.


W łuku górnym są dw a szeregi. Szereg ze­
w n ętrzn y oznacza 16 zębów stałych oznaczonych
arabskim i cyfram i na p raw ą i lew ą stronę, licząc
13

od środka. Szereg wewnętrzny m arkuje zęby mle­


czne w liczbie 10 — oznaczony literami alfabetu.
W luku dolnym również takie sam e dwa szeregi.
Szereg zewnętrzny, to zęby stałe oznaczone dla
odmiany cyframi rzymskiemi; szereg wewnętrzny,
to zęby mleczne oznaczone alfabetem greckim.
Zęby kratką zaciemnione są te, które tylko raz
w życiu wyrastają.
Stopniowa zam iana zębów mlecznych na stałe,
i przyrastanie tych — które się tylko raz w t życiu
zjawiają, zaczyna się, jak wspomniałem, między
5 —6-tym rokiem życia — kończy się z rokiem
18-tym (z wyłączeniem zębów mądrości, które wy­
rastają niekiedy zbyt późno, bo nawet po 40-tym
roku życia) dokonywa się zaś w sposób następu­
jący:
Rozpoczynającą się zamianę zębów mlecznych
na stałe spostrzegamy zazwyczaj dopiero wtedy
gdy miejsce wypadłych środkowych siekaczy gór­
nych lub mlecznych — zajęły odpowiednie stałe
siekacze. W tej pobieżnej obserwacyi leży błąd —
który się nieraz mści dotkliwie. Trzeba bowiem
wiedzieć — źe zanim zamiana mlecznych siekaczy
na stałe się dokonała — wyrosły już najczęściej
cztery trzonowe zęby stałe (dwa w górze, dwa
w dole — VI, VI — 6, 6). Są to zęby z grupy
owych dwunastu, które raz w życiu tylko wyrastają.
Na tę okoliczność zwracam szczególniejszą uwagę
m atek — które uważając zęby te zawsze za mleczne,
p o zw alają im psuć się w przekonaniu, że jeszcze
w ypadną. Jest to wielkim błędem, bo zęby te już
sta łe a nie m leczne m ają dla ustaw ien ia się w szyst­
kich innych zębów stałych n iezm ierną — nieraz
decydującą doniosłość. Są to bow iem jakoby cztery
słupy graniczne um ocow ane w szczękach i koń­
cam i sterczącym i do jam y u st w spierające się n a
sobie. N astęp stw em tego u staw ien ia jest przede-
w szystkiem to, że przy żuciu, szczęki, w których
inne zęby stałe jeszcze nie w yrosły, nie m ogą się
zanadto zbliżyć do siebie, a co za tem- idzie sie­
kacze dolne nie w ypychają przy zw arciu szczęk
zanad to siekaczy górnych ku przodow i, co spow o­
duje często znaczne zeszpecenie. Już sam ten m o­
m ent w ystarczy, by na u trzy m an ie tych pierw szych
czterech zębów stałych trzonow ych zw racać b a ­
czniejszą uw agę. G ranicznym i nazw ałem te zęby
dlatego, bo w szystkie inne, które są przed nimi,
ku przodowi jamy ust, to są zęby m leczne, w szyst­
kie za nimi, u staw ione ku tyłowi, to zęby stałe.
N a nieszczęście zaś o ile te pierw sze zęby trz o ­
now e ro zm iaram i i usadow ieniem się silnymi ko­
rzeniam i są pokaźnie rozw inięte, o tyle szkliwo
m ają w adliw ie zbudow ane, że szczelinami, w k tó­
rych się próchnica zaczyna i przedw cześnie zęby
te niszczy doszczętnie. Gdy zęby takie zaczynają
boleć, zjaw iają się rodzice z m ałym i pacyentam i,
prosząc, by je jak najrychlej usunąć, w przekona­
niu, że w m iejsce tych rzekom o m lecznych zębów
— 15 —

wyrosną przecież stałe. Jak co do typh zębów


z reguły wszyscy rodzice się mylą — dość powie­
dzieć, że w ciągu tyloletniej praktyki — nie spotka­
łem ani jedne] matki, któraby wiedziała, że są to
zęby już nie mleczne, lecz stałe. Kto według kształtu
korony tego rozpoznać nie może, tem u dam jeszcze
raz takie wyjaśnienie i wskazówkę:
Mlecznych zębów ma dziecko 20 (w górze 10,
w dole 10), czyli licząc od środka — od prze­
działu między środkowymi siekaczami — będzie
po stronie prawej pięć, — po lewej pięć. Jeśli
więc się nie wie w chwili zamiany zębów mle­
cznych na stale — czy ząb ostatni ku tyłowi jest
■^tałym ’czy mlecznym — trzeba pamiętać, że szósty
ząb licząc od środ ka w lewo lub praw o jest już
■zębem stałym — pierwszym z cyfry tych, które
tylko raz wyrastają, i to właśnie te n .. który z re­
guły bywa uważany za mleczny. Ząb ten zatem
trzeba bardzo wcześnie plombować zanim zacznie
boleć, oczywiście jeśli się jakie uszkodzenie na nim
: spostrzeże. Swoją drogą pam iętać trzeba i o tem,
że jeśli stan jego w chwili konsultacyi jest taki
m arny, że nadzieja uratow ania go na szereg lat
przez plombowanie jest małą, natenczas lepiej go
w porę usunąć, nie wcześniej atoli, jak w 12-tym
rokir życia. Dlaczego w tedy? Bo w dwunastym
roku życia poza tym zębem w yrasta drugi trzo­
nowy. Wcześniejsze usunięcie pierwszych trzono­
wych m ogłoby, jak w spom niałem , spowodować
w następstwie wypchanie górnych siekaczy ku
przodowi. — Usunięcie pierwszych trzonowych za-
późno — gdy drugie trzonowe już wyrosły — robi
to, ze te ostatnie, straciwszy oparcie od przodu,
pochylają się wskutek parcia górnych ku przodowi
(jak rysunek Fig. III) i skutkiem tego cierpi na

Fig. I I I

tein poprawne i naturalne ustawienie wszystkich


innych zębów. Jeśli więc trzeba wyjąć te pierwsze
trzonowe, to robić to należy ani zapóźno (koło
16-tego roku) ani zawczasu — na każdy sposób
przed wyrośnięciem drugiego trzonowego — bo
ten wyzyskując niejako sytuacyę — przesuw a się
ku przodowi — i w ten sposób lukę stworzoną
przez wyjęcie swego poprzednika w całości wy­
pełnia.
17 —

Po wyrośnięciu pierwszych trzonowych — któ­


rych losy nieco szerzej trzeba było omówić —
zaczynają wypadać siekacze mleczne górne i tyleż
dolnych; w miejsce ich w yrastają stałe siekacze
w takiej samej liczbie. Zmiana ta dokonywa się
między 7— 9-tym rokiem życia.
Między 9-tym a 11-tym rokiem życia wypadają
mleczne d, d — S, a w ich miejsce w yrastają
stałe 4, 4 — IV, IV. Między 11-tym a 12-tym ro­
kiem w ypadają mleczne e, e — s,- s — a w yra­
stają stałe 5, 5 i V, V. Praw ie równocześnie z nimi
wypadają mleczne kły c, c — y, y, a w ich miejsce
w yrastają 3, 3 — III, III i z tą chwilą zamiana
mlecznych na stałe jest skończona.
Jak więc z tego widzimy zm iana zębów mle­
cznych na stałe rozciąga się na przeciąg 6 lat.
Rzecz łatwo zrozumiała, że ten okres czasu wy­
starcza, by ze wzrostem wszystkich kości — roz­
winęły się i kości szczękowe. — W ydłużają się
one rzeczywiście do tyła, że gdy w dwunastym roku
życia wszystkie zęby mleczne zastąpione zostały
przez stałe, w szczęce, która pierwotnie więcej jak
10 zębów pomieścićby nie mogła, jest już obecnie
tyle miejsca, że poza pierwszymi trzonowymi wy­
godnie się już pomieszczą dwa drugie trzonowe
stałe w górze, i takie same dwa w dole, i z chwilą
tą ma się., już 28 zębów stałych, czyli komplet.
Przybywają jeszcze co praw da zęby mądrości, czas
jednak ich w yrastania nie jest, jak wspomniałem,
C H O R O B Y Z Ę IÓ W 2
ustalony — zresztą u wielu ludzi one nie w y ra­
sta ją w cale; jeśli atoli w yrosną, p su ją się n a j­
częściej prędko, usunąć zaś je m ożna bez żalu, bo
przy żuciu ro la ich jest dość podrzędną.
Górne i dolne zęby u staw ione są w dwóch lu ­
kach — z których górny m a w iększą rozpiętość
niż dolny, skutkiem czego przy zw arciu szczęk

Fig. I V

w szystkie' zęby stykają się w ten sposób ze sobą,


że korony górnych zębów nietylko n ak ryw ają ko­
rony dolnych — ale w y stają na zew nątrz — przy-
czem w idocznem jest, że każdy ząb np. dolny styka
się z koronami dwóch górnych i na odwrót. —
Jest to niezm iernie m ądre urządzenie — bo przy
stracie np. jednego dolnego zęba — odpow iedni
górny nie staje się przez to sam o bezużytecznym .
(Fig. IV.)
- 19 -

To ustawienie zębów, jakie przy normalnem


zwarciu się zębów spostrzegam y, nazywa się
zgryzem . Zgryz nadający charakterystyczny wyraz
ustom, a poniekąd i twarzy bywa rozmaity. U wielu
ludzi zęby zwierają się w ten sposób, że korony
górnych siekaczy nie zachodzą po przed siekacze
dolne, ale brzegami się stykają. — U innych sie­
kacze dolne w ystają przed górnymi.
Taki lub inny zgryz, bywa nietylko właściwo­
ścią pewnych ras lub pewnych rodzin, ale jest on
niekiedy następstwem tego — że przy wyrastaniu
zębów stałych ich prawidłowy kierunek został
sztucznie wypaczony.
W chodzą tu w grę różne komplikacye, o któ­
rych bliżej pomówić musimy.

Nieprawidłości

jakie w ustawieniu zębów spostrzegam y, mogą


być dwojakie. — Albo dotyczą one poszczególnych
zębów z osobna — albo też całych grup — lub
zaznaczać się mogą w ustawieniu wzajemnem obu
szczęk do siebie. Co do pojedynczych zębów, przed­
stawiają one w danym wypadku pewną anomalię
w ustawieniu o tyle, że wyrastają albo na ze­
wnątrz albo na wewmątrz łuku, jaki powinny za­
taczać wszystkie zęby dolnej lub górnej szczęki.
Pobieżne bodaj oględziny takiej szczęki wykazują
2*
najczęściej, że szereg zębów jest niezm iernie ście­
śniony, że więc dla tych, k tó re się z tego szeregu
w yłam ały niejako, zabrakło m iejsca. T ak też jest
w rzeczyw istości najczęściej. Takie niepraw idłow e
»pozaszeregow e« ustaw ienie się zębów pochodzi
zw ykle stąd, że d an a szczęka dla całej liczby zę­
bów , jakie się w niej pom ieścić m a ją , jest za
m ałą, albo zęby w szystkie w ro zm iarach swych
dla danej szczęki za duże. Ząb, który w naznaczo­
nym szeregu nie ma dla siebie dość miejsca, wy­
rasta tam, gdzie mu dane lokalne stosunki naj­
łatwiej pozwalają. Zazw yczaj anom alię taką w i­
dzim y n a górnych kłach. Pochodzi to stąd, że
w chwili, gdy one w y ra sta ją — w szystkie inne
zęby stałe w m iejsce w ypadłych m lecznych już
w yrosły i rozw inąw szy się, tak szereg zacieśniły,
że rzeczyw iście dla kła m iejsca dość już niema.
D rugą przyczyną, dla której pew ne poszcze­
gólne zęby stałe w y ra sta ją poza linią praw idłow ego
łuku stan o w ią niekiedy m leczne zęby. — Z darza
się bow iem , że ząb m leczny trzy m a się uparcie
n a sw ojem m iejscu choć pow inien był już daw no
w ypaść — w ykłów ający się pod nim ząb stały
n a tra fia n a p rzeszk o d ę, której usunąć nie jest
w stanie, nie m oże w y rastać w kierunku piono­
wym — zbacza w ięc od niego n a w ew nątrz lub
zew nątrz i w y ra sta krzyw o. Usunięcie w porę
przeszkody, sam o w ystarcza nieraz, by stały ząb
w rósł ostatecznie w przeznaczonem dla siebie
miejscu. Stosunki, co dopiero opisane, m ogą nie­
kiedy pow odow ać krzyw e w y rastan ie dw óch lub
więcej zębów obok siebie stojących. Na szczęście
szpecąca ta w ad a praw ie zaw sze usunąć się daje —
sposobam i, o których później pom ów im y.
D otykając anom alii w idocznych w ustaw ieniu
w szystkich górnych zębów w stosunku do dolnych —
w spom nieć m usim y o następujących ty p ach o dstę­
pujących od tak zw anego zgryzu praw idłow ego.
1) Zw arcie zębów takie, przy którem zęby sie­
kacze górne sterczą znacznie ku przodow i do tyła,
że korespondujące z nim i dolne n iestykają się cał-
'kiem z nimi, ale u d erzają w podniebienie tw arde,
a w najlepszym razie w szyjki górnych siekaczy.
Przyczyna tego niepraw idłow ego u staw ien ia byw a
dw ojaka — albo jest to w ad a w ro d zo n a — w p e­
wnych rodzinach nieom al stale się u jaw n iająca —
albo jest to n astęp stw em przedwczesnej utraty z ę ­
bów pierwszych trzonowych (patrz stro n a 14). Dolna
szczęka przy zw arciu w yw iera w tedy za wielki
ucisk dolnym i zębam i przednim i na przednie górne,
które pod tym nadm iernym naporem p o d ają się
skutkiem , tego zanadto ku przodow i. T aki zgryz
byw a też niekiedy n astępstw em nieestetycznych
przyzw yczajeń u dzieci, jak ssanie palca kciuka.
2) Zw arcie zębów odw rotne co dopiero opisa­
nemu. Zęby dolne siekacze w y ra sta ją znacznie po
przed górne — niekiedy do tyła — że sz p a ra
w ten sposób u tw orzona jest szeroka na 1 cm*
— 22 —

Wadę tę spotykamy na szczęście rzadziej, co jest


tem korzystniejsze — że ją i poprawić daleko jest
trudniej.
Napotykamy ponadto i inne przykrzejsze jeszcze
wady w ustawieniu zębów ... opisywanie ich atoli
przechodzi nasz program.

Znaczenie zębów dla zdrowia i pod


względem kosmetycznym.

W jednym i drugim kierunku wartość zębów


jest bardzo niepoślednia. Zacznijmy od względów
kosmetycznych. Z tym i liczy się więcej płeć piękna
już z tej prostej przyczyny, że zęby u kobiet są
więcej widoczne, niż u mężczyzn, którzy je ponie­
kąd wąsami zakrywają.
Barwa zębów, ich ustawienie nadają bezsprze­
cznie pewien wyraz ustom i twarzy, w danym
przypadku podnoszą niezmiernie wdzięk twarzy,
zwłaszcza przy otwarciu ust lub uśmiechu. Naj­
piękniejsza twarzyczka traci nieraz cały swój po­
wab z chwilą otwarcia ust lub przy uśmiechu,
przy którym ukazują się brzydkie lub poszczer­
bione i poczerniałe zęby. — Luka powstała przez
utratę jednego bodaj przedniego zęba zmienia w y­
raz całej fizyognomii na niekorzyść. Cóż dopiero —
gdy na samym przodzie brakuje większej ilości
zębów ?
— 23 -

Dla rysów twarzy ma też utrata zębów inne


fatalne znaczenie z następujących przyczyn. Z chwilą,
gdy się ząb wyjm ie, kość szczękowa w tern m iej­
scu wkrótce zanika, bo jamka, w której był ko­
rzeń usadowiony, zaciąga się i zabliźnia. W y­
obraźmy sobie teraz, że wyjętych zostało kilka
zębów obok siebie stojących — i że ten proces
zapadania się kości szczękowej na większej odbył
się przestrzeni — coż się wtedy dzieje? Dziąsła
i wogóle błona śluzowa, która kość szczękową po­
krywa, w miarę zanikania tej ostatniej, ciągnie za
sobą przez przyczepy mięśni policzki, na których
wskutek tego zjawiają się niepożądane i przed­
wczesne fałdy i zmarszczki. Stąd to najczęściej po­
chodzi, że u ludzi nawet bardzo młodych, tw arz
skutkiem przedwczesnej utraty zębów — przybiera
w yraz starczy, zwiędły. Wstawienie sztucznych zę­
bów zapobiega temu tylko w pewnej ograniczonej
mierze, bo sztuka natury nigdy nie zastąpi.
Jeśli teraz weźmiemy pod uwagę dalsze inne
względy, dla których zęby oszczędzać i utrzym y­
wać się powinno — . to przypomnieć trzeba nastę­
pujące rzeczy: Brak zębów zwłaszcza przednich
utrudnia niezmiernie mowę, czyniąc ją niewyraźną
i szepleniącą. Wadę tę usuwa z czasem przyzw y­
czajenie, nie do tyła jednak, by tych braków się
nie odczuwało. Że tak jest dość przypomnieć w y ­
mowę ludzi noszących sztuczne zęby w chwili,
gdy je z ust wyjęli. Wiedzą o tern najlepiej za-
— 24 —

w odow i mówcy, śpiew acy — aktorzy, dla których


u tra ta zębów jest poniekąd kw estyą bytu.
N ajw ażniejszem atoli przeznaczeniem zębów,
najgłów niejszą rolą, jak ą spełnić m ają — jest n a ­
leżyte i dostateczne żucie po k arm ó w — i tym
sposobem ułatw ianie traw ienia. Tę spraw ę jako
najw ażniejszą nieco obszerniej om ów ić trzeba.
P ok arm y doprow adzone do u st chw yta się
przednim i zębam i, i rozdrobione co zgrubsza, ru ­
cham i języka p rzesu w a m iędzy zęby trzonow e,
które dopiero ro zpoczynają p racę żucia. Poniew aż
tylko szczęka dolna jest ruchom ą, przeto w łaści­
wie tylko ona żuje — górna, szczęka g ra tu więcej
rolę bierną. Szczęka dolna w ykonuje ruchy w dwóch
kierunkach, t. j. w pionow ym i poziom ym . Skom -
binow anym i ty m i rucham i szczęka dolna rozciera,
rozm iażdża potraw y, które język i policzki u sta ­
wicznie p rzesu w ają i z g a rtu ją m iędzy zęby trzo ­
nowe- Poniew aż korony tych zębów nie są gładkie,
ale o p atrzone w ypukłościam i, guzkam i i odpow ie-
dniem i w głębieniam i, przeto ro zdrabnianie p o k a r­
m ów najłatw iej się tu dokonyw a.
W czasie tego rozd rab n ian ia, rozcierania, któreby
do m ielenia przy ró w n ać m ożna, n apływ a do ust
przez podrażnienie nerw ów czuciow ych i sm ako­
wych w wielkiej ilości ślina, któ ra w ciągu żu cia
(jeśli ono należycie długo trw a) ja k n ajd o kład n ie j
potraw y p rze s ią k a czyniąc je łatw iejszem i do przeł­
knięcia. To ro zm ieszan ie śliny z rozm ielonym i po-

W8N&W
— 25 -

karmami stanowi pierwszą wartość żucia. Gdyby


jednak celem żucia było tylko ro zd rab n ian ie po­
karm ów , to zęby byłyby poniekąd niepotrzebne,
w ystarczałoby bow iem przez posiekanie odpow ie­
dnio rozdrobnić po k arm y i w tak im stanie je po­
łykać! Ślina atoli m a nietylko tę w arto ść, że p o ­
gryzione pokarm y czyni sposobniejszym i do p o ł­
knięcia — ale co w ażniejsza ślina sama ma już
pewne własności trawiące. Zapomocą zawartego
w niej fermentu (Ptyaliny) ślina trawi wszystkie
pokarmy skrobiowate (mączne) zamieniając je w cu­
kier gronowy. K w as solny w żołądku się w ydzie­
lający, tę traw iącą w arto ść śliny potęguje, dow ie­
dzioną bowiem je st rzeczą, że sok żołądkowy, gdy
z trawienia wyeliminowano ślinę, działa słabiej.
T ak przerobione pokarm y — zdatniejsze do
przełknięcia, d o stają się do żołądka. W tym zbior­
niku i w dalszym ciągu przew odu pokarm ow ego,
t. j. w kiszkach, dokonyw a się traw ienie isto t biał­
kow atych , tem ła tw ie j, im pokarmy dostały się
tamże w stanie jak najwięcej rozdrobnionym, roz­
tartym.
Głównym czynnikiem traw iącym jest tu sok
żołądkowy. Z adanie jego jest tem bardziej u ła ­
twione, im więcej potrawy, które się tu dostają, są
w ustach przeżute. Na pokarmy rozdrobnione sok
żołądkowy działa szybciej, skuteczniej — łatw iej
je trawi; pokarmy, które w wielkich kawałkach do­
stały się do żołądka, trawią się wolniej — albo
— 26 —

całkiem nie, co gorzej, leżąc tam nadmiernie długo,


w pierwszym rzędzie żołądek, później kiszki —
wprowadzają w stan podrażnienia — ba nawet za­
palenia. To jest dalsze następstwo złego albo przez
brak zębów niedostatecznego żucia. Że taki nawet
chwilowo trw ający stan podrażnienia czy zapalenia
przewodu pokarmowego dotkliwie się na zdrowiu
odbija — niepotrzeba chyba dowodzić — w ybi­
tniej daje się to odczuwać, gdy stan taki prze­
chodzi w chroniczny.
Z pokarmów należycie przeżutych i dobrze prze­
trawionych, zmienionych w odpowiednią miazgę,
organizm czerpie swe soki odżywcze. Gdy tej
miazgi organizm otrzymuje za mało, albo otrzy­
muje ją w złym gatunku, zaczyna powoli podupa­
dać, a objawia się to utratą na wadze, wychu­
dnięciem, niezdrową cerą i t. p. Że zaś organizm
stanowi tak misterną całość, że wszystkie jego
funkcye stoją w pewnej zawisłości od siebie, za­
tem dobre trawienie warunkowane dobrem żu­
ciem, a więc dobrymi zębami — jest koniecznym
warunkiem zdrowia, istotnem źródłem s ił potrze­
bnych do pracy. Nie jest więc wystarczającą rzeczą
dużo albo dobrze jeść — ważniejsze jest dobrze
żuć — co prawie równoznaczne jest z »dobrze
tra w ić «.
Jeśli do tego wszystkiego, jak widzimy, nie­
odzownie potrzebne sę dobre zdrowe zęby — toć
łatwo zrozumieć, że posiadanie ich jest rzeczą nie-
zm iernie cenną — że w ięc tro sk a o utrzym anie
ich pow inna być w ażnym punktem w program ie
ogólnej hygieny, punktem , w którym napisano jest:
że zdrow e zęby trzeb a się sta ra ć u trzy m ać aż do
śmierci. N iestety ten ta k dla zdrow ia cenny n a ­
rząd ulega niekiedy przedw czesnem u zniszczeniu —
w wielu w ypadkach niew ątpliw ie z wdasnej naszej
winy. Gdy ta o dpada — pozostaje jeszcze wiele
innych czynników rujnujących zęby — czynników -
w obec których nie jesteśm y znow u tak bezbronni,
jak się wdelu w ydaje. By ta sam o o b ro n a była n a ­
p raw dę skuteczną, ro z p a trz eć m usim y, co spow o­
duje przedw czesną u tra tę z ę b ó w , jakie choroby
czyhają na ich całość, jak i o ile im ze skutkiem
zapobiegać można.

Przedwczesną utratę

pojedynczych zębów, lub naw et grup całych spo­


w odow ać m oże przedew szystkiem przypadek. G w ał­
tow ne uderzenie — u padek n a tw arz i t. d. spo­
w odow ać m oże odłam anie korony jednego lub
więcej zębów — lub co gorsza w yłam anie ich cał­
kow ite z korzeniem . N ajw ięcej n arażó n e są n a to
przednie zęby skutkiem swego położenia. Jedynem
lekarstw em przeciw tego rodzaju nieszczęściom
jest oczywiście tylko n ależyta uw ag a i ostrożność.
P rzestrzeg ać jej przedew szystkiem należy u dzieci,
które przy zabaw ie, w biegu, potknąw szy się p a­
dają na w ystające przedm ioty i o kraw ędź ich
uderzyw szy, w ybijają sobie najczęściej przednie
zęby. P o m ijając takie nieszczęście o prze dw c ze snej
u tr a c ie c a łe g o uzę b ie n ia rozstrz yg a w wielu r a ­
z a c h przedew szystkiem dziedziczność. Jak stw ier­
dzoną jest rzeczą, ze w wielu rodzinach od sze­
regu pokoleń dziedziczy się pew ne choroby — tak
niezaw odną jest rzeczą, że kruche, nietrw ałe zęby
byw ają także niekiedy n astępstw em dziedziczenia.
Na czem polegają w ogólności p ra w a dziedziczności
pew nych chorób, pew nych zboczeń organizm u —
n a to n au k a jeszcze nie odpow iedziała, zad aw a­
lając się tylko sk onstatow aniem tego niestety sm u­
tnego faktu, że tak jest. Jak tru d n o jest np. zapo-
biedz w ybuchow i gruźlicy u o s ó b , które ją po
rodzicach odziedziczyły, tak tru d n ą jest rzeczą ra ­
tow ać zęby dziedzicznie słabe, źle rozw inięte, źle
uw apnione. Liche zęby jako w yraz dziedzictw a
w ydają się być zbudow ane jakby z jakiejś kruchej
kredow atej m asy. Szkliwo ich nie jest gładkie
lśniące, ale zm atow ane, pełne szczelin, które sta ­
now ią pun k t w yjścia dla p o w tarzającej się próchnicy.
Ząb taki plom bow any jak najstaran n iej w jednem
m iejscu, zaczyna się psuć w drugiem . P o w ta rz a się
to bez końca i dop ro w ad za do rozpaczy tak sam o
p acyenta jak i lekarza. Plom by założone z n a j­
lepszego naw et m atery ału nie trzy m ają się nale­
życie, bo tuż obok nich zjaw iają się now e próchni-
cowe ogniska niszczące now e p arty e korony i u d a ­
rem niające najsum ienniejszą pracę, Jednem słow em ,
najskrupulatniejsze wysiłki, by takie dziedzicznie
liche zęby u rato w ać, osiągają ledwie chw ilow o do­
bry wynik. — O u rato w an iu takich zębów na
długą m etę praw ie że nigdy m ow y być nie może.
Na szczęście trzeb a przyznać, że u Słow ian takie
przypadki dziedziczenia bardzo złych zębów nie
są zbyt częste. — Częściej n ato m iast się zdarza,
że pacyenci dla pokrycia sw ego niedbalstw a, dla
w ytłóm aczenia się dlaczego całkiem o sw oje zęby
nie dbają, zasłan iają się tw ierdzeniem , że złe zęby
są u nich dziedziczne, że zatem nie w arto nic dla
ich u rato w an ia robić — bo ich całkow ita u tra ta
jest tylko kw estyą niedalekiej przyszłości. Nie da
się atoli zaprzeczyć, że zepsuciu ulegają też dalej
zęby naw et zdrow e, dobrze zbudow ane.
Jest to objaw zupełnie n atu raln y — a zro zu ­
m iałym się stanie — gdy się zastanow i nad tern,
co to jest

Próchnica zębów.

Jest to w łaściw ie jedyna choroba, z k tórą d en ­


tysta m a do w alczenia, bo ona jedynie spow odo-
w uje zniszczenie koron zębowych. W szystkie dalsze
procesy chorobow e, jakie n a zębach obserw ow ać
m ożemy, są tylko następ stw em próchnicy, której
teo ry a dziś pow szechnie p rzyjęta i dośw iadczeniam i
stw ierdzona w ygląda tak:
Ja m a u st jest m iejscem , w którem stale p rze ­
b y w a , ro zm n aża się i hoduje niezliczona moc
bakteryi w kilkudziesięciu g atunkach dotąd w ykry­
tych. W u stach zn ajd u ją one w ym arzone p raw ­
dziwie w aru n k i dla swej egzystencyi i rozw oju,
a przedew szystkiem : T e m p e ra tu rę 37 stopni —
k tó ra dla ich życia jest najkorzystniejszą; nie brak
im wilgoci spow odu napływ ającej ciągle śliny i w y­
dzielonego śluzu — m ają w reszcie pod dostatkiem po­
żyw ienia, n a k tóre składa się złuszczający się przybło-
nek błony śluzow ej, ślina sam a jako tak a z zaw artością
nieorganicznych soli, w reszcie do u st w prow adzane
pokarm y, których resztki w szczelinach m iędzy zę­
bam i mimo sk rupulatnej n aw et czystości, zaw sze
się zatrzym ują. Nic więc dziwnego, że bakterye
w tak korzystnych dla siebie w aru n k ach są sta ­
łym i m ieszkańcam i ust, i to w pokaźnej liczbie,
dość powiedzieć,, że w u stach n ajstaran niej utrzy­
m anych jest ich je s z c z e kilkadziesiąt milionów,
w ustach źle utrzym anych cyfra ich przechodzi
miliardy.
Jakież jest działanie tych bakteryi w stosunku
do zębów ?
Jedne z nich dostaw szy się do ust z o taczają­
cego p ow ietrza przez wdychiwmnie lub z p o k ar­
mami, są dla zębów obojętne, ale zato z ust do­
staw szy się do przew odu pokarm ow ego lub do
— 31 —

płuc m ogą być czynnikiem w yw ołującym takie cho­


roby jak tyfus, gruźlica, zapalenie płuc i t. d. Te zaś,
które są groźne dla zębów dokonyw ują dzieła zni­
szczenia w następujący sposób: W szystkie pokarm y,
którym i się żywimy, dzielić m ożna na trzy grupy:
1) skrobiow ate (m ączne) — 2) białkow ate (mięso
i t. p.) — 3) tłuszcze. W szystkie te trzy grupy
ulegają w ustach pod działaniem b akteryi pew nym
chem icznym przem ianom , a m ianow icie jed n a g ru p a
bakteryi zam ienia pokarm y skrobiow ate w cukier,
a następnie w kw as mlekowy. — D ruga g ru p a
drobnoustrojów rozkłada pokarm y białkow ate w ten
sposób, że w śród odczynu alkalicznego spow oduje
ich gnicie, przyczem w yw iązują się cuchnące gazy.
Jeśli tem u procesow i gnicia tow arzyszy pew na
dom ieszka c u k r u , odczyn alkaliczny przechodzi
w kw aśny. Inna w reszcie g ru p a b akteryi rozkłada
tłuszcze — w śród w y tw arzan ia się kw asów tłu ­
szczowych. Jak z tego widzimy rezultatem rozkła­
dowej czynności bakteryi w jam ie u st się zn ajd u ją­
cych — jest przew ażnie wytwarzanie kwasów. N aj­
groźniejszym z tych kw asów jest kwas mlekowy,
pow stały skutkiem rozkładu p okarm ów skrobiow a-
tych i cukrów. Jak się ten kw as m lekowy w obec
tkanki zębów zach o w u je? Pow iedzieliśm y n a w stę­
pie, że m ateryałem , który nad aje zębom zbitość,
tw ardość, który w przew ażnej części ich m asę sta ­
nowi — są sole w apniow e spojone przy pom ocy
tkanki podstaw ow ej organicznej. Otóż ów kwas
— 32 -

mlekowy owe sole wapniowe rozpuszcza. Szkliwo,


na które w danym m iejscu kw as m lekow y działał,
tra c i przedew szystkiem swój połysk — staje się
chropow atem , rozm ięka, a poniew aż w ustach jest
dużo wilgoci, k tó ra tę rozm iękłą m asę (sole w a ­
pniow e) w ypłukuje — w ięc po pew nym czasie —
w m iejscu działania kw asu m lekow ego — n a zę­
bie tw orzy się zagłębienie — ubytek. Gdy już ten
n ajtw ard szy ochronny pancerz zęba, t. j. szkliwo
zostało zniszczone — sp ra w a idzie już szybciej
i ła tw ie j, zn ajd u jąca się bow iem pod szkliwem
zębina jest znacznie m iększa — mniej zbita, bo
i zaw iera mniej soli w apniow ych, a zato więcej
organicznej tkanki. W w ydrążeniu, w ten sposób
w zębie pow stałem , zatrzy m u ją się resztki potraw
znacznie łatw iej, w ydostanie ich stam tąd płu k a­
niem jest już utrudnione, tern bardziej, że przez
żucie zbijają się one w dość nieraz tw a rd ą masę.
Te resztki ulegając ustaw icznie chem icznem u ro z­
kładow i, p odw yższają lokalną kw asotę, k tó ra coraz
głębsze w arstw y zębiny ze soli w apniow ych wy-
ługow uje. Rów nocześnie z rozpuszczeniem soli w a­
pniow ych dokonyw a się d ru g a część destruktyw nej
dzałalności bakteryj. W ytw orzyw szy kwasy, które
rozpuściły sole w apniow e, dokonały one większej
połow y dzieła — pozostaje im jescze usunięcie
organicznej tkanki. Tę o statn ią zużytkow ują bakte-
rye w ten sposób, źe ją rozpuszczają — zużywając
jako pożywkę dla siebie.
- 33 -

Z tą chw ilą ca łko w ity obraz próchnicy jest


w swoich dwóch fazach ukończony. N iezatrzym uje
się ona jednak na pewnym stopniu, na pewnej
głębokości w ytw orzon e j jam y. Zostaw iona w ła ­
snemu losow i — aż do niezm iernie m ałych w y ­
jątków , posuwa się w głąb i w szerz ustawicznie, aż
dojdzie do nerw u zębowego — a m om ent ten za­
znacza się bólem. Ból ten rzadko w ystępuje nagle —
zwiastunem jego nieraz na długi czas przedtem
jest w rażliw ość próchniejącego zęba na zmiany
temperatury. W dechiwane zimne powietrze, zimne
lub gorące płyny brane do ust przekonyw ują, że
ząb ten stał się dziw nie czułym. Ból gw a łtow n y
zjaw ia się wtedy, gdy odsłonięty przez próchnicę
nerw ulegnie zapaleniu. Zapalenie takie powstać
może z różnych przyczyn — albo przez usta­
wiczne drażnienie mechaniczne w czasie jedzenia,
albo przez oddziaływanie drażniących kw asów lub
p łyn ów o różnej tem peraturze, wreszcie jako w y ­
raz inw a zyi i zakażenia nerwu przez bakterye,
które w jego tkankę się wcisnęły. Jak długo trw a
zapalenie nerw u ostre — tak długo trw a ból.
Ustanie bólu zn am ionuje, że nerw p o w ró cił do
norm alnego stanu — albo że - skutkiem zapalenia
obum arł. O bydwie ewentualności nie zapowiadają
a toli nic dobrego, Nerw, k tó ry po przebytem za­
paleniu chw ilow o się uspokoił, może uledz n aw ro ­
tom zapalenia i być znowu przyczyną utrapień; —
jeśli skutkiem pierw szej spraw y zapalnej obum arł,
CHOROBY ZĘBÓW Q

mmmmmm
34 -

może dać powód do ciężkich powikłań chorobo­


wych i to w sposób następujący: Nerw w raz
z naczyniem do- i odwodzącym, stanowi tkankę
miękką — która obum arłszy zaczyna gnić. Bakterye,
które go rozkładają — przedostać się mogą wraz
z wytw orzonym i gazami, przez wylot korzenia na
okostną korzenia i szczęki i w ywołują tu znowu
zapalenie, tym razem z bólem mniej może inten-
zywnym, ale zato dłużej trw ającym i trudniej d a­
jącym się usunąć. Ból tem u zapaleniu okostnej to ­
warzyszący w charakterze swoim jest zg o ła różny
od bólu przy zapaleniu nerwu.
Podczas gdy przy zapaleniu nerw u samego,
ząb wrażliwy jest niezmiernie na zmiany tem p e­
ra tu ry (zwłaszcza wody zimnej), a przy opukiw a­
niu go narzędziem tw ardym jest całkiem niebo-
lesny — przy zapaleniu okostnej zębowej zimna
w oda przynosi ulgę — n atom iast najlżejsze do­
tknięcie lub ucisk na koronę, zwłaszcza w kierunku
pionowym jest niezmiernie bolesne. Pacyent m a
ciągle to uczucie, że ząb jest jakby z a długi —
w ysadzony — nie może dobrze zam knąć szczęk
bez narażenia się n a świeży ból.
Tę rozpoznaw czą różnicę sym ptom atów zazna­
czam szczegółowiej dlatego, żeby cierpiący wie­
dzieli, kiedy spodziewać się mogą ulgi w swych
cierpieniach przez t. z. »zatrucie zęba«. Zatrucie
zęba (o czem później) możliwe jest wtedy, gdy
nerw chociaż zapalony jeszcze żyje. Zabieg ten
nie jest niczem innem, jak tylko zniszczeniem raz
na zawsze żywotności nerwu, i wykonalny jest
tylko raz jeden jedyny. Przeciw zapaleniu okostnej
niema żadnej trutki — przez co atoli nie chcę po­
wiedzieć, że wobec takiego zapalenia jesteśmy
całkiem bezbronni. Ból usunąć zatruciem możemy,
jeśli nie natych m iast, to w najgorszym razie
w ciągu kilku godzin — wyleczenie zapalenia oko-
stnej w ym aga co najmniej kilku dni i dość skom ­
plikowanych zabiegów.
Z chwilą, gdy nerw o b u m a rł, lub sztucznie
zniszczony został, zniknął organ, który ząb cały
przy życiu utrzymuje. Organiczna tkanka, która
utrzym yw ała w spojeniu sole w apniow e traci
również swroją żywotność — próchnica szerzy się
ze zdwojoną szybkością — korona zęba zmienia
się w miękką zazwryczaj cuchnącą miazgę, wreszcie
rozpada się doszczętnie. Taki jest przebieg próchnicy
zębów taka jej teorya powszechnie n a teraz
Przyjęta i badaniam i stwierdzona, a m ożnaby p o ­
wiedzieć niezmiernie p rosta i jasna. Co do mnie
przyjm uję ją atoli z pewmem zastrzeżeniem. Z n a ­
ukowego punktu widzenia nie tłum aczy ta teorya
jednak wszystkich objaw ów i m om entów p o w sta ­
w ania próchnicy — najpraw dopodobniej wchodzą
tu w grę jeszcze i inne skomplikowane witalisty-
czne procesy będące dzisiaj znowu przedmiotem
żmudnych dociekań, które sprawrę całą w szczegó­
łach dopiero wyjaśnią. W przeciętnych wypadkach
— 36 —

rezultatem próchnicy jest u tra ta zęba, k tó ry nią


został dotknięty. W w ielu w ypadkach na tem się
a to li nie kończy, gdyż cierpienia zębów w y w o łu ją

Kom plikacye (pow ikłania)

całkiem poważne, a nieraz dla zdrow ia i życia ludz­


kiego w p ro st groźne. P o m ijając już ta k nadzw y­
czajne a skonstatowane wydarzenia, że długo trw a ­
jące a silne bóle zębów doprow adzały wśród nie­
zmiernego rozdrażnienia aż do samobójstwa, za­
znaczyć m usim y, że p ow ikła nia w ynikłe z cierpienia
zębów — w tym okresie, gdy przyczyną bólu jest
żyjący a zapalony nerw — w ystępują najczęściej
pod postacią nerw ic w obrębie nerw ów tw arzow ych.
N erw zębowy jest tylko, ja k w spom niałem , odga­
łęzieniem większego pnia przebiegającego w kości
szczękowej lub tw arzy. D ługotrw ałe drażnienie od­
słoniętego nerw u zębowego — w prow adza w stan
chronicznego podrażnienia m acierzysty pień — zja­
w ia ją się peryodyczne ataki bólu w gałązkach ner­
w ow ych dość od chorego zęba odległych. Stąd
pochodzi, że bólu pochodzącego bezwątpienia ze
zęba, chorzy nie um ieją nieraz zlokalizow ać do­
kładnie, bo uczuw ają raz w szczęce, d ru gi raz
w tw a rzy, innym razem w uchu i t. p. Niekiedy
bóle takie prom ie niują nawet w kierun ku nosa
lub oczu budząc podejrzenie, że te w łaśnie organy
są chore. D ługotrw ałe takie nerw ice, n aw et z u su ­
nięciem chorego z ę b a , który był p ierw otną ich
przyczyną — u trzy m u ją się nieraz na dal i w y­
m agają specyalnego leczenia.
Groźniejszemu są jeszcze te pow ikłania, któ re
w ychodzą ze zapalenia okostnej. Z apalenia takie
nader często przechodzą w ropienie w y tw arzające
się w śród alarm ujących objaw ów dreszczów i go­
rączki. Dobrze jest, jeśli na obrzękłej szczęce da
się odszukać ognisko ropne. W porę w ykonane
przecięcie usuw a nieom al n atychm iast ból i ostry
proces zapalny, ale tylko na pew ien czas n a j­
częściej, jeśli złem u radykalnie się nie zapobiegnie.
Jeśli się tego n ie u sk u te c z n i, m ożna być praw ie
pewnym , że recydyw a zjaw i się przy lada sposo­
bności, choć zazw yczaj na szczęście z m niejszem
natężeniem .
Jeśli ropienia w porę nieusuniem y, skutki m ogą
być fatalne. — R opa szukając sobie koniecznie
ujścia na zew nątrz przebija dziąsło — w ylew a
się, ale otw orek, przez który się przedostała, nie
zabliźnia się, tylko ustaw icznie potem sączy się
z niego kropelkam i zgęszczona wydzielina. W y­
tw arza się w ten sposób tak zw an a fistula czyli
przetoka dziąsłow a. Jest to jeszcze stosunkow o
najm niejsze złe. W gorszych p rzy padkach — ro p a
drąży przez i pod okostną — głębiej — po przez
mieśnie tw arzow e w reszcie na policzku pod skórą
- 38 —

zogniskowuje się ciastowaty później chełbocący


zaczerwieniony obrzęk ropny.
Jeśli taki ropień przetniemy, po zagojeniu się
pozostaje liniowa równa blizna niewpadajaca
zbyt w oczy. — Jeśli ropień sam się otworzy,
i gojenie się idzie pow oli, natenczas wytwarza
się brzydka, pomarszczona blizna, która się nigdy
nie wygładzi. W obu przypadkach pozostaje na
całe życie pewne zeszpecenie; w przypadku samo-
gojenia się znacznie większe, dla nikogo, zwłaszcza
dla płci pięknej nieobojętne.
Niewykluczone jest i to, że takie przetoki —
tym razem policzkowe, jeśli ropienie trw a dłużej,
zabliźnić się nie chcą. Z otworku wysącza się nie-
tyłko ropa — ale z czasem nawet i ślina — i obok
zeszpecenia pozostało pewnego rodzaju kalectwo.
Przetoki policzkowe najczęściej zdarzają się przy
ropieniu na szczęce dolnej — bo tu ropa ciężarem
własnym łatw iej drąży w głąb i łatw iej przebija
się na zewnątrz. Przy ropieniu od zębów górnej
szczęki pochodzącem, zdarzają sią one rzadziej —
zato ropienie toruje sobie drogę do jam y nosa
(od przednich górnych zębów) - przy ropnem
zapaleniu w okolicy zębów trzonowych — przy­
chodzi dość często do zapalenia t. z. jam y High-
mora. Dla wyjaśnienia muszę w tem miejscu nad­
mienić, że trzon górnej szczęki nie jest jednolity
Posiada on bowiem znaczne wydrążenie od we­
wnątrz zamknięte trwadem podniebieniem i błoną
— 39 —

śluzową, od dołu zębodołem , w którym tkw ią zęby


trzonowe. Ściana oddzielająca końce korzeni tych
zębów od sam ej jam y H ighm ora, jest dość cienka,
do tyła, że ropne zapalenie z okolicy zębów trz o ­
nowych przerzu ca się n a dopiero co w zm ianko­
w aną jam ę. Zapalenie jej, tak o stre jak chroniczne,
jest cierpieniem niezm iernie bolesnem i p rzykrem —
często w cale nieuleczalnem . Leczenie w ym aga o tw a r­
cia tej jam y od strony zębów, założenia dla od­
pływ u ropy kaniuli, k tó rą nosić trzeb a nieraz do
śmierci. To byłyby najw ażniejsze, a dodajm y i n a j­
częstsze pow ikłania chorobow e w ynikłe z cierpienia
zębów. Jest ich oczywiście więcej — w yliczanie ich
i opisyw anie p rzekracza jednak ram y i zakres ni­
niejszej pracy, tern bardziej, że w chodzą one już
przew ażnie w dziedzinę innych specyalności.

Zajęcia i stany chorobow e sprzyjające


powstawaniu próchnicy.

P rzyjąw szy i zrozum iaw szy teoryę, w edług której


w ytw arza się próchnica zębów, zrozum iem y łatw o,
.że obok dziedziczności, na mocy której jest się
poniekąd skazanym n a to, by mieć złe zęby, życie
sam o narzu ca pew nym jednostkom lub całym ich
grupom pew ne niekorzystne w aru n k i egzystencyi —
w śród których próchnica daleko łatw iej i szybciej
pow staje. Mam tu na m yśli niektóre zajęcia, po-
— 40 —

wiedzmy rzem iosła, przy wykonywaniu których


jest się wystawionym na przedwczesną utratę zę­
bów, tudzież pewne patologiczne stany całego or­
ganizmu, którym zapobiedz z góry nie jesteśmy
w stanie. Powszechnie znaną jest rzeczą, że np.
młynarze, piekarze i cukiernicy tracą z reguły swe
zęby bardzo prędko. — W ytłumaczenie tego faktu
jest bardzo łatwe. U pierwszych wdycbiwany usta­
wicznie pył mączny — a więc skrobia - nagro­
m adza się w ustach w nadmiernej ilości, i prze­
chodząc wszystkie fazy chemicznych przem ian —
podtrzym uje ustawiczną kwasotę śliny — która do
ruiny zębów prowadzić musi. U cukierników jest
przyczyna ta sama, z tą tylko odmianą, że w ustach
gromadzi się cukier bezpośrednio. Na domiar złego
w fabrykach swoich używają oni cukru w prze­
tworach klejkich, które skwapliwiej czepiają się
zębów — a trudniej przez ślinę rozpuścić i zmyć
się dają. Klejkie wiec gatunki cukrów przez to, że
w szczelinach międzyzębowych uporczywiej się
trzym ają i trudniej rozpuszczają — są znacznie
skodliwsze dla zębów.
Do stanów patologicznych całego organizmu,
przy których próchnica skwapliwiej występuje -—
trzeba zaliczyć b la d a c z k ę — n ie d o k re w n o ść —
k r z y w i c ę , czyli t. zw. angielską chorobę. Jaki
istnieje przyczynowy związek między np. bladaczką
a próchnicą zębów — na to pytanie nauka nam
niestety jeszcze nieodpowiedziała. Że ten związek
mmmmmm

— 41 —

bezsprzecznie istnieje, stwierdza codzienna obser-


wacya nieuprzedzonych lekarzy. Są między nim i
i tacy, dla których bladaczka i próchnica zębów
stanowi tylko prostą zbieżność niezależnych od
siebie spraw. Jeśli się atoli zważy, że ta mnie­
mana zbieżność staje się nieomal regułą, nasuwa
się m imowoli logiczny wniosek, że ma się tu do
czynienia ze ścisłą zawisłością obu tych zjawisk.
Tę wzajemną zależność popiera zresztą najlepiej
stwierdzone spostrzeżenie, że z ustąpieniem bla-
daczki poprawia się i stan ogólny uzębienia.
Ze stałym symptomatem krzyw icy są liche
zęby pochodzi stąd, że organizm przyswaja sobie
w czasie tej choroby wogóle za mało soli wapnio­
wych — potrzebnych do należytego rozwoju ko­
ścią — a więc i zębów. Zagadkowem jest również,
dlaczego ciąża faktycznie usposabia do próchnicy
i bólu zębów. Jak dotąd starano się ten objaw
tłómaczyć w dwojaki sposób. Według jednych krą­
żenie krw i i cały przewód pokarmowy ciężarnej —
skutkiem ucisku przez płód ulega zaburzeniom —
które w yw ołują kwasotę śliny — a co zatem
idzie — stwarzają moment ułatwiający powsta­
wanie ognisk próchnicowych. Według innych orga­
nizm matki odciąga sobie samemu wielką ilość
soli wapniowych, by módz z tego materyału w y­
tworzyć budujący się kościec płodu. Naukowego
potwierdzenia tej może za śmiało i za fantastycznie
pomyślanej teoryi dotąd niema — a badania nad
tą sp ra w ą są jeszcze rzeczą przyszłości. N a każdy
sposób liczyć się trzeb a z faktem , że niejedną
m atkę — przysporzenie now ego obyw atela społe­
czeństw u, kosztow ało kilka straconych zębów.
N adm ierną kw asotę śliny zauw ażyć prócz tego
m ożna w takich chorobach jak reum atyzm , pe-
dogra, cukrzyca i t. d. Jeśli u trzym uje się ona
przez czas dłuższy, sam o się przez się rozum ie, że
m usi sprow adzić próchnicę zębów. N aw et choro­
bom gorączkow ym dłużej trw ający m jak tyfus,
zapalenie płuc i t. d., a naw et lekom w tych cho­
ro b ach stosow anym przyp isu ją często zgubny w pływ
n a uzębienie. Zdaje mi się jednak, że tłóm aczenia
daleko prostszego trz e b a szukać w czem innym.
Gdy chory w śród uporczyw ej gorączki w alczy nie­
ra z ze śm iercią — cała tro sk a skupia się koło
tego, by u trzym ać gąsnące życie. W tedy nie czas
m yśleć o pielęgnacyi zębów. Zanieczyszczenie ust
dochodzi z konieczności do sw ego m axim um , nic
dziw nego też, że w śród jednej olbrzym iej kultury
bakteryj — i w ytw orzonych przez nią kw asów
w jam ie ust cierpią zęby niesłychanie. P am iętać
się o tern pow inno koniecznie, i o ile stan cho­
rego n a to pozw ala, dbać się pow inno o czystość
zębów i ust.
Z leków — którym i w ojuje dzisiejsza m edy­
cyna, niew iele je st takich, któreby zębom szkodzić
mogły. K w as solny — siark an chininy w rozczynie,
kw as salicylowy i m oże jeszcze kilka innych m ogą
rzeczywiście zębom zaszkodzić. Gdy się atoli
uwzględni, że leki te podajem y zazw yczaj przez
krótki i ograniczony przeciąg czasu — zgodzim y
się na to, że ta szkodliw ość redukuje się rzeczy­
wiście do m inim um . Gdy om aw iam y przyczyny
przedw czesnej u tra ty zębów, nie m ożem y pom inąć
jeszcze jednej choroby, k tó ra je pow oduje. Jest to
t. z. ropne i destruktyw ne zapalenie zębodołów
( pyorrhoea alveolaris).
C horoba ta dość częsta u nas — u m łodych
stosunkow o ludzi spotykana, n a tern polega, że
ściany kostne jam ki, w której ząb tkwi, ulegają
ropnem u zapaleniu i zniszczeniu. Na zew nątrz ob­
jaw ia się to tem , że ze szczeliny m iędzy dziąsłem
a szyjką zęba za pociśnięciem w ydobyw a się ropa.
T rw anie choroby rozciąga się na lata - przebiega
bezboleśnie, a dotknięty nią sp o strzeg a się n aj­
częściej z a p ó ź n o , gdy ząb zaczyna się chwiać.
R atunek już najczęściej w tedy jest spóźniony; gdyż
ząb w krótkim czasie bez żadnego bólu w ypada,
cały _ bez śladów próchnicy. P rzyczyna choroby
tej rów nież niestety do tego czasu nieznana.
Jedni chcą uw ażać tę bardzo groźną chorobę
za cierpienie lokalne, drudzy przypuszczają, że jest
ona tylko w yrazem głębszych patologicznych zm ian
w całym organizm ie. Stąd też pochodzi, że ten
ropotok zębodołow y łączono w przyczynow y zw ią-
— 44 —

zek z wszystkiemi nieomal chronicznemi chorobami.


W idoki na uleczenie tej choroby są bardzo małe, po­
mimo że niektórzy specyaliści podają, że liczba ich
uleczeń jest wcale pokaźna.
Na zakończenie tego rozdziału dodam, że na
utratę zębów narażeni są również robotnicy w fa­
brykach fosforu. W tym wypadku atoli próchnica
schodzi na drugi plan. Przyczyną jest w pierwszym
rzędzie m artwica kości szczękowych.

Zapobieganie chorobom zębów.

Chcąc zapobiedz jakiej chorobie lub skutecznie


ją leczyć, gdy się już pokazała, trzeba znać przede-
wszystkiem jej przyczyny — jej źródło, z którego
pochodzi. To jest zasada medycyny — od czasu,
kiedy ona przestała stąpać po omacku i oparła się
o ścisłe, o ile można, jak najwszechstronniejsze ba­
dania naukowe — zasada jedynie racyonalna i do
celu prowadzić mogąca. Poznaliśmy w tym kró t­
kim szkicu przyczyny chorób zębów według obe­
cnego stanu nauki, zapytajmyż się teraz, co mo­
żemy i mamy robić, by dochować swoje zęby do
śmierci? Na to pytanie odpowiadamy;
Przedewszystkiem starajm y się mieć dobre zęby!!
Jakto? zapyta mnie zdziwiony czytelnik, czyż to
jest od nas zawisłe? Jeśli nie mogę wpłynąć na
— 45 - —

to, by moje oczy , zam iast niebieskich były czarne,


jeśli w zrost mój, budow a ciała są ode mnie nie
zaw isłe, jak m ogę sp ra w ić , bym m iał mocne
i zdrow e zęby? Z a p e w n e , na pew ne w łaści­
w ości naszego organizm u nie m am y żadnego
w pływ u — niezapom inajm y atoli, że n a kierunek,
w którym się nasz ustrój i pojedyncze jego o r­
gany rozw ijają, potężnie zadziałać możemy. Jest
to rzeczą kultury — pow iedzm y ściślej, hygieny,
um iejętnie do pew nego celu stosow anej! P ra w d ą
jest, że z człow ieka fizycznie upośledzonego, char-
łaka, 'tru d n o zrobić atletę, ale niem niej pew nem
jest, że gdy los przeznaczył kogo do p racy fizy­
c z n e j, a do jej w ykonania potrzebne są sdne
i zdrow e m uskuły, to odpow iednią hygieną, ćw i­
czeniem, odżyw ianiem się, tych tęgich m uskułów
dorobić się m ożna. N aw et tam , gdzie pew ne o r­
gany _ p raw em dziedzictw a m ało m ają w a ru n ­
ków do norm alnego rozw oju, ustaw iczn ą uw ag ą
w arunki te ogrom nie p opraw ić można. W ielu ludzi
rodzi się z dziedziczną skłonnością do suchot, a prze­
cież nie w szyscy z nich giną n a tę chorobę.
Od dzieciństw a p ro w ad zo n a w alka z w idm em tego
nieszczęścia — w wielu razach uw ieńczoną byw a
pom yślnym skutkiem . Kto n a w ątle zbud o w an ą
klatkę piersiow ą i m arnie rozw inięte p łuca pilną
będzie zw racać uw agę, i n arządy te odpow iednią
hygieną w zm acniać będzie, m oże je bezw ątpienia
w wielu w ypadkach doprow adzić do norm alnego
— 46 -

rozw oju i ustrzedz się od losu, który m u p rzed­


tem zagrażał.
T ak sam o rzecz się m a z tym cennym dla
zdrow ia ludzi narząd em z zębam i. — Aby je
dobrze rozw inąć, długo utrzym ać, - p otrzeba od­
pow iedniej hygieny, - k tó rą zam knąć m ożna
w trzech słow ach: żywienie się — gimnastyka —
czystość.
R o zpatrzeć się m usim y w jaki sposób dopełnić
trzeb a tych trzech w aru n k ó w — by pożądany cel
osiągnąć.
Z acznijm y od żywienia się — zw łaszcza w tym
okresie życia, w którym zęby już stałe, w y rastają
i ro zw ijają się. Przypom nieć tu jeszcze raz muszę,
że trw ało ść zębów przedew szystkiem zależy od ich
tw ardości, zbitości, a te zależne są znow u od ilości
soli w apniow ych w zębach zaw artych. Skąd te sole
w apniow e się tam w zięły?
Oczywiście z organizm u, który je sobie ze spo­
żytych p okarm ów przysw oił — asym ilow ał. Jeśli
zatem organizm ow i tych soli w apniow ych w p o ­
karm ach do starczam y za m ało, to b rak u je m u n a ­
leżytego m atery ału do w ytw orzenia silnego układu
kostnego, a więc i zębów. — Zobaczm yż teraz co
m ów i chem ia o ilości soli w apniow ych zn ajd u ją­
cych się w codziennych naszych p o traw ach :
N a sto części suchej substancyi zaw iera soli
w apniow ych
47

m ięso w ołow e 0029


pszenica . . . 0065
ziem niaki . . o-ioo
białko kurze . 0130
groch . • • 0137
mleko kobiece 0-243
żółtko . . • 0380
mleko kozie . 051

Przeciętne nasze pożyw ienie składa się przede-


w szystkiem z m ięsa, n a które kładziem y szczegól­
niejszy nacisk, i z niewielkiej ilości jarzyn
z chleba pszennego z pytlow anej m ąki w której
jest m ało soli w apniow ych, bo z ziarn a od p ad a
łupina, k tó ra ich najw ięcej zaw iera — mleko w y­
ru gow ała h e rb a ta lub kaw a — ziem niaki jako m ało
pożyw ne g ra ją więcej rolę p rzy staw k i niż po­
traw y — groch jako niby ciężko straw n y dla m ło­
dych żołądków jest na stole rzadkością. Na ogół
w ięc m łodem u organizm ow i d oprow adzam y z a
m ało soli wapniowych — i to nam w pewnym sto­
pniu tłóm aczy d laczego nie w ykształcam y sobie sil­
nych zębów. Lud nasz nie w ie co jest szczoteczka
do zębów, u st nie płucze — m ięso jad a w śród
solennych tylko uroczystości — pożyw ieniem jego
jest głównie chleb razow y, ser, mleko, jarzyny
i owoce strą c z k o w e , wTszystko razem o kiaszone
niezbyt obfitą ilością tłuszczu, który dla organizm u
koniecznie jest potrzebny — spożyw a tych rzeczy
— 48 —

w iele, ale zato je powoli, swój ciężko zapracowany


kawałek czarnego chleba żuje bez pospiechu a do­
kładnie — więc nie dziwmy się, że ma stanowczo
lepsze zęby, niż tak zwane klasy cywilizowane.
Chłopskie dziecko od urodzenia żywi się tak, że
soli wapniowych ma pod dostatkiem. Dodajmy do
tego jeszcze jedno: cała jego prymitywna kuchnia
nie zna prawie pikantnych przypraw — kwasów —
słodyczy — o których szkodliwem znaczeniu dla
zębów jużeśmy wspominali. My w ię c w m łod o ści
n a s z e j żyw im y s ię nieo dp o w ied nio — dzieciom na­
szym nie dajemy nieraz tego, za czem się one in­
stynktownie oglądają. Kto się temu uważnie przypa-
truje, przypomni sobie, jak często dzieci trudno skło­
nić do spożywania mięsa; zapychają się one chlebem
i mącznymi potrawami, instynktownie czyniąc zadość
zapotrzebowaniu soli wapniowych. Mógłby mi ktoś
na to powiedzieć, że temu zapotrzebowaniu soli wa­
pniowych możnaby przecież łatwo zaradzić, podając
je w przetworach aptecznych. Tak me jest. Niedość
jest organizmowi te sole wapniowe doprowadzić,
trzeba mu ich dostarczyć w takiej postaci, by mu
wyszły na pożytek, by je mógł strawić — przyswoić
sobie, a to stać się może tylko wtedy, gdy te so le
p o d a w a ć będ ziem y w z w ią z k a c h o r g a n icz n y c h nie
jako domieszkę naszych potraw, ale jako ich na­
turalną zawartość. — Tę zawisłość dobrych zębów
od sposobu żywienia się stwierdzają i inne spo­
strzeżenia w statystykę ujęte. W Niemczech, Fran-
— 49 —

cyi i Anglii zauw ażono, że są całe niem al d e p a r­


tam enty, w k tó ry ch ludność m iew a nadm iernie li­
che zęby. Zaczęto sp raw ę tę b adać n ad er sk ru p u ­
latnie i cóż się p o k azało? Oto że w oda gru n to w a
tych okolic jest uboga w sole w apniow e. P rzyczyna
leżała nie w tern, że m ieszkańcy piją w odę z m ałą
zaw artością soli w apniow ych (które w niej są
w zw iązkach nieorganicznych), ale że p ro d u k ta n a
tej ziemi w yrosłe jak zboże, jarzyny i t. d. posia­
d ają w składzie sw ym chem icznym za m ało tych
soli. Że zaś m ieszkańcy tym i p roduktam i się ży­
w ią więc ustaw icznie biorą w pokarm ach za m ało
w ap n a — które stanow i o trw ałości zębów. A więc
pow iedzm y jeszcze raz: jeśli chcemy, aby nasza
m łoda generacya m iała dobre zęby, żyw m y ją tak,
jak n au k a w skazuje. P od aw ajm y dzieciom tyle tylko
m ięsa, ile dla ich sił i rozw oju rzeczyw iście i nie­
zbędnie potrzeba, dajm y im zato dużo m leka —
fasoli, o której niem ieckie przysłow ie pow iada;
Erbsen und Bohnen macht der Zahne Kronen.
Z am iast delikatnych ciast podaw ajm y żytni gruby
razowy chleb, a z re p e rtu a ru wyrzućmy jak w Ame­
ryce wszystkie słodycze, których się tam dzieciom
absolutnie nie podaje. U nas w źle zrozum ianej
czułości rodzicielskiej dajem y dzieciom cukierki —
ich żale i łzy koim y słodyczam i — a co jest
najw ięcej potępienia godne, aby im sprow adzić
miły sen, jeszcze w łóżeczku na dobranoc w kła-
dam y w buzię — pom adkę! której niepołknięte
C HOROBY ZĘ B Ó W 4
— 50 —

resztki m ają czas przez noc dobrze skisnąć, n a d ­


w erężyć zęby i zepsuć n a dom iar złego, żołądek.
P on ad to baczm y, by dzieci w szystko, co jedzą,
żuły długo i dobrze — nie w ahajm y się podaw ać
im do gryzienia rzeczy tw ard e (jak skórki z chleba).
T a p ra c a zębów jest ich gimnastyką.
W iadom o przecież w szystkim , że do organu, który
w ykonuje pew ną p racę napływ a w tej chwili więcej
krw i, niż gdy on jest w spokoju. P rzy żuciu p ra ­
cują m ięśnie do szczęk przyczepione — do nich
w ięc krew żywiej nap ły w a — a przez nie i po­
średnio do kości szczękow ych i do zębów, ten zaś
silniejszy dopływ krw i sprzyja ich rozw ojow i bez-
w ątpienia. O baw a, by n a tw ardych p otraw ach nie
szczerbiły się i niew yłam yw ały zęby, jest zupełnie
płonną. N ajsłabszy naw et ząb — byle cały, przy
żuciu naw et tw ard y ch rzeczy nie w yłam ie się —
gdyby się to m iało zdarzyć — to byłoby to do­
w odem takiej kruchości, n a k tó rą już żadna hy-
giena nie pom oże. Podróżnicy, którzy badali tryb
życia dzikich plem ion, opisują, że tam m atki po­
d ają bardzo m ałym dzieciom w ysuszone kaw ałki
chleba lub m ięsa do gryzienia tylko dlatego, by
m iały m ocne zęby. Idźm yż — za tym przykładem —
i niech nam się nie zdaje, że n asza cyw ilizacyjna
m ąd ro ść w każdym kierunku stw arza rzeczy ra -
cyonalne i zdrow e.
Jeśli przez takie racyonalne odżyw ianie się
i gim nastykę, w m łodości nasze uzębienie w zm o-
— 51 —

cnimy, nadam y m u pożąd an ą spoistość i tw a r­


dość , m ożem y być p e w n i, że szkodliw ościom
późniejszym — na jakie zęby z n a tu ry swego
przeznaczenia są narażone, o p rą się one skute­
cznie — przy jakiejś takiejś z naszej strony u w a­
dze i staranności. W tedy do ich u trzy m an ia w y­
starcza sam a czystość. — R ozum ieć to słowo m u­
simy w dw ojakiem znaczeniu. Raz jako czystość
w m echanicznem słow a znaczeniu, pow tóre jako
uw olnienie jam y u st i zębów od d robnoustrojów —
o których już wiem y, że znajd u ją w u stach n aj­
korzystniejsze dla siebie w arunki rozw oju i egzy-
s te n c y i... Sposób odczyszczania ust i zębów m e­
chaniczny m oglibyśm y pom inąć nie chcąc p o w ta­
rzać rzeczy znanych i oklepanych. Jeśli tę kw estyę
jeszcze raz poruszam , to tylko dlatego, by odpo­
wiedzieć n a staw iane mi codziennie pytania: kiedy
płukać u s t a , jakiej szczoteczki u ż y w a ć , tw ard ej
czy miękkiej — czy tw a rd a szczotka nie uszkadza
szkliwa — jaki proszek czy p a sta jest dla zębów
najlepsza. Na to w szystko odpow iadam tak: P łu ­
kać u sta pow inno się po każdem jedzeniu, n a js ta ra n ­
niej po spożyw aniu rzeczy słodkich lub kw aśnych,
zw łaszcza gdy te pierw sze są klejkie. W ykałaczka
w ydostaje ze szczelin m iędzy zębam i tylko grubsze
resztki — drobniejsze kaw ałeczki w ydostać m oże
tylko prąd w ody z pew ną siłą przez zęby p rze­
puszczony rucham i w arg i policzków. — Do p łu ­
kania używ ać się pow inno zaw sze w ody przego-
4*
tow anej dla uw olnienia jej od bakteryj, a ciepłej,
bo w niej pew ne substancye w ustach pozostałe
łatw iej się rozpuszczają, niż w zimnej. G runtow nego
czyszczenia u st dokonujem y zwykle rano, bo ta
czynność jest tylko epizodem ogólnej rannej to a­
lety — dla której przyw ykliśm y pośw ięcać trochę
czasu. O dczuw am y też tego najw iększą potrzebę
w tej porze, czując, że język — zęby — gardło
obłożone są śluzem — odpadłym przybłonkiem
i t. d. i t. d. Kto wie atoli, czy nie w iększą ma
w arto ść czyszczenia zębów na noc. W ustach,
których przynajm niej przez 8 godzin nie prze­
płukujem y w ypijanym i p ły n am i, ani nie od-
czyszczam y n ic z e m , daleko skw apliw iej odbyw ają
się procesy ferm en tacy jn e, niż w ciągu dnia.
Szczoteczką w ym iatam y to, co silniej do zębów
i dziąseł przylega — i co zm yw aniem usunąć się
nie daje. Ż adna szczotka, bodaj n ajtw ardsza, szkliwa
uszkodzić nie może, chyba żebyśm y nabierali na
nią proszków ze substancyi zbyt tw ardych. P a ­
m iętać trzeb a tylko o tern, że szczotkę przed uży­
ciem trzeb a należycie w ydesinfekcyonow ać albo
przez w ygotow anie, albo przez zanurzenie przez
kilka m inut w płyn antyseptyczny o odpow iedniem
stężeniu. Na każdy sposób trzeb a ją w ciepłej w o­
dzie nieco rozm iękczyć, by zbyt ostry w łos nie ka­
leczył dziąseł. Gdy dziąsła przy użyciu najm iększej
szczotki zaczy n ają silnie krw aw ić, dowodzi to, że
są nienorm alnie rozpulchnione — przekrw ione —
- 53 —

i właśnie dlatego trzeba je szczotką dobrze w y ­


cierać. Masaż, jakiego przez to doznają — działa
wzmacniająco. Mniemanie, że ta k ła tw o krw aw iące
dziąsła pow inno się uw o lnić od szczotki jest z g runtu
błędne. Oczywiście trzeba przedtem pomyśleć
0 tem, by usunąć przyczynę — k tó ra ten stan za­
palny dziąseł w yw ołała. Jest nią najczęściej kamień
zębowy osadzający się na zębach każdego czło­
wieka. N a jła tw ie j osadza się na zębach dolnych
przednich z ty łu — gdyż tu dno ja m y ust stanow i
rodzaj zagłębienia, gdzie najdłużej zatrzym uje się
ślina, a właśnie ten kamień jest nieorganicznym
składnikiem śliny. U osób, które niezbyt często
1 niezbyt chętnie odwiedzają dentystę, kam ień ten
grom adzi się w pokładach k ilk u nieraz m ilim e tró w
i z trudnością zaledwie odłupać się daje. M niem a­
nie, jakoby on um acniał nieraz zęby — zabezpie­
czając je od chw iania się, jest zupełnie błędne —
na odw rót, złogi jego przez mechaniczne drażnienie
w y w o łu ją nieraz zapalenia dziąseł, co gorsza, są
nieraz przyczyną owego bardzo niebezpiecznego
ropotoku zębodołowego, po k tó ry m w ypadają n a j­
zdrowsze zęby. Kam ień ten grom adzi się ła tw ie j
na tych zębach, których do żucia nie używ am y —
szczotka usunie go tylko wtedy, gdy w a rstw y jego
niezbiły się w kam ienistą masę — co z czasem
z reguły występuje. — Na pytanie, jakich p ro ­
szków lub past używać do czyszczenia zębów, od­
pow iadam : Jest to rzecz gustu, lub ja k kto chce
— 54 —

sm aku, w szystkie mniej więcej o dpow iadają swem u


celowi — szkodliw ym i m ogłyby być tylko w tedy —
gdyby zaw ierały sproszkow any pum ex, węgiel lub też
kw asy, które choćby działały n aw et antyseptycznie,
jak kw as salicylow y — w p ro st uszkad zają szkliwo.
T e proszki i te pasty, które dziś w obiegu h a n ­
dlow ym są używ ane, tak są złożone, że szkodli­
w ych składników praw ie nigdy nie zaw ierają. Cho­
ciaż tych kosm etyków dla ust i zębów jest bardzo
wiele gatunków , w składzie swoim zasadniczym
m ało się one od siebie różnią. M niem ana różnica
pochodzi od zap raw y b arw ikam i lub olejkami, które
im odm ienny sm ak lub zapach nadają. Tylko te
proszki lub p asty pow inny w zbudzać zaw sze po­
dejrzenie, które po kilkakrotnem już użyciu, zbyt
en ergicznie wybielają zęby. Są w nich z pew nością
składniki niepożądane.

A ntyseptyczne wody do ust.

A teraz w racam y znow u do bakteryj — o któ­


rych już wiemy, że są przyczyną próchnicy zę­
bów — przynajm niej w edług dzisiaj pow szechnie
przyjętej teoryi. Czy one sam e chorobę w yw ołują —
czy też ich p rodukty zw ane enzym am i — badania
nad tym ciekaw ym , a zagadkow ym jeszcze proble­
m em — dopiero się zaczynają. Przyjąw szy za
pewnik, że bez d robnoustrojów próchnica pow stać
— 55 —

nie może, zupełnie chyba logicznie rozum ow ano,


ze gdy zastosujem y w ustach takie przetw ory,
które będą w stanie d robnoustroje zniszczyć,
jam ę u st w yjałow ić, to tem sam em docierając do
źródła złego będziem y w m ożności — p o w staw aniu
próchnicy zapobiedz, albo zjaw ienie się jej u tru ­
dnić, opóźnić. To rozum ow anie stw orzyło cały
szereg w ód antyseptycznych do ust, skom binow a-
nych z wszelkich m ożliw ych przetw orów chem i­
cznych — i niew iele czasu było potrzeba, by się
co do ich zapobiegaw czej skuteczności ro zczaro ­
w ać — i przekonać, że m im o ich n a jsk ru p u latn iej­
szego użycia próchnica na zębach w ystępuje, i jeśli
w wielu p rzy padkach m oże m niej gw ałtow nie, to
jeszcze niew iadom o, ile z dodatniego skutku poło­
żyć trzeb a na k arb antyseptyki jam y ust. — Musi
być zatem jak aś w ażna przyczyna, dla której to
logiczne założenie, w im ię którego stosuje się anty-
septyczne ^wody *— zaw odzi i to z reguły nieom al
zawsze. P rzyczyn po tem u jest rzeczyw iście dwie:
Po pierw sze: środki antyseptyczne w tem zgę-
szczeniu, które nieodzow nem jest do zniszczenia
bakteryj, są w jam ie ust nie do użycia, albo dla
swego w strętnego sm aku, albo też dlatego, że błonę
śluzow ą u st d rażn ią za silnie. P rzykład niech to
najlepiej w yjaśni. Jeśli m am y na skórze ran ę
i do jej desinfekcyi chcem y użyć np. 5% kw asu
karbolow ego — m ożem y tę ra n ę tak silnym k w a ­
sem karbolow ym przem yć kilkakrotnie bez obaw y
— 56 —

znaczniejszego bólu. Kwas karbolowy 5 % w ustach


sprawiłby tak silne pieczenie, że odniechciałoby się
pacyentowi ponownej próby, Weźmy inny środek
np. sublimat w rozczynie 1 : 4000. Jako płukanka
jamy ust jednorazowa, jest jeszcze możliwy — po
kilkakrotnem użyciu daje się tak we znaki przez
to, że zostawia wstrętny metaliczny posmak, iż
z użycia jego codziennego musimy zrezygnować.
Wobec tego jesteśmy zmuszeni te antyseptyczne
płyny używać w słabszym rozczynie, czyli nie-
osiągać tego, cośmy pragnęli. — To jest .pierwszy
powód, dla którego desinfekcVa jamy ust jest nie-
możebna. Gdyby się atoli dało skombinować taką
płukankę, któraby była wstanie drobnoustroje i ich
zarodki wyniszczyć — to mimo to, tą drogą nie
moglibyśmy zapobiedz próchnicy. Udowodniono bo­
wiem niezbicie, że jeżelibyśmy w danej chw ili płu-
kanką wydesinfekcyonowali usta dokładnie, to już
po kilku lub kilkunastu minutach, będziemy mieli
w ustach znowu całe miliony bakteryj. Widzimy
z tego, że ich zdolność do rozmnażania się jest
tak potężna, że przeciwdziałać jej w ustach pra­
wie że nie możemy. Jest to prawdziwie Syzyfowa
praca, którąbyśmy zaczynać musieli od początku
co kilka minut i to bez wszelkich szans powo­
dzenia. Z tego wynika jasno, że spodziewać się
nie mamy prawa, abyśmy kiedykolwiek i w przy­
szłości, tą drogą mogli naszym zębom przynieść
— 57 -

w ielką pomoc. P rześw iadczenie to w yrobiło m iędzy


badaczam i takich sceptyków , którzy wszelkiej w a r­
tości antyseptycznym płukankom u st odm aw iają.
Sceptycyzm to m oże za daleko posunięty, na każdy
bowiem sposób nie m oże być obojętnym dla zę­
bów, czy nad ich uszkodzeniem p racu ją m iliardy
bakteryj bez przerw y, czy też tylko miliony i to
w rozw oju swoim przez słabą naw et antyseptykę
nieco zaham ow ane.
Pew nej choćby m inim alnej skuteczności tym
płukankom odm ów ić więc nie m ożna, przyzw y­
czajenie się do ich częstego używ ania jest w n a j­
gorszym razie aktem m echanicznego odczyszczania
jam y ust, przy którym pozbyw am y się m oże w ię­
kszej ilości bakteryj — niż ich w ytępić jesteśm y
w stanie bakteryobójczern działaniem płynów.
Z jednej więc strony nie m am y racyi entuzya-
zm ow ać się jed n ą lub dru g ą w odą do ust, z d ru ­
giej nie m am y pow odu zaniechać jej zupełnie uży­
wać. — Grzechem tylkoby było pójść na lep re ­
klamy, k tó ra przy użyciu pew nej zachw alanej w ody
do ust, obiecuje tyle cudow nych skutków ! Żadna
w oda do ust nie jest w stanie zapobiedz próchnie­
niu zębów — o tern pam iętać koniecznie należy.
Mimo najusilniejszych zabiegów , n ajsk ru p u latn iej­
szej czystości — zjaw iać się będą w zębach pró-
chniowe ubytki — których rozszerzeniu się i dal­
szym skutkom zapobiedz m ożem y tylko przez:
Plo mb owa ni e.

Jest to zabieg mechaniczno-chirurgiczny — który


polega na tem, że otw ór próchnicowy w zębie po­
wstały — po odpowiedniem odczyszczeniu zapeł­
niamy tak, by on się dalej nie rozszerzał, nie po­
głębiał. Plombowanie, to jedyna droga, która chroni
ząb od rozpadnięcia z warunkiem , że rękoczyn ten
podejm ujem y w porę, nie zapóźno, że tenże wyko­
nany jest z możliwą skrupulatnością i- przy po­
mocy m ateryału trwałego, umiejętnie w ybranego;
że prócz tego w ytw orzym y później odpowiednią
hygieną w ustach takie w a r u n k i , przy których
na w roty próchnicy nie tak łatwo się zjawiają.
Przedewszystkiem pam iętać m usim y o t e m , że
jeśli plombowanie ma przynieść rzeczywistą ko­
rzyść — to zabezpieczać ono musi wszystkie zęby,
które tego w ym agają. Nie m ożna pod żadnym w a ­
runkiem postępow ać w ten sposób, że plombuje się
np. przednie zęby jako niby to najpotrzebniejsze,
a zo staw ia się dziury w e w szystkich tyinych jako
mniej widocznych. Takie sortow anie zębów na
mniej i więcej potrzebne jest nonsensem. W szyst­
kie są jednakowo potrzebne. Przednie zęby, dla
względów kosmetycznych w a ż n ie jsz e , nie mogą
za to spełnić tego zadania, które przypadło trzo­
nowym. Jeśli z konieczności przednie obejmują
rolę trzonowych, cierpi na tem dokładność żucia,
59

a ccr gorsza, jako słabiej i nie do tego zbudowane,


uszkadzają się one przedwcześnie. Gdzie więc
chodzi o konserwacyę zębów , trzeba mieć na
uwadze zarówno w zględy kosmetyczne ja k i u ty li­
tarne. Pozostawienie kilku lub więcej dziurawych
zębów udaremnia teź nieraz cały efekt plombowania
z następującej przyczyny:
D ziuraw e zęby są zbiornikam i, w których gro­
madzą się resztki potraw , bo każdorazowe ich w y-
w ypłu kiw a nie czy w ydobyw anie w ykałaczką jest
i zbyt ambarasowne i nieraz niemożebne. Od-
czyszczania takich dziuraw ych zębów, w któ rych
nerw jeszcze żyje, i które na wszelkie szperania
w ykałaczką lub zetknięcie się z cieplejszą lub zi­
m niejszą wodą są niezm iernie w rażliw e, u nikają
n ie fo rtu n ni ich posiadacze ja k najstaranniej, tem -
bardziej, że niejedna próba kończy się recydyw ą
zapalenia nerwu i g w ałtow nym kilkod niow ym bólem.
Owe w ięc resztki p otraw ferm entując i gnijąc
bez przeszkody w zm agają kwasotę śliny, a tern
samem stw arzają w a ru n ki dla now ych o bjaw ó w
próchnicy. Całkiem słusznie zatem należy każdy
dziurawy a bezużyteczny ząb uważać za źródło
zarazy dla zdrowych jego sąsiadów — zwłaszcza
jeśli to sąsiedztwo jest bezpośrednie. W ustach po­
w inn y się znajdow ać zęby tylko zupełnie zdrowe
lub takie, które po uszkodzeniu przez próchnicę —
plom bowaniem dostatecznie zabezpieczone zostały.—
To, co się uratow ać nie daje, czego zużytkow ać
— 60 -

nie m ożna przy w staw ieniu sztucznych zębów (sy­


stem m ostkow y), pow inno być bezw arunkow o u su ­
nięte. Lepiej jest m ieć mniej zębów — a zdolnych
do żucia, niż w iele — zato popróchniałych, bolą­
cych. Nie od rzeczy też będzie w spom nieć na tem
m iejscu, że n a języku i policzkach skutkiem ska­
leczeń przez poszczerbione zęby i korzenie, w y­
tw orzyć się m ogą ow rzodzenia które — zw łaszcza
u ludzi starszych — przem ienić się m ogą w z ło ­
śliw e nowotwory (ra k ). P am iętać też trzeb a i o tem ,
że gnijące korzenie w yw ołują ropienie dziąseł —
a połykanie z p o traw am i tej szkodliw ej wydzieliny
(t. jest ropy) nie m oże być dla żołądka obojętne.
Do p lo m b o w a n ia , jako niezaw odnie najdziel­
niejszego sposobu w k o nserw atyw nej dentystyce
uciekać się należy tym skw apliw iej, że technika
p lom bow ania ostatnich zw łaszcza lat 10-ciu, święci
praw dziw e tryum fy. Co najm niej trzy czw arte tych
zębów, które daw niej p ad ały o fiarą kleszczów -
dzisiaj niew ątpliw ie u rato w ać się daje. Przesadni
optym iści tw ierd zą naw et, że każdy nieom al ząb
bodaj jak chory, jeśli korona jego jest w jakim
takim stanie — u trzym ać można. Takie tw ierdze­
nie podtrzy m ać m ożna tylko z punktu w idzenia
teoryi. W praktyce od takiego optym izm u odstę­
pow ać się musi, leczenie bowiem zębów zanadto
schorzałych w ym agałoby tyle czasu i obustronnego
trudu, że ostatecznie nie byłoby żadnego stosunku
— 61 —

między celem osiągniętym , a czasem po tem u s tia


conym.
Na te wielkie postępy w sztuce plom bow ania
zębów nie pow inniśm y się atoli nigdy spuszczać
i doprow adzić rzecz do ostateczności.
Ząb plom bow ać się daje w praw dzie we w szyst­
kich okresach próchnicy, najłatw iej jednak w tedy,
gdy zniszczenie, choćby naw et znaczne, nie doszło
jeszcze do nerw u, czyli jak długo jeszcze ząb nie
bolał. W tym stadyum nie potrzeb a żadnych skom ­
plikow anych przygotow ań. P rzez w yskrobanie i w y-
św idrow anie odczyszczą się jam ę z rozm iękłej
zębiny, n ad aje się jej odpow iedni kształt, desin-
fekcyonuje, w ysusza, i zapełnia m asą w danym
przypadku w skazaną. Cały rękoczyn w ykonać m o­
żna n a jednem posiedzeniu — operacy a w tych
w arunkach jest najmniej stosunkowo bolesną —
w ym aga znacznie mniej czasu, co też w n astęp ­
stw ie obniża jej koszta. Prócz tego osiąga pacyent
jeszcze i tę korzyść, że ząb w tym okresie plom­
bowany daje najwięcej pewności, że po zaplombo­
waniu cały szereg lat zachowywać się musi spo­
kojnie.
Gdy próchnica doszła do n erw u i co gorsza,
gdy w yw ołała w nim zapalenie, sytuacya staje się
daleko więcej skom plikow aną. Ból przy najpo-
w ierzchow niejszem odczyszczaniu jam y jest czasem
nie do z n ie s ie n ia ... U ciekać się w tedy z konie­
czności trzeb a do zniszczenia nerw u (zatrucia za-
pom ocą arszenikow ej pasty). — O bum arły nerw
trzeb a w całości w ydobyw ać — k a n alik , przez
k tóry p rz e b ie g a ł, napełniać m asą antyseptyczną
i dopiero w tedy możliwe jest zaplom bow anie. Nie
zaw sze jednak d aje' się cały ten p ro g ram w szcze­
gółach dokładnie w ykonać. M ianowicie wyjęcie
nerw u z pow odu trudności dostępu do kanalików
(jeśli chodzi o kilka korzeni w . jednym zębie) dla
zbyt wielkiej ich w ązkości lub niepraw idłow ego
przebiegu — p rzed staw ia czasem trudności niedo-
pokonania, a w skutek tego nie m ożna mieć nigdy
pew ności, że resztki zostaw ionego n erw u skutkiem
rozkładu, w bliższej lub dalszej przyszłości, nie
spow odują zapalenia okostnej. Gdyby naw et po­
wiodło się w szystko przeprow adzić tak, jak tego
teo ry a w ym aga — to pozostaje zaw sze jeszcze
jedno złe. Ząb pozbaw iony nerw u traci zw olna
sw ój żyw y połysk — nieodżyw iany — kruszeje,
i łatw iej przy silniejszem nagryzieniu w yłam ać się
może. Dla zębów trzonow ych ta konieczna u tra ta
n erw u niem a jeszcze tak wielkiego znaczenia —
cienkie, d łutkow ate zęby przednie — daleko więcej
n a tem cierpią. N ajgorzej rzecz się przedstaw ia
w tedy — gdy m am y rato w ać ząb z zapaleniem
okostnej. W szelkie konieczne m anipulacye dążące
do usunięcia tego zapalenia sam e przez się są już
n ad er bolesne. Gdy ból m inął trzeba kanalik nerw u
ze zgniłej m asy odczyszczać — nieraz przez kilka­
naście posiedzeń z rzędu, by w nim coś podejrzą-
— 63

nego nie zostało. Dla ostrożności m usi się naj


pierw zakładać prow izoryczną plom bę — by w r a ­
zie niepom yślnego w yniku łatw iej ją m ódz w yjąć
znow u trzeba odczyszczać i desinfekcyonow ać i t. d.
i t. d. I w reszcie — gdy już m am y pew ność, że
zapalenie okostnej nie w róci — m ożna dopiero
ząb definityw nie zaplom bow ać. Pom im o n aju sil­
niejszych sta ra ń — recydyw y zapalenia choć
w m niejszem nasileniu m ogą m imo to pow rócić,
i ząb taki najczęściej po jakim ś czasie zaczyna
się chwiać, przy żuciu p rzeszkadzać i trzeb a go
usunąć. Plombować więc trzeba zęby jak naj­
wcześniej, zanim zaczęły boleć — to n ajw ażniejsza
przestroga, jak ą dać mogę. P ra w d ą jest, że jam k a
próchnicow a po w staje nieraz w m iejscach bardzo
niewidocznych, i pacyent słusznie tłóm aczyć się
może, że o niej nic nie w iedział; a i dentyście nie­
łatw o czasem ją odkryć. Zazw yczaj atoli gdy p ró ­
chnica zaczyna się p o głębiać, ząb zaczyna być
w rażliw ym n a zm iany tem p eratu ry , i to sam o p o ­
winno dać już wiele do m yślenia. N ajlepszym zaś
sposobem u strzeżen ia się od takich nieprzyjem nych
niespodzianek — jest — co najm niej dw a razy do
roku, kazać dokładnie uzębienie swoje zbadać. T a ­
kie system atyczne b adanie pow inno się p rzep ro ­
w adzać przedew szystkiem u dzieci na zębach
m lecznych — i u ludzi w ogólności m łodych.
W zębach m łodych, zw łaszcza m lecznych, nerw
zęba um ieszczony jest bardzo płytko, a sub stan cy a
— 64 —

kostn a zęba stosunkow o bardzo jeszcze miękka.


P róch n ica postęp u je więc n ad er szybko — plom ­
bow ać zatem p o trzeb a każdy najm niejszy otw orek.
Mleczne zęby p raw ie z reguły zostaw ia się ich
w łasnem u losow i bez plom bow ania — oczywiście
zupełnie niesłusznie. P am iętajm y o tem , że mleczne
uzębienie służyć m usi bądź co bądź najm niej lat
sześć — że cierpienie zębów daleko bardziej pod­
kopuje delikatny m łody organizm — że ropienie
gruczołów podszczękow ych stoi bardzo często
w zw iązku z zapaleniem okostnej zęba — że
w reszcie przedw czesne w yjęcie zębów m lecznych
ogrom nie niekorzystnie w pływ a na ustaw ienie się
zębów stałych, które w takim razie w y ra stają
krzyw o i później byw ają przyczyną słusznych ża­
lów, zw łaszcza u płci pięknej, dla której piękne —
a więc i rów no u staw io n e zęby są niem ałą ozdobą.
Nieda się zaprzeczyć, że plom bow anie zębów
m lecznych jest zadaniem bardzo niew dzięcznem . —
N iew ytrzym ałość i niew yrozum iałość pacyentów na
ból przy odczyszczaniu i św idrow aniu, będąca w y­
nikiem młodego wieku, b rak potrzebnej do tego
refleksyi um ożliw iającej pew ien w ysiłek woli, tr u ­
dność w nadan iu pacyentow i odpow iedniej pozycyi,
szybkość zm ęczenia w ystępującego przy tej ope-
racyi — czynią to zadanie tru d n em do w ykona­
nia, a pożąd an a dokładność i sk rupulatność, od
której dobroć sam ejże roboty w bardzo znacznym
stopniu zależy, pozostaw iać nieraz m usi wiele do
życzenia. Gdy więc u dzieci, zw łaszcza bardzo ner
wowych, zrezygnow ać m usim y z plom bow ania
zębów m lecznych — dobrze jest n ad p su te zęby
w miejscach, gdzie się próchnica zjaw ia, tuszow ać
rozczynem lapisu. Nowsze dośw iadczenia w ykazały,
że środek ten jest w stanie rzeczyw iście rozw ój
próchnicy pow strzym ać. W spółdziałanie sam ego p a-
cyenta przy plom bow aniu u łatw ia ten zabieg nie­
zm iern ie,— a polega ono na tem , by wszelki pospiech
wykluczyć, by w ytrzym ać nieraz dość znaczny ból,
na którego usunięcie praktycznego sposobu dotąd
niestety nie posiadam y; godzić się n a pozostanie
przez dłuższy czas w pozycyi nieraz arcyniew ygo-
dnej, bo w ym uszonej, a pam iętać zaw sze o tem ,
że cała sum a przykrości przebytych, opłaci się je­
dnak sowicie.
Zestaw iw szy bow iem wyniki, gdy plom bujem y
zęby, — i skutki, gdy zarzucam y ten sposób r a ­
tunku tychże, zobaczym y następ u jący rachunek:
Nie plom bując, gdy tego stan naszych zębów
w ym aga, n arażam y się na ból z kilku lub kilku­
n astu naw rotam i, nie zyskujem y nic, a napew no
tracim y zęby albo przez wyjęcie, albo przez w y­
kruszenie się.' — P lom bując — w ystaw ieni jesteśm y
przy tej operacyi rów nież na ból — m oże naw et
niem niejszy, w każdy jednak sposób nie tak długi —
a zyskujem y ocalony ząb. R achunek p ro sty —
a prościejszy jeszcze w niosek — co lepsze. Oczy­
wiście logika tego rachunku tylko w tedy jest słu-
CHOROBY ZĘBÓW 5
— 66 —

szna — gdy plom bow anie osiąga swój cel n a długą


metę. Od czego to zaw isło — już wiemy. T u do­
dać jeszcze m ożna, źe obok wielu rzeczy jest to
zaw isłe od w yboru m ateryału, z którego plom ba
m a być zrobioną. W ybór trzeb a koniecznie pozo­
staw ić uznaniu i ocenieniu sam egoż dentysty. Plom by
najlepszego m atery ału w jednych w arunkach m ogą
się trzy m ać znakom icie, w innych w ylatują prędko.
Zależne to jest od stanu całej jam y u st i jakości jej w y­
dzielin, od sposobu plom bow ania, wielkości otw oru
plom bow anego i zbitości w utkaniu sam ego zęba.
S praw iedliw ość każe przyznać, że takiego m ate­
ryału, któryby odpow iadał w szystkim w ym ogom
idealnym , nie posiadam y. Każdy z używ anych, m a
pew ne dodatnie, ale też i ujem ne strony. Za n a j­
trw alszy m atery ał uchodzi złoto. N iestety w n a ­
szych sm u tn y ch ekonom icznych stosunkach tylko
dla niew ielu jest ono dostępne a niechęć do
plom bow ania tym kruszczem podtrzym uje jeszcze
w oczy rz u c a ją c a się jego błyszcząca się barw a,
w cale n iezad aw aln iająca naszego zm ysłu este­
tycznego. P rzeto ten, kto m a zam iar, a dodajm y
i dość cierpliw ości, by kazać sobie zęby, zw łaszcza
przednie, plom bow ać złotem, pow inien to czynić
jak najw cześniej, gdy plom by nie m uszą być b a r­
dzo wielkie, a co za tem idzie i bardzo widoczne.
— 67 —

W y jm o w a n ie zębów i sposoby uczynienia


tej operacyi bezboleśnie.

Przed nożem o p erato ra, przed kleszczam i den­


tysty, przed in strum entem wogóle, któ ry u w alnia
od cierpień n a drodze krw aw ej, m iała ludzkość
zaw sze ogrom ny resp ek t i trw ogę. » B lu t ist dock
ein sonderbarer Saft« m ów i Goethe. Czy poeta,
w ygłaszając te s ło w a , m iał na m yśli ch iru r­
gów — nie w ie m , ałe to p e w n a , że wielu
bardzo chorych tylko w najw iększej ostateczności
godzi się n a k rw aw ą o p eracy ę, decyduje się
n a znoszenie bodaj jak długotrw ałych cierpień,
w ypróbuje w szystkie możliwe p łu k a n k i, krople,
m aście, okłady i t. d. i t. d., byleby tylko nie do­
puścić do interw encyi chirurgicznej, na której o sta­
tecznie sp ra w a m im o to się kończy, a w szystko
to dzieje się w yłącznie z obaw y przed bólem to ­
w arzyszącym operacyi. I rzecz poniekąd dziwna,
że obaw a ta staje się zaw sze p rzesad zo n a ilekroć
rozchodzi się o ból przy w yjm ow aniu zębów. Może
niedaleko odejdę od praw dy, gdy powiem , że obaw a
ta jest zabytkiem i w spom nieniem z ow ych cza­
sów, gdy operacye te rzeczyw iście przypom inały
wiwisekcye. D entystyka operacyjna, ów najm łodszy
odłam chirurgii, p o zo staw ała w ów czas w tak nie­
pow ołanych rękach — p rzyrządy były tak nieudo-
skonalone, iż w yjm ow anie zębów zakraw ało na
5*
- 68 —

to rtu rę. Na szczęście czasy te od daw na m inęły


bezpow rotnie, od chwili, gdy dentystyka przestała
być rzem iosłem a zaczęła być nau k ą i sztuką, tak
dobrze jak każdy inny dział medycyny, który u p ra ­
w iać m ożna z pożytkiem tylko po gruntow nem
fachow em w ykształceniu. Skutkiem zrozum ienia
w artości zębów dla u stroju, jako główne zadanie
tej nauki stała się myśl — by zęby utrzym ać. —
W yjm ow anie ich zepchnięte zostało na ostatni
plan, i uw ażane jest tylko jako sm u tn a konieczność,
której przecież w zupełności w yrugow ać nie można.
Przypadki, w których usu w a się zęby dające się
jeszcze uratow ać, są coraz rzadsze — a dzieje się
to przedew szystkiem w tedy, gdy p acyent usunąć
chce sw e cierpienia n ajk ró tszą drogą — przez w y­
jęcie chorego zęba. W obec kategorycznego żąd a­
nia — lekarzow i nie pozostaje nic innego, jak za­
stosow ać się do zasady »volenti non fit iniuria«.
P od tę operacyę p o d p ad ają dalej zęby takie,
których stan zapalny rozszerzyć się m oże n a przy­
ległe tkanki, w yw ołać ich ropienie i pow ikłania
bezpośrednio n aw et życiu zagrażające. Na w ycze­
kiw anie niem a w tedy czasu. K aprysow anie się, by
utrzy m ać taki chory ząb jest już błędem nie do
darow ania. U przątnąć trzeb a dalej z ust zęby tak
zniszczone, że korzenie ich lub resztki korony nie
d ają się zużytkow ać do nałożenia na nie sztucznych,
złotych lub porcelanow ych koron — a pozosta­
wienie ich p o g arsza oczywiście ogólno hygieniczne
stosunki jam y ust. U sunąć się pow inno n astępnie
zęby na pozór zdrow e, ale do tyła rozchw iane, że
nietylko do żucia przeszkadzają, ale i innym zę­
bom tej p racy w ykonać nie dają. Z apobiegaw czo
w yjm ujem y i najzdrow sze zęby w tedy — gdy ich
ustaw ienie staje się tak anorm alne, że skutkiem
tego na policzkach lub języku uw idoczniają się
ślady ucisku lub n aw et zranienia. W y jm ujem y w re­
szcie zęby idealnie zdrow e nieraz — gdy widzim y,
że jest wielki niestosunek między w ielkością szczęki —
a w yrastającym i zębam i. N astępstw em tej dyspro-
porcyi musi być oczywiście to, że dla wrszystkich
zębów mimo najw iększego ściśnienia me będzie
dość m iejsca, że zatem niektóre z nich (najczęścej
kły), w yrosnąć m uszą n a zew nątrz luku ustaw io ­
nego przez wezystkie zęby. Skutkiem takiego
sztucznego zyskania m iejsca przez wyjęcie, w ezyst­
kie zęby u staw iają się p ra w id ło w ie j, n a czem
oczywiście estetyka ogrom nie zyskuje. O fiarą
kleszczy p ad ają w tedy najczęściej pierw sze zęby
trzonow e.
W idzim y więc, że liczba w skazań do w yjęcia
zębów jest jeszcze zbyt dużą, by kleszcze zaliczyć
do m uzealnych niepotrzebnych z a b y tk ó w . . . a jeśli
bez w ykonyw ania tej operacyi obejść się nie m o­
żemy, jeśli ona m im o najw iększej sprawmości jest
zaw sze postrachem — toć nic dziwnego, że od
niepam iętnych czasów staran o się o to, by tę ope-
racyę o ile można uczynić niebolesną. Wysiłków
w tym kierunku nie było potrzeba nadzwyczajnych.
To co stworzono i zastosowano w wielkiej chi­
rurgii, było gotowym wzorem dla dentystyki. Do­
brodziejstwa wprowadzenia eteru i chloroformu
przy ciężkich długotrwałych operacyach zaczęto
wykorzystywać i przy operacyach dentystycznych.
Prędko jednak przekonano się, że z tern wielkiem
dobrodziejstw em , jakiem jest znieczulenie przez
narkozę chloroformową, złączone jest i niebezpie­
czeństwo dla życia narkotyzowanego. Skrzętnie ze­
staw iana statystyka wykazała, że na 2000 narkoz
zdarza się jeden wypadek śmierci. Procent ten
zm niejszając się ustawicznie w miarę udoskonala­
nia sposobu usypiania chloroformem, zredukował
się dziś do 1 na 6000, a naw et na 12000 narkoz,
ale lepszych już wyników na razie osiągnąć nie
można. Narkoza chloroformowa przedstawia zatem
minimalne niebezpieczeństwo dla życia — ale egzy-
stencyi tego niebezpieczeństwa zaprzeczyć bezwa-
zunkowo nie można. Jeśli się nadto uwzględni, że
wywołanie znieczulenia przez chloroform trw a nie­
raz dość długo, bo i l j 2 godziny, a w najlepszym
razie kilkanaście minut, że po odstawieniu chloro­
formu narkotyzowany znajduje się w takim stanie,
że nie może przed upływem godziny pójść do
d o m u , zgodzić się trzeba na t o , że usypianie
chloroformem dla wyjęcia jednego lub dwu zębów,
a więc dla operacyi, któro przeciętnie trw a kilka
— 71 —

sekund jest zupełnie niepraktyczne i niestosow ne.


Jeśli nadto w eźm iem y w rach u b ę owo choćby m i­
nim alne przytem niebezpieczeństw o dla życia, przy­
zn am y , ż e , jak się ktoś dow cipnie w yraził —
użycie chloroform u dla w yjęcia zęba jest »w y­
jeżdżaniem z a rm a tą na m u ch ę«.
Dentyści zatem posługują się dziś chloroform em
tylko w w yjątkow ych razach, gdzie p otrzeba w yjąc
kilkanaście zębów lub korzeni, a w ięc gdzie siłą
rzeczv stw arzam y operacyę dłużej trw a ją c ą i n a ­
praw dę za bolesną. Z konieczności więc oglądać się
zaczęto za takim i środkam i, któreby szybciej dzia­
łały niż chloroform , ale za to bezpieczniej i króciej,
którychby działanie po odstaw ieniu ich, n aty ch ­
m iast mijało, krótko m ówiąc, któreby do operacyi
dentystycznych były praktyczniejsze.
Takie narkozy w yw ołać rzeczyw iście m ożna
tak zw anym gazem rozw eselającym , chlorethylem ,
penthalem — niew ypróbow anym jeszcze należycie
som noform em etc. etc. Z w ym ienionych tu środków
gaz rozw eselający p rzed staw ia najm niejsze jeszcze
niebezpieczeństw o; chlorethyl i pentbal (zarzucony
już) nie są bezpieczniejsze od chloroform u, som no-
form nie m a jeszcze obszernej statystyki.
Z tego w zględu gaz rozw eselający u trzy m ał się
do dziś dnia w rep ertu arze, znajdując w ielu w iel­
bicieli m iędzy dentystam i, a am ato ró w między p a-
cyentam i. I ten jednak dalekim jest od tego, by
sprow adzić idealną narkozę. P rzedew szystkiem dla-
— 72 -

tego, bo i tu notowane są wypadki śm ierci, po-


w tó re czasam i nie udaje się sprow adzić nim zu ­
pełnego znieczulenia, gdyż pacyent bezw iednie
p rzestaje w dychać ten gaz, po trzecie w reszcie
w śród narkozy tym gazem, tw arz usypianego p rzy­
b iera tak nieprzyjem ne tru p io -sin e w ejrzenie, że
n a otoczenie chorego, asystujące operacyi, w yw iera
to w p ro st przygnębiające i o d straszające w rażenie.
Po są atoli w szystko względy uboczne, decydują­
cym argum entem przeciw posługiw aniu się ja k ą ­
kolw iek n ark o zą przy w yjm ow aniu zęba jest —
bądź co bądź pew ne niebezpieczeństw o dla życia,
niedające się ani przew idzieć — ani obliczyć. Ro­
zum iem , że godzić się z jego ew entualnością trzeb a
tam , gdzie po p ro stu ból przy operacyi przechodzi
siły człowieka, ale ponosić bodaj m inim alne ryzyko
życia — dla tak krótkiej operacyi, graniczy po­
w iem bez przesady z pew ną lekkom yślnością. Bez-
w ątpienia też uw zględnieniu w szystkich tych faktów
trzeba przypisać, że liczba narkoz stosow anych
przy w yjm ow aniu zębów w ostatnich czasach ogro­
m nie sp ad ła D atuje się to zw łaszcza od chwili,
gdy poznano znieczulającą w łasność kokainy, o k tó­
rej w pierw szych chw ilach zachw ytu m niem ano,
że w yruguje w zupełności chloroform i t. d. Ko­
kainy jako śro d k a znieczulającego używ ać m ożna
w dw ojaki sposób. P rzy błonach śluzow ych —
pędzlow anie odpow iednim jej rozezynem w ystarczy
w zupełności, by n a danem ograniczonem m iejscu
— 73 —

w yw ołać dostateczne powierzchowne znieczule­


nie. — Gdy zachodzi potrzeba znieczulenia głęb­
szych w arstw , pędzlowanie nie wystarczy. M usim y
w tedy zapomocą odpow iedniej w strzyka w ki w p ro ­
w adzić kokainę w miąższ tkanki, aby módz w tem
m iejscu operować bezboleśnie. T ak też się ro b i —
gdy chcemy w yjm o w a ć ząb w znieczuleniu ko kai-
nowem. W dziąsło przylegające do zęba — w strzy­
kujem y w k ilk u punktach w zdłuż korzeni pewną
ilość rozczynu kokainy aż ono zbieleje. Przecze­
kawszy kilka m in u t możemy operować zupełnie
bezboleśnie. — Jeśli czasami znieczulenie nie udaje
się — to przypisać to należy złym w arunkom ,
w któ rych je w yw ołać chcemy; m ianow icie ujem ny
skutek przewidzieć można wtedy, gdy dostęp do
zęba jest tak u trudniony, że w strzykiw a nie kokainy
n atrafia na w ielkie tru d n o ś c i. . . albo też gdy p rzy­
ległe partye dziąsła są ta k obcisłe, że tło k w strzy­
ka w ki m im o silnego ucisku nie jest wstanie prze-
przeć znieczulającego płynu. W jednym wreszcie
przypadku kokaina stale zawodzi, m ianow icie przy
zapaleniu okostnej zębowej. Próby znieczulania są
w tedy zawsze bezowocne, a co gorsza bolesne,
którą to bolesność w yw o łu je w śródtkankow y ucisk
płynu. Że zaś zawsze w iem y, czy m am y z ta kim
zapaleniem do czynienia, w ięc nietrudno uniknąć
tych nieudałych prób. Jeśli w ięc ząb taki z zapa­
leniem okostnej skazany jest na wyjęcie, dobrze
— 74 -

jest przeczekać aż zapalenie ustąpi, a w tedy ko­


k aina ufności w niej pokładanej nie zawiedzie.
W yższość kokainy nad chloroform em , przy w y­
konyw aniu k ró tkotrw ających operacyi jest widoczna.
Nie w p ro w ad zam y operow anego w stan nieprzy­
tom ności, nie sp ro w ad zam y zaburzeń w całym o r­
ganizm ie, i ośrodkach nerw ow ych, nie znieczulam y
całego ciała, a najw ażniejsze nie ryzykujem y życia.
P rzy w strzykiw aniach kokainow ych w ystępują co
p raw d a niekiedy objaw y zatru cia tym alkaloidem ,
zw łaszcza u indyw iduów , które na kokainę są nie-
m iernie w rażliw e, te alarm y nie są jednak groźne,
zw łaszcza że jesteśm y zaw sze p anam i sytuacyi,
m ogąc w każdej chwili zap rzestać w strzykiw ania.
P rzypadki takich zatru ć stały się jeszcze rzadsze
od czasu, gdy do operacyi dentystycznych zaczęto
używ ać nie kokainy sam ej jako takiej, ale jej
soli. — Szkoda, że użyciem kokainy nie m ożem y
znieczulić zębiny przy sk robaniu i św idrow aniu
w zębie — poprzedzającem plom bow anie. Dość
dzielnym środkiem , które przy zapaleniu okostnej
kokainę niezgorzej zastępuje, jest tak zw ane za­
m rażanie chlorkiem ethylu. Ze szklannego zbior­
nika puszczony cieniuchnym prądem na dziąsła
skutkiem gw ałtow nego ulatniania się oziębia je
bardzo silnie i w ten sposób w cale nieźle znie­
czula. P rzy w yjm ow aniu korzeni dość pow ierzcho­
w nie osadzonych, efekt takiego znieczulania jest
bardzo dobry — zato nie m ożna go zastosow ać
- 75 —

przy w yjm ow aniu zębów, w których nerw jest od­


słonięty i zapaleniem podrażniony. Ja sn e m jest
bow iem , że jeśli zim na w o d a w zetknięciu się
z tak chorym zębem w yw ołuje ból, to przy ozię­
bianiu chlorkiem ethylu ból ten, zw łaszcza w p ierw ­
szej chwili, m usi być dotkliwy. Nie zyskałoby się
na tern nic a nic. W zam ian za jeden ból m ia
loby się drugi, kto wie czy nie dokuczliw szy.
W ostatnich czasach w dechiw aniem chlorku ethylu
staran o się osiągnąć ogólną n a rk o z ę , to co je­
dnak dotychczas z ro b io n o , nie w y sz ło , o ile mi
w iadom o, poza sferę prób niebardzo udałych,
a wobec chloroform u zupełnie bezcelowych. Ze na
dotychczasow ych sposobach znieczulenia n au k a nie-
kończy, to więcej niż pewne, m iejm y nadzieję, że
uda się w niedalekiej przyszłości w ynaleźć taki
sposób czy środek — który działając lokalnie —
będzie zaw sze niezaw odnym . Gdzie dotychczasow e
sposoby są niedość w ystarczające — ta m trz e b a
przypom nąć sobie słow a jednego z chirurgów", że
najlepsze znieczulenie daje pew na, w p raw n a i szybko
działająca rę k a operatora.

Bó! zębów.

W ustępie om aw iającym p ow staw anie i rozw ój


próchnicy , tudzież kom plikacye jakie z niej się
rodzą, nadm ieniłem ogólnikowo, że zanim przyj-
- 76

dzie do u tra ty zęba — rezultatem próchnicy byw a


zaw sze ból — najczęściej n aw ro tam i się zjaw ia­
jący. Ze w zględu n a to, że tego bólu każdy się
boi i zaradzić mu pragnie, a o pom oc specyalisty
niekiedy bardzo trudno, nie od rzeczy będzie w fo r­
mie dokładniejszych w skazów ek sp raw ę tę raz je­
szcze om ówić, tem bardziej, że dla zaradzenia cier­
pieniu ludzie chw ytają się w szelkich doradzanych
lek arstw zupełnie bezkrytycznie, nie m ając naw et
w przybliżeniu pojęcia o tem , czy ten lub ów śro ­
dek, czy te lub owe krople m ogą pom ódz w da­
nym w ypadku. D w a są tylko rodzaje bólu zębów,
a każdy z nich m a zupełnie odm ienny charakter,
przebieg i kliniczne sym ptom aty, więc nic dziwnego,
że jednej i tej sam ej m etody do leczenia obydw óch
stosow ać nie można.
P ierw szy rodzaj bólu zjaw ia się wtedy, gdy
próchnica doszła do nerw u i w yw ołała jego zap a ­
lenie. C h arakterystyką tego bólu są: Nagłe w ystą­
pienie po przypadkow em zadrażn ien iu z ę b a 'm e -
chanicznem np. przez ucisk przy żuciu — lub
chem icznem , przez płyny m ocno słone, słodkie lub
kw aśne — lub w reszcie term icznem — przy braniu
do ust zbyt gorących lub bardzo oziębionych pły­
nów. Ząb z zapaleniem n erw u nie jest wrażliwy,
gdy o koronę jego uderzamy naw et bardzo mocno
p rzedm iotam i tw ardym i — ujęty palcam i daje się
naciskać we w szystkich kierunkach bez obaw y —
by ból się spotęgow ał. Ten rodzaj bólu będący
— 77 —

w yrazem zapalenia odsłoniętego nerw u m ożliw ym


jest do złagodzenia różnem i lekarstw am i, które
w postaci kropel na wacie w o tw ó r próchnicow y
w kładam y. Do takich lekarstw należą — m orfina,
opium , kokaina, chloroform , chloral — lub środki
żrące ja k zgęszczony karbol, silny rozczyn lapisu —
niektóre o lejki ja k gw oździkow y i t. d. i t. d.
Koniecznym atoli w arunkiem , by lekarstw a te za­
działać m ogły uspokajająco, jest, by one bezpo­
średnio na zbolały nerw były położone. O tw ó r
próchnicow y praw ie zawsze zapchany byw a re­
sztkam i p otra w i rozm iękłą, bo odw apnioną zębiną.
A b y się zatem w pierwszej c h w ili jakoś takoś ra ­
tow ać,musi się bezwarunkowo dziurę w owym
chorym zębie odczyścić, czy to przez kilka kro tn e
w ypłukiw anie, czy też lepiej przez w ystrzykiw a nie
letnią wodą. Jeśli to nie wystarcza, trzeba ostrożnie
całą jam ę jakim ś łyżeczkowatem , tępem narzędziem
z zawartości uw o lnić i dopiero w o tw ó r ta k p rzy­
gotow any można w łożyć na wacie lekarstw o i na­
kryć go rozm iękłym woskiem ostrożnie, by n erw u
nie nacisnąć. Zatkanie otw oru, o ile można ja k
najszczelniej, dlatego jest konieczne, bo nad pływ a ­
jąca ślina może tych parę k ro p li leku w yp łu ka ć —
i udarem ni jego kojące działanie.
Jak więc jeszcze raz pow tarzam : tylko ból
z zapalenia n erw u pochodzący można kro p la m i
złagodzić. Kłądę nacisk na ten w yra z »m ożna«,
gdyż i one nierzadko zawodzą. Jedynym lekiem ,
- 78. —

który tu absolutnie pewnie pom aga, jest pasta


z zawartością arszeniku. Ilość tej pasty, odpowia­
dającej wielkością główki od szpilki, położona bez­
pośrednio na zapalony nerw — niekiedy odrazu —
najczęściej w kilka godzin dopiero — na pewne
ból usuwa. — Nerw pod działaniem arszeniku ob­
umiera na zawsze, i dlatego ten sposób usuwania
bólu, znany pod nazwą »zatrucia«, tylko raz jeden
jedyny się udaje. Ząb, który nerw swój utracił,
nigdy już w ten sam sposób boleć nie może —
ból, który później na tym samym zębie zjaw ić się
może — pochodzi tylko od zapalenia w korzeniu
względnie w okostnej zębowej.
Objawy tego zapalenia są zgoła różne, jak od-
miennemi są przyczyny jego powstania. Gdy nerw,
czy to pod działaniem arszeniku, czy też skutkiem za­
paleń obumarł, zaczyna jego tkanka nieżyjąca ulegać
rozkładowi gnilnemu, który spowodowują specyficzne
bakterye. Gniciu towarzyszą cuchnące gazy, które
z czasem przedostają się przez w ylot korzenia; w ślad
za nim i idą drobnoustroje i zakażają tkaniny
ściśle (przylegające do korzeni — a więc ozębną,
okostną. — Mamy znowu .zapalenie, ale ono obej­
muje większe partye, bo zębodół — lub nawet
kość szczękową. Przeciw temu zapaleniu i towa­
rzyszącemu bólowi, kroplami zakładanym i do zęba
nic zd ziałać nie można. Od zapalenia nerwu różni
się ono zasadniczo: Tam zimna woda powiększała
ból — tu albo jest obojętną, — albo przynosi na-
w et ulgę. — Tam ząb przy uderzeniu był nie­
czuły — tu najlżejsze dotknięcie i ucisk na ko-
ronę — ból ogrom nie w zm aga. Jeśli zapalenie
ograniczyło się n a sam korzeń — ząb jest jakby
w ysadzony — do t y ł a , że szczęk zam knęć nie
m ożna — jeśli proces zapalny przeniósł się na
okostną szczękow ą — do pow yższych objaw ów
przyłącza się obrzęk szczęki. Jeśli zapalenie p rzy ­
biera ch arak ter ropny, w śród bólów zjaw iają się
dreszcze 1 gorączka — nieraz naw et bardzo w y­
soka. Takie zapalenie okostnej, zm usza dla g ro ­
żących pow ikłań do natychm iastow ego w yjęcia zęba.
Jeżeli je leczyć chcem y — na to potrzebujem y czasu
dość długiego — ból nie u stępuje n araz jak przy za­
paleniu nerw u, ale nieznacznie — powoli. — Le­
czenie, że tak pow iem , dom ow e — polegać m usi
n a stale chłodzących okładach na szczękę — p rze­
płukiw aniu ust m ocno zim ną w odą lub zi­
m nym i ściągającym i płynam i jak tannina, zacho­
w aniu dyjety, pędzlow aniu dziąsła ly n k tu rą jo­
dow ą — gorących kąpielach n a nogi, gdyż one
odciągają napływ krw i do głowy, — podaw aniu
n a noc środków nasennych. W ostatnich czasach
zaczęto podaw ać w m ałych daw kach aspirynę —
k tóra rzeczyw iście czasam i do złagodzenia bólu
się przyczynia. P om oc fachow a, dentystyczna, w śród
objaw ów ostrego zapalenia jest tru d n ą — bo każde
dotknięcie zęba sp raw ia chorem u silny ból. — Le­
piej więc (o ile to możebno) przeczekać — a gdy
- 80 —

to zapalenie nieco przejdzie — trzeb a ząb do­


kładnie odczyścić, w yjąć gnijący nerw z kanalika,
kilkakrotnie tenże w ydesynfekcyonow ać i dopiero
po długich, długich m anipulacyach ząb taki przez
plom bow anie u rato w ać się daje.
Z darza się czasem , że chorzy skarżą się na tak
zw any reum atyczny ból zębów. — P o d ają oni
m ianow icie — że ból ten w praw dzie niebardzo
je st silny — ale bądź co bądź przeszkadza im
w zaw odow ybh zajęciach. Nie um ieją oni w tedy
ani określić bliżej jego ch arak teru , ani w skazać
m iejsca, w którem się koncentruje — rów nież tr u ­
dno im przychodzi podać konkretne przyczyny,
które go w yw ołują. Rzeczyw iście lekarz musi się
nieraz długo nabiedzić nim odkryje przyczynę ta ­
kiego cierpienia. T rudno to zw łaszcza przychodzi,
gdy w ustach jest dużo plom bow anych zębów, lub
spróchniałych pieńków . N ajczęściej jednak są to
objaw y podrażn ien ia n erw u pod daw ną plom bą —
albo też objaw y bardzo nieznacznego zapalenia
okostnej — które tylko w pew nej porze się za­
ostrzają. R eum atycznego bólu zębów w ścisłym
tego słow a znaczeniu dentystyka nie zna. I taki
ból leczyć trzeb a w edług ścisłych w skazań. Rzecz
n atu raln a, że jeśli się m a do czynienia już z n er­
w icą pochodzenia zębow ego — leczenie m usi być
skom binow ane.
— 81 —

Regulacya zębów.

Nazw ą tą obejm ujem y w szystkie zabiegi dążące


do tego, by w szelkie niepraw idłości w u staw ieniu
zębów — sp row adzać do norm alnego typu.
Jakim jest ten norm alny typ i jakie są n a j­
w ażniejsze o d stępstw a od niego, om ów iliśm y w je­
dnym z pierw szych rozdziałów niniejszej rozpraw ki
(str. 19). T am też naszkicow ałem tylko w n a j­
ogólniejszych zarysach przyczyny p ow staw ania tych
niepraw idłow ości. T u dodam , że usuw anie tychże sta ­
nowi już dziś osobny poniekąd dział dentystyki —
zw any ortopedyą dentystyczną — dział, który w y­
tw orzył n aw et osobnych do tego specyalistów . Jeśli
w ady w ustaw ieniu zębów są n astępstw em dzie­
dziczności, p o p raw ian ie ich jest nieraz rzeczą arcy-
tru d n ą i m ozolną; leczenie rozciąga się n a lata
niem al, a w ym aga ze strony pacyenta niezm iernie
wiele cierpliw ości — tak, jak ze strony lek arza
wiele bystrości i dośw iadczenia w tych spraw ach,
tem bardziej że k ażda ta k a anom alia stanow i nie­
kiedy osobny dla siebie typ nie dający się pod
jakiś szablon podciągnąć.
Zboczenia te w niepraw idłow em u staw ien iu
zębów, dają się usunąć przez zastosow anie o d p o ­
w iednio skonstruow anych m aszynek działających
jak [pojedyncze lub złożone dźwignie. Za pun k t
op arcia dla tych dźwigni służą albo poszczególne
CHOROBY ŻĘBÓW 6
— 82 —

zęby w danej szczęce — albo płytki zakryw ające


całe n a tu ra ln e podniebienie — albo w reszcie dzia­
łać tu m uszą przyrząd y w kom binaeyi z opaskam i
u stalo n y m i n a głowie.
U suw anie szpecących w ad — z n iepraw idło­
w ego ustaw ien ia zębów wynikłych, jest zadaniem
niezm iernie w dzięcznem oczywiście wobec tych,
którym zależy n a ich pozbyciu się. U nas dział
ten dentystyki leży praw ie całkiem odłogiem —
niew ielu wie, że krzyw o w yrosłe zęby m ożna na-
p ro sto w ać — jeszcze m niej takich, któryby na ten
w zględny zbytek pozw olić sobie mogli. — Zby­
tecznie chyba dodaw ać, że tylko indyw idua m łode
n a d a ją się do takich operacyi; w arunek ten dla­
tego jest n ieodzow ny, bo kość szczękow a m usi
być jeszcze dostatecznie m iękka i poddatna.

Zęby sztuczne.

P rzed w czesn a u tra ta zębów stała się niestety


pow szechnem złem — chorobą wieku. Czy jest to
w ynikiem sk arłow acenia rasy ludzkiej — jak to
n iektórzy tw ierd zą — czy n astępstw em kultury,
któ ra nam n arzu ciła takie w arunki bytu, że w śród
nich łatw iej p o w stają choroby zębów — na to py­
tan ie tru d n o oczyw iście pew nikam i odpow iadać.
Ze choroby zębów nie są nabytkiem świeżym, ale
że znane były w zaran iu dziejów — dow odzą naj-
— 83 —

starsze jakie znam y dzieła trak tu jące o m edycy­


nie — a datujące sią . jeszcze z przed kilkudzie­
sięciu w ieków przed Chrystusem . W dziełach rzy m ­
skich au to ró w spotykam y już pierw sze naw et
w zm ianki — ze płeć piękna — że elegantki ze­
szpecone przedw czesną u tra tą zębów — uciekały
się do w staw ian ia sobie — sztucznych. W iem y
nadto, że były to dość niefortunne okazy ów czesnej
sztuki dentystycznej, obliczone oczywiście na jaki
taki efekt kosm etyczny, dalekie od tej łudzącej do­
skonałości, na jak ą dziś nas stać. Na olbrzym i postęp
w tym kierunku zdobył się dopiero wiek XVIII —
a zaw dzięczać go trzeb a aptekarzow i D uchateau —
który pierw szy w y rab iać zaczął zęby sztuczne
z porcelany, zbliżone rozm aitością b arw i połysku
do naturalnych. W ynalazek ten w dentystyce stał
się epokow ym . D oskonalony ustaw icznie stał się
dziś dobrodziejstw em ogółu, o ile dobrodziejstw em
nazw ać się godzi konieczność noszenia zębów sztu ­
cznych. Jak ta konieczność stała się pow szechną
dość pow iedzieć — że już przed laty kilkunastu
fabryki w yrabiały 40 m ilionów zębów sztucznych —
a nie ulega w ątpliw ości, że zapotrzebow anie w zm aga
się z dniem każdym w sposób zatrw ażający. Do­
wodzi to także i czego innego, a m ianow icie, że
w ynalazek ten w dzisiejszem um iejętnym zastoso­
w aniu jest arcypożyteczny tak ze w zględów este­
tycznych, jak ze w zględu n a w artości jego dla
zdrow ia.
6*
— 84 —

Nie m niej pew nem jest i to, że łatw ość, z jaką


każdy zaop atrzy ć się może w sztuczne zęby —
w zględna doskonałość techniki, z jak ą się je dziś
w staw ia, daje pochop, że się o n a tu raln e nieraz
za m ało troszczym y. N iem al codziennie słyszeć się
daje takie zdanie: »Poco ja się m am tak męczyć
z rato w an iem m oich zębów — im prędzej się ich
pozbędę, tern lepiej, sztucznym i też m ożna gryźć,
a przynajm niej nie bolą«. Z am iast się na taką
m aksym ę o b u rzać — lepiej zapew nić tych w szyst­
kich najsolenniej, że są w w ielkim błędzie — bo
sztu k a n a tu ry nigdy a nigdy nie zastąpi. Nie chcę
być gołosłow nym , więc n a poparcie mego tw ier­
dzenia om ów ić m uszę choćby najogólnikow iej —
o ile i dlaczego sztuczne zęby nie zastąp ią nigdy
natu raln y ch — dlaczego one, jeśli są naw et bez­
sprzecznie dobrodziejstw em , to na każdy sposób
takiem , że w szystkiem i siłam i trzeb a się od niego
bronić. Dw a są dotąd system y w staw iania sztu­
cznych zębów , m ianow icie sp o rząd za się takie, które
się z u st w y jm u ją i takie, k tóre są na stałe w ja ­
m ie u st osadzone i przym ocow ane i to do zdro­
wych, m ocnych korzeni lub pozostałych jeszcze n a­
tu raln y ch zębów. P ierw szy system m usi być za­
stosow any przedew szystkiem u ludzi ze szczękam i
zupełnie bezzębnem i. D entury takie z płytkam i
przylegającem i szczelnie do natu raln eg o podniebie­
nia i dziąseł trzy m ają się w odpow iedniem poło­
żeniu albo zapom ocą sprężyn, albo praw em ciśnie-
- 85 —

nia pow ietrza. W obu razach takie ustalenie szczęk


sztucznych, by one przy żuciu siedziały zupełnie nie­
ruchom o, jest niem ożebne. P rzy silniejszym nag ry-
zieniu jedną stro n ą — podnosi się d ruga strona,
utrzym anie w rów now adze i należytem położeniu
górnej i dolnej szczęki trzeb a posiłkow ać rucham i
języka i m ięśniam i policzkow em i — co nieraz jest
rzeczą bardzo długiego ćw iczenia i w praw y. Stąd
to pochodzi, że sztucznem i szczękam i trzeb a się
nieraz dopiero uczyć jeść i to czasam i bardzo
długo. W ym aga to wielkiej cierpliw ości i zap arcia
się siebie; pierw sze próby ro z d ra ż n iają i zniechę­
cają nieraz dotkliwie, co jest tem zrozum ialsze, że
usta przyzw yczaić się m uszą rów nocześnie do o b­
cego ciała dość znacznej objętości. Język o g ran i­
czony w ruchach przez dw a szeregi zębów, od
których odw yknął, przyzw yczajać się m usi do no­
wych w arunków , czego w ynikiem jest to — że
w ym ow a w pierw szych dniach po założeniu den-
tury jest jeszcze niew^yraźniejsza niż była przed­
tem. Jako regułę postaw ić m ożna przeto ta k ą za­
sadę: Sztucznymi zębami zaczyna pacyent dopiero
wtedy jeść — gdy do tyła się do nich przyzwy­
czaił, że o ich istnieniu w ustach zapomina i gdy
po wyjęciu czuje już ich brak. Przyzw yczajenie tak
dalece staje się potem d rugą n atu rą, że pacyent
nie pojm uje niekiedy — jak przez tak długi czas
mógł się obyw ać bez sztucznych zębów , ta k m u
obecnie niezbędnych. Czas, kiedy on posługiw ał się
— 86 —

w łasnym i zębam i jest tak odległym, że nie od­


czuw a niedogodności żucia sztucznym i zębam i —
i n ab iera prześw iadczenia, że one są w stanie za­
stąpić nam uzębienie, którem nas p rzyroda obda­
rzyła.
Ł atw iejszem i w użyciu, a poniekąd i w przy­
zw yczajeniu się, są częściow e sztuczne szczęki przy­
m ocow ane do pozostałych jeszcze n aturalnych zę­
bów zapom ocą klam er, o dpada bowiem najsłabszy
punkt ich, t. j. pew na za w ielka ruchom ość, która
jest ta k ą przeszkodą i zaw ad ą przy jedzeniu.
Dlatego też w ynalazek tak zw anych dentur
m ostkow ych — będących obecnie ostatnim w y ra­
zem techniki dentystycznej, pow itano z w ielką ra ­
dością. S am a nazw a ich tłóm aczy poniekąd sposób,
w edług którego się je w ykonuje. W yobraźm y sobie
np. że w górnej szczęcze b rakuje po jednej stro ­
nie obydw óch dw uguzikow ców i pierw szego zęba
trzonow ego, a z brakującego kła pozostał jeszcze
m ocny korzeń, — drugi zaś trzonow y m a już ko­
ronę nieco nadniszczoną. P rzy skonstruow aniu za­
tem m ostkow ej roboty dw a te punkta, t. j. korzeń
kła i k o ro n a drugiego zęba trzonow ego, stanow ić
będą piloty, m iędzy którym i p rzerzuca się »m o­
stek*. Na drugi ząb trzonow y nasunie się złotą
k a p slę , jak n a p arstek na p ale c , w korzeń kła
w puszcza się ząb sztyftow y; ten o statni łączym y
z kap slą zapom ocą poprzeczki — do niej przylu-
tow ujem y brakujące zęby i całość osadzam y zapo-
m ocą cem entu. — R oboty takie m ogą być w yko­
nane tylko w złocie, a m ają n astęp u jące zalety.
Przedew szystkiem niem a tu żadnej płytki, któ-
raby nak ry w ała n atu raln e podniebienie, niem a więc
zanieczyszczania przez zatrzym yw anie się resztek
pozostałych pokarm ów m iędzy płytką a n atu raln em
podniebieniem , czego przy ruchom ych płytkow ych
denturach uniknąć nie m ożna — niem a potrzeby
przyzw yczajania się — bo m ostek taki nic nie
przeszkadza w m ów ieniu — najw ażn iejszą zaś
zaletą jest, że m ostek przy żuciu ani drgnie. Przy
gryzieniu m a się to uczucie, że się n ag ry za na
w łasne n atu raln e zęby, rzeczyw iście też, m ożnaby
na niego nagryzać n ajtw ard sze przedm ioty, gdyby
nie jedno »ale«. Tern »ale« jest porcelanow a m asa,
z której w yrabiane są sztuczne zęby. P rzy silnem
bardzo nagryzieniu, ząb taki pęka i od poprzeczki,
do której jest zapom ocą dw óch cienkich p laty n o­
wych sztyfcików przylutow any — odpada. — N a­
p raw a w ym aga zdjęcia zacem entow anego m ostka,
co w wielu razach ró w n a się p raw ie całkow item u
zniszczeniu całego m ozolnego dzieła.
W ostatnich czasach zam iast porcelanow ych
koron zaczęto używ ać w m ostkach koron z grubej
blachy złotej. Korony takie rzeczyw iście tru d n o
w yłam ać, zato u rą g a ją one w krzyczący sposób
estetycznym wym ogom , bo przy mniej dyskretnem
otw arciu u st zanadto sta ją się widoczne. D rugą
w adą d entur m ostkow ych jest niezm iernie w ysoka
ich cena, sp o w odow ana tem, że je robić m ożna
tylko w złocie w ysoko k aratow em , następnie, że
sk onstruow anie takiego dzieła złożonego z wielu
n ad er dokładnie dopasow anych części, w ym aga
wielkiego n akładu czasu i p racy; w reszcie — za­
stosow ać je m ożna tylko w pew nych ograniczo­
nych przypadkach. Mimo tak wielu ujem nych stron
roboty m ostkow e w chodzą coraz w więcej w uży­
cie, n iezró w n an ą bow iem ich zaletą jest stałe o sa­
dzenie, z pow odu którego m a się w rażenie żucia
w łasnym i natu raln y m i zębam i. T rzeba tylko za ­
chow ać pew ną ostrożność i uw agę, ze względu n a
niezm ierną tru d n o ść nap raw ien ia w danym w y­
padku tego, bądź co bądź wielkiego w ynalazku.
W prow adzenie m ostków m usiało rozszerzyć
zakres konserw atyw nej dentystyki. Dzisiaj sta ra m y
się u trzym ać każdy niezniszczony korzeń —
k ażd ą nadniszczoną i już do plom bow ania nie­
zd atn ą koronę. Na pierw szym osadzić m ożna ząb
sztyftow y, na drugiej m etalow ą kapslę w kształcie
korony zębow ej — oddającej przy żuciu doskonałą
przysługę — a jedno i drugie w danym w ypadku
daje m ożność sk o n stru o w an ia tyle cenionej m ost­
kowej roboty. Z chwilą, gdy w ynajdzie się pew niej­
szy sposób przym ocow yw ania porcelanow ych zę­
bów, gdy dalej, m a sa z której są w yrabiane, będzie
w ytrzy m alszą — m ostki panow ać zaczną niepo­
dzielnie. Tak, jak dziś atoli sp ra w a stoi, w szyst­
kie system y sztucznych zębów są za m ało dosko-
nałe, by m ogły zastąpić naturalne. W szystko, co
jest dziełem rąk ludzkich, psuje się i zużyw a
i m usi być od czasu do czasu now em zastąpione.
Jeśli kto stroni od plom bow ania, a czyni to dla­
tego, że o p eracy a jest bolesna — niechże pam ięta,
że i w staw ianie sztucznych zębów — a w łaściw ie
przygotow aw cze do tego operacye, też zbyt przy­
jem ne nie byw ają. W ielu ludzi, stw ierdziw szy to
na sobie sam ych — słusznie z w estchnieniem choć
po niew czasie w ygłasza, że lepiej mieć kilka swoich
w łasnych a dobrych zębów — niż dw a razy tak
wielką ilość ale sztucznych.
Dla zaokrąglenia całej tej pracy w spom nieć m u­
szę jeszcze o tak zw anem w szczepianiu i p rze­
szczepianiu zębów . Czynię to dlatego, że próby
tych operacyi n arobiły w sw oim czasie zbyt wiele
a przesadnego hałasu.
Genezą tych operacyi był, jak się to często zd a­
rza — przypadek: Z auw ażono m ianow icie, że ząb,
który przez upadek lub uderzenie, został w ybity
(nieodłam any), do tyła, że się ledwo trzy m ał —
um ocow any zapom ocą ligatury w sw oim zębodole —
po pew nym czasie w rosnąć m oże bardzo silnie.
Pom yślano w ięc tak: jeśli zastarzałego cierpienia
n a korzeniu zęba leczeniem usunąć nie m ożna, to
czy nie dałoby się go w ten sposób ocalić, że
ząb się cały w y jm ie , schorzałą część korzenia
odetnie, ząb cały odpow iednio przygotuje i n a-
pow rót w sw oje m iejsce się w sadzi, aby tam że
w z ró sł? Rzeczyw iście próby takie udaw ały sió od
czasu do czasu.
Z robiono dalszy krok. — P acyentow i, którem u
w yjęto ząb — przeszczepiono naty ch m iast taki sam
świeżo w yjęty z innego indyw iduum . — I takie próby
rów nież nie zaw odziły. P osunięto się w reszcie możli­
w ie najdalej — bo próbow ano, czy nie dałoby się
w to miejsce, gdzie ząb już daw no w yjęty został —
w yw iercić w kości zębow ej otw ór zębodołow y
i w tenże w szczepić ząb z innego indyw iduum lub
n aw et sztuczny. I te próby nie były bezowocne. —
R adość z tego odkrycia przeszła jednak jego
w arto ść praktyczną. Przedew szystkiem , operacya
taka, jeśli się udaje, to efekt jej niedługi — bo
ząb taki w szczepiony czy przeszczepiony do lat
kilku jako ciało obce w ypada — pow tóre cały za­
bieg jest dość skom plikow any — i zbyt bolesny,
by m ógł być praktycznym — po trzecie wreszcie,
takiego w szczepiania lub przeszczepiania n a je­
dnym lub kilku ledwo zębach spróbow ać można.
O tern, by bezzębnym starcom , jak to naiw ni
m niem ali, w szczepiać m ożna było całe szeregi zę­
bów — n aw et m yśleć było niepodobna.
Z resztą ci, którzy tym w ynalazkiem poszczycić
się chcieli, zapom nieli o słow ach Ben Akiby:
»w szystko to już było«.
T ak jest, szczepienie i przeszczepianie znano
już i w 16-tym i 17-tym wieku, a są domysły,
że i arabskim lekarzom w wiekach średnich nie
było ono obce. Fakt, że operacye takie wykonu­
jemy stosunkowo bardzo rzadko, dowodzi, że nie
mamy praw a uważać je za wielką zdobycz chi­
rurgii dentystycznej.
S P IS RZECZY.

S tr.

W s t ę p ..................................................................................................*
Budowa zębów ..................................................................... 5
Zęby m l e c z n e ...................................................................... . 10
N iep raw id ło w o ści.....................................................................
Znaczenie zębów dla zdrowia i pod względem kosme-
tycznym . . ........................................................... 99
Przedw czesna u t r a t a ................................................................ 97
Próchnica z ę b ó w .......................................................................... ^9
Komplikacye (powikłania) ............................................... . 3 6
Zaiecia i stanv chorobowe sprzyjające powstawaniu
p r ó c h n i c y ..........................................................................ou
Zapobieganie chorobom z ę b ó w ..................................................44
Antyseptyczne wody do u s t ..................................................... 54
P l o m b o w a n i e .......................................................... 58
W yjmowanie zębów i sposoby uczynienia tej operacyi
b ez b o le śn ie ..........................................................................67
Ból z ę b ó w .................................................................................... ^5
Regulacya z ę b ó w .......................................................................... 61
Zęby s z t u c z n e ............................................................................... 62
1L
Biblioteka Narodowa
Warszawa

30001003178201 I

You might also like