Professional Documents
Culture Documents
Reforma Przez Pracę Obozy Mao
Reforma Przez Pracę Obozy Mao
W filmie „Żółta ziemia” więźniowie w milczeniu siedzą i wylizują swoje miski wiele razy.
Praca i produkcja
Praca była ciężka. Więźniowie musieli wyrabiać dzienne normy. Jeśli ktoś sobie nie radził,
zmniejszano mu racje żywieniowe. Jednym ze skazańców był Jean Pasqualini, pochodzenia
francusko-chińskiego. Wpadł w rozpacz, kiedy się zorientował, że musi pracować w
zabójczym tempie, żeby zasłużyć na wystarczające porcje jedzenia. Znalazł się w
błędnym kole.
Ci, którzy nie wyrabiali normy, chudli w oczach. W końcu nie byli w stanie pracować,
chorowali i umierali. Silni dostawali w nagrodę większe porcje oraz funkcje nadzorców, co
dawało im możliwość dręczenia swych towarzyszy. W ten sposób kierownictwo obozów
pogłębiało podziały wśród więźniów i zapewniało sobie pomoc w nadzorowaniu ich.
Niektórych skazywano na krótszy lub dłuższy pobyt w izolatkach. Cele bywały bardzo małe.
W jednym z obozów, Tuanhe pod Pekinem, cela miała dwa metry długości, metr szerokości i
metr wysokości. Podłoga, ściany i sufit były z betonu, w izolatkach więźniowie nie mieli
nawet słomianych mat, na których mogliby się położyć, ani wełnianych koców, by chronić się
przed zimnem. W przeciwieństwie do skazańców, którzy dzielili cele z innymi, ci z izolatek
nie musieli pracować. Ale dostawali tylko dwa niewielkie posiłki dziennie, jeszcze bardziej
podupadali więc na zdrowiu.
W latach pięćdziesiątych wartość produkcji obozów pracy rokrocznie wzrastała. W roku 1954
wyceniano ją na 200 milionów juanów, w roku 1958 – na 1,7 miliarda. Rząd był zadowolony
z udziału więźniów w gospodarce narodowej. W tym samym czasie skazańcy przygotowali
znaczne obszary ziemskie pod pługi, a ściślej rzecz biorąc, pod motyki. Pracę tego rodzaju
ceniono szczególnie w rejonach graniczących z pastwiskami na północy i na północnym
zachodzie. Tylko w prowincji Heilongjiang przekształcono sześćdziesiąt tysięcy hektarów w
obszary rolne.
Rytm dnia
Wu Hongda spędził w obozie dziewiętnaście lat. W swojej książce o chińskim Gułagu opisał
rytm dnia w obozie w Tuanhe. Skazańców budzono o wpół do szóstej. Pół godziny później
jeden z więźniów rozwoził śniadanie skrzypiącym wózkiem, zazwyczaj była to porcja kaszy
kukurydzianej, kawałek chleba i posolona marchewka. O siódmej więźniowie wychodzili do
pracy. Obłożnie chorzy zostawali w celach, a mniej chorzy i zdrowi ustawiali się czwórkami i
maszerowali wojskowym krokiem, pod okiem uzbrojonego personelu. Żeby wyjść z obozu,
musieli przejść przez dwie ciężkie żelazne bramy, w których strażnicy liczyli ich bardzo
uważnie.
Teren pracy oznaczano czerwonymi flagami. Jeśli ktoś przekraczał te granicę, uznawano go
za uciekiniera i mógł zostać zastrzelony. W środku dnia organizowano półgodzinną przerwę
na jedzenie, które znów przyjeżdżało na ręcznym wózku. Menu było identyczne jak poranne.
O wpół do siódmej po południu dzień pracy się kończył, wszyscy maszerowali do cel. Nowy
posiłek – kukurydza, trochę chleba, jeszcze jedna marchewka. Nazywano to obiadem. Jeśli
więźniowie mieli szczęście, serwowano jeszcze zupę jarzynową.
Pod koniec lat pięćdziesiątych reżim Mao stworzył kilka tysięcy tego rodzaju miejsc, różnej
wielkości. Znajdowały się we wszystkich prowincjach, a także w poszczególnych
województwach i gminach. Nawet wsie mogły otwierać swoje obozy. Największe
obejmowały obszar wielkości paruset kilometrów kwadratowych. Obozy otaczano wysokimi
murami zwieńczonymi drutem kolczastym. Nierzadko drut był pod napięciem.
Formatowanie myśli
Kiedy cię biją, możesz zamknąć się w sobie i szukać w umyśle takiego miejsca, w którym
jakoś obronisz się przed bólem. Kiedy jednak jesteś poddawany duchowym torturom i
formatowaniu myśli, nie masz żadnego schronienia. To dotyka twojej najgłębszej istoty i
atakuje tożsamość.
Stalin stosował podobne metody, ale Mao je udoskonalił i używał bardziej intensywnie. W
obozie, w którym karę odbywał Jean Pasqualini, wiele tysięcy więźniów musiało brać udział
w potępianiu jednego człowieka. „Skończyć z tym buntownikiem!”, wołali. Kierownictwo
obozu zmuszało nieszczęśnika, żeby siedział na środku sceny ze spuszczoną głową. Jeśli
próbował się bronić, współwięźniowie buczeli i wyzywali go wulgarnie. „Czy on mówi
prawdę?!”, wołał główny oskarżyciel. „Nie!”, odpowiadali więźniowie chórem.
W książce „Thought Reform and the Psychology of Totalism” Robert Jay Lifton pisze, że
szczególna siła reformy myśli polega na udanym połączeniu zewnętrznej presji i nieustannego
odwoływania się do „wewnętrznego entuzjazmu” więźnia. Wyznaj swoje grzechy! Stań się
nowym człowiekiem! Stań się wartościowym członkiem bezklasowego społeczeństwa! Wielu
więźniów, na przykład Francuz ojciec Watine, odczuwało siłę tych „ewangelizujących”
przekazów. Kiedy Watine siedział w obozie na początku lat pięćdziesiątych, czytał na
ścianach napomnienia: „Jasna droga prowadzi do życia, ciemna droga – do śmierci…”.
Źródło: