You are on page 1of 2

Historia:

Arkadij urodził się na przedmieściach Moskwy. Gdy miał zaledwie 8 lat, zostały spuszczone
głowice nuklearne na Rosję. Życie Siemianowa było nawet w porządku, lecz pamięta
zaledwie skrawki świata przed pożogą. Przy początku kataklizmu chłopczyk wraz z matką
wracali z odwiedzin wujka. Nagle rozległ się przerażający alarm. Pociąg zatrzymał się na
stacji, a drzwi od wagonu zostały zamknięte "KROPTIŃSKA". Wojsko, stojące już przy
dojściu do metra, nie było wyrozumiałe. Po pewnym czasie otwarto ogień, a drzwi zaczęły
się zamykać, zostawiając wielu ludzi, którzy byli spisani na straty. Nieokrzesany tłum wbiegał
w wojsko, przeskakiwał barierki oraz wzajemnie się tratował. Po chwili zostało otwarte
dojście na peron. Matka z Arkadijem schowała się, potem ziemia zagrzmiała, a z sufitu
zsunął się kurz, i pokruszył się tynk. Cisza.

Pierwsze dni z oswojeniem się z szarą rzeczywistością, nie pomagało Arkadijowi. Życie
chłopca było przepełnione niepokojem, gdy wybuchły zamieszki i obalono centralne
dowództwo metra. Utworzyły się małe stowarzyszenie, które próbowały łączyć ludzi w
jedność. Z biegiem czasu się to zmieniło. Mieszkał wtedy na Kroptińskiej. Jego matka
zatrudniła się jako pielęgniarka w polowym szpitalu. Niestety stał się wypadek podczas
opieki nad pacjentem, człowiek posiadał jakieś urojenia, zaatakował mamę Arkadija
zardzewiałym, powykręcanym gwoździem - ugodził ją w brzuch. Po kilku tygodniach nastąpił
zgon, podczas z jednej nocy na łożu polowym, Arkadij miał wtedy zaledwie 10 lat. Jako iż na
stacji panował nieład, nikt nie mógł się zaopiekować samotnym dzieckiem. Błąkał się po
stacji, żebrząc o posiłek. W końcu został przygarnięty przez dobrego człowieka - był
oczytany, a mądrości miał dużo, mieszkał u niego w jednym z namiotów wojskowych. Gdy
osiągnął 15 lat, Wołodia zaczął zapoznawać nastolatka ze swoim fachem. Wołodia był
rzemieślnikiem i pochodził nie z Moskwy tylko z Kazania. Znajdowały się tam fabryki
przemysłowe, pracował w jednym zakładzie rusznikarskim oraz założył mały warsztat, który
ledwo można było opłacać... Niestety wszystko przepadło.
Odkąd Siemanow żył w tunelach, zapomniał o błękitnym sklepieniu oraz gorącej, ogromnej
kuli.

Wołodia z młodym Arkadijem postanowili się przeprowadzić, przeprowadzka na Frunześka


była dobrym wyborem, zostali na stałe.
Zamieszkali w jednym z tutejszych namiotów wojskowych. Wołodia pracował jako
rzemieślnik dla tutejszego kapitalisty. Arkadij, gdy skończył 18 lat, został ochotnikiem na
tutejszego żołnierza - większa płaca. Bieda u nich nie występowała, lecz trzeba było ciężko
pracować, by włożyć coś do gara. Siemanow dzięki naukom Wołodii znał działanie broni
palnej, nawet strzelał ze starego przedwojennego karabinu 4-taktowego, ustrojstwo biło w
bark, ale chłopak cela miał.
Zakwalifikował się.

Jeden z etapów Arkadija się skończył, wyjechał ze stacji, zostawiając Wołodie, tłumacząc,
że chce zarobić na schronienia. Spędził nieokreślony czas na uczeniu się wiedzy, przydatnej
każdemu żołnierzowi. Arkadij nie wspomina tego pobytu jako
jeden z lepszych, jednak dało mu to zahartowanie jego ciała. Kilka razy czyścił latryny.
Wrócił do domu, jako wartownik na stacji oraz w najbliższym czasie, jako mięso armatnie.
Był dobrym żołnierzem. Dzięki temu pobytowi Michailowicz zdobył kapitał na warsztat, o
którym marzył Wołodia.
Z biegiem czasu warunki na stacji pogorszyły się, było mniej jedzenia oraz czystość została
zaniedbana. Pieprzeni feudaliści zrobili z tej stacji dzielnicę robotniczą oraz slumsy. Kiedyś
Arkadij był świadkiem wypadku przy pracy, gościowi rękę odjebało - rękaw zbyt długi,
wślizgnął się w jedne z ustrojstw, przez co ręka została wciągnięta i wyłamana, winna była
jedna zębatka - widok nieciekawy. Podniesione podatki, ciągłe zbieranie połowy pensji,
wzmożyły ruch przeciw narastającym się warunkom.

Pewnego dnia na zapyziałej Fruzneśkiej na części przemysłowej, były szepty o człowieku,


który mówi o jakiejś tam rewolucji, gdzieś w okolicach zachodniego tunelu. Arkadij poszedł,
przecisnął się w stronę skupiska. Stał tam człowiek, podobny jak do wszystkich, robotnik,
jednak miał coś w sobie, co przyciągnęło jego uwagę. Przemawiał o nadchodzącym
rozłamie władz, o rewolucji, o socjalizmie, a jeden z tych ludzi stojących przy tym człowieku,
był Wołodia. Siemanow najpierw się zdenerwował, ponieważ jeśli odkryją, że stary
rzemieślnik uczestniczy w tym, straci dom, pracę, a zapewne jeszcze go powieszą. Jednak
po przemyśleniu, Arkadij został z nim.
Gdy nadszedł czas, dostał karabin. Nagle huk, i kolejny, i jeszcze kolejny. Wybiegli z
kryjówek, przebiegło to szybko, władze nie wiedziały o spisku, nawet żołnierze nie myśleli,
że coś się dzieje. Krzyki przedśmiertne, wybuchy koktajlu Mołotowa. Straty były wysokie,
lecz zamach się udał, a rewolucjoniści przejęli władzę, znosząc prywatne środki produkcji,
usuwając zagorzałych kapitalistów. Niestety Wołodia został postrzelony, biegł w pierwszym
oddziale. Arkadij szukał w tłumie starego, poczciwego człowieka, niestety go nie znalazł,
pobiegł przez torowiska, aż w końcu ujrzał zakrwawionego w pasie Wołodie. Gdy umierał,
był przy nim. Wzrok konającego rzemieślnika nie był smutny ani zdenerwowany, pogodził się
ze śmiercią, ostatnie życzenie Wołodii Katseli brzmiało tak: by chłopak nie sprowadził się na
manowce...

Po śmierci jednego najbliższego przyjaciela, jedynego człowieka, który go rozumiał, Arkadij


zaczął pić - obwiniał się za śmierć Katseli. Warsztat Wołodii dalej jest prowadzony, ba
Siemanow dba o niego, czyści każdy brud, zamiata w miejscu usytuowania. Frunześka jest
dalej jego miejscem zamieszkania.

You might also like