Partie rządzące zabiegają o poparcie polityczne i utrzymanie
przy władzy. Czasami podejmują się radykalnych środków by "przekupić" obywateli, żeby zagłosowali na nich. Scena polityczna staje się wtedy polem bitwy, którego żołnierzami są obywatele. Można to zaobserwować chociażby idąc na spotkanie skrajnie dwóch przeciwnych partii, gdzie ludzie zamiast walczyć o wspólny cel bronią swoich rządzących. Aby "ostudzić" omawianą powyżej scenę polityczną, można zamiast oferować obywatelom korzyści, a następnie wskazywać na inne partie mówiąc "oni wam tego nie dadzą, głosujcie na nas", stworzyć wspólne cele i angażować wszystkie partie polityczne we wszelkiego rodzaju głosowania oraz spotkania. Dzięki temu rządzący zamiast rywalizować ze sobą nawzajem mogli by przysłużyć się dobru obywateli. Różnorodność polityczna dobrze wpłynęła by na wiele aspektów. Między innymi tworzenie ustaw, które były by przyjazne dla wszystkich obywateli, a nie jedynie określonej faworyzowanej grupy. Jako przykład mógłbym podać np. program socjalny Prawa i Sprawiedliwości. Dla wielu obywateli projekt pt. darmowe pieniądze wydaje się w porządku. Jednak wystarczy się jedynie trochę zagłębić i przejrzeć statystki, że z portfeli obywateli jest zabieranie nieco więcej niż są w stanie otrzymać. Przekłada się to na (już) galopującą inflacje. Aktualnie wynosi ona 17.2 % i ciągle rośnie. Politycy przekonują, że nic się takiego nie dzieje. Cytując Adama Glapińskiego prezesa NBP "Czekają nas trudniejsze czasy, całą gospodarkę światową". Przyznał, że inflacja jest wysoka i zapewnił, że NBP będzie z nią walczyć, lecz ocenił także, że obecnie "kryzysu nie ma". Aktualnie mamy najwyższą w Polsce inflacje od roku 1997. Uważam iż zmiany, o których pisałem wyżej pomogły by uspokoić obecną sytuacje. Wtedy nie było by mowy o tym, że inflacja jest winą jednej partii i trzeba ich odsunąć od przysłowiowego "korytka". Być może dało by się nawet zapobiec problemom w zarodku i rozwiązać sytuacje w pokojowy sposób.