You are on page 1of 2

Które z inscenizacji chciałbyś wykorzystać w swojej pracy twórczej?

Inscenizację w fotografii mają za zadanie stwarzania własnej


rzeczywistości, którą chcemy oddać w naszej sztuce.
Wyróżnia się wiele ich rodzajów od inscenizacji aparatu, podmiotu,
obiektu, światła czy obrazu. Każda z nich w jakiś sposób wpływa na
techniki, z jakich będziemy korzystać w naszej pracy, a także odczucia
odbiorcy oraz tematykę naszej twórczości.

Osobiście uważam, że inscenizacja światła brzmi naprawdę interesująco.


Tworzenie obrazów poprzez zabawę światłami, daję artyście szeroką
możliwość oddania swojej kreatywności oraz inwencji twórczej. Gdybym
miał możliwość, z pewnością chciałbym jeszcze poszerzyć swoje
możliwości w malowaniu światłem, poznane na jednych z pierwszych
zajęć. Jest to technika, podczas w której na kadr, fotografowany z długim
czasem ekspozycji, nanosi się dodatkowe elementy (np. linie, smugi),
wykonane za pomocą dodatkowego, sztucznego źródła światła np.
używając choćby najprostszej latarki telefonu. Dzięki użyciu kolorowego
szkła przepuszczane światło może przybierać różne barwy, a powstałe
dzieła mogą ukazywać pomysły z totalnie nowej rzeczywistości.
Przykładowo można imitować pioruny wychodzące z rąk performera, lub
płomienie wychodzące zza jego pleców, albo różnojakie kompozycję z
użyciem najprostszych liter i znaków. Ogranicza nas w tej materii tylko
wyobraźnia. A za inspirację w dalszym poznawaniu inscenizacji świetlnej,
może posłużyć Antoni Mikołajczyk, tworzący różnorodne i nieordynarne
dzieła przy użyciu światła. Dodatkowo można wykorzystywać w tej
inscenizacji, różne typy światła jak podczerwone czy nadfiolet, które w
różny sposób nadają dziełom własny styl.

Oprócz tego, w ciekawy sposób można podejść do inscenizacji podmiotu,


skupiającej się na nas samych i tzw. autoportretach czy portretach
wyimaginowanych. Będąca tutaj czołowym przykładem Cindy Sherman
ukazuję mnogość różnorodnych pomysłów fotografowania samego siebie,
ale w różnych strojach, przebraniach, makijażach itd. Gdybym miał taką
możliwość, za ciekawe uznałbym zdjęcia mnie samego w strojach z
różnych epok. Pomysłów jest co niemiara, a to mógłbym być szlachetnym
rycerzem w tabardzie i srebrzystej zbroi rodem z średniowiecza,
kowbojem z Dzikiego Zachodu, noszącego szerokie ponczo oraz kapelusz
z rondem, mającym za pasem rewolwer Colt bądź też gladiatorem, ze
słonecznej Italii, ubranym w złoty napierśnik i trzymającym potężny
trójząb w rękach. Trzeba przyznać, na swój sposób jest to naprawdę
zabawny i interesujący rodzaj inscenizacji, który zachęca artystę do
eksperymentowania i bawienia się formą.

You might also like