You are on page 1of 20

Rozdział 4

Owoce modlitwy
Teofan Rekluz

(i) Uwaga i bojaźń Boża

Pierwsze owoce modlitwy - uwaga i delikatna czułość serca *1

W każdej metodzie modlitwy, jeżeli jest właściwie stosowana, jako pierwsze owoce pojawiają się
uwaga i delikatna czułość serca*2; dotyczy to zwłaszcza modlitwy Jezusowej, która stoi wyżej niż
psalmodia czy inne formy modlitwy. Uwaga rodzi delikatną czułość serca, która z kolei wzmaga
uwagę. Razem przybierają na sile, wzajemnie się wspierając. Nadają głębię modlitwie, stopniowo
ożywiając serce, oddalając rozproszenia i zbłąkane myśli, i nadają modlitwie czystości. Prawdziwa
modlitwa jest darem Boga; dotyczy to również uwagi i delikatnej czułości serca.

1 Pierwszy paragraf jest autorstwa Biskupa Ignacego, a nie Teofana.


2 "Delikatna czułość serca": w języku rosyjskim umilenije. "...umielnije, słowo trudne do
przełożenia. Może odnosić się do <<nagłego przypływu łagodności serca>>, lub <<przypływu
głębokich emocji w sercu>>. Chodzi o nagły i niespodziewany impuls, który ogarnia człowieka,
uczucie niewyjaśnionej czułości, kruszącej najtwardsze z serc ... dreszcz miłości i przebaczenia, łzy
skruchy i radości, dar radosnej ofiary z siebie" (Nicholas Arseniev, Russian Piety, Londyn, 1964, ss
75-76).

Modlitwa serca nigdy nie przychodzi przedwcześnie

Powinieneś wiedzieć, że uwaga nigdy nie może opuszczać twego serca. Praca w sercu jest czasem
jedynie pracą umysłu. Zdarza się też, że jest nie tylko pracą w sercu, ale pracą serca, innymi słowy,
jej początkiem i trwaniem jest pałające uczucie. Ta zasada ma zastosowanie nie tylko u
pustelników, ale u wszystkich Chrześcijan, u wszystkich, którzy staną przed Bogiem w czystości
serca i będą pracować przed Jego obliczem. Jeśli umysł zmęczy się, wypowiadając słowa modlitwy,
wtedy módl się bez słów, kłaniając się przed Panem wewnętrznie w swoim sercu i oddając się
Jemu. To jest prawdziwa modlitwa. Słowa są tylko wyrazem modlitwy i zawsze mają mniejszą
wartość w oczach Boga niż sama modlitwa.
Modlitwa serca nigdy nie przychodzi przedwcześnie. Wraz z jej nadejściem Bóg zaczyna w nas
działać, a im głębiej zakorzenia się ona w sercu, tym pełniejsze to działanie. Należy się o nią starać
z największym wysiłkiem, wtedy Bóg, widząc nasz trud, da nam to, czego szukamy. Prawdziwa
modlitwa będzie nie do osiągnięcia przez ludzkie wysiłki; to jest dar Boży. Szukaj a znajdziesz.
Niczego nie tracimy jeśli modlimy się bez użycia mechanicznych technik by wszczepić tę
modlitwę; te techniki nie są czymś niezbędnym. Nie postawa ciała jest ważna, ale stan wewnętrzny.
Cały nasz cel to stawać z uwagą w sercu, wpatrywać się w Boga i wołać do Niego.
W rzeczywistości nigdy nie spotkałem nikogo, kto poparłby te mechaniczne techniki. Ani biskup
Ignacy, ani ojciec Makary z Optiny*1 ich nie aprobują.

1 Ojciec Makary (1788-1860) Starzec w Pustelni Optyńskiej w Rosji. Bardzo dobrze wykształcony,
znawca patrystyki, uczestniczył w prądach intelektualnych swoich czasów, mając wpływ na wielu
pisarzy, m.in. Gogola, Chomiakowa, czy Dostojewskiego.

Owoce łaski i natury

Naszym zadaniem jest sztuka modlitwy Jezusowej. Mamy starać się podejmować ją w prostocie, z
uwagą w sercu, zawsze zachowując pamięć o Bogu. Samo to przyniesie naturalne owoce -
skupienie umysłu, poddanie i bojaźń Bożą, pamięć o śmierci, stałość myśli, i pałające serce.
Wszystko to są naturalne owoce modlitwy w sercu, ale nie owoce łaski. Należy to dobrze
zrozumieć, inaczej będziemy chełpić się sami przed sobą oraz przed innymi popadając w pychę.
Nasza modlitwa nabiera wartości wraz z nadejściem łaski. Naturalne owoce same z siebie są
bezwartościowe; w oczach Boga niczego cennego nie wnoszą. Nadejście łaski to znak, że Bóg się
nad nami zmiłował.
Nie wiem jaki będzie przejaw tego działania łaski, ale z pewnością łaska nie może przyjść, jeśli
najpierw nie pojawią się te naturalne owoce modlitwy wewnętrznej.

Naturalne owoce są dostępne dla wszystkich

Owocem modlitwy jest skupienie uwagi w sercu, któremu towarzyszy uczucie ciepła. Jest to skutek
naturalny, każdemu dostępny. Każdy też jest w stanie podjąć taką modlitwę, nie tylko mnisi ale i
świeccy.
Zadanie to jest proste i nie wymaga wchodzenia na wyższy poziom. Modlitwa Jezusowa sama z
siebie nie jest jakąś cudowną modlitwą, ale jak i inne krótkie modlitwy jest modlitwą ustną, a przez
to też zewnętrzną. Może jednak w całkowicie naturalny sposób stać się modlitwą umysłem w sercu.
Na to co pochodzi z łaski musimy jednak po prostu czekać; żadna technika nie zdobędzie tego siłą.
Jeśli chodzi o głęboką modlitwę kontemplacyjną, przede wszystkim konieczne jest oczyszczenie z
namiętności. Tutaj jednak skupiamy się na prostej modlitwie, która jednak może prowadzić do
głębszej modlitwy.
Jeśli modlitwa ma być owocna, już na samym początku wszystko inne musi być odłożone na bok,
tak aby serce było wolne od rozproszeń. Nic też nie powinno zakłócać naszego umysłu: ani żadna
twarz, ani czynność, ani inne rzeczy. W tym czasie wszystko inne należy odsunąć. Stosuj tę zasadę,
a nie będziesz musiał przerywać modlitwy, która ma być podejmowana w każdym czasie. Gdy
będziesz wolny wracaj do niej natychmiast.
W czasie nabożeństwa uwaga ma być skierowana ku liturgii, ale kiedy czytanie lub śpiew jest
niewyraźny, powtarzaj modlitwę Jezusową.

Niebezpieczeństwo rozproszeń

W drodze wyjątku pozwoliłeś sobie na odrobinę rozproszenia i nie dołożyłeś wszelkich starań, aby
czuwać nad twoimi oczami, językiem i myślami. Ciepło więc odeszło od ciebie i pozostałeś z
pustką. To jest złe. Pośpiesz się, aby przywrócić właściwy porządek wewnętrzny lub otrzymać go
ponownie jako odpowiedź na twoje modlitwy. Wejdź w siebie i nie rób nic prócz modlitwy i
czytania o modlitwie dopóki twoja uwaga nie połączy cię w sercu z Bogiem, i dopóki nie odrodzi
się tam duch skruchy i delikatnej czułości - pozwoli ci on jasno poznać czy jesteś we właściwym
stanie, czy też od niego odszedłeś. Wydaje ci się, że podtrzymywanie uwagi jest nazbyt surowym
wymogiem, podczas gdy w rzeczywistości jest to źródło całego naszego wewnętrznego życia
duchowego. Właśnie dlatego wróg tak usilnie atakuje nas w tej materii i wykorzystuje wszelkie
środki, aby budować atrakcyjne obrazy przed oczami duszy i podsuwa myśli na temat szczególnych
łask czy rozrywek.

Boleść w sercu

Niezależnie od tego, czy jest to modlitwa Jezusowa, czy jakakolwiek inna krótka modlitwa, dobrze
by zawsze była na ustach. Jednak czuwaj, aby uwaga była w sercu, a nie w głowie, i byś stosował to
nie tylko na modlitwie, ale w każdym czasie. Postaraj się o swego rodzaju boleść w sercu. Przy
odpowiednim wysiłku można to osiągnąć stosunkowo szybko. Nie ma w tym nic dziwnego -
pojawienie się tej boleści jest czymś naturalnym. Pomoże ci to w lepszym skupieniu. Najważniejsze
jest jednak to, że Pan, który widzi twój wysiłek, udzieli ci pomocy i łaski na modlitwie. Wtedy w
sercu zapanuje porządek innego rodzaju.
Początek wewnętrznej reintegracji

Cały czas stosuj tę zasadę, a twoje myśli stopniowo uspokoją się i zostaniesz wyleczony ze swej
niemocy. Jeśli wytrwasz na właściwej drodze, w twym sercu zrodzi się pewna boleść, która sprawi,
że myśli twe przylgną do Boga i przestaną już błądzić. Od tego momentu, jeśli nasz Pan na to
pozwoli, zacznie się reintegracja całej naszej wewnętrznej istoty i nigdy nie przestaniemy przed
Nim chodzić.

Rozmiłowanie w duchowej słodyczy

Mówisz, że obawiasz się rozmiłowania w duchowej słodyczy. Z pewnością jednak nie możesz
myśleć o popełnieniu niczego takiego. Modlitwa nie jest praktykowana ze względu na jej słodycz,
ale ze względu na nasz obowiązek prawdziwej służby Bogu, choć słodycz z niej wynika.
Najważniejsze w modlitwie jest stawać przed Bogiem we czci i z bojaźnią, z umysłem w sercu - to
pobudza do czujności i rozprasza wszelkie głupstwa, a w sercu rodzi skruchę przed Bogiem. W
oczach Boga te uczucia żalu i bojaźni, jak i skruszone serce, to podstawowe cechy prawdziwej
modlitwy wewnętrznej i próba dla każdej modlitwy, dzięki której możemy stwierdzić, czy nasza
modlitwa jest wykonywana tak jak trzeba. Jeśli te elementy są obecne, modlitwa jest dobra. Kiedy
są nieobecne, modlitwa nie przebiega jak należy i musimy przywrócić ją do właściwego stanu. Jeśli
brakuje tego uczucia żalu i skruchy, wtedy słodycz i ciepło mogą zrodzić zarozumiałość, czyli
duchową pychę, i doprowadzić do zgubnej iluzji. Następnie słodycz i ciepło odejdą, pozostawiając
tylko swe wspomnienie, ale dusza nadal będzie wyobrażać sobie, że je posiada. Tego powinieneś się
bać. Trzeba zatem byś w swoim sercu rozpalał bojaźń przed Bogiem i pokorę, byś ćwiczył się w
pokornym pokłonie do ziemi przed Nim oraz w chodzeniu zawsze w Jego obecności. To są rzeczy
najważniejsze.

Ulotność wewnętrznej słodyczy*1

Nie przywiązuj się do wewnętrznej słodyczy - bez Krzyża staje się ona ulotna i niebezpieczna.
Uważaj innych za wyżej stojących od ciebie. Bez tego nawet cudotwórca jest daleko od Boga.

1 Autorstwa Zakonnicy Magdaleny (1827-69) z zakonu Matki Bożej Znaku w Jelcu, Rosja.

Trzeźwość umysłu i ciepło serca

Gorliwie wypełniając regułę, zachowaj trzeźwość umysłu i ciepło w sercu. Gdy to drugie zacznie
słabnąć, pośpiesz by je wzbudzić na nowo i pamiętaj, że gdy ono zaniknie cofniesz się ponad
połowę w drodze do Boga. Bojaźń Boża przyczynia się do rozniecenia wewnętrznego ciepła i
strzeże je, ale pokora jest tak samo potrzebna, i cierpliwość, i wierność zasadom, a ponad wszystko
trzeźwość umysłu. Uważaj na siebie, ze względu na Boga. Obudź się jeżeli popadłeś w ospałość,
czuwaj usilnie byś nie zasnął.

Trzeźwość umysłu i rozeznanie

Wojownicy Chrystusa powinni trzymać straż szczególnie przy dwóch rzeczach: trzeźwości umysłu i
rozeznaniu. Pierwsza jest kierowana od wewnątrz, druga z zewnątrz. Dzięki trzeźwości umysłu
zauważamy poruszenia serca, dzięki rozeznaniu przewidujemy poruszenia inspirowane impulsami z
zewnątrz. Zasada trzeźwości umysłu polega na tym by po każdej myśli, która została wyrzucona z
duszy dzięki nieustannej pamięci o Bogu, stanąć u drzwi serca i uważnie obserwować co weń
wchodzi i co zeń wychodzi. W szczególności nie pozwól by twe działania były uprzedzone
emocjami i namiętnością, gdyż całe zło stąd pochodzi.
Zachowaj trzeźwość i czuwaj

Zachować trzeźwość oznacza nie pozwolić sercu przylgnąć do niczego oprócz Boga.
Przywiązywanie się do innych rzeczy otumania duszę, która wtedy robi niepojęte rzeczy. Czuwanie
oznacza uważną obserwację, by coś złego nie zjawiło się w sercu.

Pokora i ciepło serca

Czy nadal podtrzymujesz stan duchowego ciepła? Powinno być ono podtrzymywane. Podstawą
tego jest pokora. Gdy tylko pokora słabnie, wkracza oziębłość. Gdy bowiem dusza zaczyna uważać
się za coś ważnego, Pan natychmiast się usuwa; dusza pozostając sama sobie staje się oziębła.
Powinniśmy powtarzać sobie "Jestem niczym" nie tylko językiem, ale mamy to odczuć w swoim
sercu. Pan wtedy zawsze będzie w nim przebywać, Ten który stwarza wszystko i stworzył wszystko
z nicości. Pan obdaruje ciepłem, ale sami też musimy swoją pracę wykonać.
Co zatem możemy wnieść do tego dzieła? Pokorę i uwagę, jak też wytrwałe poddanie się Bogu w
głębinach naszego serca, trwające nieprzerwanie niezależnie co robimy lub mówimy, czy siedzimy
czy przemieszczamy się, czy przebywamy w domu czy w kościele. Niech Pan obdarzy cię
mądrością. Czytaj święte księgi, rozważaj je, przyjmuj wszystko co pożyteczne, stosując to w swym
życiu i duszy.

Czytanie duchowe. Bojaźń Boża

Masz książkę? Czytaj ją, rozważaj co napisano w niej i zastosuj te słowa do siebie. Celem i
owocem czytania jest stosowanie treści do siebie samego. Jeżeli czytasz nie stosując tego co czytasz
do siebie, nic dobrego z tego nie wyniknie, a nawet może przynieść szkodę. Teorie będą gromadzić
się w głowie i doprowadzą do krytyki innych zamiast zmiany własnego życia. Wytęż więc słuch i
słuchaj. Jeśli masz już Filokalia, znajdź Hezychiusza i przeczytaj co mówi o trzeźwości. Podaje
dokładne wskazówki jak poddać kontroli i uporządkować własne myśli. Czytaj jego słowa uważnie,
weź je do serca i postępuj zgodnie z nimi.
Powinniśmy trzymać się mocno bojaźni Bożej. Jest ona korzeniem wszelkiej duchowej wiedzy i
słusznych czynów. Kiedy bojaźń Boża rządzi w duszy, wszystko przebiega jak należy, zarówno
wewnąrz jak i na zewnątrz. Usiłuj rozpalić to uczucie bojaźni każdego poranka zanim zajmiesz się
wszelkimi innymi rzeczami. Potem już będzie działać samo jako swego rodzaju wahadło.

Główny owoc modlitwy

Głównym owocem modlitwy nie jest ciepło ani słodycz, ale bojaźń Boża i skrucha.

Podstawa wewnętrznego porządku

Podstawą wewnętrznego porządku jest bojaźń Boża. Zachowuj stale w sobie tę bojaźń: ona
wszystko utrzyma w dyscyplinie, nie pozwoli na rozleniwienie członkom ciała ani myślom,
formując czujne serce i trzeźwy umysł, chroniąc przed cielesnym odrętwieniem i zaciemnioną
myślą.
Pamiętać jednak należy, że wszelki owoc życia duchowego pochodzi z łaski Bożej. Cały życie
duchowe pochodzi od Jego Najświętszego Ducha. Mamy swego ducha, jdnak pozbawiony jest on
mocy. Nabiera siły dopiero wtedy gdy łaska Boża weń wpłynie.

Uczucia ekstazy

W modlitwie należy starać się ugruntować w sercu ciche i serdeczne uczucie ku Bogu, nie
spodziewając się ekstazy ani żadnego nadzwyczajnego stanu. Jednak gdy Bóg rzeczywiście zsyła te
szczególne uczucia w modlitwie, należy być wdzięcznym za nie i nie przypisywać ich sobie, ani nie
żałować kiedy zanikną jakby to była jakaś wielka strata, ale zejść z tych wyżyn ku pokorze i
cichości uczucia ku Bogu.

Ludzkie wysiłki i owoce Ducha*1

O ile nie zdobi nas dobroć i prostota, zewnętrzne pozory i postawa modlitwy nic nam nie pomogą.
Odnosi się to nie tylko do modlitwy, ale do wszelkich prac i starań, takich jak dziewictwo lub post,
lub jakakolwiek inna praca wykonywana dla zdobycia cnoty. Jeśli nie widzimy obficie obecnych w
nas owoców miłości, pokoju, radości i łagodności, pokory, prostoty i szczerości, wiary i
wytrwałości, wówczas pracujemy bez zysku i na próżno - cały bowiem cel naszej pracy i trudu
polega na zdobyciu tych owoców. Jeśli nie ma w nas owoców miłości i pokoju, wtedy cała nasza
praca była bezużyteczna i na próżno. Ci, którzy trudzą się w taki sposób, w dniu sądu okażą się
podobni do pięciu nieroztropnych panien, które zostały nazwane nieroztropnymi, ponieważ nie
miały jeszcze w lampach swoich serc duchowej oliwy, czyli cnót, o których wspominaliśmy; i
dlatego zostały odcięte od uczty weselnej, nie mając pożytku z dziewictwa. Mężowie, którzy
pracują w winnicy, podejmują wszelką pracę i troskę w nadziei na zebranie owoców, a jeśli nie ma
owoców, cała ich praca okazuje się bez sensu; i w ten sam sposób, jeśli nie widzimy w sobie,
poprzez działanie Ducha, owoców miłości, pokoju, radości, pokory i wszystkich innych cnót
wymienionych przez Apostoła (Ga 5,22), jeżeli nie jesteśmy pewni, że są w nas obecne, ani ich
duchowo nie dostrzegamy, wtedy całe staranie o czystość, modlitwy, psalmodia, posty i czuwania
okażą się daremne i bezużyteczne. Albowiem te wysiłki duszy i ciała muszą być podejmowane w
nadziei na uzyskanie duchowych owoców; a owocem Ducha, który rodzą cnoty, jest duchowa
radość niezmąconej rozkoszy, udzielanej przez Ducha sercom wiernych. Dlatego należy pamiętać,
by brać wysiłki i starania za to czym są naprawdę, czyli wysiłkami i staraniami, i niczym więcej, a
owoce traktować jako owoce. Jeśli jednak z powodu niewystarczającej wiedzy ktokolwiek zaczyna
uważać swój wysiłek i starania za owoc Ducha, oszukuje sam siebie całkowicie, a przez tę fałszywą
opinię pozbawia się prawdziwych owoców Ducha, które są nieporównywalnie wielkie.

1 Autorstwa św. Makarego Wielkiego Egipskiego

(ii) Łaska Boża i ludzki wysiłek

Wezwanie łaski i wolny wybór człowieka

Przy pierwszym wezwaniu łaski, pierwszym otwarciu się na nią, przy pierwszym wejściu do
wnętrza, duchowe królestwo otwiera się przed nami i zostajemy obdarowani wizją innego świata,
niezależnie od tego, czy tego pragniemy, czy nie.
Potem jednak ta wizja jak i zdolności do prowadzenia życia wewnętrznego zależą już od wolnego
wyboru człowieka; musimy podejmować trud i ciągle je zdobywać.

Nic nie przychodzi bez wysiłku

Niech Pan pobłogosławi cię silnym pragnieniem wewnętrznego trwania przed Bogiem. Szukaj a
znajdziesz. Szukaj Boga - to jest niezmienną zasada wszelkiego duchowego postępu. Nic ie
przychodzi bez wysiłku. Pomoc od Boga jest zawsze gotowa, zawsze blisko, ale otrzymują ją ci,
którzy poszukują i podejmują trud, którzy dawszy z siebie wszystko, zaczynają wołać z całego
serca: "Panie pomóż nam!". Dopóki żywisz choćby najmniejszą nadzieję, że osiągniesz coś swoimi
siłami, Pan nie zainterweniuje. Jak gdyby mówił: "Myślisz, że osiągniesz coś dzięki samemu sobie -
Bardzo dobrze, próbuj dalej! Niezależnie jak długo będziesz się starać, niczego nie osiągniesz."
Niech Pan obdarzy cię duchem skruchy, pokornym i skruszonym sercem.
Drzewo życia

Istota postawy skruchy jest taka: "Panie, zbaw mnie w sposób Tobie znany. Ja ze swojej strony będę
pracował bez obłudy, bez popadania w błąd i odstępstwo, ale zgodnie z czystym sumieniem, robiąc
wszystko co pojmuję i co jest w moim zasięgu." Kto prawdziwie tak czuje w sercu, jest przyjęty
przez Pana, który wewnątrz takiej osoby może wtedy panować jako król.
Jego nauczycielem jest Bóg, Bóg modli się w nim, Bóg w nim pragnie i działa, Bóg przynosi w nim
owoc. Bóg nad nim panuje. Stan taki jest nasieniem i sercem niebiańskiego drzewa życia wewnątrz
niego.

Zależność od Bożej łaski

Pierwsze nasienie nowego życia leży w połączeniu wolności i łaski; wzrost i dojrzewanie również
stamtąd pochodzą. Ślubując żyć zgodnie z wolą Bożą, dla Jego chwały, asceta powinien mówić:
"Tylko Ty wzmacniasz i utwierdzasz moje postanowienie." Od tej chwili musi każdej minuty
oddawać się w ręce Boga modląc się: "Czyń sam we mnie co Ci się podoba." W ten sposób Bóg
rzeczywiście Sam będzie w nas działał, w naszym sumieniu i woli, w pragnieniach i czynach
zgodnie z Jego wolą.
Jednak gdy tylko człowiek zaczyna oczekiwać, że osiągnie coś na podstawie własnych sił i własnej
doskonałości, prawdziwe życie duchowe, wypełnione łaską, zaczyna gasnąć. W takim stanie, mimo
niezliczonych wysiłków, prawdziwy owoc nie pojawi się.

Pełnia pokoju

Pełnia pokoju umysłu jest darem Boga, ale bez naszego usilnego trudu nie otrzymamy go. Nie
otrzymasz niczego polegając tylko na swoim trudzie; jednak Bóg też nie da ci niczego, jeżeli nie
będziesz starać się ze wszystkich swoich sił. To jest niepodważalne prawo.

Zjednoczenie łaski i wolności

Święty Makary Wielki Egipski mówi (Pierwszy traktat o straży serca, rodz. XII), że łaska
zstępująca na człowieka "nie wiąże jego woli siłą nakazu, ani nie czyni go niezmiennie dobrym czy
tego chce czy nie. Przeciwnie, moc Boża, która istnieje w człowieku, ustępuje przed jego wolną
wolą, aby ujawnić, czy wola człowieka jest zgodna z łaską, czy nie." Od tego momentu rozpoczyna
się zjednoczenie wolności z łaską. Na początku łaska przebywa na zewnątrz i działa z zewnątrz.
Potem wchodzi do środka i zaczyna obejmować części ducha; robi to jednak tylko wtedy, gdy
człowiek sam zapragnie otworzyć jej drzwi, lub otworzyć usta, by ją przyjąć. Łaska jest gotowa
pomóc, jeśli człowiek tego chce. Sam człowiek nie może uczynić ani utwierdzić w sobie tego, co
jest dobre, ale tęskni on i dąży do tego. Z powodu tej tęsknoty łaska utrwala w nim dobro, za
którym tęskni. I tak się dzieje, dopóki człowiek nie osiągnie ostatecznego panowania nad sobą, a
tym samym będzie w stanie wypełnić to, co dobre i miłe Bogu.

Ludzkie starania i modlitwa jako dar łaski*1

W odpowiedzi na swą prośbę człowiek otrzymuje czasem modlitwę jako dar łaski, a także po części
ma udział w doświadczeniu odpoczynku i radości w Duchu, mimo iż tylko z ich powodu zmuszał
się do modlitwy, bez starania się o łagodność, pokorę, miłość, czy wypełnienie innych przykazań
Pana. Jednak jego charakter pozostanie taki, jaki był wcześniej. Nie ma łagodności, ponieważ nie
starał się zdobyć tej cnoty i nie przygotował się na jej przyjęcie. Nie ma pokory, ponieważ nie prosił
o nią, ani nie starał się być pokornym. Nie ma miłości do ludzi, ponieważ nie uczynił tego swoją
troską, ani usilnie nie modlił się by zostać nią obdarowanym. Każdy człowiek, który zmusza się do
modlitwy, nawet wbrew pragnieniu własnego serca, pownien także zmuszać się do miłości, pokory,
łagodności, niewinności i hojności. Trzeba także by zmuszał się do uniżenia samego siebie,
uważając się za nędznego i najniższego ze wszystkich ludzi; musi powstrzymywać się od czczej
gadaniny, zawsze rozważając słowa Pana i mając je na ustach i w sercu. Powinien także zmusić się,
aby opanowywać irytację i gniewną mowy, jak jest napisane: „Niech zniknie spośród was wszelka
gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie - wraz z wszelką złością. ” (Ef 4,31).
Odpowiadając na to wszystko Pan, który widzi człowieka gotowego i mającego konkretny cel, da
mu moc osiągnąć bez mozołu i przymusu to co wcześniej było mu bardzo trudno zachować z
powodu mieszkającego w nim grzechu. Wszelkie praktykowanie cnoty stanie się w nim drugą
naturą, bo wreszcie Pan przyjdzie do człowieka i zamieszka w nim, a on w Panu; a sam Pan bez
wysiłku wypełni w nim swoje przykazania, napełniając go owocami Ducha.

1 Autor: Św. Makary Wielki Egipski

Biedny, nagi, ślepy, i bez wartości

Nie trzeba się bać iluzji.*1 Opanowuje ona tych, którzy stają się próżni, którzy zaczynają myśleć,
że gdy tylko ciepło pojawiło się w sercu, są już na szczycie doskonałości. W rzeczywistości ciepło
to dopiero początek i nie jest to cos stałego. To ciepło i spokój w sercu może być po prostu czymś
naturalnym - owocem skoncentrowanej uwagi. Musimy wciąż pracować, wytrwale czekać, aż to co
naturalne zostanie zastąpione łaską. Najlepiej nigdy nie sądź o sobie, że osiągnąłeś cokolwiek, ale
zawsze postrzegaj siebie jako biednego, nagiego, ślepego i bez wartości.

Współpracownicy Boga

Pan widzi twoją potrzebę i twoje wysiłki, i poda ci pomocną dłoń. Wesprze cię i uczyni z ciebie
żołnierza, w pełni uzbrojonego i gotowego do bitwy. Żadne wsparcie nie może być lepsze niż Jego.
Największe niebezpieczeństwo leży w duszy, która myśli, że może znaleźć tę pomoc w sobie;
wtedy wszystko straci. Zło ponownie ją zdominuje, przyćmiewając światło, które w niej jeszcze
słabo świeci, i ugasi ledwie pełgający płomyk. Dusza powinna uświadomić sobie, jak bezsilna jest
sama z siebie; dlatego nie oczekując niczego od siebie, niech upadnie w pokorze przed Bogiem,
uznając siebie w swoim sercu za nicość. Wtedy łaska - która jest wszechmocna - stworzy wszystko
z tej nicości. Kto w całkowitej pokorze oddaje się w ręce miłosiernego Boga, przyciąga do siebie
Pana i staje się silny siłą Jego potęgi.
Chociaż oczekujemy wszystkiego od Boga, a niczego od nas samych, musimy jednak zmusić się do
działania, zbierając wszystkie nasze siły, aby stworzyć coś, do czego Boża pomoc może przyjść i co
może objąć Boża moc. Łaska już jest w nas obecna, ale jej działanie rozpocznie się dopiero wtedy,
gdy człowiek sam podejmie działanie, napełniając swoją bezsilność jej mocą. Dlatego mocno
postanów sobie pokornie poddać swoja wolę Bogu, a następnie podejmij działanie bez żadnych
wahań czy letniości.

1 Po rosyjsku PRELEST (patrz s.40)

Duch łaski i duch faryzejski

Kiedy podejmujesz się jakiegoś szczególnego dzieła, nie koncentruj na nim swojej uwagi i serca,
ale przyjmuj je jako coś wtórnego; i przez całkowite podporządkowanie się Bogu otwórz się na
Bożą łaskę, jakby naczynie przygotowane do napełnienia. Ktokolwiek znajdzie łaskę, znajduje ją
dzięki wierze i gorliwości, mówi św. Grzegorz z Synaju, a nie tylko dzięki gorliwości. Jakkolwiek
żmudna jest nasza praca, dopóki nie poddajemy się Bogu podczas jej wykonywania, nie ma tam
miejsca na Bożą łaskę, a nasze wysiłki budują w nas nie tyle prawdziwego ducha łaski, ile ducha
faryzejskiego. Łaska jest w sercu naszych zmagań. Nasze wysiłki będą iść we właściwym kierunku,
o ile będziemy trwać w uniżeniu, skrusze, Bożej bojaźni, w poddaniu Bogu i świadomości naszej
zależności od Bożej pomocy. Jeśli jesteśmy zadowoleni i uważamy nasze wysiłki za wystarczające,
jest to znak, że nie są one wykonywane we właściwy sposób lub że brakuje nam mądrości.

Prawdziwe życie chrześcijańskie to życie łaski

Życie to moc do działania. Duchowe życie to moc do duchowego działania zgodnie z wolą Boga.
Człowiek utracił tę moc, dlatego dopóki nie zostanie ona w nim odnowiona, nie może prowadzic
życia duchowego, jakkolwiek bardzo by tego chciał. Dlatego przypływ łaski w duszy wierzącego
jest niezbędny do prawdziwego życia chrześcijanina. Pradziwe życie chrześcijańskie to życie łaski.
Człowiek podajmuje różne religijne postanowienia, ale żeby zgodnie z nimi żyć, potrzebuje by
łaska zjednoczyła się z jego duchem. Kiedy ta jedność następuje, moralna siła, widoczna dotąd
tylko sporadycznie w jego początkowym zapale, zostaje odciśnięta w jego duchu i pozostaje tam na
zawsze. To odnowienie moralnej siły ducha jest skutkiem odradzającego działania chrztu, przez
który człowiek otrzymuje usprawiedliwienie oraz siłę do działania "według Boga, w
sprawiedliwości i prawdziwej świętości" (Ef 4,24).

Prawdy palcem Bożym wpisywane

Piszesz, że czasami podczas modlitwy przychodzi do ciebie, z nieznanego źródła, rozwiązanie


jakiegoś problemu, który niepokoi cię w twoim duchowym życiu. To jest dobre. To prawdziwie
chrześcijańska droga być pouczanym Bożą prawdą. Tu wypełnia się obietnica: "Oni wszyscy będą
uczniami Boga" (J 6,45). I rzeczywiście tak jest. Prawdy są wypisane w sercach Bożym palcem, i
pozostają tam trwale i niezmiennie. Nie ignoruj wyrytych przez Niego prawd, ale je zapisuj.

Oczyszczanie źródła

By oczyścić i uzdrowić człowieka, Boża łaska przede wszystkim zaczyna utwierdzać początek i
źródło wszystkich działań człowieka w Bogu. Innymi słowy, łaska zwraca ludzką świadomość i siły
wolnej woli ku Niemu, tak aby z czasem, wykorzystując to jako punkt wyjścia, mogła doprowadzić
do uzdrowienia wszystkich władz człowieka za pomocą ich własnej aktywności: źródło zostało
uzdrowione i uświęcone, a zatem wszystkie zdolności zależne od tego źródła są stopniowo
oczyszczane z tego samego źródła.

Postęp w życiu łaski

Oto niektóre opisy praktyk, które pomagają wzmocnić siły ludzkiej duszy i ciała w dobrym, i które
sprawiają że życie łaski wewnątrz ducha płonie coraz jaśniej. W zależności od gorliwości i wysiłku
człowieka, który oddaje siebie Bogu, łaska wchodzi i stopniowo przenika swoją mocą, uświęcając
go i czyniąc go sobie poddanym. Na tym etapie jednak nie można się zatrzymywać. To wciąż tylko
nasienie, punkt wyjścia. Konieczne jest, aby to światło życia poszło dalej i przenikając całą
substancję duszy i ciała, w ten sposób uświęcało je, czyniąc je sobie poddanymi; wykorzeniając
obce i nienaturalne namiętności, które teraz dominują nad nami, powinno wznosić duszę i ciało do
ich czystego i naturalnego stanu. Światło nie powinno pozostawać zamknięte w sobie, ale powinno
rozprzestrzeniać się po całej naszej istocie i wszystkich jej siłach.
Ponieważ jednak wszystkie te siły są zainfekowane tym, co nienaturalne, wnikający do serca czysty
duch łaski nie jest w stanie wejść w nie bezpośrednio z uwagi na oddzielającą je nieczystość.
Dlatego musimy ustanowić jakiś kanał między duchem łaski żyjącym w nas a naszymi własnymi
siłami, aby duch mógł do nich wniknąć i uzdrowić je, tak jak opatrunki leczą obolałe miejsca, na
których są zakładane.
Oczywiście by wszystkie te środki były skuteczne, muszą z jednej strony mieć charakter i cechy
boskiego i niebieskiego pochodzenia, a z drugiej strony muszą doskonale pasować do naszych
własnych sił w ich naturalnym porządku i celu. W przeciwnym razie nie będą działać jako
skuteczny kanał łaski, ani nasze siły nie będą mogły doświadczać zeń uzdrowienia. Takie więc musi
być pochodzenie i charakter tych sposobów uzdrowienia. Jeśli chodzi o formę zewnętrzną, nie
mogą być niczym innym, jak czynnościami, ćwiczeniami, pracą; ponieważ odnoszą się do ludzkich
sił oraz władz, których charakterystyczną cechą jest działanie. Takie są zatem działania i ćwiczenia,
które prowadzą do uzdrowienia naszych sił i przywrócenia ich do utraconej czystości i pełni: post,
praca, czuwanie, samotność, wycofanie się ze świata, kontrola zmysłów, czytanie Pisma Świętego i
Świętych Ojców, uczęszczanie do kościoła, częste spowiedzi i komunia.

Dwa poruszenia wolnej woli

Kiedy jesteśmy przynaglani przez łaskę, niemożliwe jest byśmy nie byli świadomi prawdy, ale jest
możliwe, że nie będziemy zwracać ku niej należytej uwagi; tak więc żyjąc przez jakiś czas w takim
ożywieniu łaską wracamy ponownie do zajęć duszy i ciała. Ożywienie nie kończy nawrócenia
grzesznika, ale je rozpoczyna, a praca nad nim, i to bardzo złożona, jest wciąż przed nami.
Wszystko co związane z tą pracą sprowadzić można do dwóch rodzajów poruszeń wolnej woli -
odwrotu od świata zewnętrznego ku wewnętrznemu ja, a następnie odwrotu od ja ku Bogu. W
pierwszym poruszeniu człowiek odzyskuje wcześniej utraconą władzę nad sobą, w drugim zbliża
się do Boga ślubując przynależność do Niego po wszystkie dni swego życia.

Łaska Boża dzieli człowieka na dwoje

Łaska Boża, przychodząca wraz z pierwszym przebudzeniem człowieka, a następnie nawiedzająca


go przez cały okres nawrócenia, dzieli go na dwie części. Uświadamia mu dualizm, który ma w
sobie i pozwala mu rozróżnić między tym, co nienaturalne, a tym, co co powinno być naturalne; i w
ten sposób pozwala mu przesiać lub przeczesać wszystko, co jest
nienaturalne, aby jego boska natura została w pełni ujawniona. Oczywiście taka decyzja to dopiero
początek dzieła. Na tym etapie jest to u niego tylko kwestia woli i intencji by opuścić obcą
przestrzeń tego co nienaturalne, by odrzucić to, i
dążyć do tego co naturalne, którego pragnie i oczekuje. W rzeczywistości cała jego struktura
pozostaje jak poprzednio - to znaczy nasycona grzechem; we wszystkich władzach duszy dominują
namiętności, podobnie we wszystkich funkcjach ciała, tak jak to było wcześniej - tylko z tą różnicą,
że wcześniej wybierał i przyjmował to wszystko z pożądaniem i przyjemnością, a teraz nie pragnie
tego ani nie wybiera, ale nienawidzi, depcze, odrzuca. W tym stanie człowiek wyłania się z siebie
jak z gnijącego trupa: dostrzega jak odór namiętności wylewa się z jego różnych części wbrew jego
woli, a czasem doświadcza tego smrodu tak mocno, że paraliżuje to jego umysł. Tak więc
prawdziwe życie łaski u człowieka jest na początku tylko nasieniem, iskrą; ale ziarnem zasianym
między kąkolem, iskrą wciąż dławioną przez popiół. To wciąż tylko słaba świeca migocząca w
gęstej mgle. Człowiek swoją świadomością i wolą przywiązał się do Boga, a Bóg go przyjął,
zjednoczył się z nim w tej samoświadomości i punkcie wolnego wyboru, w jego umyśle - co jest
nazywane duchem (św. Antoni Wielki*1 i św. Makary WIelki Egipski). I to jest jedyna jego zdrowa
część, zgodna z wolą Boga i zbawiona. Wszystkie pozostałe obszary są nadal przetrzymywane w
niewoli i nie chcą ani nie mogą być posłuszne wymaganiom nowego życia: umysł jako całość nie
wie jeszcze, jak myśleć w nowym sposób, ale myśli jak wcześniej; wola nie wie jeszcze, jak
pragnąć w nowy sposób, ale pragnie jak poprzednio; serce nie wie, jak się czuć w nowy sposób, ale
odczuwa jak przedtem. To samo dotyczy ciała i wszystkich jego funkcji. Zatem człowiek jest jak
dotąd całkowicie nieczysty, z wyjątkiem jednego punktu, którym jest świadoma moc wolnego
wyboru we własnym umyśle - tym, co nazwaliśmy duchem. Bóg, będąc całkowicie czysty,
jednoczy się z tą jedną częścią; ale wszystkie inne części, będąc nieczyste, pozostają poza Nim i są
dla Niego czymś odpychającym. Jest gotów wypełnić całego człowieka, ale nie czyni tego,
ponieważ
człowiek jest nieczysty. Potem, jak tylko zostanie oczyszczony, Bóg w pełni zaczyna w nim
mieszkać.
1 Św. Antoni Wielki (251-356), ojciec chrześcijańksiego monastycyzmu, większość życia spędził
jako pustelnik. Jako pierwszy i najbardziej szanowany Starzec stał się (jak pisze jego biograf św.
Atanazy z Aleksandrii) "lekarzem Egiptu". Nie miał wykształcenia ani święceń kapłańskich.
Ocalało kilka jego listów.

Wszechogarniające działanie łaski

Przed narodzinami życia wewnętrznego, zanim jeszcze przejawy działania łaski i zjednoczenia z
Bogiem staną się wyraźne, niejednokrotnie się zdarza, że człowiek,dopóki tylko starcza mu sił,
postępuje wg własnych postanowień. Kiedy jednak przychodzi wyczerpanie w wyniku porażki
własnych wysiłków, w końcu porzuca własne działanie i całym sercem poddaje się
wszechogarniającemu działaniu łaski. Wówczas Pan nawiedza go w Swoim miłosierdziu i rozpala
w nim ogień wewnętrznego życia duchowego, i wtedy wie z doświadczenia, że to nie dzięki jego
wysiłkom nastąpiła tak wielka przemiana. Później, od czasu do czasu łaska Boża wycofuje się,
ucząc go przez doświadczenie, że podtrzymywanie tego ognia życia również nie zależy od jego
własnych wysiłków.
Częsta obecność dobrych myśli i intencji, częste nawiedzenie duchem modlitwy - przychodzącego
nie wiadomo jak i skąd - podobnie przekonuje go przez doświadczenie, żę całe to dobro jest
możliwe dzięki działaniu Bożej łaski, która jest w nim zawsze obecna przez miłosierdzie Pana,
który ocala wszystkich pragnących zbawienia. Oddaje się on Panu, a Pan sam w nim działa. Z
doświadczenia wiemy, że we wszystkim odniesie zwycięstwo tylko wtedy, gdy całkowicie zaufa
Bogu. Nigdy więc nie odwraca się, ale na wszelki sposób strzeże tej łaski.
Uczeni szeroko zajmują się kwestią relacji między łaską a wolną wolą. Dla każdego kto ma w sobie
łaskę, ta kwestia jest rozstrzygana przez praktyczne doświadczenie. Kto nosi łaskę w sercu, poddaje
się całkowicie działaniu łaski i ona sama w nim działa. Jest to dla niego bardziej oczywiste niż
prawdy matematyczne, bardziej nawet niż doświadczenie życia zewnętrznego, gdyż już nie żyje on
na zewnątrz, ale całkowicie skupił się na życiu wewnętrznym. Niewierność uwłacza łasce,
powodując jej wycofanie lub osłabienie działania. Człowiek sprawdza czy jest wierny łasce, czy
jest wierny Panu, kiedy nie zgadza się - czy to myślą, uczuciem, czynem czy słowem - na
cokolwiek co jest sprzeczne z wolą Pana. Przeciwnie, nie zaniedbuje żadnej pracy czy dzieła, o ile
wie, że są one wolą Boga, którą należy wypełnić według tego jak nakazują okoliczności lub jego
wewnętrzne poruszenia czy natchnienia. Czasem wymaga to od niego wiele pracy, przymusu,
samozaparcia, ale cieszy się, że poświęcił wszystko dla Pana, gdyż po każdym takim poświęceniu,
otrzymuje wewnętrzną nagrodę: pokój, radość, oraz szczególną śmiałość w modlitwie.
Takie akty wiernego poddania się łasce, połączone z modlitwą (która na tym etapie jest już
nieustanną) powodują, że wzrasta gorliwość i ciepło. Kiedy ogień jest rozpalony, potrzeba
przepływu powietrza by podtrzymać i wzmocnić płomień: tak samo kiedy ogień łaski jest rozpalony
w sercu, konieczna jest modlitwa, gdyż działa ona jako swego rodzaju prąd duchowego powietrza w
sercu. Czym jest taka modlitwa? Jest to nieustanne zwracanie się umysłu w sercu ku Panu, jest to
nieustanne trwanie przed Bogiem z umysłem w sercu, któremu towarzyszą, bądź nie, wezwania do
Niego, ale tylko ze czcią i skruszonym poddaniem Mu w sercu. W takim działaniu, a raczej w takim
stanie umysłu, leży główna zasada podtrzymywania wewnętrznego ciepła, cały wewnętrzny
porządek, oddalenie zła i próżnych myśli, utwierdzenie w dobrych myślach i działaniach.
Przychodzą dobre myśli i intencje, człowiek wchodzi głębiej w modlitwę i w niej poznaje czy stają
się one silniejsze czy zanikają, i wówczas wie czy te myśli i dzieła są miłe Bogu czy nie. Kiedy
przychodzą złe myśli lub coś zaczyna niepokoić duszę, ponownie wchodzi głęboko w modlitwę, nie
bacząc na te poruszenia duszy, i wszystkie wzburzone myśli zanikają. W ten sposó modlitwa
wewnętrzna modlitwa staje się w nim główną siłą napędową i zasadą duchowego życia. Nic
dziwnego, że wszelkie wskazówki w pismach Ojców przede wszystkim dotyczą nauki modlitwy
wewnętrznej do Pana we właściwy sposób.
Dwa etapy modlitwy. Wewnętrzne męczeństwo*1

Na początek, na pierwszym etapie ścieżki modlitwy, musimy modlić się wyłącznie własnymi
wysiłkami. Bez wątpienia łaska Boża pomaga każdemu, kto modli się w szczerości, ale nie objawia
swojej obecności. W tym okresie dają o sobie znać ukryte w sercu namiętności i prowadzą
modlącego się człowieka do męczeństwa, w którym nieustannie na przemian doświadcza porażek i
zwycięstw, a wolna wola i słabość człowieka zostają wyraźnie obnażone.
Podczas drugiego okresu, obecność i działanie łaski Bożej staje się namacalnie odczuwalne;
jednoczy ona umysł z sercem i umożliwia modlitwę bez rozproszeń i błądzenia myśli, ale z sercem,
które szlocha i doświadcza ciepła. W tym momencie grzeszne myśli tracą moc by przejąć umysł.
Pierwszy stan w życiu modlitwy można przyrównać do nagich drzew zimą; drugi do tych samych
drzew pokrytych liśćmi i kwiatami rozkwitającymi dzięki wiosennemu ciepłu. W obu stanach
skrucha musi być duszą i celem modlitwy. W nagrodę za skruchę, którą człowiek ofiarowuje
podejmując jednocześnie własne wysiłki, w swoim czasie Bóg udzieli skruchy, która przynosi
pełnię łaski, a Duch Święty, wszedłszy do człowieka, "przyczynia się” za nim "w błaganiach,
których nie można wyrazić słowami (...) przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą”, którą
tylko On zna (Rz 7,26-27).
Jest zatem całkiem jasne, że poszukiwanie przez początkującego miejsca serca, to znaczy jego
przedwczesne i niedojrzałe próby rozpalenia jawnego działania łaski, jest najbardziej błędnym
zamysłem, wypaczającym właściwy porządek i system nauki o modlitwie. Taki zamysł jest pychą i
głupotą. Podobnie początkujący nie powinni stosować praktyk, które Święci Ojcowie zalecają
zaawansowanym mnichom i hezychastom.

Ożywiająca moc łaski

Pracuj, wytęż siły, szukaj a znajdziesz, kołacz, a będzie ci otworzone. Nie odpoczywaj ani nie
rozpaczaj. Pamiętaj, że te wysiłki są z naszej strony niczym więcej niż próbą przyciągnięcia łaski;
nie są one łaską samą w sobie, której nadal należy szukać. Podstawową rzeczą, której nam brakuje
jest ożywiająca moc łaski. Kiedy rozważamy, modlimy się, bądź robimy coś podobnego, wyraźnie
widać, że jest to jakby zmuszanie naszego serca do przyjęcia czegoś obcego z zewnątrz.
Niejednokrotnie dzieje się następująca rzecz: nasze myśli lub modlitwy pozostawiają w nas pewne
odczucie, a ich skutki odczuwamy w naszych sercach na pewnej głębokości, w zależności od tego
jak usilne starania podejmowaliśmy; jednak za chwilę, to wrażenie zostaje wyparte - podobnie jak
pionowo wrzucony do wody patyk jest wypychany do góry - z powodu swoistego oporu w sercu,
które jest nieposłuszne i nienawykłe do takich rzeczy. Zaraz potem chłód i szorstkość ponownie
przejmują duszę stanowiąc pewny znak, że to czego doświadczyliśmy nie pochodziło z łaski, ale
było naszą własną pracą i staraniem. Dlatego nie zadowalaj się samymi wysiłkami; nie szukaj w
nich odpoczynku jakby były czymś co miałeś odnaleźć. To niebezpieczna iluzja. Równie
niebezpiecznie jest sądzić, że te starania są istotą rzeczy, które łaska ma nam wynagrodzić. Nic
podobnego; wysiłki te stanowią jedynie przygotowanie do przyjęcia łaski, ale sam dar całkowicie
zależy od woli Bożej. Dlatego ostrożnie korzystając ze wspomnianych środków, ten kto szuka musi
chodzić w oczekiwaniu Bożego nawiedzenia, które przychodzi bez ostrzeżenia i nie wiadomo skąd.
Wewnętrzna przemiana naszego życia i charakteru zaczyna się rzeczywiście dopiero wtedy, gdy
nadejdzie owa ożywiająca moc łaski. Bez tego nie mamy co się spodziewać, że nam się uda; będą
to tylko nieudane próby. Błogosławiony Augustyn*1 przyznaje się, że pracował nad sobą długo i
ciężko, ale opanował siebie dopiero wraz z nadejściem łaski. Pracuj z niezachwianą nadzieją. Łaska
przyjdzie i wszystko uporządkuje.

1 Św.Augustyn (354-430), biskup Hippony w Afryce Północnej, autor dzieł: Wyznania oraz Miasto
Boże.
Łaska jednoczy wszystko

Dopóki starania ducha sporadycznie przebijają się to tu to tam, nie ma w nich życia. Kiedy jednak z
wysoka moc Bożej łaski wpłynie do serca, zbierze wszystkie te pojedyncze strzępy wysiłków w
jedno, wtedy zapłonie ogień duchowego życia.

Węże i ciemne chmury

Kiedy łaska nie przebywa w człowieku, demony wiją się jak węże w głębinach serca, zupełnie
pozbawiając je pragnienia dobra; kiedy jednak łaska wstępuje w duszę, wtedy owe demony zostają
przegonione jak ciemne chmury z jednej części serca do innej zamieniając się w grzeszne
namiętności lub rozproszenia aby zaciemnić pamięć o Bogu i odciągnąć umysł od dyskursu z łaską.

Iluzje diabła a Boża łaska: jak je odróżnić*1

Niech nikt, słysząc wielkie rzeczy o działaniu Ducha z ust grzesznika, nie waha się z
niedowierzaniem i nie przejmuje się myślami, biorąc pod uwagę, że działanie, o którym słyszy, jest
dziełem diabłów i iluzji. Musi odrzucić każdą taką bluźnierczą myśl. Nie! Nie! Nie jest to wpływ
złudzenia, ani jego znamion. Powiedz mi: czy jest możliwe by diabeł, wróg i morderca człowieka,
mógł zostać jego lekarzem? Czy to możliwe, aby diabeł zjednoczył w jedno części i moce
człowieka, które zostały rozdarte przez grzech; czy możliwe aby uwolnił je od dominacji grzechu,
by wyprowadził je ze stanu skłócenia i wewnętrznej wojny do stanu świętego pokoju w Panu? Czy
diabeł może wyzwolić człowieka z głębokiej otchłani swojej niewiedzy o Bogu i dać mu żywą
wiedzę o Bogu, opartą na doświadczeniu, które nie potrzebuje już żadnych dowodów z zewnątrz?
Czy diabeł może głosić i szczegółowo pouczyć o Zbawicielu - głosić i pouczać, w jaki sposób
możemy zbliżyć się do Niego poprzez pokutę? Czy diabeł może przywrócić w człowieku utracony
obraz, uporządkować zniekształcone podobieństwo? Czy jest w stanie nadać smak duchowej nędzy,
a wraz z nią - smak zmartwychwstania, odnowy i zjednoczenia z Bogiem? Czy diabeł może
doprowadzić człowieka do szczytu komunii z Bogiem, komunii, w której człowiek jaki się jako
nicość, bez myśli, bez pragnień, całkowicie pogrążony w cudownej ciszy? Ta cisza wchłania
wszystkie moce istoty ludzkiej: wszystkie one są przyciągane ku Bogu, jakby zanikając wobec Jego
nieskończonego majestatu.
Iluzja działa na swój sposób, Bóg na inny sposób - Bóg, absolutny Pan człowieka, który był i jest
teraz jego Stwórcą. Czyż Ten który stworzył i od-tworzył, nie pozostaje na zawsze Stwórcą?
Dlatego, umiłowany bracie, posłuchaj, jak działanie iluzji różni się od działania Bożego. Iluzja, gdy
nachodzi człowieka w myślach lub we śnie w postaci niewinnego pomysłu, przez jakieś objawienie,
które można zobaczyć fizycznymi oczami lub przez głos z wysoka, słyszany przez fizyczne uszy,
nigdy nie pojawia się jako pan absolutny, ale jako uwidziciel, który szuka u człowieka akceptacji i
przez jego akceptację zyskuje nad nim władzę. Działanie iluzji wewnątrz lub na zewnątrz człowieka
jest zawsze działaniem z zewnątrz; człowiek może je odeprzeć. Na początku, iluzja zawsze
napotyka pewna wątpliwość w sercu: tylko ci, których pokonałą, przyjmują ją zdecydowanie, bez
pytań. Iluzja nigdy nie jednoczy człowieka podzielonego przez grzech, nie powstrzymuje
przypływu krwi, nie prowadzi ascety do pokuty, nie czyni go małym we własnych oczach; wręcz
przeciwnie, pobudza jego wyobraźnię, pobudza przypływ krwi, przynosi mu pewne mdłe, trujące
zadowolenie i schlebia mu podstępnie, inspirując go próżnością i ustanawiając w jego duszy bożka
- „ja”.

1 Autorstwa biskupa Ignacego


Jedność serca i umysłu oraz zanurzenie ich w Bogu*1

Działanie Boże nie jest czymś materialnym - jest to coś niewidzialnego, niesłyszalnego,
niespodziewanego, niewyobrażalnego, i nie dającego się wyjaśnić przez żadną analogię wziętą z
tego świata. Jego nadejście i działanie w nas pozostaje tajemnicą. Najpierw ukazuje człowieka w
jego grzechu, czyniąc ów grzech bardzo wyraźnym w jego oczach, i utrzymując go w nieustannej
obawie przed nim. Boże działanie prowadzi duszę do skruchy, pokazuje mu nasz Upadek - tę
straszną ciemną głęboką otchłań zniszczenia, w którą człowiek wpadł przez grzech pierwszego
ojca. Potem stopniowo Boże działanie obdarza człowieka wzmożoną uwagą oraz skruchą serca na
modlitwie. Przygotowawszy w ten sposób naczynie, nagle i niespodziewanie, w niematerialny
sposób, dotyka te rozdarte miejsca i stają się one jednym. Kto je dotknął? Nie da się tego wyjaśnić:
nic nie widzę i nic nie słyszę, ale poznaję i czuję nagłą zmianę w sobie za sprawą potężnego
działania. Stwórca dokonał teraz odnowy, tak jak kiedyś aktu stworzenia. Powiedz mi czy ciało
Adama, utworzone z pyłu ziemi, jeszcze leżące przed Stwórcą i nie ożywione obecnością duszy, ma
jakiekolwiek pojęcie o życiu, lub czy odczuwa je w jakiś sposób? Czy gdy zostało nagle ożywione
tchnieniem życia mogło zastanawiać się czy je przyjąć czy odrzucić? Adam jako stworzenie nagle
odczuł, że żyje, myśli, pragnie. Ponowne stworzenie dokonuje się tak samo nagle. Stwórca był i jest
Panem absolutnym: działa z mocą, w sposób nadprzyrodzony, ponad wszelką myślą i pojęciem, z
nieskończoną delikatnością. Działa na sposób duchowy, nie materialny.
Za dotykiem Jego ręki cała moja istota, mój umysł, serce i ciało zostają zjednoczone, tworząc jedną
niepodzielną całość. Zostają zanurzone w Bogu, i w Bogu pozostają dopóki utrzymuje je tam
niewidzialna, niepojęta, wszechmocna Dłoń.

Trzy rodzaje pragnień: umysłu, współczucia, działania

Kto szuka pomocy łaski i czuje już jej obecność musi nie tylko podjąć mocne postanowienie
poprawy, ale też podjąć je natychmiast. To pragnienie poprawy prowadziło go już w jego
dotychczasowych wysiłkach, ale wciąż jest niepełne, wciąż musi być doskonalone. Istnieją bowiem
różne rodzaje pragnień. Pragnienie umysłu: umysł domaga się czegoś, a człowiek podejmuje
wysiłek; takie pragnienie stanowi pracę wstępną. Pragnienie współczucia: rodzi się z poruszeń i
uczuć inspirowanych łaską. Pragnienie działania: zgoda woli na niezwłoczne podjęcie zadania
podnoszenia się ze stanu upadku. Wsparty łaską Bożą, powinieneś zacząć teraz.

(iii) Płomień ducha

Ducha nie gaście

"Ducha nie gaście..." (1Tes 5,19). Ludzie zazwyczaj żyją nie troszcząc się, ani przejmując wiarą
Kościoła czy własnym zbawieniem. Wtedy łaska budzi śpiącego grzesznika i wzywa go ku
zbawieniu. Słysząc to wezwanie, z poczuciem skruchy, postanawia on poświęcić resztę swego życia
na dzieła miłe Bogu i przez to osiągnąć zbawienie. Postanowienie to przejawia się w gorącym
pragnieniu i gorliwości, a te z kolei stają się skuteczne kiedy wzmocni je Boża łaska poprzez święte
sakramenty. Od tej chwili chrześcijanin zaczyna płonąć w duchu - to znaczy zaczyna nieprzerwanie
gorliwie wypełniać wszystko co sumienie objawi mu jako wolę Bożą.
Można podtrzymywać i wzmacniać ów płomień ducha, albo go zgasić. Jest wzmacniany przede
wszystkim poprzez akty miłości ku Bogu i bliźniemu - prawdziwie to stanowi istotę życia
duchowego - poprzez wierność Bożym przykazaniom, w cichości sumienia, poprzez surowe czyny
wobec własnej duszy i ciała, jak i poprzez modlitwę i myśli o Bogu. Duch jest gaszony na skutek
odwrócenia uwagi od Boga i Jego dzieł, na skutek przesadnego niepokoju o sprawy świata, przez
uleganie zmysłowym przyjemnościom, zaspokajanie cielesnych pożądań, przez omamienie
rzeczami materialnymi. Jeżeli ów duch jest zgaszony, zgaszone również zostanie życie
chrześcijanina.
Św. Jan Chryzostom omawia temat płomienia ducha dość obszernie. W skrócie przedstawia to
następująco: "Gęsta mgła, ciemność i chmury rozciągają się nad całą ziemią. Nawiązując do tego
Apostoł mówi: <<Niegdyś bowiem byliście ciemnością>> (Ef 5,8). Jesteśmy zanurzeni w noc, bez
pomocy światła księżycowego, i przez tę noc musimy iść. Bóg jednak dał nam lampę, gdy rozpalił
łaskę Ducha Świętego w naszych duszach. Jednak spośród tych, którzy otrzymali to światło,
niektórzy postarali się, by płonęło jaśniej i wyraźniej, jak na przykład Paweł, Piotr, i wszyscy
święci; inni jednak zgasili je, jak pięć nieroztropnych panien, lub jak ci co załamali się w wierze,
cudzołożni Koryntianie czy upadli Galaci. Jak mówi Paweł <<Ducha nie gaście>>, to znaczy daru,
gdyż mówi on zazwyczaj o 'darze' Ducha Świętego. A tym co gasi go jest nieczyste życie. Jeśli kto
wyleje wodę lub sypnie ziemią na światło lampy, ten je zgasi, tak samo zresztą gdy wyleje z niej
oliwę: podobnie można zgasić dar łaski. Jeżeli wypełnisz umysł rzeczami ziemskimi, jeśli poddasz
się doczesnym troskom, zgasiłeś już Ducha. Płomień gaśnie również wtedy, gdy nie ma
wystarczająco dużo oliwy, to znaczy wtedy gdy nie czynimy miłosierdzia. Duch zstąpił na ciebie
dzięki Bożemu miłosierdziu, więc jeśli nie znajdzie odpowiednich owoców miłosierdzia w tobie,
oddali się od ciebie. Duch bowiem nie zamieszka w niemiłosiernej duszy.
Zatroszczmy się więc aby Duch nie został zgaszony. Wszelkie złe czyny zgaszą to światło:
obmowa, oszczerstwa, zniewagi i tym podobne. Natura ognia jest taka, że gasi go wszystko co jest
mu obce, a wzmaga wszelka pokrewna mu rzecz. Światło Ducha reaguje w podobny sposób."
W ten sposób duch łaski objawia się pośród chrześcijan. Poprzez skruchę i wiarę wstępuje w duszę
każdego człowieka w sakramencie chrztu, albo jest odnawiany w sakramencie pokuty. Ogień
gorliwości stanowi jego istotą. Ale może rozprzestrzeniać się w różnych kierunkach w zależności
od osoby. Jednego duch łaski poprowadzi ku uświęceniu poprzez oddanie się surowej praktyce
ascezy, innego przede wszystkim ku dziełom miłosierdzia, innego ku poświęceniu się organizacji
chrześcijańskiego społeczeństwa, a jeszcze innego do szerzenia Ewangelii poprzez nauczanie, jak
na przykład Apollosa, który, płonąc w duchu, mówił i nauczał o Panu (Dz 18,25).

Oznaki płonącego ducha

"Weselcie się nadzieją! W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie - wytrwali!" (Rz 12,12).
Oto są oznaki płonącego ducha. "Ten kto płonie w duchu gorliwie pracuje dla Pana, oczekując w
nadziei rozkoszy dobrych rzeczy, przezwycięża na swej drodze pokusy, przyjmuje ataki z
cierpliwością, i nieustannie wzywa pomocy łaski Bożej" (Błogosławiony Teodoret). "Wszystkie te
rzeczy służą podtrzymaniu tegoż ognia, płomienia Ducha" (Św. Jan Chryzostom).
"Weselcie się nadzieją." Od pierwszych chwil przebudzenia ducha za sprawą łaski, ludzka
świadmość i tęsknota przechodzi od stworzenia ku Stwórcy, od rzeczy ziemskich ku niebieskim, od
doczesnego ku wiecznemu. W tym królestwie jest jego skarb, tam też jest jego serce. Niczego tu się
nie spodziewa, a wszystkie swe nadzieje pokłada w przyszłym świecie. Serce jego wycofuje się ze
wszystkiego co należy do tego świata, nic go już w nim go nie pociąga, w niczym już nie pokłada tu
nadziei i nie szuka doczesnej pociechy. Raduje się dobrem przyszłych rzeczy z niezachwianą
nadzieją, że je posiądzie. To przeniesienie skarbu człowieka i nadziei jego serca jest istotną cechą
przebudzonego i płonącego ducha. Człowiek wtedy staje się na ziemi pielgrzymem w poszukiwaniu
ojczyzny, niebieskiego Jeruzalem. Taki musi być charakter wszystkich chrześcijan, którzy otrzymali
łaskę. Dlatego w innym miejscu Apostoł zaleca: "Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z
martwych (to znaczy jeżeli zostaliście ożywieni w duchu za sprawą łaski Chrystusa), szukajcie
tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w
górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem (to znaczy umarliście dla wszystkiego co
ziemskie, stworzone, doczesne) i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. (Kol 3,1-3).

Dlaczego nie płoniemy w duchu

"Płonąć w duchu..." Wszyscy otrzymujemy łaskę przez chrzest i bierzmowanie. Stąd powinniśmy
płonąć w duchu, który jest ożywiany łaską Ducha Świętego. Dlaczego zatem nie płoniemy w
duchu? Ponieważ jesteśmy zajęci głównie albo wyłącznie naszymi własnymi sprawami, rzeczami
tego świata i życiem towarzyskim, tak, że duch mimo iż nadal czujący, zostaje zdławiony. Aby
rozpalić ducha należy sobie uświadomić błędny kierunek naszych działań, a zwłaszcza skupienie na
ziemskich i światowych rzeczach; musimy następnie wejść głęboko w kontemplację tego co jest
Boże, święte, niebiańskie, i wieczne. Najważniejsze jest zacząć działać w sposób prawdziwie
duchowy. Wtedy duch zaczyna płonąć, gdyż w wyniku tego wszystkiego, spoczywający w nas dar
łaski będzie coraz gorętszy.
Takie jest nauczanie Świętych Ojców i naszych duchowych przewodników. Św. Jan Chryzostom, po
opisaniu różnych sposobów zdecydowanego działania, kontynuuje: "Jeżeli wszystko to wypełnisz,
Duch przyjdzie. A gdy Duch zamieszka w tobie, wtedy rozpali w tobie gorliwość we wszystkich
rzeczach, o których mówiłem. A kiedy zostaniesz rozpalony przez Ducha i przez miłość, wtedy
wszystko stanie się dla ciebie łatwym. Czy nigdy nie widziałeś jak strasznym staje się byk kiedy
rozpalisz ogień na jego grzbiecie? Podobnie i ty staniesz się nie do zniesienia dla diabła gdy
chwycisz za te dwie pochodnie" - przez które rozumie on łaskę Ducha i miłość. Błogosławiony
Teodoret pełniej to opisuje: "Apostoł nazywa Ducha darem (czyli darem łaski, który ożywia
naszego ducha) i zaleca nam podsycać ten dar naszą gorliwością tak jak podsycany jest ogień
drewnem: a to oznacza rozważanie o rzeczach Bożych i duchowe czyny. Mówi o tym samym w
innym miejscu: "Ducha nie gaście" (1 Tes 5,19). Ducha gaszą ci, co są niegodni łaski, gdyż nie
zachowali czystym oka swego umysłu i dlatego nie dostrzegają promieni łaski. Tak samo światło
jest ciemnością dla fizycznie ślepych i pracują oni w ciemności mimo światła dnia. Dlatego Apostoł
przykazuje nam byśmy byli płomiennego ducha i mieli gorącą miłość do rzeczy Bożych."

Odosobnienie, modlitwa, medytacja

Odłóż na bok wszystko co mogłoby zgasić ten nikły płomyk, który zaczyna w tobie płonąć, a
otaczaj się wszystkim co może podsycić i rozniecić go w mocny ogień. Wejdź w odosobnienie,
módl się, rozważaj co powinieneś zrobić. Porządek w życiu, we wszelkim zajęciu i pracy, również
stanowi sposób na przedłużenie dopiero co rozpoczętego działania łaski w tobie. To czego w
obecnej sytuacj najbardziej potrzebujesz to odosobnienie, modlitwa, i medytacja. Twoje
odosobnienie powinno stać się bardziej skupione, modlitwa głębsza, a medytacja intensywniejsza.

Płonące serce

Jak nasi asceci, ojcowie, i nauczyciele wewnętrznie rozgrzewali ducha modlitwy i jak utwierdzali
się w modlitwie? Ich wielkim celem było sprawić by serce płonęło nieustannie jedynie ku Panu.
Bóg domaga się serca gdyż tam jest źródło życia. Tam gdzie jest serce, tam jest i świadomość,
uwaga, umysł; tam jest cała dusza. Gdy serce jest w Bogu, wtedy cała dusza jest w Bogu, a
człowiek pozostaje w nieustannym uwielbieniu Boga w duchu i prawdzie.
Dla niektórych to osiągnięcie przychodzi szybko i łatwo: takie jest Boże miłosierdzie. O jak
głęboko wstrząsnęła nimi bojaźń Boża, jak szybko wzbudzona została siła sumienia, jak szybko
zapaliła się gorliwość, stawiając ich czystymi i niewinnymi przed Panem, jakże prędko ich zapał
czynienia co miłe Bogu rozniecił małą iskrę w płomienie! Takie są dusze seraficzne, płonące,
prędkie w działaniu, bardzo aktywne.
Inni jednak ociągają się we wszystkim. Być może z natury są leniwi, albo Bóg ma inny zamiar
wobec nich, ale ich serce nie rozpala się szybko. Mają wszelkie pobożne zwyczaje, a ich życie na
zewnątrz zdaje się być sprawiedliwe; jednak nie jest dobrze, gdyż w ich sercach brakuje tego co
tam być powinno. Dotyczy to nie tylko świeckich, ale też ludzi żyjących w monasterach, a nawet
pustelników.
Jak rozpalić nieustanny płomień w sercu

Nie powiem ci w jaki sposób rozpalić nieustanny płomień w sercu. Przypomnij jak uzyskujemy
ciepło w świecie materii: pocieramy drewno o drewno i pojawia się ciepło, a za nim ogień; albo
zostawiamy jakąś rzecz na słońcu i staje się ona ciepła, a gdy skupi w sobie więcej promieni, zapala
się ogniem. Sposób wzbudzenie duchowego ciepła jest taki sam. Konieczne tarcie to zmaganie i
napięcie życia ascetycznego; modlitwa wewnętrzna do Boga to wystawienie się na słoneczne
promienie.
Ogień w sercu można rozpalić poprzez ascetyczne zmagania, ale sam taki wysiłek nie rozpali
szybko płomienia. Na tej ścieżce jest wiele przeszkód. Dlatego już od najdawniejszych czasów, co
którzy gorliwie dążyli do zbawienia i byli już doświadczeni w duchowym życiu - dzięki Bożej
inspiracji i wytrwałości w ascetycznej walce - odkrywali inny sposób rozpalania serca, który też
przekazywali na użytek innym. Może wydawać się on łatwiejszy i mniej skomplikowany, ale w
rzeczywistości jest nie mniej trudny do przeprowadzenia. Ten skrót do osiągnięcia naszeo celu jest
praktykowanie całym sercem wewnętrznej modlitwy do naszego pana i Zbawiciela. Oto jak należy
to uczynić: stań z umysłem i uwagą w sercu, będąc całkowicie przekonanym, że Pan jest blisko i że
słucha, i wołaj gorliwie: "Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem." Czyń
to nieustannie w kościele i w domu, w podróży, w pracy, przy stole, i w łóżku: słowem od momentu
otwarcia oczu aż do czasu ich zamknięcia. Będzie do jakby trzymanie jakiejś rzeczy na słońcu,
gdyż jest to trwaniem przed obliczem Pana, któy jest Słońcem duchowego świata. Na początku
będziesz musiał wydzielić określony czas, rano i wieczorem, tylko na te modlitwę. Potem
zobaczysz, że modlitwa przynosi owoc, ponieważ przeniknie serce i głęboko się w nim zakorzeni.
Gdy wszystko to wykonane jest z gorliwością, bez ociągania się i niedbałości, Pan spojrzy na nas
miłosiernie i rozpali płomień w twoim sercu; płomień ten będzie pewnym dowodem na ożywienie
duchowego życia w najgłębszych częściach twojej osoby, na to, że wewnątrz króluje Pan.
Cechą szczególną tego stanu objawienia się w nas Bożego Królestwa, lub (co jest tym samym)
rozpalenia nieustającego płomienia w sercu, jest to, że cała nasza istota skupia się na swoim
wewnętrznym życiu. Cała nasz świadomość skupia się w sercu i staje przed obliczem Pana:
wylewamy przed Nim nasze uczucia, upadamy przed Nim w pokorze i skrusze, gotowi poświęcić
całe nasze życie wyłącznie służbie Jemu. Taka prawidłowość rozwija się w duszy z każdym dniem
od momentu przebudzenia ze snu; jest kontynuowana w czasie wszystkich naszych różnych zajęć i
działań, i nie opuszcza nas dopóki znów nie zamkniemy oczu. Wraz z nastaniem takiego porządku,
kończy się zamęt, który dotąd dominował w duszy.
Poczucie niespełnienia i niezadowolenia, które prześladowało nas zanim duchowy ogień został
rozpalony w naszych sercach, niepohamowane błądzenie myśli: wszystko to teraz ustaje. Atmosfera
duszy staje się czysta i bezchmurna: pozostaje tylko jedna myśl i jedno wspomnienie czyli Bóg.
Wszędzie panuje jasność, i w tej jasności zauważamy każde poruszenie, które oceniamy zgodnie z
jego zaletami w duchowym świetle, które płynie od Pana, którego kontemplujemy. Każda zła myśl i
uczucie atakujące serce spotykają się ze sprzeciwem, gdy tylko się zbliżą i zostają odepchnięte.
Jeśli coś przeciwnego wślizguje się wbrew naszej woli, jest to natychmiast pokornie wyznawane
Panu i oczyszczane albo przez wewnętrzny żal, albo przez wyznanie na zewnątrz, tak aby sumienie
było zawsze czyste przed Panem. W nagrodę za całą tę wewnętrzną walkę otrzymujemy śmiały
przystęp do Boga w modlitwie, która nieustannie świeci w sercu. Niezmącone ciepło modlitwy jest
prawdziwym oddechem takiego życia, dlatego postęp w naszej duchowej podróży kończy się, gdy
ciepło to zostanie zgaszone, tak jak życie ciała kończy się wraz z ustaniem naszego naturalnego
oddechu.

Przemienienie duszy i ciała przez Boży ogień

Nie twierdzę, że wszystko już się wypełnia wraz z momentem wejścia w stan świadomego
zjednoczenia z Bogiem. To jest dopiero fundament dla następnego etapu, następnego rozdziału w
naszym chrześcijańskim życiu. Od tej chwili zaczyna się przemienienie i uduchowienie naszej
duszy i ciała gdyż stajemy się coraz bardziej uczestnikami ducha życia, które jest w Jezusie
Chrystusie. Odzyskując panowanie nad sobą, człowiek zaczyna wpajać sobie wszystko co pochodzi
z prawdy, co jest święte i czyste, i oddala wszystko co pochodzi z kłamstwa, co jest grzeszne i
cielesne. Do tej pory podejmował mozolny trud by to osiągnąć, ale był okradany z każdego owocu
swoich wysiłków w każdej chwili dnia; a zatem cokolwiek udało mu się osiągnąć natychmiast było
niszczone. Teraz rzecz ma się inaczej. Twardo stoi na nogach, nie załamuje się wobec trudności i
żyje zgodnie z celem swojego swojego życia.
Według św. Barsanufiusza*1, gdy otrzymujemy w sercu ogień, który Pan przyszedł rzucić na
ziemię (Łk 12,49), wszystkie ludzkie władze zaczynają wewnątrz płonąć. Gdy po dłuższym
pocieraniu rozpala się ogień i drwa zaczynają płonąć, na początku trzaskają one i dymią dopóki nie
zajmą się ogniem. Podobnie dzieje się w człowieku. Otrzymuje on ogień i zaczyna płonąć - jak
wiele jest trzaskania i dymu wiedzą ci, którzy tego doświadczyli. Gdy jednak ogień jest już dobrze
rozniecony, trzaskanie i dym ustają, i jedynie światło panuje. To jest stan czystości; droga do niego
jest długa, ale Pan jest bogaty w miłosierdzie i wszechmocny. Dlatego oczywistym jest, że kiedy
człowiek otrzymuje ogień świadomej komunii z Bogiem, czeka go raczej ciężka praca niż spokojne
życie. Jednak od tego momentu praca ta będzie dlań słodka i owocna, podczas gdy przedtem praca
była gorzką i przynosiła znikomy owoc, jeśli w ogóle.

1 Św. Barsanufiusz (zm. ok. 540), mnich z monasteru z Gazy w Palestynie, czczony jako duchowy
nauczyciel i kierownik. Wraz z innym mnichem z tego samego monasteru, Janem (zm. ok. 530), jest
autorem obszernej kolekcji ponad 800 listów adresowanych zarówno do mnichów jak i świeckich.

Wewnętrzny nieporządek i wewnętrzne światło

Problem, który najbardziej dotyka poszukującego, to wewnętrzny nieporządek w myślach i


pragnieniach; cały jego zapał jest skierowany na wyzbycie się tegoż nieporządku. Jest tylko jedna
droga by to osiągnąć - wejść w duchowe uczucie lub ciepło serca, wraz z nieustanną pamięcią o
Bogu.
Gdy takie ciepło zostaje wzbudzone, twe myśli uspokajają się, wewnętrzna atmosfera staje się
bardziej przejrzysta, stają się wyraźne pierwsze przejawy dobrych i złych poruszeń w duszy, i
nabywasz mocy by oddalić zło. To wewnętrzne światło rozlewa się też na rzeczy zewnętrzne i czyni
wyraźne rozróżnienie pomiędzy tym co dobre i co złe, dając ci siłę do ugruntowania w tym co
dobre, mimo wszelkich przeszkód. Słowem, teraz rozpoczynasz prawdziwe, czynne duchowe życie,
którego dotąd wciąż poszukiwałeś; a jeśli pojawiało się, pojawiało się sporadycznie.
Również tęsknoty, o których wcześniej wspominałem przynoszą ciepło, ale jest to ciepło chwilowe,
ustające wraz z ustaniem tęsknoty. Jednak ciepło teraz zrodzone w sercu pozostaje na stałe
wewnątrz, i utrzymuje na sobie uwagę umysłu.
Kiedy umysł pozostaje w sercu, w rzeczywistości jest to ta jedność umysłu i serca, która jest
obrazem ponownego zjednoczenia naszego duchowego organizmu.

Nieustający płomień wewnętrzny, a nadejście Pana w sercu

Pan przyjdzie by dać Ci światło zrozumienia, by oczyścić twe emocje, by pokierować twoimi
czynami. Będziesz czuć w sobie siły, które do tej pory były ci nieznane. To światło nadejdzie;
niewidoczne dla oczu, nieodczuwalne dla zmysłów, na sposób duchowy i niewidzialnie - jednak
skutecznie. Znakiem jego nadejścia jest rodzący się płomień serca, który będzie płonąć nieustannie:
ponieważ umysł trwa w sercu, ten nieustanny płomień ożywia je poprzez pamięć o Bogu, a ty
nabywasz mocy by trwać we wnętrzu, skutkiem czego cały twój duchowy potencjał będzie
realizowany. Przyjmujesz co jest miłe Bogu, a odrzucasz wszystko co grzeszne. Wszelkie działania
podejmujesz w świetle Bożej woli; otrzymujesz siłę by nadać kierunek swojemu życiu, zarówno
zewnętrznemu jak i wewnętrznemu, i zaczynasz nad sobą panować. W tym stanie człowiek raczej
przyjmuje poruszenia niż sam podejmuje działanie. Gdy nadejście Boga staje świadomym
doświadczeniem w jego sercu, osiąga wolność działania. Tu spełnia się obietnica, "Jeżeli więc Syn
was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni" (J 8,36). Pan przychodzi z tymi rzeczami i
nie są to rzeczy zupełnie obce.

Nie próbuj sprawdzać swoich postępów

Ciepło serca, o którym piszesz, jest dobrym stanem, który powinien być strzeżony i
podtrzymywany. Gdy słabnie, należy nadal go rozniecać, skupiając się w sobie wszystkimi siłami i
wołając do Boga. Jeśli chcesz by nie opuszczało cię, musisz unikać rozproszenia myśli i wrażeń
zmysłowych, które są sprzeczne z tymże stanem. Unikaj przywiązania serca do wszelkich rzeczy
widzialnych, jak też przykładania uwagi do światowych trosk. Niech twoja uwaga ku Bogu
pozostaje niezachwiana, a napięcie ciał niech nie słabnie, jak w cięciwie łuku, albo u żołnierza
podczas parady. Najważniejszą jednak rzeczą jest modlić się do Boga i prosić Go by przedłużył
łaskę tego ciepła w sercu.
Gdy rodzi się pytanie "Czy o to właśnie chodzi?", postanów sobie mocno raz na zawsze by
stanowczo oddalać wszelkie takie pytania gdy tylko się pojawią. Pochodzą one od wroga. Jeżeli
będziesz z tym zwlekać i zagłębisz się w to pytanie, wróg natychmiast to rozstrzygnie "O tak, z
pewnością o to właśnie chodzi - bardzo dobrze ci idzie!" Od tej chwili będziesz jakby na
szczudłach, i karmiąc iluzje na swój temat, zaczniesz pogardzać innymi. Łaska zaniknie, ale wróg
sprawi, że będziesz mniemał, że łaska nadal jest z tobą. Będzie to oznaczać, że sądzisz iż coś
posiadł, a w rzeczywistości nie masz nic. Święci Ojcowie pisali, "Nie mierz swojego postępu."
Jeżeli sądzisz, że możesz określić swój postęp w jakiejkolwiek kwestii, oznacza to, że zacząłeś
sprawdzać jak wielkie postęy poczyniłeś. Unikaj tego jak ognia.

Dwa rodzaje ciepła

Prawdziwe ciepło jest darem Boga; ale jest także ciepło naturalne, które jest owocem twoich
własnych wysiłków i przejściowych nastrojów. Oba są od siebie tak oddalone, jak oddalone jest
niebo od ziemi. Na początkowych etapach nie jest jasne który rodzaj ciepła posiadasz; potem stanie
się to jasne.
Mówisz, że myśli nużą cię, że nie pozwalają ci stać mocno przed Bogiem. Oznacza to, że twoje
ciepło nie pochodzi od Boga, ale z ciebie samego. Pierwszym owocem Bożego ciepła, jest
zjednoczenie myśli oraz ich nieustanne skupienie na Bogu. Pomyśl o kobiecie, u której w jednej
chwili ustał upływ krwi. W ten sam sposób otrzymujemy ciepło od Boga, upływ myśli zostaje
wstrzymany.
Czego więc potrzeba? Podtrzymuj to naturalne ciepło, ale nie przykładaj wagi do niego, i traktuj je
jako przygotowanie dla ciepła Bożego. A potem płacząc nad tym jak nikłe jest odbicie Bożego
ciepła w twoim sercu, wołaj do Niego nieustannie z bólem w sercu: "Okaż miłosierdzie! Nie
odwracaj ode mnie Swego oblicza! Niech Twe oblicze rozpromieni się nade mną!" Jednocześnie,
gorliwiej praktykuj umartwienie w jedzeniu, pracy i tak dalej. I wszystko powierz w ręce Boga.

Ciepło fizyczne, ciepło żądzy, ciepło duchowe

Według Sperańskiego*1, ci którzy chcą gorliwie żyć według ducha zaczynają od modlitwy "Panie
zmiłuj się", ale wkrótce przechodzą do kolejnego etapu. Takie też jest nasze doświadczenie.
Płomień raz rozpalony, płonie samoistnie i nikt nie wie jak jest podsycany. Tu jest tajemnica.
Dopiero w chwili gdy wchodzimy do naszego wnętrza, znowu odnajdujemy w naszych myślach
"Panie zmiłuj się".
Słowa tej modlitwy brzmią "Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną" lub "Jezu, Synu
Boży, zmiłuj się nade mną". Płomień, o którym wspomnieliśmy nie rozpala się natychmiast, ale po
wykonaniu pewnej zauważalnej pracy, kiedy w sercu rodzi się swoiste ciepło, stale rosnące i coraz
jaśniej płonące podczas modlitwy wewnętrznej. Modlitwa do Pana, ofiarowana z głębi naszej istoty,
wzbudza duchowe ciepło. Doświadczeni Ojcowie czynią wyraźne rozróżnienie, pomiędzy trzema
rodzajami ciepła: fizycznym ciepłem, które jest bezpośrednie i przychodzi jako wynik skupienia
naszych sił wewnętrznych w obszarze naszego serca poprzez uwagę i wysiłek; cielesne ciepło
żądzy, które jest czasem wzbudzane w nas przez wroga; i duchowe ciepło, które jest czuwające i
czyste. To ostatnie jest dwojakiego rodzaju: według porządku natury (skutek zespolenia umysłu i
serca) i według porządku łaski. Doświadczenie poucza jak je rozróżnić. Ciepło to jest pełne
słodyczy i stąd chcemy je zachować, zarówno ze względu na samą słodycz, jak też z uwagi na
harmonię jaką zaprowadza w naszym wnętrzu. Lecz ktokolwiek dąży do zachowania i zwiększania
tego ciepła ze względu na samą jego słodycz, rozwinie w sobie swego rodzaju duchowy hedonizm.
Stąd ci, którzy zachowują trzeźwość umysłu, nie zwracają uwagi na tę słodycz, ale próbują mocno
stać zakorzenieni przed Panem w całkowitym poddaniu Jemu, powierzając się w Jego ręce. Nie
polegają oni na słodyczy pochodzącej z tego ciepła, ani nie przykładają do niej uwagi. Z drugiej
strony, może zdarzyć się tak, że to uczucie ciepła i słodyczy pochłonie całą naszą uwagę i będziemy
czerpać przyjemność jakbyśmy byli w ciepłym miejscu lub mieli na sobie jakieś ciepłe ubranie, i
ztarzymamy się w tym punkcie, nie próbując już wspinać się wyżej. Niektórzy mistycy nie idą
dalej, mniemając iż jest to najwyższy stan jaki człowiek może osiągnąć - wprowadza ich to jakby w
nicość, w zupełne zawieszenie myśli. Taki jest właśnie "stan kontemplacji" osiągany przez
niektórych mistyków.

1 Nie wiadomo kogo Teofan ma na myśli: Hrabiego Michaiła Sperańskiego (1772-1839),


szanowanego rosyjskiego polityka, czy może jakiegoś innego, mniej znanego Sperańskiego.

Życie wewnętrzne a ciepło serca

Świat duchowy jest otwarty przed tym kto prowadzi życie wewnętrzne. Gdy trwamy we wnętrzu i
wpatrujemy się w wizję innego świata, w naszych duchowych uczuciach rodzi się ciepło; i
odwrotnie, to samo odczucie duchowego ciepła uzdalnia nas do życia wewnętrznego i budzi
świadomość duchowego królestwa wewnątrz nas. Życie duchowe staje się dojrzałym dzięki
wzajemnemu oddziaływaniu tych dwóch rzeczywistości - życie wewnętrzne i ciepło. Kto żyje z
duchowym uczuciem i z ciepłem serca, posiada zdyscyplinowanego ducha, lecz u pozbawionych
tego ciepła, duch jest zbłąkany. Dlatego by postępować w życiu wewnętrznym, dąż do ciepła serca,
ale też staraj się usilnie by wejść do swego wnętrza i tam pozostać. Kto bowiem poszukuje
skupienie tylko w umyśle, bez ciepła serca, biegnie na próżno, gdyż w jednej chwili wszystko
rozproszy się. Stąd nic dziwnego, że mimo całego ich wykształcenia, naukowcy wciąż nie mogą
dojść do poznania prawdy, gdyż pracują tylko głową.

Wewnętrzne ciepło i przebywanie w sercu

W życiu duchowym bardzo ważne jest by doświadczyć uczucia ciepła. Kto je posiada już wszedł do
swego wnętrza i już przebywa w swym sercu. Uwaga jest zawsze podtrzymywana przez tę część w
nas, która jest aktywna, a jeśli serce jest aktywne, co objawia się przez to uczucie ciepła, wtedy
możemy powiedzieć, że przebywamy w sercu.

Podtrzymywanie ciepła i spokój umysłu

Gdy budzisz się rano postaraj się skupić wewnętrznie i rozpalić to wewnętrzne uczucie ciepła.
Traktuj je jako twój normalny stan. Gdy on ustanie, bądź pewien, że zapanował w tobie
nieporządek. Gdy rano wzbudzisz w sobie to ciepło i skupisz się wewnętrznie, wykonaj swoje
obowiązki w taki sposób by nie zburzyć wewnętrznego porządku, a jeśli to możliwe, zrób wszystko
co podtrzyma ten stan. W żadnym wypadku nie podejmuj działań, które mogłyby go zniszczyć,
gdyż znaczyłoby to, że sam sobie jesteś wrogiem. Postanów sobie podtrzymywać skupienie i ciepło,
trwając w umyśle przed Bogiem. Przez samo to będzie wiedział co należy, a czego nie należy
czynić.
Potężną pomocą w tym jest modlitwa Jezusowa. Powinna stać się nawykiem, aż do nieprzerwanego
powtarzania w najgłębszych częściach serca. Nawyk ten nabywa się poprzez wytrwałe starania.
Jeżeli jeszcze nie stała się twoim nawykiem, zacznij ją teraz. Wydawało się, że podejmujesz ją tylko
w czasie wyznaczonym na modlitwę, który wyznacza reguła. Tak być powinno, ale musisz
podejmować ją nieustannie - siedząc czy chodząc, przy jedzeniu i w pracy. Jeżeli modlitwa
Jezusowa nie jest mocno zakorzeniona w twym sercu, pozostaw wszystko inne i ćwicz się tylko w
niej, aż zosatnie tam utwierdzona. To jest proste zadanie.
Stawaj lub siadaj przed ikonami z intencją modlitwy, a następnie skieruj twą uwagę ku miejscu
gdzie masz serce: wtedy, bez pośpiechu, podejmij modlitwę Jezusową, zawsze pamiętając o Bożej
obecności. Czyń tak przez pół godziny, godzinę, lub dłużej. Na początku będzie trudno, lecz gdy raz
nabierzesz nawyku, stanie się to tak naturalne jak oddychanie.
Gdy już zaprowadzisz taki porządek wewnętrzny, rozpocznie się w tobie duchowe życie (lub
duchowe dzieła jak je nazywają). Podstawowym wymogiem jest tu czystość sumienia, jego
nieskazitelność - nie tylko przed Bogiem, ale też wobec ludzi, wobec siebie samego, nawet wobec
rzeczy nieożywionych. Gdy najdrobniejsza rzecz wślizgnie się do twych myśli czy słów,
natychmiast wzbudź wewnętrzny żal przed Bogiem, który widzi wszystko i ześle pokój na twe
sumienie.
Pozostaje jeszcze zmaganie się z myślami, które często będą nachodzić nas jak natrętne komary.
Musisz nauczyć się jak je opanowywać: doświadczenie cię tego nauczy. Jednak ostrzegam cię przed
jedną rzeczą. Normalne jest, że myśli krążą wokół głowy, ale nie to jest istotne: uważaj na te myśli,
które przeszywają twoje serce niczym strzały, pozostawiając znak jak strzała może pozostawić
bliznę. Natychmiast podejmij wysiłek i zetrzyj ten znak poprzez modlitwę, wzbudzając przeciwne
uczucie w tym miejscu. Gdy jednak zachowasz ciepło, takie przypadki będą rzadkością i bez
większego wpływu.

Wszystko w rękach Boga

Gdzie jest gorliwość, tam też jest łaska ducha świętego obecna niczym płomień. By podtrzymać
płomień potrzeba paliwa, a duchowym paliwem jest modlitwa. Gdy łaska dotyka serca, zasiewane
są w nim nasiona modlitwy, a zaraz potem umysł i serce zwracają się ku Bogu i po jakimś czasie
rodzą się Boże myśli.
Łaska Boża zwraca uwagę umysłu i serca ku Bogu, i utrzymuje ją na Nim. Z uwagi na to, że umysł
nigdy nie pozostaje bezczynnym, gdy zwróci się ku Bogu, będzie o Nim rozważał. Dlatego
nieustanna pamięć o Bogu zawsze idzie w parze ze stanem łaski. Pamięć o Bogu nigdy nie ociąga
się, ale niezmiennie prowadzi nas ku medytacji nad doskonałością Boga i nad Jego dobrocią,
prawdą, stworzeniem, opatrznością, odkupieniem, sądem, i nagrodą. Wszystko to składa się na
Boży wszechświat, na królestwo ducha. Kto jest gorliwy, zawsze będzie przebywać w tym
królestwie. I na odwrót, przebywanie w tym królestwie wspiera i ożywia zapał. Jeśli chcesz
pozostać gorliwym, staraj się trwać w powyższym stanie. Każda część tego królestwa to jakby
duchowe paliwo - drwa do rozpalania ognia. Zawsze miej je w zasięgu, a gdy zauważysz, że ogień
gorliwości słabnie, weź polano ze swego duchowego sągu i podsyć ogień, a wszystko pójdzie
dobrze. Z tych wszystkich duchowych działań zrodzi się bojaźń Boża, trwanie w sercu ze czcią
przed Bogiem. Bojaźń ta będzie strażnikiem i obrońcą stanu łaski. Zanurz się w nią, rozważaj
głęboko o niej, niech zostanie wyryta w twym sumieniu i w twym sercu. Nieustannie ożywiaj ją w
sobie, a w zamian wypełni cię życiem.
Twoje poddasze może stać się niczym cela na pustyni. Możesz niczego nie widzieć, ani niczego nie
słyszeć. Możesz trochę poczytać i rozważać; możesz trochę modlić się i znowu rozważać. I to
wszystko. Oby Bóg dał nam ciepło serca i ugruntował je w nas. Zwykle to ciepło jest wzbudzane
dzięki czystemu sumieniu i stałym zwracaniu się ku Bogu w modlitwie. Wszystko jednak jest w
rękach Boga.

You might also like