You are on page 1of 14

Przygody zbyt gonego czowieka

Miota... cz szsta...

Janek i Maciek siedzieli w ciszy oparci o kamienn cian zimnego lochu. Nie spali. W tak noc ciko jest zasn. Byli zbici, wyczerpani i zgnbieni, ale na pewno nie byli picy. W korytarzach lochu panowaa ciemno, rozwietlana rzadko rozmieszczonymi pochodniami. Dwaj stranicy patrolowali loch. W pewnej chwili za wiatem jeden z nich dojrza niewielki ksztat... i podszed bliej. - Swka! powiedzia do swojego kompana. Cha! Niesamowite. Jak ona tu wleciaa? Odwrci si do drugiego stranika, a sowa cofnea si nieznacznie w mrok. Wartownik ktry sta dalej te cofn si kilka krokw i zdj pochodni ze ciany. Gdy obaj podeszli zobaczy ptaka, zamiast niego zobaczyli nag kobiet, ktra staa na korytarzu. Miaa tuste, zmierzwione wosy koloru somy. Na szyji miaa blizn po sznurze. Jej ciao byo sine. Jej paznokcie byy krwicie czerwone. Patrzya na nich bez wyrazu. Stranicy spojrzeli na siebie zdumieni i jeden z nich zrobi krok, ale si zawacha i przystan. Co w kobiecie go przeraao. - Co panna tu robi? zapyta niepewnie. Strzyga ruszya na nich zadziwiajco szybko. Nawet nie zdyli wycign broni. Zapaa stranika bliej siebie za gardo i wyszarpaa mu grdyk. Z zadziwiajc si miotaa nim przy tym od ciany do ciany. Drugi ze stranikw widzc to rzuci si w przeraeniu do ucieczki. Strzyga odrzucia wyrwane ciao na kamienie rzucia si za drugim, zostawiajc mczyzn gulgoczcego i wijcego si na ziemi. Skoczya uciekajcemu na plecy. Oplota go pod pachami ramianami i wara mu si w szyj.

Loch rozdar przeraliwy wrzask. Strzyga zapaa go za szczk i wyamaa mu j. Drugi stranik wanie umiera rzrzc i topcic si we wsasnej krwi. Zmora wpia si rk w gardo swojej ofiary i zdusia j. Janek i Maciek syszeli walk przez drzwi. Cokolwiek tam si dziao, obaj czuli, e za chwil drzwi si otworz i oni bd nastpni...

Kalinowski i Morsztyski podeszli pod bram zamku. Morsztyski wrci z zamtuza podpity i nie trzeba go byo dugo namawia do przedsiwzicia. Zatrzymli ich dwaj stranicy. - Mamy piln wiadomo do pana Jazgowskiego powiedzia wci pijany Kalinowski. Mino ju troch czasu od ostatniego yka wdki, a mimo to wci by tak samo dziwnie zamroczony. - Jestecie waszmocie najwyraniej zmczeni powiedzia stranik. Moe to poczeka do rana? Wszyscy ju pi. - Otwieraj pachole warkn Kalinowski. To nie moe czeka. - Co to za informacja? zapyta stranik. - Nie jest dla twoich uszu i dobrze o tym wiesz. To wiadomo od pukownika Lisowskiego. Chyba jeste w stanie to zrozumie powiedzia spokojnie Morsztyski, jednoczenie apic Kalinowskiego za rami. Moecie i z nami. - No dobrze... powiedzia stranik. Ja z wami pjd. We trjk weszli na dziedziniec. - A przy okazji. Macie tu loch czy tych psiarzy trzymacie gdzie indziej? zapyta Morsztyski. - Oczywicie, e mamy loch. Panowie chyba rzadko bywaj w miastach stranik zachichota, bo pytanie wydao mu si idiotyczne. - Rzadko, rzadko, a w Litwie i Rusi rnie bywa odpowiedzia Morsztyski z umieszkiem. To te drzwi? S dobrze strzeeni? - Nie maj szans na ucieczk. - Nie maj, to prawda powiedzia Kalinowski.

- Moemy to sprawdzi? By moe nie bdziemy mogli zosta do egzekucji, a bdziemy musieli o tym zapewni pana Jazgowskiego. - Dobrze powiedzia stranik i skierowa si w stron drzwi do lochu. Stranik wszed pierwszy, za nim dwaj szlachcice. Gdy Morstyski zamyka drzwi, Kalinowski wycign zza pasa n, zapa stranika za usta by nie mg krzycze i podci mu gardo. Przytrzyma ciao i gdy stranik przesta si trz opui go delikatnie na kamienie. Skierowali si do celi Janka i Maka. W kocu natrafili na ciaa stranikw... - A co tu si kurwa stao? wyszepta Morsztyski i wycign pistolet. Kalinowski wydoby szabl. Podeszli pod drzwi celi powoli, badajc otoczenie. Loch by cichy, spokojny. - Wyglda na to, e ten kto to zrobi ju dawno odszed szepn Morsztyski. Nikogo tu nie wida. Strzyga pod postaci sowy siedziaa na kocu korytarza w mroku. Kiedy obaj onierze otworzyli drzwi do celi bezgonie poleciaa pod wejcie i wielkimi sowimi oczami przygldaa si wydarzeniom w rodku.

Kaka wyldowaa pod mynem, do ktrego skierowa j Janek. Rozejrzaa si przezornie po okolicy, ale nie dostrzega niczego niepokojcego. Sama zostaa jednak zauwaona ze rodka. Drzwi si otworzyy i z myna wybiega Ewka. Po drodze do swojej szwagierki rozryczaa si aonie. - Kasia! Kochanie! chlipiaa przytulajc si do przyjacilki. - Boe! Kasia wtulia si w Ewk i pozwolia si jej uspokoi w objciach, ale ta chyba nie miaa na to ochoty. - Wszystko bdzie dobrze Ewciu. Chodmy do rodka mwia uspokajajco. - Jak si ciesz, e nic ci nie jest. Tak si martwiam o ciebie, o Janka. Maj Maka. Widziaam jak go zabrali mwia przez zy wci przytulona do Kasi. Co to za ludzie? - Chodmy, wszystko ci wyjani. Przynajmniej tyle ile wiem. Dziewczyny weszy do myna. Mynarza akurat nie byo, wic mogy rozmawia swobodnie. Usiady przy stole, a Ewa przyniosa dwa kubki z piwem.

- Nie wiem za wiele szczerze mwic zacza Kasia. Wiem, e obaj kradli. To znaczy wiem, e na pewno Janek mia pienidze z kradziey, ale skoro Maka te zabrano... to chyba obaj. Moe nie kradli osobicie, nie wiem. Na pewno co obaj knuli. - Jezu Przenajwitszy... - Powiedziay mi o tym wiedmy z wioski. Najwyraniej ci ludzie, ktrzy ich pojamli mcili si za to. Nie wiem kim s, skd przyjechali, ale chc ich zabi, to na pewno. - O Matko Boska... zaczea paka Ewa. - Nie pacz Ewciu. Moe nie wszystko stracone. Wiem, e s w lochu na zamku w Rzeszowie i e obaj yj. - Skd moesz by pewna, e yj? zapytaa Ewa. - Wiem, bo... poprosiam o pomoc... powiedziaa Kasia zniajc wzrok. - Kogo? zapytaa przez zy Ewa, ktrej znw zbierao si na pacz na myl, e moe Maciek nie yje, e ju za pno na rozmowy. - Diablic szepna Kasia. - Diablic? zapytaa z niedowierzaniem Ewcia. Naprawd to zrobia? - Tak. A jakie miaam wyjcie? Nie wiedziaam co robi! - Panie w niebiosach szepna Ewka. Wiesz, e ona... nie pomoe nam za darmo. Czego chciaa? - Nie wiem. Nie chciaa powiedzie. Powie jutro. Po wszystkim. Ju... nie mog si wycofa. Ewa wycigna rk i ujea do szwagierki. Ju nie pakaa. Patrzya na Kasi pewnym wzrokiem. - Dobrze zrobia kochanie powiedziaa. Mj m... wiedziaam, e ma wiele na sumieniu. Wiele razy si kcilimy, ale to... to nasi mowie. Jakbym musiaa poprosi samego lucyfera i odda mu moje ycie wieczne to bym to zrobia dla niego. Czy... jak... czy ona sama ich wycignie stamtd? - Nie odpowiedziaa Kasia. Musimy jej pomc. - My? My mamy odbija winiw z Rzeszowskiego zamku? Ligza nas pozabija! powiedziaa wzburzona Ewka.

- Nie. My mamy ich stamtd zabra, z dziedzica, jeli to bdzie moliwe, jeli wszystko si uda tumaczya Kasia. Ona ma jaki plan, ktrego nie chciaa mi zdradzi. Mwia, e bdzie jednak potrzebowaa pomocy w rodku. Musimy wezwa strzyg. - O ja... nie pamitam ju dobrze jak to si robio... powiedziaa Ewa. Pamitam jednak, e strzygi s bardzo niebezpieczne. Bez dokadnej wiedzy jak z nimi postpowa i jak je przywoa nic nie zwojujemy... - Ja pamitam powiedziaa pewnie Kasia. Diablica mi te powiedziaa jak mie pewno, e bdzie to potny upir. I jak z ni rozmawia. - Potny upir... Ewa si zamylia. - Co ona ma zrobi? - Ma upewni si, e nic Jankowi i Makowi nie zagrozi. Przyjdzie do nich i bdzie ich chroni, a do czasu kiedy my bdziemy mogy przylecie i ich zabra. - Przylecie? Ewa bya coraz bardziej zdumiona. - Tak. Mamy usi na miotach i czeka a si same poderw mwia Kasia. - Mamy czeka od pnocy. Nie wie ile bdziemy czeka. Mioty polec do nich same. - Ach. Rozumiem. Mylisz, e nie ma w tym jakiego podstpu? Moemy jej zaufa? zapytaa Ewka wci niepewnie. - Jakie mamy wyjcie... powiedziaa zrezygnowanym tonem Kasia. Mamy wezwa strzyg zaraz po zapadniciu zmroku... potrzebujemy wini...

Dziewczyny i mynarz weszli do lasu. Wanie zapad zmrok. Mynarz by przyjacielem ojca Janka i Maka. Czsto si odwiedzali. Pomaga z nieboszczk on chowa maych, kiedy matka Janka i Maka zmara gdy byli wci szczeniakami. Kasia wyjania mu szczerze co si stao i do czego potrzeba im winia. Nie miay pienidzy. Nie miay jak udowodni tego co mwiy. Mynarz wysucha, podkrci wsa i bez sowa wyszed z myna zostawiajc je zdumione w rodku. Wrci po godzinie ze winiakiem. Usiad przy stole i powiedzia: - winiaka mamy. Co dalej? Dziewczyny umiechny si z wdzicznoci.

- Bdziemy musiay podci mu gardo i nie moemy pozwoli by uciek. Teraz maszerowali we czwrk w ciszy. Znaleli w kocu dogodne miejsce. Mynarz wbi wielki metalowy klin w ziemi unieruchamiajc acuch do ktrego bya przywizana winia. Wycign zza pasa n i wrd przeraliwego kwiku wbi go wini w gardo. Krew zlewaa si do podstawionej przez Kak misy. Gdy nabrao si jej wystarczajco, a winia zdecha, nakrelia ni spory krg. Mynarz puci wini, wsta i odszed. Zatrzyma si na skraju polany, odwrci i powiedzia: - Uwolnijcie moich chopcw. Kasia i Ewa skiny gowami. - Dzikujemy. Odwrciy si, zapay mocno mioty i czekay. Las by cichy. Po niedugim czasie na skraju krgu wyldowaa dua pomykwka. Sowa przygldaa si bacznie dziewczynom. - Witaj siostro. To dar dla ciebie. Ciao sowy nagle zaczo zatrwaajco si przeobraa. Pira przemieniay si w skr, oczy zmieniay ksztat na ludzki, dzib sta si najpierw kami, ktre szybko otoczyy usta. Trwao to moe sekund. Skrzyga staa przed dziewczynami w penej krasie. Sina, aroczna, bez wyrazu. - Odejdziemy by moga si poywi w spokoju. Wrcimy gdy nas wezwiesz. Dziewczyny odeszy niedaleko. Syszay jak strzyga je. Jak rozamuje koci, jak drze skr i wyjada miso i szpik. Po duszej chwili ciszy usyszay syczenie. Wrciy i ujrzay makabryczny obrazek. Strzyga bya wymazana krwi, a padlina wini bya porozrywana i rozrzucona po caym krgu. Mimo obrzydzenia i lku weszy do rodka. - Nie mamy prawa prosi ci o pomoc. My yjemy, a ty tuasz si nieszczliwa zacza Kasia. Nasze ycie jest niegodne rozmowy z tob. Jest nam przykro, e spotka ci taki los siostro. Jestemy jednak kobietami i chcemy by nam pomoga jeli si zgodzisz. Strzyga dotkna blizny po sznurze na swojej szyji. Przypomniao jej si nieszczliwe ycie i tragiczny los, gdy w szopie popenia samobjstwo przez nieszczliw mio. - Nasi mowie maj zosta straceni jutro. Ja te targnam si wczoraj na swoje ycie, ale odstpiam w ostatniej chwili wyznaa Kasia, a Ewa spojrzaa na ni zdumiona. Bo jeszcze jest szansa. Szansa, ktrej ty nie miaa. Czy pomoesz nam ich uwloni?

Dziewczyny spoglday na upiora trwonie o jej decyzj. Strzyga milczaa. Zastanawiaa si. W kocu podesza bliej i skina nieznacznie gow. - Dzikujemy ci siostro.Oto co musisz zrobi...

Drzwi do celi si otworzyy. Pierwszy wszed Kalinowski. Mieli klucze, ktre zabrali martwemu stranikowi. - Dzi dopeni si wasz los kundle. Macie pecha powiedzia szyderczo si umiechajc. Teraz was uwolnimy z acuchw, ale jeden ruch, jeden cios i pan Morsztyski rozwali jednemu z was eb z pistoletu. Drugiego powiesimy. Kalinowski uwolni najpierw Janka, potem Maka. Wyprowadzili ich na korytarz, a potem skierowali si na dziedziniec. Janek ledwo szed wsparty na ramieniu Maka. Szlachcice byli jednak cierpliwi. Na murach byo niewielu stranikw. Ostatnio panoway do spokojne czasy i Ligza nie widzia powodu by mczy swoich onierzy zbyteczn sub w nocy. Tych kilku onierzy obserwowao jak caa czwrka kieruje si na mury. Kalinowski znalaz dogodne miejsce na swj pokaz. Po drodze zatrzyma ich pierwszy stranik. - Id obudzi pana Jazgowskiego zakomendowa Kalinowski. - Co tu si szykuje? spyta wartownik zdziwiony. - Jestemy z oddziau rotmistrza Jazgowskiego. Widzielicie nas z nim dzi rano. Musimy wraca do obozu. Dostalimy rozkaz od naszego pukownika wyjania Morsztyski. Przyprowad tu pana Jazgowskiego, bo o ile go znam nie wyjedzie std dopki ich nie powiesimy. Le. onierz, nie zadawa wicej pyta. Zna ca spraw i wszystko wydawao mu si sensowne. Mordercw si wieszao, a gdzie i jak, co go to obchodzio. Pozostaych podwadnych Ligzy w zasigu wzroku byo trzech. - Ej, wy, chodcie tu. Pomoecie nam zawoa Kalinowski. onierze zbliyli si niepewnie. - Ty, wsaty, przynie nam sznur zarzdzi Kalinowski. - Jak? Tu ich pan chce wiesza? - Tu, tu, nie mamy czasu wyjani Morsztyski. A wy dwaj miejcie na nich oko.

Maciek i Janek stali poza krgiem rozmwcw, jak przykaza im przed wejciem na gr Kalinowski. Bracia nie widzieli szans ucieczki. Nawet gdyby woali o pomoc, wiedzieli, e onierze Ligzy im jej na pewno nie udziel. Szli na szafot zrezygnowani. Nie byli zreszt w stanie walczy, moe Maciek, ale sam i tak nie da rady. Gdy wsacz ruszy po sznur, a dwaj pozostali odwrcili si do winiw, Kalinowski i Jazgowski dobili noy. Doskoczyli do stranikw i podernli im garda. Wsacz odwrci si syszc haas, doby szabli i skoczy na pomoc kompanom. Kalinowski by rwnie szybki i zaraz odrzuci n. Doby szabli i sparowa pierwsze cicie stranika. Skierowa szabl ukiem na swj prawy bok spychajc ostrze przeciwnika daleko za jego lewe ucho. Niewprawiony szermierz chcia ci przez gow Kalinowskiego, ale ten przysiad i pchn z caej siy w prawy bok wartownika. Ten sapn z wysikiem, po czym Idzi wyrwa swoje ostrze, lekko si cofn i ci onierza po gardle. Ciao osuno si na kamienie murw. Morsztyski, ktry sta twarz do Janka i Maka z wycignitym pistoletem powiedzia spokojnie do dwjki zdumionych braci: - Obejdziemy si bez sznura.

Diablica siedziaa na wiey i przygldaa si caej sytuacji w spokoju. - No... nie jest to dziedziniec mj niesforny mu powiedziaa szeptem. Wydawaa si jednak zadowolona. Silny, odwany i gupi mu. Na szczcie gupoty po tobie nikt nie odziedziczy. Chi, chi, ja nie jestem gupia... Po czym podniosa rk i zacza szepta zaklcie. Mioty Kasi i Ewy poderway si w powietrze i poszyboway w kierunku rzeszowskiego zamku.

Do bramy zamku podjechao konno dwch kozakw, ktrych Kalinowski przekabaci na swoj stron. Nie pierwszy raz mu pomagali i zawsze ich wczeniej sowicie wynagradza. Prowadzili ze sob dwa konie. Zeskoczyli przed stranikiem i bez zbdnej gadki obezwadnili go, zwizali i zakneblowali. Po czym cierpliwie oczekiwali, a Morsztyski otworzy im drzwi. Na co nie musieli dugo czeka. Otworzyli wrota i staneli konno w mroku.

Janek i Maciek mieli kompletny mtlik w gowie. Co tu si dziao? Czuli, e prawdopodobnie mier je blisko. onierz zosta jednak sam. Maciek zacz si zastanawia jak go zaatakowa, jak go podej. Kalinowski ustawi ich na krawdzi muru. Sta z pistoletem i szabl. W kocu na dziedziniec wylecia pan Jazgowski z onierzami pana Ligezy. Mia rwnie szabl w rku. Stranik, ktry po niego polecia wskaza na mury, gdzie stali bracia i Kalinowski. - Co to ma znaczy?! krzykn Jazgowski. - Tak do mnie wychodzisz panie rotmistrzu?! Od razu z szabl?! odkrzykn Kalinowski. Chyba nie uwaasz mnie za towarzysza! - Masz mnie wapan za kretyna jeli sdzisz, e uwierzyem w twoj bajeczk! aden rozkaz nie przyszed i obaj o tym wiemy! krzycza Jazgowski. - A ty masz mnie za psa najwyraniej! Jak moge mnie odesa?! Jak moge mi okaza taki brak szacunku?! wrzeszcza plujc lin Kalinowski. Jestem szanowanym towarzyszem, a wysae mnie na kwater jak pachoka! To nie tak powinno si odbywa! To s moi winiowie! To jest moja zemsta! To mj honor zosta splamiony! To ja powinienem ich sdzi, a przynajmniej powinienem mie prawo do zasugi ich ujcia! - Bdziesz mia prawo! zawoa Jazgowski. O bdziesz mia... Do sprawiedliwego sdu za niesubordynacj! Jazgowski ruszy w kierunku murw, a za nim onierze Ligzy. Na dziedziniec wjechali kozacy i Morsztyski grodzc im drog. Morsztyski mierzy z pistoletu do Jazgowskiego. - Pierdoleni zdrajcy! wrzasn rotmistrz. Wszyscy bdziecie wisie! Kalinowski podnis lew do, w ktrej trzyma pistolet i wymierzy w gow Janka. Maciek ju mia pocign brata na ziemi i rozpaczliwym atakiem sprbowa go powali. Nagle jednak dziedziniec przecia szybkim lotem pomykwka. Leciaa prosto na Kalinowskiego, a ten ze zdziwieniem przyglda si jak nagle, metry przed nim zacza si przepotwarza w strzyg. Skierowa pistolet odruchowo w jej stron i wypali. Strzyga zawya przeraajco. Impet kuli, ktry przebi jej lewy objczyk, wstrzyma j w locie, ale udao jej si zapa krawdzi muru potnymi czerwonymi szponami. Wcieka podcigna si praw rk z zadziwiajc atwoci i si przed Kalinowskiego i wszyczerzya do niego ky syczc. Kalinowski cofn si kilka krokw. Maciek odcign Janka od walczcej pary. Idzi przysiad na nogach z przygotowan szabl do obrony.

- No chod parszywy wpierzu zasycza Kalinowski. Diablica na wiey z uznaniem podniosa lew brew. - No, no. Kto by si spodziewa szepna. Strzyga podskoczya i zapaa za lewe rami, ktrym chcia si odruchowo osoni Kalinowski, a prawym ci w ju ranny lewy obojczyk. Upir zdrzy zama mu lewy nadgarstek, po czym zawy i pchn go metry od siebie wzdu muru. Z rozcicia sczya si czarna krew. Strzyga syczaa. Kalinowski wyldowa na dupie. Widzc, e strzyga nie atakuje, puci szabl i pomagajc sobie praw rk niezdarnie wsta. Adrenalina umierzaa bl zamanego nadgarstka. Podnis ostrze i szykowa si do odparcia kolejnego ataku, ale ten nie nastpowa. Jazgowski, Ligza, ktry rwnie wyszed na dziedziniec oraz jego onierze, Morsztyski i kozacy, przygldali si tej scenie kompletnie osupiali. Bracia, ktrzy znajdowali si dwa kroki za strzyg, wpatrywali si w jej plecy wytrzeszczonymi oczami. Nagle, z nieba dolecia gos Kasi. - Janek, Maciek!!! Szybko!!! Dziewczyny wyldoway. - Siadajcie. Szybko. Jakbycie siedzieli na koniu. Zaufajcie nam. - Chyba ni powiedzia Maciek. - Mdl si, eby to by sen ty durniu, bo jak wyldujemy wydrapi ci oczy! krzykna Ewka. Bracia wsiedli na mioty przed dziewczyny. Janek wci by saby, lekko krcio mu si w gowie, ale to bya jednyna szansa. Skupi cae swoje siy. Diablica wyszeptaa zaklcie i zwolnia mioty z posuszestwa. Kasia spojrzaa na strzyg. - Przemie si siostro i pozwl nam ci zabra do domu. Strzyga przestaa sycze i opanowaa si. Przmienia si znw w pomykwk. Kasia podleciaa do niej. - Janek, nie bj si, we j w rce i mocno trzymaj, bo chyba nie moe lata. Janek speni jej rzdanie z obrzydzeniem i strachem, ale wszystko co si dziao byo tak absurdalne, e mg miao i to zadanie speni. Dziewczyny poderway mioty do lotu i po chwili znikny w mroku.

- Piknie moje wiedmy. Chyba znam wasze nauczycielki powiedziaa diablica. Korzystajc z osupienia kozakw i Morsztyskiego onierze Ligzy, ktry odzyska pierwszy przytomny umys i gestem rozkaza by uj napastnikw, podeszli pod konnych.

Sd nad nimi odby si nazajutrz. Kozakw stracono. Kalinowski i Morsztyski unikni kary. Idzi przyzna si do optania przez diaba, a wobec ingerencji wiedm i strzygi, nawet rozsierdzony Jazgowski przyzwoli sobie na wybaczenie. onierze ruszyli spowrotem do oddziau Aleksandra Lisowskiego.

Lot nie by dugi, ale mimo to Janek i Maciek byli przeraliwie wyzibieni i wyczerpani. Gdy wyldowali w zagrodzie Janka i Kasi, Janek opad bez si na ziemi, mimo to wci trzymajc swk w rkach. Strzyga przemienia si znw w kobiet-upiora spychajc jego ciao. Jej rana wci krwawia. Nachylia si i szponami uja Janka twarz. Kasia wstrzymaa oddech. Obwchaa go i delikatnie pooya jego gow na ramieniu, po czym odwrcia si i spokojnie odesza do lasu. Dziewczyny zostawiy Maka przy bracie, a same poleciay na ki i do lasu po potrzebne im zioa. Zaczynao wita. Wrciy po do dugim czasie, akurat gdy Janek si ockn. Rozejrza si po swoim dobytku. Chata bya spalona. Chlew nadpalony, ale wci sta. Zacisn usta. Zy, zrozpaczony. Kasia przyklkna przy nim. - Janku, kochanie, to nie ma znaczenia, to tylko dechy. - Tak... masz racj... powiedzia Janek, a zy pyny mu po twarzy. Nie moemu ju tu jednak zosta... - Co z tego? zacza Kasia. Zaczniemy od nowa. Maciek i Ewa przygldali si temu w ciszy. Maciek wycign rami by obj Ew. Gdy to zrobi dziewczyna nagle odtrcia jego rk i wymierzya mu siarczysty policzek. - Teraz chcesz si przytula?! Ty...! Ty...! Ty...! nie moga znale sowa, wic rado, zo, zmczenie, caa ta mieszanina uczu, ktre teraz w niej wezbray sprawiy, e si rozpakaa i przylgnea do ma i wtuli si w niego. Maciek zacz si mia.

- Jeste moj bohaterk kochanie! zawoa. Byem pewny, e nas zabij. Jeste wielka! Obie jestecie! Cha, cha, cha. Cigle nic nie rozumiem, ale mnie to nie obchodzi. Wyjanisz mi pniej, ale nie rycz ju. Wszystko dobrze kochana. Ale Ewka pakaa. Gdy wszyscy si ju naciskali, namiali, napakali i nawzruszali, Kasia wstaa i w pogorzelisku ich domu wyszukaa modzierz. Razem z Ewk przygotoway ma dla Janka i Maka. - Co to jest? zapyta Janek. - To wam doda si i osoni przed zimnem. Czeka nas dugi lot wyjania Kasia. Nie wiem gdzie lecimy, ale na pewno daleko std. Nas chroni zaklcie, a dla was to bdzie mordga. Szczeglnie w twoim stanie. - No dobrze powiedzia Janek i nasmarowali z bratem cae swoje ciaa. Ma podziaaa szybko. Siy im wrciy. Janek wsta i ju mieli wsiada na mioty gdy odwieony such Janka wyapa kwik. Odwrci si do chlewu, po czym szybko pobieg do rodka. - Wiktor! zawoa i obj wieprza za szyj. Cha, cha! Stary szczciarzu, yjesz! Jak to si stao? - To przez burz... Tak, to burza musiaa ugasi poar powiedziaa Kasia z drzwi. - A skoro ty yjesz i nie wszystko si spalio zacz Janek i delikatnie odsun chrumczcego wieprza od siebie. Otworzy swoj skrytk i zamia si cicho. Kasia podesza kilka krokw i ze zdziwienia otworzya oczy. - Chyba bdziemy mieli co na pocztek kochanie powiedzia Janek i zatopi do w monetach.

Wzbili si wysoko, wysoko nad chmury. Lecieli dugo, przez cay dzie. Janek i Maciek obadowani workami z pienidzmi z niedowierzaniem i strachem rozgldali si po przepiknych widokach. Lecieli dugo, bardzo dugo, ale wci nie wydawao si by odlego bya wystarczjca by mie pewno, e uciekli od Kalinowskiego, Morsztyskiego i reszty niedoszych oprawcw. W kocu zapad zmrok, a pod sob usyszeli fale morza. Wtedy Kasia skrcia na zachd.

Minli pod sob twierdz przy rzece. W kocu ich oczom, a noc bya jasna ukazay si mury miasta. Wiee kociow, a szczeglnie potnego kocioa Mariackiego. Wiedmy i bracia przygldali si jego ogromowi z wielkim podziwem. Przelecieli przez miasto i skierowali si bardziej na pnoc. Jankowi opada gowa i prawie zsun si z mioty. Czas by ldowa. Zniyli mocno lot. Teren wznosi si wzgrzami morenowymi. W kocu dziewczyny zauwayy karczm pooon przy drodze do Gdaska. Od gwnego traktu odbiegaa droga, ktra w szpalerze dbw prowadzia do zabudowa. Dziewczyny wyldoway wanie na niej. Wszyscy opadli na ziemi i dugo si nie podnosili. Czekali, a chopakom wrc siy, a krew znw zacznie kry prawidowo w ich yach. - Co teraz? zapytaa Ewa. - Moe tu przenocujemy? Musimy odpocz i rano pomylimy co dalej. Wszyscy pokiwali zgodnie gowami. Dziewczyny wziy mioty i ruszyli do karczmy wolnym krokiem. Ju byli bardzo blisko, gdy zza jednego z dbw rozleg si gos: - Ale daleko zaleciaycie. Ju si baam, e przelecicie morze, a tam jest zupenie inny kraj powiedziaa diablica. Ewa, Janek i Maciek byli kompletnie zakoczeni. Kasia nie. Lekki grymas wykrzywi jej usta. Liczya skrycie, e moe tak daleko diablica ich nie znajdzie. Nie podobao jej si to uczucie, bo bya wdziczna, ale te baa si tego co ma usysze. - Zawiedziona? zapytaa Magorzata. - Nie. Nie zapomniaam naszej umowy powiedziaa spokojnie Kasia. - Jakiej umowy? zapyta Janek. - To ona nam pomoga was uwolni. Jest jednak cena. Musimy si odwzajemni wyjania Kasia. - Musicie, to prawda powiedziaa umiechnita diablica. - A wic... czego od nas rzdasz? zapytaa Kasia, ktra nie chciaa ju czeka. Diablica podesza do nich blisko. Nie chciaa by kto ich sysza. Powiedziaa wic szeptem:

- Podobnie jak wy moje mie jestem brzemienna. Nie bd moga jednak zosta na tym wiecie tyle ile bym chciaa. Mog jednak zarzda wychowania mojego syna. A dopki si nie urodzi zamieszkamy... o wanie tu powiedziaa i wskazaa na karczm. Nakarmi go raz, a potem wasze mleko bdzie jego pokarmem. Ot, i wszystko. Proste prawda? Zapanowao milczenie. W kocu Kasia przerwaa cisz... - Czy on bdzie... - Bdzie jaki ma by maa wiedmo powiedziaa rozdraniona diablica. A ty i twj m dacie mu dom. Tak bdzie. To jest cena. Jak osignie dojrzao uposaycie go i moe odej, jeli takie bdzie wasze yczenie, ale nie wczeniej. Zgadzasz si? Kasia spojrzaa na Janka, on na ni. W kocu Kasia powiedziaa: - Tak. - Dobrze umiechajc si odpara diablica. Nigdy w ciebie nie wtpiam... Chodmy wic. Weszli do karczmy. Przywitaa ich dua sala biesiadna. W rodku siedziao kilku goci. Postpili dalej i ich uszom dolecia gos gospodyni: - Znowu wytare tuste apy w spodnie! Czy ja cigle musz ci napomina?! Jezu. Czowiek si namczy, a ty nic nie szanujesz! - Co ja si z tob mam... odpowiedzia karczmarz. Wyszli z kuchni na sal. ona karczmarza dostrzega goci, podesza i wesoo powiedziaa: - Witajcie w Zotej Karczmie! Wygldacie na strudzonych...

KONIEC TOMU PIERWSZEGO

You might also like

  • Mamun
    Mamun
    Document5 pages
    Mamun
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Wychowanie
    Wychowanie
    Document4 pages
    Wychowanie
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Ojciec W Podróży
    Ojciec W Podróży
    Document5 pages
    Ojciec W Podróży
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Miotła cz4
    Miotła cz4
    Document13 pages
    Miotła cz4
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Operacja Piec Piw
    Operacja Piec Piw
    Document4 pages
    Operacja Piec Piw
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Miotła cz2
    Miotła cz2
    Document8 pages
    Miotła cz2
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Miotła cz5
    Miotła cz5
    Document15 pages
    Miotła cz5
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Pluton
    Pluton
    Document7 pages
    Pluton
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Strach
    Strach
    Document6 pages
    Strach
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Miotła cz3
    Miotła cz3
    Document9 pages
    Miotła cz3
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Strach
    Strach
    Document7 pages
    Strach
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Miłość
    Miłość
    Document3 pages
    Miłość
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Miotła cz1
    Miotła cz1
    Document4 pages
    Miotła cz1
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Księga Boga
    Księga Boga
    Document2 pages
    Księga Boga
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Wrażliwość
    Wrażliwość
    Document4 pages
    Wrażliwość
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Spowiedź
    Spowiedź
    Document7 pages
    Spowiedź
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Skrzypeczki
    Skrzypeczki
    Document4 pages
    Skrzypeczki
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Smierc
    Smierc
    Document4 pages
    Smierc
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Trenerka
    Trenerka
    Document2 pages
    Trenerka
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Skrzypeczki
    Skrzypeczki
    Document4 pages
    Skrzypeczki
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Dzien Nika Rs Two
    Dzien Nika Rs Two
    Document2 pages
    Dzien Nika Rs Two
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Dzien Nika Rs Two
    Dzien Nika Rs Two
    Document2 pages
    Dzien Nika Rs Two
    Artur Polejowski
    No ratings yet
  • Miłość
    Miłość
    Document3 pages
    Miłość
    Artur Polejowski
    No ratings yet