You are on page 1of 201

ALFRED SZKLARSKI

Tomek wrd owcw gw

Isla de la Mala Gente 1

Eleli Koghe samotnie szed cieyn przez dungl porastajc grskie zbocza. Natonym wzrokiem uwanie rozglda si po gszczu tropikalnej zieleni. Jego wenistowos gow zdobiy brzowo-zielono-czerwone pira krlewskiego rajskiego ptaka. Ujte przepasan wys oko na czubie gowy plecionk z yka, wyglday jak szeroko rozoony wachlarz, mienicy si purpur krwi. Wedug wierze niektrych papuaskich plemion, pira tego wspaniaego ptaka miay nie tylko chroni wojownika przed zranieniem w walce, lecz byy rwnie skutecznym amuletem przeciwko puri-puri, czyli czarom, ktrych obawiali si nawet najodwaniejsi. Mny Eleli Koghe nigdy nie rozstawa si ze swoim cennym piropuszem i dlatego wa nie obdarzono go imieniem oznaczajcym w miejscowym narzeczu - Czerwony Rajski Ptak. Niemal od chopicych lat by wojownikiem i myliwym, tak jak prawie wszyscy mczyni yjcy w gbi tej olbrzymiej, tajemniczej wyspy. Na prawym ramieniu nis teraz widome tego oznaki: uk z palmowego drzewa, dugie strzay z zadziorami, dzid i kamienny t opr, mocno przytwierdzony ykiem do styliska z gazi. Krajowiec by nagi. Jedynie biodra osaniaa opaska z biaej kory. Cae ciemnobrzowe, byszczce ciao pomalowane byo w czarne i biae pasy. Lekko wydte usta oraz przenikliwie spogldajce, czarne jak wgiel oczy otaczay koa z jasnoczerwonego i tego barwnika. W ysuszone, nadpleniae wiskie ogonki, zwisajce z przedziurawionych maowin usznych i ko kazuara 2 w chrzstce nosowej wskazyway, e Eleli Koghe jest osobistoci wrd swoich. Na szyi przecie nosi sznur upleciony z cienkich lian, na ktrym widniao zawizanych osiem wzw. Kady z nich oznacza wasnorcznie pokonanego wroga.
1 Wyspa Zych Ludzi - nazwa nadana Nowej Gwinei przez portugalskich i hiszpaskich eglarzy, ktrzy w XVI w.
odkryli t wysp. Nazw Nowa Gwinea nada jej Hiszpan Ortiz de Retes w 1545 r., poniewa tropikalne lasy i podobna do Murzynw ludno przypominay mu zachodnioafrykaskie wybrzee

Kazuar - duy ptak pokrewny strusiom, noc spdza w lenej gstwinie, a w dzie eruje w wysokich trawach. ywi si pokarmem rolinnym, a take rybami, abami i jaszczurkami. W ogrodach zoologicznych kazuary jedz chleb, ziarno i pokrajane jabka.

Eleli Koghe szed ostronie, gotw do odparcia niespodziewanej napaci. By przecie czstk dungli, w ktrej od wiekw trwaa, jak w caej przyrodzie, nieustanna walka. Atak, obrona, triumf i mier szy tam z sob w parze. Zwycia bardziej przedsibiorczy, sabszy musia g in, aby silniejszy mg dalej istnie. Korony drzew piy si w szaleczym wycigu ku niebu. W niezwykej pltaninie trudno nawet byo odgadn, kto zwyciy, a kto zosta zwyciony. W dole, u stp lenych olbrzymw, bujnie krzewi si drugi, jeszcze bardziej bezlitosny, niszy gszcz paproci, kolczastych palm, bambusw i rnych pnczy. wiat rolinny i zwierzcy tworzy w dungli nierozerwaln cao w walce o zachowanie istniejcego stanu. Drzewa i liany dusiy si wzajemnie w uc iskach, owady dryy drzewa, ptaki poeray owady, ludzie polowali na ptaki, a krokodyl, drapienik nowogwinejskiej dungli, czyha na wszystkie yjce istoty z czowiekiem wcznie. Krajowcy zamieszkujcy dungl rwnie toczyli midzy sob prawie nieustanne wojny i uprawiali kanibalizm. Eleli Koghe samotnie poda przez dungl do strumienia, niedawno, bowiem odkry miejsce, w ktrym atwo mona owi ryby. Nikt z jego plemienia nie kwapi si z pomoc. Do owego miejsca trzeba byo i przez okolic, ktr nawiedzay ze duchy. Eleli Koghe by o dwany, lecz mimo to niepokj jego potgowa si teraz z kadym krokiem. Ju niedaleko, w zielonej gstwinie po prawej stronie cieyny, lea olbrzymi, samotny gaz. Na jego pasko citym szczycie, pokrytym grub warstw zielonotego mchu, rosa kpa skatych drzew. Ich korzenie zwisay wok jak te jadowite we i czciowo osaniay widoczn tu przy ziemi czarn szczelin. Nikt nie potrafi wyjani, w jaki sposb samotny blok skalny dosta si w gb dungli, lecz z pokol enia na pokolenie wrd okolicznych mieszkacw przekazywano sobie legend, e w ciemnej grocie pod gazem mieszkaj bardzo ze duchy. Miay posiada ogniste oczy, z ktrych wyrastay te da. W pobliu gszczu kryjcego samotn ska Eleli Koghe przyspieszy kroku. Odwrci gow, by przypadkiem nie napotka zabijajcego spojrzenia demona. Tdy nawet w dzie na jbezpieczniej byo przechodzi w towarzystwie czarownika, znajcego rne zaklcia.

Tym razem rwnie udao si Eleli Koghe przej spokojnie obok siedliska duchw. Westchnienie ulgi wyrwao si z jego piersi. Pobieg w kierunku brzegu strumienia. Wkrtce usysza szum wody przedzierajcej si przez rzeczne progi. Las rzedn... Eleli Koghe zwolni kroku. Zacz si uwanie rozglda. Niebawem odnalaz miejsce, w ktrym poprzednim razem przygotowa sprzt rybacki. Ku swemu zadowol eniu stwierdzi, e owalna obrcz o rednicy ponad ptora metra jest ju zasnuta sieci utkan w due oczka. Z wdzicznoci spojrza na siedzcego w niej pajka wielkoci laskowego orzecha, o wochatych, ciemnobrzowych nogach. Pomysowi mieszkacy tej doliny nieraz wykorzystywali pracowitego pajka do robienia oryginalnych sieci na ryby. W tym celu wybierali w lesie odpowiedni rozmiarami bambus, zginali go od wierzchoka w kabk, a reszty pracy dokonywa za nich pajk, ktry znalazszy obrcz, nadajc si do sporzdzenia puapki na owady, zasnuwa j elastyczn, do mocn i trwa sieci, odporn nawet na wod. Eleli Koghe dzid ostronie przeposzy pajka, po czym kamiennym toporkiem ci bambus. Teraz ruszy ku pobliskiemu brzegowi strumienia. Niebawem przystan na duym k amieniu. W tym wanie miejscu rumowisko skalne czciowo tarasowao nurt rzeki, powodujc prd wsteczny i wirowanie wody. Eleli Koghe odoy bro. Uj w donie bambus i szerokim ruchem zagarn sieci wod w toni. Po jakim czasie zowi kilka nieduych ryb. Woy je do siatki uplecionej z lian, a nastpnie zarzuci j na rami; zabra bro oraz sie i ruszy w kieru nku grupy ska, gdzie zamierza ukry swj sprzt rybacki. Wkrtce znalaz odpowiednie miejsce. Teraz powraca do wioski wzdu agodnego, bezdronego zbocza grskiego. Naraz z platformy pooonej na ostro citym szczycie rozbrzmiay melancholijne okrzyki. Eleli Koghe przystan. Zacz nasuchiwa. Po chwili umiechn si, to ptak golove 3 piewa swoj miosn pie...

3 Ptak-ogrodnik (Amblyornis inornatus) spotykany w grach Arfak (pwysep Plasia Gowa - Yogelkopf), a
w okolicach gr Fuyughc zwany golove, jest spokrewniony z ptakami rajskimi. Z ptasich budowniczych osign najwiksz doskonao w budowaniu oryginalnych altan godowych. Do lej odmiany rajskich ptakw nale rwnie zamieszkujce znaczn cz Australii i najlepiej poznane budniki, zwane take altannikami (Ptionorhynchus violaceus), dochodzce do 28 cm dugoci.

Eleli Koghe bez najmniejszego szmeru ostronie wspi si na szczyt. Ukryty w gszczu przyglda si uzdolnionemu ptakowi. Ptak ten, zwany przez nas ogrodnikiem, jest nadzwyczaj pomysowym budowniczym. Na okres godw samiec golove przygotowuje w cigu kilku miesicy wspania sal balow. Przede wszystkim wybiera odpowiednie miejsce, jak najbardziej rwne i nie poronite drzewami. Dziobem i pazurkami oczyszcza ziemi z trawy, niweluje j; jeli s tam jakie krz ewy, zrywa z nich licie oraz kor, aby zwidy. Pozostawia tylko jeden krzak i naokoo niego buduje ziemn platform w ksztacie koa o rednicy mniej wicej jednego metra. Nastpnie przynosi szorstki mech i proste odygi pewnego gatunku storczyka, ktry ronie pkami na gaziach omszaych, wielkich drzew, by z nich zrobi okadzin wzmacniajc krawd platformy. Potem zbiera w lesie gazki i zote listki, jagody czerwone, biae i zielone, z ktrych ukada rne wzory na swej sali godowej. Wrd ozdb nie brak rwnie kolorowych kwiatw, owocw, a nawet grzybkw i piknie ubarwionych owadw. Gdy ozdoby przez dusze leenie trac wieo, ptak je wyrzuca i zastpuje innymi. Eleli Koghe w skupieniu przysuchiwa si miosnym trelom golove. Cieszy si razem z ptasim zalotnikiem. Krajowcy doskonale znali zwyczaje golove i uwanie ledzili ich prace przy budowie sal godowych. Poszczeglne czynnoci ptaka-ogrodnika stanowiy dla nich naturalny terminarz wasnych zaj gospodarskich. Gdy golove zaczyna drapa ziemi, kobiety wiedziay, e czas ju oczyszcza miejsce na poletko. Kiedy ptak przystpowa do budowania platformy, kobiety kopay sw ziemi zaostrzonymi kijami, natomiast, gdy wzmacnia platform okadzin z mchu, one ogradzay poletka, by ochroni je przed dzikami. Przystrajanie platformy rnymi ozdobami oznaczao czas sadzenia jarzyn, ukoczenie za budowy i miosny piew byy zapowiedzi, e warzywa dojrzewaj na poletkach. Dlatego te rado owadna sercem Eleli Koghe. Oto nadchodzia pora niw, sytoci, pieww i tacw. Eleli Koghe po cichu wycofa si z kryjwki. Niebawem by na skraju dungli. Tropikalny ar soneczny uciszy ycie gszczy lenych. Eleli Koghe bez popiechu wszed do dungli. Mia do czasu, by powrci do wioski, zanim kobiety zaczn przygotowywa przed zmierzchem gwny posiek dnia. Wtem w ciszy lenej, niemal jednoczenie, rozleg si wist strzay i ostry krzyk

miertelnie ugodzonego rajskiego ptaka. Eleli Koghe odruchowo przykucn za pniem drzewa. owi uchem trzepot skrzyde, szelest gazi i guchy odgos padajcego na ziemi ptaka. Kilka cichych skokw przybliyo Eleli Koghe do miejsca nieoczekiwanych oww. Ostronie rozchyli pncza. Zaledwie o par krokw od niego, u stp drzewa, pochyla si nad swym upem jaki mczyzna z ukiem w doni. Ubrany by w szeroki czarny pas pleciony i przepask z kory. Nos, przez ktrego chrzstk przegrodow przesunita bya ko kazuara, pomalowany mia na to, a na policzkach widniay symetryczne czerwone pasy. Z uszu zwisay mu wysuszone kolibry, na szyi za sznury muszli i psich zbw. Obok niego, porzucone, leay dzida i kamienny topr. Przyklkn nad jeszcze drgajcym ptakiem. Bysk gniewu zamigota w oczach Eleli Koghe. Obcy myliwy nalea do plemienia Mafulu, z ktrym plemi Tawade yo na wojennej stopie. Pobliski strumie stanowi granic pomidzy terenami owieckimi obydwch plemion. Przekroczenie jej przez ktrkolwiek stron zawsze powodowao krwawy odwet. Eleli Koghe ostronie opar dzid o drzewo; topr i siatk z rybami pooy u jego stp. Uj haczykowat strza, po czym mocno napi ciciw uku. Strzaa ostro bzykna w powietrzu. Nieszczsny Mafulu z szyj przebit na wylot poderwa si z ziemi, lecz w tej chwili druga strzaa ugodzia go prosto w pier. Wydawszy stumiony okrzyk, ciko osun si na martwego rajskiego ptaka. Eleli Koghe podbieg do pokonanego wroga. Wojny wrd krajowcw przewanie ograniczay si do pojedynczych napadw z zasadzki. Ten, kto zabija nieprzyjaciela nie naraajc siebie, zyskiwa saw najwikszego bohatera. Tote Eleli Koghe z dum zawiza teraz dzi ewity wze na swym zowieszczym naszyjniku z lian. Pospiesznie zabra bro zabitego Mafulu oraz martwego rajskiego ptaka i wasn sie z rybami, po czym pobieg w kierunku wioski z radosn wieci. Rodzinna wie Eleli Koghe leaa na ostro citym paskowyu grskim. Kilkanacie domw, zbudowanych ponad ziemi na wysokich palach, stao w dwch rwnolegych rzdach, obramowujc do szeroki plac z ubitej czerwonej gliny. Na samym kocu, tu nad brzegiem przepaci, znajdowaa si nieco obszerniejsza od innych budowla, zwana emone. Suya ona za miejsce zebra starszyzny, a zarazem bya staym mieszkaniem wodzw

oraz sypialni kawalerw. Kady dom posiada z frontu ma nadziemn platform, ocienion okapem dachu tworzcego jakby wygity do gry uk. Caa wioska otoczona bya pkolist palisad z zaostrzonych na kocu pali. Te zabezpieczenia wiadczyy o wojowniczoci Tawade, ktrzy stale napadajc na ssiadw, sami ustawicznie musieli strzec si odwetu. Eleli Koghe bieg, co tchu do swoich. Ju wpad w obrb palisady. Zwyciski okrzyk wojownika od razu zwrci na niego uwag mczyzn gawdzcych na werandach. Zaraz te podyli za nim do emone, tam, bowiem skierowa si Eleli Koghe. Wiadomo o nowym zwycistwie lotem byskawicy obiega ca wie. Kilku wojownikw natychmiast przygotowao si do drogi, aby wyruszy z Eleli Koghe do dungli. Wszystkich ogarno radosne podniecenie. Podczas gdy jedna grupa szybko oddalaa si w dungl, druga pospieszya do kobiet pracujcych na poletkach na niedalekim zboczu grskim. Wobec pojawienia si wroga na ter enach Tawade naleao natychmiast wzmocni stra pilnujc bezpieczestwa kobiet. Wkrtce grupka wojownikw rozbiega si po wzgrzach otaczajcych poletka, skd dobrze byo wida najblisz okolic. Wie o nieoczekiwanej moliwoci napadu rozesza si byskawicznie po polach. Niskie, grube, przewanie niezgrabne kobiety podaway j sobie z ust do ust. Chodziy niemal nago. Jedynie malekie fartuszki ze sznurkw lian zakryway doln cz brzucha. Nigdy nie myte ciaa u wielu byy oszpecone strupami po le leczonych ranach. Jak przystao na wojownicze plemi, kobiety nosiy na szyi nanizane na cienkich lianach koci swych mw lub bliskich krewnych polegych w walce. Zaledwie usyszay wieci przyniesione przez wojownikw, zaczy krzta si jeszcze wawiej. Naleao przecie zebra wicej jarzyn na wieczorn uczt. W obszernych siatkach
4 5

uplecionych

lian

znikay

czerwonawobrunatne, chropowate bataty poywienie mieszkacw wyspy, taro skrami, trzcina cukrowa
6

, ktre stanowiy podstawowe

wyrose jak kalarepy z czarnymi

i najcenniejsze z wszystkich papuaskich jarzyn -

4 Batat, zwany take sodkim kartoflem (Ipomoea batatos poir), jest spokrewniony z powojem. Rodzi
bulwy podobne do bulwy kartofla; jest mczysty, w smaku sodki. Uprawia si go w caej strefie cieplej.

5 Taro naley do rolin obrazkowatych. Ronie w Indiach, na Archipelagu Malajskim i w Ameryce. 6 Trzcina cukrowa naley do traw prosowatych. Osiga wysoko od 2 do 6 m. Posiada dba o

Roliny te wydaj bulwy o wadze 0,5-3,5 kg, przewanie o biaym miszu. Surowe niejadalne. Po ugotowaniu lub upieczeniu jada si je jak kartofle.

due bulwy zwane jamsami 7. W nastpnej kolejnoci do siatek woono mae pasiaste dynie, ogrki i nieco lici tytoniu. Gdy wszystkie kobiety byy ju przygotowane do powrotnej drogi, zarzuciy sobie na plecy pkate siatki, przewizujc je paskiem przeoonym przez czoo na pochylonej do przodu gowie. Na samym wierzchu olbrzymiego adunku warzyw i rur bambusowych napenionych wod matki sadzay okrakiem swe niemowlta lub te umieszczay je tam zamknite w specjalnych bambusowych klatkach. Jeli ktra z kobiet karmia wasn piersi prosiaka, niosa go na rkach przed sob. Obadowane niczym juczne muy, kobiety ruszyy w drog, eskortowane przez mczyzn nioscych jedynie swoj bro. Natychmiast po powrocie do wioski kobiety rozpaliy ogniska, aby w nich rozgrza a do biaoci dugie, paskie kamienie. Pieczenie potraw w myl miejscowego zwyczaju odbywao si w ten sposb, e do wykopanego w ziemi rowu na przemian kadziono gorce kamienie i wa rstw produktw, a zaimprowizowany piec napeniono po brzegi. Wtedy przysypywano go zi emi. Mniej wicej po dwch godzinach rozgrzebywano kopiec i rozpoczynano uczt. Tym razem jednak, zanim jeszcze gazy zostay nagrzane, radosny nastrj zakci niezbyt fortunny powrt wojownikw, ktrzy razem z Eleli Koghe udali si do dungli. Ot zamiast pokonanego Mafulu przynieli dwch zabitych wasnych wojownikw. W pobliu miejsca, gdzie Eleli Koghe stoczy zwycisk walk, znacznie liczebniejszy oddzia Mafulu, ukryty w lenych zarolach, znienacka zasypa ich gradem strza z ukw. Od razu pado dwch Tawade, kilku innych zostao rannych. Jedynie dziki ostronoci Mafulu, ktrzy mimo przewagi bardzo si obawiali syncych z okruciestwa wojowniczych ssiadw, udao si Tawade wycofa z tak gronej sytuacji. Poleg, wic tylko brat Eleli Koghe i jeszcze jeden starszy wojownik.
gruboci 2-6 cm wypenione soczystym i bardzo sodkim miszem. Ronie bardzo szybko, zbir nastpuje po 5 miesicach. Trzcina cukrowa uprawiana bya od bardzo dawna w Mezopotamii, dolinie Gangesu w Indiach, a pniej w Indochinach, Chinach i na Archipelagu M alajskim. Od Indusw przejli jej upraw Arabowie, a od nich Hiszpanie i Portugalczycy, ktrzy przenieli j na Wyspy Antylskie. Obecnie najwiksze plantacje trzciny cukrowej s na Jawie, Kubie, Wyspach Hawajskich i w Afryce.

7 Jamsy (yams) - nazw t obejmuje si roliny jednolicienne z rodzaju Dioscorea, rodzce bulwy
podziemne, a niekiedy rwnie na odygach. Z licznych gatunkw najwaniejsze jest scorea batatas pochodzca ze wschodniej Azji. Posiada bulwy o rnych ksztatach i barwie, zwykle walcowate, zewntrz ciemne, w rodku biae, rowe, czerwone lub fioletowe, o wadze od l do 10 kg. Bulwy te s mczyste, wodniste, o smaku zblionym do modych kartofli. Jams nie wymaga zbyt obfitej wilgoci. Niektre gatunki o drobnych bulwach na pdach zawieraj substancje trujce

mier brata Eleli Koghe, zgodnie z miejscowymi zwyczajami, moga by traktowana jako wyrwnanie porachunkw. Przecie tym razem wanie Eleli Koghe pierwszy zabi jednego Mafulu, a w dungli obowizywao niepisane prawo: gowa za gow. Lecz drugi polegy Tawade oraz kilku innych rannych powinni by pomszczeni, co najmniej tak sam liczb zabitych i rannych. Z okolicznych gr pyn rechot maych ab, ktry brzmia jak subtelny dwik srebrnych dzwoneczkw. To wanie tak zwane toundule rozpoczynay swj przedwieczorny koncert. Tymczasem w wiosce Tawade zamiast radosnych pieni rozlegy si pacze i lamenty. Jedyna ona polegego brata Eleli Koghe i trzy ony starszego wojownika, cae wysmarowane bia gl in na znak aoby, tarzay si w popiele i gono zawodziy. Na przemian sawiy utraconych mw i zorzeczyy zabjcom. Mczyni rwnie nie prnowali. Eleli Koghe przewiza swj kamienny topr przepask na biodra polegego brata i zaprzysig krwaw zemst. Podo bne przyrzeczenia skadali blisi i dalsi krewni innych zabitych, albowiem ognie zapalone na szczytach grskich rozniosy wie o tragicznym wydarzeniu i spokrewnione plemiona ju cigay na styp. Tego dnia dopiero pnym wieczorem kobiety rozkopay smakowicie dymice piece. Dwie zabite na styp winie oraz cae stosy jarzyn rozdzielono pomidzy domownikw i goci. Starszyzna i sawni wojownicy otrzymali najlepsze czci misiwa i jamsy. Kady bra swoj porcj na li i zajada si ni na uboczu. Kobietom rozdano ochapy i jarzyny. W kocu dzieci i psy zaczy wygrzebywa z popiou w piecach resztki jedzenia. Uroczystoci pogrzebowe miay trwa duszy czas. Tote po zakoczeniu wieczerzy mczyni udali si do emone na narad wojenn. Zasiedli rzdami po obydwch stronach ognia, arzcego si w wylepionym glin rowku porodku podogi wzdu domu. Naczelnik plemienia zwin w rulon kilka tawych lici tytoniu, po czym wydoby z siatki ory ginaln fajk. Bya to do gruba rurka bambusowa o dugoci okoo trzydziestu centymetrw, zamknita na obydwch kracach naturalnymi przegrodami. W pobliu kocw fajki, na wierzchu rury, znajdoway si pojedyncze otwory. W jeden z nich naczelnik zatkn rulonik lici, ktry zapali ponc gazk. Nastpnie przyoy usta do drugiego otworu w fajce i tak dugo wciga powietrze, a

caa rurka napenia si dymem. Teraz wyrzuci nie dopalone licie i poda fajk swemu ssiadowi. Kady z zebranych kolejno zaciga si nagromadzonym w jej wntrzu dymem. Po tej ceremonii rozpoczy si dugie narady. Jednomylnie postanowiono szuka pomsty na Mafulu, co niewtpliwie powinno ucieszy dusze obydwch polegych. Wojownicy wylegli na plac. Byo tam ludno i gwarno, kobiety, bowiem, a nawet i dzieci, nie kady si spa tej nocy. Wdowy wci objawiay publicznie swoj rozpacz; kaleczyy ciaa ostrymi bambusowymi noami, tarzay si w popiele i lamentoway. Wojownicy rozpoczli przygotowania do wojennej wyprawy. Oporzdzali bro, malowali ciaa sadz i bia glin w czarne i biae pasy, gowy przystrajali piropuszami z ptasich pir, a na szyjach zawieszali naszyjniki z zbw dzikich wi. Jeszcze przed witem byli gotowi do wyruszenia w drog. Teraz mia si odby wojenny taniec. Wojownicy w penym uzbrojeniu podzielili si na dwie grupy, ktre stany naprzeciwko siebie twarz w twarz. Najpierw obydwa oddziay zmierzyy si gronym wzrokiem, nucc ptonem gron w brzmieniu pie. Potem tancerze gwatownie potrzsali dzidami, ukami i k amiennymi maczugami. Stojc w miejscu mocno uderzali stopami o ziemi, a czerwonawy py spowi ich mglistym obokiem. Tempo taca stawao si coraz szybsze. Obydwie grupy postpoway krok do przodu, potem dwa do tyu, robiy krok w prawo i jeden w lewo, by naraz sko czy ku sobie z gonym okrzykiem bojowym. Przez dugi czas to cofali si, to znw nacierali na siebie, a w kocu powietrze napenio si wistem strza wystrzelonych z ukw. Nagle obydwa oddziay zatrzymay si, jakby wrosy w ziemi. Zamilka bojowa pie. W tej wanie chwili skrawek tarczy sonecznej wychyli si zza gr. Po tropikalnej nocy nastawa! dzie. Tym samym ze duchy dungli traciy sw moc. Wojownicy mogli ju wyruszy na wojenn wypraw. Tego jeszcze dnia naczelny wdz Tawade, Eleli Koghe, przekroczy, graniczny strumie i spldrowa najblisz wie Mafulu. Polaa si krew. Odtd przez dugie tygodnie Tawade bd Mafulu na przemian wyprawiali uczty na cze zwycistwa lub stypy na znak aoby. Eleli Koghe znw przygotowywa wojenn wypraw na Mafulu. Przecie kady napad

powodowa ofiary w ludziach, ktre trzeba byo pomci. Starszyzna i wojownicy naradzali si w emone. Eleli Koghe przypomina krzywdy wyrzdzone im przez Mafulu oraz korzyci, jakie wojna przyniosa plemieniu Tawade. Przychylny pomruk wojownikw coraz bardziej go podnieca. Hojnie obdarowani upem wojennym czarownicy zapewniali Tawade zwycistwo. Wanie zapalono fajk, aby uwici decyzj podjcia wojennej wyprawy. Emone zalega cisza. Wtem gdzie od szczytw grskich spyn gos zwielokrotniony przez echo. - Hoooooo! Hoooooo! Wy tam w dole strumienia, suchajcie! Roznosio si po dolinie. Eleli Koghe sugestywnym gestem nakaza milczenie. Wybieg na werand. Zoy obydwie donie przy ustach i jak przez tub odkrzykn: - Hooooo! W grze strumienia, mwcie, suchamy! - Hoooo! Zbliaj si biae duchy o ksztatach ludzi! Zabieraj z dungli najbarwniejsze ptaki i kwiaty! Z kijw miotaj pioruny! Pal wod! Zabieraj ptaki i kwiaty! Biada nam! Mne serce Eleli Koghe zadrao na wie o niezwykych duchach. Milcza przez chwil, a potem zebrawszy siy krzykn: - Hoooo! Czy biae duchy id do nas?! - D w gr strumienia! Za trzy ksiyce bacznoci, brocie naszych ptakw!
8

bd u was. Miejcie si na

Spotkanie w Sydney
Na przedmieciu w poudniowej czci Sydney 9, w willi dyrektora Parku Taronga - olbrzymiego ogrodu zoologicznego, odbywao si przyjcie. Pan Filip Hart podejmowa niezwykych goci, albowiem z wyjtkiem jego przyjaciela Karola Bentleya, dyrektora ogro du zoologicznego w Melbourne 10, wszyscy byli dla niego zupenie obcymi ludmi.

8 Krajowcy Nowej Gwinei nie znali kalendarza; czas mierzyli "ksiycami", z ktrych jeden stanowi dob.
9 Sydney - stolica stanu Nowa Poudniowa Walia, a zarazem jeden z najwikszych portw Australii. 10 Melbourne - stolica stanu Wiktoria w Australii poudniowo-wschodniej, pooona na pnocnym kracu
zatoki Port Phillip u ujcia Yarra-Yarra. Doskonay port. Jest drugim pod wzgldem wielkoci miastem w Australii. W latach 1901-1927 byo przejciowo stolic Zwizku Australijskiego powstaego w 1900 r.

Inicjatorem tego przyjcia by znany zoolog Karol Bentley. Kilka lat temu odby jako doradca wypraw owieck w gb z kontynentu dorosymi australijskiego. Przewodzili jej polscy owcy dz ikich zwierzt, zatrudnieni w hamburskim przedsibiorstwie Hagenbecka. Razem mczyznami wzi wtedy udzia w owach mody chopiec, Tomasz Wilmowski, syn kierownika wyprawy. Bentley bardzo polubi Tomka. Chcia go nawet przyj na wychowanie, gdy obawia si, e ustawiczne podrowanie ojca uniemoliwi chopcu nauk. Tomek ze wzrusz eniem podzikowa Bentleyowi za wielkoduszn propozycj, lecz nie zgodzi si pozosta w Australii. Od 1904 roku miny ju cztery lata. W tym czasie Tomek bra udzia w wielu wyprawach owieckich i wyrs na bardzo dzielnego modzieca. Bentley, powiadomiony listownie o pobycie w Australii swych polskich przyjaci, telegraficznie zaproponowa im spotkanie w Sydney. Przyjli jego zaproszenie i oto teraz razem z nim gocili u pana Filipa Harta. Wilmowscy oraz ich przyjaciele przyjechali do Australii wprost z wyprawy na Syberi, skd dopomogli uciec z zesania kuzynowi Tomka, Zbyszkowi Karskiemu 11. Wraz ze Zbyszkiem umkna rwnie jego narzeczona, moda studentka medycyny, Natasza Wadimirowna Bestuewa. Podczas pierwszego pobytu w Australii owcy poznali w Nowej Poudniowej Walii hodowc owiec, Allana. Pastwo Allan niemal uwielbiali Tomka, gdy on to wanie odnalaz wtedy zagubion w buszu ich dwunastoletni jedynaczk, Sally. Od tej pory Sally i Tomek yli w wielkiej przyjani. Widywali si czsto, poniewa Sally, podobnie jak Tomka, wysano do szk w Londynie. Obecnie moda panienka otrzymaa matur. Przed wstpieniem na dalsze studia przyjechaa na kilkumiesiczny wypoczynek do rodzicw. Pastwo Allan dowiedzieli si od crki, e Tomek i jego towarzysze przebywaj Australii. Po blisko miesicznym odpoczynku podrnicy z prawdziwym alem opucili farm Allanw. Nie mogli sobie pozwoli na dusze wakacje. W Sydney oczekiwa na nich Bentley, a ponadto mieli tam sporo pilnych wasnych
11 Dramatyczna walka o uwolnienie polskiego zesaca zostaa opisana w ksice Tajemnicza wyprawa
Tomka.

na

Dalekim

Wschodzie.

Zaprosili

ich

na

wita

Boego

Narodzenia. W ten sposb cala gromadka Polakw znw si znalaza w

spraw do zaatwienia. Mianowicie w tym najdogo dniejszym z portw wiata sta na kotwicy dalekomorski jacht bosmana Nowickiego. Naley w yjani, e w wyprawie na Syberi uczestniczy brat maharani
12

Alwaru, Pandit

Davasarman. Aby uatwi uprowadzenie zesaca, pikna i szlachetna maharani, ktra polubia Tomka, nie tylko nakonia swego brata do wzicia udziau w wyprawie, lecz zaofiarowaa take wasny jacht. W Rabaulu 13, gdzie w drodze powrotnej z Syberii nastpio poegnanie z Panditem Dav asarmanem, spotkaa Polakw, a szczeglnie bosmana Nowickiego, ogromna niespodzianka. Mianowicie Pandit Davasarman wrczy dobrodusznemu marynarzowi akt wasnoci jachtu, podpisany przez ksin. Jednoczenie powiadomi owcw, e z czci zaogi wraca do Indii niemieckim parowcem. Bosman najpierw oniemia, a potem odmwi przyjcia tak kosztownego daru. Ostatecznie opory jego zostay przeamane przez Jana Smug, podrnika i owc, ktry najduej przyjani si z ksin. Klepn on bosmana w ramie i rzek: "No, speniy si twoje marzenia! Wprawdzie nie zdobylimy zota w grach Atyn-tag, za ktre chciae kupi sobie jak star kryp, ale mimo to teraz zostae kapitanem. Bierz, ki edy ci daj ze szczerego serca! W zamian przy okazji przelesz ksinej jaki oryginalny upominek!" W ten sposb bosman zosta kapitanem na wasnym jachcie. Pierwszy samodzielny rejs odby z przyjacimi do Sydney. Tam pozostawili jacht pod opiek zaufanej indyjskiej zaogi, sami za udali si z wizyt na farm Allanw. Po powrocie do Sydney zamieszkali na jachcie, gdy w tym bardzo ruchliwym, portowym miecie nieatwo byo o wynajcie odpowiedniego mieszkania. W przeciwiestwie do poczciwego kapitana Nowickiego, Tomek wcale nie by w najradoniejszym nastroju. Tak si cieszy z tych wit u Allanw, a tymczasem zasta tam rwnie kuzyna Sally, ktry razem z ni przyjecha z Anglii. James Balmore, nieco starszy od Tomka, by krewnym brata pana Allana, stale mieszkajcego w Londynie. U niego to wanie przeb ywaa Sally, uczc si w Anglii. James lub Jimmie, jak go zdrobniale nazywaa Sally, wci asystowa swej adnej kuzynce. To wanie psuo Tomkowi humor.
12 Maharani - tytu przysugujcy onie maharady. 13 Rabaul - miasto i port na wyspie Nowa Brytania w Archipelagu Bismarcka. Do I wojny wiatowej by stolic
Ziemi Cesarza Wilhelma, czyli wczesnej kolonii w Nowej Gwinei.

Bentley rwnie Allanw zaprosi na spotkanie w Sydney. Ojciec Sally nie mg opuci swego gospodarstwa na duszy czas, tote przybya jedynie pani Allan z crk i kuzynem Jamesem Balmore'em. Od samego pocztku przyjcia Tomek by roztargniony. Z trudem skupia uwag na oglnej rozmowie. Bentley wanie zapowiada jak niezwyk niespodziank dla swych prz yjaci, a Tomek tymczasem zerka w kierunku werandy, gdzie przebywaa reszta modziey. owi uchem wesoy miech Sally i powany gos Jamesa Balmore'a. Zaraz po drugim niadaniu gospodarz poprowadzi goci do gabinetu. Nadesza chwila ujawnienia niespodzianki. - Prosz, bardzo prosz, siadajcie wszyscy - mwi Bentley. - Chciaem powiedzie wam co interesujcego. Hm, chcc by szczery, musz wyzna, e nawet specjalnie w tym celu zorganizowaem to niecodzienne dzisiejsze spotkanie. - Mw pan prosto z mostu, szanowny panie Bentley. Midzy starymi znajomymi nie potrzeba zbytnich ceregieli - wtrci kapitan Nowicki. - Skoro tak, przystpuj od razu do sedna sprawy. Ty, kochany Tomku, suchaj mnie szczeglnie uwanie. Bardzo licz na ciebie - powiedzia Bentley, umiechajc si yczliwie do modzieca.: - Nie wiem, w czym mgbym panu pomc? - zdziwi si Tomek. - Czy pan nie artuje? - Nie, nie, mj drogi! Naprawd chc wam co zaproponowa i bybym bardzo rad, gdyby ty zapali si do mego projektu. - Nie pojmuj, dlaczego mogoby panu na tym tak bardzo zalee? zapyta Tomek, widzc, e zoolog mwi powanie. - Wydaje mi si, e twj zapa zachciby innych do mojej sprawy wyjani Bentley. - Nie posdzaem pana dotd o tak przebiego - wesoo zauway Nowicki. - Faktycznie jednak masz pan racj. Ten modzik nas czsto wodzi za nos! Cae towarzystwo wy buchno miechem. - Jeli chodzi o mnie, zawsze chtnie sucham rad Tomka - odezwa si Smuga. - Niezwyka intuicja rzadko zawodzi naszego modego przyjaciela. Tomek siedzia zaenowany pochwaami. Tymczasem Bentley mwi:

- Pewien bardzo zamony przemysowiec australijski jest zapalonym kolekcjonerem rajskich ptakw
14

i storczykw 15. Pragnie uzupeni swoje zbiory

nowymi, mao lub w ogle dotd nie znanymi okazami. W tym celu zaproponowa mi zorganizowanie wyprawy badawczej... - Ho, ho! Jest to, wic wyprawa nawet o pewnym romantycznym podou - wtrci Tomek. - Paradisea apoda, czyli beznogie rajskie ptaki! Wszyscy zaciekawieni spojrzeli na modzieca, a impulsywna Sally zawoaa: - Nie syszaam nigdy o rajskich ptakach bez ng, to chyba jaka legenda?! - Oczywicie, e to legenda, romantyczna legenda - potwierdzi Tomek. - Nie znam jej, prosz Tommy, opowiedz j nam! - zaproponowaa Sally. - Pniej, moja droga! Przepraszam, e mimo woli przerwaem panu zwrci si Tomek do Bentleya. - Czyby ju kiedy interesowa si rajskimi ptakami, modziecze? zapyta Hart, bacznie obserwujc Tomka. - Czytaem ksik markiza de Raggi, ktry przy kocu osiemnastego wieku odby specjaln wypraw do Nowej Gwinei w celu badania ycia tych ptakw - odpar Tomek. - Jeli tak, to przyczam si do proby panny Sally i prosz o wyjanienie nam, dlaczego powstaa legenda, e rajskie ptaki nie posiadaj ng - rzek Hart. Tomek w jednej chwili zda sobie spraw, e dyrektor ogrodu zoologicznego w Sydney pragnie sprawdzi zasb jego wiadomoci na ten temat. Tote zmiesza si troch, lecz mimo to zaraz zacz mwi Opanowanym gosem: - Do dawna to historia, pierwsze informacje, bowiem o istnieniu rajskich ptakw dotary do Europy jeszcze przed odkryciem drogi morskiej do Indii i na dugo przedtem, zanim Europejczycy wyldowali w Nowej Gwinei. Skrki rajskich ptakw z Nowej Gwinei oraz pobl iskich wysp najpierw
14 Ptaki rajskie (Paradiseidae) s bliskie ptakom krukowatym, od ktrych, prcz innych cech, rni si przede
wszystkim brakiem szczeciniastych pir u nasady dzioba. Samce odznaczaj si takim przepychem pir ozdobnych i tak wspaniaymi barwami, e bodaj tylko kolibry mog si z nimi rwna. Obecnie znamy okoo 100 gatunkw rajskich ptakw.

15

Storczyki, czyli orchidee, s najosobliwszymi rolinami na Ziemi. Budz podziw rnorodnoci postaci, ksztatem, barw, zapachem kwiatw, sposobem ycia, zapylania itp. Istnieje ich okoo 1213 tysicy gatunkw, a moe i wicej. Rozpowszechnione s na caej Ziemi, nie liczne tylko w wysokich grach i w pobliu biegunw. Poza Brazyli i ssiednimi krajami Ameryki Po udniowej szczeglnie obficie wystpuj na Madagaskarze, wyspach Oceanu Indyjskiego i w caej strefie tropikalnej.

przywieli na Jaw pitnastego

16

miejscowi kupcy. Tam wanie po raz pierwszy zobaczy je W


17

kupiec wenecki Nicolo de Conti, ktry przebywa na tej wyspie w poowie wieku. tysic piset dwudziestym drugim roku wspuczestnik wyprawy Magellana naokoo wiata otrzyma od wadcy Batjanu na Molukach skrk rajskiego ptaka i przywiz j do E uropy. W siedemnastym i osiemnastym wieku barwne pira rajskich ptakw stay si bardzo poszukiwane, zwaszcza w Chinach i Indiach, a wkrtce zapanowaa na nie moda i w Europie, gdzie kobiety zaczy zdobi nimi swoje kapelusze. Wwczas to powstaa legenda, e te pikne ptaki pochodz wprost z biblijnego raju. Po wykluciu si tam z jaj miay frun w kierunku soca, od ktrego otrzymyway wspaniae ubarwienie pir. W myl legendy rajskie ptaki byy pozbawione ng, aby nie mogy pobrudzi swego upierzenia osiadajc na ziemi. Zniay si ku niej jedynie w celu poywienia si ros. Jeli nie mogy zaspokoi godu w locie, po prostu umieray. - Zgadzam si z tob, Tommy, e to bardzo romantyczna legenda, lecz chyba brak jej jakiego logicznego uzasadnienia - zauwaya pani Allan. - Powstanie legendy jest bardzo atwe do wytumaczenia - wyjani Tomek. -W niektrych regionach zamieszkiwania rajskich ptakw, jak na przykad na wyspach Aru18 i w Nowej Gwinei, krajowcy interesowali si jedynie ich bajecznie kolorowymi pirami, ktrych uywali do ceremonialnego zdobienia gw. Tote obdzierajc zabite ptaki ze skry odcinali bezwartociowe dla siebie koczyny. W takim stanie rwnie sprzedawali cenne skrki kupcom i bezwiednie przyczynili si do stworzenia dziwnej legendy. - Nic o tym nie wiedziaam, ale przecie ptaki musiay gdzie skada i wysiadywa jaja - niedowierzajco powiedziaa pani Allan. - Przypadkowo twrcy legendy i na to znaleli wytumaczenie - odpar Tomek. - Przypuszczali, e rajskie ptaki, nie mogc wysiadywa jaj na ziemi, radz sobie w inny sposb. Mi anowicie samiczki miay skada i wysiadywa
16 Jawa - wyspa na Oceanie Indyjskim naleca do Republiki Indonezyjskiej. Indonezja zajmuje
najwikszy na wiecie archipelag sundajski, pooony miedzy Azj i Australi. Dzieli si on na Wielkie i Mae Wyspy Sundajskie oraz Moluki. Do Indonezji naley take zachodnia cze Nowej Gwinei (Irian Barat). W skad Indonezji wchodzi 3000 zamieszkanych wysp, z ktrych najwiksze to: Borneo Indonezyjskie (Kalimantan) 539460 km2, Sumatra (Sumatera) - 473 607 km2, Celebes (Sulawesi) - 189035 km2, Jawa (Djawa)- 126703 km2, Halmahera 17998 km2, Flores - 15 610 km2. Na Jawie ley stolica Indonezji Dakarta.

17 Moluki (Wyspy Korzenne) - grupa wysp Archipelagu Malajskiego, pomidzy Celebesem i Now Gwine,
nalecych do Indonezji.

18 Wyspy Aru (Aroe Islands) - grupa ok. 90 maych wysp na poudniowy zachd od Nowej Gwinei

jaja na grzbietach samcw unoszcych si w p owietrzu. W pniejszych czasach legenda zostaa nieco zmieniona. W dalszym cigu wierzono, e rajskie ptaki nie posiadaj ng, lecz za to dwa dugie pira w ogonie, zakrzywione na kocu, miay umoliwia im zawieszanie si na gaziach drzew na czas koniecznego odpoczynku. Legenda o beznogich rajskich ptakach znalaza nawet pewne potwierdzenie naukowe, gdy szwedzki uczony, Karol Linneusz, doda sowo "apoda" czyli "bez ng", dla okrelenia w jzyku aciskim wielkiego rajskiego ptaka. Z czasem przestano wierzy w legend, gdy wielu myliwych, szczeglnie malajskich, urzdzao specjalne wyprawy owieckie na rajskie ptaki do Nowej Gwinei. Wwczas naocznie stwierdzili, e rajskie ptaki, tak jak wszystkie inne, maj nogi, buduj na drzewach gniazda i w ysiaduj w nich jaja. Prno kobieca i wysokie ceny pacone za pira przyczyniy si do znacznego wytrzebienia tych piknych ptakw. Tote moim zdaniem w kolekcjoner, o ktrym wspomnia pan Bentley, susznie czyni, chcc uzupeni swe zbiory. Kto wie, czy w niedalekiej przyszoci rajskie ptaki nie wygin cakowicie19. Naprawd jestem zdumiony tak wyczerpujcym wyjanieniem legendy - z uznaniem odezwa si Hart. - Od razu mona si zorientowa w pana zawodowych zainteresowaniach. - Tomek kubek w kubek wda si w swego szanownego ojca - zawoa bosman Nowicki. - Syszaem ju o tym od pana Bentleya - potakn Hart. - Uzupeniajc t obszern relacj dodam tylko, e rajskie ptaki zamieszkuj take pnocnowschodni Australi i Moluki, gwnie wszake Now Gwine, tak mao przez nas poznan... - Krtko mwic, proponuj nam panowie wypraw do Nowej Gwinei powiedzia Smuga. - Dodajmy dla cisoci, do kraju owcw gw i ludoercw - wtrci Wilmowski. - Wikszo Nowej Gwinei jeszcze dzisiaj pokrywaj na mapie biae plamy.

19 Od 1924 r. polowanie na rajskie ptaki oraz wywoenie ich pir z Nowej Gwinei zostay zakazane. Obecnie
jedynie Papuasi mog polowa na nie dla wasnych potrzeb zdobniczych.

- Niewtpliwie ma pan racj - potwierdzi Bentley. - Nowa Gwinea jest cigle dla biaego czowieka krain wielkich tajemnic. Kt moe odgadn, co zazdronie ukrywa jej wntrze? - Jest to na pewno bardzo interesujcy kraj tak dla geografa, jak i dla etnografa, zoologa, botanika, ornitologa, a take dla poszukiwaczy zota i wszelkich niespokojnych duchw dnych silnych wrae - powanie rzek Wilmowski. - Ciekawa, lecz bardzo ryzykowna wyprawa. - Powiadasz, Andrzeju, e tam s ludoercy - zagadn bosman Nowicki. - Do licha! Stanowibym dla nich pokus ze wzgldu na moj tusz. - Nie ma obawy, panie kapitanie - odrzek Bentley. - Nie syszaem nigdy, aby tamtejsi krajowcy zjedli jakiegokolwiek biaego. - Ha, wic s przyjanie usposobieni do nas? - zdumia si Nowicki. - Nie o to chodzi! - zaprzeczy Bentley. - Kady czowiek moe z atwoci straci tam gow bez wzgldu na ras. Podobno do biaych czuj wstrt z powodu nieprzyjemnego dla nich zapachu... - Ciekawe rzeczy pan opowiada, ale i epetyny te szkoda naraa dla tych rajskich ptaszkw! - A ty, Tomku, co o tym mylisz? - zagadn Bentley. Tomek pochyli si do zoologa i rzek porywczo: - Mog wyruszy z panem nawet i dzisiaj! Oczywicie, jeli ojciec pozwoli. - Byam pewna, e Tomek tak wanie odpowie! - z entuzjazmem zawoaa Natasza. Sally bacznym wzrokiem obrzucia Rosjank. Lekko zmarszczya brwi i o czym zacza rozmyla. - A co na to szanowny pan Wilmowski? - zapyta Bentley. - Pozwalam memu synowi samodzielnie podejmowa decyzje. Natomiast jeli chodzi o mnie, nie mog od razu da odpowiedzi. Mam pewne zobowizania wobec Hagenbecka, powinienem si z nich wywiza. - Zupenie susznie, przewidywaem podobn sytuacj - powiedzia Bentley. - Porozumiaem si z Hagenbeckiem. Oto list od niego! Wilmowski odpiecztowa kopert. Uwanie przeczyta pismo, po czym poda je Smudze.

- A wic mamy konkretne propozycje od Hagenbecka - rzek po chwili Smuga. - Czy realizacja tego zamwienia daaby si pogodzi z pana zadaniem? - Wziem to pod uwag; zainteresowania Hagenbecka s do zbiene z moimi - odpar Bentley. - Oczywicie transport liczniejszych zbiorw bdzie sprawia nam wicej trudnoci. - Tomku, przeczytaj list Hagenbecka - powiedzia Smuga, podajc mu pismo. Modzieniec dwukrotnie przeczyta list; potem podsun go kapitanowi Nowickiemu. Ten zaledwie pobienie rzuci na niego okiem i mrukn: - Nie lubi patroszy ptactwa, lecz mam w tym niejak wpraw. Kucharzowaem kiedy na pewnej krypie. Wszystko mi jedno, przecie goli teraz jestemy jak wici tureccy! - Naprawd zrcznie oporzdza pan ptaki - przyzna Tomek. - Jest to bardzo wane w tropikalnym kraju, gdy preparowanie okazw wymaga niezwykej starannoci. Trzeba strzec zbiorw przed zepsuciem, przed wszelkimi owadami, a ponadto ustawicznie przewietrza, chr oni przed wypowieniem... - Widz, e zna si pan na tym - z uznaniem powiedzia do Tomka dyrektor Hart. - Wobec tego mam dla pana rwnie pewn prywatn propozycj. Za kady oryginalny okaz motyla zapac pidziesit funtw. Mog od razu podpisa umow z zaliczk, powiedzmy... piciuset funtw. Oczywicie, jeli trafi si jaki rarytas, uzgodnimy odpowiedni cen. - Najpierw omwmy zasadnicz spraw - przerwa Smuga. - Przez ostatnie dwa lata nie odbywalimy oww. Tote w tej chwili nie posiadamy funduszy na zorganizowanie wyprawy. Jakie s pana propozycje, panie Bentley? - Ceni mskie stawianie sprawy - odpowiedzia zoolog. - Przede wszystkim musz wyjani, e dyrekcja ogrodu zoologicznego w Sydney i mj ogrd w Melbourne s rwnie zaint eresowane podobn wypraw. Oczywicie obydwie instytucje posiadaj pewne fundusze na ten cel. Razem z kwot ofiarowywan przez prywatnego kolekcjonera stanowi to do powan sum. Jest ona ju zdeponowana w tutejszym banku. - Jak by si przedstawia nasz udzia w wyprawie? - indagowa Smuga.

- Dla kadego z panw przeznaczylimy po dwa tysice funtw. Jedna czwarta wasnych Natomiast patna natychmiast pokryliby po podpisaniu umowy, reszta byaby zdeponowana na panw nazwiska w banku wskazanym przez was. Z pienidzy panowie jedynie osobisty podry ekwipunek. morskiej, organizatorzy wyprawy opac koszty

transportu pieszego w Nowej Gwinei, wyywienia oraz dadz pewn kwot na zakup eksponatw etnograficznych. - Szanowny panie, czyby rajskie ptaszki i kwiatki przedstawiay a tak wielk warto? - zdumia si kapitan Nowicki. - Za jeden ywy okaz nie znanej jeszcze orchidei mona uzyska od amatora do dziesiciu tysicy funtw - wyjani Bentley. - Ho, ho! Mimo to wydaje mi si, szanowny panie, e kupujecie kota w worku. A jeli owcy gw i ludoercy uniemoliwi wykonanie zadania? Moemy wrci z pustymi rkoma. - Wszystko moe si zdarzy, organizatorzy ponosz ryzyko - wyjani Bentley. - Aby jednak ograniczy moliwo niepowodzenia do minimum, postanowilimy wanie panom powierzy poprowadzenie wyprawy. Hagenbeck uwaa was za najlepszych fachowcw w tej dziedzinie. - Czy zaraz musimy udzieli odpowiedzi? - zapyta Wilmowski. - Tak, sprawa jest pilna. Chciabym si znale na miejscu jeszcze przed kocem pory deszczowej - owiadczy Bentley. - Poza tym dla pana osobicie mam odrbne zamwienie z Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. Pan ju wsppracowa z t instytucj. Tym r azem chodzi o sposb preparowania ludzkich gw przez owcw nowogwinejskich. Oto odpowiednie pismo. Naraz Sally powstaa z fotela i powiedziaa: - Bardzo przepraszam, czy mogabym chwil porozmawia z Tommym, zanim panowie podejm decyzj? Dyrektor Hart spojrza na ni zdziwiony, lecz reszta towarzystwa umiechaa si dyskretnie. Wszystkim przecie byo wiadome, jak zaya przyja czya obydwoje modych. Sally bya ulubienic kapitana Nowickiego, tote zaraz pospieszy jej z pomoc: - Pogruchajcie sobie, przez ten czas my rwnie si namylimy. Co nagle, to po diable! Nieprawda, szanowni panowie? - Oczywicie - powtrzy Bentley. - Panie zawsze maj pierwszestwo. - Prosimy, prosimy - zawtrowa Hart, zorientowawszy si w sytuacji.

Wilmowski i Smuga wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Sally i Tomek wyszli na werand. Zaledwie znaleli si sami, panienka zawoaa: - A wic to tak, drogi Tommy! Chcesz wyruszy na wypraw, i to nawet dzisiaj?! Widz, e ju nic a nic ci nie obchodz! - Sally! Jak moesz tak mwi! - oburzy si Tomek. - Mog, mam nawet do tego prawo, skoro zapomniae o czym tak wanym dla mnie - odpara bliska paczu. - O czym to zapomniaem? Prosz, przypomnij mi... - Czy nie przyrzeke rok temu w Londynie, e spenisz kade moje yczenie, gdy zdam matur? Tomek odetchn z ulg. Wic o to tylko jej chodzio! - Sally, doskonale o tym pamitam. Nie naruszyem mojej obietnicy, zgadzajc si wyruszy na wypraw do Nowej Gwinei. Syszaa, ile mi za to zapac? Jutro otrzymam zaliczk od pana Harta, bd mg ci kupi, co tylko zechcesz! Ju si chyba nie gniewasz na mnie? - Nie, Tommy, ju si nie gniewam. Wiem, e nigdy w yciu nie zamaby przyrzeczenia. - Oczywicie! - Doskonale, byam tego pewna! Wobec tego teraz musisz speni moje yczenie! - Jutro bd mg ci kupi upominek, jaki sobie wybierzesz. Zgoda? - Nie, mj drogi! Musisz je speni dzisiaj! I prosz ci, nie wspominaj mi nawet o pienidzach! Tomek zdezorientowany uwanie spojrza w oczy Sally. Naraz straszliwe podejrzenie zakiekowao w jego myli. - Sally... ty chyba nie masz zamiaru... Panienka umiechna si przymilnie. - Nareszcie! Ju chyba wiesz, czego chc? - zapytaa po chwili. - Sally, Sally, przecie to niemoliwe! - Dla ciebie nie ma rzeczy niemoliwych, Tommy. Ty odnalaze mnie w buszu, gdy inni ju stracili wszelk nadziej! Ty wyrwae mnie z niewoli u Indian meksykaskich. Ty nauczye mnie kocha wszystkie zwierzta! Dlatego tylko wstpiam na zoologi, eby mc razem z tob jedzi na owieckie wyprawy. Poza tym dae mi sowo, e spenisz kade moje yczenie, a ja teraz ycz sobie jecha z tob do Nowej Gwinei! Zabierzemy

rwnie Dinga. Troch zaniedbae go ostatnio! Nasze kochane psisko jest ju na statku. Jeli ci cokolwiek na mnie zaley, spenisz to, co przyrzeke! Przygwodony tak cikimi argumentami, Tomek oszoomiony osun si na fotel. Sprytna Sally schwytaa go w puapk. Ani Bentley, ani nikt z jego towarzyszy nie zgodzi si na zabranie kobiety na tak niebezpieczn wypraw. By prawie zrozpaczony, lecz przecie nie mg zama raz danego sowa. Dopiero po duszej chwili zda sobie spraw, e skoro chce z nim jecha, to niewiele musi jej zalee na nadskakujcym kuzynie. To go nieco pocieszyo. Prawie spokojnie odezwa si: - Twoje na wierzchu, Sally. Nie mog ci zabra, wic sam rwnie nie wezm udziau w tej wyprawie. Szkoda... Pienidze s nam bardzo potrzebne... Ale daem sowo... i dotrzymam. Sally przybliya si do Tomka. Doskonale rozumiaa, jak wiele si dla niej wyrzeka! Opara donie na jego ramionach. Patrzc mu w oczy, zapytaa: - Nie masz do mnie alu? - Nie, nie mam. Daem sowo, musz dotrzyma. Moi towarzysze pojad sami. Moe to nawet i lepiej. Przecie kto musi si zaopiekowa Zbyszkiem i Natasz. - Tommy, czy tylko ze wzgldu na mnie chcesz pozosta? Co za atwo rezygnujesz z wyprawy! - Co znw masz na myli? - zaniepokoi si Tomek. - Ju nic! Czy zabraby mnie, gdyby twj ojciec i inni si zgodzili? - A c mgbym innego uczyni, skoro dasz dotrzymania sowa? - Ha, wiec jeszcze nie wszystko stracone? Spostrzegam, jak bardzo oni licz si z tob! Nawet pan Bentley i Hart. - Sally, nie mw gupstw! Ani oni, ani twoi rodzice si nie zgodz! - Tak mylisz? A wic dobrze, wrmy do nich i powiedz im, e nie jedziesz na wypraw. Mw ca prawd!

Czy Sally zwyciy?

Tomek i Sally weszli do gabinetu. Wszyscy ciekawie spojrzeli na nich i od razu przerwali rozmow. Nietrudno byo domyli si, e midzy dwojgiem modych zaszo co nieoczekiw anego. W twarzy Sally widoczne byo napicie i podniecenie. Tomek za, poblady, opuci g ow na piersi i unika wzroku obecnych. Wilmowski i Smuga znw wymienili porozumiewawcze spojrzenia. - No i c, konferencja skoczona? - niefrasobliwie zacz Nowicki. Wobec tego, szanowni panowie, przystpmy do sprawy... - Nie spiesz si tak, kapitanie - przerwa mu Smuga. - Najpierw pozwlmy wypowiedzie si Tomkowi. Modzieniec wolno podnis gow, spojrza na Smug, a nastpnie na ojca. Zaraz zrozumia, e oni odgadli prawd. Poblad jeszcze bardziej. Kapitan Nowicki odczul dziwny niepokj. Uwanie przyjrza si Tomkowi, potem zerkn na Sally. Zafrasowany zmarszczy brwi. - Co ty mu tam nagadaa? Pokcilicie si czy co? - pgosem zagadn Sally, nachylajc si ku niej. Tomek nie mg duej milcze. Zebra si w sobie i rzek: - Przykro mi, ale nie mog wzi udziau w wyprawie... - A to dlaczego?! - zdumia si Nowicki. - Sally... - Nic nie gadaj, ju wiem! - zawoa marynarz. - Niepotrzebnie mwilimy przy paniach o ludoercach i owcach gw. Nic dziwnego, e wystraszya si o ciebie! Ale nie martw si, ju ja jej to wytumacz! - Myli si pan - zaprzeczy Tomek. - Sally prosi, ebym zabra j i Dinga na t wypraw. Przyrzekem kiedy, e speni kad jej prob, gdy zda matur. Zabranie Sally do Nowej Gw inei nie zaley ode mnie, wic aby nie zama przyrzeczenia, rezygnuj z udziau w wyprawie. - Moja droga Sally, tak nie mona stawia sprawy. Tommy nie dla przyjemnoci ma jecha do Nowej Gwinei. Urzdzanie owieckich wypraw jest

jego zawodem. Tommy musi pracowa na siebie - zaoponowaa pani Allan, podchodzc do crki. - Nie mw tak, mamusiu! Wszyscy pomyl, e jestem nieznon egoistk - powanie powiedziaa Sally. - Tylko po to wstpiam na zoologi, eby mc pracowa razem z Tommym. - Kt by tam mia nazywa ci egoistk, licznotko! - zawoa kapitan Nowicki. - Nieraz ju przecie mwia nam o swoich planach! Dlaczego jednak akurat teraz upara si jecha na wypraw? Jeli chodzi o Dinga, bd spokojna, zabierzemy go z sob, nic mu nie grozi od owcw gw! - Byaby to wspaniaa praktyka dla mnie przed rozpoczciem studiw wyjania Sally. - Wie pan przecie, e nie jestem mazgajem! - Zuch z ciebie dziewczyna, to wita prawda - gorco przytakn Nowicki. - Gracko spisaa si, prosz szanownych panw, kiedy to Indiacy w Meksyku porwali j do niewoli! - Czyby panna Sally uczestniczya ju w jakiej wyprawie? - zdziwi si Hart, ktry razem z Bentleyem nie zabiera do tej pory gosu. - Dwa lata temu bylimy z Sally w Arizonie u brata mego ma - wyjania pani Allan. - Przyjecha tam rwnie Tommy z panem bosmanem, och, bardzo przepraszam, z panem kapitanem Nowickim. - Nic nie szkodzi, szanowna pani, nie jestem wraliwy na tytuy - wtrci Nowicki. - Poza tym egzamin na jachtowego kapitana morskiego zdaem dopiero dwa miesice temu. - Wanie w Arizonie, za namow pewnego meksykaskiego ran-czera, Indianie porwali Sally - cigna pani Allan. - Tylko dziki dzielnemu Tommy'emu i panu kapitanowi odzyskaam crk. Hart spojrza na Bentleya, ten za zwrci si do pani Allan: - Czy panna Sally rozmawiaa z pani o zamiarze wyruszenia z Tomkiem na jak wypraw? Nie wydaje mi si, eby pani bya zaskoczona jej propozycj. - Oczywicie, przecie ona mwi o tym od dawna. - Wic pani nie stawiaaby sprzeciwu? - coraz bardziej zdziwiony pyta Bentley. Pani Allan zakopotana milczaa przez chwil. Spojrzaa na Sally i Tomka. Stali blisko siebie. Wysoki, barczysty Tomek trzyma Sally za rk, jak

starszy brat modsz siostr. We wzroku obydwojga czaia si niema proba. Widok ten bardzo wzruszy pani Allan. Cicho, lecz stanowczo odpara: - Nie, prosz pana! Nie miaabym serca odmwi im czegokolwiek! Od chwili zaprzyjanienia si z Tommym moja crka zamienia nasz dom w mae muzeum zoologiczne. Podczas wakacji owi i preparuje rne ptaki, ktre potem sprzedaje w Europie. W ten sposb chce uskada jaki fundusz na swj udzia w przyszej wyprawie. - Kto pani nauczy preparowania ptakw? - zapyta Hart. - Tommy, prosz pana odpowiedziaa panienka. Umiem take preparowa motyle i inne owady. Dyrektor Hart spojrza pytajco na Bentleya. Porozumieli si wzrokiem. - Obecnie gubernatorem Papui jest mj dobry znajomy, sir Hubert Murray niedawno o pewnej zwyczajowej ciekawostce. Ot, jeli
20

- odezwa w grupie

si Bentley. - Zyska on ju sobie opini znawcy tamtejszych spraw. Pisa mi wojownikw znajduj si kobiety, jest to jakoby oznak, e nie maj zamiaru napada na kogokolwiek. Moe wic obecno panny Sally u atwiaby nam wykonanie zadania? - Jak wida, nie ma tego zego, co by na dobre nie wyszo - porywczo zauway kapitan Nowicki. - No, Andrzeju, przypiecztuj spraw swoim ojcowskim sowem! - Bardzo prosimy pana Wilmowskiego o wypowied - doda Bentley. Wilmowski powanie spoglda na syna i Sally. Teraz wolno odwrci si do Bentleya i Harta. - Nie chciabym, eby mj stosunek uczuciowy do Tomka i Sally zaguszy gos rozsdku - rzek. - Najwiksze dowiadczenie podrnicze z nas wszystkich posiada pan Smuga. Dlatego te prosz ci, Janie, wypowiedz si w swoim i jednoczenie moim imieniu. - wietnie, my rwnie zdajemy si na salomonowy wyrok pana Smugi wtrci Bentley. - Zdanie jego jest tym cenniejsze, e postanowilimy z Hartem prosi pana Smug o objcie kierownictwa wyprawy. W pokoju zalega kompletna cisza. Smuga powoli nabi fajk tytoniem, zapali j, a potem odezwa si: - Prowadziem ju wyprawy, w ktrych uczestniczyy kobiety. Rnie wtedy bywao. Wszystko zaley od tego, kim one s. W naszym wypadku 20 Sir Hubert Murray by od roku 1907 a do swej mierci, to jest do roku 1940, gubernatorem Papui.

Sally jest crk australijskiego ra nczera. Od niemowlcia przywyka do buszu i trudnych warunkw. Ogldaem okazy ptakw preparowane przez ni. Solidna robota. Ze wzgldu na badawczy charakter wyprawy nie bdziemy mogli odbywa zbyt forsownych marszw. Naley si liczy z duszymi postojami. Proponuje zaangaowa Sally jako preparatora. - Rozstrzygn pan spraw - powiedzia Bentley. - Miaem zamiar zabra trzech ludzi z mego staego personelu do preparowania okazw. Wobec tego zabior tylko dwch. Wynagrodzenie panny Sally wyniesie piset funtw. Tomek uspokaja Sally, ktra oparszy gow na jego ramieniu pakaa z radoci, a Smuga tymczasem znw si odezwa: - Mam jeszcze jedn propozycj. - Prosz, suchamy - jednoczenie powiedzieli obydwaj dyrektorzy ogrodw zoologicznych. - Mw pan, mw - wtrowa kapitan Nowicki, wycierajc oczy chusteczk. - Prawdziwie salomonowe sowa pyn dzisiaj z twoich ust! - Skoro ju zdecydowalimy si zabra kobiete-preparatora, to warto by byo rwnie wzi kobiet-sanitariusza. Na takiej wyprawie nawet student medycyny bdzie bardzo uyteczny. Poza tym dwie kobiety bd atwiej sobie radziy ni jedna. Jako sanitariusza proponuj pann Natasz. Musimy rwnie pomyle o jakiej funkcji dla pana Zbyszka Karskiego, ktry obecnie pozostaje pod nasz opiek. W takim komplecie zgadzamy si na udzia w wyprawie do Nowej Gwinei. - Czy przyjmuje pan kierownictwo wyprawy? - upewni si Bentley. -Tak! - Wobec tego jutro podpiszemy umowy, a teraz prosimy na obiad! Musimy godnie uczci dzisiejszy dzie! Przyjcie u dyrektora Harta przecigno si do pnego wieczora. Bentley by bardzo zadowolony. Wyprawa pod kierownictwem dowiadczonych owcw i podrnikw pozwalaa rokowa pomylne rezultaty, tote siedzc przy stole pomidzy Sally i Tomkiem podda si ca kowicie ich radosnemu nastrojowi. Kapitan Nowicki wci sypa dowcipami. Tomkowi przymawia proponowa od pantoflarzy zabra zawojowanych kilka smoczkw przez do australijskie karmienia sroki, Smudze nieletnich

czonkw wyprawy, a oni odcinali si i razem z nim nawz ajem artowali z siebie. Rozochocony marynarz niebawem dobra si do posmutniaego

Balmore'a, a gdy ten wyzna, e bardzo pragnby pojecha z nimi, zaraz przypuci szturm na Bentleya i Smug. Dobroduszny i rubaszny Nowicki zawsze topnia jak wosk na widok zasmuconej tw arzy. W ten sposb i James Balmore zosta zaliczony w poczet uczestnikw wyprawy do Nowej Gwinei. Nastpnego ranka Bentley i Hart przybyli na pokad jachtu, by ju szczegowo omwi przygotowania do wyprawy. Kapitan Nowicki z dum oprowadza goci po swoim jachcie. "Sita"21 bya dwumasztowym aglowcem o wypornoci dwustu omiu ton. Na pokadzie pomidzy masztami znajdowaa si dua nadbudwka mieszczca ogln jadalni i palarni, a na jej p askim dachu zbudowana bya kabina nawigacyjna oraz mostek kapitaski. Solidna budowa duego jachtu umoliwiaa mu pywanie po wszystkich morzach wiata. Pod pokadem rozmieszczone byy kabiny dla pasaerw i zaogi, kuchnia, trzy azienki, magazyny oraz zbiorniki na sodk wod o cznej pojemnoci dziewiciu ton. Ju poprzedniego dnia zostao postanowione, e podr morzem z Sydney do Nowej Gwinei i z powrotem wyprawa odbdzie na "Sicie". Wprawio to kapitana Nowickiego w d oskonay humor. Wynajcie jachtu przez Bentleya umoliwiao mu opacenie staej czteroosob owej zaogi oraz przeprowadzenie koniecznych prac konserwacyjnych i przerbek. Panie, Zbyszek i James Balmore jeszcze odsypiali pno zakoczon uczt. Tote po pobienym obejrzeniu jachtu, Nowicki poprowadzi goci do palarni, gdzie oczekiwali na nich trzej jego przyjaciele. Przy herbacie z rumem rozpoczli narad. Bentley rozoy na stole du map, na ktrej wyznaczy tras wyprawy czerwon lini. Z pocztku wioda ona z Sydney drog morsk przez dwa przybrzene morza Oceanu Spokojnego: najpierw w kierunku pnocnowschodnim przez Morze Tasmana, okrelane rwnie jako Morze Wschodnioaustralijskie, lece pomidzy poudniowo-wschodnim wybrzeem Australii, Tasmani i Now Zelandi, a pniej zbaczaa na pnocny zachd na Morze Koralowe, obramowane od wschodu przez Now Kaledoni, Nowe Hebrydy, wyspy Santa Cruz i Wyspy Salomona, od pnocy przez wyspy Archipelagu Bismarcka i wschodni Now Gwine, a na z achodzie przez

21Jacht nazwany by imieniem maharani Alwaru.

Wielk Raf Koralow22, cignc si na przestrzeni okoo dwch tysicy kilometrw wzdu pnocnewschodniego wybrzea Australii. O niecae piset kilometrw na wschd od Cieniny Torresa, najzdradliwszego dla eglugi miejsca na wiecie, trasa wioda na pnoc ku poudniowo-wschodnim wybrzeom Nowej Gwinei, najwikszej wyspy Oceanii
23

i drugiej, co do wielkoci po Grenlandii na Ziemi. Tam wanie w Port

Moresby, czyli w siedzibie gubernatora Papui wyprawa miaa pozostawi jacht i pieszo wyruszy w gb kraju. Tomek roziskrzonym wzrokiem spoglda na olbrzymi wysp, rwn wielkoci Skandynawii. Kiedy wraz z Wyspami Sundajskimi tworzya ona pomost ldowy midzy poudniow Azj i Australi. Jakie niezwyke przeycia oczekiway ich na tej penej tajemnic wyspie?! Nawet sam jej wyduony dziwacznie kontur przypomina Tomkowi jakiego przedpotopowego potwora lub rajskiego ptaka, w pogoni, za ktrym mieli wyruszy na t wypraw wsplnie z Sally. Niczym krgosup pierwotnego potwora czy ptaka, przez rodek wyspy cigno si gwne pasmo potnych gr od poudniowo-wschodniego kraca a ku zachodniemu, Liczne odnogi tych gr wypeniay pnocn cz wyspy do samego skalistego wybrzea. Wschodni i zachodni kraniec poudniowego wybrzea take by grzysty, natomiast jego rodkowa cz stanowia rozleg, pask i bagnist nizin. Grzyste wntrze dawao pocztek licznym strumieniom, czcym si pniej w wielkie rzeki: Markham, Ramu, Sepik i Mamberamo na pomocnej stronie wyspy oraz Purari, Fly i Digul na poudniowej. Rzeki poudniowo-wschodniego wybrz ea szczeglnie interesoway uczestnikw wyprawy. Z Port Moresby, bowiem wytyczona na mapie trasa prowadzia ukiem na pnocny zachd w kierunku "grskiego 22Wielka Rafa Koralowa lub Wielka Rafa Barierowa (Great Barier Reef). 23Mianem Oceanii obejmujemy ogromne zbiorowisko wysp

i wysepek Oceanu Spokojnego, sigajce od Australii i Archipelagu Malajskiego na zachodzie, a w poblie brzegw Ameryki na wschodzie. Wyspy te, pochodzenia kontynentalnego, wulkanicznego lub koralowego, przewanie tworz zgrupowania lece gwnie pomidzy zwrotnikami. Oceania obejmuje obszar morski o powierzchni 79 min km2 (prawie tyle, co Azja i Afryka cznie), w tym na powierzchni ldow przypada zaledwie l mln. km2, z czego sama Nowa Gwinea zajmuje 785 000. Cala ta na pozr chaotycznie rozproszona plejada wysp wykazuje pod wzgldem klimatu, flory, fauny i gospodarki te same lub podobne cechy, co uzasadnia objcie ich wspln nazw Oceanii. Poza zwrotnikami le tylko nieliczne wyspy, z ktrych dwuwyspowa Nowa Zelandia o powierzchni 265 000 km2 oraz przynalene do niej wysepki wybiegaj daleko na poudnie i tworz pewn odrbn cao. Poza zwrotnikami, z wyjtkiem Nowej Zelandii, tak pomocna jak i poudniowa cz Oceanu Spokojnego stanowi pozbawion wysp pustyni wodn. Cay ten wiat wyspiarski oglnie dzielimy na: Melanesj (pomidzy rwnikiem a Zwrotnikiem Kozioroca na przedpolu Archipelagu Malajskiego i Australii), do ktrej naley take Nowa Gwinea; Mikronezj (midzy rwnikiem a Zwrotnikiem Raka od wschodniej strony Basenu Filipiskiego do okoo 180 d. geogr. wsch.); Polinezj (poudniowy wschd).

krgosupa", ktry na tym odcinku oznaczony by jako Gry Owena Stanleya. Dalej czerwona linia wrzynaa si wprost w centralny acuch gr i dopiero niemal naprzeciwko ujcia Purari do zatoki Papua znw zawracaa do poudniowego wybrzea. - Do stu zgniych wielorybw, ale to prawdziwie grska ekspedycja! zawoa zawiedziony kapitan Nowicki, przyjrzawszy si trasie. Wszyscy umiechnli si, gdy znana im bya niech marynarza do wdrwek po grskich wertepach, - Na razie projekt jest tylko teoretyczny, drogi panie kapitanie pospieszy Bentley z wyjanieniem. - Widzi pan przecie, ile biaych plam pokrywa jeszcze wntrze Nowej Gwinei. Jak dotd istnieje przekonanie, e centralny masyw grski jest bezludnym, jednolitym blokiem skalnym, nawet nie nadajcym si do zamieszkania przez czowieka.24 Jeeli okae si to prawd, ograniczymy tras wyprawy do Gr Owena Stanleya i podna grskiego. Spotkaem niedawno pewnego poszukiwacza zota, ktry zapuci si daleko w gr Purari. Wedug niego, niedostpne gry mog ukrywa kwitnce yciem doliny. Kto wie, ktra z tych dwch wersji jest prawdziwa? - Ba, eby to sprawdzi, trzeba si najpierw wspi na te grzyska powiedzia Nowicki. - Nie lubi wszenia po skaach! - Nie przeraaj si, Tadku - pocieszy go Wilmowski. - Caa szeroko Nowej Gwinei wynosi zaledwie siedemset kilometrw w najszerszym miejscu, a dugo dwa tysice czterysta. Syberyjska wyprawa grozia nam znacznie wikszymi przestrzeniami. - Wiem, wiem, tobie tylko w to graj! - odpar Nowicki zrezygnowany. - Jako geograf lubisz wtyka nos tam, gdzie inni jeszcze nie zdyli tego uczyni. - Kapitanie, powinien pan si cieszy, e wemiemy udzia w wyprawie, ktra moe si okaza odkrywcz - powiedzia Tomek. - W kadym razie powrotna droga powinna doda panu otuchy. Bdziemy wdrowali nizin a do samego wybrzea! - Botnist i bagienn nizin - doda Smuga, a zwracajc si do Bentleya, zapyta: - Dlaczego proponuje pan akurat tak tras?. - To wanie zamierzaem panom wyjani odpar zoolog. Przede wszystkim wziem pod uwag tereny ostatnio poznane przez kilku

24 Wierzono w to a do I wojny wiatowej

podrnikw. Nie chciaem wdrowa cay czas przez kraje zupenie jeszcze nie zbadane. - Suszne zaoenie - pochwali Wilmowski. - Jak wida z wyznaczonej trasy, wiksza cz naszej drogi wiedzie przez Papu 25. Chtnie posuchamy historii bada tego kraju. Umoliwi to nam waciw ocen projektu trasy. - Przed kad zamierzon wypraw staramy si zasign takich informacji - wtrci Smuga. - Prosimy! - Bardzo chtnie, byem na to przygotowany - odpowiedzia Bentley. - Nowa Gwinea bya znana od pocztkw szesnastego wieku, lecz do niedawna prawie wcale nie prowadzono w niej bada. Nie nakrelono na mapie nawet zarysu jej wybrzey. Jedynie poszczeglni podrnicy od czasu do czasu nanosili na mapy nawigacyjne drobne fragmenty ldu. Dopiero dziewitnasty wiek przynis pewien postp. W roku tysic osiemset dwudziestym szstym holenderska wyprawa wydatnie pogbia znajomo poudniowo-zachodniego wybrzea. W siedemnacie lat pniej podobnych pomiarw dokona dalej na poudniowym wschodzie Blackwood na statku "Fly" oraz Owen Stanley pync na "Rattlesnake". W tysic osiemset siedemdziesitym trzecim roku, a wiec zaledwie trzydzieci pi lat temu, Moresby zbada wschodnie wybrzee od zatoki Astrolabe do wschodniego kraca wyspy i ostatecznie ustali zarys Nowej Gwinei. - To zapewne jego imieniem nazwano Port Moresby, skd mamy ldem rozpocz nasz wypraw? - zapyta Tomek, ktry w skupieniu przysuchiwa si opowieci o historii odkry i bada w Nowej Gwinei. - Tak, on wanie odkry t przysta - potwierdzi Bentley. - Rwnie dla upamitnienia bada prowadzonych na statku "Fly" nazw jego dano jednej z najwikszych rzek, a mianem Owena Stanleya nazwano pasmo grskie. Bentley nabi fajk tytoniem, zapali i mwi dalej: - Wkrtce po przybyciu Moresby'ego, na wybrzeu poudniowowschodnim pojawio si kilku misjonarzy. Oprcz prac misyjnych stopniowo uzupeniali mapy niektrych okolic. Szcz eglnie Lawes i Chalmers prowadzili oywion dziaalno w pobliu zatoki Papua. Chalmers w roku tysic osiemset osiemdziesitym szstym odkry rzek Wickham, zwan przez 25Terytorium
Papua (poudniowo-wschodnia cz Nowej Gwinei) oraz wyspy: Luizjady, d'Entrccasteaux, Triobrianda i Woodlark - przynalene do niej, posiadaj czny obszar 234498 km. Papua zostaa zaanektowana przez rzd australijskiej prowincji Queensland w 1883 r., a nastpnie przesza pod administracje centralnego rzdu Australii. Od roku 1975 wchodzi w skad ni epodlegego pastwa PapuaNowa Gwinea ze stolica Port Moresby.

Papuasw Alele. Siedem lat temu zosta zamordowany przez krajowcw na jednej z przybrzenych wysepek. W tysic osiemset osiemdziesitym sidmym Hartmann i Hunter odbyli wspinaczk w Grach Owena Stanleya. W dwa lata pniej Mac Gregor, idc wzdu rzeki Yanapa, doszed do gry Wiktoria w Grach Owena Stanleya. Zim roku tysic osiemset osiemdziesit dziewi na dziewidziesit udao mu si dotrze a szeset pi mil w gr rzeki Fly, niemal do granicy niemieckiej. W roku tysic dziewiset sidmym Monckton przeszed w poprzek australijsk, poudniow cz wyspy, idc znad rzeki Warta na pnocnym wybrzeu do zatoki Papua na po udniu: w tyme roku Mackay i Little badali grn Purari. Udostpniono To chyba mi ich sprawozdania, dlaczego ktre uwanie przestudiowaem. wyjania, zaproponowaem

przedstawion przeze mnie tras wyprawy. Bdziemy szli przez tereny, na ktrych byli ju przed nami inni podrnicy. - Tak, dzikujemy panu - powiedzia Smuga. - A wic jedynie odcinek drogi przez centralny masyw grski stanowi wielk niewiadom. - Nie wycigabym takiego wniosku - zaprzeczy Bentley. - Nie tylko centralny masyw grski jest t wielk niewiadom. Podrnicy, o ktrych wspomniaem, nie mogli zbyt dokadnie bada tych terenw. Poza tym, co udao si jednemu, moe nie uda si innym. Niemniej, co nieco ju wiemy o Purari i o Grach Owena Stanleya. - A wic z Port Moresby wyruszamy w kierunku Gr Owena Stanleya rzek Smuga. Tak, wedug zapewnie gubernatora, w odlegoci okoo stu pidziesiciu kilometrw, na wyynie Popole, znajduje si stacja misyjna. To jest pierwszy ldowy etap naszej wyprawy. Stamtd pjdziemy na pnocny zachd ku centralnemu masywowi. - Jakie ludy zamieszkuj Popole? - zapyta! Tomek. - Zw si one Mafulu - wyjani Bentley. Smuga znw uwanie pochyli si nad map. Po chwili zagadn:

- Marszruta nasza prowadzi nie tylko przez terytoria nalece do Australii. Czy ewentualne przekroczenie granicy Ziemi Cesarza Wilhelma spowoduje kopotw? - Nie spodziewam si tego - odpar Bentley. - Wprawdzie Nowa Gwinea jest podzielona pomidzy Holandi27, Niemcy i Australi, lecz granice s tam do tej pory pojciem orientacyjnym. Przecie wntrze wyspy dotd nie zostao zbadane. Granic australijsko-holendersk wytyczono w tysic osiemset dziewidziesitym trzecim roku, a Brytyj-sko-Niemiecka Komisja Graniczna ma ukoczy swe prace dopiero w kocu roku tysic dziewiset dziewitego. W gbi wyspy nie napotkamy adnych posterunkw. Powrotn drog chciabym odby rzek na odziach. Dziki temu atwiejsze byoby przetransportowanie nagromadzonych okazw. - Dlatego te zapewne planuje pan powrotn tras wzdu Purari - powiedzia Wilmowski. - Wydaje mi si to bardzo rozsdne. Moe uda si nam natrafi na jej rda. - Czy zgadzacie si panowie na wyznaczon przeze mnie tras? zapyta Bentley. - W oglnych zarysach mona przyj ten projekt, potem zobaczymy, co czas pokae - odrzek Smuga. - Czy zgadzasz si ze mn, Andrzeju? - Tak, zgadzam si - potwierdzi Wilmowski. - Czy kapitan i Tomek maj jakie zastrzeenia? - W tych sprawach wasze gowy lepsze od mojej - odpar Nowicki. - Skoro orzeklicie, e projekt dobry, to nie ma, o czym mwi! - Jestem tego samego zdania - rzek Tomek.
26

nie

26 Do 1975 r. Nowa Gwinea Australijska. Obejmowaa pnocno-wschd ni cze Nowej Gwinei,


Archipelag Bismarcka i pnocn cz Wysp Salomona o cznym obszarze 240870 km2. Od 1884 r., jako Ziemia Cesarza Wilhelma, bya koloni niemiecka. Podczas I wojny wiatowej zaja ja Australia i pniej z ramienia Ligi Narodw zarzdzaa ni jako terytorium powierniczym. W czasie II wojny wiatowej wtargna tam Japonia, lecz po jej kapitulacji znw powrcia do Australii jako terytorium powiernicze ONZ. Od r. 1975 wchodzi w skad niepodlegego pastwa Papua-Nowa

27 Od l V 1963 r. Irian Zachodni (indonezyjska nazwa Nowej Gwinei) jako terytorium wyzwolone wszed
w skad Republiki Indonezyjskiej. Obejmuje obszar 412781 km2. Naley do niego kilka wysp lecych u poudniowo-zachodniego wybrzea, z ktrych najwiksze to: Mapia, Japen, Biak, Misool, Waige i Salawatti. Stolic jest Katabaru, czyli dawna Hollandia. Do 1963 r. Irian Zachodni by kolonia holendersk o nazwie Nowa Gwinea Holenderska.

Przygotowania do wyprawy

Narada zostaa przerwana, w tej chwili, bowiem drzwi si uchyliy i do palarni zajrzay dziewczta. Za nimi wida byo Zbyszka Karskiego i Jamesa Balmore'a. - Przygotowaymy drugie niadanie - oznajmia Sally. - Czy mamy je poda w palarni, czy te moe panowie wol przej do jadalni? - To ju zaley od naszych goci - odrzek kapitan Nowicki. - Proponowabym kontynuowa rozmowy przy niadaniu. W ten sposb zaoszczdzimy czasu - odezwa si Bentley. - wita racja! Wobec tego podajcie nam niadanie tutaj - zarzdzi Nowicki. - Jeli pastwo yczycie sobie przysuchiwa si rozmowie, to prosimy wszystkich do nas - powiedzia Hart. - Chyba nie macie panowie nic przeciwko temu? - Oczywicie, e nie! Nie chcielimy zbyt wczenie budzi naszej modziey, ale informacje pana Bentleya wszystkim si przydadz - odpowiedzia Smuga. - Prosimy! Pani Allan pomoga dziewcztom nakry st i ju po kwadransie narada potoczya si dalej. - Dotychczas pan Bentley wtajemniczy nas w histori bada w Papui. Teraz dla oglnej orientacji powinnimy pozna prace odkrywcze w pozostaych dwch czciach Nowej Gwinei - zagai Smuga. - Moe zaczniemy od holenderskiej - zaproponowa Wilmowski. - Kolonialne rzdy niewiele robi dla naukowego zbadania kraju - zacz Bentley. - Jak dotd we wszystkich trzech czciach Nowej Gwinei przewanie dziaaj geologowie, wysyani przez wielkie przedsibiorstwa grnicze i metalurgiczne. Badania ich ograniczaj si wic jed ynie do poszukiwa cennych mineraw i surowcw. Dlatego te wcale nie badano okolic trudno dostpnych, jak i nie interesowano si krajowcami. 28
28

Sytuacja utrzymywana przez rzdy kolonialne w duej mierze przyczynia si do pozostania caej Nowej Gwinei w oglnym zacofaniu gospodarczym i spoecznym. W gbi wyspy do dnia dzisiejszego cze krajowcw jeszcze yje na poziomie epoki kamiennej, uprawia ludoerstwo i polowania na ludzkie

W holenderskiej czci Nowej Gwinei do roku tysic osiemset dziewidziesitego trzeciego prawie wcale nie prowadzono bada wntrza wyspy. Nieliczne wyprawy docieray jedynie do czci wybrzea. Angielski przyrodnik i podrnik Alfred Russel Wallace przebywa w p oowie dziewitnastego wieku w Dorei na pnocnym zachodzie. Jego cenne badania etnograficzne, jzykowe i w dziedzinie geografii zwierzt objy wyspy Indonezji od Pwyspu Malajskiego a do Nowej Gwinei. - Prosz pana, czy to wanie ten uczony stworzy podzia caego wiata na krainy zoograficzne? - zapyta Tomek. - Nie mylisz si, mj drogi, jemu to zawdziczamy - potwierdzi Bentley. - Po nim dopiero w roku tysic osiemset siedemdziesitym pierwszym rozpocz trzykrotne badania Nowej Gwinei rosyjski podrnik Mikoaj Mikucho-Makaj
29

. Bada on

pnocno-wschodni

brzeg,

zwany odtd

Wybrzeem Makaja, oraz wybrzee zachodnie. - Czytaam kilka artykuw tego podrnika w czasopismach rosyjskich zauwaya Natasza. - Wydaje mi si, e musia by niezwykym czowiekiem. Przez pewien czas y wrd Papuasw, uczy ich uywania noa i siekiery oraz prbowa organizowa wsplnot plemienn. Nazywali go Tamo Ru. Nigdy bym si nie odwaya sama przebywa wrd ludoercw. - Ja take czytaem niektre jego prace drukowane w prasie niemieckiej - wtrci Wilmowski. - Teraz prosimy pana Bentleya o dalsz relacj. - Mniej wicej w tym samym czasie Woch Albertis bada pasmo gr Arfak, a Mayer przeszed od Cieniny McClure'a do zatoki Geelvink - kontynuowa Bentley zerkajc w notatki. - Drugi okres bada rozpocz si dopiero po roku tysic osiemset dziewidziesitym trzecim. Vraza poszerzy region uprzednio zbadany przez Albertisa i nastpnie w tysic dziewiset trzecim poszed w gb kraju na wschd od G eelvink. W poudniowej czci holenderskiej Nowej Gwinei bada w roku tysic dziewiset czwartym rzek Digul. Dopiero rok temu dokonano pomiarw na

gowy.

29 Mikoaj Mikucho-Makaj (Maclay) urodzi si w guberni Nowogrd w 1846 r., umar w Petersburgu w
1888. Zwiedzi ca Europ, Mader, Wyspy Kanaryjskie, Maroko, a potem przez Ameryk Poudniowy, Thaiti i wyspy Samoa uda si do Nowej Gwinei. Bada tam jej pnocne i poudniowo-zachodnie wybrzea (na poudnie od zatoki Gecevink). W 1874 i 1875 bada Indochiny i Indonezj. Po odwiedzeniu wysp Palau oraz Admiralicji powrci na 17 miesicy na Now Gwinee. Gwnie bada plemiona papuaskie, z ktrymi udao mu si zaprzyjani. Po raz trzeci przebywa w Nowej Gwinei w 1879. Cze jego prac publikowano w pismach rosyjskich i niemieckich, a dopiero w latach 1950-1953 wydano w Moskwie jego dziea w 4 omach.

rzekach

poudniowego

wybrzea.

Wedug

najwieszych

informacji

gubernatora w Port Moresby, rozpoczto badania rzeki Mamberamo. 30 - A jak przedstawia si sprawa w niemieckiej kolonii? - zapyta Smuga. - Po zainteresowaniu si przez Niemcw Now Gwine, Finsch obj pomiarami okoo tysica mil linii brzegowej - wyjani zoolog. Odkry Rzek Cesarzowej Augusty, ktr krajowcy nazywaj Sepik. W dwa lata pniej Dallmann przewdrowa okoo czterdziestu mil wzdu jej koryta, za admira von Schleinitz i Schrader zbadali j na odcinku trzystu dwudziestu sz eciu mil od ujcia. Inni podrnicy badali wybrzee midzy zatok Astrolabe, rzek Sepik i zatok Huon. W tysic osiemset osiemdziesitym sidmym Schrader i Schleinitz ponownie badali Sepik prawie do granicy terytorium holenderskiego. Dziesi lat pniej Lauterbach wyruszy z zatoki Astr olabe w Gry Bismarcka i odkry rzek Ramu. Ostatnio Dam-mkhler i Frohlich badali okolice rzek Markham i Sepik. Jak wic widzicie, badania nie postpuj zbyt szybko we wszystkich trzech czciach wyspy. - Ma pan racj! Dotychczasowe wyprawy dostarczyy niewiele nowych informacji o wntrzu kraju - powiedzia Smuga. - Bdziemy szli w nieznane. - Niemiaszki tak jak i inni prowadz w koloniach prniaczy ywot - wtrci Nowicki. - Z dowiadczenia jednak wiemy, e lepiej dla krajowcw, gdy kolonici zbytnio nie wpychaj swego nosa w ich sprawy. - Susznie, kapitanie, nie jestem nawet pewny, czy rozsdnie dla nas byoby docza si do jakiej rzdowej ekspedycji. Narn przecie nie chodzi o podbj kraju. Tym samym atwiej moemy nawiza kontakt z krajowcami.
31

30W

1910 r. Holendrzy okryli centrum wyspy od strony wybrzey. Wyprawa Goodfcllowa, a pniej pod kierownictwem Rawlinga dosza do Gr nienych od strony poudniowego wybrzea. W 1913 A.R.F. Wollaston wspi si na gr Carstensz, a Weyermann zbada dopyw rzeki Digul i okreli wysoko Gry Juliany. Klooster zbada kraj na poudnie i poudniowy wschd od zatoki Geelvink. W 1914 Oppermann bada rzek Mamberamo, natomiast porucznik Stroeve jej zachodni dopyw - Rouf-faer. I wojna wiatowa przerwaa badania, ktre podjto znw po 1918 r,

31 W czasie, gdy bohaterzy lej powieci przygotowywali si do wyprawy, w niemieckiej czci Nowej
Gwinei Neuhauss bada rzek Markham. W 1910 r. Holendersko-Niemiecka Komisja Graniczna dotarta w gr rzeki Sepik na odlego 60 mil od granicy brytyjskiej. W 1914 Tburnwald penetrowa okolice Sepiku, podczas gdy misjonarz Pilhofer przewdrowa znad rzeki Waria blisko granicy brytyjskiej do rzeki Markham. Wybuch I wojny wiatowej spowodowa zajcie przez Australi niemieckiej Nowej Gwinei. Wtedy von Detzner, pragnc unikn uwizienia, zaszy si w gbi dungli, usiujc dotrze do granicy holenderskiej i wsi na jaki niemiecki okrt. Aczkolwiek zamiar mu si nie uda, przeszed przez tereny nie zbadane dotd przez biaych. Swe cenne spostrzeenia, aczkolwiek czsto oparte tylko na relacjach krajowcw, opublikowa w kilka lat po wojnie. W byej niemieckiej kolonii Brytyjczycy zastali zaledwie par plantacji na wybrzeu i kilka misji w pobliu dungli. Naukowe ekspedycje badawcze nie byy wysyane przez Niemcw w gb kraju.

- No, wydaje mi si, e czas ju przystpi do podpisania umw odezwa si dyrektor Hart. - Proponuje wsplnie uda si do notariusza. Poleciem sporzdzi odpowiednie dokumenty. - Natychmiast po podpisaniu umw kady uczestnik otrzyma czek na umwion zaliczk - doda Bentley. - Pienidze bd potrzebne na zakupienie ekwipunku osobistego. Kapitanie, kiedy paski jacht moe wyruszy w drog? - Hm, za dziesi dni bd gotowy - odpar kapitan po krtkim namyle. - A wic za dziesi dni podnosimy kotwic - postanowi Bentley. - Teraz bierzemy si do pracy! Jeszcze tego popoudnia Smuga dokona rozdziau funkcji miedzy poszczeglnych uczestnikw wyprawy. Przedstawia si on nastpujco: Smuga Jan - kierownik wyprawy; Nowicki Tadeusz - strzelec-tropiciel i zbrojna stra; Wilmowski Tomasz - strzelec-tropiciel i zbrojna stra; Wilmowski Andrzej - prace badawcze; Bentley Karol - prace badawcze; Allan Sally - preparatorka i nadzr nad kuchni; Natasza Wadimirowna Bestuewa - sanitariuszka i nadzr nad kuchni; Karski Zbigniew - intendent; Balmore James - preparator i prace obozowe; Stanford Jack - preparator i prace obozowe; Wallace Henryk - preparator i prace obozowe. Ponadto podczas eglugi morskiej wszyscy wchodzili w skad zaogi i podlegali kapitanowi Nowickiemu. Staa czteroosobowa zaoga "Sity" nie miaa bra udziau w ekspedycji na ldzie. Zadaniem jej byo czuwanie nad bezpieczestwem jachtu. Oczywicie wierny Dingo, ktrego Tomek otrzyma w podarunku od Sally podczas pierwszej bytnoci w Australii, mia rwnie wane zadanie do wypenienia podczas wyprawy. By on doskonale wytresowany w tropieniu wszelkiej zwierzyny oraz w penieniu suby wa rtowniczej w obozie i podczas marszu. Przez cay nastpny tydzie pracowano od witu do pnej nocy. Kapitan Nowicki niemal nie schodzi z jachtu. Z Dingiem u nogi zaglda do wszystkich zakamarkw, nadzorowa robotnikw zatrudnionych przy

wewntrznej

przebudowie

jachtu.

Inni

uczestnicy

wyprawy

zwozili

najrozmaitsze towary zakupione przez Bentleya, ktre magazynowali w specjalnych pomieszczeniach w parku Taronga, segregowali je, spisywali i pakowali do skrzy z cienkiej blachy, a w kocu starannie zalutowywali. Natasza nie braa udziau w tych pracach, gdy w tym czasie odbywaa praktyczne przeszkolenie w sydnejskim szpitalu. Tomek wprost dwoi si i troi, szkolc Zbyszka w jego odpowiedzialnej funkcji. Przecie najmniejsze niedopatrzenie mogo potem grozi utrat cennego sprztu czy zapasw ywnoci, nie do zdobycia w dzikiej dungli. Stopniowo dziesitki skrzy przewieziono na statek. Dopiero smego dnia Tomek poprosi "sztab" wyprawy o ostateczne sprawdzenie ksiki intendenta. Wszystkie blaszane skrzynie i wory brezentowe oznaczone byy numerami, ktre figuroway w ksice magazynowej wraz z podaniem zawartoci, wagi czy iloci rnych towarw. Smuga wolno odczytywa na glos pozycj po pozycji. Najpierw zaewidencjonowane byy przedmioty gospodarcze, a wic: 2 namioty czteroosobowe, 2 dwuosobowe i 2 due z siatki antymoskitowej do prac naukowych i preparatorskich, 10 moskitier, 4 rozkadane ka z bambusa z daszkiem i moskiti erami, 10 hamakw, 15 ciepych, lekkich kocw, blaszane miseczki do jedzenia, yki, widelce, kubki, garnki, kuchenka spirytusowa, lampa naftowa, skadana brezentowa wanienka do mycia, mydo i rne przybory toaletowe, baka nafty, 3 baki spirytusu oraz komplet podstawowych narzdzi i apteczka. W nastpnej kolejnoci znajdoway si zapasy ywnoci: konserwy misne i rybne, mka, kasze, ry, groch, fasola, sl, cukier, herbata, kawa, mid, suchary i tyto. Polem figuroway przedmioty konieczne do prac naukowych: przyrzdy pomiarowe, kompasy, mikroskop, aparat fotograficzny wraz z wyposaeniem, przybory oraz chemikalia potrzebne do preparowania okazw fauny i flory, siatki do chwytania owadw, puapki, soje, blaszane puszki i skrzynki. Osobisty ekwipunek kadego czonka wyprawy skada si z podwjnych kompletw dwch rodzajw ubra: do marszu przez dungl - mikki pcienny kapelusz, cienka koszula z dugimi rkawami, dugie pcienne spodnie, ktrych doln cz nogawki chowao si w p-wysokie sukienne

kamasze; do marszu przez lekki teren - szorty, kurtki z krtkimi rkawami, poczochy i pwysokie sukienne kamasze. Ponadto kady zabiera 4 komplety bielizny, skarpety, brezentow kurtk z kapturem, buty podbite gwodziami do marszu w grach, a kobiety dodatkowo spdnice i sztylpy. Przedostatni dzia obejmowa rodki patnicze dla krajowcw: siekiery, rne noe, uki, strzay, koraliki, lusterka, organki, barwne baweniane materiay, tyto w czarnych laseczkach, skrzynie duych i maych muszel, sl i jako prowiant dla tragarzy - konserwy oraz ry. Na samym kocu figurowa arsena wyprawy: sztucery, karabiny, bro krtka, fuzje, karabinki maokalibrowe do polowania na mniejsze ptaki, amunicja i rakiety. Oddzielne zapasy ywnoci znajdoway si na jachcie na czas podry morzem. Przegld ekwipunku trwa niemal do wieczora; uznano, e przygotowania do wyprawy zostay ostatecznie zakoczone. Wedug owiadczenia kapitana Nowickiego "Sita" miaa by gotowa do wyjcia w morze dopiero za trzy dni. Wobec tego gocinny dyrektor Hart zaproponowa podrnikom zwiedzenie miasta oraz jednodniow wycieczk na morsk pla w Narrabeen. Tomek z entuzjazmem podchwyci ten projekt. W czasie pierwszej bytnoci w Australii pozna Melbourne, rodzinne miasto Bentleya, teraz wiec mia mono porwna je z Sydney. Nastpnego ranka dwoma powozami wyruszyli do miasta. Dyrektor Hart okaza si doskonaym przewodnikiem. Najpierw, wic przemknli przez tonce w zieleni ogrodw podmiejskie, poudniowe dzielnice willowe, poprzecinane zatoczkami i lagunami, po ktrych pyway setki aglwek. Potem zwiedzili ogrd botaniczny i zoologiczny, muzea, kocioy, robili drobne zakupy w handlowym rdmieciu, a w kocu przybyli do nabrzea portowego. Przez cay czas Tomek dzieli si spostrzeeniami ze swymi modymi przyjacimi, z ktrymi jecha w jednym powozie. Przede wszystkim wyjani im, e Sydney jest czwartym, a Me lbourne pitym miastem pod wzgldem wielkoci na pkuli poudniowej. Tylko poudniowoamerykaskie miasta: Buenos Aires, Sao Paulo i Rio de Janeiro byy od nich wiksze. W tych dwch miastach koncentrowa si handel, przemys, instytucje kulturalne i naukowe

Australii. Z nich wywoono w wiat gwne australijskie produkty: wen, miso, skry i pszenic. Cae Sydney miao charakter wybitnie portowy. Poudniow i pnocn cze miasta rozdzielaa zatoka Port Jackson, ktra wrzynaa si w ld dziesieciokilometrowym lejem, a do ujcia rzeki Parramatta. Nieregularne linie wybrzey tworzyy dziesitki zatok i cichych przystani. Przystanli nad brzegiem, aby przyjrze si panoramie pnocnej czci miasta, pooonej po drugiej stronie zatoki Port Jackson. Usiedli na awkach rozlegego zieleca wysadzanego krzewami i palmami. - No c, Tomku, jak si panu podoba nasze Sydney? - zapyta Hart. - Nie chciabym urazi pana Bentleya, lecz wydaje mi si adniejsze od Melbourne. Jest mniej symetrycznie zabudowane i dziki temu nie tak monotonne - odpowiedzia Tomek. - Skoro tak, to moe zechciaby pan tutaj zamieszka? - zapyta Hart. Mgbym panu zaproponowa odpowiednie stanowisko w zarzdzie Parku Taronga. - Nic z tego! Prbowaem kiedy zatrzyma Tomka w Melbourne wtrci Bentley. - W odpowiedzi zaprosi mnie do Warszawy, po odzyskaniu niepodlegoci przez Polsk. - C, zdanie mona zmieni z biegiem czasu - wesoo powiedzia Hart. - Nieraz stosunki rodzinne zmuszaj do tego... Tomek zarumieni si, a Hart doda: - Niech si pan nie spieszy z odpowiedzi. Ponowi propozycj po zakoczeniu waszej wyprawy do Nowej Gwinei. - Dzikuj panu, zastanowi si nad tym - odpar modzieniec. - Jak amen w pacierzu, Tomek gotw osi na mielinie - tubalnie szepn kapitan Nowicki do Smugi. - Mnie take podoba si Sydney - rezolutnie zauwaya Sally. - Powinnimy obra je za stolic Zwizku Australijskiego. - Oho, przemwia przez pani mieszkanka Nowej Poudniowej Waliizaoponowa Bentley, od powstania bowiem Zwizku Australijskiego w roku 1900 Melbourne i Sydney wspzawodniczyy o miano stolicy.
32

32 W 1908 r. powzito decyzj o zbudowaniu nowej stolicy Zwizku Australijskiego w Nowej


Poudniowej Walii na poudniowy zachd od Sydney, nad rzek Murmmbid-gee. Budow Canberry rozpoczto w 1913 r., a pierwsze posiedzenie australijskiego parlamentu odbyo si w 1972 r. ju w nowej stolicy. W ten sposb rozstrzygnito dugotrway spr dwch miast.

- Przekonacie si pastwo, e w przyszoci Sydney bdzie jeszcze pikniejsze - zapewni Hart. - Syszaem o projekcie, ktry doda miastu uroku. Mianowicie rozwaa si moliwo zbudowania olbrzymiego mostu, ktry by poczy poudniowe i pnocne Sydney.
33

- Kada pliszka swj ogonek chwali - tubalnie mrukn Nowicki. - Ale mimo wszystko nie ma to jak nasza stara Warszawa! W wesoym nastroju podrnicy powrcili na "Sit". Tutaj ostatnie przygotowania do opuszczenia portu rwnie dobiegay koca. Cay jacht lni jak lustro, wszdzie unosi si zapach wieego lakieru. Pani Allan bya bardzo podniecona. Ani na krok nie odstpowaa swej jedynaczki, polecaa j opiece przyjaci. By to przecie jej przedostatni dzie spdzony razem z crk przed wyruszeniem na wypraw. Rozmowy na jachcie przecigay si do pnej nocy, lecz mimo to podrnicy ju o wicie zerwali si z posa. Razem z Dingiem podyli do przystani, skd promem przepynli zatok do pnocnego Sydney. Stamtd wraz z Hartem pojechali powozami na urocz morsk pl a w Narrabeen. Wszyscy korzystali z orzewiajcej kpieli, gdy gadkie, piaszczyste wybrzee okalaa poczona z morzem laguna, zabezpieczajca wycieczkowiczw przed ewentualn napaci rekinw. Szczeglnie Dingo, znudzony dugim pobytem na jachcie, wprost szala z radoci. Pikny, soneczny dzie min beztrosko i wesoo. Wieczorem wszystkie iluminatory "Sity" jarzyy si jasnym wiatem. To kapitan Nowicki wydawa dla caej zaogi i gocinnego Harta poegnaln kolacj. Ju nastpnego dnia o wicie jacht mia wyj w morze.

O wos od mierci

Jacht pod penymi aglami spokojnie pyn po niemal gadkim oceanie. Sterowany wprawn doni zawodowego marynarza - Indusa Ramasana, nie mg zboczy z kursu, wiodcego wprost na pnoc wzdu wschodnich wybrzey Australii. Tote Nowicki jedynie z przyzwyczajenia wchodzi od czasu 33Hart nie myli si; wspaniay, wiszcy na stalowym uku most zosta zbudowany i oddany do uytku
19 III 1932 r. Jest prawdziwie monumentalnym dzieem, posiadajcym niewiele rwnych sobie na wiecie. Mostem przebiegaj dwa tory kolejowe, tory tramwajowe, piciopasmowa autostrada i chodniki dla pieszych.

do czasu na mostek kapitaski, by zerkn na widoczne na z achodzie pasmo ldu, i zaraz z powrotem znika w kabinie nawigacyjnej. Obecnie sta pochylony nad blatem stou nawigacyjnego; uwanie przeglda dziennik pokadowy, do ktrego kady of icer wachtowy obowizany by wpisywa wszystkie wane szczegy przebiegu eglugi. Umi echa si wyrozumiale, napotykajc czasem w zapiskach wasne poprawki w niewaciwie zastosowanych eglarskich umownych skrtach, oficerami na "Sicie, bowiem byli jego uczniowie: Wilmowski, Smuga i Tomek. Umieli ju niemao. Podczas rejsu z Indii na Daleki Wschd, a potem w czasie morskiej podry do Australii pomagali w rnych pracach na jachcie. Jak do tej pory mody Tomek poczyni najwiksze postpy w nauce trudnej i odpowiedzialnej pracy marynarza. Nawet kapitan Nowicki nie mg nic zarzuci jego meldunkowi z poprzedniego dnia. Zapis w w dzienniku pokadowym brzmia: Brisbane 34, dnia 21 stycznia 1909 roku, czwartek. O godzinie 9 rano "Sita" zostaa przycumowana do nabrzea w porcie Brisbane, dokd prowadzi pierwszy etap eglugi z Sydney. Wynosi on 460 mil morskich, przebytych w 5 dni, przy przecitnej szybkoci tylko 3 do 4 wzlw15 z powodu przeciwnego wschodnioaustralijskiego prdu morskiego, ktry pync z pnocnego wschodu przez caly czas dryfowa35 statek z kursu. Postj "Sity" w celu uzupenienia zapasw trwa 7 godzin. Wpompowano 3000 litrw wieej wody do gwnego zbiornika oraz zakupiono: skrzynk pomidorw, 10 gwek kapusty, 50 kilogramw kartofli, 20 kilogramw batatw, skrzynk jabek i 20 kilogramw wolowego misa. O godzinie 4po poudniu wyszlimy z portu. Oficer wachtowy - Tomasz Wilmowski. Jak wynikao z dalszych notatek, "Sita" okoo dwunastu godzin temu mina Przyldek Piaszczysty, pooony sto siedemdziesit mil na pnoc od Brisbane. Kapitan Nowicki dokona aktualnych oblicze i oznaczy pooenie jachtu na mapie nawigacyjnej. Przebyli ju trzy czwarte etapu dugoci 325 mil z Brisbane do Rockhampton nad rzek Fit zroy. Tam mia by ich ostatni

34 Brisbane - port zaoony w 1824 r. jako kolonia karna. Od czasu powstania stanu Queensland w 1859 r. - stolica stanu.
15 Wze-jednostka prdkoci statku rwna l mili morskiej na godzin. Mila morska jest miar dugoci 35 Dryfowanie znoszenie statku spowodowane wiatrem, fal lub prdem.
na szlakach morskich i odpowiada dugoci l minuty poudnika ziemskiego. W Anglii, USA i Japonii l mila rwna si 1853 m, natomiast w Niemczech, ZSRR i we Francji - 1852 m.

ju przystanek na ldzie australijskim. Wedug rachuby Nowickiego powinni zawin do Rockhampton nastpnego dnia wczesnym rankiem. Bezchmurny wit wywabi na pokad prawie ca zaog, wszyscy pragnli ujrze w penym blasku dnia poudniowe krace Wielkiej Rafy Koralowej, ktra od chwili, gdy James Cook15 w roku 1770, jako pierwszy Europejczyk, wpyn na jej wewntrzne wody, uznawana jest za jeden z cudw wiata. "Sita" wanie zbliaa si do naturalnego, szerokiego jakby kanau, ktrego lewy brzeg stanowi ld australijski, prawy natomiast tworzya znaczna grupa wysp rozsianych po Morzu Koralowym. Sally Allan dopiero teraz po raz pierwszy w yciu miaa ujrze ow osawion i budzc trwog w eglarzach Wielk Raf Koralow, zwan w jzyku angielskim Wielk Raf Barierow. Tote niezmiernie zaciekawiona podbiega do Tomka opartego o praw burt. - Tommy, jak si nazywaj te malownicze wysepki? - zapytaa, przytrzymujc za ucho Dinga aszcego si u jej ng. - Czy jeszcze daleko do Rafy? - To tak zwana Grupa Kozioroca, licznotko - wesoo odpar Tomek, naladujc gos kapitana Nowickiego. - Pytasz, jak daleko do Rafy? Oto ona, przypatrz si jej dobrze, tylko nie wychylaj si za bardzo, bo wypadniesz za burt. - Nic by mi si nie stao - odparowaa Sally, wzruszajc ramionami. Umiem pywa, a poza tym taki sawny podrnik jak ty na pewno by mnie wyratowa! - Jeli pozostaoby jeszcze co do ratowania... Tutaj czsto wtocz si rekiny! Byaby dla nich akomym kskiem! - Naprawd mylisz, e jestem akomym kskiem? - zalotnie zapytaa Sally, bacznie spogldajc na Tomka. - Hm, skoro tak powiedziaem... - mrukn zmieszany i odwrci gow. - Wspaniay jeste, Tommy! Przy tobie i przy Dingu nie boj si niczego! Mimo to nie artuj sobie ze mnie. To ma by ta Rafa?! Chocia nigdy dotd

15 Angielski eglarz urodzony w 1728 r. w Marlon w Yorkshire, jedna z najwybitniejszych postaci w


historii odkry geograficznych. Bada krainy podbiegunowe pnocne i poudniowe oraz Ocean Spokojny, wytyczy) nowe drogi w dziedzinie nautyki i zarazem torowa drg angielskiemu handlowi. Gruntownie opracowane przez Cooka mapy wielu czci oceanw czyni go jednym z pionierw angielskiej kartografii morskiej. W 1779 r. zosta zabity na Hawajach przez krajowcw, z ktrymi wywizaa si potyczka z powodu naruszenia przez zaog statku prawa tabu.

nie byam w tych okolicach, p otrafi chyba odrni pikne wysepki od niebezpiecznej zapory, jak niezawodnie tworzy Wielka Rafa Barierowa! - Wcale nie artuj - zaprzeczy Tomek. - Wanie Grupa Kozioroca jest najdalej wysunitym na poudnie kracem Wielkiej Rafy Koralowej, ktra wbrew do powszechnemu mniemaniu nie stanowi jednolitej caoci. Znaczna jej cz skada si z wi elu mniejszych raf barierowych oraz rnych grup wysp i wysepek, a dopiero dalej na pnocy, na przestrzeni okoo szeciuset mil, rafa zmienia si w jednolity mur. Zreszt sama to wkrtce bdziesz moga stwierdzi. - Naprawd mylaam, e tylko artujesz sobie ze mnie! - odpowiedziaa niedowierzajco. - Zapytaj kogo innego, jeli jeszcze masz wtpliwoci. Niemal wszyscy ogldalimy t raf pync z Syberii do Australii. Ojciec wiele opowiada nam o niej. - Wobec tego okrelenie "bariera" wprowadzio mnie w bd! - Suchaj Sally, nazwa Wielka Rafa Barierowa po prostu okrela jej rodzaj. Chyba pamitasz z geografii, e rozrniamy trzy rodzaje raf, a wic: brzene, to znaczy cile przylegajce do ldu, barierowe, czyli cignce si w pewnej odlegoci od niego, oraz atole oddzielone od brzegu lagunami bd te tworzce swoiste wyspy w ksztacie piercienia z lagunami wewntrz. Wielka Rafa Koralowa jest wanie raf barierow. - Tak, tak, teraz przypomniaam to sobie! Poza tym rafy mog by nadwodne i podwodne - zawoaa Sally. W tej chwili rozbrzmia tubalny gos kapitana Nowickiego: - Hej, gobeczki, skoczcie gruchanie! Caa zaoga na pokad! Zrzuci grotagiel i bezanagiel!
36

Krtkie rozkazy posypay si z mostka kapitaskiego. Z wyjtkiem sternika i jeszcze jednego marynarza, ktry na dziobie jachtu dokonywa sond pomiarw gbokoci wody, wszyscy mczyni zostali zatrudnieni przy zwijaniu agli. Obkadali je na bomach przywizywali juzingami 38. 36Grotagiel gwny agiel podnoszony ma gtortmaszcie; bezanagiel agiel umieszczony
na bliszym rufy maszcie, niszym od masztu wysunitego do przodu statku, fokagiel niezbyt duy, przedni agiel.
37

, potem wyrwnywali fady, a w kocu

37 Bom - dolne, poziome drzewce, jednym kocem umocowane przegubowo do masztu, do


bomu przymocowana jest dolna cz agla,

38 Juzing - cienka linka

"Sita" pync jedynie na fokaglu wydatnie zmniejszya szybko. Smuga i Tomek na polecenie kapitana ulokowali si na dziobie jachtu, by wypatrywa podwodnych raf. Wkrtce przybili do nabrzea w Rockhampton, maego portu dogodnego dla mniejszych statkw. Kilkunastotysiczne miasteczko byo punktem rozdzielczym dla farmers-ko-mleczarskiej okolicy, tote kapitan Nowicki poleci zaopatrzy spiarni "Sity" w nabia, a szczeglnie w sery, bez ktrych nie uznawa niada. Postj w Rockhampton by bardzo krtki. Zaledwie dokonali ni ezbdnych zakupw i uzupenili zapas wieej wody, zaraz wypynli w morze, kierujc si na wschd ku Grupie Kozioroca. Tam wanie, u brzegu jednej z wysepek, zamierzali stan na kotwicy, by unikn niebezpiecznego w nocy kluczenia wrd raf koralowych. Trasa eglugi wytyczona przez kapitana Nowickiego zostaa w peni zaakceptowana przez jego przyjaci, z ktrych zdaniem zawsze bardzo si liczy. Po nocnym postoju w Grupie Kozioroca mieli poeglowa do wschodnich kracw grupy wysp zwanych Swain Reefs 39. Stamtd, ju na otwartych wodach Morza Koralowego, trasa znw kierowaa si na pnoc i wioda w pewnej odlegoci od zewntrznej strony Wielkiej Rafy Koralowej, tworzcej jakby ochronn tarcze wschodniego wybrzea Queenslandu od Zwrotnika Kozioroca a do samej Nowej Gwinei. Na pierwszym odcinku trasy kapitan Nowicki zachowywa szczegln ostrono, poniewa wid on po wewntrznych wodach Wielkiej Rafy Koralowej. W tym miejscu najdalej wysunita na poudnie zewntrzna cz Tafy znajdowaa si w odlegoci prawie stu mil od brzegw Australii. Dopiero dalej na pnocy, na wysokoci miasta Bowen, zaczynaa coraz bardziej przysuwa si do ldu, osigajc w okolicy Przyldka Melville'a najmniejsz odlego, zaledwie siedmiu mil. W pnocnej czci Rafy Koralowej zanikay, do liczne na poudniu, przerwy w barierze, przez ktre mona byo przemkn si do wybrzea, a za Przyldkiem Melville'a stanowia ona ju prawie jednolity mur, cigncy si wprost na pnoc. Kapitan N owicki nie chcia ryzykowa zbyt czstego eglowania poprzez przesmyki w barierze rafowej i dlatego Rockhampton miao by ostatnim miejscem postoju "Sity" przed zawiniciem do Port Moresby. Jacht z postawionym tylko fokaglem wolno zblia si do Grupy Kozioroca. Prawie caa zaoga znajdowaa si na pokadzie. Dwuosobowa
39 Swain Reefs - Wyspy Zakochanego Chopaka

wachta na dziobie statku wypatrywaa podwodnych raf, natychmiast informujc o nich kapitana, natomiast inni podziwiali tak mao znan krain koralowcw
40

Zdradliwy dla eglugi kana pomidzy gwn barier rafow i staym, grzystym w tym miejscu ldem przedstawia niezapomnian panoram. Wprost z morza wyrastay pitrzce si na wysoko kilkudziesiciu metrw wysepki okolone brzenymi rafami. Skaliste z bocza oraz ich wierzchoki porastaa tropikalna dungla rozkrzyczana gosem rnorodnego ptactwa. Pomidzy uroczymi wysepkami w szmaragdowym morzu drzemay podune lub okrgawe, tajemnicze cienie, ktre z bliska przeistaczay si w zudne awice szlachetnych, drogocennych kamieni, poyskujce szerok gam rnych odcieni bkitu, opalu i zieleni. Byy to podwodne rafy koralowe. Niektre z nich, widoczne podczas odpywu morza, przypominay ksztatem pofadowania kory mzgowej, natomiast inne, porowate, posiaday w ciankach otworki, prowadzce do rozgazionych, wskich korytarzykw wysianych ywym ciaem polipw o najfant astyczniejszych jaskrawych barwach. Wrd wspaniaych raf koralowych uwija si rj rwnie barwnych ryb, rozgwiazd, jeowcw, miczakw i innych zwierzt mrz poudniowych. Cay ten przedziwny podwodny wiat przypomina jakie bajkowe lasy lub legendarne rajskie ogrody. Niezapomniane widoki wywoyway rne uczucia w zaodze "Sity". Modzie zachwycaa si tajemniczym piknem, dwaj naukowcy - Wilmowski i Bentley - podziwiali bogactwo i rnorodno ycia podwodnego wiata, natomiast kapitan Nowicki zatapia ponure spojrzenie w zdradliwych dla eglugi gbinach morskich. - A trudno uwierzy, e mae polipy koralowe mogy zbudowa tak olbrzymie skay - mwia Sally, wci wychylajc si za burt.
40 Koralowce (Anthozoa) - gromada zasadniczo osiadych, wycznie morskich jamochonw o budowie
polipa, przewanie tworzcych niezrnicowane kolonie. Jama choncetrawica jest podzielona niecakowitymi przegrodami, uoonymi omio, lub szeciopromienicie. U wikszoci silnie rozwinity szkielet wapienny. Najbardziej znanym przedstawicielem tej gromady jest koral szlachetny (Corallium Rubrum) yjcy w Morzu rdziemnym. Jego czerwony pie szkieletowy uywany jest do wyrobu ozdb. Nie wszystkie koralowce wytwarzaj szkielet. Na przykad najwiksze z koralowcw ukwiay (Actiniae), barwne i pikne zwierzta, osigajce l m rednicy, przyrastaj do ska podwodnych mocn stop, mogc im take suy do posuwania si po podou. Takie rodzaje jak Adamsia lub Sargatia yj w symbiozie z rakiem pustelnikiem. Spord koralowcw wytwarzajcych szkielet bardzo wan grup tworz korale rafowe (Madreporaria). Rnica midzy nimi a ukwiaami polega gwnie na wytw arzaniu szkieletu, ktry u korali rafowych potnie si rozwija. Rafy powstaj w wyniku rozmnaania si ich przez pczkowanie i podzia poduny. Koralowce yj w ciepych morzach tropikalnych, nie przekraczajc 38 szerokoci geograficznej, tak poudniowej jak i pnocnej, w miejscach, gdzie jest czysta, pozbawiona osadu woda, ktrej temperatura nie spada poniej 20,5 C, a zawarto soli wapniowych jest odpowiednio wielka do tworzenia szkieletw. yj na gbokoci 20-30 m.

- Moja panienko, wprawdzie korale s skromnymi zwierztkami, lecz mimo to odegray ogromn rol w historii geologii - zauway Bentley. - Ich pozostaoci s znajdowane w postaci skamielin w skaach wszystkich okresw geologicznych. Korale budoway due rafy ju okoo czterystu milionw lat temu. Te starodawne rafy s obecnie znajdowane w wielu czciach wschodniej Australii i Tasmanii, co jednoczenie wskazuje, e dawniej w tych miejscach byo morze. - To naprawd zadziwiajce, szczeglnie, gdy porwnuje si rozmiary zwierztek z ogromem oraz trwaoci ich budowli - odezwaa si Natasza. - Dla cisoci naley doda, e do budowy raf koralowych rwnie przyczyniaj si mszywioy i glony wapienne - wyjani Wilmowski. - Skoczcie ju z tymi zachwytami, szanowni pastwo! Czy zapomnielicie, ile to doskonaych statkw poszo na dno przez te diabelskie rafy? oburzy si kapitan Nowicki. - Swoj niepotrzebn gadanin moecie jeszcze sprowadzi na nas jakie nieszczcie! Gona dotd rozmowa zaraz przycicha, poniewa ponura mina przesdnego kapitana nie wrya niczego dobrego. Aby przerwa zowrbn, jego zdaniem, dyskusj, mg przecie z araz zarzdzi choby zbdne szorowanie pokadu. Tylko Dingo nie zwraca uwagi na zy nastrj kapitana. Oparszy si przednimi apami o balustrad, uwanie ledzi ptaki fruwajce nad malowniczymi wysepkami. Tomek pogrony we nie odwrci si na koi na drugi bok. Czujny Dingo zaraz powsta z dywanika. Ciche skomlenie nie obudzio picego, wic wilgotnym ozorem dotkn lekko jego twarzy. Tomek tylko umiechn si przez sen. Wanie przynio mu si, e to Sally pocaowaa go w policzek, dzikujc za ofiarowane jej wspaniae piro rajskiego ptaka. Zniecierpliwiony Dingo energicznie poliza Tomka. Teraz modzieniec przebudzi si; otworzy oczy i ujrza swego ulubieca. - Ach, to ty...! - mrukn nieco zawiedziony i natychmiast uzmysowi sobie, e w kabinie jest ju jasno. "C to znaczy? - pomyla zdumiony. - Mielimy o wicie podnie kotwic, a tymczasem na statku nie sycha adnego ruchu!" Natychmiast spojrza w iluminator. Widok jasnego bkitu nieba mocno go zaniepokoi. Dlaczego postj "Sity" zosta przeduony? Kapitan Nowicki

zawsze przestrzega punktualnoci na swoim jachcie. Tomek zerkn na koj Jamesa Balmore'a, z ktrym wsplnie zajmowa kabin. Jego koja bya rwno zasana, jakby w ogle nie kad si do snu. To wanie przypomniao Tomkowi, e Bahnore mia wyznaczon wacht od dwunastej w nocy d o czwartej rano. Zapewne zasn na subie i nie obudzi nastpnej zmiany. - No, nie chciabym znale si w jego skrze - mrukn Tomek i zerwa si na nogi. Szybko naoy spodnie, po czym poprzedzany przez Dinga, wybieg na korytarz. Po chwili by na pokadzie. Coraz bardziej zaniepokojony rozglda si dookoa. Naraz usysza ciche szcze knicie Dinga. Pies sta przy lewej burcie obok porzuconego na pokadzie ubrania. Tomek po dbieg do niego i od razu rozpozna zielon kurtk Balmore'a. zmarszczy brwi. Nie lubi tego opanowanego, troch zarozumiaego Anglika. Dingo, cicho skomlc, nagle wspi si przednimi apami na baluslrad. "Jamesowi na pewno zachciao si kpieli..." - pomyla Tomek. Nachmurzony spojrza za burt. O jakie dwiecie metrw od jachtu zieleniy si brzegi maej wysepki koralowej. Na paskim, piaszcz ystym wybrzeu gimnastykowa si James Balmore. Pod wpywem pierwszego impulsu Tomek ruszy ku palarni, zamienionej obecnie na kabin kapitana. W niej to kwaterowali Nowicki i Smuga. Wystarczyo ich obudzi, aby odpowiednio natarli uszu Balmore'owi za samowol. Zanim jednak doszed do drzwi, zatrzyma si zawstydzony. Mimo niechci do Balmore'a, nie mg by w stosunku do niego niekoleeski. Z powrotem podbiegi do burty. Zacz dawa znaki w kierunku brzegu. Wkrtce Anglik zauway sygnay. Machn w odpowiedzi doni i pody do wody. W tej chwili tu za plecami Tomka rozleg si gos kapitana Nowickiego: - Do stu tysicy zgniych wielorybw, dlaczego wachta nie zrobia pobudki?! P godziny temu powinnimy byli podnie kotwic! Wachtowy, do mnie! Zanim Tomek zdy cokolwiek odpowiedzie, na pokadzie pojawi si Smuga. - Gdzie Balmore? - zapyta. - On by wyznaczony na nocn wacht. - Wiem o tym! Zaraz poka mu, gdzie raki zimuj - gniewnie odpar kapitan. - Hola, czyje to ubranie? Kogo Dingo wypatruje za burt?!

- Niech pan si nie gniewa, kapitanie - pojednawczo rzek Tomek. James Balmore ju pynie do jachtu... Gdyby pan nie obudzi si tak wczenie... Dingo tymczasem wspina si z uporem na burt i cicho skomla. - Kpieli mu si zachciao podczas wachty?! Jak amen w pacierzu, zamkn go w karcerze o chlebie i wodzie - zrzdzi kapitan. - Uciszcie si obydwaj i patrzcie! - naraz odezwa si Smuga zmienionym gosem. Sta mocno przechylony przez burt i poblady wpatrywa si w spokojn to morza. Obydwaj przyjaciele zaintrygowani natychmiast przysunli si do niego. W milczeniu wycign przed siebie do. Spojrzeli we wskazanym kierunku i zamarli w bezruchu. W pewnej od legoci od jachtu, tu pod powierzchni przejrzystego, szmaragdowego morza, wolno sun dugi, potny, stalowoniebieski grony cie o wrzecionowatym ksztacie. Charakterystyczna gowa, spaszczona i wycignita ku przodowi jak dugi dzib, dwie trjktne petwy piersiowe od razu pozwalay rozpozna aracza ludojada
41

. Kapitan Nowicki pierwszy pomyla o pomocy dla

nieszczsnego Jamesa Balmore'a, beztrosko pyncego w pobliu gronego drapienika. Bez sowa pomkn do kabiny, skd zaraz powrci z karabinem gotowym do strzau. Smuga zaledwie ujrza bro w jego doniach, poblad jeszcze bardziej i cicho zawoa: - Oszalae?! Opu karabin, jeli ci mie ycie tego chopca! Nie powinien si zorientowa, e grozi mu niebezpieczestwo! - Musimy ostrzec Jamesa, on dotd nie zauway rekina! - zaoponowa wzburzony Tomek. - Milczcie i zachowujcie si jak najbardziej naturalnie - sugestywnie odpar Smuga. - Uratowa swe ycie w tej sytuacji moe tylko czowiek niewiadom grocego mu niebezpieczestwa. Jeli ujrzy rekina, wpadnie w panik i zacznie pyn jak najszybciej. Wtedy bdzie wykonywa gwatowne

41 Rekin z gatunku Carcharidae. Rekiny te przebywaj w ciepych morzach i na szczcie nie s zbyt liczne.
Osigaj dugo do 10-12 m, s yworodne, grone z powodu drapienej arocznoci. Rekiny to ryby chrzstkoszkieletowe (Elasmobranchii), do ktrych zaliczamy: aracze, paszczki i strasznice. Jak wskazuje nazwa, ryby tej podgromady maj szkielet chrzstkowy, nie skostniay. Ksztat ich zaleny jest od trybu ycia. Rzd I tej podgromady stanowi aracze, szybko i wytrwale pywajce ryby o mocnej budowie, ksztatach wrzecionowatych. Wiele ich gatunkw osiga znaczn wielko, do 12 i wicej metrw dugoci. Dotd nie ustalono ostatecznie, ile istnieje gatunkw rekinw. Wedug podrcznika Suworowa caa grupa spodoustna (rekiny i paszczki) obejmuje okoo 86 rodzajw i 150 gatunkw, a wedug F.G. Wooda jest od 300 do 400 gatunkw rekinw.

ruchy, ktre, jak niejednokrotnie syszaem, sprawiaj na rekinie wra enie, e napotka atw zdobycz. - Wic mamy patrze biernie?! - zapyta Tomek drcym gosem. - W tych warunkach kula nie ugodzi rekina miertelnie. Zraniony stanie si jeszcze straszniejszy. Jeli nie jest godny, nie zaatakuje. Tutaj jest duo ryb... - Gdyby Balmore mia n, mgby si broni - pospnie rzek Nowicki. - aden czowiek, moim zdaniem, nie potrafi si zbliy do rekina na tyle, by uchwyci lew doni petw piersiow, a praw rozpata mu brzuch - odpar Smuga. Zamilkli, pieczestwa, modziecem. a Balmore tymczasem, przyblia szerokie niewiadom do statku. miertelnego Jeszcze tylko niebezokoo spokojnie Zatacza si

czterdziestu metrw dzielio go od burty. Rekin wolno pyn trop w trop za pkola, systematycznie zmniejszajc odlego midzy sob a lekkomylnym pywakiem. - Patrzcie, patrzcie! Tam na lewo! Drugi rekin... - szepn przeraony Tomek. - Widz... - cicho potakn Smuga. - Teraz im si nie wymknie... - mrukn bosman. Pot grubymi kroplami spywa po twarzach trzech przyjaci bezradnie skupionych przy burcie statku. Rozpaczliwy wzrok wlepili w opalone ramiona pywaka. Dwie aroczne bestie morskie suny coraz bliej niego. Poraonemu groz Tomkowi wydao si, e mina caa wieczno, zanim James Balmore uchwyci doni szczebel drabinki linowej zwisajcej z burty jachtu. Po chwili ju pi si w gr. Dopiero teraz mg spojrze wprost w twarze towarzyszy stojcych na pokadzie. Zdumia si niepomiernie ujrzawszy ich niesamowity wygld. Dingo obnay ky i warczc sp oglda w morze. Balmore odruchowo zerkn w d. Tu pod nim czerniy si dwa potne cielska straszliwych ludojadw. Wywary one na Jamesie piorunujce wraenie. Niezwocznie poapa si w sytuacji. Zblad jak ptno, zachwia si na drabince i nagle gowa opada mu na piersi. Omdl ewa... Na szczcie czujny Smuga w tej samej chwili chwyci go mocno za rami. Tomek natychmiast pospieszy mu z pomoc. Wsplnymi siami wcignli Balmore'a na pokad.

Kapitan Nowicki, jak wikszo ludzi morza, nienawidzi rekinw. Tote zaledwie uoono Balmore'a na pokadzie, byskawicznie unis karabin do ramienia. Strza sucho rozbrzmia w porannej ciszy. Jeden z wolno dotd pywajcych rekinw gwatownie zwin si jak spryna, potnie uderzajc ogonem o bok statku. Nowicki strzeli jeszcze raz. Obydwa stalowoni ebieskie potwory znikny w gbinie morza. Huk strzau wywabi na pokad ca zaog. Oczywicie przede wszystkim zajto si cuceniem Balmore'a, ktry nie zdradza oznak ycia. Dopiero, gdy Natasza podsuna mu soik z amoniakiem, odetchn gboko i otworzy oczy. Przeraenie malujce si w jego wzroku znac znie zagodzio gniew kapitana. Zapomnia, wic o karcerze i tylko rzek ostro: - Suchaj, mody czowieku! Przez wasn gupot omal nie stae si zaksk diabelskich rekinw. Jeli jeszcze raz na tym statku zrobisz co bez mego polecenia, wysadz ci na ld i poegnamy si z tob. - Nie byo zakazu kpieli, zapomniaem o rekinach - bkn James. - Tylko dziki panu Smudze unikne mierci - odezwa si Tomek. Chcielimy ci ostrzec, gdy pyne. Wtedy zginby niezawodnie. Napdzie nam okropnego strachu! - Wszystkie rekiny powinno si wytpi - powiedzia Zbyszek, na ktrym straszliwa przygoda Balmore'a wywara due wraenie. - Zbyt pochopny wniosek - zauway Bentley. - Karygodna jest tylko lekkomylno pana Balmore'a. Wbrew oglnemu mniemaniu nie wszystkie rekiny s grone dla czowieka. Na jwiksze nich, rekin wieloryb i dugoszpar, ywi si jedynie planktonem. Poza tym rekiny s rwnie pod pewnym wzgldem nawet poyteczne; jako poeracze padliny i wszelkich odpadkw oczyszczaj morze 42. - Suszna uwaga, szczeglnie naley si wystrzega rekina tygrysa oraz maych szarych rekinw doda Wilmowski. - Dzisiejszy wypadek pana Balmore'a udowodni nam, e nawet rekin ludojad nie zawsze atakuje czowieka.

42 Miso niektrych gatunkw rekinw jest jadalne, a wysuszone petwy stanowi przysmak
kuchni chiskiej; z wtroby rekinw wielorybich otrzymuje si tran.

Piraci mrz poudniowych

James Balmore bardzo si przej nagan kapitana. Wprawdzie nikt ju pniej nie robi jakichkolwiek uwag na temat porannych wydarze, lecz mimo to, zawstydzony sw lekkomylnoci, unika oglnych rozmw. Gorliwie wypenia wszelkie rozkazy, przodowa w pracach pokadowych, a w wolnych chwilach znika w jakim zakamarku i stamtd zaspionym wzrokiem wodzi za Tomkiem. Oczywicie nie mg mu niczego zarzuci. Przecie Tomek zachowa si po koleesku, czym nawet narazi! si kapitanowi Nowickiemu. Ale bura, jak oberwa T omek, jeszcze -bardziej podkrelaa jego zalety, ktrych Balmore od dawna mu zazdroci. "T omek na pewno by nie zemdla na widok rekinw ludojadw" - z rozgoryczeniem rozmyla. Tak bardzo zaleao mu na opinii Sally! Czy teraz nie moga posdzi go o tchrzostwo? Nachmurzony, nawet nie zwraca uwagi na widoki roztaczajce si z pokadu. Do uszu jego nie dolat yway zachwyty reszty zaogi. Pomidzy zewntrzn barier rafy, do ktrej podpywali, a stref skalistych wysepek, czsto rysowao si w gbinie morza dno pokryte piaskiem, usiane ywymi, barwnymi koralami. Okoo poudnia na horyzoncie ukazaa si grupa wysp Swain Reefs, rozrzuconych na prz estrzeni okoo pidziesiciu mil. Stanowiy one pogmatwany labirynt korali i wysepek, oddzielonych od siebie koralowymi kanaami. Warunki geograficzne wyciskay tam charakterystyczne pitno na krajobrazie. Od strony nawietrznej wybrzea wysepek pokrywa czysty piasek, nat omiast przeciwne ich krace porastay mangrowe bota. Tote w powietrzu unosi si odr bota i gnijcej rolinnoci. Fauna dostosowana bya do bagnistego terenu. Ostrygi i inne skorupiaki oblepiay korzenie, wrd pezajcych may uwija si rj rnych robakw, a w przybrzenych wodach pyway kraby i ryby. Kapitan Nowicki nie ryzykowa eglowania po zdradliwym labiryncie przesmykw wrd wysepek. "Sita" pyna szerokim ukiem z poudnia na pnoc ku otwartemu morzu, pozostawiajc z lewej strony grup Swain Reefs. W grze ponad statkiem kooway tysice rnych ptakw. Modzie nie opuszczaa pokadu. Tomek uwanie spoglda na paskie, piaszczyste wybrzea. Kilkakrotnie wypatrzy przez lunet koleiny wyobione

w piasku. Cigny si wprost z morza do wydm porosych krzewami. Bya to pora skadania jaj przez wie. Tote zdaniem Tomka, owe koleiny na wybrzeu byy ladami pozostawionymi przez samice szylkreta olbrzymiego 43, ktre co roku wychodz na ld, aby zoy jaja. Ta odmiana wi naleaa do zwierzt typowo morskich i budow rnia si od ldowych. Przednie apy szylkreta olbrzymiego stanowiy prawdziwe petwy, natomiast tylne posiaday boniaste palce. Nic wic dziwnego, i wie te lepiej pyway ni chodziy, i jedynie samice w odpowiednim czasie opuszczay morze, by w piasku zakopa jaja. Pod wieczr jacht opyn poudniowe i wschodnie krace Swain Reefs. Kapitan Nowicki wyznaczy kurs na pnocny zachd i odetchn z uczuciem ulgi. Przed chwil powrci z rufy, gdzie odczyta licznik logu
44

. Szybko

"Sity" wynosia osiem wzw. Znajdowali si w strefie sprzyjajcego im prdu morskiego, pyncego w kierunku pnocno-zachodn im. Przy korzystnych wiatrach powinni w przecigu szeciu dni zarzuci kotwic w Port Moresby. Za pnocnym kracem rozlegej grupy wysp Swain Reefs rozpoczynaa si gwna, zewntrzna cz Wielkiej Rafy Koralowej, wzniesiona na krawdzi najdalej wysunitego pod powierzchni morza zaomu ldu, ktry w tym miejscu stromo opada dalej w gbin. W miar jak "Sita" oddalaa si na pnoc, coraz rzadziej napotykano przesmyki umoliwiajce mniejszym statkom dostp do staego ldu. Teraz zewntrzna ciana rafy czsto sprawiaa wraenie oddalonego od brzegu kamiennego wau, zbudowanego pomidzy otwartym morzem i tropikaln lagun. Na wewntrznych wodach tego naturalnego, zdradliwego kanau roio si od niezliczonych, nadwodnych i podwodnych, skalistych wysepek oraz korali, dajcych schronienie rnorodnej faunie. Natomiast na zewntrz bariera, w wikszoci zanurzona w morzu i widoczna jedynie podczas wikszych odpyww, bya prawie cakowicie pozbawiona ycia. Wyaniaa si z fal, niekiedy na przestrzeni wielu mil, niczym gadki, twardy, byszczcy mur. Potne fale morskie przeleway si przez ni podczas przypyww, wzmagay sw si w czasie tropikalnych burz, uderzay jak taran, lecz gadko 43 Cheldonia Midas.
44 : Log mechaniczny - przyrzd nawigacyjny sucy do mierzenia przebytej przez statek drogi. Skada si
ze ruby, dugiej logliny, koa zamachowego regulujcego stao obrotw i z licznika przebytej drogi. Holowana na loglinie za ruf statku ruba obraca si pod wpywem przepywajcej wody. Obroty ruby przekazywane s przez loglin do licznika, ktry je sumuje i pokazuje na tarczy przebyt drog w milach morskich.

wypolerowana powierzchnia bariery bardzo powoli ulegaa dziaaniu erozji. Trwaa tam nieustanna walka pomidzy wci rozrastajc si raf a niszczycielskimi siami przyrody. Tomek oraz jego przyjaciele cay czas wolny spdzali na pokadzie. Wielka Rafa Koralowa, jako jedyny tego rodzaju twr na Ziemi, przycigaa ich jak magnes. Bentley nie skpi im wyjanie. Wedug niego, niszczycielskie fale morza byy mniej zgubne dla istnienia rafy ni ulewne deszcze, towarzyszce zazwyczaj cyklonom. Wtedy, bowiem cae potoki sodkiej wody, zabjczej dla korali, wpyway z rzek do kanau midzy gwn barier i brzegiem. Twierdzi take, i najmniej dostpna waciwa zewntrzna bariera jest zarazem najciekawsza. Wprawdzie powierzchnia jej bya prawie cakowicie wymara, ale ostro cit cz od strony otwartego morza, o kilka metrw poniej poziomu wody, zamieszkiway cae zastpy morskich stworze. Mao jednak wiedziano o ich yciu, gdy dostp do rafy od strony otwartego morza napotyka ogromne trudnoci, nawet podczas najspokojniejszej pogody. "Sita" bez przeszkd wci pyna na pnoc. Dawno ju mina przesmyk w rafie zwany Whitsunday Passage, ktry umoliwia dostp do miasta Bowen; dalej na pnocy przep yna obok Przepustu Trjcy zdradliwej rafy. Odtd Tomek wikszo czasu spdza w kabinie nawigacyjnej. Ulubionym jego zajciem byo wpisywanie do dziennika pokadowego wszelkich wydarze, jakie zaszy podczas eglugi. Oprcz czynnoci nawigacyjnych i pokadowych, w dzienniku notowano mijane statki, wyspy, przyldki, latarnie morskie, rozpoznane punkty wybrzea, a Tomek, jako doskonay geograf, zawsze dodawa do nich wasne, bardzo interesujce informacje. Kapitan Nowicki ze szczeglnym upodobaniem odczytywa pouczajce uwagi modego przyjaciela, a poniewa sam "nie przepada za pisaniem", poleci Tomkowi prowadzi dziennik nawet podczas swojej wac hty. Tomek nie narzeka na dodatkow prac; monotonn nieraz wacht urozmaica sobie oznaczaniem pooenia statku na mapie szlakw morskich, ktra bya jak gdyby negatywem zwykej mapy, z morzami penymi znakw oraz napisw i pustymi, biaymi ldami.
45 Trinily Opening.
45

i w

pobliu maej grupy wysepek Osprey Reef nareszcie zacza si oddala od

Tomek wanie koczy wacht. Okreli ju pozycj statku na mapie, wpisa j do dziennika. W cigu ostatniej godziny szybko jachtu znacznie si zmniejszya. Mimo to Tomek w doskonaym nastroju wyszed na mostek kapitaski. Zaledwie ptora dnia eglugi dzielio ich jeszcze od Port Moresby, skd ldem wyruszy mieli w gb tajemniczej wyspy. Przystan przy burcie. "Sita" wolno pyna po otwartym morzu. Due agle prawie nieruchomo zwisay na masztach. Nie byo w tym nic niepokojcego. W strefie rwnika znajdowa si pas ciszy, w ktrym prdy powietrzne byy ledwo wyczuwalne. Byo coraz bardziej gorco. "Przydaoby si troch deszczu dla ochody" - pomyla Tomek. Z zadowoleniem stwierdzi, e niebo od pnocne-wschodniej strony jakby troch pociemniao. W strefie tej deszcze paday niemal codziennie w godzinach popoudniowych lub wieczornych. W tej chwili na pokadzie pojawi si Zbysze k Karski. Po trapie wszed na mostek kapitaski. Przystan obok kuzyna. - Ma racj mj ojciec mwic, e podre ksztac czowieka powiedzia, wachlujc si chusteczk. - Podczas lekcji geografii w szkole zastanawiaem si, dlaczego najwiksze morze wiata nazwano Oceanem Spokojnym. Olbrzymie przestrzenie wodne wydaway mi si ogro mnie niebezpieczne. Tyle przecie syszaem gronych opowieci o tajfunach i cyklonach lku. Tomek rozemia si i odpar wesoo: - Tylko nie mw tego przy kapitanie Nowickim! Czy pamitasz, jak nas zgromi za zachwyty nad piknem raf koralowych? Nie jestem tak przesdny jak on, ale na morzu nie czuj si zbyt pewnie. Nazw Ocean Spokojny nadal tym wodom Magellan47, ktry podczas caej podry po tym oceanie, trwajcej trzy miesice i dwadziecia dni, nie napotka ani jednej burzy. W strefie 46
Cyklon - potny wir powietrza, w ktrym cinienie maleje w kierunku rodka; cyklony tropikalne, o stosunkowo niewielkich rozmiarach, powstaj midzy 10 i 15" pnocnej i poudniowej szerokoci geograficznej. Bardzo czsto towarzysz im huraganowe wiatry, silne burze i ulewne deszcze. Tajfun - chiska nazwa cyklonu tropikalnego nad Morzem Poudniowochiskim, Filipinami i przylegajc do nich od wschodu czci Oceanu Spokojnego (Pacyfiku).
46

. Tymczasem

rzeczywisto

rozwiaa

wszelkie

wtpliwoci.

Olbrzymi Ocean Spokojny naprawd "zachowuje si" spokojnie i nie budzi

47 Ferdynand Magellan (1480-1521) -portugalski eglarz w subie hiszpaskiej; oprcz innych


historycznych wypraw odkrywczych kierowa pierwsz podr dookoa Ziemi. Rwnie pierwszy odkry i przepyn niebezpieczn cienin (nazwan pniej jego imieniem), obfitujc w podwodne skay, oddzielajc Ziemie Ognist od Ameryki Poudniowej. By jednym z najwybitniejszych postaci epoki wielkich odkry. Poleg na Filipinach w walce z krajowcami, ktrym chcia przemoc narzuci wiar chrzecijask.

pasatu czsto zdarzaj si dusze okresy dobrej pogody. Mimo to przeyem ju cyklon na penym morzu. - Nie mwie mi o tym! Kiedy to byo? - zapyta zaciekawiony Zbyszek. - To by mj chrzest eglarski podczas pierwszej wyprawy do Australii. Porzdnie si wtedy wystraszyem! - Czy cyklon nagle was zaskoczy? - Wypadki nastpoway po sobie do szybko - wyjani Tomek. - Najpierw na horyzoncie pojawia si maa, czarna jak smoa chmurka. W powietrzu panowaa dziwna cisza. Tylko powierzchnia morza zacza si marszczy krtk fal. Wkrtce cae niebo pokryy ciemne chmury. Spady pierwsze krople deszczu, po nich za ogromna ulewa. Zerwa si okropny w icher. Statek miotany na wszystkie strony trzeszcza cay, jakby mia si rozlecie. - Tomku, spjrz na horyzont! - przerwa mu zaniepokojony Zbyszek. Niebo robi si czarne, zupenie tak samo, jak mwie przed chwil! Przez jaki czas Tomek badawczo wpatrywa si w niebo na pnocnym wschodzie. Troch tylko ciemniejsze pasemko na horyzoncie, na ktre przedtem sam zwrci uwag, obecnie mocno poczerniao. Tomek zmarszczy czoo i pobieg do kabiny nawigacyjnej. Niebawem pojawi si w drzwiach. - Pd, co tchu po kapitana! Cinienie gwatownie spada! - zawoa. Po dwch lub trzech minutach Nowicki ju wchodzi po trapie na mostek kapitaski. Widocznie zosta wyrwany z popoudniowej drzemki, gdy idc zapina kurtk. - Barometr leci w d, kapitanie - meldowa podniecony Tomek. - Niech pan spojrzy na pnocny wschd! Nowicki popatrzy w niebo, po czym wszed do kabiny nawigacyjnej. Tomek wsun si za nim. Stary morski wyga tylko zerkn na barometr, po czym zaraz pochyli si nad map. - Czy to cyklon nadchodzi, kapitanie? - niespokojnie zapyta Tomek. - Jak amen w pacierzu, moesz by tego pewny - odpar kapitan. - Kto jest przy sterze? - James Balmore... - Zastp go Ramasanem - rozkaza Nowicki. - Zarzd alarm! Wszyscy na pokad do zmiany agli. Sztormowe
48

maj by na masztach, zanim

48 agle sztormowe, mniejsze ni zwykle, sporzdzone s z bardzo grubego ptna, e


wzmocnionymi linkami.

cyklon w nas dmuchnie, zrozumiano?! Ja tymczasem zerkn przez lunet. Gdzie w pobliu znajduj si wyspy koralowe. Warto by si schroni w jakiej zacisznej lagunie. Tomek wybieg z kabiny. Ostre dwiki gwizdka rozbrzmiay w poudniowej ciszy. Zaraz te caa zaoga wylega na pokad. Nowicki rozchmurzy si, syszc energiczne rozkazy Tomka. "Sprawne chopaczysko! - pomyla. Z czasem mianuj go moim zastpc..." Uzbrojony w potn lunet wyszed na mostek. Dugo przepatrywa horyzont; potem pochyli si nad otworem tuby akustycznej, by uprzedzi sternika o majcych nastpi mane wrach i sprawdzi jego gotowo do ich wykonania. - Halo, sternik! - zawoa. - Ay, ay, sahibie
49

kapitanie, tu sterwka - pada odpowied. Nowicki

zadowolony umiechn si, Ramasan, bowiem by doskonaym marynarzem. Mona byo na nim polega. - Bd w pogotowiu! Trzy obroty w lewo! - rozkaza. - Ay, ay, sahibie kapitanie! Trzy obroty w lewo - jak echo odpowiedzia Ramasan. Nowicki znw przyoy! lunet do oka. Donone sygnay gwizdka wci rozbrzmieway na pokadzie. Zaoga pracowaa w pocie czoa, gdy gorcy podmuch wiatru ju marszczy to oceanu. Nim mina godzina, agle sztormowe opotay na masztach. Kapitan co chwila pochyla si nad tub akustyczn. Jacht sterowany wprawn doni pru krtkie, jakby troch gniewne fale. Oficerowie wraz z Bentleyem weszli na mostek kapitaski. Nowicki z lunet przy oku ustawicznie przepatrywa zachodni stron oceanu. - Tomek mwi, e zamierzasz si skry w zacisznej lagunie - zagadn Smuga. - Czy ju wida co na horyzoncie? - Na mapie zaznaczone s w tej okolicy wysepki koralowe, w ktrych mona znale przysta w razie nagej potrzeby - wyjani Nowicki. - Jak dotd nic nie zauwayem - wtrci Tomek.

49Ay lub aye - tak (wyraz stosowany w angielskim jako potwierdzenie). Sahib - kurtuazyjny
tytu uywany przez mieszkacw Indii w stosunku do Eur opejczyka lub wysoko urodzonego Indusa.

- Nie martw si brachu, fala wysoka, z daleka nie wypatrzysz wyspy nieznacznie tylko wystajcej ponad wod - pocieszy go Nowicki. - Gdy j w kocu ujrzymy, w kilkanacie minut zwiniemy agle. Przez dusz chwil stali w milczeniu. Czarne chmury coraz wikszym pksiycem pokryway niebo na pnocnym wschodzie. Porywisty wiatr, jako przednia stra cyklonu, uderza w agle "Sity", zwikszajc teraz jej szybko. - Czy nie byoby bezpieczniej zupenie zwin agle? - naiwnie zapyta zaniepokojony Bentley. - Cyklon moe nas dopdzi, zanim zdymy znale jak przysta. Wtedy napr wiatru na agle moe przewrci jacht. - Bez agli utracimy mono sterowania jachtem i niezawodnie roztrzaskamy si na rafach. Czy nie widzi pan, e cyklon mknie ze wschodu na zachd, czyli wprost na Wielk Raf Koralow? Zaraz wida, e pan nie obeznany z morzem! - odparowa Nowicki. - Kapitanie, kapitanie! Jakie statki przed nami! - zawoa Tomek. - Jakie statki, powiadasz? - odpar Nowicki. - Ano, to przyjrzyj im si przez lunet! - Moe to jaka flotylla zakotwiczona w lagunie? - pospiesznie tumaczy Tomek. - Widz jakby las masztw... Umilk, przyoywszy lunet do oka, owe maszty, bowiem przemieniy si we wspaniay las tropikalny wyrastajcy wprost z oceanu. - Wyspa! - krzykn uradowany. - Atol, brachu, atol i laguna, w ktrej bezpiecznie przeczekamy burz doda Nowicki. - Ju przed chwil spostrzegem goym okiem "koo ratunkowe" za burt! Kapitan trafnie uy przenoni, porwnujc wysp koralow do okrtowego koa ratunkowego. Wyspy koralowe tworzyy si zazwyczaj tam, gdzie jaki podmorski stoek wulkanic zny zamar i przesta rosn poniej powierzchni morza. Na jego wygasym wierzchoku osi edlay si drobne organizmy morskie o wapiennym szkielecie, a wic czerwone wodorosty i korale gbinowe. Wkrtce obumieray, ale ich szkielety suyy za podoe dla nowych pokole. W ten sposb dookoa wierzchoka gry stopniowo narasta krg biaego wapienia. Gdy podmorska budowla zbliaa si do powierzchni oceanu, wodorosty utrzymyway si ju tylko na najdalszym jej obwodzie, natomiast miejsce korali gbinowych zajmoway prawdziwe

korale

rafotwrcze,

yjce

zwartych

koloniach

wsplnym

pniu.

Warunkiem ich rozwoju bya styczno z wod otwartego oceanu, bardzo son i mocno falujc. Z tego powodu tylko obwd krgu rs szybko w gr i wynurza si ponad powierzchni morza w postaci piercienia ze stojcym jeziorem w rodku. Pn iej fale i wiatry nanosiy na brzeg nowej wyspy nasiona rnych rolin; biay piercie atolu stawa si zielony. Z czasem zdobi go wieniec smukych i gitkich palm kokosowych. W tej wszake niebezpiecznej chwili nikt nie zwrci uwagi na trafne powiedzenie kapitana. Z mostka posypay si rozkazy, ktre natychmiast wprawiy w ruch ca zaog. Wilmowski w koszu na dziobie statku sondowa oowiank
50

gboko wody, inni zrzucali agle bd czuwali przy

kabestanie51 gotowi do zrzucenia kotwicy po wejciu do laguny. Kapitan Nowicki wprawnie kierowa statek wprost ku przesmykowi w piercieniu alolu. By on dostatecznie szeroki, aby "Sita" moga wpyn na spokojne wody laguny. Mimo to manewr by do niebe zpieczny z powodu wzburzonego oceanu. Tote zaoga byskawicznie wypeniaa wszelkie rozkazy i w napiciu ledzia coraz blisze wybrzee. Z daleka wydawao si, e atol poronity jest bujnym lasem tropikalnym, lecz z bliska czarujcy obraz uleg nieoczekiwanej zmianie. Ca rolinno wyspy stanowiy jedynie palmy kokosowe i rzadkie krzewy. Nigdzie nie byo wida ludzkich sadyb. "Sita" przemkna przez przerw w piercieniu. Byskawicznie zrzucona kotwica osadzia j na miejscu. Ustao koysanie, palmy, bowiem agodziy uderzenia wiatru, a wskie pasmo ldu odgradzao lagun od wzburzonych fal. Kapitan Nowicki dopiero teraz odetchn swobodnie. Czarne chmury pokryy ju znaczn cz nieba. Mimo peni dnia zapada zmrok. Pnocnowschodni horyzont przybliy si znacznie, gdy czarne, cikie chmury jakby opaday wprost do oceanu. Nowicki doskonale wiedzia, co to oznacza. Wraz z cyklonem nadcigaa potna ulewa, podczas ktrej z nieba spadaj cae potoki deszczu. Na szczcie jacht znajdowa si ju w bezpiecznej przystani. W tej chwili na pokadzie "Sity" rozlegy si okrzyki. - Statek, drugi statek! - woaa zaoga.
50 Oowianka - sonda rzeczna, oowiany ciarek stokowy przymocowany do odpowiednio
oznakowanej linki

51 Kabestan - urzdzenie suce do wybierania lin lub acucha kotwicznego na statku, obrotowy
bben pionowy, ktry mona porusza rcznie za pomoc drkw zwanych nadszpakami.

Wilmowski, Smuga, Tomek, a za nimi inni pobiegli na mostek kapitaski. - Nie jestemy tu sami, z lewej strony laguny stoi jaki statek - wyjani Wilmowski. - Dwumasztowiec - doda Tomek. - Na pewno skry si tutaj przed burz, tak jak my - domylaa si Sally. Nowicki troch zy podnis lunet. Nie mg sobie wybaczy, e sam do tej pory nie zauway statku zakotwiczonego w pobliu wybrzea. Za to obecnie ze zdwojon uwag przesun okiem lunety po jego masztach, dugo obserwowa pokad. - Dziwne! - rzek opuszczajc lunet. - Na maszcie brak bandery, na pokadzie nie wida nikogo! - Czy nie zdoae odczyta nazwy? - zapyta Smuga. - Nie, na dziobie nie zauwayem napisu - odpar Nowicki. - Moe co tam si stao? - wtrci Zbyszek Karski. - Czytaem o statku, ktrego zaoga zastaa dotknita jak zaraz i wymara z powodu braku pomocy. - Bajki, modziecze, przecie w takim wypadku wywiesiliby na maszcie t flag - powtpiewajco odpowiedzia Nowicki. - A moe to statek opuszczony przez zaog? - snua przypuszczenia Natasza. - Statek bez zaogi nie wpynby sam do laguny i nie stanby na kotwicy - powiedzia Smuga. - Poza tym, kt by si odway osiedli na bezludnej, jaowej wyspie? - wita racja, do stu zdechych wielorybw - potakn Nowicki. - Gdzie jest statek, tam musz by i ludzie! Tomek, daj znak rakietnic! Pospiesz si, tylko patrzy, jak cyklon rozpocznie swj diabelski taniec! Niebawem biaa wietlna smuga oderwaa si od pokadu "Sity" i wlokc za sob dugi ogon zakrelia w powietrzu szeroki uk. Wszyscy bacznie obserwowali pozbawiony ladw ycia statek. Sygna rakietowy nie znalaz adnego oddwiku. - C si tam mogo wydarzy? - zdumia si Nowicki. - Wyglda, jakby na tym statku naprawd nie byo ywego ducha! Przez chwil przypatrywa si statkowi, potem zlustrowa pobliskie wybrzee.

- Daj no lunet, kapitanie - powiedzia Smuga. - Do licha, to jaki tajemniczy statek - rzek oddajc lunet. - Wydaje mi si, e jego dzib jest wieo pomalowany. Nie podoba mi si ta sprawa... - Musiao si tam wydarzy co niezwykego - rzek Wilmowski. - Moe potrzebuj pomocy... Solidarno ludzi morza w obliczu niebezpieczestwa natychmiast poderwaa kapitana Nowickiego do czynu. - Potrzebuj trzech ochotnikw - zwrci si do zaogi. Z wyjtkiem dziewczt wszyscy mczyni podnieli donie. - To moja sprawa, ja udam si na ten statek - powiedzia Smuga. - Za przeproszeniem, szanowny panie! Na ldzie pan jeste kierownikiem wyprawy, lecz na "Sicie" decyzja naley do mnie - zaoponowa Nowicki. - Dobrze, wic zgaszam si na ochotnika - odpar Smuga. - Mam pewne powody, aby wybra, kogo innego - stanowczo rzek kapitan. - W tej chwili moe by pan bardziej potrzebny tutaj. Mwic to spoglda] po twarzach stojcej przed nim zaogi. - Andrzeju! - przemwi po chwili. - We pana Bentleya oraz pana Balmore'a i sprawd, co si dzieje na tamtej krypie! Opuci szalup na wod! Tylko Wilmowski zabierze bro! - Zwariowae! - sykn Smuga wprost do ucha kapitanowi. - W razie niebezpieczestwa ta trjka nic nie zdziaa! - Psst! - uciszy go Nowicki. - Wanie o to mi chodzi! Wkrtce dua d koysaa si na wodzie. Wilmowski ostatni postawi stop na sztormtrapie. Wtedy Nowicki pochyli si ku niemu i cicho co mwi. Po chwili Wilmowski skin gow i szepn: - Susznie postpie, ju wiem, co mam robi! - Spieszcie si, musicie zdy przed nadejciem burzy - gono zawoa kapitan. Bentley z Balmore'em chwycili za wiosa, Wilmowski usiad przy sterze. d zacza si oddala od jachtu. Tomek przybliy si do Smugi. - Dlaczego kapitan tak niegrzecznie obszed si z panem? - zapyta. Co za mucha go ugryza? - Mia do tego prawo - spokojnie wyjani Smuga. - W kadym razie da dowd, e potrafi logicznie myle.

- Nie rozumiem... - Przygotowa karabiny! - zakomenderowa kapitan. Trzech ochotnikw pyncych w odzi ju nie usyszao tego rozkazu. W milczeniu zbliali si ku wieccemu pustk statkowi. Wiosowali coraz szybciej. Mrok gstnia z kad chwil, w dusznej atmosferze wyczuwao si cisz przed nadcigajc nawanic. Wilmowski zapali lep latark, gdy przybili do lewej burty statku. Aurowa balustrada znajdowaa si okoo trzech metrw nad powierzchni wody. Wilmowski rzuci w gr hak z przymocowan do niego lin. Za drugim rzutem hak zaczepi o burt. Przy pomocy towarzyszy wspi si po linie na pokad. W lad za nim znaleli si tam Bentley i Balmore. Umocowali d do relingu i podyli za Wilmowskim, ktry ju rozglda si po pokadzie. Naraz Wilmowski przystan nad obszernym, wystajcym ponad pokadem wazem, zamknitym drewnian pokryw. Zdawao mu si, e syszy stumione gosy pynce z gbi statku. - Uniecie klap, ja powiec - szepn do towarzyszy. Z wysikiem dwignli jeden jej kraniec. Wilmowski wsun w otwr rk z latark. W mdym wietle zarysoway si ciemne sylwetki ludzi siedzcych na pododze. Nogi ich byy z akute w grube i dugie drewniane belki. Okropny zaduch powia z mrocznej czeluci. Statek handlarzy niewolnikw! cicho krzykn Wilmowski, oszoomiony niespodziewanym odkryciem. Cofn si o krok, usiujc wydoby rewolwer. Jego towarzysze nie mniej zaskoczeni wypucili z doni klap. Opada z guchym oskotem. Nagle drzwi nadbudwki na dziobie statku gwatownie si otwary. Ujrzeli uzbrojonych mczyzn. - Rce do gry, jeli wam ycie mile! - gronie krzykn po angielsku barczysty olbrzym, mierzc do nich z rewolweru. Bentley i Balmore odruchowo zastosowali si do rozkazu, natomiast Wilmowski odwanie postpi kilka krokw do przodu i odpar wzburzonym gosem: - Jestem oficerem statku pyncego pod angielsk bander. Jeli cho wos spadnie nam z gowy, wszyscy zawiniecie na rejach! Nie wypyniecie std, nasza zaoga jest doskonale uzbrojona!

Olbrzym w czapce kapitana wolno zblia si do Wilmowskiego, mierzc rewolwerem prosto w jego pier. Za nim kroczyo gromadk kilkunastu uzbrojonych drabw. Szli w milczeniu, przyczajeni do skoku. Wilmowski nie cofn si przed nimi. Stal lekko pochylony do prz odu. Nieznacznie zerkn ku "Sicie". Na topie masztu pona latarnia. Nagym ruchem wyszar pn z kieszeni kurtki rewolwer i wypali w gr. W tej samej chwili opada go czereda wrogw. - Piraci! - krzykn Balmore tak przeraliwie, e gos jego roznis si po caej lagunie. Z "Sity" gruchna salwa karabinowa. Kule zowrogo wisny ponad pokadem pirackiego statku. Napastnicy powalili prawie nie stawiajcego oporu Wilmowskiego. Teraz, kryjc si za burt, biegli do Balmore'a i Bentleya. Przeraony Balmore przekonany by, i wszyscy trzej zgin za chwil. Wilmowski lea pokonany, ku niemu wycigay si zbrojne apska piratw. W jakim odruchu desperacji Balmore grzmotn pici w twarz najbliszego napastnika, po czym byskawicznie dobieg do burty i jelenim skokiem znikn za ni. By doskonaym pywakiem, tote wynurzy si na powierzchni dopiero o kilkanacie metrw od statku handlarzy niewolnikw.

Kapitan Nowicki atakuje

Skupiona

na

pokadzie

zaoga

"Sity"

usyszaa

umwiony

strza

ostrzegawczy Wilmowskiego i okrzyk Balmore'a. Na rozkaz Nowickiego gruchna salwa karabinowa w kierunku p irackiego statku. Oczywicie mierzono tak, aby kule przeleciay ponad pokadem. Kapitan N owicki przez cay czas nie odejmowa lunety od oka. Widoczno w pmroku nie bya najlepsza, lecz mimo to ujrza klsk przyjaci i desperacki skok Balmore'a do wody. Natychmiast poleci opuci d. Tomek, Smuga oraz dwch marynarzy zasiedli do wiose. Nowicki uj ster, nie wypuszczajc z rki karabinu. Szybko zbliyli si do uciekiniera. Kapitan pomg mu wej do odzi, po czym bez przeszkd powrcili na jacht. W tej wanie chwili spady pierwsze krople deszczu. Porywisty dotd wiatr

nabra huraganowej siy. Deszcz przemieni si w ulew. Strumienie wody spyway na rozkoysany pokad. Na szczcie pod oson atolu statkowi zakotwiczonemu w lagunie nie grozio zbyt wielkie niebezpieczestwo. Nawanica szalejca w ciemnoci udaremniaa rwnie jakikolwiek atak ze strony piratw. Tote kapitan Nowicki pozostawi na stray na pokadzie jedynie indyjskich marynarzy, sam za z reszt zaogi uda si do mesy na narad. Przede wszystkim Balmore dokadnie opowiedzia przebieg wydarze. Wysuchano go w skupieniu; gdy skoczy, Nowicki rzek: - Ha, to ju po raz drugi podczas naszych wypraw natknlimy si na handlarzy niewolnikw. Najpierw byo to w Afryce. Pamitasz, Tomku, tego zuchwalca Castanedo? - Oczywicie, pamitam! Stoczy pan z nim straszliw walk! - Ho, ho, silne to byo drabisko! Zapaci gow za uprawianie niecnego procederu! Teraz nasza sytuacja jest gorsza. Oprcz nieszczsnych niewolnikw piraci maj w swoim rku dwch naszych. - Przecie przewidywae, e tam moe czyha jakie niebezpieczestwo! - zauway Smuga. - Ano, co tu wiele gada! Ten niby opuszczony przez zaog statek od razu wyda mi si podejrzany - przyzna Nowicki. - Wobec tego postpi pan bardzo lekkomylnie wysyajc mego ojca, ktry nie uznaje rozpraw z broni w rku nawet z przestpcami - wybuchn Tomek. - W dodatku przydzieli mu pan Bentleya i Jamesa Balmore'a! - Nie oskaraj kapitana o lekkomylno - zaoponowa Smuga. - Moim zdaniem postpi roztropnie. Nie by pewny, co si kryje na statku, ktry sprawia wraenie opuszczonego, tote wysa ludzi rozwanych, unikajcych stosowania siy. Wprawdzie popadli w opresj, ale teraz my wanie mamy mono przyj im z pomoc. - Jak amen w pacierzu, tak mylaem! - potwierdzi Nowicki. - Jeli co zego stanie si komu z mojej zaogi, piraci zapac swoim gardem! - Zastanw si, Tomku - cign Smuga. - Oni mogli od razu zabi jecw, wszake nie uczynili tego. Nie strzelali nawet do uciekajcego Balmore'a. Tomek opuci gow i rzek:

- Bardzo przepraszam... ale bardzo si niepokoj o ojca i pana Bentleya. Co teraz poczniemy? - Nie bdziemy czekali z zaoonymi rkoma - pocieszy go Nowicki. - Kto pierwszy atakuje, ten ju w poowie wygrywa! - Masz jaki plan? - zapyta Smuga. - Kiepskim bybym kapitanem, gdybym go nie mia! - odpar Nowicki. Mwiono mi w Rabaulu, e okrty brytyjskie czsto patroluj Cienin Torresa. Ci handlarze zapewne nie skryli si tutaj przed cyklonem! Prawdopodobnie kto depta im po pitach. - Moe masz racj, syszaem, e Anglicy ostro zabrali si do blackbirdingu. Zbrodnicza dziaalno blackbirderw przyczynia si do wyludnienia wybrzey zatoki Papua oraz samo tnych wysepek archipelagu powiedzia Smuga. - Co to znaczy blackbirding? - zapytaa Natasza. - Blackbirding, czyli polowanie na czarnego kosa, to po prostu owy na krajowcw nowogwinejskich. Przedsiwzicie bardzo popatne. Australijscy plantatorzy w Queensland obecnie pac wysokie ceny za niewolnikw wyjani Smuga. - Swego czasu gono si o tym u nas mwio - przyzna Stanford, preparator zabrany na wypraw przez Bentleya. - Blackbirderzy, zwani rwnie Spami Oceanu Spokojnego, nieraz dorabiali si znacznego majtku na handlu niewolnikami. Teraz zote czasy skoczyy si dla nich! Przychwycenie na gorcym uczynku grozi szubienic! 52 - Panie kapitanie, chyba nie pozostawimy nieszczsnych krajowcw w rkach piratw?! - zawoaa Sally. - Nieatwa sprawa - powtpiewajco powiedzia Stanford. - Blackbirderzy przewanie rekrutuj si z rnego rodzaju awanturnikw, wykolejecw, a nawet winiw zbiegych z z esania na wysepki Oceanii, sowem z ludzi stojcych poza prawem. Nie zawahaj si przed n iczym. Bez walki nie dadz sobie wyrwa upu! - Ano, zobaczymy! - odpar Nowicki, gronie marszczc brwi. - Speni swj obowizek! - Jaki masz plan? - ponowi pytanie Smuga. - Jeli zamierzasz uderzy pierwszy, to cyklon szalejcy w tej chwili jest naszym sprzymierzecem!
52 Blackbirding, cho ju w mniej ostrej formie, przetrwa a do I wojny wiatowej.

- Wprost czytasz pan w moich mylach! - rzek kapitan Nowicki. Postanowiem unieruchomi statek piratw. Wtedy bd zmuszeni przyj nasze warunki. Wic chciaby unikn otwartej walki? niedowierza jco zapyta Smuga. - Przypuszczaem, e zamierzasz w jaki sposb uwolni niewolnikw i razem z nimi uderzy na piratw. - Wtedy mielibymy liczebn przewag - doda Tomek. - Mona by ich rozku, korzystajc z osony burzy... Nowicki westchn ciko. Jemu rwnie umiechaa si taka rozprawa z piratami, lecz tym razem, jako kapitan "Sity", osobicie ponosi odpowiedzialno za bezpieczestwo wasnej zaogi. Otrzsn si, jakby odgania pokus, i powiedzia: - Bardzo mnie swdz apska na tych drani, ale nie mog naraa ycia moich ludzi. Rozprawi si z piratami bez rozlewu krwi. Smuga i Tomek oniemieli. Nowicki nigdy dotd nie unika otwartej walki. Tote spodziewali si, e i obecnie zechce skorzysta z okazji. Widocznie zauway ich zdumienie, poniewa zaraz si usprawiedliwi: - Mam na pokadzie dwie kobiety... Poza tym oswobodzenie niewolnikw nic by nam nie pomogo. Nie znaj nas i na pewno nienawidz biaych. W jaki sposb mogliby si zorientowa w walce, kto jest ich wrogiem, a kto sprzymierzecem? Musimy liczy tylko na wasne siy. - Nie pomylaem o tym! Ma pan racj, ojciec bdzie dumny z pana! - z zapaem zawoa Tomek. - Zgoda, na "Sicie" komenda naley do ciebie! Jak zamierzasz unieruchomi statek? - zapyta Smuga. - Zniszczymy piratom urzdzenia sterowe! - wyjani Nowicki. - wietny pomys! - pochwali Tomek. - Ale jeli czuwaj, moe doj do starcia! - Ha, wtedy wszyscy bdziecie wiadkami, e staraem si unikn walki - odpowiedzia Nowicki z trudem tumic rado, ktra ogarna go na sam myl o moliwoci bezporedniej rozprawy. - Moe pan na mnie liczy, kapitanie - powanie powiedziaa Natasza. - Na nas wszystkich - dodaa Sally. - Wkradn si z panem na statek piratw. Bd staa na stray, podczas gdy pan...

- Nie gadaj gupstw, sikorko! - zgromi j Nowicki. - Chwali ci si odwaga, ale to mska sprawa. Pan Smuga i Tomek bd moj oson. Kto z was pomoe mi zmajstrowa adunek wybuchowy? - Ja! Robiam ju bomby dla moich towarzyszy w Rosji - zaofiarowaa si Natasza. - Dobrze, prosz do mojej kabiny. Gdy cyklon nieco sfolguje, musimy by gotowi do akcji. Nim miny dwie godziny, na koi kapitana leaa do dua, cika paczka owinita w nieprzemakalny brezent. Teraz Nowicki zwoa ca zaog do mesy. Trjka miakw ubrana bya jedynie w ciemne obcise spodnie i koszule. Talie ich opinay mocno cignite pa sy z rewolwerami i myliwskimi noami. - Podczas mojej nieobecnoci Ramasan obejmuje komend na statku krtko owiadczy Nowicki. - Przekazuj ci moj czapk kapitask, ale... lepiej jej nie no! Masz mniejsz epet yn, wic wiatr mgby spata nam figla! - Ay, ay, sahibie kapitanie! - odrzek Indus. - Ju si przyzwyczaiem do niej, ley jak ula - cign Nowicki. - Teraz suchaj uwanie:, jeli na pirackiej balii gruchn strzay, a my nie powrcimy do witu, natychmiast rozwiniesz agle i jak najszybciej popyniesz do Port Moresby. Tam zoysz odpowiedni meldunek gubernatorowi. On ju bdzie wiedzia, co naley robi. - Ay, ay, kapitanie! Niedwuznaczne polecenia Nowickiego wywary na zaodze przygnbiajce wraenie, lecz on sam zupenie si nie przejmowa niebezpieczestwem. Smuga i Tomek rwnie mieli rane miny. Podczas kolacji Tomek wpaaszowa swoj porcj i pociesza wystraszone dzie wczta, ktre nawet nie tkny jedzenia. Balmore wprost nie mg oderwa wzroku od Tomka, gdy odczuwa gboki niepokj na samo wspomnienie gronych postaci piratw... Ramasan ze swoimi ludmi obj wacht na pokadzie. Reszta zaogi oczekiwaa poprawy warunkw atmosferycznych. Dopiero na jakie trzy godziny przed witem wachtowy pokaza si w drzwiach. - Sahibie kapitanie, wichura nieco sabnie! - zameldowa. - Szalupa gotowa? - zapyta Nowicki.

- Gotowa! Wyznaczyem dwch ludzi do wiose! - A wic w drog! Idziemy na bosaka, moe bdziemy musieli troch popywa - rzek Nowicki powstajc z fotela. Po ciemku wyszli na pokad. Deszcz jeszcze zacina, ale wiatr nie by ju tak gwatowny. Kapitan Nowicki wynis z kabiny du, cik paczk i butelk z zamknitym w niej ultym atywnym pismem do piratw. Ostronie umieci je w odzi. Owin si w pasie lin zakoczon hakiem, po czym siad przy sterze. Tomek ucisn Salty, ktra po cichu udzielaa mu ostatnich przestrg, i rwnie zaj miejsce przy Smudze. Dwaj marynarze zsunli si po linach do lodzi wtedy dopiero, gdy dotkna powierzchni wody. Odbili od burty. Nowicki sterowa d w kierunku wybrzea. W milczeniu opywali lagun. Tomek i Smuga pomagali marynarzom w wi osowaniu, trzeba byo bowiem uwaa, aby wzburzone fale nie rozbiy odzi o brzeg. Pot spywa po ich czoach, zanim ujrzeli ciemny kontur pirackiego statku. Na masztach ani na pokadzie nie byo adnych wiate. Wiatr i szum fal tumiy wszelkie odgosy. Kapitan Nowicki miao poprowadzi d w poblie dziobu statku, z prawej strony burty. W ten sposb znaleli si pomidzy statkiem i ldem. d otara si o acuch kotwiczny zw isajcy z kluzy
53

. Smuga i Tomek

natychmiast uchwycili go rkami i przycignli do niego swoj d. Nowicki przywiza j sznurem do acucha. Na migi wyda ostatnie rozkazy, po czym zrcznie zacz si wspina po acuchu kotwicznym. Po chwili by ju przy owalnym otworze, w ktrym znika acuch. Chwyci doni za krawd kluzy, podcign cae ciao do gry. Teraz, przytrzymujc si nogami, drug rk odpasa sznur z hakiem. Za pierwszym rz utem hak zaczepi si o burt. Nowicki ostronie wspi si na pokad i przycupn obok burty. Uwanie rozejrza si wokoo. Nikogo nie zauway, wic zacz si skrada ku odlegej o kilka metrw sterwce. Statek uderzany w lew burt krtk fal lekko koysa si na boki. Pokad liski by od deszczu, ktry jeszcze nie przesta pada. Nowicki powoli, ostronie dotar do sterwki. Zajrza do jej wntrza. Zaledwie o wycignicie rki kto siedzia na awce. Opuszczona na piersi gowa okryta kapturem pozwalaa si domyli, e drzemie. Nowicki wydoby
53 Kluza - owalny bd okrgy otwr w kadubie statku, przez ktry przechodzi acuch kotwiczny przy
zrzucaniu i podnoszeniu kotwicy.

zza pasa rewolwer, uj go za luf. Wlizn si do st erwki. Rkojeci broni uderzy w pochylon gow; natychmiast przytrzyma bezwadnie os uwajce si ciao. Wydoby z kieszeni sznur i knebel. Szybko cign z wartownika kaptur oraz przeciwdeszczowy dugi paszcz. Wprawnie zakneblowa mu usta, zwiza rce i nogi. Teraz zarzuci go sobie na rami i pody ku dziobowi statku. Tam pooy zemdlonego przy burcie, po czym przywiza do balustrady. Ubezpieczywszy si w ten sposb, podbieg do przeciwnej bu rty. Trzykrotnie szarpn lin zwisajc z koca haka zaczepionego o balustrad. Wkrtce na pokadzie pojawi si Smuga, a po nim Tomek. Zachowujc najwiksz ostrono, wcignli na pokad cik paczk. - Wartownik zwizany, idziemy do sterwki - szepn Nowicki. - Nocna wachta koczy si o czwartej, teraz jest okoo trzeciej, mamy do czasu - cicho rzek Smuga. - Oby tylko nikt nam nie przeszkodzi... - mrukn Tomek. Przenieli paczk do sterwki. Nowicki poda Tomkowi paszcz i kaptur.54 - Za i udawaj wartownika - rozkaza. - Gdyby zauway co podejrzanego, gwizdnij dwukrotnie! Tomek naoy ceratowy paszcz, nasun gboko na czoo kaptur. Przystan przy burcie, skd mg obserwowa nadbudwk na pokadzie. Co chwila zerka ku sterwce. Wanie bysno w niej nike, tawe wiateko. "Przygotowuj adunek" - pomyla. Mimo woli ws un praw do pod paszcz. Dotkn rkojeci rewolweru... Na szczcie na caym statku panowaa niczym nie zmcona nocna cisza. Sycha byo jedynie pomruki oddalajcej si burzy, szum deszczu i fal. Tomek czujnie nasuchiwa i rozglda si dookoa. Za nadbudwk na p okadzie rysowa si obszerny kontur wazu. Tomek przypomnia sobie relacj Balmore'a. "Tam zapewne trzymaj niewolnikw" - przemkno mu przez myl. Postpi kilka krokw w kierunku wazu. Naraz uzmysowi sobie, e przez samowolny czyn mgby obrci wniwecz misterny plan kapitana. Z trudem pokona pokus. Czas wolno upywa... W kocu jaki cie wyoni si ze sterwki. By to Smuga. - Wycofujemy si. Nowicki zapala lont. Za minut nastpi wybuch... szepn.

54

Cicho przemknli po prawej burcie i kolejno opucili si do lodzi. Natychmiast odwizali j od acucha kotwicznego. Obydwaj Indusi siedzcy przy wiosach gotowi byli do odbicia od pirackiego statku. Nowicki tymczasem klcza pochylony nad lontem. Podmuchy wiatru zgasiy mu przedwczenie ju trzeci zapak. Powietrze byo bardzo wilgotne, deszcz wci jeszcze pada. "Do z licha, lont gotw zgasn..." lep pomyla, Lont zafrasowany niepowodzeniem. Zaniechawszy prb zapakami, otworzy latark. przytknity do ognia najpierw zaskwiercza, potem tawy pomyk zacz si snu po nim. Nowicki zgasi latark i przypi j sobie do pasa. Jeszcze przez chwil upewnia si, czy lont przypadkiem nie zganie, po czym bez popiechu wyszed na pokad. W pobliu wejcia do nadbudwki postawi butelk z zamknitym w niej pismem. Zadowolony odetchn pen piersi. Za kilkadziesit sekund wybuch zniszczy urzdzenie sterowe razem ze sterwk. Ju przekada jedn nog przez balustr ad, gdy naraz otworzyy si drzwi nadbudwki. W smudze tawego wiata ujrza wysokiego, barczystego mczyzn wychodzcego na pokad. Nowicki natychmiast cofn nog. Mczyzna kroczy ku sterwce. "Zmiana wachty" - domyli si Nowicki i jak w ju sun ku intruzowi. Nie mia czasu do stracenia. Jeli mczyzna wejdzie do sterwki, moe w ostatniej chwili zgasi lont. Wtem mczyzna zawadzi stop o butelk. Pochyli si po ni. Nowicki w mgnieniu oka dopad go spod burty. Pici uderzy w gow. Mczyzna klkn, lecz musia posiada niezwyk si, gdy zaraz poderwa si na nogi. Nowicki zada mu cios w podbrdek. Mczyzna odchyli grn cz ciaa do tyu, jakby pada, i nagle, zupenie nieoczekiwanie, sam zaatakowa. Po silnym uderzeniu midzy oczy Nowicki, nieco zamroczony, cofn si o p kroku; teraz wyrwa zza p asa rewolwer. Jak huragan zwali si na przeciwnika. Tym razem potne uderzenie rkojeci przechylio szal zwycistwa na jego stron. Nowicki zdawa sobie spraw, e lada chwila nastpi wybuch. Tote porwa oszoomionego mczyzn i podbieg do burty, wspi si na ni i skoczy... Podmuch towarzyszcy detonacji na pokadzie odrzuci go od statku. Nowicki znikn pod powierzchni wody, ale mimo to nie wypuci z rk nieprzytomnego jeca.

Zaledwie wynurzy si z gbiny, lew rk chwyci go za konierz i zacz pyn w kierunku swojej szalupy. Smuga i Tomek najpierw wcignli do odzi odzyskujcego przytomno jeca, potem Nowickiego. Szybko odpynli od pirackiego statku, na ktrego pokadzie przeraone okrzyki ju mieszay si ze sowami komendy. Spostrzeono d odbijajc od burty. Pado kilka strzaw, niecelnych na szczcie, ciemno, bowiem uniemoliwiaa trafienie w cel chyboccy na falach. - Dlaczego marudzie tak dugo? - zapyta Smuga, krpujc jecowi rce. - Czy to on wlaz ci w parad? - A jake, ju przeaziem przez burt, gdy wyszed na pokad - wyjani Nowicki. - Baem si, e zgasi lont. Musiaem go unieszkodliwi. - Po jakie licho go zabrae? - przygani Smuga. - Moge sam zgin! - Gdybym go zostawi nieprzytomnego przy sterwce, poleciaby razem z ni wprost do pieka - wyjani Nowicki. - Wi pan mocno, to twarda sztuka! Rbn mnie pici wprost midzy oczy i oguszy... Pewno bd mia szpetnego siniaka na czole... Syszc to Smuga mocniej zaciska wzy sznura. Nowicki by powszechnie znany z olbrzymiej siy, pierwszy lepszy nie mgby mu wymierzy oguszajcego ciosu. Tomek i Smuga pospiesznie chwycili za wiosa. d szybciej pomkna wzdu wybrzea. Piracki statek ro zpyn si w mroku. Teraz Nowicki bez obawy skierowa d wprost ku "Sicie". Niebawem te zarysowaa si jej ciemna sylwetka. - Ahoy! Ahoy! 55- zawoa. - Ay, ay, kapitanie! Ju zrzucamy liny! Czy wszystko w porzdku?! odkrzykn Ramasan. - W porzdku! Po kilku minutach uczestnicy wypadu wysiadali z odzi. Kapitan rozwiza nogi jecowi i pomg mu wyj na pokad. - Przywieci mi latarni! - rozkaza. Uwanie przyjrza si barczystej postaci. Zewntrzny wygld pirata wcale nie by odpychajcy. Wprawdzie obecnie obrzuca zaog "Sity" ponurym spojrzeniem, ale mimo to od razu mona byo pozna, i nie jest 55 Ahoy (ang.) - marynarski okrzyk pozdrowienia, zazwyczaj kierowany do kogo znajdujcego si na
statku.

czowiekiem pozbawionym pewnej inteligencji. Nowicki skin gow na marynarza i rozkaza: - Ramasan! Odprowadzi jeca do karceru i postawi zbrojn stra przed drzwiami. W razie prby ucieczki, kula w eb. - Chc mwi z kapitanem tego statku, zanim kamraci zaczn hula podczas mojej nieobecnoci - odezwa si pirat. - Uprzedzam, e pniej moe ju nie bdziemy mieli, o czym rozmawia! - Chcesz mwi z kapitanem?! - zdumia si Nowicki. - Dobrze, niech i tak bdzie! Ramasan! Prosz poda moj czapk! Ruchem penym godnoci naoy czapk na gow, po czym zmierzy pirata surowym spojrzeniem i zapyta: - Kim jeste, e domagasz si rozmowy z kapitanem?! - Ukrywanie prawdy w tej sytuacji na nic by si nie zdao - odpar pirat. - Jestem kapitanem tamtego statku. Oznaki poruszenia wrd zaogi "Sity" zostay stumione karccym spojrzeniem kapitana Nowickiego, ktry pochyli si ku jecowi i zapyta: - Jeste kapitanem statku?! Od kiedy to herszt piratw ma prawo zwa si kapitanem, a balia, niezdolna do wypynicia w morze, statkiem?! Twarz olbrzymiego pirata pokrya si rumiecem gniewu. Nie zwaajc, i rce ma zwizane na plecach, postpi o krok w kierunku Nowickiego i sykn: - Zuchwalcze! Masz szczcie, e nie mog ci wepchn twoich sw z powrotem do garda! Ta balia, jak omielie si nazwa mj statek, z atwoci wystrychna na dudka trzy cigajce j brytyjskie korwety! Gdyby nie one, nigdy bymy si tutaj nie spotkali. - Ha, wic sam si przyznae, e bye cigany przez brytyjskie okrty! - triumfujco podchwyci Nowicki. - Ja rwnie pyn pod brytyjsk bander, wic wypeni mj obowizek! Odstawi ci... - Nie rzucaj sw na wiatr! Pniej mgby ich aowa! - przerwa mu pirat. - Los mj wie si z losem twoich ludzi uwizionych na moim statku! W chwili porwania syszaem wybuch na pokadzie. Moja zaoga doprowadzona do ostatecznoci moe podern garda jecom. Dlatego we wsplnym interesie musimy si jak najprdzej porozumie. 56
Korweta (z franc.) - may handlowy lub wojenny aglowiec zwiadowczy z jednym pokadem dziaowym: obecnie eskortowy okrt do zwalczania lodzi podwodnych.
56

- Odpowiadasz gow za moich ludzi - ostrzeg Nowicki. - Nie ud si, nie znasz mojej zaogi, kapitanie! Nie poauj nikogo, wiedzc, e grozi im stryczek! Moja nieobecno moe spowodowa smutne dla nas wszystkich nastpstwa. - Wic nie jeste pewny swoich ludzi? - zdumia si Nowicki. - Niebezpiecznie jest odwraca si do nich plecami - dwuznacznie odpar pirat. - Dogadajmy si, zanim bdzie za pno... Nie zaczepiaem was i nic do was nie mam. Rozejdmy si tak, jakbymy si nie spotkali. - Nie tak szybko, mj panie! To ja dyktuje warunki, nie ty! - zaoponowa kapitan Nowicki. - Uszkodzilimy urzdzenia sterownicze na waszym statku. Jestecie unieruchomieni. Mam czas nawet popyn po pomoc. Wtedy wszyscy zawiniecie na szubienicy. Gotw jestem je dnak na mae ustpstwo. Zwr mi moich dwch ludzi i oddaj nieszczsnych niewolnikw. Wt edy odpyn std do Port Moresby i tam dopiero zo odpowiedni meldunek o tym, co zaszo. Wybieraj i... spiesz si! Pirat w milczeniu rozwaa propozycj. Do ldu australijskiego byo std niedaleko. Nawet w wypadku cakowitego unieruchomienia statku mg tam dotrze w odziach ratunkowych. Znajdowa si w potrzasku, nie mia wyboru... - Dobrze, przyjmuj te warunki - odezwa si po chwili namysu. Utraciem statek, musz wic rwnie zakoczy polowanie na czarne kosy. Moe sprbuj szczcia jako poszukiwacz zota w Nowej Gwinei.57 - To uwaaj dobrze, ebymy si tam nie zetknli! Wtedy musielibymy dokoczy obrachunki - zagrozi Nowicki. - Nie miabym nic przeciwko takiemu spotkaniu w dungli - odparowa pirat. - Ja rwnie, na gazi drzewa mona tak samo zawiesi stryczek jak na rei - powiedzia Nowicki.

57 Pierwszy znalaz tam zoto hiszpaski eglarz Alvaro de Saawedr, ktry w 1528 r., pync do
Meksyku, zmuszony by przez awari do wyldowania w Nowej Gwinei. Jednak Hiszpanie, tak jak w cztery wieki pniej Niemcy (w 1906 r. geolog Schlentzig) nie przywizywali wagi do odkrycia sdzc, e ze ska w grach Morobe nie uda si wydobywa zota. Inni badacze take uwaali za niemoliwe eksploatowanie z w dolinach rzek Markham i Waria, otoczonych potrjnymi acuchami gr i zamieszkanych przez bardzo wojownicze szczepy. W brytyjskiej Papui znaleziono zoto w 1877 r. w pobliu Port Moresby. Wyprawy poszczeglnych poszukiwaczy giny w gbi wyspy z rk owcw gw. Dopiero w latach 1918-27 syn kupca z Sydney, Cecil John Levien, wykorzystujc najnowoczeniejsze rodki komunikacyjne - samoloty, organizuje w dolinie Bulolo lotnisko i rozpoczyna na wiksz skal eksploatacj z zota w rzece Koranga.

Przewodnik z plemienia Mafulu


W myl zawartego ukadu kapitan Nowicki pozwoli hersztowi piratw powrci na wasny statek. O wicie szalup samotnie popyn ku swoim. Dopiero w cztery godziny pniej na maszcie unieruchomionego statku pojawia si biaa chorgiew. By to umwiony znak, e ha ndlarze niewolnikw przyjmuj podyktowane im przez Nowickiego warunki. Po burzliwej nocy nasta gorcy, soneczny dzie. "Sita" bya ju przygotowana do wyruszenia w drog. Gdy tylko spostrzeono bia chorgiew, natychmiast podniesiono kotwice. Nowicki wolno podpyn do pirackiego statku. Nie zaniedba koniecznych rodkw ostronoci: czuwa na mostku kapitaskim, nie odrywajc lunety od oka, a reszta zao gi, rozstawiona wzdu prawej burty, miaa bro gotow do strzau. "Sita" znieruchomiaa o kilkadziesit metrw od statku piratw. W tej wanie chwili herszt bandy wyszed na pokad. Nowicki uspokoi! si, ujrzawszy tu za nim Wilmowskiego kierunku "Sity". - Widz naszych! - zawoa uradowany Nowicki. - S cali i zdrowi! Dodajmy im ducha powitaln salw! - Mierzy w gr! - zakomenderowa Smuga. - Raz, dwa, trzy, ognia! Grzmot palby i wist ku w powietrzu wywoay zamieszanie wrd piratw, lecz ostry rozkaz herszta natychmiast przywrci porzdek. Jedni zaczli opuszcza odzie, inni otworzyli waz wiodcy do pomieszczenia, gdzie wizieni byli niewolnicy. Po jakim czasie na pokadzie pojawili si Papuasi o cerze ciemnobrzowej, u niektrych nawet cakiem czarnej. Popdzani przez zbrojnych piratw, trwoliwie ustawiali si przy lewej burcie statku. Byli prawie nadzy, tak mczyni, jak i kobiety. Wystraszonym wzrokiem spogldali na swych przeladowcw. Z pokadu opuszczono sznurow drabink. Piraci brutalnie spychali niewolnikw do dwch odzi, ktre trzykrotnie podpyway do "Sity". Wanie ostatnia grupa schodzia z pokadu, gdy mody Papuas wybiegi z nadbudwki i upad tu przed Wilmowskim. Jeden z piratw smagn chopca pejczem i chwyci doni za kdzierzawe wosy. Wtedy Wilmowski pici powali pirata. i Bentleya. Nie byli skrpowani. Widocznie zostali powiadomieni o zawartym ukadzie, gdy obydwaj powiewali chusteczkami w

Kilku innych natychmiast skoczyo kamratowi z pomoc. Nagle herszt swym potnym ciaem zasoni Wilmowskiego. W jego doni bysn rewolwer. To ostudzio rozwcieczon zgraj. Z "Sity" pada ostrzegawcza salwa. Herszt piratw gniewnie co tumaczy Wilmowskiemu, zapewne chcc zatrzyma modego Papuasa. Wilmowski jednak nie ustpowa. Zdec ydowanym ruchem odtrci do herszta trzymajcego niewolnika za kark i ostronie zacz si wycofywa w kierunku lewej burty. Zdawao si, e walka znw wybuchnie na pirackim statku; olbrzymi herszt gronie pochyla si ku Wilmowskiemu. Kapitan Nowicki szybko odoy lunet. Poderwa do ramienia karabin z optycznym celownikiem. Hukn strza... Kula zdmuchna czapk z gowy herszta piratw. Wilmowski ju bez przeszkd zszed po drabince do lodzi. Zaledwie w p godziny pniej "Sita" wysza z laguny na otwarte morze. Wtedy dopiero nastpiy powitania i wyjanienia. Mody Papuas, o ktrego omal nie rozgorzaa walka, budzi zaciekawienie caej zaogi. Wedug wyjanie Wilmowskiego, herszt piratw zrobi go swoim boyem
58

i wbrew

obietnicy, i odda wszystkich niewolnikw, nie chcia potem zwrci mu wolnoci. Jedynie dziki zdecydowanej postawie biaych podrnikw zosta zabrany na "Sit". Obecnie byy jeniec piratw nie przyczy si do Papuasw zgrupowanych na dziobie statku. Ani na krok nie odstpowa od swego obrocy. Co chwila obejmowa go ramionami i wasnym nosem pociera o jego nos. Widzc to kapitan Nowicki odezwa si: - Popatrzcie, panowie! Niby dzikus, a umie okaza wdziczno. Poczciwy to musi by chopak, ale ma osobliwy sposb objawiania przyjaznych uczu... Wdziczny jestem losowi, e to nie ja go uratowaem! Papuas widocznie zna kilka sw angielskich, gdy domyliwszy si, e o nim mowa, zawoa: - Kanak
59

by dobry chopiec! Ali right! Dobry master

60

broni Kanak.

Teraz boy suy dobry master. Ali right! Mowa, ktr zrazu trudno byo zrozumie, szczeglnie zaintrygowaa Bentleya. Jeszcze na kilka miesicy przed wyruszeniem na wypraw 58 Boy (ang.) - tutaj w znaczeniu: sucy, posugacz.
59 Kanak - krajowiec z wysp polinezyjskich; nazwa la czsto stosowana jest do wszystkich krajowcw 60 Master (ang.) - tu w znaczeniu: biay mczyzna.
pochodzcych z wysp mrz poudniowych; tak rwnie nazywano robotnikw-krajowcw przywoonych z, jakiejkolwiek wyspy Pacyfiku do pracy na plantacjach trzciny cukrowej w Queensland w Australii.

zainteresowa si jzykami nowogwinejskimi i wiedzia, e poszczeglne plemiona papuaskie, czsto nawet ssiadujcych ze sob wsi, mwi odrbnymi jzykami. Poza tym w holenderskiej czci Nowej Gwinei ni ektrzy krajowcy przyswoili sobie od malajskich myliwych argon malajski, natomiast w kolonii angielskiej, niemieckiej oraz na okolicznych wyspach jzykiem urzdowym, jakim tumacze porozumiewali si z biaymi kolonizatorami, by pidgin-english, czyli znieksztacony jzyk angielski. Pidgin brzmia do zabawnie, bya to, bowiem dziwacznie wymawiana angielszczyzna z kocwkami i skadni malajsk. Papuasi nie mogli sobie przyswoi formy zaimka dzierawczego, nie potrafili zapamita angielskich nazwisk, a ponadto zaznaczali zakoczenie zdania, dorzucajc do niego "all right", czyli "dobrze". Bentley ucieszy si stwierdziwszy, e mody Nowogwinejczyk zna pidgin. Zaraz te odezwa si do niego naladujc argonowy jzyk: - Kanak nie by ju boy. Ty wrci do twoja wie! - Nie! nie! - zaoponowa Papuas. - Wie daleko, daleko. All right. Tylko biay ojciec tam trafi, ale zy duch wej do wntrznoci nalee jemu i trz mocno, mocno. All right. Biay ojciec umrze, Kanak zosta sam nad wielka woda, zy master znw zapa Kanak, jeli Kanak znw nie by boy i nie mie dobry master. All right. Moja dobry, mnstwo dobry boy, moja umie gotowa herbata i jajko. All right. Teraz moja by boy dobry master, dobry master broni Kanak. All right. Dla potwierdzenia swej wielkiej wdzicznoci obj Wilmowskiego rkoma za kolana. - Do stu zdechych wielorybw, ale to gadua! - wtrci kapitan Nowicki. - Czy zrozumiae pan co z tej paplaniny?! - A jake, troch znam pidgin - potwierdzi Bentley. - Opowiedzia swoj smutn histori. By boyem jakiego misjonarza, z ktrym przywdrowa z gbi wyspy na wybrzee. Misjonarz umar na malari i wtedy biedny chopak zosta porwany przez handlarzy niewolnikw. On chce by boyem pana Wilmowskiego, poniewa sdzi, e to moe zabezpieczy go przed ponownym porwaniem. Zapewnia, e umie gotowa herbat i jajka. - Nic dziwnego, e ten misjonarz przenis si na tamten wiat, skoro ywi go tylko herbat i jajami - rzek dowcipny marynarz. - C teraz poczniemy z tym uparciuchem?

- Syszaem, e nowogwinejscy boye potrafi okazywa wdziczno swoim chlebodawcom - powiedzia Bentley. - Najlepiej zrobimy przekazujc go gubernatorowi razem z innymi uwolnionymi. - Czy pan nie mgby go zapyta, z jakiego plemienia pochodzi? - nagle odezwa si Tomek. - Suszna uwaga - przytakn Wilmowski. - Moe bdziemy wdrowali w pobliu jego rodzinnych stron. - On powiedzia, e jego wie znajduje si gdzie daleko - wyjani Bentley. - Prawdopodobnie nie orientuje si w kierunku. Nowogwinejczycy nie maj zwyczaju odbywa dugich wdrwek. - Spytaj go pan o nazw plemienia, jak radzi Tomek - odezwa si Nowicki. - Jak nazywa si twoja ludzie? - zwrci si Bentley do Papuasa. - Moja Mafulu - pada odpowied. - Mafulu zamieszkuj wyyn Popole, dokd wiedzie ldem pierwszy etap naszej wyprawy! - zawoa Tomek. - Nie mylisz si, ten chopak dobrze trafi! Moemy odprowadzi go do domu - przyzna Bentley. Niezwocznie powiadomi o tym Papuasa, ktry zamiast spodziewanej radoci okaza duy niepokj. Przysun si do Wilmowskiego i cicho ostrzeg: - Mnstwo dobry master tam nie chodzi! Tam blisko, blisko za rzek mieszka Tawade. Oni mnstwo li ludzie. Oni kai-kai - Tak przypuszczam - potwierdzi Bentley. - A zatem przestrzega nas przed niebezpieczestwem - zauway Tomek. - Ten zuch moe nam si przyda - powiedzia Smuga. - Jeli ma ochot, niech idzie z nami. Nastpnego ranka znw pojawiy si na niebie cikie, czarne chmury. Silny poudniowo-wschodni wiatr uderzy w agle "Stty". Caa zaoga czuwaa w pogotowiu, gdy jacht, dryfowany w kierunku pytkiej Cieniny Torresa, usianej podwodnymi rafami, by naraony na niebezpieczestwo. Tym razem jednak orodek cyklonu znajdowa si bardziej na poudnie. Po ki lku
61

czowieka...

- Czy on ma na myli ludoercw? - zapyta Wilmowski.

61 Kai kai-je.

godzinach niebo znw si wypogodzio i Nowicki mg wybra waciwy kurs. Wedug dokonanych pomiarw burza zniosa ich nieco na zachd. We wczesnych godzinach popoudniowych na horyzoncie wyoni si ld Nowej Gwinei. Poza wskim skrawkiem paskiego wybrzea widniay poszarpane, ciemnozielone, potne acuchy grskie. W dali, na tle jasnego bkitu nieba rysowaa si najwysza w Grach Owena Stanleya Gra Wiktorii
62

, leca na pnocny wschd od Port Moresby

63

Caa zaoga "Sity" przebywaa na pokadzie. Wszyscy chcieli si jak najprdzej przyjrze tajemniczej wyspie, lecz kapitan Nowicki nikomu nie pozwala na bezczynno. Przybrzena egluga wcale nie naleaa do bezpiecznych. Jednostajny bkit krystalicznie czystej morskiej toni zakcay te plamy rozlegych mielizn. Pod powierz chni wody sterczay wielkie gazy i podwodne rafy koralowe, wrd ktrych czsto mona byo spostrzec wrzecionowate cielska rekinw. Wybrzee zbliao si coraz bardziej. Wzdu pla o koralowym piasku, otoczonych wiecem palm kokosowych, krajowcy eglowali w pirogach z bocznymi pywakami. Na widn okrgu coraz wyraziciej pitrzy si acuch gr poronitych tropikalnym lasem. Sally i Natasza znajdoway si na mostku kapitaskim, skd przez lunet doskonale mona byo obserwowa wybrzee. - Panie kapitanie! Widz wiosk zbudowan na palach na morzu - zawoaa Sally. - Przy brzegu zakotwiczony jest jaki oryginalny aglowiec! Na nim odbywa si zabawa! Mczyni i kobiety tacz. - Kapitanie, c to za miejscowo? - zagadn Wilmowski. - To zapewne wie Hanuabada, odlega o kilka mil od Port Moresby wyjani Nowicki. - Syszaem o niej od gubernatora - wtrci Bentley. - Hanuabada wraz z ssiedni wsi Elevada znane s na caym poudniowym wybrzeu z doskonaych i cieszcych si popytem wyrobw garncarskich. - A ja mylaam, e to rybacy ucztuj z powodu udanego poowu powiedziaa Sally.
62 Wysoko okoo 4000 m.

63 Port Moresby - morski port na poudniowym wybrzeu Nowej Gwinei; posiada gbok,
okolon ldem przysta wewntrz koralowej rafy. Odkry go kapitan Jan Moresby w lutym 1873 r. Brytyjczycy zajli go w 1883; od zaane ktowania terytorium Papua w 1888 stanowi gwne osiedle poudniowego wybrzea. W czasach bytnoci Tomka Wi lmowskiego w Nowej Gwinei Port Moresby skada si zaledwie z kilkudziesiciu barakw. W 1939 r. liczy 2628 mieszkacw. Podczas drugiej wojny wiatowej w lutym 1942 r, by celem japoskich atakw lotniczych i ldowych od strony Gr Owena Stanleya. Obecnie jest nowoczesnym miastem z kilkoma tysicami biaych mieszkacw.

- Mieszkacy tych wsi nie trudni si zawodowo rybowstwem - rzek Bentley. - Kobiety wyrabiaj garnki, natomiast mczyni odwo ich produkty drog morsk nawet do do odlegych miejscowoci. W tej wanie porze zaczyna tutaj wia poudniowo-wschodni monsun, tote mczyni szykuj si do wyruszenia w dalek drog, trwajc nieraz okoo dwch miesicy. Kobiety zapewne egnaj tacami modych eglarzy. - Niejeden z nich znajdzie si w brzuchu arocznych rekinw! - doda kapitan Nowicki. - W zatoce Papua czsto szalej burze... - Na pewno stanowi one powane niebezpieczestwo dla tak niezwykych marynarzy - powiedzia Bentley. - Kapitan takiego statku nie koczy szkoy eglarskiej. W odnajdywaniu waciwego kierunku posuguje si tylko instynktem lub po prostu pynie wzdu ldu. - Przyblimy si troch do brzegu - poprosia Natasza. - aglowiec jest tak oryginalny, e warto mu si przyjrze... -Widziaem takie statki na ilustracjach - odezwa si James Balmore. Zw si lakatoi. - Przecie ten statek wcale nie ma kaduba! - zdumia si Zbyszek. - Bo te jest to raczej wielka pywajca tratwa - wyjani Bentley. Budowa jej jest bardzo prosta. Mianowicie kilkaset wyciosanych z pni drzewnych odzi czy si bokami po sze lub dziesi w rzdzie. Nastpnie napenione garnkami i powizane w rzdy odzie ustawia si w dug kolumn. Na tym pywajcym rusztowaniu ukada si podog z trzciny i bambusw, na ktrej budowane s domki o bambusowych szkieletach, kryte z wierzchu matami. Na takim prowizorycznym pokadzie, zasanym traw, stawia si maszty do zawieszania dwch olbrzymich agli napitych na ramy, upodabniajcych statek do przedpotopowego ptaka o dziwacznych skrzydach. - Czy w Hanuabadzie tylko kobiety trudni si garncarstwem? - zapyta Wilmowski. - Tak. to ich dziedziczny zawd - potwierdzi Bentley. - S te odpowiednio zorganizowane. Jedne specjalizuj si w modelarstwie, inne w wypalaniu naczy. Modelarki goymi rkami nadaj glinie podany ksztat. Nastpnie druga grupa suszy garnki przez kilka dni w so cu, a potem wypala je w popiele lub otoczone ogniem. Podczas tej rozmowy "Sita" znacznie przybliya si do wybrzea. Kilku Papuasw uwolnionych z rk handlarzy niewolnikw zapewne pochodzio z

tych stron, gdy na jachcie rozbrzmiay gardowe okrzyki radoci. Na lakatoi i na brzegu zawrzao jak w ulu. Krajowcy z aczli spycha z paskiego, piaszczystego wybrzea dugie odzie z bocznymi pywakami . Kilkunastu wpaw popyno w kierunku "Sity". Kapitan Nowicki rad nierad poleci zrzuci agle i stan na kotwicy. Rj lodzi pyncych wpaw otoczy "Sit". Teraz ju nikt nie potrafiby powstrzyma Papuasw zgromadzonych na jej dziobie. Na wycigi wspinali si na burt i skakali do morza. Tylko jeden Mafulu pozosta na pokadzie, aczkolwiek i on spoglda na ld tsknym wzrokiem. Tomek, wzruszony dowodem wdzicznoci modzieca, ktry stale przebywa w pobliu Wilmowskiego, podszed do niego i zapyta: - Dlaczego nie witasz swoich ziomkw? Nie obawiaj si, bdziesz mg pj z nami na wypraw! - Moja nie umie pywa... - z alem odpar Mafulu. Tomek parskn miechem i przyczy si do reszty zaogi zgromadzonej przy lewej burcie, skd opuszczono drabink sznurow. Wanie kilku krajowcw wspinao si po niej na p okad. Uroczycie witali kapitana Nowickiego i dzikowali za uwolnienie swoich towarzyszy z rk handlarzy niewolnikw. Zapraszali te do wzicia udziau w zabawie, lecz Nowicki odmwi, chcc jeszcze tego dnia dotrze do Port Moresby. Zabawa, przerwana na lakatoi nieoczekiwanym powrotem niewolnikw, rozpocza si na nowo. Rozbrzmiaa muzyka. Mode, rozemiane kobiety, ubrane jedynie w szeleszczce, sigajce kolan spdniczki z trawy, szybko taczyy wok muzykantw i pieway. Oryginalne tatuae pokryway ich brunatne piersi oraz ramiona, a wiece z kwiatw i muszelek przystrajay gowy o krtkich, puszystych czarnych wosach. Mczyni, w barwnych przepaskach na biodrach i z kwiatami hibiskusa64 wpitymi w kdzierzawe wosy, ochoczo wybijali takt rkoma, wczali si do taca. Zaoga "Sity" ciekawie przygldaa si z pokadu malowniczemu widowisku. Nie opodal znajdowaa si wioska wzniesiona na palach ponad wod zatoki. Drewniane domy posiaday otwarte platformy w rodzaju werandy, zbudowane przy frontowej cianie, czciowo osonite od gry wystajcym okapem dachu krytego traw. Dotrze do nadwodnych domostw mona byo tylko w odzi lub pync wpaw. To wanie najlepiej zabezpieczao
64 Hibiscus (ketmia) - rodzaj rocznych lub wieloletnich drzewiastych rolin lazowatych. Rosn w krajach
tropikalnych i subtropikalnych.

mieszkacw wsi przed napadami wojowniczych grskich plemion z gbi wyspy, ktre yjc z dala od morza, nie znay sztuki pyw ania, a na dalsze wyprawy nie mogy zabiera z sob cikich lodzi. Na skra wku paskiego wybrzea, widocznego na tle grskiej panoramy, rwnie znajdowao si kilkanacie domw na palach. U ich stp bawiy si gromady nagich dzieci. Naladujc starszych, puszczay na wod miniaturowe bambusowe lakatoi, taczyy i pieway. Zbyszek i Natasza zasm uceni spogldali na rozpiewane wybrzee. Drczya ich tsknota za najbliszymi, aknli widoku rodzinnych stron. ywioowa rado Papuasw jeszcze bardziej uzmysawiaa im wasn niedol. Tomek i Sally zajci sob nie zwracali na nich uwagi, lecz Wilmowski wkrtce spostrzeg ich przygnbienie. Zbliy si do modej pary i zagadn; - C wam si stao, moi drodzy? Dlaczego nagle stracilicie humor? Zbyszek drgn, jakby zbudzono go ze snu. - Rozmylaem wanie, dlaczego wszyscy ludzie nie mog wie tak beztroskiego ycia jak mieszkacy tej wyspy... - wyjani, ciko wzdychajc. - Tyle tu szczcia i radoci! Chtnie bym si osiedlia na jakiej wysepce Pacyfiku - dodaa Natasza. - Doskonale was rozumiem, dawniej mnie rwnie nawiedzay podobne pokusy - powanie powiedzia Wilmowski. - Egzotyczne wysepki Oceanu Spokojnego sprawiaj na pierwszy rzut oka wraenie legendarnego raju, w ktrym mieszkacy wiod prawdziwie sielski ywot. Zaciszne laguny, skpane w socu plae usiane smukymi palmami, roztaczeni, rozpiewani krajowcy z barwnymi kwiatami we wosach... Pontny to, lecz jake zudny obraz! - Wujku, przecie tutaj wszyscy naprawd si wesel! - zaoponowa Zbyszek. - Akurat przed chwil rozmawialimy na ten temat z panem Bentieyem, mj drogi chopcze - odpowiedzia Wilmowski. - Mieszkanki Hanuabady przez dugie miesice pracoway nad swymi rkodzieami. W tym czasie mczyni strzegli wsi przed napadami grabie czych grskich plemion, zdobywali poywienie. Dzisiaj kobiety egnaj zuchw, ktrzy na kruchych l akatoi maj zawie ich produkty na odlege rynki zbytu. Niebezpieczna to droga... Nie wszyscy z niej powrc. Burze mog zmie kogo z pokadu tratwy, kto zncony lepszym zarobkiem moe przysta do poawiaczy pere... Dlatego caa wie bierze udzia w poegnaniu. Wszyscy jeszcze raz chc si wsplnie

weseli. Zaledwie jednak agle lakatoi znikn na horyzoncie, w wiosce zagoci smutek. Z nastaniem wieczoru kobiety bd si zamykay w swoich chatach. - Moe nieatwo jest y w grzystej, niedostpnej Nowej Gwinei zauwaya Natasza. - Tote chtnie bym zamieszkaa na jakiej maej, samotnej wysepce koralowej... Tskni za spokojnym yciem! - Na wyspach koralowych warstwa gleby jest zazwyczaj bardzo cienka i zawiera ma ilo prchnicy. Rosn, wic na nich tylko palmy kokosowe oraz niektre krzewy. Radzibym lub one ju wybra jak wysepk pochodzenia klimatowi rzek kontynentalnego oceanicznemu wulkanicznego. znacznie Dziki tropikalnemu rolinno65

posiadaj

bogatsz

Wilmowski, przekornie umiechajc si do czupurnej Nataszy. - Mam wszake pewno, e i tam nie zaznaaby pani tak upragnionego spokoju. - A to, dlaczego, jeli wolno prosi o wyjanienie? - Po pierwsze, dlatego, e tropikalny klimat Oceanii nie sprzyja osiedlaniu si Europejczykw. Po drugie wyspy Oceanii czsto pustoszone s przez cyklony i huragany, ktre, jeli nawet pominiemy straty w ludziach i mieniu osobistym, prawie zawsze powoduj gd. Pod wpywem wysokich fal palmy kokosowe i drzewa chlebowe, bdce gwnym poywieniem krajowcw, ulegaj zniszczeniu bd te trac na kilka lat zdolno do owocowania. Tote wyspiarze przewanie goduj nawet i w latach nie nawiedzanych przez klski ywioowe. Nie chc ju przypomina o niszczycielskiej dziaalnoci wulkanw i trzsie ziemi... - Czy naprawd a tyle klsk zagraa mieszkacom Oceanii? - zdumiaa si Natasza. - Jeszcze nie skoczyem, droga pani - cign Wilmowski. - Przez Oceani przechodz szlaki wiodce z Ameryki do Azji i Australii. Z tego wzgldu wyspy lece na Oceanie Spokojnym posiadaj znaczenie strategiczne. Od przeszo stu lat trwa walka o panowanie nad nimi. W poowie dziewitnastego wieku wspzawodniczyy w podbojach: Anglia, Francja i Hiszpania. U schyku ubiegego stulecia Niemcy zagarnli szereg wysp Oceanii, wypierajc Hiszpanw. Obecnie Stany Zjednoczone rwnie
65 Rosn tam palmy kokosowe, sagowe i inne, drzewa chlebowe, pandanowe, kauczukowe, bambusy,
paprocie drzewiaste, bananowce, ananasy, papawy, a z rolin uprawnych: sodkie karloile, trzcina cukrowa, jamsy, taro, maniok i ry. Ku wschodowi je dnak wyspiarski wiat rolinny staje si cra? uboszy.

zainteresoway si tymi obszarami.

66

Za misjonarzami wkrtce pojawiaj si

rozmaici handlarze-spekulanci poszukujcy pere, orzechw kokosowych, kopry, drzewa sandaowego i pir rajskich ptakw. Potem napywaj garnizony wojskowe, biali gubernatorzy, plantatorzy, a wraz z nimi nie znane przedtem na tych wyspach choroby. Krajowcy zmuszani s do pracy na plantacjach, co sprawia, e ludnoci tubylczej ubywa z roku na rok. Tak naprawd wyglda ycie w owym egzotycznym raju Oceanii. - Ju nie zazdroszcz tej odrobiny radoci biednym Papuasom - cicho powiedziaa Natasza. W tej chwili na lakatoi przerwano tace. Nadesza pora posiku. Do "Sity" podpyna d ze smakowicie pachncymi pieczonymi rybami, jamsami i taro. Podrnicy nie odmwili przyjcia poczstunku, lecz w zamian ofiarowali krajowcom troch konserw misnych. Kapitan Nowicki niebawem da rozkaz do wyruszenia w dalsz drog. Jacht, egnany przyjaznymi okrzykami krajowcw, wolno odpyn od Hanuabady.

U wrt nieznanej krainy

Soce ju chylio si ku zachodowi. Na niebie, od horyzontu a do zenitu, pona jakby przedziwna tcza o barwie roztopionego bursztynu, zota i purpury, a do delikatnych pcieni fioletu i zieleni. Czerwonawy odblask pada na okoliczne pasma grskie porose dungl oraz na rwnin lec u ich stp. Mogo si wydawa, e olbrzymia una rozpociera si nad gorejcym wntrzem tajemniczej wyspy. Tomek przysiad na gazie na skalistym pagrku. Jak urzeczony nie mg oderwa wzroku od wspaniaego i zarazem gronego widoku. Zdawao mu si, e sama natura przestrzega ich przed zgbianiem tajnikw zapomnianej przez ludzi Nowej Gwinei. Z aledwie wyldowali w Port Moresby, trudnoci zaczy si pitrzy niemal na kadym kroku. Wbrew poprzednim obietnicom i zachtom gubernator odradza teraz podr w gb wyspy. Wedug nie sprawdzonych dotd informacji, w kraju
66 1 Podczas I wojny wiatowej posiadoci niemieckie na Pacyfiku zostay opanowane przez Japoni i
Wielk Brytanie, lecz po zakoczeniu dziaa wojennych Stany Zjednoczone wypary stamtd Japonie i wzmogy penetracj w koloniach Francji, Wielkiej Brytanii oraz w obu jej dominiach - Australii i Nowej Zelandii. Na krtko przed wybuchem II wojny wiatowej Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zagarny nawet zapomniane dotychczas i bezludne atole, tworzc na nich bazy dla hydroplanw i lotniska.

Fuyughe, w ktrym lea okrg misyjny Mafulu, pierwszy na ldzie etap wyprawy, miaa wybuchn wojna. Podobno rozpoczli j okrutni Tawade. Ziemie zamieszkiwane przez nich wci jeszcze stanowiy na mapie bia plam. Nikt z biaych ludzi nie zdoa przekroczy ich granic. Gubernator nie mg pr-ydzieli wyprawie odpowiedniej eskorty wojskowej. Nieliczni patrolowi oficerowie brytyjscy kontrolowali jedynie niektre przybrzene okrgi. Ze wzgldw bezpieczestwa krajowcom nie wolno byo bez specjalnego zezwolenia przebywa w Port Moresby po zachodzie soca. Ostatecznie po wielodniowych pertraktacjach Bentley wyjedna od gubernatora odpowiednie zezwolenie. Przecie wyprawa bya do liczebna i doskonale uzbrojona. Na jej czele stali dowiadczeni podrnicy. Mimo to Smuga, jako oficjalny kierownik wyprawy, musia zoy pisemne zobowizanie, e bez rzeczywistej, nagej potrzeby nie bd wkraczali noc do wiosek i koczowisk krajowcw oraz zakadali wasnych obozw w ich pobliu. Zaledwie uporali si ze zdobyciem zezwolenia, natychmiast pojawiy si nowe kopoty. Mianowicie wrd z amieszkaych wok Port Mores-by plemion Motuan nie mona byo zwerbowa odpowiedniej liczby tragarzy. Krajowcy poudniowego wybrzea bardzo si obawiali wojowniczych mieszkacw grskich regionw, ktrzy nieraz napadali na ich wioski, zabierali ywno oraz mode kobiety. W przeamaniu obaw tubylcw zupenie nieoczekiwanie przyszed z pomoc samozwaczy boy Wilmowskiego, oswobodzony z niewoli u piratw. Ain'u'Ku, czyli Sodki Kartofel, jak w jzyku Fuyughe
67

zwa si mody Mafulu, z

zapaem opowiada wspziomkom o nadprzyrodzonej potdze swoich biaych opiekunw. Wiara w czary i duchy bya gboko zakorzeniona wrd krajowcw Nowej Gwinei, tote wszdzie znajdowa wielu chtnych suchaczy. Dla nich byo rzecz oczywist, e tylko czarownicy mogli bez walki zmusi piratw do oswobodzenia niewolnikw. Zapewne "biali masters" byli nawet duchami, skoro potrafili w czasie burzliwej nocy zjawi si niepostrzeenie na statku pirackim i potem tak samo znikn, uprowadzajc herszta. Wedug wierze zabobonnych krajowcw, przyczyn wszystkich nieszcz czowieka, chorb, a nawet mierci zawsze byy ze duchy oraz li czarownicy. Dlatego te naiwny Ain'u'Ku przekona ich wymowniej ni
67 Jzyk Fuyughe uywany by przez: Papuasw w dolinach Dilava. Auga i Yaloghe, gdzie zamieszkiwao
rwnie plemi Mafulu. Pniej cay obszar, na ktrym posugiwano si jzykiem Fuyughe, nazwano okrgiem Mafulu.

obietnice dobrego wynagrodzenia, e pod opiek przemonych, dobrych biaych duchw nic zego sta si im nie moe. Dziki jego paplaninie okoo stu Papuasw wyrazio ch towarzyszenia wyprawie w drodze do stacji misyjnej na wyynie Popole. Przysuga oddana przez Ain'u'Ku nie pozostaa bez nagrody. Smuga mianowa go boss-boyem, czyli kierownikiem tragarzy i pozwoli mu nosi karabin. Wprawdzie, nie chcc ryzykowa jakiego wypadku, nie da mu nabojw, lecz mimo to Ain'u'Ku czu si niezmiernie zaszczycony. Zacz lepo wykonywa wszelkie rozkazy biaych masters, a czasem nawet przesadza w gorliwoci i posuszestwie. Tomek, rozmylajc o sytuacji wyprawy, rozchmurzy si wspomniawszy poczciwego boya. Dziki jego yczliwej pomocy atwiej bd mogli zyska zaufanie innych plemion w gbi wyspy. Pokrzepiony na duchu, znw spojrza w rozpomienione niebo. Tarcza soneczna ju prawie cakowicie znikna za krawdzi wysokich gr. Czerwonawa una staa si znacznie bledsza. Ostatnie purpurowe promienie odbijay si na zachodzie o d kracw ciemnych chmur, rzucajc niky odblask na wsk grsk cieyn. Port Moresby, widoczny jeszcze w penym blasku dnia na wskim skrawku paskiego wybrzea na poudniowym wschodzie, obecnie ju zagin w zamglonej dali. Jak zwykle w tych szerokoci ach geograficznych, wieczr zapada nagle, prawie nie poprzedzony zmrokiem. - Tomku...! Tomku...! Wracaj na kolacj...! - rozbrzmiao w tej chwili zwielokrotnione przez echo woanie Sally. Dingo, ktry przywarowa u stp modzieca, zastrzyg uszami. Zaraz te zwinnym ruchem powsta na cztery apy i szczekn gucho, spogldajc na Tomka. Ten ockn si z zadumy. Pogaska swego ulubieca, po czym rano odkrzykn: - Ju id...! Powsta z gazu; poprzedzany przez Dinga pobieg ciek w d grskiego zbocza. Wkrtce znalaz si w krgu rozbitych namiotw obozowiska. Jego towarzysze siedzieli naokoo ogniska, nad ktrym dymi kocio z gorc zup. Tomek usiad obok kapitana Nowickiego. - Gdzie to szanowny pan przebywa tak dugo? - zagadna Sally, stawiajc przed nim blaszany talerz napeniony zup.

- Byem na wzgrzu. Podziwiaem wspaniay zachd soca - wesoo odpar Tomek. - Purpurowy odblask sprawia wraenie, jakby olbrzymia una unosia si nad zachodni czci wyspy. - Tylko patrzy, jak zaczniesz gryzmoli wiersze - ironicznie zauway kapitan Nowicki. - Skd taki niedorzeczny wniosek?! - oburzy si Tomek. - Ano, brachu, najpierw czek staje si wraliwy na pikno natury, potem ciko wzdycha i spoglda ukradkiem na dam jak ciel na malowane wrota, a w kocu zaczyna gryzmoli wie rszyki. Wszyscy zakochani modziecy tak robi. - Czy pan naprawd sdzi, e Tommy jest zakochany? - filuternie podchwycia Sally. Tomek natychmiast pochyli si nad talerzem, by ukry zmieszanie, a kapitan Nowicki cign dalej: - A jake, ale nie tylko on jeden zosta ugodzony przez Amora. Spostrzegem, e pan James Balmore czsto wpatruje si w ksiyc i potem zamylony wpisuje co do notesu. Balmore poczerwienia i zakrztusi si gorc zup. Tomek tymczasem zdy ju ochon z zakopotania i rzek: - Co do mnie, trafi pan jak kul w plot, kapitanie! Nigdy w yciu nie napisaem ani jednej linijki wiersza! - To szkoda, brachu, wielka szkoda - odpowiedzia Nowicki. - Miayby twoje dzieci, co poczyta w przyszoci! Masz zrczn rk do pisaniny. Sam z przyjemnoci suchaem twoich licikw, ktre smarowae do jednej australijskiej sikorki. Twoje raporty w dzienniku pokad owym rwnie s bardzo skadne. Niejeden mgby si z nich dowiedzie wielu ciekawych rzeczy o wiecie. Moim zdaniem powiniene wyda je drukiem. - wietny pomys, drogi panie kapitanie! - zawtrowaa Sally. Posiadam pokany zbir listw, ktre Tommy pisa do mnie z wszystkich swoich wypraw. - Skoczcie z tymi miesznymi pomysami - rzek Tomek, wzruszajc ramionami. - Kogo by mogy zaciekawi moje listy pisane do ciebie?! - Tak uwaasz?! - oburzya si Sally. - A wic dobrze, jeli si na mnie nie pogniewasz, to mog ci co powiedzie! - Nie pogniewam si! - zapewni Tomek.

- Dajesz sowo? - Oczywicie! - Byo to jeszcze w szkolnym pensjonacie w Australii. Wanie otrzymaam od ciebie list z Afryki, pisany w pocigu, w drodze z Nairobi nad Jezioro Wiktorii. Ze wzgldu na pn por, wieczorem mogam przeczyta go tylko jeden raz. Opisy kraju byy tak bardzo interesujce, e rano nastpnego dnia, na pierwszej lekcji, zaczam ukradkiem ponownie czyta list. Zajta pasjonujc lektur zapomniaam o rzeczywistoci. Nagle kto wycign mi list spod awki. Oniemiaam ujrzawszy pani Carlton, nauczycielk geografii, stojc obok mnie z twoim listem w rku. Z niemym wyrzutem w surowym wzroku nauczycielka powrcia do swego stolika i z araz zacza czyta po cichu. Mylaam, e oberw bur. Przez kwadrans trwaa cisza. Potem nauczycielka zawoaa mnie na rodek klasy i zapytaa, kim jest w mody podrnik. Odpowiedziaam... Rezolutna Sally zarumienia si i umilka zmieszana, lecz po chwili znw mwia dalej: - No, mniejsza z tym. co odpowiedziaam, W kadym razie pani Carlton yczya mi wszystkiego najlepszego i poprosia, abym tak interesujcych opisw rnych krajw nie zachowywaa dla samej siebie. Odtd wszystkie twoje listy odczytywaam na gos na lekcji ge ografii jako lektur uzupeniajc. Pani Carlton zawsze twierdzia, e powinny by wydrukowane. - A co, nie mwiem? - triumfowa kapitan Nowicki. - Brachu, jak amen w pacierzu masz pewny fach w rku na stare lata! Tomek mrukn co pod nosem. Spod oka bacznie obserwowa mod przyjacik, a tymczasem James Balmore odezwa si karccym tonem: - Mimo wszystko uczennice nie powinny si zajmowa listami od chopcw na lekcjach. - Zaraz wida, e dotd nie otrzymywae miych licikw - wtrcia Natasza. - To nie ma nic do rzeczy, podczas lekcji naley zajmowa si nauk upiera si James. - Nie bd pan taki skrupulatny, bo zapewne nie tylko o te lekcje panu chodzi... - wtrci rozweselony Nowicki. - Nie wszyscy mog by idealnymi uczniami, panie Balmore - zauway Bentley. - Zapewne kady z nas czasem co przeskroba w szkole.

- wita racja, ja na przykad lubiem prztyka w ucho kolekw siedzcych przede mn - przyzna si kapitan Nowicki. - Czsto te za to obrywaem od belfra po apie linijk, bo ku mple nie mieli odwagi odpaci rni tym samym! - Tak, tak, kapitan by niezym zikiem - rzeki Wilmowski, ktry niegdy razem z Nowickim uczszcza do tej samej szkoy. Trzeba jednak przyzna, e zawsze stawa w obronie sabszych kolegw. - Mama mwia, e Tomek mia w szkole u nauczycieli opini niespokojnego ducha - odezwa si Zbyszek Karski. - Nienawidzi rusofilw i zawsze pata im jakie kaway. Ale uczy si doskonale! - Gdybym bya chopcem, chciaabym by tylko taka jak on! - porywczo powiedziaa Sally. - I ja take! - dodaa Natasza. - Czas zaj si pracami obozowymi - przerwa pogawdk Smuga. - Potem wszyscy kad si spa, skoro wit ruszamy w drog. Jutrzejszy odcinek marszu bdzie bardziej mczcy. - A jake, grzyska ju wyrastaj przed nami - westchn kapitan Nowicki. - Tomku, wieczorem stra naley do ciebie - poleci Smuga. - Od dwunastej moja kolej, o drugiej zastpi mnie kapitan, ktry zrobi pobudk o wschodzie soca. - Czy nie uwaasz pan, e powinno si zaprawia modzie do suby obozowej? - zapyta Nowicki. - Wszyscy musz nauczy si penienia wachty. Moe by tak, na przykad, Sally troch powiczya z Tomkiem? Smuga zdziwiony spojrza na marynarza, ktry porozumiewawczo mrugn do niego. Powesela, domyliwszy si intencji przyjaciela, i odpar: - Suszna uwaga, kapitanie, o ile oczywicie Sally ma na to ochot i nie jest zbyt zmczona! - Mogabym nawet zaraz wyruszy w dalsz drog - zawoaa uradowana panienka. - Chtnie bd czuwa z Tommym! - Dobrze, ale najpniej za dwie godziny masz pomaszerowa do ka - doda Smuga. Wedug zapewnie Benlleya, potwierdzonych przez Ain'u'Ku, w Nowej Gwinei po zapadniciu ciemnoci biaym podrnikom nie zagraao niebezpieczestwo napadu ze strony wojowniczych krajowcw. Nadzwyczaj przesdni Papuasi

wystrzegali si opuszczania swych chat w nocy; wierzyli, e dungla staje si wwczas siedliskiem rnych duchw. Tych za obawiali si nade wszystko. Dziki temu zabobonowi wieczorna suba wartownicza polegaa tutaj gwnie na nadzorowaniu prac obozowych. Sumienny w wykonywaniu swych obowizkw Tomek nie mg nic zarzuci Zbyszkowi, ktry po trzech dniach marszu, oprcz zaj intendenta, obj rwnie funkcj obonego. Wieczorne porcje ywnoci zostay ju wszystkim wydzielone, a skrzynie z prowiantem i inne bagae, odpowiednio posegregowane, uoone byy w jednym miejscu w naleytym porzdku. Tomek i Sally zajrzeli z kolei do namiotw. Kady biay uczestnik wyprawy mia w nich przydzielone miejsce do spania. Tomek stwierdzi z zadowoleniem, e nie zaniedbano wstawi enia ng polowych ek do blaszanych puszek po konserwach napenionych wod, co do sk utecznie zapobiegao waeniu robactwa do pocieli. Moskitiery nad kami rwnie byy szczelnie dopite. Ze wzgldu na to, e w grzystych okolicach Nowej Gwinei noce byway chodne, w rnych punktach obozu zgromadzono zapasy chrustu, by mona byo podsyca nirn ogniska a do witu. - Bdzie ze Zbyszka pociecha! - pochwali Tomek, ukoczywszy przegld. - On jest bardzo ambitny! Wzorowo wykonuje swoj prac - powiedziaa Sally. - Powiniene zwraca uwag, aby si zbytnio nie przemcza. Nie odzyska jeszcze peni si po cikich przeyciach na Syberii. - Pamitam o tym, Sally, pamitam - rzek Tomek. - Rozmawialimy na ten temat z ojcem. On jest zdania, e trudy wyprawy zahartuj Zbyszka. - Twj kochany tatu zawsze myli o wszystkich - powiedziaa Sally. Tak gawdzc przystanli przed krgiem rozarzonych ognisk, przy ktrych papuascy tragarze mieli spdzi noc pod goym niebem. Krajowcy wanie koczyli wieczorny posiek. Byli w dobrym nastroju, jak zwykle po sutym jedzeniu. Caa winia, podarowana im przez Sm ug, zostaa po upieczeniu sprawiedliwie podzielona na rwne porcje. Niektrzy jeszcze wygrzebywali z popiou zaimprowizowanego na poczekaniu "pieca" sodkie kartofle i jedli je, popijajc wod z lici zwinitych w roki. Inni uli betel
68

zbiorowo palili fajki bd te lec wkoo ognisk drapali si po gowie 68 Betel - rodzaj uywki sporzdzanej z owocw palmy betelowej, z lici pieprzu betetelowego i odrobiny
wapnia.

bambusowymi grzebykami, podobnymi do zakrzywionych wideek. W gronie Papuasw rej wodzi mody boss-boy, Ain'u'Ku. Obecnie, ubrany w przydug dla niego koszul Tomka opuszczon a za kolana, gardowym gosem gono co opowiada. Spora grupka Papuasw suchaa go w skupieniu, gdy w kraju, gdzie wszyscy chodz nago, ubir d odaje czowiekowi godnoci. Tote dumny Ain'u'Ku co chwila zerka na rozpit na piersiach k oszul i nie wypuszcza! z doni swego nie nabitego karabinu. Naraz ktry z krajowcw zanuci melancholijn pie. Kilkanacie innych gosw zaraz podchwycio melodi. Papuasi powstali z ziemi i rozpoczli tace wok ognisk. Wrd leniwie unoszcych si niebieskawych dymw ciemnobrzowe, nagie postacie krajowcw sprawiay wraenie rozkoysanych fantastycznych cieni. Sally, zaniepokojona, przygldaa si widowisku. Od chwili wyruszenia z Port Moresby wieczorne posiki krajowcw koczyy si tacami, ktre trway a do pnej nocy. Po chwili zagadna swego towarzysza: - Tommy, obawiam si, e nasi tragarze wkrtce zupenie opadn z si. Przecie oni prawie wcale nie wypoczywaj po forsownych marszach. - Czy martwi ci ich tace? zapyta Tomek. - O nie wanie mi chodzi... Tomek umiechn si i odpar: - Nie kopocz si tym! Gdy krajowcy maj ochot na tace, jest to najlepszym dowodem, e s najedzeni i weseli. Dobry to znak dla nas. Przecie obawialimy si, e jutro odmwi wyruszenia w dalsz drog. Wkraczamy ju na tereny nie kontrolowane dotd przez rzdowych of icerw patrolowych. - To zapewne, dlatego pan Smuga poleci da im ca wini na kolacj? - domylia si Sally. - Tak, moja droga! Miso jest dla nich prawdziwym przysmakiem. W Nowej Gwinei prawie wcale nie ma wikszej zwierzyny. Dlatego te Papuasi, jako wegetarianie z koniecznoci, nie odznaczaj si okaza budow fizyczn. Ich codzienny pokarm stanowi sodkie kartofle, taro, dzika fasola, kukurydza i ogrki, korzenie krzeww, trzcina cukrowa, banany, migday pandami
69

, a czasem w dni witeczne jamsy. Wioskowe winie zabijaj

jedynie na niezwyke uroczystoci. Niekiedy poszczci si jakiemu myliwemu - ustrzeli papug, dzikiego gobia lub rajskiego ptaka. Czasem
69 Pandan (Pandanus) - drzewo lub krzew z rodziny pandanowatych (pochutnikowatych), o pniu pojedynczym lub
widlasto rozgazionym, L korzeniami podporowymi i z pkiem mieczowatych lici na wierzchoku. Ronie w krajach na wybrzeach Oceanu Indyjskiego i Wielkiego.

upoluje maego niedwiedzia z odmiany oposw, kazuara lub dz ikiego odyca, ale na tym koniec. - Kt to udzieli ci tak wyczerpujcych informacji? - zdumiaa si Sally. - Wczoraj wieczorem w namiocie przysuchiwaem si dugiej dyskusji ojca z panem Bentleyem. Wiesz, e ojciec zbiera materiay naukowe. - Oczywicie, pamitam o tym! Gdy opowiada o rnych krajach, mogabym przez ca noc nawet nie zmruy oka. - Ja rwnie, ale teraz przypomnij sobie polecenie pana Smugi. Czas i do ka. Jutro czeka nas uciliwy marsz. - Tommy, pozwl mi zosta jeszcze troszeczk, dobrze? - Ale tylko krtk chwil. Spjrz, ksiyc ju wschodzi! Zza krawdzi grskiego acucha wanie wychyli si rbek tarczy ksiyca w peni. Jak olbrzymia, czerwonawo poyskujca kula wolno wypywa na mlecznoszare niebo. Gdzie w dolinie, wrd pagrkw porosych dungl, rozlegao si przecige wycie. Echo nioso je od zbocza do zbocza, a nowe coraz to bardziej oddalone skowyty przyczyy si do niego. Sally, troch zalkniona, mimo woli przysuna si bliej do Tomka. Opiekuczo otoczy j ramieniem i rzeki: - Nie bj si, to psy nowogwinejskie wyj do ksiyca... - Psy...? Dzikie psy...? - niedowierzajco szepna Sally. - Tommy, a moe to naprawd jakie nieznane stwory nawouj si noc w pobliskiej dungli? Tomek cicho si rozemia. - Zapomnij o naiwnych opowieciach zabobonnych krajowcw! - odpar. - By moe dungle nowogwinejskie kryj niejedn tajemnic, lecz z ca pewnoci nie spotkamy w nich potworw czy duchw. Te ponurawe gosy w dali s jedynie wyciem psw hodowanych przez krajowcw. - Naprawd...? - Moesz mii wierzy - zapewni Tomek. Pewien podrnik opowiada panu Bentleyowi, e w okolicach Merauke
70

sysza w ksiycowe noce wycie

domowych psw, ktre przez cay czas towarzyszyo ksiycowi w jego wdrwce ze wschodu na zachd. Nowogwinejskie psy wyrniaj si wanie tym, e nie potrafi szczeka i wyj tylko przy wschodzie ksiyca. 70
Merauke - port morski i gwne miasto na poudniowym wybrzeu Irianu Zachodniego, lece u

ujcia rzeki o tej samej nazwie.

-Tommy, szczekanie

australijskich

dingo

rwnie

przechodzi

jaki

nieprzyjemny skowyt - zauwaya Sally ju cakowicie uspokojona. - Nie zostao dotd stwierdzone, czy tutejsze psy s spokrewnione z australijskimi dingo. W kadym bd razie przybyy na Now Gwine razem z ludmi i nie zerway wizi z czowi ekiem, za australijski dingo yje obecnie w stanie dzikim. W tej chwili ciche skomlenie rozlego si u ich stp. Sally zaraz pochylia si, by pogaska swego ulubieca, i powiedziaa: - Kochane psisko mylao, e o nim rozmawiamy. Dingo w odpowiedzi otar si bem o jej nogi i szczekn, spogldajc na Tomka. - Dobre psisko przypomina, e jego pani powinna ju od dawna by w ku - rzek Tomek. - Dobranoc, Sally! - Dobranoc, Tommy! Dingo, odprowad mnie do "domu"! - Dingo, pilnuj pani, eby nie przyniy si jej jakie ze duchy dungli zaartowa Tomek, gaszczc psa po gowie. Sally i Dingo zniknli w namiocie. Tomek przysiad na gazie; powid wzrokiem po obozowisku. W namiotach pogasy wiata. Jego towarzysze ju spali. Krajowcy take z wolna si uciszali. Koczyli piewy i tace. Jeden po drugim kadli si wok ognisk i zasypiali. Nie by to jednak sen zbyt dugi ani gboki. Co pewien czas ktry z nich podnosi si, dorzuca p ar gazi do ogniska, gdy noce na tych wysokociach byy do chodne. Tomek spoglda w ciemn dal. Na janiejszym tle nieba wyranie rysoway si grzbiety grskich pasm. Na dolin lec u ich stp opadaa szara mga. Ju nikt nie piewa w obozie. Wok rozbrzmiewaa przenikliwa, monotonna pie nocnych wierszczy.

Tchnienie dungli

Zaledwie noc poszarzaa, kapitan Nowicki urzdzi pobudk. Ranek by mglisty i chodny. Caa dolina zasnuta mg sprawiaa wraenie rwniny pokrytej niegiem. Po niebie przep yway niskie, kbiaste chmury. Podrnicy z zapaem przystpili do zwijania obozu, poniewa chd i wilgo wszystkim daway si we znaki. Krajowcy zzibnici skupiali si przy ogniskach i osuszali swe nagie ciaa z nocnej rosy. Jednoczenie piekli w popiele sodkie

kartofle, ktre wraz z surow wod, pit z lici zwinitych w roki, stanowiy ich niadanie. Po skromnym posiku zakurzyli oryginalne fajki i po pocigniciu z nich kilka razy dymu gotowi byli do drogi. Wkrtce chmury rozpierzchy si, powoli nikny w dali. Soce nabierao mocy, rozpraszao mg. W obozie powstao troch zamieszania, jak zwykle przy rozdziale pakunkw. Kady z tragarzy chcia nie najlejszy i najwygodniejszy dla siebie baga, ale energiczny Smuga oraz gorliwy w penieniu obowizkw Ain'u'Ku szybko zaegnali wszyst kie spory. Karawana rozpocza marsz. Dziki trakt pocztkowo wid wyynn rwnin, poronit grub, wysok, ostrolistn traw kunai, sigajc pieszemu, wysokiemu czowiekowi a do szyi. Wielka trawiasta rwnina przypominaa tozielone morze o nieruchomej gdzieniegdzie w bezwietrzn kpy pogod drzew toni, ponad ktr w ystrzelay niczym na smukych eukaliptusowych,

australijskich stepach. Wdrwka przez sawann, poros tak wysok traw, e na ogl niscy krajowcy wcale nie byli w niej widoczni, zmusia Smug do zachowania szczeglnych rodkw ostronoci. Wchodzili w kraj nie kontrolowany przez patrole, a trawa kunai stwarzaa warunki sprzyjajce urzdzaniu zasadzek. Wszak gubernator w Port Moresby mwi, e grad dzid i pierzastych zatrutych strza z ukw pada nieraz na podrnikw z na pozr bezludnej sawanny. Tote Smuga prowadzi karawan ubezpieczonym szykiem. Razem z Tomkiem i Dingiem wysun si o kilkadzi esit metrw przed maszerujc kolumn. Obydwaj zwiadowcy bacznie obserwowali zachowanie psa, ktry podczas poprzednich wypraw niejednokrotnie ostrzega! ich przed niebezpieczestwem. Sami rwnie rozgldali si na wszystkie strony; co pewien czas jeden z nich wsp ina si na barki drugiego i przez lunet lustrowa okolic. Waciwe czoo karawany stanowi Wilmowski z Bentleyem; za nimi w niewielkiej odlegoci szy dziewczta ze Zbyszkiem Karskim i Jamesem Balmore'em; nastpnie gsiego kroczy dugi w tragarzy, na samym za kocu kapitan Nowicki oraz dwaj preparatorzy Stanibrd i Wallace. W tym szyku karawana wdrowaa kilka godzin. Okoo poudnia rwnina zacza si stawa coraz bardziej falista. Poudniowe nizinne sawanny czciej ustpoway miejsca lesistym pagrkom, ktre wkrtce przemieniy si w bi egnce w rnych kierunkach odnogi gwnego acucha grskiego, stanowicego jakby krg osup wyspy.

Potny, rwny jego masyw pitrzy si w dali na horyzoncie, urozmaicony pojedynczymi olbrzymimi szczytami, rysujcymi si na tle rozjarzonego socem nieba niczym jakie dawne zamczyska obronne. Smuga ciekawie przyglda si grskiemu krajobrazowi. W pewnej chwili zwrci si do Tomka: - Mina zrzednie naszemu kapitanowi... Niezbyt to zachcajcy widok dla niego. - Gry wszystkim dadz si we znaki - odrzek modzieniec. - Zanim jednak dojdziemy do nich, czeka nas wdrwka przez dungl. Przed chwil przypatrywaem si jej przez lunet. - Masz racj, w tym kraju nie mona narzeka na monotoni. - Wanie rozmylaem o tym dzisiejszego ranka - powiedzia Tomek. Mielimy dobr okazj przyjrzenia si wyspie najpierw z morza, a teraz ogldamy jej wntrze. - Zatrzymajmy si na tym wzgrzu i poczekajmy na czoo karawany zaproponowa Smuga. - Mamy nieco czasu, prosz, wic, powiedz, jakie poczynie obserwacje? Ciekaw jestem, czy pokrywaj si z moimi. - Doskonale! Na ostatnim postoju zapisaem w podrcznym notatniku pewne uwagi na temat topografii Nowej Gwinei. Tomek przysiad na kamieniu; wydoby notes z kieszeni bluzy i zacz czyta: "Obydwa krace poudniowego wybrzea wyspy posiadaj urwiste, mokre brzegi, kryjce kraj falisty, poronity traw kunai i rzadko rozrzuconymi drzewami. Idc od poudnicwo-wschodniego kraca wyspy w kierunku zachodnim, w niej pooonych regionach znajdujemy palmy kokosowe i przepikny busz. Jeszcze dalej za nimi le rozlege mokrada, w ktre wdzieraj si wielkie rzeki, umoliwiajce dostp w gb bagnistych okolic. Z poudniowowschodniego wybrzea w gb wyspy na pnocny zachd wiod rwninne bd faliste sawanny, por onite zdradliw traw kunai oraz kpami dzikich drzew owocowych i eukaliptusowych. Z wo lna przemieniaj si one w kraj coraz bardziej pofadowany i gin w dolinach u stp pasm grskich, bdcych odgazieniami gwnego acucha, zalegajce wzdu ca wysp ze wschodu na zachd. Stoki grskie i doliny porasta tropikalna dungla."

- Poczynie bardzo trafne spostrzeenia, Tomku - pochwali Smuga. Cakowicie zgadzam si z nimi. Notuj dalej wszystko jak najdokadniej, wchodzimy przecie w kraj w ogle nieznany. - Bd to mia na uwadze, prosz pana - odpar modzieniec. - Oto ju zbliaj si nasi. - Czy wszystko w porzdku, Janie?! - zawoa zaniepokojony Wilmowski, pospiesznie wysforowujc si z Bentleyem nieco do przodu. - Jak do tej pory, tak! - odpowiedzia Smuga. - Przed nami dungla. Teraz musimy i bardziej zwart kolumn. Jeszcze przez jaki czas karawana wdrowaa szerok dolin, zanim kpki eukaliptusw ustpiy miejsca jakby kolumnadom drzew o jasno ubarwionych pniach, o odcieniu czerwon awym lub tym. By to ju przedsionek dungli, ktra niebawem ukazaa si w caej okazaoci. Natasza, Zbyszek i James Balmore, ktrzy dopiero po raz pierwszy znaleli si w prawdziwym lesie tropikalnym, zamilkli oszoomieni, a nawet nieco zalknieni jego ogromem i nie oczekiw anym przez nich wygldem. Wyobraali sobie dungl jako niezwykle trudny do przebycia, wiecznie mroczny gszcz drzew, krzeww oraz rnych pnczy. Tymczasem w rzeczywistoci drzewa o rzadkich rozgazieniach i skpo ulistnionych koronach przewanie przepuszczay dostateczn ilo wiata. Nawet w miejscach, gdzie liany spltyway wierzchoki wysokich drzew, promienie soneczne, odbijajc si od grubych, skrzastych, lnicych lici, rozjaniay dungl cienkimi smugami wietlnymi i migotliwymi odbyskami. Wbrew mniemaniu modych przyjaci Tomka dungla nie przedstawiaa jednolitego widoku ani ubarwienia. Ponad wierzchoki niszych drzew wystrzelay w gr prawdziwe lene olbrzymy, tworzce niepokojcy obraz. Korony rozmaitych drzew, rosncych obok siebie, zadziwiay rnorodnoci ksztatu; jedne byy stokowate, inne zaokrglone bd te szerokie lub wskie. Pnie poszczeglnych drzew, o waciwym sobie jasnym kolorze, ostro odcinay si na tle ciemnej zieleni runa. W tropikalnym lesie prawie wszystko nabierao niezwykych, monumentalnych cech. Drzewa rzadko wrastay w ziemi korzeniami palowymi. Aby jednak mogy si skutecznie oprze gwatownym wichrom, szeroko rozpocieray szponowate korzenie prawie na powierzchni ziemi, czsto wypuszczay z gry swych pni tak zwa ne korzenie przybyszowe, ktre rosnc w d podpieray drzewo, a niekiedy

przeksztacay si w korzenie deskowe i tw orzyy potne, pionowo sterczce fady, stanowice dogodne kryjwki dla zwierzt i ludzi. Rne liany 71, ktre w strefie umiarkowanej zazwyczaj nale do rolin zielnych, tutaj, dziki dostatecznej iloci wiata oraz wilgoci, staway si w wikszoci drzewiastymi pnczami. Wiy si wok drzew, ich gazi, wieczyy i czyy w grze korony, oplatay zdrewniae dba bambusw, osigajcych wysoko kilkudziesiciu metrw. Pdy lian, nieraz o gruboci olbrzymiego wa, wyglday jak potne, skrcone liny bd te byy spaszczone jak pasy i pofadowane. Niektre dawiy,
72

morderczymi

uciskami swe podpory, obumierajce od wierzchoka.

wiato i wilgo sprzyjay rozwojowi wielu poroli, czyli epifitw. Pewne gatunki glonw, porostw i mchw rosy wprost na ziemi, inne natomiast zadomowiy si na grubych, poziomych gaziach sabo ulistnionych drzew, w szczelinach kory oraz w zagiciach lian. Oprcz samoywnych rolin zarodnikowych osiedlay si na drzewach take pewne roliny naczyniowe paprotniki i kwiatowe. Dziki nim dungla przybieraa wygld wielkiej oranerii i napeniaa si cikim, aromatycznym zapachem kwiatw, ktre zwisay z drzew niczym jaskrawote lub czerwone festony. Szczeglny zachwyt modych podrnikw wywoywa widok rnobar wnych storczykw, wychylajcych si z zieleni. - C za przepikne orchidee! - zawoaa Sally, przystajc przed zwisajcym konarem. - Tomku, zerwij dla mnie, cho jeden kwiat! Modzieniec wszake gwatownie odepchn j na bok i zanim zdya zorientowa si w sytuacji, uderzeniem kolby sztucera zmiady eb zielonotemu wowi drzewnemu. Sally troch przyblada, ale zaraz zapanowaa nad sob i powiedziaa: - Och, Tommy! Niepotrzebnie go zabie, on chyba nie jest jadowity! - Masz racj, ale to by odruch - odpar Tomek. - Od czasu twego zaginicia w australijskim buszu nienawidz wy. Obawialimy si wtedy, czy przypadkiem nie zostaa ukszona przez jakiego jadowitego gada. 71 Liany, czyli pncza - wiatolubne roliny o dugich, wiotkich pdach czepnych; nale do
osobliwoci strefy gorcej. Najwicej spotykamy ich w tropikalnej Ameryce (szczeglnie w Brazylii) potem w poudniowo-wschodniej Azji, na Archipelagu M alajskim i w Afryce. Nazwa "liany" pochodzi od tubylcw Wysp Antylskich, ktrzy tak nazywali roliny pnce si po drzewach, francuscy botanicy wprowadzili j jako termin naukowy. Pncza rosn take w strefie umiarkowanej. S to: groszki, wyki, p owoje, chmiel, itp., lecz tylko niektre maj drewniejc odyg. Z tych ostatnich znajdujemy w Polsce jedynie bluszcz, powojnic alpejsk, przewiercie oraz Clematis Yitalba w Kazimierzu nad Wis.

72 Jedynie niektre gatunki rodzaju Ficus s dusicielami.

- Wic wci o tym pamitasz?! - ucieszya si Sally i zaraz uciskaa przyjaciela. - Nasz wierny Dingo rwnie ucierpia od jadowitego wa w Afryce. Prawdopodobnie ocali mi ycie - doda Tomek. Starsi umiechali si, suchajc lej rozmowy, a gromada Papuasw obstpia obydwoje modych, wydajc gone okrzyki radoci. Przedsibiorczy Ain'u'Ku powstrzyma tragarzy i nie mniej uradowany od nich woy jeszcze drgajcego wa do swej podrcznej plecionki z zapasami ywnoci. - Mody master dobre oko, prdka rka, all right - powiedzia zadowolony. - Moja upiecze w wieczorem. Moja mie dobre jedzenie, all right. - Tomku, czy on naprawd zamierza zje to paskudztwo?! - niedowierzajco zapyta Zbyszek. Zanim Tomek zdy odpowiedzie, rozbrzmia tubalny gos kapitana Nowickiego, ktry wanie nadszed z tyln stra: - A c w tym takiego dziwnego? Murzyni w Afryce rwnie wcinaj we. To dla nich wielki rarytas! Swego czasu nawet sam skosztowaem jedno dzwonko. Miso byo biae i smakowao jak wgorz. - Chyba pan artuje?! - oburzy si James Balmore. - Cywilizowany czowiek nie jadby czego podobnego! - Widocznie nasz kapitan jest dzikusem - z humorem odparowa Tomek. - Podczas wypraw nabra osobliwych upodoba do wyszukanych potraw. Na przykad w Chotanie, w Turki estanie Chiskim, nawet delektowa si cukrzonymi pijawkami, ktre podrzucaem mu na talerz jako zaksk. - Dobry miae wtedy pomys, brachu - przyzna kapitan. - Dziki temu wygraem pragnienie. - Ha, przy tak niewybrednym smaku mona nie zazna godu nawet w dungli, ktra zazwyczaj nie obfituje w jadaln zwierzyn. Natomiast peno tu rozmaitych owadw, pajkw, krocionogw, ogromnych ddownic, wy i jaszczurek - z udan powag wtrci Bentley. - Jeszcze nie prbowaem tych smakoykw, ale kto wie, co uczyni, gdy gd mnie przycinie - odpowiedzia Nowicki. na uczcie pojedynek na kieliszki ze znajomkiem Pandita Davasarmana, bo pijawki, jako wodne stworzenia, wci pobudzay moje

- W drog, panowie, w drog! - ponagli Smuga. - Niedugo wieczr, musimy znale odpowiednie miejsce na rozoenie obozu. Obfite, gste i wysokie runo utrudniao wdrwk przez dungl. Jak zwykle w widniejszych lasach, przewaay paprocie o pionowo uoonych piropuszach lici oraz czsto kilk umetrowej wysokoci paprocie drzewiaste z wielkimi koronami, wsparte na korzeniach przyb yszowych. Rosy tam rwnie bambusy, rne gatunki ukonie o jaskrawych, dziwacznych liciach i inne nie znane naszym podrnikom roliny o pstrych ogonkach liciowych, obsypane kwieciem lub barwnymi owocami. Teraz na przedzie karawany kroczyo dwch krajowcw z dugimi, cikimi noami. Gdy zachodzia potrzeba, torowali nimi drog wrd ciernistych drzew z rodziny pandanowatych, ktrych pnie jeyy si ostrymi kolcami. Szczeglnie bolenie zetknicie z nimi odczuwali nadzy krajowcy. Ponadto ich bose stopy ustawicznie byy naraone na ataki rnego rodzaju robactwa, werajcego si w skr pomidzy palcami ng. Kilkugodzinne przedzieranie si przez tropikalny las wyczerpywao siy podrnikw. Tote coraz czciej potykali si o porose mchem korzenie drzew i kamienie, z trudem omijali zwalone przez czas lub burze pnie drzew, ktre pod dotkniciem stopy rozsypyway si w py dziki niszczycielskiej dziaalnoci rnych grzybw i owadw. Ju nie cieszy ich widok ranecznikw o nienobiaych kielichach i krwistoczerwonych kwiatach. Gone wrzaski papug wydaway im si szyderczym miechem z bezradnoci czowieka wobec gronej potgi bezmiernej puszczy tropikalnej. Smuga nie zwaa nawet na wyczerpanie dziewczt i stale przynagla do szybszego marszu. W tych szerokociach geograficznych, po za zwyczaj sonecznym ranku, okoo poudnia nastpowao pogorszenie pogody. Popoudniowe deszcze paday tu przez cay rok nadzwyczaj r egularnie, z t jedynie rnic, e w porze deszczowej trway duej, w suchej krcej. Poprzez korony lenych olbrzymw wida ju byo na niebie kbiaste, ciemne chmury. Smuga chcia ro zoy obz jeszcze przed deszczem; dla wszystkich konieczny by duszy wypoczynek. Tote gdy natrafili na pagrek, na ktrym roso tylko jedno potne drzewo o nisko rozgazionych konarach i rozoystej koronie, da haso do zatrzymania si na noc. Biali podrnicy natychmiast przystpili do rozbijania namiotw w pobliu drzewa, podczas gdy krajowcy wycinali krzewy i w przewidywaniu burzy budowali

dla siebie prowizoryczne szaasy z gazi. Rozpalono ogie. Zanim dziewczta pobray prowiant na wieczerz, pier wsze krople deszczu zaszumiay na twardych liciach olbrzyma. Byskawica rozdara czarne chmury, daleki grzmot przetoczy si po okolicznych grach. Na ziemi spady cae potoki des zczu. Ognisko zgaso. Mczyni umacniali linki namiotw, zabezpieczali adunek wyprawy. Ostre sowa komend Smugi z trudem utrzymyway, jaki taki ad, ale porywisty wiatr wci wyrzdza nowe szkody. Niebawem wszyscy do nitki przemokli. Strumienie wody szumiay u stp pagrka. Drzewa w dungli pochylay si pod uderzeniami wichury, trzeszczay zowieszczo. Wiatr wy w lesie i napenia go tajemniczymi odgosami. - Wszyscy do namiotw - krzykn Smuga widzc, e i tak nie zdoaj zapobiec pewnym szkodom, gdy tropikalna burza stawaa si coraz gwatowniejsza. Wtem olepiajca byskawica rozpomienia niebo tu nad wzgrzem. Rozleg si oguszajcy huk. Ognista kula uderzya w samotne, olbrzymie drzewo. Stuletni olbrzym w jednej chwili rozbysn pomieniami jak fajerwerk. Okrzyki trwogi rozbrzmiay w caym obozowisku; z rozszczepionego przez uderzenie piorunu starego pnia drzewa posypay si wok na pagrek ponce jak agwie odamki gazi oraz ludzkie czaszki i koci. Niesamowite wydarzenie podczas gwatownej burzy wywaro na wszystkich wstrzsajce wraenie. W wietle byskawic obz sprawia wraenie rozgrzebanego cmentarzyska. Wystraszone dziewczta ukryy twarze na piersi Wilmowskiego, ktry akurat znajdowa si obok nich; James Balmore poblad, jakby mia zemdle, a Zbyszek Karski i inni byli nie mniej oszoomieni bliskoci uderzenia piorunu oraz padajcymi na nich szcztkami ludzkimi. Smuga nie straci przytomnoci umysu. Natychmiast zda sobie spraw, e niezwyky wypadek szczeglnie przerazi zabobonnych krajowcw. Tote zaledwie zorientowa si, e jego towarzyszom nie przydarzyo si nic zego, zaraz zawoa dononie, przekrzykujc szum wichru i deszczu: - Nowicki i Tomek do mnie, reszta do namiotw! - Do stu zdechych wielorybw! - kl Nowicki. - C to za diabelski pomys rzuca w czowieka epetyn umarlaka jak pik?! - Przeraziem si w pierwszej chwili - doda Tomek, ciko oddychajc, wiatr bowiem zapiera dech w piersiach. - C pan tak ciska pod pach?!

Nowicki podsun druhowi przed oczy ludzk czaszk i wyjani: Uderzyo mnie to prosto w rami! - Makabryczny podarek... - mrukn Tomek, nieufnie zerkajc na rozorany, dymicy pie drzewa. - Musimy uspokoi krajowcw - zawoa Smuga. - Zapewne si przestraszyli... Moemy mie jutro kopoty. Mino sporo czasu, zanim trjka przyjaci znalaza si w namiocie, gdzie ich towarzysze przygotowywali wieczorny posiek. - Czy nasi tragarze s bardzo przeraeni? - zapyta wchodzcych Wilmowski. - A jake, uderzenie piorunu akurat w to drzewo, na ktrym mieszkacy tych stron skadali zwoki zmarych, wzili za ostrzeenie dane im przez duchy przodkw - odpar Smuga. - Wszyscy przerazilimy si nie na arty - zauway Balmore. - To by naprawd okropny widok! - zawoaa Natasza. - Po raz pierwszy w yciu baam si naprawd - wyznaa Sally. - Bdziemy musieli peni wart przez ca noc - rzek Bentley. Znalelibymy si w trudnym pooeniu, gdyby tragarze uciekli. - Ju raz nam si tak przydarzyo w Afryce - zauway Tomek, zdejmujc mokr koszul. - Na szczcie tutejsi krajowcy boj si w nocy wdrowa przez dungl. - wita racja - powtrzy Nowicki. - Zaszyli si w szaasach jak susy w norach. W nocy nie zrobi nam psikusa. - Jestem tego samego zdania, w nocy nie uciekn, a nad ranem musimy jako doda im odwagi - powiedzia Smuga, - Oni s bardzo zabobonni...

Tajemne "moce"

Burza ucicha wieczorem. Na bezchmurnym niebie zajania ksiyc. wierszcze rozpoczy sw monotonn pie. Podrnicy przystpili do porzdkowania obozu. Najpierw zebrali strznite z drzewa ludzkie koci i zoyli je w wykopanym dole. Nastpnie zabezpieczyli przed wilgoci bagae,

a w kocu rozwiesili na sznurach wasne przemoknite ubrania. Pn noc wszyscy, z wyjtkiem stray, udali si na spoczynek. Smuga obawia si, e niefortunne uderzenie piorunu moe przysporzy im kopotw z krajowcami. Tote w towarzystwie Nowickiego i Tomka postanowi czuwa a do witu. Wanie w tej chwili powrci z Dingiem z obchodu. Przysiad przy ognisku obok przyjaci. Zam ylony, nabija fajk tytoniem. - Wyniuchae pan co nowego? - pszeptem zagadn Nowicki. - W kadym razie nic dobrego dla nas - odpar Smuga. - Od czasu do czasu tragarze po kilku skupiaj si przy ogniskach, niby to dla pocignicia dymu z fajki, lecz gdy nie widz n ikogo z nas w pobliu, naradzaj si po cichu. - Masz pan racj, po tej szeptaninie mog si postawi okoniem. Niepotrzebnie rozbilimy obz pod tym drzewem-grobowcem. - Jak moglimy odgadn, e s na nim szcztki zamieszkaych niegdy w tej okolicy ludzi? - odezwa si Tomek. - Nasi tragarze rwnie o tym nie wiedzieli. Trudno przeglda wszystkie drzewa w dungli przed zatrzymaniem si na wypoczynek. - Brachu, czy przypominasz sobie pogrzeb Czarnej Byskawicy w Meksyku? Indiacy rwnie pochowali go na drzewie - rzek Nowicki. - Suszna uwaga, kapitanie! Wrd pierwotnych ludw zwyczaj skadania zwok na drzewach by szeroko rozpowszechniony. - A mnie licho bierze, gdy pomyl, e przez wiele miesicy leay sobie te koci spokojnie na drzewie, a wanie dzisiaj musiay zlecie nam na epetyny - zyma si Nowicki. - Chyba jaki czort nasa t burz! - Drogi kapitanie, tak samo wanie rozumuj nasi tragarze - powiedzia Tomek i cicho rozemia si rozweselony. Smuga rwnie si umiechn, albowiem dobroduszny marynarz byt nieco przesdny. Wypuci kb niebieskawego dymu z fajeczki i zapyta: - Czas pynie, Tomku. Czy wymylie ju jakie "czary" dla naszych tragarzy? - Mam pewien pomys - odpar Tomek, umiechajc si szelmowsko. - C to za sztuczka? - zaciekawi si marynarz. - Wolnego, kapitanie, wolnego! - zaoponowa Tomek. - Czarownicy nie zwykli zdradza wszystkich swoich sekretw!

- Rka mnie wierzbi na tego chopaka - zniecierpliwi si Nowicki. Smuga rozweseli si na dobre, gdy doskonale zna sabostki Nowickiego. Tomek nieznacznie mrugn do Smugi i wcale nie spieszy si z zaspokojeniem ciekawoci marynarza. - Gadaj, brachu, co wymyli! Tomek ociga si jeszcze chwil, a potem rzek: - No, po starej znajomoci powiem tylko, e zagro krajowcom spaleniem wody w rzekach. - Eje, brachu, nie kpij ze mnie! Wprawdzie wiem, e jeste sprytny jak liszka, ale czy przypadkiem bliskie uderzenie piorunu nie pomieszao ci klepek w epetynie?! Przecie bdziesz musia im udowodni, e potrafisz pali wod, a to bzdura! - Zaraz wida, e w szkole niezbyt pilnie uczy si pan fizyki - odci si Tomek. - Caa sztuczka jest niezwykle prosta, a nawet naiwna. Wystarczy wykorzysta rnic ciaru waciwego dwch cieczy. - Panie Smuga, co ten chopak wygaduje? - zapyta zbity z tropu marynarz. - Mwi wcale do rzeczy - odpar Smuga, ktry w lot odgad zamiary Tomka. - Dobrze, zgadzam si, palenie wody powinno wywrze odpowiednie wraenie. - Suchaj, brachu, we mnie za pomocnika. Wiesz, e przepadam za takimi psikusami - poprosi Nowicki. - Co pan o tym myli? - zwrci si Tomek do Smugi, udajc powag. - Jeli nie spenisz proby kapitana, gotw sam spon z ciekawoci odpowiedzia Smuga. - C, nie mog naraa na szwank ycia tak wybitnej osobistoci. Dobrze, bdzie mi pan pomaga. Kapitan ucieszony klepn Tomka w plecy, zaraz pochyli si ku niemu i zawoa: - No, teraz gadaj! Smuga ponownie nabi fajk tytoniem. Z ukosa spojrza na Dinga. Pies lea przy ognisku. Tylko od czasu do czasu strzygi uszami i nasuchiwa. Nowicki tymczasem cicho rozmawia z Tomkiem. Z uznaniem poklepywa go po ramieniu i solennie obiecywa dokadnie odegra swoj rol.

wit zasta podrnikw przy niadaniu. Wok ognisk krajowcw panowaa niepokojca cisza. Tego dnia jako nie kwapili si do posiku. Dugie, grube fajki wdroway z rk do rk. Rozkazy Ain'u'Ku nie byy wykonywane. W kocu jeden z tragarzy powsta, a za nim uczynio to kilku innych. Przywoali Ain'u'Ku i co dugo mu tumaczyli. Zafrasowany boy niepewnie spoglda na biaych podrnikw; w kocu na czele gromady tragarzy zbliy si ku nim. - Master, oni nie i dalej, all right! - oznajmi krtko. - Oni da zaplata teraz, all right. - Umwili si, e dojd z nami do Popole - rzek Smuga. - Powiedz im, e tylko tam dostan zapat. Ain'u'Ku przetumaczy delegacji sowa Smugi. Krajowcy dugo si naradzali, po czym jeden z nich udzieli boyowi odpowiedzi. - Wic co postanowili? - krtko zapyta Smuga. - Oni nie i dalej, oni wrci bez zapata, all right- odpar AinVKu. - Dlaczego nie chc dotrzyma umowy? - indagowa Smuga. - Duchy mwi: nie i dalej. I dalej, koci twoje lee na ziemi. Duchy zesa piorun i ostrzec, all right - wyjani boy. - Nie dopucimy do tego, aby ktokolwiek zrobi im krzywd! W Popole otrzymaj zapat i wrc do swoich wiosek, powtrz im to - poleci Smuga. Dusze wywody boya, w ktrych zapewne nie omieszka uy i wasnych argumentw, spowodoway jedynie lakoniczn odpowied. - Duchy mwi nie i dalej. Kanak nie i dalej - wyjani Ain'u'Ku. - Ze duchy robi czary. Kanak zgin! Dalej mnstwo bardzo li ludzie. - li ludzie nie napadn na nas, bo my mamy karabiny, natomiast duchy uspokoimy naszymi czarami. Powiedz im, e mog i z nami bez jakiejkolwiek obawy - odrzek Smuga. Ain'u'Ku powtrzy krajowcom sowa Smugi. Znw naradzali si dugo, powtpiewajco potrzsajc gowami. W kocu Ain'u'Ku oznajmi ich decyzj: - Oni mwi: master nie umie robi czary. li ludzie ba si tylko czary, all right! - Jestemy silniejsi od zych ludzi i waszych duchw - ostro powiedzia Smuga. - Jeli tragarze nie pjd z nami do Popole nie spalimy wd w rzekach. Wtedy na pewno wszyscy umrzecie z pragnienia.

Ain'u'Ku niepewnym gosem powtrzy jego sowa krajowcom. Tym razem wywoay one krtk dyskusj i miech. Boy, cakowicie zbity z tropu, odezwa si: - Master nie mc spali woda, woda gasi ogie, all right! - Tak sdzicie? A wic dobrze, pokaemy wam, co potrafimy. Daj jednemu z nich wiadro i niech biegnie do strumienia po wod! Tym razem rozkaz zosta szybko wypeniony, kapitan Nowicki bowiem zaraz wrczy przygotowane wiaderko najstarszemu tragarzowi. Zanim ten ostatni zdy powrci, wie o prbie czarw dotara do wszystkich krajowcw. Zaintrygowani, duym pkolem obstpili Smug, ktry najobojtniej w wiecie pyka fajeczk. Papuasi zazwyczaj nosili wod w grubych bambusowych rurach, zagwadanych na obydwch kocach; tote krajowiec nieprzywyky do noszenia wody w otwartym wiadrze rozla jej troch po drodze. - Ain'u'Ku, powiedz im, eby skosztowali, czy to jest woda - rozkaza Smuga, gdy postawiono przed nim wiadro. Kilku tragarzy domi zaczerpno wody; potakiwali gowami na znak, i nie maj wtpliwoci. Poza tym jeden z nich przynis j ze strumienia. Smuga bez popiechu wytrzsn popi z fajki, uderzajc ni o do, po czym przywoa Tomka. - Teraz twoja kolej, przyjacielu - rzek po polsku. - Odegraj swoj rol tak, jak to kiedy uczynie w Afryce! Tomek skin gow, pochyli si nad wiaderkiem. - Dlaczego tak mao woda? - zapyta aman angielszczyzn, aby jak najwicej tragarzy mogo go zrozumie. - Moja pali cae rzeki! Ain'u'Ku, dolej jeszcze mnstwo duo woda! Daj t, ktr rano przyniose dla nas! Kapitan Nowicki czuwa w pogotowiu, zaraz te poda boyowi drugie wiaderko. Krajowcy zacienili pkrg, podczas gdy ich towarzysz wasnorcznie dopenia wiadro stojce przed Tomkiem. - Teraz wasza dobrze patrze! - gono powiedzia Tomek. Zacz wykonywa rkami niby to jakie kabalistyczne znaki nad wiadrem. Potem znieruchomia z wycignitymi przed siebie rkami i gono w polskim jzyku wypowiedzia "straszliwe zaklcie": "Litwo! Ojczyzno moja! ty jeste jak zdrowie; Ile ci trzeba ceni, ten tylko si dowie,

Kto ci straci. Dzi pikno tw w caej ozdobie Widz i opisuj, bo tskni po tobie." Smuga, syszc owo "wezwanie do nadprzyrodzonych mocy", omal nie parskn miechem. Szybko wiec pochyli gow na piersi. Wilmowski poczerwienia i natychmiast zakry twarz domi, a Zbyszek Karski a otworzy usta ze zdumienia. Kapitan Nowicki nie gorzej od wspziomkw zna "Pana Tadeusza", tote z wielkim trudem zapanowa nad sob i pgosem zawoa: - A niech ci wieloryb poknie! Tomek natomiast, nie spuszczajc wzroku z krajowcw, ponurym gosem zakoczy recytacj i zawoa aman angielszczyzn: - Woda pali si! Powolnymi ruchami wydoby z kieszeni pudeko zapaek, wyj jedn i zapaliwszy j pochyli si nad wiadrem. Jk przestrachu czy niezmiernego podziwu wyrwa si z ust Papuasw. Woda w wiadrze buchna pomieniem. Przygarbieni, ostronie cofali si krok za krokiem od wiadra, w ktrym pona woda. Tomek mierzy ich wzrokiem spod przymruonych powiek. Niezmiernie rad z tak olbrzymiego wraenia, zdj kurtk i szybkim ruchem nakry wiadro. Po chwili odkry je. P omruk ulgi rozbrzmia wrd krajowcw. Ogie zosta zgaszony. - Ain'u'Ku, spytaj ich, czy teraz pjd z nami. Jeli odmwi, polec zapali wod w strumieniu - odezwa si Smuga. Boy, zalkniony potnymi czarami, pospiesznie zwrci si z zapytaniem do tragarzy. Tym razem na odpowied nie czeka dugo. - Teraz oni wszyscy id do Popole, all right - owiadczy. - Master mnstwo wielki czarownik! - Pno ju, szybko rozdziel bagae i ruszamy w drog - rozkaza Smuga. Tragarze bez jakichkolwiek sporw brali wyznaczone im przez Ain'u'Ku pakunki, wci jeszcze komentujc "niezwyke" wydarzenie. Tomek tymczasem zosta otoczony przez modych przyjaci. - Tommy, jak ty to zrobi? Pierwszy raz widziaam co podobnego! zawoaa Sally gosem penym podziwu. - Bye wspaniay, Tomku! - zachwycaa si Natasza.

- Czy w tym drugim wiaderku, ktre pan kapitan poda boyowi, naprawd bya woda? - niedowierzajco zapyta James Balmore. - Tutaj chyba jest klucz do rozwizania twojej sztuczki?! - Zaledwie wstaem dzisiaj rano, pan kapitan zada ode mnie jednego litra nafty... - wyjani Zbyszek Karski. - Od razu domyliem si tego - powiedzia Balmore. - Musz przyzna, e nawet w cyrkach nie widziaem zrczniej wykonywanych sztuczek! - Jeli nie bdziesz chcia pisa ksiek, jak doradza ci pan Nowicki, to na stare lata masz jeszcze jeden fach w rku! Mgby zosta sztukmistrzem - zaartowa Zbyszek. - Przestacie pokpiwa ze mnie - ofukn ich Tomek. - To raczej smutne, e s jeszcze na wiecie ludzie, ktrych mona otumani bzdurnymi sztuczkami! - Oczywicie, wszyscy zgadzamy si z tob, ale nie jestemy temu winni, e rzdy kolonialne nie troszcz si o Papuasw, ktrzy od wiekw tkwi w najrozmaitszych przesdach i zabobonach - odpowiedzia Zbyszek. - Im bardziej s zacofane podbite ludy, tym atwiej mona je wykorzystywa - powanie dodaa Natasza. - Tak sam polityk stosuje Rosja carska wobec krajowcw zamieszkaych na Syberii. Wierz jednak, e niedugo upomn si oni o swe suszne prawa. - Znajdujemy si w bardzo trudnej sytuacji, nie mamy wyboru - wtrci Balmore. - Rozsdne argumenty nie przekonayby naszych naiwnych tragarzy tak wymownie, jak niezrozumiaa dla nich zabawna sztuczka. - Tylko, dlatego zgodziem siej zademonstrowa - powiedzia Tomek. Mj ojciec nie pochwala takich metod. Spjrzcie, jaki nachmurzony. - Pan Wilmowski jest niezwykle szlachetnym czowiekiem - stwierdzi Balmore. - Na pewno doskonale rozumie nasze pooenie i nie ma do ciebie alu. - Wiem o tym, ale mimo to jest mi przykro - odpar Tomek. - Przypomnijcie wieczorem, to opowiem wam, jak w Afryce pokonaem pewn sztuczk opr zoliwego czarownika, a pniej wyjaniem wszystkim naszym tragarzom, na czym ona polegaa. - Spatae doskonaego figla temu czarownikowi - miejc si przyznay Natasza.

- Dziki temu nie mg potem oszukiwa ni naiwnych wspziomkw zakoczy Tomek. Karawana znw sza ubezpieczonym szykiem. Wolno wspinaa si dzik ciek na spaszczony grzbiet grski. Po jej brzegach rosy kpy drzew pandanowych, przypominajce wygldem wielkie wiece o dugich, zielonych pomieniach. Smuga i Tomek wysunli si znacznie do przodu. Od czasu do czasu przystawali w przestronniejszych miejscach i przez l unet upewniali si, czy kroczca za nimi karawana nie zbacza z waciwego kierunku. Sally wanie wypatrzya zwiadowcw odpoczywajcych na wystpie skalnym i zaraz zawoaa: - Oho, znw przystanli i obserwuj nas! Wobec tego rwnie moemy si zatrzyma na krtki odpoczynek! - Zgoda, tragarze zostali nieco w tyle, poczekajmy na nich - odpar Wilmowski. Bentley przysiad na zwalonym pniu drzewa. Inni poszli za jego przykadem. Wilmowski zapali fajk, podczas gdy modzie spogldaa na panoram rozcigajc si u ich stp. W lic znych zaomach odng gwnego acucha grskiego drzemay mgliste doliny, przez ktre przebijay sobie drog wartko pynce, krte strumienie. Gboko wcinite w doliny, udziy wzrok sw pozorn bliskoci, lecz w rzeczywistoci dotarcie do nich pochaniao nieraz kilka dni uciliwego wspinania si i schodzenia po stromych stokach. Z wysoko pooonego grskiego grzebienia caa okolica przypominaa gruby, puszysty, zielony dywan. - Jake malownicze s te wiecznie zielone lasy! - wyrwa si Zbyszkowi okrzyk zachwytu. - Wprost nie mog oderwa wzroku od tego wspaniaego, surowego pejzau! - Czy sdzisz, e wszystkie drzewa w tropikalnym lesie bez przerwy s pokryte limi, kwitn i owocuj? - zapyta Wilmowski. - Oczywicie, przecie niejednokrotnie czytaem w ksikach podrnikw o wiecznie zielonych lasach w ciepych krajach - odpar Zbyszek. - To, co sam widz obecnie, cakowicie potwierdza ich relacje. Wilmowski umiechn si wyrozumiale i odrzek: - A jednak mylisz si, mj chopcze! Opowieci o wiecznie zielonych drzewach s wynikiem do powierzchownego poznania dungli. Wystarczy przeprowadzi dokadniejsze obserwacje, aby stwierdzi, e w tropikalnym lesie jedynie nieliczne gatunki

drzew rosn bez przerwy73, podczas gdy prawie wszystkie inne przechodz kolejno okresy wzrostu i odpoczynku. Zudzenie wiecznej zielonoci dungli sprawia fakt, i poszczeglne drzewa z tego samego gatunku trac ulistnienie w rnym czasie. Dlatego te obok pemoulistnionych rosn drzewa bezlistne oraz pokryte modymi limi. - Nigdy o tym nie syszaem, wujku - zdumia si Zbyszek. - Czyby mylili si podrnicy, ktrzy odbywali wyprawy przez dungle?! - Po prostu opierali si na powierzchownych spostrzeeniach. Lasy tropikalne sprawiaj wraenie "wiecznie" zielonych, poniewa zawsze przewaaj w nich drzewa ulistnione. atwo to zrozumie, skoro ju wiemy, e drzewa nalece do jednego gatunku kwitn w rnym cz asie. Nie jest to jednak zjawisko powszechne wrd rolin lasu tropikalnego. - To wanie chciaem podkreli - wtrci Bentley. - Do znaczna liczba rolin posiada niezmiernie oryginaln waciwo jednoczesnego zakwitania na znacznych obszarach, nawet w tym samym dniu. Wystarczy dla przykadu wspomnie storczyki... Pojawienie si na ciece Ain'u'Ku na czele dugiego acucha tragarzy przerwao rozmow. Bentley zaraz powsta z pnia i rzeki: - Ruszamy w drog! Nasi zwiadowcy rwnie ju ukoczyli odpoczynek. Przez jaki czas wspinali si na grzbiet masywu grskiego, w kocu wkroczyli na wski prg lecy nad skrajem przepaci. Nie byo tam adnych ladw ludzkiego ycia. Dzik ciek pokrywaa gruba warstwa zwidych i skruszonych lici, pod ktrymi zdradliw puapk dla stp wdrowcw stanowiy niewidoczne korzenie drzew oraz kamienie. Mech porasta olbrzymie pnie, zwisajce nisko tub zamane gazie tarasoway drog. Korony gsto w tej okolicy rosncych drzew tworzyy w grze zwart zason, tote gbia lasu bya ponura, pena niepokojcej ciszy. Karawana w milczeniu przedzieraa si przez len gusz. Idcy na przedzie czsto byli zmuszeni torowa drog, wycinajc noami liany. Dopiero okoo poudnia utrudzeni podrnicy z radoci powitali dugi, agodnie opadajcy stok grski. Wprawdzie i teraz szli przez gszcz tropikalnej zieleni, lecz nieostrone stpnicie nie grozio ju , komu stoczeniem si w przepa. Huk wody strumienia, przecinajcego dolin lec u stp grskiego masywu,
73 Obok kilku innych gatunkw do drzew wiecznie zielonych naley: drzewo chlebowe (Artocarpus incisa),
Morinda citriodora, Albizzia fatcata i Filiciarn decipiens.

stawa si coraz silniejszy. Las z wolna rzedn, promienie soneczne rozjaniay pmrok. Na brzegu strumienia Smuga da haso do odpoczynku. W tym miejscu szeroko koryta nie przekraczaa trzydziestu metrw; mona byo przeprawi si na drugi brzeg przeskakuj c z kamienia na kamie. Teraz jednak, po gwatownym deszczu, wezbrana zielonkawa woda pienia si i kbia pomidzy olizymi gazami i drzewami zwalonymi ze stoku. W pierwszej chwili nikt nie myla o przeprawie ani o posiku. Balmore zaraz rozesa na ziemi koc dla dziewczt, inni siadali na omszaych kamieniach i pniach drzew. Tylko Smuga z Tomkiem dozorowali tragarzy skadajcych na ziemi bagae. Kapitan Nowicki przysiad obok Sally i zagadn: - Eje, czy jeszcze nie uprzykrzya ci si ta diabelska wyprawa? Pannie Nataszy mina nieco zrzeda! Zmczone jestecie, ale mimo to radz najpierw sprawdzi, czy przypadkiem nie oblazy was te obrzydliwe zwierzaki. - Jakie zwierzaki ma pan na myli? - zapytaa Sally, podejrzliwie zerkajc na lubicego arty marynarza. - Czy to moliwe, ebycie same nic nie spostrzegy?! - zdziwi si Nowicki. - Pijawki sypay si z drzew jak ulgaki w sadzie u mego dziadka, mieszkajcego w Jabonnie koo Warszawy, a one nawet ich nie zauwayy! - Niech pan nas nie straszy, kapitanie! - zawoaa Natasza. - To naprawd nie arty, prosz pani! - odezwa si Stanford, ktry razem z Nowickim szed w tylnej stray. - Nasi tragarze prawie przez ca drog strzsali ze swych nagich cia to robactwo! Im te szczeglnie dao si ono we znaki. Jak zauwayem, w tej okolicy a si roi od ldowych pijawek.
74

- A jake, peno ich byo w trawie, na krzakach i drzewach - doda Nowicki. - Naprawd zmylne zwierzaki! Widocznie potrafi wyniucha sw ofiar nawet z pewnej odlegoci, gdy z lici drzew gromadnie spaday na naszych nagich tragarzy. Zobaczcie tylko, jak mocno s poranieni! Przeraone dziewczta natychmiast zaczy oglda swe nogi, ale na szczcie dugie buty, sztylpy oraz ubrania ochroniy biaych podrnikw

74 Pijawki ldowe (Haemadipsa ceylonica) mimo maych rozmiarw s w pewnych okolicach


niebezpiecznym wrogiem czowieka. W Nowej Gwinei spotyka si je masowo w dolinie Yanapa, gdzie stanowi prawdziw plag kraju. Inne znane odmiany pijawek s zwierztami wodnymi, czsto uprawiajcymi pasoytnictwo. Do najbardziej znanych form nale: pijawka lekarska (Hirudo medicinalis) i pijawka koska (Haemop sanguisuga), ta ostatnia ywi si pokarmem rolinnym i nigdy nie napada na czowieka.

przed napaci pasoytniczych rob akw. W tej wanie chwili nadszed Tomek; widzc obydwie panienki przepatrujce swe ubrania, zapyta: - Czy pijawki day si wam we znaki? Mnie spada jedna na kark. Nie mogem jej zdj, dopki jak bk nie napczniaa krwi. Nataszo, daj mi troch waty i nadmanganianu po tasu. Musz wydezynfekowa rany na ciaach naszych tragarzy. - Moe mam ci pomc, Tomku? - natychmiast zaproponowaa Natasza. - Dzikuj, lepiej odpocznij. Damy sobie rad z panem Smug. - To mska sprawa, szanowna pani - odezwa si Nowicki. - Czekaj, brachu, id z tob! Wiesz przecie, e w potrzebie potrafi nawet kul wyuska z rany! Tylko pocign yk mojej jamajki i zaraz bd gotw! Krajowcy okazali si bardzo wytrzymali na bl. Po ciaach wielu z nich, z ran zadanych przez pijawki, krew pyna strukami, ponadto podczas marszu przez dungl inne robactwo poerao im si w skr pomidzy palcami ng. Papuasi odrywali pijawki zaostrzonymi patykami, natomiast bambusowymi noami wycinali robaki usiujce zagniedzi si w ich stopach. Nikt si nie skary i nie narzeka. Smuga poleci Ain'u'K.u przynie wiadro wody ze strumienia. Krajowcy zaintrygowani natychmiast otoczyli go zwartym koem. Nadejcie Tomka z Nowickim jeszcze bardziej zwikszyo ich zaciekawienie. Po porannym pokazie "palenia" wody spodziewali zapewne nowego dowodu czarnoksiskiej mocy biaego master. - Tomku, wsyp nieco wicej nadmanganianu do wody, rany po ukszeniu pijawek nie przestaj krwawi. Przypuszczam, e w wydzielinie tych robakw znajduje si jaka substancja przeciwdziaajca krzepniciu powiedzia Smuga. - Naley rwnie wysmarowa tragarzom skr midzy palcami ng. Niektrzy powycinali sobie kawaki ciaa razem z robakami. - Dobrze, prosz pana, zaraz przygotuj odpowiedni roztwr - odpar Tomek, po czym otworzy soik i zacz wsypywa nadmanganian potasu do wody w wiadrze. Guchy szmer podziwu rozleg si wrd krajowcw. Zdumieni wpatrywali si w wod, ktra przybieraa coraz ciemniejszy fioletowy kolor. - Master mnstwo wielki czarownik! - zawoa Ain'u'Ku. - Wielki czarownik! - powtrzyli inni. - A to ci heca, brachu! - po polsku szepn kapitan Nowicki. - Jak amen w pacierzu zostaniesz tutaj krlem czarownikw! si

Trjka przyjaci nie moga wprost nady w dezynfekowaniu okalecze. Wszyscy tragarze chcieli by pomalowani czarodziejsk wod. Nawet ci, ktrzy nie posiadali otwartych ran, sami kuli si noami. Nie pomogy adne perswazje. Dopiero cakowite wyczerpanie si roztworu w wiadrze umoliwio podrnikom ciko zapracowany odpoczynek.

Dolina soca

Bali podrnicy odpoczywali nad strumieniem. Krajowcy tymczasem rozpoczli przygotowania do przeprawy na drugi brzeg. Nacinali w dungli pki dugich, cienkich lian i upletli z nich mocny, elastyczny sznur. Nastpnie gromada tragarzy udaa si w gr strumienia. W odlegoci okoo stu pidziesiciu metrw od miejsca postoju jeden z nich obwiza si w pasie sznurem, po czym wskoczy w spieniony nurt. Krajowcy na brzegu trzymali pywaka jakby na uwizi i z wolna popuszczali sznura. Gone okrzyki zaniepokoiy dziewczta. - Ten czowiek tonie! - zawoaa Natasza, doni osaniajc oczy przed blaskiem sonecznym. - pieszmy na ratunek - zawtrowaa Sally. - Niech si panie uspokoj, nie ma obawy, on nie utonie - powiedzia Bentley, przez lunet obserwujc miaka. - Prd bardzo gwatowny, peno tu wirw... - mwia Natasza. - On utonie...! - Jest uwizany na linie, nic mu si nie stanie, o ile nie napadn go krokodyle - odpar Bentley. - Czy s tutaj te gadziny? - zaniepokoi si Nowicki. - Do licha, zapomnielimy o krokodylach... - zawoa Tomek. - Tylko pan Smuga czuwa z karabinem w doni. Kapitanie, chodmy do mego! Po chwili obydwaj uzbrojeni w sztucery zbliyli si do Smugi. - Zuch z tego chopaka - pochwali Nowicki. - Jak na szczura ldowego wspaniale sobie radzi w wodzie!

Smuga skin gow, nie odrywajc wzroku od powierzchni strumienia. Porywisty prd szybko znosi pywaka, ktry kilkakrotnie cakowicie pogra si w spienionym nurcie. Krajowcy trzymajcy lin biegli za nim wzdu wybrzea. - Pan Bentley mwi, e tutaj s krokodyle - powiedzia Tomek, uwanie przepatrujc poszarpane wybrzee. - Naley si z tym liczy, dlatego te tragarze czyni tyle haasu potwierdzi Smuga. - Myl, e podczas gwatownego przyboru krokodyle pokryy si w norach pod skarpami. One nie lubi wirw. Umilkli, pywak wanie da nura tu przed wirujcym lejem. Po dugiej, denerwujcej chwili jego czarna, wenistowosa gowa i brunatne ramiona wynurzyy si z biaych pian wody, z furi uderzajcej o stromy brzeg. Teraz kilkoma silnymi wyrzutami rk przybliy si do urw iska, z ktrego zwisay obnaone korzenie drzew. Udao mu si jedn rk uchwyci olizego korzenia. Przez jaki czas trwa nieruchomo w tej pozycji, potem ostrym wyrzutem ciaa zdoa drug rk przywrze do korzenia. Teraz wolno podcign si do gry i stopami dotkn skarpy. Wkrtce by na ldzie. Odwiza lin, opasa ni pie drzewa, mocno zaciskajc wzy; potem, zmczony, przykucn obok na ziemi. Tragarze na przeciwlegym brzegu strumienia rwnie przymocowali swj koniec liny do nadbrzenego drzewa. W ten sposb ponad powierzchni rozhukanej wody zostaa przewieszona gruba lina z lian, tworzc chybotliwe poczenie obydwch brzegw. Ain'u'Ku zadowolony stan przed Wilmowskim i oznajmi: - Mnstwo dobry most gotowy, all right! Nasza moe i, tylko uwaa na fua 75, one mnstwo za bardzo lubi kai kai czowieka, all right! - Oszala! - oburzy si James Balmore. - Ten jego "most" nie nadaje si do przejcia na drug stron nawet dla linoskoczkw! - Masz pan racj, ponadto mwi, e tu s krokodyle - powiedzia Nowicki. - Patrzcie pastwo, oni naprawd niepokoia si Natasza. Tragarze wprawdzie nie zamierzali dokonywa cyrkowych popisw, lecz minio to popiesznie przygotowywali si do przeprawy. Wasny skromny dobytek w siatkach przywizywali na gowach linami, natomiast due bagae
75 Fua (w miejscowym narzeczu) - krokodyle

bd przechodzili po linie! -

przymocowywali do dugich erdzi. Potem po dwch brali jedn erd opierajc j na barkach i miao wchodzili do huczcego strumienia. Dziki takiemu przenoszeniu bagay, mogli rkoma przytrzymywa si liny przewieszonej ponad korytem. Na szczcie strumie w tym miejscu okaza si nie tak gboki; woda przewanie sigaa Papuasom do piersi. Wszyscy wrzeszczeli jak optani, chcc wrzaw odstraszy krokodyle. Pierwsi tragarze ju wspinali si na przeciwlegy brzeg, inni dopiero wchodzili do strumienia. Podczas przeprawy najwicej ucierpiay zwierzta przeznaczone do zjedzenia w czasie marszu przez dungl, gdzie zaopatrzenie licznej karawany w wiey prowiant byo prawie niemoliwe. Bentley uprzednio zakupi kilka ywych wi oraz kilkanacie kur. Musiay one by transport owane w stanie ywym, inaczej, bowiem ich miso szybko ulegoby zepsuciu z powodu gorca, wilgoci i insektw. Nieszczsne zwierzta, przez caa drog niesione na erdziach, przywizane do nich za nogi gow w d, daway aosny widok, szczeglnie przy przechodzeniu tragarzy przez strumie. - Do stu zdechych wielorybw! Biedne prosiaki podusz si pod wod martwi si kapitan Nowicki, obserwujc przepraw. - Nie mog na to patrze... - powiedziaa Sally i odwrcia gow. - Okrutne to, lecz nie moemy tragarzy i siebie zamorzy godem wtrci Smuga. - Obawiam si, e po tej przeprawie bdziemy zmuszeni zje na kolacj reszt naszego ywego prowiantu, a potem... - Nie kopocz si pan przed czasem - przerwa mu Nowicki. - Teraz lepiej pomylmy, w jaki sposb przeprawimy przez strumie nasze panie. - Podczas poprzednich przepraw szczliwie natrafialimy na pytsze brody lub wiszce mosty uplecione z lian - odezwaa si Natasza. - Tutaj prd jest bardzo gwatowny. Przemokniemy do suchej nitki... - Przeniesiemy was na drug stron - zaproponowa Tomek. - Niskim krajowcom woda niemal zakrywa gowy, lecz takiemu olbrzymowi, jak nasz kapitan, signie najwyej do piersi. Naprdce zmajstrujemy lektyk, ktrej uchwyty bdzie mona oprze na ramionach, W ten sposb nawet stp nie zamoczycie. - Dobry pomys, brachu - pochwali Nowicki. - Twj szanowny ojciec prawie dorwnuje mi wzrostem. We dwch jako je przeniesiemy. Wemy si do roboty!

Nim mino p godziny Nowicki i Wilmowski wchodzili do strumienia. Sally troch przyblada na noszach chyboczcych si na wszystkie strony, ale wkrtce such nog stana na drugim brzegu. Po niej przysza kolej na Natasz, a nastpnie w ten sam sposb przeniesiono bro i amunicj. Wszyscy szczliwie przeprawili si przez strumie i bez zwoki ruszyli w dalsz drog. Nastpnego dnia, po przebyciu jeszcze bardziej stromego pasma grskiego, karawana wkroczya do rozlegej, pytkiej doliny Dilava. Jake pontny widok przedstawiaa ona dla p odrnikw, ktrzy przez kilka dni przedzierali si przez mroczne, bezludne lasy porastajce stoki gr! W penej powietrza i soca dolinie rosy palmy betelowe sodkawo pachnce
78 76

o pierzastych piropuszach, oraz palmy pkami sagowe, dugich,

dzikie bananowce o duych, jasnozielonych, zawsze drcych liciach, drzewa cynamonowe kolumny
77

przypominajce

wspaniae

uwieczone

wachlarzowatych lici

. Obecno palm sagowych wiadczya o bliskoci

rzeki i yznoci gleby. Wkrtce te ukazay si uprawne poletka, na ktrych rosy sodkie kartofle, taro i jamsy. W tej chwili rozbrzmia przecigy dwik, bardzo przypominajcy tony spowodowane przez dcie w muszl. Smuga natychmiast przystan i da znak Tomkowi, aby nie szed dalej. Obydwaj zaczli nasuchiwa. Daleki pojk przetoczy si po grach i zamar w dali. - Niech pan patrzy! - cicho zawoa Tomek, unoszc do. Smuga natychmiast spojrza we wskazanym przez modzieca kierunku. Przed nimi wzbija si w gr ponad drzewa biay, jakby drgajcy w powietrzu obok. - To chyba jakie wspaniae, olbrzymie motyle... - szepn Tomek urzeczony niezwykle czarujcym zjawiskiem. Smuga przyoy do oka lunet.

76 Palma betelowa, czyli areka (Areca calechu} - ronie dziko na Archipelagu Maljskim. Rodzi owoce lypu jagody, z
jednym nasieniem zwanym orzechem.

77

'Cynamonowiec (Cinnamomutn) - drzewo lub wysoki krzew o wiecznie zielonych, skrzastych, poyskujcych liciach, zielonkawych kwiatach i podunych owocach-jagodach. Dostarcza cennych surowcw, jak: drzewo, kora, (z ktrej otrzymujemy cynamon), olejek cynamonowy, kamforowy i inne rodki lecznicze. Wystpuje w ponad 50 gatunkach w tropikalnej strefie Azji, od Japonii po Australie.

78 Palma sagowa (Meroxylon ramphif) - we

wschodniej czci Archipelagu Malajskiego posiada pie pokryty potnymi kolcami, w zachodniej za ma pie gadki. Kwitnie i owocuje tylko jeden raz w yciu, po czym obumiera. Z roztartej masy pnia otrzymujemy mk sagow, czyli sago.

- Nie, to nie motyle! - powiedzia. - Do licha, ale to biae kakadu 79! One zwyky y gromadnie... Na gowach te czuby, krtkie ogony, tak, to kakadu! Kto je sposzy z drzew... - Nie ulega wtpliwoci, e w pobliu znajduje si jaka osada - odezwa si Tomek. - Jestem tego samego zdania - powiedzia Smuga. - Musimy poczeka na naszych towarzyszy. - Zapewne kto tam si czai, ptaki wci okazuj niepokj - szepn Tomek. Niebawem czoo karawany wynurzyo si zza pagrka. Smuga gestem nakaza milczenie. - Co si stao, Janie? - zapyta Wilmowski. - W pobliu znajduje si jakie osiedle - wyjani Smuga. - Przed nami w gbi doliny kto sposzy stadko biaych kakadu. Prawdopodobnie krajowcy ju nas spostrzegli i obserwuj. Spjrzcie na Dinga! Bez przerwy nadstawia uszu! - Syszelimy dziwne odgosy! Moe by to sygna ostrzegawczy - doda Tomek. - Nie mylaem, e w tym grzystym kraju mog kry si tak urocze zaktki - zdumia si Zbyszek, spogldajc na dolin. - Prawdziwie rajska oaza w oceanie mrocznej dungli - wtrci Balmore. Tomek pochyli si do ucha Zbyszka i szepn: - Kapitan ma chyba racj, e James pisze wierszyda. Czy zauwaye, jak on si wyraa? Zbyszek potakn gow. Tragarze wkroczyli w wylot doliny. - Panie Zbyszku, prosz nakaza im cisz i przywoa do mnie Ain'u'Ku poleci Smuga. Zanim rozkaz mg by wykonany, tragarze samorzutnie przerwali monotonn pie. Od razu wypatrzyli wirujc w powietrzu chmar kakadu i zrozumieli, co to oznacza. Ci, ktrzy ni eli z sob dzidy, silniej zacisnli na nich donie. Ain'u'Ku stan przed Smug. - Wedug moich rachub znajdujemy si ju w twoim kraju - odezwa si podrnik. - Czy rozpoznajesz t okolic?
79 Cacatua galerita - podrodzina rzdu papug, wielkoci kawki lub wrony, spotykana na niej pooonych
terenach.

- Moe moja rozpoznaje, a moe nie, moja nie wie, all right! odpowiedzia boss-boy. - Nie jeste pewny, trudno, ruszamy! Karabiny trzyma w pogotowiu, lecz strzela wolno tylko na moje polecenie - powiedzia Smuga. - Panie Balmore, prosz natychmiast ostrzec tyln stra! Zwiadowcy razem z Ain'u'Ku znw nieco wyprzedzili karawan. Smuga trzyma Dinga krtko na smyczy; bacznie obserwowa jego zachowanie i jednoczenie przepatrywal okoliczne zarola. Nie miat wtpliwoci, e czatuj w nich papuascy wojownicy. Dingo jey sier na grzbiecie i ani na chwil nie przestawa warcze. Smuga obejrza si na swych towar zyszy. Tragarze szli teraz zwart gromad. Na samym kocu wida byo kapitana Nowickiego, ktry wszystkich znacznie przewysza wzrostem. Ostrzeony przez Balmore'a, nikomu nie pozwala pozostawa w tyle i uwanie rozglda si wokoo. Ostrono Nowickiego uspokoia Smug. Mg nie kopota si o tyy. - Ju wida wiosk, prosz pana! - cicho zawoa Tomek. - Zwr uwag na Dinga! Widzisz! Zapewne obserwuj nas z zaroli powiedzia Smuga. - Spostrzegem to ju przedtem - odpar Tomek. Bya pora popoudniowa, w ktrej promienie soneczne codziennie toczyy walk z kbiastymi chmurami wynurzajcymi si wtedy z gbokich dolin. Z daleka wioska krajowcw tworzya romantyczny widok. Ozocone socem domy na tle ciemnej zieleni wyglday jak wielkie ule zbudowane wrd drzew. Wystarczyo jednak podej bliej, aby okazay si niest arannie zbudowanymi, ndznymi szaasami. Niektre wznosiy si na palach wysoko nad ziemi lub po prostu byy osadzone na obcitych konarach drzew. Dachy pokryte grubymi, cikimi limi drzewa pandanowego tworzyy wygity do gry uk. Wskie, mroczne wejcie we front owej cianie domu, zwrconej na obszerny plac, osania szczyt dachu wystajcego ponad ma platform w rodzaju werandy. Wchodzio si na ni po drabinie uplecionej z gazi. Zazwyczaj krajowcy wikszo dnia spdzali na swych werandach, teraz wszake byy one cakowicie opustoszae. Jedynie pasemka dymu leniwie przesczajce si przez szczeliny w liciastych dachach wiadczyy, i domy w obecnej chwili nie byy opuszczone przez ludzi.

Trjka zwiadowcw pierwsza wkroczya do wioski. Dingo, krtko trzymany na uwizi, wci strzyg uszami, wszy i skomla. Pierwsza z brzegu chata wznosia si na palach trzy lub cztery metry ponad ziemi. Otwr drzwiowy w szczytowej cianie zagrodzony by dwoma skrzyowanymi gaziami. - Niech pan spojrzy, kilka hamakw jest rozwieszonych pomidzy palami pod podog domu - odezwa si Tomek. - Zapewne krajowcy wylegiwali si na nich przed naszym nade jciem, lecz ostrzeeni sygnaem przez wartownika, gdzie si pokryli. Moe teraz siedz w d omach albo schowali si w pobliu w wysokiej trawie. - Chyba si nie mylisz! Dym uchodzi przez dachy - powiedzia Smuga. - Wejd na werand i zajrz do chaty - zaproponowa Tomek. Zacz si wspina po drabinie, lecz Ain'u'Ku przytrzyma go za nog i rzek: - Tam nie ma Papuas, twoja widzi znak na drzwi! - Czy masz na myli te dwie zoone na krzy gazie? - zapyta modzieniec. - Teraz twoja dobrze mwi - potakn boss-boy. - Taki znak mwi: nikogo nie ma, twoja nie wchod, duchy pilnuj dom! Twoja nie sucha, bdzie mnstwo bardzo le! Twoja zostawi baga w lesie i buduje taki znak naokoo, nikt nie ruszy! Twoja rozumie? - Dzikuj, Ain'u'Ku, za przestrog, doskonale ci zrozumiaem. Gdy si zastaje znak ze skrzyowanych gazek, nie naley wchodzi do domu ani bra przedmiotw, ktre one ogr adzaj. Oznacza on, i nale do kogo, kto do nich lub po nie powrci. Czy tak? - Twoja dobrze mwi! Wtedy duchy pilnuj. Tomek zeskoczy z drabiny na ziemi. - Co teraz zrobimy? - zwrci si do Smugi. - Moe uda nam si wywabi krajowcw z ich kryjwek - odpar Smuga i zawoa: - Zbyszku, prosz poda tyto i sl! Karawana przystana kilkanacie metrw przed pierwszymi zabudowaniami. Zbyszek natychmiast wykona polecenie. Smuga zerwa z krzewu dwa licie, pooy je na kamieniu, po czym na jeden z nich nasypa troch tytoniu, a na drugi odrobin soli. Potem razem z Tomkiem siedli po turecku na ziemi i jak gdyby nigdy nic zapalili fajki.

- Ain'u'Ku, powiedz im, e ten tyto i sl przeznaczylimy dla starszego wioski, niech bez obawy przyjdzie i wemie je sobie - rozkaza Smuga. Boss-boy przyoy do ust donie zoone w tub i rozpocz gon przemow. Po jakim czasie z trawy rosncej na skraju wioski podnis si wty starszy mczyzna. Krok za krokiem ostronie podszed do kamienia, na ktrym leay podarunki. Nie odrywajc wzroku od biaych podrnikw, sign rk po li z sol i zjad j od razu. Z kolei powcha tyto, zwin go razem z liciem w dugi rulon, po czym spokojnym gosem wypowiedzia jaki rozkaz. Tomek a przyblad z wraenia. Zaledwie o kilkanacie metrw od nich w wysokiej trawie powstali wojownicy. W rkach dzieryli uki napite do strzau. Niektrzy uzbrojeni byli w dzidy. Twarze ich byy pomalowane t i czerwon farb, a na szyjach nosili naszyjniki z psich zbw oraz muszelek. Dingo przysiad, jakby chcia rzuci si na nich, lecz Smuga przytrzyma go doni. - Popatrz, jak niewiele brakowao, abymy ju tutaj zakoczyli nasz wypraw - mrukn do Tomka. - Przez cay czas celowali do nas z ukw... Dopiero teraz mona byo dostrzec pewn rnic w odcieniu koloru skry starszego wioski w porwnaniu z innymi wojownikami. Bya ona nieco janiejszej barwy. Jeden z wojownikw poda mu bambusow fajk, w ktrej wypalone byy na wierzchu dwa otwory. Starszy wioski zatkn li zwinity w rulon w jeden otwr fajki. Do drugiego przyoy usta. Podsunito mu ponc gazk. Starszy wioski zapali "cygaro", napeni ca fajk dymem, zacign si nim i poda fajk Smudze. By to niewtpliwie swoisty sposb wyraania gociowi swego szacunku, tote Smuga z powag przyoy usta do otworu fajki i wolno wypuci kb dymu. Potem Tomek powtrzy t ceremoni. Starszy wioski umiechn si do podrnikw. Jego wojownicy zdjli strzay z ciciw ukw. Smuga odwrci si ku swoim; da znak, e mog si przybliy. Nadeszli ca gromad i pkolem otoczyli zwiadowcw. Smuga i Tomek powstali z ziemi. Rozpocza si waciwa ceremonia powitalna. Starszy wioski podszed do Smugi. Wskaza siebie palcem i kilkakrotnie powtrzy: - Galum'ur'i! - Smuga - rzek podrnik, zrozumiawszy, e krajowiec wymieni swoje nazwisko.

Nie pomyli si, starszy wioski obj go mocno, wymawiajc jego nazwisko wiele razy. Potem przesuwa doni po ciele gocia, a w kocu potar swym nosem o jego nos. Nastpnie rozpocz przemow. Na szczcie mwi jzykiem znanym Ain'u,Ku, ktry zaraz tumaczy jego sowa biaym podrnikom. - Z radoci witamy was w naszej osadzie i przyjmujemy do naszej spoecznoci - mwi. - Nasza ziemia jest wasz ziemi, nasze domy s waszymi domami, nasze kobiety i dzieci rwnie nale do was. Nie mamy nic, ale damy wam jarzyn. Damy wam take jedn wini, aby okaza wdziczno za to, e raczylicie przyby do nas. Odwrci si do wojownikw i co zawoa w miejscowym narzeczu. Odpowiedzieli gonym okrzykiem. Widocznie w ten sposb wyrazili swoj zgod, poniewa kilku z nich zaraz pobiego w busz poza domem. Powrcili po chwili niosc za nogi gono kwiczc wini. Z rozmachem rzucili j na ziemi. Jeden Papuas zdzieli zwierz maczug w eb. Dwch innych zaczo wiartowa wini bambusowymi noami, a tymczasem wszyscy wojownicy malowali swe ciaa t farb. Chopcy i dziewczta wyszli z buszu, powiewajc zielonymi gazkami. Starszy wioski przystpi do rozdzielania darw. Smuga otrzyma grzbiet wini, Tomek jedn tyln nog, potem za kolejno wszyscy biali podrnicy dostawali odpowiednie porcje. Tragarzom ofiarowano jelita i gow. Smuga chcia przekaza swj podarunek starszemu wioski, lecz Ain'u'Ku popiesznie wyjani mu, e byoby to wielkim nietaktem. winia ta naleaa do mieszkacw wioski, wic traktowano j jako rwnorzdnego czonka spoecznoci, a czonk owie tej samej spoecznoci nigdy wzajemnie siebie nie zjadaj. - C on wygaduje!? - oburzy si kapitan Nowicki. - Nietrudno odgadn ukryty sens w tym rozumowaniu, jeli tutaj naprawd jeszcze uprawia si kanibalizm - odpowiedzia Smuga. - Najlepiej ofiarujmy im jedn z naszych wi. - W ten sposb bdzie wilk syty i owca caa... - zaaprobowa decyzj Wilmowski.

Ludzie i pbogowie

Po pierwszej wymianie darw kobiety zaczy przynosi podrnikom jarzyny. Kada z nich skadaa na ziemi produkty ze swego poletka. Byy to: pasiaste dynie, laski trzciny cukrowej, taro, sodkie kartofle i zielone odygi miejscowej roliny, ktre po ugotowaniu smakoway jak szparagi. Byy to podarunki ofiarowywane w dowd przyjani, lecz do dobrych obyczajw naleao odwzajemni si jakim drobnym upominkiem. Tote Smuga poleci Zbyszkowi rozda kobietom po yce soli. Papuaski byy z tego bardzo zadowolone i choway przysmak do rokw ze zwinitych lici. Mczyni otrzymali po kawaku czarnego, mocno sprasowanego tytoniu. Rozpoczto przygotowania do uczty. Mczyni rozpalili ogniska, aby kobiety mogy rozgrza w nich a do biaoci due, paskie kamienie. W tym czasie dwaj Papuasi powiartowali bambusowymi noami wini ofiarowan im przez podrnikw, nawet nie oskrobujc jej z bota. Kobiety uoyy na dnie dou wykopanego w ziemi warstw rozgrzanych kamieni, prz ykryy je aromatycznymi limi, a nastpnie wrzuciy na nie powiartowan wini razem z nie oczyszczonymi jelitami oraz jarzyny. Piec naadowany po brzegi zasypano ziemi. Gocinni krajowcy przygotowali taki sam "piec" dla swoich goci, lecz biali podrnicy nie mieli odwagi skorzysta z niego. Przecie wedug zapewnie gubernatora, w kraju Fuyughe jeszcze miao by uprawiane ludoerstwo. Jeli tak byo naprawd, to na tych samych kami eniach krajowcy mogli piec rwnie ciaa zabitych wrogw. Przezorny kapitan Nowicki razem z dziewcztami zaj si gotowaniem wieczerzy. Papuasi zdumieni obstpili ich koem, gono robic rne uwagi. Po raz pierwszy widzieli, aby kto zadawa sobie tyle trudu z "niepotrzebnym" czyszczeniem misa i jarzyn. Nie mogli take poj, w jakim celu biali ludzie zabieraj w p odr tyle zbdnych przedmiotw. Osobisty dobytek Papuasa nie sprawia mu w drodze, jakic hkolwiek trudnoci. Kady z nich by cakowicie zadowolony, jeli posiada dzid, kamienn siekier, zdobne pira i farby wojenne, bambusow fajk, szczypt tytoniu oraz sodkie kartofle do jedzenia. Jeli kto ponadto mia wini,

uwaany

by

za

bardzo

zamonego. wioski,

Nic, sta

wic si

dziwn ego,

obz

podrnikw,

rozoony

obok nie

przedmiotem do

oglnego wieczerzy.

zainteresowania. Krtkotrway deszcz przerwa przygotowa Wilmowski, Bentley i Tomek, posugujc si Ain'u'Ku jako tumaczem, starali si zebra jak najwicej informacji o yciu krajowcw. Udao im si nawet zajrze do najwikszej budowli na kocu placyku, zwanej em one. Suya ona starszynie oraz wszystkim mczyznom za miejsce zebra. Rwnie w niej nocowali kawalerowie. Po obydwch stronach placyku stay pojedyncze rzdy domw poszczeglnych rodzin. Zway si eme i byy domami kobiet. W ich wntrzach wiecznie panowa mrok. Przy nikym arze wgli, palcych si w rowku umieszczonym wzdu nadziemnej podogi, zaledwie mona byo dostrzec ciemne sylwetki mieszkacw. Wszystkie domy ziony ostrym odorem uryny, sadzy, nie mytych cia i suszonych lici pokrywajcych dach. Ostatnie promienie zachodzcego soca paday na dolin. W wiosce koczono uroczysty wieczorny posiek. T omek szybko zjad kolacj, po czym przysun si do ogniska i zapisywa w notesi e swe spostrzeenia. Byo to jego codziennym zajciem o tej porze. Mino sporo czasu, zanim schowa notes do kieszeni. Sally zaraz przysuna si do niego i zagadna: - Zapewne poczynie dzisiaj ciekawe obserwacje? Znacznie duej pracowae ni zwykle... - Tak, moja droga, dzisiejsze popoudnie przynioso nam bardzo interesujce informacje etnograficzne - przyzna Tomek. - Nie tylko ja, lecz rwnie ojciec i pan Bentley byli nimi zaskoczeni. - A wic to dlatego zaszyli si w swoim namiocie i dyskutuj? domylia si Sally. - Wanie uzgadniaj tre notatki naukowej na ten temat - potwierdzi Tomek. - Dlaczego nie bierzesz udziau w tej naradzie? - zdziwia si Sally. - Podzielilimy si prac. Oni si zajli organizacj plemienn, podczas gdy ja badaem przekazy podaniowe. - Opowiesz nam? - Nie czekajc na jego odpowied, zawoaa pgosem: Panie kapitanie! Nataszo! Tomek poczyni ciekawe spostrzeenia! Chcecie posucha?

Kapitan Nowicki natychmiast usiad przy ognisku obok Tomka. Natasza i pozostaa modzie obsiedli ich koem. - Smuga, Stanford i Wallace pierwsi maj wacht. Mamy, wic sporo czasu! Chtnie posucham tych ciekawostek - rzek Nowicki i zacz nabija fajk tytoniem. - Czy przypominacie sobie nasze rozmowy na temat Nowej Gwinei, zanim wyruszylimy w gb wyspy? - zapyta Tomek. - Doskonale pamitamy! - odpowiedzia Zbyszek. - Przecie tyle dyskutowalimy na ten temat! - Jeli chodzi o topografie kraju, nasze przewidywania prawie cakowicie si sprawdziy - stwierdzi Balmore. - Tak, pod tym wzgldem nie spotkay nas zbyt wielkie niespodzianki odpar Tomek. - Rwnie a do dzisiejszego popoudnia nie spodziewalimy si jakich rewelacji w zwyczajach krajowcw. Przypuszczalimy, e wszyscy Papuasi nie posiadaj organizacji plemiennej. Nawet gubernator w Port Moresby niewiele mg nam o tym powiedzie. - A jake, pamitam doskonale, co mwi - wtrci Nowicki. - By przekonany, e to zupenie dzicy ludzie, cakowicie yjcy w anarchii. - Tak samo i my mylelimy - powiedzia Tomek. - Dopiero dzisiaj przekonalimy si, e nasze przypuszczenia byy bdne. Mianowicie poszczeglne plemiona ludw Fuyughe, do ktrych rwnie nale Mafulu, rzdzone s przez outame, tworzcych tutejsz arystokracj. - Ciekawe rzeczy opowiadasz! - zdumia si Nowicki. - Kt to s ci outame? - Legenda o ich pochodzeniu wie si z mitologi ludw Fuyughe wyjani Tomek. - Mianowicie, wedug miejscowych wierze, pierwotni mieszkacy Nowej Gwinei byli cakowicie dzikimi, bezpciowymi istotami niszego rzdu. Nie mieli domostw, psw ani wi. Nie znali uprawy rolin. Dopiero bg Tsidibe, ktry ucieleni si wychodzc z pewnego drzewa rosncego w dolinie Tsirime, przynis do krajw Fuyughe outame, czyli pierwowzory rnych rolin i zwierzt, oraz pierwowzr prawdziwego czowieka, nazwanego outame. Dobrodziejstwa, jakich bg Tsidibe nie szczdzi pierwotnym dzikim istotom oraz obecno outame, pierwowzoru czowieka pochodzenia pboskiego, spowodoway, e otrzymay one pe i odtd mogy si

rozmnaa. W ten sposb powstay dwie klasy ludzi: jedna uprzyw ilejowana, pochodzca od outame, zwana an'ita, to jest "pikni i dobrzy", oraz druga a'gata, czyli buluranis - poddani wywodzcy si od dawnych pierwotnych istot. Bg Tsidibe zorganizowa ycie buluranis. Podzieli ich na szczepy i na czele kadego z nich postawi jedn rodzin out ame. Najstarszy mczyzna w tej rodzinie automatycznie zawsze jest naczelnym wodzem szcz epu. Outame ciesz si wielkim szacunkiem, albowiem krajowcy wierz, e dany szczep istnieje i moe si rozmnaa tylko dziki ich obecnoci. Posiadaj oni nieograniczon wadze ycia i mierci nad wszystkimi czonkami szczepu, wypowiadaj wojn, lecz nigdy nie nosz broni i s mami pokoju. Gdyby outame przypadkiem znalaz si w wirze walki, nikt by go nie zaatak owa, gdy jego ycie jest wite. - adni mowie pokoju, ktrzy wypowiadaj wojny i decyduj o mierci swych poddanych! - oburzy si Nowicki. - Outame osobicie nie dowodzi wojownikami i nigdy nie bierze udziau w walce - odpar Tomek. - Wojn prowadzi Emel'u'Babl, ojciec dzidy. Oprcz niego outame posiada starszych wodzw jako doradcw i administratorw oraz mniejszych wodzw, zajmujcych si sprawami wyywienia, bogactwa i innymi. Wrd Fuyughe peni oni podobn rol jak ministrowie w pastwach europejskich. - Nigdy bym nie przypuszcza, e nagusy, ktrzy nieraz z trudem licz zaledwie do czterech i zupenie si nie orientuj w czasie, potrafi sobie zorganizowa rzd na wzr europejski - dziwi si Nowicki. - To naprawd wielka niespodzianka! Teraz rozumiem, o czym twj ojciec i Bentley tak zawzicie rozprawiaj w namiocie! - Podanie tych wiadomoci wywoa nie lada sensacj! - przyzna James Balmore. - Interesujcy jest rwnie sposb dziedziczenia funkcji naczelnego wodza wrd czonkw rodziny outame - doda Tomek. - Ot, jeli outame nie ma wasnego syna, wadz obejmuje brat lub jeden z jego synw, a gdyby i ten nie posiada mskiego potomka, funkcj, naczelnego wodza dziedziczy syn crki outame. Istnieje tu take niepisane prawo, kto i z kim moe zawiera maestwo oraz co do piastowania rnych godnoci.
80

80 W lalach 1914-1920 polski etnolog i badacz ludw pierwotnych, profesor Bronisaw Malinowski,
przebywa) w Oceanii na Wyspach Trobrianda w pobliu wschodnich wybrzey Nowej Gwinei, gdzie samotnie prowadzi badania T zakresu socjologii kultur prymitywnych. Jego wane obserwacje wykazay

- Tommy, czy ju wiesz, kto peni w tej wiosce funkcj outame? zapytaa Sally. - Nie spostrzegam nikogo wyrniajcego si zewntrznie! - Nic dziwnego, autorytet outame wrd krajowcw wynika z faktu posiadania przez niego wadzy. Zewntrznie outame niczym si nie wyrnia. Tutaj jest nim ten niepozorny mczyzna, ktry pierwszy wyszed z ukrycia, aby nas powita - odpar Tomek. - Czy spostrzeglicie, e on ma nieco janiejsz skr od innych? wtrcia Natasza. - Ojciec i pan Bentley od razu zwrcili na to uwag - odpowiedzia Tomek. - Ich zdaniem, odamy ludw z rnych kontynentw przybyway na przestrzeni wiekw i osiedlay si w Nowej Gwinei. Nowi przybysze spychali swych poprzednikw w gb wyspy, a czasem czciowo si z nimi czyli. W ten sposb wytworzya si tutaj rnorodno typw rasowych, zwyczajw oraz wielka liczba odrbnych jzykw. Najpierw prawdopodobnie przybyli na Now Gwine Pigmejowie
81

, po nich kolejno napywali negroidzi


84

82

przedstawiciele rasy weddyjsko-australoidalnej 83, a w kocu europeidzi

, dziki kt-

rym powsta w Oceanii typ polinezyjski. Podczas dugiej eglugi na wschd niektrzy europeidzi, z wasnej woli bd te z koniecznoci, osiedlali si na napotykanych po drodze wyspach i mieszali si z krajowcami. Pan Bentley jest przekonany, e w bg Tsidibe oraz potomkowie pierwszego outame wywodz si od jakiej grupki euro-peidw, ktrzy wyldowawszy na wybrzeu Nowej Gwinei, przedarli si przez gry w gb wyspy do dolin zamieszkanych przez prymitywnych Fuyughe. W tych warunkach chyba z atwoci mogli wytworzy wok siebie mit pboskjego pochodzenia i uj wadz w swoje rce. - Bardzo logiczny wywd - rzek James Balmore. - Inteligentniejsi i lepiej zorganizowani przybysze zagarnli dla siebie funkcje wodzw oraz ziemi.
pewne zbienoci zwyczajowe i obyczajowe mieszkacw Wysp Trobrianda z krajowcami Nowej Gwinei. Rwnie na podstawie jego bada dochodzimy do wniosku, e ludy "dzikie" osigny w pewnych dziedzinach ycia doskonalszy stopie rozwoju kulturalnego ni ludy cywilizowane. Malinowski urodzi si w Krakowie w 1884 r, zmar w New Haven w USA w 1947. Opublikowa szereg cennych prac, z ktrych najwaniejsza, Argonauta ofthe Wesiern Pacific (Argonauci Zachodniego Pacyfiku), ukazaa si w 1922 r. i przyniosa mu profesur na uniwersytecie londyskim.

81 Pigmejowie - niskoroste plemiona murzyskie, obecnie znajdowane w Afryce, Azji i w Melanezji.


82Negroidzi - czarna odmiana czowieka.

83Weddyjsko-australoidalny - skadnik czarnej odmiany czowieka, wykazujcy cechy


neandertaloidalne, znany jako typ maloidalny, ktry wytworzy si podczas wdrwki grup ludnoci z Indii w kierunku wschodnim, przez zmieszanie si z mieszkacami wysp indonezyjskich, malajskich i Indochin.

84Europeidzi - biaa odmiana czowieka.

- Tego nie powiedziaem! - zaprzeczy Tomek. - Ziemia pozostaa wasnoci buluranis, czyli pierwotnych mieszkacw. Stanowi ich wsplnot majtkow. Jeli outame chce sam uprawia poletko dla siebie, musi wydzierawi ziemi od swych poddanych. Czas szybko upywa modym podrnikom na rozmowie o zwyczajach Papuasw. Tymczasem w wiosce gwar z wolna przycicha. Kobiety i dzieci gromadziy si na uboczu, mczyni przysiadali wok ognisk poncych w pobliu domw. Palenie tytoniu bd ucie betelu n aleay do najwikszych przyjemnoci krajowcw. Tote jedni, niemal w uroczystym skupieniu, podawali sobie z rk do rk grube, bambusowe faje, drudzy natomiast uli betel. Niektrzy po prostu kadli do ust wiee licie pieprzu betelowego, posypane popioem, inni za w bardziej udoskonalony sposb przygotowywali swe prymki. Mianowicie z banki, zrobionej z wydronej dyni, wydobywali drewnian opatk wapie ze sproszkowanych muszelek, ktrym posypywali licie betelu, po czym zawijali w nie pokrojone w plasterki orzechy palmy areki, dodajc szczypt tytoniu. Zwolennikw ucia betelu zawsze z atwoci poznawao si po czerwonobr unatnych zbach i ustach jakby ociekajcych krwi 85. Biali podrnicy przerwali pogawdk. Z okolicznej dungli pyn przenikliwy krzyk cykad. Ciemne sylwetki chat wzniesionych ponad ziemi, odblask ognisk pezajcy po nagich, brzowych ciaach milczcych krajowcw i jasne, zimne niebo migoczce gwiazdami tworzyy wprost urzekajcy obraz. Naraz kto przy ognisku niemiao zanuci jak pi e. Po kilku pierwszych tonach coraz to nowe gosy stopniowo zaczy si przycza do samotnego piewaka. Wkrtce caa wie nucia melancholijn piosenk. - Jak piknie piewaj... - szepna do przyjaci wzruszona Natasza. - Nawet pan Wilmowski i pan Bentley przerwali prac, eby posucha tej smutnej pieni - dodaa Sally. W tej wanie chwili Smuga przybliy si do grupki zasuchanej modziey.

85 Licie betelu posypuje si wapieniem w celu zneutralizowania kwasw. Podczas ucia prymki

nastpuje reakcja chemiczna pomidzy wapieniem i orzechem areki, wskutek czego bezbarwny sok staje si czerwony. Betel dziaa orzewiajco i podniec ajco, odkaa jam ustn, wzmacnia dzisa, lecz w sumie wywiera ujemny wpyw na zdrowie.

- Kto by pomyla, e ci prymitywni ludzie posiadaj tak romantyczne usposobienie - zagadn. - To pie miosna, jak twierdzi Ain'u'Ku. - Faktycznie, nigdy bym ich o to nie podejrzewa - odpar Nowicki. - W dzie orz tymi swoimi czarnymi licznotkami niczym muami, a wieczorem piewaj im o mioci! - Co kraj to obyczaj, kapitanie - odezwa si Wilmowski, kt ry razem z Bentleyem przystan przy ognisku. - Wypytywalimy naszych gospodarzy o ich dziwne dla nas zwyczaje. Oni take zadali nam kilka pyta. Na przykad ciekawio ich, ile u nas trzeba zapaci rodzicom za tak on jak panna Natasza lub Sally. Odpowiedziaem, e my nie pacimy za ony. Na to ze zrozumieniem potaknli gowami, a jeden z wojownikw odpar: susznie, biae kobiety do niczego, trzeba im pomaga w pracy. - Tak, tak, moje panie! Papuaski wykonuj wszystkie cikie roboty, tote za on paci si tutaj jedn lub nawet dwie winie - wesoo doda Bentley. Dziewczta wybuchny miechem, lecz rozmowa zaraz urwaa si, poniewa krajowcy rozpoczli przygotowania do tacw. Na rodku placu ukazao si trzech Papuasw z podunymi bbnami
86

o korpusach

rezonansowych zwajcych si ku rodkowi, dziki czemu przypominay staroytne klepsydry, jakich uywano do mierzenia czasu. Wkrtce zahuczay bbny... Mieszkacy wioski razem z tragarzami biaych podrnikw ruszyli w tan. - Czas na spoczynek - odezwa si Smuga. - Tace na pewno przecign si do pnej nocy, a tymczasem jutro musimy dotrze do Popole. Ranek by mglisty i wilgotny. Tragarze mimo nie przespanej nocy rano przygotowali si do drogi. Oczekiwali jedynie na powrt kobiet, ktre uday si do odlegego strumienia po wod zdatn do picia. Smuga zyma si na nieprzewidziane opnienie. Wioska leaa niemal na brzegu wartko pyncego strumienia, lecz krajowcy twierdzili, e jest on nawiedzany przez ze duchy i kady, kto by si odway pi z niego wod, mgby ulec jakie mu nieszczciu. Dlatego te codziennie o wicie kobiety wdroway do odlegego strumienia, by w bambusowych r urach przynie odpowiedni zapas wody uznanej przez czarownikw za nadajc si do picia. Smuga 86
Bbny to najstarsze perkusyjne instrumenty muzyczne, spotykane na caym wiecie w najprymitywniejszych i najdawniejszych kulturach. Miay one rne ksztaty i rozmiary; bbny w ksztacie klepsydry wystpuj gwnie w Azji.

niecierpliwi si opnieniem wymarszu, ale mimo to nie pozwoli nawet wasnym towarzyszom czerpa wody z pobliskiego strumienia. - Czy musimy ulega miesznym zabobonom tych prymitywnych ludzi? - oburzy si James Balmore. - Moglibymy omieszy czarownikw pijc t wod, przecie na pewno nie bd prchniay nam po niej zby ani te nie wykrzywi nam twarzy, jak twierdz ci szarlatani - doda Zbyszek. - Do gadania, moi panowie! - zgromi ich Smuga. - Jestecie nowicjuszami na tego rodzaju wyprawie! Jeszcze wiele musicie si nauczy. mieszny na pozr przesd moe przecie mie jakie logiczne uzasadnienie. - Czy pan naprawd tak sdzi? - zdumiaa si Natasza. - Oczywicie, prosz pani - odpar Smuga. - Czy nie przyszo wam do gowy, e woda w tym strumieniu moe zawiera jakie szkodliwe roztwory mineralne? - A moe te jakie gnijce w niej roliny czyni j niezdrow dla czowieka? - doda Tomek. - Zauwayem, e krajowcy wrzucaj do strumienia swoje odchody i wszelkie odpadki. - Nam rwnie radzili tak czyni - wtrci Wilmowski. - Wedug tutejszych przesdw, czarownik chcc rzuci urok na kogo, musi posi jakikolwiek przedmiot, ktry nalea do ofiary lub mia co z ni wsplnego. Krajowcy wierz, e kady przedmiot wrzucony do wody staje si nieosigalny dla czarownikw oraz zych duchw. - Ten mieszny przesd nikomu nie wyrzdza krzywdy, a kto wie, czy woda w strumieniu naprawd nie jest szkodliwa - powiedzia Smuga. Gupot, wic byoby psu dobre stosunki z krajowcami z powodu takiego drobiazgu. - Oto ju po kopocie! Nadchodz nosiwody - zawoa Nowicki. Dugi szereg kobiet wanie wkracza do wioski. Szy parami, a kada z nich niosa na ramionach dwie rury bambusowe zatkane na kocach jakby korkami z pachncych rolin. Wsz yscy zaczli gasi pragnienie. Niektrzy krajowcy nalewali sobie wody w zwinite due licie, inni pili wprost z bambusowych rur. Podczas nocnej zabawy tragarze zaprzyjanili si z mieszkacami wioski, tote wielu mczyzn miejscowych, na czele z outame, postanowio towarzyszy karawanie przez cz drogi do Popole. Kady z nich

dobrowolnie objuczy si jakim pakunkiem, nie wyczajc nawet outame. Wkrtce ruszono w drog. Tragarze byli w doskonaym nastroju. Jako mieszkacy okrgw lecych w pobliu wybrzea morskiego, zawsze odczuwali lek przed plemionami grskimi, ktre urzdzay na nich wojenne wyprawy. Teraz szli w jak najlepszej zgodzie ze swymi odwiecznymi wrogami, dzielili si z nimi betelem, powszechnie tu uznawanym za symbol pokoju. Przyja zostaa nawizana za porednictwem biaych, podrnikw, ktrzy okazali si potnymi czarownikami. Z pobliskiego ju Popole mieli powrci do rodzinnych wiosek na morskim wybrzeu. Tote obecnie szli radoni i chralnie piewali pie, naprdce uoon przez miejscowego poet na cze niezwykych biaych podrnikw
87

Radosny nastrj nie uleg zmianie nawet wtedy, gdy na jednym z postojw outame oznajmi, e musi ju wraca do swojej wioski. Spokojnie wypowiedziane przez niego sowa byy jedynym rozkazem, jaki wyda podczas caego marszu. Zaraz te mona byo pozna, jak wielkim autorytetem cieszy si wrd swoich ludzi, bez najmniejszego sprz eciwu, bowiem natychmiast poczli si egna z pozostaymi tragarzami i biaymi podrnikami. - Prosz, outame niepozorny czeczyna, ale cieszy si nie lada mirem odezwa si kapitan Nowicki, obserwujc bacznie krajowcw. - Uczy si nam od nich dyscypliny! - Szanuj go jak rodzonego ojca - wtrowa Tomek. - Zastanawiaem si nad tym przed chwil i pewne skojarzenie przyszo mi do gowy. - C takiego wymylie? - zapyta Nowicki. - Zachowanie si outame pod pewnym wzgldem przypomina mi postpowanie pana Smugi. On rwnie zawsze cieszy si wielkim autorytetem i wydajc polecenia prawie nigdy nie podnosi gosu. - Jak amen w pacierzu, suszne spostrzeenie! - zdumia si Nowicki. - Jednak istnieje midzy nimi pewna rnica. Smuga jest okazaym mczyzn, a tamten mikrusem! - Tu chodzi o zalety wewntrzne, a nie o wzrost.
87 Wrd plemion Fuyughe poezja jest nierozerwalnie zwizana z pieni i tacem. Utalentowani
bardowie komponuj teksty sowne do piosenek zwanych olove, piewanych do taca, oraz do pieni mayame, uwieczniajcych waniejsze wydarzenia z ycia plemienia lub wielkich ludzi. Te nie zapisywane przez nikogo pieni przekazywane s ustnie z pokolenia na pokolenie i tworz yw kronik tych pierwotnych ludw.

- Ha, pewno masz racj, bo gdyby najwyszy mia rzdzi to chyba ja zawsze bybym wodzem! C, rodzice chcieli jak najlepiej dla mnie, nie poskpili mi mskiej postawy, tylko, e ja ciut za mao garnem si do ksiek - smutno rzek Nowicki. - Nie ma powodu do narzekania, kapitanie. Nigdy nie jest za pno na uzupenienie wiadomoci, a sam chciabym mie taki posuch u ludzi, jak pan ma wrd zaogi na swoim statku. Wszyscy w ogie by za panem poszli! - Naprawd tak sdzisz?! - ucieszy si Nowicki. - Jestem tego najlepszym przykadem - odpowiedzia Tomek. - Ojciec zawsze mwi, e staram si naladowa pana... - Do licha, a tomy si dobrali! - odpar Nowicki zadowolony. - Ty bierzesz wzr ze mnie, a ja z ciebie. Wiesz, postanowiem nauczy si tak piknie pisa raporty w dzienniku pokadowym jak ty! Mwic to wydoby z lewej, duej kieszeni bluzy gruby notes. - Spjrz, ile nagryzmoliem - rzek. - Z kadej mojej wachty na ldzie sporzdzam raport. W wolnej chwili bdziesz mi poprawia rne opisy, dobrze? - Moe pan na mnie liczy - zapewni Tomek. - Widz, e t spraw wzi pan sobie gboko do serca, skoro nosi pan ciki notes w kieszeni na lewej piersi... - Nie kpij, brachu, wiesz, e mam nieco przycik ap do pira i nieatwo mi to przychodzi... Znw ruszyli w drog. Tragarze szli rano, blisko celu wdrwki dodawaa im si. Grskie pasma coraz wyej pitrzyy si ku niebu. Dopiero na krtko przed zapadniciem wieczoru utrudzeni podrnicy dotarli do paskowyu Popole. Ain'u'Ku wysun si na czoo karawany, zapewnia, e rozpoznaje rodzinne strony. Niebawem ukazaa si rzeczka. Na jej przeciwlegym brzegu znajdowaa si wioska okolona drewnian palisad. Tym razem rwnie nikt nie wyszed na powitanie karawany, lecz Ain'u'Ku bez chwili namysu w brd przeby rzeczk. Pobieg ku wiosce; osoniwszy usta domi, woa co dononym gosem. Zza palisady wychylio si kilka gw. Nastpio oboplne poznanie. Wrota w ogrodzeniu otwary si szeroko. Starszy mczyzna, ojciec Ain'u'Ku, pierwszy wybieg na spotkanie. Najpierw mocno obj syna ramionami, gono wielokrotnie wymawia jego imi. Potem pooy sw gow na ramieniu Ain'u'Ku, p ociera swoim nosem o jego

nos i lew doni przesuwa po caym ciele syna, jak lepiec, ktry tylko dotykiem moe rozpozna dobrze wyryte w pamici ksztaty ukochanej osoby. - Jak si ciesz, e poczciwy chopiec odnalaz swoich najbliszych powiedziaa Sally do Tomka. - No, teraz ju nie zechce i dalej z nami - zauway Zbyszek. - Zapewne dugo nie byo go w domu. Krtka relacja Ain'u'Ku pozbawia wszelkich obaw mieszkacw wioski. Gromadnie wybiegli na powitanie. Kady chcia jak najprdzej ujrze potnych biaych czarownikw. Wkrtce cala karawana znalaza si w obrbie palisady. Podrnicy ciekawie rozgldali si po wiosce. Widok domostw wymownie wiadczy o nadzwyczaj prymitywnym yciu Mafulu. Wikszo z nich gniedzia si w zwykych szaasach bez okien i drzwi, skleconych z gazi oraz skrzastych lici. Sprawiay one wraenie wielkich uli, do ktrych wntrza czowiek mg z trudem wczoga si jedynie przez wsk szczelin. Gwne szkielety niektrych domw tworzyy po prostu pnie rosncych w pobliu siebie palm, obudowane liciastymi cianami . Czsto nie obcite korony tych "naturalnych supw" spr awiay wraenie strzpiastych parasoli rozpitych nad zielon chatynk. Jedynie dom mczyzn, emone, zbudowany na palach, szkka i chatka misjonarza stanowiy budowle przypominajce ludzkie sadyby. Po oficjalnych powitaniach biaych podrnikw spotkaa przykra niespodzianka; zbliy si ku nim krajowiec, ubrany w niebiesk koszul sigajc ydek, i rzek: - Moja ki baibe
88

, wielki biay ojciec i do dua woda, wasza moe

spa dom, ktry nalee jemu, all right! Ain'u'Ku pospieszy z wyjanieniem jego sw. Okazao si, e misjonarz jest nieobecny. Wyruszy w kierunku wybrzea. - Kiedy powrci wielki biay ojciec? - zapyta Bentley. - Mnstwo wiele ksiycw - odpar krajowiec. - Ze duchy gniewa si na wielki biay ojciec. On budowa dom modlitw, ze duchy gniewa si, one trz ziemia, gry, drzewa, przewraca domy. Wielki biay ojciec mwi:

88 Kis baibe - pomocnik misjonarza.

nasza budowa inny dom z inny dach. Wtedy ze duchy go nie p rzewrci i i precz za gry do li ludzie. My dobry ludzie! Mwic to z dum wskaza rk krucyfiks i wistawk zawieszone na sznurku na jego piersi. - Do licha, zapewne trzsienie ziemi niedawno nawiedzio t okolic domyli si Bentley. - Misjonarz, na ktrego informacje tak liczylimy, prawdopodobnie uda si na wybrzee po jakie trwalsze materiay budowlane. - Niefortunne to dla nas - zafrasowa si Wilmowski. - Zmarnujemy wiele czasu czekajc na jego powrt. - Pniej zastanowimy si, co powinnimy uczyni. Teraz musimy pomyle o odpoczynku - powiedzia Smuga. - Ki baibe radzi skorzysta z domku misjonarza. Ulokujemy w nim nasze panie. - Rada dobra, wygodniej im tam bdzie ni w namiocie - przytakn kapitan Nowicki. Chatynk misjonarza zbudowana bya z szorstkich pni palm. Wielkie paty kory przymocowane z zewntrz do belek miay zasania szczeliny pomidzy nimi, lecz z powodu czstych w tych okolicach burz i wiatrw w cianach peno byo szpar, umoliwiajcych zagldanie do wntrza chatki. W jedynym okienku tkwi kawaek drucianej siatki, a wykolawione drzwi zrobione byy z rozpoowionych pni modych palm. Spadzisty dach z wierzchu pokrywaa twarda trawa i licie. Przewiewna chatka naprawd wygldaa bardzo ndznie, lecz za to z maej werandy, ukrytej pod okapem dachu, rozpociera si wspaniay widok. Paskowy zewszd otaczay acuchy grskie, ktre na pnocy tworzyy masyw spitrzonych szczytw. Purpurowy odblask zachodzcego soca dodawa im tajemniczego uroku. Srnuga unis drewnian zasuw i otworzy drzwi. Umeblowanie maej izdebki stanowiy jedynie dwa posania sporzdzone z bambusowych ram wyplecionych lianami, st zaimprowizowany z wikszej drewnianej skrzynki i krzeseko z mniejszej. Kapitan Nowicki, zawiedziony, rozejrza si dookoa i rzek: - Ha, moje drogie, nie ma wam, czego zazdroci! - Hotelik skromny, ale aromat drzew cynamonowych bardzo przyjemny - rzek Tomek, wnoszc do chatki podrczne bagae dziewczt. - Szpary w cianach maj pewn zalet. Bdziecie mogy podziwia panoram nie podnoszc si z ek!

- Niech wieloryb poknie tak panoram! - burkn Nowicki. - Chod, brachu, trzeba pomc rozbija obz. Godny jestem!

owy na rajskie ptaki

Przecigy krzyk nocnego ptaka wyrwa Tomka z psnu. Zanim otworzy oczy, jego prawa do zacisna si na kolbie tkwicego za pasem rewolweru. Unis si na okciu, po czym wychyli gow przez otwr szaasu zbudowanego na konarach rozoystego drzewa. Gdzie w pobliu rozleg si trzepot skrzyde, a potem zapada cisza. C iemno w dungli bya obecnie jeszcze bardziej nieprzenikniona. By to nieomylny znak, e niebawem nastanie dzie. Tomek, uspokojony, z powrotem leg na pachncym posaniu z trawy i lici. Krzyk ptaka nie przebudzi ojca. Przez chwil Tomek wsuchiwa si w jego gboki, troch ciki oddech. Ostronym ruchem nakry ojca swoim kocem. Chodne powietrze przesiknite byo wilgoci. Modzieniec zastanawia si, czy zastosowany przez nich papuaski fortel myliwski uatwi im polowanie. Krajowcy czsto przygotowywali na drzewach zamaskowane zasadzki i ukryci w nich strzelali z ukw do ptakw nie podejrzewajcych niebezpieczestwa. Obydwaj Wilmowscy skorzystali z dowiadcze krajowcw; ju czwart noc czatowali w nadziemnym szaasie sporzdzonym z gazi i lian, aby mc obserwowa rajskie ptaki, erujce na ssiednich drzewach pandanowych obfitujcych w ziarno. ycie i zwyczaje tych oryginalnych ptakw byy dotd w ogle bardzo mao znane, tote wszelkie obserwacje, poczynione w naturalnych warunkach, mogy posiada dla ornitologii olbrzymie znaczenie; ponadto miay one umoliwi stw orzenie rajskim ptakom, hodowanym w ogrodach zoologicznych, jak najdogodniejszych warunkw bytowania, zblionych do naturalnych. Podczas czterodniowych czat Wilmowski zanotowa wiele cennych uwag. Okolica nie bya nawiedzana przez krajowcw; dziki temu rajskie ptaki codziennie o wicie przylatyway do drzew pandanowych i eroway, dopki palce promienie soneczne nie zmusiy ich do ukr ycia si w cienistym buszu.

Poprzedniego wieczoru Wilmowski uzna, e posiada ju dostateczny zbir informacji o krlewskim rajskim ptaku
89

, spotykanym w wikszoci niej

pooonych regionw Nowej Gwinei. Nadchodzcy ranek mia zakoczy czaty upolowaniem jednego lub kilku okazw tego gatunku rajskiego ptaka. Wiadomo ta bardzo ucieszya Tomka; troch byo mu tskno za Sally. Gdy tylko nie przebywali razem, zaraz niepokoi si o ni. Wiedzia, e bardzo pragnie wyrni si jakim sukcesem owieckim podczas tej pierwszej w jej yciu wyprawy. Dlatego te obawia si, aby nie popenia jakiego nierozwanego czynu, ktry mgby narazi j na nie bezpieczestwo. Wyruszajc z ojcem na kilkudniowe rozpoznanie, zleci opiek nad Sally kapitanowi Nowickiemu. By pewny, e ten wierny druh wskoczyby za ni w ogie. Mimo to pragn ju jak najprdzej znale si w obozie. Niepokj Tomka nie by pozbawiony podstaw. Przeszo trzy tygodnie temu rozstali si w Popole z tragarzami najtymi w okolicy Port Moresby. Przy pom ocy wiernego Ain'u'Ku zwerbowali nowych tragarzy i nie mogc doczeka si powrotu "wielkiego biaego ojca", odwanie wyruszyli w nieznany kraj, rozcigajcy si na pnoc od paskowyu Popole. Teraz obozowali w pobliu terenw wojowniczych Tawade, na ktrych samo wsp omnienie tragarze Mafulu dostawali gsiej skrki. Wprawdzie gadatliwy Ain'u'Ku podtrzymywa na duchu swoich ziomkw opowiadaniami o czarnoksiskiej potdze biaych masters, lecz trudno byo przewidzie, jak zachowaj si w razie nieoczekiwanego spotkania z okrutnymi wrog ami. Rozmylajc o Sally, owach i niebezpieczestwach czyhajcych w gbi wyspy, Tomek ani si spostrzeg, e noc nagle poszarzaa. Dopiero wrzask papug budzcych si ze snu przywrci go do rzeczywistoci. Spojrza w otwr szaasu. Ju dniao. Odwrci si do ojca. W tej wanie chwili Wilmowski odrzuci koce i usiad na posaniu. - Dawno ju nie pisz? - zapyta syna. - Nic nie syszaem... Oddae mi swj koc, zmarze zapewne? - Krzyk jakiego nocnego ptaka zbudzi mnie nad ranem i ju nie mogem zasn - wyjani Tomek. - Posilmy si troch - zaproponowa Wilmowski. - Zaraz rozpoczniemy czaty i polowanie. Moe poszczci nam si dzisiaj...
89 Cicitturus regius, ptak rajski krlewski, jest najpikniejszy, cho nie najrzadziej spotykany.
Zamieszkuje na terenach pooonych a do 600 m n.p.m.

Tomek wyj z myliwskiej torby resztk zapasw: kilka sucharw, ma puszk konserw misnych oraz manierk z wod. W milczeniu pospiesznie zjedli niadanie, po czym ostronie rozsunli zbudowane z rolin cianki nadziemnego szaasu. Tak ukryci w listowiu mogli obse rwowa wszystko, co si dziao wok nich, nie zwracajc na siebie uwagi pierzastych, krzykl iwych mieszkacw dungli. Tropikalny las budzi si do ycia, witajc wit prawdziw fanfar ptasich gosw. Wrd barwnych kwiatw, zwisajcych jak wspaniae girlandy z gazi drzew, nie mniej barwne papugi prowadziy oywione "dyskusje". Mae biae kakadu o siarkowotych czubach gromadnie obsiaday dzikie drzewa owocowe; pokrewne im czarne kakadu 90, wielkie ptaszyska, eroway na drzewach orzechowych, z atwoci kruszc twarde upiny swymi duymi, silnymi dziobami; na ciemnozielonym tle zieleni poyskiway niezbyt wielkie lory
91

o upierzeniu czerwonym z dodatkiem jasnej

zieleni lub purpury. U stp drzew rozbrzmiewao w zar olach gardowe gruchanie lenych dzikich gobi, zwanych korocami. Byty one typowo ziemnymi ptakami o nieco cikiej budowie, ktre chroniy si na drzewach jedynie uciekajc przed jakim niebezpieczestwem. Z atwoci poznawao si te najwiksze z yjcych gobi po ni ebiesko-szarym upierzeniu z purpurowoczerwonym nalotem na piersiach oraz po charakterystycznych wielkich czubach na gowie, rozpostartych niczym wachlarze. Niektre posiaday czuby po prostu rozstrzpione, inne natomiast miay na kocach tych pir niewielkie wyduone, trjktne chorgiewki92. Wilmowscy ciekawie przygldali si krzykliwym mieszkacom tropikalnego lasu. Naraz w ptasim rozgwarze rozbrzmia nieprzyjemny, przecigy gwizd. Wilmowski pooy do na ramieniu syna. Tomek potakn gow, e zrozumia znak. Rajskie ptaki nadlatyway na erow isko. Niebawem te kilka z nich, trzepoczc skrzydami, osiado na widlasto rozgazionych drzewach pandanowych. Tomek, skupiony, obserwowa ptaki, lecz po chwili zawiedziony cicho szepn: - C to, widz tylko samice?! 90 Probosciger aterintus. W nowej Gwinei yje okoo 46 odmian papug.
2

Larius roratus pectoralis.

91 Goura coronata i Goura victoria, ktrych ojczyzn jest Nowa Gwinea. Wspaniae pira tych gobi, na
rwni z pirami rajskich ptakw, byy swego czasu ulubion ozdob kapeluszy damskich. Przyczynio si to do powanego wytpienia korocw. Oba ptaki te znajduj si pod ochron .

92 Goura coronata i Goura victoria, ktrych ojczyzn jest Nowa Gwinea. Wspaniae pira tych gobi, na
rwni z pirami rajskich ptakw, byy swego czasu ulubion ozdob kapeluszy damskich. Przyczynio si to do powanego wytpienia korocw.

- Cicho, suchaj! - uspokoi go ojciec. Umilkli. Wibrujcy, przecigy gwizd znw rozbrzmia w pobliu, potem doczyy si do niego nowe gosy. Wilmowski unis si, przykucn; zachowujc jak najwiksz ostrono z wolna wychyli si z szaasu. Przez jaki czas trwa nieruchomo w tej pozycji, lecz w kocu cofn si do wntrza i rzek mocno podniecony: - Tomku, kilka wspaniaych samcw urzdza niezwyke widowisko. Std nie bdziemy mogli ich obserwowa, musimy zej na ziemi! - Sposz si, gdy nas ujrz! - odpar Tomek. - Nie sadz, Bentley zapewnia, e na pocztku okresu godw samce zbieraj si na toki na specjalnie w tym celu wybranych drzewach. Wtedy podobno s tak zajte sob, e mona do nich podej zupenie blisko. - C, musimy zaryzykowa! - odpar Tomek zrezygnowany, gdy obawia si, e w razie niepowodzenia nie powrc tego dnia do obozu. - Bierz flobert 93, ja wezm fuzj - powiedzia Wilmowski. Tomek pierwszy wyczoga si z szaasu na gruby konar, do ktrego przywizana bya drabinka upleciona z lian. Opuci j i zacz schodzi po niej w d. Upyno nieco czasu, z anim obydwaj z ojcem znaleli si na ziemi, nie chcieli bowiem jakim szybszym ruchem sp oszy ptakw. Na szczcie dla nich nikt w tej okolicy nie urzdza polowa, ptaki nie poznay dotd swego najgroniejszego wroga, czowieka. Tomek najpierw sprawdzi, czy karabin przygotowany jest do strzau, potem przewiesi go na pasie przez plecy i dopiero wtedy, z flobertem w rku, ruszy za ojcem. Przemykajc od pnia do pnia, znaleli si w pobliu lokujcych pt akw. Prno ich bya tak zabawna, e wkrtce Tomek cakowicie zapomnia o wszystkich swych osobistych sprawach. Na szczycie drzewa znajdoway si trzy samce, a kady z nich stara si przymi sw wspaniaoci pozostaych rywali. Dwa rajskie ptaki krlewskie, o szkaratnym upierzeniu grzbietu, piersi lnico zielonej, pomaraczowym ebku i szyi rubinowoczerwonej, z dum str oszyy kpki jasnotych pir, rozpocierajcych si jak mae wachlarze na tle szarobiaego po dbrzusza. Przestpoway z nki na nk, trzepotay czerwono-brzowo-zielonymi
93Flobert - bro palna maokalibrowa, o sabym naboju kalibru 6 lub 9 milimetrw, wydajcym
nieznaczny oskot przy strzale. Pierwsze karabinki flobertowe konstruowane posiaday charakterystyczny szecienny ksztat lufy. Obecnie konstruuje si do n abojw flobertowych karabinki iglicowe, przypominajce bro wojskow

skrzydami i, krygujc si, z samouwielbieniem spoglday na wystajce z krtkiego ogona dwie bardzo w yduone sterwki, pozbawione chorgiewek i tylko na samym kocu tworzce jakby zaokrglone patki. Trzeci samiec nalea do ptakw rajskich wielkich 94. Przewysza rozmiarami rywali. Przysiad nisko na gazi naprzeciwko napuszonych zarozumialcw, jakby zamierza rzuci si na nich, i wznis do gry wyrastajce z bokw kity dugich, delikatnych, ltawobiaych pir, ktre niby puszysty paszcz osoniy prawie cay jego grzbiet. ta plama na ebku, gardziel zielona o jasnym poysku oraz brzowe skrzyda, plecy i piersi wspaniale uzupeniay jego strj godowy. Tomek w niemym zachwycie spoglda na przepikne ptaki. Nie dziwi si ju, i powstao o nich tyle romantycznych legend. Zapomnia nawet o ostronoci; coraz to bliej skrada si do tokujcych samcw. One tymczasem, jakby odgadujc zachwyt nieostronego modzieca, coraz mielej i bezczelniej pozwalay si podziwia. Sfruway na nisze gazie, odwracay si bokiem, tyem, rozpocieray skrzyda, puszyy kity i jedynie ich przenikliwe, nieprzyjemne gosy zakcay harmonijny obraz pikna. Tomek wprost nie dowierza swoim oczom. Teraz nie mia ju wtpliwoci - obydwaj zostali spostrzeeni przez rajskie ptaki! One za wci chepiy si sw wspaniaoci. W kocu te zwrciy na siebie uwag samic erujcych w pobliu. Trzy z nich z trzepotem skrzyde opady na gazie ssiednich drzew; przekrzywiajc lekko ebki przyglday si swoim mom, jak aktorom na scenie. Wilmowski znw dotkn doni ramienia syna. Tomek drgn, zerkn na ojca. Ten wzrokiem wskaza na flobert. Tomek nie bez alu pomyla o koniecznoci pozbawienia ycia tak wspaniaych ptakw. Rozumia jednak, e teraz nie wolno byo traci czasu. Lada chwila ptaki mogy si poderwa do lotu. Soce przygrzewao ju do mocno. Tote tylko westchn cicho, opar si lewym bokiem o pie drzewa i wolno unis maokalibrowy karabinek do ramienia. Ptak rajski wielki akurat krzykn przenikliwie. Tomek ujrza jego pier odsonit na krtk chwil. Pewnie nacisn spust. Samiec zatrzepota

94

Paradisea apoda (rajski ptak bez ng), ktrego aciska nazwa przypomina legend o beznogich

rajskich ptakach.

skrzydami, niemal brzuchem dotkn gazi, po czym bezwadnie zsun si na mikki mech u stp drzewa. Pozostae dwa samce nawet nie zwrciy uwagi na cichy strza i nage zniknicie rywala. Krygoway si dalej, umoliwiajc Tomkowi oddanie dwch nastpnych celnych strzaw. Samiczki rwnie nie wyczuy niebezpieczestwa. Przyfruny do swych mw, zdumiewajc si ich nagym znieruchomieniem. Dopiero gdy Tomek zabi jedn z nich, poderway si do lotu, lecz wtedy Wilmowski wypali z luf fuzji i obydwie opady na ziemi. - Wspaniay pow! - zawoa Wilmowski.- Zdobylimy trzy pary za jednym zamachem! - Udao nam si, ojcze! - cieszy si Tomek, niewiadom nawet, e tylko gony huk strzaw z fuzji ocali co najmniej jednemu z nich ycie. Wilmowscy zajci polowaniem nie wiedzieli, e kto przyczajony w pobliskich zarolach obserwuje ich od duszego czasu. By to mody wojownik ze szczepu Tawade, ktry przekrad si w celach zwiadowczych na tereny Mafulu. Jego nagie, brzowe ciao pokryway pomalowane na przemian czarne i biae pasy. Czerwono-te koa, otaczajce czarne jak wgiel oczy, oraz ko kazuara przecignita przez chrzstk nosow nadaway jego twarzy okrutny wyraz. Zwiadowca Tawade po raz pierwszy w swym yciu ujrza biae istoty. Przerazi si i nawet chcia ucieka, poniewa wzi je za duchy, lecz ciekawo przezwyciya strach. Ukryty w zarolach nie spuszcza z nich wzroku. Z dreniem serca obserwowa czary, za pomoc, ktrych zabijali czarodziejskie rajskie ptaki. Nieznane biae istoty chciay zapewne przyozdobi swe gowy pirami wasnorcznie zabitego ptaka, aby nie imay si ich strzay z ukw ani dzidy. Mody Tawade poszarza na twarzy, gdy jeden z duchw unis dziwny, cicho huczcy kij, a potem wspaniay rajski ptak spad martwy z drzewa na ziemi! Potem widzia kolejno zabijane dalsze ptaki. Wedug niepisanego prawa Tawade, tylko ich wielcy wojownicy mieli prawo polowa na czarodziejskie ptaki. Tote do gbi oburzony zwiadowca naoy pierzast strza na ciciw, napi uk i mierzy do biaej zjawy gwaccej ich odwieczne prawo. Nagle druga zjawa podniosa swj kij. Potny huk, jak i widok dwch naraz padajcych ptakw do reszty przerazi modego

wojownika. Czy mg walczy sam z tak potnymi duchami? Drcymi rkoma ostronie zwolni ciciw uku nie wypuciwszy morderczej strzay. Wiedzia, e nikt nie zdoa zabi ducha... Nieznane istoty wkrtce odeszy, zabierajc zabite ptaki. Pozosta po nich tylko szaas zbudowany na konarach drzewa. Tawade by przekonany, e w tym lesie musiao si czai wicej zych duchw. Nie ogldajc si za siebie, pobieg w kierunku granicznej rzeki. On te pierwszy przynis do swojej wsi straszliw wiadomo o pojawieniu si potnych biaych duchw. Powrt obydwch Wilmowskich z kilkudniowego wypadu wywoa w obozie zrozumia rado. Przyjaciele obstpili ich koem, szczerze winszowali sukcesu. Trzy pary rajskich ptakw stanowiy nie lada zdobycz! Tomek serdecznie uciska zarowion ze wzruszenia Sally i nie wypuszczajc jej doni ze swej rki, zadowolony wysuchiwa pochwa. Lubi, gdy podziwiano celno jego strzaw. - No, no, spisalicie si na medal! - mwi tubalnym gosem kapitan Nowicki. - Dobrze jednak, e ju wrcilicie! Zaczynalimy si o was niepokoi... - Szczeglnie jedna z pa wprost nie moga si doczeka waszego powrotu - wesoo doda Zbyszek. - O ktrego z nas jej chodzio? - zaartowa Wilmowski. - O obydwch, prosz pana - odpowiedziaa Sally. - Tylko nie mylcie, e stsknia si za waszym widokiem! Brody wam urosy jak zbjcom - pokpiwal Nowicki. - Ona po prostu chciaa si jak najprdzej pochwali swoim szczurem! - Tommy, nie wierz przewrotnemu panu kapitanowi! - zaoponowaa Sally. - Wprawdzie byam ciekawa, czy mj up was ucieszy, ale przede wszystkim naprawd za wami tskniam! - Nie indycz si, licznotko - wesoo odrzek Nowicki. - Powiedziaem tak, dlatego, aby nareszcie zwrci uwag na ciebie! - Sally, o jakim to szczurze wspomina kapitan? - zaraz zainteresowa si Tomek. - Panna Sally miaa wielkie szczcie - wtrci Bentley. - Szczur ten jest naprawd rzadkim okazem, drogi chopcze! - Skoro tak, to natychmiast musimy go obejrze - powiedzia Wilmowski. - Gdzie ten szczur?

- W naszym laboratorium - wyjania Sally. - Pan kapitan prawie koczy ju wypraw skry. Podrne "laboratorium" znajdowao si w duym namiocie z przeciwmoskitowej siatki, w ktrym mona byo pracowa nawet wieczorem przy wietle lampy naftowej. owcy gromad obstpili namiot, tylko Wilmowscy z Sally weszli do rodka. Na prowizorycznym stole, zrobionym z desek drewnianej skrzyni, leaa rozpita skra z ogonem pokrytym uskami. - Pierwszy raz widz podobny okaz - zdumia si Wilmowski, - Ten szczur jest wielkoci krlika! Ani jedno muzeum europejskie nie moe si pochwali podobnym eksponatem! - Zaledwie jeden egzemplarz, i to powanie uszkodzony przez insekty posiada muzeum w Sydney - wtrci Bentley. - Cenny to dla nas nabytek . - Czy sama go schwytaa? - zapyta Tomek. - Dingo pomg mi go osaczy, ale wytropiam sama! - odpara Sally. - Wspaniale ci si udao! - przyzna Tomek. - Gdzie go znalaza? - Na naszej polanie - odpowiedziaa Sally. - W pierwszej chwili bardzo mnie przestraszy. - Nic dziwnego, dua sztuka - przyzna Wilmowski. - Pan kapitan osobicie cign z niego skr. Wiele si natrudzi, aby nawet najdrobniejsze fadki i zaamania dobrze natrze maci arszenikow mwia Sally. - W przeciwnym razie owady mogyby zoy w nich jaja i skrka byaby zmarnowana. - Widz, e dobry z ciebie terminator na preparatora - pochwali Tomek. - Razem z Natasz znalazymy rwnie kilka chrzszczy - dodaa Sally. - Gnied si pod kamieniami i w zbutwiaych pniach. - Jeli tak dalej pjdzie, to wkrtce bdziemy mogli zaoy wdrowne muzeum - zaartowa Tomek. - Nasz zielnik rwnie si powikszy. Zebralimy szereg nowych okazw storczykw - z dum oznajmi Bentley. - Wielka szkoda, e wiksze kwiaty nie nadaj si do zasuszenia. Za wiele zawieraj wilgoci... Za to zrobiem kilkanacie niezmiernie interesujcych zdj. - Suszarnia pracuje pen par - z humorem odezwa si Nowicki. Niedugo zabraknie nam rcznikw do wycierania si po myciu! Tomek zaciekawiony rozejrza si po przewiewnym namiocie, zwanym przez owcw podrnym laboratorium. Na deseczkach umieszczonych na

krzyakach z gazi suszyy si w socu rne okazy. Jedne z nich poowijane byy w papierki, inne przykryto rcznikami, aby nie wyblaky. - Pniej obejrzymy nowe nabytki do naszych kolekcji, najpierw dajcie nam co gorcego do zjedzenia - rzeki Wilmowski. - Przez cztery dni nie jedlimy z Tomkiem gotowanych potraw! - Wanie pitrasimy fasolwk na obiad - oznajmi Nowicki. - Chodmy std, bo widok robakw odbiera mi apetyt! - A gdzie pan Smuga? - zapyta Tomek. - O to samo chciaem zapyta. Co si dzieje z Janem? - doda Wilmowski. - Poszed z Dingiem poniucha po okolicy! - wyjani Nowicki. - Przecie musimy wiedzie, co w trawie piszczy! Na czas swej nieobecnoci mnie zda komend. Mylaem nawet, e wrci razem z wami. Niepokoi si troch i mwi, e zajrzy do waszej kryjwki, aby si prz ekona, czy wszystko w porzdku. - Nie spotkalimy Jana. Kiedy wyszed z obozu? - zapyta zaintrygowany Wilmowski. - Dzisiaj, na krtko przed witem - odpowiedzia Nowicki. - Moe rozmyli si i poszed w innym kierunku? - By moe... Miejmy nadziej, e wrci niedugo - odpar Wilmowski. Teraz zjedzmy obiad! Smuga zjawi si dopiero przed samym zachodem soca. Wilmowski odczu ulg, ujrzawszy przyjaciela. Natasza zaraz podaa Smudze misk gorcej zupy, a on, zaledwie odoy bro, ochoczo zabra si do jedzenia. - Godny jestem jak wilk - odezwa si, zerkajc na obydwch Wilmowskich. - Dingo upolowa sobie jak pierzast przeksk po drodze, ale ja musiaem obej si smakiem. - Gdzie bye tak dugo, Janie? - zagadn Wilmowski. - Kapitan mwi, e miae zamiar odwiedzi nas na czatach! - Tak, tak byo w istocie, lecz zmieniem zamiar. Odkryem nowe miejsce na rozoenie obozu. Wprost roi si tam od ptakw i orchidei. - Daleko to std? - zapyta Wilmowski. - Hm, nie tak daleko... Dobrze, e ju wrcilicie. Poprosz ciebie, Andrzeju, Tomka, pana Bentleya i kapitana na narad. Musimy omwi dalsz marszrut. Bardzo te jestem ciekaw waszego sprawozdania.

Wilmowski baczniej spojrza na Smug, ktry jak zwykle by opanowany. Mimo to intuicja podszeptywaa Wilmowskiemu, e przyjaciel ma im co wanego do powiedzenia. Zaledwie siedli na uboczu przy ognisku, Smuga nabi fajk tytoniem i rzek: - Andrzeju, opowiedz dokadnie przebieg czatw. Podczas gdy Wilmowski zdawa relacj, Tomek dorzuci do ognia wilgotnych gazi, aby wicej dymiy. Z nadejciem wieczoru moskity rozpoczy niesamowite harce... - Zebralicie niewtpliwie cenne materiay i okazy - przyzna Smuga, uwanie wysuchawszy sprawozdania. - Czy ju opowiedziae wszystko? - Tak! - potwierdzi Wilmowski. - Chyba, e Tomek ma co do dodania? - Nie, naprawd nic nie mgbym doda - zaprzeczy modzieniec. Smuga dmuchn dymem z fajki na komara siedzcego na jego doni, spojrza na Tomka i zapyta: - Czy ostatniej nocy na czatach nic ci nie zaniepokoio? - Nie, prosz pana... - Na pewno nic nie zwrcio twojej uwagi? Przypomnij sobie dobrze! nalega Smuga. - Zaraz... na jaki czas przed witem zbudzi mnie krzyk nocnego ptaka. Potem sycha byo trzepotanie skrzydami, ale chyba nie o to panu chodzi? Smuga nie odpowiedzia. Zamylony pyka z fajki, spogldajc to na Wilmowskiego, to na Tomka. W kocu odezwa si: - W kraju, gdzie zewszd czyhaj nieznane niebezpieczestwa, nigdy nie naley zapomina o przezornoci. By moe krzyk ptaka w nocy w pobliu waszej kryjwki zosta spowod owany napaci jakiego drapienika, lecz z rwnym powodzeniem i kto inny mg si wczy po dungli. - Janie, ty bye tam dzisiaj! - cicho zawoa Wilmowski. - Czy masz mim co do zarzucenia? Smuga umiechn si zagadkowo, po czym odpar: - Tak, nie mylisz si, przyszedem tam, zanim zeszlicie na ziemi, eby zapolowa na rajskie ptaki. Nie chc teraz udowadnia, e bdc na waszym miejscu zachowabym si inaczej! Nie, moe sam rwnie bagatelizowabym ten niepokj nocnego ptaka. Mdry Polak po szk odzie... W kadym razie, Tomku, wykazaby wiele roztropnoci, gdyby zaraz o wicie uwanie rozejrza si po okolicy. Na drugi raz nie zaniechaj tej ostronoci! Bylicie

ledzeni... U stp drzewa, na ktrym miecio si wasze zamaskowane stanowisko, znalazem lady bosych stp. - Do licha, susznie czynisz nam wyrzuty! - przyzna Wilmowski. - W jaki sposb pan to odkry? - zapyta Tomek, wzburzony zasyszan wiadomoci. - Gdy zbliaem si do waszego stanowiska, Dingo zacz okazywa niepokj - wyjani Smuga. - On te naprowadzi mnie na lady pozostawione przez krajowcw. Byy bardzo wiee. Idc za nimi, odkryem ledzcego was obcego wojownika. Zaczem go obserwowa. Nie okazywa przyjaznych zamiarw, lecz by porzdnie przestraszony waszym widokiem. Prawdopodobnie po raz pierwszy ujrza biaych ludzi. Mimo to omal nie musiaem go unieszkodliwi. Wymierzy z uku do ciebie, Tomku, gdy zacze zabija rajskie ptaki. Na szczcie huk fuzji Andrzeja odebra mu odwag. Uciek, a ja podyem za nim. Wilmowski doni otar pot z czoa. Tylko dziki przypadkowi uniknlimy miertelnego niebezpieczestwa - rzek po chwili. - Masz racj, bylimy obydwaj nieostroni. - Dobra lekcja dla nas wszystkich - odezwa si Nowicki. - Musimy zaostrzy czujno. - Susznie, kapitanie, dlatego wanie opowiedziaem wam o wszystkim - rzek Smuga. - Ten mody wojownik by zapewne zwiadowc Tawade. Umkn za rzek, ktra wedug relacji Mafulu stanowi granic pomidzy terenami obydwch plemion. - Musi by nie lada zuchem, skoro odway si noc wdrowa po dungli - zauway Tomek. - miay, daleki zwiad w teren nieprzyjacielski - zawtrowa Nowicki. - Jakie wycigasz wnioski, Janie? - zapyta Wilmowski. - Za dugo obozujemy w jednej okolicy - wyjani Smuga. - Musimy jak najprdzej zwin obz i ruszy naprzeciw niebezpieczestwu. Za pierwszym zwiadowc wyrusz inni. Naplot o nas niestworzonych rzeczy. Musimy to uprzedzi. - Zgadzam si z panem! - potakn Bentley. - Jeli nasi tragarze odkryj, e jestemy ledzeni przez Tawade, nie pjd z nami dalej - powiedzia Wilmowski. - Jak daleko std do owej rzeki granicznej?

- Dla karawany jest to niemal dzie drogi - odpowiedzia Smuga. - Panie Bentley, ile czasu potrzebuje pan na konserwacj okazw zdobytych przez Wilmowskich? - Pojutrze o wicie moemy ruszy w drog. - Szczur naszej Sally rwnie prawie ju gotw do transportu - zauway Nowicki. - A wic dobrze! Jutro rozpoczniemy przygotowania do wymarszu rzek Smuga. - O naszej rozmowie nikomu ani sowa. - wita racja, ale strae trzeba podwoi - doda Nowicki. - Ty kapitanie, i ty, Tomku, szczeglnie miejcie oczy i uszy otwarte zakoczy Smuga narad.

Jeszcze krok, a zginiesz!

Wedug oblicze Smugi zaledwie dzie marszu dzieli karawan od granicznej rzeki. Lecz w rzeczywistoci w cigu jednego dnia przebyli zaledwie poow drogi. Tragarze czsto przystawali. To rozwizyway im si bagae, to byli bardzo zmczeni bd te odczuwali rne dolegliwoci. Wilmowski co chwila wydobywa podrczn apteczk. Porywczy kapitan Nowicki ponagla maruderw, lecz ani perswazje, ani groby nie polepszyy sytuacji. Tragarze tego dnia nawet nie piewali podczas marszu, co najwymowniej wiadczyo o ich zym nastroju. Poroz umiewali si ukradkiem i pospnym wzrokiem spogldali ku pnocy, gdzie spitrzone szczyty dominoway nad grzyst krain. Smuga uspokaja towarzyszy i nakania do ukrywania zniecierpliwienia. Doskonale si orientowa w powodach tej nagej opieszaoci tragarzy. Przeraaa ich blisko rzeki, odgraniczajcej tereny Mafulu i Tawad. Okolica zmienia wygld. Obecnie wdrowali przez gbokie, bagniste wwozy, w ktrych odr gnijcych rolin miesza si z aromatem wspaniaych kwiatw, zwisajcych z gazi drzew. Dungla nie tworzya tutaj zwartego gszczu i obfitowaa w dzikie drzewa owocowe. Chmary rnych ptakw, poszone przez karawan, co chwila podryway si z drzew, na ktrych eroway, i napeniay las swoim krzykiem.

Dingo spuszczony ze smyczy wci dawa nura w okoliczne zarola, nie okazywa wszake niepokoju, jaki go zawsze ogarnia, gdy wszy szczeglne niebezpieczestwo. Tomek bacznie obserwowa swego ulubieca. Widzc jego niefrasobliwe zachowanie, postanowi upolowa co na wieczorny posiek dla tragarzy. Smuga nie zaoponowa, jedynie przestrzega m odego przyjaciela, by zbytnio nie oddala si od karawany. Zapasy ywego prowiantu dawno ju si wyczerpay, a tymczasem misna wieczerza niezawodnie poprawiaby nastrj zastraszonych Mafulu. Tomek uzbrojony w sztucer i flobert gwizdn na psa. Ten natychmiast przybieg do nogi. - Szukaj, Dingo, szukaj... - zachci Tomek. - Gdyby potrzebowa pomocy, wystrzel trzykrotnie ze sztucera zawoa Smuga. - Dobrze, chocia wtpi, aby moje owy zakoczyy si a tak obfitym upem - odpar Tomek i nie tracc czasu ruszy za Dingiem. Wkrtce odgosy maszerujcej karawany cakowicie ucichy. Doskonale wytresowany pies zaraz wysun si do przodu. Nadstawia uszu, wszy w powietrzu, kluczy; w pewnej chwili przystan i nastroszy sier, jakby wytropi jak wiksz zwierzyn. Tomek troch zdziwiony przewiesi flobert przez plecy; ze sztucerem przygotowanym do strzau ruszy za psem w gb zaroli. Po kilku krokach Dingo znw przystan i obejrza si na Tomka. Modzieniec ostronie rozchyli paprocie. Na maej, botnistej polance brodziy olbrzymie ptaki. Byy to kazuary hemiaste truchcikiem po polance i skrztnie owiy aby. W czasie wdrwki przez Now Gwine owcy ju kilkakrotnie spotykali kazuary, lecz pochliwe ptaszyska, z daleka ujrzawszy krzykliw gromad ludzi, zawsze umykay z niezwyk szybkoci. Teraz dopiero po raz pierwszy Tomek mg obserwowa te wybitnie ldowe ptaki spokojnie erujce. W dzikim stanie, na wolnoci, wyglday zupenie tak samo, jak te, ktre ju oglda w ogrodach zoologicznych. Dorose, n iemal cae czarno upierzone okazy, posiaday gow oraz grn cz szyi nag. Skra w tych miejscach,
95

, wielkie ptaszyska o szcz-

tkowych skrzydach, a w zamian posiadajce silnie rozwinite nogi. Biegay

95

Kazuar hemiasty (Casuarivs tiniappcniiiculatus) - ptak ldowy z rzdu australijskich strusi. Ojczyzn wszystkich kazuarw s wyspy Oceanu Spokojnego, poczwszy od Ceramu i Amboinu poprzez Now Gwine po Now Brytani i pnocn Australi. Dawniej wystpoway rwnie na Tasmanii.

koloru fioletowo-niebiesko-czerwonego, bya pomarszczona, brodawkowata, na przodzie szyi /as tworzya dwa zwisajce paty. Biegajc truchcikiem na swych trzypalczastych, wyranego szarotych ogona. Przy nogach, trzymay poziomo si tuw kilka po-/bawiony grzbiecie samicach czarnymi znajdowao pasami. Z

zabawnych pisklt o jasnobrzowych, puszystych tuowiach, upstrzonych na kilkoma podunymi, szerokimi niezwyk arocznoci rzucay si na aby i jaszczurki bd le po eray owoce strcane z drzew przez matki. Te ostatnie, nie mogc dziobem dosign zbyt wysoko rosncych owocw, rozzoszczone potrzsay gaziami, kopic drzewo swymi potnymi nogami. Tomek niezbyt dugo przygldaj si kazuarom. Zna ju ich zwyczaje. Wiedzia rwnie, e posiadaj znakomity wzrok oraz such i wch lepiej rozwinity ni u innych ptakw. Nie chcc wiec, aby go przedwczenie wypatrzyy, pochyli si do Dinga; gow wskaza kazuary i zatoczy rk pkole. Dingo nastroszy sier, machn ogonem i znikn w krzewach. Tomek trzyma sztucer w pogotowiu. Wypatrywa modsze sztuki, gdy miso starych okazw byo twarde i niesmaczne. Dingo doskonale poj niemy rozkaz. Po kilku minutach wybieg z przeciwnej strony na polan. Szczekajc chrapliwie, usiowa nagna ptaki wprost na stanowisko Tomka. Kazuary, przestraszone w pierwszej chwili, rycho zorientoway si, e wrg nie jest zbyt grony. Oga rnite wciekoci, z pasj rzuciy si na psa, usiujc dosign go dziobem bd niezwykle silnymi nogami. Dingo, zaprawiony w owach na rn zwierzyn, zrcznie unika kopni, ktre mogy poama mu koci. Tomek nie mia zamiaru niepotrzebnie naraa swego ulubieca. Upatrzy ju dwa mode kazuary. Gdy tylko znalazy si na linii strzau, byskawicznie posa dwie kule jedn po drugiej. Zaraz te wypali w powietrze po raz trzeci, poniewa trzy strzay miay by odpowiednim hasem dla Smugi. Dwa ptaki pady na polan, pozostae pierzchay z niezwyk szybkoci. Tomek wysa Dinga na spotkanie przyjaci, a sam przysiad na trawi astej kpie i czeka. Nim min kwadrans, w lesie rozbrzmiay donone nawoywania. Tomek od razu rozpozna tubalny gos kapitana i ochoczo odkrzykn: - Hop, hop! Tutaj jestem! Mam dwa kazuary! Po paru minutach z krzeww najpierw wybieg Dingo, a za nim troch zdyszany kapitan Nowicki, James Balmore oraz czterech krajowcw.

- Zmylne psisko! - zawoa Nowicki. - Raz dwa doprowadzio nas do ciebie! - Dziki niemu szybko upolowaem co na kolacj - odpar Tomek. - Lepszy rydz ni nic! - powiedzia marynarz, niechtnie spogldajc na ptaki. - Niezbyt zachcajco wygldaj te ptaszyska... - mrukn Balmore. Kapitan Nowicki pochyli si do ucha Tomka i szepn: - Czy zauwaye, jak nasi tragarze nieufnie zerkaj po lesie? Nie mieli zbyt wielkiej ochoty odcza si od karawany! Wida po nich strach! - Wiedz, e Tawade ju blisko... - odszepn Tomek. Mrugn porozumiewawczo do przyjaciela i dla dodania otuchy Papuasom sam poprowadzi ich ku martwym ptakom. Od czasu, gdy popisa si przed tragarzami sztuczk palenia wody, zyska u nich wielki autorytet. Mimo to Papuasi trwoliwie spogldali teraz na zarola i rozm awiali tylko pgosem. Nie tracc czasu, natychmiast cili dwa bambusy, lianami przymocowali do nich kazuary i oparszy koce erdzi na barkach, ruszyli w powrotn drog. Wkrtce dogonili karawan. Widok zabitych kazuarw nieco polepszy oglny nastrj. Papuasi zawsze pragnli misa, a ponadto pira ze skrzyde suyy im do wyrobu ozdb, noszonych w przedziurawionych przegrodach nosowych. Tu przed wieczorem karawana natrafia na len polan pooon na agodnym grskim stoku. Smuga postanowi zatrzyma si na niej na noc. Tylko dla dziewczt rozoono jeden may namiot. Mczyni mieli nocowa przy ogniskach, aby o wschodzie soca mc wyruszy w drog, nie tracc czasu na prace obozowe. Z zapadniciem ciemnoci nastrj Papuasw znw uleg pogorszeniu. Zbici w gromadki obsiedli ogniska; w milczeniu nasuchiwali odgosw pyncych z pogronej w mroku dungli. Wedug miejscowych przesdnych wierze, las z nastaniem nocy stawa si krlestwem d uchw, ktrych odgosy daway si sysze w szumie drzew i krzyku nocnych ptakw. Tote podszyci strachem zabobonni Papuasi obawiali si nawet spoglda w kierunku lenego gszczu. Aby unikn koniecznoci oddalania si w nocy z obozu w celu zaatwiania wasnych potrzeb naturalnych, uli licie jakiej roliny, ktre jakoby dziaay hamujco. Biali owcy take nie lekcewayli niebezpieczestwa. Wprawdzie nie przeraay ich naiwne opowieci o

duchach, lecz wiadomo, e byli ju tropieni przez zwiadowcw Tawade, zmuszaa do zachowania jak najdalej idcych rodkw ostronoci. Smuga, Nowicki i Tomek na zmian obchodzili obz, zapuszczali si w gszcz na skraju dungli, szczeglnie baczc na zachowanie Dinga. Ich towarz ysze w obozie trzymali karabiny w pogotowiu, a krajowcy nie wypuszczali z rk dzid i maczug. Nikt nie nuci tego wieczoru pieni, nie byo sycha goniejszych rozmw. Dziki temu obozowisko owcw rajskich ptakw przypominao wojskowy biwak przed walk majc nastpi o wicie. Zacieke ataki moskitw trway przez ca noc, tote wszyscy z uczuciem ulgi powitali mglisty ranek. Zanim wschodzce soce zaczo rozprasza opary, karawana ju bya w drodze. Ku zdumieniu podrnikw, tragarze nieoczekiwanie zmienili taktyk. Nie opniali marszu, nie utyskiwali, a nawet samorzutnie przyspieszali kroku. Jednak, tak jak poprzedniego dnia, szli w bardzo zwartej kolumnie i nie piewali. - Zapewne spokojna noc dodaa im otuchy - mwi kapitan Nowicki, ktry ze Smug i Tomkiem stanowili przedni stra. - Oby tak byo, ale raczej spodziewam si, czego innego - odpar Smuga. - Czy pan przypuszcza, e bd chcieli nas porzuci? - dopytywa si Tomek. - A jake! - potakn Smuga. - Pewno postanowili rozsta si z nami na brzegu granicznej rzeki. - Jak amen w pacierzu, masz pan racj! - zawoa Nowicki. - Smaruj rano do przodu, aby jak najprdzej znale si w drodze powrotnej! - Tego wanie si spodziewam - odpowiedzia Smuga. - Myl, Tomku, e znw bdziesz musia przedzierzgn si w czarownika. - Jeli tak dalej pjdzie, wkrtce zabraknie mi nowych pomysw markotnie odrzek modzieniec. - Moesz jeszcze raz pokaza palenie wody - zaproponowa Smuga. - To wywaro na nich silne wraenie. - Poka im t sztuczk z wcieraniem monety w kark, ktr swego czasu popisae si przed afrykaskim czarownikiem - doradzi Nowicki. - Nieza myl - pochwali Smuga. - Mgby take rozpali ognisko, skupiajc promienie soneczne za pomoc soczewki. Moe sam te co wymyl...

- Widzisz, brachu, nie masz si, czym martwi - powiedzia Nowicki. Wkrtce bdziesz najsawniejszym czarownikiem w caej Oceanii! Teren obnia si coraz bardziej. Wysokie bambusy, drzewa palmowe i olbrzymie osty tworzyy trudny do przebycia gszcz. Coraz intensywniejszy odr zgnilizny zwiastowa blisko rzeki. Przesiknita wilgoci ziemia uginaa si pod stopami podrnikw, a czasem wrcz brodzili po rozlegych mokradach, zostawiajc po sobie lady w postaci maych kau czarnej, tustej wody. Przedzieranie si przez zarola byo bardzo mczce. Wszystkich bolay nogi, pokaleczone przez dugie, ostre licie i traw. Dopiero w godzinach popoudniowych karawana dobrna do nisko pooonych brzegw rzeki. Wiele trudu kosztowao Smug wyszukanie miejsca odpowiedniego na odpoczynek. Zachanna dungla zazdronie zagarniaa dla siebie kad pid ziemi. Potne drzewa, niczym olbrzymy nagle powstrzymywane w zwyciskim marszu, pochylay si ponad korytem rzeki, zapuszczajc pltanin korzeni nawet w tawe wody. Smuga wypatrzy skrawek piaszczystego wybrzea, strzaem ze sztucera przeposzy drzemice w socu krokodyle i poleci tragarzom zoy bagae. Krajowcy pospiesznie wykonali rozkaz, po czym zbici w ciasn gromad siedli na piasku. Wystraszonym wzrokiem spogldali na przeciwlegy, cichy, wrogi brzeg rzeki. owcy z niepokojem obserwowali Papuasw; ich pospne milczenie nie wryo niczego dobrego. Wilmowski zbliy si do Smugi i zagadn: - Janie, obawiam si, e Mafulu nie pjd z nami dalej. - Postawi si okoniem, ale pj bd musieli, gdy inaczej byby to koniec caej naszej wyprawy - odpar Smuga, nabijajc fajk tytoniem. - Czy jeste pewny, e uda ci si zmusi ich do posuszestwa? Prosz ci, Janie, bd ostrony! - Nie miaem na myli uycia siy - odpowiedzia Smuga. - Postaram si nakoni ich, aby towarzyszyli nam do najbliszej wioski. Potem bd mogli wrci, jeli zechc. Umilkli. Smuga wypali fajk, po czym wydoby z podrcznej torby lunet. Dugo wodzi ni po drugim brzegu rzeki, gdzie nieprzenikniony gszcz pnczy zagradza drog do wiosek ludoercw i owcw gw. Chowajc lunet, zwrci si do Wilmowskiego:

- Andrzeju, we do pomocy Bentleya, Balmore'a oraz Zbyszka i zajmijcie si tragarzami. Gste chaszcze na pewno day im si porzdnie we znaki. Musz mie sporo ran. Potem niech przyjd na rozmow! Tragarze nieco si oywili, gdy Wilmowski przystpi do sporzdzania "cudownego" leku, za jaki uwaali roztwr nadmanganianu potasu. Wszyscy chtnie poddawali si zabiegom, po czym zgodnie z poleceniem Wilmowskiego przysiadali na piasku przed Smug. Gdy ostatni Papuas zosta opatrzony, najstarszy wiekiem tragarz podnis si i podszed do Smugi. Zanim jednak zdy cokolwiek powiedzie, Smuga odezwa si: - Wiem, co masz zamiar mi oznajmi! Chcecie wraca do swoich wiosek. Dobrze, kady z was otrzyma tyle muszli, ile wam obiecalimy. Przychylny szmer gosw utwierdzi podrnika w przekonaniu, e trafi w sedno sprawy. Umiechn si i zagadn: - A moe niektrzy z was chcieliby otrzyma jeszcze wicej muszli? Wtedy kady mgby sobie kupi nawet ma wini! Wielu z was nie ma jeszcze on, a c jest wart mczyzna bez kobiety, ktra by dla niego pracowaa? Kto bdzie uprawia wasze pola? Ain'u'Ku powtrzy sowa Smugi swoim ziomkom. Ze zrozumieniem potakiwali gowami. Okazao si, e wszyscy chcieliby otrzyma "mnstwo muszli". - Jeli pjdziecie z nami do najbliszej wioski Tawade, dobrze wam zapacimy. Kady z was bdzie bogaty - kusi Smuga. Papuasi natychmiast spochmurnieli. Ich starszy wyjani, e pomidzy Mafulu i Tawade trwa wojna. Jeli przekrocz rzek, nikt z nich nie wrci do swojej rodziny. - Tawade mnstwo li ludzie. Oni kai kai czowiek. Wasza take tam nie chodzi. Ali right! Kanak nie chce muszli, Kanak wraca. Ali right! - zakoczy kategorycznie. - Ain'u'Ku, powiedz im, e my nie boimy si Tawade - odpar Smuga. Jeli zechcemy, to ich wojownicy stan si nie wiksi od aby, a kt by si obawia tak maego czowieka? Smuga wyj lunet i przysun j Papuasowi do oka. Ten cofn si przestraszony, albowiem gszcz po drugiej stronie rzeki natychmiast przybliy si zaledwie o wycignicie rki. Smuga uspokoi go gestem, po czym odwrci lunet. Papuas oniemia; przeciwny brzeg by t eraz daleki i

bardzo may. Potem Smuga pozwoli mu spojrze na krokodyla wylegujcego si na asze piaskowej i na wasnych towarzyszy. Krajowiec wydawa okrzyki zdumienia, gdy na przemian przybliali si i oddalali od niego. Oczywicie zaintrygowani tragarze chcieli spojrze przez czarodziejski kij i pytali, czy wszystkich Tawade mona uczyni maymi ludmi. Smuga cierpliwie potakiwa, zapewnia, e Tawade nie odwa si zaatak owa karawany. Owiadczy rwnie, e mody master moe nie tylko spali wod w rzekach, ale nawet ca dungl, poniewa posiada magiczny kamie, ktry sprowadza na ziemi ogie wprost ze soca. Krajowcy natychmiast zapragnli ujrze te dziwy. Tomek jeszcze raz dokona prby palenia wody, a potem, za pomoc dwch szkieek od zegarkw, zapali kupk suchego chrustu. Oszoomieni niezwykymi czarami tragarze odbyli burzliw narad, po czym zgodzili si i z owcami do na jbliszej wioski Tawade. Zadali jednak zapewnienia, e biali masters bd eskortowali ich w drodze powrotnej a do granicznej rzeki. Bya ona niezbyt gboka i nieszeroka. Due gazy wystaway z tawej, mtnej wody i umoliwiay przedostanie si na drugi brzeg. Mimo to Papuasi nie kwapili si do przeprawy. Widzc to, kapitan Nowicki postanowi doda im odwagi. Nie baczc na obecno krokodyli, miao skoczy na najbliszy kamie, zachwia si, lecz zaraz odzyska rwnowag. Z karabinem w prawej doni kilkunastoma skokami znalaz si na prz eciwlegym brzegu. - Do licha, trzeba by marynarzem, eby si odway na tak akrobacj - zawoa Bentley. - Zaprawia si na rejach - wtrci Wilmowski. - Dla nas wszake to zbyt ryzykowne. Kady nieudany skok grozi stoczeniem si w wod, a w niej czyhaj krokodyle. Papuasi z zapartym tchem ledzili Nowickiego. Widzc, e szczliwie przeby rzek i nic zego nie spotkao go na ziemi Tawade, pomyleli o "zbudowaniu" mostu. W tym celu wybrali wysokie drzewo pochylone nad korytem rzeki i zaczli toporkami podcina jego pie. Po jakim czasie drzewo zatrzeszczao zowieszczo, pochylio si i runo, sigajc koron niemal drugiego brzegu. Tragarze ju bez namysu przechodzili po tym bezpiecznym zakoczona. pomocie. Nim p godziny mino, przeprawa bya

Czoo karawany znw stanowili Nowicki, Smuga i Tomek. Z wolna torowali sobie drog przez gszcz nadrzecznych zaroli. Popoudniowa spiekota zagnaa ptaki do cienistych kryj wek. Czasem tylko w lub jaszczurka umykay spod stp podrnikw. W pewnej odlegoci za nimi posuwaa si zwarta kolumna karawany. Do wieczora nie natrafili na jakiekolwiek lady ludzkiego ycia. Na noc zatrzymali si w gbokim wwozie. owcy na zmian czuwali do witu, aby krajowcom doda odwagi. Papuasi zastraszeni siedzieli przy ogniskach. Za lada odgosem w dungli chwytali za bro i tylko widok olbrzymiego kapitana Nowickiego jako ich uspokaja. Zaledwie dungla pojaniaa wiatem dziennym, Smuga znw poprowadzi karawan w kierunku pnocnym. By jeszcze wczesny ranek. Trjka zwiadowcw wolno przedzieraa si przez gszcze. - Spjrzcie na Dinga...! - szepn naraz Smuga. Pies podnis pysk do gry, niespokojnie wietrzy w powietrzu. Po chwili zjey sier na karku, warkn gucho. - Skr smycz, brachu, trzymaj go mocno... - cicho zawoa Nowicki. Jednoczenie nieznacznie unis karabin, opierajc luf na lewej doni. - Nie strzelaj! - ostrzeg Smuga. - Siedz na drzewach... - szepn Nowicki. - Moe to tylko zwiadowcy... Poczekajmy na naszych... - odpar Smuga. Przystanli. Smuga spokojnie wydoby fajk, nabi j tytoniem i zapali, zerkajc to na Dinga, to na drzewa. Pies wszy, spoglda w gr i warcza. Nowicki przymruonymi oczyma ledzi korony drzew, nie zdejmujc palca ze spustu karabinu. Tomek rwnie trzyma swj sztuc er pod praw pach, gotw do strzau z biodra; lew rk zaciska na smyczy. Mino kilka minut, ktre zday si Tomkowi wiecznoci. W kocu rozlegy si przyciszone gosy oraz tupot stp. Nadesza gwna kolumna karawany. Na przedzie kroczy Bentley z Ain'u'Ku i modzie, potem tragarze, a Wilmowski oraz preparatorzy zamykali kolumn. Smuga unis wistawk do ust. Rozlegy si dwa ostre gwizdy. Umowny znak ostrzegawczy nie zmieni szyku karawany. Jedynie donie biaych podrnikw spoczy na broni. - Idziemy! - rozkaza Smuga, Nowicki przytrzyma Tomka za ramie, wysun si przed niego i ruszy pierwszy. Tomek zachmurzy si, gdy nie zwyk kry si za plecami

przyjaci w obliczu niebezpieczestwa. Nie odway si jednak zaoponowa. Nowicki i Smuga zawsze traktowali go jak wasnego syna, a on by im posuszny nie mniej ni rodzonemu ojcu. Niebawem kapitan przystan i odwrci si do przyjaci. - Natrafilimy na ciek - poinformowa cichym gosem. - Przyjrzyjcie si jej, wida na niej lady stp... Smuga i Tomek byli doskonaymi tropicielami, tote po zbadaniu odcinka cieki zgodnie orzekli, e znajduj si na niej ludzkie lady wiodce w obydwch kierunkach. - Idziemy w lewo, na pnocy najprdzej natrafimy na jak osad zdecydowa Smuga. Nowicki znw ruszy pierwszy. Wkrtce cieka zacza stopniowo pi si pod gr. Dingo jey sier, warcza, obnaa ky, lecz w przydronej gstwinie panowaa gucha cisza. Tawade byli niewidoczni jak duchy. Wydeptany przez ludzi szlak wi si po agodnym grskim stoku. Nowicki wanie min zakrt i nagle przystan. Na samym rodku cieki zagradza drog duy wieche z trawy kunai, zwizany u gry. - Spjrzcie, to chyba jaki znak - rzek marynarz do przyjaci. Smuga odwrci si i gestem powstrzyma karawan. - Ain'u'Ku, chod no tutaj! - zawoa. Boss-boy podbieg do zwiadowcw. Zaledwie ujrza wieche zagradzajcy ciek, poszarza na twarzy i zatrwoony cofn si o kilka krokw. - Czy wiesz, co oznacza ten znak? - spokojnie zapyta Smuga. - Znak mwi: cieka wojenna, nie i dalej! - szepn Ain'u'Ku. Kapitan Nowicki pytajco spojrza na Smug. - Jeli teraz zawrcimy, ju nie przejdziemy przez kraj Tawade - cicho powiedzia Smuga. - Musimy zachowa... zimn krew. Sprbuj, pjd pierwszy! Olbrzymi marynarz gniewnie zmarszczy brwi; zastpi mu drog i rzek: - Szanowny panie, jeli ma by midzy nami zgoda, przestrzegajmy podziau funkcji. Mianowae mnie i Tomka zbrojn stra; to, co chcesz uczyni, naley do nas! Ja id pierwszy, gdyby co zego si stao, Tomek mnie zastpi!

Smuga wzrokiem zmierzy Nowickiego, po chwili jednak lekko drwicy umiech pojawi si na jego ustach. - auj, e nie wyznaczyem ci funkcji kucharza obozowego, wtedy nie sprawiaby mi kopotw - odpar. Kapitan powesela i powiedzia: - Dla nas obydwch taki taniec nie pierwszyzna, ale pan jeste bardziej wszystkim potrzebny ni ja! W razie, czego pan i Tomek osonicie mnie ogniem! - Trudno, musz ci ustpi! Duo ryzykujesz... Kapitan tylko bysn oczami i odwrci si na picie. Kolb karabinu opuszczonego luf w d opar na prawym biodrze, palec pooy na spucie. Trzymajc oburcz bro gotow do strzau zbliy si do wiechcia z trawy, nog strci go ze cieki i poszed dalej. Smuga, Tomek oraz wierny Ain'u'Ku szli za nim o kilkanacie krokw. Trzymali bro w pogotowiu, gdy Di ngo dra jak w febrze. Nie mieli wtpliwoci, e s obserwowani z ukrycia. Lada chwila z gszczu mogy posypa si strzay z ukw i dzidy. Tomek zerkn za siebie. W pewnej odlegoci ujrza Bentleya i nieco pobladego Jamesa Balmore'a. Za nimi szy dziewczta. Wszyscy trzymali bro w rku. Tragarze przystanli zastraszeni. Nie byo wtpliwoci, e w razie ataku nawet Wilmowski i obydwaj preparatorzy w tylnej stray nie zdoaj ich powstrzyma od panicznej ucieczki. Nowicki nie oglda si na przyjaci. Miarowym krokiem szed naprzeciw niebezpieczestwu. Nie zna uczucia lku, gdy chodzio tylko o jego ycie. Naraz na drodze wyrosa przed nim nowa przeszkoda. Na ciece tkwiy wbite w ziemi trzy dzidy, pochylone ostrzami w ki erunku, z ktrego wanie nadchodzi. - Master! Jeszcze krok, a zginiesz! - rozleg si w tej chwili ostrzegawczy krzyk wiernego Ain'u'Ku. Nowicki w lot domyli si, e boss-boy oznajmia mu, co oznaczaj umieszczone w ten sposb dzidy. Bez namysu lew doni powyrywa je z ziemi i odrzuci na bok. Przyspieszy kroku. Mruc oczy, aby nie razi ich blask soneczny, przeszywa wzrokiem zielon gstwin. Nie dostrzeg nikogo... Wtem usysza wist puszczonej strzay. Nie zdy uskoczy. Haczykowate ostrze wbio si prosto w jego lew pier.

Czerwony Rajski Ptak

Nowicki ugodzony strza z uku zachwia si, lecz nie pad na ziemi. Usysza rozpaczliwy krzyk przyjaci i zaraz wyprostowa plecy. Lew doni przesun po czole zroszonym zimnym potem. Odetchn gboko... Nie czu blu. Zdumiony zerkn na strza. Tkwia w jego piersi, a drzewce jej unosio si nieco i opadao, w miar jak oddycha. Natychmiast odgad prawd. W kieszeni na lewej piersi nosi duy, gruby notes, ktry na ldzie zastpowa mu dziennik pokadowy. Strzaa celnie wymierzona w jego serce utkwia wanie w tym notesie. To go ocalio. Z uczuciem ulgi wyszarpn grot i ruszy w gszcz w kierunku, skd nadleciaa strzaa. Luf karabinu rozgarnia zarola. Naraz przystan; to, co ujrza, mogo przerazi na jmniejszego czowieka. Tu za oson drzew i pnczy skupio si kilkudziesiciu papuaskich wojownikw z ukami napitymi i dzidami skierowanymi wprost w karawan. Wygldali jak szkielety, ich ciemne ciaa, bowiem pokryway na przemian biae i czarne pasy. Jasnoczerwone i te koa otaczay oczy. Wielu nosio dziwaczne ozdoby w uszach oraz w przedziurawionych chrzstkach nosowych. Na czele tej zowrogiej gromady sta wojownik ozdobiony oryginalnym naszyjnikiem z lian. Nowicki od razu odgad, e to on strzeli do niego, poniewa nie mia jak inni na ciciwie strzay. Gow jego zdobi wspaniay, purpurowy piropusz z pir rajskiego ptaka. Zapewne by wodzem... Straszliwi wojownicy z zapartym tchem spogldali na biaego olbrzyma. Ten za strza wydobyt z wasnej piersi poda niefortunnemu strzelcowi. Tawade cofnli si o p kroku, wydajc stumiony jk. Zaczli dre z przestrachu. Po raz pierwszy zetknli si z niezwykymi duchami krcymi po lesie w biay dzie. Gdyby "t elegraf dungli nie uprzedzi ich o zblianiu si duchw, pierzchliby od razu na ich widok. Ni eustraszony wobec ludzi wdz Tawade, Eleli Koghe, nie pragn walki z nieziemskimi istotami. Obecnie nie wtpi ju, e s one duchami. Tylko duchy nie zwaay na ostrzegawcze wojenne znaki. Wystrzeli do wielkiego biaego ducha, aby ostatecznie si przekona, czy mimo wszystko nie jest on czowiekiem. Eleli Koghe nigdy nie

chybia. Wiedzia, e jego strzaa trafia prosto w serce. Wiec to by jednak duch! Przecie sta teraz przed nim i podawa mordercz strz a... Ale oto ju nadbiegay inne duchy... Nowicki ruchem doni powstrzyma towarzyszy. Na migi poleci wodzowi Tawade, aby si zbliy. Eleli Koghe posusznie speni rozkaz. Nowicki wepchn mu strza do drcej rki i nosem swym potar o jego nos. Tawade wydali okrzyk radoci. Gromadnie wyszli z gszczu, by z bliska przyjrze si biaym duchom. Eleli Koghe rwnie pokona pierwszy strach. Pochyli sw gow na piersi potnego "ducha", przesun rkoma po jego ciele. Nowicki wydoby zza pasa stalowy n i wrczy go wodzowi. Wojownicy zaczli rytmicznie tupa nogami o ziemi. Musiao to by jakim umownym hasem, gdy nowi Tawade doczyli si do krgu otaczajc ego biaych owcw. Eleli Koghe widzc, e duchy nie rozumiej jego sw, na migi pocz z aprasza do swojej wioski. Wkrtce wszyscy w najwikszej zgodzie szli ciek w gr zbocza. - Jeste ranny? - z niepokojem zapyta Smuga, gdy tylko mg si zbliy do marynarza. - Wytrzymae wspaniale! Nigdy bym si nie spodziewa, e wykaesz tak niezwyke opanowanie... - Ranny?! - zdziwi si Nowicki. - Nie, po takim strzale mona by tylko nieboszczykiem. Mj nowy koleka ma celn ap. Wymierzy prosto w serce! Nie patrz pan na mnie jak na wariata! Mj staruszek zawsze mwi: ucz si, Tadek, a nauka odpaci ci si stokrotnie. Faktycznie tak si te stao. - Co ty wygadujesz?! - zaniepokoi si Smuga, uwanie spogldajc na marynarza. - Dziennik pokadowy ocali pana! - zawoa Tomek, ktry suchajc wyjanie, domyli si wszystkiego. - Dziennik pokadowy?! - zdumia si Smuga. - A jake! Chciaem si poduczy sporzdzania ciekawych raportw wyjani marynarz. - Tote nosz w kieszeni podrczny dziennik, w ktrym wpisuj swoje wachty, a Tomek mi poprawia. - Do diaba, przecie ten notes uratowa ci ycie! - rzek Smuga, ciskajc rami kapitana. - Masz pan najlepszy dowd, jaka garncego si do nauki - doda Nowicki. nagroda spotyka czowieka

Tomek zaraz wycofa si, aby poinformowa reszt towarzystwa o szczliwym trafie, wszyscy, bowiem dreli o ycie odwanego marynarza. Krajowcy nieraz zatruwali strzay, wtedy najmniejsza nawet rana moga grozi mierci. Niebawem wojownicy Tawade doprowadzili karawan do wioski na ostro citym grskim cyplu. Nastpiy uroczyste mowy powitalne, uzupeniane gestami, po czym "biae duchy" zostay zaproszone do emone w celu wypalenia ceremonialnej fajki. Smuga obdarowa starszyzn wioskow drobnymi podarunkami i poprosi wodza o pozwolenie na rozbicie obozu w pobliskiej dolinie. Chmara wojownikw i kobiet poprowadzia podrnikw do miejsca wybranego na obozowisko. Wsplna uczta, na ktr zabito par wi, trwaa do pnej nocy. Biali podrnicy rozpoczli badania i owy w rozlegym kraju Tawade. Groni wojownicy zachowywali si przyjanie. Dziki temu wikszo tragarzy Mafulu pozostaa przy owcach. Wilmowski czyni usilne starania, aby obydwa wrogie plemiona zawary ze sob pokj. Obawa przed "biaymi duchami", ich huczce kije oraz "czarodziejska moc" Tomka nakoniy wojowniczych Tawade do ustpstw. Zgodzili si wzi okup za przerwanie wojny. Po dugich targach ostatecznie ustalono, e Tawade uwolni uprowadzone kobiety Mafulu, a ci ostatni dadz im w zamian dwadziecia duych wi. Wilmowski, uradowany takim obrotem sprawy, dooy do okupu dziesi stalowych noy, pi lusterek, pi siekier, trzy garcie muszli oraz dwadziecia naszyjnikw ze szklanych korali. Wprawdzie Mafulu twierdzili, e podstpni Tawade zwrcili im tylk o najstarsze kobiety, ale mimo to dziaania wojenne ustay. Dobrodziejstwa, jakie pokj wszdzie przynosi, nie day zbyt dugo czeka na siebie. do Wojownicy, owcw. a nawet kobiety w i dzieci, gromadnie skupieniu przychodzili obozu Pocztkowo trwoliwym

przygldali si gromadzonym okazom flory i fauny. Potem, omieleni przez rezolutn Sally, samorzutnie zaczli znosi do obozu rne roliny i zwierztka. Sally nie poprzestaa na tym; nad poblisk rzek fruway chmary wspaniaych motyli, nauczya wiec dzieciarni, w jaki sposb naley je chwyta, aby nie ulegay uszkodzeniu, i wkrtce posiadaa ju interesujc kolekcje.

Smuga, Tomek i Nowicki z zapaem polowali na rajskie ptaki. Zapuszczali si w ostpy nie nawiedzane przez krajowcw i prawie z kadej wyprawy przynosili cenne upy. Dziki tak szeroko zakrojonym owom Bentley z Wilmowskim zapracowani byli od witu do nocy, a prep aratorzy czsto nie opuszczali polowej pracowni nawet po zapadniciu zmroku. Zabezpieczenie oraz konserwacja okazw atwo ulegajcych zepsuciu pochaniay ich bez reszty. Natasza wikszo wolnego czasu powicaa udzielaniu ambulatoryjnej pomocy krajowcom, gnbionym przez rne choroby. Tote Tawade coraz chtniej przychodzili do obozu, a ich niemal dziecinna ciekawo sprawiaa owcom wiele kopotw. Asystowali podrnikom przy goleniu, myciu i ubieraniu, obserwowali ich w czasie jedzenia i pracy. Najzwyklejsze przedmioty codziennego uytku wprawiay ich w podziw, we wszystkim wszyli jakie niezwyke czary. Natrtna ciekawo krajowcw najbardziej dawaa si we znaki Sally i Nataszy, ktre nawet my si musiay w szczelnie zasonitym namiocie. Wilmowski obserwacje nie zaniedbywa mu bada e etnograficznych. Tawade jeszcze Uwane uprawiaj nasuny podejrzenia,

kanibalizm. W pobliu wioski bieliy si ludzkie k oci. Byy to prawdopodobnie szcztki pokonanych wrogw. Tawade rwnie pozbywali si r odzicw, gdy ci wskutek staroci tracili siy do pracy i walki. Wprawdzie nikt wasnorcznie nie pozbawia ycia swego ojca czy matki i zazwyczaj zwraca si do przyjaci z ssiedniej wioski o oddanie mu tej "przysugi", lecz starcy doskonale wiedzieli, e nadchodzi ich ostatnia chwila i nawet brali udzia w ucztach poegnalnych. Nie budzio to w starcach grozy, w swoim czasie, bowiem postpili oni tak samo wobec wasnych rodzicw. Uczynni ssiedzi zwracali krewnym koci zabitego, ci za pieczoowicie przechowywali je w swoich szaasach. Czsto syn podkada sobie pod gow czaszk ojca; w ten sposb okazywa mu swoj cze i podczas snu mg otrzymywa od niego dobre rady. Rzecz oczywista, e Wilmowski chcia przeciwstawi si barbarzyskim zwyczajom. Zaledwie jednak rozpocz z Tawade ostrone rozmowy, poprawne stosunki z krajowcami natychmiast ulegy pogorszeniu. Najpierw mczyni, potem kobiety i dzieci przestali przychodzi do obozu. owcy od

razu zauwayli zmian w zachowaniu krajowcw. Tote najbliszego wi eczoru Wilmowski zawoa Ain'u'Ku do swego namiotu. - Czy wiesz, dlaczego Tawade zaczli nas unika? - zapyta boss-boya. Mafulu zalkniony opuci gow i szepn: - By mnstwo le... Czarownicy mwi, e wasza zaklina dusze ludzi w martwe ptaki i kwiaty, all right! Wilmowski spochmurnia. Po chwili znw zapyta: - Kogo z nas czarownicy posdzaj o to? Boss-boy trwoliwie obejrza si na wejcie do namiotu. Pochyli si ku Wilmowskiemu i cicho odpar: - Biaa Mary 96, ktra nalee do mody biay czarownik... - Wiesz, e to nieprawda! - oburzy si Wilmowski. - Panna Sally nie skrzywdziaby nawet muchy! - Biaa Mary mnstwo bardzo dobra - przyzna Ain'u'Ku. - Czarownicy mnstwo li na wasz i Mafulu... - Dzikuj ci, udzielie mi wanych informacji - odrzek Wilmowski. Zafrasowany natychmiast zwoa przyjaci na narad. Wszyscy byli zdania, e powinni jak najszybciej opuci kraj Tawade. Czarownicy, bojc si utraty swego wpywu, mogli si sta bardzo niebezpieczni. Niestety, liczne zbiory uniemoliwiay natychmiastowe zwinicie obozu. Tote szczeglnie Sally zalecono zdwojenie ostronoci, a Tomek mia jej ani na krok nie odstpowa. Sally wcale si nie zmartwia niepokojcymi wiadomociami. Ostatnio mao widywaa Tomka, ktry wci myszkowa po dungli. Tote teraz ucieszya si nawet, e stale bd przebywali razem. W kilka dni pniej Salty i Natasza w towarzystwie uzbrojonego w sztucer Tomka wybray si nad strumie. Chciay urzdzi mae pranie przed wyruszeniem w dalsz drog. Sally pooya toboek z bielizn na ziemi i ju miaa wej do pytkiego strumienia, gdy zauwaya wa wodnego. Tomek oczywicie zaraz go przeposzy i usiad na brzegu, bacznie obserwujc wod. Dziewczta po kolei wyjmoway z tobokw rne drobiazgi i pray je w strumieniu. Rozmawiajc beztrosko, nie spostrzegli skradajcego si ku nim w pobliskich krzewach krajowca. Ten przywar do ziemi i w pewnej chwili, korzystajc z

96 Biaa Mary - biaa kobieta w jzyku pidgin.

nieuwagi biaych, drapienym ruchem porwa z toboka Sally par grubych poczoch. W nadziemnej chacie, nieco na uboczu wioski Tawade, siedziao dwch mczyzn. Mimo mroku w jednym z nich mona byo rozpozna wodza, Eleli Koghe. ar wgli, tlcych si w rowku porodku podogi, migota na jego purpurowym piropuszu, dziki ktremu nieustraszony wojownik zyska sobie imi Czerwonego Rajskiego Ptaka. Eleli Koghe w skupieniu sucha mowy czarownika, a od czasu do czasu sam rzuca jakie pytanie. Niespokojnym wzrokiem zerka to na straszliwe maski zawieszone pod spadzistym dachem, to na czarodziejskie bbny, za pomoc, ktrych czarownik rozmawia z duchami. Czul si nieswojo w tej tajemniczej chacie. Nieuchronna mier grozia kademu, kto by samowolnie usiowa do niej wtargn. Nawet wdz mg wchodzi tutaj bezkarnie wtedy jedynie, gdy tajemne moce za porednictwem czarownika pozwalay na to. - Oszukano nas - mwi wielki czarownik. - Ci biali obozujcy w dolinie nie s duchami. To tacy sami ludzie jak my! - Dlaczego wic skra ich posiada inny kolor? - zapyta Eleli Koghe. Czarownik bysn oczami i odpar: - Bo okrywaj swe ciao ubraniami i wci zanurzaj si w wodzie! To bardzo rozrzutni i niepraktyczni ludzie. Cigle zmieniaj ubrania i ka nam dawa jarzyny nawet tym mierdzcym Mafulu! - Ofiarowuj za to rne rzeczy - zaoponowa Eleli Koghe. - Gupcze, daj ci, bo wiedz, e wszystko wrci do nich, gdy zakln twoj dusz w ptaka lub kwiat! Mny wojownik poszarza na twarzy. - To li ludzie! - mwi dalej przebiegy szarlatan. - Rzucaj urok na kadego, kto spojrzy im w oczy. Tylko, dlatego twoja celna strzaa nie moga przebi serca tamtego czowieka! Nie on jednak ani ten mody czarownik s groni! - Mwie ju, e ta moda kobieta, ktra cae dnie drczy zabite ptaki i inne zwierzta, jest najgorsza - wtrci wdz. -Tak, tak wanie jest! - potwierdzi czarownik. -Ten mody nic bez niej nie robi i stale zasiga jej rady. - A ta druga kobieta? - Nie, ona nie zadaje si z czarownikiem!

- Zrb co, aby biali ludzie nie mogli zakl mojej duszy w ptaka lub kwiat, ktre zabior z sob - arliwie poprosi Eleli Koghe. - Musisz by posuszny starym zwyczajom! - Co mam robi? - Zabijaj Mafulu i poeraj ich, bo tylko w ten sposb moesz cakowicie zniszczy wrogw. Przybywao ci mstwa i siy, gdy poerae serca dzielnych wojownikw zabitych wasn rk! Wszyscy w naszej wsi byli wtedy syci, mnie skadali szczodre ofiary... - Czy mam zaraz napa na obz biaych ludzi? Oni bd bronili tych podych Mafulu! - Nie, z nimi porachujemy si pniej. Najpierw poka wszystkim swoj moc! Nie ma w tym kraju potniejszego ode mnie czarownika! Mog kadego pozbawi ycia, nawet t ich bia kobiet, ktra dusze wojownikw Tawade zaklina w rne zwierzta. - Czy naprawd odwaysz si na to?! - zdumia si Eleli Koghe. - Nim minie dwa razy po trzy ksiyce, biaa kobieta bdzie martwa! - Rk czowieka jej nie zabijesz! Ona zna potne zaklcia... Czarownik rozemia si ponuro. Powsta, z kta izby przynis kosz upleciony z mocnych lian. Uchyli wieko. Eleli Koghe natychmiast cofn si przeraony. W koszu spoczywa w zwinity w krg. Na jego stalowoszarym cielsku od duej, spaszczonej gowy a do ogona widnia szeroki, czerwony pas. By! to najgroniejszy z nowogwinejskich ww. Czarownik zamkn wieko plecionki i zanis j na dawne miejsce. Potem usiad przed wodzem i rzek: - Wiesz, e ukszenie tego wa przynosi kademu czowiekowi straszliw mier. Ten w nie ulknie si nawet biaej kobiety ujarzmiajcej dusze Tawade! W ciele jego zaklem dusz mnego wojownika, ktrego plemi zamieszkuje tam, gdzie kryje si soce... - Czy to by owca gw? - zapyta Eleli Koghe zalknionym gosem. - Tak, i musi speni kade moje yczenie... - Wic kaesz mu zabi bia kobiet? - Tak, a wtedy biali ludzie strac sw czarodziejsk moc. Zabijesz wszystkich biaych i Mafulu!

- Niech bdzie tak, jak chcesz - odpar Eleli Koghe i praw doni przesun po naszyjniku z lian, na ktrym kady zawizany wze oznacza wasnorcznie zabitego wroga. Czarownik pochyli gow, aby ukry przebiegy umiech cisncy mu si na usta. Nie podnoszc gowy, rzek cicho: - Id teraz, bo musz odby narad z duchami. Twoja dusza pozostanie w twoim ciele. Biali ludzie jej nie zabior... Eleli Koghe chykiem wysun si z chaty. Po drabinie zszed na ziemi i pobieg do emone, aby natychmiast przekaza swoim wojownikom wane wieci. Tego wieczoru w wiosce Tawade huczay bbny i tace trway do witu. Podczas gdy wojownicy taczyli wok ognisk, czarownik wcign drabink na platform, aby nikt nie mg wej do jego chaty. Potem wydoby z poszycia dachu ma bambusow rurk zatkan drewnianym korkiem. Otworzy j i przytkn do nosa. Niky obcy odr wywoa zy umiech na jego ustach. Nastpnie przygotowa dug, grub bambusow rur i jeszcze raz przynis plecionk kryjc jadowitego wa. Otworzy wieko. Gad gruboci mskiego ramienia spa jeszcze po sutym n iadaniu. Czarownik praw doni zrcznie uj wa tu przy samym bie. W przebudzi si, gniewnie bysn lepiami, rozwar paszcz i wysun jadowite zby, lecz trzymany wprawn rk nie mg uksi swego drczyciela. Ten za, szepczc zaklcia, unis gada wysoko do gry i wsun go, poczwszy od ogona, do bambusowej rury. Teraz czarownik wytrzsn z mniejszego bambusa damskie poczochy. Zmi je w doni i niby korkiem, zatka otwr rury, w ktrej umieci wa. Umiechajc si zoliwie, pooy bambusow rur przy rozarzonych wglach i sam usiad obok niej. Niemao trudu kosztowao go zdobycie odzienia biaej dziewczyny, ktra dobroci sw zjednywaa sobie sympati nie tylko kobiet i dzieci, lecz nawet najokrutniejszych wojownikw. Wpywy biaych ludzi dotkliwie daway mu si we znaki. Skuteczniej leczyli od niego, udzielali lepszych rad i oburzali si na stare zwyczaje. Tote czarownik postanowi jak najszybciej pozby si nieproszonych goci. Potajemnie rozgasza wieci o ich zych zamiarach i tak dugo podjudza przeciwko nim, a w kocu uzna, e nadszed czas na decydujce uderz enie. Spojrza na bambusow rur. Zimnokrwisty gad le znosi przypiekanie ogniem. Czarownik podnis kamie i pocz rytmicznie uderza w rur. Wci

umiecha si szatasko, wiedzia, bowiem, e we wntrzu rury te lekkie uderzenia nabieraj po pewnym czasie niemal siy grzmotu. Cierpliwie uderza kamieniem. Rozwcieczony w zapewne ju ksa poczoch uniemoliwiajc mu wydostanie si na wolno. Odr odzienia powin ien mu si skojarzy z zadawan tortur. Wtedy naga mier nie oszczdzi biaej dziewczyny...

Podstpny cios

Ju czwarty dzie czarownik nieustannie drczy uwizionego wa. Morzy go godem, przypieka na wglach, uderza kamieniem w rur, szepczc straszliwe zaklcia. Tymczasem j ego dwaj zaufani pomocnicy, ktrych szkoli na swoich nastpcw, potajemnie ledzili obozow isko biaych owcw rajskich ptakw. Przebiegy czarownik wiedzia o kadym ich kroku i misternie przygotowywa swj plan odwetu. Zwiadowcy donieli mu, e kierownik wyprawy owieckiej kilkakrotnie robi wypady w kierunku zachodu soca. Czarownik atwo mg z tego wysnu wniosek, e tam wanie, do krainy owcw gw, zamierza wyruszy. Byo mu, to ba rdzo na rk. Rozlege mokrada oddzielay kraj Tawade od terenw zamieszkanych przez plemiona Ku-ku-ku-ku. Okolica sprzyjaa urzdzeniu zasadzki. Niespodziewany napad z ukrycia niezawodnie rozproszy karawan po bagnistej dungli, a wtedy wojownicy Tawade rozpoczn straszliwe owy! Eleli Koghe otrzyma od czarownika szczegowe instrukcje. Noc w noc w wiosce Tawade huczay bbny. Wojownicy malowali swe ciaa barwami wojennymi, taczyli a do witu. Czarownik zaciera donie i umiecha si zowieszczo. Biali podrnicy ju nie odwaali si odwiedza wioski. Tawade rwnie unikali spotka z nimi; niecierpliwie oczekiwali na haso do ataku, by zdoby i zniszczy martwe ptaki oraz kwiaty, w ktrych byy jakoby zaklte ich dusze. Otumanieni przez czarownika wierzyli, e wraz z odejciem biaych ludzi znikn z dungli wszystkie ptaki i kwiaty. Wojownicy ostrzyli dzidy, szykowali uki. Tego wanie dnia, tu przed zachodem soca, szpiedzy donieli czarownikowi, e biali ludzie ukoczyli przygotow ania do wyruszenia w drog. Mieli si na bacznoci. Nawet kilku tragarzy Mafulu zostao

uzbrojonych w huczce kije. Czarownik wezwa Eleli Koghe. Plan napadu zosta omwiony w najdrobniejszych szczegach. Wieczorem bbny uderzyy w rytm wojennego taca. Na plac przed domami wylega caa wioska. Czarownik pojawi si przybrany w du, spiczast mask. Na szyi jego chrzciy n aszyjniki z psich i wiskich zbw oraz maych muszelek. Ciao mia od stp do gw pomal owane czerwon, bia, t i czarn farb. W prawej rce trzyma czaszk swego wielkiego poprzednika, a w lewej czarodziejsk miotek. Wszyscy zadreli na ten widok. Czarownik tak wanie ubiera si tylko wtedy, gdy mia zamiar zasign rady bstwa mieszkajcego w du ngli w kamiennej pieczarze. Najmniejsi wojownicy dreli ze strachu nawet w dzie, jeli m usieli przechodzi w pobliu gazu, w ktrym mieszkay potne duchy. Tote trwoliwe spojrzenia towarzyszyy czarownikowi, dopki nie znikn w ciemnej dungli. Czarownik tymczasem wszed w zarola. Zaledwie znalaz si sam, spokojnie przykucn na korzeniu drzewa. Po c mia chodzi do pieczary w kamieniu?! Doskonale wiedzia, e oprcz kilku nietoperzy nic wicej w niej nie znajdzie. Czarownicy Tawade z pokolenia na p okolenie przekazywali straszliw legend o duchach mieszkajcych w samotnym gazie. Strzegli take, aby nikt nie mg zwtpi w jej prawdziwo. Kilku miakw, ktrzy odwayli si podej zbyt blisko pieczary, zgino w tajemniczych okolicznociach. Czarownik jednak nie ob awia si zemsty bogw, nie ba si rwnie chodzi noc po dungli. Zna doskonale wszystkie "duchy", z ktrymi "rozmawia" za pomoc czarodziejskich bbnw. Teraz siedzia pod drzewem i nasuchiwa odgosw pyncych z wioski. Dopiero tu przed witem powrci do Tawade oszoomionych tacem. Natychmiast stanli wyczekujco. Czarownik wszed pomidzy wojownikw podzielonych do taca na dwie grupy, przystan przed Eleli Koghe i odezwa si sugestywnym gosem: - Rozmawiaem z duchami w grocie... Byy bardzo zagniewane za sprzyjanie biaym ludziom, ktrzy zaklinaj dusze wojownikw Tawade w martwe ptaki i kwiaty, by mc potem je drczy. Z trudem przebagaem duchy... Przyrzeky jeszcze raz okaza wam swoj ask. Nim minie ksiyc, zginie biaa dziewczyna, wtedy wdz Eleli Koghe da haso do ataku. Odniesiecie wielkie zwycistwo!

- Kto zabije bia czarownic? - niespokojnie zapyta Eleli Koghe, albowiem obawia si, aby czarownik teraz jemu nie wyznaczy podstpnie tej niebezpiecznej roli. - Ja dokonam tego przez wa, w ktrego zaklem dusz owcy gw odpowiedzia czarownik. - Wszyscy ujrzycie j martw. Wtedy mody biay owca utraci sw czarodziejsk moc. - Dobrze, uczynimy, jak radzisz... - rzeki Eleli Koghe. - O wicie wyruszymy do miejsca, w ktrym mamy urzdzi zasadzk. Bdziemy czekali na mier biaej dziewczyny... Bbny gucho dudniy. Z dungli odpowiada im wrzask ptakw, ju, bowiem witao. Eleli Koghe wraz z czarownikiem poprowadzili wojownikw w dungle. Wkrtce szerokim tukiem ominli obz i podyli wprost na zachd. Przez bagniska wiodo tylko jedno wygodniejsze przejcie. Tam wanie szpiedzy czarownika widzieli myszkujcego Smug, tam te Tawade przyczaili si w zarolach. Eleli Koghe wysa zwiadowcw w kierunku, z ktrego spodziewa si nadejcia karawany. Niebawem przyniesiono pomylne wieci. Karawana sza tak, jak to przewidzia przebiegy czarownik. Widocznie duchy w kamiennej pieczarze udzieliy mu dobrych rad. Sprawdzanie si przewidywa czarownika nieco uspokoio Tawade. Nie obawiali si walki nawet z liczebniejszym przeciwnikiem97, lecz tym razem mieli uderzy na biaych ludzi, ktrzy znali potne czary. Czy mogo im to uj bezkarnie? Mstwo dzielnych Tawade zazwyczaj zaamywao si na progu urojonej krainy duchw... Poza tym trudno im byo poj, e ci agodni, uprzejmi biali ludzie mog ywi do nich tak wrogie uczucia, jak zapewnia czarownik. Ich lekarstwa szybko goiy rany powodowane przez rne insekty; ich rady rwnie byy lepsze od tych, ktrych udziela czarownik. Nie straszyli nikogo zymi duchami, nie bali si byskawic, grzmotw i trzsie ziemi. Wszystkie dziwne zjawiska tumaczyli w naturalny, prosty sposb. Wdz Eleli Koghe nie mniejsz przeywa rozterk ni jego wojownicy. Tak jak wszyscy dra z obawy przed czarami oraz zymi duchami. Zastraszony i podjudzony przez czarownika, zgodzi si napa na biaych ludzi. Ruszy na wojenn wypraw i wiedzia, e jeli dzisiaj zw yciy, to wiele pokole Tawade bdzie opowiadao o jego niezwykym czynie. Mimo to nie
97 W pniejszych lalach Tawade stawiali silny zbrojny opr oddziaom kolonialnym walczc dzidami
przeciwko karabinom.

odczuwa jako radoci na myl o nagej mierci tej wesoej, uczynnej biaej dziewczyny. Gdyby nie uwierzy czarownikowi, e to ona wanie zakla jego dusz w martwego rajskiego ptaka, nigdy by nie pozwoli uczyni jej krzywdy... Eleli Koghe doskonale rozumia, e teraz ju za pno na jakkolwiek zmian decyzji. Wojownicy byli upojeni caonocnym tacem wojennym; zakorzeniony w nich od wiekw i nstynkt walki przygusza przyjazne uczucia do biaych ludzi. aknli krwi i straszliwej uczty. W tej wanie chwili przybieg nowy zwiadowca. Karawana biaych owcw zbliaa si do mocz arw. Eleli Koghe pytajco spojrza na czarownika. Ten potakn gow i powsta. Wdz przyoy donie do ust. Rozbrzmia przenikliwy dwik przypominajcy krzyk rajskiego ptaka. Wojownicy wynurzyli si z zaroli i podyli za Eleli Koghe. W miejscu, gdzie cieyna zaczynaa si obnia w szerok, bagnist dolin, Eleli Koghe podzieli swoich wojownikw na dwa o ddziay. Jeden z nich od razu zapad w zarola i mia zaatakowa tyln stra karawany, drugi pomaszerowa z Eleli Koghe nieco dalej. Czarownik zaczai si przy cieynie pomidzy obydwoma oddziaami. Rosy tutaj gste zarola. W nich to, prawie przy samym skraju cieki, czarownik umieci grub, bambusow rur, umocowa j patykami zatknitymi w ziemi i starannie zamaskowa gazkami. Nastpnie do wystajcego z koca rury kbka zwinitych poczoch przywiza dug, mocn, cienk lian. Teraz wycofa si w krzewy na bezpieczn odlego, trzymajc w rkach drugi koniec liany. Przykucn za drzewem, nadstawi uszu. Gdy tylko biaa dziewczyna znajdzie si na wprost wylotu rury, jednym szarpniciem wycignie szmaciane zatyczki. Rozwcieczony gad natyc hmiast skorzysta z okazji, by nareszcie wydosta si na wolno, i zaraz poczuje znienawidzony zapach. Oczywicie uczyni to, co robi przez wszystkie dni katuszy: wbije swe zby jadowe w nog dziewczyny. Wtedy mier nadejdzie szybko, zmiesza szyk karawany... Eleli Koghe i jego wojownicy dokocz dziea zniszczenia... Karawana owcw rajskich ptakw popiesznie podaa ku mokradom. Guche dudnienie bbnw oraz caonocne tace w wiosce Tawade nie wryy niczego dobrego. Od kilku dni nikt z Tawade nie przychodzi do nich, lecz Smuga i Tomek odnaleli lady zwiadowcw, ktrzy wci z ukrycia obserwowali obz. owcy nie chcieli dopuci do starcia z krajowcami. Skoro

wiec stwierdzili, e s niepodanymi gomi, starali si jak najszybciej opuci kraj Tawade. Zgromadzili wiele okazw flory i fauny, posiadali ju ciekawy zbir etnograficzny, a Bentley coraz bardziej tsknym wzrokiem spoglda na centralne pogrze. Mafulu ucieszyli si likwidacj obozu w kraju Tawade. Nie ufali swym odwiecznym wrogom. Uporczywe dudnienie bbnw napeniao ich trwog. Tote obecnie ranym krokiem podali za zbrojn przedni stra. Smuga nie spodziewa si zasadzki, niemniej nie zaniedba rodkw ostronoci. Razem z Nowickim, Tomkiem, Balmore'em i Bentleyem wysun si na czoo karawany; w tylnej stray szli: Wilmowski, Zbyszek oraz dwaj preparatorzy Stanford i Wallace. Dziewczta znajdoway si tu przed tragarzami, osonite plecami zbrojnej czowki. Dungla stawaa si coraz bardziej bagnista. Drzewa rosy tu rzadziej, mtne kaue czerniy si wrd kp ostrej trawy. Smuga penetrowa ju t okolic i teraz szybko odnalaz w ydeptan ciek przez mokrada. Sally z alem obejrzaa si na malownicz dolin, w ktrej sp okojnie spdzili kilka tygodni. Troch markotna zagadna Tomka: - Wszystko przyjemne koczy si szybko... Dobrze nam byo w tej dolinie. Nie chciaabym zbyt dugo brodzi po bagnach. - Nie martw si, Salty! Za kilka dni znw rozbijemy obz w jakiej piknej okolicy. Pan Smuga jest pewny, e uda nam si wedrze do wntrza wyspy - pocieszy j modzieniec. - Pospnie tu i mglisto - utyskiwaa Sally. - Spjrz, nawet Dingo krci nosem na te mokrada! Dingo wyranie by zaniepokojony. Wyciga do gry eb, wszy, jakby wyczuwa niebezpieczestwo, Tomek cicho gwizdn dwukrotnie. Smuga i Nowicki zwolnili kroku. Po chwili zrwnali si z idcymi za nimi towarzyszami. - Dingo zaczyna si niepokoi - oznajmi Tomek. - Nie spostrzegem ladw na ciece - odpar Smuga. - Ja te nic nie zauwayem -wtrci Nowicki. - Moe jednak jakie zuchy czaj si w gszczu? - Tawade chc si upewni, e naprawd std odchodzimy - doda James Balmore. - Wolabym nikogo nie spotka na tych bagnach - mrukn Smuga. - Czy nie ma tu innej drogi? - zapyta Nowicki.

- Nie! To jedyne przejcie na zachd... - odpar Smuga. - Trzyma bro w pogotowiu, idziemy! Zaledwie ruszyli, Sally krzykna przeraliwie... W tej chwili Dingo wyszarpn smycz z doni Tomka. Jak byskawica rzuci si na stalowoszare cielsko naznaczone czerwonym, podu nym pasem. W zwin si jak spryna, lecz Tomek by nie mniej szybki od niego. Pi ku rewolwerowych w okamgnieniu znieksztacio duy, spaszczony eb. Kapitan Nowicki podtrzymywa ramieniem miertelnie poblad Sally, Dingo tymczasem mign w zarola. James Balmore odwanie pobieg za psem. Wilmowski z tylnej stray nie wiedzia, co si stao. Jednak usysza krzyk Sally i widzc zamieszanie w czowce karawany, pobieg Balmore'owi z pom oc. Balmore z karabinem gotowym do strzau gna za Dingiem. Sysza jego warczenie i krtkie szczeknicia. Nie wtpi, e pies dopad kogo, kto czai si w pobliu cieki. Z rozpdem wpad na krajowca bronicego si ostrym noem z koci kazuara przed atakami rozwcieczonego Dinga. - Rzu n! - krzykn Balmore, zapominajc, e krajowiec nie rozumie po angielsku. Czarownik Tawade zamachn si noem. Nierozwany Balmore byby zgin, gdyby Dingo nie rzuci si napastnikowi do garda. Czarownik uskoczy w bok, unikn gronych, obnaonych kw. Balmore lew doni zdoa uchwyci rk uzbrojon w n. Nagle jego nogi ugrzzy w botnistej mazi. Zachwia si, upuci karabin i pad na plecy, pocigajc za sob cz arownika. Teraz drug rk opar o jego nag pier, prbujc odepchn go od siebie. Silny Papuas, bowiem ju bra nad nim gr. Ostrze noa zniao si coraz bardziej. Palce Balmore'a, zacinite na zbrojnej doni czarownika, rozluniy chwyt. By pewny, e zginie, gdy Dingo jako przycich i przesta atakowa. Przymkn oczy... W tym krytycznym dla niego momencie nadbieg Wilmowski. On to, odrzuciwszy karabin, lew doni chwyci czarownika za kark, a praw wykrci rk uzbrojon w n. Po chwili czarownik lea na ziemi obezwadniony. Balmore, ciko oddychajc, dwign si na nogi. - Czy to on przestraszy Sally? - niespokojnie zapyta Wilmowski. - Zdaje mi si, e w rzuci si na ni. Wtedy Dingo pobieg w dungl, a ja za nim - wyjani Balmore. - Ten czowiek musia si czai przy ciece.

Wilmowski zmarszczy brwi. Uwaniej przyjrza si Papuasowi. - To czarownik Tawade - odezwa si po chwili. - Wracajmy szybko do naszych... Podejrzanie wyglda mi ta sprawa! Podnis karabin i popychajc przed sob wystraszonego czarownika, spiesznie ruszy ku ciece. Gone rozkazy Smugi i guchy pomruk przestraszonych Mafulu ostrzegy go, e stao si co bardzo zego. Kolb karabinu ponagli Papuasa. Prawie biegnc dopad cieki. Bagae, niczym barykady, z dwch stron tarasoway droyn. Pomidzy nimi skupili si wszyscy uczestnicy wyprawy. Sally miertelnie blada siedziaa na kocu. Tomek, Smuga i Nowicki pochylali si nad ni. Smuga, ledwie ujrza Wilmowskiego, podnis si i zawoa: - Andrzeju, obejmuj komend! W uksi Sally, lecz to nie by przypadek! Patrz, co znalazem w krzakach przy ciece! Mwic to poda Wilmowskiemu rur bambusow i czarne poczochy uwizane do dugiej liany. - To na pewno jego sprawka - doda Smuga, wskazujc na Papuasa. - To czarownik Tawade - odpar Wilmowski. - Czy...? - Nie tramy czasu! - przerwa mu Smuga. - Strzelajcie do kadego, kto wychyli si z gszczu. A tego zbrodniarza nie spuszczajcie z oka! Zajm si nim pniej! Wilmowski zrozumia, e kada chwila zwoki moe okaza si zgubna dla Sally. Na szczcie Natasza ju rozkadaa na kocu podrczn apteczk. - Suchaj, licznotko, przywyka w tej waszej Australii do rnych gadw - mwi kapitan Nowicki. - Wiesz najlepiej, co naley zrobi w wypadku ukszenia... Sally nie moga wydoby gosu. Wiedziaa przecie, e tylko wycicie rany moe j uratowa. Opara gow na piersi klczcego obok Tomka i donie zacisna na jego ramionach. - Nic si nie bj - uspokaja j marynarz, silc si na wesoo. - Bd taczy na twoim weselu. Zrczn mam rk! Spjrz na Smug! Chop jak db, bo ja mu wyuskaem kul z r amienia, ktr uraczyli go chunchuzi w Mandurii. Nowicki zagadywa Sally i jednoczenie dezynfekowa swj n w soiku ze spirytusem. Wzrokiem da zna Tomkowi, aby przytrzyma Sally. Modzieniec otoczy j rkoma i przycisn do swej piersi.

Sally ju miaa zdjty trzewik i poczoch. Zaraz po wypadku Nowicki zahamowa obieg krwi w ukszonej prawej nodze, zaciskajc paski pod kolanem i powyej kolana. Teraz spirytusem obmy skr wokoo rany. Smuga niecierpliwie zerkn na zegarek. - Spiesz si! - sykn. Nowicki kiwn gow. Cztery krwawe, mae ranki nie byy zbyt gbokie. Na szczcie cholewka trzewika troch utrudnia ukszenie. Nowicki uj n. Smuga przytrzyma drug nog dziewczyny. Tomek poblad, czujc jak pace Sally kurczowo zaciskaj si na jego ramionach. Rozleg si urywany szloch. - Gowa do gry, ju po wszystkim... - odsapn Nowicki, naciskajc ran, aby jak najsilniej krwawia. Sally z wolna si uspokajaa. Nowicki wanie koczy bandaowanie nogi. Robi to szybko i wprawnie. Tylko czoo zroszone polem wskazywao, jak bardzo sam jest wzruszony. Wszyscy odetchnli z ogromn ulg. Na twarzy Sally ukazay si rumiece. Przez zy umiec hna si do zatrwoonych przyjaci. Drc doni wydobya z kieszeni chusteczk i pochylia si do Nowickiego. Otara mu czoo z potu. Marynarz chwyci drobn rk, przycisn j do ust, po czym szybko powsta, aby nikt nie spostrzeg ez w jego oczach. Przecie kocha Sally na rwni z Tomkiem. - Panie Smuga, dawaj tu tego drania...- rzek chrapliwie. Smuga skin na Ba1more'a. Ten popchn czarownika w kierunku Nowickiego. Marynarz ylastym apskiem chwyci czarownika za gardo. Bez sowa wydoby z pochwy n, ktrym przed chwil operowa Sally. - Nie! Nie! - krzykna Sally, w przeraeniu zasaniajc oczy. Marynarz nie zada ciosu, lecz i nie opuci zbrojnej doni. - Nie wyzdrowiej, jeli go zabijecie... - zagrozia Sally. - Niech sobie idzie, dokd tylko chce! W tej chwili Wilmowski stan przed rozgniewanym Nowickim. Cichym, lecz stanowczym gosem rzek: - Pu go, Tadek, moe bdzie to dla niego wiksz kar ni mier, na ktr nawet wedug tutejszych praw zasuy. Marynarz jeszcze si waha; spojrza na Tomka. Modzieniec spoglda na Sally, ktr wci obejmowa ramieniem. Tyle czuoci malowao si w

jego wzroku, e dobroduszny marynarz natychmiast zapomnia o zemcie. Schowa n do pochwy i puci drcego z przeraenia czarownika. - Ain'u'Ku, powiedz mu, e jest wolny i niech idzie... do diaba! powiedzia stumionym gosem. Czarownik sta oszoomiony. Teraz ju sam nie mg zrozumie tych dziwnych biaych ludzi. Chyba jednak byli duchami, skoro biaa dziewczyna ya i nie pozwolia pchn go noem. Bekocc niezrozumiale jakie przeprosiny, a moe zaklcia, cofa si niepewnie. W tej chwili Smuga, ktry ani na chwil nie przestawa rozglda si po zarolach, krzykn: - Uwaga! Atakuj nas! Nie strzela bez rozkazu! Wszyscy chwycili za bro. Z konarw pobliskiego drzewa zeskoczy na ziemi wojownik uzbrojony w uk. Podrnicy od razu rozpoznali w nim wodza Eleli Koghe, gdy na gowie mia wspaniay, purpurowy piropusz z pir rajskich ptakw. Jego krtki, ostry rozkaz przywoa chmar gotowych do boju Tawade. Jedni trzymali napite uki, inni dzidy i topory. Otoczyli karawan zwartym koem. Biali podrnicy unieli karabiny do ramienia. - Nie strzela bez rozkazu! - powtrzy Smuga, po czym postpi kilka krokw ku Eleli Koghe, mierzc do niego z rewolweru. Wdz tymczasem zastpi drog czarownikowi. Obrzuci go ponurym spojrzeniem. Przez chwil sta, jakby toczy jak wewntrzn walk, lecz wkrtce odezwa si dononym gosem, aby wszyscy go syszeli: - Oszukae nas, ty synu karalucha! Wyno si z wioski razem ze swymi pomocnikami! Biali podrnicy oniemieli. Znali ju sporo sw z narzecza Tawade. Nazwanie kogo synem karalucha byo w tym kraju najwiksz obelg. Poza tym ruch rki wodza, wskazujcego czarownikowi mgliste mokrada, nie mg budzi wtpliwoci. Wszyscy natychmiast pojli, e przewrotny szalbierz zosta wykluczony ze spoecznoci wioski. Czarownik wycofujc si przepad w dungli. Eleli Koghe rzuci na ziemi swj uk i strza. Spojrza na Tomka przygarniajcego Sally do swej piersi, a potem wzrok jego spocz na twarzy biaej dziewczyny. Wolnym krokiem ruszy ku niej. agodnym ruchem odsun Smug zastpujcego mu drog. Nie zatrzymany przez nikogo podszed do Sally. Dugo w milczeniu spoglda na ni. Zdawao si, e wyraz dzikoci ustpuje z jego twarzy pokrytej

wojennymi barwami. Eleli Koghe odwrci si do Smugi. Szerokim ruchem rki da do /rozumienia, ze maj drog otwart, mog wraca do doliny lub i dalej, po czym przeama jedn haczykowat strza i zoy j u stp Sally. Tawade wydali przeraliwy okrzyk. Zdjli strzay z ciciw i op ucili uki. Rozstpili si. Droga na wschd i zachd stana przed podrnikami otworem. - Opuci bro! - zakomenderowa Smuga. Wtedy nastpio co, co wszystkim zaparo dech w piersiach. Oto straszliwy wdz zdj z gowy swj wspaniay piropusz i pooy go przed Sally. By to niezwykle cenny dar, albowiem wedug wierze Tawade piropusz ten w walce chroni Eleli Koghe przed mierci. Sally, wi edziona instynktem kobiecym, poja donioso chwili. Musiaa jako okaza sw wdziczno wojownikowi za tak wielk ofiar. Drcymi ze wzruszenia rkami odpia z ucha jeden kolczyk i podaa go Eleli Koghe. Ten przyj dar. Nie odrywajc oczu od Sally, wbi kolczyk w swoje ucho. Krew spyna po kolczyku na szyj, a potem na piersi Papuasa. Pochyli si w podzice przed bia kobiet i tyem wycofa si w zarola. Jego wojownicy rwnie zniknli w dungli.

owcy glw

Przez ptora dnia karawana brodzia po rozlegych zdradliwych mokradach, rojcych si od wszelkiego rodzaju gadw, pazw i robactwa. Czterech Mafulu nioso Sally w naprdce skleconej lektyce, szczelnie osonitej moskitier. Tomek i Natasza nie odstpowali chorej ani na chwil. Tomek zatroskany spoglda na dziewczyn. Stara si wprost odgadywa jej yczenia: podawa wod do picia, ociera twarz i donie z potu, karmi na postojach. Sally dzikowaa mu nikym umiechem i co chwila zapadaa w niespokojn drzemk. Wanie zatrzymali si na odpoczynek. Mafulu ostronie postawili lektyk na suchej kpie trawy. Sally spaa. Pier jej unosia si w nierwnym, cikim oddechu. Tomek najpierw upewni si, czy jaki natrtny owad nie przedosta si pod moskitier, po czym odwoa na bok przyjaci.

- Sally nie czuje si ani troch lepiej - cicho powiedzia zmartwiony. Nie ma nawet siy rozmawia... - Nie ra mi serca, hrachu! - rzek Nowicki. - Gboko wyciem zakaone miejsce, dokadnie wycisnem ran. Niewiele jadu mogo si przedosta do krwi. - Kapitan ma racj, nie tra ducha, Tomku - wtrci Smuga. - Kady by si czu le po takim zabiegu. To chyba naturalne! Teraz upoluj kilka papug. Ugotujemy ros, to j wzmocni. Tomek zaraz wzi flobert, gwizdn na Dinga i znikn w dungli. Zaledwie si oddali, Smuga westchn i powiedzia: - Nie chciaem jeszcze bardziej martwi Tomka, ale nie podoba mi si stan Sally. - Ten w naley do bardzo niebezpiecznych, lecz kapitan spisa si gracko. jakby cae ycie spdzi u nas w buszu - rzek Bentley. - Kady australijski ranczer musi umie radzi sobie w takich wypadkach. Widziaem ju niejednego ukszonego przez jadowitego wa. Moim zdaniem nie mamy powodu do powaniejszych obaw. Sally wylie si z tego! - Niech pana uciskam, panie Bentley! Jakby mi pan serce balsamem posmarowa! - zawoa wzruszony Nowicki. - Wolabym sam zgin, byle tylko tej ukochanej sikorce nic zego si nie stao! C by Tomek pocz bez niej?! Wszyscy umilkli rozczuleni: poczciwy Nowicki sam sprawia wraenie chorego. Twarz mia pospn, oczy zaczerwienione i podpuchnite. - Gowa do gry, Tadku! - przerwa milczenie Wilmowski. - Sally jest moda, silna, przetrzyma kryzys. Nie pokazujmy jej zasmuconych twarzy. - Pan Bentley zna si na tym, powinnimy mu wierzy - doda Smuga. Tomek ju wraca, ugotuje ros! Sally nakarmiona przez Tomka poczua si nieco lepiej. Karawana ruszya w drog. Smuga chcia jak najprdzej wydosta si na paskowy. Bardziej suche powietrze mogo pomc chorej w odzyskaniu zdrowia. Nastpnego wieczora biwakowali ju wrd rumowisk skalnych grskiego pasma. O wicie schodzili w d zbocza po wskiej, stromej cieynie. Smuga wci wyprzedza karawan i przez lunet bacznie lustrowa okolic. - Janie, czy znw bota przed nami? - niespokojnie zagadn go Wilmowski, ktry zamiast Tomka szed w czowce.

- Paskowy wydaje si suchy - odpar Smuga. - Troch tam trawiastych stepw i busz. Na dwch stokach grskich wypatrzyem dymy ognisk. Krajowcy by si nie zadomowili na moczarach. - Dobra wiadomo! - ucieszy si Wilmowski. - Musimy jak najprdzej rozbi obz. Sally konieczny jest spokj i duszy wypoczynek. Przed samym poudniem wkroczyli na rwnin poros wysok traw kunai. Smuga poprowadzi karawan wprost ku zboczom, na ktrych uprzednio spostrzeg dymy wzbijajce si w gr. Tam wedug wszelkiego prawdopodobiestwa powinny si znajdowa sadyby krajowcw. Smuga z Nowickim szli na czele karawany. Obydwaj uwanie rozgldali si wokoo. Trawa sigaa im prawie do piersi, wiatr wia z tyu, wic na wchu Dinga nie mogli cakowicie polega. Naraz w pobliu rozbrzmia przeraliwy, potny okrzyk. Z wysokiej trawy. jak spod ziemi, w yroli ciemnobrzowi wojownicy. Zza podunych tarcz znw rozleg si mrocy krew w yach okrzyk wojenny: Ha-ha-ha-ha! wist strza z ukw nieco zmiesza szyk karawany. Biali podrnicy natychmiast odpowiedzieli ogniem z karabinw. Na szczcie tragarze Mafulu tym razem nie ulegli panice. Wsplne wielotygodniowe przeycia przekonay ich, e biali owcy nie s wrogami Kanakw. Tote obecnie, w obliczu niebezpieczestwa, wiernie stanli u ich boku. W mgnieniu oka zaimprowizowali z bagay b arykad wok lektyki i chwycili za bro. Ostra palba karabinowa ostudzia wojenny zapa napastnikw. Jak ze duchy zniknli w trawie, nie pozostawiajc na pobojowisku nawet swoich polegych. Smuga z Dingiem zaraz wyruszy na zwiad, podczas gdy Wilmowski i Nowicki zajli si zranionymi tragarzami. Mafulu byli bardzo wytrzymali na bl i wcale nie przejli si swoimi ranami. Napastnicy nie strzelali zbyt celnie. Wikszo strza utkwia w bagaach niesionych przez tragarzy, a tylko cztery trafiy w ludzi. Mafulu dzielnie sami powyrywali strzay z ran, z anim Wilmowski rozpocz zakadanie opatrunkw. Niebawem Smuga powrci z uspokajajcymi wieciami. Napastnicy zapewne po raz pierwszy usyszeli huk broni palnej, gdy po niefortunnym natarciu umknli w kierunku niedalekich wzgrz. Niebezpieczestwo byo na razie zaegnane, lecz naleao pomyle o rozbiciu obozu w jakim bardziej obronnym miejscu. Smuga nie chcia ryzykowa zetknicia si z wrogo usposobionym plemieniem, tote poprowadzi karawan na pnocny zachd.

Wilmowski co pewien czas wydobywa lunet; starannie przepat-rywa okolic, lecz mimo to kapitan Nowicki pierwszy spostrzeg goym okiem pasemko dymu unoszce si u stp grskiego stoku. - Andrzeju, spjrz no bardziej na prawo! - zaraz zawoa. - Dym snuje si tam nad zarolami! - Dobry masz wzrok, do licha! - Odpar Wilmowski, przyjrzawszy si przez lunet grskiemu podnu. - Widz wiosk otoczon wysok palisad! - Skoro tak, idziemy w tamtym kierunku - zadecydowa Smuga. Musimy za wszelk cen nawiza kontakt z krajowcami. - A jeeli przywitaj nas strzaami? - zapyta Nowicki. - Si nie moemy torowa sobie drogi - odpar Smuga. - Jak wida, dolina jest zamieszkana przez liczne plemiona. Przez jaki czas szli w milczeniu. Na rozkaz Smugi, Mafulu utworzyli zwart grup, w ktrej rodku niesiono lektyk Sally. Obok niej kroczyli: Natasza, Zbyszek i Balmore. Wioska ju bya w pobliu. Dingo strzyg uszami, wszy w powietrzu i przy ziemi. Nagle szarpn mocno smycz - pocign Tomka za sob. Modzieniec, z broni gotow do strzau, zboczy ze cieki. Po chwili rozleg si jego gos: - Hop, hop! Zobaczcie, co Dingo wytropi! Obok okrgej chaty, nakrytej poszyciem z trawy, zobaczyli stojc na drewnianym supku malek budk z kory o stokowatym dachu. W otworze jej bielia si czaszka ludzka, leca na stosie ludzkich koci. - Oryginalny grb przodka albo trofeum wojenne owcy gw - cicho odezwa si Bentley. Nowicki podejrzliwie zerka na stojc obok chat. Niskie, owalne wejcie do niej zastawione byo zwizanymi w krat prtami bambusowymi. - Wyglda na to, e gospodarz czmychn std przed nami - mrukn. - Pal go licho, nie mamy tu czego szuka - odpar Smuga. - Idziemy do wioski. Tam si przekonamy, jak sprawy stoj! Karawana zatrzymaa si o kilkanacie metrw przed palisad otoczon gbokim rowem. W naronikach obronnego ogrodzenia znajdoway si budki stranicze. Ukryci w nich wojownicy pilnie obserwowali kady ruch biaych. Wilmowski zbliy si do gbokiej fosy na wprost szczelnie zamknitych wrt. Na goej ziemi pooy dary dla naczelnika wioski: dwa naszyjniki ze szklanych korali, lusterko, scyzoryk, ktrego zastosowanie ostentacyjnie

zademonstrowa, troch prasowanego tytoniu i szczypt soli. Na migi da do zrozumienia, i mieszkacy wioski mog zabra podarunki, po czym wycofa si ku swoim. Za palisad dobrze musiano zrozumie mow znakw, wkrtce, bowiem wrota stany otworem, ukazujc gromad wojownikw, ktrych rce i nogi pomalowane byy na czerwono i to. Na gowach mieli piropusze, a w rkach tarcze, luki, dzidy bd maczugi nabijane k amieniami. Dwa dugie pnie drzewne przerzucono przez fos. Jeden z wojownikw ostronie przeszed po nich, osaniajc si podun tarcz. Podj z ziemi podarunki i zaraz wycofa si za palisad. Zaraz te rozbrzmia tam beztroski szmer podziwu i zdumienia. Biali podrnicy, zadowoleni, przysuchiwali si odgosom pyncym zza ogrodzenia. Dary sprawiy dobre wraenie. Niebawem upstrzony farbami krajowiec ukazaf si w otwartych wrotach; rk da znak, e karawana moe wej do wioski, po czym zaraz sky si za palisad. Smuga bacznie obserwowa uzbrojonych wojownikw. Nigdzie nie byo wida kobiet ani dzieci. Nasuno mu to podejrzenie, e krajowcy mog knu jaki podstp. Po cichu porozumia si z Wilmowskim, po czym tylko w towarzystwie Tomka, Bentleya i Ain'u'Ku przekroczy wrota, polecajc im trzyma bro w pogotowiu. Papuasi na powitanie poczstowali goci wod przyniesion w bambusowych rurach. Najpierw sami napili si par ykw z kadego naczynia, aby upewni goci, e nie jest zatruta, a nastpnie podsunli je podrnikom. Smuga za porednictwem Ain'u'Ku prbowa rozmwi si z mieszkacami, lecz boss-boy mg zrozumie znaczenie jedynie niektrych sw wymawianych przez nich. Smuga nie by tym zdziwiony. W Nowej Gwinei niejednokrotnie mieszkacy ssiednich wiosek mwili rnymi jzykami r. Tote teraz rozpocz dug rozmow na m igi. Tomek i Bentley skorzystali z tego i nieznacznie zaczli si rozglda dokoa. Osada skadaa si z kilkunastu gospodarstw odgrodzonych od siebie bambusowymi potkami. Poszczeglne gospodarstwa posiaday po dwie lub
r Pod wzgldem wieloci jzykw Nowa Gwinea zajmuje jedno z czoowych miejsc na Ziemi. Wielka
liczba jeykw i gwar sprawia, e czsto jzyk zmienia si co 3 lub 4 osady, a nawet i czciej. Na przykad w Dinawa (Gry Owena Stanleya) polecenie "rozpal ogie" brzmi: Aloba di, a o 18 mil dalej w Foula: Aukida pute. Do 1930 r. rozpoznano w Nowej Gwinei okoo 80 jzykw, lecz w rzeczywistoci liczba ich zapewne siga kilkuset. Z tych wzgldw Papuasi czsto posuguj si bardzo atwo zrozumia mow znakw, czyli na migi.

trzy okrge chaty o spadzistych d achach z trawy, osaniajcych ciany do samego dou. Natomiast podogi w chatach, zrobione z bambusowych prtw, nie dotykay ziemi. Nad ca wiosk, otoczon masywn palisad, dominoway budki stranicze wzniesione w naronikach ogrodzenia. Tomek trci Bentleya w okie i szepn: - Niech pan spojrzy na plac porodku wioski... - Ju je zauwayem - cicho odpar Bentley, zerkajc na prostoktny dziedziniec o mocno ubitej ziemi. Na nim to leay, uoone w szerokie kolisko, dobrze wypolerowane i przyozdobione malowidami oraz koralikami ludzkie czaszki. - Czyby to byli owcy gw? - zatrwoy si Tomek, nie mogc oderwa wzroku od strasznego kotiska. - To nie s trofea wojenne - zaprzeczy Bentley. - Znam, co nieco zwyczaje i przesdy Papuasw. Oni wierz, e w ludzkiej gowie rodz si ze i dobre duchy, ktre wywieraj przemony wpyw na ycie i los kadego czowieka. Dlatego te kolekcjonuj czaszki; jest lo kult przodkw i ma rwnoczenie chroni przed puri-puri, czyli czarami. Papuasi nieraz podkadaj sobie pod gowy do snu czaszki zasuonych krewnych, aby duchy zmarych mogy przekazywa im rady i ostrzeenia. Te czaszki zazwyczaj przechowuj w Domach Duchw, gdzie mczyni zbieraj si na narady, czasem w chatach, bd te ukadaj je tak, jak widzisz na tym placu, w magiczne krgi. Zaobserwowaem ju podobne wierzenia u Indian pnocnoamerykaskich - powiedzia Tomek. - Wdz Czarna Byskawica rwnie odwiedza magiczny krg, utworzony z czaszek wielkich wodzw, gdy mia podj jak wan decyzj.98 Bentley, rozmawiajc, rozglda si uwanie. Naraz Iwarz jego poblada; przysun si bliej Tomka i szepn: - A jednak to owcy gw! Spjrz na ten prostoktny dom na kocu placu. To Dom Duchw! Czy widzisz czaszki zdobice dach?! - Tak, widz! Lecz dlaczego pan sdzi, e oni s owcami gw! Przecie mwi pan, e czaszki przodkw przechowywane s w Domach Duchw!

98 O indiaskim krgu magicznym znajdzie czytelnik informacje w powieci Tomek na wojennej


ciece.

- Te czaszki nie s czaszkami przodkw! Przyjrzyj si im dobrze! Ani jedna nie posiada dolnej szczki! Po tym wanie odrnia si czaszki zabitych wrogw od czaszek wielkich przodkw - wyjani Bentley. - Nie wiedziaem tego - odpar Tomek, nie mniej przejty od swego towarzysza. - Oznacza to, e znajdujemy si w kraju owcw ludzkich gw - mwi Bentley. - Tutaj wojownik nabiera znaczenia wtedy dopiero, gdy moe si poszczyci zdobyciem kilku czaszek... - Powinnimy zaraz powiedzie panu Smudze o naszym odkryciu doradzi Tomek. - Wanie daje nam znaki, abymy si do niego zbliyli - odpar Bentley. Podeszli do Smugi. Widocznie osign jakie porozumienie ze starszym wioski, poniewa wojownicy zdjli strzay z ciciw ukw, a kobiety i dzieci zaczty wychodzi z chat. - Zaraz otrzymamy troch ywnoci i ruszamy w drog - oznajmi Smuga. - W pobliu przepywa rzeka, na ktrej znajdziemy ma wysp. Na niej rozoymy obz. - To bardzo dobra wiadomo, przyda si nam takie obronne miejsce powiedzia Bentley. - To owcy gw! - Wiem o tym - krtko odpar Smuga. - Pniej pogadamy, teraz chodmy do naszych! Karawana odpoczywaa u wrt wioski, tote niebawem znaleli si wrd swoich towarzyszy. - Jakie przynosicie wieci? - niecierpliwie zagadn Wilmowski. - Udao nam si zdoby bardzo wane informacje - wyjani Smuga. - Ci krajowcy nale do plemienia Bena Bena. Zachowuj szczegln ostrono, gdy znajduj si w stanie wojny z ssiednim plemieniem Ku-kuku-ku. - Dlaczego Papuasi stale walcz?! - zapyta Zbyszek. - Do tej pory nie natrafilimy na tej wyspie na kraj, w ktrym panowaby pokj! - Przesdy, prawa plemienne i obrzdy religijne stanowi, dla nich podniet do wiecznego wojowania - odpar Smuga. - Teraz na przykad znajduj si w stanie wojny, gdy podczas ostatniej burzy ze duchy rzuciy ognist kul na Dom Duchw w wiosce plemienia Ku-ku--ku-ku. Piorun spali dom i wszystkie zgromadzone czaszki ulegy zniszczeniu. Oczywicie

czarownicy Ku-ku-ku-ku orzekli, e to czary plemienia Bena Bena cigny na nich gniew zych duchw. Ku-ku-ku-ku rozpoczli wojn. Musz jak najszybciej zdoby nowe czaszki zabezpieczajce przed czarami. - Krtko mwic, przypadkowe uderzenie piorunu byo powodem do rozpoczcia wojny - zdumia si Balmore. - Trzsienia ziemi i burze czsto niszcz w Nowej Gwinei chaty krajowcw - wtrci Wilmowski. - Dlatego te nie opaci si tu budowa trwalszych domw. - Caa tragedia w tym, e przesdni Papuasi przypisuj powodowanie burz i trzsie ziemi swoim ssiadom, na ktrych zaraz dokonuj zemsty powiedzia Bentley. - Przypuszczam, e to wanie wojownicy Ku-ku-ku-ku napadli na nas po drodze - domyli si Wilmowski. - Ja rwnie tak sdz - potwierdzi Smuga. - Obymy jak najprdzej znaleli si na wyspie - wtrci Tomek. - Biedna Sally znw czuje si gorzej! - Rzeka jest blisko - pocieszy go Smuga. - Niebawem wyruszymy. Kobiety ju nios dla nas prowiant! Gromada kobiet wanie wychodzia z wioski. Niosy na plecach siatki z lian wyadowane jarzynami. Wkrtce te zaczy skada przed podrnikami sodkie kartofle, kukurydz, laski trzciny cukrowej, ogrki i dzikie owoce. Smuga w zamian obdarowa je szklanymi paciorkami, ktre przyjy z gonymi oznakami zadowolenia. Teraz naczelnik wioski ofiarowa p odrnikom du wini, a Smuga wrczy mu stalow siekier. Pierwsze lody ostatecznie zostay przeamane. Wkrtce kilkunastu wojownikw Bena Bena doczyo si do karawany, aby wskaza jej drog do wyspy na rzece; uzbrojeni w tarcze, dzidy i uki, kroczyli w przedniej stray razem ze Smug. Nim godzina mina, podrnicy usyszeli szum wody. Szeroko koryta rzeki nie prz ekraczaa w tym miejscu szedziesiciu metrw. Konary olbrzymich drzew zwisay nad wod. Poduna wysepka, poronita bujn zieleni, leaa nieco w dole rzeki. Bena Bena wydobyli z ukrycia w nadrzecznym gszczu cztery dugie odzie. Byy one bakowato wydrone z pni drzew. Dla dodania rwnowagi kada d posiadaa z jednej strony wykadki z belek z lekkiego drewna. Przeprawa nie trwaa dugo. Pojedyncza d moga pomieci do dwudziestu osb, wszyscy

wic popynli rwnoczenie i niebawem wyldowali na wysepce. Stanowia ona doskonae miejsce na rozoenie obozu. Gboki, wartki nurt rzeki odgradza j ze wszystkich stron i zabezpiecza przed jakim niespodziewanym napadem. Energiczny Smuga nie pozwoli nik omu na bezczynno, cho wszyscy byli bardzo zmczeni. Natychmiast podzieli! uczestnikw wyprawy na grupy, ktrym powyznacza odpowiednie zadania. Dziki temu podczas gdy jedni oczyszczali teren na rozoenie obozu, inni ogradzali go barykad z pni drzew, ktra miaa chroni przed raeniem strzaami z nabrzey rzeki, rozpakowywali bagae, przygotowywali posiek. Wojownicy Bena Bena obiecali zaopatrywa karawan w wiee warzywa i zgodzili si na wypoyczenie odzi. Nie chcieli jednak duej pozosta na wyspie. Ze wzgldu na trwajc wojn musieli zaraz wraca do swojej wsi. Tym razem kilku Mafulu penio rol przewonikw. Nim zapad wieczr, prace obozowe zostay ukoczone, Mafulu rozoyli si przy ogniskach. Tajemnicze, ciche brzegi rzeki otulone gszczem ciemnej zieleni nie nastrajay do tacw i piewu. Mafulu w milczeniu palili fajki, uli betel i pilnie wsuchiwali si w nocne pogwary pynce z dungli. Biali owcy do pnej nocy pracowali w podrcznym "laboratorium", alb owiem przy lada niedopatrzeniu zgromadzone okazy flory i fauny mogy ulec zniszczeniu. Jedynie Sally odpoczywaa w swoim namiocie odwiedzana co chwila przez Natasz i Tomka. wit poderwa wszystkich z posa. Smuga zda komend Wilmowskiemu, a sam z kapitanem Nowickim i Tomkiem przeprawi si na brzeg rzeki. Postanowi rozejrze si po okolicy. Tym razem nie zabra Dinga. Wierne psisko przez ca noc warowao przy posaniu chorej i okazywao denerwujcy wszystkich niepokj. Trzej przyjaciele ostronie przedzierali si przez gszcz. Nowicki pierwszy przerwa milczenie. - Panie Smuga, co mi si wydaje, e le jest z nasz Sally - rzek markotnie. Smuga spod oka zerkn na Tomka, po czym westchn ciko i odpar: - Wszystko bym odda za to, aby w tej chwili moga si znale w szpitalu w Sydney. - Do stu zgniych wielorybw, powinnimy zaraz ruszy w powrotn drog! - powiedzia Nowicki.

Smuga przystan. Pooy do na ramieniu Tomka i odpar: - Od chwili, gdy Sally wydarzy si ten okropny wypadek, szukani najdogodniejszej drogi do wybrzea. Nawet, jeli Sally przetrzyma kryzys, bdzie potrzebowaa opieki lekarskiej. Dzisiaj wanie chc si przekona, w jakim kierunku pynie ta rzeka. Wedug moich oblicze to moe by Purari lub ktry z jej dopyww. Moglibymy popyn odziami. - Dzikuj... -cicho szepn Tomek drcym gosem. - Wiem, e tak samo jak ja drycie o ycie Sally... - Nie tramy czasu na gadanin! - gorczkowo powiedzia Nowicki. - W drog! Dopiero okoo poudnia wracali do obozu. Nie ulegao wtpliwoci, e rzeka pyna na poudnie. Chcc skrci sobie drog, Smuga postanowi wraca po ciciwie uku rzeki. Szli, wic teraz wprost przez dungl, przyspieszajc tempo przedzierania si ku brzegom rzeki. Byli ju w jej pobliu, gdy naraz Tomek przystan. Pochyli si nad ziemi, a nastpnie przyklkn. - Stjcie! - cicho zawoa. - Tu s odciski bosych stp! Smuga bez sowa przyklkn obok niego. Uwanie przyjrza si ladom. - Tedy przechodzio kilku ludzi. Szli w kierunku rzeki - potwierdzi po chwili spostrzeenie Tomka. - Przeszli tdy zaledwie kilka godzin temu... - rzek modzieniec. - Moe to Bena Bena draowali z prowiantem dla nas - mrukn Nowicki. - Nie, wioska Bena Bena ley na pnocnym wschodzie - zaprzeczy Smuga. - Te lady wiod z poudniowego wschodu. - To mogli by Ku-ku-ku-ku - doda Tomek. - Jak najprdzej wracajmy do naszych! - Nie bd w gorcej wodzie kpany. Jeli te zuchy naprawd wsz w pobliu obozu, to mamy dobr okazj, aby ostudzi ich zapa - powiedzia Nowicki. - Masz racj, musimy si przekona, czego oni tutaj szukaj - powtrzy Smuga. - Chodmy ich ladem! Ruszy pierwszy z broni gotow do strzau. Tropy wiody wprost ku rzece. Smuga szed coraz wolniej i ostroniej. W milczeniu gestem nakazywa towarzyszom, aby zwracali baczn uwag na korony drzew, gdy tam mogli si ukrywa wrogowie. Ju byo sycha szum pyncej wody. Poprzez zarola

przewitywaa

rzeka.

Smuga

przystan,

odwrci

si

do

przyjaci

przykadajc palec do ust. Wzrokiem wskaza na nadbrzene drzewo. Na rozoystym konarze siedzia ciemnoskry wojownik. W rkach trzyma tuk i pierzaste strzay. Niemal nie odrywa wzroku od doskonale std widocznej wyspy na rodku rzeki. Nowicki pytajco spojrza na Smug. W tej wanie chwili zaszeleciy gazie. Smuga instyn ktownie uskoczy w bok. Ostrze dzidy trafio w drzewo zaledwie o krok od jego piersi. Kilkun astu Ku-kuku-ku wyroso jak spod ziemi. W nadrzecznym gszczu rozgorzaa walka wrcz. Jeden z napastnikw skoczy z gazi drzewa wprost na Tomka. Ten straci rwnowag i zwali si na ziemi razem z Papuasem. Na szczcie zwinnym podrzutem ciaa zdoa odwrci si na plecy i chwyci w przegubie do godzc w niego ostrym noem z bambusa. Uderzeniem kol ana przerzuci napastnika przez siebie. Ju z rewolwerem w doni poderwa si z ziemi, zanim jednak zdy nacisn spust, celny strza Smugi powali wojownika. Kapitan Nowicki odrzuci na bok karabin bezuyteczny w lenym gszczu. Jego twarde jak kamie pici siay przeraajce spustoszenie. Kogokolwiek dosign! rk, ten pada jak raony gromem. Tote w kilku chwilach rozproszy napastnikw, ktrzy w gstwinie rwnie nie mogli zadawa ciosw dzidami bd strzela z lukw. Smuga raz za razem naciska spust rewolweru. Na odgos walki na brzegu rzeki Wilmowski w obozie szybko zorganizowa pomoc; od wyspy odbiy dwie lodzie pene zbrojnych ludzi. Huk salwy karabinowej do reszty zniechci Ku-ku-ku-ku do kontynuowania napadu. Zanim nadpyna odsiecz, czmychnli w zarola.

Ostatnie yczenie Sally

Wieczr by cichy i pogodny. Na niebo wschodzi ksiyc w peni. Tomek i Nowicki czuwali przy ognisku przed namiotem, w ktrym spaa chora Sally. Obydwaj prawie nie rozmawiali, w skupieniu nasuchiwali odgosw pyncych z dungli, otaczajcej zwartym gszczem wysp na rzece. Ju od trzech dni obozowali w samym sercu kraju ludoercw i owcw lud zkich gw. Co

wieczr wpatrywali si w wojenne ognie palone przez krajowcw na okolicznych szczytach grskich. Ku-ku-ku-ku mobilizowali si do decydujcego ataku. Ich przednie strae w dzie i w nocy czaiy si w nadbrzenej gstwinie po obydwch stronach rzeki, czekajc dogo dnej chwili do napaci. Przez dungl nioso si ustawicznie przytumione dudnienie bbnw. owcy zdawali sobie spraw ze swojej beznadziejnej sytuacji. Wyspa bya oblona przez wojowniczych Ku-ku-ku-ku. Wbrew przyrzeczeniu, Bena Bena nie dostarczyli im wieych zapasw ywnoci. Zapewne nie mogli si przedrze przez strae, Ku-ku-ku-ku, ktrzy c oraz cianiejszym koem okrali obozowisko. Smuga dwukrotnie usiowa przelizn si do wioski, Bena Bena, lecz grad pierzastych strza oraz mroce krew w yach przeraliwe okrzyki wojenne Ku-ku-ku-ku zmuszay go do odwrotu. Tego wieczora jeszcze wicej ogni pono na grach. Nowicki i Tomek pospnym wzrokiem spogldali na sygnay i zaniepokojeni, co chwila zerkali ku namiotowi Sally. Chora ju od dwch dni nie przyjmowaa pokarmu. Gorczka poeraa resztki jej si. Gdy na krtko budzia si z niespokojnej drzemki, Z trudem unosia powieki. Wszyscy dreli o jej ycie. Mna twarz Tomka staa w grymasie z trudem ukrywanej rozpaczy. Sally umieraa, a on nie mg jej pomc... Nowicki nie przerywa milczenia. Widzia bl przyjaciela i sam cierpia nie mniej od niego. Wtem zaszeleciy krzewy. Smuga przysiad przy ognisku. - Co z Sally? - krtko zapyta. - Bez zmian... - odpar Nowicki, ciko wzdychajc. - Wydaje mi si, e choroba osigna punkt kulminacyjny - powiedzia Smuga. - Musisz by dzielny, Tomku. Nie tra nadziei, jeli przeyje do rana... Gos uwiz mu w gardle. Przez chwil siedzia z opuszczon na piersi gow i dopiero gdy zapanowa nad sob, cicho rzek: - Tomku, jestemy twoimi i Sally oddanymi przyjacimi. Cierpimy razem z wami. Pamitaj o lym, lej ci bdzie... Modzieniec spojrza na przyjaci. Poblad jeszcze bardziej. Zrozumia okrutn prawd?. Sowa zamary mu na drcych ustach... Po dugiej chwili milczenia Smuga znw si odezwa:

-Jeli Ku-ku-ku-ku pozostawi nas do witu w spokoju, wyruszymy na odziach w d rzeki. Musimy si wyrwa z oblenia, Z ywnoci bardzo krucho... - Nie bj si pan, nie pomrzemy z godu - ponuro odpar Nowicki. - Spjrz, ile ogni ponie dzisiaj na grach! Jestem pewny, e atak nastpi o wschodzie soca. - Do rana odzie bd gotowe do drogi - odpowiedzia Smuga. - Oprcz stray wszyscy pracuj bez wytchnienia. Na szczcie ksiyc wieci jasno i moemy nie pali ogniska. Ku-ku-ku-ku nie wypatrz naszych przygotowa. - eby wieloryb pokn tych synw karalucha! - zakl Nowicki, - Dlaczego tak si na nas uwzili?! - Czaszki biaych maj dla nich podwjn warto - wyjani Smuga. - Nie tak atwo dostan nasze...! - mrukn Nowicki i zacisn pici z lak si, a zachrzciy ich stawy. - Jako damy sobie rade. W gorszych ju bywaem tarapatach powiedzia Smuga. - wit moe przynie wiele niespodzianek. Czuwajcie przy chorej na zmian. Musimy by w peni si na ostateczn rozpraw. Zaraz przyl wam Natasz... Smuga odszed. Nowicki powsta ociale i zajrza do namiotu. Na polowym ku, pod szczelnie zasonit moskitier, spaa Sally. Przy nikym wietle lampy naftowej twarz jej nabieraa niepokojcej ostroci, tak charakterystycznej dla ciko chorych. Nowicki ukradkiem otar z z oka i znw przysiad przy Tomku. - Wci pi biedaczka... - rzek cicho. - Ty rwnie, brachu, kimnij si troch. Czuwasz ju trzeci noc. Musisz nieco odpocz, zanim /;ic/nie si piekielny taniec! Od pewnoci oka i rki bdzie zaleao ycie nas wszystkich! - Pan take przez cay czas czuwa razem ze mn - odpowiedzia Tomek. - Chc by przy Sally, gdy si przebudzi. - Przepij si! - nalega Nowicki. - Dam ci zna, gdy tylko Sally otwor/y oczy.

Tomek dorzuci drew do ogniska, po czym pooy si obok na ziemi. Coraz leniwiej ogania si od komarw. Srebrzysty rechot toundul i wierkanie wierszczy zday mu si coraz dalsze i sabsze. Zmczenie przyguszyo rozpacz. Tomek zasn. Kapitan ostronie okry go k ocem, a nastpnie na palcach wszed do namiotu. Usiad przy ku Sally. Wzrok jego spocz na pobladej, wychudej twarzyczce. Wyta cala si woli, aby powstrzyma zy cisnce mu si do oczu. Po jakim czasie Natasza cicho wlizna si do namiotu. Delikatnie dotkna doni r amienia marynarza. Ten przyoy palec do ust, nakazujc jej milczenie. Usiada obok niego. Schowaa twarz w doniach. Pakaa. Naraz z ust Sally wyrwao si goniejsze westchnienie. Przebudzia si. Nowicki i zapakana Natasza natychmiast porwali si z ziemi. Pochylili si nad chor. - Gdzie Tommy? - sabym gosem zapytaa Sally. - pi przed namiotem. Zaraz go obudz - szybko odpar Nowicki. Czuwa przez trzy noce... - Nie trzeba budzi... - szepna Sally. - Teraz nawet wol go nie widzie... - Co ty wygadujesz, kochana sikorko?! - zaoponowa Nowicki. - Tomek nigdy by mi tego nie darowa... - To ju chyba moje ostatnie chwile - cicho mwia Sally rwcym si gosem. - Niech mu pan oszczdzi tego widoku. - Nie moesz umrze, Sally! - cicho krzykn Nowicki. - Tomek oszalaby z rozpaczy! A ja... ja... Nie mg dalej mwi. Pochyli si nad chor i porwa jej donie w swe rce. Strach zjey mu wosy na gowie. - Niech pan mnie pocauje... w jego imieniu - poprosia Sally. - Niech mu pan powie, e moim jedynym pragnieniem byo stale by z nim razem. Miaam nadziej, e si pobierzemy... Lej by mi byo teraz umiera, gdyby Tommy by ju naprawd mj... Nowicki przygryz wargi a do krwi. Kurczowo ciska jej donie, jakby chcia przytrzyma ulatujce ycie. - Tomek jest tylko twj - rzek stumionym gosem. - Gdy znajdziemy si na "Sicie", jako kapitan sam dam wam lub. Wierz mi! - To ju bdzie za pno, drogi kapitanie... - szepna Sally.

- Niech pan da im lub teraz! - zawoaa Natasza. - Przecie i na ldzie jest pan kapitanem! Jaka myl olnia Nowickiego, oczy jego, bowiem pojaniay. Pochyli! si nad Sally i zapyta: - Czy naprawd chcesz wyj za m za Tomka? - To moje ostatnie yczenie... - odpara i niky umiech okrasi jej blad twarz. - Bdziesz jego on! Natasza, bud Tomka! Po krtkiej chwili modzieniec wszed do namiotu. Panowa nad sob. Przysiad na ku obok Sally. Obj j ramionami i przytuli do swej piersi. - Saliy, kochanie, Natasza powiedziaa mi wszystko? Czy naprawd chcesz zosta moj on? - zapyta. - Tak bardzo bym chciaa,Tommy... - Kapitanie, czy moesz da nam lub? - zwrci si Tomek do przyjaciela. - Mam prawo da lub na statku. Bierz j i chod ze rnn! Zdumienie odmalowao si we wzroku Tomka, lecz bez chwili wahania ostronie wzi Sally na rce i ruszy za kapitanem. Gowa Sally ciko opada na jego rami. Nowieki wstpi po drodze do swego namiotu i wyszed po chwili w czapce kapitaskiej na gowie. Teraz poprowadzi przyjaci na brzeg wyspy, gdzie przygotowywano lodzie do dr ogi. Cztery dugie pirogi stay ju na wodzie poczone parami za pomoc belek z lekkiego dre wna. Wanie na tych pomostach pomidzy odziami ukadano paki ze zbiorami i bagae. - Zapalcie pochodnie! - dononie zawoa Nowicki. Smuga chcia zaoponowa, ale zaledwie ujrza Tomka nioscego Sally oraz Nowickiego ubranego w czapk kapitana, natychmiast poj, e dzieje si co niezwykego. - Zapalcie pochodnie! - rozkaza. Mafulu natychmiast podnieli z ziemi bambusowe kije. W jednym rozszczepionym kocu kadego kija bya zatknita smolna szczapa. Byy to pochodnie przygotowane przez tragarzy na wypadek ataku. Po chwili czerwony odblask rozjani wybrzee wyspy. Tomek z Sally w ramionach przystan przed ojcem.

Tatusiu,

Sally

i ja

pragniemy

si

pobra

rzek

spokojnie.

Prosimy ci o ojcowskie pozwolenie. Wilmowski tkliwym spojrzeniem ogarn twarzyczk chorej. Ostronie wzi j od syna na rce. - Nie j do odzi, Andrzeju - popieszy z wyjanieniem Nowicki. - Jako kapitan mam prawo da im lub tylko na statku. - Niech tak bdzie - powanie odpar Wilmowski. - Pniej potwierdzimy lub w najbliszym porcie. Natasza zdya ju po cichu powiadomi wszystkich o krytycznym sianie Sally i jej ostatnim yczeniu. Tote przyjaciele Tomka szli za Wilmowskim wiadomi powagi niezwykego wydarzenia. Balmore i Zbyszek przygotowali w odzi posanie z kocw. Na nim to zoy Wilmowski chor Sally. Tomek przyklkn obok niej. Dingo jednym skokiem znalaz si przy nich. Nowicki przysiad na krawdzi odzi. Smuga tymczasem zarzdzi alarm. Z karabinem w doni, wraz z uzbrojonymi Mafulu otoczy d. Nowicki wydoby z kieszeni bluzy swj podrczny dziennik pokadowy, noszcy widome lady po strzale z luku, ktr Eleli Koghe chcia przebi jego serce. Odszuka woln stron, po czym zapyta: - Czy naprawd chcecie zosta mem i on? - Och, tak, drogi kapitanie, tak! - szepna cicho Sally. - Obydwoje jestemy zdecydowani - potwierdzi Tomek. - Od dawna to wam prorokowaem, tote zapytaem tylko dla dopenienia formalnoci - powiedzia Nowicki. - Gdzie s wiadkowie? - Ja bd jednym - odpar Wilmowski. - Prosz, kapitanie, ofiarowuje pastwu modym obrczki, moj i ony. - A ja zgaszam si na drugiego wiadka - doda Smuga. Nowicki zaraz poda Sally mniejsz obrczk. - Troch za dua - mrukn. - No j na rodkowym palcu, bo zgubisz. - Dobrze... - szepna Sally. - Czy bdziesz szanowa Sally i nie opucisz jej a do mierci? - zwrci si Nowicki do Tomka. - Zawsze bd j szanowa i nie chc y duej od niej - odpar modzieniec.

- Nie gadaj gupstw, brachu, jak amen w pacierzu w dniu twego lubu spuszcz ci lanie - rozgniewa si Nowicki. - Odpowiadaj lylko: tak lub nie! - Tak, panie kapitanie! - zgodnie potwierdzi Tomek. - Pamitaj, e masz jej oddawa wszystkie pienidze. Kobiety lepiej umiej oszczdza ni my! - Bd oddawa, panie kapitanie! - Dobrze a teraz ty, Sally! Czy zawsze bdziesz kochaa Tomka? Wiesz, e przepadam za nim jak za wasnym synem! - Nigdy nie przestan go kocha... - odrzeka Sally. - Nie pytam, czy bdziesz dla niego dobr on, bo wiem, e lepszej nigdzie by nie znalaz - cign Nowicki. - Czy zaprosicie mnie za ojca chrzestnego waszego pierwszego syna? - Tak - odpowiedzieli zgodnie. - Wobec tego zapisuj w dzienniku pokadowym "Sity", e w dniu dzisiejszym w obecnoci wiadkw udzieliem wam lubu. Od tej chwili jestecie maestwem. ycz wam, eb ycie yli przykadnie! Suchaj, kochana sikorko, skoro spenilimy twoje yczenie, musisz w yzdrowie! Teraz, brachu, pocauj on! Spiesz si, bo ju wita! Odblask wschodzcego soca wanie rowi niebo. Tomek troch zaenowany spojrza na przyjaci zgromadzonych obok odzi. Wszyscy byli skupieni i wzruszeni. Natasza pakaa z radoci. Tomek pochyli si nad Sally. W tej wanie chwili Dingo szczekn chrapliwie. Na lewym brzegu rzeki rozleg si przeraliwy bojowy okrzyk Ku-ku-ku-ku. Chmara pomalowanych wojownikw, w wojennych barwach, wynurzya si z gszczu dungli. Jedni spychali na wod dugie pirogi i stojc na nich, osonici podunymi tarczami, pynli ku wyspie, inni wprost siadali na nieco wydrone w rodku pieki drzew, na ktrych jak na komach sunli obok odzi. - Atakuj nas! - krzykn Bentley. - Kobiety za barykad! - zakomenderowa energicznie Smuga. Tomek porwa Sally na rce, gwizdn na psa i wraz z Natasza pobieg w kierunku namiotu osonitego zapor z grubych bali. Smuga tymczasem sprawnie rozstawia swych ludzi, aby w bitewnym rozgardiaszu unikn zaskoczenia. Wszyscy uzbrojeni w bro paln mieli st awi czoo gwnemu atakowi. Przyczaili si za drzewami i w krzakach na samym brzegu wyspy naprzeciwko nadpywajcych odzi Ku-ku-ku-ku.

Tomek uoy Sally na ku polowym. Na krtk chwil przytulia gow do jego piersi, po czym, jak przystao dzielnej onie podrnika, szepna: - Mj najdroszy, id pomc naszym. Na pewno twoja pomoc jest im potrzebna. Damy tu sobie rad z Natasza... Id, nie tra czasu! Tomek ucaowa donie Sally. Czule pogaska j po gowie zroszonej potem. - Dingo! Pilnuj pani! - rozkaza psu, ktry zaraz przywarowa obok ka. Chwyci karabin oparty o skrzyni i wybieg z namiotu. Przyklkn za drzewem w pobliu kapitana Nowi ckiego i Smugi. Przygotowa bro do strzau. Kilka dugich pirg ju podpywao do wyspy. Ku-ku-ku-ku ukryci za tarczami trzymali w pogotowiu dzidy zakoczone ostrzami. Pamalowani na biao wygldali jak kociotrupy. Czterech wiolarzy popychao odzie dugimi, bambusowymi drgami. Smuga uwanie obserwowa rzek. Wzrokiem mierzy odlego odzi od brzegu. Gdy byy ju oddalone zaledwie o kilkanacie metrw, wolno unis karabin do ramienia i gono rozkaza: - Mierzy do wiolarzy! Ognia! Kilku krajowcw zwalio si do wody. Pirogi pozbawione sternikw zaczy krci si w koo. Porwane wartkim nurtem spyway szybko w d rzeki. Jedna z odzi wywrcia si do gry dnem. Dwie pirogi dobiy do wyspy. Czereda Ku-ku-ku-ku wyskoczya na brzeg. Zowrogo rozbrzmiewa przeraliwy okrzyk owcw gw. - Kapitanie! Prowad na nich Mafulu! - zawoa Smuga. Tragarze widzieli, e ycie ich i wszystkich uczestnikw wyprawy wisi na wosku. Tote na rozkaz Nowickiego desperacko natarli na wrogw. Tomek z karabinem w doni skoczy za Nowickim, ktry szczeglnie celowa w walce wrcz. Marynarz kolb karabinu wymierza byskawiczne ciosy. Po krtkiej chwili wok niego powstaa pustka. Tomek raz za razem strzela z rewolweru. Mafulu zachceni przykadem szybko przegnali napastnikw na brzeg rzeki. Walka toczya si teraz tu nad wod. Tomek szybko wystrzela naboje z rewolweru. Nie majc czasu na ponowne nabicie broni, wepchn j za pas. W ostatniej chwili kolb karabinu odparowa cios wymierzony dzid w jego pier. Zanim napastnik zdy ponownie wznie do gry dzid, Tomek odrzuci karabin i obydwiema rkami przytrzyma drzewce. Ku-ku-ku-ku natychmiast rzuci dzid i tarc z na ziemi.

Wyrwa n zza przepaski. Dziki kapitanowi Nowickiemu Tomek by zaprawiony w tego rodzaju walce. Nie straci, wic teraz odwagi; zwinnym skokiem znalaz si twarz w twarz ze straszliwym owc gw. Wspaniay piropusz na gowie krajowca uwiadomi mu, e ma do czynienia ze znakomitym wojownikiem. Niezawodny chwyt jedn doni za przegub, a drug za okie zmusi Ku-ku-ku-ku do porzucenia noa. Papuas chwyci Tomka za gardo, ten ostatni za podstawi mu nog. Zwalili si na ziemi. Naraz ucisk Papuasa zela. Tomek lec na plecach ujrza wroga unoszcego si do gry. Byo to dzieem Nowickiego, ktry w sam por pospieszy druhowi z pomoc. W mgnieniu oka Ku-ku-ku-ku zakreli w powietrzu luk i znikn pod woda. Wtem na lewym brzegu rzeki wybucha nieopisana wrzawa. Triumfujce okrzyki mieszay si z przeraonymi gosami woajcymi o pomoc. Ku-ku-kuku w popochu wskakiwali do swych odzi i umykali na ld, gdzie niespodziewanie rozgorzaa walka. - To Bena Bena zaatakowali naszych wrogw! - krzykn WiImowski. - Musimy ich wspomc ochotnikw! Rozgrzani walk Mafulu ju wsiadali do dwch odzi porzuconych przez niefortunnych napastnikw. Smuga zabra ze sob jedynie Nowickiego i Balmore'a. Reszta biaych podrnikw wraz z kilkunastoma Mafulu musiaa pozosta na stray na wyspie. - Do licha, ale tam bdzie prawdziwa rze! - zafrasowa si Bentley. Musimy przerazi krajowcw, wtedy
99

- zawoa Smuga. - Kapitanie, zbieraj

przerw

walk

odpar

Wilmowski. - Tomku, przynie trzy rakiety!

Tomek pobieg do obozu. Wkrtce powrci z rakietami osadzonymi na dugich erdziach stabilizujcych. Wilmowski razem z Tomkiem umocowali koce erdzi w ziemi w ten sposb, aby byy nachylone pod pewnym ktem w kierunku brzegu rzeki. Tomek wydoby z apaki; kolejno zapali lonty rakiet. Z hukiem odpaliy jedna po drugiej i snujc za sob ogon czerwonego dymu zatoczyy w powietrzu nad rzek szeroki uk, po czym przepady gdzie w dungli. Wrzawa bitewna ucicha na chwil. Potem nastpi wybuch okrzykw przeraenia. Odgosy walki zaczy si oddala na poudniowy wschd.
99 Byy to rakiety sygnalizacyjne, czyli pociski napenione materiaem spalajcym si podczas lotu i
wydzielajcym kolorowy dym.

Po godzinie Smuga i Nowicki wrcili na wysp. - Ku-ku-ku-ku zostali rozgromieni - oznajmi Smuga, siadajc przy ognisku. - Czyj to by pomys z wystrzeleniem rakiet sygnalizacyjnych? - Mj - krtko odpar Wimowski, - Chciaem przerwa bezsensown bitw. Udao ci si wspaniale, Andrzeju powiedzia Nowicki. - Kuku-ku-ku tak zmykali, e a pitami kopai si w zadki! Jak czuje si nasza Sally? Czy bardzo si wystraszya? - Mimo odgosw walki, zaraz po lubie, uszczliwiona, zasna. Tak bardzo jest osabiona - wyjania Natasza. - Miejmy nadziej, e przetrzyma kryzys, teraz ju chyba nie... umrze powiedzia Tomek, szukajc potwierdzenia swych nadziei w oczach przyjaci. - Zastosowaem najskuteczniejsze lekarstwo - chepliwie odezwa si kapitan Nowicki. - Spenienie jej najskrytszego marzenia pokona diabelski jad podstpnego czarownika. - Pozwlmy jej odpocz jeszcze ze dwa dni - rzek Smuga. - Potem popyniemy odziami w d rzeki. Jeszcze dzisiaj Bena Bena dostarcz nam zapasy prowiantu. Wyprawimy uczt weseln. Jest to przecie dla nas dzie wielkiej radoci...

Zakoczenie wyprawy

Ju prawie dziesi dni wyprawa owcw rajskich ptakw pyna na odziach w d rzeki. Wojenne ognie krajowcw, ponce nocami na grskich szczytach, pozostay w dali; umilko dudnienie bbnw. Sze dugich pirg, poczonych parami za pomoc pomostw z belek, tworzyo teraz flotyll wyprawy, nad ktr na wodzie obj komend kapitan Nowicki. Mafulu z ochot przedzierzgnli si w wiolarzy. Bagae oraz liczne okazy flory i fauny spoczyway na pomostach pomidzy odziami. Tylko dziki temu biali owcy mogli wywie z gbi kraju swe zbiory, gromadzone przez wiele miesicy. W walce z Ku-ku-ku-ku polego piciu tragarzy Mafulu, a kilku innych odnioso rany i nie byli zdolni dwiga a dunku. Podrowanie na

odziach umoliwiao rwnie zapewnienie koniecznych wygd chorej Sally, ktra bardzo powoli odzyskiwaa siy. Tote przez cay dzie spoczywaa w odzi na mikkim posaniu osonitym daszkiem z patw kory i moskitier. Na noc rozkadano dla niej namiot na ldzie. Tomek wszystkie wolne chwile spdza przy onie. Wanie siedzia na pomocie naprzeciwko jej posania i mwi: - Ju niedugo dopyniemy do morskiego wybrzea, jeli naprawd znajdujemy si na Purari, wkrtce bdziemy w Port Moresby. Tam znajdziesz odpowiedni opiek lekarsk i skocz si nasze kopoty. - Przeze mnie musielicie przerwa owy - markotnie zauwaya Sally. - Nie powinna tak myle - zaprzeczy Tomek. - Wprawdzie bardzo obawialimy si o ciebie, ale przede wszystkim wroga postawa krajowcw zmusia nas do przyspieszenia odwrotu. - Mwisz tak, eby mnie pocieszy... - niedowierzaa Sally. - Nie rozumuj dziecinnie, moja droga. Przecie sama widdzisz, jakie warunki panuj na Nowej Gwinei. W gbi wyspy krajowcy wci jeszcze yj na poziomie epoki kamienia upanego, a ich wiedza o wiecie i rnych zjawiskach w ogle si nie rozwija. Ludzie ci nie znaj wymiaru czasu, nie umiej liczy, wierz w duchy i boj si wszystkiego, co dla nich jest niezrozumiae. W tej sytuacji przemon rol odgrywaj tu przebiegli czarownicy, ktrzy zazdronie strzeg swoich wpyww. Oni te ustawicznie podburzali krajowcw przeciwko nam. - Moe masz racj, przecie ukszenie przez jadowitego wa zostao spowodowane przez czarownika. Troch mi lepiej, gdy wiem, e to nie tylko z mojej winy wyprawa musiaa zawrci z drogi - wtrcia Sally. - Czarownicy rozpuszczali wieci, e zaklinamy dusze wojownikw w martwe rajskie ptaki, aby mc je potem drczy - mwi Tomek. - Nawet podczas naszego pobytu na wyspie ci szarlatani judzili Bena Bena, aby przestali nam pomaga. - Tommy, nic mi o tym nie wspominalicie! - zdumiaa si Sally. - Bya zbyt osabiona; nie chcielimy ci martwi - wyjani Tomek. - Dlaczego czarownicy podburzali przeciwko nam Bena Bena? Przecie pomoglimy im w walce z Ku-ku-ku-ku?

- Zaraz ci to wytumacz. Tu przed naszym odpyniciem z wyspy pan Bentley poszed troch pomyszkowa po dungli. Wtedy wanie natrafi na nieznany, oryginalny okaz orchidei. Jej korzenie, tak jak azjatyckiego eszenia
100

, przypominay ksztatem miniaturow sylwetk czowieka. Pan

Bentley, zachwycony swym odkryciem, chcia zabra t orchide. Jednak towarzyszcy mu Bena Bena gwatownie zaprotestowali, a nawet usiowali grozi. Okazao si, e kwiaty te s uwaane przez krajowcw za talizman o niezwykej mocy i su im do czarodzie jskich praktyk. Oni sdz, e w korzeniach tej orchidei znajduj si poarci przez kwiat ludzie. - Ale to wierutna bzdura! - oburzya si Sally. - Oczywicie, niemniej pan Bentley musia zrezygnowa z zabrania wspaniaego kwiatu. - Wielka szkoda... Byby to nie lada sukces! - Nie martw si, kochana - ciszej rzek modzieniec. - Nastpnego dnia pan Bentley ze Smug wyprawili si potajemnie do dungli i przynieli t orchide. Obecnie znajduje si ona pod osobist opiek pana Bentleya, ktry transportuje j w koszu z yka wyoonym wilgotnym mchem. - Oby tylko udao si j przewie do Sydney! - Pan Bentley jest dobrej myli. Wanie ze wzgldu na kilka odmian ywych orchidei musimy tak czsto urzdza postoje. One ywi si jakimi grzybkami, ktrych pan Bentley stale poszukuje. - A ja mylaam, e to ze wzgldu na mnie stale przybijamy do brzegu powiedziaa Sally przekornie, umiechajc si do Tomka. - Teraz wiesz prawd i nie kopocz si wicej! Sally jeszcze raz si umiechna, a po chwili znw zagadna: - Czy odwayby si osiedli w tym kraju? Myl, e trudno byoby biaemu czowiekowi zy si z tak prymitywnymi ludmi. - Nie wiem, czy potrafibym zdoby si na to, lecz syszaem o Polaku, ktry niemal dwadziecia siedem lat spdzi wrd mieszkacw Oceanii odpar Tomek. - Jak on si nazywa? - zaciekawia si Sally. - To by Jan Kubary
101

, jeden z najlepszych znawcw Oceanii.

100 e-sze (Panax Ginseng) - bylina z rodziny azaliowatych, ktrej korze uywany jest w lecznictwie.
Ronie we wschodniej czci Azji zwaszcza w Korei i w Chinach. 101 Jan Kubary, polski etnograf i badacz Oceanii, urodzi si w Warszawie w 1846, zmar w 1896 na wyspie Ponape. Jako przedstawiciel hamburskiego domu handlowego J.C. Godeffroya na obszar Oceanii, gromadzi i wysya do muzeum Godeffroya zbiory etnograficzne. Sta si najwybitniejszym znawc

- Opowiedz o nim! - By to niepospolity czowiek. Posiada rzadki dar zjednywania sobie zaufania u krajowcw. Nie mieli przed nim adnych tajemnic. Tote dokadnie pozna ich obyczaje. Traktowali go jak brata, poniewa oeni si z dziewczyn z wyspy Palau i mia z ni crk. Podrowa po Melanezji, Mikronezji i Polinezji, badajc take sam Ocean Spokojny. Jego ulubionym miejscem pobytu, do ktrego wci powraca, bya wyspa Ponape w archipelagu Wschodnich Karolin. Na Ponape posiada w Mpempe pracowni naukow. Wiele czasu powica krajowcom; wychowywa ich i uczy. Nic, wic dziwnego, e otaczali go szczerym szacunkiem. Przez p ewien czas przebywa na wyspie Nowa Brytania, a potem na Nowej Gwinei w Porcie Konstantego, nazwanym tak przez Rosjanina Mikucho-Makaja, o ktrym opowiadaa nam Natasza... Jak wic widzisz, mona zy si z krajowcami i czu si wrd nich jak wrd swoich. Donone rozkazy kapitana Nowickiego przerway rozmow. odzie zaczy si przyblia do brzegu. Wrd kp drzew rozsianych po sawannie wida byo unoszce si dymy ognisk. Tote zaledwie dopynli do ldu, Smuga przywoa Tomka oraz kilku Mafulu uzbrojonych w karabiny, po czym razem z Dingiem wyruszyli w kierunku wioski. Musieli zdoby wiey prowiant. Dingo, trzymany przez Tomka krtko na smyczy, wci zdradza niepokj. Widzc to Smuga uwanie rozglda si po sawannie porosej wysok traw kunai. Po jakim czasie upe wni si w swych domysach i szepn do Tomka: - Jestemy ledzeni przez krajowcw ukrytych w trawie, ktrzy wci cofaj si przed nami. - Miejmy si na bacznoci, wioska ju blisko - odpar Tomek. - Oddaj Dinga Ain'u'Ku, a sam trzymaj bro w pogotowiu - poleci Smuga. Zaledwie okoo dwustu metrw dzielio ich od wioski otoczonej bambusow palisad, gdy tu przed nimi wyroso kilkudziesiciu wojownikw. Naoone na ciciwy ukw strzay nie wryy nic dobrego. Smuga usiad na ziemi i poleci uczyni to samo swoim towarzyszom. Pooy przed sob tarcz jednego z Mafulu i na niej zacz rozkada dary.
ludw karoliskich. Napisa midzy innymi: Obrazki z Wysp eglarskich, Wyspy Nukuoro, Z podry po Mikronezji, egluga morska i handel midzynarodowy Karoliczykw centralnych. Wyniki bada ludoznawczych zamieci w pracy Etnographische Beitrdge ur Kenntnis des Karolinen Archipels.

Byy to dwa lusterka, scyzoryk, tyto i sl. Ruchem rki poprosi krajowcw, aby zbliyli si po nie, a sam zapali fajk. Wojownicy naradzali si po cichu. Dopiero po dugiej chwili jeden z nich podszed do tarczy. Nie okaza zdumienia ani strachu na widok lusterek i scyzoryka. Z jego zachowa nia wida byo od razu, e zna ich zastosowanie. Zaledwie zerkn na sl i tyto, tak bardzo podane w wielu okolicach wyspy. Niezdecydowany sta nad tarcz. Smuga pooy na niej stalowy n i siekier. - Tutaj ju byli przed nami biali ludzie... - szepn do Tomka. Krajowiec ujrzawszy nowe cenne dary zdj strza z ciciwy uku i odoy bro na ziemi. Przykucn przed tarcz. Gardowym gosem zawoa co do wojownikw stojcych za nim. Opucili uki i dzidy, po czym zbliyli si do biaych podrnikw. Smuga poczstowa ich tytoniem. Przy pomocy Ain'u'Ku rozpocz pertraktacje. Tomek nieznacznie obserwowa obcych wojownikw. Wikszo z nich nosia na kosmyku wosw po prawej stronie czoa niezbyt due, kamienne krki. Tomek ju wiedzia, co to oznacza. Tak odznak mg posiada jedynie wojownik, ktry wasnorcznie zabi wroga i uci mu gow. Tomek skorzysta z okazji, gdy Ain'u'Ku tumaczy wojownikom sowa Smugi i szepn: - Oni nosz odznaki owcw gw... - Spostrzegem to - cicho odpar Smuga. - Dobra to w tej chwili dla nas wiadomo. Pamitasz relacje Bentleya? Tomek skin gow. Doskonale przypomina sobie opowiadania Bentleya o ostatnich wyprawach innych podrnikw w okolice Purari. Wanie w okolicach tej rzeki owcy gw mieli nosi kamienne krki na czole. Oznaczao to, e wyprawa pynie po rzece Purari, a wic znajduje si na dobrej drodze. Po dugiej naradzie krajowcy zgodzili si wprowadzi podrnikw do swej wioski, aby mogli porozmawia z naczelnikiem. Zaledwie jednak wkroczyli do niej, zaraz wyoniy si nowe trudnoci. Mianowicie naczelnik spa w Domu Duchw i nikt nie mia odwagi go zbudzi. Pap uasi wierzyli, e w czasie snu dusza picego opuszcza ciao i odbywa wdrwki. Wedug nich marzenia senne byy odzwierciedleniem przey duszy podczas tych wdrwek. Dlatego te krajowcy nigdy nie budzili picego, obawiajc si, i

dusza moe nie zdy powrci do jego ciaa. Wtedy, korzystajc z okazji, jaki zy duch mgby zamieszka w ciele zbyt szybko zbudzonego czowieka. Na szczcie do gone pertraktacje skrciy sen naczelnika, ktry, hojnie obdarowany przez Smug, obieca zaopatrzy karawan w produkty spoywcze. Podczas gdy kobiety uday si na poletka po jarzyny, biali podrnicy rozgldali si po wsi. Naczelnik oraz gromada wojownikw postpowali za nimi krok w krok, lecz nie czynili jakichkolwiek przeszkd i chtnie udzielali wyjanie. Na skraju wioski stao kilka klatek zrobionych z bambusowych prtw. Zaintrygowani podrnicy zbliyli si ku nim. W klatkach tych, zwanych kazuawari, zamknite byy ywe kazuary. Sprawiay one godny poaowania widok. Zbyt mae i ciasne klatki w st osunku do rozmiarw olbrzymich ptakw uniemoliwiay im nawet pooenie si na pododze, zbudowanej z wskich, bambusowych drkw. Tote ptaki jedynie przestpowaly z nogi na nog, lizgajc si na wygadzonych drkach. Potwornie znieksztacone pazury ng najlepiej wiadczyy o mczarniach, jakie przechodziy. Podrnicy domylili si, e krajowcy hodowali ptaki dla misa oraz pir, ktrymi zdobili swe gowy, cz ptakw, bowiem pozbawiona bya upierzenia i poyskiwaa nag skr. Obok klatek z dorosymi ptakami kryy dwa mae kazuary, grzebic w odpadkach w poszukiwaniu poywienia.Tomek zaledwie ujrza mae, mieszne ptaki, natychmiast odezwa si do Smugi: - Prosz pana, moe krajowcy zgodziliby si sprzeda nam te dwa mode kazuary. Chciabym ofiarowa je Sally. Podobno mae kazuary przyzwyczajaj si atwo do czowieka i chodz za nim jak psiaki. Smuga obrzuci wzrokiem pisklta opierzone szarotym puchem z ciemnymi prgami. - Dobry pomys - odpar. - Sprbuj! Za trzy naszyjniki szklanych paciorkw Tomek sta si wacicielem dwch maych kazuarw oraz dwch bambusowych klatek. Naczelnik, rozochocony rnymi upominkami, wyda swym wojownikom jaki rozkaz. Po chwili przyprowadzili dwa rudawe, mocno utuczone psy. Naczelnik ofiarowa je podrnikom, tumaczc si, i wi ma zbyt mao, aby mg si nimi dzieli. Mafulu z zadowoleniem przyjli ten dar, Papuasi, bowiem w niektrych okrgach wyspy specjalnie trzymali i tuczyli rybami oraz ptakami sfory psw, zabijajc je pniej na uczty szczepowe.

Kobiety pojawiy si z siatkami napenionymi warzywami, lecz naczelnik nie chcia jeszcze wypuci z wioski podrnikw, zanim nie wypal z nim fajki w Domu Duchw. Smuga rad nierad musia na to przysta. Prowadzc goci do zborczego domu, naczelnik przystan przed swoj chat. Siedziaa przed ni jego ona, ktra jedn piersi karmia niemowl, a drug pr osiaka. Naczelnik z dum wskaza na prosi. Zapewne chcia si pochwali zamonoci. Smuga z Tomkiem wspili si po drabinie na platform Domu Duchw. Weszli do rodka w towarzystwie czarownika, naczelnika i kilku wojownikw. Usiedli na pododze na matach wzdu rowka z poncym ogniskiem. Naczelnik wolno nabija fajk tytoniem. ciany Domu Duchw ozdobione byy trofeami wojennymi. Poczesne miejsce zajmoway nagie czaszki lud zkie, jak i cae gowy pokryte skr, do zudzenia przypominajce gowy ywych ludzi. Tomek z zapartym tchem zerka na straszliwe trofea. Naraz czoo jego pokryo si kropelkami potu. Poblad... Bliski omdlenia z trudem wydoby glos z krtani. - Gowa herszta piratw... - wyjka. Smuga spojrza na cian, w ktr Tomek wlepi wzrok. Na krtk chwil znieruchomia. Potem mrukn po polsku: - Nosi wilk razy kilka, ponieli i... wilka. A wic spotkalimy si jeszcze raz, tak jak sobie tego yczy. Szkoda, e Nowicki nie moe go ujrze... Krajowcy byli niezmiernie radzi z wraenia, jakie wywara na biaych podrnikach gowa herszta piratw. Mona byo nawet mniema, e specjalnie w tym celu zaprosili ich do Domu Duchw, czarownik, bowiem podnis si, zdj gow ze ciany i poda j Smudze. Tomek szybko przymkn powieki. Obawia si, e zemdleje. Smuga, jak zwykle, doskonale panowa nad sob. Wzi upiorne trofeum do rk i przyjrza mu si uwanie. Po raz pierwszy podczas podry po Nowej Gwinei zobaczy tak po mistrzowsku spreparowan ludzk gow. Ca czaszk pokrywaa skra z owosieniem. Wyraz martwej twarzy pozosta nie zmieniony. Opuszczone powieki sprawiay wraenie, e herszt p iratw jest pogrony we nie. Smuga przesun doni po jego twarzy. Pod palcami wyczu mikk wypraw pomidzy komi i skr, ktra pozwolia dzikiemu artycie na odtworzenie waciwych rysw twarzy ofiary.102
102 Niektrzy Melanezyjczycy umiej preparowa gow zmarego w ten sposb, e nie zatraca swego

Smuga zwrci gow herszta piratw czarownikowi i zapyta, czy nie zechciaby jej odsprzeda. Czarownik stanowczo zaprzeczy. Gowa biaego czowieka przedstawiaa dla Papuasw wprost bezcenn warto. Smuga nie zrazi si odmow i zaproponowa kupno ktrej z gw krajowcw. Oczy Papuasw zabyszczay zowrogo. Smuga jak gdyby nigdy nic nadmi eni, e gotw by ofiarowa za gow biaego swj zegarek wydzwaniajcy godziny. Papuasi nie znali zastosowania czasomierzw, lecz tykanie zegarka i wydzwanianie godzin wszystkich ni ezmiernie zaintrygowao. Niemniej ostro odmwili odstpienia gowy. Smuga nie mg przedua pobytu w wiosce. Nastroje Papuasw nieraz ulegay nieoczekiwanym zmianom, tote egna teraz gospodarzy i poprzedzany przez kobiety, objuczone w arzywami, ruszy w powrotn drog. Wkrtce biali podrnicy zrozumieli, dlaczego mieszkacy wsi nie entuzjazmowali si ofiarowan im sol. Nie opodal osiedla natrafili na oryginaln warzelnie. Wydobywano w niej sl z cienkich odyg roliny pitpit103, posiadajcych slonawy smak. Zaintrygowany Smuga zatrzyma si w warzelni, aby pozna miejscowy sposb uzysk iwania soli. Ot cite odygi skadano w pczki, ktre spalano na popi na rozarzonyc h wglach. Nastpnie popi gromadzono w korycie wydronym w pniu drzewa pandanowego, zaopatrzonym od dou w filtr z trawy. Woda wlewana do pnia koryta wypukiwaa sl mineraln i razem z ni ciekaa do bambusowych naczy ustawionych pod korytem. Potem naczynia te podgrzewano, aby woda wyparowaa, i na ich dnie pozostawa osad brunatnej soli. Tomek, wstrznity widokiem upiornej gowy herszta piratw, niewiele uwagi powica warzelni, lecz Smuga zanotowa pilnie wszystkie szczegy urzdzenia. Po opuszczeniu warzelni Tomek szed na czele gromady kobiet jako przewodnik. Smuga zamyka pochd. W pobliu rzeki przechodzili obok pasma krzeww. Naraz ciemna do wychylia si z zaroli i prz ytrzymaa Smug za rami. Smuga byskawicznie sign doni do kolby rewolweru, lecz w tej samej chwili ujrza czarownika nakazujcego mu gestem milczenie. Zaciekawiony wszed w zarola. Czarownik bez sowa wepchn mu pod
wygldu. W tym celu cigaj z czaszki skr i wdz j przez duszy czas. Czaszk pozbawiaj uminienia. Po uwedzeniu skry zmikczaj j, miedzy innymi w wodzie, po czym nacigaj na go czaszk. Za pomoc delikatnych traw i mchu, wkadanych pomidzy skr i ko, modeluj rysy twarzy, osigajc niezwyke podobiestwo do twarzy ywego czowieka. 103 Pit-pit (Saumnia) - otrzymywana z tej roliny sl posiada mniej intensywny smak ni sl kamienna.

pach duy, okrgawy przedmiot owinity w licie bananowca i palcem wskaza na kiesze, w ktrej Smuga nosi zegarek. Smuga nieco poblad i nie odway si od razu sprawdzi zawartoci zawinitka. Wiedzia, e ta makabryczna wymiana handlowa moe grozi caej wyprawie i czarownikowi mierci. Tote bez zbdnych sw wepchn zegarek w do czarownika i pospieszy za kobietami. Zaledwie przybyli na brzeg rzeki, Smuga natychmiast poleci zaadowa zapasy jarzyn na odzie i da haso do ruszenia w dalsz drog. Gdy odbili od brzegu, Wilmowski zapyta: - Po co ten popiech, Janie, skoro krajowcy przyjli was yczliwie? Miejsce doskonale nadawao si na nocleg. - Tak sdzisz? Moim zdaniem trzeba pyn jak najszybciej. Pniej wyjani moje postpowanie - odpar Smuga. Wilmowski nie pyta wicej. Zbyt dobrze zna swego przyjaciela. Wierzy w jego dowiadczenie. Tego dnia przebyli jeszcze spory szmat drogi. Dopiero tu przed samym zachodem soca Smuga pozwoli Nowickiemu na przybicie do brzegu. Gdy ju byli po wieczerzy, Smuga poprosi Wilmowskiego, Tomka, Nowickiego i Bentleya na narad do namiotu. - Pytae, Andrzeju, dlaczego tak szybko pragnem oddali si od wioski przyjanie do nas usposobionych krajowcw - zagadn. - Ojcze, to byli... - Nie mw nic! - krtko ostrzeg Smuga, a zwracajc si do Wilmowskiego, powiedzia: - Obejrzyj sobie to zawinitko! Pooy na ziemi kulisty przedmiot. Wiimowski ostronie odwin licie i skamienia jak raony gromem. Wszyscy zaniemwili. Przy wietle wiecy wpatrywali si w straszliwe trofeum. Nowicki pierwszy ochon ze zdumienia. - A niech to wieloryb poknie! Przecie to epetyna herszta piratw! - W jaki sposb pan j zdoby?! - szepn Tomek. - Papuasi przecie nawet nie chcieli sucha o odstpieniu gowy! - Czarownik potajemnie dogoni mnie po drodze i dokonalimy transakcji. Przed swoimi zapewne wytumaczy zniknicie czaszki czarami lub zepchnie ca spraw na ze duchy - wyjani Smuga. - Miae racj, nakaniajc do popiechu - przyzna Wilmowski. Straszne to... Bentley w milczeniu ociera pot z czoa.

- Ha, nabroi ten otr niemao - rzek Nowicki. - Grzec hw jego na pewno nikt by nie spisa nawet na woowej skrze, ale dosta za swoje. Widocznie wybra si, jak zapowiada, na poszukiwanie zota. Ciekawe, co si stao z jego kamratami? - Na pewno zjedli ich ludoercy... - odpar Wilmowski. -1 ja tak myl - potwierdzi Smuga. - Nie mwmy teraz nikomu o tej gowie. Reszta naszych towarzyszy ujrzy j dopiero w Sydney. - Tak bdzie najrozsdniej - przyzna Wilmowski. Przez nastpnych osiem dni wyprawa wci pyna w d Purari. Dziewitego dnia podrnicy ujrzeli na obydwch brzegach rzeki wymary las. Jak okiem sign, wszdzie wi dniay nagie kikuty pni drzew pozbawionych gazi, zbielae w arze tropikalnego soca. W p owietrzu unosi si duszcy odr zgnilizny. Jedynymi ywymi istotami tego upiornego lasu byy olbrzymie kraby, muszki i inne insekty, ktre podrnikom szczeglnie day si we znaki. - C to za kataklizm wydarzy si tutaj? - dziwi si Zbyszek, mimo woli ciszajc gos. - Dobry to znak dla nas - odpar Smuga. - To cmentarzysko lasu mangrowego. - Z jakiego powodu wszystkie drzewa umary? - pytaa Natasza. Dlaczego widok zniszczenia ma by dla nas dobr wrb? - Drzewa mangrowe potrzebuj sonej wody. Gdy morze nieco si cofa, las mangrowy wymiera. Jestemy ju w pobliu ujcia rzeki do morza. Zapowied Smugi sprawdzia si po dwch dniach. Rzeka pyna teraz przez ciemnozielon dungl mangrow. odzie znw mkny w naturalnym tunelu zieleni. U stp spltanych lianami lenych olbrzymw rozpocieray si trzsawiska pene pijawek, jadowitych ww i krokodyli. Po dalszych dwch dniach wypynli na otwarte morze. Tomek uradowany widokiem przeroczystej wody morskiej pochyli si do Sally. - Kocz si nasze zmartwienia, najdrosza! - szepn. - Tak bardzo drelimy wszyscy o twoje ycie! Teraz na pewno prdko wyzdrowiejesz. W Port Moresby moemy liczy na pomoc dobrego lekarza. Sally umiechna si i niemiao, cicho zapytaa: - Wiem, e byam dla was wielkim ciarem. Czy teraz, gdy najgorsze ju za nami, nie aujesz, e oenie si z tak niezdar?

- Nie ple gupstw, kochana sikorko! - zgromi j Tomek, naladujc sposb mwienia kapitana Nowickiego. - Naprawd jeste dzieln kobiet! Wspaniale panowaa nad sob i nam dodawaa otuchy w krytycznych chwilach. Dumny jestem z takiej ony! Sally przytulia gow do ramienia ma, a po chwili znw zapytaa: - Tommy, czy zabierzesz mnie na nastpn wypraw? - A c bym pocz bez ciebie? - odpar pytaniem i zaraz doda: - Ilekro przebywaem z dala od ciebie, zawsze bardzo tskniem i liczyem dni do naszego ponownego spotkania... - Naprawd? Tomek wzruszony polakn gow, po czym rzek: - Odtd zawsze razem bdziemy si udawali na wyprawy. Najpierw jednak odpoczniemy przez jaki czas. Zbiory zgromadzone w Nowej Gwinei umoliwi nam dalsze studia. Obydwoje musimy jeszcze wiele si nauczy. Dobry fachowiec powinien posiada rzeteln wiedze. Poza tym trzeba take zaj si losem Zbyszka i Nataszy... - Na pewno masz racj, Tommy! Zawsze podziwiaam twoj siln wol. Potrafisz godzi prac zawodow z nauk. Wszyscy to w tobie ceni. Musz by taka mdra jak ty! Sally umilka. Oparta o rami Tomka przymkna oczy. Moe jeszcze wspominaa walk w dungli i straszliwe okrzyki owcw gw, a moe te rozmylaa ju o oczekujcych j egz aminach i snua plany nowych, niezwykych przygd?

Epilog

Od wyprawy Tomka Wilmowskiego i jego przyjaci do Nowej Gwinei mino wiele lat. W tym czasie zebrano sporo ciekawych wiadomoci o najwikszej na Oceanie Spokojnym wyspie. Dalsze wyprawy badawcze wykazay bdno mniemania, e centralny masyw grski st anowi jednolity blok skalny, nie nadajcy si do zamieszkania dla czowieka.

Ju po 1925 roku Champion i Adamson odkryli w grach w gbi wyspy nieznane dotd plemiona krajowcw. W 1928 roku Champion wraz z Karriusem przebyli trudn tras Fly-Sepik, z pnocy na poudnie wyspy. W 1933 r. Australijczyk Leahy z Jimem Taylorem dotarli do r de Purari w dolinie Waghi i odnaleli dojcie do wysokogrskich dolin. W pi lat pniej Taylor i Black odbyli wypraw na trasie Hagen-Sepik. W przededniu II wojny wiatowej niewiele biaych plam znajdowao si ju na mapie Nowej Gwinei. wiatowa zawierucha wojenna wykazaa strategiczne znaczenie wyspy. W pochodzie na Australi Japoczycy okupowali przez jaki czas szereg punktw na wybrzeach Nowej Gwinei. Z tego powodu lotnicy alianccy dokonywali lotw rekonesansowych nad wysp. Po powrocie z jednego zwiadu, gdy wywoano zrobione wtedy zdjcia, stwierdzono, i w samym sercu Nowej Gwinei znajduje si dua zamieszkana dolina nie znana dotd biaym. Wyprawa zorganizowana w roku 1959 przez redakcj francuskiego czasopisma "Paris Match" postanowia odszuka nieznan dolin. Wzio w niej udzia szeciu Francuzw: Herve de Maigret, Tony Saulnier, Gilbert Sarthre, Gerard Delloye, J. Bordes-Pages i Pier-re-Dominique Gaisseau. Przebyli oni w poprzek wczesn Holendersk Now Gwinee z poudnia na pnoc, w 109-dniowym pieszym marszu przechodzc przez samo wntrze wyspy, podczas gdy reszt trasy pokonali samolotem. Odwani Francuzi dotarli we wntrzu wyspy do Papuasw, yjcych dotd jak w epoce kamienia upanego, uprawiajcych kanibalizm i polowanie na ludzkie gowy, ktrzy do chwili zetknicia si z francusk wypraw nie widzieli nigdy biaych ludzi. Jak wynika z powyszego, od wyprawy Tomka niewiele nastpio zmian w sposobie ycia i w obyczajach znacznej czci Papuasw zamieszkujcych wntrze wyspy. Prawa biaych ludzi byy tak samo dla Papuasw niezrozumiae, jak propagowane przez biaych nowe wierzenia. Gnbieni przez rne lokalne choroby i plagi, nkani godem, czasem zupenie nie rozumieli nowego, cywilizowanego wiata. Po II wojnie wiatowej pierwsza uzyskaa niepodlego dawna Holenderska Nowa Gwinea, bdca najbardziej zacofan gospodarczo i spoecznie czci wyspy. Obecnie jako Irian Zachodni wchodzi w skad Republiki Indonezyjskiej. W roku 1975 niepodlego uzyskaa P apua, wchodzc w skad pastwa Papua-Nowa Gwinea.

You might also like