You are on page 1of 246

Obecnie przychodzi nam raczej stwierdzić, że utopia

ma się dobrze, oraz pytać, czy jest to ciągle ta sama


utopia, a jeśli inna, to co decyduje o jej inności.
Czym jest utopia współczesna? - tego pytania nie
postawiłem sobie przed laty, a dzisiaj chcę je postawić.
Jerzy Szacki

Jerzy Szacki (ur. 1929). Emerytowany profesor


Uniwersytetu Warszawskiego i członek rzeczywisty
PAN, socjolog i historyk idei.
Napisał m.in. Kontrrewolucyjne paradoksy (1965),
Tradycja (1971), Historia myśli socjologicznej (1981,
1983, nowe wydanie w przygotowaniu; wydanie
angielskie 1979), Dylematy historiografii idei (1991),
Liberalizm po komunizmie (1994, wydanie angielskie
1995). Wydał szereg antologii, m.in. Ani książę, ani
kupiec .obywatel. Idea społeczeństwa obywatelskiego
w myśli współczesnej (1997). Uprawia także eseistykę
i publicystykę. Mieszka w Warszawie.
i . b ^ ^« * \
-/

J nr inw.: BG - 296797

;i
BG 296797
zr&i
JERZY SZACKI
STANOWISKA
INTERPRETACJE
Seria pod redakcją
tom 1 6 Elżbiety Czerwińskiej i Renaty Lis

Dotychczas w serii ukazały się:

Maria Janion, Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś

Maria Janion, Kobiety i duch inności

Maria Janion, Płacz generała. Eseje o wojnie

Maria Janion, Ryszard Przybylski, Sprawa Stawrogina

Ryszard Przybylski, Baśń zimowa. Esej o starości

(finalistka Nagrody Literackiej NIKE'99)

Janusz Tazbir, Polska na zakrętach dziejów

Janusz Tazbir, W pogoni za Europą

Janusz Tazbir, Okrucieństwo w nowożytnej Europie

Marek Bieńczyk, Melancholia, Otych,co nigdy nie odnajdą straty

(nominacja do Nagrody Literackiej NIKE'99)

Walter Benjamin, Ulica jednokierunkowa

Virginia Woolf, Własny pokój


Marie Jo-Bonnet, Związki miłosne między kobietami
od XVI do XX wieku
Jerzy Jedlicki, Świat zwyrodniały. Lęki i wyroki krytyków
nowoczesności

Jerzy Szacki, Spotkania z utopią


JERZY SZACKI

Mm
SBWffll

WY
DA
WNfl
GTWO U
Copyright © by Jerzy Szacki.& Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2000

Projekt graficzny serii


Maria Turbaczewska

Na okładce wykorzystano fragment obrazu Hieronima Boscha


Ogród rozkoszy ziemskich

Redakcja i korekta
Zespół

B&296797

Wydanie I w tej edycji


ISBN 83-86056-79-7
ISSN 1427-4825

Wydawnictwo Sic! s.c.


00-724 Warszawa
ul. Chełmska 27/23
tel./faks:840 07 53
e-mail: sic@sic.ksiazka.pl
http://www.sic.ksiazka.pl

Łamanie: Borgis
Druk i oprawa: Zakłady Graficzne im. KEN S.A.
Bydgoszcz, ul. Jagiellońska 1, te!. (0-52) 322-18-21
e-mail.\ sekretariat@zgken.com.pl

\k
bte/AOUllooojĄ
„Potrafimy działać tylko w urzeczeniu
tym, co niemożliwe, mówiąc inaczej, społe­
czeństwu niezdolnemu wytworzyć utopię i jej
się poświęcić grozi skleroza i ruina. Mądrość
nie ulegająca żadnym porywom zaleca szczę­
ście dane, które już istnieje, człowiek je odrzu­
ca i właśnie ta jedna odmowa czyni zeń zwie­
rzę historyczne, to znaczy amatora szczęścia
wyobrażonego" K

1
Emil Cioran. Historia i utopia. Warszawa 1997, Iłum. Marek Bieńczyk,
s.66.
Wstęp do II wydania

Przygotowując niniejsze wydanie tej książki, wprowa­


dziłem do tekstu pewne zmiany, ale nie zmieniły one
ani jej struktury, ani jej głównych tez. Większość tych
zmian można nazwać redakcyjnymi, pozostałe są
przede wszystkim następstwem faktu zlikwidowania
cenzury.

Wstęp do I wydania (1980)

Tytuł tej książki ujawnia jej związek z moimi Utopia­


mi (1968), wskazując zarazem na jej odrębność.
Nie jest ona mianowicie książką całkowicie nową,
ale nie jest też drugim wydaniem tamtej. Czytelnikowi
należą się w związku z tym pewne wyjaśnienia. Otóż
Spotkania z utopią nie stanowią rezultatu jakiejś za­
sadniczej zmiany poglądów czy też odkrycia jakichś
klasycznych dzieł literatury utopijnej - nie znanych mi
przedtem, a wymagających koniecznie uwzględnienia.
Mój sposób podejścia do tematu nie uległ zmianie. Za
możliwe uznałem nawet zachowanie większości daw-
nych sformułowań. Niemniej jednak traktuję tę książ­
kę jako pracę nową. Nie warto zajmować się tu szcze­
gółowym wyliczaniem różnic. Wystarczy wymienić
najważniejsze, aby usprawiedliwić się, dlaczego zdecy­
dowałem się pisać drugi raz o tym samym.
Po pierwsze, książka ta - choć również popularna -
ma nieco „poważniejszy" charakter. Tamtą - będącą
z założenia na poły publicystycznym szkicem - pisałem
bez zbytniej troski o dokumentację. Za rzadko zaglą­
dałem do notatek, a jeżeli korzysta się z nich zbyt rzad­
ko, zawsze może się zdarzyć, że zapomni się o swoich
długach intelektualnych i poda za własną myśl, która
przyszła już do.głowy komuś innemu. Mnie przytrafiło
się to z L. Mumfordem, od którego zapożyczyłem -jak
mi się dziś wydaje - pomysł podziału utopii na eskapi-
styczne i heroiczne2, nie wymieniając w ogóle jego na­
zwiska. Ale nie chodzi mi tu jedynie o spłacanie kon­
kretnych długów, książka ta stanowi bowiem próbę po­
prawienia wszystkiego, co w chwili obecnej potrafię
poprawić dzięki nowym lekturom i przemyśleniom.
Po drugie, pisząc swą książkę o utopiach, nie
ustrzegłem się pewnych dwuznaczności w ocenie uto-
pizmu, co wytknął mi słusznie Ruben Cesar Fernan-
des. Za jego to namową dołączyłem do brazylijskiego
wydania Utopii niewielki wstęp, w którym wykładam,
co w utopizmie lubię, a czego nie lubię3. Teraz stara­
łem się, aby względnie jednoznaczna ocena znalazła
się samym tekście.
Po trzecie, lata, jakie upłynęły od wydania Utopii;
okazały się bardzo ciekawym rozdziałem w dziejach

H^ewis Muroford w swej The Słoty of Uioputs (1922) pisze o „utopiach


ucieczki" i „utopiach r e k o n s t r u k c j i " . " " ~ ^~
3
J. Szacki, As Utopias ou A FelicUłaiłe łma^inada, Rio de Janeiro 1972.
s. XXXV-XL.
utopii i utopizmu. Pojawiło się sporo nowych faktów.
Jedne z nich mieszczą się bez trudu w przygotowa­
nych przeze mnie „szufladach" typologicznych; inne
wymagają zastanowienia, czy przypadkiem „szuflad"
tych nie jest za mało. Ponadto wydatnie wzbogaciła
się literatura przedmiotu - utopia stała się tematem
nieomal modnym. W każdym bądź razie zupełnie ina­
czej przedstawia, się dzisiaj sprawa t z w. końca utopii,
który jeszcze przed kilkunastu laty wydawał się wielu
obserwatorom przesądzony i wymagający co najwy­
żej wytłumaczenia. Obecnie przychodzi nam raczej
stwierdzać, że utopia ma się dobrze, oraz pytać, czy
jest to ciągle ta sama utopia, a jeśli inna, to co decy­
duje o jej inności. Czym jest utopia współczesna? - te­
go pytania nie postawiłem sobie przed laty, a dzisiaj
chcę je postawić.
Tyle wyjaśnienia. Poza tym książka niniejsza za­
chowała charakter swej poprzedniczki. Jest książką
popularną dość szczególnego rodzaju. Książka popu­
larna jest zwykle czymś w rodzaju streszczenia pewnej
liczby książek, które popularnymi z zamierzenia nie
są. Pisze się taką książkę, wybierając z naukowej li­
teratury rzeczy najważniejsze, najpewniejsze, najbar­
dziej elementarne. Popularyzacja jest popularyzacją,
czegoś.^ Zadanie niniejszej pracy jest inne. Chodzi
w niej nie tyle o uprzystępnienie spraw w pełni opra­
cowanych i wyjaśnionych przez fachowców, ile o zwró­
cenie uwagi czytelnika na pewne problemy, które au­
torowi wydają się ważne, ale dyskusyjne oraz dalekie
od zadowalającego rozwiązania. Literatura poświęco­
na utopiom jest (nie w naszym, co prawda, kraju)
ogromna i bez jej przynajmniej częściowego wykorzy­
stania nie mógłbym tej książki napisać. Przyznaję
wszakże, iż raczej proponuję pewien punkt widzenia,
niż zdaję sprawę z tego, co o utopiach wiadomo. Wi­
dzę w tej książce wstęp, a nie podsumowanie; zapro­
szenie do dyskusji, a nie hasto do encyklopedii myśli
społecznej.
Nie podejmuję - beznadziejnego w gruncie rzeczy -
zadania przedstawienia dziejów utopii. Nie będę się
nawet starat o wyczerpującą charakterystykę zjawiska.
Postaram się natomiast pokazać w największym skró­
cie ważniejsze rodzaje wysp szczęśliwych, ku jakim że­
glowali utopiści różnych krajów i czasów.
O pojęciu utopii

(WJ516_ roku-ukazało się.dzie}ko_angielskiego humanP


fetyTmęża^stanu, TomaszaMorg^Morusa), pod takim
oto tytułem: Książeczka zaiste złota i niemniej pożytecz­
na jak przyjemna o najlepszym ustroju państwa i niezna­
nej dotąd wyspie Utopii. JJtwór~ten— znany później prze­
ważnie pod nazwą Utopii - zawierał próc^-oiamięlnej^
krytyki- ówczesnej -AnglTrT5powiadanie_a szczęśliwej wy-
|spie^na-jaką-w-czasie-swyGtupereRrynacji trafił ponoć
portugalski -podróżnik—R^faiHytkideusŁ.
Kiedy Anglię trapiły najrozmaitsze niepokoje i spo­
łeczne plagi, które bezskutecznie próbowano zwalczać
za pomocą represji, w owym zakątku położonym z da­
la od uczęszczanych szlaków istniała społeczna orga­
nizacja zapewniająca obywatelom maksimum spokoj­
nej szczęśliwości. Była to kraina bez nędzy ij&yzysku,
bezkłamstwa^i"przemocyrbezŁcieinnoty i nietolerancji,
bez zawiści i złości^beŁ-prożniactwaii.bez-praoy-nad^i-
ły. Mądf^króiXItopus-wprowadzii^
czynne instytucje, po czym odgrodził swoje^pąpstwo
odlresztyjiwiata, w której _Banosz-vło^rfZtorTi)obre
społeczeństwo-okazało-się-możliWeT
Słowo „topia2,( od greckiego.ro/7gj) oznaczało miej-' &
sce. Ęoprzedzajaca-to .słowo, litera „u" mogła pocho­
dzić (ktoś nazwał Morusa „niepoprawnym kalamHu^
rzystą") już toodgreckiego eu, j u ż j o ^ d greckiego ou.

U
_Wj)ierwszym wypadku mielihyimy-do-czynjenia z eu-
topią (dobryjnjniejscem)^^^rugjrnj^outopią (miej-
—scem^-którego-nię ma), JLJtopia była, oczywiście, jed-
\manj^xugi0 1 - Morus nadaje budującej relacji Hytlo-
deusza pozory prawdopodobieństwa, ale jednocześnie
uprzedza czytelnika, że ma on do czynienia tylko z li­
teracką fikcją.
oCzymże_więc^była Utopia! Zabawą uczonego hu­
manisty, jak chcieli~niektórzy? Z pewnością było to
również zabawa. Przede-wszystkim jednak była to
ostra krytyka^^wi^esnei-AnfiliLnpłaczona z marze-
_niem ojakim gorządkiLspolecznym ,j£Lktórym .wszyst-
Jóe_j»;nh|ęmy ży^a~zbiorawegQ^ostają_j>zczęśliwie
fi-ostatecznie—rozwiązane. Utopia nie zawierała żad­
nych pouczeń, jak taki osobliwy porządek osiągnąć.
Była nie_piQgramern-działania, lecz ćwiczeniem socjo-
^logicznej^wyobraini^
Nie wchodzimy na razie w dociekania bardziej
szczegółowe. Interesują nas teraz narodziny i znacze­
nie słowa^utopiajDowiemj^^ być nazwą
tvlko^ap^łmej-7yryez-Ma£n5>a w y s p y ! tytułem jego
Książeczki zaiste złotej. Stała się nazwą gatunku lite-
rackiego i stylu myślenia, T^czywts^rk^żgej^takiej"
wyspy, na której nie byłoby_sigjużj:zyro.martwić.
-Nikt^pewne nie potrafiłby dzisiaj iiawstw przy-
bliżeniiLokreślić- liczby-dzieł. które jnożruuŁoJego ga-
-tunku, zaliczyć. Przykład Tomasza Morela zachęcił
niezliczonychL^naśladowców. Nazwę utopia zaczęto
zresztą stosować do utworów napisanych dawniej, jak
na przykład Państwo Platona. Powiada się nawet nie­
kiedy, że całą literaturę utopijną można traktować ja-
l ko gigantyczny zbiór glos do tego sławnego dzieła.
Oczywiście, znał. je dobrze również Tomasz M o r c
Znali je bodaj wszyscy jego naśladowcy. Opracowania

12
problemu utopii koncentrują się zwykle na kilkudzie­
sięciu pozycjach najbardziej znanych: od Państwa Pla­
tona oraz innych dzieł starożytności przez wspomnia­
ną wyżej Utopię, Państwo Słońca Tomasza^Campanel-
li i Nową A t l a n t y d ę F r a n c i s z k a , B a c o n a do Ludzie jak
bogowie H.G. Wellsa, Na białym kamieniu Anatola
Vra1^Vczy"Wr//^ J
Wiele utworów podobnych uległo zapomnieniu, ale
sam fakt ich istnienia, odnotowany przez bibliografów
i erudytów, świadczy wymownie o rozmiarach i wadze
zjawiska. Nie ma przy tym - j a k się okaże - powodu,
aby do utopijnego gatunku zaliczyć tylko domniema­
ne relacje z podróży do wysp szczęśliwych, zagubio­
nych gdzieś na oceanach. Podobny schemat odnajdu-
jemy przecież w przypadku^^podróżylLw^czasie, przed-'
siębTanycH wielokrotnie przez pisarzy już to w kierun­
ku legendarnego „wieku złotego", już to ku szczęśli­
wej, a niezbyt określonej* przyszłoścf A czy nie pisze
„utopii" myśliciel polityczny układaj ący.dla.jakiegoś
kraju projekt idealnej""konstytucji lub obmyślający
system instytucji, który umożliwi radykalne wykorze­
nienie wszelkiego istniejącego zła?
Różnica leży tu jedynie w formie wypowiedzi. Umo­
wę społeczną lub Rady dla rządu polskiego J.J. Rous­
seau można byłoby ułożyć jako relację z dobrze rzą­
dzonego kraju, podobniejak Utopię Morusa dałoby
11
się „przełożyć na projekt konstytucji. Sam Morus
7vr.R7\',\ nawiązał hpypośrftdnio do Pnńsfwn Platona.
które nip jpgt opitym wy g py gypycśiiwpj, |ppz dialo-

4
Antologia utopii wydana ostatnio przez G. Claeysa i L.T. Sargenta
uwzględnia blisko sio pozycji, ale jej autorzy podkreślają, iż mogłoby ich być
kilkakrotnie więcej, choć ograniczyli się niemal wyłącznie do tradycji an­
glosaskiej (por. The Utopia Rcadei\ New York 1999. s. XI).

13
^giem o-tym—ja^-powinoo^byćjorganizowane dobre
_ pąństwo-społeczeństwo^
Kiedy więc mówimy o problemie utopii w myśli
społecznej; nie powinniśmy go w żadnym razie spro­
wadzać do formalnego naśladownictwa tamtej kla­
sycznej Utopii. Utopia jako gatunek literacki to temat
% dla historyka literatury. Temat bardzo skądinądlnte~
resujący, jako że gatunek ten ma swoje własne prawa.
Nie jest też zapewne przypadkiem, że utopiści tak
często uciekali się do takiej właśnie formy wypowie­
dzi - do „mówiących obrazów", nie zaś do abstrak­
cyjnego wykładu. Stanisław Lem nazywa utopię „wy^
kładem obiektami - pewnej teorii bytu" 5 . To zamiło­
wanie do naocznośći"pozośtawałoTiaJpewniej w.ści­
słym związku z zamierzonym dydaktyzmem literatury
utopijnej. Ale brało się przecież i stąd, że twórca uto­
pii dążył zwykle do przedstawienia świata maksymal­
nie w swej doskonałości kompletnego i jednoznaczne­
go. Zasady ogólne pozostawiają zbyt wiele miejsca
\ ^jdla sporów i interpretacji. Obraz po prostu pociąga
^y & lub odpycha.
Inna sprawa to charakter owych „mówiących obra­
zów" Northrop Frye zwraca uwagę, iż autorzy utopii
opisują z reguły działania zrytualizowane: nie zajmują
się żadnymi niezwykłymi wydarzeniami, lecz jedynie
tym, co w wyimaginowanym kraju robi się powszech­
nie. Niezwykłe jest tylko samo istnienie owego kraju,
a także sposób, w jaki narrator sie do niego dostał; ca­
ła reszta jest codzienną rutyną.yDrugą osobliwością
utopijnego gatunku literackiego wydaje się to, że owe
zrytualizowane działania okazują się racjonalnie wy-
tłumaczalne i przybysz zawsze spotyka na Utopii ko-

5
S. Lem. Fantastyka i futuro fonia* Kraków 1970, t. 2. s. 290.

14
goś, kto mu ową racjonalność odstania, pomagając
w wyzbyciu się przeniesionych ze starego świata prze- i
sądów 6 . —'
O utopii jako gatunku literackim napisano niema­
ło, nie pójdziemy jednak tym tropem, choć nie jest wy­
kluczone, że właśnie literacka, utopia^est-jedyną~u*o-
p j ą ^ g g f o n f l ł ą , ułapią-w-j*4ftym-tftg^-słnwa ynnrypftju
Być może, na nazwę utopii zasługują takie jedynie wy­
twory ludzkiego myślenia, które z niewielkim trudem
dałyby się przedstawić w takiej formie jak Utopia To­
masza More'a, Podróż do Ikarii E. Cabeta czy Wieści
z n i k ą d W . Morrisa. Przyimujęjgdnak, że tym, co kon- *
stjmiuje.utopięJest.nie.tylę,określona forma literacka,,
ile sposób.myślenia,.który-w tej-formie-manifestujewSię
_ ^wprawdzie najpełniej,jdebyn aj mniej w niej się.nie-wy—.
czerpuje^, -
"/Interesować więc nas będzie nieustająca podróż
/ludzkości do kraju, którego nie ma; poszukiwanie wy-
/spy szczęśliwej, podejmowane na wiele różnych sposo-
1 bów i przy użyciu najrozmaitszych środków literac-
idęh^Zauwazmirzresztą, iż w encyklopediach i słowni­
kach słowo utopia ma zwykle wiele różnych znaczeń,
wśród których określenie gatunku literackiego jest tyl­
ko jednym z możliwych. Mówiąc o utopii i utopizmie, 7&
ma sięjiaj^ęściejj^mysirp^wlen sposób myślenia^
pewną postawę wobec świata, która nie musi wca- ^
le przybierać kształtu „mówiących obrazów". Zanim
spróbujemy powiedzieć, na czym ów sposób myślenia
polega, zobaczmy, jak pojmują go inni.

* N. Frye. Yarieiics of Literały Utopias, w: RE. Manuel (red.), Utopias


and Utopian Thoughł. Boston 1967, s. 26-27.,

15
Mrzonka?

p
W języku potocznym slou^_utOĘia^oznacza ^przeważ­
nie mrzonkę, chimeręr wytwór nie liczącej się z fakta-
fftw^ nTiTrntazjiTprojekt, którego urzeczywistnienie nie jest
możliwe, _Być utopistą to tyle, co być człowiekiem
skrajnie niepraktycznym, nie liczyć się zupełnie z rze­
czywistością i tak zwanymi realnymi możliwościami.
Otóż wydaje się, że takie rozumienie utopii nie jest
użyteczne przy naukowej jej analizie jako zjawiska
społecznego, nieuchronnie bowiem narzuca jego okre­
śloną ocenę, zanim jeszcze przystąpiliśmy do badania
sprawy. Przyjmując ową krytyczną ocenę, rezygnujemy
tym samym z głębszego namysłu nad tym, czym jest
utopia, a także pozbawiamy się możliwości zrozumie­
nia, czemu zawdzięcza ona swoje znaczenie historycz­
ne, którego przecież nikt nie kwestionuje.
Nic tedy dziwnego, że w literaturze naukowej roz­
powszechniły się od dawna niewartościujące określe­
nia utopii. Są one niezbędne, jeżeli w historii myśli
społecznej chce się wyodrębnić zjawisko utopii i utopi-
zmu na podstawie czegoś innego niż nawyki języka
potocznego i arbitralne oceny badacza.
Chodzi także o to, że - wbrew pozorom - nie tak
łatwo jest bezspornie ustalić, jakie idee są mrzonkami,
jakie natomiast nimi nie są. Nasuwa się bowiem pyta­
nie, kto i na jakiej podstawie miałby orzekać, iż jakiś
projekt nie może być urzeczywistniony. Historia myśli
społecznej dostarcza wielu przykładów wskazujących,
iż zarzut „utopijności" w tym znaczeniu (w tym tylko
zresztą znaczeniu może być mowa o „zarzucie") kiero­
wany był nierzadko przeciwko doktrynom, które oka­
zały się w konsekwencji całkiem praktyczne. Ich urze-

16
czywistnienie nie przynosiło wprawdzie nigdy zapo­
wiedzianych dobrodziejstw, stając się niekiedy źró­
dłem jeszcze większego zła, ale powodowało zmiany
trwałe i głębokie.
Tak więc na przykład w okresie rewolucji 1789 ro­
ku monarchiści uporczywie dowodzili niemożliwoś­
ci zaprowadzenia republiki w tak dużym kraju, jak
Francja, nazywając jej zwolenników „utopistami"
Z takim samym zarzutem spotykali się w następnym
stuleciu komuniści, postulujący zniesienie prywatnej
własności środków produkcji. W naszym już stuleciu
„utopistami" ^mieniono bolszewików, układających
pierwsze pięciolatki. A kiedy już bolszewikom się uda­
ło, za „utopistów" uchodzili nierzadko ludzie, którym
wydawało się, że potęga Związku Radzieckiego nie
jest niewzruszona^Nasuwać się może wniosek, iż zwo^
lennicy panującego porządku, a także tzw realiści,
skłonni są "zawsze mówić o „utopijnym", czyli nie­
praktycznym charakterze "idei^,wywrotowych"r~có
zresztą nie przeszkadza wieli? z nichzwalczać tych idei
tak energicznie, jak gdyby miały się lada chwila urze­
czywistnić. Za słusznością tego wniosku przemawia­
łoby i to, że ideologie konserwatywne są z reguły pro-1
gramowo „antyutopijne": miłośnicy kraju, który był__
i jest, muszą zwalczać tych, których ojczyzną jest kraj,
którego nie ma. Ale i ci ostatni lubią niekiedy szermo­
wać tym samym zarzutem w stosunku do swoich prze­
ciwników. Kiedy zwyciężają, mówią do obrońców sta­
rego porządku: „Jesteście utopistami! Nie ma powro­
tu do przeszłości!"
Konkurencyjne partie polityczne oskarżają się
wzajemnie o „utopijność" co najmniej tak często, jak
o branie pieniędzy od zagranicy. Nie chcę bynajmniej
twierdzić, iż tego rodzaju zarzuty są zawsze jednako-

17
wo uzasadnione bądź nieuzasadnione. Chodzi mi wy­
łącznie o wskazanie, iż przeświadczenie o niepraktycz­
nym charakterze jakiejś koncepcji (nie musi to, oczy­
wiście, być koncepcja polityczna) jest z reguły subiek­
tywne w tym sensie, że wyznacza je swoista sytuacja
człowieka, partii czy klasy, nie zaś tylko „obiektywna"
zawartość koncepcji poddawanej takiej ocenie. Kwali­
fikacja czegoś jako „utopii" zależna jest głównie od
socjologicznej i technologicznej wyobraźni kwalifiku­
jącego. Opinię tę potwierdzają zresztą przykłady od­
wrotne w stosunku do przytoczonych. Otóż niektóre
opisy wyimaginowanych podróży cieszyły się sławą
autentycznych relacji (jeszcze w XVIII wieku zdarzały
się takie mistyfikacje), Ludzie bywają nazbyt scep­
tyczni, ale bywają też nazbyt łatwowierni. Czy można
im tedy ufać wówczas, gdy mówią „to się da zrobić",
podczas gdy coś innego jest „utopią" i w żadnym razie
zrobić się nie da?
Za przypuszczeniem, że tak rozumiana „utopij-
ność" jest zwykle nie tyle immanentną cechą takich
lub innych programów, ile właściwością przypisywaną
owym programom przez historycznie ograniczonych
obserwatorów, przemawia również to, że realizacja
każdego z takich programów zależy od aktualnie do­
stępnych środków technicznych i socjotechnicznych.
„Mrzonki" jednego wieku są rzeczywistością w in­
nym. Tak samo najbardziej trzeźwe projekty reforma­
torskie przeniesione do innego kraju okazać się mogą
czystym szaleństwem. Myśli o łodzi podwodnej, radiu,
pojazdach, które jadą „same", samolocie, powszech­
nej opiece lekarskiej, podsłuchu, lotach kosmicznych
itd. były „utopiami" tylko na określonych etapach po­
stępu technicznego. Jeszcze Napoleon nie wierzył
w maszynę parową, a kiedy w Anglii kursowały już

18
pierwsze koleje, w niektórych krajach zastanawiano
się poważnie, czy ludzki organizm zniesie szybkość pę­
dzącego pociągu. I tak dzieje się nie tylko w technice.
Program Hitlera wielu weimarskim liberałom wyda­
wał się tylko ponurą „utopią", ponieważ nie potrafili
oni przewidzieć między innymi rezultatów zastosowa­
nia nowoczesnych technik propagandowych umożli­
wiających manipulowanie biernymi do tej pory masa­
mi. „Utopijną" powieść A. Huxleya Nowy wspaniały
świat otwiera motto z N. Bierdiajewa: | U t o p i e okazu-
ją_sie_znacznie,bard7ieupQdatne_na rea!Lzacig2niżli to
Jriedyś sądzono^.]. Utopie dają się realizowacTŻycie
idzie w kierunku utopii. I być może zaczyna się nowe
stulecie, w którym intelektualiści i wykształcony ogół
będą oglądali się za środkami uniknięcia utopii [...]M?.
Mówiąc krótko, w wielu przypadkach chodzi nie ty­
le o to, że jakiś projekt bezwzględnie nie nadaje się do
realizacji, ile o to, że większość nie jest jeszcze w stanie
przedstawić sobie jego urzeczywistnienia albo też istot­
nie nie jest ono w tej chwili możliwe, choć możliwe sta­
nie się jutro lub pojutrze. Z tego powodu Lamartine~]
nazwał utopie „przedwczesnymi prawdami" j
Kiedy więc operujemy epitetem „utopijności"
w tym znaczeniu, często po prostu nie umiemy" wyjść
poza zastany świat i uświadomić sobie, że nie istnieją
żadne stałe możliwości. Przypomnijmy sobie przykład
francuskich kontrrewolucjonistów. Powątpiewając
o możliwości republiki, rozumowali oni całkiem lo­
gicznie, ale przesłanką swego rozumowania czynili ist­
niejące w danej chwili społeczeństwo, nie zaś to, które
mogło powstać i powstało w toku walki o republikę.
„Bo - jak pisał Oscar Wilde - czym jest wykonalny

7
Zob. A. Huxley. Braw New Worki London 1947, s. 5.

19
plan? Wykonalny plan jest to albo plan już urzeczy­
wistniony, albo plan, który można wykonać wśród ist­
niejących warunków. Lecz właśnie istniejące warunki
się zarzuca; i każdy plan, który mógłby przyjąć te wa­
runki, jest zły i bezsensowny. Warunki znikają, a ludz­
ka natura się zmieni"8.
Czasami przyszłe możliwości są stosunkowo łatwe
do przewidzenia, czasami szanse ich pojawienia się są
nie większe, niż wygranie losu na loterii. Skala możli­
wości stale się jednak rozszerza, toteż nie każdy, kto
nie zadowala się dostępnymi w danej chwili możliwo­
ściami, tym samym żyje mrzonkami. Może to być po
prostu człowiek bardziej od innych przewidujący. Z te­
go powodu niektórzy autorzy istotę utopii skłonni by­
liby widzieć w a n t y c y p a c j i , podczas gdy inni
do obiegowej formuły „nie da się urzeczywistnić" do­
dają: „ani teraz, ani nigdy" i „w całości" Modyfikacje
te nie likwidują wszakże trudności.
Omawiana zawodność wydawanych na gorąco ocen
programów i poglądów ze względu na ich domniema­
ną „utopijność" skłania do wniosku, iż oceny takie
mogą być zasadnie wydawanejedynie z odpowiednio
dużej perspektywy"historycznej, która pozwala odróż­
nić .twórcze "idee~"bd jnrzonek", pomysły przedwczes­
ne odliiewczesnych. Ale i takie rozwiązanie budzi po­
ważne obiekcje. Wymaga mianowicie przyjęcia założe­
nia, które bynajmniej oczywiste nie jest, że to wszyst­
ko, co zrealizowane nie zostało, tym samym zrealizo­
wane być nie mogło; każda sprawa przegrana, prze­
graną koniecznie być musiała. Jak słusznie zauważyła
B.F. Skinner, „[...] dowody historyczne zawsze świad­
czą przeciwko szansom powodzenia nowości; taki już

* Wilde. Dusza człowieka w epoce socjalizmu. Lwów 1908. s. 3.

20
jest wydźwięk historii. Odkrycia naukowe i wynalazki
wydają się nieprawdopodobne - i na tym właśnie po­
lega sens odkrycia i wynalazku. A jeśli nawet plano­
wana gospodarka, dobroczynna dyktatura, perfekcjo-
nistyczna społeczność i inne utopijne zamierzenia po*
niosły klęskę, musimy pamiętać, że upadły także kul­
tury, w których nie było planowej gospodarki, dobro­
czynnej dyktatury ani dążenia do doskonałości. Po­
rażka nie zawsze oznacza błąd [...]"9.
Założenie, że porażka oznacza błąd, jest zapewne
prawdziwe w stosunku do historii nauki czy techniki,
gdzie z punktu widzenia późniejszego rozwoju pewne
rozwiązania jawią się jednoznacznie jako ślepe uliczki,
którymi nauka czy technika pójść w żadnym razie nie
mogła. Nie musi być prawdziwe odnośnie do dziejów
politycznych i społecznych. W każdym razie tak dłu­
go, jak długo nie przyjmujemy żadnej fatalistycznej fi­
lozofii dziejów, zgodnie z którą, z każdej sytuacji ist­
nieje tylko jedno wyjście i to właśnie ono jest za każ­
dym razem wybierane niezależnie od tego, co ludzie
zrobią. Przejście do porządku dziennego nad tą „hi­
storiozoficzną" wątpliwością nie czyni zresztą sprawy
mniej skomplikowaną, samo bowiem stwierdzenie, iż
coś nie zostało, bo nie mogło zostać, urzeczywistnio­
ne, bywa w najwyższym stopniu niejasne.
Co to znaczy, że jakiś projekt okazał się w tym zna­
9
czeniu „utopijny" Jeżeli kwalifikacja ta ma dotyczyć
całości takiego projektu, to uzasadnione będzie zapy­
tanie, czy jakiekolwiek szersze projekty przekształce­
nia rzeczywistości społecznej bywają zrealizowane
w pełni i zgodnie z zamierzeniami swoich twórców. Co
najmniej od czasów Hegla truizmem jest pogląd, że re-

,;
B.F. Skinner. Poza wolnością i godnością. Warszawa 1978. s. 176.

21
zultaty ludzkiej działalności nie odpowiadają nigdy
dokładnie celom, jakie stawiali sobie ludzie wówczas,
gdy ową działalność podejmowali. Zmienność i opór
przekształcanego świata, niemożliwość przewidzenia
wszystkiego, sprawiają, iż żadne słowo nie staje się
ciałem bez rozlicznych metamorfoz i niespodzianek.
Z wielkich chmur spadają często małe deszcze, pod­
czas gdy z kropli niespodziewanie robią się potoki.
Nie jest to wcale wyróżniająca cecha myśli „utopij­
nej" Los taki jest udziałem wszelkich dalekosiężnych
projektów, przy czym koncepcje programowo „reali­
styczne" wykazują może nawet stosunkowo najwięk­
szą skłonność do odchylania się od swoich założeń
wyjściowych, a to z tego powodu, że ich rzecznicy za­
kładają z góry konieczność przystosowania się do nie­
uchronnie zmiennych warunków i nie upierają się przy
forsowaniu swych pierwszych pomysłów.
Czyż jakikolwiek wielki polityk zrealizował w cało­
ści swój program, a zwłaszcza swój program pozytyw-
r
ny?iW-I>ewnym sensie powiedzieć można, iż mrzonką
^ ^jesŁjYgzystko, cojcolwiefc^ykracza poza stanaktualt
nieistniejącyJeżeli natomiast położymy nacisk ni<ma
całość takiego projektu, lecz tylko na jego elementy
„zasadnicze" (pomijamy tu trudności, jakie mogą wy­
nikać przy ich wyodrębnieniu), to okaże się z kolei, że
wielkie „utopie" wszystkich czasów nie są bynajmniej
(jiie do urzeczywistnienia.
Platońska wizja reglamentacji życia jednostki wy­
daje się ludziom XX wieku aż nazbyt realistyczna.
Z tego samego powodu nie uznamy za mrzonkę myśli
More'a o likwidacji własności prywatnej, idei podzia­
łu władz sformułowanej przez Harringtona w Oceanie
na długo przed Monteskiuszem, Saintsimonowskiej
idei planowania i centralnego zarządzania gospodar-

22
ką czy też koncepcji społecznej Nowej Atlantydy, któ­
rej ideą przewodnią było wykorzystanie nauki dla do­
bra ogólnospołecznego. Te lub inne z podobnych po­
mysłów okazały się wprawdzie niefortunne, ale stało
się tak dlatego, że zostały zrealizowane. Świat współ­
czesny pełen jest rzeczy, które właśnie przez utopistów
zostały pomyślane po raz pierwszy. Czyż utopistą nie
był Teodor Hertzl, który w królewsko-cesarskim i an­
tysemickim Wiedniu rzucił ideę państwa żydowskie­
go? Lub ci „fantaści", którzy spodziewali się zburze­
nia muru berlińskiego i upadku ZSRR? Kto wie zresz­
tą, czy w życie-współczesnym nie łatwiej byłoby odna­
leźć wzory dawnych utopistów, aniżeli wzory ich trzeź­
wych krytyków. Bliżsi jesteśmy zapewne Platona niż
Arystotelesa.
Inna już sprawa, czy to, co utopistom wydawało .
się najbardziej godne pożądania, będzie w naszych
oczach najlepsze lub przynajmniej dobre. Wiele zaiste
spośród układanych przez nich projektów zasługiwa­
ło i zasługuje na odrzucenie nie ze względu na swój
brak realizmu, ale dlatego, że ich realizacja mogłaby
być dla ludzkości nieszczęściem. I już niejednokrotnie
była.
Uroki wielu, jeśli nie olbrzymiej większości, utopii
wydają się nam mocno wątpliwe. Nietrudno zgodzić ^
się z opinią, że Fourierowski opis falansteru to najsku- \/4
Xj

teczniejszy środek wymiotny. To może być kwestią gu­ M* **


stu, kwestią gustu nie będzie jednak np. ocena skut­
ków zastąpienia rynku przez plan. Ale wiemy przecież,
że to się daje zrobić.
I na koniec sprawa, być może, najważniejsza: jak
trafnie zauważył pewien filozof, w momencie "swoich
narodzin żadna wielka idea nie nadaje się do reali­
zacji, pierwszym jednak warunkiem jej ewentualnego

23
zwycięstwa w przyszłości jest umożliwienie jej życia -
bez względu na to, jak dziwaczna może się w pierwszej
chwili wydawać. Jest bowiem sporo prawdy w pary­
skim sloganie z maja 1968 roku: „Bądźmy realistami;
żądajmy tego, co niemożliwe!"

Ideał?

^Slowęnoitopia-ókreśla^jęje
^w Jejjszfig^Roteczeństw^
spo-f~ czyteż są_szanse na ich^realjzację. UtopiamPw"tym
znaczeniu są:więc wszelkie systemy poglądów ugrun­
towane na sprzeciwie wobec aktualnie istniejących
stosunków i przeciwstawieniu im propozycji stosun­
ków innych, bardziej odpowiadających istotnym po­
trzebom ludzkim. Tak między innymi rozumiał utopię
'Aleksander Świętochowski - autor jedynej syntetycz­
nej pracy polskiej poświęconej tej problematyce. Pisał
on: „Utopia jako idealna postać stosunków społecz­
nych jest najpowszechniejszym pierwiastkiem w świe­
cie ducha. Wchodzi ona w skład wszystkich wierzeń
religijnych, teorii moralnych i prawnych, systemów
wychowawczych, utworów poetyckich, słowem, wszel­
akiej wiedzy i twórczości, dającej wzory życia ludzkie­
go. Niepodobna bowiem wyobrazić sobie ani jednej
takiej epoki, ani takiego narodu, ani nawet takiego
człowieka, który by nie marzył o jakimś raju na ziemi,
który by nie był mniej lub więcej utopistą. Gdzie tyl­
ko istnieją - a istnieją zawsze i wszędzie - nędza,
krzywda i boleść, tamjiij4sLziawić-^Lc_rozwai^nie_spo-
sobów^usunięcia przyczyn złego. W olbrzymiej skali,
która się rozciąga przez całą historię kultury od rojeń

24
dzikiego koczownika do rozmyślań nowoczesnego fi­
lozofa, mieści się niezliczona ilość odmian utopii" 10 .
Utopia staje się tutaj synonimem moralnego i spo­
łecznego ideału, utopistą zaś jest każdy, ktokolwiek
dostrzega zło i szuka środków zaradczych. Taki punkt
widzenia ma z pewnością liczne zalety. Nie wymaga
od nas spekulowania o tym, co może, a co nie może
zostać urzeczywistnione, pozwalając śledzić historycz­
ne przemiany ludzkich ideałów w ich stosunku ze
zmienną społeczną rzeczywistością.
Jedne z nich stają się faktami materialnymi, inne
pozostają na zawsze w sferze marzenia, wszystko to
jednak dzieje się w historii, nie zaś poza nią. Nie
wznosi się tu muru pomiędzy ideami, którymi kierują
się wielkie ruchy masowe zmieniające oblicze ziemi,
a tymi, które zacni humaniści piastują w zaciszu
swych gabinetów, bo też muru takiego wznosić nie
trzeba. Na przykład socjalizm utopijny i tzw. socja­
lizm naukowy były ogniwami tego samego procesu bez
względu na to, jak zasadnicze dzieliły je różnice.,Pro-
jektanci i budowniczowie lepszych światów należą do
jednej rodziny, dzielą ich natomiast warunki, w jakich
działają, i środki, z jakich chcą i potrafią korzystać.
Z tego punktu widzenia nie ma żadnego prze­
ciwieństwa między marzycielstwem Tomasza More'a
a przysłowiowo okrutną trzeźwością Machiavellego,
który zalecał zajmować się środkami, a nie celami;
skutecznością technik, a nie moralnymi walorami
projektów, których realizacji te techniki służą. Bo
i autor Księcia miał przecież swój ideał „cnoty", swo­
ją „utopię" zjednoczonych Włoch, swoją wizję lepsze­
go świata. „Utopistą" w tym znaczeniu był, oczywi-

'" A. Świętochowski. Utopie w rozwoju historyczny nu Warszawa 1910. s. 7.

25
ście, i Marks, wytykający swoim poprzednikom „uto-
pizm", ale tworzący przecież własną utopię, która
z dzisiejszego punktu widzenia nie różni się tak bar­
dzo od ich fantazji. Jego wizja prawdziwie ludzkiego
życia, które stanie się możliwe w ustroju komuni­
stycznym, przynależy do tej samej historii co wizje
Platona czy Morusa. Pisał on zresztą o tych poprzed­
nikach: „[...] Fantastyczne utopie znikły nie dlatego,
że klasa robotnicza zrezygnowała z celu, do którego
dążyli ci utopiści, lecz wskutek tego, że znalazła real­
ne środki jego osiągnięcia [...]" n . „Klasa robotnicza"
znaczyła oczywiście, tyle co: „komuniści" Nie trzeba
się temu dziwić: ci, którzy chcą ludzkość uszczęśliwić,
nie zwykli przejmować się tym, jak wielu ludzi po­
dziela ich punkt widzenia.
Jeżeli utożsamiamy utopię z wielkim ideałem, uto­
pistą okazuje się każdy, ktokolwiek ma taki ideał i sta­
wia sobie jakiś cel dalekosiężny. W tym to i tylko tym
sensie pisze się czasem o potrzebie utopii. W tym też
^^\ najpewniej sensie Anatol France dowodził, że bezuto-
ą vw
* [ pistów „[...] Judzie wciąż żyliby w jaskiniach, nędzni
i nadzy [...]. Utopia jest"zasadą wszelkiegoZpostępu,
dążenienTdo lepszej^rzysżłości"
""" Takiepojmowanie utopii godzi niewątpliwie w pew­
ne nawyki myślowe. Co innego wszakże przeszkadza
w jego przyjęciu. Otóż utopia staje się tutaj pojęciem
niezwykle szerokim: utopista okazuje się synonimem
człowieka myślącego, a nie człowieka myślącego
w określony sposób Gdyby tak być miało, nie byłoby
nam potrzebne żadne osobne słowo i nie istniałby pro­
blem utopii odrębny od problemu ideałów społecz-

M
K. Marks, Pierwszy szkic ,.Wojny domowej we Francji" w: K. Marks,
F. Engels, Dzieła, t. 17. s. 643.

26
nych jako takich. Stąd istotne poprawki wnoszone
niekiedy do koncepcji utopii jako ideału.
Jedni autorzy uważają więc za konieczne zazna­
czyć, iż z utopiami mamy do czynienia jedynie wtedy,
gdy ów ideał występuje w postaci szeroko rozwiniętej,
przekształca się w całościową wizję stosunków spo­
łecznych, które jego twórca uważa za najlepsze. Nie
byłoby tedy utopistą myśliciel wzdychający do takiej
czy innej nowej instytucji, byłby nim natomiast ktoś,
kto organizację dobrego społeczeństwa projektuje
szczegółowo i wszechstronnie. Utopia to marzenie,
które staje się^ systemem; ideał rozbudowany w dok*
trynę. Czasem widzi się w tym dodatkowy walor uto­
pii; jej twórca to człowiek, który wreszcie przestał
widzieć wszystko oddzielnie. Według Mumforda, „[...]
myślenie utopijne [...] jest przeciwieństwem jedno­
stronności, stronniczości, cząstkowości, prowincjonal-
ności, specjalizacji. Ktokolwiek stosował utopijną me­
todę, musiał patrzeć na życie synoptycznie i widzieć je
jako powiązaną całość; nie jako przypadkową miesza­
ninę, lecz jako organiczny i coraz bardziej zorganizo­
wany związek części, których równowagę trzeba ko­
niecznie utrzymać - jak w każdym żywym organizmie
- w celu zapewnienia mu warunków wzrostu i ciągłej
12
poprawy" .
Kiedy indziej w całościowym charakterze utopii
widzi się słabości, albowiem może ona także oznaczać
i niejednokrotnie oznacza oderwane od życia wizjo­
nerstwo. Georges Sorel, francuski teoretyk anarcho-
syndykalizmu, autor Rozważań o przemocy, nazywał
w związku z tym utopiami jedynie takie systemy my­
ślowe, które powstały jako produkt czystej inwencji

'- L. Mumford. The Story. s. 5-6.

27
intelektualnej, oderwanej od żywego ruchu masowego
i realnych doświadczeń walki rewolucyjnej. Utopia to
zbudowany w gabinecie intelektualisty model, do któ­
rego przymierza się rzeczywistość w celu osądzenia,
co w niej jest dobre, a co złe. Piz^ciwieństwem utopii
jest tująit zrodzony przez_samo życie i organizujący
'Hoświadczenia mas, stanowiący natchnienie czynu^
Utopią jest z tego punktu widzenia, na przykład, fa-
lanster Fouriera, podczas gdy Marksowskie społe­
czeństwo komunistyczne jest „mitem", gdyż stanowi
natchnienie masowego ruchu rewolucyjnego ruszają­
cego z posad bryłę świata. W podobny sposób mówił
o utopii E. Mounier, kiedy stwierdzał: „Utopia jest
[...] tam, gdzie wizja historyczna, która ma kierować
działaniem, jest wytworem.czystej spekulacji, zamiast
być zastosowaniem postulatów ponadhistorycznych
do określonej sytuacji historycznej, w której te postu­
laty mają być realizowane"'\

^' Ten sam aspekt utopizmu ukazywał Engels, pod-
0
^kp * kreślając, iż w socjalizmie utopijnym „[...] chodziło
o to, żeby wynaleźć nowy, doskonalszy system stosun­
ków społecznych i narzucić go społeczeństwu z ze­
wnątrz" UtopijnoŚQ,przedmarksowskiego socjalizmu
- jego^zdaniem - polegała między innymi na tym, że
rozwiązania problemów społecznych oczekiwano od
jednostkowej działalności intelektualnej, nie zaś od
masowej aktywności praktycznej. Utopia byłaby ^yięc
tylko takim ideałem, który powstaje za sprawą speku­
lacji; ideały innego rodzaju utopijnymi by nie były. Do
sprawy stosunku marksizmu do utopii, powrócimy
zresztą nieco dalej, albowiem był on ciekawą, acz bez­
skuteczną próbą wyjścia poza utopizm.

15
E. Mounier. Co to jest personalizm?, Kraków 1960, s. 171.

28
Niemal dokładnie przeciwny był natomiast pogląd
wybitnego niemieckiego socjologa - autora głośnej
książki Ideologia i utopia - Karla Mannheima, który
miano utopii rezerwował właśnie dla tych ideałów spo­
łecznych, które zwiastowały przyszły ruch masowy
i mogły być przez niego urzeczywistnione. To miało
różnić utopie od ideologii, które skazane są na wieczny
żywot w sferze fikcji. Nietrudno zauważyć, iż punkt wi­
dzenia Sorela zbliża się pod pewnymi względami do po­
tocznego rozumienia utopii jako mrzonki, podczas gdy
Majiniieini nawiązuje raczej do wyobrażenia utopii ja­
ko ^antycy^acJLLW obu wszakże przypadkach traktuje
się utopię jako pewien rodzaj społecznego ideału.

Eksperyment?

Jeszcze inne rozumienie utopii jest zawarte w koncepc- j


jach zapoczątkowanych bodaj przez Ernesta Macha, kto- i
ry dopatrzył się podobieństw między,społecznym utopi­
sta aj^onymdokonującym myślowego doświadczenia
w celu uświadomienia sobie.wszystkich.konsekwencji ja­
kiejś hipotezy. Już August Comte rzucił zresztą myśl o tym,
iż na przykład w biologii użyteczne może być w pewnych
wypadkach wymyślanie nie istniejących organizmów.
Podobne pomysły rozwijał również autor francuskiego
słownika filozoficznego, Andre Lalande. B.E Skinner
stwierdza: „Podstawowe pytanie odnoszące się do wszyst­
kich utopii brzmi: Czy to rzeczywiście może działać? Li- v
teratura utopijna zasługuje na uwagę właśnie dlatego, że
podkreśla wartość eksperymentowania"14.

14
Skinner, Poza wolitością, s. 174-175.

29
Aby uświadomić sobie dokładniej, na czym polega
ujęcie utopii jako eksperymentu, zacznijmy od - zna­
nego z historii filozofii - przykładu sławnego „posą­
gu" Condillaca. Otóż. autor Traktatu o wrażeniach,
chcąc przedstawić rozwój ludzkiego poznania, a także
określić, co człowiek zawdzięcza każdemu ze swoich
zmysłów, wymyślił posąg, którego powłoka chroni go
przed bodźcami z zewnątrz, ale filozof jest w stanie
„otwierać" ją, uruchamiając w ten sposób poszczegól­
ne zmysły. Tak więc w toku tego myślowego ekspe­
rymentu Condillac bada najpierw człowieka, który
miałby jedynie powonienie lub słuch, potem takiego,
który miałby jedno i drugie, potem takiego, który ob­
darzony byłby tylko smakiem, oraz takiego, który
miałby powonienie, słuch i smak. Prowadząc konse­
kwentnie taki eksperyment dochodzi się w końcu do
zrozumienia, jak funkcjonują poszczególne zmysły,
a nadto, jaka całość składa się z ich działalności.
Nie interesuje nas tutaj poprawność rozumowania
Condillaca i wartość wniosków, do jakich doszedł
dzięki zastosowaniu opisanej procedury. Przykład ten
ważny jest dla nas wyłącznie jako demonstracja pew­
nego procesu myślowego, a może tylko zabiegu dydak­
tycznego.
r~_ Wydaje się, że w działalności uczonego procesy ta-
' kie występują wielokrotnie. Nie inaczej zapewne po­
stępuje socjolog budujący „typ idealny" jakiegoś zja­
wiska i uwydatniając takie jego cechy, które w rzeczy­
wistości nigdy nie występują łącznie i takim nasileniu,
ale mogą być dla jego zrozumienia szczególnie istotne.
Twórca koncepcji typów idealnych, Max Weber, mówił
zresztą, że jego typ idealny to utopia. „Eksperyment
myślowy" ma. kolosalne znaczenie zwłaszcza tam,
gdzie niemożliwe jest sztuczne wyizolowanie poszcze-

30
gólnych czynników w celu zbadania ich względnego
znaczenia. Otóż kuszące jest niewątpliwie zinterpret(>
wanie w ten sposób wielu pozycji literatury utopijnej.
Utopię More'a da się odczytać jako odpowiedź na ta­
kie na przykład pytanie: „Jak wyglądałoby społeczeń­
stwo, gdyby nie istniała w nim własność prywatna?" No­
wa Atlantyda Bacona jest z tego punktu widzenia ekspe­
rymentem, mającym na celu wyjaśnienie skutków szero­
kiego zastosowania metod naukowych do rozwiązywa­
nia problemów praktycznych itd. Pewien rodzaj utopii^]
a mianowicie tzw, utopie negatywne, o których pomówi-^
my później, można interpretować jako doprowadzenie
do krańcowych logicznych konsekwencji niektórych zja­
wisk realnie występujących w społeczeństwie, czyli, ina­
czej mówiąc, jako hipotezę na temat jego tendencji roz­
wojowych. Nawet tam, gdzie nie mamy do czynienia ze j
szczegółowo opisanym modelem utopijnej społeczności,
występują z reguły liczne domniemania co do tego, jakie
skutki pociągnęłoby za sobą wprowadzenie lub zniesie­
nie takiej czy innej instytucji.
Saint-Simon na przykład takiego opisu nie daje, ale
nietrudno byłoby odpowiedni model odtworzyć. Cha­
rakterystyczne zresztą, że wielu utopistów podejmowa­
ło próby zastosowania w ograniczonej skali swoich po­
mysłów, by zademonstrować w ten sposób ekspery­
mentalnie, że ich rozumowanie było zupełnie prawidło­
we. Rozpatrywana z tego punktu widzenia utopia była^j
by więc bliską krewną nauki. Jeśli niekiedy graniczy
ona z fantazją, to tylko dlatego, że i nauki społeczne
niedaleko od niej odeszły. Zawsze ożywia ją wysiłek
lepszego poznania świata poprzez sprawdzenie w myśli ,
tego, czego w rzeczywistości sprawdzić nie można. \
Najzupełniej słuszne wydają się w związku z tym
próby rehabilitacji utopistów nie tylko jako szlachet-

31
nych maniaków, ale i jako myślicieli torujących drogę
naukowemu myśleniu. Tak więc na przykład rosyjski
znawca socjalizmu utopijnego, A.L Wołodkin; kryty­
kuje zadowalanie się „negatywnym określeniem" uto-
pizmu i pomijanie „strony pozytywnej" Postuluje „od­
danie sprawiedliwości" socjalizmowi utopijnemu przez
pokazanie, w jaki sposób zbliżał się on do naukowego
pojmowania społeczeństwa15.
Jedno przemawia wszakże przeciwko porównaniu
utopistów do eksperymentatorów. Otóż z reguły znali
oni doskonale wyniki swoich eksperymentów i projek-
Litowali je tak, aby się udały.

Alternatywa?

Omówione wyżej koncepcje utopii nie muszą się wza­


jemnie wykluczać. Często są to po prostu spojrzenia
na zjawisko od różnych stron, dzięki czemu uzyskuje­
my jego lepsze poznanie, a przede wszystkim uświada­
miamy sobie jego złożoność. W niniejszej pracy nie
przyjmiemy jednak w całości żadnej z wymienionych
wyżej koncepcji, pozwalając sobie zaproponować kon­
cepcję nieco inną, choć również nieoryginalną.
Pozostaniemy w zgodzie z etymologią: utopia to,
oczywiście, miejsce, którego nie ma. Pozostaniemy też
w zgodzie częściowej ze wszystkimi wymienionymi wy­
żej koncepcjami: istnieje zawsze głęboki rozdźwięk mię-
f dzy utopią a rzeczywistością. Utopista nie godzi się na
świat zastany, nie zadowala się aktualnie istniejącymi

15
Artykuł o pojęciu socjalizmu utopijnego w pracy zbiorowej htori
obsiczesfwicntwj myśli, Moskwa 1972. s. 457-458.

32
możliwościami: marzy, 'fantazjuje, antycypuje, projek­
tuje, eksperymentuje. Właśnie akt owej niezgody powo-r
tuje do życia utopię. Rodzi się ona wtedy, gdy w świadoj
mości ludzkiej zjawia się rozdarcie między światem,
który jest, a światem, który w danym momencie jest tyl­
ko do pomyślenia, a i to tylkodla nielicznych.
Możliwość utopii dana jest razem za zdolnością
wyboru. Nie ma utopii Jrez jakiejś alternatywy Społe- c
czeństwa, którym porządek~"społeczhy wydawał się po­
rządkiem naturalnym, a „jest" utożsamiało się z „po­
winno" i „może", nie wydawały utopistów. Wydawały
ich natomiast społeczeństwa w stanie kryzysu-Lzamę^—
tu^zwątpienia i niepewności: od Platońskiej Grecji d o i
współczesnego nam świata.
Dodać trzeba, oczywiście, iż chodzi nie o jakąkol­
wiek alternatywę, ale o taką, która dotyczy całego
ludzkiego porządku. Zgadzamy się z K. Mannheimem,
który pisał, że „... stan umysłu jest utopijny wtedy, gdy
jest niezgodny ze stanem rzeczywistości, w jakim po­
wstaje. Tę niezgodność można rozpoznać po tym, że
taki stan umysłu zwraca się w doświadczeniu, myśle­
niu lub praktyce ku temu, co w aktualnej sytuacji nie
istnieje. Jednakże... jako utopijne mogą; być traktowa­
ne jedynie te orientacje wykraczające poza rzeczywi- t ? ^
stość, które w razie wprowadzenia ich w życie zmie- ^
rzają do całkowitego lub częściowego zniszczenia po- ^
rządku rzeczy przeważającego'w danym czasie"16.
Nie będzie więc utopistą krawiec propagujący inny
od przyjętego powszechnie krój spodni.;Może nim być,
jeśli ta sprawa objawi mu śię jako niezbędny'warunek
szczęścia ludzkości i początek jej całkowitego prze­
obrażenia. Niezgoda utopisty na świat istniejący jesfl

'* K. Mannheim, fdeolagy and Utopia, London 19541 s. 173.

33

SflH
bowiem niezgodą totalną. Nie widzi on złych i dobrych
stron rzeczywistości; widzi jedynie dobro i zło. Jego wi­
zja świata jest nieuchronnie dualistyczna. To człowiek
rozumujący zawsze według schematu „albo-albo" Nie
myśli o zmianie stosunków społecznych, ale o zamianie
złych stosunków na dobre. Pali mosty między ideałem
L a rzeczywistością, zanim jeszcze zostały zbudowane.
W epoce świecy obmyśla powszechną elektryfikację,
podczas gdy inni doskonalą świecę i wynajdują lampę
naftową. ^JesTmalcsy^Iist^Siedząc w więzieniu, nie
przekupuje strażników w celu uzyskania drobnych
udogodnień, lecz przekonuje ich do sprawy świata bez
więzień. Wierzy, że ludzkość może rozpocząć wszystko
J od początku. Nie interesuje go „lepiej"; pyta nieustan­
n i e o „dobrze" Można powiedzieć za A. Walickim, że
cechą utopii jest „... transcendencja wobec rzeczywi­
stości i (w związku z tym) szczególne nasilenie napięcia
między ideałem a rzeczywistością, napięcia o charakte­
rze konfliktowym, postulatywnym"17.
Postawa taka wydaje mi się najbardziej znamienną
cechą utopistów, podczas gdy inne cechy zależą j u ż
tylko od okoliczności i temperamentu.
Czy wszystkie utopie były mrzonkami? Starałem
się już poprzednio wykazać, iż tego rodzaju kwalifika­
cja jest mocno wątpliwa. Były i takie. Być może, była
ich nawet większość. Ale były przecież i takie, od któ­
rych w gruzy waliły się imperia. Przypomnijmy choć­
by chrześcijańską utopią Królestwa Bożego, jakobiń­
ską utopię instytucji republikańskich wzorowanych na
starożytnych Grekach, czy też narodnicką utopię rów­
nego podziału ziemi, o której Lenin pisał, że choć fał­
szywa pod względem formalnoekonomicznym, „jest

34
prawdą pod względem historycznym", gdyż pobudza
masy chłopskie do walki18. Niemal to samo można by­
łoby powtórzyć odnośnie do jego własnej utopii. Przy­
pomnijmy także te - jakże liczne - elementy utopii,
które stały się w toku dziejów rzeczywistością lub
przynajmniej okazały się całkiem rozsądną prognozą.

Czy utopia to tyko intelektualna spekulacja? By­


wała nią często, jeśli jednak Engels czy Sorel tak moc­
no tę cechę akcentowali, to przede wszystkim dlatego,
że godzili w określone kierunki wewnątrz myśli socja­
listycznej, nie budowali zaś żadnej wyczerpującej kon­
cepcji myślenia utopijnego. Nie brakowało bowiem
w historii takich utopii, które bliskie były tego, co So­
rel nazywał „mitem", utopii wyrastających z doświad­
czenia życiowego mas i organizujących ich działania
zbiorowe. Wystarczy wspomnieć tu chiliastyczne roje­
nia średniowiecznych ruchów plebejskich, czy też ko­
munistyczne utopie typu Weitlinga, których*tak wiele
wyłonił wczesny ruch robotniczy.
Z zupełnie innych powodów przychodzi nam od­
rzucić koncepcje utopii jako ideału. Jest ona po prostu
nazbyt szeroka. Roztapia interesujące nas zjawisko
w morzu zjawisk zupełnie innego rodzaju. Zaciera je­
go psychologiczną i historyczną swoistość. Nie ma
utopii bez ideału, ale powstanie utopii wymaga w na­
szym ujęciu określonego usytuowania tego ideału wo­
bec rzeczywistości. Utopia zakłada stosunek opozycji,
nieprzenikalności wzajemnej, zerwania ciągłości. Uto­
pistą jest nie każdy, ktokolwiek myśli o zmianie rze­
czywistości i jest w stanie wyobrazić sobie jakiś „nowy
wspaniały świat" Jest nim natomiast ten, kto rzeczy-

"• W.l. Lenin, Dwie utopie, w: Dzieła, t. 18, s, 360.

35
wistość bezwzględnie złą pragnie zastąpić przez rze r
czywistość bezwzględnie dobrą. Nazwiemy może uto­
pistą Hamleta, ale nie damy tej nazwy Fortynbrasowf,
który w pięknym wierszu Z. Herberta..odchodzi od
zwłok przyjaciela ze słowami:

Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji


i dekret w sprawie prostytutek r żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw]9.

Krótko mówiąc, istnieje różnica,-pomiędzy^ utopistą


^a reformatorem, to jest kimś, kto poprawia świat za­
stany, zamiast tworzyć na, jego miejscu nowy. Jeżeli
niektórych, i to nawet dość licznych utopistów można
byłoby nazwać „reformatorami", to wyłącznie w tym
znaczeniu, w jakim słowo to funkcjonuje jako anto­
nim słowa „rewolucjoniści" W większości utopiści nie
chcieli bowiem zmieniać świata siłą (bo też jej prze­
ważnie nie mieli), lecz próbowali co najwyżej tworzyć
na nim wyspy Nowego, które miały oddziaływać swo­
im przykładem.na judzi dobrej woli spoza nich. Taką
funkcję pełnić miała Owenowska osada New Lanark
czy też osady zakładane w Stanach Zjednoczonych
przez zwolenników Fouriera czy Cabeta. Ale rezygT
nacja z walki rewolucyjnej nie oznaczała bynajmniej
zatarcia przeciwieństwa pomiędzy starym a nowym
światem. Jak zresztą dalej zobaczymy, problem prak­
tycznej zmiany świata występował bynajmniej nie we
wszystkich utopiach. Utopista nie musi wiedzieć, co
należy robić. Jego sprawą jest zakwestionowanie stare-

19
Z. Herbert. Studium przedmiotu. Warszawa 196K s. 44-45.

36
go świata w imię wizji świata innego. Utopista może
być,ostatecznie^reformatorem,.ale. nie.reformistą, któ­
ry akceptuje istniejący porządek jako podstawę świata
nowego i godzi się na kompromisy dotyczące sposobu
jego urządzenia. Utopista tego nie potrafi i nie chce
tego się uczyć.

Utopia a rewolucja

_£woim sposobem myślenia utopistaprzypomina wiec f


rąc^jjgw)^
nuiacych stosunków i chce zbudować na icłunieiącu
nowe. Mowa, rzecz jasna, o rewolucjoniście społecz­
nym, nie zaś takim, którego zadawala zmiana dynastii
czy rządu. Rewolucjonista społeczny,, tak samo jak
utopista, odmawia zgody i kompromisu, odmawia za­
tarcia granicy między tym,-co jest, i tym, co w świet­
le zasad powinno być. Nieprzypadkowo tak wielu re­
wolucyjnych ideologów broniło twórców utopii przed
„filistrami", którzy widzieli w nich tylko fantastów.
Większość utopistów nie była wszakże rewolucjonista­
mi i bądź w ogóle nie próbowała wprowadzić swoich
projektów w życie bądź robiła to w nader ograniczo­
nym zakresie i za pomocą środków pokojowych, jak
o tym była i będzie niejednokrotnie mowa. Z tego po­
wodu rewolucjoniści mieli ich przeważnie za szlachet­
nych, ale naiwnych, marzycieli, którzy niewiele potra­
fią, chociaż dobrze chcą.
Utopista bywa, jak zobaczymy, rewolucjonistą, ale 0
nim być nie musi i przeważnie nie jest. Czy jednak re­
wolucjonista może nie być utopistą? Czy do pomyśle­
nia jest społeczna rewolucja bez utopii w przyjętym tu

37
rozumieniu tego słowa? Na pozór są to pytania czysto
retoryczne, albowiem dzieje wszystkich społecznych re­
wolucji obfitują w. przykłady sposobu myślenia, który
określamy jako utopijny. Niebyło rewolucji bez retory­
k i Nowego Świata, u. którego progu społeczeństwo się
znalazło, i bez obietnicy, że po przekroczeniu tego pro­
gu wszystko będzie inaczej i najtrudniejsze problemy
zostaną szybko i ostatecznie rozwiązane. Nie warto się­
gać po przykłady, zna je bowiem każdy, a nie brak i ta­
kich, którzy ową obietnicę słyszeli na własne uszy.
I można chyba powiedzieć, że, gdyby nikt nie miał na­
dziei, iż tak się rzeczywiście stanie, rewolucje byłyby
niemożliwe. Ofiary, jakich.rewolucja wymaga od swo­
ich uczestników, są zazwyczaj zbyt wielkie, aby ktokol­
wiek mógł być zdolny do ich ponoszenia bez głębokiej
wiary; że uczestniczy w wielkim oczyszczeniu, po któ­
rym świat radykalnie zmieni się na lepsze.
Sprawa ta byłaby zgoła oczywista, gdyby nie to, że
największy w dziejach ruch rewolucyjny, a mianowicie
nawiązujący do Marksa komunizm, narodził się pod
znakiem wielkiej krytyki utopizmu. Pisma jego klasy­
ków, przyznających zresztą utopistom niemałe zasługi,
pełne są zapewnień, iż tzw, naukowy komunizm zgoła
zasadniczo różni się od utopijnego nie tylko dlatego,
że rozporządza lub będzie rozporządzał odpowiednią
siłą niaterialną, której dawni utopiści z reguły nie mie­
li, lecz również dlatego, że reprezentuje zupełnie in­
ną strategię walki, punktem wyjścia czyniąc .nie wizję
pięknej przyszłości, leczjiaukową analizę,teraźniejszo­
ści, w której łonie ta przyszłość ponoć dojrzewa.
„Na tym właśnie - pisał Marks - polega przewaga
nowego kierunku, że nie usiłujemy w sposób dogma­
tyczny antycypować przyszłości, lecz chcemy dopiero
przez krytykę starego świata odkryć nowy" A w Ide-

38
ologii niemieckiej czytamy: „Komunizm jest dla nas nie
stanem, który należy wprowadzić, nie ideałem, którym
miałaby się kierować rzeczywistość. My nazywamy ko­
munizmem rzeczywisty ruch, który znosi stan obecny'1 f^Vh
W oczach twórców nowoczesnego komunizmu re- *
wolucja miała być rezultatem procesu dziejowego; sta­ l M Afr
ry świat zawiera w sobie zalążki nowego, rewolucjo­
nista jest więc raczej „akuszerem" niż demiurgiem.
Marksizm koncentrował się więc programowo na pro­
blemie d r ó g osiągnięcia nowego świata; stworzył
koncepcję okresu przejściowego, będącego właśnie po­
mostem od starego do nowego świata. Utopia była za­
wsze wyspą; komunizm zapowiadany przez Marksa
miał być odległym punktem tego samego kontynentu
ludzkiej historii, w którą marksiści uwierzyli, zrywa­
jąc tym samym, jak sądzili, z czczym marzycielstwem
swych poprzedników w komunizmie.
Tak miała się sprawa w sferze teorii i programo­
wych deklaracji, którym nadmiernie, zawierzyłem
w pierwszym wydaniu tej książki, chociaż i tam pod­
kreślałem mocno, iż nie należy wznosić muru między
„marksizmem i utopią", i starałem się pokazać, że
Marksowska krytyka utopizmu godziła nie tyle w sa­
mą ideę tworzenia wizji idealnego społeczeństwa, ile
w metodę właściwą dawniejszym utopiom.
W płaszczyźnie ideału dobrego społeczeństwa.żad­
na przepaść nie oddziela socjalizmu naukowego, od
utopijnego. Spór dotyczył w pierwszym rzędzie tego,
jak ów ideał należy ustalać i wprowadzać w życie.
W płaszczyźnie zasad istniały różnice zdań co do wie­
lu rozwiązań szczegółowych, ale te ostatnie były
przedmiotem sporu tak między socjalistami „przed-
naukowymi", jak i między samymi marksistami. Za­
sadnicza opozycja socjalizmu utopijnego była ograni-

39
czona do kwestii m e t o d , ewentualnie stanowiła po­
chodną faktu, że jednych fascynowała wizja gotowego
socjalizmu, podczas gdy drudzy skupiali swą uwagę na
drogach przejścia, nie roztrząsając szczegółowo celu
„ostatecznego"
Uważniejsza lektura pism twórców marksizmu po­
zwala uświadomić sobie, że ich krytyka utopizmu
obejmowała nade wszystko trzy sprawy:
1. Kreowanie społeczeństwa idealnego na podsta­
wie abstrakcyjnych idei natury, sprawiedliwości, rów-,
ności, wolności itd., bez pytania o to, czy w społeczeń­
stwie, współczesnym istnieje cokolwiek, co pozwalało­
by się spodziewać wprowadzenia tych idei w życie.
Przedmarkśowski utopizm nader^często, załatwiał, się
z^rzeczywistością-poprzez; jej ^totalną negację i prze­
skok, do., królestwa sprawiedliwości, podczas gdy
Marks - nawiązując w pewnym stopniu, do Saint-Si-
mona - szukał w tej rzeczywistości zalążków nowego
społeczeństwa, przede wszystkim zaś niezbędnych dla
jego powstania warunków technologicznych i organi­
zacyjnych. Według niego nowy świat miał się wyłonić
ze starego jako formacja tego samego społeczeństwa,
jako rezultat odbywających się już procesów. Społe­
czeństwo idealne miało, być po prostu przyszłym. sta­
nem społeczeństwa realnego, które przejdzie przez
czyściec rewolucj^przemysłowej.i.społecznej. Z tego
punktu widzenia grzechem pierworodnym utopizmu
było pominięcie problemu związków, między socjali­
zmem i kapitalizmem oraz wynikająca z tego pominię­
cia arbitralność w określaniu cech swoistych społe­
czeństwa socjalistycznego. Jeżeli traktuje się je jako
kreację ideologiczną, otwarta pozostaje droga do
wszelkich fantazji i dziwactw, jakie tylko podpowie
wyzwolona bd panujących przesądów wyobraźnia.

40
2. Rozwijanie wizji przyszłego społeczeństwa bez
zastanawiania się nad warunkami i środkami jego two­
rzenia, bez wskazywania społecznych sił, którejbyłyby
zdolne socjalizm urzeczywistnić. Z tego względu mark­
siści poświęcali dużo więcej miejsca teorii rewolucji niż
opisowi jej ostatecznych celów i rezultatów. Mniejszą
o szczegóły przyszłej organizacji społecznej: przyszłość
zależy od tego, czy już dzisiaj potrafimy skupić szeregi
bojowników, którzy rozpoczną walkę. W miarę postę­
pów rewolucji rozwiązywane będą wyłaniające się pro­
blemy, a wyjściowe formuły ideologiczne ulegną, być
może, zmianie^ Ważniejszy jest sam ruch rewolucyjny
niż jego domniemany rezultat, do którego droga jesz­
cze daleka. Socjalizm miał oddzielać od kapitalizmu
stosunkowo długi okres przejściowy, podczas którego
miały rządzić twarde konieczności polityczne i ekono­
miczne, nie zaś tylko idealne wyobrażenie o tym, jak
powinien wyglądać ustrój sprawiedliwości społecznej.
Utopizm polega m.in. na tym, że absolutyzuje abstrak­
cyjne pryncypia, żądając urzeczywistnienia ideału tu
i teraz, chociaż brak po temu środków materialnych,
społecznych i psychologicznych. Utopiści byli nade
wszystko moralistami, którzy woleli pominąć w ogóle
pytanie o drogę urzeczywistnienia ideału, niż w czym­
kolwiek naruszać jego integralność. Marksizm był
również doktryną p o l i t y c z n ą , teorią rewolucji,
technologią władzy, toteż i status ideału był w nim in­
ny. Ideał był w nim xo najwyżej wytyczną, a nie
wszechobecną normą, aspektem światopoglądu, a nie
samym światopoglądem.
3. Naiwna wiara w możliwość zaprojektowania
ustroju socjalistycznego w szczegółach. Wiele daw­
nych koncepcji utopijnych starało się przesądzić, jak
zostaną w przyszłości zorganizowane wszystkie dzie-r

41
dżiny życia od produkcji i podziału zaczynając, a na
urządzaniu mieszkań, kroju ubrań i treści piosenek
kończąc. Nie ulega wątpliwości, iż,w wielu wypadkach
była to świadoma zabawa. Zwłaszcza wtedy, gdy wizja
przyszłości przybierała formę tzw. romansu utopijne­
go (Podróż do Ikarii Cabeta, Looking Backward Bella^
mytego, Wieści znikąd Morrisa itp.), nie możemy ni­
gdy być pewni, co jest tylko chwytem literackim, co
zaś należy do sfery niewzruszonych zasad. Niemniej
jednak znaczna część literatury utopijnej (zwłaszcza
z okresu przed Saint-Simonem) była nastawiona na
stworzenie zamkniętego systemu dobrego społeczeń­
stwa, od którego niczego nie można byłoby ująć i do
którego niczego nie można byłoby dodać. Literaturę
tę cechowało często przekonanie, że natura ludzka jest
wielkością stałą. Jeżeli przyjęło się takie założenie, nic
nie stało na przeszkodzie, aby po ustaleniu, jakie są
raz na zawsze dane potrzeby i możliwości człowieka,
projektować organizację społeczną dostosowaną do
nich pod każdym dającym się pomyśleć względem.
Marks - uczeń Hegla i nieodrodny syn Wieku Hi­
storii - musiał ten styl myślenia odrzucić. Społeczeń­
stwo socjalistyczne będzie rezultatem procesu histo­
rycznego i w tym sensie, że przy jego budowie trzeba
się będzie liczyć z nowymi potrzebami i możliwościa­
mi, których obecnie można się co najwyżej domyślać.
Dostępna wiedza pozwala wprawdzie odrzucić pewne
rozwiązania (na przykład sugestie tzw. komunizmu
wulgarnego czy też anarchistyczne marzenie o elimi­
nacji z życia społecznego wszelkiego autorytetu), ale
jest zbyt skąpa, aby możliwe było skonstruowanie
szczegółowego projektu rozwiązań pozytywnych.
W rezultacie wypowiedzi twórców marksizmu na te­
mat przyszłego społeczeństwa są skąpe i ogólnikowe.

42
Można powiedzieć, że proporcje zostały tu odwróco­
ne: dawniejsi socjaliści mówili wiele o przyszłej har­
monii, znacznie mniej natomiast o kapitalizmie i re­
wolucji, podczas gdy po Marksie właśnie kapitalizm
i drogi jego likwidacji stały się tematem głównym, któ­
ry zepchnął na drugi plan radosne antycypacje ustro­
ju przyszłej szczęśliwości..
Jakkolwiek ostra była marksistowska krytyką_sor
cjalizjnu-utopijnego, żaden prawie tekst Marksa, En­
gelsa czy Lenina nie upoważnia do wniosku, że auto­
rzy ci kwestionowali sensowność podstawowych pytań
literatury utopijnej dotyczących przyszłego społeczeń­
stwa. Podawali w wątpliwość udzielane na te pytania
odpowiedzi, a także sprzeciwiali się stawianiu ich poza
kontekstem teorii społeczeństwa współczesnego i re­
wolucji. Integralną częścią tzw. socjalizmu naukowe­
go pozostała wszakże problematyka społecznej utopii
i w swoich projektach i przewidywaniach nawiązywał
on w wielu punktach do koncepcji rozwiniętych wcześ­
niej przez Saint-Simona, Owena, Fouriera, Hessa i wie­
lu innych przedstawicieli socjalizmu utopijnego.
Ten aspekt dziejów myśli marksistowskiej jest sto­
sunkowo słabo opracowany, ale wiadomo o nim dosta­
tecznie dużo, aby nie można było przejść nad nim do
porządku dziennego. Biorąc za dobrą monetę wspo­
mniane krytyki utopizmu, które zresztą z czasem do­
tyczyły w coraz większym stopniu tych nielicznych,
marksistów, którzy przejawiali skłonność do konfron­
towania z ideałem rzeczywistości, którą sami stwo­
rzyli. Wydaje się zresztą, że społeczne oddziaływanie
marksizmu nie byłoby w ogóle możliwe, gdyby uczest­
nicy ruchu robotniczego nie odnajdywali w nim mniej
lub bardziej spójnego zespołu wyobrażeń, o tym, jakie
będzie, jak może lub powinno wyglądać, przyszłe spo-

43
łeczeństwo socjalistyczne. I trudno byłoby twierdzić,
że te wyobrażania pozostały bez wpływu na losy tego
ruchu, który tak często kierował się bardziej przeko­
naniem, że musi ono oznaczać całkowite zerwanie ze
starym światem, niż dążeniem do tego, aby było zdol­
ne do życia20.
Trzeba dodać, że z perspektywy historii widać wy­
raźnie, jak złudna była nadzieja Marksa, że drogą
analiz kapitalizmu odkrywa przyszłe społeczeństwo
socjalistyczne. Równie dobrze* można powiedzieć, że
mając w oczach jego utopię, widział kapitalizm w taki
w nie inny sposób. Gdyby zresztą nawet tak nie było,
nie zmienia to faktu, że Marks bardzo się w swoich
prognozach pomylił, a komunizm zwyciężał nie tam,
gdzie kapitalizm był już do jego zwycięstwa „dojrza­
ły", lecz tam, gdzie komunistom udało się zagarnąć
władzę i narzucić społeczeństwu sposób życia zgodny
z wykoncypowanym przez nich projektem. W rezulta­
cie, historia tzw. naukowego komunizmu okazała się
„historią komunistycznej utopii", w stosunku do któ­
rej zapoczątkowana przez Marksa nauka pełniła funk­
cje jedynie usługowe lub dekoracyjne.

Powyższe uwagi pozwalają -jak sądzę - lepiej uświa­


domić sobie, co mianowicie może być z naszego punk­
tu widzenia uznane za przeciwieństwo myślenia; uto-
' pijnego, W zależności od przyjętej koncepcji utopii

:
" Marksistowskiej utopii poświęcona została znakomita książka A. Wa­
lickiego, Marksizm skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej
utopii, Warszawa 1996.

44
budowano już rozmaite antynomie: utopia i realizm,
utopia i mit, utopia i ideologia, utopia i nauka itd.
W ramach naszej koncepcji jako przeciwieństwo
utopii jawi się przede wszystkim wszelki konserwa­
tyzm, a nadto wszelki kult żywiołowości w życiu spo­
łecznym. Po pierwsze - przekonanie, że to, co jest,
winno być uważane za dobre lub „w zasadzie" dobre.
Po drugie - naiwna wiara, iż rzeczywistość sama wy­
lania z siebie ideał i sama do niego zdąża. Słowem, ąn-
tyjilopizmemjes^zatarcie^ gr^nicyjm^y^bj^teiTiJ.po-f
winnością,.rzeczy wistością.i.id_eałem. I
/
Opozycja rzeczywistości i ideału cechująca w na­
szym ujęciu myślenie utopijne przesądza również
o tym, że kategoria „utopijności" - mimo trwałych
cech myślenia utopijnego -jest kategorią historyczną.
Nie ma takich poglądów, które byłyby utopijne same
w sobie, niezależnie od tego, w jakich warunkach są
głoszone. Z drugiej strony wszelka głębsza zmiana
społecznej sytuacji pociąga za sobą zmierzch dawnych
utopii lub nawet przekształcenie się ich w konserwa­
tywne i reformistyczne ideologie. Idea „wolności, rów­
ności, braterstwa" była utopią w dobie Wielkiej Rewo­
lucji, ale nie jest nią we Francji, gdzie napis taki wid­
nieje nad bramą każdego więzienia. Tzw. realny socja­
lizm miał coraz mniej wspólnego z pierwotnym pro­
jektem społeczeństwa, jakie miało nastać po kapitali­
zmie. Podobnie konserwatywne ideologie rozpoczyna­
ją żywot utopii wówczas, gdy dany stan rzeczy ulega
w rzeczywistości zniesieniu, stając się tylko ideałem tej
lub innej grupy przeciwników nowego porządku^ Ak­
torzy się zmieniają, ale przedstawienie trwa. Twprze-
nie utopii zdaje się odpowiadać jakiejś trwałej potrze-
bieiudżkiej.
Ó wielości
i różnorodności utopii

Uporządkowanie znanych z historii idei utopijnych


lub - mówiąc ściślej - idei, które odgrywały rolę uto­
pii, nastręcza ogromne trudności. Liczba ich jest nie­
mal nieskończona, tak że nie sposób wyliczyć nawet
najważniejszych. Tak samo nie można byłoby sporzą­
dzić pełnego rejestruideologii społecznych i komento­
wać się trzeba znajomością pewnych t y p ó w , waż­
niejszych odmian. Ale i liczba odmian wydaje się nie
do ogarnięcia, tym bardziej że wyodrębniać je można
za pomocą bardzo różnych kryteriów, przy czym każ­
de takie kryterium pozwala nam zwykle uchwycić ja­
kieś doniosłe zjawiska historyczne, które umykają na­
szej uwadze przy zastosowaniu innej zasady porząd­
kującej.
Tak jest i z utopiami, stanowiącymi przecież szcze­
gólny przypadek ideologii. Wspólnota pewnej posta­
wy wobec świata, polegającej - jak mówiliśmy -__na -
ostrym przeciwstawieniu ideału rzeczywistości, pozo-
stawia^wiele^miejsca-na^roznicCWyriikatgce^ncrsobli- \p
wości poszczególnych ludzkich ideałów, warunków^__ C ^
w jalacirsą^tormułowane i propagowane_pjazjx>li, ja-— J^
-
ką odgrywają w dziejach. Uderza wszakże to, jak wie- ] j

4 7
i ^
le jest w dziejach utopii tematów trwałych. Tak wiele,
że niektórzy badacze skłonni są mówić, że wszystkie
utopie brzmią jak „baśnie jednego i tego samego lu-
Ldu", utopia zaś „... otwiera nową dziedzinę przed re­
fleksją socjologiczną, ponieważ stanowi myślenie jed­
nolite, którego sposoby wyrazu tylko nieznacznie
zmieniały się w ciągu stuleci*1). Cytowany tu J. Servier
ma na myśli przede wszystkim utopię jako gatunek
literacki, wyjątkowo. ;zaiste, skonwencjonalizowany
i oporny na zmiany. Inny wszakże znawca przedmiotu
- Chad Walsh - wskazuje na założenia, które były ak­
ceptowane przez wszystkich utopistów (lub przynaj­
mniej wiele z tych założeń było przyjętych przez ich
zdecydowaną większość).
Zdaniem wspomnianego autora założeń takich
miałoby być aż dziewięć. Po pierwsze - człowiekjest
zasadniczo dobry, tj. jego zaobserwowane wady są na­
stępstwem nie tyle wiecznej natury ludzkiej, ile nie
sprzyjających warunków życia. Po drugie - człowiek
jest istotą^plastyczną i w zmienionych warunkach ła­
two ulega zmianie. Po trzecie - nie istnieje żadna nie­
usuwalna sprzeczność między pomyślnością jednostki
a pomyślnością społeczeństwa. Po czwarte - człowiek
jest istotą rozumną i zdolną do stawania się.coraz,ro-
zumniejszą, co umożliwia likwidację absurdów życia
społecznego i ustanowienia w końcu w pełni racjonal­
nego ładu. Po piąte - przyszłość obejmuje ograniczo-
ną.liczbęjnożliwoścL i są one całkowicie przewidywal­
ne. Po szóste - należy dążyć,do zapewnienia szczęścia
na ziemi. Po siódme - ludzie nie mogą odczuwać znu­
żenia szczęściem. Po ósme - możliwe jest znalezienie
sprawiedliwych władców lub nauczenie sprawiedliwo-

1
J. Servier, Histoire dc i utopie, Paris ] 967, s. 316.

48
ści wybranych do rządzenia ludzi. Po dziewiąte - uto­
pia nie zagraża ludzkiej wolności, ponieważ „prawdzi­
wa wolność" realizuje się właśnie w jej ramach" 2 .
Nie twierdzę, że ta zbiorcza charakterystyka utopii
jest pod każdym względem zadowalająca. Zasługuje
na uwagę jako próba (jedna z wielu zresztą) uchwyce­
nia tego, co wspólne i najbardziej trwałe. Nie jest wy­
kluczone, że można - za przykładem Walsha - wy­
obrazić sobie wzorcową utopię, której opis ujawni
wszystkie zasadnicze cechy gatunku. Ten sam autor
stwierdza jednak, iż każda generalizacja musi być
obwarowana przez pół stronicy przypisów"3. Cokol­
wiek da się powiedzieć o utopii jako takiej, okazać się
może rażąco niewystarczające w stosunku do konkret­
nych utopii, z jakimi mamy do czynienia w historii.
Każda epoka wydaje utopie, które nie dają się wtło­
czyć w ramy jednolitego schematu przygotowanego na
podstawie wcześniejszych doświadczeń. Stąd dążenie
do ogarnięcia nie tylko tego, co rozliczne utopie łączy,
ale i tego, co je dzieli. A dzieli je bardzo wiele.
Najprostszym z nasuwających się badaczowi roz­
wiązań jest, oczywiście, założenie, iż utopie każdej]
epoki historycznej mają cechy swoiste, które należy
w pierwszym rzędzie uwzględnić. Jeśli tak jest, to naj-j
właściwszym sposobem wykładu będzie wykład trzy­
mający się porządku chronologicznego i ukazujący
kolejno utopie starożytne, średniowieczne, renesanso­
we, utopie czasów nowożytnych, utopie oświeceniowe,
utopie XIX wieku itd. W taki sposób pisali o utopiach
tacy ich historycy, jak Lewis Mumford, Jean Servier
czy Raymond Troiisson.

2
C. Walsh, From Utopia to Nightmarc. London 1962. s. 71 i asl.
•ł Ibid., s. 58.

49
* Istotnie, utopie każdej epoki, jeśli nawet wybiegają
daleko w przyszłość lub - wprost przeciwnie - szukają
\ ideału w zmierzchłej przeszłości, noszą na sobie piętno
tego czasu i tego miejsca, w jakich powstały. Nawefko--
rzystając z odziedziczonych schematów"literackich
i obracając się w kręgu nie zmienionych pytań, nie
przestają świadczyć o sytuacjach, z których wyrosły.
Nic w tym dziwnego, utopie są bowiem odpowiedziami
nie tylko na wieczne pytania dotyczące kondycji ludz­
kiej, lecz również, a nawet przede wszystkim, na pyta­
nia konkretnych historycznych społeczeństw. Odpo­
wiedzi tych udzielają ludzie swoich czasów, bo bunt nie
uwalnia nas przecież od zbiorowości, lecz jedynie okre­
śla nasze w niej miejsce. Nawet pustelnik, który wyrze-
ka się świata, nie przestaje do niego należeć, ponieważ
jest to właśnie taki świat, w jakim sprzeciw przybiera
formę pustelnictwa. Przeklinając swój świat, korzysta­
my z jego języka i używamy argumentów, które są już
w obiegu w znanych nam środowiskach. Utopijna wy­
obraźnia też ma granice nie do przekroczenia. Staro­
żytne utopie greckie obracają się w obrębie ograniczo­
nego miasta-państwa i dopiero kryzys, a następnie upa­
dek tej formy ustrojowej przynosi rozszerzenie hory­
zontów, przede wszystkim w postaci stoickiej utopii
jednej ludzkości podległej prawu naturalnemu.
Europejskie średniowiecze, którego światopogląd
określony został przez chrześcijaństwo, wydaje przede
wszystkim utopie chrześcijańskie - heretyckie, kacer-
skie, antykościelne, niemniej jednak czerpiące inspira­
cje z tych samych co oficjalna doktryna ewangelicz­
nych źródeł i niezdolne do wyjścia poza kategorie my­
ślenia religijnego.
Epoka wielkich odkryć geograficznych mnoży uto­
pie w formie autentycznych na pozór opisów nowo od-

50
krytych krajów. Bourgeois epoki antyfeudalnych rewo­
lucji odnajduje swój wizerunek w utopii człowieka na­
tury i umowy społecznej, człowieka wolnego od cię­
żaru ograniczeń i zobowiązań stanowych. Narodziny
idei postępu w XVIII i jej ekspansja w XIX wieku
znajdują swój odpowiednik w powstaniu utopii przed­
stawiających ideał jako domniemany wynik rozwoju
dziejowego, który nieuchronnie ponoć zmierza do re­
alizacji określonych celów. Gdyby Condorcet żył dwie­
ście lat wcześniej, zadowoliłby się zapewne opisem
urojonego świata, w którym istnieje równość między
narodami i między ludźmi, a człowiek podlega dosko­
naleniu się intelektualnemu i moralnemu. W epoce na­
rodzin filozofii historii jako opowieści o postępie ludz­
kości wizje te jawią mu się jako swego rodzaju cel dzie­
jów, jako kierunek powszechnego i koniecznego postę­
pu. Utopie XIX wieku poświęcają coraz więcej miej^l
sca możliwościom rozwoju techniki oraz jej wykorzy­
stania dla dobra ludzkości. _J
Można byłoby tedy przedstawić kolejno utopie
różnych epok jako ich nieodrodne córki. Trudność ta­
kiego wykładu polega jednak na tym, że musiałby on
być, w gruncie rzeczy, wykładem dziejów myśli ludz­
kiej - pełnym, choć napisanym z określonego punktu
widzenia. Trzeba też zauważyć, iż łatwo przeoczyliby­
śmy wówczas tę niebłahą okoliczność, że pewne mo­
tywy myślenia utopijnego wykazują -jak już mówili­
śmy - zastanawiającą Jrwałość, wiernie towarzysząc
ludzkości niemal od zarania czasów historycznych aż
po współczesność. Nie mówię już o tym, że samo za­
danie napisania takiego wykładu wydaje się niezbyt
wykonalne - chyba że ograniczamy się do dziejów
utopii jako gatunku literackiego, czego to robić nie
chcemy.

51
Inną zasadą porządkującą różnolite koncepcje uto­
pijne może być ich przypisywanie -różnym „grupom czy
klasom społecznym, jakie zjawiały się na historycznej
scenie^ Istotnie rozbiór poszczególnych utopii ujawnia
przeważnie ich związek z interesami i aspiracjami ta­
kich lub innych klas, warstw i grup. Były to utopie
właścicieli niewolników i utopie ziemskiej arystokra­
cji, były to utopie burżuazyjne i proletariackie, chłop­
skie i drobnomieszczańskie, biurokratyczne i techno­
kratyczne. Co prawda, takie kwalifikacje są przeważ­
nie mocno dyskusyjne i, co ważniejsze, nie podobna
założyć, iż każdy wytwór myśli ludzkiej daje się za­
kwalifikować w ten sposób. Klasyfikacje takie nie są
jednak pozbawione sensu.
Jeśli przyjmujemy, że każda trwała grupa społeczna
wytwarza określoną świadomość, i temu faktowi przypi­
sujemy doniosłe znaczenie historyczne, nie ma powodu
uważać, że utopie należą do jakiegoś zupełnie innego po­
rządku i nie mogą być analizowane w kontekście prze­
mian świadomości grupowych. Faktycznie zresztą bada­
cze, zajmujący się analizą poszczególnych utopii, dają
zwykle ich takie lub inne społeczne charakterystyki.
Tak postępują ma przykład Marks i Engels, anali­
zując w Manifeście komunistycznym różne rodzaje uto­
pii antykapitalistycznych. W pewnych przypadkach
bez specjalnego nawet trudu jesteśmy w stanie wyróż­
nić w myśleniu utopijnym danej epoki nurty odpowia­
dające aspiracjom różnych klas społecznych, choć i tu­
taj sprawdza się znana opinia Marksa, iż klasa walczą­
ca o swoje własne wyzwolenie podawać się musi za wy-
razicielkę interesów całej cierpiącej ludzkości.
Inną, choć nie pozbawioną związku z poprzednimi,
zasadą porządkowania utopii może też być ich klasy­
fikacja ze względu na dominujące zainteresowania.

52
Mamy na przykład bardzo liczne utopie (zwane
zwykle komunistycznymi i socjalistycznymi), w któ­
rych na pierwszy plan wysuwa się kwestia własności
prywatnej, a raczej jej pożądanej likwidacji. Inne uto­
pie (nazwijmy je anarchistycznymi) koncentrują się na
uwolnieniu człowieka, od politycznej przemocy, czyli
sprawie zniesienia państwa oraz wprowadzenia na jego
miejsce pełnej samorządności. Inne uwydatniają pro­
blemy rozwoju i wykorzystania nauki lub upowszech­
nienia oświaty. Jeszcze inne eksponują głównie potrze­
bę zniesienia obyczajowych, zwłaszcza seksualnych, ta­
bu. Osobną kategorię utopijnego myślenia, choć nie
utopijnych opowieści, stworzył ekonomiczny libera­
lizm, którego rzecznicy zwykli mniemać, iż całko­
wita wolność rynku zlikwiduje wcześniej lub później
wszystkie utrapienia ludzkości. Niektóre utopie uza­
leżniają pomyślność ludzkości od pełnej swobody jed-.
nostki, podczas gdy inne szukają zbawienia we wzmoc­
nieniu kontroli społecznej. Jedne utopie postulują
w pierwszym rzędzie zaspokojenie materialnych po­
trzeb jednostki, a inne znowu zajmują się głównie zba­
wieniem wiecznym i doskonaleniem moralnym. Są uto­
piści głoszący powrót na łono natury, ale nie brak i ta­
kich, których fascynuje nade wszystko technika po­
zwalająca na uniezależnienie się od natury. Znaleźć
można specjalne utopie urbanistyczne, ekologiczne jtp.
Owe rozliczne zainteresowania niekoniecznie muszą
wzajemnie się wykluczać i nierzadko mamy do czynie-
niazTóżnynii ich kombinacjami, akcenty rozkładane są
jednak różnie. Byłoby przy tym rzeczą nader ciekawą
zbadanie, jakie zainteresowania dominują w poszcze­
gólnych epokach, a nadto, jakim grupom czy klasom są
właściwe. Oczywiście, różnice zainteresowań, o których
mowa, są bardzo często pochodne od trudniej uchwyt-

53
nych różnic poglądów na mechanizmy życia społeczne­
go. Zajmując się raczej takimi niż innym aspektem re­
organizacji społeczeństwa, utopiści dawali wyraz swym
poglądom na to, co decyduje o reorganizacji całości.
Można także wyróżnić - jak robił to na przykład
Lenin w Dwóch utopiach - utopie reakcyjne i utopie
postępowe: takie, które odwodzą masy od rewolucyj­
nej walki, i takie, które wzbudzają do niej zapał. Moż­
na wyróżniać - w zależności od tego, gdzie poszukują
ideału - utopie retrospektywne i prospektywne: jedne
widzą ideał za sobą, w mniej lub bardziej dalekiej
przeszłości, podczas gdy drugie głoszą, że „wiek. zło­
ty" leży przed nami.
Można wyodrębnić za Frankiem E. Manuelem „uto­
pie spokojnej szczęśliwości", dynamiczne utopie lep­
szej przyszłości i utopie, które Abraham H. Maslow
nazwał eupsychiami. Pierwsze cechuje poszukiwanie
warunków dobrego życia bez zmian i niespodzianek:
^ chodzi w nich o znalezienie modelu społeczeństwa,
/ które takie warunki mogłoby raz na zawsze zapewnić.
Utopie drugiego rodzaju (można je nazwać euchronia-
mi) nastawione są raczej na wskazanie właściwego
kierunku: nie dają definitywnej formuły na szczęśli­
wość, lecz pokazują, w jaki sposób ludzkość będzie
mogła żyć coraz lepiej, wykorzystując coraz nowe
możliwości. Utopie trzeciego rodzaju (eupsychie) mia­
łyby się odznaczać ograniczeniem zainteresowania
warunkami, w jakich człowiek powinien żyć, na rzecz
zainteresowania tym, jaki on sam powinien i może
być: chodzi tu nie tyle o przebudowę społeczeństwa,
ile o przebudowę ludzkiej psychiki4.

A
Por. RE- Manuel, Toward a Psychologicał His tory of Utopias.
w: Manuel, Utopias and Utopian Thought, s. 71 i nast.

54
W.P. Wołgin - najwybitniejszy z radzieckich bada­
czy socjalizmu utopijnego i wydawca wielu klasycz­
nych utopii - dzielił utopie według tego, jak uza­
sadniają głoszony ideał społeczny, i wyróżniał uto­
pie religjjne, racjonalistyczne i historyczne* Podstawą
pierwszych był światopogląd religijny, drugich -
światopogląd metafizyczny, trzecich - światopogląd
naukowy5.
Tego rodzaju klasyfikacji czy też może raczej ty­
pologii można byłoby przytoczyć znacznie więcej. Ich
obfitość świadczy dodatkowo o wielopostaciowości
zjawiska i możliwości oglądania go od różnych stron.
Nie zamierzam spierać się o to, która z tych stron jest £
bezwzględnie najważniejsza. Pewne jest, że takiego J*
łub innego uwzględnienia wymaga każda z nich. Jeże­
li przyjmuję tutaj jeszcze inną zasadę porządkującą,
to bynajmniej nie dlatego, iżbym ją uważał za bez­
względnie najlepszą. Wydaje mi się ona po prostu naj­
dogodniejsza w pracy o takich rozmiarach i takim
charakterze.
Proponowana przeze mnie zasada jest następująca. ^
Otóż wyróżniam najpierw utopie e s_k a.p i s t y c z n e
i h e r o i c.z n e. Nawiązuję tutaj do pięknej książ-J
ki L. Mumforda, który wyróżnił „utopie ucieczki"
i „utopie rekonstrukcji", a to ze względu na odmien­
ność potrzeb duchowych, jakie zaspokajają: pierwsze
umożliwiają ucieczkę od trudności i frustracji rzeczy­
wistego świata, stwarzając swego rodzaju azyl, w któ­
rym człowiek odnajduje ulgę i spokój; drugie dostar-^]
czają środków, dzięki którym rzeczywisty swat ma zo­
stać zmieniony w taki sposób, aby odpowiadał wresz-

5
W.P. Wołgjn, Jstoria soc ja list i czeskich hic/, cz. I, Moskwa-Leningrad
1928. s. 24.

55
cie ludzkim potrzebom. Utopia ucieczki zwrócona jest
ku wnętrzu swego twórcy; utopia rekonstrukcji zwró-
/ eona jest na zewnątrz - ku światu6.
Do utopii eskapistycznych zaliczam, te wszystkie
marzenia o lepszym świecie, które nie pociągają za so­
bą żadnego nakazu walki o ów świat. Teraźniejszość
może być w nich potępiana z jak największym pato­
sem i ostrością, ale nie zwalcza się jej w praktyce, ucie­
ka się od niej w marzenia. Mówi się, co to jest dobro;
nie mówi się, jak dobro osiągnąć. Mówi się, na czym
polega zlo; nie mówi się, jak zastąpić je dobrem. Uto­
pie takie zresztą tworzą nierzadko ludzie doskonale
wrośnięci w swoje społeczeństwo, robiący to wszystko,
czego ono od nich wymaga, i tylko w domowym za­
ciszu odbywający podróże na wyspy szczęśliwe, aby
później opowiadać o nich wybranym przyjaciołom.
Jednym z klasycznych przykładów będzie tu z pew­
nością Tomasz Morę, a bywali i tacy, których utopie
odnajdowano dopiero w pośmiertnych papierach.
Kiedy indziej chodzi niewątpliwie o ludzi zbuntowa­
nych przeciwko swojemu społeczeństwu, ale niezdol­
nych walczyć przeciwko niemu ze swoją utopią w ręku.
Trzeba zresztą powiedzieć, iż często takie utopie po
prostu się do tego nie nadają. Mogą pośrednio inspi­
rować walkę, ale same nie są jej programami i być ni­
mi nie chcą. Cytowany przed chwilą Mumford pisał
nie bez racji o niebezpieczeństwach takiej utopii:
kiedy znaleźliśmy się w środku burzy, niebezpiecznie
jest pozostać w utopii ucieczki, albowiem jest to wy­
spa zaczarowana i pozostać na niej to utracić zdolność
stawienia czoła rzeczywistości" 7 .

6
L. Mumford. The Story. s. ] 5 i nast.
7
Ibid., s. 20.

56
Utopie, które nazwałem heroicznymi, to marzenia
połączone z programem i nakazem działania. Działa­
niem takim może być równie dobrze rewolucja, jak
i ucieczka od świata do klasztoru lub do związku
przyjaciół, zawsze jednak utopia angażuje tu człowie­
ka całego, nie zaś tylko jego wyobraźnię. Falanster F o ^
uriera jest konstrukcją nie mniej fantastyczną i ode­
rwaną od rzeczywistości niż Państwo Słońca Campa-
nelli, ale Fourier próbuje go realizować. Poszukiwanie
przez ogłoszenia prasowe bogacza, który ten projekt
sfinansuje, jest działalnością szaleńca, ale przecież
działalnością. Nieskuteczne środki do celu to jednak
coś innego aniżeli cel bez środków. Utopie eskapi-
styczne bywają intelektualną zabawą, utopie heroiczne
stają się sprawą śmiertelnie poważną, jeśli nawet ich
skutki bezpośrednie nie są imponujące.
Jak każdy podział, tak i ten jest, oczywiście, nader
schematyczny i nie uwzględnia rozlicznych obszarów
pogranicznych, a także tych wszystkich przypadków,
kiedy to bez zmiany ideału ucieczkę zastępuje walka
lub walkę ucieczka. Tak więc na przykład ta sama uto­
pia ewangelicznego chrześcijaństwa bywała i eskapi-
styczna, i heroiczna. Tu znowu musimy odwołać się do
zmiennej sytuacji historycznej, która decyduje o Pro-
teuszowej płynności idei oraz zmienności ich społecz­
nej roli. Ale, pamiętając o schematyzmie wszelkich po­
działów i klasyfikacji, nie można wszakże z nich rezy­
gnować. Nasz podział ma przy tym -jak się wydaje -
tę zaletę, że pozwala wejrzeć głębiej w ów charaktery­
styczny dla myślenia utopijnego mechanizm rozszcze­
piania ideału i rzeczywistości, w osobliwości wzajem­
nych relacji dwóch członów tej opozycji.
Nie możemy zresztą poprzestać na omówionym wy­
żej podziale dychotomicznym. Wewnątrz każdego z tych

57
rodzajów wyodrębnić można pewną liczbę gatunków,
które traktowane być muszą osobno. Tak więc w obrę­
bie utopii eskapistycznej spostrzeżemy co najmniej trzy
różne odmiany ucieczek od rzeczywistości. Jedne utopie
^ - nazwijmy je utopiami m i ej s ca - ukazują kra­
iny, w których ludzie żyją szczęśliwie. Niekiedy jest to -
jak w przypadku Utopii Morela czy Ikarii Cabeta - czy­
sta lub prawie czysta fantazja, ponieważ krajów tych nie
można odnaleźć na żadnej mapie. Niekiedy jest to po
prostu daleko posunięta idealizacja krajów znanych lub
raczej znanych dostatecznie mało, aby można im było
przypisywać idealne stosunki społeczne.
W literaturze oświeceniowej rolę taką pełniły wie­
lokrotnie wyspy mórz południowych,- a czasami na
przykład Chiny. W następnym stuleciu taką wyspą
była dla wielu europejskich radykałów rewolucyjna
Francja. Może nią być zresztą każdy właściwie kraj.
Przypomnijmy sobie Polskę w oczach Cezarego Bary-
ki z Przedwiośnia Stefana Żeromskiego, Francję
w oczach bohatera książki Romiana Gary'ego Obiet­
nica poranka czy też film Kazana Ameryka, Amery­
ka.,., gdzie prześladowanym w Turcji Ormianom jawi
się ona jako raj na ziemi. Wśród utopijnych utworów
literackich sporadycznie zjawiają się jeszcze inne uto­
pie miejsca. Cyrano de Bergerac dociera aż na Księ­
życ; znajdują się także odkrywcy innych planet i in­
nych wymiarów przestrzeni.
Drugą odmianę utopii eskapistycznych możemy
e określić jako utopie czasu (uchronię), gdyż uka­
zują one jakieś szczęśliwe „kiedyś" Nazwa ta jest
zresztą nader umowna, ponieważ utopie takie nie mu­
szą wcale posługiwać się historycznym czasem, do ja­
kiego jesteśmy przyzwyczajeni. Owe utopie to nie
oznaczone dokładnie punkty czasu linearnego, jaki

58
panuje we współczesnych podręcznikach historii. Są
to z reguły wyspy w czasie nam nie znanym lub (kiedy
o przeszłość idzie) znanym nie dość dobrze. Pod tym
względem sytuacja przedstawia się analogicznie jak
w przypadku utopii miejsca.
Dla przykładu wymienimy tu biblijny raj, „wiek
złoty" starożytnych, „dawne dobre czasy" konserwaty­
stów różnych epok, Królestwo Boże na ziemi, które
nastanie, kiedy dopełnią się dni; rozmaite „kresy hi­
storii" czy też arbitralnie wybrane daty typu roku
2440 Merciera lub roku 2000 Bellamy'ego, w których
ni stąd ni zowąd objawiają się idealne społeczeństwa.
Zawsze jest to „historia", o której nie dałoby się po­
wiedzieć słowami Cypriana Norwida, że „jest to dziś,
tylko cokolwiek dalej" Czas utopijny jest takim cza­
sem, w którym przeszłość i przyszłość pozbawione są /*'
wszelkiej komunikacji z teraźniejszością, są tylko jej £T
przeciwstawnościami.
Trzecia odmiana utopii eskapistycznych to utopie
ładu wiecznego, ponieważ osobliwością ich jest *
to, że swój ideał umieszczają poza sferą ziemskiej eg­
zystencji człowieka, choćby i domniemanej. Na ziemi
nie ma, nie było i nie będzie, być może, żadnego miej­
sca, w którym człowiek byłby naprawdę szczęśliwy. Je­
śli jednak takiego miejsca i czasu wskazać nie można,
to nie znaczy to wcale, iż trzeba zrezygnować z prezen­
tacji świata szczęśliwego. Wzór zostaje po prostu prze­
niesiony poza czas i przestrzeń, związany z wiecznymi
wartościami w rodzaju Boga, Natury, Rozumu itp.
Społeczeństwo doskonałe nigdzie nie istnieje i, być
może, nigdy nie istniało, ale człowiek może je sobie
wyobrazić. Św. Paweł powiada: „Nie masz poganina
ani Żyda, obrzezanego czy nieobrzezanego, barba­
rzyńcy i Scyty, wolnego i niewolnika, ale wszystko i we

59
wszystkim Chrystus" (Kol. 3, 11). Uosobieniem pew­
nego społecznego ideału staje się bóstwo.
Myśliciele czasów nowożytnych w analogiczny spo­
sób „znosili" realne różnice społeczne poprzez odwoła­
nie się od Natury, która owych różnic nie zna. Zdarza
się oczywiście - i to zdarza wcale nierzadko - że utopi­
ści tego typu wierzą zarazem, iż jakiś czas lub miejsce
pozostają w zgodzie z takim wiecznym ładem. Tak więc
na przykład średniowieczni sekciarze wierzyli w mo­
żliwość Królestwa Bożego na ziemi, a filozofowie opo-
wiadali.o niegdysiejszym „stanie naturalnym" lub przy­
szłym społeczeństwie zgodnym z nakazami natury. Fak­
tem pozostaje jednak i to, że utopia ładu wiecznego
może się równie dobrze obchodzić bez jakichkolwiek
lokalizacji, toteż warto widzieć w niej zjawisko odrębne.
f Pośród utopii heroicznych, za które - j a k już była
mowa - uważamy wszelkie utopie zawierające w sobie
jakiś program i nakaz działania, wyróżnić trzeba co
najmniej dwie wielkie grupy. Wydaje się bowiem, iż
owe działanie zwykło przybierać dwojaką postać. Po
pierwsze - może to być działanie mające na celu stwo­
rzenie takich lub innych rezerwatów dobra wewnątrz
potępianego złego społeczeństwa. Po drugie - może to
być działanie mające na celu zastąpienie tego ostatnie-
I go nowym, dobrym społeczeństwem.
W jednym wypadku chce się zmienić część, w dru­
gim całość. W jednym wypadku szuka się azylu dla ja­
kiejś grupy zacnych i szlachetnych ludzi, którzy duszą
się w otaczającym ich świecie, w drugim szuka się oca­
lenia dla wszystkich, choćby ci wcale go nie pragnęli.
I Odpowiednio do tego będziemy mówili o utopiach
zakonu i u.t o p i a c h p o l i t y k i.
% Pierwsze z nich graniczą o miedzę z utopiami eska-
pistycznymi. Pojawia się jakiś ideał. Znajduje się grup-
60
ka zapatrzonych w ten ideał ludzi. Nie wierzą oni, że
społeczeństwo da się już teraz przekształcić. Nie wie­
rzą też, że uczestnicząc w życiu tego podłego społe­
czeństwa potrafią dochować wierności ideałowi. Posta­
nawiają zatem zamknąć się w swoim gronie, aby chro-,
nić w ten sposób wartości uznane za bezcenne. Takimi
zamknięciem może być klasztor, odizolowana od oto­
czenia kolonia religijnych sekciarzy itp. Najczęściej
jednak w grę wchodzi wyodrębnienie nie tyle prze­
strzenne, ile duchowe. Stoicy zamykają się w swym
wnętrzu przed światem, szukając pocieszenia w filozo­
fii. W XVII i XVIII wieku funkcjonuje idea republiąue
des lettres - wspólnoty uczonych, która jest czymś
znacznie więcej niż wspólnotą ludzi jednego zawodu.
Wielu romantycznych poetów przeciwstawia ze­
psutemu światu sferę sztuki, w której żyć mogą praw­
dziwe wartości duchowe sponiewierane przez społe­
czeństwo. W XIX wieku pojawiają się liczne rozmaite
„związki przyjaciół", w których szuka się ucieleśnie­
nia wartości, nie dających się zrealizować w skali ogól­
nospołecznej. „Zakony" wychodzą niekiedy z izolacji
i podejmują działania zmierzające do przeobrażenia
całego ustroju społecznego. W niejednym „związku
przyjaciół", dojrzewał rewolucyjny spisek lub projekt
polityczny innego typu, niemniej jednak nie można te­
go uważać za regułę. Dostatecznie często występują
takie wspólnoty, które nastawione są wyłącznie do we­
wnątrz, na doskonalenie stosunkowo nielicznej garstki
wybranych. Zjawiskiem podobnym, choć o znacznie
bardziej masowym charakterze, było bez wątpienia
wczesne chrześcijaństwo.
Sytuacja „zakonu" odtwarza się zresztą. Czymże
innym jest na przykład grupa imigrantów, broniąca
swej odrębności w nowym środowisku i chroniąca

61
wartości narodowe, które uważa za jedynie cenne
(rzecz jasna, że i to środowisko przyczynia się często
do utrzymywania tego rodzaju odrębności)? Czymże
innym są dekadenci sprzed półwiecza, wczorajsi bitni-
cy czy hipisi demonstrujący poprzez swój styl życia
odrębność własnego systemu wartości mniej więcej
powszechnie w danym społeczeństwie przyjętych?
„Zakon" nie zmienia świata; tworzy na nim wyspę,
•p Utopia polityki zaczyna się tam, gdzie ktoś - jed­
nostka lub grupa - stawia sobie zadanie zmiany społe­
czeństwa od podstaw Może ona przybierać nieskończe­
nie wiele form konkretnych, zawsze jednak mamy tu do
czynienia z upartym dążeniem do nagięcia opornej rze­
czywistości do ideału. Od niepamiętnych czasów mnożą
się próby zastąpienia stosunków istniejących dobrymi.
Mądry władca typu faraona w powieści Bolesława Pru­
sa podejmujący gruntowną przebudowę państwa; pra­
wodawca wymyślający ustawy, które nareszcie uczynią
rządy sprawiedliwymi; polityk układający program ra­
dykalnej zmiany stosunków politycznych; filozof okre­
ślający podstawy jedynie rozumnego społeczeństwa; do­
wódca wojskowy przerysowujący od nowa mapę świata
- oni wszyscy, a także wielu innych im podobnych repre­
zentują tę samą postawę, jeżeli tylko gotowi są powie­
dzieć: Dość tego! Trzeba rozpocząć od nowa! Jeżeli tyl­
ko zastanemu światu przeciwstawiają ideał, który jest
z nim nie do pogodzenia. Nie jest dla nas ważne to, czy
wygrywają. Przytłaczająca większość z pewnością prze­
grywa. Nie interesuje nas również to, że zwycięstwa by­
wają najczęściej gorzkie, ponieważ nowy świat przeważ­
nie jest niepodobny do ideału, którego miał być.realiza-
cją. Obchodzi nas to, że istnieje taka utopia, która jest
utopią czynu: przykład króla Utopusa chce zastosować
w Anglii lub w jakimś innym konkretnym kraju.

62
Z utopią polityki wiążą się skomplikowane proble­
my moralne. O ile inne typy utopii pozwalają na za­
chowanie „czystych rąk'\ o tyle ona wymaga nie­
uchronnie ich zbrukania. Utopista polityki - w odróż­
nieniu od innych utopistów - bierze udział w grze,
której reguły zostały opracowane bez niego. Aby
zniszczyć zastany świat, musi w pewien sposób w nim
uczestniczyć. Stąd znane paradoksy utopijnej polity­
ki: terror stosowany z miłości do ludzi i nienawiści do
przemocy, wojny prowadzone w imię świata bez wo­
jen, kłamstwo mające utorować drogę królestwu
Prawdy. Utopia polityki znajduje się więc o krok od
samodestrukcji i jest z pewnością w każdym ze swych
konkretnych wcieleń utopią najmniej trwałą. Ale to
poprzez nią utopia zbliża się do rzeczywistej historii.
Utopię polityki mają na myśli ci wszyscy krytycy my­
ślenia utopijnego, którzy wskazują na jego niebezpie­
czeństwa i zgubne skutki. Mają w tym niewątpliwie
sporo racji, gdyż to myślenie sprzyja strategii wielkich
skoków prowadzącej zazwyczaj do wielkich głupstw
i wielkich zbrodni.
Tak wyglądają w skrócie wyróżnione w tej książce
typy myślenia utopijnego, których dokładniejszym
omówieniem zajmiemy się w następnych rozdziałach.
Czytelnik powinien pamiętać, że typologia powyższa
ujmuje sprawę zróżnicowania myśli utopijnej jedynie
z grubsza i - jak wszelkie typologie - nie pretenduje
do tego, aby każdemu historycznemu zjawisku wyzna­
czyć jedno ściśle określone miejsce. Typy to narzędzia
porządkowania rzeczywistości, a nie rzeczywistość sa­
ma, ta bowiem w swym nieskończonym bogactwie wy­
myka się nieustannie schematom, według których ba­
dacz chce ją uporządkować.
Utopia miejsca

Utopie najbardziej klasyczne lub, mówiąc inaczej,


utwory najczęściej i najpowszechniej określane jako
utopie, były w większości utopiami miejsca -^>pisa-
mi jakiegoś szczęśliwego „gdzieś", jakiejś wspaniałej &
j^rzistrzeni^ Wyspy na dalekich morzach, Księżyc
i planety, świat podziemny i kraje unoszące się w po­
wietrzu jak balony, Eldorado i Nipu, Nowhere i Ere-
whon, nie znane nikomu zakątki świata - pomysło­
wość pisarzy wydaje się tu nieomal nieograniczona.
Wiemy już zresztą, że sama etymologiajsłowa^utopia
wskazujejia,miejsceXto/7<^X którego jiie,ma,.eweniu-
alniejia dobre miejsce.
Opisem takiego miejsca była książeczka tTomasza p
J4ore'aJ która dała nazwę gatunkowi i dostarczyła wie­
lokrotnie powielanego wzorca. Podobny charakter
miały także: Państwo Słońca T. Campanelli (1602), Opis
Rzeczypospolitej Chrystianopolitańskiej J.V. Andreae
(1619), Nowa Atlantyda F. Bacona (1627), Tamten świat
Cyrano de Bergeraca (1657), Podziemny świat A. Kir-
chera (1662), Historia Sewarambów D. Veirasa (1678),
Mikromegas Voltaire'a (1752), Przyczynek do podróży
Bougainville'a D. Diderota (1772), druga księga Mi­
kołaja Doświadczyńskiego przypadków I. Krasickiego
(1776), Podróż do Ikarii E. Cabeta (1842), Freiland
T. Hertzki (1889) oraz setki, jeśli nie tysiące, podob-

65
nych utworów. Obrazy rozmaitych miejsc szczęśliwych
pojawiły się też wielekroć w folklorzeJudowym róż­
nych krajów. Wystarczy przypomnieć niemiecki Schla-
rafTenland, gdzie pieczone gołąbki same leciały do
gąbki i nie potrzeba było pracować.
Zobaczymy później, że j^pLąniLlPiejscąjLazwać
*- też można pewne wizje świata, których -1 wórcyjije_sy-
rgulowa li^adnych_opowi ądań_z_pi)jd róży^L nie „wyjny^
ślali żadnych krain przedziwnych, lecz_operowali ide-
alizagami jakicliś'krajów rzeczywiście,gdzieś istnieje
cych._Na początku warto się jednak zatrzymać nad
utopiami miejsca w ich czystej postaci.
W przedmowie do Utopii Morę pisze: „Wstyd mi,
że nie wiem, na jakim morzu _znąjduje^się_wyspa,
^ ^ £ £ ? J - ^ - ^ H 5 2 J ! £ ? P r a w ^ a m 1 1 - W tym miejscu Morę
oczywiście żartuje, ale^żartTen jest częścią mistyfikacji
polegającej na włożeniu opowieści o ustroju idealnym
w usta rzekomego żeglarza, któryjia ową dziwną wy-
*spę przypadkiem trafił. Na giiewiedzę tk trzeba jednak
zwrócić uwagę, ponieważ jest ona ważnym elementem
gry zwanej utopią. W bardzo drobiazgowym opowia­
daniu Rafała Hytlodeusza zabrakło informacji o tym,
gdzie Utopia leży. Dowiadujemy się tylko, że chodzi
o wyspę Nowego Świata. Informacje geograficzne za­
warte w innych tego rodzaju utworach są przeważnie
równie ogólnikowe. Z reguły o to właśnie zapomniano
spytać narratora. Kto wie zresztą, czy i sam narrator
potrafiłby takich informacji udzielić? Dowiadujemy
się zwykle, iż żegluga trwała latami, burze nieustannie
spychały żaglowce z kursu, a rozbitkowie długo błąka­
li się po wybrzeżu. Co więcej, niektórzy Utopianie
ukrywali ponoć swe istnienie przed resżtą~śwTata i żo-

1
T. Morę (Morus). Utopia. Warszawa 1954. s. 75.

66
bowiązywali przypadkowych przybyszów dazachowa-
ntartrezwzględnej tajemnicy, _obawialLsię ^bowiem, że
kontajct.ze.swiatem^zewnętrznym będzie miał djajnch
fatalne skutki. Zupełnie słusznie: skoro ich społecz-
ność zdołała osiągnąć doskonałość, spoza niej przy­
chodzić mogło tylko zepsucie.
W rezultacie wiemy najczęściej jedynie to, że dana
Utopia znajduje się gdzieś w Nowym Świecie, gdzieś
między Peru a Chinami, gdzieś w Australii, gdzieś na
morzach południowych, gdzieś w głębi kontynentu
w miejscu wręcz wyjątkowo niedostępnym, jeśli nie zgo­
ła na Księżycuilub Merkurym. Trzebajiwierzyćwże_ist^
nienie takiego kraju jest możliwej^piawdopodobne^ale
ruelnożna liczyć, że_się to sgjtiemu sprawdzi. Wiedza
~b położeniu geograficznym tego kraju nie jest nikomu
potrzebna. Kraj, do"kforego każdy może pojechać, nie
nadaje się na przykład społecznej doskonałości. Potoże-
niem najdogodniejszym dla Utopii okazuje się pograni-^
cze swiatiTznanego j nie znanego. Świat znany jest świa-
tem ztyncujwiat nowy_zdaje_sięjobiecywać wszysjjca
4
Zjawiskiem niezmiernie z tego punktuwjdzenia in-
teresującym jest ijratłeTTntymny^wt^
tttopirmiejsca z" literaturą podróżniczą^ wielokrotnie
opisywany w literaturze przedmiotu. Związek ten jest
zastanawiająco wielostronny. Nie sprowadza się tyl­
ko do chronologicznej zbieżności społecznych utopjL
miejsca z wielkimfgeograficznymi odkryciami. Powie­
dzieć można, iż oba rodzaje literatury przenika po­
dobny duch. Ta sama fascynacja innoścją i nowością,
ta sama pasja porównywania, to samo przekonanie»_że
na tym świecie wszystko jest możliwe, ta sama, wresz­
cie, wiara w możliwQŚć~isJtnienia_zkmskiego raju.
Wszystko to można odnaleźć na przykład w dzienni­
kach podróży Krzysztofa Kolumba.

67
To prawda, że wśród twórców literatury podróżni­
czej czasów nowożytnych niemało było bogobojnych
misjonarzy, którzy za swoje jedyne powołanie uważa­
li przeniesienie do krajów „dzikich!' europejskich in­
stytucji religijnych i społecznych; Ale i oni przecież
przyczynili się do rozpowszechnienia przekonania, iż
formy ludzkiej egzystencji są nieskończenie zróżnico­
wane i nie ma powodu uważać Anglii, Włoch czy Ho­
landii za jedynie możliwe światy. A z czasem doko­
nane zostanie odkrycie „dobrego dzikusa", który jest
od Europejczyka nie tylko szczęśliwszy, ale i rozum-
niejszy, gdyż żyjąc na łonie natury, nie.ma jego prze­
sądów.
Utopiści wiernie towarzyszą podróżnikom ichociaż_
przeważnie me opuszczają ani na chwile swoiegQ_kra.-
iu, doderaiaj^tc^ame o^Hce^Sa w każdym razie
wszędzie tam, gdzie okazuje się, iż lepiej bywa również
na tym globie. Opuszczają kraje,>które. zostały lepiej
poznane, aby wyruszyć w dalszą, wędrówkę wwyobraź-
nrtak, jakżeglarze ruszają na podbój coraz noąiycłLla-
dów^SajiieustannieriaTgranlcy.świata nieznanego.
Utopia Greków leżała zwykle gdzieś na północy
lub na wschodnich krańcach imperium macedońskie­
go. Hyperborejczycy Hekateusza z Miletu żyli na pół­
noc od skolonizowanego przez Greków świata. Pan-
chaja Euhemera była wyspą na Oceanie Indyjskim.
Miasto Słońca Jambula leżało w Indiach. Utopia,cza­
sów nowożytnych odnajduje się najpierw tam, gdzie
pływali Krzysztof Kolumb i Amerigo Vespucci, ale pod
koniec XVII wieku strony te porzuca. Ojczyzną ideal­
nych społeczeństw okazuje się na pewien czas Austra?
lia, zamieszkana na przykład przez Sewarambów opi­
sywana w książce Veirasa. Wiek XVIII odkrywa uro­
ki wysp Oceanu Spokojnego.

68
Zmiana horyzontów geogrąficzny^łLpgciaga za so-
bą z reguły przemieszczanie^ieJLJtQpiLJV pewnej mie­
rze utopiści idą niewątpliwie za zainteresowaniami p u ^
T)1iczności. Wykorzystują też chętnie pewne realia zgro­
madzone przez autpjpw^rehcji^^jrzeczywistych podro-
Iży, Co dziwniejsze, niekiedy takie realia wymyślająT
zanim jeszcze zostały przez podróżników odkryte. ^To­
masz Morę opisuje na przykfacl'pewne*instytuEje ude­
rzająco podobne do społeczności peruwiańskich In-
ków, o których w czasie pisania swojej książki niczego
jeszcze wiedzieć nie mógł. W każdym razie literatura
fantastyczna.i^odróżnicza^przez^całe epoki p r z e n i k a
ją sig wzajemnie. Nie ma między nimi tej ostrej grani­
cy, jaką obserwować możemy dzisiaj, kiedy każda pra­
wie relacja może zostać sprawdzona.
Literatura podróżnicza XVI czy XVII wieku grani-
czyła nierzadko_z fantazją. Można w niej było między
Innymi czytać o Skiapodach, którzy mają tylko jedną
nogę, ale za to wielkości parasola; o Acefalach, pozba­
wionych głów i mających oczy, nos i usta na piersiach;
o Kynocefalach, noszących na barkach psie głowy itd.
Tym pozostałościom średniowiecznej teratologii dają
nierzadko wiarę sami odkrywcy. Spotkania .monstrów)
spodziewał się Kolumb, a hiszpański gubernalor~Kuby
kazał Cortezowi szukać w Meksyku nie tylko złota, ale
i Amazonek. Choć nie znajdowano nigdzie tych dziwów,
żyły one ciągle w ludzkiej wyobraźnJJ^jak-dzisiąj żyją
>v niej stwory zjnnych planet, które kiedyśjadwiedziły
ziemię lub jiawet_o_dwiedzają jąjiadal, korzystając_ze
swoich „niezidentyfikowanych.obiektów.lątających"
W literaturze XVI wieku roi się od najosobliw­
szych informacji o „dzikusach", z których niejedna
dotrwała do naszych czasów. Powodzenie tego rodza­
ju opowieści zachęcało rozmaitych skrybów, którzy

69
niczego na własne oczy nie widzieli, do komponowa­
nia utworów jeszcze „ciekawszych" i jeszcze barwniej­
szych. Zmyślenie mieszało się,z_prawdą, prawdę zaś
odkrywali ludzie, którzy wyrośli w zamkniętym śred­
niowiecznym świecie i porażeni byli innością tego, co
oglądają.
Utopiści byli z reguły ludźmi światłymi i świadomie
korzystali z chwytów literatury p^dró^niczeLWj^U^
przekazania w ten sposób pewnych idei, które inaczej
nie^moglyby liczyć^na_ równielsżerokie-rozpowszech­
nienia Pretendowali nie tyle do informowanią^swoich
czytelni^w^^le^jdo^ich-wychowywania.^Koi^ystali
zkoniunktury n^-egzotyczną_npjwoś_ćt_ąby_upjowszech-
niacno^sJdee.
Jeżeli czytelnik w Uiopi^uwierżyLjjtopiści zyski-
waUjarzynajmniei^o^że^nie^u^ażaLJuŁJS^ggo świata
zajiąjlfpszy 7 możliwych. Literatura podróżnicza na­
uczyła go wiary, że nie jest on jedynym z możliwych
światów. Tak więc w edukacji nowożytnych społe­
czeństw europejskich te dwa rodzaje literatury jak
gdyby się uzupełniały.
W XVII wieku, a zwłaszcza w XVIII, w literaturze
opisującej dalekie kraje pojawia się coraz wyraźniej
nowa tendencja. Otóż często w obyczajach,,,dzikich"
zaczyna się dostrzegać przede wszystkim cechy dodat­
nie.. Coraz chętniejjKze_m^st^ą^ęje^
które "panufą__w fcuropie. Powiedzieć można, że opisy
takie stają się corazbardziej utopijne, to znaczy uka­
zują świat iiielyllcolnny, ale i lepszy od naszego. Ro­
binson Cruzoe spotyka „dobrego dzikusa" Piętaszka.
Ale i utopiści porzucają nierzadko swoje nie istniejące
kraje, aby przenieść się w określone geograficznie rejo­
ny, gdzie tak samo odkrywają pewien ideał - jdeał-ży-
^a^odnego^z^naturą, znany już zresztą ludziom renę-

70
sansu. Podobieństwa między podróżamifantastyczny-
truTrzeczywistymr^
"ce^ Jak pisze JatTKott: „Podróżnicy, misjonarze i auto-
TzyTantastycznych podróży pokazywali egzotyczne lu­
dy żyjące w stanie naturalnej niewinności, nie znające
podziału na «twoje i~moje»7 szanujące starców, gosz­
czące cudzoziemców, radosne i szczęśliwe. Dobrzy dzi­
kusi nie płacili podatków ani pogłownego, ani podym-
nego, ani czopowego, ani dziesięciny, nie byli brani do
wojska, nie mieli księży i zakonników, nie znane im
były przywileje urodzenia i majątku. Dobre dzikuski
rodziły dzieci 'bez bólu i własną piersią karmiły nie­
mowlęta. Dobrzy dzikusi wierzyli w Boga, nie znali
objawienia i nawet sami o tym nie wiedzieli, że byli de-
istami. Dobrzy dzikusi byli dobrzy, cnotliwi i szlachet­
ni, żyli w zgodzie z prawami naturyi słuchali.głosu ro­
zumu" 2 .
"'rzjantazji utopia zmienia sie wiec.widfializacjęATy-
powym przykładem takiej przeobrażonej utopii jest
Przyczynek do podróży Bougainnlle a Diderota, poka­
zujący wyższość Tahitańczyków nad Europejczykami.
Oto tam wszystko jest naturalne i proste. Gościnny
Oru ofiarowuje kapelanowi wyprawy Bougainville'a
swoją żonę i córkę, ten zaś odpowiada, że „religia je­
go, stan, dobre obyczaje i przystojność nie pozwalają
mu przyjąć tej ofiary" Najmłodsza córka jest piękna,
więc kapelan ulega; rano wysłuchuje od gospodarza,
jak „sprzeczne z naturą i przeciwne rozumowi" są oby­
czaje europejskie oraz poznaje mądrą organizację ży­
cia na Tahiti.
Ten sam schemat występuje w wielu innych utwo­
rach, w innych zaś jeszcze sprowadza się „dobrego dzi-

- J. Kolt, Szkoła klasyków. Warszawa 1955, s. 125.

71
kusa" do Europy i sytuacja ulega, odwrócejąiu; Jam
dziwił_się-Europejczyk wjcraju szczęśliwym,.. UuoJ^y-
watel_kraju.szczęśliwego dzjwi się^y^nieszczęśliwej Eu­
ropie. W oczy rzuca się niezmiennie kontrast owych
dwóch odległych od siebie kultur. Kontrast ten był za­
wsze skutecznąJ}_ronią_utopii^ t\T jednak zostaje on
wyostrzony przez bezpośrednią konfrontację, którą
wielu utopistów wcześniejszych pozostawiało domyśl­
ności czytelników.
Utopia staje się w ten sposób u1worem_nieporówna-
jgi^bardzi^^olemicznyn^Stosunkowo mniejszą rolę
odgrywają w niej teraz szczegółowe_opisy idealnych
^ol6CżnoscirV^Utópii Morę a było wszystko: topo­
grafia wyspy i sposób uprawy roli, rodzaj ulubionych
napojów i kształt murów obronnych, urządzenie ogro­
dów i wykorzystanie szkła, ubiór i zabawy, rząd i życie
płciowe, rozrywki i budownictwo, organizacja posił­
ków i nagradzanie zasłużonych obywateli, podróże i re­
ligia, handel i teologia, nauka i małżeństwo, gra w ko­
ści i sztuka wojenna, a także wiele innych tematów.
Utopiści wieku oświecenia są zwyjcje, znacznie
mniej pedantycznjTTch odkrycia_ograniczaia-sie~cza-
\ sem do całkiem_niehcznych.informacji. Znacznie bar-
I ~dzie interesuje ich ogólna filozoficzna zasada dobrej
orgahizacjj_społecznej amżehjej szczegółowezastoso-
wania. Opisująjaczej ideę zgodności z wymogami na-
Juryjiiż jejkonkretne zastosowania. Ważne jest i to, że
uto^ią_przestaje_być zamkniętą dla świata^wyspą, za­
zdrośnie broniącą swej odrębności, a staje się dostępy
U p l a całejjudzkości normą. Szczęście_społeczenstwa
wymaga^ząstosowaniaju^yjeTć^kretnych instytucji,
ile rozumnej zasady. Nie chodzi o to, ab^życ,taOamo
jak^dobrzy-dzicy" r ale.o.to,.abyJak.samo przestrze—
gać praw naturalnych.

72
Tą_ utopia-jesLjuż bliska polityki. Mówi nie tylko
o tym, że gdzieś istnieje wyspa szczęśliwa. Mówi rów­
nież, że organizacja społeczna Anglii czy Francji jest po­
nurym nonsensem, obelgą przeciwko Naturze. Wielka
Rewolucja Francuska potrafi tę naukę wykorzystać. Ona
też właściwie zamyka okres klasycznych utopii miejsca,
społecznych podróży w wyobraźni, które w XIX i XX
"wieKu zjawiać się I5ę3ąjedynie sporadycznie jakojwiado^
ligrstylizacjerTaki charakter mieć będą na przykład Po-
*drói do Ikarii Cabeta i Ludzie jak bogowie Wellsa. Uto­
pia miejsca staje się już tylko literacka formą.
ZjawiskięmWiiezmiernie bliskim charakteryzowa-
nynTwyżej utopiom miejsca były opisy małych społecz­
ności egzystujących wewnątrz^śpółecmości wielkich.
Nie inny kraj, ale^szcześliwe miejsce we własnym kra-
ju. Tak więc Gargantua^z książki Rabelais'go założył
Tclasztor Telemitów, w którym braciszkowie żyli wraz
z siostrzyczkami w taki oto sposób: „Całe ich życie
ustawione było nie wedle praw, statutów lub reguł, jeno
wedle wolnej woli i własnego uznania. Wstawali z łoża,
kiedy im się zdało; pili, jedli, pracowali, spali, kiedy im
przyszła ochota. Nikt ich nie budził, nikt ich nie niewo­
lił do picia ani jedzenia, ani jakiejkolwiek innej rzeczy.
Tak postanowił Gargantua. W ich regule była tylko jed­
na zasada: CZYŃ COĆ SIĘ PODOBA, albowiem ]u-^
dzie wolni,"źaćnefprzyrody, dobrze wykształceni, prze­
stając w uczciwej kompanii,.z własnej natury już czer­
pią podnietę i.instynkt, .który ich zawsze popycha do
3
godnych uczynków, a odciąga od złego [.~]" .
W Nowej Heloizie J.J. Rousseau znajdujemy, opis
posiadłości Clarens, gdzie zorganizowane zostało życie
szczęśliwe zgodnie z ideałami autora, który ze szczegól-

x
F. Rabelais. Gargantiut i PantagrueL Warszawa 1953. t. 1. s. 161.

73
nym upodobaniem odnosił się do patriarchalnego ży­
cia wiejskiego. Panuje tam doskonała harmonia serc, do
których nie mają przystępu niskie uczucia znarmenneclla
całego ówczesnego świata, a zwłaszcza.wielkiego miasta.
Ten rodzaj literatury utopijnej pozbawiony jest
związków z literaturą podróżniczą, ale dzialaJutaLlfl
samo prawo"kontrastu utopii i reszty świata. Idee mo^
gą być zresztą takie same, różnica dotyczy sposobu ich
wykładu.
Utopia miejsca nie musi być geograficznie nieokre­
ślona. „Gdzieś'1 nie musi oznaczać „nigdzie" czy też
„nigdzie~w znanym świecie'" Powiedzieliśmy już, że
fantazja zmienia się w idealizację. Każda bodaj rze^_
czywisto4ć_może jawić sięjakojitopiajeżeli tylko zo-
^stanie^odpowieahK) uwznioślona i przeciwstawionaja-
^oJdeaLraczymstaśdj^ Stwierdzenie
to nabiera jeszcze większego znaczenia wówczas, gdy -
zgodnie z naszym programem - przekraczamy granice
utopii jako gatunku literackiego i śledzimy problem
utopii rozumianej szerzej. Pewne opisy konkretnych
krajów i społeczeństw mogą bowiem okazywać się
utopiami, choć na pozór mają charakter wyłącznie
rzeczowego sprawozdania.
Weźmy na przykład German/gJTacyta. Ten utwór
rzymskiego historyka może być czytany jako „socjo-
graficzny" szkic na temat sąsiadujących z Rzymianami
ludów. Na owe czasy była to zresztą znakomita robota
tego typu; wiele istotnie dowiadujemy się o Germa­
nach. Wyobraźmy sobie jednak (supozycja jest najzu­
pełniej dowolna), że jest on przeciwny rzymskim oby­
czajom cesarskim i szuka pozytywnego przykładu.
Wyobraźmy sobie dalej, iż Germania jest czytana przez
podobnie usposobionego Rzymianina, który natrafia
na przykład na takie oto jej fragmenty: „Przeto żyją

74
(dzieci) w dobrze chronionej czystości, nie zepsute żad­
nymi pokusami widowisk, żadnymi podnietami uczt.
Tajemnej wymiany listów zarówno mężczyźni, jak i ko­
biety nie znają. Mimo takiej mnogości narodu bardzo
rzadko zdarzają się cudzołóstwa, za które czeka bez­
pośrednia i mężom dozwolona kara [...], więcej u nich
znaczą dobre obyczaje niż gdzie indziej dobre prawa'*4.
Gdyby naszeprzypuszczenie było słuszne, mieliby-
śmy oto Tacytowską utopię. Cóż z tego, że Germania^
iśFmał^Ha^awdęjCóż^zJego^ze jej opisanie przez Ta-
cyta bylorbyćmoże, całkowicie „obiektywne-?-IitwÓ£
taki może w świadomości społecznej funkcjonować tak
SHTTTtrfdk klasyczne utopieTKraj konkretny i to nieko­
niecznie nawet bardzo wyidealizowany może być także
/^lepszym światem. W końcu decyduie przecieżopozycja
ideału i rzeczywistości. Ideału, Jktóryjesrt gdzieś, i rze­
czywistości, w jakiej się żyje. Ten rodzaj utopii miejsca
1xlegral w historii myśli społecznej niemałą rolę.
Tak więc konieczne wydaje się uwzględnienie nie
tylko owych rozmaitych utworów literackich, w któ­
rych pokazywano szczęśliwe kraje, ale także sytuacji,
kiedy funkcje utopii pełnią wizje krajów konkretnych.
Przykładem takiej sytuacji są nader liczne wizje oj-
czyzny jako „ziemi obiecanej", szczególnie często sze­
rzące, slę^wsrod wszelkiego rodzaju wygnańcówTwy-
chodźców. Niechęć do obcego^środowiśkarodzi obraz
oddalonej ojczyzny jako wyspy szczęśliwej, którą czy­
ni się miarą dobra i zła, podobnie jak w utopiach
wcześniej omawianych miarą taką czyniono kraje wy­
myślone lub „dzikie"
Trzeba przy tym zaznaczyć, iż^topiaj^zyzny, wy-
stępowała w dziejach powszechniej i jest chyba zjawi-
4
Tacyt, Dzida, Warszawa 1957, t. 2. s. 275.

75
skiem dawniejszym od zmyślonych podróży. Cierpią­
cym w egipskiej niewoli Hebrajczykom Mojżesz uka­
zuje „ziemię obiecaną" mlekiem i miodem płynącą.
Od tej pory motyw ten przewija się stale poprzez myśl
społeczną. W Polsce, być może, częściej niż gdzie in­
dziej. Czy pamiętacie Moją piosenkę Norwida?

Do krają tego, gdzie kruszynę chleba


Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla d ar ó w Nieba...
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą,
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są jak odwieczne Chrystusa wyznanie:
„Bądź p o c hw a l o n y!"
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej,..
Tęskno mi. Panie...
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za t ak-n i e za nie
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojej!...
Tęskno mi, Panie3

• Cyprian K. Norwid. Pisma wybrane. Warszawa 1968. t. 1, s. lSt—182.

76
Oczywiście, taka utopią mifj*^ rr^ taWp.- mniej lub
bardzjeLsilnif zaznarypn* - 7abarwirjii^.fipoł'v%7Ppt Oj­
czyzna to nie tylko kraj dziadów i ojców, lecz również
c
sledziba pewnych wartości, których znaczeńie objawia
L
sj^sżczSTÓlnie^Tlnie wlkraju obcymi gdzie tych wartości
brakj^eźmy dla przykładuKTśnnycego-Mtwrhr^
Pisarz ten i działacz polityczny po upadku powstania li­
stopadowego znalazł się na emigracji we Francji. W je­
go publicystyce ówczesnej obraz Polski nakłada się na
obraz idealnych stosunków społecznych, podczas gdy
Francja utożsamia się ze stosunkami godnymi potępie­
nia. Polityka francuska „[...] tak okropny wpływ wywie­
rająca na Europę, czymże jest, jeśli nie polityką krama­
rzy troskliwych o swoje towary? Taki stan w rewolucji
socjalnej może tylko ścinać łby szlacheckie, jeżeli jest sil­
ny masą i rozumem, jeżeli mu szlachta zawadza. Wzy­
wa on w potrzebie gmin ku swej pomocy, obiecuje mu
wszystko, lecz zwyciężywszy, gnębi lud, nazywa go ele­
mentem anarchii, i staje się dla niego drugą arystokra­
cją, równie godną poniżenia jak ta, którą wespół z lu­
dem mordował. Co innego w naszej Polsce patriarchal-
nej! Tu nie masz, dzięki niebu, ani motłochu bez praw,
ani jego szumowin, które się pieniąc w każdym warze re­
wolucyjnym, cząstkami wydzielają z gminu, a potem pa­
nują nad gminem [...]. Nasz cały ród jest plemienny, jed-
nogniezdny, bez tych ostrych podziałów [...], które wszę­
dzie indziej tak ograniczały jedne stany od drugich, jak
np. widzimy, że w ziemi i w górach różnią się między so­
bą kruszców pokłady odmienną ciężkością gatunkową,
odłamem i ziarnem. Polacy to rodzima masa [...], Fran­
cja jest w giełdzie, w kramie, w warsztacie i na bruku:
Polska tylko na wsi, za miastem"6.

ń
M. Mochnacki. Pisma rozmaite* Poznań 1863. s. 164-165.

77
Analogicznym zjawiskiem będzie wizja przysłowio­
wych już „szklanych domów", Polski pokoju i sprawie­
dliwości, nawiedzająca ojca bohatera Przedwiośnia Że­
romskiego pośród zamętu rosyjskiej wojny domowej.
Powiedzieliśmy już, że ta.utopjajsjczyzny jesttakże
iHopią^pgłeczhą. Trzeba wszakże podkreślić, iż \*Liyin
przypadku^ cbJainuje^ę^często^defojroag
problemóaLspofcj^nych lub ich_przynaimniei częścio­
we zatarcie. Przemiana ojczyzny w utopię nieuchronnie
pociąga za sobą jej_idealizację, która swój przedmiot
czyni zwykle mało podobnym do oryginałuŁ_Kiedy
Utopista takj_dojcrajuLBQwraca, utopistą być przestaje,
gocTząc siej niepodobną do ideału jzeczywistościąral r
bo tez rozpoczyna od nowa poszukiwanie krajiTszcz^-
iljwego - tym razem gdzie indziej. Ale ostatecznie każ­
da utopia jest utopią w stosunku do jakiejś historycz­
nie określone] rzeczywistości, z którei zanegowania
wyrasta. W przypadku utopił ojczyznffiaTcą rzeczywi­
stością jest gbczyzna: do ukształtowania jej negatyw­
nej oceny przyczynia się zarówno trzeźwe rozpoznanie
wad danego ustroju społecznego, jak i społecznie nie­
określone poczucie obcości, jakiego doświadcza czło­
wiek nie przystosowany do nowego środowiska.
_Za_jeszcze-inny-przypadek- utopii- miejsca^grzj^dzie
nam uznaćziawiskoJctóre możemy określićjakojito-
j)ię ojczyzny_jdfifllogiczngj. Nazywamw ten sposób
pjoglądy_przecLwstawiające-rzeczywistości^astanej
obrazyjąkichś dobrych systemów społecznych, które
istnieją w innycTTkrajach. Rzeczywistość kraju inne­
go staje się tu ideałem w kraju własnym. Arystokrata
Platon, usposobiony wrogo do demokracji ateńskiej,
wzór dobrego społeczeństwa odkrywa w Sparcie.
Wydaje się, iż sytuacja taka jest w historii myśli
społecznej dość pospolita. Ludzie, zbuntowani z ta-

78
kich czy innych powodów przeciwko panującemu
w ich kraju porządkowi, skłonni są porównywać ten
porządek z porządkami w innych krajach, znajdując
czasem w którymś z nich przykład porządku doskona­
łego. Oczywiście nie we wszystkich epokach zjawisko
to występuje z jednakowym nasileniem, ponieważ jest
możliwe tylko wówczas, gdy realnie zarysowują się ja­
kieś społeczne alternatywy. Aby pojawiła się utopia oj-
czyzny ideologicznej, istnieć muszą dostatecznie ostre
przeciwieństwa między^różnymi ustroiowymi możli­
wościami^
W starożytnej Grecji przeciwieństwo takie istniało
między Atenami i Spartą; w nowożytnej Europie -
najpierw między krajami katolickimi i protestanckimi,
później między republikami i monarchiami, między
liberalną demokracją i faszyzmem, parlamentary­
zmem i dyktaturą, kapitalizmem wolnokonkurencyj-
nym i „planowanym", nade wszystko zaś między kapi­
talizmem i socjalizmem.
Tego rodzaju sytuacje_sp_rzyjają temu, by niechęć
do rzeczywistości._społecznej własnego "^Ićraju, prze-
lcształcała się w utopię dokładnie zlokalizowaną gep-
graficzriierim ostrzejsze zresztą i bardziej wszech­
stronne są w takich sytuacjach alternatywy, tym mniej
miejsca pozostaje w myśli społecznej na wyspy szczę­
śliwe położone „gdzieś w Nowym Świecie" Można
wyrazić przypuszczenie, iż niemal kompletny zanik ^
klasycznych utopjtmiejsca w_ czasaciTnowszych, mniej
więcej od rewolucji francuskiej, związany jest w jakiejś
mierze z rozszerzeniem się skali społecznych możliwo-^
"siei w^obrębie całkiemjpliskiego świata._
"~Pfzylcładem takiej ideologicznej ojczyzny będzie
więc rewolucyjna Francja, w której wielu europejskich
radykałów dostrzegało powszechną „ojczyznę wolno-

79
ści" - miejsce, gdzie urzeczywistnione zostały uniwer­
salne ideały wolności, równości i braterstwa, W XVIII
wieku szukano takich ideałów na oddalonych wy­
spach, zamieszkanych^])^
LZS9 roku szukano ich w tym kraju,Taójx^ąk-£0-
wjadano - miał^odWagg^ocłwołac^się^do praw natural­
nych czfowiekaj zgodnie z nim zorganizować porzą-
dek_społeczny. Do francuskiego przykładu'odwoływa-
li się teraz^jakobini" polscy, niemieccy, włoscy, an­
gielscy.
Znaleziono Utopię na ziemi znajomej. Przeciwnicy
rewolucji 1789 roku także taką wyspęznaleźlLJJyła
nią AngliaTgcizie każda zmiana zdawała^się dojrze-
^^iprz^wiekira^niejsce ostrego konfliktu.zajmowął
przeważnie kompromis. Tam rewolucja podobna do
francuskiej wydawała się niemożliwa. Ludzie przywią­
zani byli do przeszłości i przeniknięci sentymentem do
dawnych instytucji. Znaleziono w ten sposób zupełnie
inną ziemię szczęśliwą.
Przykładem znacznie nowszym była rewolucyjna
Rosja, która jako państwo ogłoszone „pierwszym pań­
stwem robotników i chłopów" stała się ośrodkiem
jnarzeń^przeciwnikQwJcapitalizmuJW^jgdelu_kraiach.
W znanym wierszu Władysława Broniewskiego Ma-
gnitogorsk albo rozmowa z Janem znajdujemy suge­
stywny wizerunek polskiego komunisty, który w celi
sanacyjnego więzienia znajduje otuchę w tym, że w Ma-
gnitogorsku ruszają nowe wielkie piece. Podobnie
mieli swoje Utopie przeciwnjcy_ręwolucji komuni­
stycznej, poszukujący swojej ziemi^szczęślfwej w taszy-
stówskim „nowym ładzie" lub w liberalnej—Anglii,
w7republikańskiej^"FrancjPlub w^^olnym,świecie"
AmerykańowT^W zależnoścfod przyjętego systemu
'warlosci dopatrywano się w takim lub innym kraju

80
wcielenia marzenia o wyspie szczęśliwej. Rewolucyjna
Kuba była dość długo Utopią wielu krajów Ameryki
Łacińskiej. Znajdowano też żywą utopię w maoistow-
skich Chinach.
Dość często^możeL-nawet-zawsze^obrazLlakiejjutO'
pii ocfbiega daleko od prawdy, zawszgJednakJąwLsię
jaKb o5raz ideału przeciwstawnego zastanemu światu.
"ZTegu!y7ma tu miejsce idealizacja, z letorej zwolennik
utopii łatwo nie rezygnuje^ odrzucając odruchowo
wszelkie Jnformacje_qsłabiające wymowę przyjętego
obrazu. Funkcją.takicluobrazówJest bowiem przede
wszystkim krzepienie wiary w możliwość świata inn_e-
goTlepszefio niz ten, w jakim się żyje. Niejszuka się
Tiich.informacji, J^zjotuchy^Informacji po prostu
nie przyjmuje się do wiadomości, jeśli tylko kłócą
się z wyidealizowanym obrazem. Nierzadko informa­
cje odrzuca się wbrew wszelkiej oczywistości. Bywa
nawet, że takie odrzucanie uważa się za swoją zasługę,
gdyż umożliwia ono zachowanie przez ludzi nadziei.
Trzeba wszakże zaznaczyć, iż tego rodzaju utopie
miejsca nie występują na ogółwpostacrczyste]. Spla-
tąją^się^zwykle ż~jakimis utopiamuczasu^grzyszłego
oraz^zjakimś programem politycznym^,Widziałem
przyszłość" - zak^laTie^m'(^lcansKr3źiennikarz Lin­
coln Stettens po powrocie z 1929 roku z rewolucyjnej
Rosji. Pod tym względem odbiegają zwykle od kla-
sycznyclTuT^^Hniej sf^oin^^^^n^poczĄtk^rtego
rordzialu. " ^—-
Wydaje się jednak, że warto wspomnieć o nich tu­
taj, ponieważ są z pewnością odpowiednikami tych
ostatnich w warunkach świata stojącego wobec alter­
natyw praktycznych - świata dokonującego wyboru
nie między światem rzeczywistym i wyimaginowanym,
lecz między wieloma postaciami świata rzeczywistego.

81
A wybór taki może być także wyborem ideału, jeżeli
ma za punkt wyjścia negację rzeczywistości zastanej
i gorące pragnienie afirmacji czegoś innego.
* Pamiętać trzeba tylko, że Jaka utopia miejscaprze-

V
^ s t a j ę ^ y ć utopią eskapistyczną, stając się utopią hero­
iczną. Jednąjyylącznie stroną przylega~dtnvysp szczę­
śliwych, odwliHzMychnDTZ^^More^a czy Veinba,
wszystkimi zaś innymi stronamTgrgglegając do utopii,
lctonraopiero będziemy omawiać. Mówiąc najkrócej,
ukonkretnienie wy^py s z ^ ś i i w p j p^ 7 l)awiamarzenia
o niej kontemplacyjnego i eskapistycznego^harakte-'
ru, zwracając je ku rl7iałan7nTwal^e,
Ale problem utopii miejsca nie kończy się chyba
i na tym. Wydaje się, iż na to samo miano zasługują
inne jeszcze rodzaje marzenia. Oto mamy na przykład
kogoś, kto uważa, że tylko na wsi możliwe jest życie
prawdziwe, uczucia czyste, odruchy szlachetne^Mjastp
demoralizuje, podczas gdy wieś zachowuje w nie naru­
szonym stanie najcenniejsze cechy człowieka. Oto ma­
my dla odmiany mieszkańca wsi, który uważa swoje
życie za okropne, widząc w mieście możliwość dostat­
ku, lżejszej pracy, lepszych stosunków z ludźmi, więk­
szej wolności. Mieszkanie w blokach wydaje mu się
osiągnięciem pełni człowieczeństwa. Czyż nie są to
także swoiste utopie miejsca, choć ograniczone do
miejsca w granicach tego samego kraju? Nie brak Ua-
kich utopii.
Znamy również utopie ludzi, którzy uważają
9 .wsp^cz£mą-Cy_wihgację za koszmar i poszukują azylu
gdzieś, dokąd ona jeszcze nie dotarła. Czytamy w no­
tatkach Raymonda Maufrais, który zaginął w puszczy
Gujany: „O, stary Indianinie, tego wieczoru mocno
czułem sam siebie i naraz zrozumiałem, z jak głębokiej
mądrości biorą się twoje myśli. I że byłoby święto-

82
kradztwem próbować je przeniknąć. Dookoła nas nic
tylko przyroda, śpiew dżungli, wieś w woni leśnych
zwierząt... harmonia. Szkoda, że nie jestem dość wy­
mowny, aby dokładnie wyrazić to gwałtowne uczucie
powrotu do życia, które mnie przeniknęło u twojego
boku. Kiedy dzisiaj - prawie na progu nowej podróży
- przeglądam notatki z Mato Grosso, przede wszyst­
kim myślę o tobie, stary Indianinie. Twoja puszcza po­
trafiła mną zawładnąć jak żadna kobieta na świecie
nie potrafi tego nigdy uczynić. Mieć siłę, aby żyć jak
przystało na człowieka. Wyrzec się wszelkiego blich­
tru. I na zawsze, na zawsze wyjechać tam, gdzie jest
jeszcze czystość uczuć, gdzie można żyć" 7 .
To miejsca cudowne, gdzie „można żyć" jawiło się
ludzkości pod niezliczonymi postaciami. Szukano go
yoZaTiaszą planeią~i na jej^odległyclfkranćacli, w wy­
obraźni i w rzeczywistości, w nieokreślonym „gdzieś"
"rw-określonym^tarfT .
*"—Jeżeli wszystkie te poszukiwania zamykamy tu ra­
zem w ramach jednej kategorii, którą nazwaliśmy uto­
pią miejsca, to dlatego, że cechą ich wspólną było ząr_
wsze przekonanie, iż kraj szczęśliwy wprawdzie istnie-
jerale ód naszego własnego kraju oddzielają go morza
""l oceaityTprzestworza i kontynenty^grąnjce i bariery.
~Zeby doTTiegertlotrzeć, trzeba, porzucić to, co inni lu-
dzie uważają^być może, za szczęście; trzeba wyrzec
sigTegowszystkiego, co odziedziczyliśmy i co zostało
nam dane. Nie można być jednocześnie obywatelem
oBydwu^śwjatowTPodb"óJ"świata nowego jest zarazem
dobrowolną banicją ze starego świata. Z pewnością
jest to ucieczka. Bywają jednak sytuacje, w których
ucieczka okazuje się zapowiedzią walki.

7
R. Maufrais. Zielone piekło. Warszawa 1964, s. 142.

83
Owe uto^ie^ukazują miejsca nader różne nie tylko
w dosłownym, przestrzennym tego słowa znaczeniu.
Ukazują różnejd_eały_sp_ołeczne, różne systemy warto-
§ci^j^neJęsknotyajiadzieje. " >
Nie_majednei-UtopiLgdyż nie ma jednolitej ludz-
_kości_ijednolitych-społeezeństw. Podróż do lepszego
świata jest wszakże faktem stałym i powszechnym, to­
też Utopia zmienia nieustannie swe położenie. Gdyby
miała się gdzieś zatrzymać na stałe, tym samym skoń­
czyłaby się.jej egzystencja. Na Ziemi pozostałyby sa­
me ^J^opie" (realne społeczeństwa) tak bardzo pogo­
dzone ze swoim losem, że niezdolne do jego poprawy.
Utopia czasu

Istniało już wiele książek o wyimaginowanych podró­


żach na wyspy szczęśliwe, kiedy w 1761 roku ukazała się
we Francji książka Merciera Rok 2440. Zawierafa ona
obraz świata dość niepodobny do tego, jaki oglądali na
co dzień współcześni autora Obrazu Paryża. Pokój pa­
nuje między narodami. Nierówność bogactw wprawdzie
istnieje, ale zniknął zbytek i .wrogość klas społecznych.
Bastylia jest siedzibą Świątyni Miłosierdzia. Religia wy­
zwoliła się od fanatyzmu, a papież ogłasza Katechizm
rozumu ludzkiego. Literaturze obca jest frywolność;
pełni ona rolę poważnej nauczycielki moralności. Ska­
zańcy sami najbardziej pragną swojej śmierci, ich zaś
kaci ronią w czasie egzekucji łzy i przywdziewają żałobę.
W sumie owa wizja lepszego świata nie odznaczała
się niczym nadzwyczajnym. Poszczególne pomysły by­
ły już wtedy mniej lub bardziej znane; inni autorzy
prześcigali nawet Merciera wynalazczością i radykali­
zmem swych rozwiązań. Na pozór wszystko to już by­
ło. Gdyby autor umieścił swoją Utopię gdzieś w Ame­
ryce lub Australii, nie przyciągałaby ona zapewne uwa­
gi historyków myśli społecznej. Bez żadnej szkody mo­
żna ją byłoby zresztą przenieść na jakąś daleką wyspę.
Istota zmyślenia pozostałaby nie zmieniona. Różnica
polega na tym, że to zmyślenie zostało upozorowane
na antycypację. ~

85
Ten chwyt literacki przyjął się. Z ułożonych chro­
nologicznie bibliografii utopii wyraźnie widać, jak
zmieniają się proporcje utopii miejsca i utopii czasu.
Mercier znajduje coraz liczniejszych naśladowców.
Dziewiętnaście lat później jego przyjaciel, Retif de La
Bretonne, będący zresztą chyba najbardziej pomysło­
wym i płodnym przedstawicielem literatury utopijnej,
pisze „komedię heroiczną'' Rok 2000. W 1829 roku
uczeń Saint-Simona i rówieśnik Cabeta, Barthlemy
Enfantin, ogłasza Pamiętniki przemysłowca z 2440 ro­
ku. W 1888 roku ukazuje się W roku 2000 Edwarda
BelIamy'ego - najpopularniejsza zapewne z niezliczo­
nych „historii przyszłości", jakie ułożyli utopiście Ty-
tułowe daty bywały różne, ale szczególnie jipodobano
sobie dyya^stulecia^dwudzieste i dwudzieste pierwsze.
" Niektórzy autorzy powiadają, że pojawienie się te­
go rodzaju utopii było naturalną konsekwencją koń­
czenia się ery wielkich odkryć geograficznych. Cały
| świat stał się mniej więcejznanyj.obiecywał.ludzkości
coraz mniej. Utopię trzeba^byto umieścić gdzie in­
dziej,.tQteiz_wymiaru.przestrzennego przenosi się ona
w wymiar czasowy. Miejsce dawnego „gdzieś^^zajmuje'
0 teraz „kiedyś" Utopia~staje^się^uchronią..Jest to nie-
wątpliwIiTprawda, ale prawda tylko częściowa.
Istotne znaczenie ma również-to^na co kładą nacisk
inni autorzy: oto ludzkość wkracza stopniowo „w, erę
wiary w postęp. Jesteśmy dzisiaj tak zżyci z wyobraże­
niami jakiegoś postępu, że z trudnością przychodzi
nam wyobrazić sobie, że są one wynalazkiem stosun­
kowo późnego okresu myśli ludzkiej,J>tarożytni_wy-
obrażalLsobie na ogół historię jako.szereg powtarzają-
cycl^jię.cyklów. Przypuszczali oni - jak pisał później
św. Augustyn - że „... powtarzają się te same powroty
czasów i rzeczy czasowych do tego stopnia^ że można

86
by powiedzieć, że jak w tym wieku filozof Platon za­
siadł w mieście Atenach i nauczał swoich uczniów
w szkole zwanej Akademią, tak po nieskończonych
wiekach przeszłości, po przerwach, choć wielkich, lecz
mniej pewnych, powtórzy się zarówno ten sam Platon
i to samo miasto, i ta sama szkoła, i ci sami uczniowie
- i że tak samo jest ich przeznaczeniem powtórzyć się
po nieskończonych wiekach w przyszłości"1.
Chrześcijaństwo przyczyniło się_do_zmian)L,lego
punktu widzenia y ^ i r r i ę ^ a r ^ ^ umarł za
nasze grzechy raz jeden i na zawsze" Wyobi^żfcaiejii-
storncyklicznc;j zostało zastąpione^rayobrażeiiiem hi-
stoniaJclÓJS-in^ i Jcom££_wyznaczone
w planach zbawienia. Ale myśl o postępie pozostała
obca~rowniez myśli chrześcijańskieJTNie znała jej tak­
że myślrenesansowa zapatrzona we wzory starożytne.
Odkrył ją dopiero wiek XVII. Oświecenie było już nią
zafascynowane. Chociaż stosunkowo rzadko powsta­
wały wówczas wielkie systemy historiozoficzne skon­
centrowane na sprawie postępu ludzkości, nieomal
wszyscy byli przeniknięci wiarą, że świat stopniowo
się doskonali i wszystko zmierza ku lepszemu. Często
nie wiadomo wprawdzie, jakie drogi ku temu prowa­
dzą, ale dość powszechne stajecie.przekonanie, iż kie-
dyś ludzkość upora się zjtrapiącymi ją obecnie. plagaT
"mTTto zaś, co wydaje się niemożliwe^dzisiaj,^tanie^si^
możliwe jutro.lub pojutrze. U źródeł tego przekonania
znajduje się, oczywiście, wiara, że człowiek jest z natu­
ry istotą obdarzoną.rozumem ijuż^niedługo^zacznie
*z tego~3aru w .pełni korzystać.zamiast..trzymać.. się_
odziedziczonych, „przesądów"

1
Por. C.N. Cochraine, Chrześcijaństwo i kultura antyczna. Warszawa
1960, s. 471.

87
Epoka wiary w postęp rodzi ntopicJ.ypu_IiatJ44Q
Merciera. Marzenie o lepszym świecie staje się marze-
r
niem o ssiecie przyszłym, chociaż powiedzieć w XVIII
wieku „w roku 2440", to powiedzieć niewiele więcej niż
„gdzieś w Nowym Świecie" Owa przemiana powieści
utopijnej pozostaje niemniej jednak symptomatyczna.
Jest jakimś krokiem naprzód w kierunku historii te­
go świata, który utopista zamieszkuje. Bellamy, widząc
Boston 2000 roku w perspektywie stu kilkunastu lat,
jestjuż w ;istocienie_tyle fantastą, ile badaczem, który
pj^edstaróa-w-literackiej^
wanych^przez_siebie-tendencji_rozwojowych. Wiemy
dziś wprawdzie, jak daleka od prawdy była jego socjali­
styczna wizja przyszłości, ale musimy przyznać, że cho­
dzi raczej o błąd prognozy niż o nadmiar wyobraźni.
Tak wygląda problem utopii czasu z perspektywy
dziejów gatunku literackiego nawiązującego do Uto­
pii Tomasza Morela. Nas ta perspektywa nie zadowa­
la, toteż spróbujemy ująć problem znacznie szerzej,
uwzględniając te liczne inne przypadki, w których wi­
zja lepszego świata kojarzy się z jakimś „kiedyś"
Oglądana pod tym.kątem jrtopiąj^zasu okazuje się
ziawiskiemnieomaLwiecznym, aczkolwiek istotnie do-
^ć-późno (Jeśh nie liczyć chiliastycznych rojeń o na :
dejściu tysiącletniego Królestwa Bożego na ziemi^sta-.
J_e_ się^na^antycypacją,-przewidywaniem, -że^giedyś^
2£^i_d_zTe lepfepNie ulega wszakże wątpliwości, iż
p^lcornanier^elfciećlyś b y ł o^Iepje^może odgrywać
w-stosunku, do teraźniejszości utopisty rolęjiajzupeł-
niej analogiczną. Jest aktenTtakiego samego wykro-
czeniapoza dzień dzisiejszy, aktem równie żarliwej ne­
gacji stosunków istniejących.
^ Utopia miej^_pj^aje-JW-3vątpIiwoś(Loczywistość
^„naturalność" porządku spojecznego-poprzez-poka-
zanie, że gdzieś na świecie możliwy jest porządgk_za-
sadniczo inny i doskonalszyJULtopia^czasu^.przeszfe:
^o^lub przyszłego - czyni to samo poprzez gokazywa-
"hierże^kiedyrKyłaluKbydzie zupełnie inaczej i lepiej.
'JeżeliTak" tę utopię rozumieć, to nie ma żadnego po­
wodu, aby koncentrować się na utworach typu Mercie-
ra. Są one tylko szczególną manifestacją uczuć nader
powszechnych i trwałych: tęsknoty do czasów przyja­
znych człowiekowi. Istnieją zresztą powody, aby przy­
puszczać, że q niejstnjeje_żadna opozycja-zasadnicza
gomiędzy-ulopiami -prospekty wnymui j:etrospektyw-
nymj. W historii myśli społecznej niejednokrotnie
przenikały się olJe^^emniert^knotom^onr^iTutra-
conegojowarzyszyła nadzieja powrotuTNajważniejsze
wydaje się jednak to, że w obu wypadkach chodziło
nade wszystko o wskazanie, jak być powinno; zarów­
no przeszłość, jak i przyszłość, była więc w pierwszym
rzędzie kontrapozycją teraźniejszości.
Odpowiednikiem omawianych w poprzednim roz­
dziale wysp w przestrzeni są tutaj wyspy w czasie. Ale
jakim czasie? Ludzie współcześni żyjący w naszym
kręgu kulturowym są przyzwyczajeni operować (nie
we wszystkich sytuacjach zresztą) wyobrażeniem
czasu linearnego, ciągłego, upływającego miarowo
w określonym kierunku, podzielonego na wieki, lata,
miesiące, dni itd., a także przeszłość, teraźniejszość
i przyszłość. Otóż wiadomo, że takie wyobrażenie cza­
su jest tylko jednym z możliwych, Obok czasu histo-
-rycznegojstnieje w ludzkiej świadomoicLcza^.mit^gZi^
ny, w którym obcujemy niezmiennje^z^jegziiynj_teraz,
albowiem "^wydarzenia przeszłe zostają utrwalone
w pamięci jedynie w tej mierze, w jakiej służą za nie
podlegający przedawnieniu precedens. Jak pisze Levi-
-Strauss, „[...] istotna wartość przypisywana mitowi

89
Cftm t a m ^ / ^ A S (MitftjtuM
pochodzi stąd, że owe wydarzenia, uważane za zaszłe
w jakimś momencie czasu, tworzą zarazem strukturę
stałą, która odnosi się jednocześnie do przeszłości, te­
raźniejszości i przyszłości'12. Do jakiego czasu należy
utopia czasu, czyli - inaczej mówiąc - uchronią? *
"—StosunelTft^^
dobny do stosunkumiędzy^utopiąmiejsca.a geograficz^
nadprzestrzenią. „Kiedyś" nie znaczy „nigdy", ale nie
musi oznaczać ściśle określonej epoki. Wprost przeciw­
nie, wiedza historyczna musi być dla utopii czasu zabój­
cza, gdyż potrzebuje ona nie prawdy, lecz doskonałości.
Ważne jest dla niej tylko to, aby ów czas przez nią
uprzywilejowany, owe szczęśliwe „kiedyś", mówił „nie"
czasowi teraźniejszemu. Jeżeli nauka historyczna taki
czas ukazuje, tym lepiej dla utopii. Jeżeli nauka go nie
zna, utopiści potrafią go wymyślić wbrew temu, co da­
je się wyczytać w źródłach historycznych. Pod tynu
względem utopia czasu jest utopią jak wszystkie- in~
ne
Z ^ 2 ? S i 3 ? J ^ Jłl ćh^fy.n^^{dealowi»każe-.mieszkać.
w przeszłości lub przyszłości^ale.granica.międzyjim
a rzeczywistością pozostajejakwsamo ostra.
Wbrew pospolitym wyobrażeniom o czasie jako
czymś bezwzględnie ciągłym; utopiści kroją go w po­
przek, wydzielając z niego czas dobry i czas zły. Histo­
ryk dzieje scala, utopista rozhija^o na kontrastujące
-zeLSObą_częsci. Oczywiście odwołuje sięnierzaclKcnto
nauki historycznej - tak jak odwołuje się do tradycji
ustnej i sentymentów zbiorowych. Tak samo odwoły­
wał się dawniej do geografii i preetnologii. Ale nie jest
i nie może być historykiem. Historia zlewa się tu z mi­
tem, prawda z fantazją, prognoza z marzeniem, wspo­
mnienie z nadzieją.

:
C. Levi-Strauss, Antropologie stnicturuk\ Paris 1958. s. 231.

90
Nie interesuje nas wszakże prawdziwość omawia­
nych idei, gdyż nawet jako zmyślenia pozostają one
świadectwem epoki, odbijającej jej aspiracje i tęskno­
ty. Utopia czasu jest pokrewna historii, ponieważ tak
sariuTwyrasta z przekonania, że. nasze własne s p ó l ~
^zeństwoHiTjeśTjFdynym społeczeństwem możliwym^
^raz'z~żl^iekawienia tym, co się zdarzyło, i tym, co
^nars"*cżekaTJ5lnocześnie jest jej głęboko obcauwnosząc
w dzieje właściwego jej ducha rozdwojenia, widząc Q V Q
^przeciwieństwo tam, gdżie"historyklpędzie szukał łań- ^ / > ^
cucha przyczynj skutków. \
Utopia czasu jest zresztą starsza i powszechniejsza
od nauki historycznej i historycznego myśleniarJatar
utopia czasu przeszłego zakorzeniona, jesLgłefioko
-ur-potocznym ludzkiirudoświadczeniu. Kiedy odczu-
~wamy stosunki istniejące jako stosunki złe, natural­
nym niejako odczuciem jest ich porównywanie z inny­
mi znanymi nam stosunkami, czego rezultatem okazu­
je się najczęściej konkluzja: „Dawniej było zupełnie
inaczej!" Wykazujemy zadziwiającą skłonność do ide­
alizowania przeszłości. Chociaż nie potwierdzają te­
go przeważnie żadne fakty, trzymamy się uporczywie
przesądu, że kiedyś ludzie byli zdrowsi i bardziej dłu­
gowieczni, że kiedyś wszystko było tańsze, że kiedyś
powszechniejsza była solidność i uczciwość itd. Oka­
zujemy się przy tym oporni na wszelkie rzeczowe in­
formacje.
Każdy czytelnik gazet powinien na przykład wie­
dzieć, jak bardzo wzrasta w ostatnich dziesięciole­
ciach średnia życia ludzkiego. Nic podobnego. Wielu
ludzi upiera się przy poglądzie, że ludzie żyli dawniej
znacznie dłużej. Alfred Sauvy, wybitny demograf
francuski, który często powracał do tego mitu „różo­
wej przeszłości", pisał nie bez zgrozy, że ludzie nawet

91
wtedy, gdy powracają wspomnieniami do okropności
wojny, skłoni są do przyjmowania postawy: „To były
czasy!" Jak wynika z sondaży, w ostatnich latach ma
w Polsce miejsce proces idealizowania PRL, a zwłasz­
cza jej ostatniego dziesięciolecia, chociaż propagandy-
ści III Rzeczypospolitej nie ustają w staraniach, aby
tamte czasy zohydzić i nie brak im zaiste rzeczowych
argumentów.
Wielu pisarzy zastanawiało się nad psychologicz­
nymi mechanizmami tego zjawiska, próbując wyja­
śnić, dlaczego tak częste w ludzkim myśleniu są dale­
ko posunięte idealizacje przeszłości. A są one bez wąt­
pienia faktem. Negatywnie pod takim lub innym
względem ocenianej teraźniejszości przeciwstawia się
lepszą przeszłość. Zabieg to w dziejach myśli nie mniej
pospolity aniżeli w naszym życiu codziennym.
jernal wszystkie religie znają jakąś wersję mitu
,<raju utraconeKO^^Tstotne elementy opowieści filSlij-
nej znane już były starożytnym Sumerom w postaci le­
gendy o świętym, czystym i jasnym boskim kraju,
w którym nieznana była śmierć ani choroby, gdzie
„[...] nie było węża, nie było skorpiona. Nie było hie­
ny, nie było lwa. Nie było dzikiego psa ani wilka. Nie
było strachu ani przemocy. Człowiek nie miał ry­
3
wala" .
Beocki poeta z przełomu VII i VI wieku p.n.e., He-
zjod, opowiada o wieku złotym, który poprzedzał
nasz smutny wiek żelazny. Chiński filozof Czuang-tsy,
żyjący na przełomie IV i III wieku p.n.e., wspomina,
że „[...] ludzie najgłębszej starożytności przebywali
w nie zróżnicowanym bezła"dzie."Razem z całym świa­
tem trwali w całkowitym zastoju. W owych czasach

* S.N. Kramer, Historia zaczyna się w Sumerze, Warszawa 1961, s. 285.

92
pierwiastek bierny j i n i pierwiastek czynny j a n g
trwały w zgodzie i spokoju. Duchy i upiory nie stra­
szyły. Pory roku płynęły prawidłowo. Żadne stworze­
nie nie doznawało krzywdy. Żadna istota przedwcześ­
nie nie umierała"4.
Nieco starszy od niego Platon opowiadał o szczę­
śliwym życiu w czasach legendarnej Atlantydy, któ­
ra została później pochłonięta przez morze. Greccy
i rzymscy poeci opiewali uroki niegdysiejszej Arkadii
zamieszkanej przez wolnych od trosk pasterzy. "Przy­
kłady można byłoby zresztą przytaczać bez końca;
ponieważ - jak już powiedzieliśmy - ów mit „wieku
złotego^j^twarzany jest przez ludzkość nieustannie'
i spontanicznie. Jest najczęstszą, choć, być może, naj­
bardziej jałową tęsknotą. Znajclowaływnim ujście na­
stroje ludzi nader różnych. Różne też były jego spo­
łeczne funkcje, bo też i w historii podlegał on wielora­
kim przeobrażeniom, przybierając kształty rozmaite.
Zamiast omawiać go w ogólności, lepiej zapewne
będzie zatrzymać się kolejno nad paroma jego wciele­
niami, nie zabiegając przy tym, oczywiście, o żadne
wyczerpanie tematu, który wyczerpany być nie może.
Jednym z Jakich wcieleń, które odegrały znaczną
\ rolę w dziejach myśli społecznej, Jpyła_z^pewnością
**\ koncepcja stamTńaturalnego jako początkowego stariu^>*
C ^"ludzkości jofdlrewnei strony zetknęliśmy się z nią już
w poprzednim rozdziale, wspominając o wyobrażeniu
„dobrego dzikusa" pojawiającym się w relacjach po­
dróżniczych XVII i XVIII wieku. Wszelako myśl
o tym, że ludzie żyjący na łonie natury są znacznie
szczęśliwsi od swoich cywilizowanych bliźnich, jest

4
Czuang-tsy. Prawdziwa księga południowego kwiatu. Warszawa 1953.
s. 180.

93
znacznie dawniejsza. Co ważniejsze, nie musi bynaj­
mniej łączyć się z wyobrażeniem „dzikich" zamieszku­
jących jakieś odległe kraje. Równie dobrze może być
. ona związana z ideą domniemanego „stanu naturalne­
go", w jakim znajdowała się kiedyś cała ludzkość. Już
współcześni Platonowi sofiści, a raczej niektórzy
z nich, wysuwali przypuszczenie, iż znaczna część
p r a w ^ instytucji to twory „sztuczne"7"o]dpowiaciają-
ce wprawdzie jakim'ś_potrzebom człowieka, lecz. nie
wynikające bezpośrednio z jego.„natury" Także Pla­
ton i Arystoteles operowali nierzadko rozróżnieniem
„sztuki" i „natury"
Skoro rozróżnienie takie zostało raz dokonane
(a musiała je nasuwać wiedza o wielości istniejących
społeczności ludzkich; tylko wtedy, gdy się zna jedno
jedyne społeczeństwo, można zachować wiarę w jego
„naturalność"), można było bez trudu wyobrazić so­
bie zbiorowisko ludzi wolnych od wszystkiego, co
„sztuczne", i żyjące w pełnej zgodzie z naturą - w sta­
nie, który został nazwany naturalnym i przedstawiony
jako^stan pierwotny. Jeżeli istniejące instytucjespo-
łeczne oceniało się przy tym~negatywnie, łatwo było
dopatrzyć sig.w„stanie^naturalnym utraconego^przez
ludzkość raju. Nawet mając ów stan za czystą teore­
tyczną filcćję (a wśród piszących o nim filozofów nie
brakowało takich, którzy doskonale wiedzieli, że
o fikcję chodzi), można było w taki właśnie sposób
przedstawić swój społeczny ideał.
Byli pisarze, którzy stan naturalny widzieli w bar­
wach ciemnych; ci głosili, oczywiście, chwałę mądrej
ludzkiej „sztuki". Przeważnie jednak czyniono z niego
prawdziwy „wiek złoty", przeciwstawiając znanemu
z obserwacji stanowi społecznemu. W ten sposób
z idei natury zrodziła się Utopia. Znali ją już Grecy,

94
ale prawdziwą karierę zrobiła w czasach nowożyt­
nych, kiedy wykorzystana została jako narzędzie kry­
tyki „nienaturalnego" ustroju społeczeństwa feudalne­
go oraz podstawa doktryny niewyzbywalnych praw
człowieka. Nadawała się do tego wyśmienicie.
v. Przymierzając do domniemanego stanu natury ist-
niejący~stan~5pbłecra
lubMnne-instytucje-nie^są^wcale^kónlecznelub*nawer~
są"p(rprostirśźko"dliwe. ToTze^istnieją, nie dowodzi
przecież niczego. Jeżeli ludzie zawsze budowali domy
na piasku, nie znaczy to jeszcze - jak dowodził Hob-
bes - że tak właśnie należy je budować..Zwyczaj^jra-
dycja nie jęst^dostatecznym autorytetem. Należy szu-
kaćautent ycznych potrzeb,i uprawnień ludzkich; a te ~
ujawnia właśnie_obraz stanu naturalnego.
" W zależności od swoicli_p_oglądQ\ŁGQlitvczDych,
i społecznych_poszczegóIni^pisarze_różnie^sobie ten
stan wyobrażali^Dlajednych^był.onJdealem^ze^wzglę-
du na to, że_nieJstniała^w_nimjvłasność;.dla^drugich
dlategovże.nie-było-wtedy-państwa;.trzecich.pociągał
-""brak zbytku ijwyrafinowania;. czwartych - prostota
stosunków międzyludzkich; piątych^_„naturalność""
^Tosunnków^międzyjnężczyzną.i.kobietą,itd.,Jtd^
Owe przymioty stanu ^naturalnego kombinowano
zresztą na najrozmaitsze sposoby, rzutując w ów wy­
imaginowany okres „dzieciństwa ludzkości" własne
pragnienia i ideały społeczne. Interesujące przy tym,
że bardzo wielu pisarzy wiedziało doskonale, że posłu­
gujące fikcja. Ta fikcja była im potrzebną7żeby_wy­
kroczyć w myślfpozalerazniejszość"swego kraju. Cho­
dziło o stan, „[...] który -jak pisałJJJRoussęąu^już
"nie isTniejęTktóry nigdy„moż£^j£tniałimgdy.praw--
dopodobnie istnieć nie będzie, .pjctórym j e d n a j musi­
my mieć pojęcie trafne, by trafnie osądzić, stan-nasz

95
Qbecny^Eozbawiając istotę ludzką - twierdził ten sam
autor - „[...] wszelkich darów nadprzyrodzonych, które
mogła była otrzymać, i wszelkich sztucznych umiejęt­
ności, których mogła nabyć tylko na drodze długotrwa­
łego rozwoju, słowem, rozpatrując człowieka takim, ja­
kim musiał wyjść z rąk'natury, widzę zwierzę nie tak sil­
ne jak jedne, nie tak zwinne jak drugie, lecz w sumie
o ustroju najszczęśliwszym ze wszystkich"6.
Całe zło świata jest jeszcze wtedy człowiekowi nie
znane. Niewiele ma potrzeb, ale może je wszystkie za­
spokoić. Nie ma bogactw, ale ich nie potrzebuje. Nie
panuje nad innymi, ale nikt nie panuje nad nim. Nie
ma powrotu do tego stanu. Voltaire powiedział, że
Rousseau wzywa ludzi do teg^by^źaćzęli"£Ho^zićJh'a"
^czworakachr.Nićrpodobnego. Rówmejdobrze^można
*7 byłoby oskarżyć kanclerza Wore'a, że wzywa_Angli-
ków; aby popłynęli tłumnie na, jego wyspę .szczęśliwą..

I Rzecz nie w zaleceniu praktycznym Jecz^ukazaniu,-


teoretycznej alternatywy stanu aktualnego, w którym
istn^e^p^epi(K^^y.zyikX złosc,
W stanie naturalnym tego wszystkiego nie było, to-
teirsfaje się^n przeciwieństwem" wszelkiego^ społecz-"
s^negojzła. Pośrednio zaś hipoteza ta przyczyniła się do
obalenia ustroju panującego, kwestionując generalnie
jego konieczność, naturalność i rozumność. Nic dziw­
nego, że apologeci porządku istniejącego przedsta­
wiają najczęsacrstaTTnaturalny jako stan zły,„dzjku-
sa^ zaś jako^godne pogardy zwierzę. Dla nich wyspą
szczęśliwą jest^tylko ich własne spoieczeństwo7ćzasenr
dobrym - czas ich własnych biografii.

5
J.J. Rousseau. Trzy rozprawy z filozofii społecznej. Warszawa 1956.
s. 129.
Mbid.,s. 144.

96
Innym mitem „wieku złotego'\ inną utopią czasu
£ \ przeszłego, bywała grecka i rzym$k^TsTa r o ż y t n o^"ĆS^
' Istny kult starożytnych zaczyna^ię-w-Gzasaeh-odrodzc^^

niowiecznemu dziedzictwu. Zaczyna się poznawanie


GrekówMTRzymianr^aczyna się też ich idealizacja. Ale
utopią bywa starożytność najczęściej w czasach oświe­
cenia i rewolucjPfraricuskiej, kieciy^to^bdkrywa się
w niej raz po raz przeciwstawne teraźniejszości wzorce
społeczne i ustrojowe. W starożytności, zwłaszcza zaś
w rzymskiej republice, odnajduje się jdeał moralno-po-
Jityczny, którego brak ówczesnym społeczeństwom eu­
ropejskim. Ona to dostarcza przykładów cnoty obywa­
telskiej, patriotyzmu, męstwa, ofiarności. Teraz świa­
tem rządzi egoizm; Rzymianie szczęśliwie go nie znali.
„Obywatel rzymski - pisafRousseau - nie był ani Ka-
jusem, ani Lucjuszem; był Rzymianinem [...]"7. ^ ^
Nie jest to jedynie różnica dyspozycji moralnych. n/l/€j^C^r
To warunki kształtują ludzką moralność. Jeżeli więc
była ona w Rzymie tak piękna, to dlatego, że sprzyja­
ła temu organizacją społeczna, która łączyła_wszyst-
kich obywateli w jedną całość, wykształcając harmo­
nię interesu jednostkowego * i "powszechnego..„Ustrój
Jeudalny, wznosząc między ludźmi bariery nierów­
nych praw i przywilejów, zabija cnotę polityczną,
czyni ludzi obcymi sobie i wrogimi. Jedni dbają wy­
łącznie o to, aby strzec swych niesprawiedliwych
przywilejów, inni myślą tylko o tym, żeby im te przy­
wileje odebrać. Taki obraz starożytności, przeciwsta­
wiany obrazowi własnego społeczeństwa, przewija
się przez prawie całą publicystykę oświeceniową. Po­
wraca też w przemówieniach przywódców Wielkiej
7
J.J. Rousseau, Emil czyli o wychowaniu, Wrocław 1955, t. 1, s. 12.

97
Rewolucji, którzy sami przybierają nierzadko pozy
rzymskich republikanów.
Ale na tym nie kończą się dzieje tej utopii. Fryde-
j")^SchiIler w Listach o estetycznym wychowanuTcrh^--
wieka (1795) jako jeden z pierwszych, lecz nie jedyny,
nadaLmitawL&zczgśliwej Grecji zabarwien^wyraźnie
antykapitalislycznejącząc ęo z krytyką podziału pra­
cy i spoleczeństwa^^w którym jednostka jest tylko try^
bem wielkiego mechanizmu. Ńic"luclzi nie łączy, "Eazciy
krząta się wokół ~swoielrspraw i nie troszczy się o in­
nych. Miejsce obyczajów zajęła martwa litera prawa,
miejsce uczuć kalkulacja. Co innego Grecja! Tam każ-
^ da jednostka cieszyła się niezależnym życiem, lecz kie-
^o^ dy trzeba było, tworzyła jedność z innymi. Tam istnia-
s ła prawdziwa moralność, tam istniało prawdziwe czło-
jf wieczeństwo. Schiller próbował uporać się w ten spo-
<^? sób z konkretnymi problemami swojej epoki. Zbunto­
wany przeciwko społeczeństwu niemieckiemu, odrzu­
cił także francuskie rozwiązania rewolucyjne, poli­
tyczne, szukając zbawienia w sztuce. Grecja objawiała
^się.jakomcieleśnienie piękna i harmonii.
W tej roli żyje ona po dziś dzień w świadomości
wielu humanistów, którzy szukają w niej ucieczki od
targanego sprzecznościami świata. Można w niej znaj­
dować wartości bardzo różne. Stały jest tylko sam akt
myślowego powrotu, marzenia o świecie doskonałym,
który istniał kiedyś w przeszłości.
Dla romantyków tego rodzaju -utopią było często
3 ) <^zachb(dńroeuropeiskielś r e d n i o w i e c z e^Było ono
s także-utopnr konsej^atystpw^i^rwszej ipołowy XIX
wieku. Krytyce rewolucji i burżuazyjnego społeczeń­
stwa, jakie się z niej wyłoniło, towarzyszyły przeważ­
nie próby stworzenia pociągającej wizji feudalizmu
w czasach jego rozkwitu, kiedy to ludzie żyli jeszcze

98
życiem prawdziwym, zdolni byli do wielkich czynów,
nie znali interesowności i kramarstwa, zawiści i ego­
izmu. Zbędny byl wtedy wszelki przymus, ponieważ
istniały zdrowe obyczaje. Nie istniały konflikty między
klasami. Panowie byli prawdziwymi ojcami dla swoich
włościan,_którzy.także, odnosili- się do swoich-panów
z~rniłością. Miasta nie wywierały jeszcze na ludność
swego demoralizującego wpływu; ludzie żyli w intym­
nym związku^zjrzyrodą. Zwłaszcza romantyka" nie^
miecka uciekała się chętnie do takich idealizacji wie­
ków średnich, które stawały się w ten sposób przeciw­
wagą obrzydłej teraźniejszości skażonej przez niezgo­
dę i interesowność.
Poniektórzy poeci szukali w średniowieczu wz
_rów wzniosłości, które można było przeciwstawić
przyziemnemu światu. Dla konserwatywnych publicy­
stów politycznych było to przeważnie poszukiwanie
pewilego modelu dobrego ustroju przeciwstawnego we
wszystkich swoich szczegółach modelowi społeczeń­
stwa burżuazyjnego, jakim była zwłaszcza porewolu-
cyjna Francja.
Ta sama romantyczna epoka wydała wszakże inną
jeszcze utopię czasu przeszłego, w której znalazły w y ^
"raz odmienne aspiracje. Ideał sprawiedliwego ustroju
umieszczała ona nie w średmowieczu,..le<fz^Lgzasach,
l\ 'kiedy^nie ukształtowałliię.ieszcze^przywilei feudalirO
^ ""iiud-żył -wystanie, domniemanej. pieryótnejTównoscj^
Utopia ta odegrała .szczególnie.wielką rolę w. kształto­
waniu się ideologii demokratycznych - w- kra j actLgło-
wiańsKich.^ Nazwijmy3ąj£topią pierwotnego gmino-"^)
<wlądztwa, ~ 3 """*-
„Był przed wieki - pisał polski historyk romantycz­
ny, Joachim Lelewel - przed zaprowadzeniem w okoli­
ce Wisły chrześcijaństwa, był wszystek lud wolny, stan

99
rolniczy równy orężnemu, dopóki kształcenie naro­
dów, wzrastające w Słowiańszczyźnie mocarstwo, ja­
kim było polskie, na ostatek dojrzewający na zacho­
dzie stan feudalny, za powodem chrześcijaństwa sna-
dziej się poznawać dający, nie wywarły swych skutków
na słowiańskie w królestwie polskim narody" 8 .
W ten sposób wspólgzgsneJdeały-^olnośti
^ g ś c ^ braterstwa^lajcazywały się przekazem przeszło-
śoir-z^pomnianyDuLEj^yJjumionym_przez późniejszy
rozwój dziejowjyiieniniej jędnak.reąlnym. Ci wszyscy,
którycirmierały zarówno feudalne stosunki polskie,
jak i kapitalistyczne stosunki w krajach zachodnioeu­
ropejskich, mogli odwoływać się do.narodowej tradycji <
jako wcielenia prawdziwie demokratycznego ideału, *
\ W Rosji analogiczną, choć zapewne większą jeszcze
rolę, odegrał^t^staroruskiej W5póln^^n^nng^xgb-
1
) Cszczyny^ - tym lepiej przemawiający do wyobraźni, ze ze^
na~rosyjskiej wsi przetrwała ona stosunkowo długo
i w XIX wieku nie była tylko wspomnieniem przeszło­

s>
ści. We współczesnej Ąfryce^ojawia się nierzadko"utO;-^
cpm przedkolonialnej wspólnoty plemiennej^)
Były to tylko wybrane przylćłaHyTListę taką dałoby
się ciągnąć bez końca, odwołując się zarówno do dzie­
jów wielkich doktryn społecznych, jak i do świadomo­
ści potocznej, która żywiołowo dokonuje -jak już mó­
wiliśmy - takich samych podziałów czasu na jego
część dobrą i złą.
Powstają w ten sposób niezliczone duże i małe uto­
pie będące jakąś idealizacją stanu dawniejszego: „za
cara", „przed reformą", „przed wojną", „przed rewo­
lucją" albo właśnie „w latach rewolucji" lub „w czasie
wojny" - oto przykłady spontanicznie tworzonych uto-
K
l. Lelewel, Polska, dzieje i rzeczy jej. Poznań 1855-1868. t. 17, s. 87-

100
pii tego typu. Wydaje się,że są to znane niemal każde­
mu odruchy przeciwko uznaniu stanu istniejącego za
najlepszy z możliwych. Z,braku określonej wizji przy­
szłości kierują się one ku czasowi minionemu. Być mo­
że, nie należy zresztą do takiego ukierunkowania przy­
kładać zbyt wielkiej wagi: jest to w końcu jedynie me­
toda ekspozycji ideału. Mówiąc „kiedyś było lepiej",
mówi się w istocie tylko tyle, że „powinno być inaczejT

JftTótówina podobieństwo mitu dopuszcza istnienie ta­


kiego czasu, w którym przyszłość pokrywa się z prze­
szłością we wszystkim, co rzeczywiście ważne.
Powołanie się na taki lub inny precedens historycz­
ny ma tc_zaj^ig,_żt^ua-pQzórIczyni reahzację^tieatu
^bardziej prawdopodobna. Było możliwe kiedyś," cze-
muż więc ma być niemożliwe dzisiaj? Nad tym, jak by­
ło naprawdę, najmniej się w takich przypadkach zasta­
nawiamy.
Omawiając utopie czasu przeszłego, warto zatrzy­
mać się nad jeszcze jednym zjawiskiem projekcji
w przeszłość własnych ideałów. Otóż wzorem przeciw-
stawnym teraźniejszości bywa nie tylko jakaś epoka
wclziejaclfludzkości, społeczensFwa""czy narodu; odbie­
gająca swymi wartościami^oH"epoki"współczesnejTZa-
miast przeciwstawiać"epok"ę^"epoce, przeciwstawia się
ćzęsto^sobie różne"fazy w rozwojujakiejś'ideoIogirrNie
mowFsię tutaj „kiedyś świaTbyriepszy"r lecz—kiedyś
lepsza była nasza wiara", która odeszła teraz od swoich
pierwotnych źródeł i utraciła przez to swoją siłę.
^^^ W dziejach myśli utopijnej ogromną rolę odegrał
//£ J na przvkła<Tmit wczesnego_chrześcijaństwa nrzeciw-
^~*^ stawionego jako ideał chrześcijaństwu' kolejnych epok
historycznych. Średniowieczni sekciarze, zbuntowani
przeciwko Kościołowi i panującym stosunkom spo-

101
łecznym, dość powszechnie powołują się na ewange­
lię, dowodząc, iż duchowieństwo sprzeniewierzyło się
swemu boskiemu powołaniu. Związało się z ziemskimi
potęgami, nabrało zamiłowania do dóbr tego świata,
podczas gdy chrześcijaństwo czasów apostolskich od­
dane było bez reszty sprawie zbawienia.
Pierwsi chrześcijaniebyli ubodzy, żyli w warun­
kach swego rodzaju komunizmu, gotowTbyli wyrzec
*się"wszystkiego, aby~iśT1 nauczac~słowa b"ożego Ów
motyw idealizacji wczesnego clirześcijań1mva—pówraT
cał wielokrotnie u tych wszystkich pisarzy, którzy za­
interesowani byli sprawą reformy Kościoła, uważali
jego obecny kształt, za niedobry. Tak więc na przy­
kład Pascal był autorem pięknej rozprawy Porównanie
pierwszych chrześcijan z dzisiejszymi, w której czytamy
między innymi: „W początkach spotykało się tylko
chrześcijan całkowicie wydoskonalonych we wszyst­
kim, co potrzebne do zbawienia. Dziś natomiast spo­
tykamy się z tak grubą niewiedzą, że każdemu, kto ko­
cha Kościół, musi ona ból zadać" 9 .
Otóż wydaje się,. żejego. rodzaju jrtopja towarzyszy
wszystkim ruchom^maspwym, każąc ich rozczarowa-
ńym uczestnikom-odwoływać^się.do^przeszłości jako
wzonOego,„czym_dany_ruch być powinien. Zwolen­
nicy jego reformy powołują się meTyiko n a t a ^ie lub
inne potrzebyjwspgłczesne, lecz również na koniecz­
ność; yffiowrotu^do^źródeiT) odnowienia „autentycz­
nych" treści kierunku. Skierowane w przyszłość postu­
laty przedstawiane są w takich przypadkach jako na­
kazy przeszłości, jako naturalny wynik wykorzystania
jej właściwie zrozumianego dziedzictwa. Wiara„praw-
dziwa" istniała kiedy indziej.

y
B. Pascal Rozprawy i listy, Warszawa 1962. s. 105.

102
Spory o to, czym był naprawdę kiedyś dany kieru­
nek, są w znakomitej większości sporami pozornymi,
których rzeczywistą treścią jest szukanie odpowiedzi
na pytanie, czym powinien być dzisiaj. Tak samo jak
spory o stan naturalny toczyły się w rzeczywistości
jpjstosunek-do aktualnego stanu społecznego.- -*•— ^
Szczególną - i najciekawszą^odmianąj^topii.cza^
su są koncepcjejjmieszgząiąceLSWÓi ideał społeczny.nie^
w przeszłości, leczjy.przyszłości. Nie „kiedyś było le­
piej", lecz „kiedyś będzie lepiej" Zła jest zarówno te­
raźniejszość jak i przeszłość, ideał żyje w czasie przy­
szłym. ^
Nie mam tutaj na myśli tych wszystkich, którzy ^
wierzą w postęp i spodziewają się stopniowej poprawy "-C/*'
obecnego stanu. Nie myślę też o tych, którzy planują F ^
takie lub inne ulepszenia ustroju społecznego, spo­
dziewając się, że stopniowo będą je wprowadzali w ży­
cie. Chodzi mi o tych ideologów,Jctórzy twigrdzą, iż
wprzyszłości nastaną stosunki zasadniczaJnne_£Ld„
^oSecnych: tych, którzy_wierzą,ie-przyszłośćbędzie to-
talną^efiągU^I^aźnięiszoścLPziś^wszystko jest złe,
jutro w^zystko.bedzie dobre- oto formuła tego rodza­
ju utopii.
Pierwszą jej historyczną formą - jeśli nie liczyć
oczekiwania Mesjasza przez Żydó^L^Stargfio Testa-
mentu - był z pewnością^sr^njojwieczny^mileinąryzin?
wiara w_powstanie tysiącletniego Królestwa Bożego^
na ziemi, w ziemski raj, jakijriedyś nąstanie^Być mo-
że, stanie się to lada chwila. Być może, upłyną jeszcze
całe dziesięciolecia. W każdym razie wydarzy się coś
wielkiego: spełni ^ię Jipokalipsjt, Mesjasz, zstąpi na
ziemię po raz- wtóry. Wszelkie zepsucie i zło zosta­
ną wytępione. Nastaną pokój i sprawiedliwość po­
wszechna. Wszyscy będą pracować i nikt nie będzie

103
potrzebujący. Zapanuje miłość bliźniego i uczucia
prawdziwie braterskie.
Joachim z Fiore, najznakomitszy z wizjonerów tego
typ^/d^Iiłyjdzieje^ludzkości na trzy okresy, przyrów­
nując je do gwiazd, zorzy i słońca, zimy, wiosny i la-
"~'ta. 'W pierwszym rządzi ludźmi niewolnicza pokora,
w drugim - posłuszeństwo synowskie, wJrzecim.nato-
miast~wolnośćXtaska. Trzecia epoka będzie epoką
szczęścia; ludzie wejdą nareszcie w prawdziwą komu­
nię z Bogiem, stając się jednym wielkim zakonem pra­
cującym dla swojego zbawienia. Obecny „zakon kle­
ryków" zostanie zastąpiony przez „zakon mnichów"
Miejsce Nowego Testamentu zajmie nowe Objawienie.
Czas ten dojrzewa w czasie teraźniejszym, ale będzie
jego przekreśleniem. Z nastaniem trzeciej epoki zosta-
^ną-potępieni-wszyscy ci, którzy żyli w epoce drugiej.
Idee podobne żyły"przez"całe europejskie średnio­
wiecze, przybierając mniej lub bardziej radykalne za­
barwienie. Społeczny bunt przybierał postać rojenia
o przyszłym-Królestwie-Bożym^iakie nastąpić musi -
twierdzili niektórzy - po obecnych rządach Antychry­
sta. Mistyczna forma, jaką najczęściej to rojenie przy­
biera, nie powinna przesłaniać nam faktu, iż chodzi tu
o utopię społeczną wyrażoną w swoistym języku epo­
ki. Praktyczne próby podejmowane przez wielu śred­
niowiecznych sekciarzy wskazują na to zupełnie jed­
noznacznie. O lepszym ustrojuspołecznym mówiło się
słowami proroków.
Utopia czasu zjawia się po raz drugi na historycz­
nej scenie w-bezpośrednim~jalcTnowiliśmy - związku
z rozwojemJdej,postępu, kTóra^aczyi^dochodzić do
głosu w XVIirwielctK5Z"chwiląrgdy zaakceptowano
fc
wiar^żeTludźkość stopniowo zmjęrzajku,doskonało­
ści, własne ideały przedstawiano chętnie jako kieru-

104
nek, cel, punkt dojścia procesu dziejowego. Utopia ze­
spala się z historiozofią, chce być przewidywaniem
nadchodzącego lepszego świata. Mylił się Rousseau -
woła Fichte. ^Złoty wiek" nie jest za nami, lecz przed
nami. Niemal tymi samymi słowami powtarza tę myśl
Saint-Simon, dodając, iż za nami mógł być tylko
„wiek żelazny" Nie bez powodu nazwano XIX wiek
„wiekiem historii" Liczne filozofie postępuprzedsta-
wmja teraz, idealne społeczeństwo jako nieuchronny
rezultaUcałega-biegiiJiistorii, Jak napisał ewolucjo-
nista Lubbock: „Przyszłe szczęście naszego gatunku,
o którym poeci ledwie odważyli się marzyć, nauka
śmiało przewiduje. Utopia, którą uważaliśmy długo
za synonim tego, co w oczywisty sposób niemożliwe,
zbyt dobre, aby było prawdziwe, okazuje się koniecz­
nym rezultatem działania praw naturalnych" 10 .
Na pozór nie ma tu więc owego - tak charaktery­
stycznego dla wszystkich utopii - zerwania ciągłości
pomiędzy rzeczywistością a ideałem: zła współczes-
ność połączona jest z dobrą przyszłością wieloma
ogniwami pośrednimi tak'samo^jak^z jeszcze od niej
gorszą przeszłością. Każda^tak~konstrukcja jest
wszakzFbafdzo" dowolna. Z nieskończonej liczby fak-:
tów historycznych można zawsze wyselekcjonować ta­
kie, które ułożą się w jeden ciąg logiczny. Jeszcze ła­
twiej ciąg taki zbudować z faktów dopiero przewidy­
wanych. Znamienne dla epoki może być samo ucieka­
nie się do takiej metody, zupełnie obcej na przykład
myślicielom starożytności czy renesansu, ale rezultat
rozumowania jest w istocie podobny jak w innych.uto­
piach: zarysowany zostaje pewien ideał głęboko prze­
ciwstawny teraźniejszości. Jego lokalizacja w procesie

* Cyt. wg. J.W. Biurowa. Ewhttion and Society, Cambridge 1966, s. 275.

105
dziejowym świadczy o^rosnącyn^pjDCZi^
ności, ale nie zmienia jego charakteru. Nie ulega też
zmianie jego psychologiczna i społeczna funkcja.
Przytoczmy dla ilustracji fragment Szkicu obrazu
postępu ducha ludzkiego poprzez dzieje (1794) Cpndor-
ceta, kończący właśnie rozdział o przyszłych losach
ludzkości: „Obraz rodzaju ludzkiego wyzwolonego
z wszelakich pęt, oswobodzonego z władzy przypadku
i wrogów postępu, zdecydowanie zmierzającego ku
prawdzie, cnocie i szczęściu, jakżeż jest wielką pocie­
chą dla filozofa wobec ogromu błędów, zbrodni i nie­
sprawiedliwości, które wciąż jeszcze kalają ziemię
i których ofiarą niejednokrotnie sam pada! Kontem­
plując ten obraz przekonuje się o wartości swych tru­
dów w walce o postęp rozumu w obronie wolności,
ośmiela się włączyć je do wiecznego łańcucha ludzkich
przeznaczeń i odnajduje prawdziwą nagrodę cnoty: ra­
dość, że tworzył trwałe wartości, których nie zniszczy
już fatalizm przywracający w ponurym odwecie prze­
sądy i niewolę. Kontemplacja tego obrazu jest mu rów­
nocześnie schronieniem, do którego nie może dotrzeć
pamięć o prześladowcach; współżyjąc myślą z człowie­
kiem przywróconym, do swoich praw i do godności
swej natury, zapomina o tym, którego dręczy i depra­
wuje chciwość, obawa i zawiść. Żyje on życiem praw­
dziwym z bliskimi sobie ludźmi w tym Elizeum, które
rozum jego potrafi sobie stworzyć, a które jego miłość
ludzkości najczystszą upiększa^ rozkoszą" 11 .
• Oczywiście utopijną nazwiemy bynajmniej nie każ-
dąfilozofię postępujciejedynietaką, która.speiaJŁpew—
1
tftfrftjh ^ie~WaTTmkin OFHerwsze -r^bwa domniemana szczęśli-
"LJ I r - v—, .—r.,., ^ —
M
U^Uit A.N. Condorcet, Szkic obrazu postępu duchu ludzkiego poprz z dzieje.
£ta4fr Warszawa 1957. s. 246-247.
/ wa przyszłość jawić sję_musi,vtak jak Condorcetowi,
^jako-antyteza teraźniejszości; n^e jest natomiast utopi-
stączłowiekTktóry twierdzi^że ,^będzie'jeszcze lepiej",
gdyż^dla"niego^dóbfą~jesfjuż chwila bieżąca. Po dru­
gie -j^chodzić musi o określony społeczny ideał, który
>w pewnym momencie dziejów może być osiągnięty,^
/ftie^śjtylko o przekonanie, iż ludzkość idziejednak^>
/naprzód, j> V
Pod tym względem Jeorie.,postępu bywają dwu­
znaczne, jgjednej .strony, spotykamy w nich zapewnie-
nia, że do^on^nie.się^ludzkoścjjiiejTioże miećj a d - \
nego k"reśu, z dhigiej zaś silna jest_wjiich„tendencjajJo, r
wyznaczani historii jakiegoś celu skończonego_Lsta-
tycznegoTTak więc Condorcet mówi o bezgraniczno-
ści postępu, ale jednocześnie pociesza się obrazem
ludzkości, która szczęście już osiągnęła. Co więcej,
potrafi on dokładnie powiedzieć, na czym to szczęście
polega. Obraz przyszłości jest najzupełniej zgodny
z jego aktualnymi poglądami społeczno-politycznymi.
Innymi słowy, historia nie ma^_wp_raw_dzie kresu, ale
^wiadomo, jaki ten kres będzie^ y\
Otóż poszczególne teorie postępu wydają mi się
utopiami o tyle, o ile ulegają pokusom takiej „wie­
dzy", rysując określony ustrój społeczny jako gotowy
stan, do jakiego postęp nieuchronnie prowadzi, Histo-
ria jest godna uwągL_oJyle,.oJ]e3fyobrażalny_jestjej.
Jconiec". Trzeba jednakże podkreślić, iż rzecznicy idei
postępu^wnosząjdo myśli utopijnej d o n i o ^ modyfika­
cję - mianowicie zjawia się iTnich^PO-raz pierwszy
przekonanie, że, społeczeństwo idealne nie musi wcale \ \
^^pokS^PMSJ^^ statycznym,^jakim rbylo_u_utopi-)
( j l P Y ^ d ^ y ^ U a i ^ ^ T A ó ^ y nierzadko na wzór króla
Utopusa kopali specjalni^lcanały^żeby^ddzielić idg-
alny kraj.od.reszty.świataimóc zachować jego insty-

107
tucje w stanie nie naruszonym. Tę cechę dawniejszych
utopii mocno podkreślał J^G^W^srpisząc, że nowo-
czesna utopia musi pod tym względem różnić się od
nich radykalnie, .musi,hyc „r^J^nk^itatyczna, lecz ki-
| netyczna, przybierać kształt nie trwałego stanu,, lecz
budzącego nadzieję stadium prowadzącego do wielu
1
stadiów następnych!*12.
Istotnie, społeczeństwa doskonałe od czasów Saint-
-Simona - socjalisfjTepbki rewolucji politycznych i prze­
mysłowych -i>ędą już coraz częściej społeczeństwami
otwartymi i dynamicznymi. Ale nie to jest typowe dla
utogii^ Potrzebują^one^wiary^w^doskonałośćJJfc^z-
względną, a.więc.Lunieruchomienia ideału. Im dosko­
nalsze wydają się nam jakieś stosunki społeczne, tym
^ i e j ^ h ę t n i ^ m y ś l i m y o ich:zmiańi^^Q£uiiJ&^
szte są dzięki temu wyjątkowo trwałe - w odróżnieniu
od stosunków teraźniejszych. Stosunek utopii_dojii-
stornokazuie się bodaj zawsze dwuznaczny: historia
jestdobra, bo prowadziło urzeczywistnienia-ideału,
i jest zła, ponieważjfiie"pozostawia miejsca^na, nic
Trwałego. Historia nie zna końca, a utopista czeka
,przecież.naTjej szczęśliwe.zakończenie..Dlatego, utopia
rzeczywiście—kinetycznall jest Jrudnajdo. pomyślenia.
Nie potrafił jej stworzyć także H.G. Wells, chociaż
konsekwentnie ją postulował. Sam postulat jest wszak­
że bardzo znamienny dla nowoczesnej cywilizacji,
w której zmiana, ruch, nowość zaczęły być oceniane
dodatnio.
Utopie czasu.przyszłego,joptymistyczne-antycypa-
cjeJak^charakterystyczne-zwłaszcza,dla_XIX wieku,
nie cieszą^się_w_naszych, czasach,zbytnim powodze­
niem u filozofów i pisarzy^Znącznie^częściej^przedsta-

l
- Cyt. wg G. Kateb (red.). Utopia, New York 1971, s. 9.

108
^wiają^pni^przysziośd-w^barwach.ciemnych.jako^mon-
strualne wyolbrzymienie obecnego zła. Zajmiemy się
tym w rozdziale o utopiach negatywnych. W wielu
krajach modne są wprawdzie wybiegające w przy­
szłość powieści fantastycznonaukowe, ale w ogromnej
większości nie są to już utopie społeczne w takim cho­
ciażby stopniu, w jakim były nimi powieści Juliusza
Verne'a. Politycy natomiast układają dziś raczej plany
perspektywiczne, niż radosne antycypacje. Ale i pla­
nowanie rzadko jest dzisiaj w cenie.
Nie sądzę jednak, aby interesujące nas tu zjawisko
należało już do przeszłości. Powstają jeszcze utwory
takie jak Świat bez wojen Bernala, który nakreślił wi­
zję przyszłego świata dającego sobie radę ze swoimi
dzisiejszymi problemami dzięki temu, że zniknęła raz
na zawsze groźba wojny. Co ważniejsze, miliony ludzi
myślą o tym, jak dobrze będzie kiedyś; po rewolucji,
po zdobyciu niepodległości, po podzieleniu obszarni-
czej ziemi, po zbudowaniu tamy na wielkiej rzece, po
złamaniu władzy imperialistów, po wprowadzeniu lub
zniesieniu dyktatury, po zlikwidowaniu antykoncepcji
i zakazaniu pornografii itd. I politycy muszą podzie­
lać te marzenia, choćby wiedzieli już dzisiaj, że żadna
społeczna doskonałość nie istnieje i żadne problem nie
zostaną nigdy całkowicie i ostatecznie rozwiązane. Po­
dróż myślami w przyszłość trwa i najprawdopodobniej
nigdy się nie skończy
Mówiliśmy w tym rozdziale o dwóch rodzajach
utopii czasu: o£utopiacłuretrospektywnych, zwróco-«>
nych w przeszłość, i li^piacjLprospektywnycll, skiero­
wanych ku przyszłości. Otóż warto tu chyba zazna­
czyć, że podział ten niewiele ma wspólnego,z.podzia-
fómjiajińopiej^a^ O tego rodzaju
ocenach, jeżeli w ogóle warto je wydawać, co w dobie

109
zmierzchu wiary w jednokierunkowy postęp nie jest
bezdyskusyjne, decydować może wyłącznie treść spo­
łecznego ideału oraz jego funkcja w konkretnej sytu­
acji historycznej. Jest natomiast ciekawym problemem
socjologicznym wyjaśnienie, co mianowicie sprawia,
że te same ideały rzutowane są czasami w przeszłość,
czasami zaś w przyszłość. Wielką rolę odgrywają tu
z pewnością wspomniane już przemiany świadomości
historycznej i filozofii historii, ale one same także wy­
magają wyjaśnienia. W ogóle, problem operowania
czasem przez myśl społeczną wart jest głębokiego na­
mysłu.
Utopia ładu wiecznego

Podróż na Utopie nie musLbyć podróżą w czasie łub


przestrzeni. To prawda, że takie właśnie podróże
przyciągały najczęściej uwagę utopistów. W historii
utopH jako gatunku literackiego zajmują niewątpli­
wie miejsce pierwszoplanowe. Poprzestanie na nich
oznaczałoby jednak utratę z pola widzenia nader
ważnego zjawiska, które w literaturze określane jest
zwykle jakóutopia metafizyczna, filozoficzna, ra-
^cjonalistyczna itp^/Jzasami odkrywamy ją po pros^
^tU'pod"pDwierzcfinią fabuły romansu utopijnego lub
innych form utopii miejsca i utopii czasu, ale cał­
kiem często występuje też samodzielnie i z tego po­
wodu wymaga odrębnego potraktowania, chociaż
takie wyodrębnienie jest bez wątpienia sporne z te­
go powodu, że pociąga za sobą potraktowanie jako
utopii wielkich systemów religijnych i moralnych.
W każdym razie o tyle, o ile założone jest w nich ra­
dykalne przeciwstawienie się złemu światu, na któ­
rym żyjemy.
Mam tu na myśli te wszystkie,koncepcje, które
wykłaclaTnrbez uciekania się do „mówiących obraz
zów^jde.zją samą intencją przeciwstawienia się sto­
sunkom^ panującym i sporządzania w opozycjLdo^
mc^pewnego.repertuaru^godnych^pożądailwartości
społecznych (a nawet konkretnych instytucji).

111
Uosobienia owych wartości mogły być bardzo róż-
m
ne, chociaż ich_cechą wspólną było^zawszejo^żg^egzy.-
stowały poza czasem i przestrzenią, jak na przykład
Natura, Bóg, RDzum, „powszechny ład" itp. Ważność
tego rodzaju utopii polega nie tylko na tym, że w wie­
lu epokach w nich właśnie'znajdowały wyraz surowe
osądy świata istniejącego oraz marzenia o świecie za­
sadniczo lepszym. Ważność ich polega również na
tym, że były one często filozoficznym podłożem^uto^
pii innego typu, zwłaszcza^zaś^iy,ch,_któreJconstru-
ploLeffo^ owałyfikcyjny model społeczeństwa doskonałego, Mo-
liel~taki""oclpowiada bowiem z reguły jakiemuś wy-
obrażeniu o stałych potrzebach* natury ludzkiej, zasa­
dach ładu jako takiego lub niezmiennych wymogach
racjonalnej organizacji społecznej - wyobrażeniu
funkcjonującemu w świadomości czy też podświado­
mości utopisty.
Platońska nauka o państwie doskonałym pozosta­
wała w ścisłym związku z jego nauką „o ideach" Mo-
rusowskiej wizji Utopii odpowiada określona koncep­
cja ludzkiej natury. Oświeceniowe wypady w okolice
zamieszkałe przez „dobrych dzikusów" nie byłyby
możliwe bez przekonania, iż w ten sposób następuje
realne zbliżenie się do uniwersalnej natury człowieka.
Inaczej mówiąc, ^Lutopiach miejsca i czasu pojawia
£i się nierzadko wizja jakiegoś ideału bytującego poza^
przestrzeliła 1 czasćm. ~~
"> ""^Wydaje-sięTze warto rozważyć j ą jako odrębny typ
utopii, tym bardziej że może on egzystować niezależ­
nie od jakichkolwiek przedsięwzięć „podróżniczych",
będąc swoistą metodą przekraczania granic rzeczywi­
stości. Fakt współwystępowania takich utopii z uto­
piami innego typu nie powinien nas tutaj mylić.Jtaż-
da typologia^ma,zresztą to_do sjebie,_że dostarcza

112
, zasady porządkowania problematyki, nie daje nato-
miast podstaw do tego, aB^Tkażdelconkretne zjawisko
UpcKnąć^koniecznie do tej a nie innej typojpgicznej
^szufladyTTak samo zachodziły"niekiedy na siebie uto­
nie miejsca i utopie czasu. Platońska Atlantyda istnia­
ła zarazem gdzieś i kiedyś. Podróże do krainy „do­
brych dzikusów" u wielu autorów były jednocześnie
podróżami w czasie do stanu początkowego ludzkości.
Myśliciel, który swój ideał społeczny dedukował z nie­
zmiennych praw natury czy rozumu, mógł również od­
woływać się do przykładu społeczeństw gdzieś lub kie­
dyś rzekomo lub rzeczywiście istniejących. Ale mógł
też tego nie robić. Jest to możliwe logicznie. Są też od­
powiednie przykłady historyczne.
Przykładem niezmiernie znamiennym wydaje się
tu społeczna koncepcja Platona. Otóż filozof ten, któ­
ry stał się później patronem i wzorem niezliczonych pi-
sarzy-utopistów, obrał tok postępowania zgodny z na­
stępującymi zaleceniami: „Całą duszą trzeba się od­
wrócić do świata zjawisk, które powstają i giną, aż du­
sza potrafi patrzyć na byt rzeczywisty i jego pierwia­
stek najjaśniejszy, i potrafi to widzenie wytrzymać.
Ten pierwiastek nazywamy D o b r e m" 1 .
Poza światem zjawisk, do którego należą także
dające się obserwowaćspołecznośti ludzkie, istnieje
w świecie czystych idei wieczne Dobro i wieczna Spra-
wiedliwość^Ktokolwiek chce stworzyć państwo ideal­
ne, brać musi za punkt wyjścia nie ów zjawiskowy
świat pozorów, lecz niezmienny ,;byt rzeczywisty"
Tak więc Platońskie państwo jawi się ostatecznie jako
rezultat rozumowania, którego początkiem jest zało­
żenie zasad wiecznej Sprawiedliwości i odsunięcie na

1
Platon. Państwo. Warszawa 1958. t. I; s. 365-366.

113
bok wszystkiego, co zmienne i rzeczywiste w potocz­
nym tego słowa znaczeniu.
Ponieważ interesuje nas tutaj wyłącznie schemat
rozumowania, możemy spokojnie pominąć tę intere­
sującą skądinąd okoliczność, że ów wieczysty ideał za­
dziwiająco przypominał nader konkretne ustroje ka­
stowe znane w ówczesnym świecie. Ważne jest tu dla
nas wyłącznie wskazanie możliwości przedstawienia
zasad społeczeństwa doskonałego w całkowitej abs­
trakcji od „świata zjawisk", który służy co najwyżej za
kontrastujące zło. Zamiast mówić „w dobrym społe-
czeństwie było, jest lub będzie tak a tak", mówi się
tutaul^fidyby^spałeczeństwo było dobre, byłoby tak
_a.,tflk". Nie opisuje się, jak wygląda ludzkie szczęście,
lecz odpowiada się na pytanie, jakie są wymogi wiecz­
nej sprawiedliwości. Może to oznaczać wykluczenie
jakiejkolwiek możliwości szczęścia na tej ziemi, ale by­
najmniej nie musi.
Wybitny znawca antyku, Werner Jaeger, tak oto
kreśli historyczne podłoże Platońskiej idei sprawied­
liwości: „[...] przekonanie, że wszyscy obywatele pj?d-
legają powszechnie^bowiązującemu prawu było [...]
drogowskazem umożliwiającym wyjście z chaosu wie>
kowych^walk-partyjnychraleTezTlak wykazały póz-
niejszeHoświaclczenia, kryło~wlobIe"poważne"kbmpli-
kacjer-Prawo,-które;zfazlTwyobfazano sobieTjako ma­
jące trwać bardzo długo, Jeżeli-nie-wiecżnieTokazało
się niebaweffTczymś- niewystarczającym^ co-wymagało
poprawek'bądź uzupełnień.,Okazało się też; żewszyst-
ko zależało od tego, w czyim ręku spoczywało dalsze
kształtowanie prawa w państwie. Obojętne, czy była to
tylko niewielka grupa ludzi bogatych, czy masy ludo­
we, czy jednostka posiadająca pełnię władzy, wydawa­
ło się rzeczą nie do uniknięcia, iż ten, kto w danej

114
chwili jest przy władzy, będzie zmieniał prawodaw­
stwo po swojej myśli, to znaczy stosownie do swoich
interesów. Rozbieżność norm prawnych obowiązują­
cych w poszczególnych państwach dowodziła, jak
względne jest pojęcie prawa w ogóle. A jeśli chciało się
tę chwiejną rozmaitość sprowadzić do jednego wspól­
nego mianownika, to na pozór znaleźć go można było
tylko w mało pocieszającej formule, że obowiązujące
prawo jest wszędzie wyrazem życzeń i interesów najsil­
niejszej w danej chwili partii. W ten sposób prawo sta­
wałoby się po prostu funkcją władzy, a ta nie opiera­
łaby się na żadnej zasadzie moralnej. A skoro sprawied­
liwość miałaby być równoznaczna z tym, co przynosi
korzyść silniejszemu, to wszelkie dążenia ludzkie do
urzeczywistnienia jakiegoś wyższego ideału prawa oka­
zywałyby się tylko łudzeniem samego siebie; a porzą­
dek prawny w państwie, mający być realizacją tego
ideału, stawałby się tylko zasłoną, poza którą kryła­
by się w rzeczywistości bezwzględna walka interesów.
Niejeden spośród sofistów i wielu mężów stanu owej
epoki nie cofnęło się w rzeczy samej przed wyciągnię­
2
ciem takich konsekwencji [~.]" .
Można mieć, oczywiście, wątpliwości co do słusz­
ności takiego wyniesienia Platona ponad walki partyj­
ne, niemniej jednak sama sytuacja rysuje się w tym
wywodzie bardzo wyraziście.
Oto mamy do czynienia z kryzysem tego, co teore­
tycy późniejsi nazwali pravYemMp9ZYtvwnyn]. Podej-
mować na gruncie tego_ prawa budowę ustroju jdęalne-
go, to. wkraczać.na drogę .wiodącą po błędnym kole.
Można w takiej sytuacji oglądać się tęsknie w prze­
szłość ku wspólnotom nie rozdzieranym jeszcze przez,

- W. Jaegcr. Paieleiu. Warszawa 1964, t. II, s. 250-251.

115
3
J
walki wewnętrzne. Platon i tg robił. Możnąj>zukać
gdzieś na świecie przykładu lepszego społeczeństwa.
Platon robił i to, idealizując Spartę^Ale można rów-
nież"- i ta możliwość przede wszystkim nas w tej chwi­
li interesuje - fijTdować poza czasem i przestrzenią zu­
pełnie inny świat, który służyłby za punkt odniesienia
_J\ r? 1 przy ocenie świata istniejącego, pozostając wolnym od
3 ? ^ '- wszelkiego złą^będącego.znamieniem^tego ostatniego.
gJo f f Takim światem jest właśniefświat idei Platonslaćh.^
^J sg j do którego należą zasady społeczności idealnej przęd­
zo Wtawionej w Państwie. Z tego powodu < utopia Pla- A
uPCp^-tona^wydaje się pierwsza rozbudowaną utopia tadu
i wiecznego.

i '3. p - - p
" ^a Wołgihem można tu również mówić o utopii ra­
cjonalistycznej: „Cechą charakterystyczną racjonali­
zmu w dziedzinie filozofii społecznej jest przeciwsta­
wi anie ustroju rozumnego ustrojowi nierozumnemu.

iii § I
Zakłada,on,.że istnigiejsewien ustrój,odpowiadający
naturalnym właściwościom człowieka w ogóle, nieza-
leżnie od miejscaj czasurUśtrójten może być określo-
I ny, «odkryty» przezTozum i wyprowadzony przezeń
^M z natury ludzkiej. Taki właśnie ustrój jest ustrojem ro-
ł
S zumnym, czyli - inaczej mówiąc - naturalnym. Jed­
nakże człowiek nie żyje w warunkach ustroju natural­
V
i
nego. Wskutek braku rozeznania, wskutek nierozsąd­
nego postępowania, uchyla się on przed wykonywa-
<f"]^"> niem nakazów natury. Istniejący ustrój społecznyjest^
^ nienaturalnymi ^nierozumny; jest- on -wynikiemjńemno-
ty ludzkiej. Aby wyrwać się z tego stanu - światło ro-
,ł3
zumu winno rozjaśniać mroki ciemnoty [. v ] .
Wolę jednak^z terminu Wołgina zrezygnować, po­
nieważ mógłby się on okazać nadmiernie zawężający

1
W.P. Wołgi n, Poprzednicy naukowego socjalizmu. Warszawa 1958, s. 98.

116
sprawę, tym bardziejjgJj>anuautor..stosował~go.wy­
łącznie do utopii postrenesansowych. Zjawisko jest
starsze i - jak się jeszcze okaże - wykracza pozą_ramy
filózoncznego racjonalizmu.
^Brzeszło sto lat przed Platonem nauczał w Chinach
'"filozof Lao-tsj?)- autor Księgi drogi i cnoty, twórca
^doktryny zwanej taoizmem. Twierdził on, iż całe zło_
^ *
świata wynika z odejściajKi t aj) (droga, cnota), czy­
li, powszechnego ładu świata, uniwersalnego prawa
rządzącego zarówno przyrodą jak i moralnością. Być
moralnym to żyć w zgodzie z t a o, być niemoralnym,
to^d^ra^5ToclćKogzic. Zginęła sprawiedliwość, gdyż
nie przestrzega się t a o. Płynął stąd wniosek, że ludz­
kość winna do swojej „drogi" powrócić. I Lao-tsy kre­
śli swoją utopię:
„Niech państwo będzie małe, a jego lub nieliczny.
Choćby były w nim dziesiątki i setki narzędzi - niech
pozostaną bez użytku. Niech lud boi się śmierci i uni­
ka dalekich podróży Choćby było dość łodzi i wozów
- niech nikt na nich nie podróżuje. Choćby mieli zbro­
je i broń - niech ich nie wystawiają do boju.
Niech ludzie znowu wiążą węzły i nimi się posługują.
Niech jadło będzie słodkie,
Niech szaty będą piękne,
Niech domostwa będą spokojne,
A życie codzienne radosne.
Niech sąsiednie państwa spoglądają ku sobie na­
wzajem,
Niech wzajemnie słuchają piania swych kogutów
i szczekania psów.
Lecz niech ich mieszkańcy dożyją starości i śmierci
4
nie ruszając się z miejsca" .

4
Antologia literatury chińskiej. Warszawa 1956. s. 51.

117
^schyłku świata greckiego pojawia si^filozofuT
stoickąT^btóra wywrze później ogromny wpływ nśr
myśl rzymską, a także na cały niemal dalszy rozwój
myśli społecznej. Stoicy przyjmują, iż światem rządzi
uniwersalne Prawo, dzięki któremu możliwy^ jest ład
i harmonia. W obliczu owego Prawa wszyscy ludzie
są równi, choć różnią się aktualnie obyczajami,i kon­
dycją społeczną. Istnieją wolni i niewolnicy, bogaci
f tJIeclni, Grecy i barbarzyńcy, ale wszyscy należą do
tej samej wspólnoty rodzaju ludzkiego podlegającej
jednemu wiecznemu Prawu.
U niektórych przedstawicieli szkoły stoickiej wy­
stępuje nawet myśl o powszechnym braterstwie i repu­
blice świata zbudowanej na podstawie nakazów rozu­
mu. Ale nie społeczny radykalizm w potocznym tego
słowa znaczeniu przesądził o wielkim znaczeniu sto-
icyzmu. Wprost przeciwnie, stoicyzm zalecał uległość
wobec losu, zadowalając się mądrością i cnotą, któ­
re pozostają wyłączną własnością odgrodzonego od
świata mędrca. Domosłość^stojcyzmu^polggała^ną
tym, że..zaproponowaLon-światu Jllozofię^której_ele r
mentem istotnym było rozróżnienieymiędzy człowie-
kieirrjako takim a człowiekiem określonego^państwa;
miedzy rozumem powszechnym a partykularnymi
ludzkimi przekonaniami; miedzy wiecznym prawem
świata a zmiennymi ustawami poszczególnych państw
i państewek. Na tej podstawie rzymscy uczniowie sto­
ików zbudują doktrynę dwóch rodzajów prawa^prawa
(naturalnego, któremu podlegają w jednakowej mierze
wSzyjre^ludzie-iako-czfonkowie^odzaju ludzkiego,
oraz prawa pozytywnego jrządzącego ludźmi jako
członkami lc^kretny^pjLn^W^y^śppłecze"ństwr'
^ Właśnie idea natury ludzkiej i prawa naturalnego
odegrać miała wielką rolę w dziejach myślenia utopij~

118
nego. Oczywiście nie była ona utopijna sama przez się.
Równie dobrze mogła służyć celom konserwatyw­
nym, gdyż nic zgoła nie przeszkadzało, aby taki lub in­
ny ustrój panujący podawać właśnie za najdoskonalej
zgodny z wymogami prawa naturalnego i najlepiej do­
stosowany do potrzeb ludzkiej natury. Niejednokrot­
nie w ciągu wieków broniono za pomocą idei prawa
naturalnego istniejących w danej chwili form władzy,
własności, rodziny itd.
Wszelako w innej interpretacji ta sama idea stawa­
ła się ideą co się zowie rewolucyjną i utopijną. Stawa­
ła się nią o tyle, o ile prawo naturalne przeciwstawia­
no prawu pozytywnemu, widząc w pierwszym ideał,
w drugim natomiast źródło zła. Rozumie się samo
przez się, że z prawa naturalnego wynikały u różnych
ideologów rozmaite nakazy konkretne; wspólna była
bowiem tylko sama zasada szukania wzoru doskona­
łego społeczeństwa w tej właśnie pozaziemskiej sferze.
Każdy z takich ideologów mógłby jedynie powtórzyć
za Kartezjuszem: „Uczyłem się, aby nie wierzyć na­
zbyt pewnie w nic, o czym przekonywał mnie jedynie
przykład i obyczaj. W ten sposób oswabadzałem się
stopniowo z wielu błędów, które mogą zaciemniać na­
sze światło przyrodzone.i osłabiać naszą zdolność poj­
5
mowania" .
Motywypodobneolo^stoickich napotykamy rów­
Cv) nież wymyśli chrześcijańskiejjktóra zresztą była pod
pewnymi względami kontynuacją tradycji stoickiej.
Wedle legendy św. Paweł był przyjacielem rzymskiego
stoika, Seneki. ChrześcijEnjslwo—zasymilowało ideę
prawa naturalnego, nadającjej jednoznaczniejeistycŁ,
ne zabarwienie i - w miarę tegojak stawało sięjeligią

5
Kartezjusz. Rozprawa o metodzie. Warszawa 1952. s. 29.

119
panującą - interpretację coraz bardziej konserwatyw-
ną._Ale chrześcijaństwo stworzyło też swoistCutopię >
/ładu wiecznego, frlimo istniejących na ziemi podzia-
IOW w Bogu możliwa jest prawdziwa wspólnota. Przed
jego obliczem nikną nierówności między ludźmi, tracą
znaczenie stanowiska, majątki, umieiętnoscT7T*rzywi-
"lejeTPisze Laktancjusz: „Bóg, który ludzi stworzył,
^chciał, aby wszyscy byli równi. Ponieważ obdzielił ich
^ równo swoim światłem, dał każdemu sprawiedliwość
<5 i cnotę. Przed Bogiem nie ma niewolnika ani pana, al-
N
-N bowiem wszyscy jesteśmy wolni, skoro jest On naszym
N^? wspólnym ojcem. Przed Bogiem nie ma biedaka, lecz
0
tylko jest człowiek nieprawy; nie ma bogacza, lecz tyl­
ko człowiek cnotliwy"6.
Zanim ludzie zgrzeszyli, nie było władzy, własno-
ści, niewolnictwa. Wszystl^tojstriiejena mocy prawa
ludzkiego, a nie boskiego, chociaż przy obecnym ze­
psuciu ludzkości jest.zapewne konieczne. Chrześcijań­
stwo usankcjonuje z czasem porządek ziemski, a hasło
równości wobec Boga stanie się zasłoną nierówności
faktycznej, tak samo jak będzie nią w istocie nowo­
czesna idea równości wobec prawa. Zarazem jednak
hasło to stało się punktem wyjścia utopii klasztoru,
w którym realizuje się prawdziwe wartości obce ota­
czającemu światu, czy też utopii Królestwa Bożego na
ziemi, w którym urzeczywistniona zostanie sprawie­
dliwość i równość, a wy pleni się całe obecne zło.
Nie bez powodu w[gln jitopistćmLnawiązywało do
.wczesnego chrześciiaństwau^zukaiąc^w^nimjiątchnie-
nia dflLhudowy.ziemskiego raju opartego na zasadach
wieczystej sprawiedliwości. Ileż to razy zresztą spoty­
kamy w świadomości potocznej przeciwstawienie

6
Cyt. wg P Janeta. Hisłoirc tte la science poliuquc, Paris 1872. t. I, s. 322.

120
chrześcijańskiego ideału obserwowalnej rzeczywisto­
ści społeczeństwa i Kościoła?
Platońskie idee, chińskie t a o, stoicka natura,
chrześcijański Bóg - oto wybrane przykłady utopii
ładu wiecznego. Nakreśliłem je tutaj w ogromnym
uproszczeniu, przedstawiając je raczej jako pewne
ogólne tendencje ideologiczne, a nie jako konkretne
zjawiska historyczne.
Nie mogłem postąpić inaczej, ponieważ owe zjawi­
ska, zwłaszcza zaś dwa ostatnie, były w rzeczywistości
niezmiernie złożone, wiełopostaciowe, zmienne. Każ­
de z nich starczyłoby za temat osobnej monografii
uwydatniającej liczne różnice i odcienie poglądów.
W ramach tej książeczki musimy zadowolić się spoj­
rzeniem nader ogólnym. Chodzi wyłącznie o to, aby
uchwycić konstytutywne cechy tego rodzaju utopii,
dających osąd rzeczywistości poprzez jej konfrontację
z jakimś niezmiennym ładem naturalnym czy boskim,
ale unikających wskazania, gdzie i kiedy ład taki ist­
niał, istnieje lub mógłby istnieć na tej ziemi.
U podłożajtakichutopii znajduje się zazwyczaj nie-
ufnftŚf~wo5ec całości instytuc|Clu^zlcTch_ połączona
Vprzekbnaniem,JżJrzeba.^znaleźć jąkjś^punkt oparcia,
nie mający^z,tymi.instytucjamijiKM^pólnego, wiecz-
ny i niezmienny, absolutnymi^powszechny. Wydaje się,
ze zwłaszcza okresy głębokiego społecznego zamętu,
w któryclroczywlSty-st^g3ięlkr^h ustro]ii^panuj4cer
go, a nie widać jeszcze zarysów żadnego ustroju alter-
0 3 S1
naJywjiego^Pi^yJ^k^ ] ^^^^ ? utrwalaniu'ta-
{

.kichjitopii. "*" """"*"


W okresach społecznej i politycznej stabilizacji
przekształcają się one często w zachowawcze ideolo­
gie dowodzące zgodności aktualnego porządku z pra­
wem boskim, naturą czy rozumem. Nie przeszkadza

121
to przedstawicielom ideowym innych społecznych
grup, kwestionować wciąż od nowa tę zgodność i szu­
kać ustroju idealnego, który by nim był naprawdę. Tak
na przykład w epoce rewolucji francuskiej wielu kontr­
rewolucjonistów broni starego społeczeństwa w imię
przekonania, że było ono fragmentem wiecznego po­
rządku świata, którego nie wolno bezkarnie burzyć.
Rewolucjoniści walczą pod hasłem „czas nareszcie od­
wołać się do rozumu!" i próbują wprowadzić w życie
system zgodny z naturalnymi prawami człowieka, do
których należy między innymi prawo własności. Ale
komunista Babeuf z kolei postuluje wspólnotę dóbr,
powołując się na to, że tylko system bez własności pry­
watnej będzie prawdziwym „systemem natury"
Wiek oświecenia wydaje się w ogóle wiekiem zło­
tym utopiOadu wiecznegoTktór^raz^-Utopiami sta -
nu naturalnego i „dobrego dzikusa" kształtują ów
szczególny klimątjwjątopoglądowy, w jakim dojrze-
wają programy radykąlneuprzebudowy^pojęczneL
'Jakkolwiek większość filozofów jest jak najdalsza od
chęci nawoływania ludu do rewolucji, to dla wszyst­
kich charakterystyczna jest postawa obcości wobec
istniejących urządzeń społecznych, przekonanie, iż nie
odpowiadają one ludzkim potrzebom, są nienaturalne
i nierozumne.
„Przedstawiano -jak pisze Bronisław Baczko - pe­
wien i d e a ł~cztowieka jako d a n y , jako tożsa­
my, z porządkiem-naturalnym^przLyrodniczym, a po-
stuJiman^układ^tosunków międzyludzkich jako toż­
samy z koniecznością typu przyrodniczego. Im bar­
dziej przyTyiflnoperowanie kontrastem naturalny y
(sztuczny uwypuklało przeciwieństwo między-warto-
sciSmT uznanymi za naturalne a istniejącymi stosun­
kami społecznymi, tym bardziej konstrukcja człowie-

122
ka naturalnego, danego w doświadczeniu, stawała się
programem społecznej rewindykacji, a naturalne ce­
chy człowieka przekształcały się w zespól nieodłącz­
nych od człowieka jego praw, których realizacji może
się on domagać. Jeśli jako fakt dane jest w doświad­
czeniu, że człowiek z natury dąży do szczęścia, to ist­
nieje tożsamość nakazu moralnego i tendencji natu-
ralno-zmysłowych człowieka; jeśli zaś zła organizacja
społeczeństwa uniemożliwia zrealizowanie naturalne­
go i moralnego dążenia człowieka, to ma on p r a w o
domagać się dostosowania społeczeństwa do tego, ja­
kim sam jest i być powinien"7.
Założenia te, prowadzące do formułowania ogólni­
kowych jedynie postulatów i zaleceń, legły również
u podstaw pewnej _liczby ^klasycznych" utopii, któ­
rych autorzy nakreślili dość szc^gólowo_obrazy^spo-
"lecznoścrfdealnych, biorąc za punkt wyjścia prawo
naturyT*Do~najciekawszycłrz~nich- należały -z"pewno-
%c\Ą~Prawdziwy system, czyli rozwiązanie zagadki me­
tafizycznej i moralnej Dom Deschampsa orazJCodeks
Maturj^czyli prawdzi\vy_duch. jej.praw Morelly^e^
Warto może zatrzymać się przez chwilę na tej dru­
giej książce, która odegrała niejaką rolę dziejową,
miedzy innymi jako inspiracja założyciela Sprzysięże-
nia Równych Babeufa. Schemat rozumowania jest
w niej dość prosty.
„Ujrzycie - powiada autor - w całej ich oczywis­
tości najprostsze, najpiękniejsze wskazania Natury,
którym potoczna Moralność i Polityka stale zadają
8
kłam" .

7
B. Buczko, Wstęp, w: Filozofia francuskiego oświecenia (antologia).
Warszawa 196], s. 45.
H
Morelly, Kodeks natury. Warszawa 1953. s. I.

123
Tak więc natura przeznaczyła ziemię do wspólnego
władania i urządziła ją tak, aby trzeba było pracować*
Natura ukształtowała człowieka wTaki sposót)7"aby
pożądał'on życia_^^ppł^żeństwieTmógł bez konflik-
tów ułożyć swe stosunki z innymi ludźmi. Ustanowiła
ludzkie uprawnienia i obowiązki, stwarzając podstawy
do.jiarmonijnego działania całego społecznego,me­
chanizmu. _Gdyby ludzie_pozostali_naturze„posłuszni,
życie ich ułożyjpb^ię^szczęśliwie;^doskonałe byłoby
też społeczeństwo.
„Nie natrafiając na ciągłe przeszkody, które spo­
kój istoty rozumnej zakłócają lub niszczą, człowiek,
wolny od strachu przed nędzą, jeden by tylko miał
przedmiofnadziei i jeden motyw działania: d o b r o
p o w s z e c h n e ; jego bowiem własne, osobiste do-"
bro byłoby tamtego niezawodnym skutkiem" 9 .
Świat społeczny odszedł jednak daleko od natury.
Naturalne prawdy, jakkolwiek oczywiste i proste, „po­
zostawały niemal zawsze w zapomnieniu albo we mgle
przesądów", toteż znaczna część pracy Morelly'ego
poświęcona jest rozprawie z „błędami" moralności i po­
lityki, czyli inaczej mówiąc, poglądami dominującymi
jemu współcześnie i w całej prawie wcześniejszej histo­
rii. Tylko pierwotny wiek złoty, stan naturalny ludzko­
ści, znajduje jaśkęjy "oczachjjtopiity. Ażeby uczynić
człowieka szczęśliwym, trzeba powrócić do^ząppmniar
nego^prawodawstwa Natury..
Morelly sporządza więc j&zór kodeksu zgodnego
z intencjami natury", który zawiera szczegółowy opis
zasad organizacyjnych idealnego społeczeństwa, Naj­
ważniejszą z nich jest/zasada zbiorowej własności i
{wszystkich dóbr; jednostka będzie utrzymywana przez
y
•> Ibid., s. 19.

124
społeczeństwo, w zamian za co winna odpowiednio do
swych sił i zdolności pracować dla ogólnego dobra.
Dalej idą zasady dotyczące organizacji i gospodarki,
rolnictwa, handlu i rzemiosła, różnych rodzajów pra­
wa, rządu, rodziny, wychowania, oświaty, polityki kar­
nej itd.
I^dy^^yJ^^^ó^Lkod^ks^aŁpcu^^przychodzi
na myśl możliwość „przełożenia" go na opigjwyspy
szczęśliwej położoneLfidzieś w NbwynTSwiecie. UtOr
pia ta nie wzbogaca bowiem zasadniczo repertuaru
znanych wcześniej pomysłów reformatorskich, lecz je­
dynie daje w klarownej formie pewną szczególną ich
motywację, jaką była utopia ładu wiecznego. Rola jej
w dziejach myślenia utopijnego polegała w szczegól­
ności na ujawnieniu tego, co w innych utopiach pozo­
stawało nierzadko w stanie utajonym: przekonania
o możliwości wysnucia z własnej myśli uniwersalnych
zasad organizacji społecznej, legitymujących się bez­
względną zgodnością z wieczną Naturą, Rozumem czy
też jakąś inną powagą metafizyczną.
Stosunkowo największą historyczną rolę odegrały
wszalcze utopie ładu wiecznegQ_nieIskonkretvzowane
w dokładniejsze projekty dobrego społeczeństwa, lecz
poprzestające na dość ogólnikowym postulacie „uzgod­
nienia zasad organizacji^prtecznej -zasadami Natu-
"" ry czy^RozumuTW tej właśnie postaci stały się one „si­
łą materialną" w dobie rewolucji 1789 roku, ucząc
kwestionowania istniejących autorytetów i instytucji
w imię czegoś, co samo zakwestionowaniu nie podle­
gało ze względu na swą domniemaną powszechność
i wieczność.
ALudzie są z natury wolni i równi!\jeżeli się w to
uwierzyło, trzebn^było^zwalczat^^zystko, cokolwiek
ich pozbawiało \rolnoscTi czyniłoluefównymi. Prowa^

125
dząc taką walkę, trzeba było wierzyć w Naturę, która
ją sankcjonuje.
Ale i na tym nie koniec. W XIX wieku nastaje na
pj>zor_zmierzch tego rodzaju metafizycznych utopii.
Wiek Jen ^mienLsięjwiekiem „historycznym", przeciw-
stawiając się „filozoficznemu" stuleciu poprzedniemu.
Gło~srsię nader powszechnie, że odwoływać się trzeba
dfljlistorii, nie zaś do takich czy innycirwieezayctLza-
sad-Rehabilituje się.ohyczaiijradycje, tak pogardliwie
traktowane ze stanowiska utopii ładu wiecznego. Miast
operować uniwersalnym pojęciem ludzkości, coraz czę­
ściej stawia się w centrum uwagi naród. Wszelako uto-
pia-ladu-wjecznego nie umiera. Powraca wielokrotnie
wFopiona^w^nojye^koncepcj^historiozoficzne^olcazuje
siębowiem nierzadko, jak na przykład u Fichtego,~że
,,r??l"cel*życia-ludzkiegO"narziemi polegaTna^tym7 by
l\idzko5c,>y Toicn^wegQii7lyci^sama^ułoiYła swobodnie^
-wszystkie^wc stosunki zgodnie z rozumemlll0.
Poprzez rodzącą się właśnie nową ideę narodu przy­
świeca niejednokrotnie wizja dawnej jednolitej ludzko­
ści o niezmiennych potrzebach i powołaniu. Jak pisze
Lelewel: „Każdy naród, każde państwo mają jedyną
i tąż samą prawnóśćTTo^ jest" woliie^lniczym nie ście-
1
m śnione władanie sobą' ''. "
"Ha$ła~wolnbści7*równości i braterstwa powracają
na sztandarach ruchów masowych walczących już to
o stosunki prawdziwie chrześcijańskie na wzór dawnej
ewangelicznej utopii, już to o stosunki naturalne i ro­
zumne. Przede wszystkim zaś na wiek^DC.przypada
powstanię._y^Jkich^ystemóvv^s^
wyrastających z poszukiwania ustroju zgodnego, g.po-

10
Cyt. wg Z. Kuderowiez. Fichtc\ Warszawa 1962. s. 148.
11
J. Lelewel. Polska, dzieje i rzeczy jej. cyt. wyd., l. XX, s. 569.

126
nadhistorycznymi wymogami rozumu, a mianowicie
systemowJfeint-grmonar_łHounera [Owena.
"^^Charakterystyczne dla wszystkich trzech - pisze
Engels - jest to, że nie występowali oni jako przed­
stawiciele interesów historycznie już ukształtowanego
proletariatu. Podobnie jak myśliciele j>świecenia_nie,
zamierzają oni^zacź^naćjpdjyyzwolenia.jednej .okresy
M61fej'kląsy^^chcą,odjazujwyzwolićxałąJudztość. Po­
dobnie jak tamci, chcą ustanowić panowanie rozumu
i wiecznej sprawiedliwości; ale ich wizja o całe niebo
różni się od tego, co proponowali myśliciele oświece­
nia. Świat burżuazyjny urządzony wedle zasad tych
myślicieli jest również nierozumny i niesprawiedliwy,
i tak samo jak feudalizm i wszystkie poprzednie ustro-
jespołeczne winien powędrować naśmietnik. Prawdzi­
wy rozum i prawdziwa sprawiedliwość w świecieTTie*
żapynowałyTioffilK^
lćżycie~me~pbznano" r2.
"~~ Wszyscy ci myśliciele, mimo licznych dzielących
ich różnic, wierzą wy trwale.- w- możli wość^wykrycia
jakiegoś uniwersalnego prawa naturalnego, którego
znajomość pozwoli-ludzkoścKwyzwolic-się-odlbłę^
dów .Lzorganizować-wreszcie-rozumnie swe życie
społeczne, możliwość~wykrycia.jakiejś jednej,Jedy­
nej zasady-skupiającej_jw. sobie-wszystkie_prawdy
wszechświata,- społeczeństwami-człowieka. Zadaniu
znalezienia takiej zasady służą spekulacje przyrod­
nicze Saint-Simona i Fouriera, tak samo, jak i ich
dociekania moralne. Owen obsesyjnie nawraca do
oświeceniowych koncepcji natury ludzkiej, szukając
w nich znajomości „prawdziwych przyczyn kształtu­
jących ciało i duszę człowieka" Na takich podsta-

12
F. Engels, Rozwój socjalizmu od utopii do nauki, cyt. wyd., s. 207-208.

127
wach kształtują oni swe konkretne piany społecznej
przebudowy.
Nie inaczej w końcu dzieje się w myśli burżuazyj-
nejjfrszędzie tam, gdzłe zdobywa się ona na utopij-
nosć, na przekraczanie granic ustroju panującego.
Liberałowie XIX wieku wyrzekają Męjiaj}gól.oświe­
ceniowej „abstrakcji" prawa_naturajnegQ,.aleJformu-
* fując swój ideał społeczny jakąś,jego wersję przyjmu-
ją. Wierzą mianowicie, że droga do ustroju doskona­
ł e g o wiedzie przez zaniechanie interwencji w natural­
ny bieg rzeczy. Świat społeczny pozostawiony sam
sobie, czego praktycznym wyrazem byłaby wolność
polityczna i gospodarcza, spontanicznie wytwarzał­
by powszechną harmonię, zaktoconą^źiŚ15rzez nier
wczesne pomysły ustawodawcze. Dla myślicieli ta­
kich jak J.S. Miliczy H. Spence^istnieie iakii.natu-
ralny porzącfek świata, któremu trzeba, właśnie po-
zwonc się ujawnić.
I^uc[wilc_Feuerbach, filozof zbuntowany przeciwko
abstrakcji boga i przeciwstawiający jej żywego, zmy­
słowego człowieka, czyni z tego człowieka nową „abs­
trakcję", nowy oderwany punkt odniesienia dla oceny
stosunków panujących. Żeby stworzyć lepsze życie -
pisze on - „[...] musimy w miejsce miłości boga uznać
miłość człowieka za jedyną, prawdziwą religię, w miej­
sce wiary w boga krzewić wiarę człowieka w siebie sa­
mego, w swe własne siły, wiarę, że los ludzkości nie za­
leży od istoty znajdującej się poza nią lub ponad nią,
lecz zależy od niej samej, że jedynym diabłem człowie­
ka jest sam człowiek: człowiek prymitywny, zabobon­
ny, egoistyczny i zły, ale też jedynym bogiem człowie­
ka jest sam człowiek"13.
n
L, Feuerbach. Wykłady o istocie religii, Warszawa 1953, s. 318.

128
Czy mamy tu do czynienia z realnym zejściem na
ziemię? Bynajmniej. Miejsce dawniejszych filozoficz­
nych idei zajmuje nowa: człowieka jako takiego, czło­
wieka jako nowego boga, w którego imieniu sądzić
można stosunki istniejące i obmyślać stosunki do­
skonałe. Z tego powodu Engels pisał, że „[...] z teo-
rią moralności Feuerbacha rzecz ma_s[ęjak; sarnio
jak""zF"wszystkimi.viei ^poprzedniczkami. Jest ona
sTcrojóna tak, by obowiązywać we wszystkich-cza-
'sach wśród wszystkichjudów,.weu.wszvstkich_warun-
kach. W}asniejJląteRO^nia,daie,si^nigdyXnicdzieLZa,-
stósowaćj^.ir^.
Kto wie jednak, czy jakaś utopia ładu wiecznego
nie jest koniecznym elementem wszelkiego myślenia
utopijnego; czy takie filozoficzne wyjście poza gra­
nice świata rzeczywistego nie było warunkiem wyjś­
cia praktycznego? Moses Hess pisał w 1843 roku:
„W niebiosach idei naszych nie ma żadnych już prze­
sądów, żadnego rodzaju nienawiści, godność ludzką
uznaje się tam w całej pełni, proklamuje odwieczne jej
prawa; wszyscy ludzie są tam braćmi i członkami jed­
nej rodziny, nie istnieją już tam żadne instytucje wy­
wodzące się ze ślepego egoizmu barbarzyńskich cza­
sów, ba, nawet absolutna równość tam panuje - i choć
egoizm ucieleśniony w otaczającym nas świecie naj­
straszliwsze wywodzi przeciwko absolutnej równości
ludzi sofizmaty, choć wszelkich dokłada wysiłków, aby
pomieszać i zastąpić istotne cechy człowieka przypad­
kowymi, normalne anormalnymi, słowem: zamiast
prawdziwej natury człowieka, jego ducha, podstawić
jego nieprawdziwą jeszcze i nieokrzesaną naturę, ce-

14
F. Engels. Ludwik Feuerbach i zmierzch klasycznej filozofii niemieckiej*
w: K. Marks, F. Engels, Dzielą, t. XXI. s. 325.

129
lem dojścia do wniosku, że istnieje równie wiele od­
miennych natur ludzkich, co i odmiennych jednostek
- to jednak jesteśmy przecie przekonani o istotnej
równości wszystkich ludzi" 15 . r

—Utwarty pozostawał i "pozostaje problem zejścia


z „niebiosów idei naszych" na ziemię: problem realiza­
cji utopii. O nim to będzie mowa w dwóch następnych
rozdziałach.

15
M. Hess. Pismafilozoficzne1H41-1H50. Warszawa 1963. s. 219-220.
Utopia zakonu

Omawianym w poprzednich rozdziałach utopiom


miejsca, czasu i ładu wiecznego dałem łączną (wziętą
od Mumforda) nazwą utopii eskapistycznych. Zrobi­
łem tak nie dlatego, by uznać je wszystkie za przejaw
ucieczki od rzeczywistości i nic więcej. Wprost prze­
ciwnie, nie mam wątpliwości, że utopie takie wcale
nierzadko były zaangażowane w ostre walki społeczne
i odegrały w nich doniosłą rolę zarówno jako krytyka
status quo, jak i jako afirmacja określonych wartości
alternatywnych. W ogóle nie ma idei społecznych,
o których można powiedzieć, że nigdy i nigdzie nie na­
dają się do praktycznego wykorzystania.
Utopie eskapistyczne nie dają jednak same przez się •
żadnego programu działania. Nie każdy, ktokolwiek je 4j
głosi, wybiera tym samym pozycję outsidera i rezygnuje ^
z wszelkiej aktywności, ale nie zawierają one w sobie po-. ^ o N X
uczeń, jak mianowicie należy postępować, nie pokazu-a V>
ł
ją, którędy wiedzie droga do urzeczywistnienia ideału. ^ *
Eskapistyczne utopie wskazują, gdzie jest społeczne do­
bro, a gdzie zło, po czym milkną. Ewentualne wyjaśnie­
nia, jak doszło do powstania opisanego stanu - zdarza- w
jące się w utopiach miejsca i utopiach czasu - są z regu­
ły bardzo pobieżne i uderzają swą naiwnością. Nikt
zresztą nie bierze ich nazbyt serio. Utopie eskapistyczne «*
są propozycjami myślenia i odczuwania w określony

131
sposób, rozumienia i wartościowania zjawisk społecz­
nych; wybór działania lub niedziałania pozostawiają
czytelnikom. Za to zresztą bywały przeklinane jako
czcza zabawa intelektualna, z której nic ostatecznie nie
wynika. W pewnych sytuacjach posądza się nawet twór­
ców utopii o świadomą chęć odwrócenia uwagi współ-
^J^V<N czesnych od rzeczywiście ważnych zadań i problemów.
Struktura niektórych spośród omówionych utopii
(na przykład fantastycznych podróży w czasie lub
przestrzeni) wyklucza zresztą de facto sformułowanie
jakichkolwiek zaleceń praktycznych. Utopie takie mo­
gą co najwyżej pośrednio prowadzić do wniosków
o potrzebie działania. W przypadku utopii eskapi-
stycznych możliwe jest zawsze przyjęcie pewnego sys­
temu wartości, ocen itp., i poprzestanie na nim, a na­
wet przystosowanie się do najgorszej rzeczywistości
ze świadomością, że „jest u mnie kraj, ojczyzna myś­
li mojej" Ba, nie brak zapewne i takich wyznawców
utopii, którzy czynnie utrwalają istniejące zło, wma­
wiając sobie i innym, że w istocie pracują dla wielkie­
go ideału, którego czas jeszcze nie nadszedł.
Negatywna ocena stanu obecnego, nawet wzbogaco­
na o pozytywny ideał, nie tylko nie jest tożsama z aktem
negacji praktycznej, ale może być od niego nieskończe­
nie daleka. Warto więc wyodrębnić utopie, które takiej
negacji bezwzględnie wymagają. Nazwałem takie utopie
heroicznymi. Za motto do ich charakterystyki posłużyć
mógłby cytat z Feuerbacha:. „Koniecznym wnioskiem,
jaki wynika z istniejących niesprawiedliwości i niedo­
statków ludzkiego życia, jest tylko wola, dążenie, by je
usunąć, nie zaś wiara w inny świat, wiara, która siedzi
1
z założonymi rękami i pozwala istnieć złu" .

1
L. Feuerbach, op. cii., s. 317.

132
Ideał społeczny utopii heroicznych nie musi róż­
nić się od społecznego ideału utopii eskapistycznych.
Identyczna może być jego motywacja. Zbędny jest
także większy radykalizm propozycji ustrojowych.
Niekiedy utopie czysto marzycielskie idą pod tym
względem najdalej. Natchnieniem utopii heroicznych
może być jakieś „gdzieś" lub „kiedyś" albo jakaś wizja
ładu wiecznego. Rzecz w tym jedynie, że wymagają
one życia w określony sposób, powtarzając jak gdyby
za Pismem: „Powiedział mu Jezus: Jeżeli chcesz być
doskonałym, idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj
ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; a przyjdź
i pójdź za mną" (Mat., 19, 21). Współczesny utopista
amerykański, Paul Goodman -jeden z patronów mło­
dzieżowej kontrkultury lat sześćdziesiątych - napisze:
„Jeżeli nie ma żadnej wspólnoty, do której mógłbyś
należeć, to zrób ją sam, młody człowieku"2. Zdecydo­
wanych na to młodych ludzi nie ma zazwyczaj zbyt
wielu nawet tam, gdzie prawie wszyscy są niezadowo­
leni i prawie każdy wie, jak być powinno. W końcu się
jednak tacy ludzie znajdują i zaczyna się całkiem inna
historia.
Akcent pada teraz na przeciwstawienie się panują-
cemu złu całym sobą. Krytyka złego społeczeństwa „Jt J^
staje się odmową uczestnictwa w tym społeczeństwie. § p
Opozycja ideału i rzeczywistości przybiera postać ^
opozycji ludzi praktykujących ideał i reszty społeczeń­
stwa, która tego ideału z jakichś powodów nie chce
lub nie potrafi przyjąć. Czasem dlatego, że wymaga to
ofiar, czasem dlatego, że niewielka jest szansa sukcesu,
czasem dlatego, że wierzy się w cud samonaprawy ist-

:
Cyt. wg T. Roszak, The Makin^ oj a Coimłer-Cuffure, New York 1969.
s. 204.

133
niejącego systemu. Ci jednak, którzy pozostają bierni,
przestają nas od tej chwili interesować. Chodzi o tych,
którzy - znowu z takich lub innych powodów - decy­
dują się na to, aby coś tu i teraz zrobić. W różnych sy­
tuacjach historycznych ten akt negacji praktycznej
przybiera rozmaite formy. Czasami ma on przekształ­
cić całe społeczeństwo, czasami w możliwość taką
się nie wierzy lub nie wierzy jako możliwość bliską,
wskazując w związku z tym drogę odosobnienia garst­
ki sprawiedliwych wewnątrz zepsutego społeczeństwa.
Pierwszą formę nazywamy utopią polityki, drugą -
utopią zakonu. Zacznijmy od drugiej.
Oto przykład tej postawy wzięty z publicystyki Lwa*
/Tołstoja: „Ludzie od kilku pokoleń, gdy już uświado­
/ mili sobie fałszywość swojej sytuacji, usiłują zmienić ją
to tym, to innym sposobem, ale zawsze bezskutecznie,
i sytuacja staje się coraz gorsza. A istnieje wszak spo­
sób osiągnięcia tego celu, bardzo prosty i naturalny,
polegający na tym, aby przestać się interesować pań­
stwem i rządem, nie myśleć o nich, lecz myśleć tylko
o sobie i o swoim życiu, zrozumieć cel i znaczenie swe­
go życia i zgodnie z tą jasna świadomością żyć" Cho-
, dzi o to, aby „[...] robić rzecz najprostszą, która zdawa-
) łoby się od razu powinna przyjść do głowy, mianowicie
l nie uczestniczyć w tym na przemocy opartym ustroju,
\ który negujemy i pragniemy znieść"3.
Otóż wydaje się, że utopia tego rodzaju jest w hi­
storii zjawiskiem stosunkowo trwałym i doniosłym.
Nazywamy ją utopią zakonu, ponieważ życie kla­
sztorne u swych początków stanowi, jak sądzę, jej
przykład najbardziej znany i znamienny, ale reprezen­
tują ją równie dobrze liczne sekty religijne czasów póz-

x
Cyt. wg W.F. Asnuis, Lew Tołstoj. Warszawa 1964, s. 198-199.

134
niejszych, a także pewne organizacje świeckie stawiają­
ce sobie za cel stworzenie wysepek doskonałości na
oceanie zła, za jaki uważa się istniejące społeczeństwo.
Przeczytajmy opis monastycyzmu, jaki daje na po­
czątku V wieku Kasjan: „Otóż wspólne życie zakonne
wzięło początek w czasach przepowiadania (Ewange­
lii) przez Apostołów. Tym życiem żyła już bowiem
w Jerozolimie cała owa rzesza wierzących, o której pi­
szą Dzieje Apostolskie [...]. Takim, powiadam, był
wówczas Kościół cały, jakich dziś w klasztorach trud­
no jest znaleźć bardzo niewielu. Ale gdy ze śmiercią
Apostołów rzesza wierzących zaczęła ziębnąć, zwłasz­
cza te tłumy, które napływały do wiary Chrystusowej
z różnych obcych narodów, a od których Apostołowie
ze względu na niedoskonałość wiary, dopiero co przy­
jętej i ze względu na zestarzałe zwyczaje pogańskie ni­
czego więcej nie żądali, jeno aby się wstrzymali od
ofiar bałwanom i od porubstwa, od zwierząt zdławio­
nych i od krwi, wtedy ta wolność, na którą pozwalano
poganom z powodu słabości pierwszej wiary, zaczęła
powoli kazić także doskonałość owego Kościoła, któ­
ry istniał w Jerozolimie, a z codziennym wzrostem licz­
by i tubylców, i przybyszów zaczął stygnąć zapał owej
wiary pierwotnej. I tak nie tylko tłumy, które się zbie­
gły do wiary Chrystusowej, lecz i ci, co przodowali
Kościołowi, odstąpili od owej ścisłej surowości. Albo­
wiem niektórzy mniemali, że to, na co poganom ze
względu na ich słabość pozwolono, wolno także im
czynić, i że nie poniosą żadnej szkody, jeżeli pójdą za
wiarą i wyznaniem Chrystusa razem ze swym bogac­
twem i majętnościami. Byli jednak i tacy, w których
żył jeszcze zapał apostolski. Ci, pomni owej pierwot­
nej doskonałości, opuszczali swoje gminy i społeczeń­
stwo tych, którzy sądzili, że niedbałość swobodniej-

135
szego życia jest im lub Kościołowi Bożemu dozwolo­
ną. Osiadali poza obrębem miasta i w miejscach mniej
przystępnych, i zaczęli wykonywać prywatnie i osobno
te przepisy, które, jak pamiętali, były przez Apostołów
ustanowione dla całego Kościoła"4,
Współczesny historyk, za którym ten cytat przyto­
czyłem, formułuje w stosunku do niego wiele zastrze­
żeń dotyczących zwłaszcza tego, czy taki był istotnie
faktyczny przebieg kształtowania się życia mniszego.
Jakkolwiek wszakże rzeczy się miały, cytat Kasjana
ukazuje znakomicie modelową niejako sytuację histo­
ryczną, w jakiej może rozkwitnąć utopia zakonu.
Oto zniknęła już (albo jeszcze się nie pojawiła) po­
wszechna doskonałość i wokół szerzy się zepsucie. Ci,
którzy mają pełną zdolność rozróżniania zła i dobra,
nie mają innego wyjścia, jak tylko „opuścić?' istniejące
społeczeństwo i tworzyć na uboczu odrębne zbiorowo­
ści kultywujące nieznane mu lub odrzucone przezeń
Wartości. Nie jest przy tym najważniejsze, czy ów akt
-„odejścia'' odbywa się w znaczeniu fizycznym.czy-też
^czysto duchowym.,Członkowie idealnej wspólnoty mo­
gą być równie dobrze rozproszeni między niesprawie­
dliwymi (w taki sposób członków „Państwa Bożego"
przedstawia św. Augustyn); ważne jest to, aby żyli
w określony sposób i wyznawali wiarę zasadniczo inną
aniżeli wiara ich gorszych póki co bliźnich. Wyodręb­
nienie się fizyczne jest cechą jedynie niektórych spo­
śród takich wspólnot i występuje, jak się zdaje, nie we
wszystkich znanych społeczeństwach. Sama utopia za­
konu jest natomiast zjawiskiem bardzo powszechnym.

4
Cyt. wg J. Kłoczowski, Wspólnoty chrześcijańskie. Grupy życia
wspólnego w chrześcijaństwie zachodnim od starożytności do XV wieku.
Kraków 1964, s. 140-141.

136
Powołać się trzeba przede wszystkim na wielowie­
kową historię chrześcijańskiego sekciarstwa. W szcze­
gólności warto chyba zatrzymać się nad średniowiecz­
nym ruchem na rzecz dobrowolnego ubóstwa, ponie­
waż utopia zakonu przybiera tu wyraźne zabarwienie
społeczne, nie zaś tylko religijno-moralne, jak to by­
wało kiedy indziej (chociaż sądzić można, że tego ro­
dzaju bunt jest zawsze w jakiejś mierze buntem spo­
łecznym). Owe liczne sekty - jak pisał Stefan Czar­
nowski - „[...] wszystkie jednakowo negują te wartości
zasadnicze, na których opiera się gmach wczesnofeu-
dalnego społeczeństwa, wszystkie autorytetowi, trady­
cyjnie ustawionemu i z ustrojem zespolonemu, prze­
ciwstawiają bezpośredniość jednostki wyzwolonej ze
wszystkich krępujących ją więzów zależności material­
nej, a także w znacznej mierze duchowej'*5.
Wszystkie te sekty zwracają się mniej lub bar­
dziej stanowczo zarówno przeciwko Kościołowi, jak
i przeciwko panującym stosunkom społecznym. Ko­
ściół sprzeniewierzył się w odczuciu ich członków
ewangelicznym nakazom i stał się tarczą porządku
panującego; społeczeństwo odwróciło się od swego
prawdziwego powołania, stając się królestwem ego­
izmu i pychy, niesprawiedliwości i pogoni za ziem­
skimi dobrami. Duchowieństwo przekształciło się
w część warstwy posiadającej i rządzącej tak, że wizja
naprawy Kościoła okazuje się nieoddzielna od jakiejś
wizji innego społeczeństwa.
Poczynając od XI wieku pojawia się wiele takich
wizji wraz z nakazami praktykowania lepszego ży­
cia w Kościele lub przeciwko Kościołowi. Ich wyznaw­
cy wyrzekali się nierzadko wszelkiej własności, żyjąc

5
S. Czarnowski. Dziełu. Warszawa 1956. t. I, s. 65.

137
z pracy rąk własnych lub żebraniny, rezygnowali z ży­
cia rodzinnego i doczesnych uciech, ze wszelkich sta­
nowisk i zaszczytów. Przykładem takiego ruchu jest
między innymi działalność tzw. braci mniejszych zgro­
madzonych przez św. Franciszka z Asyżu, nazywane­
go „biedaczyną z Asyżu": „Św. Franciszek we wszyst­
kich czynach żywota swego podobien był Chrystuso­
wi błogosławionemu. Jak Chrystus, kazać zaczynając,
dwunastu wybrał apostołów, by wzgardziwszy wszelką
rzeszą świecką naśladowali go w ubóstwie i w innych
cnotach: tak i święty Franciszek, zakładając Zakon,
z początku dwunastu wybrał towarzyszy, którzy naj­
wyższe posiedli ubóstwo"6.
Ten syn zamożnego kupca wyrzekł się wszelkich
dostatków i ruszył w świat, nawołując ludzi do pokuty
i ubóstwa. Także od swoich uczniów wymagał rezy­
gnacji z posiadania czegokolwiek na własność; swoje
potrzeby mieli oni zaspokajać dzięki datkom, jakie
otrzymywali w zamian za świadczone ludziom usługi.
Wszelkie dary, których sami nie potrzebowali, przeka­
zywać mieli bardziej potrzebującym. Wiedli żywot wę­
drowny, mieszkając już to pod gołym niebem, już to
w grotach lub szałasach.
Sława franciszkanizmu, który odszedł zresztą
z czasem od pierwotnej surowości reguły, nie powinna
wszakże przesłaniać nam faktu, iż „biedaczyna z Asy­
żu" był tylko jednym z wielu takich apostołów. Co
więcej, znalazł on sobie miejsce w ówczesnym Koście­
le, podczas gdy inne ruchy podobne przybierały nie­
rzadko charakter otwartej herezji i zwalczane były za­
równo słowem, jak i mieczem. Pojawiały się one przez
całe wieki średnie, stając się niekiedy zaczynem ludo-

* Kwiatki ś\\\ Franciszka z Asyżu. Warszawa 1959. s. 31.

138
wych powstań antyfeudalnych. Ich ideologią był naj­
częściej klasztorny komunizm.
Człowiek, który zgłaszał do nich akces, wyrzekał
się indywidualnej własności i rodziny, ślubował ubó­
stwo i wspólnotę. Zbiorowości takie okazywały się
mniej lub bardziej trwałe, mniej lub bardziej liczne.
Można sądzić, że ich powstawanie było spontanicz­
nym w znacznej mierze wyrazem buntu ówczesnych
nizin społecznych przeciwko panującym stosunkom.
Splot szczególnych warunków historycznych spra­
wił, że idea społecznej sprawiedliwości przybrała pod­
ówczas postać idei zbawienia wiecznego. Ludziom wy­
chowanym w światopoglądzie religijnym trudno ją so­
bie było inaczej wyobrazić. Stabilność istniejącej orga­
nizacji społecznej zmuszała do szukania ratunku poza
nią - w naśladowaniu jakichś dawnych legendarnych
wspólnot w rodzaju grupy uczniów Chrystusa, pier­
wotnych gmin chrześcijańskich, opisanej w Dziejach
apostolskich wspólnoty jerozolimskiej itp. Wydaje się,
iż owe mniej lub bardziej kacerskie ideologie - wraz
z marzeniem o Królestwie Bożym na ziemi - można
uważać za charakterystyczne dla wieków średnich po­
staci utopii.
Zjawiska takie występują jednak nie tylko w śred­
niowieczu. Religijne sekciarstwo o wyraźnym zabar­
wieniu społecznym spotyka się również w epokach
późniejszych, choć już najczęściej nie w tych krajach,
które były jego ojczyzną. We Francji, Włoszech czy
Niemczech należy już ono do odległej przeszłości, ale
na przykład w Kongu czy Brazylii bywa żywą teraź­
niejszością. W Stanach Zjednoczonych istnieją do dzi­
siaj wspólnoty religijne, które od stuleci przeciwstawia­
ją się dość skutecznie wpływom świata zewnętrznego
i kultywują przywiezione zza oceanu obyczaje. Sekty

139
cieszą się dzisiaj złą sławą, ale tylko w niektórych wy­
padkach jest to sława rzeczywiście zasłużona.
C^Engels^ analizując ideologie niemieckiej wojny
chłopskiej, zauważa, iż taki jsggtyczny komunizm zja­
wia się „[...] w początkach.każdego ruchu-proletariac-
Jciega Ta ascetyczna surowość obyczajów, to żądanie
wyrzeczenia się wszelkich uciech życiowych-i przyjem­
ności przeciwstawia, z jednej strony, klasom panują­
cym zasadę spartańskiej równości, a z drugiej -jest ko­
niecznym szczeblem przejściowym, bez którego najniż­
sza warstwa społeczeństwa nigdy nie może być wpra­
wiona w ruch. Aby rozwinąć swą energię rewolucyjną,
aby uświadomić sobie samej swą wrogą postawę wzglę­
dem wszystkich innych elementów społeczeństwa, aby
zjednoczyć się.jakojdasa, musiona.zacząć od<tego,.by
pozbyć się wszystkiego, co by ją mogło jeszcze pogo­
dzić z istniejącym porządkiem społecznym, musi wy­
rzec się nawet tych niewielu uciech, które chwilami
czynią jej nędzne życie jeszcze znośnym, a których nie
może jej pozbawić nawet najsroższy ucisk"7.
Z naszego punktu widzenia szczególnie interesują­
ce jest tu zwrócenie uwagi na klasowe podłoże tego ro­
dzaju utopii zakonu oraz na tę jej rolę, która polega na
przekreślaniu możliwości godzenia się z istniejącym
porządkiem. Taka jest rola wszystkich utopii, ale za­
kon sprowadza to zadanie na grunt praktyki życiowej.
Z tego powodu jego rola w dziejach myślenia utopijne­
go jest nieporównanie większa, niż mogłoby się to wy­
dawać na pierwszy rzut oka.
Nie będę zatrzymywał się nad sprawą trwałości sa­
mego ideału komunizmu klasztornego. Wystarczy po-

7
F. Engels. Wojna chłopska w Niemczech, w: K. Marks. F. Engels, Dzielą.
t. VII, s. 422-423..

140
wiedzieć, że okazuje się on w pewnej mierze niezależ­
ny od idei religijnych, z jakimi był pierwotnie związa­
ny. Trwa w ideologiach poszczególnych sekt religij­
nych, ale znajdujemy go również u autorów najzupeł­
niej świeckich i wolnych od jakichkolwiek ciągot mi­
stycznych. Jednym z nich był niewątpliwie wspomnia­
ny w poprzednim rozdziale Morelly. W pwym „pry­
mitywnym,ł komunizmie jeszcze Marks widział współ­
czesnego sobie przeciwnika ideologicznego. Myśl ko­
munistyczna nie bez pewnego trudu dochodziła do
akceptacji perspektywy „rozwoju nowoczesnych sił
wytwórczych" w miejsce założenia, iż ilość dóbr jest
mniej więcej stała, a cały problem polega na tym, by je
sprawiedliwie podzielić.
Wszelako dla naszego tematu ważne jest przede
wszystkim to, że nawet akceptacja owej nowej per­
spektywy, coraz częstsza w myśli utopijnej od czasów
Saint-Simona, nie oznacza kresu zjawiska, które na­
zwałem utopią zakonu, chociaż inny jego aspekt wysu­
wa się teraz na plan pierwszy. Rzecz już nie tyle w apo­
stolskiej prostocie, ile w takim zorganizowaniu ideal­
nej społeczności, aby stała się ona zalążkiem odrodze­
nia poza sferą państwa i życia politycznego. Zasady tej
społeczności mogą różnić się dość znacznie od zasad,
jakimi kierowali się średniowieczni komunistyczni
sekciarze, ale metoda działania jest ta sama: budowy
wyspy w społeczeństwie - wyspy, która bądź pozosta­
nie wyspą, bądź (jak oczekuje się od czasu do czasu)
stopniowo rozrośnie się w kontynent. Jest to przedsię­
wzięcie moralne, wychowawcze, gospodarcze, jakie
zresztą chcecie, tylko nie polityczne.
Utopia zakonu nie jest, w gruncie rzeczy, progra­
mem konkurencyjnym wobec istniejących programów
politycznych. Nie jest wyborem dokonywanym wśród

141
dostępnych w danych warunkach alternatyw politycz­
nych. Sekciarze z reguły takich wyborów odmawiają.
Mówią, że stare społeczeństwo należy zostawić same­
mu sobie. Utopia zakonu jest stwarzaniem świata spo-
^łe^negojsdjiowarjest abstrakcją od polityki bieżącej
i od polityki w ogóle.
Nieprzypadkowo tak wiele przedsięwzięć tego typu
podejmowano wVStanach Zjednoczonych]- „dziewi­
czym" kraju, który dopiero się tworzył i w którym tak
wiele społecznych działań miało charakter niepolitycz­
ny (tj. niezależny od państwa). Tam szukali miejsca do
życia liczni europejscy sekciarze, uchodząc przed prze­
śladowaniami ze strony rodaków. Tam również ruszyli
w XIX wieku socjaliści i komuniści utopijni, zniechę­
ceni niepowodzeniami prób podjętych wcześniej w Eu­
ropie. W Ameryce zakładali swoje ikaryjskie kolonie
zwolennicy Cabeta, a fourieryści próbo^yali urzeczy­
wistniać ideę falansteru - idealnej wspólnoty produk­
cyjnej obmyślonej w szczegółach przez ich mistrza.
Tam też dotarł w końcu Robert Owen w celu konty­
nuowania w Nowej Harmonii swoich eksperymentów,
które w Anglii mogły być tylko filantropią albo musia­
ły prowadzić do politycznego działania. Nie brakowa­
ło też w Ameryce - kraju, którego obywatele wierzyli
głęboko, że społeczeństwo się z a k ł a d a niczym
spółkę - analogicznych przedsięwzięć o genezie lokal­
nej. George Ripiey założył w 1841 roku słynną Brook
Farm, o której pisano, że jest „zalążkiem królestwa
1
przyszłości' , a John Humphrey Noyes stworzył w roku
1847 Oneidę realizującą zasady perfekcjonizmu moral­
nego poprzez wolną miłość. Tego rodzaju „zakonów"
powstało w XIX wieku setki, a niektóre z nich okaza­
ły się nawet stosunkowo trwałe. Kilka z nich przetrwa­
ło do dzisiaj, większość rozpadła się bardzo szybko.

142
Lenin pisał, że fantastyczność tego rodzaju kon­
cepcji zbawiania świata polega na niezrozumieniu
„[...] zasadniczego, kardynalnego znaczenia politycz­
nej walki klasy robotniczej" 8 . Wydaje się, że chodzi
o nieufność i niechęć do walki politycznej w ogóle.
Dlatego można powtórzyć za Manifestem komunistycz- ^ ^ ,/^r
nym: „Znaczenie socjalizmu i komunizmu krytyczno- k*»^Ą<y
utopijnego pozostaje w odwrotnym stosunku do roz- ./oko
woju historycznego. W miarę jak rozwija się i kształ- **><»•'
u^kcr^
tuje walka klasowa, to urojone wynoszenie się ponad
tę walkę, to urojone zwalczanie jej traci wszelką war­
tość praktyczną, wszelkie uzasadnienie teoretyczne.
Jeżeli więc twórcy tych systemów byli nawet pod wie­
lu względami rewolucyjni, to ich uczniowie tworzą za­
wsze reakcyjne sekty"9.
Pod jedynym względem wpływ i przykład owych
utopistów okazał się, jak sądzę, szczególnie owocny.
Mam na myśli rozwój ruchu spółdzielczego. Fakt, że
ten ostatni występował nierzadko jako konkurencja ru­
chu rewolucyjnego, kwestionując fundamentalne zna­
czenie polityki, przeszkadza czasami w dostrzeganiu je­
go istotnej roli. Oczywiste jest jednak, że walka o nowe
społeczeństwo rozstrzyga się nie tylko w sferze wielkiej
polityki, ale również tam, gdzie w codziennej współpra­
cy rodzi się ludzka solidarność. Wydaje się, że z tego
punktu widzenia utopia zakonu nie jest czymś bezna­
dziejnie anachronicznym, jak mogłoby się to na pozór
wydawać, była to bowiem próba kształtowania idealnej
wspólnoty od dołu, od życia codziennego zaczynając.
Nie chciałbym stwarzać wrażenia, że utopie zako­
nu są zjawiskiem li tylko z dziedziny historii socjali-

" W.I. Lenin, Dzieła, i. X X X V I I I , s. 484.


y
K. Marks. F. Engels, Manifest komunistyczny, w: Dzieła, t. IV. s. 546.

143
zmu i komunizmu. Tak samo nie chciałem go przed­
tem ograniczać do dziejów religii.Jjeżeli za konstytu­
tywną cechę tego typu utopii uznamy tworzenie wyspy
w społeczeństwie oraz takie lub inne przeciwstawienie
społecznemu makroświatu utopijnego idealnego mi-
kroświata, zamieszkanego przez jednostki wybrane, to
do tej samej kategorii zjawisk przyjdzie nam zaliczyć
pewne grupy, które nie miały charakteru ani religijne­
go, ani socjalistycznego czy komunistycznego. Wystar­
czy jedynie, by owe grupy zaznaczały odpowiednio
mocno swą odrębność i nie podejmowały zadania na­
tychmiastowego przekształcenia całego społeczeństwa,
do czego pretenduje utopia polityki, którą zajmie­
my się w następnym rozdziale. Odwołajmy się do przy­
kładów, j
Oto w XVII i XVIII wieku rozpowszechnia się
w Europie idea republiąue des lettres, czyli idealnej
wspólnoty uczonych. Jest to, oczywiście, wspólnota
czysto duchowa, nie wymagająca od swoich członków
skupienia się w jednym miejscu i wspólnego życia na
co dzień. Zakłada ona natomiast pewien układ sto­
sunków międzyludzkich wyraźnie odmienny od tego,
jaki znamionuje świat znajdujący się poza tą wspólno­
tą. Członkiem republiki uczonych może być każdy,
kto poświęci się poszukiwaniu prawdy w interesie ca­
łej ludzkości. Nieważne jest jego pochodzenie społecz­
ne i majątek. Pozycja jego będzie zależała wyłącznie
od jego wiedzy i naukowego dorobku. Nikną tu różni­
ce religijne, narodowe i stanowe; liczy się tylko indywi­
dualna zasługa.
W republice tej panuje też doskonała wolność: nikt
nie krępuje swobody krytyki, w której toku można
właśnie odpowiednio wymierzyć zasługi. Ginie auto­
rytet i dworactwo. Uczeni ówcześni byli jak najdalsi

144
od chęci propagowania tych zasad jako zbawiennych
w skali ogólnospołecznej. Ich utopia była ograniczo­
na, ponieważ wyrastała niez totalnej negacji panują­
cego porządku społecznego, lecz jedynie z przekona­
nia, że nie dadzą się z nim pogodzić potrzeby rozwoju
nauki. Ale mechanizm jest ten sam, jak w innych uto­
piach zakonu: następuje wyodrębnienie się z otoczenia
społecznego pewnej grupy ludzi związanych z warto­
ściami, dla których nie ma w nim miejsca. Powstaje
w ten sposób państwo w państwie, społeczeństwo
w społeczeństwie, przeciwstawiające się pod istotnymi
względami zbiorowości, z której się wyłoniło.
Weźmy inny przykład. Pod koniec XVIII i w pierw­
szej połowie XIX wieku występują w Europie dość
licznie tzw. związki przyjaźni grupujące najczęściej
młodzież zbuntowaną przeciwko światu „starych",
w którym widzi ona panowanie oportunizmu i egoiz­
mu. „Starzy" uosabiają przy tym najwyraźniej wszyst­
kie wady porządku społecznego. Bunt przeciwko nim
oznacza zwykle zarazem zakwestionowanie znacznej
części ustalonych wartości moralnych, politycznych,
wychowawczych itp. Grupa młodych, nie widząc moż­
liwości całkowitego przekształcenia owego złego spo­
łeczeństwa, tworzy wewnątrz niego rezerwat moralnej
wzniosłości: maleńki świat oparty na zasadniczo in­
nych zasadach aniżeli świat wielki.
Klasycznego przykładu literackiego takiej „wy­
spy na morzu życia społecznego" dostarcza Wilhelm
Meister Goethego - powieść będąca zresztą istną an­
tologią różnych pomysłów utopijnych. Przykładów ta­
kich dostarcza również historia związków młodzieży
w wielu krajach, między innymi w Polsce. Do najbar­
dziej znanych związków polskich należy Towarzystwo
Filomatów, czyli przyjaciół nauki, założone w 1817 ro-

145
ku przez Adama Mickiewicza i jego przyjaciół - ów­
czesnych studentów Uniwersytetu Wileńskiego. Ta „re­
publika młodzieńcza" okazuje się społeczeństwem
w miniaturze. Jak pisze Alina Witkowska: „Uderza
przede wszystkim dążność do zamknięcia się we włas­
nym kręgu, uznanym za społeczeństwo zorganizowane
jako republika, posiadająca strukturę prawną wzoro­
waną na autentycznych organizmach państwowych.
Jest to koncepcja zamknięta, zwarta, polegająca na
stworzeniu w określonym, izolowanym środowisku
struktury państwa republikańskiego w służbie młodo­
ści i przyjaźni. Po prostu powołanie do życia państwa
młodych"10.
Założyciele „republiki młodzieńczej" wydają się
w pełni świadomi kontrastu, jaki istnieje pomiędzy nią
a otaczającym ją światem. Polska ziemia - pisze To­
masz Zan -jest „[...] przygnieciona ciężarem niespra­
wiedliwości i ucisku, stłumiona ciemnotą, zalana roz­
pustą i cudzoziemszczyzną, uśpiona mocą zysku, urze­
czenia i bojaźni"
„Okoliczności nieszczęśliwe - mówi Mickiewicz -
w których zostaje kraj nasz, działały i działają okrop­
nie na upodlenie rodaków. Umysł unoszący się daw­
niej do wielkich rzeczy, dziś zepchnięty i ograniczony
własnym interesem, czołga się przed zyskiem i własnej
11
tylko słucha miłości" .
I oto pośród „okoliczności nieszczęśliwych" powo­
łana zostaje republika młodych, w której panować
mają republikańskie cnoty, oddanie dla ogólnego do­
bra, bezinteresowność, miłość ojczyzny - słowem, wy-

Iłł
A. W i t k o w sk a. Ró\ vkśn ky' Mick k \ vkza. Życiorys jednego poko łenia.
Warszawa 1962. s. 73.
II
Por. J. Szacki. Ojczyzna - naród - rewoltajn% Warszawa 1962. s. 72.

146
lania się wyspa mająca być wzorem „narodu doskona­
le urządzonego", „szkołą flanc", które z czasem zosta­
ną, być może, rozsadzone na całej polskiej ziemi.
Powołanie takiej republiki nie jest jeszcze samo
przez się podjęciem działalności politycznej. Na razie
jest to wyłącznie akt wyodrębnienia się pewnej grupy
ludzi odczuwających istniejące stosunki jako stosunki
złe. Grupa taka może skończyć jako sekta, może też
stać się zalążkiem ruchu politycznego. Zależy to od
warunków historycznych.
Weźmy jeszcze inny przykład. W rozdziale o uto­
piach miejsca \mówiłem o utopii ojczyzny. Ta sama
utopia może przejawiać się jako utopia czasu, kiedy
na przykład dokonuje się idealizacji ojczystej prze­
szłości, widząc w niej antytezę aktualnego położenia.
Temat ojczyzny powraca również w utopiach zakonu.
Kraj został zniewolony przez wrogów. Walczy już tyl­
ko garstka jego obrońców. W dniach upadku powsta­
nia listopadowego pisał Mochnacki: „Nie mury i nie
pałace, ale serca polskie są ogniskiem naszej świętej
sprawy, a tej twierdzy żadna moc nie weźmie ani nie
zburzy. Dotychczas zasłanialiśmy skrzydłami naszymi
Warszawę jako warownię bytu i niepodległości. Zaję­
cie tejże przez nieprzyjaciela zmienia naturę wojny. Te­
raz bez stałej posady w imię niezatraconych praw na­
szych walczyć będziemy. Gdzie przenocujemy, tam bę­
dzie stolica Polski, albo gdzie zejdzie kilka godzin na
radach, albo wreszcie gdzie się choćby na jedną za­
12
trzymamy chwilę" .
Duch, który uchodzi z narodu, obiera sobie za sie­
dzibę serca garstki bojowników. Później emigrantów.
Powiedzieć trzeba zresztą, że emigracja stanowi dla

J2
M. Mochnacki, Pismo rozmaite. Poznań 1863, s. 282-283.

147
utopii zakonu glebę wyjątkowo żyzną. W kraju jest
źle, toteż polityczna emigracja bierze na siebie często
(mniejsza o to, z jakim skutkiem) funkcję zastępowa­
nia narodu w imię Mickiewiczowskiej wiary, że „duszą
narodu polskiego jest pielgrzymstwo polskie" Księgi
pielgrzymstwa uważam zresztą za jeden z najklarow-
niejszych przykładów omawianego typu utopii. Jest
on klarowny, ponieważ utopia kształtuje się w tym
przypadku w podwójnej opozycji: do rzeczywistości
zniewolonego kraju i do rzeczywistości niegościnnego
świata burżuazyjnej Europy.
Weźmy kilka cytatów: „Nie uciekajcie się pod opie­
kę książąt, urzędników i mędrków cudzoziemskich"-
„Pamiętajcie, że jesteście pośród cudzoziemców jako
trzoda wśród wilków i jako obóz w kraju nieprzyja­
cielskim [...]"; „Jesteście między cudzoziemcami jako
rozbitkowie na brzegu cudzym51; „W radach waszych
i zmowach nie naśladujcie bałwochwalców"; „Jesteście
między cudzoziemcami jako gospodarze szukający
gości i spraszający ich na ucztę Swobody do domu
swego"; „Jesteście w ziemi cudzej wśród bezprawia ja­
ko podróżni, którzy w kraju nieznanym wpadną w ja­
mę"; „Jesteście w pielgrzymstwie Waszym na ziemi cu­
dzej, jako był lud Boży na puszczy"; „Jesteście wśród
cudzoziemców jako Apostołowie wśród bałwochwal­
13
ców" itp.
Zbiorowość emigrantów miała w ten sposób stać
się uosobieniem narodowego i społecznego ideału.
Wobec kraju reprezentować miała „duszę", która cza­
sowo uszła z ciała narodu; wobec zagranicy - zakon
rycerzy Boga i swobody, powołany do obrony wartoś­
ci sponiewieranych przez „bałwochwalców". „Pielgrzy-

M
A. Mickiewicz, wyd. narodowe, t. VI. s. 21, 29, 31. 33, 39, 42. 44, 46.

148
mi" wyróżniać się mieli swoją postawą, swymi idea­
łami, nawet swoim strojem, nosić bowiem mieli po­
wstańcze czamary. Winni być idealną Polską.
Kilka powyższych przykładów wystarczy chyba, by
uświadomić sobie całą wielopostaciowość zjawiska,
które nazwałem utopią zakonu. Pod tym względem
przypomina ono z pewnością utopie innego typu. Do­
dać trzeba tylko, że podobny styl myślenia utopijnego
odnajdujemy bez trudu w wielu ideologiach, które na
pozór żadną wizją zakonu nie operują, a nadto nie
formułują żadnych postulatów organizacyjnych. Rów­
nież w myśleniu potocznym.
Mam tu na uwadze na przykład rozmaite mitologie
pokoleniowe, upatrujące w określonych kategoriach
wieku ostoi takich lub innych wartości moralnych za­
poznawanych lub nie docenianych przez resztę społe­
czeństwa. W ten sposób przeciwstawiają się nierzadko
otoczeniu „młodzi" lub „ludzie starej daty". Podobnie
„luźne" utopie zakonu tworzą niekiedy grupy ludzi
złączonych wspólną biografią, a więc na przykład by-
li kombatanci wojen i rewolucji, którzy z racji owej
wspólnoty przeszłych zasług czują się powołani do
uzdrawiania społeczeństwa i uważają siebie za jego je­
dyną wartościową część.
Inna jeszcze odmiana tego samego zjawiska to wie­
rzenia związane w pewnych warunkach z takimi lub
innymi klasami i warstwami społecznymi. Tak wiec
szlachta wierzyła przeważnie, iż uosabia honor obcy
kramarzom i pospólstwu, a jej ideologowie rozprawia­
li na tej podstawie o szczególnym powołaniu owej kla­
sy. Kiedy indziej przypisywano szlachcie monopol na
wierność narodowej tradycji, czym miała się ona od­
różniać od kosmopolitycznych rzekomo z natury in­
nych klas.

149
Wielu ideologów antyfeudalnych piastowało dla
odmiany utopię „ludu", a zwłaszcza chłopstwa jako
uosobienia wszelkich wartości społecznych. W kra­
jach Europy Wschodniej, przede wszystkim zaś w Ro­
sji i w Polsce, wielką rolę odgrywało w XIX i XX wie­
ku specyficzne wyobrażenie inteligencji, wedle które­
go powołana jest ona do duchowego przywództwa ja­
ko grupa reprezentująca coś szczególnie cennego. No­
woczesny socjalizm i komunizm przyniosły idealizację
robotnika, przypisując mu rolę potencjalnego twórcy
nowej kultury.
W przytoczonych ostatnio przykładach chodzi jed­
nak o zjawiska trochę innego rodzaju niż klasyczne
utopie zakonu. Podobieństwo polega na tym, że ja­
kiejś wybranej grupie przypisuje się cnotyjakich brak
reszcie społeczeństwa., Nie znaczy to wszakże w tym
wypadku, iż grupa taka rzeczywiście owe cnoty posia­
da i jest zdolna do zgodnego działania. Bardzo często
w grę wchodzą tylko pobożne życzenia ideologów.
P Utopia zakonu w pełnym tego słowa znaczeniu wyma­
ga grupy ludzi, którzy z całą świadomością decydują
się na praktyczne zerwanie z większością i życie po
swojemu.
Odmowa uczestnictwa w negatywnie ocenianym
społeczeństwie, która powołuje do życia utopię za­
konu, miewa wszelako sens dwojaki, co w naszym wy­
wodzie dotychczasowym nie wystąpiło dostatecznie
jasno. Otóż członkowie „zakonu" porzucają przyję­
ty przez większość sposób życia już to w tym celu,
by stworzyć atrakcyjny wzorzec, który wcześniej lub
później tę większość przyciągnie i „zjadaczy chleba
w aniołów przerobi", już to w tym celu, by na uboczu
kultywować własne anielstwo. W pierwszym wypadku
mamy do czynienia ze szczególną metodą zmieniania

150
świata (najoczywiściej zresztą nieskuteczną); w dru­
gim - ze swego rodzaju rezygnacją, połączoną wszak­
że z nadzieją na zachowanie pewnych wartości, k t ó r e -
nie dają się wprawdzie upowszechnić, ale mogą i bez­
względnie powinny być praktykowane przez wybra­
nych. Pomiędzy tymi biegunami znajduje się wiele
możliwości pośrednich i w praktyce zdarza się nie­
rzadko przechodzenie od jednej skrajności do drugiej,
różnica jest niemniej jednak wyraźna.
Na różnicę tę nie zwracamy na ogól dostatecznej
uwagi. Przyzwyczajeni myśleć politycznie i przykła­
dać do wszystkiego miarę zdolności do ruszenia z po­
sad bryty świata ustaw oraz instytucji politycznych,
nie potrafimy czasem zrozumieć i należycie ocenić
przedsięwzięć na mniejszą skalę. We wszystkich uto­
piach zakonu jesteśmy skłonni widzieć doktryny poli­
tyczne, konkurencyjne w stosunku do naszej, chociaż
one raczej rzadko stawiają sobie określone cele poli­
tyczne.
Tak więc na przykład młodzieżowe komuny, jakie
w latach sześćdziesiątych powstawały licznie w wielu
krajach, nie powinny być porównywane z dawnymi fa-
lansterami, Ikariami i Nowymi Harmoniami, które
miały zapoczątkować ogólną przebudowę społeczeń­
stwa i jako takie skończyły się kompletnym fiaskiem.
Owe nowe komuny nie były pomyślane jako narzędzia
inżynierii społecznej na wielką skalę. To raczej miejsca
spotkania podobnie myślących i czujących jednostek,
które dobrze czuły się razem i razem chciały coś robić.
Teatr, muzykę, modlitwę, uprawę roli lub cokolwiek
innego. Nie musiał to być wcale związek na całe życie.
„Czasami [...] najczęściej [...] komuny upadają. Tak
samo upadają wielkie instytucje tego świata [...], ale
tworzą się wciąż od nowa, powracają jak powraca

151
śmierć. Komuny przynajmniej wiedzą, kiedy i jak
umrzeć, pozostawiając po sobie odrobinę mądrości
jak ziarno na nowy siew"14.
To ziarno to po prostu doświadczenia indywidual­
ne zdobyte dzięki uwolnieniu się na pewien czas od
konwencjonalnych póz, frazesów, gestów i zabiegów,
dzięki zakwestionowaniu - choćby na krótko - co­
dziennego rytuału zachowywania się „jak wszyscy"
i podjęciu próby odnalezienia wespół z innymi podob­
nymi ludźmi jakichś wartości własnych.
Krótko mówiąc, we współczesnym świecie możemy
mieć, zdaje się, do czynienia z nową wersją utopii za­
konu. Ale do współczesnej utopii jeszcze w tej książce
powrócimy. Tymczasem wypada jedynie zauważyć, że
'fc w utopii zakonu zawsze zawarte są dwie możliwości:
jest ona już to azylem, w którym można się schronić
w celu zachowania własnej odrębności, już to „szkołą
flanc" przygotowującą nowy świat, w którym kiedyś
wszyscy staną się najlepsi. Tym samym ujppia.zakonu
graniczy czasem z utopiami eskapistycznymi, rezygnu-
jąc^Lprzejcształcenia społeczeństwa jako całości, cza-
sem zaś zbliża się do utopiLpolityki. Najdoskonal­
szym" przykładem tej drugiej możliwości były bodaj
izraelskie kibuce, które odegrały taką rolę w two­
rzeniu nowego społeczeństwa. Co prawda, także ono
okazało się niezupełnie zgodne z ideałem, a kibuce
przetrwały tylko na jego marginesie.

14
P. Richardson, No nwrc frecfołk. w: T. Roszak (wyd.). Sources\ New
York 1972. s. 308.
Utopia polityki

Czy w samym pojęciu utopii polityki nie tkwi we­


wnętrzna sprzeczność? Co najmniej od czasów Machia-
vellego polityka wyrabia sobie przecież reputację umie­
jętności praktycznej, w której liczy się raczej techniczna
sprawność niż moralna ocena. Polityk działa, utopista
osądza. Pierwszy operuje z konieczności elementami te­
go świata, który drugi pragnąłby właśnie w całości od­
rzucić. Oczywiste jest wprawdzie, że polityk piastować
może w duszy jakiś obraz społeczeństwa idealnego, ale
jego społeczna rola wydaje się przeciwstawna roli uto­
pisty. „Polityka - mówi jeden z bohaterów Nadziei
Andre Malraux - nie jest współżyciem ze snami. Nie
można wybierać marzenia. Wybierasz nas albo ich, tę
lub tamtą z sił działających. Reszta to złudzenie" To
była wypowiedź rewolucjonisty, ale ten sposób widze­
nia polityki cechuje nie tylko rewolucjonistów, a nawet
nie ich przede wszystkim, gdyż za owym przeciwstawie­
niem „my" i „oni" kryje się w końcu marzenie o wła­
snym zwycięstwie i zbudowaniu nowego wspaniałego
świata, do którego „oni" zagradzają drogę. Normalne­
mu politykowi każde marzycielstwo jest tak samo obce.
Utopista dokonuje totalnej negacji świata istniejące­
go wraz z tymi jego alternatywami, pomiędzy którymi
wybiera polityk. Utopista uchyla się od uznania jego
„albo-albo" za nieprzekraczalne granice ludzkiego my-

153
ślenia i działania. Na tym polega między innymi siła
i znaczenie utopii. Bez niej życiu politycznemu grozi
zamknięcie się w błędnym kole niezmiennych „realnych"
alternatyw i wymuszonych przez okoliczności wyborów
„mniejszego zła" Weźmy współczesne Stany Zjedno­
czone z ich demokratyczno-republikańską huśtawką wy­
borczą lub Wielką Brytanię z jej alternatywą rządów
konserwatywnych lub labourzystowskich, a będziemy
mieli klasyczne przykłady takiej czysto politycznej sytu­
acji. Wielką mądrością utopistów była zwykle zdolność
abstrahowania od takich alternatyw, chociaż wielu
praktycznym politykom wydawało się ono czystym sza­
leństwem. Gdyby ludzie opowiadali się zawsze za jedną
z sił realnie w danej chwili działających, gdyby wybiera­
li tylko pomiędzy rozwiązaniami przynajmniej z grub­
sza gotowymi, przestalibyśmy w końcu mieć historię.
Utopia jest sprzeciwem przeciwko absolutyzacji
aktualnych podziałów, jest próbą rozpoczęcia niejako
od nowa sporu o kształt społeczeństwa. Wybór mię­
dzy dwoma wariantami rzeczywistości chce ona zastą­
pić wyborem między rzeczywistością i ideałem. Nie
trzeba powtarzać, iż często przedsięwzięcie to spycha
ją na margines procesu dziejowego. Nie trzeba także
powtarzać, iż ta właśnie ucieczka od politycznych al­
ternatyw epoki, będąca zwykle zarazem ucieczką od
wielkich namiętności ludzkich i ruchów masowych,
grozi jej nieustannie marzycielstwem i sekciarstwem.
W tej chwili ważniejsze jest uświadomienie sobie,
że utopiście dana bywa jednak szansa uczynienia
swej alternatywy ideału i rzeczywistości alternatywą
FLPJ.i.t.y..c_z n ą J w pewnych epokach on właśnie oka­
zuje się najbardziej dalekowzrocznym i efektywnym
politykiem, choć bywa to nierzadko polityka niebez­
pieczna i złowroga, polega bowiem na ogół na zmu-

154
szaniu ludzi do bycia szczęśliwymi na wykoncypowa-
ną przez utopistę modłę, a także na tym, aby w dąże­
niu do wielkiego, celu nie liczyć.się z kosztami jego
osiągnięcia. Inaczej mówiąc, granica pomiędzy utopią
i polityką nie jest raz na zawsze zamknięta. Dlatego -
mimo pozornej paradoksalności tego pojęcia:- nie wa­
ham się mówić o utopiach polityki.
We Francji XVIII wieku istniała polityczna alter­
natywa tradycyjnej monarchii stanowej i absolutyzmu
królewskiego; politycy spierali się o to, czy monarsze
przysługuje pełnia władzy ograniczonej jedynie pra­
wem boskim, czy też władza ta winna być wydatnie
ograniczona przez „historyczne prawa" stanów i par­
lamentów. Utopia państwa umowy społecznej odwo­
łującego się do prawa naturalnych człowieka i unie­
ważniająca wszelkie „prawa.historyczne" i boskie uczy­
niła tę alternatywę anachroniczną i mocą rewolucji
1789 roku otworzyła nowy polityczny horyzont.
Politycy początku XIX ,wieku wybierali między re­
wolucją i kontrrewolucją, między legitymizmem, orle-
anizmem i bonapartyzmem, między monarchią i repu­
bliką. Utopiści mieli odwagę zakwestionować donio­
słość tych wyborów, stawiali ponad nimi alternatywę
demokratyzmu i elitaryzmu czy też socjalizmu i kapi­
talizmu, mówiąc jak saintsimoniści: „My [...] przekra­
czamy granice teraźniejszości; ustrój obecny, choćby
zmodyfikowany, choćby udoskonalony, wydaje się
nam tylko prowizoryczny [...]"l.
Uchylając się od aktualnego sporu politycznego,
radykalni demokraci i socjaliści zeszłego stulecia po­
dejmowali ryzyko sekciarstwa. To oni ukształtowali

1
A. Bazard, B.F. Enlantin, Doktryna Suint-Simona, Warszawa 1961.
s. 164-165.

155
jednak w rezultacie polityczne perspektywy następnej
epoki, jeżeli nawet proponowane przez nich rozwiąza­
nia były dalekie od doskonałości i w znikomym stop­
niu zostały rzeczywiście przyjęte.
Odmowa akceptacji obiegowych dylematów myśli
politycznej cechowała niewątpliwie wszystkie utopie,
była ważną częścią aktu zrywania z teraźniejszością
w imię przeciwstawnego jej pod każdym względem
ideału. Brak takiej odmowy musiałby oznaczać rezy­
gnację z ideału lub założenie, iż jedno z konkurencyj­
nych rozwiązań politycznych umożliwi jego osiągnię­
cie, uzgodni z nim rzeczywistość. Utopiści takiego za­
łożenia przyjąć nie chcieli. Woleli powtarzać, że „[...]
ludzie, którzy chcą szczęścia ludzkości [...], mogą po­
zostawić samym sobie dwa postarzałe już społeczeń­
stwa, dwa interesy należące do przeszłości"2.
Najczęściej prowadziło to, oczywiście, do czczego
marzycielstwa, od odsunięcia się od realnych walk
w imię idealnych zwycięstw. W taki właśnie utopizm
godził Marks, pisząc: „Nic nam [...] nie^przeszkadza
związać i utożsamić naszej krytyki z krytyką polityki,
z udziałem w polityce, z~*r z e c z y w i s t y m i walka­
mi. Wówczas nie wystąpimy przed światem po doktry-
nersku z nową zasadą; tu jest prawda, na kolana przed
nią! Rozwijamy dla świata nowe zasady z jego własnych
zasad. Nie mówimy mu: zaniechaj twoich walk, to są
bzdury; my ci damy prawdziwe hasło walki. Pokazuje­
my jedynie światu, o co właściwie walczy [...]"*.
Marksizm był niewątpliwie poszukiwaniem pomo­
stu międzyjitopią i polityką; między utopią jako wizją

2
Ibid., s. 216.
* K. Marks. Listy z „Deutsch-Frimzosisdw Jcthrhucher" w: K. Marks,
F. Engels, Dzieła, t. I, sl 418-419.

156
idealnego społeczeństwa i polityką jako umiejętnością
kierowania siłami działającymi w społeczeństwie ist­
niejącym. Przejście od rzeczywistości do ideału okazy­
wało się tu - przynajmniej w teorii - możliwe, chociaż
ich przeciwstawność pozostawała nadal bezwzględna.
Otóż wydaje się, iż podobny pod niektórymi względa­
mi punkt widzenia znaleźć można także w utopiach,
które nie żywiły typowego dla marksistów złudzenia,
że przemawiają z wnętrza rzeczywistej historii. Mam
na myśli te spośród nich, w których żywa była wiara
w możliwość spowodowania „wielkiego skoku" do kró­
lestwa dobra hsprawiedliwości, w możliwość spowo­
dowania radykalnej zmiany obejmującej cale społe­
czeństwo i całość jego życiowych stosunków.
Wszyscy utopiści wierzyli w owe królestwo, ale je­
dynie niektórzy uwierzyli zarazem w to, że mocą ja­
kiegoś ludzkiego aktu stanie się ono rzeczywistością.
Od czasów zamierzchłych znany jest mit wielkiego
człowieka, władcy czy prawodawcy, który zmienia od
podstaw stosunki zastane. Czasy nowsze przynoszą
mit rewolucji jako cudownej przemiany społeczeńst­
wa złego w doskonałe na mocy jednego aktu, nieomal
z dnia na dzień. Ustanowione zostaną nowe prawa
i oto nastanie wolność, równość i braterstwo, wszyst­
ko będzie lepsze i piękniejsze, znikną podziały między
ludźmi i złe cechy ich charakterów, choroby i nieszczę­
ścia, smutek i głupota, brzydota i niedostatek. Kwiaty
będą piękniej pachniały i cały świat stanie się przyja­
zny człowiekowi. Śmiano się z Fouriera, który zapo­
wiadał, że po urzeczywistnieniu jego projektów woda
morska zatraci swój słono-gorzki smak i będzie nieco
przypominać lemoniadę. Rzecz jest istotnie do śmie­
chu, ale ten styl mówienia o przyszłości nie jest niczym
wyjątkowym. Odnajdujemy go w retoryce wszystkich

157
wielkich rewolucji. Bez wiary w to, co niemożliwe,
trudno je sobie wręcz wyobrazić, jeżeli nawet ich przy­
wódcy są skądinąd realistami i nie obiecują nastania
już nazajutrz raju na ziemi.
Wydaje się wszakże, że utopia polityki zasługuje na
uwagę nie tylko jako przejaw naiwności właściwej re­
wolucjonistom pewnych epok czy też może nawet ty­
powego dla rewolucyjnych entuzjastów wszystkich
czasów oczekiwania, że rozwiązanie najważniejszych
spraw ustrojowych równa się rozwiązaniu „zagadki hi-
storii"$£naczenie tej utopii polega na tym, że dokonu­
je ona połączenia utopizmu z walką o praktyczne - tu
i teraz - przeobrażenie społeczeństwa jako całości. Jest
ona upraktycznieniem utopizmu i uwzniośleniem poli­
tyki- Utopia,polityki umieszcza, wymarzonyjdeał.wza-
sięgujudzkich możliwości, czyni go czymś, o co się
walczy. Jeśli nawet ta walka nie może doprowadzić do
jego urzeczywistnienia, to w każdym razie przyczynia
się do zniszczenia ładu istniejącego, z którego negacji
wszelka utopia wyrasta. jjWalka ta rozpoczyna zaiste
coś nowego, chociaż nie bywa tak, aby jej wynik osta­
teczny był tożsamy z zamierzonym. Ideał zrealizowany
nie jest już ideałem, nosi bowiem na sobie piętno kom­
promisów i porażek, jakich doznał w zderzeniu z rze­
czywistością. Ale i rzeczywistość staje się w rezultacie
inna. Co, oczywiście, nie znaczy, że rewolucja jest jedy­
nym i najlepszym sposobem zmiany rzeczywistości.
Utopia polityki nie.reprezentuje żadnych sobie tyl­
ko właściwych ideałów społecznych. Podobnie jak i in­
ne typy utopii, wyróżnione w tej książce, odznacza się
raczej swoistą lokalizacją owych ideałów niźli ich bez­
względną oryginalnością. Znaczenie jej polega na tym,
że „gdzieś" i „kiedyś" zmienia się na „tu" i „teraz"
Można po prostu powiedzieć, iż utopia polityki jest

158
praktycznym zastosowaniem myślenia utopijnego 4

{^^iiTspoleczenstwa - talTjak utopia^akonu była


praktycznym zastosowaniem go w życiu jakiejś wybra­
nej jego części^
Jakobini uczyli się na pismach Jana Jakuba Rous­
seau; Babeuf - tworząc Sprzysiężenie Równych - na­
wiązywał bezpośrednio do Morelly'ego; Blanąui-nie­
zmordowanie organizując spiski i powstania - wyko­
rzystywał obiegowe idee utopijno-socjalistyczne. No­
wością było tylko nadanie konfliktowi rzeczywistości
i ideału postaci przeciwieństwa porządku przed- i po-
rewolucyjnego.\
Sięgnijmy do przykładów historycznych. Nie będę
zatrzymywał się tutaj nad mitem wielkiego prawodaw­
cy, chociaż wydaje mi się, że mit ten stanowi ważny
rozdział dziejów myślenia utopijnego poszukującego
drogi ze snu do jawy Platon próbował zjednać dla
swoich projektów ustrojowych tyrana Syrakuz. Fo­
urier wiązał podobne nadzieje z Napoleonem Bona­
parte. Filozofowie XVIII wieku szukali monarchy
oświeconego. Była to, można powiedzieć, najbardziej
naturalna droga do realizacji ideału, jaka przychodzić
mogła na myśl ludziom bądź nie znającym ruchu
masowego, bądź lękającym się go. Także konstytucję
Utopii Morusa ułożył nie kto inny, tylko mądry pra­
wodawca, Utopus. Kwestia ta wydaje się wszakże sa­
ma przez się zrozumiała. Jest na nią miejsce nawet
w najbardziej popularnych i stereotypowych wyobra­
żeniach utopii i utopizmu.
Inaczej ma się sprawa ze zjawiskiem, które określi­
łem jako mit rewolucji. Często mianowicie widzi się je­
dynie ostre przeciwieństwo utopizmu i rewolucjoni­
zmu, co zdaje się wynikać z faktu patrzenia na wza­
jemny stosunek tych dwóch postaw przez pryzmat na

159
przykład stosunku między rewolucjonizmem Marksa
i utopizmem Saint-Simona, Fouriera czy Owena, pod­
czas gdy w rzeczywistości problem jest znacznie bar­
dziej skomplikowany. Nie rozwiązuje go ani przeciw-
stawienie, ani identyfikacja.
v# J^IyśI utopijna zbliża sięjlo rewolucjonizmu o tyle,
o ile wskazuje na koniecznoścfzastosowania politycz­
nych środków w celu urzeczywistnienia ideału, odrzu­
cając zarazem wiarę, iż może się ono obejść bez walki
i przemocy/Zauważmy mimochodem, iż wśród utopi­
stów bardzo rzadko można znaleźć apologetów prze­
mocy, kiedy już jednak utopista zwraca się w tę stro­
jone, nie^fir^ię~przerd~źadni^
o zaletach swegojsrojektu, góTóW"jestplatid-każdą ce-
nę za jego realizację. Z miloscPdo człowieka będzie
budował gilotyny F\v imię wiecznego pokoju prowa­
dził krwawe wojny. Jest przecież maksymalistą. Nic
tak nie sprzyja stosowaniu terroru i jego moralnym
usprawiedliwieniom jak przekonanie, że ma się abso­
lutną rację, a to, co się czyni, czyni się dla dobra in­
nych ludzi.
Klasycznych przykładów utopii polityki dostarcza
#su~>oi^_jak s ję 2 daje - epoka^^ki^j_Rewolucji_Francu^
^v^u/^Jskiej, jedyna bodaj w dziejach epoka, w której rewolu­
cyjna polityka żyła hasłem zaczynania od nowa, cał­
kowitego zerwania z przeszłością i zbudowania na za­
sadach Rozumu zupełnie nowego społeczeństwa. Po
drugiej stronie gilotyny czekać miał Francuzów szczę­
śliwy kraj zupełnie niepodobny do tego, w jakim się
urodzili, żywo natomiast przypominający utopijne ide-
alizacje antycznych republik oraz „naturalny porzą­
dek", odkryte przez filozofów oświecenia.
Polityczną utopią owego czasu była strywializo-
wana na użytek prostaczków idea umowy społecznej.

160
Można rozwiązać złe społeczeństwo, można zawiązać
od nowa społeczeństwo dobre. Lud ma do tego prawo.
„Po czternastu wiekach barbarzyństwa - pisał jeden
z publicystów - czas nareszcie odwołać się do rozu-
muM Możliwe jest s t w o r z e n i e społeczeństwa,
republiki, narodu. Wystarczy odwołać się do praw
przyrodzonych człowieka, przekreślić despotyzm,
przywileje, niewolnictwo. Lud może dokonać tego
wszystkiego, otwierając tym samym drogę do szczęśli­
wego społeczeństwa. Trzeba tylko pokonać nieprzyja­
ciół i ustanowić odpowiednie instytucje. Wiązała się
z tym iście obłędna wiara w moc ustaw i dekretów:
jeszcze jeden wysiłek, a konstytucja będzie naprawdę
doskonała; jeszcze jedna zasadnicza reforma ustroju,
a wszystkie problemy społeczne zostaną rozwiązane
raz na zawsze. Byle tylko dać odpór wrogom i unie­
możliwić raz na zawsze ich knowania.
Jakobińska dy_ktątunł_była heroiczną .próbą j-ealiza-
cji utopiLwolności,.równości,.braterstwa,- ideału, któ­
ry dla wielu myślicieli wcześniejszych mógł być tylko
ucieczką od rzeczywistości lub czysto teoretyczną de­
monstracją możliwości społeczeństwa zasadniczo inne­
go od istniejącego, opartego na niewoli, nierówności
i egoizmie. W takim przede wszystkim charakterze idea
umowy społecznej funkcjonowała w filozofii oświece­
niowej, podważając wiarę w „naturalność" panującego
ładu, ale nie dając jego alternatywy p r a k t y c z n e j .
^Rewolucyjna^ sytuacja_przekształciła tę utopię
w utopię polityki. Miejsce teoretycznego przeciwsta­
wienia dwóch modeli społeczeństwa - tradycyjnego
społeczeństwa hi£rarchicznegp„oraz rozumnego-społe-
czeństwśTjakcT zrzeszenia ludzi wolnych i równych -
zajął praktyczny konflikt przeciwstawnych sobie pro­
gramów politycznych. Utopia została zaangażowana

161
do konkretnej walki społecznej. Ale utopią być nie
przestała, ponieważ na podobieństwo wszelkich utopii
oparta była nadal na.dycl^omiijz^zywistoicLi.ide^
ału; nie tyle na woli zmieniania stosunków panują­
cych, ile na woli zamieniania - tym razem poprzez re­
wolucyjną przemoc - stosunków złych na dobre.
„Możemy .- mówił Maksymilian Robespierre -
przedstawić światu konstytucyjną ustawę, nieskończe­
nie bardziej wzniosłą, aniżeli wszystkie poprzednie in­
stytucje moralne i polityczne; pracę tę bez wątpienia
można byłoby uczynić doskonalszą, ale już teraz daje
ona konieczne podstawy dla szczęścia ludu, stawia
piękny, wspaniały cel odrodzenia Francji"4.
W ten sposób utopia zmieniła swój charakter. Mi­
mo iż jakobini uważali, się za uczniów Jana Jakuba
Rousseau, reprezentowali zupełnie inną fazę rozwoju
idei - fazę Jej., praktycznej realizacji. Rzeczywistości
krytykowanej przeciwstawiali jako ideał tę rzeczywi­
stość, jaka powstanie natychmiast po zastosowaniu
proponowanych przez nich środków politycznych i -
co tu dużo gadać - policyjnych. Środki te to najczę­
ściej nowy system polityczno-prawny, którego wpro­
wadzenie połączone jest, rzecz jasna, z przejściem wła­
dzy w ręce nowych ludzi i oparcie jej na innych war­
stwach społeczeństwa. A także wyzbycie się skrupu­
łów przeszkadzających,zastosować rewolucyjną prze­
moc wszędzie, gdzie wyda się to niezbędne.Ł Wkrótce
po zastosowaniu owych środków „odrodzenie" stanie
się faktem dokonanym.
Przejaskrawiam tu, oczywiście, cechy utopijno-po-
litycznego stylu myślenia, zbliżając się trochę do jego

4
M, Robespierre. Izbnmnyjc proizwiedientja w triach tornadu Moskwa
1965. t. UL s. 9^10.

162
konserwatywnych karykatur, chodzi jednak przecież
o prezentację t y p u , nie zaś o historyczny opis ta­
kich czy innych ideologii, które niekoniecznie odzna­
czały się aż taką prostotą.
Powołując się wyżej na przykład idei umowy spo­
łecznej, nie chciałem bynajmniej stwarzać wrażenia, iż
utopia polityki wiąże się jednoznacznie z takim lub in­
nym motywem myślenia utopijnego. Wprost przeciw­
nie, wykorzystuje ona w różnych epokach motywy na­
der rozmaite.
Tak więc na przykład składowym elementem tej sa­
mej jakobińskiej utopii będą motywy związane z ide-
alizacją antyku.. Ale powoływanie się na starożytne
wzory nie było samo przez się aktem politycznym.
Stawało się nim dopiero wtedy, gdy przyjmowano na
przykład hasło „cnoty politycznej1' jako aktualnie obo­
wiązujący nakaz oraz stosowano praktyczne środki
służące jego przestrzeganiu. Tak samo utopia natury
mogła służyć nader różnym celom ideologicznym i do­
piero próba narzucenia społeczeństwu „kodeksu natu­
ry" czyniła z niej utopię polityczną.
Morelly był marzycielem.<Babeuf)jego idee upoli­
tycznił. Kodeks natury ukazywał społeczeństwo ideal­
ne jako teoretyczną możliwość. Babeuf walczył o jego
ustanowienie w praktyce; organizując ludowe sprzy-
siężenia i pisząc w swoim Wezwaniu do powstania:
„Niech słowa: równość, równi, plebejanizm stanowią
zew dla wszystkich przyjaciół ludu. Niech lud wskrze­
si znowu wielkie zasady; niech się rozpocznie bitwa
o słynną sprawę prawdziwej równości wraz ze sprawą
własności! Niech lud rozsmakuje się tym razem do­
kładnie w jej znaczeniu moralnym, które niechaj roz-
płomieni go ogniem żarliwym aż do czasu pełnego do­
konania dzieła! Niech lud obali wszystkie stare, bar-

163
barzyńskie instytucje i niech zastąpi je instytucjami
wskazanymi przez naturę i przez wieczystą sprawiedli­
wość" 5 .
Wydaje się, że każda utopjajnoże znaleźć swoich
realizatorów, choć daleko nie każda może zostać zre­
alizowana. Utopizm jest obecny w świecie polityki.
Wiek XX przyniósł potwierdzenie tej prawdy w nie­
spotykanej dotychczas skali w postaci rewolucji ko­
munistycznych, które w imię wielkiego ideału dopro­
wadziły do zgoła katastrofalnych politycznych wstrzą­
sów. Heller i Niekricz zatytułowali swoją historię
ZSRR^Utopiąj4jvlad^ co wydaje się trafne, gdyż
głównym motywem tej historii było przecież nie co in­
nego jak usiłowanie, aby nagiąć rzeczywistość do pro­
jektu zlikwidowania wszelkiego zła, jakiego doświad­
czała Rosja przed rewolucją. Nie czym innym jest hi­
storia komunistycznych Chin oraz innych krajów,
w których można mówić, że utopia znalazła się u wła­
dzy. Stąd tak częsta dzisiaj nieufność do utopii jako
takiej, wielu ludziom kojarzy się ona bowiem z utopią
polityki w takiej odstraszającej, nierzadko ludobój­
czej, postaci.
Można wszakże zapytać, czy utopizm jest w świecie
politycznym obecny stale i czy jego obecność oznacza
zawsze coś równie okropnego. Na pierwszą sprawę
trzeba spojrzeć od dwóch różnych stron. Sądzić moż­
na, iż w potocznym myśleniu politycznym rola jego
jest bodaj zawsze ogromna. Obserwować można mia­
nowicie stałą skłonność do wiązania z każdą akcją po­
lityczną nadziei na radykalne zmiany na lepsze we
wszystkich dziedzinach, choćby owa akcja była w isto­
cie nader ograniczona. Aczkolwiek, być może, nie sta-

5
G. Babeuf, Pisma wybrane. Warszawa 1951, s. 73.

164
nie się nic wielkiego, wszyscy, którym stan obecny do­
lega, oczekują, że teraz będzie zupełnie inaczej. Zmia­
na monarchy, pałacowy zamach stanu, reforma kon­
stytucji, dojście do władzy opozycyjnej do tej pory
partii - oto przykłady zdarzeń, które -jakkolwiek by­
wają błahe - wśród części obywateli wywołują zwyk­
le, jeśli tak można powiedzieć, nastroje utopijne. Ten
aspekt sprawy mniej nas tutaj interesuje, ponieważ
wydaje się oczywisty i nie łączy się bezpośrednio
z kwestią politycznej roli utopii jako swoistych syste­
mów ideologicznych.
Bywają wszakże sytuacje, w których powszechne
w jakichś środowiskach marzenia o radykalnej zmia­
nie spotykają się z utopiami sformułowanymi jako
programy polityczne, z utopiami polityki, tworząc ra­
dykalne ruchy polityczne, dążące do przekształcenia
społeczeństwa od podstaw. I niekiedy, jak w przypad­
ku jakobinów, podejmowane w imię utopii działania
bywają rzeczywiście skuteczne, jeśli ową skuteczność
mierzyć głębokością zmian społecznych, jakie spowo­
dowały, nie zaś koniecznie zgodnością zapowiedzi
i spełnień.
Warunkiem tej skuteczności jest, jak się wydaje,
istnienie rewolucyjnej sytuacji oraz kompromitacja
tradycyjnych rozwiązań politycznych. Ideał całkowicie
przeciwstawny danej społecznej rzeczywistości staje
się atrakcyjny dopiero wtedy, gdy zaczyna się wątpić,
iż w jej ramach możliwe jest jeszcze jakieś lepsze życie,
z zarazem wierzy się ciągle w możliwość stworzenia
rzeczywistości innej.
Utopia abstrahuje od aktualnych podziałów poli­
tycznych, odrzuca świat istniejący wraz z jego alterna­
tywami. Jeżeli taką samą drogę odbywają masy, utopia
staje się programem politycznym, sztandarem społecz-

165
nych walk. Dawne „praktyczne" rozwiązania okazują
się teraz mrzonkami kultywowanymi przez grupki ma­
rzycieli. Takie triumfy utopii są w historii czymś wyjąt­
kowym, niemniej jednak się zdarzają. Podany wyżej
przykład jakobinizmu jest najbardziej wymowny lub
raczej byl do czasu rewolucji komunistycznych XX
wieku, które zmieniały więcej i w jeszcze bardziej bru­
talny sposób. Co gorsza, trwały też znacznie dłużej.
Owe triumfy utopii politycznej są jednak dość
szczególne, gdyż sny utopistów się nie sprawdzają.
Nie ma żadnego raju na ziemi, iudziejdalej^głodu-
ją, krzywdzą sięjvzajemnie,_chprująwumierają. Pada^
znienawidzony_staryJad, ale łacLnowy^nieJest bynaj-
^mniejlożsamyz ideałem, Bywa nawet dużo gorszy od
ładu starego. Jeśli nawet można wykazać jego wyż­
szość pod takim lub innym względem, to daleko mu
przecież do doskonałości. Są zwykle tacy, którzy wy­
grali na jego wprowadzeniu, ale większość żyje niewie­
le lepiej niż dawniej. Jak.pisałJ2ngels.oJdeachj>świe-
cenia, do którycli nawiązała Wielka Rewolucja: „Wie­
my dziś, że owo królestwo rozumu było jedynie wyide­
alizowanym królestwem burżuazji; że wieczna spra­
wiedliwość znalazła urzeczywistnienie w burżuazyj-
nym sądownictwie; że równość sprowadziła się do bur-
żuazyjnej równości wobec prawa; że jako jedno z naj­
istotniejszych praw człowieka proklamowano burżu-
azyjną własność; i że państwo rozumu, «umowa spo-
łeczna» Rousseau, weszła i mogła wejść w życie tylko
w postaci burżuazyjnej republiki demokratycznej.
Wielcy myśliciele XVIII stulecia, podobnie jak wszy­
scy ich poprzednicy, nie mogli wyjść poza granice,
które im wyznaczyła ich własna epoka" 6 . Coś bardzo

6
F. Engels. Rozwój socjalizmu od utopii eh nauki, cyt. wyd.. s. 206.

166
podobnego można byłoby napisać o późniejszych re­
wolucjach „proletariackich" i o marksizmie, który obie­
cał bodaj wszystko z wyjątkiem tego, do czego dopro­
wadziło jego praktyczne zastosowanie.
Taka jest reguła. Utopie nie mogą uniknąć losu
wszelkich ideologii.^Dają_pne człowiekowi^ wartości,
o które - abstrakcyjnie rzecz biorąc -.warto-.walczyć,
ale.nie.mogą zagwarantować mu wszechmocy i wszech­
wiedzy. Rezultat jego działalności umyka spod jego
kontroli. Zamiast sielanki „nowego życia" mamy za­
zwyczaj tragedię niespełnionych oczekiwań.
W sytuacji takiej można, oczywiście, założyć, iż
osiągnięty rezultat to właśnie to, czego się chciało
wówczas, gdy zaczynała się walka. Walczyliśmy o wol­
ność i sprawiedliwość, a więc to, co wywalczyliśmy,
jest właśnie wolnością i sprawiedliwością. Staremu po­
rządkowi przeciwstawiliśmy ideał, a więc nasz nowy
porządek jest porządkiem idealnym. W ten sposób
z utopii rodzi się apologetyka. Pewnego dnia postana­
wia się, że wszystko zostało osiągnięte i jedynym,
a w każdym razie najważniejszym zadaniem jest teraz
obrona nowego, wspaniałego świata przed jego praw­
dziwymi i urojonymi wrogami. W ten sposób triumf
utopii okazuje się zarazem jej śmiercią, gdyż przestaje
istnieć owo charakterystyczne rozdarcie między tym,
co jest, a tym, co być powinno. Znamienna z tego
punktu widzenia jest na przykład ewolucja myśli bur-
żuazyjnej od heroicznych marzeń XVIII wieku po
apologetyczne doktryny XX, a zawłaszcza XIX wieku,
I, oczywiście, ewolucja marksistowskiego komunizmu,
który z teorii par excellence krytycznej przekształca
się z czasem w byle jakie usprawiedliwienie tego, co
wyszło z rewolucji dokonanych pod jego znakiem.
Wyrażenie Utopia u władzy - zastosowane przez histo-

167
ryków ZSRR - ma sens tylko o tyle, o ile odnosi się do
genezy systemu radzieckiego, stopniowo zatracił on
bowiem wszelkie cechy utopijne.
Triumf odniesiony w imię utopii pociąga wszakże
za sobą nie tylko takie konsekwencje, z reguły bowiem
znajdują się ludzie, którzy z punktu widzenia ideału
zaczynają osądzać także nową rzeczywistość. Nie po
to walczyliśmy! Nie po to przelewaliśmy krew! Nie po
to żeśmy cierpieli i głodowali! - mówią oni. Rewolucja
zeszła ze swojej drogi. Została sprzedana i zdradzona.
Zamiast wolności mamy nowe niewolnictwo; zamiast
równości - nową arystokrację. Rzeczywistość pozo­
staje ciągle nieskończenie daleka od ideału. Podróż do
wyspy szczęśliwej zacząć się musi od nowa.
„Chcemy wreszcie - woła wspomniany już. tutaj
Babeuf - przeprowadzić taka rewolucję, która zapew­
ni na zawsze.szczęście ludu [...]"7.
Cała właściwie myśl socjalistycznąJ£IX_wjeku ma
za.punkt.wyjścia Ł Stwierdzenie,,że.bum^yjnarewolu^
xja,zawiodła. Myśl ta rodzi wiarę w potrzebę nowej
utopii. Zjawisko to wydaje się psychologicznie i socjo­
logicznie zrozumiałe. Widomy.rozdźwickjfliedzy-za-
mierzeniami.ą. rezultatem 'ludzkiej-działalności, budzić
musi chęć dokonywania poprawek, dalszych zmian,
które przybliżałyby rzeczywistość do założonego pier­
wotnego celu. O wieTe ważniejsze wydaje się jednak
klasowe podłoże owej chęci.
Otóż każda wielka utopia, którą porywa masy do
walki, daje w istocie dość ogólnikowy zarys przyszłe­
go społeczeństwa, przyciągając je głównie gwałtowno­
ścią sprzeciwu wobec stosunków panujących oraz żar­
liwą wiarą, że wszystko odmieni się na lepsze. Jeżeli

7
G. Babeuf. op. cii., s. 65.

168
wizja lepszego społeczeństwa ma jednoczyć ogół nie­
zadowolonych, 3J^p^nHJa£^szczegóły zawsze wtedy,-
gdy mogą one stać się zarzewiem, spoHTilrozłamu, Wi­
zja taka potrzebuje ujęć dostatecznie ogólnych, aby
mogły być przez każdego zrozumiane zgodnie z jego
oczekiwaniami, nastrojami i interesami.
Różni ludzie i różne grupy społeczne buntują się
z rozmaitych powodów i we wspólną w momencie re­
wolucyjnego uniesienia wizję świetlanej przyszłości
nie wkładają bynajmniej jednolitych treści. Dopóki
trwa rewolucja i wróg nie został jeszcze pokonany, owe
różnice nie występują jeszcze wyraźnie. Tak na przy­
kład w 1789 roku stan trzeci działa w znacznej mierze
jako jedna całość, chociaż wewnątrz niego istnieją siły
różne, a nawet przeciwne sobie: od oświeconej arysto­
kracji i kleru do ludzi marginesu, od wielkiej burżuazji
do proletariatu.
Rozumie się samo przez się, iż w miarę tego, jak
nowy porządek przyobleka kształty realne,j)drębność
interesów dajej^sobie-znać. Zadowoleni zmieniają się
w apologetów tego porządku, niezadowoleni szukają
nowej utopii. Powtarzało się to we wszystkich rewolu­
cjach. Sceptyk powie, że taka jest reguła i cała historia
to nic innego, jak tylko „[...] szeregszwind|ów^ polega­
jących na tym, że masy wabi się do buntu obietnicą <-WW
Utopii, aby następnie, kiedy zrobią już swoje, zniewo­
lić je na nowo pod władzą nowych panów" 8 . Tak czy
inaczej, uderzająca jest regularność, z jaką odradzają
się w dziejach wszelkie utopie - nawet takie, które
swym pierwszym rzecznikom zaczęły wydawać się
urzeczywistnione.

* Wypowiedź G. Orwella cyt. przez W.H.G. Armytage'a. Yestenlay's


Tomorrows. A Historicał Surwy of Futurę Socielkw London 1968, s. 161.

169
Nieustannie odnawiające się związki utopizmu
z ruchami rewolucyjnymi nie powinny -jak już mówi­
łem - prowadzić nas do utożsamiania go z rewolucjo­
nizmem. I to nie,tylko dlatego, że utopizm najczęściej
nie ucieka się do rewolucji. Również dlatego, że rewo­
lucja go, w gruncie rzeczy, uśmierca lub pozostawia
przy życiu tylko jako pociechę dla swoich rozczarowa­
nych zwolenników.
Utopista rozumie mianowicie rewolucję jako całko­
wite zerwanie historycznej ciągłości, jako jednorazo­
wy przeskok do doskonałości, jako błyskawiczną kre­
ację społeczeństwa idealnego, jako chwilę, w której
wszystko jest możliwe. „Dziś -jak wołał Herbert Mar-
cuse - dysponujemy możliwościami.zrobienia ze świa­
ta piekła i pomyślnie idziemy w tym kierunku. Mamy
także możliwość przekształcenia go w przeciwieństwo
piekła" 9 . Rewolucja ma być aktem rozstrzygającym
ważne problemy społeczne natychmiast i raz na za­
wsze - Sądem Ostatecznym społecznej sprawiedliwo­
ści. Takie rozumienie rewolucji ma niewątpliwie we
wszystkich rewolucjach doniosły wpływ na potoczne
myślenie. Któż nie chciałby wierzyć, że oto bez mała
z dnia na dzień dokona się cudowna przemiana? Całe
zło zostaje przypisane dawnemu porządkowi; całe do­
bro i tylko dobro porządkowi nowemu. Wiara taka
porywa ludzi do walki w chwilach historycznych prze­
łomów. Bez tej wiary owe przełomy byłyby zapewne
w ogóle niemożliwe, toteż dziwić się trudno, że przy­
wódcy rewolucji nie przestają do niej się odwoływać
i podtrzymywać ją nawet wtedy, gdy już wiadomo, że
z naprawy świata znowu nic nie wyszło.

9
Cyt. wg E.J. Bata Iowa, Filozofia himtu. Krytyka ideologii lewicowego
rmłykołi:mu%V/i\rszwA 1976, s. 143.

170
Pamiętać jednak trzeba, iż taka apokaliptyczna wi­
zja świata mało ma wspólnego z trzeźwym rozpozna­
niem skomplikowanych mechanizmów zmiany spo­
łecznej. Jest wiarą, a nie wiedzą. To opium rewolucjo­
nisty - narkotyk sprowadzający piękne sny, po któ­
rych przychodzą zwykle koszmarne przebudzenia.
Nie ma żadnego końca historii. Znaczenie rewolu­
cji nie polega na likwidowaniu raz na zawsze przedzia­
łu między rzeczywistością a ideałem, lecz na dążeniu
do ideału, który w rzeczywistości nigdy nie może zo­
stać osiągnięty, ponieważ oznaczałoby tCLStągnację
i śmieiŁWSzeUcichjiadziei. Owo rozdarcie stale się od­
nawia, wyłaniając nowe utopie. Trwają też dawne uto­
pie, a to w tej mierze, w jakiej ich ważne punkty nie
zostały nigdy naprawdę urzeczywistnione, a odpowia­
dają ciągle jakimś żywotnym potrzebom ludzkim. Ob­
raz społeczeństwa idealnego jest natchnieniem poszu­
kiwaczy stosunków lepszych, którzy powinni wszelako
wiedzieć, że - j a k mówi poeta:

Nie ma szczęśliwych narodów


I nie ma wyspy, na której juz nigdy krew
ludzka nie spłynie,
Ale jest prawda wznoszenia rzeczy nowych
i lepszych.
Choć muszą rodzić się w bólu, jak ludzie™.

' M. Jastrun, Poezje W44-1954. Warszawa 1954. s. 213.


'• I
Krytyka utopii

Historia myśli społecznej, tak samo jak historia spo­


łeczna, jest w niemałym stopniu historią utopii i uto-
pizmu. Ale jest * ona również historią antyutopizmu7|
przy czym ten ostatni nie polega wyłącznie na bezre­
fleksyjnym sprzeciwie wobec wszystkiego, co nowe, in- ,
ne, „dziwne", nie wypróbowane. Opór przeciwko uto-l
piżmowi w myśleniu i działaniu znajduje oparcie nie
tylko w rutynie, zwyczaju, żywiołowej niechęci do
zmiany, z którą łączy się zawsze jakieś ryzyko, czy też
w interesie wiążącym określone grupy społeczne ze
status quo w taki sposób, że przestają być zdolne do
rozumienia potrzeby innowacji. Oczywiście, wszystkie
te czynniki grają niemałą rolę, ale nie będziemy tutaj
zajmować się nimi. Zapytamy nie o to, dlaczego ludzie
nie są (i to najpewniej w większości, jeśli nie liczyć sy­
tuacji zgoła wyjątkowych) utopistami, lecz o to, jakie
argumenty kierują przeciwko utopistom, w jaki spo­
sób uzasadniają swój antyutopizm.
Krytyka utopii trwa od bardzo dawna. Platona^
krytykowano za to, że wymyśla idealne republiki, za­
miast zająć się tym, jak funkcjonują republiki realne
i jak można to funkcjonowanie usprawnić. Takim kry­
tykiem Platona był na przykład Arystoteles. Marek
Aureliusz dowodził natomiast, że Platońskich projek­
tów nie można zastosować, gdyż wymagają one całko-

173
witej zmiany ludzkich uczuć, to zaś wydawało mu się
niewykonalne. Owe uczucia są stałe, tak więc przebu­
dowa ustroju może co najwyżej zmienić ludzi w nie­
wolników lub hipokrytów, nie może natomiast do­
tknąć spraw najważniejszych.
Najbardziej gwałtowną krytykę utopizmu przyniósł
okres Wielkiej Rewolucji Francuskiej i następujący po
nim okres reakcji. Konserwatyści (bo oni to przede
wszystkim wzięli na siebie zadanie przezwyciężenia
utopizmu) gwałtownie zaprotestowali przeciwko trak­
towaniu społeczeństwa jako „ziemi dziewiczej, nowo
odkrytej lub zgoła nowo stworzonej", zalecając korne
poddanie się nakazom tradycji, «w której ucieleśnia się

r
mądrość gromadzoną wiekami przez przodków.
Żaden nowy projekty choćby na pozór najrozum-
niejszy, nie może być lepszy od tego, co samo ukształ­
towało się przez stulecia. Próba urzeczywistnienia ta­
kiego projektu może doprowadzić do zniszczenia spo­
łeczeństwa, ale nie do jego .rzeczywistego ulepszenia.
Instytucje społeczne w ogólności doskonalą się żywio­
łowo i stopniowo, nie podlegają natomiast żadnym
planowym poprawom z dnia na dzień. Społeczeństwo
nie jest mechanizmem, lecz organizmem. Mechanizm
to całość, którą można rozłożyć na części składowe,
naprawić i złożyć na powrót. Organizm jest taką cało­
ścią, której żadna część nie może być usunięta i za­
stąpiona przez inną. Mechanizm jest dobry lub zły,
sprawny lub niesprawny. Organizm po prostu jest: roz­
wija się, przechodzi przez różne fazy, może być zdro­
wy albo chory, możliwa jest jego śmierć, ale niemożli­
wa jest jego naprawa. Mechanik, który zabiera się do
naprawiania organizmu, zabija go. U podłoża utopi­
zmu leży ludzka pycha uzurpująca, sobie to, co przy-

L należyjedynie Stwórcy.

174
Nie sposób też określić z góry zasad, na jakich do­
bre społeczeństwo powinno być oparte. Poszukiwanie
jakiegoś wzorca doskonałości nie zda się na nic: J a k J
pisał twórca nowoczesnego konserwatyzmu, Edmund
Burkę: „[...] na temat moralności i polityki nie można
twierdzić rozumnie niczego, co miałoby powszechne
zastosowanie. Czysta metafizyczna abstrakcja nie ma
tu nic do rzeczy. Linie moralności nie są podobne do
idealnych linii matematyki [...]. Dopuszczalne są tu
wyjątki; potrzebne są modyfikacje, które nigdy nie do­
konują się w wyniku procesów logicznych"1. Projektu
dobrego społeczeństwa nie można ani wymyślić, ani
zastosować. Jeśli w ogóle możliwa tu jest jakaś dosko­
nałość, to przenigdy nie będzie ona wytworem ludz­
kiej sztuki. Tego właśnie utopiści nie potrafili nigdy
zrozumieć.
Nie potrafili oni również -jak dowodzili konserwa- |
tyści - pojąć prawdziwej natury człowieka, który jest
z natury istotą zdeprawowaną i słabą. Utopiści odrzu­
cili wiarę w grzech pierworodny, zrzucając winę za ca­
łe dostrzeżone przez siebie zło na warunki, w jakich
ludzie wychowują się i żyją. Ale cóż z tego, że zmieni-J
my owe warunki, skoro człowiek pozostanie zawsze
tym, czym jest od czasu swego upadku, a więc istotą
grzeszną? Argument ten powtórzy po latach G.K. Ches-
terton, pisząc: „Słabość wszelkich utopii polega na
tym, że przyjmują one, że największa trudność czło­
wieka (tj. grzech pierworodny) została przezwyciężo­
na, po czym przedstawiają szczegółowo sposób prze­
zwyciężenia mniejszych trudności. Przyjmują one naj­
pierw, że nikt nie będzie chciał więcej niż mu się nale-

1
Cyt. wg L.L. Bredvold. R.G. Ross (red.), The Phihsophy of Edmund
Burkę. Ann Ar bor 1960. s. 41.

175
ży, a następnie wykazują wiele pomysłowości, żeby
wyjaśnić, czy ów należny człowiekowi udział będzie
mu dostarczany samochodem czy balonem" 2 .
Najkrócej mówiąc, konserwatywni krytycy utopi-
zmu skierowali przeciwko niemu dwa rodzaje argu-
| mentów. Po pierwsze - wykazywali, iż utopizm^nie
bierze pod jiy^gę^właśdwości materiLźyciąjsp.0łeczne-
go - zbyt złożonej, aby mogły mieć do niej zastosowa­
nie jakiekolwiek proste zasady ogólne. Wszelka próba
ich zastosowania - dyktowana zwykle przez racjonali­
styczną pychę - musi pociągać za sobą konieczność
użycia przemocy w celu nagięcia życia do wymogów
abstrakcyjnego ideału. Przemoc okazuje się zresztą
potrzebna, aby mieszkańcy Utopii nie okazywali nie­
zadowolenia z wyników tej operacji. Po drugie - kry­
tycy utopizmu dowodzili, iż ulopie-.są,oparte..naJał-
szywejjconcgpcji natury ludzkiej, zakładaj albowiem
z reguły, że człowiek jest powołany do osiągnięcia
\_ szczęścia i doskonałości.
Najwybitniejszym utworem literatury antyutopij-
nej wszystkich czasów są zapewne Notatki z podziemia
F. Dostojewskiego (1864). Utwór ten - wydrwiwający
utopijną wizję Kryształowego Pałacu zawartą w Co
robić? N. Czernyszewskiego (1863) i kwestionujący
wartość utopijnych projektów w ogóle - gromadzi bo­
daj wszystkie argumenty, jakimi - aż do czasów naj­
nowszych - zwykli posługiwać się antyutopiści. Do­
stojewski wspomina nawet o tym, że w zrealizowanej
utopii byłoby najpewniej okropnie nudno, w co zaiste
łatwo uwierzyć każdemu czytelnikowi szczegółowych
opisów szczęścia przeznaczonego dla mieszkańców
Utopii. Podobnie jak cytowanemu przed chwilą Bur-

1
Cyt. wg Aimytage'a. op. cit.. s. 113.

176
ke'owi, poszukiwania utopistów kojarzą się Dostojew-
skiemu z matematyką: chodzi w nich o znalezienie
możliwie najprostszej formuły - „tabliczki", która po­
zwoli wszystko przewidzieć i wszystko rozwiązać,
stwarzając człowiekowi warunki działań doskonale ro­
zumnych.
A przecież „[...] własna, wolna swobodna wola,
własny, niechby nawet najdzikszy - kaprys, własna
fantazja, niekiedy pobudzona, choćby zgoła do sza­
leństwa - to wszystko stanowi ową pominiętą, najko­
rzystniejszą korzyść, która nie mieści się w żadnej kla­
syfikacji i wskutek której wciąż diabli biorą wszystkie
systemy i teorie. I z czegóż to ci wszyscy mędrcy wy­
snuli, że człowiek chce koniecznie cnoty? Skąd sobie
na przykład wyobrazili, że człowiek koniecznie chce
rozsądku i korzyści? Człowiek chce tylko chcieć
s a m o d z i e l n i e , jakakolwiek byłaby cena owej sa­
modzielności i jakikolwiek jej wynik [...]. Bo co to za
przyjemność chcieć według tabliczki?"3.
Człowiek ma prawo nawet do głupoty i szaleństwa,
może chcieć nawet cierpienia, chaosu i samozagłady.
Zrobi wszystko, aby tylko postawić na swoim. „Skąd [...]
wiecie - pyta bohater Notatek - że człowieka nie tylko
można, ale i należy przerabiać? Z czego wynosicie, że
ludzkiemu chceniu tak koniecznie p o t r z e b n a jest
poprawa? Słowem, skąd wiecie, że taka naprawa rze­
4
czywiście przyniesie człowiekowi korzyść?" . Wymy­
ślone i narzucone człowiekowi szczęście będzie dla
niego nieznośne; zbuntuje się przeciwko niemu z sa­
mego choćby upodobania do buntu, „[...] przez samą

x
F. Dostojewski, Notatki z podziemiu* w: Gracz. Opowiadania 1H62-
IH69m Warszawa 1964. s. 74-75.
4
Ibid., s. 80.

177
tylko niewdzięczność, z samej złośliwości zrobi wam
świństwo. Zaryzykuje nawet swój dobrobyt i umyślnie
zapragnie jakiegoś najzgubniejszego dla siebie non­
sensu, jakiejś najbardziej nieekonomicznej niedorzecz­
ności, wyłącznie po to, aby do tego całego pozytywne­
go rozsądku przymieszać niszczący czynnik swej fan­
tazji. Właśnie te swoje fantastyczne rojenia, tę swoją
najgorszą bzdurę zapragnie utrzymać jedynie po to,
aby samemu sobie zaświadczyć [...], że ludzie są jesz­
cze ludźmi, a nie klawiszami fortepianu [...]"5.
Być może ludziom potrzebna jest nawet wizja
Kryształowego Pałacu majaczącego gdzieś w dali, ale
to przecież nie znaczy, że byliby zdolni w nim miesz­
kać. Można cenić proces osiągania celu, nie radując
się celem osiągniętym. Błogostan bywa nie do zniesie­
nia. „Państwo wierzycie w kryształowy gmach, który
będzie stać przez wieczność, czyli taki, któremu nie
będzie można ukradkiem pokazać języka, albo przez
kieszeń wystawić figi. Jeżeli o, mnie chodzi, to ów
gmach dlatego przejmuje mnie lękiem, że jest kryszta­
łowy, że ma trwać całą wieczność i że nie będzie moż­
6
na nawet ukradkiem pokazać mu języka" .
Krytyka Dostojewskiego godzi, jak się zdaje, w na­
der istotną cechę myślenia utopijnego - w każdym ra­
zie takiego, jakie było znane w jego czasach. Otóż uto­
pie prezentowały na ogół światy przerażająco uporząd­
kowane, zbudowane -jak to określał Dostojewski, a za
nim na przykład Eugeniusz Zamiatin - na podstawie
tabliczki mnożenia. Im bardziej obfitowały w szczegó­
ły, tym jaśniej okazywało się, że wszyscy mają w nich
wyraźnie określone miejsca - nierzadko takie, których

5
Ibid., s. 78-79.
* Ibid., s. 82.

178
nie można bezkarnie zmienić. Skoro system jest doskó- l
nały, każda zmiana musi być zmianą na gorsze, powro­
tem do przedutopijnego chaosu, do „panowania lu­
dzi", którym straszono Orwellowskie zwierzęta. Cie­
kawe zresztą, że w Utopii na ogół nie przewiduje się,
dążenia do zmian. Jej mieszkańcy po prostu nie pragną ]
zmiany, nie chcą niczego, co nie należy do ustalonego
rytuału. Osiągając szczęście, upodabniają się do mró­
wek. Wolna wola przestaje im być potrzebna.
Tę cechę utopizmu trafnie, ale bez niepokoju, ujaw­
nia Skinner, wkładając w usta bohatera Walden Two -
utopii z połowy XX wieku - następujące słowa: „Mo­
żemy osiągnąć nad kontrolowanymi taką kontrolę,
pod którą czują się oni wolni, chociaż przestrzegają
kodeksu znacznie bardziej skrupulatnie niż miało to
kiedykolwiek miejsce w dawnym systemie. Robią oni
to, co chcą robić, a nie to, do czego są zmuszeni. Ta­
kie jest źródło niezwykłej siły pozytywnego wzmocnie­
nia: nie ma przymusu i nie ma rewolty. Za pomocą sta­
rannie opracowanego wzoru kulturowego kontroluje­
my nie samo zachowanie się, lecz s k ł o n n o ś ć do
zachowania się - motywy, dążenia, pragnienia. Cieka­
we, że w tym wypadku nigdy nie p o w s t a j e
p r o b l e m w o l n o ś ć i" 7 .
W utopiach - pisał z niepokojem T.S. Eliot - społe­
czeństwo jest tak doskonałe, że człowiek nie musi być
dobry, gdyż przestał być za cokolwiek odpowiedzialny.
Za rozwiązanie trudnych problemów swej dawnej eg­
zystencji płaci wygórowaną cenę rezygnacji z tego, co
uchodziło zawsze za znamię człowieczeństwa. Wielu
myślicielom cena ta wydaje się zbyt wysoka, a życie
w Utopii nie do wytrzymania. Jedyną pozytywną po-

' B.R Skinner. Wahlen 7w>, New York 1948, s. 262-263.

179
stacią Nowego, wspaniałego świata Aldousa Huxleya
jest Dzikus, który wygłasza m.in. taką oto tyradę:
„Ależ ja nie chcę komfortu. Ja chcę Boga. Chcę po­
ezji. Chcę prawdziwego niebezpieczeństwa. Chcę wol-
ności. Chcę dobra. Chcę grzechu.
W gruncie rzeczy - powiedział Mustapha Mond -
żądasz prawa do bycia nieszczęśliwym.
Dobrze więc - rzekł Dzikus wyzywająco. Żądam
prawa do bycia nieszczęśliwym.
Nie mówiąc już o prawie do stania się starym,
brzydkim i niedołężnym; prawie do tego, aby mieć sy­
filis i raka; prawie do braku jedzenia; prawie do bycia
zawszonym; prawie do życia w stałym niepokoju o ju­
tro; prawie do zarażenia się tyfusem; prawie do tego,
aby podlegać cierpieniom wszelkiego rodzaju"8.
Tej deklaracji praw nie należy, oczywiście, brać
(dosłownie. Chodzi o to, że świat większości utopii to
miejsce, gdzie można tylko umrzeć z nudów albo się
zbuntować. Chodzi również o to, że utopiści zakłada­
li zazwyczaj harmonię między proponowaną przez sie­
bie organizacją życia a potrzebami człowieka. Oni za-
( wsze wiedzieli lepiej, czego ludzie naprawdę potrzebu­
ją. Cokolwiek proponowali - autokrację czy demokra­
cję, totalitaryzm czy anarchię, celibat czy wolną mi­
łość - nie mieli nigdy wątpliwości, że to i tylko to za­
pewni wszystkim ludziom maksimum szczęścia, choć­
by większość tych ludzi miała na ten temat zupełnie
inne zdanie. Jeżeli ludzie chcą w rzeczywistości czegoś
innego, jest to tylko dodatkowym świadectwem zła
ustroju panującego, który ich zdeprawował i ogłupił.
Zmiana warunków odmieni zarazem człowieka, który
w końcu odkryje, co to znaczy być szczęśliwym i za-

* A. Huxley. Bra\e New Worki London 1947, s. 241-242.

180
cznie błogosławić tych, którzy mu to szczęście umożli­
wili- Będzie to jednak człowiek dość szczególnego ro­
dzaju. Jak pisał Cioran, ludzie występujący w opowie­
ściach utopistów „[...] są automatami, stworzeniami
całkowicie wymyślonymi bądź symbolami; nie ma ni­
kogo prawdziwego, żaden z nich nie wychodzi poza
widmową, idealną kondycję, zanurzoną w świecie bez
punktów odniesienia"9.
Jeszcze bardziej irytująca bywa u utopistów naiw­
na wiara we własną mądrość, przenikającą wszystkie
- nawet najbardziej niewydarzone - projekty nowych
wspaniałych światów. Bez niej zresztą większość uto­
pii w ogóle nie powstałaby. Zostałyby zabite przed
urodzeniem przez lęk przed śmiesznością lub świado­
mość niepopularności proponowanych rozwiązań.
Utopista ma w sobie coś z proroka: jeśli nie uważali
nawet swego głosu za glos Boga, czuje, że przemawia
przezeń Natura lub Historia, Rozum i Prawda, Ludz­
kość i Nauka. Bo też potrzeba zaiste niemałej pewno­
ści siebie, by do projektowania idealnego społeczeń­
stwa przystępować z nadzieją, że znajdzie się jedno
niezawodne rozwiązanie. rJ
Nadzieja ta bywa niekiedy wzruszająca - podobnie
jak biografie szalonych wynalazców pracujących całe
życie nad perpetuum mobile lub metalem lżejszym od
powietrza. Chodzi jednak o to, że - j a k wiemy - uto­
pista bynajmniej nie zawsze pozostaje niewinnym ma­
rzycielem. Obok utopii eskapistycznych istnieją prze­
cież utopie heroiczne. W przypadku tych drugich pew­
ność siebie może stać się groźna, wiąże się bowiem
z manipulowaniem ludzkimi losami - także losami
tych, którzy w Utopienie uwierzyli.

'* Cioran. op. cit.. s. 68.

181
Jak pisze J.L. Talmon, „[...] utopizm zakłada jed­
noczeń i e j w o b o ^ ą ^ e l ^ jednostki, i absolutną
^zwartość społeczeństwa. To połączenie jest możliwe
^tylkó^p^d"tynTwarunkiem, że wszystkie jednostki się
zgadzają. Jednostki wszakże nie zgadzają się. Jeśli
więc oczekujecie jednomyślności, nie macie w końcu
innej ucieczki niż dyktatura. Jednostka bądź musi zo­
s t a ć zmuszona do zgody, bądź jej zgoda musi być za-
inscenizowana przy pomocy jakiegoś fałszywego ple­
biscytu, bądź, wreszcie, trzeba ją potraktować jako
wyrzutka, zdrajcę, kontrrewolucyjnego wywrotowca
\Jub kogoś w tym rodzaju"10. W krytyce utopizmu jest
to argument wyjątkowej wagi.
Możemy znowu powołać się na Dostojewskiego,
którego pytanie powtórzy później wielu myślicieli
(najdonioślej zapewne zrobi to Albert Camus w Spra­
wiedliwych): „Powiedz rai - woła Iwan Karamazow -
bez ogródek, wzywam cię odpowiedz: wyobraź sobie,
że sam budujesz gmach przeznaczenia ludzkiego, aby
w rezultacie uszczęśliwić ludzi, dać im wreszcie pokój
i ład, ale że w tym celu należy zadręczyć tylko jedną
drobną istotkę, choćby to biedne dziecko, które biło
się piąstkami w pierś, i na jego nie pomszczonych
łzach zbudować ów gmach - powiedz, czy zgodziłbyś
się za taką cenę zostać budowniczym, mów prawdę,
11
nie kłam!" .
To dramatyczne pytanie wprowadza nas w sam śro­
dek sporu o utopizm. Cokolwiek bowiem o nim po­
wiemy, trzeba będzie zapewne przyznać rację Poppe-
rowi, który twierdzi, że utopizm w zakresie działal-

10
J.L. Talmon. Utopiunism and Politks. w: G. Kateb (red.), Utopia, cyt.
^ wyd., s. 96.
11
F. Dostojewski, Bracia Kannnuzo\\\ Warszawa 1970. t. I, s. 298.

182
ności praktycznej zakłada bezwzględny prymat cało­
ściowego celu ostatecznego: dopiero mając ów cel
przed sobą, utopista zaczyna zastanawiać się nad
środkami jego osiągnięcia, warunkami,^wjakich bę­
dzie ono moźliweTina koniec, kosztami, jakie trzeba
będzie zapłacić12. Nad tym ostatnim w ogóle się czasa-
mr~rue zastanawia skłonny mniemać, iż tam, gdzie
w grę wchodzi cel rzeczywiście wielki, małostkowością
byłoby spieranie się o cenę. Utopista mierzy siły na za­
miary; sam zamiar nie podlega dla niego dyskusji. Za­
łożył z góry możliwość społeczeństwa idealnego o ta­
kim, a nie innym kształcie. Przesądził zasadnicze roz­
wiązania ustrojowe. Jeżeli zabieramy się do budowy
nowego, wspaniałego świta, to nie po to, aby po dro­
dze zmieniać swoje projekty, przystosowując je do ko­
niunktury i ludzkich słabości.
W ten sposób utopista (lub ściślej rzecz biorąc -
twórca bądź wyznawca utopii heroicznej) staje wobec
dylematu, o którym pisał Dostojewski. I bardzo czę­
sto gotów jest powiedzieć, że dla sprawy godzi się zro­
bić wszystko. Gotów jest nawet rzeczywiście wszystko
zrobić. Tradycyjne normy moralne, przyjęte reguły gry
politycznej, wszystkie tabu istniejącej kultury, mogą
mu się wydać sztuczkami wymyślonymi w celu ochro­
nienia status quo. Tak samo odniesie się najpewniej do
wszystkich recept na zbawienie świata innych niż jego
własna. Kiedy realizuje swoją utopię, nie można spo­
dziewać się po nim tolerancji, ta bowiem wymaga do­
mniemania, że także ktoś inaczej myślący może mieć
czasem rację. Od swoich zwolenników będzie wyma­
gać bezwzględnego posłuszeństwa, albowiem każde

12
K..R. Popper. Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie. Warszawa 1993.
1. I,s. 180 i nasi.

183
odstępstwo godzi w jego przekonanie, że reprezentuje
prawdę jedyną i ostateczną. Nie cofnie się - powiada­
ją krytycy - przed zbrodnią i terrorem. W każdym ra­
zie, jeżeli zechce być do końca konsekwentny i znaj­
dzie odpowiednie siły. To jak gdyby portret Lenina,
ale przecież pasuje równie dobrze do wielu innych uto­
pistów polityki.
W ciągu XX stulecia dość powszechne stało się
przekonanie, iż utopia nie jest tylko niewinną igraszką
intelektualną, z której praktycznie nic nie wynika.
Skończyły się ziemie dziewicze/Aby słowo utopii mo­
gło stać się ciałem, coś musi przedtem ulec zniszcze­
niu. W tych warunkach utopia bywa groźna. Jak pisał
polski publicysta pod świeżym wrażeniem makabrycz­
nego epilogu krótkiej historii amerykańskiej Świą­
tyni Ludu, posiadającej tyle dobrych cech klasycz­
nych utopii zakonu: „Uwierzyli w proroka; wybrali
utopię, a nie wiedzieli, że wybierają Oświęcim. Nikt,
kto w dziejach wybierał utopię, nie wiedział, że wybie­
ra kacet. A jednak to się zdarzało [...] I nie trzeba ko­
niecznie uciekać z domu, by rzucić się w objęcia uto­
pii; zdarzyć się może, że utopia sama zapuka do
drzwi" 13 .
Utopiści nie zawsze są prorokami bez broni: bywa,
że znajdują.i broń, i armie. To, co armie te robią i mo­
gą zrobić, rzuca w oczach krytyków cień na utopię jako
taką. Niebezpieczny wydaje się każdy, kto chce dużo.
George Kateb, który przeprowadził systematyczny
przegląd literatury antyutopijnej, zwraca uwagę, że
koncentruje się ona na trzech zasadniczych sprawach.
Po pierwsze - utopista nie jest w stanie wskazać odpo-

15
K. Dziewanowski, Utopia w workach z plastiku. „Literatura", 7 grud­
nia 1978 r.

184
wiadającej każdemu drogi^od.rzeczywistego świata do
świata zgodnego z jego Jdeałem. Jeśli więc chce swój
ideał osiągnąć, musi posłużyć się przemocą, która zła­
mie opór przeciwników i sceptyków. Po drugie - jeśli
nawet pożądany przez utopistę_stan zostanie osiągnię­
ty, nie potrafi on zapewnić jego utrwalenia inaczej jak
przez ustanowienie ścisłej kontroli nad myślami i czy­
nami tych, których uszczęśliwia. Po trzecie - ideały
utopisty, jakkolwiek przeważnie in abstracto szlachet­
ne, okazują się w praktyce ^destrukcyjne dlajdeałów,
na jakich opierą_się wszelka„wspólnota ludzka14.
W^krytykach utopizmu występują wyraźnie dwa '
różne motywy. Z jednej strony mamy do czynienia
z akceptacją (w każdym razie werbalną) wartości, do
jakich odwołuje się utopista. Byłoby dobrze, gdyby te
właśnie wartości stały się w społeczeństwie wartoś­
ciami naczelnymi! Zastanówmy się jednak - powiada
krytyk utopii - jaką cenę przyjdzie nam za to zapła­
cić! Zastanówmy się, czy owe wartości nie zmienią siej
w swoje przeciwieństwo, jeżeli zostaną narzucone
społeczeństwu siłą! Czy człowiek będzie rzeczywiście
szczęśliwy, jeżeli zostanie do szczęścia zmuszony? Czy
będzie wolny, jeżeli zakaże mu się być niewolnikiem
i każdy odruch niewolniczy będzie karany śmiercią?
Przejaskrawiam tu, oczywiście, typową dla antyutopi-
stów argumentację, ale wiernie chyba wskazuję jej kie­
runek. Wracamy tu w istocie do Dostojewskiego: czło­
wiek pragnie żyć po swojemu, toteż najwspanialsze
rozwiązania będą mu nienawistne, jeśli tylko będą to
rozwiązania narzucone.
Ponadto nie mamy i nie możemy mieć żadnej pew­
ności, że utopijny program jest rzeczywiście tak dobry,

14
G. Katcb. Utopia and its Enemielw New York 1963, s. 18 i nast.

185
na jaki wygląda. Jeżeli nawet przyjąć absurdalne zało­
żenie, że ludzie przyjmą go z radością i pokorą, to i tak
f nie mamy gwarancji, że społeczeństwo idealne będzie
działatozgodnie_z_planem. Społeczeństwa nie można
zaprojektować tak, jak projektuje się maszynę, elimi-
[ nując wszelkie niespodzianki. Tu nikt nie ma odpo­
wiednich kwalifikacji. Opieramy się w końcu na tym,
co się nam wydaje. Wprowadzając w życie utopię,
otwieramy w ciemno grę o wielką stawkę. W nadziei na
wygraną wyrzekamy się wszystkiego, co posiadaliśmy
do tej pory. Wprawdzie ta nasza posiadłość nie jest mo­
że wspaniała, ale ma przecież swoje zalety - żyć w niej
jakoś można. Czy warto zatem w imię wspaniałej, ale
niepewnej przyszłości rezygnować ze skromnej, ale
pewnej teraźniejszości? Czy ryzyko nie jest zbyt duże?
Rozważania tego rodzaju - znane równie dobrze
z literatury, jak i życia codziennego - nie muszą łączyć
się z totalnym zakwestionowaniem propagowanego
przez utopistę systemu wartości. Wprost przeciwnie,
wcale nierzadko towarzyszą im zapewnienia, że w isto­
cie chodzi tu właśnie o obronę owych wartości, które
niecierpliwość maksymalistów wystawia na niebezpie­
czeństwo kompromitacji i przegranej. Mamy tu do
czynienia nie tyle z konfliktem przeciwstawnych sobie
systemów wartości, ile z konfliktem utopizmu i zdro­
wego rozsądku.
Kiedy indziej jednak krytyka utopizmu przybiera
rpostać krytyki wartości propagowanych już to dlate­
go, że są one nie do przyjęcia jako takie, już to dlate­
go, że uważa się je za konfliktowe w stosunku do ja­
kichś innych - cenionych wyżej - wartości (np. rów-
ność jako zagrożenie dla wolności).
Powyższe sformułowania mogą wszakże wzbudzić
poważną wątpliwość: skoro - jak mieliśmy okazję się

186
przekonać - utopie bywają tak rozmaite, to czy moż­
na mówić o czymkolwiek, co byłoby proponowane
przez utopizm jako taki, nie zaś przez konkretne uto­
pie bądź odmiany utopizmu? Poza, oczywiście, ideą
dobrego społeczeństwa, w którą nie każdy wierzy, ale
której nikt przecież nie kwestionuje. Istotnie, zróżni­
cowanie utopii jest ogromnej w literaturze utopijnej
nie ma bodaj ani jednej szczegółowej propozycji, któ­
rej nie zaprzeczałyby dziesiątki innych. C. Walsh przy­
znaje się wprawdzie do pokusy skompilowania jednej
zbiorczej utopii, która stanowiłaby połączenie cech
wszystkich najważniejszych utopii historycznych, ale
natychmiast dodaje, że do każdego uogólnienia trzeba
byłoby dołączyć pół strony przypisów15
Niemniej jednak krytycy - i to nie całkiem bez ra­
cji - wykrywają w utopiach pewne wspólne tenden­
cje, które wydają się im niepokojące. Jeśli nawet potra­
fimy wskazać wyjątki, owe tendencje występują w lite­
raturze utopijnej dostatecznie często, aby warto było
zwrócić na nie uwagę. Wystarczającym powodem jest
zresztą to, że utopie tak właśnie bywają widziane.
Weźmy na przykład głośny w socjologii pamflet Ral­
pha Dahrendorfa pt. Out of Utopia, napisany z inten-j
cją skompromitowania niektórych teoretyków przez
wskazanie ich domniemanego podobieństwa do uto­
pistów.
Według Dahrendorfa wszystkie utopie mają nastę^l
pujące cechy wspólne: po pierwsze - społeczeństwa,
jakie ukazują, są zastygłe w bezruchu; żaden utopista
nie przedstawia wynalezionego przez siebie świata ja­
ko świata przejściowego czy tymczasowego: „Utopie
mają jedynie mglistą przeszłość i nie mają żadnej przy-

15
C. Walsh. op. cit.. s. 58.

187
2>
szłości" Po drugie - wszystkie utopie zakładają do­
skonałą jednomyślność. Po trzecie - brak w nich jakie­
gokolwiek konfliktu wewnętrznego; jeśli nawet istnie­
ją poważne różnice między ludźmi, to nikt się z tego
powodu nie buntuje. Po czwarte - wszystkie procesy
zachodzące w zaprojektowanych przez utopistów spo­
łeczeństwach przebiegają według ustalonego z góry
wzoru: „Nie tylko nie naruszają status quo, lecz stano­
wią jego afirmację i poparcie, i tylko dlatego utopiści
pozwalają, aby w ogóle miały miejsce" Po piąte - owe
społeczeństwa doskonałe okazują się doskonale izolo­
w a n e od świata zewnętrznego, są zamknięte16 .
Taki obraz wydaje się socjologowi skrajnie niere­
alistyczny, wie on bowiem, że takie społeczeństwa się
nie zdarzają. Ale nie tylko o to chodzi. Gdyby nawet
się zdarzały, nie dla każdego musiałyby być pociągają­
ce. To także ważne źródło antyutopizmu. Dlatego tak
często:

Mimo powabów wyspa jest bezludna


a widoczne po brzegach drobne ślady stóp
7
bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza* .

16
Por. R. Dahrendorf, Out of Utopia. Toward a reotientatin ofsociologi-
cai Analysis. w: L.A. Coser. B. Rosenberg (red.), Soeiołogicał Tlieory: A Book
of Reading*. New York 1964. s. 209-213.
17
W. Szymborska. Utopia, w: Poezje. Warszawa 1977, s. 195.
Od antyutopizmu do utopii
negatywnej

Jjlaczego-utopijna^wizja spłowiała?" - pyta Walsh. -


..Przychodzą mLdP^gław.y^dwa^po^^yrjednyńTjest
niepowodzenie_utopii,^druftim..ieLsukces"1. To para­
doksalne., sformułowanie-wprowadząjias w sam śro­
dek współczesnych dyskusji na temaJUatopizmu J-ch-
osobliwością wydaje_sigj30wiem-tOr-że-nie wyklucza
~się~~bynajmniej mozliw^cLurzecżywistnienmutopii.
Wprost przeciwnie,_wcale^ni_erzadko_widzi się w jej
jjrzeczy^tnieniu_bliskie^i^realne^nieh.czpjeczeń^wo.
Z tego rodzaju obaw narodził się szczególny gatunek
literaturyLutDpiin^L-który niektórzy skłonni są uwa­
żać za typowy dla naszych czasów^a-nawel.iedYnvua-
ki iest-w-nich-możliwy^akj3isał Bertrand Russell:
„W naszym wieku, w^zjiacznej^mierze^pozbawianym
złudzeń, nie umiemy już wierzyć w marzenia utopi­
stów i społeczeństwa zrodzone z naszej fantazji od­
twarzają w wyolbrzymionej postaci zło, do którego
przywykliśmy w codziennym życiu" 2 .

l
C Walsh. op. ciU s. 117.
:
B. Russell, Przedmowa do książki S. Themersona Wykład profesora
Mmma. Warszawa 1958. s. 5.

189
* /-Owe^twor^nazywane bywają rozmaicie: utopiami
^ negatywn^iTaril^jop
mi_itd~Bez ich uwzględnienia nasz przegląd problema­
tyki utopizmu byłby rażąco niepełny.
Nasze dotychczasowe rozważania dotyczyły pomy­
słów i koncepcji nastawionych na znalezienie ideału,
na pokazanie wzoru dobrego~społeczeństwa. Intereso­
wał nas społeczny melioryzm, nie zaś utwory będące -
wedle określenia S. Lema - „[...] prezentacjami wyko­
lejeń i zwyrodnień społecznego melioryzmu"\ Pora te­
raz zająć się tymi licznym Lut worami przed^tawiający-
„mi-wyimafijnowane społgęzeństwar-kioie w żadnym
razie- za. idealnejJchodzić^bjLnieuTiogły, a także^ co
ważniejsze - nie byjy.takimi-w-0(^achj>woich twórców.
Wpio&L^ElZęd^iie^wizje-idi^itiiały budzić _me_za-
chwytJecz grozę. Chcialyjadsireczać. a nie zachęcać.
Pokazywały koszmary^a-nie-sielanki^
Wśród utworów tego rodzaju największą bodaj sła­
wą cieszą się: powieść.,A^HuxlQy^Mxm^jvs^aniały
r-£wat—(A$£2), uzupełniona później publicystyczną
książką Nowy, wspaniały świat odwiedzony po raz wtó­
ry, or^po^ei(LG^Orwella-fidLJ9W_Xi949). Inne
znane pozycje tej „czarnej1' serii to My E. Zamiatina
(1920), Pożegnanie jesieni Witkacego (1927), Pianola
K. Vonneguta, jr. (1952), 451° Fahrenheita R. Bradbu-
ry'ego (1953),
Wszystkie te utwory, a także dziesiątki podob­
nych, stanowią w istocie jiofllądpwą lekcję antyuto-
^pizmu^Argumenty, które przedstawialiśmy w po­
przednim rozdziale, zostają w nich sformułowane za
pomocą środków, z jakich zwykli korzystać autorzy
klasycznych opowieści utopijnych. Krytyka_utopi^-

* S. Lem. op. cit.. s. 337.

190
zmu przemawia tu za pośrednictwem obrazowana
"kt(kvcl^wjgac^k-mus^wyftl4dać doskonałość, jeśli
,narzucić4ąUudzionui^zJ.iczenia się z tym, czego
^chcą~~nxT s 3 w HaniF^zniesc^uu^zatracaJąT^w^ch
ceciUi^kiclVi—
' ^jTporo miejsca zajmuje w literaturze dystopijnej.J t
gj^^waJ^ycznego^u^zymusir C7ę$\ft opisuje ma s y ^ -
_jnjLpolicyjne^v-ktoi^chj^zUcMe służby czuwają nad
tynL^by^nic-nie-mogłazakłódcjynrgwarfeonei raz na
j^szegednomyślnoścu-Iak więc na przykład w spole-J
czeństwie, jakie przedstawia książka Bradbury'ego, tę­
pi się książki i prześladuje ludzi, którzy nie zaniechali
czytania. Co jednak dużo ciekawsze, twórcy utopii ne­
gatywnych wydają się nade wszystko zafascynowani
możliwością powstania takich społeczeństw, w któ­
rych nonkonformistów w ogóle nie będzie. Chodzi im
nie tyle o to, że bunt może być skutecznie tłumiony, ile
o to, że w człowieku można zabić potrzebę buntu i nie­
zależności.
^w4at-negatywnych-utopiLtQ_śwjat^wielkich wszech-
ogarniajgcych organizacji,rozporzadżajaaYch-nieogra- «
raczonymi, możliwościami-technicznymi, dziękjjctó-
rym rozwiązuje sięp^dwieczny^pjoblem^zeHa^
zatorów utopii: Jak.sprawić,,żeby-ludzieL.przyjmowali
^ p t z s z e m r a n i ą . t o , co,bez~ich udziałuzostakuiznane-za
najbarjdziej.dla.nichodpowiednierOwe cudowne środ­
ki techniczne pozwalają już to manipulować dowolnie
„normalnymi" ludźmi, już to tworzyć posłusznych ho-
munculusów, którymi można kierować za pomocą
najprostszych bodźców fizycznych.
Na pozór całe podobieństwo tego rodzaju utworów
do omawianej w tej książce literatury sprowadza się
do zastosowania chwytu literackiego, w jakim gusto­
wało wielu utopistów, a mianowicie opisu mniemanej

191
jgodróży-.w przestrzeni lub czasie._Prohlem jest jed­
nak szerszy i bynajmniej nie formalnoliteracki jedynie.
Ograniczenie się do tego jednego wymiaru podobień­
stwa bytoby tu tak samo nie na miejscu jak w przy-
r
padku utopii pozytywnejvPokrewicństwoaUx)pii nega­
tywnych-z-pożyty wnvm U iesL w istocie pokrewień-
__ stwem sposobów widzenia świata. I j u ^ t u ^ a m S l l o
czynienia ze światem biało-czarnym ^chociaż wartn<śrj
ulegają odwróceniu i białe staiejsie.czarnvmT aczarne
t białym.
Rozważania o utopiach negatywnych najlepiej bę-
^dzie zacząć od spostrzeżenia bardzo banalnego: ideały
ludzkie nie są jednolite. To, co jednym wydaje się zba­
wienne, dlardrugichbędzie zapowiedzią Katastrofy To,
co pociąga-jednych, drugich^moze^odpychać.-W^Wert
Two Skinnera - utopia proponująca rozwiązanie głów­
nych problemów ludzkich za pomocą behawiorystycz-
nej inżynierii - wzbudza entuzjazm jednych czytelni­
ków (próbowano nawet wprowadzić ją w życie w ko­
munach Walden House i Twin Oaks), podczas gdy in­
ni nazywali ją „haniebną utopią" Dobrym przykła-
Odem są też wizje społeczeństwa technokratycznego,
które jednym ludziom jawią się jako obietnica nieosią­
galnego w przeszłości rozumnego ładu, podczas gdy
innym wydają się zapowiedzią obumierania świata
prawdziwie ludzkiego. Jak zauważa Margaret Mead,
«[-•] Hiąrz£i^j^nego_człowiek^ąJ^zm^remjnne-
g o ^ S n y ludzkości o wyspie szczęśliwej nie są - jak
'mieliśmy już okazję zauważyć - snami o jednej i tej sa­
me Utopii. Tak samo nie ma i nie było w rzeczywistym
świecie społeczeństwa tak złego, które przynajmniej

4
M. Mead, Tomird Moro Vivid Utopias, w: G. Kateb (red.). Utopia, cyt.
wyd., s. 44.

192
niektórym ludziom nie wydawałoby się najlepszym ze
światów. I to nie tylko ludziom, którzy mieliby w tym
jakiś ewidentny interes.
Przypatrzmy się niektórym dawnym utopiom,
a przekonamy się rychło, że stosunki pomyślane jako
idealne wyglądają nierzadko mało zachęcająco. Nie­
chętnie zapewne zostalibyśmy obywatelami Państwa
Platona, gdzie strażnicy czuwali między innymi nad
tym, jak się strzyc, jak ubierać, jakie tańce tańczyć, ja­
kiej słuchać muzyki, jakich czytać poetów. Niewielu
z nas gustowałoby zapewne w życiu płciowym zorga­
nizowanym na wzór Państwa Słońca T. Campanelli:
„Ponieważ w czasie ćwiczeń fizycznych, wszyscy męż­
czyźni i kobiety, zwyczajem starożytnych Spartan, wy­
stępują nago, sprawujący nadzór przełożeni mogą roz­
poznać, kto jest już zdolny do stosunku płciowego,
a kto jest zbyt słaby i jacy mężczyźni i kobiety odpo­
wiadają sobie wzajem pod względem budowy ciała.
W taki sposób co trzeciej nocy dopuszczają, po do­
kładnym obmyciu się uczestników, do miłości płcio­
wej. Kojarzą przy tym niewiasty rosłe i urodziwe z męż­
czyznami silnymi i ochoczymi, niewiasty otyłe z męż­
czyznami chudymi, a szczupłe z otyłymi, by dogodnie
i z pożytkiem dopełniali się obopólnie. Wieczorem
przychodzi młodzież i zaściela im łóżka, po czym idą
spać, tak jak im każe przełożony i przełożona, I nie
rozkoszują się stosunkiem, dopóki nie strawią pokar­
mu i nie pomodlą się do Boga. W sypialniach sto­
ją pięknie wykonane posągi najsławniejszych mężów,
na które niewiasty patrzą, a potem spoglądają przez
okno na niebo, prosząc Boga, aby raczył dać im pełno­
wartościowe potomstwo. Niewiasta i mężczyzna śpią
w dwóch oddzielnych pokoikach aż do chwili od­
powiedniej do stosunku. Dopiero wtedy przełożona

193
wstaje i otwiera z zewnątrz drzwi obydwu pokojów.
Godzinę tę ustala astrolog i lekarz [...]"5.
Niezbyt pociągająca wydaje mi się również wizja
Dom Deschampsa: „Identyczne obyczaje [...] uczynią,
jeśli się można tak wyrazić, z różnych mężczyzn i ko­
biet takich samych mężczyzn i takie same kobiety. Ro­
zumiem przez to, że z czasem zaistnieje między nami
znacznie większe podobieństwo niż to, które obserwu­
jemy dziś wśród dzikich zwierząt tego samego gatun­
ku najbardziej do siebie podobnych"6.
Podejrzewam także, iż niejednego z nas nie za­
chwyciłby na przykład obraz gigantycznej pracowni
kapeluszy opisanej w Podróży do Ikar ii przez Cabeta:
fasony nie ulegają żadnym zmianom po ustaleniu ich
f"przez odpowiednio kompetentną komisję (ciekawe
zresztą, że wszyscy utopiści nie cierpią mody; nie ma
dla niej miejsca w zrytualizowanym świecie, jaki opi-
l sują); praca podzielona jest tak drobiazgowo, że każ­
dej z dwóch i pół tysiąca robotnic przypadają do wy­
konania jedynie bardzo proste i czysto mechaniczne
czynności; nie rozmawia się, aby lepiej słyszeć polece­
nia przełożonych; od czasu do czasu śpiewa się hymn
na cześć założyciela szczęśliwej społeczności oraz pie­
śni o radościach życia fabrycznego.
Mniejsza w tej chwili o to, że każdemu z takich
fragmentów można zwykle dać również całkiem przy­
chylną, a więc mniej dosłowną, interpretację. W ogóle
źle jest czytać utopie, widząc w nich każdy szczegół
oddzielnie, a nie w ramach całości. Wartość utopii nie
polega nigdy na wartości rozwiązań szczegółowych,
które zresztą są bardzo często wprowadzane tylko dla-

- T. Campanella. Państwo Słońca. Warszawa 1954, s. 73-74.


h
Cyt. wg Filozofii francuskiego oświecenia, cyl. wyd.. s. 45.

194
tego, że wymaga tego konwencja literacka. Romans
utopijny nie znosi niedomówień: zawarty w nim opis
musi być maksymalnie kompletny, choćby nawet autor
nie miał w pewnych sprawach nic do powiedzenia.
Błąd wielu krytyków utopizmu polega na wyłapywa­
niu absurdalnych detali i dowodzeniu na ich podsta­
wie, że absurdalne jest wszystko. W utopiach należy
raczej widzieć całościowe propozycje alternatywnego
ładu społecznego, których wartość nie zależy li tylko
ani nawet głównie od wartości rozwiązań szczegóło­
wych. Ale i ten prinkt widzenia nie zmienia faktu da­
leko posuniętego zróżnicowania ludzkich ideałów; nie
ma zgody nawet co do spraw najbardziej zasadniczych
i szczęście jednych jest nieszczęściem w oczach innych
ludzi.
Pisząc o tym mam, oczywiście, na myśli nie tylko,
a nawet nie przede wszystkim zróżnicowanie gustów
indywidualnych. Podstawowe znaczenie mają tutaj róż­
nice społeczne, a więc zwłaszcza różnice interesów
grupowych oraz tradycji kulturowych. Rozumie się sa­
mo przez się, iż na przykład ideał wspólnoty dóbr bę­
dzie ideałem raczej ludzi owych dóbr pozbawionych
aniżeli tych, którzy mają je w obfitości. Od ludzi i sy­
tych i zatroskanych nade wszystko o linię trudno ocze­
kiwać marzeń o krainie (był taki piękny kraj Cocka-
nyngen), gdzie „[...] na wszystkich ulicach stoją pięk­
ne stoły, nakryte białymi, czystymi obrusami. Na nich
chleb i wino, mięso i ryby, tak że przez cały dzień moż­
na jeść i pić, ile serce zapragnie, bez żadnych za-
7
prosin" . Tak samo wspomniana w jednym z cytatów
reglamentacja życia płciowego mogła wydawać się

7
Por. J. Krzyżanowski. Mądrej głowie dość dwie słowie. Warszawa 1975,
t. I, s. 266-267.

195
czymś znakomitym kalabryjskiemu mnichowi sprzed
trzech przeszło stuleci, podczas gdy człowiek współ*
czesny (czy tym bardziej oświeceniowy libertyn) od­
niesie się do niej z odrazą*
Nie trzeba zresztą rozwodzić się szerzej nad tą
sprawą, chociaż dla samych utopistów nie była ona
wcale oczywista, skoro szukali takiego wzoru dobrego
społeczeństwa, który miałby powszechne zastosowa-
^*(hie. Ważny jest dla nas wnir^pk- ntnpi^ mftfle_j>rze-
j3bfażać s i ę w negatywną utopię, eutopia w dystopię
jeżeli podejść do niej z innym systemem wartości, zjn-
nymi aspiracjami, interesamiT potrzebami pnstami.
Można Jedy^owiedzie4i_LŁ granica między,utopia
pozytywną i negatywmTjest do pewnego stopnia płyp-
na: to, co być powinno, może w oczach innego czło­
wieka jawie się jako to, czep;o właśnie hyć n i e
u{M>-w44VJij0u-Dla cytowanego w. poprzednim rozdzia- /
le socjologa; R. Dahrendorfa, słowo utopia - kojarzo­
ne przez niego z zamiłowaniem do niezmienności spo­
łecznej, uniformizmu i izolacjonizmu - stanie się syno­
nimem tego wszystkiego, czego najbardziej należy się
wystrzegać. Wszelkie utopie będą dla niego odstrasza­
jącym przykładem, czyli pełnić będą tę samą funkcję,
jaką zdaniem innych autorów pełnią wyłącznie tzw.
utopie negatywne.
Tę płynność wartości najlepiej bodaj zilustruje pe­
wien przykład historyczny. Otóż Edmund Burkę - an­
gielski mąż stanu, który swojej działalności w okresie
rewolucji francuskiej zawdzięcza zasłużony tytuł kla­
syka nowoczesnego konserwatyzmu - napisał był
w młodości niewielki utwór utopijny w duchu anarchi­
stycznym. Fakt ten odnotowany zgodnie przez biogra­
fów stał się przedmiotem nader znamiennego sporu.
Według jednych badaczy w owym utworze znalazły

196
odbicie rzeczywiste poglądy młodego Burke'a, któ­
remu nie śniło się jeszcze o zostaniu konserwatystą.
Zdaniem innych, Burkę nigdy takich poglądów nie
miał i chodziło mu wyłącznie o ośmieszenie przeciwni­
ków przez doprowadzenie ich zapatrywań do absurdu,
czemu to właśnie poświęcone być miało wspomniane
dziełko. Stary Burkę sam zresztą ponoć tak właśnie
sprawę tłumaczył, ale trudno mu tu zaufać.
Mamy więc oto sytuację, w której na podstawie sa­
mego tekstu nie sposób orzec, z jaką utopią mamy do
czynienia: pozytywną czy negatywną. Aczkolwiek takie
przypadki zdarzają się tylko wyjątkowo, morał tej histo­
ryjki jest jednoznaczny. Nie da się raz na zawsze okreś^*
lić granicy miedzy „pozytywnością" i „negatywnością"
Wnikać trzeba w intencje autora, badać recepcję dzieła,
studiować historyczny kontekst, w jakim pojawiają się
dane idee. W szczególności liczą się tu intencje i recept
cja. Chciałoby się wręcz powiedzieć, że wszystko zależy
od tego, jaki cel dydaktyczny postawił sobie autor oraz
jak został zrozumiany przez czytelników.
Mówiliśmy już, że utopijność w znaczeniu szer­
szym niż formalnoliterackie nie przysługuje ideolo­
giom raz na zawsze, lecz cechuje je w pewnych histo­
rycznych warunkach. To samo można powiedzieć
o utopiach negatywnych. Dlatego m.in. uważam je za
zjawisko o wiele starsze aniżeli głośne utwory Huxleya
czy Orwella.
Skoro owa granica jest płynna, walka ideologicz­
na może polegać nie tylko na przeciwstawianiu włas­
nego ideału ideałowi innych ludzi, ale również na ta­
kim przedstawianiu ideału swoich przeciwników, by
nie wydawał się ideałem, ale stał się odrażający. Cho­
dzi o takie jego przedstawienie, które eksponuje to
wszystko, co na gruncie danej kultury czyni ów ideał

197
czymś nie do przyjęcia, uraża takie lub inne najświęt­
sze uczucia i wchodzi w konflikt z uznanymi warto­
ściami. Wydaje się, że tego rodzaju operacja leży u pod­
staw tzw. utopii negatywnych, a w każdym razie znacz­
nej ich części, w związku z czym są one bardziej po­
spolite, niż się to na pozór wydaje.
Komunistyczne utopie głoszą likwidację własności
prywatnej. Kontrutopista powie, że w komunizmie
nikt nie będzie miał własnej szczotki do zębów. Komu­
niści krytykują burżuazyjną rodzinę. Antykomuni­
styczna kontrutopia zrobi z tego ideę wspólności żon,
mogąc się zresztą powołać na niejedną ze staroświec­
kich utopii komunistycznych. Znajdzie się w końcu
ktoś, komu starczy talentu literackiego, by owe do­
mniemane okropności przedstawić w przemawiający
[ do wyobraźni sposób. Nawiasem mówiąc, autorzy uto­
pii negatywnych mają zadanie ułatwione: ten satyrycz­
ny gatunek stwarza rozleglejsze pole do popisu niż dy-
\ daktyczna z konieczności utopia klasyczna. Przede
wszystkim ludzie, których się opisuje, mogą być po­
dobni do ludzi z krwi i kości, jakich każdy widział na
własne oczy.
Z doraźnej publicystyki politycznej wyrastają nie­
kiedy bezpośrednio rozwinięte utopie negatywne.
Można tu powołać się na przykład niewielkiej ksią­
żeczki E. Rychtera pt. Obrazki socjalistycznej przy­
szłości według Bebla, gdzie ten aktualnopolityczny ro­
dowód utopii negatywnej widoczny jest szczególnie
wyraźnie. Książeczka ta miała służyć kompromitacji
zasad wyłożonych przez Augusta Bebla w niezwykle
w swoim czasie popularnej (kilkadziesiąt wydań) pra­
cy Kobieta i socjalizm (1879). Bebel spróbował poka­
zać, jak będzie wyglądało społeczeństwo socjalistycz­
ne, uwydatniając wszystkie jego powaby. Rychter opi-

198
suje dość drobiazgowo sytuację, jaka -jego zdaniem -
wytworzyłaby się w Berlinie po zwycięstwie socjalde­
mokratów, i stara się wykazać, że będzie nie lepiej,
lecz dużo gorzej. Hasła społeczne Bebla zostały poka­
zane w krzywym zwierciadle icH domniemanych spo­
łecznych skutków. Książeczka Rychtera była utworem
dość prostackim, ale dzięki temu ma ona tę zaletę, że
wyjątkowo wyraźnie ujawnia wspomniane przejście
od pewnego typu publicystyki do negatywnej utopii.
„Patrzcie, do czego to prowadzi!"- wołał dziennikarz,
nie poprzestając w tym przypadku na ogólnikowych
ostrzeżeniach, gdyż formułował za pomocą „mówią­
cych obrazów'5 rozwiniętą hipotezę na temat niebez­
pieczeństw socjalizmu. Chwyt mógł być z pewnością
propagandowo skuteczniejszy niż na przykład bezpo­
średnie kwestionowanie zasadności socjalistycznej
krytyki kapitalistycznej organizacji produkcji i po­
działu dóbr. Trzeba zresztą przyznać, że owe obrazy
były - jak dziś już wiadomo - całkiem realistyczne.
Rychter przewidział na przykład konieczność wysta­
wania w długich kolejkach, a także inne sytuacje zna­
ne nam z czasów tzw. realnego socjalizmu.
Podobny schemat odnajdziemy w utworach bar­
dziej literacko wyrafinowanych, które są doprowadze­
niem do absurdu idei przeciwników politycznych, de­
monstracją rzeczywistych lub domniemanych niebez­
pieczeństw, jakie kryje w sobie realizacja tych idei.
^PnVg7ii^^_spnłftr7pńRtivn ] iu-lftAryfth (jnlr n O r w p l l a )
„wojnajojioknj", „wnlnnśń fp niewolnictwo". ..niewie­
dza to siła"^przestrzegaia przed okazaniem zbytnie-
11
go zaufania rzecznikom wninmr^jyjcoj i wiftd7;y
~"*Zlegó punktu widzenia klasyczną utopią negatyw­
ną są Biesy Dostojewskiego (1870) - ta wielka polemi­
ka z nihilizmem przeprowadzona środkami jego kom-

199
promitacji poprzez ujawnienie nieuchronnych rzeko­
mo skutków. Kreśląc obraz „szigalewszczyzny" jako
systemu zbudowanego na niewolnictwie, zbrodni
i szpiegostwie, autor stara się narzucić czytelnikowi
przekonanie, że wszelkie zakwestionowanie obecnego
systemu wartości pociągać musi za sobą takie właśnie
straszliwe konsekwencje.
Bakunin i Nieczajew pisali w Katechizmie rewo­
lucjonisty (1869): „Rewolucjonista gardzi opinią pu­
bliczną, gardzi obecną moralnością społeczną, nie­
nawidząc jej we wszystkich jej przejawach. Moralne
dla rewolucjonisty powinno być to, co współdziała
z rewolucją, niemoralne i przestępcze to, co jej zawa­
dza. Wszelkie roztkliwiające człowieka uczucia: po­
krewieństwa, przyjaźni, miłości, wdzięczności, a także
honoru, powinny,ustąpić. Jedynym marzeniem rewo­
lucjonisty jest niszczenie bez miłosierdzia i litości" 8 .
Dostojewski, biorąc takie idee za model, obmyślił
„szigalewszczyznę'' jako przykład stosunków między­
ludzkich opartych na ich zastosowaniu. Polemista
może posługiwać się również ujawnieniem domniema­
nych konsekwencji praktycznych poglądów przeciwni­
ków. Od jego uczciwości i talentu zależy to, w jakiej
mierze operacja taka sprowadza się do ordynarnej in­
synuacji, w jakiej natomiast czyni możliwym uchwyce­
nie jakichś istotnych aspektów krytykowanej ideologii
czy też skutków jej możliwych zastosowań. W każdym
bądź razie powstaje utwór przypominający pod wzglę­
dem swych właściwości formalnych klasyczne utopie:
jest obrazem rzeczywistości doskonale jednorodnej.
C Różnica polega na tym, żejyyórca utopjijiegatyw-
^ nej nie ujawnja^na ogół^łasnego ^systemu jyartości.

H
Cyt. wg S. Cata-Mackiewicza. Dostojewski, Warszawa 1957, s. 203.

200
W każdym razie nie musi tego robić. Na podstawie
JSfowego, wspaniałego świata A. Huxleya możemy z ca­
łą pewnością powiedzieć jedynie, że autor był antyto-
talitarystą. Poza tym mógł być równie dobrze konser­
watystą jak liberałem, socjaldemokratą czy apolitycz­
nym pięknoduchem. Wiedzę o poglądach pozytyw­
nych musimy w takich przypadkach czerpać z innych
źródeł lub zdobywać ją poprzez żmudną analizę tek­
stu, w którym nie zostały wprost wyłożone. Pisarz tar
ki zajmuje się ideałem nie własnym, lecz cudzym.
Miast propagować swą własną wizję dobrego społe­
czeństwa (może jej zresztą w ogóle nie mieć), zajmuje
się dyskredytowaniem wizji swoich przeciwników. Są
to czarne msze utopizmu.
Jeżeli jednak mówimy tu o kontrutopiach, to nie
dlatego bynajmniej, że chcemy w tej książce uwzględ­
nić również literaturę krytyczną czy antyutopijną.
Powodem nie jest także wspomniana obfitość po­
dobieństw formalnych między utopiami pozytywnymi
i negatywnymi, korzystającymi przecież nierzadko
z tych samych form literackich: powieści, podróżniczej
relacji czy powiastki. Podobieństwa te nie są wcale re­
gułą, gdyż tak jak wszelka utopia, utopia negatywna
nie jest koniecznie związana z takim, a nie innym spo­
sobem wypowiedzi. Równie dobrze może nią być na
przykład rozprawa o tym, do czego doprowadziłoby
zrealizowanie jakichś społecznych postulatów czy też
jakiejś innowacji technicznej. Równie dobrze mogą to
być nie całkiem sprecyzowane obawy co do tego, jak
będzie wyglądał świat w przypadku sukcesu strony
przeciwnej. Wspólna jest tu pewna postawa wobec ide­
ałów i dążeń innych ludzi czy grup, wobec ich utopii.
Utopizm owego sposobu myślenia polega, jak s i ę ^
wydaje, na tym, że świat rozpatrywany jest tak samo •
V
201
jak w „klasycznych", czyli pozytywnych utopiach, ja­
ko świat rozszczepiony na dobro i zło, świat bez świa­
tłocieni. W utopiach pozytywnych daje się sumarycz­
ne ujęcie cech doskonałego społeczeństwa; w utopiach
negatywnych - równie sumaryczne ujęcie społeczeń­
stwa złego, jakie mogłoby zaistnieć lub jest bliskie za­
istnienia. W obu przypadkach przedmiotem opisu jest
całość bezwzględnie jednolita: całkowicie dobra lub
{^całkowicie zła. Utopista pozytywny kreuje społeczeń­
stwo wolne od wszelkiego zła; utopista negatywny kre­
tuje społeczeństwo totalnie złe.
Biesy Dostojewskiego są tu znowu przykładem naj­
lepszym: krytykowany przez autora „nihilista" nie może
być zły pod jakimś jednym względem, dobry natomiast
pod innymi względami. Musi być totalnie zły. Skoro się
buntuje, może równie dobrze ugryźć w ucho gubernato­
ra, jak popełnić morderstwo polityczne, ciągnąć za nos
człowieka ogólnie szanowanego i przeczyć istnieniu Bo­
ga, dopuszczać się seksualnych ekscesów i rozrzucać
rewolucyjne proklamacje. Po drugiej stronie barykady
znaleźć się musi całe zło, cały brud, „wszystkie diabły
i diabliki" Tak samo utopiści pozytywni umieszczali
tam wszystkie anioły i aniołki. Świat zarówno utopisty,
jak i antyutopisty, jest zawsze światem podzielonym.
f Trudno jednoznacznie stwierdzić, w jakim stosun-
* ku negatywna utopia pozostaje do świata istniejącego,
do panujących stosunków społecznych. W pewnych
przypadkach złemu ideałowi przeciwstawia ona po
prostu dobrą rzeczywistość lub rzeczywistość dosta­
tecznie dobrą, aby można, ją było wystarczająco po­
prawić poprzez cząstkowe zabiegi reformatorskie.
Podszewką utopii negatywnej bywa apologetyka.
Światu, jakiego chcą inni, przeciwstawia się wtedy
^własny gotowy świat pozbawiony wszelkiego ryzyka.

202
Nadmiernie jednak uprościlibyśmy sprawę, gdyby­
śmy w negatywnych utopiach dopatrzyli się jedynie
odwrócenia, charakterystycznej dla utopii pozytyw­
nych, opozycji ideału i rzeczywistości. Przedmiotem
ich bywa bowiem nie tylko kompromitacja -czyjegoś
idgału-w-imięjakiejś akceptowanejJ).ez,zastrzgżcń rze-
czywistości, lecz^również^kompromitacja^rzeczyjyis^
tości-w^imię-jakiegoś-nie-ujawnionego^ bezpośrednio
ideału^ Zabieg ten odbywa się według analogicznego
schematu: pewne cechy rzeczywistego świata dopro­
wadza się do skrajności, do absurdu, do formy ideał- (
nie czystej, chociaż jest to w tym przypadku realny
świat, nie zaś świat wydedukówany z ideału przeciwni­
ków politycznych. Przy okazji kompromituje się, oczy­
wiście, ideały jego obrońców.
Utopiści pozytywni tworzyli świat konsekwentnie
dobry; utopiści negatywni powołują do życia świat
konsekwentnie i^złyA Tworzywem tego ostatniego mogą
być jednak zarówno czyjeś idee, jak i stosunki panu­
jące. Demaskuje się w ten sposób domniemane kon­
sekwencje tych stosunków lub uwydatnia takie ich
cechy, które nieuważnemu obserwatorowi mogłyby
umknąć z pola widzenia. Rzeczywistemu złujiodajel
się .wyrazistości, pokazując,, że-to,- co ^obecnie^wydaje *
się jeszcze^pozbawionym, większego, znaczenia .margi-
nesemTjutro może stać się dominantą życia zbiorowe­
go. W ten sposób antyutopia ujawnia na przykład nie­
bezpieczeństwa związane z rozwojem techniki i wyko­
rzystaniem jej na obszarach innych niż panowanie nad 1
rzeczami. _J
Tak rozumiana utopia negatywna towarzyszyła nie^l
rzadko utopiom pozytywnym; była ich podłożem i uzu­
pełnieniem. Jeżeli mówię „nierzadko", to nie dlatego,
by jakakolwiek utopia mogła się bez tego obejść, ale

203
dlatego, że utopiści nie zawsze zadawali sobie trud arty­
kulacji swej negatywnej utopii. Wydaje się jednak, że
I zawsze stanowiła ona integralny składnik ich poglądów.
L? Tak na przykład Rousseau kreślił, z jednej strony,
pozytywną utopię sielskiego życia, z drugiej natomiast
tworzył negatywną utopię w postaci obrazu miasta
jako wielkiej pustyni zabijającej autentyczne uczucia
ludzkie. Społeczność mądrych koni Houyhnhnmów
z czwartej części Podróży Guliwera egzystowała obok
społeczności odrażających Jahusów, których Swift -
ten, jak pisał Cioran, „utopista bez nadziei"- świado­
mie upodobnił do ludzi. W Żelaznej stopie Jacka Lon­
dona kontrapozycją odległej Republiki Braterstwa
była pełna koszmarów wizja najbliższej przyszłości.
Przykładów tego rodzaju kombinacji można byłoby
przytoczyć bardzo wiele. Nie powinno nas to dziwić,
jeśli zważymy osobliwość utopijnego stosunku do rze­
czywistości.
Z tego punktu widzenia nie sposób dać wyczer­
pującej charakterystyki utopizmu bez odwołania się
w jakimś zakresie do problematyki utopii negatywnej.
W tym rozdziale interesuje nas jednak przede wszyst­
kim jej zdolność do samodzielnego życia.
Samodzielność ta będzie względna o tyle, o ile kry­
tyka jest zawsze krytyką w imię czegoś. Nie ma w isto­
cie ideologii czy postaw „nihilistycznych" w dosłow­
nym znaczeniu: jeśli nawet odrzuca się „wszystko11,
wartością nie kwestionowaną pozostaje nonkonfor-
mizm, sprzeciw, bunt, wolność. Świat może być zły
tylko ze względu na wartości wyznawane przez ludzi,
którzy go za zły uważają. Jeżeli negatywna utopia mo­
że się „usamodzielnić", to w tym tylko sensie, że owe
wartości pozostają nie uświadomione, utajone lub
uznane za nazbyt oczywiste, aby je systematycznie

204
wykładać. Czasem wierzy się, co prawda, w ich nie­
uchronną zagładę, ale nie zastępuje się ich przecież
żadnymi innymi. Sytuacje takie powołują jednak do
życia negatywne utopie jako samodzielny, jeśli można
tak powiedzieć, gatunek ideologiczny.
Wspomniany wyżej Swift, zdając sprawę z podróży
do kraju Balnibardów, opisuje tamtejszą Akademię,
w której uczeni zajmują się przeróżnymi idiotyzmami.
Oto jeden stara się wyciągnąć z ogórków promienie
słoneczne, drugi - przerabiać kał na pokarm, trzeci -
wytwarzać saletrę z lodu itd. Jeden z tych uczonych
„[...] wynalazł^ sposób uprawiania roli wieprzami,
a tym samym oszczędzania kosztu na konie, woły, pług
i oraczy. Oto, jaki jest ten sposób: Na jednym łanie
ziemi zakopuje się w odstępach sześciu cali i na głębo­
kości ośmiu żołędzie, daktyle, kasztany i tym podobne
owoce, które wieprze lubią. Wtenczas wypuszcza się
na pole sześćset lub więcej tych zwierząt, które noga­
mi i pyskiem tak ziemię rozkopują, że na niej wybor­
nie siać można, a co większa, że ją razem gnoją zwra­
cając to, co z niej wydobyły. Nieszczęściem zrobiono
doświadczenie i prócz tego, że wynalazek okazał się
kosztowny, rola nic prawie z siebie nie wydała. Nie
wątpiono jednak, że ten wynalazek da się jeszcze kie­
9
dyś udoskonalić" .
W utopii takiej nie chodzi jak w Nowej Atlanty­
dzie Bacona i wielu innych utopiach „naukowych"
o pokazanie wyobrażalnych możliwości nauki, lecz
o skompromitowanie aktualnego sposobu jej upra­
wiania. To paszkwil, a nie projekt. Autor nie musi
mieć własnej koncepcji nauki, nie musi pokazywać,
jaką nauka być powinna. Nie musi nawet tego wie-

i}
J. Swift. Podróże Guliwera. Warszawa 1951. s. 262.

205
dzieć. Negatywna utopia wymaga jedynie ostrości
widzenia sytuacji obecnej.
Fielding w Wielkim Jonatanie Wildzie nie musiał
pokazywać, jak powinno wyglądać życie polityczne:
wystarczyło, że biografię brytyjskiego premiera przed­
stawił w formie biografii notorycznego łotra, króla
I złodziei - Wilda. Diderot w Co o tym myślicie? nie po­
trzebował wykładać zasad swojej filozofii, ponieważ
zamysł powiastki polegał na tym, by wydobyć na jaw
absurdy światopoglądu religijnego. Tak samo Podróż
do Ciemnogrodu Stanisława Kostki Potockiego nie mu­
siała zawierać żadnego pozytywnego programu. Cele
\ tego rodzaju utworów były inne.
P A. Huxley w Nowym, wspaniałym świecie poprze-
staFmT przedstawieniu odrażającego obrazu ..społe-L
czeństwa masowego" złożonego z żało^ych lydziloSu/
pozbawioiiychżycia wewnętrznego i poruszających się
poH wpływem zewnętrznych bodźców, które wysyłają
nieliczni członkowie warstwy kierowniczej^ Jak wiado­
mo z innycłTjego utworów, sam Huxley miał nader
określony ideał społeczny, nawiązujący do zeszłowiecz-
nego liberalizmu. Był też autorem - co prawda dużo
później - utopii pozytywnej pt. Wyspa. Jednakże z No­
wego, wspaniałego świata ideału można się tylko do­
myślać ze sposobu i adresu krytyki, sam zaś autor nie
robi niczego, aby to czytelnikowi ułatwić. Formuje
przede wszystkim jego postawę krytyczną.
Ta „nieobecność" ideału miewa, jak się wydaje,
rozmaite źródła. W pewnych przypadkach - powołaj­
my się na przykład Diderota - cała rzecz polega chy­
ba na przyjęciu swoistej metody wypowiedzi, i to przy­
jęciu na doraźny jedynie użytek. W innych swoich
utworach ten sam autor kreślić będzie takie lub inne
utopie pozytywne.

206
Przypadek Swifta okazuje się bardziej złożony, po­
nieważ ów negatywny punkt widzenia wiąże się z całym
jego poglądem na świat, w którym nie ma bodaj wcale
wiary w dobre cechy ludzkości. Jest to jeden z nielicz­
nych pisarzy, którzy tworzyli pamflety nie na ludzi, ale
na ludzkość. Pod tym względem Swift wydaje się bliski
autorom negatywnych utopii XX wieku, które chyba są
częściej sprawą światopoglądu niż maniery pisarskiej. _
Pisarze tacy jak Orwell czy Huxley skłonni są często »
protestować; przeciwko istniejącemu światu nie mniej
gwałtownie od swoich poprzedników. Są równie głębo­
ko przeniknięci niechęcią do kompromisów i ustępstw,
ale nie mają już dawnej wiary. Czują, że nie wolno im
akceptować zła, ale nie potrafią się angażować w pro­
pagandę dobra, ponieważ wydaje się im ono już to
czymś wątpliwym, już to skazanym nieuchronnie na ^
porażkę. Są z rodu sceptyków lub katastrofistów. Przy^_J
jęli do wiadomości rezultaty krytyki utopizmu, jaka roz­
winęła się w ciągu ostatniego stulecia. Wiedzą, że dobro
może w praktyce obracać się w swe przeciwieństwo.
Wiedzą także, że niemal wszystko stało się dziś tech­
nicznie możliwe. Dlatego ich negatywna utopia jawi się
jako negacja dawnych utopii pozytywnych, chociaż kie­
dy indziej te dwa sposoby patrzenia na świat społeczny
mogły się wzajemnie dopełniać. Z niegdysiejszego uto­
pizmu pozostaje przeciwstawność dobra i zła, ale tylko
to drugie ukazuje się w pełnym świetle dnia.
Nasza współczesność istotnie wydaje takie „samo-~^
dzielne" utopie negatywne częściej, aniżeli epoki po­
przednie. Charakterystyczne jest również to, że roz : ~
kwit literatury fantastycznonaukowej nie jest w żad­
nym razie tożsamy z renesansem utopii społecznej.
Nie znaczy to wszakże, że czas pozytywnych utopii się - ]
skończył. Utopie takie ciągle powstają, a negatywne^

207
utopie, być może, użyźniają nawet grunt pod ich upra­
wę. Świadomość zła otwiera drogę marzeniom, choć­
by nawet ci, którzy zło ukazują, nie byli do marzeń
zdolni. Gdyby nie negatywna utopia atomowej zagła­
dy ludzkości, kto wie, czy takiego znaczenia nabrała­
by największa utopia naszych czasów: utopia świata
bez wojen? Gdyby nie negatywna utopia samozatrucia
ludzkości, kto wie, czy taką popularność uzyskałby
ekologizm? Tak więc powtarzam: nie trzeba wznosić
muru między utopią pozytywną a utopią negatywną.
T ^Utopjejieg^tywne wydają się więc utopiami w peł-
_ nym tego sława—^nara^niiu chor, utopiami bardzo
v szczególnego rodzaju. Jeśli pominąć ich możliwe za­
stosowanie jako instrumentów propagandy zacho­
wawczej lub reformistycznej, to przyjdzie je uznać za
świadome lub nieświadome manifestacje potrzeby lep-
szego^w^tftT-odeywy^npj nawet przez ludzi^ktorzy
, samij)dkrvć go nie umieją.
Negatywna utopjąjnożaJbyć-jak-każdaianaju topja^
wołaniem o zmianę stosunkoaL^anuiajgyck^iesL^p-
wjemjctLdiagnoząr-Jak-wszelka utopia burzy ona za­
dowolenie z tego, co jest, pali mosty miedzy rzeczywi­
stością i powinnością. W tym sensie dokonuje tej sa­
mej pracy, co optymistyczni projektodawcy społecz­
ności idealnych. Pokazuje świat, w którym istnieją za­
wsze jakieś albo-albo, zasadnicze konflikty i wybory.
Jest dodatkowym dowodem nieśmiertelności utopi-
zmu, który skądinąd stara się ośmieszyć i skompromi­
tować. Nasuwa się wszakże pytanie, czy* współczesny
utopizm może być tym samym utopizmem, którym
zajmowaliśmy się do tej pory.
niektórym ludziom nie wydawałoby się najlepszym ze
światów. I to nie tylko ludziom, którzy mieliby w tym
jakiś ewidentny interes.
Przypatrzmy się niektórym dawnym' utopiom,
a przekonamy się rychło, że stosunki pomyślane jako
idealne wyglądają nierzadko mało zachęcająco. Nie­
chętnie zapewne zostalibyśmy obywatelami Państwa
Platona, gdzie strażnicy czuwali między innymi nad
tym, jak się strzyc, jak ubierać, jakie tańce tańczyć, ja­
kiej słuchać muzyki, jakich czytać poetów. Niewielu
z nas gustowałoby zapewne w życiu płciowym zorga­
nizowanym na wzór Państwa Słońca T. Campanelli:
„Ponieważ w czasie ćwiczeń fizycznych, wszyscy męż­
czyźni i kobiety, zwyczajem starożytnych Spartan, wy­
stępują nago, sprawujący nadzór przełożeni mogą roz­
poznać, kto jest już zdolny do stosunku płciowego,
a kto jest zbyt słaby i jacy mężczyźni i kobiety odpo­
wiadają sobie wzajem pod względem budowy ciała.
W taki sposób co trzeciej nocy dopuszczają, po do­
kładnym obmyciu się uczestników, do miłości płcio­
wej. Kojarzą przy tym niewiasty rosłe i urodziwe z męż­
czyznami silnymi i ochoczymi, niewiasty otyłe z męż­
czyznami chudymi, a szczupłe z otyłymi, by dogodnie
i z pożytkiem dopełniali się obopólnie. Wieczorem
przychodzi młodzież i zaściela im łóżka, po czym idą
spać, tak jak im każe przełożony i przełożona. I nie
rozkoszują się stosunkiem, dopóki nie strawią pokar­
mu i nie pomodlą się do Boga. W sypialniach sto­
ją pięknie wykonane posągi najsławniejszych mężów,
na które niewiasty patrzą, a potem spoglądają przez
okno na niebo, prosząc Boga, aby raczył dać im pełno­
wartościowe potomstwo. Niewiasta i mężczyzna śpią
w dwóch oddzielnych pokoikach aż do chwili od­
powiedniej do stosunku. Dopiero wtedy przełożona

193
wstaje i otwiera z zewnątrz drzwi obydwu pokojów.
Godzinę tę ustala astrolog i lekarz [...]" 5 .
Niezbyt pociągająca wydaje mi się również wizja
Dom Deschampsa: „Identyczne obyczaje [...] uczynią,
jeśli się można tak wyrazić, z różnych mężczyzn i ko­
biet takich samych mężczyzn i takie same kobiety. Ro­
zumiem przez to, że z czasem zaistnieje między nami
znacznie większe podobieństwo niż to, które obserwu­
jemy dziś wśród dzikich zwierząt tego samego gatun­
ku najbardziej do siebie podobnych"6.
Podejrzewam także, iż niejednego z nas nie za­
chwyciłby na przykład obraz gigantycznej pracowni
kapeluszy opisanej w Podróży do Ikarii przez Cabeta:
fasony nie ulegają żadnym zmianom po ustaleniu ich
przez odpowiednio kompetentną komisję (ciekawe
zresztą, że wszyscy utopiści nie cierpią mody; nie ma
dla niej miejsca w zrytualizowanym świecie, jaki opi­
sują); praca podzielona jest tak drobiazgowo, że każ­
dej z dwóch i pól tysiąca robotnic przypadają do wy­
konania jedynie bardzo proste i czysto mechaniczne
czynności; nie rozmawia się, aby lepiej słyszeć polece­
nia przełożonych; od czasu do czasu śpiewa się hymn
na cześć założyciela szczęśliwej społeczności oraz pie­
śni o radościach życia fabrycznego.
Mniejsza w tej chwili o to, że każdemu z takich
fragmentów można zwykle dać również całkiem przy­
chylną, a więc mniej dosłowną, interpretację. W ogóle
źle jest czytać utopie, widząc w nich każdy szczegół
oddzielnie, a nie w ramach całości. Wartość utopii nie
polega nigdy na wartości rozwiązań szczegółowych,
które zresztą są bardzo często wprowadzane tylko dla-

5
T. Campanella. Państwo Słońca, Warszawa 1954. s. 73-74.
6
Cyt. wg Filozofii francuskiego oświecenia, cyl. wyd., s. 45.

194
tego, że wymaga tego konwencja literacka. Romans
utopijny nie znosi niedomówień: zawarty w nim opis
musi być maksymalnie kompletny, choćby nawet autor
nie miał w pewnych sprawach nic do powiedzenia.
Błąd wielu krytyków utopizmu polega na wyłapywa­
niu absurdalnych detali i dowodzeniu na ich podsta­
wie, że absurdalne jest wszystko. W utopiach należy
raczej widzieć całościowe propozycje alternatywnego
ładu społecznego, których wartość nie zależy li tylko
ani nawet głównie od wartości rozwiązań szczegóło­
wych. Ale i ten punkt widzenia nie zmienia faktu da­
leko posuniętego zróżnicowania ludzkich ideałów; nie
ma zgody nawet co do spraw najbardziej zasadniczych
i szczęście jednych jest nieszczęściem w oczach innych
ludzi.
Pisząc o tym mam, oczywiście, na myśli nie tylko,
a nawet nie przede wszystkim zróżnicowanie gustów
indywidualnych. Podstawowe znaczenie mają tutaj róż­
nice społeczne, a więc zwłaszcza różnice interesów
grupowych oraz tradycji kulturowych. Rozumie się sa­
mo przez się, iż na przykład ideał wspólnoty dóbr bę­
dzie ideałem raczej ludzi owych dóbr pozbawionych
aniżeli tych, którzy mają je w obfitości. Od ludzi i sy­
tych i zatroskanych nade wszystko o linię trudno ocze­
kiwać marzeń o krainie (był taki piękny kraj Cocka-
nyngen), gdzie „[...] na wszystkich ulicach stoją pięk­
ne stoły, nakryte białymi, czystymi obrusami. Na nich
chleb i wino, mięso i ryby, tak że przez cały dzień moż­
na jeść i pić, ile serce zapragnie, bez żadnych za-
prosin"7. Tak samo wspomniana w jednym z cytatów
reglamentacja życia płciowego mogła wydawać się

7
Por. J. Krzyżanowski. Modrej złowię dość dwie słowie. Warszawa 1975,
t. I. s. 266-267.

195
czymś znakomitym kalabryjskiemu mnichowi sprzed
trzech przeszło stuleci, podczas gdy człowiek współ­
czesny (czy tym bardziej oświeceniowy libertyn) od­
niesie się do niej z odrazą.
Nie trzeba zresztą rozwodzić się szerzej nad tą
sprawą, chociaż dla samych utopistów nie była ona
wcale oczywista, skoro szukali takiego wzoru dobrego
społeczeństwa, który miałby powszechne zastosowa­
nie. Ważny jest dla nas wniosek: utopia może prze­
obrażać się w negatywną utopię, eutopia w dystopię,
jeżeli podejść do niej z innym systemem wartości, z in­
nymi aspiracjami, interesami, potrzebami, gustami.
Można tedy powiedzieć, iż granica między utopią
pozytywnąi negatywną jest do pewnego stopnia płyn­
na: to, co być powinno, może w oczach innego czło­
wieka jawić się jako to, czego właśnie być n i e
p o w i n n o . Dla cytowanego w poprzednim rozdzia­
le socjologa, R. Dahrendorfa, słowo utopia - kojarzo­
ne przez niego z zamiłowaniem do niezmienności spo­
łecznej, uniformizmu i izolacjonizmu - stanie się syno­
nimem tego wszystkiego, czego najbardziej należy się
wystrzegać. Wszelkie utopie będą dla niego odstrasza­
jącym przykładem, czyli pełnić będą tę samą funkcję,
jaką zdaniem innych autorów pełnią wyłącznie tzw.
utopie negatywne.
Tę płynność wartości najlepiej bodaj zilustruje pe­
wien przykład historyczny. Otóż Edmund Burkę - an­
gielski mąż stanu, który swojej działalności w okresie
rewolucji francuskiej zawdzięcza zasłużony tytuł kla­
syka nowoczesnego konserwatyzmu - napisał był
w młodości niewielki utwór utopijny w duchu anarchi­
stycznym. Fakt ten odnotowany zgodnie przez biogra­
fów stał się przedmiotem nader znamiennego sporu.
Według jednych badaczy w owym utworze znalazły

196
odbicie rzeczywiste poglądy młodego Burke'a, któ­
remu nie śniło się jeszcze o zostaniu konserwatystą.
Zdaniem innych, Burkę nigdy takich poglądów nie
miał i chodziło mu wyłącznie o ośmieszenie przeciwni­
ków przez doprowadzenie ich zapatrywań do absurdu,
czemu to właśnie poświęcone być miało wspomniane
dziełko. Stary Burkę sam zresztą ponoć tak właśnie
sprawę tłumaczył, ale trudno mu tu zaufać.
Mamy więc oto sytuację, w której na podstawie sa­
mego tekstu nie sposób orzec, z jaką utopią mamy do
czynienia: pozytywną czy negatywną. Aczkolwiek takie
przypadki zdarzają się tylko wyjątkowo, morał tej histo­
ryjki jest jednoznaczny. Nie da się raz na zawsze okreś­
lić granicy miedzy „pozytywnością" i „negatywnością"
Wnikać trzeba w intencje autora, badać recepcję dzieła,
studiować historyczny kontekst, w jakim pojawiają się
dane idee. W szczególności liczą się tu intencje i recep­
cja. Chciałoby się wręcz-powiedzieć, że wszystko zależy
od tego, jaki cel dydaktyczny postawił sobie autor oraz
jak został zrozumiany przez czytelników.
Mówiliśmy już, że utopijność w znaczeniu szer­
szym niż formalnoliterackie nie przysługuje ideolo­
giom raz na zawsze, lecz cechuje je w pewnych histo­
rycznych warunkach. To samo można powiedzieć
o utopiach negatywnych. Dlatego m.in. uważam je za
zjawisko o wiele starsze aniżeli głośne utwory Huxleya
czy Orwella.
Skoro owa granica jest płynna, walka ideologicz­
na może polegać nie tylko na przeciwstawianiu włas­
nego ideału ideałowi innych ludzi, ale również na ta­
kim przedstawianiu ideału swoich przeciwników, by
nie wydawał się ideałem, ale stał się odrażający. Cho­
dzi o takie jego przedstawienie, które eksponuje to
wszystko, co na gruncie danej kultury czyni ów ideał

197
czymś nie do przyjęcia, uraża takie lub inne najświęt­
sze uczucia i wchodzi w konflikt z uznanymi warto­
ściami. Wydaje się, że tego rodzaju operacja leży u pod­
staw tzw. utopii negatywnych, a w każdym razie znacz­
nej ich części, w związku z czym są one bardziej po­
spolite, niż się to na pozór wydaje.
Komunistyczne utopie głoszą likwidację własności
prywatnej. Kontrutopista powie, że w komunizmie
nikt nie będzie miał własnej szczotki do zębów. Komu­
niści krytykują burżuazyjną rodzinę. Antykomuni­
styczna kontrutopia zrobi z tego ideę wspólności żon,
mogąc się zresztą powołać na niejedną ze staroświec­
kich utopii komunistycznych. Znajdzie się w końcu
ktoś, komu starczy talentu literackiego, by owe do­
mniemane okropności przedstawić w przemawiający
do wyobraźni sposób. Nawiasem mówiąc, autorzy uto­
pii negatywnych mają zadanie ułatwione: ten satyrycz­
ny gatunek stwarza rozleglejsze pole do popisu niż dy­
daktyczna z konieczności utopia klasyczna. Przede
wszystkim ludzie, których się opisuje, mogą być po­
dobni do ludzi z krwi i kości, jakich każdy widział na
własne oczy.
Z doraźnej publicystyki politycznej wyrastają nie­
kiedy bezpośrednio rozwinięte utopie negatywne.
Można tu powołać się na przykład niewielkiej ksią­
żeczki E. Rychtera pt. Obrazki socjalistycznej przy­
szłości według Bebla, gdzie ten aktualnopolityczny ro­
dowód utopii negatywnej widoczny jest szczególnie
wyraźnie. Książeczka ta miała służyć kompromitacji
zasad wyłożonych przez Augusta Bebla w niezwykle
w swoim czasie popularnej (kilkadziesiąt wydań) pra­
cy Kobieta i socjalizm (1879). Bebel spróbował poka­
zać, jak będzie wyglądało społeczeństwo socjalistycz­
ne, uwydatniając wszystkie jego powaby. Rychter opi-

198
suje dość drobiazgowo sytuację, jaka -jego zdaniem -
wytworzyłaby się w Berlinie po zwycięstwie socjalde­
mokratów, i stara się wykazać, że będzie nie lepiej,
lecz dużo gorzej. Hasła społeczne Bebla zostały poka­
zane w krzywym zwierciadle ich domniemanych spo­
łecznych skutków. Książeczka Rychtera była utworem
dość prostackim, ale dzięki temu ma ona tę zaletę, że
wyjątkowo wyraźnie ujawnia wspomniane przejście
od pewnego typu publicystyki do negatywnej utopii.
„Patrzcie, do czego to prowadzi!'*- wołał dziennikarz,
nie poprzestając w tym przypadku na ogólnikowych
ostrzeżeniach, gdyż Formułował za pomocą „mówią­
cych obrazów" rozwiniętą hipotezę na temat niebez­
pieczeństw socjalizmu. Chwyt mógł być z pewnością
propagandowo skuteczniejszy niż na przykład bezpo­
średnie kwestionowanie zasadności socjalistycznej
krytyki kapitalistycznej organizacji produkcji i po­
działu dóbr. Trzeba zresztą przyznać, że owe obrazy
były - jak dziś już wiadomo - całkiem realistyczne.
Rychter przewidział na przykład konieczność wysta­
wania w długich kolejkach, a także inne sytuacje zna­
ne nam z czasów tzw. realnego socjalizmu.
Podobny schemat odnajdziemy w utworach bar­
dziej literacko wyrafinowanych, które są doprowadze­
niem do absurdu idei przeciwników politycznych, de­
monstracją rzeczywistych lub domniemanych niebez­
pieczeństw, jakie kryje w sobie realizacja tych idei.
Pokazując społeczeństwa, w których (jak u Orwella)
1
„wojna to pokój' , „wolność to niewolnictwo", „niewie­
dza to siła" - przestrzegają przed okazaniem zbytnie­
go zaufania rzecznikom wolności, pokoju i wiedzy.
Z tego punktu widzenia klasyczną utopią negatyw­
ną są Biesy Dostojewskiego (1870) - ta wielka polemi­
ka z nihilizmem przeprowadzona środkami jego kom-

199
promitacji poprzez ujawnienie nieuchronnych rzeko­
mo skutków. Kreśląc obraz „szigalewszczyzny" jako
systemu zbudowanego na niewolnictwie, zbrodni
i szpiegostwie, autor stara się narzucić czytelnikowi
przekonanie, że wszelkie zakwestionowanie obecnego
systemu wartości pociągać musi za sobą takie właśnie
straszliwe konsekwencje.,
Bakunin i Nieczajew pisali w Katechizmie rewo­
lucjonisty (1869): „Rewolucjonista gardzi opinią pu­
bliczną, gardzi obecną moralnością społeczną, nie­
nawidząc jej we wszystkich jej przejawach. Moralne
dla rewolucjonisty powinno być to, co współdziała
z rewolucją, niemoralne i przestępcze to, co jej zawa­
dza. Wszelkie roztkliwiające człowieka uczucia: po­
krewieństwa, przyjaźni, miłości, wdzięczności, a także
honoru, powinny ustąpić. Jedynym marzeniem rewo­
lucjonisty jest niszczenie bez miłosierdzia i litości" 8 .
Dostojewski, biorąc takie idee za model, obmyślił
„szigalewszczyznę" jako przykład stosunków między­
ludzkich opartych na ich zastosowaniu. Polemista
może posługiwać się również ujawnieniem domniema­
nych konsekwencji praktycznych poglądów przeciwni­
ków. Od jego uczciwości i talentu zależy to, w jakiej
mierze operacja taka sprowadza się do ordynarnej in­
synuacji, w jakiej natomiast czyni możliwym uchwyce­
nie jakichś istotnych aspektów krytykowanej ideologii
czy też skutków jej możliwych zastosowań. W każdym
bądź razie powstaje utwór przypominający pod wzglę­
dem swych właściwości formalnych klasyczne utopie:
jest obrazem rzeczywistości doskonale jednorodnej.
Różnica polega na tym, że twórca utopii negatyw­
nej nie ujawnia na ogół własnego systemu wartości.

* Cyt. wg S. Cata-Mackiewiczu. Dostojewski. Warszawa 1957. s. 203.

200
W każdym razie nie musi tego robić. Na podstawie
Nowego, wspaniałego świata A. Huxleya możemy z ca-
tą pewnością powiedzieć jedynie, że autor był antyto-
talitarystą. Poza tym mógł być równie dobrze konser­
watystą jak liberałem, socjaldemokratą czy apolitycz­
nym pięknoduchem. Wiedzę o poglądach pozytyw­
nych musimy w takich przypadkach czerpać z innych
źródeł lub zdobywać ją poprzez żmudną analizę tek­
stu, w którym nie zostały wprost wyłożone. Pisarz ta­
ki zajmuje się ideałem nie własnym, lecz cudzym.
Miast propagować swą własną wizję dobrego społe­
czeństwa (może jej zresztą w ogóle nie mieć), zajmuje
się dyskredytowaniem wizji swoich przeciwników. Są
to czarne msze utopizmu.
Jeżeli jednak mówimy tu o kontrutopiach, to nie
dlatego bynajmniej, że chcemy w tej książce uwzględ­
nić również literaturę krytyczną czy antyutopijną.
Powodem nie jest także wspomniana obfitość po­
dobieństw formalnych między utopiami pozytywnymi
i negatywnymi, korzystającymi przecież nierzadko
z tych samych form literackich: powieści, podróżniczej
relacji czy powiastki. Podobieństwa te nie są wcale re­
gułą, gdyż tak jak wszelka utopia, utopia negatywna
nie jest koniecznie związana z takim, a nie innym spo­
sobem wypowiedzi. Równie dobrze może nią być na
przykład rozprawa o tym, do czego doprowadziłoby
zrealizowanie jakichś społecznych postulatów czy też
jakiejś innowacji technicznej. Równie dobrze mogą to
być nie całkiem sprecyzowane obawy co do tego, jak
będzie wyglądał świat w przypadku sukcesu strony
przeciwnej. Wspólna jest tu pewna postawa wobec ide­
ałów i dążeń innych ludzi czy grup, wobec ich utopii.
Utopizm owego sposobu myślenia polega, jak się
wydaje, na tym, że świat rozpatrywany jest tak samo

201
jak w „klasycznych", czyli pozytywnych utopiach, ja­
ko świat rozszczepiony na dobro i zło, świat bez świa­
tłocieni. W utopiach pozytywnych daje się sumarycz­
ne ujęcie cech doskonałego społeczeństwa; w utopiach
negatywnych - równie sumaryczne ujęcie społeczeń­
stwa złego, jakie mogłoby zaistnieć lub jest bliskie za­
istnienia. W obu przypadkach przedmiotem opisu jest
całość bezwzględnie jednolita: całkowicie dobra lub
całkowicie zła. Utopista pozytywny kreuje społeczeń­
stwo wolne od wszelkiego zła; utopista negatywny kre­
uje społeczeństwo totalnie złe.
Biesy Dostojewskiego są tu znowu przykładem naj­
lepszym: krytykowany przez autora „nihilista" nie może
być zły pod jakimś jednym względem, dobry natomiast
pod innymi względami. Musi być totalnie zły. Skoro się
buntuje, może równie dobrze ugryźć w ucho gubernato­
ra, jak popełnić morderstwo polityczne, ciągnąć za nos
człowieka ogólnie szanowanego i przeczyć istnieniu Bo­
ga, dopuszczać się seksualnych ekscesów i rozrzucać
rewolucyjne proklamacje. Po drugiej stronie barykady
znaleźć się musi całe zło, cały brud, „wszystkie diabły
i diabliki" Tak samo utopiści pozytywni umieszczali
tam wszystkie anioły i aniołki. Świat zarówno utopisty,
jak i antyutopisty, jest zawsze światem.podzielonym.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, w jakim stosun­
ku negatywna utopia pozostaje do świata istniejącego,
do panujących stosunków społecznych. W pewnych
przypadkach złemu ideałowi przeciwstawia ona po
prostu dobrą rzeczywistość lub rzeczywistość dosta­
tecznie dobrą, aby można ją było wystarczająco po­
prawić poprzez cząstkowe zabiegi reformatorskie.
Podszewką utopii negatywnej bywa apologetyka.
Światu, jakiego chcą inni, przeciwstawia się wtedy
własny gotowy świat pozbawiony wszelkiego ryzyka.

202
Nadmiernie jednak uprościlibyśmy sprawę, gdyby­
śmy w negatywnych utopiach dopatrzyli się jedynie
odwrócenia, charakterystycznej dla utopii pozytyw­
nych, opozycji ideału i rzeczywistością Przedmiotem
ich bywa bowiem nie tylko kompromitacja czyjegoś
ideału w imię jakiejś akceptowanej bez zastrzeżeń rze­
czywistości, lecz również kompromitacją rzeczywis­
tości w imię jakiegoś nie ujawnionego bezpośrednio
ideału. Zabieg ten odbywa się według analogicznego
schematu: pewne cechy rzeczywistego świata dopro­
wadza się do skrajności, do absurdu, do formy ideal­
nie czystej, chociaż jest to w tym przypadku realny
świat, nie zaś świat wydedukowany z ideału przeciwni­
ków politycznych. Przy okazji kompromituje się, oczy­
wiście, ideały jego obrońców.
Utopiści pozytywni tworzyli świat konsekwentnie
dobry; utopiści negatywni powołują do życia świat
konsekwentnie zły. Tworzywem tego ostatniego mogą
być jednak zarówno czyjeś idee, jak i stosunki panu­
jące. Demaskuje się w ten sposób domniemane kon­
sekwencje tych stosunków lub uwydatnia takie, ich
cechy, które nieuważnemu obserwatorowi mogłyby
umknąć z pola widzenia. Rzeczywistemu złu dodaje
się wyrazistości pokazując, że to, co obecnie wydaje
się jeszcze pozbawionym większego znaczenia margi­
nesem, jutro może stać się dominantą życia zbiorowe­
go. W ten sposób antyutopia ujawnia na przykład nie­
bezpieczeństwa związane z rozwojem techniki i wyko­
rzystaniem jej na obszarach innych niż panowanie nad
rzeczami.
Tak rozumiana utopia negatywna towarzyszyła nie­
rzadko utopiom pozytywnym; była ich podłożem i uzu­
pełnieniem. Jeżeli mówię „nierzadko", to nie dlatego,
by jakakolwiek utopia mogła się bez tego obejść, ale

203
dlatego, że utopiści nie zawsze zadawali sobie trud arty­
kulacji swej negatywnej utopii. Wydaje się jednak, że
zawsze stanowiła ona integralny składnik ich poglądów.
Tak na przykład Rousseau kreślił, z jednej strony,
pozytywną utopię sielskiego życia, z drugiej natomiast
tworzył negatywną utopię w postaci obrazu miasta
jako wielkiej pustyni zabijającej autentyczne uczucia
ludzkie. Społeczność mądrych koni Houyhnhnmów
z czwartej części Podróży Guliwera egzystowała obok
społeczności odrażających Jahusów, których Swift -
ten, jak pisał Cioran, „utopista bez nadziei" - świado­
mie upodobnił do ludzi. W Żelaznej stopie Jacka Lon­
dona kontrapozycją odległej. Republiki Braterstwa
była pełna koszmarów wizja najbliższej przyszłości.
Przykładów tego rodzaju kombinacji można byłoby
przytoczyć bardzo wiele. Nie powinno nas to dziwić,
jeśli zważymy osobliwość utopijnego stosunku do rze­
czywistości.
Z tego punktu widzenia nie sposób dać wyczer­
pującej charakterystyki utopizmu bez odwołania się
w jakimś zakresie do problematyki utopii negatywnej.
W tym rozdziale interesuje nas jednak przede wszyst­
kim jej zdolność do samodzielnego życia.
Samodzielność ta będzie względna o tyle, o ile kry­
tyka jest zawsze krytyką w imię czegoś. Nie ma w isto­
cie ideologii czy postaw „nihilistycznych" w dosłow­
nym znaczeniu: jeśli nawet odrzuca się „wszystko"
wartością nie kwestionowaną pozostaje nonkonfor-
mizm, sprzeciw, bunt, wolność. Świat może być zły
tylko ze względu na wartości wyznawane przez ludzi,
którzy go za zły uważają. Jeżeli negatywna utopia mo­
że się „usamodzielnić", to w tym tylko sensie, że owe
wartości pozostają nie uświadomione, utajone lub
uznane za nazbyt oczywiste, aby je systematycznie

204
wykładać. Czasem wierzy się, co prawda, w ich nie­
uchronną zagładę, ale nie zastępuje się ich przecież
żadnymi innymi. Sytuacje takie powołują jednak do
życia negatywne utopie jako samodzielny, jeśli można
tak powiedzieć, gatunek ideologiczny.
Wspomniany wyżej Swift, zdając sprawę z podróży
do kraju Balnibardów, opisuje tamtejszą Akademię,
w której uczeni zajmują się przeróżnymi idiotyzmami.
Oto jeden stara się wyciągnąć z ogórków promienie
słoneczne, drugi - przerabiać kał na pokarm, trzeci -
wytwarzać saletrę z lodu itd. Jeden z tych uczonych
„[...] wynalazł sposób uprawiania roli wieprzami,
a tym samym oszczędzania kosztu na konie, woły, pług
i oraczy. Oto, jaki jest ten sposób: Na jednym łanie
ziemi zakopuje się w odstępach sześciu cali i na głębo­
kości ośmiu żołędzie, daktyle, kasztany i tym podobne
owoce, które wieprze lubią. Wtenczas wypuszcza się
na pole sześćset lub więcej tych zwierząt, które noga­
mi i pyskiem tak ziemię rozkopują, że na niej wybor­
nie siać można, a co większa, że ją razem gnoją zwra­
cając to, co z niej wydobyły. Nieszczęściem zrobiono
doświadczenie i prócz tego, że wynalazek okazał się
kosztowny, rola nic prawie z siebie nie wydała. Nie
wątpiono jednak, że ten wynalazek da się jeszcze kie­
9
dyś udoskonalić" .
W utopii takiej nie chodzi jak w Nowej Atlanty­
dzie Bacona i wielu innych utopiach „naukowych"
o pokazanie wyobrażalnych możliwości nauki, lecz
o skompromitowanie aktualnego sposobu jej upra­
wiania. To paszkwil, a nie projekt. Autor nie musi
mieć własnej koncepcji nauki, nie musi pokazywać,
jaką nauka być powinna. Nie musi nawet tego wie-

> J. Swift, Podróże Guliwera, Warszawa 1951. s. 262.

205
dzieć. Negatywna utopia wymaga jedynie ostrości
widzenia sytuacji obecnej.
Fielding w Wielkim Jonatanie Wildzie nie musiał
pokazywać, jak powinno wyglądać życie polityczne:
wystarczyło, że biografię brytyjskiego premiera przed­
stawił w formie biografii notorycznego łotra, króla
złodziei - Wilda. Diderot w Co o tym myślicie? nie po­
trzebował wykładać zasad swojej filozofii, ponieważ
zamysł powiastki polegał na tym, by wydobyć na jaw
absurdy światopoglądu religijnego. Tak samo Podróż
do Ciemnogrodu Stanisława Kostki Potockiego nie mu­
siała zawierać żadnego pozytywnego programu. Cele
tego rodzaju utworów były inne.
A. Huxley w Nowym, wspaniałym świecie poprze­
stał na przedstawieniu odrażającego obrazu „społe­
czeństwa masowego" złożonego z żałosnych ludzików
pozbawionych życia wewnętrznego i poruszających się
pod wpływem zewnętrznych bodźców, które wysyłają
nieliczni członkowie warstwy kierowniczej. Jak wiado­
mo z innych jego utworów, sam Huxley miał nader
określony ideał społeczny, nawiązujący do zeszłowiecz-
nego liberalizmu. Był też autorem - co prawda dużo
później - utopii pozytywnej pt. Wyspa. Jednakże z No­
wego, wspaniałego świata ideału można się tylko do­
myślać ze sposobu i adresu krytyki, sam zaś autor nie
robi niczego, aby to czytelnikowi ułatwić. Formuje
przede wszystkim jego postawę krytyczną.
Ta „nieobecność" ideału miewa, jak się wydaje,
rozmaite źródła. W pewnych przypadkach - powołaj­
my się na przykład Diderota - cała rzecz polega chy­
ba na przyjęciu swoistej metody wypowiedzi, i to przy­
jęciu na doraźny jedynie użytek. W innych swoich
utworach ten sam autor kreślić będzie takie lub inne
utopie pozytywne. *

206
Przypadek Swifta okazuje się bardziej złożony, po­
nieważ ów negatywny punkt widzenia wiąże się z całym
jego poglądem na świat, w którym nie ma bodaj wcale
wiary w dobre cechy ludzkości. Jest to jeden z nielicz­
nych pisarzy, którzy tworzyli pamflety nie na ludzi, ale
na ludzkość. Pod tym względem Swift wydaje się bliski
autorom negatywnych utopii XX wieku, które chyba są
częściej sprawą światopoglądu niż maniery pisarskiej.
Pisarze tacy jak Orwell czy Huxley skłonni są często
protestować przeciwko istniejącemu światu nie mniej
gwałtownie od swoich poprzedników. Są równie głębo­
ko przeniknięci niechęcią do kompromisów i ustępstw,
ale nie mają już dawnej wiary. Czują, że nie wolno im
akceptować zła, ale nie potrafią się angażować w pro­
pagandę dobra, ponieważ wydaje się im ono już to
czymś wątpliwym, już to skazanym nieuchronnie na
porażkę. Są z rodu sceptyków lub katastrofistów. Przy­
jęli do wiadomości rezultaty krytyki utopizmu, jaka roz­
winęła się w ciągu ostatniego stulecia. Wiedzą, że dobro
może w praktyce obracać się w swe przeciwieństwo.
Wiedzą także, że niemal wszystko stało się dziś tech­
nicznie możliwe. Dlatego ich negatywna utopia jawi się
jako negacja dawnych utopii pozytywnych, chociaż kie­
dy indziej te dwa sposoby patrzenia na świat społeczny
mogły się wzajemnie dopełniać. Z niegdysiejszego uto­
pizmu pozostaje przeciwstawność dobra i zła, ale tylko
to drugie ukazuje się w pełnym świetle dnia.
Nasza współczesność istotnie wydaje takie „samo­
dzielne" utopie negatywne częściej, aniżeli epoki po­
przednie. Charakterystyczne jest również to, że roz­
kwit literatury fantastycznonaukowej nie jest w żad­
nym razie tożsamy z renesansem utopii społecznej.
Nie znaczy to wszakże, że czas pozytywnych utopii się
skończył. Utopie takie ciągle powstają, a negatywne

207
utopie, być może, użyźniają nawet grunt pod ich upra­
wę. Świadomość zła otwiera drogę marzeniom, choć­
by nawet ci, którzy zło ukazują, nie byli do marzeń
zdolni. Gdyby nie negatywna utopia atomowej zagła­
dy ludzkości, kto wie, czy takiego znaczenia nabrała­
by największa utopia naszych czasów: utopia świata
bez wojen? Gdyby nie negatywna utopia samozatrucia
ludzkości, kto wie, czy taką popularność uzyskałby
ekologizm? Tak więc powtarzam: nie trzeba wznosić
muru między utopią pozytywną a utopią negatywną.
Utopie negatywne wydają się więc utopiami w peł­
nym tego słowa znaczeniu, choć utopiami bardzo
szczególnego rodzaju. Jeśli pominąć ich możliwe za­
stosowanie jako instrumentów propagandy zacho­
wawczej lub reformistycznej, to przyjdzie je uznać za
świadome lub nieświadome manifestacje potrzeby lep­
szego świata, odczuwanej nawet przez ludzi, którzy
sami odkryć go nie umieją.
Negatywna utopia może być jakjcaż_da^ inna u topią
wołaniem o zmianę, stosunków-.panujących, jest bo-
wienricłTdiagnozą. Jak wszelka utopia burzy ona za­
dowolenie z tego, co jest, pali mosty miedzy rzeczywi­
stością i powinnością. W tym sensie dokonuje tej sa­
mej pracy, co optymistyczni projektodawcy społecz­
ności idealnych. Pokazuje świat, w którym istnieją za­
wsze jakieś albo-albo, zasadnicze konflikty i wybory.
Jest dodatkowym dowodem nieśmiertelności utopi-
zmu, który skądinąd stara się ośmieszyć i skompromi­
tować. Nasuwa się wszakże pytanie, czy współczesny
utopizm może być tym samym utopizmem, którym
zajmowaliśmy się do tej pory.
była ze swej istoty czymś jedynym i niepowtarzalnym.
Powielać można prawa czy instytucje, nie zaś związki
tego typu, związki oparte na bezpośrednich stosun­
kach konkretnych jednostek. Tym, co może mieć po­
wszechniejsze zastosowanie, są tylko nowe w z o r y
ż y c i a związane z radykalną odmową uczestnictwa
w kulturze panującej. Odmowa ta obejmowała także
dobra materialne, których nadmiar uniemożliwiał po­
noć człowiekowi samorealizację. Krótko mówiąc, ko­
muny te nie były i nie chciały być eksperymentami
z zakresu inżynierii społecznej, o jakich marzyli daw­
niejsi utopiści. Były azylami, miejscami wytchnienia,
klasztorami, placami zabaw, samorządnymi szpita­
lami psychiatrycznymi, dionizyjskimi pochodami -
wszystkim, tylko nie miniaturami „normalnego'* spo­
łeczeństwa przerobionego na miarę doskonałości.
Utopia ludzkiej samorealizacji znajduje się tedy na
granicy utopii heroicznych i eskapistycznych.
Wśród krytyków ruchu kontestatorskiego (a nie
brakowało ich ani na prawicy, ani na lewicy) silna by­
ła skłonność do bagatelizowania przedstawionych po­
wyżej zjawisk. Widziano w nich najczęściej jedynie
młodzieżowe ekstrawagancje i machlojki różnych do­
rosłych szarlatanów, którzy robili dobre interesy na
rozczarowaniu części młodzieży doświadczeniami
„społeczeństwa dobrobytu" Chętnie cytowano roz­
maite ekscesy, ograniczając do tego całą charaktery­
stykę ruchu. Z tego punktu widzenia owa utopia to
banda Mansona, zbiorowe samobójstwo w Gujanie
i konta bankowe kilku samozwańczych proroków reli­
gijnych. Nie zamierzam bynajmniej kanonizować tu
nowych utopistów, chociaż nie brakło wśród nich lu­
dzi rzeczywiście szlachetnych. Chodzi o to, by zdać so­
bie sprawę, że ich poglądy dobrze oddawały w swej

225
tendencji zasadniczej „klimat opinii" ówczesnego
świata zachodniego.
Oto mamy do czynienia ze stosunkowo rozpo­
wszechnionym przekonaniem, że społeczeństwo obec­
ne jest nieskończenie dalekie od ideału: chociaż zli­
kwidowało głód i epidemie, zapewniło względną za­
możność (o jakiej utopiści XVIII czy XIX wieku nie
mogli nawet marzyć), stworzyło mnóstwo wygód
i udogodnień, nie rozwiązało przecież zasadniczych
problemów egzystencjalnych, które miały ponoć znik­
nąć wraz z trudnościami codziennej walki o byt.
Wbrew dawnym teoriom postępu człowiek nie stał się
wcale bardziej szczęśliwy. Wprost przeciwnie, nasiliły
się jego lęki, niepewność, nerwice; nie przestał być sa­
motny i w drugim człowieku nie odnalazł przyjaciela.
Są to z pewnością konstatacje, które od czasów
J.J. Rousseau zdążyły się już zbanalizować. Nowe było
co innego: brak wiary w to, że jakiekolwiek rozwiąza­
nia makrospołeczne mogą ten stan zmienić lub że mo­
gą go zmienić same przez się. Ani rewolucja, ani na­
ukowa organizacja nie są niezawodnym panaceum na
ludzką niedolę. Mogą człowieka nakarmić i ubrać, ale
nie uszczęśliwić. W każdym bądź razie nie wyzwalają
pełni ludzkich możliwości, a nawet je ograniczają.
A nowi utopiści nie przestali wierzyć, że te możliwości
są nieograniczone. Każdy z nich mógłby powtórzyć za
E. Frommem, że „[...] dążenia do zdrowia psychiczne­
go, do szczęścia, harmonii, miłości, produktywności,
tkwią w każdej istocie ludzkiej, która nie urodziła się
niedorozwinięta umysłowo lub moralnie"11. Chodzi
o to, że zrealizowania tych dążeń nikt nie może insty­
tucjonalnie zagwarantować. Oto źródło utopii ludz-

11
E. Fromm. The Sanę Society. Greenwich Conn. 1955* s. 241.

226
kiej samorealizacji. Utopii ludzi, którzy nowego,
wspaniałego świata zaczęli szukać nie w sferze rozwią­
zań organizacyjnych i trwałych zasad, lecz we własnej
świadomości, nie w makro-, lecz w mikroskali.
Utopia ta ma swoje niebezpieczeństwa. Stworzyła
też własne utopie negatywne wcześniej, niż napisali je
jej przeciwnicy. Najbardziej znana z nich to, oczywi­
ście, historia Świątyni Ludu J. Jonesa - domorosłego
mesjasza z Indiany, który doprowadził do śmierci bli­
sko tysiąc ludzi idących za nim w poszukiwaniu uto­
pijnej ziemi obiecanej. Historia ta jest, oczywiście,
pod wieloma względami wyjątkowa chociaż nie jedyna
w swoim rodzaju. Nie każdy mesjasz jest chory na ma­
nię prześladowczą i nie każdy wywiera tak przemożny
wpływ na swoich wyznawców, by wzbudzić w nich za­
pał do zbiorowego samobójstwa, nie mówiąc już
o wielu okolicznościach dodatkowych. Niemniej jed­
nak owa historia daje sporo do myślenia.
Utopia ludzkiej samorealizacji daje obietnicę total­
nego wyzwolenia i nowego braterstwa między ludźmi.
Ale jest to obietnica, która nie spełnia się sama. Trze­
ba być silnym, aby sprostać jej wyzwaniu. Wymaga
więcej niż jakakolwiek inna utopia. Słabi - ci, którzy
szukają w niej li tylko ratunku przed zagrożeniami ze
strony rzeczywistego świata - pozostają słabymi. Od­
rzucają wiarę w tradycyjne autorytety, aby nazajutrz
szukać nowych autorytetów i przewodników. Odma­
wiają podporządkowania się „represywnemu" społe­
czeństwu, aby wkrótce podporządkować się bezwarun­
kowo pierwszemu, który okaże się silniejszy od nich.
Wolność jest dla nich nie do zniesienia, toteż przeobra­
żają się łatwo w klientów szarlatanów i oszustów, któ­
rzy godzą się decydować za nich, stwarzając złudne po­
czucie bezpieczeństwa. W ten sposób powracamy do

227
starego tematu krytyków utopizmu - terroru jako osta­
tecznej gwarancji wszelkiej przyszłej doskonałości.
Nie dyskredytuje to, oczywiście, utopii ludzkiej sa­
morealizacji - tak samo jak gilotyna nie dyskredytuje
utopii polityki. Ma już ona swe miejsce w historii my­
śli społecznej i mogą się w niej kryć cenne inspiracje.
Trzeba wszakże pamiętać, że - tak samo jak. w przy­
padku innych typów utopizmu - obietnica nie równa
się spełnieniu, ideał - swojej realizacji.
W każdym bądź razie nie nastał żaden koniec wie­
ku utopii. Pojawiły się natomiast nowe odmiany uto­
pizmu, które staraliśmy się przynajmniej wstępnie
scharakteryzować. Być może, nasza charakterystyka
wymaga wielu poprawek, ale jest, jak się zdaje, nie­
zbędna. Trzeba pisać dalszy ciąg dziejów utopii. Ma­
teriałów z pewnością nie zabraknie.
Zakończenie

Powtarzałem w tej pracy niejednokrotnie, iż utopizm


jest niezwykle trwały We wszystkich bodaj okresach
ludzkiej historii wskazać można takie lub inne idee
i systemy idei odpowiadające przyjętemu tu rozumie­
niu utopii. Nie znaczy to, iż utopia jest wieczna czy też
związana z jakąś pozaspoleczną „naturą ludzką" By­
ła już zresztą mowa o tym, że utopizm pojawia się
przede wszystkim w pewnych szczególnych sytuacjach
historycznych, mianowicie takich, w których jednost­
ki i grupy społeczne uświadamiają sobie z całą ostro­
ścią „nienaturalność" istniejących stosunków oraz ko­
nieczność dokonania świadomego wyboru jakiegoś in­
nego sposobu życia.
Spośród tych, którzy zdecydowanie wykluczają
możliwość pozostania przy sposobie dotychczaso­
wym, rekrutują się właśnie utopiści. Znakomity histo­
ryk francuski, Lucien Febvre, pisał o utopiach: „Po­
mieszane ze sobą antycypacje i konstatacje: zarysy
świata, jaki się ogląda, oraz rysy świata, który się od­
gaduje i wieści, świata dnia jutrzejszego i pojutrzejsze-
go. To w epokach niepokoju i przejścia torują sobie
drogę wróżbici i prorocy. Milczą oni, kiedy nowy po­
rządek jest ustalony i zdaje się zdolny stawić czoło nie­
bezpieczeństwom wieku. Przemawiają wtedy, gdy za­
niepokojona ludzkość stara się określić główne kie-

229
runki społecznych i moralnych wstrząsów, odczuwa­
nych przez każdego jako nieuchronne i groźne. Dlate­
go to ich dzieła są dla historyka czasem patetycznymi,
zawsze interesującymi świadectwami nie tylko fantazji
i wyobraźni kilku prekursorów, lecz także najgłębsze­
go stanu ducha danego społeczeństwa"1.
To rozróżnienie dwóch typów sytuacji społecznych
- bardziej lub mniej sprzyjających szerzeniu się uto-
pizmu - wymaga jednak uzupełniającego komenta­
rza, który musi dotyczyć zwłaszcza pojęcia „porząd­
ku ustalonego'1 Trzeba mianowicie stwierdzić, iż jest
to w pewnym sensie konstrukcja czysto teoretyczna.
Wielokrotnie opisywano na przykład społeczeństwa
pierwotne jako zbiorowości doskonale stabilne i zin­
tegrowane, niedostępne dla niepokojów i konfliktów.
Pogląd na świat ich członków cechować miała pełna
harmonia wewnętrzna: rozdźwięk między „jest" i „po­
winno być" w ogóle rzekomo nie istniał.
Współczesna etnologia wyprowadziła nas pod tym
względem z błędu. Niepokój, konflikt, opór przeciwko
ustalonym wzorom myślenia i postępowania, nie są
bynajmniej wyłączną własnością społeczeństw „cywi­
lizowanych" czy też - jak mówiono w czasach wiary
w postęp i prawa ewolucji społecznej - znajdujących
się na wyższym etapie rozwoju.
.Należałoby tedy, być może, operować raczej rozle­
głą skalą porządków mniej lub bardziej „ustalonych",
aniżeli schematycznym przeciwieństwem dwóch biegu­
nów, dwóch sytuacji krańcowych. Sprawa ta staje się
jeszcze donioślejsza wówczas, gdy zajmujemy się hi-
storią krajów rozwiniętych. Można oczywiście, jak to
często robiono, wyróżniać w owej historii okresy

1
L. Febvre. Pour unc histoirc a pan entiere. Paris 1962. s. 742.

230
zmian i niepokoju oraz okresy stabilizacji czy nawet
zastoju, okresy „krytyczne" oraz poprzedzające je
i następujące po nich okresy „organiczne", jak mówi­
li saintsimoniści. Prorocy przemawiają w pierwszych,
milkną natomiast w drugich.
W najogólniejszym zarysie pogląd taki jest zapew­
ne słuszny. Pamiętać trzeba wszakże, iż wszelka stabi­
lizacja jest względna, nie ogarnia nigdy w jednakowym
stopniu wszystkich dziedzin życia i wszystkich grup
społecznych. Jeżeli mówimy, że „nowy porządek jest
ustalony i zdaje się zdolny stawić czoło niebezpieczeń­
stwom wieku", charakteryzujemy w istocie tylko po­
glądy p a n u j ą c e , które na ogól nie są wcale poglą­
dami jedynymi.
W społeczeństwie światopoglądowo, kulturowo
i klasowo zróżnicowanym poglądom panującym prze­
ciwstawiają się z reguły poglądy opozycyjne wobec ist­
niejącego ładu. Co prawda, nie zawsze znajdują one
pełniejszy wyraz w literaturze, pozostając czasami
własnością niewielkich grup lub zgoła odosobnionych
jednostek. Faktem jest w każdym razie to, że przeczu­
cie „społecznych i moralnych wstrząsów" dane jest
pewnym społecznym grupom wcześniej, nim staje się
udziałem całego lub większości społeczeństwa. W tym
sensie mówimy o względności wszelkiej stabilizacji.
Podobnie w okresach wielkich wstrząsów nie brak lu­
dzi najzupełniej zadowolonych ze swego losu i ufnie
patrzących w przyszłość.
Reasumując, można powiedzieć, że owe szczególne
sytuacje historyczne sprzyjające pojawieniu się utopi­
stów nie są jedynymi sytuacjami, w jakich utopie po­
wstają. Są to natomiast takie sytuacje, w których my­
ślenie utopijne się upowszechnia, przenikając ze spo­
łecznego marginesu w centrum ideologicznych poszu-

231
kiwań i sporów. Porządek panujący staje się wówczas
czymś problematycznym nie tylko dla grup osobliwie
przezeń upośledzonych, lecz również dla tych, które
jeszcze niedawno uważały go za „naturalny" i „wiecz­
ny" Takie sytuacje nazywa się zwykle kryzysowymi.
One to właśnie wydają się najbardziej bogate w utopie
i utopistów.
Teza ta sprawdza się na wielu historycznych przy­
kładach od starożytności aż po dzień dzisiejszy. Wali
się dawny ład; ład nowy nie stał się jeszcze faktem -
oto skrótowa formuła owych sytuacji, w których te­
mu, co istnieje, przeciwstawia się nader powszechnie
jakiś ideał mogący według swoich rzeczników przy­
wrócić światu społecznemu jego naruszoną równowa­
gę. Ściślej, należałoby powiedzieć „jakieś ideały", po­
nieważ -jak już wiemy -jest ich przeważnie wiele, i to
najbardziej rozmaitych. Każdy z nich odzwierciedla
zwykle odmienne potrzeby i interesy grupowe. Zwo­
lennicy każdego chcą zeń uczynić podstawę reorgani­
zacji społeczeństwa jako całości.
Aby zilustrować te twierdzenia, najlepiej będzie
odwołać się znowu do przykładu przedrewolucyjnej
Francji. We francuskiej myśli społecznej utopie spo­
tkać można bardzo wcześnie: nie czym innym były
przecież ideologie kacerskie szerzące się wśród nie­
których warstw ludności w średniowieczu. Utopijne
systemy myślowe wydał także renesans i wiek XVII.
Dopiero wszakże w epoce oświecenia zaczynamy we
Francji mieć do czynienia z sytuacją tak głębokiego
kryzysu, że myślenie utopijne zaczyna być nieomal
powszechne. Przestaje być właściwe pojedynczym my­
ślicielom, stając się w pewnym sensie wspólne nie­
omal wszystkim, ponieważ nieomal wszyscy uważają
czy też odczuwają system panujący jako zasadniczo

232
zły. Oczywiście, są i apologeci, ale nie oni decydują
o „klimacie opinii" tej epoki.
Na pierwszy plan wysuwają się ci ideologowie, któ­
rzy poszukują alternatywy dla owego systemu: z jed­
nej strony proponenci instytucji staroszlacheckich zli­
kwidowanych przez królewski absolutyzm, z drugiej
zaś rozmaici wielbiciele Natury: od obrońców burżu-
azyjnego prawa własności po rzeczników komuni­
stycznej wspólnoty dóbr. Faktem znamiennym jest nie
tylko występowanie tej czy innej utopii, ale także ich
współwystępowanie, gdyż zdaje się ono świadczyć
o zasięgu kryzysu*oraz o dojrzewaniu jego rozwiąza­
nia, które musi być wynikiem starcia racji i sił prze­
ciwnych.
W pewnym sensie również rewolucja 1789 roku, mi­
mo swego przełomowego pod wieloma względami zna­
czenia, nie stanowi zamknięcia kryzysu, lecz tylko jego
modyfikację. Francja wkracza w XIX wiek wewnętrz­
nie rozdarta, istniejący zaś system społeczny - zwłasz­
cza system stworzony przez Restaurację - nie zadowa­
la, w gruncie rzeczy, nikogo. Podstawowe nurty myśli
politycznej - konserwatyzm, liberalizm, socjalizm -
kształtują się w opozycji do niego. Dopiero pojawienie
się „widma komunizmu" doprowadzi do częściowej
1
konsolidacji wszystkich „dobrze myślących' , utopizm
zaś będzie się w coraz większym stopniu kojarzył jed­
noznacznie z socjalizmem i komunizmem. Realizacja
równości formalnej musiała bowiem wysunąć na
pierwszy plan problem równości faktycznej - podsta­
wowy dla myśli socjalistycznej i komunistycznej.
Ustalił się nowy porządek: do oczekiwania „spo­
łecznych i moralnych wstrząsów" pozostali zdolni ci
głównie ludzie, których pozostawił on nadal wydzie­
dziczonymi i niezadowolonymi. W ten sposób skoń-

233
czył się tamten kryzys, ale zarysowała się zarazem
możliwość kryzysu nowego. Okresy stabilizacji i poko­
ju są bowiem w życiu społecznym czymś wyjątkowym
i z natury rzeczy przejściowym.
Okoliczność ta decyduje o historycznym znaczeniu
utopii, które są przede wszystkim próbami intelektual­
nego opanowania sytuacji kryzysowych, próbami prze­
zwyciężenia bolesnego rozdarcia, jakiego doświadcza
jednostka wówczas, gdy sytuacja społeczna jawi się jej
jako absurdalna. Są próbami odbudowania wspólnoty
ludzkiej, która w danej chwili jest możliwa tylko w ma­
rzeniu. Błędem wydaje się ocenianie utopii z punktu
widzenia trafności zawartych w nich tez o świecie spo­
łecznym. Nie na tym polega ich znaczenie. Na przy­
kład teorie ekonomiczne socjalistów utopijnych były
niewątpliwie fałszywe, „[...] lecz-jak pisał Engels - to,
co z punktu widzenia ekonomii jest formalnie błędne,
z punktu widzenia historii świata może jednak być
słuszne. Gdy moralna świadomość mas uznaje jakiś
fakt ekonomiczny - jak swego czasu niewolnictwo lub
pańszczyznę - za niesprawiedliwy, jest to dowodem, że
sam ten fakt już się przeżył, że wystąpiły inne fakty
ekonomiczne, z powodu których tamten stał się nie do
zniesienia i nie do utrzymania. Pod formalną niesłusz­
nością z punktu widzenia ekonomii może się przeto
2
kryć bardzo realna treść ekonomiczna" .
Utopię można więc_uważąć,_z^jednej strony, za
^syraptemjcryzysu danej organizacji społecznej, z drur
-giej-zaś.- za znak, że w jej obrębie znajdują się siły
zdolnejyykroczyć.p^z^njg^choć nieświadome jeszcze
.tego, w.jaki sposób mogą to zrobić; ~"

2
F. Engels. Przedmowa do I niemieckiego wydaniu Nędzy filozofii
K. Marksa, w: K. Marks. F. Engels. Dzieła, l. IV. s. 625-626.

234
JUtopia jest „świadomością fałszywą" w tym sen­
sie, że przeciwieństwo różnych fon^zyaaTspófecznego
jawi się jej jako bezwzględne przeciwieństwo zła i do-
bfaT niespra\^dliwości^ij;pra^ tej
wszakże mistyfikacji okazuje się ona"zdolna do tego,
by w czasach zamętu dostarczać ludziom punktu opar­
cia, jakiego nie znajdują już w sferze stosunków rze­
czywistych. Dzięki tej same^i^tyfikacji[ jesj^ona-zdol-
na do pobudzania zbiorowego wysiłkujnającegp na
celifobaleńiFporządku panującego. Historyczne zna­
czenie "utopii zależy od tego, w jakiej mierze jest ona
w stanie narzucić świadomości społecznej przekonanie
o problematyczności istniejącego porządku oraz ko­
nieczności dokonania wyboru pomiędzy nim a jakimś
porządkiem alternatywnym.
Wizja obu tych porządków może być niekiedy cał­
kiem fantastyczna, utopista może się mylić zarówno
w diagnozie, jak i w prognozie, ale jego wysiłek nie
traci z tego powodu sensu, chodzi bowiem nade
wszystko o wykazanie, iż nie można pogodzić się z rze­
czywistością i trzeba szukać jakiegoś ideału. Bez uto­
pii nie ma postępu, ruchu, działania.
„Dopóki człowiek - pisał Sartre - zanurzony jest
w sytuacji historycznej, nie zdaje sobie nawet niekiedy
sprawy z wad i braków określonego, politycznego czy
ekonomicznego ustroju, a to nie z przyzwyczajenia,
jak się głupio powiada, ale dlatego, że ujmuje dany
ustrój w pełni jego bytu i nie może sobie nawet wy­
obrazić, by mógł być inny. Należy bowiem odwrócić
powszechny pogląd i przyznać, że uciążliwość sytuacji
i narzucane przez nią cierpienia nie stanowią jeszcze
dostatecznych motywów, aby wyobrazić sobie inny
stan rzeczy, pomyślniejszych dla wszystkich. Przeciw­
nie, dopiero wtedy, gdy inny stan rzeczy daje się wy-

235
obrazić, nowe światło pada na nasze cierpienia i trudy,
dopiero wtedy dochodzimy do wniosku, że są one nie
do zniesienia"3.
Łatwo jest, oczywiście, odrzucić utopię „[..,] pod -
jak mówił w obronie Platona Kant - bardzo nędznym
i szkodliwym pozorem jej niewykonalności^ aTalcze
pod tym pozorem, ze nie daje adekwatnego obrazu
społecznej rzeczywistości. Takie krytyki utopii będą
przeważnie zupełnie słuszne, ale jałowe i nieskuteczne.
Utopię zniszczyć może tylko zmiana rzeczywistości,
z której negacji ona wyrasta. Paradoksalnie mówiąc,
przezwyciężeniem utopii może być tylko jej realizacja.
Utogie..nie-zreaIizowane,trwają4)ez,względu .na liczbę
„racjonalnycliILargumentów, jakie się^ przeciwko nim
kieruje, **""*•"""
Nie sądzę jednak, iż należy uchylić problem
poznawczej wartości utopii. Znajdujemy w nich nie
tylko świadectwa „najgłębszego stanu ducha danego
społeczeństwa", ale również elementy społecznej
wiedzy, trafne sądy o rzeczywistości, co prawda po­
mieszane zawsze z sądami o powinnościach, a także
pospolitymi głupstwami. Pod tym wszakże wzglę­
dem utopie nie są bynajmniej wyjątkiem: pomiesza­
nie podobne cechuje także wiele dostojnych syste­
mów naukowych, których cała wyższość nad utopi­
stami polega nierzadko na tym, że ich twórcom nie
przychodzi do głowy możliwość wyjścia poza to,
czego można dotknąć; trzymają się faktów nie dlate­
go, że są tacy „obiektywni", lecz dlatego, że uważa­
ją, że to właśnie one są tym, co być p o w i n n o po
prostu dlatego, że są.

' Cyt. wg antologii Filozofia egzystencjalna w opr. L. Kołakowskiego


i K. Pomianu. Warszawa 1965. s. 348.

236
Nikt nie zbada! jeszcze, niestety, wkładu myśli uto­
pijnej w rozwój wiedzy o społeczeństwie, ale -jak wol­
no przypuszczać - był on znacznie większy, niż może
się to wydawać na pierwszy rzut oka.
Po pierwsze - w systemach utopijnych znajdujemy
niemal z reguły takie lub inne wypowiedzi na temat te­
go, czym jest społeczeństwo^jakim podlega.zmianom,
co te zmiany powodują, na jakie grupy społeczeństwo
się dzieli, jaką rolę odgrywa w nim, na przykład, po­
dział pracy itd.
Po drugie - nawet wtedy, gdy,ną_pytania,takie nie
^dpowada-się~wprost,.jakieś odpowiedzi są zawarte
w utopiach w formie motywacji określonych rozwią­
zań ustrojowych proponowanych jako najbardziej ko­
rzystne. Tak więc na przykład z postulatem likwidacji
państwa czy własności prywatnej łączą się na ogół da­
jące się odtworzyć opinie na temat roli i skutków spo­
łecznych tych instytucji.
Po trzecie - wreszcie - takicJub inne założenia teo­
retyczne ujawnić, można^ówniez.wrrozmait^^
szczegółowych rozważaniach utopistów o pożądanej
organizacji społeczeństwa. Jeśli na przykład Platon
dowodzi potrzeby państwowej kontroli nad poezją
i muzyką, to daje w ten sposób wyraz nie tylko swemu
systemowi wartości, lecz również teoretycznemu prze­
konaniu, iż społeczeństwo jest powiązaną wewnętrznie
całością i zmiana w jakiejś jednej dziedzinie życia po­
ciąga za sobą nieuchronnie łańcuch zmian we wszyst­
kich innych dziedzinach.
Powtarzam zresztą, że problem wymaga dopiero
zbadania. Odpowiednie studia mogą nas doprowadzić
do wniosku, że utopia jest także szczególną postacią
społecznej teorii, a w każdym razie przyczyniała się
w pewnych epokach walnie do jej rozwoju. Z pewno-

237
ścią odegrała doniosłą rolę w kształtowaniu postawy
naukowej, budząc krytycyzm wobec tradycyjnych au­
torytetów oraz rozwijając wyobraźnię.
Kto wie, czy na przykład bez wizji społeczeńst­
wa bezklasowego..mogła się ukształtować teoria klas
i konfliktuJclasowego, Wolno w każdym razie przy-
puszczać, że zależność była tutaj dwustronna. Odno­
towuję jedynie problem, gdyż jego rozwinięcie wyma­
gałoby wkroczenia w skomplikowaną dziedzinę histo­
rii wiedzy społecznej, co w ramach tej książeczki nie
jest ani możliwe, ani konieczne. Chodzi mi wszakże
o podkreślenie potrzeby ostrożności w odmawianiu
utopiom wszelkiej wartości poznawczej.
Wszelka zresztą, krytyka utopii wymaga, moim
zdaniem, znacznej przezornością „[...] jaki bowiem -
pisał słusznie Kant - może być najwyższy stopień, na
którym ludzkość musi się zatrzymać, i jak wielka jest
przepaść, która z konieczności leżeć będzie między
ideą a jej wykonaniem, tego nie może i nie powinien
nikt określać, właśnie dlatego, że wolność jest tym, co
4
może przekroczyć każdą podaną granicę" .
Doceniając społeczną rolę utopii; a nawet sympaty­
zując w gruncie rzeczy z utopizmem, nie podobna jed­
nak akceptować go bez zastrzeżeń. Stąd nuta scepty­
cyzmu przebrzmiewająca stale w tej książce, stąd lojal­
ne przedstawienie argumentów krytyków utopii. War­
to może na końcu ujawnić podstawy i granice owego
sceptycyzmu. Wywód ten adresowany będzie, oczywi­
ście, do utopistów, nie zaś do ich przeciwników, któ­
rych do sceptycyzmu namawiać nie trzeba.
Otóż, po pierwsze, czytelnik.zwrócił zapewne uwa­
gę, iż podkreślam w książce notoryczną rozbieżność

4
I. Kant. Krytyka czystego rozumu. Warszawa 1957. 1. U. s. 26.

238
pomiędzy ludzkimi zamiarami i praktycznymi skutka­
mi ludzkiej działalności, między intencjami aktorów
i faktycznym przebiegiem przedstawienia. Jeżeli ów
czytelnik jest sam aktorem, posądzi mnie, być może,
o podsuwanie mu myśli o daremności jego wysiłków.
Nic fałszywszego, ponieważ, po pierwsze, bez aktorów
nic w ogóle nie działoby się na scenie, po drugie zaś,
owe skutki nie zamierzone, lub nie całkiem zamierzo­
ne, bywają i tak stokroć lepsze niż to, przeciwko cze­
mu zaczęliśmy grać. Oczywiście, zawsze w jakiejś mie­
rze ryzykujemy, ale ryzykiem jest także brak działania
- w pewnych sytuacjach społecznych ryzykiem zapew­
ne największym.
Mógłby mnie ktoś zapytać, dlaczego w ogóle tę
sprawę podnoszę. Czy nie lepiej poczekać, aż każdy
sam wyzbędzie się złudzeń lub będzie miał szczęście
zachować je do końca? Nie wydaje mi się to słuszne,
ponieważ ludzie nieświadomi ryzyka nie umieją prze­
grywać: każda porażka, każde niepowodzenie pcha
ich w stronę rezygnacji. Człowiek, który wie, że wy­
grać nie jest łatwo, potrafi w razie niepowodzenia za­
czynać od nowa. Tego właśnie wielu utopistów nie
umiało.
Po drugie, sympatyzujący z utopizmem czytelnik
dostrzec może w tej książce niemiłe dla siebie przeko­
nanie, że nie istnieje żaden społeczny absolut, choć -
jak mówi poeta - „jest prawda wznoszenia rzeczy no­
wych i lepszych" Nie będę ukrywał, że wiarę w abso­
lut uważam za groźną. Ci, których ona natchnęła (a hi­
storia podaje nam aż nadto wiele odpowiednich przy­
kładów), skłonni są do nieludzkiej rozrzutności przy
wyborze środków mających prowadzić ich do celu, pła­
cą każdą cenę bez rozrachunku zysków i strat społecz­
nych, a przez to zmniejszają realność celu samego. To

239
jedno. Ponadto fascynacja absolutem zabija niezbędną
dla człowieka działającego świadomość, iż niewiele jest
w życiu wyborów, które można dokonać raz na zawsze,
eliminując tym samym konieczność dokonywania wy­
borów w przyszłości. Ktoś, kto decyduje się na działa­
nie, potrzebuje nie tylko formuły, która nadawałaby te­
mu działaniu sens. Musi być także gotowy do zanego­
wania tej formuły w każdym momencie o tyle, o ile za­
czyna ona wstrzymywać go w ruchu. Jeżeli tego nie po­
trafi, czeka go albo zwątpienie w sens dążenia do ide­
ału, albo (co zdarza się bodaj częściej) uznanie formu­
ły własnej za raz na zawsze daną miarę wszechrzeczy.
Wydaje mi się, że wiara w absolut zabija utopię, toteż
utopiści musza strzec się także samych siebie.
Po trzecie, wreszcie, czytelnik może zauważyć, iż
wykazuję w tej książce pewne lekceważenie tych licz­
nych drobiazgowych projektów dobrze zorganizowa­
nego społeczeństwa, w jakie obfitują dzieje myśli uto­
pijnej. Istotnie, projekty te nie wydają mi się zbyt waż­
ne, a często ocierają się wręcz o śmieszność, usiłują
bowiem przewidzieć to, czego przewidzieć nie można.
Sztuką prawdziwą nie jest wymyślanie mnóstwa szcze­
gółów przyszłego społeczeństwa, lecz znalezienie dro­
gi, która do niego prowadzi, oraz podjęcie decyzji, aby
na tę drogę wkroczyć. Zmienianie świata jest poza
wszystkim innym trudną umiejętnością. Liczy się tu nie
tylko wyobraźnia, lecz również - i to przede wszyst­
kim - wiedza, trzeźwość, technika. Owa niezbędna
wiedza musi obejmować m.in. historyczne podłoże, na
jakim odbywa się ludzkie działanie.
Od stuleci człowiek jest nawiedzany przez dwa
wielkie marzenia: przez marzenie o rozpoczęciu swe­
go życia społecznego od nowa i oderwaniu się od te­
go wszystkiego, co było i jest, oraz przez marzenie

240
o szczęściu, jakie uzyska bez walki od rzeczywistości
zastanej. Ludzie marzyli o s k r z y d ł a c h , ludzie
(i to czasem ci sami, choć w innych sytuacjach i okre­
sach swego życia) marzyli o k o r z e n i a c h .
Oddając się pierwszemu z tych marzeń, wierzymy,
że nic nas z zastanym światem nie wiąże, czy też raczej,
że nie ma takich więzów, których nie można, nie wol­
no lub nie trzeba zerwać, jeśli tylko otwiera się przed
nami rozległa przestrzeń ideału. Wyobrażamy sobie,
że potrafimy sięgnąć jakiegoś świeckiego nieba, do­
tknąć jakiegoś absolutu - sprawiedliwości, wolności,
równości, braterstwa i czego tam jeszcze.
Wybierając drugie marzenie, odwracamy się w stro­
nę gleby, z której żeśmy wyrośli, i w glebie tej szukamy
źródła siły, pewności, bezpieczeństwa i -jeśli trzeba -
nadziei. Nawet wątpiąc we wzorcową wartość gotowe­
go świata, w nim właśnie staramy się odnaleźć zadatki
lepszej przyszłości. Nawet potępiając status quo, chce­
my wierzyć, że gdzieś pod jego powierzchnią kiełkuje
przyszła doskonałość i potrzeba tylko trochę cierpli­
wości. Taka jest, oczywiście, wiara wszystkich konser­
watystów. Ale nie tylko. Bywa, że podzielają ją rów­
nież swego rodzaju radykałowie, mianowicie tacy, któ­
rzy - mając podobny do utopijnego ideał społeczeń­
stwa - bądź są ufni w dobroczynne i samodzielne dzia­
łania Historii, bądź też mniemają, że drogę do „króle­
stwa wolności" da się odbyć krok za krokiem - jak
spacer po niedzielnym deptaku.
Postawy te można i należy krytykować, ale nie wol­
no od nich abstrahować. Wielu utopistów jak gdyby
o tym nie wiedziało, przeciwstawiając temu wszystkie­
mu, do czego ich współcześni przywykli, wizję całko­
wicie nieznanego Kryształowego Pałacu. To również
ważna przyczyna porażek utopizmu.
Spis treści

Wstępy \ 7
0 pojęciu utopii 11
Mrzonka? 16
Ideat? 24
Eksperyment? 29
Alternatywa? 32
Utopia a rewolucja 37
0 wielości i różnorodności utopii 47
Utopia miejsca 65
Utopia czasu 85
Utopia lądu wiecznego 111
Utopia zakonu 131
Utopia polityki 153
Krytyka utopii 173
Od antyutopizmu do utopii negatywnej 189
Współczesna utopia 209
Zakończenie 229

BUS

You might also like