Professional Documents
Culture Documents
,
Monroe C. Beardsley
BŁĄD INTENCJI*
William Congreve,
Prolog do sztuki Św iatow e sposoby'
* W.K. Wimsatt Jr, M.C. Beardsley, The Intentional fhllacy, [w:] The Verbal Icon: Studies in the
Meaning o f Poetry, Lexington 1954, s. 3-18.
1Cyt. za: Angielska komedia restauracji, tłum. G. Sinko, Wroclaw 19G2, s. 388.
1 Chodzi tu o książkę The Personal Heresy: A Controversy by EM . W. TiUyard and C.S. Lewis,
Oxford 1939. Jeśli nie zaznaczono inaczej wszystkie przypisy pochodzą od redaktorów The Norton A ntho
logy o f Theory an d Criticism.
3 Por. L. Tester, Scholarship an d the A rt o f Criticism, „English Literary History' 1938, nr 5, s. 173—
194: R. Wellek, recenzja Essays in Criticism and Research G. Tillotsona, „Modem Philology” 1941, nr 41,
138 William K. Wimsatt Jr., Monroe C. Beardsley
s. 262; G. Wilson Knight, Shakespeare and Tolstoy, English Association Pamphlet 1934, nr 88, s. 10;
B.C. Heyl, New Bearings in Esthetics and A rt Criticism, New Haven 1943, s. 66,113,149 - przyp. autora.
4Dictionary o f World Literature, red. J.T. Shipley, New York 1943, s. 326-339 - przyp. autora.
5 Elmer Edgar Stoll (1874-1959), krytyk literacki piszący głównie o dramacie (zwłaszcza Szekspi
rowskim).
6J.E. Spingarn, The New Criticism, [w:) Criticism in America, New York 1924, s. 24-25.
Błąd intencji 139
Czyż krytyk - pyta profesor Stoli - |...| nie powinien być sędzią, który zam iast zgłębiania w łas
nej tożsam ości określa znaczenie lub intencję autora, traktując wiersz jak testam ent, umowę
bądź konstytucję? Wiersz nie je s t w łasnością krytyka10.
11 Zol». R. Wellek, The Modę o f Emslence o f a LUerary Work o f Arl, „Southern Rewew” 1942, wiosna.
12A.K. Coomaraswamy, Inlention, „American Bookman” 1944, t. 1, s. 41-48.
Błąd intencji 141
II
Teza mówiąca, że błąd intencji je st błędem romantycznym, to sąd nie tyle empiryczny,
ile analityczny, i nie tyle stwierdzenie historyczne, ile definicja. Kiedy pewien retor, ży
jący przypuszczalnie w I wieku naszej ery, pisze: „Wzniosłość je st echem wielkiej du
szy”, lub gdy powiada, że „Homer wkracza we wzniosie czyny swoich herosów” i „podzie
la natchnienie walki”, to nie dziwimy się, że uważa się go za odległego zwiastuna roman
tyzmu i że został on gorąco powitany przez takiego romantycznego krytyka jak
Saintsbury. Można zastanawiać się, czy powinno się nazywać Longinusa romantykiem13*,
ale nie ma chyba wątpliwości, że pod jednym ważnym względem nim jest.
Goethe zadał trzy pytania „konstruktywnej krytyce”: „Co autor postanowił zrobić?
Czyjego plan byl racjonalny i rozsądny i w jak wielkim stopniu udało mu się go wyko
nać?”. Jeśli pominąć drugie pytanie, otrzymujemy w efekcie system Crocego, będący
kulminacją i ukoronowaniem filozoficznej ekspresji romantyzmu. Piękno jest udanym
wyrazem intuicji, brzydota nieudanym; intuicja bądź osobisty składnik sztuki jest pod
stawowym faktem estetycznym, a środek wyrazu czy też publiczny składnik sztuki
w ogóle nie jest przedmiotem estetyki. Estetyczne odtworzenie zachodzi tylko wtedy,
gdy „wszystkie pozostałe warunki pozostąją równe".
Obrazy olejne ciemnieją, freski blakną, pomniki tracą nosy [...) tekst w iersza ulega wypaczeniu
w rękach złych kopistów bądź w rezultacie złego drukowania.
Madonna namalowana przez Cimabue wciąż znąjdąje się w kościele Santa Maria Novella, ale czy
przemawia dzisiaj do zwiedząiącego tak, jak przemawiała do trzynastowiecznych florentczyków?
Pierwsze wyróżnienie należy do Crocego, drugie jest nasze. System Crocego kła
dzie w rezultacie dwuznaczny nacisk na historię. Biorąc takie fragmenty za punkt wyj-
13 W kwestii związków Longinusa ze współczesnym romantyzmem zob. R.S. Crane, recenzja The Sub
lime S. Mońka, „Philological Quarterly” 1936, nr 15, s. 165—166 - przyp. autora.
" Prawdą jest, że sam Croce przypuścił znamienny atak na intencjonalizm - chodzi tu o książki4rio-
sto, Shakespeare, and Corneille, London 1920, rozdz. 7: The Practical Personality and the Poetical Per
sonality i Defence o f Poetry, Oxford 1933, s. 24 - ale dominujący sens zacytowanych przez nas i im podob
nych fragmentów jest zupełnie odmienny - przyp. autora.
142 William K. Wimsatt Jr., Monroe C. Beardsley
ścia, krytyk może stworzyć wierną analizę znaczenia bądź „ducha” jakiejś sztuki Szek
spira lub Corneille’a - proces taki wymagałby dociekliwych studiów historycznych,
a zarazem pozostawałby krytyką estetyczną - może też analizować socjologię, biogra
fię czy inne rodzaje pozaestetycznej historii. Wydaje się, że Croceański system byi waż
nym impulsem przede wszystkim dla takiej właśnie krytyki.
„Co poeta zamierzał?”, pyta Springarn w wykładzie, z którego już cytowaliśmy ( Co
lumbia Lecture , 1910), „i w jaki sposób zrealizował intencję?”. W trzecim Wykładzie
z 1914 roku Bosanquet powiada, że w „regionach nieszczerej i afektowanej sztuki” od
najdziemy „nieprzezwyciężalną” brzydotę15*. Przenikanie tej teorii do dziel zgoła niefi-
lozoficznych można zauważyć w takich książkach jak New Voices, inspirujące dzieło
Marguerite Wilkinson poświęcone poezji od 1919 do 1931 - gdzie symbole „stare jak hi
storia cywilizacji [...] zachowują swą siłę i świeżość” dzięki „Realizacji”. Zamykamy tę
część dwoma przykładami wziętymi od autorów, u których najmniej podejrzewalibyśmy
istnienie śladów croceańskich. Dokonane przez I.A. Richardsa poczwórne rozdzielenie
znaczenia na „sens”, „uczucie”, „ton” i „intencję” było przypuszczalnie najbardziej
wpływową tezą intencjonalizmu w ostatnich piętnastu latach, choć zawiera ona ślad
wewnętrznej sprzeczności: „Funkcja ta [intencja] - powiada Richards'6 - „pozostąje
w zgodności z pozostałymi funkcjami”. W eseju dotyczącym Trzech typów poezji Allen
Tatę pisze słowa następujące:
15 Cytat pochodzi z książki angielskiego filozofa B. Bosanqueta Three Lectures on Aesthetic, London
1915.
'• W książce Practical Criticism: A Study o f Literary Judgment, London 1929.
Błąd intencji 143
nia”. Gdyby poetę bolał ząb w trakcie pisania, byłaby to część doświadczenia, ale
oczywiście nie o takie rzeczy chodzi krytykowi. Myśli on o jakiejś „całości”, której w tym
przynajmniej eseju nie opisuje, ale którą niewątpliwie opisać powinna krytyka literac
k a - używając przy tym powszechnie sprawdzalnych kategorii.
III
Poszedłem do poetów, tych, co to tragedie piszą i dytyramby, i do innych [...]. Bralem tedy do rę
ki ich poematy, zdawało się najbardziej opracowane, i bywało, rozpytywałem ich o to, co chcą
właściwie powiedzieć [...]. Wstydzę się wam prawdę powiedzieć |...| niolodwie wszyscy inni, z bo
ku stojący, umieli lepiej niż sami poeci mówić o ich własnej robocie. Więc i o poetach się przeko
nałem niedługo, żęto, co oni robią, to nie z mądrości płynie, tylko z jakiejś przyrodzonej zdolno
ści, z tego, że w nich bóg w stępuje |...|.
Platon, Obrona S o kra tesa 17*19
Oto wielki sekret, jak znaleźć i zachow ać czytelników: niechaj ten, kto chce poruszać i p rze
konywać innych, poruszy najpierw i przekona samego siebie. H oracjańska zasa d a S i v is m e
f i e r i 1", powinna być stosow ana nie tylko w sensie dosłownym. Każdemu poecie i pisarzowi m o
żemy powiedzieć: jeśli chcesz, aby ci uwierzono, bądź szczery.
Prawda! Bez niej zasługa i um iejętność s ą w ogóle niemożliwe. I dalej, cale piękno je s t n a dłuż
sz ą m etę jedynie w y d e l i k a c e n i e m [fineness] prawdy bądź tym, co nazywamy ekspresją,
dokładniejszym przystosowaniem mowy do tej wewnętrznej wizji.
Po wypiciu pól kwarty piwa do obiadu - piwo uspokaja mózg, a popołudnia to nąjmniej intelek
tualn a część mojego życia - wychodziłem na dwu- lub trzygodzinny spacer. Kiedy tak spacero
wałem, nie myśląc o niczym szczególnym, przyglądając się jedynie otaczającym mnie rzeczom
i obserw ując zmiany pór roku, odczuwałem nagle i nieprzew idziane ożywienie, a w umyśle poja
wia! się czasem wers lub dwa, a czasem od razu cala zwrotka [...).
1,1Jeśli chcesz bym płakał |plącz najpierw sam]; w tłum. O. Jurewicza: ...| niedola twoja tez użycza,
/ Gdy sam cierpisz”, Kwinlus Horacjusz Flakkus, Sztuka poetycka., (w:| idem, Dzieła wszystkie, Warsza
wa 2000, t. 2, s. 428.
AK. Housman, The Name and Nature o f Poetry, Cambridge 1933.
Zoh. II. Mearns, Creative Youth, Garden City 1925, s. 10,27-29. Technika inspirowania do pisania
wierszy dotrzymuje obecnie tempu podobnej analizie procesu inspiracji u uznanych artystów. Zob. R.E.M.
Harding, An A natom y o f Inspiration, Cambridge 1940; .1, Portnoy, A Psychology o f A rt Creation, Phila
delphia 1942 - przyp. autora.
Błąd intencji 145
rozwoju osobowości - wszystko to je st godne uwagi dla młodego poety, nie ma jednak
wiele wspólnego z publiczną naukąoceniania wierszy.
Coleridge i Arnold byli lepszymi krytykami niż większość poetów, a jeśli krytyczna
tendencja wysuszyła poezję Arnolda, a może i Coleridge’a, to nie stoi to w sprzeczno
ści z naszą tezą, mówiącą, że osąd wierszy różni się od sztuki pisania wierszy. Colerid-
ge daje nam klasycznyjuż opis „historii ze środkiem uspokająjącym” i stara się jak nąj-
lepiej wytłumaczyć pochodzenie wiersza, które nazywa „psychologiczną ciekawostką"23,
ale jego definicje poezji i poetyckiej jakości „wyobraźni” znajdują się gdzie indziej i są
zupełnie inaczej sformułowane.
Może nadejść dzień, kiedy psychologia kompozycji połączy się z nauką obiektywnej
oceny, ale jak dotąd są to dziedziny osobne. Byłoby wygodniej, gdyby hasła wywoławcze
szkoły intencji - „szczerość”, „akuratność”, „spontaniczność", „autentyczność”, „praw
dziwość”, „oryginalność” - mogły być zrównane z takimi analitycznymi kategoriami jak
„integralność”, „adekwatność”, „spójność”, „funkcjonalność”, „dojrzałość”, „subtelność”,
„odpowiedniość” i innymi precyzyjnymi kategoriami aksjologicznymi - krótko mówiąc,
gdyby „ekspresja" zawsze oznaczała estetyczne porozumienie. Ale tak nie jest.
Jak mówi profesor Curt Ducasse, pomysłowy teoretyk ekspresji, sztuka „estetycz
na” je st świadomą obiektywizacją uczuć, w której ważnym momentem je st moment kry
tyczny. Artysta uściśla obiektywizację, kiedy je st ona nieadekwatna, ale to może ozna
czać, że wcześniejsze próby obiektywizacji jaźni zakończyły się niepowodzeniem; „mo
że to także oznaczać, że obiektywizacja jaźni udała się, ale kiedy jasno ją ąjrzeliśmy,
wyrzekliśmy się jej bądź odrzuciliśmy ją na rzecz innej”24. Na podstawie jakiego kryte
rium wyrzekamy się lub akceptujemy jaźń? Profesor Ducasse tego nie mówi. Ale tak czy
inaczej, kryterium to jest częścią definicji sztuki, która nie ograniczy się do obiektywi
zacji. Ocena dzieła sztuki pozostaje publiczna; miarą dzieła je st coś znąjdąjącego się
poza autorem.
IV
Jak widzimy, obok krytyki poezji istnieje też psychologia autora, którą wystarczy od
nieść do teraźniejszości lub przyszłości, a która przyjmie formę promocji towaru pod
nazwą „natchnienie”; ale psychologia autora może też być historyczna, a wtedy otrzy-*21
23 Chodzi o wiersz Kubła Chan; ogólniejsza analiza poezji i wyobraźni znąjduje się w książce S. Cole
ridge’a Bioyraphia Literaria, London 1991.
21C. Ducasse, The Philosophy o f Art, New York 1929, s. 116 - przyp. autora.
146 William K. Wimsatt Jr., Monroe C. Beardsley
mujerny literacką biografię, która sama w sobie jest prawomocnym i atrakcyjnym ob
szarem badań, możliwym podejściem, jak przekonuje Tillyard, do osobowości (równie
zasadnym, co wiersz). Z pewnością wyróżnianie w dziedzinie literaturoznawstwa ba
dań nad osobą, w odróżnieniu od badań nad poezją, nie musi służyć żadnym uwłacza
jącym celom, Istnieje jednak niebezpieczeństwo pomieszania obu rodzajów badań; no
i jest też błąd polegąjący na pisaniu o osobie tak, jak gdyby chodziło o wiersz.
Zachodzi różnica pomiędzy wewnętrznymi i zewnętrznymi świadectwami określa
jącymi znaczenia wierszy. Jest jedynie werbalnym i powierzchownym paradoksem, że
to, co jest (1) wewnętrzne, jest także publiczne, że odkrywa się je poprzez semantykę
i składnię wiersza, poprzez nawykową znajomość języka, poprzez gramatyki, słowniki
i całą literaturę będącą źródłem słowników, i w ogóle poprzez to wszystko, co tworzy ję
zyk i kulturę; podczas gdy to, co jest (2) zewnętrzne, miałoby być prywatne i idiosyn-
kratyczne, nie będąc częścią dzieła jako fakt językowy i składając się z wyznań (obec
nych na przykład w dziennikach, listach bądź zapisanych rozmowach) tłumaczących,
jak i dlaczego poeta napisał wiersz: jakiej pani, siedząc na jakim trawniku, po śmierci
jakiego przyjaciela czy brata. Jest też (3) pośredni rodzaj świadectw potwierdzających
charakter autora czy też osobiste bądź na wpół osobiste znaczenia słów czy tematów
związanych z autorem bądź koterią, do której należy. Znaczenie słów to historia słów,
a biografia autora, jego użycie jakiegoś słowa i skojarzenia, jakie słowo to w n im obu
dziło, są częścią historii i znaczenia tego słowa25. Ale te trzy typy świadectwa, a zwłasz
cza (2) i (3), przechodzą w siebie tak subtelnie, że czasem trudno o wyraziste przykła
dy, i stąd krytycznoliterackie kłopoty. Wykorzystanie świadectw biograficznych nie mu
si pociągać za sobą intencjonalizmu, bo choć może świadczyć o tym, co autor zamierzał,
to może też być świadectwem znaczenia jego słów i dramatycznego charakteru jego wy
powiedzi. Z drugiej strony, może nie być żadną z tych rzeczy. A krytyk zainteresowany
świadectwami typu (1) i do pewnego stopnia świadectwami typu (3) da nam na dłuższą
metę odmienny komentarz niż komentarz krytyka, którego zainteresują świadectwa ty
pu (2), a także typu (3) przechodzącego w (2).
Na przykład cały olśniewający spektakl, jakim je st książka profesora Lowesa Road
to Xanadu 26, odbywa się na granicy oddzielającej typy (2) i (3), a czasem odważnie
wkracza w romantyczny region wypełniony świadectwami typu (2).
“ A historia stów po tym, jak wiersz został napisany, może przydać znaczeń, które - jeśli odnoszą się
do pierwotnego planu - nie powinny być niwelowane skrupułami odnoszącymi się do intencji. Por. dyskusję
C.S. Lewisa, E.M.W. Tillyarda, The Personal Heresy, op. cii., s. 16; L. Tester, Scholarship and th eA rl of
Criticism, op. cit., s. 183,192; recenzja Bssays Tillotsona, „The Times Literary Supplement” 1942, nr 41
- przyp. autora.
26Wyczerpujące studium historyka literatury Johna Livingstone'a Lowesa (London 1927, wyd. popra
wione London 1930) omawiąjące źródła wierszy Coleridge'a Pieśń o sta rym żeglarzu i Kubła Chan.
Błąd intencji 147
Wiersz Kubła Chan - powiada profesor Lowes - to m ateria wizji, ale każdy obraz, który powstał
w trakcie tkania, pokonał ju ż byi tę drogę wcześniej. I wydaje się, że w ich powrocie nie ma nic
niespodziewanego czy przypadkowego.
Nie je st to zbyt jasne - nawet wtedy, gdy profesor Lowes wyjaśnia, że w głębokiej
studni pamięci Coleridge’a byiy zbitki skojarzeń, które niczym haczykowate atomy łą
czyły się z innymi zbitkami w złożone relacje, a potem zlewały się i wylewały w postaci
gotowych wierszy. Jeżeli w powrocie obrazów na powierzchnię nie było nic „niespodzie
wanego czy przypadkowego”, oznaczać to może, że (1) Coleridge nie potrafił stworzyć
niczego, czego by już nie miał, że w swej twórczości był ograniczony tym, co wcześniej
przeczytał łub czego doświadczył, lub (2) po odebraniu pewnych zbitek skojarzeń zmu
szony był oddać je dokładnie w taki sposób, w jaki to zrobił, i że wartość wiersza może
zostać opisana w kategoriach doświadczeń, na których musiał bazować. Na takie pro
pozycje (będące rodzajem Hartleyowskiego asocjacjonizmu, odrzuconego przez Cole
ridge’a w Biographia Literaria ) nie można się zgodzić. Z pewnością były inne kombi
nacje, inne wiersze, gorsze łub lepsze, które mogły być napisane przez ludzi, którzy
wcześniej czytali Bartrama, Purchasa, Bruce’a i Miltona. I będzie tak niezależnie od te
go, ile razy możemy coś dorzucić do wspaniałego zbioru lektur Coleridge’a. Pewne
kwiatki retoryczne (takie jak przytoczone przed chwilą zdanie), a także tytuły rozdzia
łów -Kształtujący duch , Magiczna synteza , Wyobraźnia jako stwórczym - świadczą
o tym, iż być może profesor Lowes chce o konkretnych wierszach powiedzieć więcej,
niż w rzeczywistości mówi. W tych fantazyjnych tytułach je st jakaś zwodnicza różno
rodność - oczekuje się przejścia do kolejnej fazy argumentacji, a zamiast tego dostaje
się coraz więcej źródeł, coraz więcej mówi się o „płynnej naturze skojarzenia”27.
„Wohin der Wegl” - profesor Lowes wybrał ten cytat na motto swojej książki. Jiein
Weg! Ins Unbetretene”28. I właśnie dlatego że droga jest unbetreten, prowadzi poza
wiersz. Podróże Bartrama zawierąją sporo na temat historii pewnych słów i romantycz- .
nych, egzotycznych konceptów pojawiających się w wierszu Kubła Chan. Wiele z tej hi
storii przeszło, tak jak wtedy przechodziło, do naszego języka. Być może osoba, która czy
tała Bartrama, bardziej doceni wiersz niż ktoś, kto Bartrama nie czytał. Lepiej poznamy
wiersz, sprawdząjąc użyte w nim słowa w Słowniku oksfordzkim lub czytając inne książ-
87 Zob. ibidem , rozdz. 8: The P a tie m , i rozdz. 16: The Known an d Fam iliar Landscape, będą naj
bardziej pomocne przy analizie wiersza. Radykalnym przykładem krytyki intencjonalnej jest K'. Burke’a
analiza Starego żeglarza Coleridge’a przeprowadzona w książce The Philosophy o f L iterary Form, Ba
ton Rouge 1941, s. 22-23, 93-102. Trzeba przyznać temu krytykowi, że doskonale zdaje sobie sprawę
z tego, co robi.
" W tłumaczeniu A. Pomorskiego: „Jak tam dojść? / Nijak! Pustka nieprzebyta", J.W. Goethe, Fhust,
Warszawa 1999, cz. 2, akt 1, s. 269.
V48 William K. Wlmsatt Jr., Monroe C. Beardsley
ki cytowane przez Coleridge’a. Wydaje się wszakże, że wiedza o tym, iż Coleridge czytai
Bartrama, ma niewielkie znaczenie przy lekturze wiersza. Każdy wiersz ma za sobą -
i w pewnym sensie jest inspirowany przez - spory wycinek życia, zmysłowe i intelektual
ne doświadczenia; te jednak nigdy nie będą i nie mogą być poznane w werbalnej, a zatem
intelektualnej, kompozycji, jaką jest wiersz. Wobec wszystkich przedmiotów naszego wie
lorakiego doświadczenia, zwłaszcza przedmiotów intelektualnych, wobec jakiejkolwiek
jedności umysł działa w taki sposób, że odcina korzenie i rozwiewa kontekst - inaczej nig
dy nie mielibyśmy przedmiotów, idei czy też czegokolwiek, o czym można by rozmawiać.
Być może w monumentalnym dziele profesora Lowesa nie ma niczego, co wjakikol-
wiek sposób podważałoby uznanie, jakie czytelnik żywi dla Pieśni o starym żeglarzu
czy Kubła Chana. Oto przypadek takiego zaabsorbowania świadectwami typu (3), że
zniekształca ono krytyczne spojrzenie na wiersz (nie je st to wszakże przypadek tak
oczywisty jak te, których pełno w naszych pismach krytycznoliterackich).
W znanym wierszu .Johna Donne’a Waleta, żalu zabraniająca pojawia się nastę
pujący czterowiersz:
|.„] |p o eta| dotyka emocjonalnego pulsu sytuacji poprzez um iejętną aluzję do nowej i starej
astronom ii [...) Co do nowej astronom ii, to fraza „trzęsienie ziem i7„ruch ziemi” [m oving o j the
e a r th \ je s t jej nąjbardziej radykalną zasadą; co do starej, fraza „zadrżą sfery” |trepidation o f
the sp heres] je s t momentem o nąjwiększej złożoności |...| Jako że wiersz ten je s t waletą zabra- 29
29 W oryginale nieprzekladalna gra słów: otwierająca zwrotkę fraza ,m om ng of the earth" może ozna
czać zarówno „trzęsienie ziemi”, jak i zwyczajny „ruch kuli ziemskiej”. Dalsze rozważania obracąją się
m.in. wokół tej dwuznaczności - przyp. tłum. Cyt. za: Antologia angielskiej poezji metafizycznej XVII stu-
lecia, wybór, wstęp, oprać., tłum. S. Barańczak, Warszawa 1991, s. 86.
Błąd intencji 149
niąjącą żalu, odjeżdżający poeta musi nakazać swej miłości milczenie i spokój; w tym celu figu
ra wyrastająca z drugiej wibracji (drżenie), od daw na uznana w tradycyjnej astronom ii, trafnie
oddąje napięcie obecne w tej chwili, nie wzbudzając przy tym „strachu” \harmes andfears) za
wartego im p licite w figurze poruszającej się / trzęsącej ziemi™.
30 C.M. Coffin, John Donne and the New Philosophy, New York 1927, s. 97-98 -p rzy p . autora.
31 Frazy tej nie ma w cytowanym przekładzie Barańczaka - przyp. tłum.
150 William K. Wimsatt Jr„ Monroe C. Beardsley
Rozróżnienie pomiędzy różnymi rodzajami świadectw ma znaczenie nie tylko dla kry
tyki historycznej, ale także dla współczesnego poety i jego krytyka. Albo też - ponieważ
każda zasada dla poety to jedynie inna strona osądu krytycznego i ponieważ prze
szłość to dziedzina badacza i krytyka, a przyszłość i teraźniejszość należą do poety
i głównych krytyków smaku - można rzec, że problemom powstającym w literaturo
znawstwie w rezultacie błędu intencji towarzyszą błędy powstające w świecie nowator
skich eksperymentów.
Na przykład kwestia „aluzyjności”, postawiona wyraziście w poezji Eliota, to bez
wątpienia taka kwestia, gdzie jakiś fałszywy sąd może zawierać błąd intencji. Częstotli
wość i głębia literackich aluzji u Eliota i innych skłoniły wielu do poszukiwania pełnych
znaczeń w Złotej gałęzi i dramacie elżbietańskim, tak że banalne stało się twierdzenie,
iż dopiero kiedy wytropimy lektury poety, wiemy, co mówi - supozycja trącąca konse
kwencjami intencjonalnymi. Stanowisko zajęte przez EO. Matthiessena jest zdrowe i do
pewnego stopnia uprzedza problem.
Jeśli czyta się te w ersy i uważnie im przysłuchuje, jeśli odczuwa się nagle zmiany tempa, to kon
tra s t pomiędzy rzeczywistą Tamizą i jej wyidealizowaną wizją z czasów, kiedy nie płynęła je s z
cze p rzez metropolię, je s t wyraziście oddany w samym tempie, niezależnie od tego, czy rozpo
znajemy refren pochodzący od Spensera.
Aluzje Eliota funkcjonują wtedy, gdy je znamy - ale w dużej mierze także wtedy,
gdy ich nie znamy, a to dzięki sile sugestii.
Czasami jednak natrafiamy na aluzje z dołączonymi przypisami i powstaje bar
dzo odpowiednie pytanie, czy przypisy te funkcjonują bardziej jako wskazówki odsy
łające nas tam, gdzie dowiemy się więcej, czy też bardziej jako sygnały, które same
z siebie mówią coś o charakterze aluzji. „Prawie wszystko, co jest istotne [...] do zro
zumienia Ziemi jałowej - pisze Matthiessen o książce panny Weston - zostało włą
czone do struktury samego poematu albo też do przypisów Eliota”. Po takiej konsta
tacji można by pomyśleć, że nie byłoby niczym dramatycznym, gdyby okazało się, że
Eliot wymyśli! własne źródła (tak jak sir Walter Scott poprzedził rozdziały wymyślo
nymi epigrafami ze „starych sztuk” i „anonimowych” autorów lub jak Coleridge umie
ścił glosy na marginesie Pieśni o starym żeglarzu). Niewątpliwie aluzje do Dantego,
Webstera, Marvella czy Baudelaire’a zyskują coś z tej racji, iż autorzy ci istnieli, ale
wątpliwe jest, czy to samo można powiedzieć o aluzji do jakiegoś zapoznanego elż-
bietańskiego pisarza:
Btąd intencji 151
Ironii dopełnia sam cytat; gdyby Eliot, co łatwo sobie wyobrazić, sam napisał te wer
sy, aby uzupełnić kontekst, nie straciłyby one na ważności. Przekonanie to umacnia się,
jeśli przeczytać następny przypis Eliota: „Nie wiem, skąd pochodzi ballada, z której te
wiersze [zostały] zaczerpnięte; zakomunikowano mi ją z Sydney w Australii”. Istotnym
słowem w tym przypisie - dotyczącym Pani Porter i jej córki, które myły nogi w sodowej
wodzie - jest słowo „ballada”. A jeśli czytelnik wyczułby w tych wersach ich balladowy
charakter, przypis byłby właściwie zbędny. W ostatecznym rozrachunku badanie musi
skupić się na integralności takich przypisów jako części utworu poetyckiego, tam bo
wiem, gdzie dostarczają ważnych informacji o znaczeniu fraz w wierszu, należy je pod
dać takiej samej analizie jak wszystkie inne słowa utworu. Matthiessen uważa, że przy
pisy były ceną, jaką Eliot „musiał zapłacić, aby uniknąć czegoś, co byłoby w jego mnie
maniu trwonieniem energii poematu poprzez rozbudowywanie łączników w samym
tekście”. Można jednak zapytać, czy podobnym trwonieniem energii nie są same przypi
sy i potrzeba ich istnienia. Pomijanie w wierszach warstwy tłumaczącej, na której wspie
ra się materiał poetycki lub dramatyczny, to niebezpieczna odpowiedzialność. EW. Bate-
son w sposób przekonujący dowiódł, że The Sailor Boy Tennysona byłby lepszy, gdyby
pominięto połowę zwrotek, a najlepsze wersje takich ballad jak Sir Patrick Spens za
wdzięczają swą silę samej odwadze; z jaką minstrel przyjął bez zbędnych zastrzeżeń hi
storię, którą komentował. A co wtedy, gdy poeta pojmuje, że w bardziej skomplikowanym
kontekście nie może przyjąć bez zastrzeżeń tak wielu rzeczy, i zamiast pisać w sposób
bardziej informacyjny - mnoży przypisy? Na obronę takiej strategii można rzec, że przy
pisy te nie pretendują przynajmniej do statusu wypowiedzi dramatycznej, a tak by wła
śnie było, gdyby zapisać je wierszem. Z drugiej strony, przypisy mogą wyglądać jak nie
dopasowany materiał leżący luzem obok wiersza, potrzebny, aby nadać sens symbolom
słownym, ale nie włączony do tekstu, tak że symbol jest niekompletny.*35
32 T.S. Eliot, Jałowa ziem ia, tłum. Cz. Miłosz, |w:| T.S. Eliot, Wybór poezji, Wrocław-Warszawa
Gdańsk-Łódź 1990, s. 115.
35 J. Day, Parliam ent ofBees, tłum. J. Niemojewski, cyt. za: T.S. Eliot, Wybór poezji, op. cii., s. 115.
152 William K. Wimsatt Jr„ Monroe C. Beardsley
Powyższa analiza ma zasugerować, że chociaż przypisy zdają się same siebie tłu
maczyć jako zewnętrzne oznaki autorskiej i n t e n c j i , to jednak powinniśmy je oce
niać tak J a k oceniamy inne części utworu (ukiad werbalny dostosowany do konkret
nego kontekstu), a gdy to czynimy, to ich sposób istnienia jako części wiersza lub ich
wyobrażona łączność z resztą wiersza może zostać zakwestionowana. Na przykład
M atthiessen widzi w tytułach wierszy Eliota i wybranych przez niego epigrafach, po
dobnie jak w przypisach, ważny material informacyjny. Choć je st zmartwiony niektó
rymi przypisami i sądzi, że Eliot „zdaje się kpić z siebie w momencie, gdy dopisuje
przypis, a zarazem chce coś za jego pomocą przekazać”, to jednak wierzy, iż „insty
tu cja” epigrafów „zupełnie broni się przed zastrzeżeniem, że w sposób niewystar
czający wpisują się one w strukturę utw oru”. „I n t e n c j a je st tu taka - powiada -
aby umożliwić poecie zachowanie zwięzłego przekazu w samym w ierszu”. „W każ
dym przypadku epigraf jest tak p o m y ś l a n y , aby stał się integralną częścią efektu
w iersza”. Sam Eliot tłumaczy w przypisach swą poetycką praktykę w kategoriach
intencji.
Wisielec - karla z tradycyjnej talii - odpowiadał moim celom w dwojaki sposób: ponieważ koja
rzy mi się on w myśli z Powieszonym bogiem Frazera oraz ponieważ kojarzę go z postacią w kap
tu rze z podróży uczniów do Emaus w części V [...] Mężczyznę z Trzem a Palkami (autentyczną
kartę talii Tarota) kojarzę, całkowicie dowolnie, z samym Królem Rybakiem34*.
I być może należy go brać poważniej właśnie tutaj, w przypisie, kiedy się nie pilnu
je, niż wtedy kiedy w Wykładach. Nortonowskich omawia trudność wyjaśnienia, co zna
czy wiersz, i krotochwilnie dodaje, że myśli o poprzedzeniu drugiego wydania Środy
Popielcowej kilkoma wersami z Don Juana.-.
Jeśli można mówić o jakimś błędzie typowym dla Eliota i innych współczesnych po
etów, to być może byłby to błąd polegający na p l a n o w a n i u nazbyt wielu rzeczy36.
vidual Talent, choć jego opis nie jest do końca konsekwentny. Zob. A Choice o f Kipling’s Verse, wybór
T.S. Eliot, London 1941, s. 10-11, 20-21.
3‘ T.S. Eliot, Pieśń miłosna J. Alfreda Prufrocka, tłum. W. Dulęba, [w:] idem , Wybór poezji, op. cit,
8. 13.
” W cytowanym przekładzie S. Barańczaka tytuł brzmi: Do nieskorej bogdanki - przyp. tłum.
154 William K. Wimsatt Jr., Monroe C. Beardsley
w jakiejś chwili nieuwagi mógłby dać jasn ą i, w swoich granicach, bezdyskusyjną od
powiedź. Chodzi nam o to, że taka odpowiedź na takie pytanie nie miałaby nic wspól
nego z wierszem zatytułowanym Pieśń miłosna J. Alfreda Prvfrocka\ nie miałoby to
nic wspólnego z metodą krytyczną. W odróżnieniu od zakładów krytycznoliterackie
dociekania nie są rozstrzygane w taki sposób. Nie rozstrzyga się ich przez odwołanie
do wyroczni.
[ 1946]