Professional Documents
Culture Documents
W A S I L E W S K I
J E R Z Y S.
W A S I L E W S K I
Projekt okładki
Elżbieta Chojna
Redaktor prowadzący
Ewa Wyszyńska
Redaktor
Magdalena Radkowska-Walkowicz
Redaktor techniczny
Zofia Kosińska
Korektor
Elwira Wyszyńska
Skład i łamanie
Dariusz Dejnarowicz
Wydanie I
I Wydalanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 273
II Hermeneutyka nieprzyzwoitości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 275
III Źródłowe cimelia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 281
IV Trikster i początki wydalania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 284
BIBLIOGRAFIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 383
1
Dobre przedstawienie takich biegunowych przeciwieństw w sposobach rozumienia terminów
sacrum i profanum w antropologii: Buchowski 1993, s. 80-88.
prohibitum jest zawsze nie do końca uprawniony; jest słuszny może relatywnie,
może lokalnie, ale generalnie pozostaje nieracjonalny. Czujemy się zmuszeni
podejrzewać, że w każdym interdykcie tkwi jakaś pozaracjonalność.
Można zastanawiać się, czy upowszechnienie terminu „tabu” nie jest aby
skorelowane z jego upadkiem jako instytucji kategorycznej, niekwestionowanej
i bezdyskusyjnej. Jeśli już coś pozostało zakazane, to taki zakaz opatruje się
enigmatycznym terminem, sugerującym pierwotną irracjonalność, niemądry
zabobon, lokalny przesąd. Sądzę, że właśnie dlatego ta przywieziona u schył-
ku XVIII w. nazwa nader skomplikowanej instytucji społeczno-kulturowej
wysp Oceanii przypadła do gustu – i przyjęła się bez tłumaczenia – w Europie
doby encyklopedii i rewolucji, a bardzo przydaje się i dziś, gdy nadal realizo-
wany jest ten sam oświeceniowy projekt. Rozum potraktował i nadal traktuje
Zakaz Absolutny jako przybysza (dawnego, to prawda) z dalekich, obcych
i dzikich krajów Bezrozumności i nadaje mu stosowne imię: Tabu.
Zauważmy od razu, że nauka o człowieku i jego kulturze, etnologia czy
antropologia, nie mogła poprzestać na uznaniu tabu za nieracjonalność – mia-
ła przecież obowiązek zrozumienia, tak jak racjonalizowała wszystkie badane
przez siebie zjawiska kulturowe. Co za tym idzie, w języku nauki zachodził od
lat inny proces: odczarowania tego terminu, pozbawienia go wszelkiej niepo-
kojącej, ciemnej głębi ambiwalencji; w parze z tym szło jego uogólnione,
zneutralizowane stosowanie. Niemniej w szerszej, społecznej sferze językowej
percepcja i konotacje tabu pozostały chyba takie, jak sugerowałem.
A jak to jest w społecznej praktyce? Co dzieje się w społecznym „obsza-
rze tabu”, jak on dziś wygląda? Widzimy to wokół siebie, gołym okiem, tyle
że niekoniecznie pod jedną nazwą „tabu”, ale pod wielością jego technicznych
synonimów. Niejednoznaczność tych zjawisk i kłopoty z ich oceną uzasad-
niają chyba sięganie po enigmatyczny termin. Z jednej strony, tej lepszej, za-
miast nadal pomijać tabuizującym milczeniem, ze szczególną uwagą przyglą-
damy się dziś tabuizowanym osobom – wykluczonym, marginalnym: grupom
zajmującym peryferyjne obszary społeczeństw (imigranci, mniejszości etnicz-
ne), ludziom odrzuconym z powodu biedy, odmieńcom, których wyróżnia
nienormatywna fizyczność czy seksualność. Raz na zawsze (?) został zakwe-
stionowany „naturalny” charakter takich wykluczeń, co zresztą wcale nie
znaczy, że przestaną one kiedyś funkcjonować. Znak zapytania jest tu chyba
konieczny, kto bowiem zaręczy, że dzisiejsza poprawność – i tak daleka od
powszechności – nie jest tendencją przejściową.
Patrząc z drugiej strony, to właśnie tabuizowani naruszają tabu, jakim
są obłożeni, kiedy protestują przeciw wygodnemu dla większościowej reszty
*
Tabu, zakaz magiczno-religijny, nieczystość – trzy pojęcia raczej sygna-
lizujące punkty inspiracji, niż wyznaczające precyzyjnie zakres problemowy
tej pracy – zajmują w etnologii miejsce naczelne, i to w dwóch porządkach:
gatunkowym i indywidualnym. Ich pozycja w tym pierwszym, czyli w toku
filogenetycznego rozwoju dyscypliny, w łańcuchu historycznym, wynika z te-
go, że termin taboo to jedno z najwcześniejszych odkryć poznającej egzotykę
Europy. Zanotowany w tej postaci po raz pierwszy w 1779 r. przez kapitana
Jamesa Cooka w czasie jego trzeciej wyprawy dookoła świata na różnych
wyspach Oceanii, m.in. na Tonga, Sandwich, Tahiti i Hawajach, nabierał
treści wraz z przybywaniem relacji, pisanych przez kolejnych eksploratorów
tamtej części świata. Donosili oni, jak to tubylczy wodzowie, zapraszani na
okręty i częstowani herbatą, po jej wypiciu trzaskali o pokład porcelanowymi
filiżankami, albowiem za sprawą dotknięcia ust wodza stawały się one taboo:
mogłyby jeszcze komuś zaszkodzić i/lub (charakterystyczna dla tego zjawiska
niepewność) ktoś mógłby za ich pomocą zaszkodzić wodzowi. Relacjonowali,
że Maorysi przechowują niekiedy drewniane posążki swych bóstw w latry-
nach, mających w sobie naturalną moc tabu. Mieli kłopoty ze zrozumieniem,
jak to się dzieje, że tym samym zakazom – nazywanym jednym terminem
tapu – podlegają zarówno kapłani, jak i kobiety miesiączkujące.
Słowo – w kilku zbliżonych wariantach – uporczywie się powtarzało, więc
już w 1791 r., a więc w kilkanaście lat po zapisaniu w dzienniku podroży
Cooka, a siedem lat po pojawieniu się go w druku, trafiło do słownika New
English Dictionary, objaśnione zwyczajnie jako „obszar zakazany” (forbidden
ją historyczną głębię nie może być przecież traktowany tak, jakby był świado-
mym wytworem badanych.
Wszystko to prowadzi do odrzucenia wielkich narracji, paradygmatów
i uogólnień, do zakwestionowania podstawowych kategorii analizy. Gdy
ważniejsza jest różnica niż analogie, kiedy głosi się prymat złożoności nad
uproszczeniami modelu, trudno obstawać przy uniwersaliach kulturowych,
przy inwariantach i myślowych powszechnikach. Jak wykorzystywać materiał
porównawczy, robić komparatystykę, orzekać o wspólnych w skali ogólno-
ludzkiej podstawach myślowych jakiejś instytucji społeczno-kulturowej, nie
narażając się na zarzuty naturalizmu albo nieuprawnionego esencjalizowania?
Poza wszystkim, przykładanie sztywnych pojęć czy definicji niezrelatywizo-
wanych do kontekstu byłoby ignorowaniem dziejowej zmienności kultur,
społeczeństw i wszystkich składających się na nie instytucji, oczywistej wcale
nie tylko dla reprezentantów historyzmu. Bo przecież tabu – i nie ono jedno
wśród kluczowych instytucji świata symbolicznego – to bardziej amalgamat,
w którym przez wieki stapiały się różne składniki, aniżeli produkt działania
jednego tylko uwarunkowania społecznego czy jednego aspektu logiki symbo-
licznej, dającego się odczytać zawsze i wszędzie za pomocą tego samego klucza.
Wszelką pochopną hermeneutykę trzeba odrzucić również dlatego, że
sposób funkcjonowania symboli radykalnie zmienia się na naszych oczach
– gruntownie i z niebywałą szybkością przeobraża się kultura, produkowana
i przekazywana w odmiennych realiach społecznych, nieznanymi dotąd środ-
kami technicznymi. Diagnoza mechanizmów tych przeobrażeń i ich ocena
– czy potraktujemy je jako utratę duchowości, czy tylko jako zmianę form jej
wyrazu, jako racjonalizację i technicyzację świadomości, jako rozpad zwar-
tych systemów symbolicznych, zdeterminowany wyjściem z izolacji względnie
kiedyś homogenicznych wspólnot kulturowych – będzie różnie formułowana
przez różne orientacje badawcze. Ubolewanie nad tym, że zamiast z tradycją,
z archaicznym uduchowieniem współczesna antropologia ma do czynienia
z miałkością kultury masowej, ma w sobie coś z odwiecznego narzekania
starców na dzisiejszą młodzież. Trzeba mu przeciwstawić postulat badania
naszych własnych odpowiedników dawnych kosmologii, mitologii, rytuałów
i tabu – pamiętając jednak, że dziś funkcjonują one inaczej, że zatem trak-
towanie ich tak samo jak wielkich mitów byłoby podszywaniem się pod war-
tości jednak utracone. Tabu nadal istnieje, ale nie w tym samym kontekście,
nie z tą samą głębią i tym samym wymiarem symbolicznym, a cała ta sfera
traci zasadniczą integralność.
*
Zakaz i nieczystość jako sfery badania antropologa zajmują, jak wspo-
mniałem, naczelne miejsce także w tym drugim, ontogenetycznym porząd-
ku – indywidualnej obserwacji i refleksji każdego badacza, i to już na począt-
ku badań terenowych. Zakaz pojawia się od razu, kiedy etnolog spotyka się
z obcą kulturą, choćby w postaci etykiety: przestróg przed niedozwolonym
zachowaniem, reguł tego, co może pojawić się na stole – czego nie można
oczekiwać od gospodarza i czym nie można poczęstować gościa (muzułmani-
na, żyda, hinduistę), co jest dopuszczalne, a co wykluczone jako „obrzyd-
liwe”, „odrażające”. Nieczystość doskwiera podróżnikowi cieleśnie i osobiście,
intelektualnie trapi badacza, którego uderzają radykalne niekonsekwencje: kra-
mie. Ten skrajnie nieprzyjemny stan rozbicia i ogłupienia, bliski chorobie psy-
chicznej, może rzekomo prowadzić do permanentnej dysfunkcji umysłowej,
wręcz kretynizmu (Ortner 1999, s. 66, 103).
Czy zatem wolno uogólniać, uniwersalizować nasze, zdawałoby się oczy-
wiste, rozumienie terminu „nieczystość”, skoro może on oznaczać nawet kon-
dycję psychiczną i wynikać ze specyficznie buddyjskiego potępienia dla wszel-
kiej dysharmonii, a nie tylko biologicznie rozumianego skalania? Pewnie jest
tak, że równoznaczne terminy są w różnych językach, kulturach czy społe-
czeństwach przyklejane do całkiem różnych instytucji, w których inaczej
rozkłada się akcenty i których odcienie zależą od priorytetów danej kultury.
A na dodatek, rozróżnienie między czystym a nieczystym w planie sym-
bolicznym nie pokrywa się z jego fizycznymi konotacjami. „Jeśli dotknie się
gada lub płaza, niekoniecznie jest się brudnym, a jednak zostaje się nieczy-
stym. Gdy przejdzie się rytualne zanurzenie w wodzie – można nie pozbyć
się brudu, a mimo to stać się czystym. Zwłoki czynią człowieka nieczystym,
choć nie czynią go brudnym” – powiada znawca judaizmu Jacob Neusner
(1975, s. 1).
Można zatem mieć wątpliwości, czy wszystko, co brudne, jest tabuizowa-
ne i czy tabuizowane jest to, co (w jakimś sensie) jest brudne. Jaki jest zwią-
zek między tym, że to, co fizyczne, fizjologiczne, biologiczne, bywa percypo-
wane przez człowieka jako odrażające i wręcz instynktownie unikane, a tym,
że istnieje cały zespół postaw i przekonań negatywnie wartościujących pewne
sytuacje czy akty w skomplikowanym języku symbolicznym? Co sprawia, że
zostają one uznane za nieczyste, zakazane?
Zastanawiająca i niejednoznaczna jest też relacja między skalaniem fi-
zycznym a nieczystością społeczną. Czasem mamy tu niemal całkowitą odpo-
wiedniość. Oto np. w grupach cygańskich (romskich) nośnikiem skalania ma-
rime/magerdo jest zarówno wszelki kontakt z dolną połową ciała (szczególnie
kobiecego, z jego wszelkimi produktami i częściami ubioru), jak i wszelkie
społeczne naruszenie kodeksu własnej grupy, ujawnienie jej tajemnic na
zewnątrz, ożenek z osobą spoza tej społeczności itp. Zakorzeniona w fizjologii
i cielesności para pojęciowa góra (czysta) – dół (nieczysty) ma zatem przeło-
żenie na społeczną dychotomię wewnętrzny – zewnętrzny, swój – obcy.
Kolejny znak zapytania na drodze ku wymarzonemu myślowemu punkto-
wi oparcia: jaki udział ma w tym idea świętości? Skoro korpus tabu to w dużej
części najróżniejsze wariacje na temat przywar cielesności, to czy nie należy
w zakazach doszukiwać się intencji ochrony sacrum? Ale skąd ta pewność,
*
Przedstawmy nareszcie bliżej trzeci termin: zakazy magiczno-religijne. To
ich całościowy zbiór stanie się na dalszych kartach zasadniczym przedmio-
tem analizy. Polska etnografia przez dwa ubiegłe stulecia notowała w obrębie
badanej przez siebie kultury wiejskiej niezliczone formuły wierzeniowe, zabra-
niające niektórych czynów, orzekające o zamkniętym, zakazanym, negatyw-
nym charakterze miejsc, rzeczy, stanów i sytuacji, o złych skutkach działań czy
słów. Te standardowe formuły zabraniają wykonywania określonych czynnoś-
ci w pewnym momencie (na ogół świątecznym, przełomowym), wiążąc ewen-
tualne naruszenie z sankcjami symbolicznymi, które nie poddają się racjonali-
zacji. Na jakiej bowiem zasadzie nie wolno było dotykać gołą ręką i świętego
przedmiotu, np. monstrancji, i postronka przy sprzedawanym zwierzęciu, bo
źle by się ono hodowało? Czy naprawdę wiejska kobieta w okresie ciąży nie
miała większych obaw niż to, że „jej dziecku będzie kapało z nosa” – a taka
właśnie była motywacja zakazu jedzenia przez nią niektórych pokarmów?
Dlaczego nie należało wypożyczać nic z domu w dni świąteczne, a także
przed wyjazdem? Czy złe są te czynności, czy raczej niedobry, niepomyślny
jest moment ich wykonywania? I generalnie: skąd się bierze zakaz, czy jest
tu jakaś zasada ogólna, jakaś całościowa logika symboliczna prohibitum?
Jeśli coś upoważnia do analizowania takich przekazów w kategoriach tabu,
to fakt, że charakteru racjonalnego nie ma ani zakaz, ani jego motywacja,
a związek ich obu też nie jest łatwy do wytłumaczenia. Konsekwencje grożą-
ce za naruszenie zakazu mają zawsze charakter nadnaturalny (nie są zatem
zrozumiałą sankcją społeczną), a na dodatek czas, w którym obowiązują, też
nie jest czasem zwyczajnym, ale świątecznym, w jakiś (jaki?) sposób ważnym.
Patrząc na nie z historycznego punktu widzenia, należy dopuścić możliwość,
że przynajmniej w niektórych wypadkach mają związek z postawami głęboko
archaicznymi, jeszcze przedchrześcijańskimi i ogólnie pozachrześcijańskimi.
Generalizujące wyjaśnienia, które dawna etnologia masowo stosowała dla
archaicznych tabu, brzmią tu wprawdzie staroświecko i naiwnie (lęk przed
duchami lub innymi mocami), nie ma jednak dowodu na ich zupełną nie-
słuszność. Jednocześnie trzeba pamiętać o podatności takich wierzeń na histo-
ryczne aktualizacje i przeformułowania, a więc na późniejsze, chrześcijańskie
motywacje religijne, zarówno te powierzchowne, asocjacyjne, jak i głębokie,
dewocyjne; szczególnie warto wziąć pod uwagę ich związek z najbardziej uni-
wersalnymi wyobrażeniami mitologicznymi (a więc – mówię to, wyprzedzając
*
Wiadomo, „szukać trzeba tam, gdzie jest schowane”; dobrze też przedtem
wiedzieć, co tam można znaleźć. Nieśpieszny badacz zdaje na piśmie sprawę
ze swych poszukiwań wtedy, kiedy już wie, gdzie kończą się które drogi. Tak
jest w niniejszym przypadku – szczególnie że po latach piszę drugi raz tę sa-
mą książkę2. Nie tylko zobaczywszy konsekwencje własnych interpretacji, ale
też nabrawszy do nich dystansu i odczekawszy na ewentualną krytykę, mam
przekonanie, że puenta warta była zachodu. Przywilejem autora – a może wręcz
jego powinnością – jest możliwość zdradzenia jej na początku.
Uprzedzę zatem konkluzję, orzekając, że korpus zakazów magicznych,
znanych w dawnej kulturze ludowej, nie powinien być traktowany jako ne-
gatywny zbiór ograniczeń, wynikających z obawy przed działaniem jakichś
szkodliwych sił czy z niekorzystnych asocjacji metaforyczno-magicznych. Na
to miejsce proponuję rozumienie takich zakazów jako systemu reguł pozy-
tywnych, służących stworzeniu (odtworzeniu) w planie symbolicznym ideal-
nej, pożądanej sytuacji, przede wszystkim zaczątkowej; będzie ona modelo-
wana na wzór mitycznej sytuacji początkowej (nieskalanej, rajskiej), w której
nie istniały nieczystość i inne skażenia – to one są obłożone zakazem; jest
tu także miejsce na realizację mitycznie czy symbolicznie pojmowanych wy-
obrażeń społecznych – o idealnych stosunkach międzyludzkich i najlepszym
życiu zbiorowym.
Na kolejnym etapie badania okazuje się, na najbardziej abstrakcyjnym
poziomie analizy, że zakaz współtworzy święto przez stworzenie szczególnego
bezruchu, zatrzymania czasu, wstrzymania oddechu, fizycznego i społecznego
stanu spoczynkowego. Opatruję to sumarycznym mianem stasis, który to stan
odpowiada wymogom kontaktu ze sferą sacrum, realizuje symbolicznie wy-
obrażoną idealną sytuację społeczną, jak też markuje ów moment stanięcia
wahadła, niezbędny, by oddzielić dwa interwały czasowe. Tabu kreuje bezczas,
a ten jest potrzebny w święcie z dwóch powodów: jako zasadniczy element
wyobrażeń na temat świętości i jako pauza, dzięki której można zaznaczyć
nowy początek. Zakaz magiczno-religijny nie tylko tworzy święto jako rzeczy-
wistość transcendentną, sakralną, czystą, ale także jest sposobem na pokaza-
nie upływu czasu, na zaznaczenie następstwa okresów; jest środkiem symbolicz-
nym wyrażania podstawowego wymiaru ludzkiej egzystencji – temporalności.
2
Niniejsza książka to uzupełniona wersja powielonej, a więc praktycznie niepublikowanej
rozprawy habilitacyjnej, Wasilewski 1989.
To ustalenie każe też zadać pytanie, czemu właściwie służy magia, skoro jej
formuły nie są wcale nastawione na wyeliminowanie realnych zagrożeń dla
kobiety i dziecka, tworzą bowiem system symboliczno-mitologiczny, a nie
instrumentalny, pragmatyczny (choćby nawet pozornie). Magia okazuje się
stosowaną kosmologią, a nie mylną praktyką.
Następnie biorę na warsztat objęte (w pewnych sytuacjach) zakazami
i negatywną waloryzacją symboliczną substancje o ważkiej pozycji w syste-
mie mitycznym, a z pozoru nieznaczące: sól i inne przyprawy, które w ana-
lizowanych tekstach traktowane są jako nośniki zdrady, powód rozpadu
wspólnoty biesiadnej itp. Pokazuję, że wszelkie przyprawy mają naturalny
status operatorów przejścia od surowego do gotowanego, co w przeniesieniu
na język i teksty mitu oznacza, że mogą to być czynniki zasadniczego mito-
logicznego przekroczenia, zmiany od natury do kultury (podobnie jak, z za-
chowaniem wszelkich proporcji, Prometeuszowy ogień). Charakterystyczna
dla myśli mitycznej ambiwalencja w ocenie tego przełomu (biorąca się z nie-
pewności co do pozycji człowieka wobec natury) powoduje, że przyprawy nie
tylko są pozytywnie waloryzowane, ale także mogą symbolizować aspekt ne-
gatywny przekroczenia, np. być traktowane jako powód upadku pierwszego
człowieka, rozpadu wspólnoty, zdrady. Zestawiając elementarne pary pojęcio-
we, tak jak to czyni strukturalistyczne mitoznawstwo, pokazuję, że owe ope-
ratory przejścia działają na kilku poziomach, co przekłada się na zróżnicowa-
nie zakazów i wierzeń, z pełnym jednak zachowaniem zasadniczej logiki.
W kolejnych rozdziałach prezentuję i interpretuję wszystkie zebrane za-
kazy: od tych odnoszących się do cielesności, fizjologii, nieczystości przecho-
dzę kolejno do coraz mniej związanych ze stroną materialną. Po serii inter-
pretacji cząstkowych, ustalających sensy poszczególnych zakazów w związku
z ich konkretnymi okolicznościami, datami świątecznymi etc., proponuję syg-
nalizowaną już konkluzję na wyższym poziomie abstrakcji: przez wyelimi-
nowanie ruchu czy przymus unieruchomienia (na płaszczyźnie fizycznej,
symbolicznej, społecznej) zakaz magiczny konstytuuje święto nie tylko jako
obszar kontaktu z transcendencją, ale też jako moment „stanięcia wahadła”.
Zakaz okazuje się operatorem czy organizatorem tego najbardziej abstrak-
cyjnego wymiaru ludzkiej egzystencji, nieuchwytnego a kardynalnego, jakim
jest czas.
Taka jest linia dowodzenia. Dowód opiera się zawsze na przyjętych za-
łożeniach – trzeba będzie je zatem po drodze definiować. W tym wypadku,
i tylko na potrzeby tego wywodu, nie wchodząc w wyliczenia klasycznych
definicji, będę musiał jakoś się opowiedzieć i określić, jak rozumiem mit, na
czym polega rytuał, czym jest świętość i święto. Nie da się też uciec od dyle-
matów zaiste przeklętych, których nie rozstrzygnie żadna definicja. Czy z fak-
tu, że nieczystości cielesne, tak często obłożone zakazami, mają charakter
biologiczny, a więc – to tylko domniemanie – mogą być (niejako) ponadkul-
turowe, wynika też uniwersalność mechanizmu tabuizacji? Czy w obliczu ry-
gorów dzisiejszej antropologii społecznej, nastawionej na precyzyjne badanie
lokalnych, zmiennych kontekstów społeczno-kulturowych, wolno odwoływać
się do mitologicznych powszechników, zakorzenionych (jakoby) w takim uni-
wersalnym, ogólnoludzkim przecież, ciele? Czy można w tabu doszukiwać
się jednego zasadniczego sensu – eliminacji skalania, mającej na celu realizację
świętości, a tę pojmować tylko jako negację tego, co materialne, cielesne, do-
czesne? Czy duchowość i cielesność to wartości wzajemnie się wykluczające?
Czy ta pierwsza we wszystkich systemach symbolicznych jest zależna od stłu-
mienia tej drugiej (jak w wielkich religiach, np. w chrześcijaństwie, zwłaszcza
tym wczesnym); czy poskramianie cielesnych popędów i instynktów przez ich
tabuizację zawsze i wszędzie wolno odczytywać wyłącznie jako sposób osiąga-
nia celów duchowych? Co zrobić z przypadkami przeciwnymi – nie tabuizo-
wania, ale właśnie sakralizacji, sakramentalizacji ludzkiej cielesności? Przecież
sacrum bywa osiągane, zamiast przez tabuizację, wyrzeczenie, ascezę, także
przez orgię, rozpasanie i szał. Czy transgresja nie jest kuzynką transcendencji,
czy profanacja nie pojawia się (przynajmniej w dawnych obchodach) jako
składowa adoracji?
Tylko o tyle, o ile odpowiedzi na te pytania i proponowane interpretacje
będą się zazębiać i wzajemnie wzmacniać, ośmielam się mieć nadzieję, że
książka ta może pretendować do miana quasi-przewodnika czy zamiast-pod-
ręcznika, przynajmniej tej symbolicznej gałęzi antropologii kulturowej. A za-
tem, „na początku jest tabu” w jeszcze jednym, czwartym bodaj, sensie: od
tego pojęcia wychodzę, ale jest to tylko punkt startowy do rozpatrzenia i roz-
wikłania całego splotu wzajemnie powiązanych, zasadniczych zagadnień ję-
zyka symbolicznego kultury.
*
Muszę teraz wspomnieć o zagadnieniu, które nie będzie omawiane w tej
pracy: nieczystość obcego. Kwestia ta nie zmieściła się w prezentowanym tu
logicznym ciągu kolejno wynikających z siebie pojęć. Może to dziwić, a nawet
niepokoić, zważywszy, że para pojęciowa „swój – obcy” ma w antropologii,
także symbolicznej, ogromne znaczenie. Jest ono jeszcze większe, gdy wyj-
dziemy poza symboliczny ogródek: agresja, wrogość wobec innego, odmawia-
nie mu prawa do bycia człowiekiem, skrajna nieufność i lęk – to wcale nie tylko
składniki wizerunku dzikiego, straszaka, jaki stworzyła dziewiętnastowieczna
kolonialna etnologia. To przecież najstarsze formy zachowania człowieka, ma-
jące oczywiście przedludzki rodowód. Dążenie do poczucia bezpieczeństwa,
jakie daje bycie ze swoimi, wśród istot podobnych i dobrze znanych, do ko-
munikowania się z nimi w języku zrozumiałym, do życia w świecie czytel-
nych form postępowania i podzielanych norm, musiało zaowocować stworze-
niem zasadniczej dystynkcji, wykluczającej to, co obce, cudze, inne. Matryca
„swój – obcy”, rygorystycznie kwalifikująca i dyskwalifikująca partnerów do
współpracy, matrymonium czy czynności kultowych, ma zasadnicze znacze-
nie socjotwórcze.
Odwrotną stroną tego procesu jest wykluczenie, a więc tabuizacja, a jed-
nym ze sposobów jej przeprowadzania jest napiętnowanie obcego cechą wręcz
fizycznej nieczystości. W wierzeniach i folklorze obcość – rasowa, religijna,
etniczna – jest nierzadko właśnie tą nieczystością stygmatyzowana, tak samo
jak bywa demonizowana czy wyśmiewana. Dlaczego zatem trudno znaleźć
odpowiednie miejsce dla tych zagadnień w niniejszej rozprawie? Po części
dlatego, że taka tabuizacja jest procesem o istotnym wymiarze historyczno-
-społecznym, wymaga zatem innego języka opisu niż ten stricte symboliczny
(patrz np. rozbudowane studium Tokarskiej-Bakir, 2008); po części dlatego,
że w polskim materiale etnograficznym nie pojawia się ona w formułach
o charakterze zakazu (magicznego), a to właśnie one stanowią podstawę
źródłową tej pracy. Niech mnie też usprawiedliwi okoliczność, że tematyka
ta doczekała się przeglądu w dobrze znanych opracowaniach (Bystroń 1935,
Benedyktowicz 2000).
Przy tej sposobności poczynię też zastrzeżenie, że choć o demonicznych
aspektach nieczystości będzie oczywiście mowa, to jednak problematyka tak
widzianej siły nieczystej, z całym obszernym materiałem folklorystyczno-wie-
rzeniowym, również wymagałaby znacznie dokładniejszego opracowania.
*
Nie muszę przekonywać, że przeogromny materiał zakazów stanowi całość
za dużą do ogarnięcia. Same tylko europejskie teksty folklorystyczne i mito-
logiczne odnoszące się do zakazów, zindeksowane w monumentalnym zesta-
wieniu Stitha Thompsona Motif-Index of Folk-Literature (2001), to zbiór prawie
tysiąca rożnych grup pozycji (numery C0-C980). Skoro tyle rozmaitych za-
kazów funkcjonuje „na drugim piętrze” – w przekazach literackich, to iluż tabu
można by doliczyć się na poziomie pierwotnym – zachowań obrzędowych
najmniej. Teza pierwsza, negująca, ale i bardziej ogólna, nie jest już tak po-
chopna: wedle niej błędem jest odnoszenie działań magiczno-religijnych
(i w ogóle symbolicznych) do idei czy poglądów, albowiem to nie „poglądy”
są podstawą ich formowania. Wittgenstein daje taki oto przykład: gdy po
śmierci Schuberta jego brat pociął pozostałe po nim partytury na kawałeczki,
które rozdał ukochanym uczniom, to – powiada – rozumiemy to jako objaw
czci, choć równie dobrym jej znakiem byłoby zamknięcie tych partytur i nie-
oddawanie ich nikomu. Nie można więc wyjaśniać działania za pomocą poglą-
dów. „Możemy tylko powiedzieć: gdzie taki zwyczaj i takie poglądy występują
razem, ten zwyczaj nie wynika z poglądu, lecz oba są obok siebie” (tamże,
s. 12).
Łatwo powiedzieć sondern sie sind eben beide da i dać sobie spokój z odno-
szeniem praktyk rytualnych do świata myślowego działających podmiotów,
tak samo jak łatwo krytykować Frazera za oczywiste naiwności w rozumieniu
skuteczności magicznej czy mechanizmu symbolizacji. Ale gdy etnologowi
proponuje się, i to na podstawie fałszywego przykładu, samo tylko nurkowanie
w wodzie zwątpienia, a więc w gruncie rzeczy poznawczą kapitulację wobec
aktów performatywnych, to wolno mu chyba wzruszyć ramionami. To bo-
wiem, co zrobił brat Schuberta, to może i było działanie symboliczne, ale nie
był to żaden zwyczaj – nie zastosował się przecież do konkretnego przepisu
rytualnego, funkcjonującego w kulturze (ludowej, plemiennej, a choćby i miesz-
czańskiej). To z kolei, co zrobił Wittgenstein, to może i jest trafne sformu-
łowanie dylematu, przed jakim stoi każdy, kto chce swoim indywidualnym
aktem, w sposób symboliczny, zaakcentować ważność czegoś, co się zdarzyło;
nie jest to jednak interpretacja rytuału jako działania powtarzalnego, o okreś-
lonym scenariuszu. Żałoba – jak pouczał choćby Durkheim, do którego filozof
mógł sięgnąć – to nie spontaniczny wyraz indywidualnych emocji. Rytuał nie
powstaje przecież samorzutnie, w każdorazowej reakcji na jednostkowe smut-
ne wydarzenie, ale ujednolica się i uciera w grze z innymi działaniami, teksta-
mi, symbolami, wreszcie z konieczności zawiera mityczne samouzasadnienie
(a to między innymi z niego wyrasta ów „pogląd”, tu może kryć się eksplikacja,
sens). Antropologia (symboliczna), etnologia, nawet najbardziej opisowa etno-
grafia nie specjalizują się w badaniu jednostkowych uczynków – ich przedmio-
tem są skodyfikowane systemy zachowań i normujące te zachowania reguły.
A ta część ludzkiej rzeczywistości to nie jest chaos różnorodnych zachowań,
z których jedne przebiegają tak, a inne odwrotnie. To reguły, a więc przeko-
nania, wierzenia, przykazania, zakazy, w sumie: elementy dyrektywne, redu-
kujące dowolność postępowania i niepewność ludzkiej reakcji. Dzięki takim
czynności, cel i struktura rytuału, któremu zakaz towarzyszy, jego tło mito-
logiczne, wreszcie kontekst najbardziej abstrakcyjny, czyli panująca w kultu-
rze tradycyjnej koncepcja czasu. Tylko takie wielostopniowe interpretowanie
zmniejszy ryzyko ahistoryzmu, etnocentryzmu czy wręcz egocentryzmu, któ-
rych przejawem jest imputowanie znaczeń; jest to zresztą ryzyko kryjące się
chyba w każdej interpretacji symbolu i każdym poszukiwaniu sensu.
Dziś zapewne nie da się głosić, jak to czyniłem przed laty, że „etnologia
paradygmatem stoi” – nie dlatego, że to nieprawda, ale dlatego, że to nie cała
prawda, a dla dzisiejszego czytelnika nawet już nie najciekawsza część tej
prawdy. Systemowy charakter dawnych wierzeń to oczywistość, może banał.
Ciekawsze niż logika czy gramatyka tekstów, niż całościowy obraz świata,
którego są one pochodną, wydają się dziś podmiotowe aspekty ich funkcjo-
nowania: jak z regułami radzi sobie jednostka, czy i dlaczego ich przestrzega,
jak je modyfikuje, co eliminuje w przekazie, jak negocjuje znaczenia i w jaki
sposób dostosowuje do życiowych realiów. Oczywiście, tradycyjny, sięgający
XIX w. kanon źródeł, z którego korzystam, nie umożliwia odpowiedzi na takie
pytania. Ale te teksty nie przestały istnieć i jeśli ktoś chce je dziś zrozumieć,
choćby po to, by odpowiedzieć sobie na pytanie o sens bardzo elementarnych,
by nie rzec: uniwersalnych, ludzkich zachowań, to nie może czuć się zwolnio-
ny z lekcji, którą etnologia przerabiała przed kilkoma dziesiątkami lat. W prze-
ciwnym razie znajdzie się w nieciekawym położeniu: będzie skazany na tłu-
maczenia doraźne, sporządzane ad hoc. Myślenie potoczne ma nieuleczalną
predylekcję do takich kawałkowych etiologii i na tej fali amatorskie, nieprze-
myślane do końca wyjaśnienia poszczególnych, z osobna branych zakazów
przedostają się do badań i publikacji, rażąc mentalnym rodowodem z drobno-
mieszczańskiego kręgu Tuwimowskich ludzi co „patrząc – widzą wszystko od-
dzielnie. Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo”.
ZROZUMIEĆ TABU
haram to także harem, czyli wewnętrzna, kobieca część domostwa – teren wy-
dzielony, niedostępny dla obcych, niemający jednak znamion ani świętości,
ani tym bardziej zbrukania. Warto też pamiętać, że haram oznacza i zakaz,
przestrzegający przed popełnieniem „grzechu” czy „skalania”, i jego konsek-
wencję – ów nieczysty, naganny stan; jak zobaczymy później, termin ten bywa
przez wyznawców islamu używany również w tym ostatnim znaczeniu (nie
zakazu, ale stanu po jego naruszeniu) i tak powinien być wtedy tłumaczony.
Aby właściwie rozumieć enigmatyczne terminy warto chyba zestawiać je
z ich antonimami. Przy takim relacyjnym, binarnym umiejscowieniu określeń
na to, co zakazane (tabu, haram i in.), lepiej zobaczymy, że znaczą one tylko
„niedostępne”, wcale zaś nie orzekają, że coś jest groźne albo nieczyste.
Podobnie terminy przeciwstawne (noa, halal) oznaczają tylko „udostępnione,
otwarte, dozwolone”, a to dalekie jest od świętości (a czasem może być wręcz
biegunowo od niej odległe). Z drugiej strony trzeba pamiętać, że termin
oznaczający skalanie powstałe w wyniku naruszenia jest zarazem oznacze-
niem sankcji społecznej. Tak jest z romskim (cygańskim) terminem marime
czy magerdo (mageripen w grupach zachodnioeuropejskich), oznaczającym za-
równo stan nieczystości, jak i następujące w jego konsekwencji wykluczenie,
wydzielenie społeczne. Na równi z haram trzeba go odczytywać jako groźbę
i mocną przestrogę, że to naruszenie ma szczególne konsekwencje religijne
i/lub społeczne.
Etymologia terminu „tabu” byłaby więc – przynajmniej dla niektórych
autorów – jasna, ale ów religijny, świętościowy kontekst, w jakim się on poja-
wiał, wcale taki nie był. Jeśli bowiem uwzględnić założenia, że kamieniem
węgielnym religii jest rozdzielenie, separacja (świętego od profanicznego),
a może wręcz – jak chce i dziś np. Giorgio Agamben – że każda separacja jest
w istocie religijna, to tabuizacja musiała być rozumiana (także) jako zakaz
religijny, funkcjonujący w kontekście świętości. A zatem – tak przebiegało ro-
zumowanie badaczy – musi mieć na celu albo ochronę świętości przed czymś,
co by ją kalało czy podważało, albo też, przeciwnie, ochronę zwyczajnego, co-
dziennego świata przed negatywnymi odmianami owej mocy czy też nazbyt
potężnymi, groźnymi jej działaniami; właściwie zamiast mówić o „albo-albo”,
należałoby przyjmować obecność obu wariantów. Wraz z tą konstatacją wkra-
czano na obszar najeżony pułapkami. Z przyjęcia takigo rozumienia tabu,
w którym praktyka ta oznacza ochronę samej świętości i przed tą świętością,
wynikają przecież konsekwencje dla rozumienia i definiowania (zwłaszcza
w stosunku do siebie) takich dwóch zasadniczych pojęć jak sacrum i nieczystość
Jeśli już ważyć się na uogólnienia w tej kwestii, to może raczej akcento-
wać ten właśnie paradoks: respekt wobec tego, co niewiadome, co kryje się za
progiem dla żywych nieprzekraczalnym, współistnieje z przeciwstawnym wy-
mogiem izolacji żywych przed śmiercią jako formą maksymalnego skalania.
Pozbawione życia ciało (ludzkie tak samo jak zwierzęce) to przecież ekstremum
nieczystości, ostateczne świadectwo finalnej niedoskonałości. Wedle wielkich
religii śmierć może być wręcz dziełem Szatana („Bóg śmierci nie stworzył”
– powiada Księga Mądrości). Nagie ciało, trupa tak samo jak noworodka, bez-
litośnie ujawnia swoją przynależność do świata materii i natury, od której
się (w wypadku noworodka: będzie) tak pracowicie odrywało i odgradzało du-
chowością i kulturą.
Ambiwalencja, pomieszanie i niepewność prowokują do wyparcia i ne-
gacji. Nietykalność tego, co sakralne, splata się z niedotykalnością tego, co ska-
lane. Jeśli zatem przyznawać rację tym dawnym sformułowaniom na temat
archaicznego tabu (o nich za chwilę), które traktują je jako twór myśli pry-
mitywnej, jakoby nieodróżniającej jeszcze świętości od nieczystości, to może
w tym właśnie punkcie. W niejednej kulturze uderza mieszany stosunek do
cmentarza jako miejsca uznawanego za sakralne (prochy przodków to przecież
największa świętość), a jednocześnie nieczyste, groźne dla przebiegu życia.
Tak samo należy patrzeć na ambiwalencję w traktowaniu funkcjonariuszy
rytuałów grzebalnych, jako poruszających się na obszarze obejmującym za-
równo sacrum, jak i skalanie.
Tu chyba tkwi jeden z kluczy do paradoksalności czy obosieczności tabu.
Odwieczna jest ludzka niepewność co do statusu tego, co ponadludzkie, po-
zaludzkie, związane ze stanem poza życiem, w kontekście tego, co ziemskie,
ludzkie i cielesne. Język symboliczny, stosowany w wierzeniach i rytuałach, stoi
tu przecież wobec nierozwiązywalnych paradoksów egzystencjalnych: śmierć,
ta najgorsza przypadłość ludzkiej kondycji, nieczystość ostateczna, źródło naj-
bardziej pierwotnego lęku, jest zarazem bramą do nowego życia, świętości
i duchowości, do świata przodków i bogów, do niebiańskiej wieczności i rajskich
rozkoszy. Gdzieś nieopodal czai się też niepewność co do rzeczywistego statusu
człowieka jako „czołowego” (bo tak chce widzieć siebie „człowiek” – słowiańska
etymologia tu nie kłamie, jesteśmy wszak ssakami „naczelnymi”) reprezentan-
ta stworzenia, co do wartości jego ziemskiego (i kulturowego, a więc na lepsze
i gorsze wyodrębnionego i przeciwstawnego naturze) bytowania.
Jest się zatem czego wypierać i co tabuizować.
A zatem – wracając na nieco bezpieczniejszy grunt rozważań raczej ter-
minologicznych niż filozoficznych – nieporozumienia i sprzeczności w kwestii
typy zakazów to: edykty wodzów i kapłanów, ugruntowane na ich sile ma-
gicznej mana albo na innych siłach duchowych bądź świeckich, którymi wła-
dają; zakazy naruszania terytorium i kradzieży, sankcjonowane szczególnymi
formułami magicznymi; zakazy religijne, odnoszone w miejscowej teologii do
postanowień bóstwa lub ducha; wszelkie zakazy, nawet niesankcjonowane ka-
rą, a jedynie lękiem i zawstydzeniem, wywołanymi naruszeniem silnie ugrun-
towanego zwyczaju.
Do polinezyjskich tabu niebawem wrócę, a teraz powtórzę, że wybór aku-
rat owej „automatycznej skuteczności” jako kryterium odróżniania właści-
wego tabu od innych zakazów nie był zabiegiem neutralnym – wywodził się
z pewnego sposobu patrzenia na tubylczą duchowość. Odcisnęły się na nim
zarówno Frazerowskie teorie o samoczynnie działającym mechanizmie magii
podobieństwa i kontaktu, jak i religioznawcze ujęcia „efektu automatycznego
działania czynności obrzędowych [takich jak np. ofiara, które] działają samo-
istnie, ich skuteczność nie zależy od jakiejkolwiek boskiej mocy, mechanicz-
nie wywołują skutki, będące racją ich istnienia” (Durkheim 1990, s. 30, 29).
Swoją rolę odegrało też podejście fenomenologiczne, definiujące świętość jako
manifestację mocy. Najlepiej wyrażała to „elektryczna” metafora Gerardusa
van der Leeuwa: „Tabu jest pewnego rodzaju ostrzeżeniem: »Uwaga! Wysokie
napięcie! Tu nagromadziła się moc i trzeba się mieć przed nią na baczności!«
[...] Naruszenie tabu nie pociągało za sobą kary, lecz automatyczną reakcją
mocy. [Moc] po prostu reaguje jak prąd elektryczny, który uderza tego, kto nie-
opatrznie dotknie przewodu znajdującego się pod napięciem” (van der Leeuw
1978, pierwsza wersja 1933, s. 79, 82). Skądinąd warto pamiętać, że jako bodaj
pierwszy wystąpił z tym porównaniem Robertson Smith (1894, s. 499), cha-
rakteryzując nienaruszalność miejsc świętych u dawnych Semitów.
Kłopot polega jednak na tym, że nawet na Hawajach taki automatyzm
nie był bynajmniej stuprocentową regułą. Cytując zapis z dziennika okręto-
wego Cooka o hawajskiej dziewczynie, która za naruszenie tabu spożywania
pewnych potraw została przez krajowców ukarana dotkliwym pobiciem, sar-
kastyczny – bo opowiadający się konsekwentnie za socjologicznym rozumie-
niem tabu – Franz Steiner komentuje, że „ci, co ciężkimi razami wbijali jej
respekt dla tabu, byli widocznie całkowicie nieświadomi definicji Margaret
Mead, wedle której winny naruszenia powinien zostać ukarany automatycz-
nie, bez ludzkiego czy nadludzkiego pośrednictwa”; skądinąd najwyraźniej nie
uwzględniał słów Durkheima, że samoistna sankcja za naruszenie tabu może
działać niezależnie od społecznej kary (Steiner 1999, s. 112; Durkheim 1989,
s. 288).
1
Van der Leeuw 1978, s. 81. Materiał jest hawajski, cytat za jakimś autorem, wprawdzie nie
pierwszej etnograficznej gildii, ale podobny znajdziemy w klasycznej relacji Ellisa, przytaczany
też przez Frazera – patrz Steiner 1999, s. 166.
czątku tego paragrafu, obejmowały okresy sakralne, np. te, w których kapłani
i wodzowie przebywali w świątyniach.
Wychodząc poza dane polinezyjskie, trzeba powiedzieć, że w społecz-
nościach plemiennych, zwłaszcza nieznających jeszcze wielkich religii, sfera
regulacji społecznych wiązała się często z sankcjami czy motywacjami wie-
rzeniowymi. Ten właśnie aspekt tabu – jego niewątpliwy wymiar religijny – po-
wodował niekiedy utożsamienie przez zachodnich badaczy wszelkiego ple-
miennego naruszenia z chrześcijańskim grzechem i takie też jego nazywanie
w etnologicznych monografiach. Skądinąd, o takie właśnie równouprawnia-
jące podejście do tubylczych i naszych kategorii pojęciowych apeluje, jak to
jeszcze zobaczymy, wielka Mary Douglas (np. 2004, s. 48-50). Każe ona do-
strzegać w plemiennym lęku przed naruszeniem tabu coś więcej niż strach
„dzikiego”, a działania magiczne zestawia z sakramentami, i nie po to, by ob-
niżyć rangę tych drugich, lecz by dowartościować moralny walor tego, co dla
dawnych autorów było magią, przesądem, zabobonem.
W odniesieniu do tabu najlepszego przykładu dostarcza oksfordczyk
Edward Evans-Pritchard, patrzący na religię sudańskich Nuerów z wyraźnie
chrześcijańskiej perspektywy. W całej jego rozprawie (2007, oryg. 1956) bodaj
tylko jeden raz pada słowo „tabu”, które zostało wyparte właśnie przez
„grzech”, choć mamy tam stale do czynienia z zakazami o charakterze ma-
gicznym, totemicznym i incestualnym. Autor ten podkreśla, że ich pogwałce-
nia wcale nie mają charakteru wykroczeń moralnych, w większości nie są przez
Nuerów traktowane jako czyny etycznie naganne, wszystkie mają jednak swój
wymiar duchowy – są naruszeniem woli Ducha (bóstwa naczelnego).
Nuerskie słowo thek, oznaczające taki zakaz, autor tłumaczy jako „okazy-
wanie szacunku” – na ogół przez unikanie i powstrzymywanie się od czegoś,
a towarzyszy temu okazywanie względów, skrępowanie, nieśmiałość. Nie pró-
buje sprowadzić powodów tych interdyktów do jakichś abstrakcyjnych me-
chanizmów myślenia symbolicznego, nie przybliża nawet stojących za nimi
racji społecznych. Kontentuje się wydobyciem aspektu duchowego (którego,
powtórzę, wcale nie utożsamia z moralnym), obecnego w nuerskich moty-
wacjach. Wedle nich mężczyzna nie może sam doić krów „z szacunku do nich”,
sprawca zabójstwa, któremu aż do oczyszczenia nie wolno pić wody, „okazu-
je w ten sposób szacunek wodzie”, mąż nie współżyje z miesiączkującą żoną,
okazując w ten sposób szacunek swoim niepoczętym jeszcze dzieciom, itd.
„Grzech wynika tutaj nie tyle z samego działania, co ze złamania zakazu”;
naruszenia „są zasadniczo obrazami Boga i, jak sądzą Nuerzy, to właśnie
On karze cudzołożników”; „Nuerzy nie postrzegają kazirodczego stosunku
z krewną jako niewłaściwego i z tego powodu karanego przez Boga. Jest on zły
dlatego, że Bóg w jego wyniku zsyła nieszczęście”; analogicznie „mężczyznę,
który zabija innego w walce, podziwia się za odwagę i umiejętności, lecz mimo
to sprowadza on na siebie i swoich krewnych poważne duchowe zagrożenie”;
„Gdy popełniony zostaje grzech, stan duchowy człowieka ulega zmianie [na
nieczysty]. Ta nieczystość to sam Duch działający z powodu pogwałcenia ja-
kiegoś zakazu przez człowieka” (Evans-Pritchard 2007, s. 242, 252, 256, 257).
Paradoksalnie, w ostatnim zdaniu, utożsamiającym zmazę z obecnością naj-
wyższej istoty (co autor ilustruje dalej stwierdzeniem, że nazwa tej nieczystoś-
ci, kwoth, jest tożsama z mianem Ducha, Kwoth), wraca Frazerowskie jeszcze-
-nie-oddzielenie, tym razem nie jako teza badacza, ale jako wyjaśnienie wyjęte
z całym szacunkiem wprost z ust rozmówców. Nie może to nie wzbudzić nie-
dosytu u czytelnika oczekującego odpowiedzi sformułowanej (także) w kate-
goriach, które on sam mógłby uznać za swoje czy przynajmniej coś mu wy-
jaśniające. Użycie terminu „grzech” oddaje może sprawiedliwość duchowości
Nuerów, ale nie ich magiczności, ignoruje bowiem zapisaną w zakazach logikę
myślenia magicznego, izolacyjne działanie tabuizacji, przeświadczenie o za-
raźliwości czy przenośności owego grzechu (skalania) itp.
Wcale nie ułatwia nam to zrozumienia, dlaczego nawet przypadkowe wy-
dojenie i wypicie przez mężczyznę mleka własnej krowy – w odróżnieniu od
cudzej – sprowadza nań stan zaraźliwej i niebezpiecznej także dla innych nie-
czystości. Nie zostaje nam nic innego, jak przyjąć, że naruszenia głębokich
reguł, zwłaszcza matrymonialnych (w tej pracy zresztą przez autora nietłu-
maczonych), niemające charakteru zachowania nieetycznego ani dla nas, ani
dla Nuerów, zostają napiętnowane religijnie. Dochodzi zatem do tego, że za-
stosowane w tym kontekście pojęcie grzechu traci właściwy mu (w naszym ro-
zumieniu terminu) charakter przewinienia moralnego. W sumie, zastosowa-
nie terminu „grzech” na oznaczenie nuerskiego naruszenia w jakiejś mierze
naświetla to, co pozostawałoby niedoświetlone, jeśli użylibyśmy terminu „ta-
bu” – chodzi o wymiar sakralny, duchowy – a w jakiejś mierze zaciemnia
obraz, bo nie zdaje sprawy z mechanizmów myślowych odpowiedzialnych za
sam zakaz.
W tym ujęciu świętość odnosi się do pewnych zasad funkcjonowania
społeczeństwa, to postulat zgodności grupowego bytowania z normatywnym
ideałem, którego naruszenie zostaje ukarane przez wyeliminowanie skalanego
naruszyciela z czystej – by nie powiedzieć „świętej” – społeczności. Przy takim
sakro-społecznym spojrzeniu oczywiste jest, że naruszenie (tabu) staje się
grzechem, a na samo tabu nie ma właściwie miejsca.
2
Skądinąd nie bez zdziwienia przeczytamy tam, że słowo to pochodzi z arabskiego. Niech
będzie to świadectwem tego, jak nieprosty jest rodowód takich terminów; przecież sam autor
podaje tyle różnorodnych przykładów użycia tego słowa, zaczerpniętych z jakuckiej mowy, że
można wykluczyć zapożyczenie jakiegoś domniemanego, wyspecjalizowanego arabskiego terminu
(który zresztą nie jest w ogóle podany). Na marginesie dodam, że arabska para terminów haram-
-halal zawędrowała do wielu islamskich ludów Azji, gdzie ze względu na świętość Koranu w wersji
arabskiej terminy religijne pozostawiono bez tłumaczenia. Ale ani jakuckie an’y nie pochodzi od
haram, ani też subarktyczni Jakuci nie wyznawali nigdy islamu.
3
Praca ta jest dostępna pod adresem www.archive.org/stream/taboo032839mbp/taboo
032839mbp_djvu.txt (stan na 20 lipca 2009 r.).
albo ekspresji: jak zwierzęce unikanie zmienia się w ludzki zakaz – nie należy
do zadań antropologii symbolicznej, ale uwaga w wyjaśnianiu przypadków
wątpliwych na pewno jest jej obowiązkiem.
Mimo całej ważności problematyki tabu incestualnych podkreślam, że są
one w swej formule radykalnie odmienne od zakazów magiczno-religijnych.
Te ostatnie nie są bowiem regułami behawioralnymi, sprowadzającymi się do
imperatywu „nie rób tego” czy „nie mów tego”. Są to rozbudowane formuły
wierzeniowe, wiążące z pewnymi czynnościami o znaczeniu symbolicznym
określone negatywne konsekwencje, co istotne – zdeterminowane czasowo,
bo stosowane okresowo czy epizodycznie, zróżnicowane w zależności od kon-
tekstu, np. od tego, kiedy są popełnione: w szczególnych momentach życio-
wych, kalendarzowych i dobowych, w dniach świąt i obrzędów itp. Słowa
Bataille’a, zalecające całościowe badanie owych zakazów, zamiast izolowanych
wyjaśnień – „najwyższy już czas, byśmy zwrócili uwagę na wszystkie tabu re-
ligijne we wszystkich epokach i wszystkich klimatach” (1962, s. 51) – brzmią
dziś chyba naiwnie, więc wolę wycofać się z tego, co dawniej o nich mówiłem,
że powinny być odczytywane przy dźwięku fanfar, a przynajmniej nie będę
traktować ich jako zachęty do budowania jakiejś jednej, uniwersalnej inter-
pretacji. Stracimy zbyt wiele, zamykając się na lokalne różnice, ograniczając
badanie do elementarnej gramatyki, ignorując konteksty społeczne. Na pew-
no nie warto ignorować ani ogromnej różnorodności samego materiału zaka-
zów, ani różności ustaleń uczonych badających tabu.
Zróbmy zatem dokładniejszy przegląd tego, co mają do zaoferowania zaj-
mujące się tym tematem najpoważniejsze orientacje badawcze w dziejach antro-
pologii. Na początek trzeba wyłowić te zasadnicze propozycje i kontrowersje
w debacie na temat tabu, które mogą pomóc w analizie polskiego zasobu wie-
rzeniowego, bo to on będzie podstawą źródłową tej pracy. Zidentyfikujmy
zatem te z nich, które pomogą w zrozumieniu, dlaczego pewne zachowania,
stany czy przedmioty są uznawane za niedozwolone, niepomyślne, nieczyste
lub z innych symbolicznych racji zostają w niektórych momentach obłożo-
ne zakazami.
Orientacje te miały swych przedstawicieli w nauce polskiej i światowej. Ci
pierwsi zostaną zaprezentowani w rozdziale trzecim, w powiązaniu z badanym
przez nich polskim materiałem etnograficznym, tu zaś przedstawię najważ-
niejsze postacie światowej etnologii. Mówimy przecież o kardynalnych nie-
gdyś propozycjach teoretycznych – o rozumieniu tabu kolejno przez pryzmat
teorii magii, animizmu, dynamizmu, myśli Durkheimowskiej i jej antropolo-
gicznych kontynuacji, strukturalizmu i ujęcia mitologicznego.
VI Magia i mana
łowana przez indywidua jako doktryna, a potem wyrażona w praktyce, ale od-
wrotnie, to społecznie wdrożona praktyka poprzedzała doktrynalną teorię.
Właśnie tak, jak to przedstawiłem, ujął niedawno tę kwestię wybitny teo-
retyk i praktyk antropologii Tim Ingold (2003), odnawiający dziś tę dyscyplinę
na uniwersytecie w Aberdeen. W swoim wykładzie inauguracyjnym przeciw-
stawił sobie dwóch jej pionierów, działających niegdyś na tej uczelni, Tylora
i Smitha właśnie. Ponieważ programowo opowiedział się za słusznością tylko
tego drugiego podejścia, z czym trudno byłoby mi się w pełni identyfikować,
niech mi będzie wolno zaproponować przynajmniej postulat wyjścia z tej fał-
szywej, jajeczno-kurzej alternatywy. Po pierwsze, nieprawdziwe i zbyteczne
wydaje mi się przeciwstawianie tego, co indywidualne, temu, co społeczne. Po
drugie i ważniejsze, marny to wybór: albo wierzenie było źródłem praktyki,
albo na odwrót. Bo przecież duchowość, myśl religijna tworzy wierzenia nie
w abstrakcji, ale w dialogu i przy codziennym udziale życia społecznego – usta-
nawia swoje światy idealne, wymyśla wspólnoty wyobrażone, maskuje spo-
łeczne niedoskonałości i kompensuje braki rzeczywistości. „Ani kreacja, ani
rekreacja społeczeństwa nie jest możliwa bez jednoczesnej kreacji tego, co
idealne” – to nie nauki Tylora, Frazera czy Eliadego, ale Durkheima (1990,
s. 403), a więc uczonego, który lepiej od innych ojców antropologii rozumiał
społeczny wymiar zjawisk religijnych.
A skoro już padło to nazwisko, należy też przypomnieć niebagatelny wkład
francuskiego badacza elementarnych form życia religijnego do teorii zakazów
religijnych.
Chociaż nie unikał pytania „co mogło skłonić człowieka do tego, aby
w tym, co go otacza, dojrzał dwa heterogeniczne i nieporównywalne światy,
podczas gdy doświadczenie zmysłowe chyba wcale nie powinno podsunąć mu
idei tak krańcowego dualizmu” (s. 36; w rzeczy samej Durkheim poświęcił tej
kwestii całe swoje studium o elementarnych formach życia religijnego), to
przecież w swojej definicji religii kontentował się takim ujęciem świętości,
zgodnie z którym jej istotą jest separacja: „religia jest systemem powiązanych
ze sobą wierzeń i praktyk odnoszących się do r z e c z y ś w i ę t y c h, t o
z n a c z y r z e c z y w y o d r ę b n i o n y c h i z a k a z a n y c h, wierzeń
i praktyk łączących wszystkich wyznawców w jedną wspólnotę moralną zwa-
ną kościołem” (s. 41, podkr. J.S.W.). Konsekwencją takiego postawienia sprawy
musi być uznanie zakazu religijnego (Durkheim proponuje używanie tego
określenia albo też pojęcia „wykluczenie” zamiast słowa „tabu”, ale nie ma dla
niego między nimi większej różnicy) za zasadniczy środek budowania owej
podstawowej dystynkcji wszystkich systemów religijnych. A ponieważ profa-
num to wszystko to, co znajduje się na obszarze codziennego życia, logiczne
będzie wykluczenie ze sfery sacrum wszystkich życiowych funkcji: jako że
„sacrum to z definicji coś, co uzupełnia rzeczywistość” (s. 402), owa świę-
tość musi być konstytuowana przez nałożenie zakazu na wszystko, co życio-
we, przyziemne, cielesne. Tabu religijne to ciąg form, które Durkheim określa
jako „kult negatywny”: izolacja, zaniechanie, wyrzeczenie, powstrzymanie
się, „uwolnienie się od życia”. Podobnie jak skrajne formy takich zachowań
– asceza, samoumartwianie, samookaleczenia – wszelkie tabu tworzą grunt
dla zaistnienia religijności czy duchowości przez oczyszczenie ciała i ducha,
przez wyhamowanie popędów życiowych, przez wydzielenie świętej przestrzeni
i ustanowienie świętego czasu.
To proste i przekonujące ujęcie tabu jako ochrony świętości przed pro-
faniczną codziennością komplikują nieco następujące okoliczności. Otóż także
w obrębie najzwyklejszego profanum istnieją obszary zakazane, bo nieczyste,
kalające nawet ową codzienność, a cóż dopiero sferę sacrum. Przykładem
choćby krew miesięczna, ogólnie przecież – jak to zresztą dalej szczegółowo
rozpatrzę – silnie tabuizowana. Nasz autor wpada tu w pułapkę, bowiem
wszelki zakaz jest dlań tożsamy ze świętością (sacrum nie ma u niego innego
definiensu czy wyznacznika, jak tylko oddzielenie od profanum) i tym sa-
mym wszelkie nieczystości i skalania lądują automatycznie w przegródce
sacrum. Durkheimowi nie przeszkadza to zresztą, ma bowiem szybkie wytłu-
maczenie – oznacza te sfery mianem sacrum negatywnego. Jak pamiętamy,
obstaje on przy dwoistości sacrum, które może występować w postaci zarów-
no pozytywnej, jak i tej złej, groźnej. Dlatego przyjmuje też istnienie takich
tabu, które działają w obrębie sacrum i mają oddzielać od siebie różne jego
rodzaje, np. negatywne od pozytywnego (formułuje to jako oddzielenie czystego
od nieczystego, pomyślnego od niepomyślnego, wszystkim tym wartościom
na równi przypisując walor świętości).
Durkheim zilustrował to przykładem niedopuszczania do kontaktu ze
zmarłym jakichkolwiek elementów „obcości” (np. rzeczy pochodzących spoza
własnej grupy), tłumacząc to tym właśnie, że jakoby obie sfery są świętością,
tyle że z przeciwnymi znakami, odpowiednio plus i minus (Durkheim 1990,
s. 287-289). Uzupełnijmy to czytelniejszym przykładem, by dokonać krótkiej
krytyki takiego podejścia. Przypomnijmy, że np. do muzułmańskich miejsc wy-
dzielonych, a zarazem świętych, haram (niektóre świątynie lub ich część) nie
wolno wchodzić niemuzułmanom. Czy jest w tym mechanizm, który zakłada
Durkheim, że oto w konflikt ze świętością miejsca wchodzi jakowaś świętość
obcego? Oczywiście nie, wystarczy przyjąć „antyświętościową” nieczystość
owego obcego. Podobną nieczystością byłoby wejście w ten obszar w obuwiu
i bez obmycia, a nie znaczy to przecież, że kurz sandałów ma wartość sakralną
ze znakiem ujemnym.
Na tym przykładzie widać, jak pochopne może być mówienie o zakazie,
że oddziela on dwa typy świętości. Jeśli nawet obcość miewa – jak przypomi-
nają fenomenolodzy – wartość numinotyczną, to nie objawia się ona w sy-
tuacjach, do jakich stosuje się zakaz, ale w zupełnie innych zestawieniach
(np. w relacji z profaniczną swojskością); używanie koncepcji dwóch sakral-
ności do tłumaczenia mechanizmu tabuizacji jest zatem nieuzasadnione, tym-
czasem Durkheim odwoływał się do niej, zmuszony logiką własnego systemu,
nawet w przypadku menstruacji i innych nieczystości, będących jakoby „ne-
gatywnym sacrum”.
Powiedzmy też od razu, że francuski socjolog – którego zajmowała przede
wszystkim relacja między religią a codziennym życiem społecznym – nie kon-
tynuował tego ciągu myślowego, przypadki kłopotliwe, takie jak zakazy sek-
sualne, odkładał na bok (s. 292), a skoncentrował się tylko na wymienionych
powyżej zakazach i wykluczeniach, które strzegą sfery sacrum przed inter-
wencjami niesakralnymi, ze sfery profanum. Ta zasadnicza dychotomia jest
przez niego przedstawiana na tyle jasno, że odwołam się do niej, kiedy na
dalszych stronach będę konstruować listę zakazów magiczno-religijnych kultu-
ry ludowej. Ale dla porządku odnotuję przedtem, że przyjęcie takiej optyki
uniemożliwiło mu wyspecyfikowanie takich przypadków, kiedy zakaz religijny
ma na celu wprowadzenie elementów sakralnego porządku do życia codzien-
nego (jak w wypadku biblijnych zakazów pokarmowych, przez autora – jak zo-
baczymy – zupełnie niezrozumianych). Durkheim nie uwzględnił tych przy-
kazań religijnych – także sformułowanych w języku zaleceń negatywnych,
ograniczających – które wcale nie zmierzają do izolowania świętości przed
skalaniem, bowiem ich celem jest ograniczenie rozmiaru profaniczności życia
albo wręcz uświęcenie ludzkiej kondycji, co w efekcie powoduje wprowadzenie
więcej świętości do codzienności. A tak właśnie trzeba moim zdaniem rozu-
mieć biblijne zakazy pokarmowe.
Zatem nieprzypadkowo chyba Durkheim nie potrafił przyjąć, że świnia
była dla żydów od początku nieczysta i dla wyjaśnienia tabuizacji wspierał się
jej rzekomą ambiwalencją. Znamienne dla niego patrzenie na życie profanicz-
ne od socjologicznej strony nie skłaniało do takiego zdefiniowania kategorii ba-
dawczych, by w obszarze reguł codziennej diety było miejsce dla świętości.
stwem, jest sposobem wyłączenia jednostki, a zarazem obrony grupy przed za-
grożeniami ze strony osobnika w fazie marginalnej, związanej ze świętością.
„Tabu to nie może stanowić niebezpieczeństwa, wprost przeciwnie [...] jest
środkiem zapobiegania mu” (s. 128).
To, co Arnold van Gennep pisał na temat obrzędów przejścia w odniesie-
niu do tabu, zaowocowała naprawdę dopiero w pół wieku później, i to po
drugiej stronie kanału La Manche. Antropologia brytyjska lat 60. paradoksal-
nie pogodziła wtedy swój dotychczasowy anglosaski empiryzm z nowinkami
francuskiego podejścia „mentalistycznego”. Obrzędy przejścia van Gennepa były
o tyle łatwiejsze do przyswojenia, że dawało się je łatwo przełożyć na idiom
socjologiczny. Pierwszy zrobił to Franz Steiner (1956, nowa edycja 1999),
osiadły w Oksfordzie imigrant z kontynentu, umieszczając w swych wykła-
dach na temat tabu wzmiankę o dziele francuskiego etnologa – wprawdzie
króciutką, jednostronicową, ale celnie odczytującą społeczny wymiar przejścia
jako przekroczenia wymagającego tabuizacji. Steiner każe też wszystkim pi-
szącym o tabu brać swe przykłady z van Gennepa, a nie z Frazera (1999,
s. 190); czytając to zalecenie, trudno nie unieść brwi – choćby porównując
liczbę i kaliber wzmianek o tabu w dziele tego pierwszego z całym ich to-
miszczem, pracowicie uzbieranym przez tego drugiego. Trudno jest być pro-
rokiem we własnym kraju, tak samo Frazerowi, jak van Gennepowi, który
przecież – ostro krytykowany przez ucznia Durkheima, Marcela Maussa – żył
na wsi, hodował kury i odpłacił się kolegom jadowitą powiastką zatytułowaną
Les demi-savants (mniej więcej Naukawce).
W zalecanym przez Steinera kierunku poszła jego słuchaczka Mary
Douglas (1966); do niej również przemówiła metafora van Gennepa: „społe-
czeństwo jako dom z licznymi pokojami i korytarzami, w którym przejście
z jednego pomieszczenia do drugiego jest niebezpieczne” (2007, s. 132; skąd-
inąd jest to pierwsze zdanie trzeciego rozdziału Rites de passage). Niebezpie-
czeństwo leży w samym przechodzeniu, a jako że przejście nie jest ani jed-
nym stanem, ani drugim, nie daje się określić. Osoba, która musi się z nim
zmierzyć, jest sama w niebezpieczeństwie i powoduje, że zagrożeni są też in-
ni. Stąd właśnie tabuizacja i konieczność oczyszczenia za pomocą obrzędów
przejścia.
Choć ta autorka akurat wypowiadała to zdanie z pozycji Durkheimowsko-
-pansocjologicznej (stan przejścia jest niebezpieczny, bo jest to wyjście poza
strukturę społeczną), to przecież rozpoznajemy tu myśl analogiczną do tej, na
której będą budować swe konstrukcje autorzy o wyraźnie strukturalnej albo
symbolicznej orientacji: Victor Turner (1964) i Edmund Leach (1964). Sam już
cy się odtąd często w pracach Leacha (np. 1989, s. 48, 69, 84) diagram Eulera
(czy raczej, jak wolą Anglosasi, Venna) – dwa przenikające się koła z zakresko-
waną powierzchnią wspólną (zakazaną) i strzałką wskazującą na obszar „za-
równo A, jak i nie-A”.
Zwróćmy uwagę, że antropolog buduje koncepcję tabu na spostrzeżeniu
w istocie czysto psychologicznym, z zakresu elementarnej psychologii pozna-
nia: to sam wypreparowany mózg, zanurzony w formalinie-abstrakcji, bez żad-
nych obciążeń społeczno-kulturowych, w trosce o swe prawidłowe funkcjono-
wanie tworzy tabu – domaga się eliminacji wszelkich zakłóceń jednoznaczności
operacyjnej. Tabu to w tym ujęciu nic innego jak ucieczka przed psychicznym
dyskomfortem zmąconej klasyfikacji i dysonansu poznawczego.
Jeszcze jedna okoliczność musi budzić protest etnologa: to, jak lekką ręką
serwuje Leach swoje uogólnienia. Przecież wcale nie wszystkie ambiwalencje
i paradoksy pojawiające się w tekstach kulturowych są tabuizowane; niektóre
są wręcz rozwijane w debatach, inne są ogrywane w dowcipach i generalnie
w sytuacjach humorystycznych, jeszcze inne nie są w ogóle dostrzegane ani
problematyzowane; różne dyskursy w różny sposób zajmują się ich formuło-
waniem i wyjaśnianiem. Co więcej, jeśli nawet okaże się, że dany obiekt ta-
buizowany rzeczywiście jest ambiwalentny na poziomie całego systemu kultury,
to wewnętrzna sprzeczność wcale nie musi być źródłem i przyczyną nieczystoś-
ci na poziomie subsystemu tabuizacji. Najprostszy przykład: jeśli nawet od-
chody, poza swym oczywistym ładunkiem negatywnym, mogą otrzymywać
w różnych systemach symboliczno-mitologicznych symbolikę pozytywną (ży-
ciodajny nawóz, „złoto bogów”), to przecież nie z takiej ambiwalencji bierze
się ich nieczystość. Tę uwagę należałoby odnieść do wielu propozycji inter-
pretacyjnych, nie tylko tego autora, wikłających się w kwestię ambiwalencji.
Ściśle etnograficzna, materiałowa zawartość artykułu O klasyfikowaniu zwie-
rząt i brzydkich wyrazach (Leach 1964) budzi wręcz zdumienie. Oto pies zosta-
je wybrany jako przykład zwierzęcia tabuizowanego w naszej kulturze, czego
przejawem ma być to, że wszelka myśl o jedzeniu go byłaby złamaniem pod-
stawowej normy kulturowej. Drugim dowodem tabuizacji ma być to, że by-
wa elementem wyzwisk (np. „ty psie”), a wszelkie przekleństwa polegają
przecież na świadomym naruszaniu tabu. Wyjaśnieniem powodów owej ta-
buizacji psa ma być okoliczność, że to najbardziej domowe zwierzę zajmuje
miejsce pośrednie – a więc ambiwalentne – między człowiekiem a zwierzętami
gospodarczymi. Obiekty pośrednie są zresztą tabuizowane na różnych pla-
nach: nie tylko werbalnie i konsumpcyjnie, lecz także w sferze seksu i związków
4
Gwoli sprawiedliwości trzeba pamiętać także o tych pracach tego wielkiego badacza, nieco
wcześniejszych, a dotyczących również tabu, w których unika on powierzchownych absolutyzacji,
dbając o konkretne odniesienia do kontekstu społecznego, np. Leach 1962. To nie one są jednak
przywoływane przez polemistów czy kontynuatorów.
5
Patrz jej internetowa Fan Page http://ihome.ust.hk/~lbcaplan/mphil/douglas.html (stan na
20 lipca 2009 r.).
6
Na przypisy u Mary Douglas ten i ów już się uskarżał (patrz np. niezłe internetowe
opracowanie na temat jej dzieła: Durham 2006). Ma ona na swym koncie całą książkę (1992),
gdzie są skrótowe odsyłacze, ale bez bibliografii, która by je wyjaśniała.
Nie obejdzie się tedy bez sięgnięcia po autorów, których szczytowe lata po-
pularności przypadają na okres niewiele wcześniejszy niż ten, w którym two-
rzyli dotąd opisywani badacze, choć znacznie dziś rzadziej w ściśle antro-
pologicznym piśmiennictwie przywoływanych. W pierwszej kolejności myślę
o największym bodaj religioznawcy XX w. Mircei Eliadem, którego twórczość
miała ogromny wpływ na kierunek i styl także naszych, polskich etnologicz-
nych eksploracji świata symboli i duchowości. U tego autora idea powrotu do
mitycznych początków to oczywiście kardynalna intencja, organizująca życie
religijne; to kamień węgielny paradygmatu wyjaśniającego sens wszelkich dzia-
łań religijnych, obrzędowych, symbolicznych, krótko mówiąc, zasadniczy ele-
ment w próbach zrozumienia ludzkiej duchowości.
Dziś bardziej niż przed laty jestem świadom, że to za sprawą Eliadowskiej
inspiracji mogę zaproponować poniższe ujęcie paradygmatu początków jako
myślowego zaplecza zakazu magiczno-religijnego. To z jego prac brałem pew-
ność, że religijne przywoływanie świętości i doskonałości polega (między in-
nymi) na powrocie do mitycznych początków, co skonkretyzowałem w posta-
ci hipotezy, że zarówno biblijne, jak i ludowe zakazy magiczno-religijne mają
na celu odtworzenie idealnej sytuacji rajskiej. Z tego kolei wynikło przekona-
nie, że zakazów nie da się zrozumieć bez odniesienia do mitów początku – za-
równo mitu stworzenia, jak i mitologii implicite, czyli pewnej uogólnionej wizji
pierwotnej doskonałości i świętości. Dlatego w następnym rozdziale skon-
frontuję reguły czystości Księgi Kapłańskiej z przekazem mitycznym Księgi Ro-
dzaju. Okaże się, że zasadnicze dla Izraelitów przy religijnej klasyfikacji zwie-
rząt kryteria ściśle odpowiadają „wegetariańskiej” sytuacji rajskiej. Dzięki nim
przecież wiadomo, że ze wszystkich zwierząt lądowych czyste są tylko takie,
które przeżuwają i które jednocześnie mają rozdwojone kopyta (Kpł 11, 3;
Pwt 14, 6). Oczywiście w sumie te kryteria składają się na warunek niedra-
pieżności. Nie ma tu ryzyka nadinterpretacji – mówi to expressis verbis sam
święty tekst: stwórca, zanim doszło do upadku człowieka, a potem stop-
niowego przyzwolenia na zabijanie, zadekretował przecież tę najlepszą sy-
tuację w słowach „wszystkim dzikim zwierzętom i ptactwu wszelkiego nieba,
i wszystkiemu, co się na ziemi porusza i ma w sobie życie, przeznaczam
wszelką trawę zieloną na pożywienie” (Rdz 1, 30). Podobnie inne zakazy dadzą
się zinterpretować jako środki odtworzenia idealnej sytuacji wyjściowej, tak
jak ją zobrazował mit początków. Na dalszych stronach zamierzam dobrze
udokumentować tę tezę i zastanowić się, dlaczego w socjologiczno-taksono-
micznej interpretacji Mary Douglas tak ważkie odpowiedniości zostały całko-
wicie zignorowane.
Należy jednak mocno podkreślić, że sam Eliade w ogóle nie wiązał tabu
z tą ideą. W Traktacie o historii religii (1966, s. 21) pisze o nim to samo, co
van der Leeuw w Fenomenologii religii, a więc w kontekście takich form obecności
mocy jak mana i inne hierofanie: „jest lub staje się tabu każdy przedmiot,
czynność lub osoba, która ma w sobie jakąś siłę o mniej lub więcej określonej
naturze”. Nie trzeba przekonywać, że zdanie to nie jest dobrym punktem
wyjścia do badania tabu, jeśli tym terminem chce się ogarnąć nie tylko
ograniczenia dostępu do groźnej sfery sacrum, ale też np. zakazy magiczne
związane z osobami w tzw. stanie przejścia albo zalecenia dotyczące czystości
rytualnej. Na tym tle paradygmat strukturalno-klasyfikacyjny, dla którego
konstrukcji dzieło Douglas miało zasadnicze znaczenie, mógłby wydawać się
bardziej obiecujący.
Były oczywiście kwestie, zwłaszcza jeśli wyjdziemy daleko poza obszar
biblijny, w których ten klasyfikacjonizm nie proponował zadowalających
wyjaśnień. Należy do nich rytualne łamanie tabu w momentach kryzysowych
albo z intencją wtajemniczenia w wyższe arkana, szczególnie w obrzędach
inicjacyjnych i procedurach czarnej magii. Nakazane zwyczajem zbiorowe na-
ruszenia zakazów społecznych w takich momentach jak śmierć (np. plemien-
nych wodzów, powodująca istne wybuchy transgresyjnych „antyzachowań”)
i żałoba, licencjonowane przekraczanie elementarnych reguł, nawet seksual-
nych, w okresach noworocznych, wszelkie, żartobliwe może, ale czasem na-
prawdę dotkliwe naruszenia karnawałowe – wszystko to ma swoje dobre (co nie
znaczy wystarczające) tłumaczenie w ramach paradygmatów mitologicznych.
W tym miejscu warte przypomnienia jest też dzieło Rogera Caillois, który
w swojej koncepcji sacrum i święta (1995, oryg. 1950) czerpał zarówno z do-
robku francuskiej szkoły socjologicznej, jak i mitoznawców, od Durkheima do
1
Sławni z eksperymentów farmakologicznych, mających potwierdzić praktyczną słuszność
zakazów Tory, byli Bela Schick, a później David Macht. Stworzona przez tego drugiego metoda
mierzenia fitotoksyczności miała wykazać, że biblijne zwierzęta czyste i ptaki domowe nie są
toksyczne, w przeciwieństwie do ptaków drapieżnych i ryb bez łusek. Choć różnice liczbowe nie
były wielkie, autor czuł się uprawniony do konkluzji, że zakazy biblijne mają życiowe uzasad-
nienie – „trójwymiarowe życie nie sprowadza się do dwóch wymiarów specjalistycznych analiz
biblistów” (Macht 1953, s. 444-450; patrz też poniżej, rozdział piąty). Oczywiście, byłoby sy-
metrycznym doktrynerstwem utrzymywać, że w Biblii nie ma żadnych wskazań o charakterze
praktycznym – patrz choćby przepisy na temat trądu, świerzbu itp. w Kpł 13-14.
tury (zwłaszcza tych sakralnych) jest dziś w odwrocie w antropologii, tak jak
nie ma zrozumienia mitu we współczesnych dyskursach. Myślenie potoczne
– które, owszem, mityzuje rzeczywistość, ale zupełnie inaczej – ulega pokusie
szybkiego, łatwo zrozumiałego wyjaśnienia czy raczej odtłumaczenia działań
symbolicznych. Dopuszcza słuszność wyłącznie praktycznych rodowodów i uza-
sadnień, cokolwiek by na ten temat mówili ci, którzy w ową tradycję wierzą,
sami ją tworzą i przekazują, choćby czynili to w swych tekstach, to przecież
one są ignorowane – bo niezrozumiałe, symboliczne.
Przypomnę zatem gwoli owego wymazania pewną scenkę, która dzieje
się na nieodległym od Palestyny obszarze, nad Nilem, wprawdzie w powieści,
a nie w rozprawie naukowej, ale przecież prezentującej pewien charaktery-
styczny dla całej formacji myślowej pogląd na rolę i sens wierzeń. W scenie tej
młody, światły faraon Ramzes XIII odwiedza świątynię, gdzie w sadzawce
hoduje się krokodyle, i pyta, jak mądrzy kapłani mogą czcić zwierzęta. Odpo-
wiedź kapłana brzmi: „To, co się robi, robi się dla motłochu. Byk Apis, którego
niby czczą kapłani, jest najpiękniejszym bykiem w całym Egipcie i utrzymuje
naszą rasę bydła. Ibisy i bociany oczyszczają z padliny nasze pola; dzięki kotom
– myszy nie niszczą nam zapasów zboża, a dzięki krokodylom mamy dobrą
wodę w Nilu, którą bez ich pomocy trulibyśmy się. [...] Tymczasem lekkomyśl-
ne i ciemne pospólstwo nie rozumie pożytku z tych zwierząt i wytępiłoby je
w ciągu roku, gdybyśmy nie zabezpieczyli ich bytu ceremoniami religij-
nymi. Oto sekret naszych świątyń przeznaczonych dla zwierząt i naszego na-
bożeństwa do nich. Okadzamy to, co lud powinien szanować, bo ma z tego
pożytek”.
Przy całym uznaniu dla Faraona jako studium mechanizmów władzy, nie
muszę nikogo przekonywać, że takie jak powyższa interpretacje t r e ś c i
wierzeń (a autor nie zdystansował się od tłumaczenia, które włożył w usta swej
postaci) nie są poważną propozycją rozumienia złożonych programów ideo-
wych. Zgodzi się z tym każdy, kto choć przez chwilę pomyśli serio – a nie
w taki groteskowo uproszczony sposób – o bogactwie wyobrażeń starożytnych
Egipcjan na temat życia po śmierci, kto uzmysłowi sobie nieogarnioną obfi-
tość wyposażenia grobowego i kunszt mumifikacji, komu utkwiło w pamięci po-
ruszające piękno przedstawianych w grobowcach postaci. Dla każdego, kto wi-
dział owe cztery alabastrowe figury bogiń, osłaniające opiekuńczymi ramiona-
mi urny kanopskie z wnętrznościami Tutenchamona, jakiekolwiek tłumaczenie
tych przedstawień intencjami w rodzaju „podnoszenie wydajności z hektara”
jest najgorszą profanacją. Podobnie tezę, że ciemne pospólstwo nie rozumie
pożytków płynących z tego, że kot łapie myszy, trudno uznać w dzisiejszej hu-
manistyce za obiecujący punkt wyjścia.
Bo przecież świętość dotyczy nie tyle zwierzyny, ile jej sakralnych awata-
rów – tego szczególnego Baranka, a nie pasterskiego stada. Przypomnę obser-
wację Durkheima, że nawet pierwotni Australijczycy, tabuizując swoje zwierzę
totemiczne, nakładają kary na kobiety nie za spotkanie z rzeczywistym osobni-
kiem, biegającym po interiorze, ale za kontakt z jego sakralnym wizerunkiem.
Totemizm to nie zoolatria, religia to nie kult jadalnych zasobów środowiska
naturalnego. Bez względu na wszystkie zasługi pozytywistycznych ujęć życia
społecznego antropologia symboliczna musi przypominać, że niezależnie od
osadzenia treści wierzeniowych w realiach świata – bo gdzieżby indziej – nie
dadzą się one do końca wyjaśnić paradygmatem praktycystycznym, materia-
listyczno-kulturowym. Święte księgi to jednak nie podręczniki dobrego gospo-
darowania.
A co do paradygmatu socjologicznego i jego ograniczeń, to fragment z Prusa
nie jest na pewno jego dobrą ilustracją, ale prezentuje zbliżony styl myślenia
– w obu podejściach nie uwzględnia się wystarczająco samego tekstu źródło-
wego. To badany integralnie tekst sakralny musi być pierwszym obiektem
analizy. Pytanie wyjściowe można sformułować w sposób najbardziej przyziem-
ny i zawężony, np.: dlaczego żydzi nie jedzą wieprzowiny?, ale nawet ktoś za-
interesowany wyłącznie wyjaśnieniami praktycznymi musi przyjąć do wiado-
mości, że odpowiedź na takie pytanie powinna w pierwszej kolejności odnieść
się do tekstu biblijnego – musi wytłumaczyć wszystkie zagadki, które przekaz
zawiera. Nie usiłujemy przecież wyjaśnić w tym wypadku jakiejś życiowej
praktyki żywieniowej czy gospodarczej, polegającej na unikaniu pewnego nie-
pożądanego składnika przez jego procentowe zmniejszanie w diecie, ograni-
czanie hodowli albo obłożenie cłem. Zachowania wykluczające to mięso są
tylko pochodną surowej, absolutnej normy, wedle której świnia na równi z wie-
loma innymi zwierzętami jest dla żydów nieczysta, ma budzić obrzydzenie,
a pewne rodzaje zachowań są obrazą Boga. Norma jest bardzo rozbudowa-
na, podaje różne cząstkowe wyjaśnienia, rozpatruje wyjątki, precyzuje konsek-
wencje naruszenia. Zamiast porywać się na tłumaczenie jednego zachowania,
trzeba najpierw zrekonstruować cały kosmos takich reguł.
I Co jest koszerne?
2
Cytaty biblijne podaję wedle najbardziej specjalistycznych z polskich przekładów, tzn. wy-
dania KUL pod red. S. Łacha – Pismo Święte KUL 1970, 1971, oraz z edycji pod red. M. Petera
– Pismo Święte 1991; korzystałem też z innych tłumaczeń, w tym z niedawnego żydowskiego
wydania ksiąg Bereszit i Wajikra – Chamisza Chumsze Tora 2001, 2006.
3
Patrz np. wizerunek „żydowskiej maciory”, Judensau, i analogiczne do niego teksty różnych
folklorów europejskich, drwiące z Żyda przez utożsamienie go ze świnią; ciekawy i bogaty wgląd
w historię i etnografię tych wyobrażeń daje Fabre-Vassas 1994.
II Anatomia sacrum
4
Oddając sprawiedliwość zapomnianym uczonym sprzed stu lat, trzeba wymienić dwa na-
zwiska autorów już wtedy występujących z podobnymi tezami: Johannes Döller i Karl Wigaud.
Wprawdzie sam zakaz odnoszący się do świni interpretowali oni jako sposób tabuizacji zwierząt
„kultowo obcych”, ale zwracali też uwagę na Mischgestalten – ryby bez łusek, strusia (który nawet
w nowoczesnej nomenklaturze ornitologicznej nosi hybrydyczne miano Struthio camelus; skądinąd,
autorzy ci nie byli jeszcze świadomi, że termin hebrajski baat yaanah może nie oznaczać strusia).
Odrzucają też powszechne tezy o zakazach biblijnych jako produkcie wierzeń totemicznych,
demonologicznych, efekcie spekulacji alegorycznych czy wreszcie sanitätspolizeiliche Massregel
(Döller 1917, s. 230-259). Pozazdrowotny wymiar zakazu jedzenia świniny rozumieją także
badacze naturaliści (Simoons 1967, s. 79-86).
5
W dyskusji nad właściwym rozumieniem owego „odzienia ze skór”, χιτονεσ δερµατινοι, brało
udział wielu autorów wczesnochrześcijańskich, poczynając od Orygenesa, przez ojców Kościoła,
którzy pod tym terminem rozumieli bądź rzeczywiste skóry, bądź też śmiertelne ciało ludzkie
(Feldmann 1913, s. 534). Niektóre teksty apokryficzne (jak Jaskinia skarbów) komentowały
biblijne sformułowanie jako Mojżeszową przenośnię oznaczającą korę drzewa, pierwsi rodzice nie
mieli bowiem jeszcze noża do oprawiania (Budge 1927, s. 66). Na temat tego motywu w lite-
raturze żydowskiej, gdzie łączy się on z utratą rajskiej świetlistości ciała, patrz Eisler 1925, s. 305.
i właściwych narządów – leży u podstaw tej idei. Tyle że nie jest ona sfor-
mułowana expressis verbis i w niektórych miejscach pojawiają się kłopoty.
Oto ptaki wymienione jako nieczyste nie poddają się tak łatwo interpretacji:
„Z ptactwa te są, których jeść nie macie i strzec się ich macie: orła i gryfa,
i orła morskiego, i kani, i sępa według rodzaju jego” – w sumie 20 gatunków,
aż po finalne „dudka też i nietoperza” (Kpł 11, 13-19). Mary Douglas z po-
dziwu godną dezynwolturą omija problem: „Nie mogę nic powiedzieć o pta-
kach, ponieważ [...] zostały one tylko wymienione, bez opisu, tłumaczenie
zaś ich nazw może być kwestionowane” (2007, s. 94). Sugeruje, że po właści-
wym przełożeniu okazałoby się, że są to, trochę jak ten dwudziesty nietoperz,
ptaki-nieptaki, np. nieloty albo takie, które latają w powietrzu, ale też nurku-
ją w wodzie. „Gdyby na Bliskim Wschodzie żyły pingwiny, sądzę, że wyklu-
czono by je jako ptaki pozbawione skrzydeł” (tamże, s. 95).
Niebawem sprawdzimy zasadność tego gambitu, który autorka zaryzy-
kowała wbrew opiniom zawartym w specjalistycznym piśmiennictwie. Przed-
tem wróćmy jednak do czwórki nieczystych zwierząt lądowych. Douglas zu-
pełnie ignoruje kwestię wegetariańskich aspektów przeżuwania i dwoistego
kopyta (nigdy tego nie uwzględni, nawet w późniejszych szczegółowych ana-
lizach). Odpowiedzi szuka w tubylczych klasyfikacjach. Przypomina, że daw-
ni Izraelici byli pasterzami owiec. To właśnie owca, jako najlepiej im znana,
była wzorem właściwego pożywienia, modelem zwierzęcia czystego. Jeśli już
jedli mięso zwierząt dzikich, to musiały mieć one zasadnicze cechy owcy. Ta
zaś jest oczywiście parzystokopytnym przeżuwaczem. Świnia wraz z wielbłą-
dem i paroma innymi zakłóca więc zasady taksonomiczne, wyznaczone przez
zwierzę modelowe; posiadanie tylko jednej z dwóch cech charakterystycznych
– przeżuwanie bez parzystokopytności albo odwrotnie – to naruszenie porząd-
ku klasyfikacyjnego, hybrydyczność, a więc nieczystość.
Zagadkę świni uznaje Douglas za rozwiązaną – tabuizacja służy tu, jak
wszędzie, utrzymaniu jasności podziałów, a więc podtrzymaniu sakralnego,
opartego na Bożym błogosławieństwie porządku świata. Wolno jednak zapytać
naszą autorkę, dlaczegóż to ze wszystkich licznych cech owcy właśnie te dwie,
a nie jakiekolwiek inne, wybrane zostały przez Izraelitów jako wzorcowe.
Zważywszy apodyktyczny charakter otwierających rozdział 11 słów o dziele-
niu kopyta i przeżuwaniu, nie wolno było zostawić tej kwestii bez refleksji,
a przecież autorka wolała podążać swoim szlakiem myślowym. Powraca do
mnie przywołany wcześniej obraz stugłowej hydry przechodzącej przez płot
– właśnie komuś udało się przeciągnąć dwie głowy... Jeśli nawet możemy za
Douglas uznać, że świnia jest anomalią, to niech nam autorka wyjaśni, dla-
żeć u podstaw podziału ptaków na czyste i nieczyste [...] mięso żywych lub
martwych istot jest pożywieniem wszystkich ptaków nieczystych podanych
na liście” (Driver 1955, s. 7). Skądinąd, ta okoliczność każe nam sformułować
jeszcze poważniejszy zarzut niż podejrzenie ornitologicznego niedoinformo-
wania: jakim mianowicie prawem autorka zignorowała żydowskie przekona-
nia i objaśnienia w tej kwestii? Trzeba będzie niebawem do tego powrócić.
Jeszcze raz w kwestii ornitologii: można by więc obstawać przy tym, że lista
ptaków nie może być dowodem na słuszność prezentowanej tu tezy o wy-
kluczeniu drapieżności, skoro właśnie ta teza była podstawą takiego a nie
innego kształtu listy (w przekładzie). Warto jednak wziąć pod uwagę, że
została ona sporządzona w wyniku całościowego przeglądu i konfrontacji
wszystkich biblijnych wzmianek na temat ptaków, ich zachowania, metafor do
nich się odwołujących itd., co maksymalnie (acz nie stuprocentowo) zwięk-
sza jej wiarygodność. A do tych, którzy wierzą w systemowy charakter wie-
rzeń, powienien trafić taki argument: identyfikacja Drivera i Lacka wprowa-
dza do listy biblijnej porządek wymiarowo-gatunkowy; okazuje się, że ptaki są
pogrupowane w naturalne rodziny, w obrębie których uszeregowane są wedle
wielkości, w malejącym porządku: duże jastrzębie (poz. 1-5), krukowate (6),
duże sowy (7-9), małe jastrzębie (10), małe sowy (11-15), wreszcie słono- (16)
i słodkowodne (17-18).
Również polscy komentatorzy Pisma Świętego, nieznający tych ustaleń,
wyrażali przypuszczenie, że skoro „wiele [ptaków nieczystych] należy do ga-
tunków drapieżnych, może zatem aspekt zagrożenia życiu drugiej istoty każe
wykluczyć te ptaki z użytku kultowego”, nie potrafili jednak odrzucić pokusy
zrozumienia Biblii za pomocą reguł dietetyki: „mięso zwierząt przeżuwają-
cych uchodzi za zdrowsze od mięsa drapieżników; te drugie – jako nie przeżu-
wające – są nieczyste” (Pismo Święte 1991, s. 179, 180).
Był jednak autor, który odrzucił ową listę, zarzucając, że u jej podstaw
legła nieuzasadniona hipoteza, i stworzył alternatywne zestawienie: Ralph
Bulmer (1967, 1989), autor o tyle ważny, że często przywoływany przez Mary
Douglas. Również ta lista była poniekąd tendencyjna, a opierała się na zało-
żeniu przeciwstawnym. Ten australijski antropolog od dawna był wyczulony
na niuanse tubylczych klasyfikacji i ich uwarunkowania społeczne, co zademon-
strował w pionierskim studium na temat kazuara. Przez nowogwinejskich
Karamów nie jest on traktowany jak ptak, ale jak anomalia; jego pozycja
taksonomiczna odpowiada pozycji różnych osób marginalnych w systematy-
ce społecznej, a konkretnie w systemach zawierania małżeństw i poślubnego
zamieszkiwania (brzmi to podobnie jak u Leacha, ale dokumentacja jest po-
IX W mitach nadzieja...
Czy dla rozstrzygnięcia wątpliwości, na ile zakaz może być wyjaśniony za po-
mocą mitu, wolno korzystać z materiału wierzeniowego pochodzącego z da-
nej tradycji, który sam ustanawiałby czy dostrzegał taki związek? Pytanie to
ma wymiar teoretyczno-metodologiczny, a odpowiedź na nie – konsekwencje
praktyczne dla moich poszukiwań. Jest to bowiem kwestia dla antropologa
zasadnicza: czy badacz ma obowiązek poznać i uznać za relewantne wyjaś-
nienia „tubylcze”, emiczne, a więc sformułowane przez przedstawicieli badanej
tradycji objaśnienia danego systemu (zwyczaju, praktyki, kodeksu), czy też ma
prawo je zignorować. Z jednej strony można je po prostu uznać za „teorię
informatora” (a skąd wiadomo, czy kompetentnego?), nadbudowaną przezeń
nad systemem religijnym, a więc wymagającą takiego samego naukowego ko-
mentarza, jak reszta tego systemu; same w sobie nie muszą one proponować
zadowalających – badacza – wyjaśnień. Z drugiej jednak, czy można zupełnie
odrzucać czyjeś wyjaśnienia jego własnych zachowań, nawet jeśli mają one
charakter wyłącznie wierzeniowy? Czasem przecież jedyną – a może zasadniczą
– racją danego sposobu postępowania jest to uzasadnienie, które sformułowała
osoba czy społeczność tak właśnie postępująca.
Warto zatem spytać, czy w bogatej tradycji żydowskiej znajdą się przekazy,
które explicite ustanawiałyby związek między regułami kaszrutu a wyobraże-
niami na temat Edenu – i co będzie, jeśli takich przekazów nie odnajdziemy.
Oczywiście, jest to kwestia kompetencji judaistycznych – znajomości źródeł
dalekich od znanego tekstu biblijnego oraz materiału etnograficznego, przed-
stawiającego dawne i współczesne żydowskie przekonania w tej materii. Nie
wypada stawiać zarzutów, że zasłużona autorka w najmniejszym nawet stop-
niu nie uwzględniła przed laty tej akurat perspektywy, skoro piszący te słowa
sam czuje się tu mocno niepewnie i może pozwolić sobie jedynie na bardzo
pobieżną kwerendę, sięgając do ogólnie dostępnych opracowań.
Zdawałoby się, że monumentalna Encyclopaedia Judaica powinna – jeśli nie
w dawnym wydaniu, to przynajmniej w tym najnowszym (2007) – choćby
odnotować któryś z antropologicznych punktów widzenia. Przecież ustalenia
Douglas przywoływali z uznaniem najwybitniejsi autorzy piszący z pozycji
wprawdzie nie stricte halachicznych, ale bliskich judaizmowi, tacy jak wspo-
mniani już Jakob Neussner czy Jean Soler. Ku swemu zaskoczeniu w roz-
budowanych hasłach tej encyklopedii, dotyczących koszerności czy świni
(s.v. Dietary laws, Pig), czytelnik nie znajdzie żadnych wzmianek na temat
mitologicznego (czy zresztą innego antropologicznego) aspektu sprawy. Auto-
rzy najwyraźniej wystrzegają się tu jakichkolwiek prób racjonalizacji Bożego
nakazu, nawet przez odniesienie go do rajskich początków. Podobnie przed-
stawia się rzecz w kilku innych publikacjach encyklopedyczno-słownikowych.
Wolno chyba sądzić, że wynika to z generalnego nastawienia żydowskiej
tradycji intelektualnej na refleksje o charakterze etycznym, na spekulacje na-
tury raczej formalno-prawnej niż mitologicznej.
Z nadzieją na istotne objaśnienia spójrzmy zatem na przeciwny kraniec
piśmiennictwa, czyli do szczegółowej etnografii, np. autorstwa antropologa,
który badał stan rzeczy wśród dzisiejszych żydów Nowego Jorku (Nash 1989,
s. 61-91). W populacji tej, dzielącej się pod względem identyfikacji religijnej
na cztery odrębne grupy: rekonstrukcjonistów, reformowanych, konserwatyw-
nych i ortodoksyjnych, głównie ta ostatnia, licząca 8 proc. zbiorowości ży-
dowskiej, przestrzega zaleceń kaszrutu (wśród pozostałych odsetek praktyku-
6
Bywały one formułowane już wcześniej. „Reguły żywieniowe implikują rajską, a ostatecz-
nie także millenarną kondycję świata. Jedzenie mięsa jest tylko prowizoryczne [...] celem kon-
cepcji moralnych i eschatologicznych ucieleśnionych w zakazach pokarmowych jest podniesienie
zwykłego jedzenia do poziomu duchowego, na którym stół – według Mędrców – jest jak ołtarz
w Świątyni” (Zuesse 1974, s. 494, z powołaniem na halachiczne ustalenia Dresnera).
7
Forum Żydów Polskich, http://fzp.net.pl/kaszrut5.html.
chwili zjedzenia owocu z „tego drzewa” (tylko tyle w Koranie), a ten czyn
zmienił ich naturę na skażoną. Odwróceniu tych skażeń mają służyć obmycia,
a obowiązują one wtedy, gdy wierny ma kontakt z nieczystością – właśnie tą,
która pojawiła się w efekcie złamania zakazu. Stan uświęcony to stan czysty,
osiągany przez usunięcie tych wszystkich nieczystości, które pojawiły się wraz
z pierwszym naruszeniem.
Rozprawy mędrców, komentatorów Koranu, prawników – klasyka al-Taba-
riego, ibn Kathira i wielu innych – obfitują w szczegóły cokolwiek zaskakują-
ce. Rozpatrywane są bodaj wszystkie nieczystości składające się na cielesną
kondycję człowieka. O każdej nieczystości – włącznie z seksualnością, bólami
porodu, miesiączkowaniem, a nawet wydalaniem w obu frakcjach (o jego nie-
obecności w raju miał mówić nawet Mahomet) – opowiada się z detalami: jak
się pojawiła w efekcie naruszenia zakazu, jaki udział miał tu archanioł Gabriel
itd. Mitologiczny przymus nakazu religijnego działa z iście żelazną logiką:
nawet o porannym obmyciu powiada się, że jest obowiązkowe, bowiem sen
wymaga oczyszczenia, jako że w raju nie spano ani nie wchodzono w żaden
inny stan o charakterze nieświadomości.
W podobnej do prarodzicielskiej sakralnej kondycji ihram powinien
znajdować się pielgrzym w obrębie haram, np. sanktuarium w Mekce. Jako
że prarodzice bytowali w stanie naturalnym, więc i podczas pielgrzymki nie
wolno używać perfum, ozdób, szczególnych strojów, tak jak nie wolno upra-
wiać seksu, polować, jeść mięsa itd. Ponieważ ich ciała pokryte były włosami
i rogową skórą podobną do paznokci, pielgrzymom nie wolno ich obcinać.
W analogicznym stanie uświęcenia powinien być też wierny wtedy, gdy do-
konuje innego pobożnego czynu: złożenia jałmużny zakat.
Przedstawione tu pokrótce motywy – skądinąd zasadnicze dla mitów antro-
pogenicznych w ogóle, o bogatej immanentnej symbolice – powrócą w dalszych
rozdziałach, gdzie kolejne rodzaje cielesnych skalań i nieczystości będą oma-
wiane dokładniej. Okaże się wtedy, że te same mitologiczne motywacje za-
kazów żyją i dziś w etnograficznym terenie, np. w muzułmańskich wsiach
Bałkanów. Może trzeba też będzie jeszcze raz sformułować ten oto dyle-
mat: czy zakaz jest taki a nie inny, bo wynika z (wywodzi się, jest pochodną)
mitu rajskiego, czy też raczej obie te formy są pochodną tych samych idei.
Na koniec warto przypomnieć, że i wśród nowszych religii, uznających
świętość Starego Testamentu, jest taka, która każe respektować jego zakazy
alimentacyjne, świadomie odnosząc je do mitu rajskiego. To rastafarianizm,
też przecież religia Księgi, odczytujący je wyraźnie w duchu świadomości we-
getariańskiej. Obowiązuje w nim analogiczna do żydowskiej koszerności czy
8
Patrz zakaz pożycia małżeńskiego w święty dzień szabatu według apokryficznej Księgi Jubi-
leuszy (50, 9, 17 – Paściak 1984, s. 166).
9
Także w internecie, patrz np. www.kashrut.org.
Czas na zasadniczą zmianę nie tylko pola badawczego, ale i jego skali. Czy-
telnik został już chyba przekonany do owocności, ba, powinności wykorzysty-
wania materiału w sposób niewyrywkowy, całościowy, z odwołaniem do głęb-
szych poziomów symbolicznych, a przede wszystkim do całokształtu zaplecza
mitologicznego. Lekcja rozumienia zakazów biblijnych dostarczyła wzorców
wyjściowych do interpretacji także polskiego materiału dotyczącego zakazów
magiczno-religijnych. Jest on zawarty we względnie zamkniętym kanonie źró-
deł etnograficznych, opisujących dawną („tradycyjną”) kulturę ludową, przede
wszystkim w jej symbolicznym, wierzeniowo-obrzędowym obszarze. Zapocząt-
kowane w pierwszych dekadach XIX w. piśmiennictwo ludoznawcze złożyło
się w ciągu prawie dwóch stuleci na znaczny korpus źródeł, wciąż wymagający
właściwych analiz. Przy wszystkich swych mankamentach (powierzchowność
badania i wybiórczość tematów, ignorowanie lub idealizacja kontekstu histo-
ryczno-społecznego, brak zainteresowania indywidualnością i kreatywnością,
nakładanie przez badaczy ich własnych, naiwnych przekonań na przekazy
oryginalne – wszystko to utrzymywało się tak długo, jak długo materiał gro-
madzili nieprofesjonalni entuzjaści) jest to dogodny poligon dla weryfikacji
wszelkich propozycji teoretycznych i reinterpretacji.
Ten etnograficzny kanon opracowań, monografii terenowych i artykułów
w kilku czasopismach stanowi zbiór praktycznie zamknięty i tylko on pozwala
sprawdzić wartość eksplanacyjną danego pomysłu. Zamierzam wykorzystać
ów korpus w całości, by przekonać się, czy można objąć jednolitą, systema-
tyczną interpretacją wszystkie zgromadzone tam wzmianki o zakazach ma-
1
Podając dokumentację bibliograficzną poszczególnych wierzeń, tylko w istotniejszych spra-
wach odnotowuję ich pozapolską – białoruską i ukraińską – proweniencję, łatwą skądinąd do roz-
poznania po samych tytułach; natomiast materiał żydowski, tak jak rosyjski i inne słowiańskie
oraz niesłowiańskie, opatruję każdorazowo odpowiednią metryką. W odnośnikach przytaczam
większość znanych mi wzmianek w literaturze, co z pewnością nie wyczerpuje listy ich wystę-
powań, ale daje pojęcie o częstotliwości – bądź sporadyczności – poszczególnych wierzeń. Cyto-
wane pozycje podawane są w kolejności chronologicznej, przy czym na początku figurują zawsze
tomy Dzieł wszystkich Oskara Kolberga (DWOK).
II Pionierzy i naśladowcy
Moszyński – kwestionujący teorię badacza tam, gdzie nie zgadza się ona
z wyjaśnieniem samych informatorów – z satysfakcją przytacza pochodzące
wprost od chłopów animistyczne motywacje zakazu przędzenia w święta,
w południe itp. (Moszyński 1967, s. 264).
Podejście to znajduje zwieńczenie w artykule Jadwigi Klimaszewskiej,
ogarniającym całość polskiego materiału i syntetyzującym go z perspektywy
magiczno-animistycznej. Autorka uznaje za wiarygodne i ostatecznie wyjaś-
niające wszystkie animistyczne motywacje informatorów, tłumaczące zakaz
obecnością dusz w okresach świątecznych: „Nie wolno było więc w tych
okresach mleć, młócić, tłuc w stępie (bo dusza może np. wtedy w stępie
przebywać), nie wolno zamiatać ani bielić domu, bo duszy oczy się zachlapie”
(1960, s. 116). Interpretację tę rozszerza na inne zakazy, ocierając się przy
tym – to nieuchronne – o śmieszność. Oto np. zakaz jedzenia na dworze
w Wigilię objaśnia tak: „zapewne chodziło o to, by wraz z pokarmem nie
połknąć unoszącej się w powietrzu duszy” (s. 119). Na końcu autorka dodaje
wymiar historyczny i uogólnia: zakazy miały pierwotnie motywacją animi-
styczną, a wraz z odchodzeniem wierzeń w obecność dusz przybierały charak-
ter czysto magiczny.
To właśnie na magiczność zakazów zwracali szczególną uwagę bodaj
wszyscy autorzy, którzy przygodnie trafiali na ten materiał, a nie podejmo-
wali trudu bardziej całościowej interpretacji. Magiczny związek podobieństwa
między czynnością zakazaną a jej negatywną konsekwencją zbyt mocno rzu-
cał się w oczy, by odczuwali potrzebę innego tłumaczenia. Jedynie ci, którzy
wychodzili od jakiegoś zupełnie innego paradygmatu mogli dostrzec, że ta-
jemnica nie kryje się wcale w idei podobieństwa.
Już w kilka lat po ukazaniu się pracy Arnolda van Gennepa na temat ob-
rzędów przejścia świeżo wytyczonym szlakiem ruszył Jan Stanisław Bystroń.
On także nie mówi o tabu, ale o „schemacie izolacyjnym” (1916a, s. 65; patrz
też Poniatowski 1921 z jego nieco bezprzedmiotową krytyką). Zakazy magicz-
ne towarzyszące obrzędom zostają przezeń sprowadzone do środków izolacji
czy wyłączenia osób znajdujących się w trakcie przejścia, poza stanami spo-
łecznie zdefiniowanymi, a więc zagrożonych i groźnych zarazem. W schema-
cie takim znajdują dogodne miejsce wszelkie zakazy dotykania osób w sta-
nie przejścia lub brania czegokolwiek z ich rąk. Warto jednak zauważyć, że
w pospiesznej interpretacji Bystronia wszystko stało się obrzędem przejścia,
a pojęciu temu – z jego „wyłączeniową” strukturą – została przydana zdecy-
dowanie nadmierna moc wyjaśniająca. Pokażę to na dwóch przykładach.
2
„Si enim homo in paradiso mansisset, in immutabili et perfecto statu perstitisset [...]. Si enim
homo in paradiso permansisset, flegmata in corpore suo non haberet [...]. Cum enim Adam divi-
num praeceptum praevaricatus est, in ipso momento melancolia in sanguine eius coagulata est”.
IV Mitologia ciała
3
A także: Gaj-Piotrowski 1967, s. 37; Uspieński 1985, s. 257.
4
Archiwum Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW.
5
A także: Matczakowa 1963, s. 118, 132; Jastrzębska 1965, s. 140; Wereńko 1896, s. 118
(zezowate).
6
A także: Malicki 1947, s. 82-83; Szubertowa 1950-1951, s. 602; Drozdowska 1963, s. 118;
Witkoś 1977, s. 65.
7
A także: Gaj-Piotrowski 1967, s. 58; Kwaśniewicz 1985, s. 22.
8
A także: Saloni 1902, s. 254; Kosiński 1904, s. 84; Cercha 1919, s. 40.
9
A także: Tetmajer 1898, s. 171; Witowt 1901, s. 178; Miklavec 1902, s. 341; Dworakowski
1964, s. 84, 86; Lechowa 1967, s. 25; Wesołowska 1970, s. 208; Kwaśniewicz 1985, s. 14, 22.
ny przez Frazera w pełnej wersji Złotej gałęzi. (Tylko marginalnie, acz nie bez
satysfakcji, przypomnę, że w islamskim materiale udało się odszukać wierze-
nie, iż sen był przypadłością nieznaną pierwszym rodzicom). Pominę też wy-
magający lepszego oświetlenia sens religijny owej praktyki jako czuwania,
wyraźny zwłaszcza w momentach wigilijnych, w pierwszą noc przy zasiedlaniu
nowego domu (śmierć grozi temu, kto zaśnie w nim pierwszy – Łopaciński
1902a, s. 380).
Skoncentrujmy się na problematyce temperamentalnej. Teoria humo-
ralna w swej oficjalnej, nieludowej wersji prezentuje skodyfikowany pogląd
w kwestii spania. Ospałość – obok niezadowolenia – jest nieodłączną cechą
usposobienia melancholicznego, które było „znienawidzone jako najgorsze”
(Panofsky 1971, s. 278). Iluminowane rękopisy i drukowane kalendarze, na
które autor powołuje się jako na pierwowzory ryciny Dürera Melencolia I, ilu-
strując temperament melancholiczny, „ukazują rolnika usypiającego przy płu-
gu, mieszczanina – przed krucyfiksem, niewiastę – przy kołowrotku” (s. 280
i ryc. 246; Klibansky, Panofsky, Saxl 1964, s. 301 i ryc. 89-90; tychże 2009,
ryc. 91, 95).
Warto przyjrzeć się tym ludowym wierzeniom, w których pojawia się
moment senności, opieszałości, a także bólu głowy, bowiem przypadłości te
można traktować jako ludowe przeformułowania cech dwóch najbardziej nie-
pożądanych temperamentów: melancholicznego i flegmatycznego. Ciekawe
zgrupowanie elementów humoralnych pojawia się w obrzędzie sobótkowym.
O Kupale powiada się – według nieprecyzyjnej niestety wzmianki – że „pilnuje
wzrostu zboża i pośpiechu w robocie” (przy żniwach), zaś „kto na sobótce nie
będzie, główka go boleć wciąż będzie” (Lubicz 1891, s. 177-178). Podobną
funkcję spełnia białoruska Śpieszka-Sparyszka, do której dziewczęta modlą się,
by dała im pośpiech w pracach żniwnych i spór (obfitość) (Federowski 1897,
s. 135, 270; Moszyński 1929-1930, s. 65-66).
Prace polne lub pierwszy wypęd bydła bywają poprzedzone oblewaniem,
mającym zapewnić niezasypianie przy wypasie, siewie lub żniwach (Piątkowska
1889, s. 49410). Uniknięciem ospałości były też motywowane zakazy spania
w pewne dnie, np. „w siedmiu braci śpiących” (Federowski 1889, s. 281).
Ospałość miała swoją personifikację. Znamienne, że podobnie jak na daw-
nych rycinach jest to przedstawienie zasypiającej prządki. Na Lubelszczyźnie
nosi imię Drzymy lub Drymli i uczestniczy w obrzędzie sobótkowym, po-
zorując przędzenie (Z.S. 1891, s. 35-36); kupalnockowe teksty wspominają
10
A także: Gonet 1896, s. 224; Cercha 1900, s. 105; Wawrzeniecki 1907, s. 236; Gaj-
-Piotrowski 1967, s. 104.
11
A także: Černy 1898, s. 675-676; Schulenburg 1985, s. 101-102.
12
A także: Kosiński 1890, s. 868; Schnaider 1899, s. 215; Saloni 1914, s. 63.
mia, rolnictwo, uprawa. Jest to zresztą tylko część bogatych odniesień Satur-
na. Jego astrologiczne własności jako planety o bardzo długim obiegu uzupeł-
nione zostały o jego cechy mitologiczne, jako bóstwa zasiewów w starożytnym
Lacjum; połączyły się z cechami Kronosa, syna Uranosa, boga rolnictwa,
którego Zeus wykastrował za pomocą sierpa, oraz z Chronosem – bogiem cza-
su, więc przedstawianym z kosą, aczkolwiek podobieństwo obu imion jest zu-
pełnie przypadkowe (Klibansky, Panofsky, Saxl 1964, s. 127-151).
Na tej bazie wyrosły przedstawienia „dzieci Saturna” – ryciny, na których
urodzeni pod tą planetą przedstawiani są przy swych zajęciach: orce, siewie,
młóceniu, rąbaniu drzewa itp. Patronuje im trzymający w ręku sierp lub kosę
Saturn, wraz z przedstawieniami dwóch właściwych mu wilgotnych znaków
zodiaku, Wodnika i Koziorożca (tamże, ryc. 38-40; tychże 2009, ryc. 39-41).
Podobne przedstawienia skłaniają do postawienia pytania, czy to nie one
leżą u podstaw wierzeń i wyobrażeń ludowych. Formułując to przypuszcze-
nie w najmocniejszej, uproszczonej formie: czy wierzenie, że spanie powoduje
wyleganie zboża lub zamoknięcie siana, nie jest przekładem informacji gra-
ficzno-tekstowej mówiącej o Saturnie i pokazującej go jako patrona śpiochów
oraz pracujących na polu rolników, ponad którymi Wodnik wylewa z dzbana
wodę? Jeśli magia to – jak powiedział kolejny wielki historyk idei, Aby Warburg
– kosmologia stosowana, to czy w jakiejś mierze nie odnosi się to do ludo-
wych wierzeń magicznych? Bo właśnie w tej formule kryje się odpowiedź na
wcześniejsze pytanie o to, dlaczego ciężarna bała się tak bagatelnych konsek-
wencji naruszeń dietetycznych, jak ślinienie czy zasmarkanie u dziecka. Od-
powiedź brzmi: bo to kosmologia (tu: całościowa humoralna koncepcja czło-
wieka) określa ważność tych zewnętrznych, symbolicznych przejawów ludzkiej
niedoskonałej kondycji; bo są one tylko czubkiem góry lodowej – elementem
systemu głębokiej mityzacji ciała.
Teza o historycznym związku niektórych zakazów magicznych z syste-
mem medycyny humoralnej jest z pewnością trudna do ostatecznej weryfikacji.
Podstawowa obiekcja wynika z braku polskich druków popularnych o cha-
rakterze humoralnym. Bardzo mało wiadomo o piętnasto- czy szesnasto-
wiecznych kontaktach między folklorem a myślą uczoną. Źródła etnograficz-
ne mogą co najwyżej upewniać w istnieniu takiego związku, i to aż po czasy
Kolbergowskie. Właśnie u Kolberga znajdujemy – pośród obserwacji na temat
ludowej medycyny – uwagę, że „ślady z czasów humoralnej patologii jeszcze się
i dziś słyszeć dają. Żółć rzuca się na mózg, toż pokarm itp. czyni. Osobliwie
baby o tem rozprawiają” (DWOK 7, s. 172; opinia ta pochodzi z wyko-
rzystanej przez Kolberga pracy Zieleniewskiego 1845). Tam też czytamy, że
13
Nie ulega wątpliwości, że dziewiętnastowieczni znachorzy korzystali z kalendarzy astro-
logicznych (DWOK 48, s. 295). Rodem z nich może nawet być część wierzeń o szkodliwości
„zapatrzenia” ciężarnej, która „spojrzy w tako planetę i wtedy szkodzi” (Dworakowski 1935,
s. 16). „Kalendarze przepowiadają pogodę i dlatego chłop kalendarz lubi. Bez tego ani rusz!”
– zanotował pewien obserwujący chłopską klientelę księgarz (Poszukiwania 1900, s. 200).
W poszukiwaniu dróg przepływu treści medycyny humoralnej do wierzeń ludowych przepro-
wadziłem kwerendę kilkuset egzemplarzy staropolskich kalendarzy, kluczy prognostykarskich itp.
z XVII-XVIII w. z kolekcji BUW i Działu Starodruków Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy,
poczynając od Slowakowica (1588) przez Astrofila, Ciechanowskiego, Duńczewskiego itd.
(bibliografię tych druków podają: Kłodzińska 1963, Górska 1968, Rok 1985, s. 152-156). Przy-
niosła ona materiał na zupełnie inne opracowanie: obecne w literaturze kalendarzowej elementy
humoralne (wyliczenia dni pomyślnych do puszczania krwi, odstawiania od piersi i wielu innych
czynności) mają charakter zbyt astrologiczny, by mogły wpłynąć na tworzenie się reguł ludowych.
Tak więc wspólnota obejmująca myśl humoralno-filozoficzną i tradycję ludową musiała uformo-
wać się w okresie wcześniejszym. Konkluzja taka wydaje się korespondować z pracami historyków,
dostrzegających w XVI stuleciu procesy dwukierunkowej wymiany treści między kulturą uczoną
i ludową (na ten temat patrz np. posłowie Lecha Szczuckiego do studium Ginzburga 1989, wraz
z rozproszonymi w całej tej pracy przykładami oddolnej recepcji książkowych idei, w tym humo-
ralnych, przez włoskiego wieśniaka z XVI w.); patrz też Libera 1997, s. 127.
Wspomniane wcześniej mongolskie analogie do europejskich wierzeń humoralnych znalaz-
łyby zapewne wyjaśnienie w ramach indyjskiego systemu medycznego, o elementach zaskakują-
co zbieżnych z myślą grecką; na temat lamajskiej teorii humoralnej patrz Kirilov 1893; o związ-
kach grecko-indyjskich na tym polu – Filliozat 1964, s. 196-237; warto też pamiętać o dobrze
udokumentowanych wpływach greckich w medycynie arabskiej i centralnoazjatyckiej, patrz
np. Attewell 2003.
14
A także: Ganszyniec 1923; Frankowski 1924, s. 93; Moszyński 1967, s. 291-292, 321;
Stomma 1976.
15
A także: DWOK 23, s. 122; Piątkowska 1889, s. 507; Udziela 1890, s. 127; Toeppen 1892,
s. 788; Świętek 1893, s. 555; Kołodziejczyk 1910, s. 80; Dworakowski 1935, s. 146; Malicki
1947, s. 117.
16
A także: Wierzchowski 1890, s. 191; Świętek 1893, s. 499; Wereńko 1896, s. 118;
Lilientalowa 1904, s. 144; Bystroń 1916a, s. 35; Szubertowa 1950-1951, s. 602; Szyfer 1975,
s. 82-83.
17
A także: Jastrzębska 1965, s. 140; Witkoś 1977, s. 65; Gorczycka-Otto 1979.
18
A także: Matczakowa 1963, s. 132; Witkoś 1977, s. 65.
19
„Krivaja nidielia dlia chaziajstwa urednaja. Kaliady, maslienaja i usieriednaja – eto krivyje
nidieli, nilzia ničogo takogo dielat'”, Tołstaja 1986, s. 187.
20
W rusalnym tygodniu „nie wolno było na wsi grodzić płotów ani też robić koło bron. Jeżeli
zaś który gospodarz tego nie przestrzegał, to mu za karę domowe zwierzęta rodziły się w różnych
potwornych postaciach, z dwiema głowami, z niezliczoną ilością nóg lub też bez nich itp.”
(Polesie, DWOK 52, s. 118-119). Materiał wschodniosłowiański i bałkański obfituje w zakazy
prac domowych (rąbania, szycia, tkania) i polowych (kopania, zbierania) w owym okresie. W ślad
za Zeleninem, widzącym w rusałkach szczególną kategorię duchów zmarłych (utopionych), idzie
animistyczna interpretacja tych zakazów. Nie sięga ona jednak do istoty czasu rusalnego. Wpraw-
dzie trudno o trafną charakterystykę kalendarzową tego ruchomego tygodnia, obchodzonego
zarówno w Grecji, jak w centralnej Rosji, ale niewątpliwie wiąże się on z przełomem wiosenno-
-letnim: w Rumunii zaczyna się wtedy praca w polu, czyści się domy, drzewa mają już pierwsze
owoce – i dlatego w Rusalia nie wolno na nie wchodzić i wykonywać większości prac gospodar-
czych; za naruszenie zakazu rusałki zsyłają szaleństwo, które mogą uleczyć swym tańcem calušari
(Kligman 1981, s. 66-69, 174). U Słowian wschodnich obecność rusałek w tym tygodniu wiązana
jest explicite z kwitnącym zbożem, któremu zapewniają wilgoć – a więc niewątpliwie z porą za-
czątkową (Sokolova 1979, s. 213-222). Por. odnoszące się do Białorusi i Ukrainy zapisy z pol-
skiego kanonu źródłowego: nie wolno trzeć lnu i konopii, gdy kwitnie zboże, bo nie będzie ono
plenne, ale też z racji obecności rusałek; z tych samych względów obowiązuje wtedy także zakaz
prania kijankami (Kopernicki 1887, s. 205; Rokossowska 1889, s. 190; Federowski 1897, s. 367);
podobnie w Zielone Świątki, wraz z zakazem kąpieli (Poszukiwania 1902, s. 797).
21
A także: Siarkowski 1879, s. 25; Ciszewski 1887, s. 28; Federowski 1888-1889, II, s. 278;
Toeppen 1892, s. 649; Cercha 1900, s. 108; Łopaciński 1902b, s. 414.
22
A także: Witowt 1901, s. 182; Janota 1878, s. 171, 224; Łopaciński 1902a, s. 370; Sta-
niszewska 1902, s. 186; Kosiński 1904, s. 76; Kantor 1914, s. 217; Gaj-Piotrowski 1967, s. 31;
Dekowski 1968, s. 158; Wesołowska 1970, s. 208; Witkoś 1977, s. 140; przeniesione na śnia-
danie wielkanocne – Kantor 1914, s. 237.
23
A także: Udziela 1890, s. 39; Świętek 1893, s. 557; Gaj-Piotrowski 1967, s. 31; Witkoś
1977, s. 140.
24
A także: Udziela 1899, s. 219; Witowt 1901, s. 206; Jastrzębska 1965, s. 149.
25
A także: Toeppen 1892, s. 773; Świętek 1893, s. 568; Witowt 1901, s. 180; Dworakowski
1935, s. 139; Dworakowski 1964, s. 130; „uwiodą dziewczynę” – Szukiewicz 1903, s. 273.
26
A także: Gustawicz 1901, s. 283; Gawełek 1910, s. 100; Kołodziejczyk 1910, s. 80.
27
A także: Udziela 1894, s. 529; 1899, s. 86; Piątkowska 1901, s. 118.
28
A także: Ciszewski 1905, s. 8, 17; Matczakowa 1963, s. 133; KLW 1967, s. 97.
29
A także: Świętek 1893, s. 554; Piątkowska 1899, s. 505.
30
A także: DWOK 34, s. 163; 42, s. 393; 46, s. 494; Świętek 1893, s. 604; Witowt 1901,
s. 181; Gawełek 1910, s. 101; Dworakowski 1935, s. 21 (nawet klacz wioząca do ślubu nie po-
winna być źrebna); Drozdowska 1963, s. 118; Witkoś 1977, s. 69 oraz literatura podana przez
Bystronia 1916a, s. 16; z motywacją „że przez to młodą cały rok drzemać będzie” – DWOK 52,
s. 267.
31
A także: Lilientalowa 1904, s. 144; Dworakowski 1935, s. 21; Szubertowa 1950-1951,
s. 602; Dekowski 1959, s. 94; Szyfer 1975, s. 82.
32
A także: Federowski 1897, s. 296-297; Bystroń 1916a, s. 15; Szubertowa 1950-1951, s. 602.
33
Zelenin 1934, s. 30-31; w odniesieniu do dwojga dzieci przyjmowanych jednocześnie przez
akuszerkę – Federowski 1897, s. 252, 300; „niedobrze”, gdy dwie osoby jednocześnie jedno
dziecko kołyszą, przędą z jednej kądzieli, gdy dwoje jeszcze niemówiących dzieci siedzi obok
siebie itp., DWOK 34, s. 162; 48, s. 281; Gołębiowski 1830, s. 151; Świętek 1893, s. 604.
nych obawą odebrania siły życiowej, plonu i wzrostu. Jako że sam język tej
pracy jest dziś mocno staroświecki – nawet jeśli pominąć zawartą w tytule
koncesję na rzecz epoki – warto może zamiast jej referowania odwołać się do
zbliżonych głosów wyrażonych w nowszej antropologii. Tylko marginalnie przy-
pomnę spekulacje René Girarda (1991), który zasadniczą w skali dziejowej,
determinującą rolę przypisuje ludzkiej zazdrości – nie o matkę wprawdzie ani
o fallusa, jak u Freuda, ale o wszystko to, co człowiek znajduje u innych, na
zasadzie mimetycznego pożądania. W tym duchu Girard interpretuje zaka-
zy magiczne „zachowań imitatywnych” (a jeśli patrzeć przez jego okulary, to
można się takich reguł dopatrzeć w światowym materiale niemało: od tabui-
zacji lustra po zakazy przedrzeźniania zwierząt).
Za całkiem trafną i nadającą się do zastosowania w naszym przypadku
uważam koncepcję George’a Fostera (1965), który w różnych społecznościach
chłopskich, żyjących w niewielkich, względnie zamkniętych grupach, odnaj-
duje wyobrażenie o świecie, gdzie istnieje „ograniczona ilość dóbr” i każde
sięgnięcie po nie musi się odbywać ze szkodą dla innego użytkownika. Wizję
taką odkrywa on zarówno w postawach ekonomiczno-produkcyjnych, jak
i w działaniach obrzędowych, np. typu charivari, kiedy kawalerowie piętnują
powtórne małżeństwa wdowców, którzy już skorzystali z owej zamkniętej puli
kobiet i uszczuplają możliwości młodzieży. W zakresie interesującej nas prob-
lematyki płodowej przytacza afrykańskie i latynoamerykańskie przekonania,
że kolejna ciąża matki powoduje specyficzną chorobę jej ostatniego dziecka,
któremu płód odbiera mleko; najwyraźniej nie chodzi tu tylko o zjawisko zna-
ne w psychologii jako rywalizacja rodzeństwa, skoro identyczne przypadłości
może odczuwać także mąż kobiety w pierwszych miesiącach ciąży (Foster
1965, s. 298-299).
Tak samo wolno chyba interpretować słabości i wyczerpanie mężczyzny
(symboliczne lub traktowane jako rzeczywiste) przed porodem żony i w jego
trakcie, kwalifikowane łącznie, choć nieprecyzyjnie, jako kuwada; oczywiście
zasięg tego zjawiska wykracza daleko poza ramy społeczności chłopskich (na
temat jego ciekawych form we współczesnej Ameryce patrz Kupferer 1965, zaś
w kulturach pierwotnych – Schmidt 1955, zwł. s. 287-296 o męskich bólach
porodowych; uogólnienia na temat zakazów okresu ciąży jako środka tworze-
nia harmonii – tamże s. 307-318).
Ciąża wymaga – jak widzieliśmy – stworzenia środowiska idealnego,
z którego niejako wyciąga czy wysysa, tak wówczas potrzebne, siły witalne.
Psychologiczne tego objawy widoczne są w powszechnie notowanym w prze-
krojowych badaniach międzykulturowych zjawisku zachcianek (gwarowe
chcica, żądoba; staropol. bażenie, białorus. bażycsia, ukr. bahnut’; ang. craving,
kazachskie tałgak itd.), które można traktować jako potrzebę bycia karmioną;
z psychologicznego punktu widzenia nie są one (zdaniem niektórych – Ayres
1967, s. 113-115) wyrazem głodu, ale wynikają z potrzeby opieki, wyrażają
regres do niedojrzałego stanu emocjonalnego, spowodowany przez stres, oba-
wę o poród itp. Na marginesie przypomnę, że w opinii Lévi-Straussa (1969,
s. 121-122) rzekome zachcianki ciężarnej to w istocie wypowiedzi formuło-
wane jako prognozy lub diagnozy (wtórne wyjaśnienia) dotyczące pewnych cech
dziecka, co jednak uznaję za interpretację zbyt wąską.
Poza wymiarem psychologicznym zjawisko to ma niewątpliwy wyraz w ję-
zyku symbolicznym: to płód jest istotą domagającą się daru. Istnieją zakazy
magiczne, o jednolitej sankcji, odmawiania życzeniom ciężarnej: bo myszy
pogryzą ubrania (w innym wariancie: sieci rybakom), zrobią w nich dziurę
wielkości płodu albo wręcz zaszkodzi to płodowi (DWOK 7, s. 14534).
W zgodzie z tą logiką złą wróżbą jest przejście ciężarnej przez drogę
(Ciszewski 1887, s. 3235), choć trzeba pamiętać i o przekonaniach przeciw-
stawnych (Szubertowa 1950-1951, s. 603) oraz o ponownej – tym razem
komplikującej wyjaśnienie – analogii między kobietą ciężarną i kapłanem:
ksiądz jest „zły na przechód” (Saloni 1914, s. 5936). Do tematu wrócimy
jeszcze w rozdziale siódmym.
„Wysysanie” życia przejawić się może w tym, że – jak w wierzeniach
niemieckich – rany się nie goją, jeśli spojrzy na nie ciężarna, a na zabawie,
na której jest obecna, chłopcy będą skorzy do bójki (HdA 7, s. 1414,
s.v. Schwangere). Element ten wymaga dointerpretowania: niezgoda to nic in-
nego jak rozpad świątecznej communitas (tu w postaci wspólnoty zabawowej),
który powoduje ciężarna – względnie płód – zaspokajając swe zapotrzebowanie
na wartości stanu idealnego, zaczątkowego.
34
A także: DWOK 17, s. 122; 34, s. 162; 42, s. 392; Pierzchała 1896, s. 335; Federowski
1897, s. 324 (do połowy ciąży); Ronisz 1897, s. 118; Witowt 1901, s. 178; Szukiewicz 1903,
s. 267; Lilientalowa 1904, s. 144; Gawełek 1910, s. 100; Schnaider 1912, s. 197; Ciesielski
1961, s. 14; Jastrzębski 1961, s. 138-139; Jastrzębska 1965, s. 141; KLW 1967, s. 99. Por. „gdy
kołtuniastemu czego się zażąda [zachce], musi to mieć natychmiast, [inaczej] kołtun pokrzywi
mu kości” (Poszukiwania 1890, s. 441); to samo, „boby się gościec sprzeciwiał” (Udziela 1900,
s. 715-716); tak więc choroba nawiedzająca, „gość”, ma podobne do ciąży działanie wysysające.
35
A także: Krzywicki 1889, s. 860; Federowski 1897, s. 204; Dworakowski 1935, s. 21; KLW
1967, s. 119.
36
A także: Piątkowska 1889, s. 495; Schnaider 1907, s. 116; za J. Grimmem: „ukazanie się
świętego człowieka przerywa ziemskie czynności i zabiegi” – DWOK 7, s. 255; DWOK 15,
s. 121-122; 17, s. 83; 42, s. 407; 51, s. 59; 52, s. 440; na identyczny epizod natrafimy w Don
Kichocie Cervantesa 1995, s. 1049.
37
A także: DWOK 7, s. 145; Malicki 1947, s. 82; Szubertowa 1950-1951, s. 602; Jastrzębska
1965, s. 140.
nadal domaga się karmienia, zabiera to, co należy się następnemu. Stąd bie-
rze się białoruskie określenie obsos (Znamierowska-Prüfferowa 1947, s. 29) czy
przekonanie, że takie dziecko ma „ma dwa serca i dwie dusze” (Udziela 1890,
s. 127; Stołyhwo 1901, s. 752). Podobnie dzieje się, gdy jest karmione zbyt
długo – przez dwa albo trzy Wielkie Piątki, wedle powszechnej formuły. Nic
dziwnego zatem, że takie dziecko zostaje uznane za wysysającą zmorę, strzygę
albo ma uroczne oczy, którymi przysparza szkód (DWOK 7, s. 13638).
Warto chyba pójść dalej i oświadczyć, że przekonania o „wysysaniu” nie
są jakąś abstrakcyjną konstrukcją intelektualną (a tym mniej swoiście demo-
nologiczną), bowiem rekapitulują – czy raczej przeformułowują na inny język
– wręcz oczywisty i elementarny życiowy mechanizm: to, że dziecko zbyt dłu-
go karmione piersią odbiera (oczywiście nie zawsze w sensie dosłownym) po-
karm następnemu. Mogłyby też posłużyć za dobre wyjaśnienie takich tabu,
bardzo często notowanych przez badaczy społeczeństw plemiennych, jak zakaz
stosunków seksualnych przez cały okres karmienia przez matkę – ich ewen-
tualny owoc byłby „dzieckiem nieszczęścia”, jak mówią Nuerowie (Evans-
-Pritchard 2007, s. 242, 249-250). Cielesność, osadzenie w ciele, to przecież
fundamentalny aspekt ludzkich przekonań, w tym także treści wierzeniowych,
a zapomnienie o tym grozi zaplątaniem się w schematach abstrakcyjnych
pseudowyjaśnień.
Powróćmy teraz do wcześniejszych przykładów i rysujących się w nich
wyobrażeń. Demonstrują one możliwość tłumaczenia pewnych wierzeń przez
odwołanie do wizji świata o ograniczonej ilości dóbr. To z niej wynikają zaka-
zy nakładania jednej sytuacji początkowej na inną (mające uzasadnienie w kon-
cepcji naczyń połączonych) w rodzaju: „gdy zakładający gospodarstwo kupi
bydlę, nie może już nic równocześnie kupić, boby mu się źle wiodło” (Gusta-
wicz 1900, s. 64; podobnie DWOK 48, s. 287).
W miarę gromadzenia podobnego materiału rośnie liczba zakazów two-
rzenia takich właśnie symetrycznych sytuacji, które jednak coraz słabiej tłu-
maczą się obawą o rywalizację czy zachłanność. Wątpliwości przysparza np.
powszechny zakaz obecności obojga młodych jednocześnie w kościele na za-
powiedziach, z sankcjami typu: głowy by ich bolały, niezgoda zapanuje w mał-
żeństwie, garnki będą się w gospodarstwie tłukły. Jest on często wyrażany po
prostu przez zalecenie dla panny młodej, by nie szła tego dnia do kościoła, ale
38
A także: DWOK 16, s. 132; 17, s. 113; 32, s. 321; 33, 177; Świętek 1893, s. 606; Fe-
derowski 1897, s. 306; Saloni 1914, s. 59; Witkoś 1977, s. 73; Szyfer 1975, s. 164 (powszech-
ne na Mazurach przekonanie, że urok taki rzucany jest na młody przychówek i małe dzieci);
w wierzeniach europejskich – Dundes 1980, s. 106; inne konsekwencje – słaba pamięć – DWOK
48, s. 281.
X Początki do kwadratu
39
A także: DWOK 33, s. 201; Ulanowska 1888, s. 107; Mysor 1907, s. 160; Kitowicz 1970,
s. 46.
40
A także: DWOK 17, s. 88; 23, s. 80; 26, s. 93; 31, s. 150; 42, s. 394 i 411; 49, s. 532;
Piątkowska 1889, s. 504; Z. Wasilewski 1889, s. 97; Kosiński 1890, s. 870; Wierzchowski 1890,
s. 191; Wereńko 1896, s. 131; Toeppen 1892, s. 788; Świętek 1893, s. 604; Federowski 1897,
s. 305; Lilientalowa 1898, s. 280; Schnaider 1899, s. 340; Lilientalowa 1900, s. 322; Smolski
1901, s. 329; Saloni 1902, s. 250; Gaj-Piotrowski 1967, s. 54; Witkoś 1977, s. 66 i 188.
41
A także: Gonet 1896, s. 227; Gaj-Piotrowski 1967, s. 152; patrz też Bystroń 1916a, s. 36
i 137; Fischer 1921, s. 136-139. W podobny sposób – jako obawę przed odebraniem istotnej
ekstensji człowieka, jaką jest jego wizerunek – tłumaczy się zakaz fotografowania (portretowania
dobry Dziaduś, znany z ostrożności,/ Ni sam pod nią siadywał, ni umieszczał gości;/ O szeląg się
on nawet pod nią nie założył,/ Na niczym nie podpisał, listu nie otworzył [...]”.
44
A także: Kantor 1907, s. 152; KLW 1967, s. 105; Lechowa 1983, s. 73.
45
A także: DWOK 10, s. 290; 17, s. 70, 117; 20, s. 137; 24, s. 275; 26, s. 194; 27, s. 152, 177
i 231; 31, s. 152 i 154; 33, s. 110; 34, s. 165; 42, s. 398, 400; 46, s. 494; 48, s. 46; 57, s. 1267;
Podbereski 1880, s. 70; Udziela 1886, s. 90; Cisek 1889, s. 69; Rokossowska 1889, s. 172;
Lorentowicz 1890, s. 825; Gonet 1896, s. 331; Pierzchała 1896, s. 336; Federowski 1897, s. 203,
339, 359, 374, 381; Piątkowska 1898, s. 420; Jozef z nad Wiszenki 1899, s. 351; Gustawicz
1900, s. 63; Gawroński 1902, s. 125; Łopaciński 1902b, s. 415-416; Świętek 1902, s. 362; Saloni
1902, s. 255; Schnaider 1912, s. 198; Saloni 1914, s. 63; Gaj-Piotrowski 1967 s. 93; Baranowski
1972, s. 55.
46
Próbą odpowiedzi, wyrażoną znacznie później i, co znamienne, w innym języku, jest ostrożna
hipoteza, że reakcja organizmu na dźwięki perkusji wywodzi się z imprintingu w łonie matki,
kiedy płód słyszy bicie jej serca (Needham 1981, s. 40-41). Gdyby związek taki dawał się istotnie
udowodnić, co wydaje się wątpliwe, byłoby to dodatkowe uzasadnienie analogii między sytuacją
płodową a obrzędową.
I Mitologika zakazu
rakterze z istoty swej lokalnym: jeśli to z nich zakaz wyrasta, to winien za-
wierać jakiś tego pogłos, jeśli nie, znaczyłoby to, że ma swoje źródło na znacz-
nie rozleglejszym terytorium – właśnie w obszarze myślenia mitycznego.
Na wcześniejszych stronach budowałem wywód, odwołując się do mate-
riału dość skondensowanego, dotyczącego zwartych zespołów wierzeń, o kon-
kretnej lokalizacji. W tym rozdziale, choć znów w centrum uwagi będzie pe-
wien konkret kulturowy – a mianowicie sól i ogólnie przyprawy – posłużę się
przekazami etnograficznymi bez geograficznych ograniczeń. Trzeba zaryzy-
kować wypłynięcie na szerszy przestwór etnograficznego oceanu, by pełniej
pokazać mitologikę zakazu.
Z tą intencją wybrałem właśnie zakazy związane z solą jako powszechnie
występujące w najróżniejszych kulturach i kontekstach lokalnych. Dlaczego
w tak wielu grupach, reprezentujących najróżniejsze układy społeczno-kultu-
rowe świata, używanie soli w pewnych sytuacjach, posiadanie jej przy sobie,
mówienie o niej jest zakazane?
Wiemy już, że nieodzownym partnerem zakazu magicznego jest mit. Ale
przecież naiwnością byłoby sądzić, że w danej tradycji symbolicznej da się
zawsze odnaleźć odpowiedni fragment mitologii, który byłby uzasadnieniem
jej zakazów; ba, zapewne uda się to tylko w bardzo nielicznych, nietypowych
przypadkach, a i to nie bez ryzyka interpretacyjnej żonglerki. Pozostawi to nas
w niepewności, czy odpowiedniego mitu nigdy nie było (bo „nie wykrysta-
lizował się” w postaci tekstu na gruncie myślenia mitycznego), czy tylko się nie
zachował lub nie został zanotowany.
Na szczęście dwudziestowieczne mitoznawstwo podpowie nam, że nieko-
niecznie potrzebny jest nam „prawdziwy”, wielki mit, a więc opowieść sak-
ralna, referująca jakąś świętą historię, najlepiej tę odnoszącą się do czasów
stworzenia, do bogów i pierwszych bohaterów (by pozostać tylko przy paru
bezdyskusyjnych wyróżnikach tego gatunku w jego najwęższym ujęciu). Bo
przecież wolno nazwać systemem mitologicznym także zespół drobnych prze-
świadczeń, wierzeń, przesądów, funkcjonujących w każdej kulturze plemiennej
czy ludowej – nie tylko w jej poważnej, uduchowionej czy spekulatywnej reli-
gijności, ale też w zakodowanych w języku symbolicznym regułach działania
obrzędowego czy magicznego, w widowiskowym i rozrywkowym folklorze;
tak tworzy się „mitologia implicite”, „nadtekst” czy „semiotyczny system mo-
delujący”, kształtujący wizję świata, zapewne niepozbawioną luk, ale przecież
zborną i skutecznie determinującą zachowania, przynajmniej te z najściślej
symboliczno-duchowego obszaru kultury. Takich właśnie mitycznych i quasi-
1
A także: Majewski 1892, s. 132; Toeppen 1892, s. 450; Brückner 1985, s. 302.
IV Upiór Frazera
2
A także: Rulikowski 1879, s. 126; Siarkowski 1885, s. 40; Federowski 1888-1989, s. 276;
Skrzyńska 1890, s. 100; Toeppen 1892, s. 770.
3
Zademonstrował to poniekąd Lévi-Strauss na marginesie swoich propozycji rozumienia paru
zakazów naśladowania, przedrzeźniania zwierząt jako zakazów „nadużywania języka”. Wspomi-
nając dawniejszą interpretację Radcliffe-Browna, dotyczącą andamańskiego zakazu naśladowania
i zabijania cykady, występuje z ogólniejszą krytyką: „Jako że unikał on [R.-B.] jakichkolwiek
studiów porównawczych – w imię zasady, że każdy zwyczaj da się wyjaśnić przez bezpośrednio
ujawniającą się funkcję – antropolog angielski potraktował ten zakaz czysto empirycznie [...] gdy-
by tę metodę zastosować do całego systemu zakazów [...] każdy zakaz wymagałby innego wyjaś-
nienia. Dlaczego jednak myśl tubylcza grupuje je w jednej rubryce? Albo musimy oskarżyć myśl
tubylczą o niekonsekwencję, albo powinniśmy poszukać cechy wspólnej, która sprawia, że te po-
zornie różnorodne akty wyrażają identyczną sytuację” (Lévi-Strauss 1969a, s. 494-495).
i solonego jedzenia, pić alkoholu. Wracających z leczenia nie wolno było pytać
o zdrowie wprost, pytano więc umownie o przebieg podróży. Wedle deklaracji
moich informatorów na równi z solą należało po powrocie z arszanu unikać
wódki mlecznej i kumysu. Podawano tu uwspółcześnione motywacje medyczne:
sól podnosi ciśnienie, kumys ma utrudniać gojenie się złamanych kości itp.
V Od asocjacji do esencji
4
Rad jestem, że to ujęcie zostało potwierdzone przez dodanie materiału – z przywołaniem
mojej wcześniejszej propozycji rozumienia soli jako mitologicznego operatora – w pracach
Kowalskiego (1998 i 2007, s.v. sól), a przede wszystkim Łeńskiej-Bąk (2002, s. 79-84, 116-125).
Autorka ta przytacza sporo zakazów i nakazów stosowania soli w takiej właśnie funkcji symbo-
licznej, odpowiednio w sytuacjach zmiany obrzędowej i stabilizacji; udało jej się nawet znaleźć
dwa przekazy „mityczne” (zabawne, acz nieco naciągane) ilustrujące udział soli w wyjściu czło-
wieka z tego, co nazywa „Rajskim Ogrodem Bezczasowej Jedności”.
Nie ma powodu, aby przełom ten pojmować jednoaspektowo, np. jako przejś-
cie od natury do kultury. Mityczne początki można przecież opisywać na róż-
nych poziomach, używając języków wypracowanych przez różnych autorów,
nawet o odmiennych podejściach. Jestem głęboko przekonany, że pełne zrozu-
mienie symboliki mitologicznego operatora (tu: soli) może nastąpić tylko wte-
dy, jeśli zrozumiemy wszystkie podstawowe poziomy, które zagospodarowuje
mit – wszystkie kody, którymi się posługuje, wszystkie światy symboliczne, do
których czyni odniesienia.
Aby pokazać ich ugruntowanie w tradycji etnologicznej, odwołajmy się do
opinii kilku najsławniejszych mitologów w kwestii „czym jest mit?”. Pozwolę
sobie zatem na pewien eklektyzm i sformułuję parę najbardziej oczywistych,
a w tradycji etnologicznej najczęściej przywoływanych odpowiedzi.
Przedtem refleksja nazewniczo-terminologiczna. To godny zastanowienia
paradoks: termin „mit” jest dziś w znaczeniu potocznym synonimem fikcji,
przeświadczenia ogólnego a mylnego, ma więc charakter wartościujący, i to
negatywny. W społeczeństwach przednowoczesnych był traktowany jako
„święta prawda”, wskazywał na identyfikację, a nie zdystansowanie, miał więc
wartość pozytywną. Jeśli coś łączy te dwa użycia słowa, to przekonanie, że tekst
noszący takie miano nie mówi o takiej rzeczywistości, jaką można zaobser-
wować i sprawdzić. W społecznościach tradycyjnych była to bowiem relacja
z rzeczywistości o innym statusie ontologicznym: prawdziwej, ale nadzwy-
czajnej. Mit archaiczny to opowieść sakralna, którą wyróżnia to, że dzieje się
z reguły w szczególnym, dawno minionym, innym od obecnego, czasie. Może
to być czas pierwszej kreacji, gdy bogowie tworzyli świat, przebywali na ziemi,
kładli podwaliny pod rzeczywistość człowieka i kultury, słowem: Eliadowski
illud tempus. Oczywiście, nie wszystkie mity są mitami początku (są i teksty
apokaliptyczne, mówiące o końcu świata), ale specyfika mitu na tym właśnie
polega, że i s t o t ę r z e c z y sprowadza on do jej p o c z ą t k ó w i ni-
mi wszystko objaśnia.
Jeśli nawet jest mit – jak chcieli dawni filolodzy klasyczni – historią o (pół)-
bogach i bohaterach, to dotyczy on ludzi, traktuje o podstawowych aspektach
ludzkiej kondycji, o tym, jak człowiek utracił bezpośredni kontakt z bogami,
jak stał się istotą śmiertelną, biologiczną, kulturową, społeczną.
Ale etnologiczna odpowiedź nie zawsze od tego się zaczyna. Gdyby pytanie
o sens mitu postawić Claude’owi Lévi-Straussowi, to rozpocząłby pewnie – jak
to kiedyś uczynił w debacie z Paulem Ricoeurem – od zastrzeżeń, że w ogóle
nie interesuje go semantyka (znaczenie) mitu. To, co mity jakoby mówią, uznał
ten wielki ich badacz jedynie za produkt uboczny, efekt wtórny przekształceń
głębokiej struktury tekstów, do której dotarcie miało być celem jego analiz.
Słowem, znaczenie mitu jest jak zapach perfum, który jest tylko pochodną
struktury molekularnej i nie on jest ważny dla chemika (Lévi-Strauss 1963,
s. 67).
Chciałoby się zapytać, co zatem jest ważne? Właśnie struktura, bo ona daje
wgląd w anatomię umysłu – pouczyłby nas autor i odwołał się do bez mała
tysiąca indiańskich mitów, które zestawił w czterech sławnych tomach pod
zbiorowym tytułem Mythologiques. Aż roi się tu od strukturalnych transfor-
macji i permutacji, których suma sprawia, że w ogóle znika ewentualne „zna-
czenie” przekazu: napotkamy tu zarówno takie teksty, które mówią np. o pier-
wotnym zakazie jedzenia, dotykania, patrzenia, słuchania i wąchania (a więc,
zdawałoby się, opisujące wyjściową sytuację mitycznego praczłowieka pozba-
wionego fizjologii czy zmysłów), jak też ich strukturalne transformacje, któ-
re mówią o nakazaniu jedzenia, patrzenia etc. Gdzie tu zatem sens, wymo-
wa, morał?
Przyjmuję ten wywód jako przestrogę, by nie dążyć na siłę do odnalezienia
sensu, a już zwłaszcza j e d n e g o sensu we wszystkich tekstach, tylko na
gruncie założenia, że w micie powinna zawierać się refleksja o podstawowych
kwestiach ludzkiej kondycji. Ale, z drugiej strony, jaki pożytek z perfum, jeśli
nie miałyby one zapachu, a z ich chemicznej analizy nie wynikałoby nic, co
pozwoliłoby poznać jego sekret? Wolno nam, ciekawym owej chemii, mieć też
nadzieję, że mity niosą jakiś zapach – przekaz, sens, znaczenie, choćby spląta-
ne w rozlicznych permutacjach i transformacjach, a jednak dające się wyłowić
i sformułować dyskursywnie.
5
Jeśli abstrahować od Eliadego i przejść do mitologii, warto uwzględnić trafną korektę Szy-
jewskiego (1998, s. 98), że mity postulują nie tyle powrót do sytuacji idealnej – nieśmiertelności,
niemożliwej przecież do odtworzenia – ile raczej zaprowadzenie porządku przez „wyrównanie
poziomów” życia i śmierci, akcentują ważność regularności i równowagi tych zjawisk.
1.
natura – kultura
(Claude Lévi-Strauss)
2.
egzystencja idealna, raj, sacrum
– egzystencja ziemska, padół, profanum
(Mircea Eliade)
3.
chaos – kosmos
żywioł – ład
(Roger Caillois)
4.
egzystencja nieświadoma, płodowa, dziecięca
– egzystencja świadoma, poporodowa, dorosła
(Géza Roheim, psychonataliści)
struują pewne mityczne równanie: strata pierwotnej sierści równa się utracie
podstaw przedludzkich, a zarazem początkom kultury, wraz z zawierającą się
w człowieczeństwie świadomością własnej śmiertelności.
Niech nas nie dziwi prostota tego tekstu. Sam zetknąłem się w północno-
mongolskiej tajdze z równie krótkimi opowieściami tamtejszych pasterzy re-
niferów, Tuchalarów, jak to pierwsi ludzie, pokryci sierścią, byli „podobni do
małp”, a stracili owłosienie w wyniku pożaru; to, co im (i nam) zostało, to
włosy w miejscach, które osłonili, skuleni z przerażenia (Wasilewski 2008,
s. 110, 241). Zapisy są zatem bardzo skromne, ale niosą bogatszy sens sym-
boliczny: utrata rajskiej naturalności następuje w wyniku jednostkowego epi-
zodu, odkrycia soli czy ognia (od razu zasugeruję: może także seksu, nieko-
niecznie przedstawianego jako grzech czy upadek). Oddzielenie od świata
natury, przez utratę sierści, pokrywa się z momentem pewnego kulturotwór-
czego odkrycia albo seksualnego uświadomienia, przejścia od nieświadomości
do świadomości.
Ten schemat znany jest na wszystkich bodaj kontynentach (chociaż przy-
znaję, że w znanej mi literaturze niełatwo znaleźć przykłady). Oto np. Papuasi
Nowej Gwinei opowiadają do dziś mit o tym, że pierwsi mężczyźni „byli
włochaci »na podobieństwo roślinności«, żyli w stanie całkowitej nieświado-
mości: na kobiecych narządach płciowych gotowali pożywienie. Kiedy poznali,
do czego służy ogień, w tym momencie utracili sierść” (Hallpike 1979, s. 152).
Dwie uwagi, pierwsza w kwestii włochatości roślinopodobnej: nieznający tro-
pikalnych bulw praludzie Syberii mogli być włochaci jedynie na podobień-
stwo zwierząt – tu i tam to jednak świat natury. I druga, że do ostatniego zda-
nia tekstu należałoby dopowiedzieć to, czego mit nie mówi, ale oczywiście
logicznie implikuje, jak to zawsze czynią mity etiologiczne: poznając przezna-
czenie ognia, praprzodkowie odkryli też, do czego służą organy płciowe.
W bardzo różnych miejscach na kuli ziemskiej – w Australii i Oceanii,
Afryce Centralnej i Ameryce Południowej – notowany był taki oto mit o pocho-
dzeniu ognia: kobiety miały go pierwotnie „z natury” (tak u afrykańskich Goga)
w organach płciowych i używały do gotowania w ukryciu, skąd podstępem wy-
dostali go mężczyźni (Frazer 1930, s. 43 i nast.; za nim Eliade 1993, s. 75).
Podobną logiką, wiążącą odkrycie seksualności z utratą dzikości, posługuje się
prastary mit o Gilgameszu: dziki Enkidu żyje razem ze zwierzętami, nie zna-
jąc seksu, bogini uczy go miłości, a od tej pory zwierzęta unikają go.
Wybiegając daleko przed zasadniczy tok wywodu (a może nawet w bok od
niego), warto zwrócić uwagę na niepozorne elementy naiwności, nieświado-
mości oraz kończącego je podstępu, sprytu – nieprzypadkowe i w mitach głę-
5.
wspólnota – społeczeństwo
Communitas – struktura
(Victor Turner)
IX Kuchnia a dysharmonia
6
A także: DWOK 42, s. 400, 408; 53, s. 393; Gołębiowski 1830, s. 160; Federowski 1897,
s. 285; Szukiewicz 1903, s. 273; Folklor Górnego Śląska 1989, s. 287; wschodni Słowianie – Zelenin
1934, s. 60; Schnaider 1912, s. 198; zakaz jedzenia pieprzu w Wigilię, bo rok będzie gorzki
– Siarkowski 1885, s. 3.
7
Sól można też traktować jako metonimię stołu, stąd wywrócenie solniczki byłoby „przewró-
ceniem stołu”; na temat rzymskiego mensam evertere patrz Deonna, Renard 1961, s. 31-32.
8
A także: Kopernicki 1887, s. 202; Szukiewicz 1903, s. 271.
kiem bójki lub zamieszania, a także całych grup ludzi danej profesji, takich jak
rzeźnicy, kowale, szewcy, krawcy i młynarze. Strukturalny związek tych zajęć
z zarysowanym tu przejściem od natury do kultury, a zarazem społeczną
harmonią i dysharmonią (co z kolei pojawia się w pierwszym przypadku),
wydaje się przekonująco tłumaczyć ich tabuizację.
Powróćmy na bliższy grunt i przedstawmy kolejny notoryczny zakaz z pol-
skiego kanonu, w którym pojawiają się sankcje odwołujące się do dyshar-
monii społecznej: tabu żelaza. Metal ten jest przecież kolejnym, równie jak sól
powszechnym operatorem mitologicznego przejścia (jak widzieliśmy, czasem
z nią współwystępującym); w tradycji europejskiej od czasów starożytnych
obarczano żelazo winą za utratę Wieku Złotego, traktując je – jak w cytowa-
nym wcześniej tekście Platona – jako narzędzie pracy i walki. W polskim ma-
teriale wierzeniowym powszechnie notowany jest zakaz ofiarowania w darze
noża, scyzoryka, igły, brzytwy itp., bo „przyjaźń się rozerwie, przyjaciele po-
gniewają się”, wydarzą się kłótnie małżeńskie, nieszczęścia itp. (DWOK 15,
s. 125; 42, s. 408-4099).
Przypomnę też, że w rozdziale poprzednim tak właśnie traktowałem –
wbrew Bystroniowi – zakaz podawania sobie przez żniwiarzy sierpa (Kosiński
1890, s. 87210), interpretując go jako zakaz chroniący wspólnotę żniwną.
Listę okoliczności, w których występuje zakaz używania żelaza, można
ułożyć tak, że będzie ona analogiczna do przedstawionej listy zakazów stoso-
wania soli. Tak więc jest żelazo apotropaionem chroniącym przed duchami
(DWOK 40, s. 50; również przed diabłem – Folklor Górnego Śląska 1989,
s. 256). Dlatego w Zaduszki „odkręcano płużne żelaza” (Kotula 1962, s. 142),
zaś u południowych Słowian nie używano sztućców żelaznych na stypie
(Bandić 1980a, s. 155). Nie stosowano żelaznych gwoździ do zabijania trum-
ny, nie wkładano też żelaznych przedmiotów do jej wnętrza (DWOK 27,
s. 14811); zakaz nie był na ogół motywowany, pominąwszy pojedyncze objaś-
nienia typu „bo nie spróchnieje” (DWOK 9, s. 170, 163).
Do kościoła – budowanego niekiedy bez użycia „jednego żelaznego gwoź-
dzia” – nie wnoszono żelaznych kos: na mszę pierwszego dnia żniw „lud
schodził się, zostawiając kosy przed kościołem” (Gloger 1900, s. 314; DWOK
9
A także: Federowski 1897, s. 323; Szukiewicz 1903, s. 269, 273; Kantor 1907, s. 151; Fran-
kowski 1924, s. 76; Pietkiewicz 1934, s. 231; bez motywacji, „rano, na pełny tydzień” – Segel
1897, s. 53.
10
A także: Świętek 1893, s. 560; Witowt 1901, s. 180.
11
A także: DWOK 49, s. 531; 53, s. 389; Stołyhwo 1901, s. 755; Szukiewicz 1903, s. 444;
Dworakowski 1935, s. 147; Drozdowska 1963, s. 121; Witkoś 1977, s. 190.
12
O tym, że była to czynność o pewnym znaczeniu symbolicznym, nie zaś wyłącznie prak-
tycznym, może świadczyć fakt, że została utrwalona na XVI-wiecznej rycinie, przedstawiającej
wejście do kościoła – nie polskiego wprawdzie, lecz fińskiego – przed którym stoją włócznie, mie-
cze, kusze (reprodukowana i dziś rycina z De ritu orandi in Ecclesiis, Olaus Magnus, Historia de genti-
bus septentrionalibus 1555, s. 543). Dziś przy kościołach fińskich są specjalne „zbrojownie”, gdzie
oddaje się noże i broń na przechowanie.
13
„Nie jest rzeczą ortodoksyjną [w lamaizmie] wytwarzanie naczyń i przyborów do rytów reli-
gijnych z żelaza, jako że wierzy się, iż materiał ten odpędza dusze i duchy; w praktyce używa się
go potajemnie do tzw. rytów destrukcyjnych” (Lessing 1956, s. 61).
14
A także: Łopaciński 1902a, s. 370; Wesołowska 1970, s. 208.
15
Żyd. – Lilientalowa 1900, s. 322; inna motywacja – DWOK 7, s. 135.
16
A także: Siarkowski 1879, s. 30; 1885, s. 46; Segel 1897, s. 51; Federowski 1897, s. 372;
Gloger 1898, s. 60; Frankowski 1924, s. 66-67.
się cudzych progów”), a jeszcze częściej nie precyzuje się skutków ani sankcji
w ogóle.
Wszelka pożyczka – jako wydawanie, pozbywanie się, ubytek – jest zaka-
zana w tych momentach, gdy dba się o zapewnienie pełni, maksymalnego sta-
nu posiadania. Dlatego zakazy nakładane w okresach początkowych (Boże
Narodzenie, dni po urodzeniu dziecka czy przychówku) obejmują wszystko, co
jest w gospodarstwie, bez względu na symbolikę przedmiotów. W materiale
polskim dominują statystycznie właśnie zakazy wydawania rzeczy o elemen-
tarnej życiowej wartości: chleba, mleka, jaj, ziarna, ognia oraz przedmiotów
poświęconych, jak medalik czy książeczka do nabożeństwa; motywowane są
wyłącznie spodziewanym ubytkiem dla dającego (przekazy źródłowe zesta-
wiają Frankowski 1924 i Jaworska 1981).
Trzeba jednak pamiętać o logicznej odmienności takich zakazów w po-
równaniu z zakazami dawania np. żelaza czy przedmiotów ostrych. Łatwo tu
o fałszywe przeniesienie interpretacji. Oto np. Borys Uspieński, podsumowując
rosyjskie zakazy sprzedawania świętości (ikon, rekwizytów, godności itp.),
powiada: „szczególna rola noża w słowiańskim pogaństwie warunkuje zakaz
sprzedawania noży, por.: »Obrazów i noży nie daje się, ale wymienia«. A zatem
stosunek do ikon odzwierciedla taką postawę wobec przedmiotów sakralnych,
której korzenie tkwią jeszcze w pogaństwie” (Uspieński 1985, s. 269).
Tymczasem przytoczone wcześniej zapisy na temat szkodliwych skutków
dawania przedmiotów żelaznych sugerują, że domniemanie o „sakralności no-
ża” – wynikające zresztą z błędnego utożsamienia dawania i sprzedawania
w cytowanym zapisie – jest bezpodstawne. Formuła ludowa może kojarzyć
i zestawiać różne zakazy, ale badacz powinien dostrzegać ich myślową, logicz-
ną odrębność.
Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia niekonsekwencja w zakazywaniu i naka-
zywaniu tej samej czynności lub rzeczy.
CIELESNOŚĆ ZAKAZANA
uwaga przykładana przez dany system wierzeniowy do granic ciała jest po-
chodną uwagi skierowanej ku granicom grupy społecznej, kontrola czystości
fizycznej jest wyrazem troski o czystość społeczną.
Ponadto to właśnie fizyczne ciało służy do strukturyzowania rzeczywistości
społecznej. Co więcej, to poprzez nie i w odniesieniu do niego formuje się myśl,
bo przecież nie powstaje ona w oderwaniu od cielesnej kondycji człowieka
(przynajmniej na razie, dopóki sztuczna inteligencja nie stanie się faktem)
– antropologia ujmuje to modnym terminem embodiment (słowo „uciałowie-
nie” czasem lepiej oddaje sens tego terminu niż, powszechnie już przyjęte,
ucieleśnienie).
Za tą zmianą optyki w stosunku do naiwnego, naturalistycznego postrze-
gania ciała kryje się splot czynników z zakresu społecznych uwarunkowań
podejść badawczych: od przemian obyczajowych ostatniego półwiecza aż po
zwrot refleksywny w antropologii. Wtargnięcie feministycznej nauki społecz-
nej przyniosło odkrycie, że wprawdzie ciało w ogóle jest społecznie nacecho-
wane, ale ciało kobiece jest częściej (i inaczej) niż męskie poddawane spo-
łecznym naciskom. Kiedy mowa o nieczystościach, nie wolno zakładać, że
na wszystkie z nich obie płcie mają taką samą „naturalną” reakcję. Wolno
przyjmować, że oceny formułowane przez obie płcie w kwestii np. kobiecej
fizjologii czy takich naruszeń jak: bluzgi i dirty language, świńskie dowcipy,
pornografia, będą znacząco różne.
Zwracam na to uwagę, by uprzedzić, że pojawiające się w tym rozdziale
materiały etnograficzne dotyczące ciała i jego produktów pochodzą z czasów,
kiedy nie było ono jeszcze postrzegane jako fenomen społeczny, a język, styl
i interpretacje autorów tych zapisów będą trącić staroświecczyzną. Trzeba
jednak pamiętać, że taka sama „przewaga symboliczna” (jeśli nie przemoc czy
męska dominacja) występuje w samych tekstach: zapisy z polskiego kanonu
źródeł notują przecież tradycyjne, spetryfikowane formuły magiczno-wierzenio-
we, nie są zaś wyczerpującym źródłem najróżniejszych głosów opinii publicznej
– kobiet i mężczyzn wypowiadających się w jakichś kłopotliwych kwestiach.
Używając określenia „naturalność”, trzeba też mieć na względzie jego hi-
storyczną zmienność. To Norbert Elias (1980) każe pamiętać, że wszystko, co
dziś uważamy za zachowanie naturalne, to tylko aktualny stan historycznie
zmiennych norm, całego „procesu cywilizowania”, bezustannie modyfikują-
cego zasady zachowania, etykiety, etyki, nakazy kontrolowania ciała, jego od-
ruchów i emocji. Ale przecież przyjęcie zmienności tego, co w danej epoce jest
uznawane za naturalne ludzkie zachowanie, nie musi wcale znaczyć, że nie
wolno traktować ciała jako danego punktu wyjścia przy formowaniu się prze-
konań na temat nieczystości. Wiele symboli ma swe źródło nie w umyśle, a ra-
czej w ciele – powie niejeden antropolog, w opozycji do innych (Libera 1997,
s. 29-30), ale nawet ci zgodzą się, że „znaczenia, przypisane kulturowo ciału
ludzkiemu i jego procesom [...] muszą mieć przynajmniej coś wspólnego z ty-
mi procesami” (Buckley, Gottlieb 1988, s. 47).
Punkt wyjścia został sformułowany już na początku tej rozprawy: u pod-
łoża wielu zakazów magiczno-religijnych leży ludzka cielesność, traktowana
– z powodów nieoczywistych, a więc wymagających jeszcze rozpatrzenia – ja-
ko niepożądana, z reguły uznawana za antytezę duchowości, i to jej różne
aspekty objęte są interdyktami. Tak trzeba wyjaśniać przynajmniej te, których
celem jest rekreowanie sacrum albo sytuacji idealnej, np. w momentach począt-
ków. Można oczekiwać, że będą wtedy tabuizowane wszelkie czynności wiążą-
ce się z zasadniczymi mankamentami kondycji ludzkiej i mogące tym samym
powodować wyłamanie się z symboliczno-mitologicznej sytuacji idealnej.
Ważąc racje przemawiające za potraktowaniem cielesności, fizjologii i wy-
dzielin jako punktu wyjścia do zrozumienia systemu tabu, trzeba uświado-
mić sobie, że nawet sporządzenie listy nieczystych produktów ciała (do wery-
fikacji tezy) nie jest zadaniem zwyczajnym. Wszyscy potrafimy je wymienić,
ale niekoniecznie w akcie publicznego komunikowania. Można wprawdzie
sięgnąć do publikacji z obszaru off-anthropology, do autorów figlarzy, którzy po-
zwalają sobie na kompilowanie kulturowych smaczków, anegdot i szczególi-
ków dotyczących produktów ciała (np. Enzensberger 1968; McLauglin 1971;
Sabbath, Hall 1977; Thody 1997). Christian Enzensberger (brat Hansa
Magnusa), niemiecki literaturoznawca i literat, w swoim ekscentrycznym, za-
pomnianym już „większym eseju o brudzie” (tylko nieznacznie dał się wy-
przedzić Mary Douglas) wspomina o istnieniu 25 ludzkich wydzielin. Do tej
okrągłej liczby dodaje na koniec ludzkie ciało (czy wolno je traktować jako
produkt osoby ludzkiej?), jednak nie porządkuje ich, choć zestawia na temat
niektórych różne własne spostrzeżenia i fragmenty z literatury europejskiej.
Jeszcze śmielej (bo chyba pod pseudonimem) i bardziej żartobliwie poczynają
sobie Amerykanie Daniel Sabbath i Mandel Hall w swym opus magnum on
defecation. Doliczywszy się dwudziestki wydzielin, szeregują je od frakcji naj-
cięższych, czyli produktów przemiany materii, po najlżejsze, jak naskórek
i łupież; na dodatek rozpisują je w swego rodzaju tablicy Mendelejewa, periodic
table of excrements.
Jeśli chodzi o piszącego te słowa, to nawet gdyby ośmielił się szykować
podobne zestawienie do druku, nie uporałby się z zasadniczymi kłopotami me-
todologicznymi. Warto bowiem byłoby coś przy tym udowodnić, a nie tylko
nichejskiej wizji cielesności, nie zawsze czyni z niej absolutną antytezę du-
chowości czy stanu idealnego. (Co powiedziawszy, warto przyznać, że nie
zdziwiłoby nas znalezienie jakiegoś marginalnego tekstu, np. w chrześcijań-
skiej hagiografii, który przedstawiałby powstrzymanie laktacji jako realizację
rzeczywistości rajskiej albo świątecznej; przypadek świętego – chodzi o Miko-
łaja – który już jako niemowlak odpychał pierś matczyną w piątki, należy do
kategorii wyrzeczeń pokarmowych).
Warto się zastanowić, czy przedstawiane poniżej w kontekście wierzeń
mitologicznych zakazy odwołują się do tych wierzeń. Jak zobaczymy, motywy
i obrazy rajskie są uzasadnieniem przynajmniej tych zakazów, które pojawiają
się w kontekście religii Księgi (chrześcijaństwa, islamu). Grzech pierwszych
rodziców i jego konsekwencje mogą zostać niejako odwrócone przez odpowia-
dające naruszeniom wyrzeczenia, unikania i ascezę. Wszystko to nie oznacza
oczywiście, że odniesieniem zakazów będzie zawsze mitologia rajska; przecież
ona sama jest tylko projekcją czy narratywizacją wyobrażeń na temat ideal-
nej ludzkiej kondycji.
wyjaśnień, aby stosowały się do jak największej grupy zapisanych reguł. Upo-
dabnia to procedurę badawczą do rozwiązywania bardzo złożonego równania
metodą wielokrotnego, próbnego podstawiania pod liczne niewiadome wybra-
nych wartości znaczeniowych. A przy tym na początku badania nie mamy
nawet pewności, czy danej niewiadomej odpowiada zawsze ta sama wartość.
Szukając punktu wyjścia interpretacyjnych konstrukcji, wielu autorów
w dość staroświecko dziś brzmiący sposób uznawało różne przymioty ciała
i funkcje biologiczne za podstawowe źródła awersji. Klasyk religioznawstwa
Raffaele Pettazzoni za taką zasadniczą zmazę uważał akt seksualny, dla René
Girarda albo Jeana-Paula Roux jest nią rozlew krwi, zwłaszcza menstruacyj-
nej, dla kogoś zainspirowanego książką Vincenta Thomasa – trup, a ktoś in-
ny, po lekturze dopiero co wspomnianych Sabbatha i Halla, wskazałby może
wydaliny.
Z całą mocą podkreślam, że jestem jak najdalszy od szukania konkretnego
punktu podparcia, jednego zalążka, z którego można by wywieść wszystkie
skalania. Zamiast tego zaprezentuję zebrany materiał w pewnej umownej ko-
lejności, zgodnej z odsłoniętą już cielesną logiką prohibitum. W kolejnych trzech
rozdziałach przedstawię: zakaz zabijania i kwestie nieczystości związanej ze
śmiercią; skalanie seksualne i zmazę narodzin z jej biologicznymi uwarunko-
waniami (seks, menstruacja); pozostałe zbrukania, zanieczyszczenia, wydzie-
liny i odchody, których dotyczą zakazy. Produkty ciała są efektem jedzenia,
które, jak dobrze wiadomo, również bywa ograniczane; pożywienie jest z kolei
wynikiem pracy, nic tedy dziwnego, że na liście zakazów znajdą się też dzia-
łania wytwórcze.
Czy jednak dlatego są zakazane, że w ogóle praca to kolejna niechciana
przypadłość ludzkiej kondycji? To się dopiero okaże. Przestrzegając przed taką
przedwczesną generalizacją, zapowiem, że na końcu pojawią się najróżniejsze
zabronione zachowania społeczno-komunikacyjne, od witania się do wydawa-
nia czegokolwiek z domu, niemające związku z biologicznością czy cielesnoś-
cią, niemające zatem charakteru niepożądanej przypadłości czy mankamen-
tu, a mimo to zakazane. Jak się okaże, w nich też chodzi o stan świętości
(świąteczności, odświętności), tyle że w pewnym specyficznym jej aspekcie,
zgoła innym od tego, który sprowadza się do bezcielesnej duchowości: propo-
nuję odczytywać go jako świąteczne unieruchomienie czy zatrzymanie czasu.
Ta sakralna intencja przyświeca – wedle proponowanej tu interpretacji – całe-
mu zespołowi zakazów.
Jeszcze raz podkreślę, że poniższe zestawienie służy mi do udowodnienia
tezy, iż u podłoża zakazów magiczno-religijnych tkwi raczej skłonność do
widzenia ludzkiego ciała en bloc jako fabryki nieczystości, nie zaś sam tylko
ambiwalentny charakter wydzielin jako rzeczy „nie na swoim miejscu”, nie-
spójnych logicznie czy wreszcie wskazujących na społeczne lęki, zagrożenia
i dyskryminacje. Dla ogarnięcia całokształtu zakazów (tych badanych tu szcze-
gółowo, a więc polskich, a w pewnym ograniczonym zakresie także zjawiska
tabuizacji w ogóle) warto raczej wyjść od antytetycznego stosunku między
duchowością a cielesnością aniżeli od wewnętrznej ambiwalencji niektórych
produktów tej drugiej.
Jednak, jak już sygnalizowałem, nie mamy prawa zakładać, że to, co sak-
ralne, zawsze i wszędzie wyklucza to, co cielesne. Trzeba bowiem pamiętać,
że tabuizowanie czy ograniczenie fizjologii to nie jedyny sposób uobecniania
sacrum; jej nadużycie, jak wszelka transgresja, też może służyć osiąganiu
transcendencji, choć na pewno nie będzie to sposób typowy, przynajmniej
w kanonach kultury ludowej.
Po raz kolejny trzeba też zwrócić uwagę na dwuznaczności wynikające
z tego, że badacze z reguły odwołują się do pojęcia „świętość” bez jego defi-
niowania. „Święty akt seksualny” albo „święta czynność odżywiania” – napisze,
nie bez uzasadnienia, niejeden autor, mając na myśli ich podstawową waż-
ność, która powoduje ich uświęcenie w danej religii czy tradycji. Ciało ze swy-
mi funkcjami fizjologicznymi zasługuje przecież na sakramentalne uświęce-
nie, by mogło nieść dalej świętość życia. Dlaczego zatem te „święte” czyny są
zakazane w obliczu jakiegoś niewątpliwego sacrum? Czy nie dlatego, że świę-
tość tych przyziemnych aktów nie jest tym samym co boskość, nadnatural-
ność, transcendencja? Sacrum to słowo pułapka, a to ze względu na nieokreś-
lony charakter rzeczywistości przedmiotowej, którą ma denotować. Używając
go w sposób nieostrożny, zamykamy drogę do zrozumienia zakazu.
Idźmy dalej, szukając konfundujących przykładów ujmowania cielesnoś-
ci jako sacrum. „Śmierć to byt święty” – powiada Durkheim (1990, s. 374),
by wytłumaczyć australijskie zakazy dotykania zwłok. Jest w tym – jak przy-
znawałem na wstępie – pewna prawda, ale najwyraźniej tylko połowiczna, co
uwidacznia się wraz z wchodzeniem autora w kolejne tabu religijne. Oto na-
potykając zakazy kontaktu plemiennych świętości z ciałem zarówno zmar-
łego, jak i miesiączkującej, tłumaczy oba przypadki ich „świętością negatyw-
ną”, która kolidowałaby z pozytywną świętością przedmiotów kultu (s. 391-
-392). Jest to efekt utożsamienia sacrum z tym, co wyłączone, oddzielone;
w konsekwencji nawet menstruacja musi być interpretowana jako świętość,
tyle że negatywna.
teraz deklaruję, że nie mam zamiaru budować żadnych teorii, opierając się na
samym fakcie sprzeczności wewnętrznej czy zbieżności przeciwieństw. Inte-
resować mnie tu będzie tylko zakaz, a w nim krew jako znak zabójstwa ma
charakter zgoła jednoznaczny. Zakaz nałożony jest na obiekt o wartości ne-
gatywnej (z danego punktu widzenia), a nie ambiwalentnej.
IV Etnografia niezabijania
1
Jeśli w dzisiejszej Arabii Saudyjskiej wyroki śmierci wykonuje się właśnie w piątek (a więc
dzień świąteczny), to jest w tym oczywiście logika werdyktu uświęconego, wydawanego w imię
Boże, podlegającego publicznej egzekucji.
2
Tego typu przykłady należą po części do innego, sygnalizowanego już tematu – związku
sacrum i communitas: w warunkach świętości ustaje oparty na hierarchii, panowaniu i przemocy
ziemski, świecki wymiar kary. Stąd starożytna i średniowieczna świątynia, jak też cmentarz wokół
niej, to miejsca azylu – barwny materiał podaje Ariès 1981, s. 62-66.
3
Por.: chorobę różę albo „jak się rana sprzeciwi leczyć różą polną co nigdy zmarłego nie
widziała” (Poszukiwania 1890, s. 880); na porażenie „wziąć iłu z takiego źródła które śmierci nie
widziało” (Udziela 1890, s. 128).
4
A także: Roszkiewicz, Franko 1886, s. 22; Seweryn 1932, s. 28; patrz też przysłowia
z NKPP, s.v. Matka Boska, II, s. 415.
5
A także: Ciszewski 1887, s. 119; Wereńko 1896, s. 118-119; Świętek 1904, s. 112; Lilien-
talowa 1904, s. 144; Malicki 1947, s. 82; Jastrzębska 1965, s. 140; Witkoś 1977, s. 65; Bandić
1980a, s. 36, 40.
V Skóra i pióra
6
A także: Cercha 1900, s. 164; Kosiński 1904, s. 83.
7
A także: Udziela 1890, s. 121; Toeppen 1892, s. 787; Świętek 1893, s. 564; „piórko kurze,
co skonać nie daje”, Staniszewska 1902, s. 603; Dworakowski 1935, s. 143-144; por. znamienna
niemiecka nazwa „pióro niepokoju”, Unruhfeder, HdA 8, s. 447; Gaj-Piotrowski 1967, s. 256;
Kowalska-Lewicka, 1985, s. 60; Klimaszewska 1981, s. 110; bez określenia rodzaju – Cercha
1900, s. 164; łużyckie – Poszukiwania 1889, s. 932; poduszka z pierza utrudni powstanie z gro-
bu na Sądzie Ostatecznym – Folklor Górnego Śląska 1989, s. 156, 288; „skon przedłuża” – żyd.,
Lilientalowa 1904, s. 107; także żydowskie zalecenie, że w pościeli nie może być innego pierza
niż kacze i gęsie – Lilientalowa 1905, s. 166.
8
W zagadce umarta baba oznacza pierzynę (Świętek 1893, s. 661).
9
A także: Federowski 1897, s. 183, 319; Szukiewicz 1903, s. 444.
10
Inne równie charakterystyczne przekazy – Witkoś 1977, s. 187, 191; Świątkowska 1978,
s. 64.
11
Cytowany autor nie z tą jednak okolicznością wiązał omawiany zakaz. Pozostając w ramach
paradygmatu animistycznego, hipotetyzował (a po prawdzie, fantazjował): „pióro jest uosobie-
niem nadprzyrodzonych sił, a nawet duszy. Możliwe więc, że ta wartość pióra sprawia, że nie
pozwala ono wedle wierzeń ludowych spokojnie umrzeć... Mimo wszystko postawione w ten
Pamiętając o tym, że może być wiele racji, dla których dana rzecz wiązała
się z zakazem, i że wszystkie one mogą obowiązywać jednocześnie, rozpatrz-
my także motywy niewiążące się z zakazem zabijania, które mogą leżeć u pod-
staw zakazu. Najważniejsza jest tu seksualna – płodnościowa i afrodyzjakalna
– symbolika kury i koguta. „Niezwykła pobudliwość seksualna koguta [...] nie-
samowita płodność jego samicy” (Gajek 1934, s. 1) niejako automatycznie wy-
kluczają kontakt tych ptaków ze śmiercią.
Na ugruntowanie zakazu mogła też wpłynąć negatywna waloryzacja w ra-
mach pary: pierze – sierść. Można przytoczyć przykłady negatywnego wartoś-
ciowania zwierząt opierzonych w przeciwieństwie do włochatych (np. jako
wróżba wiosenna z pierwszego zwierzęcia zobaczonego na wiosnę, Gaj-Piot-
rowski 1967, s. 58), znamy np. zalecenie, by pierwszym zwierzęciem wpro-
wadzanym do nowego domu nie było zwierzę pierzaste, ale pokryte sierścią
(DWOK 7, s. 149; 34, s. 16612), choć ta zasada nie zawsze jest konsekwentnie
przyjmowana (Zawiliński 1892, s. 257 poz. 36). Z małym prawdopodobień-
stwem można w ślad za Uspieńskim (1985, s. 221) widzieć w tym przeciwsta-
wienie „boga bydlęcego” i „boga kurzego”, które z kolei miałoby odzwierciedlać
podział na zajęcia męskie i żeńskie itp.13 Dążąc do jednolitych wyjaśnień za-
kazów tego rodzaju, trzeba pamiętać o nieuchronnym procesie powstawania
form mieszanych, bowiem w wyniku asocjacji gubi się logika: „nie wolno kraść
pierza, bo będzie się miało ciężkie skonanie lub bo się nie dorobi”, na nowe
gospodarstwo nie brać ze sobą kury, bo gospodarz „będzie grzebał i grzebał
(pracował) jak ta kura, a niczego się tam nie dogrzebie” (DWOK 51, s. 62)14.
Przestrzegając przed absolutyzacją, przypisywaniem jednej, stałej wartoś-
ci danemu rekwizytowi symbolicznemu, przytoczę przykład kożucha, który
– wbrew jednoznacznej charakterystyce autorów dawnych i dzisiejszych – nie
zawsze jest pozytywnym symbolem bogactwa. Bywa on waloryzowany nega-
tywnie, o czym świadczą zakazy: nie wolno wkładać go do trumny jako ubioru
sposób zagadnienie wcale nie wyjaśnia psychologicznej podstawy tego motywu. Nasuwa się tu
jeszcze jedna możliwość: lekkość pióra unoszącego się za lada powiewem w powietrzu nadaje
mu znaczenie duszy” (Gajek 1934, s. 105).
12
A także: Gustawicz 1881, s. 128; Świętek 1893, s. 568; Witanowski 1893, s. 131; Magiera
1904, s. 281.
13
Por. zakaz umieszczania pawich piór za świętymi obrazami (Poszukiwania 1900, s. 776), być
może wynika on z tego, że „paw pochodzi od dyjabła”, mięso pawia jest niejadalne – pół ptaka,
pół złego (Gustawicz 1881, s. 152; Poszukiwania 1902, s. 622).
14
A także: Udziela 1890, s. 126; Z. S. 1912, s. 43; Piątkowska 1889, s. 509; Witkoś 1977,
s. 152.
zmarłego (żmudzki ikapi, w którym nie może być także nic z przenikniętej
potem bielizny, Kibort 1903, s. 575). Te „skóry zdarte z martwych zwierząt”
– by przywołać cytowane już w rozdziale drugim określenie św. Augustyna – są
niepożądanym ubiorem pierwszego gościa w pierwszy dzień nowego roku, róż-
nie zresztą datowany, na dzień św. Łucji, Wigilię, Boże Narodzenie, Nowy
Rok. Wedle powszechnych wierzeń, jeśli pierwszy odwiedzający ma na sobie
kożuch, spowoduje to choroby, nieszczęścia, wrzody, guzy, wszy itp. (DWOK
44, s. 6115).
Odpowiada to w zupełności wyrażanemu wówczas nakazowi dotyczące-
mu stanu zdrowia gościa czy, specyficznie, podłaźnika; nie może on mieć ran,
wrzodów, znaków na ciele, nie może być chory i wreszcie – już nie ściśle
w ramach tej samej logiki – nie może to być kobieta (DWOK 20, s. 28816).
Zakaz staje się częstokroć wróżbą, nieraz o odsuniętych w czasie konsek-
wencjach: gdy chłop przyjdzie w guni – wróży to dobrze, gdy w kożuchu – bę-
dzie zimno (Zawiliński 1896, s. 384); sporadycznie pojawia się odwrócona
formuła – gość w Wigilię Bożego Narodzenia w kożuchu zwiastuje dostatek
(Wesołowska 1970, s. 217). W tej pozytywnej funkcji pojawia się kożuch
w obrzędowości weselnej, o czym poniżej, gdy mowa będzie o izolowaniu od
dotknięcia.
Kolejny wyrób skórzany, którego dotyczy zakaz, to buty, już przez
św. Augustyna odradzane jako pochodzące z martwych zwierząt (Forstner
1989, s. 447-448). Nie wkładano ich do trumny, niekiedy zastępowano specjal-
nie szytymi płóciennymi łapciami, skarpetami lub sakwami (ukraińskie meszty,
DWOK 3, s. 249)17; nawet pasek bywa z wełny. Choć na pewno nie jest to
typowy zakaz o sankcji magicznej, nie da się też sprowadzić do zwykłego
nakazu oszczędnościowego – zmarłego odziewano poza tym w jego najlepsze
ubranie. W ten sposób, w onucach, pochowano nawet na Wawelu króla
Zygmunta III Wazę18.
15
A także: Udziela 1890, s. 38; Gustawicz 1900, s. 69; Kosiński 1904, s. 67; Staniszewska
1902, s. 186; Witkoś 1977, s. 138.
16
A także: DWOK 44, s. 64; Janota 1878, s. 160; Siarkowski 1885, s. 4; Poszukiwania 1902,
s. 126; Kosiński 1904, s. 66; Kotula 1962, s. 37; Witkoś 1977, s. 138; Bogatyriew 1934, s. 227
i 251; Bożonarodzeniowe wjeżdżanie do izb konno, „ale nigdy na klaczy”, Kotula 1962, s. 87.
17
A także: DWOK 10, s. 219; 33, s. 182; 44, s. 185; 49, s. 528-529, 536-537; Siarkowski
1885, s. 32; Ziemba 1888, s. 227; Federowski 1888, s. 134; Kolessa 1889, s. 147; Magierowski
1889, s. 159; Udziela 1890, s. 121.
18
Także np. we Włoszech umarłemu nie dawano butów w przekonaniu, że „nie godzi się stanąć
w nich przed sądem boskim” (Poszukiwania 1889, s. 810, za Pitrem).
Plan symboliczny nie jest zresztą nigdy prostą pochodną planu ekono-
micznego i nawet wtedy, kiedy działanie obrzędowe nie przeczy wymogom
zdrowego rozsądku, dla uzasadnienia zakazu trzeba odnaleźć kontekst sym-
boliczny. Niech będzie nim takie oto zdanie: trzewików nie wkłada się do
trumny, bowiem „Pan Jezus nie chce takiego człowieka przyjąć do chwały
niebieskiej, bo się brzydzi szewcem oraz jego robotą” (Kosiński 1904, s. 85).
Przytaczający ten fragment Stanisław Poniatowski (1932, s. 322) powiada
enigmatycznie: „motywacja zresztą całkiem wtórna, ale dobrze ilustrująca sto-
sunek ludu do szewstwa”. Jakiż to więc był stosunek, czyżby tak samo pełen
pogardy, jak w Indiach wobec kast garbarzy (słowo „parias” pochodzi z tamil-
skiego paRai, „ci od bębnów”, Dumont 1980, s. 54) albo w Japonii wobec
niedotykalnych eta (burakumin), pierwotnie szewców?
Nie będzie to opinia wyrażana w dyskursie społecznym ani też mitolo-
gicznym, bowiem zarówno krakowski szewczyk Skuba, jak i kijowski Demian-
ko Kożemiaka (a więc garbarz) są herosami, których kulturotwórcze czyny
– uratowanie miasta przed smokiem – odpowiadają ich zawodowym funkcjom
operatorów przejścia od natury do kultury. Widać to w drobnych tekstach,
np. tym opisującym, jak to szewc nie zostaje przez Pana Jezusa i Józefa przy-
jęty ze swymi darami:
19
A także: Udziela 1890, s. 49; Kosiński 1904, s. 85; Dekowski 1970, s. 147-148.
20
Dalej do zdechłej kobyły wybierają się szewc i pies:
„Szewc z psem jednej myśli, Do kobyły razem przyszli
Szewc za skórę, Pies za dziurę
Ej, ty bracie bury, Nie psuj z... [dupy] skóry,
Bo to będzie bucik wtóry”
(Czaja 1906, s. 124; zbliżony tekst też s. 123 oraz Baraniuk 1999, s. 76-77, 112); podobne
drwiny z szewców i garbarzy występują w pieśniach (DWOK 6, s. 202; Siarkowski 1885, s. 8).
VI Tabu seksualne
„Na wyspie Nias myśliwi kopią niekiedy doły [...] i zapędzają do nich zwie-
rzynę. Podczas kopania dołów obowiązuje ich cały szereg tabu. Nie wolno im
pluć, gdyż zwierzyna może z obrzydzenia zawrócić przed dołem. Nie wolno
21
W komentarzu do informacji z DWOK 16, s. 134; patrz też Bystroń 1980, s. 93 i 103,
przyp. 25.
im śmiać się, gdyż ściany dołu się zawalą. Nie wolno im spożywać soli,
przygotowywać pokarmu dla świń i drapać się, gdy są w dole, gdyż w takim
przypadku ziemia rozluźni się i zasypie dół. A w noc po wykopaniu dołu nie
wolno im mieć stosunku z kobietą, gdyż w takim wypadku cała ich robota
będzie daremna” (Frazer 1962, s. 203).
Opisane tabu mogą być uzasadniane – jak to zwykle u Frazera – w sa-
mych tylko terminach magii kontaktu lub podobieństwa: np. ruch drapania
ciała „jest podobny” do osypywania się ziemi, więc tym właśnie skutkuje.
Jednak w cytacie tym splata się kilka ciekawszych wątków, których wspól-
nym mianownikiem jest stłumienie cielesności, z kulminacją: zawieszeniem
seksualności.
Życie seksualne, czy to dzikich, czy wyrafinowanych, praktykujących
wszystkie jego formy – od rozpasania po powściągliwość, od promiskuityzmu
po ascetyzm, od tego, co uznane za normę, po patologię – a także skojarzo-
na z nim (choć nie tożsama) różnorodność treści od erotyzmu do prokreacji,
wraz z systemami etyczno-normatywnymi i psychicznymi obszarami głębo-
kich przeżyć indywidualnych, a wreszcie z dotyczącymi go sferami wyrazu
w sztuce i ujmowania przez naukę, to tak złożony i intensywny obszar ludzkiej
kondycji i jej kulturowych opracowań, że zasługuje na przymiotniki najbardziej
natchnione i gromkie: przebogaty, potężny, kluczowy, a do tego wieloznaczny,
wstydliwy, ukryty.
Przystępując do referowania tej kwestii, trzeba też pamiętać o proble-
mach czysto epistemologicznych, o tym, że sama kategoria płciowości i sek-
sualności podlega dziś w antropologii istotnej dekonstrukcji, przeobraża się
z niekwestionowanego zjawiska naturalnego w płeć kulturową (gender), a więc
konstrukt społeczny. Powiada się (np. Judith Butler), że nasze postrzeganie
płciowości tkwi w okowach heteroseksualnej matrycy społecznej, która narzuca
podział na dwie płcie, legitymizując jedynie pociąg do płci przeciwnej; wszelkie
zachowania pozanormatywne są tabuizowane czy przemilczane, a stygmaty-
zacja ta służy utwierdzeniu dychotomicznego wzorca.
Można zatem spytać, czy właściwym zabiegiem jest wycinanie z owego
ogromnego obszaru problemów, zachowań, postaw, przekonań, wierzeń itd. sa-
mych tylko prostych formułek, jednozdaniowych, jak w przytoczonym cyta-
cie, zakazujących uprawiania w określonych sytuacjach seksu (w automatycz-
nym, niekwestionowanym domyśle: heteroseksualnego; zakaz nie uwzględnia
przecież istnienia świata pozanormatywnego). Kto poszukiwałby jakiegoś jed-
nego, magicznego znaczenia owego zakazu, popełniłby błąd wyizolowania go
22
Tylko drobnym drukiem odważam się przypomnieć o pewnej oczywistości, którą podawano
już do druku w publikacjach naukowych, a jej sformułowanie mogło robić wrażenie odkrycia,
wymagało bowiem naruszenia podwójnie splecionego tabu; na wszelki wypadek autorzy szukali
cytatu u wielkiego poety lub myśliciela. „Miłość umieściła swój pałac w miejscu ekskrementów”
(W.B. Yeats, którego przywołuje wspominany Alan Dundes, a za nim nasz podobnie bez-
pruderyjny Zbigniew Libera 1995, s. 99). Jacek Kurczewski woli cytować Sex Wars Stanisława
Lema: „prokreacyjne i ekskrementowe funkcje są w naszym ciele zlokalizowane aż w takim
pobliżu, że się fizjoanatomicznie częściowo pokrywają” (Kurczewski 2006, s. 21).
tację norm seksualnych, choć jest to zgoła inna perspektywa, jako zespołu
restrykcji społecznych odnoszących się do pozamałżeńskiego promiskuityzmu;
przyrównuje go mianowicie do systemu podatkowego: każdy członek grupy
miałby ochotę egoistycznie naruszyć ogólnie przyjętą zasadę, ale w skali spo-
łecznej sam padłby ofiarą takiego braku solidarności.
Należy wreszcie uwzględnić i to, że każde reglamentowanie i ograniczanie
człowieczej seksualności ma swój wymiar społeczny, jest bowiem nader sku-
tecznym środkiem instytucjonalnego panowania i socjotechnicznej kontroli.
Zanim wejdziemy w światowy kontekst tych zakazów, a później w mate-
riał z polskiej kultury ludowej oraz najczęstsze interpretacje, warto zrobić wgląd
w przekonania własne badaczy, przecież ideologicznie zakorzenione. Zapytaj-
my zatem, czy przynajmniej w pewnym stopniu teza o rygorystycznym wy-
kluczeniu seksu ze sfery sacrum nie jest produktem określonej formacji – świa-
ta chrześcijańskiego. Czy budowanie w zgodzie z tą tezą jakichś ogólniejszych
konstrukcji nie jest obarczone ryzykiem projekcji zasad myślowych, przejętych
przez badacza z systemu duchowego panującego w jego własnej kulturze? Tu
odzywa się kolejny dzwonek alarmowy: czy wypowiadając taki sąd, nie ulega
się pewnemu stereotypowemu widzeniu chrześcijaństwa, widzeniu, które rów-
nież jest produktem kultury badacza, myśli społecznej określonych epok, re-
fleksji potocznej itp. Spróbuję krótko odnieść się do tych piętrowych wątpli-
wości, nie popełniając, o ile to możliwe, rażących uproszczeń.
Wszystkie postawy są historycznie zmienne i to znającym całą bazę źród-
łową historykom trzeba zostawić orzekanie, jak silne były w danej epoce ten-
dencje represyjne, czy na pewno wykluczały afirmację (sakralizację), jak wy-
glądało to w różnych dyskursach i w różnych obszarach symbolicznych, jakie
były zmienne uwarunkowania danych poglądów, kiedy dokonywały się prze-
łomy w postrzeganiu etc. Tylko na odpowiedzialność historyka kultury może
antropolog interpretować przypadki ascezy, mistyki albo mizoginizmu jako
przykłady postaw antycielesnych – niech szuka tej wiedzy we wpływowych
pracach, choćby tych niedawnych, Petera Browna (2006), Jacques’a Le Goffa
i Nicolasa Truonga (2006), Uty Ranke-Heinemann (1995) czy Guya Bechtela
(2002), zresztą niekoniecznie prezentujących zgodne poglądy. Tylko z per-
spektywy historycznej można powiedzieć, w jakim stopniu dla wczesnochrześ-
cijańskiego anachorety ciało było wrogiem duszy, a w jakiej mierze, przeciw-
nie, świątynią ducha (Łeńska-Bąk 2008).
U socjologa z kolei etnolog może brać lekcje uważnego, niestereotypo-
wego odczytywania zgoła współczesnego przekazu, chrześcijańskiego, rzymsko-
23
Pełniej: Frazer 1911, s. 160-164, 176, 196-198, 204.
24
Gdy „niewinny” wyrąbie pierwszy przerębel, dobrze będą brały ryby (Znamierowska-Prüf-
ferowa 1947, s. 26); umiejętność magiczną można zdobyć tylko do zamążpójścia, tylko dziewica
może zrywać ziele do leczenia magicznego, nieść wieniec dożynkowy, do dziewic diabeł nie ma
prawa (DWOK 31, s. 146; 34, s. 249; Poszukiwania 1890, s. 882).
25
Przy urealnianiu takich spekulacji mogłyby się przydać barwne wyznania uczestników kultury
plemiennej, np. te z autobiografii Indianina Hopi, Dona Talayesvy – Wodza Słońca; relacjonuje
on zarówno obowiązujące go nakazy czystości przed wykonywaniem rytualnych tańców, jak i swe
podboje erotyczne, wraz z nieuniknionym sumitowaniem się po każdym wykroczeniu (Simmons
1964, s. 160, 169, 204 i in.).
26
Na posiedzeniu Komisji Antropologicznej krakowskiej Akademii Umiejętności dnia 8 marca
1884 r. Izydor Kopernicki przedstawił Uwagi o zużytkowaniu utworów ludowych sprośnych treścią lub
formą: „Po dyskusyi nad tym przedmiotem [...] postanowiono: ani utworów wyraźnie sprośnych,
ani utworów widocznie nieludowego pochodzenia, chociaż za takie uchodzących, na przyszłość
nie drukować w »Zbiorze Wiadomości«; lecz nie zaprzeczając im właściwej wartości jako
materyjału naukowego, ma się je składać i przechowywać w osobnych tekach dla przyszłego
użytku tych, którzy by z tego rodzaju materyjałów etnograficznych zamierzali wyciągnąć coś
zajmującego i pożytecznego dla nauki. Utwory zaś, chociaż rubaszne, lecz nie zbyt rażące, mają
być drukowane z zachowaniem właściwych sposobów osłaniających ich nagość; a utwory, których
autentyczność ludowa jest tylko niepewna, mają być podawane z właściwem zastrzeżeniem”
(Kopernicki 1884, s. CIV-CV).
27
A także: Ciszewski 1927, s. 5; Uspieński 1985, s. 267. Także w kręgach seksu najzupełniej
profesjonalnego dbano o to, by nie naruszał on świętości. Wedle relacji zachodnich wojażerów
wizyta w domu publicznym miała rozpoczynać się tym, że dziewczyna odmawiała modlitwę, po
czym odwracała ikonę – z reguły wizerunek Nikoły, wiszący w każdym pokoiku – stroną frontową
do ściany i zasłaniała ręcznikiem; po wyjściu gościa odwracała ją na powrót i ofiarowywała świecę
(Stern, 1908; u tegoż autora informacje na temat kastracji religijnej w sekcie skopców, patrz też
Szumowski 1946). Zasłanianie domowego ołtarzyka na noc, by nie obrażać świętości pożyciem
płciowym, jest praktykowane także w Mongolii.
28
A także: Stern 1908, s. 503-504; próbki materiału pozaeuropejskiego ze wszystkich konty-
nentów – Roux 1994, s. 116-118; w interpretacji tego autora stoi za tym męski lęk przed deflo-
racją, a w istocie – jak zawsze w zebranym przezeń materiale – przed krwią, i to „krwią najgorszą,
tą, która wydobywa się z brzucha kobiety”, s. 115.
29
Por. panujący w średniowiecznej Europie Zachodniej zwyczaj zamykania łaźni i domów
publicznych (prostibulum) w Wielkim Tygodniu i na Boże Narodzenie (Rossiaud 1978, s. 4).
Skądinąd, współżycie seksualne jest też zabronione w dniach ramadanu.
marchwi czy pietruszki (będą one raciate – Gustawicz 1882, s. 27730). Nie-
bezpieczne ma być też pokazywanie nagiego ciała w czasie burzy (DWOK
34, s. 159).
Liczniejsze od zakazów magicznych związanych z seksualnością człowieka
są przepisy zabraniające kontaktu z przejawami płodności zwierząt, a nawet
roślin; nie wydaje się jednak, by ich podstawą były te same wyobrażenia. Są
to zakazy zapładniania zwierząt gospodarskich, nasadzania drobiu na jaja,
a wreszcie siewu i chodzenia do pomieszczeń z ziarnem siewnym, obowiązu-
jące w kulturze ludowej w określone dni w roku, przede wszystkim w dzień
Zwiastowania Matki Boskiej (25 marca) oraz w Wigilię i Boże Narodzenie.
Będą one szczegółowo rozpatrzone później.
30
A także: Siarkowski 1885, s. 39; Majewski, Jarecki 1903, s. 155 za Gustawiczem.
31
A także: DWOK 20, s. 131; 48, s. 88; 54, s. 292; Bystroń 1916a, s. 27 i 41; Matczakowa
1963, s. 137; KLW 1964, s. 111.
„Nie tak łatwo znajdzie się rzecz, która by dziwniejsze skutki wydawała, jak
czyszczenia miesięczne. Za zbliżeniem się ich (kobiet mających miesiączkę)
kwaśnieją moszcze, dotknięte zboża stają się płonnemi, obumierają szczepy,
wypalają się rośliny ogrodowe, owoce drzew, pod którymi siądą, opadają; blask
zwierciadeł, skoro tylko w nie wejrzą, przyćmiewa się; ostrość żelaza, jako
też białość słoniowej kości niknie; pszczoły w ulach wymierają, miedź także
i żelazo rdza natychmiast trawi i nabierają one brzydkiego smrodu; psy liżąc
ją (miesiączkę), wpadają w wściekłość, a ukąszenie ich zaraża nieuleczoną
trucizną [...]. A złe takowe, co 30 dni w kobiecie się zjawia, po 3 zaś miesią-
cach obficiej; u niektórych częstokroć w miesiącu, u innych znowu nigdy;
ale takie nie rodzą, albowiem jest to materya do tworzenia człowieka, w któ-
rą nasienie męskie zbiera się na kształt zsiadłego mleka, i z czasem życie
i ciało przybiera. Kiedy zatem ciężarne kobiety mają miesiączki, rodzą się sła-
be, albo też nie mogące żyć i ropiste płody” (Pliniusz Starszy 1845, s. 49-50,
ks. 7, par. 13).
Przepisy rytualne, określające kobietę miesiączkującą jako nieczystą i za-
braniające kontaktu z nią, znane są w wielu kulturach, archaicznych i współ-
czesnych (zaraz przedstawię też analogiczne wyliczanki, o dwa tysiące lat
32
A także: Witanowski 1893, s. 275; Piątkowska 1897, s. 801-802; Rokossowska 1899, s. 155;
Witowt 1904, s. 49, aczkolwiek w samych motywacjach pojawiają się zupełnie inne skojarzenia,
np. pieca z czyśćcem i duszami zmarłych – DWOK 33, s. 74; Podbereski 1880, s. 69; Udziela
1890, s. 127.
33
Imponująco obszerna, przeglądowa rekapitulacja tych debat – Schlehe 1987; krótki rys kry-
tyczny w redaktorskim wstępie do Buckley, Gottlieb 1988.
wręcz tworzone. Nie pierwszy to raz, kiedy w tabu uwidacznia się jakaś nie-
przezwyciężona ambiwalencja, z tą różnicą, że tym razem była ona przez ba-
daczy zupełnie ignorowana, znikała w stereotypowym, jednoznacznie nieczy-
stościowym odczytaniu, które ignoruje wielość lokalnych wariantów.
Z drugiej strony jednak spojrzenie rewizjonistyczne nie powinno ignoro-
wać aspektu nieczystościowego tam, gdzie on jawnie istnieje. Oto np. zdarza
się, że jako dowód niesłuszności tradycyjnego negatywnego wartościowania
menstruacji przywołuje się przypadki pozytywnego jej kwalifikowania w tej
samej kulturze – czy to jako społecznego sygnału dojrzałości matrymonialnej,
czy też jako znaku płodności, np. w magii (tamże, s. 31-35). W rozpędzie argu-
mentacyjnym zapomina się, że w dwóch różnych podsystemach symbolicz-
nych tej samej kultury menstruacja może funkcjonować z przeciwstawnymi
znakami, że zakaz nie wyklucza użytku magicznego, a czasem go wręcz wspo-
maga. Niech ta koniunkcja będzie kolejnym przypomnieniem, by symboliki
ciała nie widzieć jednowymiarowo, że nie ma sensu wychodzić od jakiejś jed-
nej, zdeterminowanej jakoby biologicznie symboliki miesiączki. Skądinąd, ję-
zyk angielski dobrze oddaje taką domniemaną jedność i jedyność przez użycie
rodzajnika określonego: „the symbolism of...”. Z owego „the” trzeba zatem raz
na zawsze zrezygnować.
Pożegnanie ze stereotypami przychodzi z łatwością, kiedy blednie atrak-
cyjność ich scjentystycznej podbudowy, bowiem akurat tak motywowane spo-
śród całej triady wyjaśnień tabuizacji miesiączkowej – symbolicznych, społecz-
nych i praktycystycznych właśnie – zestarzały się najszybciej (pomijam teorie
czwartej grupy, psychoanalityczne, jako niesprawdzalne). Dotyczy to wzmian-
kowanych już w rozdziale drugim głośnych niegdyś tez eksperymentatorów
medycznych Beli Schicka i Davida Machta, dowodzących, że kobieta men-
struująca wydziela przez skórę i wydycha „menotoksyny”, które powodują
więdnięcie kwiatów i zatrzymywanie fermentacji piwa (czego nie potwierdziły
późniejsze eksperymenty – Delaney i in., 1976, s. 31). Twierdzenie to pod-
chwyciła chętnie etnologia okresu międzywojennego i pokutuje w całkiem nie-
dawnych, nawet poważnych i rozbudowanych hipotezach, dowodzących, że
skoro to woń krwi miesięcznej odstraszała zwierzynę łowną, konsekwencją jest
nie tylko izolacja menstruujących, ale cały podział pracy społeczeństw archaicz-
nych, niższa pozycja kobiety itd. (debatę tę, jak i inne kontrowersje, dobrze
referuje Schlehe 1987, zwł. s. 88-93; w kontekście niniejszej pracy nie widzę
potrzeby wdawania się w dyskusję z tezą, że reguły konstrukcji gmachu orga-
nizacji społecznej, w tym religii, wynikają z jednej, niepewnej, obserwacji
fizykalnej).
Jeszcze nie tak dawno badacze decydujący się na przekrojowe studia mię-
dzykulturowe wiązali tabu menstruacyjne ze wszystkimi możliwymi elemen-
tami kulturowymi, przyjmując typowo cross-kulturalistyczne, dogmatyczne
założenia w rodzaju: „jeśli tabu seksualne w czasie menstruacji jest efektem
odrazy do wydzielin i odchodów, to w zestawieniach międzykulturowych po-
winna ujawniać się jego korelacja z intensywnym treningiem higienicznym”
– by ku swemu zaskoczeniu przekonać się, że korelacja ta jest zerowa (Stephens
1967, s. 77-78 i inne prace tego autora). Konkludowali zatem, że natura tabu
menstruacyjnego – podobnie jak tabu poporodowych – jest nadal niejasna,
zapewne wiąże się z lękiem kastracyjnym i motywem vagina dentata, ale
„problem musi być nadal badany” (Levinson, Malone 1980, s. 153-162).
Wszystkim takim tezom i mniemaniom dobrze zrobi feministyczne prze-
wietrzenie. Kiedy jednak pójdziemy dalej ścieżką zwątpienia, zejdziemy z wy-
deptanej drogi pewników, mogą rozpaść się przekonania najoczywistsze. W ich
kwestionowaniu (jako męskocentrycznych, zachodnich stereotypów) posunię-
to się już tak daleko, że zanegowano tak elementarne sformułowania, jak to
o naturalnej cykliczności miesiączkowania, co postawiło pod znakiem zapyta-
nia bazujące na takich założeniach rozumienia tekstów kultury.
Oto np. w swej interpretacji indiańskich (południowoamerykańskich) mi-
tów o menstruacji Claude Lévi-Strauss wychodzi od dość oczywistej konstatacji,
że zakazy tego okresu mają głównie charakter izolacyjny, w tym także chronią
kobietę przed nią samą (nie wolno jej dotykać własnego ciała, musi używać
specjalnych skrobaczek, widelców itp.). Autor ten wprowadza rozróżnienie
na ciało biologiczne i kulturowe, przy czym to drugie powinno być okresowo
chronione przed wyładowaniem, grożącym od tego pierwszego, „gdy ładunek
jednego z biegunów wzrośnie tak bardzo, że muszą być użyte izolatory, by za-
pobiec krótkiemu spięciu” (Lévi-Strauss 1969a, s. 336; 1978, s. 500). Jak pi-
sał przywoływany przezeń Frazer, skutkiem tych zakazów jest „utrzymanie
dziewczyny w tym okresie w stanie jak gdyby zawieszenia między ziemią
a niebem” (1962, s. 471). Wedle Lévi-Straussa chodzi tu o utrzymanie kobie-
ty w stanie pośrednim w jeszcze jednym sensie: czasowym. Wspomniane
mity na temat menstruacji mają bowiem przestrzegać przed dwiema skrajnoś-
ciami: nadmiarem cykliczności (za częste miesiączki) i jej brakiem (ich zatrzy-
manie). Pośredniość – regularna cykliczność – jest zatem ideałem formuło-
wanym przez mit i osiąganym przez zakaz.
Może się to wydawać konkluzją „naturalnie” uzasadnioną, ale przecież
w nowszych podejściach sugeruje się, że w społecznościach archaicznych mie-
siączkowanie było zjawiskiem nieregularnym i rzadkim, a to ze względu na
34
A także: Skultans 1970, s. 648; Delaney, Lupton, Toth 1976, s. 8-9.
35
A także: DWOK 42, s. 392; R.T. 1890, s. 390; Świętek 1893, s. 604; Federowski 1897,
s. 374, 377, 381-382; Krček 1898, s. 227; Witowt 1904, s. 49; Schnaider 1912, s. 198; Dwo-
rakowski 1935, s. 6-7 i 14; Malicki 1947, s. 78; Kotula 1962, s. 171, 231; Dworakowski 1964,
s. 141, 192; Jastrzębska 1965, s. 149.
36
Zamiast materiału etnograficznego zacytujmy pisarza: „Kiedy jednak młoda kasztelanka
otworzyła usta i kapłan położył hostię na jej długim, cienkim języku, opłatek zamienił się w węża.
Dziewczyna wypluła go i krzyknęła, a ksiądz z wściekłością nakazał jej natychmiast opuścić
kaplicę: sam Bóg poświadczył tę obrazę, żadnej kobiecie w stanie nieczystym nie wolno przestąpić
progu świątyni, a co dopiero przyjmować ciało Chrystusa; dziewczyna krzyczała z przerażenia,
a ksiądz ryczał na nią: – Menstruacja to nic innego, jeno przechodzenie demona przez zepsute
ciało Ewy!” (C. Fuentes, Terra Nostra). Z sądem tym zgodziliby się zapewne nowogwinejscy
Arapeszowie, których boski przodek opuścił ziemię na widok grudki krwi menstruacyjnej (infor-
macja od dr. Wojciecha Bębna).
37
Identycznie brzmi przekonanie zasłyszane przeze mnie pod klasztorem kamedułów na pod-
krakowskich Bielanach jako wyjaśnienie zakazu wstępu dla kobiet: gdyby na posadzkę tamtej-
szego kościoła upadła kropla krwi menstruacyjnej, byłby on nieczysty przez rok.
38
Białoruś – Federowski 1897, s. 358; Nikiforovskij 1897, s. 134.
39
A także: Kantor 1914, s. 215; Malicki 1947, s. 87; Jastrzębski 1961, s. 140; Drozdowska
1963, s. 119; Jastrzębska 1965, s. 149.
40
A także: DWOK 22, s. 64; 24, s. 268, 281; 26, s. 201; 40, s. 116; Matlakowski 1896, s. 205;
Toeppen 1892, s. 768; Dworakowski 1935, s. 71.
41
Przejawem tego utożsamienia w sferze zakazów niech będzie to, że zakazy noszenia ozdób
na stroju występują w tych samych momentach, co zakazy czerwieni: wymieniony zakaz noszenia
korali i biżuterii podczas pogrzebu, nakładania „ozdób błyszczących” do ślubu, „guzików błysz-
czących” w stroju połaźnika itp. (Federowski 1897, s. 284; Kosiński 1904, s. 67).
42
A także: Kosiński 1904, s. 57; podobnie w Serbii, Bandić 1980a, s. 300. Por. spostrzeżenie
Pietkiewicza o chłopie poleskim, który „umywa się codziennie czystą zimną wodą, bez mydła, ale
tylko dlatego, że nie umywszy się, grzechem jest spożywać chleb, a nawet tknąć go nieczystą ręką;
toteż umywanie się ma poniekąd charakter obrzędowy” (1938, s. 86, 275).
wydzielanie, rozkład. Dotyk jest wrogiem sacrum nie tylko dlatego, że zanie-
czyszcza. Jak powiedział Roland Barthes, „rozumujący dotyk ze wszystkich
zmysłów ma największą moc demistyfikacji” (1970, s. 80).
Liczne zakazy potwierdzają niedotykalność przedmiotów sakralnych, a tak-
że osób w sytuacji początkowej lub przejściowej, które izolowane są rękawicz-
kami, chustami itp. Stajemy tu znowu przed interpretacyjną ambiwalencją:
czy doktorant uniwersytecki, ubrany do przysięgi akademickiej w czarną togę,
musi jeszcze włożyć rękawiczki dlatego, że dotknie palcami uczelnianej świę-
tości, berła rektorskiego, czy też dlatego, że sam jest wyodrębniony, wydzie-
lony, nieczysty?
Racje zakazów są z reguły dwoiste i trudno orzec, której ze stron war-
to oddać pierwszeństwo. Kiedy, jak gdzieniegdzie w dawnej Rosji, wkładano
zmarłego do trumny, biorąc go nie gołymi rękoma, ale w rękawicach (Barsov
1872, s. 304), to zapewne robiono tak nie tyle i nie tylko z lęku przed trupem,
lecz by uniknąć zbrukania nieboszczyka – działo się to przecież już po jego
umyciu. Uzasadnienia stojące za praktyką obrzędową i zakazem magicznym
są splątane, a potrzeba ich rozdzielania wynika ze szkolarskiego wymogu lo-
giki wywodu, co nie zawsze oznacza lepsze zrozumienie rzeczywistości w jej
konkretnym zapisie.
Najbezpieczniej będzie więc zacząć od tych zakazów dotykania, które wy-
raźnie izolują osobę w stanie przejścia, jak np. obowiązujące fryca w trakcie
wyzwolin zakazy przyjmowania czegokolwiek z czyichś rąk, wzmocnione zaka-
zem śmiania się i rozmowy (DWOK 3, s. 239). Czy taka prosta, wyłącze-
niowa interpretacja wyjaśni jednak do końca zapis z Pomorza, że po żniwach
„gospodarz i jego żona sami, milcząc, w wełnianych rękawiczkach zdejmują
snopy z wozu” (Bystroń 1916b, s. 46), albo przytaczana przez Czesława Her-
nasa obserwacja Stefana Garczyńskiego, że „chłop pod Wrocławiem i Gdań-
skiem w XVIII wieku orał... w rękawiczkach, czego przecież Garczyński nie
wyczytał w Mickiewiczu” (Hernas 1965, I, s. 80). Podobne zapisy: „chłop niech
sieje owies w rękawicach i w kożuchu, a będzie go zbierał w koszuli” (DWOK
48, s. 51); sznur do niewodu przywiązywać przez kożuch lub w rękawicach
(Znamierowska-Prüfferowa 1947, s. 13).
Bystroń interpretował w swej wyłączeniowej konwencji nawet ludowe tłu-
maczenie zwyczaju zżynania kłosów przepiórki: „związują bez chusteczkę, nie
gołą ręką, a to dlatego, że tak Pan Jezus postanowił i ksiądz też trzyma mon-
strancję nie gołą ręką, lecz bez sal” (przez szal) (Bystroń 1916b, s. 45, cytat
poprawiam za źródłem – Rumelówna 1903, s. 693). Słuszniej uogólnił Hernas:
„prawdopodobnie rzeczywistym powodem przywdziewania rękawiczek [...]
43
A także: DWOK 49, s. 100; 51, s. 69; Gustawicz 1881, s. 110; Federowski 1897, s. 351;
Brückner 1902, s. 60; Majewski, Jarecki 1903, s. 167; Kosiński 1904, s. 20; Dworakowski 1964,
s. 198.
44
A także: Magiera 1900, s. 55; Malicki, Sujka 1981, s. 67-68.
w ogóle coś żywego [...] to nie należy przekazywać ich nowemu gospodarzowi
gołymi rękami: nie będą się płodzić. W takim wypadku [...] przekazuje się to,
co kupione, »kosmatą« ręką, tzn. owiniętą w połę ubrania. Dla wyjaśnienia
można powiedzieć, że kosmate uważane jest za symbol bogactwa” (Uspieński
1985, s. 158, z Bogdanoviča).
Wspomniana kosmatość pojawia się powszechnie w opisach dziewiętna-
stowiecznych wesel – znów głównie ukraińskich – obok kilku innych środków
izolacji, poczynając od momentu powitania pary młodej przez rodziców dziew-
czyny po przyjeździe z kościoła. Tak przedstawia to migawka Józefa Ignacego
Kraszewskiego z podróży przez Wołyń, której opis pełen jest zresztą takich
celnych, oszczędnie zbudowanych spostrzeżeń: „wyszła świekra w wywróco-
nym do góry włosem kożuchu, co podobno ma oznaczać przyszły dla nowo-
żeńców dostatek, czyli nie wiem co zresztą. Wzięła flaszkę, piła wódkę przez
ręcznik, rzucała jej resztę przez siebie w tył, kieliszek stłukła o ziemię.
Wszystko to są dziś nie do wytłumaczenia symbole” (Kraszewski 1985, s. 238).
Prawda, że znakomicie brzmią te lapidarne zdania? Tylko z ostatnim z nich
przyjdzie się nam nie zgodzić.
Łukasz Gołębiowski jest bardziej od Kraszewskiego prostoduszny w swym
rozumieniu symboliki ukraińskiego (zadniestrzańskiego) wesela: „Za powro-
tem od ślubu matka z ożogiem wybiega, nakrytą mając głowę wywróconym
do góry kożuchem. [...] Kożuch wywrócony życzenie obfitości snać oznacza,
aby im się pleniły zboża tak gęste jak włos w kożuchu” (Gołębiowski 1830,
s. 216).
Z takim samym autentycznym (niebędącym wynikiem spekulacji bada-
cza) komentarzem na temat symboliki pojawia się kożuch jako strój różnych
osób biorących udział w weselu, zwłaszcza białoruskim i ukraińskim, choć
wzmianki są też w materiałach z ziem etnicznie polskich. Oprócz matki pan-
ny młodej bywa w niego odziany także jej ojciec, rzadziej pan młody, niekiedy
inni weselnicy (DWOK 6, s. 61, 9545).
Przekazy te nie wymagają komentarza w świetle ustaleń Borysa Uspień-
skiego na temat płodnościowej semantyki kożucha w mitologii i obrzędowości
wschodnich Słowian (Uspieński 1985, s. 153-158, 239-250). Trzeba także
wziąć pod uwagę, że zakładanie kożucha i siadanie na nim mają zapewnić
powrót do sytuacji początkowej, do natury (patrz rozdział następny). Za przy-
45
A także: DWOK 33, s. 257; 35, s. 98, 110; 49, s. 371; 52, s. 187, 196, 206, 209, 214, 235,
239, 246, 253, 264; 56, s. 311, 372; Roszkiewicz, Franko 1886, s. 21; Tomaszewska 1886, s. 72;
Kolessa 1889, s. 139; Biegeleisen 1893, s. 494; Siewiński 1904, s. 64; Kowalewska 1900, s. 423;
Schnaider 1911, s. 153.
46
A także: DWOK 29, s. 280; 33, s. 216, 269; 49, s. 327, 367, 425; 52, s. 197, 234, 290;
Gołębiowski 1830, s. 79, 211; Staszczakówna 1961, s. 344.
47
DWOK 35, s. 107; 52, s. 275; Popowski 1882, s. 41.
48
A także: Federowski 1897, s. 363; Świętek 1904, s. 121.
49
A także: Gustawicz 1882, s. 220; Kosiński 1904, s. 42; Klinger 1926, s. 83; Witkoś 1977,
s. 140.
jak też wtedy, gdy drób siedzi na jajach (Federowski 1897, s. 353; Pietkie-
wicz 1938, s. 60, 171).
Biologiczność powiązana z wonią ma, by tak rzec, charakter zwrotny – na
równi z zapachem zakazy obejmują też węch: nie wolno wąchać ziół i leków,
bo stracą siłę leczniczą, ani kwiatów rosnących na cmentarzu, gdyż straciłoby
się węch na zawsze (Siarkowski 1885, s. 3450). Zakaz wąchania nałożony jest
też na moment początków – ciężarna nie powinna reagować na nieprzyjem-
ne zapachy (żyd., Lilientalowa 1905, s. 161).
I wreszcie przykład zakazu wąchania w momencie, który bez wątpliwości
można uznać za punkt przejścia: nie należy wąchać naczynia przesiąkniętego
zapachem, jeśli chce się go usunąć – trzeba tylko je wypłukać, inaczej zapach
nie zniknie (Kopernicki 1887, s. 204). Po raz kolejny spotykamy się z przypad-
kiem zaniechania działania w momencie, gdy ma się dokonać zmiana.
50
A także: ukr. – R.T. 1890, s. 390; Toeppen 1892, s. 792; Wereńko 1896, s. 108; Kosiński
1904, s. 45; żyd. – Lilientalowa 1904, s. 111; zakaz powszechny w materiale europejskim
– Fischer 1921, s. 352-354. O tym, że zakaz ten nie bazuje na prostym przekonaniu o uśmier-
cającej mocy tego, co cmentarne, przekonało mnie w trakcie wyprawy w głąb malajskiej dżungli
skierowane pod moim adresem pouczenie, że wieczorem w lesie nie wolno mówić o zapachach.
NARUSZENIE TABU
I POCZĄTKI ŚWIATA SKALANEGO
I Wydalanie
1
A także: Piątkowska 1889, s. 491; Federowski 1897, s. 294; Udziela 1898, s. 150; Schnaider
1907, s. 204; Pietkiewicz 1938, s. 31, 229, 275; Jastrzębski 1961, s. 138.
2
A także: Świętek 1904, s. 121; Świątkowski 1950-1951, s. 557.
3
A także: Świętek 1893, s. 559; Magierowski 1889, s. 160; Magiera 1900, s. 57.
4
A także: Toeppen 1892, s. 773; Świętek 1893, s. 559; Federowski 1897, s. 375.
II Hermeneutyka nieprzyzwoitości
5
A także: Poszukiwania 1891, s. 645; Jastrzębski 1961, s. 140; Drozdowska 1963, s. 119;
Jastrzębska 1965, s. 149; Witkoś 1977, s. 69.
6
A także: Matyas 1893, s. 142; Piątkowska 1898, s. 419; Schnaider 1912, s. 199; Stelma-
chowska 1933, s. 186.
7
A także: Knoop 1894, s. 723; Jaskłowski 1904, s. 79; łuż. – Černy 1896, s. 56.
Jeśli komuś jako pierwsze przyjdzie na myśl nazwisko Frazera, to nie bę-
dzie daleki od prawdy. W swoich interpretacjach mitów stworzenia krążył on
wokół tego problemu, biorąc za przedmiot dociekań przekaz biblijny i przy-
kładając do niego zbieżne elementy światowych mitologii; najbardziej do ta-
kiego ujęcia zbliżył się w grubych tomach Belief in Immortality and the Worship
of the Dead (1913, s. 60) i Folklore in the Old Testament (1918, I, s. 45). Na
podstawie materiału światowego Frazer wyróżnił cztery grupy mitów o pocho-
dzeniu śmierci:
– „Dwaj wysłannicy” – bóstwo naczelne wysyła dwójkę zwierząt (typu żółw
i zając), każde z inną decyzją w kwestii nieśmiertelności, przy czym przez opie-
szałość tego szybkiego, niosącego w zamyśle dobry przekaz, jako pierwsze
przybywa to wolniejsze;
– „Przybywanie i ubywanie księżyca” – księżyc umyślnie przekręca komu-
nikat na temat analogii między jego odradzaniem a losem człowieka (zamiast
powiedzieć „tak jak ja umieram i zmartwychwstaję po trzech dniach, tak i wy
będziecie”, mówi „tak jak ja nie zmartwychwstaję...”);
– „Wąż i zrzucanie skóry” – zwierzę podstępem odbiera człowiekowi dar
odradzania się;
– „Bananowiec” – człowiek wybiera z wygodnictwa pożywienie miękkie,
takie jak banan, czyli owoc rośliny umierającej po jego wydaniu, zamiast poży-
wienia twardego a nieśmiertelnego, jak kamienie.
Frazer, wyławiając w takich mitach punkty zbieżne z przekazem biblijnym,
w oczach tego autora niewytłumaczalnie okrutnym, „zrekonstruował” to, co
wydawało mu się pierwotną wersją tekstu Księgi Rodzaju: tworząc ludzi Bóg
postanowił dać im wybór między śmiertelnością i nieśmiertelnością; zasadził
w raju dwa drzewa i posłał węża z wiadomością, że jeść mają z Drzewa Życia;
wąż zmienił przekaz, bo chciał zyskać nieśmiertelność dla siebie – odtąd co
roku zrzuca skórę i odmładza się, a człowiek jest śmiertelny.
Jak widać, „rekonstrukcja” ta była co najwyżej autorskim dopowiedzeniem
sensu biblijnego przekazu i w tym celu Frazer wykorzystał podstawowe ele-
menty znaczeniowe wszystkich czterech typów, dobrze czytelne zwłaszcza
w materiale afrykańskim8. Element seksualny nie jest tu wcale wydobyty.
Kropkę nad „i” postawili dopiero uczeni niemieccy, Wilhelm Schmidt (znany
zwolennik tezy o pierwotnym monoteizmie) i Konrad Theodor Preuss. W sło-
wach „aktywność płciowa i śmierć pozostają w swego rodzaju związku wza-
jemnym. Wprowadzenie śmierci jest zarówno w Biblii, jak u Indian Kalifornii
8
Przekonują o tym teksty: Baumann 1936; Abrahamsson 1951; Piłaszewicz 1978.
9
Obfitą bibliografię podają skłaniający się ku temu zdaniu Buber 1968, s. 16-18 i Westermann
1966, s. 328-333; podobne obiekcje, ale nieumotywowane, wyrażają Le Goff, Truong 2006,
s. 41-43.
10
Było to stanowisko wielu ojców Kościoła, patrz obszerne opracowania: Williams 1927;
Harnack 1931, III, s. 51; najnowszą literaturę podaje Wheeler 2004, zwłaszcza dotyczącą teologii
islamskiej, która – jak już widzieliśmy – zupełnie jednoznacznie odczytywała Upadek; argumenty
filologiczno-biblistyczne – patrz Gordis 1935, s. 86-90; odczytanie etnologiczne w języku opozycji
binarnych proponuje Leach 1971; psychoanalityczne identyfikowanie jedzenia z aktem płciowym
– Levy 1917-1919, s. 19-22.
11
„W inne zaś dni kopią dołek na stopę głęboki za pomocą owego do motyki podobnego
toporka, którą otrzymuje każdy nowo wstępujący [do wspólnoty], zakrywają dołek szatą wierzch-
nią, aby światła bożego nie obrazić. Dla załatwienia tej potrzeby obierają zawsze miejsce zupełnie
ustronne. A chociaż wydzielanie odchodów jest rzeczą człowiekowi przyrodzoną, mimo to uwa-
żają się za zanieczyszczonych i potem zaraz się myją” (Józef Flawiusz 1906, s. 144).
12
Jedyny cokolwiek zbliżony motyw w polskim folklorze: o kleszczu, co nie ma rzyci lub du-
pecki, bo pożyczył ją kiedyś słowikowi (DWOK 57, s. 1250; Ulanowska 1884, s. 294; Poszukiwania
1901, s. 79; jego pogłos DWOK 3, s. 196).
13
Motyw dziewcząt, które ze zdziwieniem oglądają podczas kąpieli wydłużony przedmiot bez
właściciela (jak w DWOK 41, s. 253-259) albo same mogą odłączać swoje organa płciowe, z po-
wodzeniem może mieć proweniencję mityczną, choćby była to mitologia obsceniczna. Pojawia się
on np. w związku z Wakdjunkagą, słynnym triksterem Winnebago, który swym odłączonym
fallusem napastuje dziewczęta w kąpieli, a na straży ogniska stawia na noc swój odbyt (Radin
1956, s. 22). Identycznie na straży ognia stawia swą clitoris bohaterka mitu melanezyjskiego,
w którym również pojawia się motyw fallusa i dziewcząt w kąpieli (Malinowski 1980, II, s. 479-
-480). Można w tym widzieć wyobrażenie mitycznych początków jako okresu o nieustabilizo-
wanym porządku cielesnym, przemienione w tekst humorystyczny.
14
Np. ukraińska bajka o żołnierzu, który rozśmieszył królewnę, za co otrzymał jej rękę (kla-
syczna Proppowska Nieśmiejana, tyle że wyrażona w kodzie skatologicznym, a nie erotycznym)
kończy się formułą: „I tak ony żyły, żyły, pirwałys im w sraci żyły, taj powymirały” (Hnatjuk
1912, s. 377).
15
Odpowiedź koncentruje się na fizjologicznym konkrecie: Adam przypadkiem upadł na Ewę,
anioł zaś na Boże polecenie położył mu wtedy węgielek na sraku (Hnatjuk 1912, s. 418), lub też
– bardziej mitologicznie – węgielek ten spadł z przelatującego żmija, smoka ziejącego ogniem
(Serbia – „Anthropophyteia” 1, s. 180), albo że to pszczoła ukąsiła Adama i tak nauczyła go właś-
ciwych ruchów (Pomorze – „Anthropophyteia” 5, s. 353-354).
miast potem oboje wypróżnili się, tak obficie, że zatarasowane zostały wrota
i pierwsi rodzice nie mogli już powrócić do rajskiego ogrodu („Kryptadia” 11,
s. 132).
O tym, że podobne opowieści nie muszą mieć charakteru skatologicz-
nego, świadczy muzułmańska legenda tadżycka o Adamie i Ewie. Pszenica
miała w raju ziarna wielkości dyni, oni zaś nie znali jej smaku, nie musieli
bowiem nic jeść. Szejtan pragnął, aby ich wygnano, ale na straży raju stały
wąż i paw. Szejtan, namówiwszy węża, by go połknął, wszedł do raju, po czym
odciął od rajskiego ziarna pszenicznego znaczny kawałek (ślad po tym pozostał
do dziś) i nakłonił Adama i Ewę do jego zjedzenia. Natychmiast potem oboje
zanieczyścili raj, Bóg zaś wygnał ich, a po 40 dniach tułaczki dał im za pośred-
nictwem archanioła Gabriela pług, woły, naukę (Rachimov 1957, s. 182).
Zestawienie tych dwóch tekstów wytycza niejako ekstrema, między który-
mi trzeba teraz szukać pomostów, tak by udowodnić, że nie są to tylko przy-
padkowe aberracje. Zwłaszcza tego drugiego przekazu nie traktujmy jako nie-
zwykłość – kompetentna kwerenda odnalazłaby zapewne więcej takich tekstów,
funkcjonujących na różnych obszarach świata islamu. W takim przekonaniu
upewniają dwie wzmiankowane już okoliczności: pierwsza to obecność ana-
logicznych rozważań w średniowiecznej islamskiej teologii, druga to szczęśliwe
odszukanie jednostkowego przekazu w terenie, w bułgarskich Rodopach.
Wspominałem już w rozdziale pierwszym, że islam wypracował niemało
spekulacji teologiczno-prawnych, służących identyfikacji czynności zabronio-
nych, bo nieczystych, uzasadnianiu właściwego sposobu oczyszczania itp. Jest
tam także mowa o tym, że roślinna dieta raju nie powodowała konieczności
wydalania, które zaczęło się od zjedzenia owocu „tego drzewa” (Wheeler 2004,
s. 101-103)16.
A teraz ślad etnograficzny, terenowy: z ciekawej pracy Magdaleny Lu-
bańskiej dowiadujemy się, że te same wątki funkcjonują i dziś wśród buł-
garskich wyznawców islamu, odgrywając przy tym istotną rolę w procesie
uzasadniania i dowartościowania własnej religii na tle wiary sąsiadów chrześ-
cijan. Oto okazuje się, że w najpoważniej deklarowanych przekonaniach reli-
gijnych pojawia się taki motyw: zjadanie przez Adama i Hawwę w raju owoców
dozwolonych nie powodowało konieczności wydalania, natomiast zjedzenie
owocu zakazanego skończyło się nie tylko wypróżnieniem, ale też pomazaniem
przez prarodziców ciała, które pokryte było włosami i odtąd w tych miejscach
16
To Mahomet miał powiedzieć, że w ogrodzie Eden nie było oddawania moczu ani kału; teo-
logowie islamu spekulowali, że działo się tak wskutek niejedzenia mięsa i braku roślin uprawnych;
dlatego wolni od defekacji mieli też być Żydzi na pustyni, żywiący się niebiańską manną (Wheeler
2004, s. 101-103, literatura źródłowa odpowiednio w przypisach 42 i 52-53).
trzeba je zasłaniać i obmywać, jak to nakazują przepisy islamu. „Po tym jak
[Adam i Ewa] zgrzeszyli, musieli iść za potrzebą. Ale [przedtem] tam jedli ta-
kie owoce, po których nie musieli [wydalać]. I gdzie teraz mieli to zostawić?
Tam jest czysto, nie ma tam takich rzeczy [...] i wzięli, i zaczęli je wcierać tutaj
[rozmówczyni pokazuje] w głowę, pod pachami, we wstydliwe miejsca. [...]
I dlatego teraz to jest grzech i włosy są z grzechu. I nie powinny być widoczne
u kobiety. Kobieta zjadła cały owoc i zaczęła najpierw je wcierać w głowę, pod
pachy, we wstydliwe miejsca. A mąż tu [pokazuje] pod głową i zobacz, jak się
teraz golą, żeby tego nie było” (Lubańska 2007).
Czy odnajdziemy podobne teksty w polskim folklorze? Wydaje się, że są
takie, które, choć różne, wykazują pewne ideowe pokrewieństwo: „Dawni, to
kłosie na życie było pełne, aże do ziymi. Ale raz jedna kobita żyna na polu
i dziecko ji sie, za pozwoleniem, sfajdało. Tak ona, zamiast coby go otrzyć
trawom, otarła go zbożem. Tak św. Piotr powiada do Pana Jezusa: »kiej oni
tak nie szanujom daru bożygo, to im Panie odbierz«. Tak Pan Jezus wzien
i zesmyknon kłosko renkom i ostało ino tyla co w garści. Tak znowu św. Piotr
prosi Pana Jezusa, coby aby la psa i la kotka ostawił. I tyla ino ostało. I my
s tego tera musiymy żyć” (Ciszewski 1887, s. 63-64).
Kilkanaście podobnych tekstów, zapisanych przez rodzimą folklorysty-
kę, grupuje Krzyżanowski pod hasłem „Chciwa baba (zmniejszone kłosy)”
(nr T.2635, warianty białoruskie – Federowski 1897, s. 170); mają też swo-
je międzynarodowe odpowiedniki (zgrupowane w Motif-Index pod numerem
C.851.1.1). Ich strukturę wyznaczają następujące punkty: „Święty (a Chrystus,
b Matka Boska [albo, co znamienne, Pan Bóg]) zmniejsza kłosy, które pier-
wotnie pokrywały całe źdźbło i karze w ten sposób gospodynie za c podcie-
ranie dziecka podpłomykiem [lub wytarcie mu nosa], d robienie ze zboża
mioteł, e odmówienie wędrowcowi posiłku; f Matka Boska pozostawia kłos
długości dłoni, lub g tyle, by wystarczyło dla psa i kota” (Krzyżanowski 1963,
II, s. 187).
Wprawdzie częste wspominanie w nich „pieska i kotka” sugeruje, że wy-
wodzą się ze źródła o charakterze np. legendy religijnej, niemniej struktura
mityczna jest wyraźna. Pozwolę sobie na pewien eksperyment myślowy, z góry
zastrzegając, że nie traktuję go zupełnie serio i prowadzę niejako w trybie
przypuszczającym. Uznajmy powyższy tekst za mit i spytajmy, o czym mówi.
Na pozór jest to opowieść o utracie „raju zbożowego” w wyniku nieposza-
nowania chleba. Ale warto znów przypomnieć przestrogę, że mity nie orzekają
o jednej rzeczy, ale ustalają relacje między różnymi zjawiskami, łącząc większą
liczbę składników: mit jest nie tylko opowieścią, jak powstała dana rzecz, on
rozrysowuje siatkę relacji dla wielu takich obiektów.
17
A także: Federowski 1897, s. 149; Poszukiwania 1903, s. 96.
18
Materiały podają Udziela 1898, s. 138; Kuchta 1926, s. 43; Krzyżanowski 1963, II, s. 20
(T. 1150); Staszczak 1978, s. 106; przypadek innego herosa kulturowego, smokobójcy św. Je-
rzego – Perczak 1972.
V Eufemizmy i ambiwalencje:
gdy zakaz tabuizuje sam siebie
19
A także: Gustawicz 1882, s. 306; Udziela 1886, s. 87; Toeppen 1892, s. 643; Kosiński 1891,
s. 46; Szyfer 1975, s. 26, 28, 51 – także w Zapusty.
(DWOK 8, s. 209). Szkoda, że nie wiemy nic więcej o tych złotych czasach
i o mechanizmie przełomu.
„Popularność grochu [jako cudownego środka na zapłodnienie w bajkach
rosyjskich] wiąże się z jego działaniem wzdymającym” – powiada Władimir
Propp (1976, s. 210; por. Uspieński 1985, s. 161). Kaszubskie powiedzenia
„obżarła sę grochu” albo „groch ją pączi” znaczą „zaszła w ciążę pozamał-
żeńską” (Sychta 1967-1976, I, s. 364). W folklorze groch imituje ciążę albo
mnogość potomstwa, dlatego obsypuje się nim młodych (DWOK 28, s. 165).
Na grochowinach powinny być poczęte dzieci, wierzono też, że żydzi jedzą
fasolę, aby mieć potomstwo (Witkoś 1977, s. 65)20. Kiedy wnosi się go ce-
remonialnie jako danie weselne, śpiewane są obsceniczno-erotyczne piosenki,
następuje mazanie się nim po twarzy i inne antyzachowania – bicie pięścia-
mi w stół, zaś z zewnątrz rzucane są w okna kamyki (DWOK 16, s. 15921).
Groch jest środkiem wyprowadzającym ze stanu harmonijnej wspólnoty – pod-
rzucony strąk powoduje zwadę (białoruskie – Kibort 1899, s. 391). W zagadce
pod słowami „okwaśniały groch” trzeba rozumieć odchody (Świętek 1893,
s. 661).
Już starożytna myśl religijna uznawała fasolę – na równi z grochem – za
przedmiot ambiwalentny. Była silnie tabuizowana. Pitagorejczycy (dla których
dieta – bezmięsna – była bardzo ważną częścią ideologii i praktyki) surowo
wzbraniali jej spożywania. Flamen Dialis, kapłan Jupitera, nie mógł jej jeść ani
nawet wymawiać jej nazwy. Jedzenia fasoli zabraniały też Wedy, bywała zaka-
zana w Egipcie i na rożnych obszarach Afryki (Andrews 1949, s. 276-280).
Częściowo zakaz można wyjaśnić tym, że dla starożytnych fasola miała
płciowy charakter: wyglądem przypomina jądra, a więc pobudza organy sek-
sualne, stając się przeszkodą na drodze rozwoju duchowego (Murr 1890,
s. 165-166); szybko rośnie i ma wiele ziaren, a więc symbolizuje płodność;
wzdyma, a więc „powoduje” ciążę. Liczne są wierzenia fantastyczne, wedle
których wyrastają z fasoli żeńskie lub męskie organy płciowe. Jak powiada
Marcel Detienne (1977, s. 49-51), idea spożywania „organów płodzenia”
była traktowana przez pitagorejczyków z podobną odrazą, co myśl o zjada-
niu rodziców.
20
Por. śpiewka weselna o pannie młodej, która: „ma wianuszek z krasi [kwiecia grochowego],/
wydęła się w pasie,/ ma wianuszek z kopru,/ co się ruszy to pru” itd. (DWOK 16, s. 120). Z dru-
giej strony trzeba odnotować, że groch jako „znak odprawy i bezżeństwa” nie był używany do
wianka (DWOK 16, s. 136; 28, s. 150). Miewał też jeszcze odleglejsze konotacje: groch to łzy
Matki Boskiej (DWOK 48, s. 63).
21
A także: DWOK 24, s. 270; 26, s. 98, 107, 139, 160, 183-184; 28, s. 180; Dekowski 1968,
s. 153-154, 213.
żeński męski
jądra penis
śmierć życie
fasola/bób zboża
22
Ich źródłem może być pismo „Anthropophyteia” i jego seria Beiwerke, gdzie drukowane były
mocno obsceniczne ukraińskie powiedzenia i opowiadania o tym, jak to jądra – w przeciwieństwie
do członka – przeszkadzają w akcie płciowym (Tarasevskyj 1909, s. 1 i passim).
rysunki). Cechy samego przedmiotu – nawet, chciałoby się rzec, jego cechy
zasadnicze, immanentne, swoiste – nie odgrywają w mechanizmie symbolizacji
większej roli. Symbole są więc redukowane do wiązki relacji, tak jak słowa
sprowadzane są do fonemów, z których każdy jest tylko „wiązką cech”.
A przecież wydaje się, że nie warto ignorować konkretnych, istotnych cech
tabuizowanego obiektu. Elementem znaczącym jest bowiem akcentowany przez
teksty fakt, że fasola nie ma kolanek. Jest to konstatacja o znaczeniu
mitologicznym, pod warunkiem, że uwzględnimy mitologiczną rolę tego
elementu u roślin oraz jego homologicznego odpowiednika, stawu (kolanowego)
u zwierząt i człowieka.
Wypada przypomnieć, że mitologiom nieobcy jest motyw narodzin
pierwszego człowieka z kolanka rośliny. Niestety, po ilustracje musimy sięgać
bardzo daleko: według mitu z Wysp Salomona pierwsza para powstała z ko-
lanek trzciny cukrowej, w wersji andamańskiej jest to kolanko olbrzymiego
bambusa (Seifert 1954, s. 191). Transformacją tego motywu jest być może
motyw narodzin bohatera z rannego lub opuchniętego kolana bóstwa (Afryka)
czy z nogi matki lub ojca (Dionizos z uda Zeusa).
Nieprzypadkowo myśl mityczna uznaje, że kolano brało udział w naro-
dzinach pierwszego człowieka. Sam Lévi-Strauss w swej tetralogii (1978, s. 475)
przywołuje indiański materiał mitologiczny, według którego postacie nie mają
pewnych organów ciała, ust lub odbytu, nie znają więc funkcji trawienia; nie
mają organów płci – lub mają je zbyt duże; nie mają wreszcie stawów, czyli nie
mogą się poruszać. Materiał ten uzmysławia, że kolano jako fizyczny gwarant
możności ruchu pozwala na przejście od nieruchomego, statycznego świata
praczasu do dynamicznego i normalnego świata zmienności i ruchu23. Dlatego
ta część ciała czy rośliny może wystąpić w funkcji źródła życia – na równi
z organami prokreacji. Spostrzeżenie to otwiera pole dla – leżących już poza
obszarem tej pracy – wyjaśnień takich rozpowszechnionych motywów jak:
seksualna symbolika kolana, stopy, kostki, a także łokcia i pachy, mitologiczna
rola kulawości i wreszcie różnorodne mityczne postaci jednonożne i jednobo-
kie (unilateralne)24.
23
Jak zwykle w mitologiach motyw może być ciekawie odwracany: w mongolsko-tybetańskich
mitach o pierwszych ludziach mieli oni kolana zginające się do przodu, co pozwalało im prześci-
gać zwierzęta; za zjedzenie „czegoś zakazanego” (por. wspomniany mit o spożyciu soku ziem-
nego) Budda ukarał ich przełamaniem kolan w tył (Godziński 1981, s. 124-125).
24
Tożsamość językowa: kolano (ew. łokieć) – pokolenie występuje w wielu językach indoeuro-
pejskich; jest ona oczywista w słowiańskich (kol’eno > pokol’enie) oraz w germańskich, gdzie formy
knie, ghin itp. znaczą zarówno kolano, jak i generację. Paznokcie, jako „siódmy staw”, mogą ozna-
czać – jak w irlandzkim – krewnych w siódmym pokoleniu (Sayers 1985, s. 47-49). Może też
należy tu polska niby-wróżba: „uderzysz się w łokieć – szwagier wspomina” (DWOK 42, s. 410).
VI Niejedzenie
25
W islamie nie wolno pościć w święto ofiary Eid-ul-Adha (i przez trzy dni po nim), jako że
jest to dzień dziękczynienia i radości, a także – co zgoła oczywiste – w dzień Eid-ul-Fitr, po za-
kończeniu ramadanu; por. niżej o odpowiadających temu praktykach w chrześcijaństwie. Trzeba
pamiętać, że odrodzenie wręcz musi być poprzedzone umartwieniem, wyraża to np. wielkoruski
zakaz jedzenia w dniu świątecznym od przebudzenia się do obiadu – „inaczej na tamtym świecie
jeść nie dadzą” (Bernštam 1985, s. 139).
26
A także: Kraśnicki 1931; Kitowicz 1970, s. 36; teologiczne, etyczne i społeczne aspekty
postu – Douglas 2004, s. 41-59, 79-94.
27
A także: DWOK 34, s. 75; 48, s. 41, 44, 60, 77; Dekowski 1970, s. 75; Witkoś 1977, s. 197.
Dla osiemnastowiecznych prawosławnych Rosjan niedopuszczalne było nawet wymówienie słowa
miaso w okresie postu: „Skorom – prostaki ili bolšeju častiu suevery postavliajut za velikij grech
vygovorit’ v posty słovo »miaso« – i kogda slučitsia v razgovore to nieobchodimo, to prigovorivajut
vsiegda: »pomiani Gospodi na svelto Christovo voskresienije« ili »na rożdenie Christovo«, to jest’ na
tot den, v kotoryj sledujet po post’e tom rozgovienije” (Čulkov 1782, s. 244).
28
„W Spasowke t.j. w czasie postu przed tem świętem nie je się i nie ma też zwyczaju bić trzodę
tuczną na mięso, jeść się mające po upływie postu” (DWOK 33, s. 154, a także s. 64, 154, 158;
34, s. 75; 49, s. 299; 52, s. 137; 54, s. 282; Gustawicz 1902, s. 369).
29
A także: DWOK 27, s. 139; Siarkowski 1885, s. 30; Sadkowski 1903, s. 684.
30
A także: Schnaider 1912, s. 211; poniedziałkowanie na cześć św. Piotra na Ukrainie – Uspieński
1985, s. 189.
31
A także: Gustawicz 1881, s. 178; tenże 1882, s. 212; Siarkowski 1885, s. 3; Kosiński 1904,
s. 73; Semkowicz 1904, s. 155; Gawełek 1908, s. 132; tenże 1910, s. 94; Kantor 1914, s. 215,
220; Saloni 1914, s. 64; Klimaszewska 1960, s. 115; Witkoś 1977, s. 140.
32
Patrz Pisarzak 1979, s. 101, przyp. 142; tamże, s. 46 o tradycji kościoła wschodniego.
33
A także: DWOK 16, s. 198; 33, s. 215; 53, s. 386-387; Roszkiewicz, Franko 1886, s. 49;
Ciszewski 1886, s. 233; Kosiński 1891, s. 49; Szukiewicz 1903, s. 276; Kosiński 1904, s. 60;
Kołodziejczyk 1910, s. 82.
34
A także: Gajkowa 1947-1948, s. 58; nic nie jedzą – Federowski 1888, s. 93; panna młoda
jedzie do ślubu na czczo (uzasadnienie magiczne) – Federowski 1897, s. 282.
35
Może w związku z tym pozostają zalecenia, by karmiąc drób w Boże Narodzenie i ostatnie
dni Wielkiego Tygodnia, nie wołać go (DWOK 48, s. 64; Gloger 1877, s. 101).
36
A także: Ulanowska 1891, s. 273; Federowski 1897, s. 363; Majewski, Jarecki 1903, s. 156;
to samo w Serbii – Bandić 1980a, s. 281.
VII *Gov’no
37
Na poziomie językowym można sugerować istnienie pary terminów zagowiny – zapusty, tym
bardziej że zapustem lub puszczeniem nazywano nie tylko wiosenny, ale też zimowy (przedadwen-
towy), a u prawosławnych także letni kilkudniowy okres zwiększonej konsumpcji mięsa lub
nabiału przed postem, czyli zagowinami (DWOK 29 s. 75; 33, s. 64, 158; 49, s. 299). Czyni to
chyba zbytecznymi nadmiernie rozbudowane spekulacje etymologiczne, wiążące słowo zapusty
z wiosennym odnowieniem wegetacji (w oparciu o takie formy jak zapust – „młody las”), jak to
czyni Baraniuk 1999, s. 12-14.
38
A także: Miklosich 1886, s. 75, s.v. gove; Slovar’ russkich narodnych govorov 1970, s. 254, s.v.
govenije; Etimologičeskij slovar’... 1972, s. 111-112, s.v. govet’; Etnografia na Bułgaria 1985, III,
s. 188; Trubačev 1974, VII, s. 72-73, s.v. gov’ti.
39
A także: Pokorny 1959-1969, I, s. 453; Sławski 1952, s. 331.
40
Skądinąd owa idea wydzielenia jest obecna także w terminach oznaczających post: hucul.
bożka – post (DWOK 55, s. 417) wiąże się etymologicznie z bożyć się – „przysięgać” (białorus.
pabażycsa – „przysiąc”, Pietkiewicz 1938, s. 175).
41
A także: DWOK 29, s. 75; 51, s. 67; Gustawicz 1902, s. 376; Witkoś 1977, s. 267; Woź-
niak 1982, s. 94; Baraniuk 1986, s. 399.
42
A także: Łopaciński 1902a, s. 364; 1902b, s. 414; Sulisz 1906, s. 311.
43
A także: Matyas 1895, s. 130; Kosiński 1904, s. 84; Witkoś 1977, s. 138; Kwaśniewicz
1985, s. 14.
44
A także: Federowski 1897, s. 353; Szukiewicz 1903, s. 279; Kwaśniewicz 1985, s. 14.
45
A także: Kantor 1907, s. 148; Gawełek 1910, s. 73; 1911, s. 30; Frankowski 1924, s. 100;
materiał ukraiński – Uspieński 1985, s. 236.
podaniowy mówi o tym, że na służbie u diabła nie wolno przez cztery lata się
myć, strzyc i golić – np. w łużyckiej opowieści religijnej (Černy 1896, s. 761).
Niemycie się od dnia św. Mikołaja do Bożego Narodzenia przynosi szczęście
w myślistwie (Saloni 1898, s. 60).
Ale zakaz kosmetyki pojawia się nie tylko jako produkt chrześcijańskiej
idei umartwiania czy jako wierzenie z obszaru czarnej magii. Pod postacią
zakazu czesania się, strzyżenia włosów i obcinania paznokci funkcjonuje on tak-
że w początkowych i przełomowych momentach cyklu ludzkiego życia – przy
narodzinach, śmierci i podczas wesela.
Położnica nie może się czesać przez kilka dni po porodzie – głowa ją będzie
bolała, oczy będzie wysadzało itp. (Dworakowski 1935, s. 2246). Nie wolno
także czesać niemowlaka, myć go przez trzy dni po chrzcie ani wylewać wody
po pierwszej kąpieli, wywieszać pieluszek przed wywodem, jak również do
ukończenia przez niego jednego roku myć mu głowy, obcinać włosów ani
paznokci (trzeba je obgryzać) (DWOK 7, s. 14047).
Nie należało kąpać dziecka w piątki i w niedziele w czasie sumy, jak też
po zachodzie słońca, kiedy to nie wolno było również wieszać pieluszek
(DWOK 7, s. 14048). Skądinąd także szczeniąt i źrebiąt nie należy kąpać
i czyścić przez pierwszy rok (Siarkowski 1885, s. 4549), aczkolwiek warto pa-
miętać, że „czyszczenie” może tu oznaczać kastrację.
W związku z obrzędem weselnym zakaz stosowania zabiegów higienicz-
nych spotykamy w odniesieniu do panny młodej. Józef Ignacy Kraszewski ze-
tknął się z tym obyczajem na Wołyniu: „Mówiono mi, że na jakąś, nie wiem,
pamiątkę, panna młoda bierze zwykle ślub w brudnej koszuli i spódnicy. Ma
li to znaczyć, jak się domyślam, że od roboty gwałtem porwana została, tak że
nie miała czasu się ubrać” (Kraszewski 1985, s. 238). Zwracają uwagę słowa
„na jakąś pamiątkę”, oczywiście kościelnego, nowotestamentowego pochodze-
nia; z ust wiejskich rozmówców padają one do dziś wtedy, gdy podejrzewają
pewien symboliczny związek między działaniem obrzędowym a jego religij-
nym (mitycznym) prawzorem.
Przekazy tego typu to nie zakazy sensu stricto, to raczej zalecenia prowa-
dzące do pozytywnego skutku, umożliwiają jednak zrozumienie sensu formuł
46
A także: Witkoś 1977, s. 66; Gorczycka 1979, s. 63.
47
A także: DWOK 10, s. 247; 42, s. 394; Gołębiowski 1830, s. 143; Toeppen 1892, s. 759,
762; Świętek 1893, s. 604-606; Smólski 1901, s. 330; Lilientalowa 1900, s. 318-322; Dwora-
kowski 1935, s. 50.
48
A także: DWOK 42, s. 393; Cisek 1889, s. 69; Udziela 1890, s. 124; materiał europejski
– Bystroń 1916a, s. 64-65.
49
A także: Świętek 1893, s. 641; Federowski 1897, s. 353.
50
A także: Firth 1973, s. 289-291; Tomicki 1987.
z zakazami mycia się, słania łóżek, czyszczenia itp. zyskują czasem moty-
wacje nawiązującą do „barłogu Pana Jezusa”. Obowiązują one w wigilię i dzień
Bożego Narodzenia, niekiedy w 12 świętych wieczorów (DWOK 44, s. 6451);
częsta jest przy tym motywacja magiczna, wykorzystująca skojarzenie fone-
tyczne: dla uniknięcia śnieci w pszenicy.
Istniały też zakazy suszenia mokrej bielizny i chlapania wodą w wigilie
Bożego Narodzenia i Nowego Roku, co ma powodować choroby; sugeruje to
swego rodzaju negatywną waloryzację „mokrego” (Saloni 1902, s. 255; Kosiński
1904, s. 66). Podobnie w Wielki Czwartek nie wolno prać – kijanką, co moty-
wowane było przez odniesienie do biczowania Jezusa, ale także przez wygo-
towywanie, zwarzanie bielizny (DWOK 51, s. 66) – oraz sprzątać ze stołu
i zmywać naczyń; ten ostatni zakaz kontynuuje, z tym samym animistycz-
nym uzasadnieniem, znaną ze źródeł staropolskich XV-XVI w. praktykę zo-
stawiania dla ubożąt resztek kolacji w czwartki i niemycia talerzy wieczorem
w Wielki Czwartek (Matyas 1895, s. 13052); podobnie nie myto talerzy po
stypie (Poszukiwania 1897, s. 134; AIEiAK Stara Huta, woj. zamojskie 1978).
Nie należało prać w Wielki Piątek, „bo Pana Jezusa się bicuje” (Dworakowski
1964, s. 77), w Wielkanoc (Kopernicki 1887, s. 203; Kosiński 1904, s. 84),
od Wielkiej Nocy do Wniebowstąpienia (DWOK 51, s. 66), „w suchedni, bo
wyschnie wszystko” (Jastrzębowski 1899, s. 475), i w Zaduszki – żeby duszy
nie ochlapać, nie zalepić w ścianach (Kotula 1962, s. 14253). Wierni Kościoła
wschodniego przestrzegali zakazu prania przez dwa tygodnie po prawosław-
nym święcie Jordanu, a później od Wielkanocy do Wniebowstąpienia (ew. tylko
w czwartki i piątki) (DWOK 29, s. 13454); w nawski (przewodni) i w rusalny
tydzień, wraz z zakazem innych prac, oraz w święto Hławosieka (DWOK 49,
s. 300; Kopernicki 1887, s. 174, 175).
Można to wyjaśniać odbywającym się wtedy poświęcaniem wody (względ-
nie jej uświęcaniem, przez puszczanie z biegiem potoków skorupek jaj „dla
Rachmanów”), ale przecież także wśród ludności katolickiej obowiązywały
51
A także: DWOK 48, s. 61, 64; 51, s. 66; Gustawicz 1882, s. 212; Kopernicki 1887, s. 203;
Gloger 1888, s. 816; Świętek 1893, s. 557; Knoop 1895, s. 495; Tetmajer 1898, s. 170; Cercha
1900, s. 121; Poszukiwania 1900, s. 814; Kosiński 1904, s. 84; Semkowicz 1904, s. 156; Gawełek
1908, s. 134; Kantor 1914, s. 221; Jastrzębska 1961, s. 84; Kotula 1962, s. 42-43; Gaj-Piotrowski
1967, s. 36, 51; Lechowa 1967, s. 25; 1967b, s. 138; Wesołowska 1970, s. 208; Witkoś 1977,
s. 138; Kwaśniewicz 1985, s. 14.
52
A także: Brückner 1902, s. 49; Gawełek 1911, s. 28; Karwot 1953, s. 163, 167; Szyfer 1975,
s. 122.
53
A także: Szyfer 1975, s. 73; Baraniuk 1985, s. 387.
54
A także: DWOK 49, s. 147; 51, s. 66; 54, s. 243; 57, s. 1267; Schnaider 1899, s. 213, 220.
55
A także: DWOK 48, s. 44; Kopernicki 1887, s. 174; Federowski 1889, s. 280; Poszukiwania
1892, s. 924; Jastrzębowski 1899, s. 475; Cercha 1900, s. 126; Stelmachowska 1933b, s. 75;
Dworakowski 1964, s. 109; Witkoś 1977, s. 147.
56
A także: Schnaider 1912, s. 214; AIEiAK – St. Huta, woj. zamojskie 1978; Wielkoruś
– Barsov 1872, s. 299.
57
A także: Poszukiwania 1894, s. 151; Wielkoruś – Barsov 1872, s. 313.
58
A także: DWOK 51, s. 68; Toeppen 1892, s. 772; Federowski 1897, s. 367.
59
A także: Znamierowska-Prüfferowa 1947, s. 14, 19; Czubala 1974, s. 193.
60
A także: Lilientalowa 1900, s. 639; rosyj. – Zelenin 1934, s. 51 (w tym materiale także
wtedy, gdy w domu się kłócono, a również w „święte” piątki, przy wypieku chleba, w dni świą-
teczne i początkowe jak poniedziałek – tenże, s. 34-36, 50-51).
nie wynosić śmieci, nie wylewać wody po kąpieli niemowlaka ani pomyj – „kto
je wyrzuca, ten wyrzuca mienie swoje” (Toeppen 1892, s. 78361). Na ko-
niec tego terminarza podam, że nie należy prać na nowiu (Schnaider 1912,
s. 199).
Symbolikę wyrzucania śmieci, i w związku z tym sens zakazu, można
rozumieć na dwa sposoby. Pierwszy z nich zakłada, że jawnie lub nie (wprost
w tekstach lub nie) funkcjonuje w danej kulturze równanie: dom = człowiek,
otwory domu = otwory ciała (na powszechne istnienie takiej równości zwraca
uwagę Edmund Leach 1983, s. 257). Wynoszenie śmieci byłoby wtedy czyn-
nością analogiczną do usuwania nieczystości przez ludzkie ciało i na tej sa-
mej zasadzie byłoby zakazane.
Niezależnie od tego, czy przyjmiemy analogię między domem a człowie-
kiem, patrząc z zewnątrz na czynność usuwania śmieci, można uznać ją za
manifestację nieczystości. Takie odszyfrowywanie „wyrzucanie śmieci = znak
nieczystości” jest kwalifikacją pochodzącą spoza konkretnego tekstu, a także
spoza danej tradycji odczytywania owych tekstów. Znaczenie określa arbi-
tralnie badacz, który orzeka, jaki jest sens danej czynności. Tak postępował
kiedyś Władimir Propp, który śmiech bohatera bajki magicznej przy prze-
kraczaniu granicy światów kwalifikował jako „znak życia”, zdradzający go
w krainie śmierci, stąd zakazany w momentach obrzędowych i w relacjonu-
jącej je bajce.
W tym miejscu przerwę na chwilę tok wywodu, jest to bowiem jedy-
na okazja, by poświęcić słów parę niezwykle istotnemu zakazowi śmiechu.
Wprawdzie w polskim materiale stricte wierzeniowym zakaz ten nie jest bo-
dajże notowany (pomijając znany motyw folklorystyczny, gdzie niewinny
człowiek, sprowokowany przez diabła, grzeszy w kościele śmiechem, patrz np.
Świętek 1893, s. 461), trzeba o nim pamiętać ze względu na jego ewidentnie
powszechne występowanie w tym samym znaczeniu w tekstach wielu kultur.
Warto więc – za Proppem (1976, s. 180-192; 2000, s. 338-343) i wykorzy-
stanymi przezeń klasykami – przypomnieć takie przykłady, jak zakaz śmia-
nia się nakładany na inicjowanych u Kwakiutlów (z Boasa) i na wyspach
Oceanii (ze Schmidta), a także zakaz śmiechu w chwili wkraczania do krai-
ny zmarłych, występujący w tekstach, mitach, opowieściach wierzeniowych
i bajkach Ameryki Północnej, Europy i Oceanii. Łączy się to z wielkim tema-
tem nieobecności śmiechu w obszarze sacrum, z najsłynniejszym problema-
61
A także: DWOK 42, s. 398; Świętek 1893, s. 604-605; Federowski 1897, s. 285; Saloni
1902, s. 255; Kołodziejczyk 1910, s. 80; Schnaider 1912, s. 199; Saloni 1914, s. 63; Baraniuk
1986, s. 387; żyd. – Segel 1897, s. 50.
62
Być może wiążą się z tym wierzenia magiczne łączące nieczystości z zamążpójściem i prak-
tyką noworocznego mazania ścian i okien domów, gdzie jest panna na wydaniu (DWOK 5,
s. 195); związek śmiecenia i mazania, np. na św. Szczepana, z matrymonium widoczny jest
w rzeszowskim zwyczaju śmieciowania (Kotula 1962, s. 84-90; Witkoś 1977, s. 142). To samo
połączenie może zresztą służyć wyrażeniu treści ironicznie negatywnych, jak np. w zwyczajach
praktykowanych w Polsce środkowej na Nowy Rok i w półpoście (Lechowa 1967, s. 30; Dekowski
1972, s. 68). Wymienię też wigilijne wróżenie męża po wyniesieniu śmieci (Zawiliński 1896,
s. 386) i wierzenie, że kto zostanie omieciony, nie będzie nigdy drużbą lub drużką na weselu
(Udziela 1886, s. 86). Podobnie zostawienie miotły na środku izby ma grozić utratą narze-
czonego.
63
A także: Krzyżanowski 1963, II, s. 194 – wątki T.3045, 3086, 3100; Szyfer 1975, s. 107.
64
A także: Siarkowski 1885, s. 3; Ciszewski 1886, s. 215; Federowski 1888, s. 148; Knoop
1895, s. 492; Zawiliński 1896, s. 387; Józef z nad Wiszenki 1899, s. 348; Gustawicz 1900, s. 68;
Staniszewska 1902, s. 186; Gawełek 1908, s. 131; Lechowa 1967, s. 25; KLW 1967, s. 216;
Witkoś 1977, s. 138.
65
A także: Toeppen 1892, s. 648; Kosiński 1904, s. 67 – nic nie zgubić.
66
A także: Gołębiowski 1830, s. 146; Z. St. 1897, s. 23; Piątkowska 1898, s. 420.
67
A także: Zawiliński 1896, s. 388; Sulisz 1906, s. 312; Czyżewicz 1907, s. 325; KLW 1967,
s. 216; Witkoś 1977, s. 146; Jaworska 1981, s. 84-86; Kwaśniewicz 1985, s. 21.
68
A także: DWOK 51, s. 68-69, Poszukiwania 1902, s. 126; Sulisz 1906, s. 312; Pietkiewicz
1938, s. 146.
69
A także: DWOK 17, s. 80; 19, s. 211; 52, s. 433; 57, s. 1266, za Gołębiowskim 1830,
s. 122; Siarkowski 1879, s. 31; Skrzyńska 1890, s. 100; Schnaider 1907, s. 116; 1912, s. 198;
Poszukiwania 1901, s. 255; KLW 1967, s. 216 (dwa ostatnie przekazy dot. przedmiotów z że-
laza); Sychta 1980-1985, II, s. 47; żyd. – Lilientalowa 1900, s. 318.
70
A także: DWOK 19, s. 211; 31, s. 151, 153; 48, s. 275, 285; 51, s. 68; 55, s. 418;
Rulikowski 1879, s. 118; Gustawicz 1881, s. 118 (jeśli dzień ocielenia wypadnie w dzień Matki
Boskiej Siewnej); Kaindl 1886, s. 203; Świętek 1893, s. 635; Staniszewska 1902, s. 623;
Majewski, Jarecki 1903, s. 160-161 (zestawienie przekazów); Schnaider 1912, s. 198.
71
A także: Poszukiwania 1902, s. 125; Znamierowska-Prüfferowa 1947, s. 26-27.
72
A także: DWOK 51, s. 68; 57, s. 1268 za Gołębiowskim 1830, s. 142; Toeppen 1892,
s. 772; Federowski 1897, s. 367; Piątkowska 1898, s. 419; Schnaider 1912, s. 215.
73
A także: Gustawicz 1900, s. 62; Rozmaitości 1904, s. 355; Frankowski 1924, s. 72.
74
A także: DWOK 48, s. 285; 51, s. 68; Rulikowski 1879, s. 119; Federowski 1889, s. 276;
Świętek 1893 s. 561; 1902, s. 364; Majewski, Jarecki 1903, s. 164; Czyżewicz 1907, s. 325;
Frankowski 1924, s. 70; Bazińska 1967, s. 187-188.
75
A także: DWOK 57, s. 1266, 1270 za Gołębiowskim 1830, s. 122, 143; Federowski 1889,
s. 276; Skrzyńska 1890, s. 100, 110 i pozycje wymienione w rozdziale czwartym; łuż. – Czerny
1898, s. 483.
76
A także: Toeppen 1892, s. 177; Piątkowska 1898, s. 419; Świętek 1902, s. 363.
pozostały traci swe własności (DWOK 51, s. 69; Segel 1897, s. 51), sieci ry-
backie (Znamierowska-Prüfferowa 1947, s. 14).
Szczególnej uwagi wymagają zakazy pożyczania przedmiotów poświęco-
nych, jak medalika czy książeczki do nabożeństwa (DWOK 42, s. 408-40977).
Zakaz wyjaśnia się tym, że pożyczka może zabrać tym przedmiotom ich
świętą moc („odpusty”). Zdarza się też, że zakaz pożyczania poświęconych
rzeczy zapisany jest łącznie z zakazem użyczania przedmiotów ostrych oraz
włosów, przy czym sankcja jest taka sama: obie strony się pogniewają (DWOK
42, s. 40978).
Trzeba jednak pamiętać o logicznej odmienności zakazów pożyczania
poświęconych przedmiotów i zakazów dawania np. żelaza czy przedmiotów
ostrych. Łatwo tu o fałszywe przeniesienie interpretacji. Oto np. Borys
Uspieński, podsumowawszy zakazy sprzedawania świętości (ikon, rekwizytów
godności itp.), powiada: „szczególna rola noża w słowiańskim pogaństwie wa-
runkuje zakaz sprzedawania noży, por.: »Obrazów i noży nie daje się, ale wy-
mienia«. A zatem stosunek do ikon odzwierciedla taką postawę wobec przed-
miotów sakralnych, której korzenie tkwią jeszcze w pogaństwie” (Uspieński
1985, s. 269).
Tymczasem przytoczone zapisy na temat szkodliwych skutków dawania
przedmiotów żelaznych sugerują, że domniemanie o „sakralności noża” jest
bezpodstawne. Formuła ludowa może kojarzyć i zestawiać różne zakazy, ale
badacz powinien dostrzegać ich myślową, logiczną odrębność. A jeśli już
zbieżność uznamy za nieprzypadkową – przyjmując, że łączne występowanie
kłócenia się jako sankcji za pożyczanie rzeczy zarówno ostrych, jak i świętych
nie jest li tylko rezultatem pospiesznego zapisu niedopytanej odpowiedzi – to
słuszniejsze wydaje się odwrócenie interpretacji; zamiast sakralnej wartości no-
ża trzeba przyjąć fakt negatywnej, a ściślej: ambiwalentnej, wartości święta,
a więc i obiektów sakralnych. W tym świetle staje się zrozumiałe, że pożycza-
nie np. krzyżyka jest równie niekorzystne jak robienie czegokolwiek w feralny
(choć przecież „święty”) piątek.
U podstaw zakazu sprzedawania przedmiotów poświęconych leży też
przekonanie, że działanie komercyjne nie licuje ze świętością. Dlatego nie
wolno sprzedawać świętych obrazów (Łuczkowski 1980, s. 154). Sporadycznie
nie brano pieniędzy za wykonanie trumny (DWOK 49, s. 531-532); „uczące-
mu się czarów [...] nie wolno było za pobieraną naukę płacić ani w naturze, ani
77
A także: Frankowski 1924, s. 78-79; Jaworska 1981.
78
A także: Kosiński 1890, s. 870; Federowski 1897, s. 329; Szukiewicz 1903, s. 273.
79
A także: Majewski 1891, s. 431; Witkoś 1977, s. 153.
80
A także: Piątkowska 1889, s. 495; Baraniuk 1986, s. 297; Serbia – Bandić 1981, s. 296-298.
81
A także: Kibort 1899, s. 392; Józef z nad Wiszenki 1899, s. 351; Świętek 1904, s. 112;
Znamierowska-Prüfferowa 1947, s. 28.
82
A także: DWOK 42, s. 402; Ronisz 1897, s. 118; Cercha 1900, s. 110; Rozmaitości 1904,
s. 94 – bo będą się tłukły garnki.
83
Podobnie metaforycznego języka używa Pierre Bourdieu, interpretując kabylski zakaz po-
życzania jako egzemplifikację akcentu na ruch wpływający, ze świata do domu – w ramach za-
sadniczej opozycji, tworzonej przez te dwa pojęcia. Dzięki zakazowi realizują się „te nieodwza-
jemnione akty wymiany, które może pojąć tylko logika magiczna, a przez które każda z dwóch
części świata spodziewa się otrzymać od drugiej nie mniej niż wszystko, zaś sama ofiaruje tej
drugiej nie więcej aniżeli nicość” (1970, s. 753, w niedawnym przekładzie polskim brzmi to nieco
mniej patetycznie – Bourdieu 2007, s. 73).
gijne musi mieć wyznaczone określone dni czy okresy, pozbawione wszelkiej
działalności świeckiej. Tak powstały właśnie święta. [...] Gdy człowiek się już
zastosuje do wymaganych zakazów, staje się kimś innym. Przedtem był istotą
zwykłą, dlatego właśnie musiał zachować dystans w stosunku do sił sakralnych.
Natomiast potem poziomy są bardziej wyrównane. Człowiek bowiem zbliżył
się do sacrum już choćby tylko dlatego, że oddalił się od profanum. Oczysz-
czeniem i uświęceniem stało się dlań samo to, że oderwał się od niskich i pos-
politych obciążeń własnej natury. A więc obrzędy negatywne [tabu] zupełnie
jak pozytywne [namaszczenie itp.] są źródłem skutecznej mocy. [...] Te same
rezultaty [jakie dają zabiegi pozytywne] osiąga się dzięki głodówce, czuwaniu
[...] rytuałom wstrzemięźliwości, które są jedynie praktycznym zastosowaniem
określonych rytuałów” (Durkheim 1990, s. 295-297).
Ale czy te bardzo trafne słowa na temat związku zakazów jako nie tylko
„systemu hamowania”, ale też pozytywnego kreatora święta, przynoszą też
wyjaśnienie niekonsekwencji w materiale źródłowym? Bo przecież bynajmniej
nie wszystkie momenty, w których obowiązują zakazy, są świątecznymi chwi-
lami, które nie powinny być kalane profaniczną brudną robotą. Często jest
wręcz przeciwnie: w objaśnieniach mówi się, że prac nie wolno wykonywać,
bo dzień święty (ten konkretny, albo święto w ogóle) jest zły, nieodpowied-
ni do wykonania danej czynności, że się nie uda, że proces zmian pójdzie
w złą stronę. Jak to bywa z wyjaśnieniami rozmówców, są niejednoznaczne,
sprzeczne i pomieszane. Ciężka to próba dla poszukiwacza spójności myślo-
wej w tradycyjnych systemach symbolicznych. Religijne, chrześcijańskie, wy-
łącznie pozytywne rozumienie święta miesza się z bardziej archaicznym, spod
znaku tremendum et fascinans. Dochodzi do tego intencja magiczna – zapew-
nienia pomyślności na nadchodzący okres – i pewien jeszcze głębszy sens: za-
trzymania i zwarcia w sobie, charakterystycznego dla momentów początku
i przełomu.
mieć tak samo jak omawiane wcześniej zakazy używania soli i innych przy-
praw: jako zakazy przetwarzania natury w kulturę, a więc sposób symbolicz-
nego powrotu do wyjściowego stanu naturalnego. To samo dzieje się na po-
ziomie rytuału przez obrzędowe wygaszanie ognia w okresach końca starego
i początków nowego.
Zacząć wypada od przypomnienia, że intencja ta ujawnia się w wyrzecze-
niach pokarmowych, składających się na chrześcijańską praktykę ascetyczną.
W swych Żywotach świętych Skarga podaje, że św. Makary Aleksandryjski na
wiadomość, iż w pewnym klasztorze w wielki post „nic nie jedzą, co by przez
ogień przeszło”, postanowił przez siedem lat „nie jeść, co by się ognia dotkło
[...] jeno surowe jarzyny, wodą zmaczane” (Skarga 1933, I, s. 88).
Nie mogę oprzeć się pokusie przytoczenia analogii ze znanych już spe-
kulacji mędrców islamu na temat sytuacji, które wymagają rytualnego obmy-
cia. Nieprzypadkowo zaliczano do nich także zjedzenie czegokolwiek, co do-
tknęło ognia, zwłaszcza mięsa (choć nakaz ten wcześnie został zarzucony), na
równi z przenoszeniem zwłok; „zjedzenie gotowanego mięsa wymagało obmy-
cia wudu jako przypomnienia nieobecności gotowania i jedzenia mięsa w ogro-
dzie Eden” – wyjaśnia Brannon Wheeler (1980, s. 114).
W chrześcijańskiej pobożności ludowej unikanie potraw z ognia pojawia się
w obu zasadniczych datach świątecznych cyklu rocznego, kiedy to spożywa się
wprawdzie pożywienie przetworzone, ale winno być ono zimne. Taka jest
oczywiście kolacja wigilijna; gotowanie jedzenia bywało zabronione w dzień
Bożego Narodzenia, zaś w następujące po nim „święte wieczory” (do Nowego
Roku lub Trzech Króli) nie pieczono chleba, nie smażono skwarek, nie goto-
wano kaszy ani grochu (Lechowa 1967, s. 1251).
To samo odnosi się do potraw stołu wielkanocnego, który Wacław Potocki
nazwał w Ogrodzie fraszek „stołem bez dymu”:
1
A także: Kętrzyński 1968, s. 43; Dekowski 1969, s. 189; Szyfer 1975, s. 26, 28.
2
A także: Tomaszewska 1886, s. 64; Gawełek 1907, s. 142.
3
A także: DWOK 48, s. 64; Gustawicz 1882, s. 212; Kosiński 1891, s. 47; Federowski 1897,
s. 289, 379; Poszukiwania 1900, s. 786; Drozdowska 1963, s. 117; Bazińska 1967, s. 135.
4
A także: DWOK 34, s. 172; Gołębiowski 1830, s. 151; Świętek 1893, s. 564; Piątkowska
1898, s. 420; Saloni 1914, s. 62.
5
W dzień Bożego Narodzenia – Gustawicz 1882, s. 302; także: Kantor 1914, s. 221; ogólnie
w święta – Udziela 1886, s. 90.
6
W kulturze ludowej nie pojawia się zakaz picia alkoholu, który można by interpretować
podobnie np. do biblijnego zakazu spożywania napojów fermentowanych, panującego w sytuacji
uświęcenia (np. zakaz picia wina i jedzenia nieczystego przy zwiastowaniu matce Samsona
– Sędz. 13, 4-14), chyba że potraktujemy poważnie zapis, że przy oblewaniu zakupu „zawsze
stawia się wódkę, wina nie wolno, bo bydlęciu szkodzi” (Bazińska 1967, s. 186).
7
A także: Gustawicz 1882, s. 235; Gonet 1896, s. 63; Kosiński 1904, s. 45; Stelmachowska
1933b, s. 195; AIEiAK, Zawoja 1988.
II R
8
A także: DWOK 46, s. 491; Federowski 1889, s. 279; Piątkowska 1889, s. 500; Z.St. 1897,
s. 23; Jastrzębowski 1899, s. 476; Szukiewicz 1903, s. 277; Brzeziński 1959, s. 130; Lechowa
1983, s. 45.
9
A także: Wasilewski 1892, s. 201; Świętek 1893, s. 558; Kotula 1962, s. 37 oraz kilkanaście
przekazów wymienionych przez Klimaszewską 1960, s. 123, przyp. 65.
10
A także: Szukiewicz 1903, s. 277 – uderzanie ziemi na św. Jerzego; Klimaszewska 1961,
s. 128-129, przyp. 89-90 (literatura); Drozdowska 1963, s. 117; Władykowa 1965, s. 177.
11
A także: Federowski 1897, s. 288; Cercha 1900, s. 123; Stelmachowska 1933b, s. 67, 75;
Szyfer 1975, s. 28; te i inne motywy, a także częste zapisy bez motywacji – DWOK 52, s. 431;
Federowski 1897, s. 287-288; Sulisz 1906, s. 65 (obecność Pana Jezusa); Sulisz 1906, s. 311;
materiał własny i przykłady pozapolskie – Klimaszewska 1960, s. 117, przyp. 32-35; Jastrzębska
1961, s. 80; Lechowa 1967, s. 26.
12
Tylko sporadycznie zakazy takie wiążą się z momentami cyklu życiowego, sugerując znacze-
nie zamykające: po zaręczynach nie tłuc w stępie, nie równać ziemi (Świętek 1904, s. 112). Są
przypadki sugerujące, że zakazy tkania i czynności podobnych pojawiają się w momentach po-
czątkowych z racji ich zamykającej symboliki: od narodzin do wywodu (ale motywacja mówi
o czymś innym: dziecko będzie się ślinić – Magiera 1900, s. 57), po pierwszym wygonie bydła,
w poniedziałki w takim domu, gdzie jest chłopiec na wydaniu (przez trzy ostatnie miesiące
w roku), przy zmarłym (DWOK 28, s. 29; 33, s. 192; 40, s. 91; Matyas 1893, s. 142).
13
A także: Kosiński 1890, s. 867; Kantor 1914, s. 231, 234; także Matyas 1895, s. 130;
Gustawicz 1900, s. 77.
14
Na temat tej analogii patrz Kwaśniewicz 1985, s. 21, przyp. 11; zakazy pracy w puste noce
przy zmarłym i przez kilka dni po pogrzebie – DWOK 49, s. 532; Toeppen 1892, s. 787; Matyas
1893, s. 142; Świętek 1893, s. 134; Saloni 1908, s. 134; Fischer 1921, s. 126-130; Malicki 1947,
s. 116; Szyfer 1975, s. 91; Witkoś 1977, s. 189; u Łużyczan – Schneeweis 1931, s. 87; zakaz prac
w Zaduszki – Kotula 1962, s. 142; Bazińska 1967, s. 133; Folklor Górnego Śląska 1989, s. 220.
zów pracy w ogólności. Trwają cały dzień lub tylko do południa, bywają ogra-
niczone do niektórych cięższych czynności gospodarczych. Znamienne, że
zabroniona jako szkodliwa była praca u siebie, podczas gdy można było wy-
konywać ją u innych, najmować się we dworze itp. (DWOK 33, s. 119, 142;
Kopernicki 1887, s. 146 – w okresie bożonarodzeniowym wolno wynajmo-
wać się do cudzej roboty, gdy praca u siebie grozi narodzinami kulawego źre-
bięcia; Toeppen 1892, s. 152; Pietkiewicz 1938, s. 149).
Ogólne zakazy cięższych prac wypadały także w wigilię i dzień Nowego
Roku, w św. Macieja (25 lutego); nie orano i w inny sposób nie naruszano
ziemi w trzeci dzień Wielkanocy, w dnie św. Jerzego, Wojciecha i Marka
– „wołowe święto”; „na św. Jana nie chodzimy do siana”; nie pracowano
w soboty od Zielonych Świątek do św. Jakuba i w ten dzień (25 lipca),
w Nawiedzenie NMP (2 lipca) i na Matki Boskiej Zielnej (15 sierpnia); za-
kaz mielenia w dniu św. Marcina przybiera ogólnikowe uzasadnienie hagiogra-
ficzne; w dzień św. Jana Ewangelisty (27 grudnia) nie zaczynano ważniejszych
prac (DWOK 3, s. 9215).
Spośród niezliczonych dat opatrzonych zakazami w kalendarzu ludności
prawosławnej na wymienienie zasługują wiosenne daty 23, 24 i 30 kwietnia.
„Na Juria nie robią, bo to jałowyj den, toby sie nic ne rodyło [...]. Na Marka
nie sieją, nie orzą, bo przez siedem lat ziemia by nie wydała plonu [...]. Na
Jakowa nie można strzyc owiec” (Schnaider 1912, s. 211; też 1899, s. 217).
Św. Jerzy jest patronem bydła, stąd zakaz prac z inwentarzem (DWOK 33,
s. 143); atrybut Ewangelisty sprawia, że także w dzień św. Łukasza nie nale-
żało pracować z wołami (ale też rąbać drzewa, „bo robak je toczy”) (Schnaider
1906, s. 299; 1907, s. 33).
Nie wykonywano ciężkich prac w czwartek po Wielkanocy („Wielkanoc
zmarłych”), w czwartą – suchą – środę i dziesiąty piątek po niej (DWOK 33,
s. 142, 143, 147). Kolejna ważna data to Dzień Ścięcia św. Jana (prawosł. lud.
Hławosiek, 29 sierpnia), kiedy to zabronione były bądź to wszelkie prace poza
siewem, bądź tylko doglądanie roślin rosnących w głowach i główkach, zry-
wanie ich i krajanie, ścinanie kapusty, posługiwanie się większymi narzędzia-
mi żelaznymi, a także mycie głowy, czesanie itp. (DWOK 29, s. 20416). Nie
wolno było nic robić w dzień św. Kuźmy i Demiana (1 listopada), nie należało
15
A także: Toeppen 1892, s. 651-655; Witanowski 1893 s. 44; Poszukiwania 1893, s. 749;
Brückner 1896, s. 610; Zawiliński 1896, s. 388; Witowt 1901, s. 179; Majewski, Jarecki 1903,
s. 156; Kosiński 1904, s. 78; Gustawicz 1910, s. 15.
16
A także: DWOK 49, s. 299; Federowski 1897, s. 362; Schnaider 1899, s. 218; 1907,
s. 27-32; Pietkiewicz 1938, s. 148.
doić krów „w św. Pokrowę” (DWOK 35, s. 48; Schnaider 1907, s. 33). Nie-
zależnie od tych dat przestrzegano też pewnych zakazów (nawożenia, zwo-
żenia drzewa, prania) w dni „polskich” świąt (DWOK 51, s. 66).
Rozważania, dlaczego praca jest zła w święto, można rozpocząć od przy-
padków świąt o złych konotacjach. Dzień śmierci Chrystusa zajmuje tu miejsce
naczelne: w Wielki Piątek nie wolno wykonywać hałaśliwych prac, siać, tłuc
kaszy, mleć mąki, prząść (Kosiński 1890, s. 86717). Stąd każdy piątek (i to
– co zastanawiające – może nawet w jeszcze większym stopniu niż ten Wielki)
jest dniem feralnym, przy czym motywacje wiążą się niekiedy z jego postnym
charakterem; często te same zakazy dotyczą też poniedziałku i środy, a więc
również dni postnych. Niedobrze jest wtedy rozpoczynać jakiekolwiek prace
(„piątek – zły początek”), nawozić pole, piec chleb („grzech ciężki”), kręcić
bat („konie uschną”), ruszać w drogę, nakładać nowe ubranie, czesać się, ob-
cinać paznokcie, prać bieliznę przez gotowanie („na tamtym świecie za to dają
pić ług”), kąpać dzieci, odstawiać je od piersi („piątek suchy na dzieci”), śmiech
i kichanie są w ten dzień złą wróżbą itd. (mnogość przekazów, np.: DWOK 7,
s. 140, 142, 17418).
Ale przecież w tych źródłach nie tylko piątek charakteryzowany jest jako
zły na pracę, ale i odwrotnie – praca wtedy to grzech. Dlatego te same zapisy
mówią o zakazie prac w piątek, jak też w wigilię każdego święta i w sobotę
wieczorem, przy czym nierzadko grozi za to śmierć (DWOK 34, s. 15619).
Charakterystyczne jest poleskie określenie piątku: tatarska albo polska nie-
dziela (Tołstaja 1987, s. 164).
Powtarzające się zakazy niektórych prac (takich jak przędzenie czy zmy-
wanie naczyń, o czym poniżej) w czwartkowy wieczór mogą być interpreto-
wane dwojako. Z jednej strony można widzieć w tym wieczorze niejako wigi-
lię dnia piątkowego, w którym to dniu zakazy te będą również przestrzega-
ne – zgodnie z zasadą, że święto zaczyna się w poprzedzający je wieczór;
z drugiej strony należy wziąć pod uwagę ewentualność samoistnej symboliki
czwartku. Aleksander Brückner (1902, s. 46-51), przytaczając średniowiecz-
ne zapisy zakazów mycia głowy, twarzy, naczyń w czwartki oraz w Wielki
17
A także: Sulisz 1906, s. 311, 316-317; Gawełek 1907, s. 142.
18
A także: DWOK 46, s. 494; 51, s. 66; Siarkowski 1885, s. 40; Udziela 1886, s. 90; Toeppen
1892, s. 658; Piątkowska 1898, s. 420; Federowski 1889, s. 280-282; Cercha 1900, s. 118;
Brückner 1902, s. 51, 58; Saloni 1902, s. 255; Kantor 1907, s. 151; Schnaider 1907, s. 204;
Schnaider 1912, s. 198; Drozdowska 1963, s. 116; Baranowski 1972, s. 55; Witkoś 1977, s. 285.
19
A także: DWOK 51, s. 65; Siarkowski 1885, s. 44; Udziela 1886, s. 92; Pierzchała 1896,
s. 336; staroruski – piętnowany przez Stogław jako przesądny – piątkowy zakaz pracy, szczególnie
przędzenia, nagrzewania kamienia do łaźni – Buslaev 1861, s. 507.
20
A także: Koranyi 1928, s. 65 przyp. 4 – źródła; Szyfer 1975, s. 108, 112, 122. Wprawdzie
w innym miejscu Kolberg objaśnia, że „nowy czwartek” znaczy nową kwadrę – ćwiartkę księżyca
na nowiu (DWOK 7, s. 30; takoż Federowski 1888-1889, s. 230; Karłowicz 1900, I, s. 292,
s.v. czwartek), niemniej w przywołanych tu przekazach chodzi niewątpliwie o dzień czwartkowy.
21
A także: DWOK 31, s. 154; 49, s. 96; 51, s. 58; 55, s. 417; Federowski 1889, s. 280; Świętek
1893, s. 559; Jastrzębowski 1899, s. 475; Cercha 1900, s. 108; Gustawicz 1900, s. 78; Kosiński
1904, s. 42, 48; Kołodziejczyk 1910, s. 82; Dworakowski 1964, s. 129.
22
A także: Szukiewicz 1903, s. 432; Czyżewicz 1907, s. 329.
23
A także: Saloni 1902, s. 255; Łopaciński 1902b, s. 416.
24
A także: Zieliński et al. 1894, s. 802; Poszukiwania 1901, s. 757; Brückner 1902, s. 58, 68.
IV Ziarno i Zwiastowanie
Aby pokazać, jak trudno określić, co w symbolice danej daty i czynności jest
takiego, że pojawia się zakaz, przedstawię przypadek krańcowy, w którym
na początku nie jest nawet jasne, czy data świąteczna ma wartość pozytywną,
a zakazana czynność negatywną, czy odwrotnie. Tym „równaniem z dwiema
niewiadomymi” będzie blok zakazów zapładniania zwierząt gospodarskich,
nasadzania drobiu na jaja, a wreszcie siewu i chodzenia do pomieszczeń
z ziarnem siewnym – czynności tych nie wolno wykonywać przede wszyst-
kim w dzień Zwiastowania Matki Boskiej (25 marca), rzadziej w Wigilię i Boże
Narodzenie.
Przeświadczenie, że w dzień Zwiastowania nie należy podkładać jaj, bo
urodzą się z nich kurczaki ułomne, „krzywe”, kaleki lub poczwary (to samo
dotyczy jaj zniesionych w ten dzień), należy do najpowszechniej notowanych
(DWOK 34, s. 17225). Powodów, dla których zakaz związany jest z tą datą,
można podać kilka.
25
A także: Gustawicz 1881, s. 146; Kopernicki 1886, s. 164; 1887, s. 206; Skrzyńska 1890,
s. 107; Poszukiwania 1891, s. 218; Federowski 1897, s. 354; Witowt 1901, s. 183; Gustawicz
1902, s. 376; „krzywy łeb, dwa dzioby”, Łopaciński 1902b, s. 413; „gąsię z głową w miejscu
ogona”, Saloni 1902, s. 255; Pietkiewicz 1938, s. 60; Dworakowski 1964, s. 206; Malicki, Sujka
1981, s. 70.
26
A także: Kosiński 1891, s. 48; Kolbuszowski 1896, s. 163.
27
A także: DWOK 54, s. 279; 55, s. 418; Skrzyńska 1890, s. 107; zakaz siewu – Malicki, Sujka
1981, s. 59.
28
A także: Witowt 1901, s. 178, 182; Łęga 1961, s. 261 – w „rocznicę śmierci męczenników”.
29
A także: Kosiński 1891, s. 48; Saloni 1898, s. 53; tenże 1902, s. 255; Gustawicz 1902,
s. 376.
w ten dzień. Ważniejsze niż te skojarzenia jest to, że zakaz przypada znów na
datę wiosenną, łączoną z początkami wegetacji. Sugerowałoby to konkluzję, że
zarodkowe formy życia w owym zasadniczym okresie znajdują się w newral-
gicznej sytuacji, w której interwencja człowieka (zwłaszcza w dzień dodatko-
wo niesprzyjający ze względu na inne skojarzenia) grozi ich deformacją.
Trzeba też pamiętać, że dzień Zwiastowania, mimo że niepomyślny, był
jednocześnie rozumiany jako zapoczątkowujący – dzień Matki Boskiej Roz-
twornej. Zalecano rozpoczęcie wtedy orki, siew grochu i kapusty, pierwszy
wypęd bydła, a nawet rozwiązywanie snopów w stodole (Skrzyńska 1890,
s. 10730). Na symbolikę zaczątkową wskazuje też zakaz tkania i grodzenia
wtedy płotów (Federowski 1897, s. 289).
Widać więc, że data świąteczna – jak choćby Zwiastowanie – wiąże się
i z konkretnymi wyobrażeniami religijnymi, i z abstrakcyjnymi pojęciami, ta-
kimi jak początki czy też przejście; co więcej, wyobrażenia religijne mogą mieć
charakter jednocześnie dobry i zły (magicznie pojmowana bezpłodność, jało-
wość). Ta wieloznaczność nie tylko utrudnia interpretację poszczególnych za-
kazów, ale też każe zastanowić się nad zasadnością traktowania ich w roz-
łącznych kategoriach typu pozytywne – negatywne. Zakaz jako instytucja nie
da się sprowadzić do sumy prostych przekonań o szkodliwości.
Rzeczywistość jest bardziej złożona już na poziomie emicznym. Stwier-
dzenia fenomenologów na temat święta jako misterium tremendum et fascinans
znajdują potwierdzenie w przekazach, akcentujących mieszany, zarazem do-
bry i zły, charakter święta. W polskiej tradycji ludowej myśl ta jest rzadko
wyrażana explicite, co nie dziwi, jeśli zważyć, jak silnie kultura ta była prze-
niknięta religijnością formowaną przez Kościół (choć przypomnę przytacza-
ne w rozdziale trzecim wierzenia o tym, że źle jest spotkać księdza itp.)31.
Taką ideę odczytać można do dziś, ale tylko na terenach ościennych, pery-
feryjnych.
Dysponujemy zapisami odnoszącymi się do współczesnego Polesia, gdzie
niektóre – szczególnie te wielkie – święta nazywano wprost złymi, niebez-
piecznymi, szkodliwymi i groźnymi (vrednymi, varovitymi, zajadłymi, opasny-
mi): „U etich velikich praznikach każne opasne. Jurej opasny, Blogovešče-
30
A także: Toeppen 1892, s. 649-650; Federowski 1897, s. 171; Stelmachowska 1933b, s. 118.
31
Złą wróżbą jest też ksiądz we śnie (Federowski 1897, s. 213). Przekonanie o tym, że wizyta
księdza powoduje uschnięcie gałązki wróżebnej (Moszyńska 1881, s. 63), może się opierać na
innej logice, przeciwstawiającej działanie magiczne – religijnemu; taka czarnomagiczna motywacja
towarzyszy czasem zabiegom, przy których nie należy się też myć itp., nie wyjaśnia ona jednak
np. nakazu, by do uczty żniwnej przystąpić, nie odmówiwszy modlitwy (DWOK 40, s. 93).
nie opasne. I na Petra ničogo nichto nie robić. [...] Guliajuć i usio. I Mikola.
Bun toże ż opasny praznik. [...] Vsie prazniki opasnyje, dak nie robiat’. Praz-
niki usi strašnyje, osobienno Paska, Trujca. Malenkij [prazdnik] šče chuże
budze wredit’. [...] Nie bojsia velikogo prazniku, a bojsia małogo. [...] Usie
prazniki varovityje” (Tołstaja 1986, s. 232-233).
Na tego typu wyjaśnieniach nie można jednak poprzestać. Tam, gdzie
akcentują one negatywny walor święta, mogą mieć przecież charakter wtórny
w stosunku do praktyki zakazu. Pozostaje w mocy podejrzenie, że są bardziej
teorią informatorów aniżeli racją ostateczną. Przyjęcie tej sugestii otwiera
perspektywy interpretacji w zupełnie innych, abstrakcyjnych kategoriach po-
jęciowych, przede wszystkim w kategorii czasu.
Na fenomenologicznym poziomie wyjaśniania nie można zresztą pozo-
stać także dlatego, że istnieją liczne zakazy czynności mających szczególną,
negatywną symbolikę; ich sens nie wyczerpuje się w lęku przed świętem jako
sferą niebezpiecznego, ambiwalentnego, złego. Oto taki materiał.
V Tkanina czasu
32
A także: Ulanowska 1884, s. 294; Toeppen 1892, s. 656; Jastrzębowski 1899, s. 475;
Łopaciński 1902b, s. 416; Drozdowska 1963, s. 118; Bazińska 1967, s. 146; Dekowski 1969,
s. 189.
33
A także: Gołębiowski 1830, s. 145; Toeppen 1892, s. 643, 783; Federowski 1897, s. 289;
Szukiewicz 1903, s. 279, 432; Lechowa 1967, s. 26. Por. białoruska praktyka magiczna odby-
wana miży Janou – między 24 VI wg nowego i starego stylu (Federowski 1897, s. 378); być może
ten sam sens ma używane tamże określenie miży Kolad (między świątkami) (tamże); patrz też
Uspieński 1985, s. 205.
34
A także: DWOK 20, s. 90; 48, s. 64; 49, s. 107; 54, s. 243; 57, s. 1269; Witanowski 1893,
s. 36; Świętek 1893, s. 558; Knoop 1895, s. 495; Piątkowska 1898, s. 420; Cercha 1900, s. 121;
Gustawicz 1900, s. 69; w dzień św. Jana Ewangelisty, 27 XII – Kosiński 1904, s. 78; do ostatków
– Wawrzeniecki 1907, s. 230; Dekowski 1969, s. 190; od Bożego Narodzenia do Nowego Roku
lub Matki Boskiej Gromnicznej – Kukier 1968, s. 245.
35
A także: AIEiAK Zawoja 1988; to samo przez tydzień po Bożego Narodzenia, Wielkanocy
i Zielonych Świątkach – Schnaider 1899, s. 220; w ostatki i Wielki Tydzień – Kosiński 1890,
s. 867; Majewski, Jarecki 1903, s. 340.
36
A także: Witowt 1901, s. 182; Szyfer 1975, s. 26.
37
A także: Federowski 1897, s. 342, 352; Witowt 1901, s. 179; Szukiewicz 1903, s. 279;
Schnaider 1907, s. 32; Kętrzyński 1968, s. 43-44; Dworakowski 1964, s. 56; Szyfer 1975,
s. 26-28.
38
A także: DWOK 20, s. 95; Federowski 1889, s. 280; Kosiński 1891, s. 48; Toeppen 1892,
s. 649, 783; Świętek 1893, s. 558; Matyas 1895, s. 80; Jastrzębowski 1899, s. 475; Kosiński
1904, s. 63; Kwaśniewicz 1985, s. 19; dot. wełny – Federowski 1897, s. 351.
39
A także: Federowski 1897, s. 345 (ślinienie wołów); Czaja 1906, s. 136-137; Stelmachowska
1933b, s. 100-101, 105 (także dot. ludzi); Bazińska 1967, s. 149 (zabronione cięcie trawy w pe-
wien dzień w marcu); Sychta 1967-1976, VI, s. 185; „przymotywanie wilków” – Szyfer 1975,
s. 51.
40
A także: Łopaciński 1902a, s. 368; Kosiński 1904, s. 63.
41
A także: Federowski 1897, s. 350, 361; Gustawicz 1900, s. 78; Kosiński 1904, s. 66; Dwo-
rakowski 1964, s. 109; Kętrzyński 1968, s. 44; Witkoś 1977, s. 147.
42
A także: Bystroń 1916b, s. 13; patrz też rozdział trzeci, przyp. 19.
racją wyjaśniającą zakaz magiczny nie mogą być specyficzne cechy bóstw czy
jakiś konkretny atrybut, choćby nawet pochodzące z wierzeniowej archaiki.
Tabu nie powstaje bowiem jako refleks skojarzeń z konkretnymi cechami jakiejś
postaci panteonu ani też z własnościami jakiejś jednej rośliny – aczkolwiek
może być takimi skojarzeniami motywowane.
Nie przeczę, że zespół motywacji związanych z danym zakazem odwołuje
się do sumy skojarzeń z daną czynnością. Może to być np. symbolika zamy-
kająca, transformująca albo znaczenie symboliczne ruchu okrężnego. Jednak
suma drobnych skojarzeń nie wystarcza jako ogólne wyjaśnienie instytucji
zakazu. Mitologia porównawcza sugeruje taką elementarną płaszczyznę
znaczenia, na której można umieścić tkanie – jest to jego związek z czasem.
Jeśli pojmować upływ czasu jako następstwo jednakowych chwil, można
je przyrównać (za Leachem 1961, s. 126) do ruchu czółenka tkackiego. Tkanie
jest dobrym sposobem wizualizacji idei czasu, stąd zapewne w motywach
mitologicznych jego związek z księżycem – miernikiem upływu czasu. Z tym
satelitą związany jest często trikster, w tym także pierwszy tkacz – pająk, który,
jak wspominałem, uruchomił bieg czasu na ziemi, z dobrymi i złymi tego
konsekwencjami. Warto więc zaryzykować przyjęcie takiej właśnie, bardziej
ogólnej, interpretacji tego działania i jego pozycji w systemie mitycznych
wyobrażeń o działaniach kulturowych.
Odwoływałem się już do różnych niekonwencjonalnych tekstów, które,
kiedy brakuje autentycznych mitów rajskich w kulturze ludowej, mogą posłu-
żyć do ilustracji zasad myślenia mitycznego. Oto kolejny specyficzny tekst:
współczesna ulotka, rozdawana na ulicach Warszawy przez członków jednego
z mniejszych wyznań religijnych. Drukowana w USA, tłumaczona z amery-
kańskiego, co widać w licznych kalkach językowych, przedstawia uroki utra-
conego raju, które powtórzą się w nadchodzącym Tysiącletnim Królestwie.
Na jednej stronie ulotki mamy idylliczny, barwny obrazek, na drugiej – do-
kładny opis owych rozkoszy. Tekst ten mógłby być praktyczną ilustracją
wszystkich proponowanych abstrakcyjnych zasad idealnej kondycji; wypowia-
da się też w zajmującej nas kwestii sporządzania ubrań, szycia i cerowania:
„Jak bóg zaplanował życie człowieka na początku? Otóż po
pierwsze wiemy, że Adam i Ewa byli całkowicie n a d z y. Oni nawet nie
wiedzieli, czym są ubrania i okrycia, lecz byli doskonale szczęśliwi z pięk-
ną nagością, w pełni ciesząc się życiem, miłością, seksem i sobą nawzajem
dokładnie tak, jak Bóg to zaplanował! Dopiero p o z g r z e s z e n i u za-
częli się z a s ł a n i a ć. [...] Tylko pomyśl, nie istniało żadne gotowanie,
nie potrzebowano ognia, nie było zbierania drzewa, opału, nie było przygo-
43
Może na podobnej zasadzie worka z ziarnem siewnym nie należy rozwiązywać, by je (ziarno)
użyć do siania, ale trzeba zrobić otwór w dnie (Dworakowski 1964, s. 127; podobnie Świętek
1893, s. 117). Oczywiście włącza się tu symbolika działania ukradkiem, o której będzie jeszcze
mowa, w związku z izolacją informacyjną – symboliczna czy obrzędowa „kradzież” ziarna po-
woduje lepszy plon.
co ze względu na feralną datę mogłoby źle pójść, także ubywanie jest wówczas
szczególnie niekorzystne.
Jeśli przyjąć, że okresy panowania zakazów są momentami przejścia, to
spodziewamy się motywacji:
– w polu D-1 okres przejściowy jest zły (np. do prokreacji i siewu), jako
niepewny;
– w polu D-2 czynności powinny zostać zaniechane, bowiem jest to mo-
ment „zatrzymania wahadła” (o czym poniżej);
– D-3 – moment przejściowy powinien być stanem pełni (o czym poniżej);
– D-4 – wszelkie czynności zamykające utrudniają przejście.
Być może tabelę tę da się rozbudować o trzeci wymiar: każdą motywację
od A-1 do D-4 można umieścić „płyciej” lub „głębiej”, w zależności od stopnia
jej wyrafinowania.
W sumie powstaje tabela elastycznej interpretacji wszelkich zapisanych
zakazów; dla każdego można znaleźć miejsce stosowne do brzmienia zapisu.
Jeśli akcentuje elementy początkowe (a nie np. świąteczne czy przejściowe)
momentu, w którym panuje zakaz, to jego miejsce jest w rubryce A; jeśli
akcentuje się negatywny charakter zakazanej czynności (a nie np. jej zacząt-
kowy sens) – to w kolumnie 3 lub 4.
Taka praktyka – jeszcze raz podkreślę – elastycznej, niedogmatycznej
interpretacji, ma chyba większy sens jako procedura wyjaśniająca. Można tu
przesuwać każdy zapis materiałowy, przykładając go do kolejnych wzorców
w poszukiwaniu najodpowiedniejszego miejsca.
Czy znaczy to, że jesteśmy skazani na rozdrobnienie motywacji narzu-
cone przez poziom emiczny? Przyjrzyjmy się pozostającym do omówienia po-
lom D2 i D3. Jeśli wziąć pod uwagę przedstawiane dotąd tezy, trudno było-
by znaleźć racje tłumaczące, dlaczego w chwili przejściowej (w momencie
zmiany stanu oraz na granicach przestrzennych) nie wolno wykonywać czyn-
ności o charakterze silnie biologicznym albo symbolicznie dysharmonicz-
nych. Nie ma przekonującego powiązania takich zakazów z mechanizmem ob-
rzędów przejścia.
A przecież nie ulega wątpliwości, że zakazy takie przypadają na przeło-
mowe chwile cyklów produkcyjnych, zmiany miejsca, wyruszanie w drogę,
przekraczanie granic i inne, do których żadne określenie nie pasuje lepiej niż
termin „momenty przejścia”. Jest więc w nich coś, co upodabnia je do mo-
mentów sakralnych, co sprawia, że w jednych i drugich panują identyczne
zakazy.
VII Stasis
44
Na tej zasadzie nakaz powstrzymania się od czynnego działania bywa też elementem re-
cepty magicznej, która ma być przecież „nie ręką ludzką robiona”. Oto np. „korzeń [rośliny
leczniczej trzebuli] nie ma być kopany, a nasienie nieobijane, bo w takich razach zamiast pomocy
szkodzi” (Rostafiński 1895, s. 89, 73). „Najlepsze do święcenia są konopie samosiejki, tj. wyrosłe
gdzieś na bruździe, nad drogą” (Rokossowska 1889, s. 173). „Wodę do wielkanocnego obmy-
wania się brać trzeba tak, iżby woda nie naczerpnięta sama doń wpłynęła, nie wycierając się
– samo niech obeschnie” (Piątkowska 1889, s. 490; Stelmachowska 1933, s. 145).
45
Przykładu tej ostatniej intencji dostarcza zapis Janoty (1878, s. 172): „Łamiąc się opłat-
kiem, jeden drugiemu do ust go wkłada dla przypomnienia lat dziecinnych, w których matka
pokarm do ust podawała”. W swym komentarzu autor ignoruje znaczenie tej praktyki na rzecz
jej pochodzenia: „Prawdopodobniej będzie to naśladowaniem podawania komunii w kościele”.
A przecież pojawiający się w tym samym czasie zakaz używania żelaznych sztućców ma podob-
ną wymowę, zwłaszcza gdy spojrzeć na niego tak, jak Roland Barthes patrzył na jedzenie pałecz-
kami; sposób orientalny, w którym jedzenie rozdrabnia się, rozwarstwia, nie tnie brutalnie, jak
to czynimy my, jedzący „uzbrojeni w piki i sztylety – podobny jest matczynemu gestowi wkła-
dania do dziobków” (Barthes 1987, s. 220).
Skądinąd, te sformułowania przywodzą na myśl omawiane idee Gézy Róheima, który – przy-
pominam – jako zakazy naruszania jedności z matką traktował nawet eskimoskie tabu zdrapy-
wania szronu; sądzę, że lepiej takie zakazy wyjaśnimy intencją zespolenia z naturą, podobnie
jak polski wigilijny zakaz „zbijania sopli z dachu” (Janota 1878, s. 238; Bazińska 1967, s. 186).
podczas „dobrych” i „złych” świąt, choć w obu wypadkach sposoby jej urze-
czywistniania – konkretne wierzenia, zakazy, motywacje – mogą się od siebie
bardzo różnić. Tak np. Wielki Piątek – dzień niepomyślny, sądząc po moty-
wacjach zakazów – opisywany jest jako dzień takiego właśnie świątecznego
unieruchomienia, nawet wśród zwierząt; wtedy to „mają wielkie szczęście
myśliwi i rybacy, bo wszelkie zwierzęta są tak pogrążone w zadumie, że nie
spostrzegają zasadzki strzelca, a ryby stoją prawie nieruchomie w wodzie,
zwłaszcza szczupak, którego chrząstki w głowie wyobrażają narzędzia męki
Pańskiej” (Sulisz 1906, s. 312). Taką samą statyczność – już bez konotacji
religijnych – można odnaleźć w okresie przełomowym innego rytmu, astro-
nomicznego, księżycowego; oto na nowiu „ryba ma takie ustatkowanie swoje
i jest wtedy jak chora” (Ciesielski 1961, s. 14).
Bezruch to bezczas, a zatem śmierć. Towarzyszące zgonowi zatrzymanie
czasu – przez zatrzymanie zegara – nie tylko o z n a c z a czy w y r a ż a
śmierć; działanie symboliczne nie polega na tym, by w y r a z i ć to, co się
dokonało (tu mogę tylko przypomnieć o idei performatywności działania sym-
bolicznego). Ono ma s t w o r z y ć sytuację przełomową i dlatego za-
trzymanie zegara konieczne jest zarówno przy umierającym, by ułatwić mu
skonanie, jak i przy nieboszczyku – by zapobiec następnemu zgonowi. Zaka-
zane zostają też te ludzkie zajęcia, które zawierają w sobie element ruchu
obrotowego, najsilniej związanego z ideą upływu czasu; np. nie wolno mleć,
by następni nie umarli (Kantor 1907, s. 13446).
Unieruchomienie ma symbolizować stan śmierci, dzięki niemu możliwe
jest odtworzenie obecności zmarłych, np. w ceremoniach odnawiających zwią-
zek z nimi. Taki sens ma np. bezruch panujący w trakcie minuty ciszy. Ale
w tym chyba najskromniejszym wyobrażalnym niedziałaniu symbolicznym
mogą być zapisane bogatsze treści, czytelne, zwłaszcza jeśli wyjdziemy poza te
momenty bezruchu i milczenia, które poświęcone są czyjejś pamięci. Znieru-
chomienie, hieratyczność, powolność to przecież środki wyrażania respektu
wobec władzy i sacrum; zarazem są to formy istnienia samej władzy – nie-
poruszonego, nieśpiesznego trwania.
Nie bez zaskoczenia odnajdujemy próbkę takiej fenomenologii gestu
symbolicznego u powieściopisarza marynisty (i to radzieckiego), świetnie orien-
tującego się w dawnym morskim obyczaju. Leonid Sobolew w powieści Re-
mont kapitalny na kilkunastu stronach solennie opisuje – a może trzeba powie-
dzieć, że zarazem wnikliwie odczytuje – celebrowany w carskiej flocie wojen-
46
Zatrzymywanie zegara z tą intencją – Bazińska 1967, s. 188; materiał – Fischer 1921,
s. 140-141; Wasilewski 1978, s. 82-83.
braniają pewnych zachowań odświętnych w nocy: nie należy wtedy np. żegnać
się przed krzyżem ani zdejmować kapelusza (hucul. ne hodyt sie, DWOK 55,
s. 418), wspominać umarłych ani modlić się za nich (DWOK 31, s. 155); nie
wolno też po zachodzie słońca jeść święconego – grozi za to kurza ślepota
(Witowt 1901, s. 182).
Grzechem jest rozmawianie nocą o pszczołach (DWOK 48, s. 289), co
tylko po części można wiązać z ich sakralną pozycją, skoro także mówienie
wtedy o pisklętach spowoduje, że wyginą, zjedzą je mrówki (DWOK 42,
s. 40547); nie należy zaglądać do ptactwa siedzącego na jajach i do piskląt, do
pszczół (Ciszewski 1887, s. 4048); nie podbiera się jaj kurom ani nie puszcza
wołu do krowy (Świętek 1893, s. 560, 564).
To raczej noc jako pora niebezpieczna – a nie wieczór jako początek dnia
świątecznego – powoduje przecież, że nie wolno wtedy patrzeć w lustro, bo
zobaczy się diabła lub głowę upiora (Piątkowska 1889, s. 506; Schnaider 1912,
s. 198), ani też nazywać po imieniu drapieżnych zwierząt (DWOK 31, s. 156).
Nie należy też nocą stroić się (wpinać kwiatów we włosy, ukr., R.T. 1890,
s. 390), zaś wyjście bez fartucha spowoduje, że demon opęta (Piątkowska
1890, s. 504). Jest to oczywiście pora o zwiększonym zagrożeniu demonicz-
nym: dlatego przed św. Wojciechem (a więc w dni szczególnie intensywnej
działalności czarownic) nie wolno było wydawać nic z domu właśnie po za-
chodzie słońca (Kwaśniewicz 1985, s. 23).
Jak zatem należy rozumieć dominujące ilościowo zakazy, zabraniające po
zachodzie słońca pozbywania się czegokolwiek z gospodarstwa – pożyczania,
wydawania, wyrzucania i pozostawiania poza domem? Czy zawierają one ja-
kieś elementy reguły pozytywnej, nakazującej dbanie o pełnię w sytuacji po-
czątkowej, czy też raczej są to reguły negatywne w tym sensie, że zalecają
ostrożność w porze niebezpiecznej?
Na początku znajdą się zakazy wydawania z domu, pod wszelkimi posta-
ciami: sprzedaży, wyrzucania, wylewania. Po zachodzie słońca nie sprzeda-
ją i nie pożyczają mleka, masła sera i jaj, bowiem grozi to m.in. „popsuciem”
krów przez czarownice (DWOK 51, s. 6849); nie można zamiatać i wynosić
47
A także: Piątkowska 1889, s. 511 (także przed wschodem); Świętek 1893, s. 585; Pietkie-
wicz 1938, s. 60.
48
A także: Federowski 1897, s. 310; Majewski 1900, s. 168; Kotula 1962, s. 225, acz również
nie w południe, przed zachodem i przed wschodem.
49
A także: Rulikowski 1879, s. 119; Federowski 1889, s. 276; Świętek 1893, s. 561; 1902,
s. 364; Majewski, Jarecki 1903, s. 164; Frankowski 1924, s. 70; Bazińska 1967, s. 84, 188;
KLW 1967, s. 216.
śmieci, nie wolno też pożyczać, zwłaszcza ognia, soli, chleba, kwasku na roz-
czyn, a jeśli w domu jest noworodek – to niczego (DWOK 31, s. 15050).
Po zachodzie słońca nie sprzedaje się mleka, soli, mąki (DWOK 48,
s. 285), drożdży, kwasku na rozczyn (DWOK 42, s. 399 – i to przez całą
noc; 51, s. 69). Mający pasiekę nie pożycza ognia po zachodzie słońca (DWOK
57, s. 1270 za Gołębiowskim 1830, s. 143); nie wydaje się ognia z domu po-
łożnicy (DWOK 57, s. 1266 za Gołębiowskim 1830, s. 122). Nie wpuszcza-
no i nie wypuszczano po zachodzie „zgodzonego czeladnika”, sprzedanego
zwierzęcia, bydła na rozpłód (DWOK 48, s. 284).
Po zachodzie oraz przed wschodem słońca nie wylewa się wody po kąpieli
niemowlaka, nie może suszyć się na dworze pościel, a zwłaszcza dziecięce
pieluchy (Świętek 1893, s. 604-607; Czyżewicz 1907, s. 324); skądinąd tak-
że nie wolno się kąpać (Poszukiwania 1897, s. 118).
To, że noc jest traktowana jako pora spoczynkowa, widać w motywacji
zakazu dawania ognia po zachodzie słońca: „dzieci w chacie nie mogłyby usnąć
i całą noc by płakały” (DWOK 31, s. 150). Są też racje po temu, by trakto-
wać porę bezpośrednio po zachodzie słońca – a więc czas zmierzchu, zmroku
– jako okres pośredni, graniczny, niepewny, i dlatego objęty zakazami. Oto jak
przedstawia się ona w odbiorze chłopskim w cytowanym już parokrotnie
– przez Moszyńskiego 1967, s. 494 i Tomickich 1975, s. 199 – sugestywnym
opisie Nikiforowskiego: „kto pod tę porę był w chacie, ten mógł zauważyć,
że wraz ze zmierzchem zamilkają rozmowy rodzinne, przerywa się dziecinne
zabawy czy hałasy i w chacie zalega martwa cisza... Nikt jednakże o tej porze
nie śpi, nawet nie drzemie; każdy po prostu trwa w położeniu, w jakim go
zaskoczył zmierzch. Dziwny, szczególny spokój [...] ogólny wiejski [...] prze-
rywa się go jakby według poprzedniego porozumienia; po 5-10 minutach
w całej wsi błyskają drobne światła”.
A zatem nie tylko ciemna połowa doby, ale i jej punkty przełomowe były
markowane za pomocą statycznego zachowania. Takie właśnie ich nacecho-
wanie dokumentuje Anna Brzozowska-Krajka w pracy poświęconej segmen-
tacji rytmu dobowego w tekstach polskiego folkloru (1994, zwł. s. 126-156).
Przytoczonych jest tu wiele przekazów, zwłaszcza opowieści demonicznych,
drobnych tekstów religijnych itp., których sens można interpretować jako
przymus stabilizacji, znieruchomienia, zatrzymania pracy w znaczących mo-
mentach doby (świt, zmierzch, północ, południe). Z punktu widzenia tezy, ku
50
A także: DWOK 51, s. 69; Rulikowski 1879, s. 126; Siarkowski 1885, s. 40; Federowski
1889, s. 276; Poszukiwania 1897, s. 802; Piątkowska 1889, s. 494; Skrzyńska 1890, s. 100;
Toeppen 1892, s. 783; Saloni 1902, s. 257; 1914, s. 63; żyd. – Segel 1897, s. 50.
51
A także: Schnaider 1912, s. 199; Szczygielski 1961, s. 23.
52
A także: DWOK 17, s. 70; Siarkowski 1885, s. 35; Ciszewski 1887, s. 30; Toeppen 1892,
s. 772; Świętek 1893, s. 559; Federowski 1897, s. 367, 381, 255 (niedziela po nowiu); Cercha
1900, s. 108; Poszukiwania 1900, s. 465; Witowt 1901, s. 180; Witkoś 1977, s. 154.
53
A także: Pietkiewicz 1938, s. 36; Klimaszewska 1960, s. 129, przyp. 89; Uspieński 1985,
s. 259.
54
A także: Siewiński 1903, s. 73; Parczewska 1904, s. 533.
55
A także: Rokossowska 1889, s. 187; Poszukiwania 1902, s. 797; Siewiński 1903, s. 74; Piot-
rowicz 1907, s. 232; Schnaider 1907, s. 32.
56
A także: Kopernicki 1887, s. 201; Udziela 1890, s. 125; Jeleńska 1891, s. 511; Poszukiwania
1896, s. 405; Federowski 1897, s. 323; żyd. – Lilientalowa 1904, s. 149; mat. europejski
– Bystroń, 1916a, s. 140-141; w motywacji „wysiadywanie” kur – Świętek 1893, s. 564.
57
A także: Gołąbek 1925, s. 14, za Szejnem; Bystroń 1916a, s. 140.
58
A także: Schnaider 1912, s. 200; Wesołowska 1970, s. 205.
59
Siadanie to oczywiście nie tylko sposób realizacji obrzędowej statyczności. Oto pięć
przykładów układających się na formalnym continuum, w którym stopniowo słabnie związek z ideą
stasis, a coraz ważniejsze stają się dodatkowe skojarzenia magiczne.
1. Przysiadanie przed wyprawą, wyjściem.
2. Przysiadanie gości i gospodyni „na jajach” w Boże Narodzenie.
3. Przysiadanie dziewcząt na krześle po księdzu chodzącym z kolędą, aby wyjść szybko za
mąż (powszechne, np. Udziela 1886, s. 89; Bogatyriew 1934, s. 261) – tu działa ewidentna magia
kontaktowa.
4. Nakaz, aby usiąść w miejscu, w którym stał pierwszy zobaczony wiosną bocian, „przez
co siew zapewnia spór w gospodarstwie; inaczej poszłoby wszystko na opak, zwłaszcza co do
pożywienia: garnek po garnku będzie się tłukł, potrawy niesyte, niesmaczno się ugotują albo
przesolą, albo przydymią” (Seweryn 1958-1959, s. 252).
5. Przysiadanie na zagonie przy sianiu jęczmienia (Federowski 1889, s. 280); przy sadzeniu
kapusty „obnażonym tyłkiem” ze słowami „Niech będą takie łupy, jak moje dupy” (Siarkowski
1885, s. 37; DWOK 49, s. 299) – czy nam się podoba, czy nie, musimy tu przyjąć interpretację
seksualno-płodnościową.
Pomiędzy tymi przykładami nie da się przeprowadzić granicy oddzielającej te realizujące
ideę stasis od zabiegów magii kontaktowej – na sens konkretnego działania składają się różno-
rodne odniesienia symboliczne.
60
A także: Kosiński 1904, s. 78; Klimaszewska 1960, s. 129, z Węgrzynowicza.
61
A także: Gustawicz 1881, s. 114; Majewski, Jarecki 1903, s. 159; Sulisz 1906, s. 310; Kotula
1962, s. 71.
62
A także: DWOK 44, s. 61, 64; Poszukiwania 1888, s. 816; Jeleńska 1891, s. 511; Gustawicz
1900, s. 69; Łopaciński 1902a, s. 365; Staniszewska 1902, s. 126; Cieplik 1904, s. 282; Kantor
1914, s. 215, 221; Saloni 1914, s. 63, 67; Semkowicz 1904, s. 156; tamże i Gawełek 1908, s. 132
– zakaz przynoszenia rzeczy znalezionych w Wigilię; Kotula 1962, s. 63 – „by nie przeszkadzać,
bo Pan Jezus chodzi po kolędzie”; zakaz odwiedzania w Wielkanoc: Matyas 1895, s. 85; Gawe-
łek 1907, s. 142; Cercha 1919, s. 40 – grzech; Ciszewski 1886, s. 215; Lechowa 1967, s. 25;
Kwaśniewicz 1985, s. 14, 22 – trzy ostatnie – w Boże Narodzenie i Wielkanoc.
63
A także: DWOK ; 52, s. 197-198, 234; Kolessa 1889, s. 118; Wereńko 1896, s. 126-128;
Kantor 1907, s. 118.
64
A także: Witowt 1901, s. 180; Sulisz 1906, s. 316; Tryszczyła 1908, s. 251; Saloni 1914,
s. 64; Kantor 1914, s. 213; Gajkowa 1947-1948, s. 48; „kto wchodzi do chaty, gdy gospodyni
ma wsadzać chleb do pieca, to źle dla niego”; nie ma zagrożenia, jeśli już jest ktoś w środku
– Schnaider 1912, s. 198.
65
A także: Drozdowska 1963, s. 118; Matczakowa 1963, s. 132; Jastrzębska 1965, s. 140;
Witkoś 1977, s. 65; Sychta 1980-1985, III, s. 79.
66
Kiedy biblijny „mąż Boży” Elizeusz posyła wysłannika, który ma jego mocą uleczyć chore
dziecko, przykazuje mu: „weźmij laskę moją w rękę twą a idź; jeśli kogo spotkasz nie pozdra-
wiaj go; a jeśliby cię kto pozdrowił nie odpowiadaj mu” (2 Kr. 4, 29).
67
A także: Rokossowska 1889, s. 195 – siew zalecany „o południu, gdy ludzie i bydło przy orce
stają na odpoczynek”; Skrzyńska 1890, s. 91; Kosiński 1904, s. 48; Schnaider 1906, s. 298;
Czyżewicz 1907, s. 329; Drozdowska 1963, s. 122.
68
A także: Piątkowska 1889, s. 490; Toeppen 1892, s. 650; Bazińska 1967, s. 162; Kukier
1968, s. 243; Sychta 1967-1976, VI, s. 94.
69
A także: Saloni 1898, s. 509; Drozdowska 1960, s. 155; Wereńko 1896, s. 122; Gajkowa
1948-1949, s. 39, 48, 52, 61-62, 73 – różne elementy wesela wykonywane w tajemnicy;
Świątkowska 1978, s. 29.
70
A także: Gustawicz 1881, s. 158; Ciszewski 1887, s. 40 (przy jedzeniu); Cisek 1889, s. 73;
Saloni 1902, s. 252.
71
A także: Wereńko 1896, s. 107; Cisek 1889, s. 70; Bazińska 1967, s. 75, 101, 124; nieco
materiału słowiańskiego na temat niezdradzania formuł magicznych zestawia Zelenin, 1934,
s. 69.
XI Na zakończenie – niedokończenie
72
A także: Fischer 1921, s. 369-370; interpretacja – Wasilewski 1978; ślub – Folklor Górnego
Śląska 1989, s. 123.
73
A także: Magiera 1900, s. 57; Saloni 1914, s. 60, 62; Gajkowa 1948-1949, s. 51.
74
Zakaz podziwiania i chwalenia tłumaczy się najlepiej przez odwołanie do omawianej już
koncepcji ograniczonej ilości dóbr. Zdziwienie jest traktowane jako wyrażanie zazdrości, odbie-
rającej siłę przedmiotowi. „Zdziwienie szkodzi; przedmiot co je wywołał zmarnieje” (Saloni 1914,
s. 65). Zakaz podziwiania obowiązuje wobec noworodków, chleba przed upieczeniem, przychów-
ku, a nawet złowionych ryb (Cisek 1889, s. 69; Świętek 1893, s. 558; Rozmaitości 1904, s. 95;
Znamierowska-Prüfferowa 1947, s. 30; Drozdowska 1957, s. 117). Dziwienie się jest też nie-
wskazane jako kwestionowanie statusu: pszczoły nie lubią, by ktoś dziwił się, patrząc na pracę
pasiecznika (Kotula 1962, s. 231); nie wolno wykrzywiać twarzy, gdy piecze się chleb, gdy garnki
znajdują się w piecu garncarskim (Siarkowski 1885, s. 43; Rozmaitości 1904, s. 95). Zarówno
nadwartościowanie (podziw, chwalenie), jak niedowartościowanie (zdziwienie) źle wpływają na
przedmiot, który znajduje się w fazie wyłączenia.
75
A także: Świętek 1893, s. 558; Saloni 1902, s. 257; Rozmaitości 1904, s. 95.
76
A także: Kukier 1968, s. 275; Sychta 1967-1976, IV, s. 112.
77
A także: DWOK 19, s. 189; Kosiński 1904, s. 65, 78; J.S.S. 1906, s. 42; Bazińska 1967,
s. 134 – szybka będzie praca przy owcach.
78
Wyścigi po nabożeństwach bożonarodzeniowym i wielkanocnym dadzą się ująć jako roz-
budowanie tych archaicznych praktyk i wyobrażeń ze wzbogaceniem ich o element rozpadu
wspólnoty (czy raczej osłabienia jej po kulminacyjnym momencie święta). Określają one, że ze
spotkania w zaświatach da się przywieźć wartości magiczne tylko pod warunkiem zachowania
pośpiechu. „Po Rezurekcji pędzą nazad do domu, a przyjechawszy, pławią zaraz konie, aby je
ochronić od much i robactwa [...] zabobon taki mają w całej Wielkopolsce (DWOK 11, s. 41);
„kto pierwszy rozda koniom i bydłu pożywienie z Wigilii – parobkowi, dziewce, temu jego zwie-
rzęta lepiej się będą darzyć” (DWOK 10, s. 185).
Trudno negować, że w nakazach szybkiego powrotu zawiera się też intencja wyrwania się
z niebezpiecznej sfery. Wyraża to choćby powtarzany od czasów kronikarza Stryjkowskiego opis
powrotu biegiem z obrzędowego topienia Marzanny: „ze śpiewką śmierć się wije po płotu, szukający
kłopotu: ucieczka skora, nie oglądając się, po utopieniu bałwana; przesąd, że które z nich wtenczas
upadnie, w tym roku umrze” – Gołębiowski 1830, s. 168; DWOK 43, s. 18; podobnie przy po-
wrocie z pasterki (Janota 1878, s. 42). Oczywiście takie elementy jak zakaz oglądania się do tyłu
czy groźba śmierci przez potknięcie (a więc „infernalne okulawienie” mitologów) nie mogą być
wiązane z ideą wyścigów jako współzawodnictwa.
zić, zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba to zrobić nie mówieniem, nauką, kazaniem,
ale czynem – w społecznej grze, obrzędzie, w święcie.
*
Tabu to enigma – pisałem na wstępie. Teraz widzimy może lepiej niż na
początku, że szczególnie w tej postaci, w jakiej występowało w polskiej kultu-
rze ludowej, całościowo pod tym kątem rozpatrzonej, a więc jako zakaz ma-
giczno-religijny, jest to przede wszystkim amalgamat, może wręcz zlep albo
konkrecja. Są w nim połączenia sprzeczności, przejścia między niedającymi się
pogodzić opozycjami, niekonsekwencje i paradoksy. Pomyłką byłoby sprowa-
dzanie zakazu do jednego wymiaru, poszukiwanie tej jednej formuły interpre-
tacyjnej, którą można przyłożyć do całości materiału. Niemniej rozumowanie
nasze doprowadza do pewnej konkluzji na temat ogólnego sensu takiego za-
kazu jako (przede wszystkim) organizatora temporalnego wymiaru ludzkiej
egzystencji.
Czy ta interpretacja – i każda po drodze – na pewno nie była imputacją?
Krytycznego badacza obowiązuje introspekcyjny rachunek sumienia. Zakoń-
czenie pracy – moment, gdy zatrzymuje się kula śniegowa, obrastająca dotąd
materiałem faktograficznym – to punkt, z którego lepiej widać kierujące ba-
daniem motywy, zwłaszcza te niedoformułowane, stanowiące o jego ogra-
niczeniach. Z tej perspektywy można uważniej wysłuchać przestróg, które
zignorowało się na wstępie.
Może zatem odnajdywany w badaniu „sens” jest wynikiem panującej
w umyśle badacza potrzeby sensowności, racjonalności, uporządkowania świa-
ta, a nie zjawiskiem istniejącym w rzeczywistości? Jak powiada religioznaw-
ca Jonathan Z. Smith (1980, s. 112), pewien aspekt pracy upodabnia dzisiej-
szego akademika do starożytnego augura, interpretującego znaki: the thrill of
encountering a coincidence.
U podstaw tej pracy legło przekonanie, że działania symboliczne m a j ą
s e n s. Po części jest ono wzięte od strukturalizmu, który „będąc instru-
mentem rozszyfrowującym naszych czasów, postuluje istnienie pewnych ca-
łości dających się zrozumieć [...], przyjmuje ze strony obserwatora zakład co do
istnienia sensu, opowiada się za przeświadczeniem, że to, co napotykamy, daje
się zrozumieć”; tak orzeka Jean Starobinski (cytowany przez Danutę Danek
w przedmowie do: Bettelheim 1989, s. 17), może nieco zbyt prostolinijnie, bo
podejście strukturalne koncentruje się na relacjach w obrębie samej tylko sfery
znaczącego, bo znaki w tym ujęciu nie chcą odsyłać do żadnego innego świata
poza sobą.
613 przykazań...
2006 613 przykazań judaizmu oraz Siedem przykazań rabinicznych i Siedem przykazań dla potomków Noego,
oprac. E. Gordon, Kraków.
Abrahamsson H.
1951 The Origin of Death. Studies in African Anthropology, Uppsala.
Abramian L.
1983 Pervobytnyj prazdnik i mifologia, Erevan.
Afanasyev A.
1966 Russian Secret Tales. Bawdy Tales of Old Russia. Introduction G. Legman, New York.
Aigremont Dr.
1909 Fuss- und Schuh-Symbolik und Erotik. Folkloristische und sexuelwissenschaftliche Untersuchungen,
Leipzig.
Allerhand M.
1898 Przysięga kobiety ciężarnej u Żydów, „Lud”, t. 4, s. 180-184.
Andree R.
1906 Scapulimantia, [w:] Boas Anniversary Volume, Anthropological Papers Written in Honour of F. Boas,
New York, s. 143-165.
Andrews A.
1949 The Bean and Indo-European Totemism, „American Anthropology”, t. 51, nr 2, s. 274-292.
Andrews W.
1904 At the Sign of the Barber’s Pole, Cottingham.
Anthropology of Evil
1985 The Anthropology of Evil, red. D. Parkin, Oxford.
Ariès Ph.
1981 The Hour of Our Death, New York.
Ashenburg K.
2009 Historia brudu, Warszawa.
Attewell G.
2003 Islamic Medicines: Perspectives on the Greek Legacy in the History of Islamic Medical Traditions in
West Asia, [w:] Medicine Across Cultures. History and Practice of Medicine in Non-Western
Cultures, red. H. Seline, New York-Boston-Dordrecht-London-Moscow, s. 325-350.
Augustyn Św.
1934 Państwo Boże, Poznań.
1985 Pisma egzegetyczne przeciw Manichejczykom, [w serii:] Pisma starochrześcijańskich pisarzy, t. 25,
Warszawa.
Ayres B.
1967 Pregnancy Magic: A Study of Food Taboos and Sex Avoidance, [w:] Cross-Cultural Approaches.
Readings in Comparative Research, red. C.S. Ford, New Haven, s. 111-125.
Babcock-Abrahams B.
1975 Why Frogs Are Good to Think and Dirt Is Good to Reflect On, „Soundings”, t. 58, s. 167-180.
1979 The Novel and the Carnival World, „Modern Languages Notes”, t. 89, nr 6, s. 911-937.
Bajburin A.
1983 Žilišče v obriadach i predstavleniach vostočnych slavian, Leningrad.
2004 Zametki o kulinarnoj simvolike: peresol, „Trudy Fakulteta Etnologii”, Evropejskij Universitet,
Sankt-Petersburg, vyp 2.
Bandić D.
1980a Tabu u tradicionalnoj kulturi Srba, Beograd.
1980b Značenie jednog sistema agrarnih tabua, „Etnološke sveske”, t. 3, s. 21-29 [Beograd].
Baraniuk T.
1986 Formy widowiskowo-obrzędowe okresu zapustnego w kulturze ludowej północno-zachodniego Mazowsza
(praca doktorska), Szczecin.
1999 Prześmiewanie świata. O przebierańcach zapustnych na północno-zachodnim Mazowszu, Warszawa.
Baranowski W.
1972 Tradycyjny terminarz prac gospodarczych w południowej części woj. łódzkiego, „Prace i Materiały
Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, nr 16, s. 43-63.
Barley N.
1983 Symbolic Structures. An Exploration of the Culture of the Dowayos, Cambridge.
Barsov E.
1872-1882 Pričitania Severnogo Kraja, Moskva.
Barthes R.
1970 Mit i znak, Warszawa.
1987 Imperium znaków (fragmenty), „Literatura na Świecie”, nr 1 (186).
Bataille G.
1962 Death and Sensuality. A Study of Eroticism and the Taboo, New York.
Bauman Z.
2000 Ponowoczesność jako źródło cierpień, Warszawa.
Baumann H.
1936 Schöpfung und Urzeit des Menschen im Mythos der afrikanischen Volker, Berlin.
Bawden C.R.
1958-1959 On the Practice of Scapulimancy among the Mongols, „Central Asiatic Journal”, t. 4, s. 1-31.
Bazińska B.
1967 Wierzenia i praktyki magiczne pasterzy w Tatrach Polskich, [w:] Pasterstwo Tatr Polskich i Podhala,
t. 1, Wrocław.
Bechtel G.
2002 Cztery kobiety Boga. Ladacznica, czarownica, święta, głupia gęś, Warszawa.
Bennigsen A.
1912 Legendy i skazki Centralnoj Azji, St. Petersburg.
Berger P.
1966 Religiöses Brauchtum im Umkreis der Sterbeliturgie in Deutschland, Münster.
Berneker E.
1924 Slavisches etymologisches Wörterbuch, Heidelberg.
Bernštam T.
1985 Budni i prazdniki: povedenie vzroslych v russkoj krestianskoj srede (XIX-načalo XX v.), [w:] Etničeskie
stereotipy povedenia, red. A. Bajburin, Leningrad.
Bettelheim B.
1989 Rany symboliczne: Rytuały inicjacji i zazdrość męska, Warszawa.
Biblia KUL
1970 Pismo Święte Starego Testamentu. Księga Kapłańska, Wstęp – przekład z oryginału – komentarz
– ekskursy, oprac. ks. dr S. Lach, Poznań-Warszawa.
Biblia poznańska
1973 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, oprac. zespół pod red. ks. Michała Petera, Stary
Testament, t. 1, Poznań.
Biegeleisen H.
1893 Ze studiów nad pieśniami i obrzędami weselnymi, „Wisła”, t. 7, s. 317-335, 494-517.
Blackledge C.
2005 Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury, Warszawa.
Boas G.
1948 Essays on Primitivism and Related Ideas in the Middle Ages, Baltimore.
Bogatyriew P.
1934 „Polaznik” u jużnych sławian, madiarov, słowakov, poliakov i ukraincev, „Lud Słowiański”, t. 3,
z. 2, s. 212-273.
Bornemann E.
1977 Psychoanalyse des Geldes. Eine kritische Untersuchung psychoanalitischer Geldtheories, Frankfurt/M.
Bourdieu P.
1970 La maison kabyle ou le monde renversé, [w:] Échanges et communications. Mélanges offerts a Claude
Lévi-Strauss, Paris-Hague, s. 739-758.
2007 Szkic teorii praktyki, Kęty.
Bourke J.
1897 Scatologic Rites of All Nations, Washington.
Boyer L.B.
1979 Stone as Symbol in Apache Folklore, [w:] Fantasy and Symbol. Studies in Anthropological Interpre-
tation. Essays in Honour of George Devereux, red. R.H. Hook, London-New York-San Francisco,
s. 212-213.
Brensztein M.
1899 Kilka podań żmujdzkich, „Wisła”, t. 13, s. 348-352.
Bringeus N.
1925 Food and FoIk Beliefs: On Boiling Blood Sausage, [w:] Gastronomy. The Anthropology of Food and
Food Habits, red. M. Arnoff, Hague-Paris, s. 251-273.
Brown P.
2006 Ciało i społeczeństwo. Mężczyźni, kobiety i wstrzemięźliwość seksualna we wczesnym chrześcijaństwie,
Kraków.
Brückner A.
1896 Przyczynki z dziejów przysłowi polskich, „Wisła”, t. 10, s. 600-619.
1902 Literatura religijna w Polsce średniowiecznej, t. I, Kazania, Warszawa.
1958 Dzieje kultury polskiej, t. I-III, Warszawa.
1985 Mitologia słowiańska i polska, wstęp i oprac. S. Urbańczyk, Warszawa.
Brzozowska-Krajka A.
1994 Symbolika dobowego cyklu powszedniego w polskim folklorze tradycyjnym, Lublin.
Brzeziński T.
1959 Przesądy, wróżby, przepowiednie powszechnie znane w Sieradzkiem, „Łódzkie Studia Etnograficzne”,
t. l, s. 129-132.
Buber M.
1968 On the Bible. Eighteen Studies, New York.
Buckley T.
1982 Menstruation and the Power of Yurok Women. Methods of Cultural Reconstruction, „American
Ethnologist”, vol. 9, s. 47-60.
Budge W.
1927 The Book of the Cave of Treasures, Manchester-Lisbon-Budapest,
www.sacred-texts.com/chr/bct/index.htm, stan na 20 lipca 2009 r.
Buchowski M.
1993 Magia i rytuał, Warszawa.
Bulli K.
1972 Zdrowie jako problem teologiczny, „Rocznik Teologiczny”, t. 14, z. 2, s. 39-69.
Bulmer R.
1967 Why is the Ccassowary not a Bird? A Problem of Zoological Taxonomy among the Karam of the New
Guinea Highlands, „Man”, vol. 2, nr 1, s. 5-25.
1989 The Uncleanness of the Birds of Leviticus and Deuteronomy, „Man”, vol. 24, nr 2, s. 304-321.
Burkert W.
1972 Homo Necans: Interpretationen altgriechischer Opferritten und Mythen, Berlin.
2006 Stwarzanie świętości: ślady biologii we wczesnych wierzeniach religijnych, Kraków.
Buslaev F.
1861 Istoričeskie očerki russkoj narodnoj slovesnosti i iskusstva, Sankt Petersburg.
Bystroń J.S.
1916a Słowiańskie obrzędy rodzinne. Obrzędy związane z narodzeniem dziecka, Kraków.
1916b Zwyczaje żniwiarskie w Polsce, Kraków.
1916c Studia nad zwyczajami ludowymi – 1. Zakładziny domów, „Rozprawy Wydziału Historyczno-
-Filozoficznego UJ”, t. 10, s. 1-24.
1916d Studia nad zwyczajami ludowymi – 2. Pszczoły w pojęciach i zwyczajach ludu, „Rozprawy Wy-
działu Historyczno-Filozoficznego UJ”, t. 10, s. 24-39.
Caillois R.
1973 Żywioł i ład, Warszawa.
1995 Człowiek i sacrum, Warszawa.
Callaghan H.
2002 Birth Dirt. Relations of Power in Childbirth, Thesis Submitted for the Degree of Doctor of Philosophy,
Sydney.
Celebration...
1982 Celebration. Studies in Festivity and Ritual, red. V. Turner, Washington.
Cercha S.
1900 Przebieczany, wieś w powiecie wielickim, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnogra-
ficzne”, t. 4, s. 81-210.
1919 Kleparz, przedmieście Krakowa przed 50 laty. Studjum etnograficzne, „Materiały Antropologiczno-
-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. 14, s. 3-80.
Černov I.A.
1967 O semiotikie zapretov (predvaritelnoe soobščenie), Trudy po znakovym sistemam, t. 3, Tartu, s. 45-59.
Černy A.
1896 Istoty mityczne Serbów Łużyckich, „Wisła”, t. 10, s. 54-97, 245-281, 531-563, 745-779.
1898 Istoty mityczne Serbów Łużyckich, „Wisła”, t. 12, s. 188-210, 467-506, 667-692.
Charsley S.
1987 Interpretation and Custom: The Case of the Wedding Cake, „Man”, vol. 22, s. 93-100.
Chętnik A.
1971 Życie puszczańskich Kurpiów, Warszawa.
Cieplik J.
1904 Boże Narodzenie w Rabce i okolicy w powiecie myślenickim, „Lud”, t. 10, s. 280-298.
Ciesielski Z.
1961 Rybołówstwo na Pojezierzu Włodawsko-Łęczyckim, „Prace i Materiały Etnograficzne”, t. 18,
cz. 1, s. 9-28.
Cirlot J.E.
1962 A Dictionary of Symbols, London.
Cisek M.
1889 Materyjały etnograficzne z miasteczka Żołyni w pow. przemyskim, „Zbiór Wiadomości do Antro-
pologii Krajowej”, t. 13, s. 54-83.
Ciszewski S.
1887 Lud rolniczo-górniczy z okolic Sławkowa w powiecie olkuskim, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 11, s. 1-129.
1905 Kuwada. Studyum etnologiczne, Kraków.
1912 Wygadzanie, pożyczka i odsetki, „Rozprawy Wydziału Historyczno-Filozoficznego AU”, t. 55,
s. 109-129.
1922 Sól, „Wisła”, t. 21, s. 3-91.
1925 Tabu i zasie, [w:] Studia społeczne i gospodarcze. Księga jubileuszowa dla uczczenia 40-letniej pracy
naukowej L. Krzywickiego, Warszawa, s. 65-69.
1927 Żeńska twarz, Kraków.
Cocchiara G.
1971 Dzieje folklorystyki w Europie, Warszawa.
Cohen Y.
1964 The Transition from Childhood to Adolescence; Cross-cultural Studies of Initiation Ceremonies, Legal
Systems and Incest Taboos, Chicago.
Coomaraswamy A.
1973 Symplegades, „Studies in Comparative Religion”, vol. 7, nr 1, s. 35-56.
Corbin A.
1984 Pesthauch und Blutenduft. Eine Geschichte des Geruchs [oryg. franc. Le Miasme et la Jonquille,
1982], Berlin.
Crawley E.
1927 The Mystic Rose, New York.
Čulkov M.
1782 Slovar’ ruskich sueverij, St. Petersburg.
Czaja S.
1906 Zapusty, „Lud”, t. 12, s. 35-56, 122-137.
Czerwińska H.
1984 Czas świąteczny w tradycyjnej kulturze ludowej, „Lud”, t. 68, s. 71-87.
Czubala D.
1974 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia garncarzy polskich, „Lud”, t. 58, s. 181-198.
1978 Folklor garncarzy polskich, Katowice.
Czyżewicz S.
1907 Wiązanka wierzeń i przesądów ludu z okolic Buczkowa i Okulicz, tudzież Mokrzysk-Bucza, „Lud”,
t. 13, s. 324-330.
Dal’ V.
1978 Tolkovyj slovar’ żivogo velikorusskogo jazyka, t. I-IV, Moskva [1880-1882].
Danilov V.
1909 Krasnyj traur w malorusskom pogrebal’nom obriad’e, „Żivaja Starina”, t. 18, vyp. 1, s. 31-37.
Dąbrowska S.
1904 Wieś Żabno i jej mieszkańcy (Powiat krasnostawski, gub. lubelska), „Wisła”, t. 18, s. 36-42,
89-104, 158-176, 331.
Dekowski J.P.
1948-1949 Zwyczaje weselne w powiecie opoczyńskim, „Prace i Materiały Etnograficzne”, t. VII,
s. 211-300.
1959 Uprawa roli i rośliny uprawne w Opoczyńskiem, „Prace i Materiały Etnograficzne”, t. 13,
s. 19-98.
1961 Obrzędy i zwyczaje weselne w Załęczu W., „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego
i Etnograficznego w Łodzi”, t. 5, s. 119-134.
1968 Z badań nad pożywieniem ludu łowickiego (1880-1939), „Prace i Materiały Muzeum Archeo-
logicznego i Etnograficznego w Łodzi”, t. 12, s. 1-245.
1969 Święte wieczory w Piotrkowskiem, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnogra-
ficznego w Łodzi”, t. 13, s. 189-190.
1970 Rzemieślnicy w pieśni ludowej województwa łódzkiego, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicz-
nego i Etnograficznego w Łodzi”, t. 14, s. 133-152.
1972 O widowiskach kolędniczych w Wieluńskiem, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego
i Etnograficznego w Łodzi”, nr 16, s. 65-85.
1980 Zwyczaje i obrzędy sobótkowe w Opoczyńskiem, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, t. 22, s. 103-148.
1983 Zwyczaje i obrzędy rodzinne, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego
w Łodzi”, t. 24, s. 195-270.
Demausse L.
1981 The Fetal Origins of History, „The Journal of Psychoanalytic Anthropology”, t. 4, nr l, s. 1-89.
Detienne M.
1977 The Gardens of Adonis. Spices in Greek Mythology, New Jersey.
1979 Dionysos Slain, Baltimore.
Dłużewska S.
1983 Ludowa wiedza medyczna ludności kaszubskiej okolic Bytowa, „Łódzkie Studia Etnograficzne”,
t. 25, s. 35-38.
Dobrowolski A.
1895 Lud hrubieszowski, „Lud”, t. 1, s. 157-167, 207-218, 244-256.
Döller J.
1917 Die Reinheits- und Speisegesetze des Alten Testaments, Münster.
Douglas M.
1957 Animals in Lele Religious Symbolism, „Africa”, t. 27, s. 46-57.
1966 Purity and Danger. An Analysis of Concepts of Pol1ution and Taboo, London.
1972 Deciphering a Meal, „Daedalus”, nr 4, s. 61-81.
1982 In the Active Voice, London.
1992 Objects and Objections, Toronto.
1999 Leviticus as Literature, Oxford.
2003 Symbole naturalne. Rozważania o kosmologii, Kraków.
2007 Czystość i zmaza, Warszawa.
2007a Ukryte znaczenia. Wybrane szkice antropologiczne, Kęty.
Driver G.
1955 Birds in the Old Testament, „Palestine Exploration Quaterly”, January-April, s. 5-20.
Drozdowska W.
1957 Obrzędy i zwyczaje związane z gospodarką w Jasieniu, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicz-
nego i Etnograficznego w Łodzi – seria etnograficzna”, t. 1, s. 103-124.
1960 Wierzenia w Klonowej w powiecie sieradzkim, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, t. 2, s. 149-166.
1961 Grupy rówieśnicze w Załęczu W., „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnogra-
ficznego w Łodzi”, t. 5, s. 97-118.
1963 Magiczne normy postępowania w życiu codziennym Załęcza Wielkiego, pow. Wieluń, „Łódzkie Studia
Etnograficzne”, t. 5, s. 111-130.
Duby G.
1986 Rycerz, kobieta i ksiądz. Małżeństwo w feudalnej Francji, Warszawa.
Dumézil G.
1980 Camillus, Berkeley-Los Angeles-London.
1987 Posłaniec Bogów – wywiad z G. Dumézilem przeprowadzony przez F. Ewald, „Literatura na
Świecie”, nr 11 (196), s. 306-320.
Dumont L.
1959 Pure and Impure, [w:] Contributions to Indian Sociology, nr III, red. L. Dumont, D. Pocock,
Paris.
1980 Homo Hierarchicus. The caste system and its implications, London.
Dundes A.
1980 Wet and Dry, the EviI Eye. An Essay in Indo-European and Semitic Worldview, [w:] Interpreting
Folklore, Bloomington, s. 93-133.
Durham J.
2006 Understanding the Sacred, www.bytrent.demon.co.uk/douglas/douglas01.html, stan na 20 lipca
2009 r.
Durham M.
1928 Some Tribal Origins, Laws and Customs of the Balkans, London.
Durkheim E.
1990 Elementarne formy życia religijnego, Warszawa.
DWOK
1961-1977 Dzieła wszystkie Oskara Kolberga, t. 1-66, Warszawa.
Dworakowski S.
1935 Zwyczaje rodzinne w powiecie wysoko-mazowieckim, Warszawa.
1964 Kultura społeczna ludu wiejskiego na Mazowszu nad Narwią, Białystok.
Ehrenreich B.
2001 Rytuały krwi. Namiętność do wojny. Geneza i historia, Warszawa.
Eisler R.
1925 Orphisch-Dionysische Mysteriengedenken in der christlichen Antike, Leipzig-Berlin.
Eliade M.
1966 Traktat o historii religii, Warszawa.
1971 Sacrum, mit, historia. Wybór esejów, Warszawa.
Elias N.
1980 Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu, Warszawa.
Enzensberger C.
1968 Größerer Versuch über den Schmutz, München.
Etimologičeskij slovar’...
1972 Etimologičeskij slovar’ russkogo jazyka, red. N. Szanskij, t. 1, vyp. 4, Moskva.
Evans-Pritchard E.E.
2007 Religia Nuerów, Kęty.
Fabre-Vassas C.
1994 La bête singulière. Les Juifes, les chrétiens et le cochon, Paris.
Fardon R.
1999 Mary Douglas. An Intellectual Biography, London-New York.
Federowski M.
1888-1889 Lud okolic Żarek, Siewierza i Pilicy, jego zwyczaje, sposób życia, obrzędy, podania, gusła, zabo-
bony, pieśni, zabawy, przysłowia, zagadki i właściwości mowy, t. 1-2, Warszawa.
1897 Lud białoruski na Rusi litewskiej, t. 1, Kraków.
Fehrle E.
1910 Die kultische Keuschheit in Altertum, Giessen.
Feldmann J.
1913 Paradies und Sündenfall. Der Sinn der biblischen Erzählung nach der Auffassung der Exegese,
Münster.
Fenton A.
1969 The Tabu Language of the Fishermen of the Fishermen of Orkney and Shetland, „Ethnologia
Europaea”, 2-3, s. 118-122.
Filliozat J.
1964 The Classical Doctrine of Indian Medicine, Delhi.
Firth R.
1973 Symbols. Public and Private, London.
Fischer A.
1921 Zwyczaje pogrzebowe ludu polskiego, Lwów.
Foster G.M.
1965 Peasant Society and the Image of Limited Good, „American Anthropologist”, vol. 67, s. 293-315.
Fox R.
1980 The Red Lamp of Incest: An Enquiry into the Origins of Mind and Society, New York.
Frankowski E.
1924 Zabiegi magiczne przy pożyczaniu, kupnie i sprzedaży u ludu polskiego, „Lud”, t. 23, s. 50-111.
Frazer J.G.
1911 The Golden Bough. A Study in Magic and Religion. T. 2. Taboo and the Perils of the Soul, London.
1913 Belief in Immortality and the Worship of Dead, t. 1-3, London.
1918 Folk-lore in the Old Testament. Studies in the Comparative Religion, Legend and Law, t. 1-3,
London.
1930 Myths on the Origin of Fire, London.
1962 Złota gałąź, Warszawa.
Freud Z.
1967 Człowiek, religia, kultura, Warszawa.
Friedman D.M.
2003 Pan Niepokorny. Kulturowa historia penisa, Warszawa.
Friedman J.
1980 Paranoid Materialism. On M. Harris’ Cultural Materialism – a Review Article, „Ethnos”, t. 45,
s. 244-256.
Fromm E.
1972 Zapomniany język. Wstęp do rozumienia snów, baśni i mitów, Warszawa.
Gaj-Piotrowski W.
1967 Kultura społeczna ludu z okolic Rozwadowa, Wrocław.
Gajek J.
1934 Kogut w wierzeniach ludowych, Lwów.
Gajkowa O.
1948-1949 Kultura ludowa okolic Hor i Potylicza, cz. II, Kultura społeczna, „Prace i Materiały Etno-
graficzne”, t. 7, s. 39-76.
Ganszyniec R.
1923 Pierścień w wierzeniach ludowych starożytnych i średniowiecznych, „Lud”, t. 22, s. 33-62.
Gawełek F.
1907 Zwyczaje świąteczne w Radłowie, „Lud”, t. 13, 130-144.
1908 Boże Narodzenie w Radłowie, „Lud”, t. 14, s. 131-156.
1910 Przesądy, zabobony, środki lecznicze i wiara ludu, w Radłowie w pow. brzeskim, „Materiały Antro-
pologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. 11, s. 48-106.
1911 Palma, jajko i śmigus w praktykach wielkanocnych ludu polskiego, „Lud”, t. 17, s. 15-39.
Gawroński F.R.
1902 Zwyczaje ludowe we wsi Michowej, „Wisła”, t. 16, s. 125-126.
Gellner E.
1984 Słowa i rzeczy, czyli nie pozbawiona analizy krytyka filozofii lingwistycznej, Warszawa.
Gennep van A.
1960 The Rites of Passage, Chicago.
2006 Obrzędy przejścia, Warszawa.
Georgieva I.
1983 B’lgarska narodna mitologia, Sofia.
Gerhardt D.
1981 Derżavins Gedichte ohne r, „Die Welt der Slaven”, Bd. 26, H. 1, s. 1-11.
Gilmour J.
1873 Among the Mongols, London.
Ginzburg C.
1989 Ser i robaki. Wizja świata pewnego młynarza z XVI w., posłowie L. Szczucki, Warszawa.
Girard R.
1987 Kozioł ofiarny, Łódź.
b.d. Sacrum i przemoc, t. I-II, Poznań.
Gloger Z.
1888 Podróż Niemnem, „Wisła”, t. 2, s. 30-84, 247-305.
1898 O chlebie i zwyczajach przy pieczywie u ludu w Tykocińskim, „Wisła”, t. 12, s. 336-343.
1900 Rok polski w życiu, tradycji i pieśni, Warszawa.
Głowacki J.
2004 Z głowy, Warszawa.
Godula R.
1986 Krążenie darów w ludowych obrzędach cyklu zimowego (praca doktorska, KES UJ).
Godziński S.
1981 W kręgu lamajskich legend i mitów, Warszawa.
Goffman E.
1971 Relations in Public. Microstudies of the Public Order, Hammondsworth.
Gołębiowski Ł.
1830 Lud polski, jego zwyczaje, zabobony, Warszawa.
Gonet S.
1896 Kilka szczegółów z wierzeń ludu z okolicy Andrychowa, „Lud”, t. 2, s. 62-63, 221-228, 331-338.
Gorczycka-Otto M.
1979 Tradycyjna obrzędowość urodzinowa parafii kołbielskiej. Próba analizy strukturalno-semiotycznej (praca
magisterska, maszynopis w AIEiAK UW).
Gordis R.
1935 The Significance of the Paradise Myth, „The American Journal of Semitic Languages and
Literatures” , t. 52, s. 85-94.
Górska B.
1968 Katalog kalendarzy XVII-XVIII w zbiorach Ossolineum, Wrocław.
Grabowski B.
1890 Podania i legendy, zapisane u autorów staropolskich, „Wisła”, t. 4, s. 32-47, 759-768.
Grahn J.
1993 Blood, Bread and Roses. How Menstruation Created the World, Boston,
http://bailiwick.lib.uiowa.edu/ wstudies/grahn/01toc.htm, stan na 20 lipca 2009 r.
Grimm J.
1851 Über der Ursprung der Sprache, Berlin.
Grof S.
1975 Realms of the Human Unconscious. Observations from LSD Researches, New York.
Gross R.M.
1980 Menstruation and Childbirth as Ritual and Religious Experience among Native Australians, [w:]
Unspoken Words. Women’s Religious Lives in Non-Western Cultures, red. N.A. Falk, R.M. Gross,
San Francisco.
Gunkel H.
1895 Schöpfung und Chaos in Urzeit und Endzeit, Göttingen.
Gura A.
1986 Dożd’ vo vremia svadby, [w:] Slavianskij i balkanskij fol’klor. Duchovnaja kul’tura Polesia na obšče-
slavianskom fonie, red. N. Tolstoj, Moskva, s. 30-33.
Gustawicz B.
1881 Podania, przesądy, gadki i nazwy ludowe w dziedzinie przyrody, „Zbiór Wiadomości do Antro-
pologii Krajowej”, t. 5, s. 102-186.
1882 Podania, przesądy, gadki i nazwy ludowe w dziedzinie przyrody, cz. 2, „Zbiór Wiadomości do
Antropologii Krajowej”, t. 6, s. 201-317.
1900 O ludzie podduklańskim w ogólności, a Iwoniczanach w szczególności, „Lud”, t. 6, s. 36-80, 126-157,
245-257, 340-350.
1901 Zabobony myśliwskie, „Lud”, t. 7, s. 282-285.
1902 Kilka szczegółów ludoznawczych z powiatu bobreckiego, „Lud”, t. 8, s. 265-274, 368-392.
1910 O zwyczajach świętomarcińskich, „Lud”, t. 16, s. 1-16.
Gutmann B.
1926 Das Recht der Dschagga, München.
Guttówna T.
1950-1951 Obrzędy, wierzenia, zwyczaje i przesądy wśród rybaków polskiego Wybrzeża, „Prace i Materiały
Etnograficzne”, t. 8-9, s. 462-482.
Hallpike C.
1969 Social Hair, „Man”, vol. 4, nr 2, s. 256-264.
1979 The Foundations of Primitive Thought, Oxford.
Halverson J.
1976 Animal Categories and Terms of Abuse, „Man”, vol. 11, s. 505-516.
Hanson F.A.
1982 Method in Semiotic Anthropology; or, how the Maori Latrine Means, [w:] Studies in Symbolism and
Cultural Communication, red. F.A. Hanson, Lawrence, s. 74-89.
Harnack A.
1931 Lehrbuch der Dogmengeschichte, Tübingen.
Harris M.
1979 Cultural Materialism, New York.
1985 Krowy, świnie, wojny i czarownice, Warszawa.
Havers W.
1946 Neuere Literatur zur Sprachtabu, Wien.
HdA
1927-1938 Handwörterbuch des deutschen Aberglaubens, t. 1-9, red. E. Hoffmann-Krayer, H. Bächtold-
-Staubli, Berlin-Leipzig.
Hempel L.
1894 Zwyczaje prawne, „Wisła”, t. 8, s. 358-359.
Henderson J.
1967 Thresholds of Initiation, Middletown.
Hentig H. von
1958 Vom Ursprung der Henkermahlzeit, Tübingen.
Hentze C.
1955 Tod, Auferstehung, Weltordnung. Das mythische Bild im ältersten China, in der grossasiatischen
und zirkumpazifischen Kulturen, Zürich.
Hermann F.
1961 Symbolik in den Religionen der Naturvölker, Stuttgart.
Hernas C.
1965 W kalinowym lesie, Warszawa.
Heusch L. de
1982 The Drunken King or the Origin of State, Bloomington.
Hezjod
1952 Prace i dnie, przeł. W. Steffen, Wrocław.
Hirzel R.
1902 Der Eid. Ein Beitrag zu seiner Geschichte, Leipzig.
Hnatiuk V.
1912 Das Geschlechtleben des ukrainischen Bauernvolkes in Österreich-Ungarn, Leipzig.
Hockart A.
1927 Kingship, Oxford.
Hoffmann F.
1973 Analytical Survey of Anglo-American Traditional Erotica, Bowling Green.
Humphrey C.
1978 Women, Taboo and the Suppression of Attention, [w:] Defining Females. The Nature of Women
in Society, red. S. Ardener, London, s. 89-108.
Hunn E.
1970 Abominations of Leviticus Revisited, [w:] Classifications in their Social Context, red. R. Ellen
i D. Reason, London-New York.
Inbreeding, Incest...
2004 Inbreeding, Incest and The Incest Taboo. The State of Knowledge at the Turn of the Century,
red. A.P. Wolf, W.H. Durham, Stanford.
Ingold T.
2003 Anthropology at Aberdeen, http://www.abdn.ac.uk/anthropology, stan na 20 lipca 2009 r.
J.S.S.
1906 Przyczynki do etnografii Wielkopolski, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnogra-
ficzne”, t. 8, s. 1-139.
Jackson M.
1983 Knowledge of Body, „Man”, vol. 18, s. 327-345.
Janota E.
1878 Lud i jego zwyczaje, „Przewodnik Naukowy i Literacki”, t. 6, r. 6, s. 151-567.
Jaskłowski J.W.
1904 Wieś Mnichów (w powiecie jędrzejowskim), „Wisła”, t. 18, s. 1-24, 73-88, 177-205.
Jastrzębowski S.
1899 Materiały do inwentarza ludoznawstwa polskiego, „Wisła” , t. 13, s. 472-485.
Jastrzębska M.
1965 Zwyczaje i wierzenia łaznowskie związane z okresem wczesnego dzieciństwa, „Prace i Materiały
Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, nr 9, s. 134-168.
Jastrzębski J.
1961 Lecznictwo ludowe w Załęczu W., „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnogra-
ficznego w Łodzi”, t. 5, s. 135-164.
Jaworska G.
1981 Symboliczne funkcje pożyczki w polskiej kulturze ludowej (praca magisterska, maszynopis w AIEiAK
UW).
Jeleńska E.
1891 Wieś Komarowicze w pow. mozyrskim, „Wisła”, t. 5, s. 290-331, 479-520.
Joffe N.
1948 The Vernacular of Menstruation, „Word: Journal of the Linguistic Circle of New York”, t. 4,
s. 181-186.
Jones E.
1964 Essays in Applied Psycho-Analysis, vol. 2, Essays in Folklore, Anthropology and Religion, New York.
Józef Flawiusz
1906 Dzieje wojny żydowskiej przeciw Rzymianom, Warszawa.
1979 Dawne dzieje Izraela, Poznań.
Kaczeszmarow P.
1980 Uroczystości w dniu św. Jerzego a obrzędy przejścia (praca magisterska, maszynopis w AIEiAK
UW).
Kamal A.
1961 The Sacred Journey Being Pilgrimage to Makkah, New York.
Kantor J.
1907 Czarny Dunajec. Monografia etnograficzna, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etno-
graficzne”, t. 9, s. 17-229.
1914 Zwyczaje świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy z okolicy Jarosławia, „Materiały Antropo-
logiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. 13, s. 211-242.
Karczmarczyk K.
1910 Ze starych aktów, „Lud”, t. 16, s. 45-53.
Karłowicz J.
1900-1911 Słownik gwar polskich, t. 1-6, Kraków.
Karwicka T.
1973 Zakazy związane z drzewami i motywujące je wierzenia, „Etnografia Polska”, t. 17, s. 131-140.
Karwot E.
1955 Katalog magii Rudolfa. Źródło etnograficzne XIII w., Wrocław.
Keesing R.
1985 Conventional Metaphors and Anthropological Metaphysics: The Problematic of Cultural Translation,
„Journal of Anthropological Research”, nr 41, s. 201-217.
Kępiński A.
1985 Melancholia, Warszawa.
Kętrzyński W.
1968 O Mazurach, Olsztyn.
Kibort J.
1903 Gałs Paskutinis, „Wisła”, t. 17, s. 573-580.
Kira A.
1976 The Bathroom, New York.
Kirilov N.
1893 Interes izučenia narodnoj i tibetskoj mediciny w Zabajkale, „Etnografičeskoe Obozrenie”, t. 19,
s. 84-120.
Kligman G.
1981 Căluş. Symbolic Transformation in Romanian Ritual, Chicago-London.
Klimaszewska J.
1960 Zakazy magiczne związane z rokiem obrzędowym w Polsce, „Etnografia Polska”, t. 4, s. 109-140.
Klinger W.
1926 Obrzędowość ludowa Bożego Narodzenia, jej początek i znaczenie pierwotne, Poznań.
KLW
1967 Kultura ludowa Wielkopolski, red. J. Burszta, t. 3, Poznań.
Kłodzińska K.
1963 Katalog kalendarzy od XVI do XVIII w. w zbiorach Biblioteki Kórnickiej, „Pamiętnik Biblioteki
Kórnickiej”, z. 8, s. 176-297.
Knight C.
1983 Lévi-Strauss and the Dragon: Mythologiques Reconsidered in the Light of Australian Aboriginal Myth,
„Man”, vol. 18, nr 1.
Knoop O.
1894 Podania i opowiadania z W. Ks. Poznańskiego, „Wisła”, t. 8, s. 719-774.
Kolbuszewski E.
1895 Gwiazdy i grzyby w podaniach ludu, „Lud”, t. 2, s. 168-178, 197-207.
Kolbuszowski E.
1896 Materyały do medycyny i wierzeń ludowych, „Lud”, t. 2, s. 157-163.
Kolczyński J.
2004 W poszukiwaniu symboliki pustki, ciemności i milczenia, „Etnografia Polska”, t. 48, s. 131-148.
Kolessa J.
1889 Narodziny i chrzciny, wesele i pogrzeb u ludu ruskiego we wsi Chodowicach w pow. stryjskim, „Zbiór
Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 13, s. 117-150.
Kołodziejczyk E.
1910 Z Andrychowa, „Lud”, t. 16, s. 79-86.
Kopczyńska-Jaworska B.
1988 Marriage Contract and Model Wedding in Folk Culture and City Workers’ Culture, [w:] Poland
at the 12th congress of anthropological and ethnological sciences, Wrocław, s. 191-206.
Kopernicki I.
1884 Uwagi o użytkowaniu utworów ludowych sprośnych treścią i formą, „Rozprawy i sprawozdania z po-
siedzeń Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego AU”, t. 11, s. CIV-CV.
1887 Przyczynek do etnografii ludu ruskiego na Wołyniu, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Kra-
jowej”, t. 11, s. 130-228.
1889 O Góralach ruskich w Galicyi. Zarys etnograficzny według spostrzeżeń w podróży..., „Zbiór Wia-
domości do Antropologii Krajowej”, t. 13, s. 1-34.
Koranyi K.
1928 Łysa góra, „Lud”, t. 27, s. 57-74.
Kosiński W.
1890 Zapiski etnologiczne zebrane w Jurkowie i okolicy, „Wisła”, t. 4, s. 861-873.
1891 Niektóre zabobony i przesądy ludu polskiego, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”,
t. 15, s. 46-52.
1904 Materyały etnograficzne zebrane w różnych okolicach Galicji zachodniej, „Materiały Antropo-
logiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. 7, s. 3-86.
Kotula F.
1962 Z Sandomierskiej Puszczy, Kraków.
Kovačević I.
1978 Semiološki pristup proučavanju obreda na primieru obreda o sv. Andreji, „Etnološke sveske”, t. 1,
s. 23-32 [Beograd].
1985 Semiologia rituala, Beograd.
Kowalewska Z.
1900 Obchód weselny w pow. wilejskim, w okolicy Mołodeczna i Rodoszkowic, „Wisła”, t. 14, s. 412-426.
Kowalska-Lewicka A.
1985 Wierzenia i zwyczaje związane ze śmiercią, [w:] Studia z kultury ludowej Beskidu Sądeckiego,
Wrocław, s. 53-90.
Kowalski P.
1998 Leksykon znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie, Warszawa-Wrocław (to samo jako: Kultura
magiczna: omen, przesąd, znaczenie, Warszawa 2007).
Kozielecki J.
1997 Transgresja i kultura, Warszawa.
Kraszewski J.
1985 Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy, Warszawa (oryg. Wilno 1840).
Krauss F.
1904 Südslavische Volksüberlieferungen, die sich auf den Geschlechtsverkehr verziehen. I. Erzählungen,
„Anthropophyteia. Jahrbücher für Folkloristische Erhebungen und Forschungen zur Ent-
wicklungsgeschichte der Geschlechtlichen Moral”, Leipzig.
Krawczyk-Tyrpa A.
2001 Tabu w dialektach polskich, Bydgoszcz.
Krcek F.
1898 Sobótka w Galicyi, „Lud”, t. 4, s. 308-324.
Kristeva J.
1980 Pouvoirs de l’horreur, Paris.
Krzywicki L.
1889 Zwyczaje ludu w oświetleniu porównawczym. Baba jako wróżba nieszczęścia, „Wisła”, t. 3, s. 860-
-874.
1928 Obrzezanie w przeszłości, Warszawa.
Krzyżanowski J.
1962-1963 Polska bajka ludowa w układzie systematycznym, Wrocław-Warszawa.
Kubiakowie I. i K.
1981 Chleb w tradycji ludowej, Warszawa.
Kuchta J.
1926 Polskie podania ludowe o człowieku na księżycu, „Lud”, t. 25, s. 38-51.
Kukier R.
1968 Kaszubi bytowscy. Zarys monografii etnograficznej, Gdynia.
Kuper A.
1987 Między charyzmą i rutyną. Antropologia brytyjska 1922-1982, Łódź.
Kupferer H.
1965 Couvade: Ritual or Real Illness, „American Anthropologist”, vol. 67, s. 99-102.
Kus-Nikolajew M.
1958 Theophanie in kroatischen Brauch, „Paideuma. Mitteilungen zur Kulturkunde”, t. 6, s. 281-284.
Kwaśniewicz K.
1981 Zwyczaje i obrzędy rodzinne, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, Wrocław, t. 2,
s. 89-126.
1985 Rok obrzędowy, [w:] Studia z kultury ludowej Beskidu Sądeckiego, Wrocław, s. 9-31.
La Barre W.
1975 The Peyote Cult, New York.
La Fontaine J.
1985 Initiation, New York.
Laqueur T.W.
2006 Samotny seks. Kulturowa historia masturbacji, Warszawa.
Laufer B.
1930 Geophagy, Chicago [Field Museum of Natural History, Publication 280, Anthropological
Series, vol. 18, nr 2].
Leach E.
1961 Rethinking Anthropology, London.
1962 Concerning Trobriand Clans and the Kinship Category Tabu, [w:] The Developmental Cycle
in Domestic Groups, red. J. Goody, Cambridge.
1964 Anthropological Aspects of Language. Animal Categories and Verbal Abuse, [w:] New Directions
in the Study of Language, red. E. Lenneberg, Cambridge (Mass.), s. 33-63.
1971 Genesis as Myth and other Essays, London.
1973 Lévi-Strauss, Warszawa.
1976 Culture and Communication. The Logic by which Symbols are Connected, Cambridge.
1983 The Gatekeepers of Heaven. Anthropological Aspects of Grandiose Architecture, „Journal of Anthro-
pological Research”, t. 39, nr 3, s. 243-269.
Lebeuf A.
2003 Stopa bosa, stopa obuta. Semantyka motywu ikonograficznego, Kraków.
Lechowa I.
1967a Zwyczaje i wierzenia doroczne w Łowickiem, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego
i Etnograficznego Łodzi”, t. 11, s. 13-52.
1967b Tradycyjne zwyczaje świąteczne w łódzkim środowisku robotniczym, „Prace i Materiały Muzeum
Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, t. 11, s. 133-164.
1983 Tradycyjny rok obrzędowy we wsiach Polski środkowej (zróżnicowanie i przemiany), „Prace i Mate-
riały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, t. 24, s. 17-194.
Lessing F.O.
1956 Miscellaneous Lamaist Notes. Notes on the Thanksgiving, Offering, „Central Asiatic Journal”, t. 2,
s. 58-71.
Leszczyński Z.
1988 Szkice o tabu językowym, Lublin.
Lévi-Strauss C.
1963 Responses á quelques questions, „Esprit”, Nouvelle Série, Novembre 1963 (11), nr 322, s. 628-
-653.
1969 Myśl nieoswojona, Warszawa.
1969a The Raw and the Cooked. Introduction to a Science of Mythology, New York.
1969b The Elementary Structures of Kinship, Boston.
1973 From Honey to Ashes, New York.
1978 The Origin of Table Manners, New York.
1979 Pythagoras in America, [w:] Fantasy and Symbol. Studies in Anthropological Interpretation. Essays
in Honour of George Deveraux, red. R. Hook, London-New York-San Francisco, s. 33-41.
1980 The Naked Man, New York.
1993 Spojrzenie z oddali, Warszawa.
Levy L.
1917-1919 Sexuale Symbolik in der Paradiesgeschichte, „Imago”, s. 16-30.
Lew H.
1898 Przysłowia, „Wisła”, t. 12, s. 304-336, 543-559, 754-772.
Libera Z.
1987 Semiotyka barw w polskiej kulturze ludowej i innych kulturach słowiańskich, „Etnografia Polska”,
t. 31, z. 1, s. 115-138.
1995 Rzyć, aby żyć. Rzecz antropologiczna w trzech aktach z prologiem i epilogiem, Tarnów, Liber Novum.
1997 Mikrokosmos, makrokosmos i antropologia ciała, Tarnów.
Lilientalowa R.
1898 Przesądy żydowskie, „Wisła”, t. 12, s. 277-284.
1900 Przesądy żydowskie, „Wisła”, t. 14, s. 318-322, 639-644.
Lincoln B.
1981 Emerging from the Chrysalis. Studies in Rituals of Women’s Initiation, Cambridge.
Lissowski L.
1894 Obrzędy weselne w Szołajdach w pow. kutnowskim, „Wisła”, t. 8, s. 269-280, 483-508, 690-718.
Lorentowicz J.
1890 Lud fabryczny w Pabjanicach, „Wisła”, t. 4, s. 825-830.
Lubańska M.
2007 Muzułmańska narracja o Adamie i Hawwie i jej rola w wartościowaniu religii własnej i cudzej,
„Fundamenta Europaea”, R. 6, fasciculus VI/VI, s. 121-135.
Lys C. de
1948 A Treasury of American Superstitions, New York.
Łeńska-Bąk K.
2002 Sól ziemi, Wrocław.
2008 Ciało w poglądach Ojców Pustyni, [w:] Doświadczane, opisywane, symboliczne. Ciało w dyskursach
kulturowych, red K. Łeńska-Bąk, M. Sztandara, Opole, s. 65-84.
Łęga W.
1961 Ziemia Chełmińska, Wrocław.
Łopaciński H.
1897 Zabytki cywilizacji pierwotnej, „Wisła”, t. 11, s. 241-260.
1902a Obrzędy religijne i zwyczaje przy nich zachowywane, „Wisła”, t. 16, s. 358-363.
1902b Zabobony, gusła, przesądy, czary i wierzenia różne, „Wisła”, t. 16, s. 413-417.
Łuczkowski J.
1980 Wierzenia związane z budynkiem mieszkalnym i jego wnętrzem, „Łódzkie Studia Etnograficzne”,
t. 22, s. 149-157.
Łydkowska-Sowina U.
1980 Ludowe obrzędy i zwyczaje świąteczne w świetle średniowiecznych kazań i statutów synodalnych,
„Etnografia Polska”, t. 24, z. 2, s. 159-172.
Macht D.
1953 An Experimental Pharmacological Appreciation of Lev. XI and Deut. XIV, „Bulletin of the History
of Medicine”, t. 27, nr 2, s. 444-450.
Magiera J.
1900 Wierzenia ludowe w okolicy Sulkowic (powiat myślenicki), „Wisła”, t. 14, s. 55-61.
1904 Wielkanoc w Sądeczyźnie, „Wisła”, t. 18, s. 277-281.
Magierowski L.
1889 Kilka wiadomości o ludzie polskim ze wsi Wesołej, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”,
t. 13, s. 151-162.
Majewski E.
1900 Rodzina kruków (Corvinae) w mowie, pojęciach i praktykach ludu naszego, „Wisła”, t. 14, s. 28-41,
152-179.
1901 Pszczoła (Apis mellifica L.) w pojęciach i praktykach ludu naszego, „Wisła”, t. 15, s. 424-435.
Malicki L.
1947 Materiały do kultury społecznej górali śląskich, „Prace i Materiały Etnograficzne”, t. 6, s. 77-126.
Malinowski B.
1980a Wierzenia pierwotne i formy ustroju społecznego, [w:] Dzieła, Warszawa, t. 1.
1980b Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji, [w:] Dzieła, Warszawa, t. 2.
Margul T.
1964 Sto lat nauki o religiach świata, Warszawa.
Marzell H.
1914 Fluchen, Zornigsein, Lachen bei der Aussaat von Kulturpflanzen, „Bayerische Hefte für Volks-
kunde”, t. 1, s. 200-201.
Matczakowa S.
1963 Dziecko w rodzinie wiejskiej (materiały z pow. radomszczańskiego), „Łódzkie Studia Etnograficzne”,
t. 5, s. 131-178.
Matlakowski W.
1896 Ubiór weselny na Kujawach, „Wisła”, t. 10, s. 205.
Matuszewski J.
1978 Słowiański tydzień. Geneza, struktura i nomenklatura, Łódź.
Matyas K.
1893 Nasze sioło. Studium etnograficzne, „Wisła”, t. 7, s. 97-155.
1895 Zapust – Popielec – Wielkanoc, „Lud”, t. 1, s. 46-52, 79-89.
McLauglin T.
1971 Coprophilia, or a Peck of Dirt, London.
Michailov T.
1980 Iz istorii buriatskogo šamanizma (S drevnejšich vremen po XVIII v.), Novosibirsk.
Mieletinski E.
1981 Poetyka mitu, Warszawa.
Miklavec P.
1902 Zwyczaje, zabawy i zabobony ludu słoweńskiego w południowej Styryi, „Lud”, t. 8, s. 337-349.
Miklosich F.
1886 Etymologischer Wörterbuch der slavischen Sprachen, Wien.
Modelski E.
1912 Post dziewięciotygodniowy w Polsce, „Przegląd Historyczny”, t. 15, s. 127-138.
Morris D.
1981 The Soccer Tribe, London.
Moszyński K.
1929-1930 Białoruski spor i sparyš, „Lud Słowiański”, t. 1, z. 2, dz. B, s. 54-66.
1967 Kultura ludowa Słowian, t. 2, cz. 1, Kultura duchowa, Warszawa.
Multhaut R.
1978 Neptun’s Gift, a History of Common Salt, Baltimore-London.
Murr J.
1890 Die Pflanzenwelt in der griechischen Mythologie, Innsbruck.
Myerhoff B.
1978 Return to Wirikuta: Ritual Reversal and Symbolic Continuity on the Peyote Hunt of the Huichol
Indians, [w:] The Reversible World. Symbolic Inversion in Art and Society, red. B. Babcock,
Ithaca-London.
Mysor W.
1907 Zwyczaj przedwielkanocny w Krakowskiem, „Lud”, t. 13, s. 160.
Nash M.
1989 The Cauldron of Ethnicity in the Modern Word, Chicago and London.
Needham R.
1967 Percussion and Transition, „Man”, vol. 2, s. 606-614.
1979 Symbolic Classification, Santa Monica.
1980 Reconnaissances, Toronto.
1981 Circumstantial Deliveries, Berkeley-Los Angeles.
1983 Against the Tranquility of Symbols, Berkeley.
1985 Exemplars, Berkeley.
Neusner J.
1973 The Idea of Purity in Ancient Judaism, Leiden.
1975 The Idea of Purity in Ancient Judaism, „Journal of American Academy of Religion”, t. 43,
s. 15-26.
Nikiforovskij N.
1897 Prostonarodnye primety i poverja, suevernye obrjady i obyčai, legendarnye skazanija o licach i mestach...
v Vitebskoj Belorussii, Vitebsk.
NKPP
1969-1978 Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich, red. J. Krzyżanowski, t. 1-4,
Warszawa.
Nussbaum M.C.
2004 Czy kara ma hańbić, a wstręt wykluczać?, „Gazeta Wyborcza” 13-14.11, s. 22-23.
Onians R.B.
1954 The Origins of European Thought About the Body, the Mind, the Soul, the World, Time and Fate,
Cambridge.
Ortner S.B.
1973 Sherpa Purity, „American Anthropologist”, vol. 75, nr 1, s. 49-63.
1982 Czy kobieta ma się tak do mężczyzny, jak „natura” do „kultury”?, [w:] Nikt nie rodzi się kobietą,
red. Teresa Hołówka, Warszawa, s. 112-141.
1999 Life and Death on Mt. Everest: Sherpas and Himalayan Mountaineering, Princeton.
Ott S.
1979 Aristotle among the Basques: the “Cheese Analogy” of Conception, „Man”, vol. 14, s. 699-711.
Panofsky E.
1955 The Life and Art of Albrecht Dürer, Princeton.
1971 Studia z historii sztuki, Warszawa.
Parczewska M.
1904 Zwyczaje, zachowane podczas świąt i obchodów wśród ludu polskiego na Górnym Śląsku, „Wisła”,
t. 18, s. 531-534.
Parmalee A.
1959 All the Birds of the BibIe. Their Stories, Identifications and Meaning, New York.
Paściak J.
1984 Dziesięć słów Boga, [w:] D. von Hildebrand, Wobec wartości, Poznań.
Pekarskij E.
1917 Slovar’ jakutskogo jazyka, t. 1, Petrograd.
Perczak E.
1972 Polski wątek folklorystyczny o św. Jerzym na księżycu, „Lud”, t. 56, s. 198-212.
Petrow A.
1878 Lud ziemi dobrzyńskiej, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 2, s. 3-176.
Piątkowska I.
1889 Z życia ludu wiejskiego w ziemi sieradzkiej, „Wisła”, t. 3, s. 479-530.
1897 Pismo obrazowe, „Wisła”, t. 11, s. 801.
1898 Obyczaje ludu ziemi sieradzkiej, „Lud”, t. 4, s. 410-435.
1901 Zamek sieradzki w historyi i powieści ludowej, „Lud”, t. 7, s. 113-128.
Pierzchała L.
1896 Wierzenia ludu, „Lud”, t. 2, s. 335-338.
Pietkiewicz C.
1938 Kultura duchowa Polesia Rzeczyckiego. Materiały etnograficzne, Warszawa.
Pigoń S.
1983 Z Komborni w świat, Warszawa.
Piłaszewicz S.
1978 Afrykańska księga rodzaju. Mity i legendy ludów Afryki Zachodniej, Warszawa.
Piotrowicz S.
1907 Znachorka i wróżka Jewdokia Bojczuk, „Lud”, t. 13, s. 118-129, 216-232.
Pisarzak M.
1979 Błogosławieństwo pokarmów i napojów wielkanocnych w Polsce. Studium historyczno-liturgiczne,
Warszawa.
Pismo Święte
1991 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, oprac. pod red. ks. M. Petera, t. I, Poznań.
Platon
1960 Prawa, Warszawa.
Pleszczyński A.
1893 Wochy i Koziary, „Wisła”, t. 7, s. 719-735.
Pliniusz Starszy
1845 K. Pliniusza starszego Historyi Naturalnej ksiąg XXVII, Poznań.
Ploss H.
1911 Das Kind in Brauch und Sitte der Völker, t. I, Leipzig.
Podbereski A.
1880 Materyjały do demonologii ludu ukraińskiego. Z opowiadań ludu w pow. czehryńskim, „Zbiór Wia-
domości do Antropologii Krajowej”, t. 4, s. 3-82.
Pokorny J.
1959-1969 Indogermanischer etymologischer Wörterbuch, Bern-München.
Pol W.
1877 Rok myśliwca. Dzieła, t. VII, Lwów.
Polaczek S.
1891 Z podań i wierzeń ludowych, zapisanych we wsi Rudawie pod Krakowem, „Wisła”, t. 5, s. 624-635.
Poniatowski S.
1921 Przyczynek do metody badania izolacji obrzędowej, Lwów-Warszawa.
[1932] Etnografia Polski, [w:] Wiedza o Polsce, t. 3, Warszawa, s. 322-332.
Popowski B.
1882 Pieśni i obrzędy weselne ludu ruskiego w Zalewańszczyźnie, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 6, s. 30-85.
Poszukiwania
1886 Poszukiwania, „Wisła” 1886-1905.
Potanin G.N.
1883 Oczerki severo-zapadnoj Mongolii, St-Petersburg.
Preobrazhensky A.
1949 Etymological Dictionary of the Russian Language, New York.
Preuss K.
1930 Tod und Unsterblichkeit im Glauben der Naturvölker, Tübingen.
Pričitanija
1960 Pričitanija, red. K. Čistov, Leningrad.
Propp V.
1976 Fol’kłor i dejstvitelnost’. Izbrannyje statii, Moskva.
Propp W.
2000 Więcej niż bajka, Warszawa.
Pudney J.
1954 The Smallest Room, London.
R.T.
1890 Przyczynek do przesądów o babie i innych, „Wisła”, t. 4, s. 389-390.
Rachimov M.
1957 Zemledelie tadżikov bassejna reki Chingov. Istoričesko-etnografičeskij očerk, Stalinabad.
Radcliffe-Brown A.
1952 Structure and Function in Primitive Society, New York.
Radenković L.
1982 Semantyka słowiańskich obrzędów wielkoczwartkowych, „Studia Semiotyczne”, t. 12, s. 101-112.
Radin P.
1956 The Trickster, A Study in American Indian Mythology, with commentaries by K. Kerenyi and
C. G. Jung, New York.
Ränk G.
1949-1951 System der Raumeinteilung in den Behausungen der nordeurasischen Völker. Ein Beitrag zur
nordeurasischen Ethnologie, t. 1-2, Stockholm.
Ranke-Heinemann U.
1995 Eunuchy do raju. Kościół katolicki a seksualizm, Gdynia.
Raum O.
1910 Chaga Childhood. A Description of Indigenous Education in an East African Tribe, London.
Reik T.
1969 Pagan Rites in Judaism, New York.
Reynolds R.
1943 Cleanliness and Godliness, London.
Ricketts M.
1964 The structure and religious significance of the Trickster – Transformer – Culture Hero in the Mythology
of the North American Indians, Chicago (praca doktorska).
Róheim G.
1945 War, Crime and the Covenant, New York.
Röhrich L.
1965 Sagen und ihre Deutung, Göttingen.
1973 Lexikon der sprichwörtlichen Redensarten, Frankfurt a. M.
Rok B.
1985 Kalendarze polskie czasów saskich, Wrocław.
Rokossowska Z.
1889 O świecie roślinnym. Wyobrażenia, wierzenia i podania ludu ruskiego na Wołyniu we wsi Jurkow-
szczyźnie pow. zwiahelskim, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 13, s. 163-199.
Rosiński F.
2007 Zwierzęta w ujęciu biblijnym, [w:] Bestie, żywy inwentarz i bracia mniejsi. Motywy zwierzęce w mito-
logiach, sztuce i życiu codziennym, red. P. Kowalski i in., Opole, s. 49-72.
Rossiaud J.
1978 Prostitution, Youth and Society in the Towns of Southeastern France in the XV century, [w:] Deviants
and the Abandoned in French Society. Selection from the Annales Economies, Societies, Civilizations,
vol. 4, red. R. Forster, O. Ranum, Baltimore-London, s. 1-46.
Rostafiński J.
1895 Zielnik czarodziejski to jest zbiór przesądów o roślinach, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 18, s. 1-191.
Roux J.-P.
1994 Krew. Mity, symbole, rzeczywistość, Kraków.
Rozmaitości...
1904 Rozmaitości, oceny i sprawozdania, „Lud”.
Ruffié J.
1997 Seks i śmierć, Warszawa.
Rulikowski E.
1879 Zapiski etnograficzne z Ukrainy, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 3, s. 62-166.
Rumelówna A.
1903 Z mili kwadratowej obszaru nad rzeczką Kosowką, „Wisła” 17, s. 688-694.
Sadkowski J.
1903 Lud okolic Kowala. Szkic etnograficzny, „Wisła”, t. 17, s. 360-367.
1903 Szlachta drobna, w powiatach płońskim i płockim. Przydomki osób i wiosek, „Wisła”, t. 17,
s. 669-687.
Sahlins M.
2006 Wyspy historii, Kraków.
Saliba J.A.
1976 Homo Religiosus in Mircea Eliade. An Anthropological Evaluation, Leiden.
Saloni A.
1897 Lud wiejski z okolicy Przeworska, „Wisła”, t. 11, s. 738-759.
1898 Lud wiejski w okolicy Przeworska, „Wisła”, t. 12, s. 47-64, 508-517, 719-748.
1902 Lud łańcucki. Materiały etnograficzne, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnogra-
ficzne”, t. 6, s. 187-421.
1908 Lud rzeszowski. Materyały etnograficzne, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etno-
graficzne”, t. 10, s. 50-344.
1914 Zaściankowa szlachta polska w Delejowie, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etno-
graficzne”, t. 13, s. 3-151.
Sayers W.
1985 Fergus and the Cosmogonic Sword, „History of Religion”, t. 25, z. l, s. 30-56.
Schiefner A.
1851 Über die Verschlechtungsperioden der Menschheit nach buddhistischer Anschauungsweise, „Bulletin
historio-philologique de l’Academie de St. Petersbourg, t. 9, nr 1.
Schlehe J.
1987 Blut anderen Frauen. Menstruation in der anderen und in der eigenen Kultur, Frankfurt-New York.
Schmidt W.
1929 Ursprung der Gottesidee, t. 1, Münster. 1955 Gebräuche des Ehemannes bei Schwangerschaft und
Geburt. Mit Richtigstellung des Begriffes der Couvade, Wien.
Schnaider J.
1899 Z kraju Hucułów, „Lud”, t. 5, s. 57-62, 147-154, 207-220, 336-345.
1906 Lud peczeniżyński, „Lud”, t. 12, s. 277-308.
1907 Lud peczeniżyński, „Lud”, t. 13, s. 21-34, 98-117, 202-215.
1911 Z życia górali nadłomnickich, „Lud”, t. 17, s. 138-161.
1912 Z życia górali nadłomnickich, „Lud”, t. 18, s. 141-217.
Schneeweis E.
1931 Feste und Volksbräuche der Lausitzer Wenden, Leipzig.
Schulenburg W.
1985 Wendisches Volkstum in Sage, Brauch und Sitte. Fotomechanischer Neudruck, Bautzen [oryg. 1880].
Schurtz H.
1893 Die Speiseverbote. Ein Problem der Volkerkunde, Hamburg.
Sczaniecki P.
1962 Służba Boża w dawnej Polsce. Studia o Mszy św., Poznań.
Segel B.W.
1897 Wierzenia i lecznictwo ludowe Żydów, „Lud”, t. 3, s. 49-61.
Seifert J.
1954 Sinndeutung des Mythos. Die Trinität in der Mythen der Urvölker, Wien-München.
Semkowicz W.
1904 Boże Narodzenie w Radłowie, powiat brzeski, „Lud”, t. 10, s. 154-167.
Seweryn T.
1932 Łowiectwo ludowe na Wołyniu, „Lud”, t. 31, s. 24-34.
1958-1959 Łowieckie sposoby wabienia, „Lud” , t. 45, s. 223-262.
Seyda B.
1977 Dzieje medycyny w zarysie, Warszawa.
Seznec J.
1939 La survivance des dieux antiques, London.
Shirokogoroff S.
1935 Psychomental Complex of the Tungus, London.
Siarkowski W.
1878 Materyały do etnografii ludu polskiego z okolic Kielc, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Kra-
jowej”, t. 2, s. 209-259.
1879 Materyały do etnografii ludu polskiego z okolic Kielc. Część druga, „Zbiór Wiadomości do Antro-
pologii Krajowej”, t. 3, s. 3-61.
1885 Materyały do etnografii ludu polskiego z okolic Pińczowa, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 9, s. 3-72.
Siewiński A.
1903 Bajki, legendy i opowiadania ludowe, zebrane w pow. sokalskim, „Lud”, t. 9, s. 68-85.
1904 Opis wesela w Liskach, „Lud”, t. 10, s. 59-74.
Simmons L. (oprac.)
1964 Wódz Słońca. Autobiografia D. C. Talayesvy, Indianina z plemienia Hopi, Warszawa.
Simoons F.
1967 Eat not this flesh: food avoidance in the Old World, Madison.
Skarga P.
1933 Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień przez cały rok, Kraków.
Skrzyńska K.
1890 Wieś Krynice w Tomaszowskiem, „Wisła”, t. 4, s. 79-112.
Skultans V.
1970 The Symbolic Significance of Menstruation and the Menopause, „Man”, nr 5, s. 639-651.
Slovar’ russkich...
1970 Slovar’ russkich narodnych govorov, vyp. 6, Leningrad.
Sławski F.
1952 Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków.
1974 Słownik prasłowiański, Wrocław.
Słownik etnologiczny...
1987 Słownik etnologiczny. Terminy ogólne, red. Z. Staszczak, Warszawa-Poznań.
Słownik socjologii...
2005 Słownik socjologii i nauk społecznych, red. G. Marshall, Warszawa.
Smith J.Z.
1980 The Bare Facts of Ritual, „History of Religions”, t. 20, s. 120-127.
Smith W.R.
1894 Lectures on the Religion of the Semites, London.
Smoleńcówna K.
1890 Chłopskie dziecko, „Wisła”, t. 4, s. 48-68.
Smólski G.
1901 O Kaszubach nadłebiańskich, „Wisła”, t. 15, s. 153-172, 321-339.
Sobolew L.
1964 Remont kapitalny, Warszawa.
Sokolewicz Z.
1988 Matka Boska w polskiej, kulturze ludowej XIX i XX wieku. Wybrane kwestie źródłowe i zarysowujące
się pytania, „Etnografia Polska”, t. 32, z. 1, s. 289-303.
Sokolova V.K.
1979 Vesenne-letnie kalendarnye obriady russkich, ukraincev i belorusov XIX-načalo XX veka, Moskva.
Soler J.
1973 Sémiotique de la nourriture dans la Bible, „Annales ESC”, vol. 28, s. 943-955.
Sperber D.
1975 Pourquoi les animaux parfaits, les hybrides et les monstres sont-ils bons à penser symboliquement?,
„L’Homme”, vol. 15, s. 5-34.
Staniszewska Z.
1902 Wieś Studzianki. Zarys etnograficzny, „Wisła”, t. 16, s. 162-195, 388-407, 490-505, 603-633,
689-723.
Staszczak Z.
1978 Pogranicze polsko-niemieckie jako pogranicze etnograficzne, Poznań.
Staszczakówna Z.
1961 Rozplanowanie wnętrza chałupy chłopskiej na obszarze województwa lubelskiego w XIX i XX w., „Prace
i Materiały Etnograficzne”, t. 18, s. 303-359.
Stecki J.
1901 Drobiazgi, „Wisła” 15, s. 653-655.
Steiner F.
1956 Taboo, New York.
Stelmachowska B.
1933 Rok obrzędowy na Pomorzu, Toruń.
Stephens W.
1967 A Cross-Cultural Study of Menstrual Taboos, [w:] Cross-Cultural Approaches. Readings in Com-
parative Research, red. C.S. Ford, New Haven, s. 61-94.
Stern B.
1908 Geschichte der offentlichen Sittlichkeit in Russland, Berlin.
Stołyhwo K.
1901 Lecznictwo ludowe, „Wisła”, t. 15, s. 750-756.
Stomma L.
1976 Mit Alkmeny, „Etnografia Polska”, t. 20, z. 1, s. 99-110.
1981 Słońce rodzi się 13 grudnia, Warszawa.
1986 Antropologia kultury wsi polskiej XIX w., Warszawa.
2008 A jeśli było inaczej... Antropologia historii, Poznań.
Strutynski U.
1976 Germanic Divinities in Weekday Names, „The Journal Indo-European Studies”, vol. 3, nr 4,
s. 363-364.
Šuchevič V.
2000 Guculszczina, t. V, Verchovina.
Sulick R.
b.d. Ital is vital, http://debate.uvm.edu/dreadlibrary/sulick.html, stan na 20 lipca 2008 r.
Sulisz J.
1906 Zwyczaje wielkanocne w Sanockiem, „Lud”, t. 12, s. 309-318.
1906 Zapiski etnograficzne z Ropczyc, „Lud”, t. 12, s. 57-81.
Sumcov N.
1889 Etnografičeskie zametki, VII. Simvolika krasnogo cveta, „Etnografičeskoe Obozrenie”, r. 1, z. 3,
s. 128-131.
Sychta B.
1967-1976 Słownik gwar kaszubskich na tle kultury ludowej, t. I-VII, Wrocław.
1980-1985 Słownictwo kociewskie na tle kultury ludowej, t. I-III, Wrocław.
Symbol as Sense...
1980 Symbol as Sense. New Approaches to the Analysis of Meaning, red. M. LeCron Foster, S. Brandes,
New York.
Szablewska S.
1883 Wesele i Krzywy taniec u ludu ruskiego z okolic Zbaraża, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 7, s. 120-134.
Szczygielski W.
1961 Ze studiów nad techniką rolną w Wieluńskiem w XVI-XVIII w., „Łódzkie Studia Etnograficzne”,
t. 3, s. 5-35.
Szejn P.
1887-1902 Materialy dlia izučenia byta i jazyka russkogo naselenia Severo-zapadnogo kraja, t. I-III,
Sankt-Peterburg.
1898-1900 Velikoruss v svoich pesniach, obriadach, obyčajach, verovaniach, skazkach, legendach itp., t. I,
Sankt-Peterburg.
Szubertowa M.
1950-1951 Obrzędy i zwyczaje związane z narodzinami dziecka, „Prace i Materiały Etnograficzne”,
t. 8-9, s. 597-616.
Szuchiewicz W.
1908 Huculszcyzna, t. IV, Lwów,
Szukiewicz W.
1903 Wierzenia i praktyki ludowe (zabobony, przesądy i wróżby) zebrane w gub. wileńskiej, „Wisła”, t. 17,
s. 265-280, 432-444.
Szumowski W.
1961 Historia medycyny, Warszawa.
2008 Historia medycyny w ujęciu filozoficznym, Kęty.
Szyfelbejn-Sokolewicz Z.
1967 Plon, obrzęd i widowisko. Próba etnologicznego ujęcia obrzędów i zwyczajów rolniczych, Wrocław.
Szyfer A.
1975 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków, Olsztyn.
Szyjewski A.
1998 Kwestia zbawienia w religiach kultur tradycyjnych, [w:] Problem zbawienia w religiach i kulturach,
red. Jan Drabina, Kraków, s. 95-111.
Świątkowska A.
1978 Zwyczaje i obrzędy rodzinne regionu łowickiego w procesie zmian (z dokumentacji terenowej), „Łódzkie
Studia Etnograficzne”, t. 20, s. 27-80.
Świątkowski H.
1950-1951 Pomoc sąsiedzka przy budowie, „Prace i Materiały Etnograficzne”, t. 8-9, s. 549-561.
Świętek J.
1893 Lud nadrabski (Od Gdowa po Bochnię). Obraz etnograficzny, Kraków.
1902 Znad Wisłoka. Rysy etnograficzne ze wsi Białobrzegi w pow. łańcuckim, „Lud”, t. 8, s. 245-257,
354-368.
1904 Borowa, drobiazgi etnograficzne, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”,
t. 7, s. 87-121.
1905 Liczby 3 i 9 w mitach, wyobrażeniach, mistycznych praktykach i w zwyczajach ludowych, „Lud”, t. 11,
s. 371-388.
Tambiah S.J.
1969 Animals are Good to Think and Good to Prohibit, „Ethnology”, vol. 8, s. 423-459.
Tarasevskyj P.
1909 Das Geschlechtleben des ukrainischen Bauernvolkes. Folkloristische Erhebungen aus der Ukraina,
Leipzig.
Tetmajer W.
1898 Gody i godnie święta, czyli okres świąt Bożego Narodzenia w Krakowskiem, „Materiały Antropo-
logiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. 3, s. 165-197.
Thody Ph.
1997 Don’t Do It. A Dictionary of the Forbidden, London.
Thomas L.-V.
1991 Trup. Od biologii do antropologii, Łódź.
Thompson S.
2001 Motif-Index of Folk-Literature, Indiana.
Thornton R.
1983 Narrative Ethnography in Africa 1850-1920, „Man”, t. 18, nr 3, s. 502-520.
Toeppen M.
1892 Wierzenia mazurskie, „Wisła”, t. 6, s. 145-184, 391-420, 641-662, 758-797.
Tokarska-Bakir J.
2008 Legendy o krwi. Antropologia przesądu, Warszawa.
Tołstaja S.
1986 Polesskij narodnyj kalendar. Materialy k etnodialektnomu slovariu: K-P, [w:] Slavianskij i balkanskij
fol’klor. Duchovnaja kul’tura Polesia na obiščeslavianskom fone, red. N. Tołstoj, s. 178-242.
1987 K sootnošeniu christianskogo i narodnogo kalendaria u slavian: sčet i ocenka dnej nedeli, [w:] Jazyki
kultury i problemy perevodimosti, Moskva, s. 154-168.
Tomaszewska M.
1886 Obrzędy weselne ludu ruskiego we wsi Cetuli w powiecie jarosławskim, „Zbiór Wiadomości do
Antropologii Krajowej”, t. 10, s. 55-74.
Tomicki R.
1979 Ludowa kosmogonia dualistyczna Słowian w świetle samojedzkich mitów stwarzania, „Etnografia
Polska”, t. 23, z. 2, s. 169-184.
1980 Ludowe mity o stworzeniu człowieka. Z badań nad synkretyzmem mitologicznym w Europie i Południowej
oraz w Azji Północnej, „Etnografia Polska”, t. 24, z. 2, s. 49-119.
1987 Poza społeczeństwem – w pobliżu boskości. Przyczynek do rozważań nad symboliką włosów, „Polska
Sztuka Ludowa”, R. 41, nr 1-4, s. 169-176.
Toporov V.
1982 Prazdnik, [w:] Mify narodov mira, t. 2, Moskva, s. 329-331.
Treutlein W.
1932 Das Arbeitsverbot im deutschen Volksglauben, Bühl-Baden.
Trubačev O.
1974 Etimologičeskij slovar’ slavianskich jazykov. Praslavianskij leksičeskij fond, Moskva.
Trumbull M.C.
1899 The Covenant of Salt, New York.
Tryszczyła F.J.
1908 Muszyna w powiecie Nowo-Sądeckim, „Lud” t. 14, s. 246-253.
Turnbull C.
1980 Ikowie, ludzie gór, Warszawa.
Turner H.
1979 From Temple to Meeting House. The Phenomenology and Theology of Places of Worship, Hague-Paris.
Turner V.
1962 Three Symbols of Passage in Ndembu Circumcision Rituals. An Interpretation, [w:] Essays on the
Ritual of Social Relationship, red. M. Gluckman, Manchester, s. 124-173.
1964 Betwixt and Between: The Liminal Period in Rites de Passage, Proceedings of the American Ethnological
Society, Symposium on New Approaches to the Study of Religion, Seattle, s. 4-20.
1967 Forest of Symbols, London.
1968 Myth and Symbol, [w:] International Encyclopaedia of the Social Sciences, New York, t. 10, s. 576-
-582.
1974 Dramas, Fields and Metaphors: Symbolic Action in Human Society, Ithaca, NY.
2005 Gry społeczne, pola i metafory. Symboliczne działanie w społeczeństwie, Kraków.
Tuwim J.
1950 Pegaz dęba, Kraków.
Udziela S.
1886 Materyjały etnograficzne zebrane z miasta Ropczyc i okolicy, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 10, s. 75-156.
1890 Lud polski w powiecie ropczyckim w Galicji, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 14,
s. 1-136.
1898 Świat nadzmysłowy ludu krakowskiego, mieszkającego po prawym brzegu Wisły, „Wisła”, t. 12,
s. 135-187, 409-437.
1899 Świat nadzmysłowy ludu krakowskiego, mieszkającego po prawym brzegu Wisły, „Wisła”, t. 13,
s. 14-29, 65-88, 193-222.
1900 Świat nadzmysłowy ludu krakowskiego, mieszkającego po prawym brzegu Wisły. Część II, „Wisła”,
t. 14, s. 1-12, 132-144, 253-272, 399-411, 713-724.
Ulanowska S.
1884 Niektóre materyjały etnograficzne we wsi Łukówcu (mazowieckim) zebrane, „Zbiór Wiadomości do
Antropologii Krajowej”, t. 8, s. 247-323.
1888 Boże Narodzenie u górali zwanych „Zagórzanami”, „Wisła”, t. 2, s. 98-119.
1891 Łotysze Inflant polskich, a w szczególności z gminy wielońskiej powiatu rzeżyckiego, „Zbiór Wiadomości
do Antropologii Krajowej”, t. 15, s. 181-282.
1892 Łotysze Inflant polskich cz. II, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 16, s. 104-218.
1895 Łotysze Inflant polskich, a w szczególności gminy Wielońskiej i powiatu rzeżyckiego, cz. III (podania),
„Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 18, s. 232-492.
Uspieński B.
1985 Kult św. Mikołaja na Rusi, Lublin.
Vasmer M.
1955 Russisches etymologisches Wörterbuch, Heidelberg.
Vincenz S.
2003 Tematy żydowskie, Gdańsk.
Wasilewski J.S.
1978 Symbolika ruchu obrotowego i rytualnej inwersji, „Etnografia Polska”, t. 22, z. 1, s. 81-108.
1979a ...Po śmierci wędrować. Szkic z zakresu etnologii świata znaczeń (I), „Teksty”, R. 8, z. 3,
s. 97-120.
1979b ...Po śmierci wędrować. Szkic z zakresu etnologii świata znaczeń (II), „Teksty”, R. 8, z. 4, s. 58-84.
1980a Edmund Ronald Leach; Eleazar Mojsiejewicz Mieletyński; Władimir Jakowlewicz Propp, [w:]
Antropologia kultury w Polsce – dziedzictwo, pojęcia, inspiracje (materiały do słownika, część II),
„Polska Sztuka Ludowa”, R. 34, nr 2, s. 117-125.
1980b Podarować – znaleźć – zgubić – zbłądzić. Niektóre kategorie języka symbolicznego związane z opozycją
życie – śmierć, „Etnografia Polska”, t. 24, z. 1, s. 283-303.
1989 Tabu a paradygmaty etnologii, Warszawa.
2005 Strach jakucki – od szamańskiej grozy do wielkomiejskich lęków. Czego boi się Homo postsovieticus
(religiosus), [w:] Horyzonty antropologii kultury, red. J.S. Wasilewski, A. Zadrożyńska, A. Brucz-
kowska, Warszawa.
Wasilewski Z.
1889 Jagodne. Zarys etnograficzny, Warszawa.
1892 Przyczynek do etnografii Krakowiaków, „Wisła”, t. 6, s. 184-204, 300-317.
Watkins C.
1975 La désignation indo-européenne du „tabou”, [w:] Langue, Discours, Société. Pour E. Benveniste, red.
J. Kristeva i in., Paris.
Wawrzeniecki M.
1907 Wieś Mysłaków. Notaty ludoznawcze, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnogra-
ficzne”, t. 9, s. 230-239.
Webster H.
1916 Rest Days. A Study in Early Law and Morality, New York.
1942 Taboo. A Sociological Study, Standford.
Weinreich O.
1928 Zum Zauber des Menstrualblutes, „Archiv für Religionswissenschaft”, t. 26, nr 1-2, s. 150-151.
Wereńko F.
1896 Przyczynek do lecznictwa ludowego, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficz-
ne”, t. 1, s. 99-228.
Wesołowska H.
1970 Tradycyjne elementy obrzędowości „święta Godów” na Dolnym Śląsku, „Prace i Materiały Etno-
graficzne”, t. 20, s. 197-232.
Westermann C.
1966 Genesis, Biblischer Kommentar Altes Testament I, Neunkirchen-Vluyn.
Wheeler B.
2004 Touching The Penis In Islamic Law, „History of Religions”, 44, 2, s. 89-119.
Widłak S.
1968 Zjawisko tabu językowego, „Lud”, t. 52, s. 7-25.
Wierzchowski Z.
1890 Materiały etnograficzne z pow. tarnobrzeskiego i niskiego w Galicji, „Zbiór Wiadomości do Antro-
pologii Krajowej”, t. 14, s. 145-251.
Williams N.P.
1927 Ideas of the Fall and of Original Sin, London.
Wińcza H.
1904 Dziady na Litwie, „Tygodnik Ilustrowany”, nr 44, s. 835.
Witanowski M.
1893 Lud wsi Stradomia pod Częstochową, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 17,
s. 14-135.
1893 Z rodzinnej niwy, „Wisła”, t. 7, s. 274-279.
Witkoś S.
1977 Bajdy i Moderówka, Poznań.
Witowt J.
1901 Kilka przesądów ze wsi Turowa (pow. radzyński), „Wisła”, t. 15, s. 177-183.
1904 Chleb, „Wisła”, t. 18, s. 48-50.
Wittgenstein L.
1967 Bemerkungen Über Frazers „The Golden Bough”, „Synthese”, t. 17, s. 233-253.
1998 Uwagi o Złotej Gałęzi Frazera, Warszawa.
Władykowa E.
1965 Ludowe przepowiednie pogody, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego
w Łodzi”, nr 9, s. 175-178.
Z.S.
1891 W noc świętojańską, „Biesiada Literacka”, nr 29, 17 lipca, s. 35-36.
1912 Dalsze przyczynki do etnografii Wielkopolski, „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etno-
graficzne”, t. 12, s. 1-177.
Z.St.
1891 Znad Buga. Szkic etnograficzny, „Lud”, t. 3, s. 7-46.
Zawiliński R.
1892 Przesądy i zabobony z ust ludu w różnych okolicach zebrane, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 16, s. 252-267.
1896 Przyczynek II do etnografii górali polskich na Węgrzech (z 3 rycinami), „Materiały Antro-
pologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. 1, s. 380-425.
Zawistowicz-Kintopfowa K.
1929 Zawarcie małżeństwa przez kupno w polskich obrzędach weselnych ze szczególnym uwzględnieniem roli
pana młodego, Kraków.
Zborowski J.
1922 Zapiski z powiatu limanowskiego, „Lud”, t. 21, s. 214-219.
Zelenin D.
1911 „Obydennyja” polotenca i obydennye chramy (Russkie narodnye obyčai), „Żiwaja Starina”, t. 20,
s. 1-20.
1916 Očerki russkoj mifologii, Petrograd.
1929-1930 Tabu slov u narodov Vostočnoj Evropy i Severnoj Azji, cz. 1: Zaprety na ochote i inych pro-
myslach; cz. 2: Zaprety v domašnej żizni, Leningrad [= Sbornik MAE, t. 8-9].
1934 Imuščestvennyje zaprety kak pereżitki perwobytnogo kommunizma, Leningrad.
1937 Totemy-derevia v skazaniach i obriadach evropejskich narodov, Moskva-Leningrad [= Trudy Instituta
Archeołogii, Antropołogii i Etnografii, t. 15, vyp. 2].
Zieleniewski M.
1845 O przesądach lekarskich ludu naszego, Kraków.
Ziemba J.S.
1888 Zwyczaje pogrzebowe w okolicach Uszycy na Podolu rosyjskiem, „Zbiór Wiadomości do Antropologii
Krajowej”, t. 12, s. 227-229.
Znamierowska-Prüfferowa M.
1947 Przyczynek do magii i wierzeń rybaków, „Prace i Materiały Etnograficzne”, t. 6, s. 1-37.
Zolla E.
1968 The Art of Breathing in the West, „Studies in Comparative Religion”, vol. 2, nr 3, s. 147-153.
Zowczak M.
2000 Biblia ludowa. Interpretacja wątków biblijnych w kulturze ludowej, Wrocław.
Zuesse E.
1974 Taboo and the Divine Order, „Journal of American Academy of Religion”, t. 42, s. 482-504.
1979 Ritual Cosmos. The Sanctification of Life in African Religions, Athens, Ohio.
Zwyczaje świętojańskie...
1929-1930 Zwyczaje świętojańskie na zachodniem Polesiu, „Lud Słowiański”, t. 1, z. 1, dz. B, s. 76-88.