You are on page 1of 16

Sic erat in fatis.

Studia i szkice historyczne dedykowane Profesorowi


Bogdanowi Rokowi, red. El bieta Kościk, Rościsław erelik, Piotr Badyna,
Filip Wolański, Toruń: Adam Marszałek 2012, Tom I, s. 283-298

T o m a sz W i śl i c z
W a r sz a w a ( I n s t y t u t H is t o r ii PAN/
/In s t y t u t H is t o r y c z n y U n iw e r s y t e t W a r s z a w s k i)

PEDAGOGIKA STRACH U
W KO ŚCIELE PO TRYDENCKIM W POLSCE

rofesor Bogdan Rok jest jedn ym z pionierów polskich badań nad dzieja­
P mi pojęć eschatologicznych, korzystając z in spiracji francuskiej i niem iec­
kiej historii mentalności. Jego dwie książki, poświęcone problemowi śmierci
w czasach wczesnonowożytnych1 postaw iły problem specyfiki staropolskiego
postrzegan ia rzeczy ostatecznych oraz jego społecznego kształtow an ia się. Po­
zostając w zakresie inspirowanych przez Profesora badań nad staropolskim ka­
znodziejstwem, chciałbym przyjrzeć się bliżej jedn em u z jego przejawów, silnie
związanemu z przekazywan iem treści eschatologicznych.
W ykorzystanie negatywnych emocji w nauczaniu kontrreformacyjn ym
w Rzeczpospolitej było przez dziesiątki lat jedn ym z najwyraźniejszych przed­
miotów kontrowersji w polskiej historiografii. Dość ostro stawiane tezy zn aj­
dowały jedn ak swoje uzasadn ien ie raczej w przesłan kach ideologicznych, niż
w pogłębionych studiach. Z jednej strony staran o się bowiem udowodnić, że
„reakcja katolicka” doprowadziła pośredn io do upadku Rzeczpospolitej, z dru ­
giej zaś podkreślan o światły i „postępow y” ch arakter polskiego Kościoła. Już
W ładysław Smoleński w swej głośnej pracy W iara w życiu społeczeństw a pol­
skiego w epoce jezuick iej oskarżał kler, a szczególnie Jezuitów, o szerzenie fobii

1 B. Rok, Zagadn ien ie śm ierci w kulturze Rzeczpospolitej czasów saskich (Acta


Universitatis W ratislaviensis. H istoria XCV) W rocław 1991; idem , Człow iek wobec śmierci
w kulturze staropolskiej (Acta Universitatis W ratislavien sis. H istoria CXIX), W rocław 1995.
284 T O M A SZ W l SLI C Z
-------

i przesądów oraz o wykorzystywanie dewocji dla w zbogacan ia się2. Kilkadzie­


siąt lat później wtórował m u Bogdan Baranowski pisząc, że „wypaczony kato­
licyzm tamtych czasów sch odził n a manowce ponurego fan atyzm u”, zaś jego
treść została „cynicznie zatopiona w m orzu nienawiści i obłudy”3. Są to oczy­
wiście przykłady skrajn e, lecz podobn y sposób rozumow an ia możn a znaleźć
w wielu pracach poruszających problem barokowej religijności4. Przeciwstaw­
ny model, reprezentowany głównie przez historyków związanych z Kościołem
katolickim, z reguły omija ten problem jako marginalny, koncentrując się r a­
czej n a intelektualnych walorach kazn odziejstwa.
W pon iższym artykule ogran iczymy się do jednej tylko spośród negatyw­
nych emocji: do strachu, którego rola w kontekście religijn ym czasów wcze-
snonowożytnych stała się swego czasu przedm iotem słynnych badań Jeana
Delumeau5. Tymczasem w polskiej h istoriografii brak jest solidnych badań źró­
dłowych n a ten temat. Zwolennicy poglądu o powszechności religijnego stra­
szenia ogran iczają się n a ogół do przytoczenia paru fragmentów kazań , bądź
cytatów z Przeraźliw ego echa trąby ostatecznej Klem en sa Bolesławiusza. Do­
kładn iejsze studia nad kazan iam i i literaturą dewocyjn ą rzadko poruszają tę
tematykę, choć dostarczają czasem ciekawych in formacji i interpretacji, czego
przykładem m ogą być choćby prace W aldemara Maszen dy6 czy Mieczysława
Brzozowskiego7.
W badan iach n ad rolą strachu w potryden ckim nauczan iu katolickim sku­
piłem się głównie n a kaznodziejstwie, które jak słusznie zauważył W aldemar
Maszen da możn a uzn ać za porównywalne do współczesnych środków m aso­
wego przekazu8. Pomocniczo wykorzystałem wybrane dzieła popularnej litera­

2 W. Sm oleń ski, W iara w życiu społeczeń stw a polskiego w epoce jezuickiej, W arszawa
1883.
3 B. Baran ow ski, W stęp, [w:] W. Sm oleń ski, W iara w życiu społeczeń stw a polskiego
epoki jezuickiej, W arszawa 1951.
4 Np. Z. Kuch owicz, Człow iek polskiego Baroku, Łód ź 1992, s. 199, 215.
5 J. Delumeau, Strach w kulturze Zach odu. XIV-XVIII w., W arszawa 1986; idem, Grzech
i strach. Poczucie w in y w kulturze Zach odu XII-XVIII w., W arszawa 1994, s. 685-686.
6 W. M aszen da, Strach i groźba kar y w kazan iach biskupa An drzeja Ch ryzostom a
Załuskiego, „N ovu m ”, n r 6, 1977, s. 56-74.
7 M. Brzozow ski, Kulturow e i h istoryczn e uw arun kow an ia kazn odziejstw a Tom asza
Młodzian ow skiego, Lublin 1988.
8 W. M aszen da, op. cit., s. 56.
P e d a g o g ik a s t r a c h u w K o ś c ie l e p o t r y d e n c k im w Po l s c e 285
•'© _ , ------------------------------------------

tury dewocyjnej, której treści trafiały do odbiorców bezpośredn io, lub - częściej
- za pośredn ictwem duszpasterzy.
Omawiając zachowane teksty kazań powinno się mieć wciąż n a uwadze za­
strzeżen ia sformułowane przez Mirosława Korolkę. Wedle tego badacza każde
przemówienie jest bowiem syntezą trzech elementów: podm iotu mówiącego,
podm iotu słuchającego oraz m edium językowego, którego zapisem dyspon u­
jemy. Kazan ie zaś jest pon adto częścią jakiegoś scen ariusza liturgicznego9. Co
więcej, w przypadku kazań z omawianego okresu nie zawsze udaje się określić
czy m am y do czynienia z partyturą wystąpienia, zapisem ex post, czy też może
z kazan iem z góry przezn aczonym do druku, a nie do wygłoszenia z ambony10.
W roku 1696 w okresie W ielkiego Postu w kolegiacie pułtuskiej kazan ia wy­
głaszał biskup płocki Andrzej Ch ryzostom Załuski. Ów cykl kazań zam iesz­
czony został w wydanym drukiem w tym sam ym roku zbiorze11. Mam y do czy­
n ienia z serią kompletną i przemyślaną, lecz m ało orygin aln ą n a tle innych
kazań tego kaznodziei, który obraca się wciąż w obrębie tych samych przykła­
dów oraz chwytów retorycznych. I oto, 1 m arca, w pierwszą niedzielę Postu,
kazan ie rozpoczyn a się od groźby:

P opr zysięgam zaś w am n a tej k azaln icy [...], że jeśli z k azań tych p oży t k u n ie p o k a­
żecie? Jeżeli w w as popr aw y n ie będzie? N a Sądzie Bosk im str aszn y m sk ar żyć będę
przeciw ko w am [...] t ak su row o n astępow ać będ ę n a w as, jak o w as ter az serdeczn ie
koch am . (k. A2).

Skąd inąd n asuwa się uwaga, że w ten sposób biskup Załuski przywłaszcza
sobie rolę, jaka w Sądzie Ostatecznym przypisywan a była diabłu - rolę bezlito­
snego oskarżyciela. Dalej następuje bezprzykładny atak n a poczucie uprzywile­
jow an ia człowieka wśród stworzenia Boskiego. Załuski nie może się nadziwić,
że owo „plugawe błoto”, „n iegodn y robak”, „in fam ia n atury” m a śm iałość ob­
rażać swego Twórcę nieposłuszeństwem i niewdzięcznością, czyli innymi sło­
wy grzechem (k. B3). Zbesztawszy słuchaczy daje jedn ak kazn odzieja szansę
poprawy, jedn ocześn ie zaczyna zwracać się do swojego audytorium per „n aj­

9 M. Korolko, O kun szcie oratorskim staropolskiego kazn odziejstw a, [w:] Ku ltu ra ży­
wego słowa w dawnej Polsce, op. cit., H. Dziech ciń ska, W arszawa 1989, s. 56.
10 Ibidem , s. 86.
11 A. Ch. Załuski, Kazan ia, które się n a prędce zebrać m ogły, W arszaw a 1696.
286 T O M A SZ W l SLI C Z
-------

m ilsi m oi”. Kazan ie kończy się wymuszeniem obietnicy popraw y przez zapar­
cie się świata i piekła, a oddan ie się n a służbę Bogu (k. C2).
Jedn akże już w następn ą niedzielę Załuski powątpiewa, czy to, co mówił
przed tygodniem, wpłynęło na słuchaczy, więc dla odm ian y opisuje ze szczegó­
łam i n agrodę sprawiedliwych, czyli rozkosze n iebiańskie (k. C2v-D2). Od tej
sielanki przech odzi kontrastowo do napomnień:

N a t ym św iecie kon ieczn ie t r zeba zar ab iać sobie albo n a n agr od ę, albo n a karę, [...]
tr zeb a m yśleć albo o gw iazd ach , albo o płom ien iach : k ażd y m om en t czasu m oże
bydź cen ą w ieczn ych uciech , albo u staw iczn ych m ąk . (k. D3)

I znowu zaczynają się inwektywy: „żyjecie jak pogan ie” (k. D4), „pow iada­
cie żeście chrześcianie? ach niegodn i takiego im ien ia!” (k. D4v). Ale n a koniec
pow raca ton dobrotliwy i wezwanie do poprawy.
Kazan ie n a trzecią niedzielę Postu dotyczy śmierci. Napom in an ie o ry­
ch łym końcu życia m a służyć zawróceniu grzeszników z drogi ku potępieniu
(k. G3). Kazan ie kończy się dziwnym w tym kontekście apelem:

Koch ajcie go [Boga] ze w szystkiego serca, ze w szystkiej d u sze, n ie d la b ojaźn i p ie­


k ła, n ie d la n adziei n ieba, ale że jest n ieskoń czen ie dobry. (k. G3v)

W czwartą niedzielę postu Załuski rozpoczyn a kazan ie od stwierdzenia:

P ostr aszyłem w as n ajm ilsi m oi przeszłej n iedziele śm ier cią, ale jeżeli to, co kiedy
do w as m ów ię st r aszy w as, w ierzcie m i, że ja jest em pierw szy, co od str ach u drżę,
ob u m ier am , n ier ad bym w as sm u cił, ale Ew an gelia d zisiejsza tem i słow y: ten jest
k t ór y pr zyjdzie, t ak sam ego p om ieszała, że m i gin ą słow a w u ściech , staw a języ k
gd y u w ażam , że po śm ier ci n ast ąp i sąd . (k. G4)

Po wielokroć podczas opisu tego Sądu Załuski odwołuje się do uczucia stra­
chu. Nawet m iłosierdzia Boskiego bać się bowiem potrzeba, „bo obrażone m i­
łosierdzie w surową obraca się sprawiedliwość” (k. Hv). Kazan ie kończy się za­
wołaniem:

Diecezjo m oja koch an a! P u łt u sk u m oje m iłe m iejsce! Gd y w idzę t ak wiele w as, k t ó ­


r zy m ię tu co n iedziela słu ch yw acie, w ydzierają m i się łzy z oczu u w ażając [... ] jak
m ało w as tu , któr zy będziecie zbaw ien i: porach u j się k ażd y z sob ą; n a n iebo, czy n a
piekło r obisz? (k. K)
P e d a g o g ik a s t r a c h u w K o ś c ie l e p o t r y d e n c k im w Po l s c e 287
•'© _ , ------------------------------------------

Kazan ie w niedzielę piątą Postu poświęcone jest grzechowi i niewolne jest


od szokujących obrazów takich jak ten:

[...] t ak wiele u m ar łych w eszło tu do tego k ościoła, t ak wiele tr u p ów śm ierd zących


m ięsza się m ięd zy słu gi p ań sk ie. Cóż czyn icie m izer n i grzeszn icy! czy n ie w idzicie
n iebezpieczeń stw a? w k tór ym st r acić m ożecie Boga n a w ieki: n ie w idzicie otw artej
pr zed w am i pr zepaści? w k tór ą w m om en t w p aść m ożecie, a n igd y z n iej n ie w yn i-
dziecie: n ie u w ażacie n ieszczęśliw ego stan u d u sz w aszych , że jest w d łu gu sp r aw ie­
d liw ości Boskiej, jest w n iew oli u czar t a, jest w op p r essyi n am ieiętn ości, jest ofiarą
piekła. (k. L2)

W niedzielę kwietną Załuski wzywa n atom iast do pokuty:

A ty, k tór y przez w szystkie w ieki m ieszk ać m asz w ogn ist y m piecu , n ie ch cesz
się k ilk ą isk ier p ok u t y odku pić! [...] t r zeba w stąpić do p iek ła albo żyjąc albo po
śm ier ci, jeśli t am w stępow ać b ęd ziem y m yślą za żyw ota, n ie w stąpiem y po śm ier ­
ci. (k. O2)

Po czym następuje opis m ąk piekielnych i zapewnienie: „albo pokuta albo


piekło” (k. O3).
W aldemar Maszen da an alizując kazan ia Załuskiego stwierdza, że jego dy­
daktyka sprowadza się do straszen ia, co jest wedle tego badacza zgodne z baro­
kową wizją świata, zakładającą istnienie niezależnej, lecz wpływowej negatyw­
nej strony rzeczywistości, przejawiającej się w postaci dosyć rozbudowanego
katalogu różnych m akabr yzmów12. Możn a odn ieść wrażenie, że jest to cha­
rakterystyka n azbyt uproszczona, choć rzeczywiście kazan ia pułtuskie Zału­
skiego są niezwykle klarownym przykładem wykorzystan ia pedagogiki stra­
chu. Trzeba jedn ak jedn ocześn ie podkreślić - n a co zwrócił uwagę już Karol
Mech erzyński - że stanowią one zjawisko wyjątkowe w ówczesnym polskim
kazn odziejstwie13. W yjątkowe - jeśli chodzi o kumulację m akabry i elemen­
tów tremendalnych, lecz w gruncie rzeczy dobrze zakorzenione w swojej epoce,
o czym będzie mowa później.
W ydaje się, że n a ogół straszon o znacznie rzadziej. Możn a pokusić się
o oszacowanie jego częstotliwości, jeżeli założymy, że kler parafialn y dość ści­
śle trzym ał się swego homiletycznego wzorca, który stan owiły drukowane

12 W. M aszen da, op. cit., s. 61 inn.


13 Por. J. Tazbir, Świat pan ów Pasków, Łódź 1986, s. 109.
288 T O M A SZ W l ŚLI C Z
-------

zbiory kazań n a wszystkie niedziele roku, szczególn ie autorstwa Jakuba Wujka


i Piotra Skargi. Za podstawę obliczeń niech posłuży Postylla m niejsza Jakuba
W ujka14. Kwalifikując kazan ie do grupy straszących stosowałem następujące
kryteria tematyczne:
1. nadejście Antychrysta, Sąd Ostateczny i sąd szczególny, oraz zbliżająca
się śmierć, jeśli jest pow iązan a z sądem;
2. łatwość popadn ięcia w grzech, kuszenie przez diabła, waga spowiedzi
i pokuty dla życia wiecznego - jeśli sakram en ty te przeciwstawione są
karze;
3. męki piekielne i czyśćcowe.
Kryteria te są zasadn iczo zbieżne z kryteriam i Jean a Delum eau15. Spośród
jegoparametrów nie uwzględniłem tylko treści związanych z ideą vanitas, pon ie­
waż m oim zdan iem niekoniecznie są one związane z duszpasterstw em stra­
chu. Obliczenia przeprowadzone n a podstawie wyżej wymienionych kryteriów
wskazują, że tylko 17 n a 141 kazań z Postylli m niejszej Jakuba W ujka można
uzn ać za straszące. Stanowi to zaledwie 12%.
Oczywiście postylla Jakuba W ujka poch odzi jeszcze z ostatniej ćwierci XVI
wieku. W tym okresie według Jean a Delumeau Polska m iała być jedynie w n ie­
wielkim stopniu dotkn ięta obsesją strachu. Sytuacja m iała się zmienić dopie­
ro po 1648 r. w raz z obiektywnym wzrostem zagrożen ia16. Po wtóre, wyraźnie
polemiczny charakter tej postylli wskazywałby, że celem Jakuba W ujka było
umocnienie słuchaczy w przyw iązan iu do katolicyzmu, czemu niekoniecznie
m ogło służyć wywoływanie nadmiernego poczucia przerażenia.
W szelako podobne proporcje występują również w późniejszych zbiorach
kazań i n auk niedzielnych, n a przykład w poch odzących z 1671 r. Kazan iach
n a niedziele Aleksan dra Lorencowica17, prowincjała Towarzystwa Jezusowego,
w Kaz an iach i hom iliach Tomasza Młodzian ow skiego z 1681 r.18, czy w Proble­

14 Obliczen ia przeprow adziłem n a podstaw ie 2 w ydan ia: J. W ujek, Postilla kath olicka
m n ieysza, Kraków 1617.
15 J. Delum eau, Grzech i strach , s. 685-686.
16 J. Delum eau, Strach w kulturze Zach odu, W arszaw a 1986, s. 365. Poza tym zagroże­
nie nie kon ieczn ie m usiało spow odow ać przyrost treści trem en daln ych w duszpasterstw ie;
zob. np. B. Rok, Duszpasterstw o czasów trw ogi, wojny i zarazy. Z dziejów Kościoła katolic­
kiego w czasach saskich , [w:] Między Barokiem a Ośw iecen iem. W ojny i n iepokoje czasów
saskich , op. cit., K. Stasiew icz, S. Ach remczyk, Olsztyn 2004, s. 107-115.
17 A. Loren cow ic, Kazan ia n a niedziele całego roku, t. 1-2, Kalisz 1671.
18 T. Młodzian ow ski, Kazan ia i h om ilyie n a n iedziele doroczn e, t. 1-4, Pozn ań 1681.
P e d a g o g ik a s t r a c h u w K o ś c ie l e p o t r y d e n c k im w Po l s c e 289
•'© _, ---------------------------------------

m atach świętych W ojciecha Tylkowskiego z 1688 r.19 Dzieje się tak dlatego, że
elementy tremendalne w zbiorach kazań niedzielnych różnych autorów rozło­
żone są n a ogół w te sam e święta. Po pierwsze, n a sam ym początku roku litur­
gicznego, w pierwszą niedzielę adwentu omawia się Sąd Ostateczny podkreśla­
jąc surowość Boga, gdyż jak pisze Wujek „słuszn ie Kościół niedzielę tę pierwszą
[...] od straszliwego Sądu Bożego zaczyna, który nawięcej [...] pożyteczn ą bo-
jaźń w nas sprawić m oże”20. Dalej w niedzielę starozapustn ą rozw ażan a jest
kwestia, że wiele jest wezwanych, a m ało wybranych. Daje to sposobn ość kon ­
statacji, że niezwykle łatwo jest popaść w grzech, a trudn o się zeń wydostać.
Dodaje się również często opisy potępienia tych, którzy nie w ykażą poprawy.
Okresem szczególnie częstego straszen ia jest Post, a zwłaszcza jego trze­
cia niedziela, kiedy n a podstawie 11 rozdziału Ewangelii św. Łukasza można
prowadzić rozw ażan ia n a temat n atury czarta i sposobów jego działan ia. Opis
udręk piekielnych kończy się zazwyczaj wezwaniem do spowiedzi i pokuty,
gdyż „by też każdy był [...] grzeszny i niezbożny, jeśli się do pokuty uda, niechaj
nie wątpi dostąpić odkupien ia przez m iłosierdzie”21.
W trzecią niedzielę po świątkach przy okazji ewangelii o zagubionej owcy
(Łk 15) odmalowuje się obrazy żałosn ego wyglądu grzeszn ika, który - wedle
Lorencowica - siedzi n agi n a stołku n a pajęczynie n ad otchłanią, a wokół kłębi
się sfora bestii i czartów, które katują go jeszcze żywego. Lecz Bóg „człowieka
w takiem niebezpieczeństwie nie opuszcza, ale przyjmuje go, szuka, ciągnie do
siebie rozm aicie”22.
W niedzielę dziewiątą po świątkach ewangelia o płakan iu Pań skim n ad Je­
ruzalem staje się pretekstem do straszen ia gniewem Bożym. Ponadto można
pokazać

[...] jak o ciężka a n iezn ośn a jest m ęk a piekieln a: gdyż to d oczesn e sp u stoszen ie Je­
r u zalem tylko z d alek a pr zejr zan e, w ycisn ęło łzy z oczu P an u n aszem u : acz n ierów ­
n ie jest m n iejsze, n iźli owo w ieczn e: gdyż to tylko jest figu r ą z pr zyk ład em jego.23

19 W. Tylkowski, Problem ata święte abo pytan ie około w yrozum ien ia Swiętej
Ewanyeliey, t. 1-2, Pozn ań 1688.
20 J. W ujek, op. cit., s. 9.
21 Ibidem, s. 12.
22 A. Loren cow ic, op. cit., t. 2, s. 121-122.
23 J. W ujek, op. cit., s. 515.
290 T O M A SZ W l SLI C Z
-------

Czasem omawia się wtedy również sąd szczególny.


Czytan a w dziewiętnastą niedzielę po świątkach ewangelia z 22 rozdziału
Mateusza (o zmartwychwstaniu), staje się znowu podstaw ą do rozważań n a te­
m at kondycji grzeszn ika n a tym i n a tam tym świecie.
Ostatn ia niedziela po świątkach (Łk 21: blisko jest królestwo Boże) traktu­
je o Sądzie Ostatecznym. Jakub W ujek kładzie tu większy n iż późniejsi autorzy
n acisk n a znaki zbliżan ia się An tych rysta24. Lorencowic podkreśla rolę m iło­
sierdzia Boskiego, które „m iarkuje sprawiedliwość”. Ale przyjdzie czas, „kiedy
się obróci w szczery sąd i karanie. [...] Przemoże sprawiedliwość i weźmie górę
nad miłosierdziem”25.
Ponadto każdy z autorów wprowadza pomniejsze elementy straszen ia do
kazań n a inne święta, głównie w dni poszczególnych świętych.
Daje się jedn ak w sumie zauważyć równoważenie n apom in an ia o karze
z obietnicą nagrody. Nawet Andrzej Ch ryzostom Załuski nie omija tematu
rozkoszy niebieskich, choć proporcje są w jego przypadku raczej naruszone.
Z drugiej strony opisy kary, grzechu i potępienia są ze swojej n atury znacznie
bardziej ekspresyjne i poruszające, więc to raczej one wpływ ały n a wyobraźnię
słuchaczy.
Tym niemniej, wydaje się, że koncepcja równoważenia gróźb i zachęt w ka­
znodziejstwie parafialn ym w spółbrzmi z wyliczeniami dokonan ymi przez Je­
an a Delumeau26 dla terenu Francji, a rozszerzan ym i przezeń n a całą katolicką
Europę Zach odnią. Zdan iem tego badacza, znacznie częściej treści tremendal-
ne pojawiały się w kazn odziejstwie m isji wewnętrznych, które oskarża o sty­
mulowanie poczucia strachu wśród wiernych27.
W Polsce działaln ość misji wewnętrznych nie jest jeszcze dokładnie prze­
badan a, lecz wydaje się, że n iosły one znacznie mniejsze nasilenie strachu niż
w zachodniej Europie. Zgromadzen ie księży Misjon arzy pojawiło się w Pol­
sce dopiero w drugiej połowie XVII w. i przez długi czas wegetowało w yobco­
wane językowo, stan owiąc część otoczenia Ludwiki Marii Gon zagi. Zewnętrz­
n ą aktyw n ość księża Misjon arze przejawiali zdaje się jedynie podczas zaraz28.

24 Ibidem , s. 615.
25 A. Loren cow ic, op. cit., t. 2, s. 269.
26 J. Delum eau, Grzech i strach , s. 689.
27 Ibidem , s. 479, 690-692.
28 Zgrom adzen iu m isjon arzy pośw ięcon o tom 11 pism a „N asza Przeszłość” w 1960 r.
Zob. przede w szystkim : A. Sch letz, Zgrom adzen ie księży m isjon arzy w Polsce (ch arak­
P e d a g o g ik a s t r a c h u w K o ś c ie l e p o t r y d e n c k im w Po l s c e 291
•'© _, ---------------------------------------

Prowadzenie misji było głównie domeną Jezuitów, w m n iejszym stopniu Ber­


nardynów. Jedn ak w przeciwieństwie do Europy Zachodniej, misje nie tylko
reewangelizowały społeczeństwo: n ierzadko m usiały je wręcz chrystianizować
i to nie tylko n a quasi-pogań skiej Żmudzi czy Kresach, lecz również n a tere­
nach wiejskich Małopolski i W ielkopolski. Prace misji organizowanych zwykle
w W ielki Post, przed Bożym Narodzen iem i Zielonymi Świątkami ogran iczały
się do n auczan ia podstawowych zasad wiary, słuch an ia spowiedzi i rozdaw a­
n iu obrazków. Nierzadko wybierano co zdolniejszych słuchaczy i uczono ich
„Ojcze n asz”, „Zdrow aś M ario” oraz „W ierzę w Boga” i polecano im te m odli­
twy odmawiać w dom u wspólnie z rodzin ą29. Miejscam i, jak n a przykład w Be­
skidzie Śląskim trzeba było nawet chrzcić niektórych dorosłych. Na nauczaniu
katech izmu koncentrowały się nie tylko misje n a zaniedbanych terenach wiej­
skich, ale także w m iastach 30. W takich w arun kach nie m ogło być raczej mowy
o pogłębian iu refleksji n a temat grzech u i kary, do czego pedagogika strachu
najbardziej się nadawała.
Programowe m in im um wiedzy ch rześcijan in a - tak jak opisywał je W oj­
ciech Tylkowski w Sum m ie nauk niektórych31 - obejmowało wprawdzie wiedzę
0 sprawach takich jak Sąd Ostateczny, n arodzin y Antychrysta, piekło, grzech
1 diabeł. Jedn ak wierny powinien wiedzieć również, że „n ikogo [...] Bóg nie
skazuje do piekła, aż grzechy jego i niepokutę ostatn ią obaczywszy” (s. 81). Co
prawda łatwo popaść w grzech, bo „bije n a n as wiele i różnych pokus [...] czuwa
n a nas czart, świat, ciało” (s. 109), lecz n a szczęście „an iołowie n as na tym świe-
cie bron ią od czarta, bo ciężki by n am był, gdyż my go nie widziemy, a on nas
widzi [...] i gdyby anioł nie bronił zgubiłby n as zaraz gdy się rodziem” (s. 204).
Zatem podstawowe nauczanie religijne m iało raczej zachować równowagę m ię­
dzy pobudzan iem strach u a n adzieją zbawienia.
Więcej treści tremendalnych znaleźć m ożn a w literaturze skierowanej do
dewotów, przeważnie będącej przekładam i z języków zachodnich. M ak sym y

terystyka ogóln a), ibidem, s. 27-35, oraz M. Św iątecka, Św. W in cen ty a Polska, ibidem,
s. 35-100.
29 K. Drzym ała, Praca jezuitów n ad ludn ością w iejską w pierw szym stuleciu osiedlen ia
się zakon u w Rzeczypospolitej, „N asza Przeszłość”, t. 20, 1964, s. 60.
30 M. Bedn arz, Jezuici a religijn ość polska, „N asza Przeszłość”, t. 20, 1964, s. 166.
31 W. Tylkowski, Su m m a n au k n iektórych , które ich m ość XX Pleban i z roskazan ia
s. Con cilium Triden skiego ... ludowi n a kazan iach przepow iadać m ają, W arszaw a 1691.
292 T O M A SZ W l ŚLI C Z
-------

życia chrześciańskiego32 podkreślają nieodw racaln ość grzechu śmierteln ego


(s. VI), trudn ość zadośćuczyn ien ia (s. V), straszą, że „m ałe niedbalstwo w Służ­
bie Bożej [to] dosyć dla biesa, aby n as pozbawił wielkiej zasłu gi” (s. XVIII). Do­
wiadujemy się, że

Bóg ch ce żebyśm y się Jego b ali [...] d la sw ojej Spr aw iedliw ości, b o t r zy m a otw arte
piekło n a tego, kto się n ie boi [...] d la sw ojej Dob r oci, bo im w ięcej będ zie Łask Bo ­
skich d la m n ie tym w ięk sza czeka m n ie k ar a, jeżeli ich źle zażyję. (s. XXIV )

W przerażenie Sądem i piekłem usiłuje wpędzić czytelnika również Łac­


n a y pew n a przeciw wszelkim grzechom pom oc, obrona y lekarstw o33. Znaleźć
tam możn a n astępujące upomn ien ia: „pam iętaj n a Sąd, a świata się zarzeczesz”
(k. B), „pam iętaj n a piekielne męki, a upadku w grzech strzedz się będziesz”
(k. B2), „wspominanie n a Sąd naprawuje i odnawia duszę” (k. C), „w spom in a­
nie n a piekielne Męki nabożne wyciska łzy” (k. C2). Najlepiej oddaje n astrój tej
publikacji kończące ją wierszowane „Rozważanie dla tych, którzy o stanie życia
deliberują: jakoby obrać m ieli”:

W iesz, ch ceszli:
Rad , n ier ad
Nie b ęd ziesz tu w iekow ał
P ójdziesz stąd. Um rzesz:
t ak i albow iem n a w szystkich ludzi
u ch w alon o statu t
U m r zesz
a której god zin y n ie w iesz
U m r zesz
[... ]
W n idziesz
w w ieczn ość
Tr w ającą zaw sze koń ca
Nie m ającą n igdy

32 M axym y życia ch rześciań skiego w XXXI uw agach do zbaw ien ia n ależących n a k aż­
dy dzień m iesiąca do rozm yślan ia z w łoskiego n a ojczysty język przez jedn ego kapłan a
św ieckiego; Diecezyi Krakow skiej przetłum aczon e i dla pożytku duch own ego do druku
podan e, Kraków [1769].
33 Łacn a y pew n a przeciw w szelkim grzech om pom oc, obron a y lekarstw o [...] teraz
polskiem u n arodow i przetłum aczon a, Lublin 1692.
P e d a g o g ik a s t r a c h u w K o ś c ie l e p o t r y d e n c k im w Po l s c e 293
•'© _, ---------------------------------------

A n ie zgr zeszyć jest to


m ięd zy ciern iem n ie r ozkrw aw ić się
m ięd zy sid łam i n ie u w ięzn ąć
m ięd zy n aw ałn ościam i n ie uton ąć
m ięd zy p łom ien iam i n ie zgorzeć
m ięd zy p ad alcam i n ie być u k ąszon ym
m ięd zy zbrojn ym i n iepr zyjaciółm i n ie być zr an ion ym
n a ledzie n ie p oślizn ąć się
w labiryn cie n ie zbłądzić
które to szczęście n iew ielu p ot yk a i praw ie cu dem jest (k. C4- D 2).

Tak pesymistyczne ujęcie wersetu z Ewangelii św. Mateusza (Mt 22,14) „wie­
lu jest powołanych, lecz m ało wybranych ” nie było jedn ak powszechne. Jakub
W ujek racjon alizuje to, że niewielu będzie zbawionych, twierdząc, że poganie,
kacerze i odszczepieńcy ju ż są osądzen i i potępieni, zaś z samych katolików trzy
grom ady zostan ą potępione: „cieleśn i”, czyli niepobożn i i żyjący swawolnie,
dalej n iedbali o zbawienie swoje, „ch oć zdadzą się żyć dobrze a pobożn ie”, oraz
leniwi, próżn ujący i niepożyteczni34. W szelako grzeszn ik nie powinien tracić
nadziei, niech się tylko prawdziwie nawróci, albowiem Bóg będąc „z przyro­
dzen ia m iłosiern ym [...] gotowy jest zbawić przez miłosierdzie tych, których nie
n alazł sposobnych do zbawienia przez sprawiedliwość”35.
W ojciech Tylkowski n atom iast sprawę ujmuje następująco:

[...] zn ak i p r zezn aczen ia do n ieba są te: praw dziw a ser d eczn a p ok or a, cierpliw ość
w r zeczach przeciw n ych , n abożeń stw o, czystość ser d eczn a i cielesn a, och otn e
słu ch an ie słow a Bożego sk u tk iem je pełn iąc. Jeżeli w ięcej jest Ch r ześcian , co się
w n ich te zn ak i zn ajdu ją, tedyć ich też w ięcej idzie do n ieb a36.

Polscy kazn odzieje zatem stali raczej n a stan owisku, że gorliwe praktyko­
wanie ch rześcijańskich cnót praktycznie zapewnia zbawienie. Mim o podkre­
ślan ia surowej sprawiedliwości i gniewu Bożego przewagę zyskała koncepcja
w idząca w Bogu miłosiern ego Ch rystusa, a nie groźnego Jehowę, jak trafnie
określił ją Jan usz Tazbir37. Znajdowała ona wyraz w charakterystycznym spo-

34 J. W ujek, op. cit., s. 636.


35 Ibidem , s. 212.
36 W. Tylkowski, Problem ata święte, t. 2, s. 255.
37 J. Tazbir, op. cit., s. 109.
294 T O M A SZ W l ŚLI C Z
-------

ufalan iu się ze światem nadprzyrodzon ym, które widać m.in. w kazaniach


Młodzian ow skiego38.
Rozpatrując kwestię pedagogiki strach u w Kościele potryden ckim nie
m ożn a zapom in ać o tym, że katolicyzm zawsze podkreślał wagę bojaźn i Bo­
żej, która w dużym stopn iu niesie treści trem en daln e. Teologia pod pojęciem
bojaźn i Bożej rozum ie lęk przed złem w yn ikający z pobudek religijnych39,
czyli w praktyce ogran icza się do stosun ku człowieka do grzech u. Rozróż­
n ia się dwa rodzaje bojaźn i Bożej. Pierwszy rodzaj n azyw an y jest bojaźn ią
syn owską: jest to obawa przed popełn ien iem grzech u jako obrazą świętości
Boga. M a być on a ch arakterystyczn a dla wyżej rozw in iętego ch rześcijań skie­
go życia wewnętrznego. Drugi rodzaj to bojaźń n iewolnicza, polegająca nie
n a obawie przed grzech em, lecz przed karą za grzech . W yróżn ia się tu dwa
podrodzaje: bojaźń po prostu niewolniczą, jeśli obawa przed karą powoduje
nie tylko n iepopełn ian ie grzech u, lecz równ ież odwrócen ie odeń woli - taka
bojaźń jest dobra i chwalebna, oraz bojaźń niewolniczo-niewolniczą, „jeżeli
człowiek obawia się tylko kary, nie zaś grzech u tak, że grzeszyłby, gdyby nie
obaw iał się kary, koch a jedn ak grzech ”. Ten typ bojaźn i jest ocen ian y nega-
tyw n ie40.
W okresie wczesnonowożytnym groźba kary jest tym silniej obecna w b o­
jaźn i Bożej - nawet w tzw. bojaźn i synowskiej. Fortk a niebiesk a Szymon a Wy­
sockiego - dzieło przeznaczone w zasadzie dla zakonn ic, lecz również dla „osób
nabożnych bogu oddan ych ” - tak charakteryzuje stan bojaźn i Bożej:

[...] u siłow ałam m ieć b ar zo w ielką b ojaźń , n ie jak o n iew oln ica, ale jak o córka.
Kt ór ej n at en czas p ozn am , żem tej d ost ąp iła, k ied y u czu ję w sob ie t r zy rzeczy. N a­
p r zód b ar zo głęb ok ą u czciw ość w u w ażan iu m ajest at u w n iesk oń czon ej zacn o ­
ści P an a Boga m ego, p r zed któr ego ob liczn ością d r żą w szyscy du ch ow ie n ieb ie­
scy: co tylek r oć ch ciałab ym u czu ć, ilek r oć w sp om in am n ań . Pow tóre, jeśli się bać
b ęd ę u czyn ić takiej rzeczy, o której bym r ozu m iała, że m u się m a n ie p od ob ać [...]
A m yśląc, iż go m ogę gr zech em n ie tylko śm ier teln ym , ale też i p ow szed n im ob r a­
zić, będę d r żała, b acząc [...] jak o p otr zebu ję zaw sze w sp om ożen ia jego. Po trzecie,
jeśli się będę b ała, abym n ie była od d zielon a od łask i jego, w ied ząc to zapew n e, iż

38 M. Brzozow ski, op. cit., s. 93.


39 En cyklopedia Katolicka, t. 2, Lublin 1976, s. 740.
40 Podręczn a En cyklopedia Kościeln a, t. V-VI, W arszawa 1905, s. 28.
P e d a g o g ik a s t r a c h u w K o ś c ie l e p o t r y d e n c k im w Po l s c e 295
•'© _, ---------------------------------------

b ez liczby tych jest , co ją u tr acili, iż n ie ch od zili p r ost o p r zed Jego Bosk ą oblicz-
n o ścią41.

Jeśli nawet wysublimowana intelektualnie bojaźń Boża tych czasów opiera­


ła się n a skonkretyzowanym lęku przed karą, tym większą rolę m usiał odgry­
wać strach w podstawowym nauczaniu religijnym. Uzasadn ien ie w yższości bo-
jaźn i nad m iłością podaje Jakub Wujek:

[...] b ojaźn i tedy n am dod aje rozm yślan ie p r zyszcia Jego n a Sąd: a m iłość w n as
w zb u dza przyszcie Jego w ciało n a n asze odku pien ie. Lecz iż pierw ej b ojaźń u p r ze­
dzić m a, gdyż on a jest począt k iem m ąd r ości i on a jest k tór a grzech w ypęd za: bo
kto jest b ez b ojaźn i ten n ie m oże być uspraw iedliw ion y42.

Katech izacja szerokich m as społeczeństwa nie m ogła zatem omijać kwe­


stii strachu. W szelako nie chodzi tu jedynie o prymitywne straszenie piekłem
w dwubiegunowym schemacie kija i marchewki, lecz również wyrabianie p o­
czucia bojaźn i Bożej będącej ch rześcijań ską kategorią moralno-etyczną.
Nie możn a również rozpatrywać roli pedagogiki strachu wychodząc z zało­
żenia, że oto spokojni kmiotkowie ulegali nerwicy pod wpływem kazań kato­
lickich księży. Odbiorcy katechizacji dysponowali bowiem także własnym za­
sobem doświadczeń i przesądów. Strach przed wojną, głodem, zarazą, wiara
w istoty demoniczne oraz lęki eschatologiczne słuch aczy były nie tyle wzm ac­
niane przez duszpasterzy, co raczej systematyzowane. Ujęcie strach u w ramy
ideowo-organ izacyjn e katolicyzmu m ogło sprawować nawet pon iekąd funkcję
terapeutyczną: zastąpienie niewiadomego choćby iluzoryczną pewn ością jest
bowiem próbą obrony przed lękiem43. Niepewn ość zbawienia, tak często pod­
kreślan a przez duszpasterzy, odgryw a tu m n iejszą rolę n iż dopasowanie się do
jasn ego dwubiegunowego systemu z wyraźnie określon ą karą i n agrodą. Do­
brze zjawisko to ilustruje an egdota poch odząca z 1692 r., wedle której pewien
czeladnik klasztorny tłumaczył karmelitan kom, że „nie dla prostaków niebo,
tylko dla pań stw a mościwego, a n am ubogim należy być w piekle” i nie dał się

41 S. W ysocki, Fortka Niebieska, to jest dzielne ćw iczen ia żyw ota duch own ego, w k tó­
rych kto się będzie ch ciał ćwiczyć, doskon ałości Ch rześciań skiej sn adn ie m oże dostąpić,
W ilno 1588, s. 11.
42 J. W ujek, op. cit., s. 9.
43 A. Kępiń ski, Lęk, W arszaw a 1977, s. 342.
296 T O M A SZ W l SLI C Z
-------

przekonać, że jest w błędzie44. Analogiczne, choć łagodn iejsze stanowisko zaj­


muje zresztą W ojciech Tylkowski, który co prawda twierdzi, że:

[ . ] n ie w iem y zaś, kto jest w n iebie, a kto w piekle albo też w czyśćcu , je d n ak m o ­
żem y się dom yślać, bo p ogan in , że idzie do piek ła jasn a r zecz jest , że m ęczen n ik do
n ieba, jak o i dzieci m ałe po ch rzcie, i to jaw n a. Z ost aje tedy do pod ob ień stw a, że
in n i ch r ześcian ie w iern i pospolicie id ą do czyśćca45.

Nie jest to może perspektyw a zachwycająca, ale też n ieodbierająca nadziei,


a z pewn ością porządkująca lęki eschatologiczne.
Nie możn a ponadto zapom in ać, że kazn odzieja podlegał również wpływom
swojego audytorium. Mieczysław Brzozowski an alizując obraz piekła, diabłów
i Antych rysta w kaznodziejstwie Młodzian ow skiego stwierdza, że autor p o­
czuł się w tej dziedzinie „aż nadto swobodnie”, włączając do przekazu biblijne­
go i tradycji patrystycznej wierzenia ludowe. Miejscam i presja uwarunkowań
kulturowych była tak silna, że z kazań Młodzian ow skiego m ożn a dowiedzieć
się więcej o popularnych wyobrażeniach, n iż o oficjalnej doktrynie Kościoła46.
Oczywiście, kazn odzieje nierzadko w pełn i świadomie wychodzili n a prze­
ciw oczekiwaniom odbiorców, bowiem n ajważniejszym kryterium była w tym
w ypadku skuteczność przekazu. Zapewne zjawisko to przybierało czasem for­
my nieodpowiednie. Synod prowincjonalny zwołany przez abp Stanisława
Karnkowskiego w Gnieźnie w 1589 r. n apom in ał, że kaznodzieje:

[...] ch ron ić się m ają w m ów ien iu b aśn i n iedorzeczn ych [...], fr aszek dow cipn ych
i żarcików : pr zystoi bow iem , aby n a k azan iach słyszeć się raczej d aw ały w estch n ie­
n ia, płacze i jęki, n iżeli śm iech y i w esołe szepty. Strzec się rów n ie [pow in n i] u d e­
r zan ia n a słu ch acza z zb ytn ią n at ar czyw ością, ostr em i, m n iej sk r om n em i i ze-
lżyw em i słow y, p r zyt aczan ia legen d n ieu dow odn ion ych , p isar zy lad ajak ich i nie
m ających za sob ą n ależn ej pow agi47.

44 Bł. Rafał [Józef Kalin ow ski], Klasztory karm elitek bosych w Polsce, n a Litwie i Rusi,
t. [III], Kraków 1902, s. 112.
45 W. Tylkowski, Problem ata święte, t. 1, k. Zz2.
46 M. Brzozow ski, op. cit., s. 268.
47 Con stitution es et decreta con dita in Provin ciali Syn odo Gn esn en si. Q vam ...
D. D. Stan islaus Karn kousky, Dei gratia, Arch iepiscopus Gn esn en . ... Petricouiae h abuit,
An n o M.D.XIC. Pragae 1590, s. 71, tłum . za: K. Mech erzyń ski, H istoria w ym ow y w Polsce,
Kraków 1858, t. 2, s. 36.
P e d a g o g ik a s t r a c h u w K o ś c ie l e p o t r y d e n c k im w Po l s c e 297
•'© _, ---------------------------------------

Również tak krytykowana teatralizacja kultu stanowiła sposób zabiegania


0 odbiorcę, zwłaszcza w okresie współzawodnictwa z ruch ami reformacyjnymi48.
W ydaje się, że człowiek ówczesny, który od uroczystości religijnych ocze­
kiwał m iędzy innymi rozrywki, w kazan iach szukał odczuć, jakie dziś dostar­
czają środki masowego przekazu49. Biorąc to pod uwagę m ożn a się tylko za­
stan awiać, do jakiego stopnia strach przekazywan y z ambony był pożądan ym
1w yzwalającym uczuciem, towarzyszącym np. współczesnym filmom grozy.
Rozpatrując twórczość duszpasterzy z XVII w. i epoki saskiej należy rów­
nież brać pod uwagę to, że podlegali oni panującej ówcześnie barokowej p o­
etyce. Ekspon ow ała ona antynomie i kontrasty, koncentrowała się n a tematyce
duchowej i moralnej. Twórczość barokowa m iała pouczać, zachwycać i w zru­
szać odbiorcę. Uzn ając uczucie za motor ludzkiego działan ia staran o się p o­
budzić reakcję duszy ludzkiej wykorzystując rozmaite tech niki perswazyjne50.
Stąd eksponowanie w kazan iach takich uczuć jak przerażenie, współczucie czy
afektowana m iłość51. W sukurs przychodzili retorycy, którzy uważali, że cech a­
m i poprawnej wymowy są m iędzy innymi: sens zadziwiający osiągaln y przez
paradoksy, wyszukane przenośnie itp., nadzwyczajne opisy, szczególny dowcip
i um iejętn ość szokującego zestawian ia rzeczy i okoliczn ości52. Dlatego też ka­
znodzieje chętnie sięgali po tematykę ekstremaln ą: opisy nieba i piekła, Sądu
Ostatecznego i męki Ch rystusa, a zapewne łatwiej było słuch acza przerazić niż
zachwycić.
Na koniec, ponieważ lęk jest pojęciem z zakresu psychologii, należałoby od­
wołać się również do tej nauki, oczywiście podch odząc do wyników z dużą
dozą ostrożn ości. W cześniej poruszon a została kwestia roli n auczan ia o rze­
czach ostatecznych dla systematyzacji i uśm ierzan ia indywidualnych lęków
eschatologicznych. Teraz zajmiemy się psychologią zbiorową. Jean Delumeau
dowodził, że w okresie nowożytnym w całej Europie doszło do zachwiania n a­
turaln ego poczucia porządku, co doprowadziło do erupcji rozmaitych lęków53.
W tego typu sytuacjach kryzysowych często występuje zjawisko wytwarzania

48 M. Brzozow ski, op. cit., s. 100.


49 Ibidem , s. 267.
50 Ibidem , s. 69-71.
51 Idem, Kult religijn y w XVII w. w świetle kazań Tom asza Młodzian ow skiego,
„Roczn iki Teologiczn o-Kan on iczn e”, R. 30 (1983), z. 6, s. 89.
52 Idem, Kulturow e i h istoryczn e uw arun kow an ia, s. 212.
53 J. Delum eau, Strach w kulturze Zach odu, s. 365.
298 T O M A SZ W l SLI C Z
-------

różnego rodzaju norm, zakazów i nakazów, które m ają stanowić sztuczny po-
rządek54. Restrykcyjny charakter ówczesnego katolicyzmu, akcentujący winę
i karę, m ógł powodować, że realne doczesne lęki przenoszono n a niwę reli­
gijną. W ten sposób strach przed potępieniem zastępowałby obawy dotyczące
codzien n ości55. Stąd też uznawane przez Karola Górskiego za objawy załam a­
n ia religijności potrydenckiej kazuistyka i drobiazgowa an aliza własnych czy-
nów56 byłyby sym ptom am i nasilającego się poczucia zagrożen ia i próbą reakcji
obronnej, a wytykany przez Smoleńskiego form alizm religijny służyłby po pro­
stu dla osłony człowieka w sytuacjach wywołujących lęk.
Niezwykle gwałtowne reakcje odbiorców, jakie towarzyszyły w barokowej
Polsce kazan iom , takie jak szlochy, krzyki, bicie głową o posadzkę kościoła,
rwanie szat, publiczne pokuty57 wydają się być przejawem procesu kath arsis.
Obciążen ia duszy były w ten sposób wyrzucane n a zewnątrz i stawały się czę­
ścią wspólnego świata, dzięki czemu następow ała psychoterapia58. A oczywi­
ście najłatwiej było osiągn ąć takie zachowania poruszając w kazan iu odpo­
wiednio emocjonujący, najlepiej przerażający temat.
Operowanie strach em w katolickim nauczaniu potryden ckim jaw i się za­
tem nie tylko jako m etoda pedagogiczn a. Pełniło ono również funkcję m oral­
n ą - w pajając bojaźń Bożą, psychoterapeutyczną - pozwalając n a oswojenie
lęków, a nawet pon iekąd rozrywkową. Odpow iadało ponadto barokowej este­
tyce, a jedn ocześn ie czerpało z zasobów popularnych wyobrażeń.

54 a . Kępiń ski, op. cit., s. 36.


55 Ibidem , s. 28.
56 K. Górski, Zarys h istorii duch ow ości w Polsce, Kraków 1986, s. 204.
57 Z. Kuch owicz, op. cit., s. 237-238.
58 A. Kępiń ski, op. cit., s. 130.

You might also like