You are on page 1of 7

Beksiński – życiorys

Zdzisław Beksiński, jeden z najwybitniejszych artystów polskich XX wieku. polski inżynier,


architekt, malarz, rzeźbiarz, fotograf, rysownik i artysta fantastyczny posługujący się też
grafiką komputerową.

Urodził się 24 lutego 1929 roku w Sanoku.

Ukończył studia na wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, po ukończeniu otrzymał


tytuł inżyniera architetka oraz magistra nauk technicznych. Po studiach pracował w Krakowie
oraz Rzeszowie. W 1955 roku wraz z żoną, Zofią, powrócił do rodzinnego Sanoka.

Na początku lat 70. Beksiński pracował jako stylista (określany wówczas jako plastyk) w
Dziale Głównego Konstruktora Sanockiej Fabryki Autobusów „Autosan”, pierwotnie
założonej przez Mateusza Beksińskiego, pradziada artysty (przyjęcie do pracy w fabryce
ułatwił mu jego kuzyn Jerzy Potocki) Opracował tam stylistykę takich prototypowych
autobusów i mikrobusów (projektował m.in. nadwozia autobusowe, sposób lakierowania i
znaki graficzne firmy). Zazwyczaj pracował w fabryce na pół etatu, jako że resztę czasu
poświęcał swoim pasjom artystycznym. Udzielał się charytatywnie, przekazując swoje obrazy
na aukcje w szczytnych celach, m.in. na rzecz Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.

Zmarł w skutek morderstwa w 21 lutego 2005r.

Żona Zofia Beksińska

Syn Tomasz

Twórczość

Fotografie

Jako młody artysta zajmował się fotografią, wygrywając szereg konkursów


międzynarodowych. Dziś Beksiński jest rzadziej kojarzony z czarno-białymi zdjęciami,
jednak to właśnie od nich zaczął swoją karierę. Jego fotografie przedstawiały ludzkie
postacie, często w niecodziennych pozach – skulone, jakby zalęknione modelki były owinięte
sznurkami, ich ciała były zdeformowane lub tak skadrowane, że było widać tylko ich
fragmenty. Często rolę modelki na fotografiach odgrywała jego żona Zofia.
Rzeźba

Następną formą wyrazu była dla młodego Beksińskiego rzeźba. Była to rzeźba czysto
abstrakcyjna, wykonywana głównie z metalu, drutu i blachy. Powstały
wówczas reliefy (kompozycja rzeźbiarska wykonana na płycie kamiennej, metalowej lub
drewnianej z pozostawieniem na niej tła. Dzieło uzyskuje się poprzez rzeźbienie, kucie
lub odlewanie.) i maski, które można zobaczyć w Muzeum we Wrocławiu.

Realizacji rzeźbiarskich w twórczości Zdzisława Beksińskiego, w porównaniu z jego bogatym


dorobkiem malarskim czy rysunkowym, było stosunkowo niewiele. Artysta stale podkreślał,
że nie wynikało to z braku zainteresowania tego typu twórczością (wręcz przeciwnie), jednak
zawsze było wynikiem ograniczeń przestrzennych i braku odpowiednich ku temu warunków.

Rysunek

Po pewnym czasie Beksiński przeszedł jednak do następnej formy wyrazu, jaką był rysunek.
Jego rysunki były najpierw na pół abstrakcyjne. Potem przeszedł do czystej figuracji pełnej
erotyki, sadyzmu i masochizmu. Beksiński w swych rysunkach „pastwił” się nad żywą osobą,
deformując jej ciało i ukazując ją często w trakcie kopulacji, związaną i zniewoloną. Bardzo
częstym motywem był mały, związany chłopiec, wpatrzony w seks bijącej go szpicrutą
półnagiej kobiety. Te rysunki w pruderyjnej Polsce Ludowej nie mogły być pokazywane
inaczej niż na specjalnych pokazach dla „wtajemniczonych”. Przez wiele lat potem Beksiński
nie rysował i do rysunku powrócił dopiero pod koniec życia.

Interpretacja rysunków sadomaso

Ja swoje prawdziwe upodobania odkryłem gdy miałem około 35 lat. Odkryłem nagle w
trakcie narysowania jednego z seryjnych rysunków, oświeciło mnie światło jak św. Pawła.
Dostałem w łeb jak pałką. Przez co najmniej dwa tygodnie chodziłem po świecie jak
ogłuszony z jedną i tylko jedną myślą: „a więc O TO chodzi!" Potem oczywiście oswoiłem
się i wszystko wróciło do jakiej takiej równowagi. Ale SKĄD to do mnie przyszło? Gdzie się
tym zaraziłem? Przedtem uważałem, że mam skłonności sadystyczne i nawet marzyłem sobie
o tym, by kogoś zgwałcić ale wiedziałem, że tego nigdy nie zrobię, bo pogardzam przemocą,
jestem człowiekiem kulturalnym i „takich rzeczy się nie robi". Nawet Tomek [syn artysty -
przyp. Dmochowski] nigdy nie oberwał ode mnie, bo bałem się, że jestem sadystą i mógłbym
się rozsmakować w biciu dziecka. I tu nagle ten jeden moment udowodnił mi, że było całkiem
na odwrót, że od dzieciństwa ukrywałem przed sobą samym to czego naprawdę bym pragnął,
więc SKĄD mi się to coś wzięło? Ani matka mnie nie maltretowała, ani siostry starszej nie
miałem, potem w życiu kobietom zawsze bardziej zależało na mnie niż mnie na nich. Nigdy w
życiu nie kochałem się nieszczęśliwie. Skąd więc się to bierze? Jedynym wytłumaczeniem,
które przychodzi mi do głowy, mógłby być fakt urodzenia się martwym, bo podobno udusiłem
się w trakcie porodu. Czyżby to było to? (…)

Dlaczego rzecz przed sobą ukrywałem, to łatwiej mi jest zrozumieć. Wynikało to z pewnych
zasad mego wychowania, w których nie wolno było okazać się słabszym. Być słabszym od
kobiety, to był już nieomal znak hańby. Pragnienie bycia słabszym i maltretowanym oraz
zabitym przez silniejszą kobietę, tak aby moja agonia sprawiała jej seksualną przyjemność,
musiało więc zostać i zostało zepchnięte w podświadomość. Po tym olśnieniu które miałem
na początku lat sześćdziesiątych, zacząłem sądzić, że psychoanaliza Freuda nie była aż tak
głupia jak się sądziło: zepchnięcie i moment olśnienia, faktycznie mają miejsce. Gdyby
przyczyna leżała we wspomnieniach z momentu urodzin, to miałyby one charakter idealnego
negatywu zaistniałej wtedy sytuacji, a więc też charakter quasi kompensacyjny jak u
wspomnianych Japończyków. Ale to jak widać potrzeba i doznanie o wiele bardziej
powszechne niż do tej pory sądziłem. Samych porno modelek lub prostytutek wyuczonych
zawodu (jak dusić do imentu, a nie zadusić naprawdę) w jednej tylko stronie poświęconej
temu odchyleniu jest około 120.

(…)

Wszyscy mamy wbudowany ten sam mechanizm popędu płciowego ale wyobraźnia seksualna
jest już indywidualną cechą podobnie jak styl malarski. Podejrzewam, że nie istnieje „norma",
a jedynie dostosowanie się do wymogów określonej kultury. Czy kto chce czy nie chce, to
wymogi te jak na razie ustaliło na naszym terenie chrześcijaństwo, dopuszczając w celu
urozmaicenia ludziom życia tzw. „pozycje" ale bezlitośnie eliminując wszystko inne od
stosunków z innymi ssakami, z członkami rodziny, z dziećmi et c, po homoseksualizm,
masturbację, koprofagię i tak dalej. Gotów jestem się założyć, że każdy ma ukryte potrzeby,
tylko straszliwie się wstydzi ich ujawnienia, bo grozi to anatemą, wyłamaniem się z szeregu
oraz ośmieszeniem. Te potrzeby są czasami śmieszne nawet dla ich posiadacza, bo narodziły
się w okresie dojrzewania hormonów jako wypadkowa opowiadań kolegów głupich książek
(oraz tego co się z nich zrozumiało), no bo mając lat 10 czy 12, nie jest się jeszcze
krytycznym i wyrobionym, tak więc te wyobrażenia literacko są INFANTYLNE i zostają
takimi już na resztę życia.

(…)

Zdzisław.

Warszawa, Sobota, 21 października 2000


List 2.
***
(…)

Jeśli natomiast idzie ściśle o moją wyobraźnię seksualną, to z racji swej istoty jest ona
skazana wyłącznie na proces myślowy: nie chciałbym jeszcze zemrzeć, nawet gdyby mi to
miała załatwić osobiście Alicja Silverston. Mam odrazę do woni, a szczególnie gówna, ale to
co sobie wyobrażam i co mnie niesłychanie angażuję jest bezwonne i dzieje się w jakiejś
urojonej metarzeczywistości. Potrzebą wewnętrzną jest chęć bycia poniżonym,
maltretowanym i zamordowanym ale osobiście i na jawie wcale za tym nie przepadam. Poza
tym bardzo mocne poczucie komizmu i obawa śmieszności, nie pozwoliłyby mi na
zrealizowanie moich marzeń. (…)

Cóż można poradzić komuś kto myśli, że wszystko jest dla wszystkich. Chyba już to pisałem:
popęd mamy wszyscy ten sam ale wyobraźnia seksualna, a popęd to dwie rozmaite rzeczy.
Podejrzewam, że u kobiet jest to jeszcze silniejsze. No ale ja mam sporo damskich hormonów,
tak więc jak sądzę temu zawdzięczam przerost wyobraźni nad możliwością realizacji.
Podobnie jak Ty wierzysz w świetlaną przyszłość poznania intelektualnego, ja jestem pewien,
że rzeczywistość wirtualna, nie dająca się odróżnić od rzeczywistości w jakiej żyjemy (na
którą już się niestety nie doczekam), załatwi te sprawy w 100%. Oto zamawiam sobie przez
komputer z katalogu jakąś Lisę Boyle czy inną sławną modelkę, programuję dla jej (w menu
„preferencje") silne skłonności sadystyczne, na wszelki wypadek obniżam jej wiek do 18 lat i
wydłużam jej nogi o 10 cm oraz aby czuć się wobec niej śmieciem, programuję by miała 6
doktoratów i tytuł profesora zwyczajnego MIT, siłę Gołoty oraz czarny pas karate, poczym
klikam w „zastosuj", dzwoni dzwonek do drzwi i gdy otwieram stoi tam goła 18 letnia
profesor zwyczajna MIT z pięcioma tytułami doktorskimi, daję mi kopa w brzuch, powala na
ziemię, pęta, knebluję i potem przez dwie godziny, siedząc mi na głowie dusi na rozmaite
sposoby, łamiąc mi dodatkowo ręce i nogi, wyłamując palce i wyrywając paznokcie, doznając
co chwila orgazmu, wreszcie umieram w konwulsjach i budzę się odprężony, a na monitorze
w takt relaksującej muzyki, pojawia się łagodnie pulsujący różowy napis informujący, że
usługa kosztowała 1.500 zł. Boże, toż to mniej niż jeden rysunek! Jeśli nie będę się lenił i
przysiądę wieczorem fałdów, to mogę sobie zafundować taką atrakcję codziennie. Jutro
zatem zawita w me progi „podrasowana programowo Brittney Spears i po dwugodzinnych
torturach, przywiązawszy mi głowę do zlewu, poderżnie mi gardło rzeźnickim nożem i w
agonii będę obserwować jak krew cieknie do zlewu. Już z góry się cieszę. Jest na co
oczekiwać. Życie stało się piękne!

No tak ale czas wracać do siermiężnej rzeczywistości i opędzania się paniom, które chciały
by mnie posiąść ale na nieco innych i mniej mi odpowiadających zasadach. Każdy ma swoje
preferencje i swoje marzenia, oraz co ważniejsze ma do nich takie same prawo jak ja do
moich. Pięknie pozdrawiam
Malarstwo

Około 1964 roku zaczął malować. W połowie lat 60. wskazówek udzielał mu sanocki
malarz Tadeusz Turkowski, ponadto Beksiński kontaktował się z innym sanockim
malarzem Bronisławem Naczasem. Zdecydowanie zerwał wówczas z awangardą i w pełni
oddał się malarstwu fantastycznemu, wizjonerskiemu, figuratywnemu, starannie malowanemu
farbą olejną na płycie pilśniowej. Nigdy nie dawał swoim obrazom tytułów, uznając, że każdy
widz może je interpretować w dowolny sposób. Pierwszy okres tego malarstwa, pod
wpływem mistycyzmu wschodniego, któremu wówczas Beksiński hołdował, był pełen
symboli, tajemniczych treści i katastroficznej, pełnej grozy atmosfery. Podczas tworzenia
obrazów malarskich stosował jednoczesne słuchanie muzyki. Artysta tworzył przy muzyce,
głównie neoromantycznej. (np. Richard Wagner, Richard Strauss)

Charakterystyczne cechy malarstwa Beksińskiego to:

Oniryzm - ukazaniu rzeczywistości na kształt snu, marzenia sennego, czasem koszmaru.


Zwykle dzieło ma wtedy charakter irracjonalny, absurdalny, sprzeczny z zasadami
prawdopodobieństwa

Nadrealizm = surrealizm

zainteresowanie śmiercią.

Pierwszym poważnym sukcesem wystawienniczym była dla Beksińskiego wystawa jego


trzydziestu kilku obrazów o tematyce czysto fantastycznej, zorganizowana w 1964 roku w
Warszawie. Sprzedał na niej wszystkie wystawione obrazy. W swej twórczości z lat 90.
Beksiński coraz bardziej oddalał się od fantastyki, tajemniczych treści, pełnej grozy
atmosfery, którymi były przepełnione jego obrazy z okresu „fantastycznego”, który też sam
określał jako „barokowy”. Coraz bardziej pracował nad formą, uważając, że mimo iż
pozostaje nadal wierny figuracji, to powinien znów malować tak, jak to robił we wczesnej
młodości, to znaczy z jedynym tylko celem do osiągnięcia: poprawnie, harmonijnie, w
określonym porządku zamalować pewną wyznaczoną ramami płaszczyznę, tak jak to
określał Malewicz. Ten okres swojej twórczości Beksiński nazywał „gotyckim”.
Po 2000 roku, nie zaprzestając jednocześnie malować i rysować, Beksiński zaczął tworzyć
swoje kompozycje na komputerze i przy pomocy fotokopiarki.

Interpretacja obrazów

‘’pełazająca śmierc”

Na pierwszym planie ta dziwna postać to śmierć, która najwyraźniej przyczyniła się do tej
palącej rewolucji.

Miasto w płomieniach to symbol cierpienia, przemijania i braku możliwości zapanowania nad


śmiercią.

Śmierć pod przykrywką postaci pół pająka, pół człowieka okazała się zwycięzcą.

Na obrazie widać, że ucieka z miejsca zdarzenia.

Twarz jest anonimowa, okryta bandażem zaplamiony krwią. W tym przypadku śmierć okazała
się być bardzo okrutna…

(Obraz człowieka leżacego na pomniku”

Obraz Zdzisława Beksińskiego z 1973 roku przedstawia zdeformowanego człowieka leżącego


na wysokim grobowcu.

Wygląda na to, że człowiek przegrał po raz kolejny ze śmiercią.

Zauważ, że grobowiec znajduje się wysoko w chmurach.

Jest to więc scena pośmiertna ukazująca człowieka, który czeka na Sąd Ostateczny.

Człowiek jest już bezradny i nie ma na nic wpływu.

Beksiński stosował ciemne kolory, które dodatkowo tworzą mroczny klimat.

„Grobowce”

Obraz z 1977 roku ukazuje tajemnicze komórki w których nic nie widzimy, tylko ciemność.
Patrząc na całokształt, to obraz przypomina mi schody do jakiegoś piekła i wiele zdradliwych
dróg, którymi człowiek mógłby pójść.

Palące się niebo w dalszej perspektywie mogłoby symbolizować zwycięstwo śmierci nad
człowiekiem.

„II wojna światowa”

Niektóre obrazy Beksińskiego nawiązywały do historycznych wydarzeń związanych z II


Wojną Światową.

Obraz malowany na oleju również z roku 1984 przedstawia wielu żołnierzy skupionych razem
w półokręgu.

Na pierwszym planie można dostrzec pewną przepaść, do której zmierza tłum ludzi.

Obraz przypomina proces pewnego rozkładania, rozkruszania się postaci ludzkich.

Na powierzchni znajdują się elementy szkieletu ludzkiego: czaszki, koście ręki, nogi.

Ci żołnierze przegrali wojnę – śmierć znów zwyciężyła.

„Postać”

Na aukcji "Sztuka Fantastyczna. Surrealizm i Realizm Magiczny", padł historyczny


rekord. Obraz "Postać" Zdzisława Beksińskiego został sprzedany za 1,92 mln
złotych

You might also like