You are on page 1of 644

MCmOPEEJA

KOŚCIELNA.
ENCYKLOPEDJA
KOŚCIELNA
PODŁUG TEOLOGICZNEJ ENCYKLOPEDII WETZERA I WEŁTEGO.
Z L IG Z N E M I JEJ D O P E Ł N I E N I A M I

PRZY WSPÓŁ PRACOWNICTWIE KILK UNASTU DUCHOWNYCH


I ŚWIECKICH OSÓB

WYDANA

PRZEZ

X. MICHAŁA NOWODWORSKIEGO.

.j*/

Tom II.

( Baranek— Brzeskie biskupstwo).

WARSZAWA.
W DRUKARNI CZERWIŃSKIEGO I SPÓŁKI,
u lic a Ś to-K rzyzka N r 1325.

18 7 3 .
Biblioteka Narodowa
Warszawa

30001020323125

A P P R O B A T U R .

die 7 ( 1 9 ) Julii 1873 an n o .

Florianus Kosiński,

Administrator D ioecesis Vladislav, seu Calissiensis.

r * ^ RoO °

y . 4 0 0 .D t - 3

^oaBOJieHo HeH3ypoK).

BapraaBa 25 Itojui 1873 ro^,a

A*ZA. k.
i
SPIS ARTYKUŁÓW

w tom ie cli*ugim za w a rty ch .

str. fctr.
B a r a n e k ..................................... i B a r t i l i u s ........................................... 2G
B a ra n o w ic z Ł a z a rz . 2 B a rtło m ie j św .................................. __ _
B a ra n o w s k i W o jc ie c h . 3 B a r tło m ie j a M a rt. 28
B arą,cz S a d o k . . . . — B a rto ld św ......................................... _
B a r b a r a ś\v................................ — B a rto ld K a ro l . 29
B a rb a ro s s a ob. F r y d e r y k I. B a rto li D a n ie l . _
B a r b a r o s s a ............................. 4 B a r t o l o m i c i .............................
B a r b o s a ..................................... — B a rto n E lż b ie ta 31
B a rc la y R o b e r t . . . . 5 B a rto sz e w ic z J u l. .
B a rd e z a n e s ............................. 6 B a rto s z e w sk i W a l..........................
B a rd z iń s k i J a n . . . . 7 B a ru cli . . . .
B a r h e b ra e u s ............................. —
B a ry c z k a M a rc in . 39
B a rla a m św ............................... 9 B a ry łk i . . . . _
B a rla a m i H e zy c h a śc i . — B a s i l i s c u s ............................. __
B a r le t G a b r ............................... 14 B a sn a g e ............................. 40
B a rn a b a św ................................ 15 B a ssin e t A le k s. . 41
B a r n a b i c i , ............................. — B a ssev ille M ik ..........................
B a r n e s .................................... 17 B a sto n W illi.
B a r n e v e l d t ............................. 18 B a sz k o G o d z isław .
B a ro n iu s C e za r . . . . — B a to ry A n d r z . . 43
— M a rc in . . . . 21 B a to ry S te fan ob. S te fan B . .
B a rrad a s . •— B a ty ld a św . . 43
B a r r a l L u d w. — B a u d o u in P i o t r G.. 44
B a r r a l P io tr . 22 B a u m g a rte n Z y g m ..
B a rre Ja n . . . . . — B a u sse t L u d w ................................. 45
B a r r u e l ............................. — B a u ta in L u d w . .
B a rsu m a s a rc h im a n . . . 24 B a w a rja (n a w ró c e n ie ) . 45
B a rsu m a s T o m asz . . . 25 — (d z isie jszy sta n ) 52
B a rsu m as B ogdanow icz. . 26 B a x te r R y sz a rd . . 54
B arszcz F r y d . . — B a vie P ................................
VI

atr. atr.
Bazan ................................ 56 Benedykt św. pustelnik . 143
Bazanowiez J a n . . . . 57 Benedykt z Aniany ś. 144
Bazy lej ski sobor — — z N ursji ś. . 145
Bazylejskie dawne sobory. 64 — z W rocławia 147
Bazylejskie biskupstwo —- ze Mstowa '. —
Bazyli św............................... 65 Benedykta, męczeu. —
Bazyli heretyk . . . . 68 Benedykt yni . . . . . —
Bazvlides................................. 70 w P o lsce. 157
B a z y lik a ................................ 72 B e n e fic iu m .......................... 1 60
Bazyliki . . . . . . 75 Beneficja rezerwowane. 164
B a z y l j a n i e ......................... 76 Beneficjat................................ 167
Bdellium . . . . . . 83 Beneficjów wielość . 170
B eatyfikacja.......................... — Beneplacitum apostolicum. 176
Beausobre J a k ...................... 92 Bengel J a n ......................... 1 77
Becanus M arcin. — Benignus św......................... 178
— Michał . . . . — Benignus od św. Teressy . —
Beccarelli ob. Kwietyzm. . Benisławski Jan. —
Beccus Jan .......................... 93 Benjam in................................ 179
Becket ob. Beket. . Bennet ob. Biskop.
Be d a ...................................... — Benno św .............................. —
B e d e r m a n .......................... 95 B e n n o n i................................ 180
Bedos F ra n c......................... — Bentham Jerem . 183
Beelphegor ob. Baal . Benwenutus św. . . . —
Begwinki i Begwardzi. — B e re a ...................................... —
Bekm M arcin . . . . 100 Berendt Jędrzej. . . 1 84
Bej r a m ................................ — Berengarjusz I . . . . 185
Bekanowski A le k s.. — — II . . . . 187
Beket Tomasz św. . — Stedell.us 188
Bela I V ................................ 104 z Tours . —
B e l g j a ................................ — Berent ................................ 194
B e lg ra d o ................................ 113 Bergier M ik.......................... 195
Belin Alb. . . . . . 114 B ern (Briinn) . . . . 196
Bellarm in................................ — B ernard ap. pomorski. 197
Bellati A n t............................ 120 Benedykt ob. Biskop . .
B e l l e g a r d e .......................... 121 — klarewalleński św. —

Belleto J a n ......................... — — Klaudjusz . 202


B e lsu n c e ................................ — — Paxillus . 203
Bełzkie biskupstwo. — —- Toledański . . —
Bembus Mateusz — — z Mentonu św. . 204
— P iotr . . . . 122 z Nissy —
Benadad ................................ 123 — N oryku . —
Bencjusz F r .......................... 124 — z Pawji —

Benedicamus Domino . — B ernardus Guidonis 205


B e n e d i c i t e ......................... — Bernardyn z Sieny św. —
Benedictionale . . . . 12 5 Bernardyni ......................... 20 7
Benedykt Labre (bł.) . — — w Polsce. 211
Benedykt Lewita • 127 Be r na r dynki . . . . . 227
Bened. od św. Józefa . 128 — w P o lsce. . 22 9
Benedykt I — XIV Papieże — Bernatowicz Mik. . . . 233
VII

str. str.
B e rn ie r S t e f a n ........................... 233 B iału ck i J a n 272
B ern ik a ........................................ — B iancbi A ndrzej
B ernis F r ...................................... — ’ B ianchini.
B e rn o ............................................... 234 B iało ru sk ie biskupstw o >a<
B ernw ard św ................................ 235 Siestrzeńcew icz .
B ero th ........................................ 236 B ib jan n a św. 272
B e rru y e r J ó z e f ........................... 237 B ib lian d er T e o d o r . 278
B e rs a b e e ........................................ 238 B ib lja ...........................
B e rta a n g ie ls k a ........................... 239 B iblia p au p e ru m . 316
B erta św......................................... — B iblijna k isto rja 317
B ertarju sz św............................... 239 — te o lo g ja . . 319
B erth ier W ilh ............................... — B iblijne tow arzystw a
B erti Ja n . W aw .......................... 240 B ibljoteki. 322
B erto ld m oguncki . . . . 241 B ibliotheca P a tru m . 335
—• z R egensburga. 242 B icie się w p iersi . 3 39
— z R ohrbach — Biczow nicy .
B ert r a d a ........................................ 243 B iddle i B iddljanie. 342
B e rty n św....................................... — Biedrzycliow ski*. 34 3
B erulle P i o t r ........................... 244 Biegacew icz .
B e rz e lla i........................................ 245 B iel G a b rje l.
B esanęon........................................ — B ielański P io tr .
B esoldus K rzy szto f. 246 B ielany ob. K am eduli
B essario n ........................................ 247 B ielicki S tanisław .
Bessat. F r ....................................... 249 B ieliński Sew eryn . 344
Bessel G o d fry d ........................... 250 B ielski J a n .
B e t a n j a ........................................ — — M arcin . 345
B e t e l ............................................... 251 — Jo a c h im . 346
B e t f a g e ........................................ 252 — Szymon . .
B e th o ro n ........................................ — B iennium canonicorum 347
B e t l e e m ........................................ — B iern ac k i Ja n . .
B e t l e e m i c i ................................. 254 B ierzm ow anie .
B e t s a i d a ........................................ 255 B iester J a n . 353
B etsam es........................................ 256 B ieżanow ski J a n
B e t s a n ......................................... — — S tanisław
B e t u l i a ......................................... 257 B igam ja . . . . 3 54
B e tz e c h a ......................................... — B i g o t ...........................
B eu rlin Jak ó b . — B illican . . . .
B everidge W ilh. 258 B illiet A leksy . 355
B eza T eo d o r........................... 259 B illu a rt . . . .
B ezbożność .................................. 264 B inacja . . . .
B ezek............................................... — B in d er W ilb. 356
B ezgrzeszność Jezu sa . — — M ateusz.
Bezpopowcy ob. R oskolnicy. — B ingham . . . .
B ezżeństwo ob. C elibat . B in terim . . . .
B ęklew ski A n to n i . 270 B ire t ........................... 357
B iałkow ski M ik. — B irkow ski 358
B iałobłocki Ja n . — B irr u s ........................... 359
B iałobrzeski M arcin 271 B iskop św. . • •
Białowież W a le n ty . . — B iskup . . . .
VIII

str. 6tr.
B isk u p in p a r tib u s in f. . . 3 72 B o la n d e u K o n ra d . . . . 445
— s u fra g a n . . . . 3 74 B o lesław C h ro b ry . . . . 446
B isk u p i w P o lsc e . . . . 3 75 — K ę d zie rza w y . . . 449
B i t y n j a ...........................................3 93 B o lesław K rz y w o u s ty . . . 451
B i z o c b y ........................................... 3 94 — Ł y s y (R o g a tk a ). . 454
B la a re r A m b ro ż y . . . . — — Pobożny . . . . 45 6
B la n d r a ta ................................................ — — Ś m ia ły . . . . 459
B l e m m i d a .................................... 3 9 6 — W sty d liw y . . . 4 62
B lez y lla św ............................................ — B o lin g b ro k e I l e n r y k . . . 46 5
B liź n i ob. M iło ść . . . . — B o l l a n d y ś c i ........................................... 4 6 6
B l o n d e l ........................................... 3 9 7 B o l o n j a ........................................... 4 7 1
B lo siu s M ik ..................................— B o lse k ........................................................ 4 7 4
B lo u n t K a r o l ..................... — B o l s e n a .................................................. 4 7 5
B lu ź n ie rstw o 39 8 B olzheim J a n ............................. 4 7 (>■
B lach o w icz P i o t r . . . . 39 9 B o n a fides ob. D o b ra w ia ra . .
B łaż ej św ........................................... 4 0 0 B o n a J a n ..............................................—
B łą d ............................. ....... . — B o n a c in a M a rc in . . . . 47 7
B ło c k i M i k .. . .* . . . 40 2 B o n a ld L u d w i k .......................................—
B ło g o sła w ie n ia (sp o só b ) . . 40 3 B o n a w e n tu ra św .................................. 4 7 9
B ł o g o s ł a w i e n i e ....................................4 0 4 — de P o te n z a bł. . 48 2
— m a łż e ń stw a . . 40 5 B o n e lli L u d w i k ............................. 4 8 3
B ło g o sław ie ń stw o . . . . 40 8 B o n e r ob. Iz a ja sz B. .
— P a p ie s k ie . . . 40 9 B o n e t M i k o ł a j ...................................... —
B ło g o sła w io n y ob. B e aty fik ac ja B o n f r e r e .................................................... —
B o b b i o ............................................4 1 0 B o n i h o m i n e s ...................................... —
B o b ro w sk i M ic h a ł . . . . 4 11 — k a c e rz e . . . 4 85
B o c h a r t ................................................ — B o n ifac y I — I X P a p ie ż e . . —
B o e c j u s z ............................................4 1 2 — św. a p . N iem iec , . 499
B oehm e J a k ó b ............................. 4 1 3 — św. a p . R u sk i . . . 503
B o e b m e r. . . . . . . 418 B o n ifra trz y ob. B ra c ia M iło ­
6 g ................................................. — sie rd z ia ....................................
B ó g (n a p o m n . a rc h e o l.) . . 438 B o n i z o n ............................................5 04
B óg -C zło w iek ob. C h ry s tu s . B o n n e t K a r o l ................. —
B o g a ro d z ic a ob. M a r ja . . — B o n o su s ........................................... —
B o g a ro d z ic a (p ie ś ń ) . . . — B o n u m c o n ju g a le .. . . 505
B o g d an o w icz B e rn . . . . 4 40 B o r b o r j a n i e .................................... 5 0 6
B o g e d a in . — B o r d e lu m i c i .................................... 5 0 7
B o g o m ili ob. B azyli (h e rs z t). B o re l i. B o re liśc i . . . . —
B o g u c h w a ł ..................................— B o r g j a ............................................50 8
B o g u c ic k i J ó z e f ........................... — B o rg ja C e z a r .............................50 9
B o g u m ił b ł .................................... 4 4 1 B orow icz T om asz .. . . 510
B o g u sła w b ł ..................................44 3 B o ro w sk i Ig n a c y . . . . —
B o g u sła w sk i Jó z e f . . . . — — K acper . . . . —
B o h o m o lec . . . . . — B o r r o ....................................... —
B o h u sz F r a n c . K saw . . . . 4 44 B o rro m e u s z ob. K a ro l B o rro m .
B o isg e lin J a n . . . . . — B o si z a k o n n ic y .. . . 512
B o jaź ń ob. P rz e s z k o d a do m a ł­ B o s k o w i c z ......................... —
ż eń stw a ..................................... B o so r . 513
B o jaź ń B o ż a ................................. 4 4 5 B o s r a ....................................... —
IX

str. str.
B ossuet Jak ó b . . . j ^ j . ^ .— B raulion św ................................... 581
— ........................... 518 B rau n sb e rg ob. W arm ińskie
B otero J a n .................................... — b i s k u p s t w o ...........................
B o ttari J a n K ajetan . . . 519 B rązy lj a ........................................ —
B otw id ś w i ę t y ........................... — B r e m a ......................................... 583
B oudon H e n ry k .......................... — B r e n ta n o ........................................ —
B ougeant W ilhelm . — B renz J a n ................................. 586
B o uhours D o m in ik . . . . 520 B re tk u n Ja n . . . . . . 589
B oulainvilliers H e n ry k . __ B resciani A ntoni . . . . —
B oulanger Mi k o ł a j . . . . 521 B rescian i F ra n c isz ek . . . 591
B oulay C e z a r ........................... — B rew e ob. B ulla . . . .
Boulogne Stefan . . . . — B rew jarz . .................................. 591
B ourdaloue L udw ik. . . . 522 B rew jarze daw ne w P olsce . 593
B ourdier-D elpuits . . . . 524 B r id a i n e ......................................... 599
B ourg M o j ż e s z ........................... 525 B ritto ob. J a n B ritto . . .
B ourignon A n to n in a . — B rix en .............................................. 600
B o u v e t ........................................ 527 B roda. . . . . . . . 6 02
B ower A rch ib............................... — B ro da A n d r z e j ........................... 604
B ovier A n t o n i ........................... 528 B ronisław a św............................. —
Boye E m m anuel . . . . — B roscius ob. B rzoski .
B o y m ............................................... — B row n i B row niści. 605
B ozon............................................... 529 B ru d eck i Z y g m u n t. 606
Boże C i a ł o .................................. 530 B rudzew ski W ojciech . —
Boże N arodzenie . . . . 532 B ru is ob. B ru y s . i .
Boże S ą d y ................................. 533 B ru n n ob. B e rn ...........................
B ożeciałki ob. K anonicy Reguł. B ru n v. B ru n o św. kw erfu rt. —
B ożogrobcy ob. K anonicy reguł. B runo św. k a rtu z . . . . 608
Boży P o k ó j ................................. 539 — św ięty z A sti . . 611
B rachium saeculare . . . 541 — św. k oloński . —
B raci pięciu Polaków . 542 — C andidus . . . . 613
B raci siedm iu śpiących . — — M ag d eb........................... —
B racia czescy ob. Czescy br. — O łom uniecki . —
B racia dłudzy . . . . . 543 — W u n cb u rg sk i . —
— i siostry P a n a Jezu sa. 545 — z A rezzo . . . . —
— wolnego ducha. . 546 — G iordiano . . . . 614
— m iłosierdzia . . 549 B ru n sb erg a ob. W irm iń sk ie
— szkolni ob. Szkolni b r. — b i s k u p s t w o ...........................
B raciszkow ie M arji. 551 B ru u n ob. B ru n o C andidus .
B r a c t w o .................................. — B ru y F ran c isze k . . . . 616
B rad w ard in . . . . . . 577 B ruys P i o t r .................................. —

B ra n d e n b u rg ja . . . . 578 B ry g id a św. Szkocka . . . 619


B ra n d t J a n ................................. 580 B ry g id a św. Szwedzka. . . —

B r a s s ic a n u s ................................. — B ry g id k i i B ry g ittan ie . . . 621


B r a t ............................................... — B ry k cju sz........................................ 624
B ratersk ie upom nienie obacz B r y k n e r ........................................ --
U p o m n i e n i e ........................... B ry ta n ja W . ob. W ielka B. .
B raterstw o od F ilad elfja . B rzeskie biskupstw o . . . ------

B r a t k o w i c z .................................. ____
SKRÓCENIA UŻYWANE W TEJ ENCYKLOPEDJ!.

al (ias v. alibi)........................... znaczy: gdzieindziej.


ap (ud).......................................... 1? w (autorze).
arcb p .............................................. i. arcybiskup.
bp.................................................... X) biskup.
b p s t w o ...................................... y> biskupstwo.
cf...................................................... » porównaj.
d r ..................................................... n doktor.
f.................................................. folio.
g r..................................................... v> po grecku.
h eb r................................................. po hebrajsku.
ib. ibid.......................................... tamże.
in p. i n f . ................................ V in partibus infidelium.
iz r................................................... izraelski.
Konstpol, a niekiedy Kpol V) Konstantynopol.
Konstplski, a niekiedy Kplski n K onstantynopolitański.
k r ............................................... król.
1. c. (loco citato) . . . . w miejscu (z dzieła) już przy-
»
wiedzionem.
N. T ................................................ „ Nowy Testament.
(ob.) albo (ob. t. a.) . v> obacz a rty k u ł pod tym wy­
razem .
ok..................................................... r około.
op. c................................................ n dzieło już cytowane.
p k o ............................................ v> przeciwko.
r z p l i t a ...................................... » rzeczpospolita.
S. R. C. albo Ś. K. 0. . r> Święta K ongregacja obrzędów
S. T ................................................ n Stary Testam ent.
t ........................................................ n tom.
n urodził się.
um. lub f ................................ r> um arł.
r> volumen.
>» wiek.
Yulg................................................ „ przekład łaciński W ulgaty.
70 ............................................ grecki przekład Pism a św.
siedmdziesięciu tłumaczy.
OM YŁKI DRUKU.

je s t: - c z y ta j:
190 w. 2 4 od dotu B o u l a i .............................................Boulay

36 4 w. 19 od góry taktów i w granicach . . . taktów w granicach


371 w. 19 „ „ m o ż n o ś ć ........................................ważność

40 2 w. 4 „ „ wtedy, k t o ..................................wtedy, gdy kto

454 w. l „ „ R o g a k a ........................................ Rogatka


516 w. l „ „ Ant. A rn.......................................... Ant. Arnoldem.

'" • --------- c < x ^ g o o e -------

Druk II tomu ukończony 4 Sierpnia.


Baranek {w starożytnej sztuce chrześc.). Symbol ten znaczy już to
Chrystusa, już wiernych. I. Ponieważ Zbawiciel jest ofiarą, przeto nic
dziwnego, że baranek jest najdawniejszą, figurą, pod jaką przedstawiają
go K sięgi św ięte (Gen. 4 , 4 . E xod. 12, 3 . 2 9 , 3 8 ). Prorocy starego
przymierza (Is. 16, 1. Jer. 5 3 , 7), rów nie jak nowego (1 P etr. 1, 19.
A poc. 1 3 , 8 ) i jego zwiastun Jan Chrzciciel dają mu nazwę Baranka.
Symbol ten przeszedł w' powszechne użycie K ościoła. N aturalną w ięc
było rzeczą, że obraz baranka używany był w pierwotnym K ościele, jako
ozdoba sym boliczna na pomnikach wszelkiego rodzaju. Miał on tę do­
godność, że przypominał wiernym Bożego Baranka, ofiarowanego dla
ich zbawienia, a nie zdradzał przed poganami świętej tajem nicy, prostem ,
jasnem przedstawieniem męki Jezusa Chrystusa. Baranek był krucyfi­
ksem owych czasów. Najdawniejsze pomniki przedstawiają baranka na
wzgórzu, z którego cztery wypływają strum ienie; niekiedy ze strum ieni
tych piją jelen ie (ob.). N a innych pomnikach, baranek ma oznaki do­
brego pasterza: naczynie z mlekiem, zaw ieszone na zakrzywionym kiju
pasterskim . W wielu razach baranek użytym się być zdaje, dla w yraże­
nia dogmatu bóstwa Chrystusowego, a m ianowicie, gdy Jezus Chrystus
przedstawiony jest w postaw ie nauczającej, a baranek leży u stóp jego.
W tern zestaw ieniu rzeczyw istości z symbolem znajdujemy w yrażenie
dwóch natur Zbawiciela: z jednej strony Słow o, mądrość niestw orzona,
w iekuista; z drugiej baranek, ofiara oddana za rodzaj ludzki. N a po­
mnikach z IV w. spostrzegam y już przy baranku znaki męki: najprzód
krzyż m onogram matyczny (ob.), a następnie (w Y w .) krzyż zwyczajny.
W VI w. baranek przedstawiany jest z krzyżem i chorągiew ką razem.
Często jest on na ręku św. Jana Chrzciciela, ztąd św ięty ten nazywa się
agniferus. Zczasem symbol odkrywa się coraz w ięcej, coraz bliższem
jest jego przejście w krucyfiks. Baranek leży na ołtarzu u stóp krzyża,
tanquam occisus (w VI w.); niekiedy ma bok otw arty i krew płynie z tej
rany, równie jak z nóg. Na kilku starych mozaikach, baranek stoi na
tronie u stóp krzyża, a krew, wypływająca z jego boku, ścieka do k ie li­
cha. N a końcu VI w. znajdujemy baranka na krzyżu, w tern miejscu,
gdzie niebawem um ieszczać poczęto postać Zbawiciela. A le i później,
gdy upowszechnił się zwyczaj przedstaw iania na krzyżu postaci Zbawi­
ciela, często u stóp krzyża umieszczano baranka, szczególniej z drugiej
strony, jeżeli krzyż był przenośny; zwyczaj ten trw ał do X w. Od tej
epoki baranek przechodzi w perjod chwały; dodawane mu oznaki sym bo­
liczne, oznaczają już tylko zw ycięztw o i trjumf. Już to ma m ały sztandar,
nazwany później krzyżem rezurekcyjnym ; już opasany je st pasem złotym ,
świadczącym o jego potędze i spraw iedliw ości (Is. 11, 5); już uzbrojony
krzyżem, odpiera powstającego przeciwko sobie węża (cf. Ap. 1 7 , 14);
już też, zam iast krzyża ma lancę, symbol m ądrości naw et u pogan, którzy
w nią zbroili P alladę. 2 . Jako symbol chrześcjan, baranek oznacza ich
zbiorowo w ziętych, jako K ościół, i pojedynczo uważanych. Tak np. szkła
malowane, kam ienie grobowe, mozaiki z czasów nawet późniejszych, aż
Encykl. T. II. J
2 Baranek.— Baranowicz.

do IX w., p rze d sta w ia ją b aran k ó w , w ychodzących z dwóch m iast i dążą­


cych do góry św iętej, n a k tó re j zn ajduje się B a ra n e k Boży. D w a te
m ia sta o znaczają B etleem i Jeru zalem ; b a ra n k i w ychodzące z Jero zo lim y ,
znaczą w iern y ch pochodzących z ju d a izm u ; b a ra n k i w ychodzące z B e tle ­
em , znaczą w iernych naw róconych z poganizm u, poniew aż w B etleem
Z baw iciel p rz y ją ł pierw szych pogan, w osobie magów (S . A ug. Serm . de
tem p. E p ip h .). O brazy te m iały na celu p o dtrzym yw ać jed n o ść pom iędzy
w iernym i, p rzy p o m in ając im , że pod praw em ła sk i nie m a w zględu na
osoby, i że w szyscy, jak ieg o b ąd ź pochodzenia ch rześcjan ie, są dziećmi
jedneg o o jca. B a ra n e k oznaczał niew inność i p ro sto tę praw dziw ego ucznia
C hrystusow ego. Sym bol ten używ any był, ja k o n au k a m o raln a dla żywych,
lub też, ja k o fo rm u ła pochw alna dla zm arły ch . T ak np. p rz ed staw ian o m o­
dlącego się pom iędzy dw om a b a ra n k a m i, na oznaczenie, że m odlitw a m ilą
je s t B ogu wówczas ty lk o , gdy w ychodzi z serca czystego i p ro steg o . B a ­
ra n e k n a k am ie n ia ch grobow ych oznaczał czystość zm arłego; często za­
m iast o b razu , um ieszczano na g ro b ach nap is agnus, agnellus. D wa b a ra n k i,
głow am i k u sobie zw rócone, z m onogram m em lu b krzyżem , albo też z n a ­
czyniem pełnem owoców lub kłosów , oznaczały zazwyczaj m iejsce spoczyn­
k u obojga m ałżonków . Cf. M artigny, D iet. d. an tiq . ch re t. pag. 20. N.
Baranowicz Ł a z a r z , a rc y b isk u p czernichow ski praw osław ny, u r.
1 5 9 3 r. P o czątk o w e n a u k i p o b ie ra ł w szkole k la sz to ru b rac tw a kijow ­
skiego, gdzie uczył się języków : greck ieg o , łaciń sk ieg o , polskiego i sło ­
w iańskiego. L iczy ł ju ż przeszło la t 3 0 , gdy P io tr M ohiła w ysłał go za
g ran ic ę, d la dalszego k sz ta łc e n ia się w n a u k ach . P o po w ro cie do K ijow a,
m ianow any professorem , n astę p n ie re k to re m szkoły ( 1 6 5 0 r.), k tó ra po­
d n iesio n a z o stała 16 5 8 r. do godności ak ad em ji i o trzy m ała przyw ilej
na założenie d ru k a rn i. M ianow any biskupem czernichow skim , o trzy m ał
św ięcenie w Jassac h 1 6 5 7 r. W ezw any do M oskw y na sobór, na k tó ­
rym w ytoczono sp raw ę p a trja rc h y N ikona, nie ch cia ł p o dpisać w yroku
i u su n ą ł się z sob o ru . W sk u tk u uchw ały tegoż soboru, m ianow any zo­
s ta ł arcy b isk u p em czernichow skim 16 6 8 ro k u . K iedy D oroszenko, p o j­
m aw szy B rzuchow ieckiego, ogłosił się hetm anem całej M ało ro ssji, w y stą­
p ił p rzeciw k o niem u B aranow icz i p rzy czy n ił się najw ięcej do ogłoszenia
hetm an em M nogogresznego. W epoce rozdw o jen ia um ysłów i zatargów
w M a ło ro ssji, p o p ie ra ł sta le hetm anów , k tó rz y trzy m ali z R ossją. O b a r­
czony w iekiem , w y b rał 1 6 9 3 pom ocnika i n astęp cę, w osobie T eo d o ra
U glickiego, a rc h im a n d ry ty jelen ieck ieg o . U m arł 1 6 9 4 r. P ro w a d z ił p o ­
lem ik ę z jezu ita m i; og łaszał n a d to d ru k ie m k azan ia, żyw oty św iętych
w ierszem i in n e d zieła teologicznej i ascetycznej tre śc i, po m ało ro ssy jsk u
i po polsk u . Ż aden z bibljografów nie podaje zupełnego spisu d zieł teg o
a u to r a , z pow odu- ich rzad k o ści. N ajdokładniejsze w skazów ki zn ajdują
się u Jo c h e ra , pod num eram i: 51 7 6 , 51 7 7 , 5 8 9 5 i 5 8 9 6 ; w D zien n ik u
w ileńskim 1 8 2 3 ro k u , to m 3 s tr. 2 7 5 , u Ju szy ń sk ieg o w D y k cjo n arzu
poetów p o lsk ich , I 1 2 7 i w M rów ce p oznańskiej 1 8 2 1 r. N adto, S tra-
dom ski, a u to r ży cio ry su B aran o w icza, w ylicza jego d zieła (w D zienniku
m in iste rstw a n aró d , ośw iecenia 1 8 5 2 r. z m. L ip c a i S ierp n ia). W ażniejsze
z d zieł polskich w ym ieniam y: „Nowa m ia ra sta re j w ia ry ,“ w N ow ogródku
siew iersk im 1 6 7 5 r.; „Księga ro d z aju ,“ tam że 1 6 7 6 ; „Księga śm ierci, albo
krzyż C hrystusów ,“ tam że 1 6 7 6 r.;„ N o tiy pięć ra n C hrystusow ych,“ C zer­
nichów 1 6 8 0 r.; „W ieniec Bożej M a tk i, św iętych ojców k w iatk i, N ajśw ięt-
Baranowicz.— Barbara. 3
szej P an n y sertu m , ex flo rib u s SS. P a tru ra d e c e rp tu m ,“ w C zernichow ie
16 80 r.; „Apollo chrześcijań sk i opiew a żyw oty św ięty ch ,“ 16 70 r. w K i­
jow ie; „L u tn ia A pollinow a każdej spraw ie g o to w a ,ta m ż e 167 1 r. W . Ch.
Baranowski W ojciech, prym as. U bogiego ro d u ( l 548 — 1 5 5 0), ale
niepospolitem i przym iotam i um ysłu zw rócił na siebie uw agę Z am ojskiego
kanclerza. K ształcił się w K rakow ie i za g ran icą. K anonik kujaw ski, kruśw ic-
ki, później k a n to r gnieźn. i scholastyk łęczycki, se k re ta rz królew ski, pod
Pskow em m ianowany przez B atorego sekretarzem wielkim k oronnym ( i 5 8 1),
a r . 1 5 8 5 , pomimo wielu przeciw ników , podkanclerzym . Zostaw szy biskupem
płockim , złożył pieczęć i całkow icie oddał się p asterstw u . Surow y i czujny,
p rzestrzegał ściśłe św iętości kap łań stw a w duchow ieństw ie; założył sem ina-
rjum w P u łtu sk u ; budow ał w B artodziej o wie i w W arszaw ie pałace dla b isk u ­
pów płockich, z k tó ry c h o statn i później zam ienił na prym asow ski. Chęć jego
przeniesienia się na biskupstw o krakow skie, w akujące po k ard y n ale Jerzy m
R adziw ile, posłużyła ks. Stanisław ow i G rochow skiem u za m a te rja ł do je ­
go satyrycznego w iersza„B abie k o ło ,“ za k tó ry G. u tra c ił k an o n ję. W P ło c ­
ku odbył synod djecezjalny, podobnie ja k i po p rzeniesieniu na stolicę
kujaw ską (1 6 0 6 ), synod kujaw ski. R. 1 6 0 8 został prym asem arb p . g n .
R estaurow ał spaloną k a ted rę gniezn., odbył synod prow inc. w Łowiczu
1 6 1 2 r. U m arł w w ieku późnym (1 6 1 6 ), pochow any w kollegjacie ło ­
w ickiej, w kaplicy przez siebie w ystaw ionej.
Barącz Sadok, orm iańskiego pochodzenia, u r. 1 8 1 4 r. w S tan i­
sławowie, na P okuciu. Skończywszy akadem ję lw ow ską, w stąp ił do dom i­
nikanów , w yświęcony n a k a p ła n a 1 8 3 6 , był k aznodzieją, a przez 6 lat
professorem n auk biblijnych we Lwowie. Od wyższych godności k laszto r­
nych um iał się wymówić przez po k o rę. W ydał: P a m ią tki m iasta Ż ó ł­
kw i, Lwów 185 2; P am ią tki D ziejó w P o lski, 18 55; Ż yw oty sław nych O r-
m jan w Polsce, 185 6; W iadomości o klaszt. ks. D om inikanów w P o d ka -
mieniu 185 8; R y s dziejów zakonu kaznodz. w Polsce, Lwów 185 9.
B arb ara św. p an n a i m ęczeuniczka (4 G ru d ., a m iejscm i 1 2 L u t.),
z greek, obca, cudzoziem ka. Czczona od daw na w zachodnim i w schod­
nim K ościele, ale b ra k pewnych wiadomości o jej życiu. A k ta , z n a jd u ją ­
ce się u S u rju sza , zaw ierają wiele sprzeczności. Je d n i, m ęczeństw o je j
k ła d ą w N ikom edji (w B itynji), za cesarza M axym ina I (k tó ry r. 2 35
rozpoczął prześładow anie chrześcjan); in n i męczeństw o to naznaczają
w H eliopolis, w E gipcie, za G alerjusza ok. 30 6 r. Za pierw szem zda­
niem je s t B aronjusz, za drugiem A ssem ani (C alend. un iv ers. t. V p.
40 8). B a rb a ra , podług p odania, b y ła c ó rk ą p o g an in a D jo sk u ra, k tó ry j ą
wychowywał bardzo staran n ie , lecz obaw iając się o je j cnotę, tern b ardziej,
że niezw ykłej była piękności, przechow yw ał j ą w wieży, w zupełnem od
ludzi odosobnieniu. Pom im o tego odosobnienia, B a rb a ra pozn ała nau k ę
chrześcjańską i C hrzest p rzy jęła. N auczycielem jej m iał być O rygenes. Oj­
ciec, zaw zięty poganin, dowiedziawszy się od niej, że je s t ch rześcjanką,
w ydał ją sędziem u M arcjanow i, k tó ry wszelkich gw ałtow nych używ ał środków ,
aby ją do pogaństw a skłonić. B ita, obnażana, kaleczona i po mieście p ro w a ­
dzana, w ytrw ała je d n a k w wierze; na ścięcie nareszcie skazana, pod mieczem
w łasnego ojca głowę złożyła, licząc 2 0 la t życia. N a o b razach, św. B. wy­
stępuje częstokroć razem ze św. K a ta rz y n ą , obok N ajśw . P an n y : św. K a­
tarzy n a, jak o utalentow an a, uczona dziewica, przedstaw ia tu siłę um ysło­
wą; św. B a rb a ra , k tó ra w tajem niczej tęsk n o cie duszy, zam knięta w wie-
4 Barbara.— Barbosa.

ży, przeczuwała, co jej później przynieść miała nauka chrześcjańska, ozna­


cza serce, siłę uczucia; obie zaś potęgi, umysłu i serca, są tu w świętej
służbie królującej nad niemi Bogarodzicy. Często też św. Barbara przed­
stawiana jest z kielichem, nad którym znajduje się hostja: z jednej stro­
ny oznacza to jej wiarę, a z drugiej przypomina, że ta święta czczoną
jest, jako patronka konających, za którymi błaga, aby bez sakramentów
św. nie umierali. Podług innych, hostja ta przypomina fakt z legendy,
że gdy uciekającą pi’zed ojcem, przyjęła i ukryła rozstępująca się przed
nią góra, anioł niebieskim karmił ją tam pokarmem. Zresztą, attrybuta-
mi jej są: palma i wieża z 3 oknami. Na starych obrazach pozwalali so­
bie malarze niekiedy na dziwaczne zboczenia, np. wieżę stawiali na gło­
wie świętej, odpowiednio do modnego w XV w. trefienia w górę włosów.
Czczoną jest też św. Barbara, jako patronka przeciwko burzom, uraga-
nom, a ztąd zapewne, po wynalezieniu prochu, jako patronka artyllerji; dla
tego też obraz jej znajdował się zazwyczaj w arsenałach, i dziś jeszcze na
okrętach francuzkich skład prochu nazywa się St. Barbe. „Gdy oddawano
w jej opiekę, mówi Menzel, najstraszliwszy oręż, nie zamierzano zapewne,
aby opiekowała się ona tchórzostwem przeciwko strzałom przeciwnym, ale
aby strzegła sprawy wiary.“ Cf. Stadler, Heiligen-Lexikon l , 3 8 3. N .
Barbarossa, nazwa dwóch korsarzy, synów greckiego garncarza
z Mityleny, którzy przeszli na islam. Starszy nazywał się Horuk (Aruk),
drugi Hayradin (Chair-eddin). Na skradzionym małym okręcie rozpoczę­
li swoje wyprawy korsarskie i do takiej doszli potęgi, że około r. 1517
Selim Eustemi, panujący w Algerze, wezwał ich na pomoc. Horuk zamor­
dował Selima i coraz większe zdobywał sobie panowanie w Afryce półno­
cnej, dopóki nie został przez Maurów, połączonych z Hiszpanami, pobity
nad rzeką Huexda, gdzie stracił życie. Hayradin, jeszcze okrutniejszy
i chytrzejszy, nastąpił po Horuku, prowadził korsarstwo systematycznie,
tak dalece, że potęga jego wchodziła w rachubę ówczesnych polityków,
tak np. sprzymierzony z Franciszkiem I, królem francuzkim, przeciw Ka­
rolowi Y, pustoszył brzegi neapolitańskie i zwalczał Hiszpanję w Afryce,
zdobył Tunis, a Soliman II mianował go swoim paszą; sam zaś nazywał
się jego namiestnikiem. Tripolis wpadło także wr jego ręce. Wystąpił
nareszcie przeciwko niemu Karol Y, z wielką flotą, dowodzoną przez An­
drzeja Doria, genueńczyka, pierwszego wówczas bojownika na morzu.
B. 1535 Hayradin był zupełnie pobity, przyczem Karol Y uwolnił 2 2
tysiące jeńców chrześcjańskich. Hayradin uciekł do Konstantynopola, zo­
stał admirałem Solimana, był jeszcze 15 4 3 r. wysłany na pomoc królowi
Franciszkowi i zdobył Nizzę, z wyjątkiem cytadeli. Urn. r. 154 7 w Kon­
stantynopolu, licząc 8 8 lat wieku; znaleziono go nieżywym w objęciach
niewolnicy. Był on mistrzem korsarstwa i założycielem rozbójniczego sy-
stematu państw barbaryjskich, na północnem wybrzeżu Afryki.
Barbosa P i o t r , uczony prawnik, ur. w Yiana, w djecezji Braga;
uczył czas jakiś w Koimbrze, jako professor juris primarius. Król por­
tugalski Sebastjan powołał go na swego radcę i członka najwyższego try­
bunału w Lizbonie. Gdy za Filipa II, Portugalja dostała się pod pano­
wanie hiszpańskie, był on jednym z czterech radców państwa, a nareszcie
kanclerzem portugalskim. Pomimo wielu swoich zajęć, znajdował on czas
jeszcze i do pisania. Pozostały po nim komentarze na różne tytuły dige-
stów i kodeksu. Jego Consilia, w 9 woluminach, pozostały w rękopfśmie.—•
Barbosa.— Barclay. 5

Barbosa E m m anuel, adw okat k ró la p o rtu g alsk ieg o , zm arły 1 6 3 8 r ., je st


au to rem dzieła D e potestate episcopi.— Barbosa A ugustyn, syn p o p rzed n ie­
go, ksiądz, r . 1 648 biskup O tra n tu , f 164 9. P raw n ik , rów nie uczony
ja k jego ojciec, napisał D e officio episcopi. O pow iadają je d n ak , że B a rb o ­
sa tylko popraw ił i w ydał to dzieło przypadkow o znalezione w te n spo­
sób, iż służący przyniósł m u z m iasta r y b ę , ow iniętą w p ap ier zapisany,
k tó ry zw rócił uwagę uczonego, i że ten , pobiegłszy do p rzek u p n ia, zn a­
lazł w łaśnie u niego rękopism ów D e officio episcopi. Z apew ne je s t to
tylko czcza bajeczka. B. pisał wiele i dzieła jego licznych doczekały się
w ydań, we F ra n c ji, W łoszech, H iszpanji i N iderlandach. W L yonie w yszły
razem , p. t. Opera omnia, 17 16 i n . w 16 tom ach in folio. Z n a jd u ją się
tam i jego Remissiones doctorum super varia loca Concilii T ridentini. Ob.
F eller, B iogr. universelle. N.
Barclay R o b e rt (k w ak er), pochodził ze staroży tn e j i sław nej r o ­
dziny, u r. w E d y m burgu r. 1 6 4 8 . Ojciec jego D aw id B arclay, k tó ry zasły­
n ą ł na polu w ojennem w N iem czech, w Szwecji i we w łasnym k ra ju
w czasie w ojny dom ow ej, sta ra n n ie w ychowyw ał swego sy n a, i dla do­
kończenia edukacji po słał go do F ra n c ji. W P a ry ż u , wszedłszy w sto ­
su n k i z teologam i katolickim i, a szczególniej z w ujem swoim, k tó ry
stał n a czele kollegjum szkockiego (praepositus collegio Scotorum papah'),
p rzek o n ał się o boskości i praw dziw ości K ościoła k ato lick ieg o i p rz y ją ł
w iarę k ato lick ą. Zaledw ie ojciec jeg o , k tó ry w tym czasie p rz y ją ł k w a-
keryzm , dow iedział się o tern, odw ołał go n aty ch m iast i u żył całej swej
pow agi, ażeby skłonić go do p rzy jęcia swego w yznania. D ługo syn się
o p ierał, ale pew nego razu zachw ycony nabożeństw em kw akrów , p rz y jął
ich d o k try n ę i sta ł się ich najżarliw szym i n ajzdolniejszym o brońcą.
P rzed sięb rał liczne i kosztow ne p o dró że, aby zyskać zw olenników nowej
w ierze. S tał się on najsław niejszym p isarzem swojej sek ty i z eb rał w je ­
den system naukow y d o k try n y kw ak ró w . Z ostaw ił w iele dzieł, św iadczą­
cych o jego talencie. D o n ajpierw szych należy K atechizm , albo nauka
w iary, usprawiedliwiona w ogólnem zebraniu P atrjarchów , P roroków i A p o ­
stołów, w pośród których p rzem a w ia Chrystus (16 7 3). N a u k a kw akrów
je s t tam przedstaw iona w form ie p y ta ń i odpow iedzi. W r . 16 75 ułożył
on 15 tez teologicznych, k tó re m ożna uw ażać za streszczenie całego kw a-
keryzm u; dalej: Anim adversio ad N icolai A rn o ld i exercitationem de guake-
rism o ejusgue refutationem. Lecz najsław niejszem dziełem jego je s t Theo-
lógiae vere christianae apologia. W yszło ono w r. 16 76. A pologja ta , k tó ­
ra je s t tylko rozw inięciem i uspraw iedliw ieniem 15 tez teologicznych, m a
wielką pow agę u kw akrów , k tó rz y zresztą nie p o siad ają w łaściwego sym ­
bolu w iary. W k ró tk im czasie po u k azan iu się, p rzełożono ją z łacin y na
angielski (1 6 7 8), n a niem iecki (1 6 8 4 ) i n a fran cu zk i (1 70 2 ). B arc la y a
zbijali: M ikołaj A rno ld , A n to n i R eiser w H am b u rg u , B a rto ld H olzfuss,
naów czas w F ra n k fu rc ie n ad O drą, B en ed y k t F ig k e n , a szczególniej J a n
W ilhelm B aier z Jen y , w swojej Disputatio de principio theologiae revelatae.
N a to w szystko odpow iedział B arclay w ró żn y ch swoich pism ach, p rzy po­
mocy G. K e ith ’a. W 169 2 r. W ilhelm P e n n w ydał zb ió r pism B ark lay a
p. t. Truth trium phant through etc., t. j. P raw da tryum fująca w p ielg rzy m ­
ce duchownej, prace chrześcjańskie i p ism a wiernego sługi Jezu sa Chrystu­
sa, R oberta B a rcla ya . B arclay um . w U ry , blizko A berdeen w Szkocji,
3 P aźd. 16 90 r. O d o k try n ie kw akrów , a zatem i B arclaya, ob. a .
6 Barclay.— Bardezanes.

Kwakeryzm i Symbolikę Móhlera p. 382. Cf. Croesii, Hist. Quakeriana


p. 192 — 9 4. Chau/epre, D iet. hist, e t crit. t. 1 lit. B. p. 6 7 . Sewel, Ge-
schichte der Quaker. (Fritz). X . M-i.
Bardezanes ( Bardesanes), gnostyk syryjski, urodzony prawdopodo­
bnie w Edessie (w Syrji). Chronicon Edessenum naznacza datę jego uro­
dzenia na dzień l i Lipca 154 r. (ap. Assemani, Bibl. Orient. I 389),
co się zgadza z podaniem św. Epifanjusza (Haeres. 5 6 . c. 1 .), który go
mieni przyjacielem A bgara bar Maanu (ob). Żył więc w połowie drugiej
drugiego i pierwszej trzeciego wieku. (Cf. Euseb. H. E. 1. 4 c. 30 i św.
Hieronim, De vir. illustr. c. 3 3). Gdy Karakalla zrzucił z tronu Abgara,
Bardezanes uchodzić musiał do Armenji, zkąd wrócił do Edessy za Helio­
gabala. Euzebjusz (1. c.) chwali Bardezanesa djalogi syryjskie, pisane prze­
ciw Marcjonowi, tłumaczone na język grecki; djalog O przeznaczeniu (rcspi
£t(xap{j.evirję) do Antonjusza i bardzo wiele innych dziełek przeciw he­
retykom swego czasu. To samo św. H ieronim (1. c.). Zajmował się też
astronom ją, ja k tego dowodzi wydany przez CuretoFa (Spicilegium syriac.
s. 21 tekstu syr., a 40 s. tekstu angiel.) fragment trak tatu o obrotach
gwiazd. Ułożył nadto przepisy o miarach wierszy syryjskich i, według
tych przepisów, napisał 150 hymnów, które, z hymnami jego syna Harmo-
njusza, przez 2 blisko wieki były popularnemi u Syryjczyków (ob. Hahn,
Bardesanes Syror. primus hymnologus). Cureton przypisuje Bardezaneso-
wi, wydaną, przez siebie (w Spicileg syr.), syryjską Księgę, o prawach kra­
in (Liber legum regionum), i uważa za jedno z dziełem o Przeznaczeniu,
przez Euzebjusza (1. c.) wspomnianem. Inni jednak utrzym ują, że Liber
legum reg. jest tem, które Euzebjusz w Praepar. Evang. 1. YI c. 9 cy­
tuje, p. t. & 7.X0701 7rept tonę I t atpooę, a które zdaje się pochodzić od je ­
dnego z uczniów Bardezanesowych, imieniem Filipa (Hilgenfeld, Bardesa­
nes d. letzte Gnostiker, Lipsk 1864). Fragm enta zaś z trak tatu Barde­
zanesa o Przeznaczeniu, ma tenże Euzebjusz (w Praep. E v. 1. 6 c. 1 0 ),
pseudo Klemens (Recognition. c. 9), S. Cezary A relat. (Qjuaestion. 4 7, 48)
i Jerzy H am artolus (Chroń, w Anecd. gr. ed. Cramer, IV 2 3 6 ). Gdy
był w A rm enji, z archiwów tamecznych przy sławnej świątyni Aramazda
w Ani, zebrał historję Arm enji, i tej znaczny ustęp przechował nam Moj­
żesz z Koreny (w Historia Armeniae 1. II c. 61 — 6 6 ). O Indjach zaś wia­
domości, jakie B. spisał z opowiadania posłów indyjskich, przechował nam
Porfyrjusz (De abstinent. 1. 4. n. 17, i de Styge, ed. Holsten. s. 2 82).
W edług Euzebjusza (H. E. 1. c.), Teodoreta (Haeret. fab. 1. i , c. 2 2 )
i św. H ieronim a (1. c.) miał B. być heretykiem (uczniem W alentyna),
w pierwszej połowie swego życia, potem się nawrócić i pisać przeciw he­
rezjom; lecz św. Epifanjusz mówi przeciwnie, że dopiero po śmierci Abga­
ra, swego protektora, przeszedł do walentynjanów. Wiadomość o jego
doktrynie znajduje się w homiljach św. Efrem a syryjskiego i w djalogu
przeciw marcjonitom, przypisywanym Orygenesowi. Sądząc z tych ułam­
ków jego pism, miał on opinje wspólne z jednej strony z W alentynem,
z drugiej strony z ofitami. Oto jego Credo: Ojciec nieznany i m aterja są od
wieków; gdy szatan rodzi się z materji, ojciec wraz z 7 Eonami, w po­
łowie męzkimi, w połowie żeńskiemi, tworzy świętą ósemkę. Eony, powsta­
ją z ojca w ten sposób: ojciec zapładnia matkę, źródło wszelkiego rozwo­
ju żyjącego, w przestrzeni niebieskiej i ziemskiej,czyli Ennoję. Ennoj
buja nad chaosem, zkąd ojciec unosi ją do raju niebieskiego. Tam za-
B ardezanes.— B arhebraeus. 7

płodniona przez niego, rodzi Syna Bożego żyjącego, niebiańskiego C hrystusa.


Z pełności św iatła, ja k ie o trzym ała, je d n a is k ra spada w chaos i daje b y t
istocie zwanej A cham ot albo R ucho d ’K udszo. T a, z ro d u sio stra, a n a ­
stęp n ie m ałżonka C hrystusa niebiańskiego, staje się w raz z nim stw orzy-
cielką św iata, rodząc dwie córki: Jabszo i M ajo, sfery tw orzące dwa
żywioły: ziem ię i wodę. N astęp u ją potem E ony: N u ro czyli ogień i R u ­
cho czyli powietrze. Słońce i księżyc to an ty ty p y ojca i E n n o i; p la­
nety i zodjak przedstaw iają E onów . D uch ludzki pierw otnie był w d a ­
leko wyższym niż dzisiaj stanie: był otoczony ciałem eterycznem (aw p.a);
ale zwiedziony przez szatan a, spadł na św iat m aterjaln y , stwoi’zony,
i został uwięziony w ciele zmysłowem (aap£). T ak w łaśnie, wedle
B ardezanesa, rozum ieć należy to, co mówi ks. R odzaju ( 3 , 2 1 ). A by
odkupić człow ieka u p ad łe g o , niebiański C hrystus ukazu je się zrodzo­
ny przez (Sta) M arję D ziew icę, ale ty lk o w ciele n iebiańskiem i etery -
cznera. C hrystus uczy ludzi p oskram iać swoje ciało zmysłowe, wyzwalać
się z więzów m aterji złej, przez w strzem ięźliw ość, rozm yślanie i post, a że­
by mogli, po śm ierci ciała tego, odzyskać swoje ciało eteryczne i w niebo
w stąpić. B ardezanes pow oływ ał się w tej m ierze na św. P aw ła ( l Cor.
1 5 ). B ardezanes przyjm uje S tar. i Now. T estam en t, a jego system m o­
raln y m a cel dobry. Ale zasadniczy b łąd w przypuszczeniu dwóch is to t
p ierw o tn y ch ,a ztąd zasadniczej złości w szystkiego, co je s t ciałem , przy w ió d ł
B ardezanesa do zaprzeczenia dw óch dogm atów ch rześcjańskich, to je s t
W cielenia Słowa i zm artw ychw stania ciał. T ak on, ja k też, i to w ięcej,
syn jego H arm onjusz, m łodzieniec bogatej fantazji, między ludem sy ry j­
skim rozszerzali sw oją d o k try n ę, za pośrednictw em w spom nianych hymnów
i pieśni. Tym sposobem sek ta bardezanistów p rzetrw ała, wedle Sozom ena,
aż do IV w., a Efrem ow i św. d ała powód do ułożenia religijnych k a to li­
ckich pieśni, celem podania ich ludow i na m iejsce gnostyckich. Cf. S tru n tz,
H ist. B ardesanis, W ittem b . 1 7 1 0 . B ard . gnost. S y ro ru m p rim u s hym no-
log. script. A ug. H a hn , L ips. 1 8 1 9 . Car. K uhner. A stro n . et A stro l. in
doctrin. gnotiscor. vestigia. P a rtic u la 1. B ard , gnost. num ina, H ild b u rg h u -
sae 1 8 3 3 . M e rx, B ard. v. E d essa, H alle 1 8 6 3 .
Bardziński J a n A lan, u r. 1 6 5 7 , skończywszy szkoły w K rak o w ie,
w stąpił do dom inikanów w W arszaw ie ( 1 6 7 4 ). P raco w ity , gorliw y i uczony
zakonnik, pozostaw ił po sobie k ilk a tłum aczeń, ja k o to: T ragedja o podagrze
L ucjana; F arsalia L ukana; Pociecha filo zo fji Boecjusza; Tragedje Seneki. B a r­
dziński walczył przeciw ko uprzedzeniom swojego czasu, przeciw ko każeniu
języka m akaronizm am i, dow odząc dziełam i swemi, że języ k polski je s t tyle
bogaty, że może łatw o w yrazić pięk ąo ści klassycznych oryginałów . W ielk ą
też z tego względu względem naszego piśm iennictw a położył zasługę. P ró cz
tego napisał w ierszem łacińskim B reve compendium suminae Angelicae, V ars.
10 75 in 4 str. 4 8 4 i Ordo ac Series sum morum Pontificum R om . cui adjun-
g u n tu r: series h isto rica S acr. Conc. Oec. et G ener. T rid e n tin i, ac dem um d i-
scursus de o rtu m usicae. 1 70 7, C racoviae, in 4 p. 1 1 6 . T łum aczenie
jego Juw enalisa i K laudjan a zaginęło w ręk o p iśm ie r. 1 8 0 7 . w czasie za­
jęcia na laza ret klasztoru w arszaw skiego p rzez F rancuzów .
B arhebraeus, B a r - H e b r a e u s , G r z e g o r z A b u l f a r a d ż (A bulpha-
rag iu s), praw ie ostatni z m onolizyckich (jakobickich) syryjskich p isarzy , u r.
1226 r. w m. Meletina (v. M alaria), stolicy A rm enji m niejszej, niedaleko źródeł
E u fra tu , z ojca A arona, k tó ry by ł lekarzem w tem że m ieście, ale przed
8 Barhebraeus.

najazdami Mongołów uciekając, przesiedlił się (12 4 3) do Antjockji. Tu


Bar-Hebraeus prowadził życie zakonne. Patrjarcha jakobicki z Antjockji,
Jakób, poznawszy zdolność i dobre obyczaje młodego zakonnika, chociaż
miał dopiero 2 0 lat, wyświęcił go na bpa Guby (miasto obok Meletiny),
a po roku przeniósł na sąsiednią stolicę biskupią w Lakabenie. W r. 12 53
następny patrjarcha, Djonizy Angur, przeniósł Grzegorza na biskupstwo
w Berrhoea (Berea, dziś Alep), zkąd w r. 12 64 wyniesiony został na
godność mafriana (v. mafarian), czyli prymasa W schodu (prowincji ko­
ścielnej, obejmującej Mezopotamję wschodnią, Chaldeę i Assyrję). Na tej
godności f 3 0 Lipca 12 8 6 r. B ył on wszechstronnie wykształconym
encyklopedystą swego wieku. W iele pozostawił dzieł, z których dotąd nie
wszystkie wydane. Najpierwszą jest K ronika polityczna i kościelna *). Pier­
wsza, obejmuje dzieje polityczne od stworzenia świata, z dodatkiem póź­
niejszego kontynuatora, aż do r. 129 6; sam Bar-H. skrócił ją i przełożył
na język arabski. Ten przekład, z tłumaczeniem swojem łacińskiem, w y­
dał Pococke w Oxfordzie (Oxonii) 1 6 63 r., p. t. H istoria compendiosa D y -
nastiarum G. Abulpharagii 2). Oryginał zaś syryjski, p. t. Chronicon syriac.
B ar-H eb ra ei (nie skrócenie arabskie), z łacińskim przekładem wydali P . J .
B ru n s i G. G. K irsch, z rękopismów biblioteki bodlejańskiej (Lipsiae
1 789). W ydanie to ma kontynuację do r. 1451; inną kontynuację, od
r. 13 9 4 — 1493 , napisaną podobno przez N oego, patrjarchę jakobitów
syryjskich, żyjącego w XV w., wydał także Bruns, 3) a inne jeszcze
O. Behnsch, w Rer. in Mesopot. saec. X V gestar. libr., Vratislav. 1838 .
N owe wydanie zapowiedział Bernstein w r. 184 7 (Ankundig. u. Probe ein.
neu. A usg. d. syr. Chroń, des G. B. H. Berlin), lecz umarł przed wyko­
naniem tego zamiaru. Teraz dopiero dwaj syrologowie, księża lowańscy:
J. B. Abbeloos i Tomasz Józef Lamy, zabrali się do wydania tej kroniki
na nowo. D r u g a , kronika kościelna ma historję arcykapłanów żydowskich
i patrjarchów antjoclieńskich: katolickich, nestorjańskich, jakobickich, i hi­
storję prymasów (mafrianów) wschodu jakobickich. W tej ostatniej za­
warł i swoje dzieje, przepowiedziawszy nawet rok swej śmierci, co miało
się spełnić, jak opowiada brat jego Barsumas, w dopisku do kroniki B ar-H .
Jak część I tak i druga kontynuowaną jest do w. XV. Oprócz wyjąt­
ków u Assemaniego (1. c.), mamy tylko początek drugiej części (w Opera
Selecta S. Ephraemi, ed. Overbeck, i ap. Zingerle, Proben aus d. syr.
Chroń. d. B. H ., Innsbr. 18 5 8 r.). W spomniany zaś ks. Lamy przy końcu
roku przeszłego wydał jednę jej część ( Chronicon ecclesiaslicum, Lovanii 18 72,
4°), reszta spodziewaną jest niedfugo. Z teologji wydał B. 11. L a m p ę świę­
tą (Candelabrum sanctor.), treściwy zbiór prawd wiary, i krótszą jeszcze
tejże treści Księgę prom ieni. Punkta sporne między katolikami a ruono-
fizytami i nestorjanami B .-H . uważa za opinje szkół i każdej stronie pe-

*)W yciągi z obudwóch są ap. Assemani, B ibliotheca O rientalis t. II.


2) Ztąd na język niem iecki przełożona przez G. L. Bauera: Des Gr.
A bulpharadsch K urtze Gescb. der D ynast. Leipzig 1783—85, 2 vol.
3) W R epertorium (Neues) f. Biblische u. Morgenliind. L ite ra t, von P a ­
ulus, Jena 1790. I, 3— 116. Chcąc jed n ak z tego w ydania korzystać, trzeba
mieć przed oczyma liczne sprostow ania tekstu, jak ie w ydali: G. W. Lorsbach
(w A rchiv f. d. morgenliind. L ite r.), J. A . Arnold (Specim en Chroń. syr.
A bulphar. e scriptorib. g r. em endandi, M arburg 1805), F. G. Meyer (Beitritge
zu einer richtig. Uebei’setzg d. syr. C hr., W ien 1819), G. H . Bernstein (Greg.
B .-H . C hronici e codd. syr. em endandi specimen I, Lips. 1822).
B arhebraeus.— B arlaam . 9
wną część prawdy przyznaje. Jest także autorem etyki, zbliżającej się
przeważnie ku ascetyce, gdzie zebrał zdania mędrców greckich, perskich,
arabskich, indyjskich i dodał bajki i anegdoty. Jak Ebedjesu ułożył C or­
p u s ju r is dla nestorjanów, tak B.-H. zebrał Nom ocanon, gdzie połączył
prawa duchowne i świeckie (wyd. kard. Maio, 1838, w S c rip to r. vett.
nova collectio t. X , po syryj. i łac.). Z egzegetyki zostawił „Gumno v. S kar­
biec tajem nic11 ( H orreum v. Thesaurus m ysterioru m ), komentarz na całe P i­
smo św., dzieło bardzo dla egzegezy i krytyki biblijnej użyteczne, przedsta­
wia bowiem różnicę między tekstem Peszity (ob.) a innemi przekładami syryj.
i grec. 7 0. Larsów, wydawszy na próbę jeden zeszyt tego dzieła ( G reg . B a r -
H ebraei H orreum m ysteriorurn, Lipsiae 18 5 8), reszty zaniechał. Inni wy­
dali pojedyncze części (Abulpharagii Scholia in Psalmos V et X V III, ed.
R h ode , Vratisl. 1832. Ejusd. Scholiorum in Psalmos specimen, ed. T u llberg,
Upsalae 1842. Gregorii Bar-H . Scholia in Ps. 8, 40, 41, 5 0 , ed. S ch ró-
te r , Vratisl. 185 7. Ejusd. Scholia in 1. Jobi, ed. B e rn ste in , ibid. 1858.
Ejusd. Scholia in Jerem . fasc. I— II, ed. K o ra e n et W enn berg , Upsalae
1852). W reszcie był poetą i grammatykiem. Z dwóch jego gramm atyk,
jedna jest napisana wierszem (wyd. B erth ea u , Gregorii B.-H. Grammatica
ling. syr., Gótting. 1843). Razem wszystkie dzieła gram m atykdne wydał
ks. M a rtin (Oeuvres grammaticales de B.-H., P aris 18 72, Maisonneuve,
po syryjsku). N iektóre też poezje wydał W olff (Abulph., Carminum
specimen, Lips. 18 34) i L en g erk e (Abulpharagii carm ina, Regiomonti
1836 — 3 8). Ob. Bickell Conspectus rei syror. literariae, M onaster. 1871
■str. 4 3 — 45 et passim. X . W. K.
B arlaam św. męczennik (19 Paźdz. gdzieindziej 2 7 St.) z chald.
B a r-la a m , syn ludu. Barlaam był włościaninem ze wsi leżącej pod An-
tjochją, pracował około ziemi, prace te uświęcił wielką cnotą. Znał on
tylko naukę Ewangelji i ta mu wystarczyła na zawstydzenie potęgi po­
gańskiej i ku wzniesieniu się na najwyższy stopień bohaterstwa. Za wia­
rę uwięziony, wytrzymał tortury i wszelkiego rodzaju cierpienia. Ponie­
waż w żaden sposób nie chciał kadzenia składać przed bałwanem, zamie­
rzono go do tego doprowadzić w ten sposób, że włożono w jego ręce k a­
dzidło, a następnie rękę na węglach żarzących się na ołtarzu rozpo­
starto; zrobiono ta k w przekonaniu, iż Barlaam, usuwając rękę od ognia,
zrzucić z niej musi kadzidło, które tym sposobem padnie na węgle
i wyda dym ofiarny. Święty jednak, który obawiał się zgorszenia i uni­
kając najmniejszego nawet pozoru przeniewierzenia się Jezusowi, nieporu-
szył ręki, chociaż mu się ta spaliła. Na widok takiej odwagi, szyderstwa
pogan zamieniły się na podziw nad męztwem tego chrześcjańskiego Mucjusza
Scevoli. Greckie akta tego Św. (ap. L a m b ec. Comment, de biblioth. Vindob.
t. 8, p. 2 2 7), wydał w tłumaczeniu łaciń. B a ltu s , w Dijon 17 20. S . B a r -
laam a łączą z św. Jozafatem (2 7 Listop. gdzieind. 2 Kw. 30 Maja). Ten miał
być kapłanem i pustelnikiem na pustyni Sennaar. Przebrany za kupca, miał
on w Indjach nawrócić J o z a fa ta , syna jakiegoś króla indyjskiego. Podług
M art. Rom anum święci ci czczeni są w Indjach, a św. Jan Dam ascenus
życie ich miał opisać; ale opis ten uważany jest za nieautentyczny. N.
B arlaam i H e z y c h a ś c i . W dziejach kościoła greckiego w wieku
XIV i w kontrowersji z hezychastami głośne było imię zakonnika Bar-
laama. Pochodził on z rodziny greckiej, zamieszkałej w południowych
Włoszech, zwanych wielką Grecją, ur. w połowie czy w końcu w. X III
10 Barlaam.

w Seminara, w Kalabrji. W edług byzantyńskiego dziejopisa K antakuzena


(Hist. 1. II c. 3 9 p. 54 3 ed. Bonn), miał on być wychowany w religji
katolickiej; drugi historyk byzantyński z tegoż czasu, Nicefor Gregoras,
wyraża się w tym względzie mniej jasno, a mianowicie, że studjował on
także teologję dogmatyczną łacinników, i to zdanie zdaje się być słuszne.
Naówczas bowiem było wiele bardzo rodzin greckich w niższych Włoszech,
jako też i klasztorów greckich, stale obstających za swojem wyznaniem, jak
o tern świadczy Leon Allacjusz (D e Eccles. Occident, et Oriental, p e r -
petua consensione, 1. II c. 17 p. 8 2 8); ci właśnie grecy, tak z powodu
swego zamieszkania jak i dla polemiki, uczyli się teologji łacińskiej.
W tem położeniu był i Barlaam, i oczywista, że tylko przez niechęć ku
Barlaamowi i żeby łatwiej wyjaśnić jego później przejście do Kościoła k a­
tolickiego , Kautakuzen minął się z prawdą. Od wczesnej młodości
wstąpił Barlaam do zakonu bazyljanów w swoim kraju i zrobił tam wiel­
kie postępy w życiu duchownem. Przeciwnicy jego przyznają mu głębszą
znajomość nietylko teologji, ale także filozofji i nauk ścisłych. W celu
gruntowniejszego poznania filozofji Arystotelesa z greckiej literatury, udał
się on do Tessalouiki, gdzie naówczas kwitnęły jeszcze nauki, a r . 132 7
przybył do Konstantynopola. Tam został opatem klasztoru św. Zbawi­
ciela, za wpływem K antakuzena, który był w owej epoce pierwszą osobą
u dworu i protektorem uczonych. Barlaam wielki okazał zapał w pole­
mice z Kościołem łacińskim, którego naukę przedsięwziął zbijać, zwłaszcza
w dziele p. t. Contra prim atum Papae. Salmazjusz (D e prim atu) i Gol-
dast (Monarchia imp. t. l) przedrukowali to pismo. Dzieło to, jak z je ­
dnej strony niezmiernie podobało się grekom, tak z drugiej wielu auto­
rowi uczyniło nieprzyjaciół, z powodu pogardy, z jak ą traktował cie­
m notę greków , szczególniej zakonników, których krytykował i ganił
wszędzie. Słowem, tak ich rozdrażnił, że już nawet nie mógł być pe­
wnym życia w Konstantynopolu i dla tego zmuszony był na jakiś czas po­
wrócić do Tessaloniki. Roku 13 39, cesarz A ndronik III posłał go, wraz
z kawalerem Szczepanem Dandolo, z Wenecji do Awinjonu, do Papieża
Benedykta XII, który, chociaż znajdował się w niewoli babilońskiej, jak
naówczas nazywano pobyt Papieży w Awinjonie, zawsze jednak myślał o je ­
dności Kościoła. Barlaam nie miał żadnej missji urzędowej, ani ze stro­
ny cesarza, ani ze strony patrjarchy konstantynopolitańskiego. Natomiast
był zalecony Papieżowi przez króla francuzkiego Filipa i sycylijskiego Ro­
berta, i dla tego to Ojciec św. upoważnił go do przedstawienia pewnych pro­
pozycji. Barlaam miał w tym celu dwie mowy, które podał w swojej
kontynuacji Roczników Baronjusza, Raynald (Ad an. 1339 n. 2o). W pier­
wszej zaraz mowie swojej zaznaczył rzecz niezmiernie ważną dla dziejów
Kościoła, że mianowicie nie tyle różnice dogmatyczne, ile raczej nienawiść
narodowa greków do łacinników była przyczyną tak długiego trw ania
opłakanego rozdziału i że najznakomitsi grecy, tak duchowni jak i świec­
cy, byliby gotowi połączyć się z Kościołem łacińskim, gdyby nie obawa
ciemnego tłum u i głów zapalonych, z powodu których sam nawet A ndro­
nik III nie może o tem traktow ać bez niebezpieczeństwa dla swojej oso­
by. W edług Barlaama, najlepszym środkiem połączenia byłoby zwołanie
soboru powszechnego, na któryby wezwani byli nietylko duchowni greccy
z każdego patrjarchatu, ale także i przedstawiciele całego narodu. So­
bór lugduński, mówił dalej, który już zajmował się sprawą zjednocze­
nia r. 1 2 75, nie może być uważany przez greków za powszechny, ponie-
Barlaam. 11

waż na nim byli tylko upoważnieni przez cesarza posłowie, a żadnego nie
było mandatarjusza patrjarchów wschodnich. Przedewszystkiem jednak,
zanim nastąpi sobór, należałoby, aby łacinnicy dali pomod wojskową gre­
kom, przeciw Turkom , coby przyczyniło się bardzo do przytłumienia wzaje­
mnej nienawiści obu narodów. Papież nie przychylił się do tych przed­
stawień Barlaama i oświadczył, że dogmat pochodzenia Ducha św. jest
dawno zadefinjowany, że zatem nie można go dyskutować na soborze.
Grecy więc powinniby przybyć nie dla dyskussji, ale przysłać swoich peł­
nomocników dla bliższego poznania nauki katolickiej. Papież też widział,
że grecy nie myśleli na serjo o zjednoczeniu i że tylko dla tego chodzą
około tego interesu, aby otrzym ać pomoc przeciwko Turkom . W tej
myśli Papież odpisał i dwóm panującym, którzy polecali Barlaama. L ist
ten znajduje się u Leona Allacjusza (I. c. p. 781 i u Raynalda 1. c. n.
3 2 sq.). Powróciwszy do kraju, Barlaam podjął wielki spór z hezycha-
stami. Wielu zakonników jednego z klasztorów na górze Athos, pod prze­
wodnictwem o. Symeona, popadło w pewien rodzaj marzycielskiej kon­
templacji. Siedząc w swoich celach odosobnieni i zamknięci, pogrążeni
w głębokiej ciszy i modlitwie, z podbródkiem opartym na piersiach i wzro­
kiem utkwionym w pępek, zaczynali się najprzód trwożyć i niepokoić; ale
po niejakim czasie, trwając w tern położeniu, dochodzili do rozkosznej
egzaltacji tak dalece, że nietylko wewnętrzne ogarniało ich oświecenie, ale
nawet, jak upewniali, okiem cielesnem można było widzieć blask otaczają­
cy ich osoby. Nazywano ich, z powodu pokoju, w jakim się pogrążali
(ob. KwietyzmJ, spoczywającym i albo hezychastami, od greckiego f^oydCm —
spoczywam. Rozszerzali oni swoją doktrynę w Grecji przed powrotem
Barlaama i wielu uczonych zbijało takową, mianowicie Nicefor Gregoras,
jak o tem sam pisze w swojej historji byzantyjskiej (Niceph. Greg. 1. X IX
c. l p. 918 ed. Bonn). Ale najzapaleńszym ich przeciwnikiem był B ar­
laam. Dowiedział się on o nich w czasie pobytu w Macedonji, z ust je ­
dnego z ich zwolenników. ' Ten wielki prostak opowiadał mu wiele nie­
dorzeczności, do jakich się oni wcale jeszcze nie posuwali, ale Barlaam bez
ceremonji wszystko ogłosił światu, jakby rzeczy najpewniejsze, wyśmiewa­
jąc tych pępkowców, tych omfalopsychików , nowe wydanie dawnych messa-
ljanów. Napróżno P alam as , głowa hezychastów, a potem arcybiskup
Tessaloniki, prosił go, aby bliżej zbadał kwietystów i zaprzestał ich prze­
śladować, nadmieniając, że co się tyczy światła, jakie ich otacza, nie
jeden przykład tego mamy w dziejach: że wielu starożytnych męczenników
miewało aureolę, że nareszcie sam Chrystus Pan na Taborze był otoczo­
ny takiem światłem B ó ż e m , n i e s t w o r z o n e m . Te ostatnie wyrażenia
skłoniły Barlaama do tego, że formalnie zaskarżył hezychastów do Jana,
patrjarchy konstantynopolitańskiego, jako heretyków (diteistów), utrzym u­
jących, że je st dwóch bogów, Bóg prawdziwy i światło niestworzone, ró ­
żniące się od Boga, będące pierwiastkiem wiecznym jak Bóg, a więc bę­
dące Bogiem także. Napróżno cesarz A ndronik usiłował spór załagodzić:
patrjarcha wezwał zakonników do K onstantynopola, aby zdali sprawę ze
swojej nauki i zwołano synod odbyty pod przewodnictwem cesarza i patrjarchy
w kościele św. Zofji (1341 r.). A kta tego synodu nie doszły do nas,
a nadto, opowiadania o nim dwóch historyków byzantyjskich, Kontakuze-
na i Nicefora Gregorasa, nie zgadzają się ani same z sobą, ani nawet
z objaśnieniami, jakie napisał patrjarcha Jan, a wydał Leon Allacjusz (1. c.
12 Barlaam.

p. 81 7 .... 8 3 0). K antakuzen tw ierdzi, że n ajp rzó d B arlaam przedstaw ił


sw oją sk arg ę synodowi, przeciw k tó re j w ystąpił P alam as, stając w o b ro ­
nie hezychastów ,' szczególniej co do kw estji dotyczącej św iatła niestw orzo­
nego, i złożył m em orjał uspraw iedliw iający zakonników z góry A thos. W i­
dząc, że kezyckaści b rali g órę i skłoniony przez m arszałk a dw oru (Sop.e-
<rnxoę p iy a ę ), t. j. tegoż sam ego K antakuzena, B arlaam w yznał, iż nie
m iał racji, że nie przez złość, ale błędnie pow stał przeciw ko zakonnikom ,
że w reszcie i on sam uznaje św iatło niestw orzone. Naówczas P alam as
i inni hezychaści uściskali B arlaam a, cesarz i p a trja rc h a zalecili pokój obu
stronom i skończył się synod. T en stronniczy opis p rzyjaciela hezycha-
stów sprostow ał nieco N icefor, należący do przeciw nego obozu: zapew nia
on, że trju m f hezychastów nie b y ł ta k zupełny. C esarz, nie chcąc sp ra ­
wy rozm azywać, nie pozwolił soborow i rozpoznaw ać głów nych zarzutów
przeciw ko hezychastom ; m iał bowiem zam iar stłum ić ją w cichości. N ie
długo je d n a k potem u m a rł, nie m iał w ięc czasu zam iaru swego p rz e p ro ­
wadzić. B arlaam jed n a k , ponieważ m u nie pozwolono udow odnić jego
oskarżeń, został bardzo zaw stydzony (N iceph? Gregor. X I c. 10 p. 5 5 7 ....).
To drugie opow iadanie trzy m a śro d ek pom iędzy pierw szem K an tak u zen a
i objaśnieniam i, danem i w tej spraw ie przez p a trja rc h ę . P a trja rc h a ogło­
sił je urzędow nie nieco po ukończeniu synodu, celem zaw stydzenia pala-
m itów i hezychastów , k tó rzy się chełpili z teg o , jak o b y ich d o k try n a zy­
sk ała potw ierdzenie synodu. N a dwa tylko p u n k ta zgodził się synod,
a m ianowicie, co do św iatła niestw orzonego, k tó re otaczało Zbaw iciela
w czasie P rzem ien ien ia, i n a m odlitw ę: „P anie Je z u C hryste, S y n u B oga,
zm iłuj się n ad nam i.“ ' i dla tego, z pow odu ty ch dwóch punktów , B a r­
laam został zganiony, ja k o złośliwy oskarżyciel i pozbaw iony praw a w no­
szenia sk arg na przyszłość. Co do palam istów , odłożono n a in n y czas
osądzenie ich n au k i i p ra k ty k , a tym czasem nakazano im m ilczenie. A le
P alam as nie p rzy jął tej klauzuli, nie zw ażał na żadne zakazy kościelne,
został więc ekskom unikow any, w raz z H ypopsefjuszem z M onem bazji. P a ­
trja rc h a J a n sam ogłosił ekskom m unikę. P rz e g ra n ą je d n a k sw oją z h e-
zychastam i B arlaam ta k żywo i b oleśnie by ł d o tk n ię ty , że opuścił na za­
wsze G recję, u d ał się do W łoch i został kato lik iem ; poczem o trzy m ał bi-
b ljo tek arstw o u k ró la n eapolitańskiego, n astęp n ie biskupstw o geracyjskie,
tak że w N eapolitańskiem i u m arł r. 134 8. J a k p rzed tem w wielu swoich
pism ach pow staw ał przeciw ko K ościołow i k atolickiem u,;ta k później pisał w ie­
le w obronie tegoż K ościoła, i z ta k ą gorliw ością zajm ow ał się spraw am i
K ościoła, iż H en ry k K anizjusz i inni uczeni m niem ali, że b yło dwóch p i­
sarzy tego im ienia. Ale L eon A llacjusz (1. c. p. 8 24 sq. 83 9 sq.), a po
nim K azim ierz O udin, w specjalnej rozpraw ie p. t. de B arlaam o (Com-
m e n ta r. de S crip to r. eccl. t. I I I p . 8 1 4 , 82 8) dow iedli, że to b y ła je ­
d na i ta sam a osobistość, k tó ra w różnym czasie ta k ró ż n ą odgryw ała
ro lę. D zieła B arlaam a zn ajd u ją się w części p rzed ru k o w an e u H . K ani-
zjusza, L ectio n , antiq. t. IV ed. B asnag. R ay n ald pom ieścił z nich wy­
ją tk i, w swojej k o n ty n u acji R oczników B aronjusza pod r. 1 3 3 9 , n. 3 8 sq.
Ich spis znajduje się u L eo n a A llacjusza (1. c. p. 82 5 sq. i 8 4 0 ) i u K a ­
zim ierza O udin (1. c. p. 824 sq.). O ddalenie się B arlaam a z G recji nie
załatw iło spraw y hezychastów . Cesarz A n d ro n ik , zm arły zaraz po syno­
dzie odbytym w r. 1 3 4 1 , przek azał k o ron ę swojem u synow i Janow i P a-
leólogowi, m ającem u wówczas la t 9. R ządy państw a d o stały się wdowie
Barlaam . 13

po A ndroniku, Annie, i Kantakuzenowi, opiekunowi nieletniego .władcy.


Katakuzen zaś był jawnym zwolennikiem hezychastów i skłonił na ich stro­
nę c«sarzowę wdowę. Gdy tedy dalszą przeciw nim walkę poprowadził
mnich Asyndynus, uczeń Barlaama, hezychaści, ufając w protekcję dworu,
chcieli stanowczo pognębić swoich przeciwników na nowym synodzie. Sy­
nod poprzedni nie potwierdził ich nauki, potrzeba więc im było, aby na­
stępny to uczynił. Kantakuzen zwołał synod, mimo chęci patrjarchy, i sy­
nod ten potępił przeciwników hezychastów i zagroził klątw ą Asyndynusowi,
jeżeliby nie zmienił swego zdania. Wedle opisu samegoź Kantakuzena (1. II
c. 4 0 p. 5 5 6), patrjarcha zgodził się na ten wyrok; ale patrjaicha tw ier­
dzi stanowczo (Leo Allatius 1. c. p. 8 3 1), że się nie zgodził na trak to ­
wanie kwestji dogmatycznych i że po prostu powtórzył wnioski poprze­
dniego synodu. Hezychaści wszelako chełpili się, że odnieśli zupełne zwy-
cięztwo i wcale nie zwracali uwagi na zakaz głoszenia swej doktryny tak
dalece, że patrjarcha musiał ich ukarać. Kantakuzen oskarża patrjarchę
(1. III c. 9 8), że to uczynił z nienawiści ku niemu, a z zazdrości ku P a-
lamasowi, w którym obawiał się widzieć swojego następcę na stolicy pa-
trjarszej. Ale zdanie to nie zdaje się zasadne, bo sam Kantakuzen był
stronniczym przyjacielem hezychastów, a przeciwnikiem politycznym pa­
trjarchy. W krótce potem K antakuzen upadł, skutkiem połączonych za­
biegów patrjarchy i dworzanina Apokauchusa, i został skazany przez ce-
sarzowę na wygnanie. Rozpoczęła się naówczas wojna domowa. P atrja r-
chja Jan starał się w tym czasie ' wytępić hezychastów. Ci znowu tern
ściślej połączyli się z Kantakuzenem , a jego trjum f stał się także i ich
trjumfem. Roku 134 7, cesarzowa wdowa i młody cesarz Jan byli zmu­
szeni uznać Kantakuzena za współcesarza; patrjarcha Jan został w tymże
roku, na trzecim synodzie, złożony z godności za błędne, t. j. antyhezy-
chastyczne opinje, a to samo czekało tych wszystkich, którzy się oświad­
czyli przeciwko palamitom (H arduin, Collect. Cone. t. X I p. 2 8 6).
Następcą Jana patrjarchy był Izydor, a po nim znów Kalikst. Za Ka-
liksta hezychaści odnieśli zupełne zwycięztwo, na synodzie odbytym w K on­
stantynopolu r. 1351, a zwołanym przez K antakuzena, który też na nim
prezydował. U H arduina znajdujemy akta tego synodu (t. X I p. 2 8 3 —-
34 6). Oskarżano tam znowu Palamasa i jego stronników, że nauczają
0 dwóch bóstwach, przypuszczając, oprócz Boga w Trójcy św., drugi pier­
wiastek wiekuisty, światło niestworzone. Palamas bronił się, twierdząc, że
nie uważa tego światła za drugie bóstwo, lecz za wiekuisty wypływ z łona
natury boskiej, za d z i a ł a n i e , nie zaś za i s t o t ę boską. To wyjaśnienie
tak dalece zadowolniło synod, iż nawet potępił on, jako heretyckie zdanie
przeciwne, utrzymujące: że wiekuiste niestworzone działanie Boże, nie mo­
że być rzeczywiście (ale tylko w myśli) różne od istoty B ożej, a działania
Boże różne od jego istoty, nie są ani wieczne, ani niestworzone, lecz do­
czesne i stworzone. W celu obrony nauki hezychastów o świetle niestwo-
rzonem, odczytano ustępy z ojców Kościoła i YI soboru powszechnego
1 wymagano od przeciwników, aby się zrzekli swych błędów. Niechcących
się na to zgodzić barlaamitów, wykluczono z Kościoła, a biskupów odsą­
dzono od ich stolic. Dyskussja trw ała 4 dni. Po kilku dniach przerwy,
a pod nieobecność już barlaamitów, prowadzono dalej rozprawy, rozbie­
rano pytanie: „Czy można odróżnić działanie Boże od istoty Boga? Czy
nazywając działanie Boże niestworzonem, można było uniknąć diteizmu (dwu-
14 Barlaam .—Barlet.

bóstwa)? W rezultacie dyskussji uznano A sy n d y n u sa za h erety k a, w zna­


wiającego błędy M arcela z A n cy ry i F o ty n a . B arlaam , A syndynus i ich stro n ­
nicy zostali ekskoram unikow ani. Że spraw a ta ta k i w zięła o b rd t, nie
m a się czemu dziwić, gdyż stolice biskupie poobsadzał wówczas K a n tak u -
zen hezychastam i, będącym i po większej części ludźm i ciem nymi. Opis K an-
takuzena zgadza się n a tu ra ln ie z tem spraw ozdaniem z a k t synodu (1. IV
c. 23), w głów nych przynajm niej p u n k tach , boć a u to r jeg o był duszą owe­
go zgrom adzenia. D odaje on n ad to , że ro zk azał więzić nieprzyjaciół he-
zychastów, k tórzy naw et po synodzie nie chcieli się uspokoić, ja k np. d a ­
wny jego przyjaciel N icefor G reg o ras. U czony te n g rek , używ ający wiel­
kiej sław y, z początku był nieprzyjacielem B arlaain a, lecz uw ażał za obo­
w iązek, w spi'awie chrystjanizm u w ystąpić przeciw ko hezychastom , i n a j­
przód poufnie chciał pozyskać sobie K an tak u zen a, ale darem nie. Z rażony
niepow odzeniem , opuścił dw ór i został m nichem . Od tej chwili wszyscy
biskupi i kapłani przeciw nicy hezychastów , w ypędzeni przez K an tak u zen a,
z nim się połączyli, a także wielu ludzi świeckich, szczególniej daw nych
uczniów N icefora. K iedy r. 1351 zw ołano synod, N icefor, w p ilnie o p ra ­
cowanej rozpraw ie, w ykazywał niesłuszność spraw y hezychastów i stro n -
ność K antakuzena. L u d p rz y ją ł jego stro n ę , ale cesarz zagniew ał się na
niego. Mimo to jed n a k , N icefor raz jeszcze przem aw iał na synodzie, po-
czćm zabroniono m u się odzywać, i we łzach zm uszony b y ł w ysłuchać n ie ­
dorzecznych opinji P alam asa i nie wiele m ądrzejszych decyzji soboru.
Sobór w prawdzie nie potw ierdził om faloskopji i m arzycielstw a hezychastów,
ale zgodził się z Palam asem n a to , że d ziałania B oskie są realn ie różne
od B oga, są wieczne i niestw orzone, a jed n a k niższe od isto ty Bożej, z k tó ­
rej w ypływ ają na to, aby tw orzyć, zachowywać, opiekow ać się stw orze­
niem . Kzeczy naw et zaszły ta k daleko, że na jed n ej sessji hezychaści napadli
na dwóch swoich przeciw ników , zdarli z nich szaty biskupie i brody im w y r­
wali. N icefora i wielu jego uczniów w trąco n o do w ięzienia. T ak więc
hezychaści odnieśli trjum f, ale nie mieli za sobą ludu, więc panow anie ich
trw ało nie długo, a gdy ro k u 13 55 ich głów ny p ro te k to r K an tak u zen zo­
sta ł zakonnikiem , kilku tylko ju ż teologów podtrzym yw ało ich stro n ę . D jo-
nizy P etaw jusz ro zeb rał ich błędy dogm atyczne w swojem słynnem dziele
D e theol. doynatibus, t. 1 lib. I c. 12 et 13. Rechenberg n ap isał ro z p ra ­
wę de Hesychastis. (E x e rc ita t. p. 3 7 8). (H efele) X . M -i.
Barlet, albo B a r l e t t a G a b r j e l , d o m inikanin w łoski, żyjący w XV
w. f 14 70, zrobił sobie ta k wielki rozgłos swemi k azaniam i, iż o jeg o spo­
sobie mówienia było przysłow ie: nescit pra ed ica re, qid nescit barletare.
Jednak że kazania jego d rukow ane są ta k dziwaczne i śm ieszne, rzeczy
św ięte są tu ta k niew łaściw ie m ieszane z nieśw iętem i, m ieszanina ta k je st
częstokroć oburzającą, iż tru d n o go staw iać n a rów ni z A braham em (ob.)
od S. K lary i innym i tego 1’odzaju kaznodziejam i, i że słusznie p o w ątp ie­
w ają uczeni, czy kaznodzieja ów m ógł coś podobnego p raw ić z kazalnicy,
i praw dopodobną też je s t rzeczą, co przypuszcza L e a n d e r A lberti ( f 155 2,
prow incjał dom inik. w ydał r . 1517 in fol. H isto rję sław nych ludzi swego
zakonu), że ja k iś lichy mówca wydał sw oją ro b o tę pod jego im ieniem ,
aby Jej lepsze powodzenie zapew nić. K azania te m iały przeszło 2 0 w y­
dań. P ierw sze wydanie w B rix en 149 8. P ro te sta n c i, k tó rzy w b rak u
argum entów radzi posługują się w obronie swej spraw y opow iadaniem
niedorzeczności, popełnianych przez katolików , w ytykają im k azan ia B ar-
B a rle t.— Barnabici. 15

le tty . A le niedorzeczność jak iejś osoby nie może być arg u m en tem p rze­
ciwko K ościołowi. Ob. F eller, B iogr. universelle. N.
B a r n a b a ś w i ę t y , B arnabas ( l l C zerw ca), od bar naba, syn pocie­
chy. P ierw o tn e jego im ię było J ó z e f L evites, rodem był z C ypru, nale-
leżał, ja k daw na niesie tra d y c ja (u K lem ensa A lex. S tro m at. I ł 20,
E u zebjusza H . E . I 1 2 , S. E pifanjusza, H aeres. 20, 4 ), do 7 2 uczniów
J . C hr. P o W niebow stąpieniu P . N. sprzed ał sw oją posiadłość, ja k ą
m iał w Jerozolim ie, pieniądze oddał do wspólnej skarb o n y (A ct. 4, 3 6.
3 7), a sam obrał zawód apostolski, na któ ry m spraw ow ał się, ja k o „mąż
d o b ry, pełen D ucha św. i w iary" (A ct. 1 1 , 24). A postołow ie wysłali go
do A ntjochji (r. 4 0), aby tam neofitów zachęcał do w ytrw ania, wspólnie
ze świeżo naw róconym św. Paw łem . P o dwóch blisko latach, w rócił do
Jerozolim y, tak że ze św. P aw łem , niosąc dla tam ecznych chrześcjan
w sparcie od antjocheńczyków (A ct. l l , 19 — 3 0) r . 4 2. T u , z polecenia
D ucha św., pośw ięcony razem z św. P aw łem n a A po sto ła pogan, opowia­
d a ł E w angelję na wyspie C yprze, w Pam filji, P izy d ji i L y k ao n ji (p row in­
cje A zji M niejszej, A ct. r. 13 i 14). W róciw szy do A ntjochji, zastali
chrześcjan spierających się o p rzepisy p raw a mojżeszowego (ob.), po k tó ­
rego rozstrzygnięcie znów m usieli udać się do Jero zo lim y (r. 4 9). Z tam -
tą d jeszcze raz wrócili do A n tjo ch ji i zabaw ili przez n iejak i czas razem
(A ct. 1 5 , 1 — 3 5 ); poczem sam ju ż św. B. poszedł do C ypru (ib. 36 —
3 9). D alsze dzieje św. B. są niepew ne. W ed łu g A cta, czyli P eriodi et
M artyrium S . B arnabae (ob. A p o kryfy), b y ł um ęczony' n a C yprze, r. 5 3
albo 7 2, albo 7 6 (ob. M azochii, C om m entar. in vet. in arm o r. C alend. vol.
V II). A lubo P eriodi p o dają, że ciało jego było spalone, jed n ak że od ­
k ry to je na Cyprze ok. r. 4 8 5, w raz z rękopism em E w angelji św. M ateu ­
sza, przełożonej podobno przez św. B arn ab ę n a języ k greck i. R elikw ji
św. B. część je s t w M edjolanie, w T uluzie i w innych m iastach. Żyw ot
i szczegóły o znalezieniu relikw ij św. B. opisał zak o n n ik c y p ry jsk i A le­
k san d er, żyjący w końcu w. V. Ż yw ot te n ob. ap. B olland. A cta SS. 11
J u n ii. List, pow szechnie tem u św. przypisyw any ( E p i s t o ł a S. B a r n a -
b a e), niegdyś w wielu m iejsach do ksiąg kanonicznych był liczony; a choćby
naw et nie pochodził od św. B ., zawsze je d n a k należy do pom ników
apostolskiej epoki. W pierw szych 1 7 rozdziałach a u to r figuram i i p ro ro ­
ctw am i S tarego T estam en tu dowodzi praw dziw ości głów niejszych punktów
w iary chrześcjańskiej; reszta pośw ięcona je s t przepisom obyczajow ym .
Z n ał te n list filozof ep ik u rejsk i Celsus (w połow ie II w .), ja k o pism o
przez chrześcjan bardzo cenione. O rigenes (c o n tra Celsum I 6 3. De
P rin c ip iis II I 2 n. 4. E xpositio in R om . l 24) nazyw a go kato lick im (po ­
wszechnym ). Z najduje się w w ydaniach dzieł ojców apostolskich (ob.).
W naszych czasach bardzo szczegółowe o nim stu d ja, o b . w T heolog. Q uar-
talsch r. Tiibing. 1839 s. 50 — 1 0 8 . H efele, S endschreiben d. A post.
B arnabas aufs neue u n tersu c h t. T iibingen 1 8 4 0 . A rchiv fiir theolog. L i­
te r a tu r , R egensb. 184 3, zesz. 7 p. 6 2 6 ... X . W. K.
B arnabici, zgrom adzenie zakonne św. P aw ła, pow stało w M edjo­
lanie, podczas w ojen K aro la V z F ran ciszk iem I. N azw ę swą b arn ab itó w
otrzym ało od kościoła św iętego B arn ab y . C iągłe w ojny zrodziły w ielką
niem oralność, zaraźliw a choroba sp rz ą tn ę ła trzecią część ludności, żołnierze
niem ieccy przesiąkli nowemi zasadam i, szerzyli d o koła p o g ard ę sa k ra m e n ­
tó w i p ra k ty k religijnych. Stolica więc św ięta ra d a b yła pow staniu no-
B arn ab ici.
wego zgromadzenia zakonnego, „któreby, przez ciągłe kazania i wierne
administrowanie sakramentów, odrodziło i rozszerzyło zamiłowanie czci
Bożej14 (Const, cler. reg. S. Paul. Decol. c. l). Mimo tak świeżego po­
czątku tego zgromadzenia, spierano się jednak o to, jakiej się ono trzyma
reguły, czy św. Augustyna, czy też św. Banedykta; w rzeczy samej zaś
otrzymało ono od Stolicy Apostolskiej inną, sobie właściwą regułę, która
z czasem była rozszerzona i uzupełniona. Podobnież różne były mniema­
nia o jego założycielach (Cf. De clericorum reg. S. Pauli congregatione
et parentibus synopsis, auct. A. P. D. Anacleto Sicco Cremensi, etc. p.
12). Ale stanowczo roztrzyga to pytanie świadectwo wszystkich człon­
ków zakonu, którzy, na ogólnej kongregacji w Medjoląnie, oświadczyli, źe
ich zakon został założony przez Antoniego Marję Zacharia (ur. 1502
w Kremonie), Bartłomieja Ferrari i Jakóba Autouiego Morigia. Dwóch
jeszcze pobożnych połączyło się z nimi, a Klemens VII, Papież, pozwolił
im: l) Przyjmować członków, którzyby składali śluby uroczyste w ręce
arcybiskupa medjolańskiego; 2) prowadzić życie wspólne, według osobnej
ustawy, (18 Lutego 153 3 r.), pod posłuszeństwem biskupa, co właśnie oni
uczynili, wybrawszy na przełożonego Zacharia. Paweł III 16 35 r. uwol- ,
nił to zgromadzenie od jurysdykcji biskupów djecezjalnych, oddał je pod
bezpośrednią władzę Stolicy Świętej i nadał mu, prócz przywileju kanoni­
ków świętego Jana Lateraneńskiego w Rzymie, nazwę k l e r y k ó w r e g u ­
l a r n y c h św. P a w ł a (ztąd dawano im niekiedy nazwę paulinianów').
Tenże sam Papież 154 3 r. udzielił im jeszcze inne przywileje, a 154 9 r.
na nowo ich zatwierdził, co też uczynił jego następca Juljusz III. Młoda
i czynna kongregacja oddała wielkie usługi Kościołowi, za pomocą kazań,
katechizmów, administrowania sakramentów i missjami, odbywanemi na żą­
danie biskupów, w Medjoląnie, Pawji, Kremonie, w Vicenza, Weronie i We­
necji. Czynność barnabitów rozciągnęła się do Francji, gdzie pod opieką
Henryka IV opowiadali słowo boże w Bearn, a cesarz Ferdynand II dał
im wiele dowodów swej łaski. Barnabici, prócz kierownictwa dusz tak
osób na świecie żyjących, jak i kapłanów świeckich, otwierali kollegja
i gimnazja. Ich ustawy zostały nieco zmienione, za zgodą Papieża w 1552
r., a w 1579 r. na kapitule generalnej w Medjoląnie ostatecznie ustalo­
ne. S. Karol Boromeusz, arcybiskup medjolański i protektor barnabitów,
roztrzasnął ich regułę i uzyskał jej zatwierdzenie przez Stolicę Apostol­
ską 7 Listop. 15 7 9 roku. Zgromadzenie z początku ograniczało się tylko
do Medjolanu i myślało raczej o swrych missjach, o nauczaniu ludzi i po­
konywaniu występków, niż o zakładaniu kollegjów. Jednakże zwolna do­
my barnabitów powstały i wr innych krajach, we Włoszech, w Czechach,
w Austrji w Wiedniu, gdzie Ferdynand II wybudował im jedno kolegjuni
w 1 6 2 6 , a drugie powstało w 1 6 60. Do Francji wprowadził ich Zacha-
rjasz Colombo z Medjolanu, przedtem gorliwy protestant, a potem świą­
tobliwy barnabita. Otrzymali oni w Paryżu dom w 1622 r., lecz dziś I
nie ma ich wcale we Francji. Główny ich dom znajduje się jeszcze
w Rzymie i mają swe kollegja w Austrji. Jenerał ich kieruje całern
zgromadzeniem, prowincjał prowincją, przełożony pojedyńczym domem.
W sprawach ważniejszych jenerał obowiązany zasięgać rady prowincjałów
i wszystkich przełożonych z ich konsultorami. Jenerała obierają na ka­
pitule na trzy lata. Prócz jenerała, dwóch ojców, wybranych także na (
kapitule, powinno co rok zwiedzić kollegja. Nowicjat trwa rok jeden„
B a rn a b ic i.— B arn es. 17

a braci laików pięć lat. N oszą su tan n ę zw ykłą, ja k księża świeccy. P ró cz


trzech ślubów, czynią jeszcze ślub nie szu k an ia zew nątrz zakonu godności
kościelnych i nieprzyjraow ania ich bez szczególnego ro zk azu P ap ieża . M ie­
szano niekiedy z tym i barn ab itam i daw niejszych b arn ab itó w , k tó ry ch czas
założenia i założyciel nieznany; zdaje się, że pow stali za papieztw a G rze­
g o rza X I (1 3 70 — 1378 ); to pew na, że ten P apież upow ażnił ich do p rz y ­
ję c ia reg u ły św. A ugustyna, do odm aw iania officjum am brozjańskiego, do
noszenia im ienia św. A m brożego ad nem us i w yb ieran ia przeo ra; je d n o ­
cześnie przepisał im także właściwy ub ió r. P raw dopodobnie te n P apież
wielu pustelników połączył w jed n o zgrom adzenie i n ad ał im nazwę w iel­
kiego arcybiskupa M edjolanu św. A m brożego; to nam tłum aczy, dla czego
liczne ich domy z początku b yły niezależne jed n e od drugich. D opiero
P ap ież E ugenjusz IV w 1441 r . w szystkie ich domy p ołącz y ł z głów ­
nym domem św. A m brożego pod M edjolanem , z tą d nazyw ano ich ainbro-
zjanam i; nazyw ano ich tak że b a rn a b ita m i od im ienia ich p a tro n a . Z no­
wymi zaś b arn ab itam i połączyli się oni 15 S ierpnia 1589 r., za wpływem
św. K arola Borom eusza; to zlanie się zatw ierdził Paw eł IV , P ap ież, w 160G
r . — Około r . 1 4 5 2 , n a górze w pobliżu je zio ra V arese, pod k ieru n k iem
K atarzyny M origia, pow stało zgrom adzenie niew iast pustelniczek, a r . 14 7 4
od P apieża S ykstusa IV otrzym ało pozwolenie u tw orzenia klaszto ru pod
re g u łą św. A ugustyna, ro b ien ia uroczystych ślubów i noszenia ubio ru am ­
brozjańskiego. T ak pow stała gałąź żeńska daw nych b a rn ab itek . F o rm u ła
professji tych sióstr pokazuje, że one nie podlegały jen erało w i am brozja-
nów, ale jednem u z kapłanów z V arese. H elyot, A usfiihrliche Gesch. d.
K lo ster. etc. t. 4 s. 19 9. O ludziach ja w n y c h tego zakonu ob. P ra e sta n -
tiu m virorum qui in C ongregatione sancti P au li vulgo B a rn a b ita ru m no ­
stra floruerunt, B ononiae 1 7 5 1 . ( F elir). R.
B a rne s, albo B arn s R o b ert, k apelan H en ry k a V III, ukończył ro k u
1514 teologję w K em brydż (C am bridge), ze stopniem d o k to ra, ale przez
czytanie dzieł lu tersk ich p opadł w herezję i g ło sił ją z am bony. H e n ­
ry k V III, naów czas jeszcze przeciw nik lu teran izm u , k azał go uwięzić i trz y ­
mać, dopókiby nie w yrzekł się swoich błędów . Gdy wolność odzyskał,
gło sił na nowo reform ę, uciekł r. 1530 do W itte n b e rg i, gdzie p rzy jęty
przez L u tra z otw artem i ręk am i, złożył lu tersk ie w yznanie w iary. K iedy
następnie H en ry k V III poró żn ił się z Papieżem , B arn es pow rócił do A n-
glji, został m ianow any kapelanem nadw ornym r. 1 53 5 i w ysłany do sta ­
nów protestanckich w N iem czech, w celu n ak ło n ien ia ich do aljansu z A n ­
glikam i, ale bezskutecznie. B ył je d n a k w łaskach u H en ry k a V III, do ­
p óki tenże zm ierziwszy sobie swój zw iązek z A nną z K liw ji, k tó reg o B a r­
nes b y ł pośrednikiem , nie znienaw idził swojej m niem anej m ałżonki i tego,
k tó ry był pośrednikiem owego zw iązku. W k ró tce też H e n ry k znalazł
p re te k st do oskarżenia swego k apelana o b łęd n ą nau k ę, w kw estji o u sp ra ­
wiedliwieniu. P a rla m e n t, ze znanym serw ilizm em , skazał go n a k a rę ognia
r . 1 5 4 0 , bez żadnego uprzedniego procesu i nieszczęsny k ap ela n został
spalony 30 L ipca t. r. Z jego p rac teologicznych, n ajbardziej znane dzie­
ło nosi ty tu ł: Vitae Rom anorum Pontijiciim, quos P apas vocamus (wyd. 153G
z przedm ow ą L u tra w W itte n b ., często p rzedrukow yw ane), o któ rem
je d n a k naw et uczeni p ro te sta n c i m ów ią, że n apisane n am iętnie i stron-
Encykl. T. II. 2
18 Barnes.— Baronius.
niczo. Obejmuje ono dzieje Papieży od św. Piotra do Aleksandra III.
(Haas). X. M-i.
Barnsveldt J a n van Olden, także Oldenbarneuellt, ur. 1 5 4 9 r.,
zajmował przez lat 3 0 urząd jeneralnego adwokata, a następnie wielkiego
pensjonarza Hollandji. Uległ w walce z chytrym Maurycym, księciem
Nassau: walka ta łączyła się ze sporami arminjariskiemi (ob. Arminjusz).
Barneveldt stanowczo stanął po stronie Arminjusza, Maurycy zaś trzymał
z Gomarem. Jeneralny synod w Dortrechcie potępił stronnictwo armi-
njańskie, a Barneveldta, jako zdrajcę ojczyzny i stronnika Hiszpanji, ścię­
to d. 13 Maja 1619 r. Przed śmiercią napisał pamiętny list do swojej
małżonki, malujący wielkość jego duszy i szlachetność; niezłomnym się
też okazał w obliczu śmierci. Padł ofiarą swego republikańskiego ducha
i polityki Maurycego, który przyłączył się do kalwińskiego stronnictwa,
aby obalić republikanizm i jego przywódców: Barneveldta i Hugona Gro-
tiusa, jako przenikających dobrze jego zamiary. Owdowiała księżna Ora-
nji i poseł francuzki usiłowali ratować Barneveldta, ale bezskutecznie.
(Haas). B.
B a r o n i l l S (Baronio) Cezar, ur. w Sora, w Kampanji, 13 Paźdz.
1538, f 3 0 Czerw. 1 60 7. Ojciec jego Baronius. v. B a r on us Kamili,
matka Portia Phaebonia. Cezar, jeszcze w żywocie matki, ofiarowany N.
M. Pannie, w dzieciństwie sam odnowił ten ślub. Ojciec, widząc jego zdol­
ności, obrał mu zawód prawnika; w tym celu wysłał na nauki do sąsie­
dniego miasta Yerulano, potem do Neapolu, wreszcie do Rzymu. Tu B.
uczył się prawa cywilnego i kanonicznego, pod Cezarem Costa, później­
szym arcybiskupem Kapui; lecz poznawszy się z ś. Filipem Ner., obrał so­
bie zawód duchowny i wstąpił do oratorjanów. Ojciec, rozgniewany o to,
zaprzestał go wspierać; lecz B. znalazł opiekuna w osobie zamożnego oby­
watela rzymskiego, Jana Michała Paravicini, u którego był nauczycielem
synów (z nich starszy Oktawjan, był potem od r. 1591 kardynałem).
W 2 5 r. życia wyświęcony na kapłana, od razu zainteresował wielu swe-
mi kazaniami. Poczęto się ubiegać o niego: św. Karol Borom, zapraszał
go na swego doradcę i kanonika archikatedry medjolańskiej; Grzegorz
X III, Sykstus Y i Grzegorz XIV ofiarowywali mu biskupstwo. Lecz B.
żadnej z tych godności przyjąć nie chciał. Przy końcu jednak życia, zmu­
szony był objąć zarząd kongregacji filipinów (oratorjanów), gdy św. F i­
lip Nerjusz zrzekł się przełożeństwa (159 3), zostać spowiednikiem papie-
zkim, protonotarjuszem apostolskim (15 9 5), bibljotekarzem watykańskim
i kardynałem (15 9 6). Zostawił po sobie sławę nietylko wielce uczonego hi­
storyka, lecz i świętego kapłana. Benedykt XIV dał mu tytuł Veneralilis
(12 Jan. 1 745). Sypiał od 4 do 5 godzin dziennie; jadł tak mało, że św.
Filip nieraz kazał mu wracać do stołu, gdy wstawał od niego. W szpi­
talach przez lat kilka z narażeniem własnego zdrowia posługiwał. Wiel­
kiej czystości jego myśli nawet dowodzi fakt następujący, w domu Paravi-
cini’ego: Były tam obrazy niektóre, przeciwne skromności chrześcjańskiej;
Baronjus zaraz w początkach swego tam przybycia, wszystkie nagie po­
stacie zamalował. Gniewali się na niego wszyscy; tylko pani domu, za­
stanowiwszy się, czyn ten pochwaliła. Najsławniejszem dziełem B’a są
R o c z n i k i k o ś c i e l n e (Annales Ecclesiastici, a Christo nato, ad an. 1195),
pierwszy raz wyd. Romae 1588 — 93, w 1 2 tomach in fol. (powtórzone:
Antwerpiae 1597 — 160 8, ibid. 1612, Paris 1 60 9). Drugie wydanie le-
Baronius. 19

psze, przez autora poprawione i do r. 119 8 doprowadzone, wyszło także


w 12 tomach fol., Moguntiae 1601 — 1605 (przedruki mniej cenione:
Romae 160 7, Coloniae 160 9, Antverp. 1610). Okazję do napisania te ­
go dzieła podali luterscy teologowie, którzy wspólnemi siłami, mając na
czele Flacjusza Macieja, wydawali tak zwane Centurias Magdeburgenses (oh.
Centuriae M.). Św. Filip uznał, że należy im przeciwstawić historję p ra­
wdziwą, na źródłach opartą, i do napisania jej wybrał Baronjusza. Z za­
pałem zabrał się do tej pracy Baronjusz. M aterjału dostarczyły akta so­
borów, ważniejsze dawne dzieła historyczne, pisma ojców Kościoła łaciń­
skiego i greckiego i skarby bibljotek rzymskich, a zwłaszcza w atykań­
skiej. Pewnego razu jeden z biskupów, obaczywszy wielką ilość nagro­
madzonych notat i wyciągów, zapytał: ilu kopistów przepisywało to wszyst­
ko? Z uśmiechem odpowiedział Baronjusz: „Torcular calcavi solus“ (Isai.
6 3, 3. Sam tłoczyłem prassę). Dodajmy do tego niejednokrotne popra­
wianie i przepisywanie (w bibljotece watykańskiej je st autograf dzieła na
czysto), a niezawodnie podziwiać będziemy musieli ogrom pracy, tern b a r­
dziej, że obok zajęć naukowych, równie gorliwie wypełniał wszystkie asce­
tyczne ćwiczenia w klasztorze i obowiązki kapłańskie. Sam nawet, w przed­
mowie do Roczników wyraża, że gdy je pisał, ani jednego dnia nie miał
wolnego od przeróżnych zajęć. Po trzydziestu przecież latach usilnej pracy,
zrobił więcej i lepiej, aniżeli całe grono 15 centurjatorów magdeburgskich,
przez lat 15. Główna zasługa Baronjusza leży w zebraniu mnóstwa źródeł.
Zwrócił on historję z drogi protestanckiej, na jak ą chcieli ją wprowadzić
luterańscy teologowie, ożywił studja historyczne i krytykę, wreszcie dał
życie archeologji kościelnej. A lubo dziś krytyka wiele postąpiła, lubo
chronologja i jeografja w wielu punktach lepiej rozjaśnione zostały, prze­
cież dzieło Baronjusza swej wartości nie straciło; owszem, w wielu bardzo
razach jest jedynem źródłem dla historyka. W ystawiali przeciw niemu
protestanci swych najlepszych szermierzy: Izaaka Casauboma, Sam. Basna-
ge’a, K ortholta, Blondella, Krebsa; lecz Antoni Pagi dostatecznie wykazał
czczość ich zarzutów ( Critica historico-chronologica in universos Annales ec-
cles. Caesaris Baronii, in qua rer. narratio defenditur, illustratur , supple-
tur, ordo temporum corrigitur , innovatur, et periodo graeco-romana nunc
primum concinnata munitur, auctore Antonio Pagi , opus posthumum, A ntverp.
170 5, 4 vol.; poprawił i drugi raz wydał Franc. Pagi, tamże 1 7 24, 4
vol. fol.). Że zaś ta pochwała Baronjusza nie pochodzi ze stronniczości
wyznaniowej, przytaczamy na dowód protestanckiego pisarza, J a n A lb .
F a b r i c i u s a , który w swej Historia Bibliothecae Fabricianae II 4 2 9.... wy­
liczywszy pisma za i przeciw Baronjuszowi, sam mówi o nim: „Był to
mąż pobożny, szczery, pracowity, wielce oczytany, miłujący ustronie, choć
bardzo zapalony obrońca papieztwa i stronnictwa hildebrandowego, jednak
w starożytnościach kościelnych pięknie zasłużony, jak świadczą Casaubo-
nus Vossius..., Montacutius (M ontaigu)...., Hotting er us. . . , G. Calixtus...,

') W przedmowie de E x rcitatt. ad Baronii AnnaJ. pisze Casaubon: „Komuż


nie je s t wiadomo, że k ardynał B aronjusz tyle poświęcił pracy liistorji kościelnej,
iż swoją pilnością wszystkim odebrał pierwszeństwo. On bowiem jeden (p ri­
mus omnium) dzieje całego św iata chrześcjańskiego, zwłaszcza z Kościołem m a­
jące związek, w ścisły porządek la t ta k zebrał, ja k gdyby opracow ywał rocz­
n ik i jednego m iasta.... “
20 Baronius.
Honringius..., Leibnitius..., Koenig..., Schurzjleisch...“ (wszyscy protestanci
i wskazuje miejsca ich dzieł, w których powyższe świadectwo oddają Ba-
ronjuszowi). Świadczy także Fabricius, iż z czytania tych Roczników na­
wrócili się do katolicyzmu: Kacper Scioppius, Justus Kalwin i Mikołaj
Steno. Baronjusz w dziele swem przyjął porządek chronologiczny: każdy
jego tom obejmuje jeden wiek. Ten sam porządek zatrzymali konty-
nuatorowie: A b r a h a m B z o w s k i (Bzovius), dominikanin polski (Annalium
ecclesiasticorum post Caes. Baronium continuatio, ab an. 1198 — 1565 , Ro-
mae 1 6 1 6 — 20, 8 vol. fol.; wyd. 2 pomnożone, Coloniae 1 6 2 1 — 40, 4 vol.
fol. tom IX, ad an. 1572 , Romae 1 6 72, jako tomy X III—XX w dalszym
ciągu Roczników Baronjusza). Tę samą epokę opracowywał O d o r i c u s
R a y n a l d u s (Annales eccles. ab an. 1198 — 1565 , Romae 1646 — 63, 8 vol.
fol., po śmierci autora vol. IX ibid. 1 6 7 6 — 7 7, Baronjusza t. X III—XXI).
J a k ó b L a d e r c h i (Ann. eccl. ab an. 1566 — 1571. auct. J. de Laderchis,
Romae 1 7 28, 3 vol. f., Baron. t. XXII—XXIV). Dwaj bracia Mansi,
Dominik Jerzy i Jan Dominik przedrukowali (Lucae 1 7 38 — 1 759) dzieło
Baronjusza i Raynalda, w którym to przedruku Criticam Pagi’ego rozło­
żyli w odpowiednich miejscach i do niej dodali uwagi swoje. W prze­
druku tym Baronjusz zajmuje 19 vol. (1 7 38 — 4 6), Raynaldus (1 74 7—
5 6) 15 vol.; dodany jest też Apparatus in Ąnnal. przez Franc. Pagi (1 740)
l vol., i Index do całego dzieła (1 757 — 59, 3 vol.); razem 38 vol. fol.
(a 42 razem z To r n i e l l i ’ ego Annales sacri, Lucae 1 756, 4 vol. fol.).
Wydanie to dosyć rzadkie, lecz ma wiele błędów drukarskich. Staran­
niejszym jest ostatni przedruk w Bar-le-Duc (nakładem księgarza W ikto­
ra Palmę), od r. 1 8 64 do r. 1 8 70 wyszło 2 1 v. 4° (an. l — 1256). Mieści
on w sobie roczniki Baronjusza, Raynalda i Laderchi’ego. Po Laderchi’m
rozpoczął w naszych czasach kontynuację Annalium Bar. A u g u s t y n T h e i-
n e r , i wydał 3 v. w Rzymie (185 6), zawarłszy w-nich lata 1582 — 1585.
Tak pożyteczne dzieło starano się rozszerzać nietylko w całkowitych prze­
drukach, ale i przez C o m p e n d i a (skrócenia), do których należą w języku ła­
cińskim: H e n r i c i S p o n d a n i, Annales eccl. ex 12 tomis Caes. Baronii in epi-
tomen redacti (Paris 1612 — 2 2, 2 v. f., z kontynuacją, Lugduni 16 78, 1
v. f.); L u d o v i c i A u r e l i i (Romae 1634 in 1 2 °; Paris 163 7. 1 665; Mo-
nasterii Westph. 1 638 8°); J o a n . G-abr. B i s c i o l a e , Epitome 10 tomor.
Annal. Card. Baron. (Venet. 1602 4° 2 vol.; Lugd. eod. a.; Coloniae eod.
a. i 1614. W tern ostat. wyd. jest skrócenie z tomu XI i XII Baro­
njusza); H o r a t i i S c o g l i , A primordio Ecclesiae historia, cum chronol.
ab orbe cond. ad an. 1640 (Romae 1642 4°); A u g u s t i n i S a r t o r i i,
Compend. annal. eccl. Card. Bar. cum intermixtis elogiis (Pragae 17 2 2
8° 3 vol.; z kontynuacją E u s t a c h i i J a n k a , tamże 1 736 fol.). Wy­
szły także skrócenia w przekładzie a r a b s k i m , z kontynuacją S p o n d a n a
(labore P. Britii pars I — II Romae 16 53 — 54, pars III ibid. 16 71), wł o ­
s k i m, f r a n c u z k i m (skrócenie ze Spondana, z kontynuacją przez P i o ­
t r a Co pi n , Paris 1652; przekład z L. Aurel, przez K a r o l a C h a u l m e r ,
z kontynuacją tegoż p. t. Les Annales eccles. cle C. Baronius etc. Paris
1664 in 12°, część VI tamże 1 6 73), p o l s k i m ( Roczne dzieje kościelne....
wybrane z Baronjusza przez X. P. S k a r g ę , z dozwoleniem tegoż kardy­
nała.... zamykają w sobie 10 tomów (Baronjusza), t. j . lat 1000 , Kraków
16 03 fol. 1 vol.; wyd. 2e zamykają w sobie 12 tomów, t. j . lat 1200, tam­
i e 1 60 7 fol. i vol.; a kontynuatorów Baronjusza streścił X. J a n K w i a .
B aronius.— B a rr a l. 21

t k i e w i c z , Roczne dzieje Kościoła od r. 1198 aż do lat naszych, Kalisz


1695 1 vol. fol., na końcu (od str. 901 — 100 9) je st Przydatek rocznych
dziejów kościelnych, tamże 1 70 6). Drugiem ważnem dziełem Bar. jest
poprawione przez niego: Martyrologium Romanum restitutum ad nov. Ka-
lendar. ration, et ecclesiasticae hist, veritatem .... Access, notiones atque
tractatus de Martyrologio Rno a Card. Caes. Baronio, Romae 15 86 fol.,
Yenet. 1587, 1597 in 4°, A ntverp. 1589 fol. Są w tych wydaniach k ry ­
tyczne uwagi jego, do poprawionego przezeń tekstu (ob. M artyrologium).
N apisał także: Historica relatio de Rnthenorum origine, eorumq. miraculosa
conversione et quibusdam aliis ipsorum rebus gestis; item quomodo pro-
gressu temporis ab agnita veritate defecerint, partim vero ad communio-
nem sanctae Sedis Apostolicae recepti fuerint, Coloniae 1598. 8° (X. Ma-
ksymiljan Ryłło, bazyljanin, przedrukow ał z wielu dodatkami w Supraślu
1 7 55), dziełko przedrukowane w Kolonji r. 1 6 0 0 , z dodatkiem p. t. R e­
latio historica de Gabrielis patriar. alexandr. ad Sedem Apost. legatione
(drukowanym pierwej osobno, Colon. 159 8). Obie te Relationes przełożył
na język francuzki M arc. Lescarbot (Discours de la reunion des eglises
d ’A lexandrie et de Russie a l’egl. rom ., Paris 159 9 8°). W Caesaris
Baronii Epistolae, ed. Raim. Albericus (Romae 1670 i 1759 4°), oprócz li­
stów B'a, jest też przez niego napisany żywot św. Grzegorza Nazianz.,
żywot samego B"a przez Alberyka, i Pauli Benii Disput. de ecclesiasticis
Baronii Annalibus. Do życiorysu Baronjusza, oprócz wspomnionych już
Epistalae...., ob. jeszcze Hieron. Barnabei, Perusini, Vita Caes. Bar. iterum
ed. Georg. F ritz, Viennae A ustr. 1718. X . W. K.
BaronillS M a r c in , żył w Polsce na końcu XVI i początku XVII
w , tytułował się clericus jaroslaviensis. Napisał: Icones ac miracula SS.
Poloniae, Romae 1602; Vita, gęsta et miracida B . Stanislai Polonią K ra­
ków 1609; Vita sanctorum quinque Fratrum Polonorum Eremitarum, K ra­
ków 1610; Vitae sanctorum quatuor Fratrum Polonorum Eremitarum Camal-
dulensium, Kraków 1 609; Vita beati Esaiae (Izajasza Bonera, f 14 71 r.)
Pol. Cracoviensis, Cracov. 1610.
B a r r a d a s S e b a s t j a n , ur. r. 1542 w Lizbonie, urn. 1615; jezuita
i professor filozofji i teologji w Eworze i w Koimbrze, pozostawił dzieła:
Comentaria in concordiam et historiam Evangelicam, 4 tt. in fol. Conimbr.
159 9 r. Po jego śmierci wyszło z druku: „Itinerarium filiorum Israel ex
Aegypto in terram repromissionis, (Lugdun. 16 20), kommentarz na dru­
gą księgę Pentateuchu. B arradas był wzorem pobożności, słynny kazno­
dzieja i spowiednik. W ykład jego jasny, zasadny i pełen namaszczenia;
łacina czysta.
B a rra l Ludwik Maciej, arcybiskup z Tours, ur. 1 746 r. Rewolucja
francuzka zastała go na biskupstwie Troyes, które zmuszony był opuścić
(1791 r.), ponieważ nie chciał złożyć przysięgi na konstytucję cywilną,
narzucaną wówczas duchowieństwu. Z wygnania powrócił 1801 i postę­
pował dalej zgodnie z myślą najprzód konsula, a później cesarza Napoleo­
na, który za to obsypywał go honorami, mianował senatorem i hrabią.
Ludwik X V III mianował go członkiem izby parów. W czasie stu dni
(Napoleona po powrocie z Elby) celebrował Mszę świętą na wielkiej
paradzie majowej. Po powrocie Ludwika X V III, został uwolniony z izby
parów. Um. nagle 24 Lipca 1815 r. Napisał: list do Buttlera (Lettre
a M. C. Buttler, P aris 1800), w którym objawia, że można składać przy-
22 B arrat— Barruel.

sięgę n a k o n sty tu cję; F ragm ents relatifs a l’h isto ire eccl. du X IX siecle,
P a ris 1 8 1 4 ; dzieło to zaw iera p am iętnik jeg o negocjacji z Papieżem 181 0
i 18 12 r. Ja k o gallikanin n apisał D efense des libertes de Vegl. gallicane.
B ar rai P io tr, ksiądz, u r. w G renobli, w P a ry żu zajm ował się guw er-
nerstw em , urn. 17 7 2 r. A żeby być czemś, zo stał ja n se n istą i był je ­
dnym z najgw ałtow niejszych pisarzy te j sekty. W swoim DgJccjonarzu hi­
storycznym , literackim i krytycznym lu dzi sławnych (D iet. hist. litt. et critique,
1 7 59 t. 6) w ysław ia p o d niebiosa w szystkich jan sen istó w , a potępia ja k
najżw aw iej ich przeciwników7. 0 dziele tem pow iedziano, iż je s t ono m ar-
tyrologium -jansenistow skiem , napisanem przez k onw ulsjonistę. K ry ty k ę
tego D y k cjo n arza w ydał ks. L a d v o c a tw P a ry żu 1 7 64 r. J e s t tam długa li­
sta błędów różnego ro d zaju , k tó re m i zapełniony te n dykcjonarz. B arra l
w ydał jeszcze 1 7 56 r. Sevigniana, t. j. zbiór myśli w yjętych z listów p a­
n i de Sevigne, z dodaniem objaśnień potw arczyeh. R. 1 7 7 9 w ydano jego
D ykcjo n a rz kieszonkowy biblijny w 2 t. (D iet. p o rta tif de la B ibie), kom ­
pilacja m izerna, p ełn a błędów i nap isan a złośliwie, zdaje się jak o b y w d u ­
chu szyderstw a i saty ry z rzeczy św iętych. Jeg o D ykcjonarz starożytności
rzym skich (1 7 6 6, 3 t.) je s t skróceniem D y k cjo n arza P itiscu sa. Ob. F eller
B iogr. u n iverselle. N.
B a rr e J a n F ran ciszek F evre de la, m łody szlachcic francuzki, ścię­
ty 4 Czerwca 1 7 6 6 w yrokiem p arlam en tu pary zk ieg o , za dopuszczanie się,
w raz z swymi tow arzyszam i, najohydniejszych przew inień przeciw ko relig ji.
Z processu pokazało się, że do zbrodniczego życia doprow adziło tych lu­
dzi czytanie dzieł współczesnych m aterjalistów . D la tego p arlam en t n a k a ­
zał, aby D ykcjo n a rz filozoficzny W o lte ra , jak o głów ne źródło nieszczęść te ­
go człow ieka, spalony zo stał jednocześnie na stosie. R. 1 7 75 W o lter
chciał uspraw iedliw ić swego ucznia w piśm ie p. t. K r z y k k rw i niewinnej
(C ri du sang innocent), ale .fak ta zbyt były oczywiste i zbyt notoryczne.
P rz e d śm iercią B. żałow ał za swoje zbrodnie. N.
B a rru e l A ug u sty n , ur. 2 P aźd zier. 174 1 r. w Y illeneuve de B erg
w V ivarais, w Sewennack. W stą p ił do tow arzystw a Jezusow ego, i gdy to
zniesionem zostało we F ra n c ji, p rzen ió ł się do A u strji, a po skasow aniu
zakonu, podróżow ał jak o nauczyciel po E u ro p ie , z pow ierzonym sobie wy-
chowańcem z bogatego dom u. W podróży tej nagrom adził znaczny zapas
m aterjałów , jak ie w ybornie m iały m u posługiw ać w późniejszych pracach.
Ok. r. 1 7 7 7 pow rócił do F ra n c ji, w chwili, gdy K ościół i relig ja były tam
silnie zagrożone. B a rru e l pośw ięcił się cały obronie relig ji i nie chciał p rzy ­
ją ć żadnych urzędów , ani obow iązków , aby tem swobodniej mógł oddać się
swojej p racy . W szedłszy n ajp rzó d w stosunki z F re ro n em , pisywał do
jego Annee litteraire. R. 1 7 88 p rzy jął u dział w red ak cji innego dzienni­
k a, p. t. Journal ecclesiastique, k tó ry r. 1 7 60 rozp o czął był wydawać ks.
D inouard, a k tó ry B a rru e l prow adził dalej w duchu nieco odmiennym, aż
do r. 1 7 92, t. j. do chwili, gdy rew ulucja zm usiła go szukać schronienia
w A nglji. T u w ydał sw oją H isto rję duchow ieństw a francuzkiego podczas
rewTolucji, Histoire du clerge de F rance pendant la revolution, L ondyn
1 7 94 r. H isto rja ta ciągnie się do r. 1 79 2. B arru e l napisał ją przew a­
żnie n a p ro śb y wielu A nglików (którym też dedykow aną została), aby
udow odnić szlachetnem u ludow i, co ta k w spaniałom yślnie udzielił p rz y tu łk u
w ygnańcom francuzkim , iż k ra j, k tó ry w ydał R obespiera i Chabota, wy­
dał jednocześnie licznych męczenników za najśw iętszą spraw ę. Z arzucają
Barruel. 23

Braruelowi, że poumieszczał w tem dziele wiele nieuzasadnionych anegdot,


że pomylił wiele dat i nazwisk; co też nie mało zaszkodziło upowszechnieniu
dzieła. Daleko większe znaczenie ma następne dzieło, o jakobinizmie,
Memoires pour Vhistoire du jacobinisme, Londyn 1 7 96 r. 5 t., druga edy­
cja 1813. W pracy tej autorowi nie szło o napisanie wyczerpującej hi-
storji jakobinów, lecz raczej o skreślenie dziejów tajnych towarzystw, dą­
żących systematycznie do obalenia religji i tronów. Oskarża on V oltaire’a
d’Alemberta i F ryderyka II, jako naczelników wielkiego spisku, wymierzo­
nego przeciwko religji, prowadzonego dalej przez encyklopedystów, wolnych
mularzy, illuminatów. Pam iętniki do historji jakobinizmu wywołały
zawzięty gniew rewolucjonistów. Nie mogli oni wybaczyć autorowi, iż ich
uczynił odpowiedzialnymi za wszystko złe, jakie podówczas tak szeroko
się rozlewało. Trudno wszakże B arruela obwiniać, co do głównej myśli
0 przesadę, zwłaszcza po smutnych doświadczeniach późniejszych i po tem,
co nam przedstawia dzisiejsze położenie Kościoła, tam gdzie towarzystwa
tajne zdołały ująć ster rządu. B arruel oddał wielką usługę, otwierając oczy
na wielkie niebezpieczeństwa, jakie grożą Kościołowi i państwu ze strony
tajemnych towarzystw, tak długo tolerowanych, a nawet popieranych przez
rządy, do których wywrócenia zmierzają. P raca jednak B arruela była zbyt
rozwlekłą; czuł to sam autor, bo wydał ją w skróceniu: Abrege des memoi­
res etc. 2 vol. Po upadku dyrektorjatu, B arruel oświadczył się za
rządem konsularnym i powrócił do F rancji, wraz z wieloma innymi
kapłanami, dzielącymi jego polityczne przekonania. W krótce konkor­
dat, zawarty pomiędzy pierwszym konsulem a Piusem VII, nastręczył no­
we pole do pracy dla czynnego umysłu pisarza. Dla dobra Kościoła we
Francji, zburzonego w swoich posadach przez rewolucję, potrzeba było, aby
wszyscy dawniej nominowani biskupi rezygnowali ze swoich godności i do­
zwolili tem samem, aby na stolice biskupie można było wybrać osoby, za­
równo dobrze widziane przez rząd jak i przez Stolicę Apostolską. Lecz
nie wszyscy biskupi chcieli to uczynić i Ojciec św., na mocy otrzymanej
pełności władzy apostolskiej, zmuszony był sam ogłosić ich katedry za wa­
kujące. A kt ten najwyższej władzy Stolicy Piotrowej nietylko wywołał
protestacje, ze strony wiciu dotkniętych jej decyzją biskupów, lecz nadto
obudził żywą polemikę pomiędzy teologami. Wielu z nich poczęło odma­
wiać najwyższej Głowie Kościoła prawa odsądzania biskupów od zajmowa­
nych stolic, dowodząc, iż postąpienie takie Stolicy Apostolskiej jest nie
słychanym w dziejach zamachem, tak na prawo kanoniczne w ogóle, jak
na specjalne prawa kościoła gallikaóskiego. Jednym z najgłośniejszych
obrońców' powyższej opinji był ks. Blanchard, em igrant francuzki, zamie­
szkały w Anglji. B arruel zwycięzko wystąpił przeciwko Blanchardowi,
1 w ogóle przeciw całej partji, nieprzychylnej Rzymowi, zbijając ją wr zna-
komitem na swój czas piśmie, pod tytułem: D u Pape et de ses droits reli-
gieux, 1 80 3. Tom pierwszy obejmuje dowody, zaczerpnięte z ojców i so­
borów; w drugim, dowodami, poczerpniętemi z ducha nauki kościoła gal-
likańskiego, zwłaszcza jego teologów: P. d’Ailly, Clemangis, Gersona, Bos-
sueta, z samej deklaracji duchowieństwa gallikańskiego i doktryn szkoły
paryzkiej (gallikańskiej) dowodzi, iż Papież działał prawnie. Trudno nie
wyznać, iż tłumacząc w ten sposób deklarację kleru gallikaóskiego, B ar­
ruel za daleko się posunął; należy jednak oddać sprawiedliwość szlachet­
nym tendencjom autora, który w czasach, gdy gallikanizm tylu jeszcze li-
24 Barruel.— Barsumas.

czył zwoleników, pragnął wszystkich zjednoczyć w pokoju i zgodzie. Prócz


dzieł powyższych, Barruel, śledząc pilnie za spółczesnemi wypadkami, wy­
dał: L ' Evangile et le clerge franqais; Sur la soumission des pasteurs dans
les revolutions des empires; Próne d'un bon cure pour le sennent civique, 1 7 9 0.
To ostatnie pismo powstaje przeciwko przysiędze duchowieństwa na kon­
stytucję cywilną. Napisał nadto: Questions decisives sur les pouvoirs, ou la
jurisdiction des nouveaux pasteurs, 1791; Lettres sur le divorce, 1 7 90; Les
vrais principes sur le mariage, 1 7 90. Barruel jest, także autorem dzie­
ła, wymierzonego przeciwko niedowiarkom swojego czasu, p. t: Helviennes ou
les Lettres provinciates philosophiques, 1 7 84. Miało ono wielkie powodze­
nie i wiele bardzo edycji. Ostatnia jest z 18 24 r. B. um. w Paryżu,
jako kanonik honorowy, 5 Paźd. 1825 r., przeżywszy 80 lat. Dzieło pod
tytułem: Collection eeclesiastique ou Recueil complet des ouvrages fa its depuis
Vouverture des etats generaux, relativement aa clerge 1791— 92, noszące na ty ­
tule imię księdza B arruela, nie jest jego własnem. Autorem właściwym
jest ks. Guillon, którem u B arruel pozwolił użyć swojego imienia. W Pol­
sce, która, przyjmując gościnnie wygnanych przez rewolucję kapłanów fran-
cuzkich, przyjęła także jej zgubne posiewy, dzieła B arruela zyskały szero­
ki rozgłos. Znalazł on pokrewnego sobie duchem miłości Kościoła i nie­
nawiści ku wszystkim fałszom, srogim prawdzie katolickiej, zdolnego tłu ­
macza w osobie ks. K arola Surowieckiego, reform ata, który wydał jego „Pa-
m iętniki“ p. t. Historja jakobinizmu (Berdyczów, rzeczywiście Warszawa
1812, tomów 4) i Helwienki czyli listy proicincjonalno-filozoficzne (W arsza- '
wa 1819, tomów 5). . A. B.
Barsumas, archim andryta, przyjaciel Eutychesa (ob.) i zwolennik
jego doktryny. D joskur (ob.), następca Cyrylla na patrjarchacie aleksan­
dryjskim, zamierzył przeprowadzić (od 4 4 4) w kościele wschodnim here­
tycką naukę, potępioną w anatem atach Cyrylla, ażeby tym sposobem za­
pewnić swojej stolicy pierwszeństwo nad patrj ar chatami: antjocheńskim
i konstantynopolitańskim. Za narzędzie do przeprowadzenia swoich pla­
nów użył zakonników syryjskich, konstantynopolitańskich i egipskich, ta ­
kich mianowicie, którzy nie posiadali żadnego wykształcenia teologicznego.
Gwałtowny archim andryta Barsumas stanął na czele tych zakonników
w Syrji. D oktryna archiraandryty Eutychesa została potępiona na jednym
z synodów konstantynopolitańskich r. 4 4 8; ale Djoskur stanął po jego
stronie (gdyż obu ich przekonania były bardzo do siebie zbliżone) i za
wpływem eunucha Chryzofjusza, skłonił 'cesarza Teodozjusza II do zwoła­
nia nowego synodu do Efezu (w Sierpniu r. 4 4 9). P race przygotowaw­
cze i cały przebieg spraw i gwałty, jakich się dopuszczono na tern zebra­
niu, zwanem rozbojem efezkim (ob. Efez), jasno wykazują, jak stronniczo
działano tam na rzecz Eutychesa i jego nauki. Dwa listy cesarskie, wy­
stosowane do D joskura i Barsumasa w d. 14 i 15 Maja 44 9 r. (M ansi,
Concil. t. VI 5 9 3, 6 1 7), mianowały ostatniego, ze względu na jego cnoty i usiło­
wania podjęte dla praw dziw ej iviary, przedstawicielem zakonnego ducho­
wieństwa całego wschodu na synodzie, z prawem głosu, którego to p ra­
wa użył na poparcie dyktryny Eutychesa (Mansi 1. c. 8 6 1) i na podpi­
sanie dekretu depozycji na Flawjana konstantynopolitańskiego (Mansi, VI
9 2 7). Djoskur przydył do Efezu otoczony strażą, złożoną z parabolanów
(ob.) aleksandryjskich; cesarz mianował od siebie urzędnika, tak zwanego
comes s. consistorii, którem u wraz z wojskiem poruczył czuwać nad syno-
Barsumas. 25

dem, a Barsumas przyprow adzisz sobą, 1000 mnichów. Kiedy D joskur,


mimo próśb wielu biskupów, wytargował złożenie z godności arcybiskupa
Flawjana, żołnierstwo wpadło na jego wezwanie, a mnichy Barsumasa
wdarli się za nim do kościoła, w którym się synod odbywał. Barsumas
wrzasnął: „Bierzcie go,“ a natychmiast mnichy rzucili się na Flaw jana
i tak go pokaleczyli, że w trzy dni potem um arł. Po ukończeniu tych
haniebnych obrad, Barsumas przebiegł całą Syrję, ze swymi mnichami,
a 17 Paźdz. 4 5 1 r. zjawił się na sessji IV synodu chalćedońskiego (ob.),
na czele wielu archimandrytów, którzy podali petycje na rzecz D joskura {Man­
si, VII 6 7). Jego obecność wywołała wielkie oburzenie: oskarżano go
głośno o zamordowanie Flaw jana i zarażenie herezją Syrji. Barsumas
i jego stronnicy nie chcieli uznać synodu clialcedońskiego, napomnienia na­
wet cesarskie nie mogły go do tego skłonić. Barsumas opuścił Chalce­
don, przeklinając cesarzowę Pulcherję i powrócił do Syrji, gdzie aż do
swej śmierci (4 5 8) nie przestał wichrzyć, rozsiewając błędy Eutychesa
i przez ucznia swego Samuela pociągnął nawet do siebie Armeńczyków.
Jakobici uważają go za cudotwórcę i świętego. Cf. Assemani, Bibl. Orient,
t. I ł c. 1 sq. {Hansie). X . M -i.
Barsumas Tomasz, bp Nizybji (4 3 5 — 8 9) i propagator herezji Ne-
storjusza (ob.) w Persji. Podczas Iii-g o soboru powszechnego był on na­
uczycielem słynnej szkoły edeskiej w Mezopotamji, założonej w celu wy­
kształcenia duchowieństwa perskiego i wespół z Ibasem, później biskupem
edesseńskim i z kilkoma innymi swymi kolegami, był przeciwnikiem bisku­
pa Rabulasa, gdyż ten starał się usilnie o potępienie pisma Djodora
z Tarsu i Teodora z Mopsuesty, jako poprzedników Nestorjusza. Rabu-
las wypędził (r. 4 3 2) z Edessy heretyckich nauczycieli perskich, a mię­
dzy nimi i Barsumasa, który w kilka lat potem wybrany na biskupa ni-
zybeńskiego, usiłował w ciągu 5 0 -letniego swojego pasterzowania zapro­
wadzić i utrwalić nestorjanizm pomiędzy Chaldejczykami i Persam i. Głó­
wnym jego pomocnikiem w tej sprawie był Maanes, bp ardaszyrski. Prze-
dewszystkiem założył on w Nizybji nową szkołę teologiczną, któ ra w krót­
ce nabrała pewnego rozgłosu. Jej nauczyciele i uczniowie posiadali w ko­
ściele nestorjańskim wielkie przywileje. I gdy po śmierci Ibasa r. 4 5 7 ,
jego następca M ar Cyrus zamknął znowu szkołę perską w Edessie, wy­
pędzeni nestorjanie znaleźli przytułek u Barsumasa. Połączywszy się
z innymi biskupami, podzielającymi jego opinje, Barsumas przeprow a­
dził na synodzie w A dri prawo, pozwalające kapłanom i djakonom zawie­
rać związki małżeńskie, nawet powtórne. Pozwolenie to pozyskało bi­
skupom nestorjańskim wielu zwolenników. Sam Barsumas zaślubił m ni­
szkę Mammeę. Biskupi greccy czynili z tego powodu wyrzuty Babowi,
metropolicie Seleucji, że toleruje podobne nadużycia w kościele perskim.
W odpowiedzi na to powołał się Babu na swoją bezwładność, w obec bez­
bożnego rządu, i ekskommunikował Barsumasa. Barsumasowi udało się
przedstawić metropolitę, w oczach króla perskiego F iruza, jako szpiega
rzymskiego. Skutkiem tego Babu został zawieszony na jednym palcu
i bity do śmierci rózgami r. 4 8 5 . W tedy Barsumas podał królowi, jako
środek wzmocnienia jego potęgi monarszej, aby chrześcjan perskich zmu­
sił do zerwania z grekami; w tym też celu otrzym ał wszelką władzę do
szerzenia nestorjanizmu. P rzy pomocy żołnierzy perskich, Barsumas prze­
biegał prowincje, zmuszając księży do wstępowania w związki małżeńskie,
26 B a r s u m a s .— Bartłomiej.

narzucając tak im, jak i wiernym świeckim, nestorjanizm, a opierających


się zabijał. Zapewniają, że temu losowi, uległo 7 7 00 chrześcjan katoli­
ków, a w samym klasztorze Bizuith 9 0 kapłanów. Akacjusz, następca Ba-
bu, uczeń szkoły edeskiej, osobistość słaba i chwiejna, dopiero po
swoim powrocie z Konstantynopola, gdzie mu grecy zagrozili klątwą, zde­
cydował się wygnać mordercę swego poprzednika i wielu wiernych, ale
już go nie zastał przy życiu. Powiadają, że zakonnice klasztoru na gó­
rze Abdin zamordowały tyrana kluczami. Następcą Akacjusza był (4 9 8 r.)
człowiek świecki, żonaty, imieniem Babeus; jako głowa nestorjanów wscho­
dnich, począł się nazywać ich katolikosem czyli patrjarcbą. Synod nestorjań-
ski r. 605 rehabilitować usiłował ohydną pamięć Barsumasa, znienawidzo­
nego nawet w Nizybie, umieścił imię jego w modlitwach kościelnych
i ekskommunikował wszystkich przeciwników jego osoby i jego pism. O Bar-
sumasie, jako pisarzu, szczegóły znajdują się u Ebedjesu, w Catalogus libr.
syror., a o jego życiu u Symeona, bpa betarsamskiego: Epistoła cle Bar suma,
episc. Nisib. deque kaeres. Nestor, i u Bar-Hebraeusa. Wszyscy trzej u As-
semanfego, Bibliot. Orient, t. 1 p. 346 sq., t. II p. 40 3, t. III p. I,
s.-6 6, 3 9 0, 4 2 9, p. II, 7 7. {Hdusle). X . M-i.
B a rs u m a s B o g d a n o w i c z , rodem z Trebizondy, wybrany przez
Ormjan na biskupstwo lwowskie 1 5 79 r., usiłował przyprowadzić swoich
rodaków do jedności z Kościołem rzymskim. Przekonawszy się, że usi­
łowania jego daremne, zrzekł się biskupstwa.
B a rs z c z Fryderyk, jezuita, po łacinie pisał się Barscius, po niemiec­
ku Bartsch, ur. r. 154 9 w Braunsbergu, nauki pobierał w Wiedniu. W ró ­
żnych miejscach był nauczycielem filozofji, teologji i greckiego języka.
Stopień doktora teologji otrzym ał w Wilnie r. 1 58 7. Był spowiedni­
kiem kr. Zygmunta III, um. r. 160 9. P isał także pod imieniem Fryde­
ryka Brusci, teologa pruskiego, lub bezimiennie. Zostawił następujące dzie­
ła: l) Responsionem benevolam et christianam qua refutat Orationem Andreae
Volani. 2) Jesuiter - Spiegel darine augenscheinlich zu sehen was seltsame
abentheuerliche sachem die Jesuiter treiben, Braunsb. 1 60 3. Dzieło to wy­
mierzone jest przeciwko Danielowi K ram er, ministrowi luterskiemu. 3)
In Ewangelia aduentus et quae sequuntur Dominicarum commentationes, Crac.
160 7. 4) Thesaurus spiritualis rerum ac documentorum variorum ad So-
cietatem Jesu pertinentium, Crac. 1 60 7. 5) Thesaurus precum ac vario­
rum exercitationum spiritualium ex variis auctoribus ccllectus, tamże, tegoż
roku. 6) Condones contr over sae sive demonstr. catholicae contra quasvis
nostri saeculi haereses. t. 1 — 2, Colon. 1610. W bibljotece w Heilsbergu
miało się znajdować w rękopiśmie tegoż autora dzieło, pod tytułem: 7)
De expeditione Smolensciensi sub ipso Ser. et Invict. P r. D. Sigismundo
III (Janociana, t. III p. 1 0 . Encykl. Orgelbr. większa t. II).
Bartilius W a w r z y n i e c , z Tarnowa, jezuita (1585), poeta religij­
ny. Pieszo odbył podróż do Rzymu i Loreto, śpiewając pieśni własnego
utworu. Powrócił 16 04 do W ilna f 16 35. Napisał: Officia de S. Michaele et
Angelo Custode; Modus recitandi coronam\ Modus rite confitendi; Alfabet
duchowny; Remedia contra luxui'iam; Praxis extirpandorum vitiorum.
Bartłomiej św. (24, gdzieindziej 25 Sierp., u Armen. 25 Lut. i 8
G rud.; u Kopt. i Etjop. 1 8 Czerwc., u Grek. 11 Czerwc.),po hebr. syn
Tolomeusza, czyli Tolmai, Apostoł. Trzej pierwsi Ewangeliści (Math. 10,
3. Mar. 3 , 18. Luc. 6, 1 4 ) wymieniają wyraźnie Bartłomieja Apostoła
B artłom iej. 97

i mieszczą go obok Filipa, św. Jan zaś zupełnie milczy o Bartłomieju,


a mówi, że Natanaela przyprowadził Filip do Jezusa ( l, 4 5). Ztąd zda­
niem najznakomitszych nowszych egzegetów, Bartłomiej i Natanael są je­
dną i tąż samą osobą; nazywałby się więc właściwie Natanael, bar Thol-
mai *). Według podań, Bartłomiej miał opowiadać Ewangelję różnym
krajom wschodu; według Euzebjusza (H. E. V 10), posunął się aż do
granic Indji. Prawdopodobnie atoli przez te Indje rozumieć należy Ara-
bję szczęśliwą, albo Yemen; gdy albowiem w sto lat później przybył do
tych Indji, to jest Arabji (Cf. Socrat. H, E. 1. 19), z Aleksandrji Pante-
nus, głośny nauczyciel szkoły katechetycznej, znalazł tu ślady chrystjani-
zmu i Ewangelję św. Mateusza w języku hebrajskim, którą tu przynieść
miał św. Bartłomiej. Bartłomiej z Arabji udał się do północno-zacho­
dniej Azji i spotkał się ze św. Filipem w Hierapolis, we Frygji. Głosił
Ewangelję w Likaonji i nareszcie wielkiej Armenji, gdzie uwieńczył swe
prace męczeństwem. W stolicy tego kraju bogini Astarot miała swą świą­
tynię, wydawała wyrocznie i jakoby uzdrawiała chorych; za przybyciem
Bartłomieja wyrocznia zamilkła, cuda ustały, potęga bałwana znikła; ka­
płani bogini starali się coprędzej pozbyć Apostoła. Przywołany do pała­
cu króla Polymeusza, Apostoł swą modlitwą wypędził czarta z opętanej
córki królewskiej i odkrył wrszystkie oszustwa praktykowane w świąt} ni.
Według podania, w skutek tego cudu, cały dwór i mieszkańcy dwunastu
miast przyjęli wiarę świętą. Ale ślepy zwolennik poganizmu Astjages, brat
królewski, wkrótce znalazł sposobność pozbawienia życia św. Bartłomieja.
Mówią powszechnie, żeB. wAlbanopolis został żywcem odarty ze skóry, a pó­
źniej ścięty, a jak Grecy utrzymują, głową na dół przybity do krzyża,
około 71 r. po Chr. Cesarz Anastazy, według Teodora, lektora, darował
ciało świętego Apostoła miastu Duras w Mezopotamji, zkąd, według Grze­
gorza Turoneńskiego, przeniesiono je przed końcem VI w. na wyspę Li-
pari; stam tąd zaś, jak mówi Baronjusz, 80 9 r. przeniesione zostało do
Benewentu, a później zabrane przez Ottona II (podług innych i brewia­
rza przez Ottona III) i do Rzymu przeniesione. Odtąd już pozostaje to
ciało w bazylice św. Bartłomieja, na wyspie Tybru, pod wielkim ołtarzem,
w sarkofagu porfirowym. Benewentanie jednak zapewniają, że cesarza
oszukali i że, zamiast ciała św. Bartłomieja, dali mu ciało św. Paulina
z Noli. Kościół katedralny w Kantorbery dostał rękę świętego Aposto­
ła. Legenda daje św. Bartłomiejowi wysokie pochodzenie, robi go synem
syryjskiego (pewnie egipskiego) króla Ptolomeusza; dla tego też miał oa
nosić płaszcz purpurowy; a że przez próżność płaszcza tego porzucić nie
chciał, Zbawiciel miał mu zapowiedzieć, że kiedyś własną skórę będzie
miał na sobie, jako płaszcz krwawy. Baśń ta pochodzi od pseudo Abdjn-
sza (ob. Abdjasz), widocznie oparta na podobieństwie imion Tolomai i Pto-
lomeusz. Tenże Abdjasz w swoich Dziejach Apost. przedstawia św. Bar­
tłomieja jako murzyna, o czarnej skórze i kędzierzawych włosach. Uważa­
ny jest za patrona grzeszników. Na obrazach malują go z nożem w ręku,
jako narzędziem, jakim mu skórę obdzierano. Cf. Stadler, Heiligenlexikon,
Augsb. 18 58.

’) Św. Augustyn i^Tract. 7 in Joh.) i św. Grzegorz W. (in Job. lib. 38


c. 16) byli zdania, że Natanael nie był Apostołem, lecz co najwięcej jednym
z 72 uczniów Zbawiciela.
28 Bartłom iej.— Bartold.

Bartłom iej a M a r t y r i b u s , u r. w M aju 1514 r . w Lizbonie, po ­


chodził ze średniego stan u . P rzydom ek swój d o stał od kościoła M ęczen­
ników , w k tó ry m był chrzczony. M ając lat 14, w stąpił do zakonu k a ­
znodziejskiego, gdzie ta k się odznaczał swemi zdolnościam i, poświęceniem
i p racą, iż postęp u jąc na coraz wyższe dostojeństw a, został 1558 r. a r ­
cybiskupem w B ra g a . P o trz eb a było użyć wiele zachodu, zanim B a rtło ­
miej dał się n ak ło n ić do p rzyjęcia ta k wysokiego obow iązku, k tó ry
przyjąw szy, s ta ra ł się spełniać ja k najgorliw iej. Z ostaw ał on w ścisłych
stosunkach z synowcem P iu sa IV , Papieża, K arolem B orom euszem i n ie­
m ały m iał udział w w ydaniu przepisów , ja k ie uchw alił sobór try d en ck i,
celem zaprow adzenia reform y w k arności kościelnej. Jeg o mowy, pełne
siły i szlachetnej odwagi, w ym ierzone przeciwko nadużyciom n iektórych
dostojników K ościoła, zyskały szeroki rozgłos i wdzięczne przyjęcie u P iu ­
sa IY: nieskażona bowiem czystość obyczajów kaznodziei, p o p ierała jego
słow a. Szczególniej przem aw iał za rezydencją proboszczów p rzy swoich
beneficjach. Illustrissim i cardinales, pow iedział on wówczas, egent illustris-
sima reformatione. P o pow rocie z T ry d e n tu , w prow adził rzeczone reform y
do swojej djecezji. B artłom iej a M arty rib u s pierwszy z portu g alsk ich b i­
skupów założył sem inarjum duchow ne w B ra g a , zgrom adził 156 6 r. sy­
nod prow incjonalny, p o zak ła d ał ochrony i szpitale dla ubogich i chorych.
Gdy w la ta c h 1 567 — 1 5 7 5 przyszła n a P o rtu g alję straszn a klęska głodo­
w a, d ziesiątk u jąc jej ludność, B artłom iej odznaczył się swojem m iłosier­
dziem, podobnie ja k r. 1 56 8 odznaczył się pośw ięceniem , podczas srożą-
cej się zarazy m orow ej. Z aburzenia, w ynikłe po w ygaśnięciu linji m ęzkiej
w panującej podów czas dynastji, spow odowały wyjazd jego do Galicji h i­
szpańskiej, zkąd nie pierw ej w rócił do swojej djecezji, aż F ilip II, k ról
hiszpański, za ją ł tro n p o rtu g alsk i. Złość ludzka nie przebaczyła naw et
ta k pełnem u cnót mężowi, jak im był B artłom iej: znosił on wiele przeci­
wności, z męztwem i rezy g n acją praw dziw ie chrześcjańską. D ługo napró-
żno zabiegał o pozw olenie złożenia godności arcyb isk u p iej, aż wreszcie
u zy sk ał pozw olenie od G rzegorza* X III, P apieża. W ówczas w rócił do d a­
wnej surow ości życia zakonnego. Z am ieszkał w ufundow anym przez sie­
bie klasztorze de Viana i o sta te k dni pośw ięcił nauczaniu ludu wiejskie­
go i dobrym uczynkom . Um. 19 L ip ca 159 0 r. B ra g a zażądała zwłok
jego, złożonych w k lasztorze Viana. L udw ik z G renady zapew nia, iż
B artłom iej czynił cuda. Z ostaw ił wiele dzieł, po większej części teologicz­
nych, K om entarze i uwagi na n ie k tó re m iejsca Pism a św. i K atechizm .
Jego Stim ulus P astorum , ja k o w stęp do teologji p astersk iej, ma swoją w ar­
tość; lecz najgłów niejszem dziełem jego je st: Compendium vitae spiritualis,
m ające na celu m oralne udoskonalenie człow ieka. M alachjasz d T nguim bert
(później bp djecezji C arp en tras) wydał łaciń sk i p rzek ład pism B artło m ie­
ja , Rzym 1 7 27, 2 t. in fol. (H aas). A. B.
Bartold albo B e r t o l d (święty), apostoł i d ru g i biskup inflancki.
Około r. 1 1 8 4 p rzy b y ł z H olsztynu do In flant A ugustyn M einhard, za­
k o n n ik k laszto ru R eg eb erg i naw róciw szy wielu tam ecznych pogan, w ysta­
wił kościół w Y keskola (późniejszem Uexkiill), a dru g i w H olm (później-
szem K irholm ); przez H artw icha II wyświęcony został na pierw szego bi­
skupa In flan t. P o nim r. 1 1 9 6 n a stąp ił B arto ld z L ockum , o pat c y ste r­
sów z H anow eru. T en, przybyw szy do Y keskola, zgrom adził około sie­
bie niew ielką liczbę znajdujących się tam chrześcjan i sta ra ł się pozy-
Bartold.— Bartolomici. 29
skać pogan łagodnością. Z razu p rzy jęty zo stał łaskaw ie, lecz później po ­
ganie zmówili się przeciw niem u i chcieli go spalić w kościele, lub też
utopić w D źw inie. Dowiedziawszy się o tern, E a rto ld uciekł na łodzi do
niższej Saksonji, gdzie, id ąc za duchem owoczesnym, głosił przeciw ko In ­
flantom k ru c ja tę . W czasie p o b y tu swego w Saksonji, r. 1 1 9 7 k o n sek ro ­
w ał pierw szy kościół w H ejfede, pom iędzy H anow erem a H ildesheim em
(ob. D okum ent oryginalny u G rubera O rig. L ivon. p. 2 0 4). R ie mo­
żna przypuszczać, z pow odu k ró tk ieg o pobytu B a rto ld a za g ran icam i In -
flan t i m ałej wiadomości w owym czasie o tym k ra ju , aby P ap ież b ra ł
udział w krucjacie inflanckiej; ale to je s t rzeczą niezaw odną, że arcy b i­
skup brem eński dał pom oc B artoldow i i w yznaczył m u 20 m arek sre b r­
nych rocznego zasiłku. B arto ld , w tow arzystw ie wielu duchow nych i li­
cznego w ojska, w kroczył r. 1 1 9 8 do In fla n t pod H olm em , lecz In flan t­
czycy nie chcieli przyjąć w iary chrześcjańskiej. W te d y B arto ld o d p ły n ął
do R ygi, n aradzając się, co ma czynić. P o g an ie pospieszyli za nim , żą ­
dali od niego, aby ogran iczy ł się na naw róconych ju ż Inflantczykach,
i prosili o zaw ieszenie b ro n i, w zam iarze zgrom adzenia sił zbrojnych
i staw ienia oporu. Pom im o zaw artego rozejm u, poganie nap ad li n a ż o ł­
n ierzy niem ieckich i wielu zam ordow ali. P rzyszło do walki: In flan tc zy ­
cy porażen i, zaczęli uciekać. B iskup, ścigając uciekających, zo stał przez
nich obsaczony i zabity 2 0 L ip ca 1 1 9 8 r. Ciało B arto ld a pochow ano
w Y keskola, a przez jego n astęp cę przeniesione zostało do R ygi. Śm ierć
B arto ld a zapew niła trju m f w ierze chrześcjańskiej w tym k ra ju . In fla n t­
czycy zaw arli pokój z N iem cam i i tegoż sam ego d n ia ochrzczono 5 0 p o ­
g an w K irholm ie, a n azaju trz 100 w Y keskola. C hrześcjanie p o słali do
B rem y, z p ro śb ą o nowego bisk u p a, i pod n astęp cą B arto ld a, A lbertem
z A peldern, p rzy pom ocy ry cersk ieg o zakonu kaw alerów mieczow ych, n a ­
w rócenie In fla n t zostało dokonanem (Cf. O rigines L ivoniae sacrae et ci-
viles e cod. ms. recen su it Joann. D an. G ruber, F ran c f. e t L ips. 1 7 4 0 ,
i F r . C. Gadebusch, L ivlandische Ja h rb u c h e r, R iga 1 5 8 9 ). {Setters). J .
Bartold K a r o l , je z u ita , pro fesso r akad. w ileńskiej, w ydał: Im a g i­
nes principum regumgue Poloniae, B ru n sb . 1 7 2 1 , a później 1 7 40 w W a r­
szawie. S entencji dosyć, historycznej w artości żadnej.
Bartoli D a n i e l , uczony jezu ita w łoski i sław ny k aznodzieja, u r.
1 6 0 8 , f 1 6 8 5 . P is a ł wiele, znaczniejsze jego prace są: Istoria della com-
pagnia d i Gesu (6 v. in fol. Rzym 16 5 0 — 16 73). Ż yciorys św. Ignace­
go z tej h isto rji, oddzielnie k ilk a k ro tn ie był drukow any. D zieło to na
języ k łaciński tłum aczył k s. G ian n in i, L yon, od r. 1 666 i n. D ella vi­
ta del B . Stanislao K ostka (Rzym. 1 6 70), tłu m . n a języ k polski p rzez W oje.
T ylkow skiego 1 6 74. W szystkie dzieła B arto leg o , z w yjątkiem H isto rji je ­
zuitów , w ydano w W enecji 1 7 1 7 r ., 3 t. in 4-o, a we F lo ren cji 1 829 — 3 7,
w 50 tom ach in 1 2 - 0 . D zieła te cenione są ta k dla tre śc i swojej ja k i dla
czystości języka. W łosi uw ażają B artolego za jed n eg o z pierw szych swoich
pisarzy. N.
Bartolomici. I. M nisi orm jańscy w G enui. Z pow odu p rześla­
dow ania chrześcjan przez panujących egipskich, wielu O rm jan opuszczało
k ra j i przenosiło się do E u ro p y ; tym sposobem 130 7 r. p rzybyli do G e­
nui B azyljanie z klasztoru M onte N igro. O trzym awszy dom, zaczęli b u ­
dow ać kościół poświęcony N. P a n n ie i św. B artłom iejow i, zkąd otrzym ali
nazw ę Bartolomttów. Ojciec M arcin był ich przełożony. N ie długo
30 Bartolomici.
przybyło z A rm enji więcej mnichów tego zakonu, a Papież Klem ens V
upow ażnił ich do używ ania obrzędu orm jańskiego, bullą D ilectis filiis M a r­
tino et aliis fra trib u s dadw n in monasterio de M ontanea N ig ra ordinis San-
cti B asilii in partibus Arm eniae constitutis. Uzyskali nowy k lasztor w P a r ­
mie 1 3 1 8 r., z kolei założyli nowe domy w Siennie, P izie, F lo ren cji,
Rzym ie i t. d. Ojciec M arcin był jeneralnym przełożonym w szystkich
tych m nichów, chociaż posłuszeństw o ślubowali swemu przełożonem u na
wschodzie. P o śm ierci ojca M arcina, zaniedbywali coraz bardziej swoją
reg u łę, p rzy jęli u b ran ie b ra c i laików dom inikańskich i reg u łę św. A ugu­
styna, stosowali się w obrzędach do zwyczajów K ościoła zachodniego,
a msze odpraw iali w edług obrzędu dom inikańskiego. W szystkie te zm ia­
ny potw ierdził In n o cen ty VI 135 6 r. i pozwolił w ybrać przełożonego je-
neralnego. Lecz w m iarę rozszerzenia się zakonu, w kradały się nadużycia.
W ielu przechodziło do innych zakonów . Z tąd w yniknęły sw ary. Bonifacy IX
zabronił im opuszczać swój zakon, pozwolił tylko przechodzić do su ro ­
wszego zakonu kartuzów , a Innocenty X 1 6 50 r. zniósł ten zakon, nader
szczupłą już liczbę klasztorów posiadający. Godność je n e ra ła od 14 7 4
r. była tylko trzy letn ia. W yszło z teg o zakonu kilku głośnych kazn o ­
dziejów i k ilku cenionych pisarzy, m iędzy innym i h isto ry k G rzegorz Bi-
tio (cf. H ilyo t, t. I p. 3 0 0 ). — 2, Bartolom ici , zw a n i u nas kommunista-
m i , a niekiedy bartoszkam i , księża świeccy wspólnie żyjący. Założyciel te ­
go zgrom adzenia B a r 11 o m i e j H o 1z h a u s e r, u r. 1 6 1 3 r. we wsi L an-
genau, w o k ręg u Ulin. W yśw ięcony na księdza 1 639 r., w krótce o trzym ał
kanonję w S alzburgu, a założywszy tam swoje stow arzyszenie, został m ia­
now any oficjałem b iskupa w Chiem , w B aw arji. H olzhauser ro z tro p n ą
i sum ienną ad m in istra cją zjednał sobie pow szechne pow ażanie, a 16 44 r.
z pociechą dow iedział się, że bisk u p z C hur zalecił wszystkim dziekanom
swojej djecezji połączyć się z jego stow arzyszeniem . B iskupi z R atysbo-
n y , O snabriick (1 6 5 3 ) i z M oguncji (1 6 5 4 ) przyw ołali do swych djecezji
bartolom itów i w sem inarjach n akazali trzy m ać się ich ustaw y. E lek to r
baw arski polecił H olzhausera Papieżow i In n o cen tem u X w 1646 roku,
i m ianow ał go dziekanem i proboszczem w B ingen, gdzie on 1658 ro k u
św iątobliw ie życia dokonał. U staw y, napisane przez H olzhausera, zyskały
pow szechne uznanie, a nuncjusz p apiezki w K o lo n ji, k a rd y n a ł San-Felice,
nazw ał je szpikiem k an o n ó w , medulla canonum. In n o cen ty X I 16 80
ro k u zatw ierdził je , a w czte ry lata później zostały jeszcze nieco ro z­
szerzone i w Rzym ie w ydrukow ane. Stowarzyszenie" to rozszerzało się
szybko: w 1 6 7 6 r. zostało w prow adzone do W ęgier (w djecezji G ran),
w 1 6 82 do H iszpanji, a 1 683 do P o lsk i (ob. K om m uniści); księżom, n a ­
leżącym do sto w arzy szen ia, wszędzie pow ierzano najw ażniejsze urzędy
i czynności duchowne. K ap łan i stow arzyszeni, d ążąc do celu w skazane­
go przez ustaw ę, t. j. w ychowania dobrych p asterzy miejskich i w iej­
skich, kierow ali sem inarjam i, pośw ięcali się posługom pastersk im i w szyst­
kim uczynkom m iłości chrześcjańskiej. P rzy sięgą, zw aną konw encją, zo­
bowiązywali się do pozostaw ania w stow arzyszeniu. Stow arzyszenie w k a ­
żdej djecezji m iało trz y domy: pierwszy m ieścił m łodych asp iran tó w do
stanu duchow nego, uczęszczających do szkół publicznych; gdy zaś szkoły
były zbyt odległe, k ap ła n i stow arzyszenia sami uczyli. Ci w ycbowańcy, za
pozw oleniem swych przełożonych, p rzed przyjęciem święceń mogli pow ró­
cić na św iat. D rugi dom obejm ow ał m ieszkanie dla kapłanów , któ rzy
Bartolom ici.— Barton. 31
swe dochody na wspólne życie składali. Każdy z nich pewną summę za­
trzymywał dla siebie na uczynki miłosierne i dla swej rodziny; musiał
tylko część oddawać do kassy i przyczyniać się do utrzym ania trzeciego
domu. Ten ostatni dom przyjmował tylko kapłanów, z powodu wieku
i słabości zdrowia, potrzebujących schronienia. Biskup miał prawo czu­
wać nad wszystkiemi domami stowarzyszenia i jego członków używać we­
dług swej woli. Stowarzyszenie miało prezydenta, który szczególne po­
słuszeństwo obiecywał Papieżowi. Corocznie zwiedzał on wszystkie insty­
tucje sobie podległe i składał o tern raport biskupowi. Miewał także co­
rocznie konferencje z dziekanami wiejskimi, jako przełożonymi nad ka­
płanami pewnego okręgu, celem porozumienia się w sprawach stow arzy­
szenia. Postanowienia konferencji musiały być zatwierdzane przez bisku­
pa. Instytucja ta przyniosła nader wielkie korzyści w smutnej epoce
trzydziestoletniej wojny, niesprzyjającej bynajmniej naukowemu i moralne­
mu rozwojowi duchowieństwa. Na nieszczęście z początkiem X V III w.
gorliwość bartolomitów poczęła w wielu miejscach słabnąć, domy stopnio­
wo upadały, a ich upadek tem był smutniejszy, im więcej sobie zjednali
szacunku i poważania u wszystkich. Przez X V III wiek kierowali oni
jeszcze seminarjami w Szwabji i Bawarji. W Polsce kierowali oni kilku
seminarjami, aż do roku 1 8 3 0 . Zgromadzenie Holzhausera zasługuje na
uwagę, bo przyniosło wiele szczęśliwych owoców, a dzisiejsze seminaria
puerorum powstały z naśladowania jego instytucji. W stowarzyszeniu księ­
ży świeckich w A ltotting, w Bawarji, jest także niejako przypomnienie do­
brze zasłużonej Kościołowi kongregacji. Cf. Valavri, Abrege de 1’institut
de clerge vivant en commun. ( Fehr) K. R.
Barton (Barthon) Elżbieta, żyła za czasów H enryka VIII, króla
angielskiego. Urodziła się w Aldington, w hrabstwie K ent, zwano ją po­
wszechnie świętą, albo zakonnicą z K entu. Służyła ona najprzód ( 1 5 2 5 )
w Aldington u Tomasza Knob. Młoda dziewica była słabej kompleksji
i chorowita. Około roku 1 5 3 2 zaczęła miewać kurcze, drżenia nerwowe,
omdlenia, przyezem traciła zupełnie przytomność. Przypadłości te, otaczający
Elżbietę przypisywali przyczynie nadprzyrodzonej i za proroctw a przyj­
mowali słowa, przez nią w czasie omdlenia wymawiane. Tę opinję po­
wszechną podzielał jej proboszcz Ryszard Masters i D r. Bocking, kanonik
w Kantorbery; inne zaś znakomitości owego czasu, jak lord kanclerz To­
masz Morus, pobożny i uczony Fischer, bp w Rochester, nie uznawali jej
bynajmniej za prorokinię, ja k można widzieć z ich listów, ale za osobę
cnotliwą i pobożną. Omdlenia, ekstazy, objawienia młodej dziewicy po­
wtarzały się ciągle, to też dziewica z Kentu wielkiego nabrała rozgłosu.
W kaplicy parafjalnej uzyskawszy uzdrowienie ze swej choroby, wstąpiła
do klasztoru; objawienia jej miewały miejsce jak dawniej, z tą różnicą,
że już nie do przedmiotów^ obojętnych się odnosiły, ale powstawała energi­
cznie przeciw występkom owego czasu, przeciw nowostkom religijnym,
między iiinemi przepowiadała nieszczęście królowi, jeśliby chciał trwać
w swych zamysłach heretyckich. Pominąwszy list, pisany złotemi głoskami,
który św. Magdalena miała jej z nieba przynieść, pominąwszy inne jej wi­
dzenia, to pewna, że Elżbieta napisała list do W olseya, w którym silnie
go zachęcała do dobrego użycia władzy, od Boga mu udzielonej, a drugi do
króla, zapowiadając mu, że jeśli odrzuci swą praw ą żonę Katarzynę,
a z inną się ożeni, po siedmiu miesiącach umrze śmiercią haniebną, a po
32 Barton.
nim nastąpi Marja. Henryk, tylko co ożeniony z Anną Boleyn, niechę­
tnie przyjmował wszelkie posłuchy o niezadowoleniu ogółu: każdy w tym
względzie objaw uważał za zbrodnię stanu. Naturalnie, że słów Elżbiety
nie pominął obojętnie, ale oddał ją pod sąd 1 53 3 r. Uwięziono za­
konnicę z jej mniemanemi wspólniczkami. Sąd skazał ją w Listopadzie
153 3 r. na publiczne odwołanie swej przepowiedni i uznanie jej za kłam­
stwo, co też .wykonała z wysokiej estrady, ustawionej w kościele św. P a­
wła w Londynie. Ale skoro minął czas siedmiomiesięczny, prorokini, cią­
gle uwięziona, z rozkazu króla powtórnie została stawioną przed sąd
i surowo badana. Parlament uznał winnymi zdrady stanu: E lżbietę, R y­
szarda M asters, dra Bocking, D eeringa, rozkrzewiciela jej objawień, Hen­
ryka Gold, proboszcza z Londynu, Rich i Risby. Te pierwsze ofiary
Henryka, stracone zostały w Tyburn 21 Kwietnia 15 34 roku. Skazano
zaś na uwięzienie i konfiskatę majątku tych w szystkich, którzy, słysząc
przepowiednię Elżbiety, nie donieśli o niej królowi. Dwóch tylko z tej
sprawy uniknęło wyroku śmierci: Tomasz Morus, bo usprawiedliwił się
w liście publicznie ogłoszonym, i biskup Warham, bo w 1532 r. przed
zakończeniem sprawy umarł. Taki los spotkał Elżbietę Barthon i innych
razem z nią oskarżonych. Ale co sądzić o Elżbiecie? W iele w tej kwe-
stji było sporów. Saunders i inni z nim mieli ją za prawdziwie pobożną,
posiadającą dar przepowiadania przyszłością inni z Burnetem uważali ją
za warjatkę obłudną, służącą za narzędzie ambitnym zamiarom ducho­
wieństwa katolickiego i stronnictwa Katarzyny Aragońskiej. M asters, jej
proboszcz, według Burneta, chciał uleczeniem jej przed obrazem Matki
Boskiej wsławić swój kościół i ciągnąć zyski; on ją zachęcał do trwania
w ekstazach i manji przepowiadania, bo chciał używać jej, jako narzędzia
przeciw królowi na korzyść Katarzyny. W edług niego, miała Elżbieta
przed śmiercią zwalić swą winę na drugich, którzy jej słowa poczytywali
za objawienie B oskie. Dra Bocking, spowiednika zakonnicy, oskarża na­
wet Burnet o stosunki cielesne z E lżbietą. Fuhrmann zaś uważa to za rzecz
dowiedzioną. A le ta rzecz dowiedziona, równie jak i mniemania Burneta,
nie mają najmniejszej podstawy i pozostają ohydną potwarzą. Burnet
stronny, nieprzyjaciel katolicyzmu, opiera swe opowiadania na aktach pro­
cesu Elżbiety i innych z nią skazanych; ale te dowody prawne trybuna­
łu, ślepo uległego despotycznym kaprysom i najgorszym zachceniom króla,
trybunału, który znalazł dowody na potępienie Tomasza Morusa i F ische­
ra, nie mają żadnego znaczenia. Saunders współczesny nic nie wspomina,
ani o jej mniemanych intrygach, ani o jej złem życiu, ale powiada tylko,
że Elżbieta Barthon, głośna ze swej świątobliwości, spokojnie i mężnie ra­
zem z innymi śmierć poniosła. Tomasz Morus i Fischer, w liście przy­
wiedzionym przez Burneta, nie robią najmniejszej wzmianki o tem, aby
Elżbieta była ślepem narzędziem papistów i partji Katarzyny. Mogła
się E lżbieta m ylić, biorąc osobiste swoje myśli za objawienia niebieskie,
ale głos jej należy uważać za wyraz wielkiej części narodu, który spo­
strzegł zmienny, namiętny i dziki charakter króla, jako też jego dążenia
do ogłoszenia się najwyższym i niezależnym naczelnikiem kościoła. Mo­
żna dodać jeszcze, że wiele znakomitych i wysoko położonych osób zwró­
ciło uwagę na E lżbietę, że zakonnicy i kapłani przywiązywali w ogóle
wagę do jej słów, że, na nich się opierając, występowali mniej więcej ja-
Barton.— Baruch. 33
wnie przeciw Henrykowi, chcąc go upamiętać i na dobrą drogę wpro­
wadzić. (Stemmer) K. R.
B a rto szew icz J u l j a n , jeden z najuczeńszych naszych historyków,
ur. 17 Stycznia 1821 r. w Biały Radziwiłłowskiej, uczył się w szkole
pijarskiej w Łukowie, potem w Warszawie. Ukończywszy nauki na filo-
logiczno-historycznym wydziale w uniwersytecie petersburgskim, był nau­
czycielem szkół publicznych w Warszawie, czas jakiś w Końskich, należał
do redakcji Dziennika warszawskiego, wydawanego przez Rzewuskiego, na­
stępnie sam był redaktorem tego pisma ze zmienionym tytułem: Kronika
wiadomości krajoicych i zagranicznych (1854 — 185 8) i przez lat 7 (186 2
do 186 9) był kustoszem bibljoteki publicznej. Umarł 5 Listop. 18 70 r.
Oprócz wielkiej liczby artykułów, umieszczonych po różnych czasopismach
krajowych i w większej Encyklopedji Orgelbranda (1859 — 186 7), której
stanowią one część najcenniejszą, zostawił J. Bartoszewicz dzieł wiele,
świadczących o jego niezwykłej dziś pracowitości i o niepospolitych zdol­
nościach umysłowych. Wszystkie te jego prace wylicza Bibljoteka W ar­
szawska z r. 1871 s. 7 7. W badaniu dziejów nie zapuszczał się w apriorysty-
czne jej dróg kreślenie; nie podbierał on faktów dziejowych dó układania
ich w szkolniczy szematyzm, dla pewnych celów teoretycznych obmyślany:
szukał w dziejach dziejowej prawdy, całej, rzeczywistej, żywej. Choć
więc na początku swego zawodu naukowego miał pewne drobne uprze­
dzenia, pewne wahania, jako naleciałości czasu, wszelako z postępem pracy
znikły one zupełnie. Bartoszewicz zawsze był synem Kościoła, ale czem głę­
biej rozbierał dzieje, tern miłował go żywiej, bo coraz jaśniej przekony­
wał się, że z Kościoła tylko zbawienie szło ludzkości i że w Kościele naj­
wyższe jej spoczywają nadzieje. Ilistorja naszego Kościoła tak mało do­
tąd opracowana, straciła bardzo wiele przez śmierć jego wczesną. Z li­
cznych dzieł, jakie pozostawił, wymieniamy tylko niektóre: Królewicze bi­
skupi, Warsz. 1851; Znakomici mężowie polscy, 3 t. Peters. 1853 — 1856;
Kościoły warszawskie, z drzeworytami Starkmana, Warsz. 185 5; Arcybi­
skupi gnieźnieńscy, tekst do albumu Pecqu’a, Warszawa 185 8— 9. Hi-
storja literatury polskiej, 1861; wydał też tom III, Codex diplomaticus re-
gni Poloniae (wydawnictwo to rozpoczął Leon Rzyszczewski i Antoni Mucz-
kowski). N.
B artoszew sk i W a l e n ty , jezuita, z pierwszej połowy XVII wieku.
Z prac jego są znane: Rozmoica , albo lament duszy i ciała potępionych,
16 0 9 roku. Pobudka na obchodzenie nabożne świętości rocznej, trjumfu
i pompy Ciała Bożego, dana 1614 r.; Parthenomelica albo pienia nabożne
o Najświętszej Pannie, 1613 z nutami; Doicód processiej nabożnej Ciała
Bożego, 1615; Pienia wesołe dziatek, 1611, ułożone na przyjazd króla do
Wilna po wzięciu Smoleńska; Monodia po zejściu Adr. Wojtkowskiego;
Emblema cnót panom Kiszkom, 1614; Trenodie albo nagrobne plankty ......
na pamiątkę zejścia Elżbiety Wesslówny, małżonki P. Sapiechy, 1615;
Bezoar z łez ludzkich czasu, za morowego powietrza idworzony, 16 24, składa
się z 2 3 pieśni.
Baruch. Między księgami deutero-kanonicznemi (ob.) jest jedna,
nosząca imię Barucha. Autorem jej jest Baruch, syn Nerjasza, wnuk
Maazjasza (Jer. 3 6, 4. Bar. l , l), więc ten sam, który posiadał całe za­
ufanie Jeremjasza (Jer. 32, 12 — 14), który spisywał jego proroctwa
Encykl. T. II. 3
34 Baruch.
(J e r. 36, 4. 8. 3 2 ) i ogłaszał ludow i w św iątyni (J e r. 36, lo ) ; a z tego
pow odu ściągnął n a siebie gniew Jo jak im a, k ró la judzkiego (6 0 9 — 59 8
przed C hr.), i p rzed nim k ry ć się m usiał (J e r. 3 6, 2 6). Żył B aru ch
w czasach u p ad k u państw a Jud zk ieg o , kiedy p o tęg a B abilońskiej m o n arch ji
coraz więcej groziła Jerozolim ie. B aruch z Jerem jaszem przepow iadał
te n upadek; dla tego oba u tra cili popularność m iędzy swoimi i uważani
byli za sprzyjających Chaldejczykom (Je r. 4 3, 3); B aruchow i naw et p rz y ­
pisyw ali żydzi, że on pobudzał Jerem jasza do pro ro ctw przeciw Jero zo li­
mie (J e r. 4 3, 3). Jó zef Flaw jusz (A ntiq. X . 9, l ) opow iada, że podczas
oblężenia Jerozolim y przez N abuchodonozora, B aruch trzy m an y był w w ię­
zieniu, razem z Jerem jaszem ; lecz od N ab u zard ana, za w staw ieniem J e r e ­
m jasza, o trzym ał wolność udania się, gdzie mu się spodoba. D ziałoby
się to podczas zdobycia i zniszczenia Jerozolim y, w ostatnim ro k u p a ­
now ania Sedecjasza (5 9 7 — 5 8 6). Lecz poprzednio jeszcze, przed r. 58 6,
N abuchodonozor był opanow ał Jerozolim ę za Jo ach in a (Jechonjasza, 59 8
— 5 9 7), m iasto i św iątynię złupił, samego Jechonjasza do B abilonji u p ro ­
w adził (5 9 7), a n a jego m iejscu ustanow ił królem Sedecjasza. Za tego
to Sedecjasza, gdy Jechonjasz sied ział ju ż ro k p ią ty (5 9 2) w swej n ie­
woli (ob. IV R. 24, 15; cf. B ar. l , 3), B aru ch a znajdujem y w B abilonji.
N ie w iadomo tylko, czy był uprow adzony przez Babilończyków, czy też,
co praw dopodobniejsze, dobrow olnie się tam u d ał, aby pow strzym ać żydów
od bałw ochw alstw a, a zachęcać do p o k u ty i cierpliwości. P o b y t B arucha
w B abilonji w ypada jednocześnie z p odróżą, ja k ą odbył n astępca Jo ak im a,
Sedecjasz, do N abuchodonozora, w czw artym ro k u swego p an o w an ia
a niew oli Jechonjasza. K sięga Jerem jasza w spom ina (5 1 , 5 9) o tej p o ­
dróży, lubo celu jej nie w yjaśnia; dodaje tylko, że z królem Sedecjaszem
u d ał się S arajasz, syn N erjasza, w nuk M aazjasza, pierw szy między p ro ro ­
kam i, i że Jerem ja sz d a ł mu swe p roroctw o przeciw Babilonowi, aby
je tam p rzeczytał, potem w rzucił do E u fra tu . Z tej genealogji sądząc,
S arajasz (hebr. Serajah) byłby rodzonym b ratem B arucha, a może samym
B aruchem (jeśli B aru ch m iał dwa im iona, ja k to często byw ało), F a k t
powyższy, ap. J e r . 51, 59 — 64, je s t w łaściwie zakończeniem księgi p r o ­
roctw Je rem ja sza. W zw iązku z nim zd ają się być słowa B a r. l , 3:
„I czyta ł B aru ch słowa księgi tej do uszu Jechonjasza (Jojachin), syna
Joakim ow egou.... i tam że w . 8 : „Gdy był w zią ł do siebie naczynia kościo­
ła p a ń s k ie g o / Bez połączenia ty c h słów B aruch a z Jerem jaszow ą k się ­
g ą ( 5 1 , 5 9 — 64) nie m ożna sobie w ytłum aczyć: jakiej księgi słowa *)
czytał B aruch; i kto w zią ł do siebie naczynia św iątyni pańskiej? P o łą ­
czywszy zaś jed n o z drugiem widać: że gdy B aruch był w B abilonie,
w piątym ro k u niew oli Jo jach in a, w tedy (5 9 3) przybył Sedecjasz, zapew ne
z haraczem i zarazem z p ro śb ą do N abuchodonozora, o zwrócenie n a ­
czyń kościelnych. W ted y to B aru ch otrzym aw szy Jerem jaszow e p ro ro -

>) Że „verba lib ri hu jus,K Bar. 1, 3, nie odnoszą się do samej księgi
Barucha, ale do jakiegoś innego dzieła, pokazuje to dalszy ciąg mowy, a m ia­
now icie: że dopiero w skutek tego czytania Baruchowego żydzi babilońscy na­
p isa li list do jerozolim skich i w liście niejako spowiedź swoją, aby podczas
ofiar za grzechy była odczytaną. Tg spowiedź nazywają „librum istu m “ (Bar.
1, 14) i tekst zaraz kładą. Tamtej zaś ksiggi, przez Barucha (1, 3) czytanej
w B abilonie, tekstu nie podają; bo w Jerozolim ie był.
B aruch. 35

ctwo (Jer. 50, 1 — 51, 58) o Babilonie, odczytał je (Bar. 1, 3), żydów
do łez poruszył, zebrał od nich składkę (jak niżej powiemy), „wziął do
siebie naczynia kościoła pańskiego," a przytem list od wygnańców do
pozostałych w Jerozolimie żydów, z tern wszystkiem do Jerozolimy po­
wrócił i w niej się znajdował podczas zburzenia tego miasta r. 5 8 6.
Przyjąwszy, że Sarajasz jest samym Baruchem (jeden i drugi bow iem .na­
zywa się synem Nerjasza, a wnukiem Maazjasza; Je r. 3 6, 4. Bar. l , l .
Cf. Jer. 51, 5 9), a nawet i bez tego przypuszczenia łatwo się tłumaczy,
czemu Baruch je st w Babilonie (5 9 2), a potem, za Nabuzardana (r. 5 8 6),
znów w Judei (Jer. 4 3, 3). Baruch bowiem, według Józefa Flaw jusza
(1. c.), nie był uprowadzony do niewoli; więc wolno mu było mieszkać
w Judei lub Babilonji i ztąd każdego czasu wrócić. Albo (jeśli Sara­
jasz i Baruch są jedną osobą) pojechawszy do Nabuchodonozora, z Sede-
cjaszem, z nim też wrócił. Po powrocie z Babilonji Sedecjasz nie długo
pozostał wiernym Nabuchodonozorowi. Przed 9 rokiem swego panowania
ściągnął na siebie gniew króla babilońskiego. Chaldejczycy podstąpili
pod Jerozolimę, lecz na wieść o zbliżającej się odsieczy Egipcjan odstąpili
(Jer. 3 7, l — 8); po załatwieniu się zaś z Egipcjanami, w r. 588 (dzie­
wiątym Sedecjasza; IV R. 25, l... Je r. 3 9, l. 52, 4) obiegli Jerozolim ę,
po 2 latach zdobyli i zburzyli wraz ze świątynią. Jeremjasz podczas
tego oblężenia był w więzieniu, a że Baruch poczytywany był za jego
doradcę (Jer. 4 3, 3), przeto mógł dzielić los jego. Po zdobyciu Jerozo­
limy, żydzi, których Chaldejczycy zostawili, postanowili uciec do E giptu,
a Baruch wraz z Jeremjaszem musieli uciekającym towarzyszyć (Jer. 4 3,
6). Dalsze losy Barucha nie są wiadome. Pam iątkę jego obchodzi Ko­
ściół chrześcjański d. 18 W rześnia. O trzech innych osobach biblijnych
tegoż imienia, ob. II E sdr. 3, 2 0 . 1 0 , 6. 1 1 , 5. — Księga B a ru c h a składa
się z trzech części i wstępu: P i e r w s z a część ( l , 15.— 3, 8) je st modli­
twą do Boga, gdzie lud żydowski przyznaje się do winy swej; wypowiada,
że słusznie go spotyka kara za odrzucanie przestróg tak dawniejszych,
jak późniejszych; prosi o miłosierdzie i przebaczenie. Jest to więc spo­
wiedź narodu. W d r u g i e j części (3, 9. — 5, 9) autor zwraca mowę do
ludu: najprzód przedstawia mu z jednej strony jego grzechy, z drugiej
miłosierdzie Boże, jakiego tyle razy doświadczył (3, 9 — 3 8); potem zachę­
ca do cierpliwości i poprawy już to od siebie, już też od matki Sionu
(4, 9 — 2 3); pociesza Jerozolimę tem, że nie długo do niej wrócą jej
synowie, a miasta, które tę boleść jej sprawiły, upadną; wreszcie (5, l —
9) zachęca do porzucenia smutku. T r z e c i a część właściwie nie należy
do księgi Barucha. Jest to L ist, pisany przez Jeremjasza do tych żydów,
których Nabuchodonozor przeznaczył na przesiedlenie do Babilonji, lecz
jeszcze ich tam nie przeprowadził. Jerem jasz przepowiada im, że pozo­
staną w Babilonji przez „siedm pokoleń (w. 2);” zachęca, iżby nie dali
się uwieść do pogaństwa, i w tym celu bardzo gruntownie dowodzi, że
bóstwa pogańskie są niczem, że ich bać się nie potrzeba i że cześć im
oddawana jest obrzydliwością. L ist ten w Wulgacie je st jako szósty roz­
dział księgi Baruchowej; w greckim zaś tekście występuje osobno; zawsze
jednak przy księdze Barucha. W e wstępie zaś, l , i — 1 4, Baruch opo­
wiada, że gdy księgę (Jerem jasza) czytał podczas niewoli, wobec Jecho-
njasza, kapłanów i ludu, zgromadzonych nad rzeką Sodi, w Babilonji,
w 5 roku po spaleniu Jerozolimy przez Chaldejczyków, żydzi, wzruszeni
36 Baruch.
tem czytaniem , zeb rali sk ład k ę, posłali j ą z listem ( l , 1 0 — 1 4 ) arcy k a ­
płanow i Joakim ow i do Jerozolim y, aby n a k u p ił rzeczy p o trzebnych do
ofiar i m odlił się za nich, za N abuchodonozora, k ró la B abilonu, i za syna
jego B a lta za ra . D o listu zaś dołączyli niniejszą księgę, prosząc o jej
odczytanie ludow i w św iąty n i.— K sięga B arucha przechow ała się tylko
w przekładzie greck im 70 i w innych. H ebrajski jej te k st zaginął. T ek st
jed n a k grecki widoczne m a ślady pochodzenia z ory g in ału hebrajskiego
(hebraizm y). Do tak ich należą: a ) rozpoczynanie księgi od spójnika
1 (hebr. w , g r. %at), B ar. 1 , 1 ; b) w yrażenia: mówić do uszu czyich
( l , 3); mówić iv czyje ręce (2 , 20); ja ko ten dzień ( 1 , 1 5 . 20. 2, 6. 11,
2 6): robić (sp^aC eorat, podobne do h eb r. eber, niew olnik i czciciel) bo­
yom cud zym ; c) d opełnianie zaim ka lub przysłów ka w skazującego wzglę­
dnym , n p . 00 OLsaiiSLpsv aozooę K ópioę e x e i (gdzie rozproszył nas P a n
tam ; 2 , 4 . Cf. 2 , 1 3 . 1 7 . 2 9 . 3 , 8 . w grec.). N ad to , o niek tó ry ch m iej­
scach, poniew aż są błędnie przełożone, nie m ożna powiedzieć, żeby były
pisane oryginalnie po grecku. T ak n p . w 1 , 1 7 : wv o;j.sv i'v a v u
xopioo (dosłownie: „które zgrzeszyliśm i p rzed P an em “), w yraz <Łv (których)
nie odnoszący się do żadnego z po p rzed n ich lub następnych słów, w edług
greckiego ję z y k a je s t tu zup ełn ie zbytecznym : w idocznie przełożony z aszer
(k tó ry ), k tó reg o znaczenie je s t nieokreślone i tu ta j ujść może. W yrazow i
j] ( 2 , 2 9 ) tłum acz g reck i n a d ał znaczenie czysto h ebrajskie:
hamon bow iem w h eb r. znaczy szelest, brzęczenie, spraw ione przez tłu m ,
a p rzeto używ a się zam iast samego tłum u (m ultitudo); w greckim zaś
P o p ł a c ę znaczy sam tylko szelest\ a je d n a k u tłum acza księgi B arucko-
wej bierze się w znaczeniu tłum u. W 3 , 4 te k st grecki m a; modlitwy
um arłych Izra el; co je s t bez znaczenia i da się tylk o tem w ytłum aczyć,
że w oryginale sta ł w yraz methe, k tó ry (stosow nie do sam ogłosek pod
nim podpisanych) znaczy mężóio ( mithe ) lub um arłych (methe). T e h e b ra -
izm y p o k azu ją , że o ry g in ał księgi B aru ch a b y ł w języ k u h eb rajsk im , cze­
go mam y jeszcze inne dowody: W K onstytucjach, apostolskiemi zw anych
(ob. t. a.), je s t nadm ieniono (1. I. c. 6), że żydzi czytyw ali księgę B aru ­
cha w d niu 9 m ca A b (dzień sądny). P odanie to samo z siebie nie
zasługiw ałoby jeszcze na w iarę, lecz p o tw ierdza je św. E frem (Opp. syr.
I I I 212 — 2 1 3 ). P ew n ą je s t tak ż e rzeczą, iż w Psalm ach Salomonowych
(ob.) psalm N I p raw ie dosłow nie wrzięty je s t z rozdz. Y B arucha; że zaś
pseudo-Salom on (k tó ry ty lk o je s t w g reckim tekście) p rzek ład ał z h eb rajsk ieg o ,
dow odzą tego liczne hebraizm y (ob. Geiger, D e r P sa lte r Salom o’s. A u g sb .
1 8 7 1 ). W ięc w epoce pseudo Salom ona, t. j. w I w. p rzed C hr., żydzi
m ieli księgę B arucha po heb rajsk u . M am y też ślad, że istn ia ła jeszcze
w I I w. po C hr.: ogłoszony bowiem te k s t B aru ch a p rzek ład u syro-hexa-
plarnego (ap. Ceriani, M onum enta ss. t. I) m a w arjan ty z p rze k ła d u Theo-
dotiona (w końcu I I w. Ob. a. B ib lja, P rz e k ła d y g reck ie). Z a św. H iero ­
nim a żydzi ju ż n ie m ieli księgi B arucha w hebr. języ k u . Z aginięcie wy­
tłum aczyć sobie m ożna te m , że nie zawsze b y ła przepisyw aną z innem i
księgam i św., lecz najszęściej oddzielnie. T aki egzem plarz B iblji, bez k się­
gi B aru ch a, m iał tłum acz syryjskiej P eszity i nie w ciągnął jej do swego
p rzek ład u . P óźniejsze syry jsk ie p rzek ład y m ają tę k sięgę z tek stu g re ­
ckiego. Z hebrajskiego te k s tu p rzed n a r. Chr. przeszedł B aru ch do p rze­
k ład u 70, jak o księga św., bo za ta k ą przez w szystkich żydów b yła uw ażaną.
Z a ta k ą też b y ła uw ażaną w Kościele chrześcjańskim . To prawTda, że.
Baruch. 37

daw niejsi pisarze, k tó rzy nam zostaw ili spisy k siąg św. (ob. K an o n ksiąg
św .), opuszczają B aru ch a w tychże spisach. L ecz opuszczenia teg o nie n a ­
leży uw ażać za usuw anie z kanonu i odm aw ianie boskiej pow agi te j k się ­
dze. O puszczają j ą dla tego, że p rz e k ła d 7 0 połączył j ą z Jerem jaszow ą
k sięg ą w je d n ą całość. Z tąd ci sam i p isarze i in n i cy tu ją z B aru ch a
u stępy pod im ieniem Jerem jasza. N astęp u jący ch k ilk a faktów je s t tego
dowodem: O rygenes, w yliczając księgi św ięte (ap. E useb. H . E . 1. 6 c.
2 5 ) , chociaż opuszcza proroków m niejszych, je d n a k księgę B aru ch a za ­
m ieszcza w swym kanonie, gdy mówi: „Jerem jasz z T hren am i i L istem
w jednej księdze Irem ia .u Św. H ilary , k tó ry swój kan o n p rzep isał z O ry-
genesa, w ym ienia m iędzy księgam i św. L ist Je rem jasza (P ro lo g , in P s a l.),
będący szóstym rozdziałem księgi B aruchow ej; a w E xp o s, in P sal. 68
cytuje sam ą księgę B arucha, pod im ieniem J e re m ja s z a .. S. M eliton, wy­
liczając księgi św ., tak że opuszcza zup ełn ie B aru c h a , a cy tu je z niego
u stępy w C laris, ja k o z księgi św. P o d im ieniem rów nież Jerem ja sza
przyw odzą ustępy z B arucha: Iren eu sz (C o n tra h aeres. Y 5 5 , c f . B ar. 4
i 5), A thenagoras (L egatio p ro C h ristian , n. 6 9, cf. B ar. 3, 3 6), T e rtu l-
ljan (P atro l, lat. ed. M ignę, I I 13 7) , K lem ens A lex an d r. (w Paedagogus),
św. C yprjan (ed. Mignę. IV 7 0 1 , cf. B ar. 3, 3 5) i in n i. M iejsce też
swoje m iała ta księga od najdaw niejszych czasów w Ita li (ob.) i z niej
p rzeszła do W ulgaty. N ajlepszym z resztą św iadkiem pow agi, jak iej ona
zawsze w Kościele używ ała, je s t św. H iero n im . T en bowiem d o k to r św.,
zbyt polegając n a tekście heb rajsk im , nie zaliczał je j do k an o n u i nie
tłu m aczy ł dla tego, że nie mieli jej żydzi w ję z y k u h eb r. (P ra e f. in vers.
Je re m .); lecz za to maledicta ab omnibus praestolatus est (przekleństw od
w szystkich się spodziew ał. P ra ef. in E x p o sit. Je re m .) i kom m entując
Je rem jasza, nie śm iał opuścić B aru ch a i listu Jerem jaszow ego, p rzy B a-
ru c h u będącego. P ro te sta n c i, p rzy jm u jąc ze S tarego T estam . za a u te n ­
tyczne te tylko księgi, k tó re są w k an o n ie hebrajsko-żydow skim , księgę
B arucha liczą do apokryficznych i p r z e c i w j e j a u t e n t y c z n o ś c i sta ­
w iają zarzuty. (Ob. E ichho m , E in le itu n g in die apokryphischen S chriften
des A lt. T est., L eipz. 1 79 3). N ie k tó re z n ich o p iera ją się jed y n ie na
przypuszczeniu tego, co w łaśnie należałoby dow ieść, np. że B a ru ch m a
u stępy z D aniela i N ehem jasza, więc p isał po D anielu i N ehem jaszu. Lecz
ja k przeciw nicy au tentyczn o ści tw ierd zą, że B aru ch m a u stęp y z D an iela
i N ehem jasza, talriem samem praw em i my tw ierdzić m ożem y, że te u s tę ­
py nie są D anielow e lub N ehem iaszow e, ty lk o B aruchow e, i że je D aniel
lub N ehem jasz pożyczyli z księgi p rzez B aru ch a p isan ej. Z resztą, p o ­
rów naw szy te ustępy, przekonyw am y się, że one wcale nie są ta k dosłowne,
aby ztąd w yprow adzać w niosek, iż jed en a u to r p rzep isał z d ru g ieg o . Cf.
B ar. l , 1 7 . z D an. 9, 5.; B ar. l , 16. I I E sd . 9, 3 2 . B. 2, 7. z D . 9,
13. ; B. 2, 14. z D . 9, 19.; B . 2, 19 . z D . 9, 1 8 . D osłow nem i są ty lk o :
B. l , 17 i D . 9, 5, ale oba te m iejsca w ypływ ają z m odlitw y S alo m o n o ­
wej w I I I B . 8, 4 7. II P. 6, 3 7 . — R ów nież słabem i są in n e zarzu ty
a m ianowicie: a) K sięga B a ru ch a je s t zbiorem fragm entów różnej n a tu ry ,
ja k tego dowodzi różnica sty lu , w różnych je j częściach, b) B ra k p o rzą d ­
k u m iędzy tem iż częściam i, a naw et n ieraz p o rzą d ek w ręcz przeciw ny n a ­
tu rz e rzeczy, np. użalanie się w rozdz. I I I n a stęp u je po p ięknych obie­
tnicach, k tó rem i zam yka się ro zdział I I . L ecz a) różnica sty lu bardzo
dobrze zgadza się z częściami: w je d n e m m iejscu są opow iadania, w innem
38 Baruch.
sk a rg i, gdzieindziej upom nienia, m odlitw y, zachęcanie, obietnice, pociechy
i t. p .; stosow nie więc do g atu n k u treści m usi być odm iennym i sposób
w yrażania się: w jed n em m iejscu żywszy, w innem spokojny, obrazow y
i t. p. b) P o rząd ek zależy od osobistego zapatryw ania się. P ro ro cy
zwykle piszą z kolei to , co im kolejno na myśl przychodzi. Gdyby B a­
ruch pisał tę księgę, mówią jeszcze, toby wiedział dobrze, c) że a rcy k ap ła­
nem był podów czas Sofonjasz, syn M aazjasza (Jer. 2 9, 2 5; cf. 2 5, i . 2),
a nie Jo ak im , syn H elcjasza, w nuk Selluma (B ar. l , 8); d) że N abucho-
donozor nie m iał żadnego syna im ieniem B altazara. L ecz c) nie w iado­
mo wcale, kiedy jed en arcy k ap ła n u m arł, a n a sta ł drugi; z Jerem jasza
(1. c.) też nie widać, aby Sofonjasz żył w piątym ro k u niewoli Jechonja-
sza. Z resztą zwyczaj noszenia dwóch im ion każe przypuścić, że Sofonjasz
m ógł nosić im ię Jo ak im a, a M aazjasz— H elcjasza. d) Co do B altazara: ja k
w yraz h eb rajsk i ben, ta k g reck i tubę oznacza często potomka w ogóle, nie
koniecznie syna. Z arzu cają jeszcze autorow i księgi B aru ch a nieznajom ość
h isto rji i pom ieszanie faktów późniejszych z wcześniejszemi, a w m aw iają
w niego, że mówi o spaleniu Jerozolim y przez Chaldejczyków w 5 ro k u
Sedecjasza (B ar. l , 2), a je d n a k przedstaw ia św iątynię, jak o istn iejącą j e ­
szcze (ib. l , 7. 10. 14. 2, 16). Tymczasem B aruch 1 , 2 nie mówi wcale
0 spaleniu świątyni, k tó re m iało m iejsce w 11 ro k u (nie w 5-tym ) Sede­
cjasza (IV R . 2 5 , 1... J e r . 52, 1...), kiedy i m iasto całkiem zburzone zo­
stało ; lecz o zdobyciu i spaleniu miasta za Jechonjasza, o k tó rem ob. IV
R . 2 4, l i — 15, a k tó re się stało r. 59 7. W ted y te N abuchodonozor
tylko złupił sk arb y św iątyni, naczynia św ięte z ab rał i m iasto w znacznej
części zapew ne spalił (lubo o spaleniu nie mówi IV R . 24, 12— 16.);
lecz św iątynia ocalała i dopiero w 11 lat potem b y ła spaloną. To więc
co mówi B ar. l , 2. bardzo zgodne je s t z h isto rją ksiąg K rólew skich i Je-
rem jaszow ą (11. cc.) i nie ma żadnej sprzeczności w tem , że B aruch
w p iąty m ro k u niew oli Jechonjasza mówi o spaleniu m iasta i zrabow a­
n iu św iątyni. Z arzu cają jeszcze, że dopiero C yrus oddał naczynia św ią­
ty n i, więc a u to r księgi B aru ch a fałszywie kładzie te n fak t za N abuchodo-
nozora, w p iąty m ro k u niewoli Jechonjasza. L ecz, ja k ju ż nadm ieniliśm y,
księga B aru ch a ( l , 8) uzupełnia podanie Jerem jaszow ej (5 1 , 5 9); że zaś
gdzieindziej o oddaniu naczyń św iątyni nie ma mowy, to niczego nie
dowodzi; a jeślib y m ilczenie jed n eg o pisarza m iało osłabiać w iarogodność
faktów , podaw anych przez drugiego, toby większa część ksiąg K rólew skich
1 P aralipom enów z tego pow odu nie zasługiw ała na w iarę. W ażniejszym
je s t zarzu t, ^wzięty z Jerem . 27, 1 6. 28, 3. 2 9 , 10. Cf. B aruch 1 , 8 :
Jerem jasz przepow iadał, że niew ola babilońska dopiero za 7 0 la t się sk o ń ­
czy; przeciw niem u zaś fałszywi p ro ro c y utrzym yw ali, że koniec niedługo
n astąp i i że za 2 la ta naczynia św iątyni będą zw rócone. B aruch więc
trzym ałb y stro n ę z p ro ro k am i fałszywymi przeciw Jerem jaszow i; gdy ty m ­
czasem wiemy, że b y ł jego przyjacielem . Sprzeczność przecież ta u staje,
gdy przypuścim y, że Sedecjasz odzyskał m ałą tylk o część naczyń świę­
tych, a pozostała w iększa dopiero za C yrusa w róciła do Jerozolim y. K ry ­
ty k a więc nie może postaw ić żadnego ważnego za rzu tu przeciw a u te n ­
tyczności i pow adze księgi B arucha. Ob. Reusch, E rk la ru n g des B uch.
B aruch, F re ib . 1 8 5 3 . Vincenzi, Sessio IV Cone. T rid . I I I 8 2 (odm ien­
nie sądzi o czasie księgi B arucha; lecz wywody jego niedostateczne). Cal-
met, P rolegom ena et D issertt. Cf. Scholz, E in leitu n g , I 5 6 7. P o d im ie-
B a ru c h .— Basiliscus. 39

niem także Barucha literatura ap o k ry ficz n a posiada trzy dzieła: List, Apo­
kalipsę i Księgę, l ) L ist zmyślony przechował się w języku syryjskim
tylko, a tekst jego jest w Polyglocie (ob.) paryzkiej i londyńskiej; łaciń­
ski przekład w Fabricii Cod. pseudepigr. V. T. II 14 7, francuzki w Dic-
tionnaire cles apocryphes, ed. Mignę, II 161. Adresowany jest ten list do
dziewięciu i pół pokoleń (przed-jordanowych), będących w niewoli za-
Eufratem ; pseudo-Baruch pociesza je i opisuje niektóre bajeczne szcze­
góły z dziejów zdobycia Jerozolimy; zachęca do ufności w Bogu i do wy­
trwałości w zakonie. W edług jednych (ob. Huetii, Demonst. evang. Eich-
horn op. c.) zmyślonym był ten list przez żyda w czasach Machabej-
skich; według innych (ob. Fabricii, op. c. Fritzsche, Kurtzgefasstes exeg.
Handbuch zu d. Apokryph. d. A. T. I 16 7), przez jakiegoś zakonnika
syryjskiego. 2) Ceriani, w Monumenta sacra et prof. (Mediol. 18 6 7 t. I)
podał przekład łaciński (z syryjskiego) Apokalipsy Baruchowej, przy k tó ­
rej na końcu jest powyższy list. Apokalipsa ta zdaje się mieć pokre­
wieństwo z podobnego rodzaju etjopskim apokryfem (ap. D illmann, Chre-
stomathia aethiop. Lips. 1 8 6 6 s. i — 15). Co do czasu, w którym pow­
stał ten apokryf, rzecz nie wyjaśniona. 3) Apokryficzna księga Barucha
nie ma nic wspólnego z autentyczną. Je st Ona płodem gnostyka, imie­
niem Justyna, żyjącego w II w. po C hrystusie,'jak o tera podają wiado­
mość Pliilosopluimena (wydał Miller), i opisuje, ja k Elohim posłał B aru­
cha do Jezusa, aby go zachęcił do rozpowszechnienia znajomości Boga
między ludźmi. Jezus przyjął posłannictwo, za co wąż się na niego roz­
gniewał i przyprawił o śmierć krzyżową. Jóżus jest tu tylko synem M a-
rji i Józefa, ja k to powszechnie guostycy uczyli. X . W . K.
B a ry c z k a M a r c in , wikary i kaznodzieja katedralny krakow ski
i świątobliwy kapłan, dał dowód chrześcjańskiej odwagi, w poniesieniu pa-
piezkiego (Klemensa VI) napomnienia Kazimierzowi W ., o nierządne życie.
K ról zagniewał się na ks. Baryczkę, ale go nie karał; wszelako dworza­
nin królewski Kochanów, wychodzącego kapłana porwał i w przerębli w Wiśle
utopił 134 9 r. Pruszcz i Niesiecki piszą, że nad przeręblą słychać było
śpiewy i widziano światłość nadzwyczajną. Gdy lód puścił, ciało jego nie­
naruszone wypłynęło, pogfzebane u księży augustjanów na Kazimierzu.
Baryłki- W Pontyfikale barilia, z włoskiego, są to dwie beczułki
około garncowej wielkości, jedna pozłocista, posrebrzana druga, z herbami
konsekratora i elekta biskupa, napełnione winem, które konsekratorowi
ofiaruje biskup nowy w podwójnej ilości, dla niego w złotej, a dla siebie,
jako współcelebransa, już tylko w srebrnej. X . S . J.
Basiliscus, cesarz bizantyński. Następcami cesarza M arcjana (um.
45 7 r.) byli: Leon I, II i ojciec ostatniego Zenon Izauryjczyk, mąż A rja-
dny, córki Leona I. Zenona zrzucił z tronu Basiliscus, b rat Veriny, żo­
ny Leona I, przez nią wyniesiony na dowódcę wojsk. Zasiadłszy na sto­
licy cesarskiej, wydał, za namową swej żony Zenonis, sprzyjającej Euty-
chesowi, dekret przeciwko uchwałom synodu chalcedońskiego (4 51); pa-
trjarsze zaś Akacjuszowi zalecił zwołanie nowego synodu, dla uświęcenia
owego dekretu. Nim wszakże Basiliscus zdołał zamiary owe w sprawach
religijnych przeprowadzić, nastąpił rokosz wojska na korzyść Zenona,
który się ukrywał w Izaurji, i Basiliscus zmuszony był szukać schronienia
w jednym z kościołów stolicy, gdzie, nie wiadomo, czy z głodu, czy też
pod ciosami zabójców, życie stracił. Za jego dwuletnich rządów nastąpił

I
40 Basiliscus.— Basnage.

W Konstantynopolu wielki pożar, w którym spłonęły: bibljoteka, l 20,000


tomów zawierająca, i trzy arcydzieła starożytnej rzeźby: Juno z Samos,
Minerwa z Lindos i W enus z Knidos. (Hoejler). J. N .
Basnage ( B a s n a g iu s ) , nazwisko rodziny kalwińskiej, francuzkiej,
która przeniosła się do Hollandji. Sławniejsi z tej rodziny: |. J a k ó b B.
de Beauval, syn H enryka B. du Franquenai, ur. w Rouen, 8 Sierp. 1 653,
od r. 1 6 76 predykant tamże, a po edykcie nantejskim, w Rotterdam
i La Haye, f 12 Grud. 1 7 28. Podług Y oltair’a jednak był zdolniej­
szym na m inistra państwa, niż słowa Bożego. Człowiek był prawy, uczo­
ny, ceniony nawet z tego względu od katolików, ale przeceniany nie­
zmiernie przez swoich współwyznawców. B. gorliwie stawał w obronie
swego wyznania, przeciw-biskupom francuzldm, a szczególniej przeciwko
Bossuetowi, którem u jednak ani pod względem głębokości i bogactwa umysłu,
ani pod względem wykładu rzeczy, bynajmniej nie wyrównywał. W tym
celu pisał: Traite des prejuges faux et legitimes, ou Reponse aux lettres et
instructions pastorales de quatre prelats: Mrs de Noailles, Card. Archer, de
P aris; Colbert, Archer, de Rouen; Bossuet, Eu. de Meaux , et Nesmond , Ev,
de Montauban (Delft. 17 01 3 t.); Defense du Traite des prejuges etc.
(ibid. 1 70 3). N a dzieło Bossueta o zmienności doktryn protestanckich
(Ilist. des variations des eglises protest.), odpowiedział w H istorji religji
kościołów kalwińskich, Histoire de la religion des eglises reformees, dans
laquelle on voit la succession de leur eglise, la perpetuite de leur foi, princi-
palement depuis le V I I I siecle, Vetablissement de la reformation ju squa
present (Roterdam. 1690, *2 t. i 1721, i trzecie wyd. znacznie powięk­
szone, tamże 1 7 25 2 t.), którą dodał, jako czwartą część, do swojej H i­
storji kościelnej, Histoire de VEglise depuis Jesus Christ ju squa present
(Roterd. 16 99 2 t. fol.). To ostatnie dzieło więcej zawiera polemiki
tendencyjnej niż prawdziwej historji. Odpowiedział na nie Bossuet w De­
fense de VHistoire des variations (Paris 1 6 9 1), a późniejszy rozkład pro te­
stantyzmu jeszcze lepiej okazał bezzasadność twierdzeń Basnage’a. Roku
1682 duchowieństwo francuzkie na swem zebraniu wydało program poje­
dnawczy do protestantów francuzkich. B. przeciw niemu napisał bez­
imiennie Examen des methodes de Vassemblee du clerge de France en Vannee
1682 (Cologne 16 84). Przeciw bulli Unigenitus, w obronie Paschazego
Quesnela, napisał: Reflexions desinteressees sur la Constitution du P. Cle­
ment X I (Amsterd. 1714) i 11 Unite, la visibilite, Vautorite de VEglise
et la verite renversee p a r la Constit. „Unigenu (tamże 1615). Inne B’gea
dzieła mniej polemiczne, zawsze jednak sti’onne dla jego wyznania, są:
H istorja Starego i Nowego Testamentu {Histoire du Vieux et du Nouveau.
Testament, Amsterd. 17 04 2 t. fol.), z ozdobnemi rycinami przez de Hoo-
gue’a, kilka razy przedrukowywana (Amsterd. 1705, 1707; i z nowemi
rycinami w Genewie 1712 3 t. i znów w Amsterd. 1714 p. t. Grand
Tableau de TUnivers.). H istorja religji żydów {Histoire et la Religion des
Juifs, depuis Jesus-Christ jusqu'd present, pour servir de supplement et de
continuation a VHistoire de Joseph Flavius (Roterd. 1 7 07 5 t.), przez Du­
pin a poprawiona nieco, zmieniona i przedrukowana w Paryżu 1 7 10,
7 t. B. podaje tu nie tylko historję żydów nowożytną, lecz zarazem zbi­
ja ich błędy. Dawniejsze dzieje żydów opracowane tu staranniej, później­
sze zaś słabiej. Znacznie powiększył to dzieło później (1716 9 t.). L . M.
Boissy dodał do niego Dissertations crit. pour serv. d ’eclairciss. a I’hist.
B a sn age .— Basseville. 41

des Juifs etc. (1 785 2 t.). Nie bez wartości są, B’a Antiquites judaiques,
ou Remarques crit. sur la Republique des Hebr. (1713 2 t.). W ydał
także: Jonnnis Chrysostomi Epistoła ad Caesarium (Trajecti ad Rhen. 1687
8), gdzie dołączył rozprawki swoje o Symbolu wiary św. Atanazego,
0 herezji Apollinarego; a wydane niegdyś przez H enryka Canisius’a Lec-
tiones antiquae, czyli Thesaurus monumentorum ecclesiasticorum et historicorum
(Ingolstadii 1 6 0 1 — 1604 5 t.) 1), B. wydał wprawdzie ozdobniej (Amsterd.
1 7 25 7 t. in f.), lecz kilka dziełek opuścił i dodał swoje rozprawy
0 św. Hipolicie, św. Didyraie Alex., Eunomjuszu, Anastazym Antioch.
1 Synaicie, i Leoncjuszu Byzant. Nie można tu pominąć jego książki De
la Communion sainte, bardzo tchnącej katolickiemi zasadami. Dokładny
spis jego dzieł ob. ap. Niceron, M emoires t. IV s. 294 i t. X s. 14 7.
Życiorys, w nowem wydaniu (1 7 2 3) Canisii, Lectt. antt., i w tomie II
dzieła A n n a l e s des Provinces-Unies depuis les negotiations pour la paix
de M unster (1 719 — 2 6 2 v. fol.), którego sam B. je st autorem .— 2. S a ­
m u e l B. d e F l o t t e m a n v i l l e , stryj poprzedzającego, także predykant
kalwiński, we F rancji urodź. 1 62 3, + w Hollandji 1721. Prow adził po­
lemikę z Bossuetem nieudatną. Lubo nie był bez erudycji i zdolności,
przecież w pracach historycznych więcej bawił się w hypotezy, niż kry ty ­
czne wywody. Napisał: l) De rebus sacris et ecclesiasticis Exercitationes histo-
rico-criticae (16 9 2), gdzie krytykę na Baronjusza {Annales od r. 136 — 144),
poprzednio przez Casaubon’a rozpoczętą doprowadził do r. 13 5. 2) Annales
politico-ecclesiastici annor. 649 a Caesare Augusto usque ad Phocam (R otterd.
170 6 3 t. fol.), doprowadzone rzeczywiście do r. 6 0 2, daleko niżej sto­
jące od Baronjusza Annales. Z Teologji zostawił dwutomowe dzieło: Mo­
rale theologique et politique sur les vertus et les vices de Vhomme (Am sterd.
1 703), w którem moralność chrześcjańską stara się zupełnie wyswobodzić
z pod dogmatyki, a przeto więcej ją podkopuje, niż broni. X . W . K.
Bassinet A l e k s a n d e r J ó z e f , kanonik i oficjał werduński (Ver­
dun), ur. 1 7 34, kaznodzieja, literat, pracował do wielu pism perjodycznych
(mianowicie do M agazynu encyklopedycznego, wydawanego przez Millina).
Był jakiś czas podejrzywany o tajem ne stosunki z A nglją, a jakkolwiek
później przekonano się o jego zupełnej niewinności, zmuszony był osta­
tnie lata swoje spędzić prywatnie w Chaillot, usunięty od swojej godno­
ści. Umarł 1 6 Listopada 1813 roku. Pomiędzy pracam i jego, odznacza
się wydanie H istorji św. z 6 00 rycinami: Histoire sacree de 1’Ancien et du
Nouveau Test., P aris 1 8 0 4 — 6, 8 t. in 8 maj. N.
Basseville M i k o ł a j J a n H u g o , ubogi przybył do P aryża 1775
r., trudnił się nauczycielstwem; gdy wybuchła rewolucja, chciał z niej
korzystać dla polepszenia swoich interesów; odznaczał się więc .gwałtowne-
mi artykułam i, pomieszczanemi w ówczesnych dziennikach demagogicznych.
Za te zasługi otrzym ał urząd wysłańca rzeczypospolitej do Rzymu. Na
stanowisku tern usiłował demoralizować Rzymian, szczepić w nich ducha
niewiary i pogardy dla Stolicy Apostolskiej. Ale rzecz ta wtenczas była
jeszcze niebezpieczną dla propagatorów. Orgje, jakie Basseville wypra­
wiał z podejrzanemi kobietami, i mowy jego, jakie ztam tąd rozchodziły się

!) Piątą, część tego dzieła, pomnożoną kilku nowemi dodatkami wydał


Caniaius powtóre p. t. Promptuarium ecdesiasticum, Ingolst. 1608.
42 B asseville.— Baszko.

pom iędzy ludem , obu rzały przeciwko niem u um ysły mieszkańców. Z atem
poszło, że posła poczęto na ulicy obrzucać zniew agam i, a gdy ten przed p o ­
spólstwem u ciek ł do domu, tłum p o dążył za nim , wysadził drzw i, a jed en
z obecnych, cyrulik, b rzytw ą brzuch m u ro z p ła ta ł, ta k , że Basseville u m arł
w 34 godziny. Papież P ius V I dowiedziawszy się o tum ulcie około do­
mu posła, w ydał n atychm iast rozkaz w ysłauia tam w ojska, ale zaledwie
ju ż udało się przed roznam iętnionym tłum em ocalić żonę posła i dzieci,
k tó re P apież pod szczególną sw oją w ziął opiekę. N ieprzyjaciele Stolicy
A postolskiej puszczali wówczas w obieg pogłoskę, jak o b y cała ta spraw a
pochodziła z pobudki P apieża. N ędzna ta potw arz pow tórzona była
W pamfłecie C u rb ieres’a p. t. JHort de Basseville ou la Conspiration de
Pie V I devoilee. Salvi w ydał w M edjolanie 1 798 ro k u poem at, k tórego
Basseville je s t boh aterem . Sław ny M onti przedstaw ił tego człow ieka
w właściwem jego św ietle, w swoich B asseviliana, M edjolan 17 90, p rze­
tłum aczone n a francuzki 181 7 r . P ary ż. B. je s t autorem kilku lichych
dzieł historycznych. Cf. F eller, B iogr. universelle. N.
Basłon V i l h e l m A n d r z e j B e n a t u s , u r. w R ouen 29 L istopada
1741 r . , w stąpił do sulpicjanów , był professorem teologji w R ouen; jak o
p rzeciw nik p rzy sięg i na k o n sty tu cję cyw ilną duchow ieństwa, em igrow ał
w czasie wielkiej rew olucji, a po zaw arciu k o n k o rd atu ro k u 1 8 0 1 , zo­
sta ł oficjałem C am baceres’a, ówczesnego arcy b isk u p a w R ouen. R. 1813
N apoleon m ianow ał go biskupem w Seez i o d tąd rozpoczyna się sm utna
część jeg o życia. P ap ież, prześladow any wówczas przez N apoleona, odm a­
w iał buli nowo nom inow anym biskupom . Z aradzano tem u w te n sposób,
że k a p itu ły w ybierały ta k ic h b iskupów , jak o w ikarjuszów k ap itularnych;
do dw óch ju ż w ybranych w ikarjuszów w Seez, B aston został dołączony,
ja k o trzeci. A le nie godził się on n a w spólne rząd y , chciał sam być
rząd cą djecezji i ztąd w z a ta rg i w szedł z k a p itu łą . P apież, w ięziony wów­
czas w F o n tein eb leau , ośw iadczył jed n em u z księży tej djecezji, że ksiądz
B aston nie m iał żadnej władzyJ że w szystkie jego czyny ju ry sd y k cy jn e by­
ły niew ażne, przyczem n ad a ł w ładzę nadzw yczajną ks. L evavasseur, je d n e­
mu z w ikarjuszów k a p itu larn y ch . D uchow ieństw o djecezjalne dow iedzia­
wszy się o tern, zerw ało z B astonem , k tó ry u p ie rał się je d n a k pozostać
przy swojem stanow isku, zam k n ął sem inarjum i popełnił k ilk a faktów
krzyczącej sam owoli; wówczas k a p itu ła odw ołała d an ą m u delegację ( l i
Czerwca 1 8 1 4 ). Poczem też po rzu cił djecezję i żyjąc prywratn ie, swoją bez­
czynność chciał sobie w ynagrodzić pisaniem . U m arł pobożnie 2 6 W rz e ­
śnia 18 2 5 ro k u . P o zo stały po nim , oprócz innych, n astęp u jące dzieła:
Cours de tlieologie (napisany wspólnie z X . T ouvache) 1 7 73 — 8 4 . Recla-
motions pour VEglise de F rance contrę M . de M aistre, 2 vol. in 8° 1821
— 4. Antidote contrę les erreurs et la reputaion de V E ssai sur I Indiffe­
rence etc. 182 3. Concordance de lois civiles et des lois ecclesias. de F ra n ­
ce sur le m ariage, 18 24. Cf. Notice biogr. sur I'ab. B aston. A m i de la
Religion n. 127 6, 12 81, 1 2 8 3 . F eler, B iogr. universelle.
Baszko G o d z i s ł a w , k ro n ik a rz , zwany inaczej P asek. Około po ­
łowy X III w., b y ł kusztoszem kated raln y m poznańskim . K ontynuow ał
k ro n ik ę B oguchw ała II od r. 1 271 (podług zdania S o m ersbergera). P o ­
mimo licznych u ste re k i błahostek, k ro n ice tej przyznają w artość, szcze­
gólniej co do dziejów w ielkopolskich. W yd. w I I tom ie zb io ru Som m er-
berga, W ro cł. 1 7 29 — 30, p o w tórnie nakładem J . A. Jabłonowskiego, w W a r-
B aszko.— Batylda. 43

szawie u Pijar. 1 7 52, i w zbiorze M iclera w t. III. Na język polski


przetłumaczył Hipolit Kownacki, W arszawa 182 2 „Kronika Lechitów i P o­
laków, napisana przez Godzisława Baszko.“
Batory A n d r z e j , kardynał, syn Andrzeja z Somlio, brata króla
polskiego Stefana, ur. około 1 5 6 2 . Opiekował się nim król, oddał go
na naukę do jezuickiego kollegjum w Pułtusku, pod dozór szczególny ks.
Jakóba W ujka. Roku 1 5 8 2 , pomimo oporu kapituły warmińskiej, za
protekcją, króla i nuncjusza Caligario, został najprzód kanonikiem war­
mińskim, a potem koadjutorem biskupa Kromera. Następnego roku otrzy­
mał probostwo miechowskie, poczem, wraz z Reszką, sekretarzem Hozju-
sza, wysłany został przez króla do Rzymu (3 0 Listopada 1 5 8 3 ). Batory
uczył się jeszcze w Rzymie, zawierał znajomości z wysokimi dygnitarzami,
pomiędzy innymi pozyskał sobie przyjaźń Karola Boromeusza świętego,
arcybiskupa medjolańskiego (do którego wstąpił w Medjolanie, jadąc do
Rzymu i który też pisywał doń do Rzymu), nareszcie 4 Lipca 15 84 r.,
przez Grzegorza X III, Papieża, został kreowany kardynałem djakonem
św. Adrjana, poczem wyświęcony był na kapłana. Roku 1 585 wrócił do
W armji. D rugi raz wyprawiony do Rzymu, z missją polityczną, gdy się
gotowała nowa na wschodzie wojna, dowiedziawszy się o śmierci króla
(15 8 7), wrócił natychmiast do kraju, nie bez m yśli może o koronie, ale
niebawem przyjął stronę Zygmunta III. Po śmierci Kromera (23 Marca
15 89) objął rządy djecezji warmińskiej. Za niedoszłe go biskupstwo
krakowskie, król dał mu opactwo czerwińskie (15 9 3). Kardynał ten za
wiele zajmował się polityką i ztąd mało po sobie pozostawił w Kościele
śladów swej pracy. Gdy Zygmunt Batory za Racibórz i Opole ustąpił
Austrji Siedmiogród, kardynał wyrzucał mu nierozum, a nareszcie pobu­
dził do zerwania umowy ńa rzecz swoją. Andrzej stanął w Siedm iogro­
dzie i na przedstawienie Zygmunta okrzyknięty księciem , odnosił począt­
kowo zwycięztwa nad hospodarem multańskim Michałem, z którym, na
rozkaz cesarza Rudolfa, połączyć się miały wojska w ęgierskie. N a p o ­
średniczenie nuncjusza Malaspiny, zawarto rozejm: Batory rozpuścił tow a­
rzyszących mu Polaków, ale hospodar napadł na kardynała, rozpoczęła
się na nowo walka i kardynał zginął roku 159 9 (2 8 Października czy
3 Listopada).
Batylda święta (30 Stycznia, podług starych M artyrologjów 2 6
Stycznia), królowa francuzka. Anglosaksonow ie m ieli zwyczaj swe dzieci
sprzedawać. Znani są św ięci także tych dzieci kupcy, kupujący je dla wy­
chowania w wierze świętej: św. Grzegorz W ., Papież, św. Eligjusz, bi­
skup z N oyon, Ryszard, opat w Centulae i inni. Batylda właśnie, jako
młoda ze znakomitego rodu A nglosaksonka, przez rozbójników morskich
porwana, była sprzedana do Francji merowi pałacowemu Erchinoaldowi.
Jak niegdyś Józef w domu Putyfara, tak Batylda w domu swego pana
cnotam i zyskała pierwszeństwo. Erchinoald chciał ją po śmierci swej
żony poślubić, ale Batylda odmówiła: Opatrzność do wyższych dostojeństw
ją powoływała. Około roku 64 9 została ona żoną króla francuzkiego
Klodoweusza II, a po jego śmierci 6 5 7 r., regentką państwa, jako opiekunka
swoich trzech małoletnich synów: Klotarjusza, Childeryka i Teodoryka.
Św. Batylda hojnie opatrywała kościoły, klasztory, fundowała szpitale,
wykupywała niewolników, mianowicie anglosaksońskich. Zabraniała złego
obchodzenia się z niewolnikami, przy pomocy gorliwych biskupów: św.
44 Batylda.— Baumgarten.
Eligjusza, Audoena i innych, starała się wykorzenić świętokupstwo i inne
nadużycia. W wykonywaniu wielu dobrych uczynków używała pomocy
opata Genezjusza, później biskupa lyońskiego. Przyczyniła się hojnemi dary
do budowy bazyliki świętych Apostołów Piotra i Pawła w Rzymie i szczo­
drze ubogich tego miasta wspierała. -Roku 6 6 5, gdy Klotarjusz sam już
mógł rządzić, usunąwszy się całkiem od spraw państwa, Batylda schroni­
ła się do klasztoru w Chelles, niedaleko Paryża, hojnie przez nią uposa­
żonego, gdzie wiele anglosaksonek, znakomitych dziewic, służyło Panu Bo­
gu i tam świątobliwie życie zakończyła 3 0 Stycznia 6 7 0 (podług Butlera
6 8 0 r.). Pomiędzy wielu innemi klasztorami, wybudowała ona sławny
klasztor korbijski (Corbeia antiqua) w Pikardji i Jumieges w Normandji.
Ob. Mabillon, Acta SS. saec. II, vita S. Bathild, ad ann. 6 8 0; Bolland.
i Surius, 3 0 Stycznia; Bamberger, Synchron. Geschichte, t. II p. 7 3 . —
Razem ze św. Batyldą wspominają zawsze św. R a d e g u n d ę ; siedmioletnią
dziewczynkę trzymała królowa do chrztu i zawsze ją przy sobie miała.
Na modły Radegundy, Bóg zesłał jej śmierć tego samego dnia co i kró­
lowej; razem też były pochowane. Przenoszono później niejednokrotnie
ich święte ciała. Roku 8 3 3 relikwje św. Batyldy przeniesiono do pary-
zkiego Kościoła Notre-Dame.
Baudouin P i o t r Ga b r j e l , missjonarz, urodzony we Francji, w Ar-
verne, 16 8 9 r. Służył najprzód wojskowo, później został missjonarzem
lazarystą. Przeznaczony do Polski, mieszkał w Warszawie u Świętego
Krzyża, a wyuczywszy się po polsku, zajmował się posługą parafjalną.
Wracając wieczorem od chorego, spostrzegł psa unoszącego główkę pod­
rzuconego dziecięcia. W sercu zacnego kapłana powstała myśl założenia
przytułku dla takich dzieci. Z zebranych jałmużną pieniędzy, kupił r.
1 7 3 2 kamienicę naprzeciwko Św. Krzyża; gdy jednak dom ten okazał się
za mały (mieścił już 2 0 0 niemowląt), zakupił 1 7 5 6 r. obszerny plac i na
nim zbudował szpital Dzieciątka Jezus. Wystawienie tego szpitala koszto­
wało przeszło 3 0 , 0 0 0 dukatów. Summę tę zebrał ks. Baudouin kwestą. R.
1 7 6 1 ukończona była budowa, Osadzone siostry miłosierdzia i sam ks. B.
tutaj posługiwał do śmierci, f 1 0 Lutego 1 7 6 8 , ciało jego złożone w dolnym
kościele Św. Krzyża. Ks. Baudouin nie mając nic swojego, zrobił wfiele,
bo robił ożywiony gorącą miłością Boga i bliźniego. Jako charaktery­
styczny rys jego duszy, przechowuje się opowiadanie o policzku, otrzyma­
nym przezeń od zniecierpliwionego panicza, którego w czasie szulerki pro­
sił o jałmużnę dla sierot. Opowiadanie to sprawdza po tysiączny raz
ten pewnik, że ten tylko wielkich dokonywa rzeczy, kto dla Boga zaprze
się siebie. N.
Baum garten Z y g m u n t J a k ó b , znakomity teolog luterański, ur.
w Volmirstadt, w okolicy Magdeburga, 1 4 Marca 1 7 0 6 r. Uczył w Hal­
li teologji, gdzie, jako professor jej, całe życie przepędził. Umarł 4
Lipca 1 7 5 7 r. Miał on rozległe wiadomości z teologji, historji i litera­
tury. Pracował usilnie nad tem, aby zdobycze filozoficzne Wolfa zastoso­
wać do teologji protestanckiej, co naturalnie pociągnęło za sobą większy
wzgląd na formę, aniżeli grunt rzeczy. W owym czasie, w teologji pro­
testanckiej przeważny wpływ wywierała szkoła mystyków, nieprzyjazna
wszelkiej teorji i spekulacji, pragnąca widzieć w teologji wyłącznie dzieło
serca i uczucia; zabijała ona wszelkie poważne studja naukowe i pano­
wanie myśli, a na to miejsce stawiała czysty pietyzm. Baumgarten, pojmu­
jąc niebezpieczeństwo tego kierunku, pragnął, przy pomocy filozofji wolfo-
B aum garten.— B aw arja. 45

wskiej, zaradzić złemu. Więcej mający wiary niż Michaelis i Semler (ob.),
pragnął przeciwstawić czysto uczuciowej teologji Spenera i F rancka, metodę
ściśle logiczną, przez co wszelako najwięcej przynił się do upadku teologji
luterańskiej i utorow ał drogę Heglowi. Uczniowie jego czcili go aż do śmie­
szności i bałwochwalstwa. Pracował on nad dogmatyką, herm eneutyką,
moralnością, polemiką i historją i wydał znaczną liczbę traktatów' teolo-
gicżnych. Głośny w swym czasie J. S. Semler był jednym .z najserde­
czniejszych jego przyjaciół: wydawał on niektóre prace Baum gartena, nie­
które znowu wykończał lub uzupełniał swemi dyssetarcjami, jak np. jego
Ilisto rję Kościoła i Naukę dogmatyczuo-moralną. (Haas) A. B.
B ausset L u d w i k F r a n c i s z e k , kardynał, urodzony 14 G rudnia
1 748 roku w Pondiszery, gdzie jego ojciec był urzędnikiem. Wyświęco­
ny na kapłana w Paryżu, został zaraz oficjałem w Aix. Roku 1 7 7 8 był
adm inistratorem djecezji Digne, a 1 7 84 został biskupem Alais. Roku
17 91 emigrował do Szwajcarji, ale roku następnego wrócił, został uwię­
ziony, lecz udało się mu uniknąć trybunału rewolucyjnego. Po powrocie B ur-
bonów, mianowany parem Francji 1815 r., kardynałem 1816. U m arł 21
Czerwca 1824 r. Z pomiędzy dzieł jego, pierwsze miejsce zajmuje ży­
ciorys Fenelona (Histoire de Fenelon, Yersaile 180 8, 3 t., później kilka
edycji); życiorys Bossueta, mniej chwalony (Histoire de J. B . Bossuet, P a­
ris 1814 t. 4 i późniejśze wydania), życiorys Talleyranda, arcybiskupa
paryzkiego (Notice historique sur S. Emin. de Talleyrand , cardinal etc.
1821). Pracow oł nad życiorysem kardynała Fleury, ale choroba przerwa­
ła już tę pracę. Cf. Feller, Biogr. univ. N.
Bautain L u d w i k , ksiądz, od roku 1819 professor w Strasburgu.
Broniąc Kościoła przeciwko materjalizrnowi i ateizmowi filozofji nowoży­
tnej, sam popadł w błąd, bo odmówił rozumowi siły dowiedzenia bytu
Boga i w ogóle siły dojścia do jakiejbądź pewności, szczególniej w dzie­
dzinie prawd religijnych i moralnych. Tym sposobem zbliża się on do
Lamenego (ob.), choć różni się od niego istotnie, bo podstawy pewności szu­
k a n ie w p o w s z e c h n y m r o z u m i e l u d z k i m , lecz drogą tradycji
w O b j a w i e n i u B o ż e m , t. j. w wierze chrześcjańskiej. D la tego od­
rzucał on wszelkie dowodzenia wiarogodności Objawienia (ob. Tradycjona­
lizm). W tym duchu napisał on o nauczaniu filozofji we Francji w X IX
wieku (B e Venseignement de la philosophie enFrance au X IX s. 183 3).
Biskup Strasburgski, Trevern, naganił zdanie Bautaina, a gdy ten przy
niem obstawał, zasuspendował go i rzecz doniósł do Rzymu. B autain po~
jechał do Rzymu 1838, ale się decyzji Stolicy Apostolskiej poddał i błąd-
swój uznał. Mohler, autor Symboliki, napisał sławny swój list do Bautai­
na (Gesam. Schriften II, 141), w którym z rozumu i z tradycji wykazuje
mu, że i upadły człowiek ma jeszcze siłę wierzyć w Boga i bytu jego
dowieść. Inne dzieła Bautaine’a: Philosophie du Christianisme 1835; Psy­
chologie experimentale, 18 3 9; Phil, morale, 1842; L e morale de VEvangile
compare'e aux divers systemes de morale, 1855; Philosophie de lois au point
de vue cliretien, 18 60; L a Conscience, ed. 2 1861. N.
B aw arja ( N a w r ó c e n i e ) . Przez Bawarję rozumiemy tu: l) Bojo-
arję Agilolfingów, tudzież 2) prowincje, wchodzące w skład dzisiejszego
królestwa Bawarskiego. I. E p o k a R z y m s k a . Rzymska prowincja Re-
cja (pierwsza i druga Retia) winna swe nawrócenie do chrześcjanizmu
stosunkom swoim z Włochami; ztąd kościół Recji w V i HI w. podlegał
46 Bawarja.

kościołom medjolańskiemu i akwilejskiemu. Jednym z pierwszych i naj­


główniejszych apostołów Recji w II w. miał być niejaki L u c ju s z , odda­
ny pracom apostolskim w Chur i jego okolicach. A prócz tego miał
opowiadać wiarę w Augsburgu, w Ratysbonie, a nawet w Salzburgu.
Miano go przez długi czas za króla Bretonów Lucjusza, o którym mówią
historycy bretońscy, a nawet sam Beda, i który miał wysłać pogłów do
Papieża Elsuterjusza (f 19 3), by oświecić się należycie w nauce chrze-
ścjańskiej. Niektórzy nawet biorą go za Lucjusza z Cyreny (Act. Apost.,
13, l). Pierwszym biskupem Sabiony czyli Seben miał być męczennik
K a s s ja n z Imoli, o którym wspominają: Prudencjusz, Ennodjusz, Grze­
gorz z Tours, Martylogjum Notkera, etc., którzy jednakże nie nazywają
go nigdy biskupem. Prawdopodobnie przyczynił on się tylko pracą swo­
ją do nawrócenia djecezji sebeńskiej. Umęczony był r. 304, według in­
nych 36 2 albo 400. S. L u k a n miał także być w V w. biskupem Sebe-
nu, ale i to nie jest pewnem, bo Brewjarz brikseneński z r. 16 04 nie
wspomina o nim. Że religja chrześcjańska w końcu II, w III i w IV w.
była już w drugiej Recji, to stwierdza męczeństwo św. Afry (ob. Augsburg-
skie biskupstwo), w Augsbńrgu, około r. 3 04. Chrześcjanizm rozsze­
rzył się w obydwóch Recjach i odniósł trjumf nad poganizmem, za pa­
nowania pierwszych cesarzy chrześcjańskich; wszakże jeszcze w drugiej
połowie V w. znajdowali się tam poganie częścią krajowi, częścią pocho­
dzący z resztek wędrujących Germanów; byli tam także i arjanie. Tym
sposobem wyjaśnia się, dla czego w liście pisanym przez św. Ambrożego
do Wigiljusza, biskupa trydenckiego, powiedziano jest, że wr tej djecezji
było jeszcze wielu pogan, z którymi katolicy kojarzyli się związkami mał-
żeńskiemi, i dla czego Wigiljusz posłał na nawracanie pogan djakona Sisi-
njusza, lektora Martyrjusza i ostjarjusza Aleksandra, do Anagni, blisko
Trydentu. Poganie pozabijali tych missjonarzy r. 3 9 7, a nawet potem za­
bili i samego Wigiljusza r. 4 00, kiedy ten burzył posąg Saturna w doli­
nie Randena. Pustelnik św. R e m e d j u s z miał takoż pracować nad na­
wróceniem pogan w okolicach Anagni. Pewniejsza historja nawrócenia
tych krajów do chrześcjanizmu zaczyna się od św. W a l e n t y n a , który
opowiadał wiarę świętą w południowym Tyrolu, a um. r. 4 70 w Mais.
Od r. 454 do 482, św. S e w e r y n opowiadał w Kunzing i w Passau,
ale tu, równie jak i w Noryku, cala romańska ludność była już katolicką.
Z upadkiem panowania rzymskiego, chrześcjanizm wielkie w tych okoli­
cach poniósł szkody, ale nie zagasł zupełnie. Rzymska prowincja Nori-
cum zostawała także w ścisłym związku z Italją, szczególniej z Akwileją,
ztamtąd też i z Panonji, gdzie chrystjanizm wcześnie zakwitł, szła wiara
do Noryku. Do Lorch, nad Enns, przyniósł Ewangelję św. M a k s y mi -
l j a n, którego poczytują za pierwszego biskupa w Lorch; pewną jest, rze­
czą, że w III w. bawił długi czas w Noryku przygranicznym i jeżeli nie
miał stałej stolicy w Lorch, mógł być wszelako tych okolic biskupem.
Umarł śmiercią męczeńską 288 r., lubo dawne kalendarze mianują go
wyznawcą. Akta męczenników wspominają i o św. F l o r j a n i e , oficerze
rzymskim, z czasów panowania Djoklecjana, jako apostole Noryku. Akwi-
lin bowiem, rzymski rządca Noryku, kazał w Lorch wyszukiwać chrze-
ścjan i 40 osadzić w więzieniu. Wówczas Florjan pospieszył do Lorch,
celem umacniania chrześcjan w wierze i wysłużenia sobie korony męczeń­
skiej; ok. 304 r. został utopiony w Enns z kamieniem u szyi. Później,
Bawarja. 47

pod panowaniem cesarzy chrześcjańskich, nauka Chrystusowa czyniła


szybkie postępy w Noryku. Za czasów św. Ambrożego szerzyła się na­
w et po za Dunajem u Markomanów, od których niekiedy wywodzą Bawa­
rów, albo których przynajmniej resztki zlały się z Bawarami. Królowa
Markomanów Fritigilda wysłała do św. Ambrożego poselstwo, z prośbą
o bliższe jej objaśnienie nauki chrześcijańskiej, czemu św ięty czyniąc za-
dosyć, prosił zarazem, aby królowa wpływać chciała na przyjaźniejsze za­
chowanie się Markomanów względem państwa R zym skiego. Najlepsze
wiadomości o stanie wiary w N oryku, w drugiej połowie V w., daje życie
św. Seweryna, napisane przez jego ucznia Eugippa. Polem apostolskich
prac tego świętego były południowe góry Noryku aż do Juvavum (Salz­
burg), Noryk, a częściowo i druga Recja. W szędzie zaś, gdzie tylko św.
Seweryn (ksiądz i opat przybyły ze wschodu, może z Afryki, po­
między r. 4 5 4 i 4 8 2 ) przyszedł w tych stronach, znajdował już na­
ukę Chrystusową i kapłanów. Tylko w Kuhl, pod Salzburgiem, znalazł
jeszcze ukryte pogaństwo, równie jak u Alemanów, pustoszących po śm ier­
ci A ttyli prowincje rzymskie nad Dunajem, u Rugjanów, Scyrów, Heru-
lów i ThurceliDgów; ludy te częścią hołdowały poganizmowi, częścią arja-
nizmowi. A le nawet te dzikie plemiona poważały św. Seweryna i radzi­
ły się go jak wyroczni boskiej; na jego prośbę puszczały one jeńców
rzymskich, a przynajmniej obchodziły się z nimi łagodniej. Na Gibolda,
króla Alemanów, napomnienie świętego tak podziałało, że ten przed nim
drżał cały jak liść i jeńców wszystkich wypuścił. Flakciteusz, król Rugja­
nów, i Faba, syn jego, zasięgali jego rady w wielu razach. Żona Faby,
zawzięta arjanka, z poszanowania dla Seweryna wstrzymywała się czasami
od prześladowania katolików i od zmuszania ich do chrztu powtórnego.
Odoakr, arjanin, gdy ciągnął do W łoch, nawiedził go w jego celce, pro­
sząc o błogosławieństwo. Seweryn przepowiedział mu wówczas jego przy­
szłość. Święty ten był prawdziwym aniołem stróżem dla katolików
w Noryku, wpośród ciągłego napływu barbarzyńców. Surowe jego życie,
surowe napomnienia, dar proroctwa, a przytem m iłosierdzie bez granic,
imponowały dzikim hordom przybyszów. Każdy się doń garnął, szukając
opieki, nauki, pociechy: bogatsi obsypywali go darami, aby m ógł nieść
pomoc ubogim. D la siebie wybrał pokorę i ubóstwo, biskupstwa stano­
wczo nie chciał przyjąć, wszędzie, gdzie tylko zatrzymał się na czas dłuż­
szy, zakładał klasztory, jak w Wiedniu , pod W iedniem, w Passau, w Bo-
itro, w Salzburgu, w Tiburnia i w Lorch. W Lorch był wówczas bi­
skupem Konstancjusz (pierwsza autentyczna wiadomość o biskupstwie
tamtejszóm), o którym Ennodius, jako o pasterzu najchwalebniejszym
wspomina. Po zburzeniu Lorchu, biskup ten schronił się do kraju R u­
gjanów i tam umarł. Czy Lorch było kiedy arcybiskupstwem, nie ma na
to pewnego dowodu. L ist Papieża Symmacha do Teodora w Lorch, przy­
wodzony za dowód, zdaje się być nieautentyczny. Pewną jest rzeczą, że
w nadreńskich rzymskich posiadłościach w II i III, a szczególniej w IY
wieku, chrześcjanizm bardzo się upowszechnił. W IY też wieku było już
kilku biskupów w miastach nadreńskich, prawdopodobnie więc i założenie
stolicy biskupiej w Spirze (Noviom agus) można odnieść do tej epoki.
Pierwszym biskupem znanym tego miasta był Jesse, którego imię, bez
wykazania stolicy, znajduje się napisane pod dekretami soboru sardyceń-
skiego. W końcu IY i na początku V w. Spira została zburzoną przez
48 Bawarja.

G erm anów , rów nie ja k in n e m iasta nadreńskie. O dtąd, t. j. od osiedlenia


się pogańskich A lem anów w wyższej G erm anji, ginie kościół w Spirze, lu ­
bo m ożna p rzypuścić, że pew na liczba katolików m usiała tam jeszcze po­
zostać. II. E p o k a A g i l o l f i n g ó w . B ojoarow ie, pojaw iający się w V I
w ., panow ie części R ecji i N oryku, byli w głównej swej m assie pogana­
mi. Jeżeli byli oni, ja k chcą n iektórzy, oddzielnym zupełnie szczepem,
pom iędzy naro d am i zalew ającem i wówczas E u ro p ę , zaprzeczyć wszakże
n iepodobna, że pom ieszały się z niem i różne o kruchy ludów germ ańskich,
k tó re, po złam aniu potęgi O strogotów , usadow iły się w B ojoarji. Tern się
też tłum aczy m ieszanina p an u jąc a tu pod względem religijnym , ,za p ie r­
wszych ju ż znanych apostołów B a w a rji, św. E u s t a s j u s z a i św. A g i l a ,
k tó rzy się tu spotykali z arjan am i i innem i błędnem i n aukam i {Boli. ad
2 9 M art. e t 3 0 A u g .), ja k ie aż do czasów św. B onifacego niepokoiły tę
k rain ę. P rzy czy n iało się do tego sąsiedztw o z arjań sk im i L o n g o b ard a­
m i, spory o T ria Capitula, do k tó ry ch w plątał się naw et św. In g en u in ,
bp Sebenu; także podejrzanego ducha m issjonarze, ja k A grestjusz (V ita
E u sta sii 2 9 M a rt.), ja k b iskupi A d alb e rt i K lem ens (ob.); najw ięcej je ­
d nak zam ieszanie to pochodziło z b ra k u stały ch stolic biskupich i pozo­
staw ienia ciem nego duchow ieństw a sam em u sobie. W szakże w V I w. już
pom iędzy B ojo aram i byłi katolicy. Pierw szy książę znany w h isto rji B a­
w arji, G aribald I, poślu b ił chrześcjankę im ieniem W a ltrad ę {Greg. Turon.
H ist. F ra n c . IV 9 ); có rk a jego T eo d elin d a, królow a L ongobardów ,
wielce przyczyniła się do ro zszerzenia chrześcjanizm u pom iędzy nimi; d o ­
wodzi też tego jej koresp on d en cja z P ap . G rzegorzem I. Z tą d praw dopo­
dobną je s t rzeczą, że i G aribald był katolikiem i że ta k na dworze k sią­
żęcym , ja k pom iędzy ludem znajdow ali się katolicy. W połow ie V II w.,
pod panow aniem A gilolfinga T eodora I, bpem w R atysbonie (R egensb.) był
w edług A rn o ld a z V ochburga (o k .r . 103 7), L u p u s {Basnage-Canisius, t. III,
p. I p. 1 3 3). Gdy za czasów tegoż księcia, św. E m m e r a n p rzy b y ł r.
649 do R aty sb o n y , ju ż znalazł tam kościół, pośw ięcony pod wezwaniem św.
Jerzeg o , oraz kapłanów i dw ór ch rześcjański {Boll. V ita S . E m m e r, ad 6
S ep t.). Św. E m m eran zo stał zabity w pielgrzym ce swojej do Rzym u
w H elphindorf, niedaleko od M onachjum , a ciało jego przeniesiono do
k siążęcej rezydencji A schheim , gdzie ju ż był kościół pośw ięcony św. P io ­
tro w i {ibidem). Życie św. K o rb in jan a, pierwszego bpa frejsingeńskiego
( f p rzed r. 7 3 0), dowodzi, że chrześcjanizm ju ż b y ł od dość daw na
w wyższej B aw arji i w okolicach Salzburga. B ezim ienny p o eta z R a ty ­
sbony z IX w. cytuje, jak o pierw szego bpa Sabiony czyli Seben około r.
5 70 — 6 10 , św. In g en u in a, w tej epoce. N ie zdaje się, ażeby te n św ięty
m iał niep rzerw an y poczet następców , bo tenże p o eta do k o ń ca V III w.
wylicza tylko: M astala, J a n a i A lim a {Mabill. A nalect. vet. p. 34 7. Bolland.
ad 5 F e b r. R escli’s A nnalen , t. I pa ssim ). N akoniec spotykam y w L o rch
(naprzem ian w P assau ) biskupów od k ońca VI w. N ajstarszym z tych b i­
skupów , po większej części koczujących, je st E r c h a n f r i e d r. 606 — 623.
W ed łu g dokum entów z owego czasu n astęp cą E rc h an frie d a był O t g a r
(6 2 5 — 3 9). Po śm ierci O tg ara, B r u n o m iał być w latach 639 — 89
biskupem L o rch u , ale rezydow ał w P assau , ponieważ w tej epoce w szyst­
k ie m iasta nad rze k ą E n n s były zburzone {P ritz, Gesch. des L andes ob
d e r E n n s, t. I p. 2 20 sq.). T ak więc chrześcjanizm był ju ż bardzo ro z ­
szerzony pom iędzy B ojoaram i w pólow ie V II w. Zasłużyli się wiele pod
Bawarja. 49

tym względem książęta agilolfingscy; ale i królowie Franków nie byli bez­
czynni w tern wielkiem dziele. Bo dwaj już pierwsi znani missjonarze,
św. Eustazjusz z Liixen i Agil czyli Eigil, obydwaj uczniowie św. Kolum-
bana, który im polecił był głosić Ewangelję sąsiednim narodom, udali się
we dwa lata po jego śmierci (f 6 15), na żądanie króla Franków Klota-
rjusza II i z wyboru biskupów, do Bajoarji i tam nawrócili wielu miesz­
kańców i pozostawili po sobie mężów pobożnych i roztropnych, prowa­
dzących w dalszym ciągu ich dzieło. Vita SS. Eust. et Agili, Boli. ad 2 9
Mar. et 30 Aug. Mobili. Acta SS. ad ann. 62 5 et 6 5 0. Nie mało też
przyczyniły się jeszcze do rozszerzenia i ustalenia chrześcjanizmu pomię­
dzy Bajoarami, oraz do złagodzenia ich obyczajów, prawa, jakie Dagobert I
ogłosił około 6 30 r., miały one bowiem na celu popieranie sprawy religji
chrześcjańskiej i w rzeczy też samej wielki wpływ wywarły. Ilefele, Ein-
fuhrung d. Christenthums im siidwest. Teutschland. W drugiej połowie
VII w. było kilku z kolei gorliwych missjonarzy w Bawarji, aż do czasu
św. Bonifacego; im to należy się zasługa, że w chwili śmierci św. Ru-
perta z Salzburga, zaledwo już gdzieniegdzie znajdowali się poganie pomię­
dzy Bajoarami, jakkolwiek nie zdołali jeszcze całkowicie wykorzenić zabo­
bonnych niektórych praktyk pogańskich. Pierwsze miejsce pomiędzy tymi
missjonarzami zajmuje wspominany już św. E m m e r an. Urodzony w Akwi-
tanji, prawdopodobnie biskup koczujący, idąc na missję do Awrarów, przy­
był r. 64 9 do Ratysbony, dawnego miasta rzymskiego, naówczas stolicy Ba­
warji. Tam książę Theodo I prosił go o przyjęcie biskupstwa nad jego ludem,
albo przynajmniej o przyjęcie przełożeństwa nad klasztorami, ale św. Em-
meran nie chciał przyjąć ani jednej ani drugiej godności; przez trzy
lata w różnych miejscach naukę Chrystusowy pomiędzy Bawarami głosił,
został zabity w końcu w Helfendorf przez Lantperta, syna księcia Teodo.
Zwłoki jego złożone w kościele św. Piotra w Aschheim, następnie prze­
niesione zostały do Ratysbony, do kościoła św. Jerzego, gdzie uroczyście
przyjmował je książę, duchowieństwo i lud. Według podania, jeszcze za
życia księcia Theodo I wystawiono na grobie tego śwuętego klasztor, sła­
wny w późniejszych czasach. Po św. Emmeranie wymieniają św. E r h a r ­
da, jako najznakomitszego biskupa i apostoła Bawarów'. Malrill., Act. SS.
saecul. 3, p. II p. 4 89. Za księcia Teodo II opowiadał wiarę św. R u ­
p e r t , biskup z Worms (pochodzący z królewskiego rodu francuzkiego),
mianowicie w okolicach rzeki Inn, Salzach i Traun, gdzie poganizm zno­
wu poczynał brać górę. Przybył Rupert do Ratysbony 6 9 6, nawrócił tam
i ochrzcił księcia Teodo II i wielu panów, oraz wpływrem swmim na księ­
cia wyrobił założenie stałego biskupstwa w Ratysbonie, wyświęciwszy na
’biskupa Wikterpa z rodu Agilolfingów. Hansiz, in Prodromo. Poczem
przedsięwziął Rupert missję wzdłuż Dunaju, aż do granic niższej Panonji.
W powrocie swroim przez Lorek, zbudował w Wallersee (Seekirchen)
kościółek św. Piotra i chciał tam założyć swmją stolicę biskupią, ale wy­
brał potem na stolicę Juvavum (Salzburg), leżące wówczas w gruzach;
wzniósł tu kościół św. Piotra, z klasztorem i szkołą. Po niejakim czasie
sprowadził z Worms 12 nowych apostołów i swą siostrzenicę Erentrudę,
dla której, równie jak dla innych zakonnic, wybudował klasztor na Nonn-
bergu. Nadto, podróżował sam po kraju, umacniając wiernych w religji,
budując kościoły i święcąc kapłanów. Nie bez jego też zapewne wpły-
Encykl. t. II. 4
50 Baw arja.

vvu książę Teodo odbył pielgrzymkę do Rzymu r. 716. Rezultatem jego


widzenia się z Grzegorzem II było, że Papież wyznaczył trzech legatów
do Bawarji dla odprawienia soboru, wykorzenienia herezji i zabobonów,
usunięcia fałszywych kapłanów, uregulowania spraw małżeńskich i dla
erygowania trzech lub czterech biskupstw, pod jurysdykcją jednego arcy­
biskupa, t. j. dla utwierdzenia już założonych biskupstw i zakładania no­
wych. Harduin, Acta Cone. t. III p. 1861. Ale różne przeszkody, a zwła­
szcza śmierć księcia Teodo i Ruperta (718), udaremniły większą część
tych zamiarów. Zdaje się jednak, że wówczas nastąpiło zatwierdzenie bi­
skupstw ratysbońskiego i salzburgskiego, oraz zajmujących te stolice bisku­
pów. Theodo I przed śmiercią starał się o nominację na nowego jeszcze
biskupa bawarskiego dla Korbiniana z Chartres, który wówczas udał się
w pielgrzymkę do Rzymu. Gdy jednak starania te nie udawały mu się,
Grimoald, syn Teodona, panujący w Freisingen, zdołał zatrzymać u siebie
wracającego z Rzymu K o r b i n i a n a i skłonił go do przyjęcia biskupstwa
w Freisingen, gdzie Korbinian założył stolicę biskupią i zbudował tamże
klasztor. Gdy Pilitrudzie, żonie księcia Grimoalda, wyrzucał nieprawe jej
małżeństwo, musiał na czas jakiś przed jej gniewem chronić się w Tyrolu
południowym. Lecz sprowadzony tu z powrotem przez nowego księcia
Hukberta, umarł 7 30 r. Meichelbeek, Hist. Fris. t. I. Boll. Yita S.
Corb., ad 8 Sept. Tak tedy, oprócz Sebenu, były w Bawarji biskupstwa:
Lorch, Ratysbona, Freisingen i Salzburg, ale granice ich nie były je­
szcze należycie określone i biskupi nie następowali regularnie jedni po
drugich, stolice biskupie wakowały nieraz przez czas długi. Za przyby­
ciem świętego Bonifacego tylko jedna stolica Lorch miała biskupa
W i w i l o , którego sam Papież Grzegorz III wyświęcił, ale i ten biskup
pomiędzy r. 73 7— 7 3 8, wraz z kanonikami i zakonnikami, musiał przed
Awarami schronić się do Passau, gdzie kościół św. Szczepana zamienił na
katedrę, a zakonnikom wybudował kościół w Niederburgu. Pertz, Mo-
num. I p. 18. Ep. 4 6 Bonif. ed Wiirdtwein. Arnoldi Vochburg. de Mir.
S. Emmerani, 1. c. p. 105. Szkodliwie bardzo oddziaływał taki brak
biskupów na stan kościoła w Bawarji, jakkolwiek ich miejsce zastępowali
opaci klasztoru św. Emmerana, freisingeńskiego i salzburgskiego, z któ-
remi pierwotnie łączyły się stolice biskupie. Wkradło się tara wówczas wiele
nadużyć, jakie dopiero św. Bo n i f a c y , zachęcony przez Grzegorza III
i wezwany przez księcia Hukberta i Odilona, przedsięwziął wykorzenić.
Rozpoczął on tę mozolną pracę najprzód r. 7 35 na czas krótki, potem
7 39 przez dłuższy już przeciąg czasu. Yita S. Bonifacii u Pertz’’a, t. II.
Ep. Bonif. ed Wiirdtwein, 4 6. Heretyckich i niemoralnych księży, a nawet
laików, wdzierających się na katedry biskupie, pousuwał, a za zgodą księ­
cia Odilona i potwierdzeniem Papieża, podzielił Bawarję na cztery djece-
zje, którym naznaczył następujących biskupów: Jana, na biskupstwo salz-
burgskie; Korbiniana, brata Erembrechta, na biskupstwo freisingeńskie;
Gaubalda, na biskupstwo ratysbońskie; Wiwilę pozostawił na biskupstwie
passawskiem. Odtąd datuje się porządna i stała organizacja Kościoła ba­
warskiego, stałe i żywe połączenie ze Stolicą Apostolską, a zatem i życie
nowe. Szlachta i lud, mając na swojem czele książąt gorliwych, jak Odi­
lona i Tassilona II, szli na wyścigi w fundowaniu nowych kościołów
i w uposażaniu różnych instytucji kościelnych. Nigdzie w Niemczech nie
zbudowano tyle klasztorów, jak w Bawarji, i żaden dom panujący nie
okazał tyle troskliwości o kościół, co dom Agilolfingów. Z pomiędzy owo-
Bawarja. 51

czesnych klasztorów najznakomitsze były: Altaick, Mondsee, Chiem, Bene-


dictbeuern, Tegernsee, Schliersee, W essobrunn, K rem sm iinster, etc. Do
założenia niektórych klasztorów przyczynił się św. P i r m i n . M abill., Act.
III, II, 13 6 sq. Za klasztorami szły zaraz i szkoły, ja k w Chiem. Chu-
nidruta z Anglji, na polecenie św. Bonifacego, zajmowała sią nauczyciel­
stwem w Bawarji. Odbyło się w Bawarji kilka synodów w drugiej poło­
wie VIII w., jak w Aschheim, w Dingolfing i w Neuching, które były
zarazem sejmami dla spraw krajowych i na których był obecny Tassilo -
z panami bawarskimi. Pb. 79 9 odbył się synod w Beisbach, pod pierw ­
szym arcybiskupem bawarskim A r n o ; ustawy tego synodu przyczyniły
się wiele do utwierdzenia karności kościelnej. P ertz, Monura., III p. 7 7.
Pudhart., Bayer. Gesch. p. 2 9 9 . Stosunki ze Stolicą, Świętą były coraz
częstsze. Św. Bonifacy, będąc w Rzymie r. 7 3 8 , znalazł tam ju ż piel­
grzymów bawarskich; pielgrzymki te mnożyły się odtąd bardzo. N iektó­
rzy Bajoarowie, jak S t u r m , uczeń św. Bonifacego, opat z Fuldy, św.
W i r g i l j u s z (ob.), biskup Salzburga, odznaczyli się gorliwością apostol­
ską i poza granicami Bawarji, niosąc światło ewangeliczne pomiędzy Sło­
wian do K aryntji i do niższej Panonji. O Augsburgu ob. t. a. W Kon­
stancji szereg biskupów rozpoczyna się zaraz po r. 5 5 0 , ale historja nie
mówi nam, jaki był udział tak augsburgskick ja k konstancjeńskich bisku­
pów w nawracaniu Alemanów pogańskich. Wiadomo tylko, że irlandczyk
opat K o ł u mb a n (ob.), jego uczeń G a l l u s (ob.) i ich towarzysze opo­
wiadali Ewangelję poganom i chrześcjanom na brzegach jeziora Zurych-
skiego i Konstancjeńskiego, ok. r. 6 1 0 — 6 1 2 ; że Gallus założył klasztor
nazwany od jego imienia St. Gall, który stał się ogniskiem nauki i pobożno­
ści dla całych południowych Niemiec. Po śmierci Galla, dwaj jego ucz­
niowie, M a n g (ob.) i T e o d o r , w towarzystwie księdza Tozzo z A ugsbur­
ga, udali się w strony djecezji augsburgskiej i w okolicach miast Kempten
i Fiissen prowadzili swe apostolskie prace. Nawrócenie nadreńskiej czę­
ści Bawarji, a głównie przywrócenie chrześcjanizmu, wytępionego w tych­
że prowincjach przez Alemanów, wiąże się z historją nawrócenia F ra n ­
ków za Klodoweusza; ponieważ, po pokonaniu Allemanów r. 4 9 6 , strony
te wcielone były do posiadłości frankońskich. Pod panowaniem K lotarju-
sza II ( 6 1 3 — 6 2 8) przywrócono djecezję w Spirze. Pertz t. II. Mabill.,
Acta SS. saecul. 2 , ad ann. 6 4 6 . W ielkimi dobroczyńcami tej katedry
byli królowie: D agobert I, Sigebert III, Childeryk II, D agobert II. Za
episkopatu Principiusa i Dragoboda założono sławny potem klasztor w Weis-
senburgu i wiele innych. W Turyngji południowej, przed przybyciem św.
Kiliana, znajdujemy ślady chrześcjanizmu, w skutek stosunków jej miesz­
kańców z Frankam i. Gdy pod panowaniem D agoberta I, księciem Turyn-
gji został Radulf, religja chrześcjańska weszła do rodziny książęcej, przez
małżeństwo młodego księcia Hedana I z chrześcjanką Bilihidą, która
miała pochodzić ze znakomitej rodziny chrześcjańskiej z Yeits-Hochheimu,
niedaleko W urzburga. Syn H edana, książę Gosbert, ożeniony z wrdową
b rata swojego, Gailaną, był jeszcze poganinem równie jak i wszystek lud
jego, gdy r. 68 7 missjonarz irlandzki K i l i a n , przysłany przez Papieża
Konona, przybył do W urzburga, nawrócił tegoż księcja i ochrzcił go,
a z nim i część jego ludu. Kilian byłby dalej prowadził swoje dzieło,
ale, gdy zwrócił uwagę księcia na nieprawość jego małżeństwa, został przez
tegoż potajemnie zabity, razem z towarzyszami, kapłanem Kolonatem i dja-
52 B aw arja.

konem Totnanem, 6 8 9 r. W szakże Gosbert pozostał chrześcjaninem, jak


i jego syn i następca Hedan II. Ten ostatni uczynił w iatach 7 0 4 i 7 1 6
dwie znaczne darowizny św. W i l l i b r o r d o w i , i pomiędzy innemi wszy­
stkie dobra około Hamelburga, w zamiarze wystawienia tam klasztoru.
Po śmierci tych książąt gorliwych, ale przez lud znienawidzonych, praw­
dopodobnie za to, że usiłowali oni siłą przeprowadzać nawracanie (Setters,
Bonifacius p. 10 6), poganizm znowu począł się odradzać, osobliwie w cza­
sach napadów saksońskich i sorabskich, tern bardziej, że i duchowieństwo
stało się niekarne i zepsute. W takim stanie Bonifacy znalazł Turyngję
r. 7 1 9 . Zachęcał on możnych do powrotu do prawdziwej wiary, złych
kapłanów wzywał do pokuty i poprawy. Ale znalazł tam i pobożnych k a­
płanów i nieco chrześcjan cnotliwych pomiędzy m agnaterją. Do czterech
takich chrześcjan Papież Grzegorz II napisał później list, chwalący ich wy­
trwałość i posłał go przez św. Bonifacego, będącego naówczas w .Rzymie
(7 2 3) . W krótce też po swoim powrocie z Rzymu, około r. 7 2 4 , św. Bo­
nifacy całkiem się poświęcił nawracaniu Turyngji: to był odtąd cel jego
życia, pośród największego niedostatku, często o głodzie, obok twardej
pracy rąk swoich, pomimo ciągłych napadów saksońskich, przeprowadził
on dzieło Boże. Liczba wiernych codziennie rosła, kościoły się odnawia­
ły, a pomiędzy r. 7 2 4 — 72 7 stanął klasztor w Ordruf, gdzie zakonnicy
utrzymywali się z pracy rąk swoich. Udając się po trzeci raz w podróż
do Rzymu, przy każdym kościele pozostawił dobrego kapłana; księża ci
głównie szli z Anglji. Z tego samego kraju szły święte niewiasty i dzie­
wice, które prowadziły wychowanie chrześcjańskie turyngskich kobiet (Do
takich należą: Chunihilta, B arathgita, Tekla, przełożona klasztoru w Kitzin-
gen i w Ochsenfurt, Lioba, kobieta bardzo wykształcona, biegła w piśmie
św. i w ojcach Kościoła, ksieni klasztoru w Bisckofskeim). Nareszcie
r. 7 4 1 erygował św. Bonifac}r djecezje buraburgską w Hessji, erfurtską
w Turyngji, a dlaFrankonji wschodniej biskupstwo ivurzburgskie, które oddał
B u r g h a r d o w i , swemu także z Anglji przybyłemu współpracownikowi, i bi­
skupstwo eichstddtskie, na którem osadził swego krewnego W i l l i b al d a.
Ten, objąwszy zarząd swej djecezji, na miejsce małej kapliczki zbudował
klasztor i katedrę. W illibalda brat W u n i b a l d zbudował klasztor mę-
zki, a siostra ich W alburga klasztor żeński w Heidenheimie. Sol a, pu­
stelnik ( 7 9 0 ) , założył pustelnię w Solenhofen; św. Se b a l d opowiadać miał
wówczas Ewangelję około Norymbergi. Za K arola W. nastąpiło ostateczne
utwierdzenie panowania tu chrystjanizmu. Cf. Żywoty świętych, wymie­
nionych w tym artykule; Ussermann, Bistkum Wiirzburg; Setters, Bonifaz;
Rudhart, Gesch. v. Bayern; Rettberg, Kirchengeschiche. (Schródl).
B aw arja (dzisiejszy stan Kościoła). Cała Bawarja na 1 3 8 7 mil
kw. obszerności, liczy podług spisu ludności z 1 8 6 7 roku 4 , 8 2 4 , 4 2 1 .
Z wyjątkiem 4 9 , 8 4 0 żydów, 4 , 0 0 0 Wallonów w Palatynacie i drobnej li­
czby Słowian (pod Berchtesgaden i w hrabstwie Werdenfels), cała ludność
jest niemiecka ( i 3/4 miljonów Bawarów, 2 ,/ł miljonów Franków i 2/5 mil.
Szwabów). Większa część ludności jest katolicka, a mianowicie liczy
3,439,531. W ierni ci zostają pod kierunkiem dwóch arcybiskupów i 6
biskupów. Kościelna prowincja M o n a c h j u m - F r e y s i n g , obejmująca
południową Bawarję, erygowana wskutek konkordatu 1 8 1 7 r., bullą 1 8 1 8
r., przez którą stolica biskupia przemienioną została z Freysing do Mo-
nacbjum i podniesiona do godności arcybiskupstwa ( 3 6 dekanatów), z suf-
B aw arja. 53
fra g a n ja m i: w Augsburgu (3 9 dekanatów ), Regensburgu (31 dekanatów )
i Passciwie (17 dekanatów ). K ościelna prow incja b a m b e rg sk a , rów nież
d atu jąca od 1818 r ., obejm uje arcybiskupstw o bam bergskie (20 d e k a n a­
tów) i biskupstw a: eichstadskie (17 d ekanatów ), wurzburgskie (30 d e k an a­
tów) i Spirg (12 dekanatów ). P o d łu g k o n k o rd atu , k ró l nom inuje b isk u ­
pów i dziekanów kapituły; inne m iejsca w k ap itu le obsadza częściowo P a ­
pież, k ró l, biskup i k ap itu ła . K ap itu ła m etro p o litaln a m a dwie p relatu -
ry (dziekan i proboszcz) i 10 kanoników . K ap itu ły k a ted raln e, oprócz
dwóch p re la tu r, m ają 8 kanoników . P rz y każdej k ated rze je s t 6 wika-
rjuszów . W 8 djecezjacli je st 4 ,2 1 4 posad pasterskich, a m ianowicie:
2 ,8 4 2 probostw , 1,0 5 9 beneficjów, 313 w ikarjatów i k apelanji. N a je ­
d n ą parafję w ypada przecięciow o 1 ,1 5 0 w iernych. K sięży r. 1 8 6 1 było
6 ,8 9 9 . W każdej djecezji je s t sem inarjum , a nad to w M onachjum sem i-
n arju m w spólne, Georgianum zw ane. N a początk u 1 8 64 r. wszystkie 9
sem inarjów liczyły 417 alum nów . S em inarja m ają k u rs tylko je d n o ro ­
czny, ta k zwany praktyczny ro k studjum teologicznego; kassa państw a tylko
dla takich alum nów daje swój zasiłek. Zazwyczaj je d n a k zn ajd u ją się tu
k lery cy l i 2, a naw et 3 k u rsu teologicznego (odpow iednio do podziału
całego w ykładu teologji na 3 lub 4 lata). Z w yjątkiem B am bergu, k a ­
żda djecezja m a nadto m ałe sem inarjum , a M onachjum m a ich dwa: wy-
chowańców w szystkich 80 8. Filozoficzna i teologiczna zarazem szkoła
b iskupia, ja k tego chce k o n k o rd a t, je s t tylko w E ic h sta d t. B iskup Spiry
ta k samo urządzić chciał swoją szkołę, ale zam knęła m u ją policja (1 8 6 4).
Najwyższym urzędem państw ow ym dla spraw kościelnych było do 184 7
r. m inisterjum spraw w ew nętrznych, używ ające w części, jak o pośredniej
w ładzy, najwyższej rady kościelnej i szkolnej. M em orjały biskupów b aw ar­
skich z owych czasów przekonyw ają, że K ościół c ierp iał wiele pod tym z a rzą­
dem. Obecnie spraw am i kościelnem i zarządza oddzielne m inisterstw o „dla
interesów kościelnych i szkolnych1*, zwane zazwyczaj m in. w yznań. M ini­
sterstw o to , pospolicie w liberalnych ręk ach spoczyw ające, daje się uczu-
w ać K ościołow i boleśnie, osobliwie od czasu przejścia B aw arji w skład
nowego cesarstw a N iem ieckiego. K l a s z t o r y p o b ie ra ją z kassy państw a
rocznie 10,3 7 8 flor. K ról L udw ik I, ja k w ogóle dla K ościoła, ta k też
w szczególności dla klasztorów ro b ił wiele z p ry w atn ej swojej szkatuły.
K ilka klasztorów , na mocy k o n k o rd atu , odnow iono, lub n a nowo założono.
D ziś je s t w B aw arji 9 m ęzkich i 1 7 żeńskich zakonów . A mianowicie:
augustjanie (2 klasztory), benedyktyni (4 opactw a, 2 p rio ra ty , 1 klaszto r
l dom nowicjuszów), któ ry ch opactw a, poprzednio nie zostające z sobą
w żadnym zw iązku, od 185 8 ro k u zostały połączone w je d n ą k o n g re ­
gację, któ rej sta tu ta Stolica św. zatw ierdziła 1861 r.; franciszkanie (16
konw entów , 11 hospicjów ); kapucyni (1 3 konw entów , 6 hospicjów ), kar­
melici ( l k laszto r trzew iczkow ych i 3 kl. bosych), minoryci (2 k l., 1 hosp.),
redemptoryści (7 kl.), bracia miłosierdzia (3 k l.), towarzystwo pustelnicze
w djec. regensb. m a l k ap łan a prezydującego i 18 braciszków p u steln i­
ków (pom iędzy nim i i ojciec n ajstarszy [a ltv a te rj, 2 assystentów i l se­
k re ta rz ). W szystkie te zakony liczyły 1 8 6 5 r ., przeszło 1 0 0 0 zak o n n i­
ków , pom iędzy k tó ry m i było 49 7 księży. P rz y ro st liczby duchow ieństw a
zakonnego był w ostatnich latach nie m ały, ale większe jeszcze było po­
w iększenie liczby zakonnic: szary tk i 1 8 6 4 r . w 84 dom ach liczyły sióstr
5 1 1 . Z innych zakonnic zn ajd u ją się tu : benedyktynki (2 domy), bry-
54 Bawarja.— Baxter.

gitki ( l kl.), cy sterk i (2 k l.), k lary sk i (3 dom y), dom inikanki (8 d o ­


mów), elizabetki (2 dom y), angielskie panny (1 2 domów), franciszkanki
632 zakonnic; dam y dobrego p asterza (2 dom y), k arm elitk i ( i k l.),
siostry w iederbrońskie (19 domów), salezjanki (5 domów), ubogie sio­
stry szkolne ( 1 0 9 domów), sio stry ubogiego dzieciątka Jezu s ( l dom),
serw itki ( l dom), u rszu lin k i (3 k l.). Ogólna liczba zakonnic wynosząca
r. 184 6 niecałe 1 0 0 0 , w ro k u 1 8 6 4 podniosła się do 3 8 0 4 . L iczby te
tem więcej są znaczące, że B aw arja b yła głównem siedliskiem illum ini-
zm u, że tu ta j illum inizm więcej niż gdzieindziej przeciw ko K ościołow i wy­
stępow ał. Altótting, m iejsce słynące cudam i, corocznie bywa naw iedzane
więcej ja k przez 10 0 ,0 0 0 w iernych. Do wyższych zakładów naukow ych
należą 2 u n iw ersytety, m ające być katolickiem i, w M onachjum (przenie­
siony 1 8 0 2 z Ingolsztadu do L an d sh u t, a 1826 z L an d sh u t do M .),
W iirzburgu i l u n iw ersy tet p ro testan c k i w E rlan g e n . Oprócz uniw ersy­
tetów , je s t 10 liceów, z k tó ry ch w iększa połow a należy od zakładów te o ­
logicznych; 2 7 gim nazjów , 8 7 szkół łacińskich, 6 gim nazjów realnych, 3
szkoły politechniczne, 2 6 szkół agronom icznych i przem ysłow ych, 8 , 3 0 0
nauczycieli elem entarnych. Cf. N eh er, K irchl. G eogr. u. S tatist, t. II. K s.
Antoni M ayer, beneficjat p rzy k ated rze m onachijskiej i katech eta, w ydaje od
od i 8 7 i r . p racow ite bardzo dzieło: S tatystyczne opisanie arcy b isk u p a m ona-
chijsko-freinsingeńskiego (S tatist. Beschreib. d. E rz b . M u n c h .-F reisin g ). N.
Baxter R y s z a r d , p rezb ite rja ń sk i duchow ny w A nglji. U rodził się
1 615 r. w R aw ton, w hrabstw ie S h ropshire, gdzie jego ojciec posiadał
o bszerną m ajętność, ale w krótce rodzina B axterow bardzo podupadła
i przed słabow itym R yszardem niezbyt św ietna otw ierała się przyszłość.
Przeczytaw szy dzieło B unniego (B unny), postanow ił on poświęcić się teolo-
gji, a w zam iarze tym utw ierdziła go śm ierć m atk i i praw ie cudow ne ocale­
nie w łasnego życia; w 1 6 38 r. ju ż został ordynow any przez b iskupa w ofce-
stersk ieg o . Z gorszony światowem życiem i ciem notą duchow ieństw a an g lik ań ­
skiego, zaczął p ilnie zastanaw iać się nad naukam i bogobojnych n onkonfor­
m istów i w krótce zupełnie przeszedł n a stro n ę p rezbiterjanów . Z ostał w i-
karjuszem w K id d erm in ster, gdzie miejscowy proboszcz zaledwie p a rę r a ­
zy do ro k u w stępow ał na kazalnicę, a za to zbyt często odw iedzał po-
blizką oberżę i żył w ciągłem nieporozum ieniu z parafjanam i; ażeby ich
więc sobie zjednać, zgodził się. na to, że sam i ob rali w ikarjusza. W y b ó r
p a d ł w łaśnie na B ax tera. Ciężkie było jego położenie w zapuszczonej
parafji: w iększa część m ieszkańców poszła za śladem swego proboszcza,
m niejszość, z porządnych ludzi się sk ład ająca, w yśmiewana przez większość,
połączy ła się z nonkonform istam i. B a x te r nie m ógł tu długo w ytrzym ać
i, jak o kaznodzieja, w stąpił do arm ji K rom w ela. C horoba zm usiła go do
opuszczenia tych obowiązków; u su n ą ł się więc od św iata i napisał k sią ­
żkę O w iecznym spokoju świętych, w ydaną po raz pierw szy 16 50 ro k u .
K iedy daw ny proboszcz został oddalony z K id d erm in ster, jego m iejsce za­
j ą ł B a x te r i n a tem stanow isku z wielkim pożytkiem dla gm iny pracow ał.
D wa razy na tydzień m iew ał n au k i dla ludu: rozdaw ał egzem plarze dzieł,
k tó re napisał; re g u larn ie odw iedzał swoich p arafjan i p ilnie uczył ich k a ­
techizm u: kościół był co niedziela zapełniony ludem i d o b re obyczaje p o ­
w róciły. W pływ B a x te ra ro zciąg ał się tak że na sąsiednie duchowieństwo;
zbierano się w jego domu, n arad zan o , korzy stan o z jego nauk, a jeszcze
więcej z jego p rzy k ład u . Ż ył on bardzo sk ro m n ie, oszczędzonych zaś
Baxter.— Bayle. 55

pieniędzy używ ał na w spieranie ubogich, chorych, a głów nie biednych s tu ­


dentów ; w spraw ie missji z im ieniem jego łączy się w spom nienie o ocaleniu
funduszu 9 ,0 0 0 fl., corocznie przeznaczanego na zapom ogę dla In d ja n
północnej A m eryki. K oniec rzeczypospolitej był zarazem końcem ducho­
wnej działalności B ax tera w K id d erm in ster. N a tro n ie angielskim zasiadł
(16 60 r .) K arol II, któreg o jednem z n ajgorętszych p rag n ień było p rz y ­
w rócenie dawnej p o tęg i kościołow i anglikańskiem u. P re z b ita rja n ie wy­
trw ale opierali się zam iarom k ró la, lecz ro jalistow ski p arlam en t uchw alił
ta k zwane praw o o k o rporacjach (A ct of c o rp o ratio n ), na mocy k tó re g o
do urzędów mogli być tylko dopuszczani wyznawcy kościoła rządow ego
(Established Church); k ilk a k ro tn ie ju ż zm ieniana k siążk a m odlitw kościel­
nych (Common prayerbook) u legła nowym modyfikacjom, i postanow iono
usu n ąć w szystkich proboszczów, k tó rzy b y zreform ow anej k siążk i przyjąć
nie chcieli. W liczbie duchow nych, k tó rzy na nowe p o rz ąd k i kościelne
nie przystali, znajdow ał się B ax ter. Opuściwszy p arafję, ożenił się, w 4 7
ro k u życia, z miss C harlton , k tó ra m u w niosła 2 4 ,0 0 0 fi. posagu. C zter­
naście la t przeżył z n ią w szczęśliwym, choć bezdzietnem m ałżeństw ie.
Boleśnie czuł B ax ter zam ieszanie re lig ijn e , tra p ią ce wówczas A nglję:
gdzie tylko m ógł, sta ra ł się godzić ro zjątrzo n e um ysły, niekiedy naw et
bez należytej oględności, za co też k ilk a razy dostaw ał się do w ięzie­
nia. W 16 84 ro k u skazany został na dw uletnie w ięzienie, za n ap isa­
n ą rozpraw ę religijną. N ie zm ieniło się położenie p rezb iterjan ó w za
.Jakóba II; dopiero W ilhelm II I, celem przyw iązania do nowej dyn astji
sek t protestanckich, w ydał, za zgodą p arlam en tu , A k t o to leran c ji w szyst­
kich dyssydentów , z w yjątkiem socynjanów i katolików . O dtąd spokojnie
ju ż upływ ało życie B a x te ra w p racy naukow ej i niezm ordow anem k azn o ­
dziejstwie. U m arł 8 G rud n ia 1691 r. W szeregu dzieł jeg o , najw ięcej
rozpow szechnione je s t w A nglji i A m eryce: O wiecznym spokoju św iętych.
Cf. C hristenbote, 18 34 n. 4 9. G eschichte d er R eform ation und R evolu­
tion in E n g lan d , von J . A . B oost. {F ritz). J. N .
Bayle P i o t r , u r. 1 8 P aźd ziern ik a 164 7 r. w C arlat, w hrabstw ie
F o ix , u m arł w R otterd am ie 2 8 G ru d n ia 1 70 6 ro k u . B ył synem k alw iń­
skiego p a sto ra , p o b ierał nauki w akadem ji P u y -L au re n s, a n astęp n ie w T u ­
luzie u jezuitów . T am , widząc bezzasadność swojego religijnego w yznania,
przeszedł do K ościoła katolickiego. N iedługo je d n a k , bo po 18 zaledw ie
m iesiącach, w rócił znów do kalw inizm u, u d ał się do Genewy, gdzie pośw ię­
cił się filozofji kartezjań sk iej. W wielu dom ach b y ł gu w ern erem ,a r. 16 7 7
został professorem filozofji w kalw ińskiej akadem ji w Sedanie; r. 16 8 1 , gdy
akadem ja ta została zam knięta, przeszedł na tęż sam ą posadę do R o tterd a m u ;
r . 169 3 u tra c ił sw oją posadę, oskarżony o ateizm i podejrzan y o tajem ne
związki z nieprzyjaciółm i państw a. W ówczas jeszcze więcej od d ał się p ra ­
com naukow ym . B ayle był erudytem niepospolitym i człow iekiem b ystrego
um ysłu, ale w szystkie zalety swego ducha o brócił on na rzecz p arad o k su
i sceptycyzmu; i dla tego, zam iast pożytku, przyniosły one szkodę ty lk o .
R ozum ludzki, jego zdaniem , może jed y n ie błędy odkryw ać, ale praw dy
w żaden sposób poznać n ie może. Je s t też on tylko k ry ty k iem , nie sta ­
w iającym nigdy nic pozytyw nego. Szczególniej upodobał sobie w w yty­
kaniu sprzeczności pom iędzy rozum em a Objawieniem Bożem . R obił to
niby w celu w ykazania konieczności O bjaw ienia, ze względu na słabość r o ­
zumu, nie ra z jed n ak daw ał do zrozum ienia, że wcale tego m niem anego
56 B ayle.— B a zan .

celu na serjo nie bierze, że w gruncie serca nieprzyjaznym był Objawie­


niu. Z tego tytułu uważać go można za rozpoczynającego lekkomyślny
ów kierunek antychrześcjańskiej filozofji, jaki w X V III w. tyle szkody
przyniósł ludzkości. Do wyrobienia w B ayle’u sceptycznego ducha, przy­
czyniło się bezwątpicnia ustawiczne w młodości czytywanie M ontaigne’a,
a następnie przechodzenie z jednego wyznania religijnego do drugiego;
wstyd, jakiego w obec ludzi z tego powodu doświadczał Bayle, natchnął
go na całe życie, jak pisze „obawą pokazania się niestałym"; że zaś naj­
pewniejszym środkiem, zabezpieczającym od popadnięcia w sprzeczność z sa­
mym sobą, jest wstrzymanie się od wszelkiego twierdzenia, przeto najlepszą
dlań drogą wydał mu się septycyzm. D zieła jego, rozpowszechnione bar­
dzo we Francji i xlnglji, przyniosły gorzki owoc dla pokoju Kościoła
i państwa. D o znakomitszych prac jego należą: Objectiones in libros qua-
tnor de D eo, anim a et mało; Reponses aux questions d'nn provincial; D i-
ctionnaire historiqne et critique; głośnego tego dykcjonarza wiele było wy­
dań; najlepsze wydanie przez D es M oiseaux 4 t. in f. Amsterd. 17 4 0 ,
i Beuchot’a 16 t. in 8, Paris 1 8 2 0. W swojej K rytyce historji kalwini-
zm u M aim bourga, w swoich Myślach o komecie z 1 6 8 0 r., występował on
silnie przeciwko kalwinizmowi.
B a zan , liebr. B a sza n , 7 0: B a a a v , B asan; kraina za Jordanem
w Palestynie, niegdyś razem z Galaadem (ob.) była w posiadaniu plemion
amorrejskicli (Deut. 3, 8. 4 , 4 6 — 4 8 . Jos. 9, io ) , odznaczających się ol­
brzymim wrzrostem. Za Mojżesza plemion tych jeszcze szczątki były w zie­
mi Bazan; ztąd nosiła ona nazwę ziem i R efaitów (olbrzymów, Deut. 3,
l i . 1 3 . Jos. 9, 4 . 1 2 , 4 ) . Olbrzymi król Og (D eut. 3, l l . Jos. 1 3 ,
12), który podówczas tu panował, pobity został do szczętu, a ziemia do­
stała się rodzinie Jaira, syna M anassesa i od niego przezwaną została
H aw oth -Ja ir (wsie Jaira; Num. 2 1 , 3 4 . D eut. 3, 1 — 1 5 . 4 , 4 3 . 2 9 , 7).
Królestwo Oga liczyło do 6 0 miast (Deut. 3, 4. Jos. 1 3 , 3 0 ) , t. j. miejsc
obronnych, między któremi znaczniejsze były: Edrai, Astaroth, Hermon
i Salecha (D eut. i , 4. Jos. 9, 1 0 . 1 2 , 4) . Astaroth było stolicą Oga;
Hermon zaś i Salecha na granicach Bazanu: pierwsze od półn.-zachodu,
drugie na połud.-wschodzie, niedaleko Bosry (ob.). Na północy sięgało
to królestwo syryjskich powiatów Gessur i Maacha (Jos. 1 2 , 4) i roz­
ciągało się więcej od zachodu ku wschodowi, niż od północy do południa.
Późniejsze powiaty: B atanaea (zarameizowaue z B a sza n ) , Gaulonitis, od­
dzielający Bataneę od Jordanu, A u r an, na południe Batanei i Ituraea na
północy około gór Hermonu, znacznemi częściami zachodziły w Bazan.
Dzisiejszy obwód E l-B ottein, v. Belad-Erbad, na zachód Hauranu, przy­
pomina w części dawniejszy Bazan. Oprócz wspomnianych miast Oga, by­
ły tu jeszcze dwa lewickie: Golan (v. Gaulon) i Bosra (Deut. 4, 4 3. Joz.
2 0 , 8. 2 1 , 2 7). Ziemia Bazanu żyzna, obfita w pastwiska (Jer. 5 0 , 1 9 .
Mich. 1 7 , 1 4 ) i lasy dębowe (Is. 2, 1 3 . Zach. l l , 2) , nadawrała się
szczególniej do hodowli trzód; w niektórych miejscach posiana wysokiemi
górami. Te jej własności dostarczają wielu przenośni prorokom. Nazwi­
sko tej ziemi jest u nich synonimem wszelkiej obfitości; z tego powodu
W ulgata w niektórych miejscach zamiast B a z a n , ma pinguedo, tłustość (Psal.
2 2 , 1 3 . 6 7, 1 6 . Ezech. 3 9, 1 8 . Amos 4, i ) . Ezechiel między obietni­
cami pomyślnemi kładzie: „Będziecie jeść m ięso.... baranów i jagniąt i by­
ków i wołów Bazanu" (Ez. 3 9. 1 8 ) . Możnych nieprzyjaciół swoich po-
B azan.— Bazylejski sobór. 57

ró w n y w a P s a lm is ta ( 2 2 , 1 3) „z b y k a m i B a z a n u “. A m o s (4 , l ) w te sło ­
w a odzyw a s ię do m ag n a tó w iz ra e lsk ic h , k tó r z y u c is k a li b ied n ie jszy c h :
„S łu ch ajcie teg o słow a w y k ro w y B a z a n u , n a g ó ra c h S a m a rji.“ O g rz e ­
sz n ik ac h m ów i P s a lm is ta , że B ó g ich sp ro w ad z i n a są d , ch o ćb y się u k r y ­
li w B a z a n (w la sa c h g ę s ty c h te j k ra in y ): „ P a n rz e k ł: z B a za n ic h s p ro ­
w adzę; sp ro w a d z ę z g łę b o k o ś c i m o rz a “ (P s a l. 6 7, 2 3 ). N ie p rz y ja c ie le
Iz ra e la p o d o b n y m i są ta k ż e do w zn io sły ch g ó r B a z a n u , p o d c za s g d y sam
I z ra e l w ystaw ionym j e s t w p o sta c i g ó ry S io n u . „ G ó ra B o ża (śp iew a P s a lm .
6 7, 16 . 1 7 ), g ó ra B a za n ; g ó r a szczytów , g ó ra B a za n . G ó ry szczy tó w !
czem u g a rd z ic ie g ó r ą (S io n em ), k t ó r ą B ó g p o ż ą d a ł (u m iło w a ł), a b y n a
n iej m ie s z k a ł?“ J a k w ow ych k ra ja c h , u b o g ich w lasy , c e n io n e m i b yły
d ę b y B a z a n u , w idać z E z e c h . 2 7, 6, g d y m ów i o b o g a c tw a c h T y r u : „D ęby
z B a z a n c io sali n a w io sła tw o je; o k rę to w y c h ła w e k n a cz y n ili to b ie ze sło ­
niow ej kości in d y js k ie j.“ I n n i p ro ro c y z e s ta w ia ją te d rz e w a ra z e m z Ce­
d ra m i L ib a n u (Is. 2, 13 . Z a c h . 1 1 , 2). X . W. K.
Bazanowicz J a n , sc h o la s ty k k a te d r y k ra k o w s k ie j, w y d a ł 1 6 1 0 r.
w iersz p. t. R e la c ja n a le z ie n ia c ia ł śś. m ęc ze n n ik ó w S y k s tu s a i C h ry sty n y
p a n n y i p rz e n ie s ie n ia ic h z K zym u do P o lsk i (do św. B a r b a r y w K r a k o ­
w ie). P ó ź n ie j p rz e ro b ił t ę p ra c ę i w y d ał j ą p ro z ą w K ra k o w ie 1 6 1 2 .
R o k u 1 6 1 3 , w y d a ł je sz c z e T ryum pli albo opisanie p ro c e ssy e y , k t ó r a się
d z ia ła p rz y p rz e n ie s ie n iu k o śc i św. S y k s tu s a i C h ry sty n y p a n n y .
Bazylejski sobór. W p ierw sze j p o ło w ie X V w. p o w szech n e p r a ­
wie w y ro b iło się p rz e k o n a n ie o b e zw a ru n k o w e j k o n iec zn o ści i najw yższej
pow adze sob o ró w . M n ie m a n o , że so b o ry ty lk o z d o ła ją z a ra d z ić w ielu
c ie rp ie n io m , pod ja k ie m i w ów czas ję c z a ł św ia t c h rz e śc ja ń sk i. T o p rz ek o ­
n a n ie czasu n ależy m ieć n a u w ad ze, a b y o c en ić n a le ż y c ie tr u d n e p o ło ż e n ie ,
w ja k ie m się z te g o p o w o d u z n a jd o w a ł P a p ie ż E u g e n ju s z IV i je g o
ch w iejn e z ach o w an ie się, ja k ie p o w ie rzc h o w n e m u b a d ac zo w i w y d a ćb y się
m ogło n ie p e w n o ś c ią d o g m a ty c z n ą . O jcow ie s o b o ru k o n s ta n c je ń s k ie g o ,
s k ło n ie n i szczególniej do te g o w pływ em G e rso n a , p rz e d w y b o re m jeszc ze
now ego P a p ie ż a M a rc in a V , w y d ali u c h w a łę (9 P a ź d z ie rn ik a 1 4 1 7 ) , cap.
F requ en s (H ardu in V I I I , 85 6), p rz e p is u ją c ą z e b ra n ie so b o ru p o w sze ch n e ­
go n a jp rz ó d po 5 la ta c h , n a s tę p n ie po 7, a d a le j co k a ż d e 10 la t. M a r­
c in V p r z y ją ł tę u c h w ałę n a 4 4 sessji (1 9 K w . 1 4 1 8 r .) d e k re te m sw oim
Cupientes (H a r d . V I I I 89 5 ), p rz y n a jm n ie j co do n a jb liższe g o te rm in u
i n a z n a c z y ł P a w ję , j a k o m ie jsc e z e b ra n ia p rz y sz łe g o s o b o ru pow szech n eg o
w r . 14 2 3. S o b ó r b y ł z w o ła n y i z e b ra n y , a le po d z ie sięc io m ie sięc zn y c h
o b ra d a c h n a jp rz ó d w P a w ji, a n a s tę p n ie w S ie n ie , z a k o ń c z y ł się bez ż a d n e ­
go p ra w ie re z u lta tu , z a p o w ia d a ją c now y so b ó r w B a z y le i n a r . 1 4 3 1 , n a
co g o d z ił się i P a p ie ż . N a now y t e n so b ó r w y z n ac z y ł M a rc in V k a r d y ­
n a ła J u lja n a C e sa rin i, j a k o sw ego le g a ta . P r z e d z e b ra n ie m je d n a k so b o ru
u m a rł te n P a p ie ż , a je g o n a s tę p c a E u g e n ju s z IV , w y b ra n y te g o sam ego
d n ia (3 M a rc a 1 4 3 1), w k tó ry m so b ó r m ia ł się ro z p o c z ą ć , z a tw ie rd z ił
n ieb a w e m le g a ta w je g o g o d n o śc i. A le n a ro z p o c z ę c ie so b o ru s ta w ił się
ty lk o je d e n o p a t fra n c u z k i: E u g e n ju s z te d y p o z o sta w ił do u z n a n ia k a r d y ­
n a ła C e sa rin ieg o c zas o tw o rz e n ia so b o ru . O tw a rc ie to n a s tą p iło 14 G ru d .
1 4 3 1 r . , a le n a p ierw sze m p o sie d z e n iu b y ło ty lk o 14 p ra ła tó w . Tym ­
czasem ju ż 12 L is to p . w y d a ł E u g e n ju s z b u llę , w z b ra n ia ją c ą o d b y w a n ia
s o b o ru , a 18 G ru d n ia b u llą Quoniam alto ( M artene, C o ll. a m p l. V I I I 5 0 )
p rz e n o s ił go do B o lo n ji, gdzie m ia ł się ro z p o c z ą ć po u p ły w ie 18 m ie s ię c y .
58 Bazylejski sobór.
Pobudzała do tego Papieża mała liczba biskupów zebranych w Bazylei,
nadzieja pojednania a grekami, a nadto objawiający się już wyraźnie duch
odszczepieńczy zebranych w Bazylei ojców. Przed rozpoczęciem bowiem
jeszcze właściwych sessji, zaprosili oni do Bazylei czeskich husytów, aby
z nimi na nowo traktow ać i dysputować o punktach, potępionych już sta­
nowczo przez Stolicę Apostolską w Konstancji i w Sienie. Przeciwko roz­
wiązaniu soboru oburzyła się duma 3 biskupów i 14 opatów, będących
wówczas w B azylei, ponieważ uważali się oni za sobór powszechny, i dla
tego za wyższych nad Papieża. D. 15 L ut. 1 4 3 2 odbyli drugie posie­
dzenie, powtórzyli na niem dekreta konstancjeńskie, głoszące, że sobór
bezpośrednio swoją władzę ma od Chrystusa i że Papież winien soborowi
posłuszeństwo. Cesarini, jakkolwiek zgadzał się na to, co się działo, wsze­
lako nie śmiał na tej sessji prezydowąć. Położenie poczynało się wikłać:
F rancja na synodzie w Bourges (Luty 1 4 3 2 r.) oświadczyła się za sobo­
rem bazylejskim. Cesarz Zygmunt stanowczo stanął po stronie soboru,
bo po niepowodzeniu swego oręża pko Czechom, w soborze widział całą
swoją nadzieję. Anglja, Burgundja, Aragonja, Medjolan, Sabaudja wy­
stąpiły także za Bazyleą, a niezadowoleni kardynałowie wyjeżdżali z Rzy­
mu do tego miasta, gdzie sypały się dekreta przeciwko Papieżowi, za­
przeczano mu prawa rozwiązywania lub zawieszania soborów i wezwano
go, aby w przeciągu trzech miesięcy stanął dla wytłumaczenia się przed
soborem (3 sess. 2 9 Kwr. 1 43 2); w razie śmierci Papieża, zabroniono
gdzieindziej ja k w Bazylei przystępować do wyboru Papieża, a wczasie
trw ania soboru nie miało być wolno Papieżowi kreować nowych kardy­
nałów (4 ses. 2 0 Czerwca i 7 sess. 6 Listop. 1 4 3 2); cenzury papiezkie
pko zwolennikom soboru były uznane za żadne ( l i sess. 2 7 Kw. 1 4 3 3 )
i t. p. Ale od ostatecznego jednak kroku, od wytoczenia procesu P a­
pieżowi, wstrzymywał się jeszcze sobór, jakkolwiek prokuratorowie sobo­
rowi ponawiali swoje wnioski wystąpienia przeciwko niemu. Coraz no­
we wyznaczanie terminów miało Papieża straszyć, a zarazem wyprowadzać
sobór z kłopotliwego położenia. Eugenjusz chory, opuszczony, zagrożony
od obcych i od swoich, począł ustępować. D. 14 Grud. 1 43 2 zapropo­
nował Bolonję, jako miejsce obrad soborowych, z warunkiem, że miasto
oddane będzie pod władzę soboru; następnie zaproponował do wyboru
inne jakie miasto włoskie, a 18 Stycz. 1 4 3 3 r. pozostawiał sędziom po­
lubownym decyzję co do kwestji gdzie sobór ma się odbywać, w N iem ­
czech, czy we Włoszech; nareszcie i Lut. godził się już na jakiebądź
miasto niemieckie, byle nie na Biizyleę (cztery te bulle u Martene, Coli.
ampl. V III 5 5 1 , 5 5 4 , 5 5 6 ). Ale bazylejczycy odrzucili wszystkie te cztery
bulle, ponieważ Papież uważał się za wyższego nad sobór. Eugenjusz
ustępował jeszcze dalej. D. 14 Lut. 1 4 3 3 przesłał on do cesarza Zyg­
munta bullę, w której poleca odbywanie soboru w Bazylei {Hard. V III
1 5 8 2 . Volumus, mandamus, quod Lasileae generale concilium per nostros
legatos celebretur... et omnes intra trim estre Basileam ad concilium pe-
tant). Bazylejczycy, niezadowoleni jeszcze z tego, domagali się, aby E u­
genjusz uznał nietylko przyszły sobór, ale, aby i jego przeszłe czasy le­
gitymował. Eugenjusz ustąpił znowu i w bulli Dudum , wydanej l Sierp,
oświadczył że chce i poprzestaje na tćm, aby powszechny sobór bazylejski
od swego początku uważany był tak, jąk gdyby żadne przeniesienie go ani
rozwiązanie nie miało nigdy miejsca. Bazylejczycy wymagali więcej.
Bazylejski sobór. 59
Kardynał Cesarini 16 Listop. miał przeciwko bulli papiezkiej jednę ze
swoich długich a ostrych mów, w której ganił wyrażenie papiezkie „chce­
my i poprzestajemy41 (volumus et contentamur), bo znaczy 01 10 , że pra­
wość soboru zależy od woli Papieża. Przedstawiono tedy Papieżowi (na
14 sess. 7 Listop.) trzy formuły do wyboru. Eugenjusz wybrał pierwszą
i 15 Grud. wydał nową bullę Dudum, z podanemi przez sobór wyrażeniami:
„stanowimy i oznajmiamy41 (decernimus et declaramus, Ilard. VIII 1172),
odwołując zarazem wszystkie swoje poprzednie przeciwko soborowi dekrety.
Tym sposobem udało mu się przeciwników zadowolnić, i na 15 sessji 5
Lut. 14 34 nastąpiło pojednanie soboru z Papieżem. Synod jednak, otrzy­
mawszy od Papieża uznanie swojej prawności, od pierwszej począwszy
sessji, nie otrzymał wszelako uznania wydanych dotąd dekretów, a zatem
i dekretów tyczących się wyższości soboru. Dekrety prawego soboru,
ażeby mogły być prawomocne, potrzebują zatwierdzenia Papieża. Dla tego
też sobór domagał się jeszcze uznania dekretów konstancjeńskich;
legaci zgodzili się na to 24 Kw. 1434, ale nie w imieniu Papieża, nomine
Papae, lecz w własnem imieniu, norninibus propriis (Hard. VIII 1183,
14 65). Gdy później na 18 sess. te dekrety konstancjeńskie raz jeszcze
były ponowione, legaci papiezcy niechcieli być na niej obecni, w przeko­
naniu, że ich Papież nie zatwierdzi. Pomimo pojednania z Papieżem,
sobór nie ustawał w swoich pi-zeciwko niemu środkach. Przypuszczono
legatów papiezkich do prezydowania, ale odmówiono im wszelkiej jurys­
dykcji. Annaty i inne papiezkie dochody zniesiono na 21 ses. 9 Czerw.
14 35, wówczas, gdy Eugenjusz przez nieprzyjaciół swoich z Rzymu wygnany
i wszelkich zasobów pozbawiony, od roku już jako wygnaniec mieszkał we
Florencji. Za to dano czczą obietnicę opatrzenia w inny sposób potrzeb
Stolicy Apostolskiej. Jeżeliby zaś Papież przeciwko temu dekretowi za­
winił, należało soborowi powszechnemu donieść. Sami zaś tymczasem
bazylejczycy kwestowali po całej Europie, rozpisywali odpusty, szczegól­
niej z dworów panujących ściągali zasiłki, na opędzenie kosztów podróży
greków, zaproszonych naprzekór Papieżowi do Awinionu, gdzie też i so­
bór miał być przenisiony. Apellacje do Papieża (ses. 20 d. 2 0 Stycz.
143 5) albo zupełnie usunięto, albo też bardzo ograniczono; określono też
ilu kardynałów ma wybierać Papieża. W ogóle, coraz więcej objawiała
się dążność zamienienia soboru bazylejskiego na stałą jakąś korporację,
która coraz więcej sobie praw przyznawała do rządzenia Kościołem, jak
obsadzanie biskupstw, załatwianie procesów prywatnych, naznaczanie dzie­
sięcin, stanowienie praw tyczących się wyboru Papieża, udzielanie odpu­
stów i t. d. Ale postanowień tych Papież nie akceptował, annaty dalej
pobierał, apellacje od soboru do siebie zanoszone przyjmował, zakazywał
zaś przeciwnie apellacji od swego wyroku do soboru. Oburzyło to znowu
przywódców bazylejskich, wydali przeto w Styczniu 1436 r. surowe do
Eugenjusza monitorium, w którem wytykali mu wszystkie jego przewinie­
nia, przeciwko prawom przez sobór uchwalonym. Wzywali go przytem,
aby w przeciągu 2 5 dni unieważnił wszystko, co tylko w kwestii annat
i nominacji przeciwko soborowi uczynił, ażeby pobrane annaty zwrócił,
apellacje doń od soboru pozanoszane odrzucił i jasno wyznał wiarę
w dekrety konstancjeńskie. Jeżeliby zaś tego uczynić się wrzbrauiał, za­
grożono mu karami kanonicznemi. Załączono też przy tem odpowiedni
formularz, mający wyrażać papiezkie zobowiązania (Martene , Coli. ampl.
60 Bazylejski sobór.
VIII 9 31). Papież jednak nie myślał już dalej ustępować, a do zupeł­
nego zerwania doprowadziła sprawa greków. Sprawę połączenia, podjętą
już przez Eugenjusza, chciał sobór na swoją przeprowadzić rękę, aby
ztąd większej nabył powagi. Grecy też chcieli sprawę pojednania pro­
wadzić na soborze powszechnym i byli za wyborem ku temu jakiego mia­
sta włoskiego. Bazylejczycy zaś słuchać nie chcieli o żadnera mieście
włoskiem. Po długich rokowaniach zawarty nareszcie został (19 sess.
7 W rz. 14 34) pomiędzy grekami a soborem układ, na mocy którego
sobór miał się odbyć w Budzie (w W ęgrzech), w W iedniu, w Sabaudji,
albo we Włoszech, wydatki zaś miały być przez sobór zaspokojone. I P a­
pież zgodził się (15 Listop.) na ten układ, jakkolwiek wyraził swój po­
dziw, że o rzeczach takich traktowano bez niego. D. 2 5 Listop. 143 5
przez posłów soboru w Konstantynopolu zgodzonoe się na miesiąc Maj
143 7 r ., jako na ostatni term in oznaczenia miejsca z brania soboru i wy­
konania innych warunków, a szczególnie przysłania okrętów. Gdy te r­
min się zbliżał, a nie zanosiło się na to, aby bazylejczycy umowę wy­
pełnić mieli, cesarz grecki dał swoim posłom 2 0 Listop. 143 6 r. polece­
nie rozpoczęcia rokowań z Papieżem, jeżeliby w Bazylei umowy nie do­
trzymano. Rzeczywiście nie myślano w Bazylei o dotrzymaniu umowy,
skoro uchwalono odbywać sobór w Bazylei, w Awinionie, albo w Sabaudji;
dla tego grecki poseł Dissipatus założył 15 Lut. 143 7 r. protest, jeżeli
nie będzie wybrane inne miejsce i term in ściśle określony. W soborze
tymczasem uformowały się dwie partje, większość i mniejszość; mniejszość
chciała umowy dotrzymać i udało się jej nareszcie przeprowadzić dekret
(2 3 Lut. 1 43 7), że jeżeli Awiuion w 42 dni nie wystawi obiecanej sum­
my 7 0,0 0 0 guldenów, w takim razie sobór wybierze inne miejsce na
przyszłe obrady. Ale papiezcy legaci zaprotestowali przeciwko projekto­
wanemu wyborowi Awinionu. Pod koniec jednak tego term inu (w Kwie­
tniu), większość nie chciała umowy dotrzymać i, pod przywództwem kardy­
nała Ludwika Allemanda (ob.), opuściła zgromadzenie. Mniejszość tedy,
ponieważ czas nalegał, wybrała W łochy, zgodnie z życzeniem greków
i Papieża. N astąpiła potem burzliwa i fatalna sessja (2 5 sess. 7 Maja
14 3 7): większość, składająca się przeważnie z niższego duchowieństwa, przy­
wołała duchowieństwo okoliczne, a nawet świeckich, aby ci, podług komen­
dy, głosy swe na soborze dawali. Postanowiono tedy, że sobór ma się
odbywać w Bazjdei, w Awinionie, albo w Sabaudji i że dekretu tego ani
Papież ani sobór zmienić nie może. Mniejszość zaś, do której należeli
legaci i większa część biskupów, w innym dekrecie proponowała Florencję
albo Udine. Papież 2 9 Maja zatwierdził propozycję mniejszości. Odtąd
Allemand, .kardynał arelateński, Katylina soboru, jak go trafnie nazwał
arcybiskup medjolański, coraz większą władzę wywierał na zgromadzenie.
Jako osobisty wróg Eugenjusza robił on wszystko, aby go z tronu pa-
piezkiego strącić. On to wprowadził na sobór niższe duchowieństwo,
adwokatów, professorów i literatów; biskupi opozycyjni zgadzali się z po­
czątku chętnie na to, bo mogli przy głosowaniu swych przeciwników po­
konać, hle wkrótce poczuli zgubne tego skutki, gdy Allemand za pomocą
tłum u zapanował na soborze. Daremnie zwracano uwagę, że władza soboru
polega na biskupach i że nieznośnym jest nacisk niższego duchowieństwa.
Allemand mógł słusznie odpowiedzieć zapytaniem, coby teraz było z so­
borem, gdyby tylko biskupi i kardynałowie mieli prawo głosu. Zamierza-
Bazylejski sobór. 61

no zreorganizować Kościół na zasadach arystokratycznych, tymczasem od-


razu występowała demagogja. Szlachetniejsze i umiarkowańsze umysły
poczęły się zwolna usuwać z soboru, a jednać z Papieżem; tak zrobił
Mikołaj Cuza i (9 Stycz. 143 8) poprzedni przeciwnik Juljan Cesarini. Na
2 6 sessji, 31 Lip. 143 7, wydał sobór piorunujące monitorium do Papieża
i kardynałów , aby ci w przeciągu 60 dni stawili się w Bazylei dla zdania
sprawy przed soborem. Darem na była protestacja Juljana, jako prezydu-
jącego. Po upływie 6 0 dni wydano przeciwko Papieżowi (na 2 8 sessji
l Paźd. 183 7) wyrok in contumaciam, pomimo odradzań cesarza i ksią­
żąt; posłowie hiszpańscy, oburzeni tym postępkiem soboru, założywszy pro­
test, opuścili zebranie (Aeneas Silvias, H ist. Concil. Basil.). Papież
rozpisał już 18 W rześnia sobór do F errary , bazylejczycy tedy zadekre­
towawszy ekskommunikę (2 6W rześ.) na wszystkich, którzy dekretu mniej­
szości (z 2 5 ses.), tyczącego się przeniesienia soboru, nie odrzucili,ogło­
sili za nieważne (2 9 sess. 12 Paźd.) zwołanie soboru do F errary i naka­
zali kardynałom, biskupom i t. d. do Bazylei przybyć; cesarzom zaś, k ró ­
lom i książętom zabraniali do F e rra ry jechać, a wszystko to obowiązy­
wać miało pod ekskom uniką. Gdy pomimo tego sobór w F errarze został
8 St. 1438 r. ofrwarty, Bazylejczycy na 31 ses. 2 4 St. 1438 r. ogłosili
Eugenjusza za zasuspendowanego. Gdy nareszcie i grecy przybyli w L u ­
tym do W łoch, i daremne się pokazało wysłanie przez bazylejczyków
floty do Konstantynopola po greków, rozgniewane zgromadzenie, tern
bardziej, że ogromne w tym celu zaciągnęło długi, na 3 2 ses. 24Marca
1438 r. ogłosiło sobór w F errarze za schizmatycki. N iektórzy widzieli na­
wet w Eugenjuszu heretyka. Kollegjum teologów na początku 1439 r.
podało 8 zdań, które nazwano katolickiemi prawdami wiary (veritates ca-
tolicae fidei). Trzy pierwsze były zdania ogólnej treści, że sobór po­
wszechny jest wyższy nad Papieża, i że ten nie może go rozwiązywać, ani
przenosić, i że heretykiem jest kto temu przeczy. Pięć innych mówiło, że
Eugenjusz przeciwko tym prawdom zawinił. Duszą i sprężyną tego wszyst­
kiego był Allemand. Że zaś te zdania miały wielu przeciwników, oso­
bliwie pomiędzy biskupami, przeto Allemand uciekł się do podstępu:
przedstawił z początku trzy tylko pierwsze zdania. Na 3 3 ses. 16 Maja
14 3 9, na której było tylko 2 0 biskupów, ale za to 400 doktorów i księży,
bardzo zadowolonych z roli jaką tam odgrywali, krzesła większej części
biskupów były opróżnione, ale Allemand m iał na to sposób: kazał przy­
nieść relikwje biskupów z kościoła i położył je na ich siedzeniach, i tak
wzruszającym był ten widok, że wszyscy dobrzy ludzie, którzy to widzieli,
we łzach się rozpływali (Aen. Sylv. 1. c. 130). Po przyjęciu głównego
zdania, reszta przeszła łatwo. N aturalnem było następstwem, że Eugenjusz
jest heretykiem , skoro nie wierzył w wyższość soboru. Na sessji tedy 34
d. 2 5 Czerw. 1439 r. został z papieztwa uroczyście złożony, jako nie-
poszłuszny, uporczywy, wzgardziciel kanonów, naruszy ciel pokoju kościel­
nego, symoniak, wiarołomca i heretyk; i ktokolwiekby z nim dalej trzy­
mał, biskup czy arcybiskup, patrjarcha czy kardynał, król czy cesarz,
ulegał również degradacji. Tak mówiło 7 czy 8 wówczas obecnych bisku­
pów, ale wielka za to liczba różnego stopnia duchownych i doktorów, któ­
rymi się otaczał Allemand. Panowała wówczas w Bazylei zaraza; uległ
jej też zawzięty wróg Eugenjusza, patrjarcha Akwilei Ludwik II, książę
Teck, który jednak, jak mówi Aeneas Sylvius (1. c. 140), miał tę pocie-
62 Bazylejski sobór.
chę, że wiadomość o złożeniu Eugenjusza mógł z sobą na drugi świat
ponieść. Trzeba tedy było o nowym pomyśleć Papieżu. Od pięciu lat żył
w Repaille, nad jeziorem Genewskiem, książę Amadeusz VIII, jako pustel­
nik, nie zapominając jednak o sprawach świata. Bogaty bardzo, wspierał
on od niejakiego czasu pieniędzmi bazylejczyków; na tego też pana zwró­
ciły się obecnie ich oczy. Trzydziestu trzech wyborców ( l kardynał,
11 biskupów, 7 opatów, 14 księży, a mianowicie 5 teologów i 9 ju ry ­
stów), pomiędzy którymi było 18 Sabaudczyków, 2 6 głosami wybrało go
na Papieża w Bazylei, w sali tańców. Po niejakiem wzdraganiu się,
przyjął Amadeusz ten wybór, aby położyć nareszcie koniec nieszczęściom
Kościoła; ale żadne namowy przyjaciół nie mogły go skłonić do tego,
aby dał sobie obciąć piękną brodę: na tak ą ofiarę „dla dobrej sprawy”
zdobyć się nie mógł. Odszczepieństwo tedy było dokonane i 2 6 Lutego
1440 roku na 4 0 sess. zagroził sobór straszliwemi karam i i sądem
Bożym cesarzom i królom, biskupom, opatom i wszystkim wiernym, któ-
rzyby nie uznali nowego Papieża Feliksa V. Ale Feliksa uznała tylko
Sabaudja, Szwajcarja, A lbrecht austrjacki, A lbrecht bawarski, Zygmunt ty ro l­
ski, franciszkanie i kartuzi niemieccy, miasta: Strasburg, Bazylea, Kammin,
doktorowie uniwersytetów paryzkiego, kolońskiego, erfurtskiego, wiedeń­
skiego i krakowskiego. Przez trzy lata jeszcze sobór, na 5 dalszych
sessjach, dawał znaki swojego życia. Na 41 sess. 2 8 Lipca 1440 wydano
dekret przeciwko „gorszącemu, potwarczemu, schizmatyckiemu i herety­
ckiemu pismu Gabrjela, byłego Papieża Eugenjusza,“ gdzie tego antypa-
pieża potępiano jako heretyka. Nareszcie odbyła się 16 Maja 144 3 r.
ostatnia, 4 5 sessja, z zapowiedzią nowego po trzech latach soboru po­
wszechnego w Lyonie; w Bazylei wszelako miał pozostać sobór nieustający,
a gdyby ztam tąd był wygnany, m iał się przenieść do Lozanny, dokąd
już od Listopada 144 0 r. przeniósł się antypapież Feliks. Pięć lat je ­
szcze przebywał sobór w Bazylei, nie odbywszy żadnej jednak sessji, do­
póki nareszcie 24 M aja 1448 r. nie został wydany dekret cesarski, naka­
zujący mu opuścić miasto. Po miesiącu sobór zebrał się znowu w Lo­
zannie, gdzie jednak zgromadzeni nie przemawiali już tak zuchwale. Cho­
dziło tylko o to, aby znaleść jak ą drogę odwrotu. Droga ta znalazła
się w pośredniczeniu Francji. Już wielu zwolenników opuściło pseudo
Papieża Feliksa, gdy ze śmiercią Eugenjusza (2 3 Lutego 144 7 r.) i wy­
borem M ikałaja V (6 M arca 144 7 r.) zaszła zmiana w położeniu rzeczy.
M ikołaj udał się (2 6 Kwfiet. 144 7 r.) do Karola YII, króla francuz-
kiego, ażeby ten wystąpił czynnie dla przywrócenia kościelnej jedności.
K arol zwołał najprzód wielki zjazd do Bourges 2 8 Czerw. 144 7 r., gdzie
przybyli także elektorzy: trew irski, koloński, saski i Palatynatu. Zgo­
dzono się tu na następne osobliwe punkta: l) wszystkie przeciwne, nie­
przyjazne sobie akta, mają być skasowane; 2) na pierwszego Września
ma być zebrany poivszechny sobór w Niemczech, albo lepiej jeszcze we
F rancji, na którym 3) Mikołaj miał być skłonionym do przyjęcia dekre­
tów konstancjeńskich; gdyby zaś 4) Feliks tych punktów nie przyjął,
wówczas książęta stanęliby po stronie Mikołaja Y .— Feliks jednak na naj-
bliższem w tym celu w Lyonie naznaczonem zebraniu stawił takie warun­
ki, że wszystko na niczem się skończyło ( Georgi Yita Nicolai Y, Romae
1 742 p. 30). Mikołaj wydał potem 12 Grud. 14 47 r. bullę, w której
Sabaudję oddaje królowi francuzkiemu i wzywa do krucjaty przeciwko
Bazylejski sobór. 63

Feliksow i, zarazem upow ażnia K aro la V II do użycia, w im ieniu P ap ieża ,


takich środków , jak ieb y te n uw ażał za właściwe dla przyw rócenia pokoju
w K ościele. Papież M ikołaj sw oją m iłość pokoju posu n ął do o statniego
sto pnia, pozwolił na złożenie abdykacji w ręce so b o ru lozańskiego, nie
zaś w ręce Papieża; n adto , A m adeusz w ydał 5 K w ietnia trz y bulle, z k tó ­
ry ch je d n a zatw ierdzała d ek rety dyscyplinarne, w ydane za jego praty fik atu ,
d ru g a znosiła cenzury wydane przeciw ko E ugenjuszow i IV i M ikołajow i V,
trzecia nareszcie, potw ierdzająca dane przez niego przyw ileje i łaski; 7 Kwie­
tn ia złożył swoją godność bullą, w k tó rej w ysław ia wyższość soboru nad
P apieżem . M ikołaj nie approbow ał, ale tolerow ał całe to postępow anie,
aby tylko raz położyć ju ż koniec odszczepieństw u. Kolej teraz przyszła
n a sobór, bo i on chciał z honorem u stąp ić i do ostatn iej chwili u trz y ­
mać ty tu ł powszechnego. D. 1 6 K w ietnia w ydał tedy dwa d ek rety {H ard.
IX 1 3 2 5 , 1 3 2 7 ) znoszące cenzury, ja k ie sobór bazylejski w yrzekł p rze­
ciwko E ugenjuszow i i w szystkim przeciw nikom soboru, poprzednie zaś p o ­
stanow ienia i nom inacje na nowo potw ierdził. D . 19 K w ietnia odegrało
zgrom adzenie kom edję nowego w yboru P apieża: w ybór ten p ad ł na M iko­
łaja V, po którym sobór spodziew ał się poszanow ania dla dekretów kon-
stancjeńskich (R ayn ald, ad a. 1 4 4 9 ) . N areszcie d. 2 5 Kw. sobór się
rozw iązał. W Rzym ie w ielka z tąd była rad o ść, k tó ra objaw iła się świe-
tn em ulum inow aniem m iasta. M ikołaj V, P ap ież, w ydał 18 Czerw. 1 4 4 9
r . trzy bulle: pierw sza z nieb cofa w szystkie cenzury, w ydane przeciw ko
osobom należącym do soboru bazylejskiego; d ru g a zatw ierdza nom inacje
antypapieża F eliksa, trzecia nareszcie zw raca beneficja tym , k tó rzy ich
pozbaw ieni zostali w czasie odszczepieństw a. A m adeuszow i d ał P ap ież
kardynalstw o, m ianow ał go swoim legatem i dożyw otnim w ikarjuszem na
S abaudję i te rry to rju m berneńskie, i n a te rry to rju m jego legacji pozwo­
lił mu używać ubioru papiezkiego. A le najm niejszego nie było w tych
bullach śladu zatw ierdzenia bazylejskich d e k re tó w .— Surow e bardzo je s t
w yrażenie E ugenjusza IV , jak ieg o on użył na ludzi przew odniczących
tem u soborowi, gdy ich nazw ał poczw aram i ludzkiem i (hominum monstra),
ale kto rozczyta się bliżej w ak tac h soboru, tem u nazw a ta nie w yda się
niespraw iedliw ą. Czem była konw encja n aro d o w a p a ry zk a i zasady
z 1 7 8 9 r. dla państw ow ego p o rząd k u E u ro p y , tern chciał być so b ó r ba­
zylejski dla h ierarch ji kościelnej. O patrzności B ożej, czuw ającej nad K o­
ściołem , zaw dzięczać należy, że kościelna ta rew olucja nie w zięła przew agi,
ale ja d opozycji przeciw ko powadze n u rto w ał jeszcze długo w różnych
stronach społeczeństw a chrześcjańskiego. Ob. a rty k u ły : P rag m aty czn a
san k cja w B ourges, G allikanizm , P izański sobór, R icher i R icheryzm .
Jansenizm i Starokatolicyzm . Byli na tym soborze i mężow ie, p rag n ący
d o b ra K ościoła, popraw y obyczajów i usunięcia nadużyć, ale dobre zam iary
i gorące dążenie do reform y, jeże li tylko zboczą z d ro g i uległości dla
Stolicy A postolskiej, zam ienić się niebawem m uszą na agitację odszcze-
pieńczą. Cf. R enw ard B au er, G esehichte d er A ufiehnung gegen die pap-
stliche A u to ritat, w Stim m en aus M aria L aacb, 1 8 7 2 i 1 8 7 3 . Ź ródłam i
do dziejów tego soboru są przedew szystkiem kollekcje soborów M ansi,
Harduina i Harzheima; dalej, Martene et D urand: V eterum scrip to ru m et
m onum entorum am plissim a collectio t. V III. P rzedm ow a do tego tom u
podaje bistorjg soboru, czerpaną ze źródeł, i bisto rję w ypadków , m ających
zw iązek z soborem . D alszem i źródłam i są: R aynaldi A nnales, i Ilisto rja
64 Bazylejski sobór.— Bazylejskie biskupstwo.
soboru przez Eneasza Sylwiusza, od r. 1 4 3 9 do elekcji Feliksa. Augustyna
Patrycjusza Suma conciliorum Basiliensis, Florentini etc. Edm . Richer
w swojej Hist, concil. generalium t. III przedstawił w duchu gallikańskim
dzieje soboru. Wessenberg w swojem dziele o soborach XV i XVI w.
przedstawia sobór bazyl. „ze stanowiska oświaty XIX wieku.“ Życiorys
kardynała bisk. Mikoł. Kuzy, napisany przez S charpfa, t. l Mogunc. 1 8 4 3 ,
wyświeca także część dziejów bazylejskich. N.
Bazylejskie d aw niejsze synody. Pod imieniem Ahytona (iia tto
albo Iletto, ob. H atto) znany zbiór ma 2 5 capita, pochodzących prawdopodobnie
z jakiego synodu djecezjalnego. Capita te znajdują, się w Migne’a, Patro-
log. t. CV p. 7 6 3 — 7 6 8 , wzięte z Harzheim'a Concilia Germaniae. Nie
ma jednak w zbiorze Harzheima synodu djecezjalnego, który się odbył
w Bazylei r. 1 4 0 0 , za biskupa Humberta. Synod ten ogłosił zbiór głów­
niejszych praw kościelnych, których Binterim podaje treść w 3 2 nume­
rach. T raktują one o małżeństwach tajemnych, o dochodach kościelnych,
0 ekskommunice, o tonsurze duchownych, o kwestach publicznych, o zaka­
zie odprawiania dwóch Mszy św. jednego dnia, o obowiązku rezydencji
proboszczów, o prawach patronów kościelnych, o pokucie kościelnej p u ­
blicznej, o daninach na budowę katediy bazylejskiej, o napastnikach na
księży, o użyciu i nadużyciu interdyktu, i t. p. Binterim, Geschichte der
teutschen Concilien t. VII.
Bazylejskie biskupstwo sięga bardzo odległej starożytności. W p o ­
czątkach, zdaje się, biskupi z Besanęon (prouincia Sequanorum maxima)
mieli opiekę nad chrześcjanami zamieszkującymi doliny Jiu-a, ku Renowi,
w krainie Rauraków. Po zburzeniu Augst (Augusta Rauracorum), pier­
wszej rezydencji tych biskupów, przez Hunów (r. 4 5 0 ) , biskup przeniósł
się do Bazylei (podług innych przeniesienie to nastąpiło 7 4 0 r.). G ra­
nice dawnego kościoła bazyl ejskiego były: na południe biskupstwo lo­
zańskie i rzeka A ar aż do wpadnięcia jej do Renu; na wschód Ren, na
północ djecezja sti’asburska; na zachód djecezja Toul i Besanęon. Djece-
zja bazylejska była podzielona na 1 2 dekanatów, z 4 3 0 probostwami. Do
r. 1 8 0 3 , biskup bazylejski nosił tytuł księcia świętego imperium Rzym­
skiego. W ybór biskupa należał do kapituły; potwierdzała go Stolica św.
K apitułę składało 2 4 , a później 1 8 członków, mianowanych kolejno przez
kapitułę i Papieża. Od czasów pseudo-reformacji, biskup rezydował w P run-
tru t (Porentruy), sąd duchowny w Altkirch, a kapituła katedralna we
Freiburgu, w Brizgawji. Roku 1 6 7 8 kapituła przeniosła swą rezydencję
do Arlesheim, o mile od Bazylei. Rewolucja francuzka wypędziła znów
z ich rezydencji biskupa i kanoników, a djecezję uważano za zniesioną
(1 7 9 2 ). Ale r. 1 8 1 7 deputaci konfederacji szwajcarskiej, zebrani w Ber­
nie, zdecydowali zachowanie djecezji bazylejskiej. Przywrócono ją wszakże
dopiero na mocy konkordatu z 2 6 Marca 1 8 2 8 , podpisanego przez nuncjusza
papiezkiego Paschalisa Gizzi i kantony: Lucerna, Bern, Solury (Soloturn)
i Zug, pod warunkiem aby Soloturn było stolicą biskupa, i że kantonom
Argowji (Aargau), Turgowji i Bazylei wolno korzystać z tego konkor­
datu. D. 1 3 Lip. 1 8 2 8 bulla Leona X II z 7 Maja t. r., określająca
granice djecezji, była uroczyście ogłoszona i kościół kollegjalny św. Ursa
1 W iktora w Soloturn przeznaczony został na katedrę. Argowja przy­
stąpiła do konkordatu 2 Grud. 1 8 2 8 , Turgowja l l K w iet., Bazyleja 6
Paźdz. 1 8 2 9 , a później i Szaffhuza. Dziś kapituła katedralna Soloturn u
B azylejskie biskupstw o.— Bazyli. 65

składa się z 6 rezydujących (pom iędzy k tó ry m i dwóch je s t p rałató w ;


p raep o situ s i dziekan) i 8 nierezydujących członków. T ych 14 stanow i
w yborcze kollegjum biskupie. Innych jeszcze 9 kanoników nie należy do
wyborów. K anonicy nom inow ani są w części przez odpow iednie władze
rządowre, n a mocy k o n k o rd atu , w części przez b iskupa, n a przedstaw ienie
k ap itu ły i za potw ierdzeniem rząd u . N om inację suffragana zostawiono
biskupow i; w ybór dziekana należy do P apieża. B iskupstw o bazylejskie
m a dziś 350 probostw , 9 kolleg jat, 15 klasztorów m ęzkich, 2 2 żeńskich,
a m ianowicie: kanton a ) L u cern y ( L u c e ria , łA tcerna), m a 7 2 probostw ,
2 kollegjaty (kollegjata L u cern y , założona w 6 9 5; kollegjata w B ero m u n -
ste r, założona r. 7 2 0), 6 klasztorów m ęzkich (cystersów w St. U rb an , od
r. 1 1 4 8 , w W erth en stein od r. 1 8 4 5 ; kapucynów w L u cern ie, od r. 1 5 8 3 ,
w Sursee od r . 1 6 0 8 , w Schupfheim ie od r. 16 54; jezuitów w L u cern ie,
od r. 1 8 4 5 ), 7 klasztorów żeńskich (cystersek w R ath h au sen , od r. 1 2 4 5 ,
w E schenbach, od r. 129 2; k apucynek, od r . 1 6 1 9 ; sió str szpitalnych,
od r. 1 8 30; sió str O patrzności, od r. 1 8 4 3 ; urszu liu ek , od r. 184 4,
w L u cernie; sió str O patrzności w Sursee, w r. 1 8 4 4 ). W L u cern ie z n a j­
duje się sem inarjum pod k ieru n k iem oo. jezuitów . T u rezyduje zazwy­
czaj nuncjusz papiezki. b) B e rn (B e rn a , Aretopolis) , ma 7 2 p robostw ,
nie licząc w to probostw a w sam ym B ernie, k tó re należy do biskupa L o ­
zanny i Genewy. Ten k an to n m a tak że sem inarjum w P u n tr u t. c ) So­
loturn (Soloturum , Solodurum), m a 6 4 probostw , 2 kolleg jaty (w S o lo tu rn ,
od r. 7 3 6, w Schonenw erd, od r. 6 6 2), 5 klasztorów m ęzkich (bene­
dyktynów w M ariastein czyli N ajśw . P a n n y na Skale, od r . 1 0 8 5 ; fra n ­
ciszkanów w S oloturn, od r . 12 80; kapucynów w S o loturn, od r. 1 5 88,
w Olten od r. 164 7, w D ornach od r. 1 6 72), 4 k laszto ry żeńskie (k a ­
pucynek, od r. 1 6 1 7 ; fran ciszk an ek , od r. 1 6 4 4 ; w izytek, od r. 1 6 4 5 ,
1 sióstr szpitalnych, od r. 1 7 88, w szystkie w S o lo tu rn ). d) Z u g (Z u g iu m ,
Tugium ), 10 probostw , 1 k laszto r m ęzki (kapucynów w Z ug, od r . 1 59 5),
2 k laszto ry żeńskie (cystersek w F ra u e n th a l, od r . 1 2 3 1 , k apucynek
w Z ug, od r. 15 50). e ) A rgow ii (Argoviae pagus), 7 0 probostw , 3 k o l­
legjaty (w R heinfelden od r. 122 8, w Z u rzach od r. 12 79, w B aden
od r. 16 24), 4 klasztory m ęzkie (benedyktynów w M u ri, od r. 102 7,
cystersów w W ettin g en , 1 22 7, kapucynów w B aden, 1 5 9 1 , i w B rem -
g a rte n , 1 6 2 8 ), zniesione niepraw nie r. 1841 przez ra d ę stanu k a n to n u
A rgow ijskiego 4 k laszto ry żeńskie (ben ed y k ty n ek w F a h r, od r. 1 1 3 0 ,
1 w H erm etschw yl od r. 1 2 0 0 ; cystersek wr G nadenthal, od r. 1 3 7 1 ;
k ap u cynek w B aden, od r . 15 23). f ) Txirgowii ( Turgovia), 30 probostw ,
2 k o llegjaty (w Bischofszell, od r. 8 5 1 , kanoników re g u larn y ch w K reu z-
lingen, od r. ,9 5 0 ), 3 klaszto ry m ęzkie (benedyktynów w F isch in g en , od
r. 9 2 0, kartuzów w Ittin g e n , r. 1 4 6 1 ; kapucynów w F ra u e n fe ld , od r.
1 5 9 8 ), 5 klasztorów żeńskich (b en ed y k ty n ek w M u n sterlin g en , od X w.,
dom inikanek w St. C atharin en th al, od r. 124 2; cy stersek w F eld b ach ,
od r. 1232 , w T h annikon od r. 1 2 5 5 , w K alch rain r . 13 20). g) B a ­
zylei, m iasto i o k rąg 1 0 probostw , h ) S za ffh u zy (Scaphusia), 2 probostw a.
Cf. J. Schneller, D ie Bischófe v. B asel, Z ug 18 3 0 , i a rt. Szw ajcarja.
Bazyli św. W ielki, arcy b isk u p C ezarei w K appadocji (3 3 0 — 3 7 9).
M ąż te n należy do najznakom itszych postaci w h isto rji K ościoła. J a k ju ż
sam o jego nazw isko (Basileios) zw iastowało królew skość, ta k jego um ysł
En cykl. T. II. 5
66 Bazyli.
i serce i kościelne stanow isko były istotnie królew skiem u B ył on n aj­
starszym synem zam ożnych i ckrześcjańskiem i cnotam i odznaczających się
rodziców (u r. ok. 3 30 i\) . M atka zaszczepiła w m łodocianym umyśle
uczucia pobożności, p o kory i czystości, rozw inięte n astępnie przykładem
cnotliwej babki, M akryny. N igdy też, do najpóźniejszych lat, nie zapo­
m niał Bazyli głębokiego w rażenia, ja k ie w duszy jego pozostaw iły napo­
m nienia dostojnej niew iasty. Pierw szych nauk udzielał mu ojciec, re to r
w Nowej C ezarei, w prow incji P o n tu s; posiadłszy to w szystko, czem m o­
żna było wzbogacić um ysł w rodzinnem mieście, u d ał się Bazyli dla dal­
szego kształcen ia do K o nstantynopola, a następnie do A ten. T u sp o tk ał
się z G rzegorzem nazjauzeńskim , k tó rego poznał jeszcze w Cezarei, i tu
zaw iązała się m iędzy nim i przyjaźń, m ająca później przynieść Kościołowi
zbaw ienne owoce. Do wzniosłego zw iązku dwÓ6b wielkich um ysłów p rzy ­
sta ł następnie b ra t B azylego, G rzegorz, biskup N yssy. I to byli wielcy
owi w dziejach K ościoła „trzej K appadocyjczykow ie.“ Bazyli i G rzegorz
znali tylko dwie ulice w A tenach: jed n ę, prow adzącą do kościoła, i d ru ­
g ą, niżej w praw dzie od pierwszej cenioną, prow adzącą do szkół i m istrzów
świeckiej nauki. Bazyli ro b ił szybkie p ostępy w gram m atyce, reto ry ce, filo-
zofji, i um iał, chrześcjańskim insty n k tem k ierow any, niby pszczoła sk rz ę t­
n a, sam tylko m iód w yciągać z kw iatów pogańskiej litera tu ry . W 3 0-ym
ro k u życia Bazyli pow rócił do P o n tu . N adarem nie usiłowano go tu skło­
n ić do przyjęcia publicznego nauczycielstw a, gdyż w in n ą stro n ę sk iero ­
w ały się p rag n ien ia jego duszy. Poznaw szy filozofję staro ży tn ą , oddał się
teraz całkiem filozofji chrześcjańskiej i został ascetą. D la dokładniejsze­
go poznania życia chrześcjańskiego, zwiedził ( 3 6 0 — 3 6 1 ) osady zakonne
Syrji, P alestyny i E g ip tu , a powróciwszy ztam tąd, ro zd ał cały swój m ają­
te k ubogim; poczem w yrzekł się św iata i zam ieszkał pod wsią A mesi
(w P oncie), gdzie jego m atk a E m m elja, z sio strą M ak ry n ą, klasztorne p ro ­
w adziły życie. T u p rzebył B azyli, cnoty chrześcjańskie p ra k ty k u ją c, do
r . 3 6 4 , w k tó ry m , idąc za ra d ą bisk u p a C ezarei E uzebjusza, opuścił sa­
m otną siedzibę i p rzy jął p rez b y te ra t w m etropolji kappadockiej. W k ró tce
jed n ak , zaniepokojony zazdrością biskupa, niechętnie znoszącego, że uwaga
pow szechna ku wielkiem u ascecie się zw róciła, w yrzekł się zajmowanej
w kościele godności. K iedy je d n a k dobro kościoła wymagało jego pow ro­
tu , biskup okazał się rów nie wielkim ja k p rezb y ter: m iłość połączyła ja k
najściślej tych, k tó ry ch egoizm p oróżnił. W alens, gw ałtow ny stro n n ik
arjanizm u , panow ał nad W schodem (3 6 4 — 3 7 8), i wielkie niebezpieczeń­
stwo zagrażało K ościołowi ze stro n y tej herezji, popieranej wówczas całą
potęgą władzy cesarskiej. H erety c k i cesarz objeżdżał w szystkie prow incje,
aby osobistym wpływem przyśpieszyć trju m f kacerskich nauk. M etropolja
kappadock a była je d n ą z najw ażniejszych pozycji w K ościele, i cesarz wszel­
kich usiłow ań d o k ład ał, aby ją w yrwać z rą k praw ow iernych. W obec
grożącego nieszczęścia, zam ilkły nieporozum ienia: Bazyli pow rócił do Ce­
zarei, został pow iernikiem i nieodstępnym d oradcą b iskupa, k tó ry też we
wszystkiem poddał się wpływowi znakom itego męża, i C ezarea była o dtąd
dzielną w arow nią K ościoła przeciw ko arjanizm ow i. P o śm ierci E uzebjusza
(3 7 0), pomimo zabiegów i know ań przeciwnych, Bazyli osiadł na stolicy
biskupiej w Cezarei, został więc m etro p o litą i eparcbą wielkiej djecezji
P o n tu . Św ięcenie biskupie dodało nowego h artu jego duszy. K agodnem
i pełnem powagi p o s tę p o w c e m , powoli zjednał sobie dotychczasowych
przeciwników. Arjanizm tymczasem uderzył wprost na samego Bazylego.
W 3 7 2 r. W alens posłał do Kappadocji prefekta Modesta, celem zapro­
wadzenia w niej nowej nauki, podobnie ja k tego już dokonał w Bitynji
i Galacji. Prefekt zażądał objaśnienia od Bazylego, jak śmie odstępować
od nauki, która jest wiarą Walensa, i groził mu konfiskatą, wygnaniem,
katuszami i śmiercią. Bazyli, groźbami nieprzestraszony, ze spokojem
chrześcjańskim odrzekł: „I nic więcej mi nie zrobi? Kto nic nie posiada,
temu nie ma co konfiskować. W ygnania nie znam, gdyż wszędzie jestem
u siebie, na szerokiej Boga mego ziemi. Męczarnie krótko tylko srożyć
się mogą nad lichem ciałem, którego już prawie nie mam. Śmierć zaś
jest mi pożądaną, gdyż mię prędzej połączy z Bogiem; zresztą ja już p ra ­
wie zamarłem światu i oddawna ck>' grobu zdążam.u Takie usposobienie
nakazywało szacunek nawet w nieprzyjaciołach, i cesarz, który wkrótce
potem przybył do Cezarei, czuł się bezbronnym w obec majestatycznej po­
wagi wielkiego biskupa. A rjanie tern gwałtowniej podniecali zawziętość
cesarza przeciwko Bazylemu, lecz zdarzyło się, że tej właśnie nocy, kiedy
biskup miał być zesłany na wygnanie, ciężko zachorował syn W alensa.
Zrozpaczony ojciec powołał na pomoc Bazylego i dziecko natychmiast
wróciło do zdrowia. Odtąd już więcej przez urzędników cesarskich nie
trapiony, pozostawał biskup w Cezarei. W ytrwale walcząc przeciwko arja-
nizmowi, Bazyli pracował nad wzmocnieniem kościoła wschodniego, przez
ściślejszą jedność ze Stolicą Piotrową w Rzymie. Bazyli był także boha­
terem na polu miłości, którą Duch św. tak obficie w duszy jego rozlał.
Praca dla szczęścia bliźnich wypełniała całe jego życie. W szystkie skar­
by swego serca i cały swój ziemski majątek uważał on jako własność
ubogich i potrzebujących. Rok 3 6 8 był pam iętną datą w jego życiu. Głód
srożył się w całej prowincji, a niedolę ludu jeszcze zwiększała chciwość
lichwiarzy. Miłość chrześcjańska tak gorącą natchnęła Bazylego wymową,
że biedni podnieśli się na duchu, bogaci rozdawali skarby swoje i zmiękli
nawet lichwiarze. W tedy właśnie dostał mu się w spadku po matce dość
znaczny majątek: Bazyli natychmiast rozdał go między ubogich. Codzien­
nie u stołu biskupiego mnóstwo nędzarzy, z Cezarei i prowincji, krzepiło
wyniszczone siły. Dochody też z obszernych włości, należące do metropolji
cezarejskiej, zgodnie z duchem przepisów kościelnych, na wspieranie bie­
dnych obracał. Znakomitem dziełem jego miłości było wzniesienie olbrzy­
miego szpitala w Cezarei, nazwanego Basilias, od imienia założyciela. Był
więc Bazyli świetną pochodnią żywej wiary i dobrych uczynków; lecz to
światło, które innych tak długo oświecało i ogrzewało, powoli wygasać
poczęło. Surowa asceza, ciągle praktykow ana, wyniszczała ciało, które
zamierało w m iarę tego, jak duch potężniał; słusznie też mógł on powie­
dzieć Modestowi, że ciała prawie już nie posiada. W ycieńczoną powłokę
ziemską opuścił olbrzymi duch Bazylego i Stycznia 3 79 r. W e wszystkich
sferach życia kościelnego działał ten duch rzeczy wielkie. ( Ginzel.)
Św. Bazyli napisał: l) dla młodzieży bardzo pouczające przestrogi,
ja k należy czytać autorów pogańskich, aby z nich odnieść pożytek (A ó-
7Tpcię zobę vśooę etc. Oratio ad adolescent.es, quomodo possint ex gen-
tilium libris fructum capere), pospolicie tytułowane: De legendis libris gen-
tilium. 2) Przeciw Eunomjuszowi (ob.) i anomejczykom: L ibri V, qui-
bus impii Eunomii apologeticus evertitur. 'AyatpSTiuy.óę (Anatrepticos) zob
a ’-rcoXoTTjUxou zob Soaaspoóę Eovopiot). 3 ) Liber de Spiritu S. dowodzi,
68 Bazyli
że Duch św. jest tak samo, jak Syn Boży, współistotnym Bogu Ojcu, a to
przeciw stronnictwu arjańskiemu, które, konsekwentnie ze swym zasadni­
czym dogmatem, zaprzeczało bóstwo Ducha św. 4 ) Homiliae I X in hexa-
emeron, kommentarz o sześciu dniach stworzenia, dzieło najwięcej cenione
przez współczesnych; pod względem wymowy, wprawdzie wyższem jest od
5 ) Homiliae 13 in Psalm os (na Psalm y 1, 4, 1 4 , 2 8 , 2 9 , 3 2 , 3 3 , 4 4 , 4 8 ,
5 9 , Gl , 1 1 4 , 1 1 4 ) , lecz to ostatnie jest pożyteczniejsze. G) Commentarius
in Isaiam prophetam, nie cały, ho tylko IG pierwszych rozdziałów obja­
śnia, według niektórych ma od kogo innego pochodzić; lecz lepsi krytycy
przyznają ten kommentarz św. Bazylemu. 7) Listów 366 są dowodem je ­
go rozleglej działalności: trzy z nich nazywają się kanonicznemi, bo zawie­
rają przepisy (kanony) o pokucie publicznej. 8) W zbiorze traktatów
ascetyczno-moralnych ('AoxrjTtxa) zasługują na uwagę dwie R eguły
zakonne, jedna obszerniejsza, druga krótsza. Ta ostatnia stała się pod­
stawą życia zakonnego na wschodzie. 9) Liturgia św. Bazylego, również
jak R eguła, stała się pospolitą na wschodzie. Dzieła św. Bazylego zbio­
rowo ( Opera omnia) po grec. wydane były najprzód w Bazylei 1 5 3 2 r.;
jezuici: Fronto le Due (Fronto Ducaeus) i B a lta za r Morel, przełożyli je na
łac. (Paris 1 G1 8 , gr. i łac.); poprawniejsze wydanie dał F ranc. Combefis
(S. Basilius Magnus ex integro recensitus, Paris 1 6 7 9 , 2 v. 8-o); naj­
lepsze zaś rozpoczął Dom Juljan G am ier (Garnerius), a dokończył Pruden-
tius Maranus (Paris 1 7 2 1 — 1 7 3 0, 3 t. fol.). Jednak i na tern wydaniu
jeszcze nie zupełnie polegać można; niektóre bowiem dzieła wątpliwego
pochodzenia, albo wtręty (interpolacje), nie są dostatecznie oddzielone od
autentycznych. Próbował usunąć to Sinner w wydaniu dzieł św. Bazyle­
go (Paris 1 8 3 9 — 1 8 4 0 , 3 t. w G zesz.); przedruk Mignę, Patrol, gr. t.
19 — 3 2 (gr. i łac.). Cf. Alb. John, Animadversiones in S. Basilii Opera,
Suplemeutum edit. Garnieranae, Bern 1 8 4 2. Żywot św. Bazylego opisał
współczesuy św. G rzegorz nazjanzeński (Oratio in laudem Basilii M.);
z późniejszych biografji zasługują na wzmiankę: ap. Bolland. pod d. 14
Czerwca, przez B a e r fa (Baertius); Gotfr. Hermant, Yie de S. Basile le
Grand et de S. Gregoire de N a z .,Paris 1 6 7 4 , 2 vol. 4- o; B óhringer, Die
Kirche Christi und ikre Zeugen, Zurich 1 8 4 2 ; tegoż Kirchengesch. in
Biographieu, t. I cz. 2 s. 1 5 2 — 2 7 4. O stanowisku egzegetycznem św.
Bazylego pisał II. Weiss, D ie grossen Kappadocier, Braunsb. 1 8 7 1 .
B a z y l i (herszt bogomiłów). Na początku w. X II cesarz Aleksy
Komnen odkrył nową sćktę, która się utwTorzyła w kościele greckim pod
nazwą bogomiłów, a która w samej nawet stolicy zaczęła się rozszerzać.
E utym jusz Zigabenus w swojej Panoplii (p. II tit. 2 3) wyprowadza ich
nazwę od dwóch wyrazów bułgarskich: Boh, Bóg, i milui, zmiłuj się, które­
go to wyrażenia ci heretycy często używali. Głową tej sekty był niejaki
Bazyli, lekarz, który pod habitem mnicha przez lat 5 2 głosił swoje błędy.
Na podobieństwo Manesa, miał on 1 2 swoich apostołów. Skoro odkryto
te sektę, cesarz A lexy kazał schwytać kilku jej członków', którzy na tor­
turach wydali apostołów' i miejsce pobytu mistrza. Gdy pochwycono mi­
strza i stawiono go przed Komnenem, ten udał, że pragnie' być uczniem
sekciarza, skutkiem czego wydobył wszystkie od niego tajemnice sekty.
Skoro skończył on swoje wyznania, podniosła się zasłona i Bazyli ujrzał
sekretarza, który spisywał jego słowa. W eszła zaraz i siła zbrojna, a za
nią patrjarcha Mikołaj Gramatyk i biskupi. Bazyli bronił swojej nauki,
Bazyli. 69

i ani łagodność, ani tortu ra nie zdołały go skłonić do wyrzeczenia się


błędu (Anna Comnena, Alexiad. 1. XV. Joh. Zonarae, Annales, Lutet. 156 7
p. 171, l). Następnie badano po kolei wszystkich podejrzanych o sprzy­
janie jego nauce. Jedni przyznali się, inni zaś wszelkiego w herezji za­
przeczali udziału; cesarz oświadczył wówczas, że wszystkich każe spalić,
ale ci, co się za prawych chrześcjan wydają., wstąpić powinni na stos, na
wierzchu którego był krzyż umieszczony, a stronnicy Bazylego stanąć mieli
na innym stosie. Było to wszelako tylko podejście, i pierwszych uwolnio­
no, po surowem napomnieniu, drugich zaś skazano na wieczne więzienie;
tylko sam Bazyli został spalony. Błędy bogomiłów są podobne do mani-
chejskich i paulicjańskich. Zigabenus streszcza je w sposób następny:
Księgi Mojżesza i cały porządek starotestamentowy jest dziełem Satanae-
la (tak nazywali szatana), gdyż, według św. Pawła, prawo pomnożyło grze­
chy. Z ksiąg św. przyjmowali tylko następujące, które dzielili na 7 czę­
ści: l) Psalmy; 2) XVI Proroków; 3 — 6) Cztery Ewangelje; 7) Dzieję
apostoł., L isty i Objawienie św. Jana. Słowa przypowieści: Mądrość zbu­
dowała sobie dom, wyciosała sobie siedm filarów (9, l) miały usprawie­
dliwiać ten podział. Boga wyobrażali sobie w ludzkiej postaci, ale mimo
to bezcielesnej. Ojciec zrodził Syna w r. 5 50 0, Syn Ducha św., a ten
Judasza i wszystkich Apostołów, według św. Mateusza 1 , 2 . Syn i Duch
powrócili do Ojca. Satanael był pierworodnym Boga, potężniejszym niż
Logos, ale Bóg go strącił, z powodu jego pychy, wraz ze wspólnikami je ­
go grzechu, na ciemuą ziemię. Obdarzony potęgą tw órczą i władzą, Sa-
lanael stworzył drugie niebo i oddzielił wodę od lądu, co miało popierać
opowiadanie św. Mateusza (4, 8); gdyż szatan nie mógłby ofiarować Bogu
wszystkich skarbów ziemi, gdyby te doń nie należały! Satanael utworzył
później człowieka z wody i ziemi i usiłował ożywić swój tw ór, ale gdy
mu się to nie udało, prosił Boga, aby tchnął życie w jego dzieło: Pan go
wysłuchał i tym sposobem człowiek ma dwóch stworzycieli. Następnie
Satanael, pod postacią węża, spłodził z Ew ą Kaina i jego siostrę bliźnia­
czkę Kalomenę; dla tego to Pan Bóg odjął Satanaelowi potęgę twórczą,
ale mu pozostawił władzę nad stworzeniami. Ażeby zbawić upadłą ludz­
kość, Bóg zrodził Logos, albo Jezusa Chr., nazywauego inaczej Michałem
archaniołem. Logos weszło do ciała M arji Dziewicy prawem uchem, wzię­
ło zeń ciało pozorne i spełniło wszystko to, co jest opisane w Ewange-
ljach. Cierpienia jego były tylko pozorne. Po swojem Zmartwychwstaniu,
uwięził on Satanaela i zepchnął w głąb tartaru; sam zaś wstąpił do nie­
ba i przez niego właśnie ludzie otrzymją łaskę konieczną do tego, aby
doszli aż do Ojca. Należy szanować złe duchy; w każdym człowieku prze­
mieszkuje jeden duch taki i pozostaje w naszych zwłokach, aż do Ania
zmartwychwstania, a naówczas skazany będzie na męki, wraz z potępione-
mi. Bogomiłowie utrzymywali nadto, że posiadają Ducha św., że rodzą
Logos, nauczając innych, że po śmierci ziemskie swe zwłoki zamienią na
nieskazitelne szaty Chrystusowe, i że wnijdą do królestwa Ojca, pod wodzą
aniołów. Chrzest z wody uważali za chrzest Janowy; ich zaś chrzest,
chrzest prawdziwy, odbywał się bez wody, przez kładzenie Ewangelji św.
Jana, wezwanie Ducha św. i śpiewanie Ojcze nasz. Eucharystja była po­
dług nich ofiarą złych duchów, zastępowali ją więc przez odmawianie czwar­
tej prośby z modjitwy Pańskiej. Odrzucali cześć krzyża i obrazów, nawet
cześć Bożą w kościołach, gdyż Bóg nie mieszka w świątyniach, uczynio-
70 B a z y l i .— B a z y lid e s .

nych ręką ludzką. Co do ich moralności, zarzucano im obłudę, pychę,


pogardę wszelkiej nauki i rozpustę. Post cenili wysoko i zachowywali go
trzy razy na tydzień; wielką wagę przyznawali Modlitwie Pańskiej, ale od­
rzucali wszelką inną modlitwę; nie zawierali związków małżeńskich i nie
jadali pokarmów mięsnych. Cf. Mich. Pselli, ITspt kvep^eiaę daipAvoov Sia-
Xo7oę, ed. Hasenmiiller, Kil. 1688.; J . Ch. Wolff, Hist. Bogomil, diss. III
Yit. 1712.; Engelhardt, die Bogomilen, Erlangen 1832; J . L . Oederus, in
Prodrom o hist. Bogomilorum. Goetting. 1 743. (Fehr.).
B a z y lid e s , g n o s t y k e g i p s k i . Prawdopodobnie pochodził z Syrji,
żył w Aleksandrji za czasów cesarza A drjana, a zatem w pierwszej poło­
wie II w. Nauczycielem jego miał być niejaki Glaukias, mniemany tłu ­
macz św. Piotra; od tego to Glaukiasa miał Bazylides otrzymać tajem ni­
czą naukę, zaczerpniętą z księgi Chama i jakichś tym podobnych dzieł
B arkabasa, Barkofa i Parchoora, napisanych może jeżeli nie całkowicie, to
przynajmniej w części przez samego herezjarchę. Jego 2 4 ksiąg komraen-
tarza na Ewangelję, prawdopodobnie zawierały tylko wykład jego nauki,
a nie były objaśnianiem żadnej Ewangelji (ob. Agryppa Kastor). Z pism
jego przechowały się tylko ułamki ( Grabę, Spicileg. patr. saec. II. vol. II
p. 3 9). Bazylides błędy swoje szerzył w Egipcie, a może nawet i w Persji;
przynajmniej późniejszy manicheizm miał wiele podobieństwa z jego syste-
matem. Syn jego Izydor pismami swemi szerzył naukę ojca; do końca
też czwartego wieku utrzymywała się sekta bazylidjanów, jakkolwiek w nau­
ce swojej często różniła się ona od mistrza. Najlepszym świadkiem, co do
nauki Bazylidesa, byłby bez zaprzeczenia Klemens aleksandryjski, ponieważ
czytał on pisma Bazylidesa i Izydora, ale mało bardzo i tylko nawiasowo
mówi on w tym przedmiocie (Stromatum i indziej). Obszerniej rzecz tę
traktuje Ireneusz (Adv. haer. l , 2 4), a za nim Epifanjusz (Haeres. 24);
nie ma jednak pomiędzy nimi a Klemensem zupełnej zgodności, i dla te ­
go ti'udno będzie zawsze przedstawić naukę Bazylidesa, oczyszczoną od
późniejszych jej przekształceń, jakie sobie porobić pozwalali jej zwolennicy.
Pozaświatowość jest u Bazylidesa długim systemem emanacyjnym, na któ­
rego czele stoi niezrodzona i niestworzona, dla tego też ukryta i niewy­
pow iedziana istota pierwotna (•O-Eoę appyjtoę, axatovop.aoTO?). Istota ta
rozwija się w siódemkę uosobionych i zwolna rodzących się sił (Sova;j.ię),
które wraz z istotą pierwotną stanowią pierwszą świętą ósemkę, czyli
pierwsze niebo. Z uosobionych tych sił, pięć jest umysłowych: vouc,— ro­
zum czyli umysł, Aofog— słowo, rppovY]aię— myśl czyli przezorność, a o ^ ta ,—
mądrość, i 5ovafuę— potęga; dwie siły moralne: Sixaioaovyj— sprawiedliwość,
świętość, i jej córka, etpyjVT]— pokój, wewnętrzny pokój życia Bożego. Z te­
go meba wypływa niebo drugie, z siedmiu również sił złożone, jako od­
wzorowanie (avuT07ioę) pierwszego; z drugiego wypływa trzecie i tak da­
lej, aż do 3 6 5-go nieba, czyli królestwa duchowego; ale każda z dalszych
emanacji jest mniej doskonałą niż poprzednia. W yraz abraxas służył tu
na oznaczenie całej summy niebios, albo też na oznaczenie tak rozwinię­
tej istoty pierwotnej, w jej przeciwieństwie do jej pierwotnego utajenia
i niewypowiedzialności (Iren. Adv. haer. l , 24 § 7). Obok tego świa­
ta światłości, był od wieków, podług Bazylidesa, chaos, czyli ciemna ma-
terja. Niewiadomo, czy m aterję tę uważał on za złą bezwzględnie, i czy
tym sposobem hołdował dualizmowi; ale to pewną jest rzeczą, że przyjmo­
wał w utworzeniu świata pewne pomieszanie światła z ciemnością, bo ca-
Bazylides. 71

łe dzieje świata były dla niego wielkim procesem oczyszczenia, przez jaki
światło miało się znowu z ciemności wydobyć i do pierwotnej wrócić oj­
czyzny. To wydobywanie się światła z chaosu przedstawia sobie Bazyli­
des na niższych stopniach, jako czysto fizyczne, w duszy jednak ludzkiej
już jako etyczne, t. j. od wolności człowieka już w części zależne. Roz­
dzielenie tych stopni, czyli utworzenie świata, jako podstawy naw rotu świa­
tła z chaosu do nieba, powierzone było Archonoivi, czyli przełożonemu
ostatniego królestwa duchowego, a zatem istocie mniej doskonałej, ale
jeszcze nie złej. Ten właśnie dokonał bezświadomie przeprowadzenia idei
Bożych w istotę rzeczy. W człowieku przypuszcza Bazylides duszę rozu­
mną, XoYixrj 4>DX7i), j ak° zar0(3ek wyższego świata, i m aterję, ciało
(ÓX y]). D o tego zarodku światła przylega zaraz przy połączeniu z chao­
sem, w skutek fizycznego oddziaływania, druga dusza TrpoopoTję aXo-
Yoę), prowadząca duszę rozumną do. złego, wskutek zawartych w sobie
obrazów, żądz i uczuć zmysłowych. Przez to przyleganie obrazów z oży­
wionej i martwej natury, wnika w rozumną duszę człowieka żarłoczność
wilka, pożądliwość kozła i t. d.; ale że te naleciałości, przylegające
do duszy rozumnej (x p o a a p rr^ a ta ), uważa on za rzeczywistych demonów
(7rv£op.aTa x a z ooaiav), ztąd trudno określić ich właściwe znaczenie
w systemacie Bazylidesa. Te 7rpoaapr7jp.aTa powinien człowiek swobodnie
przezwyciężyć, a że się to nie zawsze udaje, tedy dusza wyższa musi przez
wiele ciał ludzkich wędrować; ponieważ nadto Archon nie ma siły popar­
cia jej zwrotu do królestwa światła, przeto nigdyby do celu swego nie
trafiła. Dla zbawienia więc tych dusz wysłał Bóg odwieczny jednę z sił,
może mądrość (aocpca), a jak podaje Ireneusz, ducha pierworodnego, vooę,
który Chrystusem został nazwany. Ta siła połączyła się z człowiekiem
Jezusem w czasie chrztu nad Jordanem , dawała m ądre nauki, działała,
cuda i przyprowadziła nawet Archona do świadomości uznania wyższej na­
tu ry w człowieku. Zadaniem tej siły względem człowieka było przepro­
wadzenie procesu oczyszczenia i wydobycie światła przez rozbudzenie w czło­
wieku uznania wyższego porządku świata i jego ztamtąd pochodzenia.
Człowiek zaś nietylko powinien walczyć przeciwko fizycznym naleciałościom
(7rpoaaptr|p.aTa), ale nadto winien mieć wiarę, t. j. wewnętrzne ujęcie
wyższego bytu i prawdy tego, co o świecie nadzmysłowym zostało objawio­
ne. W iara ta, niezależna od wszelkiego dowodzenia, jest podług Bazylidesa
własnością wybranych i od świata oddzielonych, czyli zbawionych. Kto
raz wiarą wniknął w tajemnice zbawczej siły, temu nie potrzebna już dal­
sza wędrówka duszy, i na ziemi jeszcze żyjąc, żyje w bezpośrednim związ­
ku z królestwem światłości, dopóki po śmierci całkowicie w nie nie przej­
dzie. Ciało, jako cząstka martwej m aterji, nie ma żadnej nadziei na
zmartwychwstanie. W tej teorji Odkupienia, śmierć Jezusa nie ma żadne­
go znaczenia. Podług niego, wraz z wędrówką duszy, przechodzi wina
z człowieka na człowieka, i Jezus człowiek nie był bez winy; dla tego
niebieska siła przed śmiercią odłączyła się od Jezusa. W moralności Ba­
zylides wagę wielką przyznaje wolności woli. Zdaje się też, że dobrze
nauczał o małżeństwie i dziewictwie; od uczniów swoich wymagał surowe­
go sposobu życia i poddawał ich pięcioletniemu milczeniu, jak Pitagoras.
Ale w jego nauce leżały już zarodki późniejszej rozpusty jego zwolenni­
ków. Bo z nauki jego o wybraniu i o bezwzględnej dobroci natury du­
szy wyższej wypływało, że i grzech przeszkodzić nie może osiągnięciu jej
72 Bazylides.— Bazylika.
celu. Bazylidjanie od swego mistrza w genealogji emauacyjnej tera się
różnili, że po pięciu umysłowych siłach w pierwszej ósemce, wtrącali po­
tęgi trzech klas, pod nazwą księstw (ap^ać), potęg (e^ooatai) i aniołów
(aYY£^ °0 ł * duchom ostatniego nieba przyznawali, obok Archona, większy
udział w stworzeniu świata, tak, że występują one jako robotnicy świata
(demiurgi). Na tych demiurgów przypadły różne części świata: Archon
otrzym ał w udziale lud żydowski, dał mu przez Mojżesza prawo i działał
cuda. Ale w swojej żądzy panowania narzucił się żydom na Boga, chciał
nad innemi zapanować demiurgami i ich narody pod swoją wziąść władzę.
Ztąd powstała walka pomiędzy demiurgami i podwładnemi im ludami.
Zepsucie wynikło takie, że Bóg musiał na ratunek zesłać siłę wyższą Nus.
Nus przyszedł z najwyższego świata, Kaolakav, objawił się w ciele pozor-
nem i gdy go żydzi chcieli ukrzyżować, dał Szymonowi Cyrenejczykowi
pozorną swoją postać, a sam przyjął na siebie postać Szymona... Szymon
przybity został do krzyża, Nus zaś, śmiejąc się z głupoty żydowskiej, wró­
cił do swojego królestwa. Z tej bajki wywodzili obowiązek zapierania się
Ukrzyżowanego, ponieważ nie Chrystus to był ukrzyżowany. Wyznawców
Ukrzyżowanego mieli oni za sługi demiurga, i dla tego też gardzili mę­
czennikami i wyznawcami; dla tego hypokryzja i oszustwo wydawało się
im godziwe, a zdaniem ich zasadniczem było: „znaj wszystkich, ale ciebie
niech n ikt nie zna.“ Odpowiednio do swego pojęcia o Archoncie, nie przy­
wiązywali oni wielkiego znaczenia do ksiąg Starego Testamentu. Głow­
nem świętem była u nich uroczystość chrztu Jezusa, obchodzona 10 Sty­
cznia. Cf. Hilgers, Kritische D arstellung der Heresien. Bonn 1 8 3 7 . N.
Bazylika. Bazylikami nazywano u Greków i Rzymian wielkie bu­
dynki publiczne, wznoszone na forum, na rynku, albo obok tych miejsc,
a przeznaczone na miejsce zebrania kupców i różnego rodzaju przemy­
słowców, a zarazem na miejsce sądów; odpowiadała więc bazylika, pod
wielu względami, naszemu ratuszowi i giełdzie, razem połączonym. Budy­
nek, odpowiednio do tego dwoistego swego przeznaczenia, na dwie dzielił
się części. Jednę stanowiła półkulista nisza, zamykająca czworokąt całe­
go budynku, w przeciwnej od wejścia stronie; miejsce to nazywa się ni­
szą sędziowską, hemicyclium, apsis; tu załatwiały się sprawy sądowe. D ru ­
gą, część główną, stanowił wielki prostokąt podłużny, przedzielony zazwy­
czaj kolumnami na część środkową, szerszą i dwie boczne węższe. W tej
właśnie części załatwiano interesa handlowe. Dwie znów te główne części,
sądowa i handlowa, przedzielone były nawą poprzeczną. Część ta trzecia,
pośrednia, równie jak pierwsza, wyłącznie służyła celom sądowniczym.
W niszy sądowniczej znajdowało się wzniesienie, tribunal, na którem stało
krzesło sędziowskie. Na około trybunału, w półkolu znajdowały się poni­
żej siedzenia, dla przysięgłych i innych urzędowych figur, przed niemi stały
strony spór wiodące. Pod posadzką niszy trybunalskiej znajdował się pe­
wien rodzaj więzienia, gdzie umieszczani byli obwinieni. W nawie poprze­
cznej, przedzielonej kratkam i od niszy trybunalskiej, znajdowali się widzo­
wie, zainteresowani sprawą. Prócz tego, tak w przedsionku, oddzielającym
nawę poprzeczną od części handlarskiej, jak i w samej tej części, wzdłuż
kolumn były urządzone galerje, z których jedni słuchacze mogli przypa­
tryw ać się sądom, a inni handlującym, nie mieszając się z nimi. Z powo­
du obszernego handlu w Rzymie, część ta handlarska była w bazylikach
bardzo obszerna, niekiedy pięcionawowa. Nawy boczne były niższe, dach
B azylika. 73

płaski drewniany pokrywał nawę główną, boczne, dachami swojemi do


średniej nawy tak przystawały, że całość przedstawiała jakby postać pro­
stego, a wspaniałego swoją wielkością i sym etrją namiotu. Oświecenie
szło z okien czworokątnych. Pięć wchodów, trzy z środkowej nawy, a po
jednemu z naw bocznych, prowadziły do przedsionka, oddzielającego budy­
nek od placu publicznego. Bazylikami nazywały się te gmachy ztąd za­
pewne, że pierwsi królowie greccy i rzymscy (z gr. paaiXeoę— basilike, do­
myśl. oikos— dom królewski) w podobnych gmachach sądy sprawowali. Gdy
w IY w. chrystjanizm, zwalczywszy poganizm, stał się religją państwa,
okazała się potrzeba wielkich domów Bożych. D otąd kościołami były do-
my prywatne, krypty, katakumby. Świątyń pogańskich na kościoły zamie­
niać było niepodobna, raz dla tego, że przeciwiłoby się to religijnemu
uczuciu chrześcjan, a po wtóre dla tego, że kościoły pogańskie były b ar­
dzo małe, a cella, zawierająca statuę bożka i ołtarz, zajmowała ich część
większą. Przeznaczone dla małej liczby uprzywilejowanych, nie mogłyby
one pomieścić zarazem duchowieństwa i ludu. Daleko lepiej potrzebom
chrześcijańskiego kultu odpowiadały wyżej wspomniane bazyliki. Dwie ich
części odpowiadały podziałowi wiernych, na duchowieństwo i lud. W na­
wach mógł się mieścić lud; w części trybunalskiej— duchowieństwo. W znie­
sione miejsce, zajmowane dotąd przez sędziego, mógł zająć biskup; w półko­
le ustawione siedzenia różnych urzędników, mogły służyć duchowieństwu;
pod trybunałem znajdujące się więzienie, mogło się zamienić na kryptę
i podziemne kaplice grobowe. W nawie poprzecznej można było posta­
wić ołtarz, któryby bardzo właściwie stanowił punkt środkowy pomiędzy
duchowieństwem i ludem. Tak się też i stało: w dawnych bazylikach po­
łączył się styl chrześcjański, którego początki już w katakum bach odkry­
wać się dają (Martigny, Diet. d. antiq. chretiennes p. 7 7 ), ze stylem sta­
rożytnym, i z tego połączenia powstały na wschodzie i zachodzie pierw­
sze kościoły, bazylikami nazwane; nazwa tem właściwsza, że oznaczała dom
króla królów. Bottari (Roma sotter. t. III p. 7 5 ), a za nim Seroux
cTAgincourt (Hist, de l'a rt par les monum. t. I), Raoul-Rochette (Tableau
des catacomb.), ks. Marchi (Monum. delle arti prim it. architettura) i M ar­
tigny (1. c.) typ bazylik chrześcjańskich wywodzą nie z bazylik pogańskich,
ale z kaplic podziemnych, częścią wykutych w tufie, częścią budowanych.
Ale pomimo uczonych wywodów tych archeologów, prawdopodobniejszem
nierównie wydaje się zdanie powszechne, o związku naszych bazylik z ba­
zylikami dawnemi. Kaplice katakumbowe nierównie mniejsze przedstawia­
ją podobieństwo z bazyliką chrześcjańską, niż bazylika starożytna. Zresztą,
jeżeli w tem powszechnem objaśnianiu początku bazyliki, mniejszą się
pierwiastkowo pokazuje samodzielność sztuki cbrześcjańskiej, niemniej p o ­
tężnym jednak przedstawia się sam duch chrystjanizmu, który miejsce
handlu i ziemskich interesów zamienił na miejsce spraw świętych i m o­
dlitwy; miejsce kłótni rozdwojenia, na miejsce wielkiej ofiary miłości
i przejednania. Do najdawniejszych takich bazylik należały na wschodzie:
zbudowana przez biskupa Paulina ( 3 1 3 — 3 2 2 ) w Tyrze i przez K onstan­
tyna W . nad grobem Zbawiciela w Jerozolimie r. 3 2 5 . Obie opisał E u-
zebjusz. Na zachodzie Rzym miał najstarsze i najczystsze wzory; napady
barbarzyńców, a szczególniej Lombardów, obróciły te bazylki prawie całk o ­
wicie w ruinę. Form y pierwotne zachowały jeszcze bazyliki: św. Agnie­
szki i św. Wawrzyńca; formy prawie zupełnie nowe mają bazyliki: św. M ar-
74 B azylika.
celina i Piotra, śiv. Sebastjana, św. P awła za murami i św. Piotra na Wa­
tykanie. Bazylik zwanych konstantynowskiemi, ponieważ uchodzą za zbu­
dowane przez K onstantyna W ., jest w Rzymie siedm: św. Jana Later an.,
św. Piotra na Wat., św. Pawła za murami, św. Krzyża, św. Agnieszki na
via Nomentana, św. Waiorzyńca in agro Verano, św. Marcel, i Piotra.
Bazyliki chrześcjańskie dzieliły się na trzy główne części: l) przedsionek—
vestibulum, rcpovaoę; 2 ) nawa— navis, vaoę i 3 ) suggestum, absis, a u gre­
ków albo ispoaeiov. W chodząc do bazyliki, wstępowało się najprzód
do portyku, podtrzymywanego zazwyczaj przez dwie, pięć, lub siedm ko­
lumn, a z drugiej strony opartego o mur fasady. Przejście pomiędzy ko­
lumnami prowadzi do impluvium, t. j. pod sklepienie portyku, zazwyczaj
ozdobione obrazami świętemi. Tu było miejsce penitentów pierwszej klas-
sy, nazwanych leżącymi— strati, prostrati, a których grecy nazywali słucha­
jącymi, ponieważ ztąd słyszeli śpiew psalmów i naukę. W wielkich ba­
zylikach były niekiedy trzy portyki: jeden z zachodniej strony, był to por­
tyk środkowy, i dwa boczne, z południa i północy. P ortyk środkowy na­
zywał się jeszcze narthex, ferula, ponieważ był dłuższy od innych, i prze­
zeń wchodziło się do kościoła. Bazyliki miały zazwyczaj wejście zwróco­
ne ku zachodowi, i dla tego to Ojcowie mówią, że chrześcjanie modląc się,
zwracają się ku wschodowi. W środku portyku, a niekiedy po stronie
jego południowej, znajdowała się fontanna, albo cysterna, pełna wody, mal-
luvi.um, gdzie wierni obmywali ręce i twarz przed wejściem do świątyni.
F ontannę tę lub cysternę grecy nazywali (piaXrj, a łacinnicy cantharus (ob.
t. a.). Troje drzwi prowadziło z portyku do wnętrza kościoła. vaoę. Część
portyku, przylegająca do drzwi środkowych, nazywała się aula-, tędy prze­
chodziło duchowieństwo; drzwi boczne były dla ludu, prawe dla mężczyzu,
lewe dla kobiet. W nętrze kościoła dzieliło się na trzy nawy: środkowa
prowadziła wprost do [3r^[j.a, t. j. do ołtarza; koniec tej nawy nazywał się
solea, albo liminare; nawa ta cała pozostawała niezajętą, mężczyźni mie­
ścili się w nawie południowej, kobiety w północnej. Na zachodzie nawa
mężczyzn bywała dłuższą, niż nawa kobiet. Nawy te były jeszcze poprze­
dzielane: poczynając od drzwi, pierwsze miejsce było katechumenów i pe­
nitentów; dalej było miejsce dla wiernych; trzecie zaś, najbliższe ołtarza
miejsce, było z jednej strony dla dziewic poświęconych Bogu, a z drugiej
dla mnichów. Nawa kobiet nazywr ła się u greków matronaeum, mężczyzn—
avSpov. Trzecia część kościoła, (3.^ia, otoczona była peribolą, czyli k ra t­
kami, mającemi w środku drzwiczki prowadzące do solea i do nawy środ­
kowej. Przed temi drzwiczkami znajdowała się ambona, lub pulpitum.
W Rzymie przed było miejsce oddzielne,, senatorium, przeznaczone
dla rodzin senatorskich i w ogóle dla dygnitarzy. I gdy dwie były am­
bony, jedna z południowej (dla Ewangelji), druga z północnej strony
(dla epistoły), senatorium zajmowało środek pomiędzy niemi. Dalej była
solea duchowieństwa, czyli pierwsza część bemy, lub chóru. Było to miej­
sce dla subdjakonów i minorytów śpiewających psalmy. Z jednego lub
drugiego boku znajdowało się secretarium, późniejsza zakrystja. Bema,
sanctuarium, czyli presbyterium, kończyło się półkolem, dla tego grecy część
tę nazywali concha, łacinnicy— abtida. Naokół absydy były siedzenia dla
kapłanów, a w jej głębi, w miejscu wzniesionem, katedra biskupia. Siedząc
w swojej katedrze, biskup górował nawet nad ołtarzem i mógł być wi­
dzianym i słyszanym przez lud wszystek. W środku absydy był ołtarz,
B a z y lik a .— Bazyliki. 75

pod wznoszącem się nad nim ciborium. Ogólny ten jednak rozkład cało­
ści, w różnych bazylikach, różnym ulegał zmianom. Bingham (Origines
sive antiq. ecclesiasticae, Halae 1 7 23, 1. V III c. 3), Leon Allaciusz, Goar
i inni podają wiele planów bazylik greckich i łacińskich. Typ ten jednak
ogólny, przez nas opisany, w V III i IX w. począł się znacznie zmieniać.
Do zmiany zewnętrznej postaci przyczyniło się powszechne już w IX w.
użycie dzwonów. Poczęto budować z zachodniej strony bazylik czworo­
kątne wieżyce dla dzwonów, nie zostające w organicznem połączeniu z ca­
łością. Nawa poprzeczna przedłuża się tak, że kościół przybiera kształt
krzyża, w kaplicach zjawiają się ołtarze. Szczególniej na zmianę stylu da­
wnego wpłynęło zaprowadzenie sklepień i tilarów. W Rzymie przeobra­
żeniu temu uległy mniej więcej następne bazyliki: S. M aria in Cosmedin ,
S. Vincenzo alle tre fontane , S. Nereo ed Achilleo, S. Giovani in Latera-
no, S. M aria in Trastevere. Większemu przekształcaniu jeszcze uległy ba­
zyliki w XIV w., gdy styl ostrołukowy dostał się do Włoch. Najprzód
zmiana ta objawia na ciborium ołtarzowem (S. Paweł i Lateran w Rzy­
mie), a pod koniec tego wieku i w budowie całego kościoła. Dotychcza­
sowa absyda przedłuża się czworokątnie, stary chór ginie, a przenosi się
ivraz z ołtarzem w to przedłużenie absydy; miejsce dwóch ambon zastę­
puje jedna, umieszczona przy jednym z filarów nawy środkowej. Znikają
też kolumny, a na ich miejsce występują filary. Następny perjód archite­
ktury, zwanej odrodzenia, więcej jeszcze zatarł dawny typ bazyliki.— Cztery
wielkie bazyliki rzymskie, nazywają się także kościołami patrjarchalnem i.
Św. Jan L ateraneński jest patrjarchalnym kościołem całego Kościoła
w ogóle, a zachodniego w szczególności. Św. P io tr— patr. konstant., św.
Paw eł— aleksandryjskiego, a S. M arja większa— antjocheńskiego. Św. W a­
wrzyniec nazywa się niekiedy bazyliką patr. jerozolimskiego. Ztąd dwuwiersz:
Paulus , Virgo , Petrus , Laurentius atque Joannes ,
H i patriarchatus nomen in urbe tenent.
O przywilejach bazylik, ob. Gardellini, D ecreta authentica Congreg. S. Ri-
tuum, w nocie pod n. 47 81, III ed. Cf. Ch. K . J. Bunsen, Die Basi-
liken des christlichen Roms mit 5 0 Kupfertafeln, i Die Basiliken des chri-
stlichen Roms nacli ihrem Zusammenhang mit der Idee und Geschichte
der Kirchenbaukunst, Munchen. Zestermann (De Basilicis libri tres, Bru-
xellis 184 7 4-o) traktuje o bazylikach po większej części tylko świe­
ckich. N.
Bazyliki (Basilica). Tak się nazywa zbiór praw, za Leona M ądre­
go (8 8 6 — 91 1) sporządzony w cesarstwie wschodniem i obejmujący stresz­
czenie Kodeksu Justynjana. Około IX w. prawa Justyniana, skutkiem licz­
nych Nowelli cesarskich, którem i je zmieniano, objaśniano, dopełniano lub
znoszono, straciły swój charakter, a nadto, skutkiem złego tłum aczenia
z łacińskiego języka na grecki, stały się niezrozumiałe (Kodeks Justynja­
na, ułożony pod kierunkiem Trybonjana, ogłoszony był po raz pierwszy
5 2 9, a powtórnie po dokonanej rewizji 5 3 4). To wymagało koniecznie
sporządzenia nowego zbioru praw, i dla tego cesarz Bazyli macedoński
kazał ułożyć Procheiron (v. Prochiron, podręcznik^) prawa rzymsko-greckie-
go i drugie obszerniejsze tego rodzaju dzieło, Anakatharsis. Dzieła te nie
wprowadzały żadnych zmian w prawie, ale tylko pomagały do łatwiejsze­
go wyszukania praw szczegółowych. Lecz Leon M ądry w miejsce jednego
z nich, to jest Anakatharsis, kazał nowe dzieło sporządzić, pod nazwą B a -
76 Bazyliki.— Bazyljanie.
silica. Jest to zbiór tłumaczeń i komentarzy prawa Justynjańskiego, No-
welli i Procheironu Bazylego, ułożony porządkiem materji, pod oddzielnemi
tytułami uszykowanych. B a zylik i dzielą się na 6 0 ksiąg, księgi podzielo­
ne są na tytuły, te na rozdziały, które znowu dzielą się na paragrafy.
Obok B a zylik , kollekcje justynjańskie zachowały moc swoją; lecz w X II w.
żyjący Balsamon (ob.), w komentarzu do Nomokanonu Focjuszowego, w y­
kazuje, które postanowienia z Nomokanonu nie obowiązują. Do takich
mianowicie zaliczał te, które Focjusz ma z prawa Justynjanowego, a do
Bazylik wciągnięte nie były. Zkąd widać, że w X II w. same tylko Bazy­
liki moc obowiązującą zachowały w prawodawstwie cywilnem cesarstwa
wschodniego. K ościół zaś grecki, obok B a zylik , nie przestał się rządzić prawem
Justyniana i zamieszczać go w późniejszych zbiorach praw swoich. Ważne
są Scholia, dodane do Bazylik, a będące ułomkami dawnych przekładów
i komentarzy prawa rzymskiego; nie zgadzają się jednak pisarze na to,
kto był ich autorem. B a zylik i uie doszły nas w całości. Najpierwsza ich
edycja jest Annibala Fabrota, w Paryżu r. 1 6 4 7, w tekście greckim z prze­
kładem łacińskim . Dodatki do niej porobił Otton R eitz, w Leydzie 17 6 5 r.,
a nowe wydanie dali Heimbachowie, p. t. Basilicorum libri L X . post Anni-
halis F abroti cnras ope codd. AIss. a G. E . Heimbachio aliisque col/ato-
rum integriores cum scholiis edidit l J . Carolus Guilielmus Ernestus Heirnbach,
antecessor Jenensis, Lipsiae 1 8 3 3 — 1 8 5 0 , 5 v. cum supplem. Zachariae
a Lilientlial. Cf. Zaclm riae, Historiae Juris Graeco-Romani delineatio, Hei-
delb. 1 8 3 9 , p. III. Heirnbach, D e Basilicor. origine, Lips. 1 8 2 5 . E ju sd.
'A vsxdota, Lips. 1 8 3 8 — 4 0 , 2 v. P itra, Juris eccles. Graecor. historia et
monumenta, Romae 1 8 6 4 — 6 8, 2 v. Mortreuil, H istoire du droit Byzan-
tin, Paris 1 8 4 3 — 4 6 , 3 v . 8 - o .
Bazyljanie. Bazyli św. wróciwszy z podróży swoich po Egipcie,
Syrji, Palestynie i Mezopotamji, pełen uwielbienia i podziwu dla życia,
jakie tamtejsi prowadzili zakonnicy, tęsknił za samotuością, w którejby,
oddalony od spraw świata, mógł samemu tylko służyć Bogu. Udał się tedy
na jednę z pustyń prowincji Pontu, gdzie już w klasztorze przez siebie
założonym, w pobliżu rzeki Iris i miasteczka Ibora, przebywała jego siostra
AJakryna z matką Em m elją. W krótce przybył do niego Grzegorz na-
zjanzeński, a odgłos świętości pobożnego męża ściągnął w te strony wielu
bogobojnych: dla nich zbudował B. klasztor, leżący naprzeciwko klasztoru
siostry. Tutaj żyli jego uczniowie w przedziwnej jedności, oddani pracy
nad własnem udoskonaleniem. Bazyli żarliwemi naukami swojemi taką
rozpalał m iłość do Zbawiciela, że coraz większa liczba mieszkańców Pontu
wyrzekała się świata i klasztornemu oddawała się życiu. W krótce pow­
stało wiele klasztorów męzkich i żeńskich, a dzikie zupełnie okolice za­
m ieniły się zwolna na uprawną, żyzną ziemię. D la utrzymania porządku
i ułatwienia w ćwiczeniach cnoty, przepisał B. pewne reguły, z których
5 5 stanowi tak nazwaną regułę małą, a 3 1 3 regułę wielką. Reguła wielka
zawiera przepisy tyczące się tylko zakonników, reguła zaś m ała jest zbio­
rem najwyższych praw moralnych i ma na celu jedność ćwiczeń ducho­
wnych. Z przedmowy, dołączonej do tej ostatniej reguły, pokazuje się,
że napisaną ona była wówczas, gdy Bazyli był już kapłanem, i dla tego
przypuszczają, że pochodzi z 3 6 1 r. Obie reguły Papież Liberjusz za­
twierdził r. 3 6 3 , Damazy 3 6 6 r., a Leon 4 5 6 r. Znaczenie ich jest
wielkie, ponieważ są one podstawą wszystkich innych reguł zakonnych.
B azyljanie. 77

Jasno wyrażone są tu warunki prawdziwego ducha zakonnego, a miano­


wicie ubóstwo, przy wspólności użycia rzeczy koniecznych do życia; czy­
stość, stanowiąca szlachectwo duszy, i posłuszeństwo, nieodzowne dla utrzy­
mania życia wspólnego. Zasługę też wielką zakonności oddał Bazyli przez
to, że dę> każdego klasztoru przeznaczył kilku kapłanów, przewodniczących
braciom laikom, gdy tymczasem Pachomjusz swoim mnichom stanowczo
zakazał przyjmować święcenie kapłańskie. Reguła Bazylego tak dalece
podobała się zakonnikom wschodnim, że ją wszyscy przyjmowali, pomijając
dawniejsze, w części także spisane już reguły. Tym sposobem zakon św.
Bazylego tak szybko się rozszerzył, że już za życia swego 'założyciela
liczył przeszło 80,000 osób. W czasie prześladowania, za cesarza Ko-
pronyma, zmniejszyła się znacznie ich liczba i stracili wiele klasztorów;
nie tyle jednak podkopało ich znaczenie zewnętrzne, chwilowe prześlado­
wanie, ile wewnętrzny późniejszy upadek ducha zakonnego. Zakon św.
Bazylego rozszerzył się nietylko na wschodzie, ale i na zachodzie. U gre­
ków księża zakonni nazywają się hieromonachami, a laicy kalogerami
’ (dobrymi starcami). Prócz tego dzielą się jeszcze zakonnicy na nowicju­
szów (archari), prof esów (michrochemi) i doskonałych (regalochemi), a te
dwa ostatnie rodzaje dzielą się znowu na i) cenobitów, to jest wykonywa-
jących regułę przy życiu wsjwlnem, na 2) anachoretów, t. j. żyjących
z pracy rąk w pustelniach, wznoszonych w pobliżu klasztorów (ci anacho-
recj udawali się na nabożeństwo do klasztorów tylko w dni świąteczne),
i na 3) eremitów', przebywających w grotach czyli pieczarach; pożywienie
materjalńe i pokarm duchowy brali oni z najbliższego klasztoru. Do braci
laików należała upraw*' ziemi klasztornej. Przełożony klasztoru nazywał
się pierwotnie archimandrytą\ gdy jednak później klasztory się pomnożyły,
każdy dom miał swego liegumena, ihnmena (r^oo;jievoę— wódz, naczelnik),
archimandryta zaś miał nadzór nad pewną liczbą klasztorów, wyjętych
z pod jurysdykcji patrjachy. Klasztory zostające pod jurysdykcją patrjarchy
wizytuje przezeń mianowany exarcha (generaln}' przełożony).— Po wpro­
wadzeniu wiary chrześcjańskiej do R o s s j i (ob.), zakon ten znalazł dobre
w tym kraju przyjęcie. W końcu XYI i przez XVII wiek w djecezjach
ruskich, należących do Polski, pomnożyła się znacznie liczba klasztorów
bazyljańskicli, a v skutek unii (ob.), dokonanej r. 159 5 . I zwolennicy
i przeciwnicy unji w bazyljanach widzieli najlepsze poparcie swej sprawy.
Do połowy XYII w. na Litwie i Białorusi założono 4 5 unickich klasztorów7,
na Wołyniu zaś, w djecezji przemyskiej, lwowskiej i na Ukrainie do 5 5
prawosławnych. Wstąpiwszy na metropolitalną stolicę kijowską, halicką
i całej Rusi Józef Welamin Rutski (Y G13 r.), początek rządów swoich
rozpoczął od naprawy stanu duckowmego, a osobliwie zakonnego, który
dla wielorakich poprzednich odmian znacznie z klubów wyszedł i od prze­
pisów św. patrjarchy swego się oddalił. Na kapitule w Nowogrodowiczach
(1617 r.), zebrawszy przełożonych i starszych ojców bazyljańskich, zapro­
wadził reformę zakonu, poddał go pod rząd jednego protoarckimandryty
(który to urząd on pierwszy do tego kraju zaprowadził), określiwszy bliżej
stosunek władzy biskupiej do zakonników7. Uchwały tak tej jak i na­
stępnych za niego odbytych kapituł, Stolica św. zatwierdziła. Połączone
przez Rutskiego klasztory bazyljanów litewskich stanowiły jednę kongre­
gację, pod tytułem Przenajświętszej Trójcy (zatwierdzoną przez Urbana
VIII, Papieża, 16 24 r.). Koronni zaś bazyljanie należeli jeszcze do rządu
78 Bazyliante.
i
tych biskupów, w których djecezji klasztory ich się znajdowały, jako to
włodzimierskiego, łuckiego, chełmskiego, lwowskiego i przemyskiego. Do
podniesienia życia klasztornego wiele zrobił synod zamojski (1 7 20 r.):
przepisał sposób zarządu majątkiem klasztornym, obostrzył karność i na­
kazał ihumenom, pod utratą ich godności, zaprowadzanie szkół dla zakon­
ników i dla świeckich, w klasztorach liczących więcej jak 1 2 zakonników.
Zdolniejsi młodzieńcy mieli być wysyłani do akademji, a między innemi
do teatynów we Lwowie. Skutki tych postanowień pokazały się już po
dwóch dziesiątkach lat: duchowieństwo zakonne tak się odrodziło, że na
niem opierało się całe wychowanie miejscowej młodzieży. Jedno tylko
postanowienie synodu z winy biskupów nie wchodziło w wykonanie, a mia­
nowicie połączenie wszystkich klasztorów wr jednę całość, za pomocą wy­
boru wspólnego dla wszystkich klasztorów przełożonego. Utworzenie ta ­
kiej jednej kongregacji zakonnej, wyzwalające klasztory z pod zarządu
biskupów, nie było biskupom na rękę, a to tem bardziej, że dochody ich
po największej części pochodziły z funduszów klasztornych. Rzecz tedy
zwlekła się do 1 7 34, dopóki zakonnicy nie udali się ze swoją sprawą do
Rzymu. Archim andryta Innocenty Piechowicz został za ten rekurs przez wła­
dzę miejscową odsądzouy od archimandryctwa, a Sylwester Malski, ihumen
świętojurski i oficjał lwowski, został zesłany na spowiednika do Poczajowa.
Pomimo tego jednak zakonnicy pozyskali dekret rzymski, nakazujący me­
tropolicie przeprowadzenie w życie uchwały zamojskiej. Metropolita Szep­
tycki zwołał synod 1 7 39 r. do Lwowa, gdzie, za przykładem i według
zasad kapituły z 1617 roku, utworzoną została now a, od litewskiej
niezależna prowincja koronna ruska, pod tytułem Opieki Najświętszej
Panny. Zauważyli jednak zakonnicy, że takie rozdzielenie ich na dwie
prowincje, z zupełnie od siebie niezależnymi dwroma protoarchimandry-
tam i, mogłoby z czasem szkodzić zakonowi; dla tego wysłali do Rzy­
mu Innocentego OZiemkiewicza, który 1 Maja 1 7 42 roku wyjednał
dekret kongregacji de propaganda Jide, polecający z obu prowincji usta­
nowić jednę kongregację Sanctissimae Trinitatis Unitorum, tudzież naka­
zujący wybrać na kapitule jeneralnej jenerała, czyli protoarchim andrytę
całego zakonu, jakim koniecznie miał być zakonnik, a nie biskup.
N a kapitule tej, odbytej w Dubnie 2 6 Maja 1 74 3 roku, zasiadali: me­
tropolita, biskupi, archimandryci i ihumeni, wT liczbie 7 2 z prowincji
litewskiej, a 167 z prowincji ruskiej. Miejsce nuncjusza zastępował tam
Jerzy M aria Laskarys, biskup zenopolitański. Robili pewne trudności
ojcowie prowincji ruskiej, ale w końcu zgodzili się 7 Sierpnia na połą­
czenie obu prowincji w jednę kongregację, pod tytułem Najświętszej T ró j­
cy,- albo Opatrzności Bożej, albo pod innym jakim . Każda prowincja
miała oddzielnego prowincjała, ale obie wybierały wspólnego p ro to ar­
chimandrytę. Ojcowie prowincji litewskiej odstąpili koronnym klasztor lu­
belski; co do innych zaś wówczas spornych klaszt. (dubieńskich dwóch, dermań-
skiego, żydyczyńskiego, włodzimierskiego, chełmskiego i innych) zdawali
się na sąd Stolicy Apostolskiej. Uchwały dubieńskie zatwierdził Bene­
dykt XIV, Papież, bullą „Inter plures* dnia 2 Maja 1 7 44. Zamyślali uie-
którzy bazyljanie o połączeniu się z wszystkiemi klasztorami bazyljańskiem i
we Włoszech, Hiszpanji i W ęgrzech, pod jednym protoarchim andrytą
rzymskim, i w tym celu 1 769 r. podali prośbę do kongregacji de propa­
ganda jide. Ale że robili potajemnie przed zwierzchnością zakonną, co
B azy ljan ie. 79

było wręcz przeciwne regule, przeto motorów tego podania starszyzna za­
konna ukarała, i rzecz cała upadła. — Zakon bazyljanów oddał w tych
stronach w ielkie usługi Kościołowi. Reformy działały zbawiennie. Za­
konnicy brali się szczerze do nauk, korzystając ze szczodrobliwości boga­
tszej szlachty, opatrującej fundusze na ich wyższe wykształcenie przy za­
granicznych szkołach, jak w Ołomuńcu, w W iedniu u Pijarów, w Bruns-
berdze. Bazyljanie, podnosząc się sami, podnosili zarazem świeckie du­
chowieństwo i lud cały. Dostarczają ze swego grona znakomitych paste­
rzy Kościołowi, ztąd nazwa ich zakon p ra la c k i (ordo praelaticus). Z pole­
cenia metropolitów wysyłają po parafjacli tak zwanych instruktorów , któ­
rych obowiązkiem było douczać proboszczów i zaprowadzać wszędzie
jednostajność służby Bożej. W kościele i szkole czuć ich życie. Pobo­
żność i moralność ludu wzrasta. W czasie odpustów tysiące pobożnych
oblega kościoły. Lud z całej Litwy dąży na nabożeństwo do Żyrowic,
a z całej Rusi do Poczajowa. Sławne też były klasztory: maniawski, za-
górowski, więcyński, werchratski, koszowski, mielecki i boruński. Do
Krechowa przybywali pielgrzymi z za Dniepru, z za Donu, z Wołoszyr,
a nawet z Grecji, z Krety. Szkoły publiczne poczęli bazyljanie na szer­
szą stopę zakładać po reformie z roku 1 7 4 3 . W e wszystkich klasztorach
powstają wówczas szkoły elementarne, a niebawem szkoły filozofji i teo-
logji. Na szkoły oddają zakonnicy większą część swoich funduszów,
a niektórzy z nich, jak Stefa n Sulim a G rabow ski, W olodkowicz, M itrofan
K om arkiew icz i P akow ski, d) pochodzący z bogatych rodzin, cały swój ma­
jątek na ten cel poświęcają (.Ł u ka szew icz, O szkołach w Polsce). Przed
zniesieniem jezuitów mieli już oni następne szkoły: w yższą szkolę teologji
w WilTfie i we Lwowie; teologji m oralnej w Swierzniu, w Lawrowie
i w Kamieńcu; filo zo fji w Połocku, W itebsku, Łucku, Żydyczynie, Cheł­
mie, Zahajcach, Zamościu i Trębowli; retoryki w Krechowie, Zbarażu, W ie-
cyniu, Białostoku, Milczy, Satanowie, Szczeplotach, Poczajowie, Krzemień­
cu i Zagórowie; nadto, publiczne szkoły teologji w Szarogrodzie i Huma­
niu; filo zo fji w W łodzimierzu, Żyrowicach, Lubarze i Borunaeh, a retoryki
w Buczaczu, w Hoszczach i w Jakobsztacie w Kurlandji. Po zniesie­
niu jezuitów, gdy z braku nauczycieli trzeba było zamknąć wiele szk ół
przez ten zakon utrzym ywanych, i rząd znajdował się w niemałym
kłopocie, bazyljanie, mający już wielu wykszałconych ludzi w swojem
zgromadzeniu, oświadczyli dobrowolnie, że własnym kosztem utrzymają
szkoły pojezuickie w Brześciu, N owogródku, Grodnie, Mińsku, Czere-
jach, Liskowie, Bracławiu, Dubnie, Połocku, Kazimierzu, Uszacu, Ostro­
gu, W innicy, Barze, Kam ieńcu, Łucku, Krzemieńcu, Żytomierzu, L u­
blinie, Owruczu, Antopolu i w W ilnie. Pomim o niekorzystnych relacji,
niechętnych zakonowi szkolnych wizytatorów 2), szkoły te w bardzo kwi-

*) Ten ostatn i, uposażywszy szkołę filozofji we Lwowie przy klasztorze


św . Jura, sprowadził z Kroacji na prufessora uczonego zakonnika Bazylego
Boskowicza, który później (1751) był wybrany na jeneralnego prokuratora za­
konu w Rzym ie.
2) Zarzucali np. w izytatorzy tym szkołom brak bibljotek, m uze­
ów i ogrodów botanicznych. Zapewne je st to brak, ale klasztory daw ały
i tak na co sig tylko zdobyć m ogły, nie biorąc żadnej płacy ze skarbu pu­
blicznego.
80 Bazyljanie.
tnącym utrzymywane były stanie ')• ^ ie mal° też zasług oddali bazy­
ljanie pisaniem dzieł religijnych, tłumaczeniem i wydawaniem ksiąg litu r­
gicznych i dzieł ojców, zakładaniem drukarń po klasztorach, z których
najsławniejsza była poczajowska. Nie można jednak zaprzeczyć, aby nie
przejawiały się wyjątkowo w tern zgromadzeniu zboczenia przeciwne du­
chowi zakonu, a mianowicie pokorze i ubóstwu; zdarzały się wypadki am­
bicji, uganiania się za godnościami i bogatszemi beneficjami. W ypadki
takie wywoływały żywe reklamacje duchowieństwa świeckiego, któ­
re się czuło tern bardziej poniżonem, że rzeczywiście stało niżej od zakon­
nego, pod względem zasobówr i umysłowych i materjalnych. Obacz u M.
Harasiewicza (Annales Eccliae Ruthenae, Leopoli 1 86 2, p. 5 20 — 5 3 9),
memorjały duchowieństwa świeckiego przeciwko bazyljanom podawane
1 7 4 7 Ojcu św. i kongregacji de prop. fide. Ale wyjątkowe te usterki ni­
kną w obec zasług i cnót całego zakonu. Bulla „Inter plures“ (17 44
Bull. Mag. t. XVI p. 19 8) stanowiła, aby w każdym klasztorze znajdowa­
ło się najmniej 8 zakonników. Że zaś wiele klasztorów nie miało fundu­
szów do utrzym ania takiej liczby osób, przeto poprżyłączane zostały do
większych klasztorów, a niektóre z nich zupełnie skassowano. Ze 100
klasztorów prowincji Opieki N . Panny pozostało 3 8 większych, 5 9 przyłączo­
no do tych większych, a 25 całkiem zniesiono. R. 1 7 72, przy pierwszym po­
dziale Polski, niektóre klasztory znalazły się w granicach Rossji, inne odpa­
dły do A ustrji. W Polsce jiozostało 4 0 klasztorów bazyljańskich, których
przywileje zatwierdził sejm 1 7 7 5 r. Dla lepszego wówczas nadzoru nad
klasztorami, uchwalono r. 1 7 80 na kapitule w Torokaniu, pod prezydencją
Jazona Smogorzewskiego, arcybiskupa metropolity, podział na 4 prowincje:
a mianowicie: litewską prowincję podzielono na litewską Najświętszej
Trójcy i białoruską św. Mikołaja; ruską zaś prowincję, na polską Opieki
Najświętszej Panny i halicką, Zbawiciela. Dla każdej prowincji był od­
dzielny protoibumen; wszystkie zaś po dawnemu zostawały pod jednym
protoarchim andrytą. R. 1 7 86 liczba klasztorów małoruskich, a 1 7 93 liczba
klasztorów białoruskich została zmniejszona. R. 1 796 zniesiono godność
protoarchim andryty. Roku 1 7 95 dnia 5 W rześnia, cesarzowa Katarzyna
II pozwoliła zakonnikom ppzostać przy unji, z wyjątkiem tych klaszto­
rów, które były zajęte przez biskupów prawosławnych, a jurysdykcję pa­
sterską nad całą unją poruczono arcybiskupowi połockiemu Lisowskiemu.
(UIeMaTii3Mi> npoBiiHuju Cb. C nacnTe.in, J Ilb o b l 1 8 6 7 p. 3 2 3 ). Po
śmierci cesarzowej K atarzyny, za panowania cesarza Pawła, wystarali si§
bazyljanie o wznowienie protoarckim andrji i zniesienie oddzielnej prow in­
cji białoruskiej, a połączenie jej z litewską. R. 1 8 0 2 , pod prezydencją
brzeskiego biskupa B ułhaka, wybrano nowego archimandrytę Justa H u-
sakowskiego. Ukaz Najwyższy z dnia 5 Maja 180 4 zniósł na nowo pro-
toarchim andrję, a zakonników oddał pod jurysdykcję biskupów djecezjal-
nych. Następnie zniesione zostały niektóre klasztory w Litwie i na P o ­
dolu. R. 1 82 7 zniesiono około 4 0 klasztorów. R. 1 8 2 8 mianowanie
i zmiana ihumenów oddaną została duchownemu kollegjum grecko-unickie-
mu. R. 1831, w skutek reorganizacji szkolnej, bazyljanie utracili szkoły.

W Barze bywało po 550, w Humaniu po 400, w Szarogrodzie pa


600, a w Buczaczu po 800 uczniów.
Bazyljanie. 81
D. 16 L utego 18 32 r. został zniesiony u rz ą d pro w in cjalsk i. K laszto ry
pozostałe istn iały jeszcze w L itw ie, w B iało ru si i na W ołyniu, ja k o u n ic­
kie, do r . 183 9. W djecezji chełm skiej pozostały klasztory w B ia łe j,
w C hełm ie, w L ublinie, Zam ościu i W arszaw ie; ro k u 1 86 3 było w tych
klasztorach zakonników 20. R. 1 865 zostały zniesione powyższe klaszto­
ry , z w yjątkiem w arszaw skiego, a r. 1 8 7 2 w arszaw ski k laszto r zam ieniony
n a dom unickiej p arafji w arszaw skiej.— W A u s t r j i pozostaw ały k lasztory
bazyljańskie przy swoich praw ach aż do r . 1 7 8 2 , t. j. do w ydania ce­
sarskiego p aten tu ( l i W rześnia), znoszącego przyw ileje w szystkich zak o ­
nów, zabraniającego wszelkiego znoszenia się z ich je n e ra ła m i i o d dające­
go je pod bezpośrednią ju ry sd y k c ję biskupów djecezjalnyck. W ów czas to
(r. 1 7 83) w granicach djecezji lwowskiej utw orzono nową prowincję, św.
Onufrego i zniesiono uboższe k la sz to ry : sw aryczow ski, paeykow ski, k ry -
łoski, jazenicki, p itry ck i, zadarow ski, czortkow ski, bielecki, Janow icki,
łukski, biesiedzki, lw ow ski św. J a n a , derew czyński, h o rp iń sk i i buczyń-
ski. Przem yski biskup 3faksym iljan R y tto , na p ro śb y zakonników swojej
djecezji, w yrobił u bisku p a lwowskiego Bielańskiego p rzyłączenie klasztorów
przem yskich do lwowskich i utw orzenie tym sposobem jed n ej prow incji
halickiej, pod jednym protoihum enem , co pozyskało zatw ierdzenie cesarskie
d nia 2 9 M arca 1 7 85 r. Z niesione też były r. 1 7 83 stu d ja filozoficzne
i teologiczne w klasztorach , a k lery cy nau k i p o b ierać m usieli w sem ina-
rjach głów nych, i dopiero po 6 latach tak iej n au k i m ogli sk ład ać profesję
zakonną. M ała bardzo liczba zgłaszała się o d tąd kan d y d ató w do zakonu,
dla tego rząd , ra tu ją c go od u p ad k u , pozw olił r. 1 7 90 przyjm ow ać now i­
cjuszów po daw nem u i zaprow adzić zakonne szkoły teologiczne. N ie k o ­
rzystali je d n a k bazyljanie a u strjac cy z tego o statniego pozw olenia i k le ry ­
ków swoich posyłali n a lekcje do u n iw ersy tetu . D o p iero po ro k u 1 8 1 0 ,
kiedy za biskupa Angełow icza zniesiono w u niw ersytecie lwowskim ru s k ą
filozofję i teologję, zaprow adzili bazy ljan ie dla swoich kleryków w ykład
teologji po ru sk u w K rasnopuszczy, co trw ało do r. 1 8 1 4 . R o k u 180 2
d. 2 9 K w ietnia w ydany p a te n t cesarski pozw alał w rócić znowu ^zakonom
do daw nych swych ustaw , o ileby te wszelako nie przeciw iły się politycz­
nym praw om państw a. W sk utek teg o biskupi: A ngełow icz i S ko ryń ski,
do k tó ry ch przyłączył się i chełm ski b iskup W a ży ń ski (djecezja ta n ale­
żała wówczas do A u strji), ułożyli r. 1 8 0 3 u staw ę dla bazyljanów , p rzy ­
w racającą daw ną w ładzę p ro w in cja lsk ą i daw ny p o rząd ek klaszto rn y .
Obecnie k l a s z t o r ó w m ę z k i c h w galicyjskiej prow incji Zbaw iciela je s t
14, a mianowicie: w djecezji lwowskiej: we Lwowie św. O nufrego (od X III w.),
w B uczacu (od 1 71 2 r .) , w P o goni ( 1 6 34 r.), w K rasnopuszczy ( i 6 65 r.),
w Iloszow ie (15 70 r.), w U łaszkow icach (od X V II w.), w Złoczowie
(z X V II w.), w P odhorcach (11 8 0 r.); w djec. p rzem yskiej: w D obrom ilu
( 1 6 0 0 r.) , w D rohobyczu (1 7 74 r.) , w Ł aw row ie ( 1 2 70 r.) , w Żółkw i
( 1 6 8 2 r.), w K rechow ie (1 6 1 8 r.), w K rysty n o p o lu (1 763 r.) . W k la ­
sztorach tych, podług Szem atyzm u tej pro w in cji z 1 86 7 r. (wyżej cyt.),
było w szystkich zakonników 80; z pom iędzy nich 8 było proboszczam i,
13 w ikarjuszam i, l professorem teolo g ji w u niw er. lwowskim , i d y re k to ­
rem gim nazjum , 3 d y re k t. szkół głów nych, l k a te c h e tą gim n ., 4 k a te ­
chetam i szkół głów nych, 5 nauczycielam i gim n., 9 naucz, szkół głów nych.
K l a s z t o r ó w ż e ń s k i c h je s t dw a, we wsi Słowiszy (od X V Iw .), w obwo-
Encykl. T . II. 6
82 Bazyljanie.
dzie Złoczowskim i w Jaworowie (od 1621 r.), w obwodzie Przemyskim;
zakonnic 1 2 , z których 2 były dyrektorkam i szkół żeńskich, 5 nauczy­
cielkami szkół przemysł., 2 naucz, szkół miejskich.— Odda wna reguła św.
Bazylego rozszerzyła się na Zachodzie, i już za życia tego świętego miała
być prz}7ję tą w N e a p o l u , w klasztorze św. Marcjana. W tem królestwie
liczyli bazyljanie w kwitnących swych czasach przeszło 500 klasztorów,
z których większa część później przyjęła regułę św. Benedykta. Ale pod
koniec XVI w. musiała bardzo upaść u bazyljanów klasztorna karność
w Kalabryi, Sycylji i państwie Kościelnem, skoro Grzegorz X III r. 157 3
musiał przedsiębrać surowe środki do jej podniesienia. W prowincjach
tych przyjęli bazyljanie wiele z rytu łacińskiego (w Credo dodają wyrazy
qui ex Patre Filioque procedit), a w niektórych nawet klasztorach całko­
wicie poszli za rytem łacińskim. Podług breve Pawła V, z 15-go Maja
1 6 20 r., jenerał tego zakonu nie mógł dłużej nad 6 lat piastować swego
urzędu. U branie tych bazyljanów nie różni się wiele od ubrania bene­
dyktyńskiego. O bazyljanach włoskich, ob. Piotra Pompiljusza Podota,
Dell’origine, progresso e stato presente del rito greco in Italia, Roma
1 7 58; Sciommari, Note ed osservazioni istoriche spettanti insigne badia di
G rottaferrata, Roma 1 728. W H i s z p a n j i także oddawna reguła św.
Bazylego była upowszechniona, ale ustąpiła ona zwolna miejsca regułom:
św. Izydora, św. Fruktuoza, a później św. Benedykta. Dopiero znowu, za
pontyfikatu Pawła IV, biskup z Jaen dał ją kilku zakonnikom swojej
djecezji, którzy osiedli na pustyni Sta-M aria d 'Oviedo, i Papież Pius IV
roku 1561 połączył ich w jedną kongregację z włoskimi bazyljanami.
W tych też czasach Mateusz della Fuente, w Tardon, w djecezji Kordowa,
wespół z kilku pustelnikami przyjął regułę św. Bazylego; pustelników tych
Grzegorz X III, Papież, połączył z zakonnikami w Oviedo i poddał pod
zwierzchnictwo włoskiego jenerała. W krótce jednak życie duchowe tak
dalece w tych klasztorach upadło, że już r. 1 60 2 Klemens V III musiał
nalegać na zaprowadzenie reformy (Bullae Gregorii X III et d em en tis V III
sup. reductione monast. ord. S. B., Romae 1 5 7 9 et 1 59 3). Nieporozu­
mienia, powstałe z powodu zbytniej surowości reguły, Papież Klemens V III
r. 1605 w ten sposób załatwił, że zostawił zakonnikom dowoli przyjęcie
reformy, pozwalając jednak tylko reformowanym przyjmować nowicjuszów.
O bazyljanach hiszpańskich, ob. Alfons Clavel, Antiquedad de la Religion
de S. Basil.— W A z j i kościół melchicki, w okolicach Libanu, liczy około
20 0 członków tego zakonu, którego główny dom znajduje się w dawnym
Sydonie (dzisiaj Said), a w okolicy znajduje się jeszcze sześć innych
domów reguły św. Bazylego.— W iększa część jednak całego zakonu bazy­
ljanów należy do dyzunitów.— Bazyljanki, jakeśmy wyżej wspomnieli, wprzód
powstały niż męzka gałąź tego zakonu; założycielką ich była św. M akryna,
siostra św. Bazylego. Na jej to prośbę, pobożna jej matka zbudowała
dom klasztorny pod Iborą, w Poncie, gdzie M akryna aż do swojej śmierci
(r. 3 7 9) była przełożoną. B rat jej miał zwierzchnictwo tak nad tym
domem, jak nad wszystkiemi klasztoram i żeńskiemi, które wkrótce w wiel­
kiej liczbie powstały. Prześladowanie Konstantego Kopronyma zadało im,
podobnie jak i męzkim klasztorom, cios nie mały. Dalsze też ich dzieje po­
łączone są z historją męzkiego zakonu. Na zachodzie zakonnice te
wiele miały klasztorów w królestwie Neapolitańskiem i Sycylji, gdzie pier­
wotnie modliły się po grecku, dopóki im Papież Aleksander VI nie po-
Bazyljanie.— Beatyfikacja. 88
zwolił odmaw iać pacierzy z brew jarza dom inikańskiego. T ylko w M essy-
nie zachow ały one jeszcze do ostatn ich czasów ry t g reck i ( M oroni, D i-
zionario di eru d . st. eccl.). N.
Bdellium, w yraz dwa raz y w spom niany w Biblji: raz, gdy mówi
o ra ju , że jed n a z rzek w ychodzących z raju przepływ a k ra in ę , w któ rej
rodzi się bdolah (Gen. 2, 1 2 ); d ru g i ra z , że m anna kolorem swym p rz y ­
pom inała bdolali (Num . 1 1 , 7 ). N a mocy podobieństw a w yrazu h e b ra j­
skiego bdolah z greckim (35eXXiov v. (3<5śXXa, 7 0 i inni greccy tłum acze,
w raz z W ulgatą, bdolah oddali przez bdellium. W ed łu g P lin ju sza (H ist.
N at. X II 9), bdellium je s t gum m ą z drzew a, rosnącego w B ak trja n ie ,
A rabji, In d ji, M edji i Babilonji. Z opisu tego drzew a, ja k i P linjusz (1. c.)
podaje, n atu raliści wnoszą, że je s t ono am yris agollicha lub borassus fia -
belliformis, z rodzaju palm , i ro śn ie w A rab ji szczęśliwej i P ersji. P rzez
nacięcie skóry otrzym uje się z niego sok, k tó ry potem tężeje i je s t
przedm iotem handlu. N ajw ięcej poszukiw anem było bdellium z B ak trjan y :
podobne do w osku, przezroczyste, m ocnego i przyjem nego zapachu, przez
ro ztarcie w ydające tłuszcz (P lin . 1. c.). T ak pow szechnie kom entat'oro-
w ie, na mocy pow yższych danych, tłu m aczą bdellium . In n i bdolah m ają
za p erły (B ochart, H ierozoicon I I I 5 9 3), za k ry sz ta ł (fiela n d i, D isse rta tt.
m iscellan. I 2 7), lapis lazuli (Sch m id t, w L ite r. Z eitg. L eipz. 1 8 2 8 , n. 16),
lub inne drogie kam ienie (H artm ann, D. H e b ra e rin n am P u tztisch e II I 9 6);
L assen w reszcie za piżm o (Indische A lterth u m sk u n d e, 2 Aufl. Leipz.
1 8 6 7 , I 2 8 8 ... 5 2 9 ). X . W . K.
Beatyfikacja je s t w stępną d ek laracją, przez k tó rą P apież zezwala
lub rozkazuje, aby osoba ja k a uw ażaną b y ła za blogosłaimoną, z powodu
jej > n ó t heroicznych i cudów. B eatyfikacja ró żn i się od kanonizacji (ob.),
gdyż ta je s t stanow czem i uroczystem orzeczeniem , że pew na osoba m a
być zaliczona do rzęd u św iętych i, ja k o ta k a , czczona przez cały K ościół;
beatyfikacja zaś nietylko je s t w stępnem , a więc nie ostatecznem orzecze­
niem , ale jeszcze cześć błogosław ionego o granicza do pewnej części K o ­
ścioła, do jednej djecezji lub prow incji, albo do jednego zakonu, i p o ­
zwala z pew nem i ograniczeniam i czcić błogosław ionego publicznie. Cześć
więc oddaw ana błogosław ionym , je s t m niejszą od czci św iętych. Do czci
bowiem św iętych należy: 1 ) uznaw anie św iętego jak o takiego w całym
K ościele; 2 ) wzywanie św iętego w publicznych m odłach K ościoła; 3) sta ­
w ianie na jego cześć kościołów i o łtarzy ; 4 ) odpraw ianie k u jego czci
M szy św. i odm aw ianie b rew jarza; 5) obchodzenie św ięta w d niu k u czci
jego naznaczonym ; 6) w ystaw ianie posągu lub obrazu z k o ro n ą czyli
au reolą, n a znak jego św iętości; 7 ) publiczne w ystaw ianie i cześć jego
ciała i relikw ji. Cześć zaś błogosław ionych ogranicza się zawsze do j e ­
dnego lub k ilku z powyższych punktów , i do tak ieg o stopnia, ja k i zwy­
czaj niepam iętny u stalił, lub ja k i pozw olenie p apiezkie w yraźnie oznaczyło.
N ie m ożna zatem : l ) w ystaw iać ich obrazów i posągów w kościołach lub
o ra to rja c h , bez osobnego na to pozw olenia Papieża; jeżeli zaś pozwolenie
to jest dane, m ożna te obrazy i p osągi um ieszczać p rzy ścianach, ale
nie na ołtarzach; 2 ) nie m ożna odpraw iać św iętej O fiary i odm aw iać b re ­
w jarza o błogosław ionym , chociażby postaw ienie o łta rz a b y ło dozwolonćm ;
3) nie m ożna czci dozwolonej w jed n em m iejscu ro zc ią g a ć na d rugie
miejsce; ani 4 ) rozciągać do innych osób pozw olenia, danego pew nym
osobom , odpraw iania o błogosław ionym Mszy św iętej; 5) nie m ożna obcha-
84 Beatyfikacja.

dzić ich święta bez wyraźnego pozwolenia Stolicy Świętej; 6) nie można
wpisywać ich im ienia do kalendarzy powszechnych, lecz tylko do kalen­
darzy szczegółowych miejsc i zakonów, którym cześć tych błogosławio­
nych została dozwoloną; 7) nie można do kościelnych modłów (preces)
dodawać szczególnych suffragjów na wzywanie błogosławionego; w mo­
dlitwach publicznych można ich wzywać tylko podług modły dozwolonej
i zatwierdzonej przez Stolicę Apostolską; 8) nie można nosić w uroczy­
stych procesjach ich relikwji. Obecnie beatyfikacja poprzedza zawsze ka­
nonizację. Do uznania kogo za błogosławionego potrzeba cnót heroicznych
i cudów udowodnionych. Cnotami heroicznemi nazywają się takie, które
przechodzą zwykłe warunki natury, sięgają najwyższego stopnia doskona­
łości i wynoszą tego, kto się niem i odznacza po nad zwykłych sprawie­
dliwych chrześcjan. Potrzeba w ięc, aby ten, kto ma być beatyfikowanym,
wykonywał w stopniu heroicznym szczególniej trzy cnoty teologiczne:
wiarę, nadzieję i m iłość, oraz cnoty kardynalne: roztropność, sprawiedli­
wość, męztwo i wstrzemięźliwość, przez które rozumieją się i wszystkie
inne cnoty chrześcjańskie. Oprócz heroizmu cnoty, baczy się jeszcze na
trudność w jej wykonywaniu (arduitas), równie jak na ochoczość ducha,
z jaką była spełniana (B enedict. X I V , D e serv. D ei beatif. III 21
nr. 10, l l ) . M ęczeństwo, jako oddanie życia za Chrystusa, uważa się za
m iłość doskonałą i wyrównywa najwyższemu stopniowi cnoty. W beaty­
fikacji tedy męczennika, zamiast dowodów cnoty w stopniu heroicznym,
wymaga się tylko dowodu r z e c z y w i s t e g o i p r a w d z i w e g o męczeństwa.
D la dowiedzenia zaś, że męczeństwo było nietylko faktem zewnętrznym,
ale najwyższym, z ducha płynącym czynem cnoty, potrzeba jeszcze c u d ó w .
Oprócz cnót bowiem heroicznych, wymaganem jest, aby mający zostać
błogosławionym działał cuda, szczególniej po śmierci. Przez cud zaś rozu­
mie się czyn nadzwyczajny, w świecie w idzialnym . spełniony, przecho­
dzący siły natury, albo jej prawom przeciwny, lub przeciwny zwyczajnemu
sposobowi, w jaki działają i objawiają się prawa natury (ob. Cud). W e­
dług Benedykta X IV (D e servorum D ei beatif. IV l , n. 6 seq.), trzy są
rodzaje cudów: l ) fakta, które co do istoty swojej przechodzą siły natu­
ry, np. wskrzeszenie um arłego, i takie cuda nazywają się supra naturam;
2) fakta, które co do istoty swej nie przechodzą siły natury, ale przeci-
wią się prawom, według których ona działa, np. rozdzielenie wód morza
Czerwonego w czasie wyjścia Hebrajczyków z E giptu (Exod. 14), i te
nazywają się contra naturam ; 3) fakta, które sił natury nie przechodzą,
ale nie m ogą być przez nią w ten sposób i w takich okolicznościach
spełnione, np. uleczenie z trądu Naamana, przez zanurzenie się siedm razy
w Jordanie, z polecenia Elizeusza (IV Reg. 5), i te nazywają się p ra eter
naturam . Podług stałej praktyki Stolicy Apostolskiej, potrzeba do beaty­
fikacji przynajmniej d w ó c h c u d ó w , choćby ostatniego rodzaju, dowie­
dzionych i spełnionych na wstawienie się sługi Bożego *) po j e g o ś m i e r c i .
Cudami Bóg prawTdę tylko potwierdzać może. Cuda więc, przez przyczynę
świętych i błogosławionych spełnione, są dowodem prawdy, a prawdą tą

]) Podług B en el. X IV (1. c. 1. 37, n. 2) sługą Bożym nazywać się może


każdy zm arły z rozgłosem św iętości, choćby beatyfikacja jego nie była roz­
poczęta.
Beatyfikacja. 85
jest świętość ich życia, oparta na prawdzie ich wiary. W ierni czcząc
świętych, uznają ich tem samem za świadków prawdy Bożej. Kiedy
przeto Kościół ma orzekać o cnotach i cudach sług Bożych, ma tern samem
orzekać o prawdziwości religji; czyli schodzą się tutaj dwa pytania,
mianowicie: jedno, czy jaka osoba ma być za świętą lub błogosławioną
uznana, i drugie, naturalnie z pierwszem związane, czy to, w co ona
wierzyła, wierzyć powinniśmy, i to, co czyniła, czy zgodne je st lub nie
z nauką Kościoła. Łatwo więc wnieść z tego, ja k ważną jest dla Ko­
ścioła rzeczą, aby tym tylko samym cześć świętych i błogosławionych
przyznawać, którzy rzeczywiście na nią zasłużyli, a to tern bardziej, że
lud skłonny jest bardzo do nadzwyczajności i do opowiadania dziwów
0 pobożnych osobach po ich śmierci, szczególniej, jeżeli kto z niegodzi­
wego wyrachowania zajmie się szerzeniem takich opowieści. Nauczyciele
błędu próbowali nieraz tego sposobu dla popierania swojej fałszywej do­
ktryny, przedstawiając jej zwolenników jako bohaterów wiary, jako istoty
wyższej natury, pełne ducha bożego. Dla tego to sprawy beatyfikacyjne
1 kanonizacyjne przeprowadza Kościół z największą troskliwością i rezer­
wuje je, jako i inne sprawy większe, causae majores, do decyzji Stolicy
Apostolskiej. W początkach biskupi, potem metropolici rozpoznawanie tego
rodzaju spraw przeprowadzali, często rozstrzygały je synody; lecz zdawna
także oddawano je do decyzji władzy papiezkiej. Ja k w pierwszych wie­
kach spisywano akta męczeństwa, oh. art. A kta męczeńskie. Od IV już
wieku są przykłady udawania się do Rzymu, o pozwolenie oddawania czci
męczennikowi lub wyznawcy. W aktach męczeńskich św. W igiljusza, bi­
skupa trydenckiego, takie odwołanie się do Papieża uważane jest za
przekazane przez tradycję. Znaczenie powagi papiezkiej w tego rodzaju
sprawach pokazuje się wówczas wyraźnie, gdy Jan a Chryzostoma najprzód
Papież za świętego uznał, a z nim razem cały Kościół, jakkolwiek biskupi
wschodni bardzo długo wzbraniali się pomieścić jego imię w dyptychach.
Co się jednak tyczy papiezkich kanonizacji, właściwie tak nazwanych
i uroczystych, przed X-m wiekiem nie ma ich przykładu. Za Papieża
Jan a XV* kanonizacja św. Ulrycha ( JJdalricus), biskupa augsburgskiego,
była uroczyście dokonana na synodzie laterańskim 9 93 r.; akta jej zn aj­
dują się w Bullarjuszu rzymskim i w zbiorach soborów (Harcluin VI p. i
p. 7 2 7) i gdzie indziej 1). Od tego czasu mnożyły się sprawy kanoni­
zacyjne, rozstrzygane już to przez Papieży samych, już też na soborach
powszechnych. Jednakże utrzymywał się zwyczaj, że i biskupi różnych
djecezji zalecali, z zezwoleniem Papieża, lub i bez takiego zezwolenia, cześć
sług Bożych, w ich djecezjach zmarłych, a odznaczających się cnotami
i cudami. Działo się tak jeszcze do roku 1 1 7 0 , w którym Papież A le­
ksander III kanonizację, a także, podług powszechnego zdania kanonistów,
i beatyfikację uznał za rzecz wyłącznie do Papieża należącą (rezerw at
papiezki). Sławny ów rozdział praw a Audivimus (Decretal. III 4 5 c. l )

J) Poprzednio mniemano, że pierwszą uroczystą przez Apostolską Stolicę


podjętą kanonizacją była kanonizacja św. Suitberła, bpa werdeńskiego (Verdia),
za Pap. Leona III (796— 816), o której znajduje się wzmianka w liście św.
Ludegera, biskupa monastyrskiego (Munster); ale Benedykt XIV (1. c. 1. 8 n. 2)
wykazał nieautentyczność tego listu.
86 Beatyfikacja.
brzmi: „Audivimus, pisze Papież do zakonników pewnego klasztoru, quod
quidam inter vos diabolica fraude decepti, hominem quendam in potatione
et ebrietate occisum, quasi Saneti (more infidelium) venerantur. Cum vix
pro tali bus inebriatibus peremtis, Ecclesia permittat orare. D icit enim
A postolus: E briosi regmitn D ei non possidebunt. Ilium ergo non praesu-
matis [de caetero colere; cum, etiamsi per eum miracula fierent, non
liceret vobis ipsum p ro saticto absque auctoritate Eom anae Ecclesiae v e n e ra rif
t. j., że bez zezwolenia K ościoła rzymskiego nikt nie może być publicznie
czczony jako święty, chociażby przez niego działy się cuda. Ten dekret
Aleksandra III jest podstawą dzisiejszego prawa, tyczącego się kanoni­
zacji i beatyfikacji. Zdaje się jednak, że i po tym dekrecie zdarzało się,
iż w niektórych miejscach oddawano jeszcze cześć publiczną za upowa­
żnieniem biskupa; lecz Papieże niezmiennie zatwierdzenie czci takiej uwa­
żali za wyłączne prawo Stolicy Apostolskiej, i Urban VIII, w roku 1 6 3 4 ,
wyraźnie pod karami kanonicznemi zabronił oddawania czci publicznej
tym, \z g lę d e m których nie byłaby ta cześć już wówczas ustaloną od nie­
pamiętnych czasów, albo przynajmniej od stu lat, z wiedzą i pozwoleniem
Papieża, lub właściwego biskupa, alba, gdyby taka cześć nie opierała się
na indulcie papiezkim, lub na pozwoleniu świętej kongregacji obrzędów,
lub na pismach Ojców i świętych autorów. Odtąd beatyfikowanie i kano­
nizowanie uważane jest jako prawo wyłącznie Papieżowi zarezerwowane,
którego nietylko żaden biskup, metropolita, prymas lub patrjarcha nie
może sobie przywłaszczać, lecz które nawet nie może być zlecone lega­
towi, i którego ani kollegjum kardynałów, podczas wakującej Stolicy Świę­
tej, nie może wykonywać, ani sobór bez zezwolenia P apieża.— Ostrożności,
jakich Stolica Święta przestrzega przy beatyfikacji, zabezpieczają ją od
przedwczesnego sądu, od wszelkiego zaniedbania i pozostawienia choćby
najmniejszej wątpliwości o cnotach i cudach sługi Bożego, którego ma
świętym uznać i jako takiego czci publicznej zalecić. Ztąd, kiedy nie
o męczennika, ale o wyznawcę idzie, potrzeba, aby sława jego cnót he­
roicznych i cudów była wprzód dowiedzioną, nim się Stolica Święta tą
sprawą zajmie. Pierwszy ten proces w beatyfikacji nazywa się biskupim
(processus ordinarius), bo się dokonywa przez biskupa lub rządcę djecezji,
biskupią jurysdykcję posiadającego w tern miejscu, gdzie sługa Boży żył,
umarł i pochowany. Biskup jednak nie powinien (podług Benedykta X IV )
pospiesznie do takiego przystępować procesu, ale wówczas dopiero, gdy
sława św iętości sługi Bożego i zdziałanych przez niego cudów jest prawie
powszechną i trwa nieprzerwanie. Jeżeli pozostawił on jakie pisma, prze­
de wszystkiem rozpatrują się one: jeżeliby bowiem zawierały w sobie co­
kolwiek podejrzanego o herezję, o beatyfikacji nie ma co myśleć. Do
rozpoczęcia procesu potrzeba, aby w ystąpił prokurator z odpowiedniem
pełnomocnictwem, danem od osób życzących beatyfikacji sługi Bożego, od
jakiego kollegjum, zakonu, kraju i t. p. W prośbie swojej, podanej bi­
skupowi, prokurator wyraża, że uprasza o badanie sprawy, celem przesła­
nia jej do Stolicy Apostolskiej. Biskup, nie mogący sam prowadzić pro­
cesu, deleguje kilku kapłanów, wyższe zajmujących stanowiska, np. oficja­
ła, dziekana kapituły, kanoników i t. p. Ci, w towarzystwie promotora
fiskalisa i notarjusza (obaj oni składają przysięgę de officio fideliter exer-
cendo) przeprowadzają proces, a mianowicie przesłuchują świadków, wizy­
tują grób i t. d. W yrok jednak ostateczny wydaje ordinarius loci. Świad-
Beatyfikacja. 87

kow ie sk ład ają swoje zeznania pod p rzy sięg ą w kościele, kaplicy, lub innera
m iejscu pow ażnem . Z resztą proces przeprow adza się p o dług zwykłych
przepisów p raw a kanonicznego; pierw szy proces nazyw a się processus de
non cultu, albo deparitione decretorum (scil. U rb an i V III). P ap ież te n bo­
wiem dla usunięcia nadużyć, tyczących się niew łaściw ego oddaw ania czci
ludziom zm arłym w opinji św iętości, z a k a z a ł (2 P aźdz. 16 25 r .) bullą
Coelestis H ierusalem cives: l ) obrazy nie beatyfikow anych i nie k anonizo­
w anych zdobić oznakam i w skazującem i św iętość i cześć relig ijn ą (ja k
aureolą, prom ieniam i) i w ystaw iać je w kościołach lub pryw atnych k a p li­
cach; 2) drukow ać bez ap p ro b a ty miejscowego biskupa opisów życia, czy­
nów, cudów i objaw ień ludzi zm arłych w opinji św iętości; biskup p o ­
zwolenie tak ie pow inien dać dopiero za ra d ą pobożnych i uczonych ludzi
i po O trzym aniu zgody Stolicy A postolskiej, k tó r ą o tej rzeczy uw iadom ić
należy; 3) bez szczególnego zezwolenia b isk u p a lub Stolicy A postolskiej
składać na grobie takiego sługi Bożego wotów, lub jak ich b ąd ź obrazów
m alowanych czy rzeźbionych, tudzież św iateł palić. W olno w szelako p rz e ­
łożonym kościoła tak ie w ota przyjm ow ać, ale chow ać je m ają w z ak ry stji,
lub innem zam kniętem m iejscu, aby służyć one m ogły za dowody św ięto­
ści, gdy Bóg zechce zasługi tak ich ludzi uśw ietnić na ziemi beatyfikacją
lub kanonizacją. M ogą też przełożeni kościołów p o dania o cudach i po­
zyskanych łaskach spisyw ać, ale opisy te przesy łać zaraz należy b iskupo­
wi. W y jątk i od tego zakazu wyżej b yły w yłuszczone. Otóż p rzy b eaty ­
fikacji dowieść należy, że d ek re ta te U rb a n a V III nie były w danym razie
naruszone, lub też, że m a m iejsce przew idziany w tych d e k retach w yjątek.
P roces ted y 'super non cultu m a na celu p rzek o n an ie się, czy słudze B o­
żem u nie b yła oddaw ana cześć mu nie p rzy słu g u jąca; jeżeli cześć ta k a
była oddaw ana, proces odbywa się super casu excepto, t. j. b ad a się, czy
sługa Boży był czczony więcej ja k sto la t p rzed w spom uionem i d e k re ta ­
mi (t. j. przed r. 15 34). Szczegółowy p rzebieg tego p ro cesu znajdzie
czytelnik u K arola F eliksa M atta ( f 1 7 0 1 ), N ovissim us de san cto ru m
canonisatione tra ctatu s. P o d łu g B ened. X IV (1. c. 1. 2 2 n. 3), proces
super non cultu może teraz biskup opuścić, a przeprow adzić tylko proces
de fa m a sanctitatis, tem bard ziej, że proces te n pierw szy później p rz e p ro ­
wadza się z ro zporząd zen ia ko n g reg acji obrzędów . P ro c e s de fa m a san­
ctitatis,, virtutum i m iraculorum , czyli processus super vitae sanctitate, virtu-
tibus et miraculis S e rv i D ei, m a n a celu dostarczenie Stolicy A postolskiej
danych do rozstrzygnięcia p y tan ia, czy je s t dostateczna przyczyna do ro z ­
poczęcia papiezkiego procesu, celem beatyfikow ania sługi B ożego. P o ­
trzeb a tedy, aby zeznania św iadków były szczegółowe, jakkolw iek n a ­
stępnie m usi jeszcze się odbyw ać bliższe pojedynczych faktów ro zp atrzen ie.
N a tem kończy się w szystko, co biskup z w łasnej pow agi może w tak iej
spraw ie przedsiębrać; a k ta pro cesu , w raz z op in ją b iskupa, p rzesy łają się
do Rzym u i w ręczają sek retarzo w i k o n g reg acji obrzędów , a przez niego
notarjuszow i kongregacji, aby p rzystąpiono do otw orzenia procesu (apertio
processuum ). O tw orzenie to n astęp u je n a p ro śb ę postulatorów , to je s t po­
pierających beatyfikację, lub ich przedstaw icieli, dopełnia go k a rd y n ał
p refek t kongregacji obrzędów , albo, jeżeli to m a być otw orzenie a k t sę­
dziego delegow anego, p ro to n o ta rju sz apostolski, po zbadaniu pieczęci i pod­
pisów. N akoniec, oprócz n o tarju sza , w zywają p ro m o to ra w iary (fidei
prom otor), czyli p ro k u ra to ra publicznego, któ reg o obow iązkiem je s t roz-
88 Beatyfikacja.
patrywać wszelkie trudności i zarzuty, natrafiane w sprawach tego rodzaju;
następnie świadków, którzy mogą zeznać, że pieczęcie i podpisy są nie­
tknięte i autentyczne. Jeżeli takich świadków nie ma, autentyczność ta
powinna być w inny sposób stwierdzoną i względem tego kongregacja
obrzędów wydaje oddzielną decyzję. Odpowiednio jednak do myśli dekre­
tów Urbana VIII, Stolica Apostolska nie odrazu przystępuje do sprawy,
ale dopiero po usilnych i powtarzanych prośbach. Po otwarciu procesu,
skoro Papież zanominuje z pośród kardynałów kongregacji obrzędów je­
dnego referentem, przystępuje się do zbadania pism, pozostawionych przez
tego, który ma być beatyfikowanym. Badanie to odnosi się do wszelkich
pism jego drukowanych i niedrukowanych. Trzeba dowieść, że nic się
w nich nie znajduje takiego, coby zasługiwało na cenzurę teologiczną;
a badania tego dopełniają, stosownie do ilości i rozciągłości pism, albo
referent przez Papieża nominowany, albo kilku sekretnie mianowanych
rewizorów, a kongregacja obrzędów wydaje sąd o przedstawionym rapor­
cie, zbadawszy te pisma lub ustępy, które jaką wątpliwość przedstawiają.
Jeżeli sąd ten korzystnie dla autora wypadnie, przystępuje się do sygna­
tury komissji (signatura commissionis), to jest Papież przekonawszy się, iż
przepisy Urbana VIII zachowane zostały, upoważnia kongregację obrzędów
do wprowadzenia procesu apostolskiego, tak co do rozgłosu o cnotach
i darze cudów osoby, mającej być beatyfikowaną, jako też o rzeczywisto­
ści i naturze cnót i cudów w szczególności, osobie tej przypisywanych.
Lecz jeżeli na to nie ma szczególnej dyspensy papiezkiej, sprawa rozpo­
czyna się dopiero po upływie lat dziesięciu. Potrzeba też, aby nowe
relacje biskupów potwierdziły, że wr ciągu lat dziesięciu ten rozgłos ciągle
się utrzymał, aby żadna wątpliwość, ani żaden zarzut stanowczy nie po­
w stał przeciwko beatyfikacji; aby nareszcie prośby dobrowolne i ponowne,
ze strony monarchów i innych znakomitych osób, któreby można uważać
za organa powszechnego usposobienia, doszły ponownie do Stolicy Świętej.
Jeśli te wszystkie wymagania będą zaspokojone, pierwszą rzeczą kongre­
gacji, po otrzymaniu do tego upoważnienia papiezkiego, jest rewizja pro­
cesu biskupiego super non cultu, i rozstrzygnięcie wątpliwości, czy zdanie
biskupa przyjąć, czy odrzucić należy. Prokurator, przy pomocy dodanego
mu adwokata, broni przyjęcia, prom otor zaś fidei z urzędu stawia swoje
zarzuty (animadversiones) piśmiennie. Tak informacja prokuratora, jak
i opozycja promotora drukuje się w drukarni apostolskiej i rozdaje się
kardynałom. Jeżeli, po rozpatrzeniu procesu biskupiego i wszelkich ty ­
czących się go wątpliwości, nastąpi przychylna dlań decyzja kongregacji,
a następnie Papieża, wtedy postulatorowie mogą prosić o litter as remisso-
riales, to jest o pisma do kilku biskupów djecezji, w których żył sługa
Boży i gdzie mogą być pewne o nim wiadomości, upoważniające ich do
rozpatrzenia sprawy na miejscu i pozyskania odpowiedzi na pytania, sfor­
mowane przez prom otora fiskalisa, a tyczące się rozgłosu cnót heroicznych
i cudów osoby, mającej być beatyfikowaną. Taki proces powinien wykazać:
l ) że jeśli nie u całego ludu, to przynajmniej w je g o większości, miano­
wicie w miejscu, gdzie osoba ta umarła, albo gdzie jej ciało jest pocho­
wane, używa ona rozgłosu życia świętego i daru cudów; 2) że rozgłos
ten oparty jest na pobudkach godnych wiary, a nie na czczej wieści
u ludu; 3) że pochodzi on od osób godnych poważania i wiary, a nie od
lekkich, zapalonych, nieuków i podejrzanych, iż w tem jakiś interes mieć
Beatyfikacja. 89

mogą; 4) że są powody słuszne, iżby osoba, o k tó rą idzie, wzywaną była


przez wiernych w ich potrzebach; i 5 ) że są powody, dla których, wedle
zdania ludzi szanownych i dobrze rzecz pojmujących, uważaną jest za
godną policzenia przez Stolicę Świętą pomiędzy błogosławionych. To udo­
wodnienie powinno się opierać na świadkach, historykach, dokumentach,
ja k np. donacjach i wotach; ale te dwa ostatnie dowody nigdy same nie
wystarczają, lecz nabierają dopiero wagi przy świadectwach naocznych.
W ymaga się zawsze sześć lub ośm takich bezpośrednich świadectw, zgo­
dnych pomiędzy sobą. W całym tym procesie biskupi działają z powagi
apostolskiej i powinni się ściśle trzym ać przepisanej im formy w otrzy-
manern zleceniu (lit. remissoriales). A kta tak zebrane, wraz z poświadcze­
niem sędziów delegowanych o wiarogodności świadków, przesyłają się do
Rzymu, otwierają się uroczyście w obecności protonotarjusza, a kongre­
gacja obrędów rozbiera ich ważność, co do formy procesu i co do we­
wnętrznej wartości dowodów. Jeżeli kongregacja po rozpraw ie obustron­
nej, pomiędzy postulatorami i promotorem w iary, wyda zdanie zatwierdza­
jące, postulatorowie powinni uzyskać nowe litteras remissoriales, tak zwane
remissoriales in specie, aby przystąpiono do kategorycznego śledztwa
0 cnotach i cudach przypisywanych błogosławionemu. Tym razem, ja k
^ i poprzednio, kongregacja zleca to odpowiednim biskupom. Celem tej
instrukcji jest udowodnić, że posiadający sławę świętości, rzeczywiście po­
siadał w stopniu heroicznym wymagane cnoty i działał prawdziwe cuda.
Dowody na to powinny być dane przez świadków, o których postępowa­
niu osiągnąć należy najpewniejsze wiadomości, pod nieważnością śledztwa,
1 których świadectwo ma być roztrząśnięte i ocenione na tych samych
zasadach, jak gdyby chodziło o dowody zbrodni i o zastosowanie kary
ciężkiej. Jeżeli idzie o cudowne uzdrowienie, bada się, czy mogło być
ono dokonane w sposób naturalny, i dla tego wymaganem jest zdanie
kompetentnych lekarzy, szczególniej zaś tych, którzy chorego leczyli przed
jego uzdrowieniem, i bez tego zdania obejść się nie można, chyba bardzo
rzadko i przy użyciu koniecznych środków ostrożności. Co do cnót bło­
gosławionego, zasięganą bywa niekiedy rada jego spowiednika; lecz świa­
dectwo jego nie jest konieczne. Skoro ten drugi proces o cnotach i cu­
dach szczegółowych (in specie) zostanie ukończony, posyłają się akta do
kongregacji obrzędów, gdzie otw ierają się w sposób uroczysty, wyżej opi­
sany. Przedewszystkiem rozbieraną je st ważność samego procesu. Pro­
motor wiary obowiązany je st wykazywać wszelkie braki i zboczenia od
przepisów, odnoszących się do instrukcji sprawy, aby mógł pozyskać uzna­
nie nieważności całego procesu. Jeżeli proces uznanym zostanie, co do
formy, jako ważny, wtedy dopiero przystępuje się do rozbioru samego
przedmiotu: najprzód rozpatrują się cnoty, a potem cuda. Po otrzymanej
decyzji, co do ważności procesu, zawiesza się niekiedy dalsze prowadzenie
sprawy, osobliwie gdy od śmierci sługi Bożego nie upłynęło jeszcze lat 5 0 ;
w takim razie akta się opieczętowywują i składają w archiwum. Dopiero
po upływie tego czasu, i tylko w skutek szczególnego rozkazu ze strony
Papieża, rozpoczyna się ciąg dalszy procesu. Rozpatrują się wówczas
raz jeszcze z wszelką ścisłością cnoty i cuda sługi Bożego. Zarzuty pro­
motora jidei, odpowiedzi prokuratora i adwokata, równie jak wierny wy­
ciąg z aktów sprawy ( summarium), drukują się i rozdają kardynałom .
Decyzja zapada na kongregacji jeneralnej, któ rą poprzedzają dwie inne:
90 B eaty fik acja.

przedprzygotow aw cza (cengregatio antepraeparatoria), to jest zebranie kon-


sultorów i mistrzów ceremonji kongregacji obrzędów, zwołane przez kar­
dynała referenta; potem kongregacja przygotow aw cza (congr. praeparatoria),
gdzie na żądanie referenta zwołani są kardynałowie, należący do kongre­
gacji obrzędów, konsultorowie i mistrzowie ceremonji; na tej kongregacji,
ponieważ głównym jej celem jest objaśnienie kardynałów o stanie rzeczy,
sami konsultorowie głosują. Na kongregacji jeneralnej (congr. generalis),
w obecności i pod prezydencją Papieża, zbierają się też same osoby;
konsultorowie głosują tu najprzód, a potem kardynałowie. W ysłuchawszy
zdania każdego i głos jego odebrawszy, Papież zaleca im modlitwy o świa­
tło Boże i zostawia sobie ostateczny wyrok. Jakoż później dopiero, gdy
się przez modlitwę przygotuje, oznajmia ten wyrok sekretarzowi kongre­
gacji obrzędów i promotorowi wiary, których w tym celu do siebie wzy­
wa, poruczając pierwszemu spisanie wyroku w formie dekretu. W yrok
ten nigdy nie wypada przychylnie, jeżeli na kongregacji jeneralnej nie
było przynajmniej dwóch trzecich głosów na rzecz cnót i cudów sługi
Bożego. Gdy dekret ten jest już sporządzony, słudze Bożemu przysługuje
już tytuł „ivielebtiego“ venerabih's (podług B angena, D ie Rómische Curie,
Miinchen 1 8 5 4 , n. 3). W szelako tytuł ten, zdaniem Benedykta X IV ,
przyznaje się już temu słudze Bożemu, którego sprawa rozpatruje się
w kongregacji obrzędów *). Jeżeli wreszcie zostało uznanem i ogłoszonem,
że ten, którego prowadzi się sprawa beatyfikacyjna, rzeczywiście posiadał
w stopniu heroicznym cnoty wymagane i działał prawdziwe cuda, wtedy
nowa kongregacja bywa zwoływaną dla zdecydowania, czy po tem wszyst-
kiem , co dotąd się okazało, można już bezpiecznie przystąpić do beatyfi­
kacji. I na tej kongregacji Papież nie wyrzeka zaraz swojego zdania, lecz
zachowuje się tak samo jak poprzednio, gdy szło o uznanie cnót i cudów.
Oznacza też wtedy dzień, w którym ma się odbyć uroczystość beatyfikacji,
i poleca sekretarzowi brewiów, aby (in fo rm a brevi), z klauzulami i indul-
tami zwyczajnemi, zredagował wyrok apostolski, który następnie wręcza
się postulatorom .— U r o c z y s t o ś ć b e a t y f i k a c y j n a odbywa się w ba­
zylice watykańskiej; do uroczystości tej należy: i ) ogłoszenie odpustu dla
wszystkich (po odbyciu spowiedzi i przyjęciu kommunji św.) znajdujących
się na uroczystem nabożeństwie beatyfikacyjnem , lub tego dnia nawiedza­
jącym bazylikę księcia Apostołów; 2) obecność wszystkich kardynałów
i konsultorów kongregacji obrzędów, oraz kardynała archiprezbitera, ka­
noników i duchowieństwa bazyliki watykańskiej; 3) przesłanie breve apo­
stolskiego przez postulatora do kardynała prefekta kongregacji obrzędów,
który posyła je kardynałowi archiprezbiterowi kościoła watykańskiego,
celem uzyskania pozwolenia na ogłoszenie rzeczonego breve w kościele;
4 ) publiczne odczytanie tegoż breve; 5) uroczyste odśpiewanie Te Deum

') D aw niejszem i czasy tytu ł ten dawano wielu mężom, zm arłym w opinji
św iętości, szczególniej kapłanom , biskupom . N aw et za życia tytu ł ten dawano
niekiedy znakom itym osobom. Zresztą predykat ten vsnerabilis nie udziela się
form alnie i nie oznacza żadnego stopnia czci, ale pow stał ze zwyczaju. D la
tego nic dziw nego, że użycie jego chwiejne. I dziś jeszcze w olno ten tytuł
przechodnio przypisyw ać różnym osobom; stale wszelako i praw nie należy on
tylko do tych, o których już wydane decretum de virtutibus.
Beatyfikacja. 91

przez biskupa, mającego celebrować Mszę uroczystą; 6) zdjęcie zasłony,


pokrywającej obraz błogosławionego, w ołtarzu umieszczony; 7) uczczenie
przez obecnych błogosławionego przed tymże obrazem; 8) odczytanie kol-
lekty przez biskupa, mającego celebrować; 9) potrójne okadzenie obrazu;
1 0 ) odprawienie uroczystej Mszy św.; l i ) nawiedzenie kościoła popołu­
dniu, po nieszporach, przez Papieża, dla uczczenia błogosławionego przed
jego obrazem. Może także w ciągu roku odbyć się uroczystość w ko­
ściołach tego kraju, zakonu etc., do którego błogosławiony należy (Bened.
X I V 1. c. 1. 24 n. 15).— To, cośmy dotąd powiedzieli, odnosi się do
beatyfikacji wyznawców, gdyż beatyfikacja męczenników inaczej się nieco
odbywa. Zwykle najprzód ustanawia się proces o rozgłosie męczeństwa,
o jego przyczynach i o cudach męczennika. Cnoty męczennika o tyle są
brane na uwagę, o ile ich zbadanie może dopomódz do lepszego osądze­
nia męczeństwa i jego przyczyn. Drugi proces, przez ordynarjusza lub
przez delegowanego apostolskiego przeprowadzany, odnosi się do kwestji,
czy już nie oddawano nieprawnej czci publicznej męczennikowi. Potem
idzie nowy proces apostolski, o rozgłosie i naturze rzeczywistej męczeń­
stwa i cudów. Dwa pytania, to jest jedno do męczeństwa i przyczyn
jego, drugie do cudów się odnoszące, zwykle rozdzielane nie bywają,
nawet na kongregacjach, ale rozbierają i decydują się razem.— Jak już
wyżej wspomniano, może bez takich formalności być uznaną cześć sługi
Bożego jako błogosławionego, jeżeli się udowodni, że rozgłos cnót
lub męczeństwa i cudów tego sługi Bożego, a przynajmniej, że początek
czci jego sięga na sto lat przed r. 16 34, że cześć tę tolerował biskup
miejscowy lub Papież, albo że na to jest (poprzedzający tenże rok) indult
papiezki lub kongregacji obrzędów. Takie nadzwyczajne upoważnienie
papiezkie, do oddawania czci publicznej wyznawcy lub męczennikowi, oparte
na udowodnieniu wyjątkowych okoliczności, w dekretach Urbana VIII wy­
szczególnionych, nazywa się beatyfikacją równoważną (beatificatio aequipollens),
gdy beatyfikacja przepisanym wyżej porządkiem odbyta, nazywa się fo r­
malną [formalis).—Ponieważ dawniej Beatus znaczyło to samo co Sanctns,
przeto i dziś często przymiotnik ten dodaje się różnym świętym, jak np.
Najśw. Pannie, św. Janowi Clirzc., śś. Apostołom Piotrowi i Pawłowi.
Eozumie się jednak, że w takim razie nie należy brać tego przymiotnika
w znaczeniu ścisłem. Nadmieniamy jeszcze, że jeżeliby komu, bez prze­
prowadzenia wyżej opisanej drogi beatyfikacyjnej, cześć publiczna była
oddawana, cześć taka byłaby wzgardą powagi kościelnej i zabobonem, ścią­
gającym karę klątwy; duchowni zaś, którzyby takiej czci byli winnymi,
wpadają w suspensę. Stolica Święta, nie chcąc wywoływać zaburzeń po­
między ludem, poprzestaje niekiedy tylko na zaprotestowaniu przeciwko
czci takiej, ale ta powolność nie może być braną za pozwolenie i nie
może później służyć za podstawę do beatyfikacji. Szczegóły ob. u Bene­
dykta X I V , De servorum Dei beatificatione et beatorum canonisatione,
Bon. 1 7 34 — 3 8, wydanie drugie Patav. 1 743, 4 tomy in fol., tudzież
w cytowanych powyżej dziełach 'Matta i Banyena.— Z l i t u r g i k i , wzglę­
dem błogosławionych pamiętać należy, że Mszy wotywy o błogosławionych
odprawiać nie wolno, chociażby w dzień ich święta była Msza i pacierze
na ich cześć dozwolone; Msze o błogosławionych, dozwolone w pewnej
miejscowości i pewnym osobom, od przybywających kapłanów obcych od­
prawiane być nie mogą, i nawzajem ci, którym pozwolono tę Mszę od-
92 B eatyfikacja.— Becanus.

praw iać u siebie, w obcych kościołach odpraw iać jej nie mogą (S . R . C.
var. decret.).
B eau so b re J a k ó b (Bellesobrinus), u r. w N io rt, w P o ito u , 8 M arca
1 65 9 r. Z nakom ity p ro testan c k i teolog, był najp rzó d guw ernerem n a tu ­
raln y ch dzieci L udw ika X IV , później pred y k an tem w Chatillon, nadw ornym
kaznodzieją księżnej D essau, n akoniec pred y k an tem i członkiem konsysto-
rz a w B erlinie, gdzie zarząd zał p a ra fją fran cu zk ą aż do swej śm ierci, to je st
do d. 6 L ipca 1 7 38 r . W spólnie ze swym przyjacielem L enfa n t'em , w ydał
w przekładzie francuzkim N o w y Testament (A m sterdam , 1 7 1 8 ), k tó ry pó ­
źniej w popraw nych edycjach wychodził k ilk ak ro tn ie. N apisał Historję
M anesa i manicheizmu (H ist, critique de Manicliee et du manichejsme,
A m ster. 1 7 3 4 i 1 7 3 9 , 2 t.), gdzie usiłow ał dowieść, iż m anicheizm u p rze­
dził już i przygotow ał drogę p rotestantyzm ow i, na drodze wyzwolenia K o ­
ścioła z pod wpływów czysto ludzkich. W tym także duchu n apisał swoją
H istorję reform y. W yszła ona ju ż po jego śm ierci, w B erlinie 1 7 85 r.,
w 4-ch t., i obejm uje h isto rję lu teran izm u od 1 5 1 7 do 15 30 r.; je s t to
p ra c a niew ielkiej w artości, pow iększej części tłum aczona z Seckendorfa.
Jego p ió ra są tak ż e d o pełnienia do h isto rji hussytów L e n fan ta (L au san n e
1 740 r.). R. 1 744 — 5 5 w ydane w L ozannie w 4 t. jego mowy nad
L istem do R zym ia n i św . J a n a , pisane w form ie hom ilji. R ozpraw y te jed n a k
nie m iały w ielkiego pow odzenia dla swojej oschłości. (H aas). A. B.
B e ca n u s M a r c i n , jezu ita , rodem z H ilvaren-bec (ztąd B ecanus),
m ałej w ioski b rab an ck iej, ukończyw szy pilnie stu d ja filozoficzne i teologi­
czne, uczył n ajp rzó d przez la t cztery filozofji, a następ n ie teologji przez
dw adzieścia dwa la ta w M oguncji, W iirz b u rg u i W iedniu. O siwiały w p ra ­
cach nauczycielskich, został spow iednikiem cesarza F e rd y n a n d a II , u m a rł
2 4 S tycznia 1 6 24 r., przeżyw szy la t 6 3. D zieła jego w ydane w M ogun­
cji, w 1 630 i 1 64 9 r. W tom ie pierw szym je s t Sum m a theologiae scho-
lasticae, w drugim pism a polem iczne. Zaleca się tam przedew szystkiem
jeg o po d ręczn ik k o n tro w ersy jn y , M anuale controversiarum , dedykow any
F erd y n an d o w i I I (był też i u nas drukow any w W ilnie 1 62 7 r.), rów nież
ja k skró cen ie tego p o d ręczn ik a, p. t. Compendium m anualis controversia­
rum , p rzy p isan e cesarskiem u synow i (F erdynandow i). K ontrow ersje jego
tłu m a c z y ł'W . J ó z e f Toloczko, je z u ita (u r. 1 7 1 5 r ., żył w W ilnie 1 7 73 r.):
K ontrow ersja z K alw inem i uczniam i jego o sprawiedliioości, dobrych uczyn­
kach etc., W ilno 1 769 — 70, 4 tom y; K ontrowersje z K alw inem względem
pytania: jeśli tenże je s t B ó g ka lw iń ski co i katolicki, W ilno 1 7 70 r ., 3 tom y.
K s. Ja n Jachnow icz (ob.), przetłum aczył w przód jeszcze jego Czyściec kal-
winistów, W ilno 1 6 39 r.; B óg kalw iński, 1 6 4 0 r.
B e c a n u s M i c h a ł O t t o , belgijczyk, jez u ita , ro k u 158 2 do P o lsk i
p rzy słan y , przez la t 15 z wielkim pożytkiem nowicjuszów kształcił. P o
śm ierci F ry d e ry k a B arszcza, był spow iednikiem k ró la Z ygm unta II I przez
la t 1 2 . Szanow anego d la swych cnót pow szechnie, gdy się rozchorow ał,
k ró l codziennie naw iedzał i, klęcząc przy jego łóżku, spowiedź św iętą od-
praw ow ał. Z pow odu słabości sił, staru szek pełen cnót i zasług, u su n ął
się do w arszaw skiego dom u professów , gdzie um . 16 22 r. P o zo stała po
nim rozpraw a, ja k ą m iał publicznie z superin ten d en tem k u rlandzkim : K in
G esprach von der Religion zu r Mithau zwischen Michaele Ottonio Becano
S . J . u n d Paulo Adesbornio Superintendenten in Curlandt gehalten 1599 im
Augusto, W ild a, bey G eorg. N igellinum A. D . 1 6 0 5 . N.
Beccus.—-Beda. 93
BeCCUS v. Y e c c u s J a n , uczony g re k , charto p h y lax (ob. I 3 7 9
niniejszej E ncyklopedji) kościoła p atrjarc h a ln e g o . Ż y ł za cesarza M ichała
Paleologa (w X III w.) i przez niego w sadzony b y ł do w ięzienia za to , że
sprzeciw iał się unji greków z łacinnikam i, k tó r a p o p ierał tenże cesarz
i p ra g n ą ł przyprow adzić do sk u tk u na soborze lyońskim 12 74 r . — W wię­
zieniu odczytawszy pism a N icefora B lem m idasa, B eccus n a b ra ł innego
przekonania i sta ł się zw olennikiem unji. Cesarz nietylko go z w ięzienia
w ypuścił, ale nadto w r. 1 2 75 (v. 12 74), zrzuciw szy ze stolicy k o n sta n ­
tynopolitańskiej Józefa G alezjusza, p a trja rc h ą B ek k u sa ustanow ił. O dtąd
jego życie upływ ało w ciągłych niepokojach i p rześladow aniach ze stro n y
przeciwników unji. D opóki żył M ichał Paleolog, B ekkusow i nic oni uczynić
nie mogli; lecz gdy M ich ał u m a rł, B ekkus zm uszony b y ł opuścić stolicę
i schronić się do k laszto ru ( 1 2 83 r.) . N ie długo je d n a k tam zostaw ał:
w ro k u następnym (1 2 8 4 ) p rzez Jerzeg o z C ypru, p a trja rc h ę konstpol.,
osądzony, do k lasztoru przy górze Olympie sk azan y zo stał. B ekkus za­
żądał ro z trząśn ięcia swej spraw y na nowo; sprow adzono go p rzeto do K o n ­
stantynopola, żeby s ta n ą ł przed synodem . B ro n ił w praw dzie gruntow nie
swej spraw y; lecz sąd, skład ający się z n ieprzychylnych m u osób, skazał
go na w ygnanie do B itynji, gdzie w w ięzieniu życie zakończył 1 29 8 r.
K ilka z pism jego, odnoszących się do k o n tro w ersji m iędzy g rekam i i ła ­
cinnikam i, w ydał (grec. i łac.) L eo A llatius, w G raecia orthodoxa, t. I
s. 6 1 — 3 79 i t. IV , i w dziele D e purgatorio (R om ae 1 65 2 ); in n e P io tr
A rcudius, w Opuscida aurea (Rom . 1 6 3 0 , 1 6 7 1 ). Theiner Aug. (M onu-
m enta sp ectantia ad unionem ecclesiar. g r. et ro m ., Y indob. 18 72, str. 21)
ogłosił te k s t greck i w yznania w ia ry , k tó re B eccus, w im ieniu biskupów
swego p a trja rc h a tu , p rzesłał Janow i XXI. P ap . r. 1 2 7 7, p rzy stęp u ją c do
jedności K ościoła. Ob. A llatii, op. c.; einsd. D e consensu eccl. 1. 2
§ 1 5 c. 8; Joan. F ranc. B u d d ei, Isagoge ad theol. u n iv ersal., L ipsiae
1 730, S. 9 78... 9 9 8 ... N X . W . K.
Beda, u r. z rodziców anglosaksońskich, w N o rth u m b erla n d , ive
włościach należących do klasztorów : Św. P io tra w AYeremouth (W irem u th )
i św. P aw ła w Ja rro w , ok. r. 6 72 (v. 6 7 6). C ałe życie swoje przep ęd ził
w W irem u th : najprzód ja k o u czeń (od siódm ego ro k u życia) bł. B enedy­
k ta B ishopa, założyciela obu klasztorów i opata, potem jego n astępcy
Coelfrieda; później ja k o k ap ła n (od r . 7 0 2) i z ak o n n ik reg u ły św. B enedykta.
U m arł tam że d. 2 6 M aja 7 35 r. (w edług innych 7 33 v. 7 7 6). Człowiek
wielkiej św iątobliw ości, co m u zjednało ty tu ł Wielebnego (venerabilis)
w Kościele; przytem niezm ordow anej p racy . Obok sw ych obow iązków , jak o
kapłana i zako n n ik a, nie znał innej przyjem ności, ja k tylko uczyć się
i uczyć drugich: „aut discere, a u t docere, a u t sc rib ere dulce h a b u P mówi
w swej H ist. eccl. angl. P rz e d śm iercią sam ą, n a ło żu swem tłu m aczy ł
jeszcze E w angelję św. J a n a n a ję zy k anglosaksoński. A czkolw iek nie od­
znaczył się genjalnem i pom ysłam i, je d n a k w szech stro n n ą n a u k ą zjednał
sobie w ielkie pow ażanie u współczesnych. P ap ież S e rg ju s z -1 wzywał go
do Rzym u (7 0 1 ), a św. B onifacy, a p o sto ł N iem iec, u siln ie dopraszał się
0 dzieła Bedy „tej pochodni K o ś c io ła / B eda p isa ł w iele w różnych ga­
łęziach nauk, do k tó ry ch popularyzow ania szczególniejszy d a r posiadał
1 nie m ało przyczynił się do ro zszerzen ia ośw iaty w swym wieku. P isał
nietylko p ro zą, ale i w ierszem . O puszczam y liczne, w iększe i m niejsze
trak taty z gram m atyki, p ro zo d ji, m atem atyki, a naw et filozofji, fizyki,
94 Beda.

retoryki, chronologji i t . d. Z e g z e g e t y c z n y c h prac jego przeszły do


naszych czasów: Hexaemeron, o sześciu dniach stworzenia; wykład wszyst­
kich ksiąg Pentateuchu (Expositio in Gen. Exod. L ev. N um . L en t.), ksiąg
Królewskich (.Expositio allec/or. in Samuelem prophetam i. e. in priorem ejus
librum; In libr os Regum quaestiomim 30, liber unus) , Ezdraszowyeh (In
Ezram et Nehemiam prophetas allegorica expositio), Tobiasza (In I. rlob.
expos.), Przypowieści (Super Parabolas Salomoms hbri 3), Pieśni Salomo­
nowych (In Cantica Canticor. libri 1), Ewangelji (In Matthaeum libri 6; in
Mar. 11.4; in Luc. 11.6; in Joanne in), Dziejów Apostolskich (In Acta A p.\
Expositio de nominib. locor. et civitat. quae leguntur in Act. Ap.; Liber
retractationis in Act. Ap.; In Act. Ap. Quaestiones 5), 7 listów kanonicz­
nych i Apokalipsy. Księgi Joba wykład zaginął; Listów zaś św. Pawła,
będący w drukowanych dziełach Bedy, ma pochodzić od Florusa (z IX w.).
W arthon odszukał-wykład na 12-cie pierwszych rozdziałów Genezy i ko­
mentarz na pieśń H abakuka (wyd. Londini, 16 93). Do egzegetycznych
jeszcze zaliczyć należy: De tabernaculo et vasis ejus ac vestibus sacerdotum
libri 3, i Liber de templo Salomonis. W kom entarzach tych Beda ze­
brał starannie objaśnienia, przedewszystkiem allegoryczne i mistyczne z ojców
Kościoła. Podobnie czyni w pismach h o m i l e t y c z n y c h , treści moralnej:
Homiliae 35 aestivales de tempore; llomiliae 33 aestivales de Sanctis; Ilomihae
hyemales: 15 de tempore, 16 de Sanctis; Homiliae 22 quadragesimales;
Sermones varii 21; i Homiliae U, wraz z Libellus Precum, wydane przez
Ed. Martene (Thes. anecd. Y 81 7... 483...). Z m o r a l n y c h dzieł Bedy
jest tylko zbiór sentencji z Biblji i ojców śś., podzielony na 80 tytułów,
p. t. Scintillae; znajduje się wprawdzie w wydaniu jego dzieł De remediis
peccatorum, zbiór kanonów pokutnych; lecz autorem jego jest poiobno
Egbert, arcybiskup yorkski ( f 7 6 7 r.), pod którego imieniem wydał ten
zbiór Harduin w Concilior. Collectio III 1961. Najwięcej mu sławy zje­
dnały dzieła h i s t o r y c z n e . Kilka z nich Beda tylko przerobił ( Vita
B . Felicis, z Natalitia św. Paulina nolańskiego; De situ Hierusalem et sanctis
locis libellus, z Adamana *), inne sam opracowywał. Do tych ostatnich
należą: De ratione temporum i więcej znana część tego dzieła, p. t. Chro-
nicon, sive libri de sex hujus saeculi aetatibus, doprowadzona do roku 7 2
Beda dzieli tu historję na następujące okresy: pierwszy od stworzenia
świata, drugi od Noego, trzeci od Abraham a, czwarty od Dawida, piąty
od niewoli babilońskiej, szósty od Chrystusa. Za jego przykładem wielu
średniowiecznych kronikarzy ten podział przyjęło. Historiae ecclesiasticae
gentis Anglorum ad Ceolulfum regem, libri quinque, najważniejsze dzieło hi­
storyczne Bedy; zaczyna się rokiem 60 przed J . Chr., a kończy 7 31.
H istorja kościelna jest tu przeplatana wypadkami politycznemi; lata liczone
według ery chrześcjańskiej, co odtąd zaczęli czynić i następni kronikarze
i annaliści. Z tej historji Epitome seu breviarium historiae Anglorum, jeśli
nie całe, to przynajmniej kontynuacja (do r. 7 6 8, a w niektórych ręko-
pismach tylko do r. 7 36), od kogo innego'pochodzi. Znane pod jego
imieniem, i znajdujące się w Opera Bedy, Martyrologium hexametrowe,

') Adarnanus, benedyktyn, 704 r. w klasztorze na wyspie Hu v. H ey(


przy brzegach Szkocji, autor dzieł: De locis terras sancta U. 3 i De vita S . Co-
lumbani U. 3.
B e d a .— B egw inki. 95
ma pochodzić od Wandelberta, djakona z P r urn (ok. r. 85l); Bedy zaś
Martyrologium autentyczne, nie znajdujące się w Opera jego, wydał d'Achery
(Spicileg. X 126, ed. nov. II 3 3); inne wydania tegoż Martyrologium
(Antverp. 1564, ibid. 1565; ap. Zacharia, Anecd. med. aev.; ap. Eccard,
Comment, de reb. Franc, orient, append. I s. 8 2 9) mają rozszerzenia
i uzupełnienia, dodane przez Florusa, subdjakona z Lyon (w. IX), i innych.
Vitae quinque priorum abbatum Weremuthensium et Gerwicensium. Vita
Cathberti episcopi Lindisfarnensis ( f 687 r.). Wyliczyliśmy tu tylko te
dzieła, które powszechnie Bedzie są przypisywane; powaga zaś, jakiej uży­
wał, była powodem, że pod jego imię wiele dzieł o b c y c h podszywano;
i dotąd, pomimo badań Mabillon’a (Acta ss. ord. S. Ben. s. III t. I)
i Oudin’a (De scriptorib. eccl. I 1 672...), autentyczność wielu pozostaje
jeszcze niewyjaśnioną. Do podłożonych zaliczają dzieła: P r o b u s a , za­
konnika irlandzkiego, B . Patricii Hibernor. apostoli vita, miracula etc.;
J o n a s z a , opata z Luxen (Jonas Luxoviensis, ok. r. 6 64), Żywoty trzech
opatów klasztoru w Bobio: Vita S. Bertulfi (w. VII), Vita S. Columbani
( f 615) et Attalae (f 6 2 7), Vita S. Eustasii (uczeń św. Kolumbana, opat
w Luxen, f 625 r.), Vita S. Farae sive Burgundofarae, abbatissae coenob.
Ebroicensis, dioec. Meldensis (Meaux) f 65 7, De vita et miraculis S. Joan-
nis abb. Eeomaensis (in Gallia, f ok. r. 54 5); R e m ig ju s z a z A u x e r r e ,
benedyktyna, żyjącego w drugiej połowie IX w., Liber variar. quaestionum,
Nomimim hebraicor. interpretation i pod imieniem Filipa (przyjaciel i uczeń
św. Hieronima, zmarły ok. r. 4 5 5) wydany przez J. Sicharda, w Bazylei
152 7 r., kommentarz na księgę Joba (In Jobum lib i 3), jest powtórzony
w dziełach Bedy. Niewiadomych autorów są: Vita S. Vedasti episcopi
Atrebatensis (f 540); wiersze: Passio S. Justini novennis pueri (umęcz,
za Djoklecjana, około Paryża); De conflictu veris et hyemis i De Cuculo;
In Boelhii librnm de Trinitate i wiele innych. Dzieła Bedy ( Opera omnia)
wydawane były: w Paryżu 1521, 3 t. f., tamże 1544 i 1554; w Bazylei
1563, 8 części w 4 t. f.; w Kolonji 1612 i 1688; ed. .Tob. Smith,
Cantabrigae 1 722 i 1 7 72; ed. J. A. Giles, Londini 1843 — 44, 12 t.
(w t. I —IV jest angielski przekład dzieł historycznych); ed. Mignę, Patrol,
lat. t. 9 0 — 9 5. Ob. H. Gelile, De Ven. Bedae vita et scriptis, Lugd.
Bat. 1838. O wydaniach pojedyńczych części, ob. Potthast, Bibl. histor.
med. aevi. Żywot Bedy opisał Turgotus (ob.) i Cuthbertus Durhamensis
(ok. r. 740). Cf. Mabillon op. c. Bolland. Acta SS. 2 7 Maji. X . W. K.
Bederm an T o m a sz , ksiądz, ur. w Poznaniu, uczeń akademji krak.,
filolog. Filologiczne jego prace od 1505 — 1514, ob. w Encykl. większej
Orgelbranda. Jan Lubrański, biskup poznański, założywszy przy katedrze
szkołę wyższą, rektorstwo jej oddał Bedermanowi, który wykładał tam
retorykę.
B e d o s d e C e l l e s F r a n c i s z e k , francuz, benedyktyn kongregacji
św. Maura, ur. 1 70 6 r., um. 2 5 Listop. 1 7 79 r. Wydał l) Gnomonikę.
(Gnomonique ou 1’art de tracer les cadrans solaires, 17 60 i 2 ed. 1 7 74),
uczony i najzupełniejszy z wydanych dotąd traktatów o kreśleniu kompa­
sów; 2) Sztukę introligatorską (L’art du relieur et du doreur de livres);
3) Sztukę organmistrzowską (L’art du facteur d’orgues), ostatnie to dzieło
przypisują niektórzy benedyktynowi Monniote. (Biogr. Univ.). N.
B eg w in k i i B e g w a r d z i. W wiekach średnich, oprócz zakonów,
istniały luźniejsze stowarzyszenia religijne, które się od pierwszych różniły
96 B egwinki.
tem, że od wstępujących nie wymagano wiecznych ślubów, zrzeczenia się
własności i ścisłej klauzury. Ten rodzaj stowarzyszeń religijnych sięga
początkami swemi pierwszych czasów chrześcjaństwa i poprzedza nawet
ustanowienie pierwszych reguł zakonnych. Nawet cenobici w IV wieku,
t. j. w pierwszym okresie życia zakonnego, nie składali wiecznych ślubów.
Swobodniejsze stowarzyszenia religijne utrzymywały się przez całe wieki
średnie, obok surowszych. Krajem, w którym największe znajdowały 'one
poparcie, była B e lg ja . Malderus, bp Antwerpji, mówi: „Begwinki nie
są zakonem, lecz pobożnem stowarzyszeniem i niejako przygotowaniem do
doskonalszego stanu zakonnego; w zgromadzeniu tern żyją bogobojne nie­
wiasty, w sposób odpowiadający usposobieniu i charakterowi narodu.
N aród ten bowiem przywiązany jest wielce do swobody swojej i woli być
kierowanym niż przymuszanym. Jakkolwiek większą zasługą jest Bogu
się poświęcić przez wykonanie ślubów czystości, posłuszeństwa i ubóstwa,
i wiele kobiet te śluby wykonywa, większa część wszakże lęka się nieod­
wołalnych przyrzeczeń. W olą one pozostawać czystemi, niż przysięgać
wieczną czystość; wolą dobrowolnie być posłusznemi, niż formalnie zobo­
wiązywać się do posłuszeństwa, jak również przekładają one ćwiczenie się
w ubóstwie, przez skromne używanie swego majątku, nad zupełne wyrze­
czenie się własności11 ( Hallmann, Gesck. des Ursprungs der belgiscken
Beghinen, Berlin 1 8 4 3 ). Z powyżej przytoczonych słów biskupa Antwer­
pji, łatwo objaśnić sobie charakter stowarzyszenia begwinek, inaczej zwa­
nych beginkami, beguinkami i beguttami. Wdowy i dziewice, aby uni­
knąć niebezpieczeństw świata, gromadzą się w związki religijne, żyją
w ascetyzmie i odosobnieniu, bez wykonywania uroczystych ślubów', zobo­
wiązując się wszakże na czas pozostawania w stowarzyszeniu do posłu­
szeństwa względem proboszcza i przełożonej, do zachowywania czystości
f życia ubogiego. Nie ulegają one surowej klauzurze, mogą znosić się
z ludźmi świeckimi, za pozwoleniem przełożonych, zajmują się nauczaniem
dziewcząt i pielęgnowaniem chorych. W każdej chwili mogą opuścić sto­
warzyszenie, powrócić do świata i wstępować w związki małżeńskie. W y­
chodząc ze zgromadzenia, otrzym ują napowrót to wszystko, co wniosły do
funduszów zgromadzenia. W spólne ich życie {vita communis) jest od­
mienne od zakonnego. M ieszkają nie w klasztorach, lecz w tak nazwa­
nych begwińskich domach ( beginagium, begginasiurn, curtis beguinarum),
wr mieście lub za jego muram i. Taki dom begwiński składa się z pewnej
liczby domków, otoczonych jednym wspólnym murem. W każdym domku
mieszka jedna lub dwie begwiny; każda prowadzi własne gospodarstwo.
U trzym ują się z dochodów stowarzyszenia, z robót ręcznych, z nauczania
i darowizn pobożnych ludzi. Co pozostaje z dochodów, po opędzeniu po­
trzeb, używa się na czyny miłosierne. Jako stowarzyszenie swobodne nie
mają beg. wspólnej reguły i ubioru zakonnego. Każdy dom begwiński ma
własne statuty i zwyczaje, łagodniejsze od klasztornych, i własną formę
ubioru, odpowiadającą odzieży zwykle przez uczciwe i poważne kobiety
noszonej. Jedne domy używały koloru błękitnego, inne brunatnego i t. d.
T rudno oznaczyć z dokładnością czas powstania stowarzyszeń begwińskich.
W średnich wiekach powszechnie mniemano, co zresztą najlepsze źródła
historyczne stwierdzają, że w drugiej połowie X II w. ksiądz Lambert le
Begues albo le Beghe, z m. Liittich, założył pierwszy dom begwiński,
i instytucja ta stała się wzorem wszystkich późniejszych. W łaśnie wtedy
Begwinki. 97

panow ało w m. L u ttich w ielkie zepsucie obyczajów. B iskup R udolf b y ł


praw dziw ą k lęsk ą dla swojej djecezji i nietylko gorszył innych w łasnem
postępow aniem , lecz rozdaw ał za pieniądze godności i beneficja kościelne
najniegodziw szym ludziom . N a placu publicznym sprzedaw ano przez li­
cytację dostojeństw a duchowne. D oszło więc do tego, że ro zp u sta d u ch o ­
w ieństw a podsycała ogólną rozw iązłość obyczajów. W ted y gorliw y k a ­
znodzieja L am bert w padł na myśl założenia in sty tu c ji, w k tó rej uczciwe
niew iasty m ogłyby bogobojne życie prow adzić. T a k pow stał pierw szy
dom begw iński, około 1 1 8 4 r. Nazwę begw inek zatrzym ano dla p rz e ­
chow ania pam ięci założyciela. T ak ie panow ało m niem anie o p o czątku
begw inek do X V II w. Lecz oddaw na przechow yw ało się też podan ie, że
stowarzyszenie begw inek datu je się ju ż od czasów B eggy, có rk i m ajordo-
ma P ep in a L andeńskiego w V II w., i że ich nazw isko od niej pochodzi
(.Rettberg, K irchengesch. T eu tseh l.). To podanie, opierające się głów nie
n a podobieństw ie nazw isk, zostało p rzedm iotem badań naukow ych dopiero
od X V II w. Głównymi jego obrońcam i byli: professor E rycius Puteanus
z L eodjum , i R yckel, opat k la sz to ru św. G ertru d y . P ierw szy w dziele,
wydanem 16 30 r., p. t. D e beg u in aru m apud Belgas in stitu to e t nom i­
ne, podaje św. Beggę jak o założycielkę begw inek; dokładniej jeszcze tę
rzecz tra k tu je opat R yckel, w obszernej książce: V ita S. B eggae cum hi­
sto ria B egginasiorum . Obaj pow ołują się na d o k u m en ta znalezione w do ­
mu begw ińskim w Vilvorde pod B ruksellą. Z tych dokum entów okazuje
się, że dom begw iński w V ilvorde istn ia ł ju ż n a 100 la t p rzed L am b er­
tem . O dtąd hypoteza R yckla i P u te a n a pow szechnie przez uczonych b yła
przyjm ow ana za pew ny fak t h istoryczny; dow odzenia zaś Coensa, kan o n ik a
w A ntw erpii, współczesnego R ycklow i, odrzucano ja k o niew iarogodne. N a­
w et Mosheim, opierając się na dokum entach vilvordzkich, utrzym yw ał, że
początek begw ińskich związków sięga daw niej niż czasy L am b e rta . T ak i
je s t wywód dosyć głośnego dzieła Mosheima: D e b eg h ard is et beguinabus
com m entarius, L ips. 1 7 9 0 . In n y ob ró t p rz y b ra ła kw estja o początku
begw inek, od w yjścia w r. 1 8 4 3 książki d ra Halhnanna, lek arza, k tó ry się
pilnie zajm ował h isto rją tego stow arzyszenia. U dało mu się rozw iązać za-
w ik łan ą spraw ę. H allm ann niezbitem i dowodami stw ierdził, że dokum enty
vilvordzkie są fałszywe i odnoszą się nie do X I lecz do X III w. Z a k tu
fundacji okazuje się, że dom begw iński w V ilvord założony został dopie­
ro w 12 39 r.; biskup kam b rejsk i W ilhelm nazyw a go w 12 94 r. novella,
plantatio. Owocem więc bad ań d ra H allm an n a je s t, że L am b ert, bogo­
bojny k ap łan , był istotnym założycielem zw iązków begw ińskich; zaczem
tak że idzie, że begw inki od niego b io rą swe nazw isko, a nie od saksoń­
skiego w yrazu beggen, pro sić albo m odlić się, ja k u trzy m u ją Mosheim
i Bollandyści. L a m b ert zaś nazyw ał się le Beghe, ją k a ła , n ie dla teg o ,
żeby sam m iał się ją k a ć , gdyż, przeciw nie, b y ł on sław nym n a swoje
czasy kaznodzieją, lecz że b y ł to przy d o m ek jego fam ilji.— In s ty tu c ja be­
gw inek w krótce do ościennych krajów przeszła. W sk u tek wojen k rzy ­
żow ych wiele niew iast u tra c iło mężów, wiele dziewic rodziców lub n a rz e­
czonych. T ysiące kobiet szukało p rz y tu łk u w dom ach begw ińskich, te m
więcej, że m ało jeszcze w tedy było klasztorów żeńskich. N ajliczniejsze do­
my begw ińskie były w N iderlan d ach , gdzie w m iastach było ich po k ilk a ,
a niektóre daw ały p rzy tu łek trz y stu lub cztery stu kobietom . F ra n c ja ,
E ncykl. t. II. 7
98 B egwinki.
W łochy i Niemcy miały swoje domy begwińskie. W Kolonji ok. r. 12 50
było 1000 begwinek. W wielu miejscach zajmowały się pielęgnowaniem
chorych. W 100 lat po założeniu, tu i owdzie do domów begwińskich
przenikły marzycielskie nauki braci i sióstr wolnego, ducha , fratricellów
i innych spirytualistycznych sekt X III i XIV w., a ponieważ i różne he­
retyckie stowarzyszenia pod nazwą, begwinów i begwardów się ukrywały,
zaczęto pilniejszą zwracać uwagę na domy begwińskie. Największemu
skażeniu uległy stowarzyszenia begwińskie w południowej Francji, gdzie
spirytualistyczne marzycielstwo miało swoją główną siedzibę. Na syno­
dach, w Kolonji 1 3 0 6 r. i Vienne 1 3 1 1 r., potępiono ośm zdań herety­
ckich, rozpowszechnionych wówczas między begwinami i begwardami (H ar-
duin, Coll. concil. VII p. 1 3 5 8 ; Raynald, Ann. ad a. 1 3 0 6 n. 1 8 ).
Zamknięto wiele domów begwińskich, inne ocaliły się przyjęciem reguły
św. Franciszka lub św. Dominika. L ep sz y czasy dla tej instytucji nastą­
piły za Papieża Jana X X II, który wziął pod swoją opiekę wszystkie be­
gwinki, wolne od skażenia heretyckiego. Znowu liczba ich zaczęła się
powiększać, lecz, pomimo to, stowarzyszenia begwińskie już nie powróciły
do dawnej świetności. W Niemczech mianowicie niektóre domy begwiń­
skie tak nizko upadły, że władze duchowne musiały je zamykać, z powo­
du ich rozpustnego życia. Tak w r. 14 7 0 , z polecenia Papieża, Bernard,
opat z H irsau, zamknął w Szwabji kilka begwińskich stowarzyszeń, męzkich
i żeńskich. Reformacja zsekularyzowała pozostałe domy begwińskie. Obe­
cnie, o ile nam wiadomo, istnieją begwinki w jednej tylko Belgji, i są
bardzo szanowane przez miejscową ludność: wielki dom begwiński w Gan­
dawie (.Beguinage , Beggynhof), nie tknięty przy reform ach Józefa II, sta­
nowi jakby małe miasto oddzielne i liczy około 70 0 niewiast. Noszą one
czarne ubranie, a na głowie .biały welon. Nowicjuszki mają oddzielne
ubranie, a które niedawno przyjęły welon, noszą nadto na głowie wieniec.
Zajmują się także wyrobem koronek. R. 1 8 4 6 wszystkich domów było
w Belgji 2 0 , z 1 5 4 9 begwinkami.— Późniejszego pochodzenia są B e g w a r -
d z i (beghardzi, beggardzi), stowarzyszenia męzkie, utworzone na wzór
żeńskich. Nie mają one właściwego swego fundatora, lecz powstawały
w rozmaitych miejscach i czasach. Opat Ryckel wyprowadza begwardów
także od św. Beggi, choć czyni to z niejakiem powątpiewaniem. Gieseler
w swojej H istorji Kościoła (Kirchengesch. Bd. II Tbl. 2) przytacza, że
w Vita Joannis II, episcopi Megalonensis (Gallia Christ, tom V), powie­
dziane jest: „Petro Beguino ejusgue asseclis anno 1 1 7 6 impia dogmata
spargentibus etc.“ Podług tej cytaty begwardzi byliby dawniejsi od Lam ­
b erta le Beghe i jego begwinek. Lecz wyrazy przytoczone nie należą
do jakiegoś dawnego dokumentu, lecz do autorów Galliae cbristianae, k tó­
rzy marzycieli X II w. nazwali późniejszem nazwiskiem. Pierw szą wiado­
mość o begwardach spotykamy pod r. 1 2 1 5 . Utrzymywali się oni z ro ­
bót ręcznych, mianowicie z tkactwa, spełniali niższe posługi w kościo­
łach i prowadzili życie podobne do begwinek. Rozpusta i herezje zak ra­
dły się pierwej do begw7ardów niż do begwinek. W ielu fratricellów i bra­
ci wolnego ducha ukrywało się pod ich nazwiskiem. Ztąd poszło, że in ­
kwizycja, Papieże i cesarze surowo ich karali, i w niektórych miejscach
nie było już więcej begwinów w końcu XIV w., w innych ostatnie ich
ślady spotykamy w końcu XV w. Większość poprzechodziła na tercja-
rzy zakonów żebrzących. Resztki begwardów zniósł Innocenty X w 1 6 5 0
B egw inki. 99

roku.— Oprócz powyżej wymienionych dzieł Hallmanna i Mosheima, ob.


Fehr, Allg. Gesch. der Mónchsorden. (Hefele). J. N .
B e g w a r d z i do P o l s k i przybyli z Niemiec i osiedli na granicy po­
siadłości krzyżackich, w djecezji chełmińskiej, gdzie biskupi kujawscy po­
siadali swe dobra stołowe. Wisław bp ustąpił im znacznej części grun­
tu, na którym w Złotorji wystawili klasztor i kościół pod tyt. św. Krzy­
ża; zastrzegł jednak, iż gdyby kiedykolwiek zniesieni zostali, lub istnieć
przestali, dobra te do biskupa kujawskiego mają wrócić (sub ea videlicet
conditione donavit, ut si ullo unquam tempore sectam begardorum ipso-
rum cassari seu destrui forte contingeret, Theiner, Monum. l f. 16 3).
Zdaje się, że już wówczas nie mieli dobrej opinji; wkrótce też zaczęli ja ­
wnie szerzyć swe błędy. Gdy zaś Klemens V na soborze wieneń. roku
1311 begwardów potępił, następca Wisława, Gerward, bawiąc w Awenionie
u Papieża Jana XXII, uzyskał powrócenie sobie tych dóbr. W tym celu
Papież polecił biskupowi poznańskiemu i dwom prałatom gnieźnieńskim,
dziekanowi i scholastykowi, aby wyprowadzili śledztwo i dobra begwardów
biskupowi kujawskiemu oddali. Biskup poznański i dziekan gnieźnieński
wezwali przed swój sąd Henryka, Rudolfa, Jana i innych tej reguły za­
konników, którzy musieli okazać się winnymi herezji, gdy bez żadnej
trudności, dobrowolnie (1. c. Theiner) oddali klasztor, kościół i drzewo
Krzyża św., oraz należące do nich: łąkę, winnicę, sad i grunta, mianowi­
cie 10 włók we wsi Dobrzejewicach (Damalewicz, Yitae Ep. Ylad. p. 2 2 2),
z wszelkiemi przywilejami i prawami, które tenże biskup kujawski ode­
brał zaraz w posiadanie przez plenipotenta. Lękając się jednak, aby
w przyszłości begwardzi nie czynili o nie zabiegów, biskup Gerward r. 1321
uzyskał u Papieża Jana XXII zatwierdzenie tego aktu (u Tliein. I f. 16 3).
I słuszne były jego obawy, gdyż jeszcze w r. 13 54 ukrywali się oni
w prowincjach polskich. Gdy bowiem inkwizytorowie ścigali ich w oko­
licach Magdeburga, Bremy, w Turyngji, Hessji i innych, znaczna ich licz­
ba schroniła się do księstwa Szczecińskiego, na Szląsk i do Polski. Aby
stanowczy położyć im koniec, Innocenty VI napisał list do biskupów
i książąt Polski i Szląska, prosząc o dawanie pomocy inkwizytorom, wy­
słanym w celu tępienia ich sekty w tych stronach, in quibus begliardo-
rum et beginarum hujus modi esse dicitur multitudo ( Thein. I f. 5 55).
Mało jednak znajdujemy dziś śladu o istnieniu klasztorów tych w Polsce,
co zapewne w zawiązkach zaraz niszczonej ich sekcie przypisać należy.
Akta kapituły sandomierskiej świadczą, że do tego miasta begwinki zapro­
wadziła Jadwiga, żona Władysława Łokietka, r. 1315 *). Lecz i później
okazywano im dość względów, gdy król Kazimierz Jagielończyk r. 1459
nadania te potwierdził. Nie sprzyjały zapewne błędnym zasadom swych
sióstr i braci włoskich i niemieckich, albowiem tak gorliwy biskup, jak
Zbigniew Oleśnicki, nie byłby ich ścierpiał w djecezji krakowskiej. W tych­
że aktach znajduje się wzmianka o niektórych domach, placach i ogro­
dach, około kościoła kolegjackiego, czyli około dzisiejszej katedry, które
do begwinek należały. Że to zgromadzenie istniało w Sandomierzu je­
szcze r. 1533, dowodem jest list króla Zygmunta I, pisany w tymże cza-

*) Długosz jednak nie czyni o nich żadnej w zm ianki in libro ben e-


ficio ru m .
100 Begwinki.— Beket.
sie do Jana Tarnowskiego, starosty sandomierskiego, w którym to li­
ście poleca mu król, aby nie dozwalał odbierać gruntów do begwinek
należących, do których sobie wikarjusze kolegjaty prawo rościli. Kiedy
jednak to zgromadzenie istnieć u nas przestało, żadnego nie znalazłem
śladu. _ X . M. B .
Behm M a r c i n , karm elita krakowski w końcu XVII w. Pisał wiersze
dość gładkie. W dziele Mik. Grodzińskiego, Ogród fjołkow y karmelitański,
K rak. 1 6 7 2 , znajduje się jego jeden wiersz.— Tegoż imienia i nazwiska
pisarz zostawił: Apex tlieologicae sententiac., Crac. 1 6 8 1 ; Quaestio theolo-
gica de S'S. Tnmtate, Crac. 1 6 8 0 in f. (Encykl. Org. większa).
Bejram, wyraz turecki, oznacza święto. Bejramem nazywają się dwa
doroczne święta, w czasie których wyznawcy Mahometa powstrzymują się
od wszelkiej pracy i oddają się odpoczynkowi i radości. Pierwsze święto
bejramu przypada na pierwszy dzień miesiąca Szewwal, odpowiadającego
naszemu Październikowi; wtedy kończy się post, zachowywany przez po­
przedzający miesiąc Ramadan, zkąd poszła jego nazwa Id-al-fitr, t. j.
święto zakończenia postu. D rugi bejram następuje w 7 0 dni po pier­
wszym, w miesiącu D zul-H idża, i zowie się Id-al-korban, świętem ofiary,
gdyż wtedy składają się prawem przepisane ofiary. Pierwszy bejram trwa
trzy dni, drugi cztery, ztąd pierwszy zowie się małym, drugi wielkim.
Uroczystość religijna ma miejsce tylko w pierwszym dniu: zasadza się na
tern, że modlitwa, codziennie pięć razy odmawiana, w święta bejramu
odmawia się po raz szósty w meczecie, po zachodzie słońca, poczem na­
stępuje kotła, wspólna modlitwa za kalifa lub sułtana ( Ohsson, Tableau
gen. de l’empire Ottoman, tom II p. 2 1 4 ) . Pozostałe dni bejramu są po­
święcone odpoczynkowi. Ofiarę stanowi baran lub wielbłąd, którego mu­
zułmanin zabija zaraz po ostatniej modlitwie, a z niego część dla siebie
zatrzymuje, najmniej zaś trzecią część rozdaje biednym. Bejramy tern się
różnią od piątków, które odpowiadają u muzułmanów niedzieli chrześcjań-
skiej, że w te ostatnie dni kotła odmawia się przed modlitwą południową
i wtedy tylko nakazane jest powstrzymanie się od pracy. Ponieważ bej­
ram y są świętami ruchomemi, mogą więc przypadać na rozmaite dni ro ­
ku; jeżeli więc przypadają na piątek, wówczas odbywa w meczetach po­
dwójne nabożeństwo, każde we właściwym czasie; że zaś rok mahometań-
ski jest rokiem księżycowym i liczy 3 5 4 dni, bejram więc w okresie 3 3
lat w każdej porze roku wypada. ( Wetzer). J. N .
Bekanowski A l e k s a n d e r , ur. na Litwie 1 0 M arca 16 8 2 , służył
najprzód wojskowo; 1 8 W rześnia f 7 0 4 r. do zakonu jezuitów wstąpił.
Zostawszy drem teologji, w wielu miejscach rządził szkołami. Zaziębiwszy
się w konfessjonale, um. 1 3 Lutego 1 7 5 0 r. Zostawił: Quaestiones theo-
logicae canonico— morales de septem sacramentis ss. canonum, conciliorum
et ss. PP . authoritate Jirmatae, per, casusfactos, non flctos, .explanatae, W il­
no 1 7 3 2 in 4. Brown, Bibljoteka pisarzów assyst. polsk. tow. Jezusowego,
tł. ks . W ł. Kiejnowskiego, Poznań 1 8 6 2 .
Beket (Becket) T o m a s z św. ( 2 9 Grud.) arcyb. kanterbur., znany
w dziejach Kościoła z powodu walki, k tó rą prowadził z królem angielskim
Henrykiem II, w obronie praw Kościoła. Beket był synem mieszczanina lon­
dyńskiego, normanda, Gilberta Beketa i córki jakiegoś saraceńskiego księcia,
którą Gilbert w pielgrzymce swojej do Jerozolimy poznał. Podług podania
angielskich kronikarzy, książęca córka z miłości do Beketa opuściła kraj
Beket. 101

rodzinny i, po licznych przygodach, odszukała swego oblubieńca, poczem


p rzy jęła C hrzest i została jego żoną. Z tego m ałżeństw a uro d ził się T o ­
masz. W ychow anie odebrał w L ondynie i O ksfordzie, następnie k ształcił
się w P a ry ż u . P rz e z niejaki czas b y ł kapelanem w dom ach m agnackich,
co dało mu pew ną znajom ość życia i stosunków św ieckich. Z alecony, z p o ­
w odu w ysokiego w ykształcenia i niepospolitych zdolności, arcybiskupow i
Teobaldow i, jeździł k ilk ak ro tn ie w spraw ach K ościoła do R zym u, gdzie
p o trafił zjednać sobie serdecznych przy jació ł. P rzez niejaki czas baw ił
w B olonji, celem k ształcenia się w nauce praw a. W 1 1 5 4 r. m ianow any
z o stał przez T eobalda, arcyb isk u p a k a n terb u ry jsk ieg o , archidjakonem ; w k ró t­
c e zw rócił na niego uw agę k ró l H e n ry k II, w nadziei, że znajdzie w nim
posłuszne narzędzie do przeprow adzenia w łasnych w idoków w tru d n e j wal­
ce z K ościołem . Papież G rzegorz V II, za k tó reg o owa w alka gw ałtow ­
niejszy p rzy b rała c h a rak ter, widząc K ościół o p lątan y w ęzłam i feudalizm u,
postanow ił przyw rócić przynależną m u sw obodę. W ym agania G rzegorza
wywołały opór. Część duchow ieństw a naw et stan ę ła po stro n ie H e n ry k a.
W walce tej państw a z K ościołem , poniew aż sto su n k i m iędzy obu w ładza­
m i po większej części nie były praw nie uregulow ane, wiele zależało od
c h a ra k te ru osobistości, zajm ujących pozycje, na k tó ry ch sty k ały się z
so b ą przeciw ne sobie in tere sa . H e n ry k II w yniósł B eketa do godności
kanclerza, by go mieć p rzy sobie i do swoich zam iarów używać. K anclerz
był pierwszym dygnitarzem po arcybiskupie, piastow ał pieczęć k rólew ską,
był naczelnym kapelanem dw oru, zarzą d za ł dochodam i w akujących arcy -
biskupstw , biskupstw , opactw i kanonij. K ró l p rzy tem obiecał w ynieść
go na stolicę k a n te rb u ry jsk ą po śm ierci T eobalda. Zdaw ało się, że B eket
ty lk o spełnienie woli i zam iarów królew skich m a n a w idoku. U rząd k a n ­
c lersk i spraw ow ał ta k , że naw et gorliw i stronnicy praw K ościoła stanęli
po jego stronie. W ak u jące b isk u p stw a naty ch m iast rozdaw ano gorliw ym
i zasłużonym kapłanom . Uczonych zakonników w ynoszono na w ysokie
dostojeństw a; we w szystkiem p rzestrzeg an o rozu m n ą g ran icę m iędzy in te-
sam i K ościoła i państw a. K anclerz cieszył się p rzy jaźn ią k ró la i został
w tajem niczony w najskrytsze jego zam iary. N a dw orze królew skim , m ię­
dzy innem i, to szczególniejszą jed n ało m u w ziętość, że, bez względu na
w ym agania swego stanu, B eket prow adził zupełnie światowe życie. Dom
jego b y ł u rządzony n a w zór dw oru królew skiego: praw ie codzień na w spa­
niałe biesiady zbiegało się w szystko, co było znakom itszego w n aro d zie
angielskim ; często także k ró l zaszczycał obecnością sw oją siedzibę u lubio-
bionego kanclerza. K iedy, w skutek śm ierci T eo b ald a, zaw akow ało a rc y -
biskupstw o k an terb u ry jsk ie , k a p itu ła otrzym ała zlecenie królew skie wy-
- b ra n ia B eketa na prym asa A nglji. M niejszość k a p itu ły b y ła za B ek etem ,
większość zaś w idziała w nim ty lk o dw oraka, k tó ry podda K ościół w n ie­
wolę św iecką. Pom im o to p rała c i, lęk ając się gniew u zaw ziętego H e n ry k a ,
p raw ie jednom yślnie obrali k anclerza arcybiskupem k an te rb u ry jsk im ( l 1 6 2).
N a szczęście obawy i przew idyw ania, wywołane elekcją B ek eta, okazały
się płonnem i, gdyż zaledwie zasiadł on n a stolicy b iskupiej, naty ch m iast
w postępow aniu i życiu jego zu pełna zaszła zm iana: o d razu zn ik ł p rze­
pych w m ieszkaniu; m iejsce kosztow nej odzieży zajęło sk ro m n e u b ran ie
zakonne, m iejsce biesiad w ykw intnych— ubogie pożyw ienie ascety; czas, k tó ­
r y zabierały daw niej zabaw y, te ra z pośw ięcony b y ł m odlitw ie i rozm y­
ślan iu , lub też obcow aniu z pobożnym i k ap łan a m i i załatw ian iu obow iąz-
102 Beket.
ków p astersk ich . R ozm aite b yły wówczas i są teraz jeszcze zdania o- tej
nagłej zm ianie w postępow aniu B eketa. B ek et nie był pewno człow ie­
kiem tej siły ch a ra k te ru , ja k ą p o siad ał wielki jego poprzednik, Anzelm,
ale dla w yjaśnienia nieco zagadkow ej stro n y w życiu tego człow ieka, zw ra­
camy uw agę, że źró d ła h istoryczne nigdzie n ie w skazują, ażeby kanclerz
u g an iał się za przepychem i w ładzą, w chęci błyszczenia i używ ania; p rz e ­
ciwnie, ze w szystkiego przekonyw am y się, że pod form am i wyszukanego
życia światowego u k ry w a ł on wyższe cele, i gorliw ie służąc swemu k ró ­
lowi, w niczem nie zaszkodził interesom K ościoła. T ak ie postępow anie
św iadczy o głębszem pojm ow aniu rzeczy i o w ew nętrznej pow adze, u k ry ­
w anej tylko niekiedy, dla względów czasowych, pozoram i światowej lek k o ­
ści. B yło też coś więcej oprócz ż a rtu w odpowiedzi, danej przez B eketa
królow i: „Chcę, abyś zo stał a rc y b isk u p em ."— „Jakiegoż świętego męża, za­
w ołał kan clerz, zam ierzasz w ynieść na św iętą stolicę i dać mu przełożeń-
stwo n ad świętym zastępem pobożnych zakonników ! Jestem pew ny, że
u tra c ę łask ę tw o ją, ja k ty lk o woli tw ojej stan ie się zadość: zaufanie, ja ­
kie teraz posiadam , zam ieni się w zaw ziętą nienaw iść, gdyż przew iduję,
że w ielu tak ich rzeczy w ym agać będziesz, na k tó re ja nigdy nie p rzy sta­
nę; nienaw iść tę p o stro n n i ludzie ciągle na nowo podniecać będą." Jeżeli
zaś w istocie B ek et p ra g n ą ł paljusza, czyż ju ż to nie było zw rotem ku
lepszem u, że n aw et faw o ry t królew ski w idział, iż nie będzie godnym u p ra ­
gnionej godności, jeżeli stanowczo nie oświadczy się za spraw ą K ościoła?
D o w zm ocnienia tego zw rotu wielce się przyłożyła p o dróż n a sobór do
T o u rs 1 1 6 3 r ., gdzie uznano za P ap ieża A lek san d ra II I, a odrzucono
W ik to ra IV , o b ranego z p o ręk i p a rtji cesarskiej. N a B eketa silnie w te­
dy oddziałał ustęp mowy, wypowiedzianej p rzy otwrarciu ob rad synodu, że
„niem ożliwą rzeczą je s t rozerw ać św ięty w ęzeł, łączący C hrystusa z K oś­
ciołem , i pogw ałcić w olność, uśw ięconą przez K rew sam ego Zbaw iciela."
B ek et, chcąc u spokoić w yrzuty sum ienia, złożył w ręce P ap ieża swoją go­
dność arcy b isk u p ią i od niego o trzym ał ją pow tórnie. Z ab ran ie kilk u
m ajątków kościelnych przez k ró la i kw estja ju ry sd y k cji n ad osobam i du-
chow nem i, w yw ołały pierw sze za ta rg i m iędzy H enrykiem II a B eketem .
P raw ie wszyscy biskupi byli za uznaniem ju ry sd y k cji królew skiej, B eket
ty lk o obstaw ał w ytrw ale za niezaw isłością K ościoła. K ró l powoływał się
na prawra swoich poprzedników (avitae consuetudinesj i w końcu B ek et,
ulegając w części groźbom H e n ry k a , w części zaś błaganiom biskupów ,
p rzy sta ł na żąd an ia m onarsze. W ted y spisane zostały w 16 a rty k u łac h
ta k nazw ane K onstytucje lelarendońskie. K onstytucje te odejm owały ducho­
w ieństw u w yłączną ju ry sd y k cję w spraw ach kościelnych, nakazyw ały mu
ścisłe posłuszeństw o w ładzy św ieckiej, oddaw ały tej ostatniej ro z strz y g a ­
nie sporów o p a tro n a t i w szystkie in n e spraw y m ieszanej, t. j. świeckiej
i kościelnej n atu ry ; zab ran iały p rałato m w ydalania się za granicę, bez po ­
przedniego pozwrolenia królew skiego; przekazyw ały dochody w akujących
biskupstw i opactw n a rzecz k ró la, k tó ry m iał także zajm ować się ich
obsadzaniem . Gdy a rty k u ły te zostały spisane, B eket spo strzeg ł o g ro ­
m n ą doniosłość ustępstw , poczynionych na rzecz korony; odmówił więc
swego po d p isu , n ałożył odzież po k u tn iczą, w yznał A leksandrow i I I I b łąd
przez siebie popełniony i rz ą d y djecezji objął dopiero po otrzy m an iu od
Papieża przeb aczen ia i słów pociechy. L ecz za to poczuł on cały cię­
ż a r królew skiej niełaski. P o w ołany do uspraw iedliw ienia się przed naj-
Beket. 103
wyższym sądem królewskim, zaprotestował przeciwko jego kompetencji
i odwołał się do Rzymu, w skutek czego oskarżony został o zdradę. Be­
ket wtedy ratow ał się ucieczką do Francji, gdzie właśnie przebywał P a­
pież Aleksander III. Zemsta królewska dotknęła nawet krewnych arcy­
biskupa. Aleksander odrzucił wprawdzie konstytucje klarendońskie, które
mu sam H enryk przysłał, lecz Beketowi doradzał umiarkowanie, a oglę-
dnem postępowaniem tak pomyślny obrót nadał całej sprawie, że Hen­
ryk oświadczył chęć pogodzenia się z prymasem, byle tylko zdjętą została
z niego i z biskupów po jego stronie stojących klątwa kościelna, i obie­
cał nawet cofnąć artykuły klarendońskie, jeżeli się okażą sprzecznemi ze
zwyczajami i prawami kościoła angielskiego. Rzeczywiście niektóre a r­
tykuły zostały cofnięte i Beket powrócił do K anterbury ( l l 7o). Lecz
arcybiskup zaraz po powrocie oświadczył, iż przez posłuszeństwo tylko
poddał się woli Papieża, że prawa Kościoła nie mogą być przedm iotem
żadnych układów i ustępstw, i że dopiero wtedy pogodzi się z królem,
kiedy przywrócone będą Kościołowi wszystkie jego prawa. Przytem nie
chciał zdjąć klątwy z biskupów, trzymających stronę króla. H enryk II
uważał się także za zwolnionego z przyjętych zobowiązań. Spór stawał
się coraz gwałtowniejszym. Pewnego razu król, gwałtownym gniewem
uniesiony, zawołał: „Mam wielu ludzi, których osypałem dobrodziejstwa­
mi, czyż nie znajdę przyjaciela, któryby mnie uwolnił od tego kłótliwe­
go księdza?* Czterej dworzanie widzieli w słowach króla zachętę do za­
mordowania arcybiskupa; pospieszyli więc do K anterbury. H istor a za­
chowała ich nazwiska, aby je wieczną napiętnować hańbą; byli to: Reginald
Fitz-U rse, Wilhelm de Traci, Hugo Morville i Ryszard Brito. Przybyw­
szy do Canterbury, udali się do ipałacu arcybiskupiego. Z tonu roz­
mowy, zmiarkował Tomasz zbrodnicze zamysły przybyszów. Wychodząc
z pokoju, nakazali zakonnikom mieć na oku arcybiskupa pod osobistą od­
powiedzialnością: „Nie przybyłem tu, rzekł na to arcybiskup, abym ucie­
kał, nie zastraszą mnie wasze groźby? Na dziedzińcu byli już żołnierze,
których z sobą przyprowadzili siepacze. Zakonnicy, widząc to wszystko,
prosili arcybiskupa, aby nie wychodził z kom nat na nieszpory; Beket je ­
dnakże poszedł jak najspokojniej. Gdy był już w kościele, zakonnicy
chcieli drzwi zabarykadować, ale zabronił im tego czynić, oświadczając,
iż gotów jest na śmierć. Gdy Reginald ze swoim orszakiem wpadł do
kościoła, dopytując gdzie arcybiskup, ten stanął przed nim, mówiąc: „Tu
je ste m ? — „Wychodź ztąd i uciekaj,“ rzekł m orderca.— „Ani jedno ani dru­
gie, odparł arcybiskup, jeżeli chcesz mojej krwi, przelej ją, aby posłuży­
ła ona na dobro Kościoła, ale w imię Boże zabraniam ci tykać moich
zakonników.“ Wówczas Reginald uderzył go maczugą; prymas, złożywszy
ręce, pochylił głowę, poddając ją pod drugie uderzenie ze słowami: „Boże!
polecam ci duszę moją i szczęście Kościoła** i padł pod ciosami m order­
ców, d. 2 9 Grudnia 1170 r. Papież Aleksander uznał go za męczennika
wolności Kościoła; król zaś, głęboko dotknięty śmiercią arcybiskupa, tłu ­
maczył się przed Papieżem, iż żadnego udziału nie miał w zbrodniczym
czynie dworzan swoich; posłowie jego przyjęci byli od Papieża dopiero po
długich instancjach. Kościół kanterburyjski przez rok był zamknięty.
H enryk odbył pokutniczą pielgrzymkę do grobu dawnego przeciwnika.
Jak tylko zdała ujrzał kościół, zsiadł z konia i boso przyszedł do grobu
świętego, położył się krzyżem i z ręki zakonnika przyjął surowe biczo-
104 Beket.— Belgja.
wanie; całą- noc i dzień cały przepędził tam na kolanach, nie przyjmując
żadnego pokarmu; nadto, cofnął artykuły klarendońskie i zrzekł się wszel­
kich pretensji do mieszania się w sprawy kościelne. Odtąd grób Beketa,
przy którym liczne działy się cuda, był przedmiotem czci narodowej i po­
bożnych wędrówek. Po 1 0 0 , 0 0 0 pielgrzymów bywało tam rocznie. Lu­
dwik "VII, król franc., odbywszy pielgrzymkę do Canterbury, złożył na
ołtarzu klejnot, uważany za najcenniejszy w Europie. Henryk VIII, odłą­
czywszy się od Kościoła, zabrał bogate skarby, składane tam przez dwa
wieki z ofiar pobożnych, i przed swój sąd kazał wezwać świętego; po od­
byciu wszelkich formalności sądowych, święty osądzony został za zdrajcę,
imię jego wykreślone z kalendarza, jego officjum wycięte z brewiarzy,
kości spalone, a popioły rozrzucone. Źródła do biografji Beketa: Vita
quadripartita S. Thomae Cantuariensis, przez Christ. Lupus'a, Bruxel. 16 8 2;
W il. Stephanides, Historia Thomae Cant. ap. Sparke histor. anglic. scrip-
tores varii e Codd. manuscr. edit., London 1 723 t. I; Reuter w dziele:
Geschichte Alexanders III und der Kirche seiner Zeit (Historja Aleksan­
dra III i Kościoła za jego czasów), podał dobry życiorys Beketa. Oprócz
tego: Vita Thomae Cant. archiepiscopi et martyris ab auctoribus con-
temporaneis scripta, Oxon. 1845. (Scharpff). J. N .
B ela IV (6 Maja), król węgierski, brat św. Elżbiety turyngskiej,
syn Beli I I I i Gertrudy karyntskiej. Um. 1 2 75 w sławie świętości,
pochowany w Gran, w klasztorze, jaki dla franciszkanów zbudował.
Belgja. Belgica były dawniejdwie prowincje kościelne w Galji:
B e l g i c a p r i m a , z metropolją w Trewirze, obejmowała biskupstwa: Tre-
wir, M etz, Toul i Verdun; B e l g i c a s e c u n d a , z metropolją Rkeims,
obejmowała biskupstwa: Rheims, Soissons, Chalons nad Marną, Laon Sen-
lis, Noyon, Beauvais, Boulogne, Cambray, A rras, Tournay i Terrou?anne.
Pomiędzy temi dwoma, leżała prowincja kościelna G e r m a n i a s e c u n d a ,
z metropolją w Kolonjii biskupstwami: Kolonia i Tongern czyli Mastricht.
Większa część tych djecezji wkrótce przypadła na Francję; na terryto-
rjum późniejszych Niderlandów (Burgundja) pozostały tylko 3 djecezje:
A rras, Tournay i Cambray; Luttich (Tongern) było niezależnem. W koń­
cu VII w. przybyło tu jeszcze biskupstwo utrechtskie. Gdy Niderlandy
oderwały się od cesarstwa Niemieckiego, cesarz Karol V chciał je i pod
względem kościelnym oddzielić od Niemiec, co jednak dopiero Filip II
przeprowadził. Papież Paweł IV, na żądanie tego króla, obok 4 biskupstw:
Utrechtu, Cambray, A rras i Tournay (z Luttich 5), erygował bullą „Supra
universas“ z 12 Maja 1 55 9 r. jeszcze 13 nowych, mianowicie: St. Omcr,
N am ur, Harlem, Leuwarden, Groningen, Ypern, Herzogenbusch, Middelburg,
Antwerpia, Gandawa, B rugge, Roermonde, Mechlin. Bulla ta stanowiła
Mechlin stolicą prymasowską Belgji, mającą, jako metropolją, 6 suffraga-
nji: Antwerp, i Herzogenb. w Brabancji, Gand. Briig. i Ypern we Flan-
drji, Roermonde w Geldrji; U t r e c h t , jako metropolją, miał suffraganje:
Harlem, Middelb. Deventer, L euw arden,Groningen. C a m b r a y zostało tak­
że metropolją, z sufr. A rras, Tournay, St. Omer i Namur. Każde z no­
wych biskupstw miało dochodu 3,0 00 dukatów w złocie z dziesięcin
i 1, 500 dukatów ze skarbu państwa; nowy metropolita mechliński miał
5,00 0 dukatów z dziesięcin, a 3, 000 od króla, który sobie za to za­
strzegł obsadzanie biskupstw. Ponieważ jednak dochody te wybierane
były z klasztorów i opactw, do dawnych powodów niezadowolnienia przy-
Belgja. 105
był nowy. R. 15 79 był chwilą, w której niezgoda pomiędzy północnemi
a południowemi Niderlandami stanowczym objawiła się faktem, gdy z je ­
dnej strony prowincje: Hennegau, Duay i A rtois skonfederowały się dla
utrzym ania religji katolickiej, północne zaś połączyły się, celem zaprowa­
dzenia protestantyzmu. Obecnie zajmujemy się tylko południem. Z dwóch
prowincji kościelnych, Mechlin i Cambray, ta ostatnia, w skutek pokoju
nimwegskiego ( l 6 7 8), dostała się Francji. W prowincji mechlińskiej bi­
skupstwo Herzogenbusch zostało 16 29 r. zniesione przez Hollendrów, pod
których dostało się władzę. K onkordat z 1801 r. pozostawił Mechlin, jako
metropolję rzeczypospolitej Batawskiej, z biskupstwami: N am ur , Tournay ,
Akwizgran , Treivir, Gandazva, Luttich i Moguncja. Ze swoich dawniej­
szych sufraganji stracił Mechlin: Antwerpię, połączoną z m etropolją Ypern,
Briigge, połączone z Gandawą, i Roermunde, połączone z Luttich. Orga­
nizacja ta rozpadła się wraz z upadkiem cesarstwa napoleońskiego.— O b e ­
c n y s t a n K o ś c i o ła . Dzisiejsze królestwo Belgijskie powstało przez
oderwanie się południowych prowincji, w r. 18 30, od królestwa połączo­
nych Niderlandów, utworzonego na mocy kongresu wiedeńskiego. P ołą­
czenie Belgji z Hollandją, pod berłem domu Orańskiego, było dziełem
angielskiej dyplomacji, któ ra za to później ciężko zapłaciła. Gdy Wilhelm
I objął w posiadanie belgijskie prowincje, zaraz okazało się, że trwały
związek między Belgją i Hollandją jest niemożliwy. Od samego początku
protestantyzm uważał Belgję za swoją zdobycz i on to był głównym sprawcą
rozerwania się nowo powstałego państwa. W olnomularstwo, w połączeniu
z protestantyzmem, na pognębienie religji katolickiej zawładnęło całą pu­
bliczną siłą państwa w ministerjach, zarządach prowincjonalnych, izbach
i armji. K ról Wilhelm I nie był bez sympatji dla swoich katolickich
poddanych, lecz nie mógł zapobiedz smutnym konsekwencjom przewrotnych
knowań. Katolików nie dopuszczano do urzędów, nawet w wyłącznie ka­
tolickich prowincjach. Pomiędzy oficerami w arm ji zaledwie dziesiąta część
była katolików; jeszcze niekorzystniejszy był stosunek w m arynarce.
W izbach, ludne prowincje katolickie miały nielicznych przedstawicieli,
kiedy tymczasem przewaga była zapewniona północnym prowincjom p ro ­
testanckim, tak, że państwo, w trzech czwartych częściach katolickie, było
kierowane przez izby, prawie wyłącznie protestanckie. Żołnierzy z bel­
gijskich prowincji wysyłano na garnizony do hollenderskich kolonji w Azji
i Afryce, i znaczną część długu hollenderskiego przeniesiono na Belgję.
Do pognębienia Kościoła przyłożyła się i ta okoliczność, że, oprócz Gan­
dawy, wszystkie belgijskie biskupstwa wakowały. Systematycznie usuwano
duchowieństwo od wszelkiego wpływu na wychowanie, a następnie usiło­
wano nawet w swoje ręce zagarnąć kształcenie kleru. Zamknięto wszyst­
kie seminarja i kazano teologom odbywać studja w świeżo założonem,
tak nazwanem filozojicznem kollegjum w Leodjum (Luttich, Liege). Od
tej Ghwili nastąpiło stanowcze zerwanie między Kościołem i państwem.
K ról chciał już 1815 r. zawrzeć konkordat ze Stolicą Apostolską, ale do
skutku przyszedł on dopiero r. 182 7. P o d ł u g t e g o k o n k o r d a t u ,
każda djecezja miała mieć swoje seminarjum i kapitułę; kapituła poda­
wała królowi listę godnych biskupstwa mężów; król wykreślał minus gra-
tos, a z pomiędzy pozostałych kapituła wybierała podług przepisów kano­
nicznych. Biskupstw w królestwie 8: Mechlin z suffr. L uttich , N a m u r ,
Tournay , Gent, Amsterdam , Briigge i Herzogenbusch. Biskupi i kapituła
106 Belgja.
mieli otrzymać odpowiednie uposażenie; Papież zarezerwował sobie do­
dawanie biskupom sufraganów, których król miał uposażać. Biskupi no­
minują swoich oficjałów, erygują seminarja, które państwo uposaża, a gdzie
potrzeba, nowe stanowią parafje kosztem skarbu publicznego. Ale wyko­
naniu warunków tego konkordatu, a więc uspokojeniu katolickiej ludności,
stanęła na przeszkodzie wszechwładna biurokracja. Zamieszanie, wywołane
uciskiem religijnym, wzmogło się jeszcze więcej nieporozumieniami w sa­
mem antykatolickiem stronnictwie. Belgijskie wolnomularstwo, gotowe
popierać hollenderski protestantyzm, w nadziei otrzymania ztąd dla siebie
pewnych korzyści, widziało się zawiedzionem w swoich oczekiwaniach.
Hollendrzy chcieli dla siebie wyłącznie wyzyskiwać katolicką Belgję, i usu­
wali krajowców od wszystkich wyższych i korzystniejszych urzędów. Ta­
kie postępowanie wywołało oburzenie i zawziętą opozycję belgijskiej loży.
Znaleźli się także wtedy zagraniczni sprzymierzeńcy. Przyłączenie prze­
mysłowej Belgji podniosło handel niderlandzki i przyczyniło się do szyb­
kiego wzrostu kolonji hollenderskich w Indjach wschodnich. To znowu
wywołało zazdrość Anglików, obawiających się niebezpiecznej konkurencji
dla swego wschodnio-indyjskiego handlu. Kiedy więc wybuchła rewolucja
lipcowa w P aryżu, angielska loża uchwaliła zupełne oddzielenie Belgji
od Hollandji. Ja k tylko loża belgijska otrzym ała z Londynu zapewnienie
czynnej pomocy, w Brukselli i innych większych miastach, prawie jedno­
cześnie, nastąpiły zawichrzenia, które, przy pośrednictwie Anglji i F rancji,
poprowadziły do utworzenia niezawisłego królestwa Belgijskiego. Anglja
dała nowemu królestwu monarchę, w osobie protestanckiego księcia ko-
burgskiego, którego żoną została córka króla Francuzów Ludwika Filipa,
przy czem zawarowano, ażeby dzieci z tego małżeństwa wychowywały się
w religji katolickiej. Pewną je st rzeczą, że, pomimo zabiegów Anglji
i F ra n cji i wszystkich uchwał -wolnomularskich, rozpadnięcie się państwa
Niderlandzkiego nie łatwoby nastąpiło, gdyby po stronie króla Wilhelma
stanęła katolicka ludność Belgji. Rząd hollenderski mógłby był znaleść
silną pomoc w Flamandczykach, gdyby lekkomyślnie nie prześladował
był Kościoła. Ludność katolicka widziała w ciężkich zajściach 18 30 r. słu­
szną karę Bożą i nie miała najmniejszej ochoty stanąć w obronie nie­
przyjaciół Kościoła. Wszelako katolicy nie przyjęli żadnego udziału w po­
wstaniu przeciwko rządowi hollenderskiemu. Na czele ruchu stali przy­
wódcy loż massońskich, angielscy i irancuzcy emissarjusze, wspierani przez
klassy robotnicze wielkich miast: Brukselli, Gandawy, Liittich i innych.
Episkopat nie przyjął także udziału w ruchu powstańczym, duchowień­
stwo trzym ało się biernie, znakomitsze familje katolickie opuściły kraj;
tylko niektórzy katolicy (np. hrabiowie Merode) stanęli otwarcie po
stronie powstania, uważając ówczesną walkę za sprawę wolności Kościoła.
Jakkolwiek więc ruch przeciwko Hollandji nie małą znalazł podnietę
w usposobieniu katolickiej ludności, nie może on być wszakże uważany
za dzieło pobratania się katolików z wolnomularzami, a tern mniej jeszcze
za dzieło Kościoła katolickiego. N ikt z biskupów i przedstawicieli du­
chowieństwa nie przyjął w nim udziału, a Papież niejednokrotnie upomi­
nał katolików o trzym anie się zdaia od knowań politycznych. W Belgji
je st kilka tylko protestanckich gmin, w Hennegau i Limburgu; cały za­
stęp hollenderskich urzędników i wojskowych wrócił po 18 30 r. do pół­
nocnych prowincji; z tej więc strony nie było żadnych obaw. Protestan-
B elgja. 107

tyzm tak mało miał widoków w Belgji, że dłuższe panowanie Hollendrów


prawdopodobnie przyłożyłoby się do jeszcze większego wzmożenia katoli­
ckich uczuć, gdyby nie systematyczne dezorganizowanie Kościoła. P ier­
wszym wielkim rezultatem oderwania się od Hollandji była zupełna nieza­
wisłość Kościoła, zawarowana konstytucją,, wkładająca nadto na państwo
obowiązek obmyślenia środków na utrzym anie duchowieństwa rozmaitych
wyznań. Na budżecie państw a Kościół katolicki ma 3 ,400,000 fr. Za­
wieranie oddzielnego konkordatu było zbyteczne, chociaż większej części
postanowień konkordatu z 1 82 7 zostawiono moc obowiązującą. Od czasu
ogłoszenia konstytucji ustał wszelki wpływ świecki na sprawy kościelne.
Ustanowiono sześć djecezji i odtąd Belgja stanowi oddzielną prowincję
kościelną, z arcybiskupem m e c h l i ń s k i m , jako prymasem, na czele i z pię­
ciu biskupstwami: L i i t t i c h , N a m u r , T o u r n a y , B r i i g g e i G a n d a w a .
M e c h l i n (Mocheln, po francuzku Malines, po łacinie Malinae, Maglinia,
Machlinia, Mechlinia, albo Michliniae). Od r. 1559 biskupstwo i m etro-
polja. Po konkordacie 1 82 7 r. rozciągało się na obie prowincje połu­
dniowej Brabancji i A ntw erpji. Dochód ■arcybiskupa 10, 000 florenów.
Kapithła ma 12 kanoników, a żadnego prałata. W iernych 1, 218, 6 61,
w 24 dekanatach 51 probostw i 50 8 sukursaljów. W granicach tej archi-
djecezji leży dawne biskupie miasto Antwerpia (Antorf), po hiszpańsku
Amberes, po francuzku Anvers. Djecezja ta trw ała od 1559 do rewolu­
cji francuzkiej.— L iib t ic h , po flamandzku Luyk, po francuzku Liege, po
łacinie Leodica, Leodium , •Leodicum i Legia rozciąga się na prowincje
Liittich i Limburg. Dochód biskupstwa wynosi 13,0 00 fr. K apituła skła­
da się z 3 prałatów i 10 kanoników. Djecezja ma 3 6 dekanatów, z 3 6
probostwami i 57 7 sukursaljami. Pierw otną stolicą biskupstwa było Ton-
gres albo Tongern, albo Aduatica Tungrorum, Tongri, w dzisiejszej pro­
wincji belgijskiej Lim burg. Djecezja Tungrorum była najdawniejszą i aż
do czasów K arola W. jedyną sufraganją Kolonji, z k tó rą jednakowej jest
starożytności. Katalogi tych biskupów rozpoczynają się od M aterna,
który żył w początku IV w. Podług podania, kościół ten miał być zało­
żony jeszcze \f I wieku przez M aterna, ucznia św. P iotra. Pierwszy, hi­
storycznie znany, biskup jest dopiero Serwacy, który 3 59 r. był na sobo­
rze w Rimini. Po powrocie swoim z Sardyki, z powodu niebezpieczeń­
stwa ze strony Hunnów, albo jak chcą inni, ponieważ miasto jego prawie
zupełnie zburzone było, przeniósł swoją stolicę do iłlastricht, dawnego Tra-
jectum ad, Mosam (Maas Trecht), albo Trajectum superius (wyższa prze­
prawa) Rzymian. R. 709 albo 721 przeniesiona była stolica do Liittich,
djecezja jednak nazywała się tongreńską aż do r. 9 6 1 . Biskupstwo
Luttich należało do cesarstwa Niemieckiego, biskup był księciem państwa,
a nadto nosił tytuł księcia Bouillon, ponieważ biskup Obart księstwo to
od sławmego księcia Godfryda kupił, czy też w darze otrzymał. W ielka
ta posiadłość w X VII wieku przeszła do rodziny de la T our d’Auvergne.
Pomimo tego, świeckie panowanie księcia biskupa jeszcze do połowy prze­
szłego wieku rozciągało się do 5 2 opactw, 2 6 miast i 1,4 0 0 wsi, z któ­
rych dochody szły na biskupa i kapitułę. Kanoników było 5 2 (czasem 60).
R. 17 91 Francuzi zajęli tę okolicę, a kongres wiedeński zatwierdził se­
kularyzację tego biskupiego księstwa i oddał je N iderlandom .— N a m u r ,
dawniej także Namon, Namurcum zwane, do r. 1 559 należało do bi­
skupstwa Luttich; odtąd zostało stolicą biskupią, zależną od metropolji
108 Beigja.
C am bray, a od 1 8 0 1 od m etropolji m echlińskiej. P o konkordacie 18 2 7
obejm uje prow incje N am ur i L uxenburg. R . 1 850 było w iernych 4 6 1 ,1 8 3,
dziś je s t 5 0 0 ,0 0 0 , w 36 dekanatach, 36 p robostw ach i 631 sukursaljach.
D ochód b iskupa 1 3 ,0 0 0 fr. K ap itu ła m a 4 p rałató w i 9 kanoników .
D aw niejsze opactw o F loreffe, leżące na zachód od N am ur, zam ienione zo­
stało n a sem inarjum djecezjalne, a budynki daw nego opactw a w M alonne są
zam ienione na bisk u p ią szkołę n o rm a ln ą .— T o u r n a y , po flam. D oornik ,
stolica niegdyś N ervii, ztąd civitas N erviorum , a od wielu wież (tu rres)
Turnacum , lub Tornacum zw ane, przez czas ja k iś rezydencja królów m ero-
w ingskich. S. P ia tu s, um ęczony 286 r ., pierw szy opow iadał tu w iarę
i m iał być pierw szym na tej stolicy biskupem ( Gallia Christiana ); podług
Commanville'a stolica pow stała dopiero na początku IV w., a d ru g i b i­
skup, Superior, b y ł r. 346 na soborze kolońskim . B iskupa E leu th erju sza
(4 86 — 5 3 2) uważa wielu za pierw szego pewnego biskupa to rn aceń sk ieg o .
P o śm ierci tego św iętego, zarząd biskupstw a T o u rn ay mieli biskupi z Noyon,
aż do 1 1 4 6 . Obecnie obejm uje ono prow incję Hennegau (H annonia), k tó ra
r . 185 0 liczyła 7 1 7 ,2 5 2 w iernych, w 4 0 0 p arafjach; w. r. 1 8 6 5 było
7 6 0 ,6 0 5 w iernych, w 32 d ek an atach , 38 probostw ach i 4 1 3 su k u rsa­
ljach. K a p itu ła sk ład a się z 5 p rałató w i 7 kanoników ; dawniej było 8
p rałató w i 3 2 kanoników . D jecezja m a wielkie i m ałe sem inarjum : p ie r­
wsze w 1 8 3 4 r. liczyło 1 12, a drugie 350 alum nów. N adto, w T o u rn ay
je s t kolegjum irlan d zk ie na 7 alum nów. — G e n t ( G and , Ganda, Ganda-
vum , G andavium , pierw otnie jak o siedziba Gordonów (G ordoni), zwane Cla-
rinea), stolica b isk u p a od r. 1 5 59. Pierw szym biskupem b y ł K orneljusz
Jan sen iu s (1 5 6 7 — 157 6), sław ny eg reg eta i stry j b iskupa y preńskiego, od
któ reg o jan sen iści m ają swą nazw ę. R. 1865 djecezja ta m iała 7 9 2 ,3 1 2
w iernych, w 14 d ek an atach , 3 7 probostw ach i 2 85 sukursaljach. D ochód
biskupa 1 5,0 00 fr. K ap itu ła m a 2 p rałató w i 10 kanoników . O ta m te j­
szych begw inkach ob. a . — B r i i g g e ( Brugae), stolica bisk u p ia od 1 5 5 9 .
B iskup b ru g eń sk i b y ł zawsze arcykanclerzem F la n d rji. Z a panow ania
F rancu zó w P iu s V II połączył 1 8 0 1 r. to biskupstw o z biskupstw em gan-
daw skiem ; k ró l L eopold je d n a k , na mocy k o n k o rd a tu z 182 7 r ., chciał
przyw rócenia tego biskupstw a, co też n astąp iło na konsystorzu z 13
Czerwca 1 8 3 4 ro k u . D zisiejsze biskupstw o obejm uje zachodnią F lan -
d rję, liczy 6 4 0,1 14 w iernych, w 11 d ek an atach , 36 probostw ach i 2 3 2
sukursaljach . B iskup m a dochodu 1 5 ,0 0 0 fr.; k a p itu ła składa się z 3
p rałató w i 7 kanoników . D awniej było 30 kanoników . W tej djecezji
leży daw niejsza stolica b iskupia Ypern ( I p r a , Ipretium ), erygow ana 15 59,
a zniesiona 1 8 0 1 .— K ap itu ły nie m ają p raw a w yboru biskupa; P ap ież
m ianuje w prost na w akujące biskupstw a. Każde biskupstw o posiada p ra ­
wa p rzysługujące ko rp o racjo m legalnym ; przy nabyw aniu w szakże w ła­
sności obow iązane je s t otrzym ać zatw ierdzenie rząd u . W yłącznie do
biskupów należy k ształcenie k le ru , m ianow anie i usuw anie proboszczów .
Z akony używ ają praw w szystkich w olnych stow arzyszeń; jeżeli chcą za­
m ienić się w k o rp o racje, wówczas muszą żądać zatw ierdzenia państw a. W y­
chow anie m łodzieży je s t swobodne; praw o do zakładania szkół m ają:
rząd , gm iny, biskupi, zakony i osoby p ry w atn e. W iele zapału i w y trw a­
łości okazało duchow ieństwo belgijskie w p racy , około podniesienia życia
religijnego w swoim k ra ju . W k ró tk im p rzeciągu czasu B elgja p o k ry ła
się m nóstw em stow arzyszeń zakonnych. Z A u strji przybyli redem ptoryści ,
Belgja. 109
założyli konw enty wt głów niejszych m iastach i odpraw iali m issje dla lu d n o ­
ści wiejskiej. Z F ra n c ji, W łoch, Szw ajcarji i H iszpanji przyszli jezu ici
i otw orzyli swe kollegja, k tó re w krótce zapełniły się dziećmi n ajzn a k o m it­
szych rodzin. Franciszkanie, trapiści, bracia szkolni i rozm aite zakony
żeńskie osiadły w B elgji. N a 9 50 dusz p rz y p ad a w B elgji l ksiądz
świecki, m ający przecięciow o 7 1 8 fr. z kassy państw a. R . 1 8 3 9 było
tu już 3 3 3 k l a s z t o r ó w , a m ianow icie 4 2 m ęzkich i 291 żeńskich. Z tej
liczby było 7 0 klasztorów k o n tem p lacy jn y ch , l dla m issjonarzy, 3 k a ­
znodziejskie, 1 3 8 nauczycielskie i 1 2 1 dla pielęgnow ania chorych. R oku
1 8 4 6 było 45 3 klasztorów , z 2, 0 51 m ęzkich i 9 , 7 1 9 żeńskich m ieszkań­
ców; 1 8 6 5 r. 1 5 0 klasztorów m ęzkich i przeszło 8 0 0 żeńskich. W ię k ­
szość tych in sty tu cji, bo 4/5 są właściwie i n s t y t u c j e d o b r o c z y n n e .
D zięki tym religijnym korp o racjo m , d o broczynność p ry w atn a utrzym yw ała
tam w 1 8 5 9 r. 2 3 4 szpitali, w k tó ry c h 14 , 8 2 5 chorych, starców i kalek
obsługiw anych je s t przez 1 4 5 3 b ra c i i sió str; rocznie wychodzi na te
zakłady 2, 4 8 4 , 2 8 7 fr. N ad to , z p ry w atn ej dobroczynności w 96 z a k ła ­
dach szkolnych pobiera n au k ę 3 5, 9 7 2 ubogich dzieci. 1 1 9 6 nauczycieli
elem entarnych je s t zakonników w 3 60 szkołach elem en tarn y ch , z 5 0 , 0 0 0
uczniów; a 1 7 9 6 zakonnic w 4 4 4 szkołach żeńskich uczy 6 5, 3 5 8 uczen­
nic. Szkół niedzielnych, w k tó ry ch relig ijn e nauczanie łączy się z elem en-
tarn em , je s t 5 3 6 , a liczą 1 7 6 , 0 0 0 wychowańców. Szkół koronkow ych je s t
3 7 4 , w któ ry ch pracuje, pod k ieru n k iem zakonnic, 3 9, 6 9 7 biednych dziew­
czyn, zkąd czysty zarobek roczny 3 , 8 5 1 , 5 4 9 fr. idzie na rod zin y m łodych
pracow nic (Z ra p o rtu urzędow ego w Rottenburger Rirchenblatt 1 8 5 9 r.
N . 1 0 ). R . 1 8 6 2 czterech kapłanów założyło s e m i n a r j u m m i s s y j n e
d l a C h i n , w ysyłające tam św ieckich k sięży, ja k o m issjonarzy. Pierw szym
su periorem był ks. Teofil Y erb ist. D e k re t k o n g r. p ro p , z 1 8 6 3 r. za­
tw ierdził tę kongregację. N ie uszła też baczności biskupów spraw a wyż­
szego n auczania. P oniew aż uniw ersy tety w G andaw ie i L tittich są za­
k ładam i rządow em i, a ta k nazw ane stronnictw o lib eraln e otw orzyło a te u -
szowski uniw ersytet w B rukselli, ep isk o p at więc założył czysto k atolicki
u n iw ersy tet w M echlinie ( 1 8 3 4 ) , przeniesiony n astęp n ie ( 1 8 3 5 ) do L o -
w anium (L ouvain, ob.), daw nego ogniska wyższych studjów w B elgji.
N owa ta in sty tu cja w krótce p rześcignęła nietylko u n iw ersy tety rządow e,
lecz i brukselski, m nogością słuchaczów i p racam i naukow em i, szczegól­
niej w dziale n au k praw nych i m edycznych.— N ietylko dla B elgji, lecz
i w ogóle dla św iata katolickiego w ielką doniosłość m iało to nowe p o ło ­
żenie K ościoła. M ężowie stanu przek o n ali się, że niespraw iedliw e po stę­
pow anie z katolikam i nie przyniosło H o llan d ji szczęścia i w szechwładztwo
b iu ro k racji powoli słabnąć poczęło. W ielki p rzew ró t zw olna się w yrabiał.
K iedy od czasu ta k zwanej reform acji K ościół głów ne p odpory znajdo­
w ał na południu, w H iszpan ji, P o rtu g alji i W łoszech, obecnie n a północy
otw iera się przed nim nowy h oryzont. B u rz ą rew olucyjną zniesione za­
kony w k ra ja c h rom ańskich, odżyły w B elgji, H ollan d ji, Irla n d ji, A nglji
i P ru sach . K iedy biskupi i sam P ap ież w ystaw ieni byli na system aty­
czny ucisk ze stro n y rządów południow ej E u ro p y , k ato lick a ludność p ó ł­
nocy, żyjąca po większej części pod berłem m onarchów niekato lick ich ,
zaczęła okazyw ać Głowie K ościoła sym patję i p oparcie. P rz y k ła d k a to ­
lickiej B elgji oddziałał najpierw na F ra n c ję , gdzie K ościół w ciężkiem
znajdow ał się położeniu za rządów k ró la L udw ika F ilip a , n a stęp n ie na
110 Belgja.
Anglję i Niemcy, dodając otuchy katolickiej ludności, do pracowania nad
ocaleniem zagrożonej, a nawet w niektórych krajach zupełnie zniesionej
wolności Kościoła. W ypadki belgijskie nie mogły pozostać bez dobro­
czynnego wpływu na llollandję, jakkolwiek w początkach tamtejsi kato­
licy ciężko popzuli na sobie skutki oderwania się Belgji od korony hollen-
derskiej. Król Wilhelm II szczerze myślał o złagodzeniu surowych praw,
wydanych przeciwko katolikom. Konstytucja 184 8 r. zapewniła jedna­
kową opiekę rządu wszystkim wyznaniom i niezawisłość Kościołowi kato­
lickiemu, co ułatwiło gorąco przez katolicką ludność upragnione przyw ró­
cenie hierarchji kościelnej. Pius IX ustanowił w Hollandji jedno arcy-
biskupstwo i cztery biskupstwa, liczba katolików w krótkim czasie wyro­
sła do 2/5 ogólnej ludności (ob. Hollandja). Wszystkie te wypadki pozo­
stają w bliższym lub dalszym związku ze sprawrą Kościoła w Belgji.
W początkach, kiedy w całej świetności okazały się znakomite owoce świe­
żo zdobytej wolności, wielu katolików zachwycało się swobodą religijną
i oddzieleniem Kościoła od państwa, uznanem przez belgijską konstytucję.
Późniejsze dopiero wypadki przekonały, że zachwyt ten był przesadzony.
Pierwszym błędem było to, że wolność Kościoła pojmowano nie podług zasad hi­
storycznych i kanonicznych, lecz podług nowożytnych pojęć politycznych,
w skutek czego odjęto Kościołowi przynależne mu stanowisko. Hollen-
derskiemu uciskowi przeciwstawiono zupełną wolność religijną. Zgodnie
z tą zasadą, pozwalano szerzyć się na ziemi belgijskiej wszystkim anty-
chrześcjańskim naukom, herezjom i sektom. Wyrzeczono zupełny rozdział
między Kościołem i państwem, przez co usunięto Kościół ze sfery życia
publicznego. Tymczasem wolnomularstwo zajęło te wszystkie pozycje, k tó­
re dotychczas w każdem chrześcjańskiem państwie do Kościoła należały.
Najwięcej zwodniczym okazał się wyraz wolność, w sprawie nauczania p u ­
blicznego. Przez wolność nauczania Kościół rozumie niezależność swą
w zakładaniu szkół wszelkiego rodzaju i w czuwaniu nad temi instytucja­
mi, w których kształci się katolicka młodzież. Jeżeli więc konstytucja
belgijska chciała utrzym ać zasadę wolności nauczania i jednakowa nadać
prawa wolnomularstwu, ateizmowi, wszelkim możliwym sektom — i Kościo­
łowi, boskie posłannictwo spełniającemu, tedy należało nie pozwalać na
to, jak właśnie pozwala konstytucja, aby rząd utrzymywał szkoły, zostają­
ce zupełnie po za wpływem Kościoła. Obecny stosunek Kościoła do pań­
stwa jest dla pierwszego nader niekorzystny. Traktow any jako stowa­
rzyszenie prywatne, Kościół może tylko za pomocą składek i ofiar katoli­
ckiej ludności zaspokajać wielkie wydatki na utrzymanie zakładów nauko­
wych. Państwo tymczasem z podatków, opłacanych przez katolicki naród,
utrzym uje szkoły, w których panuje antykościelny kierunek; jest ono
w możności wyznaczania wielkich pensji swoim professorora, nabywania
naukowych pomocy i protegowania swoich wychowańców. N ajtrudniej zaś
jest tam Kościołowi, rozporządzającemu tylko środkami prywatnemi, wy­
trzymywać konkurencję z państwem w sprawie szkół elementarnych. N ie­
którzy katolicy wprawdzie zapewniają, że wszędzie, gdzie Kościół swobo­
dnie działać może, odnosi zwycięztwo nad przeciwnikami, opierając się na
gotowości do ofiar swoich wyznawców i na własnych niewyczerpanych
zasobach duchowych. Przekonanie takie, samo w sobie słuszne, nie spraw­
dza się w Belgji, z powodu szczególnych okoliczności, a mianowicie dla
tego, że konstytucja oddała ateuszowskiemu zarządowi wychowanie. Ani
Belgja. Ill

historja zaś, ani dogmatyka nie upoważniają do przypuszczenia, aby w ta-


kiem położeniu rzeczy Kościół mógł spełnić całkowicie swoje posłanni­
ctwo. W tern tkwi najsłabsza strona młodego królestwa. Nieprzyjaciele
religji wkrótce dostrzegli, że to jest achillesowa pięta katolicyzmu wr B el-
gji i ku temu punktowi, z szczególną wytrwałością i konsekwencją, wszy­
stkie pociski skierowali. Protestantyzm u Belgja się nie lęka, lecz daleko
w iększe niebezpieczeństwa zagrażają jej ze strony loż wolnomularskich,
które sieci swe po całym kraju rozpostarły. Pod ich opieką wzmogła się
i rozpowszechniła lekka literatura; liberalne frazesy posłużyły do zjedna­
nia im tak nazwanej opinji publicznej. Na polu nauczania wystąpili wol-
nomularze do konkurencji z Kościołem, zakładając szkoły z kierunkiem
antyreligijnym. Wszelako szkoły jezuickie w Liittich, Lowanium, An-
twerpji, Namur, N ivelles i t . d., biskupie małe seminarja i pensjonaty ka­
tolickie, pod względem gruntowności wychowania, odniosły stanowczą prze­
wagę nad szkołami, utrzymywanemi przez liberalnych. Kongregacje żeń­
skie (Notre Dame, Sacre Coeur) zawładnęły wychowaniem dziewcząt ze
średnich i wyższych stanów, a nawet liberalny uniwersytet w Brukselli,
prześcignięty przez katolicki uniw ersytet lowański, utrzymuje się tylko
zapomogą udzielaną przez magistrat miejski. Liberalni obrali w ięc inną
drogę do szkodzenia Kościołowi na polu nauczania publicznego. Uniw er­
sytety w Luttich i Gandawie, utrzymujące się z funduszów państwa, nie
okazywały w początkach nieprzyjaznego usposobienia względem katoli­
cyzmu. Od czasu wszakże, jak liberalne stronnictwa zawładnęło izbami
i ministerjum, nastąpił niekorzystny dla Kościoła zwrot w postępowaniu
rządu. Państwo, zamiast być obojętnem w spi’awach religijnych, co w7 isto ­
cie rzeczy zupełną jest niem ożliwością, stało się wolnomularskiem, t. j.
w zasadzie wypowiedziało wojnę chrystjanizmowi. Świadczył o tym gro­
źnym zwrocie, między innemi, wybór professorów do uniwersytetów rzą­
dowych. Usiłowano w komissjach egzaminacyjnych, przed któremi wycho-
wańcy uniwersytetów egzamina na stopnie naukowe składać są obowiąza­
ni, zapewnić taką przewagę zakładom rządowym, że gdyby władza dłużej
w ręku liberalnych pozostawała, katolicki uniwersytet nie mógłby wy­
trzymać konkurencji. N astępnie wymierzono inny cios przeciwko Ko­
ściołowi, na polu średniego nauczania. Liberalne ministerjum wniosło do
izb projekt do prawa, na mocy którego z 12 kolegjów (gimnazja) wykład
religji miał być zupełnie usunięty. Poprzednio miasta, w których znaj­
dowały się kolegja, m ogły się układać z biskupem djecezjalnym, lub z ja ­
kim zakońem, o przyjęcie na siebie wykładu wszystkich nauk, albo przy­
najmniej religji. Taki porządek rzeczy miał teraz ustać. Katolicka lu­
dność, oburzona zabiegami liberalnych, stanęła po stronie praw Kościoła;
biskupi zabronili duchowieństwu przyjmować jakiego bądź udziału w szko­
łach antychrześcjańskich. W olnomularstwo targnęło się następnie na edu­
kację ludu. Rząd utrzymywał dwie wielkie szkoły normalne: jednę dla
flamandzkich prowincji, w Lierre, drugą, dla wallońskich, w Nivelie. Ze
szkół tych systematycznie usuwano wszelki wpływ katolicki; postanowiono
też, że kandydaci do stanu nauczycielskiego m ogą się sposobić do swego
zawodu we wszystkich wyższych rządowych szkołach miejskich (ecoles p r i-
maires superieurs). Zakładali wprawdzie biskupi własne szkoły normalne,
oddawane, powiększej części, pod kierunek braci szkolnych, lecz skro­
mne środki materjalne nie pozwalały tym szkołom skutecznie współubie-
112 Belgja.
gać się z zakładami rządowemi. Z czasów, kiedy władza publiczna nie
była jeszcze w ręku liberalnych, datuje się prawo biskupów wysyłania ko-
missarzy (inspektorów szkolnych) na publiczne egzamina i czuwania tym
sposobem nad biegiem edukacji ludowej. Ponieważ jednak taka kon­
tro la odnosi się tylko dó wykładu religji, skuteczność jej więc pod wzglę­
dem pedagogicznym jest prawie żadna. W skutek działań wolnomularstwa,
niew iara i bezbożność przenika już do najniższych warstw narodu. Do
dwóch dawniejszych stowarzyszeń tajnych: afranchis (wyzwolonych) i soli-
darystóio, przyłączyło się jeszcze w walce z Kościołem trzecie, wolnych myśli­
cieli, założone 2 0 Października 1 8 62 r. Członkowie tych stowarzyszeń
zobowiązują się przysięgą, że nie pozwolą dzieci swych chrzcić, ani uczyć
ich katechizmu, że małżeństw nie będą zawierać kościelnie i czuwać nad
tem , aby żaden członek w chwili śmierci nie przyjmował sakramentów św.
Straszliwą ich dewizą jest: Pokój duszy czerpie się z zaprzeczenia Boga.
Liberalne szkoły belgijskie wydały generację ateuszowskich półmędrków,
która nędzę swoją m oralną i umysłową w całej nagości pokazała na stu­
denckim kongresie w Liege 1865 r. Ale pomimo tego, w walce, jaka się
tam toczy, praw da ma wielkie szanse zwycięztwa. Belgja, choć dwukrotnie
przez rewolucję nawiedzona, raz z Francji, drugi raz z Hollandji, posia­
da potężne siły konserwacyjne i świetną tradycję katolicką. Protestantyzm ,
na polu fizycznej walki, porażony przez Albę i Farnezego, zwyciężony zo­
stał ostatecznie przez reakcję rozbudzonego katolicyzmu, w sferze nauki
i sztuki. Teorje rewolucyjne nie pozostały wprawdzie bez wpływu na
pewne klassy społeczeństwa, lecz większość narodu z tem gorętszą miło­
ścią pielęgnuje tradycję katolicką. Belgijski liberalizm jest z pod obcego
nieba przesadzoną rośliną, która soki swe pożywne nie z ziemi belgijskiej,
lecz zkąd inąd czerpie. Usposobienie więc ludu jest dobrą podstawą po­
tęgi Kościoła katolickiego w Belgji. Ważnym też czynnikiem zachowaw­
czym jest bogata, wpływowa, w znacznej części stara szlachta, która się
zrosła z narodowem życiem Belgji, podzielając jej dobre i złe losy. Ztąd
przeważna część narodu jest szczerze katolicka i zachowawcza, i kiedy na­
wet stanowczą przewagę liberalni mieli w izbach i ministerjum, nie mo­
żna było ztąd wyprowadzać wniosku, że właściwe jądro narodu hołduje za­
sadom przeciwnym Kościołowi. Często bowiem się zdarza, że ludzie, nie
mający nic wspólnego z lepszą częścią społeczeństwa, na wyborach górę
odnoszą, a następnie w izbach głos zabierają. Teraźniejszy belgijski sy­
stem wyborczy oddaje losy władzy w ręce najwyżej 60,00 0 wyborców,
przeważnie miejskich. Ostatnie liberalne ministerstwo, dla zapewnienia
sobie wyborów, zmieniło charakter podatków płaconych przez szynkarzy
i zamieniło ich tym sposobem na wyborców. Z tąd wynikła tam potworna
osobliwość, że chłopi, posiadający 100,000 fr. majątku, nie są wyborcami,
gdy są nimi szynkarze, nie mający i 1,000 fr. I dla tego, gdy na krótko
przed wyborami umieści się na liście w jakim okręgu kilka dziesiątków
szynkarzy, liberalna partja pewne ma zwycięztwo. W Gandawie 600
szynkarzy rzeczywistych czy tytularnych decyduje zawsze wybory na rzecz
liberalnych. Tym sposobem objaśnia się, dla czego w katolickich mia­
stach F landrji liberalni mogą mieć w ręku wszystką władzę. Lecz doj­
ście do władzy było dla stronnictwa liberalnego fatalnym trjumfem. Na­
dużycia w sprawie oświaty publicznej otworzyły narodowi oczy na prze­
paść, w któ rą wepchnąć go usiłują. Zatem poszło, że przy późniejszych
Belgja.— Belgrado. 113
w yborach liberalni ciężką klęskę ponieśli. Z atrzym ali oni większość w iz ­
bie, lecz ta k słabą, że m inisterjum uw ażało za konieczne ważne ustępstw a
katolikom poczynić. Jednem z pierw szych było to , że pozw olono m agi­
stratow i w A ntw erpji porozum ieć się z biskupem , o uregulow anie p o rzą d ­
ku szkolnego w miejscowem kollegjum , p rzy k ład , k tó ry m usiał i na inne
szkoły oddziałać. Zatem .poszło rozdw ojenie w łonie sam ego stro n n ictw a
liberalnego. Kiedy w 185 4 lib eraln i n a w yborach now ą pon ieśli p o raż­
k ę, a ich przyw ódca R ogier przed katolickim k andydatem u stąp ić m usiał,
większość w izbie okazała się po stro n ie k atolików . L ib era ln i, od chw ili
u tracen ia przew agi w izbie, nie znali g ran ic w napaściach na K ościół.
U lubionym tem atem mów publicznych i rozpraw dzien n ik arsk ich b yła zem ­
sta, rew olucja, zniesienie zakonów i t." p. P rzez in try g i i agitację przyszła
znów do w ładzy p a rtja lib eraln a 185 7 r. (m inisterstw o F re re — B a ra ).
P rz y ostatnich w yborach 1 86 9 r. g ó rę wzięli katolicy (m inisterstw o Ane-
thańa, a od 1871 L istop ad a de Theux). W alk a katolików przeciw ko p a rtji
nie w ybierającej w śro d k ach , a rozp o rząd zającej p o tężnem i zasobam i, b y ła
tu dla katolików pożyteczną, wyleczyła ich znacznie z uw ielbienia dla now o­
żytnego konstytucjonalizm u. L iberalizm katolicki, któr} na zjazdach me-,
chlińskich swoje głosił trju m fy , nie w ytrzym ał p rak ty cznej p ró b y życia.
D la wspólności działania na polu życia publicznego, służy Belgijczykoin
stowarzyszenie katolickie, federation des cercies catholiques. P ra s a k atolicka,
pomimo szykan przeciw ników , rozw inęła się dosyć potężnie. N ie ma p ra ­
wie m iasta, k tó reb y nie m iało p rzynajm niej jed n eg o d ziennika katolickiego.
Do najznakom itszych zaliczają się: Courrier de B ru xelles, B ien public
(w G andawie) i Journal de B ru x elles, te n o statn i nieco lib eraln o -k ato lick i.
Z m iesięcznych i po zagranicam i B elgji cenione są: 'Revue catoliąue de L o u ­
vain i R evue generale (w B rukseli). Oddzielna k sięg arn ia w B rukseli
( Comptoir universel de Vimprimerie et de la librairie, rue S . Jean. 26)
zajm uje się szerzeniem ludowej i p erjodycznej lite ra tu ry k atolickiej, a za­
razem służy za a g en tu rę dla w szystkich kato lick ich k sięg arn i krajow ych
i zagranicznych. F ra n c u z k a lite ra tu ra w B elgji je s t odbiciem i naślado­
w aniem paryzkiej, ze w szystkiem i je j nied o statk am i, a bez jej przym iotów ,
polegających głów nie na form ie zew nętrznej. F lam an d zk a za to lite ra tu ra
je s t tu zupełnie oryginalna, samodzielna* ludow a i narodow a, w niej żyje
daw na, dzielna F la n d rja i duch kato lick i w niej p anuje. B elgja m a 535
m il kw. pow ierzchni i 4 ,8 2 9 ,0 0 0 ludności, praw ie całej k atolickiej, gdyż
p ro testan tó w liczy się tylko 10 ,0 0 0 , a 2 ,0 0 0 żydów (H an d , d e r vergl.
S ta tistik von K olb, 1 8 7 1 ). P o d łu g spisu z 31 G r. 186 6 r . było w B el­
gji 2 ,4 0 6 ,4 9 1 mówiących po flam andzku, a 2 ,0 4 1 ,7 8 4 po franc, lub wallou-
sku, 3 5 ,0 0 0 tylko po niem iecku, 3 0 8 ,3 61 po fran cu zk u i flam andzku,
20,4 4 8 po francuzku i niem iecku, 1,6 2 5 po flam andzku i niem iecku,
4,9 6 6 po niem iecku, francuzku i flam andzku; 6 ,9 2 4 nierozum iało żad n e­
go z tych języków , a 1 8 78 było głuchoniem ych. Ob. N iderlandy.
Belgrado J a k ó b , uczony je z u ita w łoski, u r. w Udiue 1 6 G ru d n ia
1 7 04 r ., był professorem m atem atyki i fizyki w W enecji i w P arm ie , gdzie
1 75 7 założył o b serw ato rju m astronom iczne. P rz y kassacie zakonu stra c ił
swoje m iejsce w P arm ie, zm uszony opuścić i B olonię, do k ąd się sch ro n ił;
znalazł dopiero spoczynek w U dine u rodziny. D ługi k atalo g jego p ra c
m atem atycznych i fizycznych, pisanych po łacinie i po w łosku, podaje B io-
E ncykl. T. II. 8
114 Belgrado.— Bellarmin.
graphic universelle, IV 7 9. B liżej nas interesu ją jego w łosk ie rozpraw y
filozoficzne: O szybkości pojęć, M odena 1 7 70; O stosunku pom iędzy zdol­
nościami człowieka a ich użyciem , Padw a 1 7 73; O istnieniu Boga dowiedzio-
nem z teorematów geom etrycznych, U dine 1 7 8 2 . M ając 81 lat, z zupełnie
św ieżym um ysłem w ydaw ał sw oje uczone dzieło o architekturze egipskiej
(P arm a 1 7 86 in fo l). Um. 7 K w. 1 7 89 r. N.
Be!in A l b e r t , ben ed yk tyn , ur. w B esanęou ok. 1 6 1 0 r ., od 1 6 6 6
biskup w B ellay, um . 1 6 7 7. P ozostaw ił po francuzku dzieła: i . Emble-
m ata eucharystyczne, P aryż 1 6 4 7; 2. M yśli d u szy, P aryż 1 6 4 8 ; 3. A w an­
t u r y filo zo f a poszukującego kamienia fdozoficznego, 1 6 6 4 i 16 7 4 , d zieło napi­
sane przeciw ko alchem istom ; 4. D owody p ra w d chrześcjańslcich, P aryż 1 6 6 6 ;
5. T rakta t o talizm anach, P aryż 167 1.
B e lla r m in F r a n c i s z e k R o m u l u s R o b e r t , ur. 4 Października
1 5 4 2 roku w M on te-P u lcian o, niew ielkiej w iosce florenckiej. B y ł sio ­
strzeńcem kardyn ała C ervino, k tó r y , podczas soboru try d en ck ieg o W 1 5 5 5 ,
w stąp ił na tron pap iezki pod im ien iem M arcelego II. N ie m iał on je ­
dnak żadnego w p ływ u na p rzy szłą k arierę sw ojego k u zyn a, um arł bowiem
w 2 1 dni po sw ojej elekcji. B ellarm in m iał zaledw o naów czas rok czter­
n asty i jeszcze nie rozp oczął w yższych nauk. K ształcił się najprzód w do­
mu rod zicielsk im i już od najm łodszych lat odznaczał szczególn iejszem i
zdolnościam i. W ośm nastym roku (1 5 6 0) w stąp ił do tow arzystw a J e zu ­
sow ego, którem podów czas zarządzał p r z y j a c ie l i bezpośredni następca św.
Ign acego, Jakób L a in ez. Studja filozoficzne odb ył w R zym ie, po czem
otrzym ał zlecen ie udania się do F lo ren cji, gdzie m iał u czyć gram m atyki
i literatury; b yło bow iem zw yczajem u jezu itó w , iż każdy ukończony filo­
zof, zanim przeszedł na studja teo lo g iczn e, m usiał pierw ej dwa lub trzy
lata u czyć gram m atyki i literatu ry, w jednem z dom ow ych k ollegjów .
W k ró tce potem z F lo ren cji przen iesiony został do M ondovi, w P iem o n ­
cie, gdzie zajął katedrę retoryk i i w ykładał oratorów greck ich ( 1 5 6 4 —
1 5 6 7). T eo lo g ję rozp oczął w 156 7 roku i studjom jej p o św ięcił trzy
lata: dwa pierw sze w P ad w ie, ostatni w B elgji, w L ouvain , a to z n astę­
pn ego pow odu. T ow arzystw o Jezu sow e otrzym ało w tym czasie now ego
jen era ła , w osobie F ran ciszk a B orgjasza, k tóry zajął tę godn ość po śm ier­
ci L ain eza. B orgjasz, grand hiszpański, k siążę G andji i w ice król K ata-
lonji, w stąpiw szy do zakonu po śm ierci swej żony, w zgardził wpraw dzie
bisk up ią i kard yn alsk ą godn ością, lecz nie m ógł się w ym ów ić od przyję­
cia jen eralstw a zakonu. O wszem, obrany po zgonie L aineza, przyjął je
i spraw ow ał aż do zgonu (1 5 7 2), pracując szczerze na tern stan ow isk u
dla dobra K ościoła. Ś w ięty ten m ąż od razu o cen ił zd oln ości B ellar-
m ina, zrozum iał, iż m oże u żyć go k orzystn ie przeciw w ciskającem u się do
B elgji protestantyzm ow i, i w tym celu w y sła ł go na uk ończenie kursu te o -
logji do L ou vain , gdzie naw et, po roku 1 5 7 0 , m ianow any został p rofesso-
rem teologji. B y ł ted y B allarm in pierw szym z jezu itów , którzy zajęli ka­
ted rę teologji w u n iw ersytecie low ańskim . O koło siedm iu lat pozostając
w tern m ieście, brał on udział w sporach B ajusa o łasce i n ap isał n astę­
pu jące nau kow e dzieła: G ram m atykę hebrajską , k ilk ak rotn ie później prze­
drukow yw aną. k ied yś bardzo cen ion ą, dziś' już przestarzałą; p ew ien r o ­
dzaj historji literatu ry k ościeln ej, albo p atrologji, p. t. D e scriptoribus
ecclesiastic is; teologow ie często jeszcze p osłu gu ją się tem jego dziełem .
W ezw an y w roku 1 5 7 6 przez czw artego jen era ła jezuitów" do W łoch,
Bellarmin. 115
Bellarmin, zająwszy katedrę w kollegjum rzymskiem, przez lat i 2 wykła­
dał tam, z wielką, sławą i w obec tłum nie zbierających się słuchaczów, zna­
komite swoje prelekcje polemiczno-religijne, które później wydane, stan o ­
wią dzieło: Dispntationes de controversiis fidei adversus hujns temporis liae-
reticos. Wyszły one po raz pierwszy w Rzymie, w 1581 r ., w 3 tomach
in folio i miały wielką liczbę przedruków w różnych formatach, krajach
i miastach. Jhst to dzieło najdokładniejsze ze wszystkich, jakie dotąd
wydano w obronie zasad wiary katolickiej, przeciw protestantyzmowi;
przyniosło też ono autorowi sławę nieśmiertelną, tak dla ogromnej eru ­
dycji, jak dla pełnej godności polemiki, z jak ą wysfępuje przeciwko przeci­
wnikom. Spokojną jego naturę cechuje dobrze często powtarzane przezeń
zdanie: „Lepsza jest uncja pokoju, niż funt zwycięztwa“ 1). W krótce potem
wydał Bellarmin nowe dzieło: De translatione imperii Romani a Graecis
ad Francos, zwrócone przeciw protestantow i Flacjnszowi Illirykowi i pi­
smu jego: De indulgentiis et jnbilaeo. Bellarmin używał w Rzymie tak
wielkiej wówczas powagi, iż Papież i kardynałowie radzili się go w wa­
żniejszych sprawach. Sykstus Y, szczególniejszy wielbiciel Bellarmina, za­
sięgał jego zdania w sprawie nowej edycji W ulgaty, wysłał go w roku
15 90 do Francji, w towarzystwie kardynała legata Cajetano, aby, w kol-
lokwjach z teologami kalwińskimi, bronił interesów kościoła francuzkiego,
silnie wówczas zaniepokojonego napaściami hugonotów. Było to właśnie
w rok po śmierci H enryka III, zamordowanego przez Jakóba Clement
( l Sierpnia 15 89), już po obraniu pi'zez ligę na tron francuzki kardy­
nała Bourbona, z pominięciem legalnego pretendenta, naówczas jeszcze
hugonota, H enryka króla Nawarry. Związkowi dokładali wszelkich sta­
rań , aby pozyskać sobie Bellarmina, a przez niego Papieża, lecz prze­
zorny jezuita oparł się wszelkim namowom, usunął od intryg politycznych
i pracował na polu czysto religijnem i teologicznem. Bellarmin pozosta­
wał właśnie w Paryżu w chwili, gdy H enryk IY obiegł tę stolicę ( 1 5 9 0
Maj i Czerwiec). Cierpiał on wraz z innymi wszystkie okropności oblę­
żenia. W tym czasie um arł Papież Sykstus Y (2 4 Sierpnia 159 0), a na­
stępca jego, Grzegorz XIV, wstąpił na drogę innej polityki, względem
F rancji. Oświadczywszy się za ligą, odwołał Bellarm ina z Paryża. Z po­
lecenia Grzegorza XIY i Klemensa VIII, pracował Bellarm in nad popra­
wą W ulgaty Sykstusa Y. Roku 159 2 otrzymał nominację na rektora
kollegjum jezuitów w Rzymie, a w trzy lata później (1 5 9 5) został prowin­
cjałem zakonu w królestwie Neapolitańskiem. Lecz w krótce potem ("1 5 9 7 )
Klemens VIII wezwał go do Rzymu, mianował, w miejsce F ranciszka Toledo,
swoim teologiem, członkiem inkwizycji, egzaminatorem biskupów, aż nako-
niec, mimo pokornego oporu Bellarmina, przyoblekł go kardynalską p u r­
purą (15 9 9). Goduości nie zepsuły go jednak: pozostał on i nadal po­
kornym zakonnikiem, stale przestrzegającym reguły; unikał wielkiej oka­
załości, prawie niezbędnej na tak wysokiein stanowisku i codziennie nie­
mal dawał dowody największej abnegacji. Mimo to, zachował całą szla­
chetną odwagę w wypowiadaniu swoich przekonań i niejednokrotnie zwra-

’) U niw ersytety w Oxfordzie i C am brigde w yznaczyły o d d zieln e ka­


tedry do zbijania polem iczn ych prac B ellarm in a.
116 Bellarmin.
cal uwagę Klemensa na nadużycia i błędy, jakie dostrzegł tak w zarzą­
dzie Kościoła, jak państwa. Papież nie obrażał się wcale jego krytyką,
z łagodnością przyjmował napomnienia, w wielu razach szedł za jego zda­
niem, a gdy przyszło wykazać zbytnią surowość jego poglądów, czynił to
zawsze z prawdziwie ojcowską słodyczą. Tak było lat kilka; później je­
dnak, zdaje się, iż Bellarmin utracił względy Papieża i Klemens prawdo­
podobnie w tym celu mianował go arcybiskupem Kapui, aby wydalić go
z Rzymu. Zdaje się, iż wynikło to z następnych powodów: w rozprawach
swoich polemicznych (Disputationes adversus haereticos) Bellarmin, trak tu ­
ją c naukę o łasce, stanął po stronie tomistów. Gdy jednak wybuchły
spory w tej materji pomiędzy jezuitami a dominikanami (tomistami), Bel­
larmin, niepomny na dawne zdanie, stanął w obronie swojego zakonu
i starał się w tym duchu wpływać na Papieża. Kiedy przeto otw arto
w Rzymie publiczne posiedzenia kongregacji de auxiliis, zdaje się, iż do­
minikanie starali się o to, aby tak poważny ich przeciwnik ustąpił z Rzy­
mu, co tern łatwiej zdołali doprowadzić do skutku, iż Papież był sam teo-
logiem-tomistą. Bellarmin w Kapui napisał w 16 0 3 Katechizm ( Christia-
nae doctrinae explicatio)\ napisany w języku włoskim, lecz zaraz przełożo­
ny na język łaciński, rozpowszechnił się po całej Europie. Katechizm ten
tłumaczony był na język arabski, słowiański, armeński, syryjski, nowo-
grecki, albański, że już pominiemy inne języki europejskie. Roku 16 05,
po śmierci Klemensa, znajdujemy Bellarmina znowu w Rzymie: należał do
elekcji Leona VI, pozyskał sam wielką liczbę głosów i byłby, po nagłej
śmierci Leona, sam ogłoszony Papieżem, gdyby stanowczo nie oświadczył
się przeciwko swemu obiorowi, a z drugiej strony, kardynał Aldobrandini
nie podniósł wszystkich zarzutów, przeciwko wyniesieniu jezuity na Sto­
licę Piotrową. T jara tedy dostała się na skronie Pawła V, który zatrzy­
mał Bellarmina przy sobie i uwolnił go, na własne żądanie, od arcybiskup-
stwa. Nie chciał bowiem ten pobożny mąż zajmować takiej posady,
którejby obowiązków nie mógł sam wypełniać. Odmówił także przyjęcia
rocznych dochodów z arcybiskupstwa, jakie Papież chciał rezerwować dla
niego. Piętnaście ostatnich lat swego życia Bellarmin rozdzielił pomię­
dzy prace kościelne i literackie, i wziął pod szczególniejszą opiekę kolle-
gjum germańskie w Rzymie. Miał także udział w pierwszym procesie
Galileusza, w charakterze członka inkwizycji rzymskiej, pisał nawet w tej
sprawie; ustęp o niej, skreślony własną ręk ą Bellarmina, znajduje się
w Biographie aniverselle (Paris r. 1811, tom 4 p. 9 2), z którego przy­
taczamy następne miejsca: „My Robert, kardynał Bellarmin, powziąwszy
„wiadości, iż pan Galileusz został spotwarzony, jakoby miał nakazane zło-
„żyć w nasze ręce wyprzysiężenie się swych błędów i został przytem ska-
„zany na kościelną pokutę, po pilnem rozpoznaniu sprawy, z całą miło­
ś c i ą prawdy, oświadczamy niniejszem, . iż rzeczony pan Galileusz, ani
„w nasze, ani, o ile wiemy, w niczyje ręce, bądź w Rzymie, bądź gdzie­
in d z iej, żadnego wyprzysiężenia swych opiuji i nauk nie czynił, ani na
„żadną kościelną pokutę skazywanym nie był.“ Pismo to nosi datę 2 6
Maja 1616 roku i zawiera deklarację kongregacji indeksu, później ogło­
szoną, oświadczającą, iż teorja przyznawana Kopernikowi, może być pu­
blicznie głoszoną i wykładaną, tylko jako hypoteza. Dalszy przebieg
sprawy Galileusza, zwłaszcza drugi jego proces z roku 1 633, ob. pod
wyrazem Galileusz. Bellarmin od dwóch lat już nie żył podówczas.
B ellarm in . 117
W ostatnich chwilach swego życia zajmował się sporem weneckim. D u­
mna ta republika przyjęła w połowie X Y I wieku politykę, której owocem
było zniesienie wolności Kościoła. Skasowała ona, w sposób gwałtowny
i czysto rewolucyjny, wszystkie przywileje duchowieństwa, bez względu na
jego prawa historyczne. Zniosła jednem pociągnięciem pióra jurysdykcję
duchowną, istniejącą od wieków, zatwierdzoną ustawami cywilnemi, pod­
dała duchowieństwo pod władzę trybunałów świeckich. Pozbawiła Kościół
wolnego prawa przyjmowania, sprzedaży, lub kupna nieruchomości. K o­
ściół mógł tylko posiadać majątek swój w ruchomościach i pieniądzach:
rzeczpospolita bowiem nie chciała mu przyznać żadnej własności grunto­
wej. Gdy przytem rząd wenecki innych jeszcze względem Kościoła dopuszczał
się niesprawiedliwości, Papież Paw eł V wystąpił przeciwko tym spano-
szonym i niewdzięcznym względem Kościoła kupcom. Otrzymawszy odpo­
wiedź, ubliżającą jego powadze, zagroził Papież rzeczypospolitej klątwą
i interdyktem. Senat wenecki na taką pogróżkę odpowiedział nominacją,
na ministra spraw wewnętrznych (consultore d i stato), głośnego eks-zakon-
nika serwitę^ P aw ła S a rp i, skrytego kalwina, który rad był z tego, że
mógł wywrzeć całą swą nienawiść przeciw Kościołowi katolickiem u i wię­
cej jeszcze zaognić rozdrażniony stosunek Rzymu z W enecją. Znakomi­
ty historyk (protestant) Jan Muller (Samtliche W erke, Thl. 3 2 s. 8, wyd. Cotta
Ausg. 1 83 1) pisze o nim: „Sarpi więcej, niż należało, sprzyjał protestan­
tyzmowi: W enecja bowiem pragnęła zostać katolicką, tymczasem mamy
list jego do pewnego Genueńczyka, list niedrukowany dotąd nigdzie,
w którym pisze, iż już od wielu lat skrycie pracuje nad połączeniem
dwóch jezior, to jest jeziora Genewskiego i morza W enecji, czyli, mówiąc
wyraźnie, pragnie to miasto przeciągnąć na kalwinizm." I z Sarpiego to
zapewne porady, rząd wenecki pogroził karą śmierci wszystkim ducho­
wnym, którzyby usłuchali Papieża w sprawie interdyktu. W pośród zna­
cznej liczby pism, wydanych w tej kwestji, najzaszcżytniejsze miejsce zaj­
mują pisma Bellarmina. Kapłan neapolitańsld J a n M a rsylii, przybywszy
do W enecji, w obronie republiki przeciw Stolicy Piotrowej wydał broszu­
rę; Bellarmin broszurę tę odparł zwycięzko, w piśmie p. t.: R isposta del
Card. B ellarm in a d un libr. intit. R isposta d i un dottore a d ima letter a,
in Roma 160 6, in 4°. Jeszcze w tym samym roku wydał Bellarmin
drugie dzieło przeciw Sarpiemu: Risposta- a d un libr. intit. Trattato e re-
soluzione sopra la validita della scommuniche d i Giov. Gersone, in Roma
1606, in 4° (Obiedwie te odpowiedzi połączone w jedną książkę, wyszły
w przekładzie łacińskim p. t.: Responsio a d duos libellos in fa v o re m rei-
publi.cae Venetae conscriptos). Powodem tej publikacji była ta okoliczność,
iż Sarpi wydał starą książeczkę Gersona, kanclerza paryzkiego, o klątw ie,
dołączywszy do niej przedmowę, w której usiłuje dowieść niesprawiedliwo­
ści i nieważności ekskommuniki, rzuconej przez Stolicę Apostolską na W ene­
cję. Ktokolwiek zna Sarpiego, nie może się dziwić, iż pisma Bellarmina
nie uczyniły na nim żadnego wrażenia. N ie był też szczęśliwszym pod
tym względem Baronius, który również pisał w tej sprawie; owszem, p ió ­
ro Sarpiego stawało się coraz zjadliwsze. D alsze koleje tego długiego
zatargu z rzecząpospolitą W enecką, już nie dotyczą Bellarmina. Ograni­
czymy się tylko na wzmiance, iż kardynał Joyeuse, ambasador francuzki,
zdołał w końcu przyprowadzić do skutku traktat, mocą którego Rzym
odwołał swe cenzury, rzucone na W enecję; republika zaś nie wielkie po-
118 Bellarmin.
czyniła ustępstwa i nie chciała cofnąć większej części swych rozporządzeń,
które dały powód do całego zajścia. Pomoc H enryka IV dodawała We­
necji buty; tym sposobem polityka, godna zaiste Machiavela, odniosła
trjum f tą rażą. Drugiem, w tymże samym czasie, zajściem, w którem
czynny udział przyjął także Bellarmin, był spór z rządem angielskim,
0 położenie tamtejszych katolików. Jakób I uciskał swych katolickich
poddanych i nałożył na nich, z powodu ich wyznania religijnego, kary
pieniężne. I tak, kto nie chciał w osobie królewskiej uznawać najwyższej
głowy Kościoła, kto tem samem nie chciał odstąpić wiary katolickiej, mu­
siał płacić 20 funtów szterlingów co miesiąc; każdy znowu protestant,
przyjm ujący do siebie na służbę katolików, był karany 1 0 funtami mie­
sięcznie (Lingarcl, Gesch. v. England, t. IX p. 3 4 , 8 0 ) . Nakazano
oddzielną, nową rotę przysięgi dla katolików, a każdy jej odmawiający,
miał podlegać wieczystej bannicji. Katolicy angielscy niepewni, czy mogą
czystem sumieniem składać wymaganą przysięgę, prosili o zdanie Rzymu,
1 gdy Paw eł V uznał tę przysięgę za niegodziwą, król Jakób kazał prze­
śladować katolików jak najsrożej: wielu kapłanów skazał na szafot i mę­
czeńską śm iercią pokarał; i jednocześnie wystąpił do walki na polu
teologicznem, wydając broszurę pod tytułem: Triplici nodo triplex cuneus.
sive Apologia pro ja ra m . fidelit. gdzie usiłował usprawiedliwić i swe b ar­
barzyństwo i nakazaną rotę przysięgi. Pracow ał on tak usilnie nad tem
pismem swojem, iż zaniedbał wszystkie sprawy państwa, przez długi czas
nie przyjmował nawet ministrów, cały oddany naradom ze swymi teologami,
aż do czasu ukazania się książki w 1 6 0 8 roku (Londini). K ardynał
Bellarmin był głównym przedmiotem polemicznych wycieczek króla Jakó-
ba. Bellarmin bowiem, w piśmie wystosowanem do Blackwella, archipre-
zbytera katolickiego, wypowiedział jasno swe zdanie, iż żądana rota przy­
sięgi jest nie dozwoloną. Bellarmin, przez delikatność, odpowiedział bez­
imiennie, a raczej pod przybranera nazwiskiem Math. Torti\ Responsio ad
librum cai titulus: Triplici nodo triplex cuneus sive Apologia pro juramento
jidelitatis (Dzieło było przedrukowane w W ilnie, apud J. Karzanum
1 6 1 0 roku in 4 ° , z nadpisem właściwego autora). Jakób na nowo zam­
knął się z teologami i pracował nad nowem, znacznie powiększonem wy­
daniem swojej Apologji, aby już nieodbicie dowieść, iż Papież jest anty­
chrystem. Dołączona tu być miała dyssertacja na księgę Objawienia św.
Jana. Nagle jednak, po kilku miesiącach pracy, Jakób zniszczył wszyst­
ko i skończył na nowem ogłoszeniu dawnej Apologji, ze wstępem, na co
też ze swej strony odpowiedział Bellarmin, książeczką pod napisem: Pro
responsione sua ad librum Jacobi, Britanniae regis. Nowem nadto dziełem
poleraicznem, w sprawie króla Jakóba, był trak tat uczonego kardynała
pod tytułem : D e potestate Sum m i 'Pontificis in rebus temporalibus, contra
Giril. Barclaium, Romae 1 6 1 0 . Wilchelm Barclay, znakomity w swej epoce
prawnik szkocki, gdy, z powodu swej wiary katolickiej, nie mógł w ojczy­
źnie otrzymać żadnego urzędu, udawszy się do Francji, dostał posadę pro-
fessora prawa w Angers i napisał tam książkę o władzy papiezkiej, De
potestate Papae, gdzie starał się osłabić nieco przewagę i ścieśnić granice
najwyższej władzy papiezkiej. Dzieło to wydał, dopiero w pięć lat po
śmierci autora ( 1 6 0 5 ) , syn jego Jan , właśnie w chwili, gdy Bellarmin
wiódł swój spór naukowy z królem Jakóbem . K ardynał nasz tem bardziej
widział się w konieczności wystąpienia przeciwko rzeczonemu pismu, iż
B e ll a r m i n . 119

tak z pow odu sw ego k atolick iego autora, jak i z tytu łu swej naukow ej
w artości, m ogło być bardzo niebezpiecznem . P racę B ellarm in a, bron iącą
praw S tolicy Ś w iętej, parlam ent an g ielsk i uznał za niebezp ieczn ą, p o tę p ił ją
w yrokiem z d. 2 6 L istopada 1 6 1 0 r. i zabronił jej sprzedaży, pod karam i
za zn iew agę m ajestatu w ym ierzanem i. Z in n ych d zieł B ellarm in a, w spom ina­
m y jeszcze o następnych: D e officio p rin cip is christiani, R om ae 1 6 0 9; A dm o-
nitio a d eppum Ih ean en sem , nepotem suum , quae necessaria sant episcopo
salutem aeternam in tuto ponere volenti, P aryż 1 6 1 8 . W yb orn y je s t je g o ła ­
ciń ski K om en tarz na p sa lm y; je st on lep szy od w ielu dzisiejszych kom entarzy
i byłb y jeszcze cen niejszym , gdyby więcej uw zględniał te k st hebrajsk i. K a ­
zan ia B ellarm in a są pou czające, bez zapału jed n ak oratorsk iego pisane,
zbliżają się w ięcej do m ałych traktatów teologicznych: w iele jed n a k przez
nie B ellarm in dok onał naw róceń; w yszły w K olonji w 161-5 roku p. t.
Condones habitae L ooanii. J e st także B ellarm in autorem w ielu pisem ek
ascetycznych, jak o to: I. D e ascensione m entis a d D eum p e r scalas re­
rum creataru m , P aryż 1 60 6; II. D e aeterna fe licita te san ctoru m , A n tw .
1616; III. D e gem itu columbae seu de bono lacrim aru m , A n tw . 1 6 1 7 ;
to ostatn ie pisem ko w yw o ła ło , po śm ierci autora, żyw ą polem ik ę p om ię­
dzy zakonnikam i: karci w nióm bow iem nadużycia i nieporząd ki klasztor­
ne; IV . D e septem verbis D om in i in cruce p ro la tis, A n tw . 1 6 1 8 ; V.
D e arte bene m orien di, A n tw . 1 6 2 0 . W szy stk ie te k siążeczk i napisał
B ellarm in w now icjacie je zu itó w w R zym ie, gdzie co ro czn ie odb yw ał c zte ­
rotygodniow e rek ollek cje, gdzie też i um arł 17 W rześn ia 1 6 2 1 r ., m ając
lat 7 9. Św iątob liw ość B ellarm in a w yrów n yw ała je g o nauce, zkąd k ilk a ­
k rotn ie zam yślano o jeg o k an onizacji, lecz za każdą razą znalazły się
now e przeszk ody. Zdaje się, iż głów nym pow odem nie dojścia do sk u t­
ku je g o kanonizacji, było niezgod ne z praw dą w yrażenie s ię , w p rzed ­
m owie do klem ensow skiej edycji W ulgaty, iż „błędy sy x ty ń sk ieg o w ydania,
b yły tylk o drukarskiem i b łęd am i,“ ja k rów nież t o ,' co m ów i na tytu le
drugim , iż edycja klem en sow ska b yła popraw ioną i w ydaną z polecenia
Syk stu sa V , ju ssu S ix ti V recognita atgue e d ita . P o raz ostatn i kw estję
k an onizacji B ellarm in a p od n iesion o za P ap ieża B en ed yk ta X IV , k tóry d a­
wniej jeszcze, jako kardyn ał, w ielce się nią był zajm ow ał; lecz burza, ja k ą
wówczas przeciw ko jezu itom pod n iósł dom B urbon ów , nie pozw oliła
o tern m yśleć. P om im o to jed n ak , B ellarm in zostaje w w ielk iem p o sza ­
now aniu u w szystkich katolików . P ro testa n ccy n ieprzyjaciele je g o w N ie m ­
czech , jeszcze za życia B ellarm in a w ydali paszkw il o ro zp a czn y m zgonie
B ella rm in a : „Z uverlassige u. w ahrhafte G eschichte des verzw eiflungsvol-
len T odes R ob. B ellarm in s.“ Ł atw o p ojąć, iż niep rzyjaciele ja k najry­
chlej chcieli go w idzieć na m arach, lecz trzeba b yło być pozbaw ionym
w szelk iego w stydu i u czciw ości, aby ogłaszać d zieło, które sam i p r o te ­
stanci dzisiejsi nazyw ają „pełnem k łam stw a i oszczerstw 1* ' ( E rsch u. G r u ­
ber ^ E n cyk l. 8, 4 3 4). Szczegóły o życiu B ellarm in a, ob. w obszernej jego
bjografji, w ydanej po w łosk u przez Jakóba F id ig a tti S. J. w 16 24 roku
w R zym ie. P rz eło ż y ł ją na języ k łaciński o. S y lw este r P etra sa n c ta , L ie ­
ge 162 6; J an i P io tr M orinow ie w ydali ją po francuzku. D an iela B a r -
toli, D e vita B ellarm in i, 1 6 7 7 roku, jako też: Im ago virtutum R ob . card.
B ellarm ini a M arcello Cer vino ejus n ep ote (In golst. 1 6 25 i S olisb aci
1843). Bjografja Bellarm ina w yszła też w Strasburgu u K ollm an n a
w 1 8 4 6 roku, n ap isał ją pew ien ksiądz z F ran k on ji, opierając s ię na
120 B ellarm in .— Bellati.
dziele Petrasancta. Całkowita edycja dzieł Bellarraina wyd. w Kolonji
1 6 1 0 r. w 7 t. in f. Bellarmin pomiędzy współczesnemi sobie znakomi­
tościami Kościoła polskiego liczył wielu wielbicieli, wielu uczniów, zwła­
szcza z Lowanium i rzymskiego kollegjum. Kacper Cichocki w swych „Al-
loquia“ ujmuje się za nim w sprawie z królem Jakóbem. Skoro wyszedł
po włosku jego Katechizm, Marcin Szyszkowskr, podówczas biskup płocki,
przełożył go na język łaciński dla królewicza W ładysława, syna Zygmun­
ta III (Kraków 1 6 0 5 i 1 6 0 6) . W ydawany był także w języku polskim
w kilkakrotnych przekładach, pod różnemi tytułami: Summ arjusz nauki
chrześcjańskiej (Kraków 1 6 0 8) , przez niewiadomego tłumacza; w Augsbur­
gu 1 6 1 6 , tłumaczony przez Jerzego Majer. Ks. Jan Foszakoicski. jezuita,
wydał go pod napisem: Katechizm rzym ski, allo krótka nauka chrześcjań-
ska (W ilno 1 7 5 2 ) . I znowu w Warszawie 1 7 9 6 , druk. schol. piar. Inne wy­
dania są: N auka chrześcjańska krótko zebrana (W ilno 1 7 9 0 , 1 7 9 9 , 1 8 2 6 ,
1830, Kraków 1 8 4 2) . Katechizm krótko zebrany (Berlin 1 8 4 4 , Rzym
1 8 4 4 , Leszno 1 8 4 4 ) . W yk ła d nauki chrześcjańskiej (Berlin 1 8 4 5 ) . K ate­
chizm w iększy, albo w yk ła d nauki chrześcjańskiej, ułożony na rozkaz K le­
mensa V I I I , P a p ieża, p r z e z Bellarmina ( i 2 , Berlin 1 8 5 0 ) . Wschody do
nieba, przetłum aczył roku 1 6 1 7 ks. G aspar S aw icki, p. n. Piętnaście
stopni, i ks. W . W yszom irski, sch. piar., W ilno 1 7 6 0 . N a język rossyj-
ski przetłumaczono: O wzdychaniu hołubicy, iii o polzie slez, Moskwa 1 8 4 2 .
Leśnica umstwennaja woschożdenia k Bohu po stepeniam sozdannycli wie-
szczej, Moskwa 1 8 4 5 . — Co do pomieszczenia na indeksie Kontrowersji
Bellarmina, pewną jest rzeczą, że Sykstus Y kazał umieścić na indeksie
tom I K ontrow ersji, z formułą donec corrigatur, jak mówi Bellarmin w życiu
swojem, za zdanie, iż Papież, jako wikarjusz Chrystusowy, nie ma domi­
nium directum in totum orbem; po śmierci jednak Sykstusa Y, dzieło to
z indeksu zostało usunięte. F akt ten jednak nie może być cytowany
przeciwko powadze papiezkiej, bo zatwierdzenie lub nagana jakiego dzie­
ła, nie jest dekretem wiary, podanym całemu Kościołowi, nie ma nic
wspólnego z nieom ylnością Papieża, przemawiającego eos cathedra. N ie wy­
nika też z tego um ieszczenia na indeksie K ontrow ersji Bellarmina, aby Sy­
kstus V był zdania przeciwnego ich autorowi. N iektórzy teologowie i ka-
noniści, broniący praw Stolicy A postolskiej, występowali ze zdaniami, któ­
rych Papieże nigdy nie akceptowali, albo też nawet wyraźnie odrzucili
oddawna. Tak naprzykład, byli niektórzy zdania, że Papież jest w łaści­
cielem wszystkich dóbr kościelnych, a ponieważ właściciel może handlo­
wać swoją właśnością, przeto w obec P apieża nie ma symonji (coram pa­
pa non fit simonia). Ojcowie soboru trydenckiego chcieli na soborze po­
tępić to zdanie, ale chociaż Stolica Święta uznała je za oburzające i n ie ­
dorzeczne, wszelako, gdy nie uznała za właściwe potępiać dziwacznych
opinji Kajetana, nie sądziła też, aby należało potępiać dzieła tych, którzy
dopuścili się przesady w obronie praw papiezkich. Mógł więc Sykstus
V być zdania, że nie należało Bellarminowi atakować takich teologów i ka-
nonistów , jak Augustyn Triumphus, Alwar Pelayo, Ostienis, Panormina-
tus, Sylwester i inni, jakkolwiek m ógł bynajmniej nie podzielać ich zdania
co do panowania Papieży nad światem.
B ellati A n t o n i F r a n c i s z e k , jezuita i sławny kaznodzieja włoski,
ur. 2 Listopada 1 6 6 5 w Ferrarze, umarł l Marca 1 7 4 2 roku. Dzieła
jego, obejmujące kazania i rozprawy moralne, w 4 tomach wydane zostały
Bellati.— Bem bus. 121

w F e rra rz e 17 44 — 1 748. B ellati je s t w swoim rodzaju jed n y m z n ajle­


pszych pisarzy w łoskich X V III w.
B e lle g a r d e J a n B a p t y s t a , ksiądz, u r . 1 6 4 8 , u m a rł 1 734 w P a ­
ryżu, ja k o członek stow arzyszenia kapłanów św. F ran ciszk a Salezego.
W ydał francuzkie tłum aczenie wielu dzieł św. Bazylego i A m brożego.
N adto: A pparat de la Bible; Reflexions sur la Genese; Histoire rom.aine, 2
t.; Ę istoire d ’Espagne, 2 t.^ i wiele pism m oralnej tre śc i.
Belleto J a n M a r j a , k siąd z, p ro to n o ta rju sz a p o st., w izytę sw oją k o ­
ściołów inflanckich w 1611 ro k u w ydał pod ty tu łem : Visitationis Aposto-
licae Sanctae Ecclesiae Venden. et Livoniae constitutiones, ed itae Viln.
1611 in 4° a rk 4.
B e ls u n c e d e C a s te l - M o r o n , H e n r y k , urodzony 4 G rud. 1 6 7 1 ,
w stąpił do jezuitów 1691 r.; w ystąpiw szy od n ich, został oficjałem w dje-
cezji A gen, a ro k u 1 7 09 biskupem M arsylji. W czasie straszliw ej z a ra ­
zy 1720 i 1721 ro k u , posługiw ał chorym z zupełnem zaparciem się sie­
bie. Jego pośw ięcenie się pow szechną zjednało mu m iłość. R ząd ofia­
row ał mu ro k u 1 7 23 biskupstw o L ao n , a 1 729 arcybiskupstw o B o rd eau x ,
ale nie chciał on ze swoim m arsylskim rozłączyć się kościołem . K lem ens
X II p rzesłał mu ro k u 17 31 p aliju sz. Św iątobliw ie życie zakończył 4
Czerw ca 1 755 ro k u . N ap isał wiele listów p astersk ich , tyczących się po
większej części jansenizm u i dzieło o kościele m arsjdskim , pod tytu łem :
Antiquite de V eg Use de M arseille et la succession de ses eveques, M arsy lja
174 7, 3 t. in 4° (B iogr. univ.). N.
B e łz k ie biskupstw o. B ełz, nad rz e k ą Ż ołokją, na R usi Czerw onej,
w obwodzie Ż ółkiew skim , stolica udzielnego księstw a, a potem wojewódz­
tw a, był kiedyś najznaczniejszem m iastem w biskupstw ie chełm skiem (ob.)
ru skiem , ztąd biskupi tam tejsi poczęli p rzy b ierać ty tu ł „chełm skich i bełz-
k ich“. N ie było tedy oddzielnego biskupstw a bełzkiego, b y ł to tylk o
d ru g i ty tu ł b iskupstw a chełm skiego, dosyć daw ny, skoro D jonizy Zbi-
ru jsk i z dwoma tem i ty tu łam i p o dpisał u n ję b rzesk ą (1 5 9 6). Od ro k u
1 818 drugi te n ty tu ł daw any b y ł suffraganom biskupów chełm skich.
Suffraganów tych, do tego czasu, z tak im ty tu łem było trzech: l) B a r­
tłom iej N a za rew icz, nom inat tylko ro k u 1 8 1 8 ; 2) Wincenty Siedlech ,
od ro k u 1819 do f 1840 ro k u , za bisk u p a F e rd y n a n d a D ąbrow y C iecha­
now skiego i F ilip a F e licja n a Szum borskiego; 3) Jan T eraszkiew icz, od
184 3, od ro k u 1851 a d m in istra to r djecezji, d nia 16 M arca 1 863 p re-
konizow any ju ż po śm ierci ( l M arca t. r .) na biskupa chełm skiego.
B em b u s M a t e u s z , je zu ita , u r. w P o zn an iu 1 56 7, uczył w kolle-
gjum poznańskiem filozofji i teologji, b y ł p row incjałem , a po śm ierci
S k a rg i dw a lata był kaznodzieją królew skim . Urn. 30 L ip ca 1 6 4 5 ro k u .
N apisał dzieła: l ) Kometa, t. j . pogróżka z N ieba, K ra k . 1 6 1 9 ; toż sa­
mo p rzed ru k , w 1648 r ., p. t. Trąba gniewu Bożego gromiąca grzeszników
na p rzestrogę i z/pamiętanie narodu ludzkiego; toż sam o 1 7 48 r. p rz e z J W .
Jmc. X . Załuskiego, biskupa kijowskiego, teraźniejszym czasom akkomodowana;
2) Kazanie na śmierć B a rb a ry z R a d ziw iłłó w K iszczyn y, W ilno 1 6 1 4 ;
3) Wizerunek szlachcica praw dziw ego w kazaniu na pogrzebie A n drzeja
Boboli, podk. kor , K raków 1 6 1 7 ; toż samo W ilno 1 6 2 9 ; 4) Żałoba albo
kazanie na śmierć A ndrzeja Opalińskiego, biskupa poznańskiago, K raków
1 6 24; 5) Pochwała pogrzebna A d. Sędziw oja Czarnkowskiego, wojewody
łę c zy c ., K rak . 16 28; 6) W zywanie do jedności katolickiej narodu ruskie-
122 Bembus.

go, uczynione na kazaniu to kościele metrop. lwowskim , Kraków 1 6 2 9 ,


2 wyd. Lwów 1 6 3 Oj kazanie to powiedziano było w czasie zjazdu lwów*
skiego, mającego na celu przeprowadzenie unji; 7) Nabożeństwo ormjań-
skie, t. j . w zyw anie narodu orm. do w iary i miłości z Kość. rzym skim ,
16 30; 8) K rótka sprawa o nowem kollegjum oo. jezuitów u św. Piotra
w K rakow ie, dla nieświadomych w ydana, od jednego obojej stronie życzliwego,
1 625; 9) Obrona kollegjum krakow sk. P atrum S . J. stanom koroipiym
na sejmie wolnym w arszaw skim 1627 do uw ażania p o dana , w W arszawie.
Dwa te, bezimiennie wydane, pisma są odpowiedzią na broszury Brzoskiego
(o. a.); 10) P raw dziw e objaśnienie braterskiego napomnienia a d Dissidentes
in religione p r z e d dwoma laty wydanego, które opacznem w ytłumaczeniem
teraz świeżo wydanem anonymus deklarator znosić usiłuje, bez miejsca druku
1631 (bezimiennie); 11) Pastor vigilans sive ars regendi animas e.v E p lis
potissim um D . Greg. M . excerpta, Crac. 1618; toż samo w Kolonji 1618
r. nakładem Hermanni M ylii, 1 2) P a x non p a x seu rationes, quibus con-
foederationis euangelicorum cum catholicis pacem nullo modo uerarn esse pacem
breviter ostenditur, s. 1. 1 6 1 5 , (bezimiennie); 13) Pacatus impacatus, Cr.
16 16, w tej samej co i poprzednie pismo materji, jako odpowiedź anoni­
mowi, który przeciwko poprzedniemu pismu wystąpił w swoich Vindiciae
p a d s ; 1 4) Bellator Christianus, li. e. rado chrisdane, pie felicitergue bella et
apparandi et gerendi, Crac. et Coloniae 1617; 2 ed. 1 6 1 8 , 3cia z rozkazu i na­
kładem Jana III Sobieskiego, w Oliwie 1 6 88; 15) Monitu salutaria data ano-
nymo auctori scripti nuper edit i, cui f also titulus inditus, Monita privata soc.
J e su , 16 15 (bezimiennie); 16) Persuasio m ilitaris s. rationes ob quas ill.
ordo m ilitaris abstinere debet ab exacdonibus et oneribus imponendis in bonis
ecclesiasdcis i po polsku; 1 7) Prom ptuarium concionatorum\ 18) N otae in li-
bros R egum . W ierszem napisał bezimiennie. 1 9) E pos in nupturientes evan-
gelicos verbi ministros, Kraków 1 61 8, gdzie odpowiada satyrą na wiersze
poetów toruńskich, opiewających ślub Jędrzeja Łuki, kaznodziei toruńskiego.
Bembus, wymowny kaznodzieja, uczony i bystry myśliciel, przyjmował żywy
udział w najważniejszych swego czasu sprawach Kościoła krajowego i dla
tego pisma jego cennym są źródłem dla historyka. Łukaszewicz (Obraz
hist, statystyczny miasta Poznania) mówi o nim: „Jako mówca kościelny,
Bembus po Skardze bez sprzeczki pierwsze u nas miejsce trzyma. W ymo­
wa jego jest męzką i choć mniej porywa i podnosi umysł, mniej do serca
przemawia jak Skarga, ale bardzo się do niego zbliża i więcej jest obro­
bioną." Cf. X. J. B ro w n , Bibliot. pisarzów assyst. polsk.
Bembus v. B e m b o P i o t r , jeden z najsławniejszych pisarzów wło­
skich X Y I w., ur. w W enecji 14 7 0. Ojciec jego był ambassadorem wene­
ckim we Florencji, gdzie młody Bembo pierwsze odebrał nauki. Po pow7ro-
cie do W enecji, uczył się języków starożytnych, po czem uczęszczał nakur-
sa filozofji w uniwersytecie padewskim. Ojciec chciał kierować go na męża
stanu, lecz syn przeniósł literaturę uad dyplomację. W Ferrarze umiał
pozyskać przychylność księcia Alfonsa d’E ste i jego małżonki Lukrecji
Borgia. W ysoce ceniony, z powodu swoich zdolności naukowych, przez
Leona X mianowany został sekretarzem papiezkim. Tenże Papież bogato
go uposażył i powierzał różne poufne zlecenia, które bynajmniej nie przesz­
kadzały jego zajęciom literackim. Po śmierci Leona X , Bembus wyjechał
do Padwy, celem zupełnego oddania się nauce i wychowaniu dzieci, jakie
miał z nałożnicą sWoją M orosiną. Stosunek ten brudny pozostanie na za-
Bembus.— Benadad. 123
wsze w ielką plam ą na życiu B em busa. W Padw ie zeb rał on bogaty k się ­
gozbiór, g a b in e t m edali, pom ników staro ży tn y c h , dzieł sztuki i założył
ogród botaniczny. K lem ens V II p ra g n ą ł go sprow adzić do R zym u, lecz
nadw erężone zdrow ie i zam iłow anie spokojności kazały mu odmówić żą­
daniu Papieża. P aw eł II I, po długiem w ahaniu, do jak ieg o dało pow ód d a ­
w niejsze wolne życie B em busa, m ianow ał go w 15 35 r. kard y n ałem . Bem-
bo p rzy jął św ięcenia k apłań sk ie, a wraz z niem i zupełnie odm ienił sposób
życia. W k ró tce otrzym ał biskupstw o G ubbio, a niedługo potem B ergam o.
C órkę swą wydał w W enecji za P io tra G radenigo, a w yjeżdżając z tego
m iasta, cały m ajątek swój przek azał T o rq u ato w i Bembo, swojemu synowi.
Urn. 154 7 r., w skutek uderzen ia się w czasie przejażdżki konnej. P ocho­
w any w kościele S anta M aria sopra M inerva, za w ielkim ołtarzem , pom ię­
dzy L eonem X i K lem ensem V II. D zieła je g o , w ydaw ane pierw ej poje­
dynczo w różnej epoce jego życia, wyszły razem w W enecji w 1 7 20 r.
W 4 t. in f. Tom pierw szy zaw iera R eru m venetarum historiae libri X I I
(od r. 148 7 — 151 3), napisane na prośbę rzeczypospolitej W eneckiej, ja ­
ko ciąg dalszy dzieła napisanego przez Novagero. Tom II: L a prose nelle
quail si ragiona della volgar lingua, divise in tre libri, są to reg u ły d jalek tu
toskańskiego, podane w rozm owach między Ju l. M edyceuszem , F ry d .
F reg o se, H erk . Strozzi i K ar. B em bo, b ratem a u to ra. Tom III: G li Aso-
lani, czyli rozm owy w A solo odbyw ane, o miłości, pom iędzy sześciom a oso­
bami obojej płci, i le R im e , zbiór sonetów i śpiew ek, czystością języ k a
i pięknością form y i pom ysłów dorów nyw ających P e tra rc e ; oraz L ettere vol-
g a ri, ciekaw a k o rresponden cja. Tom IV zaw iera: l ) Epistoł. Leonis X .
P . M. nomine scriptorum libri X V I ; 2) E pistolarum fa tn il. libri V I: 3)
D e Guido Ubaldo Feretrio deque E lis. Gonzaga Urbini D ucibus; 4) D e Vir-
gilii culice et Terrentii fa b u lis, rozm owa; 5) D e Aetna; 6) D e Im itations,
epistoła; 7) Carmina. Ł acińskie te w iersze, wyświęcony na k ap łan a, u si­
łow ał zniszczyć, ze w zględu na częste zbyt światowe ustępy. A. B.
B enadad, h eb r. B en -h a d a d , syn A dada; u 7 0: otbę *A dsp, syn
A d e ra , wymawiano bowiem: A d a d , lub A d a r , ja k w idać z im ienia A dadecer,
k tó re się pisze H adadecer, lub H adarecer d). B enhadad b y ł królem S yrji
d am asceńskiej, synem T abrem ona, w nukiem H ezjona, sprzym ierzeńcem
B aazy, k r. izrael. (III R eg. 15, 17. 1 9). A za (ob.), n apadniętym będąc
przez B aazę, k r. izr. (o k . r. 9 3 0), za pieniądze kościelne p rzeciąg n ął Be-
n ad ad a n a sw oją stro n ę i uw olnił się od nieprzyjaciela. B enadad wtedy
zdobył północną część k ró lestw a Iz r., m iasta: A hion, D an, A belm aim ,
i całe pokolenie N eftali (II P a r. 16, l — 5. III R. 15, 18 — 2 0 ).— B. II,
syn i n astępca poprzedniego, p ijak (III R. 18, 12. 1 6 ); prow adząc wojnę
z A chabem , k r. Iz r., obiegł m. S am arję (9 01 r.); lecz pobity, ledwo sam
z życiem u ciek ł (III R. 2 0, l — 2 i ) . W ro k u następnym n ajechał dru g i
raz królestw o izr. i p o d stąp ił pod A fek (ob.). P o b ity je d n a k i tym r a ­
zem, za odstąpienie m iast przez ojca (ob. wyżej) zdobytych, kup ił sobie
pokój (III R . 20, 22 — 3 4 ). W 3 la ta potem B. znów w padł do ziemi
Gad i obiegł R am oth-G alaad (ib. 2 2, l — 3). A chab zaw arł przym ierze

*) Hadadecer (u 70 ’ASpaaCap; Vulg. Adarezer) był królem syryjskiej


krainy Soba, współczesnym Dawidowi, przez tegoż trzykrotnie pobity. Ob. II
Reg. 8, 3... 10, 16. 19. III Reg. 11, 23... I Par. 18, 3 ... 19, 16...
124 Benadad.— Benedicite.
z krew nym swoim Jozafatem , k r. judz. ('II P. 1 8, 1 — 3), i wspólnie z nim
w ystąpił przeciw Syryjczykom ; lecz w bitw ie poległ, a wojsko jego ro z ­
proszyło się (III R . 2 2, 3 5. 3 6. II P a r. 18, 3 3. 3 4). Zdaje się je d n a k ,
że zwycięztwo to drogo kosztow ało B enadada, i m usiał cofnąć się, gdyż
B iblja nie mówi o dalszych jeg o postępach z pod R am oth-G alaad. W sp o ­
m ina ty lk o , że podczas wojny Jo zafata przeciw A m m onitom , M oabitom
i E dom itom , tym o statnim Syryjczykow ie pom agali (II P a r. 20, l...) .
N astęp cą jeg o b y ł A zael (ob.). N a pom nikach Salm anassara, k r. assyr.
(8 9 9 — 8 7 0), czytany je s t B iniclri, k ró l D am aszku, ja k o sprzym ierzony
z A chabem izrael. (A khaba Siraelai). Tego B inidri pobił Salm anassar
w I4 e j swej w ypraw ie. A chab pom agał mu w 1 0 , 0 0 0 ludzi i 2 ,0 0 0 wo­
zów w ojennych. Jeżeli te nazw iska dobrze są odczytane i o tych oso­
bach się ro zu m ieją, to przyjaźń m iędzy A chabem a B enadadem um ieścićby
należało p rzed r. 8 9 0, a oblężenie S am arji po r. 8 9 9. — B. III rów nież
ja k A zael, jego ojciec, prow adził wojnę z królem izr. Joasem (IV R. 13,
3. 2 4); lecz, ja k to przepow iedział Amos ( l , 3) i Elizeusz (IV R. 13,
14 — 19), trz y k ro tn ie przez niego p o b ity , u tra c ił w szystko, co Azael zdo­
b y ł na Izraelu za Jo rd an em (ok. r . 8 3 6 , IV R. 13, 25. Cf. 10, 32. 33).
P o tę g a Syryjczyków w tedy do reszty złam aną została, ta k , iż Jero b o am II
zdobył ich stolicę D am aszek (ib. 14, 2 8). X . W. K.
Bencjusz F r a n c i s z e k , jezu ita p u łtu sk i, w ydał w K rak . 1 6 1 1 rok u:
W iersze cudowne z indyjskiego ję z y k a przełożone, t. j . F ranciszka B encju-
s z a , Z a l M a tki N a jśw iętszej o męce Chrystusowej przetłum aczony i inne
iciersze duchowne. Tegoż je s t tra g ed ja łaciń ska Hiaeus czyli Jehu, do k tó ­
rej treść w zięta z czw artej księgi K rólów . W utw orze tym znać ducha
poetyckiego i znajom ość serca ludzkiego.
B enedicam us Domino! B łogosław m y P anu! dziękujm y Panu\ J e s t
to fo rm u ła litu rg iczn a, często pow tarzana p rzy końcu w pacierzach k a p ła ń ­
skich, tudzież przy Mszy św. nieżałobnej, gdy się nie mówi, albo nie śp ie­
wa na początk u Gloria in excelsis. Odpowiada się na to: Deo gratias!
Bogu dzięki! jak o ostateczne podziękow anie P a n u Bogu, że nam dozwolił
swą chw ałę opiewać. Zwyczaj m ów ienia albo śpiew ania we mszy B en ed i­
cam us D om ino, zam iast Ite missa est, ztąd oczywiście pochodzi, że w dni
po k u ty , w pierw otnym kościele, po Mszy jeszcze śpiewano psalm y, lub
inne m odły; ztąd nie rozpuszczano w iernych p rzed Ite m. e., lecz celem
zachęcenia ich do dalszej m odlitw y, śniew ano Bened. Dno. X . S. J.
Benedicite omnia opera D om ini Domino... Je st to k a n ty k , albo
pieśń, w yjęta z pieśni dłuższej trzech pacholąt, w rzuconych p rzez N ab u -
chodonozora w piec ognisty, a zapisanej u D aniela I I I , 52 — 9 7. W św ię­
ta, niedziele i w czasie w ielkanocnym na Laudes, zawsze się mówi ten
kanty k ; na końcu nie dodaje się Gloria P a tri, z racji, że i ta k ju ż doxo-
logja w im ię trzech Osób T ró jcy Przenajśw iętszej: Benedicamus P a trem , et
F iliu m , cum S . S p iritu , przez K ościół dodana. W iersz za n ią o sta tn i je s t
5 6 tegoż ro zd ziału , p rzełożony ze śro d k a pieśni, z dodatkiem Domine.
A m en tu się opuszcza ze specjalnej ru b ry k i B rew jarza. O dm aw ia się
jeszcze te n k an ty k na dziękczynienie po Mszy świętej. K ap ła n , u czy n i­
wszy rew erencję ołtarzow i, nak ry w a głow ę b iretem i w raca do zak ry stji,
m ów iąc an ty fo n ę Trium puerorum , stosow nie do ry tu , i k a n ty k Benedicite.
N ie obow iązuje ta ru b ry k a pod grzechem wedle teologów i liturgistów ,
w szyscy jed n ak ż e na to się godzą, że najw łaściw sza je s t nauczyć się go
B e n e d ic ite .— Benedykt. 125
na pam ięć i wracając od ołtarza odmawiać. W zywanie różnych stworzeń
i tworów do dziękczynienia Bogu, jest dykcją poetycką; stworzenia dwo­
jako mogą chwalić Boga: pokazując swą piękność i pożytek, na jakie od
Boga dane, albo też swą pięknością, pożytkiem, a oraz dziwnym ustrojem
zniewalając ludzi do dziękczynienia B ogu.— B e n e d i c i t e P a t e r R e v e -
r e n d e , mówi wielekroć djakon i subdjakou celebransowi, inwitując do
benedykcji; biskupowi zaś w tych razach mówi się Benedicite Pater- Reve~
renclissime, lub B . Beverendissime Pater; podobnież lektor przy benedyk­
cji stołu. - - . X . S. J.
B en ed ictio n a le, z łacińska po polsku Benedykcjonalem nazywana
księga liturgiczna, zawierająca w sobie różne benedykcje, czyli formy bło­
gosławienia, poświęcania i egzorcyzmy różnych rzeczy. U nas stanowi to
część Rytuału i oddzielnie takiej księgi nie masz.
B en ed ykt J ó z e f L a b r e (czyt. Labr), Błog., ur. 26 Marca 1748
we wsi Amette, w dawnej djecezji francuzkiej Boulogne. W 12 roku
życia wziął go na wychowanie stryj, proboszcz w E rin, tejże djecezji,
i sposobił do stanu duchownego. Już wtedy młody Benedykt prowadził
życie poważne, stroniąc od zabaw, i największe mając upodobanie w czy­
taniu ksiąg pobożnych. Sądząc się powołanym do życia zakonnego,
zamierzył wstąpić do surowego zakonu trapistów . Rodzice z początku
zezwolić na to żadną m iarą nie chcieli, później pozwolili; ale zakon
go, jako zbyt .młodego (miał 18 lat), przyjąć nie chciał. Udał się
potem do kartuzów w Montreuil; lecz przeor kazał mu się wprzód nau­
czyć filozofji i śpiewu. Przyjęli go później kartuzi w Longuenesse; lecz
Benedykt po 6 tygodniach musiał klasztor ich opuścić. Wróciwszy do
ojca (stryj już nie żył), zaczął tajemnie w domu praktykow ać surowe ży­
cie zakonne. M atka, widząc często, jak noce na gołej desce przepędzał,
gromiła go o to, ale przedstawienia jej skutku nie odnosiły. Doszedłszy
do lat 2 0, Benedykt, aby nie być w domu ciężarem, udał się do lis. Du-
four, wikarjusza w Ligny, i u niego pracował nad nabyciem nauki, wy­
maganej przez kartuzów w M ontreuil, gdzie później był przyjęty, ale po
6 tygodniach wydalony, dla braku powołania. Udaje się jeszcze raz do
trapistów , ale tam go wcale nie przyjęto. W klasztorze cystersów w Sept-
Fonts d. 2 8 Paźdz. 1 769 r. przyjął suknię zakonną, jako b rat Urbany
lecz dwumiesięczna choroba tak zdrowie jego nadwerężyła, że musiano go
z klasztoru przenieść do szpitala. Z wielkim bólem serca opuścił kla­
sztor, lubo myśli o życiu zakonnem nie zaniechał, nie wiedząc jeszcze na
co go Bóg przeznacza; przynamniej w liście swoim do rodziców, po opu­
szczeniu ostatniego klasztoru, pisanym z Guiers, w Piemoncie, d. 31 Sier­
pnia 1 7 70 r., jeszcze objawia zamiar wstąpienia do klasztoru. Tymcza­
sem z natchnienia Bożego, jak o tern pisze we wspomnionym liście, pu­
ścił się w podróż ku Rzymowi, dla zwiedzenia miejsc świętych. Otwierało
się przed nim życie ciągłej pielgrzymki i zupełnego zaparcia się; zapano­
wał w nim uroczysty pokój ducha, który znalazł nareszcie swą drogę.
Odtąd został on posłańcem zbudowania, żywem podobieństwem Ukrzyżowa­
nego. Zakonnik ma jeszcze swoją celkę, swój klasztor, swoje przywiąza­
nie do rodziny zakonnej. Jeszcze tu jest ostatek przywiązania do rzeczy
ludzkich. Droga, do jakiej był wezwany B., przedstawia wyższy stopień
a v umartwieniu natury.' Nie ma tu już przywiązania do żadnego miejsca,
do żadnego stworzenia, opuszczenie to zupełne, straszliwa samotność ser-
126 Benedykt.
ca, pocieszanego jedynie m iłością Jezusa Chrystusa. Lud, który rozumie
życie wiary, bo wierzy, budował się widokiem pielgrzyma. Bóg tylko
zna liczbę dusz nawróconych, lub w życiu religijnem ożywionych samym
widokiem tego ubogiego pielgrzyma, który przechodził pomiędzy ludźmi
prawie nie widząc ich, zagłębiony w swej modlitwie wiekuistej. W Listo-
' padzie 1 7 7 0 r. stanął pierwszy raz w Loretto, potem udał się do Assyżu,
następnie do Rzymu r. 1 7 76. Zwiedził prawie wszystkie miejsca cudo­
wne we W łoszech i w krajach sąsiednich: św. Jakóba grób w Kompo-
stelli (w Hiszpanji), kościół N. M. P. w Einsiedeln (w Szwacarji), kilka
miejsc w Niemczech i Francji, corocznie wracając do Loretto. Dusza jego
coraz więcej w tych pielgrzymkach przejmowała się wiclkiemi tajemnicami
wiary i rozgrzewała miłością ku Bogu, przez rozmyślanie nad łaskami
udzielonemi świętym Jego. Podróże takowe odbywał o żebranym chlebie,
naśladując ubóstwo Jezusa Chrystusa. W prawdzie mądrość tego świata
może przeciw takiemu sposobowi życia różne czynić zarzuty, a na­
wet pozorować je chrzescjańskiemi zasadami; to jednak, w oczach
prawdziwego wiernego, nic świętości błogosławionego Benedykta nie
uwłacza. Pan Jezus mógł innym sposobem zaradzać potrzebom swo­
im, a przecież wolał żyć z jałm użny i z niej Apostołów swoich utrzymy­
wać (cf. Joan. 12, 6.); a nawet im samym polecił żyć z daroiv dobro­
wolnych (Luc. i o , 8). W zamian zaś za jałmużnę doczesną, P. Jezus
i A postołowie dawali dary wieczne. Podobnież i bł. Benedykt L ., po­
wołany do wyższej świętości na świecie, aby był żywem wyrażeniem do­
skonałości chrześcjańskiej, mógł spokojnem sumieniem żyć z jałmużny, bo
ta nikogo nie ubożyła, jego uwalniała od troski o cbleb doczesny, dawała
mu możność doskonalenia się, a przez to wypłacania się stokrotnie swym
chlebodawcom, już to przez dobry przykład, już przez modlitwę. Dodać
jeszcze należy, że bł. Benedykt, choć żebrak, jałmużną swoją dzielił się
z drugimi, bo sam, prowadząc bardzo umartwione życie, na utrzymanie
ciała swego nader mało potrzebował- Od roku 1 7 7 7 stale osiadł w R zy­
mie, prowadził tu ostre życie w najgłębszem ukryciu, nie będąc znanym
przez nikogo, przez pierwsze trzy lata wyjąwszy jednego spowiednika.
D zień przepędzał w jednym z kościołów, noc zaś w starych ruinach,
wśród głodu i zimna. W czwartym roku, jeden z żebraków ujrzawszy
go bardzo chorym i do połowy zapuchłym, ulitował się nad nim i za­
prowadził do domu pobożnego obywatela, nazwiskiem Mancini, który
12 żebrakom dawał u siebie mieszkanie. B ł. Benedykt taki sam żywot
i tu prowadził, z tą różnicą, że noce, zamiast w starych ruinach i chło­
dzie, przepędzał w domu M anciniego; modlitwie zaś poświęcał cały dzień
i większą część nocy, jak poprzednio; w południe zachodził do bramy
jakiego klasztoru, żeby dostać żywność, żebrakom rozdawaną. Ubiór jego
i cała powierzchowność przedstawiała najnędzniejszego żebraka: Benedykt
był przedstawieniem Jezusa upokorzonego, naigrawanego i oplwanego.
Przebył on drogę nadzwyczajnych boleści i wielkich upokorzeń. Naślado­
wanie Ukrzyżowanego i gorąca ku Niemu m iłość wyryły na obliczu b ło­
gosławionego niejakie podobieństwo do tego typu Człowieka-Boga, jaki
nam przechowała tradycja. A le świętość żywota swojego starannie ukry­
wał. W ostatnich trzech latach życia swego, oprócz spowiednika, miał
tylko kilka osób znających go w Rzymie i w Loretto. Dopiero z chwilą
śmierci (16 Kwietnia 1 7 83 r.) zaczęto od razu cześć mu oddawać. D zie-
Benedykt. 127

ci biegały po ulicach, wołając: „Umarł święty, um arł święty.“ Ciało jego,


które, dla wielkiej liczby odwiedzających, musiano od Wielkiego Czwartku
do Niedzieli W ielkanocnej pozostawić bez pogrzebu, po śmierci pozostało
giętkiem, jakby żywe, i wydawało woń przyjemną. Pochowano je w ko­
ściele N. M. Panny de’ Monti, pod tą samą płytą, na której najczęściej
bł. Benedykt klęczał i modlił się. Liczne cuda, jakie się działy i dzieją
na grobie tym, daleko rozniosły imię wyszydzanego przez niedowiarków
żebraka. Proces jego beatyfikacjiny już dawno ukończony, a w r. b.
( l 873) w Styczniu, św. kongregacja obrzędów, pod prezydencją Ojca św.
Piusa IX, wydała dekret, pozwalający przystąpić do kanonizacji bł. Bene­
dykta, na mocy dwóch cudów poprzednio dowiedzionych. Za dni naszych,
gdy dzikie materjalistowskie doktryny chcą nad światem ogarnąć pano­
wanie, Opatrzność dała światu poznać tę świetną gwiazdę ascetyzmu, tę
wielkość życia nie materjalnego. Ob. E . Daras, Les Saints et les Bien-
heureux du X V III s., P aris 1868 I 171 — 18 6; F . M . J . Desnoyers,
Le B. Benoit-Joseph L abre... sa vie, ses vertus, ses miracles, avec l’histoire
de la procedure suivie pour sa beatification, 2e ed. augm. Lille 186 2,
2 v. 8°; Leon Aubineau, L a vie admirable du B. mendiant et pelerin
B. J. Labre, Paris 1 873. X . W . K.
Benedykt L e w i t a . Pomiędzy zbiorami kanonów (ob.) przy ka­
pitularzu Ansegisa, dodawany jest, jako księgi: V, VI i VII tegoż kapi­
tularza, zbiór, którego autor, w osobnej przedmowie, nazywa siebie Bene­
dyktem Lewitą. Zkądinąd o nim nie wiadomo. W edług tejże przedmowy,
był on kapelanem, albo kanclerzem O tgara (Autcarius, Autgarius), arcy-
biskupa mogunckiego (od r. 8 2 6, f 21 Kwietnia 84 7), i z jego polece­
nia .zebrał praw a kościelne, w tej myśli, żeby zbiór Ansegisa uzupełnić.
M aterjału dostarczyło mu archiwum katedralne mogunckie, w którem były
złożone różne dokumenty przez arcybiskupa Rikulfa (Riculf v. Richulf
r. 78 7 — 81 3), a następnie przez Otgara; oprócz tego zwiedził inne archi­
wa i z nich postanowienia synodalne zbierał. Zbiór swój ułożył Benedykt
po traktacie w Verdun (84 3 r.), gdzie cesarstwo K arola W . podzielone
zostało między synów Ludwika Pobożnego, i po śmierci Otgara (8 4 7).
Że zaś następca Otgara, Rabanus M aurus (8 4 7 — 8 5 6), nic o Benedykcie
nie wspomina, pochodzi to prawdopodobnie ztąd, że Benedykt zbiór swój
ogłosił gdzie indziej, nie w Moguncji. To przypuszczenie potwierdza treść
jego dzieła, a mianowicie liczne w niem zawarte rozporządzenia synodalne
przeciw chorepiskopom, których prawa jakby starał się ścieśnić lub znieść.
Widocznie przeto autor chciał biskupom, w sporach przeciw chorepiskopom,
podać w rękę broń na tychże; a więc pisał tam, gdzie te spory się toczyły.
To właśnie miało miejsce w Gallji zachodniej, jak widać z synodów odbywa­
nych w Meaux (Meldensis), Sparnacum (Epernay) i Carisiacum (Quiercy),
między r. 845 — 8 7 5, które ograniczają powagę tychże chorepiskopów.
Nadto, tamże przez dosyć długi czas toczyła się sprawa Ebbona. Ebbon,
arcjTbiskup reimski, był zmuszony złożyć swoją godność (r. 8 3 5); w r.
840 do niej przywrócony, w następnym znów wygnany, później otrzymał
(84 4 y .) inne biskupstwo, lecz nie przestawał się uważać za arcybiskupa
reimskiego i święcić kleryków dla tejże djecezji. A że Benedykt w swym
zbiorze pomieszcza wiele kanonów o sądach przeciw biskupom, władzy
n ad nimi i t. p., a przez to niejako chce okazać, że duchowni przez Eb-
128 Benedykt.

b ona wyświęceni są, praw nie, z tąd potw ierdza się przypuszczenie pow yższe,
o ogłoszeniu w Galji jego zbioru. N ajprzód też cytow anym on je s t im ien­
nie n a synodzie w Q uiercy r. 8 5 7, więc napisany był po r. 84 7, a przed
85 7 (Ob. Einschius, D ecretales P seu d o -Isid o rian ae, L ipsiae 1 8 6 3 . W stę­
pu str. 183 § 2 0 1). B enedykta Lewity Z b ió r kanonów ma b ardzo wiele
podobieństw a z Decretales pseudo-Izydora. Z tego powodu k ry ty cy u trzy ­
m ują, że pierw szy czerpał z drugiego; in n i, że obadw a są je d n ą osobą;
a jeszcze in n i, że B en ed y k t i pseudo-Izydor z jednego czerpali źródła.
Iłinscb iu s zaś, za k tó reg o zdaniem tu idziem y, bardzo zasadnie dowodzi
(op. c. § 17), że pseudo Izy d o r za źródło m iał Z b ió r B ened y k ta L ew ity.
,T en zaś kom pilow ał z następujących dzieł: Biblji, z dzieł znakom itszych
ojców św. (A m brożego, A u g u sty n a, G rzegorza W .), z H isto rji kościelnej
E uzebjusza (przełożonej przez R ufina), z dawniejszych zebrań kanonów ,
ja k A d rjan a , z Breviarium A larici (ob.), z a k t synodalnych w spółczesnych,
lub m ało co daw niejszych, z k a p itu larzy (ob.), z p raw a rzym skiego i t. p.
O pinja, zw łaszcza p ro te sta n c k ic h kry ty k ó w , jak o b y Collectio canonum B e­
nedykta L ew ity była zm yśloną, dla po p arcia suprem acji papiezkiej, dziś,
zdaje się, ju ż nie m a zw olenników . _ J a k pseudo Izydor, ta k i B enedykt
L ew ita zbierali k a n o n y bez k ry ty k i, ja k gdzie znaleźli, i z tego powodu
n iek tó re d ek rety zm yślone u nich m iejsce znalazły; w innych pozw alali so­
bie te k s t naciągać do swych celów, lub może m ieli błędne kopje. X . W. K .
B enedykt o d ś w i ę t e g o J ó z e f a , p ija r, w ydał 1 6 85 ro k u w W a r­
szawie H isto rję biskupów k rakow skich, aż do Ja n a M ałachow skiego,
p rzep la tan ą odam i: In fvla cracoviensis seu Ąntistitum cracov. Elogia histo-
rico-politica.
B enedykt I. P ap ież, zw any przez greków Bonozns, u r. się w R zy­
m ie, Stolicę A postolską, w akującą ju ż od dwóch m iesięcy i 2 1 dni, po
Ja n ie X III, o b jął 3 Czerwca 5 74 r. B yła to sm u tn a epoka, bo L o m b ar-
dowie (od r. 5 6 8) pustoszyli gó rn e i środkow e W łochy i w szystkie m ia­
sta, prócz R zym u i R aw enny, stopniow o zagarnęli. Cesarz Ju sty n , na p ro ­
śbę B enedykta, celem zaradzenia strasznem u głodow i, panującem u we W ło ­
szech, p rz y sła ł z E g ip tu w ielką ilość zboża. N ic w ięcej praw ie nie wia­
domo o panow aniu tego Papieża. L ist, noszący im ię tego P apieża, do
biskupa hiszpańskiego D aw ida, o jedności Isto ty trzech boskich Osób, nie
je s t au ten ty czn y . U m arł ten P ap ież ze sm utku, na w idok klęsk sp ad ają­
cych n a W łochy, 3 0 L ip ca 5 78 ro k u . N astąp ił po nim P elagjusz I I . —
Benedykt i!, rzy m ian in , w m łodości wszedł do stanu duchownego, bardzo
biegły w P iśm ie św. i rzeczach kościelnych, pobożny, ro ztro p n y i d o b ro ­
czynny, n a stą p ił po L eonie I I ( f 3 L ipca 6 8 3) i był konsekrow any 2 6
Czerwca 6 84 r . Z araz po w stąpieniu na Stolicę R zym ską, zają ł się losem
W ilfried a, biskupa Y o rk u , w ypędzonego ze swej stolicy; żądał od b isk u ­
pów hiszpańskich p rzy jęcia VI soboru powszechnego, co oni też uczynili
na X IV (6 84) i n astęp n ie na X V (6 8 8 r.) soborze w Toledo. P ra w d o ­
podobnie n a jego p ro śb ę cesarz byzantyński K onstantyn V P o g o n atu s,
zrzekł się p o tw ierdzania w yborów papiezkich, jak ie sobie O doakr, a za

!) Recenzję szczegółową tego dzieła ob. w P rzeglądzie K atolickim war--


szaw. z d. 31 Maja i 7 Czerwca I860 nr. 22 i 23.
Benedykt. 129

nim cesarze wschodni przywłaszczali. Cesarz tak dalece poważał Papieża,


że, według ówczesnego zwyczaju, przesłał mu włosy dwóch swoich synów:
Justynjana i Herakljusza, uznając go tym sposobem za przybranego ich
ojca {Pauli Diaconi, De gestis Longobardorum, lib. II cap. 5 3). B e­
nedykt usiłował nawrócić m onotelitę Makarego, patrjarchę Antjochji, ży­
jącego wówczas w Rzymie na wygnaniu, ale Makary trwał uporczywie
w błędzie. Krótko panując, bo tylko rok, Papież ten wiele kościołów
w Rzymie wyrestaurował i upiększył. Umarł 6 85 r. 7 Maja. Kościół
zapisał go w poczet świętych i przeznaczył jego pamięci dzień 7 Maja.
Jego następcą był Jan Y .— Benedykt Id, rzymianin, kapłan chwalony przez
wszystkich, nawet przez Focjusza, za swą łagodność, pobożność i m iło­
sierdzie; po śmierci Leona IY ( f 17 Czerwca 8 5 5 ), jednom yślnie został
wybrany Papieżem i koronowany w Lateranie, Zaraz po koronacji, p o ­
dług zwyczaju, w ysłał deputowanych do cesarza Lotarjusza i jego syna L u­
dwika, króla w łoskiego, zawiadamiając ich o swoim wyborze. Lecz wy­
słańcy zostali przemówieni w drodze przez Arsenjusza, biskupa w Gubbio
i naczelnika partji obstającej za kardynałem Anastazjuszem, wyklętym
przez Leona IV: połączyli się z tą partją i opuścili Benedykta III; a gdy
i przybyłych do Rzymu wysłańców cesarza udało się im pozyskać, B e­
nedykt został wypędzony z Lateranu, a jego przeciwnik przemocą osadzony
na tronie papiezkim. Lecz duchowieństwo i lud nie przestali się trzymać
Benedykta i, po trzydniowym poście i publicznych modlitwach, posłowie
cesarscy opuścili stronę Anastazjusza, a B enedykta, trzymanego w w ięzie­
niu, przywrócili do Lateranu. D . 2 9 W rześ. 8 5 5 r. miała miejsce uro­
czysta jego konsekracja. W szyscy stronnicy Anastazjusza upadli do stóp
prawego Papieża i prosili o przebaczenie. Benedykt III wiele kościołów
rzymskich wzbogacił (De vitis Rom. P ont., ed. Y atic. 1 7 1 8 t. I p . 4 00 —
4 0 3). Jego przykład naśladowało wówczas wielu książąt. Cesarz Michał III
w ysłał umyślną deputację z bogatemi podarkami; król anglosaksoński
Edelwulf przybył osobiście do Rzymu, zdaje się jeszcze za Leona IY,
a przed tern przysyłał swojego syna Alfreda. D ługo przebywając w Rzy­
mie, wyrestaurował szkołę ufundowaną tam przez Anglików i zalecił, aby
na przyszłość, podobnie jak przed nim, zbierano daniny w Anglji dla
Papieża i odsyłano do Rzymu. W krótce po wstąpieniu na papieztwo,
przedstawiono mu sprawę Grzegorza A sbestas, niegodnego arcybiskupa
Syrakuzy; Ignacy, patrjarcha, na dwóch synodach konstantynopolitańskich
(między 84 8 a 8 5 5) ogłosił nań wyrok depozycji, ale Papież go nie za­
twierdził, zatrzymał tylko suspensę ab officio. Tą łagodnością Rzymu
uzuchwalony Grzegorz knuł podstępy przeciw Ignacemu, zrzucił go ze
stolicy patrjarszej, a osadził Focjusza (Ilistoire des conciles par Hefele
t. 5 § 4 5 7 i 4 6 4 ; Hergenrótlier, Photius, Regensburg 1 86 7 t. I p. 3 60 —
36 3). Mamy cztery listy Benedykta III {M ansi t. X V p. 1 1 0 — 1 2 0 ).
Pierwszy, do Hinkmara rem eńskiego, potwierdza uchwały synodu w Sois-
sons ( 85 3 r.), który udzielił Hinkmarowi pozwolenie ukarania wielu
duchownych, za branie święceń od arcybiskupa złożonego z biskupstwa.
D rugi list, do biskupów w państwie Karola Ł ysego, przyzywa do Rzymu
niemoralnego subdjakona Huberta, syna hrabiego Bosona. Trzeci i czwarty
potwierdza przywileje opactw w Korbji i św. Djonizego (Saint-D enis).
Umarł ten Papież 8 Kwietnia 8 5 8 r., a po nim nastąpił Mikołaj I. Po-
Encykl. T. II. 9
130 Benedykt.
między Leonem IV a Benedyktem III mieszczą, bajeczną Joannę papissę:
bajka ta, oddawna przez krytyków katolickich i protestanckich osądzona,
dzisiaj, według Dollingera, jest już tylko niedorzecznością historyczną (ob.
Joanna papissa).— Benedykt IV, rzymianin, sławny z miłości ku ubogim,
jeden z lepszych Papieży w X. w., został wybrany wkrótce po śmierci
Jana IX (f w Sierpniu v. Lip. 9 o o). Zaraz po swym wyborze odprawił
w Rzymie sobór i posłał list do biskupów i książąt Francji, a drugi do ducho­
wieństwa i ludu w Langres {Mansi t. XVIII p. 2 33 — 2 3 6), celem przy­
wrócenia na stolicę wygnanego tamtejszego biskupa Argrinnusa. W tym
czasie Ludwik, król Prowancji, ubiegający się z Berengarjuszem o koronę
cesarską, wszedł z trjumfem do Rzymu, a Papież koronował go na ce­
sarza ( Watterich, Vitae Rom. Pontif., t. I p. 6 5 9), pod imieniem Ludwi­
ka III, na początku r. 901. Wkrótce atoli pochwycił tego cesarza
w Weronie jego przeciwnik Berengarjusz i oczy mu wyłupił. Za czasów
Benedykta IV miały miejsce szczęśliwe wyprawy Alfonsa III, króla Leonu,
przeciwko Maurom, odkąd Hiszpanja poczęła zrzucać jarzmo saraceńskie.
Um. Benedykt ok. Paźd. 90 3 r., a po nim nastąpił Leon V.— Benedykt V,
rzymianin, przezwany Grammatykiem, kardynał djakon, nastąpił po Janie XII
(f 14 Maja 9 6 4). Rzymianie wybrali go jednomyślnie, ale przeciw woli
cesarza Ottona I, który w r. 9 63 kazał złożyć Jana XII, a na jego
miejsce wybrać człowieka świeckiego, pod imieniem Leona VIII, i wymógł
na Rzymianach obietnicę, że bez jego i jego syna pozwolenia nie będą
wybierać Papieża. Lecz -złożenie Jana XII i wybór Leona VIII tak wi­
docznie było nieprawne, i dla tego Jan, wypędziwszy swego przeciwnika, objął
znowu papieztwo i dzierżył je aż do śmierci. Rzymianie zawiadomili ce­
sarza, bawiącego w Rieti, o śmierci Jana i o następującym wyborze; nie
otrzymawszy jednak jego pozwolenia, wybrali Benedykta V. Cesarz, roz­
gniewany, obiegł i opanował Rzym. Daremnie Benedykt klątwą groził
cesarzowi, który trwał przy swojem postanowieniu, zmusił Rzymian do
opuszczenia Benedykta i złożenia przysięgi na posłuszeństwo Leonowi.
Wkrótce Leon zwołał koncyliabulum, na którem Benedykt miał się zgo­
dzić na swoją depozycję (Luitprand 1. 6 c. 11; Hefele, Histoire des con-
ciles, § 5 2 0), po czem został wydany cesarzowi. Ten poprowadził z sobą
Papieża do Niemiec i oddał pod straż biskupowi hamburgskiemu Adalda-
gowi. Straszna zaraza, jaka wówczas zniszczyła armję cesarską, była
uważana jako kara za zbrodnię targnięcia się na pomazańca Pańskiego.
Adaldag z największą względnością obchodził się ze swym więźniem. Po
śmierci Leona, deputacja rzymska przyszła prosić cesarza o powrót Be­
nedykta V, ale i ten już był umarł na początku Lipca 9 65 r. Nastąpił po
nim Jan XIII, a popioły Benedykta, na rozkaz cesarza Ottona III, zostały
przeniesione z Hamburga do Rzymu (Vitae Rom. Pontif., edidit Watterich
t. l p. 6 2 et 6 3 passim).— Benedykt VI, rzymianin, został wybrany na
Papieża, w obecności posłów cesarskich, pod koniec 9 72 r., po śmierci
J a n a X III ( f 5 lub 6 Wrześ. 9 72 r.). Potwierdził on niektóre przywileje
kościołów metropolitalnych Salzburga i Trewiru (Alansi t. XIX p. 3 0 — 45).
Gdy po śmierci cesarza Ottona I ( f 6 Maja 9 6 3), jego syn Otton II
był bardzo zajęty w Niemczech, Włosi, a szczególniej Rzymianie chcieli,
korzystając z okoliczności, zrzucić jarzmo cesarskie. Konsul rzymski Kre-
scencjusz, syn głośnej Teodory, w porozumieniu z ambitnym kardynałem
Franko, synem rzymianina Ferrucci, pochwycił Papieża, zamknął w zamku
Benedykt. 131

św. A nioła, gdzie został zam orzony głodem (L ip. 9 7 4), lub, co praw dopodobniej­
sza, uduszony ( W atterich, Y jtae Rom. P o n t. t. I p. 6 8 6), z rozkazu F ra n -
kona, k tó ry kazał siebie w ybrać na P apieża, pod im ieniem B onifacego V II,
lecz w kilka m iesięcy zm uszony b y ł uciekać p rzed h ra b ią z Tusku!um ,
uwożąc z sobą do K onstantynopola sk arb y , zab ran e z bazyliki w atykańskiej.
N a jego miejsce, stronnictw o h rab ieg o T usculum w yniosło n a papieztw o
D o nusa II, k tó ry zaledwie k ilk a m iesięcy panow ał, bo n a początku
9 74 r., już znajdujem y na Stolicy A postolskiej B en ed y k ta V II.— W ed łu g
m niem ania Giesebreclita (Jak rb iich er des teu tsch . R eichs u n te r O tto II,
B erlin 1840 p. 1 4 1 ), nie było wcale P ap ieża D o n u sa, a po B enedy­
kcie VI w Paźdz. 9 7 4 r. n a stą p ił Ben ed y k t VII, z rodziny hrabiów T uscu­
lum , biskup S u tri, k tó ry b y ł w ybrany na P ap ieża w obec posłów c e sar­
skich, gdy M ajolus, opat k lu n jack i, nie p rz y ją ł godności papiezkiej, ofia­
row anej m u przez O ttona II. W pierw szym ro k u swego papieztw a • (9 7 5)
zwołał- w Rzym ie sobór, n a k tó ry m rzu cił klątw ę na k a rd y n a ła F ra n k o
(an typapieża Bonifacego V II). W tym że czasie Sergjuszow i, biskupow i
D am aszku, w ypędzonem u ze swej stolicy, d ał w R zym ie kościół św. B o n i­
facego i św. A leksego, gdzie te n biskup grecki założył k laszto r zak o n n i­
ków obrzędu łacińskiego. W ogóle, B enedykt V II okazał się bardzo
przychylnym dla klasztorów : n iek tó re z nich sam w yrestaurow ał, ja k nap rzy -
k ład k laszto r p rzy kościele św. K rzyża, gdzie został pochow any; p o tw ier­
dził zaś praw a i przyw ileje wielu innych (M ansi t. X IX p. 9 5 — 71). N ie­
m niej był troskliw y o praw a biskupów i kościołów . W ro k u 9 75 na
korzyść biskupa w L orch , P ilig rin a, potw ierdził pew ne przyw ileje, k tó re
zdaw ał się gw ałcić arcybisk u p salzburgski, i zatw ierdził b iskupie praw a
stolicy passawskiej nad dzisiejszą wyższą i niższą A u strją ( L am becii, Bibl.
Caes. I. II p. 641). B ullą oddzielną p o tw ierdził p raw a a rc y b isk u p a
trew irskiego (M a n si t. X IX p. 5 7), i n a koncyljum w tym celu zw ołanem
983 r ., biskupa m erseburgskiego G iselera p rzen ió sł na stolicę arcy b isk u p ią
w M agdeburgu (ibid. p. 7 7). O kazał w ielką gorliw ość w spraw ie k a rn o ­
ści kościelnej; w r . 9 83 zwołał koncyljum przeciw ko św iętokupstw u (ibid.).
Z a jego papieztw a O tton II przedsięw ziął nieszczęśliw ą w ypraw ę przeciw ko
G rekom i Saracenom . P rzegraw szy bitw ę pod B asentello, cesarz straszli­
wie się m ścił na R zym ianach i B enew entczykach, k tó rzy go opuścili
w czasie bitw y. B enedykt p rzen ió sł relikw je św. B artło m ieja A postoła
z B enew entu do R zym u, gdzie złożył je w kościele, w ybudowanym na w y­
spie T y b ru (ob. B artłom iej św.). W k ró tce potem B en ed y k t, d o tk n ięty
głębokim sm utkiem , u m arł (9 83 r.). Pom iędzy w spółczesnym i B enedy­
k ta , wspom nieć należy . R osw itę z G andersheim i U lrycha, biskupa aug-
sburgskiego. K iedy sm utne wojny szarpały W łochy, w A uglji jednocześnie
panow ał pokój. K rólewie: E d g a r i E d w ard , wiele przyczynili się do p o ­
dniesienia k arności kościelnej (M ansi t. X IX p. 6 1). P o dziewięciu latach
dobrego panow ania, um. B enedykt (r. 9 8 3); po nim n a stąp ił J a n X IV .— B e n e ­
dykt VIII, przedtem Ja n , k ard y n a ł, b iskup w P o rto , z rodziny hrabiów
tuskulańskich, ja k B enedykt V II; n astąp ił po Sergjuszu IV , w połow ie
1 0 1 2 r., i był dobrym Papieżem , swoje obow iązki spełn iał z en e rg ją
i w ytrw ałością. N iejaki G rzegorz, n a czele potężnej p a rtji, w spółubiega-
ją c się z B enedyktem , wypędził go z Rzym u w 1 0 1 2 r.; sch ro n ił się’ on
w tenczas w Saksonji u H en ry k a II, cesarza, k tó reg o wzywał pom ocy.
H e n ry k , zajęty wówczas w ojną z P o lsk ą, u d ał się do W łoch dopiero we
132 Benedykt.
W rześn iu 101 3 r. i p rzy b y ł pod Rzym w L utym l o 1 4 r. Z a ukazaniem
się cesarza, u ciekł antypapież G rzegorz i, ju ż po objęciu Stolicy A postol­
skiej przez B en ed y k ta, cesarz wszedł do Rzym u. W yszedł P ap ież na jeg o
spotkan ie i ofiarow ał m u złote jab łk o , ozdobione dwoma rzędam i drogich
k am ieni i krzyżem , k tó re H e n ry k po k o ro n acji posłał do k lasztoru k lu-
njackiego. O tton I, cesarz, ju ż m iał jab łk o tak ie w swoim herbie: jeżeli
więc początku tego globu cesarskiego nie m ożna przypisyw ać darow i Be­
n ed y k ta, nie m ożna je d n a k nie widzieć sym bolicznego znaczenia tej ofiary.
C ztern asteg o L u teg o m iała m iejsce k o ro n acja cesarza-k ró la i jego żony
K unegundy w W aty k a n ie; pierw ej jednakże H e n ry k złożył obietuicę, że
będzie w iernym Papieżow i i jego następcom , i praw dziw ym obro ń cą K o­
ścioła. W ed łu g przyjętej opinji, cesarz H en ry k , bezpośrednio po k o ro n a­
cji, potw ierd ził przyw ileje i darow izny swych poprzedników na rzecz S to­
licy A postolskiej i pow iększył posiadłości papiezkie dodaniem w ielu k o ­
ściołów i klasztorów niem ieckich. W tym także czasie zapew nił on swo­
bodę wyborów papiezkich, pod w arunkiem , że k o n sek racja odbędzie się
w obec posłów cesarskich. D yplom , do tego odnoszący się, zamieszczony
u M ansi (t. X IX p. 3 3 1), zdaje się, że b y ł n apisany w B am bergu, p o d ­
czas d rugiej b y tności P ap ieża w X iem czech 10 20 r. Z a pow rotem cesa­
rz a do swego k ra ju , Saraceni z S ard y n ji w padli do T oskanji i zag ro ­
zili państw u K ościelnem u. B enedykt o d p arł ich po trzydniow ej, krw awej
ale stanowczej bitw ie (1 0 1 6 ), a P izan ie zupełnie ich w ypędzili z S ardynji,
i dla tego P apież n ad ał im in w esty tu rę tej wyspy. Mimo wojen zew nętrz­
nych, B en ed y k t był troskliw ie zajęty dobrem K ościoła. W R aw ennie
w ziął w o bronę p raw a arcy b isk u p a A rn o ld a, b ra ta cesarskiego, przeciw
intruzo w i A dalbertow i, i ponow ił darow iznę m iast: R aw enny, Bolonji,
Im oli, F aen za, F o rli i C ervia, uczynioną przez jego poprzedników kościo­
łow i raw eńskiem u. W y d ał w 1 0 1 8 r. bullę klątw y , w’ obronie swego
przyjaciela św. Odylona, op ata klunjackiego, i zakonników tego k laszto ru ,
przeciw ich ciem iężcom (M ansi t. X IX p. 3 2 4 ).— Zw ołał on dwa koncy-
lja: pierw sze w Rzym ie 1 0 1 5 r.: z aktów tego koncyljum , jed en tylko
przyw ilej k lasto rn y do nas doszedł (ibid. t. X IX p. 3 6 1); d ru g ie w P aw ji,
m iędzy rokiem 1 0 1 4 a 1 0 2 0 , w spraw ie celibatu duchow nego (ibid. X IX
p. 34 3 — 38 6). Siedm dek retó w tego koncyljum uzyskało zatw ierdzenie
obecnego cesarza. W tym czasie G recy pustoszyli Apulję; z jednej s tro ­
n y po stęp ich oręża, z drugiej zaś, wezwanie cesarza na poświęcenie k a te d ry
nowo erygow anego biskupstw a w B am bergu, skłoniły P ap ieża do u d an ia
się pow tórnie do N iem iec (1 0 2 0 r.). P rz y ją ł go cesarz z najw iększą czcią
i podarow ał m u m iasto B am berg, k tó re za L eona IX zam ienione zostało
za B enew ent. P a m ię ta ł tak że B enedykt o w znoszeniu i u piększaniu ko ­
ściołów. Na przedstaw ienie pobożnego cesarza H en ry k a II, w prow adził on
do R zym u zwyczaj śpiew ania podczas Mszy sym bolu nicejskiego. P oda­
row ał wiele relik w jarzy klasztorow i na górze K assino, a chcąc ulepszyć
śpiew kościelny, p rzyw ołał do R zym u B enedyktyna G widona z A rezzo,
aby on, w edług m etody p rzez siebie w ynalezionej, uczył duchow ieństwo
śpiewu. Z a jego panow ania n ie k tó rzy duchowni za to , że p rzy jęli zasady
m anichejskie, zostali skazani p rzez koncyljum orleańskie na spalenie (
t. X IX p. 3 7 3). Z a jego też papieztw a został zatw ierdzony zakon kam e-
dułów , założony przez św. R om ualda. B enedykt VIII swe czynne życie
zakończył w pierw szej połowie 1 024 r., n astąp ił po nim b ra t jego, pod
Benedykt. 133

imieniem Jana XIX. W edług widzenia, opowiedzianego w dziełach św. Pio­


tra Damiana (Vita S. Odilonis in Epist. ad Nicolaum II), Benedykt V III
musiał swe błędy odpokutować w czyścu, dopóki nie został uwolniony
ztam tąd na modlitwę św. Odylona i jego zakonników, i przez jałm użny
swego b rata i następcy ( Wattericli, Vitae Rom. Pont. 1. 1 p. 7 00 — 7 0 8) . —
Benedykt IX (Teofilakt), syn A lberyka, hrabiego tuskulańskiego, synowiec
Benedykta V III i Jana XIX, nastąpił po tym ostatnim w drugiej połowie
1 0 8 3 r. Miał zaledwie lat 18 i był siódmym z kolei z tej rodziny P a ­
pieżem. Aczkolwiek doszedł do papieztwa przez świętokupstwo (bo ojciec
bogatemi podarunkami przeprowadził jego wybór) i aczkolwiek splamił swój
charakter wielu występkami, był uznany za praw ą głowę Kościoła, aż do
czasu zrzeczenia się w 1 0 4 5 r. W 1 0 3 6 r. zebrał w Rzymie sobór, na
którym Andrzej, biskup Perugii, oddał mu trzy klasztory, a on dał pa-
ljusz trzem arcybiskupom, brał udział w sporze między patrjarcham i
w Grado i Akwilei ( Mansi t. X IX p. 6 0 5), miął dyspensować od ślubów
zakonnych Kazimierza, syna króla polskiego, i kanonizował mnicha Sy-
meona z Syrakuzy, który swe surowe i święte życie zakończył w Trewi-
rze 1 0 35 r. Cesarz K onrad II uznał go także za prawego Papieża i p rzy­
ją ł go w Kremonie z wielkiemi honorami 1 0 3 7 r., później zaś odprowa­
dził go do Rzymu, gdy go Rzymianie byli wygnali 1 0 3 8 r. Oddany
występkom, Benedykt ( Watterich, Vitae Rom. Pont. t. I p. 7 2, także p.
7 1 1 — 7 1 6 ) zmuszony był powtórnie uciekać z l^zymu 1 0 4 4 r., bo Rzy­
mianie, podburzeni przez konsula Ptolomeusza i uwiedzeni pieniędzmi jego
współzawodnika, wybrali na jego miejsce Jana, biskupa Sabiny, pod
imieniem Sylwestra III; lecz Benedykt, przy pomocy swych krewnych,
w kilka miesięcy pokonał swego przeciwnika. Wówczas ( l Maja 1 0 4 5 r.),
chcąc żyć wygodnie i swobodniej, jako człowiek prywatny, przytem lęka­
jąc się wzmagającej się nienawiści ludu, zrzekł się swej goduości na
rzecz archiprezbytera Jana, męża pobożnego, moralnego, dobrej sławy i do­
brej chęci, który jednakże dał znaczną summę pieniędzy Benedyktowi,
i pieniędzmi zapewnił sobie głosy osób najwięcej wpływowych u ludu.
Jan, jako Papież znany pod imieniem Grzegorza VI, uważał za obowiązek
użycie tych smutnych środków x), aby Kościół od większych jeszcze nie­
szczęść uchronić. Lecz wkrótce Benedykt żałował swojego postępku,
a w sparty przez swą rodzinę, wystąpił znów jako Papież. Było zatśm
trzech Papieżów. Kościół był głęboko utrapiony, dobra jego w rękach
po większej części przywłaszczycieli rozproszone, a Grzegorz musiał pro­
sić o jałm użnę u obcych książąt na odrestaurowanie kościoła św. Apo­
stołów. Rzym i jego okolice napełnione były rozbójnikami, rabującymi
nawet kościoły; Grzegorz na czele silnej arm ji przywrócił spokojność.
H enryk III, cesarz niemiecki, przybywszy do W łoch w 1 0 4 6 r., dla poło­
żenia końca schizmie, skłonił 2) Grzegorza VI do abdykacji na koncyljum

') Tak dalece sumienie było stępione w owej epoce, ż e i Grzegoi’z i Ot­
ton freisingeński summ danych Benedyktowi nie uważali za symonję, bo dla
dobra Kościoła to czyniono. Hist, des conciles par H s fe lć t. 6 § 538.
2) Odezwały się głosy żądające, by go, jako symonjaka, złożono, ale
zrzekając się, najlepiej temu zaradził. Ob. H efele 1. c. O tym synodzie patrz
u W a tterich , V it. Rom. Pont. t. 1 p. 75. 76.
134 Benedykt.
w Sutri; Sylwestra zaś III kazał złożyć i zamknąć. Wskazał zaś Suid-
gera, biskupa Bambergu, jako godnego papieztwa: w rzeczy samej został
on wybrany, przybrał imię Klemensa II i ukoronował cesarza. Na nie­
szczęście pobożny Klemens umarł wkrótce, a Benedykt IX, o którym na
synodzie w Sutri wcale nie myślano, ponieważ abdykował z papieztwa, po
raz trzeci zawładnął wakującą Stolicą Papiezką i, wspierany przez stronni­
ctwo tuskulańskie, przez ośm miesięcy się bronił. Dopiero, gdy nowo-
wybrany Papież Damazy II został ukoronowany (17 Lipca 1048), Bene­
dykt opuścił Rzym i, za radą opata Bartłomieja, przejęty żalem, udał się
do klasztoru Grotta-Ferrata pod Frascati, gdzie urn. r. 1056; lecz, według
Piotra Damiana, miał umrzeć w niepokucie (Epist. ad fratres eremi).
W tym czasie od 1048— 1058 Kościołem wybornie rządzili, Leon IX,
(1048 — 1054), W iktor II (1055— 1057) i Stefan X (1057 — 1058);
ale po śmierci ostatniego, zaszłej we Florencji 2 8 Marca 10 58, stronni­
ctwo hrabiów tuskulańskick jeszcze raz pieniędzmi i siłą oręża osadziło
na tronie 4) Jana Mincjusza, kardynała, biskupa z Yelletri, z domu hra­
biów tuskulańskich, pod imieniem— Benedykta X, lecz ten zaledwie 9
miesięcy zdołał się utrzymać. Rzymianie zobowiązali się pod przysięgą
Stefanowi X, że po jego śmierci nie przystąpią do wyboru nowego Pa­
pieża, dopóki nie powróci wysłany do Niemiec Hildebrand, archidjakon
kościoła rzymskiego. Lecz stronnictwo hrabiów tuskulańskich, czyli szla­
chty rzymskiej, i najgorszą część duchowieństwa, pod przewodnictwem lek­
komyślnych kardynałów, korzystając z nieobecności Hildebranda, narzu­
ciła kościołowi Benedykta X; poważniejsi atoli kardynałowie, a na ich
czele Piotr Damiani, kardynał biskup ostyjski, protestowali przeciwko
intronizacji Benedykta, którego, jak się zdaje z jednego listu tegoż Pio­
tra, archiprezbyter ostyjski zmuszony był wyświęcić (Watt. Yitae R.
Pont. t. l p. 204 — 2 0 5); Damiani i kardynałowie z Rzymu ucie-
kii, lezc przed opuszczeniem Rzymu, raczej zdecydowani przyjąć Papie­
ża proponowanego przez dwór niemiecki, niż narzuconego przez nik­
czemną fakcję szlachty rzymskiej, wyprawili poselstwo do cesarzowej
Agnieszki, matki i opiekunki sześcioletniogo króla Henryka IY, oświad­
czając, że postanowili zachować Henrykowi wierność, obiecaną jego ojcu,
i że są gotowi wybrać tego, kogo im wskaże dwór niemiecki. Hildebrand,
wracając do Rzymu, bawił wówczas we Florencji, a świadomy chęci ce­
sarzowej, zebrał rozproszonych kardynałów do Sienny i skłonił do wy­
brania na Papieża Gerarda, biskupa florenckiego, który przybrał imię
Mikołaja II. Po czem kardynałowie, po zatwierdzenie wyboru wyprawili
poselstwo do Niemiec; i w rzeczy samej został uznany Mikołaj II, a ksią­
żę Godfryd, mąż bogatej księżniczki Matyldy, margrabiny toskańskiej, otrzy­
mał polecenie od cesarza, aby nowemu Papieżowi do Rzymu, dla wypę­
dzenia intruza Benedykta X, towarzyszył. W tym czasie synod, zebrany
w Sutri, ogłosił depozycję i klątwę na Benedykta X. Gdy się Mikołaj
z świetnym orszakiem zbliżał do Rzymu, Benedykt złożył oznaki władzy

]) W nocy, na czele siły zbrojnej hrabia tuskulański Grzegorz, przy


pomocy hr. Galezja, wdarł się do Rzymu i w kościele bez wyborów ogłosił
Papieżem Benedykta X.
Benedykt. # 13 5
papiezkiej i usunął się do Velletri. W kilka dni po osadzeniu na tronie
papiezkim Mikołaja, rzucił się mu do stóp Benedykt i uwolnienie od klą­
twy uzyskał, ale na zawsze od godności kapłańskiej usuniętym został (ad
communionem laicam, W att, jak wyżej, D e vita N icolai II pag. 208 et
2 0 9 ) i um. w 1 0 5 9 r. Piotr Damiani maluje go, jako człowieka bardzo
ciemnego i grubych obyczajów. — Benedykt XI ( ś w i ę t y ) , Mikołaj Bocca-
sini, kardynał biskup ostyjski, nastąpił po Bonifacym Y III ( f i l Paź­
dziernika 130 3 r.). Został wybrany 2 2 Paźdz. 130 3 r. jednom yślnie,
przy pierwszem scrutinium. Urodzony w Treviso z niskiego rodu, w czter­
nastym roku życia wszedł 'do zakonu dominikanów, którego został jene­
rałem. Bonifacy YIII, ceniąc jego naukę i pobożność, wyniósł go do go­
dności kardynała, biskupa Ostji. Sprawiał on liczne i nader ważne missje
w W ęgrzech, Polsce i południowych krajach Słowiańskich. Kiedy wszyscy
kardynałowie uciekli z Anagni, przy uwięzieniu Papieża B onifacego VIII,
on jeden przy nim pozostał, a zostawszy sam Papieżem, na pamiątkę swojego
poprzednika, przybrał chrzestne jego im ię Benedykt. Nazywają go Benedyk­
tem X I, chociaż Benedykt X nie był prawym Papieżem. W cztery miesiące po
jego wyborze, Filip Piękny, król fraucuzki, przysłał poselstwo z listami po­
winszowania i uszanowania, lecz w nich król jego poprzednika nazywał
fałszywym pasterzem. W ysłańcy królewscy m ieli pełnom ocnictwo trakto­
wania z Papieżem o kwestje sporne, między Bonifacym a królem, i upoważ­
nienie do przyjęcia absolucji od wszystkich kar kościelnych, jakim król
mógł uledz. Przyjął Papież posłów i list królewski z łaskawością i sło­
dyczą sobie właściwą, oświadczył, nie będąc proszonym, że król zostaje
uwolniony od wszystkich cenzur, i samego króla o tem zawiadomił, w re­
skrypcie swoim z 2 Kwietnia 13 04 r. W czterech z kolei dekretach
przywrócił on uniwersytetowi paryzkiemu prawo promowania; zniósł za­
wieszenie łask, indultów apostolskich, jako też rezerw papiezkich przy ob­
sadzaniu wakujących prelatur i nakoniec zniósł klątwę, którą Bonifacy
V III ogłosił na wszystkich swych i Stolicy Św. przeciwników we Francji,
tak duchownych, jak i świeckich; tym sposobem wszystkie akty swojego
poprzednika przeciwko królowi i królestwu, przeciwko jego radcom, urzę­
dnikom i sługom unieważnił. Zostali jednak wyłączeni od tej łaski: kan­
clerz Wilhelm N ogaret i ci, którzy osobiście podnieśli rękę przeciwko
Bonifacemu, jak Sciarra Colonna; albo raczej zatrzymane było ich uwol­
nienie od klątwy, pod warunkiem stawienia się przed Papieżem w ozna­
czonym czasie. Na usilną prośbę króla, przebaczył Papież kardynałom
Jakóbowi i Piotrowi Colonna, ale nie wrócił im ani godności, ani kościel­
nych majątków. To pokojowe usposobienie, jakie Benedykt X I okazał
względem Francji, ożywiało go także w godzeniu stronnictw we Florencji
i niezgod między cesarzem Albertem a arcybiskupem mogunckim. Zda­
wało się także, że chiał obudzić myśl wojen krzyżowych, lecz dni jego
panowania już były policzone. Um. 6 Lipca 13 04 r. w Perugii, gdzie
przebywał z dworem rzymskim. Prawdopodobnie został otruty. B ene­
dykt był mężem pobożnym, łagodnym i pokornym; po śmierci został
wsławiony cudami i policzony w poczet świętych 1 733 r. Opowiadają,
że gdy wyniesionego na papieztwo matka, jeszcze żyjąca, szła odwiedzić
i, dla uczczenia jego godności, ubrała się wspaniale, on nie pozwolił jej
do siebie przystąpić, oświadczając, że jego matka nie była wcale
wielką panią i bogato się nie ubierała; dopiero, gdy w ubraniu skromnera
136 Benedykt.
swego stanu wróciła, uściskał ją i okazał jej najgłębsze uszanowauie.
Echard i Quetif (Script, ord. praed. t. l p. 44 6) jednak opowiadanie to
uważają za bajeczne. Zostawił ten Papież komentarz na część Psalmów i
na Ewangelję św. Mateusza, mały trak tat o zwyczajach kościelnych i wiele
mów. Bullarium magnum (Lugduni 1 69 2 r. t. I p. 20 7 — 2 0 8) zawiera
dwie bulle tego Papieża, z przywilejami dla serwitów i celestynów. P o ­
między kardynałami, mianowanymi przez Benedykta, odznaczył się Mikołaj
M arcin D eprato, z zakonu dominikanów, kardynał biskup ostyjski, bardzo
przychylny stronnictwu francuzkiemu; wysyłany przez Papieża do uśmie­
rzenia zamieszek florenckich, chociaż z małem powodzeniem. Po śmierci
Benedykta Stolica Św. wakowała rok cały, po czem nastąpił Klemens Y,
który rezydencję papieży przeniósł do Awinjonu.— B e n e d y k t XII, Jakób
de Nouveau, przezwany Fournier, syn piekarza z Saverdun nad rz. Ariege,
wszedł do zakonu cystersów, został opatem, biskupem w Pam iers, a po­
tem w Mirepoix. Ośmnastego Grud. 132 7 r. jego poprzednik Jan XXII
( f 4 Grud. 13 34 r.) mianował go kardynałem kapłanem, a od swego
habitu otrzym ał przydomek kardynała białego. Swą erudycją teologiczną
i praw ną, jako też działalnością biskupią, wielkie sobie pozyskał znaczenie.
Był on trzecim Papieżem, rezydującym w Avignonie; został wybrany je ­
dnomyślnie 20 Grud. 13 34 r., gdy Jan Comminge, kardynał, biskup
z P orto, zrzekł się papieztwa dla tego, że nie chciał przyjąć warunków
stronnictw a francuzkiego, usiłującego przeszkodzić powrotowi Papieża do
Włoch. I Benedykt XII nie zgodził się na te warunki, bo jako Papież
czynny i prawy jasno widział to, czego nie dostawało Kościołowi, i starał
się wszystkiemi siłami temu zaradzić. Jeden z ośmiu jego bjografów
u Baluzjusza, wynosi go nad wszystkich poprzedników tego imienia i wy­
sławia jego wielką pobożność, pokorę i gorliwość w wypełnianiu powinności.
N azajutrz po swym wyborze rozdzielił on 100,000 fl. ubogim kardyna­
łom, koronował się 8 Stycznia 133 5 r. w kościele avignoiiskim domi­
nikanów. Na drugi dzień po koronacji wydał encyklikę do wszystkich
biskupów" i panujących i list do opatów' zakonu cystersów. Dziesiątego
tegoż miesiąca wydalił on z Avignonu wielką liczbę duchownych intrygan­
tów oblegających dwór papiezki w nadziei otrzym ania nowych benificjów,
którym przykazał, aby na Oczyszczenie Matki Boskiej znajdowali się już
na miejscu swojej rezydencji; ci tylko mogli pozostać dalej przy dworze,
którzy mieli słuszny i przez Papieża uznany powód. Od 2 4 — 3 0 Stycz­
nia zajmował się rozbieraniem próśb kardynałów, a 31 Maja odwołał wszy­
stkie komendy katedralne i opackie, wszystkie expektatywy, prócz k a r­
dynalskich i patrjarszych, które ostatni Papieże rozdali. Żeby zapobiedz
w przyszłości nadużyciom, nakazał zrobić spis wszystkich próśb przez niego
przyjętych, a konstytucją z 18 Grud. 13 35 r. (Matisi t. XXV p. 2 9 7)
ograniczył należność dawaną wizytatorom. Nakoniec, inną konstytucją z 19
Grud. 1 3 39 r. zniósł nadużycie, pozwalające kandydatom do beneficjum
składać egzamen przez innych (Bull. mag. t. I p. 2 7 4, Lugd. 169 2).
Zajmując się tak waźnemi reformami, jednocześnie zwrócił swoją myśl na
pytanie, obudzone przez Jana XXII, o stanie świętych w niebie i potę­
pionych w piekle przed zmartwychwstaniem ciała. Już w r. 13 35, w ka­
zaniu swem 2 Lutego przyznawał on świętym jasne widzenie Boga, przed
sądem ostatecznym, a 4 Lutego wezwał on wszystkich stronników opinji
Benedykt. 137

swego poprzednika, aby wyłożyli swe pobudki. Szóstego Lipca kazał, na zgro­
madzeniu teologów i kardynałów, swe własne dzieło: „De statu animarum ante
generale judicium w i 12 pytań (quaestiones) w tymże przedmiocie, czytać
i roztrząsać. Nakoniec, 2 9 Stycz. 1 3 3 6 r. wydał konstytucję Benedictus Deus
(M am i t. XXV p. 9 8 5 ), rozstrzygającą to pytanie, później jeszcze dokła­
dniej traktowane na soborze florenckim (sess. ult.) i trydenckim (sess.
XXV). D nia 6 Lipca 1 3 3 5 r. stanęli przed Benedyktem wysłańcy Rzy­
mu, którym on przyrzekł wrócić do W łoch, nie oznaczając jednak czasu
powrotu. Xa jednym też z publicznych konsystorzów wyraził on swe po­
stanowienie przeniesienia Stolicy Apostolskiej do Bolonji, jeżeliby mieszkańcy
tego miasta obiecali mu posłuszeństwo i wierność; lecz okazały się nie­
przychylnemu doniesienia posłów, mających zbadać usposobienie mieszkań­
ców Bolonji i państwa Kościelnego. Opór Bolończyków trw ał nawet aż
do 1 3 4 0 r. Benedykt w tym czasie zbudował w Avignonie wspaniały
pałac, na miejscu dawnego biskupiego, dla siebie i kardynałów. Raynald
i większa część historyków utrzym ują, że Filip VI, król francuzki, i k ar­
dynałowie ( Cantu przypisuje to tylko kardynałom, H istoire des Italiens t.
6 p. 16 8) przeszkodzili powrotowi Papieża do W łoch, jako też pojednaniu
Papieża z cesarzem Ludwikiem baw arskim , wyklętym przez Jana X X II.
Być może, że chwiejny charakter Ludwika przyczynił się także do tego,
ale to pewna, że Papież pragnął tego pojednania, i w krótce, po objęciu
papieztwa, posłał do cesarza bardzo przyjazne propozycje i nie ponowił
przeciwko niemu klątwy, przedtem ogłoszonej. Ale i to także jest pe-
wnem, że od 1 3 3 5 r. Ludwik też pragnął tego pojednania i że później od­
dzielne poselstwo od biskupów niemieckich r. 13 38 prosiło Papieża, aby
zdjął klątwę z cesarza, lecz bezskutecznie. Zamieszanie w Niemczech je ­
szcze się powiększyło. W ielka liczba zakonników i duchownych uważała
interdykt, przeciw cesarzowi wydany, jako ciągle obowiązujący, gdy tym ­
czasem książęta na sejmie frankfurckim 1 3 3 8 r. ogłosili, że Ludwik zu­
pełnie jest od interdyktu wolny, i kazali uważać za burzycieli spokoju
społecznego wszystkich duchownych, którzyby interdyktu ważność uznawa­
li. Bardziej jeszcze się ożywiła i roznam iętniła polemika między zwolenni­
kami Papieża i cesarza, gdy, 6 Lipca tegoż roku, książęta i elektorowie
w Rhense ogłosili swoje prawa elektoralne, w sposób uwłaczający prawom
Papieża. Szczególniej z pisarzy ówczesnych Wilhelm Occam poniżał zna­
czenie Papieża. Nie na długo przed śmiercią Benedykta, wstawiał się za
cesarzem nawet zawzięty jego wróg Filip VI, spodziewając się za to od
niego ważnych ustępstw, lecz Papież się oparł, przewidując, że interw en­
cja była tylko pozorną; król Filip VI, pod pozorem wojny krzyżowej w zie­
mi świętej, uzyskał od Papieża Jana X X II korzystanie z dziesięcin w swo­
im kraju; Benedykt widząc, że w projektach tych nie było nic p raw ­
dy, odwołał to pozwolenie. Filip przybył do Avignonu w 1 3 3 6 r., by
uzyskać od Papieża cofnięcie tego odwołania, Benedykt opierał się pre­
tensjom króla, mówiąc: „Gdybym miał dwie dusżfe, chętniebym jednę po
święcił dla zadosyćuczynienia twemu żądaniu; lecz, że mam tylko jednę,
i że ją chcę zbawić, chciej ograniczyć twoje żądanie tak, by ono nie
obrażało Boga i nie stawiało mej duszy w niebezpieczeństwie.“ Niemniej
godnem pochwały dziejowej jest jego obrzydzenie ku nepotyzmowi. Z naj­
większą trudnością ledwie wyproszono na nim mianowanie na arcybiskup-
stwo arelateńskie męża bardzo godnego, k tó ry był jego krewnym, ale
138 Benedykt.
w żaden sposób nie chciał go m ianow ać kardynałem . Swoją, siostrzenicę,
pom im o że wiele znakom itych osób o jej rę k ę się ubiegało, w ydał za
n ieb o g ateg o ku p ca wT Tuluzie. Zwykł b y ł maw iać, że k apłan, w edług
p o rządku M elchizedecha, nie m a ni ojca, ni m atki, ni rodziny. T ak był
ostrożny w m ianow aniu na w akujące beneficja, rezerw ow ane Stolicy A po­
stolskiej, że nieraz bardzo długo wakowały. W ielk ą uw agę zw rócił na
reform ę zakonną benedyktynów , cystersów , kanoników regularnych św.
A ugusty n a, ja k o też i zakonów żebrzących. K onsty tu cje, k tó re ogłosił
z 12 L ipca 1335 r. dla cystersów , z 20 Czerw ca 1 3 3 5 r. dla benedy­
ktynów , z 15 M aja 133 9 dla kanoników reg u larn y ch św. A ugustyna, znaj­
d u ją się w B u llarju szu (Bull. m agn. t. I p. 2 38). F a g i (B reviar. t. IY
p. 93) w spom ina k o n sty tu cję z 28 L istop. 1336 r., co do reform y m ini­
mów i klaryssek. — P o stęp T urków p rzeraził cesarza A n d ro n ik a: w ypraw ił
on więc posłów do A vignonu, prosząc usilnie o zwołanie soboru, k tó ryby
sprow adził pojednanie dwóch kościołów ; lecz rokow ania te spełzły na
niczem , podobnie ja k w przód za J a n a X X II. R . 133 8 pew ien chan m on­
golski p rzy słał do B ened y k ta X II list przez A n d rzeja F ra n k a ( /o . Falatii,
G ęsta P o n tif., V e n e t.iG 8 8 t. II I p. 2 6 2), obiecujący swobodę religji k a ­
tolickiej w swoich posiadłościach. W 1341 ro k u B enedykt, w liście do
k ró la i p a trja rc h y A rm enów , zbijał błędy zaw arte w ich dziełach. . Do
pism , jak ie zostaw ił B enedykt X II, zalicza się wyżej ju ż w spom niane dzieło:
D e statu anim arum ante generale judicium ; kazania na uroczystości w ciągu
roku; wiele pism z p raw a kościelnego, tyczących reform y zakonów,
a pom iędzy tem i Commentaria adversus fratricellos, k tó ry c h on w yklął
na początk u swego papieztw a; kom m entarz na Psalm y i kilk a poem atów.
W iele listów i k o nsty tu cji tego P ap ieża znajduje się u W addinga (A nna-
les M inorum t. I I I p. 4 24 — 4 7 7, R egesta p. 241 — 2 6 2). B enedykt urn.
2 5 K w ietnia 134 2r ., a po nim n a stąp ił K lem ens Y I. W iadom ość p o ­
dana przez Squarciaficus’a i M o rn aeu s’a, o m iłości B enedykta X II ku sio­
strze poety P e tra rk i, uw ieńczonego w Rzym ie w 1 3 3 8 r., nie zasługuje
na w iarę; samo choćby m ilczenie p o e ty , nieprzychylnego dw orowi avignon-
skiem u, je s t jej ju ż d obrem zaprzeczeniem .— B e n e d y k t XIII, P io tr F r a n ­
ciszek z k siążąt O rsini G ravina, urodzony wT G ravina, w k rólestw ie Nea-
politańsk iem , 2 L utego 1642 r.; pomimo woli rodziców wszedł do zakonu
dom inikanów 12 Sierp. 164 7 ro k u i p rz y b ra ł im ię W incentego M arji.
W zakonie oddał się z zapałem nauce. D. 2 2 L utego 16 72 r. K lem ens X ,
P apież, jego k rew ny, d ał m u kardy n alstw o , do którego przyjęcia z wuelką
tru d n o śc ią dał się n akłonić m łody zakonnik. Później nieco został m ian o ­
w any arcybiskupem w M anfredonji. P o śm ierci K lem ensa X ( 1 6 7 6),
odznaczył się on między k ard y n ałam i przezw anym i zelanti, k tó rzy p o przy­
sięgli, bez w zględu na jak ik o lw iek bądź in n y in te re s, najgodniejszego
w ybrać na P apieża. In n o cen ty X I w 16 80 r. d ał mu biskupstw o Cezeny,
w R om anji, w tym że samym ro k u przeniósł go na arcybiskupa B enew entu,
gdzie stale rezydow ał, n a tę ż a ł i działał, jak o gorliw y biskup, aż do chwili,
gdy zo stał o b rany Papieżem . D ow ody gorliwości jego biskupiej z n a jd u ­
jem y w dwóch synodach prow incj m alnych, przezeń odbytych w 16 9 3
i 1 6 9 8 r.; nietylko gorliw ie o p o w a d a ł on słowo Boże, ale wielce dbał
o całość p raw swojej archidjecezji; był dobroczynnym w zględem ubogich.
P odczas trzęsienia ziemi, nieom al nie stra c ił życia (5 Czerwca 16 88 r.):
zaw aliła się bowiem część p ałacu arcybiskupiego. Szlachcic pew ien, sto-
Benedykt. 139

jący przy nim, został zdruzgotany, on zaś z drugiego piętra spadł aż na


sklepienie piwnicy, gdzie kilka belek tak się nad nim ułożyło, iż zupełnie
go od uszkodzenia zabezpieczyły. W półtory godziny zdołano go odgrze­
bać z ruin. Tego samego dnia miał jeszcze kazanie. Będąc kardyna­
łem i arcybiskupem żył jak prosty zakonnik, chwile wolne poświęcał
ćwiczeniom pobożnym i pisaniu dzieł teologicznych ( Opp . theol., Romae
1 7 28 r. 3 t. in fol.). Stolica Apostolska cztery razy była opróżniona,
a kardynał Orsini działał przy wyborach w duchu zelantów. Nareszcie, po
śmierci Innocentego XIII (i 7 24), kardynałowie po długich naradach zgo­
dzili się 2 9 Maja na wybór Orsiniego, który jednakże nie chciał przyjąć
na siebie tego ciężaru, i dopiero po wyraźnym rozkazie jenerała domini­
kanów, ojca Pipina, zgodził się na przyjęcie papieztwa. Przybrał najprzód
imię Benedykta XIV, lecz zastanowiwszy się, że Piotr de Luna, znany
pod imieniem Benedykta X III, był Papieżem nieprawym, przybrał
imię Benedykta XIII. Wybór jego sprawił powszechną radość, gdyż
jego pokora, gorliwość biskupia i surowość życia zjednały mu po­
wszechny szacunek. Pierwszem jego zadaniem, jako najwyższego pasterza,
była poprawa karności kościelnej. W tym celu wydał wiele rozporzą­
dzeń przeciw wystawności kardynałów i o ubiorze duchownych. Jego kon­
stytucje, w liczbie 80, znajdują się w Continuatio m agni bullarii R om ani.
edit. Luxemb. t. 2, 1 72 7; t. 4, 1 7 30. Osobiście spełniał on urząd wiel­
kiego penitencjarza w czasie jubileuszu 1 7 25. Zamyślał o przywróceniu
pokuty publicznej. Celem popierania biskupich seminarjów, utworzył oso­
bną kongregację, Congregatio seminariornm. Za niego na soborze latera-
neńskim 1 7 25 roku przyjęli zgromadzeni ojcowie konstytucję* Unige-
nitus , do czego też skłonił nareszcie kardynała Noaille’a, arcybiskupa pa-
ryzkiego (1 7 28 r.). Na żądanie kardynała Prospera Lambertini, w litanji
wszystkich świętych po św. Janie Chrzcicielu przydał imię św. Józefa
i na odgłos dzwonu odmawiającym pobożnie Anioł Pański, udzielił odpu­
sty (ob. Anioł Pański). Kanonizował pewną liczbę świętych, z których
więcej znani są: Peregrinus Latiosus, Jan od Krzyża, Aloizy Gonzaga,
Stanisław Kostka i Jan Nepomucen. Będąc Papieżem, zatrzymał drogie
sobie biskupstwo Benewentu i zarządzał niem przez wikarjusza; dwa ra­
zy na wiosnę 1727 i 1729 nawiedził je w czasie swego papieztwa. Kon­
sekrował w 1 7 2 6 r. kościół św. Jana Lateraneńskiego, wyrestaurowany
przez jego poprzedników. Poetę Perfetti z Sienny uwieńczył, czego Bzym
od czasów Petrarki nie widział. Wielce miłując pokój, załatwił ostate­
cznie sprawę przywilejów m onarchji Sycylijskiej (ob. Monarchia Sicula),
ciągnącą się od Klemensa XI, i unieważniwszy konstytucję tego Papieża,
udzielił cesarzowi Karolowi VI, królowi Neapolu i Sycylji, jak i jego na­
stępcom, pozwolenie urządzania sądu kościelnego w trzeciej instancji, za­
chowując atoli najważniejsze sprawy Stolicy Apostolskiej. Wyjednał od
Karola VI oddanie Comachio, zajętego od 1 70 8 r. Nieporozumienia mię­
dzy Stolicą Świętą a Wiktorem Amadeuszem sabaudzkim i sardyńskim
zakończył, udzielając królowi patronat wszystkich kościołów, ale nie do­
chody z beneficjów wakujących, i dając zarazem kapelusz kardynalski
nuncjuszowi, wracającemu z Turynu. Mniej szczęśliwym był z Janem V,
królem portugalskim, który, na zasadzie przywileju innych mocarstw ka­
tolickich, chciał sobie przywłaszczyć prawo przedstawiania do kardynal-
stwa (tak zwanych kardynałów korony) i wymagał kapelusza kardynał-
140 Benedykt.
skiego dla nuncjusza W incentego Bicchi, odw ołanego z L izbony, z powo­
du dw uznacznego postępow ania; skoro P apież odmówił królow i, ten odw o­
ła ł w szystkich P ortugalczyków z R zym u, zab ro n ił wszelkich stosunków
ze Stolicą Ś w iętą, sta ra ł się przeszkodzić, by k laszto ry p o rtu g alsk ie n ie p o ­
syłały do R zym u zw ykłych jałm u żn , ja k rów nież w strzym yw ał wysyłanie
p ró śb do Stolicy A postolskiej o dyspensy. Officjum też o G rzegorzu V II,
któ reg o im ię ju ż oddaw na było w M artyrologjum rzym skiem , naraziło go
n a nieprzyjem ności ze stro n y n iektórych dworów, poniew aż w lekcjach
b y ła w zm ianka o klątw ie i złożeniu z tro n u H en ry k a IV . B enedykt X III
panow ał 5 la t 8 m iesięcy i 3 dni; um . 21 L utego 1 7 30 r. Podczas
swego papieztw a m ianow ał 2 9 kardynałów . Oddając spraw iedliw ość jego
cnotom , nie m ożna p o m inąć tego, co niekorzystny cień rzu ca na jego pa-
pieztw o, że w szystką sw oją ufność położył w k ard y n ale M ikołaju Coscia,
znanym z chciwości i obłudy, i że m ianow ał go naw et k o ad ju to rem Bene-
w entu. Z tąd i sm utek po jego śm ierci nie w yrów nał radości przy jego
wyborze. Chciwość k a rd y n a ła Coscia nie m ało szkodziła powadze Stolicy
A postolskiej, ponieważ um iał on ta k rzeczy prow adzić, że jej łask i trzeb a
było przez niego kupow ać. P o śm ierci P ap ieża , lud chciał tego k a rd y n ała
rozszarpać. K lem ens X II w ytoczył mu p ro ces i zam knął w zam ku św.
A nioła, zkąd w ypuścił go dopiero B enedykt X IY , k tó ry go w ygnał do
X eapolu, gdzie u m a rł w śród w orków zło ta, pow szechną o k ry ty p o g a rd ą .
N astępcą B en edykta X III b y ł K lem ens X I I .— Benedykt XIV, P ro sp e r
W aw rzyniec L am b ertin i, u r. w B olonji 31 M aja 1 6 75 r., ze starożytnej
fam ilji; w 13 r . życia przy b y ł do R zym u, uczęszczał do kollegjum kle-
m entyńskiego n a n au k i, odznaczył się szczególnie w teologji i praw ie ka-
nonicznem . Obok w ielkich zdolności, m iął on c h a ra k te r spokojny i słodki,
obyczaje czyste i szczerą pobożność. P o ukończeniu n au k , zo stał z kolei
adw okatem k o nsystorskim , p ro m o to rem w iary, k anonikiem teologiem u św.
P io tra n a W a ty k a n ie , p ra ła te m domowym, konsulto rem św. Officjum, ases-
sorem k o ngregacji obrzędów , im m u n itatu m , rezydencji biskupów i signa-
tu r y g ra tia e. Później K lem ens X I m ianow ał go sek retarzem k ongregacji
obrzędów , sob. try den ck ieg o i rek to re m uniw ersytetu rzym skiego. „Są­
dzą, że m am trz y głow y, p isał L am b ertin i, do jednego ze swoich p rzy ­
jaciół; na k ażd e m iejsce p o trzeb ab y mi po jednej duszy, a m oja zaledwie
w ystarcza do panow ania n ad w łasną m oją osobą.“ Pom im o tylu zajęć
urzędow ych, w szystek czas w olny pośw ięcał nauce teologji i p raw a ko ­
ścielnego, obcow aniu z uczonym i, ujm ując w szystkich sw oją słodyczą i se r­
decznością. In n o cen ty X III m ianow ał go w 1 722 k a n o n istą p en iten cjarji,
a B en ed y k t X III, ceniąc wielce jeg o dośw iadczenie i eru d y cję, przyzyw ał
go do różnych k o n g reg acji nadzw yczajnych, m ianowicie w spraw ie książki
Quesnela\ m ianow ał go n ajp rzó d biskupem T eodozji in p a r t., potem b isku­
pem A n kony, a nareszcie k ard y n ałem kapłanem . P o tej nom inacji (30
K w ietnia 1 7 2 8 r.) , L am b ertin i u d ał się do swojej djecezji. N astępca
B enedy k ta X III, K lem ens X II p rzen ió sł go 17 31 r. w K w ietniu n a sto­
licę arcy b isk u p ią do m iasta rodzinnego Bolonji, gdzie przebyw ał aż do
śm ierci P apieża, oddany zupełnie djecezji i um iłow anym przez siebie n a ­
ukom . Owocem jego n au k i są: Institutiones ecclesiasticae, czyli zbiór listów
p astersk ic h i innych dokum entów biskupich, w ielokrotnie przedrukow any
i używ any w innych djecezjach; następnie jego dzieło klassyczne D e ser-
vorum D ei beatijicatione et canonizatiorie, 4 tom y; Quaestiones canonicae ;
Benedykt. 141
księga De sacrijicio Missae\ dzieło De festis D. N . J. Chr. et B . V. M .,
jako też żywoty kilku świętych czczonych w Bolonji. Wówczas też zaj­
mował się swojem sławnem dziełem D e synodo dioecesana, k tó re, będąc
Papieżem, ogłosił. Przez 10 lat swego pobytu w mieście rodzinnem nie­
zmierną pracowitością, gorliwością o utrzym anie karności w duchowień­
stwie, o wyrestaurowanie i upiększenie kościołów, swoją dobrocią i bez­
interesownością pozyskał sobie szacunek powszechny. Po śmierci Kle­
mensa X II, kardynał Lam bertini wszedł do konklawe 5 Marca. K ardy­
nałowie, oddani Burbonom, przedstawiali Aldobrandiniego, lecz większości
głosów nie mogli mu zjednać. Albani, przekonany o nieużyteczności ich
zabiegów, przedstawił Lambertiniego, i ten, wbrew swym oczekiwaniom, zo­
stał wybrany 17 Sierpnia 1 7 40 r. i, prawdopodobnie przez wdzięczność
dla pamięci Benedykta X III, który go wyniósł do kardynalstwa, przybrał
imię Benedykta XIV. Powiadają, że jednego razu, gdy kardynałowie na
konklawe nie mogli się porozumieć, żartując, powiedział im: „Na cóż te
wszystkie zachody? Jeśli chcecie świętego, bierzcie kardynała Gotti; jeśli
chcecie polityka, bierzcie Aldobrandiniego; jeśli chcecie dobrego człeka,
mnie bierzcie.11 Benedykt XIV zawsze wesoły i swobodny, lubił często
żartować. Nie miał on żadnej nadziei zostania Papieżem, nie należał do
żadnego stronnictw a w konklawe, gdyż przez 6 miesięcy nawet o nim
nie pomyślano, a po raz pierwszy jego imię wyszło wówczas, kiedy Albani
je podał. Benedykt XIV, jako Papież sumienny, pokorny, światły, szczery,
w swem obejściu szlachetny a prosty, o dobro swych poddanych troskli­
wy, w wyborze swych ministrów i przyjaciół roztropny, najzupełniej głosy
swych kolegów usprawiedliwił. Roztropnem umiarkowaniem i rozum ną
pobłażliwością tak umiał na zewnątrz utrzym ać godność papieztwa, że go
wszyscy monarchowie katoliccy i protestanccy szanowali. Idąc za przyro­
dzonym zamiłowaniem nauki, chętnie się uchylał od spraw publicznych
i rad pracował w swej bibljotece prywatnej. To też złośliwi Rzymianie
mówili, że Papież ten za wiele pisał, a za mało rządził. Zdanie to je ­
dnak z prawdą niezgodne, bo pontyfikat jego bardzo był czynny i płodny
dla Kościoła. Liczy się on wprawdzie do rzędu najuczeńszych PapieżówT
a zostawszy Papieżem, nie przerwał korespondencji ze znakomitościami
naukowemi swojego czasu; jednakże nie zaniedbał żadnej części wyso­
kich swoich obowiązków. W ciągu 18 lat swego panowania, wiele się
zajmował podniesieniem czci boskiej: wybudował w Rzymie kilka kościo­
łów, jak św. Marcelego; inne wielkim nakładem wyrestaurował i ozdobił, jak
np. bazylikę liberjańską; bazylikę watykańską przeznaczył na uroczystość
kanonizacji i beatyfikacji (między pięciu kanonizowanymi przezeń świę­
tymi znajduje się św. Fidelis z Sigmaringen); kościołom dla starożytności
poważanym, jak np. grobowy kościół św. Franciszka z Assyżu, nadał szcze­
gólne przywileje. Z drugiej znowu strony, na prośbę kilku książąt, liczbę
świąt zmniejszył najprzód (17 48 r.) dla Sycylji i Toskanji, później dla
Sardynji i A ustrji, wreszcie dla samego państwa Kościelnego. Szczególnie
czuwał nad poprawnem wydaniem ksiąg liturgicznych, rytuału rzymskiego,
ceremonjału i pontyfikału, a zwłaszcza M artyrologjum rzymskiego, które
Jan V, król portugalski, swym kosztem dał drukować. R. I 7 5 0 .o d b y ł
się w Rzymie jubileusz powszechny, do którego Benedykt z rozrzewnia­
jącą pobożnością się przygotował. Wyborne też przedsięwziął środki ku
publicznemu bezpieczeństwu i dogodności pielgrzymów, podczas wielkiego
142 Benedykt.
ich napływ u n a jubileusz. B enedykt X IV zalecał usilnie sum ienne zacho­
w anie postów, p o tęp iał surow o pojedynki i rozw olnione zasady m oralne, pono­
wnie przez breve z d. 17 M arca 1745 r. p o tęp ił stow arzyszenia w olnych
m ularzy. W y d ał postanow ienia tyczące się odpraw iania Mszy św. za pa-
rafjan , i co do adm inistrow ania sak ram en tu P o k u ty ; m ałżeństw a mieszane
nag aniał surow o. W spólnie z k ard y n ałam i znaczną się p rzyłożył sum m ą
do budowy kościoła św. Ja d w ig i w B erlinie 1 747; szczególnie zaś p opie­
ra ł tow arzystw o do ro z s z e rz e n ia w iary i obrony K ościoła katolickiego,
przez szlachtę w W ęgrzech u tw orzone. Żeby zawsze K ościół godnych po­
siad ał przew odników , utw orzył k o n g re g a c ję , m ającą ro ztrząsać życie k an ­
dydatów na biskupstw a. K reow ał 6 4 kardynałów ; wiele nowych utw orzył
djecezji w A m eryce i E u ro p ie . B ędąc Papieżem , zatrzy m ał p rzy sobie
djecezję bolońską do czasu d o kończenia budow y sem inarjum i re s ta u ra ­
cji kościoła m etropolitalnego. W sporze dotyczącym zachow ania przez k ra ­
jowców obrzędów chińskich i m alabarskich, uznając je za przesądne naduży­
cia, pow stał przeciw nim energicznie, i w bulli E x quo singularis ( 1 7 4 2 r.),
zwyczaje chińskie, a w bulli Quoniam sollicitudinem (1 7 4 4 r.) — m alabar-
skie p o tęp ił. Ten zakaz gw ałtow ne w C hinach w ywołał prześladow anie,
w k tó rem 7 8 m issjonarzy i wielu chrześcjan śm ierć poniosło; zaledwie
dopiero w 1 7 53 1*. k ró l p o rtu g alsk i zdołał nieco cesarza chińskiego w zglę­
dem chrześcjan ułagodzić. B enedykt, pow odow any jedynie dobrem K o - -
ścioła, ale już w podeszłym w ieku, dogoryw ając, dał się uwieść intrygom
P om bala, w szechwładnego m in istra na dw orze p ortugalskim . N a żądanie
k ró la, gor^fco p o p arte przez k a rd y n a ła Passionei, nieprzyjaciela jezuitów ,
Papież w ydał breve ( l K w ietnia 1 758 r.) nieprzychylne jezuitom , stano­
wiące k ard y n ała p o rtugalskiego Saldanha, oddanego całkow icie intrygom
m inisterjalnym , w izytatorem , z najobszerniejszą w ładzą, tow arzystw a Jezu ­
sowego we w szystkich k rajach podległych królow i portugalskiem u. P rz e ­
czuł atoli um ierający P ap ież, że ludzie złej woli m ogą nadużyć poprze­
dniego rozporządzenia, dla tego podyktow ał kard y n ało w i A rch in to in ­
stru k cję dla k a rd y n a ła S aldanhy, ściślej o k reślające myśl jego (Benedicti
X I V pont. m ax. secretiora m andata circa visitationem cardinali Saldanha
observanda). Ob. H ist, de la comp. de Jesus p. Cretineau— J o ly , t. 5 ed. III
p. 142. K rólow i p ortugalskiem u udzielił praw o m ianow ania na wszystkie
biskupstw a i opactw a, a w 1 7 4 8 r. n ad ał mu ty tu ł rex fidelissimus (król
najw ierniejszy). Z tym że królem w 1741 r. zaw arł konw encję, o k reśla­
ją c ą dokładnie w szystkie swobody (im m unitates) osobiste, rzeczowe i m iej­
scowe, a dla dopilnow ania, aby w szystkie arty k u ły umowy zostały ściśle
zachow ane, ustanow iono try b u n a ł pod p rezyd en cją duchownego, z dwóch
duchow nych przez Papieża, i z dwóch świeckich członków przez k ró la wy­
b ran y ch , złożony. Jednocześnie królow i obojga Sycylji p rzy zn ał praw o
m ianow ania 2 6 biskupów . B enedykt, celem zakończenia nieporozum ień,
w ynikłych m iędzy jeg o poprzednikam i a k ró lam i portugalskim i, r . 1741
p rzy zn ał królow i po rtu g alsk iem u praw o obsadzania w szystkich beneficjów,
jak o też oddał m u, z ty tu łem w ikarjusza Stolicy Św., w szystkie lenności
kościelne w P o rtu g alji, z obow iązkiem sk ład an ia corocznie złotego kielicha,
w artości 1 0 0 0 dukatów', na rzecz kam ery apostolskiej; ale nie d ał mu
p raw a w yznaczania k a rd y n a ła k o ronnego. K oronie hiszpańskiej w 1752
o d stąp ił prawro m ianow ania na w szystkie biskupstw a i beneficja, zostaw i­
wszy Stolicy A postolskiej ty lk o 5 2 k a te d r i beneficjów. L istem n ad er
Benedykt. 143

uprzejmym do króla neapolitańskiego, w 1 7 5 4 szczęśliwie zakończył kłótnię


między królem a kawalerami maltańskimi, wynikłą, z powodu prawa wizy­
towania kościołów na Malcie. Usiłował także zagodzić spór między
A ustrją a W enecją o patrjarchat akwilejski, znosząc patrjarchat i two­
rząc dwa arcybiskupstwa: Gorycji dla Austrji, a Udine dla Wenecji;
dumna atoli rzeczpospolita nie była zadowolona i, na przekór Papieżowi,
zaprowadziła u siebie placetom regium (ob.) 1 7 5 4 r., i z małemi w yjątka­
mi zabroniła do Rzymu o dyspensy, odpusty i przywileje się udawać.
Gdy zaś Wenecjanie od swego odstąpić nie chcieli, Papież zerwał tra k ta ­
ty handlowe z W enecją, i na towary, z prowincji weneckich do państwa
Kościelnego przychodzące, większe cło nałożył. Pierwszy on z Papieży
w aktach urzędowych przyznał panującemu w Prusach tytuł króla. Mię­
dzy arcybiskupem paryzkim Krzysztofem Beaumont a parlamentem fran-
cuzkim powstała sprzeczka i skończyła się wygnaniem arcybiskupa, za to,
że ten pozwolił administrować sakram enta ostatnie tym tylko um ierają­
cym, którzy na piśmie oświadczali, że bullę Unigenitus przyjm ują. Bene­
dykt spór drażliwy zakończył, wydając encyklikę do wszystkich biskupów
francuzkich, d. 1 0 Października 1 7 5 6 r., Ew omnibus christianis orbis re-
gionibus, w której nakazuje sakramentów odmawiać tylko znanym i pu­
blicznym przeciwnikom bulli Unigenitus, podejrzanych zaś jedynie upomi­
nać, nie wymagając odnich nic na piśmie. Posyłał ta k że delegatów do
odszczepieńców w Utrechcie, wytrwale bullę tę odrzucających, ale ci ża­
dnych układów prowadzić nie chcieli. Mając na względzie dobro podda­
nych, wydał u siebie surowe prawa przeciw lichwie, zmniejszył podatki,
zniósł różne monopole, popierał wolność handlu. Dla postępu nauki utw o'
rzył stowarzyszenia, mające za przedmiot swej uprawy archeologję rzym ­
ską i chrześcjańską, dzieje Kościoła i soborów, liturgikę; zbogacał bi-
bljotekę watykańską i wydrukować kazał spis jej rękopismów. R. 1 7 4 8
kazał wymierzyć jeden stopień południka i dawny obelisk zodjakalny,
z gruzu dobywszy, postawić. Akademję rodzinnego miasta zbogacił obra­
zami, modelami gipsowemi i książkami. Co wieczór uczonymi się ota­
czał, a w każdy poniedziałek prezydował na posiedzeniu akademickiem,
gdzie różne pytania z dziejów Kościoła, praw a i liturgji roztrząsano. Z je ­
go rozkazu uczony jezuita Emmanuel cl'Azeveclo wydał wszystkie jego
dzieła w 1 2 tomach ( 1 7 4 7 — 1 7 5 1 ). Zupełniejsze wydanie ukazało się
w Wenecji, w 1 7 6 7 in folio. Jego bulle i konstytucje poraź pierwszy
się ukazały w Continuatio Bullarii magni, Luxem burg t. X V I— XIX ( 1 7 5 2
do 1 7 5 8 ). Benedykt XIV um arł 3 Maja 1 7 5 8 , po chorobie dosyć bo­
lesnej, w ciągu której jednak nie stracił na chwilę pokoju ducha. Carra-
cioli, który wydał Życie Benedykta X I V ( 1 7 8 4 ) , na wiarę świadków, nie
zawsze pewnych, podał o tym Papieżu wiele anegdot, świadczących o mi­
łym jego charakterze i o jego dowcipie w prywatnych rozmowach; ale nie
wszędziebjograf ten zasługuje na wiarę. Cf. Guarnacci, Vitae Pontif.
Rom. II 48 7. Vie du Pape Benoit. XIV, P aris 1 7 8 3 . Po nim na­
stąpił Klemens X III. (Hausle) K. R.
Benedykt święty, pustelnik, polak, uczeń Andrzeja Żórawka, żył
około roku 9 8 0 ; najprzód w Polsce, na pograniczu W ęgier, a potem
w samych Węgrzech bogomyślne w głuchej pustyni życie prowadził. R.
9 9 9 , we trzy lata po śmierci Andrzeja, rozbójnicy węgierscy mniemając,
że znajdą u Benedykta pieniądze, okrutnie go zamęczyli i w rzekę W agę
144 Benedykt.

wrzucili. W rok potem, ciało jego cudownie odkryte i obok mistrza jego
Żórawka pogrzebane. Odbiera cześć męczeńską w klasztorach benedy­
ktyńskich i cysterskich, oraz w całej archidjecezji gnieźnieńskiej dnia
1 6 Lipca.
B enedykt z A n i a n y , św. ( i i Lutego), syn Aigulfa, hrabiego
z Maguelone (Magalovensis), słynnego w YIII wieku rycerza fran-
cuzkiego, urodzony w Langwedocji j). Młode lata swoje spędził na
dworze Pepina i syna jego Karola W.; w roku 7 74 obrał życie zakonne
i założył (7 80) w swej ojczyźnie, nad rzeką Herault, klasztor reguły św.
Benedykta, zwany Aniana , Anianum (l’abbaye d’Aniane, na zachód od
Montpellier), aby upadającą karność zakonną podnieść. Zakonników za­
jął tu przepisywaniem ksiąg i pracami uczonemi. Niedługo też klasztor
aniański stał się wzorem innych i seminarjum, z którego wychodzili zna­
komici mężowie państwa Karola W. Benedykt w wielkiem poważaniu u Ka­
rola W. i syna jego Ludwika, był często przez nich używany do zapro­
wadzania reform w klasztorach już istniejących i zakładania (około 12)
nowych. Na soborze akwizgrańskim 817 roku, na którym opaci z Nie­
miec i Francji radzili nad przywróceniem dawnej karności zakonnej, Be­
nedykt wielki wpływ wywierał. Ludwik, pragnąc go mieć blisko siebie,
założył pod Akwizgranem klasztor św. Korneljusza (Monasterium ad In-
dam, v. Indanum, St. Cornelius-Miinster). Tam Benedykt f i l Lutego,
821 roku. Uczony historyk wieków średnich Damberger (Synchron. Kir-
chen-u. Welt-Gesch., nota w Kritikheft do III 100), opatem klasztoru
indańskiego w 817 r. mieni innego Benedykta, nie z Aniany, i tamtemu
przypisuje wpływ na soborze akwizgrańskim; lecz dowodów za swoją opi-
nją nie przytacza. Jakkolwiekby zresztą Benedykt z Aniany nie był na tym
soborze, jednak nikt mu nie może odmówić zasług, jakie położył względem
reformy zakonnej w wieku IX. Oprócz wydanych na wspomnionym so­
borze akwizgrańskim Capitula 80 pro monasterźis, a przez Benedykta
z Aniany, lub za jego wpływem napisanych, zostawił jeszcze inne prace,
dowodzące, z jaką znajomością rzeczy zabierał się do odnowienia pierwo­
tnej reguły św. Benedykta z Nursji. Z tych wszystkich najwięcej znanem
było: l) Concordia Regularum (wyd. Hugo Menard, Paris 16 38 4°),
gdzie starannie zebrał teksty z ojców świętych i z innych reguł, zgadza­
jące się z regułą św. Benedykta z Nursji. „Propter eos, mówi we
wstępie do tego dzieła, qui eas (regulas) habentes, ignorant, quibus in
locis sit earum concordia, placuit omnes ex omnibus in unum coarctari
sententias, quae cum Patris Benedicti concordare noscuntur reguła, qua-
tenus unus ex multis collectus existeret codex. Ita duntaxat, ut b. Bene­
dicti praecederent, quibus sequentes caeterae necti possent. Quamobrem
Concordiae regidarum hie liber sortitus est nomen.“ 2) Podstawę do
Concordia regularum położył nasz Benedykt w innem dziele, gdzie zebrał
same reguły zakonów męzkich i żeńskich, wschodnich i zachodnich. O rzad­
kim tym zbiorze, który można nazwać Codex regularum, wiadomo było

*) Languidoc, prowincja F rancji nad morzem Śródżiem nem , gdzie dziś


departam ent H erault; dawniej w chodziła do składu hrabstwa Tuluzy. Część
jej nazyw ała się także Gothia, albo Septimania. M agaelone v. M aguellon, m iasto,
leżało nad m orzem .
Benedykt. 145

tylko z historyków literatury kościelnej (Sigebertus Gemllac. De scripto-


rib. eccles. c. 62 i innych). Odkrył go dopiero kardynał Fabius Chigi
(Chisius, później Papież Aleksander VII) w klasztorze św. Maksymina
pod Trewirem, przepisał i dał do wydania Łukaszowi Holsteniusowi.
W yszedł ten zbiór dopiero po śmierci Holsteniusa, pod tytułem Codex
regularum, quas ss. patres monachis et virginibus sanctimonialibus ser-
vandas praescripsere, collectus olim a S. Benedictio Anianensi abbate.
Lucas Holstenius in tres partes digestum auctumque edidit, Romae 1661,
P aris 1 6 63 in 4°. Trzecią wreszcie pracą św. Benedykta, w tymże kie­
runku, był zbiór ze świętych Doktorów i Ojców Kościoła homilji, odno­
szących się do zakonników. Holstenius, znalazłszy tej treści dzieło w pa­
pierach po królowej szwedzkiej Krystynie, uważając je za zbiór wspo-
mniony świętego Benedykta, wydał przy Codex regularum, jako Appendix.
4) Zostawił jeszcze św. Benedykt z Aniany kilka traktatów teologicznych
0 Trójcy Świętej i z okazji sporów, wywołanych przez Feliksa Urgeli (ap.
Baluzium , Miscellan. V l — 6 2); niektóre zaś fałszywie pod jego imię są pod­
szyte. Żywot św. Benedykta z Aniany opisał Ardo Smaragdus (oh. Sma-
ragdus). U Bolland. Acta SS. 11 F ebr., oprócz rozprawy szczegółowej
Henschen’a o świętym Benedykcie z Aniany, są i jego listy. Zobacz także
Malillona rozprawę De synodo aquisgran. deq. monasteriis Anianae sub-
jectis, w Acta S S . Ord. S . Ben. saec. IV p. I. Nicolai, d. h. Benedict,
G runder v o n A n ian e und Cornelimunster (Inda), Reformator des Benedi-
ctinerordens, Koln (Heberle) 1865 8° s. V III 212. X . W. K.
B e n e d y k t z Nursji, śwdęty ( 2 1 M arca), opat w Monte-Cassino. Ur.
ze znakomitej rodziny w N ursji (teraz Norcia), w Umbrji, 4 80 r. N ie­
którzy ród jego chcieli mieć pokrewnym z Habsburgam i. Dzieckiem je ­
szcze będąc, stronił on od zabaw właściwych młodocianemu wiekowi. Ro­
dzice posłali go na naukę do Rzymu, lecz swawola i zdrożności towarzy­
szów na jego niewinną duszę tak silny wpływ wywarły, że postanowił ze
świata się usunąć i w odosobnieniu życie pędzić. Opuścił więc Rzym
1 osiadł w Suhiaco (SullacusJ, leżącem między Tivoli i Sora ( Gregorius
Magnus, Vita S. Benedicti, c. I n. l Acta ss. 21 M art.). Tu spot­
kał Benedykt świętego zakonnika, imieniem Romanus (2 2 Maja), który
mu wyjaśnił obowiązki zakonnika i wskazał jaskinię, jako mieszkanie,
w którem trzy lata mieszkał nasz święty, pomiędzy pustemi górami, a ży­
wności dostarczał mu Romanus na sznurku, do którego przywiązany był
dzwonek. W 49 7 roku odszukał go jakiś kapłan i dowiedzieli się także
o nim sąsiedni pasterze, którzy go z początku za nieznane uważali zwie­
rzę, gdyż okrywał się zwykle skórami zwierzęcemi. W krótce wieść
0 świątobliwym mężu rozeszła się po okolicy: zewsząd zbiegali się do
niego ludzie pobożni, niektórzy nawet, przekonywającemi jego mowami
ujęci, wyrzekali się świata, aby życie w pokucie i religijnych ćwiczeniach
pędzić. Benedykt tymczasem pokusami szatana nawiedzany, modlitwą, roz­
myślaniem i utrapieniem ciała (tarzał się w czasie pokusy w pokrzywach
1 cierniach) w yrabiał w sobie coraz większy h art duszy i świątobliwość
serca. Zakonnicy z Vicovaro (u starożytnych Vicus Varronis), wsi mię.
dzy Tivoli i Subiaco, dowiedziawszy się o nim, wybrali gona swego opa-
ta. Lecz rozpuszczeni mnisi żałować wkrótce zaczęli, że tak surowego
stróża obyczajów i karności w mury swoje przyjęli, i kilku z nich nalało
Encykl. T. II. 10
146 Benedykt.
trucizny do wina, które miał pić Benedykt; lecz kiedy ten, zwyczajem
swoim, przed wypiciem wina zrobił nad niem znak krzyża świętego, na­
czynie na drobne kawałki pękło (Ztąd na obrazach rysują go z rozbi­
tym kielichem i z wężem). Przebaczywszy ciężkie przewinienie, opuścił
klasztor w Vicovaro i powrócił do pustelni w Subiaco. Liczba uczniów
jego zwiększała się ciągle i w krótkim czasie, jego staraniem , w prowin­
cji W alerji stanęło 12 klasztorów, a w każdym z nich mieszkało dwu­
nastu zakonników (nazwy klasztorów u Dom Joseph le Mege, De la con­
gregation de St. M aur: Yie de St. Benoit et un abrege de Tliistoire de
son ordre, P aris 16 90). Kiedy tak Benedykt z nadzwyczajną żarliwością
nad zbawieniem bliźnich pracował, a Bóg jego pokorę i cnoty licznemi
cudami nagradzał, niejaki Florentius, niegodny kapłan z okolicy, za­
zdrością powodowany, zaczął rozszerzać o nim potwarcze wieści; święty
m ąż, pełen zawsze słodyczy, pokoju i pokory, opuścił wtedy dotychczaso­
wą siedzibę i przeniósł się na Monte-Cassino (Mons Cassinus), sławne nie­
gdyś wspaniałą świątynią Apollina; tu wyciął gaj i na ruinach świątyni
pogańskiej zbudował dwie kaplice. Dla gromadzących się tu coraz li­
czniej zakonników, napisał Benedykt regułę, z której, jak się wyraża św.
Grzegorz, wieje duch mądrości. Benedykt nie posiadał wprawrdzie bie­
głości w naukach ludzkich, lecz za to głęboką była jego przenikliwość
w rzeczach odnoszących się do zbawienia, i dla tego święty Grzegorz po­
wiada o Benedykcie, że jego niewiadomości towarzyszyło prawdziwe świa­
tło i istotna mądrość (Scienter nesciens et sapienter incloctus, I l). O świą­
tobliwości jego życia świadczyły cuda i dar przepowiadania przyszłości
( Gregorius Magnus c. II sqq.). Przez czternaście lat był on przełożo­
nym klasztoru w Monte-Cassino; um arł 21 Marca 543 roku. Na sześć
dni przed śmiercią, której godzinę z całą dokładnością oznaczył, kazał
kopać sobie grób i zaledwie ten był wykopanym, zapadł w gorączkę.
Szóstego dnia swojej choroby, kazał się zanieść do kościoła, dla otrzym a­
nia Sakramentów świętych, dał ostatnie napomnienie braciom i uczniom
swym, gorąco się modlił i skonał stojący, wsparty na ramieniu jednego
z zakonników, w 63 roku życia. Grób Benedykta słynął wielu cudami
(Cf. H istorica relatio de corpore S. Benedicti Cassini auctore Fetro Dia-
cono Cassinensi, A cta SS. 21 Marca), a w 65 3 część jego relikwji zo­
stała przeniesiona do Fleury, w Gallji, gdzie klasztor benedyktyński no­
sił nazwę Św. Benedykta nad Loarą *), St. Benoit sur Loire. Ob. De
translatione corporis S. Benedicti in Gallias ad Floriacense monasterium,
auctore Adalberto (Adrevaldo). Yita S. Bened. abb., auctore Gregorio Magno,
P apa, commentario iłlustrata a Philippo Jacobo abbate benedictino mona-
sterii S. P etri in Silva N igra, Augustae Yindel. et F riburgi Brisgoviae
1 7 82. Życie to przetłumaczył ks. Stan. Szczygielski, benedyktyn, opat
trocki, W ilno 16 83. ( Fehr). J. N.

J) Spór był długi pomiędzy tem i klasztoram i, gdzie spoczyw ają rze­
czywiście zwłoki świętego. B oilandysta Józef ton Hecke, w żywocie świętego Be-
rarjusza, biskupa Mans (17 Października), przytacza nieznaną dotąd bullę Za-
charjasza, Papieża, z której pokazuje się, że relikw ie świętego Benedykta
w 742 roku, wraz z relikw jam i świętej Scholastyki, były jeszcze na Monte-
Cassino.
Benedykt.— Benedyktyni. 147
Benedykt z W r o c ł a w i a , braciszek franciszkański, tow arzysz i tłu ­
m acz J a n a P lan o -K arp in a (ob.), w jego poselstw ie od Innocentego IV do
chana złotej hord y ( 1 2 4 5 ). P ożyteczny te n w spółtow arzysz, bo biegły
w ruskim i ta ta rsk im języ k u, o pisał, po pow rocie z F ra n c ji, dzieje owego
poselstw a, którego p rzekład polski daje W iszniew ski, H isto rja lite ra tu ry ,
t. I I 208 — 223.
Benedykt ze M stow a, ksiąd z, p au lin , n apisał: T rias quaestionum
theologicarum de processionibus, relationibus et personis divinis, Cr. 1628.
Benedykta, n o rb e rta n k a , m ęczenniczka. Gdy ro k u 1 3 26 L itw ini
napadli na k lasztor krzeszow ski, w k tó ry m m ieszkała dla o chronienia swo­
jej czystości, obiecała napastującem u ją b a rb arzy ń cy , że jeżeli jej nie
zniew aży, jakakolw iek cząstk a kości je j ciała zabezpieczy go od pocisków
nieprzyjacielskich na w ojnie. U w ierzył litw in i ściął głowę dziew icy, k tó ­
ra tym sposobem czystość swą ocaliła; sam on je d n a k niebaw em ko p ją
zo stał p rzeb ity ( M iechowita, K rom er).
Benedyktyni, zakon (ordo sancti B enedicti). P rz e d pow staniem
tego zakonu, życie klaszto rn e znane ju ż było w zachodniej E u ro p ie.
W 3 40 ro k u , razem ze św iętym A tanazym , arcybiskupem aleksandryjskim ,
przybyli do R zym u egipscy zakonnicy Am m on i Izy d o r, k tó rzy pierw si
zaszczepili tu zam iłow anie do życia klaszto rn eg o . Św. A tan azy , p rzeb y ­
w ając w G allji, pracow ał nad podniesieniem życia religijnego, staw iając za
wzór życie św. A ntoniego, p a trja rc h y zakonów w schodnich. P osiew nie
p ad ał n a g ru n t bezpłodny. W rozm aitych p u n k tach G allji pow stały w te­
dy stow arzyszenia klaszto rn e, pielęgnow ane, po śm ierci św. A tanazego,
p rzez A m brożego i H iero n im a. A u g u sty n w A fryce, M arcin , biskup
z T o u rs, w północnej, K assjan w południow ej G allji, działali w tym sa ­
mym duchu, a za zw łokam i ostatniego (około 40 0 r.) postępow ało ju ż
2 , 0 00 zakonników . W D acji św. N icetas założył pierw szy k laszto r (ok.
4 0 0 r.) , aby now ych chrześcjan um acniać w w ierze; w połow ie V w ieku
pow stały pierw sze k lasztory w B aw arji i A u strji, staran ie m św. Sew eryna;
w Irla n d ji życie zakonne w ielkie czyniło postępy. W sk u tek je d n a k
zw olnienia reg u ły zakonnej i dla b ra k u wszelkiego zw iązku m iędzy od-
dzielnem i klasztoram i, życie zakonne, w czasie wielkiej w ędrów ki ludów ,
praw ie zu pełnie upadło. G łęboko czuł K ościół p o trzeb ę nowej reg u ły ,
mogącej w skrzesić ducha zakonnego, i O patrzność, do sp ełnienia w ielkiego
zadania powrołała św. B e n e d y k t a z N u r s j i (o b .). B en ed y k t w 529
ro k u założył k laszto r n a górze M onte-C assino i p rzep isał reg u łę, k tó ra ,
św iadcząc o głębokiej znajom ości n a tu ry ludzkiej, łącz y surow ość z ła g o ­
dnością i w yrozum iałością,' oraz zaw iera w zniosłe p rzepisy m oralne. Co do
m niem anego oryginału tych re g u ł na M onte-C assino, ob. H ist. litt. ord.
S. B en. II I. R eg u ła ta w ym aga, aby o p at p am iętał zawsze o obow ią­
zkach pow ołania swego, ucząc w łasnym p rzy k ład em i k ie ru ją c każdym
z braci, wedle jego usposobienia i c h a ra k te ru (R eg u ła S. B enedicti c. 2).
W ważniejszych spraw ach m a on zasięgać ra d y zakonników , p rzy czem
nie odejm uje m u się praw a postąpić, ja k m u jeg o rozw aga i sum ienie
n ak azu ją (R eg. c. 3 ). P o dw ładni pow inni go uw ażać za n am iestnika
C hrystusow ego i okazywać m u zupełne posłuszeństw o (ib. c. 5 ); zaleca się
m ilczenie i oględne używ anie mowy; p o k o ra, n a 12 sto p n i podzielona, m a
zd obić ich życie (ib. c. 6 i 7 ). T w órca reg u ły w przew idyw aniu niebez-
148 Benedyktyni.
pieczeństw, jakiem i zagraża monotonne i samotne życie, zaleca swoim
uczniom ciągłą pracę: zajęcia ręczne, czytanie, nauczanie młodzieży, oprócz
pacierzy kanonicznych, których odprawianie określone jest ściśle (c. 9),
odpowiednio do słów Ps. 119, 164: Septies in clie landem dixi tibi. D la
wypróbowania wstępujących do zakonu, ustanowione są dwa nowicjaty,
pierwszy jednoroczny, drugi pięcioletni. Po ukończeniu nowicjatu, nastę­
pują śluby, a mianowicie: l) pozostawania w klasztorze (stabilitas loci),
2) zrzeczenia się własności i zachowania czystości (conversio morum, vota
panpertatis et castitatis), i 3) bezwarunkowego posłuszeństwa względem
przełożonych (obedientia). W każdym klasztorze powinna być bibljoteka,
której rękopismy rozdają w czasie postu do czytania (Reg. c. 4 8); do
sprzętów, otrzymywanych przez każdego zakonnika, należą koniecznie: ta ­
blica i ostrze do pisania (graphium, c. 5 5). Jak już w Subiaco nie­
którzy Rzymianie oddawali św. Benedyktowi dzieci swe na wychowanie,
tak też i zakonowi zaleca się kształcenie młodzieży (c. 5 3), a otrzym y­
wane ztąd wynagrodzenie jest własnością wspólną (c. 5 9). Odzież może
być rozm aitą, stosownie do wymagań klim atu i obyczajów miejscowych,
a ustanowienie jej należy do opatów; zaleca się wszakże używanie habitu
z kapturem (cucidla). W szystkie przepisy odznaczają się głębokiem rozu­
mieniem natury ludzkiej; nie zabronione są nawet niektóre rzeczy, które
ściślej biorąc, mogłyby się wydawać zbyteczne, ja k np. używanie wina
(Reg. c. 4 0). Zakonnicy m ają jadać we wspólnym refektarzu, zachowując
ścisłe milczenie, jak również w jednej sali sypiać. Niepoprawni ulegają
wydaleniu (c. 7 0). W łasność pryw atna je st surowo zakazana; zaleca się
troskliwe pielęgnowanie chorych i dzieci zakonowi powierzonych. Po
komplecie następowało milczenie, które przerwać można było tylko na
rozkaz opata, albo z obowiązku gościnności (c. 4 2). Reguła ta otrzy­
mała nazwę świętej, jak w rzeczy samej na to zasługiwała. Reguła św.
Benedykta jednak, pomimo swej doskonałości i praktyczności, nie dozna­
ła z początku dobrego przyjęcia. Zamęt wojenny, srożący się wtedy nad
E uropą, zagłuszył ojcowskie napomnienia św. Benedykta (Mabillon, Annal.
Bened. Praef. tom I). N adto, istniały w Gallji i Niemczech klasztory,
według innych reguł, a mianowicie według reguły świętego Kolumbana,
a w Hiszpanji, dokąd życie klasztorne przeszło z Afryki około 3 70 ro ­
ku, znano tylko reguły: św. Izydora, arcybiskupa Sewulli, i św. F ruktuoza,
arcybiskupa Bragi. Myślano wszelako na Monte-Cassino o rozszerzeniu
reguły św. Benedykta. P l a c y d u s , syn rzymskiego senatora Tertulla
i jeden z najpierwszych uczniów' św. Benedykta, w roku 5 34 założył
klasztor w Messynie (Mabillon, A cta ord. S. B. t. I); inny uczeń św.
Benedykta, św. M a u r us, na żądanie biskupa z Mans, udał się w 543 roku
do Gallji i założył klasztor Glanfeuil, w Anjou, na wzór którego następnie
wiele innych powstało. Papież Grzegorz W . gorliwie pracował nad roz­
szerzeniem zakonu benedyktyńskiego; kiedy Longobardzi zburzyli klasztor
na Monte-Cassino (5 80 i\), synowie św. Benedykta znaleźli przytułek
w Rzymie (Pelagjusz II) i mogli się już pocieszać owocem apostolskich
prac swego przełożonego A u g u s t y n a , wysłanego z 4 0 zakonnikami
dla nawracania Anglów i Saksonów. W krótce potem reguła św. Bene­
dykta rozszerzyła się w Anglji i Irlandji, przyjęły ją nawet klasztory,
trzym ające się dotąd reguły Kassjana. W 6 29 przeniosła się z chrze-
Benedyktyni. 149
ścjaństwem do kraju Fryzów (św. W il l i b r o r d ). Z szerzeniem się nauki
Chrystusa w Niemczech, powstawały tam liczne klasztory: od wielkiego
apostoła Niemiec W i n f r y d a , przezwanego B o n i f a c y m , początek swój
wywodzą benedyktyńskie klasztory w Ohrdruf , F ritzlar , Amóneburg, Bi-
schofsheim i Fuldzie, z których ostatni tylu znakomitych mężów Kościo­
łowi dostarczył. Benedyktyni idą w dalekie kraje głosić wiarę Chrystusa,
a z nią razem wprowadzają nowTe obyczaje i wyższe życie. W ielką po­
mocą im były w sprawie nawracania dzikich pogan roboty ręczne, objęte
regułą zakonu. Niemcy szczególniej doznały dobroczynnych skutków' ich
działalności. Całe miasta, jak Eichstadt, F ritzla r, Fulda, zawdzięczały
swój początek i wzrost benedyktyńskim klasztorom. W benedyktyńskich
klasztorach, oprócz sztuk i rzemiosł, zajmować się w'krotce zaczęto nauka­
mi. Przepis, zalecający czytanie Pisma świętego i ojców Kościoła, roz­
budził pragnienie wiedzy i zamiłowanie pracy umysłowej; starożytni pisa­
rze znaleźli w benedyktynach przyjaciół i wielbicieli, i im głównie za­
wdzięcza E uropa przechowanie drogocennych zabytków' ldassycznej litera­
tury. Przez długi czas benedyktyńskie klasztory były jedynemi przybyt­
kami wiedzy, z których światło i wyższa kultura rozchodziła się po cie­
mnej Europie. Wychowywanie kandydatów do życia zakonnego i kształ­
cenie nowicjuszów wymagały pewnej systematyczności w nauczaniu, ztąd
zwolna powstały przy benedyktyńskich klasztorach szkoły, z których
wiele do wielkiej doszło sławy. K arol W ., oceniając ich usługi w spra­
wie oświaty, wydał rozporządzenie zalecające zakładanie szkół, na wzór
benedyktyńskich, przy wszystkich klasztorach i katedrach (Capitulare de
scholis per singula episcopia et m onasteria instit., u Waltera, Corp. ju r.
Germ. II p. 6 2). W wielu z nich widać zarody późniejszych uniwersytetów.
Obejmowały one cały zakres ówczesnej wiedzy; głównemi przedmiotami n au ­
czania były: matematyka, muzyka, poetyka, retoryka i język łaciński, lecz
zajmowano się także greckim, hebrajskim , a nawet arabskim ( Hurter, In-
nocenz III). Z tych szkół wychodzili najuczeńsi w swroim czasie kapłani
i biskupi. W uznaniu zasług, okazywanych społeczeństwu, hojnie obdaro­
wywano klasztory benedyktyńskie. Tym sposobem w ich posiadanie prze­
chodziły obszerne majętności. Lecz z powiększeniem bogactw, świato-
wość zaczęła przenikać w klasztory benedyktyńskie, za czem poszło nadu­
żywanie przywilejów papiezkich, wyłamywanie się z pod jurysdykcji bi­
skupiej (z początku exemptio partialis, później exemptio totalis, w skutek
czego powstały godności prałatów niezależnych, z prawami biskupów dje-
cezjalnych). Wszystko to przyczyniało się do osłabienia karności zakon­
nej, szczególniej gdy mniej energiczny Papież zajmował Stolicę Piotrow ą.
W szkodliwy także sposób oddziaływał na życie klasztorne zaprowadzony
we Francji obyczaj uważania niektórych klasztorów za komendy, które
rozdawano osobom, noszącym tytuł opatów (ob. Opat), lecz nie mającym
nic wspólnego z klasztorami. Tym sposobem przez brak dozoru w kra­
dała się swawola i działalność zakonu słabnąć zaczęła. Kościół niejedno­
krotnie występowmł przeciwko tym nadużyciom. Już synod w Chalons
(nad Saoną) 813 zalecał zakonnikom prowadzić życie podług przepisów
reguły św. Benedykta (Concil. Cabill. II can. 2 2); synod w Tours, z te ­
goż roku, postanawia, że opaci powunni przebywać w swoich klasztorach
i nosić ubiór zakonny (Concil. Turon. III can. 2 5); synod w Reims
przypomina opatom regułę zakonną (Concil. Rhem. a. 813); synod w Mo-
150 Benedyktyni.
guncji (8 1 3 ) żąda, aby w pływ ano na popraw ę życia klasztornego, i o becni
n a nim opaci p rzy rz e k a ją p rzestrzeg ać re g u łę , o ile w rodzona słabość
ludzka na to pozw ala (Concil. M ogunt. can. l l ) . W śró d tak ich okoli­
czności w ystąpił B e n e d y k t z A n i a n u (ob.), jak o refo rm ato r zakonu
we F ra n c ji. Z nakom ity ten m ąż założył w swojej m ajętności nad rz e ­
czką A nianem (w późniejszej Langw edocji) k lasz to r, i zakonników w nim
zam ieszkujących zobow iązał do ścisłego w ypełniania przepisów św. B ene­
d y k ta (7 80). L iczba zakonników w zrosła w kró tce do 3 60 i n iektórzy
z nich zostali w ysłani do innych klasztorów dla przyw rócenia reg u ły .
Spraw ą podniesienia benedyktynów gorliwie zajm owali się: K aro l W ielki
i L udw ik P obożny. N a synodzie w A kw izgranie ( 817) , pierw sze miejsce
pom iędzy opatam i zajm ow ał B enedykt z A n ian u i zdołał przeprow adzić
tam k ilk a pożytecznych uchw ał. O bjaśniona i dopełniona przez niego r e ­
guła skład a się z 80 arty k u łó w (M abillon, A nnal. Ben. t. II; M a n si t.
X IV ). K aro l W . w ysyłał w izytatorów dla czuw ania n ad w ykonaniem n o ­
wych postanow ień i m ianow ał B ened y k ta zw ierzchnikiem w szystkich k la­
sztorów . Nowe życie w stąpiło w zakon, lecz refo rm a „ d r u g i e g o Be -
n e d y k t a , “ nie wszędzie p rzen ik a ła , albo też, niezadługo po jego śm ierci
(8 2 1 ), p oszła w zapom nienie. P o dniesienie więc życia k laszto rn eg o było
przedm io tem różnych postanow ień, w ydaw anych na n astęp n y ch synodach.
Z daje się, że najszkodliw szy wpływ n a życie zakonne w yw ierali świeccy
opaci, gdyż synod w R zym ie (8 2 7) zaleca nie w ybierać ju ż więcej takich
opatów . P ostanow ienie to nie wszędzie było w ykonyw ane i n iek tó re k la ­
sztory nie m ogły się od św ieckich opatów uw olnić. O prócz tego w IX
w ieku, z ty tu łu posiadłości ziem skich, włożono n a opactw a pow inność
służby w ojskow ej, od czego bro n iły tylko szczególne przyw ileje, pozw ala­
ją c e n a zam ianę służby wTojskowej za p o d atek w pieniądzach; w uboższych
klasztora ch m odlitw y za m onarchę i państw o zastępow ały m iejsce p o d a t­
ku. P odczas wojen domowych w państw ie F ran k o ń sk iem , napadów n o r-
m andzkich n a zachodzie i w ig iersk ich n a w schodzie, wiele klasztorów zo­
stało zburzonych; p o w racający do nich później zakonnicy p rzynosili z
sobą zaro d y św iatowego zepsucia; z dru g iej, najniebezpieczniejszy n ieprzy­
jaciel życia klaszto rn eg o , b o g a c t w ' o , coraz zgubniejsze p rzynosiło owo­
ce. Synody w M etz i T ro sly (9 0 9 r.) straszliw y p o d ają obraz życia k la ­
sztornego (M ansi, t. X V III, H ardouin, t. V I), a Piotr Wielebny pisze
(E p. V I): w całej praw ie E u ro p ie z ak o n n ik a tylko z ogolonej głowy
i h ab ita poznać m ożna. Pom im o u p ad k u ogólnego, były w szakże k laszto ­
ry , w k tó ry ch p anow ała k arn o ść i porządek. Zaczęto znowu myśleć
0 popraw ie życia zakonnego i zap ał powToli budzić się zaczął. N a cie-
m nem tle now a nadzieja b łysnęła. W ted y pow stał nowy, in stytucjom za­
konnym dotychczas nieznany obyczaj. Zwykle bowiem każdy k laszto r
stanow ił o d ręb n ą całość i zm ieniał, wedle swego upodobania, re g u łę za ­
konną: Tem u zapobiedz m ogły tylko kongregacje, kiedy ja k i większy
k laszto r innym , od niego początek swój wywodzącym, daw ał objaśnienia
1 dopełnienia reg u ły zakonnej i praw o dozoru nad niem i p osiadał. Ś ro ­
dek ten o k azał się skutecznym , i w ta k i sposób pow stała we F ra n c ji k o n ­
g r e g a c j a k l u n j a c k a (Clugny ob.) 910 ro k u , we W łoszech k o n ­
g r e g a c j a k a m e d u l s k a (C am aldoli, ob. K am eduli) 1 0 1 8 , w T oskanji
k o n g r e g a c j a w a l u m b r o z a ń s k a ( Valornbrosa, ob.) 10 38, w N iem ­
czech k o n g r e g a c j a k i r s a w s k a (.H irsau, ob.). Później pow stały inne
Benedyktyni. 151

mniejsze kongregacje. Nowe nawet zakony powstawały z zakonu benedy­


ktynów, jak g r a m m o n t a n i e (ob. Grammont) 10 73, chociaż przed­
miotem sporu naukowego było, czy gramm ontanie od benedyktynów, czy
też od augustjanów pochodzą; c y s t e r s i 1119 roku, f o n t e v r a u l d ,
g i l b e r t y n i , h u m i l j a c i , C e l e s t y n i , f e l j a n c i i t r a p i ś c i (ob. te
artykuły). Te odrośle wielkiego drzewa, posadzonego w Kościele przez
świętego Benedykta, zaćmiły je później swoim rozwojem; a niektóre z nich,
zaprowadzeniem pewnych ćwiczeń duchownych i zmian w regule św. Be­
nedykta, tudzież przyjęciem odmiennej odzieży (cystersi i kartuzi), zu­
pełnie się od dawnego zakonu oddzieliły, kiedy tymczasem dawni bene­
dyktyni (tern nazwiskiem oznacza się tych, którzy żadnej reformy nie
przyjęli, ani się do żadnej kongregacji nie przy łączyli), opływając w bo­
gactwa, prowadzili prawie świeckie życie. Pomimo to, przechowało się
u nich zamiłowanie prac naukowych: benedyktyńskie klasztory słynęły
ciągle z ludzi uczonych i z bogatych księgozbiorów. Zakładanie bibljo-
tek oddawna już świadczyło o pilności tych zakonników. B e n e d y k t B i s c o p
opat Id. benedykt. w Weremouth, w Anglji (VII wieku), nigdy nie pow ra­
cał z Rzymu (był tam pięć razy) bez wielkiego zapasu książek, a z F ra n ­
cji i W łoch przywoził często bardzo drogocenne zabytki (Ziegelhauer, op.
c. I 4 5 4). Tęż samą skrzętność w zbieraniu książek dostrzegamy w in ­
nych klasztorach benedyktyńskich (.Hurter, op. c. passim). Benedyktyni
ciągle słynęli jako wzorowi nauczyciele, choć później prawie wyłącznie
tylko wychowaniu szlacheckiej młodzieży się poświęcali. Pomimo upad­
ku, tkwił w tym zakonie zaród dobrego, i dla tego każde usiłowanie
podniesienia karności klasztornej, znajdowało w jego członkach prawie za­
wsze gorące poparcie. W e Włoszech J a n T o l o m e i (Ptolomeusz) z Sien­
ny, założył k o n g r e g a c j ę N a j ś w i ę t s z e j P a n n y z M o n t e - 0 l i v e t o ,
czyli o l i w ę t a n ów. Jan, noszący później w klasztorze imię Bernarda,
ur. w Siennie 1272 roku, zjednał sobie nauczaniem filozofji wielki rozgłos
w rodzinnem mieście, lecz w skutek mozolnej pracy naukowej, stracił wzrok.
Odzyskanie zdrowia przypisując wstawiennictwu Najświętszej Panny, po­
wziął zamiar pracowania dla ożywienia czci jej należnej. Kiedy pierwszy
raz wstąpił na katedrę, zamiast wykładu filozofji, z tak gorącą zwrócił
się do swoich słuchaczów przemową o pogardzie rzeczy ziemskich i szczę­
ściu wiecznem, że dwaj obecni senatorowie, Patricio P atrici i Ambrosio
Piccolomini, postanowili wyrzec się świata i udali się do ustronia w gó­
rach, na 15 mil od Sienny odległego ( l 3 13). W zupełnem odosobnieniu
od ludzi, oddali się wyłącznie praktykom doskonałości chrześcjańskiej,
i około nich wkrótce gromadzić się zaczęli uczniowie i naśladowcy. P a ­
pież Jan K X II radził założycielowi stowarzyszenia przyjąć jednę z za­
twierdzonych reguł. Tolomei oświadczył się za ustawą świętego Bene­
dykta, i w 1319 roku nowy zakon został zatwierdzony przez Stolicę
Apostolską, a Gwido, arcybiskup Arezzo, zatwierdził 1319 jego wybór
i poczynione do reguły dodatki, i nazwał miejsce ich pobytu Monte-
Oliveto, od czego i nowa kongregacja swoje otrzym ała nazwanie. Tolomei,
obrany superjorem klasztoru i jenerałem kongregacji, nie przyjął tej go­
dności, przekładając posłuszeństwo nad rozkazywanie; P atrici został p ier­
wszym przełożonym; po nim nastąpili: Piccolomini i Simon z Thure. To­
lomei jednakże, przy czwartych wyborach na jenerała (13 2 2), nie mógł
się dłużej opierać prośbom braci i piastował ten urząd do roku 1348,
152 Benedyktyni.
w którym , razem z wielu zakonnikami, padł ofiarą miłości chrześcjańskiej
przy pielęgnowaniu chorych, dotkniętych morowem powietrzem. Kościół
zaliczył go do świętych. Nowa kongregacja odznaczała się surowością
i prostotą życia. W krótce powstały klasztory nowej reguły w Sienna,
Arezzo , Florencji (1334), Camprena, Volteria (1339), St. Geminian, Eu-
cjubio, Foligni i innych miejscach. Papieże: Jan X X II i Klemens YI, go­
rąco popierali nowe stowarzyszenie. Jenerałów obierano z początku na
rok, później na trzy, a od 15 70 roku na cztery lata. W czasie naj­
większego wzrostu, zakon ten liczył 80 klasztorów, dzielących się na sześć
prowincji. Przełożeni klasztorów mają tytuł opatów i są obierani, podo­
bnie jak wizytatorzy, na trzy lata. Jenerał obowiązany jest, przynajmniej
raz w czasie swego urzędowania, zwiedzić wszystkie klasztory. Kongre­
gacja dostarczyła Kościołowi kilku świętych i wielu biskupów. Zakonni­
cy co tydzień odbywają konferencje, na których wyjaśniają sobie teologi­
czne pytania. N iektóre klasztory słynęły z pielęgnowania nauk teologi­
cznych, filozofji i sztuk pięknych. Ubiór zakonników jest benedyktyński,
lecz koloru białego. W królestwie Neapolitańskiem, według tej reguły,
powstało kilka żeńskich klasztorów. Zakonnice nosiły białą suknię, szka-
plerz i czarny welon; w chórze używały białego habitu. Oliwetanie
w ostatnich czasach mieli już tylko cztery klasztory: Monte- Oliveto, św.
Franciszki w Rzymie, jeden pod Genuą i jeden pod Palermo. W 158 2
Papież Gi'zegorz X III połączył z oliwetanami k o n g r e g a c j ę B o ż e g o
C i a ł a , którą założył 1328 roku świecki ksiądz A ndrz ej Paolo
z Assyżu, za pozwoleniem biskupa z Nocery, w Umbrji, według reguły
św. Benedykta, obserwacji cysterskiej, ku czci Zbawiciela w Sakramencie
O łtarza. Papieże Grzegorz X I (1 3 7 7) i Bonifacy IX (13 9 3) zatwierdzili
nową kongregację i nadali jej przywileje cystersów. M iała ona 15 kla­
sztorów: najstarszym był od 139 7 roku klasztor St. Maria in Campis
' pod Foligni, lecz w 1582 zakon liczył kilka tylko klasztorów, w skutek
czego, na prośbę jenerała Jana Chrzciciela Yallati, Papież połączył go
z kongregacją M onte-Oliveto.— Jeżeli już w X III wieku zakon bene­
dyktyński, nawet w kwitnących swoich odroślach, został prześcigniony
przez zakony żebrzące, to tern więcej przed nowopowstającemi ustępować
musiał. Zakon posiadał wprawdzie wielkie bogactwa: niektóre klasztory
używały książęcej potęgi i znaczenia, lecz właśnie w skutek tego coraz
więcej oddalał się od ludu i utrzymywał się raczej wspomnieniem wielkiej
przeszłości, niż późniejszemi zasługami. Fundacje benedyktyńskie służyły
często do wyposażenia młodszych potomków szlacheckich familji, w skutek
czego klasztory zapełniały się ludźmi przywykłymi do życia światowego,
którzy o niczem innem nie wiedzieli, jak o władaniu bronią i polowaniu,
a ufni w protekcję potężnych rodów swoich, pomimo ślubów, nie porzu­
cali obyczajów nabytych w ojcowskich zamkach. Groźnie występował
Rzym przeciwko nadużyciom: bulla Klemensa Y ( i 3 l l j , zwana Clementina,
i Benedykta X II ( 13 3 6), zwana Benedictina, zawierają energiczne przeci­
wko tym nadużyciom środki. K apituły prowincjonalne i wizytatorzy mie­
li czuwać nad ścisłem wykonywaniem reguły: ograniczono zbytek, poło­
żono tamę trwonieniu m ajątku zakonnego, ukrócono samowolę opatów,
wyznaczeniem zdolnych nauczycieli usiłowano zapobiedz wkradającemu
się nieuctwu i t. d. Z Benedictiny okazuje się, że zakon miał wówczas
Benedyktyni. 153
3 6 p ro w in c ji, a n ie k tó re z n ich o b e jm o w a ły c a łe k ró le s tw a , j a k P o ls k ę ,
Szw ecję, A n g lję i S y cy lję. L ec z w ła śn ie to w ie lk ie ro z sz e rz e n ie się z a ­
k o n u p rz e sz k a d z a ło u rz e c z y w istn ie n iu z am ierz o n ej re fo rm y , pom im o g o r ­
liw ości i d o b re j w oli n ie k tó ry c h o p a tó w . W A n g lji L a n f r a n c z ało ży ł
nową, k o n g re g a c ję , k tó r a o k a z a ła K o ścio ło w i w ielkie u słu g i i p rz e ś la d o ­
w an io m d zielnie sta w ia ła czoło. R o k u 13 35 z a p ro w a d z iła o n a u siebie
now e ćw iczen ia i su ro w sze życie. N a p o d sta w ie b u lli B e n e d y k ta X II
z re fo rm o w a ły się n ie k tó re k la s z to ry , j a k S . Ju styn y w P a d w ie , n a Monte-
Cassino ( 1 4 0 9), w M ólk, w A u s trji ( 1 4 1 8 ) , w B u rsfe ld p o d G e ty n g ą
(1 4 6 1 ). P o w sta ły now e k o n g re g a c je , z liczby k tó ry c h n a jw a ż n ie jsz a b y ła
śś. W i t o n a (S t. Vanne) i H i d u l f a . P o c z ą te k sw ój w y p ro w ad z a
o n a od D y d a k a ( Diclier ) d e l a C o u r ( u r . 1 5 5 0 , u m a r ł 1 6 2 3 ) , z a k o n ­
n ik a k la s z to ru St. Vanne ( monasterium S . Vitonis), w V e rd u n , w L o ta ry n -
g ji, k tó re m u u d a ło się p o ło ży ć k o n ie c n ie m o ra ln e m u ż y ciu b ra c i. K la ­
s z to r św. H idulfa w W a s g a u n a śla d o w a ł je g o p rz y k ła d ; o b a k la s z to ry
z aw ią za ły śc isły m iędzy s o b ą zw iązek i u sta w ę k o n g re g a c ji z a tw ie rd z ił
K le m e n s V I I I . . P o te m p rz y s tą p ili do n iej b e n e d y k ty n i z c ałej L o ta ry n g ji
i A lz ac ji i n ie k tó rz y z B u rg u n d ji. R e fo rm a D id ie ra o d n o siła się g ł ó ­
w nie do a sc ez y , lecz w k ró tc e w now ej k o n g re g a c ji z a k w itły w zorow e s z k o ­
ły , z k tó ry c h w yszło k ilk u z n a n y c h p isa rz ó w , j a k Calmet, Ceillier (Cf.
C h ro ń . g e n . de 1’o r d r e de S t. B e n o it, t. IV ). N a jw a ż n ie jsz ą w now szych
czasach je s t k o n g re g a c ja S. M a u r a , k tó r e j czło n k o w ie z n a n i są p o d n a ­
zw ą m a u r y n ó w (ob. M a u ru s ). P rz e s z ło sześć w ieków k o n a ra m i sw em i
o k ry w a ło c a ły z a c h ó d w s p a n ia łe drzew o b e n e d y k ty ń sk ie g o z a k o n u , k tó r y
liczył k ie d y ś 3 7, 0 0 0 k la s z to ró w , d a ł K o ścio ło w i 24 P a p ie ż ó w i z a stę p
p rz e sz ło 5 0 , 0 0 0 św ię ty c h ( F uxhoffer , M o n a ste rio lo g ia H u n g a r ia e , V e sz p ri-
m ii 1 8 0 3). B ucellini w sw ojem Menologium Benedict. p o d a je , że n a s o ­
b o rz e b a zy lejsk im lic z o n o 8 2 , 6 4 1 k la s z to ró w , w szy stk ic h o d ro śli b e n e ­
d y k ty ń s k ic h . P o m im o s u p re s s ji w ielu k la s z to ró w b e n e d y k ty ń s k ic h i d z i­
siaj z a k o n te n w cale n ie m oże b y ć u w a ż a n y za u m ie ra ją c y : że je s t
w n im siła ż y c ia , p o k a z u ją n a s tę p u ją c e c y fry E d u m rd a H ipeljusza ,
z ' j e g o A lb u m B e n e d ic tin u m (S. V in c e n tii in P e n s y lv a n ia , 1 8 6 9 r o k u )
w zięte. W r o k u w y d a n ia te g o a lb u m u z ak o n liczył: 1 2 0 o p a tó w , 18
o p a tó w ty tu la rn y c h , 2 ,0 8 9 z a k o n n ik ó w , p o m ię d z y k tó ry m i b y ło 151
p isa rz y k o śc ie ln y c h ż y ją c y c h , a d z ie ł p rz e z n ich n a p is a n y c h 5 4 1 ; 114
św iętej te o lo g ji i filozofji d o k to ró w , 340 p ro fe s so ró w p u b lic z n y c h ,
22 6 laik ó w ; k la s z to ró w 8 8 , sz k ó ł w yższych 6 4. Z a k o n te n w w yż­
szej h ie r a rc k ji lic z y ł te g o r o k u : l k a r d y n a ła , 7 a rc y b isk u p ó w i 15
b isk u p ó w . K o n g r e g a c j e b e n e d y k ty ń s k ie są o b e cn ie n a stę p n e : l ) K a s ­
sy ńska. W s k u te k o sta tn ic h w y p a d k ó w n a p ó łw y sp ie w ło sk im , k la ­
s z to ry te j k o n g re g a c ji, o g o ło co n e z z ak o n n ik ó w i p o z a m ie n ia n e , z b a rd z o
m ały m w y ją tk ie m , n a u ż y te k św iecki, d z ie liły się n a p ro w in c je : r z y m ­
ską (5 k la s z to ró w ), etruską (2 k la s z to r y ) , longobardzką (3 k la s z to ry ), nea-
politańską ( 3 k la s z to r y ) , sycylijską (8 k la sz to ró w ), subiaceńską , su b la ce n sis
(6 k laszto ró w ). D o te j k o n g re g a c ji z alicz a się apostolska p refektura m is-
sji benedyktyńsko-kasyńskiej n a d rz e k ą S w an (a d C y g n i fluvium ), w A u -
s tr a lji z a c h o d n ie j, m a ją c a k la s z to r w now ej N u rs ji. M issję tę 1 8 4 6 r .
z a ło ż y ło dw óch b e n e d y k ty n ó w h isz p a ń sk ic h , B e n e d y k t S e r r a i R u d e sin d u s
S a lv ad o . K la s z to r now ej N u r s ji do g o d n o śc i p re fe k tu r y a p o sto lsk ie j p o ­
d n ie sio n y 1 8 6 6 r . K la sz to r te n liczy: l b isk u p a , 4 k a p ła n ó w , 3 5 laik ó w .
154 Benedyktyni.
2) Kongregacja a m e r y k a ń s k o - k a s s y ń s k a , założona 184 7 roku przez
księdza Bonifacego Wimmera, zakonnika z klasztoru Metten w Bawarji.
Pierwszy klasztor św. Wincentego w okręgu Westmoreland, w stanie Pen-
sylwanja, w djecezji pitsburgskiej, poświęceniem Wimmera i jego towa­
rzyszów, do takiego przyszedł znaczenia, że Pius IX, Papież, 18 55 r. dał
mu godność klasztoru opackiego. Z klasztoru tego pozakładane zostały
prjoraty, w Carroltown 184 9 roku, w okręgu Elk w Pensylwanji 1850,
Subiaco w Minnesota 185 6, w Newark (stan New Jersey) 185 7, w Atchison
w stanie Kansas 185 7, w Covington (stan Kentucky) 185 7, w Erie 1 8 5 9 ,
w Chicago w stanie Illinois 1860 roku. W 1869 r. kongregacja ame­
rykańska liczyła: 2 opatów, 9 2 zakonników, 40 scholastyków, 106 laików,
3 klasztory, 6 prjoratów, 3 szkoły wyższe. Kongregacja ta ma od 1865
r. swoje kollegjum w Rzymie (S. Elżbiety via dei Chiavari), celem wyższego
kształcenia swoich członków. 3) Kongregacja a n g i e l s k a (4 klasztory). Za­
konnicy tej kongregacji, oprócz 3 ślubów, składają czwarty, którym się
obowiązują do missji w Anglji. Nowicjat i studja odbywają w klaszto­
rach św. Michała pod Hereford, i8 60 r. zbudowanym. Kapituła kościoła
katedralnego Newport (Neoportensis) składa się z zakonników, którzy ze
swego grona wybierają biskupa (za katedrę służy kościół klasztorny św.
Michała). W wielu djecezjach benedyktyni rządzą parafjami; liczą w swej
kongregacji: l arcybiskupa, 5 biskupów, 4 opatów tytularnych, 12. prjo-
rów, 151 zakonników. 4) Kongregacja f r a n c u z k a (opactwo w Sole-
smes, założone 183 7 r.): klaszt. w Liguge (Locogiaco) 1856 r., w Marsylji
1863 r., zakonników 7 6. 5) Kongregacja b a w a r s k a , założona 16 34,
odnowiona przez Piusa IX, Papieża, 185 8 r., ma 5 klasztorów: w Metten,
fundowany przez Karola W., zniesiony 180 3, odnowiony przez króla Lu­
dwika I r. 182 8; w Scheyem pod Pfaffenkofen, fundowany 1112, znie­
siony 180 3, odnowiony 183 8 przez króla Ludwika I; w Monciehjum
1835, ukończony 1850; w Weltenburgu 1840 r., w Schaeftlarn pod Mona-
chjum 1864 r. Kongregacja ta liczy 160 zakonników, ma 4 szkoły wyż­
sze i 4 seminarja. 6) Kongregacja a u s t r j a c k a , założona 1858 r.,
ma 2 klasztory: pod Lambach r. 1056 i w Salzburgu 5 80 r., zakonników
60. 7) Kongregacja b r a z y l i j s k a ma 11 klasztorów, z 58 zakon­
nikami. W Rio de Janeiro mają szkołę publiczną wyższą, w której
6 00 jest uczniów. Kilku zakonników ma professorstwo w miejscowym
uniwersytecie. Roku 18 54 zakazano im przyjmować nowicjuszów. 8)
Kongregacja m e c h i t a r y s t o w s k a (ob. Mechitaiyści). Prócz tego jest
2 9 klasztorów (w Niemczech, Szwajcarji i Austrji) odosobnionych i w ża­
dną kongregację nie połączonych. Helyot, Histoire des ordres monasti-
ques, religieux et militaires etc. X, Paris 1 7 34; Biederifeld, Ursprung,
Aufleben.... sammtlicher Monchs und Klosterfrauenorden im Orient und
Occident, Weimar 183 7; Allgemeine Geschichte der Monchsorden, opra­
cowane podług Henriona przez J. Fehr i dra Hefele, Tubingen 184 5, 2
tomy; Abrege de 1’histoire de 1’ordre de S. Benoit, Paris.... de la con-
gregJ de St. Maur, 2 tomy). Zakon benedyktyński posiadał także klasztory
żeńskie, Benedyktynki, które uważały św. S c h o l a s t y k ę , siostrę św. Be­
nedykta z Nursji, jako swoją fundatorkę. Nie można wszakże dokładnie
oznaczyć daty ich powstania. Podług jednych, już za czasów św. Bene­
dykta były klasztory żeńskie jego reguły; inni zaś utrzymują, że powsta­
ły one później. Święty Grzegorz w bjografji św. Benedykta wspomina
Benedyktyni. 155
o zakonnicach, które się osiedliły w sąsiedztwie Monte-Casino i zosta­
wały pod kierunkiem tego świętego. Mabillon (Praefat. ad Acta SS. se-
cul. I. ad Annal. Bened. t. I) uważa za prawdopodobne, że św. Scholastyka
była przełożoną pobożnego stowarzyszenia niewiast. Antoni Yepes zaś
(Chroń, generale de 1’ordre de St. Benoit t. I) utrzymuje, że święta
Scholastyka założyła w 532 r. we wsi Piambarole zakon, podług reguły
swego brata. Pewnem jest, że św. Scholastyka przebywała tu czas nie­
jaki. Za pewne wszakże uważać można, że za życia św. Benedykta nie
było żadnego żeńskiego klasztoru jego reguły, choć nie jest bezzasadnem
przypuszczenie, że dawał on siostrze wskazówki, jak życie klasztorne pro­
wadzić należy. W klasztorach frankońskich, uważanych za najdawniejsze
klasztory benedyktynek (np. w Poitiers, zał. 544), mogła inna z początku
obowiązywać reguła, aż do czasu rozszerzenia się reguły św. Benedykta.
W pierwszej połowie VIII wieku, na narodowym synodzie niemieckim,
postanowiono zaprowadzić przepisy św. Benedykta we wszystkich klaszto­
rach żeńskich. Synod w Akwizgranie (817) zajmował się także zakona­
mi żeńskiemi. Lecz te same nadużycia, które wywołały tylokrotne re­
formy w klasztorach męzkich, zakradły się także do żeńskich. Kiedy
w jednych klasztorach nie używano wcale mięsa, surowe posty zachowy­
wano i w nocy na modlitwę wstawano, w innych panowała pod tym
względem luźna dyscyplina.' Prawie każdy klasztor miał oddzielną kar­
ność i odmienną odzież. W jednych używano białego ubrania, w innych
czarnego, ze szkaplerzem z czarnego sukna. Zakonnice ślubowały ubó­
stwo, czystość i posłuszeństwo. W Niemczech, Lotaryngji, Francji i W ło­
szech do niektórych klasztorów przyjmowano tylko kobiety szlacheckiego
urodzenia; później zaniechano w nich zupełnie regułę św. Benedykta: za­
konnice nie składały żadnych ślubów i uważały się za świeckie kanonicz-
ki, zachowując sobie prawo opuszczenia klasztoru i wstępowania w zwią­
zki małżeńskie. W tych szlacheckich fundacjach zajmowano się kształ­
ceniem młodzieży; z nich też wyszło wiele cesarzowych i królowych.
Zakon dzielił się tym sposobem na klasztory surowej i łagodnej obser-
wancji. Wielu z nich, gorliwe przełożone zaprowadziły ulepszenia i re­
formy. W czasie tak nazwanej reformacji, Kościół znowu zaczyna zwra­
cać uwagę na sprawę podniesienia klasztorów. Kiedy protestanccy refor-
matorowie dążyli do wytępienia wszelkiego objawu życia zakonnego, wte­
dy klasztory podnoszą się do nowego życia: duch kościelny, uśpiony opie­
szałością czasu, rozbudził się w takiej sile, że nawet nieprzyjaciele uzna­
nia odmówić mu nie mogli. Między innemi zakonami owych czasów,
benedyktynki niepoślednie zajęły także miejsce i zjednały sobie wysoki
szacunek u współczesnych. Pomijając szczegółową historję benedyktynek
•w XVI wieku, wspomnimy tu tylko o b e n e d y k t y n k a c h M a t k i B o s k i e j
z K a l w a r j i i o S a k r a m e n t k a c h , czyli n i e u s t a n n e j a d o r a c j i N a j ­
ś w i ę t s z e g o S a k r a m e n t u . Myśl założenia pierwszej obserwancji wy­
szła od A n t o n i n y , ksieni w Orleanie. Była ona córką Leonara d’Or-
leans, księcia Longueville, ur. 1571. Wyszedłszy za mąż za margra­
biego Belle-Isle, została wdową w 1 5 9 6 roku. Głębokim smutkiem do­
tknięta, wstąpiła do klasztoru feljantek (feuillantines) w Tuluzie, pod
imieniem Antoniny od św. Scholastyki (15 9 9). Uczyniwszy tam pro-
fessję, została koadjutorką ksieni klasztoru w Fontevrauld. Tu poznała
słynnego kapucyna Józefa le Clerc de Tremblay i za jego poradą przy-
156 Benedyktyni.
ję ła habit klasztoru Fontevrauld. Staraniem około podniesienia życia reli­
gijnego, okazała zakonowi wielkie usługi, i Papież Pius V pozwolił jej
nawet założyć seminarjum, które zostało otwarte w 1'Encloitre i wkrótce
liczyło wiele nowicjuszek i zakonnic. Pewna liczba z pomiędzy nich
oświadczyła zamiar poddania się regule św. Benedykta, w całej jej surowo­
ści i w tym celu oddano im klasztor Poitiers, zwany Matki Boskiej z Kal-
w arji (1617). Antonina um arła 2 5 W rześnia 1617. W następnym roku
Józef le Clerc wyjednał niezależność klasztorowi w Poitiers od klasztoru
Fontevrauld i nakreślił dla niego ustawę. W jego ręce zakonnice złożyły
przysięgę; nową regułę przyjęły dwa klasztory: w Paryżu i Angers, i P a­
pież Grzegorz XV nadał im prawo kongregacji, któ ra wkrótce dwadzie­
ścia domów zakonnych liczyła. Ślubowano uroczyście wieczną klauzurę,
czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Na czele kongregacji stała jeneralna
ksieni, której do pomocy dodawano trzech superjorów, a z których je ­
dnym był jenerał maurynów. Ubranie zakonnic było brunatnego koloru,
szkaplerz czarny. W chórze używały czarnego płaszcza i od i Maja do
Podniesienia Św. Krzyża chodziły boso (Helyot. t. VI). Zakon ten zgi­
nął podczas rewolucji francuzkiej; pozostał tylko jeden klasztor wr Paryżu,
który w 184 7 r. liczył 50 sióstr. Od tego czasu nowe zawiązki zako­
nu zaczynają się ukazywać we Francji. B e n e d y k t y n k i n i e u s t a j ą ­
c e j a d o r a c j i N a j ś w i ę t s z e g o S a k r a m e n t u , czyli s a k r a m e n t k i ,
mają za swoją założycielkę bogobojną M e c h t y l d ę od Najświętszego Sa­
kram entu. Była ona córką Jana B arrd i chrzestnem imieniem zwała się
Katarzyna; urodzona 31 G rudnia 1614. Od pierwszej młodości okazy­
wała wielką pobożność, i głęboką boleść sprawiła jej wiadomość o znie­
ważeniu Św. Sakram entu przez protestantów . W 1631 r. K atarzyna
wstąpiła do klasztoru annuncjad (ob.) w Bruyeres, pod imieniem siostry
św. Jana Chrzciciela; w 1631 zmuszona do opuszczenia murów klasztor­
nych. Z powodu wojny, srożącej się w tamtejszych okolicach, przez trzy
lata przebywała między świeckimi ludźmi, po czem wstąpiła znowu do kla­
sztoru w Commerci. Tu obrano ją na przełożonę, lecz zaraza prawie
wszystkie zakonnice o śmierć przyprawiła, klasztor zupełnie zubożał i bo­
gobojne niewiasty, które przy życiu pozostały, schroniły się do benedy­
ktynek w Rambervilliers. Siostra św. Jana Chrzciciela przyjęła tu habit
benedyktyński, pod imieniem Mechtyldy od N. Sakramentu. I ztąd zmu­
szona się wydalić, schroniła się do Paryża (16 51). Tu, z powodu cza­
sów wojennych, ciężki niedostatek cierpieć musiała i, z kilku siostrami,
utworzyła niewielkie stowarzyszenie, znane wówczas pod nazwą m a ł y c h
zakonnic lotaryngskich. Podniosło się znaczenie tego stowarzysze­
nia od czasu, kiedy hrabina Chatauvieux i królowa Anna austrjaczka
(m atka Ludwika XIV) zamieszkały w klasztorze, dla oddawania czci N.
Sakramentowi (16 5 3). Papież Innocenty X I zatwierdził tę nową kon­
gregację. Jeszcze przed zgonem Mechtyldy (6 Kwietnia 1698), zakon li­
czył 9 klasztorów, których liczba później wzrosła do 30. Ubiór składa
się z czarnego welonu, sukni i szkaplerza tegoż koloru; na szkaplerzu
znajduje się wyobrażenie św. Hostji (Helyot, t. VI s. 4 4 3). Podobne
zgromadzenie założyła H e n r i e t t a d e C h a u v i r e y , przełożona staroży­
tnego klasztoru Matki Boskiej w Valdosne, w Szampanji. Staraniem jej
powstał klasztor w Charenton pod Paryżem, na ruinach kalwińskiego ko-
B e n e d y k ty n i. 157

ścioła. Zakonnice trzym ały się złagodzonej reguły św. Benedykta i po­
siadały ten tylko jeden klasztor (Helyot, t. YZ s. 4 5 7). ( Fehr). J. N .
B e n e d y k ty n i W P o lsc e . Nawrócenie i utwierdzenie swoje w wie­
rze chrześcjańsldej Polska zawdzięcza w znacznej części apostołowaniu
benedyktynów. Szli w te strony missjonarze z K orbji ( Genebrard, Chro-
nographia lib. 4), z Czech (Kadłubek , Miechowita) i z W ęgier. Św. W oj­
ciech (ob.) i brat jego Gaudenty (r. 9 9 3), Andrzej Żórawek (ob.), Bene­
dykt (ob.) męczennik (9 9 0 r.) należeli do tego zakonu. Podług dawnych
podań, już za Mieczysława I usadowili się benedyktyni na Łysej górze,
gdzie klasztor Świętokrzyski (ob.) wystawił Bolesław Chrobry (1 0 0 6 r.),
sprowadziwszy zakonników z Monte-Cassino. D ytm ar m erseburgski pod r.
1 0 0 5 wspomina, że cesarz H enryk III, ścigając cofającego się przed Niem­
cami Bolesława Chrobrego, posunął się z wojskiem od opactwa benedyk­
tyńskiego w Międzyrzecu (ad abbatiam quae Mezerici dicitur). Byli więc
Benedyktyni w Lechji i przed Chrobrym, który ich w szczególną wziął
opiekę. Bruno (ob.), benedyktyn i arcybiskup, męczennik, z 18 współ­
braćmi, popierany przez Chrobrego, apostołuje w Prusach, Inflantach i na
Rusi, dochodzi aż Pieczyngów (Hiferding w Ruskoj Biesiećlie n. 1, 1856
r.). Benedykt, Mateusz, Jan, Izaak i K rystyn (ob. Braci pięciu), bene­
dyktyni, przelewają także krew swoją w Polsce (1010). Po pierwszych,
męczeńską śmiercią zeszłych u nas benedyktynach, osiadają oni nie na
ustroniach, jak to robili pierwotnie, ale w miejscach bezpiecznych, na
zamkach warownych, ja k za Bolesława już (Łysa Góra, Tyniec), tak i pó­
źniej za Kazimierza. W śród krwawych zamieszek po śmierci Mieczysła­
wa Gnuśnego (10 3 4), benedyktyni musieli ucierpieć wiele, kiedy K azi­
mierz Odnowiciel odbudowywa na nowo klasztor tyniecki (1 0 4 4 ) i spro­
wadza znowu benedyktynów z zagranicy, z K lunjaku. Tenże król fundo­
wał opactwo lubuskie (ob.) na Szląsku, oddane później (r. 1175) cy­
stersom przez Bolesława Wysokiego, księcia wrocławskiego. Królowie
i magnaci zakładali klasztory nowe, lub uposażali dawne, jako ogniska
pobożności i nauki dla kraju. Nad wszystkiemi powagą swoją górował
l ) klasztor t y n i e c k i , którego opat nosił nazwę arcy-opata (archiabbas)
i uważał się za przełożonego wszystkich klasztorów benedyktyńskich
w prowincji gnieźnieńskiej (Długosz, Hist. 1. 3 ad a. 1044); później
jednak w zależności od Tyńca, pozostały: a) opactwo o r ł o w s k i e na
Szląsku, w djecezji wrocławskiej, niegdyś 12 miast posiadające; pod ko­
niec XYI w. m ajątek opactwa zajął książę cieszyński, zakonnicy rozpę­
dzeni przez protestantów , odzyskali wprawdzie 1631 r. kościół, ale opac­
two upadło; h) klasztor w S t a r y c h T r o k a c h , w djecezji wileńskiej, za­
łożony 1410 przez księcia A leksandra W itolda; r. 184 2 klasztor ten
oddany duchowieństwu świeckiemu; c) prepozytura w K o ś c i e l n e j W s i ,
pod Kaliszem; klasztor założył tu 120 9 r. Mieczysław Stary; d) prepozy­
tu ra w U n i e j o w i e , w archidjecezji gnieźnieńskiej (dziś w djecezji kujaw-
sko-kaliskiej), fundowana r. 1 3 70 przez Jarosław a Skotnickiego, arcyb.
gniezn.; e) prepozytura tuchowska, w djecezji krakow skiej, inkorporowa-
na do opactwa tynieckiego 1468. 2) Opactwo ś w i ę t o k r z y s k i e miało
prepozytury: a) w Koniomłotach, b) w Wąwolnicy i c) w Słupi. 3) Opa­
ctwo s i e c i e c h o w s k i e (ob. Sieciechów) miało prepozytury: a) w m ieście
Sieciechowie, b) w Radomiu, c) w Puchaczowie i d) szpital w Stężycy.
4) Opactwo w M o g i l n i e , w djecezji gnieźnieńskiej, o 4 mile od Gniezna,.
158 Benedyktyni.
fundow ane 1 0 6 5 r. przez Bolesław a Śm iałego, po zwycięztwach nad W ę­
g ram i, N iem cam i i Czechami odniesionych; benedyktyni byli tu z T yńca
sprow adzeni. 5 ) Opactwo w L u b i n i u , w województwie P oznańskiem , fu n ­
dow ane 111 3 r . przez M ichała, p an a na K rzyw inie, z ro d u H abdan-
ków . B ielski (lib. 2 f. 1 4 0 ) m ylnie fundację tego opactw a przypisał M ie­
czysław ow i, 1 1 7 5 r. M iało ono p rep o zy tu ry . a) w Jeżow ie z X II w.,
b) w Gostyniu (w P oznańskiem ), c) w Chojnatach i d) w Kissowie. 6)
Opactwo p ł o c k i e , fundow ane ok. r. 1 2 70 p rzez Ja n a , księcia m azo­
wieckiego (choć w przód sprow adził tu benedyktynów bp W e rn e r, 1 1 66 —
1 1 7 0 ) 1), m iało prep o zy tu ry : a) raw ską, b) p rzy b y szo w sk ą , c) zam ską
i d) lentowską. N a żądanie k sięcia M ichała Poniatow skiego, bpa p łoc­
kiego, w sk u tek rozkazu papiezkiego, benedyktyni płoccy zmuszeni byli
k la sz to r swój i kościół odstąpić ( 2 0 Czerw ca 1 7 8 1 ) n a u ży tek sem ina-
rju m djecezjalnego, sam i zaś po różnych k laszto ra ch się tu łali, dopóki
1 8 0 2 r. nie otrzym ali na w łasność k laszto ru po jezu itach w P u ł t u s k u .
N a L itw ie, oprócz k laszto ru trockiego, mieli bened y k ty n i k lasztory: 7 )
w H o r o d y s z c z u niedaleko P iń sk a , fundow any przez K aro la K opeć, wo­
jew odę tro ck ieg o , 1 6 5 9 r. B ened y k ty n i byli tu sprow adzeni z M onte-C as-
sino, i z tą d niekiedy k laszto r te n .nazywano Castrum Cassinum; 8 ) pod
N i e ś w i e ż e m , fundow any przez K sięcia M ichała K azim ierza R adziw iłła
16 7 3 r., i 9 ) w M ińsku, fundow any przez chorążynę m ińską Stetkiew i-
czowę r . 1 7 0 0 . N iezależność pojedyńczych klasztorów , bogactw a, a za
niem i idące kom m endy opackie (ob. O pactw o), ja k gdzieindziej ta k
i u nas p rzyczyniły się do u p ad k u życia duchowego w klaszto rach b e­
nedyktyńskich. W cześnie też wyzwolili się b en ed y k ty n i od ciężaru n a u ­
czania m łodzieży. Ł u k a sze w ic z, w swojej H isto rji szkół (I 6 ), p rz y p u ­
szcza, że ju ż w końcu X III w. nie było u nas szkół benedyktyńskich.
P rzeciw ko zupełnem u upadkow i zakonu chcieli gorliw si b ro n ić się, za p o ­
m ocą połączenia w szystkich opactw w je d n ę kongregację (<Szczygielski,
A quila p. 2 2 1). N iegdyś, je d n i uw ażali się za należących do kongregacji
klunjackiej (ja k tynieccy), in n i, do kassyńskiej (jak sieciechow scy), ale
zw iązek te n zam ienił się niebaw em n a czysto nom inalny, a wreszcie i no­
m inalnym naw et być p rzestał. Pom im o usiłow ań gorliw ych zakonników ,
k o n g r e g a c j a b e n e d y k t y ń s k o - p o l s k a przy szła dopiero do skutku
1 7 0 9 r. O dtąd stu d ja filozoficzne i teologiczne b yły w klasztorach, k tó re
k a p itu ła k o n g reg acji w skazała, nie zaś ja k poprzednio w każdym k la sz to ­
rze opackim oddzielnie. Życie je d n a k żywsze ju ż się nie rozbudziło, dla
podniesienia n au k i w zakonie b ran o naw et nauczycieli z innych zakonów ;
ale w krótce w ybiła o statn ia dla sta ry c h opactw benedyktyńskich godzina.
S upresja d o tk n ęła n ajp rzó d opactw o tyn ieck ie ( 1 8 1 5 ), k tó re się dostało
pod panow anie A u strji, a następnie i dwa opactw a w królestw ie, św ięto­
k rzysk ie i sieciechow skie ( 1 7 K w ietnia 1 8 1 9 r.) . Zostali jed y nie benedyk­
ty n i w P u łtu sk u , k tó rzy do r. 1 8 3 0 m ieli szkołę. K laszto r te n supry-
m ow any został 1 8 6 4 r. — Benedyktynki w P o l s c e pierw szy swój k la ­
s z to r m iały 1 ) w S t a n i ą t k a c h , o 3 m ile od K rakowa; fundow ał go ro k u

*) J e s t p od an ie, iż d a w n iej, jeszc ze P o ra j, b rat św . W o jciech a , o sa d ził


b e n e d y k ty n ó w na W in ia ra ch pod P ło c k ie m ok. 1015 r. [ N ic . Zalaszowski, J u s
I łe g n i P o lo n . 1 8 8 7 ).
B en ed y k ty n i. 159

12 40 Klemens na Ruszczy i Klimontowie, kasztelan krakowski, lierbu


Gryf, dla córki swojej W i s e n n y ( f l2 8 9 ) , jedynaczki, k tóra, poślubiw­
szy czystość, za mąż pójść nie chciała. Bogato uposażony klasztor ten
miewał po sto zakonnic; w X VII w. już zaledwie 50 mógł utrzym ać,
z powodu uszczuplonych funduszów. Należał do jurysdykcji opactwa ty ­
nieckiego i miał swój drugi jeszcze klasztor zakonnic 2) w Krakowie, p.
t. św. S c h o l a s t y k i , zbudowany 1 650 r. Dziś w Staniątkach jest za­
konnic 2 8, nowicjuszek 4, aspirantek 4. M ają pensjonat i wyższą szko­
łę żeńską. 3) K lasztor w L i g n ic y , założony 13 7 7 r. 4) Klasztor
w C h e ł m n i e , założony 1 2 74 r. przez mistrza krzyżackiego Jana. Za­
konnice były sprowadzone ze sławnego klasztoru pragskiego, którego ksie-
ni miała przywilej koronowania królowej czeskiej, wespół z arcyb. prag-
skim. Stał ten klasztor dwieście lat przeszło, ale wojny, a następnie h e ­
rezja, przyprawiły go o upadek "zupełny. Opustoszałe mury, aby je od
ostatecznej uratować ruiny, zajęła Zofja Izbińska, franciszkanka z Gnie­
zna, wraz z trzema towarzyszkami. P rzyjęta do tego klasztoru pobożna
córka Melchiora M ortęskiego, podkomorzego malborgskiego, M a g d a l e n a
M o r t ę s k a , zamierzyła przywrócić regułę św Benedykta; zostawszy ksie-
nią, budynki odnowiła, dóbr część znaczną odzyskała i, przy pomocy bi­
skupa chełmińskiego, dom ten do świetnego doprowadziła stanu. Córki
najznakomitszych rodzin w kraju poczęły wstępować do tego klasztoru,
tak, iż z czasem stał się on rodzicielką wielu klasztorów nowych, a mia­
nowicie: 4) w Toruniu, 5) w Żarnowie, 6) w Poznaniu, fund. 1 60 7 r.,
suprym. przez rząd pruski; 7) w Sandomierzu, przy kasacie 1819 dochody te ­
go klasztoru w połowie były przeznaczone na fundusz ogólny religijny;
r. 18 72 klasztor ten liczył 2 2 zakonnic; 8) w Jarosławiu, dziś magazyn
wojskowy; 9) w Przemyślu, gdzie Maciej Wałkowicz, mansjonarz przemy­
ski, zbudował kaplicę Najświętszej Trójcy za Sanem i oddał ją benedy­
ktynkom , które tu z Jarosław ia swoją odtąd miały filję. R. 16 94 Den-
hoff, bp przemyski, filję tę zamienił na klasztor oddzielny. Nowy kościół
zakonny zbudował 1768 — 1777 F ranciszek Potocki, wojewoda kijowski.
Obecnie jest zakonnic 18, m ają szkołę żeńską. 10) W e Ijwowie, fund.
1593 przez Adama Saporowskiego, obywatela lwowskiego, dziś liczy za­
konnic 17; l i ) w Sierpcu, klasztor ten był zadekretowany 1819 r. na
kasatę, ale z pod suppressji został wyjęty; dziś liczy 13 zakonnic; 12)
w Ł om ży (dziś ma 12 zakonnic) i 13) w Radomiu (suprym. 1819 r.).
W w. księstwie Litewskiem, także do k o n g r e g a c j i c h e ł m i ń s k i e j n a­
leżały klasztory: 14) w Nieświeżu, fundowany przez księcia M ikołaja R a­
dziwiłła Sierotkę; 15) w Wilnie, 16) w Kownie, 17) w M ińsku, 18) w Or-
■szy (na Białej Rusi), 19) w Krożach na Żmujdzi, 20) w Drohiczynie
1 2 i) w Smoleńsku, zkąd przy końcu X V II w. zakonnice przeniosły się
pod Słonim, z nazwiskiem exulantek smoleńskich. Na mocy Cesarskiego
Ukazu r. 184 2 m ajątki i summy legacyjne przeszły do skarbowego za­
rządu. Klasztory: w Kownie, M ińsku, Nieświeżu (dziś 3-ej klassy, liczy
2 5 zakonnic), Drohiczynie (supr. 1856) i Krożach mianowano etatówemi, a Sło­
nimski i wileński— zasztatnemi, t. j. nieetatowemi: pierwszy zamknięty 2 2
Sierp. 1850 r., a drugi r. 1855 zamieniony został na etatowy, ma dziś 13
zakonnic. Miały jeszcze benedyktynki klasztor 2 2) w R yd ze, erygowany
przez bpa M einharda 1185, przetrw ał aż do 1591 r., pomimo ciężkich
Jbardzo dla siebie czasów, z powodu przemagającej tam herezji. Gdy król
160 Ben ed y k t y n i. — B enełicium.
Stefan Batory wszedł po zdobyciu Rygi, wystąpiła ku niemu jedyna już tylko'
pozostała zakonnica, sędziwa ksieni Anna i ująwszy rękę zwycięzkiego kró­
la, na podobieństwo starca Symeona wyraziła swoją radość, że nareszcie
król katolicki tu przyszedł i że teraz już ją czeka tylko śmierć w poko­
ju, przy czem odkryła mu ukryte starannie skarby kościelne. Klasztor
ten oddał król jezuitom. W czasie najazdów szwedzkich, wiele zakonnic
poniosło śmierć za wiarę i czystość, zwłaszcza w Wilnie, Kownie i Nie­
świeżu, dla tego benedyktynki litewskie mają przywilej noszenia przyszy­
tego krzyża z karmazynowego aksamitu na wierzchu welonu, jako pamiąt­
ki męczeństwa swych sióstr. Cf. Ks. Płockiego Wojciecha, Błogosławieństwo
zakonu św. Benedykta, opata, wywodami jasnemi wsławione, Kraków
1623. Ks. Węgrzynkowicza Jana, Posag, t. j. zbiór rzeczy koszto­
wniejszych i osób świątobliwych zakonu św. Benedykta, Jarosław' 16 23.
Ks. Szczygielskiego Stanisława, Aquila połono-benedictina, Kraków
1 6 63. Calendarium benedictinum, tamże 1663. Series et notitia trocens.
abb. ord- S. Bened., tamże 1 66 8. Tinecia seu historia monasterii tine-
censis ord. S. Bened. 1 6 68. Gacki, Kościół świętokrzyski, w Pamiętn.
relig. moraln. 1862 r. Gawarecki, Wiadomość historyczna o benedy­
ktynach zgrom, płocko-pułtusk. w Pamiętn. relig. moral. 1844 r. Gacki,
Benedykt, klasztor w Sieciechowie, Radom 18 7.2 r. Regułę św. Bene­
dykta tłumaczył na język polski Sebastjan Klonowicz, Kraków 159 7 r.
Szczygielski treść tej reguły w skróceniu łacińskiem wydał pod tyt. Cate-
chismus monasticus, Kraków 1 6 6 8 r. Wacław Ziółkowski, benedyktyn ty­
niecki, upoważniony od kapituły swego zakonu, r. 17 91 zebrał konstytu­
cje jego i wydał p. t. Reguła s. Benedicti cum declarationibus et consti-
tutionibus, Wilno 1 792. N.
Ben eficju m. I Początek. II Nazwa. III Podział. IV Fundacja,
V. Dochody.— I. Ci, którzy służą kościołowi, powinni mieć zaopatrzone
środki utrzymania życia, tego naturalna wymaga sprawiedliwość. Tak też
Pan postanowił tym, którzy Ewangelję opowiadają, aby z Ewangelji żyli,
mówi św Paweł (I Cor. 9, 14). Godzien jest robotnik zapłaty siuojej (Lu-
cae 1 0 , 7), powiedział Zbawiciel, gdy rozsyłał uczniów i zalecał im, aby
u tych szukali pożywienia i mieszkania, którym Ewangelję opowiadać bę­
dą. Na tej też zasadzie opiera się prawo Kościoła, wymagające, aby tak
dla zapewnienia niezależności kapłanom, jako też pożytku ich posługi, do
obowiązku duchownego przywiązany był fundusz, przeznaczony na utrzy­
manie kapłana, obowiązek ten pełniącego. W pierwszych chrześcjaństwa
wiekach, gdy Kościół szerzył się w państwie Rzymskiem, a ono uznać go
nie chciało, nie mógł prawnie nabywać nieruchomości, i poprzestawał na
własności ruchomej, z codziennych ofiar wiernych, które łatwiej było ukryć
przed prześladowcami. Mamy jednak ślady, że i wtedy już kościół po­
czynał być w posiadaniu nieruchomości, gdyż edykt Konstantyna W-go
i Licynjusza, nakazuje poganom zwrot dóbr zabranych Kościołowi (CL
Euseb. Histor. 1. io c. 5 pag. 18 2, i De vita Constan. 1. 2 c. 3 9 p. 5 5 5,
edit. Cantabr.) Chrześcjańscy cesarze przyznali kościołowi prawo naby­
wania i posiadania, owszem, sami go uposażali; a jakkolwiek Juljan Apo­
stata odjął mu tę wolność [E^^seb. ibid. c. 6 p. 1 8 6), to Marcjan zaraz
ją przywrócił (L. 12 Cod. de Sacrosan. Eccles.), a następni cesarze utrzy­
mali (L. 8 Cod. de haered. instit. L. 1, 14, Cod. de Sacrosan. Eccles.
Authent. de non alien, aut permut.). Nabywszy praw cywilnych, Kościół
Beneficjum . 161
wnet przyszedł do własności nieruchomej, której zarząd pozostawał w rę ­
ku biskupa,, a ten wykonywał go przez archidjakona lub ekonoma swoje­
go. I jak przedtem jemu składano ofiary wiernych, mianowicie chleby,
wino, kadzidło, oliwę, pieniądze i pierwociny owoców, tak potem docho­
dy z nieruchomych majątków szły do rąk jego, a on wydawał ile po­
trzeba było na utrzymanie służby Bożej, własne i duchowieństwa, oraz na
wsparcie wdów i sierot, wydzielając każdemu, albo w razie potrzeby, albo
regularnie co miesiąc. Słowem kościół utrzymywał się ze wspólnej kassy,
będącej w ręku i pod zarządem biskupa. Z upływem czasu zwiększały
się źródła dochodów, w drodze kupna, darowizny i zapisów testam ento­
wych. Gdy już więc stałe i znaczne w w. V fundusze kościół posiadał,
rozdzielano z nich dochody na cztery części: jedną dla siebie zatrzymy­
wał biskup, z drugiej zaspakajał potrzeby kapłanów, tak przy nim w mie­
ście zostających, jak i na wsie rozsyłanych, z trzeciej opatrywał ubogich,
a czwartą obracał na utrzymanie nabożeństwa i budowli kościelnych (Can.
23, 25 — 30, cs. 12 qu. 2). Tymczasem po wsiach ludność miejscowa
poczęła ofiary składać w ręce przysyłanych tam czasowo kapłanów, i nie­
ruchomościami obdarzać kościół. Z początku, ■kapłani ci wszystkie do­
chody składali do biskupiej kassy, która zaopatrywała znowu ich potrze­
by, ale gdy taka adm inistracja coraz trudniejszą się stawała, oddawano
biskupowi tylko stale dochody z ziemi, a później tylko część, przeznaczo­
ną na utrzymanie kościoła, którego reperacja, przy częstej zmianie ka­
płanów wiejskich, należała do biskupa (ibid.). Lecz w w. VI zaczął się,
a w w. YII ustalił zwyczaj, że kapłani kościół swój reperowali, a biskup
części czwartej, a później trzeciej już nie pobierał (Can. 7, io cs. 10
qu. l; can. l — 3 -cs. 10 qu. 3). Nawet w w. VI pozwalali niekiedy
biskupi nietylko czasowo, ale dozgonnie kapłanom wiejskim używać wszy­
stkich dochodów swoich kościołów, nie wolno im było tylko alienować
m ajątku kościelnego (Can. 61 cs. 16 q. l ; cn. 3 2, 3 5, 3 6 cs. 12 q.
2; cn. 12 cs. 16 q. 3). Takie jednak pozwolenie używania dochodów,
było tylko wyjątkową łaską biskupa, jakoby uproszoną u niego, i preca-
rium się zwało. Lecz gdy pozwolenia te stawały się coraz częstsze, we­
szły nakoniec w w. IX w prawidło ogólne: kapłani byli stale i dożywo­
tnio po parafjach obsadzani, i oddano im do użycia dochody miejscowe;
czyli w regułę przeszło, że każdy kościelny obowiązek stały, był oparty
na dochodach i funduszach stałych. To też Capit. Luclov. z r. 816 c. 10
i Capit. Wormat. z r. 829 c. 4, postanowiły, że każdy kościół ma po­
siadać majątek zupełnie wolny od publicznych ciężarów. W tymże w. IX
i po miastach kościoły, zwłaszcza parafjalne, miały jak i po wsiach własne
grunta, domy i dziesięciny, na utrzymanie obsługujących je kapłanów,
którzy też sami funduszami temi zarządzali. Skutkiem tego nastąpiła
zmiana prawa dotychczasowego. Przedtem , kto otrzymywał kapłańskie
święcenia, nabywał przez to prawa, aby był utrzymywanym z kościelnych
funduszów, nie święcono zaś nikogo inaczej, jak tylko dla pewnego ko­
ścioła, kapłana potrzebującego; czyli inaczej, wyświęcano tylko dla pewne­
go kościoła, a wyświęcenie dawało prawo do utrzym ania z kościelnych
funduszów. Odtąd zaś stosunek ten zmienił się, bo fundusze zostały do
kościelnego obowiązku przywiązane, i gdy komu urząd lub obowiązek ko­
ścielny powierzano, tern samem otrzymywał prawo do pobierania wszyst-
E ncykl.t. II. 11
162 Beneficium ,
kich dochodów, do tego obowiązku przywiązanych. Mimo to w niektó­
rych miejscach istniał jeszcze podział dochodów: była część stała, oznaczo­
na dla biskupa, inna, na fabrykę kościoła, inna znowu, na zakłady dobro­
czynne i klasztory, ale to coraz więcej z użycia wychodziło.— 1|. W tym­
że czasie, t. j. około IX w., fundusz przywiązany do urzędu duchownego
poczęto beneficjum nazywać, a ten, kto urząd pełnił i do pobierania docho­
dów miał pi’awo, zwał się beneficjatem (beneficiarius). Thomassin (Vetus
et nova Eccles. discip. de benef. p. 2 1. 3 c. 12 n. 10) tę nazwę tak objaśnia:
cesarze wojskowym w nagrodę zasług dawali ziemie, z warunkiem ponoszenia
własnym funduszem wojennych ciężarów, i takie ziemie zwały się beneficja.
Nie poprzestając na tern wojskowi, zagarnęli niektóre majątki duchowne
dla siebie na beneficja, i pod tym je tytułem trzymali. Skoro potem ce- \
sarze niesłusznie przywłaszczone dobra kościelne wojskowym odebrali
i duchowieństwu zwrócili, zatrzymały one nazwę beneficjów, jaką, w rę- |
kach żołnierskich będąc, pozyskały, a nazwa ta rozciągnęła się później
i do obowiązków kościelnych, jakie na posiadających te m ajątki ducho­
wnych ciążyły (Du Cange, Glossar. med. et infi. latinit. s. v. Beneficium, I
Baronius ad an. 50 2 t, 9 § 2 3 p. 2 0, ed. Lucae). Beneficjum przeto j
jest to obowiązek, czyli urząd kościelny, powagą odpowiedniej władzy du­
chownej ufundowany, dający prawo pobierania stale i dozgonnie przywią- {
zanych do niego stałych funduszów; a raczej fundusze te, wraz z obowią- >
zkiem, czyli kościelnym urzędem, do którego są przywiązane, nazywają
się beneficjum. Różni się więc beneficjum od prebendy tem, że prebenda
oznacza tylko sam dochód, do urzędu kościelnego przy wiązany, ale nie ■
urząd; beneficjum zaś jest urząd i dochód; nadto, prebenda zależy na do­
chodach, z funduszów ściśle nieokreślonych, będących raczej honorarjum
miesięcznem lub rocznem, gdy tymczasem beneficjum posiada stałe fundu- |
sze, z których dochód do beneficjata należy. W beneficjum prawo do fun­
duszów i obowiązek są nierozłączne, zawsze jednak pierwsze miejsce trzy­
ma obowiązek, i ztąd to wypływa owo orzeczenie prawne: beneficium da­
tur propter officium (beneficjum za obowiązek się udziela. C. ult. de re-
scrip. in V I). Dla tego też, gdzie są dochody a nie ma obowiązku duchowne­
go, tam nie ma beneficjum; tak jak nie będzie beneficjum, obowiązek
przez człowieka świeckiego spełniany, chociażby dla kościoła i z wyna-
grodzeniem z kościelnych funduszów. Na tern się zawsze opierać należy, Ą
gdy idzie o orzeczenie, czy urząd, lub fundusz jaki ma się do beneficjów
zaliczać. Ztąd komendy, pensje i t. p. nadania i delegacje władzy ko- ;
ścielnej, nie tyle powierzające spełnianie obowiązku, ile raczej korzystanie
z funduszów kościelnych, nie noszą nazwy beneficjum. Dochody też nie­
stałe, nieoparte na majątku i funduszu przywiązanym do urzędowania, ^
lub czasowe i przypadkowe wynagrodzenie z funduszów beneficjalnych, za
tymczasowe pełnienie obowiązków, nie mają charakteru beneficjum, jak np.
obowiązek czasowego adm inistratora. Wprawdzie obowiązek czasowego
wikarjusza przy filjalnym kościele, posiadającym swój fundusz, nazywa się
manuale beneficium, ale to nie w ścisłem prawnem znaczeniu, gdyż obo- ,■
wiązek ten czasowo się pełni; przeciwnie, wikarjusz stały, vicarius perpetuus, i
je st rzeczywistym beneficjatem dla tego, że przy funduszu stałym powie­
rzony mu jest obowiązek nie doczasowy, od woli biskupa zależny, ale do­
zgonny. Nie jest także, beneficjum, utrzymanie, jakie zakonnik od klaszto­
ru odbiera. Słowem, beneficjum jest wieczystem prawem i obowiązkiem,
B e n e f ic j u m , 163
prawem do pobierania dochodów (temporalia ), obowiązkiem spełniania funk-
cij do urzędu przywiązanych (spiritualia). Ztąd płyną wnioski: że nie ma
beneficjum bez obowiązku kościelnego, chociaż może być obowiązek ko­
ścielny bez beneficjum; że beneficjum, jako takie, nie może być inaczej
udzielane, jak na całe życie. — lii. Ponieważ, jak się to wskazało wyżej,
w beneficjum pierwsze trzyma miejsce obowiązek, a drugie fundusz, prze­
to beneficja rozróżniają się i dzielą się nie według funduszów, ale według
obowiązków. Najpierwszym i powszechnym wszystkich beneficjatów obo­
wiązkiem jest służba Boża i modlitwa, ztąd każdy beneficjat powinien od­
prawiać modły powszechne, jakie Kościół przepisał, a które zowią się
Divinum ofjicium (służba Boża) i pomieszczone są w Brewjarzu rzym­
skim. O ileby obowiązku tego beneficjat czynić zaniedbał, o tyle winien
jest do zwrotu części dochodów, z beneficjum pobranych. Lecz, oprócz
powszechnego obowiązku modlitwy, niektóre beneficja mają przywiązaną
do siebie godność, personał (obacz te art.), lub pieczę o dusze, i takie na­
zywają się benejicia duplicia (podwójne), gdy tymczasem simplicia (poje­
dyncze) nie mają innych obowiązków, ani godności, prócz powszechnego
wszystkich beneficjatów obowiązku, t. j. modlitwy ( Divinum ofjicium ) i od­
prawiania Mszy świętej. Niektóre z prostych czyli pojedynczych benefi­
cjów (simplicia) mają dodany obowiązek rezydowania, t. j. mieszkania
osobistego' przy swem beneficjum, jak np. kanonje, kapelanje wieczyste,
przez władzę kościelną fundowane i t. d., i takie nazywają się beneficja
z rezydencją ( residentiaria ), gdy tymczasem te, do których obowiązek taki
nie jest przywiązany, nazywają się po prostu simplicia , lub bez rezyden­
cji (non residentiaria). Inny podział beneficjów jest na większe (majora)
i mniejsze (minora). Większe są te, do których przywiązany jest zarząd
kościelny i jurysdykcja święta z pieczą o dusze, i które zarazem są na-
czelnemi w Kościele godnościami, jak papieztwo, patrjarchat, arcybiskup-
stwo i biskupstwo, inne wszystkie zowią się mniejszemi. Pod ogólną je­
dnak nazwą w prawie nie rozumieją się beneficja większe, i prawodawca,
gdy chce i do nich swą ustawę beneficjów w ogóle dotyczącą stosować,
wyraźnie je wymienia. Dzielą się jeszcze beneficja na świeckie (saecula-
ria) i zakonne (regularia). Pierwsze tylko kapłani świeccy posiadać mo­
gą, drugie tylko zakonnicy. Takiemi zakonnemi beneficjami są opactwa,
oddzielnym funduszem uposażone. Rozróżniają się też beneficja kolacyj-
ne (collation), wybieralne (electiva) i patronalne (patronata ). Kolacyjne
są nadawane przez tego, kto ma prawo kollacji (ob. Kollacja); wybieralne,
drogą wyboru obsadzane bywają; a patronalne są te, które mają patrona,
czyli osobę, mogącą przedstawiać kolatorowi duchownego, mającego bene­
ficjum otrzymać (ob. Patronat). Beneficja, których dwa lub więcej prawo
pozwala beneficjatowi posiadać, nazywają się godzące się (compatibilia), te zaś,
których wraz z innemi posiadać nie wolno, są niegodzące się ( incompa-
tibilia ; ob. Beneficjów wielość).— IV. Nowe beneficja tylko przez fun­
dację powstawać mogą. Fundacją zaś (fundatio benefcii), w ścisłem zna­
czeniu, nazywa się akt prawny właściwej władzy kościelnej, przez który
dochód stały i dostateczny, oparty na uposażeniu wieczystem, przywiązany
zostaje do nowo ustanowionej funkcji kościelnej. Uposażenia może kto­
kolwiek dostarczyć: Kościół, osoba prywatna, skarb publiczny, albo do­
browolnie, albo skutkiem jakiego szczególnego i prawnego obowiązku
albo ogólnego, jaki np. wypływa w państwie z potrzeby utrzymania reli-
164 Beneficium.— Beneficja.
gji. U posażający je s t fundatorem i może do fundacji dobrowolnej przy­
w iązać w arunki, nie sprzeciw iające się praw om kościoła i naturze benefi­
cju m .— V. O trzym anie beneficjum je s t razem poruczeniem związanego
z niem obow iązku. Komu obow iązek wieczyście pow ierzony zostaje, n a ­
byw a on tern samem praw beneficjatowi służących. M a zaś beneficjat
zupełne praw o p o b ierania i używania beneficjalnych dochodów od dnia,
w k tó ry m obow iązki objął. Może korzystać z m ajątk u swego beneficjum,
czy to ciągnąc z niego bezpośrednio, to je s t sam przez się dochody, czy
też p o średnio, to je s t w ynajm ując innej osobie. Lecz ponieważ nie jest
w łaścicielem funduszu, ale tylko dochodów, jak o dożyw otni posiadacz,
przeto niewolno mu m ajątk u beneficjalnego w ydzierżaw iać na czas kilko-
letni, ani pobierać z góry zapłaty, chyba, gdyby k o n tra k t d rzierżaw ny,
z odpow iedniem i w arunkam i, potw ierdzony został przez zw ierzchność du­
chowną. W olno beneficjatowi robić powierzchowne zm iany w m ajątk u ,
byleby go przez to nie pogorszył, m elioracje zaś należą do beneficjum ,
a nie do niego, ani n ie do jego spadkobierców (C. 5 X D e peculio cleric.).
Pow inien m ajątek utrzym yw ać w stanie dobrym , g ru n ta upraw iać i bu ­
dynki reperow ać, a za szkody 011 i spadkobiercy jego są odpowiedzialni.
Jed n a k kosztow ne bardzo rep eracje i tak ie, k tó ry ch korzyść widocznie
przeciąg ałab y się za czas, przez k tó ry używać może beneficjum , nie m o­
g ą być m u nakazyw ane. Słowem, stałego m ajątk u i nieruchom ego nie
może beneficjat zm ieniać i alienow ać (Cn. 1 8 , 51 cs. 12, 9 . 2 ), ale do
dochodów przypadkow ych, ja k ju ra stolae i ofiary, m a zupełne praw o,
jak o też i do wszelkich innych dochodów^ k tó rem i według swej woli rozpo­
rządzać może, byleby tylko użycie było dobre; a co m u od potrzeb zo­
staje, w inien, w edług przeznaczenia w szystkich dóbr kościelnych, obracać
na dobre uczynki (M atth. 10, 8 . C. 2 a, 2 8 c. X II 9 1. Concil. trid.
ses. 2 5 cp. 1 de ref. Benedict. X IY D e synod dioec. 1. 7 cp. 2). O zm ia­
nach, mogących zajść w beneficjum , ob. a rt. Innovatio beneficii. X . A. S.
Beneficja rezerwowane są te, k tó ry ch obsadzenie P apież sam so­
bie zachował. O dkąd zaczęto wyświęcać kapłanów , nie pow ierzając im je ­
dnocześnie żadnego kościelnego obow iązku (ob. Św ięcenia), P ap ieże często
pisyw ali do biskupów , polecając im ta k wyświęconych, aby beneficjum jakie
otrzym ali, czy to ju ż w akujące, czy też m ogące dopiero zawakować. P o ­
lece n ia tak ie od X II w ieku mianowicie p rzy b rały form ę i nazwę m andata
de proviclendo (ob. E x p ek taty w y ). H onorjusz II I ( f 1 22 7) oznajm ił
w praw dzie, iż bierze w posiadanie w szystkie biskupstw a i beneficja k a ­
pitulne tam , gdzie uposażenie b iskupa oddzielone je st od uposażenia k api­
tu ły , ale to jeszcze nie było właściwie nazw ane zarezerwow anie benefi­
cjów. B ył to tylko z jego stro n y śro d e k , zapobiegający odejm ow aniu P a ­
pieżow i p raw a obsadzania wyższych kościelnych godności przez cesarzów
niem ieckich, k tó rz y je oddaw ali, w łasną yvola i mocą, w posiadanie lu ­
dzi niegodnych. D opiero K lem ens IY ( f 12 6 8 ) ustaw ą piśm ienną,
w ydaną w d ek retale L icet ecclesiarum (cap. 2 de p raeb . in 6 lib. 3 tit.
4), praw o P ap ieży , w trad y c ji istniejące, ogłosił i do całego K ościoła za­
stosow ał, przez k tó re rezerw uje sobie nominowanie po każdym zag ran i­
cznym beneficjacie zm arłym in curia. Lecz sobór lyoński II (12 7 4 )
ograniczył tę rezerw ację w te n sposób, iż, jeżeli P ap ież w pierw szym m ie­
siącu po śm ierci zm arłego in curia beneficjata nie naznaczy m u n astępcy,
wtedy obsadzenie w akującego beneficjum należyć będzie do zwykłego ko-
Beneficja. 165

latom (ibid. cp. 3). Nazywano zaś beneficjami wakującemi w knrji, in


curia, te, których posiadacze zagraniczni, przybywszy do Rzymu, lub tam,
gdzie naówczas dwór papiezki rezydował, zmarli w miejscu odległem naj­
dalej od knrji o dwie djety, czyli o dwa dni drogi; djetę zaś, czyli dzień
drogi, liczono mil włoskich 8 (około 2 mil naszych). Jednak od rezer­
wacji papiezkicj in curia wolne były beneficja, które w taki sposób zawa-
kowały wtedy właśnie, gdy i Stolica Apostolska była wakującą, oraz te,
które wprawdzie za życia Papieża zawakowały, ale on ich przed śmiercią
nikomu nie przeznaczył (ibid. cap. 3 4 i 3 5). Powiększył liczbę zarezer­
wowanych beneficjów Papież Jan X X II ( f 13 34) , albowiem konstytucją
swą E x debito (cap. 4 de Elect. 1. 1 t. 3 E xtrav. com.) zaliczył do
nich beneficja wakujące po kardynałach, urzędnikach dworu papiezkiego,
wszystkie wakujące: w skutek pozbawienia urzędu (de&titutio), zamiany be­
neficjów (permutatio), w skutek przez Papieża nakazanego awansu, unie­
ważnionego wyboru, odrzuconej postulacji, lub przyjętej rezygnacji. Inną
konstytucją, Execrabilis (cap. un. de praebend. tit. 3, E xtrav. Joan. XXII;
cap. 4 eod. tit. 3 lib. 2 Extrav. com.), tenże Papież więcej jeszcze re ­
zerwacje rozszerzył, dodawszy do nich beneficja wakujące skutkiem przy­
jęcia od Papieża beneficjum, z dotąd posiadanem niegodzącego się (incom-
patibilej. Benedykt X II ( f 1 3 4 2) wszystkie te rezerwacje razem zebrał
i potwierdził w dekretale A d regimen (Extrav. com. cap. 4 de praebend.
3, 2). Później, przez konkordaty, Papieże rezerwowali sobie beneficja,
które zawakowały w nieparzystych miesiącach, to jest w i (Styczniu),
3 (Marcu) 5, 7, 9 i l i , zostawiając obsadzanie w parzystych miesiącach
właściwym kolatorom, i to nazywało się alternatywą miesięcy (altemativa
mensium); taką rezerwację zastrzegł sobie Marcin V, konkordatem roku
1 4 1 8 , zawartym z Niemcami. A chociaż sobór bazylejski ( 1 4 3 1 ) nie chciał
uznawać innych rezerwacji, prócz zawartych in Corpore juris canonici
clauso (co znaczyło pozostawienie tylko rezerwacji objętych dekretałem
Klemensa IV Licet ecclesiarum, gdyż w skład kodeksu kościelnego wcho­
dziły wówczas, prócz dekretu Gracjana, zbiór dekretałów Grzegorza IX ,
księga VI [Sextus] dekretałów’, i Klementyny), jednakże Mikołaj V
w konkordacie z Fryderykiem III, cesarzem niemieckim, roku 1 4 4 8 za­
wartym, nietylko wszystkie rezerwacje w dekretale A d regimen zawarte
utrzym ał, lecz nadto zastrzegł sobie prawo alternatywy miesięcy. Zmia­
ny polityczne, zaszłe w E uropie w dwóch ostatnich wiekach i zawarte po
nich konkordaty, usunęły prawie całkowicie rezerwację papiezką benefi­
cjów. Ob. Miesiące papiezkie, Prowizja kanoniczna. X . A. S.
Stolica Apostolska używała w Polsce służącego sobie prawa re ­
zerwowania beneficjów i udzielania ich według swej woli. Przykłady
tego spotykamy w kodeksach dyplomatycznych, w Monumentach Theinera
i t. p., a. archiwa starszych kapituł przepełnione są pargaminam i rzym-
skiemi, w tym przedmiocie wydanemi. Najdawniejszy ślad piśmienny
znajdujemy w synodzie prowincjonalnym, odprawionym roku 1 2 4 8 przez
Jakóba, archidjakona leod., legata papiezkiego, który przywodząc do skut­
ku rozporządzenie Papieża przeciwko trzymającym wiele beneficjów bez
dyspensy, ogłasza posiadanie pierwej otrzymanych za nieważne; a gdyby
kto się temu sprzeciwiał, sobie rezerwuje kolację jego beneficjów. Często
Papieże tego prawa rezerwy ustępowali królom lub biskupom, zwłaszcza
166 Beneficja.
Leon X rożne wydał przywileje alternatyw. Lecz gdy wielu starało się
0 beneficja w Rzymie i tam je uzyskiwali (ob. Kortezani), łaski bisku­
pom udzielone bardzo na tem cierpiały. Zapobiegając wynikającym ztąd
nieporozumieniom, król Zygmunt I wyjednał u Leona X konkordat, za­
czynający się od słów: Rom anus F ontifex, datowany w Rzymie r. 1 5 1 9 ,
kalend. Jul., przez który zniesione zostały rezerwy tak ogólne, jak szcze­
gólnych beneficjów, lecz pozostały rezerwy z prawa ogólnego, jak np. c.
2 de Praeben. in 6, to jest beneficjów wakujących w kurji rzymskiej;
również do dyspozycji Papieża pozostały beneficja tak zwane affecta, gdyż
tekst wyraźnie mówi: dummodo dispositioni aplicae generaliter reservata
et affecta non existerent; zniesione zostały połączenia beneficjów do czasu,
ze względu na korzyść osoby; jak niemniej, zniesione expektatywy (ob.),
a wszelkie rzymskie upoważnienia na beneficja, jeśliby sprzeciwiały się bi­
skupim alternatywom, Papież pozwolił uważać odtąd za żadne. Gdy je­
dnak znaleźli się tacy, co szukali wybiegów, aby ten przywilej obejść,
1 wzniecili wątpliwość, czy w miesiącach biskupich może Stolica Apostol­
ska dawać koadjutorje i expektatywy, tak zwane cum regressu lub acessu,
z dozwoleniem żyjących posiadaczy beneficjów, Klemens V III, chcąc wszel­
kie na przyszłość usunąć nieporozumienia, ponowił konkordat Leona bullą
Cum singularem fidei, Romae a. 1525 kalend. Decemb., oświadczając, że
i do tych koadjutorji i t. p. w miesiącach biskupich Stolica Apostolska
mieszać się i udzielać ich nikomu nie będzie; a ktoby otrzymał na nie
przywilej papiezki, takowy ma być nieważnym. Beneficja więc, wakujące
w miesiącach parzystych, . wiecznemi czasy zostają w mocy zwyczajnych
kolatorów, biskupów, lub innych; nieparzyste zaś są rezerwowane papie­
żowi. Biskupi mogli służącego sobie prawa rezerwat używać, nawet względem
beneficjów zostających w sporze, gdy już pozwy wydane zostały (nie zaś
post litem contestatam), chociaż takich beneficjów udzielać zakazuje prawo
kanoniczne, c. S i ii, contra quos, tit. ut lite pendente in 6. Koadjutorje,
regressus, accessus i t. p. przez Papieży komuś udzielone, wtedy tylko
miały być ważne, gdy wydane zostaną na wyraźną prośbę króla, biskupa
i kapituły tej djecezji, w której leży beneficjum, nie zaś gdy samo tylko
zezwolenie ówczesnego posiadacza beneficjum nastąpi, nisi in supplicatio-
ne desuper nostra et pro tempore existentis Romani Pont. manu signata,
de singulis literis hujusmodi et illarum data ac Pontificatus, et causa,
propter quam illi derogatur, specialiter, specifica, individua et expressa
mentio facta fuerit; w czem konkordat, z Polską zawarty, różni się od
konkordatów, udzielonych Niemcom (Mikołaja V) i Francji (Leona X ), bo te
podobnego zastrzeżenia o koadjutorach nie mają. Tekst konkordatu Kle­
mensa VII znajduje się w dziełach: N icolartsa, Compendiosa praxis benef.
f. 12 7; Piaseckiego Praxis episc. part. 2 c. 5 art. 2; Zalaszowskiego, Jus
poi. t. l f. 640. Zygmunt I, ucieszony takiem obwarowaniem prawa kolacji
biskupom przyznanego, egzemplarze konkordatu rozesłał pod swą pieczęcią
do wszystkich kościołów katedralnych, a nawet na sejmie roku 153 2 ra­
dość swą objawił, jak czytać można w Vol. L eg . I f. 5 1 1 . Do rezerwa­
tów policzyć można królom polskim udzielane przywileje nominowania
na beneficja, które w przyszłości zawakują. Tak Klemens VIII r. 15 94
Zygmuntowi III pozwolił dać' osobom duchownym, królowi zasłużonym,
trzy beneficja w każdej z tych djecezji: gnieźnieńskiej, krakowskiej, kuja­
wskiej, poznańskiej, płockiej i warmińskiej, choćby one zwykły się przez
B e n e fic ja .— B en eficja !. 167

elekcję dawać, lub choćby Stolicy Apostolskiej były rezerwowane, albo


do dyspozycji biskupów lub kapituł należały. Znowu w roku 1621 Grze­
gorz XV biskupowi łuckiemu dał władzę rezerwowania trzech beneficjów,
w każdej z wymienionych wyżej djecezji, aby je mógł król Zygmunt
podług upodobania obsadzić. W roku 164 5 Innocenty X na imię nun­
cjusza wydał breve, pozwalające w tych djecezjach, również trzy beneficja
w każdej, rezerwować do woli króla Władysława IV. I później podobne
rezerwy królom zostawiała Stolica Apostolska, zawsze jednak w rodzaju
szczególnej łaski. Beneficja polskie (jeśli nie były konsystorjalne, to jest
biskupstwa) w ekspedycjach rzymskich wyrażały się zawsze jako wyno­
szące intraty 24 aureos de camera. Ten zwyczaj na konkordatach nie­
mieckich gruntuje się i z nich do Polski był rozciągniony stylem kurji
rzymskiej, i od Roty nieraz uznany. To się zachowywało nietylko przy
otrzymaniu beneficjów od Stoi. Ap., ale nawet przy otrzymaniu pozwole­
nia zatrzymania wielu beneficjów. . X . Z. Cli.
Beneficja!, mający beneficjum, to jest pobierający wieczyście do­
chód z dóbr jakichś kościelnych, za sprawowanie powinności duchownej.
Ażeby zostać beneficjatem, potrzeba mieć przynajmniej tonsurę, to jest,
przez postrzyżyny biskupie być do kleru zaliczonym. Niegdyś w króle­
stwie Polskiem bywali benefiejaci nazw różnych; dzisiaj zostali tylko bi­
skupi, prałaci' i kanonicy etatowi, oraz proboszczowie pierwszej i drugiej
klassy; trzecioklaśni bowiem, jakby ruchomi administratorowie, ściśle się
beneficjatami zwać nie mogą. Obowiązki ich, z prawa kanonicznego i te-
ologji liczne, w osobne traktaty ujęte; w Encyklopedji naszej ob. szcze­
gółowe artykuły: Biskup, Kanonik, Proboszcz. Wszystkich zaś beneficja-
tów obowiązuje przebywanie w miejscu beneficjum, jeżeli do niego przy­
wiązana rezydencja; odmawianie pacierzy kapłańskich; noszenie ubioru
duchownego i tonsury; obracanie zbywającej od przyzwoitego utrzymania
części dochodów z beneficjów, na rzecz ubogich, lub na cele pobożne.
W liturgice też wiele dekretów S. R. C. wydała, które w regestrze kolle-
kcji Gardelliniego pod tym wyrazem szeroko są wypisane; tu tylko no­
tujemy: l) benefiejaci i kanonicy obowiązani do chóru, powinni odma­
wiać wszystkie pacierze kanoniczne swoich właściwych kościołów, tym
samym obrządkiem jak w chórze, gdziekolwiekby się znajdowali; 2) be-
neficjaci do chóru nieobowiązani, powinni odmawiać pacierze tytułu swo­
ich kościołów, patrona, dedykacji i znacznej relikwji, inne zaś, które
w chórze ze zwyczaju albo pozwolenia szczególnego się odmawiają, mogą
odmawiać, lecz ściśle nieobowiązani; 3) mający dwa beneficja, obowią­
zani jednego i drugiego dedykacje i tytuły rytem pierwszej klassy z okta­
wą obchodzić. X . S. J.
Biskupi nasi, troskliwi o zbawienie powierzonych sobie wier­
nych, za pierwszy przymiot osób, starających się o beneficja, uważali
znajomość języka ludu. Ztąd w najdawniejszych synodach spotykamy po­
lecenie, aby posiadali go nauczyciele szkół, zwłaszcza katedralnych, zastę­
pujących wówczas seminarja. Synod prowincjonalny roku 1 2 85 pod Ja-
kóbem, arcybiskupem, w Łęczycy odbyty, głównie ma na uwadze beneficja
parafjalne, które samym tylko krajowcom powierzać każe. Powtórzył to
synod prowincjonalny roku 1326, pod karą zabronienia kolatorom wstę­
pu do kościoła. W późniejszych czasach nie było trudno temu uczynić
zadosyć, bo w Polsce młodzież krajowa dość licznie garnęła się do stanu
168 B eneficja!.
du chow nego. L itw a je d n a k d łu g o w in n y c h zo staw ała w a ru n k a c h : tam
bow iem z b y t rz a d k ie b y ły szkoły. A chociaż od w prow adzenia jez u itó w
o św ia ta szybko sz e rz y ć się zaczęła, b o g a te ben eficja i w tedy jeszcze śc ią ­
g a ły k o ro n ia rz y i cudzoziem ców . T o m ają c n a w zględzie A le k sa n d e r
S a p iec h a, b isk u p w ileński, n a p ro śb y k a p itu ły i d uchow ieństw a, n a sy n o ­
dzie d jecezjaln y m r o k u 1 6 6 9 , p o sta n o w ił n ie d a w ać beneficjów k a p ła n o m
obcym . Z łe je d n a k n ie w zięło k o ń ca: w k ilk a n a śc ie w ięc la t b isk u p K o ­
tow icz m u sia ł z a g ro z ić k o la to ro m i p a tro n o m , iż nie będzie in sty tu o w a ł
in n y c h , j a k ty lk o w te jż e d jec ez ji u ro d zo n y ch ; a do k ró la z sy n o d u dje-
cezjalnego ro k u 16 85 w y sła ł deleg ację, p ro sz ą c , a b y n a beneficja- sim pli-
cia i cu rata n ie p re z e n to w a ł in n y c h , j a k ro d o w ity c h litw inów , p o d a ją c
i to za p rz y c z y n ę , że m iejscow i k a p ła n i nie m a ją co je ś ć , gdyż z in n y ch
djecezji p rz y b y sze z a b ie ra ją im ben eficja. P o p rz e d n io zaś s ta n y p a ń stw a ,
n a sejm ie k o n w o k a cy jn y m r o k u 1 57 3, sam ym ty lk o k ra jo w c o m ben eficja
u d z ie la ć pozw o liły , co później często p o w ta rz a n o , w y d a jąc dla n ie k tó ry c h
cudzoziem ców szczególne przy w ileje, o b ję te Y olum ińam i legum. Synody
łęc zy c k ie 1 i 2 L a s k ie g o p o le c a ją b isk u p o m p ro s ić k r ó la i p a tro n ó w
św ieck ich , ab y ta k ie ty lk o osoby p rz e d sta w ia li n a b en eficja, k tó r e trz y
la ta in universal/' studio n a n a u k a c h p rz e p ę d z iły , i b isk u p o w i o k a za ły św ia­
dectw o r e k to r a g im n a z ju m ; w p rz ec iw n y m ra z ie , b isk u p in sty tu o w a n y m
n a k a ż e p rz ez dw a la ta in studio un iversali, to je s t w a k ad e m ji, p r z y k ła ­
d a ć się do n a u k (C o n st, p ro v . lib . 3 tit. de in s tit. e t q u a lit.). N ależy tu
ro z u m ie ć n a u k ę te o lo g ji, p ra w a i fizyki, w y k ła d a n e wów czas w a k a d e m ji
k ra k o w sk ie j, k tó ry c h później i w g im n a z ja ch uczono. P rz e p is te n sto so ­
w ano g łó w n ie do beneficjów cum cura anim arum , j a k p o k a z u je się z sy ­
n o d u p ro w in c jo n a ln e g o ro k u 1 5 6 1 . P ó ź n iejsz e sy n o d y w y m a g ają stu d jó w
te o lo g ji m o ra ln e j, p rz y n a jm n ie j p rz e z dw a la ta . T a k k ra k o w sk i 1 7 1 1 ,
c h ełm sk i 1 7 1 7 , p rz e m y sk i 1 7 2 3 , łu c k i 1 72 6, c h e łm iń sk i 1 7 4 5 i k ijo w sk i
1 762. R eform ationes gener. ż ą d a ją od p o sia d a ją c y c h beneficja sim p licia,
a b y um ieli c zy tać , ro z u m ieli co c z y ta ją i zn ali k a te ch iz m , p rz ez b isk u p a
Szyszkow skiego w y dany. L ecz to z b y t m ało . N ie co w ięcej c h cą od be-
neficjatów cum cura anim aru m , bo zn ajo m o ści k a te c h iz m u so b o ru t r y d e n ­
ck ie g o . U czeń szy ch R eform ationes ży czą sobie m ieć po m ia sta ch . S ynod
p ło c k i r o k u 1 6 3 2 sta n o w i, a b y k a n d y d a c i do św ięceń p rz e z c ałe trz y
m ie sią ce b aw ili p rz y kościele k a te d ra ln y m p ło ck im , lub p rz y k o leg jacie
p u łtu s k ie j i u czy li się śpiew u, c e re m o n ji i t. p.; a sy n o d k ra k o w sk i 1 7 1 1
ż ą d a , ab y w p ie rw ćw iczyli się w m iew an iu k a z a ń i katechizm ów , co też
pó źn iejsze: łu c k i 1 7 2 6 , c h ełm iń sk i 1 7 4 5 i k ijo w sk i 1 7 62 p o w tó rz y ły .
I n n e , n ie p o d a ją c śro d k ó w n a b y c ia odpo w ied n iej n a u k i, egzam inu w y m a­
g a ją . T a k w ło cław sk i r o k u 1 5 6 8 sta n o w i, a b y n ik t nie b y ł p rz y p u sz c z o ­
n y do b e n eficju m , je ś li w p ie rw n ie złoży eg za m in u przed b isk u p e m , lub
je g o d e le g a ta m i, o czem św iadectw o n a p iśm ie okazać m usi. Ł u c k i r.
1 60 7 z a b ra n ia officjałom in sty tu o w a ć beneficjatów , k tó rz y b y w pierw nie
o k a za li się n a e g za m in ie u z d o ln io n y m i; w przeciw n y m ra z ie in sty tu c ję m a
za n ie w a ż n ą , k a że ta k ie g o pozbaw ić b eneficjum i p o b ra n e d o c h o d y w ró ­
c ić .— R ó w n ież n ie p ra w n e zabiegi o p o z y sk a n ie beneficjum surow o u s ta ­
w am i z a b ro n io n e . S y n o d p ro w in c jo n a ln y ro k u 1 2 4 8 p o tę p ia zw yczaj b r a ­
n ia od osób św ieckich beneficjów n ie w ak u jący ch . C h cąc te m u n a d u ży c iu
p o ło ż y ć k o n ie c , J a k ó b , le g a t p a p ie z k i, stanow i, iż g d y d u ch o w n y , p rz y ją -
w szy n ie w a k u ją c e b eneficjum , g w a łte m w d zierać się b ę d z ie w je g o p o sia -
Beneficja!. 169

danie, ma być upom niany przez biskupa; a gd y po ośm iu dniach nie


opuści beneficjum , będzie przez biskupa w yk lęty uroczyście i po djecezji
za takiego ogłoszon y; po 20 dniach w całej prowincji; po 3 m iesiącach
ma być pozbaw ion y w szelkiego beneficjum p osiad anego, lub które m ógłby
otrzym ać. Od tej kary dyspensow ać m oże sam a Stolica A p ostolsk a. R o z ­
grzeszen ie dane mu będzie, gd y w ydarte beneficjum pow róci i s z k o d y
w yn agrod zi. Synod r. 1 2 79 , przez legata F ilip a w B ud zie odb yty, za­
brania, pod karą klątw y i niew ażności, starania się o beneficja u ludzi
św ieckich, i czyn ien ia o to niegodziw ych zabiegów ; co też p ow tórzył s y ­
nod r. 1 3 0 9 . Gdyby kto czyn ił starania o beneficja w sporze będące,
zupełnie ma utracić do n iego praw o, a św iecka osoba, pom agająca m u,
wpada w k lątw ę ipso ju r e (C o n st, p ro v . 1. 4 tit. de sim onia p. 2 5 7).
Ztąd otrzym ujący beneficjum pow in ien był złożyć p rzysięgę, że je dostał
bez sym onji (synod prow incjonalny r. 15 8 9 ). R ota tej p rzy sięg i znajdu­
je się w synodzie w łocław skim r. 15 68 p. 8 1 . R efo rm a tio n e s generates przed
uczynieniem kroków o beneficjum , każą otrzym ać od biskupa l is t , zaleca­
ją cy duchow ną osobę patronow i, „alias hon ore et com m unione usque ad
diguam et plenam poenitentiam p riven tur“. M im o tych ostrożn ości, m u­
sia ły dziać się w ielkie nadużycia, gdyż częste sp otykam y narzekania b i­
skupów , iż bez ich w ied zy księża obejm ują w posiad anie beneficja i du­
chowne obow iązki spraw ują, nie odebraw szy jurysd yk cji. Synod djece-
zjalny gnieźn ieński roku 1 5 1 2 słuszn ie nazyw a takich in tr u z a m i, a jeśli
w ciągu m iesiąca parafji nie opuszczą i pobranych dochodów nie w rócą, m a­
ją być ipso fa c to w yk lęci, a parafjanie p osłu szeń stw o w yp ow ied zieć im
winni; św ieckim zaś osobom zabrania takich do k ościoła w prow adzać.
Zabroniono też duchownym św ieckim w ch od zić w posiadanie beneficjów
zakonn ych , bez k om end y i rozporządzenia bisk u p iego, choćby je m ieli
ofiarow ane od osób pryw atnych. Synod prow incjonalny r. 164 3 chcąc to
nadużycie usun ąć, przypom ina beneficjatom kary praw a ogóln ego c. a v a ritia e ,
de elect, in 6 i sta tu t prow incjonalny lib. i de elect. W yk on an ie tego
poleca dopilnow ać biskupom „sub poena in terd icti ab in gressu in eccle-
siam “. — K ażdy beneficjat pow inien być instytu ow an y z p o lecen ia biskupa,
nad czerń synod w ileń ski A brah. W ojny nakazuje czuwać dziek anow i k a ­
p itu ły w m . W iln ie, a arch id jakonow i— w djecezji. R ów nież rezygnacja
lub zam iana beneficjów m ają się dziać za w iedzą i udziałem biskupa (ob.
R ezygn acja). P rzy objęciu beneficjów prow incjonalnych, czyn ić pro fessio -
nem fid e i, co im synod p ro w in cjo n a ln y 1 5 5 1 roku i inne nakazują. Że
zaś częstok roć iustytu cję i profess, fidei czynili przez p ełn om ocn ik ów , w ięc
syn od prow in. 164 3, pow ołując się na ustaw ę soboru tryd en ck iego, naka­
zującą w ciągu dwóch m iesięcy ponow ić profess. fidei osob iście przed b i­
skupem , lub jeg o zastęp cą, czas ten do 6 m iesięcy dla kanoników prze­
dłuża; djecezjalne zaś od dw óch do czterech m iesięcy w ym agają, pod karą
utraty dochodów pobranych (ob. W yznanie w iary). P raw o rezydencji czyli
osobistej przytom ności w m iejscu posiad an ego beneficjum i św ięceń , ju ż
syn od z r. 1 2 3 3 przypom ina naszym duchow nym (ob. R ezyd en cja, B enefi­
cjów wdelość). D o beneficjatów należy bronić i odzyskać prawa sw ych k o ­
ściołów , gran ic w łasności kościelnej strzedz, a to pod karą su sp en sy a be-
neficio z praw a ogólnego. Jeślib y zaś utracili coś z gruntu , lub dostrze­
gli, że k o śc ió ł w czem pokrzyw dzony, m ają to prawem odzysk ać, nie-
szczędząc k osztu i pracy. N iedbałych uw ażają syn ody nasze za w innych
170 B en eficjat.— B eneficjów w ie lo ś ć .

alienacji, i przeciwko nim k a ry praw a ogólnego zastosować polecają. ( Re-


form ationes gener. f. i o i ^ syn. ćkełm iń. 1 6 4 1 , kijowski 1 7 62 i inne). Szko­
dy wszelkie m ają być w ynagrodzone z pozostałości, lub ex anno g ratiae
(lwowski 1 765 i in n e ), ob. a rty k u ł A lienacja. Również budynki kościelne
pow inni zachować w całości, a naw et stan ich popraw ić. Przeciw ko in a­
czej czyniącym ma być zarządzony sekw estr. P o śm ierci p rałatów i k a ­
nonik ó w — p ro k u ra to ro w ie k ap itu ł, po p lebanach,— sąsiedni proboszczowie,
po altarzyście zaś lub w ik arju szu — sam i rządcy kościołów nie dozwolą r a ­
b u nk u i krzyw dy domów kościelnych i wsiów (Beform ationes gener.), ob.
a rty k u ł Z abudow ania kościelne. W tym celu sjnsy inw entarzy nakazane
(ob. In w en tarz), oraz straż nad oryginałam i erekcji i ingrossow anie ich
w a k ta k ap itu ł (ob. A rchiw a krajow e). K tó ry b y duchow ny znosił się
z osobą św iecką, na niekorzyść kościoła swego lub biskupa, ma być
z beneficjów w yzuty, a jeśli nie posiada żadnego, na zawsze traci praw o
do otrzym ania go (synod prow . r. 123 3). P odobną k a rę pozbaw ienia
i niezdatności do beneficjów w ym ierza Sykstus V, w bulli Pastoralis nostra
solicitudo ro k u 1 5 8 9 , na w pływ ających do w yboru k ró la h erety k a i na
pow stających w sejm ach przeciw ko ju ry sd y k cji duchownej, dziesięcinom
i t. p. P odlegają jej i k rew n i ich (O lszow ski, D e archiep. gnes. p . 12 2).
Ob. a rt. P roboszcz, Przyzw oitość k ap łań sk a. X . Z . Ch.
B en eficjów w ie lo ś ć . K ażdy u rząd kościelny tyle zazwyczaj m a do
siebie przyw iązanych obowiązków, że, jeżeli te m ają być w iernie spełnione,
nie pozw alają na żadne inne zajęcie. .D la tego od najdaw niejszych cza­
sów łączenie różnych obowiązków i wielu beneficjów, do których te obo­
w iązki przyw iązane, było ściśle zakazyw ane (C. 2 c.X X I q. 1. Conc.
Chald. a. 4 51 ; c. l dist 8 9. Grz. I cir. a. 59 6; c. 3 § l 1. c. 10
q. 3. Con. Tol. X V I a. 6 9 3; c. l c. X X I q. l . C. Nic. I I a. -78 7;
c. 3 i 13 X de p raeb . 3, 5. Conc. T rid . ses. > 2 4 c. 17 de ref.).
I kto dwa m iał beneficja, pow inien b y ł zrzec się z nich jednego (c. 4
X de aeta t. i , 14, c. 7 14, 1 5. X de p raeb . 3, 5).Poniew aż je ­
d nak rzadko k to dobrow olnie ta k ie ro b ił zrzeczenie, przeto Innocenty II I
postanow ił, (c. 2 8 X de p raeb . 3, 5. Ciem. 3, 6. eod. 3, 2 c. 4.
E x tr. comm. eod. 3, 2), ażeby, po przyjęciu drugiego beneficjum , pierw*
sze natychm iast ipso ju r e uw ażane było za w akujące. Zajm owanie wielu
beneficjów je s t, zdaniem teologów , przeciw ne n ietylko kanonicznem u, ale
natu raln em u praw u, jeżełi jed n o beneficjum w ystarcza na utrzym anie. N ie
je s t je d n a k wielość beneficjów ta k dalece p raw u naturalnem u przeciw ną,
aby je j wymawiać nie m iały pew ne okoliczności, a mianowicie: l ) potrzeba
kośeioła, jeżeli m ianowicie b ra k innych zdolnych do służby kościelnej; 2) po ­
ży te k kościoła, jeżeli k to nieobecny naw et więcej zrobi sw oją pow agą,
n au k ą i ro ztro p n o ścią, niż inny swoją obecnością; 3) oczyw ista wyższość
zasług. N ależy je d n a k w tak ich razach pozyskać dyspensę właściwego
zw ierzchnika. Bez dyspensy można mieć razem więcej niż jed n o benefi­
cjum wówczas tylk o : l , jeżeli oba beneficja są ta k ubogie, iż żadne od­
dzielnie nie w ystarczyłoby do u trzy m an ia beneficjata; ale w tak im razie
oba pow inny być beneficja p ro ste i nie wymagające rezydencji; 2, gdy p ro ­
bostwo przyłączone je s t do k an o n ik atu , lecz w takim razie w p arafji n a ­
leży mieć w ikarjusza; 3, gdy beneficja są praw nie połączone; 4, gdy nie
m a innego godnego i zdolnego; 5, gdy drugie beneficjum posiada się ty l­
ko przez kom endę i n a kilka m iesięcy, dopóki przez kogo innego obsa-
Beneficjów w ieiość. 171

dzonem nie będzie. Beneficja takie, które razem posiadać można, nazy­
wają, się godzącem i się (compatibilia), gdy inne nazywają się niegodzącemi
się (incompatibilia). Nie godzące się z sobą (incompatibilia) beneficja, t. j.
takie, których razem mieć nie można, dwojakiego są rodzaju: Niegodzące
się pierwszego rodzaju są beneficja pasterskie (curata) i godności, odnoszą­
ce się do tych samych obowiązków, w tem samem miejscu i w tym sa­
mym czasie; do niegodzących się drugiego rodzaju zaliczają kanonikaty
i w ogóle beneficja wymagające rezydencji. Co do beneficjów pierwszego
rod zaju , kto obejmuje drugie, traci natychmiast ipso ju r e pierwsze, a kto-
by chciał oba zatrzymać, również ipso ju r e traci obadwa (C. Trid. s. 2 4
c. 1 7 i s. 7 c. 4 ). Czy te postanowienia prawa rozciągają się do be­
neficjów niegodzących się drugiego rzęd u, nie zgadzają się kanoniści, jak­
kolwiek S. L iguori jest za zdaniem twierdzącem, a opiera się w tem na
objaśnieniu s. kongr. soboru, przywiedzionej z F a g n a n a, Jus can.
(lib. 4 n. 1 1 6 ) . N.
Benejicjów wielość szczególnemi przywilejami Stolicy Ap. pozwalana
była duchowieństwu polskiemu od najdawniejszych czasów; często nawet
biskupi wyjednywali sobie tego rodzaju łaski, jak w wielu miejscach M o­
numentów Theinera czytamy. Takie dyspensy, jako i inne okoliczności,
wpłynęły zwolna na upowszechnienie nadużyć: zaniedbywano przepisy pra­
wa, zabraniające tego, do czego pobłażliwość biskupów i łaski monarchów
nie mało się przyczyniły. Już w w. X III Papież Innocenty IV, wysyłając
do Polski legata swego Jakóba, archidjakona leodyj., polecił mu, aby
duchownych, posiadających kilka beneficjów parafjalnych, pozostawił przy
ostatniem, a wpierw otrzymane innym zdolnym oddał; gdyby zaś opór sta­
wiali, miał im wszystkie odebrać i klątwą ukarać. Legat, zwoławszy bi­
skupów r. 1 2 4 8 do W rocławia, synod z nimi odprawił, na którym zale­
cił takich beneficjatów poszukiwać, dyspensy ich przejrzeć, a nieposiadają-
cych takowych do porzucenia wielości beneficjów zmusić. Toż samo za­
pewne powtarzało się i później, chociaż przez ciąg następnych wieków
coraz to częściej spotyka się wzmianki o dygnitarzach, zasiadających stalla
kilku na raz kościołów katedralnych i kolegjackich, a w dodatku zarzą­
dzających parafjami. Lecz gdy zamieszania religijne Lutra obudziły tro­
skliwszą czujność w duchowieństwie i wywołały potrzebę surowszej kar­
ności, dokonanej na soborze tryd., zakaz posiadania wielości beneficjów,
pod ostremi karami, ponowiony został. Odtąd Stolica Ap. usiłowała zasto­
sować go ściśle i do Polski, choć to nigdy w zupełności nie przyszło do
skutku. D ekret soboru tryd. sess. 2 4 c. 1 7 , de reform., był bardzo
niemiłym wyższemu duchowieństwu. W idać to z pierwszego synodu, pod
prezydencją kardynała legata Kommendoniego, w r. 1 5 6 4 odbytego we
Lwowie dla prowincji ruskiej, gdzie przyjęto wprawdzie ustawy soboru, ale
z zastrzeżeniem residentiae, pluralitatis benef. i seminarjów, jako więcej
szkód niż korzyści tej prowincji przynieść mogących, a to z przyczyny
małej liczby duchowieństwa, szczupłych dochodów i innych okoliczności.
Za przykład stawiono kapitułę kamieniecką, która już prawie żadnych
dochodów nie posiadała, a dziesięciny zabrane zostały przez heretyków, tak,
iż zaledwie było trzech wikarjuszów przy tamtejszym kościele. D la tego
biskupi, łącznie z duchowieństwem, prosili obecnego legata, aby, za jego
wstawiennictwem, zwolnienie od tych przepisów uzyskali. W rzeczy sa­
mej Kommendoni pisał o to do Papieża (A lbertrandi, Pamięt. o dawnej
172 Beneficjów wielość.
Polsce, t. II p. 19 5). Toż samo żądanie synod zaniósł do prym asa. Lecz
biskupi, nie b ędąc ta k bardzo dekretem soboru dotknięci, a przytem nale­
gam przez nuncjuszów , nie b rali się skwapliwie do uratow ania wielości be­
neficjów, a naw et p arli na k le r o ścisłe zastosow anie się do ogólnych
przepisów . Z ebrali się więc delegaci k a p itu ł w K rakow ie r. 1 56 5 w M a­
ju , i, po wielu dąsaniach na obojętność biskupów, wysłali do Rzym u wspól­
nym kosztem ks. S tan. K rasińskiego, archidjak. łęczyc., guiezn. i płoc.
k anonik a, k tó rem u głównie powierzyli staran ie, o nienaglenie w ykonania
d e k retu de p lu ralita te benefic. K ilku biskupów dołączyło list ( Theiner, Mo-
num . t. I I f. 10 8). P iu s IV polecił na miejscu rzecz tę rozpoznać k a r­
dynałom H ozjuszowi i K om m endoniem u, i na ich wniosek wydał dyspensę
na la t trzy . P rzy końcu trien iu m , znowu k a p itu ła k ra k . w ysłała posel­
stwo do Rzymu. T ą rażą pojechał Maciej D rzew icki, proboszcz kujaw ­
ski, k an o n . k ra k . ( Theiner, 1. c. t. II f. 7 31), lecz nie wiele .d o k o n ał,
bo P iu s V przedłużył te rm in zaledwie do końca r. 1 5 6 9 , i to nie bez
wielkich trud n o ści. W liście bowiem do k ró la Z ygm unta A ug., d. 3 W rześ.
15 69 p isanym , gani wielość beneficjów i w żaden sposób na posiadanie
w ielu p arafjalnych nie pozwala, a tylko n a sim plicia przystaje. W tym że
dniu i ro k u odpow iedział arcybiskupow i U chańskiem u, że praw a soboru
try d . o rezydencji i wielości benef. zm ienić nie może, a po resztę wiado­
m ości odsyła go do listu pisanego do k ró la. Po upływie zakreślonego
term in u , znowu k a p itu ła k ra k ., im ieniem całego duchowieństwa, p rosiła
o przedłużenie dyspensy. P iu s V nie uw ażał za stosowne dawać jej d u ­
chow ieństwu; polecił tylk o K om m endoniem u, aby swe zdanie objaw ił, ja k
postąp ić z beneficjatam i, więcej niż jed n o beneficjum incompatibile posiada­
jącym i. K ard y n a ł osądził, że p arafjalne i inne cum residentia, jedno ty l­
ko (stosow nie do w yboru) zatrzym ać w inni, a inne porzucić. T akie cza­
sowe i w części tylko zaspakajające ustępstw a, nie zadow olniły duchow ień­
stwa. P odnosiły się więc zew sząd głosy, nie od sam ych tylko członków
k a p itu ł, ale i od niższego k leru . N a synodzie w łocław skim r. 156 8 p ro ­
sił on b isk up a, aby w pierw szym zaraz liście, ja k i napisze do P apieża,
w yjednał zwolnienie od tej przy k rej ustaw y soboru try d ., a co najm niej,
aby Stolica Ap. w możliwy sposób zaradziła potrzebom . W tej bowiem
djecezji, gdzie tyle grasowrało herezji, jed n o beneficjum nie w ystarczało
n a przyzw oite utrzym anie życia. W iele dóbr kościelnych zagrabionych,
inne przez heretyków w ydarte i na utrzym anie ich m inistrów obrócone.
Z wielu dochody nie oddaw ane, a po licznych trudnościach to tylko do­
staw ało się kapłauora, co właścicielom ziem skim podobało się oddać. Nic
więc dziwnego, że wielu kapłanom zbywało na pożywieniu. P rzy rze k ł b i­
skup K arnkow ski uczynić zadosyć, bo go do tego i m ała liczba kapłanów
sk łan iała. N a dzień 19 M aja r. 1 5 7 7 naznaczono synod prow incjonalny,
n a k tó ry m po raz pierw szy całem u duchowieństwu m iały być ogłoszone
ustaw y soboru try d . U m ysły ju ż były przygotow ane, można się więc
było spodziewać, że głów nie p lu ra lita s benef. znajdzie zarzu ty . Pow strzy­
m ano się przecież od jaw nego w ytknięcia jej, a tylko w rozd. 2 ustaw
synodu tego wspom niano, że n iek tó re przepisy soboru try d . w ym agają zm ia­
ny; i w tym celu wysłano do Rzym u ks. Ja k . B rzeźnickiego, kanon, po ­
znam , k tó ry w yjednał breve na im ię nuncjusza z w ładzą dyspensowania.
B ył nim W incenty L au reo , k tó ry , dla pewnych przyczyn, nie używ ał n a ­
danego sobie praw a. Z jego odjazdem (r. 157 9) skończyła się możność
B e n efic jó w w ie ic ś ć . 173

dyspensowania; znowu więc biskupi piszą do tegoż Grzegorza XIII, Papie­


ża, wspominając, że już Pius IY dla Polski zawiesił wykonanie soboru
tryd. sess. 2 4 c. 17 de ref., i że ten dekret był przyczyną wielkiego
zamieszania sumień; gdyż ci, co posiadali kilka beneficjów przed soborem
tryd., uważali się za spokojnie posiadających; inni, co je otrzymali po so­
borze, bacząc na zawieszenie i spodziewając się dalsfcego przedłużenia dy­
spensy, również beneficjów porzucić nie chcieli. Grzegorz XIII wysłuchał
posłów: ks. Stan. Krasińskiego, W oje. Brudzyńskiego, Łuk. Podoskiego,
Hier. Ckojeńskiego i Jakóba Brzeźnickiego, i przez nich przesłał nuncju­
szowi Janowi Jęd. Caligari breve, datowane 8 Kwiet. 1 5 78. Oświadcza
w niem Papież, że powody, skłaniające jego poprzedników do dawania dy­
spensy, w Polsce nie zmieniły się, owszem, do nich nowe przybyły; przeto
nuncjusza upoważnia, aby, dla przyczyn słusznych, zwolnił od odpowiedzial­
ności prawa tych, którzy po terminie przez poprzednich Papieży zakreślo­
nym trzym ają dotąd kilka beneficjów; aby im dochody nieprawnie pobra­
ne darował, nakazawszy stosowną pokutę; nadto, dał mu władzę dyspenso­
wania na czas krótki w posiadaniu wielu beneficjów, nawet parafjalnych
i wymagających rezydencji. Nuncjusz, w celu wykonania tej władzy, zażą­
dał, aby każdy biskup przysłał mu wykaz księży, posiadających wiele be­
neficjów, z wyrażeniem ich natury, stopnia, godności, obowiązków i do­
chodów rocznych, z wymienieniem djecezji, i czy jest patronatu świeckie­
go, czy duchownego, i kto jest kolatorem, oraz wiek, święcenie, godność,
i obowiązki beneficjata. Lecz i to był tylko półśrodek. Duchowieństwo
pragnęło uspokoić swoje sumienie i pozbyć się trudnych, a nie zawsze
pomyślnym skutkiem uwieńczonych zabiegów, o uzyskanie szczegółowej dy­
spensy; słowem, pragnęło dyspensy ogólnej. Taki zamiar jawnym jest
z listu biskupów, pisanego do Sykstusa Y. Treść jego taka: Sobór tryd.
ses. 21 c. 11 de ref. wymaga, aby kapłani mieli dostateczne i przyzwo­
ite utrzymanie, czego właśnie w Polsce osiągnąć niepodobna bez wielości
beneficjów; albowiem uposażenie ich, z wyjątkiem kilku katedralnych, jest
zbyt szczupłe; najczęściej m ają rocznego dochodu 15 dukatów cle camera,
a niekiedy jeszcze mniej; rzadko zaś przechodzą duk. 5 0. Distribationes też
quoticlianae są bardzo zmniejszone, gdyż całe pobierają się z dziesięcin,
których wypłata u katolików niepewna, u heretyków zaś przepadają. Czem-
żeż więc byłyby, gdyby wypadło dzielić je na więcej cząstek? Nadto, ma­
ło jest w Polsce beneficjów, które, pojedyńczo wzięte, wystarczyłyby na
potrzeby szlachcica w zamożności wychowanego. Gdy zaś bardzo wiele
na tem zależy, aby do stanu duch. zachęcić szlachtę, więc, albo wiele be­
neficjów dać należy jednemu, albo pojedyńczych beneficjów dochody po­
mnożyć, albo zostawić przy pojedyńczych beneficjach szczupłe dochody;
a wtedy albo nie będziemy mieli kapłanów, albo beneficja przejdą do mniej
uczonych i wpływu pozbawionych plebejuszów. Ci więc ostatni, nie mo­
gąc i nie umiejąc bronić reszty własności kościelnej przed grabieżami, u tra­
cą i te szczupłe fundusze. Z przyczyny tych szczupłych dochodów, wszak
i dziś (mówią biskupi) więcej jest w Polsce probostw niż księży, a i z tych
wielu niskiego urodzenia i małej nauki. Skorzystają z tego heretycy
i bardzo zgubny wpływ wywrą na religję. W reszcie, wielu jest między
duchownymi, którzy funduszów familijnych, lub z posługi królowi i rzeczy-
pospolitej zaoszczędzonych, nie zaś z dochodów kościelnych zebranyeh,
używają na polepszenie probostw; ci, usłyszawszy de singularitate benef.
174 Beneficjów w ie lo ś ć .

ścisną, r ę k ę , b y n a s ta ro ść z ap ew n ić sobie u trz y m a n ie . T o w ielością be-


nef. u su n ie się. N a k o n ie e , ju r y s d y k c ja w y p a d ła n am z r ę k i, a fu n d u sz e
k o śc ie ln e s k ła d a ją się z g ru n tó w i dziesięcin. G ru n ta w y m ag ają u trz y m y ­
w a n ia czeladzi, p ro c esó w , ko sztó w n a w y p ra w y w ojenne i t. p. O d z ie ­
się c in a c h to sam o pow iedzieć m o żn a, a co g o rsz a , b y w a ją one z a p rz e c z a -
n e i n ieo d d a w a n e. P o m im o to , d u chow ieństw o c o ro c z n ie p łac ić m usi k o n ­
try b u c ję , p ią tą p ra w ie część dochodów w yn o szącą; a te k o n try b u c je sejm
c zęsto p o d w ó jn e w y b ie ra ć k a że , a sy n o d y z now u p odw ójne. A cóż p o ­
w iedzieć o liczn y ch s k ła d k a c h , n a d e p u ta tó w , n a tr y b u n a ł, n a p osłów n a
sejm y, n a p osłów do R zym u, i ty sią c z n e in n e. D o d a ją b isk u p i i to , że
p o p rz e d n i p a p ie ż e , P iu s IV i P iu s V, u z n a ją c p o trz e b y K o ścio ła w P o lsc e ,
zw olnili ex p lu i'a lita te i re s id e n tia , choć n a czas o z n ac zo n y ty lk o . T ak
sam o G rz e g o rz X I I I , d ow iedziaw szy się od n u n c ju sza o c o ra z g o rsz y m s ta ­
n ie K o ś c io ła , leg a to w i sw em u B o lo g n e ti d a ł w ładzę d y sp e n so w an ia, choć
b u lla t a n ale żn e g o w y k o n a n ia n ie m ia ła, gdyż n u n c ju sz w k ró tc e do R zy m u
o dw o łan y z o stał. P o d a ją w reszcie b isk u p i swój p ro je k t d y sp e n so w an ia,
k tó r y w a rto tu p rz y w ie ść : a. P rzym ioty kapłana. Z n ak o m itsze g o u ro d z e ­
n ia i p o sia d a ją c y o d p o w ie d n ią n a u k ę , o d z n ac za jąc y się p rz y k ła d n o śc ią ż y ­
cia; niższego u ro d z e n ia , g d y życiem i n a u k ą d o sta te c z n ą św ieci, b. Stan be­
neficjum. J e ś li w olne, n ie cu m c u ra a n irn a ru m ; ch y b a g d y w y ra źn e d o ­
b ro k o śc io ła in ac ze j ra d z ić każe. c. Ich liczba , sto so w n ie do p o trz e b u trz y ­
m a n ia p rz y z w o ite g o , p o d łu g s ta n u i g o d n o śc i, m ają c w zgląd n a w y d a tk i,
ja k ie p o n o sić trz e b a i w y p ad a, d. Odległość ich , a b y m ożna było coi’ocznie
p rz y n a jm n ie j ra z b y ć w n ich i czynić o b słu g ę, e. Troskliwość o nie , a b y
każde o b słu ż o n e b y ło d o sta te c z n ie p rz ez b e n eficja ta i je g o z astę p có w ,
f. K to m a udzielać dyspensy. J e d e n z p ra ła tó w , zn an ej p ra w o śc i i su m ie n ­
n y , k tó re g o b isk u p i k a p itu ła co r o k w y b ie rą z całej djecezji, p rz y się g i
w y s łu c h a ją i m iejsce n a u d z ie lan ie d y sp e n s w sk ażą. T e śm iałe ż ą d a n ia
d u ch o w ień stw a n ie z o sta ły zapew ne u w z g lęd n io n e w c ało śc i, gdyż n ie z a d łu ­
go , bo w r . 1 5 9 3 , k le r n a sy n o d d jecez. k ra k o w sk i zebi-any, p ro s ił k a r ­
d y n a ła i b is k u p a R a d ziw iłła , a b y u S to lic y A p. u z y sk a ł w ład zę d isp o n e n d i
a c d isp e n sa n d i c irc a p lu ra lit. b e n e f., g d y zachodzić b ę d ą słu sz n e i s p r a ­
w iedliw e p rz y c z y n y , a to a d ip siu s (t. j . b isk u p a ) a r b itr iu m , z w aż a ją c n a
b e n eficja i n a osoby. N ig d y je d n a k b isk u p i n a si tej w ładzy od S tolicy
Ś w iętej n ie o trz y m a li n a zaw sze. A że d u ch o w n i, u n ik a ją c d alek ich z a ­
chodów u P a p ie ż a lub n u n c ju sz a , bez d y sp e n s trz y m a li wiele beneficjów ,
w ięc n a d u ż y c ia te m u sia ły z w rac a ć b a c z n ą uw agę g o rliw ych biskupów , k t ó ­
rz y też n ie ledw o n a k a ż d y m sy n o d z ie w ydaw ali zakazy. W ile ń sk ie 1 6 0 2
1 6 1 3 i 1 6 6 9 x*. p o rz u c ić k a ż ą n ie p ra w n ie p o sia d a n e beneficja, a sy n o d
A b ra h a m a W o jn y 6 m iesięcy n a z n a c z a n a o k a za n ie dyspens. T o ż sam o
p o w ta rz a ją in n e , ja k łu c k i r . 1 6 4 1 , p ło c k i 1 6 4 3 , w ileń. 1 6 8 5 i 1 7 1 7 .
In n e k ró ts z y te rm in z a k re ś la ją , j a k ki*ak. 1 7 1 1 — tr z y m iesiące, p rz e m y sk i
r . 1 72 3 i lw ow ski r . 1 7 6 5 — dw a. N a w łocław skim r. 16 34 o d czy tan o
d e k r e t so b o ru try d .‘ sess. 2 4 c. 17 i 18 de ref. i p rz y p o m n ia n o , że n ic
b a rd z ie j k a n o n o m k o śc ieln y m nie j e s t w s trę tn e g o , ja k w ielość beneficjów ;
je ś li w ięc szczupłe u p o sa ż en ie k o n ie c z n ie do teg o zm u sza, to p rz y n a jm n ie j
n iec h że to n ie m a m iejsca b e z d y sp e n sy p ap iezk iej; i ró w n ie ż sześć m ie ­
się c y n a z n a c z a n a o k a z a n ie d y sp e n s. G niezn, r . 1 6 4 3 d o d a je , że a rc y b i­
sk u p o trz y m a ł o d S to licy A p . w ład zę d y sp en so w an ia, co do p o sia d a n ia r a ­
zem n ie k tó ry c h beneficjów . P o z n a ń s k i r. 168 9 u p o m in a , że d y sp e n sy
Beneficjów w ielość. 175

tylko z koniecznej potrzeby i dla dobra kościoła udzielane bywają, a in­


ny z r. 17 88 mówi, że wkradło się nadużycie proszenia o dyspensę, po­
dając fałszywe powody, i dla tego proszą z obcej djecezji egzekutorów,
przywodzących do skutku taki dekret papiezki, a to dla tego, aby się ła­
twiej ukryć. Ztąd płocki r. 1 733 poleca każdemu, ktoby zamierzał sta­
rać się u Stolicy Ap. o dyspensę, aby wpierw otrzym ał od biskupa świa­
dectwo, że powody przezeń przytoczone są rzetelne, i aby prosił o wyko­
nanie tej dyspensy przez biskupa, a nie na imię kogo innego. Tak samo
mówią chełmiń. r.1 7 45, i Pastorał. Rupniewskiego, biskupa łuckiego, lecz
ta pod klątwą tego się domaga i nakazuje złożenie rachunków z benefi­
cjów nieprawnie posiadanych. Chełmiński skazuje na karę powrócenia
w dwójnasób, i na inne dowolne. Synody te, zgodnie z prawem ogólnem,
uważają za ineompatibilia kanonje katedralne i kolegjackie, tudzież pro­
bostwa cum cura animarum. W yjątek stanowi djecezja chełmska, w której
kanonję z probostwem biskupi trzymać pozwalali. Synod r. 16 24 tym,
którzy mają dwa probostwa i kanonję katedralną, poleca postarać się
0 dyspensę papiezką w czasie przez sobór tryd. (ses. 7 c. 5 i ses. 24
c. 18 de ref.) oznaczonym, albo jedno probostwu z prelaturą czy kanonją
katedralną zatrzymać, a drugiego się zrzec, a to pod karami prawa. I za­
raz objaśnia, że sobór tryd. kanonję i probostwo uważa za beneficja in-
bompatibilia; ale kapituła chełmska tak jest nędznie uposażona, iż w ża­
den sposób nie mógłby kanonik z swej prebendy wyżyć, więc z konieczno­
ści to biskup znosić musi, dopóki od Stolicy Ap. nie uzyska władzy dy­
spensowania. Wolniejszego sumienia Piasecki, biskup chełmski, w usta­
wach synodu r. 1644 już nie koniecznością, ale prawem, na zwyczaju opar-
tem, to nadużycie usprawiedliwia, gdy mówi: „Zwyczajem już je st przyję­
te po soborze tryd., i jakby prawnem przedawnieniem wprowadzone nie-
tylko w tej naszej djecezji, lecz we wszystkich państwa Polskiego me-
tropoljach, tak gnieźnieńskiej ja k lwowskiej, że kanonja czy prelatura,
albo godność kościoła katedralnego i kolegjaty zamojskiej, uważa się za
mogącą się trzymać (compatibile) łącznie z jedną prepozyturą lub probo­
stwem (parochiali), który to zwyczaj uznajemy za mogący być cierpia­
nym do lepszych czasów, i do rozważniejszego sądu synodu prowinc., z za­
strzeżeniem wszakże wyroku Stolicy A p., tak jednak, aby nikt więcej ko­
ściołów parafjałnych nie miał nad jeden, z kanonją lub prelaturą kate­
dralną; w przeciwnym razie jeden z kościołów paraf, za wakujący uznamy. “
Nie było to jednak przedawnienie, a tern samem zwyczajem wprowadzone
prawo; gdyż synody nasze stale i nieprzerwanie nadużyciem to nazywają
1 usiłują karność soboru tryd. utrzymać. Pomimo to, zwyczaj posiadania
wiele beneficjów, zwłaszcza katedralnych, tak się w XVII w. upowszech­
nił, iż trudno byłoby znaleść kanonika, któryby na jednej prebendzie
przestał. Ztąd Klemens X I (dekret d. 2 6 Sierp. 1712) żali się, że
w Polsce nawet biskupi posiadają ineompatibilia benef., wbrew przepisom
soboru tryd. i wszelkim kanonom. Poleca nuncjuszowi, aby takich bene-
ficjatów upomniał, wystawiając im, że nieważnie i niesłusznie je posiadają,
że są intruzami, że dochody pobrane nie do nich należą, a więc do ich
zwrotu są obowiązani; że popadłszy w kary kościelne, prosić powinni
o łaskę posiadania beneficjum jakiegokolwiek, gdyż żadnego stali się nie­
godni; że nie dostąpią przebaczenia, jeśli w ciągu odpowiedniego czasu nie
udadzą się z prośbą do Stolicy Ap. Surowe to upomnienie, jeśli nie usu-
1 76 Beneficjów w ielo ść .— Beneplacitum apostolicum.
n ęło zwyczaju przeciwnego praw u, to przynajm niej obudziło sum ienia.
Dowodem tego d e k re t B en edykta X IY z d. 2 W rześ. 17'5 2 r., w yw ołany
skru p u łam i ks. F ra n c . Borow skiego, opata kom end, hebdowskiego, k tó ry
p ro sił o objaśnienie. D o tąd w udzielaniu dyspens Stolica Ap. trzy m ała się
ogólnej form y, t. j. simplicia p lu ra, lub unum cum residentia, a u nas
były udzielane na wiele incom patibiliów . O dtąd więc ten Papież kazał
zm ienić dla P o lsk i form ę, i na wiele parafjalnycłi ta k ją pisać: „Dummodo
anim arum cu ra p er vicarios p erpetuos vel p resb y tero s saeculares idoneos,
vicarios provisos, seu ju ra to s nuncupates ex erceri soleat, et su p ra dicti
vicarii seu p resb y teri ju ra ti praevio exam ine ad form am concilii trid en -
tin i, et approbatione o rd in arii d ep u ten tu r cum assignatione congruae m er-
cedis sive in q u an titate, au t quota fructuum , sive in pecunia nu m erata,
sive p a rtia l in una, p a rtim in a ltera specie arb itrio dicti o rd in a rii assi-
gnandae, quae non sit m in o r com putatis omnibus etiam in certis em olu­
m e n ts , et aliis obventionibus com m uniter percipi solitis scutorum quin-
q uaginta m onetae rom anae in ecclesiis parochialibus, quarum ann u i redi-
tus sum m am scutorum centum ejusdem m onetae non excedunt, vel non
sit m inor centum , si dicti annui re d itu s eandem sum m am su p eregredian-
tu r idque p e r executores lite ra ru m apostolicarum executioni dem andari
d eligenter c u re tu r, sin m inus g ra tia nulla et irrita sit, p erin d e, aG si non
em anasset et provisos de ecclesia parocbiali omnes fructus subinde per-
ceptos re s titu e re te n e a tu r.“ W czasach ostatnich nowe k a p itu ły ta k małe
m iały uposażenie, iż koniecznie m usieli ich członkow ie posiadać inne b e­
neficja; lecz i najdaw niejsza z nich, t. j. kujaw ska, otrzym ała dyspensę
L eon a X II, datow aną 2 4 W rześnia 1 8 2 4 r. X . Z . Ch.
Beneplacitum apostolicum nazywa się zezwolenie P ap ieża na pe­
wne czynności, k tó re bez takiego zezwolenia żadnej nie m iałyby mocy.
Z tąd , jeżeli Stolica A postolska upow ażnia kogo do w ykonyw ania pewnych
aktów ju ry sd y k cji na czas n ieograniczony, zw ykła w yrażać, iż wolno mu
je sp ełn iać aż do beneplacitum apostolicum, to je s t dopóty, dopóki Stolica
Św. na to pozw alać będzie, czyli dopóki zezwolenia swego nie odwoła.
W dwóch szczególniej ak tach ju ry sd y k c ji kościelnej, k anony w yraźnie w y­
m agają beneplacitum apostolicum, i czynności bez niego dokonane uw ażają
za żadne i niew ażne, m ianowicie w aktach fundacji zakonów i klasztorów ,
i w ak tac h alienacji. P rzed r. 12 7 3 k laszto ry m ogły być fundowane po­
w agą bisk u p ią, lecz w tym ro k u G rzegorz X w ydał na soborze lyońskim II
praw o (Cap. u n i. Religionum, de religios. domib. III 1 7 in 6-o), a później
potw ierdził je Bonifacy V III (Cap. Cum ex eo, unie. de excessib. p rae la t. V
6 in 6-o), zab ran iające zakładać domów zakonników żebrzących (mendli-
cantes), bez zezw olenia Stolicy Św. In n o cen ty X , w bulli Instaurandae
z 22 Paźdz. 1 6 5 2 r ., rozszerzył te n zakaz, stosując go do wszelkich męz-
kich i żeńskich klasztorów , ta k żebrzących jak o i nie, ale tylko w g ra n i­
cach W łoch i wysp przyległych. W szelako ju ż od czasów B enedykta X IV
{D e synodo dioec. lib. 9 cap. l n. 9 ) zwyczaj, naw et w kongregacjach
rzym skich u stalony, ro zciąg n ął praw o Innocentego X do całego K ościoła i do
w szystkich zakonnych zgrom adzeń, naw et śluby proste tylko składających
{Analecta Jur. Pont. zesz. 21 p. 7 4 i zesz. 4 0 p. 1 9 2). P o trzeb a po­
zwolenia apostolskiego rozciąga się także do zajęcia na nowo przez za­
konników klaszto ru , k tó ry pierwej opuścili (S. C. E p . et Reg. l 7 Novem.
1 6 1 7 ), ale m ogą bez niego przenieść dom zakonny z jednego m iejsca n a
Beneplacitum aposłolicum .— Bengel. 177
drugie (S. C. Ep. et Reg. 2 9 Sept. 1 68 7), gdyż pierwszy wypadek równa
się fundacji, ale nie drugi.— Do alienacji duchownych majątków nierucho­
mych (wyjąwszy male kawałeczki ziemi terrulas, vineolas), oraz ruchomości
kosztownych, pozwolenie apostolskie potrzebne je st nietylko wszystkim
beneficjatom (ob. Alienacja), ale i wszystkim zgromadzeniom, nietylko śluby
wykonywającym, ale i bez nich żyjącym in communi, skoro są kościelną
powagą erygowane. Z pod tego prawa wyjmują się tylko zakony jałm u-
żnicze te, które nawet in communi nic posiadać nie mogą, ale z samej
tylko jałmużny żyją; gdyż tego co im dano, nie mogą zatrzymywać, ale
użyć powinni do potrzeb życia, lub zamienić na nie, albo spieniężyć dla
kupienia tego, czego do życia potrzebują. Klasztory tejże samej reguły
nie mogą bez pozwolenia apostolskiego nic pomiędzy sobą alienować
(S. C. d. 2 7 F ebr. 1 6 66), chyba że stanowią jedno społeczne ciało, zo­
stające pod zwierzchnictwem jednego jeneralnego przełożonego. Benepla­
citum apostolicum rozciąga się nietylko do alienacji rzeczy mogących być
oszacowanemi, ale i tych, których wartość m aterjalna nie szacuje się,
lecz czci się ich świętość. Ztąd relikwje, jeżeli są insignes, nie mogą być
alienowane bez apostolskiego zezwolenia (S. C. C. 14 Ja n . 1 702), oraz
obrazy święte w czci u ludu będące, jako też posiadające wysoką wartość
artystyczną. Biskupi, jakkolwiek obowiązani są stosować się do praw
o alienacji, na mocy posłuszeństwa kanonom, przecież ściślejszy jeszcze
obowiązek ten mają włożony na siebie, pod względem majątków, w ich
bezpośredniem używaniu zostających, i dla tego w akcie swej konsekracji
składają przysięgę, według formy w Pontyfikale rzymskim umieszczonej, że
dóbr stołowych swego biskupstwa nie będą alienowali inconsulto Romano
Pontifice. X . A . S.
Bengel J a n A l b e r t , ur. 24 Czerw. 1 687 r. w W innenden, w k ró ­
lestwie ‘VVirtembergskiem, studjował teologję luterańską i wkrótce przejął
się zasadami pietystycznej szkoły Spenera, czytając pisma: A rndt’a, Ger­
harda i F ranka. Duch tej szkoły przebija się w jego tłumaczeniu na ję ­
zyk niemiecki Nowego Test., więcej jeszcze w dziele, p. t. G nom oa Novi
Testamenti, lecz najwięcej w tłumaczeniu Apokalipsy (E rklarte Oifenbarung
Johannis, Stutgard 1740 i 174 8) i w jego 60 mowach o Objawieniu Jana
(Sechzig erbauliche Reden, Stutgard 1 7 48 i 17 58). Jego dzieła chro­
nologiczne: Ordo temporum a principio per periodos oeconomiae divinae
historicus atgue propheticus ad finem deductus, Stutg. 1741 i 1753; Cyclus,
sive de anno magno solis, lunae, stellarum consider atio, Ulm 1 745, maja
związek z teologicznemi: millenaryzm jest przewodnią myślą tych prac,
a pochodzi on z protestanckiej szkoły X V II w.; szukając w typach P i­
sma św. klucza przyszłości (ob. Coccejus), Bengel tracił czas i zdolności
swoje na studjowaniu tego ulubionego tem atu, i doszedł nareszcie do tego,
że świat, liczący wieku 7,7 7 7 7/9, zaginie w lecie 1836 r., i że natenczas
zacznie się królestwo tysiącletnie. Ale właśnie te jego rachuby zjednały
mu wielki rozgłos: wielu luterańskich pietystów Avierzy dotąd w jego wy­
wody, pomimo oczywistej ich fałszywrości. Jedyny pożytek z prac jego
był ten, że pilnie rozpatrując tekst Now. Test., porównywał różne rękopisy
i odmianki, i rezultaty tej pracy złożył w swoim Apparatus criticus. Ale
i tutaj ze zbytniej ostrożności bardzo nieraz jest nie krytyczny, gdy np. nie
przyjmuje żadnej odmianki tekstu, którab.y nie znajdowała się w wyda-
Encykl. T. II- 12
178 Bengel.— Benisławski.
niach drukow anych. M iał też ztąd pom iędzy p ro testan tam i przeciwników,
ja k M ichaelisa, B aum gartena, W etsteina. Bengel um . jak o radca konsysto-
rz a i p ra ła t alpirsbachski, w* W irtem b erg u 175*2 r. (H aas).
Benignus św ięty, apostoł B u rg u n d ji ( l L ist. al. 17 L u t., 26 K w .,
I M aja, 6 Czerw., 1 9 Paźdz.). Powszechnie utrzy m u ją, na zasadzie w szyst­
kich m arty ro lo g ji, że św. B enignus był uczniem św. P o lik arp a, że przy­
był do G allji ze śś. A ndochjuszem i T hyrsem (2 4 W rześnia), dla głosze­
n ia E w angelji, i że najprzód opow iadał wraz z nim i w iarę św iętą w A utun,
gdzie ochrzcili całą rodzinę F a u sta , ojca św. Sym forjana. W 18 39 r.
odk ry ty kam ień w A u tu n poświadcza najniezaw odniej, że tam w połowie
I I w ieku było ju ż zgrom adzenie w iernych, zapewne p ra c ą św. B enigna
utw orzone. N astępnie mąż św ięty przeszedł do L an g res, a wr końcu do
D ijon, gdzie, w ytrzym awszy n ajokrutniejsze m ęczarnie, poniósł śm ierć m ę­
czeńską. P o d łu g M art. roni. m iało to być za cesarza M ark a A ureljusza
( 1 6 1 — 18 0 ), podług innych 150 lub 169 r. Św. G rzegorz tu ro n eń sk i
w zniósł na jego grobie kościół, i to dało początek sławnem u opactw u św.
B enigna, należącem u do benedyktynów , k o ngregacji św. M aura. P rz e d ­
staw iają tego świętego na obrazach błogosław iącego w u b ran iu kapłańskiem ,
z kluczem , a obok niego wiele psów. Niewiadom o dla czego klucz mu
dodają, psy zaś dla tego, że do uwięzionego m iano w puścić. 12 psów
zgłodniałych, k tó re m u jed n a k nic złego nie uczyniły ( S u riu s, i N ovem b.).
P iem o n t ma go także za swego p atro n a. W M art., roni. irnię świętego zn aj­
duje się pod d. l L isto p ., innych, wyżej podanych, dni obchodzi się p a­
m iątk a różnych przeniesień jego relikw ji.
Benignus o d św . T e r e s s y , karm elita bosy, definitor, napisał: l)
Proces życia człowieka grzesznego sześcią kazaniam i passjonalnem i ogłoszo­
n y , K raków 1 7 59; 2) Wielowładność n a d ziemskiem poddaństwem N . P. M.
w obrazie berdyczowskim ogłoszona, K raków , 1 7 58, in fol. a rk . 6.
Benisławski J a n , bp g adareński, k o ad ju to r mohilewski, u r. 1 7 35 r.,
jezu ita, w yświęcony na k a p łan a 1 7 6 8 r . P o kasacie jezuitów , m iano­
w any przez kom issję ed ukacyjną re k to rem szkół brzeskich. P rzeniósłszy
się w g ran ice B ossji, zapoznał się z Siestrzeńczewiczem (ob.), k tó ry wów­
czas był sufraganem w ileńskim , a udaw ał w ielką przyjaźń dla jezuitów .
A m bitny te n człowiek u m iał pozyskać sobie pobożnego ks. Benisławskiego
ta k dalece, iż te n sądził, że go do życia rzeczyw iście kapłańskiego n a ­
w rócił. P rzez B enisław skiego zaznajom ił się Siestrzeńczewicz z jego k re ­
wnym jen erałem M ichelsonem , zwycięzcą Puhaczew a, a przez M ichelsona
z h r. P otem kinem . To utorow ało mu drogę do godności, o któ rej am bi­
tn y su frag an zam yślał. H r. P o tem kin polubił bogobojnego, cnotliwego ks.
B enisław skiego i chciał go prom ow ać na m ające się nowo utw orzyć arcy-
biskupstw o, a wcale nie m yślał o Siestrzeńczew iczu, k tó reg o nazyw ał
przeb ran y m w su tan n ę huzarem i ch ytrym politykiem . A le B enisław ski
pracow ał w najlepszej wierze na rzecz Siestrzeńczewicza dopóty, dopóki
nie sk łonił dlań um ysłu potężnego m ęża stanu; m usiał je d n a k sam dla
siebie przyjąć za to k o ad ju to rję, z praw em przyszłego n astępstw a (k tó re
to następstw o później w bulli było opuszczone), i p ałac na stałe m ieszka­
nie w P o ło ck u . R . 1 7 82 utw orzone tedy zostało nowe arcybiskupstw o
m ohilew skie (ob.): B enisław ski pojechał r. 1 7 8 3 do R zym u, celem p rz y ­
spieszenia kanonicznej erekcji arcybiskupstw a. A rch etti, nuncjusz w Polsce,
otrzym ał polecenie u d an ia się do P etersb u rg a , d o ' wyświęcenia tam bisku-
B en isław sk i.— Benno. 179

pów i urządzenia nowego w cesarstwie porządku hierarchicznego. B. był


konsekrowany w kościele św. Katarzyny, d. 8 Lutego 1 7 8 4 r. Była to
pierwsza konsekracja biskupa katolickiego w stolicy cesarstwa. Pierwszym
też był on sufraganem połockim. R. 1801 m etropolita miał być usunięty,
a na jego miejsce osadzony Benisławski, w tym celu wezwany z Połocka
do Petersburga. Po zrzeczeniu się na piśmie przez Siestrzeńczewicza p re­
zydencji kollegjum katolickiego petersburgskiego, B. został prezesem tego
kollegjum. Za cesarza Aleksandra I złożył ten urząd. W ydał drukiem:
Institutiones logicae seu brevis tractatus de cultura ingenii, Wilno 1 7 74;
i Rozmyślania dla księży świeckich o powinnościach chrześcjańskicli, z listów
i Ewangelji wzięte, Połock 1 799, W arszawa 185 9, 2 t. Cf. Bartoszewicz
Juljan w Encykl. Więk. Orgelbr. III, 16 7.
Benjamin ( Ben-jamin, syn prawicy, t. j. szczęścia), najmłodszy syn
Jakóba patrjarcby i Racheli. M atka um arła przy wydaniu go na świat,
a umierając, nazwała go Benoni (syn boleści mojej, Gen. 3 5, 17 — 19).
Z tego powodu stał się ulubieńcem ojca, zwłaszcza po utracie Józefa
(Gen. 4 2, 4. 36. 43, 14). Kochał go także nad innych braci Józef,
jako z tej samej matki pochodzącego (Gen. 35, 24. 43, 16. 34). Był
ojcem pokolenia, jednego z dwunastu, które przy wyjściu z Egiptu liczyło
3 5,400 mężów zdolnych do boju (Num. l , 3 6), a przy końcu podróży
przez pustynię do 45,000 (Num. 26, 41). Przy podziale ziemi chana-
nejskiej otrzymało część swoją z tej strony Jordanu, między pokoleniami:
Judy od południa, Dana od zachodu, Efraim a od północy, a od wschodu,
przedzielone było Jordanem od pokoleń: Rubena i Gada (Jos. 18, 11...),
Ziemia ta, chociaż nie wielkiej rozciągłości, górzysta, jednak skrapiana
licznemi potokami i żyzniejsza od innych (Joseph. Flav. Antiqq. V 1 ,2 2).
Za sędziów Benjamici z Gabaa pogwałcili na śmierć żonę jednego lew ity;
inne pokolenia, dowiedziawszy się o tern, wystąpiły zbrojno i żądały przy­
kładnego ukarania mieszkańców Gabay, a nie otrzymawszy zadośćuczynie­
nia, wydały Benjamitom wojnę, która o mało co że nie zakończyła się
wytępieniem całego pokolenia (Jud. rr. 19, 20, 21). Z Benjamitów był
wybrany pierwszy król żydowski, Saul (I Reg. 9, l. 10, 2 0), może dla
tego, że ono, jako najmniejsze, mniej mogło być powodem zawiści między
pokoleniami. Dla tego, po śmierci Saula, z początku jedno tylko poko­
lenie Judy trzymało z Dawidem; reszta zaś uznała królem swym Izbozeta,
syna Saulowego (II Reg. 2, 8 — 1 0 ). Gdy królestwo, po śmierci Salomona,
rozpadło się na Judzkie i Izraelskie, Benjamici należeli do pierwszego, ra ­
zem z pokoleniem Judy (III Reg. 12, 2 1) i razem z niem, po powrocie
z niewoli babilońskiej, byli zawiązkiem nowego żydowskiego państwa w P a ­
lestynie (I Esdr. 4, l . 10, 9). Znaczniejsze miasta w pokoleniu Benja­
mina były: Jeruzalem, Gabaa, Gabaon, Rama, Maspha, Hai, Jerycho,
Anatboth (ob. te art.). Benjamin nie jest czczony jako święty u łacinni-
ków, lecz tylko u greków, którzy mu wraz z innymi patrjarcham i izrael­
skimi poświęcają dzień 19 Grudnia. X . W. K.
Benno ś w ię ty , bp miśnijski i apostoł słowiański ( l 6 Czer.). Podług
niektórych Benno miało być słowiańską nazwą Benedykta. Pomiędzy wielu
znakomitymi ludźmi, którzy w dziejach Kościoła nosili to imię (np. Benno
bp w Osnabriick, Benno bp utrecbtski, B. bp oldenburgski), Benno mi­
śnijski pierwsze zajmuje miejsce. Ur. 1 0 1 0 r. z hrabiowskiego domu
bultenburgskiego w Hildesbeimie, wychowywał się pod okiem swego kre-
180 B enno.— B ennoni.
wnego św. Bernwarda, bpa hildesheimskiego. Po śmierci ojca i Bern-
warda, w 2 1 r. życia został zakonnikiem w Hildesheimie, r. 1 0 4 2 wy­
brany na opata, po trzech miesiącach złożył tę godność. Zasłyszał o jego
cnotach Henryk III, cesarz, i mianował go kanonikiem w cesarskiej ka­
plicy w Goslarze. B ył to stopień do biskupstwa, z Goslaru wychodzili
wówczas biskupi na całe Niemcy; ale, niestety! w kilkadziesiąt lat później
kanonicy tamtejsi (za Henryka IY) stali się.tow arzyszam i orgji rozpustne­
go młodego księcia. W Goslarze Benno ścisłą zawarł przyjaźń z Anno-
nem, sławnym później arcybiskupem kolońskim (ob. Annon II), i za jego
poparciem, w czasie m ałoletności Henryka IY, wybrany był r. 1 0 6 6 na
biskupa miśnijskiego. N a stolicy tej siedział przez lat 4 0 , zaprowadził
porządek w służbie Bożej, kazania miewał często, corocznie wizytował
wielką swoją djecezję, pilnie czuwał nad obyczajami duchowieństwa i sam
mu przyświecał przykładem swojego życia. Chciał Benno światło wiary
nieść do Luzacji, ale przeszkodziła temu wojna Henryka IV z Sasami.
Po zwycięztwie Henryka, Benno, za opiekę i współczucie dla zwyciężonych,
został wtrącony do więzienia. Po niejakim czasie uwolnił go H. z zamknię­
cia, a r . 1 0 7 6 powołał go do W orms, gdzie cesarz miał przez zebranych
tam biskupów zadeklarować depozycję Grzegorza VII. Zamiast brania
udziału w nieprawym zamachu, Benno pojechał do Rzymu i stanowczo
stanął po stronie Papieża. Po kilku miesiącach wrócił Benno z Rzymu,
a trzymając się zdała od ówczesnych sporów, poświęcił 2 0 lat dalszego
swego życia szerzeniu wiary pomiędzy Słowianami. Tysiące ludu miały od
niego Chrzest przyjmować i cuda towarzyszyły jego apostołowaniu. Umarł
1 6 Czerwca 1 1 0 6 r. Już w X III w. grób jego w katedrze miśnijskiej
był we czci, a 31 Maja 1 5 2 3 r. Papież Adrjan uroczyście zaliczył go do
świętych, razem z Antoninem florenckim, z wielkiem zgorszeniem Lutra,
który z tego powodu wydał swoje pismo: P rzeciw ko nowemu bałwanowi
i staremu szatanow i, który w M iśnji m a być podniesiony (W ider den newen
A bgott und alten Teufel, der zu M eissen soli erhoben werden). R. 1 5 7 6
zwłoki Bennona były dane Albertowi V, księciu elektorowi bawarskiemu,
i przez tego do dzisiejszego kościoła katedralnego w Monacbjum uroczy­
ście przeniesione. Zazwyczaj przedstawiają go w biskupiem ubraniu, z rybą
i kluczem. Gdy bowiem do Rzymu się wybierał, klucz od katedralnego
kościoła oddał kilku kanonikom, z zaleceniem, aby go w Elbę rzucili, jak
tylko zwolennicy ekskommunikowanego Henryka IV chcieliby ten kościół
na swój zabrać użytek. Tak się też stało. I gdy Benno z Rzymu wrócił,
miano złapać w Elbie ogromną rybę, przy której płetwach ivisiał ów klucz.
Tak opowiada Hieronim Emser, w swojem Życiu św. Bennona (Vita S. Ben-
nonis), napisanem 1 5 1 2 r. Dzieło to jego znajduje się u B ollandystów ,
t. III Junii p. 1 5 0 . Cf. Seyffart, Ossilegium Bennonis, seu vita et acta
ipsius, veterum monumentis ac diplomatum reliquiis illustrata, Monachii
1 7 6 5 . Stanisł. Stef. G rabia, D e Beatiss. Bennonis Can. postea Eppi
Misnensis vita et miraculis, deque singulari ejusdem apud Polonos et
Tremesnenses praesertim cultu opusculum, w Kaliszu 1 7 3 0 r. 8-o, po
polsku. (H efele). N.
B ennoni. Niemcy katolicy, mieszkający w W arszawie, po większej
części kupcy, fabrykanci i rzemieślnicy, r. 1 6 2 3 zawiązali bractwo, p. t.
św. Bennona. Początkowo należało do tego bractwa 12 osób, niebawem
powiększyła się liczba członków; bractwo zakupiło dom na Nowem Mieście
Bennoni. 181

i tam założyło szpital, szkołę i przytułek dla cudzoziemców biedniejszych.


Przy szpitalu znajdowała się mała kaplica, w której jezuici służbę Bożą
sprawowali. Ks. Lejer, jezuita, spowiednik królewicza Jana Kazimierza,
miał zachęcić rzemieślników, a mianowicie mularzy i cieśli, że ci, nocami
pracując, zbudowali kościół św. Bennona. Po kasacie jezuitów, kościół
ten stał pustką, dopóki mu Opatrzność nowych nie zesłała kapłanów.
Nuncjusz apostolski w Polsce Ferdynand książę di Carigliano Saluzzo,
arcybiskup kartagiński, zażądał r. 1 7 8 7 dwóch mężów apostolskich na
missję dla Kurlandji. Wyznaczeni na tę missję zostali dwaj redemptory­
ści (ob.): Klemens Marja Hoffbauer (ob.), morawianin, i "Tadeusz Iliibl, czech.
Gdy ci dwaj, wraz z trzecim braciszkiem EmmanuelemKunzmanem, przy­
byli do Warszawy (1 7 88 r.J, nuncjusz wystarał się o ich tu zatrzymanie
i wyprosił dla nich kościół św. Bennona; ztąd redemptorystów nazwano
u nas h e n no n a m i, b e n n o n i t a m i, b e n n o n i st ani i. Ci, zaledwie
przybyli, rozpoczęli prace swoje od nauk po rynkach, po ulicach, w miej­
scu zbiegowisk, na targach, zbierali uliczników, nędznych, młodych żebra­
ków, przytulali ich, karmili i przyodziewali, uczyli pracy i modlitwy, cho­
dzili z garnkami żywności do chorych, ubogich, nie pytając co świat na
to powie, a mianowicie ówczesny zepsuty świat warszawski. Poświęcenie
chrześcjańskie odnosiło jednak zwycięztwo: Hoffbauer p.orywał za sobą
tłumy. Bieda jednak w nowym domu była wielka; kiedy Hoffbauer wszedł
do tego domu, miał trzy talary w kieszeni, dwa stoliki i jeden stół długi.
Zasilały ich ofiary wiernych, ale wydatki były wielkie. Nuncjusz pisał
o tej biedzie do Rzymu r. 1791, i Pius VI wyznaczył dla nich 900 złp.
rocznego wsparcia. Pierwszym z Polaków, którzy do zgromadzenia wstą­
pili, był Jan Podgórski; za nim wstępowali i inni. R. 180 5 zgromadzenie
liczyło 2 4 kapłanów gorliwych. Kościół bennonów słynął z nabożeństwa.
W siedmiu konfesjonałach słuchano spowiedzi od rana do wieczora; ra­
port z r. 1 7 9 6 złożony przez o. Jloffbauera donosi, że t. r. spowiadało
się tam 1 8,7 7 7 osób; r. 1 799 liczba penitentów podniosła się o 10,000;
r. 1 8 0 7 penitentów było znacznie więcej jak 100,000. Codziennie o 5ej
rano było kazanie katechizmowe dla służących; po prymarji kazanie dru­
gie. Po wotywie o io godzinie trzecie kazanie niemieckie; poczem od­
bywała się summa. Po południu, po odśpiewaniu godzinek niemieckich,
następowało kazanie niemieckie. Wieczorne nabożeństwo kończyło się
rachunkiem sumienia i aktami wiary, nadziei i miłości. Kościół był za­
wsze napełniony wiernymi. Rósł i sam zakon w liczbę; wysłał do Mitawy
na Kurlandję 3 księży, 3 do Lutkówki pod Mszczonowem, l do Radzy­
mina i 5 do Jesteten w Niemczech. Władza duchowna poleciła im w ko­
ściele św. Krzyża przez czas jakiś odprawiać nabożeństwo, a nadto za­
wezwano ich do odprawiania missji w archidjecezji warszawskiej. W domu
s. Bennona trzy były szkoły: l) elementarna dla przychodnich chłopców;
2) szkoła sierot w domu wychowywanych, których liczba czasami do 100
dochodziła; 3) szkoła aspirantów i kleryków zgromadzenia. Nadto, po za
domem urządził o. Hoffbauer szkołę, z domem sierot dla dziewcząt (do
10o). Wychowaniem zajmowały się niewiasty pobożne, żyjące pod osobną
regułą, a pod kierunkiem bennonów. Miewali bennoni katechetyczne
dysputy dla dyssydentów i żydów. Większa część ochrzczonych rodzin
żydowskich w Warszawie z tego czasu swój początek wiedzie. Taka gor­
liwość, jak z jednej strony zyskała uwielbienie wiernego ludu, tak z dru-
182 Bennoni.
giej k łu ła w oczy zgangrenowaną moralnie część społeczeństwa warszaw­
skiego. Zaledwie prusacy zajęli Warszawę, naodbierali denuncjacji pełno
na bennonitów . Oskarżano ich o brudy moralne i o spiski polityczne.
Spodziewała się szajka publicznych gorszycieli, że rząd protestancki rad
będzie tym dennucjacjom i zamknie usta gorliwym nauczycielom praw dy.
Zaczęto nawet próbować ulicznych demonstracji. Ścisłe śledztwo rządowe
pokazało zupełną niewinność zakonników, nakazano im tylko: l) zamykać
wieczorem kościół godziną wprzód; 2) nie miewać kazań na ulicach; 3)
nie przyjmować nowicjuszów przed ukończeniem 2 4 la t życia; 4 ) donosić
władzy cywilnej o każdem święceniu aspirantów na subdjakonat. Ograni-
czenia te nie zm ieniły stanu rzeczy: z ponawianych denuncjacji, bennoni
wychodzili zawsze zwycięzko. Zawziętość nieprzyjaciół nie znała wówczas
miary: najohydniejsze puszczano na nich paszkwile; na maskaradach i tea­
trach przedstawiano ich w haniebnych sytuacjach, odgrażano pistoletami
w kościele, czychano z kijami pod wieczór na ulicach i pastwiono się nad
bezbronnymi. Zakonnicy znosili to wszystko w pokoju, bez skargi; lud
tern żywiej ich uwielbiał. Gdy do Warszawy weszli Francuzi, nieprzyjaciele
zmienili taktykę: jak wprzód oskarżali bennonów o spiski przeciwko P ru ­
sakom, tak teraz oskarżano ich o spiski przeciwko rządowi narodowemu
i o korespondencję z rządami nieprzyjaznemi F rancji i Polski. Taki, zu­
pełnie bezzasadny, zarzut robi im F ryderyk hr. Skarbek w swoich Dziejach
księstwa Warszawskiego, a powtarza go niebacznie ks. Fabisz w W iado­
mości o legatach i nuncjuszach w dawnej Polsce. Ówczesny rząd fran-
cuzki nieprzychylny był Kościołowi, a w szczególności zakonom; denuncja­
cje więc poskutkowały. Za pozór posłużyła burda i bijatyka dwóch ofice­
rów francuzkich z publicznością, przy wychodzeniu z kościoła w wielką
sobotę po rezurekcji ( 1 6 Kwietnia 1 8 0 6 r.). Ob. Sześcioletnia korespon­
dencja, wydana przez ks. arcyb. Raczyńskiego. Zrobiono z tego wielką
sprawę, choć jej nie roztrząsano sądownie; nareszcie, wielcy dygnitarze
polscy wyrobili w Paryżu, przez marszałka Davoust, rozkaz rozpędzenia
zakonników. F ryderyk August, król saski a książę warszawski, ze łzami
podpisał narzucony mu dekret 9 Czerwca 1 8 0 8 r. O. Hoffbauer był już
na wszystko gotów. W oktawie Zielonych Świątek, mówiąc pacierze k a­
płańskie, kiedy przyszedł w Ps. 8 7 do miejsca: Pauper sum ego et in la-
boribus a .juventate mea: exaltatus autem humiliatus sum et conturbatus, uczuł
w całem ciele takie potężne wzruszenie wszystkich członków, że zadrżał,
jakoby potężną febrą wzruszony. Poznał, że znak mu jest dany, aby się
gotował na przyjęcie wielkiego ciosu. Jakoż nazajutrz przyszedł do niego
jeden z wysokich urzędników i zawiadomił go, co za kilka dni spaść ma
na całe zgromadzenie; objaśnił przytem, że z domu nic im wynieść nie
podobna, bo pod najściślejszym zostawali dozorem rozstawionej tajnej po­
licji. Relikwje rozdzielił o. Hoffbauer pomiędzy zakonników, najkoszto­
wniejsze sprzęty ukrył w sklepach kościelnych (później do W iednia prze­
wiezione); każdy opatrzył się w bieliznę i odzież do podróży. Nabożeń­
stwo odbywało się jak zwykle. W kilka dni później wojsko francuzkie
zaległo ulice prowadzące do kościoła św. Bennona; 2 0 wozów zajechało
przed klasztor, kościół z obu stron zamknięto, przy każdym wozie 6 kon­
nych żołnierzy stanęło, całą eskortę podzielono na oddziały po trzy wozy.
Komissarz policyjny wszedł z urzędnikami do o. Hoffbauera, przerwano
nabożeństwo w kościele, zwołano zakonników do refektarza, przeczytano
Bennoni— Berea. 183

dekret rozwiązania, a zarazem nakazano siadać na wozy i w cwał roz-


maitemi ulicami rozwieziono (zawieziono ich do Kiestrzyna, Ciistriń). W kilka,
godzin po wywiezieniu i zrewidowaniu klasztoru, otworzono koscioł, we­
zwano ludzi do wyjścia i drzwi kościelne opieczętowano. Po wywiezieniu
bennonitów, następnej zaraz nocy w loży massońskiej odbyła się wielka
hulatyka, wesołe krzyki i strzelaniny, na znak radości z odniesionego
zwyciężtwa. Ob. art. Redemptoryści, Hoffbauer, tudzież życiorys jego
w Przeglądzie katolickim warszawskim r. 1 8 6 4 n. 19 i n. N.
Bentham J e r e m j a s z , prawnik angielski, u r. 1 748 r. w Londynie.
Uczeń sensualistów, a w szczególności Helwecjusza, zaczerpnął z tego pi­
sarza doktrynę egoizmu i został ojcem nowożytnego utylitaryzm u, t. j.
teorji opierającej moralność na interesie. Filozoficzne uzasadnienie tej
doktryny podaje on w swojej Introdukcji do zasad moralności i praw o­
dawstwa (Introduction to the principe of morals and legislation 1 7 89).
Przyzwyczajony jako prawnik do zapatrywania się na czyny ludzkie tylko
z icb strony społecznej i z icb następstw, odnośnie do interesu powsze­
chnego, Bentham zapoznawał zupełnie ich stronę moralną w właściwem
tego wyrazu znaczeniu. Za jedyną tedy różnicę czynów przypuszczał on
tylko pożytek, lub szkodliwość ich następstw. W jego oczach wszelka
czynność, wszelki przedmiot, byłyby dla nas zupełnie obojętne, gdyby nie
miały własności sprawiania nam rozkoszy lub boleści. Poszukiwanie więc
rozkoszy i unikanie boleści są jedynemi pobudkami działalności człowieka,
a zatem jedynym celem życia. Taką jest najwyższa zasada moralna i p ra­
wna Benthama; ale ta zasada samolubstwa była już podstawą systematu
E pikura i praktycznej filozofji Hobbesa. Bentham więc dosyć był naiwny,
gdy sądził, że występuje z czemś zupełnie nowem. Jedyna pomiędzy ni­
mi była ta różnica, że E pikur i Hobbes wywodzili zasadę egoizmu z na­
szej natury, Bentham zaś stawia ją jako aksiom, który wdasną swoją ma
przekonywać oczywistością. Pomijamy jego prace prawnicze. K rytykę za­
sady ob. w art. Moralność, Sensualizm. N.
Benwenutus ś w i ę t y ( 2 2 M arca),urodzony w Ankonie, franciszkanin.
Urban IV, Papież, wielbiąc jego cnoty, wyniósł go na bogate biskupstwo
Osimo (Auximum), należące do metropolji rzymskiej. Po 13-tu latach bi­
skupstwa, gorliwie i pracowicie przebytego, widząc, że zbliża się koniec
jego życia, dał uroczyste błogosławieństwo ludowi, kazał się ponieść do
kościoła i tam , położywszy się na ziemi, wśród modlitw i pieśni um arł
1 2 7 6 roku. N.
Berea. Trzy miejscowości w Biblji wspomniane, noszą tę nazwę:
I. Berea, gr. Bspea, o której I Mach. 9, 4. Ponieważ wojsko syryjskie
udało się z Jerozolimy do Berei, a Judas zastąpił mu drogę od Laisy
(ob.), z tego powodu mieszczą to miasto w Judei. W edług jednych, ma
to być dzisiejsze B ir-ez-Z eit, w północno-zachodniej stronie od Be­
thel, o przeszło pół godziny drogi od Dżifna (Gofna); według innych, El-
Bireh na południe od Gofny o milę prawie odległe.— 2. Berea, właści­
wie Beroea, z greckiego Bśpoia. W spomniana II Mach. 13, 4, w tekście
greckim (Antioch.... „kazał tym , którzy yo, to jest Lyzjasza, do Berey pro­
wadzili, ja k jest zwyczaj ic owem miejscu, zgładzić“); łacińska zaś W ulgata
opuszcza wyrazy: którzy go do Berey prowadzili. Miasto to w Syrji (Sy­
ria Cyrrhestica, Plinii, H ist. nat. 1. Y c. 19, Coelesyria, Strabon, Rer.
Geogr. 1. XYI c. 2 § 7), na wschód Antjochji ( Strabon, 1. c.), czyli na
184 Berea.—Berendt.

drodze między Hierapolis i Antjochją, w równej prawie od obu miast od­


ległości (Procopius, Bell. persic. 1. 2 c. 7. Cf. Cellarii, Notitiae orbis antiq.
II 2 61). Powszechnie utrzym ują, że jest to dzisiejszy Alep (Haleb, v.
Aleppo). Św. Hieronim u zamieszkałych w tej Berei Nazarejczyków zna­
lazł hebrajską Ewangelję (z św. Mateusza). Podczas wojen krzyżowych,
ponieważ Antjochja była zajęta przez krzyżowców, Seldżukowie w Alepie
założyli swoją stolicę. Dziś jeszcze to miasto jest w dobrym, kwitnącym
stanie: liczy do 1 0 0 ,0 0 0 mieszkańców, między którymi jest i J5 chrześcjan
(ormjan unitów około 5,00 0, nieunitów przeszło 20 0, katolików syryj­
skiego obrządku przeszło 800 rodzin, maronitów 1,5 0 0, katolików gre­
ckiego obrządku 700 (melchitów), łacińskiego obrządku przeszło 5 00),
*/10 żydów, reszta ińahometan; ma 1 0 0 meczetów, a 5 kościołów. Jest
stolicą arcybiskupa melchickiego i ormjańskiego unickiego; rezydencją wi-
karjusza apostolskiego Syrji (od roku 1 7 60), który zarazem jest legatem
papiezkim na Syrję i Fenicję. Są tu lazaryści, kapucyni; franciszkanie ma­
ją swój klasztor; karmelici obsługują tutejszy szpital chrześcjański.— 3.
B . po grecku tak samo jak poprzednia; Vulg. B eroea, u innych niektó­
rych pisarzy <Papota, miasto w Macedonji, niedaleko Pella, u stóp góry
Bermius ( Plinius, Hist, natural. 1. 4 c. 17), w południowo-zachodniej
stronie od Tessaloniki. Św. Paweł, z Silasem i Tymoteuszem, opowiadał
tu Ewangelję i znalazł dobre przyjęcie u żydów i pogan; ztąd udał się
do A ten, zostawiwszy w Berei dwóch wspomnianych towarzyszów. Sosi-
pater, także towarzysz św. Pawła, ztąd pochodził. A ct. 17, 1 0 .... 20, 4.
Później Berea ta zwała się Irenopolis ( Cellarius, op. c. I 6 6 6). Pier­
wszym biskupem miał tu być Onesimus, uczeń św. Pawła (L e Quien,
Oriens. Christ. II 123 et 7 1 ); biskupi Berei należeli do metropolji tes-
salonickiej. Dziś nazywa się to miasto K a ra -feria , lub Veria; ma do
8 ,0 0 0 mieszkańców i jest stolicą arcybiskupa greckiego. Tak ta, jak
i poprzednia (pod n. 2) B erea, pisze się niekiedy Bśppoia, łac. B errhoea,
v. Berhoea. X. W . K .
Berendt J ę d r z e j , biskup nominat, sufragan mohilewski, urodzony
w Warmji 174 3. U czył się w Brunsberdze, potem w W ilnie, gdzie zo­
stał jezuitą r. 175 1. Obeznany z medycyną, a miłosiernego serca, był
opiekunem, dobroczyńcą i bratem ubogiej młodzieży szkolnej. Gdy prze­
niesiony był z W ilna do Nowogródka, o milę przeprowadzała go biedna
młodzież, z płaczem i żalem. Po dwóch latach przeniesiono go na nau­
czycielstwo do Mińska. U czył tu prywatnie zdolniejszych, z warunkiem,
aby ci uczyli młodszych od siebie. Odbywszy nareszcie teologiczne stu-
dja w W ilnie, wysłany był na nauczyciela łilozofji i matematyki do P o ­
tocka. P od owe czasy ( 1 7 6 7) upowszechniało się w tamtych stronach
szczepienie ospy. Berendt pierwszy na Białej Rusi wziął się do zwalcza­
nia przesądu, namawiał chłopów, żeby przynosili dzieci i sam zaszczepił
ospę małemu Szantyrowi Stanisławowi, znanemu później prałatowi. B ył
rektorem w kollegjum w M ścisławiu, gdy nastąpiła kasata zakonu; wów­
czas został proboszczem w tern mieście. Siestrzeńczewicz, jeszcze jako
sufragan ks. M assalskiego, biskupa wileńskiego, sprowadził go do Mohile-
wa, a gdy utworzyła się kapituła metropolitarna, został kanonikiem ino-
hilewskim i oficjałem. Umiał Berendt na tern stanowisku utrzymać cha­
rakter nieskazitelny, zdołał nawet usunąć szambelanowę, krewnę arcybi­
skupa, która się do spraw djecezjalnych mieszała. Kiedy Siestrzeńczewicz
Berendt.— B e re n g a rju sz . 185
wrócił do prezydencji w kollegjura (ob. Benisławski) i mieszał w Petersburgu,
Berendt mianowany już biskupem sufraganem mohilewskim, rządził dalej
djecezją po ojcowsku i w duchu czysto kościelnym. B rał sieroty i do
szkół o własnym koszcie oddawał. Biedne panienki osadzał u marjawi-
tek, wyposażał, służbę im wynajdował. Wszyscy, a osobliwie potrzebujący,
mieli go sobie za opiekuńczego anioła. Zapadłszy na zdrowiu, za poradą
doktorówr pojechał na wieś, do swojej plebanji w Liwejmuzie, w Inflantach.
Umarł 10 Stycznia 1 805 r. Stanisław Szantyr opisał jego życiorys
w Dziejach dobroczynności wileńskiej, 1821 r. str. 2146 — 2151.
B e re n g arju sz I. Szczególniejszym zbiegiem okoliczności, we wszyst­
kich prawie krajach monarchji Karola W. dynastja jego wcześnie i trag i­
cznie wygasła, i właśnie, po połączeniu całego państwa pod berłem K aro­
la Grubego, syna Ludwika niemieckiego, monarehja rozpadła się na pięć
części: Niemcy, Francję, górną i dolną Burgundję i Włochy. Kiedy,
z wyjątkiem F rancji, wymarło zresztą gdzieindziej męzkie potomstwro
Karola W . (8 88 r.), włoscy książęta usiłowali zawładnąć najpiękniejszą
częścią dziedzictwa Karolingów. Berengarjusz, książę F riulu, i Gicido,
książę Spoletu, wywodzili ród swój w linji żeńskiej od K arola W .: Gwido
od córki Pepina, w 810 roku zmarłego syna K arola W .; Berengarjusz
od córki Ludwika Pobożnego, Gizeli, żony E b erharda, pana na Friulu.
Kiedy Gwido ubiegał się o koronę francuzką, Berengarjusz został przez
lombardzkich baronów obwołany królem (8 8 8 r.), i przez Anzelma, arcy­
biskupa Medjolanu, ukoronowany w Pawji (Carmen panegyricuin de laudi-
bus Berengarii u Muratori Ser. Rer. It. II). Lecz tegoż roku powrócił do
Włoch Gwido, zawiedziony w swoich zamysłach na tro n francuzki,
i rozpoczął z Berengarjuszem walkę o posiadanie W łoch. Berengarjusza
popierał król niemiecki Arnulf, wnuk Ludwika niemieckiego; Gwidonowi
pomagały posiłki francuzkie, przy pomocy których odniósł on zwycięztwo
nad Berengarjuszem, poczem biskupi ukoronowali go na króla Włoch
(88 9 r.), a Papież Stefan V na cesarza (8 91 r.). Zdawało się więc, że
wskrzeszenie monarchji Karola W. (renovatio regni Francorum ) wyjdzie
teraz z Włoch. Dla wzmocnienia swej władzy Gwido postarał się o to,
że Papież Formosus ukoronował jego syna Lamberta (8 9 2 r.). W yprawa
Swiętobolda, syna Arnulfa, do W łoch (8 9 3 r.) nie zachwiała potęgi Gwi­
dona, i Berengarjusz, równie jak Papież, który się więcej obawiał krajowe­
go niż obcego władcy, widział się zmuszonym prosić o pomoc samego
Arnulfa. Ten ostatni wyruszył do Włoch w 89 3 r. i przy jego pomocy,

I
po śmierci Gwidona (8 9 4 r.j, Berengarjusz otrzym ał koronę królewską
w Medjolanie. A rnulf powtórnie przybył do W łoch i przez Papieża For-
mosusa ukoronowany został na cesarza 8 9 6 r. Po powrocie Arnulfa do
Niemiec, nastąpił ogólny przewrót rzeczy we Włoszech. Papież Formosus
umarł zaraz po wyjściu Arnulfa z Rzymu; po wypędzeniu Bonifacego YI,
który zaledwie 14 dni panował, tron papiezki zajął Stefan YI (VII), k tó ­
ry pastwił się nad pamięcią i zwłokami Form osusa, kiedy tymczasem
Lambert, a właściwie jego m atka, usiłowała zawładnąć Włochami. Ztąd
to Rzym popadł pod panowanie rozpierających się pomiędzy sobą stron­
nictw, które rozdawały w przeciągu 150 lat tron papiezki podług swego
upodobania; cały też ten perjod jest smutnym i bolesnym ustępem świe­
tnej dotąd historji papieztwa (ob. Papieztwo). R. 89 8 um arł król Lam­
bert, w następnym roku zakończył życie cesarz Arnulf; i Berengarjusz,
186 Berengarjusz.
po tylu przemianach losu, na nowo królem obrany, pogodził się z Angil-
bertą, matką, Lamberta. Tymczasem wkroczył do Włoch Ludwik, król
burgundzki, syn Bozona, a synowiec Karola Łysego. Ludwik, zmuszony
do odwrotu przez Berengarjusza, korzystając ze strasznego napadu W ę­
grów na Włochy i z nieporozumień między Berengarjuszem i Adalber­
tem II, margrabią Toskanji, zwyciężył pierwszego, zajął Włochy i otrzy­
mał koronę cesarską od Benedykta IV (901 r.). Panowanie cesarza Lu­
dwika III trwało do 9 05, w którym, napadnięty przez Berengarjusza
w Weronie, został przez niego oślepiony i w takim stanie napo wrót do
Niemiec wyprawiony, gdzie urn. r. 917. Srogi los nieszczęśliwego cesarza
odjął, na niejaki czas, jego następcom ochotę do przedsiębrania wypraw
na Włochy. Tymczasem walka o tron papiezki trwała dalej: przywła­
szczy ciel Krzysztof został strącony (9 04 r.), a jego miejsce zajął Sergjusz
III, który poprzednio (89 8 r.) przed Papieżem Janem IX uchodzić mu­
siał. Węgrzy znowu wtargnęli do Włoch, Saraceni zdobyli zamek Fraxi-
netum, na pograniczu między Włochami a Prowancją, i zbudowali waro­
wnię nad r. Garigliano, zkąd spustoszenia i trwogę roznosili po połu­
dniowych Włoszech. Tylu nieszczęściami trapieni mieszkańcy Włoch, zwra­
cali się już nawet do cesarza konstp. Leona Filozofa, z prośbą o pomoc
przeciwko niewiernym. Lecz od wstąpienia na tron papiezki Jana X,
poprawiło się nieco ich położenie. Jan X, trzeci następca Papieża Ser-
gjusza, potrafił koniec położyć rosterkom miast i książąt wdoskich, pogo­
dził się z Berengarjuszem i, w połączeniu z nim i Alberykiem, margrabią
Comerino, zburzył saraceńską warownię nad Garigliano, a następnie ukoro­
nował Berengarjusza na zachodniego cesarza rzymskiego. Tym sposobem
odwrócone zostało od Włoch niebezpieczeństwo podboju bizantyńskiego.
Pomimo to, nowe zamieszki wybuchły w krotce w rozmaitych miejscach
półwyspu. W kilka lat potem Jan X padł ofiarą knowań Marozji (9 2 8),
a z jej stronnictwem, wzmocnionem przez przyłączenie się margr. Albe-
ryka, nadaremnie walczył margr. Piotr, brat Papieża. Berengarjusz
(919 r.) zwyciężył Gwidona, księcia Toskanji (którego matka Berta, cór­
ka króla Lotarjusza II i głośnej Waldrady, była także matką Hugona,
króla burgundzkiego, a później i włoskiego), lecz utracił żonę Bertilję,
którą otruli jego przeciwnicy. W 921 r. utworzyło się nowe sprzysię-
żenie przeciwko niemu, na którego czele stał własny jego zięć Adalbert,
margrabia Ivrei. Rudolf II, król górnej Burgundji, wkroczył do Włoch,
celem odebrania Berengarjuszowi korony włoskiej. B. przy pomocy Wę­
grów poskromił zbuntowanych magnatów, lecz, pomimo to, zaledwie mógł
się trzymać za murami Werony, kiedy Rudolf głowę ^woją koroną lom-
bardzką wieńczył w Pawji 9 22 r. Odzyskawszy siły, Berengarjusz stoczył
bitwę ze swoim przeciwnikiem pod Fiorenzuola, niedaleko od Piacenzy,
2 9 Lipca 9 23 roku. Wojska Rudolfa, na głowę porażone, już się cofały
z placu walki, gdy hr. Bonifacjusz, następnie margr. Spoleto i Comerino,
niespodziewanem natarciem pobił Berengarjusza. Berengarjusz uciekł
z rozbitkami do Werony. Kiedy Rudolf powrócił do Burgundji, cesarz
powołał na pomoc Węgrów i nowa walka miała wybuchnąć, gdy Beren­
garjusz, w czasie porannej modlitwy, przez jednego z dworzan, któremu
kiedyś życie darował, zamordowany został (w Marcu 9 24 roku). Był
on ostatnim cesarzem z dynastji Karolingów, jedynym z potomków
Karola W. we Włoszech, który koronę cesarską piastował. Odtąd już
Berengarjusz. 187
nigdy nie stanęły W łochy na czele systematu politycznego Europy za­
chodniej. (Hofler). J. N .
BerengarjllSZ II, wnuk poprzedniego z jego córki Gizeli, która za­
ślubiła Adalberta, margr. Ivrei. W krótce po śmierci Berengarjusza k o ­
ronę królewską otrzymał ( 9 2 6 r.) Hugo, król burgundzki, brat przyrodni
Gwidona, księcia toskańskiego. Pojąwszy za żonę Marozję (9 32 r.),
spodziewał się już on zostać panem Rzymu, lecz uprzedził go w tern Albe-
ryk, nieprawy syn Marozji. Hugo utrzymał się przy koronie lombardz-
kiej do 94 6 r., w którym zmuszony był ją odstąpić margrabiemu Ivrei,
z zastrzeżeniem, aby po śm ierci tego ostatniego tytuł królewski przeszedł
na Lotara, syna Hugona. Lecz L otar panował tylko cztery lata-i w 9 50
r. umarł. W ieść, jakoby Berengarjusz trucizną zadał mu śmierć, przez to
nabrała większego prawdopodobieństwa, że w 2 4 dni Berengarjusz II
i jego najstarszy syn obrani zostali królami wdoskimi. Berengarjusz kró-
lowę Adelajdę, młodą wdowę po Lotarze, wziął do niewoli, lecz ta na c ięż­
kie obelgi od W illi, żony Berengarjusza, wystawiona, ratowała się uciecz­
ką do zamku Canossa, posiadanego wówczas przez margr. Azzo; nim B e­
rengarjusz odszukał jej schronienie, wyruszyły już na jej i margrabiego
Azzo prośby, posiłki niemieckie do W łoch, pod dowództwem Ludolfa,
syna króla Ottona. Czas też był wielki zaprowadzić jaki taki porządek
w sprawach włoskich, gdzie oddawna korona królewska była powodem
tylu gwałtów i zamieszek. Godności kościelne dostawały się pospolicie
kreaturom dworskim, karność w klasztorach i duchowieństwie świeckiem
upadła, w całem społeczeństwie panowały, niczem niehamowane, chciwość
i wyuzdane namiętności. Pomimo przywiązania do wolności, W łosi zbyt
mało posiadali poczucia prawa, aby uniknąć obcego podboju. W ślady
Ludolfa przybył do W łoch sam Otton (9 5 2 r.), zdobył Pawję i poślubił
tam królowe Adelajdę. Już Otton gotował się do wyprawy na Rzym,
lecz tu wszechwładnym był wówczas patrycjusz Alberyk, i Papież Agapit
nie mógł mu się w niczem opierać. Kiedy Otton opuścił W łochy, król
Berengarjusz wszedł w układy z Konradem, księciem Lotaryngji, zastępcą
Ottona w Lombardji, o odzyskanie korony. Udał się on nawet do A ugs­
burga, złożył Ottonowi przysięgę lenniczą, a wróciwszy do W łoch, umiał
korzystać z nieporozumień Ottona z synem Ludolfem i z napadu W ęgrów
na Niemcy. Na ciężkie prześladowania wystawieni byli biskupi, którzy
go poprzednio opuścili; zbrojnie napadał on także na margr. Azzo,
a margr. Teobaldowi usiłował odebrać Spoleto, w skutek czego oburzył
na siebie Papieża Jana X II, syna w 9 5 4 r. zmarłego patrycjusza Albe-
ryka. To wszystko spowodowało drugą wyprawę Ludolfa do W łoch,
która sprowadziła zasłużoną karę na głowę wiarołomnego króla* Opu­
szczony przez swoich, uciekł Berengarjusz do warowni na jeziorze Orta
pod Nowarą, lecz nie długo potrafiłby się tu trzymać, gdyby nie nagła
śmierć Ludolfa (9 5 7 r.), której sprawcą miał być sam Berengarjusz.
Potem odzyskałznowu Berengarjusz utraconą władzę, dopóki Otton nie
przedsięwziął wyprawy do Rzymu. W tedy biskup Atto z Yercelli (ob.
Atton) napisał słynne o ucisku Kościoła (D e pressuris ecclesiasticis)
dzieło, które zawiera pożyteczne nauki i ostrzeżenia dla późniejszych na­
wet czasów. N ie wolno było zbierać się biskupom; szpiedzy śledzili za
każdym krokiem duchowieństwa. Niezadługo wszakże zasłużona kara spa­
dła na winnych. Powołany przez arcybiskupa Medjolanu i Papieża Jana
188 B e re n g arju sz .

X II, przedsięw ziął O tton nową w yprawę do W łoch. N apróżno sta ra ł się
B erengarjusz, przejm ow aniem listów od Papieża i duchow ieństw a, odw rócić
grożącą burzę; nienaw idzący go W łosi głośno żądali od jego syna Adel-
berta, m ającego bronić przeciwko O ttonow i wąwozów tyrolskich, ab y ojca
zmusił do abdykacji. B erengarjusz gotów b y ł poddać się konieczności,
lecz . żona jego W illa o p arła się tem u, i kiedy p oddani otw arcie w ypo­
wiedzieli m u posłuszeństw o, O tton bez k rw i rozlew u zają ł Paw ję i tu zo­
stał obw ołany przez panów lom bardzkich królem włoskim; następnie udał
się do Rzym u i z rą k P ap ieża otrzym ał (9 6 2 r .) k o ro n ę zachodniego ce­
sarstw a. B eren g arju sz tym czasem sch ro n ił się do w arow ni M onte San
Leo (w o k ręgu M onte F e ltro ), lecz został tu otoczonym przez w ojska
niem ieckie; W illa, po dw um iesięcznem oblężeniu, m usiała poddać się, razem
z zam kiem n a jeziorze O rta, a w ypuszczona na w olność, pobiegła do męża,
aby go do dalszej walki pobudzić. A d elb ert tym czasem wszedł w układy
z Janem X II i naw et z a ją ł Rzym . O tto, na wiadom ość o tern, pospie­
szył do Rzym u, rozproszył sprzysiężonych i k azał, na miejsce Ja n a X II,
zebranem u wówczas soborow i w ybrać an typapieża L eo n a (H ófler, Teiitselie
P a p ste I p. 44). A d elb ert u ciekł do Spoleto i w alka z nim i z B eren-
garjuszem trw a ła do 9 64 r ., w k tó ry m p o d d a ła się w arow nia San L eo,
z B erengarjuszem , W illą i ich córkam i. Je ń c y zostali w ypraw ieni do
Niem iec i zam knięci w B am bergu. A d elb ert u ciekł do K orsyki i tu wy­
w ołał rokosz, w k tó ry m b ra t jego Gwidon życie u tra c ił (9 6 5 r.). B eren ­
garjusz um. 96 6 r., pochow any w B am bergu; W illa zaś w stąpiła do k la ­
sztoru. A delbert i b ra t jego K o n rad szukali pom ocy w K onstan ty n o p o lu ,
lecz K o n rad w k ro tce się poddał; A d elb ert tylk o przez całe życie pozo­
stał w rogiem Niemców. T rzeci jego b ra t O tton W ilhelm p rzen ió sł się do
B urgun d ji i od niego wywodzi początek ró d hrabiów burgunclzkich; od
niego pochodzą królow ie K astylji i k siążęta S ardynji; jego tak że p otom ­
kiem był ów Gwido (K alik st II), k tó ry szczęśliwie i m ądrze, ko nk o rd atem
w orm skim (1 1 2 2 r . ) , zakończył pierw szy a k t wielkiej w alki m iędzy K o ­
ściołem i w ładzą św iecką. (H ófler). J. N .
B e re n g a rju sz S t e d e l l u s rodem z południow ej F ra n c ji, r. 12 98
był biskupem w B eżiers a 1 30 9 k ard y n ałem , um . 1 3 21 . Z nakom ity ka-
no n ista należał do u k ład ający ch Szóstą księgę D ekretaliów . P o d t. Oculus
(d ru k . w Bazylei 157 3 fol.) n apisał w p o rząd k u alfabatycznym objaśnie­
nie na S u m m a aurea k a rd y n a ła i b iskupa O stii, H en ry k a Suso.
B e re n g arju sz z T o u r s . Człowiek ten zdobył sobie sm utną sławę
w h isto rji, przez an tykościelną naukę o Najśw. S akram encie i przez spo­
sób, w ja k i d ał się w ładzy świeckiej użyć do heretyckiej agitacji, w wido­
k ach politycznych. B erengarjusz u r. się n a p o czątk u X I w., p raw dopodo­
b nie w m. T ours, jakk o lw iek przy d o m ek turo n eń sk ieg o m ógł on nosić
w sku tek tego, że w T o u rs o trzym ał św ięcenia k ap łań sk ie, następnie
był tam kanonikiem p rzy kościele św. M arcin a i scholastykiem szkoły
k ated raln ej. Około 1 04 0 r. został archidjakonem w A n g ers, lecz po­
zwolono mu m ieszkać w T o u rs. Około 104 5 u k azu ją się pierw sze ślady
jego heretyckiej nau k i o S akram encie Ciała i K rw i P ań sk iej. Dwaj jego
tow arzysze szkolni: Adelm ann (D e v eritate C orp. et Sang. Dom. ad Beren-
gar. epist.), scholastyk w L u ttich , następnie w B rescia, i Hugo (D e Corp.
et Sang. D om .), biskup z L an g res, w yrzucali m u ju ż w tedy odstępstw o od
nauki K ościoła. A delm ann k ilk ak ro tn ie p róbow ał zwrócić swego dawne-
Berengarjusz. 189

go przyjaciela na drogę prawdy, lecz zawsze nadaremnie. Nie jest łatwą


rzeczą z tego wszystkiego, co Berengarjusz w różnych czasach o Najśw.
Sakramencie mówił, rzeczywistą jego naukę wyprowadzić. Lekkomyślny
ten i chwiejny człowiek ciągle zmieniał swoje zdanie i nauka jego jest
pełna sprzeczności. Charakter człowieka i jego pojmowanie rzeczy ściśle
są z sobą związane: z jednego można wnosić o drugiem. Dwaj współ­
cześni mężowie: Guitmuncl, arcybiskup Aversy, i Bertold, niepochlebny po­
dają nam obraz Berengarjusza. Pyszny i lekkomyślny, nie zwracał on
należytej uwagi na właściwe znaczenie zdań i wyrazów; bez wykształcenia
filozoficznego i bystrości umysłowej, szukał wszędzie nowych pojęć, nie za-
pomocą głębszego myślenia, ale przez dziwaczne tłumaczenie wyrazów.
( Guitmund. de Corp. et Sang. Cliristi verit. in E ucharist. Cum juveniles
adhuc in schola ageret annos, u t ajunt, qui eum tunc noverant, elatus
ingenii levitate, ipsius m agistri sensum non adeo curabat, libros insuper
artium contemnebat. Cum per se attingere philosophiae altioris secreta
non posset, neque enim homo ita acutus erat, sed ut tunc temporis libe­
rates artes intra Gallias pene absolverat, novis saltem verborum interpre-
tationibus, quibus etiam nunc nimium gaudet, singularis scientiae sibi lau-
dem arrogare et cujusdam excellentiae gloriam venari qualitercunque po-
terat affectabat). Z płytką i powierzchowną nauką łączył Ber. zuchwal­
stwo próżnego umysłu: zamiast jasnego rozumowania i dowodów, posłu­
giwał się zwykle czernieniem swoich przeciwników. Rzym i głowę Ko­
ścioła obsypywał najwstrętniejszemi przezwiskami: Papieża nazywał, za­
miast pontifex— pompifex, albo pulpifex; Kościół— radą próżności, zgroma­
dzeniem złoczyńców i siedzibą szatana. Pomimo woli nasuwają się tu
wspomnienia XVI wieku. O tej skłonności do oszczerstwa mówi Bertold
(Constant, ( l 088) de Berengarii multiplici condemnatione) w następujących
wyrazach: Sed Berengarius more suo ad proprium vomitum redire non
tim uit, et ultra omnes liaereticos Romanos Pontifices et S. Rom. Eccle-
siam verbis et scriptis blasphemare praesumsit. Nempe s. Leonem P. non
pontificem sed pompificem et pulpificem appellavit, S. R. Ecclesiam vani-
tatis concilium et ecclesiam malignantium, Romanam Sedem non aposto-
licam, sed sedem satanae dictis et scriptis non tim uit appellare. Unde
venerabilis P. Alexander litteris eum satis amice praemonuit, ut a secta
sua cessaret, nec amplius S. Ecclesiam scandalizaret. Ille autem ab in-
cepto desistere noluit, hocque ipsum eodem Apostolico litteris suis reman-
dare non timuit. Człowiek z takiem usposobieniem łatwo daje się użyć
za narzędzie do wszelkich celów, byle tylko chciał go użyć jaki władca,
nieprzyjazny Kościołowi. A takim właśnie był wówczas król francuzki.
Professorowi Gfróredowi należy się zasługa rozjaśnienia tej ciemnej stro­
ny dziejów (Cf. Allgem. Kirchengeschichte t. IV). Dążący do absolutnego
panowania nad ludźmi, spotykali zawsze opór w Kościele, broniącym nie­
tykalnych praw sumienia i religji; dla tego w interesie takich władców
leżało, albo od Rzymu się oderwać, albo też nad Rzymem panować, i Ko­
ściołem, jako środkiem się posługiwać (Cf. Staudenmeier, Ueber das W e-
sen der kathol. Kirche, 2 Ausg.). Poprzednikiem Napoleona był Filip
Piękny. W obu tych epokach usiłowano użyć Papieża, jako narzędzia
władców świeckich. Lecz żaden prawnie obrany Papież nie mógł przyjąć
na siebie podobnej roli. Jeżeli nie można było zawładnąć osobą Papieża,
starano się przynajmniaj osłabić jego wpływ na wiernych. Jak w nie-
190 Berengarjusz.
których królach francuzkich, ta k i w niektórych cesarzach niem ieckich
to samo spostrzegam y. K ied y O tton II I chciał pod swoje zwierzchnictwo
zag arn ąć najw yższą godność w K ościele, k ró l francuzki, z wielu bisku­
pam i N e u strji, pow ziął zam iar zniesienia celibatu duchownych, postów
i przeszkody do m ałżeństw a, w ynikającej z pewnych stopni pokrew ieństw a,
a następnie w ystąpienia ze zw iązku z K ościołem rzym skim : „ponieważ
Rzym , ujarzm iony przez barbarzyńcę, jego zachceniom ulegać musi, a ztąd
obaw iać się należy, aby duchow na władza Stolicy Piotrow ej nie została
nadu ży tą ku obaleniu wolności innych naro d ó w 14 (Słowa A rn u lfa, bisku­
pa O rleanu, na synodzie w Reim s 9 91 r.). W czasie, kiedy żył B eren­
garjusz, H en ry k I, k ró l fran cu zk i, m niem ał, że takież same niebezpieczeń­
stwo m u zagrażało, kiedy ces. H en ry k II I nietylko obsadzał tro n papie-
zki, lecz wszelkich śro d k ó w używ ał ku um ocnieniu swojej w ładzy w R zy­
mie i poddaniu jej sam ego Papieża. A żeby uwolnić się od wpływu n ie -
m iecko-rzym skiego, dogodną wydawało się rzeczą wznowić daw ny b łąd
o Najśw. S akram encie, k tó ry przez p arę wieków w N eu strji się pokazy­
w ał, i zerw ać zaraz z Rzym em , jak o z Kościołem „heretyckim ,44 siebie p o ­
dając za w iernych synów prawdziwego K ościoła. Do przeprow adzenia
tych zam iarów , nie było we F ra n cji człowieka odpow iedniejszego nad Be-
ren g arju sza, k tó ry , oprócz wyżej przyw iedzionych kw alifikacji, posiadał n ad ­
to pew ną zręczność w dysputow aniu. P o d łu g Teotwina (Deoduinus, epis-
cop. L eodiens. epist. ad Regem ; B iblioth. P a tr. m ax. X V III), B eren g a­
rjusz walczył n adto przeciw ko kanonicznym praw om o m ałżeństwie i nie-
godził się na chrzest dzieci. K ról wszakże sądził, że do osiągnięcia za­
m ierzonego celu w ystarczy b łąd o E u ch ary stji, poprzednio już pojaw iający
się w dziejach F ra n c ji (Helgalcli, V ita R o b erti regis c. 4, u Bouquet R e-
cueil des hist. X 100; Boulai, H. univers., I 3 5 5). Znaczącym też fak ­
tem było m ianow anie przez k ró la na w akujące biskupstw o w A ngers (10 4 7
r.) Euzebjusza Brunona, o któ ry m Teotwin (Bibl. P a tr . m ax. X V III 5 31;
G frórer IV , 5 1 2 ) pow iedział, że wznowił on razem z B erengarjuszem
daw ne herezje, że zaprzeczał tra n su b sta n c jac ji, odrzucał praw o kościelne
0 m ałżeństw ie i chrzest dzieci. Lecz nie jed en tylko biskup B runo trzy ­
m ał z B erengarjuszem . B iskup Frollant z Senlis jaw nie go b ronił (E pist.
F ro ll. ap. d Achery III); in n i tajem nie podzielali jego naukę, i jeżejibyśm y
m ieli dać w iarę zapew nieniom B erengarjusza (Berengar. De Coena D om ini,
ed V ischer p. 5 4 ), to większa część biskupów francuzkich była po jego
stro n ie. L icznych m iał on także mieć stronników między niższem ducho­
wieństwem . J a k ą wagę ówczesny w ładca F ra n c ji przyw iązyw ał do spraw y
B eren g arju sza, najlepiej się okazuje z wielkości summ pieniężnych, uży­
ty ch na p o p ieranie herezji. W obec świadectwa Lanfrąnha (De C orp.
e t Sang. D om .), k tó ry mówi: „B erengarjusz uwiódł wielu ludzi złotem
1 srebrem , ja k rów nież beneficjam i, k tó re w yjednyw ał dla swoich stro n ­
ników ;44 i Wilhelma z M almesbury: „Po całej Gallji rozszerzyła się nowa h e ­
rezja, głów nie za pośrednictw em ubogich uczniów i studentów , opłacanych
przez B eren g arju sza (De gest. reg. A ngl. op. Savile R er. angl. ser. p. 113;
G frórer IV p. 5 1 3 ). D odać tu tylko należy, że kiedy później k ró l francuzki
zm ienił swoje usposobienie względem P apieża, kiedy m ianowicie p rzek o u ał
się, że P apież praw dziw ym je s t ojcem w szystkich w iernych i niezależną całego
K ościoła głow ą, herezja B erengarjusza, pozbaw iona p o parcia władzy świe­
ckiej, niebawem zam arła. K ilku biskupów, wprzód jej sprzyjających, zaraz
Berengarjusz. 191
od niej odstąpiło, a nawet biskup Bruno z Angers nietylko zerwał
z Berengarjuszem, lecz nawet, jakby nigdy nie podzielał jego błędu, na­
pisał do niego list ( 1 0 6 4 ), w którym nazywa jego naukę czczym wymy­
słem (Roye, Vita, haeresis et poenitentia Berengarii, Andegavi, 1 6 5 6).
Berengarjusz pozostał sam, opuszczony od wszystkich. Kościół tylko nie
przestawał pracować nad nawróceniem go na drogę praw dy.— Już wyżej
wspomnieliśmy, jak trudno jest, z rozmaitych zeznań i nieokreślonych wy­
rażeń Berengarjusza, jasne utworzyć sobie pojęcie o jego nauce. Hugo,
biskup Langres (tract, de Corp. et Sang. Christ.), współczesny Berenga-
rjuszowi, zarzuca mu, iż pojmuje on Ciało Chrystusa w Sakramencie
w taki sposób, że substancja chleba i w ina‘nie przemienia się i że Ciało,
które zostało ukrzyżowane, uważa jako intellektualne. H erezja Berenga­
rjusza więc, w pierwszych swych czasach, polegała na zaprzeczeniu tran-
substancjacji, i to stanowi główną jej myśl w różnych omówieniach, ale cią­
gle powtarzaną przez Berengarjusza. Nie wiadomo tylko, co rozumiał on
przez i n t e l l e k t u a l n e Ciało Chrystusa. Żadnego też światła w tym
względzie nie podaje nam list jego do Lanfranka, w którym oświadcza się
on za nauką Jana Szkota o Eucharystji, a odrzuca naukę Paschazjusza.
W tymże liście Berengarjusz wypowiada życzenie zawiązania dysputy
o Eucharystji z Lanfrankiem, w w czas przełożonym klasztoru w Bec.
L ist nie doszedł Lanfranka, który właśnie wtedy udał się na synod do
Bzymu, lecz dostał się w ręce kilku duchownych i bardzo im się nie po­
dobał. Pewien ksiądz z Reims uważał za stosowne zabrać z sobą ów
list do Rzymu. Na synodzie rozpoznano treść pisma, i Berengarjusz zo­
stał skazany na wyłączenie ze społeczności wiernych, do czasu odwołania
swych rozumowań na synodzie, mającym się w krotce zebrać w Yercelli.
Tymczasem Berengarjusz wszystkich środków używał ku rozpowszechnieniu
swej nauki. Zamiar przeciągnięcia na stronę herezji Wilhelma, księcia
Normandji, nie udał się Berengarjuszowi, bo go dwaj zakonnicy z Bec
pokonali na dyspucie, odbytej staraniem tego młodego księcia w Brione.
Berengarjusz pocieszał się nadzieją poprawienia swej sprawy na synodzie,
który miał zwołać król do Paryża. Tymczasem rozeszła się wiadomość
0 zapadłym w Rzymie wyroku, a list Berengarjusza do duchowieństwa
w Chartres, przepełniony obelgami na Papieża Leona IX i na synod
rzymski, nie poprawił wcale jego położenia. Powołany na synod do Yer-
celli, Berengarjusz nie stawił się, a dwaj duchowni z Tours, którzy spra­
wy jego tam bronić mieli, nie mogli go oczyścić z czynionych mu zarzu­
tów. Jednocześnie z nauką Berengarjusza została potępiona teorja Jana
Szkota. Nie udał się także B. na synod paryzki ( 1 0 50 r.), od którego
poprzednio tyle dobrego sobie obiecywał. Tu, podobnie jak w Yercelli,
potępiono naukę Jana Szkota i Berengarjusza. B erengarjusz, po­
tępiony przez synod paryzki, za pośrednictwem mieszkającego przy dworze
brata R yszarda (d'Achery, Spic. t. III 4 0 0 ; Mansi Concil. X IX 7 8 4 ), zwrócił
się ze skargą do króla, przedstawiając mu wyrządzoną sobie krzywdę,
1 niesprawiedliwość względem Jana Szkota. Król okazał się mu przy­
chylnym, o czem zapewnił osobnym listem Berengarjusza bp Frollant z Sen -
lis (d Achery III). i m silniej wspierało heretyka potężne ramię świeckie,
tern pilniejszym było obowiązkiem Kościoła raz nakoniec stawić go przed
synodem. Na miejsce obrad wyznaczono miasto Tours, aby udaremnić
wszystkie wykręty. Legat papiezki Hildebrand (późniejszy wielki Papież
192 Berengarjusz.

Grzegorz VII) pozostawił Berengarjuszowi wszelką możność bronienia się


i wypowiadania swoich przekonań. Lecz zamiast dysput, Berengarjusz
uczynił proste, jasne i szczere, jak się przynajmniej wówczas zdawało, wy­
znanie wiary chrześcjańskiej i stwierdził je przysięgą, że chce w niem do
końca życia pozostać. W yznanie wiary brzmiało: „ Ch l e b i w i n o s ą
p o p o ś w i ę c e n i u C i a ł e m i K r w i ą C h r y s t u s a * (Panis atque vinum
altaris post consecrationem sunt Corpus Christi et Sanguis; haec me sicut
ore proferrem, juramento confirmavi corde tenere). Ale zawiódł się Hil-
debrant i inni, co wierzyli w szczerość Berengarjusza; nie przestawał on bo­
wiem bronić dalej swojego błędu, za co też Papież W iktor II powtórzył
10 5 5 r. wydany na niego wyrok przez synod vercelloiiski. Uważał wszakże
Papież za konieczne zwołanie nowego synodu, który się zebrał w Rzymie
( 1 0 5 9) . Na nim, w obec 1 1 3 biskupów, Berengarjusz odwołał swoje błędy
i uczynił wyznanie wiary podług formuły, napisanej przez kardynała
Humberta. Ustęp tej formuły, odnoszący się do głównego przedmiotu he­
rezji Berengarjusza, brzmi w następujący sposób: „Ja Berengarjusz ....
poznawszy prawdziwą, katolicką i apostolską wiarę, odrzucam wszelką
herezję, a szczególniej tę, która mię dotąd hańbiła, a mianowicie, że chleb
i wino, składane na ołtarzu, po przeistoczeniu nie są prawdziwem Ciałem
i prawdziwą Krwią Pana naszego Jezusa Chrystusa.“ Pozytywna zaś część
formuły m ieści się w tych słowach: „Zgadzam się z św. rzym. K ościo­
łem, że chleb i wino, składane na ołtarzu, po konsekracji, nietylko są
Sakramentem, lecz i prawdziwem Ciałem i prawdziwą Krwią Pana naszego
Jezusa Chrystusa.* Ta okoliczność, że Berengarjusz w7yrzekał się zwykle
swojej nauki bez bliższych objaśnień i rozpraw, a następnie odwoływał
tylko to, czego się poprzednio wyprzysięgał, spraw iła, że formuła Hum­
berta odnosiła się tylko do kwestji przeistaczania się chleba i wina w Ciało
i Krew Jezusa Chrystusa. Ten w ięc tylko ostatni punkt był w niej wyraźnie
określony. Gdyby Berengarjusz wyznał i wyłożył naukę swoją w całej
rozciągłości, kościelna refutacja mogłaby być pełniejszą. Form uła Hum­
berta więc nie wyczerpywała herezji Berengarjusza ani twierdząco ani
przecząco. Berengarjusz, powróciwszy z Rzymu, wpadł znowu w da­
wne błędy, a na upomnienia Papieża Aleksandra II odpowiedział, że przy
swoich przekonaniach nadal pozostanie, obrzucając przytem zwykłemi obel­
gami Ojca Św. i K ościół rzymski. Cztery synody, kolejno po sobie na­
stępujące, potępiły jego fałszywą naukę: synod w Angers 1 0 6 2 , w Rouen
1 0 6 3 , w St. M aixent 1 0 75 i w Poitiers 1 0 7 6 . Grzegorz VII uważał za
konieczne powołać Berengarjusza na sobór, w Rzymie zebrany 1 0 7 8 r.
Zgodzono się na to, aby Bereng. sam napisał formułę wyznania wiary,
w której tak się wyraża (Mansi XIX): „Profiteor panem altaris post con­
secrationem esse verum Corpus Christi, quod natum est de Virgine, quod
passum est in cruce, quod sedet ad dexteram Patris; et vinum altaris,
postquam consecratum est, esse verum Sanguinem, qui manavit de latere
Christi. E t sicut ore pronuncio. ita me corde habere confirmo, sic me
adjuvet Deus et haec sacra.* Lecz ta formuła znowu posłużyła Beren­
garjuszowi za pretekst do obstawania, a następnie szerzenia dawnych błę­
dów. Konieczną więc rzeczą było zredagawaoie jak najściślejszej formuły,
która podana została Berengarjuszowi na synodzie w Rzymie 1 0 7 9 r.
Form uła tak brzmi: „Ja Berengarjusz wierzę sercem i wyznaję ustami,
że chleb i wino, które znajdują się na ołtarzu, przez tajemnicę św. mo-
B e re n g arju sz . 193

dlitwy i przez słowa Zbawiciela naszego, istotnie (substantialiter) przemie­


niają; się w prawdziwe, właściwe i życiodawcze Ciało, jak również w Krew
Pana naszego Jezusa Chrystusa; że, po konsekracji, jest to prawdziwe Ciało
Chrystusa, który z Dziewicy urodzony, dla zbawienia świata ofiarowany,
na krzyżu wisiał i siedzi na prawicy Ojca,— i prawdziwa krew Chrystusa,
któ ra z boku Jego płynęła,— i to nie tylko przez znak i moc sakramentu,
Jęcz podług właściwości natury i prawdziwej istoty. Tak wierzę i nigdy
nie będę uczyć niczego, coby się tej wierze sprzeciwiało, do czego mi
Panie Boże dopomóż i Jego św. Ewangelja.“ To jest ostatnia formuła,
którą Bereng. poprzysiągł. Ale i tę formułę przez naciągania sofistyczne
na swoją tłumaczył stronę i do dawnego wrócił błędu. Na synodzie
w Bordeaux (10 8 0) sprawa Berengarjusza znowu wystąpiła. W ośm lat
potem (10 8 8) um arł Bereng. na wyspie Come pod Tours. Pogodziwszy
się z Kościołem, po odbyciu ciężkiej pokuty, zakończył on życie w sam
dzień Trzech Króli. Z bolesnym jękiem miał on zawołać: „Dziś ukaże mi
się Pan mój Jezus Chrystus albo w chwale swojej, z powodu mojej pokuty,
albo dla sądu, z powodu innych11 (których B. w błąd wprowadził. Gui-
lelm Malmesbur.).— Teraz pozostaje nam tylko przedstawić właściwą naukę
B. o E ucharystji. Z rozmaitych jego wyrzeczeń to tylko z pewnością
wnosić można, że odrzucał on przeistaczanie się przez konsekrację chleba
i wina w Ciało i Krew Chrystusa. Podług Guitmunda (de Corp. et Sang.
Christi), wszyscy stronnicy B. w tym jednym punkcie zgadzali się między
sobą, co do innych zaś trzymali się dwóch zdań odmiennych. Jedni uw a­
żali chleb i wino za cień i figurę Ciała i Krwi Chrystusa, drudzy utrzy­
mywali, że Ciało i Krew Zbawiciela znajdują się, jakkolwiek ukryte, w Chle­
bie i winie. I takie miało być subtelniejsze rozumienie samego Berenga­
rjusza ( Guitmund 1. c. Multum in hoc differunt (Berengariani) quod alii
nihil omnino de Corpore et Sanguine Domini sacramentis istis inesse, sed
tantummodo umbras liaec et figuras esse dicunt. Alii vero dicunt, ibi
Corpus et Saguinem Domini revera, sed latenter contineri, et u t sumi pos-
sint, quodammodo (ut ita dixerim) impanari. E t hanc ipsius Berengarii
subtiliorem esse sententiam ajunt). Jeszcze o dwóch mniemaniach, z cza­
sów sporów Bereng., wspomina Guitmund. Jedni utrzymywali, że chleb
i wino w części tylko przeistaczają się, w części zaś pozostają chlebem
i winem; inni znowu twierdzili, że chleb i wino całkowicie przemieniają
się w Ciało i Krew Chrystusa, lecz powracają do pierwotnego stanu, jeżeli
je przyjmuje człowiek w grzechu zostający ( Guitmund 1. c. Alii vero, non
quidem jam Berengariani, sed acerrim e Berengario repugnantes, argumentis
tamen ejus, et quibusdam verbis Domini paulisper oifensi, solebant olim
putare, quod panis et vinum ex parte m utentur, et ex parte remaneant.
Aliis vero videbatur panem et vinum ex toto quidem m utari, sed cum in-
digni accedunt ad communicandum, Carnem Domini et Sanguinem iterum
in panem et vinum reverti). Gdyby to, cośmy wyżej przytoczyli, było
subtelniejszem pojmowaniem B er., to jego nauka byłaby teorją i m p a n a c j i
(ob.), wznowioną później przez L utra. Ale gdy L uter utrzymywał, iż wiara
sprawuje to, że Chrystus je st obecny w chlebie i winie, Bereng. nigdy
nie twierdził, że wiara przystępującego sprawuje impanację. Różnica ta
jednak między Bereng. i Lutrem nie usuwa podobieństwa, a nawet tożsa­
mości dwóch nauk o sakramencie Eucharystji. Podług Guitmunda, Be­
rengarjusz przyjmował obecność Chrystusa w chlebie i winie. Nauka Be-
Encykl. t. II. 13
194 Berengarjusz— Berent.

reng- zgadza się więc z luterską w tem, że można dla niej także użyć
nazwy impanacji, gdyż dopuszcza ona obecność Chrystusa w chlebie i wi­
nie bez ti’anssubstancjacji. Lecz Bereng. idzie dalej niż L uter, badając
sposób urzeczywistnienia impanacji, i w dalszem rozwinięciu swoich my­
śli dochodzi do wywodów, które później spotykamy w nauce Kalwina. Je ­
żeli zestawimy rozumowanie Kalwina o Eucharystji z herezją, Bereng., to
przekonamy się dowodnie, że heretyk XI w. był nauczycielem heretyka*
XVI w ieku.— Kalwin uczył: „że Ciało Chrystusa rzeczywiście jest obecne
w E ucharystji, że je wierny pożywa, że (jak się dalej objaśnia) jedno­
cześnie z pożyciem zmysłowych żywiołów, które pod każdym względem
pozostają tem, czem są, i tylko oznaczają Ciało i Krew Chrystusową,
zstępuje do duszy przystępującego siła wypływająca z Ciała Chrystusa,
które jest w Xiebie“ (Calv. Institut. IY 17. Móhler, Symbol. 3 2 8). Podług
wyrażenia, użytego w traktacie D e sacra coena (wynalezionego w Brun-
swiku i wyd. przez Lessinga 1 7 70 r., a później w Berlinie 1834), chleb
konsekrowany nie traci własności swej natury i pozostaje nieprzeistoczo-
nym (Panis consecratus in altari non amisit naturae proprietatem ).
W liście do Adelmanna, Bereng. nazywa sakramentu: znakami, figurami,
podobieństwami, zadatkam i, signa, figurae, similitudines, pignora. Pod terai
znakami ukrywa się Ciało Chrystusa, lecz tylko dla duchowego człowieka;
prawdziwe Ciało Chrystusa jest przytomne i spożywają je duchowo ci, k tó ­
rzy do Ciała Chrystusowego należą (Epist. ad Adelm. Fragm . I Cum
constat nihilominus, verum Christi Corpus in ipsa mensa proponi, sed spi-
ritualiter interiori homilii: verum in ea Christi 'Corpus ab his dumtaxat,
qui Christi membra sunt, incorruptum , intaminatum, inattritum que spiri-
tualiter manducari). Nazywanie chleba po konsekracji Ciałem Chrystusa
jest przenośnią, podobnie jak nazywamy Chrystusa barankiem, kamieniem
węgielnym i t. d. {Bereng. De sacra coena: Non minus tropica locutione
dicitur: panis qui ponitur in altari, post consecrationem est Corpus Chri­
sti, et vinum Sanguis, quam dicitur: Christus est leo, Christus est agnus,
Christus est summus angularis lapis). W trzecim ustępie listu do Adel-
m ana Bereng. mówi: ponieważ Ciało Chrystusa, przy Eucharystji pozosta­
je w niebie i nie dokonywa się w niem żadna zmysłowa przemiana
i przebywa ono w doskonałej jedności, spożywanie więc dokonywa się
tylko duchowo w taki sposób, że duch pożywającego wznosi się do Ciała
Chrystusa, pozostającego w niebie. Ponieważ Ciało Chrystusa trw ać bę­
dzie do skończenia świata, wierni więc przyjm ują nie Chrystusa zstępującego
z niebios, lecz przebywającego na niebiosach (Se ad refectionem animae
suae accipere nisi totam et integram Dei sui Carnem, non autem coelo
devocatam, sed in coelo manentem, quod ore corporis fieri ratio nulla
perm ittit, cordis, ad videndum Deum mundati, devotione spatiosissima,
nulla indignitate, nullis fieri prohibetur angustiis). Błędy więc heretyków
XYI w. są odgrzewanemi błędami Berengarjusza. Gdy Bereng. mówi, że
chleb i wino, nawet po konsekrecji, oznaczają tylko, lecz nie są Ciałem
i Krwią Chrystusa, że jest to tylko pozbawione swej treści wspomnienie,
bez rzeczywistej obecności Chrystusa w sakramencie, widzimy w tej nau­
ce jeszcze i naukę trzeciego reform atora, Zwingliego. (Staudenmeier) J. N .
Berent, i. S z y m o n , jezuita, towarzyszył księciu Aleksandrowi, sy­
nowi Zygmunta III, kr. polskiego, w jego podróży po Niemczech i W ło­
szech. Przez 6 lat rządził seminarjum w Brunsbergu i tamże um. d. 16
Maja IG40 r. W ydał wiele dzieł bezimiennie, z których Brown w swojej
B e re n t— Bergier. 195

Bibljotece wymienia tylko nuty muzyczne, p. t. Litanje do Imienia Jezus


16 38 i L it. lauretceńskie do N . M. P. 163 9. Symfonje B erenta i hymny,
grane i śpiewane przed Papieżem i kardynałam i, zyskiwały oklaski. P ie­
niądze za muzykalne dzieła rozdawał pomiędzy ubogich uczniów, lub prze­
znaczał na podźwignienie domu studentów w Brunsbergu, przez Szwedów
zniszczonego. — 2. M i k o ł a j , także jezuita, urn. we Lwowie is M a ja 1710
roku, zostawił: Obraz świętobliwego życia M arjanny z Kazanowskich Jabło­
nowskiej, wojewodziny ruskiej (która um. 1 68 7 r.).
B ergier M i k o ł a j S y l w e s t e r , dr. teologji, proboszcz z Flangebou-
che, w djec. Besanęon, następnie professor teologji, przełożony kollegjum
w Besanęon, nareszcie kanonik paryzki i spowiednik córek Ludwika XV,
był jednym z najdzielniejszych obrońców wiary chrześcjańskiej, przeciwko
błędom X V III w. Ur. 31 Grudnia 1718 r. w D arney, pobierał nauki
teologiczne w Besanęon, pod okiem uczonego Bulleta. Po wyświęceniu,
przez pierwsze lat 16 był plebanem wiejskim, lecz z zapałem oddawał się
w swojem zaciszu naukom i ubiegał prawie zawsze zwycięzko o nagrodę,
W3rznaczaną corocznie przez akademję w Besanęon. Zwróciło to ogólną
na niego uwagę, skutkiem czego najprzód przyjęty do grona członkówr
rzeczonej akademji, a później mianowany professorem teologji w kollegjum
besanęońskiem, objął jego główny zarząd w 1 763 r. Na nowem stanowi­
sku wydał zrazu swój P rzekład Herodota, dobrze przez znawców przyjęty,
a następnie dwa naukowej treści dzieła: Elements positifs des langues de-
couverts par la comparaison des racines de Vhebreu, du grec, du latin et du
franęais, i Origine des clieux du paganisme, et le sens des fables decouvert
par une explication suivie des poesies d'Hesiode, 1 7 6 7 2 t. W tym czasie
Rousseau wjMał swojego Emila. Bergier, odczytawszy to dzieło i widząc
zgubne jego w społeczeństwie owoce, wystąpił przeciwko filozofowi genew­
skiemu, dziełem: Deizm zbity sam p rze z się {Le deisme refute par lui-mfme).
Dzieło to wydane po raz pierwszy w 1 765 r., przedrukowane po dwakroć
w 1 7 6 6 i 1 7 6 8 r. Bergier nie poprzestał w swej gruntownej pracy na
samem wykazaniu sprzeczności Rousseau’a, lecz, sięgając głębiej, wykazuje
całą przepaść deizmu, będącego tylko pozorem religji, a w gruncie rze­
czy jej zupełną negacją i jedną tylko z form bezbożności; dowodzi nie­
zbędności Objawienia, powstaje na fałszywy plan wychowania, nakreślony
w Em ilu, i jasno pokazuje, iż tolerancja wszystkich doktryn filozoficznych
jest zasadą najfatalniejszą, prowadzącą do zaprzeczenia wszelkiej pozyty­
wnej religji. R. 1 7 6 7 wydał Pewność dowodów chrystjanizmu {Certitude
des preuves du ehristianisme), wymierzone przeciwko pismu Burigmj ego:
Examen critique des apologistes de la religion chretienne, podkopującemu
zasady wiary. Encyklopedyści zaniepokoili się takim przeciwnikiem, i sam
Voltaire wystąpił przeciwko Bergierowi, w pamflecie p. t. P ady rozsądne
dla pewnego teologa {Conseils raisonnables a un theologienf gdzie, jak za­
zwyczaj, walczy szyderstwem tylko. W net ukazał się i drugi przeciwnik,
w osobie awanturniczego barona niemieckiego Anacliarsisa Cloots'a, k tó iy
pod pseudonimem Ali-Gier-Ber, celem osłabienia dowodzeń Bergiera, wy­
dał niby apologję mackometanizmu {Certitude des preuves du mahometisme).
Szyderstwa pseudo filozofów podniosły jeszcze w opinji imię Bergiera i po­
budziły go do prac nowych. R. 1 7 6 9 wydał VApologie de la religion clire-
tienne, 2 t., przeciwko dziełu Boulanger a\ Christianisme devoile; odpowiedział
następnie na Rady wolterowskie: Zbiciem głównych artykułów Dykcjonarza
filozoficznego (Refutations des principaux articles du Dictionnaire philosophic
196 Bergier— Bern.

que, 1 7 72). R okiem pierw ej wyszło jed n o z najlepszych pism jego: K ry ty ­


ka m aterjalizm u (E xa m en clu m aterialisme), w k tó rem wywraca zupełnie
Systeme de la nature barona Holbachą. A rcyb. p ary zk i wezwał B ergiera
do stolicy, na k an o n ik a m etropolitalnego ( l 7 6 9), a samo duchowieństwo
postanow iło w ypłacać mu pensję ro czn ą w ilości 2 ,0 0 0 liwrów. Zostawszy
spow iednikiem rod zin y królew skiej i zniewolony m ieszkać w W ersalu, chciał
złożyć k an o n ję, lecz arcybiskup nie p rzy jął jego rezygnacji. W tym sa­
mym czasie n apisał przeciw ko system atow i F ebronjusza: L ettres au due de
W urtem berg contrę le systeme de Febronius, 1 7 75. W tym samym czasie
zajm ował się uporządkow aniem w szystkich swoich p ra c poprzednich i utw o­
rzeniem z nich jed n ej, system atycznej całości, k tó rab y zaw ierała k u rs cał­
kow ity n au k i w iary; p racę tę w ydał 1 7 80, p. t. Traite dogmatique et hi-
sterique de la vraie religion (12 t. in 12). W p racy tej w szystkie um ie­
jętności są ivezwane na usługi religji. Będzie ona m iała zawsze swą w a r­
tość, jakkolw iek wiele ju ż postęp wiedzy ludzkiej odm ienił, zm ieniając
zarazem sposób w alczenia przeciw ko religji; praw dy jed n ak wieczne stoją
tam niezbicie udow odnione. R . 1 7 89 ukazał się po raz pierw szy jego
D ictionnaire theologique, często później przedrukow yw any (najlepsza edy­
cja k ard . G ousseta). B ył on p ierw o tn ie n apisany dla sm utnej sławy E n ­
cyclopedic methodique. Słusznie to dziwić może, ja k B erg ier m ógł p rzy jąć
u dział w p racy ta k bezbożnej i a n ty relig ijn ej, lecz obrońcy jego pow iadają,
iż działał on z w yraźnego rozkazu arcybiskupa, w najlepszej intencji
przeciw staw ienia zabójczym truciznom zbaw iennego lekarstw a. Cóżkolwiek
bądź, k ro k to b y ł bardzo hazardow ny, n arażający naw et na k ry ty k ę do­
b rą w iarę B erg iera. W a rto ść S łow nika teologicznego je s t niezaprzeczona,
b y ł to swego czasu, a w części i dziś je s t jeszcze, praw dziw y arsen ał,
w któ ry m łatw o znaleść gotow ą b ro ń przeciw niedow iarstw u. P rz e d sa­
m ą śm iercią B. wydał jeszcze: D iscours sur le mariage des protestans
i Observations sur le divorce. Um. 9 K wiet. 1 7 90 r. Jego tr a k ta t o re ­
ligji w yszedł w p rzek ład zie polskim , p. t: T ra kta t dziejowy i dogm atyczny
p ra w d ziw ej religji z odparciem błędów, które j e j w rozm aitych przed sta w ia ­
no wiekach, p r z e z B erg iera , kan. p a ryzkieg o , w G rodnie 1 7 9 5 r.
Bern (B rttn), biskupstw o w M oraw ji. P raw dopodobnie pierw szy ko ­
ściół w B rn ie pośw ięcił św ięty M etodjusz: proboszcz bowiem M ateusz
z R aig ern u , w liście z r. 106 2 do prag sk ieg o biskupa, cytuje następujący
ustęp z księgi zachow anej w tedy w kościele tam ecznym : „Anno ab incar-
natione D om ini nostri Jesu C hristi D C C C X X X I I I I consecrata est liaec
ecclesia in honore beatorum P etri et P a u li, principum Apostolorum D ei, per
reverendissim um in Christo p a trem M etodium , archiepiscopum moravensem,
ipso eorundem fe s ti die dicato, ac p rim a ej us dos in B rne et L u z e conjir-
m abatur scripti tenore coram Zuatoplch, duce glorioso et populo illegibili.u
K ościół te n p arafjaln y , na życzenie k ró la W acław a II, ro k u 129 6 podnie­
siono do stopnia koleg jaty , z proboszczem i dwoma k anonikam i. Stopnio­
wo, w sk u tk u zapisów szlacheckich, zw iększała się liczba członków k a p itu ­
ły , ta k , iż 1 7 7 7 k a p itu ła sk ład ała się z proboszcza, dziekana in fu łata,
arch id jak o n a i dziewięciu kanoników . W tym że ro k u , na żądanie cesa­
rzow ej M arji T eresy, papież P iu s VI (bullą z d. 5 G ru d n ia 1 7 7 7 r.)
ustanow ił biskupstw o bern eń skie, odłączeniem go od djecezji ołom u-
nieckiej, a kolegjatę zam ienił na k a p itu łę k ated raln ą, z sześciu członka­
m i kap itu ły . Dotychczasow y proboszcz, F ran ciszek h rab ia C horinsky,
został biskupem bern. i sufraganem biskupstw a ołom unieckiego, podniesionego
B e rn — B e rn a rd . 197

do stopnia arcybiskupstw a. P a trz „M argrabstw o M oraw skie, pod względem


topograficznym , statystycznym i historycznym , B ern 184 6 ,“ przez uczone­
go benedyktyna Jerzego W olnego. D ochody biskupstw a, o p arte na m a­
ją tk u ziem skim, przynoszą rocznie 2 5 ,0 0 0 florenów r. K ap itu ła b ern eń sk a
je s t szlachecka, zatem członkowie nowi, nieszlacheckiego pochodzenia,
rów nocześnie otrzym ują godność szlachecką, O sporach w ynikłych w k ró t­
ce po ustanow ieniu tego biskupstw a, z pow odu bulli Unigenitus, p a trz a rt.
U nigenitus i dzieło H utK a, V ersuch ein er K irchengeschichte d er 1 8 -en
Jak rh u n d . I I 2 6 0. D jecezja B e rn sk ład a się z 3 6 dekanatów , 33 3 p ro ­
bostw (podług P etri 4 2 5); dusz liczy obecnie 8 3 1 ,3 0 5 k a t., 2 3 ,8 9 8 p ro ­
testantów i 2 8,10 5 żydów. D uchow nych, 186 5 r. pdg. N ehera , (K irch .,
G eogr. u. S tatisist) było 65 7 świec, i 2 0 zakon. >księży na parafjach p ra ­
cujących. M ałe sem in. liczyło 9 2 chłopców , a sem in. wyższe 8 9 kleryków .
Z instytucji kościelnych zn ajduje się ko leg jata w M ikułow ie (N ikolsburg),
13 męzkich (9 9 księży, 3 9 now ie., 41 laików ), 2 żeńskie k laszto ry i sio­
stry m iłosierdzia. ^
B ernard, a p o s t . p o m o r s k i , ksiądz hiszpański, k o nsekrow any przez
P aschalisa II na biskupa pom orskiego, w ubogiej odzieży p u steln ik a, m a­
ją c do pomocy tylko k ap elan a, ro zpoczął w 112 2 r. głoszenie chrześcjań-
stw a m iędzy poganam i Pom orza. D ziki lud z niedow ierzaniem p a trz y ł na
w ysłańca niebios w łachm any u b ran eg o , i szydził z niego. K iedy B e rn a rd
u d ał się do m iasta J u lin a i zam ierzał obalić stojące tam drzew o, k tó re
krajow cy za siedzibę opiekuńczego bóstw a uw ażali, m ieszkańcy pow stali
przeciw ko niem u i wsadziwszy go na o k rę t, razem z kapelanem i tłu m a ­
czem, puścili na m orze, aby zam iast ludzi ry b y n aw racał. Z asm ucony ta ­
kim rezultatem w ypraw y, B e rn a rd u d ał się do B am bergu i tu w stąpił do
klasztoru. Za jego p o rad ą, spraw ę n aw racan ia P om orzan do pom yślnego
końca doprow adził bogobojny i św iatły biskup O tto. Cf. A ndreae (w d ru ­
giej połowie XV wieku) abbat. S t. Michael, prope B am berg., V ita St. O tto-
n is, episc. bam berg. L u d w ig , S crip to r. re ru m episc. B am berg. (Alzog).
B e rna rd k l a r e w a l l e ń s k i (z C lairuaux), św. o pat i D o k to r K o ­
ścioła (2 0 S ierp.), u r. 1091 r . w F o n ta in e s pod D ijonem , w B u rg u n d ji.
M atka B ern ard a, pobożna niew iasta z ro d u hrab ió w M on tb ar ( M o n s-B a r-
ruś), syna swego duchow nem u stanow i pośw ięciła. Ojciec jego T ecelin
( Thesselin) , pan zam ku F o n tain es, potom ek starodaw nej szlachty, znany
był z cnót swoich i dzielności ch a ra k te ru . M łody B e rn a rd , ukończyw szy
nauki w szkole przy kościele w C hatillon, jak o ośm nastoletni m łodzieniec,
nadobny i ukształcony, w rócił do ojcow skiego dom u. W pół ro k u po p o ­
w rocie u m arła m u m atka, bogobojna A le tta ( A la y s, A laysia, A a ly s, E lisa ­
beth). Obcowanie z w esołym i rów ieśnikam i i światowe ro zry w k i zdaw ały
się odciągać m łodego B. od w stąpienia do stan u duchow nego. N iedługo
wszakże to trw ało i po niejakim czasie postanow ił on porzucić św iat
i zam knąć się w klasztorze. Z a przykładem B. poszedł bogaty jego w uj,
hr. G auldry de T rouillon, a w krótce potem i jego w łaśni b racia. P ó łro ­
czny pobyt B. w C hatillon pom nożył k ilk u now ym i przybyszam i gro m ad ­
kę możnych panów , k tórzy , pod wpływem wymowy i natchnionego zapału
B ernarda, w yrzekli się św iata. Z C hatillon u d a ł się B. z 30 tow arzysza­
mi do biednego i praw ie ju ż upadającego k la sz to ru C iteaux. D w a la ta
w ystarczyły B ernardow i do zapełnienia pustych przedtem celi k lasztornych
zastępem bogobojnych zakonników . W k ró tc e staran iem jeg o pow stały k la ­
sztory w F irm itas i P o n tig u y , a w 1 1 1 5 r. k laszto r C lairvaux, w djecezji
198 Bernard.

L an g res, w dzikiej miejscowości, zwanej doliną, piołunow ą (vallis absinthia-


lis), a o d tąd Ja s n ą Clara Vallis. Cześć, ja k ą okazyw ał B ernardow i n a j­
znakom itszy djalek ty k swego czasu, W ilhelm de Ckam peaux, biskup z Cha­
lons, i k azania, k tó rem i św iątobliwy nasz mąż naw et najtw ardsze serca
p oruszał, spraw iły, że k laszto r w C lairvaux i jego opat daleko zasłynęli
i że grom adzić się tu zaczęli ludzie, najznakom itsze nazw iska noszący.
Tym czasem B. u p ad ał coraz więcej na siłach, i tylko na usilne nalegania
W ilhelm a z Cham peaux zgodził się przez czas niejaki zam ieszkać w dom-
k u , opodal k laszto ru leżącym , i nie zajm ować się spraw am i k lasztoru, ce­
lem wzm ocnienia bardzo osłabionego ju ż zdrow ia. W 1 1 1 8 r. stan ęły
klasztory w T ro is-F o n tain es i F o n ten ay , i je n e ra ln a k a p itu ła w C iteaux
liczyła ju ż w tedy dw unastu opatów cy stersk ich . Po p rzeb y ciu nowej cięż­
kiej choroby, B ., w czasie powolnego przychodzenia do zdrow ia, n ap isał
tra k ta ty : D e graclibus hamilitatis et saperbiae i d ru g i pod tytułem : D e lau-
dibus M ariae, znany tak że pod nazw ą Super „Missus est.u K orespondencja
B. w ykazuje bardzo obszerne jego stosunki; p rzed możnym i tego św iata
b ro n i on spraw iedliw ości i niew inności; w P a ry ż u , Chalons, M oguncji,
L u ttich , we F la n d rji, Niem czech, A kw itan ji i W łoszech u k azu ją się o d ro ­
śle kon g reg acji cysterskiej (C iteaux). Pom im o p odróży i rozlicznych za­
jęć, spow odowanych nadzw yczajnym w zrostem zakonu, B e rn a rd znajdow ał
jeszcze dość czasu do u trzym yw ania stosunków z przyjaciółm i, np. z za­
konnikam i słynnego k laszto ru k artuzów w G renobli. Celem podniesienia
upadającego zakonu klunjackiego, n ap isał on Apologia ad Guillelmum.
O statni te n tr a k ta t w ielki wpływ w yw arł na duchow ieństwo francuzkie.
P ierw szy p ow iernik k ró la, o pat S uger z S t D enis, arcybiskup H en ry k
z Sens, na p ro śb y k tórego B. n apisał tr a k ta t D e moribns et officio episco-
porum a d H enricum senon. arch., arcybiskup Stefan z Senlis, o pat k lu n ja-
cki P io tr W ielebny, pierw si posłuchali napom nień op ata z C lairvaux i re ­
form ow ali swoje k laszto ry i duchow ieństwo. P o d wpływem jego n atchnio­
nej wymowy, duch religijny n ietylko między duchow ieństw em , lecz i w świe-
ckiem społeczeństw ie odradzać się zaczął: syn k ró la L udw ika G rubego
i d ru g i jeszcze książę, bliski krew ny cesarza niem ieckiego, odziani w su­
k n ie zakonne, z zaparciem się i radością, spełniali najniższe posługi w k la ­
sztorze C lairvaux. Jed y n a sio stra B ern a rd a H um belina, za zgodą swego
m ęża, p rzy jęła w 1 1 3 4 r. welon zakonny. Przebyw szy trzecią chorobę,
B. n ap isał tr a k ta t D e gratia et libero arbitrio. W 1 1 2 8 znajdujem y go na
synodzie w T royes, gdzie, za jego staran iem , uchwalono k ilk a kanonów k u
podniesieniu k arn o ści i zatw ierdzono świeżo pow stały zakon tem plarjuszów ;
dla nich to B. nap isał D e laude novae militiae a d milites Templi. S kutkiem
nieprzyjaznych zabiegów oskarżony w R zym ie, p ó łto ra ro k u (do 1 1 3 0 )
spędził w zupełnem odosobnieniu, pośw ięcając się jedynie spraw om klaszto­
ru w C lairvaux. W ted y to rozpoczął on słynne swoje Serm ones in Cantica
canticorum (w liczbie 8 6). Ciężkie dla K ościoła i społeczeństw a czasy
sprow adziły po 1 1 3 0 r. znakom itego m ęża na saenę życia publicznego.
Od tej chw ili datu je się jego zdum iew ająca działalność i ogrom ny wpływ
n a spraw y chrześcjaństw a. P o śm ierci H onorjusza I I ( 1 1 3 0 ) ubiegali się
o stolicę papiezką: In n o cen ty I I i A n ak let II. K iedy In n o cen ty I I prze­
ciwko potężnem u współzaw odnikow i we F ra n c ji pomocy szu k ał, B. na sy­
nodzie narodow ym w E tam p es ( l i 3 1 ) oświadczył się za nim , i F ra n c ja
uznała go za P apieża. U dało mu się też skłonić na stro n ę In n o cen teg o
Bernard. 199

A nglję, której król Henryk II sprzyjał poprzednio Anakletowi. Kiedy król


niem iecki Lotarjusz oświadczył się na korzyść Innocentego, za sprawą. B er­
narda nastąpiło osobiste porozumienie się między Lotarjuszem a Papieżem
w Ltittich, gdzie król niem iecki odstąpił od zamiaru zniesienia konkordatu
wormskiego. Następnie podejmował on przez niejaki czas samego Papie­
ża w Clairvaux, a w 11 3 1 r. zasiadał na synodzie w Reim s, dokąd przy­
byli biskupi francuzcy, angielscy, hiszpańscy i część niemieckich, celem ob­
myślenia środków poprawienia karności duchownej. Kiedy, pod koniec
posiedzeń synodu, Lotarjusz przez posłów zawiadomił, że przedsiębierze
wyprawę do W łoch, Innocenty, w towarzystwie Bernarda, wyruszył do
W łoch, jakkolwiek prawie cały ten kraj uznawał Anakleta II. Bernardo­
wi udało się skłonić na stronę Innocentego Genuę i Pizę; wszędzie zje­
dnywał on sobie serca ludzkie, gdziekolwiek się ukazał. Lotarjusz przy­
bywszy do W łoch, bez trudności dostał się do Rzymu i przyjął koronę
cesarską. Anaklet wszakże trzymał się w zamku Św. A nioła i w części
Rzymu. Kiedy wszystkie usiłowania zgody nie odniosły skutku, a L ota­
rjusz powrócił do Niem iec, Innocenty udał się do Pizy, a Bernard, jako
jego wysłaniec, pośpieszył na sejm książąt niemieckich do Bambergu. U da­
ło mu się tu przeprowadzić zamiar pogodzenia wojowniczych braci Kon­
rada i Fryderyka Hohenstaufów z Lotarjuszem. N a początku 11 3 4 B er­
nard był znowu w Pizie, gdzie nad utwierdzeniem powagi papiezkiej ob­
radował synod, złożony ze znacznej liczby biskupów zachodu. Tymcza­
sem miasta lombardzkie współubiegały się między sobą o posiadanie w mu-
rach swoich świątobliwego męża; wszędzie wyprzedzała go sława dokony­
wanych przezeń cudów; jego powrót do Clairvaux ( 1 13 5), przez W łochy
północne, Szwajcarję i Francję, był prawdziwym pochodem trjumfalnym,
przy czem wzmagała się jeszcze więcej pokora jego serca. N a r. 11 3 5
przypada drugie spotkanie się B. z księciem Akwitanji, i zjednanie osta­
tniego dla sprawy K ościoła i Papieża; we dwa lata potem książę Akwitanji
umarł, jako pielgrzym w Compostelli. Bernard przybywszy do Clairvaux,
wszelkich usiłowań dokładał, celem skłonienia Lotarjusza do powtórnej wy­
prawy włoskiej. Cesarz udał się do W łoch i zw yciężył sprzymierzeńca
Anakletowego, R ogera, króla Sycylji. Bernard, powołany przez Innocen­
tego, przybył w 1137 r. do Salerno. Na dyspucie między kardynałem
Piotrem z P izy, który obstawał za Anakletem, i Bernardem, pierwszy uznał
się za pokonanego argumentami przeciwnika i uznał Innocentego II. Schi­
zma wszakże ustała dopiero po śmierci Anakleta ( 1 13 8) i dobrowolnem
poddaniu się jego następcy W iktora III. Bernard, główny sprawca po­
koju K ościoła, wrócił do swojego klasztoru Clairvaux, zkąd teraz nietylko
Francja, lecz Niem cy, Szwecja, Anglja, Irlandja, Hiszpanja, Portugalja,
W łochy, Szwajcarja, a nawet Azja sprowadzały mistrzów życia duchowego,
tak, że wkrótce wychowańcy Bernarda zasiedli na wielu stolicach bisku­
pich, a niektórzy piastowali godności kardynalskie. Odwiedziny irlandz­
kiego biskupa Malachjasza, który później umarł w Clairvaux, dały powód
Bernardowi do opisania żywota tego męża ( L ib er de vita et gestis M ala-
chiae, Iliberniae episcopi). Kiedy w kwestji obsadzenia biskupstwa w Bour-
ges 114 2 r ., w ynikły nieporozumienia m iędzy królem francuzkim a P a­
pieżem , B. otwarcie w ystąpił przeciwko młodemu, porywczemu królowi,
i jego pośredniczeniu udało się przywrócić zgodę między przeciwnikami.
Tymczasem rozszerzające się coraz więcej nauki Abelarda skłoniły świą-
200 Bernard.
tobliwego męża do wystąpienia w obronie prawdy. I kiedy pierwsze jego
kroki nic nie pomagały, opat z Clairvaux pobudzał biskupów, kardynałów,
oraz samego Papieża do obrony nauki Kościoła. Na synodzie w Sens
( 1 1 4 0 ) odbyć się miała dysputa między nim a Abelardem; B. wyliczył
przeciwnikowi swemu wszystkie heretyckie ustępy jego dzieł, a obaliwszy
je dowodami, z nauki Kościoła zaczerpniętemi, żądał ich odwołania, albo
potępienia ich autora. Abelard odwołał się do Papieża, lecz ten zatwier­
dził wyrok zapadły na synodzie w Sens (ob. Abelard). Następnie skie­
rował B. duchowy swój oręż przeciwko uczniowi Abelarda, słynnemu ko­
muniście X II w., Arnoldowi z B rescji. Listy Bernarda wypędziły go z Zu-
richu, dokąd się schronił, po wygnaniu z Francji i Włoch; w Arnoldzie
słusznie upatrywał on sprawcę zawichrzeń, wybuchłych w Itzymie po śmier­
ci Innocentego w 1 1 4 3 r., i radził go uwięzić; dopiero we dwa lata po
zgonie Bernarda spotkała Arnolda kara spalenia na stosie. W iadomość
o upadku Edessy, przedmurza Antjochji i Jerozolimy ( 1 1 4 5 ), ciężką bole­
ścią odezwała się w duszy Bernarda. Za pobudką Papieża Eugenjusza III,
dawnego swego ucznia z Clairvaux, lecz głównie za popędem własnego ser­
ca idąc, wystąpił wycieńczony na ciele asceta, bliski już śmierci, przed
zgromadzoną Francją w Yezelay, w obecności króla Ludwika VII, i nat­
chniony głos opata z Clairvaux, wzywający do obrony Ziemi Św., wstrzą­
snął umysłami licznego zgromadzenia. „Bóg tak chce“ było jednomyślnym
okrzykiem wszystkich; królowa, panowie, liczni biskupi, zaraz u stóp Ber­
narda przypięli sobie krzyż na piersiach. Potem udał on się do Burgun-
dji i zaledwie zdołał oprzeć się naleganiom sejmu w Chartres, żądające­
go, aby bogobojny mąż sam stanął na czele wyprawy. Podróż jego od
Chartres do N iem iec stała się pamiętną licznemi cudami; wpływ też jego
wzmagał się ciągle; jeden list jego wystarczył do powstrzymania ciężkich
prześladowań żydów w Moguncji i miastach nadreńskich; w skutek mowy,
którą B. powiedział w katedrze mogunckiej, Konrad III przyjął znak wy­
prawy krzyżowej. Odgłos przygotowań do nowej wyprawy na niewiernych
rozlegał się teraz od Pirenejów do Renu i od Renu do Dunaju; cała pra­
wie Europa była w poruszeniu, a nawet Gwelfowie, zapomniawszy dawnych
uraz, pogodzili się z Gibelinami. Następnie, za współdziałaniem opata
z Clairvaux, załatwione były: w Etampes, sprawa o regencję we Francji,
a w Akwizgranie, następstwo tronu niemieckiego. Przybycie Papieża do
Francji jeszcze więcej podniosło ducha krzyżowców. Po wyruszeniu nie­
m ieckiego rycerstwa w Kwietniu 1 1 4 7 r., w Czerwcu zaś tegoż roku
francuzkich krzyżowców, Bernard i Papież zajęli się nawracaniem henry-
cjanów (ob.) w Tuluzie i jej okolicach; w Clairvaux, wkrótce potem po­
dejmował czcigodny opat dostojnych gości, książąt Portugalji i Sabaudji,
którzy później, pod wpływem wspomnień z Clairvaux wyniesionych, do
klasztoru wstąpili; w 1 1 4 8 na synodzie w Reims udało mu się przekonać
stronnika Abelardowego, Gilberta (ob.) porretańskiego, biskupa Poitiers,
o jego błędach; w Trewirze, gdzie równie jak w Reims, sam Papież pre-
zydował, po trzech m iesięcznych badaniach stwierdzono widzenia H ilde-
g ardy, przełożonej w Bingen; poczem Papież przez Clairvaux i Citeaux
w rócił do Rzymu. Tymczasem ciężkie klęski spadły na krzyżowców w Azji
i, w skutek popełnionych błędów, oba wielkie wojska prawie o całkowitą
zagładę zostały przyprawione. Osierocone rodziny w smutku i rozpaczy
całą winę składały teraz na Bernarda; urągano się nad jego przepowie-
Bernard. 201

dniami zwycięztwa. Kiedy w dodatku do tego ‘wszystkiego sekretarz Ber­


narda, zręcznem podrabianiem jego podpisu i pieczęci, w nowe go wpro­
wadził kłopoty, świątobliwy opat z Clairvaux w przekonaniu, że wolę B o­
ga tylko spełniał, w milczeniu i pokorze znosił złorzeczenia i obelgi, któ-
remi go obrzucano. W traktacie (pięć ksiąg) D e consideratione, w osta­
tnich tych latach swego życia napisanym dla Papieża, a dawnego swego*
ucznia, zaledwie kilka wyrazów um ieścił na własne usprawiedliwienie.
Tymczasem zbliżał się koniec dni Bernarda. W 1 1 5 2 r. umarł słynny
opat Suger, który przemyśliwał nad urządzeniem nowej wyprawy do Pale­
styny; tegoż roku zakończył życie cesarz Konrad, a w następnym Papież
Eugenjusz III; w sześć zaś tygodni po ostatnim przeniósł się do wieczno­
ści Bernard, 20 Sierp. 1 1 5 3 , mając 6 3 la t'ży cia , z których 4 0 spędził
jako zakonnik, a 38 jako opat. W chwili jego zgonu opactwo Clairvaux
liczyło 7 00 zakonników i 1 6 0 klasztorów w rozmaitych krajach Europy
i Azji. Pobudek do działalności dostarczyły Bernardowi okoliczności,
w których żył; lecz wpływ, który na Europę wywarł, zapał do wzniosłych
idei religijnych, były dziełem jego ducha, boskiem natchnieniem ożywio­
nego. Pism a jego przeszły do następnych pokoleń. Oprócz 4 3 9 auten­
tycznych listów (w I tomie dzieł Ber. wyd. przez Mabillona i Ampliss.
Coli. M artene 1, 7 2 9 ), świadczących o jego rozgałęzionych stosunkach
i śmiałości, z jaką występował przed możnymi świata, posiadamy w jego
mowach ( 3 4 0 ) i w pozostałych, wyżej wspominanych dziełach, traktatach
i dziełkach ( Opuscula, których jest 12 w IV t. opp.,) głęboką mistykę.
Jako podstawę wszelkiego wyższego podniesienia mistycznego uważa B.
pokorę. Z pokory tej rozwija się m iłość, która w swoich porywach uno­
si ducha w sferę wyższego oświecenia. Gdy człowiek przez pokorę i mi­
łość osiągnie wyższe życie ducha, wówczas powinien wnikać w głębiny
prawdy z modlitwą i uwielbieniem. I czem więcej zagłębia się on w wie­
kuistą prawdę, tern bardziej wzmaga się jego dla niej uwielbienie. I wła­
śnie, w skutek tego wzmagającego się uwielbienia, stać się może, że duch
wychodzi sam z siebie i w tym stanie pozaosobowości całkow icie zanurza
się w oceanie nieskończonej prawdy. I to jest ekstaza. W tej ekstazie
człowiek chwilowo ma do pewnego stopnia przedsmak tego stanu, w jakim
znajdować się będzie dusza po śmierci. Kto chce poznać charakter teologji
Bernarda, jej głębokość i wzniosłość, tego odsyłamy przedewszystkiem do jego
mowy: Sermo L X X X i L X X X I in Cant. gdzie mówi on o S ło w ie, jako
pierwowzorze człowieka, i o człowieku, jako odbiciu tego pierwowzoru,
oraz do E p . C X C a d Innoc., gdzie przeciwko Abelardowi mówi o Trójcy
Świętej i zadosyćuczynieniu Zbawiciela, w końcu do znakomitego traktatu
O rozpamiętywaniu. W traktowaniu swego przedmiotu Bernard odznacza
się żywością i świeżością, nie masz w nim suchej syllogistyki, do której
zniechęcił się jeszcze będąc uczniem szkoły w Chatillon. Jego listy są peł­
ne wysokich uczuć i myśli; mowy odznaczają się natchnieniem chrześcjań-
skiego myśliciela; uczone rozprawy, a mianowicie: O stopniach pokory i p y -
chy, O łasce i wolności, i O rozpam iętyw aniu, z gorącą pobożnością, zdu-
miewającą jasnością i głębokością myśli łączą taki wdzięk stylu, że, wraz
z kilku jego listami, pierwsze zajmują miejsce w literaturze owych czasów.
Posłuchajmy wreszcie bjografa Bernardowego: „był on (Bernard) potężny
wiarą, wytrwały w nadziei, m iłości pełen, wielki w pokorze, niezrównany
w bogobojności;... kochający jeżeli gromi, poważny jeżeli żąda od innych
202 Bernard.

posłuszeństwa, łagodny w postępowaniu, święty w zasługach, słynny cuda­


mi; mądrości i łaski u Boga pełen....; ciało miał nędzne i wycieńczone;
delikatną jego skórę na policzkach lekki ożywiał rumieniec, jak gdyby
tam zbiegł się wszystek ogień, jaki rozmyślanie i umartwienie pozostawiło
jeszcze w jego ciele; wzrost jego był więcej niż średni11 ( Gaufricl. III i ) .
P o rtre t jego najpodobniejszy znajduje się u Bollandystów. Potomność n a ­
zwała go Mioclopłynnym (Mellifluus). Kościół w uznaniu cnót i mądrości
nazwał go Doktorem Kościoła, (za Piusa VIII). W 21 (a podług innych
w 12) lat po śmierci, zaliczony został roku 1174, przez A leksandra III,
w poczet świętych. Mabillon nazywa go ostatnim ojcem Kościoła, dowo­
dząc tej nazwy jego pismami, a szczególnie tą okolicznością, że święty ten
swoją naukę czerpał nie z ksiąg, ale z natchnienia Duclia św., gdy i sam
mówił: quercus et fagos se magistros habnisse. Jak ulubione były jego pi­
sma świadczy już to, że średnie wieki ciągle się na niego powołują, a do
1719 r. było przynajmniej 4 3 wydań jego dzieł wszystkich, lub prawie
wszystkich, nie licząc już ogromnej liczby wydań jego dzieł pojedyńczych.
Najlepsza edycja jest Mabillona w 6 t. in f., z których dwa ostatnie obej­
m ują Opera spuria, w Paryżu 1 66 7; poprawna w 16 90; pomnożona listami
i przejrzana przez M assuefa i Texier'a 17 19 r.; ostatnie wyd. przedru­
kowane av W eronie 1726 r.; w Wenecji 1781 r., i ap. Mignę, Patrol,
lat. t. 182 — 185. Co do jego żywota, z dawniejszych ob. Gaufredus, Ala-
nus, oraz ap. Bolland. Acta ss. 2 0. Aug. (t. IV), i {Dom. Chr. Clemdncet).
Iiist. lit. de s. Bernard et de P ierre le Venerable, P aris 1 7 73. Z now­
szych ob. Neander, D er h. B ernard und sein Zeitalter l-e wyd. Berlin
1813, 3-e Gotha 1865 (przełóż na franc. 1 84 2 i ang. 184 3 r.); Iłati-
sbonne, Ilistoire de S. B ernard, 184 2. P raca Ellendorfa, Der heil. B ern­
hard v. Cl. und die H ierarchie seiner Zeit, Essen 1 8 3 7, nie ma żadnej
wartości historycznej. Capefigue, S. Bern. et les abbayes de Cluny et de
Citeaux, P aris 186 6; J. Cotter Morison, S. Bernard, abbot of Clairvaux
life and times of A. D. 1091 — 1153, now. wyd. Lond. 186 8 8-o str.
X 4 4*8. N iektóre prace św. Bernarda tłumaczył Michał Bohusz Syszko,
Wilno 1 8 50 r. 2 t. J. N.
B ernard K l a u d j u s z , nazywany biednym księdzem, albo ojcem B er­
nardem, używał w X V III w. w Paryżu, a nawet i w całej Francji wiel­
kiego znaczenia, i przez wielu był uważany za świętego. Historja jego
ma pewne podobieństwo do żywota św. Fi'anciszka z Asyżu. Ur. 2 6 Gr.
1588 w Dijon, jako syn znakomitego praw nika uczył się prawa, a z po­
wodu swojego wesołego życia był ulubieńcem wszystkich towarzystw. N a ­
gle jednak zamienił się w ascetę i opowiadacza pokuty. Zmarły jego ojciec
pokazał mu się po śmierci i dał mu napomnienie. Odtąd B. był w P a ­
ryżu ojcem ubogich, oddał on im wszystko, oddał i spadek 400, 000 fr.,
jaki na niego przypadł, i sam wreszcie na nich żebrał. Ogniste jego ka­
zania budziły zapał i poprawę życia. Czas swój przepędzał w szpitalach
i więzieniach, aby każdą ratować duszę. Pielęgnował jednak i ciało cho­
rych, spełniając około nich najniższe i najobrzydliwsze posługi. Zatwar­
działemu jednemu grzesznikowi towarzyszył pod szubienicę i tak nad je ­
go zatwardziałością rozbolał, iż dostał gwałtownej gorączki i na nią um.
23 M arca 1641 r. W iele jest oddzielnie wydanych jego życiorysów, mię­
dzy innemi jezuity Lempereur. Często też powtarzano pragnienie kanoni­
zacji tego bogobojnego męża. N.
B ernard. 203

B e rn a rd P a x i l l u s , d e B r z e ż e k , czyli K o ł e k , ur. w Przem y­


ślu. Był kanonikiem regularnym (bożogrobców), potem dominikanom.
Odznaczał się nauką i bogobojnością. Um. 16 30 r. w Krakowie. Wydał:
l) Monomachia pro defensione f idei S. Trinitatis, 3 t. K r. 1616; 2) O pierw­
szeństwie głowy Kościoła; 3) De militia Christiana; 4) De alienatione aria-
norum a christianismo. (Encykl. Org. większa).
Bernard t o l e d a ń s k i , arcybiskup i prymas kościoła hiszpańskiego,
żył w końcu X I i na początku X II w. B. wywierał wielki wpływ na spra­
wy kościelne w Hiszpanji i jego pracy zawdzięczać należy ściślejsze połą­
czenie z Rzymem Kościoła hiszpańskiego. Pochodził on z m. Agen, we
Francji: jako potomek rodziny rycerskiej, z początku zajmował się rzemio­
słem wojennem; później wszakże zamienił zbroję na habit zakonny. W stą­
piwszy do benedyktynów, tak się odznaczył pobożnością i mądrością, że
legat papiezki Hugo, którem u poruezone było zaprowadzenie reform Grze­
gorza VII w Hiszpanji, mianował go opatem klasztoru Sahagun, w Kastylji
(10 80). Klasztor ten, zamieszkały przez benedyktynów francuzkich, uży­
wał licznych przywilejów, nadanych mu przez pap. Grzegorza V II i króla
Alfonsa; ztąd wyszedł zastęp mężów, który przełam ał opór duchowieństwa
hiszpańskiego, przeciwko kościelnym reformom Grzegorza. Obszerniejsze
pole działalności otworzyło się przed Bernardem, kiedy Alfons VI, zdobyw­
szy Toledo (1 0 8 6), oddał mu tamtejsze arcybiskupstwo; odtąd prace B.
skierowane były ku odzyskaniu zagrabionych przez Saracenów posiadłości
duchownych i kościołów, oraz ku umocnieniu związku między Hiszpanją
a Rzymem. W 1 0 8 7 udał się do Rzymu, gdzie go wyniesiono do go­
dności kardynała i prymasa Hiszpanji. Ztamtąd B. przywiózł z sobą pe­
wną liczbę francuzkich benedyktynów i obsadził nimi główniejsze biskup­
stwa, dla skuteczniejszego dokonania rozpoczętego dzieła. W krótce wszak­
że wybuchły zatargi między nowym prymasem a władzą świecką. Bernard
chciał zupełnie z pod wpływu królewskiego uwolnić hierarchję, odbierając
królowi prawo inwestytury biskupów i udziału w synodach. K ról opierał
się temu, z tytułu, że synody i sejmy nie były oddzielnemi zgromadzenia­
mi, lecz na każdem koncyljum jednocześnie z duchownemi załatwiano spra­
wy świeckie. Bernard przyczynił się wiele do wprowadzenia do Hiszpanji
liturgji rzymskiej, zamiast gotyckiej, czyli mozarabskiej, i przeprowadził
przyjęcie-pism a łacińskiego, zamiast tak nazwanego toledańskiego (west-
gockiego), na synodzie w Leon 1091 r. Zasiadał on także, w zastępstwie
legata, na kilku synodach, które w rozmaitych częściach Hiszpanji się od­
bywały; na synodzie w Clermont (10 9 5), gdzie U rban II zachęcał do wy­
prawy krzyżowej, znajdował się B ernard. Swego zamiaru udania się do
Ziemi św. nie mógł on wszakże uskutecznić, z powodu nowych niebezpie­
czeństw, zagrażających Hiszpanji od Saracenów. Pomimo papiezkiego za­
kazu, chciał wszakże arcybiskup toledański iść do Palestyny na czele ka-
stylijskich krzyżowców 1106, lecz Papież Paschalis II pod groźbą klątwy
powstrzymał go od tego. Do 1125 r. przewodniczył on żarliwie kościo­
łowi hiszpańskiemu. Z pism B ernarda niektóre tylko były drukowane:
łt Sermones na antyfonę Salve regina misericordiae, u Mabillona in B er­
nard Clarav. Opp. V par. 17 19. Cf. Roderic. Tolet. (Ximenes) De reb.
Hisp. Masdeu, Hist. crit. de Espanna, X III. Aschbach, Gesch. der Almo-
raviden, pag. 13 3. {Aschbach). J. N.
204 Bernard.

B e r n a r d z M e n t o n u , św ięty (15 Czerwca, al. 16 M aja), założy­


ciel przytułków dla podróżnych na górze św. B e rn a rd a (Montis Jovis in
Vcilesia), syn R y sza rd a , pana na M enthonie pod A nnecy, u r. 15 Czerwca
9 2 3. M atka jego Berliona była w nuczką O liviersa, hrabiego genew skie­
go i tow arzysza b ro n i K aro la W . Po ukończeniu uniw ersytetu paryzkie-
go, gdzie otrzym ał stopień d o k to ra teologji, nam aw iany przez ojca do
m ałżeństw a, opuścił św iat, sch ro n ił się do P io tra , ai’chidjakona A osty,
bogobojnego k ap łan a , i tu postanow ił oddać się na służbę Bożą. R . 9 66
został archidjakonem b iskupa A osty. P rzez 2 4 lat odznaczał się na tern
stanow isku swoją gorliw ością. Pom iędzy innem i, obalił on sław ny posąg
Jow isza n a górze św. B e rn a rd a i zbudow ał na tem miejscu klaszto r no­
szący dziś jeszcze jego im ię. Jem u też zaw dzięczają swój p o czątek dwa
sław ne dom y dla podróżnych, k tó rzy bez tej pom ocy na nieu ch ro n n ą śm ierć
częstokroć byliby w ystaw ieni. Um. w N ovara 2 8 M aja 100 8 r. Ciało
jego znajduje się w N o v ara, a głowa w klasztorze św. B e rn a rd a na M on-
te-Jove. K anonizow any za Innnoc. X I, P apieża, 9 Sierp. 1681 r. Cf. Le-
ben und W irk e n d. h. B ern h ard v. M enthon sam m t geschichtlichen, geo-
graphischen u. sta tist. N otizen iiber die zwei von demselben gestifteten
H ospitien, 185 6 L u zern , 2-e wyd. ib. 1 8 70 in 8-o, z nazw. a u to ra L a u r.
B urg en er. Yie de S. B ern. de M. arch id iacre d ’A oste p a r un chanoine
du G rand S t-B e rn ard , P a ris 1862 in i2 -o . N.
B e r n a r d z N i s s y , prof, akadem ji k rakow skiej, k ap łan wielkiej cno­
ty , um . 1 4 9 0 r. Z ostaw ił w rękopiśm ie (w bibl. akad. k rak .): Sum m a
casuum conscientiae i Sermones de tempore et de sanctis.
B e r n a r d z N o r y k u (B e m a r d u s N oricus), zak. S. B ened., f ok. r.
132 7, w opactw ie K rem sm unster ( C rem ifanum , w arcyksięstw ie A ustrja--
ckiem , nad rz. K rem s, założone r. 7 7 7); ztąd zw any tak że B em a rd u s
Cremifanensis. K ilka dzieł jeg o , odnoszących się do h isto rji cesarstw a
A u str., wydali: H ier. Pez (S crip to res re r. A u str. t. I, II L ipsiae 1721 —
2 5; t. I I I R atisb . 1 745) i A nd. R auch (R er. au striac . scrip to r. Y indob.
1 7 9 0 — 9 4 , 3 vol.), a m ianowicie: l ) Catalogus sive chronicon abbatum
Cremifanensium ab. an. 777 — 1 3 1 1 . 2) Chronicon Cremifanense et cata­
logus abbatum usq. a d F ridericam 1. a. 1 2 98. 3) Chronicon austriacum ab
a. 1 0 0 3 — 1 3 0 8 . 4) Chronicon B avariae ab a. 50 8 — 1 3 1 3 . 5) Chronicon
Laureacensium (L orch) et Patauiensium (P assau ) pontificum (v. Catalogus
archiepp. et epp. L a u r. et P a ta v.) ab a, 268 — 132 1. 6) Catalogus alter
archieppor. et eppor. Laureacens. et Pataviens. ad an . 1 2 1 3 . 7) Historia
ecclesiae L aureacen. 8) Opusculum de genealogia fundatoris coenobii Cre-
m ifan. To ostatnie znajduje się w M onumenta Boica (M onachii 1 7 6 9 ...
t. X III). Ob. 11. Besange, Selecta h isto ria e Crem ifanen. L ine. n n . E j u s d .
Synopsis vitae religiosor. in m onast. C rem ifan. Th. Iia g n , D as W irk en
d er B enedictiner-abtei K rem sm u n ster, L in e. 1 8 4 8 . Cf. O. L o ren z, D eut-
schlands G esckichtsquel § 2 7. AT. W . K .
B e r n a r d Z P a w j i , k an o n ista, biskup Paw ji, ułożył ok. 1 1 9 0 r.
zbiór kanonów , w k tó ry m pom ieścił, oprócz praw kościelnych, w ydanych
po G racjanie, daw niejsze, nie w niesione do zbioru G racjana. D zieło to
nosi nazwę: B reviarum extravagantium , to je s t d ecretorum e t canonum
e x tra d ecreto ru m corpus vagantium . P óźniejsi kom pilatorow ie d ekretaljów
trzy m ają się podziału na p ięć części, zaprow adzonego przez B e rn a rd a
B ern a rd — Bernardyn. 205
z Pawji. Szkoła bolońska wysoko ceniła Breviarum Bernarda i zaopa­
trzyła go w obszerne glossy. Wydania: Ilerdae (Lerida) 1 576, Parisiis 160 9.
B ern ard u s Guidonis, v. B. Guido, zak. św. Dominika, od r. 1306
inkwizytor archidjec. tuluzkiej, później (od r. 13 24) biskup w Tuy (Tu-
de) nad rz. Minho, w prowincji dziś portugalskiej Braga (Bracarensis),
nakoniec w Lodeve (Lodova v. Luteva, w prowincji narSonneńskiej),
f 1331 r. Oprócz dziejów Papieży Klemensa Y i Jana XXII (Acta Cle-
mentis V P.; Acta Joannis X X I I P.), wydanych przez Baluz’a (Yitae Pa­
pai*. Avenionens. t. I), mamy jeszcze z pism Bernarda: 1) Catalogus Pon-
tificum Romanor. zwany inaczej Flores Chronicor. albo Vitae Pontiff. Rom.,
albo wreszcie Clironicon. Ponlific. et Imperator, (wyciągi ap. Baluzium op.
c.; ap. Muratori Scriptor. rer. ital. t. III; ab. Bouquet, Recueil des hi-
stor. t. XXI). 2) Chronieon, seu genealogia comitum Tolosanor. 3) De
monasterio S. Augustini Lemovicensis (Limoges). 4) De ordinibus Grandi-
montensi atque Artigiae et monasterio S. Augustini Lemoviciensis. 5) De ori-
gine prima gentis Francor. et eor. progressu. 6) Descriptio Galliarum. 7)
Libellus de ordine praedicatorum (fragmenta ap. Martene Ampliss. colle-
ctio t. VI; ap. Bouquet, op. c. t. 21, sięgają lat 1235 — 129 7). 8) Liber
sententiar. inquisitionis Tolosanae (ap. Lirnbroch, Hist inquisitionis). 9)
Nomina et gęsta eppor. Lemovicensium, Tholosanor. i wiele innych. Jan
Jak. Percin (Monumenta conventus Tolosani, Tolosae 1693 p. I s . 62
i 7 0) opowiada, że za jego czasów w bibljotece dominikańskiej w Tuluzie
było 10 tomów dzieł Bernarda Gwidonowego, i spis ich w swem dziele
podaje. Między innemi było bardzo wiele dokumentów, odnoszących się
do historji dominikanów w ogóle i klasztorów ich po szczególe, do dzie­
jów inkwizycji, jako też historja soborów powszechnych od nicejskiego do
wienneńskiego ( l 3 12) i wielu prowincjonalnych wschodnich i zachodnich.
Historja soborów jeszcze zostaje w rękopiśmie w niektórych bibljotokach.
Z dzieł innych wyliczyliśmy te tylko, które były drukiem ogłoszone, w ró­
żnych zbiorach historycznych (szczegółowo ob. Potthasi, Biblioth. hist. s.
166 — 1 6 7). Z żywotów śś. przez Bernarda napisanych, znane są: Vita
S. Dominici fundator is ord. praed.; S. Fulcranni ep. Locloven. (f 100 6);
S. Licerii v. Glyceni (żył w VI w.) ep. Consorannis in Novempopulania
(później St-Lizier, w Gaskonji, należące niegdyś do metropolji Elusa, pó­
źniej Eauze); Vita S. Sacerdotis ep. Lemovic. ( f 5 30); S. Thomae Aqui-
natis (f 12 74). Temuż Bernardowi G. przypisują niektórzy historję wo­
jen z albigensami, znaną p. t. Praeclara Francorum facinoram tam contra
orthodoxae jidei, quam ipsius Gallicae gentis hostes, gęsta ab a. 1200— 1311,
a Montis Fortis comite etc., albo Chronicon Simonis comitis Montis-fortis
(na franc, przełożył Guizot, w Collection des memoires relatifs a 1’hist. de
France, t. XV p. t. Des gestes glorieux des Franęais Paris 1824);
a przypisywaną najczęściej Piotrowi biskupowi z Lodeve, żyjącemu ok. r.
1312. Szczegóły ob. w Labbe, Biblioth. nova mss. II 18. X . W. K.
Bernardyn z S ie n y , Senensis, święty (20 Maja), pochodził z ro­
dziny Albigeschi (inni piszą: Alibizeschi), jednej z najznakomitszych miasta
Sieny; ur. 8 Wrz. 13 80 r. w Massa, gdzie jego ojciec urząd wysoki zaj­
mował, a był obywatelem i patrycjuszera miasta Sieny. W trzecim roku
życia B. utracił matkę, po drugich trzech latach stracił i ojca, i jako sie­
rotę, ciotka jego Djana, niewiasta wielce miłująca Boga, wzięła pod opie­
kę. Kilkoktnia, troskliwa opieka tej niewiasty zaszczepiła w nim grunto-
206 B ernardyn.

w ną pobożność, a szczególniej w jego sercu m iodem rozw inęło się gorące


nabożeństw o do N. P an n y . W l i ro k u życia został przy b ran y za syna
przez K rysztofa A lbigeschi i żonę jego P ię w Sienie. Ci jeszcze s ta ra n ­
niej kierow ali jego wychowaniem i w ykształceniem . O bdarzony wielkiemi
zdolnościam i^ czynił szybkie postępy w nauce, pod kieru n k iem sławnego wów­
czas m istrza Jana Spoletana. W ielkiej był czystości obyczajów i b udo­
w ał nią w szystkich. W 17 ro k u życia wszedł do stow arzyszenia N. P a n ­
ny, k tó re się zajm owało pielęgnow aniem chorych w szpitalu. O dtąd duch
um artw ienia i pośw ięcenia się d o b ru bliźnich w nim się szczególnie o b ja­
wiać zaczął. Gdy 140 0 r. w ybuchła zaraza w m ieście, sam tylko B e rn a r­
dyn kierow ał obsługą chorych w szpitalu. N areszcie, z nadm iaru pracy
i w yczerpania sil zachorow ał. Przychodząc do zdrow ia, b ad ał pilnie swe
pow ołanie, poczem w stąpił do k lasztoru franciszkanów ścisłej obserw ancji
w Colum biere, kilka mil leżącego od Sieny. Tam 8 W rześn ia 1 4 0 4 r.,
w dzień swego urodzenia, złożył śluby uroczyste. W klasztorze w zrosła
jeg o surow ość życia. Z a w staw ieniem się N. M . P an n y został uwolniony
od ciągłej chrypki i o d tąd , posłuszny ro zp orządzeniu przełożonych, zaczął
praw ić kazania. W ym ow a jego b y ła żywa i przen ik ająca. Liczne n aw ró ­
cenia i widoczne sk u tk i jego p racy w k rótce rozgłosiły jeg o im ię. Nie
u n ik n ą ł jed n a k potw arzy: oskarżony przed papieżem M arcinem Y, otrzym ał
rozkaz, aby się na zawsze w strzym ał od k azań. Św ięty usłu ch ał i wcale
się nie tłum aczył; P apież atoli zbadaw szy dokładniej spraw ę, swe ro z p o ­
rządzen ie cofnął, zalecił B ernardynow i znow u kaznodziejstw o, chciał go
naw et skłonić do p rzyjęcia biskupstw a ( 1 42 7) Sieny, ale św ięty stanow ­
czo odmówił. Później E u g en ju sz IY ofiarow ał mu biskupstw o F e rr a ry
i U rbino (1 4 3 5 i 143 7), ale żadnego p rz y ją ć nie chciał. Jego odw agi
w k arce n iu w ystępków nie m ogły zachwiać an i żadne p o n ęty i obietnice,
a n i też po g ró żk i księcia m edjolańslciego F ilip a-M arji Y isconti. W czasie
walki Gwelfow i Gibelinów, sta ra ł się jed n ać stro n n ictw a zacięte. W ielce
go cenił cesarz Z ygm unt, i udając się na k o ro n ację do Rzym u (r. 143 3),
zab rał go z sobą. Zostaw szy w ikarjuszem jen eraln y m swego zakonu, mąż
św ięty oddał się gorliw ej p racy koło zreform ow ania klasztorów reg u ły
świętego F ra n cisz k a . Z akonnicy klasztorów zreform ow anych p rz y ję li u nas n a ­
zwę od jego im ienia bernardynów. L iczba klasztorów ścisłej obserw ancji
doszła do 500 w sam ych W łoszech. P om iędzy wielu uczniam i św. B e rn a r­
da, najznakom itszym był Jan K apistran (ob.), w ysłany przezeń do Czech
i do P olsk i, w celu n aw racan ia hussytów . W czasie m issji w A bruzzach
zachorow ał B. i u m arł w mieście Aquila, gdzie też jeg o ciało u fra n c i­
szkanów spoczyw a. Czując zbliżającą się o statn ią chwilę, kazał, na wzór
św. F ran c iszk a , złożyć siebie n a ziemi i spokojnie ducha Bogu oddał d. 20
M aja 1 4 4 4 r. W poczet św iętych policzył go M ikołaj Y, Papież, 1 450 r.
D zieła jego są po większej części tre śc i ascetycznej i m istycznej, tr a k ta ty
O lichwie , o walce duchownej, o miłości (pod ty tu łem Serafim), o spow iedzi ,
o posłuszeństwie; Zwierciadło grzechów , Reguła minorytów , Obowiązki zakonni­
ka , Westchnienia codzienne do B oga , M owy, czyli n au k i o Jezusie C h ry stu ­
sie, N. P an n ie, o N. Sakram encie: Quadragesimale de religione Christiana;
Qp.adragesima.le de Evangelio aeterno\ 2 Adventualia o życiu Chrystusa P a ­
n a i o n atchnieniu; 2 Quadragesimalia i k o m en tarze na Objawienie św. J a ­
na. D zieła jego wyszły 1 5 9 1 r. w 4 t. w W enecji; w P a ry ż u 163 6 w 5 t.;
w W enecji 1 74 5 w 5 tom . in f. N a obrazach trzym a w ręk u k rą g
Bernardyn.— Bernardyni. 207

złocisty, słońce, na któ ry m lite ry J . H . S. (Jesus H om inm S alvator).


Ź ró d ła do żyw ota św. B -a są, n astępujące: l ) V ita S. B-i au cto re B arna-
baeo Senensi (w spółczesny św. B ernardynow i), ap. B olland. A cta ss. 2 0
M ai. t. V s. *2 7 7—'*28 4. e t t. V II (M aii) s. 8 2 1 . 2 ) V ita S. B. au cto re
Ludovico V incentino ord. m inor, p o st tran slatio n em co rp o ris com posita,
tam że t. V. 3) V ita S. B. an tiq u io r, au cto re Maphneo Veghio ( f 1 4 5 8 ),
tam że; Veghius był w wielu rzeczach naocznym św iadkiem . 4 ) M iracula
S. B-i (o 3 0 cudach, w 5 2 d n i po śm ierci św iętego dokonyw anych; p ro ­
to k ó ł przedstaw iony E ugenjuszow i IV P a p . f 144 7 r.), tam że. B iografje
szczegółowe ważniejsze: Amadio M aria da Venezia, V ita di S. B ern. da
Siena, V enezia 17 44 4-o, Siena 1 8 54 8 -0 . Salv. Massonio, V ita, m o rte
e m iracoli di S. B. d. S. colla descrizione del tem pio e cappella di esso
Santo nella c itta dell’ A quila, N apoli 16 14 4-o; popu larn a: Bertliaumier
Ilist. de S. B ern ard in de S ienne, P a ris 186 2 1 2 - 0 . K . JR.
Bernardyni, stanow ią gałąź zakonu B ra ci M niejszych (ordo m i-
norum ). Św. F ra n ciszek Seraficki dał m u początek; lecz nie dość ścisłe
określenie granicy ślubu ubóstw a i innych przepisów , spowodowało w krótce
różnice w zakonie. Jed n i albowiem b rali ślub ubóstw a w stopniu h e ro ­
icznym i naglili o bezwzględne naśladow anie zaparcia się w szystkiego, na
w zór św. p a trja rc h y zakonu, inni zaś nie posuw ali ta k daleko tej cnoty.
P ow stały zatem sprzeczki ju ż na trzecim lateran eń sk im soborze (1 2 1 5 r.),
k tó re i sam ym P apieżom w późniejszych czasach nie m ało n aro b iły k ło ­
potów , z przyczyny u p o ru obojga stro n n ictw . P o d szóstym jen era łe m za­
konu, Janem z P a rm y, w olniejszą reg u łę p o tw ierdził P apież In n o cen ty IV
r. 12 50 i zalecił ją zachow ać duchow nym synom św. F ra n c isz k a , k tó ry ch
u nas franciszkanam i (ob.), a w stylu kościelnym konw entualnym i (con-
ventuales) zowią. N ie zbywało je d n a k i potem n a tak ich zakonnikach,
k tó ry c h rozw ażanie życia swego zakonodaw cy zachęcało do zaprow adzenia
surowszej reguły. Ci w ydalali się na puszcze, lub w ypraszali sobie od­
dzielne klaszto ry , ubogie i sam otne, gdzie w u m artw ieniach kontem p lacy j­
ne prow adzili życie. D w a w ieki trw a ł ten n ieokreślony stan rzeczy, aż
przyszło do stanowczego ro zd ziału jed n y ch od drugich, i ustalen ia się
pierw szej, surowszej reform y zakonu, za k tó rą n astąp iły jeszcze inne.
Nowo z franciszkanów pow stający zakonnicy zwali się pierw iastkow o
fra tres de fa m ilia , potem lignipedes (chodzący w trep k ach ), a od czasów
L eona X , Papieża, stale observantes, dla ścisłego zachow ywania reguły św.
F ran ciszk a (p ro p te r reg u larem observantiam ). U nas zowią ich bernar­
dynam i J), od pierw szego klaszto ru , ja k i im zbudow ano w K rakow ie pod
wezwaniem św. B ernardyna seneńskiego, głów nego p ro p a g a to ra tej reg u ły ;
gdzieindziej zwani są fran ciszkan am i lub observantami, a naw et reform a­
tami. — Gdy w X IV w., po różnych k ra ja c h i od k ilk u na ra z osób, re fo r­
ma ta po d jętą i przeprow adzaną b y ła, tru d n o jednego naznaczyć jej
sprawcę. W łochom przecież najśw ietniejszy p rzy p ad a w tern udział. T am
to , już r. 13 34 franciszkan in J a n d e V a l l i b u s , p ałając gorliw ością
o ścisłe zachowanie reguły, osiadł z k ilk u tow arzyszam i na opoczystych
g órach, w ubogim klasztork u B ruliano, m iędzy m iastam i C am erino i F u l-

') We Włoszech i Francji nazwisko to dawano cystersom, od św. Ber­


narda, opata z Clairveau.
208 Bernardyni.
gino, gdzie surowy pędził żywot. Bóg cudami stwierdził świątobliwość
męża, który położył węgielny kamień przyszłej reformy zakonu. Szerzej
gorliwość swego mistrza rozwinął G e n t i l is S p o l e t a ń c z y k , laik kla­
sztorny, który ostrością życia pozyskał szacunek duchownych i świeckich
panówr, a przez nich łaski u Klemensa YI. Papież ten dla zwolenników
surowszej reguły oddał w Umbrji cztery małe klasztory: B ndiano, wię­
zienia św. Franciszka pod Assyżem, na górze Lago (mons Lucii) blisko
Spoletu i na puszczy Porkarji. Wkrótce jednak jenerał zakonu Farne-
rjusz obwinił brata Gentilisa o wyłamywanie się z pod jego władzy i mniej
roztropne przyjmowanie do grona swego ludzi podejrzanej wiary; inni
także ojcowie niechętni mu byli, obawiając się szkodliwych w zakonie
rozdziałów, i na zgromadzeniu w Assyżu 13 54 r. wydali wyrok, rozpra­
szający te nowej reguły zawiązki. Nie długo przecież trwała przerwa,
bo już w zakonnej świątobliwości dojrzewał mąż, co miał znowu toż samo
dzieło podjąć i znacznie naprzód posunąć. Był nim Paweł, z książę­
cego domu Tryncjuszów w m. Fulginie, którego dla małego wzrostu pow­
szechnie zdrobniale P a u l u t i u s (Paulucio) zowią. W 14 roku życia
wzgardził powabami świata i przywdział habit prostego laika zakonnego
(r. 1323). Wysokie to powołanie okazywał statecznie surowem życiem,
które zalecał i drugim. On to, za wstawieniem się stryja swego księcia
Hugolina, od jenerała zakonu otrzymał znowu wspomniony klasztorek
Bruliano 136 8 r., gdzie z kilku towarzyszami żył w nadzwyczajnej suro­
wości. Sława cnót ubogich miejsca tego pustelników rozeszła się daleko
i mocne wszędzie wywoływała wzruszenie. Teraz i jenerałowie zakonu
sprzyjać im poczęli, dozwalając pod tęż regułę przybierać i inne klasz­
tory rzymskiej i toskańskiej prowincji. Pt. 13 88 jen. Henryk Altery
nad 15 takiemi pustelniami ustanowił Pauluczego komissarzem, dozwo­
liwszy nawet zaprowadzać reformę między klaryskami; Grzegorz zaś XI
nadał zupełny odpust wszystkim przyjmującym tę surową regułę. Teraz
dopiero umilkły głosy niechętnych. Pauluczy pod starość przybrał sobie
za pomocnika i następcę J a n a a S t r o n c o n i o , który w7iz}tował eremy
razem z A n i o ł e m a M o n t e l e o n i s . Po nich komissarzem został św.
B e r n a r d y n s e n e ń s k i w czasach, gdy nowe dla rozwoju zakonu pow­
stały przeszkody. Dla usunięcia ich, zaniesiono gorące prośby na sobór
konstancjeński i do Papieża Marcina Y, aby surowsza reguła w zakonie
św. Franciszka powagą Kościoła potwierdzoną została. Papież i sobór
wysłańców życzliwie przyjęli i z pożądanym odprawili skutkiem. Odtąd
cudownym prawie sposobem szerzyła się i utrwalała obserwantów reguła,
mianowicie we Włoszech, gdzie miała znakomitych przedstawicieli w św.
Bernardynie seneńskim, św. Janie Kapistranie, Jakóbie z Marchji i Al­
bercie Sarciano. Trudno działanie i wpływ ich dostatecznie opisać, gdy
sam kronikarz franciszkańskiego zakonu, Ł nkasz Wadding, niepodobnem
to widzi: „Adeo magna et multa supersunt de praeclarissimis his viris
enarranda, ut ingentem perhorream laborem, et rem operosissimam esse
apprehendam singula per suos annos distribuere, vel praecipua saltem de-
libare capita rerum ab ipsis gestarum, quae integra volumina complerent
(Annales pod r. 1416, n. YII). Gdy św. Bernardyn z zakonu konwen­
tualnych przeszedł do obserwantów, mieli oni zaledwie 200 braci, a po­
między tymi kilku tylko kapłanów, którzy nie wystarczali nawet na kła-
sztory, i obchodząc je, raz w jednym drugi raz w innym sprawowali Msze
Bernardyni. 209

św. Ż yjąc w sam otnych klasztorach i po jaskiniach puszczy, własnem


raczej niż bliźnich zajmowali się zbawieniem, nie dbali też o nau k ę i dla
tego nie było między .nim i sposobnych do przyjęcia kapłańskich święceń.
W idząc to B ern ard y n św., założył szkołę w klasztorze na górze za P eru -
gią, a potem i w innych m iejscach, przez co uporządkow ał zakon i ro z ­
szerzył jego działalność. Mężowie ci św iątobliw i, odebraw szy naukę i za­
chętę od swego przew odnika, rozbiegli się w krótce po krajach E u ro p y ,
naw racając heretyków żarliwem słowem i surow ością życia. To znowu
zjednało im dobre im ię i uczyniło pożądanym i wszędzie, a nadto rozsze­
rzyło zakon, k tó ry ze śm iercią św. B ern ard y n a liczył ju ż przeszło cztery
tysiące braci. W ięcej jeszcze do w zrostu obserw antów przyczynił się św.
J a n K a p i s t r a n , zaprow adzając ich w Niem czech, Czechach, Polsce
i W ęgrzech.— W e F ra n c ji reform a zakonu, niezależnie od W łoch, oddziel­
iłem u rab iała się usiłow aniem . T am , podczas schizmy zachodniej, spowo­
dowanej niezgodnemi obioram i Papieżów , zakon franciszkański sm utnem u
uległ rozw olnieniu. R oku 13 88 trzech zakonników , przestraszonych tym
stanem zgrom adzenia, poczęło myśleć o reform ie. Od Ja n a F ilip a, prow in­
cjała swego, otrzym ali klaszto r m iralelański, w djec. piktaw eńskiej, gdzie
surowsze w iodąc życie, pociągnęli za sobą jedenaście klasztorów w oko­
licy. W krótce jed n ak , po śm ierci wspom nianego prow incjała, w olniejsi
wypędzili ich z pozyskanych klasztorów , do których znowu pow rócili, za
dozwoleniem kom issarza jeneralsk ieg o Tom asza de C urte. Raz jeszcze
pow stała przeciwko nim b u rza i trw ała do soboru konstancjeńskiego,
k tó ry na ich korzyść sprawę ro zstrzy g n ął (sess. 1 9), a P apież M arcin V
r. 1 418 osobnym p o p arł ich przyw ilejem .— I H iszpania b rała udział w re ­
formie franciszkanów . Tu znowu P i o t r Y i l l a c r e t i u s , za zgodą p rz e­
łożonych zakonu, zam ieszkał w jask in i niedaleko m iasteczka A rla n za ,
w której la t 20 spędził w surowej pokucie, przem yśliw ając o podźwignie-
niu swego zakonu. N a raz wziął się do dzieła i, przy pomocy pobożnych
ofiar, wystawił klasztor N. P an n y w A brojo nad rz. D uero, w m iejscu
przyjem nem , ulubionem królom . D la reg u ły surowszej w ystaw ił nadto
k ilk a innych klasztorów i, lubo starzec, u d ał się na sobór k o nstancjeński,
zkąd przyw iózł potw ierdzenie i przyw ileje, nadane podobnym zakonnikom
we F ra n c ji. Po jego śm ierci gorliw ie szerzyli obserwantów': P i o t r R e -
g a l a d a P i n c i a n u s , P i o t r a S a n c t o j o , L o p e z d e S a l a z a r i inni;
dopom agali zaś Papieże: M arcin Y i E ugenjusz IY , z któ ry ch ostatni r.
144 7 prow incje obserw antów w H iszpanji u rz ą d z ił.— P o rtu g alja nie m iała
początkowo oddzielnej prow incji franciszkanów aż do r. 13 78, lecz po ­
dlegała hiszpańskiej św. Jak ó b a. D opiero gdy k ró l hiszpański popierał
antypapę K lem ensa V II, niektórzy z franciszkanów tego k ra ju , uw ażając
za obowiązek sum ienia trzym ać się praw ej głowy K ościoła, w znacznej
liczbie w yemigrowali do P o rtu g alji, gdzie uznaw ano Papieżem B onifa­
cego IX , i osiedli w bliskości granicy państw obudwóck, p rzy kaplicy N .
M. P anny de M ostejro, surow'ej trzym ając się reg u ły . T rzech było g łó­
wnie jej przyw ódców, z któ ry ch G o n z a l v i M a r i n u s , niegdy bogaty
dziedzic A ltam iry, obrócił cały sw7ój m ajątek na budow anie obserw antom
klasztorów, i w net stanęło ich dziewięć. D w ór portu g alsk i wziął pod
szczególną opiekę tę nową regułę, a Papież E ugenjusz IV zrobił z niej
oddzielną prow incję.— Oto początek, ustalen ie i potw ierdzenie przez Ko-
Encykl. T. II. 14
210 Bernardyni.
ściół reguły ściślejszej w zakonie św. Franciszka, która prawnie datuje byt swój
od soboru konstancjeńskiego (r. 1415). Wtedy jednak obserwanci zo­
stawali jeszcze pod zarządem wyższych przełożonych franciszkańskich, co
wpływać mogło na rozwolnienie ich reguły. Uważając to Marcin V, zwo­
łał obadwa zakony na jeneralną kapitułę do Assyżu r. 1480, gdzie św.
Kapistran odczytał ułożony przez siebie wykład reguły w 12 rozdziałach,
który z radością obserwanci przyjęli i zachować poprzysięgli. Przepisy
te noszą nazwę Martiniana, bo powagą Papieża (Marcina V) ogłoszone były.
Tam też stosunki obu zakonów uporządkowane i stwierdzone zostały bullą
Pervigil more pastoris. Następny Papież Eugenjusz IV, za radą Kapistrana,
więcej jeszcze oddzielił obserwantów od macierzystego zakonu, dając im r.
1431 wikarjusza jeneralnego, którym był Jakób Primaditius. Odtąd sami
już odprawiali kapituły, choć wspólnego mieli jenerała. Dopiero Leon X
r. 1517 dla wszystkich obserwantów, rozmaitych odcieni i nazwy, posta:
no wił z ich grona jenerała: pierwszym był K rzysztof Num ai a For o Julio
(da Forli). Było wtenczas 4 5 prowincji bernardyńskich (z 125 2 klaszto­
rami), które w sto la t, t. j. r. 1 625 wzrosły do 9 5 prowincji, 5 kusto-
dji i 24 wikarji, a w tych 2 3,000 klasztorów (Menolog str. 121). Azor
( f 1603) w swoich Iustit. morales (lib. 12 cap. 21) pisze, że za jego
czasów zakon obserwantów liczył do 100,000 członków. Słusznie więc
dawny historyk zakonu Franc. Gonzaga (De origine Seraphicae Iłeligionis
Franciscanae, Yenet. 160 3 str. 51) pisze, że „na nich szczególnie spraw­
dziła się obietnica Chrystusa, dana św. Franciszkowi: zakon twój rozsze­
rzony będzie od wrschodu na zachód i od północy na południe. Jeśli bo­
wiem chodzi o braci konwentualnych, ci są tylko we Włoszech, w niektó­
rych stronach Francji i Niemczech; jeśli o kapucynów, ci nie przechodzą
jeszcze za granice Włoch, Francji, Katalonji i innych prowincji hiszpań­
skich. Lecz, jeśli mówimy o obserwantach, któraż strona katolickiego
świata ich nie posiada? Żadna zgoła: są zarówno we Włoszech, w półno­
cnych i południowych Niemczech, w obu Galljach, celtyckiej i narboneń-
skiej, w całej Hiszpanji i u Afrów; także w obu Indjach, wschodnich
i zachodnich; nawet u antypodów wiele już prowincji mają i wiele kla­
sztorów; pomijam kraje tureckie i barbarzyńskie." Inne znowu dzieło
franciszkańskie: Menologium S. P. Francisci Seraphici, str. 340, takie im
przyznaje zalety: bernardyni szczycić się mogą, że w swe posiadanie do­
stali najstarożytniejsze i najsławniejsze kościoły franciszkańskie, jak Por-
cjunkulę, na górze Alwernu, u źródeł Palumbo, w Gretio, na A ra Coeli
w Rzymie i t . p., także u Grobu Zbawiciela, oraz inne miejsca zaszczy­
cone żywotem i męką Chrystusa (góra Sjonu, Wieczernik, Betleem i grób
N. M. P. na dolinie Jozafat) *). Oni też w najważniejszych sprawach
Kościoła pomagali Stolicy Apost., sprawując od niej poselstwa w różne stro­
ny świata, tak, iż Papieże: Eugenjusz IY, Mikołaj V i K alikst III zwy-

*) P orcjunkulę d o sta li od je n e ra ła franciszk. A ntoniego A ngelo a P ire to ,


za zgodą ojców k laszto ru assyżskiego, r. 1415, a górę A lw ern u , gdzie ś. pa-
tr ja r c h a zakonu p ię tn a o trzy m ał, o trzy m ali od M arcina Y , 1420 r ., a gdy
po śm ierci tego P a p ież a w ypędzili ich k o n w en tu aln i, znowu przez E ugenjusza
IV pow róceni ta m zostali. Tenże r. 1434 usunął franciszkanów od zarządu m iej­
scam i śś. w P a le sty n ie , d la złego zarz ąd u , i oddał b e rn ard y n o m , ratione dotis,
ja k się w yraża W ad d in g .
Bernardyni. 211

kii byli pisywać do jeneralnych kongregacji tego zakonu: Segregate nobis


ex vestro ordine, ad Sedis Apostolicae servitia, optimos viros, qui ab omni
prorsus functione vel munere sint exempti, nobisque reservati. B ern ar­
dyni w pierwszym bojowym szyku występowali przeciwko herezjom i od-
szczepieństwu, we wszystkich krajach i narodach, a przez swych gorli­
wych kaznodziejów i spowiedników nawracając dusze zbłąkane, oddawali
je niebu. Ich prace wr obu Indjach sławne, równie ja k męczeństwa, któ­
re nieustraszenie w obronie wiary ponosili od pogan i heretyków. Nie­
mniej w nauce teologicznej dostarczyli mądrych pisarzy i nauczycieli;
podtrzymywali szkoły znakomitych mistrzów franciszkańskich, jak św.
Bonawentury, Jana Duns Skota, Rajmunda Lulli. Oni dostarczyli Kościo­
łowi dwóch Papieżów, wielu kardynałów (pierwszym był Gabrjel Rangoni,
od Sykstusa IV nominowany), patrjarchów i biskupów. Królowie i ma­
gnaci, zarówno jak wieśniacy i ubodzy, poważają ich i kochają. Te są po­
chwały, oddawane obserwantom od całego zakonu franciszkańskiego. B er­
nardyni noszą ubiór z kapturem , koloru ciemno-szarego, który, na znak
ubóstwa bywa częstokroć sztukowany i łatany; płaszczyk z takiegoż su­
kna spada do kolan; pasek kręcony z powrózków7 z białej ivełny, na trzy
węzły, przypominające trzy główne śluby zakonnej professji: głowa zna­
cznie podgolona, z wielką na wierzchu korową. Za herb ogólny tego,
i całego franciszkańskiego zakonu, służy wyobrażenie dwóch rąk napię­
tnowanych, złożonych na krzyż i podniesionych ku górze, z których jedna
naga, druga w rękawie, nad niemi zaś krzyż: przypomina to chwalebne
i cudowne blizny/ św. Franciszka. Każda prowincja ma nadto oddzielną
pieczęć, z wyobrażeniem swych tytułowych świętych i napisem na okół:
Sigillum Provinciae. Nadmienić jeszcze wypada, iż ogólna nazwa obser­
wantów służy nietylko bernardynom, różnorodnych odcieni w regule,
ale- także reformatom i kapucynom, bo tych wszystkich odróżnia od
konwentualnych, czyli franciszkanów wolniejszej reguły. Do poznania histo-
rji bernardynów służą dziejopisowie, których przytaczamy w art. F ra n ­
ciszkanie. X . S. Ch.
Bernardyni w P o ls c e . Sława św. Bernardyna seneńskiego i jego
towarzyszów prędko rozeszła się po Włoszech i sąsiednich krajach. Przez
Styrję, W ęgry, A ustrję i Czechy przyszła także do Polski, gdzie szcze­
gólniejszy podziw wzbudziła. Cnoty swego mistrza, apostolską gorliwość
i dar czynienia cudów przejął przyjaciel i uczeń jego św. J a n K a p i-
s t r a n , którego w r. 1 4 5 1 , na prośby cesarza F ryderyka III, wysłał do
Niemiec Papież Mikołaj V, jako legata swego i inkwizytora herezji. On
to, zaraz w roku następnym, zaprowadził zakon swój w A ustrji i Cze­
chach, z których zrobił jedną prowincję i dał jej za wikarjusza towarzy­
sza swego Gabrjela z Werony. Zwiedzając Czechy, św. K apistran przybył
także do Szląska, gdzie wykorzeniał reszty błędów Wikleffa i Hussa.
Obudził ku sobie z tego powodu nienawiść wielu, mianowicie niejakiego Rochy-
zany (Rokiczany) księdza hussyckiego. Z Ołomuńca udał sie do W rocławia
i zamieszkał u franciszkanów. Tu złośliwi gotują zasadzkę, która jednak
na ich tylko obróciła się hańbę. Namawiają lekkomyślnego młodzieńca,
imieniem Piotra, syna bogatego obywatela wrocławskiego, aby udał umar­
łego i pozwolił odbyć z sobą kondukt pogrzebowy. Niosą go w trum nie
do kościoła, a przed domem, w którym Kapistran na modlitwie zostawał,
zatrzymuje się cały orszak pogrzebowy, żądając z udanym krzykiem i roz-
212 Bernardyni.
p a c z ą , a b y m ąż św ięty w sk rze sił z m a rłe g o . K a p is tr a n , D uchem B ożym p rz e ­
strz e ż o n y , z ro z u m ia ł ich z a m ia r, w y jrz a ł o k n e m z d ru g ie g o p i ę t r a i w y d a ł
s tra s z n y w y ro k : h a b e a t p o rtio n e m cum m o rtu is in aetern u m ! T e ra z p r z e ­
ciw nicy m ęża św iętego w o łać p o częli, iż* m a ją m iędzy so b ą lu d zi św iętszych
i cudow n iejszy ch n a d K a p is tra n a , i z a ra z w ezw ali je d n e g o , a b y tr u p a do
ży cia p o w ró c ił. D a re m n e b y ły je g o w ysilenia: m ło d z ien iec u m a rł isto tn ie .
W id z ą c to w sp ó ln ic y fa łszu , w yznali g rz ec h swój w b o jaź n i i p rz e ra ż e n iu ,
p ro sz ą c K a p is tr a n a o ro z g rz e sz e n ie , k tó r e o trz y m a li w szyscy, o prócz dw óch
w in n iejsz y ch , z a k a rę o d e słan y c h do S to lic y A p o s t. Z d a rz e n ie to (z r .
14 5 2 ) o p o w ia d a n e w szędzie, s e rc a w ielu p o ru sz y ło , a m ię d z y ty m i k ró la
K a zim ierz a IY , k a rd . Z b ig n ie w a O le śn ick ieg o i c a ły K ra k ó w . N a ty c h m ia st
w y słan o listy , w zn aw iające d a w n ie jsz e p ro śb y , i w y p ra w io n o do K a p is tr a n a
o d d z ie ln e poselstw o , b ła g a ją c , a b y n a w ied z ił i słow em a p o sto lsk ie m w zbo­
g a cił k r a j P o lsk i. N a d zie ja obfitego żniw a n a ziem i n aszej s p ra w iła d o ­
b ry s k u te k , gdyż m ąż św ię ty p o s ta n o w ił te ra z osobiście naw ied zić k ra j, do
k tó re g o p rz y s ła ł nied aw n o p rz e d te m W ładysława Węgrzyna , z trz e m a to ­
w a rzy sza m i, pom ieszczo n y m i p rz ez k r ó la p rz y k o ściele św. K rz y ż a za m u-
ra m i K ra k o w a . P rz y ję c ie K a p is tr a n a b y ło n a d e r u ro c zy ste . O p isu jąc je
Wadding (ad a.1453 n. 2), d o d aje: „ E tsi u b iq u e sum m is h o n o rib u s e x c e p tu s
v ir D e i, n u llib i ta n t a re v e re n tia e t m a je s ta te , q u a n ta m hic a d ra ira b u n -
d u s c o n sp e x it. Y e riu s u tiq u e de illo d ic e re tu r, quod Y a leriu s (lib. 2) de
S c ip io n e s c rip s it A fric a n o : D ii im m o rta le s si se ho m in ib u s o ffe rre n t,
p lu s v e n e ra tio n is n o n e sse n t a c c e p tu r i.“ C ały K ra k ó w z re lig ijn e m u sz a ­
n o w an iem w yszedł n ap rze ciw m em u . N a p rz ed m ie śc iu K le p ac zu p o w ita ł
g o , ja k o n a jp o ż ąd a ń sz e g o g o śc ia, k ró l sam , z m a tk ą sw oją Z o fją , a k a rd .
Z b ig n ie w , z c ałem duch o w ień stw em m ia sta . K a p is tr a n p rz e m ó w ił p o ł a ­
c in ie w te n sposób: „ W ita j w ielki m o narcho! N ow ych p rz e d sta w ia m ci
ż o łn ie rz y , g otow ych n a tw o je i p a ń stw a tw ego u słu g i, by w n iem ro z ­
sz e rz a ć c h w ałę B o ż ą i k o śc ió ł św. b u d o w a ć. N ie p r a g n ą in n y c h z d o b y ­
czy n a d tw oje i lu d u tw ego zbaw ien ie. N ie w y c ią g a ją r ę k i po d o b ra
d o c ze sn e , po w sie lu b fo lw a rk i, bo ubóstw o zam iło w ali; d o ść im , g d y m ają
j a k ą ta k ą stra w ę i odzienie. Z a ję ty n a w ałe m p r a c y p rz y z a rz ąd z ie k r ó ­
lestw a, m ieć w n ich b ęd ziesz u sta w icz n y ch bogom odiców ; g d y zaś zaw ez-
w iesz ich do ja k ie j p ra c y , poznasz ja k o c h o tn y c h i p iln y c h m asz p ra c o ­
w ników , j a k go to w y ch n a u słu g i tw o je. P rz y jm ij i o p iek u j się ty m i p r a ­
c o w n ik am i n a d tw ojem i lu d u zbaw ien iem . Z baw iciel, k tó re g o p r z y k ła d y
ż y c ia 'n a ś la d u je m y , n iec h n a s zaleci k ró lew sk iem u tw ojem u se rc u i n ie ­
ch aj s ta r a się o n a s u c ie b ie, k ró lu , i u tw oich! D ix i.“ P o m ieszc zo n o
K a p is tra n a i 12 je g o tow arzyszów w k a m ie n ic y Je rz e g o Szw ai’ca (czyli
C z a rn e g o ) n a ry n k u . T u p rz e b y w a ł od 2 8 S ierp. 1 4 5 3 do 14 M aja
14 54 r ., m iew ając c o d zien n ie d w u g o d zin n e k a z a n ia p o d k o śc ió łk ie m św .
W o jc iec h a w r y n k u , a zim ą w k o ściele P . M a rji, po ła c in ie , k tó r e z a ra z
k a p ła n i tłu m a cz y li ludow i n a ję z y k p o lsk i. B óg cu d am i stw ie rd z a ł sło w a
słu g i sw ojego, z tą d o b u d z ił się ta k i z a p a ł do życia d u chow ego i p o b o ż n o ­
ści, że w ielu do k la sz to ró w w stą p iło i a u re o lą św ię to śc i p a m ię ć sw ą o to ­
czy ło . K a rd . Z bigniew z a p r a g n ą ł m ieć ty ch z ak o n n ik ó w w K ra k o w ie,
a b y w g o rliw ej ich p ra c y zapew nić djecezji obfite duchow e k o rz y śc i.
Z p o śp iech em k a z a ł dla n ich b u d o w ać kościół i k la s z to r, częścią z d rz ew a ,
c zęścią z cegły, za m u ram i n a p rzed m ie śc iu S tra d o m iu , up ro siw szy n a to
p la c od ro d z o n eg o sw ego b r a ta J a n a , w ojew ody sa n d o m ie rsk ieg o . Ju ż
Bernardyni. 213

w d z ie ń N a ro d z e n ia N . M. P . szczu p ły te n k o śc ió ł z o sta ł p o k o n se k ro w a -
n y , pod ty tu łe m św . B e rn a rd a se n e ń sk ieg o , od k tó re g o o b se rw a n ci u n a s
nazw ę o trz y m a li. P o czem k a r d y n a ł n a ju ro c z y śc ie j w p ro w ad z ił ich
t u ta j z k o śc io ła P . M a rji, w p ro c e s ji całeg o d u c h o w ień stw a i n a jz n a k o ­
m itsz y c h osób k ra ju . Sam K a p is tra n o b ją ł m iejsce to w p o sia d a n ie ,
w ch o d ząc n a czele 16 zak o n n ik ó w , w śró d k tó ry c h b y ło ju ż p ię c iu p r z y ­
ję ty c h w K ra k o w ie, t. j . F ranciszek R ozem berski , B a rtło m iej G rzybow ski ,
B e rn a rd Bieceński , L u d w ik W a rtski i M iko ła j D obrzyński. W ła d y sła w
W ę g ie r z o stał p ierw szy m p rz e ło ż o n y m i rz ą d z ił p o te m 80 z a k o n n ik a m i.
P o odśpiew anej M szy św ., b ra c ia zajęli m ie sz k a n ie z d rz ew a , n ie z u p e łn ie
jeszc ze w ykończone. O d tą d liczb a z a k o n n ik ó w g w a łto w n ie p ra w ie w z ra ­
sta ła . S am K a p is tra n , po k ilk u k a z a n ia c h , p rz y ją ł w ięcej n iż 150 ze z n a ­
kom itszej i w y k szta łc eń sze j m łodzieży, z d w o ru k ró lew sk ieg o i a k a d e m ji.
P rz y n o s i to n iezaw o d n ie c h lu b ę n a ro d o w i, k tó r y ze sw ego ło n a d o sta rc z a ł
t a k ą liczbę osób, go to w y ch n a z u p e łn e p o św ię c en ie siebie; n ie s łu s z n ie zaś
g o rsz y n ie k tó ry c h (ja k Ł u ka szew icza , H is t, sz k ó ł I 5 2), co d u c h a te g o
ro z u m ie ć n ie m o g ą , czy n ie ch cą. O b ecn a naów czas w K ra k o w ie , n a w e­
se lu k ró la z E lż b ie tą a u s trja c z k ą , k się ż n a m azo w ieck a A n n a , o fiaro w a ła
K a p is tra n o w i d la z a k o n u m iejsce w swej sto lic y , k tó r e m ile p rz y ją ł, w y­
sy ła ją c z a ra z do W a rsz a w y J a k ó b a z G łogow y z 6 in n y m i. Sam zaś
o p u śc ił n a zaw sze P o ls k ę , a ty lk o listo w n ie u d z ie la ł r a d k a rd . Z b ig n ie ­
w ow i i b ra c io m z a k o n n y m , aż do sw ej śm ie rc i (r . 1 4 5 6 ) .— L u b o w k r ó t ­
k im czasie P o ls k a z n a c z n ą p o s ia d a ła liczbę z a k o n n ik ó w i k la s z to ró w b e r ­
n a rd y ń s k ic h , pozo staw io n o j ą je d n a k p rz y a u stry ja c k o -c z e sk ie j p ro w in c ji,
z k t ó r ą sp ó ln y c h m ia ła m in istró w czyli p ro w in c ja łó w , n a jp rz ó d z W ło c h ó w ,
p o te m z N iem ców o b ie ra n y c h . D o p ie ro g w a rd ja n k ra k o w sk i A n i o ł
z O s t r o w a , zostaw szy p ierw szy m k o m issa rze m k la s z to ró w p o lsk ich , z a ­
c z ą ł m yśleć o o d łąc ze n iu . R . 1 4 6 7, za w ik a rju s z a je n e r a ln e g o J a k ó b a
z G ł o g o w y , zw ołano k a p itu łę do K ra k o w a i, w obec k o m issa rz y je n e -
ra ls k ic h : P io tr a z N e a p o lu i A n io ła z C lavasio, d o k o n a n o ro z d z ia łu p r o ­
w in cji n a trz y w ik a rja ty , z k tó ry c h k a ż d y o trz y m a ł sw ego w ik a rju s z a .
W ie le do te g o p rz y c z y n ił się G a b rje l z W e ro n y , k tó r y , po d w a k ro ć p rz e ­
w o d n ic zą c daw niejszej p ro w in c ji, p o z n a ł z d o św ia d c ze n ia , j a k tr u d n o r z ą ­
dzić k la s z to ra m i b a rd z o od siebie o d d a lo n e m i i z a k o n n ik a m i obcym i so ­
b ie ję z y k ie m , zw y czajam i i n a ro d o w em u sp o so b ie n iem . C zy n ił to n iem n iej
z życzliw ości, d o c h o w u jąc P o lsc e u czu ć, do ja k ic h zo b o w iąz ał go św . K a ­
p is tra n . P o d z ia ł p ro w in c ji z a tw ie rd z ił P a p ie ż P a w e ł II 14 6 7 r . i je n e -
ra ln a k a p itu ła w W e n e c ji o d b y ta 1 4 6 9 r . P o lsk ie j w ik a rji d o sta ły się
w szy stk ie k la s z to ry p o ło żo n e w K o ro n ie , n a L itw ie i R u si. C hodziło ty lk o
o z decydow anie, ko m u o d d a ć d a w n ą p iec zę ć p ro w in c ji, z w y o b ra że n iem N .
M. P a n n y , c a łe j w p ro m ie n ia c h , a w p ra w e m r ę k u trz y m a ją c e j b o sk ie
D ziecię. R z u co n o lo sy — i pieczęć, n ie bez w yższej zapew ne w oli, d o sta ła
się P o lsce, gdzie ty le se rc p ło n ą c y c h m iło śc ią k u B o g a ro d zicy . C zechy
w zięły do pieczęci św. B e rn a rd y n a z F e ltr o , z c h o rą g w ią w lew ej rę c e ;
A u s trja zaś św. K a p is tr a n a , z o tw a rtą k się g ą w lew ej i k rz y że m w p ra w ej
rę c e . W ik a rju sz a m i p o łąc zo n y c h k ra jó w , od r . 1 4 5 2 do 1 4 6 5 , byli:
Gabrjel z Werony o b ie ra n y po c z te ry ra z y , K ry szto f de Varisio , B e rn a r­
dyn z Ingolsztadu , Bonawentura z B a w a rji i Jakób z Głogowy. W chw ili
p o d z ia łu m ia ła P o lsk a 12 k la sz to ró w , z k tó ry c h 7 p i'zy p a d alo n a W ie lk o -
p o lsk ę , p rz y n iej w ięc go d n o ść w ik a rja tu z o sta ła . Z a k o n b e r n a rd y ń s k i,
214 Bernerdyni.
przybrawszy teraz nowe siły, więcej jeszcze w krajach Polski szerzyć
i rozrastać się począł. Od r. 146 7 rządzili nim wikarjusze (vicarii pro-
vinciae): M arjan z Jeziorska, Anioł z Ostrowa, Michał B al, Chryzostom
Boniecki, Ił. Ł adysław z Gielniowa, Jan Vitreator, Stanisłaiu ze Słupów,
Ł ukasz z R ydzyna, bł. R a fa ł z Proszowic i Leon z Łańcuta. Przy po­
wtórnych rządach bł. Rafała z Proszowic, z rozkazu Papieża Leona X,
na kapitule jener. w Rzymie 1517 r. dotychczasowych wikarjuszów pro­
wincji zamieniono na prowincjałów (ministri provinciae). Było już na-
ówczas klasztorów 2 6, t. j. 13 w Wielkopolsce, 5 w Małopolsce, 4 w L i­
twie i 4 w Galicji. Prowincją kolejno rządzili prowincjałowie: Leon z Ł a ń ­
cuta, Jan Komorowski, Urjel z Grabowa, bł. R a fa ł z Proszoivic i zno­
wu Jan Komorowski. Za niego nastąpił podział prowincji na dwie części,
z których jedna dawną zatrzymała nazwę, druga litewskiej imię przy b rała.
M e wiadomo dokładnie, dla czego ojcowie na Litwie sprzykrzyli sobie je ­
dność z polskimi i wszelkich dokładali starań, aby się od nich oddzielić.
Już w r. 152 9 wniesiono tę sprawę na kapitule w Parmie, gdzie jenerał
Paweł Pissolo wprost przeciwny życzeniom ich wydał wyrok: „divisio
quam Lithvani petunt, nullo modo fiat.u Nie poprzestali jednak działań
swoich, lecz czynniej jeszcze wystąpili, poruszając panów litewskich, na­
wet kardynała protektora zakonu, króla i Papieża. W końcu zajął się
ich sprawą wojewoda wileński Gastold, przedstawił pozorne powody
i, wpływem swoim u Pap. Klemensa V II, wyjednał rozdział klasztorów
litewskich od polskich, którego dokonał delegowany do tej sprawy Jan
Komorowski na kapitule w W ilnie 15 30 r. Prowincjałem litewskim obra­
no tamże polaka Gotarda z Siemieńczyna, który z niechęcią urząd ten
przyjąwszy, otrzymał do pomocy dwóch definitorów polaków i dwóch
litwinów. Cała ta nowa prowincja miała tylko 4 klasztory, a w nich za­
ledwie 13 zakonników pochodzenia litewskiego, których ciągle odstępowali
zakonni bracia polacy, przenosząc się do klasztorów w Koronie. Tym spo­
sobem wkrótce przyszła do nędznego bardzo stanu, bo i herezja, szerząca
się w tych stronach między szlachtą, nie m ałą klasztorom sprawiała klę­
skę. Dla uchronienia przeto od zupełnej zagłady bernardynów na Litwie,
panowie katoliccy usilnie starać się poczęli o połączenie ich znowu z pol­
skimi, co nastąpiło r. 15 7 1 na kapitule odbytej w Tarnowie, za rozka­
zem Papieża Piusa V. W ykonanie jednak tego rozporządzenia dopiero ,
15 76 r. przyszło do skutku. Prowincjałów litewskich trudno w tym
nieładzie odszukać; w Polsce, przez 4 0 lat rozdziału, było ich 9ciu
w 16 obiorach, bo niektórych kilka razy. do rządów powoływano. Od
połączenia klasztorów obojga narodów, aż do innego podziału w r. 162 8,
było 14 prowincjałów w 16 obiorach. Benedykt Gąsiorowski (Anserinus),
rodem ze Lwowa, obrany r. 15 94, podniósł w zakonie swoim naukę filo-
zofji i teologji, których sam nabył w Paryżu, gdzie z chwałą dla swych
zdolności i pracy w sukni zakonnej uczęszczał do akademji. Inny pro­
wincjał, Leonard Starczeivski, r. 1623, celem obudzenia ducha zakonnego, ,
zaprowadził w prowincji dziesięć tak zwanych domos rocollectas, do odby- ■
wania ćwiczeń duchownych. Za niego, z zarazy przeszło 340 zakonni- ■
ków w prowincji wymarło. W tymże czasie przybył do Polski Antoni i
Strozio, komissarz jeneralski, wielki zwolennik niedawno przed tern pow- -
stałej reguły reformatów czyli rekolektów. Zaraz w Krakowie przybrał i
sobie za sekretarza Benedykta Bułakowskiego, dobrego teologa, pobożnie <
Bernardyni. 215

go zakonnika i przyjaciela reformatów, oraz Eadysława Ulejskiego, któ­


ry od bernardynów do reformatów i nawzajem po kilka razy migrował.
Przy ich to pomocy od r. 1626 pracował Strozio nad przerobieniem ber­
nardynów naszych na reformatów, naznaczywszy najprzód dwa klasztory,
t. j. w Opatowie i Bydgoszczy, do których wolno było przechodzić wszy­
stkim bernardynom, pragnącym żyć pod surowszą regułą. W net dołożył
jeszcze innych miejsc ośm, bo i prowincjał Starczewski sprzyjał ściślej­
szej obserwancji. Pomimo jednak życzliwych względów króla, poparcia
nuncjusza Antoniego a Sancta Cruee i wielu panów polskich, nie zdołał
celu swego w zupełności osiągnąć. D o Warszawy zwołał kapitułę, gdzie
w miejsce Starczewskiego obrano prowincjałem Jerzego Godziszewskiego.
Burzliwe było to obradowanie, bo zakonnicy opierali się reformie, gwał­
tem i nieroztropnie zaprowadzanej. Założyli nawet apellację do Stolicy
A post., której nuncjusz, sprzyjający kom issarzow i, do akt swoich nie
przyjął, więc takową inną drogą przesłano. W pływ jednak komissarza
dał się uczuć w zakonie, bo wielu do reformackich klasztorów przecho­
dziło, i niezawodnie byłoby ich więcej, gdyby nowy prowincjał nie był
czynił przedstawień, że mają zaprowadzone niedawno w prowincji domy
rekolekcyjne, w których mieli wszelką wolność żyć w ściślejszem reguły
zachowaniu. Kapituła trwała dni 2 0 , a po jej zamknięciu Strozio udał
się do klasztoru reformatów, oczekując skutku apellacji. W tedy też
obmyślał sposób spełnienia swych chęci, w podziale prowincji na cztery
części, aby tak, z mniejszą liczbą zakonników mając do czynienia, każdą
zwolna do reformacji pociągnął. N ie był on wcale przez jener. B er­
nardyna z Senis upoważniony do czynienia zmiany pedobnej i, samowolnie
ją podejmując, mocno zakonników na siebie zagniw ał. W W arszawie,
na kapitule 1 6 28 r. ogłosił podział prowincji polskiej bernardynów na
cztery inne, to jest: m ałopolską, której oddał pierwszeństwo przez wzgląd
na św. Kapistrana i zawiązek zakonu, a jej prowincjałem zrobił M ichała
H allera; na wielkopolską, zostawiając jej jenerała Jerzego Godziszewskiego;
na litewską, z prowincjałem Stefanem Sopoćko, i ruską, oddaną zarządowi
A leksandra Swierskiego. Podział ten z niechęcią przyjęto: czuł jednak
każdy, iż takowy był potrzebny, ale na dwie, lub najwyżej na trzy tylko
części. W ięcej daleko sprawiło oburzenia niesłuszne zaliczenie kilku klasz­
torów z W ielkopolski do innych prowincji, jak np. Piotrkowa do m ało­
polskiej, Warszawy i Pragi do ruskiej, Prasnysza do litewskiej. Miała
tym sposobem Małopolska 1 2 , W ielkopolska 16, Ruś 1 5 , Litwa 14 kla­
sztorów. Dotychczasowa pieczęć przeszła także do małopolskiej prowincji,
przez poszanowanie starożytności głównego jej klasztoru w Krakowie.
Po skończonej kapitule rozjechali się ojcowie,wcale zapadlemi na niej
postanowieniami nie uszczęśliwieni; komissarz zaś Strozio w tydzień
ciężko i śmiertelnie zachorował. Tymczasem jenerał zakonu, zawiadomio­
ny o wszystkiem, wyprawił co prędzej z Rzymu Stanisłaiua P o zn a ń czyka ,
zakonnika mieszkającego na Ara Coeli, zabraniając wszelkich zmian w pro-
wincji polskiej, tak co do podziału, jako i reformy. D elegat spełnił rozkaz
w 1 7 dni i bez odwłoki do Rzymu powrócił. L ist jeneralski wręczony
został nuncjuszowi, bo Strozio już dogorywał i we dwa tygodnie umarł
u reformatów w W arszawie, gdzie i pochowany. Bernardyni przedsta­
wili teraz nuncjuszowi powody swoje, dla których niewłaściwem sądzą
dzielić prowincję polską na tak drobne części. Piszą tam: iż l) doświad-
216 Bernardyni.
czenie pokazało, że z przyczyny podziału uczynionego za kr. Zygmunta I
i Klemensa VII, Papieża, klasztory litewskie zostały prawie opróżnione
i do tego stopnia zrujnowane, iż byłyby zupełnie upadły, gdyby wcześnie
nie zaradzono im przez złączenie znowu z prowincją polską. 2) Trafia­
jące się ciągle w kraju tym wojny i napady nieprzyjaciół, przy obszer­
niejszej prowincji pozwalają klasztorom wzajemnie się ratować, a zakonni­
kom uchodzić z jednego klasztoru do drugiego, co przy rozdzielonych pro­
wincjach, według ustaw reguły, bez zezwolenia przełożonych obojga czynić
nie pozwolono. 3) Morowe powietrze częściej w tym kraju niż gdzie­
indziej grasuje, w małej więc prowincji wnet się klasztory wyludnią, nie
znajdując miejsca ze zdrowszem powietrzem na czasowe pomieszczenie za­
konników. Tak przy poprzednim podziale trafiło się w Samborzu, gdzie,
po napadzie Tatarów, panująca zaraza wszystkich zgoła uśmierciła zakon­
ników i przez półtora roku stał klasztor zupełnie próżny. Tak we Lwo­
wie, gdzie 17 umarło, w Warszawie 2 6, w Tykocinie 11, w Przasnyszu
16, w W artenburgu l l , na Pradze 11, w Wilnie 2 6, w Kaliszu 10,
którym to klasztorom, gdyby obszar prowincji nie przychodził w pomoc,
wszystkieby dotąd w opuszczeniu zostawały. 4) W stronach, gdzie różno-
wierstwo i herezja przemaga, trudno o indywidua z powołaniem zakon-
nem i tylko braćmi z dalszych okolic zasilane być mogą. 5) W obszer­
niejszej prowincji ulży się sumieniom wielu, bo gdy w jednem miejscu
trudno będzie komu zachować regułę, łatwiej znajdzie inne, gdzie zobo­
wiązaniu swemu wiernym być zdoła. 6) Niepokoje z tego powstaną w je ­
dnym kraju, bo gdy np. litwin wykona professję w Polsce, potem wTcale
już w te strony się nie dostanie, chyba za wielkiem staraniem do prowin­
cji urodzenia swego przeniesiony, gdzie już niechętnie na niego patrzeć
będą. Ulegając wreszcie woli Papieża i nuncjusza, oświadczyli zakonnicy,
iż chyba tylko na dwie, a najwięcej na trzy części prowincję podzielić
można i wybrali z pośród siebie delegata Antoniego Strzeżowskiego, upo­
ważniając go do tej czynności, lecz zarazem upraszając, aby rzecz cała
mogła być odłożoną do następnej kongregacji jeneralnej, lub na kapitułę
prowincjonalną. Nuncjusz przyjął teraz przedstawienie, o którem też da­
no znać i do Rzymu. Tymczasem kapituła jeneralna, zebrana w r. 1629,
postanowiła położyć koniec tym niezgodom w Polsce i wysłała Prospera
a Galbiato, komissarza i w izytatora, który, zwoławszy kapitułę do L u­
blina 2 2 Lipca 16 30 r., zbadał stan sprawy i podzielił prowincję na
wielko— i małopolską. Pierwszej dostały się także Prusy i Mazowsze, dru­
ga obejmowała Małopolskę, Ruś i Litwę, a także klasztor na Pradze pod
W arszawą, o który następnie ciągłe trw ały spory między obiema prowin­
cjami. Dawna pieczęć, wspólna niegdyś Polsce z A ustrją i Czechami, a po­
tem przez 200 lat blisko samej Polsce służąca, dostała się w końcu pro­
wincji małopolskiej, ze względu na Kraków, w którym był pierwszy kla­
sztor i niejako gniazdo bernardynów polskich. Wielkopolska zaś, garnąc
się równie z ochotą pod macierzyńską opiekę N. M. Panny, tenże tytuł
przyjęła, lubo w odmiennej nieco formie, bo Bogarodzicę z Dzieciątkiem
na ręku, otoczoną promieniami. Wzięto do tego wzór z kościoła San-
ctae MAriae Angelorum de Portiuncula, zkąd poszło i nazwanie prowincji
N. M. Panny Anielskiej. Komissarz naznaczył termin, w którym wolno
było zakonnikom przechodzić do jednej z tych prowincji, w celu zostania
wr niej nadal. W ydał nadto wyrok, iż ktoby odtąd przekonanym został
\

Bernardyni. 217

o staran ia względem nowego podziału prow incji, m iał być na zawsze wy­
pędzonym z państw a. P row incjałem m ałopolskim został J a n Lasocki;
W ielkopolski zaś B altazar z W itom yśla, niedaw no przedtem ob ran y , za­
trzym ał swój urząd. Nie długo przecież, bo już za trzecieg o p row incjała
m ałopolskiego B ernardyna K ru p k i, w r . 1 6 3 7 przy b y ł do P o lsk i ojciec
Pacyfik, rzym ianin, kom issarz jen eralsk i, i na dzień 7 S ierp n ia zw oła­
wszy k ap itu łę do Lwowra, oddzielił G alicję od M ałopolski, z polecęnia
P apieża U rbana V III, robiąc now ą prow incję ruską, k tó re j za ty tu ł d a ­
no św. M ichała A rchanioła, a w pieczęci N iepokalane Poczęcie N. M.
P an n y . Co do liczby klasztorów , M ałopolska otrzym ała ich 2 7, R uska
zaś tylko 17. W praw iło to wr obawę bernardynów w ielkopolskich, n a su ­
wając myśl, że teraz m ogą przyjść nowe pokusy, co do oderw ania im k il­
k u klasztorów , o k tó re ju ż mieli k ło p o ty . Z robili zatem przedstaw ienie
do Papieża, k tó ry przez breve z d. 3 o Styczn. 16 3 9 r . zabezpieczył g ra ­
nice, ty tu ł i pieczęć ich prow incji (potw ierdził je później K lem ens X d.
2 5 L u t. 1 6 7 2 r.). W tym że r. 1 6 3 9 , na kapitu le w R zym ie obrano je ­
nerałem Ja n a M erinero, k tó ry w ydał zakaz, w zbraniający prow incjałom pol­
skim przyjm ow ać braci, bez słusznych pobudek m igrujących z jed n ej p ro ­
w incji do d rugiej, i myśleć kiedykolw iek znowu o połączeniu trzech tych
prow incji. W szystko to obostrzył potem surow em i k aram i i takow e um ie­
ścił wr statu tach zakonu (cap. 7 n. 55), razem z tab elą prow incji fra n ­
ciszkańskiego zakonu, w k tó rej W ielkopolska zajm uje 2 2; M ałopolska 3 7,
a po niej R uska 3 8 m iejsce. Pom im o to , za staraniem k ró la W łady­
sława IV , nuncjusz J a n de T o rres, arcyb. ad rjan o p o litań sk i, zwołał do W a r­
szawy bernardynów z trzech prow incji, gdzie, pod kom issarzem L u d w i­
kiem Skrobkow iczem , w yznaczonym przez je n e ra ła zakonu, radzono o po ­
praw ie, lub naw et nowym podziale prow incji. W klasztorze przy kościele
ś w. A nny odbywano sessje od 2 5 P aździernika do 9 L isto p ad a 1 6 4 7 r.
Głównie interes w tern m iała prow incja m ałopolska, usiłując pozyskać k la ­
sztory: piotrkow ski, rzeszowski, przasnyski, lubaw ski i w arten b u rg sk i, a ta ­
kże lubelski i łukow ski. Gdy je d n a k prow incja w ielkopolska w żaden
sposób zgodzić się nie chciała, ta k na ustępstw a, ja k i n a nowy podział,
k ró l przyw ołał do zam ku obradujących ojców i przedstaw ił im swoje ży­
czenie. P rzez uległość i uszanow anie dla m onarszego m ajestatu, zgodzo­
no się na wolę k ró la i w yłącznie jego decyzji spraw ę pozostaw iono.
N atenczas, w obec nuncjusza, W ładysław IV w ydał w yrok stanow iący dwie
tylko prow incje: ruską, któ rej dał G alicję, oraz klasztory: lubelski, b rze­
ski, łukow ski i rzeszow ski; tudzież p o lską , obejm ującą L itw ę, W ielko-
i M ałopolskę. Źle na to p atrzy ł P ap ież i wyższa w ładza zakonu, ja k nie­
mniej prym as M aciej L ubieński, k tó ry się tej now ości mocno sprzeciw iał.
Gdy zaś w M aju ro k u następnego u m arł k ró l, nie było ktoby dzieło jego
popierał, więc bez zatw ierdzenia Stolicy A post. pozostało i wniwecz się
obróciło. D arenm em i też były podobne usiłowrania, raz jeszcze w ro k u
16 72 wznowione. J a k ą naówczas niechęcią um ysły zakonników k u sobie
pałały, pokazuje i ta okoliczność, że w r. 1 6 6 4 prow incjał m ałopolski
Antoni Stefanowicz u je n e ra ła A lfonsa Salisanes w yjednał dla sw7ej p ro w in ­
cji pierwszeństw o przed w ielkopolską. U pom nieli się pokrzyw dzeni, za­
raz na następnej jeneralnej kap itu le 1 66 7 r ., k tó ra dawny po rząd ek
przyw róciła, a potem , z przyczyny w ynikłych takichże sporów7 w innych
krajach, k apituły je n er. 1 6 7 6 i 1 6 8 2 r. p rzy jęły porządek prow incji
218 Bernardyni.
według kroniki Franc. Gonzagi (De origine Seraphicae Religionis Francis-
canae, Yenet. 1 6 0 3 ); później zaś powstałym naznaczyły miejsce według
starszeństwa w erekcji (Dominici de Gubernatis, Orbis Seraphicus t. IY
3 9 5). Trzy prowincje bernardynów w krajach polskich utrzymały się do
r. 1 7 3 1 . Wielkopolska na przestrzeni około 3 20 mil jeogr., Małopolska
przeszło 9 0 0 , Ruska na Litwie i Białej Rusi przeszło 2 0 0 mil kwadr.
W dwóch pierwszych największa odległość od siebie klasztorów wynosiła
16 mil; w ostatniej zaś przestrzeń ta była większą, bo najdalsze 4 0 , naj­
bliższe 2 5 mil oddalone. Zbyt wielki obszar małopolskiej prowincji,
a ztąd utrudnione wizytowanie klasztorów, skłoniło kapitułę jener., zebra­
ną w Medjolanie 4 Czerwca 1 7 29 r., do oddzielenia Litwy i zrobienia
z niej nowej prowincji. Prawdziwy jednak powód był wcale inny. Gdy
bowiem Litwa więcej daleko miała klasztorów niż Małopolska, a nastę­
pnie więcej głosów na kapitułach prowincjonalnych, poszło ztąd, że suc­
cessive po sobie kilka razy prowincjałami obierani byli Litwini. Ojcowie
małopolscy, nie widząc przeciw temu innego środka, na kapitule w K ra­
kowie, r. 1 7 29 w Lutym odprawionej, żądali alternatywy w wyborach,
t. j. aby prowincjała raz z Małopolski, drugi raz z Litwy obierano. Nie
przystali na to zakonnicy litewscy, skłaniając się raczej do oddzielenia.
Bonawentura Krassowski, lektor jubilat, i drugi litwin Franciszek Andrusz­
kiewicz, kustosz prowincji, polecili delegatom jadącym na kapitułę jeneral-
ną, w tymże roku przypadającą, dołożyć wszelkich starań dla pozyskania
podziału, którem u znowu klasztory małopolskie opierać się postanowiły.
K apituła podzieliła prowincję, lecz wykonanie tego rozporządzenia nastą­
piło dopiero d. 18 Października 1 7 3 1 r., na prowincjalnem zgromadzeniu
w Tarnowie, przez delegowanego komissarza Jana K apistrana Szysiec-
kiego, definitora. M ałopolanie, pomimo zabiegów, już temu przeszkodzić
nie zdołali. Do prowincji litewskiej dostała się także Biała i Czarna
Ruś, oraz Żmudź, a w r. 1 8 1 5 i ośm klasztorów na W ołyniu. Tytuł
jej dano św. Kazimierza, w pieczęci zaś wyobrażenie św. Jana Kapistrana.
Pierwszym prowincjałem litewskim został Franciszek Andruszkiewicz.— Co
się tyczy klasztorów bernardyńskich w ziemiach pruskich, te pierwiastko-
wo należały do prowincji saskiej. Król Zygmunt I w d. 5 M arca 1 5 0 8
r. przesłał list do kardynała Krzysztofa, protektora zakonu franciszkań­
skiego, z prośbą, aby je oderwać od prowincji saskiej, a przyłączyć do
polskiej; nadto, aby zabronić zakonnikom czeskim przybywać do jego pań­
stwa po jałmużny, wybierane tam z krzywdą krajowców. W krótce Sa­
ksonia i Prusy przyjęły luteranizm, a klasztory upadły. Ilekroć jednak
zabłysła nadzieja wznowienia ich, Papieże poddawali je opiece prowincji
wielkopolskiej: tak ostatecznie uczynił Innocenty X III z klasztorami
w Toruniu, djec. chełmińskiej, w Gdańsku, djec. włocławskiej i w Elblągu
(Nowe Miasto), djec. warmińskiej, o czem wydał bullę 12 Lipca 1 7 2 3
roku. Bernardyni nie tą drogą zaprowadzeni zostali w Polsce, co inne
zgromadzenia religijne. Gdy bowiem tam te w pierwiastkach swoich skła­
dają się z obcych kolonji, jak włochów lub niemców, to duchowna ro ­
dzina św. K apistrana, z początku zaraz ma samych tylko polaków, przy­
biera oddzielne zupełnie nazwisko, gdzieindziej nieznane, a nawet nieco
odmienną u siebie wyrabia regułę. Ztąd też wytłumaczyć się daje nie­
chęć niektórych wizytatorów i komissarzy włoskich, jak ą okazywali
naszym bernardynom, posiadającym znowu wielką sympatję ludu w Polsce
Bernardyni. 219

i na Litwie. Jest to bezwątpienia najpopularniejszy i najliczniejszy u nas


zakon; w wielu miejscach go zaprowadzono, dla tego krótkie tylko wspo­
mnienie o klasztorach jego uczynić tu można. W r. 1 7 23 Wielkopolska
prowincja miała dwie kustodje: poznańską i icarszaioską 1). K u s t o d j a
p o z n a ń s k a obejmowała 18 kościołów i jednę prezydencję. Kościół w P o­
znaniu założony r. 145 6 przez Jędrzeja z Bnina Opalińskiego, biskupa poz­
nam, na prośby obywateli miasta, mianowicie niejakiego Macieja Czarnego,
który na to plac ofiarował. Według życzenia zakonników, wystawił fun­
dator drewniany klasztor i kościół, poświęcając go śś. Franciszkowi i Ber­
nardynowi. Dopiero r. 1473 tenże biskup zbudował nowy klasztor i ko­
ściół z muru, pod tytułem św. Krzyża, Wniebowzięcia N. P., św. Jędrzeja
Ap., śś. Franciszka i Bernardyna. W r. 148 7, na kapitule jener. w Assy-
żu, razem z klasztorami krakowskim i wileńskim, podniesiony do zna­
czenia kustodji. R. 150 9 założone tu studium teologiczne, a 1648 za­
mienione na studium generale. R. 1 656 Szwedzi kościół i klasztor spalili,
a zakonników chcieli w rzece Warcie potopić, tylko za wstawieniem się
obywateli, tego gwałtu zaniechali. Po r. 1663, staraniem zakonnika Krzy­
sztofa z Poznania, odbudowany, wkrótce r. 1 6 7 3 ogniem spłonął. Po-
dźwignął go gwardjan Stanisław Grodzicki. Za Augusta II Szwedzi zni­
szczyli znowu kościół, a zakonnikom wiele przykrości sprawili. Staraniem
gwardjana Kapistrana Szysieckiego, w r. 1712 podreperowano kościół;
przy nowej zaś restauracji 1 73 3 r. stanęły i wieże. Bibljoteka klasztorna
między manuskryptami mieściła kazania Mikołaja z Zielonej i Expositio-
nes in Evangelia Jana Wawrzyłko. W presbyterjum kościoła zbudowano
Loret, gdzie było bractwo Zwiastowania N. P. i paska św. Franciszka.
Przy kościele stanął drugi mniejszy, pod wezwaniem św. Anny; tu kato­
licy niemcy odbywali swoje nabożeństwa (więcej szczegółów o tyra i innych
klasztorach bernardyńskich djec. poznańskiej, podaje Józef Łukaszewicz
w dziele: K rótki opis historyczny kościołóio etc. w dawnej djec. pozn. Poznań
1858 r. 3 t.). W Kościanie r. 145 6 magistrat miasta dał plac, oby­
watele wystawili kościół i klasztor z drzewa w mur pruski, pod tytułem
N. M. P. Anielskiej. W r. 1 60 8 odbudowano je z muru. Bywały tu
studja teologiczne lub filozoficzne i do 30 zakonników. We Wschowie
(Fraustadt) r. 145 6 wystawili obywatele kościół i klasztor w mur pruski,
z tyt. św. Anny. W kilkadziesiąt lat ciż gorliwi katolicy stali się fanatycz­
nymi luteranami. Zrabowali własność kościoła paraf, i srebra obrócili
na pieniądze. Już w r. 1 55 7 ustała tam ofiara Mszy św., a tylko
niekiedy przybywał kapłan staruszek ze wsi Przyczyna i odprawiał nabo­
żeństwo, za które dawano m u, jako jałmużnę, 12 groszy ówczesnych. Lud
jednak co niedziela i święto przybywał do kościoła, modląc się po swoje­
mu. Niejaki Jędrzej Knobloch, wsparty pomocą magistratu, po kilka ra ­
zy przemawiał do ludu, że lepiej ten czas obrócić na jakie czytanie, niż
na Mszę. Mowa jego osiągnęła skutek i wkrótce kościół N. M. P. obró-

') Przez kustodjg zaś rozumie sig wyższa godność, starszeństwo i pewna
zwierzchność nad innem i klasztoram i. Przełożony, czyli gwardjan klasztoru
z tym przywilejem, zowie sig kustoszem, ma w ładzę delegow aną przyjmowania
do nowicjatu, nawiedzania klasztorów i załatw iania niektórych interesów za­
konnych.
220 Bernardyni.
cono n a o b o rę , kościół" św. W a le n te g o n a sz lach tu z, k o śc ió ł św. W a w rz y ń ­
c a n a ja tk i, a św. M ik o ła ja w ru in ie p o z o sta ł. T en ż e K n o b lo ch śś. h o-
stje z ta b e rn a k u lu m o d d a ł żydom , p rz y b y ły m z L u b lin a n a ja rm a r k , za
k o ż u ch b a r a n i. D o n ie sio n o o tern b e rn a rd y n o m , k tó rz y sam i jeszcze p o ­
z o sta li w m ieście. W p o n ie d z ia łe k w ielk an o cn y 15 58 r . g w a rd ja n F a b ja n
O rzech o w sk i, w k a z a n iu n iem iec k ie m p o w s ta ł n a tę z b ro d n ię , lubo w ie­
d z ia ł, że z c iek aw o ści p rz y b y ł do k o śc io ła i K n o b lo c h . T e n , m szcząc się,
u sp o so b ił u rz ę d n ik ó w m a g is tra tu do nien aw iści ku z ak o n n ik o m , p o c ze m
za 4 m a rk i p o lsk ie n a ją ł P i o t r a H e n s te ra , k tó r y l W rz e śn ia p o d p a lił
k o śc ió ł i k la s z to r. W sz y stk o sp ło n ę ło ; z o sta ła ty lk o k a p lic a św. A n n y n a
c m e n ta rz u ; z a k o n n ic y zaś n a jg o rz ej od w szystkich tra k to w a n i, m usieli te
zg liszcza opuścić. M im o ta k ie g o sp u sto sz e n ia , tr w a ł jeszc ze ty tu ł p r o ­
boszcza w schow skiego. G dy go d o sta ł J a n K rz y c k i k a n . pozn. i s e k r e ­
ta r z k ró le w ., u fa ją c sw ym w pływ om , zapozw ał m ia sto . Z a p a d ł w y ro k n a ­
k a z u ją c y w ośm ty g o d n i po w ró cić p lac e k o śc ieln e, k tó ry Z y g m u n t I I I
p o tw ie rd z ił r. 1 60 7. T e n ż e k r ó l, 2 9 S ie rp n ia 16 2 8 , ro z k a z a ł m ie sz k a ń ­
com bez odw ło k i o d d a ć w szystko b e rn a rd y n o m . D opilnow ał] eg ze k u cji H ie ro n im
R a d o m s k i, s ta r o s ta w schow ski, k tó r y się g o rą c o t ą sp ra w ą z a ją ł. G dy r .
1 6 2 9 b isk . po zn . M aciej Ł u b ie ń sk i o d b y w a ł tu w izytę p a s te rs k ą , w p ro ­
w ad ził b e rn a rd y n ó w w p o sia d an ie k a p lic y św. A n n y , a p óźniej n ieco, tegoż
r o k u , n a św ięto P o rc ju n k u li, n a s tą p iła u ro c z y sta tra d y c ja sam ych ru in .
Z a ra z je d n a k z n aleź li z a k o n n ic y łask aw eg o d o b ro d z ie ja w M ik o ła ju T a rn o -
w ieckim , k tó r y im z b u d o w ał z m u ru k la s z to r i k o śc ió ł, p o d w ezw aniem
św . Jó z e fa . W K obylinie s ta n ą ł k lasz. 146 3 r. ze s k ła d e k oby w ateli
i p o m o c ą P a p ie ż a S y x tu sa IV , k tó ry n a d a ł o d p u st z u p ełn y , ra z w życiu
i p rz y śm ie rc i, w szy stk im , d a ją c y m n a to p ie n ię ż n e ofiary. G łów nie j e ­
d n a k p o p ie ra ł J a n K lim a k K o b y liń sk i, h e rb u W ie rz b ię ta , sy n d z ie d zic a teg o
m ie jsc a i z a k o n n ik b e rn a rd y n . B yl to pierw szy k la s z to r b e r n a r d , w a rc h id .
g n ie z n ., dla te g o od r . 145 5 z w ielu tru d n o ś c ia m i w alczyć m u sia ł K li­
m a k , nim celu sw ego d o p ią ł. K o śció ł tu te js z y , m a ją c y t y tu ł N . M . P .
a d P ra e s e p e , czyli N a ro d ź . P a ń sld e g o , p rz ez g w a rd ja n a W o jc ie c h a z S za­
m o tu ł ro z sz e rz o n y z o stał; p o sia d a ł z n ac zn y k a w a łe k re lik w ji św. W a le n ­
te g o ; t u te ż b y w a ły czasem s tu d ja filozofji lub te o lo g ji m o ra ln e j, dla teg o
i b ib ljo te k a d o sta te c z n a z 20 5 m a n u s k ry p ta m i, m ię d z y k tó re m i z n ajd o w a ły
się k a z a n ia b ł. S zy m o n a z L ip n ic y . W K a liszu r . 14 65 z ap ro w a d z ił
b e rn a rd y n ó w a rc y b . gn iez. J a n G ru szc zy ń sk i, k tó r y zb u d o w ał im k la s z to r
z d rzew a, a n ied o k o ń czy w szy k o śc io ła , u m a rł. B u dow y te n ied łu g o trw a ły ;
w ich m iejsce s ta n ę ły m u ro w a n e ze s k ła d e k r . 1 60 7. P ie rw sz eg o k o ś­
c io ła t y tu ł św. A n n a , d ru g ie g o N a w ied z e n ie N . P . B y ła tu k ie d y ś k u -
s to d ja , p o te m z n ie sio n a , lecz s tu d ja d la k le ry k ó w zaw sze u trz y m y w a n o .
W Kole (R o to p o lis, vel C ola) r . 14 6 6 sta w ia ł ko śció ł J a n z R ogow a K m i­
ta y . H iu c z a , k a sz te la n sa n d o m . i s ta ro s ta k o lsk i, lecz z a k o n n ic y przez
ja k ie ś dziw actw o, j a k m ów i G o n zag a ( s tr . 5 3 6), nie dozw oli m u całego
zbudow ać, p ra g n ą c re s z tę d o p e łn ić z ja łm u ż n y , co z tru d e m z ro b ili po
2 0 d o p iero la ta c h , ja k b y za k a r ę . T y tu ł kośc. N a w ied zen ie N . M . P .
B ib ljo te k a m iędzy rę k o p is m a m i p o sia d a ła k a z a n ia n ied zieln e n a c ały r o k
o. M ik o ła ja K ozłow skiego z r . 1 4 6 8 , H om ilje o św ię ty ch n a E p is to ły
i E w a n g e lje z r . 14 2 0 , w y k ła d E w a n g e lji św. Ł u k a s z a p rz e z o. M ik o ła ja
de K u ro k , pisany, r . 13 4 7 p rz e z J a n a de K ło b u k , o ra z in n e g o z a k o n n ik a
dzieło D e p o situ m p ro d o m in ic is e t fe stis, z r . 1 4 2 8. W W arcie sta n ą ł
Bernardyni. 221

kościół i klasztor kosztem Gerarda z Brudzewa, kanonika krak., r. 146 7,


w większej części drewniane. Wkrótce z całem miastem klasztor zgo­
rzał, ale staraniem zakonnika Pawła z Warty odbudowany został; gdy
powtórnie zgorzał, już zakonnicy chcieli na zawsze miejsce to opuścić.
Uprosił znowu wspomniany Paweł z W arty, iż dozwolono zbierać składki
na nowy i zbudował kościół z klasztorem z muru 14 90 r., pod wezwa­
niem Wniebow. N. P. W r. 1710, staraniem Norberta Żółwińskiego,
gwardjana, przebudowany i do dzisiejszego przyprowadzony stanu. Tu spo­
czywają ciała dwóch zakonników, doznających czci błogosławionych: Mel-
chizedecha, spółczesnego św. Kapistranowi, i Rafała z Proszowic. Kaplicę na
cmentarzu przed kościołem wystawił Wojciech Kobierzycki dziedzic wsi
Lipiec, r. 1 6 1 2 , na cześć śś. Franciszka i Anny. Zakonnicy wartscy
utrzymywali szkoły publiczne. Do Bydgoszczy król Kazimierz Jagielloń­
czyk 14 80 zaprowadził bernardynów; wymurował im klasztor i kościół,
w którym pomieścił także kaplicę loretańską. Tu zwykle klerycy uczyli
się filozofji. Tytuł kościoła Przenajświętsza Trójca. Do Kazimierza spro­
wadził bernardynów Jan Lubrański, biskup poznański, 1514 r. Tytuł ko­
ścioła św. Jana Chrzciciela, patronami zaś są Bracia Polacy męczennicy,
o których w brewjarzu 12 Listopada. Wiadomo, że ciała ich były zło­
żone w katedrze gnieźnieńskiej, ale je ztamtąd Czesi zabrali, umieściwszy
Krystyna w Ołomuńcu, innych w Pradze. Gdy więc do Wiednia, z królem
Zygmuntem I, pojechał fundator tego kościoła biskup Lubrański, prosił
tam książąt czeskich, aby mu relikwje śś. męczenników zwrócili. Otrzy­
mał cel życzeń i przywiózł śś. szczątki do Poznania, mając je później
przenieść uroczyście do Kazimierza. Tymczasem umarł, a kapituła po­
znańska, mimo starań zakonników, nie chciała ich wydać, i zaledwie za
biskupa Latalskiego odesłała bernardynom ramię jednego świętego, część
kapy i ornata, oraz kilka kostek innych towarzyszów. W ołtarzach
kaplic mają się znajdować relikwje pięciu tych braci, oraz w kaplicy św.
Anny, zbudowanej 1536 r. W klasztorze bywały studja teologiczne,
czasem i filozofja, od r. 16 53 nowicjat, który 1 686 r. przeniesiono do
Skępego. W mieście Nowe (Neuburg) nad Wisłą, w Prusach królewskich,
r. 1335 zbudowany kościół i klasztor przez krzyżaków dla franciszkanów
prowincji saskiej, był w ich posiadaniu do r. 155 6, w którym luteranie
zakonników rozpędzili, i do r. 1558 znieśli zupełnie religję katolicką.
Biskup kujawski Stanisław Karnkowski upomniał się o kościoły, w djecezji
włocławskiej zabrane przez protestantów, a król Zygmunt III r. . 1 6 0 4
powrócił je. Odtąd, za zgodą Papieża Klemensa VIII, do prowincji wiel­
kopolskiej klasztor noweński zaliczony został. Tytuł miał św. Franciszka.
W Sierakowie nad W artą r. 1619, pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia
N. P., wystawił piękny kościół i klasztor Piotr Opaliński, wojewoda po­
znański. Wieżę domurowała Zofja Opalińska, kasztelanowa poznańska, r.
1693. W Szivecu (Sueca) nad Wisłą, w dawnej djecezji kujawskiej,
r. 162 5 obywatele, za zgodą biskupa Jędrzeja Lipskiego, ofiarowali ber­
nardynom kościół Niepokalanego Poczęcia N. P., zbudowany za miastem;
klasztor zaś stanął ze składek, wykończony dopiero 1718 r. Miejsce to
słynie cudownym obrazem N. M. P. W Koźminie r. 1 62 6 Stanisław
Przyjemski, dziedzic miejsca i wojewoda inowłocławski, zbudował bernar­
dynom z drzewa kościół i klasztor. Wkrótce Paweł Gajewski, proboszcz
borzewicki, własnym kosztem postawił kościół murowany Niepokalanego
222 Bernardyni.
poczęcia N. P ., a takiż klasztor stanął ze składek w r. 1 706. W G ór­
ce nad Notecią małą kapliczkę na wzgórzu, z cudownym obrazem N. P.
r. 1 63 7 oddał bernardynom dziedzic miejsca Zygmunt Raczyński, sędzia
ziemi nakielskiej. Tenże z Łakińskimi wystawił kościół murowany, pod
wezwaniem Nawiedzenia N. P., a klasztor z muru stanął daleko później
składkowym funduszem. W Ostrzeszowie, ku Szląskowi nad Prosną, za­
prowadzono bernardynów przy kaplicy śvv. Michała r. 1 6 29, którą, na
prośby obywateli, odstąpił im proboszcz ówczesny Wojciech Grędowski.
R. 16 60 stanął tu i kościół murowany, w znacznej części kosztem M iko­
łaja Szyszkowskiego, sędziego ziemi wieluńskiej. Był tu dom rekolekcyjny
dla zakonników. W Grodzisku blisko Poznania r. 1 6 6 2 Jan Opaliński,
kasztelan nakielski, dziedzic miejsca, wystawił kościół Imienia Jezus
i klasztor z drzewa. W biegu czasu zamieniono je na murowrane, fun­
duszem składkowym, szczególnie ofiarą Jana Opalińskiego, starosty szrem-
skiego, r. 1 70 9. W Golańczy (archidjecezji gnieźnieńskiej) r. 1 69 5 ofia­
rował miejsce zakonowi Marcin Smogolecki, starosta nakielski, lecz dopiero
za usunięciem przeszkód różnych, r. 1 70 3 wprowadzono ich do kościoła
Imienia N. M. P ., i zbudowano klasztor z funduszu zostawionego przez
fundatora. We wrsi Zamarte nad Notecią r. 1 744 fundował bernardynów
Jan Michał Grabowski, kasztelan gdański, podkomorzy wmjewództw po­
morskich. Klasztor stanął r. 1 74 7 i kościół pod wezwaniem Nawdedzenia
N. P. Do Łobzina r. 16 80 M arjanna Grudzińska, wojewodzina poznań­
ska, sprowadziła bernardynów i zostawiła fundusz na zbudowanie kościoła,
który stanął pod wezwaniem św. Szczepana; dla bliskości jednak klasz­
toru w Górce, pierwrej zbudowanego, mieszkało tu tylko kilku zakonni­
ków, do pomocy proboszcza, w którego kościele jeden miewał kazania
każdej niedzieli, a inni u siebie. Była to więc prezydencja, czyli rezy­
dencja, a nie formaluy klasztor. K u s t o dj a w a r s z a w s k a obejmowała 1 7
klasztorów i dwie prezydencje. W Warszawie r. 1454 Anna, księżna ma­
zowiecka, ofiarowała miejsce zakonnikom św. Kapistrana, który tu wysłał
Jakóba z Głogowy. Kościół i klasztor przez nią zbudowane w 6 0 lat
zgorzały, ale je wnuki księżnej, z biskupem Janem Lubrańskim , odbudo­
wali. Te w wojnie szwedzkiej 1 65 7 r. spalone zostały, postawiono więc
wspanialsze, funduszem rzeczypospolitej i Wielopolskiego, wojewody k ra­
kowskiego. W tym klasztorze mieszkali najczęściej nuncjusze apostolscy.
Ztąd bractwo św. Anny po całej Polsce się rozeszło. Tu spoczywają zwło­
ki św. Bady sława z Gielniowa, którego miasto między patronów swoich
policzyło. Obszerniejszy opis kościoła tego w Łukaszewiczu i w dziele
Bartoszewicza-. Kościoły warszawskie, Warszawa 185 5. W Toruniu roku
12 39 dla franciszkanów prowincji saskiej wystawiony kościół Zwiastowa­
nia N. M. P ., przez mistrza krzyżackiego Poppona de H ostern, powię­
kszony potem przez Racibora, księcia pomorskiego, który także klasztor
z muru zbudował. Za czasów św. K apistrana r. 1451 franciszkanie tutejsi
przyjęli ściślejszą regułę i, po decyzji Papieża Leona X, 1517 r. obser­
wantami zostali. Gdy luteranizm za Zygmunta Augusta w Prusach szerzył
się prędko, zajął w krotce i Toruń, w którym m agistrat miasta zabrał
kościoły katolickie na rzecz protestantów. Bernardyni też z zarazy i gło­
du prawie wszyscy wrtedy wymarli, co ułatwiło magistratowi zajęcie kla­
sztoru na gimnazjum luterskie r. 1559. Po gwałtownej zaczepce jezui­
tów, dokonanej przez uczniów gimnazjum luterskiego, której widownią był
Bernardyni. 223

ten kościół, August II, król polski, na sejmie r. 1 7 24 w Warszawie od­


dał go znowu bernardynom, dokąd uroczyście tegoż roku, w wigilję Nie­
pokalanego Poczęcia N. P., wprowadzeni zostali. Tu przeniesiono potem
studja filozoficzne z klasztoru bydgoskiego. W Łowiczu r. 1 46 9 klasztor
i kościół św. Bartłomieja postawił Jan Gruszczyński, arcybiskup gnie­
źnieński z drzewa, zamyślając potem wystawić wspanialszy z cegły. Śmierć
przeszkodziła pobożnym zamysłom, które spełnili zakonnicy ze składek
innych swoich dobrodziejów. W wojnach szwedzkich kościół mocno ucier­
piał, lecz go zdołano znowu do dobrego stanu przywieść. Posiada obraz
cudowny N. M. P.; w klasztorze były niegdyś studja filozoficzne i liczna
bibljoteka z darów arcybiskupich. -Skępe opisane w Pamięt. rei. mor.
(t. XI 24 0): bernardynów' zaprowadził tu Mikołaj Kościelski, biskup cheł­
miński, r. 149 8 i zbudował kościół pod tytułem Zwiastowania N. P., do
którego popioły swych przodków przeniósł. Statua Matki Boskiej słynie
na całą Polskę cudami. Nowicjat i dom rekolekcyjny był wr tym kla­
sztorze. Franc. Gonzaga (str. 541) pisze, iż, według podania, miał tu
być kamień zewnątrz i wewnątrz krzyżykami naznaczony, tak, iż w ka­
żdym jego kawałku krzyż znaleść można. Cudowne przypisuje mu skutki,
mianowicie wr karaniu chorobami zbliżających się do niego pijanie i grze­
szników. Zakonnicy kazali go w fundamentach zamurować. Skępe nazy­
wa Oppidum Schapense, przekręcając nazwisko, jak mu się to często przy-
trafja. I Wadding także, w rzeczach odnoszących się do zakonu w Polsce,
nie dosyć jest pewny: z krajowych więc źródeł w opisie niniejszym głó­
wnie korzystamy. Lubawa, w djecezji chełmińskiej, miała klasztor obser­
wantów saskich, pod tytułem św. Jana Chrzciciela, zbudowany przez b i­
skupa miejscowego Mikołaja Chrabnickiego r. 150 7. Posiadali go do r.
1564, w którym, z powodu grasującego luteranizmu i morowego powie-
tra zakonników zabrakło. Odtąd pustkami stał klasztor do r. 1586. Piotr
Kostka, biskup chełmiński, oddał go bernardynom wielkopolskiej prowincji
i do niej przyłączył, za zgodą Papieża Grzegorza XIII. W Przasnyszu,
na Mazowszu, r. 1 58 7 przez Pawła Kostkę, chorążego ciechanowskiego,
brata św. Stanisława, zaprowadzeni bernardyni. Kościół św. Jakóba i kla­
sztor murowany wystawił, w znaczniejszej części, Jan Nowodworski roku
159 8, i odtąd liczy się data istnienia tu zakonu. Były w Przasnyszu stu­
dja teologiczne. Wartenburg, w Warmji, miał franciszkanów prowincji
saskiej od r. 132 6, którzy, gdy w czasie grasującej herezji podupadli,
zastąpili ich w r. 159 2 bernardyni, z rozporządzenia kardynała i biskupa
warmińskiego Jędrzeja Batorego; Papież zaś Klemens VIII przyłączył ich
do prowincji wielkopolskiej. Kościół dość wspaniały, pod wezwaniem św.
Jędrzeja Apost., z kaplicą św. Antoniego. W czasie zarazy, często Polskę
nawiedzającej, klasztor ten służył za ucieczkę dla nowicjuszów i studen­
tów teologji z konwentu warszawskiego. W Złoczewie, w Sieradzkiem, r.
1600 zbudował kościół i w ośm lat fundował bernardynów Jędrzej z Rok-
szyc Ruszkowski, dziedzic miejsca, miecznik kaliski. Tytuł Narodzenia
N. M. P., po spaleniu r. 1719 i odrestaurowaniu, zamieniony na Św.
Krzyż. W Łęczycy 16 32 r. Dorota z domu Otolja, żona Krysztofa Piwo,
podczaszego płockiego, kupiła grunt, wystawiła dla bernardynów klasztor
i kościół Niepokalanego Poczęcia N. P. W Piotrkowie (zwanym trybu­
nalskim) r. 16 24 postawili z drzewa kościół i klasztor: Florjan, Stanisław
i ’Wawrzyniec Starczewscy, a w następnym roku sprowadzili zakonników,
224 B ernardyni.
którym r. 1 63 3 postawiono kościół murowany pod tytułem św. Krzyża.
W Widawie zaprowadził bernardynów Wojciech Wężyk Widawski, dzie­
dzic miejsca, i r. 16 3 8 wystawił im klasztor i kościół św. Krzyża z drze­
wa. Te gdy Szwedzi spalili, znowu odbudowano ze składek, ale także
drewniane; dopiero gdy r. 1 707 przypadkiem spłonęły, wystawiono muro­
wane, także z ofiar dobrodziejów zakonu. W Ostrołęce r. 16 65 Tomasz
Gocławski wystawił z drzewa kościół św. Antoniego i klasztor, a wkrótce
odbudował je z muru. W Spingbornie, w Warmji, r. 16 39 biskup tam­
tejszy Mikołaj Szyszkowski, na pamiątkę pokoju zawartego ze Szwedami,
wystawił kościół okrągły i nazwał go świątynią pokoju. Lud miał tu wiel­
kie nabożeństwo do N. M. P. Następcy Szyszkowskiego plac do kościoła
tego należący oddali bernardynom prowincji wielkopolskiej, a Wacław
Leszczyński stale ich przy świątyni pokoju obsadził. Stefan Wydżga, ob­
jąwszy katedrę warmińską, wymurował im klasztor 1 6 72 r. Staraniem
zaś Cherubina Watson, definitora, stanęła kaplica przed kościołem roku
1710, i rozszerzona świątynia funduszem składkowym, mianowicie z ofiary
kanonika Wawrzyńca Nicza; wreszcie r. 1 7 1 7 kosztem Teodora Potockiego,
biskupa warmińskiego, stanął nowy dogodny klasztor murowany. W H a­
dynie (Cadinum), wiosce nad zatoką morską Nogatem, podobało się dzie­
dzicowi Teodorowi hrabi de Schliben, wojewodzie inflanckiemu, w uroczem
miejscu na wzgórzu wystawić klasztor bernardynom wielkopolskim. Zbu­
dowano go z kaplicą św. Antoniego r. 1683. Pierwotny był drewniany,
potem kanonicy warmińscy postawili murowany. Loret z muru zbudował
Adrjan de Linda, kanonik warmiński. W Ratowie, wsi w djecezji płockiej,
była oddawna kaplica dla wygody dziedziców. Tę Tomasz Narzymski,
chorąży chełmiński, przebudował na kościół drewniany, pod tytułem św.
Antoniego. Gdy na miejsce to zbiegał się lud pobożny, r. 16 85 spro­
wadził i bernardynów. Klasztor postawiono z drzewa kosztem fundatora
w r. 1 69 2, a po spaleniu, wkrótce takiż odbudowano. W Czerniakowie
pod Warszawą r. 1691 na kościół i klasztor położył kamień węgielny
książę Stanisław Herakljusz Lubomirski, marszałek koronny, celem umie­
szczenia tu relikwij św. Bonifacego męczennika, darowanych sobie w Rzy­
mie przez Papieża Innocentego XI. W trzy lata osadził bernardynów przy
pięknym kościele, pod tytułem św. Antoniego. Cuda doznane przy reli­
kwiach, opisuje książka: „Nabożeństwo na cześć i honor św. Bonifacego"
Warszawa 1846, i „Pamiątka z Czerniakowa p. Jana Warmińskiego" W ar­
szawa 1861. We wsi Sirzegocinie, djecezji płockiej, podkomorzy król.
Franc. Bieliński r. L691 zbudował drewniany kościół i dom dla wygody
pobożnych osób, oddających tu cześć Ń. M. P. w cudownym jej obrazie.
We dwa lata sprowadził bernardynów, których tu kilku mieszkało. Podo­
bne rezydencje mieli także: w Grodzisku blisko Warszawy, gdzie im król
Zygmunt III r. 1601 dał kościół św. Michała, oraz w Wieluniu przy
klasztorze zakonnic. Wszystkie powyżej wyszczególnione klasztory mieści
mapa prowincji N. M. P. Anielskiej, w r. 1 74 6 ułożona przez lektora
Feliksa Nagrajkowskiego i na miedzi w Rzymie odrobiona, a potem dopeł­
niona przez lekt. Franc. Szumowskiego i odbita na miedzi r. 1 79 6, sta­
raniem prowincjała Bonawentury Gołembiowskiego. Wykazuje ona
3 5 klasztorów i trzy prezydencje, a prowincjałów 6 7, od początku pro­
wincji (1 62 8 r.) do 1821 r., w którym w Warszawie wydaną została.
Dodać należy, iż po tej dacie do r. 18 64 przybyło jeszcze 1 6 prowin-
Bernardyni. 225

cjałów, razem więc było ich 8 3 . Dzieje prowincji wielkopolskiej sta ra n ­


nie spisywane były przez chronologów, obieranych na kapitułach z po­
śród mężów zakonu, odznacząjąch się miłością zgromadzenia i nauką.
Do najpracowitszych należą: Jan Komorowski ok. r. 1 5 2 0 , Ludwik Zbą-
szyński 1 6 3 0 , Augustyn Ciepliński 1 6 5 0 , Jan Kamieński 1 7 2 0 i Man-
swet. Grabowski 1 7 5 0 r. Zaprowadzenie bernardynów w Polsce i p ier­
wotne ich dzieje pięknie opisał hr. Alaurycy Dzieduszycki, w dziele: „Zbi­
gniew O leśnicki/ Kraków 1 8 5 4 , t. II część VI od str. 3 7 7 . — Prowincja
małopolska r. 16 3 0 rozciągała się na Ruś i Litwę; r. 1 6 3 7 odłączono
od niej Ruś galicijską, a 17 31 i Litwę także. Dla tej przyczyny dość
będzie podać ważniejsze daty niektórych klasztorów, bez względu na gra­
nice prowincji. Krakowski główny konwent na Stradomiu, nazywają
kroniki zakonne gniazdem bernardynów polskich. W zniósł go kardynał
Zbigniew Oleśnicki r. 1 4 5 3 z drzewa, a potem dobrodzieje zakonu po­
stawili murowany. W wojnie szwedzkiej 1 65 5 ogniem spłonął, lecz król
Jan Kazimierz i panowie polscy go odbudowali. Tu spoczywają zwłoki
bł. Szymona z Lipnicy. Znajdujemy wzmianki, ze w tym klasztorze po
stu zakonników bywało. W Tarnoibie z XV w. fundacji Jan a Amor
z Tarnowa, kasztelana wojnickiego (Długosz, Liber benefic. t. III). W R a ­
domiu fundował klasztor i kościół Mikołaj Kazanowski 1 4 6 8 r. (Pamięt.
rei. mor. t. XXIX str. 3 7 0) . W Opatoiuie r. 1 4 7 2 Jan Tarło, który
potem został bernardynem , a zwiedzając Ziemię św. um arł na górze Sjonu
(Fr. Gonzaga)-, w Kazanowie Hieronim Kazanowski 1 6 2 3 ; w Karczówce
pod Kielcami M arcin Szyszkowski, biskup krakowski, 1 6 2 8 , dokończył zaś
Felicjan Szaniawski 1 7 2 8; w Kalwarji Mikołaj Zebrzydowski, wojewoda
krakowski, zbudował r. 1 6 3 8 kościół N. M. P. Anielskiej i klasztor ku-
stodjalny, kaplice zaś drogi krzyżowej P ana Jezusa stanęły kosztem ró ­
żnych osób tejże familji, od której i K alw arja Zebrzydowska się zowie
(Historja K alw arji Zehrzyd., Wadowice 1 8 6 4 r.); w Alwerni fund. Kapi-
stran Krzysztof K orytnicki 1 6 3 6; na Puszczy św. Katarzyny pod Borzęci­
nem r. 1 4 9 0 powstał klasztor z celki pewnego rycerza, z czasów Jagiełły,
który na starość osiadł tu dla modlitwy, od r. 1 5 2 0 przebywali w nim
bernardyni; do Przyrowa r. 1 6 0 9 sprowadził ich Ocieski, a po kasacie
zakonu r. 1 8 6 4 , dostał się klasztor dominikanom, przeniesionym z Piotrkowa
r. 1 8 6 9 ; W Padaryżu albo Wielkiej Woli fundował dziedzic Kazimierz Skór-
kowski 16 9 0 r.; w Józefowie Józef Potocki 1 6 9 0 ; w Krześlinie Mikołaj
Kuczyński 1 7 4 3 ; w Tykocinie r. 1 4 7 9 ; na Pradze pod W arszawą 1 6 1 7 .
Prezydencyja Jeleniec, fundacji Antoniego Jezierskiego 1 7 4 9 , i Kobyłka
(v. Załuście), przez M arcina Załuskiego, suffr. płockiego, oddana jezuitom
r. 1 7 6 0 , a po ich zniesieniu bernardynom . Lublin otrzym ał fundację Ja-
kóba Quandta, radnego miasta, r. 1 4 60; teraźniejszy klasz. 1 5 1 9 r. zbudowa­
ny; Radecznica z cud. obrazem św. Anny, r. 1 6 6 7; Łuków 1 6 2 8 p rzezE . Do-
maszewskiego i Ant. Jezierskiego; Bochnia 1 6 2 4 ; w Leżajsku była niegdyś ka­
plica N. P . , przy której biskup przemyski M. Pstrokoński 1 6 0 8 r. osadził
bernardynów7, król Zygm. I I I dał im uposażenie, Łukasz z Bnina Opa­
liński, marsz, i starosta leżajski, od r. 1 6 1 8 do 1 6 2 8 wystawił piękny kl.
i kośc. Zwiastowania N. P. Obraz cudowny Bogarodzicy d. 8 W rześ. 17 52
r. uroczyście koronował W acław Sierakowski, naówczas biskup przemyski,
z upoważnienia Pap. Benedykta XIV. Jest tu nowicjat. O Przeworsku
E n cykl.t. II. 15
226 Beęrnardyni.

niezgodne są podania: jedni przypisują fundację Rafałowi, drudzy Spyt-


kowi z Tarnowa, inni Janowi Przeworskiemu, w czasie od 1 4 5 3 roku.
W Rzeszowie 16 24 fundował Mikołaj Spytek Ligęza, kaszt, sandom. i dzie­
dzic miejsca. Jest tu cudowna statua N. P., koronowana r. 1 763 dnia 8
Wrześ. przez Wacława Sierakowskiego, arcyb. lwow. W Dukli Wandalin
lir. Mniszech fundował między r. 1739 a 1743; w Samborzu r. ,1472
Jan ze Sprowa Odrowąż, woj. podolski, założył, a po zburzeniu go przez
Tatarów 150 2, odbudowała wdowa po fundatorze Beata z Tęczyna r. 1 5 1 4 ;
raz jeszcze upadł przez ogień i wzniesiono go funduszem składkowym,
szczególnie Jerzego Mniszcha, woj. sandom., 1 585. Klasztor r. 1 7 86 obró­
cono na więzienie, zakonników zaś pomieszczono przy jiarafji, potem od
roku 1841 przy kościele pojezuickim. We Lwowie 1*. 14 60 przez Ję­
drzeja Odrowąża, woj. podolsk., a po spaleniu 150 9 r. odbudowali bene-
faktorzy, szczególnie Jerzy Mniszech, .wojew. podoi., Jan Zamojski i St.
Żółkiewski 1 6 12 r. Przy tym kośc. jest parafja i studja zakonne. W So­
kalu fundował Stan. Gomoliński, bisk. chełmski, i Jan Ostroróg, woj. pozn.,
159 9 r.; w Krystynopolu 1 695 Szczęsny Kazim. Potocki, kaszt, krak.,
jest przy nim parafja; w Brzeżanach 1 683 Mik. Hier. z Granowa Sie-
niawski, woj. ruski; Leśniów otrzymał fundację Macieja Leśniowskiego,
kaszt, bełzk., 1 6 3 7, klasztor spełnia obowiązki parafjalne; Gwoździec 1723
przez Zofję, wdowę po Michale księciu Puzynie, notarjuszu w. ks. Litew’.,
przy nim parafja; Zbaraż 1637, przez Jerzego księcia Zbarazkiego, a gdy
r. 16 7 5 zniszczyli go Tui’cy, odbudował Stan. Potocki, woj. poznam, przy
nim szkoła i parafja. Na Litwie zaprowadzono bernardynów roku 146 8.
Pierwszy kościół i kl. wystawiono im w Kownie (Cauna), na gruncie ofia­
rowanym przez Stanisława Sandziwojewicza,starostę grodzieńskiego (r. 147 1),
przy ujściu Wilji do Niemna, w bliskości zamku. Fundusz na kościół
dał jakiś kupiec, resztę zaś miasto złożyło; klasztor stanął także ze skła­
dek pobożnych, mianowicie niejakiego Stanisława Maciejowieza około r.
1504. Z początku nie pozwolono stawiać budynków murowanych, bo
zamek i opasania jego były drewniane. Dopiero gdy i mury miasta zbu­
dowano z cegły, zakonnicy postarali się o trwalszą budowę, co nastąpi­
ło za króla Aleksandra Jagielończyka. Na wymurowanie kościoła dał
znaczną sumę Kościewicz, starosta kowieński. Po odłączeniu się klaszto­
rów litewskich od prowincji polskiej r. 152 9, wrszystkie dobra kościoła
kowieńskiego roztrwonione i roztargane zostały, które potem wyrokiem
kr. Stefana Batorego powrócone były 15 79 r. W Wilnie r. 1469 przez
króla Kazimierza Jagieł, zbudowany kl. i kośc. pod tyt. śś. Franciszka
i Bernardyna, najprzód z drzewra na prędce, potem murowane. Gdy ta
druga budowa, dla niedokładnej roboty, w krotce upadkiem grozić po­
częła, rozebrali ją zakonnicy 1500 r., a wystawili nową z kamienia i ce­
gły, kosztem wojew. Mikołaja Radziwiłła i brata jego kard. Jerzego, oraz
innych pobożnych osób. W Grodnie 14 94 r. przez w. ks. Aleksaudra,
potem króla poi., klasztor murowrany stanął ze składek 159 5 r. W Po-
łocku 149 8 roku fundacji w. ks. Aleksandra, a odbudowany przez Ale­
ksandra Służkę, wojew. połockiego, 1 69 6 r. W Budsławiu, inaczej v? B u ­
dzie, posiadłości darowanej bernardynom przez Aleksandra, kr. poi., 1504
r. wystawiono kl. i kośc. drewniany,, potem 16 43 murowany, a jeszcze
raz 1 7 83 okazalszy murowany; tu były studja teologiczne. Następne je ­
szcze miasta na Litwie posiadały klasztory barnardyńskie. Nieśwież,
Bernardyni.— Bernardynki. 227

k ustodjalny kl. fundacji M ikołaja K rzyszt. R adziw iłła 1 5 9 4 r. Z a sla w ,


Jan usza księcia O strogskiego r. 1 6 0 6 ; K retynga, dawniej zw ana K arol-
stadt, fundacji Ja n a K ar. C hodkiew icza- 1 6 0 2 , przy k lasztorze była cu ra
an iraarum i szkoła o dwóch klassach ( X . Stan. C zerski, Opis Żm udzkiej
djec., W ilno 1 8 3 0 ); Cytowiany, fund. A n d rzeja W ołłow icza r. 1 6 1 4 , tu
był now icjat i cura anim arum ; Telsze r. 1 6 2 4 przez Sapiehę, k anclerza
litew ., i. tu utrzym yw ali szkołę, podobnie w D atnowie fund. J a n a B rzo­
stowskiego, referend. litew ., 1 7 0 1 r.; w M ińsku 1 6 2 4 przez K ęso w skieg o
założeni; Dąbrówna, fund. M ikołaja H lebow icza, kaszt, w ileńs., 1 6 2 4 ; S ło-
nim , Jęd rzeja i K atarzyny Radwanów 1 6 3 0 ; Iw ie, M ikołaja K iszki, wojew.
m ścisławskiego, 1 6 3 1 ; D ru ja , Kazim. L eona Sapiehy, podkancl. litew ., 1 6 4 3 ;
S apieżyn, tegoż Sapiehy 1 6 5 3 ; B rześć litewski, fund. G alim skiego 1 6 5 9 ;
S lu ck, przez B ogusław a księcia R adziw iłła r . 1 6 6 1 ; Ł u c k , przez A gnieszkę
z B roniczów Janiszew ską; W ołożyn, przez Józefa B ogusław a Służkę, m ar.
litew ., 1 6 8 1 ; Mohilew, przez T eodora R zew uskiego 1 6 8 7 ; T ra szku n y, przez
W ład. i A nnę z K arengów Sokołow skich, podkom . infl., 1 6 9 6 , ze szkołą;
Bienica, przez M ichała K az. K oziełł, podsk. lit. 1 7 0 0 ; M ści sław , przez J a ­
n a H u rk o , chorążego w iteb., 1 7 2 7 ; W ielona, p rzez M ichała R y k a 1 7 5 2 r.;
Ł ukom la (L ubom ia), przez J a n a Ł ukom skiego; w Dubnie, na W oły n iu ,
1614. N astępne klasztory b ern ard y ń sk ie na L itw ie w r. 1 8 3 2 zniesione:
w O rszy, fundacji Jęd rzeja M łockiego, sta r. chełm ., 1 6 5 3 ; w W itebsku, J a ­
na Chrapow ickiego, wojew. witebsk.-, 1 6 7 6 ; w Mikidinie, M arjan a O gińskie­
go, kaszt, w itebsk., 1 7 2 0 ; w H h isku , A leks. P o łubińsldego, m arsz, w ołko-
w yskiego, 1 6 6 2 ; w B erezynie, W ład . P aca, chorąż. litew ., 1 7 3 7 ; w Sieli-
szczach, Jo zafata Sielawy, wojew. połock., 1 7 2 6 ; w P ińsku, k sięcia M ichała
K o ry b u ta W iśniow ieckiego, het. lit., 1 7 1 7 ; w Trokach, E u st. W ołłow icza,
bisk. wił., 1 6 1 7 ; w Żytom ierzu, K a je ta n a L iń sk ieg o , kancl. lit., 1 7 6 4 ; oraz
w Janow ie na P odolu, w Jarm olińcach, Cudnowie, Workowicach, Janow ce,
Jurew iczach, iv M ozyrzu. N a L itw ie więc zakon b ern ard y ń sk i bardzo był
rozgałęziony i liczne oddaw ał posługi, bądź przychodząc z pom ocą k a p ła ­
nom świeckim, bądź utrzym u jąc p arafje i szkoły b ezpłatne. Im te ż od ­
dano kapelanje w odległych m iastach R osji i Syberji, ja k ie po części do ­
tą d spełniają. Obecnie klasztory b ern ard y ń sk ie w m ałej tylko znajdują
się liczbie. W . księstw o P oznańskie i P ru sy wrcale ich nie posiadają.
G alicja ma 7 w archid. lwowskiej, a mianowicie: we Lw ow ie, Sokalu,
Chrystjanopolu, B rzeża n a ch , Leśniowie, G woźdcu, Z b a ra żu ; 5 w djecezji
przem yskiej: w L e ża jsk u , R zeszow ie, P rzew orsku, D u k li, Sam b o rzu ; dwa
w djec. tarnow skiej: w K a lw a rji Z ebrzydow skiej i T r amowie-, oraz 2 w d je­
cezji krakow skiej: w K rakow ie i Alwernie. K rólestw o polskie, po kassa-
cie klasztorów r. 1 8 6 4 , m a b ernadyńskich 5 , to je s t w djec. kujaw sko-
kaliskiej: w K azim ierzu, Kole, W arcie i W idaw ie, a w sandom ierskiej:
w P aradyżu czyli Wielkowoli.. W cesarstw ie R osyjskiem przed 1 0 laty
byli: w W ilnie (suprym . 1 8 6 4 ) , Mohilewie, lw ie, W olożynie, B u d sła w iu ,
Słonimie (suprym . 1 8 6 4 ) , K rety n d ze , Cytwianach, Traszkunach, D atnowie,
Zaslaw iu, Nieśw ieżu i M ińsku. X . S . Ch.
Bernardynki stanow ią gałąź zakonu św. F ra n c iszk a Serafickiego.
O prócz bowiem m ęzkiego zgrom adzenia, k tó re nazyw a się pierw szym , u s ta ­
now ił on drugi, dla niew iast, i trzeci zakon, dla ludzi obojga płci na św ię­
cie żyjących. A jako zakon franciszkanów u doskonalał się i w zrastał
w surowości na obserw antów różnego stopnia, ta k podobnie działo się
228 Bernardynki.
z żeńskim, klaryskami czyli franciszkankami zwanym (ob.). Pierwszą*
do tego pobudkę dała św. Elżbieta, królewna węgierska i landgrafowa
Turyngji (f 12 3 1), która, przyjąwszy trzeci zakon św. Franc., cała poświę­
ciła się posłudze około chorych i ubogich. Inne tercjarki naśladowały
surowość jej życia, utrzymując się z jałmużny i spełniając też same czy­
ny miłosierdzia. Przyjęły nawet ubiór stały koloru popielatego z białym
welonem i nazwę sióstr Celli. Te słabe zawiązki reformy wzmocniła
i rozwinęła bł. Aniela Corbare. Po śmierci męża, hr. Civittelle, wstąpiła
ona do trzeciego zakonu św. Franc., i za pozwoleniem Papieża, r. 139 5
założyła w Foligni klasztor ściślejszej reguły dla panien, chcących zosta­
wać pod klauzurą. Marcin Y pozwolił jej stawiać nowe klasztory i Wkrót­
ce było ich jedenaście po różnych miastach włoskich. Od r. 1438 zwo­
ływały jeneralną kapitułę co trzy lata, na której obierały przełożonę, ma­
jącą władzę, w towarzystwie inych zakonnic, wizytować klasztory i pilno­
wać w nich porządku. Pius II r. 145 9 zniósł te kapituły i każdemu
zgromadzeniu pozwolił obierać sobie przełożonę. Gdy jednak bez naczel­
nego nadzoru jedność reguły utrzymać się nie mogła, r. 1480 poddano
je obserwantom. Ubiór zakonnic tych takiż prawie jak klarysek, cel zaś
rozmaity, bo usługa chorym, opieka nad ubogimi, lub ćwiczenia bogomyśl-
ne. Święta Elżbieta turyngska została ich patronką, dla szczególniejszego
poświęcenia się chorym i ubogim: z tego powodu zowią je elżbietankami
lub elżbietkami, a gdzieniegdzie siostrami szpitalnemi, lub siostrami miło­
sierdzia. Pomimo oddania się życiu czynnemu, zostają pod klauzurą, jako
prawdziwe zakonnice. Historycy zgromadzeń religijnych uważają je za
nasze bernadynki i utrzymują niesłusznie, że r. 1489 do Polski sprowa-*
dzone były (ks. Benjamin, Rys hist, zgromadzeń zakon., Warsz. 1848,
II 19 5). Około r. 140 6 nastąpiła nowa .reforma, dokonana w Burgundji
przez św. Koletę, tercjarkę wielkiej świątobliwości, która otrzymała od
Benedykta XIII (antypap., uznawanego we Francji) list apostolski, pozwa­
lający jej do ściślejszej reguły sprowadzać klasztory klarysek. Zaprowa­
dziła najsurowsze ubóstwo, a przepisy przez nią wydane w 16 rozdziałach,
zatwierdził Wilhelm de Cassali, jenerał zakonu franciszkańskiego. Bene­
dykt X III pozwolił jej także wybierać dla swych zakonnic spowiednika
i nim kierować, przez co w krótkim czasie wiele klasztorów nietylko kla­
rysek, ale i franciszkanów w Belgji i Francji przyjęło regułę św. Kolety,
i zakonnice zwać się od niej poczęły koleci, koletki lub koletanki (cole-
tani, coletae v. coletanae). Na wzór tych koletek, św. Bernardyn senen-
ski znaczną liczbę klasztorów dawnej reguły św. Klary zreformował i urzą­
dził we Włoszech (Męzki zakon koletów, na kapitule jeneralnej w Rzymie
150 6 r., pod Juljuszem II, Pap., został zniesiony przez franciszkanów,
a kazano im połączyć się w ciągu roku z konwentualnymi lub obserwan­
tami. Do tych drugich prawie wszyscy przystali). R. 16 08 jeszcze jedna
zmiana nastąpiła we Francji, gdzie Franciszka Małgorzata Borrej, owdo­
wiała Rici, zostawszy przełożoną trzeciego zakonu św. Franciszka w Sa-
lins, zaprowadziła reformę na wzór męzkich zakonów, urządzonych we
Francji przez Wincentego Mussarta, franciszkanina. R. 1614 założyła ta­
ki klasztor w Gray, a 16 2 5 zakonnik Eleazar napisał im regułę, którą
Urban VIII r. 1 63 6 potwierdził. Zowią się obsenvantkami, albo siostra­
mi pokutującemi ścisłej obserwancji. We Włoszech, w m. Albano, zakon­
nica Franciszka Farnese dała także surową regułę klaryskom, które za-
Bernardynki. 229

prowadziła w miastach: Rzymie, Farnese i Palestrinie, pod nazwą Vivose-


polte, jakoby dla ostrości żywota, zupełnie umierające światu i uciechom
jego. Te są ogólne rysy zakonnic franciszkańskich ściślejszej reguły, któ-
reby bernardynkom naszym odpowiadać mogły. Więcej szczegółów poda­
je dzieło ks. Benjamina, wyżej przywiedzione, lubo bez systematu i cało­
ści. O reformatkach i kapucynkacb powie się przy męzkich zakonach
tegoż nazwiska.'— Bernardynki W Polsce, Gdy zakon św. K apistrana,
zaraz od przybycia swego na ziemię polską, doznawał wszelkich względów
od króla, biskupów i panów, tak, iż po wielu miejscach go zaprowadzano
i do wielu innych zapraszano, a młodzież i starsi, wyższego nawet stanu
i ukształcenia, przywdziewali gruby habit, niepodobna sądzić, aby i druga
płeć, pobożną zwana, nie miała podzielać tego religijnego zapału. Owszem,
wiele wdów i panien przyjmowało trzecią ręgułę św. F ran c., a gdy żyły
czas jakiś w gronie swych rodzin, zapragnęły następnie w pobożnem uczu­
ciu odłączyć się zupełnie od świata i poddać duchownemu kierunkowi oj­
ców zakonu. W tym celu niektóre najmowały lub kupowały domy w bli­
skości kościołów bernardyńskich i tam mieszkały same, oddając się modli­
twie i rozmyślaniu, oraz pilnie towarzysząc obrzędom i uroczystościom re ­
ligijnym. Bogobojne te dziewice i niewiasty, nie podpadały najmniejszemu
podejrzeniu co do obyczajów, tak jawną była prostota ich serc i pobo­
żność, w której Bogu służyły. W łasnemi rękoma zarabiały na chleb pow­
szedni, w godzinach wolnych od ćwiczeń duchownych, a z prac swoich wie­
le jeszcze odkładały na ozdobę świątyń i ołtarzów pańskich, które utrzy­
mywały w czystości i porządku, piorąc bieliznę kościelną i inne spełniając
posługi. Lud uważał je za poświęcone już Bogu i odłączone od świata,
lubo z nim jeszcze w licznych stykały się stosunkach, wynikających z po­
trzeb życia. Niemniej poważnie patrzyli na nie biskupi i królowie, obda­
rowując je szczególnemi przywilejami. T aki np. dom przy kościele b er­
nardyńskim w Poznaniu, r. 1517, przez biskupa Jana Lubrańskiego uwol­
niony został od opłacanego wówczas proboszczowi podatku, kolędą zwa­
nego; zkąd widać, że je równano z bernardynam i, którzy nie ponosili po­
dobnych ciężarów, według reguły: clericus clerico non decimat. R. 15 59
król Zygm. August pozwolił tymże tercjarkom klasztor wymurować, a Zy­
gm unt III r. 1562, na wzór wszystkich innych osób duchownych, dał im
prerogatyw y i wolności. Nietylko zaś w Poznaniu, lecz na wielu innych
jeszcze miejscach, pod temiż prawami i przywilejami biskupów i królów,
żyły osobno siostry trzeciego zakonu, tak, że w samej W ielkopolsce miały
sześć miejsc (Poznań, Kościan, Wschowa, Kobylin, Kalisz, W arta); pomi­
jamy inne. Za regułę służyły im przepisy wydane przez M ikołaja IV, Pap.,
oraz postanowienia prowincjałów polskich, spisane na kapitule poznańskiej
14 7 2 i krakowskiej 1488 r. Dopiero w końcu XVI w. te pobożne kol-
legja sióstr i wszelkich podobnych zgromadzeń niewieścich, z rozporządze­
nia Kościoła do formalnej klauzury zobowiązane zostały. Pierwszym, co
się u nas do tego przyłożył, był Benedykt Gąsiorowski (Anserinus), lwo­
wianin, św. teol. lektor jeneralny, którego dla nauki i roztropności wy­
syłano na kapituły jener. do Tolozy i Rzymu, a potem zrobiono prowin­
cjałem. Za niego r. 159 4 nadesłane było breve papiezkie o klauzurze
zakonnic. Kustoszem i gwardjanem poznańskim był naówczas Fabjan
z Krobi, który, z rozkazu wspomnianego prowincjała, ogłosił tercjarkom
bullę papiezką, i rozsądnem postępowaniem dopomógł do jej wykonania.
230 B ernardynki.
Większa część sióstr przyjęła to postanowienie Kościoła i ślubowała posłu­
szeństwo. Pierwszą, taką prawdziwą zakonnicą była Anna Smoszewska,
wdowa, pochodząca ze znakomitego domu Rozrażewskick, herbu Róża, któ­
ra w Poznaniu poprzysięgła zachować klauzurę i ofiarowała swój posag
na budowę klasztoru. Bóg poszczęścił, bo wiele eórek szlacheckich rodzin
pobiegło do tego klasztoru, aby ślubowTać ubóstwo i posłuszeństwo Kościo­
łowi; posagi ich dopomogły do wykończenia klasztoru, który wkrótce li­
czył osób 4 o; kościół zaś stanął w znacznej części kosztem Jędrzeja Ko-
ścieleckiego, dziekana katedry pozn., któremu miał się Zbawiciel we dnie
pokazać i dzieło to zalecić, w skutek czego dał mu tytuł Zbawiciela. Ro­
ku 1 6 5 5 klasztor ten przez Szwedów zupełnie spalony, ze składek dobro­
czynnych odbudowany został. W Warszawie tym samym sposobem pow­
stały bernardynki na Kraków. Przedmieściu. R. 1514 przybyła tam nie­
jaka Elżbieta Golińska, szlacheckiego i bogatego rodu panna, nabyła do-
mek drewniany w pobliżu bernardynów i oddała się dewocji. Wkrótce
Cecylja Karczewska i inne pobożne dziewice do niej się przyłączyły. Ro­
ku 154 8 przyjęły regułę tercjarek św. Franciszka, a 15 54 ustawy ś. Ka-
pistrana i przeszły pod władzę prowincjała. Co dzień przybywały do ko­
ścioła bernarnardynów i u bramy pod chórem oddawały się modlitwie,
śpiewały officium de B. V. M. lub defunctorum. Ubiór ich był koloru ber­
nardyńskiego; welon biały, głowa okryta czepcem koloru sukni, podbitym
kożuchem białym z wyłogami; płaszcz takiż jak suknia, spadający do ko­
stek. Żyły z pracy rąk i jałmużny, lub ze* szczupłego od rodzin zasiłku,
zajmowały się także nawiedzaniem chorych kobiet i towarzyszeniem przy
pogrzebowych procesjach. Gdy do zgromadzenia wstąpiły dwie panny
z Rawy: Anna i Apolonja, te mając krewnego kanonika warsz. ks. Da­
niela, pozyskały przez niego u króla Zygmunta I przywilej na pobieranie
co rok czterech beczek soli; kanonik zaś dokupił im, ze swego funduszu,
sąsiedni dom drewniany. Większych ofiar nie przyjmowały, choć im i wsie
ofiarowane bywały. Prowincjał Benedykt Gąsiorowski zastosował do nich
ustawy Leona X, soboru trydenckiego i Pap. Piusa V, gdy zwoławszy je
2 6 Sierpn. 159 5 r. zażądał, aby wykonywały śluby zakonne. Dziewięć
zaraz to spełniły, inne zaś wyłączono ze zgromadzenia, bo się wzbra­
niały przyjąć klauzury, która od r. 159 7 stale zaprowadzoną została.
Kościół pod tyt. św. Michała zbudowano im między r. 1600 — 17: był
mały, ale piękny i gustowny, stanął ze składek, mianowicie ofiarą Stani­
sława Warszyckiego, podskarbiego i wojew. podlaskiego. Król Władysław
IV kupił od nich domki drewniane, pod klasztorem będące, dając hojną
zapłatę 10 tysięcy zł. ówczesnych; zabudowania te zniósł, a na ich placu
wystawił pomnik dla swego ojca Zygm. III, dotąd stojący. Zakonnice
zaś nabyły wieś Wawrzyszew, milę od Warszawy, z której dochód
zdołał utrzymać przeszło 4 0 zakonnic. Klasztor bernardynek warszaw­
skich odznaczał się ścisłem zachowaniem reguły, dla tego ztąd brano pan­
ny na mistrzynie dla nowo tworzonych takichże zgromadzeń w Kaliszu,
Wieluniu i Przasnyszu. W Kaliszu, naprzeciw kościoła bernardynów, na
przedmieściu Toruńskiem (dziś Stawiszyńskiem) zwanem, mieszkało oddawna
jedenaście tercjarek, trudniących się pracą i modlitwą. Gdy między nie­
mi zaprowadzono klauzurę, znalazła się fundatorka pani Zarembina z Tę-
czna (według innych z Tuczna), która im postawiła drewniany klasztor
i kościół tytułu Niepok. Poczęcia N. P. i św. Wawrzyńca r. 160 6, dając
e

Bernardynki. 231

nadto pewien fundusz na utrzymanie zakonnic. R. 1642 założono funda­


menta na budowę z muru, która, mimo strat poniesionych od Szwedów
1 6 5 5 r., ze składek 1 6 7 7 r. wykończoną została. Jeszcze r. 1 7 50 ule­
pszenia w budowie poczyniono, za przełożonej Klary Mokrskiej, kosztem
Aleksandra Łubieńskiego, kaszt, gniezn. W Wieluniu r. 1 6 1 2 fundowała
bernardynki Anna ze Sroczyc (Sroczyńska), wdowa po Aleks. Koniecpol­
skim, wojew. sieradzkim, matka Stanisława Koniecpolskiego, hetmana. Ro­
ku 1613 przysłano tu 5 zakonnic z Warszawy, do których przystało kil­
ka innych panien szlacheckich, tak, iż do r. 1617 było nowych 10,
a wkrótce potem klasztor mieścił ich do 4 0. Gdy niezadługo miasto zbu­
rzone zostało, a z niem klasztor, wtedy Aniela i Petronela, córki funda­
torki, zostając tu jako zakonnice, uprosiły u rodziny i znajomych wysta­
wienie nowej budowy, na którą dał przywilej Zygm. III 1615 r., a sta­
nęła około r. 16 30. Tytuł kościoła św. Franciszek. Do Przasnysza E l­
żbieta Mostowska sprowadzić chciała benedyktynki z Torunia, zobowiązu­
jąc się wystawić im kościół i nadać dwie wrsie, Oględę i Pogorzelę. Za­
konnicom zdało się to niedostatecznem i żądały jeszcze trzeciej wsi Pchy.
Gdy fundatorka już zezwolić miała, spowiednik jej dominikanin wzbronił,
ze szkodą familji, czynić podobnego legatu, oświadczając, iż bez uszczerb­
ku dla dzieci może tylko dwie wsie oddać. Poszła za* jego radą, oraz
wskazówką, aby raczej bernardynki fundować. W tym celu udała się do
Warszawy, gdzie otrzymała przyrzeczenie władzy zakonnej, następnie zbu­
dowała drewnianą kaplicę i takiż kościółek Niepok. Poczę. N. P. Za zgo­
dą bisk. płockiego Henryka Firleja, w r. 1 62 2 wprowadzono tu sześć ber­
nardynek z. Warszawy, których przełożoną została Krasińska. R. 1645
przypadkowym sposobem spalił się kośc. i kl., lecz je wkrótce benefakto-
rzy odbudowali z drzewa, a potem raz jeszcze 16 94 Katarzyna Załuska,
przełożona klasztoru, wsparta pieniędzmi i protekcją brata swego, biskupa
płockiego. Choć fundacja uczynioną była na 2 4 osób, nie wystarczała
jednak i zwyczajnie bywało 13 lub 15. W Łowiczu Marcin Sadowski,
kaszt, gostyński, ok. r. 16 50 wystawił murowany klasztor i kościół Naj-
święt. Panny i św. Elżbiety, dla benedyktynek. Gdy r. 1 66 7 niektóre
z nich, za zezwoleniem prowincjała, przeniosły się do Wielunia i nie wiele
zostało, według praw kościel. przeto należały już do rządów władzy djecezjal-
nej. Arcyb. Prażmowski dla zrozumienia stanu klasztoru wysłał delegowa­
nych od siebie komissarzy, których gdy zakonnice nie przyjęły, natych­
miast ustąpić im kazał. Musiał na to przystać Nieborowski, podkomorzy
sochacz., egzekutor testamentu fundatora, a miejsce to oddano pijarom. Ber­
nardynki udały się do innych klasztorów swojej reguły, występując ze skar­
gą do kongregacji biskupów i zakonników w Rzymie, oraz do nuncjusza
w Warszawie. Arcybiskup obstawał przy swoim wyroku, i dopiero po je­
go śmierci wróciły do klasztoru. W Warcie r. 1 5 3 6 niejaka Dorota Kur-
ska, zostawszy wdową, osiadła w domu szpitalnym przy bernardynach i przy-
jąwszy habit z regułą tercjarską, połączyła z sobą inne. Wkrótce dosta­
ły się im jeszcze dwa inne domy, plac i ogród. Zygm. III 1593 r. po­
twierdził te donacje. Następnie Klara Szczycińska, z domu Balicka, oble­
czona w habit przez arcyb. Macieja Łubieńskiego, z własnych funduszów
i składek zbudowała z drzewa klasztor i kościół św. Józefa, ok. r. 16 80,
ale już w trzy lata zgorzało wszystko. Klasztor odbudowały zakonnice
do r. 1 68 7, szczególnie kosztem Jędrzeja Suchorskiego, który tu miał dwie
232 Bernardynki.
córki, a z tych Franciszka była przełożoną. Obszerniejszy zaś kościół, pod
tyt. Narodzenia N. P ., wystawiono z drzewa do r. 1 69 6. W tym czasie
usunięto panny nie chcące trzymać się ścisłej klauzury, a sprowadzono inne
z Sierakowa. R. 1 7 2 2 funduszem Aleksan. Mycielskiego, podsędka Sie­
radz., Aleksan. M orsztyna, kaszt, bieckiego, i Jana M orsztyna, starosty
sieradz., rozpoczęto murować klasztor, który w cztery lata stanął. Kościół
zaś murowany stawiano ze składek do r. 1 7 64, i według obrachunku,
uczynionego w r. 1 7 76, kosztował złp. 2 2,700. W Bydgoszczy Jędrzej
Rozrażewski, dziedzic Słupów, r. 16 1 5 otrzym ał od Piusa V Pap. bullę
erekcyjną na budowę klasztoru bernardynek. Wystawił przytem i kościół
św. Ducha, także z muru, sprowadził zakonnice z klasztorku św. Idziego
za miastem, który był zbyt szczupły i niedogodny, oraz oddał je pod wła­
dzę biskupa djecezjalnego, z mocy apostolskiego przywileju (Inne powyż­
sze klasztory bernardynek były pod zarządem prowincjała). P rzyjął je
pod pasterską opiekę Paweł W ołucki, biskup włocławski. Bywało tu n ie­
kiedy więcej nad 4 0 zakounic, a utrzymywali je benefaktorzy i rodziny,
bo klasztor miał małe fundusze. Były i w Kościanie tercjarki, zaraz p ra­
wie od erekcji bernardyńskiego kościoła w r. 14 5 6; żyły pod regułą wy­
daną przez prowincjałów polskich w XV w., doznawały nawet łask bisku­
pów i królów, j a k . Zygrn. Augusta i Batorego; lecz gdy zaprowadzenia
formalnej klauzury odmawiały, zwolna upadły ok. r. 16 20. Podobnież
stało się z tercjarkam i w Kobylinie. W Krakowie miały klasztorek na
Stradom iu, fundowany r. 1489 z kościołem św. Agnieszki, przez Jana
Hinczę z Rogowa. Ztąd przeniesione do miasta, gdzie Teresa Zadzik, sio­
stra biskupa krak. Jakóba Zadzika, przerobiła na klasztor pałac zwany
Tęczyńskim, ofiarowany przez Sułkowską, i dostawiła drewniany kościółek
św. Józefa. R. 164 6 taż Teresa, jako przełożona w klasztorze św. Agnie­
szki, z sześciu siostrami, uroczyście przez biskupa P io tra Gembickiego do
nowego zamieszkania wprowadzoną została. W wojnie szwedzkiej 16 55 r.
kościół zniszczony, znowu 16 94 z muru przez benefaktorów odbudowany,
a gdy w pamiętnym pożarze Krakowa, d. 18 Lipca 18 50 r., spłonął
z klasztorem, wkrótce składkowym funduszem odbudowany. Zakonnic by­
wa przeszło 2 0. W Lublinie P io tr Czerny i M arcin Siemieński r. 1618
fundowali bernardynki. Na górze zaś zwanej Ł y są , św. K rzyską, lub św.
K atarzyny, w r. 1817 otrzymały klasztor, fundowany dla bernardynów
w r. 14 70, dokąd, po spaleniu się klasztoru ich w Drzewicy, przeniesione
zostały. Obecnie, po kasacie w r. 1 8 64, pozostały w Warcie i Wieluniu
(djec. włocławskiej), oraz Sandomierzu i u św. Katarzyny na stoku góry
Łysicy, w parafji bodzentyńskiej (djec. sandomierskiej), a także w Łom ży
(djec. sejneńskiej).— Na Litwie r. 18 60 były: w Wilnie na dwóch miej­
scach, t. j. na Zarzeczu, fundacji księżniczki Barbary Radziwiłłównej i Anny
Olechnowiczównej, wojewodzianki wileńskiej, zakonnicy, r. 149 5; po spa­
leniu się drewnianego w r. 1 7 94, wystawiły bernardynki własnym fundu­
szem murowany, suprymowany 18 64 r.; tudzież klasztor przy kościele
św. Michała, fundacji Lwa Sapiehy, kancl. litew., 1594 r., którego boga­
te uposażenie w r. 1 84 2 przeszło na skarb; w Kownie założyli Massalsc y,
wojew. mińscy, 16 34 r.; w Słonimie Judyccy i Komorowscy 164 5 r.;
w Grodnie Jan i Adam Scypionowie r. 1 6 2 0 . Był też niegdyś w Miń­
sku, fundowany r. 1633, i w Brześciu litewskim, zkąd przy budowie fo r­
tecy w r. 1830 przeniesiony do Słonima. W Galicji przez rząd austrjacki
Bernardynki.— Bernis. 233

zniesione zostały.— W zmianach politycznych kraju, tak bernardyńskich,


jako i innych klasztorówwiele poupadało. Akta ich i historyczne doku­
menty częścią zniszczone, częścią w prywatne dostały się ręce. Na posia­
dających takowe spoczywa obowiązek wydostańia ich z zapomnienia, ce­
lem przypomnienia dzisiejszemu pokoleniu pobożności przodków. X . S. Ch.
B e r n a to w ic z M i k o ł a j G r z e g o r z , jezuita, ur. na Litwie l Kw.
16 90, jako magister nauk wyzwolonych i filozofji um. w Iłukszcie, w In ­
flantach, 4 Marca 1 752 r. Napisał: Życie św. Kajetana, Warsz. 1 7 26;
Kazania panegiryczne, 1 7 2 7 r.
Bernier S t e f a n A l e k s a n d e r , ur. 1 764 r. 31 Grud. w Daru,
w dep. Mayenne, należał do liczby duchownych francuzkich, którzy, po
wybuchnięciu rewolucji, nie chcieli składać przysięgi na tak zwaną kon­
stytucję cywilną duchowieństwa. Pozbawiony probostwa w St-Laud d’An-
gers, udał się Bernier do wiernych królowi i dawnej wierze Wandejczy-
ków, gorącemi kazaniami zapalał ich do walkiz rewolucją, wspierał radą
wandejskich dowódców i był jednym z najdzielniejszych kierowników wojny.
Bonaparte, zostawszy pierwszym konsulem, powołał do siebie Berniera,
odbywał z nim częste konferencje o przedmiotach politycznych i religijnych,
korzystał z jego rady w czasie przywracania hierarcbji katolickiej, a po
zawarciu konkordatu mianował go biskupem Orleanu. Otoczony powsze­
chnym szacunkiem, umarł w Paryżu 180 6 r. J. N . •
B ern ik a ,v. B e r n i c e v. B e r e n i c e (Bspivxyj), córka HerodaAgryppy I
i jego żony Cypros, wnuczki Heroda W. Herodjada była jej ciotką
(siostrą jej ojca; Joseph. Flav. Antiq. Jud. 1. XVIII c. 7, 8, 9).
Bernika zaręczoną była najprzód Markowi, synowi Aleksandra Lizymacha,
najzamożniejszego żyda w Aleksandrji (ib. 1. 19 c. 4 et 1. 2 0 c. 3);
lecz gdy Marek umarł, wydał ją ojciec za swego rodzonego brata Hero­
da, któremu wyjednał u cesarza Klaudjusza (4 1 — 54 r.) królestwo Chal-
cis (ib. 1. 19 c. 4). Gdy mąż jej umarł, żyła przez jakiś czas ze swym
rodzonym bratem, królem Agryppą II; dopiero dla usunięcia podejrzeń
i zapobieżenia pogłoskom, jakie kursowały o ich wzajemnym stosunku,
wyszła za Polemona, króla Cylicji. Polemon, spodziewając się wielkich za
nią bogactw, poddał się obrzezaniu przed małżeństwem; wkrótce jednak
opuszczony przez Bernikę, porzucił religję żydowską (ib. 1. 20, 5). Ber­
nika wróciła, zdaje się, do brata swego króla Agryppy, i wtedy to (ok. r.
60) wypada podróż ich obojga do Cezarei, dla odwiedzenia Festusa, pro­
kuratora rzymskiego, podczas której stawiony był przed nimi św. Paweł.
Act. 25, 13. 23. 26, 30. Bernika późnfej przemieszkiwała czas jakiś w Je ­
rozolimie, trzymając przy sobie dwór królewski. Joseph. Flav. De Bel. Jud.
1. II c. 26, 28 (lat 15 — 16). Chodziły wieści, że Tytus był w niej bar­
dzo zakochany (ok. r. 6 8. Tacit. Histor. 2, 2. Sueton. Vitae Ceasar. Tit.
c. 7); a i u Wespazjana miała łaski, tak dla wdzięków swoich, jak i boga­
tych darów ( Tacit. Histor. 2, 81). X . W. K.
B ern is F r a n c i s z e k J o a c h i m , hrabia Lyonu, kardynał, pocho­
dził ze starej lecz ubogiej familji szlacheckiej; ur. 2 2 Maja 17 15 r. w St
Marcel de 1’Ardeche, bez wewnętrznego powołania obrał sobie stan du­
chowny. Obdarzony kilku beneficjami, młody Bernis udał się do Pary­
ża, celem szukania stosunków i protektorów. Zdolności więcej świetne niż
głębokie, pewne usposobienie do poezji i umiejętność życia uczyniły go
ulubieńcem wyższego towarzystwa, i księżna Rohan poleciła go markizie
234 B ern is.— Berno.

de P om p ad o u r. L ecz m usiał on czekać jeszcze długo, nim w eszła jego


gw iazda. D opiero w 1 7 5 1 r. w ypraw ił go L udw ik XV w ch arak terze po­
sła do rzeczypospolitej W eneckiej, i B ernisow i n astręczyła się tym sposo­
bem m ożność okazania się zręcznym dyplom atą. Ja k o poseł zjednał on
sobie zaufanie dw oru francuzkiego i szacunek rzeczypospolitej. W 17 56
B ernis pośred n iczy ł m iędzy królem i parlam entem pary zk im , i w krótce po­
tem m iędzy P ap . B enedyktem X IV i rzeczpospolitą W enecką. W kilka
miesięcy zaw arł on m iędzy F ra n c ją i A u strją przym ierze, gorąco p o p ie ra ­
ne przez M arję T eresę i m arkizę P om padour, a w 1 75 7 został m inistrem
spraw zagranicznych. N a tern stanow isku o trzym ał 17.5 8 r. kapelusz k a r­
dynalski, popadł jed n ak ż e w n iełaskę u dw oru za to , że nie chciał się
poddaw ać we w szystkiem woli m ark. P o m p ad o u r, i oddalił się do swojego
opactw a St. M edard. P o pięciu latach k ró l przyw rócił go do swojej łaski
i w yniósł do godności arcy b isk u p a A lbi. W czasie swojej niełaski, B ernis
skrom nem życiem zjednał sobie powszechny szacunek; od k ąd wszakże p o ­
w rócił do P a ry ża , w postępow aniu jego zaszła niek o rzy stn a zm iana. J a k ­
kolw iek B ernis dobrze trzy m ał o jezu itach , dał się wszakże użyć za n a­
rzędzie przeciw ko nim . C hoiseul obiecał m u m iejsce posła w Rzym ie, za
co B ernis zobow iązał się przeprow adzić po śm ierci K lem ensa X III ( 1 7 6 9)
w ybór nieprzyjaznego jezuitom P ap ieża, i wymódz na nim zniesienie tego
zakonu. U fny w swoje znaczenie, zaw ołał p różny F ran cu z: „Nigdy fran -
cuzcy kard y n ało w ie nie m ieli takiego w pływ u, ja k w obecnem conclave,u
rzeczyw iście zaś b y ł on tylko narzędziem w rę k u hiszpańskiej p a rtji. K ie­
dy K lem ens X IV został w yniesiony na tro n papiezki, B ernis pozostał n a
urzędzie po sła w Rzym ie, dla p o p ieran ia spraw y zniesienia zakonu je z u i­
tów. K a rd y n a ł G anganelli w czasie konklaw e obiecał to uczynić. L ecz zo­
staw szy Papieżem , wszelkich usiłow ań d okładał, aby obietnicy danej n ie
spełnić: obsypyw ał B ernisa grzecznościam i, szukając w nim pom ocy p rz e ­
ciwko gw ałtow nym w ym aganiom p a rtji hiszpańskiej. B ernis ubolew ał nad
ciężkiem położeniem nieszczęśliwego P ap ieża , lecz k ró l hiszpański dopom niał
się u dw oru francuzkiego o odw ołanie B ern isa z R zym u, jeżeli te n n ie
zajm ie się gorliw ie zniesieniem jezuitów . B ernis zm ienił w tedy sw oją p o ­
staw ę względem P ap ieża i 2 1 Lip. 1 7 7 3 r. wydane zostało pam iętne w h isto rji
K ościoła breve kassacji. W m łodości B. n ap isał kilk a kw iecistych i b a r­
dzo w .one czasy lubionych poem atów , za co o trzym ał miejsce w akade-
mji. O jego udziale w zniesieniu zak. jezuitów , d o k ład n ą wiadomość zna-
leść m ożna w a rty k u le h r. Aleksego de S a in t-P riest, w Revue de deux
m ondes, za Kwiecień 184 4 r., i w Henriona H isto rji zakonów (w tł. niem.
F ehra II 14 4). (H efele). J. N.
Berno z R e i c h e n a u , zwany tak ż e B e r n a r d e m , niemiec z pocho­
dzenia, był benedyktynem z k laszto ru P riim pod T revirem . 100 8 r. ces.
H en ry k II (św ięty) m ianow ał go opatem w R eichenau (A ugia dives) nad
jez. B odeńskiem . O pat Im m o, p oprzednik B ern ard a, człow iek grubych
obyczajów i niespokojnego c h a ra k te ru , słynny i kw itnący niegdyś k laszto r
o ciężki upadek przy p raw ił: wielu uczonych zakonników m usiało p rzen ieść
się w inne stro n y , szkoła stała p ustk am i, bibljotekę rozg rab io n o . M nich
R u p e rt, wuj głośnego później H erm ana Contractus, w sm utnych elegjach,
k tó re do nas nie doszły, opiew ał u padek swego k laszto ru . B ern ard 4 0
lat by ł przełożonym w R eichenau i gorliw ą p ra c ą p o trafił przyw rócić k la ­
sztorow i i jeg o szkole daw ną ich św ietność. P o d łu g św iadectwa Egona
Berno.— Bernward. 235
(De viris illustribus Augiae, in Pezii, Thes. t. I) był on sam jednym
z najuczeńszych mężów, których kiedykolwiek Reichenau posiadało; jako
poeta słynął on między współczesnymi; nie mniejsze także posiadał imię
z daru wymowy i siły rozumowania. Straty poniesione przez bibljotekę
klasztorną starał się zapełnić, w tym celu skupował książki i krzątał
się pilnie około przygotowywania świeżych rękopismów. Szkoła w Rei­
chenau, licznie uczęszczana, szczyciła się wtedy znanym w całej Europie
Hermanem Contractus. W Reichenau przebywał także brat Hermana,
uczony mnich Werinhar, który pragnieniem wiedzy i pobożnością powo­
dowany, udał się do Palestyny, lecz tam śmierć znalazł i pochowany zo­
stał na cmentarzu Haceldama. Jedną z zasług Bernarda było wprowa­
dzenie pewnych ulepszeń do muzyki kościelnej. Towarzyszył 011 ( t° .14)
Henrykowi II, udającemu się na koronację do Rzymu (za Benedykta VIII),
i tu obeznawszy się bliżej z melodjami kościelnemi, po powrocie w Niem­
czech je zaprowadził. Względy, jakich u Papieża, cesarza i książąt dozna­
wał, obracał na pożytek swego klasztoru. I tak, jego staraniem, cesarz
w 1016 r. i Jan XX zatwierdzili przywileje Reichenau. Bernard zbudo­
wał tu także kościół św. Marka. Po 4 0 latach przełożeństwa, urn. 7 Cz.
104 8 r. Dzieła Bernarda, które do nas doszły, są: i) De officio missae,
sen cle rebus ad officium missae spectantibus (w Biblioth. max. Patrum t.
XVIII); 2) Qualiter adventus Domini celebretur, quando nativitas Domini
feria secunda fvenerit (Pezii, Anecdota t. IV); 3) Dialogus cum Gerungo
monacho, qualiter quatuor temporum jejunia per sua sabbata sint observanda
( Pez. I. c); 4) Vita S. Ulrici, bisk, augsb. (Surius ad 4 Julii); 5) Vila
S. Meginracli, pustelnika w Reichenau, zamordowanego przez rozbójników
w 861 r.; 6) Epistolae XI; 7). De varia psalmorum atque cantuum moćlu-
latione; 8) Officium cle S. Udalrico; 9) Prologus in Tonarium\ 10) Tona-
rius; i i ) De consona tonorum. Wszystkie te traktaty muzyczne znaleść
można u Gerberta, Scriptores eccl. de musica, t. II. Historja Allemanów przy­
pisywana Ber., jest dziełem niejakiego Bennona. Cf. Ilefelego■ artykuł
o umysłowym stanie Allemanji w 9, 10 i l i wiekach, w Dub. theol. Quar-
talschrift, za 183 8 r. (Hefele). J. N.
Bernward ś w i ę t y (26Paźd. al. 20 Paźd. 20 Maja), trzynasty biskup
Hildesheimu, ur. w połowie X w., w zamku saskim Sommer scheiiburg.
Dziadem jego był hrabia palatyn Athelbero; wujem Volkmar, biskup
Utrechtu; bratem hrabia Tamms. ulubieniec Ottona III, jedna z sióstr je­
go Judyta była ksienią klasztoru Ringelheim. Powierzony opiece Osdaga,
biskupa Hildesheimu, poprzednio benedyktyna z Reichenau, wychowywał
się w sławnej wówczas szkole katedralnej w Hildesheim. Bernward, po
skończeniu nauk, został wyświęcony przez św. Willegisa, arcybiskupa mo-
gunckiego (975— 10 1 1), i zostawał przy dziadzie swoim Athelberouie, a po
jego śmierci (r. 9 8 7) kapelanem pałacowym Ottona III, nauczycielem mło­
dego księcia i wkrótce kanclerzem państwa. Tu w ścisłych zostawał sto­
sunkach z Willegisem, areybisk. Moguncji, i Gerbertem, późniejszym Syl­
westrem II, najznakomitszymi swego czasu ludźmi. Zostawszy biskupem
hildesheimskim r., 9 9 3, dla zasłonięcia swojej djecezji od napaści Norma-
dów i narodów sąsiednich, jeszcze w części pogańskich i barbarzyńskich,
zabezpieczył granice silnemi fortecami, nauczył swoich wiernych wyrabiać
cegły i dachówki, by domy uchronić od ognia, miasto Hildesheim otoczył
murem i basztami. Odtąd ludność kupiła się do miasta, tak, że Bernward
236 B e rn w a rd .— Beroth.

może być uważany za drugiego fundatora Hildeskeimu, i tak go też n a­


zywają dawne kroniki. W sprawach swojej djecezji przybywszy do Rzy­
mu r. 1 0 0 1 , przywiódł do pojednania Tiburtynów, którzy powstali przeciw
cesarzowi, i uspokoił rokosz Rzymian. Poparciem i przykładem swoim
rozbudził do wysokiego stopnia działalność naukową szkoły katedralnej
w Hildesheim; zebrał liczną bibljotekę, w której znajdowało się wiele cie­
kawych manuskryptów. Sam napisał dwa dzieła: Liber mathematicalis,
które się zacbowoło; drugie o Alchemji, znane dobrze w wiekach średnich:
posiadał tajemnicę rozkładu i łączenia metalów. W wolnym czasie tr u ­
dnił się rzeźbą; pam iątki jego pracy (złoty krzyż, z dziwnej mieszaniny,
bogato ozdobne świeczniki, spiżowe kolumny i bronzowe podwoje, na k tó­
rych są w płaskorzeźbie wystawione fakta ze St. i Now. Testamentu) znaj­
dują się dotąd w klasztorze, na placu katedralnym, i w Kościele św. Ma­
gdaleny w Hildesheim, i ani wiek ówczesny, ani późniejsze nieco czasy nic
równego postawić obok nich nie mogą. Największem jego dziełem, pod­
czas biskupstwa, jest fundacja opactwa benedyktynów, które zbudował ko­
sztem ojcowskiego dziedzictwa, i kościół św. Michała w stronie północnej
miasta. Pracam i swemi Bernw ard rywalizował z współczesnymi sobie uczo­
nymi i wyższymi mężami, jako to: Notkerem z Liege, ś. Willegisem z Mo­
guncji, Meinwerkem z Paderborn, Sigebertem z Minden, Hildewardem
i Arnolfem z Halberstadtu; Geronem z Magdeburga; Wigerem z Werden;
Hildewrardem z Naumburga, ożywionymi tym samym duckeip wiary, tym
samym smakiem w sztukach, tern samem poświęceniem dla Kościoła. K la­
sztor benedyktynów był jego ulubioną fundacją; w nim przebywał i p ra­
cował w ostatnich latach życia swojego. Urn. 1 0 2 2 r., w kilka tygodni
po poświęceniu nowego kościoła; ciało jego złożono w krypcie tego ko­
ścioła, w sarkofagu wypracowanym własnemi jego rękam i, i tam jest
przedmiotem czci pobożnych, którą jawne cuda usprawiedliwiły. Cele­
styn III, P ap., r. 1192 zaliczył go do świętych. Żywot św. Bernwarda
opisał jego nauczyciel Thangmar (v. Tangmar): Vita S. Bernw. X III epi-
scopi Hildesh. Jest to najpiękniejsza z bjografji średniowiecznych. W y­
dał najprzód Brower, w Sidera illustrium viror. Germ., Mogunt. 1616 4o;
ztąd przedruk ap. Mabillon, A cta ss. ord. S. Ben. saec. VI p. I; ap. L ei­
bnitz, Scriptores rer. Brunsw. t.- I ; nowe wyd. ap. Perlz, Monum. Germ.
Ser. t. IV; według Mabillona i P ertza ap. Bolland. A cta ss. Octobr. t.
XI; N arratio de canonizat. et translat. S. B-i, ap. Mabillon 1. c., Leibnitz
1. c. Bulla kanonizacyjna Celestyna III ap. Mabillon 1. c. Kontynuował
Wolfherius, uczeń S. Godeharda (biskupa Hildesh. od r. 102 2 — 10 38):
Continuatio vitae s. B ernardi, ap. P ertz, op. c. t. XI. Cf. J. M. K ratz,
D er Dom zu Hildesheim. Hildesh. 1840, ą. w . 8-o (t. III zawiera żywot św.
biskupa). H. A. L untzal, D er h. Bernward, ib. 185 6 8-o. Franz Gehle,
De S. Bernwardi ep. Hild. vita et reb. gestis, Dissert, hist, inauguralis,
Bonnae 1 866, 8-o, str. 51.
Beroth, nazwa trzech miejscowości biblijnych: I stacja Izraelitów
w czasie podróży przez pustynię (Deut. 1 0 , 6.), ponieważ należała do
Jakanitów (prawdopodobnie pokolenie Edomitów. Cf. I P ar. l , 4 2), z tego
powodu w Num. 3 3, 31, zowie się Bene-Jaakan. O położeniu tego Beroth
można wnosić z tego, co Deuter. io , 6 mówi, że z Beroth szli Izraelici
do Mosera. Nie zaszli oni bezpośrednio, lecz przez następujące stacje:
Gadgad, Jetebatha, Hebrona, Aziongaber, zatem z północy na południe,
Beroth.— Berruyer. 237

ku Sinus Aelanites. Że zaś przed wejściem do ziemi obiecanej dochodzili


oni tylko południowych granic Palestyny, przeto możemy przypuścić, że
stacja Beroth była za granicą południową Palestyny.— 2 B e r o th , miasto
Gabaonitów, między Galgala (gdzie stał obóz Jozuego. Jos. 9, 6), Gabaon,
Kafira i Karjatjarim (ib. 9, 1 7 ), dostało się w dziale pokoleniu Benjami­
na. Jos. 18, 2 0 — 25. II Reg. 4, 2. O tem samem wzmianka w I Esdr.
2, 25. II Esd. 7, 29.— 3 B e r o t h (II Reg. 8, 5 — 8) v. Berothi (Ezech.
4 7, 1 6 ), Vulg. Berotha, miasto należące do Adarezera, króla syryjskiej
krainy Soba (ob. Aram), zdobyte i złupione przez Dawida. Ponieważ
królestwo Soba rozciągało się na wschód od Emath (ob.) i Damaszku ku
Eufratowi, a nadto u Ezech. 1. c. Berotha jest obok Emath i Damaszku,
z tego powodu nie może to być dzisiejszy Bairuth (ByjpoTÓę, Berytus, pó­
źniej Felix Julia u Pliniusza, Hist. nat. V 1 7), leżący nad morzem Śród-
ziemnem i odzielony od Damaszku górami Libanu; nadto królestwo Soba
tak daleko na zachód nie sięgało. Wreszcie obok Berothy, II R. 1. c.
kładzie miasto Bete (hebr. Betah; 70 Mere^a*, Mdapa)(), podobno dzi­
siejsze Taibach, na drodze karawanowej z Alepu do Bassory. Berothy
więc szukaćby należało bliżej Damaszku. Thenius (Die Bucher Sa­
muels erklart. s. 16 3) sądzi, że B. jest to samo co Berach, na połu-
dnio-wsch. Damaszku. X . W. K.
Berruyer J ó z e f I z a a k, jezuita franc., ur. 7 List. 1 6 8 1 r. w Rouen,
syn szlachetnej normandzkiej familji, wychowywał się u jezuitów. Sławny
i uczony Hardouoin, znany też ze swoich paradoksów, był mistrzem młodzieńca,
który od niego przejął wiele zdań i takowe dalej rozwijał. Nauczał w ró­
żnych kolegjach, um. 1 7 58 r. w Paryżu. Berruyer powziął zamiar prze­
robienia Biblji na książkę, w jakich ówczesny świat gustował, coś w ro­
dzaju powieści lub romansu: jakoż ogłosił w 1 7 28 r. w Paryżu pierwszą
część swej pracy, p. t. Histoire du peuple de Dieu depuis son origine jus-
qiCa la naissance du Messie, tiree des seids livres saints, ou le texte sacre
des livres de VAncien Testament reduit en un corps d'histoire, 7 vol. in 4-0
i 10 t. in 1 2 . W dziele tem Berruyer skraca lub parafrazuje tekst P i­
sma św., wedle upodobania, przedstawia pewien rodzaj romansu, w któ­
rym mnóstwo obrazów niewłaściwych, obrażających dobry smak, wiele
scen gorszących. Patrjarchowie występują jako Celadony, kobiety biblijne
grają role Astrei. Autor rozwodzi się nad miłostkami Putyfary, nad ko-
kieterją Judyty i t. d., jednem słowem robi z Biblji romans, a nadto po­
daje wiele zdań krzywych i błędnych, jak np: „Bóg stworzył świat, uczy­
niwszy wprzód wieczność,“ „złe wzmaga się wciąż na hańbę Zbawicielowi."
Pomimo to historję Berruyer’a chciwie czytano, zalecała się bowiem wy­
kwintnym stylem, żywem obrazowaniem i przyjemnem opowiadaniem wy­
padków, choćby najzwyczajniejszych. Kilka było wydań, tłumaczono ją na
hiszpański i włoski język. Poważniejsi jednak czytelnicy, tak świeccy, jak
duchowni, byli oburzeni. Podnieśli głos sami jezuici: znakomity o. Tour-
nemme zażądał zniszczenia tej książki. Jenerał jezuitów, zbadawszy dzieło,
które stało się źródłem zgorszenia, zakazał drugiego wydania, chociaż
w nim starano się wiele opuścić lub przerobić. Edycja z r. 1 7 3 3 nosi
ślady tych poprawek; co do treści i ducha dzieło zostało, czem było. Ber­
ruyer ciągnął dalej swą pracę, nie zważał na wystąpienie przeciwko niej
kilku biskupów, i r. 17 53 ogłosił drugą część, p. t. Histoire du peuple de
Dieu depuis la naissance du Messie jusqu'd la fin de la Synaaoaue, 4 t. in
238 Berruyer.— Bersabee.

4 -0 . T enże sam duch co i pierw szej części; w w ykonaniu zachodzi r ó ­


żnica. W uw agach a u to r je s t rozw lekły, styl napuszony przechodzi w zi­
m ną gaw ędę, w niczem nie dorów nyw ającą żywości stylu pierwszej czę­
ści. R oku 1 7 5 7 zaczął drukow ać trz e c ią część, k tó ra ukazała się dopiero
po śm ierci a u to ra r. 1 7 58: nosi ty tu ł: Paraphrase litterale des E pitres des
A pótres, d'apres le commentaire latin da P . H ardouin\ 2 vol. in 4-o.
1 ta część przep ełn io n a je s t m yślam i dziwacznem i. B. był wezwany do
odw ołania błędów , w dziele jego zaw artych, a dzieło samo zamieszczono
na indeksie. B enedykt X IV p o tęp ił je r. 1 7 5 8 , jak o zaw ierające zdania
błędne, niedorzeczne, gorszące, tchnące h erezją, lub je j sprzyjające. In k w i­
zycja rzym ska za K lem ensa X III p o tęp iła dwa p isem k a, ogłoszone w o bro­
nie dzieła B e rru y e r’a. N a języ k niem iecki tłum . W eim er, z a p ro b a tą sła­
wnego F ebronjusza (ob.), k tó ry je zalecał do czytania kapłanom . Nowa
edycja 1 8 2 7 w Besancon, w 10 t. in 8-o, tern się zaleca, że popraw io­
na została przez 2 d yrektorów sem inarjum w B esanęon; n a język pol­
ski tłum aczył M ichał K o ry b u t W iśniow iecki, kancl. w. lit., potem wo-
jew. w ileósk. ( l 74 4 ), ale znany je s t tylko tom II: H istorja ludu Bożego od
początku zaczęcia swego aż do narodzenia M essjasza, p rz e z K s. J . I . B err.
p rzetł. r. 1740, t. I I w W arsz. u P ijaró w . B iogr. universelle t. IV
s tr. 3 40. ( Stem m er). W. F.
Bersabee, 7 O B7]paa(3eś V . Brjpaoopse. M iejsce to leżało w p ołudnio­
wej stro n ie P alesty n y , w ziem i A bim elecha, k ró la G erary. Zdaje się, że
A braham , u d ając się do E giptu (z Sichem , przez B ethel i dalej na p o łu ­
dnie, Gen. 12, 6 ...), przechodził przez tę puszczę k ró la G erary i w ykopał
stu d n ię, gdyż po pow rocie z E g ip tu zam ieszkał w H ebron (ib. 1 3, 18),
a ztąd przeszedłszy de G erary (ib. 2 0, l ) , już słudzy A bim elecha studnię
A braham ow ą byli zajęli; i A braham był zm uszony uroczyście zaręczać, że
wspom niana stu d n ia do niego należy (ib. 21, 2 5 — 30). P rzy tej okolicz­
ności zaw arł przym ierze z A bim elechem . O dtąd zaczęło się nazywać to
m iejsce B eer-szeba (stu d n ia przysięgi). W tejże puszczy b łąk ała się A ga-
r a z Izm aelem , po w ypędzeniu z dom u A braham a (ib. 21, 1 4 ...). Tu ta k ­
że około swych studzien przebyw ał A braham , po zaw arciu przym ierza z A bi­
m elechem (ib. 21. 3 4. 2 2,1 9), chociaż m ieszkał w H ebron (ib. 2 3, 2...).
Syn jego Iz aak odnowił przym ierze z A bimelechem i w ykopał sobie nowe
studn ie, bo daw ne mu były zab ran e, lub zasypane (ib. 2 6, 10 — 2 9), przez
co posiadłość swoją rozszerzył. W bliskości założył m iasto (ib. 2 6, 2 5),
k tó re od dawnej stu d n i nazw ał tak że B eer-szeba (ib. 2 6, 2 9. 2 8, 10).
P o zdobyciu ziem i C hananejskiej, dostało się ono pokoleniu Ju d y (Jo s. 15,
2 8), lecz w krótce odstąpione być m usiało Sym eonitom (ib. 19, 2). Zdaje
się, że to było niew ielkie m iasto, i że sław niejsza sama puszcza B ersa-
bejska, może z m iastem tegoż nazw iska, została się w pokoleniu Ju d y , bo
je s t w ym ienianą ja k o południow a g ran ica (Ju d . 21, l . I R eg. 3, 20. I I
R. 3, 1 0 . 17, 1 1 . 2 4 , 2 . 7. 15. I I I R . 4, 25. IV R. 23, 8. I P a r .- 2 1 ,
2. II P a r. 19, 4. 30, 5) i należąca do Ju d y (III R eg. 19, 3). O statni
raz w spom nianą je s t I I E sd. 11, 2 8. Za św. H iero n im a było tu m ia­
steczko (xcó[j.rj p.sYiotY], vicus p raeg ran d is), oddalone od H eb ro n u o S l/2
mili rzym . ( S . H ieronym , Com. in Gen. 17, 30). P óźniejsi podróżni, ja k
B reitenbach v. B reydenbach (ok. r. 148 3) znalazł w tem że m iejscu, o 4
mile na zachód Gazy, zam ek Gallin; Seetzen zaś (N achrichten von. s. R ei-
sen in Syrien etc. ap. Z achs, M onatl. C orresp. fu r E rd -u n d H im m elskun-
Bersabee.— Berthier. 239

de t. X IY X V II i X V III) m iasteczko B ir-Szabea. R obinson (P a la stin a I


9 3 7) opow iada, że na północ doliny ez-Saba o d k ry to 2 studnie głębokie,,
w blizkiej od siebie odległości, a obok p ag ó rk a, na północ tychże s tu ­
dzien, zw aliska dawnych m ieszkań. In n a B ersabea (B ^poagee), o k tó ­
rej w spom ina Józef Flaw jusz (D e B ello Ju d . II 20, 6. I I I 3, l) , le ­
żała w G alilei. X . W . A.
Berta, córka k róla frankońskiego. C h arib erta paryzkiego, w nuczka
K lodoweusza, a żona E telb erta , k ró la K entu. P o p iera ła ś. A ugu sty n a (o b .),
którego papież G rzegorz W . w ysłał 59 6 r. na n aw racan ie A nglosaksonów .
Skłoniła najprzód m ęża do udzielenia pozw olenia m issjonarzom opow iada­
n ia E w angelji, a następnie i do p rzy jęcia C hrztu św. P odobnie więc, ja k
b urgundzko-frankońska K lotylda i fra n k o ń sk o -b ajo arsk a T eodolinda, b rała
ona czynny udział w naw róceniu ludów germ ańskich. N.
Berta ś w i ę t a (4 L ip. i p rzeniesienie r e lik w ji -11 P aźd z.), c ó rk a R y-
go b erta, jednego z panów dw oru K lodow eusza II i U rsan y , krew nej k ró la K e n ­
tu (w A nglji). W dw udziestym ro k u poślubiona Z ygfrydow i, zo stała m atk ą
pięciu córek: św. G ertru d y , św. D eotyli i trzech inuych. P o śm ierci m ęża
w stąpiła do klasztoru w B langy (B langiacum ), k tó ry założyła w djecezji Te-
ro u enne (w A rto is) i została w nim ksienią r . 6 8 6. B e rta zajm ow ała się
rów nie uporządkow aniem swego opactw a. Z budow ała w niem trz y kościoły,
a siedm w dobrach swoich. Z łożyła później godność ksien i, poduczywszy ją
córce swojej D eotyli r. 6 9 6. Z am knęła się od tąd w celi, zkąd codzień m ie­
w ała nau k i przez okno w ychodzące do kaplicy, gdzie się zbierały zakonnice.
U m. 3 L ipca r. 7 2 5. Ciało je j, po k ilk a k ro tn em przenoszeniu, złożono
w B langy, w klasztorze zbudow anym w X I w., w m iejsce zburzonego przez
N orm andów r . 8 9 5. Żywot jej ob. ap. B olland. A cta ss. Ju lii t. II; ap.
Mabillon, A cta ss. ord. s. B ened. saec. II I p. I.
Bertarjusz (B ertharius v. B erta riu s) św., o pat klaszt. bened. M onte-
Cassino, pochodzący z królów fran k o ń sk ich , „mąż pilny i uczony w P iśm ie
św iętem , w ykształcony pięknie w naukach św ieckich, filozof i m edyku ( T ri-
them ius, D e scriptorib. eccl. c. 3 2 6J, w r. 8 84 (v. 8 8 3) um ęczony przez
Saracenów . Ob. S . P etri D iaconi, D e illu strib . Cassinens. c. 12. L eo Ostien.
C hroń. Cassin. I 3 2. N apisał dwie księgi o pozornych sprzecznościach
biblijnych: L ib r i 2 ocvux,st{j.śv(ov sententiar Vet. et N . Test. (wyd. B ra s-
sicanus, przy Salviani De P rovid., B asil. 15 30 fol.), mylnie przypisyw ane
ju ż to Juljanow i toletańskiem u (6 8 0 — 69 0. r.), ju ż Salw janow i (ob.), ju ż
R ysza rd o w i z C lugny (ob.). B e rth a riu s m a być też auto rem opisu o p rze­
niesieniu relikw ji św. B artło m ieja A postoła do B enew entu ( Translatio cor­
poris s. Barthol. A p . B eneventum , ap. B olland. A cta ss. 2 2 A ugusti). P o d
jego w reszcie im ieniem znane są w iersze o św. B enedykcie z N ursyi ( Car­
men de S . Benedicto ab. Cassin., ap.' Mabillon, A cta ss. ord. s. B en. saec.
I s. 2 9 ....). Żywot św. «B ertarjusza u Bolland. A cta ss. pod d. 2 2 P aźdz.
(Octobr. t. IX ) i u Mabillon, op. c. saec. IV p. II. X . W. K.
Berthier W i l h e l m F r a n c i s z e k , sław ny je z u ita, u r. 7 Kw. 1704
w Issoudin, w B erri, w 1 7 22 w stąp ił do zakonu jezuitów , uczył się hu-
m aniorów w Blois, filozofji w R ennes i R ouen, teologji w P ary ż u . W uczo­
nym świecie zjednał sobie B. im ię niepospolitego p isarza H isto rją K ościo­
ła francuzkiego. Słynne to dzieło, Histoire de 1'Eglise gaUicane, rozpoczę­
te przez J a k . de Longuevala ( 4- 0 t. 4, r. 1 7 30; t. V i VI 1 733, t. V II
i V III 1 7 34), kontynuow ane przez P iotra K ląud. F entenay (t. IX i X
240 Berthier.— Berti.

1 7 39 przez sam ego F o n te n a y ’a; t. X I przez tegoż w spólnie z Piotrem


B ru m o y 1 7 4 4 ; t. X I przez sam ego B rum oy 1 7 4 4 ) , było dalej prow adzo­
ne przez; naszego jezu itę, k tó ry n ap isał 6 n astępnyeh tom ów (do 1 5 3 9 r . )
i w ydał je 1 7 4 5 — 1 7 4 9 r. w P ary ż u (tom X IX w P ary żu 1 8 4 7, przez
o. P ra t jezu itę). Dzieło to rozjaśniło wiele kw estji, odnoszących się do
dyscypliny kościoła francuzkiego; ścisła k ry ty k a faktów , um iarkow any to n
w przedstaw ianiu w ypadków i pow aga stylu cechują t § H istorję <). W 1 7 4 5
przełożeni zakonu pow ołali B. na inne pole, n a k tó rem pozostał on aż do
chwili rozw iązania jezuitów we F ran cji: poruczono mu kierow nictw o dzien­
n ik a Journal cle T revo u x, założonego przez jez u itę Tournemine. B ędąc re ­
dak to rem pism a, m ającego na celu przeciw działanie ateizm ow i i o bronę
K ościoła, m usiał B. walczyć z encyklopedystam i, ja k o głów nym i w rogam i
chrześcjaństw a. M iłośnik praw dy, b ro n ił jej zawsze z głębokim spokojem
i w ytykał przeciw nikom ich złość i błędy. A ni epigram y D id e ro ta , an i
p rzy cin k i d ’A lem berta, ani szyderstw a chełpliw ego W o ltera nie p otrafiły
sprow adzić B. z dro g i u m iarkow ania, co znowu tem większy szacunek je ­
dn ało d y rek to ro w i d ziennika i spraw ie przez niego b ro n io n ej. M iłością
praw dy pow odow any, nap isał on tak że tr a k ta t o błędach i skażeniu faktów
histo ry czn y ch w dziełach jezuitów : H ard o u in a i B erru y e ra , lecz tr a k ta t te n
nie był drukow any. P o rozw iązaniu zakonu, B. chciał ostatnie d n i swo­
je u tra p istó w przepędzić. W yk o n an iu tego zam iaru sprzeciw iał się p rze­
łożony trap istó w , dow odząc, że B. na innem polu z w iększą korzyścią dla
K ościoła zdolności swoich będzie m ógł użyć. M ianow any przez k ró la n a ­
uczycielem późniejszego L udw ika X V I, w tych obow iązkach pozostaw ał
do 1 7 6 4 ro k u , poczem u d ał się nad R en i zam ieszkał w O ffenburgu.
W dziesięć la t później p rzen ió sł się do B ourges, gdzie resztę życia n a
stu d jach i m odlitwie spędził. Um. 1 5 G rud. 1 7 8 2 r. , w 7 8 ro k u życia.
Od czasu opuszczenia dw oru królew skiego, B. p racow ał głów nie nad P i­
smem św. i tym studjom zawdzięczam y k o m en tarze do psalmów (L es P se-
aum es, tra d , avec des reflex., P a ris 1 7 8 5 , 8 v. i2 - o ) i Izajasza, i Oeuvres
spirituelles, w popraw nej edycji w ydane 1 8 1 1 r. w P ary żu . W dziełach
ty ch , a m ianow icie w ich części dogm atycznej, B. w ykazał g łębokie p o j­
m ow anie praw d chrześcjańskich i w ielką znajom ość serca ludzkiego. Jasn o
w idział on niebezpieczeństw a, ja k ie m i u padek w iary zag rażał i m ężnie
p odnosił w ymowny głos dla zapobieżenia tem u , czemu ju ż n ik t zapobiedz
nie m ógł. ( Stem m er) . J. N .
Berti J a n W a w r z y n i e c , je d e n z najznakom itszych teologów k a ­
tolickich o statniego w ieku. C r. 2 8 M aja 1 6 9 6 r. we wsi S a rra v ez z a ,
w T oskańskiem , m łodo w stąp ił do zakonu augustjanów , w k tó ry m p ełn ił
ró żn e obow iązki. U czył teologji w Pizzie i otrzym ał ty tu ł teologa k ró ­
lew skiego. Um. tam że 2 6 M aja 1 7 6 6 r . B erti ogłosił w R zym ie ( 1 7 3 9 —
1 7 4 7) , z rozkazu je n e ra ła , swój w ykład dogm atyki k atolickiej, w 1 0 t. in
f., p . n. Theologia historico-dogmatico-scholastica, seu libri de theologicis di-

*) Praestantissimum est opus hoc, mówi protestancki bibljograf Walch,


Biblioth. theolog. selecta, t. III (Bibl. histor.) Jenae 1762 s. 189, ac quamvis
auctores in ordiriem jesuitarum adscripti, studia sua erga pontificem romanum
ejusque auctoritatem hund obscure monstraverint.... fatendum tam en est eos
de historia Galliarum sacra optime meritos esse.
Berłi.— Bertold. 241

sciplinis. D zieło to p o z y sk a ło wielką, p o w ag ę w E u ro p ie i k ilk a k ro tn ie


było w ydaw ane w ró ż n y c h k ra ja c h , p o d o g ó ln y m ty tu łe m : D e theologicis
discźplinis, w y d an ie najnow sze, pom n o żo n e, r. 1 7 9 2 w N e ap o lu (w 10 t.
in 4 -o ), i sk ró c e n ie p. t. S ynopsis libror. 37 de Tlieolog. d iśc ip l., ed. F . M .
B uzzi (B a m b e rg a e 1 7 70 — 7 3 , 5 t. in 4 -o ). N ie k tó rz y z a rz u c a li a u to r o ­
wi zbliżenie się do błędów B a ju s a i J a n s e n ju s z a w n a u ce o lasce . B e rti
o d p ie ra te z a rz u ty , w dw óch p ism ach d o łą c z o n y c h do je g o d z ie ła, p o k tó ­
ry c h ogłoszeniu nie b y ł ju ż n a p a sto w a n y . Z p o m ię d z y teo lo g ó w n iem iec k ic h
Stefan W iest, p ro fe sso r w In g o lsta d z ie , w sw oich Institutiones theologicae
idzie za B e rtim . N a d to , B e r ti n a p is a ł h is to rję K o ścio ła p ierw szy c h p ię c iu
wieków: D issertationum historicarum guos habidt in archigym nasio P isano,,
(F lo re n t. 1 753 — 5 6 , w 3 t. in 4 -o , 4 -e w yd. A u g . V in d el. 1 7 6 1 4 t.
8-o, p o tem B a ssa n i 1 7 69 2 t. fol., k o n ty n u a c ja C o rn e lii S te p h a n , o rd .
c is te rc ., P r a g a e 1 7 78 3 t. 8 -o ), i k r ó tk i p o d rę c z n ik do n a u k i h is to rji
k o ścieln ej: B revia riu m hist, eccles, in 8 - 0 (p o s t e d it. V e n e ta m , A u g u s. V in d .
1 7 6 1 , 1 7 6 8 ; V ien . 1 7 74 r . 2 v. 8-o; A u g . V in d . 1 7 82 l v. 4-o ), d o ­
p ro w a d zo n y do X V III w ., b a rd z o p o ż y te cz n y z p rz y c z y n y b o g a te g o sp i­
su m a te rja łó w . P o m n iejsz e p ism a o. B e rti, sta n o w iąc e l t. in fol., w y­
d a n o w W en e cji. Ob. F a b ro n i, V itae I ta lo r . d o c trin a excell. t. X I , P is a
1 7 75 r. (W e tz e r ). W . F.
Bertoid, e le k to r i a rc y b isk u p m u g u n c k i ( 1 4 8 4 — 1 5 0 4 ) , h ra b ia n a
H e n n e n b e rg u , u r. 1 4 2 2 r . w R ó m h ild . O b raw szy sobie zaw ód du ch o w n y ,
w cześnie d o s ta ł się n a d w ó r c e s a rz a F r y d e r y k a I I I , po śm ierc i k tó re g o
d o zn aw ał ta k ż e w zględów c e s a rz a M a k sy m ilja n a . Z o staw szy w 14 84 r.
a rcy b isk u p e m m o g u n c k im i e le k to re m p a ń stw a N ie m ie ck ieg o , s t a r a ł się
o n a d a n ie m ia sto m w iększego u d z ia łu w sejm ie rz esz y i o zap e w n ien ie
trw a łe j n iezaw isło ści n ajw yższem u sądow i p a ń s tw a (R e ic h sg e ric h t), i p r a ­
g n ą ł on ta k ż e , a b y N ie m c y z a p ro w a d z iły s ta ły p o d a te k n a u trz y m a n ie
w ojska, i ty m sp o so b em z a ję ły o d p o w ie d n ie m iejsce w rz ę d z ie p a ń stw e u ro ­
p e jsk ic h . Z a F r y d e r y k a I I I jeszcze n ie b y ło z ap ó ź n o n a z a p ro w a d z e n ie
re fo rm , k tó r e m ogłyby uw olnić n a r ó d n ie m ie c k i od nieszczęść w o jn y
sz m alk ald z k ie j i szw edzkiej. L e c z F r y d e r y k I I I n ie c h c ia ł sły sz e ć o p r z e ­
k sz ta łc e n ia c h , a M a k sy m ilja n I, w m n ó stw o ro z m a ity c h sp ra w u w ik łan y ,
m ia ł czem in n e m , a n ie sp ra w a m i n ie m ie c k ie m i z a p rz ą tn ię tą głow ę. K iedy
się z e b ra ł do W o rm s sejm , k tó re g o d u sz ą b y ł B e rto ld , celem o b m y ślen ia
lepszej u sta w y p a ń stw a ( 1 4 9 5 r .) , M a k s y m ilja n a w te d y z ajm o w ała m yśl
o w ojnie z F r a n c ją i o u trz y m a n iu się p rz y k o ro n ie c e s a rsk ie j, p rz ec iw k o
K aro lo w i V II I, k tó r y we W ło s z e c h o g ło sił się ju ż c esarz em . S ta ra n ie m
B e rto ld a sejm z a tw ie rd z ił s ta ły p o d a te k i są d n a jw y ższy , lecz na jw aż n ie jsz e
sp ra w y , j a k zw oływ anie c o ro czn e sejm u i n a d a n ie m u p ra w a ro z p o rz ą d z a ­
n ia g ro sz em p u b lic z n y m , n ie z o sta ły z a ła tw io n e . B e rto ld d ą ż y ł do z a ­
p ro w a d ze n ia n o rm a ln e g o sta n u we w zajem n y ch s to s u n k a c h sta n ó w i z w ła ­
dzą c e s a rsk ą , j a k ró w n ie ż m ięd zy N ie m c am i i S to lic ą A p o s to ls k ą , co g d y b y
przy szło do s k u tk u , N ie m c y n ie w id z ia ły b y ro k o sz u ry c e rs tw a p o d c h o r ą ­
gw ią S ick in g en a, w ojny c h ło p sk ie j, se k u la ry z a c ji d u c h o w ień stw a i in n y c h
w s trz ą ś n ie ń X V I w iek u . M a k sy m ilja n u m ia ł w p ra w d z ie u tw o rz y ć d la swej
d y n a stji w ie lk ą h is z p a ń s k o -b u rg u n d z k o -a u s trja c k ą p o tę g ę , lecz n ie p o sia d a ł
prz y m io tó w p rzezo rn eg o m o n a rc h y . B e rto ld urn. 2 1 G ru d . 1 5 0 4 r . Cf. B an kę,
Encykl. T. II. 16
242 Bertold.
Teutsche Gescbichte im Zeitalter der Reformation, I p. 4 ; Gfrórer, Gustav
Adolph, 2 wyd. p. 2 2 4 — 2 2 8 . {Hófler). J. N .
Bertoid z R e g e n s b u r g a , Bertholdus Ratisbonensis, franciszkanin.
Jedną, z ozdób klasztoru franciszkanów w Regensburgu był Bertold, nie­
pospolity na swoje czasy kaznodzieja. Słuchaczom zdawało się, że niebo
i piekło otwiera się przed nimi, ilekroć słyszeli wymowny głos Bertolda:
porównywano go i nazywano Eljaszem swojego czasu; grzesznicy kazania­
mi jego wstrząsani, odchodzili niekiedy od przytomności; potężni zaborcy
zwracali nieprawnie przyswojoną własność; lekkomyślni wchodzili na po­
ważną drogę życia; bogaci i ubodzy tłumnie gromadzili się do kościoła,
ile razy Bertold miał nauczać. Na jego kazania w Regensburgu, w roz­
maitych miejscach Bawarji, A ustrji, Saksonji, Czech i Morawji, zbierało
się niekiedy po 4 0 , 0 0 0 , 6 0 , 0 0 0 , a nawet 1 0 0 , 0 0 0 ludu;- całemi godzi­
nami czekano, nim Bertold wstąpił na kazalnicę, i ponieważ kościoły nie
mogłyby pomieścić pobożnych tłumów, wymowny franciszkanin prawił
zwykle pod odkrytem niebem, na polach i łąkach. Papież nadał kilko­
dniowe odpusty tym, którzy jego kazań słuchali. Podanie przypisuje Bert.
liczne cuda. Umarł 1 2 72 r., pochowany w Regensburgu i czczony jako
święty. Do jego grobu odbywają się ciągle pielgrzymki tych, których
przodkowie z ust wymownego zakonnika słowo życia słyszeli. Niektóre
jego kazania doszły do nas (Predigten... voltstand. u. in Ausziigen. He-
rausgeg. von C. F r. Kling, Berlin 1 8 2 4 , z przedmową A.Neandra. Na­
pisał także De religiosae vitae institutione. Cf. Wadding, Annales Minorum,
Lugduui 1 6 2 8 t. I p. 3 6 2 ; Aventini, Hist. 1. 7 ; Oefele, Scriptores rerum
Boic. t. l. (Schrodl). J. N .
Bertold z R o r b a c b , poprzednik Kalwina. W połowie XIV w. spo­
tykamy między begwardami człowieka, który mniemał, że Bóg objawił
mu nową naukę i zlecił rozszerzać ją między ludźmi. Tym człowiekiem
był Bertold z Rorbacb. Posiadał on w wysokim stopniu dar przekony­
wania i zjednywania sobie umysłów ludzkich; zresztą wszelkiego wyższego
wykształcenia pozbawiony, łatwo wpadł w błędy, które mu nazwę „po­
przednika Kalwina“ zjednały. Główne jego błędy zawierają się w 8 na­
stępujących twierdzeniach: l) Jezus Chrystus w cierpieniach swoich tak
się czuł od Ojca opuszczonym, iż wpadł w powątpiewanie, czy dusza jego
będzie zbawioną czy też potępioną. 2) Jezus Chrystus cierpieniami trapio­
ny, złorzeczył przeczystej Matce swojej, Dziewicy Marji. 3 ) Chrystus
w cierpieniach swoich złorzeczył ziemi, gdyż ta przyjęła wytoczoną z niego
krew. 4) Jakkolwiek człowiek, podczas swego znikomego życia, cierpieniom
i zmienności podlega, może on wszakże dojść do takiej doskonałości, że
nie będzie już potrzebował ani modlić się, ani pościć i nic go do grzechu
uwieść nie zdoła; 5) Ustna modlitwa' nie jest ani potrzebną, ani konieczną
do zbawienia; dosyć jest w duchu się modlić, bez wydania głosu i poru­
szania ust. 6) Prosty i niewykształcony człowiek, nawet nieobeznany
z Pismem św., jeżeli tylko Duch Boży go oświeca, może być pożyteczniej­
szym dla swego i innych zbawienia, od uczonego i biegłego w Piśmie św.
księdza. 7) Nauk i upominań takiego człowiego więcej słuchać należy niż
Ewangeiji i doktorów Kościoła. 8) Człowiek pobożny może przez spoży­
wanie jadła i napoju taką zjednać sobie łaskę, jak gdyby przyjmował
Ciało i Krew Jezusa Chrystusa.— Błędy te Bertold starał się rozszerzyć
we wschodniej Frankonji, a mianowicie w m. W urzburgu, i przez niejaki
Bertold.— Bertyn. 243

czas mógł to czynić bezkarnie; powoli wszakże zaczęto pilniejszą uwagę


zw racać na niego i inkw izycja pociągnęła go do odpow iedzialności r. 1 3 5 6 .
B ertold w iedział, że nie uniknie śm ierci, jeżeli p rzy naukach swoich
obstaw ać będzie: w yrzekł się ich, lecz ty lk o pozornie, ja k to się w krótce
okazało. P o wypuszczeniu z w ięzienia, zaraz potajem nie u d ał się do
S piry (Speyer), w nadziei, że w tern m ieście będzie m ógł bezpieczniej
szerzyć swoje błędy. Lecz zaw iódł się w swoich oczekiwaniach: p o w tó r­
nie uwięziony, z rozkazu inkw izycji, poniew aż w błędach swoich trw ał
u pornie, wydany został w ręce w ładz świeckich i 13 59 r. żywcem na
stosie spalony. N a zapytanie, czy chce się w yrzec zgubnej herezji i po­
zostawać w w ierze K ościoła, B ertold o d rz ek ł: „W iara m oja je st darem
Boga i dla tego nie śm iem , nie mogę i nie chcę udzielonej mi łask i p o ­
n ie w ie ra ć / Z teg o , cośm y wyżej pow iedzieli, widocznem je st, ja k daleko
B ertold odstąpił od n auki K ościoła i bliskim b y ł późniejszych p ro testa n c ­
kich zasad; nic więc dziwnego, że niekatoliccy pisarze b io rą go w szcze­
g ó ln ą swoją opiekę, np. M osheim, de B eghardis et B eguinabus, ed. M a rtin i
p . 3 2 5. Cf. Joan. Trithem ii, A nnal. H irsaug. t. II 2 31. Mich. Eisenliard,
C ontinuatio chroń, universalis H erm an n i G igantis, 1 7 1 3 p. 140. Joan.
N aucleri, C hronicon, t. II p. 4 0 1 . [F ritz). ./. N .
Bertrada, córka h r. Szym ona de M ontfort, wyszła za m ąż za F u l-
kona d ’A njou. Poniew aż F u lk o był sta ry , B e rtra d a więc, obrzydziwszy
sobie pożycie z nim , weszła w niepraw e stosunki z F ilipem I, królem
fran c., k tó ry j ą w ykradł z dom u m ęża, oddalił od siebie w łasną żonę
B ertę i poślubił B ertrad ę. P apież nietydko pro testo w ał przeciw ko jaw n e-
nfu pogw ałceniu m ałżeństw a, lecz dwa razy w yklinał k ró la, k tó ry nako-
niec w 1 1 o 5 r. obiecał zerw ać wszelkie stosunki z B e rtra d ą. B e rtrad a
um arła zakonnicą w klasztorze F o n tev rau d .
Bertyn ś w i ę t y (5 L u t. v. 5 W rz .), B ertinus; pochodził z okolic K on­
stancji, w Szw ajcarji, u r. w ostatnich latach V I w. Za p rzykładem sw e­
go krew nego A udom ara, pospolicie zwanego S aint-O m er, pośw ięcił się
P a n u Bogu, z dwoma swymi przyjaciółm i: M om molenusem i B ertram em ,
w klasztorze benedyktyńskim L uxeuil, założonym w B u rg u n d ji przez św.
K olum bana. W k ró tce mężowie ci n au k ą i cn o tą stali się ozdobą klasztoru.
G dy ok. 63 7 r. A udom ar został biskupem w T erouenne, albo T arv an n e,
w A rto is, opat k laszto ru luxeuilskiego, św. W alb ert, jak o pomocników
do p rac apostolskich posłał nowemu biskupow i r. 6 3 9: św. B erty n a, Mom-
m olina i B ertram a. Trzej mężowie apostolscy naw racali pogan i w krótce
cała okolica stała się chrześcjańską. A drow ald, bogaty pan , naw rócony
przez S t.-O m er a, podarow ał m u je d n ą ze swych posiadłości, zw aną Sithiu
albo Sitdiu, czyli dzisiejsze m iasto Saint-O m er. W tern m iejscu św. B erty n
z tow arzyszam i zbudow ał klaszto r na w zgórzu, ja k ie im z niewielkim k a ­
w ałkiem ziemi darow ał St*Omer. P rzełożeństw o k lasztoru, wbrew woli
St-Om era, objął św. M om m olin, i jego to nazwę te n k laszto r na później
zatrzym ał. L iczba zakonników z dniem każdym ro sła, ta k , że w krótce
zabrakło miejsca na ich pom ieszczenie. To zm usiło do zbudow ania, w odle­
głości jednej mili, nowego klaszto ru , i tego pierw szym pi’zełożonym był
św. Mommolin, lecz gdy te n r. 6 59 został biskupem w N oyon, św. B erty n
objął przełożeństwo. P o d jego kieru n k iem k laszto r ten doszedł do
wielkiej świetności. Surowość życia panow ała w nim n ad er wielka. Z a­
konników było tam do 150. W ydał ten klaszto r wielu świętych (k roni-
244 Bertyn.— Berulle.
karze liczą ich 2 2 do 2 5), wykształcił wielu biskupów, wielu możnych
obrało go sobie za miejsce spoczynku; ostatni z Merowingów, Childeryk,
tu właśnie swrego żywota dokonał. Za życia św. Bertyna, w pobliżu zbu­
dowany został klastor benedyktynek. Liczne darowizny i zapisy zbogacały
zakon. Między innemi Ilerem ar darował swą ziemię, czyli posiadłość W orim-
holt, we Flandrji, gdzie powstało głośne później opactwo, zwane Góra św.
Winnocka. Św. Bertyn doszedłszy bardzo późnego wieku i nie czując się
zdolnym do kierowania klasztorem, złożył przełożeństwo, zostawiając po
sobie przełożonym dobrego zakonnika Rigoberta, r. 7 00. Sam zaś zam­
knął się w małej pustelni, przy cmentarzu grzebalnym zakonników, gdzie
dni i noce przepędzał na modlitwie. Um. w 1 1 2 roku swego życia. Jego
śmierć, według obrachunku Stiltinga (Bolland. Acta SS. 5 Septemb. Comm.
praev.), nastąpiła 9 W rześnia 709 r. Policzony został w poczet świętych.
Żywot jego z różnych dawniejszych źródeł zebrał Folcarclus Sitliivensis
(z klasztoru Sithiu), żyjący w XI wieku, i znajduje się ap. Bolland. 1. c.,
ap. Mabillon, A ctaSS. ord. S. Bened. saec. III pars I. (Seiters). K. li.
Beruiie P i o t r de, kardynał i założyciel oratorjanów we Francji,
ur. 15 75 r., pochodził ze znakomitej francuzkiej rodziny. Był on naj­
starszym synem członka parlam entu Klaudjusza de Berulle, wychowany
pod okiem bogobojnej i wykształconej matki Ludwiki Seguier, ciotki sła­
wnego kanclerza Seguier, wcześnie już objawiał skłonność do stanu du­
chownego. Po ukończeniu przygotowawczych nauk, próbował B. wstąpić
to do kapucynów, to do kartuzów i jezuitów: wszędzie jednakże mu od­
mawiano, gdyż lękano się gniewu potężnej familji, która przygotowywała,
młodemu Piotrowi świetną karjerę w magistraturze. Berulle został więc
księdzem świeckim i, kiedy usunięte zostały wszystkie przeszkody, przez
rodzinę stawiane, otrzymał święcenia kapłańskie 4 Czerwca 159 9 r.
Stroniąc od wyższych godności, do których drogę familja łatwo mogłaby
mu utorować, Berulle pracował nad nawracaniem kalwinistów, a szczegól­
niej kobiet i osób z wyższych stanów. Ponieważ karność klasztorna b ar­
dzo osłabia w czasie wojen domowych, trapiących Francję, powzięto przeto
zamiar przeniesienia z Hiszpanji do F rancji zakonu terezjanek. Berulle
gorąco przejął się tą myślą; w r. 16 04 sam pojechał do Hiszpanji i, po
wielu mozołach i trudnościach, udało mu się sprowadzić do Francji kilka
zakonnic, które były zawiązkiem pierwszego klasztoru kongregacji terezja­
nek czyli karmelitek bosych (w Paryżu 1605 r.). Pod względem moral­
nym i naukowym, księża świeccy stali wówczas we Francji jeszcze niżej
od duchowieństwa zakonnego, a od biskupów, którzy zupełnie światowe
życie prowadzili, nie można się było spodziewać jakiegobądź lekarstwa
przeciwko ciężkiej niemocy Kościoła franeuzkiego. Moralnego podniesie­
nia ludu i reformy duchowieństwa spodziewano się tylko od stowarzysze­
nia, do któregoby wreszli bogobojni i ukształceni ludzie, z całem poświęce­
niem pracujący nad spełnieniem dobrowolnie przyjętego wielkiego zadania.
Na ks. Berulle, znanego ze swej bogobojności i posiadającego znaczny
majątek, wskazywano jako na człowieka najwłaściwszego do zostania zało­
życielem nowego zakonu. B. chętnie przystał na czynione mu propozycje.
W 1611 r. wynajął dom w Paryżu i osiadł w nim z 4 towarzyszami,
z których trzej byli professorami przy sorbonie, i w taki sposób powsta­
ło stowarzyszenie, nazwane i urządzone na wzór oratorium , założonego
w Rzymie przez św. Filipa Neri. Członkowie, żadnemi przysięgami nie-
Berulle.— Besanęon. 245
zw iązani ze stow arzyszen iem , w iedli życie w spólne w tem w szystkiem , co
się odn osiło do m odlitw , służby Bożej i pożyw ienia; po obiedzie p row a­
dzono zw ykle rozprawy naukow e, które częstok roć b yw ały bodźcem do
w ydaw ania ow ych dzieł znakom itych, stanow iących ch w ałę i zaszczyt franc,
oratorjanów . W ielu z nich zajm ow ało się słuchan iem sp ow ied zi i nau cza­
niem w iernych, za pozw oleniem , albo też na żądanie w łaściw ych probo­
szczów . K iedy stow arzyszen ie bullą P aw ła V z 10 M aja 1 6 1 3 r. z o ­
stało zatw ierdzone, p oczęło się tak szybko szerzyć po całej F ran cji, że
ju ż za życia założyciela b yło 5 0 oratorjanskich dom ów , a później prawie
n ie było w iększego m iasta, . w które mby tak i dom się nie znajdow ał.
B erulle byw ał n iek ied y używ any za dyplom atę, a m ianow icie w spraw ie
nieporozum ień m iędzy M arją M edici i jej synem Ludw ikiem X III. Urban
V III, w nagrodę u słu g okazanych K ościołow i, m ianow ał B . kardynałem ,
I 62 7 r. W e dwa lata później B ., rażon y ap op lek sją u ołtarza, zakończył
życie 2 Paźdz. 16 29 r. B ourgoing i G ibieu f w 1 6 4 4 i 1 65 7 r. w ydali
dzieła B eru lla ascetycznej i polem icznej treści. N ajd okładn iejszą bjografję
B . .n ap isał oratorjanin M . T a b a ra u d (w P aryżu , 2 t. 1 8 1 7 r .). H oussaye,
M . de B eru lle et les carm elites en F ran ce, 18 72. J. N .
Berze! lai (hebr. B a r s i l l a i), zam ożny galaadczyk z R ogelim , w pokoi.
Gad. D aw id, w yw dzięczając mu się za gościnne p rzyjęcie, ja k ieg o doznał
podczas wojny z A bsalonem , ch ciał go w ziąść na dwór sw ój. W y m ó w ił
s ię od tego zaszczytu B erzellai; p o le cił ty lk o królow i syn a sw ego Chamaama,
i tego D aw id w ziął z sobą. II R eg. 1 7, 2 7. 19, 3 2 — 4 0. X . W. K.
Besanęon ( Vesontio, Visontio, B esuntium B isu ntiu m , w średnich
w iekach tak że C hrysopolis, u n iem ców B is a n z ), arcyb iskup stw o w7 p o łu ­
dn iow o-w sch od n iej F ran cji, założon e w III lub IV w . — B. b yło wów czas
stolicą części Galji, zwanej Prom ncia M axim a Sequanorum . G ranice tej p ro ­
w incji stan ow ił R en, W o g ezy , Saona, R odan i góry, oddzielające R ecję
i Szwajcarję. Zdaje się, że tak daleko rozciągała się i duchowna władza
m etropolity w B esanęon. Avenche (A venticu m ), które w V I w. m iało
biskupem ann alistę M arjusza A w e n ty k a , B a z y le a , N y o n (N oiodunum )
w W aadtland zie, Y verdan (E brodunum , U ferten) i W in disch (V in d on issa)
w ystęp ują na różnych soborach,jako sufraganje B e sa n ę o n u . W ind isch , p o ­
m ięd zy 5 3 3 a 5 6 1 r ., oddzielił się od B esan ęon , a p rzyłączył do K on ­
stan cji. Stolica A ven ch e, do której dołączona b yła djecezja Y verdon,
p rzen iesioną została do L ozan n y, a zta m tą d później do F ryb urga ( w Szwaj-
carji); stolica N yon p rzeszła do B e lle y . F ry b u r g , B elley i B a zy le a zosta­
w ały pod m etrop olitą bezansońskim , dop óki rew olucja francuzka nie p o ­
zryw ała daw nych stosunków . D jecezja B esapęon liczyła 5 0 0 probostw
i dzieliła się na 6 archidjakonatów , obejm ow ała hrabstw o wyższej B urgun -
dji. R . 1 742 djecezji część została odjęta, z pow odu utw orzenia now ego
biskupstw a, z daw nego opactw a S t Claude. Za to znów r. 1 7 80 część
djecezji bazylejskiej, w wyższej A lzacji, przyłączon a została do B esanęon.
N a m ocy konkordatu z 1 8 0 1 r ., m etropolita z B esanęou d ostał za sufra-.
ganów następujących biskupów : z Autun, D ijo n , N a n cy , M e tz i stra sb u rg -
skiego. K onkordat z 1 8 1 7 r. ze zw iązku tego w yłączył A u tun i D ijon,
a w łączył za to V erdun, S t D ie i B elley. D jecezja B . rozciąga się ob ec­
nie na dwa departam enty: D oubs i górnej Saony. P o d łu g spisu z 186 3 r.
liczy ła 5 probostw pierw szej k lassy, 5 0 drugiej, 7 28 sukursalji i 129
etatow ych wikarjatów; w iernych 6 1 3 , 4 6 3 . D jecezja dzieli się na 7 archi-
246 Besanęon.— Besoldus.
prezbyterjatów i 55 dekanatów. K apituła liczy 3 wikarjuszów jeneralnych,
5 sekretarzy, 10 kanoników, 4 kanoników honorowych rezydujących i 3
nie rezydujących w archidjecezji. Kapłani świeccy kierują seminarjum
djecezjalnem, równie jak dwoma seminarjami małemi, w Consolation iM arnay.
Domów zakonnych mają: missjonarze 2, trapiści i. karmelici i , marjanie
(bracia Marji) 2, bracia szkolni w całej djecezji; bernardynki i , karme-
litki l, wizytki l , siostry Najśw. Panny i, siostry szpitalne l , siostry mi­
łosierdzia dom główny l w Besanęon, siostrzyczki ubogich l , serca Jezu­
sowego l , M atki Bolesnej l , chrześcjańskiej samotności l , św. Maura 2,
św. Imienia Jezus l , urszulinki l . — Miasto B. przed rewolucją miało 31
kościołów, pomiędzy któremi 8 parafjalnych, 4 opactwa, l kolegjum je ­
zuickie, 12 klasztorów i 3 szpitale; dziś ma tylko 10 kościołów. A rcy­
biskup bezansoński był arcykanclerzem Burgundji; gdy Burgundja weszła
w skład cesarstwa Niemieckiego, arcybiskup został księciem* cesarstwa,
a B. wolnem miastem państwa. Po pokoju nimwegskim, Hiszpanja odstąpiła
Francji wyższą Burgundję; wszelako na sejmach niemieckich zachowywano
jeszcze czczą ceremonję wzywania arcybiskupa, jako książęcia imperium.
Sobory w tern mieście odbywały się: r. 444 pod prezydencją S. Hilarego,
arcb. arelateńskiego, r. 149 5, 15 73 i 164 8. Za cesarza F ryderyka I
odbyły, się tu trzy koncyliabula, 1157 r. 1161 i 1162. Cf. Neher, Kirchl.
Geogr. u. Stat. I 465. N.
Besoldus K r z y s z t o f , sławny prawnik i uczony konwertyta, ur.
1 5 7 7 r. w Tybindze. Ojciec jego Ulrych Besoldus, adwokat, a nastę­
pnie sekretarz wolnego miasta Eslingen, sam kierował edukacją Krzysztofa.
Oddany naukom młodzieniec, zjednał sobie przyjaźń uczonych, Wilh. Schi-
ckarda i W alent. Andrea; nauczycielem jego był znakomity Keppler. Na
żądanie ojca, B. studjował prawo i w 1598 r. otrzymał stopień doktora.
Lecz sucha nauka prawa nie zaspakajała jego gorącej żądzy wiedzy: zajął
się więc greckim i hebrajskim, aby w oryginale czytać Pismo św. Z nauką
Biblji łączył B. studja nad ojcami Kościoła, historją i matematyką. Nie
uszła uwagi szlachetnego młodzieńca rozpusta, panująca wówczas między
wyższemi klasami społeczeństwa, i coraz więcej dojrzewał w B. zamiar
usunięcia się od świata i poświęcenia się nauce. Tak szybkie czynił też
on postępy, że w krótkim czasie, oprócz kilku wschodnich języków, do­
kładnie poznał łaciński, grecki, hiszpański, włoski i francuzki, a Wilh.
Schickard nazywa go „infinitae lectionis homo doctrinaeque multiplicis,
linguarum non minus octo peritissim us.“ Po śmierci Neuffera (1610 r.)
oddano B. katedrę prawa w Tybindze. Lecz i wtedy cały czas wolny od
zajęć professorskich poświęcał on studjom nad teologją, historją i m ate­
matyką. Usposobienie umysłu B.. coraz wyraźniej się objawiało: katolicka
ascetyka, m ajestat katolickiego nabożeństwa, wywierały na jego serce
szczególny urok. Książka Jaua A rndta (ob.) „O prawdziwym chrystjani-
zmie“ silnie oddziałała na duszę B., który z wielkim zapałem oddał się
czytaniu i rozmyślaniu dzieł Taulera, Tomasza a -Kempis i Ruysbroecka.
W 162 3 r. wydał on Taulera (Pia de vita et passione Christi exercitia),
w niemieckim języku na nowo p. t. Nachfolgung d. armen Lebens Christi
(naśladowanie ubogiego życia Chrystusowego). Nic więc dziwnego, że już
wtedy powszechnie uważano Besolda za katolika i że myślano o usunię­
ciu go z katedry w uniwersytecie. W istocie zaś wahał się on jeszcze
między religją katolicką a protestantyzmem, o czem świadczą listy B.
Besoldus.— Bessarion. 247

z tego czasu pisane do K epplera.- B. pięćdziesiąt lat życia ju ż liczący,


lękał się, aby publicznem przejściem na łono K ościoła nie u tra c ił pozycji
zajmowanej w społeczeństwie. W tym czasie ciężkiej w alki w ew nętrznej
( 1 6 2 9 r.), przypadkiem znajdow ał się on w Sckeer n a katolickiej uroczy­
stości śś. W unibalda i W ilibalda. M odlitw y pobożnych i m ajestat cere-
monji kościelnych ta k silnie w strząsnęły um ysłem B., że ślubował 011 po ­
wrócić do K ościoła katolickiego, jeżeli Bóg mu pobłogosław i i da potom ­
ka, po dwudziestu dziewięciu latach w bezpłodnem m ałżeństw ie spędzo­
nych. Kiedy urodziła m u się córeczka, a n astępnie po niebezpiecznej
chorobie do zdrow ia w róciła, uszczęśliwiony ojciec potajem nie złożył k a t.
wyznanie w iary, przed prow incjałem franciszkanów w H eilb ro n n ( 1 Sierp.
1 6 30 r.). Tymczasem Szwedzi zajęli R o tte n b u rg i B. przez cztery jeszcze
lata był profesorem w T ybindze i dopiero, kiedy cesarscy, po bitwie pod
N órdlingen, zajęli ziemie w irtem bergskie, jaw nie w yznał sw oją w iarę (16 3 5).
W 1 63 7 r. B. pow ołany został na professora p andektów do Ingolsztadu.
P apież proponow ał mu p rofesu rę w B olonji, lecz w tedy w łaśnie śm ierć
zaskoczyła B esolda, 15 W rześn ia 1 6 38 r. B. ogłosił dru k iem pow ody
przejścia do K ościoła k at. (Christliche und erhebliche Motive , w arum Christ.
B esoldus etc., Ingolstadt 1637 i 1 6 3 9 ). W dziele tern dowodzi o n , że
praw dziw a w iara znajduje się tylko w K ościele kato lick im i że porzucił
protestantyzm z pobudek sum ienia. Z 9 0 jeg o dzieł teologicznej, poli­
tycznej, praw nej i historycznej treśc i, przytaczam y niek tó re: H ieron. S a -
vonarolae de simplicitate vitae christ. libri V.; H ie ra k lit czyli zw ierciadło
św ieckich próżności (H ieraklit oder Spiegel der iveltlichen Eitelheiten) Syno­
p sis politicae doctrinae. Synopsis rerum ab orbis conditione gestarum . H isto­
ria Orientis. P rodrom us vindiciarum eccl. Wurternb. Documenta rqpliviva
monąsteriorttm praecipuorum in ducata Wiirtemb. sitorum. Virginum sacra-
rum munimenta. Cf. M oser, P a trio t. A rchiv. fu r D eutschland, V III n. 6
s. 4 30; Iselin, H istor. L exicon, l , 4 7 7, i P a ss, D ie C onvertiten, t. Y
(1 8 6 7 ) s. 310 — 32 8 . (Stem m er). J. N.
B essarion, k a rd y n ał, u r. 1 3 9 5 r. w T rapezuncie, z rodziców n i­
skiego stanu, jakkolw iek niek tó rzy pisarze w yprow adzają go od K omnenów.
P ierw otnie nosił on im ię Ja n a czy też Bazylego; w 1 410 r. u d ał się do
K o nstantynopola i uczył się u C hrysokokkesa. 142 3 r. 2 0 Stycz. w stąpił
do zakonu bazyljanów , gdzie p rz y b ra ł im ię B essariona, jednego ze świę­
tych zakonników egipskich. Tegoż ro k u spotykam y B essariona w P e lo ­
ponezie, w szkole Gfemistusa P leto n a,. z wielkim zapałem oddającego się
nauce m atem atyki i filozofji. W ówczas to T u rcy coraz bliżej posuw ali
swoje zabory pod K onstantynopol, i Ja n Y II P aleolog nie je d n o k ro tn ie
zw racał się z prośbą o pom oc do zachodniej E u ro p y . Podniesiono przy-
tem myśl połączenia kościołów i w liczbie uczonych greków , w ypraw io­
nych n a sobór do F e rr a ry (1 4 3 8 r.), znajdow ał się Bes., przed rokiem
wyniesiony n a arcyb. nicejskiego. D. 8 Paźdz. 143 8 r. odbyło się p ie r­
wsze uroczyste posiedzenie soboru, na k tó rem Bes. b y ł jednym z sześciu
greków , m ających z tak ąż sam ą liczbą łacińskich teologów ostatecznie
rozwiązać kw estję w yrażenia filioque, um ieszczonego przez K ościół k a to lic k i
w symbolu w iary. P rzy tej sposobności pow iedział B essarion mowę o je ­
dności, de unione ineunda, w k tó rej obsypał pochw ałam i cesarza i Papieża
(H arduin IX^). Pom iędzy grek am i, przybyłym i n a sobór, szczególną za­
wziętością przeciw ko łacinnikom odznaczał się M arek E u g en ik u s, arcybp
248 Bessarion.

Efezu. Z początku trzym ał z nim także Bes. (sess. 4, 8, 9), lecz w m iarę,
jak wzmagała się gwałtowność Marka, Bessarion coraz więcej przechylał
się ku zgodzie. Sobór, po 16 posiedzeniach, przeuiesiony został z F errary
do Florencji, lecz i tu obie strony, pomimo pi^zekonywających rozumowań
łacińskich teologów, nie mogły się zgodzić na jedno. Po 2 5 posiedzeniu
grecy oddzielne odbywali narady między sobą, na których, z usunięciem
wszelkich dogmatycznych dyskusji, obmyślano tylko środki zjednoczenia
kościołów. Bessarion i uczony Jerzy Scholarius goi'liwie w tym kierunku
pracowali. Zerwawszy zupełnie z Eugenikiem, Bes. powiedział kilka mów
za zjednoczeniem; najznakomitszą z nich, tak zwaną dogmatyczną, znaleść
można w dziele Ilarduina (IX 319 — 3 7 2), po grecku i po łacinie. W y­
kazał w niej B. prawdę dogmatu o Duchu Św. cytatami z greckich i ła ­
cińskich ojców i zaklinał swoich rodaków, aby nie odpychali podanej
przez Opatrzność możności połączenia się z Kościołem zachodnim. Słowo
i przykład jego wkrótce przyniosły błogie owoce: już patrjarcha jerozolim.
na łożu śmiertelnem uroczyście przystąpił do Kościoła rzymskiego ( f 9
Czerwca 1439), i 6 Lipca 1439 unja przyszła do skutku. Z wyjątkiem
Marka, wszyscy grecy podpisali akt zjednoczenia, który, po Mszy świętej
przez samego Papieża odprawionej, został przeczytany po łacinie ojcom
soboru i po grecku przez Bes. Po zamknięciu obrad, Bes. udał się do
Grecji, zkąd wszakże powrócił wkrótce do W łoch i, od bawiącego wówczas
we Florencji Pap. Eugenjusza IV, otrzymał, jednocześnie z arcybiskupem
kijowskim Izydorem, kapelusz kardynalski. Zwykle nazywał się on kar­
dynałem nicejskim, podobnie jak Izydor kardynałem ruteńskim. Odtąd
Bessarion stale osiadł we Włoszech i oddał się już to sprawom kościelnym,
porucęanym mu przez Papieży, już to literaturze greckiej i interesom
swego nieszczęśliwego kraju. W domu jego zbierali się najznakomitsi
łacińscy i greccy uczeni. B. brał żywy udział w odrodzeniu studjów klas-
sycznych, sam przetłumaczył wyborną łaciną kilku greckich autorów, wy­
stąpił z uczoną obroną Platona ( Contra calumniatorem Platonis), przeciwko
Jerzem u z Trapezuntu, stronnikowi Arystotelesa, i założył bibljotekę ręko-
pismów greckich, z wielkim mozołem i kosztem, częścią sprowadzonych
z Grecji, częścią odnalezionych na zachodzie, a mianowicie w południo­
wych Włoszech i Sycylji. Umierając, przekazał ją Wenecjanom, którzy
mu, przysłanemu do rzeczyposp., w charakterze legata, wielki szacunek
okazywali i swoim patrycjuszem mianowali. Bibłjoteka miała być po­
mieszczona przy kościele*św. M arka i oddana do użytku publicznego, a jej
pierwszym bibljotekarzem, zgodnie z wolą Bes., został Antonius Sabellicus.
W 14 4 S r. poruczono Bes. dozór nad klasztorami bazyljańskiemi we W ło­
szech, co dało mu jeszcze większą możność pracowania nad podniesieniem
studjów klasycznych na zachodzie; z jego polecenia zakonnicy przygoto­
wywali tysiące nowych rękopismów, zbierali dawne, zakładali wyższe szkoły:
tak np. za staraniem B. zakwitła sławna szkoła przy klasztorze S . S a l­
vator pod Messyną (1456 r.). Nie mniejsze są zasługi jego w sprawie
podtrzym ania unji, i w tym celu B. wydawał traktaty, mające wyjaśnić
punktu sporne między łacinnikami i grekami, jak: Liber de Ss. Euchari-
stia , et quibus verbis Christi conficiatur; Epistoła ad Alexiurn L a sca rin ,
Philanthropinum , antidotus dicta , de successu synodi jlorentinae et de pro-
cessione Spiritus Sancti ; Responsio ad quatuor argumenta M axim i Planudis
de processione Spiritus Sa?icti ex solo Patre; Epistoła catholica sive genera-
Bessarion.— Bessat. 249

lis ad omnes, qui sedi patriarch, constantinop. subsunt; dzieło rozpoczęte


przez Gennadjusza, kontynuował B. p. t. Apologia pro latinis de proces-
sione Spiritus Sancti, sive refutatio capitum Marci Ephesii contra latinos;
oprócz powyższych: de S. Joannis Evangelistae obitu, komentarz na miej­
sce Ew. św. Jana 21, 2 2. 2 3. Gorliwie także zajmował się kardynał
nicejski sprawami Grecji, z własnego popędu, a niekiedy na zlecenie P a­
pieża. Dowiedziawszy się o upadku Konstantynopola (2 9 Maja 1453 r.),
namawiał on dożę weneckiego, Franciszka Foscari, do przedsięwzięcia wy­
prawy na Turków. Gorąco także przemawiał B. na zjeździe w Mantui
( 1 4 5 8 r.), zwołanym przez Piusa II, w celu wywołania krzyżowej wojny
przeciwko Turkom. W 1463 r. gorąca przemowa B. na placu św. Marka
w Wenecji tyle dokazała, że rząd rzplitej wojnę Turkom wypowiedział.
Własnym kosztem wystawił on także na tę wojnę jeden okręt, 14 70 r.
zgrzybiały kardynał rozesłał do wszystkich monarchówr i książąt odezwę,
wzywającą ich na pomoc nieszczęśliwej Grecji. Następcy Eugenjusza IV
powierzali przezornemu i doświadczonemu kardynałowi rozmaite ważne
missje. Kalikst III posłał go (1456 r.) do króla neap. Alfonsa; wr 145 9
spotykamy B. w Niemczech i W iedniu, zajętego godzeniem książąt i na­
kłanianiem ich do walki z Turkami. Sykstus IV (1472 r.) wyprawił go
do Paryża, dla pogodzenia Ludwika XI z księciem Burgundji. Gorliwy
protektor nauk Mikołaj V mianował B. legatem w Bolonji i uczony k a r­
dynał przez cztery lata gorliwie pracował nad zarządem powierzonej sobie
legacji. Potrafił on uspokoić zawziętą nienawiść dwmch bolońskich familji:
Kanetolów i Bentivogliow, i podniósł miejscowe szkoły i uniwersytet.
Dominikanie i franciszkanie obrali B. swoim protektorem przy Stolicy Apos.
Tymczasem otrzymał on biskupstwo Sabiny, a od króla neap, biskupstwo
Mazzarry (144 9 r.), następnie od Pap. M ikołaja V bpstwo tuskulańskie
(Frascati); w 14 56 r. król Alfons mianował go archim andrytą Messyny
i protektorem bazyljanów, a później dał mu trzy opactwa w Sycylji. Po
śmierci kardynała ruteńskiego (1463 r.), Bessarion otrzym ał od Piusa II
tytuł patrjarchy konstp. i biskupa Eubei, i po dwakroć omało co nie
został Papieżem, a mianowicie: po Mikołaju V i Pawle II. Ostatnie po­
selstwo do Francji i niegodne obejście, jakiego doznał tam od Ludwika XI,
tak boleśnie miało dotknąć sędziwego kardynała, że w powrocie z F ra n ­
cji ciężko zachorował i 19 Listop. 14 72 r. w F errarze życie zakończył.
Nie zdaje się jednak, aby taki człowiek jak Bessarion miał umrzeć ze
zmartwienia, spowodowanego przez niegrzeczność,doznaną od takiego księcia
ja k Ludwik XI. Bessarion był najznakomitszym z pomiędzy wszystkich
greków , którzy po upadku Konstantynopola na zachód się przenieśli:
wysoko ukształcony, roztropny i łagodny, z przekonania popierał unję
kościołów. Wiele dzieł jego pozostaje jeszcze w rękopismach. Cf. Epp.
et comm. Jacobi Piccolomini Card. Papiensis, Mediolani 150 6; Aloysii
Bandini, De vita et rebus gestis Bessarionis Cardinalis Nicaeni commentar.
Romae 1 7 7 7. (Hausle). J. N.
Bessat F r a n c i s z e k , francuz, jezuita, ur. 1 734 r., gdy towarzy­
stwo jezusowe zostało we Francji zniesione, przybył 1 7 64 r. do Polski
i w Łucku teologję skończył, w Sandomierzu uczył francuzkiego, a po
zniesieniu zakonu był profesorem prawa natury w warszawskim szlachec­
kim konwikcie księży pijarów, i tam um arł 1 8 0 8 r. Zostawił: Disćours
sur le droit naturel, W arsz. 1 7 75.
250 B essel.— Betanja.

Bessel G o d f r y d . U r. 5 W rześn. 1 6 72 r. w Buchkeim pod M o­


g u n cją, w stąpił Bessel do k lasztoru benedyktynów w Góttweih, w A u strji,
w W iedniu o tr z ju n a ł. stopień d o k to ra teologji, m ianowany następnie oficja­
łem przez elek to ra m ogunckiego L o ta ra F ra n c , von Schónborn, kilka­
k ro tn ie w różnycb poselstw ach w ypraw iany, nakoniec w 1714 r. w ynie­
siony został przez ces. K arola V I do godności o p a ta .w Góttweih. Jak o
oficjał m oguncki, b rał Bessel czynny udział w naw róceniu księcia U lrycha
A ntoniego z W olfenbiittel na relig ję k atolicką. Bessel także a nie U lrych
A ntoni je s t au torem ogłoszonych przez T h einera Quinquaginta romano-
catholicam fidem omnibus aliis prneferen d i motiva. P o d k ierunkiem Bessela
k laszto r w G óttw eih stał się siedzibą n au k i zasły n ął z bogatej bibljoteki.
O pracow ał on ogrom ną k ro n ik ę dziejów klaszto ru , ale z całkowicie wy­
kończonego m an u sk ry p tu , zaledwie pierw sza część została w ydrukow ana,
p. t. Chronicon Gottvicense t. I sive Prodrom ns 1732, in fol. Dzieło to
m a w ielką w artość dla średniow iecznej jeografji i to p o g rafji jSTiemiec i za­
w iera mnóstwo starych dyplom atów ; dwie inne części jeszcze nie wyszły
(wiadom ość o nich ob. F abricii, B iblioth. lat. med. lit. G. i P e rtz, A rchiv.
d. Gesellsch. fiir alt. deut. G eschichtskde. IV 2 3 3). Oprócz tego w ydał B.
nieznany list św. A u g u sty n a do O p tata m ilew itańskiego, o losie dzieci, k tó re
u m ierają bez C hrztu. Um. 2 0 Stycz. 1 749. Ż yciorys jego ob. Ziegelbauer,
H ist, lite ra ria ord. S. B enedicti, A ugu. Y ind. 1 7 54. (Hefele). J . N .
Betanja, V ulg. B e t h a n i a , g r. Br^d-avia, w edług Sim onisa (Ono-
m asticon N . T. s. 4 2) ma pochodzić od betli-anjah (miejsce uniżenia),
w edług innych od betli-hine (m iejsce daktylów ), podobnie ja k granicząca
z B etan ja w ioska nazyw ała się B etfage (ob.). B etan ja leżała pod J e r o ­
zolim ą (Jo a n , i i , 18. M ar. l i , l) , na w schodnim stoku gó ry Oliwnej,
bliżej Jero zo lim y niż B ethphage; bo idąc od Jerich o do Jerozolim y, w przód
się przechodziło przez B ethphage (M at. 21, l) . B ył w B etanji dom Ł a ­
zarza (Joan, l i , i ) i sió str jego M arty i M arji, do którego P a n Jezus
nieraz wstępow ał (M at. 2 1 , 17. 26, 6. M ar. 11, 11. 1 2 . L uc. 24, 50.
Jo an , i i , 18). T u tak że m iał swój dom Szymon tręd o w aty (M ar. 14, 3).
P a n Jezus w B etanji w skrzesił Ł azarza (Jo an . 11, l...) . AY IV wieku
po C hrystusie, na grobie Ł azarza znajdow ał się kościół, nazwany L a za riu m
( S . Hierongrni O nom astic.), przy k tó ry m jeszcze w Y II w ieku był klasztor
( A dam anni v. A dam nani, D e locis te rra e s. 1. I c. 24, cf. Vita S. E u th y -
mii abb. ap. B olland. A cta ss. 2 0 Ja u u a r.) P obożna M elesinda (v. Me-
lesan d ra), có rk a B aldw ina II, a żona F u lk o n a, królów jerozol., w ystaw iła
tu k laszto r dla zakonnic. Pierw szą ich k sien ią była jej sio stra Iv e tta (ob.
R oziere, C artu laires de 1’eglise de S. Sepulcre, P aris 1849 s. 61). Z a­
konnice nazyw ały się l a z a r y s t k a m i ( Ordo S . L a z a r i), a żyły pod
reg u łą św. B e n ed y k ta; ub ió r ich stanow iła b iała tu n ik a i płaszcz
czarny, na k tó ry m był krzyż zielony. K olonje tego zakonu były też po
innych stro n a c h św iata w X V w. (F a b ri, E v ag ato riu m , ed. H assler. II 8 7).
Jeszcze w X IY w . p o dróżujący L udolf z Suchem (około P ad e rb o rn ) za­
sta ł w B etanji (r. 133 6 — 1 3 5 8 ) trz y kościoły: jed en na grobie Ł azarza
(daw ne L azarium ), a dwa inne na miejscach, gdzie stały domy: M arty
i Szym ona trędow atego (L udolphi de Suchem , L ibellus de itin ere ad T e r­
rain S., drukow any ok. r. 14 70). F elik s F a b ri (ok. r. 1 4 8 0 ) zastał ju ż
tylko ru in y po dwóch ostatnich kościołach; L azarium zaś S araceni o b ró ­
cili na stodołę. W spom ina jeszcze tenże F a b ri o ru in ach kościoła, k tó ry
Betanja.— Betel. 251
stał na miejscu domu Marji Magdaleny (Evagatorium 1. c.). Dziś jest
tu tylko nędzna wioska, składająca się blisko z 20 chałup, przez ubogich
Arabów zamieszkała, i na pamiątkę Łazarza (po arabsku El-Azir) nosząca
nazwę El-Azirjeh. Cf. Robinson, Paktstina II 309...— Wspomnianą jest je­
szcze w Ewangelji druga Betanja za J o r d a n e m (Joan, l, 2 8), gdzie
św. Jan Chrzciciel przebywał. Miejsce to Orygenes, a za nim bardzo
wielu innych, przezwali Bethabara (z hebr. Beth-abara— miejsce (dom) przej­
ścia); chociaż najdawniejsze kodeksy, tak samo jak późniejsze, mają
B ^ a v ia , a nie Bethabara. Miejsce to miało się znajdować tam, gdzie
dziś Wady-Seir wpada do Jordanu, od wschodu, niedaleko od północnego
krańca morza Martwego. Tłumaczą niektórzy, iż wioska tam leżąca na­
zywała się Bethania, a samo przejście (bród) Jordanu, Batkabarą. Przeciw
zaś przypuszczeniu, że Bethabara jest to samo co Bethbera (Jud. 7, 2 4),
walczą okoliczności wspomniane w Jud. c. 7, a które pokazują, że Beth­
bera musiała leżeć z tej strony Jordanu (w pokoleniu Efraima) i bliżej
jeziora Genezareth; gdy tymczasem Bethabara, czyli Bethania, leżała za
Jordanem (Joan. 1, 2 8) i bliżej morza Martwego. - X . W. K.
Betel, Vulg. B e tlre l, 70 BaGW]X, miasto niegdyś ckananejskie,
na południe od Sichem, dawniej zwane Luza (hebr. Luz, 70 AooCa); we­
dług św. Hieronima ( Onomasticon), o dwanaście mil rzymskich na północ
Jerozolimy, na drodze z Jerozolimy do Sichem. Jakób pierwszy przezwał
je B e t h e l (beth-El w hebr. dom Boży), na pamiątkę owego widzenia
drabiny, po której zstępowali i wstępowali aniołowie (Gen. 2 8, 10 — 18.
3 5, 15). Zdaje się jednak, że nazwa Bethel, przez Jakóba ustanowiona,
odnosiła się dawniej tylko do wzgórza będącego pod Luzą, na którem
Jakób miał owo widzenie i wystawił ołtarz Panu. W księdze Jozuego
(16, l) bowiem spotykamy, że granica Efraima idzie od Bethel do Luzy.
Bethel więc właściwie było wzgórzem (Jos. 16, l), sąsiadującem z Luzą
i uświęconefm przez ołtarz Jakóbowy (Gen. 28, 19. 35, 15). Luza zaś
miastem, które, na pamiątkę sąsiedniej góry, przezwano Bethel, dopiero po
zdobyciu ziemi Ckananejskiej 1). Przy tern to wzgórzu Bethel, mającem
od wschodu Luzę, a do zachodu Hai, była druga stacja Abrahama, po
wstąpieniu na ziemię Chananejską (pierwsza pod Sichem ob. Gen. 12, 7. 8);
drugi raz tu on zamieszkał po powrocie z Egiptu (Gen. 13, 3). Jakób,
wróciwszy od Labana, znaczny czas pozostawał w Bethel (Gen. 35, l...).
Za Jozuego Bethel miało swego króla (Jos. 12, 16); zdobyte przez Izrae­
litów, dostało się pokoleniu Benjamina (ib. 18, 2 2. 19, 9), lecz Efraimici
podstępem zabrali je Benjamitom (Sędz. i, 2 2 ...). Zdaje się, że z po­
wodu bliskości tego miasta od Siło, brano za jedno Bethel i Silo. I Reg.
10, 3. Na pamiątkę, że to miejsce było już dawniej uświęcone przez
Jakóba, Jeroboam wystawił tu ołtarz i cielca złotego, aby oderwać pobo­
żnych od Jerozolimy (III Reg. 13, 29... Cf. Amos 3, 14. 7, 1 0 . 13.
Jer. 4 8, 13). Odtąd przezywano niekiedy to miasto Beth-aeen (dom
próżności, t. j. bałwanów). Ob. Ose. 10, 5. cf. 4, 15. 2) Pomimo bał-

’) B eth el n a zy w a ła się tak że góra (Jos. 1 6 , 1), t. j. jed n a z g ó r E fra i­


m a, w śród k tórych b y ło m ia sto B e th e l, c z y li L uza.
2) Było także w ła śc iw e Bet/iaven, m ia sto leżą ce b lisk o w zgórza B e th e l,
bo m ięd zy Luzą i H ai (Jos. 7 , 2); n a leża ło do p o k o len ia B en ja m in a (Jos. 18,
12). Cf. I R eg. 13, 5. 14 , 2 3 .
252 Betel.— Betleem.
w o ch alstw a, b y ła tu j e d n a k za E liz eu sza sz k o ła p ro ro k ó w (IV R eg . 2, 3).
P o b o ż n y k ró l Jo z ja sz (r . 6 40 — 6 0 0) z b u rz y ł tutejszą, św ią ty n ię z b a łw a ­
n a m i (IV R . 2 3 , 1 5 , 1 9 ). P o p o w ro c ie z niew o li b a b ilo ń sk ie j, w ró c iło
B e th e l do B e n ja m itó w (I E s d r. 2, 2 8. I I E s d r. 7, 3 2. Cf. Josephi F la v .
A n tiq . 1. 13 c. 1. n . 3, D e B ello J u d . i . 4 c. 9 n. 9 ). Z a św. H ie ­
ro n im a b y ła tu ty lk o m ała w ioska. D ziś m a być w p o b liż u daw nego
B e th e l, w io sk a B e itin , o 4 J/2 m ili n a p ó łn o c Je ro z o lim y , ok o ło k tó re j w i­
d z ie ć się d a ją d a w n e ru in y św ią ty n i. R itte r , E rd k u n d e X V I 5 3 2, W . H.
B a r tle tt, T h e C h ris tia n in P a le s tin e , ry e . 2 9. X . W. K.
Betfage, V ulg. B etk p h a g e, g r. BrjD-ępaYfj v. Bij&cpaYty z h e b r. beth-
f a g e — dom fig. O p o ło że n iu tej w io sk i ob. a r t. B e ta n ja . W sp o m n ia n ą
j e s t M a t. 2 1 , l . Cf. M a r. l i , l . L u c . 1 9 , 2 9. L ig h tfo o t u trz y m y w a ł
(C h o ro g ra p h . M a tth a e o p ra e m is sa c. 3 7), że w ed łu g p isa rz y talm u d y c z n y c h
B e tfa g e le ż a ło w Je ro z o lim ie ; lecz to je g o m n ie m an ie p o sz ło z b łęd n e g o
ro z u m ie n ia g lo ssy ta lm u d y c z n e j, rzeczy w iście bow iem ta lm u d o d ró ż n ia
B e tfa g e od J e ro z o lim y (o b . H ug, E in le itu n g in d. N . T . I 1 8 ...). D ziś
n ie m a ż ad n e g o śla d u te j w ioski. X . W. K.
B e ih o r o n , h e b r. Beth-horon (m ie jsc e w y d rą ż e n ia , w ąw óz), 7 0 B ai& w pw v,
u Jó z e fa F la w ju sz a B aG hopó), B a G łw p a , B sb m p o v ; n azw isko dw óch m ia st
w p o k o le n iu E fra im a , n a p o łu d n io w ej je g o g ra n ic y , sty k a ją c e j się z B e n ja ­
m in em (Jo s . 1 6 , 3. 5 ), n ied a lek o od G alg ali (Jo s . 1 0 , 1 0 ...). D la o d ­
ró ż n ie n ia , je d n o nazy w ało się B e th o ro n d o l n e m , czyli n i ż s z e m ( B . tahthon,
J o s . 16 , 3. 1 8 , 1 3 ), d r u g ie — g ó r n e m , albo w y ż s z e i n (B . eljon, Jo s.
1 6 , o ). Z ap ew n e Ascensus Bethoron (Jo s . 1 0 , l l ) i Descensus Bethoron
(J o s . 1 0 , 12. I M ach. 3, 16 . 2 4 ) to sam o m a ją znaczen ie, co B e th o ro n
g ó rn e i d o ln e. O ba te m ia sta b y ły o 12 m il rz y m sk ic h , w p ó łn o c n o -
z a c h o d n ie j s tro n ie , od Je ro z o lim y o d leg łe , n a d ro d z e do N icopolis. Z b u d o ­
w a ła je S a ra (h e b r. S eera ), c ó rk a E fra im a , p rz e d w yjściem Iz ra e litó w do
E g ip tu (I P a r . 7, 2 4). P o zd o b y ciu P a le s ty n y p rz ez Jo z u e g o , B e th o ro n
o d d a n e z o sta ło L ew ito m (Jo s . 2 1 , 2 2). S alom on n a jp rz ó d B e th o ro n dolne
( I I I R . 9, 1 7 ), a p o te m i g ó rn e u fo rty fik o w a ł ( I I P a r . 8, 5); p rz ez co
u c z y n ił j e k lu czem Je ro z o lim y . Z a św. H ie ro n im a b y ły tu ju ż ty lk o n ę ­
d zne dw ie w ioski; dziś n o sz ą u A ra b ó w te sam e nazw y, co d aw niej: B e it-
u r - e l- ta h ta (B e to ro n d olne) i B e it-u r-e l-fo k a (B e to ro n g ó rn e ). X . W . K .
Betleem, h e b r. B eth-lehem — dom c h le b a, 7 0 BrjbXesp., m iasto s ta r o ­
ż y tn e wr p o k o le n iu J u d y (B e th le h em J u d a , J u d . 1 7 , 9. 19, l . 18. I lu th .
l , l . 2. I R . 1 7 , 12 . M a t. 2, 5 ), n a p o łu d n ie o 6 m il rz y m sk ic h od
Je ro z o lim y o d leg łe i ro z p ię te n a w z g ó rzu , ro z ciąg a jąc em się od w schodu n a
z ach ó d . N ie g d y ś n o siło ono nazw ę E f r a ty {E ph rath ah— ży zn o ść, G en. 3 5,
1 9 . 4 8 , 7), k tó r a to n a zw a i p óźniej się zachow yw ała (R u th . 4 , l l . P sa l.
1 3 1 , 6) i z a m ia st Bethleem J u d y , m ów iono B ethleem E fr a ta (M ich. 5, 2),
d la o d ró ż n ie n ia od in n e g o B eth leem , leżącego w p o k o l e n i u Z a b u l o n
(Jo s . 1 9 , 1 5); E f ra te jc z y k ( Eplirathaeus) zaś zn ac zy ło to sam o, co B eth -
le e m ita z p o k o le n ia J u d y (I R e g . 1 7 , 12 ). J a k ó b p a tr ja r c h a poch o w ał
ż o n ę sw o ją R a ch e lę p rz y d ro d z e blisk o B eth leem (G e n . 3 5, 1 9 ). Z B e th ­
leem ta k ż e p o ch o d ził D a w id (R u th . I R eg . 1 6 , 4 ... 1 7 , 1 2 ...), z k ą d n a ­
zyw ało się ta k ż e n ie k ie d y miastem D aw idow em (L u c. 2, 4). Z a R oboam a
u fo rty fik o w an e ( I I P a r . l l , 6). N ie m am y o n iem szczegółow ych w ia d o ­
m ości z p ó ź n ie jszy c h czasów . W ia d o m o ty lk o , że w V III w. p rz e d C hr.
by ło m a łą m ie śc in ą, lecz m iało być uśw ięco n e p rz y jśc ie m n a św iat M essja-
Betleem. 253

sza (Mich. 5, 2 ). I rzeczywiście, gdy się wypełniły czasy (Gal. 4, 4 ),


N. Marja P., edyktem Augusta Cezara, nakazującym popis ludności, zmu­
szona, udała się z Nazaret (w Galilei) do Betleem, jako pochodząca z fa-
milji Dawida (Luc. 2, 1 — 4). Św. Józef jej towarzyszył. Nie mogąc
znaleść przytułku w żadnym z domów, zmuszeni byli oboje spocząć w gro­
cie, służącej za schronienie trzodom, na polach się paszącym. Tam wydała
na świat Z b a w ic ie la . Nie ma wątpliwości, że grota ta przez pierwsze
trzy wieki dobrze była zachowaną w pamięci wiernych. Do jej zresztą
zapamiętania przyczynił się najwięcej Adrjan cesarz, gdy na przekorę
ehrześcjanom, na tern samem miejscu, które było czczone, jako uświęcone
Narodzeniem Zbawiciela, postawić kazał świątynię pogańską (Eusebius, De
vita Constantini, III 2 6. S. Iiieronymi Epistoł. 5 8 ad Paul.). Około r. 32 6
cesarzowa Helena usunęła ztąd pamiątki pogańskie, a na ich miejscu
wzniosła wspaniałą świątynię (Euseb. op. c. III 41, 4 3), którą później
cesarz Justynjan, wraz z wielu innemi budowlami świętemi, naprawił (Pro­
copius, De aedific. Justin. Y 9). Od wieku więc IV stało się Betleem
celem pobożnych pielgrzymek z całego świata, miejscem czczonem nawet
przez mahometan *). Nie ma zaś najmniejszego powodu do powątpiewa­
nia o tożsamości groty Narodzenia z miejscem, na którem stoi kościół.
Cf. Historisch -politische Blatter, Munchen 1856 s. 275... Krzyżowcy,
przed zdobyciem Jerozolimy, zajęli najprzód Betleem, a na ich prośbę
Paschalis II, Pap., w. r. 1 1 10 erygował tu biskupstwo, które zdaje się nie
egzystowało dłużej, jak do końca XIY w. (Le Quien, Oriens Christ. III
1269...). Po odejściu krzyżowców, było nieraz Betleem wystawione na
najazdy plemion saraceńskich w XIII w. (Ob. F r. Jos. Gelilen, Wallfakrt
nachBethlehem u. Hebrou, Munster 1 846 s. 50...). Dziś nazywa się u Ara­
bów Beit-el-Lahm (dom mięsa) i leży o 2 blisko mile nasze ( 2 godziny drogi) od
Jerozolimy (co odpowiada 6 milom rzymskim). Zdaleka przyjemny przed­
stawia widok: w dole żyzne pola, a na wzgórzu miasto wśród winnic
i drzew oliwnych. Lecz wszedłszy do niego, widać ulice wązkie i brudne
(jak zwykle na wschodzie), a wiele mieszkań leży w gruzach; niektóre
rodziny mieszczą się w grotach. Do r. 1834 Turcy mieli tu oddzielną
część miasta; lecz, w skutek ich buntu, kazał ją zburzyć Ibrahim pasza.
W r. 1848 liczyło Betleem 3,000 dusz; w tej liczbie była połowa katoli­
ków, 1 , 0 0 0 greków, 1 0 0 ormjan, reszta arabów (Mislin, Les saints lieux
III 3 24). Kościół na grocie Narodzenia nosi tytuł N. Marji Panny,
zbudowany w formie krzyża łacińskiego. Obszerna nawa, czterema rzędami
kolumn jest podzieloną na 5 części. Cały kościół należał kiedyś do ła-
cinników, lecz grecy zajęli dawny chór i oddzielili murem od nawy; ta
zaś pozostała przy łacinnikach i ormjanach. W lewem ramieniu owego
krzyża mają swe ołtarze maronici i koptowie. Na środku kościoła nie­
gdyś wznosiła się wielka srebrna gwiazda, z napisem: Hic de Virgine Ma­
ria Jesus Christus natus est (Tu z Marji Dziewicy narodził się Jezus
Chrystus), lecz wzięli ją grecy w r. 184 7, w zamiarze wypędzenia ła-

') W edług podań arabskich historyków (ap. Gratz, Schauplatz d. h e il.


Schr. § 155), w r. 637 naw iedził to m iasto k alif Omar; później A bdallah ben
Amru posyłał oliwę do lam p, palących się przy grocie N arodzenia.
254 B ełleem .— Betleemici.
cinników z tego miejsca (.Mislin , op. c. I I I 3 1 3 ...). W okolicach Betleem u
są: 1 ) 0 i/i mili 11a wschód ru in y kościoła, niegdyś też przez św. H elenę
postaw ionego w m iejscu, gdzie anioł zw iastow ał pasterzom N arodzenie
C hry stu sa (L uc. 2 , 8), i k laszto ru , w którym przebyw ała św. P aula.
2) ŹródłOj z k tórego trzej ż o łn ierze przynieśli spragnionem u Dawidowi
w ody, z n arażeniem w łasnego życia (III Reg. 23, 1 5 ... I P a r. 1 2 , 17...).
3 ) Grota m leczna, w k tó rej N . M arja P . schronić się m iała podczas
ucieczki do E g ip tu (M at. 2, 3 ...), odległą je s t o 400 kroków od B etlee­
m u, w stro n ie południow o-w schodniej. N iegdyś stał tu kościół św. M iko­
łaja. 4) O p ó ł mili na półn.-zachód, na drodze z H ebron do Jerozolim y,
p okazują grób R acheli (G en. 25, 19. 4 8 , 7); stoi tam pom nik, zwany
K ubb et-R ah il (grób R acheli). W ięcej szczegółów ob. Gehlen op. c. Holo-
w iński, P ielgrzym ka do ziemi świętej. X . W . K.
Betleem ici, zakon. |. W A n g l j i . N iedokładne tylko posiadam y '
wiadomości o betleem itacli w A nglji. P o d łu g M ateusza P aris (H ist. Anglie,
p. 6 3 9), 125 7 r. m ieli betleem ici k laszto r w C am bridge i nosili hab it
dom inikański, z czerw onym krzyżem na piersiach, otoczonym pięciu p ro ­
m ieniam i i małym błękitnym k rążk iem w pośrodku, na pam iątkę owej
gwiazdy, k tó ra , podług P ism a św., prow adziła magów idących ze wschodu
do B etleem . Czas pow stania tego zakonu, h isto rja jego rozw oju i zada­
nie, nie są nam znane. P isarze, k tó rzy o betl. w spom inają, ograniczają
się zw ykle opisem ich odzieży, a i w tern nie są zgodni, gdyż niektórzy
po d ają, że b yła ona k o lo ru czarnego (Schoo?iebeck, H ist, des ordres rei.).
A d rja n Dammoncl nazyw a ich rycerzam i gw iaździstym i: equites stellati,
p ro u t ipsis vid etu r, vestitum g e ru n t varii coloris et crucis loco stellam
o sten tan t, jakkolw iek A braham B ru in (Im p erat. et sacerdot. o rn atu s cum
com m ent.) pod ich w izerunkiem umieszcza te słowa: Stelliferorum ordo
m onachorum astra tu s. T ru d n o więc rozstrzy g n ąć pytanie, czy stelliferzy
i betleemici składali w A nglji jed en zakon, z odm iennem tylko ubraniem ,
czy też były to dwa oddzielne zakony; jak b ąd ź pod tym względem rzeczby
się m iała, pew nem je s t, że zakon ten nigdy nie m iał wielkiego zn aczenia.—■
W ięcej znani są 2 . Betleem ici w A m e r y c e : ich założyciel Piotr de B e-
tencourt pochodził z fam ilji szlacheckiej i u r. 1619 r. we wsi Yillaflore,
n a Teneryffie, jed n ej z wysp K anaryjskich. Od dziecinnych la t okazywał
on szczególne upodobanie do ascezy i w 16 50 r. przedsięw ziął podróż do
m. G uatem ali, wówczas stolicy hiszpańskiej prow incji tegoż nazw iska. Tu
pow ziął zam iar w stąpienia do stanu duchownego i głoszenia w Jap o n ji
n au k i C hrystusa. W tym celu uczył się języ k a łacińskiego w miejscowem
kolegjum jezuitów przez trz y lata, lecz ta k m ałe czynił postępy, że znie­
chęcony, zaniechał studjów i u d ał się do P eta p y , gdzie w odosobnieniu
życie pędził. P o niejakim czasie w rócił do Guatem ali, lecz, za p o rad ą
spow iednika, p orzucił myśl o nauce i, aby uniknąć pokus próżnow ania,
zajm ował się kraw iectw em , a później został zakrystjanem przy kościele
P a n n y M arji. W 1 655 1*. ro zd ał ubogim zaoszczędzone przez siebie 20
piastrów i całą swoją chudobę, a n astępnie o s ia d ł. w najuboższej części
m iasta, zwanej G olgota, uczył dzieci czytania i katechizm u, zaprow adził
dla nich szkółkę i u rząd ził m aleńki szpital w dom u, na którego kupno
kilk u mieszkańców się złożj-ło. Obfite zasiłki pieniężne na dobroczynny
zakład dały w krótce B. m ożność założenia: obszernego szpitala dla u b o ­
gich, k laszto ru i szkoły. N owa fundacja p rzyjęła nazwę kongregacji M atki
Betleemici.— Betsaida. 255

B o sk ie j z B etleem albo betleemitów. O prócz teg o , u rz ą d z ił B . p rz y dw óch


b ra m a c h m ia sta p u ste ln ie i w n ich b ra c ia z a k o n n i z b ie ra li ja łm u ż n ę , za
k tó r ą o d p ra w ia ły się M sze św. za dusze w czyścu c ie rp ią c e. P o w sz ec h n ie
sz an o w an y i k o c h a n y , u m a rł B et. 2 5 C zerw . 16 6 7 r . Cf. B om F ra n c.
A nt. de M ontalvo, V ida del v e n e ra b ile H e rm . B e te n c o u r, fu n d a to r de la
c o m p a g n ia b e th le h em itica e n las In d e s o c c id e n ta le s. T eg o sam ego ro k u
2 M a ja bra t Antoni od św . K r z y ż a p rz y w ió zł do G u a tem ali z a tw ie rd z e n ie
now ej in sty tu c ji p rz e z k ró lo w ę hiszp . M a rję A n n ę a u s trja c z k ę , z n a d m ie ­
n ien ie m , że p re z y d e n t k ró lew sk ieg o try b u n a łu m a o p iek o w ać się i p o p ie ra ć
n o w ą in sty tu c ję . N a s tę p c ą B e t. w z w ierzch n ictw ie n a d k o n g re g a c ją b y ł
w yżej w sp o m n ian y A n to n i od św. K rz y ż a , k tó r y ta k ż e u sta w ę je j n a p is a ł.
D la p ielę g n o w an ia c h o ry ch k o b ie t p o w s ta ła 16 68 r. ż e ń sk a k o n g re g a c ja
b e tle e m ite k . Z a ło ż y c ie lk ą b y ła M a r j a A nna del G a ld o , w dow a i te r -
c ja r k a z ak o n u fra n c isz k a ń s k ie g o . U b ió r s ió s tr b y ł z tej m a te rji i teg o ż
k o lo ru co i b ra c i. P o d o b n e z a k ła d y i sz k o ły u tw o rz y ły się w k ró tc e , p rz y
p o m o cy rz ą d u h isz p ., w L im ie (1 6 6 9 r .) , M e k sy k u , C h a ch a p o ja , C a ra m a rc a
i T ru x illo . P a p ie ż In n o c e n ty X I z a tw ie rd z ił tę k o n g re g a c ję , b u llą z 2 6
M a rc a 1 68 7 r ., pozw olił je j c zło n k o m sk ła d a ć ślu b y , p o d łu g re g u ły św.
A u g u s ty n a i o b ie ra ć w ła sn e g o je n e r a ła , a K lem en s X I n a d a ł im now e
k o śc ieln e p ra w a . Z a k o n n ic y i z a k o n n ic e u ż y w ają u b io ru k a p u c y ń s k ie g o ,
z t ą o d m ia n ą , że n o sz ą p'as sk ó rz a n y , a n a szyi m ed al z w y o b ra że n iem
n a ro d z in C h ry stu sa w B e tle em . Z a k o n ro z s z e rz y ł się n a w y sp ach K a n a ­
ry jsk ic h , a g łó w n a je g o sie d z ib a i re z y d e n c ja j e n e r a ła j e s t w G u a te m a li.
Cf. H e ly o t t. I I I ; K a r l vom lii. A loys, U e b e r k irc h lic h e S ta tis tik ; H enrion-
F eh r, A llgem . G e sch ich te d e r M ó n c h so rd e n . (F e lir .) J. N .
Betsaida, B rjłla a tS a (z h e b r. B e th -ce jd a — dom ry b a k ó w ), B eth saida:
1 m ia ste cz k o (tcoXk; J o a n l , 4 5. v.M[X‘t] M a r. 8, 2 3), n a z ac h o d n im b rz e g u
je z io ra G e n e z a re th , w G alilei ( J o a n 1 2 , 2 1 . M a r. 6, 4 5. 8, 2 2), n ie d a ­
lek o od K a fa rn a u m , m iejsce u r o d z e n ia A p o sto łó w śś. P io tr a , J ę d r z e ja i F i ­
lip a , zaszczycone k ilk a k ro tn e m i o d w iedzinam i Z b aw iciela. Ob. M a t. 10,
2 1 . L u c. 1 0 , 1 3 . J u ż w IV w iek u n ie b y ło śla d u B e ts a id y {S . E p ip h a -
nius, H a e re s. s. 4 3 7, ed. P a r is 1 6 2 2 . S. H ieron ym i, C om m ent, in Isa i.
9, l ) . T a B e tsa id a n a zy w a ła się g a l i l e j s k ą , (J o a n . 1 2 , 2 1 ), d la o d ró ­
ż n ie n ia od 2 B e t s a i d y w G a u l o n i t i s (D ź a u la n ), leż ą c e j n a w schód J o r ­
d a n u , n a d p ó łn o c n y m k ra ń c e m je z io ra G e n e z a re t. T e tr a r c h a F ilip H e ro d
w y n ió sł j ą do rz ę d u m ia st i n a zw a ł Julias, n a cześć J u lji, c ó rk i C e za ra
A u g u s ta {J ó z e f F la w . A n tiq . J u d . 1. 18 c. 2 n. i . D e B ello J u d . 1.
2 c. 9 n. 1. Cf. P lin ii H is t. n a t. 1. 5 c. *15. S. H ieron ym i Com . in
M a t. 1 6 ). P o ścięciu św . J a n a C h rz cicie la , P a n Je z u s sc h ro n ił się z u c z n ia ­
m i sw ym i n a p u sty n ię p o d t ą B e ts a id ą i n a k a rm ił cud o w n ie z g ło d n ia łą
rzeszę (M a t. 1 4 , 1 5 . M a r. 6, 3 0 . L u c . 9, 10. J o a n 6, l ) . W e d łu g n ie ­
k tó ry c h k o m e n ta to ró w , p o d B e ts a id ą -J u lia s m ia ł P a n Je z u s w z ro k p rz y ­
w rócić ślep em u (M a r. 8, 2 2); w e d łu g in n y c h w B e tsa id z ie g a lilejsk iej.
D ziś na m iejscu B e ts a id y -J u lia s w idać ty lk o g ru z y (u A ra b ó w E l-T e ll. Ob.
B itte r F n'd k u n d e, X V 2 7 9 j . — 3 B e t s a i d a n a zy w a ła się ta k ż e sła w n a sa ­
dz aw k a w Je ro z o lim ie (J o a n . 5, 2), lecz t a k j ą nazyw a ty lk o W u lg a ta
(B eth saida); w edług te x tu g re c k ie g o 4) n o si o n a nazw ę B e t h e s d a , B r]{fsa§a,

*) W edług W ulgaty, wspom niany tekst (Joan. 5, 2) brzmi: Est autem


Jerosolymis probatica piscina, quae cognominatur hebraice Bethsaida i t. d. T ekst zaś
256 Betsaida.— Betsan.

co pochodzi z hebr. Beth-hesdah (dom łaski, miejsce zdrowia). Że wła


sności lecznicze tej sadzawki nie pochodziły z przyczyn jakichś natural­
nych, lecz ze szczególniejszej woli Bożej, pokazuje Joan. 5, 4; bo l-o wo­
da się poruszała wT pewnych chwilach; 2-o po poruszeniu wody mógł tyl­
ko otrzymać zdrowie ten, kto wszedł pierwszy. Bethsaida leżała przy
bramie jerozolimskiej, zwanej owczą, (rcpo(3atLXY] rcoXi], od 7cpó(3atov—•owca,
trzoda). Dawniejsi podróżopisarze mniemali, że sadzawka ta była na
wschodniej stronie Jerozolimy, blizko dzisiejszej bramy św. Szczepana, gdzie
dziś dół suchy (zwany Birket-Israin), przed niedawnym czasem do połowy
zasypany gruzami dawnego kościoła św. Anny; nowsi zaś mieszczą Bethesdę
nieco dalej na północ od Birket-Israin, gdzie dawniej stał wspomniany
kościół św. Anny. X . W. K.
Betsames, hebr. Beih-szemesz (dom słońca), 7 0 Bai&aap-óę: I mia­
sto pokolenia Judy (IV Reg. 14, u ) , dawniej chananejskie; na granicy fi­
listyńskiej (I Reg. 6, 9...), w północno-wschodniej stronie Judy (Jos. 1 5 , 1 0 ).
A że między granicznemi punktami pokolenia Dan (które było na północ
Judy), jest także Ir-szem esz (miasto słońca; Vulg. H irsemes, Jos. 19, 4 1),
przeto niektórzy uważają obie te nazwy, jako odnoszące się do jednej
miejscowości. Jozue oddał Bethsames Lewitom (Jos. 21, 9. 16). Za cza­
sów chrześciańskich nosiło nazwę Bitsam a (Notitia Dignitatum Imperii
Orient, sect. 21); dziś wioska Ain-szems (źródło słońca), o 4 1/2 mili od
Eleutheropołis, ma być szczątkiem dawnego Bethsames.- Robinson, Pa-
lastina, III 2 24. — 2 miasto pokolenia Issachar (Jos. 19, 2 2. 2 3), na
granicy północnej, jak widać z tego, że postawione jest (Jos. 1. c.) obok
T habor.— 3 miasto w pokoi. Neftali (Jos. 19, 38), lecz pozostało jeszcze
po Jozuem w rękach Chananejczyków, jako miasto hołdownicze (Jud.
i , 33). — 4 Jeremjasz (43, 13) tę samą nazwę daje egipskiemu miastu
Heliopolis (z grec. miasto słońca), które się w hebr. nazywa On. X . W .K .
Betsan. Vulg. Bethsan, hebr. Beth-szean— dom spoczynku (Jos. 1 7,
l l , 16), lub przez skrócenie Beth-szan (I Reg. 31, 10. 12. II R. 21
1 2 ), u 7 0 Batfi-aav; m iasto blisko gór Gelboe (I R. 31, 10), o 6 mil
rzymskich na północ od nich ( Onomasticon, art. Gelbue), t. j. prawie o 2
mile nasze; od Jerozolim y o 600 stadjów (II Mach. 12, 29); od po­
łudniowego brzegu jeziora Genezaret o 3 mile; a od Jordanu na wschód
0 milę przeszło odległe, na drodze z Jerozolimy do Damaszku leżące.
Istniało za czasów chananejskich. Przy podziale Palestyny, wypadło
w obrębie Issachara, lecz oddane było pokoleniu Manassesa (Jos. 17,
i i ) przed-jordańskiem u. Chananejczycy przecież zostali tutaj (Jud l , 2 7)
1 byli jeszcze podczas śmierci Saula ( I R . 31, l o), a może i za Salomo­
na (cf. III R. 4, 1 2 ). Później u Greków otrzymało nazwę S c y t h o p o l i s
(miasto Scytów), prawdopodobnie od Scytów j), którzy, ja k wiadomo

grecki m a: ^ E sti Se sv zole, 'IspoaoXÓ|l.G'ę STCi Vf\ TTpGpauXYj (d om yśl.


teuXt], II E sd r. 3, 1) xoXop.p-iifi-pa, ....B r^ saS d i t. d .; t . j . Jest za ś iv Jero­
zolimie p r zy owczej (d om yśl bramie) s a d z a w k a .... B ethesda.
*) In n i w yw od zą od Socoth (G en. 3 3 , 17 i P sa l. [w h eb r. 6 0 , 8 ), h eb .
Sukoth (n a m io ty j, le żą ceg o na p r z eciw leg łej stro n ie Jord an u , ja k o b y Scythopolis
b y ło sk ró c en iem z Socothopolis. D ziś są jeszc ze na w sch od n im b rzegu Jordanu
sz c z ą tk i d aw n ego m ia sta , na m iejscu przez A rab ów zw a n em S u kkot.
Betsan.— Beurlin. 257

z H eroaota (Histor. 1. I c. 10 5), w wieku YII przed Cbr. szli przez P a­


lestynę ku Egiptowi, lecz podarunkami Psammetycha, króla egipskiego,
wstrzymani zostali. Już 7 0 w Judic. l , 2 7 objaśniają, że Betsan jest
miastem Scytów (Cf. II Macb. 12, 3 0); i w Judith 3, 1 2 (też według 7 0)
jest również wzmianka o mieście Scytoiv, że między niem i Gabaa stanęło
wojsko Nabucbodonozorowe. Scythopolitanie byli nieprzyjaciółmi żydów
(II Mach. 12, 29. Josephi Flav. Antiq. 1. 5 c. 1 n. 22, 1. 12 c. 8 n.
5, 1. 14 c. 3 n. 4. De Bello Jud. 1. 2 c. 18 n. 3. De vita sua c. 6);
ta jednak okoliczność może dowodzić icb pochodzenia nie tylko od Scy­
tów, ale i od assyryjskich osadników jakim i byli Samarytanie (ob.), ta k ­
że zawzięci nieprzyjaciele żydów. W czasach Chrystusa Scythopolis liczy­
ło się do Dekapolu, powiatu zaj or duńskiego (Josephi F lav. De bel. Jud.
1. 3 c. 9 n. 7 Plinii Hist. V 16), i było południowem miastem Galilei
(Joseph. FI. op. c. 1. 3 c. 3 n. i. Strabo Rer. geogr. 1. 16 s. 7 6 3.)
W IV i Y w. po Chr. była tu znaczna liczba chrześcjan, stolica bisku­
pia, potem arcybiskupia i klasztor ( L e Quien, Oriens Christ. I II 6 8 2).
Zakonnicy utrzymywali się z hodowli palmowych drzew (Sozomemts, H ist,
eccl. 1. 8 c. 13). YY r. 1183 Scytopolis zburzone przez Saladyna, już
więcej nie wróciło do dawnej świetności. Dziś ma około 8 0 nędznych
domków, z 2 00 mieszkańcami, i nazywa się Beisan. Cf. Wetzstein, Rei-
sebericht iib. H auran u. die Trachonen, Berlin, i8 6 0 , s. 110. W. K.
Betuija ( Bethulia), 7 0 Berookoóa ( Betulua), mała twierdza w P a­
lestynie, pam iętna oblężeniem i bohaterstwem Judyty (ob.), której histo-
rję osobna księga (Judith) opisuje. Z różnych miejsc tej książki widać,
że B. leżała u wejścia do równiny Ezdrelon (ob. Jezrakel) około Dotha-
in (ob. ten art. g. 4, 6. V. 4, 5) ł), na wzgórzu (g. 6, 8. V. 6, i o);
nadto Holofernes, idąc od Jerycha, musiał przebyć góry, będące na prze­
ciw7 Betulji (g . 7, i. V. 7, 3). Przebywszy te góry. stanął w dolinie
nad źródłem i roztoczył obóz od Belmaim (Vulg. Belma) do Dothain
(g. 7, 3. 1 2 ). W edług YYulgaty (7, i) , Holofernes, po przebyciu gór
otaczających Betulję, nie stanął od razu nad źródłem, lecz dopiero pó­
źniej, gdy je spostrzegł przy odbywaniu rekonesansu (F . 7 , 6). Że zaś
to źródło płynęło od południa do miasta ( ib j, a w naszych czasach na
północnym stoku góry Gelboe odszukane ruiny (Beit-Ilua v. B eit-B fa)
mają również obok siebie płynące źródło Ain-beit-Ilua, 2>i’zeto można
twierdzić, że Beit-Ilua jest zabytkiem Betulji. Cf. Bitter, Erdkunde, XV
4 23. Dawniejsi podróżni mniemali, że na miejscu Betulji stoi dzisiejsza
wioska Sanur, o 2 mile na północ od Sichem, albo na północ jeziora Me­
rom, gdzie dziś Hulieh. x . W. K.
B e t z e c h a (z hebr. Beth-hazatha, nowe miasto) wspomniana w I
Mach. 7, 19, prawdopodobnie to samo co Bezetha, część Jerozolimy, na
wzgórzu tegoż nazwiska, w północno-zachod. stronie względem A kry (ob.).
Gratz, Schauplatz § 135. X. W. K.
Beurlin J a k ó b , kanclerz uniw ersytetu tybingskiego, ur. 1 5 2 0 r.
w Dornstetten, blizko F reudenstadtu, wSzwarcwaldzie wiirtembergskim,

’) Ponieważ tekst Wulgaty w Judith różni się znacznie od greckie­


go; przeto w cytacjach dodajemy g. (tekst grecki) i V (tekst Wulgaty).
Encykl. T. II. 17
258 Beurlin.— Beveridge.
nauki skończył w Tybindze, r. 1 5 4 6 został proboszczem w Derendingen,
a r . 1 5 5 1 doktorem i professorem teologji w Tybindze. Książe wiirtem-
bergski K rysztof wysłał Beurlina na sobór trydencki, razem z reform a­
torem Janem Brenz, z dziekanem H errbrandem z H erem berga (późniejszym
profesorem teologji w Tybindze), i dwoma deputowanemi ze szlachty; ale
misja ich pozostała bez skutku. Po powrocie brał udział na rozmaitych
zebraniach protestanckich, w Prusach, w Saksonji, w Worms, w Erfurcie,
celem godzenia swoją roztropnością poróżnionych współwyznawców, zw ła­
szcza w sporze z Ozjandrem. W nagrodę zasług został r. 1 5 6 1 kancle­
rzem uniwersytetu i przełożonym kolegjaty tybingskiej. Um. t. r. 2 8
Paźdz. od zarazy w Paryżu, dokąd był się udał z Jakóbem Andreae i Bi-
dembach’em, na dysputę katolików z protestantam i w Poissy. Jakób A n­
dreae (ob.) zajął po nim posadę kanclerza. Dzieła Beurlina są: Enarra-
tio epistolae canonicae Joannis\ Liber contra Petrum a Soto; Oratio de my-
steriis Incarnationis. Cf. Eisenbacli a Gesch. d. Univ. u. Stadt Tiibingen,
p. 1 0 8 — 1 1 2 ; B ok Gesch. von Tiibingen, p. 7 5. (Ilefele) . X . M. G.
B e v e r i d g e W i l h e l m , (BeveregiusJ, ur. r. 1 6 3 8 w Barrow, h rab ­
stwie L eicester. W uniwersytecie w Cambridge odznaczył się głęboką
znajomością języków wschodnich; w 1 8 roku życia napisał dzieło bardzo
w swoim czasie cenione: De linguarum orientalium praestantia et usu, cum
grammatica syriaca. Po skończeniu nauk i otrzymaniu stopnia doktora
teologji w tymże uniwersytecie, wstąpił do stanu duchownego, szybko po­
sunął się w godnościach: w r. 1 6 8 4 mianowany kaznodzieją na dworze
W ilhelma III, a w 1 7 0 4 , za panowania Anny, biskupem anglikańskiego
kościoła. W cztery lata potem ( 5 M arca 1 7 0 8 r.) zakończył życie, po­
wszechnie szanowany z powodu dobroczynności. Sławę uczonego zjednał
sobie dziełem: XovSivwv albo Pandectae Canonum ss. Apostolorum et Con-
ciliorum ab Ecclesia graeca receptorum, necnon canonicarum ss. patrum
epistolarum, una cum scholiis antiquorum singulis annexis, et scriptis aliis
hue spectantibus, quorum plurima ebibliothecae lodleianae aliarunique manuscr.
codicibus nunc prim um edita; reliqua cum iisdem manuscr. summa fide et
diligentia collata. Totum opus, in duos tomos divisum, Guilielmus Bevere-
gius, Ecclesiae anglicanae presbyter, recensuit, prolegomenis munivit et an-
notationibus auxit, Oxonii 1 6 7 2 , in fol. 2 v. Dzieło to, jak tytuł pokazuje,
zawiera najdawniejsze ustawy praw a kościelnego, Kanony apostolskie i naj­
dawniejszych koncyljów, listy kanoniczne (tyczące się karności kościelnej)
pierwszych ojców kościoła. W owym czasie Dallaeus głównie utrzym y­
wał, że kanony apostolskie dopiero w Y w. ułożone zostały przez jak ie­
goś fałszerza. Beveridge w krytycznym rozbiorze, dołączonym do textu
tychże kanonów (które Cotelier wydał w dziele: Opp. patrum apostolico-
rum , 2 edy. 1. I p. 4 3 2 — 4 4 1 i 4 5 5 — 4 8 2) , dowodził, że chociaż nie
pochodzą one od Apostołów samych, są przecież spisane przez mężów apo­
stolskich; że już przy końcu II albo na początku III w. stanowiły pod­
stawę ustaw synodalnych i że pierwotnie zebrane były najprawdopodo­
bniej przez Klemensa aleksandryjskiego, jako Codex canonum Ecclesiae
primitivae. W krótce potem ukazały się i we Francji „Observationes in
annotationes Guil. Bever. in canones SS. A postolorum ,“ przez anonima
(de la Boque), w których na nowo zwalczyć usiłowano opinję Beveridge'a,
a podnoszono zdanie Dallaeusa. K rytyka ta pobudziła Bever. do nowych
badań, w skutek których ogłosił swój Codex canonum Ecclesiae primitivae
Beveridge.— Beza. 259

vin dicatus et illustratus (L o n d . 1 6 7 8 ). I to dzieło p r z e d r u k o w a ł Cotelier,


w w y d a n iu ju ż w zm ian k o w an em , t. I I a p p e n d ix p. l , 16 9. D o w ió d ł B e v e rid g e , że
k a n o n y a p o s to ls k ie są, d alek o daw niejsze, j a k to u trz y m y w a ł D a lla e u s ; co
zaś do tw ie rd z e n ia , że p o c h o d zą on e od ojców a p o sto ls k ic h , że je z e b ra ł
K le m e n s a le k sa n d ry js k i, n ie w y trz y m u je ono k ry ty k i, j a k to o k a z a ł d r.
J d re y , w w y b o rn e m sw em dziele „N eue U n te rs u c h u n g e n fib er d ie C o n stitu -
tio n e n u n d C an o n es d e r A p o s te l.“ B e v e rid g e n a d to n a p is a ł o c h r o n o lo -
g ji dzieło szacow ne i k ilk a k r o tn ie p rz e d ru k o w a n e : Institutionum chronolo­
gie arum libri duo, una cum totidem arithm etices chronologicae libellis, in 4 -0 ,
k tó r e w s k ró c e n iu w y d a ł / . D . K oeler w N o ry m b e rd z e , 1 7 1 8 r. G regory
o g ło sił, z p o z o sta ły c h je g o p r a c w rę k o p iś m ie , n ie w ielkiej w a rto śc i The­
saurus tlieologicus, w 4 to m . in 8; i 2 t . in fol. K a z a ń i m n ie jsz y ch p ism
re lig ijn y c h . W. F.
B e za ( d e B e z e ) T e o d o r , je d e n z n a jg o rliw sz y ch k rz ew ic ie li k a iw i-
nizm u , u r . 2 4 C zerw . 1 5 1 9 r . w m ia ste c z k u Y ezelai, n a le żą c em w ów czas
do k się stw a b u rg u n d z k ie g o . D z iec k ie m jeszc ze b ę d ą c , p o je c h a ł do P a r y ż a ,
z w ujem sw oim , k tó r y b y ł czło n k iem ta m te jsz e g o p a rla m e n tu . W d z ie ­
sią ty m r o k u życia o d d a n o B ezę n a w y ch o w a n ie n ie ja k ie m u W o lm a ro w i,
p o c h o d zą ce m u ze szw ab sk ieg o m ia sta R o ttw e il. p ro fesso ro w i ję z y k a g r e c ­
k ieg o p rz y u n iw e rsy te c ie wr O rle an ie. T u , ró w n ie j a k wT B o u rg e s, d o k ą d
W o lm a r w k ró tc e się p rz e n ió sł, zajm o w ał się m ło d y B e za n a u k a m i i lite ­
r a tu r ą , p rz y czem zap u szczo n y ju ż w te d y z o sta ł w je g o d u sz ę now ej n a u k i
z a ró d , k tó r y p óźniej ta k sm u tn e m ia ł w ydać owTo ce. K ie d y W o lm a r, n ie
c zu jąc się b ezp iec z n y m w e F r a n c ji, o sia d ł w T y b in d z e , B eza u d a ł się do
O rle a n u , d la p rz y g o to w a n ia się do m a g is tr a tu ry , p o d k ie ru n k ie m ta m te j­
szych z n a k o m ity c h p ro fe s so ró w . C hociaż n a u k a p ra w a n ie o d p o w ia d a ła
je g o sk ło n n o śc io m , i u lu b io n e m je g o z ajęciem ciąg le b y ła l ite r a tu r a , p o ­
m im o to o trz y m a ł o n w 1 5 3 9 r. sto p ie ń lic e n c ja ta ju r y s p ru d e n c ji. W P a ­
ry ż u , d o k ą d się n a s tę p n ie u d a ł, o c ze k iw ały n a n ieg o dw a k o rz y s tn e b e n e ­
ficja, w y je d n an e s ta ra n ie m ro d z in y . D o c h o d y z n ich i sp a d e k po b ra c ie
d a ły m u m ożność p ro w a d z e n ia w esołego i ro z p u s tn e g o ży cia. P ó ź n ie j p o ­
łą c z y ł się B eza z n ie ja k ą K la u d ją D e sn o z , k o b ie tą p ro ste g o p o c h o d z e n ia ,
a b y , j a k sa m m ów ił, n ie uledz z u p e łn ie zły m p ra g n ie n io m ; lecz ży ł z n ią
p o ta je m n ie , n ie c h cą c z siebie d aw ać z g o rsz e n ia , g łó w n ie zaś d la te g o ,
a b y u trz y m a ć się p rz y ben eficjach . W d u sz y w ięc z erw aw szy z d aw n ą
w ia rą , k t ó r ą p o z o rn ie z ac h o w y w ał, po n ie ja k im czasie B . c iężk o z a c h o ro ­
w ał i „o b razem śm ie rc i“ d rę c z o n y , p o sta n o w ił sp e łn ić d aw n o ju ż p o w z ięty
z a m ia r i p rz e jść n a s tr o n ę p ro te s ta n tó w ; z a ra z też po o d z y sk a n iu z d ro w ia ,
z m n ie m a n ą ż o n ą sw o ją w y je c h a ł do G en ew y . W 1 5 4 8 r . u k a z a ły się
w d ru k u je g o m ło d z ień c ze poezje: Ju ven ilia, d e d y k o w an e W o lm a ro w i; o b e j­
m o w ały one c z te ry sylw y, 1 2 eleg ji, k ilk a e p ita fji i m n ó stw o e p ig ra m ,
sta n o w iąc y ch w ię k sz ą p o ło w ę k sią ż k i. J u w e n ilia są p ło d e m lu b ie ż n ej fa n ­
ta z ji, i w edy cji 1 5 9 7 r . u s u n ię te z n ich z o sta ły z b y t g o rsz ą c e u s tę p y .
W 1 5 4 9 u d a ł się B. do W o lm a ra do T y b in g i, celem p o ra d z e n ia się , co
dalej czynić n a le ż a ło . T eg o ż r o k u r z ą d k a n to n u b e rn e ń sk ie g o p o w o ła ł
go n a k a te d rę ję z y k a g re c k ie g o w a k a d e m ji w L o z a n n ie , k tó ra , p o d o b n ie
j a k G enew a, b y ła sc h ro n ie n ie m n o w a to ró w re lig ijn y c h . O bok z a ję ć p r o ­
fe so rsk ic h , B. g o rliw ie p ra c o w a ł n a d szczepieniem now ej n a u k i w u m y słac h
m ło d zieży , a za śro d e k do te g o służyło m u w y ja śn ia n ie L is tu do R zy m ian
i obydw óch L istó w św. P io tr a , p o d łu g k o m e n ta rz y K a lw in a. O koło teg o
260 Beza.

czasu napisał on dram at L e sacrifice d?Abraham, który, razem z tłumacze­


niem Psalmów, zaczętem przez M arota, a dokończonem przez Bezę, zjednał
ostatniemu głośną sławę między franc, protestantam i. W tedy także wydał
satyrę Passavantius, wymierzoną przeciwko prezydentowi parlamentu pa-
ryzkiego Piotrowi L izet, autorowi obszernego trak tatu „Pseudo-ewangelicka
herezja.“ Daleko większego znaczenia był spór między Bezą a Castalio'nem,
z powodu stracenia nieszczęśliwego Serweta. Castalio bowiem, pod przy-
branem nazwiskiem M artinus Bellius, napisał przeciwko genewskim teologom
książkę, dedykowaną księciu wirtembergskiemu Krzysztofowi, p .t. „De haereti-
cis an sint persequendi, et omnino quomodo sit cum iis agendum, doctorum
virorum tum veterum tum recentiorum sententiae. L iber hoc tam tur-
bulento tempore pernecessarius et omnibus tum potissimum principibus et
m agistratibus utilissimus ad discendum, quodnam sit eorum in re tam
contro versa tamque periculosa officium 15 54.“ Tegoż samego roku uka­
zała się odpowiedź Bezy, w traktacie D e haereticis a civili magistratu pu-
niendis adversus Martini Bellei faraginem et novorum academicorum sectam,
gdzie w pierwszej części zbija on „indyferentyzm przeciwników,“ a w d ru ­
giej usprawiedliwia praktyki genewskie. W 155 7 r. udał się B., w to­
warzystwie F arela, do zreformowanych kantonów, a następnie do Strasbur­
ga, Mómpelgard i Goppingen, w celu namówienia stanów i książąt prote-
stackich do wstawienia się u dworu francuzkiego za waldensami, którzy
mieli być siłą połączeni z Kościołem katolickim. Podobny cel miało dru­
gie poselstwo, które Beza, z kilku towarzyszami, do książąt niemieckich
odbył. Z tej podróży wracając, wstąpił do W orms, gdzie niedawno przed­
tem miało miejsce colloquium między katolikami i luteranam i, aby się
porozumieć z pozostającymi tam teologami: Melanchtonem, Brenzem i inny­
mi. W szystkie jednakże zabiegi nie doprowadziły do zjednoczenia, ro z ­
bijającego się zawsze albo o upór luteranów, albo o zawziętość szwajcar­
skich reformatorów. Ponieważ prośby protestantów za ich współwyzna­
wcami we F rancji, nie odniosły skutku, a sprawa hugonotów coraz więcej
upadała, wyprawiono więc po raz trzeci zręcznego Bezę do Niemiec.
Znalazł on książąt niemieckich zebranych w F rankfurcie, z powodu elekcji
cesarza Ferdynanda I, i za jego staraniem wysłano zbiorowy list do króla
francuzkiego.— Po dziewięcioletnim pobycie w Lozannie, przeniósł się Beza
do Genewy. Powody tego przeniesienia się nie są dobrze znane: sam on
powiada, że udał się do Genewy, w części dla poświęcenia się teologji,
w części z innych pobudek, których nie wymienia. Przeciwnicy Bez)
podają przyczyny niezbyt zaszczytne dla słynnego reformatora; nawet jego
adm irator, Bayle, mniema, że pod sprawą opuszczenia Lozanny mu­
siały się ukrywać szczególne i interesujące historyjki. W Genewie B., na
wstawienie się Kalwina, otrzym ał prawo obywatelstwa i został professorem
teologji i rektorem świeżo założonej akademji, do której uczęszczała mło­
dzież ze wszystkich krajów ościennych. Oprócz tego, przyjął on na siebie
obowiązki kaznodziei. Pierwszą pracą literacką B. w Genewie były pi­
sma polemiczne przeciwko luteranom: Westphalowi i Hesshusowi (Cf. Flank,
Geschichte der Entstehung, Y eranderung und Bildung unseres protestan-
tischen Lehrbegriftes), o których biograf Bezy, Schlosser, mówi, że są one
godne Passavantiusa. Już same tytuły obu tych pism świadczą o duchu
i tonie, w jakim pisał je nasz reform ator. T raktat przeciwko Hesshusowi
nosi taki napis: Kpscocpayia sive cyclops, óvoę ooXXo7tCo[J.svoę sive sophista,
Beza. 261

dialogi duo de vera communicatione Corporis et Sanguinis D om ini adversus


Til. H esshusii somnia. H is accessit abstersio aliarum c alum ni arum , quibus
aspersus est Joh. Caluinus ab eodem Hesshusio: perspicua explicatio contro-
versiae de coena D om ini p e r Theod. B e za m ( l 5 6 l ) . Tu przedstawiony jest
luterański teolog, jako gadatliwy osioł z długiem i uszami, i nazwany do-
ktorem -osłem . W książce przeciwko Westpkalowi: D e coena D om ini piana
et perspicua tractatio, in qua Joachim i W estphali calumniae refelluntur,
Beza nazywa naukę swego przeciwnika „niegodną dwóch włosów końskiego
ogona, łajnem szatańskiem i t. p .“ Odtąd uważano go za główny fiiar
kalwinizmu, i rzeczywiście, po śmierci Kalwina, poszedł Beza zupełnie
w ślady swego mistrza. Na wezwanie księcia Kondeusza udał się on do
Nerac, aby tam skłonić do przejścia na nową naukę słabego A ntoniego,
króla Nawarry, którego żona b y ła gorliwą zwolenniczką reformacji, i tym
sposobem wzmocnić stronnictwo nieprzyjazne Gwizjuszom. Później powo­
łano go na dysputę w P oissy, zwołaną w widokach politycznych przez
królowę Katarzynę. Katolicki Kościół przedstawiało tam sześciu kardy­
nałów, a w ich liczbie kardynał Lotaryngski Gwizjusz, 3 6 arcybiskupów'
i bpów i wielu doktorów Sorbonny. Oprócz nich znajdowali się na dy­
spucie: król, jego matka Katarzyna i wszyscy książęta królewscy. Z ka­
tolickich teologów najgłośniejsi byli: Claude d'Espence i jenerał jezuitów
L a in ez. Protestanci mieli 1 2 kaznodziejów i 22 deputowanych, a Beza
był pierwszy m iędzy nimi: Po otwarciu obrad, zabrał on zaraz głos, zwra­
cając się z uprzejmą mową do króla, królowej i prałatów. W yłożywszy
podstawy wspólne obu stronom, przystąpił do punktów spornych, a mia­
nowicie do katolickiej transsubstancjacji i luterańskiej, jak ją nazwał,
konsubstancjacji (consubstantiatio). Zgromadzenie uważnie go słuchało,
dopóki nie przystąpił do wykładu kalwińskiej nauki o Eucharystji, lecz
kiedy w zapale dowodzenia zaw ołał: „Zapytajcie się nas, czy Chrystusa
usuwamy z kommunji, to odpowiemy wam, że nie usuwamy. Jeżeli zaś
przytem mowa będzie o miejscu i o odległości, dzielącej boskiego Chry­
stusa od ludzkiego, to utrzymujemy, że jego Ciało tak jest oddalone od
chleba i wina, jak niebo od ziem i.“ W tedy kardynał Tournon głośno w y­
mówiwszy: „Ten człowiek zbluźnił,“ podniósł się, a z nim razem inni
prałaci, i Beza zaledwie mógł dokończyć swojej rozprawy. N astępnie po­
dał on królowi przez Kalwina napisane wyznanie wiary francuzkich pro­
testantów, które zaraz doręczone zostało prałatom. W krótce potem przy­
byli teologowie z Palatynatu i W irtembergji, z zamiarem przyjęcia udziału
w dyspucie, lecz odjechali, nic nie wskórawszy i rozgniewani na Bezę,
że nie chciał podpisać w yznania augsburgskiego. Beza niejaki czas je ­
szcze bawił na dworze królewskim i prawił kazania przed królową N a ­
warry, księciem Kondeuszem, oraz na przedmieściach Paryża, i wyjednał
dla kalwinistów pozwolenie zbierania się na nabożeństwo w mieszkaniach
prywatnych. Kiedy wahająca się dotąd regentka, stanowczo przychyliła
się, ku stronnictwu Gwizjuszów, Beza uciekł z Paryża do Orleanu, do
księcia Kondeusza, który wszystkich protestantów francuzkich powoływał
do broni i skłonił zgromadzenie reformowanych, wówczas zebrane w Orlea­
nie, do ogłoszenia księcia Kondeusza opiekunem i obrońcą kalwinistów
francuzkich. Zaraz też czynny w ziął udział w krwawej wojnie domowej,
pisał manifesta, prawił kazania przed bitwami i pocieszał rannych. Kiedy
w czasie wojny został zamordowany książę Franciszek Gwizjusz, głowa
262 Beza.
katolików, z początku obwiniano Bezę o udział w tej zbrodni. M orderca
wprawdzie cofnął zeznanie, na którego podstawie posądzano reform atora
0 czyn zdradzieckiego zabójstwa, lecz w jednem z pism polemicznych sam
Beza przyznaje, iż publicznie dał się słyszeć z tem, że spełniłby czyn bo­
haterski, ktoby księcia usunął z tego świata. Po śmierci Franciszka
Gwizjusza, katolicy i protestanci zawarli rozejm , a Beza wrócił do Genewy.
W krótce potem rozpoczął on polemikę z Bernardem Ocldno i prowadził
ją , jak Schlosser powiada, z tak ą gwałtownością, że więcej sobie niż
przeciwnikowi zaszkodził. Spór z Castalionem o tłumaczenie Biblji, dokonane
przez ostatniego, nie przynosi także zaszczytu charakterowi Bezy: nie­
szczęśliwy Castalio, który prawie z głodu um ierał i na Renie żelaznym
hakiem kawałki drzewa łowił, nie mając środków na kupienie opału,
nigdzie schronienia znaleść nie mógł przed poduszczeniami kalwińskiego
teologa, który, nawet po śm ierci, jego imię starał się spotwarzyć (Cf.
A udin, Leben Kalvin’s p. 16 3). B eza nietyllco z F rancją, lecz i z Polską
utrzym ywał bliskie stosunki i popierał tu sprawę kalwinizmu. Na hugo-
nockich synodach w Rochelle i Nimes, 157 1 i 72 zwołanych dla usunię­
cia niezgod, wybuchłych między protestantam i francuzkim i, Beza, pomimo
opozycji Ramusa, skłonił reformowanych do utrzym ania dawnej organi­
zacji kościelnej. W 15 74 r. powołał go do S trasburga książę Kondeusz,
dla obmyślenia środków udzielenia skutecznej pomocy sprawie reformacji,
a ztąd Beza udał się do adm inistratora P alatynatu, Jana Kazimierza,
stronnika nauki Kalwina, celem namówienia go do rozpoczęcia wojny
z F rancją. W 1 586 r. znajdował się on na colloquium w Mompelgard,
między szwajcarskimi i w irtem bergskim i teologami, Jakóbem Andreae
1 Łukaszem Osiander. Dysputa, jak tyle innych, nietylko nie sprowadziła
porozum ienia między protestantam i, lecz jeszcze więcej zaostrzyła wzaje­
mną niechęć, tak dalece, że, przy rozejściu się, Beza nie chciał podać ręki
swoim przeciwnikom, mówiąc, że on i jego współwyznawcy znaku nie
używają tam, gdzie nie ma samej rzeczy. Usposobienie owych teologów
dokładnie maluje przez Bezę przytoczona następująca anegdota: Kiedy
poseł króla N aw arry radził księciu wirtembergsldemu, aby ten zwołał
synod, gdyż żadna z obu partji nie zgodzi się na decyzję dwóch lub trzech
teologów, odrzekł mu kanclerz tybingski (A ndreae): „Czy nie wiecie, że
mię nazywają niemieckim, a Bezę francuzkim papieżem. Jeżeli my tylko
się zgodzimy, inni biskupi pójdą za nam i.“ W irtembergscy teologowie
rozpuszczali wieści o zwycięstwie, odniesionem na colloquium nad refor­
mowanymi, ci zaś stanowczą przewagę rozumowaniom Bezy przypisywali.
W 15 88 r. um arła Bezie żona, lecz tego jeszcze roku wstąpił on w po­
w tórne małżeństwo. W krótce potem przewodniczył synodowi zebranemu
w Bernie, dla roztrząśnięcia sprawy kaznodziei Samuela Hubera. H uber
utrzymywał, że nauka o predestynacji w takiej formie, jak ją wyłożył
Beza na colloquium w Mompelgard, nie da się utrzymać, i obstawał za
czterema następującemi twierdzeniami: l) że Chrystus nie za wszystkich
ludzi umarł; 2) że większa część ludzi od łaski jest wyłączoną; 3) że
przyczyną potępienia odrzuconych jest upodobanie Boga, który ich stwo­
rzył, aby na nich moc gniewu swojego okazać; 4) że nikt wiedzieć tego
nie może, czy Chrzest sprawia odrodzenie człowieka. H uber upornie bronił
tych twierdzeń, a potępiony przez synod, zrzekł się zajmowanego miejsca
i później został profesorem w W ittenberdze. — W 1 59 7 r. Beza musiał
Beza. 263

zaniechać, z pow odu osłabionego zdrow ia, części swoich obowiązków. K iedy
wszakże w następnym ro k u rozeszła się o nim wieść, że u m a rł, a p rzed
śm iercią naw rócił się, napisał saty rę przeciw ko jezu ito m , k tó ry c h p o są­
dzał o w ym yślenie owej now iny, choć w istocie całą tę spraw ę u k n u li,
razem z B ezą, reform ow ani, aby m ieć p re te k st do prześladow ania jezuitów .
W następnym roku Beza udaw ał się do H e n ry k a IV , k tó ry prow adził
w ojnę z księciem sabaudzkim i znajdow ał się w tedy w okolicach Genewy.
Celem poselstwa było w yjednać u k ró la zburzenie fortecy św. K a ta rz y n y ,
zbudowanej nieopodal Genewy przez księcia sabaudzkiego. H e n ry k p rz y ­
chylił się do prośby Bezy, k tó ry , przez wdzięczność, dedykow ał mu o sta tn i
swój utw ór poetyczny, p. t. Votiva gratulatio. D . 1 3 Paźdz. 1 6 05 1’., w 8 6
roku życia u m arł Beza, nie w yrzekłszy się swoich błędów , pom im o to , że
św. F ran ciszek Salezy trz y k ro tn ie udaw ał się do Genewy, aby go z K o ­
ściołem pogodzić. B eza w tak im sto su n k u znajdow ał się do K alw ina
(k tórego życie opisał w dziele: H istoire de la vie et de la mort de J . Calvin,
p a r Th. de Beze, Gen. 15 64; augmentee de nouveau et deduite selon 1'ordre
da tem ps, quasi d ’an en an, Gen. 1 5 6 5 . Cf. H en ry, D as L eben Jo h .
C alvin’s, des grossen R efo rm ato rs), ja k M elanchton do L u tra , gdyż obaj
opierali się na sam odzielnych c h a rak terach swoich nauczycieli. Lecz B eza
tem się ró żn ił od M elanchtona, że p ozostał w iernym K alw inow i do ko ń ca
życia, kiedy tym czasem M elanchton coraz więcej o ddalał się od L u tra
i zbliżał się do kalw ińskich teo rji, zaczem poszły p odejrzenia, obelgi
i upadek jego powragi m iędzy współwyznawcam i. Co się tyczy n au k i, B eza
w niezem się nie ró żn ił od K alw ina, jak k o lw iek we w szystkich jego u siło ­
w aniach porozum ienia się z lu teran am i, p rzeb ija się dążność do łag o d n iej­
szego pojm ow ania n au k i kalw ińskiej, szczególniej o E u c k a ry stji, dążność,
k tó rej n a przeszkodzie staw ała zw ykle podejrzliw ość własnej jego p a rtji,
a m ianow icie berneńskich i zurychskich teologów. O prócz wyżej w spo­
m nianych pism Bezy, należy tu jeszcze w ymienić n astęp u jące jego dzieła:
Confessio christianae fid ei et ejusdem collatio cum papisticis haeresibus,
i Volumen tractationum tlieologicarum, in quibus pleraque christianae reli-
gionis dogmata adversus haereses nostris temporibus renovatas, solide ex
verbo D ei defenduntur. D u p in , k tó ry podaje z nich dość obszerne w yciągi
(w swojem dziele B ibliotheque des a u te u rs separes de la com m union de
1’E glise rom . du X V I et X V II siecle, P a ris 1 7 1 8 ), mówi, że tru d n o zna-
leść coś nad nie złośliwszego, pod względem zupełnego skażenia n au k i
katolickiej. T ra k ta ty polem iczne przeciw ko C astalionow i: A d Seb. Castel-
lionis calumnias, quibus unicum nostrum funda m en tu m i. e. aeternam D ei
praedestinationem evertere nititur, responsio; Responsio a d defensiones et re-
prehensiones Seb. Castellionis, quibus suam N . T . interpretationem adversus
B ezam et ejus versionem vicissim reprehendere conatus est. P rzeciw ko
Ochinowi nap isał Beza: D e polygam ia et. divortiis i D e repudiis et divortiis,
w których zbija tw ierdzenie O china, że poligam ja i te ra z je s t dozw oloną,
skoro ją znali w Starym Z akonie. D zieło D e pace christianarum ecclesia-
rum constituenda consilium a d S . Caes. M ajestatem et R . / . status Augustae
congregatos, m ające n a celu przyw rócenie pokoju religijnego, w ywołało
jeszcze większe zam ieszanie. Oprócz tego, prow adził on piśm ienną p ole­
m ikę z Brenzem , Selneccerem , A ndreae, K laudjuszem de X ain tes i F ra n c .
B ald winem. Do satyrycznych utw orów Bezy n a le ż ą : Comedie du p a p e
m alade, p a r T rasybule P henice, Gen. 1 5 6 1 , i sa ty ra na C ochlaeusa, B re -
264 Beza.— Bezgrzeszność Jezusa.
vis et utilis zoographia Cochlaei, napisana z powodu wydanej przez osta­
tniego książki: De sacris reliquiis Christi et Sanctorum ej us contra Calvini
calumnias et blasphemias responsio per Joli. Cochlaeum. Historyczne dzieła
Bezy: L ’Histoire ecclesiastique des eglises reformees au royaume de France
depuis 1521— ć?3, Anv. 15 80, 3 t., i leones virorum illustrium cum emble~
matibus, Genev. 15 80. Największą sławę wszakże zdobył sobie B. prze­
tłumaczeniem N. Testamentu z greckiego na łacinę. W tłumaczeniu tern,
które wiełkiej wziętości między kalwinami używało, jest jednak mnóstwo
błędów, jak to wykazał Ryszard Simon (w dziele: Kritische Sckriften iiber
d. N. Test. ub. v. Cramer, II tli. p. 54 3). Opracował także nowe wydanie
greckiego tekstu N. T. (ob. Biblja § 1 5). W pierwszem wydaniu, poświęco-
nem Elżbiecie, królowej ang., obok tekstu greckiego, umieszczone są dwa
łacińskie tłumaczenia, jedno Wulgaty, a drugie Avłasne Bezy, z krytyczne-
mi i egzegetycznemi objaśnieniami. (Cf. Bfug, Einl. in die Schriften des
Neuen Testaments, 3te Aufl.). Co się tyczy bjografji Bezy, zasługują na
uwagę, oprócz dawniejszych (jak Fayusa, ucznia i kolegi B. i Baylego):
Fr. Chr. Schlossera (Leben des Theod. de Beza und des Petrus Martyr
Yermili, 18o 9) i J. W. Baum'a (Th. Beza, nach handschrift. Quellen
dargesstellt, 184 3). Pierwsze dzieło zajmuje się głównie polityczną dzia­
łalnością Bezy, drugie bada wszystkie wypadki z życia ucznia Kalwino-
wego. (Briscliar). J. N.
Bezbożność. Jak teoretyczne przeczenie Boga nazywa się ateizmem,
tak praktyczne, życiowe, nazywa się bezbożnością. W najszerszem tedy
znaczeniu, każdy grzech będzie bezbożnością, bo każdy jest faktyczną
negacją porządku moralnego, na woli Bożej opartego. Pismo św. często
używa wyrazu bezbożność. bezbożny, w tem znaczeniu. Cf. Gen. 18, 2 3;
Ex. 9, 27; Ps. 64, 4; Prov. 13, 6; 24, 1 5; Zach. 5, 8. Zwyczaj jednak
wyrazowi temu nadał znaczenie wyższego stopnia złości, i rozumie przezeń
lekceważenie i pogardę okazywaną dla religji. W tem znaczeniu częściej
i Pismo św. używa tego wyrazu. Cf. Eccle. 3, 1 6; Eccli. 49, 3; Jerem.
14, 20; Osee 10, 13; Mai. 4, i. Bezbożnik więc nietylko jest grzeszni­
kiem, nietylko przełamuje prawo, ale gardzi niem, a przechodząc natural­
nie ze sfery moralnej w sferę religijną, gardzi porządkiem religijnym, na
jakim opiera się porządek moralny. Cf. art. Niedowiarstwo. N.
Bezek, miasto chananejskie, wspomniane w Jud. l, 3 . .. i I Reg.
l i , 8.; w pokoleniu Manassesa (drugiej połowy, z tej strony Jordanu).
Tak przynajmniej wnosićby należało z Euzebjusza (Onomasticon), który
kładzie to miasto między Sichem (Neapolis) i Bethsan (Scythopolis), i na
1 7 mil rzym. od Sichem znalazł dwie wsie, noszące nazwę Bezek. Inni,
tegoż nazwiska również dwie wsie znaleźli około Bethsur (v. Bessur) i Be-
tleemu, w pokoleniu Judy. Na to ostatnie pozwala tekst Jud. l, 3...,
gdzie autor mówi, że pokolenie Judy, zaprosiwszy do siebie Symeonitów,
z ich pomocą zdobyli miasto Bezek. Królem tego miasta był podówczas
Adonibezek (pan Bezeku), potężny władca, który przeszło 7 0 królów
(właścicieli pojedyńczych miejscowości) pobił i, okaleczywszy ich, trzymał
pod stołem swoim. Bezek niektórzy mają za jedno z Bezeth (I Mach.
7, 19. ob. Bethzecha). X . W. K.
Bezgrzeszność Jezusa, u greckich teologów avap.apnjaia, u łaciń­
skich, za św. Hieronimem, impeccantia, impeccabilitas (bezgrzeszliwość). Mó­
wiąc o bezgrzeszności Jezusa, można mieć tylko na myśli ludzką naturę
Bezgrzeszność Jezusa. 265

w Chrystusie i bezgrzeszność tę tak rozumieć, że Chrystus nietylko nie


popełnił żadnego grzechu, ale że go popełnić nie mógł (nietylko potuisse
non peccare, ale non potuisse peccare), słowem, że ta bezgrzeszność jest
bezgrzeszliwościa. Tak rozumieć należy orzeczenie kościelne w wyznaniu
chalcedouskiem, że „Chrystus, co do swego człowieczeństwa, jest tej samej
co i my istoty (ó[rooóaiov Tjpiv /ta m ojv av{>pw7tórr|ta), z wyjątkiem
grzechu ('/wpię a(jiapT'aę. Cf. Syn. VI Constant. III a. 6 80, gdzie orzecze­
nie to wyraźniej powtórzone)11. Chrystus-człowiek był tak zupełnie bez­
grzeszny, iż w nim wszelki grzech, wszelka plama grzechowa była niemo­
żliwością, ponieważ niemożliwem jest, aby zgrzeszył Bóg Słowo aktem woli
swej własnej, lub, aby mogła być zmaza jaka grzechowa w naturze bę­
dącej naturą Boga Słowa, a tern samem już ubóstwiona i uświęcona świę­
tością substancjalną.— W P i ś m i e św. sam Zbawiciel upewnia, że wolny
je st od wszelkiego grzechu, gdy niewiernym i bluźniącym żydom daje py­
tanie: „Kto z was dowiedzie na mnie grzechu (J. 8, 4 6)“?— Piotr św., przy­
toczywszy słowa proroka (Is. 5 3, 9), „który grzechu nie uczynił, ani
nalezioDa była zdrada w uściech jego“ i objaśniwszy je, dodaje: „który
sam na ciele swym grzechy n a s z e nosił na drzewie, abyśmy umarłszy
grzechom, żyli sprawiedliwości (I P et. 2, 2 2...).“ Jan św. mówi: „wiecie,
iż się okazał, aby grzechy nasze zgładził: a grzechu w nim nie masz
(I J. 3, 5).“ Sw. Paweł w liście do Rzymian (8, 3) mówi, że Bóg po­
słał Syna swego „w podobieństwie grzesznego ciała, i przez grzech, potępił
grzech w ciele;“ t. j., aby grzech w ciele potępić, przez co mówi, że Chry­
stus był prawdziwym człowiekiem, nie uczestnicząc jednakże w tern, co
w innych ludziach kazi ciało, t. j. w grzechu, zkąd car o peccati. W yra­
źnie mówi to Apostoł w liście do Żyd. 4, 15 i 7, 2 6 . . . Najmocniej je ­
dnak wypowiada to św. Paweł w 2 Kor. 5, 21., gdy mówi: „Tego, który
nie znał grzechu, uczynił (Bóg) grzechem za nas (t. j. nasze grzechy na
niego włożył i za nie dał mu cierpieć, jak gdyby one jego były własne),
abyśmy się stali sprawiedliwością Bożą w nim .“— Z tych wszystkich miejsc
okazuje się nauka Pisma św: l) że Chrystus, uważany jako człowiek, jest
bezgrzeszny, i 2) że ta bezgrzeszność je st warunkiem dokonanego przezeń
odkupienia człowieka. W przywiedzionych miejscach nie je st uwydatnione,
na czem się opiera ta bezgrzeszność, ale łatwo to wyprowadzić z tego,
co w ogóle o Chrystusie mówi Pismo św. Nie wypowiada też Pismo św.
tego wyraźnie, że przez bezgrzeszność rozumieć tu należy nietylko bezgrz.
faktyczną, ale nadto niemożliwość zgrzeszenia; wszelako niewątpliwie ma
na myśli tę niemożliwość, bo i któżby jeszcze obok tych przymiotów, jakie
Apostoł przyznaje (H ebr. 7, 2 6) Panu, mógł przypuszczać w nim możli­
wość zgrzeszenia? Toż samo rozumienie nasuwa się w wyrażeniu (2 Kor.
5, 2l ) : „który nie znał grzechu." Silne to wyrażenie stosowaćby się nie
mogło do istoty słabej, choćby bezgrzesznej, ale mającej pociąg i skłonności
do grzechu; wypowiadając je Apostoł, mógł tylko mówić o istocie, która
zgrzeszyć nie mogła. Dla uzupełnienia w tym punkcie nauki Pisma św.,
moglibyśmy jeszcze zwrócić uwagę, z jednej strony, ja k nawet nieprzyja­
ciele Chrystusa, nietylko że nie mogli mu dowieść grzechu, ale sami nadto
uznawali jego niewinność (w szczególności P iłat i Judasz); a z drugiej
strony Pismo św. przedstawia go nietylko jako bezgrzesznego, ale jako
najzupełniej świętego i sprawiedliwego, a jego wolę i jego życie przed­
stawia jako doskonały wyraz woli Bożej. Ograniczamy się tu wszelako
266 Bezgrzeszność Jezusa.
ty lk o n a te m , co p o d tym w zględem sam Z b aw iciel m ów i o sobie. K ilk a ­
k ro tn ie m ów i on , że o d p o w ie d n io do sw ego z a d a n ia sp e łn ia w olę O jca
(J o a n . 5 , 3 0 ; 5 , 1 9); w ola O jca je s t is to tą je g o życia (ib . 4 , 3 4 ). P o d k o n ie c
sw ego zie m sk ieg o ż y cia o św iad cza, że O jca n a ziem i u w ie lb ił, sk o ro d o ­
k o n a ł d z ie ła, ja k ie m u b y ło p o ru c z o n e (ib. 1 7 , 1 4 ). W ciele n ie też i całe
ży cie W c ie lo n e g o b y ło dziełem p o słu sz e ń stw a (P h ilip . 2, 8; R om . 5, 19 ).
P o s łu s z e ń stw o zaś, t. j. p o d d a n ie w łasn ej w oli p o d w olę B o żą i k ie ro w a ­
nie się t ą w o lą j e s t w ła śn ie b e zg rz eszn o ścią; ty m sp o so b em te ż lepiej się
rzecz sa m a w y p o w ia d a, n ie w y ra ze m b e zg rz eszn o ść, bo w y ra ż a n ie ty lk o
w o l n o ś ć o d z ł e g o , ale n a d to s p e ł n i e n i e d o b r a , ś w i ę t o ś ć . Z b a ­
w iciel n a d to o b ja ś n ia , n a czem o p ie ra się t a je g o b ezg rz eszn o ść, g d y m ówi:
„ Ja i O jciec je d n o je s te ś m y ( J . 1 0 , 3 0 ) ,“ „K to m n ie w idzi, w idzi i O jca
( J . 1 4 , 9 ) “ i t. p. B e zg rz eszn o ść j e s t m o ra ln ą je d n o ś c ią Z baw iciela z O jcem ,
ta z aś je d n o ś ć m o ra ln a o p ie ra się n a ich je d n o ś c i isto to w ej (s u b s ta n c ja l­
n e j). T o sam o te ż m ów i św. P a w e ł, gdy n a u c z a , że C h ry stu s ź ró d łe m
m ą d ro ś c i i z b a w ie n ia je s t d la te g o , że „w n im m ie sz k a w szy stk a z u p e ł­
n o ść B ó stw a (Col. 2, 9 ).“— P ism o te d y św. n iew ątp liw ie p rz y z n a je J e z u ­
sow i b e z g rz e sz n o ść , n ie ty lk o j a k o f a k ty c z n ą w olność od w szelkiego g rz e ­
c h u , lecz n a d to ja k o n iem o ż liw o ść z g rz e sz e n ia , a n a d to b e zg rz eszn o ść tę
p o jm u je n ie ty lk o n e g a ty w n ie , j a k o u n ik a n ie w szy stk ie g o , co w oli B ożej
p rz e c iw n e , ale p o z y ty w n ie , ja k o św iętość, w y św iec ają c p rz y te m , że p rz y ­
c z y n ą te j b e zg rz eszn o ści J e z u s a je s t isto to w a je d n o ś ć O jca i S y n a .— N a u k ę
P ism a św. z n a jd u je m y w O j c a c h . Sw . Ig n a cy m ów i: „ P a n n ic bez O jca
n ie u c z y n ił (M a g n . 7)“; B a rn a b a m ów i: „ u cz y n ił co m u b yło p o ru c z o n e
(E p . c. 6) u. Z d a ń ta k ic h n a p o ty k a m y tu dosyć. O jcow ie a p o sto lsc y n ie
z a g łę b ia ją się w w y św iecan ie p o ję c ia b e zg rz e sz n o śc i, ale w y p o w ia d a ją je
w y ra ź n ie , bo też i n a celu m ieli n ie w y m a g a n ia n a u k o w e, a le p o d a w a n ie
czystej w ia ry . D o p ie ro g d y trz e b a b y ło b ro n ić c zy sto ści tej w ia ry p rz e ­
ciw ko je j p rz e k rz y w ia n io m , ro z p o c z ę ło się bliższe w y ja śn ia n ie te g o p o ję c ia .
T a k św . Ju styn p rz e c iw k o T ry to n o w i n a zy w a J e z u s a n ie ty lk o n ie n a g a n n y m
i sp ra w ied liw y m c złow iekiem (D ia l. c. 1 7 ), a le w y ra ź n ie m ieni go bez­
g rz e sz n y m , avajJi(xpT7jToę; a c. 1 0 2 i 1 1 0 n a zy w a go „sp raw ie d liw y m , j e ­
d y n ie n iez ra a z a n y m i b e z g rz e s z n y m / T a k sam o K lem en s a leksan dryjski
k ilk a k r o tn ie p rz y p is u je P a n u b e zg rz eszn o ść: S tro m . IV 1 2 . V II 12 . P ra e d .
1 , 2. I I I 1 2 . W o sta tn ie m m ie jsc u K I. m ów i: „ jed en bezg rzeszn y on
S ło w o ;11 u w y d a tn ia tu w ięc ró ż n ic ę p o m ię d z y Je z u sem a in n y m i lu d źm i:
w szyscy in n i lu d zie są g rz e c h e m o b c ią ż e n i, p rz y n a jm n ie j o ty le , że d o ń
sk ło n n o ść n a św ia t z so b ą p rz y n o s z ą , i ty lk o j e d e n człow iek, m ia n o w ic ie
Słow o w cielo n e, j e s t c ałk o w icie b e zg rzeszn y . U św . Iren eu sza nie z n a jd u je m y
w p ra w d z ie w y ra z u avap .ap r/]T o ę (b e z g rz e sz n y ), ale u z n an ie b e zg rz eszn o ści
C h ry stu so w ej n a p o ty k a m y w e w szy stk ic h je g o pism ach (d la p r z y k ła d u cf.
F r a g m . V I I I , u S tie re n t. 1 p. 8 2 9; a d v . h a e r . V l , 3 i V 1 7 , 1 — 3).
P ie rw sz y , co do c za su , te o lo g ła c iń s k i T ertidljan m ó w i: „Solus D eus.
sine p e c c a to e t so lu s hom o sin e p e c c a to C h ris tu s, q u ia e t D e u s C h ristu s
(de a n . c. 4 i ) ; “ z d a n ie to ro z w ija on bliżej w tra k ta c ie D e C a rn e C h risti
c. 1 6 , gdzie o d p ie ra z a rz u t, ja k o b y g rz esz n o ść p rz y p is y w a ł C h ry stu so w i,
g d y m u p rz y z n a je p ra w d ziw ie lu d z k ą n a tu r ę , i gdzie m ię d z y in n e m i m ówi:
„ n o stra m in d u e n s c a rn e m su a m fecit; su a m fa cien s n o n p e c c a tric e m earn
f e c it/ Ś w . H ipolit m ów i, że p rz e z w cielenie S łow a, B óg s ta ł się p r a ­
w dziw ym c zło w iek iem , ale „człow iekiem bez g rz e c h u , w o ln y m od w szelkiego
Bezgrzeszność Jezusa. 267

złego, podobnym do niepsującego się drzewa arki (Opp. S. Hippol., ed.


Fabric, t. 1 p. 22 6 i 2 3 0).“ Orygenes, Atanazy, Euzebjusz , B a zyli , ///-
lary , Cyrul, Augustyn, słowem wszyscy ojcowie, równie jak i wszyscy
późniejsi teologowie tę samą, podają, naukę (ob. Petauii, Theol. dogmat,
de Incarnat. 1. X I c. 10 — 12, i Suiceri, Thesaur. s. v. avap.apr.). Wszyscy
zaś oni bezgrzeszność Chrystusową pojmowali nie jako faktyczną tylko, ale
jako konieczną, z natury osoby Chrystusowej wypływającą. Zamiast wielu
• cytat, przywodzimy tu Piotra Lombarcla (sect. III 1 2 , 3): „Non immerito
quaeritur, utrum homo ille (Christus), potuit peccare vel non esse Deus.
Si enim potuit peccare, et potuit damnari. Si potuerit dam nari, potuit non esse
Deus. Ergo si potuit peccare, potuit non esse Deus, quia esse Deum et velle
iniquitatem simul esse nequeunt. Hic distinctione opus est, utrum de persona
an de natura agatur. Si enim de persona agitur, manifestum est quia peccare
non potuit, nec Deus non esse potuit. Si vero de natura, discutiendum est,
utrum agat de ea ut Yerbo unita, an de ea tanquam non unita Yerbo et tamen
enti, i. e. an de ea secundum quod fuit unita Yerbo, an de ea secundum quod
esse potuit et non unita Verbo. Non est enim ambiguum animam illam entem
unitam Verbo peccare non posse; et est sine ambiguitate verum, eandem,
si esset et non unita Yerbo, posse peccare.“ Bezgrzeszność tedy Jezusa,
jej znaczenie i zasada wypływają ztąd, że w nim ludzka i boska natura
łączą się w jedną osobę (ob. Communicatio idiomatum i Communio natu-
rarum ). Dla tego św. Augustyn (De corrept. et grat. c. l i ) mówi: „Ne-
que enim metuendum erat, ne isto ineffabili modo in unitatem personae
a Verbo Dei natura humana suscepta per liberum voluntatis peccaret
arbitrium , cum ista susceptio talis esset, ut natura hominis a Deo ita
suscepta nullum in se motum malae voluntatis adm itteret.“ Cyryl i G rze-
gorz W. Chrystusa, wcielone Słowo, przyrównywają do światła, wyłącza­
jącego ciemność. Orygenes pojęcie to uprzystępnia w ten sposób, że duszę
Chrystusową, ze Słowem połączoną, przyrównywa do rozpalonego żelaza
i mówi, ż e ja k żelazo rozpalone przybiera własność ognia, iż ustępuje wła­
sność żelaza, tak samo ma się tutaj z ludzką duszą Chrystusa (De princ.
II 6, 6). Ale najdokładniejsze objaśnienie podał VI sobor powszechny
(Constant, a. 6 8 0), które przytaczamy tu jako dogmatyczne określenie
nauki. Sobor ten, powtórzywszy orzeczenia sob. chalcedońsldego przeciw­
ko monofizytom, mówi dalej: „Oświadczamy tedy, że odpowiednio do dwóch
natur, były w nim dwie wole i dwie siły działania, bezpodzielnie, bezza-
miennie, bezrozdzielnie i bez pomieszania. Obie zaś naturalne wole nie są
sobie bynajmniej przeciwne, jak bezbożni heretycy tw ierdzą, lecz ludzka
wola Chrystusa jest posłuszna (śrco|i.evov), nieprzeciwna, lecz owszem, swej
boskiej i wszechmocnej woli uległa. W prawdzie wola ciała (ludzka wola
Chrystusa) była koniecznie czynna, ale również koniecznie bjda wóli Bożej
posłuszna; albowiem jak, podług słów mądrego Atanazego, Ciało Chrystu­
sowe nietylko nazywa się Ciałem Boga Słowa, lecz jest niem, tak i wła­
ściwa ludzkiej jego naturze wola nietylko nazywa się, a i jest wolą Boga
Słowa, jak sam mówi: „bom zstąpił z nieba nie abym czynił wolę moją,
ale wolę onego, który mnie posłał... Ojca (Jan. 6, 38),“ gdzie jako s w o j ą
nazywa wolę ciała, o ile ciało było jego własnością. Jak bowiem jego
święte i niepokalane Ciało, w skutek ubóstwienia nie przestało prawdziwem
być ciałem, lecz pozostało tem, czem jest odpowiednio do swojej istoty
i pojęcia, tak i ludzka jego wola przez ubóstwienie nie przestała być
268 Bezgrzeszność Jezusa.

prawdziwie ludzką wolą, jakkolwiek, podług wyrażenia Grzegorza, całko­


wicie ubóstwiona (fteooO-ev óXov), pozostała ona tem, czóm jest w swej
istocie/ Dotąd sobór. Jaśniej niepodobna już wyrazić, że bezgrzeszność
Jezusa opiera się na hypostatycznej jedności obu natur, i że dla tego
znaczy nietylko wolność od rzeczywistych grzechów, ale niemożliwość
grzeszenia.— Dla tego też nie można godzić się na zdanie niektórych teo­
logów, którzy, przeciwko zdaniu powszechnemu, bezgrzeszność Chrystusa
nie z hypostatycznej jedności, ale z czego innego wywodzą, jak np. z peł­
ności łaski, albo z widzenia ubłogosławiającego. Oczywistym znów już
było błędem, gdy Gunther (ob.) twierdził, że Chrystus człowiek bezgrze­
sznym był o tyle, iż Bóg przewidział, iż on nie zgrzeszy, i że konieczną
było rzeczą, aby drugi Adam przeszedł próbę pokusy, w którejby mógł
użyć lub nadużyć wolności swej woli.— Z a r z u ty . Nie mamy tu na wzglę­
dzie ludzi, którzy nie wierzą w Jezusa Chr., i dla tego wierzyć nie mogą
w jego bezgrzeszność; rozprawiamy tu jedynie z takimi, co wierzą wpra­
wdzie jeszcze w. Chrystusa, albo udają tę wiarę, ale pomimo tego
bezgrzeszności jego niedopuszczają. Takim w najdawniejszych czasach
był: l) Bazylides (ob.). Rozumował on: jeżeli Chrystus cierpiał, tedy nie
był bez grzechu, bo sprawiedliwość Boża nie znosi, aby niewinny i bez­
grzeszny miał cierpieć. Na to Klemens aleksandryjski odpowiada (Strom.
IV 12 § 8 4, 8 5, 8 8, 8 9): cierpienie wprawdzie zawsze świadczy o grze­
chu, ale niekoniecznie o grzechu tego, który cierpi, i właśnie Zbawiciel
nie za swoje, ale za nasze cierpiał grzechy. — 2) Gnostyey zarzucali: jeżeli
Chrystus był prawdziwym człowiekiem, tak iż Ciało jego było ciałem
ludzkiem, tedy nie był wolnym od złego, ponieważ ciało, jako materja,
złem jest samo w sobie. Przeciwko temu błędowi Tertuljan napisał swo­
ją księgę de Carne Christi. Odpowiedzią jest tu proste zaprzeczenie twier­
dzenia, zaprzeczenie zaś słusznie tem poparte, iż materja jest Bożem stwo­
rzeniem, i dla tego z istoty swojej złą być nie może. — 3) Apolinaryści,
a także i arjanie mówią: jeżeli Chrystus miał prawdziwie ludzką duszę,
tedy miał i ludzki sposób myślenia i ludzkie myśli; niepodobieństwem zaś
jest, aby w myślach ludzkich nie było grzechu. Apolinaryści nie chcieli
tym sposobem dowodzić, że Chrystus był grzesznikiem, lecz że nie miał
człowieczego poznania i człowieczej woli. Św. Atanazy (c. Apoll.) i inni
ojcowie odpowiedzieli na ten zarzut, że grzeszność jest wprawdzie wszyst­
kich ludzi udziałem, ale nie należy pomimo tego do istoty człowieka,
i dla tego Słowo mogło zostać zupełnie prawdziwym człowiekiem, nie
zostając grzesznikiem; owszem, jeżeli zostało ono, co było rzeczą ko­
nieczną, człowiekiem takim, jakim on jest z istoty swojej, tedy grze­
szności w nim być nie mogło (cf. Joh. Damasc. De orth. fid. III 20).—
4) Słowo, stając się człowiekiem, wzięło ciało z Dziewicy Marji, a zatem
można powiedzieć, co zresztą i Pismo św. mówi, że Chrystus pochodzi
od Adama; jeżeli zaś pochodzi od Adama, tedy równie, jak wszyscy ludzie
od Adama pochodzący, odziedziczył grzech adamowy.— Zarzut ten, jakkol­
wiek pozornie silny, w rzeczy samej jest nader słaby. Oczywiście bo­
wiem Chrystus nie tak jak inni ludzie pochodzi od Adama, i nie tak też
był w Adamie jak inni. Przyczyną jego poczęcia nie jest nasienie męzkie,
ale z jednej strony siła Ducha św., a z drugiej wiara i posłuszeństwo
Najczystszej Dziewicy. Chrystus wziął przeto z Adama naturę ludzką, jak
mówi śu;. Tomasz (III q. 15. a. l ad secund.) i św. Augustyn nie active,
Bezgrzeszność Jezusa. 269

ale tylko materialiter, i dla tego w Adamie nie zgrzeszył (Cf. Petav. 1. c.
1 2 n. -i). Nadto, dodać należy, że Najświętsza Panna była niepokalanie
poczęta, przez co zupełnie upada trudność z grzechu pierworodnego wy­
prow adzana.— 5) Chrystus bezwątpienia miał wolność woli, inaczej bowiem
nie mógłby dokonać poruczonego mu dzieła. Ale jeżeli był wolny, mógł
poruczone mu dzieło dokonać, lecz mógł go i nie dokonać, t. j. mógł
zgodnie z wolą. Bożą postąpić, ale mógł się jej i przeciwić. Jeżeli zaś
mógł się jej przeciwić, przeto nie można mu przyznać bezgrzeszności,
w znaczeniu wyżej określonem. — Z różnych odpowiedzi na ten zarzut,
Toumely (De Incarnat.) przywodzi trzy, zasługujące na większą uwagę, po-
czem daje swoją odpowiedź: Chrystus, pomimo danego mu zlecenia i po­
mimo swojej bezgrzeszności (niemożności zgrzeszenia), nie przestał być
wolnym, ponieważ zlecenie to (śmierci) nie było bezwzględne, t. j. nie
było niezależne od własnej woli Chrystusa, ale dane było pod w arunkiem,
że Chrystus je przyjmie, i wówczas dopiero było dane, gdy Chrystus po­
stanowił je wykonać. T ak więc Chrystus ty m przez siebie wybranym
s p o s o b e m , z najgorętszej miłości ku Bogu Ojcu i ku ludziom, odkupił
rodzaj ludzki. Przedewszystkiem jednak, w odpowiedzi na ten zarzut na­
leży uwzględnić istotę wolności, i nie upatrywać jej w możności wyboru po­
między złem a dobrem. W prawdzie wolność (libertas), jak ą ma stwo­
rzenie, łączy się z tą możnością wyboru (liberum arbitrium ); ale ta mo­
żność wyboru nie stanowi istoty wolności. Istotę wolności stanowi możność
kierowania sobą samym, determinowania się własnego do swego działania.
Możność wyboru pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy bytem a niebytem,
jest już osłabieniem tej potęgi, która tern więcej traci na swej sile, czem
większa zachodzi chwiejność pomiędzy dwiema temi przeciwnościami. N a­
tura dla tego jest niewolną, że się sama sobą kierować, sama siebie de­
terminować nie może. Człowiek wolnym jest dla tego, że chwianie się
w nim pomiędzy dobrem a złem nie zniosło, nie złamało siły determ ino­
wania siebie samego, a zatem jest wolnym nie przez, ale pomimo „liberum
arbitrium .“ W takiem pojęciu wolności, powyższy zarzut sam przez się
upada. Dusza ludzka w Chrystusie miała wprawdzie wolność, razem z li­
berum arbitrium , ale tak oddzielnie brać jej nie należy, lecz w połącze­
niu ze Słowem w j e d n ę osobę. W takiem zaś połączeniu, wolność Chry­
stusa jest wolnością Słowa, t. j. poprostu potęgą determinowania siebie
i bez wyboru pomiędzy złem a dobrem .— 6) Pismo św. mówi o kuszeniu
Jezusa przez szatana (Mt. IY l — 1 1 ): choć tedy pewnem jest, że Jezus
pokusie nie uległ i nie zgrzeszył, ale kuszenie dowodzi, że mógł zgrze­
szyć.— Ale wnioskowanie to zupełnie niezasadne; wnioskować tu jedynie
można, że szatan uważał Zbawiciela za mogącego dać się uwieść. Ale
mniemanie szatana niczego nie dowodzi; o m ądrości jego ob. art. Djabeł.
Człowieczeństwo Chrystusa przedstawiało czartowi możliwość zaczepki, ale
oczywiście nie wskazuje to bynajmniej w Jezusie możliwości zgrzeszenia.—
7) Zbawiciel bał się śmierci, mówił: „Ojcze mój, jeżeli można rzecz, nie­
chaj odejdzie odemnie ten kielich“ i t. d., i na krzyżu zawołał: „Boże
mój, Boże mój, czemuś mię opuścił!“ Czy w wyrażeniach tych nie prze­
bija się usposobienie niezgodne z wolą Bożą? — W yrażenia te teologowie
uważają, jako naturalny objaw człowieczeństwa Chrystusowego i poprostu
jako dowód, że Chrystus był prawdziwym człowiekiem. Nadto, w wyra­
żeniach tych nie ma najmniejszego śladu niezgodności z wolą Bożą, nie-
270 B ezgrzeszn o ść Jezusa.— Białobłocki.

zgodności czy to rzeczyw istej, czy możliwej. Co się mianowicie tyczy słów
na krzyżu w yrzeczonych, były one nietylko wyrazem ludzkiej n a tu ry
w C hrystusie, a nadto wyrazem tego, k tó ry wziął na siebie grzechy św iata,
k tó ry , podług słów A postoła: „stał się grzechem za n as,“ i tera z odpo­
w iednie tem u w ypowiada uczucie opuszczenia.— N a końcu dodajem y, ja k
się p ro testan ty zm obszedł z tym arty k u łem nauki chrześcjańskiej. P ierw si
p ro testan c i przyznaw ali bezgrzeszność, ale duch przeczenia szedł dalej
swoją k oleją, czepił się tedy i osoby C hrystusa i zaprzeczył mu bezgrze­
szności. P óźniejsi p ro testan ci dowodzili, że C hrystus i ) nie był bezgrze­
szny i 2) że nim być nie m ógł. Co do i) , w skazywali nietylko na ro z­
w ijanie się, na w zrost osoby C hrystusa (jak gdyby w zrost b y ł grzechem !),
ale nadto wymyślili jak ieś stopniow e w nim rozw ijanie się świadom ości
m essjanicznej, tłum aczyli histo rję kuszenia i scenę w G ethsem ani ta k , ja k
gdyby C hrystus rzeczywiście zezwolił wówczas choć na chwilkę na żąd a­
nie szatana, i w ytykali pew ne szczegóły z życia Jezu sa, m ające świadczyć
0 jego grzeszności; takiem i szczegółam i być m a ją : samowolne pozostanie
dw unastoletniego Jezu sa w kościele jerozolim skim , przeklęcie niew innego
drzew a figowego, spow odowany przez C hrystusa w ypadek ze świniami ge-
razeńskiem i, gw ałtow ne w ypędzenie przekupniów z kościoła, wybór J u d a ­
sza i w reszcie w yrzuty faryzeuszów , k tó re , podług tych przedziw nych sę­
dziów, zapew ne nie były zupełnie bezzasadnem i. Przeciw ko takim n ap a­
ściom na osobę Zbaw iciela pow stali z o b ro n ą p ro testan c i, ta k nazw ani
w ierzący czyli praw ow ierni, oddzielne też o tym przedm iocie pisali tra k ta ty :
W alter (1 9 90 W ittb .), H ovel (1 740 H alle), S ta p fer (B ern 1 79 7), Weber
(W ittb . 1 7 96), F ritzsche (H alle 1 8 3 5 ), Ullmann (1 8 2 8 , i 6 wyd. 1 8 5 3 ).
A le pomimo tych tra k tató w , zdaje się, że dzisiaj p ro testan c i nie w ierzą
w bezgrzeszność Jezusa w znaczeniu wyżej podanem , że zostaw iając mu
jeszcze bezgrzeszność faktyczną (non peccare), zaprzeczają bezgrzeszli-
wość ( non posse peccare). Cf. S. Thamae A p . Sum m a 3 dist. 12, q.
2 a. 1. S u a re z, D isp u t. 3 5 sect. 2. V asquez, D isp. 61, c. 3. D e L u g o ,
D isp. 2 6 sect. i . J . F ranzelin, T r. de Y erbo In c a rn a to , R om ae 1869
p. 4 3 3. (M attes). N.
Bęklewskś A n t o n i , sta ro sta ru d n ick i, je s t au to rem dzieła: In fo r ­
m acja o zacności i niektórych p rzyw ilejach arcybractwa różańca świętego,
w W ilnie 1 739 r. in 8-o s tr. 1 0 2; z d edykacją T eresie z Sliźniów A b ra-
mowiczowej, stolnikow ej wojew ództw a w ileńskiego. N a czele dzieła je s t
w izerunek cudow nego obrazu N. M arji P a n n y ejsym untowskiej ró żań co ­
wej, w w. ks. lit., powiecie grodzieńskim . W ł. Ch.
Białkowski M i k o ł a j K a z i m i e r z , jezu ita , u r. 1609 r., u m arł 28
W rześn ia 16 59 r ., p rzy posłudze zapow ietrzonym , w T o ru n iu ; zostawił:
Theorocentrica , sive mathematicae de punctis et centris considerationes, W ilno
16 44 r ., i d rugie wyd. tam że 16 90 r.
Białobłocki J a n , u r. około 16 00 r., chodził do szkół jezuickich
w Jaro sław iu , służył wojskowo pod Stanisław em L ubom irskim , podczaszym
koronnym , z k tó ry m był pod Chocimera i 621 r. Później był sek retarzem
W ładysław a IV i J a n a K azim ierza, królów polskich. Ż ył jeszcze 1691 r.
D la dośw iadczenia sił au to rsk ich , ja k sam mówi, napisał H ym n y o N a jśw .
Pannie z j e j godzin w yjęte, na polski ję z y k przestaw ione, K ra k . 1646 r.
R . 1 6 4 8 w ydał w K ra k . H ym n y i p ro zy polskie , w zw yczajnem używ aniu
1 nabożeństwie Kościoła św. katolickiego, ic jedne książkę zebrane, z łacińsk.
Białobłocki.— B iałow ież. 271
na polski przełożone. W przedmowie autor wspomina o fundacjach roz­
maitych kościołów i klasztorów w dawnej Polsce. Inne prace Białobł.,
tyczące się liistorji wielkich rodów w kraju, ob. wT Encykl. W ięk. Orgel.
III 391.
Białobrzeski M a r c i n , bp kamieniecki, ur. 1522 r. we wsi Biało­
brzegi, nad Wisłą. Uczył się w akademji krakowskiej, a potem za g ra­
nicą. Już będąc kapłanem, wstąpił do cystersów; wkrótce, dla bogobojne­
go żywota, obrany opatem mogilskim. Później został sufraganem k ra­
kowskim i biskupem in p . i. laodyceńskim. Wysoce go cenił król Zygmunt
August i rad jego zasięgał; na pogrzebie (15 74 r.) też tego króla miał
B. znakomitą mowę (zamieszczoną w Postylli, cz. II). Jeździł w sprawach
krajowych i kościelnych na sejmy i po różnych krajach. Na zjazdach
zdanie jego było słuchane i szanowane. Był w Stężycy na konwokacji
i w Proszowicach na sejmiku, delegowany od kapituły krakowskiej, gdzie
dowiódł, iż konfederacja z 15 7 5 r. de pace inter dissidentes in religione
tenenda, szkodliwa była zarówno rzplitej jak i Kościołowi. W ysłany do
W iednia, gdy Batory został wybrany królem, odwiódł cesarza Maksy-
miljana od zamiaru wkraczania do Polski. R. 1 577 B. został biskupem
kamienieckim. Po śmierci Krzysztofa, księcia siedmiogrodzkiego, brata
królewskiego, wysłany był na pogrzeb, dla jego uświetnienia. Obowiązki
biskupie gorliwie spełniał, djecezję corocznie wizytował, słuchał spowiedzi
i kazania z ambony miewał. Um. 1 586 r., pochowany w Mogile. Odpierał
Białobrzeski heretycką, potężną wówczas w Polsce propagandę, nietylko
żywem słowem, ale i pismem. W tym celu wydał Katechizm albo wize­
runek prawej wiary chrześcjańskiej, wedle nauki Pana Jez. Chrystusa, p rze ­
ciwko wszystkim obłędliw ościom tych czasów bardzo pożyteczny, K rak. 15 6 7
in 4-0 str. 3 8 6; Kazanie o przyjmowaniu Ciała i K r wie P. J. Chrystusa
pod jedną postacią, K rak. 1579 r. Przeciwko arjanom napisał: Ortliodoxa
confessio de uno Deo quern christiani catholici credunt, adorant et invocant,
K rak. 15 79 r. Possewin chwali to dzieło, k tó re, równie jak poprzednie,
bogate treścią, jest nadto wzorem zwięzłej a przekonywającej wymowy.
Najważniejszem jego dziełem jest: Postilla ortliodoxa, to jest w ykład świę­
tych Ewangelji niedzielnych i świąt uroczystych na cały rok, K rak. 15 81 r.
in f. część I str. 514, część II str. 816. Ilom ilje te zalecają się czy­
stością i gruntownością nauki, prostem a nadobnem wysłowieniem. Synod
djecezjalny kujawski 15 8 6 r. zalecił tę postyllę wszystkim plebanom. P*. 18 3 8
ukazało się nowe wyd., obrobione i zastosowane do użytku dzisiejszych ka ­
znodziejów. Ks. Krzyszkowski, wydawca, jak mówi Mecherzyński (Hist,
wymowy kazn. w Polsce, s. 8 2), dokonał tym sposobem „gwałtu na reli-
kwjach narodowej świętości— polszczyznie czystej, jędrnej i wybornej zło­
tych czasów Zygmuntowskich, z której język dzisiejszy, poniekąd osłabły
i wypłowiały, raczej żywioł i zasilenie czerpać powinien.41— W pisemku
Censura de raptu in coelum cum corpore cujusdam puellae, 15 7 7 r., do­
wodzi niedorzeczności bajki, wówczas pi-zez kogoś drukiem rozgłoszonej.
Andrzej Trzecieski (Breve’ elogium M art. Białobrzeski) zalicza jeszcze do
jego pism: O tureckiej sekcie i o je j postępach za pomocą oręża; O M szy
świętej\ Rytm y o Tobjaszu i o Jobie. Cf. Łętowski, Katalog biskupów', p ra­
łatów etc. II 2 3; Mecherzyński 1. c. N.
B iałow ież W a l e n t y , litwin, nauk wyzwolonych i filozofji magister,
w Ołomuńcu jezuitą został 16 71 r. W ydał wiele łacińskich poezji, oko-
272 B ia ło w ie ż .— B ibjanna.
łicznościow ych, k tó ry ch opis podaje B ro w n , B ibiiot. pisarzów assyst.
polsk. p. 118.
Białucki J a n J ó z e f , uczeń sław nego ks. M arcina Śmigleckiego,
któ reg o przeciw ko M arcinow i G racjanow i G ertich b ro n ił, w dziele: Ł upieże
martxve skryptu M arcina G racjana, m inistra świeżo nazwanego, protestacją,
gdzie szczypie dysputacją wydaną.' od ks. M arcina Śmigleckiego, gwoli mi­
nistrom tym , któ rzy m inistra znać chcą, pokazana p r z e z J . B ialuckiego,
and. th. w aka d em ji w ileńskiej, 1 599 r.
B ianchi A n d r z e j , jezu ita w łoski, u r. w G enui 158 7 r., um . 2 9
M arca 1 65 7 r . Z o staw ił: l ) Epigram m atum lib. V I , albo de singulari
sapientia Caroli B orrom aei; 2) Tractatus de Cambio; 3) PU mores et sancti
arnores epigramm atis expressi; 4) B a d a n ia jilozojiczne i akadem ickie, po
w łosku, pod im ieniem C anduli P k ilateli. Cf. Alegambe, B ibliotkeca scri-
pto ru m S. J .; Soprani, S c ritto ri L ig u ri. W. F.
B ianchini v. Bianchini I. F r a n c i s z e k , archeolog i astronom , ur..
w W ero n ie 16 62 r., uczył się najp rzó d u jezuitów , potem w u n iw ersy te­
cie padew skim . A leksander V III, P ap ież, obdarow ał go beneficjam i i m ia­
now ał sek retarzem kom isji, w yznaczonej do dokonania popraw y kalendarza.
N ak reślił p o łu d n ik n a kościele N ajśw iętszej M arji A nielskiej i urząd ził
kom pas. Z am ierzał wyznaczyć p o łud nik przez W łochy, ta k ja k to we
F ra n c ji zro b ił C assini, ale śm ierć (1 7 29 r.) przeszkodziła tej pracy . G rób
jego zn ajduje się w k ated rze św. Z enona w W eronie. Pom iędzy innem i
pism am i ogłosił: Storia universale p ro va ta, co’ i monumenti (R zym , 16 9 4 )v
i chodził około w ydania dzieła Anastazego-. D e V itis Rom . P ontificum , czego
doko n ał jego synow iec J ó z e f B i a n c h i n i . — 2. J a n z F e rr a ry , ksiądz,
ułożył z P eu rb ach em tablice astronom iczne, w ydane w Bazylei (1 5 5 3 r .) .—
3. J ó z e f , o ra to rja n in , u r. w W ero n ie 9 W rześ. 170 4 r ., a u to r i w yda­
wca wielu dzieł teologiczno-krytycznych. G łównie bad ał te k sty staro ży tn ej
Itali; z bad ań ty ch pow stały dwa głów ne jego dzieła: l ) Evangeliarium
quadruplex latinae versionis antiquae seu veteris italicae, nunc p rim um in
lucern ećlitum ex codicibus m anuscriptis aiu-eis, argenteis, purpureis aliisque
plusquam millenariae antiquitatis, R om ae 1 7 4 9 , 2 vol. in fol.; 2) Vindiciae
Canonicarum scripturarum Vidgatae lat. editionis seu vetera sacrorum bi-
lliorum fra g m en ta e tc ., R om ae 17 4 0 , l vol. in fol. D a ta śm ierci n ie­
w iadom a. JF. F -
B ib ja n n a (B ibiana) św ięta (2 G ru d .), p a n n a i m ęczen., c ó rk a F la -
w jana, ry c erz a rzym skiego, m ęczennika (22 G rud.), i D afrosy, m ęczenniczki
(4 Stycz.). P o m ęczeńskiej śm ierci rodziców , w raz z sio strą swoją Deme-
tr ją , tak że m ęczenniczką (21 Czerwca), w trąco n a do w ięzienia, po wy­
trzy m an iu wszelkich p ró b , przez A p ro n ja n a skazan a, do słupa p rzyw iąza­
n a, rzem ieniam i ołow iem napuszczanemu na śm ierć zasieczona r. 3 6 3, pod
koniec panow ania Ju lja n a A postaty. Ciało je j, porzucone w polu na po­
żarcie zw ierząt, p otajem nie w ziął J a n , k a p ła n , i pochow ał w pobliżu p a­
łacu L icynjuszow ego. Później zbudow ali chrześcjanie n ad jej grobem
kap licę, k tó rą 465 r. Papież Sim plicjusz n a piękny kościół zam ienił,
nazw awszy go Olimpina, od im ienia pobożnej niew iasty, łożącej koszt na
budow ę. P ap ież H o n o rju sz I I I podźw ignął ten kościół z ru in , a 16 28 r.
P ap ie ż U rb an V III n a nowo odbudow ał i zbogacił relikw jam i św! B ibjanny,
D em etrji i D afrozy, znalezionem i na cm entarzu. P rzededrzw iam i zn ajduje
Bibjanna.— Biblja. 273

się słup, do którego, z rozkazu Apronjana, św. Bibjanna była przywiązaną,.


Cf. Stacller, Iłeiligen Lexicon, 1, 4 7 9.
Bibliander T e o d o r (właściwie Buchmann), ur. wBischofzell, w 'Tur-
gowji (15 04 albo 150 9), orjentalista i teolog kalwiński; był kaznodzieją,
a po śmierci Zwingljusza profesorem Pisma św. w Zurichu. W ykład jego
chętnych miał słuchaczów. Przyjemny i łatwy w obejściu, nagle stał się
kwaśnym i ponurym: na zmianę tę wpłynęła choroba, a więcej zatargi
i nieporozumienia z kolegą Piotrem M ar ty rem, który różnił się od niego
w nauce o przeznaczeniu i wolnej woli, i przeciągnął na swoją stronę
słuchaczy. Bibliander, rozjątrzony, wyzwał przeciwnika i stanął do pojedyn­
ku uzbrojony halabardą. Uwolniony od obowiązków professora, miał przy­
znaną sobie pensję; urn. 2 6 Listop. 15 64 r. na grasującą zarazę. Liczne
jego prace (których część drukiem ogłoszona), znajdujące się w bibljotece
zurichskiej, świadczą o wielkiej erudycji, ale zarazem o jednostronności
i niepomiarkowaniu polemicznem. D okonał, razem z Pelikan'em i Colin'em,
tłum aczenia Biblji, zwanego zurichskiem, zaczętego przez Leona Juda. P o ­
wszechnie jest jego znane dzieło: Machumetis Saracenorumprincipis, ejusque
successorum vitae, doctrina ac ipse Alcoran etc., Bas. 154 3, in fol. Cf.
Meusel Bibl. historica, t. II st. 2 2 6. W. F.
Biblja. I. Nazwy dawane Biblji. 2. Podział jej co do treści ksiąg.
3. Piozdziały i wiersze jak się w cytowaniu oznaczają? 4. Najdawniej­
szy podział ksiąg śś. S t a r e g o T e s t a m e n t u na paraschy i haftary.
5. O podziałach dawniejszych N o w e g o T e s t a m e n t u : a ) w ogóle, b)
w Ewangeljach, c ) w innych księgach. 6. S t i c h o m e t r j a, jej rozwija­
nie się i zaprowadzenie w Starym Test., a potem w Nowym. 7. W pro­
wadzenie znaków pisarskich do Biblji ( i n t e r p u n ct i o n e s ). 8 . Podział
na dzisiejsze rozdziały i wiersze. 8. Treść ogólna Biblji. Czy zawiera
całe Objawienie? !Q. Język oryginalny Biblji. ii. O całkowitości tekstu
hebrajskiego Starego Test.. (Porów. art. Pentateuch i Masora). 12. O cał­
kowitości tekstu greckiego Nowego Test. !3. Klassyfikacja wydań te ­
kstu oryginalnego Biblji. 14. W ydania tekstu oryginalnego Starego Test.
15. W ydania tekstu oryginalnego Nowego Test. Przekłady Biblji: a le ­
ksandryjski (ob. Siedemdziesiąt), syryjski (ob. Peszito), łaciń sk ie (ob.
Itala, Wulgata) i inne (ob. P rzekłady), !6. Powaga Biblji. (Porów. art.
Natclmienie Biblji). i7. O W ykładzie Biblji dogmatycznym. 18. O czy­
taniu Biblji.— I. W yraz grecki Bi(3Xia (liczba mn, od Bćj3Xtov, hebr. sę­
p i ter— księga, łac. Biblia , — orum), nadaje się zbiorowi ksiąg świętych, któ­
re pisali mężowie od Boga natchnieni i które przez Synagogę w Starym
Testamencie, a w Nowym przez Kościół Chrystusa za natchnione uznane
zostały. Spis ich załączona tu tablica podaje, w porządku takim, w ja ­
kim się one znajdują w Wulgacie (ob.) łacińskiej. Nazywają się one tak ­
że księgami kanonicznemi (ob. Kanon), dla odróżnienia od innych, które
wprawdzie bywają zamieszczane w Wulgacie, a nawet mogły być natchnio­
ne, ale o ich natchnieniu Synagoga, ani Kościół Chrystusów nie wyrzekł.
Inne nazwy Biblji dawane są: Słowo Boże, P i s m o ś w i ę t e , SacraScrip-
tura, Sacrae-litterae (List święty), a r ypacpal 'a y ia t, t a ispa ypa;j.trai:a, albo
tylko P i s m o , Scriptura, 7] ypacpyj (Rom. i , .2. Joan. 19, 3 6); pisarze
kościelni niektórzy, idąc za Tertulljanem (De Praescriptionib. c. 3 8), na­
zywają ją Instrumentum (domyśl, doctrinae), jakoby narzędziem i organem
En cykl. T. II- 18
274 Biblja.

TABLICA KSIĄG BIBLIJNYCH.

T Y T U Ł K S IĘ G I SPOSÓB C Y TO W A N IA } P I S A Ł
IN . “
ła ciń sk i | polsk i po ła cin ie j po polsk u 1 kto? j kiedy?

S t a ry T e s t a m e n t . P rzed nar. Chr.


i Lib. G enesis Ls. Rodzaju Gen. I Mojż. Mojżesz prz.r. 1600
2 ,, Exodus ,, W yjścia Exod. II Mojż. 5-ł )o r. 1600
3 ,, L eviti- ,, Kapłań­ Lev. III Mojż. ??
cus ska
4 ,, Num ero- ,, Liczb N um . IV Mojż. }> „
rum
5 ,, D eute- ,, P ow tó­ D eut. V Mojż. 95 ok. r . 15601
rono- rzonego
m ium *) Prawa
6 ,, Josue ,, Jozuego Jos. Joz. niew iad. ok. r . 1530
7 ,, Judicum , Sędziów Jud. Sędz. Samuel.? ok. r. 1050
8 ,, Ruth 2) ,, Ruth Ruth. Ruth. ?i po r. 1000
9 ,, I Regum ,, I K róle­ I R eg. v. I I K ról. n iew ia­ ok. r . 1050
v. I Sa- wska Sam . domo
m uelis
10 ,, II Regum ,, II K ró­ II Reg. v. II Król. n ie w ia ­
y . II Sa- lew ska II Sam . domo
m uelis
11 „ III Re­ „ III Kró­ III R eg v. III Król. 5J ok. r. 586j
gum V. lew ska I R eg.
I Regum
12 ,, IV Re­ ,, IV K ró­ IV R eg. y . IV Król. ?5
gum V. lew ska II Reg.
II Re­
gum
I
13 ,, I Parali- ,, I P arali- I P ar. v. I Par. J? ok. r. 530
pom e- pom . v . I Chroń.
non v. I Kronik
I Chro-
nicorum
14 ,, II Para- ,, II P arali- II Par. v. II Par. n
lipom e- pom. v. II Chroń.
non v. II Kro­
II Chro- n ik
nicorum
15 ,, I Bsdrae ,, I Ezdra- I Esd. v. I Ezdr. Ezdrasz ok. r. 440
v. E s- szowa E sd r.
drae
16 ,, II Esdrae ,, IIE zd ra- II E sd r. v . II Ezdr. n iew ia­ za Macha-
v. Ne- szowa Neh. domo beuszów
hem iae
17 ,, Tobiae ,, Tobj asz a Tob. Tob. ?* prz. VI w.?
18 ,, Judith ,, Judyty Judit. Judyt. ?9 w VI w.
19 ,, Esther ,, E stery Esth. E sth. Mardo- po r. 536.
cheusz?
2C ,, Job ,, Joba Job. Job. n ie w ia ­ za Salomo-
i dom o ina? r. 1000

J) Piersze te k się g i razem nazywają się Pięcioksięgiem, z grecka Pen-


tateuchem, u liebr. Thorah (zakon).
2) Te trzy księgi 6— 8), w połączeniu z P en tateu ch em , nazywają się
razem Ośmioksięgiem, z grecka Oktateuchem.
Biblja. 275

TYTUŁ KSIĘGI SPOSÓB CYTOWANIA P I S A Ł


N.
łaciński poiski po łacinie | po polsku kto? 1 kiedy?
21 Lib. Psalmo- Ks. Psalm ów P sal. i Psal. D awid od r. 1050
rum I inni i później
22 ,, Prover- ,, Przypo­ P ro v . Przyp. Salomon prz. r. 1015
biorum wieści I

23 ,, Eccle- ,, Ekklezja- Eccle. v. E kkle. ?J 9J


,, siastesv. stes Cohel.
Coheleth
24 C anticum Pieśń nad C ant. P ieśni Sa­ ?? >9
C anticorum Pieśniam i lom.
25 Lib. Sapien- Ks. M ądrości Sap. M ądr. niew iad . w III w .
tiae
26 ,, Ecclesia- ,, Ekklezja- E ccli. v. E kkli. Jezus syn ok. r. 200
stici styka Sirac. Syracha

Czterech Proroków iciekszych (4 Prophetae majores).

27 Lib. Isaiae Ks. Izajasza I Is. v. Esai. Izaj. Izajasz w. V III


28 ,, Jerem iae ,, Jerem ja- Je r. J e r. Jere-
sza mj asz
Z n im ł ą c z ą s ię : od r. 627
T hreni v. La- T reny Jerem . T hr. Je r. v. L am . Je r. >?
m entationes Lam . Jer. v. T ren. Je r. do r. 586
Jerem . M odlitwa Je-
Oratio Jerem . rem jasza Or. Je r. M odl. Jer. ? ?
Lib. Barucli Ks. B arucha B ar. B ar. Baruch r. 592
29 ,, Ezechie- Ezech. Ezech. Ezechiel po r . 586
lis ,, Ezechiela
30 ,, Danielis ,, D aniela Dan. Dan. D aniel ok. r. 536

12 Proroków mniejszych ( i 2 Prophetae minores).

31 Lib. Osee Ks. Ozeasza Ose. Oze. Ozeasz 750—700


Hozeasz)
32 ,, Joel ,, Joela Joel. Joel. Joel przed 800
33 ,, Amos ,, Amosa Am. Am. Amos 804— 753
34 ,, Abdiae ,, Abdjasza Abd. Abd. Abdjasz 732—723
(Obadjah)
35 ,, Jonae ,, Jonasza Jo n . Jon. Jonasz 819— 779
36 ,. Micheae ,, Michea- Mich. Mich. Michę asz 753— 695
sza
37 ,, Nahum ,, Nahum a N ah. Nah. Nahum 723— 695
38 ,, Habacuc ,, H abaku- Hab. H ab. H abakuk 638— 608
ka
39 ,, Sopho.- Sofonja- Soph. Sof. Sofonj asz 626— 620
niae sza v. Cefa-
niah
40 „ A ggaei ,, Aggeu- A gg- A gg. Aggeusz po r. 536
sza (Haggai)
41 ,, Zacha- ,, Zacha- Zach. Zach. Zacha- po r. 536
ria e rjasza rjasz
42 ,, M ala- „ Mala- Mai. Mai. M ala- przed r. 400
chiae chjasza chjasz
43 ,, I Macha- ,. I Macha- I Mach. I M ach. niew iad. przed r. 100
baeorum bejska
44 ,, II Ma- ,, II Ma- II Mach. II Mach. .? 9 t-9
chabae- chabej-
orum ska
276 B ib lja .

TYTUŁ KSIĘGI SPOSÓB CYTOWANIA P I S A Ł


N.
łaciński | polski po łacinie | po polsku kto? | kiedy?
N e w ; 1 T e s t a m e n t p o n a r. C h r.
45 S. Mat- Św M ate­ M at. M at. 37
a thaei _c3 usza
46 p 95 M ar ci 99 M arka M ar. M ar. Ci, któ- 65
o
47 bJ3 9 9 Lucae
be
s 99 Łuka­ Luc. Łuk. > rych 66
03
P
Co & sza 1 im iona
48 99
Joan- 99 Jan a Joan. Jan . I noszą. 90
nis j
49 A ctus Apo- Dziej J Apo- A ct. Ap. Dz. Ap. św. Łu­ 67
03
stolorum stolskie kasz
50 —1ad Roma- do Rzy- Rom. Rzym. św. P a ­ 58
o nos 99 m ian weł
51 -t-3 9 9 Corin- o 9 9 Koryn- I Cor. I Kor. 99
56
thios I tjan I
52 Ul 9 ; Corin- 99 Koryn- II Cor. II Kor. 99
57
thios II U1 tjan II
53 99
Gala- O 9 9 Gala- G al. Gal. 99
55
tos tów
54 99 Ephe- PP 9 9 Efe­ E phes. Efez. 99
61
< sios zów
55 5? P hilip- < 9 9 F ilip- P h ilip . F ilip . 99
62
• rH penses pensów
56 - 1 n Colos- c3 9 9 Kolos- Col. Kol. 99
61
senses san
57 P ? 9 Thes- w 9 9 Tessa- I Thes. I Tess. 99
53
c3 saloni- loni-
cen- & czan I
Ph
ses I c3
58 99 Thes- 99 Tessa- II Thes. ' II Tess. 99
53
02 saloni- loni-
cen- czan I I
ses II
59 99 Timo- £ 9 9 Tymo­ I T im . I Tym. 99 57
the- te u ­
O um I sza I
60 99 Tim o- 99 Tymo­ II Tim . II Tym. 99 66
the- te u ­
Ul um II -+J sza II
61 . r - 1 9 9 T itum U1 9 9 Tytusa T it. T y t, 99 58
62 P hile- F ile- Philem . Filem . 99 61
P- 9 ? monem • r-4 9 9 mona
63 H 9 9 H ebra- hP 99 Żydów H ebr. Żyd. 99 63
eos
64 c3 S. Jaco­ > * Św. Jakó- Jac. Jak . Ś. Jakób 61
O bi P ba '
65 99 I P e­ roP 9 9 I Pio­ I P e tr. I P io tr. Ś . P io tr 64
O
tr i <v
tra
66 rP-4-3 9 9 II P e­ N 9 5 II P io ­ II P e tr. II P io tr. 99 66
c3 tr i Ul tra
67 O 9 9 I Joan- £ 9 9 I Jan a I Joan. I Jan. Ś . Jan 90
nis o
68 .99 II Jo- PU 9 9 II J a ­ II Joan. II Jan . 99 99
O
annis na
69 Ul 9 9 II I Jo- Ul 9 9 III J a ­ III Joan. III Jan. 99 99

Pu
annis • rH na
70 w B. Ju- H i 9 9 Judy Judae. . Judy ś. Juda v. 68
dae Tadeusz
Apost.
71 A pocalypxis Objawień e Apoc. Objaw. Ś . Jan 95
A postoł
Biblja. 277

Słowa Bożego; inni B i b l j o t e k ą świętą,, lub tylko B i b l j o t e k ą , Bi-


bliotheca,v. B . sancta. (S. Hieronym, De viris illustr. c. 7 5, 81; S. Isi-
dorus, Etymolog. 1. 6 c. 3; pisarzy późniejszych ob. ap. Wattenbach,
Das Schriftwesen im Mittelalter, Leipz. 1871 s. 1 0 1 , 12'9, 3 7 5), albo
Panclectae *). Wyraz T e s t a m e n t u m (gr. SialWjxT]) albo Foedus (hebr.
Berith—Przymierze) nadaje się dziś księgom świętym z dodatkiem: N o w y
Testament (Testamentum v. Foedus Novum, jj xatvi] Sta^^XT]) lub St. Test.
( Foedus v. Test, vetus, ^ iraXata StadVjxy]), zamiast księgi święte Starego
(przed nar. Cln\), lub Nowego Przymierza (od nar. Chr.). 2 . Oprócz po­
działu na Stary i Nowy T., żydzi Stapy Test. dzielą na Zakon i Proro-
ków\ teologowie zaś rozróżniają w obu Testamentach księgi protokanoniczne
i deuterokanoniczne. O obudwóck tych podziałach ob. Kanon bibl. C o d o
t r e ś c i : dzielą księgi święte na historyczne (libri historici), naukowe (1. do-
ctrinales,* zawierające prawdy dogmatyczne i moralne) i prorockie. Nie­
którzy jeszcze dodają prawne (1. legałeś). Podział ten nie znaczy, żeby
księga np. historyczna samą historję zawierała, lecz że w niej historja
przeważne zajmuje miejsce; podobnież w prorockich, obok proroctw, a w na­
ukowych, obok prawd dogmatycznych i moralnych, są wiadomości histo­
ryczne i t. p. Ściślej biorąc, do historycznych należą księgi pod numera­
mi (na tablicy obok): 6 — 19, 43, 44, 49; do naukowych: 21 — 26, 50 —
7 0; do prorockich-. 27 — 4 2 i 71. Inne, jak l — 5, 4 5 — 4 8 należą do
przeważnie historycznych, pomieszanych z treścią naukową; n. 2 0 jest
przeważnie naukową na tle historycznem. Do prawnych zaliczają nn. i — 5.
3 . R o z d z i a ł y i w i e r s z e przez skrócenie (aby w każdej cytacji biblij­
nej nie powtarzać: rozd. n. wiersz n.) oznaczają się w ten sposób, iż przy
skróconem nazwisku księgi (na tablicy obok kol. 3 i 4), pierwsza cyfra
oznacza rozdział, druga — wiersz. Że zaś często wypada razem cytować
kilka miejsc z jednej księgi, przeto, dla rozróżnienia, po cyfrach ozna­
czających rozdział, kładzie się przecinek (,), a po cyfrach oznaczających
wiersz tegoż rozdziału, kropka (.); albo: cyfry rozdziału piszą się liczba­
mi rzymskiemi (I II i t. d.), a cyfry wiersza arabskiemi. Np. Gen. l,
l. 3 — 5. 2, 7, albo: Gen. I l. 3 — 5. II 7, znaczy, że miejsce temi zna­
kami wskazane znajduje się w pierwszej księdze Starego Test. (Genesis)
w rozdziale pierwszym, a w wierszach jego l-ym, 3-cim, 4-ym i 5-ym;
dalej w rozdziale drugim, w wierszu 7-ym i t. p. Podział ten pochodzi
już z późniejszych czasów. 4 . Dawmiej zaś tekst nietylko na rodziały
i wiersze nie był podzielony, ale nawet zdania ani wyrazy nie były jedne
od drugich oddzielane (Scriptio continua). Pentateuch także razem z księ­
gą Jozuego stanowił jeden zwój (volumen), tak samo jak proroctwa Je-
remjaszowe z księgą Barucha. Najdawniejszym jest podział Starego Te­
stamentu na 54 p a r a s z i o t h (podziały większe, paraschae majores) i tyleż
h a f t a r o t h (haphtliarae— urywki). Parasziot były działami z Pentateuchu
(zakon), haftaroth z reszty Starego Testamentu (prorocy). Podziału tego
ślady znajdujemy w Act. 13, 15. II Cor. 3, 14. Cf. Beinke, Beitrage zur
Erklarung d. Alt. Test. VII 2 5 (Miinster 186 6). W każdy szabat czy­
tano w synagodze jedną paraschę z Pentateuchu i jedną haftarę z pro-

*) N azw a u p od oban a A lk u in a , p ożyczon a z k od ek su prawr r z y m sk ic h ,


O b. Vallarsii przed m . do X I t. O per. S. H iero n . s. 11.
278 B ib lja .

roków. Tej ostatniej treść zastosowaną, była do parascky. Osobno księgi


poetyczne (Psalmy, Pieśni Salomonowe i pieśni w księgach innych czasami
się znajdujące) dzieliły się na wiersze. U Masoretów jest jeszcze jeden
rodzaj podziałów, zwanych sedarim, kłóry praktykuje się tylko w bagio-
grapha. Tym sposobem każda klassa kanonu żydowskiego ma swój wła­
ściwy podział: Pentateuch (lex, thorah) na paraschy, Prorocy- (Nebiim) na
haftary, a hagiographa (ketubim) na sedary. 5. a) Ponieważ zaś u chrze-
ścjan przy Ofiarze ś. czytywano także Biblję (najprzód tylko Stary T e­
stam ent), z tego powodu i powyższy podział żydowski musiał przejść do
chrześcjańskiego Kościoła. Później, gdy przybył Nowy Testament, ustę­
py z Ewangelji zajęły miejsce parasch, a do haftar z Proroków przybyły
lekcje z Listów apostolskich i innych ksiąg Nowego Test. (epistoły). Djo-
nizy aleksandryjski (ap. Euseb. H ist. Eccl. 1. 7 c. 2 5) mówi o podziale
Apokalipsy na rozdziały (xscpaXata). Względem podziału innych ksiąg
śś. Nowego Test. często spotykamy tak zwane 7uspi%07cat (pericopae— uryw­
ki, co zdaje się być jedno z Tispioyjj, Act. 8, 3 2. czyli haftarą),
1 &vaYV(óaet<;, avavw ap.aia (lectiones). W yrazy te znaczyły nic innego,
ja k tylko każdy ustęp z Pisma św., czytany podczas św. Ofiary d). Ustępy
te albo przepisywano osobno, zkąd powstały Evangeliaria, Lectionaria ob.
te art.), albo w kodeksie notowano, zaznaczając, jak długi ustęp i kiedy
ma być czytany; albo była osobna tablica, na której wypisywano p ie r­
wsze i ostatnie wyrazy lekcji, przeznaczonej do czytania na ten lub ów
dzień. Tablica takowa nazywała się Synaxarium. Ob. I. E . Damkier,
De pericopis ad usum eccl. fixis, Havniae 1840. I. H. Thammer, De
orig. et dignitate pericopar. evangel, et epistoł. Schediasma I — II, Jenae
1716. G. Rothe, De pericopar. origine, Havniae 1839. E m . Rankę,
Das kirchl. Pericopensystem, Beri. 184 7 s. 258. Był to wstęp do póź­
niejszego podziału ksiąg na rozdziały, t. j. ustępy większe, b ) W połowie
III wieku filozof aleksandryjski Ammonius Saccas, układając Harmoniam
evangelicam (ob.), podzielił E w a n g e l j e na drobne części, zwane xscpaXaia
(capitula): M ateusza na 3 55, M arka na 2 3 6, Łukasza na 34 2, Jana na
2 3 2. Z tego to powodu mówi żyjący w IV w. Cezarjusz, b rat św. Grze­
gorza liaz. Habemas quatuor Evangelia quae 1162 continent capita (Dialog.
I resp. 39 in Gallandii Biblioth. P P . t. VI). Podział ten przeszedł do ka­
nonów Euzebjuszowych (ob.), które ś. Hieronim zaprowadził w Wulgacie.
W drukowanych wydaniach zachowali te xecpaXata: Erazm w swych wyda­
niach Nowego Test. greckiego (ob. niżej num. 14) i W alton w Polyglo-
cie. Nie wiadomo kiedy, ale już po wspomnianym dopiero Cezarjuszu
podzielono E w a n g e l j e na tak zwane urXoi; u łacinników breves (od
brevis). W łaściwie breves były króciutkie notki, zawierające treść ustępu
ewangelijnego, a ztąd przeszła nazwa i na sam ustęp. Takich breves
czyli trcXot było w Mat. 68, w Mar. 49, w Łuk. 83, w Jan. 18. Spis
brevium nazywał się Breviarium, najczęściej przepisywano go z kanonami
Euzebjusza; w kodeksach zaś ewangelijnych kładziono breves na margine-

*) Coimus ad divinarum literarum com m em orationem , si quid prae-


sentium tem porum qualitas aut praem onere cogit, aut recognoscere. Certe fi-
dem san ctis vocibus pascim us, spem erigim us, fiduciam figimus. Tertulliani,
A pologet. c. 39. Z tego wnosić należy, że podział na perykopy był dow olnym ,
zastosowanym do m iejscowych okoliczności w w. II.
sie, z dodaniem litery t (mXoę), aby kto nie brał tej notki za tekst;
na końcu zaś tekstu notowano liczbę wszystkich titlów. c ) E u t h a l i u s , dja-
kon aleksandryjski (ok. r. 4 6 2), później bp. Sulki d), f ok. r. 4 90, zna­
lazłszy już przez kogoś podzielone na rozdziały i titlam i opatrzone Listy
św. Paw ła (2), to samo uczynił z Dziejami apost. i Listami powszechnemi;
Apokalipsę zaś na 24 rozdziały większe (Xoyoi), a 72 mniejsze (xscpaXaia),
podzielił Andrzej cezarejski w w. V. Podziały te jednak nie były stałemi.
Tak np. Kodeks synaicki ma swoje właściwe podziały; w Kodeksie B
(z IV w.) jest podzielona Mat. na rozdz. 17 0, M ar. na 7 2, Luk. na 15 2,
a Jan. na 80. W tymże Kodeksie (B) Dzieje i Listy powszechne mają,
podziały znacznie późniejszej ręki (zatem dodane po Euthaliuszu), a jednak
podzielone są nie według Eutlialiusza; Listy zaś ś. Paw ła, jakby jedno
stanowiły dzieło, m ają liczbowanie rozdziałów ciągłe: tak np. Rom. ma
rozdziałów 21, a początek I Cor. oznaczony jest w dalszym ciągu liczbą
22 i t. d. 6 . Oprócz podziałów większych, potrzebne były drobniejsze,
a najprzód oddzielanie wyrazów. Dawniej bowiem pisano ciągłym wier­
szem (scriptio continua) przez całą szerokość stronnicy, lub kolumny
(szpalty), których bywało po 2 lub 3 na jednej stronicy. W yrazów wca­
le nie odzielano; albo, jeżeli oddzielano ustępami, to ostatnią sylabę po­
przedniego wyrazu przyczepiano do następnego. Co my zaczynamy od
wiersza, na oznaczenie zupełnie nowego perjodu, grecy pisali w ciągu
wiersza, zostawiając tylko przedział, a czasem i bez przedziału. Niekie­
dy, dla oznaczenia przedziału większego, stawiano tylko literę większą na
początku wiersza, i to tak, że ta litera większa bywała nawet środkowa
jednego z wyrazów, od których perjod się zaczynał. Tak np. w jednym
z kodeksów IX w. po Chr. widzimy w ten sposób oznaczony nowy perjod:
tots sxs tedy ka
Asoasv o looXiavog Zał Juljan i t. d.
zamiast. T o ts sxsXsoas i t. d. (Ob. Montfancon, Palaegraphia. 1. l c. 4 ).
Jakie niedogodności wypływały z braku oddzielania wyrazów, ob. W arjanty.
Istniały już dawno podziały na o u /o i, %tóXa i ^ M ^ a T a . Yiiiyoi (stichoi—
wiersze) nie znaczyły okresu, lecz najmniejszą jego cząstkę, k tó ra zawiera­
ła jakąś myśl, choćby niedokończoną. Np. w Kodeksie H (Coislianus),
tit., 2, 2. 3.
IIpsa(3oTaę V7]<paXtooę eivai Senes ut sobrii sint
aspivoD ę puclici
acocppovaę prudentes
oyiaivovT a ę tyj tcigtsi sani in fide
ty] a y a ;t r\ in dilectione
TY] 07C0J10V7] in patientia
jrpeopuTtSaę (oaaoTcoę anus similiter
sv %aTaaT7]|iaTi tspo7rps7rstę in habitu sancto
[17] 8iaf3oXooę non crim inatrices etc.

1) Sulca v. Pselcha, miasto w Tebaidzie egipskiej, blisko m iasta Syene


nad Nilem.
2) Nos vero singulis epistolis juxta seriem dispositis et in min ores
partes concisis, praefiximus capitulorum ecthesin, quae a quodam sapientissi-
morum et Christi amantium patrum confecta sunt. Euthalius, ap. Zacagni,
Collectanea monum. str. 528.
280 Biblja.

KwXov jest wiersz mający sam w sobie wprawdzie myśl, ale która jeszcze
się czegoś spodziewać każe. Odpowiada więc zdaniu, po którem należy poło­
żyć średnik (;). K tóatia znaczy mniejszą część perjodu. Przykłady ob. Montfaucon
op. c. 1. 3 c. 4 . Stichoi, cola i commata nie miały innego znaczenia nad
to, iż zdanie zawarte w nich pisać należało od początku wiersza. W pier­
wszych czasach naszej ery rzadko te podziały zachowywano. Wprawdzie
Arystophanes byzantyjski (żyjący za Ptolomeusza Epifanesa, króla E gip­
tu, ok. r. 2 0 4 ) , na oznaczenie powyższych przedziałów zdań, wymyślił
trzy znaki: l) punkt w górnej linji litery (...a-) miał oznaczać koniec
perjodu; 2) punkt na środkowej linii (....a - ) za colon, i 3) na dolnej
linji (a.) za comma-, ale ta interpunkcja pozostała tylko w teorji u gram-
matyków. W praktyce, albo się jej wcale nie trzymano (scriptio conti­
nua), albo ważniejsze księgi pisano wierszami ('stichometrice), jak widzieli­
śmy na wyżej przytoczonym tekście z kodeksu H . Takim sposobem naj­
częściej przepisywano księgi poetyckie Starego Testamentu (auyepstę
(3-i(3Xoł, Job, Psal. Proverb. Eccle. i Cant.), t. j. że każde colon (większe
zdanie) i comma (zdanie mniejsze) pisano od wiersza. Orygenes ta k po­
dzielił Stary Testam ent w hexaplach (Eusebius, H ist. Eccl. 1. 6 c. 1 6 ).
Ponieważ Św. H ieronim szedł w ślad Orygenesa, przeto jego podział na
cola i commata zastosował do W ulgaty, również Starego Test. *). W No­
wym zaś wiadomo tylko, że w ten sposób podzielił list do Galatów (S.
Hieronymi Praef. in Gal.). Nie trzeba jednak sądzić, aby -stichometry-
czne pisanie było powszechnem i jodnostajnem. Są kodeksy po Ś. H ie­
ronimie pisane, a jednak nie stichometrice, albo też stichometria ich b ar­
dzo się różni (ob. Kodeksy biblijne)', a nawet i nazwa podziałów nie
była jednostajną: co jedni nazywali cola i commata, drudzy atty o i
i p y z a ta . Najpospoliciej zaś wszelkie takie cząstki od V wieku nazy­
wano wierszami (ozr/oi), ztąd i nazwa kodeksów stichometrycznych pocho­
dzi. Widzieliśmy, że w Starym Test. zaprowadzoną była stichometria
przez Orygenesa i św. Hieronima. Kto ją zaprowadził w E w a n g e l j a c h
nie 'wiadomo; zapewne ustalała się kolejno od dawna. Co do innych
ksiąg N. T., Euthalius, ten sam, który na rozdziały podzielił Dzieje apost.
i L isty powszechne (ob. wyżej n. 5. c.), podzielił też na w i e r s z e (stichoi)
wszystkie księgi Nowego Test., z wyjątkiem Ewangelji. 2) Stichometria
była dopiero przygotowaniem do oddzielania zdań, czyli do użycia znaków
pisarskich, interpunctiones. Oddzielając bowiem wyrazy i zdania drobne
samem tylko ich oddzielnem napisaniem, zostawiała ona jeszcze otw arte
pole do łączenia tychże zdań w czytaniu, ja k się komu podoba; a przeto

’) N em o, cum p ro p h e ta s versibus v id e rit esse d e sc rip to s, m e tro eos


e x is tim e t a p u d H ebraeos lig a ri, e t aliquid sim ie b a b e ri de P sa lm is e t o p e ri-
b u s Salom unis (poezja bow iem h e b rajsk a zasadza się n ie n a m ia ra c h w ierszy ,
j a k poezje nasze, lecz n a p a ra lle iliz m ie , t . j . zesta w ien iu dw óch zd ań , tre ś c ią
do siebie podobnych): sed quod in D em osthene e t T ullio solet fieri, u t p e r co­
la e t c o m m a ta sc rib a n tu r, qui u tiq u e p ro sa e t non versib u s c o n sc rip s e ru n t.
nos quoque u tilita ti leg e n tiu m p ro v id en d o , in te rp re ta tio n e m n o s tra m novo
sc rib e n d i g’e n ere d istin x im u s. S . Hieronym. P ro lo g , in Isai. Cf. P ra e f. in Galat.
C assiodori, De d iv in . lec t. c. 12.
2) Q uum lib ru m e p isto la ru m S. P a u li A p o sto li primum versibus distinxis-
sem, ...n e m in e m hucusque re p e ri, qui ad h ujusce sc rip tio n is genus a n im u m a p -
p lic u isse t. Mox e an d em o p eram (dzielenia w ierszy) A p o sto lo ru m A c tib u s ac
7 E p isto lis c ath o lic is d istin g u e n d is im p e n d i. Euthalii E p is t. ad A th a n a s iu m
(ju n io r.) ep. A ie x a n d . a p . Zacagni, C o lle c ta n . m onum . s. 401, 405.
Bi bl ja. 281

łatwo było wyrazy jednego okresu łączyć z drugim i nadać inne zna­
czenie tekstowi, jak to zobaczymy w przykładzie niżej przytoczonym.
7. Jakim sposobem ze stichometrji powstały znaki pisarskie (interpunctio-
nes), pokazuje nam Kodeks K (Cyprius). Ponieważ stichemetryczne pisa­
nie wymagało wiele pargaminu, a ten był drogim, przeto dla oszczędności
zaczęto wiersze (stichoi) łączyć w jednej linji, ile tylko ich się zmieścić
mogło, oddzieliwszy każdy kropką. Tak np. Mat. 2, 21. •
o S e e y e p d - e i c . 7tapsXa[3e to 7rai§Lov. %at,
T7jv [iTjTepa a u to o . 7]X§sv etę yyjv Iapa7]X.
Wiemy, że autorem interpunkcji był Arystofanes, ale kto je zastosował
do Biblji niewiadomo. Niebezpieczną zaś było rzeczą od razu je w pro­
wadzić. Dowód tego mamy na tekście Joan, i , 3. 4. sine ipso factum
est nihil quod factum est in ipso vita erat i t. d. Sw. Ireneusz, Klemens
aleks., Orygenes i św. Atanazy kładli punkt po nihil; następny więc pe-
perjod zaczynałby się od Quod factitm est i t. d. Lecz takie rozdziela­
nie św. Epifanjusz nazwał bluźnierstwem, a św. Jan Chryzostom herezją.
Aby więc przez interpunkcje nieuzasadnione nie dać powodu do podo­
bnych sporów, należało wyczekiwać, dopóki przez samo używanie nie
ustalą się periody. Grammatycy, czyli korrektorowie, do których in ter­
punkcje należały, musieli się tu trzymać wiernie tradycyjnego oddzielania,
t. j. jak czytali poważani w Kościele Ojcowie św. W tym celu należało
mieć na względzie pojedyncze teksty, ja k się znajdowały w dziełach tych­
że Ojców. Ztąd pojmiemy łatwo, że wprowadzenie interpunkcji nie mo­
gło być dziełem jednego człowieka. Nie były jeszcze powszechnemi za
św. Epifanjusza (przed Y w.), jak widać z jego dzieła D e ponderib. et
mensur.\ w kodeksach B i D (C antabrig.) są rzadkiemi, i w tekście
wspomnianym Joan. 3, 4. punkt jest tam po nihil, według czytania ojców
aleksandryjskich. A jak nie pochodziły od jednego, tak też i forma ich nie
była jednostajną. W jednych kodeksach jedyną interpunkcją je st kropka
u spodu litery (...a.); w innych krzyżyk u góry ( ...a f ) w kodeksie B
dwukropek (:); w innych, późniejszych, kropka u wierzchu litery (a*) zna­
czy nasz punkt; u spodu (...a .) przecinek; na środku (...a -) średnik;
a jeszcze w innych są i nasze przecinki. W reszcie dodać należy, że wr ko­
deksach dawniejszych nie w jednakowych miejscach są dawane. Stale
znajdują się dopiero od X w. i z takich kodeksów przeszły interpunkcje do
wydań drukowanych tekstu grec. w XVI w. i późniejszych. C f. Rogali, De
auctoritate interpuctionis N. T., Regiomonti 1 7 34. Hug, Einleitung, I § 2.
8 . W X III w. żyjący Hugo a S. Caro, układając konkordancję (ob.), po­
dzielił całą Wulgatę na rozdziały większe, te same, które i dziś się znaj­
dują w wydaniach drukowanych Biblji, a rozdział każdy na siedm mniej­
szych części (nie wierszy), oznaczonych literam i A — G. d) Ten podział
przeszedł w XV w. do Biblji greckiej Starego i Nowego Test. A utorem po­
działu na dzisiejsze wiersze jest R obert Etienne (Stephanus). Najprzód
w ten sposób podzieloną była przez niego W ulgata (w której już były
rozdziały Hugona a S. Caro), wydana w r. 1548, potćm w Nowym Test.
greckim (15 51) położył liczby na marginesie; Teodor Beza w swem wy­
daniu tekstu grec. Nowego Test. (15 6 5) przeniósł te liczby w tekst.

') Gilb. Genebrardi, C hronograph. 1. IV ad an. 1241.


282 Biblja.
Z W u lg aty przeszły rozdziały i w iersze do Biblji hebrajskiej pierw szy
raz w r. 1 6 6 1 . — P o d ział na rozdziały i w iersze, jakkolw iek uśw ięcony
zw yczajem , poniew aż w wielu miejscach nie je s t dokładnym , nikogo nie
k ręp u je. E gzegeta może sobie łączyć lub dzielić rozdziały i wiersze we­
dług tego, ja k tre ść w ymaga, byleby to nie psuło przyjętego przez K o­
ściół rozum ienia tek stu . Cf. Sctlmeron, C om m ent, in evang. hist, et Act.
A p o st., Ooloniae 1 6 1 2, prolegom . IX can. 22. 9 . T r e ś ć o g ó l n a B i ­
blji. B iblja zaw iera h isto rję O bjaw ienia B ożego. S ta ry T estam en t m ia­
now icie p odaje, ja k się Bóg objaw ił ludziom , jak o S tw órca i P a n najw yż­
szy św iata tego, ja k sam był ich nauczycielem . Sticoi^zyivszy pierwszych
ludzi (A dam a i E w ę), uczynił ich szczęśliwymi; lecz oni przez swoją w ła­
sną winę u tra c ili to szczęście i odpadli od swego przeznaczenia. S p ra -
wiedliwość w ym agała surowego u k a ra n ia za tę pierw szą w inę, w k tó rą
pogrąży li całe od siebie pochodzące potom stw o. Lecz m iłosierdzie Boże
w strzym uje k a rę , bo zadosyćuczynienie m a dać potomek, niewiasty. O dtąd
pierw si ludzie żyją tą w iarą i nadzieją. N a nieszczęście, z rozm nożeniem
rodzaju ludzkiego, szczątki tej w iary z ra ju w yniesionej, zacierają się co­
raz bardziej. L udzie, zostawieni swemu tylko rozum ow i, zapom inają o swem
przeznaczeniu i św iat zapełn iają bezpraw iem ; jeżeli ta k dłużej potrw a,
znajom ość B oga zu pełnie zniknie. P o trz eb a niejako stw orzyć nowy ro ­
dzaj ludzki. W ogólnem tem zepsuciu jed n a tylko rod zin a N oego pozo­
sta ła w ierną B ogu. J ą Bóg ocala od ogólnej zagłady. P o Noem znów
jego potom kow ie z a cierają w sobie coraz bardziej praw dziw e pojęcie B oga,
w ystaw iają go sobie cieleśnie; bałw ochw alstwo coraz bardziej się szerzy.
B óg w ybiera teraz A b rah am a sem itę, bierze go wraz z potom stw em
w szczególniejszą opiekę swoją, obsypuje dobrodziejstw y, rozm naża w n a ­
ród i p rzy rzek a, że niezkądinąd, tylko z tego ro d u w yjdzie obiecany po ­
i 3- tom ek niew iasty. N awzajem A braham przy rzek a za siebie i za p otom ­
stw o, że będzie w iernym stróżem danego Objaw ienia. Z potom ków A b ra ­
ham a pow staje n aró d żydow ski. Lecz i ten , do E g ip tu się sprow adzi­
wszy, odpada w bałw ochw alstw o. W yryw a go z tam tą d B óg, cudam i swemi
naprow adza do praw dziw ej w iary i, za pośrednictw em M ojżesza, odnaw ia
przym ierze z A braham em zaw arte. D aje mu następnie p raw a m oralne,
liturgiczne i ad m in istracy jn e: m oraln e m ają w nim utrzym yw ać zaciera­
jące się coraz więcej pojęcie cnoty; liturgiczne, pojęcie Boga i w iarę
w przyszłego O dkupiciela; ad m in istracy jn e, nad ać w ew nętrzną organizację,
k tó rab y w ykonanie dwóch poprzednich rodzajów praw do sk u tk u p rz y p ro ­
w adzała. P rzez ta k ie praw odaw stw o odłączeni zostali Żydzi od reszty n a ­
rodów . L ecz zmysłowość i pycha przyw odzą ich często do zaniedbania
przym ierza, za co sp o ty k ają ich k lęski, niewola we w łasnym k ra ju . Gdy
n aw racają się, Bóg ich wybawia przez sędziów (o b .j. D ostaw szy się pó ­
źniej pod panow anie królów , dzielą się na dwa nieprzyjazne obozy (ob.
Ju d zkie i Izraelskie królestwo). D ziesięć pokoleń p rzyjm uje bałw ochw al­
stwo (ob.); lecz i królow ie judzcy (dw óch pokoleń) często do niego swych
poddanych przyw odzą. S traż O bjaw ienia przez te n czas trzy m ają zsyłani
od B oga p ro ro c y (ob.): oni przep o w iad ają klęski i naw ołują lud do p o ­
k u ty ; oni, n ietyiko przym ierze św ięte zachow ują w czystości i u trzy m u ją
przy niem praw ow iernych, lecz rozw ijają naukę o M essjaszu; późniejsi
coraz w yraźniej go przepow iedają. N iek tó rzy p ro ro ctw a swe spisyw ali,
a te przez pobożnych przechow yw ane, razem z księgam i zakonu, stały się
Biblja. 283

później przedmiotem rozmyślań, w chwilach utrapienia i niewoli. Lecz


i głosy proroków dla większej części narodu przebrzmiewały bez skutku.
Przyszła niewola assyryjska, potem babilońska. Żydzi, pragnąc zachować
swoją między poganami odrębność, stali się teraz wierniejszymi względem
przymierza Bożego i bałwochwalstwo porzucili.— W rócili z Babilonji
i Assyrji po znacznym przeciągu czasu; wielu jednak pozostało się w ta m ­
tych stronach. Po Aleksandrze W. wielka ich liczba przeniosła się do
Egiptu. To ich rozproszenie, jako też przełożenie ksiąg śś. Starego Test.
na język grecki, stało się powodem, że Objawienie odtąd coraz bardziej
stawało się wiadomem poganom i przygotowało ich w części do przyjęcia
Ewangelji. Taką je st treść Starego Test. Obejmuje więc 011 kolejne ro ­
zwijanie się Objawienia Bożego, a nadto opisuje środki, jakich Bóg uży­
wał, aby prawdy i prawa, przez to Objawienie podane, ustrzedz od zagłady
pomiędzy ludźmi. Księgi zaś N o w e g o P r z y m i e r z a opisują urodzenie,
życie, naukę i śmierć Chrystusa, jego W niebowstąpienie (Ewangelje),
Zesłanie Ducha św., założenie Kościoła, opowiadanie Apostołów (Dzieje
i Listy apostolskie) i przyszłe dzieje królestwa Bożego na ziemi (Objawie­
nie św. Jana). Słowem, Nowy Testament zawiera sprawdzenie tego, co
jakimkolwiek sposobem (ob. Figury biblijne i Proroctwa) przepowiedziane
było w Starym. Stosunek więc jednego do drugiego jest taki sam,* jaki
zachodzi między celem a środkiem, bo Chrystus jest celem zakonu. Finis
enim legis Christus, Rom. 10, 4 . Z tego wszystkiego widać, że treść Bi­
blji obraca się około prawd objawionych. Napróżno zatem szukalibyśmy
w niej wiadomości z nauk ludzkich: ani bowiem Apostołowie i prorocy,
ani Bóg, główny autor Pisma, takowych wiadomości dać nam nie mieli
zamiaru, gdyż one zostawione są badaniu ludzkiemu (Eccle. 3, 11). Za­
miarem jedynym Biblji jest tylko podać nam wiadomość o tern, co się
odnosi do nadprzyrodzonego celu naszego (prawdy dogmatyczne i moralne).
Cf. niżej n. 16. Chociaż objawienie jest główną treścią Biblji, jednakże
n ie m i e ś c i o n a c a ł k o w i t e g o O b j a w i e n i a , jak to utrzym ują pro­
testanci, aby odrzucić powagę tradycji (ob.). Że Stary Test. nie zawiera
całkowitego, zupełnego Objawienia, dowodzić nie mamy potrzeby, bo wszy­
scy na to się zgadzają, że je st on tylko przygotowaniem i figurą Nowego
Przym ierza. Co do Nowego zaś: a. wiadomo, że lubo pisma Apostołów były
i miały powagę już w I wieku, jednakże zbiór ich całkowity (ob. Kanon)
zaczął się formować dopiero w drugiej połowie II w. Przed tym czasem
były tylko przy pojedynczych kościołach mniejsze lub większe zbiory ksiąg;
a ponieważ każda księga N. T. była pisaną do tego lub owego kościoła,
przeto znacznego potrzeba było czasu, zanim się kościoły między sobą
skommunikowały i zanim dowody autentyczności, wiarogodności i n a t­
chnienia każdej księgi stały się wiadomemi całemu Kościołowi. Gdyby
zatem nic więcej, tylko Biblję Bóg ustanowił jedynem źródłem Objawie­
nia, toby K o ś c i ó ł był bez S ł o w a B o ż e g o od W niebowstąpienia P a ­
na Jezusa, a najpóźniej od śmierci ostatniego Apostoła, św. Jana (w pier­
wszych latach drugiego wieku), aż do ogłoszenia całkowitego kanonu No­
wego Testamentu, t. j. do w. IY prawie, a nawet i później. Tak zaś utrzy­
mywać może tylko ten, ktoby zaprzeczał istnieniu Kościoła przez cały ten czas.
b. Nigdzie nie mamy najmniejszego śladu, aby P. Jezus albo sam pisał,
albo kazał komu spisywać dzieje i naukę swoją. Pisarze śś. Nowego
Test. kilkakrotnie powtarzają (Mat. 10, 5, 7. 2 7. 28 , 19. 20. Mar. 3,
284 Biblja.

14. 13, 1 0 . 1 6 , 15. 20. L uc. 9, 2. 12, 3\ A ct. i o , 4 2 ) o poleceniu


nauczania (docere) i opowiadania (p rad icare), lecz an i słowa nie mówią
0 nakazie pisania. C. Sam naw et P . Jezus nie wszystko opow iedział u cz­
niom swoim: wielu bowiem rzeczy m iał ich dopiero nauczyć Duch św.
(Jo a n . 14, 1 6. 2 6 . 15, 2 6 . 1 6, 7. 33. 7, 39. A ct. i , 8.). d. N ajle­
psza sposobność do spisania całego O bjaw ienia b y ła w E w angeljach, przy
opisie owych 4 0 dni, k tó re upły n ęły od Z m artw ychw stania aż do W n ie­
bow stąpienia, kied y P a n Jezus przestaw ał z uczniam i i w y kładał im ta je ­
m nice k ró lestw a Bożego (A ct. l , 3). Tym czasem , z tych n auk ledwo
cokolw iek m am y u św. Ja n a (E w ang. r. 2 0, 2 1 .). e. W ślad za P an em
Jezusem poszli i A postołow ie. J a k im nie wszystko od razu objaw ił P .
Jezus (ob. c.), ta k i. oni wiedzieli dobrze, iż trze b a nauczanie tajem n ic
królestw a Bożego przeprow adzać stopniow o (H ebr. 5, 12. II Cor. 2, 15.
cf. I P e tr. 2, 2). f. G dyby wreszcie B iblja m iała być jedynem źródłem
O bjaw ienia, wszyscy A postołow ie pow inniby być pisarzam i; pow inniby, p rzed
rozejściem się na w szystkie stro n y , ułożyć kodeks ew angelijny i roznieść
go po świecie. Tym czasem ani połow a ich nie p isała j). Jeżeli zaś k tó ry
p isał, to pismo jego było w ywołane okolicznościam i czasu i m iejsca (ob.
arty k u ły : E wangelje, i im iona w yliczonych w nocie autorów pojedynczych
ksiąg * śś.) i m iało n a celu: i) w yłożyć tylko jed e n lub drugi p u n k t n a u ­
ki objaw ionej, aby 2) zapobiedz szerzeniu się błędów , k tó re głoszone były
przez fałszyw ych nauczycieli tam , gdzie A postołow ie osobiście być nie m o­
gli. Do tego celu dosyć m ieli A postołow ie z życia i nau k i P a n a Jezusa
w ybrać to tylko, co tym że błędom Jbyło przeciw ne. I w yraźnie ośw iad­
czają, że nie w szystko spisali (Jo an . 2 0, 3 0), że naw et je s t niep o d o ­
bieństw em spisać w szystko O bjaw ienie Syna Bożego (Joan. 21, 2 5). Św.
P aw eł, k tó ry najw ięcej pisał, p racę ew angeliczną zasadzał wcale nie na
pisaniu O bjaw ienia -), lecz na n auczaniu osobistem ("Rom. i , 19. I Cor.
2, 2. 4, 17. I I Cor. 2, 1 2 . P hilip. 2, 24. I T im . 4, 13), ta k , że n a ­
w et ty ch w iernych, do k tó ry ch p isał L isty , obiecuje odwiedzić osobiście
1 lepiej nauczyć (R om . i , i i . 13. 15, 29. I Cor. 4, 9. l i , 34. Cf. aa.
K ościół, T rad y cja. S0. J ę z y k o r y g i n a l n y B i b l j i . A utorow ie ksiąg
śś. p isali w jęz y k u tak im , jak ieg o za ich czasów najpospoliciej używali
ich słuchacze i czytelnicy. P ro ro c y (autorow ie S tareg o T est.) byli z u ro ­
dzenia żydam i i pisali dla żydów bezpośrednio. Z tego pow odu pism a S tareg o
T est. praicie w szystkie m am y w języ k u h e b r a j s k i m . W yjm ują się tylko:
a) c h a l d e j s k i e c z ę ś c i , w Jer. 10, 11. B a n . 2, 4. 7, 2 8. 1 E sd r.
4, 7. 6, 18. i 7, 12 — 26; b) księgi pisane pierw otnie po h eb rajsk u
{B a r ucha cała k sięga z L istem Jerem ja sza, S a p ., Eccli., I Mach. i fra-
gm enta d eu torokanoniczne Daniela i Estliery), lub po chaldejsku {Tob.,
lu dith ), lecz k tó ry ch ory g in ał zag in ął, a pozostał tylko p r z e k ł a d g r e ­
cki. O ryginalnie po g reck u była pisan ą je d n a tylko księga I I M achab.

ł) P isali tylko śś: M ateu sz, J a n , P io tr, Jakób M niejszy i J u d a sz y . T adeusz.


Nie liczymy śś. Ł u k a sz a , P a w ła i M a r k a , bo ci nie byli A postołam i, w znacze­
niu uczniów w ybranych przez P. Jezusa do opowiadania' Ew angelji.
2) E pistoła nostra vos estis, scrip ta in cordibus nostris^ quae scitu r et
leg itu r ab omnibus hominibus; m anifestati quod epistoła estis C hristi, m ini-
stra ta a nobis, e t scripta non atram ento, sed sp iritu Dei vivi: non in tabulis
lapideis, sed in tabulis cordis earnalibus. II Cor. 3, 2...
B ib ija. 285

Nowego Testamentu autorowie (Apostołowie) pisali oryginalnie po grecka,


z wyjątkiem Mat. i Hebr., pisanych w późniejszym hebrajskim języku
(w djalekcie palestyńskim, syro-chald.); lecz i tych oryginały zaginęły,
a został się tylko przekład grecki.— Ile razy więc mówimy o języku (lub
tekście) oryginalnym Biblji, rozumie się to o Biblji hebrajskiej co do Sta­
rego, a greckiej Nowego Testamentu. Co do ksiąg w oryginale zatraco­
nych, przekład ich grecki bierze się za tekst oryginalny. O własnościach
języków oryginalnych biblijnych będzie mowa w aa. Hebrajski, Grecki,
Chaldejski język. II. C a ł k o w i t o ś ć ( i n t e g r i t a s ) t e k s t u b i b l i j n e g o ,
a. Bierzemy tu na uwagę nie całe księgi biblijne, lecz pojedyncze ich
ustępy; a jako, mówiąc o autentyczności (I 532 — 3 6), wykazaliśmy nie­
możliwość podrobienia (suppositio), tak teraz pozostaje nam wykazać, że
te autentyczne księgi przeszły do nas bez zepsucia, czyli bez skażenia
(non corrupti), całkowite (integri). Całkowitość (integritas) może być
dwojaka: 1 moralna, kiedy co do istoty (myśli głównej autora), kopja
zgadza się z oryginałem (int. substantialis, moralis). Druga jest całko­
witość materjalna (integritas materialis), zwana także dyplomatyczną, kiedy
nie dopuszcza się ani jednej joty różnej od oryginału. Takiej materjalnej
całkowitości przestrzegają zbieracze warjantów biblijnych, lub bibljografo-
wie w przepisywaniu tytułów ksiąg, którym nawet błędu drukarskiego,
na tytule będącego, poprawić nie wolno w* przepisywaniu. Porówn. a. Ko­
deksy i Warjanty biblijne. Mówiąc o całkowitości, czyli nieskażoności Bi­
blji, nie pytamy -wcale o całkowitość materjalną, lecz tylko idzie nam
o to, czy tekst biblijny, jak go teraz posiadamy, jest taki sam moralnie,
jaki wyszedł z rąk Proroków i Apostołów? Czy kto niedopuścił się jakiego
rozmyślnego fałszerstwa: albo przez dodanie (wtręt, interpolatio), albo przez
ujęcie jakich słów lub zdań w pojedyńczych księgach, albo wreszcie przez
przełożenie pewnych ustępów takie, któreby myśli autora zupełnie inny
kierunek nadawało? Każdy, rzeczy świadomy, przyzna, że jest w Biblji
wiele omyłek mimowolnych, które wynikły podczas przepisywania; że jest
nawet wiele drobnych wtrętów; że te omyłki i wtręty mogą się znajdować
nawet w (tak zwanych) ważniejszych tekstach; lecz mimo tego, tekst Bi­
blji pozostał moralnie ten sam, jaki wyszedł pierwotnie z rąk autorów śś.
Dobrowolnego zaś fałszerstwa czyli zepsucia (corruptio), którebyr wpłynęło
na sfałszowanie słowa Bożego, ani historja tekstu biblijnego, ani przecho­
wane dotąd kodeksy biblijne przypuścić nie dozwalają, b. Co do S t a ­
r e g o T e s t a m e n t u . Jedyną epoką, w którejby można pomieścić inter­
polatora, jest czas dawniejszy aż do w. III przed Chr. Później sfałszo­
wanie już było niemożebnem, z powodu przekładu greckiego, zwanego 7 0.
Odtąd tekst hebr. został w ręku żydów palestyńskich; grecki zaś prze­
kład przeszedł w ręce innych wyznawców prawa Mojżeszowego d), którzy
hebrajskiego języka nie znali (hellenistów), a od nich do wszystkich
chrześcjan. Gdyby więc po dokonaniu Septuaginty nastąpiło sfałszowanie
tekstu oryginalnego, wyszłoby ono na jaw przy porównaniu oryginału
z przekładem. A że przekład 70 jest moralnie taki sam, jak oryginał,

*) ... non solum ipsos (Judaeos) lonquentes necesse est esse peritos, sed
etiam extraneos posse et dicentes et scribentes doctissim os fieri (z czytania
zakonu i proroków w g r ec . ję z.). Prolog, in E ccli.
286 Biblja.
więc sfałszow anie nie n astąp iło od II I w. przed Chr. Że nie było fał­
szerza żadnego, k tó ry b y słowu Bożemu gw ałt zadał, do w. I po C hr.,
św iadczy P a n Jezus i Apostołowie. P an Jezus słuchaczom swym polecał b a ­
dać Pism o św., aby się p rzekonali, że on je s t M essjaszem (Joan. 5 , 3 9 ),
często się na nie pow oływ ał, już to sam , ju ż uczniow ie jego (M at. 21,
4 2 . 2 2 , 2 9 . 2 6 , 5 4 . 5 6 . M ar. 1 2 , 1 0 . 2 4 . 1 4 , 4 9 . 1 5 , 2 8 . Ł u k . 4 ,
2 1 . 2 4 , 2 7 . 3 2 . 4 5 . Ja n 2 , 2 2 . cf. K anon). Tern mniej mogło sfałszo­
w anie n astąp ić później, począw szy od naro d zen ia C hrystusa, kiedy Biblja
coraz szerzej się rozchodziła. Od te g ó '!bowiem czasu dwa obozy (chrześcja-
nie i żydzi), naw zajem między sobą w ustaw icznej zostające w ojnie, strze­
gą B iblji. G dyby sfałszowali jed n i, zarazby fałszerstw o w ytknęli drudzy.
D o pierw szego lub drugiego w. po Chr. odnoszone są przekłady: Peszito
(syryjski) i Itala; mam y jed en i drugi, chociaż w późniejszych odpisach,
a nie w idać sfałszowania. F ak tó w tych nie może być inna przyczyna, tylko
ta , że tak im był te k st w I I I w. (i n astępnych) p rzed C hr., ja k im jest
dziś. F a łszerstw a zatem szukać należy w czasach daw niejszych. Lecz
i z tam tej epoki żadnego przeciw żydom nie m a św iadectwa, któ-
reb y dow odziło, że kto ś, kiedyś, ja k i te k st sfałszow ał. Owszem, usza­
now anie, jak iem otaczano księgi św ięte, żydów od wszelkiego podej­
rzen ia w tym względzie uw alnia. Co do P en ta te u ch u ob. t. a. c. K się­
gi św ięte Starego T estam en tu nie były trzym ane w tajem nicy, ja k u in ­
nych narodów , lecz były w ręk ach całego n aro d u . P ro ro c y zawsze do
całego n aro d u się odzywali: ich posłannictw em było w szystkich upom i­
nać i zachęcać do w ypełniania p raw a M ojżeszowego. P raw d a, że ich p i­
sm a złożone b yły w św iątyni, w rę k a c h kapłanów , zkąd m ożnaby ty ch ­
że podejrzyw ać o podskrobanie; lecz wiedzieć należy, że zanim się pism a
pro ro ck ie dostały do św iątyni, w przód ju ż w odpisach k rą ż y ły m iędzy n a ­
rodem (Cf. n astępny ustęp lit. cl i n. 1 8 ). Lewici więc, gdyby chcieli
w trącić coś korzystnego, lub w yrzucić z ksiąg św. co n iekorzystnego dla
siebie, m usieliby to samo uczynić przed r. 7 20 w znacznej liczb-ie
egzem plarzy, k u rsu jący ch między żydam i w P alestynie. P o r. 7 20 zada­
nie takow e stało się jeszcze trudniejszem : S argon, k ró l assyryjski, zapę­
dził w owym czasie 10 pokoleń do swej m onarchji; ktoby zatem chciał
fałszow ać, m usiałby zbierać egzem plarze po A ssyrji i przerabiać. N astała
potem niewola babilońska (6 0 8 — 5 3 6). Nie wszyscy żydzi z niej w róci­
li: wielu ich zam ieszkało w P e rs ji, M edji i innych k raja c h m onarchj b a ­
bilońskiej, potem p ersk iej, ze św iętem i księgam i (np. D aniel, M ardoche-
usz, E sth e r), zatem fałszerzow i jeszcze nowa tru d n o ść p rzybyła, gdyż m u­
siałby po w szystkich w spom nianych k ra jac h szukać egzem plarzy dla sfał­
szow ania. Od niewoli babilońskiej datu je się gorliw ość religijna żydów.
Po p rzed n io b y ł to lud tw ard y , zmysłowy, ciągle w bałwochwalstwo o dpa­
dający, ja k mu to w yrzucają p rorocy. L ecz odkąd u tra c ił swoją niepo­
dległość, pozbył się bałw ochw alstw a zupełnie, um iłow ał Zakon nadew szy-
stko (ob. księgę I i II E zd rasza). Gdzież tu więc okazja do podejrzyw a-
n ia o fałszerstw o? K to i w ja k im b y celu je popełnił? P rz e d niewolą
w yrzuconoby ustępy przeciw ne bałw ochw alstw a, a po niewoli zaś usunięto-
by w szystko, co świadczyło o ich częstem odpadaniu od B oga, o zepsu­
ciu naro d u . Lecz jed n e i d rugie miejsca są, i to w przew ażnej liczbie,
w P en tate u c h u i u p ro ro k ó w .. W praw dzie nie m am y z tego czasu w ię­
cej szczegółowych dowodów', co do sposobu przechow yw ania ksiąg świętych,
jednakże niektóre wskazówki późniejsze (ob. niżej pod lit. e i art. Maso-
ra) pozwalają nam sądzić o tern, z wielkie m prawdopodobieństwem. ■
Z drugiej znów strony, podczas gdy my posiadamy za sobą jednozgodne
podanie tylu wieków, i to pochodzące od stron tak nawzajem sobie prze­
ciwnych (chrześcjan i żydów), przeciwnicy Biblji nic zgoła nad przypu­
szczenie (że sfałszowanie było możliwem) nie mają. d. Niektórzy auto-
rowie utrzymywali, że podczas niewoli babilońskiej zaginęły księgi św.,
gdy świątynia się spaliła (5 8 6), i że potem Ezdrasz, z natchnieniem D u­
cha św\, wszystkie na nowo spisał. Tak mniemał Klemens aleksandr.
(Strom. I 2 2), Tertulljan (De cultu foeminar. c. 3 ). Lecz opowiadanie
to, oparte na apokryficznej księdze IV Ezdraszowej (r. 14), nie ma ża­
dnej podstawy. Rzeczą bowiem jest pewną, że między 1 0 pokoleniami,
uprowadzonemi do niewoli assyryjskiej, wielu pobożnych Izraelitów miało
z sobą księgi święte. Tobjasz np., oprócz Pentateuchu, miał księgę Amo-
sa, gdyż na nią imiennie się powołuje i przywodzi jej słowa. Cf. Tob. 2,
6. Amos 8, 10; od Izraelitów przeniesionych do Assyrji, otrzymali Pen­
tateuch Samarytanie (ob.); w niewoli babilońskiej Daniel (9, 1 1 . 1 3 )
wspomina o księdze zakonu i proroctwach Jeremjasza; Jerem jasz wygnań­
com dał zakon, aby nie zapomnieli przykazań pańskich (II Mach. 2, 2 );
Cyrusowi pokazywane było (przed końcem niewoli babilońskiej) proroctwo
Izajasza o nim (Jos. Flav. Antiq. Jud. l l , 1 ); sam zresztą Ezdrasz, za­
nim przybył do Judei, już tam zastał kapłanów i lewitów przy obowiąz­
kach swoich, „jako było napisano w zakonie Mojżeszowym11 (E sdr. 6, 8),
i łud go prosi nie o odtworzenie nowych ksiąg, lecz „aby przyniósł księgę
zakonu Mojżeszowego11 (II Esd. 8, l) . W ięc nie zginęły księgi święte,
podczas pożaru świątyni. Ob. Kanon. Co do Ezdrasza (ob.), jakoby 011
odtworzył z pamięci księgi św., prawdopodobnie podanie to rozumie się
w ten sposób, że Ezdrasz rozproszone księgi zebrał, ułożył kanon, po­
prawił starannie według dawnych rękopismów i przepisał nowem pismem,
od Babilończyków pożyczonem, do którego przywykli teraz Żydzi, zarzu­
ciwszy dawne, pozostałe u Samarytanów. Nadto, zdaje się, że pododa-
wał niektóre drobne głossy i objaśnienia, zwłaszcza co do imion i wyrazów
przestarzałych. Tak niektórzy ojcowie święci rozumieją odnowienie ksiąg
zakonu przez Ezdrasza: św. H ilary np. twierdzi (Prof. in Psal.), że E z­
drasz zebrał w jednę księgę psalmy; św. Chryzostom (in Epist. ad Hebr.
hom. 8 n. 4 ), że wszystkie księgi razem połączył. Podobnie i inni.
e. Z późniejszych, mamy świadectwo żyda Józefa Flawjusza (Contra
Apion. I 8): „U nas, mówi, wcale nie ma niezliczonej liczby ksiąg sprze­
cznych między sobą i wzajemnie się zbijających... lecz tylko dwadzieścia
dwie, które słusznie za boskie się uważają. Jakiem zaś uszanowaniem
te księgi otaczamy, rzecz jest widoczna. Chociaż bowiem tyle wieków
upłynęło, nikt jednak nie poważył się cokolwiek do nich dodać, albo ująć,
albo zmienić. Lecz każdemu z nas od urodzenia wianem i wrodzonem
jest, abyśmy wierzyli, że to są przykazania Boże, abyśmy trw ali przy
nich, i za nie, gdyby było potrzeba, śmierć jak najchętniej ponieśli.11 Egzem­
plarz nietylko Pentateuchu, ale innych ksiąg świętych, był złożony
w świątyni. Tytus ze złupionej świątyni wziął „zakon,11 aby go mógł, ja ­
ko ozdobę, w trjumfalnym pochodzie okazywać; inne zaś księgi śś.,
w świątyni złożone, darował historykowi Józefowi Flawjuszowi, jak ten
o sobie mówi (De bel. Jud. YII 5 , 5 . De vita sua § 7 3 ). Zkąd wi­
dać, w jakiem poszanowaniu był zakon (Pentateuch) i prorocy (inne pi­
sma śś. Starego Test.). Przypuścić musimy, że skoro takiem uszanowa­
niem otaczano Biblję, to nietylko nie myślano o jej fałszowaniu, ale jak
najtroskliwiej dbano o jej przepisywanie. I rzeczywiście, egzemplarze
przeznaczone do publicznego odczytywania, Talmud (przepisy VI w. po
Chr.) konfrontować każe tak, iżby ani jedna litera ani zbywała, ani bra­
kowała, ani była niekształtna; gdyby zaś podobny defekt znalazł się
w przepisanym egzemplarzu, już ten jest niezdatnym dla synagogi. Jeśli
tylko 3 błędy znalazłyby się w ręlcopiśmie, wolno go poprawić i używać;
jeśli więcej, nie może być w synagodze używanym (Ob. Judaeorum co-
dicis sacri rite scribendi leges e libro Talmud, ed. I. G. L. Adler, Ham­
burg 1 7 7 8 . De Voisin, Observatt. in Pugionem. Fidei, in Ugolini The-
saur. Antiq. ss. I 20 3 — 2 1 2 ). Był także zwyczaj, praktykow any kiedyś
u Syryjczyków nawet ( Wisemann, H orae syr. s. 2 1 3 ), a przez Talmud
polecony, żeby notować na końcu egzemplarza liczbę wierszy każdej księ­
gi, liczbę podziałów, litery, jakie wyrazy i litery są w środku podziału
(paraschy). Rabini utrzym ują, że ten zwyczaj jest bardzo dawnym i że
niegdyś piśmienni byli w stanie podać liczbę każdego wyrazu, ile razy
się w Biblji znajduje i gdzie jak jest pisanym (B u xto rf, Tiberias, c. 8).
P rzy takiem uszanowaniu i troskliwości o księgi śś., niepodobna przy­
puścić jakiegokolwiek umyślnego fałszerstwa. Gdyby ono miało miejsce,
zostałby śię ślad jakikolwiek, f. Prawda, że samo już przepisywanie
z najlepszą wiarą, mogło się stać powodem omyłek licznych i nader wa­
żnych. Lecz niebezpieczeństwa tego nie trzeba przesadzać. W czasach
najdawniejszych, kiedy pismo było rzadszem, mniej też mogło być omy­
łek; a jeżeli gruba omyłka w kradła się do jednego egzemplarza, niepodo­
bną było rzeczą, aby ktoś jej nie spostrzegł (mówimy zawsze o omyłkach,
któreby się sprzeciwiały słowu Bożemu). Trzebaby chyba przypuścić, że
nikt nie znał treści słowa Bożego. Taka zaś zupełna nieświadomość jest
rzeczą nie znaną w historji Starego Testamentu. Owszem, wiemy z dzie­
jów', że byłi ciągle prorocy (ob ); byli inni pobożni żydzi, którzy zakon
często odczytywali: Judyta, Mardocheusz, E sthera, Tobjasz, Machabeusze
i w. i. (Cf. I Mach. 1 , 6 0 . 3 , 4 8 ). Mamy zatem wszelką podstawę s ą ­
dzić, że w owych wiekach mniej był narażony tekst na omyłki ważne,
aniżeli później. Za dowTód mogą służyć kodeksy późniejsze. Kennicot, k tó ­
ry wielką ilość rękopismów liebr. Biblji miał przed sobą i porównywał,
oświadcza, że różnice między temiż rękopismami są małej wagi (Ob. Micha-
elis, Oriental. Bibliothek, I 14 2 ). Rękopismy zaś jego sięgały lat od
1 0 0 0 — 1 7 0 0 po Chr. Jeżeli więc z lat 7 0 0 rękopismy tak mało się
różniły, kiedy częściej były przepisywane, to jeszcze mniej do sfałszo­
wania mogły się przyczynić omyłki kopistów z 700 lat (od 1 0 0 0 —
3 0 0 ) przed nar. Chr., kiedy księgi święte były mniej przepisywanemi,
bliższemi oryginału i z nim łatwiej konfrontowanemu być mogły, albo
przynajmniej przepisywano je z egzemplarzy takich, które były bezpo­
średniemu kopjami oryginałów. Trudno zatem, aby różnice kodeksów sfał­
szowały Biblję. Wiele także różnią się przekłady między sobą i od
oryginału; ale i tu różnice małoznaczne, pochodzą ztąd, że jeden tłumacz
mniej, drugi więcej niewolniczo trzym ał się oryginału; jeden przekładał
jaśniej, drugi ciemniej; jeden zwięźlej, drugi obszerniej. Słowem, pomimo
B ib lja . 289

wszelkich różnie, możemy na pewno tw ierdzić, że te k st oryginalny doszedł


nas w całości; raczej podziwiać należy, iż po tylu w iekach i w śród tylu
przyczyn zepsucia, tekst oryginalny ta k w iernie się przechow ał, i że ta k
m ało dzisiejsze w ydania drukow anej Biblji ró żn ią się od najdaw niejszych
kodeksów hebrajskish. g. N iektórzy w prawdzie z autorów chrześcjań-
skich oskarżali żydów o sfałszowanie pewnych miejsc. Lecz sami Ojcowie
święci bronią ich od takow ego zarzutu, ja k np. św. A ugustyn (de Civit.
D ei 15, 13; in Psal. 56. D e do ctr. C hrist. 1. II c. 14) i Orygenes (Com .
in Isai), a św. H ieronim godnym go tylko śm iechu znajduje (in Isai. 6,
8). In n i zarzucają żydom fałszow anie, ale tylko w przekładach, nie zaś
w samym tekście hebrajskim . T ak np. zam iast: „Oto panna (z a p ^ e y o ę )
pocznie i porodzi syna“ (Isai. 7, 14), n iek tó rzy p rzekładali: „Oto dziew ­
czyna (ad olescentula, vsavlę) pocznie.u Ob. S . Ju stin i D ialog, cum T riph.
71 — 7 3. S . Irenaei C ontra heres. 1. 3 c. 21 n. 1. S . Clirysost. H o ­
rnik Y in M at. Św. Ju sty n , chociaż (1. c.) oskarża żydów, że fałszują
w ten sposób Biblję, to przecież w innem miejscu (C ohortatio ad G raec.
n. 13) mówi, że O patrzność zostaw iła w ich re k u te księgi, aby był
dowód, że K ościół ich nie sfałszował; ktoby bowiem podejrzyw ał o to K ościół
i niedow ierzał Biblji u chrześcjan będącej, ten może zajrzeć do żydow skiej.—
12. Te sam e dowody ap rio ry sty czn e, któ reśm y przy w ied li za całk o w ito ścią
ksiąg śś. S tarego T ., dadzą się zastosow ać i do Nowego. P ism a a p o ­
stolskie odnosiły się do w szystkich w iernych i były przez nich znane (ob.
niżej n. 1 8 ). W arch iw ach (ob.) k ościelnych przechow yw ano w p ie r­
wszym w ieku sam e au to g rafy (w łasnoręczne pism a) A postołów ; później
w ierzytelne ich kopje (ob. Kanon. Cf. Tertulliani D e P ra e s c rip tio n ib . c.
3 6), k tó re z nadzw yczajną sk ru p u la tn o śc ią przepisyw ano (ob. Kodeksy).
W pierwszym* w ieku, kiedy żyli A postołow ie i istn ia ły a u to g ra fy ich,
sfałszow anie przypuścić ani udow odnić się nie da. W następ n y ch cza­
sach było tak że niem ożliwem : czuw ały nad tem k o ścio ły , k tó ry m wiele
zależało na zachow aniu w czystości te k s tu pism ap o sto lsk ich , aby m ieć
b ro ń przeciw herezjom 1). B elig ja C hrystusow a ju ż b y ła w tedy rozsze­
rzo n ą po całym praw ie wówczas znanym św iecie: w szędzie odbyw ały się
zgrom adzenia w iernych, na nich czytano Nowy T est. ze S ta ry m , a czy­
tan o n ietylko w oryginale, lecz i w p rzek ła d ac h (ob. Jtala, Peszito).
Choćby w ięc znalazł się ja k i fałszerz, m ógł sfałszow ać jed e n , lub k ilk a
egzem plarzy, ale nigdy w szystkich, po całym św iecie rozrzu co n y ch i to w r ó ­
żnych językach. T ym czasem w szystkie egzem plarze n ajd a w n ie jsz e , g re ­
ckie, syryjskie, ła c iń sk ie , nie m ają nic innego w isto cie n ad to , co dziś
czytam y. L ecz niedosyć byłoby fałszerzow i ze b ra ć i pofałszow ać z ca ­
łego św iata eg zem plarze, m u siałb y jeszcze to sam o uczynić z dziełam i
ojców św., w yszukać w nich te k sty sobie p o trz e b n e , p rze ro b ić je w edług

*) Quibus fuit proposition alite r docendi, necessitas in stitu it alite r di-


sponendi instrum enta doctrinae. A lias enim non potuissent alite r docere, nisi
aliter haberent, per quae docerent. Sicut illis (t. j. haereticis) non potuisset
succedere corruptela doctrinae sine corruptela instrum entorum ejus, ita et no-
bis integritas doctrinae non competisset sine in te g ritate eorurn, p er quae do-
ctrin a tra ctatu r. Tertullian. De P raescriptionib. c. 38.
E ncykl. T. II. 19
swej myśli, i nowe egzemplarze po całym św iecie rozesłać, a zniszczyć
dawne. Im później chciał fałszować, musiałby tern większą liczbę tako­
wych dzieł przerabiać. I czyż mogło się to wszystko udać kom ukol­
wiek? Gdyby to chciał Czynić katolik, nie dopuściliby heretycy, i prze­
ciw nie. Dodać można na obronę czystości pism apostolskich i tę okoli­
czność, że one nie były pismami teoretycznem i, jak np. pisma Cycerona,
Plinjusza i t. p., lecz stanowiły fundament wiary i życia praktycznego.
B ył w ięc większy interes do czuwania nad całością pism apostolskich,
aniżeli filozoficznych, retorycznych i t. p. Temi ostatniem i interesow a­
ło się tylko szczupłe grono literatów; pismami zaś apostolskiem i w szy­
scy chrześcjanie, nawet między sobą w ustawicznej w alce zostający.
Sfałszowanie przeto pism filozofów pogańskich mogło ujść bez zwrócenia
uwagi czyjej, lub bez wywołania sporów; sfałszowanie zaś pism apostol­
skich, wśród powyższych okoliczności ukryćby się nie mogło. Prędzejby
się mogło udać podrobienie (Suppositio) całej k s ię g i, aniżeli interpolacja
jakakolw iek w księgach już istniejących. W szystko, co za możliw ością
z e p s u c ia textu N . T. powiedzieć można, redukuje się do następujących
punktów: a ) nauka krytyki jest wynalazkiem późniejszych wieków: da­
wniejsze jej nie znały, a nawet pierwsi chrześcjanie byli ludźmi po w ię­
kszej części nieoświeconym l. W śród takich okoliczności łatwo mogło
się udać tyra, którzy b) u s i ł o w a l i sfałszować pisma apostolskie,
jak historja świadczy, c ) Sami nawet chrześcjanie, mówi współczesny Ory-
genesowi Celsus, zmieniają nieraz tekst, aby uchylić się od różnych za­
rzutów 4). Ztąd d ) poszły różnice między rozmaitemi kodeksami i nieraz
bardzo w ażne; np. wtrącenie I Joan. 5, 7. Tres sunt qui testimonium
clant in coelo...; ztąd także e ) św. Hieronim (Praef. in E vangel.) zmu­
szony był wyznać, że wszystko w Ewangeljach pomącone. *Lecz a ) nie
w szyscy byli tak ograniczonymi, żeby m ieli na ślepo ufać byle komu.
N ie brakło też K ościołow i i uczonych, jakim i byli św. Justyn, A tenago-
ras, filozofowie niegdyś pogańscy, potem chrześcjańscy, św. Ireneusz, Ter-
tulljan, Klemens alęxandryjski i inni (Cf. Apologeci). Jeżeli idzie o kry­
tykę tekstu biblijnego, wątpić nietylko można, lecz i należy, czy wiek
naw-et dzisiejszy więcej uczynił pod tym względem od Orygenesa, bez
którego dziś krytyka tekstu obejść nie może (Cf. Siedm dziesiąt, Recenzje,
Orygenes). b) Prawda, ze heretycy usiłow ali fałszow ać (ob. Marcjon)-,
lecz ich usiłow ania tylko obudzały tem większą czujność wiernych, w zglę­
dem czystości tekstu. W alentyua złą wiarę wykazał św. Ireneusz (A d -
versus haereses)-, Marcjonowi odpowiada Tertulljan (Adversus M arcionem
IV, 4. 5.): „Ja powiadam , że moja (Ewangelja) prawdziwa; M arcjon, że
jego; ja twierdzę że Marcjona (Ewang.) sfałszowana; Marcjon, że moja.
Któż m iędzy nami rozstrzygnie? N ik t, tylko dowód czasu temu przyzna
pierwszą powagę, co okaże się dawniejszem; temu zaś zasądzi sfałszow a­
nie, co się okaże późniejszem. Skoro bowiem fałsz jest zepsuciem pra­
wdy, przeto prawda musi być wprzód od fałszu.w Dowodzi następnie, że
nasze Ewangelje są dawniejsze od M arcjonow ej, i dodaje: „Ewangelja

‘) P rim um evangelii contextum ter, quater, pluries m utant, pervartunt-


que, ut habeant, quo res sibi objectas inficientur. ap. Origen. op. c. inf. .
Biblja. 291

Łukasza, która jest przy nas, tak jest dawniejszą od Marcjonowej, że


nawet sam Marcjon niegdyś jej w ierzył... Marcjona zaś ewangelja jest
nawet nieznaną bardzo wielu, a kto ją zna, to i potępia." c ) Na zarzut
Celsa odpowiada Orygenes (Contra Celsum II 27): „Nie znam nikogo,
ktoby tekst Ewangelji zmienił, prócz Marcjona, Walentyna, a może i Lu-
kana zwolenników. Z tego zaś niemożna robić zarzutu naszej nauce; wi­
na spada na tych, którzy ośmielają się psuć Ewangelje." Świadectwo za­
tem Celsa może się odnosić tylko do usiłowań heretyków, a nie prawo­
wiernych chrześcjan. d ) Że warjanty nic zgoła na zepsucie istoty tekstu
nie wpłynęły, owszem dowodzą całkowitości jego moralnej, o tern prze­
konywają liczne, tak zwane apparatus critici (materjały do krytyki te ­
kstu), znajdujące się przy wydaniach tekstu greckiego. Ob. niżej n. 15,
lit. g. i art. Warjanty biblijne. Choćby zaś wspomniany tekst (I Joan. 5,
7) był rzeczywiście wtrąconym, to ztąd jeszcze nie dowód, że cały tekst
Nowego T. sfałszowany; a oprócz tego przedstawia naukę o Trzech Oso­
bach Trójcy św ., z innych pism apostolskich dobrze świadomą, więc
istoty słowa Bożego wcale nie psuje, e ) Że św. Hieronim mówił o ska­
żeniu Ewangelji, ze stanowiska całkowitości materjalnej, a nie moralnej,
o tern przekonywa nas odpowiedź, jaką dał Helwidjuszowi (Adversus Hel-
vidium c. 16): „Stultissime tibi persuasisti, graecos codices esse falsatos".
Manichejczycy i sewerjanie zarzucali wprawdzie prawowiernym, że p i­
sma Apostołów, 2#raz po śmierci Apostołów, w II wieku przed Manesem,
były sfałszowanane przez zwolennika judaizmu (ap. S. Augustin, De uti-
litate credendi c. 7. Cf. Contra Faust. X 3. XXXII 8. S. Epiphan.
Haeres. 45). Ale był to tylko ich wykręt, żadnym faktem niepoparty.
Nie chcąc bowiem przyznać słuszności dowodzeniom prawowiernych, ani
oświadczać się przeciw powadze Apostołów i Pana Jezusa, wymyślili po­
wyższy zarzut. Tak np. występując ze swej zasady, że Stary Testament
nie ma nic o Chrystusie, udawali za interpolację tekst Joan. 5, 4 6
(S. Augustin. Cont. Faust. XVI 1). Dla tego św. Augustyn (De utilita-
te credendi, c. 7) odpowiada im: Nihil mihi videtur ab eis impudentius
dici, vel ut mitius loquar, incuriosius et imbecilius, quam Scripturas
diviuas esse corruptas; cum id in nullis, tam recenti memoria exstanti-
bus exemplaribus possent convincere". Tak więc sfałszowanie tekstu udo­
wodnić się żadną miarą nie da, ani nawet przypuścić. Gdy przeciwnie:
za całkowitością przemawiają fakta (kodeksy) i cześć, jaką miano dla
ksiąg świętych. Jeżeli zaś były kiedy jakie sfałszowania, to o nich
wiemy z pism ojców św. (Ireneusza, Augustyna, Epifanjusza), lub pisa­
rzy kościelnych (Tertuljana, Orygenesa); wiemy też, jakie teksty chcieli
heretycy fałszować. A skoro wspomnieni Ojcowie św. i pisarze kościel­
ni wykazywali heretykom sfałszowanie, tem samem egzemplarze prawdzi­
wego tekstu mieli; wierni zaś, ich pismami ostrzeżeni, tem lepiej rozró­
żnić mogli egzemplarze fałszywe od prawdziwych, i tem trudniej było na­
dać kurs fałszywym. Tu mieć także należy na uwadze, l) że nieraz po­
czytywano za fałszerstwo heretyków to, co było tylko błędnym warjan-
tem. Np. Tertuljan poczytuje za zepsuty przez Marcjona tekst I Cor.
14, 19. oia t o ó voóę p.00 (ex mente mea), bo sądził, że lepiej w jego
egzemplarzu, Sta xóv v o j a o v p.00 (per legem meam). 2) Że nieraz nazywają
sfałszowaniem tekstu to, co było tylko wykrętnem jego tłumaczeniem.
Szczegółowo o mniemanem zepsuciu tekstu przez heretyków ob. German,
292 Bibija.
De veteribus haereticis, ecclesiasticorum codicum corruptoribus, P arisiis
17 13. Z późniejszych czasów także nie mamy wcale świadectwa za ze­
psuciem. Tylko św. Izydor sewilski (Chronicon n. 1 1 3 ) i L iberatus (B re-
viarium causae N estor, et Entych. c. 19) podają, za W iktorem tununeńskim
( f 565. Chronicon ad an. 506), jakoby za cesarza Anastazego (ob. I. 213.)
zostały poprawione Ewangelje, z powodu, iż przez ludzi nieumiejętnych
napisane były. Lecz podanie to nigdzie więcej nie znajduje potw ierdze­
nia. Owszem, kodeksy A, B, i synaicki, i różne cytaty z Ewangelji, bę­
dące u ojców i pisarzy kościelnych, przed Anastazym piszących, to po­
danie św. Izydora i innych zupełnie obalają i pokazują, że po A nasta­
zym czytano w Ewangeljach to samo, co przed Anastazym. Zdaje się
przeto, że W iktor powtórzył tylko pogłoskę wtenczas kursującą, nie spra­
wdziwszy jej wcale ( C. M. Pfaffii, Diss. de Evangeliis sub A nastasio imp.
non corruptis, contra A. Collinum Anglum, Tubing. 1 7 1 7). — 13. W ydania
Bibiji dzielą się na pierwszorzędne (editiones principes normantes), i naśla­
dowane (editiones normatae). Ściślej biorąc, do pierwszorzędnych należą,
tylko pochodzące w prost z rękopismów, i służące za podstawę innym,
(editiones normantes). Naśladowanemi nazywamy te, których wydawcy,
wziąwszy edycję pierwszorzędną za podstawę, w niej poczynili poprawki,
według innych źródeł krytycznych. W obszerniejszem zaś znaczeniu,
można i te nazwać pierwszorzęduemi względem innych, które, przez pó­
źniejszych wydawców1, z m ałą tylko liczbą popraw ek były wydawanemi.
W ydań naśladowanych nie trzeba brać za jedno z przedrukami (editio
recusa), które, jako wierne odbicia wydań pierwszorzędnych, lub naśla­
dowanych, w niczem się nie różnią od nich, chyba może wr błędach d ru ­
karskich. W ydania ściśle pierwszorzędne textu oryginalnego S t a r e g o
T e s t . całego są z r. 1488. 1517. 1 5 2 6 , — N o w e g o T e s t . : kom-
pluteńskie (1514) i Erazmowe (1516). T r z e c i e g o r o d z a j u w y ­
d a n i a są te, które obok tekstu mają obfity m aterjał krytyczny ( e d i­
t i o n e s c u m a p p a r a t u c r i t i c o ) , to jest zbiór warjantów z cennych
kodeksów, zbiór cytat biblijnych, jakie się znajdują w dawnych dziełach;
także różnice między tekstem oryginalnym a dawnemi przekładam i. W y­
dania takowe można jeszcze na 2 rodzaje podzielić: w jednych jest tekst
poprzednio wydany (najczęściej textus receptus) i przy nim apparatus cri-
ticus; w innych tekst poprawiony już na podstawie zebranego aparatu.
Osobną też klassę stanowią wydania kodeksów, o których mówiliśmy
w a rt. A. i B . ; o innych zaś powiemy w art. Kodeksy biblijne, i przy
przekładach biblijnych. 14. Najpierwej we Włoszech zaczęto wydawać po-
jedyńczę części tekstu hebrajskiego. De Rossi, w swem dziele De hebrai-
cae typographiae origine ac prim itiis (Parm ae 1 7 76, 4° str. 100; wy­
dał powtórnie G. E. Hufnagel, E rlangae 1 7 7.8), opisał te, które wyszły
w XV w.; inne opisał tenże w Annales hebraicae typogr. (Parm ae 1 795);
De trjpographia Hebraeo-Ferrar. (ib. i E rlangae 17 8 1); De ignotis non-
nullis antiquissimis hebraici textus editionibus (Erlang. 1 7 82), i Annales
typogr. ebrai Sabionetensis (edidit Roos. E rlangae. 1 7 93). Psałterz ,
z komentarzem rabina Kimchi, wyszedł w 14 7 7, i w Neapolu 148 7;
Pentateuch w Bononji 14 82 r., z komentarzem Pcab. Jarchi, w Lizbo­
nie 1491; Prorocy pierwsi, t. j. Joz., Sędz., I — IV K ról., i Prorocy pó­
źniejsi wydani byli w Soncinum (w M edjolańskiem) i4 8 6 , także z ko­
mentarzem rabina Kimcbi; Hagiographa, t. j. Przypowieścią z koment.
Biblja. 293

rab . Im m an u ela,— Job, z kom . G erso n id esa,— Pieśni nad Pieśniam i, E kk le z.,
R u th , E sther, D aniel, E zdraszow e i Paralipom ena, z kom ent. ra b . R as-
chi, w N eapolu 14 8.7. W następnym ro k u (14 8 8) wyszła pierw sza ca ła
B ib lja h e b ra jsk a w Soncinum , staran ie m ra b in a A b rah am a Chaiim . W y ­
d an ia tego liczą tylko 8 egzem plarzy. P rz e d ru k o w a ł ją G erson ben Mo-
se w B rescia (B rixia) 14 94 r. (O pisał J . Vogt, C atalog, lib ro r. ra r io r .,
F ra n co f. 1 7 9 3 str. 1 1 9). Z ty ch podobno w ydań w zięty był te k s t do
P o ly g lo tty (ob.) kom pluteńskiej (1 5 1 7 ). W ażniejszem i są w ydania całej
B ib lji przez D aniela Bom berga, d ru k o w an e w W en ecji, jed n e in 4 ° m niej­
sze (1 5 1 8 , 1 5 2 1 , 1 5 2 5 , 1 5 4 5 ), d ru g ie in fol. (po 4 tom y 1 5 1 7, 1 5 2 6 ,
154 5 — 4 9), z m aso rą w iększą i z k o m en tarzam i rabinów żydow skich.
Do pierw szych w ydań ( 1 5 1 7) pom agał B om bergow i F eliks de Prato (P ra -
tensis) później teolog k a to lic., naw rócony z ju d aizm u . On to p orów nyw ał ze­
b ra n e przez B om berga kodeksy h e b ra jsk ie i d o daw ał z rab in ó w w zjęte
k o m entarze i krytyczne uw agi m asoretów . Gdy zaś F e lik s de P ra to
p rz y jął w iarę k ato lick ą, następ n e w ydanie o p raco w ał E lja sz L e v ita , żyd
( 1 5 2 i) . O drzucił on uw agi m aso rety czn e przez F e lik sa zeb ra n e, o sk a rż a ­
ją c go, że się na m asorze n ic nie znał. R ab in Jakób ben Chaiim o p ra ­
cow ał nowe w ydanie r. 15 2’6, dodaw szy m aso rę ze swemi o bjaśnieniam i,
w a rjan ty ben A szera i ben N ęftalego (oba żyli w X I w ieku) i zastoso­
w awszy te k s t do uw ag m asoretycznych. O statn ie w ydanie B om bergow e
(15 4 9) tem się odznacza, że m a P e n ta te u c h k ry ty czn iej o p racow any przez
ra b in a Menachem ben L onza n o, inne zaś księgi w edług recen zji Ja k ó b a
ben Chaiim. Te w ydania nazyw ają pospolicie te k s te m m a s o re ty c k im
d la tego, że m ają te k s t h e b ra jsk i p o p raw iony w edług zasad m asory. Są
one n ad er rzad k ie, bo tylk o w m ałej liczbie egzem plarzy (ja k pospolicie
in k u n ab u ły , czyli pierw sze d ru k i) były odbijane; o dznaczają się pięknym
i w yraźnym d rukiem , popraw n o ścią te k s tu , a że są w iernym obrazem d a ­
w niejszych rękopism ów , p rze to w k ry ty c e b iblijnej m ają w arto ść, ró w n a ­
ją c ą się praw ie starożytnym kodeksom h eb rajsk im , i zam iast nich są uży­
w ane do recenzji te k stu . D ru k o w an e były często na p arg am in ie. J a n
B u x to rf (ojciec) z m ałem i po p raw k am i p rz ed ru k o w a ł w ydania B o m b e r­
gowe (4 t. in fol. B asileae) 1 6 1 1 i 161 8 — 19 r. Do cenniejszych ta k ­
że druków należy P e n ta te u c h , w ydany w F e rr a rz e , u A braham a Usque
r. 1555 i w S ab io n eta 155 7. T ext m asoretycki B om bergow ych edycji,
w połączeniu ^ kompluteńskimy pow tórzony je s t w P olyglocie a n tw e rp -
skiej, a ztąd przeszedł do P o ly g lo tty pary zk iej ( 1 6 2 8 — 4 5 ), londyńskiej
(1 6 5 7) i służył za podstaw ę n astęp u jący ch w ydań osobnych: Sebastjana
M unstera (B asileae 15 36, z przek ład em łacińskim tegoż M iin stera i u w a­
gam i z pism rab in iczn y ch ),— P la n tin a K rzyszto fa , d ru k a rz a (A n tv erp . 1 5 6 6 ,
z p rzek ład em łacińskim dosłow nym , in terlin earn jm i, p rzez S an tesa P a -
gnina, popraw ionym przez A ria sa M o n ta n a ),— E tie m ia (Stephani) R oberta,
d ru k arza (P a ris 1539 — 44 ). W r. 1661 d ru k a rz am sterd a m sk i J ó zef
Athias, żyd, w ydał te k s t C haiim a (z r. 152 6), w edług edycji P la n tin a
i dwóch kodeksów , popraw iony przez J a n a L e u sd e n a , p ro fesso ra ję zy k a
h ebr. akadem ji u tre c h tsk ie j. J e s t to pierw sze w ydanie podzielone na
w iersze; drugie tak że A th iasa 1 667 w A m sterdam ie. Z tego ostatniego
pochodzi najpopraw niejsze w ydanie E w era rd a van der Hooght (A m stelod.
e t U ltrajec ti 1 7 05), do tąd w pow szechnem użyciu b ęd ą ce , p rz e d ru ­
kow yw ane staraniem różnych wydawców: S . B . J . P ro p sa (A m sterd .
294 Biblja.
1 7 24), Houbigant1a (Paris 1753, 4 t. fol.), Sim onisa (Halae 1 752,1 76 7),
stereotypow e Aug. Hahn a (Lips. 1839) i innych, i kosztem towarzystwa
biblijnego w naszych czasach. Lecz że te wszystkie wydania oparte
były na niewielu kodeksach, i to późniejszych, przeto na oczyszczenie
tekstu mało wpłynęły. Myślano wprawdzie jeszcze na początku XVII w.
o krytyczniejszem wydaniu (Ob. Scholz, Einleitung, I 4 3 4 ), lecz wów­
czas bardzo żywo zajmował uczonych spór, który tek st je st do pierw o­
tnego więcej zbliżonym: m asoretycki, czy grecki (przekład 7 0), czy sa­
m arytański. Dopiero w X V III w. rozpoczął nowy szereg recenzji tekstu
hebrajskiego H. Opitius, prof. w Kiel (Kilonae 1 709). Uzupełnienia do
niego wydał Abr. Kallius (De codicib. biblico-hebr. maxime E rfurtensi-
bus, Hallae 1 7 15) i J. Chr. G. Diederichs (Specimen variar. lection, codd.
hebr. mss. E rfurtens. G otting. 1 7 75) i inni. Więcej niż Opitius posu­
nął krytykę tekstu Jan Henr. Michaelis. Jego Biblia hebr. (Halae, e typogr.
Orphanotrophei, 1720), owoc długiej i sumiennej pracy, zawiera nietylko
nową recenzję tekstu masoretyckiego, ale i zasób krytycznych wiadomo­
ści, bogatszy niż w dawniejszych wydaniach i przytem tak rozłożony,
ze w arjanty ważniejsze są umieszczone na marginesach, iżby od ra z u
czytającem u wpadały w oko; inne u spodu stronicy. Michaelis opraco­
wał to na podstawie 24ch wydań drukowanych i 5 kodeksów w E rfur-
cie znalezionych. Dotychczasowe recenzje wyszły z rąk akatolików. Ze
strony katolików przyłożył rękę do tego dzieła francuzki oratorjanin
C. F r. Houbigant i ogłosił najprzód Prolegomena in S. Scripturam (P a­
ris. 1 7 46); potem i Biblję hebr. (Paris. 1 7 5 3 ,4 t. fol.). W ydanie Bi-
blji pod względem zewnętrznym bardzo piękne, popierane przez Benedy­
k ta XIV; ale H oubigant zadaniu swemu nie odpowiedział dostatecznie.
Pow tórzył on tylko wydanie van der Hooghta , oczyściwszy je z błędów
drukarskich; brakujące części deuterokanoniczne dodał w greckim te ­
kście; w notach krytycznych umieścił liczne poprawki do tekstu, lecz nie
wiadomo na jakiej w artości kodeksach oparł je, lub czy to są poprawki
przez niego tylko proponowane. D la tych powodów wydanie H oubiganta
poszło w zapomnienie, a nadto, do podręcznego użytku stało się nieprzy-
datnem, bo wydawca, nie przywiązując żadnej wagi do punktów samo­
głoskowych, odrzucił je zupełnie (Seb. R aw ii, Specimen observationum
ad C. T. Houb. Prolegom ena, T rajecti ad Rhen. 1761 ; Ejusd. E xer-
citat. III advers. C. F . Houbig. Proleg., Amstelod. 1 7 6 1; C. Chr. Kallii,
Prodrom . exam. crit. Houbig., Havniae. 1 7 63. Cf. Kennicot The state of
the printed hebrew text. Oxford. 1 753). W r. 1 7 60 anglikański teolog
B e n j a m i n K e n n i c o t rozpoczął na nowo porównywać kodeksy hebrajskie,
dla krytycznego wydania tekstu. W ydanie to pociągało za sobą znaczne
koszta; dla ich pokrycia otworzono subskrypcję po całej Anglji i zebra­
no 9,117 f. szter. (około 55,000 rs.). Oprócz tego za g ran ic ę, do Polski,
P rus, D an ji, Sardynji i Siedmiogrodu zaprenumerowano po jednym
egzemplarzu, do F rancji i Niemiec przeszło po 30. Rękopismów zebrało
się 2 5 3, między którem i 8 sam arytańskich; przytem 12 wydań druko­
wanych (6 całego Starego Test., a 6 częściowych wydań). Professor
Nagel zebrał w arjanty biblijne z T alm u d u ; Paweł Jakób Bruns jeździł
po E uropie, aby przynajmniej trudniejsze miejsca Wątpliwe wypisać z rę ­
kopismów i wydań rzadkich (Kennicot, The ten annual accounts of the
collation of hebrew m anuscripts of the Old Test., begun in 1 7 60, and
Biblja. 295

com pleated in 1 7 69, O xford 17 70. Cf. Michaelis, O rien talisch e und exe-
getische B ib lio th ek , I 133, F ra n k f. 1771). Tym sposobem liczb a w szyst­
k ich, do tej recenzji użytych rękopism ów , doszła do w ięcej niż 60 0, a wy­
d ań dru k o w an y ch do 5 2. R ękopism y n a jsta rsze m iały być X w. O w o­
cem ty ch p ra c było Vetus Test, hebraicum cum variis Lectionibus (tom
I O xonii (O ksford) 1 7 76, t. II ib . 1 780). S p raw ozdanie o niem zn aj­
d uje się przy tom ie II; osobno w ydał je J. P . B ru n s, D isse rta tio gene-
ralis in Y. T. hebr. O xonii, ze swemi o b jaśnieniam i (B ru n o v ici 1 7 83).
T ek st h eb rajsk i w ziął K enn ico t z recen zji van d er H o oghta; u spodu k a ­
żdej stro n n icy zam ieścił do niego w a rja n ty . B ru n s (w uw agach do K en-
n ico ta Dissert, gen.) w ykazał, że K en n ico t często p rze c en iał w iek swych
kodeksów , że nie jed en policzył k ilk a k ro tn ie , ta k , iż z 6 00, ledw o 5 80 b y ­
ło użytych; że nie m iał żadnego w zględu n a p u n k ta sam ogłoskow e p rzy
p o rów naniu rękopism ów , ani n a heri (ob.), an i n a m aso rę; że w reszcie
odpisyw anie kodeksów i porów nyw anie nie odbyw ało się b ard zo d o k ła d n ie.
Z a rz u ty podobne i inni m u poczynili. Ob. M ichaelis, O rien talisch e B i-
b lio t. X I 72... X II (dodatek ła c iń sk i), X V III 171, X X I 63. Cf. Scholz,
E in leitu n g . I 4 3 7. Pom im o w szelkich p rzecież w ad, K en n ico t, pod w zglę­
dem k ry ty k i te k stu h ebrajsk ieg o , n iem ałą położył zasługę, ja k mu J a n
B e m . D e R ossi przyznaje (Y ariae le c tt. Y. T. t. IV s. V III). Cf. B enjam .
Kennicoti Diss. su p er ra tio n e te x tu s h eb r. V et. T. ex angl. la tin e v e rtit
G. A. T eller, L ip siae 1756 r. II 1 7 6 5 . B ra k i, w w ydaniu K en n ico ta
b ędące, u zu p ełn ił Jan B e rn ard de Rossi, uczony p ro fesso r języków
w schodnich w k ato lick iej ak ad em ji p a rm eń sk ie j, i w lite ra tu rz e h e b ra j­
skiej dobrze zasłużony ( Variae lectiones Veteris Test. ex im m ensa Mss.
ed itorum q. codicum co ngerie h au sta e et ad S am aritan u m te x tu m e tc .
ex am inatae, o p era e t stu d io J. B. de R ossi, vol. I — IV , P a rm a e 17 84 —
8 8. in 4° m aj. Do tego należy: Scholia c ritic a in V. T . lib ro s, seu
Supplem enta ad v a ria s S. T ex tu s lectio n es, P a rm a e 1 798). P o sia d a ł on
7 10 kodeksów (w tej liczbie 567 poprzednio nieznanych) i 134 w ydań
drukow anych te k s tu h e b ra jsk ie g o , a oprócz tego po ró w n ał z w ydaniem
van d er H ooghta 134 kodeksów cudzych, i p rz e jrz a ł p iln ie sta re p rz e ­
k ład y , pism a rabinów i m asorę. Opis ty ch p rzygotow ań i kodeksów , ja k
rów nież zasady do k ry ty k i te k s tu h eb rajsk ie g o , po d ał a u to r w I tom ie
swego dzieła. Z p ra c y tej w idocznym je s t re z u lta t, że jak k o lw iek k o ­
deksy h e b rajsk ie p o d ają te k s t zgoduy z m aso ro ty ck im , jed n ak ż e, ile razy
od tego o statniego się ró żn ią (co się często zd arza), zgadzają się w ięcej
z przek ład am i staro ży tn em i niż z m a so rą . Z w arjantów T, p rzez de R ossi
i K en n ico ta z e b ra n y c h , w ażniejsze pow tórzyli: J . C. Doederlein i J . H ,
Meisner (B iblia h eb r., L ipsiae 17 94, 4 t.) i Ja n Jahn (B ibl. h e b r., V ien-
nae 18 05 4 t.) 15. Pierw sze t. j. z rękopism ów sporządzone w yd an ia (edi-
tones principesj N owego T estam en tu , są: A. K o m p l u t e ń s k i e fob. Po-
lyglotty) r . 15 54. Pom im o zarzutów ze stro n y p ro te sta n c k ic h k ry ty k ó w ,
wydanie to należy do kry ty czn iejszy ch . Ci, k tó rz y je porów nyw ali
z rękopism am i, oddają m u spraw iedliw ość. J e s t ono po w iększej części
obrazem te k s tu , ja k i b y ł w w. I X — X III. T ek s k o m p lu teń sk i przeszedł
do P o lyglotty an tw erp sk iej 1571 (osobno w A n tw e rp ji u K ry szto fa
P la n tin a 15 72;) lecz te 2 o sta tn ie p rz e d ru k i n ie są w ierne, bo p o p ra ­
w ione przez A riasa M ontan a, p o d łu g edycji E ra zm a. A ria s M o n tan u s
d o d a ł przekład dosłow ny in te rlin e a rn y . Z P o ly g lo tty antw . p rze d ru k o -
296 Biblja.
wywali z małemi poprawkami: Herm. Goldhagen Soc. J., Mogunt. 1 753,
n a n o w o błędnie przedruk. Leodii 1835. W ierniej tekst kom pluteński
wydany p. t. Nov. Test ad exemplar complutense expression, accurate
eddidit P. A. G ratz., Tubing. 1821, ed. nova. M oguntiae 182 7, 2 vol.
B. D e z y d e r j u s z a E r a z m a R o t t e r d a m c z y k a , wydanie mniej
krytyczne od kompluteńskiego. Erazm wydał pierwszy raz tekst grecki
W r. 15 16 w Bazylei, p. t. Novum Instrumentum omne, diligenter ab
Erasmo Botterodamo recognitum et emendatum, Basileae, in aedib. Joan.
F robenii 1516. Jedynem źródłem było 5 kodeksów bazylejskick, nie­
szczególnej wartości; a przytem Erazm według swojego krytycznego zmy­
słu popraw iał, bez opierania się na kodeksach. Najgorzej wydał Apo­
kalipsę. M ając bowiem kodeksy jej zdefektowane, brakujące miejsca sam
przekładał z łacińskiego. Ob. Alb. Bengel, A pparat. Criticus s. 4 95
fundam. criseos Apoc. § 17. F r. Delitzscli, H andsckriftlicke Fundę, I.
Leipz. 1861. Usunął także tekst I Joan. 5, 7 (przyw rócił w trzeciem
wydaniu). Drugie wydanie (1519) i trzecie (15 2 2) bardzo mało lepsze
od pierwszego; czwarte ( 15 2 7) i piąte ( 1 5 3 5 ), mianowicie co do
Apokalipsy, zastosowane do tekstu kompluteńskiego. Pomimo tego, wy­
dania Erazmowe większej używały wziętości niż kom pluteńskie, co przy­
pisać należy ówczesnemu duchowi antykatolickiem u ')• Z tych dwóch
wydaii poszły i n n e : a ) Aldgńskie (opracow ał {Franciszek Asulanus),
jako trzeci tom całej Biblji (fol.), w W enecji, przez Aida Manucjusza,
drukarza, 1518, i b ) Gerbeliusza, (Hagenovae 15 2 1). Obadwa są, z ma­
łemi odmianami powtórzeniem Erazmowych wydań, c ) S z y m o n Co ­
l i n a e u s , w Paryżu 1534 powtórzył 3-cie wydanie Erazmowe, zm ie­
niwszy niektóre tylko miejsca, według kilku rękopismów. d) R o b e r t
Stephanus ( E t i e n n e ) , drukarz królewski, w Paryżu, dał cztery
wydania: 1546, 1549 (in 12-o), 15 50 i w Genewie 1551. Dwa pierwsze
(ułożone na podstawie kompluteńskiego, Erazmowego i kodeksów), p o ­
nieważ się zaczynają we wstępie od słów: „O m i r i fi ca m Regis nostri
optim i et praestantissirni principis liberalitatem P etc., nazywają się
„mirijicae editiones,“ Trzecie (15 50), zwane editio regia (fol.), więcej
z E razm a (5-ej edycji) wzięte; do niego zebrał w arjanty z 16 kodeksów
18-letni syn R oberta, H enryk Stephanus. Czwarte wyd. (Genew. 1551)
ma pierwszy raz podział na wiersze, przekład E razm a i W ulgaty. W y­
chwalano je z powodu piękności i poprawności druku. Lecz co do po­
prawności pochwała przesadzona; a zresztą tak i zlepek tekstu kom plu­
teńskiego i Erazmowego, mianowicie w pierwszych dwóch wydaniach,
.czyni je praw ie bezużytecznemu e ) Trzecie wydanie R oberta Stefana
(155 0), czyli poprawne Erazmowe (5-e), powtórzył (15 6 5) H e n r y k
S t e p h a n u s (Jesu Chr. D .N .N o v . Test, cujus textui graeco etc., Genew,
ap. H. Stephan. 15 65 fol.). Henryk na marginesach swego wydania do­
dał w arjanty z 1 0 kodeksów i praw ie wszystkich wydań przed Stefa-
nowych (od 1514 — 1546), nadto przekład W ulgaty i -nowy przekład
łaciński Teodora Bezy. To wydanie (15 6 5) nazywają pierwszem T.

’) E razm ,lubo był katolikiem ,jednak często schlebiał protestantyzm ow i;


ztąd i protestanci go chwalili.
Bibl ja . 297

B e zy *). W d rugiem (1 5 8 2 ) weszły ju ż w te k s t w spom niane m a rg i­


nesowe w a rjan ty , ja k o też p o p raw k i na dom ysł, k tó re kalw inizm ow i
schlebiać się zdaw ały. N astęp n e w ydania są z l a t 158 9 i 1 5 9 8 . P o E razm o -
wych, one najw iększą m iały w ziętość i z nich w yszedł ta k zw any f ) T e x t u s
receptus. N azw a jego poszła od słów przedm ow y p rzy w ydaniu r .
1 6 3 3 : „Tetctum habes nunc ab om nibus receptura, in quo n ih il im m u-
ta tu m , a u t corruptum dam us“. W y szed ł pierw szy raz r. 1624 , w L ey-
dzie (L ugduni B atav o r.), z d ru k a rn i E l z e w i r ó w , przez nich, czy też
przez A . Thysiusa opracow any. D ru g ie w ydanie, ze w spom nianą p rz e d ­
mową T hysiusa, wyszło r. 1 6 3 3 . T ex tu s rec e p tu s rzeczyw iście ni-
czem innem nie je s t, ty lk o zlew kiem edycji Stefanow ej ( 1 5 5 0)
i Bezy (15 6 5), i w w. X Y II z a ją ł m iejsce w szystkich p oprzednich wy­
d ań. P rzedrukow yw ali go: S t e f a n Curcellaeus fA m stero d am i
1 6 5 8 ), z dodaniem n a b rzeg u w arjan tó w z k ilk u cennych k o ­
deksów 2); J a n Morinus, o ra to rja n in (P a ris 1 6 2 8 ), i inni. Mo-
rin u s przyczynił się do rozpow szechnienia tekstu 'przyjętego m iędzy k a to ­
likam i. W łaściw iej nazw aćby się pow inno w ydanie elziw irskie: „editio
v u lg aris“ albo „plebeia,“ „ to le ra ta ,“ bo pod względem k ry ty k i je s t „vix
to le ra b ilisu (ledwo znośne).— W yliczyliśm y ju ż poprzednio k ilk a w ydań,
z m aterjałam i k rytycznem i (w arjan tam i). Od w. X YII liczb a ta k ic h
w ydań, z m aterjałem coraz obfitszym, w z ra sta . N a tern p o lu zasłu g u ją
na wspom nienie: g ) B r i a n u s W a l t o n u s , w 6 tom owej P olyglocie (ob.)
d a ł r. 165 7 te k s t trzeciej edycji Stefanow ej i w a rja n ty z kod ek su A
(w tom ie Y tejże P o ly g lo tty ); a n a d to w ielk ą poło ży ł zasługę w k ry ­
tyce, przez zestaw ienie obok te k s tu przek ład ó w : syryjskiego, a ra b s k ie ­
go, etjopskiego i perskiego . W to m ie YI zn ajd u ją w a rja n ty z editio*
regia (trz e c ia Stefanow a), z k ilk u n a stu kodeksów , i w arja n ty Y eleza 3).
h ) J a n F e l i , anglikański biskup oksfordzki, w ydał te k s t Szym ona C ur-
cellaeusa w O ksfordzie (O xonii) 16 7 5 , p rzy k tó ry m d ał w a rja n ty ze 100
kodeksów i z przekładów : kop ty ck ieg o i gotyckiego. D ziełem tem
w ykazał, że pom im o m nóstw a różnic m iędzy k odeksam i, te k s t b ib lijn y
zachow ał się w całości, bez nad w erężen ia tre śc i, i ) J a n M i l i (M illius)
p rzez 30 la t porów nyw ał te k s t trzeciej ed ycji S tefanow ej z k odeksam i
i cy tatam i Nowego T est., znajd u jącem i się w pism ach ojeów św ., ja k o
też z p rzek ład am i, i w ypisał około 3 0 ,0 0 0 w arjan tó w . D zieło jego
(Novum Test.) pierw szy raz wyszło w O ksfordzie 1 707 r.; z u z u p ełn ie­
n iam i w ydał L udolf K iiste r 1 7 10 (A m sterdam ) i d ru g i raz 1723
(L ipsiae). O bszerny w stęp (P ro leg o m en a ), w k tó ry m M ili opisał d o k ła-

*) R zeczywiście pierwsze wydanie Bezy wyszło r. 1556. W iele innych


pod jego im ię podszywano. W łaściw ie Bezy w ydania mało się różnią od Ste-
fanowych i mało są cenione naw et przez pi'otestanckich krytyków (Ob. E rne-
sti, Institutio In te r p r e ts N. T. ed. 4, H avn. 1776 s. 113. Bengel, Introd. in
crisim N. T. A pparat. crit. pars. I § 27).
2) W następnem wydaniu (1675) Curcellaeus lepsze w arjanty um ieścił
wT tekście. •
. j Lectiones Y elezianae. Autorem ich je st Piotr Fraxardus de V elez.
M iał on te warjanty zebrać z 16 greckich kodeksów, lecz po większej części
pochodzą one z kodeksów W ulgaty, a V elez przełożył je na język grecki, jak
to wykazał Herbert Marsh, w uwagach do Michaelis Introd. in N. T. t. I.
dnie kodeksy przez siebie użyte, dał historję tekstu i zasady krytyki biblijnej
N. T., wydany był oddzielnie (Prolegom ena N. T. Joan. M illii, ed.
Daniel Salthenius, Regiomonti 17 34). Niedokładności dzieła Millo-
wego w ytknął Daniel Whitby (Examen variar. lectionum J. Milli., Lon-
dini 17 10 — 2 7. 2 v). Trzej ci krytycy (W alton, F ell i Mill) przygo­
towali dopiero m aterjał do nowej recenzji; sami zaś trzym ali się, jak
widzieliśmy, dawniejszych. P otrzeba było te m aterjały spożytkować i na
ich podstawie nową recenzję tekstu uczynić, k ) Pierwszy krok na tem polu
uczyniłw irtem bergskiteolog J a n A l b e r t B e n g e l (ob). Z m aterjałuprzez
M illa zebranego usunął w arjanty albo nic nie znaczące, albo oparte na
kodeksach mniejszej w artości, a dodał wyjęte z innych kodeksów,
z Itali, W ulgaty, przekładu koptyckiego i armeńskiego; kodeksy po­
dzielił na dwie klassy (azjatycką i afrykańską), znakami oznaczył wię­
ksze lub mniejsze prawdopodobieństwo każdej lekcji, odmiennej od lekcji
tekstu 'przyjętego. Tak zebrany m aterjał umieścił we wstępie do tek stu
N. T. przez siebie wydanego (Tubingae 17 34, S tuttgard 17 34, T ubin-
gae 1 753). K tóre w arjanty uznał, że powinny zająć miejsce w tekście
przyjętym, umieścił je w nim; mniej pewne zanotował na marginesach;
wywody zaś każdej lekcji dał we wstępie (apparatus criticus), gdzie też
jest spis poprawek tekstu. Cały zbiór materjałów Bengela i rozpraw ki,
odnoszące się do krytyki tekstu, wraz z innemi drobnemi pismami jego
(Introćluctio ad universam lectionis varietatem dilucidandam; Potior a loco.
variantia; Epilogus quo dubia generalia solvuntur; Prodromus et notitia N o­
vi T. graeci recte adorandi\ Praefatio ad editionem N . T. 1735 et 1753; De-
fensio N . T . graeci, Tubingae 1735 editi; Admonitio editioni minori an.
1735 adjecta\ spis ważniejszych warjantów przyjętych w tek st Bengela
1 t. d.) wydał F ilip Dawid Burke (Burkius), p. t. J. A. Bengelii A ppa­
ratus criticus ad N . T ., Tubingae 1 7 6 3 in 4-o. N iekorzystne zdania
0 recenzji Bengela dają: Weststein, Prolegom. s. 15 7; C. B . Michaelis,
T ract, crit. de variis lectt. N. T., H alae 1740; C. A. Bode, Pseudo-
critica Millio-Bengeliana, H alae 1767 — 6 9, 2 v. Porównaj pochwały,
jakie Bengelowi daje Matthaei, we wstępie do wydanej przez siebie
Evang. S .‘ M arti., t. II s. 3 0 (Rigae 1 788). I) J a n a J a k ó b a W e t -
s t e i n ( f 1 7 54), Nov. T est.gr. editionis receptae etc. Amstelod 1 7 5 1 — 5 2
2 v. f. *) jest owocem nowego porównania wydań drukowanych po­
przednio i kodeksów, których poprzednicy jego nie mieli. Miejsca
p rzez siebie poprawione oznaczył w ten sposób, że lekcje textus rece-
p ti podkreślił linijką, a pod tą zamieścił swoją poprawkę. W arjanty
1 ich wywody krytyczne są obok tekstu. Aczkolwiek tekst przez W et-
steina wydany lepszym jest od poprzednich, jednak wiele u tracił, z po­
wodu uprzedzenia au tora ku kodeksom łacińskim (na zachodzie pisa­
nym) i socynjańskich opinij jego. Ob. Ordinis theol. Basileen. decla-
ratio de N. T. J. J. W etst. 1 75 7 w Bibliotlieca Błagana III l. A cta be-
treffend d. Irrthum er J. J. W ., Basel. 17 30. Ernesti, Specimen castiga-

*) Prolegomena ad N . T . gr. editionem accuratiss. bezim iennie przez tegoż


W etstein’a wydane osobno (A m stelaed .1730), jako też jego teorję krytyki N.
T. zam ieszc zoną przy Nov. Test. gr. (1752), pow tórzył Jan Salomon Semler,
w Joh. Jac. Watstanii Libelli ad crisin atq. interpr. N . T ., H alae Mageb. 1766 8-0.
Biblja. 299

tion in J. J. W. ed N. T., Lipsiae 17 54. Ilgen Zeit. 1 8 39 s. 7 3.


Na podstawie krytyki Wetsteina, poprawiony textus receptus wydany zo­
stał przez Williama Bowyer (Londini 1 763 2- v. 1 2 - 0 i 1 7 72). m)
Przed Wetsteinem jeszcze w r. 1 720 ogłosił próbę swej recenzji R y ­
s z a r d B e n t l e y (’H xatvrj AtałWpaj), z przekładem Wulgaty, oczy­
szczonej według dawnych kodeksów; lecz niedokończył. Resztki pracy
Bentleya wydał A. Ayres Ellis, p. t. Bentleii Critica sacra. Notes on
the Greek and Latin text of the New. Test., (Cambrige 1862). n ) Po­
wagę poprzedników swoich podkopał znacznie J a n J a k ó b G rie s -
b a c h , prof, najprzód w Hali, potem w Jenie. Z materjałem krytycznym
Wetsteina porównał na nowo kodeksy; A. C. D. G. L. i inne, nadto
pisma Klemensa aleks., Orygenesa. Wskrzesił podział kodeksów na
familje, zaniedbany przez Wetsteina; lecz zamiast dwóch (afryk.
i azjat.), ustanowił trzy familje (ob. Kodeksy bibl.)\ przeciw zdaniu W et­
steina przyznał większą powagę zachodnim kodeksom, niż konstantyno­
politańskim. W wydaniu swem położył wprawdzie textum receptura za
fundament, lecz zamiast jego lekcji, które osądził za fałszywe, podsta­
wił drobniejszym drukiem lekcje, przez siebie za prawdziwe uznane; inne,
prawdopodobniejsze od lekcji textus recepti, odznaczył pewnemi znakami;
u spodu zaś każdej stronicy zamieścił warjanty i źródła ich. Wycho­
dziło jego wydanie następującym porządkiem: Libri historici N. T.
graece. . Pars prior, sistens synopsin E w . Mat. Mar. et Luc., Halae
Sax. 1 7 74. Pars posterior, sistens ev. Joan, et Act. Ap., ib. 1 775.
W tymże r. obie części wydał w l vol. p. t. Novum Test. graece.
vol. I E w . et Act. Ap.; później vol. II Epistolas omnes et Apocaly-
psim complectens., ib. 1 7 7 7. Razem całe Nov. Test., z apparatem kryt.
pomnożonym, Halae. 1 7 96 i Lipsiae 180 6, 2 v.; edycja wspaniała
Lips. 1803— 1807, 4 t. Kilka rozprawek Griesbacha, odnoszących się
do krytyki tekstu N. T., różnemi czasami ogłaszanych, wydał razem Jan
Filip Gabler, p. t. Jo. Jac. Griesbachii Opuscula academica, vol. I —II
Jenae 1824 — 2 5 8-o. Griesbacha wydanie do podręcznego użytku za-
stosowywali: C. Cli. Knapp (Halae 1797, ed 5-a 1840, emendavit C.
G. Theile ed. stereot. Lips. 1844, ed. 7-a i 85 8), Henr. Aug. Schott (Lips.
1 8 0 5, ed. 4-a 184 2); A. H. Tittman (Lips. 1820, recognovit Aug. Hahn, ibid.
1840), J. S. Voter (Halae 1824), czasami tylko swoje poprawki doda­
jąc. Ks. Franc. Ksaw. Reithmayr, prof. teol. w uniwersyt. monachijskim
(Nov. Test. gr. et lat., Monachii 1847, 8-o), według recenzji Griesba­
cha wydał Dzieje apostolskie i następne części kanonu Nowego Test.,
Ewangelje według Lachmanna, i łaciński przekład z Wulgaty. o ) Ch r y-
s t j a n F r y d . M a t t h a e i , który bez umiarkowania krytykował Gries­
bacha 6) i cały w ogóle system recenzyjny, i odrzucił powagę kode­
ksów aleksandryjsko-zachodnich, powagę przekładów i cytat, będących
w dziełach ojców Kościoła, na podstawie 103 kodeksów, z samej bi-
bljoteki moskiewskiej tylko, zbudował nową recenzję: Novum Test. gr.
et lat. ex cod. Mosquensib. editum, Rigae 1782 — 88, w 12 t. 8-o

') W Prolegom ena przy swej edycji N. T. II 30, tudzież w rozprawce


p . t. Ueber die sogenannt. Recension, Ronneb. 1804.
300 B ibija .

(w yd. 2-e 1 8 0 3 — 1 8 0 7 , 3 t). A le że n a jstarsze jego kodeksy nie


sięgały p rz e d w. IX , z tego pow odu recen zja jego różni się od G ries-
bachow ej, a w ielce je s t zbliżona do textus receptus. Jedyną, zasłu g ą te ­
go d zieła je s t, że podaje nam te k s t, ja k i był w obrębie p a trja rc h a tu
k o n stan ty n o p o litań sk ieg o ; zresztą, zam iast posu n ąć k ry ty k ę te k stu , cofa
p ) F r a n c . K a r o l A l t e r p o ró w n ał kodeksy w iedeńskie, i n a j­
lepszy z nich (L am becii I) popraw iw szy w edług pierw szej edycji Stefa-
now ej, w y d ru k o w ał (Nov. T est. g r., Y iennae 1 7 8 7 2 v. 8-o); dodał ty l­
ko w a rja n ty z innych kodeksów w iedeńskich i z p rzekładów : sło w iań ­
skiego, k o p ty ck ieg o i łaciń sk ieg o . N a k o ń cu z sam ego kodeksu Lam -
bec. d ał osobno te m iejsca, k tó re w tek ście z a stąp ił lekcjam i edycji
Stefanow ej. D zieło w ięc A d le ra m ożna w ięcej uw ażać za d o d a tek do
m a te rja łu k ry ty czn eg o , aniżeli za w ydanie k ry ty czn e, r) A n d r z e j
B i r c h , prof, w K o p en h ad ze, oprócz p o ró w n an ia kodeksów na nowo
(zw łaszcza kod. B .), w ciągu podróży swoich po N iem czech i W łoszech
ze b ra ł w arjan ty z rękopism ów sy ry jsk ich i pierw szy ra z użył świeżo o d k ry ­
tego, p rzez Jerzego C hryst. A d le ra , p rz e k ła d u sy ry jsk o -p alesty ń sk ie-
go. Je rz y M o ld en h au er d o starcz y ł m u w arjantów z kodeksów h iszp ań ­
skich. M a te rja ły te w ydał z te k stem trzeciej edycji Stefanow ej: E va n -
gelia cum variant. H afn iae 1 7 88. P o ż a r zniszczył to w ydanie. W r.
1 7 8 8 w ydał B irch sam e ty lk o w a rja n ty E w an g elji i in n y ch ksiąg N. T.
N ajw iększą z a le tą B irc h a je s t to , że d o k ład n ie p o rów nał kodeks B.
i w spom niany p rz e k ła d sy ry jsk o -p a lesty ń sk i, k tó re to dokum enty n a j­
w ięcej się zbliżają do te k s tu na zachodzie używ anego, chociaż oba p o ­
chodzą ze w schodu, s ) A u g u s t y n S c h o l z , kan. m etro p . k o lo ń sk i,
profes. egzegezy p rzy fak u lte c ie teolog, k a to lic . w Bonn, f 1 8 5 2 r., od ­
był 4 le tn ią ( 1 8 18 — 21) podróż po F ra n c ji, W łoszech, S zw ajcarji, P a ­
lesty n ie i w yspach A rch ip elag u , w celu w yszukania d o b ry ch k o d e ­
ksów 1). Z n alazł rzeczyw iście w iele; zeb ran e w a rja n ty z nich i z in ­
nych ź ró d eł (koncyłja i ojcow ie św .), i w edług n ich k ry ty czn ie p o p ra ­
w iony te k s t, d ru k iem ogłosił: N ov. T e st, g raece. T ex tu m re c en su it,
lectio n es v a r. su b jecit, etc., L ip siae 1 8 3 0 — 3 6 , 2 vol. 4-o. W w yda­
niu jeg o , oprócz te k s tu i obfitego z b io ru m a te rja łu kryty czn eg o , znaj­
d u ją się tak że S y n a x aria (ob.) i M enologium g rec k ie . N ajw iększą w a r­
to ść p rzy p isy w ał kodeksom k o n stan ty n o p o litań sk im i n a nich głów nie
się o p ie rał. ł ) K a r o i L a c h m a n n , prof, b e rliń sk i, wychodząc z z a ­
sady, że odszukanie pierw o tn ej form y te k s tu je s t niem ożliwem , p o sta n o ­
w ił p rzy w ró cić mu przynajm niej ta k ą , ja k ą m iał na w schodzie od II do
IV w. W tym celu po ró w n ał niew ielką liczbę kodeksów , ale n a jd a w ­
niejszych, n ie p rzy p isu jąc szczególniejszej w artości jednej fam ilji przed
d ru g ą; b o , m ów ił, to, na co się zgadzają n iep o d ejrzan i, z różnych stro n
pochodzący św iadkow ie, m usi pochodzić nie zkądinąd, ty lk o od sam ych
pisarzy św. O patrzność, dodaje L ach m an (w przedm . do swego wyd.
s. IX ), niejako sp raw iła, że n ajdaw niejsi św iadkow ie (do k ry ty k i te k stu )
praw ie jednocześnie i z różnych stro u pochodzą. O prócz greckiego te-

’) Tę podroż opisał w dziełku: Bibliscli-kritische Reise durch F rankreich,


die Schweiz etc., Leipzig 1823.
Biblja. 301

kstu, uczynił też recenzję W ulgaty Nowego Test., na podstawie kode­


ksów: fuldeńskiego, amiatyńskiego (oba z w. YI) i innych, i przeko­
nał się, że ile razy Hieronimowy przekład (czyli poprawa) Nowego
Test. różni się od dawniejszych łacińskich, tyle razy zgadza się z gre-
ckiemi starszemi kodeksami. Ztąd widać, że po św. Hieronim ie nic
nowego do tekstu greckiego nie przybyło, a zatem przekład św. H iero­
nima może służyć za normę tekstu gr. do IV w., i uważać się za naj­
dawniejszą, jego formę. Takie daje świadectwo naszej W ulgacie p ro te­
stancki krytyk, wiedziony miłością prawdy, a świadectwo to potw ierdził
swemi odkryciami również protestant Tischendorf, o którym zaraz po-
•wiemy. Lachman, w stereotypowych swych wydaniach (N. T. gr. ex
recens. C. L. ed. stereot., Berolini 1831, 2-a 1 836, 3-a 1847), dał
tylko tekst grecki i w arjanty u spodu każdej stronicy, bez wskazania
źródeł. W wydaniu zaś niestereotypowem, którego pierwsza część (Ewan-
gelje) wyszła 1842, druga (reszta N. T.) 1850 r ., oprócz tekstu
greckiego, dał recenzję N. T. W ulgaty. Tekst grecki zajmuje w tern
wydaniu pierwsze miejsce stronicy, u spodu jest W ulgata, a między
pierwszym i drugą, w środku, jest dodany m aterjał krytyczny przez
Fil. Buttm anna, ze wskazaniem źródeł. Gwałtowna krytyka D. Schulz’a
(De aliquot locor. N. T. lectione., Berol. 183 3) i C. F . A. F ritzsch e’go,
(De conformatione N. T. critica, quam C. Lachmann edidit, Comment.
Gissae 1841) wartości edycjom Lachmana nie ujęła; wykazała tylko,
że jego zasady nie zupełnie jeszcze były zastosowane w recenzji Nowego Test.
u ) Miejsce Lachm anna zajął w ostatnich czasach K o n s t a n t y T i s c h e n ­
d o r f , prof. teol. w Lipsku (żyjący). Nie przeceniając jego prac *),
przyznać mu należy nie m ałą zasługę, przez odkrycie lub wydanie wie­
lu źródeł do krytyki tekstu biblijnego w ogóle (ob. Kodeksy bibljne -).
Co do Nowegu Testam entu, wydania jego dzielą się na podręczne (N.
T. g r., Lipsiae 1841., P arisiis 1842, ed. catholica tamże tegoż r.,
Lipsiae 1849, ed stereotyp, ibid. 1850. N. T. triglottum gr. lat. germ.
1 8 54, editio academica ex trig lo ttis 185 5, correcta 185 7. N. T.
gr. et lat. 1858, td . 7-a critica minor. 18 59) i do krytycznego użyt­
ku służące (N. T. grae.ce, ed. 7-a critica m ajor. Lips. 18 5"9 3), ibid.
1 8 6 5, 2 v. 8-o). Zam iast textus recepti, z Lachmannem przyjm uje za
podstawę tekst, jak i jedynie świadkami udowodnić można. Świadkami
tutaj są greckie kodeksy, przy czem należy mieć wzgląd na przekłady ,
i pisma ojców. Jeżeli się świadkowie takowi nie zgadzają między so­
bą, pierwszeństwo należy dawnym kodeksom, pisanym między IV a IX w.
Tym ostatnim tak ą powagę przyznaje, zwTaszcza jeżeli są poparte świa­
dectwem ojców , że choćby wszystkie późniejsze inaczej mówiły, obrać
należy lekcję kodeksów dawniejszych. I z Tischeńdorfa recenzji wypa-

*) Ob. p a n eg iry k przez J. E . Volbedinga (C. T ischendof. in se in er


23-jiihr. sc h riftste lle r. W irk s a m k e it., L eip zig 1863) i co sam pisze w p rz e d ­
mowie do N . T . gr., ed. 7-a L ip s. 1859 t. I s. 13—25 122— 129.
2) Zbiór ty ch źródeł stanow i B ibjotekę pom ników do k ry ty k i św iętej,
o k tó rej powiemy p. a. Kodeksy bibl. . *
3) Do wydań obudw óch z r. 1859 (7-a critica major i minor) d o d a ł oso­
bno w r. 1860 w a rjan ty z K odeksu synaickiego.
302 Biblja.
da d la W u lg a ty ta k i sam k o rzy stn y sąd, ja k u L ach m ann a. Nowy
T e st., z g r. kodeksów w ydany w P a ry ż u (editio catholica) 184 2 przez
T isch en do rfa, przy pom ocy k s. Ja g e r, m a te k s t podobniejszy do W u lg a ­
ty , aniżeli do te x tu s re ce p tu s. W y d an ie to dedykow ał T ischendorf a r ­
cybiskupow i pary z. d ’Affre. J a k T isch en d o rf surow o k ry ty k o w ał swych
poprzedników 4), ta k też sam przez nich był sk ry tyk ow an y . L achm ann
np. (we w stępie do swego wyd. N. T. 184 2 r.) mówi, że illa editio
(T isch en d o rfa z r . 1 8 4 1 ), si verum dicendum est, to ta p eccatu m est.
Rów nież sk ry ty k o w ał go Tregelles, A n a c c o u n t of th e p rin te d te x t of
th e g reek New. T est. etc. (S praw ozdanie o drukow anym tek ście N o ­
wego T est, g rec.), L ondon 1 8 5 4 , s. 184. Z resz tą n iejednostajność,
ja k a się sp o ty k a w różnych w ydaniach T isch en d o rfa, a pochodząca
z pośpiechu, ja k już nadm ieniliśm y (I 55 9 — 5 60 tej E n cy k lo p .), jest
dow odem , że on sam od z a rzu tu levitatis (lekkości) nie je s t w olnym.
W) E d w a r d d e M u r a l t o w ydał N. T. g r. w H am b u rg u 184 8 r.,
o p a rty , ja k m ówi, na k odeksie B. L ecz sam kod ek su tego nie p o ró ­
w nywał: k o rz y sta ł ty lk o z wypisów B irch a (ob. wyżej) i z uw ag przez
B a rto lo c c i’ego w r . 1 6 69 p orobionych, a w b ib ljo tece p ary zk iej się
zn ajdujących. Części b ra k u ją c e w kod. B w ziął z kodeksów G i H ,
porów nanych przez Scholza; A pokalypsę zaś z k odeksu w atykańskiego
(różnego od B). P o ró w n a ł też 11 kodeksów g rec. nieznanych i k ilk a
daw nych fragm entów p rz e k ła d u słow iańskiego. x) S a m u e l P r i d e a u x
T r e g e l l e s rozp o czął w r. 184 4 now ą recen zję, w edług najd aw n iej­
szych pom ników . W y d ał ty lk o A p okalipsę (te k st grec.) w L ondynie
1 8 4 4 ; później E w an g elje św. M ateu sza i M ark a, z p rzek ład em W u lg a ­
ty (T he G reek New T est. vol. I L ondon 185 7 .).— S pecjalnie o w yda­
niach B ib lji, ta k w ory g in ale ja k w p rzek ład ach , tr a k tu je L e L o n g ,
B ib lio th eca sa cra , P a ris 1 723, em endavit, su p p lev it e t c o n tin u av it A .
G. M asch, H allae 177 8 — 9 0, 12 części w 6 t. 4-o, w yłącznie o w yda­
niach g reck ich N. T .: E d . R euss, B ib lio th eca N ovi T est, g raeci. B ra u n ­
schw eig 18 72, 8 -0 . str. V II 314 (cena 2 ta l.) D o b ra je s t k ró tk a w ia­
dom ość o w ym ienionych ed ycjach N. T. w B a n k o , D e S. S c rip t. Com-
m e n tariu s. «V indob. 1867 s. 124 — 1 33; Guntner, In tro d . in N. T ., P rag a e
1 86 3 S. 1 0 0 — 10 9. 16. P ow aga Biblji. M ów iąc ze stan o w isk a sam ego tylko
rozu m u , nie m ożna bez po p ad n ięcia w sceptycyzm zaprzeczyć, że: B iblja je s t
dziełem au ten ty czn em (o b .); p o siad a w szystkie w a ru n k i w iarogodności
’( ob .), ja k ą rząd k o dzieło lu d zk ie nosić może; te k st jej doszedł nas
w całk o w ito ści co do isto ty (ob. wyżej n. 11 i 1 2 ). Z atem m a pow a­
gę p rzynajm niej h istorycznego św iadectw a, k tó reg o o fałsz p o sąd zać nie
m ożna. Są to p raw d y naukow o dow iedzione. Z tego w ynika, że w rze-

l) O edycji Scholza: Quanta sit in Scholziana editione negligentia, quan­


ta rei quam suscepit fuerit inscitia, quanta levitate etc. Ob. przedmowę N .
T . ed. major crit. s. 100. O Lachmannie: In factitanda re N ovi Test. critica
quid m axim e utile, quid grave, quid necessarium sit circu m sp icien ti vixdu bium
erit, quanto in errore omnis Lachm anni ratio posita sit (ibid. 106). Lachm ann
plurium errorum quam ipse se ducem praebuerat, aliorum socordia auctor fa-
ctus est (ib. s. 107); incwedibilis suae tem eritatis gravis ipse accusafor ex sti-
terit (ib .s. 110). E dw ardowide Muralto zarzucaincredibilem inscitiam , socordiam,
perfidiam.
Biblja. 303

czach, które stanowią treść Biblji (dogmatycznych i moralnych), Biblja


daje dostateczną rękojm ię pewności: że tak nauczali i czynili prorocy, P.
Jezus i Apostołowie, ja k ona podaje, a nie inaczej. Lecz jest to tylko
pewność ta k zwana moralna (ob. Pewność), t. j. pewność taka, w której
jeszcze może być miejsce dla wątpliwości: czy pisarze święci, podając
0 Objawieniu wiadomość, nie pobłądzili? Nie ulega wątpliwości, że mo­
gli i chcieli pisać tylko prawdę, lecz gdy wiadomo, że nieraz piszący,
mimo swej wiedzy i woli, może w błąd popaść, przeto i względem Bi­
blji, jako księgi przez ludzi pisanej, da się przypuścić wątpliwość po­
wyższa. Tej wątpliwości zaradza n a t c h n i e n i e od Boga pochodzące,
które sprawia to, że Biblja je st nietylko w ierzytelną relacją o Obja­
wieniu, ale także i prawdziwem s ł o w e m B o ż e m ; czyli, nietylko
jest nieomylnem to, co pisarze św. podają wyraźnie za pochodzące od
Boga, ale i to, co z własnego doświadczenia podają, np. fakty historyczne,
z Objawieniem mające związek. Jako więc słowo Boże, Biblja wątpliwości nie
podlega, i z uszanowaniem, jakie się Bogu należy, przyjętą być winna.
W ątpić zaś o prawdziwości tego, co to słowo podaje, byłoby niedow iar­
stwem. T aką powagę nieomylną, w rzeczach dogmatycznych i m oral­
nych, ma Stary Test. u żydów, a Stary i Nowy u chrześcjan. W art.
Natchnienie Biblji, przytoczymy dowody za niem i wskażemy, ja k dalece
się ona rozciąga. Jednakże, ponieważ Biblja nie jest jasną (ob. niżej)
1 ponieważ nie zawiera całkowitego Objawienia (ob. wyżej n. 9), przeto
dowody, czerpane z Biblji na poparcie praw d objawionych, wtedy tylko
mogą mieć powagę nieomylną, jeśli poparte będą wykładem au ten ty ­
cznym, dogmatycznym, nie ulegającym żadnej wątpliwości. T aki zaś
wykład może być tylko przez Kościół (ob. następ. §). 17. W ykład Bi­
blji w r z e c z a c h w i a r y i o b y c z a j ó w . W objaśniauiu praw
przypuszcza się dwojaki wykład: autentyczny (interpretatio authentica),
lub naukowy (int. doctrinalis). A u t e n t y c z n y m nazywa się ten, k tó ­
ry pochodzi albo od samego prawodawcy, albo od kogo innego, co
w imieniu prawodawcy przemawia (następca jego, lub przez niego upo­
ważniony). N a u k o w y m wykładem nazywają się objaśnienia dane przez
biegłych prawników. W ykład autentyczny, jak widać już z jego definicji, ma
moc obowiązującą na równi z samem prawem. W ykład zaś naukowy nie ma
tej mocy; nabrać jej jednak może, jeżeli będzie przyjęty w praktyce przez
władze wykonawcze, bez reklam owania ze strony prawodawcy. Te same po­
jęcia prawnicze dadzą się zastosować do wykładu Biblji. Jest ona kodeksem,
objawiającym nam wolę Bożą, ja k kodeks praw objawia wolę prawodawcy.
Ja k kodeks praw układany był przez biegłych prawników, ale powagę.pra-
wa nadał mu prawodawca; ta k Biblja pisaną była przez ludzi w pra­
wdzie, ale z natchnienia i woli Bożej. J a k praw nicy nie mogą nic do
kodeksu dodać, ani ująć, skoro tylko prawodawca go przyjął i ogłosił,
i schodzą odtąd do rzędu zwykłych prawników uczonych; tak pisarze
św., skończywszy swoje dzieło od Boga natchnione, schodzą potem do
rzędu zwykłych pisarzy, nie posiadających nieomylności. A ja k do
objaśnienia wątpliwych artykułów kodeksu służy wykład autentyczny,
lub naukowy, tak i do zrozumienia Biblji potrzebny jest jeden i drugi,
dla powodów, któ re niżej podamy. Teologowie nadają autentycznemu
wykładowi Biblji także nazwę d o g m a t y c z n e g o . A że autorem głó­
wnym Biblji jest Bóg, bo on natchnął Proroków i Apostołów, i Biblja
304 Biblja.
jego wolę zawiera, nie ludzką; przeto on sam tylko może dać a u t e n ­
t y c z n y w ykład Biblji, owego kodeksu p ra w d Bożych. Bóg zaś do
ludzi zwykł p rzem awiać przez ludzi od siebie wybranych: dla nauczania
s ł o w a s w e g o , ustanowił Kościół, złożony z ludzi, ale obdarzony
nieomylnością w tem wszystkiem, co się do Objawienia odnosi (ob. K o­
ściół); przeto ja k o w tłum aczeniu praw , zamiast samego p raw o da­
wcy, autentyczny wykład może być dany przez jego następcę, lub dele­
gowanego, t a k względem tłu m aczen ia Biblji ta k ą samą władzę otrzym ał
Kościół. Skoro więc K o ś c i ó ł r o z s t r z y g a , o rozum ieniu j a k i e ­
go miejsca z P ism a św., decyzja tak ow a zowie się w y k ł a d e m d o ­
g m a t y c z n y m i pociąga za sobą obowiązek uznaw ania tego w y k ła ­
du za pewny, nieomylny, dla nieomylnej powagi K ościoła. N a u k o w y
zaś wykład odbywa się przez uczonych egzegetow, czyli kom entato ró w b i­
blijnych, i o tyle jest pewnym, o ile zastosowaną jest w nim zasada
analogji w iary (ob. I 2 1 2 ) i o ile zgadza się z dogmatycznym. Z w y­
kładem dogmatycznym wiąże się t r a d y c j a h e r m e n e u t y c z n a , t. j.
w ykład za w arty w samem nauczaniu kościelnem, nieujętem w d e k re t
dogmatyczny, i k tó r a tern się różni od w ykładu dogmatycznego, czem
dogmat (ob.) od nauki Kościoła (ob). Za p o trz e b ą j a k i e g o k o l w i e k
w yk ła d u Biblji, przemawia: A. jej n ie ja sn o ść . N a pierwszy rz u t oka
zdaje się niepotrzebnem dowodzić niejasności Biblji. W ie o tem każdy
z dośw iadczenia, nietylko mniej oświecony, k to m iał Biblję w ręku,
ale i uczeni wykładacze. Że jed n ak protestan ci, aby usunąć potrzebę
trad y cji (ob.), dowodzą: że B iblja je s t jasną, przeto musimy nad ty m
p un ktem się zastanowić. Z samej treści i formy Biblji wypływa, że
ona je s t nie dla każdego i nie we wszystkiem przystępną. Co do treści:
zaw iera tajem nice wiary, same przez się nieprzystę pne rozumowi, natu -
raln em i tylko siłami chcącem u wszystko pojmować. T akiem i są w iado­
mości o Istocie Boga, o T rójcy, W cieleniu, grzechu pierworodnym , o ł a ­
sce, usprawiedliw ieniu człowieka i t. p., k tó ry c h bez przew odnika t r u ­
dno pojąć, a łatwiej jeszcze w błąd popaść. N aw et w moralnych p rz e ­
pisach, gdzie je s t mowa o grzechach i w ystępkach, o przykazaniach,
tr u d n o byłoby sam em u rozumowi dojść: co je s t podane do n aśladow a­
nia, a co nie; co i o ile zabronione (np. M at. -5, 34), lub nakazane
(np. Gen. 1 , 2 8); co je s t przykazaniem ścisłem, a co ra d ą (np. Mat. 5,
40. L uc. 1 2 , 3 3 . 1 4 , 33). B ardzo często u tr u d n ia rozumienie fo rm a sa ­
m a Biblji: u k ład mowy hebrajskiej lub greckiej, bardzo różny od n a ­
szych żyjących *); idjotyzm y, czyli wyrażenia, właściwe tylk o językowi
hebr. i grec.; znaczenie przywiązywane do wyrazów niejednostajne 2),
lub przenośne (ob. Przenośnie); porów nania wzięte z życia, zwyczajów
i n aw yknień wschodnich; alluzje do okoliczności, k tó r e znane były d o ­
brze tylko ludziom, żyjącym współcześnie z au to ra m i ksiąg św. i t. p.
(Ob. B o n frerii, P ra e lo q u ia c. 2 1 sect. 1 ... S era rii, Prolegom . Bibl. c. 2 2).

() W id z iał to ju ż a u to r księgi E k k le zja sty k , gdy w przedm ow ie m ówi:


N am d e fic iu n t v erb a h e b ra ic a , quando fu e rin t tr a n s la ta ad a lte ra m lin g u a m .
2) B yw a n ie ra z , że jed e n i te n sam w yraz m a znaczenia w ręcz sobie
przeciw ne: n p . baruch, znaczy zw ykle błogosławił; a w Job. 31, 30 (te x tu h e b r.)
i 1, 5. I. Reg. 21, 10 z rac zy złorzeczył.
Biblja. 305

Słowem, że do zrozum ienia ty lk o lite ra ln e g o p o trze b a głębokiej n au k i;


a cóż m ówić o zrozum ieniu tajem n ic, o ile te po jąć m ożna? N ie je s t
więc w cale ja s n ą B ib lja, a to n iety lk o d la p rostaczków i n ie w ier­
nych, lecz tak że dla uczonych i w iernych. N ie ro zu m iał jej eunuch
królow ej etjopskiej, przez św. F ilip a ochrzczony (A ct. c. 8); św. P io tr
(II P e tr . 3 , 1 6 ) zauw ażył o lista ch św. P aw ła, że w n ich „są n ie k tó re
rzeczy tru d n e ku w yrozum ieniu, k tó re n ieuczeni i n iesta tec z n i w y k rę ­
cają, jak o i inne P ism a (św ięte) ku swemu w łasnem u z a tr a c e n iu / J e ­
żeli więc w tedy, kiedy św. P aw eł p isa ł i kied y w żywej p am ięci stały
okoliczności, w śród k tó ry c h listy jego b yły pisane, nie p rzez w szystkich
mogły być pism a jego rozum iane, to d alek o b ard ziej w czasach n a stę ­
pnych. G dyby zaś B ib lja b yła d la każdego ja sn ą , n ie m odliłby się ta k
o jej rozum ienie P sa lm ista (1 0 8 , 34. 68. 13 5); a J e ż e li ta k w ielki
p ro ro k w yznaje ciem notę swej niew iadom ości, jak o ż dalek o b ardziej
m usim y być otoczeni nocą nieu ctw a m y, m aluczcy i p raw ie jeszcze p rzy
p ie rsi z o s ta ją c y / S . Hieronym. E p ist. 5 7 ad P au lin u m n. 9. G dyby
B iblja b y ła jasn ą, P a n Jezu s nie p o trz eb o w ałb y je j „w ykładać1* A p o sto ­
łom (L uc. 34, 2 7), an i też o tw ie ra ć ich zm ysłu, żeby rozum ieli P i­
sm a *). W szyscy p isarze chrześcjańscy dobrze to w idzieli i u zn aw ali,
że B iblja nie je s t ta k ja sn ą , aby w yk ład u nie p o trzeb o w ała. Ob. B el-
larm in, D e Y erbo D ei 1. 3 c. l ; B o n frerii, P ra e lo q u ia c. 9 sect. 2.
Sam naw et L u te r, lubo o b staw ał za ja sn o śc ią B iblji, je d n a k n iekiedy
przyznaw ał, że niemożliioem je s t naw et d la uczonych i teologów je j r o ­
zum ienie (Sym posiaca [T isch-R eden] c. l f. 2, 3). Innych p ro te ­
stantów te j sam ej tre śc i zd ania m a S e ra rin s, P ro leg o m . B ib lie, c. 2 2
qu. 6. Z resztą, najlepszym dowodem niejasn o ści je s t to , że sam i p ro te ­
stan ci m nóstw o kom m entarzy (ob.) w ydali. W obec ta k ic h faktów , cóż
m ogą znaczyć dow ody n a k rę c a n e z P ism a św. n a p o p a rc ie te o rji
0 jasności B iblji? P rz y ta c z a ją m ianow icie o b ro ń cy tejże te o r ji słow a
D eut. 30, i i . , gdzie a u to r mówi o p rzy k azan iach , że one, p rzy pom ocy
Bożej, człow iek może w ypełnić; ale n ie m a w cale tam mowy o jasn o ści
B iblji. P salm ista w praw dzie nazyw a p rzy k azan ie Boże pochodnią (P s.
18, 10 5. cf. P ro v . 6, 2 3), mów i, że je s t jasn em i ośw iecającem (P sal. 18,
9), że ośw ieca i daje rozum m aluczkim (ib. 11 8 , 13 0 ); bo rzeczyw iście
bez znajom ości woli Bożej człow iek b łąd zi w ciem nościach g rzechu,
1 sam o w łasnych siłach nie m ógłby dojść do p oznania praw d y i do­
b ra; lecz aby ztąd w nieść, że B ib lja je s t ja sn ą , p o trz eb a b y w przód do­
w ieść, że w ia ra nie je s t ze słuchania -), ty lk o z czytania słow a Bożego.
Je żelib y zaś w spom niane słow a P salm isty m iały się ro zu m ieć o jasn o ści
B iblji, jak o b y ona, czyli jej czytanie było p o chodnią o św iecającą czło­
w ieka, w tak im razie, k to nie um ie czy ta ć, byłby pozbaw ionym tej p o ­
chodni. "Wiadomo zaś przecież, iż słowo Boże je s t d la w szystkich, n ie­
tylko dla um iejących czytać. N ie m ogą też służyć za dow ód w spom nia­
nej teo rji: l-o słowa I I P e tr , l 19, (M am y mocniejszą mowę prorocką,
której się dzierżąc, jako świecy w ciemnem miejscu świecącej, dobrze czy-

*) Tunc aperuit illis sensum u t in teilig eren t scripturas. Luc. 24, 45.
*) Fides ex auditu. Rom. 10, 17.
Encykl. t. II. 20
306 Biblja.
nicie), ani 2 - 0 II Cor. 4, 34 (A jeśli też jest za kryta E w angelja nasza,
iest za kryta w tych, którzy g iną, w których B óg św iata tego oślepił zm ysły
niewiernych, aby im nie świeciło oświecenie E w angelji chwały Chrystusowej,
który je st obrazem B oga)\ bo obadw a te m iejsca m ów ią o św iatłe w iary
C hrystusow ej, nie o B iblji, a przy n ajm n iej nie o B ib lji Nowego T e st.,
k tó r a podów czas d o piero się form ow ała. N ad to , co do l- o , sam i p ro te sta n c i
nie zg adzają się na w ykład ty ch słów; a w 2-o podaje A p o sto ł p rz y ­
czynę zatw ard z iało ści żydów, iż nie uw ierzyli w C hrystusa, chociaż w i­
dzieli cuda jeg o jaw n e i spełnienie na nim p ro ro c tw daw nych. Jedno
w ięc i d ru g ie m iejsce raczej dow odzą pow agi n au czającej w K ościele
i jej p o trz e b y , aniżeli jasn o ści B iblji. Że w tem znaczeniu m ów ił P io tr
św. (1. c.), dow odzą tego n a stęp u jące zaraz po w spom nianym tek ście
słow a: „każde p ro ro ctw o pism a nie dzieje się w ykładem w łasnym ; a lb o ­
w iem w olą lu d zk ą nigdy p ro ro c tw o nie je s t p rz y n iesio n e- i t. d. (II
P e tr , l , 2 0 . 2 l ) . P om ijam y dowody inne, k tó rem i b ro n ią się zw olenni­
cy jasn o ści P ism a św., a k tó re ob. Perrone, P ra e le c tio n e s th eo l. T ra c t,
de locis th e o l. p. II c. 3. B. N iejasności B ib lji z a r a d z i ć może
wykład naukowy, w edług zasad herm en eu ty czn y ch (ob. H ermeneutyka),
ale t y l k o w c z ę ś c i , bo a ) h e r m e n e u t y k a je s t n a u k ą lu d zk ą,
do d zieł ludzkich zastosow aną, i n i e z a w s z e w y s t a r c z a d o r o ­
zumienia literalnego, o ile B ib lja je s t dziełem ludzkiem , t. j.
n a w et w rzeczach n ie odnoszących się do isto tn ej tre śc i B ib lji. N au k i
p o trzeb n iejsze do w ykład u B ib lji (filologja, k ry ty k a , arch eo lo g ja) coraz
p o stęp u ją, w sk u te k now ych o d k ry ć. N ajp o trzeb n iejsza zaś, filologja
np. h e b ra jsk a , dziś jeszcze je s t w ta k im stan ie, że uczeni nie są zdolni
ro zstrzy g n ąć, czy ja k a form a lub w yrażenie języ k a h eb r. pochodzi
z czasów M ojżesza, lu b po Salom onow ych (cf. aa. H ebrajski język i P en­
tateuch). Z resz tą każd a z pojedynczych n au k , p o trzeb n y ch do w ykład u
B ib lji, w ym aga ta k specjalnego w yk ształcen ia *), że niepodobieństw em
je s t, aby eg zegeta sam k ażd ą n a u k ę b a d a ł sp ecjaln ie; m usi tylko p o ­
p rze sta w ać n a re z u lta ta c h , podanych przez specjalistów w każdej nauce.
W y k ład zatem naukow y licznym może podlegać w ątpliw ościom : a) czy
eg zegeta d o stateczn ie p o siad a n a u k i przygotow aw cze do ro zu m ien ia B iblji;
b) czy p rzy jęte p rzez niego re z u lta ty b ad ań są pew ne, i c) czy te re z u lta ty
do b rze zastosow ał do w ykładu? Z tego pow odu b ) w y k ł a d n a u k o w y
n i e d a j e d o s t a t e c z n e j p e w n o ś c i , że odszukane przezeń z n a ­
czenie je s t praw dziw em , a p rze to nie może m ieć ta k ie j p o w a g i , żeby
m i nie wolno było inaczej sobie tłum aczyć. Z re sz tą wiemy z d ośw iad­
czenia, że te k sty , naw et n ajjaśniejsze, byw ały i byw ają n a k rę c a n e przez
lud zi złej w iary do fałszyw ych d o k try n . W edług w szystkich chrze-
ścjan jasn o P ism o św. mówi o bóstw ie P a n a Je z u sa , a p rzecież a rja n ie

ilp . samo poznanie specjalne języka hebrajskiego wymaga znajomości


w szystkich języków wschodnich (syryjski, chaldejski, arabski, perski, kopty-
cki, staro-perski i t. p.) W prawdzie języki te są z sobą mniej lub więcej
spokrewnione, i w m iarę postępu w jednych, łatwiej przychodzą di’ugie; je d n a k ­
że to ułatwienie mało oszczędza tru d u herm eneucie, k tóry chce s a m o d z i e l ­
n i e badać sens literalny. Oprócz wspomnianych, musi jeszcze posiadać język
grecki, różnych epok i okolic (Cf. Przekłady Biblji).
Biblja. 307

i socynjanie w tychże najjaśniejszych dow odach u p atry w a li ty lk o p o p a r­


cie swoich d o k try n . Jasnem je s t znaczenie słów: To je s t Ciało moje ,
a tym czasem trz y sekty (lu te ra ń ., zw ingliań., i kalw in .) sp ierały się
o ich rozum ienie i dwieście ro zm aity ch w ykładów podaw ały, w sk u te k
czego naw et rozdzieliły się na w ielką liczbę odcieni (Bellarm in, D e
E u c h a ris tia 1. i c. 8 n. 2). O zadosyćuczynieniu (satisfactio ) dw adzie­
ścia, a o grzechu pierw orodnym szesnaście różnych w ykładów daw ali
wyznawcy augsburskiej konfessji (Th. Moore, V oyage d u n je u n e Ir -
landais, tra d , de l’angl., P a ris 1836 s. 3 84). c ) Jeżeli w ro zu m ien iu B i-
blji, o ile ona słowo ludzkie zaw iera, h e r m e n e u t y k a n ie je s t w y­
sta rc z a ją c ą , to daleko m n i e j m o ż e w y s t a r c z a ć d o r o z u m i e ­
n i a B i b l j i , j a k o s ł o w a B o ż e g o , bo każde proroctw o pism a nie
dzieje się własnym wykładem (II P e tr . l , 2 0). d ) B ib lja nie z a ­
w iera zupełnego O bjaw ienia, ja k to w ykazaliśm y wyżej § 9; w ięc egze-
g e ta m usi szukać objaśnienia B ib lji tam , gdzie toż O bjaw ienie w z u p e ł­
ności je s t dane, kom u pow ierzone było nau czan ie słow a Bożego fob.
Kościół). Z ty ch powodów uznać m usim y, że w ykład naukow y, aczk o l­
w iek b ard zo pom ocny do rozum ienia B iblji, je d n a k nie może być wy­
starczający m , choćby ty lk o d la tego, że nie daje pew ności o ro zu m ie­
niu praw dziw em . C. N adto jeszcze w ykład naukow y, p ry w atn y , jeże li
nie będzie m iał nad sobą pow agi og ran iczającej go, p row adzi do ta k ic h
sam ych nadużyć, co rozum bez w iary, i staje się przy czy n ą w ielu złych
sku tków . Już św. A ugustyn zauw ażył, że sekty p o w stały ze złego w y­
k ła d u B iblji *), a m nóstw o fak tó w m ożnaby p rzy to czy ć z różnych epok
na dow ód, ja k s a m o w o l n y w y k ł a d j e s t n i e b e z p i e c z n y m . N p.
O rygenes, nad k tó reg o w swym czasie nie było bieglejszego k ry ty k a
ieg ze g ety (o b .a .sie d m d z ie sią t. O r y g e n e s ) , o k a l e c z y ł się ,tłu m a c z ą c l i ­
te ra ln ie M at. 19, 12. K w akrow ie u trz y m u ją , że niew olno w cale p rz y ­
sięgać, z pow odu M at. 5, 3 4. N ie k tó rz y do śm ieszności dochodzili,
trzy m ając się lite ra ln ie B iblji. T a k np. w łazili na d achy d la czy tan ia
E w angelji, bo napisano M at. 10, 2 8: „Co w ucho słyszycie, p rz e p o ­
w iadajcie na dachach;“ inny z ja k najw iększą pow agą E w an g elje sw e­
m u psu w ykładał, bo w yczytał M ar. 16, 15. „O pow iadajcie E w angelję
w szem u stw o rzen iu .“ K a rlo sta d (o b .) był n ajp rzó d k a to lik iem , a o p ie­
ra ją c się na czystem słowie Bożem , z o sta ł lu te ra n in e m , potem a n a b a ­
p ty stą , potem sak ram en tarzem ; dalej ożenił się; w reszcie zo stał p ie k a ­
rzem , aby pocić się przy ro b ie n iu chleba, bo n apisano w Gen. 3, 19:
„W pocie oblicza tw ego będziesz pożyw ał c h le b a .“ Ob. Perrone, P ra e le c t.
T heol. T ra c t, de L ocis theolog. p a r. II c. 3 (ed. P a ris 1863 t. IV .)
F a k t O rygenesa p rzypom ina dziś istn ie ją c ą w R o ssji sek tę ta k zw anych
skopców , k tó r a podobnież się okalecza, sądząc, że te k s t M at. 19, 12
należy rozum ieć lite ra ln ie P 'ja k o p rzy k azan ie ścisłe. P o ró w n . niżej §
i8 . D. P otrzebny je s t zatem w yk ła d d o g m a ty c zn y . Z definicji jego (ob.
wyżej na p o czątku tego §) w ypływ a, że a ) z a ra d z a n ied o statk o w i h e r-

*) Haereses ortae sunt dum Scripturae bonae in telligan tu r non bene, et


quod in eis non bene in te llig itu r, etiam tem ere et audacter asseritur. S .
A ugustin in Joan, tract. 18 n . 1.
308 B iblja.

m en eu ty k i tam , gdzie ona, ja k o n au k a ludzka, je s t n iek o m p eten tn y


(w rzeczach objaw ien ia, słow a Bożego), b ) Poniew aż pochodzi od K o­
ścioła, ja k o nieom ylnego n au c z y c ie la praw dy, w ięc daje d o stateczn ą r ę ­
kojm ię i pew ność, że je s t praw dziw ym , a p rzeto c ) strzeże od b łędu,
w zględem fałszyw ego ro zu m ien ia B ib lji, i od nadużyć ztąd w ypływ ają­
cych. Jeżeli zaś czasam i, naw et m iędzy w iernem i dziećm i K ościoła, wy­
d a rz a ją się n ad u ży cia takow e, są one w yjątkow em i i m ogą pochodzić
jed y n ie z zan ie d b an ia przepisów o czy tan iu B ib lji 1). d ) Z abezpiecza
jed n o ść i zgodę w ro zu m ien iu m iejsc łatw iejszych B iblji, przynajm niej
ta k ą , k tó ra b y n ie p su ła jed n o ści w ia ry , e ) U zupełn ia niedostateczność
sam ej B iblji, gdyż: a) B ib lja nie zaw iera całkow itego O bjaw ienia (wyżej
§ 9 ) i b) je s t k sięg ą n ie ja sn ą i m a rtw ą , z k tó re j n ieu m iejętn y niety lk o nic
korzy ści, ale jeszcze szkodę ponieść może (II P e tr. 3, 16). Z tego, cośm y
pow iedzieli, w ypływ a, że w y k ład dogm atyczny ani i ) n i e w y ł ą c z a
n a u k o w e g o , 2) an i w ykład naukow y n i e m o ż e s t a ć z nim
w s p r z e c z n o ś c i ; 3) ale owszem, wry k ł a d n a u k o w y z y s k u j e
przez dogmatyczny. N i e w y ł ą c z a , bo odnosi się on ty lk o
do rzeczy dogm atycznych i m oraln y ch (cf. a. Natchnienie); podczas gdy
m nóstw o kw estji filologicznych, h isto ry czn y c h , archeologicznych, ch ro n o lo g i­
cznych, p rz y ro d n ic zy ch i t. p., zostaje się egzegecie do b a d an ia sam odzielne­
go. T a k np. o ra ju (G en. 2, 8 — 14): że ra j był, że był m iejscem szczęśliw ego
p o b y tu człow ieka p rzed upad k iem w grzech, i że w sk u tek grzechu czło­
w iek u tr a c ił to m iejsce, a skazany zo stał n a tru d y , to są fa k ta dogm atyczne,
k tó re n au k a p rz y ją ć w inna. E gzegecie zaś pozostaje sw oboda b adania: w k tó -
rem m iejscu był ra j; co to są za rzeki: P hison, G ehon i inne; ja k a
E tjo p ja rozum ie się; co bdellium? i t. p. N aw et w rzeczach d o g m aty ­
cznych i m oraln y ch może egzegeta naukow ych używ ać środków , ab y u d o ­
w odnić, że w ykład dogm atyczny je s t praw dziw ym . 2 ) W y k ład n a u k o ­
wy n i e m o ż e s t a ć w s p r z e c z n o ś c i z dogm atycznym , ta k sa­
mo ja k rozum z w ia rą (ob.), i ja k opow iadanie A postołów z ich pism a­
m i; bo O bjaw ienie, zaw arte w B iblji, stan o w i je d n ą całość z O bjaw ieniem
danem A postołom , a przez nich K ościołow i. K ry ty k lu b eg zegeta b i­
blijny, k ie ru ją c y się n a u k ą K o ścio ła, gdy przychodzi do re z u la ta tó w
w p ro st w ykładow i dogm atycznem u przeciw nych, łatw o spostrzeże, zkąd
b łą d jego pochodzi: czy ztąd , że nie ma całego O bjaw ienia w B iblji; czy
z sam ego w yw odzenia naukow ego, gdy fałszyw ie w nioskuje; czy z p o d ­
staw y m ylnej, lub niepew nej, np. gdyby k to w iększą p rzy p isy w ał wragę
napisom klinow ym lu b hieroglificznym (k tó ry ch odczytanie w w ielu r a ­
zach jeszcze n ie je s t naukow o pew nem ), niż h istorycznej pow adze B i­
b lji. Z tąd 3) egzegeta k a to lic k i zyskuje jed n o w ięcej źró d ło do w y ro ­
zum ienia B iblji, a n ad to , jeżeli go n a u k a p rzy p ro w ad zi do ro zu m ien ia
zgodnego z n a u k ą K o ścio ła, w ykład je g o ’ n a b ie ra w iększej pew ności
i pow agi. E. Z daw ałoby się na pozór, że przez zasadę w y­
k ła d u dogm atycznego B ib lję poniżam y, gdy czynim y ją zależną od lu d zi.
T a k i z a rz u t staw iają nam p ro te sta n c i. L ecz 1 ) głębsze zastanow ienie

*) Cf. niżej § 18. Nie m ówim y o tych, którzy wpraw dzie uznają się
ża synów K ościoła, lecz jego pow agi nauczycielskiej nie przyjmują, bo sam ym
tym faktem stawiają sig za Kościołem .
Biblja. 309

się nad? n atu rą tego wykładu, i 2) fakta same pokazują, że B i b l j a


ni c n a p o w a d z e s wej w Koś ci el e nie t r a c i . A l-ód, co
do n atury swej, wykład dogmatyczny nie ma wcale charakteru nowego
Objawienia, wyższego od Biblji. Jak Apostołowie sami jedne rzeczy p i­
sali, inne odkładali do osobistego nauczania, tak i Kościół ma to samo
słowo Boże, które jest w Biblji, tylko że zupełniejsze. Gdyby Kościół
utrzym ywał, że Biblja nie jest prawdziwem źródłem Objawienia, lub gdyby
objaśniał ją swoją własną powagą ludzką; wtedy poniżałby Biblję. Lecz
on przyznaje sobie powagę, k tó rą mu i Biblja przyznaje (ob. Kościół),
i tłum aczy słowo Boże biblijne temże samem słowem Bożem, które od
początku otrzym ał i wiernie przechowuje. Ztąd wypływa, że właśnie
samodzielny, t y l k o n a u k o w y wykład poniża Biblję. Uczony bo­
wiem, nie mający charakteru nieomylnego nauczycielstwa, a utrzym ują­
cy, że tylko z zasad naukowych wypływające jego (lub naw et wielu
innych) rozumienie jest prawdziwem, stanowi się sędzią i nauczycielem
słowa Bożego. 2-e. Co do faktów, doświadczenie uczy, że Biblja w Ko­
ściele katolickim ma ta k ą samą powagę, ja k ą m iała w pierwszych wie­
kach. Protestantyzm zaś, oddawszy ją na pastwę samowolnego w ykła­
du i uczyniwszy jedynem źródłem Objawienia, spraw ił to. że z czytania
Biblji powstało wiele sekt w jego własnem łonie, a następnie zaprzeczo­
no nietylko natchnienia, ale i wszelkiej powagi historycznej Biblji, tak
iż fakta biblijne nie nazywają się u nich inaczej, tylko pow iastkam i
tradycyjnem i (Sagę). N aw et najniżsi, między klassykami pogańskimi,
z większem uszanowaniem są traktow ani, aniżeli Biblja przez pro testan ­
ckich teologów i badaczów biblijnych. Kto się chce o tern przekonać,
dosyć m uw ziąść w rękę pierwszego lepszego z dzisiejszych takowych b a ­
daczy biblijnych ( Bibelforscher). Mówimy tu na podstawie dzieła Bibel-
Lexicon, Realwórterbuch zum Handgebrauch fii r Geistliche imd Gemeinde-
glieder (Leipz. t. I 18 69, dotąd wyszły 4 tomy), wydawanego przez
radcę kościelnego d ra D aniela Sehenkel, ze współudziałem najznakomit­
szych badaczy biblijnych. Biblja w tern dziele jest tak poniżoną, a au to -
rowie tyle w niej sprzeczności i niedorzeczności upatrzyli, że po tem
wszystkiem słusznie ich podejrzywać można o chęć nie wykładu, lecz
odjęcia najmniejszej powagi Biblji. Niekiedy u p atru ją sprzeczności mię­
dzy takiem i tekstam i, które nawet najmniejszego pozoru sprzeczności
nie mają. F. Że wykład dogmatyczny wypływa z natury Biblji, i że
był praktykow any przez samychże Apostołów, powiedzieliśmy wyżej § 9.
i w tym § 1. A. Cf. II Tim. 1, 13. 14. 2, 1. 2. 3, 14. Col. 2, 6 — 8 .
I Tim. 6, 20. 21. Jeżeli idzie o to, czy przez pierwsze wieki Kościół
wykładał dogmatycznie Biblję, t. j. rozstrzygał o jej rozum ieniu,-—i nad
to nie ma nic pewniejszego. Dopóki żyli Apostołowie, sami ustnie
nauczali, a gdzie nie mogli osobiście, nauczali przez pisma. Pisma
Apostołów zaradzały tylko ówczesnym błędom; tymczasem, po ich śm ier­
ci, wynikały nowe, którym również potrzeba było zaradzić. Ja k za
Apostołów heretycy fałszowali ich opowiadanie ustne, ta k później, aby
poprzeć swe błędy, powoływali się na Biblję. N iektórzy zaś zupełnie
odrzucali jej powagę, mówiąc, że Apostołowie nie wszystko wiedzieli l),

’l Ergo incredibile est, vel ignorasse A postolos plenitudinem praedica-


tio n is^ v e l non omnem ordinem regoiae om nibus edidisse. Tertullian, De p r e ­
scrip tion . c. 27.
310 B ib lja .

że im Pan Jezus nie wszystko objawił, że przeto oni są, mądrzejszymi od


A postołów d). Gdyby K ościół miał t y l k o w Biblji słowo Boże, od­
p arcie herezji byłoby niem ożliwem , a nawet nie miałby prawa, bo każdy
heretyk, największe bluźnierstwa popierając Biblją, mógłby powiedzieć,
że jego nanka jest prawdziwą. To też K ościół, na dowody herety­
ków z B iblji czerpane, odpowiadał, że tłum aczenie ich jest fałszywem;
na udowodnienie zaś nauki przez siebie podawanej, przytaczał powagę
nieustającego i jednozgodnego nauczania swego, od czasów apostolskich.
N a tej podstaw ie zbijali dowodzenia heretyków ojcowie św. i pisarze
k ościelni. Z mnóstwa ustępów, jakie się znajdują w ich dziełach, przy­
toczym y niektóre tylko: autor dzieła R eco g n itio n s, przypisywanego
m ylnie św. Klemensowi rzymskiemu (ob.), jednak niezawodnie pisanego
w II w., mówi 1. 10 § 42: „Ab eo oportet discere intelligentiam Scri-
pturarum, qui earn a majoribus secundum veritatem sibi traditam
servat, ut et ipse posit ea, quae recte suscepit, com petenter adse-
rere.“ Sw. Ireneusz (Adv. haeres. 1. 4 c. 2 6): „Ubi charismata D o ­
mini posita sunt, ibi discere oportet veritatem , apud quos est
ea, quae est ab A postolis E cclesiae sućcesio et id, quod est sanum et
irreprobabile conversationis et inadulteratum et incorruptibille ser-
monis, constat. H i enim et earn, quae est in unum Deum, qui omnia
fecit, fidem nostram custodiunt, et earn, quae est in Filium D ei, dile-
ctionem adaugent, e t S c r i p t u r a s s i n e p e r i c u l o n o b i s e x p o -
n u n t , neque Deum blasphemantes, neque patriarchas exhonorantes,
neque prophetas contem nentes.“ Klemens A lexandr. (Stromat. 1. 7 ed.
Oxonien. 1 7 15 , II 8 9 2): Illos, qui adversus ecclesiasticam traditio-
nem Scripturas interpretantur, regulam veritatis amisisse. Z 7'ertulljana
miejsc nie przywodzimy, bo całe jego dzieło De praescriptionibus na tej
zasadzie się opiera. S . A tan azy, lib. de Synodis: „ Qu a e i n s a c r i s
eloquiisnon i n t e l l i g i m u s , non ideo rejicim us, sed a b i i s
q u a e r i m u s , ab i i s d i s c e r e p o s t u l a m u s , q u i b u s D o m i n u s
revelavit (t. j. od następców apostolskich, gdyż za św. Atanazego
w IY w. nie żył już żaden A postoł). Sw . B a zy li W ielki (Lib. D e
Spiritu S.) powiada, że nie jest rzeczą obojętną wzywanie trzech imion
Trójcy Św ., chociaż A postoł często opuszcza im ię Ojca i Ducha św.;
że nie jest ważnym Chrzest, w im ię samego tylko Ducha św. udziela­
ny, chociaż P ism o św ., mówiąc o Chrzcie przez Apostołów udzielanym,
samego tylko Ducha św. wymienia i dodaje: „Oportet enim inviolabi-
lem semper manere traditionem , quae in vivifica gratia data est.“ R u ­
fin (H ist. E ccl. 1.* II c. 9) mówi: „Ibi (w klasztorze) omnibus Grae-
corum saecularium libris rem otis, solis divinae Scripturae volum inibus
operam dabant, eorumque intelligentiam non ex propria praesum tione,
sed ex majorum scriptis et auctoritate sequebantur, quos et ipsos ex
apostolica successione intelligendi regulam suscepisse constabat.“ Sw.
Jan Chryzostom (Homil. 9 in Genes. I): Operam damus, ut quotidie
sententias quasdam divinae Scripturae vestrae menti inseramus, vobisque

!) D icentes, se non solum presbyteris, sed etiam A postolis sapientiores.


S . Irenaeus, A dver. haeres. 1. 3 c. 2 et c. 12 n. 12.
Biblja. 311

etiam indicemus ea, quae spirituali semini noxia esse possunt, ne forte
circumveniamini, neve sanae cloctrinae dogmata labefactentur per quorun-
dam conatum, qui Ecclesiae placitorum loco ratiocinii sui jigmenta inducere
tentant.u Św. Ambroży (De fide 1. 3 c. 6) mówiąc o tem, jak m a­
nichejczycy z tekstu Joan, i , 3. 4 dowodzili swej doktryny dualisty­
cznej, mówi, że takie rozumienie „Kościół potępia.“ Te świadectwa do­
statecznie przekonywają, że wykład dogmatyczny był zawsze w Kościele
uznawany (cf. a. Tradycja). Sobory przeto, gdy nakazywały l) wy­
kład Biblji według analogji wiary (ob.), nic nowego nie stanowiły, ty l­
ko potwierdzały dawną praktykę. Ostatecznie uświęcił tę p raktykę
swoim dekretem sobór trydencki (sess. IV de editione et usu libror.
ss.): Praeterea ad coercenda petulantia ingenia decernit (SS. Synodus),
ut nemo suae prudentiae innixus, in rebus fid e i et morum, ad aedificatio-
nem doctrinae christianae pertinentium, Sacram scripturam ad suos sensus
contorquens, contra eum sensum, quern tenuit et tenet sancta mater Eccle-
sia, cujus est judicare de vero sensu et interpretatione sanctarum. Scri-
pturarum , aid etiam contra unanimem consensum Patrum, ipsam Scriptu­
ram sacram interpretari audeat, etiamsi hujusmodi interpretationes nullo
unquam tempore in lucern edendae forent. Środki, których Kościół uży­
wał do oznajmiania o wykładzie autentycznym, są te same, za pomocą
których oznajmia o dogmatach i nauczaniu swojem. Te same przeto
źródła, k tó re służą teologowi do poznania dogmatu i nauki Kościoła,
służą też egzegecie do poznania wykładu dogmatycznego i tradycji her-
meneutycznej, jako to: l) decyzje soborów powszech. Stanowią p ie r­
wsze źródło do poznania myśli Kościoła, w rozumieniu B iblji (sensus,
quern, tenuit et tenet Ecclesia. Conc. trid .) Z tego powodu przekład
W ulgaty (ob.) je st dla egzegety normą, przy wykładzie miejsc dogma­
tycznych i moralnych, bo sobór trydencki uznał go za autentyczny,
(ob. I 5 3 6 ... tej Encyklopedji). Szczegółowo Sobór trydencki wykłada:
sess. 14 cap. i i can. i — 4 , tek st Joan. 2 0 , 3 3 . Accipite Spiritum
S..., i Jac. 5, 1 4 . 1 5 . Infirmatur quis in vobis...\ sess. 13 cap. 1. 4.
can. l. 2 wykłada teksty M at. 2 6 , 26 — 2 8 . M ar. 1 4 , 22 — 2 4 . Luc.
2 2, 1 9. 2 0. I Cor. i i , 23 — 2 5 . Od takich decyzij trzeba odróżnić
dowodzenia, czyli motiva decyzji soborowej. Jeżeli bowiem sobór nie
rozstrzyga wprost (directe) o rozum ieniu tekstu, tylko przytacza go
między dowodami decyzji dogmatycznej, wykład taki jest ubocznym,
(indirecte), i aby był nieomylnym, winien być poparty deklaracją, że
ta k przytoczony tekst rozum iał i rozumie Kościół, lub Ojcowie św ięci.
Np. sobór trydencki sess. 5. o grzechu pierworodnym, dekr. 4 powowołuje
się na słowa Rom. 5, 1 2 . dodając: Quoniam non aliter intelligendum est id
quod dicit Apostą^us. W dowodzeniu zatem deklaruje sobór, że takie je st a nie
inne rozumienie wspomnionego tekstu. 2) Oprócz tego, mamy wiele innych
tekstów pojedynczych, wyłożonych przez Kościół p o ś r e d n i o (indire-

) „Si ad Scripturam pertinens controvcrsia aliqua excitata fuerit, ne


earn ahter interpretentur, quam quomodo Ecclesiae lum inaria et doctores
suis scripturis exposuerunt.“ Concil. T ru llan . (692 r.) can. 19. „Mandamus
omnibus (którzy mają uczyć lud prawdy ew angelicznej), ut scripturam juxta
interpretationem doctorum , quos Ecclesia, vel usus diuturnus approbavit,
e x p lan en t." Cone. L ateran . V sess. 11 (1116 r.)
312 Biblja.
cte v. mediate), a) przez p r a k t y k ę , gdy potępia jaki błąd dowodzony
Biblją; np. potępieniem błędu millenarjuszów, potępił fałszywe rozumienie
nadawane textowi Apoc. 20, 4; potępiając kastrację, uczy, że nie na­
leży brać literalnie Mat. 5, 29. 30. 18, 8. 9. 19, 1 2 . Pośrednio także
b) przez n a k a z np. pacierzy kapłańskich uczy Kościół, że w Mat. 6, 7
nie zabronił Pan Jezus długich modlitw, c) Teksty Mat. l, 2 5. 13, 5 5 .
5 6. objaśnia pośrednio nauka o przeczystem dziewictwie N. Marji Panny,
zawarta w wierszu l i t u r g i c z n y m : „Post partum Virgo inviolata per-
mansisti.“ 3) Do bezpośrednich wykładów Kościoła odnoszą się wy­
z n a n i a w i a r y (professiones fidei), zwłaszcza skierowane przeciw poje­
dynczym błędnym rozumieniom, np. przeciw błędom Berengarjusza (ob.
wyżej str. 19 2...). — Gdzie niedostaje wykładu Kościoła, uciec się
należy do jednozgodnego wykładu ojców śś. (cf. Ojcowie śś. i Tradycja).
Ponieważ mówimy tu tylko o wykładzie Biblji, jako autentycznym,
i o sposobie tegoż wykładu, przeto opuszczamy parallelizm (ob.) bi­
blijny, będący wprawdzie źródłem wykładu, lecz należący do zasad
ogólnej hermeneutyki. Literaturę nauk biblijnych ob. w aa. Archeo­
logia, Hermeneutyka, Introdukcja , Egzegeza biblijna. 18. Biblji c z y ta ­
nie. Już nadmieniliśmy (wyżej § 4), że Stary Testament był po­
dzielony na paraschy i haftary, które odpowiadają naszym we Mszy
ewangeljom i epistołom. Zdaje się, że podział takowy nie poprze­
dził niewoli babilońskiej. Przed niewolą babilońską czytywany był zakon
publicznie w świątyni, w pewnych uroczystościach (ob. Pentateuch). Czyty­
wane były tamże pisma proroków (ob. Jer. 3 6, 6. 10. 14. cf. Bar. l,
14). Podczas niewoli babilońskiej, nie mogąc się zbierać w świątyni na
słuchanie zakonu, zbierali się izraelici w kółka pojedyńcze razem, dla
czytania proroków (Bar. l , 3 i wyżej str. 3 4). Odtąd też nastał zwy­
czaj zakładania synagog po miastach. Za czasów Chrystusa była znaczna
ich liczba w Palestynie (Mat. 4, 23. 6, 2. 5. 9, 35. 10, 1 7. 12, 9. 13,
54. 23, 6. 34. i winnych Ewang.),gdzie czytywano w sobotę paraschy
Pentateuchu i haftary z Proroków (Act. 13, 15. 15, 21. II Cor. 3, 15.
Mar. l, 21. 6, 2. Luc. 4, 16. 17. cf. Synagoga). Lecz oprócz publi­
cznego odczytywania w świątyni i po synagogach, były jeszcze księgi
Starego Testamentu w rękach prywatnych, czytywane z wielką pilnością.
Dowodzi tego Psal. 1, 2. 1 18, 24. 70. 77. 92. 99. 143. 148. 1 74.
Czytywał je Ezdrasz (I Esdr. l, l), Nehemjasz czytał Daniela (II Esd.
l , 5. cf. Dan. 9, 4.) i inni (I Esd. 9, 4). Czytali je nietylko żydzi,
ale też z innych narodów pobożnii uczeni:np. Achior nie zkądinąd
tak dobrze mógł znać dzieje izraelskie, tylko z Pentateuchu (Judith
5, 5...). Eunuch królowej Kandaki czytał w drodze Izajasza proroka
(Act. 8, 2 8); o żydach zagranicznych wspomina autor Ekklezjastyka w Pro­
log. Avus meus Jesus se amplius dedit ad diligentiam legis et propheta-
rum, et aliorum librorum, qui nobis a parentibus nostris traditi sunt...
(cf. Gal. 4, 21 i wyżej U cl.). Pan Jezus zalecał czytanie Biblji słu­
chaczom swoim, aby się przekonali, że on jest Chrystusem. Św. Paweł
zalecał to samo czytanie Tymoteuszowi (I Tina. 4, 13). Pierwsi wierni
zbierali się na modlitwę i łamanie chleba (I Cor. 11, 2 0. Act. 2, 4 6.
20, 7) przynajmniej w każdą niedzielę (S . Justini, Apolog. I c. 6 7). Na
tych zebraniach, jeśli był Apostoł, sam nauczał (Act. 20, 7). Zresztą,
czytanie pism apostolskich i prorockich było nieodłącznem od takich ze­
brań, nawet za życia Apostołów (ob. Colos. 4, 1 6 . cf. I Tim. 4, 13),
B ib lja. 313

a tem więcej później, jak świadczy św. Justyn (1. c. ok. r. 140). „Zbie­
ramy się dla przypomnienia sobie listu Bożego" mówi Tertulljan, Apolcrget.
c. 3 9 (wyżej n. 5), cf. ejusd. A d uxorem II c. 6. De anima c. 9. Czy­
tanie pism prorockich było ze zwyczaju żydowskiego; apostolskich zaś wy­
pływało z natury rzeczy. Pisma bowiem apostolskie były najprzód pisane
do wiernych pojedynczych kościołów, jak to widać z dedykacji niektó­
rych (I Cor. i, l. 2. II Cor. 1, l.. Philip, l, l); inne Apostoł poleca
przesłać do drugich kościołów, z obowiązkiem odczytania ich tamże (Col.
4 . 1 6 . I Thes. 5, 2 7): św. Jan zaleca czytanie Apokalipsy (Apoc. l, 3).
Oprócz czytania, na wspomnianych zebraniach śpiewano urywki z Pisma
(introit, gradual, offertorium i t. p.). Te zaś śpiewy i czytania odbywały
się w języku zrozumiałym dla każdego przez pierwsze wieki chrześcjan. (w ła­
cińskim, greckim, syryjskim i t. p.). Wierni przeto mogli znać i znali
rzeczywiście Biblję, nie tyle z czytania własnego, ile raczej z urywków
śpiewanych i odczytywanych, jak również z wykładu podczas nabożeń­
stwa 1). Duchownym ciągle zalecał Kościół czytywanie Biblji 2); nie­
mniej i wiernych ojcowie śś. do tegoż zachęcali 3). Co do duchownych,
nietylko biskupi i kapłani, ale nawet niższych stopni klerycy 4) obo­
wiązani byli znać Biblję; gdyby zaś kto wcisnął się do niższych święceń,
bez tej znajomości nie mógł być dalej promowowanym 5). Nie miał na­
wet potrzeby Kościół ograniczać czytania Biblji, bo w czasach dawniej­
szych, kiedy druku nie było, posiadanie całej Biblji było rzadkością; naj­
częściej starano się mieć tylko Psałterz i Nowy Testament. Przez wieki
średnie, naukami zajmowało się prawie wyłącznie duchowieństwo, ztąd
nic dziwnego, że świeccy mało czytywali Biblję, której nie było innego
tekstu nad łaciński. Zakazy czytania datują się dopiero od tego czasu,
kiedy się zaczęły pojawiać przekłady incwierców. Najprzód Innocenty III
potępił przekład waldensów na język franc. (Epistolar. ed. Baluz. lib. II
ep. 1 4 2 . ob. Fontana , Constit. „Unigenitus" theologice propugnata, t. III
prop. 7 9). "W r. 1 2 29 synod tolozański zabronił laikom posiadać Stary

*) Nam si quis assidue ven iat, etiam si domi non legat, sed hic (w ko-
śaiele) dictis attendat, anni unius spatio poterit m ulta discere. Neque enim
hodie has, eras (t. j. w innym roku) alias scripturas legim us, sed semper
easdem . S . Chrysost. H om il. 58 (in Joann 4h
2) Rozmaite w różnych czasach postanow ienia soborów, tak powszech­
nych, jak prow incjonalnych, jako też dekrety Papieży, nakazujące duchownym
świeckim i zakonnym czytanie Biblji, od r. 393 do 1609 zebrane ma Cheru-
binus a S . Joseph , Apparatus biblicus, B ruxel. 1704 t. I D iss. praelim in. qu. 3
art. 5 sect. 3.
3) Tej treści te x ty z Ojców śś. Kościoła grec. i łac. i z innych pisarzy,
począwszy od I w. aż do X V I, zam ieścił J o d o c u s C o c c i u s w swem dziele:
Thesaurus Catholicus t. I. 1. VI art. 20, i Cherubinus a S . Joseph op. c. art. 5 sect.
2 et 3.
4 L ectores... ante 25 annos non ordinentur, nisi primum divinis scriptu-
ris instruoti vel ab infantia eruditi. Cone, carthagin. III a. 397 ;Concilior. coli.
reg. Ili 483).
5 ) illitera tes quoque et nonnulla parte corporis im m inutos, sine ullo
respectu ad ecclesiasticum didicim us venire servitium . Quod sim ul antiqua
traditio , et apostolicae sedis vetus forma non recipit: quia r.ec litteris ciren s
sacris potest esse aptus officiis... Si qui vero... tales aute suscepti su n t,...
n ih il unquam promotionis accipiant. Gelasii P ap. E pist. 14 a. 494. Cone. X
133, i ap. Thiel, Epistolae Rom. P P. s. 371.
314 Biblja.

lub Nowy Testament; pozw olił tylko mieć Psałterz, Brewjarz i Ofticia de
B. “V. Maria, byleby te nie były tłumaczone w języku ludowym 1). P odo­
bne postanowienia były wydawane później, z okazji begwardów, begwi-
nek (ob.), wiklefistów i bussytów (ob. Fontana op. c. prop. 81 et 8 2 ),
lecz były one tylko miejscowemi i czasowemi. Zakaz więc czytania nie
był ani bezwzględnym, ani powszechnym. Owszem później, zanim się po­
jaw iły protestanckie biblje, wyszło około 8 0 0 wydań całej Bibji, lub jej
części, a w tej liczbie do 2 00 w językach ludowych (O ’ Connel, A fuli
Repport of the procedings of the great catholic meeting of the catholics
of London, 1 8 3 9 ). Potrzebę rozszerzenia wspomnianego zakazu wywołały
herezje w. XYI. W idząc Kościół, że każde wyznanie zaczęło po swojemu,
tendencyjnie, tłumaczyć i objaśniać Biblję 2), zmuszony był temu naduży­
ciu zapobiedz. Postąpił według zasady: tollatur abusus, relinquatur usus
(znieść nadużycie, zostawić użycie). Co było dozwolonemi nie dawało
powodu do nadużyć dawniej, pozostawił dozwolonem i nadal. I tak, po­
nieważ dawniej nie było ograniczenia pod względem W ulgaty, tekstu ory­
ginalnego i przekładu 70, czytanie takowych pozostało dozwolonem i na­
dal. Ograniczeniu więc podległy tylko przekłady wszelkie nowożytne,
w językach żyjących dokonane (in lingua vulgari). Z polecenia soboru
trydenckiego (sess. X VIII r. 1 5 6 2 i sess. X XV ult. D e Reform.) wy­
dany i, wraz z bullą Piusa IV D ominici gregis (2 4 Marca 15 6 4 ), ogło­
szony In d e x (ob.), między innemi regułami o książkach zakazanych ma
i tę: „Cum experimento compertum sit, si sacra Biblia vulgari lingua
passim sine discrimine permittantur, plus inde, ob hominum temeritatem,
detrimenti quam utilitatis oriri, hac in parte judicio Episcopi aut Inqui-

') P ro h ib e m u s e tia m , ne lib ro s V e te ris T est. a u t N ovi la ic i p e r m itta n ­


tu r h a b ere , n isi forte P s a lte riu m vel B re v ia riu m ,... Sed ne p raem isso s libros
h a b e a n t in v u lg a ri tra n s la te s , om nino p rohibem us. Can. 14. Concilia, ed. M ansi
t . X X III s. 194, ed. H a rd o u in t. V II s. 176... N ie k tó rz y m y ln ie te n synod
k ła d li p cd r. 1129, aby przyczynę tego zakazu u ta ić . Synod bow iem tolozań-
ski w y d ał te n zakaz z pow odu alb in g en só w , w ow ych stro n a c h rozgałęzionych.
2) N p. w B ib lji przez L u tra tłum aczonej: Rom. 3 , 20. „Przez zakon tyl­
ko pozn an ie g rz e c h u .“ Tamże w. 28 , „Człow iek byw a usp raw ied liw io n y przez
w ia rę sarną, bez uczynków z a k o n u .“ W I Cor. 4, 16, „Bądźcie naśladow cam i
m o im i,“ opuszcza b ezpośrednio n a stęp u jąc e w'yrazy: jakom i ja Chrystusów. A ct.
Ap. 3, 1, z am iast „na godzinę m odlitw y d z ie w iątą ," tłum aczy: „m odlić się o go­
d zin ie d z ie w iąte j;" ab y n ie zd aw ał się p o p ie ra ć godzin kanonicznych p a cierz y .
I C or. 9, 5. z am iast: „Iżali n ie m am y w olności wodzić się z sio strą n iew ia­
stą .."? tłu m a cz y : „ Iż a li nie m am y m ocy wodzić ze sobą sio stry za n iew ia stę"
(żonę), a b y m ia ł te k s t p rzeciw celibatow i. M ar. 1, 15. zam . „pokutujcie“ tłu m a ­
czy: poprawcie się. W ie le in n y ch ta k ic h , ten d e n cy jn y c h p rz ek rę ce ń w ykazał
k o n w e rty ta z lu te ra n iz m u J a n W aw rz. Holler, w broszurce (B eg rtin d ete U rsa-
chen u m b wTe lc h e r w illen Jo h a n L au r. H oller, a u stria c u s, von dem lu th e r.
G la u b e n s-Irrth u m b a b -u n d z u r K a th o l. W a h rh . g e tre tte n , In g o ls ta d t 1654),
k tó rą p rz ed ru k o w a ł b isk u p s tra s b u r. A nd. B ass, D ie C o n v e rtiten t. V II, F r e ib .
1868. D okładniej pod ty m w zględem ob. Cherubini a S . Joseph, A p p a ra t. b ib lie .,
B ru x e l. 1704 t. IV , gdzie s ta ra n n ie są zeb ran e b łęd y w p rz ek ład a c h : L u tra ,
K a lw in a i in n y ch a k a to lic k ic h tłu m aczy ; n a d to z d a n ia sam ychże p ro te s ta n ­
c k ic h p isa rzy , z k tó ry c h w idać, że w iele w po m ien io n y ch p rz e k ła d a c h je s t b łę ­
dów n iety lk o m im ow olnych, lecz i rozm yślnych. H iero n im E m ser w yliczył
ta k ic h błędów 1408 w sam ej B ib lji L u tra . J a k są błędne a n g lik a ń sk ie p rz e ­
k ła d y , ob. O’’Connel A fuli R e p p o rt of th e p ro c e d in g o f th e g r e a t cath o lic m ee­
tin g of th e cath o lics of L ondon. Horne, In tro d u c tio ad stu d . c rit. b ib l. Gre
goire, H ist, des sectes. t. IV s. 4 0 7 ...
Biblja. 315

sitoris stetur, ut cum concilio parochi vel confessarii Bibliorum a catho-


licis versorum, lectionem vulgari lingua eis concedere possint, quos intel-
lexerint, ex hujusmodi lectione non damnum, sed fidei et pietatis augmen-
tum capere posse. Reguła I V Indicis. Na mocy więc tego przepisu:
I. pod zakaz nie podciąga się wcale ani W ulgata, ani przekład 70 , ani
tekst oryginalny. II Przekłady a k a t o l i c k i e w ogóle są zabronione.
III Przekładów k a t o l i c k i c h nie wolno czytać bez pozwolenia własnego
biskupa. Biskup winien pod tym względem zasięgnąć rady tych, którzy
bliżej znają chcącego czytać Biblję i mogą zaświadczyć, czy postulant
odniesie korzyść, lub szkodę z tego czytania. Ob. Cherubini a S . Joseph ,
A pparatus biblie, t. IV par. IV str. 48 9 — 55 8. W edług zaś powsze­
chnego zdania teologów, wolno czytać takowe Biblje katolickie tym, któ­
rzy się sposobią do nauczania w kościele (jak np. alumni w seminarjach).
Lecz gdy pozwolenia wspomnione zbyt łatwo i bez oględności bywały da­
wane, Klemens V III w nowem wydaniu Indicis cofnął upoważnienie, które
dawała biskupom i inkwizytorom IV reguła indexu, i udzielanie pozwo­
lenia na czytanie takowych Biblji zastrzegł rzymskiej Kongregacji Indexu:
Animadvertendum est, mówi, circa supradictam regulam IV Indicis fel.
rec. Pii Papae IV, nullam per hanc impressionem et editionem (Indicis)
de novo tribui facultatem episcopis, vel inquisitoribus, aut regularium
superioribus concedendi licentiam emendi, legendi aut retinendi Biblia vul­
gari lingua edita; cum hactenus mandato et usu s. rom. Ecclesiae et uni­
versalis Inquisitionis sublata eis fuerit facultas concedendi hujusmodi
licentias. Powyższe przepisy zmodyfikował Benedykt XIV (Decret. Congr.
Indicis, d. 1 3 Jun. 1 7 5 7, w dodatku do reguła IV Indicis), że w o l n o
k a ż d e m u k a t o l i k o w i czytać Biblję w języku pospolitym, jeżeli prze­
kład jest approbowanym przez zwierzchność duchowną, i nadto o p a t r z o ­
n y j e s t o b j a ś n i e n i a m i z Ojców śś. i tłumaczy katolickich. W edług
tego dekretu nie dosyć jest, aby przekład był katolickim i aprobowanym
przez zwierzchność duchowną; winien być nadto o p a t r z o n y o b j a ś n i e ­
n i a m i z o j c ó w śś. i t ł u m a c z y k a t o l i c k i c h . Taki przekład wolno
każdemu katolikowi czytać. Dokładniej ob. Benedicti X I V De synodo
dioec. 1. 6 i Append. III przy końcu dzieła. Pius VII, w liście do arcy­
biskupa mohilewskiego Stanisława Siestrzeńcewicza (d. 3 W rześ. 1816 r.),
mówi, że „nie należy radzić ani zachęcać wszystkich hez różnicy do czy­
tania Biblji, wyjąwszy duchownych, albo też i laików, ale takich tylko,
którzy od swoich pasterzy dostatecznie będąc wyuczeni, mogą z niej po­
żytek odnieść.1* Co zaś do Biblji katolickich b e z o b j a ś n i e ń , tych nie
wolno czytać ani trzym ać bez upoważnienia samej Stolicy Apostolskiej.
Tak postanowił Leon X II (24 Maja 1825), a to z powodu wydań towa­
rzystwa biblijnego (ob.). Utrzymują niektórzy, że wolno jest czytać prze­
kład katolicki bez objaśnień, jeżeli obok przekładu jest W ulgata łacińska;
lecz inni zakaz Leona X II i do takich wydań odnoszą, t. j. że bez upo­
ważnienia Stolicy Apostolskiej i takich wydań czytać nie wolno, jak to
wnosić należy z dekretu S. Congr. Indicis d. 12 Czerwca 1 75 7 r ., po­
twierdzonego 2 5 Stycznia 1836 r. '). Cf. Scacini Theol. mor. tract. V III

') Na zapytanie: Utrum permittencla impressio versionis A n tig u i et N o v i T e st.


exaratae p e r Rev. Antonium M a rtin i \ w łoski przekład katolickij sine textu latino et
sine notis? odpowiedziała kongregacja: N egative.
316 Biblja.— Biblia p a u p e r u m .
disp. I c. 4 art. 3, edit. Paris 1 86 7 t. III n. 308. Ja k to ograniczenie
jest rozumnem, zeznają sarni protestanci. Jeden z nich np. mówi (ap.
Gregoire, Hist, des sectes rei. t. IY s. 4 2 6): „Spodziewaliśmy się odnieść
zupełne zwycięztwo nad Kościołem rzymskim, gdy rozszerzymy wszędzie
Biblję; tymczasem on zwyciężył. Zakaz bowiem jego jest tylko względny,
i miał na celu odwrócić niebezpieczeństwo z przekładów nierzetelnych
i dowolnego tłumaczenia, które ściele drogę wszystkim błędom. Chciał
także, aby młodzieży niedoświadczonej, zepsutej wyobraźni i łatwo wszyst­
kiego nadużywającej, nie narzucano ksiąg, których czytanie, aby było po-
żytecznem, wymaga dojrzałego umysłu i czystego serca.“ Jak smutne
wynikły następstwa z bezwzględnej wolności czytania Biblji, sami zezna­
ją protestanci. Angielscy pisarze (Clarendon, Grey, Iley) takim Bibljom
przypisują wojny domowe i zabójstwo Karola I (ap. Gregoire, Hist, des
sectes, IV 415). Hume (Hist, de la maison de Tudor 1. II s. 2 4 6) po­
wiada, że z powodu kłótni i wzmagającego się coraz fanatyzmu, w nie­
długi czas po nastaniu tak zwanej reformacji, władze angielskie zmuszone
były zabronić rozszerzania Biblji między ludem. Ob. także Waltona przed­
mowę do Polyglotty londyńskiej; Milner, Excellence de la religion cathol.
t. II list. 4 7 s. 6 04..; Fontana, Bulla „Unigenitus“ theologice propugnata,
t. III s. 7 2 8; Malou, La lecture de la Ste Bibie en langue vulgaire, Lou­
vain 184 6 2 vol.; Hirscher, Bibelverbot und Bibelverbreitung, w F rei­
burg. Zeitsclir. Y II 3... W języku polskim Rozprawa o czytaniu Pisma
św. w języku ojczystym, przez ks. Franc. Starewicza (Warsz. 185 8 in
12 str. 10 6), jest powiększej części tylko spolszczeniem z Perrone (Prae-
lectiones theol. tract. De locis theol. pars II sect. I). Inne rozprawki
ob. Jocher, Obraz bibljograficzno-histor. t. II n. 2249. Wspomniana ibid.
n. 2251 bezimienna Rozpraw a, czy wolno icszystkim bez braku czytać księgi
Pisma św., w językach krajowych drukowane (Wilno 1817), jest dziełem
ks. Andrzeja Pohl, wizyt. ks. miss. X . W. K.
Biblia pauperum ( B i b l j a u b o g i c h ) , zabytek typograficzny, je­
den z pierwszych produktów sztuki drukarskiej, dopóki jeszcze, zamiast
czcionek, używano tablic drewnianych, i na nich wyrzynano litery i ryci­
ny (ksylografja). Biblia pauperum składa się z rycin (drzeworytów),
przedstawiających różne okoliczności z dziejów Nowego Testamentu, po­
cząwszy od Narodzenia M arji aż do jej ukoronowania. Przy każdej zaś
scenie z Nowego Testamentu, dodane są dwie inne ze Starego, i ryciny
proroków, przepowiadających ową okoliczność, z odpowiednim przy nich
tekstem. Tym sposobem, obok każdego faktu nowo testamentowego, ze­
stawione są figury (ob.) i proroctwa, przepowiadające kiedyś tenże fakt.
A rtysta postąpił tu według teologicznej zasady: Novum Testamentum in
Yetere latet; Vetus in Novo patet. Podobizna pierwszego wydania tej
Biblji wyszła w Londynie 185 9 r. (Biblia pauperum reprod. in fa c si­
mile, ed. Berjeau), z egzemplarza znajdującego się tamże w british-mu-
seum. A utora Biblji p. trudno odszukać. To tylko jest pewnem, że sięga ona
przed XV w. W dziele: Die D arstellungen der Biblia pauperum in einer
H andschrift des XIY Jahrh., aufbewahrt im Stifte St. F lorian in Erzherz.
O esterr. o. d. Enns, herausg. v. A . Camesina, erlautert v. G. Heider
(Wien 186 3 str. 20 tablic 3 4), Heider upewnia, że po bibljotekach da­
wnych znajduje spora liczba takowych Biblji pauperum, w których liczba
i porządek rycin, napisów i objaśnień prawie zupełnie zgadza się z dru-
B ib lia p a u p e r u m .— B ib lijna h istorja. 317

kow aną Biblją p.; że rękopism y przez n iego w idziane, b y ły o 2 0 0 praw ie


lat starsze od niej, i że pod w zględem artystycznym trudno znaleść coś
im rów nego z ow ych w ieków . Jednakże co do w yboru faktów N ow ego
T estam en tu i co do figur, czyli typów im tow arzyszących, panuje m iędzy
tem iż rękopism am i w ielka różn ica, zkąd w idać, że sam w ybór zależał od
m alarza, podobnie jak w ykonanie w drobnych szczegółach . To sam o p o ­
kazuje z r. 1 3 0 0 pochod ząca, a w ydana „w. 1 8 6 7 Biblia pauperum
N ach dem Origin, in der L yceum sbiblioihek zu C onstant (herausg. und
m it einer E in leitg begleitet von P farrer L a i b und D ecan D r. S c h w a r z ,
Ziirich. 4 ° str. 2 6 tabl. 2 8). R ycin y w tej publikacji się znajdujące, są
wprawdzie niższe od florjańskich (w ydanych przez H eid era) pod w zg lę­
dem artystyczn ym , lecz przew yższają je o rygin aln ością. D o każdej r y ci­
ny je st na przeciw ległej stron icy objaśnien ie, które się sk ład a z odp o­
w iednich w ierszy łacińskich tek stu biblijnego po ła cin ie , i objaśnien ie
w ów czesnym języ k u niem ieckim . P raw dopod obn ie, celem B iblji paup.
b yło dać artystom chrześcjańskim w zory do m alow ania faktów biblijnych,
zgod n ie z m yślą K ościoła; służyć w ięc ona m iała za przew odnik m alar­
stw a chrześcjańsk iego i niew łaściw ie nazwano ją B ib lją ubogich. Za naj­
daw niejszy ślad istn ien ia tej B iblji m oże p o słu ży ć w iadom ość, znajdująca
się w żyw ocie ś. B i s k o p a (ob .) B en ed yk ta, że on sprow adził z R zym u
im agines de Concordia Veteris et N o v i T estam enti, do budow anego przez
siebie k ościoła i klasztoru w Jarrow ( V. B e d a , Y ita e quinque abbatum
W irem uth. 1. l ) Ob. przedm ow y przy w spom nianych dziełach. Cf. B e rje a u ,
C atalogue illu stre des livres x ylograp h iq u e, L on d res 18 65 (odb ite po­
dobno tylk o w 1 0 5 egzem plarzach). X . W. K.
B iblijna h is to r ja je st chronologicznie uporządkow anem opow iada­
niem w ydarzeń, zaw artych w św iętych księgach Starego i N o w eg o T est.;
obejm uje ona czasy od stw orzenia człow iek a do śm ierci A p o sto łó w . Jej
szczególn ie rzeczą je st w yło żyć l ) pow ód, przygotow ania i w skazów ki faktu
O dkupienia, dokonanego przez C hrystusa, jak o środ k ow ego punktu całych
dziejów św iata; 2) założen ie i pierw sze początki K ościoła, w którym Chry­
stu s żyje i działa. H istorja biblijna ma w ażne zn aczenie w k atech etycz-
nem nauczaniu religji. O powiadanie pow inno być przyjem ne, ale strzedz
się należy dow olnych upięk szań , zniżających w ysok ość opow iadanej treści
do form y pow iastek dziecinnych. O bszernie rzecz tę traktują: H ess, Zu­
rich 1 7 8 8 , P rid e a u x , D resd . 1 7 3 8 . N ajw ięcej upow szechnione pod rę­
czn ik i w N iem czech są: K r y s z to fa S ch m ida, i Schu stera (F re ib . 1 8 6 2 ) .
D zieło ks. A nt. W esterm a yera , D as A lte T estam . u. sein e B ed eu tu n g ,
d argestellt m it R ttcksicht auf die B ehauptung des m odernen U n glau bens,
Schaifhausen 18 6 1 4 v. 8 (ta k ż e pod tytułam i: I D ie E rschaffung der
W e lt und der M enschen, und dereń G eschichte bis nach der Siindfluth.
II Gesch. der patriarchalischeu und m osaischen Offenbarung bis zur Z eit
der R iehter. III G eschichte Israels unter den R ich tera un d K onigen . IV
Gesch der E rzieh u n g und B ild un g des israelit. V oikes und E n tw ick elu n g
der gottlichen H eilsid ee durch die P ro p h eten ), zakraw a na ściślej n a u k o ­
we; jednakże takiem nie jest. W polsk im ję zy k u , oprócz w yliczonych
przez Jochera (Obraz bib ljograficzno-historycz. t. II W iln o 1 8 4 2 n.
2 4 2 7...), zasługują na w zm iankę trzy rym ow ane dzieła: I. W y k ł a d P i ­
s m a Ś w i ę t e g o S t a r e g o y N o w e g o T e s t a m e n t u , nietylk o c o d o
wyrażenia H istoryi św iętey y m oralnych nauk z niey w ynikaiących; ale też
318 Biblijna historja.
co do niejakiego ułatwienia trudności wyroków boskich y taieranic wiary
świętey, z nauką Kościoła Świętego Katolickiego Rzymskiego zgadzający
się. A dla większey uczciwości tak świętey materyi y dla przyiemniey-
szego czytania oyczystym wierszem ułożony. Na większą chwalę Panu
Bogu w Tróycy św. Jedynemu, na wysławienie, gdzie się w Nim zdarzy
Nayświętszey Bogarodzicy Panny Maryi y Świętych Bożych, na przy­
zwoite czytanie y rozmyślanie, by można y śpiewanie Zakonu Pańskiego
po domach Chrześciańskich, ile we dni święte, na poskromienie poryw-
czey do Pisma Świętego bez wykładu ciekawości Heretyckiey, na ohydę
1 potłum ienie przeciwnych teyże Biblii Świętey błędów szerzącego się co­
raz bardziey w tym Państwie niewiernego żydostwa, a oraz na oświecenie,
y przynętę Neofytów temy czasy przybywających, y na jaki może być
czytaiącym zwłaszcza zbawienny pożytek, za pozwoleniem zwierzchności
kościelney do druku podany przez X. M a r c i n a K u r z e n i e c k i e g o So-
c i e t a t i s J e s u Rektora Nowicyatu Nieświskiego, w N i e ś w i ż u w D ru ­
karni J. X. M. Societatis Jesu Roku Pańskiego 1769. ( / vol. in fol.
Z początku 2 karty nieliczb. z Dedykacyą. Do J. O. X. Imci z Myciel-
skich Radziwiłłowy“ i z „Zachęceniem C zytelnika/ Tekstu str. 84 8 po
2 kol. na jednej str.). 2. H i s t o r y a S t a r e g o y N o w e g o T e s t a ­
m e n t u . Z Tłumaczaniem do zbudowania wydana, wziętym z Oyców
Świętych, dla nauki obyczaiów każdego Stanu Ludzi. Z F r a n c u s k i e g o
W i e r s z e m P o l s k i m p r z e t ł u m a c z o n a (przez króla Stanisława Leszczyń­
skiego). W Nancy, w D rukarni P iotra Antoine Roku Pańskiego M D C C L X 1
( l vol. in fol. str. 74 3 druk łaciński, nie gocki, jak utrzymuje Bandt-
kie w H istorji drukarń III 3 6 4). 3. D z i e j e P i s m a Ś w i ę t e g o , k t ó r e
oznaczają Stworzenie Świata oraz inne tajemnice rodowi­
t y m r y t m e m o p i s a n e , z niektóremi moralnościami ku pożytkowi du­
szom nieśmiertelnym dla publicznej wiadomości podane przez R a f a ł a
z G u r o w a G u r o w s k i e g o , Kasztelana Przemęckiego, Starostę Kolskie­
go, Orderu S. Stanisława Kawalera, ogłoszone w Roku Pańskim 17 8 2
w Ł o w i c z u , w D rukarni J. O. Xcia Jmci Prymasa, Arcybiskupa Gnieź­
nieńskiego, Sumptem A utora (kart początkowych 3, samo dzieło stron 40 8
in 4, p rzy końcu regestru 8 kart). Z mniejszych, do użytku szkolnego
przeznaczonych: Powieści z Starego i Nowego Testamentu (u Jochera n.
244 5 bezimienne) przez Muczkowskiego (jak ma drugie wydanie), wyszły
trzeci raz w W arsz. 185 6 r. (bezimiennie); są naśladowaniem R aster'a
Biblische Erzahlungen. Podobnież dzieło Klementyny z Tańskich Hoff-
manowej, którego pierwsza część {Powieści z Pisma św. wybrane z ksiąg
historycznych Starego Zakonu, przez A utorkę „Pamiątki po dobrej m a tc e /
Warszawa b. r ) wyszło 18 30 r.; całe zaś {Pismo św. wybrane z ksiąg
Starego i Nowego Zakonu, objaśnione uwagami pobożnych uczonych
i ofiarowane matkom i dzieciom przez autorkę „Pam iątki po dobrej m at­
ce,u część I str. 4 5 2, cz. II str. 5 4 7) w Warszawie, 1851 r. 8°, jedno
z najpożyteczniejszych dla dzieci. R az. Brodziński (Dzieje Starego i N o-
toeg o Testamentu, czyli wybór przykładów i nauki z Pisma św. 'według
wydania T. Der orne) zanadto dbał o malowniczość; lecz że pisał językiem
potoczystym, przeto jego Dzieje zyskały wziętość taką, iż doczekały się
l i wydań (ostatnie w Warszawie 1865 r. 2 t. 8 min.); dawniejsze wy­
dania sa z rycinami. Pismo Święte, czyli wierne opowiadanie słowa Boże­
go aż do dzisiejszego dnia {?) przez X . P. IV. Podlewskiego (Wilno 1851
Biblijna h is to r ja .— Biblijne to w a r z y s t w o . 319

2 t. 8 m in .), tra c i w iele p rz e z b r a k ścisłości w w y ra że n iac h ; z re s z tą d la


m ło d zieży c zy n i je m ało p o n ę tn e m s ty l; d la d o jrz a ły c h j e s t n ie d o s ta te c z -
nem . W ię ce j n a u k o w em i są: R y s chronologiczny H istorji Św iętej S ta re g o
i N ow ego Testam entu o d stw orzen ia św ia ta ... aż do zbu rzen ia ostatniego ko­
ścioła jerozolim skiego p r z e z k s . T e o f i l a W s z e l a k i e g o (W a rsz a w a 1 8 5 6
1 v. 8); H isto rja Św ięta p r z e z k s . S z y r n . K o z ł o w s k i e g o , p r a ł. k ated
wileń. (3 wyd. W iln o 1 8 64 2 t. 5-e 1 8 72 ). R y s k s. W sz e la k ie g o , je ś li
n ie do u ż y tk u m ło d z ież y , p rz y n a jm n ie j d la n a u c z y c ie la j e s t d o b ry m p rz e ­
w odnikiem ; n a le ż a ło b y go u z u p e łn ić i p o p ra w ić , ze w zg lęd u n a o becny
s ta n w iadom ości o daw nym w schodzie. H isto rja zaś k s. K o z ło w sk ie g o ,
a czkolw iek d la u ż y tk u m ło d zieży p rz e z n a c z o n a , p rz ec ie ż d la d o ro sły c h j e s t
p o ż y te cz n iejsz ą. Z alec a się tern p rz e d in n e m i, że (w H is to r ji S ta re g o
T e s ta m e n tu ) m a zaw sze n a u w a d ze cel z a k o n u S ta re g o (finis legis Chri-
stus); gdy ty m czasem in n e w ięcej się z a jm u ją w y p ro w ad z an ie m w niosków
m o ra ln y c h . P rz y o b e cn y m je d n a k ro z k ła d z ie n a u k i re lig ji w sz k o ła c h
(w d ru g ie j i trze cie j k lassie H is to r ja św. się w y k ła d a ), d la u czą cy c h się
n a jo d p o w ie d n iejsz em j e s t dzieło k s. S z u ste ra (D zieje S ta re g o i N ow .
P rz y m . tłu m . z n iem iec. k s. T eofil K o z ło w sk i, P o z n a ń 1 8 6 1), j a k o n a j­
treściw sze . N ie m ożem y tu ta k ż e p o m in ą ć H is to r ji św. w y łą cz n ie N ow ego
T e s ta m e n tu . T eg o ro d z a ju m am y dw a d z ie ła g ru n to w n e , k tó r e m ogą
słu ż y ć za k o m e n ta rz i h a rm o n ję (o b .) ew an g eliczn ą: l . Ż yw o t R ana N a ­
szego Jezu sa Chrystusa, n apisan y p r z e z F r y d . L eo p . hr. S tolberga. P r z e ­
k ła d z niemieckiego (-przez k s. H e n r. K o sso w sk ie g o , W a rsz a w a 1 8 5 7 , 8
s tr. 4 8 5 ) — i 2. Ż y w o t P . N . J . Cli. ze czterech ew angelistów zebran y
i ułożon y, potrzebn ym w y k ła d e m p o w ią za n y , a u w agam i objaśniony, tu dzież
D z i e j e A p o s t o l s k i e p r z e z ks. de L ig n y , n a ję z y k po i. p rz e tłu m a c z o ­
n e , B e rlin (u B e h r ’a b. r .) . W obu ty c h d z ie łac h te k s t E w a n g e lji w ie r­
n ie zachow any.
B ib lijna te o lo g ja , ja k o sy ste m a ty c z n e z esta w ien ie p ra w d r e lig ij­
n y c h , w B ib lji zawra rty c h , u p ra w ia n ą b y ła szczególniej w w ie k u zeszłym
p rz ez p ro te s ta n tó w , bez w szelkiego w zg lęd u n a tra d y c ję i n a u k ę K o ścio ła.
T e o lo g ja t a m ia ła słu ż y ć do p o łą c z e n ia ró ż n y c h s e k t p ro te s ta n c k ic h , p rz e ­
ciw k o K o ścio ło w i k a to lic k ie m u , ale z a m ia r z u p e łn ie się n ie u d a ł, bo k a ż ­
d y te o lo g z c o ra z now em p o p isy w a ł się ro z u m ien ie m rz ec zy i to w łaśn ie
w p u n k ta c h n ajw aż n ie jsz y ch . W ty m p rz e d m io c ie p isa li: Z a ch a ria , G ó tt.
1 7 7 4 , H ufnagel, E r l. 1 7 8 5 , A m on, E r l. 1 8 0 1, B a u e r, L eip z. 1 7 9 6 , K a is e r ,
E r l. 1 8 1 3 , de W ette, B e ri. 1 8 1 8 , B a u m g a rte n -C ru siu s, J e n a 1 8 2 8 i t. d.
U k a to lik ó w n iem o ż liw ą b y ła je d n o s tr o n n a b ib lijn a te o lo g ja i d o g m a ty k a ,
w szelako m o g ą oni w ykazyw ać, j a k d o g m a ta k o śc ieln e d a ją się d ow ieść P i ­
sm em św. D o te g o ro d z a ju p ra c n a le ż ą : J . K ó n ig a , T h e o lo g ie d . P s a l-
m en, F re ib . 1 8 5 7; P . S c h o lz a , T h eo lo g ie des A lte n B u n d e s im L ic h te d e s
N eu en , B e g en sb . 1 8 6 1 . gg.
Biblijne to w arzystw a są sto w a rz y sz e n ia , m a ją c e n a celu ro z p o ­
w szechnianie B iblji. P o z o rn ie o p ie ra ją się one n a m yśli ro z k a z u C h ry stu so ­
wego: „idąc n a u c z a jc ie w szy stk ie n a r o d y 14 (M a t. 2 8, 19 i 2 0 ), ale w rz e ­
czy samej m yśl tę p a ro d ju ją . P r o te s ta n ty z m , do k tó re g o te to w a rz y stw a
w yłącznie n a le żą , z a n a d to z a ję ty so b ą , a p rz y te m nie u z n a ją c y w łaściw ego
k a p ła ń stw a , n ie tro sz c z y ł się o m issje. D o p ie ro z az d ro ść , n a w id o k p o ­
stę p ó w K ościoła k a to lic k ie g o w A zji, ru c h p ie ty stó w i in te re s s a handlow e
a n g ie lsk ie , zrodziły m yśl p ro p a g a n d y , o p ie ra ją c e j się g łów nie n a ro z rz u c ę -
320 Biblijne tow arzystw o.
n iu B ib lji po całej ziem i, we w szy stk ic h zn an y c h ję z y k a c h . M yśl t a , r o z ­
b u d z o n a n a jp rz ó d w X Y II w. p rz e z S p e n e ra i F r a n k a , sk ło n iła b a r o n a
H ild e b ra n d a v. C a n stein do z a ło ż e n ia w H a lli in s ty tu c ji b ib lijn e j, k tó r a
p ie rw ia stk o w o je d n a k m ia ła n a w zględzie ty lk o w yznaw ców lu te ra n iz m u .
P o d o b n a in s ty tu c ja założoną, z o sta ła d la a n g łik a n ó w w A n g lji, ale tu ta j
w k ró tc e p o w zięto jeszcze m yśl ro z sze rz en ia z a k re s u in s ty tu c ji do naro d ó w
p o g a ń sk ic h . R . 1 8 0 4 ro z p o cz ęło sw oje p ra c e to w a rzy stw o b ib lijn e b ry -
ta ń s k ie i z a g ra n ic z n e , p o łąc zy w sz y się z istn ie ją c e m od 1 7 95 r . sto w a ­
rz y sze n iem m issy jn em . P rz y ję to za z asad ę sze rz e n ie B ib lji bez w szelkiego
k o m e n ta rz a . K a żd y c zło n e k ro c z n ie s k ła d a gw ineję; k to sk ła d a 2 gw i-
n e je , s ta je się czło n k iem sta ły m . S k ła d k i h o jn ie jsz e d a ją p ra w o do w y ż­
szych ty tu łó w i do g ło so w a n ia n a z e b ra n ia c h . K o m ite t, z ło ż o n y z osób
d u c h o w n y ch i św ieckich, czuw a n a d in te re s a m i sto w a rz y sz e n ia i m ia n u je
u rz ę d n ik ó w , ja k o to : p r e z y d e n ta , dw óch w ic ep re zy d e n tó w , 3 s e k re ta rz y
i p e w n ą liczbę a sy ste n tó w . A je n ci, o d b y w a jąc y p o d ró ż e n a k o sz t sto w a ­
rz y sz e n ia , z a ła tw ia ją za je d n y m zachodem i sw oje w łasn e in te re s a . W ty m ­
że sam ym c zasie p o tw o rz y ły się w A n g lji, w N ie m czech , w P a ry ż u (od
1 8 1 8 r .) w A m e ry ce , sto w a rzy sze n ia po m o cn icze p rz e ró ż n y c h se k t prote*
sta n c k ic h , k tó r e s ta r a ją się m ieć w szędzie sw oje filje, o trz y m u ją c e c o ro ­
cznie p e w n ą ilo ść B ib lji c a łe j, a lb o ty lk o N ow y T e s t., czę śc ią g ra tis , czę­
śc ią po cen a ch zn iż o n y ch . F u n d u s z e to w a rz y stw a , o p ró c z sk ła d e k sto w a ­
rz y szo n y c h , sta n o w ią jeszc ze o fiary , z b ie ra n e w k o śc io ła ch , alb o po d o m a c h .
R a ze m b io rą c d o c h o d y te s ą b a rd z o z n aczn e: ro c z n ie w ynoszą o k o ło
2 0 ,0 0 0 ,0 0 0 z łp . S ta ra n ie m to w a rz y stw a p rz e ło ż o n o B ib lję n a 1 5 9 ję z y ­
ków i d ja le k tó w , p o m ięd zy k tó re m i 10 7 p rz e k ła d ó w je s t z u p e łn ie n o ­
w ych, i ro z rz u c o n o w iele m iljonów eg ze m p la rzy po św iecie (sam o ty lk o
tow . a n g ie lsk ie ro z rz u c a ć m a ro c z n ie m iljon sie d m set ty się c y e g zem p l.).
W r. 1 8 7 2 k o ip o rte ro w ie to w a rz y stw a udzielili F ra n c u z o m 4 9 ,0 0 0 e g z e m ­
p la rz y , 2 0 ,0 0 0 sp rz e d a ły k s ię g a rn ie , a 1 1 ,5 0 0 e g ze m p la rzy o fiarow ano
b e z p ła tn ie w7dow om , sie ro to m i w ięźn io m w ojen n y m . W ty m ż e r o k u t o ­
w a rzy stw o d o sta rc z y ło H o ila n d ji 1 2 ,0 0 0 eg ze m p l., w N iem czech w y d ru k o ­
w ano p ó ł m iljo n a , z k tó ry c h ro z esz ło się 3 2 2 ,8 0 0 e g ze m p l., w A u s trji
s p rz e d a n o 1 5 2 ,2 5 0 e g ze m p la rzy , w D a n ji 2 1 ,7 0 0 , w N o rw eg ji 2 5 ,0 0 0 ,
w S zw ecji 4 8 ,0 0 0 , w R o ssji 2 3 1 ,0 0 0 , w H isz p a n ji 5 8 ,6 9 0 , w P o r tu g a lji
6 ,4 3 0 , w e W ło sz e c h 3 5 ,2 4 0, w T u rc ji, G re c ji i E g ip c ie 2 7 ,8 4 0 , w I n -
d ja c h 1 7 1 ,0 0 0 i w C h in ach 9 3 ,0 0 0 egzem pl. D o R o ssji w y słan o p rz e ­
k ła d B ib lji w 60 ję z y k a c h . W o g ó le, to w a rz y stw o w p rzeszły m r o k u rz u ­
c iło w św iat 2 , 5 9 2 ,3 3 6 , a od p o c z ą tk u sw ego istn ie n ia 6 8 ,4 7 7 ,0 3 1 egz.
B ib lji, w 2 0 4 ję z y k a c h i n a rz e c z a c h . K a ro l o f S h a fte s b u ry , p re z e s to w a ­
rz y stw a , o g ło sił d ru k ie m w ielkie sw oje zadow olenie, że n a w et w R zy m ie, tu ż
o b o k tr o n u P a p ie ż a , p ro p a g a n d a p ro te s ta n c k a z d o ła ła ro z w in ą ć sw oją d z ia ­
ła ln o ść . G łó w n y ch a je n tu r to w a rzy stw a je s t trz y : w B e rlin ie , K o lo n ji
i F r a n k f u r c ie . C esarz W ilh e lm ofiaro w ał 14 k o lp o rte ro m zw iązk u b ib lij­
neg o z n a k i h o n o ro w e , ja k ie u d z ie lan e b y w a ją osobom cyw ilnym za u słu g i
h u m a n ita rn e , n iesio n e w czasie w:ojny. A le t a g o rą cz k o w a d z ia ła ln o ść tow .
b ib l. n ie o b ra c a się w cale n a k o rz y ść re lig ji: we w szy stk ich to w a rz y stw a c h b i­
b lijn y c h p a n u je d u c h w ro g i K ościołow i k a to lic k ie m u . N a p o sie d ze n ia c h
ty c h tow arzystw 7 n ie ra z ju ż w ypow iadono n a d zieję , że za p o m o cą r o z rz u ­
c e n ia B ib lji, w yw róci się po w ag a p a p ie z k a . Sam o ro z d a w a n ie B ib lji bez
w szelkich o b jaśn ie ń , d o sta te c z n ie w y k a zu je chęć p rz e p ro w a d z e n ia p ro te -
Biblijne to w arzy stw a . 321

stanckiej zasady o tłumaczeniu Pisma św. podług upodobania jednostki,


i o odrzuceniu wszelkiej tradycji dogmatycznej. Cel ten pokazuje się jesz­
cze i z tej okoliczności, że Biblję, w rozmaity sposób pouszkadzaną i po-
psowaną, rozrzucają, nietylko pomiędzy niewiernymi, ale i pomiędzy katoli­
kami, biorąc się, dla uwiedzenia dobrej wiary katolików, na nędzne for­
tele, kładąc fałszywe intytulacje (np. Yulgatae a Clemente V III recogni-
tae etc.). Obok Biblji, rozrzucają zarazem ajenci towarzystwa drobne tra k ­
taciki, pobożne niby, a częstokroć i bezbożne otwarcie, a zawsze Kościo­
łowi katolickiemu nieprzyjazne. Dla tego Kościół wystąpił przeciwko tym
towarzystwom i potępił je, jako szkodliwe religji Chrystusowej (Pius VII
Papież, w breve danem d. 2 9 Czerwca 1 8 1 6 r. do arcyb. gnieźnieńskie­
go i d. 3 Sierp. 1 8 1 6 do arcyb. mohilewskiego). Leon X II Pap. w en­
cyklice do wszystkich biskupów ( 3 Maja 1 8 2 4 r.) mowi: „Non vos latet
societatem quandam, dictum vulgo Biblicam, per totum orbem audacter
vagari, quae spretis ss. Patrum traditionibus, et contra notissimum Triden-
tini concilij decretum, in id collatis viribus, ac modis omnibus intendit,
u t in vulgares linguas nationum omnium sacra vertantur vel potius per-
vertantur Biblia. E x quo va'ide pertimescendum est, ne sicut in aliquibus
jam notis, ita et in caeteris interpretations perversa cle Evangelio Cliristi,
hóminis fiat Evangelivpn, aut, quod pejus est, clialoli (S. Hier. in c. I ad
Gal.)“ Potępienie to ponawiali: Pius VIII d. 2 9 Maja 1 8 2 9 r., Grzegorz
X \ I d. 8 Maja 1 8 4 4 , Pius IX d. 9 Listop. 1 8 4 6 r. Co się tyczy rezul­
tatów, jakie wydały te towarzystwa, jeśli mamy dać wiarę sprawozdaniom
ich w Anglji, w Prussach i t. d., rozniosły one Biblję po całym świecie,
rozpowszechniały ją za pomocą kontrabandy, rzucały po drogach, narzu­
cały gwałtem, gdyż missjonarze tych towarzystw są tylko roznosicielami
Biblji. Argumentem zaś na poparcie pożytku towarzystw, je st opowiadanie
o kilku faktach nawTÓcenia, dokonanych przez czytanie Biblji, z czego wno­
szą, że ile Biblji rozrzucono, tyle dusz nawrócono i tyleż rodzin pozyska­
no dla czystego chrystjanizmu, t. j. dla protestantyzmu, i zabezpieczono
tym sposobem przeciwko zabobonom katolickim. Rozumowania takiego nie
potrzeba i zbijać. Św. Franciszek Ksawery nawrócił z jedną Biblją mil-
jony dusz, ale z samemi tylko miljonami Biblji nie można nawrócić ani
jednej duszy! Nigdzie też Zbawiciel nie powiedział: „Idąc, rozdawajcie
Biblje“, lecz: „idąc nauczajcie.“ Wiele dowodów, najzupełniejszej bezpłodno­
ści, tego apostolstwa biblijnego, znajdzie czytelnik zebranych w dziele ks.
Marshall, Les missions chretiennes, P aris 1 8 6 5 . 2 t. Cytujemy tylko kilka
dla przykładu. Howard Malcolm (Travels v. II), wysłany specjalnie dla
sprawozdania o skutku siedmiu malajskick tłumaczeń Biblji, rozrzucanych
w ogromnej liczbie egzemplarzy, powiada, że na całym półwyspie nie sły­
szał ani o jednym nawróconym. John Bowring (The kingdom of Siam v.
I. ch.X II) powiada, że wSiamie „chciwie chwytają Biblję, bo wszelki nabytek
dla siamczyka miły, ale nierównie chętniej przyjmowaliby papier biały.“
Nędzne tłumaczenia chińskie, wydane przez tow. biblijne, narażają tylko
religję chrześcjańską na śmieszność; tak mówi Taylor Meadows, tłumacz
chiński przy legacji angielskiej (ob. Marshal 1. c. I 20). Rozdawanie B i­
blji czytającym, nie jest wcale nawracaniem, a cóż dopiero, gdy ogromna
większość obdarowanych czytać wcale nie umie. Cf. wyżej, str. 3 1 6 . Źró­
dła do historji towarzystw bibl.: Owen^ Annual reports, Summaries, history
Encykl.t. II. 21
322 Biblijne t o w a r z y s t w a . — Bibljoteki.

of the british and foreing Bible-Society, tomów 3; Analysis of the system


of the Bible-Society... by C. S. Dudley, London 1821; 0 . Douen, Histoire
de la societć biblique protestante de Paris, 186 8.
B ibljoteki. Wyraz grec. BipXioftYjxn] (Bihliotheca, k s i ę g o z b i ó r ) ,
właściwie znaczy miejsce, w którem książki się przechowują, t. j. a r m a ­
r i u m (szafa); służy jednak i na oznaczenie samego zbioru ksiąg, tak
samo jak armarium. Pomijamy starożytne bibljoteki greckie i rzymskie
(ob. Justi Lipsii Syntagma de Bibliotbecis); dotkniemy tylko innych, o ile
one z rzeczami Kościoła mają związek.— Każdego historyka uderzyć musi
ta okoliczność, że najdawniejsze bibljoteki bywały przy świątyniach. Tak
Berozus (ob. I 449), Bardezanes (wyżej str. 6) spisywali historję państw
wschodnich z roczników królewskich bardzo dawnych, które się znajdowały
przy świątyniach w Babilonie i w Ani (w Armenji). To nas naprowadza
na myśl, że roczniki królów judzkich i izraelskich, na które często po­
wołują się księgi Królewskie (ob.) i Paralipomena (ob.), musiały być także
złożone w świątyni jerozolimskiej przed niewolą babilońską (w. VI przed
Chr.); a do takiego wniosku upoważnia nas fakt, że Pentateuch'(ob.), naj­
dawniejsza kronika narodu żydowskiego, znajdowała się tamże z przepisu
zakonu. Pewnem jest, że po powrocie z niewoli babilońskiej, Nehemjasz
zebrał i przy świątyni jerozolimskiej złożył księgi nietylko święte, ale też
i listy królewskie (II Mach. 2, 13). Było to zatem archiwum razem
i bibljoteka. Być może iż Nehemjasz szedł w tern za zwyczajem perskim;
gdyż królowie perscy utrzymywali pewien rodzaj regestów (ob. Degesta),
do których zapisywano nietylko rozporządzenia królewskie (I Esdr. 5, 17.
6, l), ale także i inne fakta z życia tychże królów, np. o spiskach
(Esth. 6, l. 2). Później bibljotekę przez Nehemjasz a przy świątyni zło­
żoną, gdy uległa zniszczeniu, odnowił Judasz Machabejczyk (II Mach. 2, 13).
Po zdobyciu Jerozolimy, ok. r. 70 po Chr., Tytus całą bibljotekę zabrał;
Pentateuch, bogato ozdobiony, przeznaczył na okaz przy trjumfalnym po­
chodzie, inne zaś księgi oddał Józefowi Flawjuszowi. Że po rozproszeniu
żydzi posiadali bibljoteki swoje, świadczy św. Hieronim 1).— Jak w Starym
Testamencie obowiązkiem kapłanów było stać na straży nauki 2), tak
w Nowym, Kościół chrześcjański to samo przypominał ciągle swoim. Wy­
magał on od kapłanów przedewszystkiem znajomości Pisma św.5) i kanonów
śś. „Placuit, ut ordinandis episcopis vel clericis, prius ab ordinatoribus
suis decreta conciliorum auribus eorum inculcentur...“ Conc. Carthag.
III c. 3. (r. 3 9 7). Kapitularz akwizgrański z r. 7 89 c. 5 5, powołując
się na postanowienie Celestyna I Papieża (r. 422— 4 3 2) to samo polecił 4),
a synod frankfurcki z r. 794 (c. 53) powtórzył 5). Biblja więc i kano-

*) Q u ern librum ego de archivis liebraeorum elevans, verbum e verbo


expressius tran stu li. Prolog, in Esth. Przez te archiva zapewne nie co innego
się rozumie, tylko zbiory ksiąg przy synagogach.
2) „W argi kapłańskie będą strzedz umiejętności, i zakonu p y tać się
będą z u st jego.® Matach. 2, 7.
3) Conc. C arthag. III. Gelasii ep ist., ob. B iblja § 18.
4) In decretis Coelestini P apae, u t nulli sacerdotum liceat sacrorum
canonum ignorare in stitu ta.
5) To samo polecenie względem znajomości kanonów mają: Epistoła Sy-
nodi Carpentoraten. z r. 527 (Concilior. coll. reg. XI 59); Concil. Aurelianen. I I I
c. 33 z r. 538 (ib. X I 497) i wiele innych.
B ibljoteki. 323

&y były księgami dla każdego duchownego obowiązkowemi. Jeżeli ich


nie miał własnych, znalazł przy kościele, dla którego był wyświęconym.
Nie potrzebujemy nadmieniać o księgach liturgicznych, bez których nie
można sprawować służby Bożej. Oprócz tego akta świętych męczenników,
i pisma ojców Kościoła były niezbędnem uzupełnieniem ksiąg liturgicznych
i Biblji, jak o tern przekonywają wzmianki o najdawniejszych bibljotekach.
Taki był skład bibljotek przy kościołach chrześcjańskich, póki jeszcze
trzymało się cesarstwo Rzymskie. Gdy zaś to upadło, a z niem i nauki
świeckie, bibljoteki kościołów katedralnych i klasztornych ‘s tały się jedy­
nym prawie przytułkiem ksiąg wszelkiego rodzaju. Po za niemi, jeżeli
gdzie znaleźli się klassyczni autorowie, to po większej części w rękach
tylko duchownych ( Wattenbach, Das Schriftwesen. s. 3 3 2), bo świeccy p ra­
wie się nie zajmowali nauką przez większą część wieków średnich 1).
Wreszcie i między świeckimi kto zbierał książki, to tylko przez ducho­
wnych, i najczęściej szły one po jego śmierci do kościoła jakiego lub kla­
sztoru (ob. niżej). Gdy chrześcjanizm nietylko po miastach, lecz i po
wrsiach się rozszerzył, księgi musiały przejść i do kościołów parafjalnyeh.
Z natury rzeczy wypływa, że i tam musiały się znajdować księgi litu r­
giczne, Biblja, kanony, żywoty śś. i mniej lub więcej homilji Ojców śś.
Każdy kapłan, na parąfji zostający, musiał znać dobrze te przedmioty
nietylko dla tego, żeby umiał lud nauczać 2), lecz także, aby mógł wy­
kształcić dla siebie następcę. Cf. a. Szkoły. Ztąd musiał każdy pleban
być zaopatrzony w książki 3).— Pierwotnie w kościele cbrześcjańskim bi­
bljoteki występują razem z archiwami, a nawet (jeżeli archiwum weźmiemy
za zbiór dokumentów urzędowych) są od nich dawniejszemi. Dokumenty
bowiem odnoszące się do posagu kościelnego, zdaje się, że zaczęto do­
piero składać przy kościołach w IY w., kiedy Kościół otrzymał uznanie
swej egzystencji ze strony prawa cywilnego. W tem znaczeniu archiwa
datują się od Juljusza I, Papieża (3 3 7 — 3 5 2), który postanowił ut in
scriniis ecclesiae reponerentur cautiones, instrum enta, ćlonationes, commutatio?ies,
traditiones, testimonia, allegationes ac manumissiones clericorum in ecclesia
(Liber Pontif. in Julio I ) . Archiwa więc były tylko zabezpieczeniem po­
trzeb Kościoła doczesnych. Lecz, że celem Kościoła było rozszerzenie k ró ­
lestwa Bożego na ziemi, zabezpieczenie słowa Bożego od błędu i zepsucia,
przeto musiał od początku swego istnienia mieć zbiory dokumentów, do
przeznaczenia swego odpowiednich. Zgadzają się uczeni krytycy, że w sło­
wach św. Ignacego (Epist. ad Philadelph. c. 8): Quia audivi quosdam di-
centes: „Quoniam si non in veteribus invenio, in evangelio non credo,“
zamiast in veteribus (sv zoic, ap-/atO'.ę), czytać należy in archivis (sv zoic,
apx& oię), jak to rzeczywiście mają niektóre kodeksy, i tok mowy dora-

*) H istorja wspomina o pryw atnych bibljotekach: św. Hieronima i Flo-


rencjusza (S. Hieronymi, E pist. 6); św. Sidonius A pollinaris (Epistoł. II 9) opi­
suje bogaty księgozbiór Ferreolusa, na wsi pod Nimes.
. 2) Kanony np. obowiązany był pleban objaśniać ludowi. Parochiani
Clerici a Pontificibus suis necessaria sibi statu ta canonum legenda percipiant,
ne se ipsi, vel populi, quae pro salute eorum decreta sunt, excusent postmo-
dum ignorasse. Cone. Aurelian. IV (a. 541), c. 6 (Concil. coll. reg. XI 620).
3) U t scholas p resb y teri pro posse habeant et libros emendatos. Capitul
IIer ardi Turon. (a. 858) c. 17. Concil. XXII 594. Cf. a. Szkoły.
324 Bi bl j ot eki .

dza. Co jeżeli ta k je s t, byłby to najdaw niejszy dowód za istnieniem a rc h i­


wów czyli bibljotek kościelnych. Je d n ak i bez tego rzeczą jest więcej niż
praw dopodobną, że bibljoteki p rzy kościołach od najdawniejs?ycli czasów
istn iały , mieszcząc w sobie najprzód instrumentum doctrinae (t. j. księgi
święte, ob. B iblja § l ) , autentyczny dokum ent słowa Bożego, ludziom
objaw ionego. P oganie, wiedząc ja k ą wagę do tych ksiąg chrześcjanie
przyw iązyw ali, niszczyli je razem z kościołam i 1). H isto rja przechow ała
nam pam ięć o znaczniejszych bibljotekach, z pierw szych wieków przy ko­
ściołach w A leksandrji (in tem plis ch ristian o ru m ), k tó re arjan ie niszczyli
(S . Athanas. E p ist. ad A fricanos.). E uzebjusz sam mówi (H ist. Eccl.
1. 6 c. 2 0), że wiele bardzo do swej h isto rji kościelnej m aterjałów zn a­
lazł w bibljotece k atedralnej jerozolim skiej, założonej przez św. A leksandra,
biskupa jerozolim skiego (umęcz. ok. r. 2 5 0; ob. Bolla?id. A cta ss. 18 M art.).
Pam philus, k ap łan cezarejski, zebrał w ielką bibljotekę, odznaczającą się
szczególniej zbiorem dzieł O rygenesa (Enseb. op. c. VI 3 2). W edług
św. Izydora (E tym ologiar. 1. 6 c. 6), zaw ierała bibljoteka Pam fila 3 0 ,0 0 0
voluminow. Że była bardzo liczną, widać ze św. H ieronim a (E p ist. ad
M arcellin.), k tó ry Pam fila rów na z najw iększym i m iłośnikam i książek
w staro ży tn o ści, ja k z P izy stratem (k tó ry w A tenach założył bibljotekę)
i z innym i. Za D joklecjana była spaloną bibljoteka kościelna w afrykań-
skiem mieście C irtha (.Labbe, Concil. I 14 44). T ru d n em się może kom u
w ydawać, jak im sposobem w czasach prześladow ań, kiedy kościoły chrze-
ścjańskie burzono, wszelki sp rzęt kościelny niszczono, m ogły się zaw iązy­
wać bibljoteki kościelne. Odpowiedź na to łatw a: l-ó d , przed prześlado­
waniem , choćby najpowszechniejszem, zawsze jeszcze można było znaleść
ukrycie w okolicach, gdzie rządca b y ł łagodniejszy, lub naw et sprzyjający
ehrześcjanom . 2-re. Jakkolw iek poganie silili się na tępienie dzieł chrze-
ścjańskich, jednakże gorliw ość chrześcjan um iała je chronić od zagłady;
w ydanie zaś w ręce pogan ksiąg śś. było poczytyw ane praw ie za zdradę
w iary 2).— Gdy ustały czasy prześladow ań, bibljoteki kościelne mnożyć się
zaczęły poparciem panujących. K onstantyn W . kazał dla kościołów p rzepisy­
wać w E gipcie księgi (E usebius, V ita C onstantini 1.4 c. 3 6). P rzy p isu ją mu zało­
żenie b ibljoteki kościelnej w K onstantynopolu; lecz pew niejszem jest, że Teo-
dozjusz M łodszy ( f 45 0) gorliw ie zb ierał dzieła teologiczne (Socrates, H ist,
eccl. 1. 7, c. 2 2). W r. 7 80 spaliła się b ibljoteka p atrjarch aln a, na k tó rą się
często pow ołują a k ta synodalne (ob. D u Cange, C onstantinopolis C hristiana
1. 2 c. 8). K atalog bibljoteki p a trja rc h a tu jerozolim skiego, znajdującej się
w K onstantynopolu, p odał P e rtz, w A rchiv f. d. a lte re deut. G eschichtskun-
de IX 6 4 5 ...). Św. A ugustyn (D e haeresib. ad Q uodvultdeum c. 88) mówi

') Za Djoklecjana „aedes sacras solo aequari et funditus subverti, sa-


cros divinarum scripturarum libros in medio foro concrem ari, oculis nostris v id i­
m u s.... Nonus decim us agebatur annus im perii D iocletiani, cu m .... appetente
die festo Dom inicae Passionis, proposita sunt ubique im perialia edicta, quibus
ecclesiae quidem ad solum usque dirui, sacri vero codices flam m is absum i jube-
bantur. Eusebii H ist. Eccl. 1. 8, c. 2.
2) De bis, qui sacras scripturas tradidisse dicuntur, vel vasa divina,
v el nom ina fratrum suorum, placuit nobis, ut quicumque eorum ex actis p u -
blicis fuerit detectus, non verbis nudis, ab ordine cleri am oveatur. Conc.
A relat. a. 314 (Concilior. Coll. reg. II 20.
Bibljoteki. 325

o bibljotece w H ipponie; o wielu innych wspomina ogólnikowo św. H ie ro ­


nim (E p ist. ad Pam ach.): ecclesiannn bibliotliecis fru e re . Z k ąd in ąd wiemy
0 bibljotekach z V w ieku, że w Lim oges założył ją biskup R uricjusz, a w P eri-
gueux biskup L upus (Sidonius Apollinaris, E pistoł. Y 15. V III l l ) . Z reguły
św. Pachom jusza widać, że w T abennie była bibljoteka. R ano w P oniedzia­
łe k hebdom adarz obchodził w szystkie cele, żeby się zapytać o potrzeby
każdego. Jeżeli k tó ry z b raci zażądał kodeksu do czytania, obowiązkiem
hebdom adarza było dać mu go na cały tydzień (R eguła s. Pachom , c. 2 5 .1 4 4 ).
W Rzymie, jak o w środkow ym punkcie jedności kościelnej, z n a tu ry rz e­
czy m usiała być bibljoteka w iększa niż gdzieindziej. W iem y, że byli tam
ustanowieni notarjusze do spisyw ania ak t m ęczeńskich (ob. I 9 8). Gdy
się prześladow ania skończyły, Juljusz, P apież, ten sam , k tó ry nak azał sk ła­
dać w archiw ach w szystkie dokum enty, odnoszące się do uposażenia ko­
ściołów, włożył na notarjuszów obowiązek spisyw ania w szystkiego, co się odnosi
do zachow ania w czystości i rozszerzenia religji; przepisane zaś przez nich
dzieła m iał approbow ać p rim icerius n o tario ru m i sk ład ać w kościele. H i­
lary , P apież, n a L ateran ie (ju x ta fontem L ate ran i) w ybudował 2 b ibljoteki,
1 w nich złożył w szystkie pism a K ościoła rzym skiego, decretales P apieży,
a k ta soborów, odw ołania błędów, dzieje herezji i dzieła Ojców śś. T rze­
cia bibljoteka była przy sam ym kościele laterań sk im (in p atriarch io L ate-
ran en si), bogatsza od poprzednich. Z ostaw ała ona tam , dopóki P apieże
m ieszkali na L ateran ie; później przebyw ała z Papieżam i w A w injonie;
M arcin V znaczną jej część przew iózł nazad do R zym u i złożył na W a­
tykanie. M ikołaj V rozesłał po E u ro p ie uczonych ludzi, żeby zewsząd
zbierali rękopism y (P latina, Y itae P o n tif.). U porządkow anie zaś swoje
i otw arcie zawdzięcza ona Sykstusow i IY (14 7 5). T enże P apież na u trz y ­
m anie jej i pow iększanie przeznaczył 100 dukatów rocznie, ustanow ił
b ib ljo te k a rz a , kustoszów , kaligrafów (lib rarii) i dodał służbę po trzeb n ą
do utrzym ania w porząd k u dzieł i lokalu. B ibljotekarz znaczył to sam o,
co kanclerz Stolicy A postolskiej: do niego należał nietylko dozór nad
bibljoteką, lecz także pisanie b uli papiezkich, dekretaljów , a k t synodal­
nych i soborowych ( Onuphrii P anvinii, H e B ibliotheca Y aticana, ap. M ade-
rum , D e Bibliotliecis s. 9 3 ...). Z abudow ania tej biblioteki znacznie po ­
w iększył i ozdobił Sykstus Y, i pod klątw ą zab ro n ił cokolw iek z niej wy­
nosić, bez piśm iennego na to od P apieża pozwolenia ( Cicarella , V ita S ix ti
Y, w kontynuacji Platinae V itae P o n tif. i ap. M aderum op. c. s. 1 0 5 —-
1 1 3 ). W r. 1 623 przyb y ła do W aty k an u b ibljoteka z H eid elb erg a. (L e o
A llatius, A pes U rbanae; cf. Vogel. Z u r Gesch. d e r Y aticana seit Sixtus IY
w Serapeum Z eitschr. f. B ibliothek V II 2 8 9 ..). J a k poganie mieli swoje
księgarnie (B ibliopolia) w Rzymie i A leksandrji ( Strabo, R er. G eogr. 1. 13
pag. 9 0 9), ta k i o chrześcjańskich mam y św iadectwo, że istn iały w d ru ­
giej połow ie I I I w., w czasach najuciążliw szych dla K ościoła. W D yspu­
cie św. A rchelausza (ob.) czytam y, że uczniow ie M anesa „poszli do m iejsc,
gdzie przepisyw ano książki chrześcjańskie“ (ap. Z acagni, Collect, m onum .
s. 9 9). W późniejszych czasach takow em i k sięg arn ia m i były k la sz to ry
najczęściej. Palladius (H isto ria L au sia c a , ed. a. 1 6 1 6 s. 9 3) opow iada
o zakonnikach egipskich w T ebaidzie i T abennie, że podzieleni byli na
różne klassy co do zajęć: jed n i pracow ali około ro li, inni innem i ręczne-
m i robotam i się zajmowali, in n i wreszcie kopjow aniem kodeksów'. Ł aw ra
z 4 00 panien złożona, tak że przepisyw aniem się zajm owała. W A leksan-
326 Bibljoteki.
drji, zdaje się, że przy kościele panny przepisywaniem kodeksów się także
zajmowały, bo arjanie, gdy napadli raz kościół, zbili okrutnie „pannę
jednę m iłującą nauki, gdy trzym ała w ręku Psałterz" (S. Athanasii Epi­
stoła encycl. ad Afric.). Również w późniejszych czasach nie zbywało na kali­
grafach (antiquarii, notarii, scriptores), których każdy klasztor musiał
posiadać, jak o tern niżej. Dodać jeszcze należy, że jak zbieranie książek,
tak i przepisywanie było w średnich wiekach zajęciem prawie tylko du­
chownych.a Nawet w sprawach świeckich notarii, cancellarii, bywali prawie
tylko duchowni ( Wattenbach, Das Schriftwesen im M ittelalter, Leipz. 1871
s. 2 6 6). To samo pojęcie bibljotek, które widzieliśmy w pierwszych wie­
kach chrześcjaństwa, trwało i przez średnie wieki, z pewną tylko różnicą.
W pierwszych bowiem wiekach bibljoteka uważała się za archiwum, w śre­
dnich za arsenał ( a r m a m e n t a r i u m ) . Gaufridus, pisarz z X II w., mówi
(Epist. 18): „Claustrum sine armario, quasi castrum sine armamentario.
Ipsum armarium (bibljoteka) est nostrum armamentarium. Inde ad iin-
pugnandos hostes proferimus divinae legis sententias, quasi sagittas acu-
tas.“ Istotę bibljoteki stanowiła Biblja; bez niej nawet klasztor nie wart
że istnieje: ut ipsa, sine qua nullum clecet esse coenohium, B i b l i o t h e c a
(t. j. Biblja), comparetur, operam clate (Gaufridus 1. c.). W klasztorach
czytanie dzieł należało po pierwszych obowiązków życia klasztornego.
Kto nie umiał czytać, nie mógł być zakonnikiem. „Omnino nullus erit
in monasteri.o, qui non discat litteras, et de scripturis aliquid teneat,"
mówi Reguła św. Pachomjusza (c. 140) w tedy jeszcze, gdy zakonnicy
więcej ręcznemi robotami się zajmowali. Scala claustralium, dzieło przy­
pisywane już św. Augustynowi, już św. Bernardowi, już Gwigonowi, p ią­
temu przeorowi K artuzji wielkiej, a pochodzące z X II wieku, czytaniu
naznacza pierwszy szczebel w drabinie życia duchowego, medytacji drugi,
modlitwie trzeci, kontemplacji czwarty, i w końcu (c. 12) dodaje: E x his
possumus colligere, quod lectio sine meditatione arida est; meditatio sine
lectione erronea; oratio sine meditatione tepida; meditatio sine oratione
infruętuosa; oratio cum devotione contemplationis acquisitiva; contempla-
tionis adeptio sine oratione aut rara, aut miraculosa" (w Opp. S. Ber-
nardi, ed. Mignę t. III). „Nunquam sis otiosus (mówi autor Formulae ho-
nestae vitae, § 5, w Opp. S. Bern. t. III); quin aut legas, aut aliquid de
ss. Scripturis mediteris, vel certe, quod melius est, rumines psalmos, ope-
rando nihilominus incessanter quod tibi injunctum est." „Per orationem
(mówi inny autor, współczesny św. Bernardowi, Liber de modo bene vivendi
c. 50 w Opp. S. B ernar. t. III, ed. Mignę) mundamur a peccatis, per
lectionem docemur quid faćiamus." Dla tego wspomniany Guigo {Epistoła
seu Tractatus ad fratres de Monte Dei, w Opp. S. Bern. t. III) przepisuje
swym zakonnikom, że certis horis certae lectioni vacandum est. To samo
obowiązane były czynić i zakonnice. Ksieni powinna była czuwać nad
tern, żeby zakonnice nie opuszczały się w czytaniu i nabożeństwie *).
Dziad św. B ernarda kształcił w naukach swoją córkę (matkę św. B ernar-

*) Abl^atissa diligentem h ab eat curam de congregatione sibi commissa


e t provideat, u ti n lectione et officio... sanctim oniales strenuae sint. Concil C a -
billon en . II (a. 813) c. 55; cf. c. 59 C o n cilio r.'coll. reg. XX 410—411.
Bibljoteki. 327

da, imieniem Aalays), bo ją przeznaczał do klasztoru d). Czytanie zaś


odnosiło się nietylko do dzieł duchownych, lecz i świeckich, jak to w i­
dać z Kassjodora i św. Grzegorza W iel. 2). Po czytaniu, które się uwa­
żało za konieczne w życiu zakonnem, szło przepisywanie. Widzieliśmy
już, że pierwsi zakonnicy egipscy niem się zajmowali w znacznej liczbie.
Kassjodor podnosi przepisywanie nad wszelkie inne prace ręczne (oh.
niżej). Podobnież inni. Między wierszami Alkuina (Opera Alcuini, ed.
Frobenii II 2 11) czytamy wiersz przeznaczony na Scriptorium (cela do
przepisywania), zalecający przepisywanie, jako dzieło wielkiej zasługi. P io tr
z Kluniaku (Cluniacensis, żyjący ok. r. 1 150) w Epist. ad. Gislebertum
zaleca zakonnikowi: P ro aratro convertatur manus ad pennam, pro exa-
randis divinis litteris paginae exarentur; seratur in cartula verbi Dei semi­
narium (Bibłiotheca Cisterc., ed. Duchesne s. 64 7). Bywali tacy, którzy
nad przepisywaniem wzrok prawie tracili. Jeden z takich zakonników
w klasztorze regensburgskim, potem w Fuldzie, żyjący w pierwszej poło­
wie X wieku, mówi o sobie: Tanto iterum (t. j. gdy już na wzroku po­
dupadł) studio seribendi occupabar, ut raro, nisi in festivis diebus, aut
in aliis horis competentibus cessarem... E rgo praeter libellos a me dictatos,
quos tam sponte, quam petitus pro aliorum aedificatione dandos, scripsi;
uno minus 2 0 libros Missales scripsi,.... 3 libros Evangeliorum, et 2 cum
Epistolis et Evangeliis, qui Lectionarii vocantur,... 4 M atutinales etiam
libros (Brewjarze)... Rozdał zaś do 30 książek; w końcu mówi: Talia
autem laboris mei indicia ideo hic protuli, ut aliquos monachos otiositati
deditos converterem et ut ad aliquod o p u s m o n a s t i c a e v i t a e c on -
g r u u m incitarem. Ap. Mabillon, Yetera Analecta, P aris 1 723 s. 119.
Podobnież gorliwym był w kopjowaniu Emo. Z bratem swoim Addonem
jeździł do wyższych szkół w Orleanie, Paryżu i Oksfordzie. Tam pisywali
po całych nocach, luzując się naprzemian, podczas gdy inni towarzysze
spali. Emo, zostawszy później opatem norbertanów w W ittewierum [Flo~
ridus hortus pod W erum, w H ollandji, 1 20 4 — 1227 r.), również w nocy,
gdy bracia spali, księgi chórowe scripsit, notavit et illuminavit (pisał
tekst, nóty i illustracje dorabiał), niemniej i braci do tego zachęcał (Kro-
nijken van Emo en Menke, ed. U trecht 1 86 6 s. 1 5 0 — 15 7). Przepisy­
wanie liczyło się do uczynków pobożności, zasługujących na żywot wie­
czny. Bł. Theodoryk, opat w S. Evroul 10 50 — 105 8 3), aby zachęcić

J) Aalaym igitur, filiam suam, idem Bernardns, avus scilicet B. B er-


nardi, litteris erudiri voluit, ut in futuro monacham faceret. Joannis Eremitae
Vita s. Bernardi 1. 1 c. 1. (Opp. s. Bern., ed. Mignę. t. IV, Patrolog. s. 185).
2) Verumtamen nec illud sanctissimi Patres decreverunt, ut saecula-
rium litterarum studia respuantur, quia exinde non minimum ad ss. scripturas
intelligendaś sensus noster instruitur, si tamen divina gratia suffragante, noti-
tiaipsar. rer. sobrie ac rationabiliter inquiratur; non ut in ipsis habeamus spem
provectus nostri, sed per ipsa transeuntes, desideremus nobis a Patre lumi-
num proficuam salutaremq. sapientiam debere concedi. Cassiodor. De instit.
divin. litt. c. 28, cf. c. 27. Saecularium libror. eruditio etsi per semetipsam
ad spiritualem sanctorum conflictum non prodest, si divinae scripturae conjun-
gitur, ejusdem scripturae scientia subtilius eruditur. Ad hoc quidem tantum
liberales artes discendae sunt, ut per instruction em illar. divina eloquia subti­
lius intelligantur. S . Gregor. M . in I Reg. XIII 20, 21. Exposit. 1. V c. 3 g 30.
3) St. Evroul v. St. Evreuil, po lac. Uticense monasterium, w Nor-
mandji.
328 Bibljoteki.
zakonników do tej pracy, opowiadał im o jednym współbracie, który był
lekkomyślnym i grzesznym, lecz gorliwym kopistą: że gdy pozwany został
przed Sąd Boży, czart oskarżał go o grzechy, anioł zaś, na obronę ze­
brał wszystkie jego pisma, z których utworzyła się znaczna księga. Po
przedstawieniu grzechów pokazało się, że on więcej liter napisał, a przeto,
chociaż zasługiwał na potępienie, jednak Sędzia Najwyższy ulitował się
nad nim i pozwolił duszy jego wrócić do ciała, żeby czynił pokutę. Or-
derici Vitalis, Hist, cel., ed. Le Prevost. II 4 8 . Radulf z klasztoru St.
Yaast (S. Yedasti) pod A rras, żyjący w X I w., na jednym rękopiśmie
wymalował siebie piszącego, a u góry św. Wedast z upodobaniem patrzy
na jego pismo. U spodu wiersze:
Cum librum scribo, Vedastus ab aethere summo
Respicit e coelis, notat et quot grammata nostris
Depingam calamis, quot aretur pagina sulcis,
Quot folium punctis hinc hinc laceretur acutis.
Tuncque favens operi nostro nostroque labori:
Grammata quot, sulci quot sunt, quot denique puncta,
Inquit, in hoc libro, to t crimina iam tibi dono.
(.Du Cange, Glossarium v. punctare).
Spotyka się też nieraz w rękopismach życzenie dla kopisty:
Scriptori pro penna dentur celestia regna.
lub: Scribentibus debetur regnum coelorum. Amen,
lub t. p. (Irmischer, E rlanger Handschriftenkatalog s. 4 1 , 9 3 , 2 1 4 - Cf.
Wattenbach Das Schriftwesen s. 2 4 7 ...). Ponieważ tak wysoko było ce-
nionem przepisywanie, z tego powodu kopiści bywali wolni od chóru, ja ­
ko pracujący na chwałę Bożą równo z tymi, którzy w chórze modlitwy
odmawiali (Martene, Thesaurus. Y n. 1 6 2 9 ). W niektórych miejscach
były osobne fundacje na kopjowanie. Tak np. w klasztorze św. Albana
(w prowincji kantuaryjskiej) na scriptorium podarował pewien szlachcic
dziesięciny „ad volumina ecclesiae necessaria scribenda,u na prośbę opata
Paw ła {Merryweather, Bibliomania in the Midde Age). Statuta Evesham-
skie (potwierdzone w r. 1 2 1 5 ) wyznaczają przeorowi dziesięciny ad per-
gamenum et exhibitionem scriptorum pro libris conscribendis (ib. s. 1 3 4 ).
Przyznać jednak należy, że gorliwość przepisywania miała liczne wyjątki.
W klasztorze np. St. Yandrille {monast. Fontanellense, niegdyś w djec.
Rouen, nad Sekwanną) opat Gerwold ( 7 8 7 — 8 0 6 ) znalazł zakonników
omnes paene ignaros litterarunr, z tego powodu założył tam szkołę i od­
tąd księgi zaczęły się mnożyć (Gęsta abb. Fontanell., ap. Pertz, Monum.
Germ. II 2 9 2). Ów zakonnik, który prawie oślepł nad przepisywaniem
(ob. wyżej str. 3 2 7), wylicza swoje prace dla tego, aby drugich do cze­
go podobnego zachęcić. W jednym kodeksie z IX w. przy słowach J a ­
cob scripsit, druga ręka dodała: qnandam partem hujus libri, non sponta­
nea voluntate, sed coactus, compedibus constrictus sicut oportet vagum atque
fugitivum vincire (Sitzg.-Bericht. d. W iener Akad. 5 6 , 4 3 1). We wspo­
mnianym klasztorze św. Albana, przy końcu X II w., opat Szymon „Scrip­
torium ... tunc temporis fere dissipatum et contemptum reparavit, et quas-
dam laudabiles consuetudines in ipso innovavit et ipsum ampliavit reddi-
tibus, ita ut omnibus temporibus debeat abbas, qui pro tempore fuerit,
unum habere scriptorem specialem“ (M erryweather op. c.). Były to po
większej części wyjątki, wynikające z rozprzężenia karności klasztornej.
Bibljoteki. 329

Najczęściej, gdy się zakonnikom nie chciało przepisywać, najmowali pisa­


rzy. Tak np. w Tegernsee w XII w. zakonnicy przepisywali dla obcych
osób (2?. Pez, Thesaur. anecdot. VI 2, 11 n. 24); a w XV wieku opat
Kacper w tymże klastorze musiał najmować (scriptores conducti) do pi­
sania ludzi obcych ( Monę, Zeitschr. I 3 1 1). W K o r b j i ok. r. 1350,
gdy zakonnikom nie chciało się przepisywać, niejaki Stefan de Conty,
szczególny bibljoteki tamecznej dobrodziej, wynajmował proboszczów i.wi-
karjuszów do pisania (Leop. Delisle, Recherches sur 1’anc. bibloth. de
Corbie, w Memoires de VInstitut, XXIV 26 6— 3 4 2). W klasztorze sa-
zawskim (w Czechach) ok. r. 109 7 opat Diethard „ipsemet nocte et die
immenso labore libros conscripsit, quosdam emit, quosdam scriptores scri-
bere cqnduxit.“ Pertz, Monum. Germ. Scriptt. IV 15 4. Chociaż więc
bywali leniwi, jednak z drugiej strony bywali też pilniejsi, którzy tamtych
lenistwo naprawiali. Gorliwszymi przepisywacza mi byli kartuzi; hoc siqui-
dem speciale debet esse opus Carthusiensium inclusorum, mówi przeor kai'tuzow
Guigo (w XII W.), De quadripartito ex ercitio cellae c. 3 6; a statuta te­
goż zakonu (1. II 16, 8) zebrane 12 59 r. mówią: omnes enim, pene quos
suscipimus, si fieri potest, scvibere docemus;—i (ib. 2 3, 5) „Qui scribere
scit et potest, et noiuerit, a vino abstineat arbitrio prioris. Również gorli­
wie zajmowali się kopjowaniem w XIV w. clerici de vita communi (ob.
o nich dokładne dzieło w języku holenderskim przez Delprat: Verhande-
ling over der Broederschop van Gerhard Groote i t. d. 1 85 6, i w Sera-
perum XXI 18 3 ..., Rulandia, Die Vorschiften der Regular-Cleriken iiber
das Anfertigen der _Handschriften). W Deventer założył ich Ger­
hard Groote (13 8 3). Przepisywali oni nietjdko dla swej bibljoteki, lecz
też aby zarobić na utrzymanie domu; bo pisanie podówczas dobrze się
opłacało. Gerard dostarczał rękopismów do przepisywania, sprawdzał
kopje i sprzedawał; inny. zaś brat zajmował się przyrządzaniem pargami-
nu. W Luttich mieli także swój dom, i nazywano ich tam braćmi od
pióra, bo nosili pióro do pisania u czapki. Nawet po wynalezieniu dru­
ku przepisywanie nie zaraz ustało: niedowierzano bowiem trwałości papie­
ru. Jan Tritemjusz (ob.) pisząc r. 149 2 do Gerlacha, opata w Deutz
( Tuitium, djec. kolońska), De laude scriptofum, między innemi mówi:
„Scriptura enim, si membranis imponitur, ad mille annos poterit perdu-
rare: impressura (druk) autem, cum res papirea sit, quamdiu subsistet?
Si in volumine papireo ad ducentos annos perdurare poterit, magnum est,
quamquam multi sint, qui propria materia impressuram arbitrentur con-
sumendam." Z tego powodu zaleca przepisywać nawet drukowane książ­
ki. W bibljotece dominikanów warszawskich sam widziałem jednę z ksiąg
chórowych, przepisywaną już w połowie XVI w. W Augsburgu, w kla­
sztorze śś. Ulryka i Afry, opat Melchjor założył r. 14 72 drukarnię, aby
zająć braci „ne essent ociosi, scilicet comparando tales libros, similiter
corrigendo, rubricando, illigando“ etc., a oprócz tego chórowe księgi
przepisywali. Catalog. Abbatum ss. Udalrici et Afrae, ap. Steichel, Archiv.
f. Gesch. d. Bisth, Augsburg. III 265, 353; cf. 303, 342, 372. Cf.Braun,
Notitia de codd. mss. in Biblioth. monast. ad ss. Udalr. et Afr. III 1 0 1 .
Powyższym braciom od pióra przypisują najdawniejsze druki niektóre
(Wattenbach op. c. 2 6 4). — Co do żeńskich klasztorów, mówiliśmy już
o ławrze egipskiej, złożonej z 400 niewiast zajmujących się przepisywa­
niem. Przytoczymy jeszcze kilka tu się odnoszących faktów z życia
330 B ibljoteki.
klasztorów żeńskich. Św. Cezary arelat. ( f 54 2) w założonym przez sie­
bie k lasztorze uczynił C ezarję (swoję sio strę) k sien ią i polecił: in te r psal-
mos atque jeju n ia, vigilias quoque et lectiones, libros divinos pulchre
sc rip tite n t virgines C hristi, ipsam (C aesariam ) m agistram kabentes ( Vita s.
Caesarii, w spółczesna I 3 3, ap. Mabillon, A cta ss. ord. S. Bened. s. I s.
64 6 ed. Y enęt.). A u to r Vitae H arlindis et Eeinilae, dwóch zakonnic
V III w. z k laszto ru E ik a , pod M aseyk (w L o tary n g ji), piszący m ię­
dzy r. 850 — 8 8 0 , opowiada o nich, że zajm owały się pisaniem : „necnon
quod n o stris tem poribus valde m irum est, etiam scribendo atque pingendo,
quod hujus aevi robustissim is viris oppido onerosum v id etu r“ (ap. W atten­
bach, D as Schriftw esen im M it. s. 2 5 8). W spom niany ju ż prze? nas E m o,
zostawszy Opatem „non solum - in clericis, quos ad scribendum fervide
in citab at et p er seipsum in stru e b a t, verum etiam sedulitatem in foem ineo
sexu considerans, sorores ad hoc habiles sollicite in scribendo inform a-
b a t“ (K ro n ijk en sup. cit.). Sławnym kaligrafem b y ła H e rra d a z L an d sb er-
g a, ksieni k laszto ru H o h en b u rg (v. St. Odilien) w Alzacji, żyjąca w X II
w ., a u to rk a k siążki p . t. „H ortulus deliciarum ,“ z w ielką liczbą illustracji
(w ydał jEngelmann w S tu ttg a r. 181 8 1 v. 8-o z atlasem podobizn. Cf.
M ontfaucon, P alaeo g r. graeca. 1. l c. 8, 9. W attenbach op. c. s. 24 7...)
D ziałalność przecież pisarzy klasztornych nie ograniczała się na samym
kopjow aniu ksiąg chórow ych. Często w spom inane w yrazy d i c t a r e , d i -
c t a t i o , nie znaczą p rostego tylko dyktow ania z gotowej ju ż książki, lecz
wiąże się z niem i id ea auto rstw a. W tern znaczeniu mówi św. H ieronim
(E p ist. 7 5 n. 4): „D escribi sibi fecit quaecum que dictavim us;“ i K assjodor
(P raef: in Variae): „quod a me dictatum in diversis publicis actibus po-
tu i re p e rire ." Z tąd d i c t a t o r to samo, co a u t o r *); a d i c t a m e n to
sam o, co zdanie przez kogo wypowiedziane. Inaczej byfyby bez sensu
ta k ie np. pochw ały: „dictandi p e ritia lau d ab iliter fulsit“ ( Villibaldi, V ita
s. Bonifacii c. 2), lub „optim us d icta to r e t s c rip to r“ (Ob. Wattenbach op.
c. s. 2 6 7...). G erh ard G root (w X V w.) mówi o swoich pism ach; E n
haec est copia et series litte ra ru m m earum , q u a s m a n u m e a d i c t a v i
(:Thomas a Campis, V ita G erh ard i G root. c. 3). Dowodem zresztą dzia­
łalności au to rsk iej po klasztorach są dzieła sam ych zakonników , któ rzy
k laszto rn e b ibljoteki swemi utw oram i zdobili. — O prócz przepisyw ania,
b ib ljo tek i ta k k ated raln e ja k klaszto rn e pom nażały się daram i ducho­
w nych i świeckich. K aro l Ł ysy, wielki m iłośnik ksiąg, podzielił sw ą bi-
b ljo tek ę na 3 części: jed n ę dał synow i, d ru g ą do opactw a St. D enis,
a trz ec ią do Conlpiegne. Capitulare a. 872 c. 12. Św. L udw ik IX kazał
w szystkie pożyteczne i au tentyczne dzieła, po różnych opactw ach się
zn ajdujące, przepisać, i n a ich przechowywanie w ystaw ił „locum aptum et
fortem in capellae suae th e sa u ro “ (V ita Ludovici, au cto re G aufr. de Bel-
loloco, ap. B ouquet, R ecueil des h isto r. X X 15); um ierając zaś, rozdzielił
je m iędzy k laszto ry dom inikanów i m inorytów paryzkich, część d ał do
opactw a w R oyaum ont i część dom inikanom w Com piegne. Delisle, Bi-
b lioth. de 1’ecole de C h artes., V 4, 10 7. R eginbert, b ibljotekarz k la­
sztoru w R eichenau ( f 84 6), p o d ał znaczny spis k siążek ze wzmiankami:

0 Nobilium dictatorum auctoritas. S . Gregor. Turon. D e g lo r ia C enfessor.


P ra ef.
Bibljoteki. 331
N. N. attulit, iub N. N. dedit (ap. Neugart, Eppatus Constantien. I
54 5). Co kiedy przybyło do bibljoteki klasztoru St. Gallen, zanotował
kronikarz tegoż klasztoru (ap. Pertz, Monum. Germ. II 7 8). Często
aspirant przynosił z sobą księgi w posagu. Tak w St. Gallen osiadł
z księgami swemi biskup Marek (Pertz, 1. c.); czytać też można na koń­
cu rękopismów klasztornych notatki takie, np. „Istum librum frater Hein-
ricus Kruth tulit secum de saeculo ad claustrum (Irmischer, Erlanger
Handschriftenkatal. s. 8 3). W r. 105 5 ksiądz świecki Richolf przy­
prowadził do klasztoru w Benedictbeuern syna swego, także Richolfa,
wraz z darowizną w dobrach; matka zaś Frobirgis darowała klas|torowi
dzieło św. Ambrożego (Monumenta Boica, VII 4 0). Do Tegernsee,
przy końcu XI w. pewien nobilis ciericus wstąpiwszy do klasztoru, tyle
złożył książek „quod circumstantia principalis altaris ab imo usque ad
summum capere poterat“ (Chronicon ap. Pez, Thesaur. anecd. III 3, 516.
Cf. Wattenbach op. c. s. 3 2 5...). W Tegernsee za opata Konrada V
(1461 — 149 2) były „volumina a fratribus conscripta et a devotis perso-
nis ad fraternitatem oblata“ (B. Pez, Thesaur. 3, 541, 547). We
Włoszech proboszcz katedry wercelleńskiej, Jakób Carnarius, podarował
swą bibljotekę dominikanom; Boccaccio (f 1 3 75)— augustjanom we Flo­
rencji; Petrarka (w testamencie z r. 1 3 6 2j— kościołowi św. Marka (ob.
Blume, Iter italicum, II 7 8); o Bessarjonie ob. wyżej str. 24 8. — Jak
starannie we wschodnich klasztorach zajmowano się kopjowaniem, dowodzi
dzieło Montfaucona (Palaeographia graeca). Wylicza on (lib. l c. 9) kla­
sztory, z których pochodziły oglądane przez niego rękopismy. W naszych
jeszcze czasach Konst. Tischendorf wiele znalazł materjałów krytycznych,
do wydawanych przez siebie tekstów (ob. Kodeks synaicki)-, inne odszuka­
no w Nitrji (ob. Syryjska literatura). Jeżeli przytem zważymy liczne łu-
pieztwa, na klasztorach dokonywane przez Saracenów i innych barba­
rzyńców, dziwić się trzeba, że jeszcze tyle nas doszło z owych bibljotek.
Najsławniejszą pod tym względem była w Grecji góra Athos (v. Atho),
nad morzem, naprzeciw wyspy Lemnos (Stalimene), nazywana przez gre­
ków góra świętą (a.yioą opoę), na zachodzie Monte-Santo. Jeszcze dziś
znajduje się na niej 21 klasztorów, 500 kaplic, wielka ilość cel i grot,
i około 6 000 'zakonników z różnych narodowości. Z Europejczyków
dawniej tę górę zwiedzał Piotr Bellonjusz z Mans (Cenomanum) ok. r.
i 155 3 i zostawił jej opis po francuzku. Drugi opis mamy od Jana Ko-
mnena, lekarza z Wołoszczyzny, który tam bawił znaczny czas i wydał
opis góry Athos po grecku. Obadwa te opisy przetłumaczone na język
łaciński, ma Montfaucon (op. c. 1. 7. Ob. także Victor Langlois, Le
m ont Athos et ses monasteres, Paris 186 7 4-o). Pierwszy raz znajdu­
jemy o klasztorze góry Athos wzmiankę za cesarza Bazylego Macedoń­
czyka (8 6 7— 886 r.). Zakonnicy tej góry byli w wysokiem poważaniu
na całym wschodzie. Klasztory z Sinai (św. Katarzyny), z Libanu, Ta-
uru, puszczy św. Antoniego, Antiochji, Aleksandrji, Jerozolimy, Damaszku
i inne wschodnie, za wielki sobie poczytywały zaszczyt, gdy miały mię­
dzy sobą choćby jednego mnicha, który był na Athos. Dawniej, mówi
Bellonjusz, mnisi tutejsi byli uczeni, dziś (ok. r. 15 50) zaledwo po je ­
dnym znajduje się w każdym klasztorze, któryby posiadał nieco nauki
(vix unum literatum hominem); Komnen zaś opowiada, że wszyscy są
światłymi, oddają się czytaniu i pisaniu, obok ręcznych prac; niektórzy
332 B ibljoteki.
zaś wyłącznie tylko pracom naukowym. Prawie przy każdym z 21 kla­
sztorów była bibljoteka i dziś jeszcze jest ich kilka. Idzi z Loch (Aegi-
dius Lochensis), kapucyn, który w XYII wieku zwiedzał Abissynję, zna­
lazł tam bibljotekę złożoną z 8,0 0 0 dzieł, których znaczna część sięgała
w IV ( Gassendi, Vita Peiresci 1. 5). — Ponieważ bibljoteka nazywała się
armarium, armamentarium, przeto bibljotekarz nosił nazwę a r m a r iu s.
We Floriacum był armarius starszy, który wydawał i odbierał książki;
armarius junior utrzymywał rejestr wypożyczonych książek i listę deben-
tów (Consuetud. Floriacen. infra cit.). Był to urząd zaszczytny, łączony
często z kantorstwem (nauczyciel muzyki i śpiewu). W tem znaczeniu
znajdujemy także starszego kantora, p r a e c e n t o r , któremu pewne statu-
ta angielskie (z XII w. ap. Dugdale, Monasticum Anglicanum, II 24)
wyznaczają fundusz (5 solidos et 18 denarios)\ z niego „debet invenire
praecentor incaustum omnibus scriptoribus monasterii et pergamenum ad
brevia, et colores ad illuminandum et necessaria ad ligandum librum.“
Ob. rozprawę VogeVa: Amt u. Stellung des Armarius in den abendland.
Klóstern, w Serapeum 1843 IV 17... Cf. M erry weather, Bibliomania in
the Midde Ages, London 1849. Herimannus Laudunensis (ok. r. 1150)
opowiada o Alulfie, zakonniku klasztoru w Tournai: Is primum cleri-
cus, deinde monachus in praefato monasterio armarii, seu cantoris offi-
cium 4 7 annis tenuit (Hist, restaurationis monasterii Tornacen. ap.
D 'Achery, Spicilegium XII 3 9 5). Na bibljotekarzu leżało dostarczanie wszy­
stkiego kopistom w s c r i p t o r i u m (dawne statuta klasztoru św. W ikto­
ra w Paryżu, ap. Mdrtene, De antiquis eccl. ritib. III 7 3 3), i eos qui pro
pretio scribunt ipse conducat (ib.). W katedralnych kościołach pierwotnie
nad księgami czuwał lektor (oh.), gdyż on musiał się wprawiać do czy­
tania publicznego, kiedy jeszcze w pisaniu nie były oddzielane wuersze,
ani wyrazy (ob. Biblja § 6). Później, przy większych bibljotekach, np.
w Konstantynopolu, miał nad niemi dozór scevophylax, chartophylax (ob.
I 3 7 9), w Rzymie bibliothecarius, gdzieindziej kustosz katedralny, mający
dozór nad skarbcem kościelnym. W kościołach katedralnych księgi mie­
ściły się w tak zwanych secretaria v. diaconica, których po dwa bywało;
jedno z prawej strony absydy (ob.), na przechowywanie śś. ubiorów i na­
czyń; drugie z lewej, na księgi. Św. Paulin, w wystawionym przez siebie
kościele św. Feliksa w Noli, taki położył na pierwszem secretarium napis:
„Hic locus est venaranda penus, qua conditur et qua— Ponitur alma sa-
cri pompa m inisterii/ Na drugiem: „Si quern sancta tenet meditanda in
lege voluntas,— Hic poterit residens sacris intendere libris (*S. Paulini
Epist. 12 ad Sever.). Gdzieindziej razem z naczyniami świętemi się
znajdowały i księgi. Książka uważała się za rzecz świętą; dla tego
Ojcowie święci nakazywali obchodzić się z nią z uszanowaniem. Quodsi
coenobii librum in tua cella teneas; ne projicias eum per negli-
gentiam, sed studiose complicatum serva, atque custodi eum, tanquam
Dei esset. S. Epliraem, Tract, de imitat. Proverb. — Jakiem uszano­
waniem otaczano bibljotekę, dowodzą niektóre urządzenia klasztorne.
Tak naprzykład w Lanfranci Decreta pro ordine S. Benedicti cap. l
§ 3 jest przepisany obrzęd wydawania książek. „Dominica prima Quadra-
gesimae, priusquam fratres intrent Capitulum, custos librorum debet habe­
re congregatos libros in capitulo, super tapetum extensum, praeter eos,
qui praeterito anno ad legendum dati sunt; illos enim intrantes capitulum
B ibljoteki. . 333
ferre debent, quisque suum in manu sua, de qua re praemoniti esse de­
bent a praedicto librorum custode in capitulo praecedentis diei. Legatur
sententia regulae de observantia Quadragesimae. Facto igitur ex ea ser-
mone, praedictus librorum custos legat breve, qualiter praeterito anno
fratres habuerunt libros. Cum vero audierit nomen suum quisque pro-
nunciari, reddat librum, qni ad legendum sibi alio anno fuerat commen-
datus. E t qui cognoverit se non perlegisse librum, quem recepit, prostra­
tus culpam dicat, et indulgentiam petat. Iterum praedictus librorum cu­
stos unicuique fratri alium librum tribuat ad legendum: distributisque per
ordinem libris, praefatus librorum custos in eodem capitulo inbreviet no-
mina librorum et eos recipientium.“ Podobny zwyczaj istniał w klaszto­
rze florjaceńskim (Fleury): „Post explanationem regulae, armarius reci-
ta t nomina fratrum , quibus praeterito anno libri dati sunt. Cum quilibet
fratrum nominatur, surgit et librum suum super .tapetum ponit; postea
dantur libri unicuique, qualencumque petierit: iunior autem armarius scri-
bit nomina fratrum et librorum quos acce^erint ex una parte et ex alte­
ra. Post dationem librorum , reportantur libri in arm ario. Quo facto, si
quis fratrum librum suum non perlegerit, pro indulgentia veniam petat.“
Consuetuclines Floriacenses, ap. Aloy. Novarimim, Schediasma Sacro-proph.
1. 7 c. 1 n. i. Dowodem zresztą uszanowania są przywileje papiezkie da­
wane na żądanie różnych bibljotek (jest, ich kilkanaście w Bullarium Ma­
gnum) i przymocowywanie łańcuchami żelaznemi książek do pulpitów lub
pułek, czego ślady można jeszcze dziś napotykać na starych książkach.—
Już widzieliśmy wyżej (s. 3 2 7), że czytanie autorów świeckich nie było wy­
łączone ze studjów ehrześcjańskich. Z tego powodu w bibljotekach ko­
ścielnych i klasztornych, musiały się znajdować pisma ze świeckich umie­
jętności. W tym kierunku była urządzona bibljoteka klasztoru wiwarjeń-
skiego (monast. Yivariense v. Castellacense v. Castellense pod Squillace,
Scyllacium, w prowincji włoskiej Kalabrji). Ponieważ reguła św. Bene­
dykta nakazywała wszystkim pracę, Kassjodor, dla każdego rodzaju zajęć,
zebrał odpowiednie dzieła. Chciał on, żeby wszyscy nauką się zajmowali,
i zalecał nad inne prace ręczne przepisywanie kodeksów. „Ego tamen fa-
teor votum meum, quod inter vos quaecunque possunt corporeo labore com-
pleri, antiquariorum mihi studia, si tamen veraciter scribant, non immeri-
to forsan plus placere, quod et mentem suam relegeudó scripturas divinas
salubriter instruant, et Domini praecepta scribendo longe lateque dissemi-
nent“ (De institutione divinar. literar. c. 3 0). Chciał także, aby wszy­
scy byli dobrze wykształconymi. Nie mówiąc już o nauce Pisma świętego
i znajomości dzieł ojców śś., do czego każdy zakonnik obowiązany, zale­
cał im znajomość nauk świeckich. W tym celu nawet napisał podręcznik
siedmiu nauk wyzwolonych *) i zobowiązał wszystkich, aby przynajmniej
ogólne mieli o nich pojęcie 2). Dla zajmujących się przepisywaniem (an-

ł) G ramm atyki, retoryki, djalektyki, arytm etyki, geom etrji, astronom ji


i muzyki. Zasadnicze wiadomości z tych nauk ułożył w dziele: De artibus et
disciplin is liberalium litterarum . Ob. De in stitu t. divin. lit. c. 27.
2) Quodsi quorundam sim plicitas fratru m non potuerit, quae sunt in
sequenti libro deflorata, cognoscere (mówi o dziele B e a rtib . et discipl. liberal,
lit t .), quia pene brevitas omnis obscura est, sufficiat eis s um m atim rerum di-
334 Bibljoteki.
tiquarii) i poprawianiem przepisanych dzieł (emandatores) złożył w bibljote-
c'e „Ortographos antiquos, i. e. Y e l l i u m L o n g u m , C u r t i u m Y a l e r i a -
n u m, P a p y r i a n u m , A d a m a n t i u m M artyrium de V et B, e j u s d e m
de primis, mediis atque ultimis syllabis, e j u s d e m de B littera trifariam
in nomine posita, et E u t y c h e n de aspiratione, sed et F o ca m de diffe­
rentia generis.... Każe im jeszcze postarać się o autorów piszących o or-
tografji, których sam nie mógł nabyć: D i o m e d e m quoque e t T h e o c t i -
s t u m aliqua de tali arte (orthographia) conscripsisse comperimus; qui si
inventi fuerint, vos quoque eorum deflorata colligite (De instit. divin. lit.
c. 2 9). Zakonnikom, do których należy piecza chorych, każe czytać:
D i o s c o r i d i s herbarium , qui herbas agrorum mirabili proprietate disseru-
it, atque depinxit. Post haec legite H i p p o c r a t e m atque G a l e n u m
latina lingua conversos, i. e. Therapeutica Galeni ad philosophum Glauco-
nem destinata, et a n o n y m u m quemdam, qui ex diversis auctoribus pro-
batur esse collectus. Deinde A u r e l i i C o e l i i de Medicina, et H i p p o -
c r a t i s de Herbis et Curis, diversosque alios medendi arte compositos,
quos vobis in bibliothecae nostrae sinibus reconditos, Deo auxiliante de-
reliqui fib. c. 31). Tym zaś, którzyby nie czuli powołania do zajęć n au ­
kowych, zawsze jednak mającym jakiekolwiek wiadomości z nauk (bo autor
nie przypuszcza nieumiejętnych), zaleca czytanie dzieł rolniczych: Quods i
alicui fratrum (ut meminit Virgilius) Frigidus obstiterit circum praecordia
sanguis, ut nec humanis nec divinis litteris perfecto possit erudiri, aliqua
tamen scientiae mediocritate suffultus, eligat certe quod sequitur Rura mi-
hi, et rigui placent in vallibus amnes. Quia nec ipsum est a monachis alienum
hortos colere, agros exercere, et.pom orum foecunditate gratulari;... Quodsi
hujus studii requirantur auctores, de hortis scripsit pulcherrime G a r g i -
l i u s M a r t i a l i s . . . • C o l u m e l la ... A e m i l i a n u s (ibid. c. 2 8 ). Do tego
wszystkiego dodał introligatorów i wzory oprawy książek (ibid. c. 3 0).
Słowem, zaopatrzył klasztor swój tak, żeby mógł dorównać szkołom świe­
ckich nauk, i żeby zastąpił upadłą szkołę aleksandryjską, jakoteż rywali­
zować z żydowską, będącą podówczas w Nisibis (ibid. Praefat.). Cf. Mar­
cus Aurelius Cassiodorus, Senator, ein Beitrag zur Gesch, d. theolog. L iter.
Breslau 1 8 7 2 . Aleks. Olleris, Cassiodor conservateur des livres de l’an-
tiquite latine, P aris 1841. Ś. Sidonius Apollinaris, opisując (Epistoł. II
9) bibljotekę Ferreola pod Nimes, opowiada, że część jej, składająca się
z dzieł religijnych, była przeznaczona do użytku niewiast; druga zaś część,
dla ojców rodzin. W tej ostatniej znajdowały się najpiękniejsze dzieła li­
teratury łacińskiej, między innemi Horacjusz i Yarro, z literatury pogań­
skiej; z chrześcjańskiej zaś, św. Augustyn, Prudencjusz i Rufina tłumacze­
nie dzieł Orygenesowych. Nie przytaczamy przykładów z czasów później­
szych, bo to rzecz już dobrze znana.— Bibljoteki kościelne i klasztorne sta­
ły otworem nietylko dla duchownych, lecz i świeckich. Z dawniejszych
czasów mało jest przykładów, żeby świeccy chcieli z nich korzystać. Bi-
bljotekami więc katedralnemi posiłkowało się duchowieństwo świeckie,
klasztornemi zakonne; a ze świeckich osób, tylko uczniowie szkół katedral-

visiones, u tilitates, virtutesque perpendere, ut ad cognoscendam legem divinam


fervida m entis intentione raperentur.... Tantum sit legendi sincerus affectus.
De institut. divin. lit. c. 28.
B i b l j o t e k i Bibliotheca Patrum. 335

nych*i klasztornych. W m iarę jednak, jak i laicy zaczęli się garnąć do


nauk, duchowni nie zamykali przed nimi swych bibljotek. 0 bibljotece
klasztoru benedykt. śś. Ulryka i Afry w Augsburgu czytamy, że w XIV
wieku wypożyczano z niej książki obcym, i to bez żadnej kaucji (volenti-
bus enim m utuabantur libri sine caucione), nawet w dalsze strony (Steichel,
Achiv. f. d. Gescb. d. Bisth., Augsb. t. I). W XV w. w tymże klasztorze
bracia znosili cierpliwie hałasy osób świeckich, do bibljoteki klasztornej
uczęszczających, lecz jej przed nimi nie zamykali. Niedogodności tej za­
radził dopiero opat Melchior (145 8 — 1474) r. 1471, i urządził „bibliothe-
cam seu liberariam , ita ut per ejus aditum nulla fieret fratribus inquieta-
cio, sed per locum capitularem, ubi ilia non possunt fieri, sicut antea plu-
ries factum est, quando aditus seu introitus librarie fuit in dormitorio,
ascendendo per gradus circa cellam P rioris et super januam dorm itorii in-
trinsecus, et tales inquietudines et strepitus sepius facte sunt tempore in-
consueto, ut post conpletorium sive horam lectionis aut dormicionis, que
omnia erant fratribus gravamina maxima, quia audierunt clamores secu-
larium, qui nesciunt silencium nec norunt differencias locorum religiosorum
(ib. III 2 36). Z klasztoru St. Ouen (w Rouen) przechowały się spisy
książek wypożyczonych osobom obcym, w latach 1372, 1373 i 1378,
(Delisle, Biblioth. de 1’ecole de Chartes, III i, 2 2 7). Przy wypożycza­
niu zachowywano ostrożności. Tak w Munster, w r. 136 2 kapituła po­
leciła kustoszowi swej bibljoteki (custos bibliothecae nostrae), aby książki
wypożyczał osobom należącym do kościoła katedralnego (de gremio eccle-
siae nostrae); innym zaś tylko za upoważnieniem kapituły (Serapeum 2 7,
13 8). W Paryżu, gdzie ze wszystkich stron zbiegali się ludzie chciwi
nauki, zdaje się, że wielka liczba książek zakonnikom ginęła wskutek wy­
pożyczania. Niektórzy z tego powodu przysięgali, że nikomu żadnej książ­
ki za klasztor nie pożyczą. Zapobiegając temu samolubstwu, synod paryz-
ki z r. 1212, wydał rozporządzenie takie: „Interdicimus in ter ałia viris
religiosis, ne em ittant juram entum de non commodando libros suos indi-
gentibus, cum commodare inter praecipua misericordiae opera computetur.
Sed adhibita consideratione diligenti, alii in domo ad. opus fratrum retine-
antur, alii secundum providentiam abbatis cum indemnitate domus indigen-
tibus commodentur. E t amodo nullus liber sub anathemate teneatur, et
omnia praedicta anathemata absolvimus (Mansi, Concil. X X II 8 3 2, cf. 821.
Cf. Wattenbach, s. 3 3 8 ...).— Po wynalezieniu druku, bibljoteki kościelne
i klasztorne pomnażały się z większą szybkością, niż dawniej. Kupowali
wprawdzie książki i ludzie świeccy, lecz przy katedrach i klasztorach zawsze,
pod względem obfitości dzieł, pozostało pierwszeństwo, tak, iż prawie wszyst­
kie publiczne bibljoteki, w Europie dziś egzystujące, główną wartość swoją
zawdzięczają tylko bibljotekom poduchownym, jak o tern historja każdej
z nich przekonywa. X . W . K.
Bibliotheca Patrum, tytuł kilku publikacji, mieszczących w sobie
dzieła Ojców śś. i pisarzy kościelnych. Zbiory takowe dadzą się podzie­
lić na o g ó ln e , w których się mieszczą wspomniane dzieła bez żadnego
względu na treść lub inne okoliczności, i c z ę ś c i o w e , obejmujące dzieła
jednej treści (np. ascetyczne, historyczne, polemiczne, apologetyczne i t. p.),
lub pochodzące od pisarzy pewnej części Kościoła (np. greckich, hiszpań­
skich i t. p.), albo pewnych zakonów. Wyliczamy tu tylko te, które
noszą tytuł Bibliotheca, o innych ob. a. Ojcowie Kościoła. Z o g ó l n y c h
336 Bibliotheca Patrum.
najobfitszą, je s t Bibliotlieca P a tru m , od m iejsca w ydania zwana Parisiensis,
Coloniensis, L ugdunensis, lub M argarini de la Bigne. De la Bigne pierwszy
ją w ydał ( B i b l i o t h e c a SS. P P . su p ra CC, qua co n tin en tu r illorum de
reb u s divinis op era om nia et fragm enta, quae p artim nunquam hacteuus,
p artim ita , ut ra ro iam ex sta re n t, excusa, vel ab haereticis co rru p ta,
nunc prim us S. F a c u lta tis theolog. P arisien sis censura satis gravi, sine
ullo novitatis, a u t erro ris fuco in perfectissim um corpus co aluerunt. Di-
stin cta in octo tom os: illu stra ta v irorum doctissim orum scholiis, observa-
tionibus, accu rate annotatis ad m arginem S cripturae lectionibus, Y itis
aucto ru m , cum eorum catalogo alp h ab etario et C hronologia, biblicarum
quoque au cto ritatu m et m ateriaru m locupletissim is indicibus. P arisiis, apud
M ich. Sonnium 15 75, 8 tt. fol. W t. I zebrane najwięcej listy, w II
dzieła historyczne, w II I m oralne, w IY liturgiczne, w Y polem iczne,
w YI k om entarze, w V II hom ilje, w V III poezje i m iscellanea), później
do d ał tom IX (Bibliothecae A ppendix, P arisiis 15 79, l v. f.) i p rz e d ru ­
kow ał w P aryżu 1589 (9 tt.) i drugi raz tamże 1609 ; z dodatkiem
Auctarium (P aris. 16'10). R. 16 24 Fronto Ducaeus wydał na nowo to
dzieło w 9 tt. i dodał w osobnych dwóch tom ach (Bibliothecae veterum
P a tru m , seu scrip to ru m ecclesiasticorum tom i II graeco-latini, qui varios
G raecorum auctorum libros, an te a L atin e tan tu m in novem istius Bibliothecae
tom is, nunc vero prim um u tra q u e lingua e d i t o s , c om plectuntur.

.
P a ris. 1 6 24 fol.), te k st g reck i i łaciń sk i tych autorów , k tó rzy poprzednio
byli w ydani tylko po łacinie. U zupełniał B althasar Morellius (Xova Bi­
bliotheca veterum P a tru m et scrip to r. eccl. seu Supplem entum Bibliothecae
P a tru m . P arisiis 1 6 3 9 , 2 t. fol.), potem F ranciszek Combefis (G raecolati-
nae P a tru m B ibliothecae novum A uctarium . P aris. 164 8 fol.; w 1 .1 dzieła
egzegetyczne, w II h isto ry czn e;— B ibliothecae graecorum p a tru m A u cta­
riu m novissim um in quo opuscula Flavii Josephi, S. H ippolyti, S. M etho-
dii, Clem entis S tro m ata, Severiani, P h o tii, N icetae P aphlag., A lexandri
L ycopol., D idym i, M anuelis Calecae et aliorum , om nia gr. et lat. notisque
illu stra ta a F . Combefis, 2 tom i, P a ris. 1 6 72 fol.). N iedługo po w yda­
niu B ibljoteki B igne’a paryzkiem z r. 1 6 10 , kolońsćy teologowie nowe jej
w ydanie sporządzili ( M a g n a B i b l i o t h e c a v eterum P a tru m e t antiquor.
scrip to r. ecclesiasticor., prim o quidem , a M argarino de la B igne, Sorbo-
nico in A cadem ia P a ris. Theologo collecta, te rtio in lucern edita; nunc
vero plus quam centum auctoribus et opusculis plurim is locupłetata, histo-
ric a m ethodo p e r saecula singula, quibus scrip to res quique vixerunt, dispo-
sita et in X IV tom os d istrib u ta , o p era et studio doctissim orum in alm a
U n iversitate Coloniensi A g rip p in a Theologorum ac Professorum . Colon.
A g rip . 1 6 1 8 . Tomus X V A uctarium et S upplem entum , opera A n d reae
Schotti, ibid. 1 622 fol.). W ydanie kolońskie pow tórzone zostało w Pa.ryżu
z dodatkam i ( M a g n a B i b l i o t h e c a veterum p atru m et antiquorum scri­
pto ru m ecclesiasticorum . P rim o quidem a M arg. de L a Bigne collecta,
p ostea studio Theologorum ac professorum Coloniensium au cta, 1 7 tom i,
P a risiis 16 54 fol); potem w L y o n z nowemi uzupełnieniam i (M a xim a B i­
bliotheca... novis supra C au ctoribus et opusculis hactenus desideratis locu-
pletata. Cura P. D espont, L ug d u n i 16 77, 2 7 w . fol.). Za uzupełnienie
jej służy A pparatus ad Biblioth. m ax. przez L e N ourry (P aris 1 703 — 15.
2 t. f.). W X V III w. o rato rja n in A n d rze j Gallandi zam ierzył zebrać
dzieła w szystkich bez w yjątku Ojców i pisarzy kościelnych, aż do X II w.
Bibliotheca Patrum. 337

(co w naszych czasach uczynił ks. M ignę); lecz skończył na VI w. tylko


(Bibliotheca vett. P P . antiquorum que scriptor. eccl. postrem a L u gdunensi
longe locupletior, opera et studio A n dreae G allandii, Venetiis 1 7 65 — 88.
14 t. fol.). D zieła greckich pisarzy są, tu w tekście greckim , z łacińskim
przekładem ; nadto, zebrane są fragm enta dzieł zaginionych, w arjanty z k o ­
deksów i uczone objaśnienia. Professorow ie uniw ersytetu anglikańskiego
w Oksfordzie, z P usey’em na czele, rozpoczęli B i b l i o t h . P a t r u m E ccle-
siae graecor. et latinor. qui an te o rientis et occidentis schisma flo ru eru n t
(Oxonii 1838 — 5 2), lecz wydali tylko kilku autorów w 10 t. 8-o maj.
Bardzo ważnem uzupełnieniem tych w szystkich publikacji je s t N ova P a ­
trum B i b l i o t h wydawana przez kard. A . M ai, zaw ierająca nie znane dotąd
zabytki literatu ry kościelnej z włoskich bibljotek. Sam Mai- wydał 7 to ­
mów 4-o m aj. (Romae 1852 — 54). Po jego śm ierci wyszedł tom V III:
N ovae P P . B ibliothecae ab A ng. C ardinali Maio editae t. V III a Jos. Cozza
monacho Basiliano absolutus, continens in p a rte I S. T heodori Studitae
epistolas et fragm enta, in p arte II G eorgii M etochitae D iaconi h isto riae
dogm aticae libr. I et II, in p a rte I I I SS. Symeonum S tylitarum Serm ones,
et S. Isaaci Syri epistolam , R om ae 1 8 7 1 4-o str. X X IV 2 4 4 , 228 i 1 9 2 .
Od r. 1831 w K em pten zaczęło wychodzić niem ieckie tłum aczenie dzieł
samych Ojców śś. (nie pisarzy kościelnych). Do r. 1851 wyszło 38 to ­
mików (Sdm m tliche W erke der Kirchenvdter ans d. Urtexte. in’s D eut.
ubersetzt). P o w yczerpaniu tego dzieła, popraw ne tłum aczenie, z modyfi­
k acją co do układu całego dzieła, rozpoczął w r. 18 6 9 F r . X a v . R eithm ayr,
a po jego śm ierci prow adzi dalej Thalhofer (Bibliothek der K irchen-Vater.
Ausivahl der vorzuglichsten patrist. W erke, herausg. unter der Oberleitung von
D r F . X . Reithrnayr K em pten). Do połowy r. 1 873 wyszło 6 0 zeszytów,
z następującem i dziełami: I) P ism a ojców apostolskich (listy śś. K lem ensa
R z., B arnaby, Ignacego, P o lik arp a, Pastor H erm asa, list do D iogneta),
razem z aktam i m ęczeństwa śś. Ignacego i P o ly k arp a (zesz. l , 4, 8, 12).
W ybór pism: II) św. C yprjana, III) św. Ja n a Chryz., IV ) T ertu ljan a, V) św.
E frem a, V I) E uzebjusza H isto rja k o śc ieln a ,V II) św. W incentego L erin . Com-
monitormm, IX ) A pologje św. Ju sty n a, X ) św. Cyrylla jerozolim skiego
Catecheses i de Symbolo, X I (O ktaw jusz M inucjusza, X II) w ybór pism św.
A m brożego, X III) św. A ugustyna, X IV ) ojców kościoła syryjskiego: Cyril-
lonasa B alausa, Izaaka antjocheńskiego, Ja k ó b a sarugskiego, XV) św. H ie­
ronim a, X V I) T acjana mowa do G reków. C z ę ś c i o w e s ą : A) pewnych
okolic. Bibliotheca P atrum apostolicorum gr. et lat. ed. Th. Ittig. Accedit
D issert, de Patribus apostolicis et Supplementum (L ipsiae 1 6 9 9 —-1700 8-o).
Bibliotheca P P . ecclesiae graecorum ed. Richter (L ipsiae 18 26 — 32), m a
trzy części: w I Josephi Flavii O pera (6 w .) , w. I I Opp. Philonis Ju d aei
(8 w .) , w I I I Opp. Clementis A lexandrini (4 w .) . Biblioth. P P . graecor.
dogmatica (ed. Thilo, L ipsiae 1853 — 4 4 , 2 w . 8-o). Bibliotheca P P . lati-
norum selecta (ed. G ersdorf, L ipsiae 183 6 — 4 7); w niej się m ieszczą n a ­
stępujące dzieła: K lem ensa rzym . R ecognitiones (v. I), dzieła św. C yprjana
(v. II i III), T ertu ljan a (v. IV — V II), św. Am brożego (v. V III i IX ),
L aktancjusza (v. X i X I), A rnobjusza advers. Gentes (v. X II), M inucjusza,
F irm ikusa, M aterna, M eropjusza i K om m odjana (v. X III). B i b l i o t h e c a
O r i e n t a l i s (ob. Assem ani). B ibl. P P . ecclesiae a n g l i c a n a e ad an. 1300
ed. Giles Londini 1843 — 4 8 , 36 t. 8-o). B) p e w n e j t r e ś c i . B ibliothech
Encykl. T. II. • 22
338 B ibliotheca Patrum.
mystica et ascetica, continens praecipue aactorum medii aevi opuscula (Colo-
niae 184 9 — 5 9, 11 w . 16-o), Ed. Buse, Dieringer, Heuser, Martin etc.
(S. Aloysi Gonzagae opera omnia. S. Meclitildis revelationes selectae.
S. Anselmi meditationes. B. Angelae visiones et instructiones. Bellar-
mini de ascensione mentis in Deurn. Thomae Aquinatis de venerab. Sa­
cramento altaris etc. S. Brigittae revelationes selectae. Thauleri de vita
et passione Jesu Christi. Gerlaci Petri ignitum cum Deo soliloquium.
Alberti Magni de adhaerendo Deo. Guilelmi II. agalma religiosorum).
B i b l i o t h e c a P a t r u m a s c e t i c a , seu Selecta veterum Patrum de Chri­
stiana et religiosa perfectione opuscula, collecta a Claudio de Chantelou,
Paris 1661, 6 vol. 4-0. Bernardi Pezii Bibliotheca ascetica antiguo—nova,
li. e. Colletio veterum quorumdam et recentiorum opusculorum asceticorum,
quae hucusque in variis mss. codicibus et biblioth. delituerunt, Ratisbonae
1 723 — 25, 8 vol. 8-o. Więcej tu jednak jest pisarzy średniowiecznych
1 późniejszych, niż dawnych Ojców śś. B i b l i o t h e c a a s c e t i c a , ed. J.
M. Sintzel, Solisbaci od 1844 do 184 6 wyszły tomy: VI—XIV (I—V
miały wyjść później), w których się znajdują, dzieła ascetyczne jezuity
Krousta (5 tt.), Thesaurus precum ac meditationum ex probat. auctorib.
collectus, opera PP. Soc. Jesu Cracoviae a. 1609 editus (2 tt.). Bibl.
p a s t o r a l i s e variis SS. PP. aliorumq. pior. auctor. opusculis deprompta.
vol. I —III (św. Grzeg. W., św. Karola Bor. i św. Hieronima), Oeniponti,
1845 — 4 6. Bibliotheca ecclesiastica, sive nomenclatores septem veteres:
S. Hieronymus, Gennadius Massil., S. Hdefonsus Toletanus, Sigebertus Gem-
blac., S. Isidorus Hispalen., Honorius Augustodun., Henricus Gand., Auber-
tus Miraeus illustrabat (Antverp. 1639, pars altera ibid. 1649 in fol.),
ma dzieła odnoszące się od historji literatury kościelnej. B i b l i o t h e c a
j u r i Ł c a n o n i c i veteris, opera et studio G. Voellii (Lutet. Paris 1661,
2 vol. fol.), ma źródła prawa kanon, tak zachodniego, jak wschodniego
Kościoła. Filipa L a b b e Novae bibliothecae manuscriptorum tom. I — Ilhisto-
rias, chronica, sanctorum sanctarumque vitas... ac similia antiquitatis praesertim
Francicae monumenta... repraesentans (Paris 1 65 7, 2 vol. fol., tom III był
rozpoczęty, lecz w druku wstrzymany), i B i b l i o t h e c a anecdotorum seu
veterum monumentorum ecclesiasticorum collectio novissima, ex codd.
bibliothecar. Hispan. collegit et ed. G. Heine. Pars I Monumenta regni
Gothorum et Arabum in Hispaniis. Praef. est J. E. Yolbeding. (Lips. 1848,
in 8-o maj.), są zbiorami historycznemi. Kaznodziejskiemi są: Bibliotheca
Homiliarum et sermonum priscorum ecclesiae Patrum. Lugduui 158 8, 4 vol.
fol. Zaczął to dzieło Warz. Cumdius, dokończył Gerard Mosanus. Wiele
homilji pochodzi od późniejszych średniowiecznych pisarzy. Bibliotheca
Concionatoria SS. Patntm et celebrium Romanae Ecclesiae Doctorum, ed.
Petr. Blanchot, Paris. 1631, 4-o, Coloniae 1633 8-o, cum Auctario, cura
Michaelis de la Noue, Paris 1644 4-o, wreszcie cała pomnożona nowym
dodatkiem (Auctarium), Petri Pilarti, Paris 16 54. Jana Loyac „Biblio-
theque sacree, ou Recueil des plus beaux sermons et homelies des SS.
Peres pour tous les dimanches de l’anne, pour les festes d. 1. Yierge et
d. Saints et pour les jours de Caresme et des Quatre Temps,“ Paris 16 34,
5 vol. 4-o. Franciszka Combefis „Bibl. PP. concionatoria, h. e. totius
anni Evangelia, Festa Dominica, SS. Deiparae, illustriorumque sanctorum
solemnia, Patrum Symbolis, tractatibus panegyricis,. iisque qua novum ex
vetustis mss. codicibus, productis, qua recensitis, eraendatis, auctis, ad
Bibliotheca Patrum .— Biczownicy. 339

fo n te s c o m p o sitis, e g ra e c o c a s tig a tiu s e m e n d a tiu sq u e re d d itis illu s tra ta ac


e x o r n a ta la tin e , P a r is 1 6 6 2, 8 v. fol. Y e n etiis 1 7 4 9 , 7 v. f. Guillon ,
B ib lio th eq u e ch o isie des P e r e s de F Ć g lise g re c . e t la t., P a r is 1 8 2 6 — 2 8 ,
2 6 w . 8-o , m a a rc y d z ie ła z p a try s ty k i, o d n o szące się do w ym ow y k o ­
śc ieln ej, w tek ście ła c iń sk im , z fra n c u z k im p rz e k ła d e m . Co się z n a jd u je
w każdej z daw niejszych B ibljo tek O jców , o p isa ł szczegółow o T o m a s z
I t t i g w dziele: D e Bibliothecis , et Catenis P a tru m , variisqu e veterum scriptor.
eccl. collectionibus, L ip s ia e 1 70 7. P o p ra w k i i d o d a tk i do teg o d z ie ła d a ł
J a n F r . K e r n (E pistolica D iss. de vita e tc. I ttig ii, L ip s. 1 7 1 0 ) i J a n
E r k . K a p p ( O b se rv a tio n s in Ittig ii de B ibliothecis et Catenis P P . T ra c ta -
tum , w N eue B eytrd g e v. alt. u. neu. tlieolog. Sachen, 1 75 2 r . , s. 6 5 3).
Cf. W alch, B ibl. p a tris tic a , ed. D a n z iu s , L ip s. 1 8 3 4 , s. 2 0 0 ... P ó ź n ie jsz e
Bibliothecas P P . o p isał J . G. D o w l i n g : N o titia scriptor. S S . P atru m alio-
ru m q. vett. eccles. monum ., quae in collectionibus anecdotor. p o st an. Chr.
1100 in lucern editis continentur, O x o n ia e 1 8 3 9 . X. W . K .
Bicie się W piersi, pectoris tunsio, c e re m o n ja u ż y w an a t a k w l it u r ­
gicznej j a k w p ry w a tn e j m o d litw ie, od k tó re j d aw n i ju ż c b rz e śc ja n ie szy­
d e rcz o p rz ez p o g a n n azy w a n i byli jjecto ra tundentes. Św. A u g u s ty n b icie
to o b jaśn ia: „Bić się w p ie rs i zn aczy w skazyw ać, co w p ie rs i tk w i i w i-
dzialn em u d e rz e n ie m g rz e c h k a rc ić u k ry ty . Cf. Ł u k . 1 8 , 13 .
B i c z o w n i c y (Flagellantes)'. B icz, d y sc y p lin a , alb o ró z g a , n a rz ę d z ia
k a ry u R zy m ian , s ta ły się n a rz ę d z ie m p o k u ty u c h rze śc ja n . O u ży ciu b i­
c zow ania w te m z n ac ze n iu ob. U m a rtw ie n ie . T u ta j m ów im y o sto w a rz y ­
szeniu biczowników, inaczaj fla g ella to res, fla g ella rii zw an y ch , k tó rz y od
m ia sta do m ia sta szli p ro c e sjo n a ln ie , zw ykle o b n a że n i do p a sa , c zę sto
z g ło w ą z a s ło n ię tą d la n iep o z n an ia ,. z d y sc y p lin ą w r ę k u , lub obw iązan y m
w o k o ło p a sa biczem , z łożonym z 3 lub 4 rz em y k ó w sk ó rz a n y c h , z a k o ń ­
czonych k u lec zk a m i, lu b o stre m i k o ń c am i ż elazn em i. C h o rą g ie w lu b
k rz y ż p o p rz e d z a ł te n o rsz a k , k tó re g o p rz e w o d n ik p o stę p o w a ł n a czele, c z ę ­
sto otoczony z a k o n n ik a m i i in n e m i oso b am i. W sz y scy biczow nicy n o sili
k rz y ż e czerw o n e, w yszyte n a k a p elu sz ac h lub n a o d z ie n iu , z k ą d n azy w a n o
ich ta k ż e k rzy żo w c a m i , crucifer i, cru cifratres. W zyw ali w ie rn y ch do p o ­
łą c z e n ia się z ich o rsz ak ie m , a tłu m y w z ra s ta ły n ie k ie d y do ty s ią c a osób.
K a ż d y biczo w n ik b y ł o b o w ią za n y p rz e b y ć w to w a rzy stw ie 3 3 alb o 34 d n i,
n a p a m ią tk ę la t życia Z baw iciela. P rz y b y w szy do k o śc io ła , lu b n a p lac
ja k ik o lw ie k , p a d a li n a ziem ię (p o z y cją c ia ła , w ja k ie j p a d a li n a ziem ię,
o znaczali g a tu n e k g rz e c h u , do k tó re g o się poczuw ali: je d n i n a b rz u c h , in n i
n a g rz b ie t i t. p. Chroń. T h u rin g.), c h o ciażb y b ło te m lu b śn ieg iem p o k r y ­
tą , w y ciąg ali rę c e i biczow ali się po g rz b ie c ie d o tą d , d o p ó k i się n ie s k o ń ­
czy ł śpiew h y m n u , n ie ra z b a rd z o d łu g ie g o , k tó re g o tre ś c ią zw ykle b y ła
m ęk a lub śm ierć C h ry stu sa P a n a . N a stę p n ie p o d n o sili do n ie b a sw oje
rę c e sk rw aw io n e , b ła g a ją c o ła s k ę i m iło sie rd zie Z baw iciela i je g o M a tk i,
z jęk ie m i ze łzam i. P u b lic z n ie b iczow ali się dw a ra z y n a dzień, p ry w a ­
tn ie w nocy trz e c i ra z . P ie rw sz e sto w a rzy sze n ie biczow ników u k a z a ło
się w P e ru g ia r. 12 6 0 ; W ło c h y b y ły z alan e w y stę p k a m i, ro d z in y i g m in y
b y ły w niezgodzie, k r a j p u sto sz o n y sk u tk ie m w ojny gw elfów i g ibelinów
(o b .). L u d zie d rę cz en i w y rz u tam i su m ien ia , p rz y g n ę b ie n i n ę d z ą , p ra g n ę li
odp o k u to w ać za sw oje w y stę p k i, a w bo lesn em sw em p o ło że n iu i g o rą ce m
p ra g n ie n iu p o k u ty , w ym yślili te n osobliw y śro d e k ćw iczenia sw ojego c ia ­
ła , aż do k rw i, publicznie i zbiorow o. T ym sposobem tłu m a cz y się n a d -
340 Biczownicy.
zwyczajne wrażenie, jakie sprawiali ci pokutnicy na pierwsze ukazanie się
swoje: widziano pomiędzy nimi nawet pięcioletnie dzieci. Najbardziej za­
twardziałe serca miękczyły się, najzawziętsi wrogowie pojednywali się,
otwierały się więzienia, śpiewy wesołe i dźwięki muzyki cichły w obec pu­
blicznej boleści. Jednakże biskupi i panujący opierali się tu i owdzie,
jak np. w Bawarji, w Czechach, w Morawji, w A ustrji, w Polsce (gdzie
pojawili się poraź pierwszy 1 2 6 1 r.; występował tu przeciwko nim szcze­
gólniej Prandota, biskup krak. i Janusz, arcyb. gnieźnieński. Cf. Basconis
Chroń. p. 74. Rzepnicki, Vitae praesul I. 59. Długosz, Hist. poi. I, 7 6 5 ),
w Saksonji, we Francji, tego rodzaju stowarzyszeniom, które, na wzór wło­
skich, potworzyły się albo starały się zainstalować w tych państwach, z oka­
zji jakiejś klęski ogólnej, np. zarazy, głodu. Spotykały ich tam kary
cielesne, a nawet kara śmierci, a nadto i szyderstwo. Zwyczaj ten też,
jakiego nie popierał Kościół, mówi Hermann, opat z Niederaltaich, popadł
niebawem w pogardę i zapomnienie. Przesadzano naówczas aż do śmie­
szności znaczenie biczowania, przypisując mu szczególniejszą siłę poświę­
cenia, tak dalece, że biczownicy słuchali spowiedzi i utrzymywali, iż przez
swoje umartwienia są w mocy pomnożyć szczęście swoich rodziców i swo­
ich stronników w niebie, albo też osładzać los potępionych w piekle. Od
początku aż do połowy w. XIV nie było słychać o biczownikach (Schro -
eckh, Kirchengesch. t. 3 3. p. 44 6), dopiero zjawili się na nowo, z chwilą
ukazania się czarnej zarazy, do której w wielu okolicach przyłączył się
głód i straszliwe burze. Naówczas powstały znowu te stowarzyszenia po­
kutników, na wiosnę r. 1 349 {Rebdorf i Chroń. Dresden.), w wyższych
Niemczech, wzdłuż Renu, w Strasburgu, Spirze, Bonn, gdzie jedna ich pro­
cesja zaszła drogę ces. Karolowi IV, w Haynau, we Flandrji, w Nidei*-
landach, w północnych Niemczech, w Szwajcarji, Szwecji i Anglji. Do
Francji mieli oni wzbroniony przystęp, mimo to jednak doszli do Awinjo-
nu, gdzie odbyli procesję i pozyskali względy kilku kardynałów. Klemens
VI, domagał się od książąt i biskupów, aby stanowczo oparli się temu
nadużyciu (list jego pisany w tej mierze do arcyb. magdeb. i jego suffra-
ganów, jest u Raynalda pod r. 1349), aby aresztowano i karano więzie­
niem biczowników, mianowicie gdyby to byli mnisi, a Papież zachowywał
sobie prawo ostatecznej o ich losie decyzji. Tegoż samego roku pisał P a ­
pież i do biskupów polskich, aby tę sektę z granic swych djecezji wy­
pędzali. Tłuszcza też ta, powiększej części z zagranicznych przybłędów zło­
żona, nie długo u nas gościła {Kromer, Polonia ed. Colon. p. 212).
W wielu miejscowościach zaczęto już używać przeciwko nim środków re-
pressyjnych: nakładano na nich kary pieniężne, wtrącano do więzienia
i t. p., a w ciągu trzech lat niespełna, przytłumiono zupełnie ten objaw fa­
natyzmu. Klemens VI nie odrzucał biczowania w ogóle, uznawał, że ono
mogło być pożyteczne, jako ćwiczenie pokutne, w sekrecie spełniane; ale
zakazywał procesji biczowników, które, pod dobrym pozorem, sprawowały
wiele złego. Biczownicy rozszerzali mimochodem mnóstwo błędów i zabo­
bonów, jak np., że odkryli w Jerozolimie list Chrystusa Pana, w którym
on, mimo złości ludzi, nie zachowujących postu w Piątek, na prośby N.
M arji Pan. obiecał okazać miłosierdzie pokutującym biczownikom („gdyż
krew ich z jego krwią była zmieszana*); ogłaszali rychłe przyjście Anty­
chrysta, chełpili się, że mają dar czynienia cudów; dawali sobie wzajemnie
rozgrzeszenie, gardzili Kościołem i jego Sakramentami, rozsiewali nienawiść
Biczow nicy. 341

do duchowieństwa, krzywdzili i zabijali żydów. Przeciwko tym ostatnim


powstała powszechna nienawiść, gdyż oskarżono ich o wywołanie zarazy,
przez zatrucie studzien. Żydzi bronili się, zabijali biczowników, nawret
niekiedy nie będąc od nich zaczepionymi; tak np., w jednem małem mia­
steczku, gdzie ich było bardzo dużo, napadli na tłum biczowników z 80
osób złożony, i U z nich zabili, oprócz kilku osób z miasta przybyłych
na pomoc. Kiedy biczownicy ukazali się po raz pierwszy, widziano ko­
biety we Włoszech biczujące się po domach, u siebie; teraz przyłączały
się one do procesji, idąc z mniej lub więcej obnażonem nieprzystojnie
ciałem, najczęściej z zasłoniętą twarzą; koniec procesji zamykali mężczy­
źni. Tym sposobem, mimo nawet niewinnych intencji jednych i drugich,
sprawa przybrała w ogólności zły obrót dla wiary i obyczajów (secta con­
tra Deum, et contra formam Ecclesiae, et contra salutem eorum ipsorum tak
ją określił uniwersytet paryzki, ob. Nangii Contin.). Pomijając pojedyncze
wypadki, o jakich czytamy w Raynaldzie (ad. an. 1372 n. 3 3), po raz
trzeci napotykamy biczowników około r. 1414 w Turyngji i dolnej Sa-
ksonji, t. j. ich nowy gatunek, który często mieszają z bandą rozbójni­
ków w tych okolicach, złożoną z włościan, uzbrojonych cepami, zwanemi
także, jak bicz i dyscyplina, łacińskim wyrazem flagellum. Ci nowi biczo­
wnicy nie okazywali się tyle publicznie, ale stanowili raczej oddzielne, tajne
zgromadzenia. Błędy ich potępione przez sobór konstancjeński, są daleko
złośliwsze, aniżeli ich poprzedników. Przesadne ich pojęcie wartości bi­
czowania, opierało się także na mniemanym owym liście z nieba, na mocy
którego ogłoszone było nowe prawo, symbolizowane w Kanie, przez zamia­
nę wody na wino czerwone. „Ten chrzest krw i,“ mówili oni, J e s t Bogu
daleko milszym, aniżeli chrzest z wody, tak samo jak ucztujący na wese­
lu w Kanie uznali, że wino czerwone, otrzymane cudem Chrystusa, było
nierównie lepsze od tego, jakie pili przedtem.* Biczowanie było podług
nich szatą godową, pozwalającą godnie zasiadać przy uczcie niebiańskiej,
„a krew wytoczona tym sposobem, jest droższą od krwi męczenników, wy­
lanej przez pogan; w połączeniu z modlitwami i postem piątkowym, zastę­
puje ono wszelkie pokuty i wszystkie Sakramentu. Biczowanie znosi ka­
płaństwo N. Zakonu, podobnie jak kapłaństwo starego przymierza upadło,
skoro Chrystus biczem wypędził sprzedających i kupujących z kościoła.
Duchowieństwo katolickie, przyczyna wszelkiege złego, podobne jest do k a ­
płana i lewity idących z Jeruzalem do Jericha; gdy tymczasem biczo­
wników przedstawia litościwy samarytanin, dźwigający z wdzięcznością
Chrystusa na swoich barkach i oddający mu cześć przez swoje posłuszeń­
stwo i swoją pobożność.* Gardzili oni kościołami, odrzucali odpusty, po­
grzeby kościelne, modły za umarłych, czyściec, cześć świętych i mnogość
świąt. Jednakże przestrzegali pozorów katolickich i celem ukrycia się,
dopuszczali się wszelkiego kłamstwa i krzywoprzysięztwra, które wynagra­
dzali biczowaniem (H ardt, Cone. Const, t. I p. 8 6, 1 2 7. i Gobelinus Per­
sona). W Sangerhausen skazano na stos przeszło 1 0 0 osób z tej sekty
niebezpiecznej, pomiędzy którymi znalazł się i mistrz ich, Konrad Schmid
( Faber), który miał posłannictwo sądzenia żywych i umarłych, a sąd ten
był już blisko, gdyż Eljasz już się był objawił w nim, Enoch ukazał się
w postaci Begarda, przed 50 laty śmiercią ukaranego w Erfurcie. Sekta
długo trwała potajemnie; pochwycono w Sangerhausen i Aschersleben ro-
k u 1454 wielką liczbę tych sekciarzy, którzy nie chcieli słuchać o Sakra-
342 B iczow nicy.— Biddle.
mentach i utrzymywali naukę Schmida: 2 2 osoby obojga płci, należące do
tej bandy, zostały spalone; ci, którzy uznali swoje błędy, otrzymali przeba­
czenie, lecz musieli nosić suknie wyróżniające ich od innych osób; część
pewna ocaliła się ucieczką. Biczownicy, którzy szli za św. Wincentym
Fererjuszem (ob.) musieli być bezwątpienia lepszego gatunku; jednak G er­
son radził świętemu, w liście pisanym z Konstancji, do którego słów kil­
ka dołączył P iotr z Ailly, aby zerwał z tymi ludźmi, co też święty uczy­
nił. W krótce Gerson napisał swój trak tat przeciwko biczownikom ( Opera
t. II p. IV p. 6 2 8). „Inne rodzaje pokuty, powiada on, są bardziej zgo­
dne z duchem Ewangelji, aniżeli karcenie ciała, aż do krwi. Osobliwości
podobnego rodzaju czynią człowieka pysznym, a zakonników usposabiają
do wyłamywania się z pod reguły. Nigdy nie należy też pomijać ra ­
dy swoich zwierzchników. Procesje biczowników ' wiodą za sobą błąd,
pogardę kapłanów, pokuty i Sakramentów, zdzierstwa i kradzież, próżnia­
ctwo i wszelkiego rodzaju nadużycia, jak tego uczy doświadczenie/ Bi­
czownicy, jacy w r. 1445 ukazali się w Prusach (Hartknoch. Preuss. K irch.-
H istorie.) nie mieli zapewne żadnego związku z turyngskim i, ponieważ zy­
skali sobie szacunek w kraju i używali wszelkiej swobody. Roku 1501
z W łoch do Niemiec przybyli pokutnicy, odziani ubogo, przechodzący od
parafji do parafji, bawiąc w każdej czas jakiś, padali krzyżem na ziemię
po kościołach, modląc się, żyli w czystości, dozwalając każdemu przyłączyć
się do swego grona, prócz kobiet. W lat 5 potem nie było ich już śla­
du. Tritemjusz jednak, od którego mamy te szczegóły, z jego K roniki
sponheimskiej, nie nadmienia wcale, żeby ci asceci, podobni z wielu wzglę­
dów do biczowników, mieli używać biczowania. Cf. Raynald , D'Achery:
Spicileg, i zbiór kronik niemieckich Oefele'go, Hieronima Pez'a, Meiboin’a ,
Menckena, Freher'a , Struve"1go. (W etzer). X . M — i.
Biddle i B i d d l j a n i e . J a n B i d d l e (Bidettus), ur. r. 1615 w Wol-
ton, w Anglji. Zdolny filolog i poeta, r. 1641 został nauczycielem wol­
nej szkoły gloczesterskiej. W ydał on naówczas Dwanaście argumentów,
w których utrzym uje, że dogmat Trójcy Najśw. nie ma podstawy w P i­
śmie św. Do tego rezultatu doprowadziło go czytanie dzieł socynjańskich.
Wezwany do m agistratu, d. 2 Maja 16 44 r. ze strachu podpisał anglikań­
skie wyznanie wiary. Został jednak antytrynitarzem i wkrótce potem wy­
dał pismo, w którem usiłował dowieść, że Duch św. jest wprawdzie Osobą
ale nie jest Bogiem. Pismo to przeznaczone wyłącznie dla przyjaciół,
przez jednego z nich było wydane władzy i Biddle został oddalony od
swoich obowiązków r. 1645. W tym samym czasie Kromwell strącił z tro ­
nu Karola I, a z nim i urzędowy kościół anglikański. Biddlemu zdawało
się, że zwycięzki prezbyierjanizm będzie tolerował jego teorję. W tym
celu udał się do Londynu i tam od r. 1646 — 48 wydał kilka pism prze­
ciwko Trójcy św. Ale trybunał duchowny prezbyterjański w W estm in­
ster, naówczas najwyższa powaga duchowna w Anglji, zażądał od parla­
m entu ukarania bluźniercy, i Biddle dwukrotnie siedział w więzieniu. Od­
zyskawszy wolność r. 1651, na mocy ogólnej amnestji, zebrał w Londynie
pewną liczbę zwolenników, biddljanami zwanych, i co niedziela wykładał
im Ewangelję św. Bezrząd panujący naówczas w kraju, sprzyjał rozwojo­
wi sekty. Ogłoszenie drukiem dwóch katechizmów, spalonych przez kata,
zaprowadziło ich autora po raz trzeci do więzienia, a r. 1 6 55 B. był zno
wu pochwycony i po raz czwarty uwięziony, w końcu, przez Kromwella
Biddle.— Bielicki. 343

w y słan y n a w y g n a n ie n a w yspę Seilly. P o la ta c h 3 m ia ł dozw olony p o ­


w ró t, ro z p o c z ą ł n a now o sw oje a n ty try n ita rs k ie ro b o ty , co spow odow ało
znow u je g o u w ięzien ie r . 16 62 za K a ro la II. U m . w ty m że ro k u ; ale
a n ty tr in ita ry z m go p rz e ż y ł i trw a d o tą d w A n g lji. Ob. Schróckh, N e u e re
K irc h e n g . t. IX p . 4 6 5; W alck, R e lig io n stre itig k . m it d. A n titr in it., t. IY
p . 2 9 7. (J . C .) X . M -i.
B iedrzychow ski, p a u l i n , d r te o lo g ji, n a p is a ł: Ofjic ia angelorum e r­
g a homines et hominum erga angelos in gratiam sodalitii angelici, Cracov.
16 2 8 , 8- 0 Str. 2 7 8.
B ieg ac ew icz W o j c i e c h J a n K a n t y , d r te o lo g ji, p ro f, filozofji
i wym owy w a k ad . k r a k ., um . 6 M a rc a 1 76 7 r . P o z o sta w ił w d r u k u :
l ) Sidu s m nsis am icum Joannes Cantius, L eo p o li 1 73 7 in fol. 2) Quaestio
theologica de heatitudine, C rac. 1 7 6 2 , ro z p ra w a n a sto p ień d o k to ra te o l. 3)
O rdinatio studiorum facu ltatis academ icae sub regim . A d a l. B iegacew icz 1 7 6 4 .
4) M ow a do króla S ta n isła w a , w in szu jąc mu w stąpien ia na tron, m iana 9
G ru d. 1764 r.
Biel G a b r i e l , lic e n c ja t teo lo g ji i p ro f, w T y b in d z e, z am y k a św ie­
tn y p o c ze t teologów d o g m aty czn y ch w N iem czech , z o k re su w ieków ś r e ­
d n ich . Z licznych je g o dzieł zn aczn iejsze są: K om en tarz na c ztery księ­
g i M ag istri sententiarum\ L ectu ra super canonem M issae; S a c ri canonis m is-
sae literalis et m ystica exposition T u b . 149 9. P is a rz to g ru n to w n y i w y ­
tw o rn y . W y w ie ra ł w ielki w pływ n a ru c h n a u k o w y w T y b in d z e. U n iw e r­
sy te t ty b in g s k i s trz e g ł p rz e k o n a ń k a to lic k ic h i d łu g o o p ie ra ł się r e fo r m a ­
cji, u leg ł je d n a k p rz em o cy . P o d k o n iec życia -zam ieszkał u k a n o n ik ó w r e ­
g u la rn y c h vitae communis i. um . św iąto b liw ie 149 5 r .
B ielański P i o t r , k s., b isk u p e m lw ow skim u n ic k im z o sta ł m ia n o w a n y 24
Stycz. 1 7 80 r ., p rzez cesarzow ę a u s tr. M a rję T e re sę . B a zy ljan ie, d o s ta r ­
c za ją c y zazw yczaj ze sw ego g ro n a p a s te rz y n a w szy stk ie k a te d r y , n ie c h ę ­
tn i w y n iesien iu n a g o d n o ść b is k u p ią k się d za św ieckiego, w p ły n ę li sw em i
zab ieg am i w R zym ie n a opóźnienie k o n se k ra c ji k s. B iela ń sk ieg o i o b jęc ia
w ład zy p a ste rs k ie j (2 3 W rz e ś. 1 7 8 1 ) . J a k o b isk u p lw ow ski, k a m ie n ie c k i
i h a lic k i m ia ł on ju ry s d y k c ję i n a d P o d o le m , na le żą c em w ów czas do P o l­
sk i. W K a m ie ń cu zbu d o w ał p a ła c p rz y c erk w i św. J a n a . W ie rn i z ło ­
żyli m u w te d y 1 0 0 , 0 0 0 złp . n a u trz y m a n ie trz e c h k a p ła n ó w p rz y ty m
k o ściele. K ró l, za z g o d ą stan ó w sk o n fe d ero w an y c h , tęż su m ę z p ro c e n te m
po 5 °/0 p ozw olił u m ieścić n a d o b ra c h zie m sk ich i w ieczyście z ap isać (K o n -
sty t. 28 L ip c a 1 7 90 r .) . P o R y lle, k tó r y u m . 1 7 94 r . , B . b y ł n a d to
a d m in is tra to re m p rz em y sk im . G orliw y te n b isk u p um . 1 7 9 7 r. N a p o c z ą t­
k u sw ego b isk u p stw a w y d a ł d z ie łk o , p . t . O bow iązki paroch ów i ro z p o rza -
d zen ia , L w ów 1 7 8 1 ro k u . Roku 1 7 90 in fol. w yszedł je g o L is t
okólny, zalec a ją cy duch o w ień stw u djecezji k a m ie n ie c k ie j p iln e n a u c z a n ie .
R . 1 7 9 5 w y d ał we L w ow ie in 4 - 0 L is t pastoraln y do duchowieństwa i lu­
du d je c e zji lw ow skiej i p rz e m y sk ie j (z te k s te m ru s k im ). Cf. J . B a rto sze ­
w icz w E n c y k l. O rg. w iększej III 5 0 7.
Bielicki S t a n i s ł a w , je z u ita u r. w w ojew ódz. R aw sk iem ; m ąż w ielkie­
go dow cipu i licznych w iadom ości; w y k ła d a ł h u m a n io ra i filozofję w S a n ­
d o m ie rzu , był k a z n o d z ie ją w J a ro s ła w iu , P o z n a n iu , w K ra k o w ie u św. P io ­
t r a , we Lw ow ie i w P io trk o w ie , u c zy n ił p ro fe ssję 4 ślubów , życie sw e z a ­
k o ń c z y ł w K aliszu 17 Stycz. 1 7 1 8 r . N a leż y on do k a zn o d z ie jó w i p i­
s a rz y e p o k i skażonego sm ak u i u p a d k u n a u k i. D z ieła je g o są n a stę p u -
344 Bielicki.— Bielski.

jące: l ) E ru d iti fo r i actio oratorie inducta, Lublin, druk S. J. 1686. 2)


T rybunał p a ń ski świętej sprawiedliwości i fo rtu n ojczystych, wielmożny bez
interesu piastun, w W ilnie p r z y inauguracji trybunału głóicnego w. ks. L i ­
tewskiego na solennej wotywie reprezentowany w kościele K azim ierza św. do­
m u professorów S . J . od ks. Stanisława Bielickiego S. J., Warszawa. 3 )
M atka publicznych żalów i łez nigdy nie otartych najjaśniejszego domu S o ­
bieskich, J W . Radziioiłowskich i Ostrowskich domu, N ajjaśniejszej M ajesta-
tis polskiej siostra, K atarzyna z Sobieskich R adziw iłow a, w przo d ku na Z a-
sławiu i Ostrogu wojewodziny krakow skiej, potem na Ołyce i Nieświeżu
księżna, etc. pogrzebowem kazaniem opłakana przez ks. Stanisława B ielickie­
go S. J., w Nieświeżu 16 95 r ., Warszawa druk. Sehol. Piar. i c 95. 4)
Sprawiedliwość nieśmiertelnej sław y korrupcji i zarazie niepodległa albo ka­
zanie p r z y inauguracji głównego trybunału koronnego w kościele ww. oo.
Premonstratensów, podczas zarażonego powietrzem Piotrkowa, w Witowie p r z y ­
w itana od ks. Stanisława Bielickiego S. J. R. P. 1710, Częstochowa 1710.
5) Niedziele kaznodziejskie, t. j . K azania na niedziele całego roku od ks.
Stan isła w a Bielickiego S . J . wypracowane, zaś po skończonych pracach
Chrystusowych dla zbawienia naszego r. 1712 wyprasowane w drukarni J a ­
snej Góry Częstochowskiej. Toż samo powtórnie w Poznaniu r. 1715 w y­
prasow ane w druk. kolegjum S. J. 6) Święta kaznodziejskie, t. j . ka za ­
nia doroczne na uroczystości Świętych B ożych od ks. Stanisław a Bielickiego
S. J . w ypracowane, a potem r. 1717 wyprasowane w K aliszu, w drukarni
kol. S . J . 1717 . i in.
Bieliński S e w e r y n , jezuita, ur. w Podgórzu r. 1689, um. 2 Ma­
ja 17 40 r., należy do kaznodziei makaronizujących; zostawił kilka panegi-
ryków i kazań wymienianych u B row na, Bibl. pisarzów assyst. polskiej,
i E ncykl. Orgelbr. więk.
Bielski J a n , ur. 8 Marca 1 714 r., wstąpił do zakonu jezuitów 1 730.
Skończywszy teologję w Rawie, uczył humaniorów i był kaznodzieją post­
nym, aż do śmierci zaszłej w Poznaniu d. 10 Grudnia 1 7 6 8. Janocki na­
zywa go odnowicielem czystej łaciny w Polsce, a Trom ler (D e Polonis la-
tine doctis) twierdzi, że był mężem wiadomości wielkich i wymownym. P i­
sma jego: l ) P ro institutione gram m atica E m . A loari, mowa na rozpoczę­
cie roku szkolnego w Kaliszu miana 1746; 2) Pro scholis publicis, mowa
na rozpoczęcie roku szkolnego, w szkole Karnkowskiego, Poznań 1 74 7.
3) Z a yfa d yn król O rm uzu, tragedja, na powitanie, przez młodzież szkół
katolickich, jenerała wielkopolskiego W ład. Szołdrskiego, 1 74 7 Kalisz,
toż samo w Lublinie 1 7 50; 4) Tytus Jap o ń czyk, tragedja wierszem niery-
m ow anym , Poznań 1 7 50; 5) Apolonjusz, Chrystusów rycerz... tragedja, P o­
znań 1755; 6) Panegyricus in laudem S . Stanislai Kostka, 1 7 56; 7) Ćwi­
czenia krasomóstwa praw nego, p rz e z m łódź krasomówską collegii poznańskie­
go wyprawionego staraniem ks. J . Bielskiego, Poznań 1757 — 58; 8) P o­
chw ała pogrzebna Jakóba D ziałyńskiego, Poznań 1 7 5 7; 9) W idok króle­
stwa Polskiego ze w szystkiem i województwam i... ja ko też monarchów, tychże
y Monarchiń praw am i, Rzeczypospolitej stanami y tychże stanów urzędam i y
uroczystościami Seym ów y seymików, Senatu, R a d y , Zw iązków , O kazyw ań,
Pospolitego R uszenia, Sądów , Skarbu, wojsk w pokoju y wojnie zabawam i,
to krótkim zgoła y rzeczyw istym duchownego y świeckiego rządu, opisie ro­
dowitym oyczystym językiem szkolnej polskiey M ło d zi wystawiony, Poznań
1 7 63 2 t. in 8-o; drugą ed. 1 7 65 w 3 t. Gdy zaś to dzieło Jędrzej
B ie lsk i. 345

Lepiewicz i Chrystjan Jungling zaczepili imieniem akademji krak., zamoj­


skiej i poznańskiej, w dziele M anifestacja etc., wydał w odpowiedzi; 10)
Objaśnienie widoku historycznego. Nadto pozostawił jeszcze: 11) Żyw ot
S tanisław a K arukówskiego; 12) Mowę żałobną, mianą 1 7 6 6 r. w czasie na-
bożeńswa w Poznaniu, za duszę zmarłego Stanisława I, kr. polsk.; 1 3) Ka­
zanie na pogrzebie Józefa br. Lipskiego, i 14) A le x y , cesarz wschodni, tra-
gedja, czyli miłości p raw dziw ej i imerności śliczny dowód, na dniu ślubnego
zw iązku z drukarni na światło publiczne w ydana, w Pozn. 1 7 74 (przypi­
sana Teodorowi br. Koźmińskiemu i Joannie hr. D ziałyńskiej). Cf. B ro w n ,
Bibl. pisarzy assyst. polsk. N.
Bielski M a r c in , ur. we wsi Biała, w ziemi W ieluńskiej 149 5 r.
Służył za młodu wojskowo pod Janem Tarnowskim i znajdował się w bi­
twie pod Obertynem. Później bawił na dworze Piotra Kmity, wojewody
krakowskiego, aż do zgonu tegoż, t. j. do 1553 r. Tu więc napisał pier­
wsze dzieło: Żyw oty filozofów , Kraków 153 5 r., i następnie K ronikę wszysU
kiego świata, wyd. w Krakowie u wdowy Florjana Unglera 15 50 r. W tern
pierwszem wydaniu Kroniki zaszła omyłka, która nabawiła autora wielkie­
go kłopotu. W ym ienił on pod r. 150 5 niejakiego M yssowskiego, które­
go król Aleksander kazał ściąć za kradzież. Wydrukowano przez om ył­
kę: M yszkowskiego. Można i zasłużona w kraju rodzina zapozwała au­
tora przed sąd królewski, za rozgłaszanie fałszywych, ubliżających sławie
wieści. Stawił się zapozwany przed sądem w Piotrkowie 155 2 r. Król
z panami radnymi wysłuchał tłumaczenia obwinionego. Nakazano mu zło­
żyć przysięgę, jako nie z jego polecenia, lecz przez omyłkę wydrukowano
nazwisko M yszkowskiego. W ykonał M. Bielski przysięgę, zatem król uznał
go niewinnym. Sprostował autor omyłkę w drugiem wyd. 15 54 r. Pierw­
sza historja powszechna, z włączeniem dziejów Polski do 155 3, w języku
polskim, wielkiego doznała powodzenia. R. 15 64 ukazało się trzecie wy­
danie Kroniki. Pisał M. Bielski to dzieło w epoce najżarliwszej walki
protestantów z duchowieństwem i Kościołem. N ie występuje on w pismach
swych z przekonaniami antykatolickiemi, ale okazuje się pobłażliwym dla pro­
testanckiego obozu. Podejrzywano go więc o sprzyjanie nowatorom i dla
tego umieszczono dzieła jego na indeksie książek zakazanych (Index
auctorum et librorum prohibitorum in Polonia editorum, Cracoviae 16 04 —
1617) . W ęgierski (Regenvolscius) w swej Historji reformacji, posądzający
z nieznanych zupełnie przyczyn Jana Kochanowskiego o sprzyjanie pro­
testantyzmowi, stawia go obok Marcina Bielskiego. Co dotyczy ostatnie­
go, na usprawiedliwienie swego podejrzenia przytacza zdanie z Kroniki
świata, z rozdziału o Turcji, które poczytuje za wyznanie wiary prote­
stanckiej autora: „Gdzie Chrystusa nie masz, ludzka myśl nieustawiczna,
bo na rozmaite myśli rozchodzi się, chwiejąc się i na tę i na ową stro­
nę, co też i u nas chrześcjan to najdzie, którzy gdzie indziej zbawienia
szukają, niż u samego Zbawiciela“ (wyd. 3-e k. 2 60). Inne M. Bielskie­
go prace są: Spra w a rycerska 156 9 r., oTbejmująca rozprawy o sztuce wo­
jennej u starożytnych i nowożytnych narodów, nakoniec w Polsce; znane
są jego broszury treści satyrycznej: R ozm ow a nowych proroków , dw u ba-
ranów o jednej głowie, 1 5 8 7 r. Sen majowy p o d gajem zielonym jednego
pustelnika, 159 0 r. Sejm niewieści 159 5 r. Ostatnia z prac pomienio-
nych obejmuje wiele pouczających szczegółów do dziejów obyczajów owo-
czesnych wf Polsce. Um. M. Bielski w 80 roku swego życia, w jedności
346 Bielski.
z K ościołem; pochow any w kościele w P ajęczn ie.— B i e l s k i J o a c h i m , syn
poprzedniego, u r. 1 540 r. we wsi B iałej. N auki pobierał w akadem ji
krakow skiej, następnie zaciągnął się do w ojska i uczestniczył w w yprawie
gdańskiej. R . 1 5 7 7 tow arzyszył Janow i F irlejow i z obozu pod G dańskiem
do E lb ląg a. Bawił czas pewien n a dworze P io tra D an in a W olskiego, k an ­
clerza w. k ., później b ra ł udział w w yprawie połockiej 15 79 r. W k ró t­
ce po w stąpieniu na tro n Z ygm unta III, został sekretarzem królewskim ;
r. 15 90 wyznaczony z sejmu rew izorem do spraw dzenia dochodów w L u-
bowli; r. 1595 był deputatem księstw a Oświęcim skiego. W olne chwile
od obowiązków obyw atelskich pośw ięcał pracom literackim . P isa ł gładko
w iersze polskie i łacińskie, więc pozostaw ił wiele poem atów, po większej
części treści panegirycznej, z okoliczności pogrzebów znakom itych osób,
uroczystości weselnych i dw orskich. N ajw ażniejszem atoli dziełem je s t
K ro n ika, p rzerobiona po części z pism M arcina i pod jego w ydana im ie­
niem , ale rozszerzona znacznie przez syna i doprow adzona do 1586 r.
K ronika p olska, w ydana w K rakow ie 159 7 r ., je s t ważnym pom nikiem
w naszej lite ra tu rz e, ta k pod względem popraw nego i pięknego języ k a, ja -
koteż treści. Joachim był szczerym katolikiem , obok bezstronnego i u m iar­
kow anego sądu w rzeczach dotyczących stosunków ówczesnego duchow ień­
stwa i K ościoła. P o g ląd swój na stanow isko polskich p ro testan tó w w ypo­
w iedział ja sn o , w treściw em przedstaw ieniu wypadków sejm u 1552 ro k u
i w .wielu innych m iejscach. G ani tam w yraźnie skażenie obyczaju i swa­
wole, k tó re p o czątek b io rą w w olnom yślności religijnej. Ubolewał J o a ­
chim nad zarzutam i czynionem i ojcu, więc sta ra ł się oczyścić pam ięć jego,
ośw iadczając: „Ojciec m ój, histo rję swą kończąc aż do śm ierci, u m arł. P o -
chow an w P ajęcznie m iasteczku, w kościele katolickim , gdyż on b y ł k a to ­
likiem zaw żdy.“ N iew ątpliwie, Joachim w opow iadaniu dziejów do 1553 r . ,
a może naw et do końca panow ania Z ygm unta AugUsta, m ógł zaczerpnąć
wiele szczegółów z pism pozostałych po ojcu; nie spotykam y się atoli
w p racy jego ze zdaniam i, schlebiającem i przekonaniom inowierców, k tó re
p rzeb ijają w dziele M arcina: w K ronice św iata. Um. Joachim w krótce po
w ydaniu swego pom nikowego dzieła, w 159 9 r. Z nalezioną niedaw no
k ro n ik ę , obejm ującą dzieje od 158 7 do 159 8 i\, ogłosił dru k iem F . M .
Sobieszczański, jako dalszy ciąg K ro n ik i polskiej Joachim a. Nie je st atoli
do tąd ro ztrzy g n ięta w ątpliw ość, względem istotnego a u to ra tej k ro n ik i.
O życiu i pism ach M arcina i Joachim a B ielskich, pisali między innem i:
Ossoliński, W iadom ości h isto ry czno-krytyczne t. I. Sobieszczański w pomie-
nionem powyżej w ydaniu dalszego ciągu k ro n ik i, w przedm owie. W ła d .
N ehring, O histo ry k ach polskich X VI wieku. A . P aw iński w B ibljotece
warszaw skiej 18 72 r. (zeszyt 5). W . Ch.
B i e l s k i S z y m o n , u r. 15 W rz. 1 745 r. w Jazow sku, w wojewódz­
tw ie K ra k . W stą p ił do pjarów 1 76 6 r. B ył nauczycielem w Łowiczu,
Łukow ie, Chełm ie, R adom iu i Szczuczynie; od r. 1 793 był w W arszaw ie
prefektem d ru k a rn i i b ibljotekarzem , prow incjałem , i tu jak o exprow incjał
um . 4 Stycz. 1826 r.* W y d ał drukiem : l ) Vita et scripta quorumdam ex
congr. cler. reg. scholar um pia ru m , in provincia Polona professorum , qui
operibus editis, patriae et ecclesiae projicuis nomen suum memorabile fecerunt.
Y ars. 1 812 w ydane bezim iennie; 2) H ist, święta St. Testamentu, W arsz.
1 7 9 3 i 1 8 0 6 ; 3) H istorja św. N ow . T esta m e n tu ,'W arsz. 1794 i 1 8 1 1 ;
4) H ist, kościelna z francuzkiego p rzełożona, W arsz. 1 8 0 9 , 1812 i 1839
Bielski.— Bierzmowanie. 347

przedrukow yw ana; 5) E m . Kanta projekt do pokoju wieczystego, z fran cu z-


kiego przełożony, bezim iennie, W arsz. 1 79 7; 6) Pieśni narodowe z autorów
polskich zebrane, W arsz. 1 8 1 2 ; 7) Katechizm większy ks. Fleurego, W arsz.
1 8 1 2 ; 8 ) Wybór różnych gatunków p o ezji z rym otwórcówpolskich dla użyt­
ku m łodzieży, W arsz. 1 8 0 9, tom ików 3, i 9) Arytm etyka praktyczna, p rzez
pytania zebrana, 1 7 7 5 , 1 7 9 3 , 1 8 0 6 i 1 8 1 1 .
Biennium canonicorum. T ą nazw ą oznaczano czas zwykle dw uletni,
pozostawiany młodym kanonikom , aby odbyw ali nau k i uniw ersyteckie.
Pobyt na uniw ersytecie nie pozbaw iał ich dochodów k anonickich, a gdy
nabyli potrzebnych wiadomości w teologji i praw ie kanonicznem , byli do
k a p itu ły przypuszczani i to się nazyw ała emancipatio canonicorum. Stolica
A p ostolska sta ra ła się o to , aby kanonicy posiadali wyższe w ykształcenie
i w ko n k o rd atach zw ykła b yła zastrzegać, aby przynajm niej pew na ich
część posiadała stopnie wyższe akadem ickie. S obór bazylejski stanow ił,
aby tylko stopniam i naukow em i ozdobionym , w k ated ralny ch i kollegjac-
kich kościołach kanonje daw ano; a sobór try d en ck i w sesji X X II rozdz. 2
wyraziw szy ogólne rozporządzenie: że do kościołów k ated raln y ch (kanonicy)
b ra n i, pow inni być doktoram i albo m agistram i w teologji lub praw ie k a ­
nonicznem , lub przynajm niej pośw iadczonym i przez ja k ą akadem ję, że są
zdolni do uczenia d ru g ich ,— w sesji X X IV rozdz. 2 2 określa bliżej to p ra -
wt o , zalecając, aby gdzie tylko m ożna w szystkie godności i przynajm niej
połow a kanonji w kościołach k a ted raln y ch i kollegjatach znakom itych
(insignis collegiata), udzielane b y ły tylko m ającym stopnie naukow e w te o ­
logji i praw ie kanonicznem . W obec p rzeto tak ich przepisów , biennium
canonicorum wyszło z użycia, gdyż uzdolnieni ju ż i stopniam i naukow em i
obdarzeni, na kanoników posuw ani być w inni; wszakże, gdyby szło o to ,
aby k anonik pozyskał stopień naukow y, może otrzym ać dyspensę od r e ­
zydencji, n a czas uczęszczania na u niw ersyteckie stu d ja. X . A. S.
Biernacki J a n K a z i m i e r z , ks. fran ciszk an in , u r. 1 6 2 9 r ., w stą­
p ił w K aliszu do zakonu, k ształcił się za g ran icą, u m a rł w K aliszu 1 7 2 5 r.,
histo ry k swego zakonu, w dziele: Speculum minorum, in quo prim igenia
religio ordinis minor. conv. praesentatur, Crac. 16 8 8 in 4 - 0 str. 5 8 4 .
W y d ał także Propugnaculum antiquitatis ordinis minorum r. 1 6 9 2. — Biernacki
J ó z e f , synowiec poprzedzającego, tak że franciszkanin, wydał loikę, p. t.
Claris aurea omnium pandens sacraria scientiarum, Calis. 1 7 1 5 , in 4 - 0
str. 8 9 .
Bierzmowanie. D ru g i z sakram entów kościoła k ato lick ieg o , przez
k tó ry człowiek ochrzczony otrzym uje pom nożenie łask i pośw ięcającej
i d a ry D ucha św., a w szczególności łask ę do w yznaw ania statecznie
i m ężnie w iary C hrystusow ej. W pięciu n astęp u jący ch p unktach w ykaże­
my: i ) znaczenie i potrzebę tego sakram entu; 2) boskie jego u stan o w ie­
nie; 3) skutki jego; 4 ) m aterję jeg o i form ę, tudzież sposób, w ja k i się
udziela; nakoniec 5) K to go udzielać i k to go przyjm ow ać może. I. B ierz­
mowanie w rzędzie sakram entów zajm uje pierw sze miejsce po sak ram en ­
cie Chrztu, jak o dopełnienie onegoż. Ja k o C hrzest w życiu duchownem
człowieka odpowiada narodzeniu, ta k B ierzm ow anie odpow iada dojściu do
w zrostu i siły wieku męzkiego. Życie w iary i łask i poczęte na Chrzcie,
w Bierzmowaniu się um acnia i doskonałem się staje, przez udzielenie
bierzm ow anem u D ucha Św., k tó ry go utw ierdza w w ierze, daje mu męz-
two w yznawania jej przed światem i gotowym go czyni cierpieć dla niej
348 Bierzm ow anie.
i bronić jej, chociażby kosztem życia samego. Dla tego też ten sakram ent
zowie się u Ojców Kościoła Consummation to jest dokonanie, albo Per­
fection to jest dopełnienie; ztąd także pospolita nazwa jego Confirmation
Bierzmowanie 1), t. j. utwierdzenie, iż umacnia i dopełnia, i do dosko­
nałości przywodzi te zarody świętości i zbawienia, które Chrzest złożył
w duszy człowieka. Z powyższego określenia łatwy wniosek, czy i do
jakiego stopnia sakrament Bierzmowania jest potrzebnym. Nie jest po­
trzebnym, jak Chrzest, necessitate medii, t. j. jako środek nieodzowny do
zbawienia; ale potrzebnym jest necessitate praecepti, t. j. jako ustanowiona
od Boga pomoc do zbawienia, którą zatem każdy, kto może, przyjąć po­
winien. Sakrament Bierzmowania ma dla duszy chrześcjańskiej ważność
niewypowiedzianą; ponieważ udziela jej moc zachowania w sobie łaski po­
święcającej, wytrwania w życiu prawdziwie chrześcjańskiem i zwyciężenia
tych nieprzyjaciół, którzy i dziś, tak samo jak dawniej, choć nie pod tą
samą postacią, wierze zagrażają. Dwojaki jest rodzaj prześladowców, po­
wiada św. Augustyn: jeden tych, co jawnie się srożą, a drugi tych, co
obłudnie i zdradziecko podchodzą. Choćbyśmy więc mieli tę pewność,
której nie mamy, że nigdy już Kościołowi Chrystusowemu grozić nie będą
więzienia, tortury, wygnania i okrucieństwa śmierci męczeńskiej, które
w pierwszych m ękach wierni ponosić musieli, i dziś jeszcze w Japonji
i Kochinchinie ponoszą, za wyznanie wiary swojej, i że nie może się z no­
woczesną oświatą, czy indyfferentyzmem, pogodzić prześladowanie za wiarę,
czy to na sposób Nerona, czy na sposób Juljana: zawsze rzecz pewna, że
nie ustał i nigdy nie ustanie on drugi rodzaj prześladowania, ficte frauda-
lenterque blandientium, o którem powiada Apostoł, iż wszyscy, którzy pobo­
żnie chcą żyć w Jezusie Chrystusie, prześladowanie cierpieć będą (2 Tymot.
3, 12). Nie ustały i nie ustaną aż z końcem świata namiętności i złe
skłonności serca ludzkiego, ani powaby zwrodnicze uciech doczesnych, ani
zwłaszcza ta potęga, jaką tak zwana opinja publiczna, przy spaczonym,
jak dziś, powszechnym kieruuku pojęć religijnych, wywiera na zwiedzenie
umysłów słabych i niebacznych. Samo już, że o tern jednem tylko wspo­
mnimy, rozlane wszędy jak powódź piśmiennictwo antychrześcjańskie, ile
ofiar Kościołowi wydziera i od wiary odwodzi, aż nadto wiadomo każdemu.
Jawna więc i dziś może jawniejsza niż kiedybądź potrzeba tej mocy
z wysokości, którą łaskawość Boga w sakramencie Bierzmowania podaje
duszy chrześcjańskiej, aby się sprzeciwić mogła nieprzyjacielowi tem nie­
bezpieczniejszemu, że nie wrstępnym bojem, ale zdradą i podejściem wal­
czy, i nieznacznie się wciskając, udanym pozorem prawdy i dobra oszu­
kuje. Lubo więc, ściśle mówiąc, można być zbawionym bez Bierzmowa­
nia, wszakże dobrowolne zaniechanie przyjęcia tego sakram entu jest nie­
wątpliwie grzechem śmiertelnym. 2 . Że Bierzmowanie, jako prawdziwy
sakram ent, ustanowiony jest przez samego Zbawiciela, tego mamy nie­
wątpliwe dowTody z Pisma św. i z tradycji. Nie czytamy wprawdzie w k się­
gach Nowego Testam. wyraźnych słów Zbawiciela, ustanawiających form al­
nie ten sakrament, ani nam na pewno wiadomy czas tego ustanowienia,
czy to miało miejsce, jak jedni utrzym ują, na Ostatniej Wieczerzy, czy

ł) Od starodaw nego w yrazu bierw iono, bierzw iono, biei-zm o-belka, tra m ,
p o d trzy m u jąc y w podluż poprzeczne b e lk i dom u; bierzm o też znaczy principium
probationis, zasadę pew ności.
Bierzmowanie. 349

też, ja k m niem ają drudzy, po Z m artw ychw staniu P a ń sk ie m , kiedy C hry­


stus P an przez czterdzieści dni ukazując się A postołom swoim, m ów ił
z nim i o królestwie Bożem (Dz. Ap. l , 2 — 4); ale m am y za to na wielu
m iejscach E w angelji i Dziejów A postolskich tro ja k ą w skazówkę, św iadczącą
jaw nie o boskiem ustanow ieniu B ierzm ow ania, t. j. obietnicę Zbawiciela,
rzeczyw iste przez A postołów udzielanie tego sak ram en tu , i duchow ne onegoż
sk u tk i na w iernych.— C hrystus P a n obiecał D ucha swego w ierzącym weń
(Jan 7, 3 7 — 39), a przed M ęką sw oją oznajm iając A postołom swoim, iż
będzie prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da im, D ucha praw dy (Ja n 14,
16), k tó ry ich nauczy wszelkiej praw dy i da im m ęztwo i moc ku w y­
znawaniu im ienia jego przed światem (Ja n 16, 7 n ast.), dodaje w yraźnie,
iż nie za nim i tylko prosi, ale i za tym i, k tó rzy przez słowo ich uw ierzą
weń (Jan 17, 2 0), jak o ju ż w S tarym Z akonie był zapow iedział przez
Joela p ro ro k a, iż wyleje z D ucha swego na wszystko ciało (Dz. Ap. 2 ,2 8).
O bietnica ta spełniła się po W niebow stąpieniu P ań sk iem , n ajprzód na
A postołach, k tó rzy wzięli D ucha św. w sposób nadzw yczajny i cudow ny,
pod p ostacią języków ognistych, a następ n ie przez nich i na w iernych,
k tó rzy tychże darów D ucha św. dostępowali za włożeniem rą k apostolskich.
Z ustępów Dziejów A post., w k tó ry ch je s t mowa o tern w łożeniu rą k , oka­
zuje się niew ątpliw ie, że A postołow ie używ ali go jak o znaku sa k ram en ­
talnego, m ającego n a celu udzielenie łask duchownych przyjm ującym go
(Dz. Ap. 8, 14. 17; 19, l — 6). —< Zawsze też, za użyciem tego znaku,
następow ał skutek sakram entalny: W k ła d a li na nie ręce, mówi K sięga św.,
i brali D ucha św. Indziej też A postołow ie jaw nie oznajm ują duchow ną
moc i skuteczność tego sak ram en tu , zowiąc go bądź odnowieniem D ucha
Świętego, następującem po omyciu odrodzenia (T yt. 3 ,5 .), bądź pom azaniem ,
k tó re uczy w iernego o icszystkiem ( l J a n 2, 2 0. 2 7), bądź pieczęcią
duchow ną, k tó rą w ierny zapieczętowany (2 K or. l , 2 2; Efez i , 13. 4, 30),
czyli utw ierdzony jest. Z tego się okazuje, że w kładanie rą k w oczach A po­
stołów było praw dziw ym sakram entem , łaski niebieskie oznaczającym , a za­
razem one i udzielającym ; gdy zaś Bóg sam mocen je s t dać łaskę i przyw iązać
ją do znaku zmysłowego, niew ątpliw y ztąd w niosek, że A postołow ie nie m o­
gli używać znaku tego, jed n o z rozkazu samegoż Zbaw iciela, i sam a już
znaku tego skuteczność byłaby dostatecznym dowodem boskiego u stan o ­
w ienia jego, choćby nas o niem zkądinąd nie upew niały przytoczone wyżej
obietnice Pańskie. P odanie też K ościoła od początku stw ierdza tę praw dę:
ojcowie apostolscy, ja k św. K lem ens rzym ski (E p . l ad Cor. 2) i H er-
mas (P ast. S. 2, m. 5), m ówią o udzieleniu D ucha św. i utw ierdzeniu
przezeń w życiu duchow nem , n a Chrzcie otrzym anem , przez co w idocznie
rozum ieją sakram ent B ierzm ow ania. O tym że sakram encie, jak o o „po­
m azaniu olejem B ożym ,“ w spom inają ojcowie drugiego w ieku, ja k św. I r e ­
neusz (Adv. haer. 1 . 1 c. 21 n. 5) i św. Teofil antjocheński (L . i ad
A utol. n. 12). W trzecim wieku T ertu ljan (D e B apt. 7; de R esu rr.
Carn. 8) jaw nie w ykazuje sak ram en taln y c h a ra k te r B ierzm ow ania, i sta ­
wia je jako osobny środek k u „poświęceniu i utw ierdzeniu duszy i oświe­
ceniu jej Duchem św. (De P raescr. 4 0 ),“ m iędzy C hrztem a E u ch ary stją;
a św. Cyprjan świadczy (E p. 7 3 ad Ju b aian ; E p. 7 4 ad P om pej.), iż J e s t
zwyczajem w Kościele, aby k tó rzy zostali ochrzczeni, byli przedstaw ieni
biskupowi, za którego m odlitw ą i włożeniem rą k otrzym aliby D ucha św.
i naznaczeni zostali znakiem P ań sk im .“ S obory: elw irski (roku 30 3)
350 Bierzm owanie.
i laodycejski (r. 3 6 4), w yraźne stanow ią przepisy, co do sposobu i czasu
adm in istro w an ia tego sakram entu. Ojcowie późniejsi, ja k św. A m broży,
św. J a n Z łotousty, św. H ieronim , św. A ugustyn, nie poprzestając n a
k ró tk iej tylko wzmiance, obszernie w ykładają znaczenie B ierzm ow ania
w ekonom ji zbaw ienia ludzkiego; ja k rów nież i wszystkie, przed ta k zwaną
reform acją, odłączone od K ościoła sek ty B oskość tego S ak ram en tu uznają
i w yznają. Z tego się okazuje jak o n au k a p ro testan c k a, o d rzucająca sa­
k ram en ta ln ą godność B ierzm ow ania i tw ierdząca, na p o parcie swoje, iż
żadnej o niem nie masz wzm ianki w trad y cji pierwszych wieków K ościoła,
je s t ciężkim błędem uietylko przeciw ko w ierze k atolickiej, ale i przeciw ko
praw dzie historycznej. B łędy te ostatecznie K ościół potępił uroczystym
w yrokiem na soborze trydenckim (ses. VII can. l , 2, 3, de C onfirm atione).
3 . T ro jak i je st sk u tek tego S ak ram en tu : l ) pom naża łaskę pośw ięcającą
otrzy m an ą na Chrzcie; 2) daje szczególną łaskę ku w ierzeniu mocno
w n au k ę C hrystusow ą, i statecznem u onej w yznawaniu, i życiu zg odnem u
z tą n au k ą; 3) w yciska w duszy c h a ra k te r n ieza tarty . T ak , co się po­
częło na Chrzcie, przez B ierzm ow anie się dopełnia i d oskonałem się staje:
wychodzi z niego chrześcjanin, uzbrojony w w szelką pom oc ku osiągnięciu
wiecznego przeznaczenia swego; otrzym uje w szczególności m ądrość, męztwo
i moc k u obronieniu przeciw św iatu i pokusom jego otrzym anej na Chrzcie
niew inności i w iary i nadziei, aby u ró sł w męża doskonałego, 10 miarę
wieku zupełności Chrystusowej (Efez. 4, 13). I dla tego charakter nie­
zatarty zostaje na duszy jego, jak o znak nieodm ienny żołnierza C hry­
stusow ego, k tó ry raz na zawsze zaciągnął się pod sztan d ar Z baw i­
ciela. Z tego też powodu sak ram en t B ierzm ow ania, podobnie ja k sa k ra ­
m ent C hrztu i K apłaństw a, pow tórzyć się nie może; bo jak o raz tylk o
człow iek się odradza, i jak o raz tylko może stać się ojcem dusz, ta k też
raz tylko staje się mężem dojrzałym , to je£t doskonałym chrześcjaninem ,
i raz na zawsze poświęca siebie i w ierności przysięgę składa boskiem u
P a n u i W odzow i. G rubego i w tym punkcie błęd u dopuścili się p ro te ­
stan ci, tw ierdząc, ’że jedynym skutkiem w łożenia rą k apostolskich były
cudow ne one i nadzw yczajne ła sk i, o k tó ry ch mówią księgi św., jak o to:
d a r czynienia cudów, p ro ro ctw a, języków i t. p. Zaczem utrzym ują, że
ja k o te d ary cudow ne, p o trzeb n e tylko w pierw szych początkach religji
C hrystusow ej, dla okazania jej boskości w obec żydów i pogan, po śm ierci
A postołów u stały , ta k też i samo włożenie rą k , skoro więcej sk u tk u tego
nie spraw uje, żadnego ju ż nie ma znaczenia. N ie przeczym y, że wielu
ochrzczonych otrzym yw ało, ja k świadczą Dzieje A post., za włożeniem rą k
apostolskich, cudowne one łask i, k tó re K ościół zowie gratiae gratis datae,
ła sk i n a d w zw yż dodane\ nie p otrzebujem y też wdawać się tu ta j w dłuższe
dowodzenie, ja k o łaski te nigdy i po dziś dzień nie u stały w Kościele, lubo
w pierwszych czasach, jak o p o trzebniejsze, były też częstsze i jaw niejsze;
ale w tern się m ylą różnow iercy, że za je d yn y sk u tek w kładania rą k , czyli
B ierzm ow ania, poczytują to , co było tylko skutkiem dodatkow ym , łask ą
nadzw yczajną, d odaną do ła sk zw yczajnych, z sakram en tu tego p ły n ą ­
cych; tam te były dane n iektórym dla drugich, to jest, dla przekonania
niew iernych o prawdziwości nauki C hrystusow ej,— te, przeciw nie, dawały się
w szystkim dla nich sam ych, to je s t dla własnego ich uśw ięcenia i u tw ier­
dzenia w wierze; tam te były skutkiem przypadkow ym i przem ijającym w ło­
żenia r ą k ,— te, przeciw nie, skutkiem stałym i trw ającym ; tam te były darem
Bierzm owanie. 351

wyjątkowym dla niektórych, a i ci nie wszystkie razem, ale różni różne


otrzymywali (I Kor. 12, 4 — u ) , — te, przeciwnie, były łaską wspólną dla
wszystkich bez wyjątku, a zatem też same tylko były i są właściwym
skutkiem sakramentu. Niewątpliwie to się okazuje z nauki św. Pawła, k tó ry ,
ogólnie o wszystkich wiernych m ówiąc, powiada, iż Bóg zapieczętow ał ?ias,
1 d a ł zadatek D ucha w sercach naszych (II Kor. 1, 2 2); a jednak nad­
zwyczajne one dary Ducha św. niektórym tylko przyznaje: I z a li w szy sc y,
mówi, prorokami? izali w szyscy nauczycielam i? izali w szyscy m ocam i? izali
w szyscy łaskę m ają uzdrowienia? izali w szyscy ję z y k i mówią? (I Kor. 12,
2 9. 3 o). Jakie zaś rzeczywiste i wspólne wszystkim są dary Ducha św.,
to oznajmia na innem miejscu mówiąc: A owoc D ucha je st m iłość, w esele,
pokój, cierpliwość, dobrotliwość, dobroć, nieskwapliwość, cichość, w ia ra , skro­
mność, wstrzemięźliwość, czystość (Gal. 5, 2 2. 2 3). 4 . Dwojaka jest czyn­
ność symboliczna w administrowaniu tego sakramentu: włożenie rąk i nama­
szczenie krzyżmem świętem. Ztąd powstała różność zdań m iędzy teologami,
które z tych dwu czynności stanowi niezbędną do ważności sakramentu mar-
terję. W edług jednych, materją Bierzmowania jest włożenie rąk, bądź pier­
wsze i ogólne, któremu towarzyszy wezwanie siedmiu darów Ducha Świę­
tego na bierzmujących, bądź drugie po osobno udzielające się każdemu,
wraz z namaszczeniem czoła; drudzy poczytują krzyżmo, to jest olej święty
z balsamem zmieszany i przez biskupa poświęcony, za materję dalszą, a po­
mazanie niem czoła za materję bliższą. Inni nakoniec, łącząc w jedno
powyższe dwa zdania, materją bierzmowania mienią być pomazanie
krzyżmem , wraz z towarzyszącem onemuż włożeniem rąk. Ostatnie to
zdanie najpowszechniejsze, rzec można, że jest jedynie prawdziwe, jako
zgodniejsze od tamtych i z Pismem św. i z podaniem. Dzieje i Listy
apostolskie, choć najczęściej zowią Bierzmowanie włożeniem rąk, nieraz
jednak zowią je także pomazaniem (Jan. 2, 27. 2 Kor. l , 21. 23). P o­
danie zaś świadczy o niepamiętnie dawnem użyciu tegoż pomazania; nie­
którzy z Ojców, powołując się na przywiedzione dopiero co miejsce P i­
sma św., przypisują mu początek apostolski i zowią je wozem i pośre­
dnikiem darów Ducha św. (Cyrill. Catech. X X II 3; Greg. N yss. orat.
catech. 3 7). W kościele wschodnim, tak wiernie przechowującym formy
starożytności chrześcjańskiej, Bierzmowanie zowie się P om azaniem , po
sławiańsku Miropomazaniem\ ztąd i Eugenjusz IV w dekrecie do Ormjan
stanowi, iż krzyżmo jest materją Bierzmowania, rozumiejąc przez nie bez
wątpienia i włożenie rąk, jako nieodłączne od pomazania. Sobór też try­
dencki, lubo w sposób pośredni, pomazanie jako niezbędną materję uzna­
je, zapowiadając klątwę temu, ktoby twierdził, iż „krzywdę czynią Ducho­
wi św., którzy świętemu krzyżmu Bierzmowania moc jaką p rzyp isu ją/
(sess. VII c. 2 de Confirm.). Z powyższego opisania materji Bierzmo­
wania okazuje się samo przez się, że fo rm ą tego sakramentu są słowa, któ­
re biskup wymawia przy włożeniu rąk na bierzmującego się i nama­
szczeniu krzyżmem czoła jego. • Są to słowa następujące: Znaczę cię zna­
kiem krzyża , i bierzmuję cię krzyżm em zbawienia, w imię Ojca, i S y n a ,
i Ducha Świętego. Forma ta, wedle brzmienia słów, jest ustanowienia nie
bezpośrednio boskiego, jedno kościelnego; ale wedle znaczenia swego odpowia­
da modlitwie, która z ustanowienia boskiego, jak świadczy o tern przykład
Apostołów (Dz. Ap. 8, 15), towarzyszyć powinna aktowi Bierzmowania.
W kościele greckim forma brzmi krócej: Z n a k daru Ducha Świętego. Inne
352 Bierzmowanie.
kościoły wschodnie, innych słów używ ają. Sposób udzielania tego sak ram en ­
tu je s t następujący: N ajprzód biskup w yciąga ręce nad wszystkimi w obec
bierzm ującym i się i odmawia m odlitw ę, wzywając na nich siedm darów D u ­
ch a Świętego; następ n ie, p rzy stęp u ją c do każdego z osobna, w kłada na
głowę jego rę k ę , czyniąc jednocześnie krzyżm em znak krzyża na
czole jego, i wymawiając przy tem przyw iedzione wyżej słowa formy sa­
kram en taln ej. P otem lekko u d erza go w policzek, co rów nie, ja k poprze­
dnie naznaczenie krzyżem czoła, ja k o m iejsca w stydu, oznacza skutek, j a ­
ki B ierzm ow anie ma spraw ić w przyjm ującym ten sakram ent: iżby się nie
w stydził nauki C hrystusow ej i, dla m iłości Zbawiciela, gotów był ponieść
ochotnie wrszelkie krzyw dy i zniew agi. M odlitw a o zachow anie w bierzm o­
w anych, użyczonych im łask D ucha św., i uroczyste błogosław ieństwo bi­
skupa zam ykają obrządek. 5 . W ład za udzielania tego sak ram en tu z p ra ­
wa służy samym tylko biskupom , jak o następcom A postołów, k tórzy, ja k
to czytam y w D ziejach A postolskich (Dz. Ap. 8 , 1 4 . 1 5 . 1 6 ), choć
w szafowaniu sak ram en tu C hrztu w yręczali się djakonam i, sami jed n ak
w yłącznie sprawow ali n a ochrzczonych w kładanie rą k , to je s t Bierzm owa­
nie. Z tąd i sobór try d en ck i (sess. V II c. 3 de Confirm.) uroczystym
w yrokiem o rzekł, że zw yczajnym tego sak ram en tu m inistrem (m inister
o rd in ariu s) je s t sam biskup, klątw ę zapow iadając tem u, ktoby tw ierdził,
że każdy k ap łan może te n u rząd sprawować. Bo ja k o , wedle słów K a te­
chizm u rzym skiego (P . I I c. 3 § l i ) , w budowie domu niżsi robotnicy
przygotow ują i u k ła d a ją m a terja ł, ale w ykonanie i dokończenie dzieła
do k ierującego ro b o tą m istrza należy, ta k podobnież niegodzi się, aby
te n sak ram en t, przez k tó ry dokonyw a się nie niejako duchowna budow a
uśw ięcenia duszy w iernej, przez kogo innego był udzielany ja k przez n a j­
wyższego k ap łan a i naczelnego pasterza. W yjątkow o jed n ak , ja k na p rzy ­
k ład w m issjach odległych, nie m ających jeszcze B iskupa, może być udzie­
lona i kapłanow i w ładza bierzm ow ania. W tak im razie k ap łan je s t nad­
zw yczajnym sak ram en tu tego m inistrem (m in ister e x trao rd in ariu s); wszakże
takow a w ładza udziela się tylko do czasu i tylko przez Stolicę A postol­
sk ą , a nadto k ap łan , tę władzę m ający, nie może używać do Bierzm owa­
n ia innego krzyżm a, jed n o konsekrow anego przez biskupa. Zwyczaj istnie­
jący w kościele w schodnim , na mocy k tórego k ap łan w raz z sakram en­
tem C hrztu, udziela i Bierzm ow ania, tłum aczyć się może i winien ogólną
i sta łą w ładzy biskupiej delegacją; ta k to tłum aczyil i sami grecy na
soborze florenckim , n a któ ry m , ja k o świadczą a k ta soborowe, gdy p rzy ­
szło do ro ztrz ąsa n ia tego p u n k tu , w yrazili się canonice et legitime (Schm id,
L itu rg . t. l p. 2 0 2 ), to je s t zgodnie z zasadam i i z przepisam i praw a
kościelnego. I dla tego ksiądz unicki bierzmować może tylko unitów , bo
do łacinników nie m a papiezkiej delegacji. Co się tyczy subjektu tego sa­
k ram en tu , to je s t osoby, m ającej praw o do przyjęcia onegoż: ponieważ
B ierzm ow anie je st, ja k pow iedziano wyżej, dopełnieniem C hrztu; poniew aż
nadto C hrzest je s t jakoby b ram ą przez k tó rą jedynie służy p rzy stęp do
innych sakram entów , wypada zatem że nie może przyjąć ważnie B ierzm o­
w ania, jedno człowiek ochrzczony. Nie może go tak że przyjąć jedno
ten , k to nie je s t jeszcze bierzm ow any; poniew aż sak ram en t ten , jak o wy­
ciskający na duszy ch a ra k te r n iezatarty , pow tarzać się nie może; a zatem
pow tórne onegoż przyjęcie byłoby nietylko ciężko grzesznem , ale i nie-
ważnern. Ze względu zaś na to , że Bierzm owanie je st sakram entem ży-
Bierzmowanie.— Bieżanowski. 353

jących, ustanowionym nie na to, aby duchownie umarłemu życie łaski


i sprawiedliwości przywracał, ale na to, aby to życie już istniejące po­
mnożył i utwierdził, okazuje się, że godziwie i skutecznie przyjąć go nie
może, jedno kto jest w stanie łaski, i że nie tylko łask tego sakramen­
tu siebie pozbawia, ale i nowego grzechu staje się winnym, kto go w sta­
nie grzechu przyjmuje. Nakoniec, co do czasu, w jakim należy przyjąć
ten sakrament, choć może być udzielonym ważnie i dziecięciu, jak to się
praktykuje w Kościele wschodnim, gdy jednak nie jest, jak Chrzest, nie­
zbędnie potrzebnym do zbawienia, a przeto odwłoka mniejszem grozi nie­
bezpieczeństwem, gdy nadto, głównym jego celem i skutkiem jest utwier­
dzenie w wierze i umocnienie do walki ze światem i namiętnościami,
właściwsza zatem, jak uczy Katechizm rzymski (P. I I c. 3 § 1 5), wtedy
dopiero go udzielać, kiedy człowiek przyszedłszy do lat rozumu i pozna­
nia, i w wierze będzie dostatecznie oświecony, i walki onej potrzebę
i doniosłość pozna, i ważność łaski ku temu ofiarowanej mu ocenić,
i z usilniejszą żądzą, a zatem i z obfitszym skutkiem przyjąć go zdoła;
ztąd powszechna w Kościele praktyka nie udzielania tego sakramentu
wcześniej jak między 7 a 12 rokiem życia. II. K.
Biester J a n E r y k , ur. 1 749 r. w Lubece, od 178 4 pierwszy
bibljotekarz w Berlinie, od 1 798 członek tamtejszej akademji nauk, nale­
żał do najgłośniejszych przeciwników zakonu jezuitów. W tym kierun­
ku pracował B. w dziennikach: Berlin'sche Monatsschrift, Beri. Blatter,
i Neue B erlin, oraz przyjmował wielki udział w „Powszechnej niemieckiej
bibljotece,“ którą wtedy wydawał jego przyjaciel Nicolai. Ku końcowi
życia Biester sam przyznał się, że za daleko się posunął w napaściach
na jezuitów. J. N.
B ieżanow ski J a n , ks. jezuita, ur. na Rusi l Paźdz, 16 20 r., wystą­
pił do jezuitów 1 638. U czył humaniora wr Sandomierzu, Gdańsku, P o­
znaniu i Kaliszu; jako nadworny misjonarz biskupa kujawskiego umarł
w Smarzewie 30 Lipca 165 8 r. Napisał: i ) Vita Petri Skarga s. 1. 1661
in 8, kart. 45; przedr. w Krak. 1 672 i 1699. Jest to tłumaczenie dzie­
ła polskiego Ks. Macieja Tłuczyńskiego. 2) Vita et mors gloriose suscepta
R . P. Adalberii Męciński, Poloni, S. / . , in odium Jidei cath. apud Japones
inter emti, Krak. 1 6 72.
B ieżanow ski S t a n i s ł a w J ó z e f , ur. we Lwowie 1628, uczył się
w Krakowie. Zbytnia praca naukowa, ślęczenia nocne w księgach, tak
mu wzrok osłabiły, że w 22 roku życia zupełnie zaniewidział. Ciężkie
to kalectwo zwróciło go do poezji. Dusza jego pełna wiary, szczególną
pociechę dla siebie znajdowała w wielbieniu Najśw. Panny. Na cześć jej
napisał: Immaculatum Virginis Deiparae lilietum i* Messis liliorum quinaria,
Crac. 1 688, i Oraculum Parthenium Virg. Deiparae 1 6 75, gdzie B. n a ­
śladował Jana z Calvi, korsykanina, także niewidomego poetę. Rzadka
łagodność charakteru i dobroć serca jednały mu powszechny szacunek
i współczucie. Nawet Szwedzi, gospodarujący wówmzas po kraju, nie dali
mu czynić żadnej krzywdy. B. pozostawił wiele panegiryków. Jabłonow­
ski (Museum polonum) liczy ich do 15 0, z których bibljot. jagielońska
posiada 126 łacińskich, a 10 polskich. Za jego zdolności poetyckie
zwano go bonorum ingeniorum pater. W iększą jednak ma zasługę z ro ­
czników akademickich (fundacji Sebastjana Petrycego), Annalium fund.
En cykl. T. II. 23
354 B ie ź a n o w s k i.— Billican.
P etrician ae ab. a. C h \ 1666 usque a d a 1688... continuata series, do któ­
rych gorliwie zabrał się w 60 r. życia. Praca ta jego, ważna dla histo-
rji, pozostaje w rękopiśm ie w bibl. Ossolińskich we Lwowie. — R. 1655
otrzym ał B. stopień doktora filozofji, r. 1666 został professorem poetyki
w akad. krak. Um. 10 listop. 1683 r. Cf. Ł ęto w sk i, Katalog biskupów,
prałatów etc. 2, ,31. N.
B iga m ja (dwużeństwo) jest małżeństwo osoby, która zostaje w dru­
gim związku małżeńskim, albo też która w takim związku wprzód zosta­
wała: w pierwszym razie zowie się bigamja jednoczesna, w drugim kolejna.
Pierwsza nazywana jeszcze polygamją (wielożeństwem), przeciwi się istocie
małżeństwa i dla tego wyraźnie potępił ją Chrystus, Mt. 19, 3 — 9; zaka­
zuje jej prawo Boże, Conc. Trid. sess. 24 can. 2 de Sacr. matr. Małżeń­
ski tedy związek już zawarty, jest stanowczą przeszkodą do zawarcia dru­
giego małżeństwa (impedimentum ligaminis). Wszędzie też w świecie
chrześcijańskim jednoczesna bigamja uważana jest za występek krym i­
nalny i surowo bywa karana. Dawniej karano ją śmiercią w Niemczech
i Francji. Dzisiejszy nasz kodeks karny karze ją rotam i aresztanckiemi,
pozbawieniem praw i osiedleniem na Syberji (art. 104 7). Bigamja kolejna
jest w sobie rzeczą godziwą, uważaną jest ivszelako za pewną niedosko­
nałość i dla tego stanowi irregularitatem, t. j. wyłącza od przyjęcia świę­
ceń kapłańskich, ponieważ Kościół od pragnących się oddać służbie Bo­
żej wymaga wyższego stopnia doskonałości. Bigamja, jako przeszkoda
do przyjęcia kapłaństwa i spełniania jego funkcji, jest trojaka: rzeczywista
(vera), prawna (interpretativa) i przez podobieństwo (similitudinaria),
pierwsza jest bigamją kolejną-, druga, choć rzeczywiście bigamją nie jest,
za tak ą się uważa z tłumaczenia prawa, a mianowicie, gdy kto za żonę
wziął nie pannę lecz wdowę; trzecia zaś, gdy kto żeni się, choć związany
był ślubem czystości. W szystkie te rodzaje bigamji pociągają za sobą
wyłączenie od święceń kapłańskich, jeżeli nie ma dyspensy papiezkiej. N .
Bigot, p o b o ż n i ś (od dawnego, często używanego wykrzyknika nie­
mieckiego: bi Gott— u Boga, na Boga); bigoterja, pobożnisiostwo, przesadne
zewnętrzne przestrzeganie religijnych obowiązków, bez przejęcia się ich
duchem. Bigoterja nie jest obłudą, w której zła już jest wola, ale jest
skutkiem słabości i niedostatecznego oświecenia umysłu. W yraz ten
traci jednak swoje właściwe znaczenie, w skutek nadużycia go przez bez­
bożnych, którzy każdego, spełniającego swoje obowiązki religijne i m oral­
ne, nazywają bigotem.
Billican T e o b a l d , właściwie Gerlaclier, ksiądz w Billigheim (ztąd
Billicanus), małem miasteczku bawarskiem, przy końcu XV w. Przyja­
ciel Melanchtona, głosił zdania protestanckie w miasteczku Weil (dziś
w W irtembergskiem). Wypędzony z Weil r. 152 2, został kaznodzieją
w Nordlingen, którego mieszkańcy sprzyjali nowościom. Wprowadził na­
bożeństwo protestanckie i ożenił się z córką kupca. Czyn ten, jeszcze
dotąd mało praktykowany (Bartłomiej Bernardi, zwany Feldkirch, p ro ­
boszcz z Kembergu w Saksonji, pierwszy się ożenił r .1521), zwrócił uwa­
gę powszechną. Od r. 15 25 Billican zaczyna się skarżyć na zepsucie
moralności w nowym kościele, a we dwa lata później wystąpił jawnie
przeciwko nauce L utra o Eucharystji. Niesłusznie zaliczają go do zwo­
lenników nauki Zwingla: od początku bowiem takową zbijał i szczerze
nawrócił się do nauki katolickiej, której wyznanie złożył publicznie 15 30
B illic a n .— B in a c ja . 355
r. w Augsburgu, ale nie wrócił już do obowiązków kapłańskich; upowa­
żniony został przez kardynała Campeggio do prowadzenia interesów han­
dlowych ze swoim teściem. Pomimo prześladowań, nie zmienił swego
przekonania, i dla tego nie należy go brać za innego Billicana, zostają­
cego w usługach Filipa, landrafa heskiego, protestanta. Więcej szcze­
gółów u Dóllingera, Die Reformation t. i p. 14 2. ( Hefele) W. F.
B illiet A lek sy , ur. 28 List. 1 783 r. Pierwsze nauki odebrał od
swego proboszcza; jako młody góral stanął do egzaminu w seminarjum
w Chambery. Młodzi aspiranci uśmiechali się trochę z góralskiego kandyda­
ta, ale egzamin wybornie zdany, zjednał mu odrazu poszanowanie nowych'
kolegów. Wkrótce po wyświęceniu ks. Billiet został professorem seminarjum,
a nie długo jego przełożonym i oficjałem biskupim. D. 19 Marca 18 26
r. konsekrowany na bpa Saint Jean de Maurienne, r. 1840 przeniesio­
ny na stolicę Chambery, a r . 1861, na wyraźnie żądanie Papieża, przyjął
purpurę kardynalską. Honorów nie szukał i przyjmował je z prostodu­
szną obojętnością. Pamiętniki akademji sabaudzkiej (Mem. de 1’acad. de
Savoie) zawierają wiele jego artykułów z dziedziny mineralogji, klimatolo-
gji, metereologji i geologji. Pozostawił po sobie Pamiętniki. Um. świą­
tobliwie 30 Kwietnia 18 73 r. N.
B i l l u a r t K a r o l R e n a t u s , znakomity teolog, ur. 8 Stycz. 16 85 r.
w Revin nad Mezą, we francuzkiej Flandrji. Wstąpił do zakonu domi­
nikańskiego, uczył długi czas teologji moralnej i dogmatycznej;, po trzy­
kroć obierany był na prowincjała. Um. w Revin 20 Stycz. 1 75 7 roku.
Główne jego dzieło teologiczne, Summa S. Thomae, hodiernis academiarum
moribus accommodata, sive cursus theelogiae universalis juxta mentem, et
m, quantum licuit, juxta ordinem et litteram D. Thomae in sua Summa ,
miało wielkie powodzenie. Wyszło naprzód w Liege 1746 — 51 r., potem
w Wenecji i Wiirtzburgu, już to w 20 t. in 8-o, już w 3 t. in fol.
drukowane. Szczególniej szczegółowo przedstawia historję sporów dogma­
tycznych, idąc za „Historją kościelną1* Aleks. Natalisa. W skróceniu toż
samo dzieło wyszło w 6 t. in 8-o r. 1 7 54. Dziś jeszcze Billuart we
Francji jest bardzo ceniony, wr nowszych też czasach miał dwa już wy­
dania. (Alogunt. 1839. 10 t. 8-o). (J. C.) W. F. •
B in a c ja , (z łacińskiego binus, podwójny), odprawianie dwóch Mszy
przez tegoż kapłana w dniu jednym. Kapłan,' mający na to pozwolenie pa-
piezkie albo biskupie z delegacji, postępuje sobie tu, jak przy trzech
Mszach w dzień Narodzenia Bożego. Jeżeli w tym samym kościele obie-
dwie Msze odprawia, dla dogodzenia pobożności osobom, w różnej porze
Mszy słuchać chcącym, powinien koniecznie za pierwszym i drugim razem
tego samego kielicha używać; gdy zaś Mszę jednę odprawia w jednym ko­
ściele, a z drugą jedzie daleko; jeżeli może, kielich użyty do pierwszej
powinien wziąść z sobą; jeżeli trudno, może drugiego użyć. Tak zawyro­
kowała S. R. C., a dekret jej zaaprobowany d. l l Marca 1858 r. Wła­
ściwie tylko wtenczas daje się kapłanom pozwolenie binacji, gdy w róż­
nych kościołach dwie Msze potrzeba odprawić we święta, a nie masz kto-
by je odprawił. U nas pod tym względem w wiekach średnich wielkie
musiały być nadużycia, gdy ex Antiquis (w Konstyt. synod. Wężyka str.
2 24) czytamy, że księża, przez chciwość, w różnych kościołach po kilka
Mszy w jednym dniu odprawiali, i w jednym a tymże kościele, przeno­
sząc się z ołtarza na ołtarz, Mszę kawałkami czytali, albo też po dwie
356 Binacja.— Binterim.
i k ilk a ra z e m śp iew ali. Z ak a z a n o te d y su ro w o p ow yższą k o n s ty tu c ją bi-
n a cji; d o p ie ro L eo n X , p rz e z b u llę „ S a c ro sa n c ta e “ (jeśli ta a u te n ty c z n a ? )
1 5 1 5 r ., d o z w c lił je d n e m u k a p ła n o w i w d n iu je d n y m , lecz w dw óch o p u ­
sz czo n y ch , a p r z e z b isk u p a p o d z a rz ą d je d n e g o o d d a n y ch k o śc io ła ch , dw ie
M sze w n ie k tó r e św ię ta o d p ra w ia ć (/. c. str. 323). .Rządcy djecezji w g r a ­
c ja ch po dziś d z ie ń zw ykle w ła d zę p o z w ala n ia b in ac ji d o sta ją ; chw alebnym
je d n a k o b y c z a je m , od k ilk u w ieków , n ig d y p o n o z tak o w ej ła s k i n ie k o ­
rz y s ta n o . W k o śc iele te ż wrsch o d n im p o d ż ad n y m p o z o rem n ig d y tego
n ie ro b io n o ; n a w e t n a o łta r z u , n a k tó ry m ju ż d n ia teg o M sza o d p r a ­
w io n a, d ru d z y o d p ra w iać n ie zw ykli. W n ie k tó ry c h k o śc io ła c h H isz p a n ji
m a ją p ozw olenie dw ie i tr z y M sze w d z ie ń z a d u sz n y o d p ra w ia ć ;, ale k ro m
z a je d n ę , za in n e sty p e n d ju m b r a ć n ie w olno. N ie w olno te ż , n a w e t
m ają cy m pozw olenie b in a c ji, dw óch litu r g ji w W ie lk i P i ą te k odpraw iać*
bo po o d p ra w ie n iu je d n e j litu rg ji, ju ż n ie są naczczo. M a jąc y p ozw olenie
b in a c ji, w d zień B o żeg o N a ro d z e n ia sześciu m szy o d p ra w iać nie m oże.
Binder W i l h e l m C h r y s t j a n , u r . 1 8 1 0 r . w W e in sb e rg u , uczył
się w uniw . ty b in g s k im , r . 18.31 z o sta ł p ro fe s so re m lite r a tu r y n ie m ie c k ie j
i h is to rji w gim n. w B iel ( k a n to n B e rn ), r . 1 8 3 3 o trz y m a ł u rz ą d w k a n -
c e la rji p a ń stw a w W ie d n iu , p o d ró ż o w a ł p o F r a n c ji , A n g lji i w schodzie;
r. 1 8 4 5 z ło ż y ł k a to lic k ie w y z n an ie w ia ry i p rz e n ió s ł się r . 1 8 4 6 do
A u g s b u rg a . N a p isa ł: D e r d e u tsc h e H orat.ius, L u d w ig sb . 1 8 3 1; Gesch.
d e r S ta d t B ie l, 1 8 3 4 ; F iir s t Cl. M etternich, S chaffh. 1 8 3 6 , 3 w yd. 184 5;
D e r TJntergang des polnischen N a tio n a lsta a te s, S tu ttg . 1 8 3 9 2 t.; P eter d.
G rosse u. sein Z eita lter, R e u tl. 1 8 4 1 ; Allem anische Volkssagen, S tu tg .
1 8 4 4 , 2 t.; D e r P ro testa n tim u s in seiner Selbstavfiosang (o ro z k ła d z ie p r o ­
te s ta n ty z m u ), S chaffh. 1 8 4 3, 2 w. 1 8 4 6; Gesch. d . philosophischen u. f-e-
volutiondren Jalirh. 1 8 4 4 , 2 t . ; C. H a a s u. die unredlichen unter seinen
G egnern, L eip z. 1 8 4 4 ; F r . H u r te r , D e r W idergeborne (o n a w ró c e n iu H u r -
te r a ) , A u g sb . 1 8 4 5 ; M eine Reclitfertigung u. meine G laube, 1 8 4 5 . Od r.
1 8 4 6 do 1 8 5 0 p ro w a d z ił re d a k c ję E n c y k lo p e d ji p ow szechnej k a to lic k ie j,
(1 2 to m ó w R e g e n s b .). N.
Binder M a t e u s z J ó z e f , u r . 1 8 2 2 w M a ria -L a a c h (w n iższej
' A u s trji). O d r . 1 8.4 6 — 1 8 5 2 b y ł p ro b o sz cz e m w S t. V a le n tin i w S t.
P o lte n , poczem z o s ta ł p ro fe s so re m , a 1 8 6 1 r . d y re k to re m se m in a rju m
d jec ez jaln eg o i k a n o n ik ie m h o n o ro w y m w S t. P o lte n . N a p isa ł: Gedenkbuch
zu r F eier d . dogm at Entscheidung iib. d . unbeffleckte E m pfdng. M a r ia ,
1 8 5 6; P raktisch es H andbuch des kath. E herechts, 185 7, 2 w yd. 1 8 6 5 .
O d 1 8 5 8 — 61 re d a g o w a ł c z ę śc ią sam , c zęścią z K e rsc h b a u m e re m t e ­
ologiczne p ism o p e rjo d y c z n e H ippolytu s, j e s t w sp ó łp ra co w n ik ie m pow sze­
ch nej g a z e ty lite ra c k ie j k a to lic k ie j i a u strja c k ie g o te o lo g icz n eg o k w a r ­
ta ln ik a . . N.
B in gham J ó z e f , u czo n y a n g lik a ń sk i, u r. 16 68 r . w W a k e fie ld ,
w Y o rk sh ire ; słu c h a ł n a u k w O ksfordzie, gdzie p ó ź n ie j i sam był p ro fe s s o ­
re m . Z pow odu k a z a n ia o T ró jc y P rz e n a jś w ., o sk a rż o n y o h e re z ję , o p u ­
ścił u n iw e rs y te t, o d d a ł się o bow iązkom p a s te rs k im i urn. ja k o p ro b o sz cz
w U a w a rt, blisk o P o rts m o u th 1 7 23 r . S ław n e je g o dzieło o s ta ro ż y ­
tn o śc ia ch ch rze śc ja ń sk ic h : Origines seu antiqiutates ecclesiasticae, 1 70 8, u n ie ­
ś m ie rte ln iło im ię je g o w św ie c ie 'n a u k o w y m . (J . C.) W. F.
Binterim A n t o n i J ó z e f , u r. 1 7 79 r. w D u sse ld o rf, r . 1 7 9 6
w s tą p ił do z a k o n u fra n c is z k a n ó w . R o k u 1 80 2 w yśw ięcony n a k a p ła n a
B interim .— Biret. 357

w p arę la t później został proboszczem w Bilk, przedm ieściu diisseldorf-


skiem . W czasie sporu rząd u p ru sk ieg o z arcybiskupem kolońskim (ob.
D roste-V ischering), B interim napisał k ilk a broszur, za k tó re sądy k ra jo ­
we skazały go na 6 miesięcy wieży; k a rę tę odsiedział w fortecy W ezel,
poczem w rócił do swojej parafji. Urn. 17 M aja 18 55 r. N ajznakom it­
szą jego p racą je st archelogja ch rześcjań sk a(E n c. K . i , 3 6 7). Z pozosta­
łych odznaczają się swą w artością: Pragmatisclie Geschichte der deutschen
N a tio n a l-P ro vin zia l-u n d Diócesansynoden, 7 t. M oguncja 18 35 — 4 5;
Collectio dissertationum elegantiorum de m atrim onii vinculo in casu adulterii,
Diisseld. 180 7; Zeugnisse f i l r die Echtheit d. lieil. Poclcs zu T rier,
Diisseld. 184 5; H erm an II, E rzb . v. K oln, 1 8 5 1 ; oraz wydane w spól­
nie z M ooren'em , proboszczem w W ochendonk pod K em p en ,— dzieło: Die
alte u. neue Erzdiócese K oln, 4 t. M oguncja 18 28 — 21. Z ostaw ił n a d ­
to: JJeber E he u. Ehescheidung, 1 8 19; E pist. catholica de probationib.
theol., 18 20; D ie katholische K ir che im Gegensatz des Rationalismus u.
A fterm y sticismus, K olonja 182 7; D es E rzb . v. Koln C. A . D roste Sclirift
iib. d. F rieden unter der Kirclie u. den Staaten erldntert u. vertheidigt.
184 7; Die W iinsche u. Vorsclxldge d .k a th . Geistlichkeit D u sse ld o rf s, 184 8;
D ie geistlichen Gerichte in d. Erzdiócese K oln vom 12— 19 Ja h rh . , 1 8 4 9 ;
Ueber die Sage v. d. gebornen Cardindlen. d. kólnisch. K irche, 185 2. N .
B iret, z łaciń sk ieg o od b irrum — su k n ia w ierzchnia, opończa, a je j
k a p tu re k zdrobniale birretum przezw any. P rzed w iekiem X a naw et X I
b iret był nie znany; głowę p rzykryw ano, w ychodząc ze M szą, tym sam ym
hum erałem , ja k dziś zakonnicy k ap tu rem , czego ślad jeszcze p o zo stał p rzy
św ięceniu n a subdjakona i p rzy codziennem h um erału na głowę zak ład a­
niu. F o rm a b ire tu z początku była o k rą g ła , po p ro stu czapka o k rąg ła,
ja k ą m usieli nosić duchow ni, w ystępując publicznie, dla odróżnienia się od
ludzi św ieckich: z czasem, gdy postrzeżono, że przy częstem podnoszeniu
go, palcam i ro b ią się rogi, tej form y, jako dogodniejszej, używać poczęto.
W e W łoszech obecnie birety byw ają form y trzy ro żn ej, niby sym bol trzech
osób T rójcy Przenajśw iętszej; we F ra n c ji, H iszpanji, N iem czech i u nas
czterorożnej, na krzyż; we W łoszech zaś cztero ro żn e b ire ty służą w yłą­
cznie doktorom n au k w ich paradach doktorskich: do nich też tylko n a ­
leży stosow ać d ek ret S. E . C. z 7 G rud. 1844 in Venusin. N iek tó re
zgrom adzenia zakonne, ja k u nas niegdyś m issjonarze, a dziś za g ran icą
jezuici, nietylko w chórze, lecz w całym ich dom u w biretach chodzą.
W Rzymie nie wolno naw et obcem u księdzu w yjść do o łtarza bez b iretu ;
wedle przepisów liturgicznych, n ak ry w a się nim głow ę w ychodząc ze M szą
i w racając, praw iąc kazanie, słuchając spowiedzi, w chórze siedząc, gdy
nie masz w ystaw ienia N ajśw iętszego S ak ram en tu , na procesjach za k o ­
ściołem, gdy nie masz Sanctissim um ani relikw i K rzyża św. Z m arłym
duchownym, z przepisu R y tu ału , tak że się b ire t w kłada na głowę. K o lo r
b iretu n a zew nątrz pow inien być czarny, k u ta s na w ierzchu tylko ze zwy­
czaju. K ładąc na głowę, albo zdejm ując, bierze się palcem wielkim
i wskazicielem praw ej ręki za ró g stro n y p raw ej, a w kłada się rożkiem
n a środek czoła. R eguła ogólna przy w kładaniu i zdejm owaniu: że p ie r­
wej się b iret zdejm uje, a potem w staje,— pierw ej się siada, a potem b ire t
w kłada; idąc jednak z kielichem , pierw ej się k lęk a (jeśli na obadw a k o ­
lan a), a potem biret zdejm uje, pierw ej się b ire t w kłada, a potem się w sta­
je . O bireciku (birrettino), u nas p iu sk ą pospolicie zwanym, obacz pod
tym wyrazem. x . S. J.
358 B irkow ski.
B irkow ski F a b j a n , jeden z najznakomitszym kaznodziejów polskich,
ur. we Lwowie r. 1566. Otrzymawszy w akademji krak. stopień magi­
stra, rozpoczął tamże r. 158 7 nauczycielstwa, wykładał filozofję i wymo­
wę. R. 159 2 wstąpił do zakonu dominikanów w Krakowie, gdzie przez
14 lat był kaznodzieją. Po przeniesieniu stolicy do Warszawy, wysłany
był do klasztoru warszawskiego. Sławą jego wymowy pobudzony król
Z ygm unt III, wezwał go na kaznodzieję do dworu królewicza W ładysła­
wa. Towarzyszył królewiczowi r. 1617 i 1618 w wyprawach wołoskich
i zadnieprowych, a potem i na T urka pod Chocim. Wielki ten kazno­
dzieja był wówczas apostołem obozowym, tułając się z taborami wojenne-
mi „tam wśród pomorów, tu wśród mrozu i głodu, cierpiąc nędze ka­
lectw a i rany odmrożenia (Makowski, w kazaniu pogrzebowem).* P a
w stąpieniu na tron Władysława, pełnił przy nim ciągle urząd kaznodziei,
był mu wierną radą w rozlicznych panowania troskach. Na dwa lata do­
piero przed śmiercią opuścił dom królewski, wrócił do klasztoru i w K ra­
kowie kazywał aż do zgonu (r. 16 36). Spółcześni zwali go Chryzologiem
sarmackim. „Philosophus admirabilis, theologus incoraparabilis, atque
orator inter eruditos sui temporis verbi Dei praecones longe eruditissimus
eloquentissimusque* (Nakielski, Miechovia). Pochwała ta nie przesadzo­
na. B. był uczonym teologiem i filozofem, człowiekiem wyższego umysłu,
gorącej duszy, a nadto kapłanem apostolskiej żarliwości, i przymioty te
nadawały jego słowu tę siłę, jak ą dziś jeszcze żywo czujemy, czytając jego
kazania. Wiele prac Birkowskiego pozostało w rękopismach, a jak M a­
kowski powiada, „skrzyniami leżało;* drukiem ogłoszone są następne: l )
Kazania na niedziele i święta coroczne, Krak. 16 20; drugi tom tegoż
dzieła ma tytuł: Kazania na święta doroczne, na święta przedniejsze p o
dwojga kazań; drugie wyd. 1623 r.; tom trzeci 1628 r. 2) Panu Bo­
gu podziękowanie za uspokojenie Korony i W. X . L . z cesarzem tu­
reckim, Krak. 1621. 3) Kazania obozowe o Boga Rodzicy, 1623. 4}
Kantymir basza porażony, albo o zwycięztwie z Tatarami, kazanie, W arsz.
16 24. 5) Głos krwie Jozafata, powtóre Jana Sarkandra, po 3 głos krwie
obrazu iv Brunsbergu, po 4 o obrazach jak mają być szanowane, kazań
czworo, K rak. 1629. 6) Kwiat opadający z liścia doczesnego, albo nagro­
bek Gustawa Adolfa szwedzkiego, 16 32. 7) O exorbitancjach, 16 32. 8)
Exorbitance ruskie, kazań dwoje, 1633. 9) Kazanie na pogrzebie wiel. o.
ks. P. Skargi, 1612; 2 wyd. 1615; 3 wyd. z 9 innemi kazaniami przy-
godnemi, w Poznaniu 184 9. 10) Kazania dwoje, Jozue i Jan Zamojski,
K rak. 16 13: l i ) Syn koronny na pogrzebie Joach. Ocieskiego, 16 13.
12) Kawaler maltański na pogrz. Zygm. Szredzińskiego, 1623. 13) K rzyż
kawalerski, albo pamięć B artł. Nowodworskiego, Warsz. 1625. 14) K sią­
że Krzysztof Zbarawski, na pogrzebie wspomniony, K rak. 162 7. 15) Jan
Karol Chodkiewicz i Jan Weyher, wojewodowie, pamięcią pogrzebową ivspo-
mnieni, t. r. 16) Stefan Chmielecki, pamięcią pogrzebową wspomniony,
Warsz. 1632. 1 7) Kiciaty koron królewskich nieśmiertelne, albo pamięć
Zygm. III, kr. polsk., także Konstancji, kr. polskiej, Krak. 1633. 18) Ż y­
wot św\ Dominika, tł. z Mik. Jansenjusza, K rak. 1 6 28. 19») Lacrymae in
funere Annae Jagieł., reginae Pol., Crac. 159 6. 20) Orationes Ecclesiasti-
cae, Crac. 1622. Po grecku wydał 21.) Listy św. Ignacego męczennika,
Zamość 1 59 7. Polszczyzna w jego pismach czysta i jędrna. „Płynęły
mu, mówi Makowski, słowa wyborne, jak z rzeki czystej perełki, a d ru -
Birkowski.— Biskup. 359
dzy je jeszcze za życia autora zbierali i dla polszczyzny radzi czytali."
Grammatyk nasz Kopczyński skarbcem go, co do polszczyzny, nazywał.
Cf. Karol Mecherzyński, H istorja wymowy w Polsce 1, 3 25 — 3 8 9. N .
Birrus był rodzaj płaszcza albo kapoty, przywdziewanej na tunikę
a czasami nawet na togę; niekiedy zapinanej na piersi, a niekiedy swobo­
dnie zwieszonej. Birrus stanowił najprzód część ubioru wojskowego, i wów­
czas był krótki i obcisły; lecz przyjęty później w życiu cywilnem, przedłu­
żony i zamieniony został na rodzaj okrycia, osłaniającego od wiatru i de­
szczu. W tym celu birrus był robiony z wełny grubej, najprzód koloru
naturalnego, a później białego. Następnie ubiór ten zamienił się na zbyt-
kowy, różnokolorowy. Zakonnicy egipscy, jak mówi Kassjan, De coenob.
instit. lib. l cap. 7: „Birrorum pretia ambitionemque declinant.“ Pobożni
cbrześcjanie na tej szacie nosili krzyż wyszyty. Duchowni nosili birrus
czarny, albo szary, choć prawdopodobnie częściej czerwony. Szata ta m ie­
wała dodawany wielki kaptur, spiczasto zakończony. Niektórzy sądzą, że
birrus dał początek dzisiejszemu mucetowi (ob.). Ztąd też pewno Baronjusz
(an. 2 61) sądzi, że to było ubranie właściwe biskupom; zdaje się jednak
rzeczą pewniejszą, że używali jej nietylko klerycy, ale nawTet i laicy (Du
Cange, ad voc. Birrus). Cf. M artigry, Diet. d. antiq. chr. • N.
Biskop ( Biscopus), św. opat, zwany pospolicie B e n e d y k t e m , po
angielsku Bennet Biscop (d. 12 Stycz.); ur. ok. r. 6 28 ze znakomitej ro d zi­
ny w N ortum berland; wychowany na dworze królewskim. Służył najprzód
wojskowo; lecz w 25 lub 30 roku życia opuścił żołnierkę, a został za­
konnikiem reg. św. Benedykta. Życie jego upłynęło na pielgrzymkach do
Rzymu i do sławniejszych klasztorów benedyktyńskich za granicą. Z Rzy­
mu sprowadzał relikwje śś., księgi liturgiczne i dzieła ojców śś., z Le-
rinu zaś i innych klasztorów benedyktyńskich brał normę do urządzenia
swego zakonu i szkół w Anglji. Założył dwa klasztory z kościołami, o 2
mile od siebie odległe: r. 6 74 w W e r e m o u t h (v. Wearmouth, łac. W i-
remuth) pod tytułem św. P iotra, i następnie w J a r ro w (v. Yarrow, mo-
nasterium Gerwicense) pod tyt. św. Pawła; do budowy i upiększenia ich
sprowadzał robotników z Gallji, od których nauczyli się potem angielscy.
Z tych klasztorów wychodzili uczeni i gorliwi kapłani, zasiadający bisku­
pie stolice w Anglji. Biskop um. r. 70 3. Żywot jego opisał W. Beda
(ob.) w Vitae quinque priorum abbatum Wiremutlien. et Gerivicensium,
i w Histor. eccl. gent. Angl. ap. Mabillon, A cta ss. ord. s. Bened. saec. II,
Bollancl. Acta ss. 12 Januar. Cf. Lingard, Les antiquites de 1’Ćglise anglo-
saxone. trad , par Cumberworth. Paris 1828 s. 144 — 147. Montalembert,
Les moines d’occident, t. IV, P aris 1867 s. 425 — 487. X . W. K.
Biskup. I N azwa. II Początek. III W ładza. IV Prawa i obowiązki.
V Przywileje. VI Wybór. Y II Konsekracja. V III Ustąpienie. IX Inne w y­
znania.— I. Biskupem nazywa się zwierzchnik kościelny, pełność władzy k o ­
ścielnej w jednej djecezji wykonywający, wszakże z właściwą zależnością
od głowy powszechnego Kościoła. W yraz biskup (episcopus) pochodzi z gre­
ckiego Ituoxottoc, i znaczy nadzorcę (superinspector). W pierwszych cza­
sach biskupi nazywali się także presbyteri, t. j. starsi, bo powszechnie
byli w kapłaństwie najstarsi; zwali się też antistites, praepositi, pontifices,
apostoli, apostolici. Nazywano ich i Papa, ale od VI w. nazwę tę tylko
wyłącznie biskupowi rzymskiemu dawano. W pismach swych do VII w.
tytułowali się servus servorum Dei, a od X II w. używają w aktach urzę-
dowych tytułu: Dei et Apostolicae Sedis gratia episcopus (Ob. art. Apostoł.
Sedib gratia).— II. Biskupstwo jest dalszym ciągiem apostolstwa, z którego
wyszło. Apostołowie, dla łatwiejszego spełniania swego posłannictwa roz­
szerzenia ckrześcjanizmu, przy urządzaniu kościołów chrześcjańskich, sta­
nowili djakonów, którym oddawali pieczę o ubogich i zarząd kościelnym
majątkiem {Act. Ap. 6, i — 6). Nadto, dla kierowania wiernymi {Act. A.
20, 1 7— 28. I Petri 5, l. 2), dla rady {Act, A. 1 5 , 2. 4. 6. 23 i 16,4),
dla administrowania sakramentów (Jacob. 5, 14) stanowili starszych ka­
płanów, rcpeaSótspoi, oraz nadzorców, biskupów, sTtfoxoTioi (Philipp, i, i.
I Tim. 3, 18. Clemens, I acl Corint 4 2, 4 4 ). Gdzie się sami znajdowali
biskupi, spełniali cały obowiązek pasterstwa duchownego, gdzie zaś byli
starsi, czyli kapłani, podlegali biskupowi. Tym więc sposobem od począt­
ku dwa te stopnie były oddzielne. Apostołowie odwiedzali kościoły pod
zarządem biskupów zostające, nauczali, listami upominali i osobiście utrzy­
mywali jedność pomiędzy wszystkiemi kościołami {Act. 1 5 , 3 6— 41. Pom.
16, 1 6 . I Cor. 1 6 , 19. 20). Gdzie byli Apostołowie, nie było potrzeba
biskupów, ale w miarę rozszerzania się wiary i coraz dłuższej nieobecno­
ści apostołów, biskupi pełnili, w pewnej miejscowości, obowiązki apostol­
skie. Ztąd w pierwiastkowej organizacji Kościoła, jedne kościoły rządzo­
ne przez Apostołów, miały tylko kapłanów, inne, od których Apostołowie
na opowiadanie wiary się oddalali, dostawały biskupów, których św. Paweł
zwie współpracownikami (Tit. 1, 5. 2, 15. I Tim. 1 , 3. 4. 5, 19 — 2 2).
Ustanowienie takich współpracowników apostolskich, czyli biskupów, odró­
żniło władzę biskupią od ściśle apostolskiej, połączone pierwotnie w oso­
bach Apostołów. Biskupią władzę Apostołowie przelewali na swoich zastęp­
ców; apostolska zaś, jako wyłącznie osobista, tylko przy samych Apostołach
zostawała. W miarę szerzenia się chrześcjaństwa, apostołowie lub biskupi
stanowili po znaczniejszych miastach nowych biskupów, i takimi byli ci,
których w Apok. ( 1 , 20. 2, l. 8. 12. 1 8 . 3, l. 7. 14) Jan św. nazywa
aniołami siedmiu kościołów w Azji. Tym to sposobem urząd apostolski
uwiecznił się w ich następcach biskupach i przeszedł aż do naszych cza­
sów, zawsze z różnicą władzy: albowiem apostolska, na świat cały się roz­
ciągająca, skończyła się wraz z życiem Apostołów; biskupia zaś, ograniczo­
na pewną przestrzenią i po za nią nie sięgająca, przy biskupach i ich na­
stępcach została. Że biskupi od samego początku uważani byli za następ­
ców apostolskich, widzimy z listu św. Ignacego (f ok. 1 1 0 ) do chrześcjan
w Smyrnie, w którym mówi: Omnes episcopum sequimini, ut Jesus Christus
Patrem , et presbyterium ut Apostolos. Diaconos autem reversamini ut Dei
mandatum. A św. Ireneusz {Adv. Haeres. III 3 n. l.) powiada: Tradi-
tionem itaque apostolorum in toto mundo manifestatam in omni Ecclesia adest
respicere omnibus, qui vera velint videre, et habemus annumerare eos qui ab
Apostolis instituti episcopi in Ecclesiis et successores eorum usque ad nos.
Tak samo poświadcza Euzebjusz {In Isaiam I X 14), św. Cyprjan (Epist.
6 5 ad Rogatianum. Can. 25 § l dist. 9 3. Epist. 4 2 ad Cornelium), św.
Hieronim (Epist. 41 ad Marcellam), św. Augustyn (De verbo Dom. serm.
24), św. Grzegorz (In Evang. 1. II hom. 2 6). Sobory zatwierdziły tę na­
ukę ojców. Synod kartagiński mówi: Quibus (Apostolis) nos successimus,
eadem potestate Ecclesiam Domini gubernante; a sobór trydencki (ses. 2 3
c. 4 de Ordine) ogłasza: Proinde sacrosancta Synodus declarat, praeter cae-
teros ecclesiasticos ordines, episcopos qui in locum Apostolorum successerunt,
Biskup. 361

a d hunc hierarchicum ordinem pertinere. N aw et kościół anglikański w ła­


dzę biskupów uważa, ja k o pochodzącą od apostołów , i tej n au k i b ro n ili
w swych uczonych pism ach anglikanie: H am m ond, P earso n , B everidge,
Dodwell, B ingham , U sher i inni. P rezb iterjan ie i p ro testan ci niem ieccy
przeciw nie, w idzą w biskupstw ie późniejszą form ę k arn o ści? ale i między
nim i są niektórzy, zbliżający się więcej do katolickiej n auki, ja k R othe
w piśm ie o początkach K ościoła chrześcjańskiego i jego organizacji (D ie
A nfange d. christl. K irche, W itte n b e rg 182 7 tom l ) , gdzie u trzy m u je, ja ­
koby w r. 7 0, za w spólną zgodą, A postołow ie, wówczas jeszcze wszyscy ży­
jący, ustanow ili episkopat. K ościół k atolicki, w obietnicy przez C hrystusa
A postołom uczynionej (M att. 28, 2 0), widzi obietnicę ro zciąg ającą się i d o
następców , i w tern znaczeniu bierze słowa T ertu lja n a : „Apostołowie P a ń ­
scy są nam rękojm ią tego, że co ustanow ili, nie czerpali tego we w łasnej
dowolności, ale że w iernie ludom podali p o rząd ek , ja k i sam C hrystus p o ­
stanowił" ( De Praescr. c. '6). Było rzeczą konieczną, dla u n iknienia i roz-
trzy gnięcia sporów , aby za życia swego A postołow ie p rzy b rali sobie ludzi
w ypróbow anych, i z nim i, jak o m ającym i po śm ierci A postołów ich m iej­
sce zająć, wykonywali u rząd p astersk i. To też ju ż K lem ens rzym ski m ó­
wi: E t apostoli nostri p er Dominum nostrum Jesum Christum cognoverunt
contentionem de nomine episcoporum oborituram, atque ob hanc causam , p e r­
fecta praescientia p ra ed iti constituerunt praedictos , ac deinceps ordinationem
dederunt, ut in defunctorum locum alii viri probati succedere et eorum mu-
nia exequi possent (E pist. l ad C orinth, c. 4 4). Chociaż biskupi są n a ­
stępcam i A postołów , chociaż, ja k mówi ś. C yprjan: Apostolis vicaria ordina-
tione succedunt (E p. 6 9, ad F lo ren tiu m ), i są ich rep rezen tan tam i, nie m ają
jed n ak w szystkich ich praw i darów . W ładzę pow szechną na cały K ościół,
ja k ą m iał każdy z A postołów , b isk u p i tylko razem wzięci posiadają, poje-
dyńczo zaś są ograniczeni w w ykonyw aniu swej w ładzy i p rzestrzen ią i co
do jej zakresu; są nareszcie p oddani pod zw ierzchnictw a n astępcy św\ P io ­
tra . Ale tylko biskupi sam i są następcam i Apostołów1 i K ościół zawsze p o ­
tę p iał, jako herezję, ową rów ność, ja k ą A ecjusz chciał zaprow adzić między
biskupam i i kapłanam i (E piplianius, Haeres, 1. 3, haer. 7 5). A sobór tr y ­
dencki (ses. 2 3 can. 7 de Sacr. ord. (także p otępił tę opinję, mówiąc:
S i quis dixerit episcopos non esse presbyteris superiores... anathema sit. Zwo-
lennicy tego błędu powoływali się jakoby na św iadectwo P ism a św. i Oj­
ców, a szczególniej na św. Iren eu sza (A dv. Haer. 3 , c. 2 n. 2 c. 3, n.
l et 2), przyw odząc, że wr pierw szych wiekach w yrazy episcopus i presbyter
bez rozróżnienia używ ane były; a z tą d wnosili, że i obow iązki tak że b i­
skupów i kapłanów nie różniły się, że różnicę później w prowadzono. Lecz
wcale n iep raktyczną i p ły tk ą je s t rzeczą opierać roztrzygnienie ta k wa­
żnej kw estji, na sposobie mów ienia czasów tak p ro sty ch ja k apostolskie.
Łatw o bardzo wykazać, ja k w ielka wówczas n ieraz różnica zachodziła m ię­
dzy nazw ą a rzeczą. W szakże C hrystus nazyw any je s t A postołem i b isku­
pem (H ebr. 3, l . 5, 5); nazwę apostoła nie samym tylko A postołom da­
wano, ale i innym , naw et kobietom (Rom. 16, 7. P h il. 2, 25); k ap łan i
i biskupi nazywani są djakonam i ( Chrysost. in c. l E p ist. ad P h ilip p .);
sami Apostołowie nazyw ali siebie djakonam i, k apłanam i, (I C or. 3, 5. II
Cor. 3, 6. II Joan, i , i . III Jo a n , l , i . I P e tr. 5 , l) , a je d n a k z tego
pom ieszania nazw nie wypływa, iżby ró żn icy w obow iązkach i u rzęd ach
nie było. Ojcowie św. od po czątk u ta k wysoko godność b isk u pią w yno-
362 Biskup.
sz ą w sw ych p ism ac h , a szczególniej św . Ig n a c y , że w idać, ja k o z a ra z
w p ierw szy c h c zasach c h rz e śc ja ń stw a u z n aw a n o ró ż n ic ę m iędzy b isk u p stw e m
a k a p ła ń stw e m . Q u id enirn aliu d est episcopus quam is qui omnem p rin ci-
p a tu m et potestatem ultra omnes obtinet, quoad licet obtinere homini qui p ro
viribu s imitator* Christi D e i est factu s? Q u id vero presbyteriu m aliud est
quam sacer coetus, consiliarii et assessores episcopi? Q uid vero diaconi quam
im itatores angelicarum virtutum , pu ru m et inculpatum m inisterium illi exhi-
bentes? m ów i te n ojciec K o ścio ła ( E p is t a d T ra il, c. 7). P o d o b n ie ż w y ­
ra ż a ją się i in n i, ja k T e rtu lja n (d e B a p tism , c. 1 7), św . H ie ro n im (E p is t.
1 4 6 a d E v a g ri. idem epis. 5 2), k tó r y do św. A u g u s ty n a p isze (E p is t. 10 5):
Vale m i arnice carissim e, aetate f ili, dignitate parens. I I I . B isk u p i ja k o n a ­
stę p cy A p o sto łó w , n ie p rz ez P io tr a , ale p rz e z C h ry stu sa b e z p o śre d n io w y­
sła n y c h , s ą d e p o z y ta rju sz a m i i k o n ty n u a to ra m i p o sła n n ic tw a , k tó r e C h ry ­
stu s d a ł A p o sto ło m d la sw ego K o ścio ła, aż do sk o ń c z en ia w ieków ; s ą oni
tłu m a c z a m i O b ja w ien ia, najw yższym i k a p ła n a m i i rz ą d c a m i k o śc io ła , d e p o ­
z y ta rju s z a m i w ład zy n a u c z a ją c e j, k a p ła ń sk ie j i d y sc y p lin a rn e j. A le j a k
A p o sto ło w ie w y k o n y w ali w ładzę sw ą w z ależn o ści o d P io tr a , ta k i b isk u p i
w w y k o n y w an iu sw ej w ładzy z ależ ą od P a p ie ż a . T a k j a k C h ry stu so w e
p o sła n n ic tw o p rz e sz ło nie n a k a żd e g o z o so b n a A p o s to ła , ale n a w szystkich
w je d n o ś c i a p o sto ls tw a re p re z e n to w a n y c h p rz ez P io tr a , t a k sam o i w ładza
a p o sto ls k a , k tó r a z teg o p o sła n n ic tw a w y p ły n ę ła , u trz y m u je się w c ało ści
e p is k o p a tu łą c z n ie z P a p ie ż e m . Z te j c ało śc i i łąc zn o ści e p is k o p a tu w y­
p ły w a a p o s to ls k a w ła d za k a żd e g o b isk u p a . O trz y m a li j ą oni b ezp o śred n io
od B o g a , a n ie od P a p ie ż a , w szelako ty lk o w z je d n o cz e n iu z P a p ie ż e m .
0 ty le j ą p ra w o w icie w y k o n y w ają, o ile w te m z je d n o czen iu z o sta ją . K a ­
ż d y z n ic h je s t p rz y w ią z a n y do p ew n ej sta łe j i szczegółow ej sto lic y w K o ­
ściele p o w szech n y m , k o n ie c z n ie podzielo n y m n a ró ż n e c z ą stk i, i ty lk o
w o b rę b ie c z ą s tk i swej m oże k a ż d y b isk u p w ła d zę w y k o n y w ać. T aka
c z ą stk a z w ała się w K ościele n a jp rz ó d p a r a f j ą , fia p ó o tla , ale p ó źn iej t a n a ­
zw a o z n ac za ła c z ą stk ę p ro b o sz cz a , a b is k u p ią nazw an o d jec ezją , Stobw jatę.
B isk u p , n ajw yższy p a ste rz te j d jec ez ji, j a k ą P a p ie ż , d e p o z y ta rju sz rz ą d u K o ­
śc io ła całeg o , o d d a je m u do z a rz ą d u , nazyw a się b isk u p e m d jec eź jaln y m
dicecesanus, n a zy w a się ta k ż e sę d z ią zw yczajnym , ju d e x ordinarius, albo O r-
din ariu s, pon iew aż w ład zę p o sia d a z m o cy u rz ę d u sw ego, czyli zw ykłem
p ra w em , ju re or din ar io, n a d c a łą d jec ez ją, i że je s t zw yczajnym je j z w ierz ch ­
n ik ie m , w ła d z ą n o rm a ln ą w e w szy stk ich sp ra w a ch k o ścieln y ch sw ego te r -
r y t o r ju m .— IV . P ra w a i obo w iązk i b isk u p a są p ra w am i i o b o w ią zk a m i
w ła d zy k o śc ie ln e j, to j e s t u rzędfl n a u cz y cie lsk ie g o , k a p ła ń sk ie g o i dyscy­
p lin a rn e g o : t a k o d n o śn ie do K o śc io ła c ałeg o , gdy d z ia ła w spólnie z c ały m
e p is k o p a te m i P a p ie ż e m , ja k o też o d n o śn ie do swej d jecezji. P ró c z te g o
m a p ra w a do u rz ę d u sw ego p rz y w ią z a n e p rz ez d e le g ac ję od S to lic y A p o ­
sto lsk ie j, o ra z p e w n e p rz y w ile je , m ianow icie co do d y sp e n s i zak o n ó w , w y­
ję ty c h z p o d b isk u p ie j w ła d zy (exem pli). O d n o śn ie do c ałeg o K o ś c io ła ,
b is k u p w y k o n y w a słu ż ą c e m u p ra w a n a k o rz y ść p ow szechnego z a rz ą d u K o ­
ś c i o ła ,' bo w szyscy b isk u p i, n a czele sw ych djecezji w y s tę p u ją c y i p o d
zw ierz ch n ic tw em P a p ie ż a p o łą c z e n i, sta n o w ią c ia ło h ie ra rc h ic z n e , u s ta n o ­
w ione p rz e z C h ry stu sa i rz ec zy w iście re p re z e n tu ją c e d alszy c ią g a p o s to la tu .
P r a w a zaś t e są: p ra w o św ia d c ze n ia o je d n o ś c i i czy sto ści n a u k i w ia ry
1 m o ra ln o śc i; p ra w o w y d a w a n ia w je d n o ś c i z n ajw y ższą K o ścio ła g ło w ą ,
w m o c n ieo m y ln o śc i c ia ła n a u c z a ją c e g o , a u te n ty c z n y c h i stan o w czy ch de-
Biskup. 363

cyzji w materji wiary; prawo czuwania nad jednostajnością liturgji- i nad


zachowywaniem powszechnych praw Kościoła; prawo czynienia kroków, za­
bezpieczających czystość wiary i moralności, jeśli ona jest zagrożoną w Ko­
ściele; prawo brania udziału w soborach powszechnych; prawo zasiadania
i należenia do rozpraw i decyzji na tychże soborach, oraz ogłaszania, ja­
ko prawa ogólnie i powszechnie obowiązującego, dekretów soborowych, od­
noszących się do karności. Odnośnie zaś do swojej djecezji, biskup po­
siada ogół praw, stanowiących szczegółową jego władzę, której wykonywa­
nie jest zarządem djecezji; a tutaj, jak i w Kościele powszechnym, władza
biskupia dzieli się na trzy gałęzie: to jest nauczającą, kapłańską i dyscy­
plinarną. Co do praw i obowiązków władzy nauczającej (jura magisterii),
biskup ma posłannictwo wyznawania, utrzymywania i rozszerzania czystej
nauki w swojem terrytorjum, już to starając się o postęp w nauczaniu
wiary prawdziwej, już też ochraniając ją od zepsucia i sfałszowania. Może
i powinien czuwać, aby pilnie i gruntownie słowo Boże było opowiadane.
Jako najwyższy nauczyciel swej djecezji, powinien w swoim kościele spra­
wować urząd opowiadania słowa Bożego: praeclicationis munus, quod episco-
porum praecipuum est, jeżeli rzeczywistej przeszkody nie znajduje; w razie
zaś przeszkody, powinien się kim innym zastąpić. Również czuwać jest
obowiązany, aby słowo Boże sumiennie głoszone było po parafjach przez
proboszczów, a w razie, gdyby proboszczowie nie mogli, przez kaznodzie­
jów, których na koszt proboszczowski posłać winien ( Cone. Trident, ses.
5 cap. 2 de Ref., ses. 24 c. 4 de Reform.). Tylko biskup sam może
udzielić władzę opowiadania słowa Bożego: kapłani, którzy z obowiązku
urzędu swego, nie mają kaznodziejskiej powinności, winni biskupa o pozwo­
lenie prosić; również professorowie w szkołach teologicznych i nauczyciele
religji po szkołach publicznych, powinni mieć upoważnienie biskupa. Jeżeli
w takich szkołach objawi się kierunek nieprzyjazny dla religji, biskupa
obowiązkiem jest temu zaradzać, a w potrzebie udać się do rządu o po­
moc. Jako mający obowiązek rozkrzewiania czystej nauki i czuwania nad
jej utrzymaniem, biskup powinien wiernym wskazać lub podać katechizm,
obejmujący w streszczeniu naukę Kościoła, jasno i w sposób do pojęcia
łatwy napisany, a przeciwko pismom niebezpiecznym wierze i obyczajom
wykonywać cenzurę, już to nie pozwalając ich drukować, już też wydru­
kowanych czytać zabraniając; powinien także powstać przeciw błędom he-
retyckim, wdzierającym się do jego djecezji, i zawiadomić o tem Stolicę
Świętą.—Prawa i obowiązki kapłańskie (jura ordinis, ministerii) odnoszą
się do administrowania sakramentów, przez Chrystusa ustanowionych. Od
początku biskupi niektóre z tych praw kapłanom pozostawili, i do dzisiaj
oni je jeszcze wykonywają. Nazywają się one prawami wspólnemi, jura
ordinis communia, bo służą i biskupom i kapłanom, a takiemi są: sprawo­
wanie ofiary Mszy św., administrowanie sakramentów prócz Kapłaństwa
i Bierzmowania. Biskup prawa te wykonywać może nietylko w swoim ka­
tedralnym kościele, ale i we wszystkich swej djecezji; że jednak zarząd
całej djecezji czas mu zajmuje, przeto funkcje te kapłańskie wykonywa
w katedrze przez prałatów i kanoników kapituły, a w innych kościołach
przez proboszczów i innych upoważnionych kapłanów. Ale, oprócz tych
wspólnych praw kapłańskich, ma biskup inne, wyłącznie mu służące: te
nazywają się prawami własnemi lub zarezerwowanemi, jura ordinis propria
seu reservata; prawami biskupiemi w ścisłem znaczeniu, pontificalia. Takie-
364 Biskup.

mi są; adm inistrow anie sak ram en tu Bierzm ow ania, K apłaństw a, (Conc. T rid .
ses. 7 can. .3 de Sacr. Conjir.\ ses. 2 8 can. 7 de Sacr. Órdin.), k o n ­
sekrow anie Chryzma św. i św. olejów (Cn. l cs. 2 7, 9, 6), k o n sek ro w a­
nie kościołów , ołtarzy i pewne benedykcje (ob. B łogosław ienie). Jeśli b i­
skup dla słabości, w ieku, lub obszerności djecezji nie może dostatecznie
w ypełnić tych praw i obowiązków, może prosić o k o ad ju to ra lub suffraga-
na, k tó ry b y mu pom agał lub zastępow ał (ob. K o ad ju to r, Suffragan). Praw a
i obow iązki dyscyplinarne i jurysdykcyjne (jura disciplinae et ju risd ictio n s) ,
p otrzebne dla utrzym ania k arn o ści kościelnej w djecezji, i obejm ujące o g ó ł
praw pod względem zarządu, nazyw ają się tak że praw em djecezjalnem , ju s
dioecesanum lub lex dioecesana, chociaż, w znaczeniu ściślejszem, lex dioece-
sa>ia znaczy albo praw o karn o ści kościelnej dotyczące, dla djecezji przez
jej biskupa postanow ione, albo praw o biskupa do pobierania z djecezji
pewnej części dochodów (ob. P o d atk i). Pow szechniej praw o zarządzania d je-
cezją nazywa się ju ry sd y k cją, lex ju risd ictio n s, chociaż, w ścisłem znacze­
niu, ju ry sd y k cja znaczy władzę sądow ą i k a rn ą . P raw o zarządu djecezją,
służące biskupow i, obejm uje władzę praw odaw czą, władzę zarządu ściśle
uw ażaną i władzę sądow ą. W moc w ładzy praw odaw czej, służącej b isk u ­
powi, co do p rzestrzen i w granicach jego djecezji, a co do faktów i w g ra ­
nicach praw em powszeclmem K ościoła oznaczonych, m a biskup praw o: a)
w m a te rji w iary tym czasow e objaśnienia udzielać; l) stanow ić i ogłaszać
decyzje dotyczące obrzędów i litu rg ji o ty le, o ile na to p rzepisy Kościo­
ła pow szechnego pozw alają, i o ile te jego decyzje nie sprzeciw iają się
obow iązującym K ościół powszechny przepisom liturgicznym ; powinien to j e ­
d nak czynić nie sam , ale z dwoma k anonikam i, z których jednego sam ,
a drugiego k a p itu ła w ybiera (Con. Trid. ses. 2 5 c. 12 de I !<?/.); w r u ­
bry k ach jed n a k , t. j. przepisach dotyczących obrzędów i cerem onji, nic sam
zm ieniać, ani podw ładnym pozwalać nie może (S. C. R . in Visen. 160 5,
item deer. 10 Ju n . 185 2); c) stanow ić i ogłaszać praw a wt m aterji k a rn o ­
ści, ale nie przeciw ne p raw u pow szechnem u K ościoła. P raw a na synodzie
djecezjalnym pow inien ogłaszać, zasięgnąwszy ra d y k ap itu ły , chociaż za nią
iść nie je s t obow iązany, oraz jej zezwolenia w tych przedm iotach, k tó re
go w ym agają w edług praw a powszechnego (B ened. X IY , De Synodo 1. 13
cp. l) ; cl) przedstaw ić Stolicy św. potrzebę zm iany w tym punkcie k a r­
ności powszechnej, k tó ry w djecezji nie może być z pożytkiem dla dusz
zachow anym , z przyczyny miejscowych okoliczności, ta k co do praw świe­
żo w ydanych, ja k i daw niejszych, k tó ry ch swą pow agą usunąć nie może,
chociażby naw et przestarzałe i nie zachowywane były (Bened. X IV , D e S y ­
nodo lib. 12 cp. 8 n. 8); e) udzielać przyw ileje w zakresie swej władzy;
/ ) udzielać dyspensy w tych w ypadkach, k tó re władzy biskupiej są zo sta­
w io n e.— C ała w ładza praw odaw cza biskupa ograniczona je s t nietylko g ra ­
nicam i sfery duchowmej, t. j. iż nie sięga do tych przedm iotów , k tó re
zakres interesów kościelnych przechodzą, i należą do interesów czysto d o ­
czesnych, ale nadto ograniczona je s t pi’awami K ościoła powszechnego. M o­
że on ją wykonywać częścią sam, częścią łącznie z k ap itu łą, a częścią na
synodzie djecezjalnym przy obecności duchow ieństw a.— Oprócz władzy p ra ­
wodawczej, w ładza zarządu, uw ażana w ścisłem znaczeniu, obejm uje praw o
©gzekucji, czyli w ykonania praw i rozporządzeń kościelnych. Z tąd biskup
m a praw o i obowiązek: a) ogłaszać i w w ykonanie wprowadzać d ek rety wy­
dane przez najw yższą władzę kościelną, dotyczące n au k i, litu rg ji, karności;
Biskup. 365

w wykonanie także wprowadzać to, co bulle i brewia apostolskie zalecają,


a gdyby co nie mogło być, dla okoliczności miejscowych, wykonanem, mia­
nowicie we względzie karności kościelnej, żądać ma na to odpowiedniej
dyspensy; b) rozpatrywać i Stolicy Apostolskiej przesyłać prośby djecezjan
0 dyspensy i przywileje; e) zwoływać synody djecezjalne. Nadto, władza
zarządu obejmuje jeszcze prawo dozoru nad wszystkiemi czynnościami, oso­
bami i zakładami duckownemi w djecezji, tak pod względem duchownych,
jako i doczesnych interesów (quoad spiritualia et temporalia). Dla tego
biskup ma prawo i obowiązek: a) czuwać nad sposobem, w jaki jest opo­
wiadane słowo Boże i prowadzone katechizowanie; nad sposobem spełnia­
nia obrzędów i zachowaniem przepisów liturgicznych, nad karnością du­
chowieństwa i wiernych; b) czuwać nad wszystkiemi korporacjami i insty­
tucjami kościelnemi w djecezji, szczególnie zaś nad większemi i mniejszemi
seminarjami, domami emerytów, domami poprawy duchownych; c) nad ma­
jątkiem kościelnym, jego użyciem, nad rozporządzeniami względem niego
przez administrujących przedsiębranemi, iżby fundusze na właściwy cel
obracane były. Te prawa nadzoru wykonywa biskup, albo żądając rap o r­
tów od kogo należy, albo wizytując odpowiednie miejsca i zakłady, w cza­
sie pasterskiej wizyty, którą sobór trydeneki (s'es. 24 c. 3 de R ef.) co
dwa lata przynajmniej w całej djecezji odbywać każe, albo samemu bisku­
powi osobiście, albo przez wizytatorów i komisarzy, lub też odbywając
konferencje pasterskie i synody djecezjalne.— W ładza zarządu obejmuje
także: a) prawo znoszenia się z Głową Kościoła; 1) prawo stanowienia
urzędów duchownych, potrzebnych do kierowania djecezją: dla tego biskup
może ustanawiać, dzielić, łączyć i znosić probostwa i beneficja, zgodnie
z przepisami powszechnego prawa kościelnego; c) prawo rozporządzania
posadami i beneficjami kościelnemi swej djecezji, o ile na to zapewnione
kanonami prawa wyboru, patronatu i kollacji, innym osobom służące, po­
zwalają, udzielać kanoniczną instytucję tym, co uzdolnienie swe przez egza-
men wykazali i zostali mianowani, wybrani, lub prezentowani na urzędy
1 beneficja, przez osoby mające prawo do tego, lub gdyby one służącego
im prawa wykonać zaniechały, lub je przekroczyły, udzielać te posady du­
chowne prawem dewolucji tym, których za godnych osądzi; d) aprobo­
wać kapłanów djecezjalnych do opieki nad duszami ( cura animarum); e) do­
dawać proboszczom, według swego uznania i proprio motu, pomocników
w posłudze pasterskiej; / ) stanowić administratorów wszystkich wakujących
beneficjów.— W ładza zarządu obejmuje także prawo jurysdykcji, czyli ści­
śle uważane jura jurisdictions, na mocy którego biskup jest sędzią spraw
kościelnych w swej djecezji. Dla tego służy mu jurisdictio in causis con-
tentiosis, które w praktyce ograniczają się dzisiaj prawie do samych spraw
małżeńskich. Ma więc prawo rozpoznawać i wyrokować, w pierwszej in ­
stancji, kwestje odnoszące się do przeszkód małżeńskich, seperacji i nie­
ważności małżeństwa. Służy mu także i prawo jurysdykcji karnej, jurisdi­
ctio coercitica, to jest prawo śledztwa przeciwko duchownym, winnym prze­
kroczeń w spełnieniu obowiązków i naruszeniu karności, oraz karania ich,
jakoteż wiernych świeckich kościelnemi karami. Z tego prawa wynika
także prawo i obowiązek wizytowania djecezji, oraz prawo rezydencji. Da­
wniej mógł biskup nieobecnym być w djecezji, przez znaczny przeciąg cza­
su, byle nie przez rok cały (C. 4 3 t. 3 de Episcop. 1. i) , ale sobór try ­
dencki cofnął się do prawa jeszcze dawniejszego (tit. de Cleric, non resL
366 , Biskup.

dent, in eccles. vel. praebenda 1. 3 t. 4 et in 6-o lib. 3 t. 3) i pozwolił


biskupowi tylko na dwu, a najwyżej trzymiesięczną, nieobecność w roku,
w naglącej zaś potrzebie na dłuższą, ale pod warunkiem przedstawienia
powodów Papieżowi, lub metropolicie (ses. 2 3 cap. l de Ref.). V. Jak­
kolwiek biskup, o ile większą piastuje godność, o tyle wyższym być winien
w cbrześcjańskiej doskonałości, a więc o tyle też osobiście pokorniejszym,
jednakże samej godności i stopniowi jego należą się prawa i przywileje
zaszczytne, których domagać się i przestrzegać ma prawo i obowiązek
(Con. Trid. ses. 2 5 cap. 17 de Ref.). Nazywają się one jura status et
dignitatis honorifica, i są następujące: a) biskup zajmuje pierwsze miejsce
po arcybiskupie, przed prałatami drugorzędnymi; b) imię jego wymieniane
być winno w kanonie Mszy św. przez wszystkich kapłanów miejscowych
i obcych, w djecezji jego ofiarę św. sprawujących; c) należy mu się uro­
czyste przyjęcie ze strony duchowieństwa i wiernych, gdy djecezję objeżdża
i wizytuje; d) należy mu się tytuł, godności jego odpowiedni. Dawniej ty­
tułowano biskupa reverendissimus, sanctissimus, beatissimus (Cod. J. de
Episcopis et clericis, 1, 3; Novell. 7, 9, 16, ad instar illustrium\ cp. 5
da sent, et re judic. in 6-0 1. 2 t. 4), apostolicus, papa, sanctitas tua, któ­
re to tytuły później dla Papieża samego zachowano. Dziś zwykle tytułu­
ją biskupa illustrissimus et reverendissimus; we Francji monseigneur i votre
grandeur (wasza wielkość); w Niemczech hochwur digster (najczcigodniej­
szy, to samo co reverendissimus); u nas excellentissimus, jego ekscellencja;
Papież do biskupa mówi venerabilis frater, fratemitas tua, a biskup sam w pi­
smach i dokumentach urzędowych tytułuje się Nos N . (imieniem ze Chrztu)
Dei et Apostolicae Sedis Gratia, albo Dei Miseratione; u nas w takim ty­
tule biskupi, prócz imienia, dodają i nazwisko swoje; e) ma prawro używa­
nia oznak, insignia. swTej godności, jakiemi są: pastorał (pedum, baeulus
pastoralis), pierścień, symbol jego duchownego związku z Kościołem, krzyż
na piersiach (pectorale), tron biskupi, infuła (mitra, cidaris bicornis), pon-
tyfikalne szaty, rękawiczki i sandały. Pospolity ubiór biskupa stanowi
suknia fjoletowego koloru, pończochy i rękawiczki fjoletowre, frędzla i ku­
tasy złote i fjoletowe przy pasie i kapeluszu, tam, gdzie duchowni używa­
ją kapelusza odmiennego kształtu od świeckich, krzyż złoty na piersiach,
zawieszony na wstędze lub łańcuchu. Prócz tego, niektórzy biskupi przy
uroczystej celebrze mają przywilej używania paljusza, jak metropolici, cho­
ciaż władzy metropolitalnej nie posiadają. Oprócz tych praw i przywilejów,
udzielonych biskupom ze strony Kościoła, używają w różnych krajach za­
szczytów cywilnych: niektórzy mają godność książęcą, inni uważani są na
równi z najpierwszymi dostojnikami państwra, wojskowymi i cywilnymi, in­
ni znowu piastują najwyższe urzędy, co zależy od praw i zwyczajów ka­
żdego w szczególności kraju.—VI. W pierwszych wiekach Kościoła, skoro
biskupstwo zawakowało, sąsiedni biskupi zbierali się do owdowiałego ko­
ścioła i badali tutaj życzenia duchowieństwa i ludu, rozpatrywali przymio­
ty wybranego kandydata, a znalazłszy go godnym, konsekrowali (Cn. 5
cs. 7 q. l). Później, gdy Kościół zyskał uznanie w państwie Rzymskiem,
wybór odbywał się na podobieństwo wyborów cywilnych, t. j. według or-
ganizacji municypalnej, przez duchowieństwo, radę miejską (curia), znako­
mitsze osoby (honorati), zajmujące szczególne miejsca w zebraniach miej­
skich, i mieszczaństwo. Właściwie jednak wybór należał do duchowieństwa,
inni dawali tylko swoją zgodę na wybór, albo też swoje zalecenie dla ja*
Biskup. 367

kiej osoby. Ponieważ biskup, do skutecznego sprawowania posłannictwa


swego, potrzebuje zaufania ze strony ludu, przeto przyzwolenie świeckich
wiernych było jakby poświadczeniem, że wybrany godnym jest tego sto­
pnia i wyrażeniem zaufania, danem przez wiernych najzdolniejszych do osą­
dzenia tego (Cn. 6 d. 6 3; cn. 13 d. 61; cn. 2 6 d. 6 3; cn. 2 d. 6 2;
cn. l eod; cn. r i , 19, 2 7, d. 6 3). W ogóle, głosy nie tyle były liczo­
ne, ile ważone. Jeżeli wybór wątpliwie wypadł, przechylano się wtedy
do życzeń cesarza. Wybranego egzaminował metropolita, z biskupami pro­
wincji temu obecnemi, a ważność wyboru zależała od tego egzaminu; egza­
min bywał surowy, celem usunięcia od biskupstwa niegodnych kandyda­
tów (Cn. l, 8 d. 64; cn. 3 d. 65; cn. 6 d. 61; cn. 5 d. 65: cn. 2
§ 3 d. 2 3). Zaraz po egzaminie, lub w ciągu trzech miesięcy następo­
wała konsekracja, udzielał ją metropolita z biskupami prowincji, lub przy­
najmniej z dwoma albo trzema, jeżeli ich więcej nie przybyło (Cn. i, 5
d. 6 4; cn. 2 d. 7 5). Ten sposób wyboru utrzymywał się przez jakiś
czas w państwach niemieckich; ale królowie, jako opiekunowie Kościoła,
prawo zatwierdzania wątpliwych wyborów, zamienili na prawo nominowania,
i tylko niekiedy jako łaskę, gdy o to proszeni byli, dozwalali wyboru. Że
zaś biskupi byli posiadaczami dóbr feudalnych, poczęto im więc, jak i in­
nym panom lennym, dawać inwestyturę, używając do tego symbolicznych
znaków ich godności, t. j. pastorała i pierścienia. Ztąd wytworzyło się
fałszywe zdanie, jakoby godność biskupia spływała na biskupów z władzy
doczesnej monarchy. Lenności więc zaćmiły niejako godność duchowną
biskupów, i zamieniały ich na panów świeckich. Papieże powstali prze­
ciwko takiemu zepsuciu karności, poczynając od połowy XI w., nadewszyst-
ko Grzegorz VII energicznie zabronił duchownym pod utratą urzędu, przyj­
mować inwestytury (Cn. 20 cs. 16 q. 7; cn. 13 cn. 12 eod.) przez pa­
storał i pierścień. Lecz nadużycie głęboko zrosło się z ówczesnem ży­
ciem feudalnem i nie dało się odrazu usunąć. Dopiero traktatem w Worms,
między Kalikstem II Pap. i Henrykiem V ces. 112 2 r. zawartym, zawa-
rowano, że wolny wybór biskupów pozostaje przy Kościele, a cesarz zrze­
ka się inwestytury przez pastorał i pierścień. Odtąd też kapituły zaczęły
wybierać biskupów (Cn. 3 5 d. 6 3). Ustaliło się lepiej to prawo w Niem­
czech za Fryderyka II i Pap. Honorjusza III r. 1 2 2 0 (Cp. 5 1 , 5 6 X de
Elćctio. 1 , 6), w królestwie Aragonji r. 1208, w Anglji 1215, we Francji
1215 — 12 70, w tymże wieku w Szwecji i Norwegji, i było w całej swej
mocy wykonywane. W XV w. w samych kapitułach częste powstawały
niezgody, skutkiem których podwójne wybory biskupów robiono, a ztąd
nastąpiło mieszanie się do nich władzy świeckiej, i monarchowie znowu
prawo nominacji wykonywać zaczęli; Papieże zaś ^chowali sobie prawo
zatwierdzania nominowanych biskupów. Jednakże w Niemczech niekatoli­
ckich wybory się utrzymały; w katolickich zaś państwach, jak w Portugalji,
w Hiszpanji, w Neapolu i Sycylji, w Sardynji, Francji i Austrji (z wyjąt­
kiem djecezji ołomunieckiej, salzburskiej, Seckau, Lavant i w części djece-
zji Gurck), w Bawarji i Polsce (z wyjątkiem biskupstw warmińskiego
i chełmińskiego), przez umowy ze Stolicą Apostolską zawarte, prawo nomi­
nacji monarchom zostało odstąpione. Tak wybór jak i nominacja dają
wybranemu lub nominowanemu (który w obudwu' razach nazywa się elek­
tem, electus, wybranym według wyrażenia w prawie kanonicznem, i w sty­
lu kurji przyjętego) prawo do biskupstwa, ale nie samo biskupstwo, któ-
368 Biskup.
re w raz z w ładzą biskupią ju ry sd y k c y jn ą udzielane mu je st przez zatw ier­
dzenie papiezkie (confirmatio). Po w yborze więc lub nom inacji, n a stęp u ­
je zatw ierdzenie poprzedzone przygotow aniem . Przygotow anie odbywa się
przez podw ójne śledztwo, dotyczące w arunków w yboru, i przez proces in ­
form acyjny, processus informations in partibus, przeprow adzany na miejscu
zam ieszkania w ybranego lub nom inow anego, oraz przez proces stanowczy,
odbyw ający się w Rzymie, processus definitions in curia. W edług decyzji
IV soboru laterań sk ieg o ( 1 2 1 5 ) i P apieża M ikołaja II I ( 1 2 7 8), p otw ier­
dzenie następow ać powinno tylko po poprzedniem zbadaniu ta k w yboru,
ja k w ybranego. W ybrany pow inien był osobiście lub przez pełnom ocni­
ka stawić się w Rzym ie, dla odbycia procesu (Clem ent. 2 § 5 de Postul.
l , 3), ale sobór try d en ck i (ses. 2 2 c. 2; ses. 24 c. l de R e f.) zarzą­
dził, aby przesyłano dokum ent urzędow y wyboru nuncjuszowi papiezkie-
m u, k tó ry śledztwo p rzy pomocy swego au d y to ra przeprow adza i zdaje
0 tern spraw ę Papieżow i. G rzegorz X IV (C onst. Onus apostolicae i M aji
1 5 9 2) i U rb an Y II (In stru k c ja z r. 1 6 2 7 w B ullarzu rzym sk. t. 6 p. l
p. 7 3) do tego egzam inu przepisali szczegółowe in stru k cje, w edług k tó ­
rych autentyczny ra p o rt o każdym wyborze pow inien być sform ow any
1 przesłany Stolicy Św. Jeżeli wybór uznany zostanie za kanoniczny,
Papież poleca arcybiskupow i, biskupow i lub innem u dygnitarzow i p ro ­
w incji, do któ rej biskupstw o m ające być obsadzonem należy, ażeby do­
p ełn ił procesu inform acyjnego o zdolności i przym iotach w ybranego. S ta ­
nowczy proces przeprow adza specjalna k o ngregacja kardynałów , w k tó rej
prezydujący k a rd y n a ł przedstaw ia stan spraw y, a skoro ten przyjętym zo­
stanie, kollegjum kardynałów na konsystorzu sekretnym głosuje, i jeżeli
większość głosów je s t przychylną, Papież zatw ierdza w ybór lub nom inację
i. p rekonizuje w y b ran eg o , a prekonizację tę ogłasza oddzielną bullą. P o ­
tw ierdzenia nie odm aw ia P apież, jeżeli w ybór był kanonicznie dopełniony
(Cap. 3 X de Elect, l , 6) i ono to w łaśnie stanow i zaw arcie duchow ne­
go zaślubienia w ybranego z jego kościołem (C. 4 X de Transl. episc. elec.
U 7)? w ybrany, k tó ry odtąd nazyw a się episcopus prom otus, otrzym uje już
używ anie wszelkich praw , nie w ypływ ających w prost z k onsekracji biskupiej,
a więc posiada praw o adm inistrow ania i ju ry sd y k cji (C. 15 X de Elect.
l , 6), jeżeli używ aniu tem u nie stoi na przeszkodzie uznanie k a p itu ły .
K to w ykonyw a ju ry zd y k cję przed otrzym aniem papiezkiego potw ierdzenia,
tra c i przez to praw o do godności biskupiej, jak ie skutkiem w yboru o trzy ­
m ał. F o rm ę w yboru i szczegóły o nom inacji i postulacji ob. w a rty k .
W y b ó r, N om inacja, P o stu la cja .— Y II. P rzez k onsekrację otrzym uje biskup
pełność swej władzy. W początkach odbyw ała się ona zaraz, albo w trzech
pierw szych m iesiącach po w yborze, udzielał ją m etropolita i wszyscy b i­
skupi prow incji, lub przynajm niej dwaj albo trzej. W w iekach średnich
tak że ją m etropolici udzielali, często też udaw ano się po nią do Rzym u
tam ją odbierano. W edług teraźniejszej karn o ści, pow inna się odbyć
w przeciągu trzech m iesięcy po zatw ierdzeniu (Cn. 2 d. 7 5 ; cn. l d. 1 0 0 ,
Con. T rid . ses. 2 3 cp. 2 de Ref.), a udzielać ją winien arcy b isk u p lub
biskup przez P apieża delegowany, przy assystencji dwóch biskupów lub in ­
fułatów , a w ich b ra k u dwóch p rałató w lub innych duchow nych (Cn. i d.
64 ; cn. 5 d. 6 5; cp. unie. de Sacra unctione I 15) , o ile można w k a ­
ted raln y m kościele nowego b iskupa (Conc. T rid . se3. 2 3 cp. 2 de R e f.),
w święto A postoła lub w niedzielę (Bened. X IY , Const. In postremo § 16
Biskup. 369

sq. w jego Bullarzu t. 4 p. 30 6 sq.), według obrzędu pontyfikatem rzym­


skim przepisanego (Pont. Rom. tit. 13, De consecr. electi in episc.), przez
namaszczenie chryzmem (C. i § 9 cle Sacra Unct. I 15). Przy konse­
kracji nowy biskup winien złożyć przysięgę na wierność i posłuszeństwo
Stolicy Apostolskiej; jest to zwyczaj dawny, mający na celu ustalenie je­
dności kościelnej. Jak wszyscy duchowni w djecezji, składają przyrzeczenie
kanonicznego posłuszeństwa biskupowi swemu, jak dawniej biskupi prowin­
cji składali przysięgę swemu metropolicie, tak teraz składają takową Sto­
licy św. Od YII w. sobory postanowiły, aby duchowni przed wyświęce­
niem przyrzekali uroczyście kanoniczne posłuszeństwo (synod toledański
XI 6 75 r.; Can. 6 d. 2 3; Thomassini, Yetus et nova Eccles. discipl., p.
2 1. 2 c. 4 4 sq.). Wymagano tej przysięgi w całej Francji (Capit. reg.
Franc. 7, 4 5 6), w Rzymie, jak świadczy o tćm Liber cliurnus c. 3 t. 8,
9 i formuły w Muratorym, Antiq. Ital. t. 6 p. 2 6 5. Chociaż metropoli­
ci wszyscy w owych czasach tę przysięgę składali, jednak, aby związek
ich ze Stolicą św. coraz się bardziej ścieśniał, poczęto jeszcze przed otrzy­
maniem paljusza, będącego symbolem tego ścisłego związku, składać wy­
znanie wiary i przyrzeczenie zachowywania dekretów papiezkich (Cn. 1, 4,
d. 10 0). To wyznanie i przyrzeczenie zwolna przeszło w formalną przy­
sięgę posłuszeństwa, której metropolici wymagali znowu od biskupów, ich
juryzdykcji ulegających i przez Dich konsekrowanych. Burzliwe agitacje
XI w. pokazały potrzebę jeszcze ściślejszego zjednoczenia metropolitów ze
Stolicą św. i to skłoniło Grzegorza YII (10 7 9) do przepisania formuły
przysięgi ściślejszej, zastosowanej do panującego w owym czasie systemu
feodalnego. Zastąpiła ona wiele poprzednich formuł, i, według przepisu
Grzegorza YII, winna była być wymaganą przez metropolitów od ich bi­
skupów sufraganów, ustała zaś, skoro konsekracja biskupów stała się wy-
łącznem prawem Stolicy Apostolskiej. Odtąd metropolici i biskupi skła­
dają przysięgę w ręce biskupa, którego Papież do ich konsekrowania de­
leguje, i to według formuły przez Klemensa VIII (1 59 6 r.) przepisanej,
znajdującej się w Pontyfikale rzymskim. Podnoszono przeciwko niej za­
rzuty, jakoby forma ta była przestarzała i niepraktyczna, ale Kościół słu­
sznie, nawet w formach, przechowuje cechy historycznej tradycji; jeżeli zaś
okoliczności się zmieniły, to proste ztąd następstwo, że przyrzeczenia, któ­
rych przedmiot już nie istnieje, same z siebie znaczenia nie mają. Treść
tej przysięgi nie obejmuje żadnego zamiaru ujmy prawom i interesom
państwa, dla tego też rządy przeciw niej nie występują, a żądają tylko
przysięgi cywilnej na wierność i posłuszeństwo prawom krajowym. Przy­
sięgę tę już od YII w. biskupi składali, a forma jej zmieniała się stoso­
wnie do czasów; nie jest ona wszakże we wszystkich państwach jedua, ale
ją każde dla siebie oddzielnie układa. Konsekracja, prócz namaszczenia
chryzmem, zawiera w sobie jeszcze obrząd włożenia insygnjów biskupich,
wręczenia bul i brewjów papiezkich, oraz intronizację; poczem nowy bi­
skup procesjonalnie obchodzi kościół i udziela ludowi błogosławieństwo,
a zaślubiny jego z kościołem już są wtedy dokonane.— VIII. Związek
biskupa z kościołem nie może być zerwany, chyba przez śmierć jego, lub,
za życia, przez wolę Papieża, z ważnych powodów. A w tym ostatnim ra­
zie zerwanie związku i usunięcie się biskupa nastąpić może albo przez
zrzeczenie się (renunciatio), albo przez złożenie (clepositioj, albo przez prze-
Encykl. T. II. 24
370 Biskup.
niesienie (translatio). Zrzeczenie się biskup sam tylko uczynić może, ale
dobrowolnie, bezwarunkowo i z powodów najważniejszych, które przez P a­
pieża uznane, a zrzeczenie się samo przyjęte być winno. Powody słuszne
do zrzeczenia się są: słabość fizyczna, niedozwalająca pełnić obowiązków;
złe usposobienie ludu względem biskupa; niezdolność naukowa; pamięć wy­
kroczenia, które pomimo pokuty przeszkadza biskupowi do spełniania obo­
wiązków pasterskich; wielkie zgorszenie, które ustać może tylko przez usu­
nięcie się biskupa, i wreszcie jego irregularitas (Cp. 9, 10. X de Renun-
ciat. l , 9; Bened. XIV de Synodo dioec. 1. 13 cp. 16 n. 1 — 4). Zrze- <
czenie się jest dwojakie: albo tylko do obowiązku odnoszące się, gdy zrze­
kający się zatrzymuje godność biskupią, np. jeżeli biskup składa swój
urząd w ręce Papieża, w skutek nieporozumień z rządem; albo też obej- -
muje ono razem obowiązki i godność, jeżeli rezygnujący zrzeka się wyko­
nywania wszelkich praw biskupich. Nie może on przez to zrzec się cha­
rak teru biskupiego, wyciśniętego na duszy i niezatartego, i pozostaje bi­
skupem, choćby wyklętym został lub złożonym, a za zgodą i pozwoleniem
Papieża, może znowu wrócić do pełnienia obowiązków biskupich.— Złożenie , j
jako kara, może być tylko za wielką winę wyrzeczone, i to po przepro­
wadzeniu pierwej formalnego procesu przez właściwych sędziów. Niegdyś 4
pewna, oznaczona liczba biskupów sąsiednich, powinna była sądzić winne­
go (Cn. 3 cs. 15 q. 7), później synod prowincjonalny (Cn. l, 5, cs. 6
q. 4; cn. 46 cs. l i q. i), obecnie tylko sam Papież, jak to sobór try ­
dencki (ses. 2 4, c. 5 de R ef.) w następnych wyrzekł słowach: „Causae
criminates graviores contra episcopos, etiam haeresis quae depositione autpri-
vatione dignae sunt, ab ipso tantum summo Romano Pontifice cognoscantur
et terminentur. Quod si ejusmodi sit causa quae necessario extra Romanam
Curiam sit committenda. nemini prorsus ea committatur nisi metropolitanis
aut episcopis a beatissimo Papa eligendis. Haec vero cornmissio et special,is
sit et ynanu ipsius sanctissimi Pontificis signata, nec unquam plus his tribuat
quam ut solum fa c ti instructionem sumant processumque confidant, quern sta-
tim ad, Romanum Pontificem transmittant, resercata eidem sanctissimo sen- ■
tentia definitiva. Złożenie biskupa z urzędu inną drogą, prócz przepisanej i
przez sobór trydencki, byłoby gwałtem, nie mogącem odjąć praw biskupich j
złożonemu. Przeniesienie odbywało się niegdyś powagą synodu prowincjał- ■
nego (Can. Apost. 13; cn. 3 7 cs. 7 q. l; Thomassini, opus cit., p. 2 !
1. 2 c. 5 9 sq.), ale od w. IX bywało też, że biskupi przenosili się na i
rozkaz papiezki, bo H inkmar remeóski powiada (De transl. episco. in O p p ..
t. 2 p. 7 4 4): „Si autem causa certae necessitatis vel utilitatis exegerit, f
u t quilibet episcopus de civitate in qua ordinatus est, ad aliam civitatem r
transferatur, synodali dispositione vel Apostolicae Sedis concessione... fierii
debet.“ Od X II w. już to było ogólnie przyjętą zasadą, że związek bi­
skupa z kościołem nie może być zerwany inaczej, jak tylko za papiezkiemn
zezwoleniem (C. 4, X de Elect, i , 6; C. 12, X de Transl. 1, 7; Hurter„-
Innocent. III, t. 3 p. 25 7 sq.); ale wtedy do przeniesienia biskupa p o -i
trzeba było jeszcze powodów naglących, zezwolenia samego biskupa i po--i
stulacji kapituły. Później przenosili Papieże biskupów bez ich zezwoleniae.
i bez postulacji (Thomassin 1. c. c. 64 n. 7 seq.). Dla tego sobory kon-i
stancjeński i bazylejski zdecydowały, że biskup tylko dla rzeczywiście na-f
glących powodów może być przenoszony i za zdaniem kardynałów, poświad-1
czonem ich podpisami na bulli translacyjnej (Conc. Constan., ses. 3 3 {
Biskup. 371

B conc. asil., ses. 2 3 c. 3). B iskup, przechodzący sam owolnie z jednego


biskupstw a na drugie, obadw a u tra c a. K onieczność tylko nag ląca, lub w i­
doczny dla K ościoła pożytek, uspraw iedliw iają p rzeniesienie, bo nie po­
winno być szkodliwej zm iany w adm in istracji biskupstw , albo frym arczenia,
dla dostania stolicy więcej uposażonej (C n. 19, 2 1 , 25, 3 1 , 32, 37, cs.
7, q. l) . T eraz do przeniesienia p o trz e b a tak że zezwolenia b iskupa (B e -
ned. X I V de Synod, dioec., 1. 13 c. 14 n. 13), a jeśli biskup przez wy­
b ó r zostaje nom inow anym , p o trzeb a po stu lacji k a p itu ły . Co się tyczy
chwili, w k tó rej ustaje zw iązek b isk u p a przeniesionego z jed n y m kościo­
łem , a zaw iązuje się z drugim , trz e b a uw ażać, czy na przeniesienie się
biskup pierw ej zezwolił lub *nie. Jeżeli zezwolił, zw iązek daw ny ustaje,
a nowy się zaczyna w chwili, gdy Papież na k o n sy sto rzu w yrzekł p rz e ­
niesienie, chociażby wiadomość o tern jeszcze b iskupa nie doszła; jeżeli zaś
bez wiedzy i zezwolenia swego biskup p rzeniesiony zostaje, to zw iązek
z dawniejszym kościołem nie ustaje dopóty, dopóki wiadomość o p rzen ie­
sieniu nie dojdzie biskupa i dopóki on się na takow e nie zgodzi, a jeżeli
oponuje i zgodzić się nie chce, to od chwili, w k tó re j P apież, z powodów
naglących, w ładzą swoją nie uzupełni tego b rak u zgodzenia się. O znaczenie
tej chwili dla tego je s t rzeczą w ażną, gdyż od niej zależy m ożność wielu
czynności biskupa przeniesionego, np. we względzie kollacji beneficjów,
lub pobierania dochodów z djecezji, k tó rą opuszcza.— IX . B iskupi k ato lic­
cy rozm aitych obrządków w schodnich, ja k g reckiego, syryjskiego, o rm iań ­
skiego, m aronickiego, m elchickiego, byw ają n a biskupstw a z zakonów powo­
ływ ani, gdyż świeckie duchow ieństw o je s t żonate, a tym czasem biskupi
żonatym i być nie m ogą. W państw ie T ureckiem no m in u ją ich w łaściwi pa-
trjarchow ie. W A u strji unitów nom inuje cesarz. Ja k o oznakę swej go­
dności, biskupi wschodni m ają p a sto ra ł, zwykle drew niany lub z kości sło­
niow ej, podw ójnie u góry zakrzyw iony, i kończący się dwoma głow am i wę-
żowemi, zw róconem i ku sobie. In fu ły i pierścien ia używ ają tylko o rm iań ­
scy i m aroniccy biskupi, inn i noszą albo czapkę c zarn ą, albo w k ształcie
m itry książęcej, wszyscy jed n a k noszą krzyż na p iersiach. W y ró ż n ia ją ­
cym biskupów w schodnich ubiorem liturgicznym je s t paljusz, u greków
omophorion zwany; oprócz tego greccy biskupi noszą polystaurion, to je s t
płaszcz ozdobny wielu krzyżam i, i epigonation, strój z bok u zwieszony, m a­
ją c y k ształt kw adratow ej tablicy, zwykle sukienny i w izerunkiem C h rystu ­
sa lub krzyżem przyozdobiony, ja k o sym bol zw ycięztw a C hrystusa n a d
śm iercią.— X . R óżne w yznania chrześcjańskie n iekatolickie na W schodzie
m ają tak że biskupów swoich, ja k grecy, kopci, jak o b ici, n esto rja n ie , wy­
bieranych z pośród duchow ieństw a zakonnego, dla tejże samej p rzy czy n y ,
co i biskupi katoliccy w schodnich obrządków . W T u rcji p a trja rc h a , w raz
ze swoim synodem , nom inuje biskupów , a P o rta ich zatw ierdza. W G recji
również synod ich nom inuje i pośw ięca, a k ró l p o tw ierdza i in w esty tu rą
obdarza. W księstw ach N addunajskich i w S erbji biskupów nom inują k sią ­
żęta właściwi. W A u strji w ybierają ich b iskupi w iększością głosów. B i­
skupów m elchickich w ybiera duchow ieństwo djecezjalne, a oi*miańskich n ie ­
katolickich duchow ieństwo i naczelnicy ro d zin . Jak o b itó w , kopfców, ne-
storjanów m ianują patrjarchow ie. B iskupi wschodni m ają w ogóle nad
swemi djecezjami władzę zupełną i n ieo graniczoną, ale w G recji zależą zu ­
pełn ie od synodu, w ykonyw ającego władzę zw ierzchniczą. O znaki b isk u ­
piej godności wschodni biskupi noszą też sam e, ta k k atoliccy ja k i nieka-
372 Biskup.
toliccy, z przyczyny jedności obrzędu, obok różnicy dogmatu. W Turcji
używają, oni praw stanu i noszą, tytuł despotów, to jest książąt; mówi si§
zaś do nich wasza świątobliwość. Protestanci w niektórych krajach, cho­
ciaż zerwali hierarchiczne następstwo i zagubili tem samem apostolskie
kapłaństwo, stanowią jednak u siebie biskupów, których konsekracja w obec
Kościoła znaczenia nie ma, jako nie będąca przelewem władzy apostolskiej
w sakramencie Kapłaństwa, przez protestantyzm odrzuconym. Takich bi­
skupów ma anglikański kościół urzędowy; nominuje ich zwierzchność k ra­
jowa, a poświęca arcybiskup kantorberyjski i yorkski, od których zależą.
M ają prawo obsadzać posady duchowne w swych djecezjach, lub prezen­
towanych zatwierdzać, podwładnych sobie duchownych wyświęcać, wizyto­
wać, suspendować i z urzędu oddalać, konfirmację udzielać i kary ducho­
wne wymierzać. M ają nadto miejsce i głos w Izbie wyższej. W Szwecji
król wybiera biskupów z trzech kandydatów, przedstawionych sobie przez
okrąg duchowny, a arcybiskup upsalski ich poświęca. Jeżeli wybrany nie
jest szlachcicem, król nadaje mu szlachectwo. Biskupi prezydują w kon-
systorzu właściwego okręgu duchownego, .zwołują synody, wizytują kościo­
ły, nominują kanoników, egzaminują i ordynują kandydatów i proboszczów*,
poświęcają kościoły i czuwają nad czystością nauki i całością kościelnego
funduszu, zasiadają w sejmie, i jako oznakę swego stopnia, noszą paljusz,
pastorał, m itrę i krzyż na piersiach. W D anji biskupów nominuje król;
zależą oni całkowicie od rządu w Kopenhadze i mogą tylko sądzić i ka­
rać swoich podwładnych duchownych. W Prusach tytuł biskupa jest na­
grodą przez króla za wysługę, dawaną zwykle jeneralnemu superintenden-
towi. To wyróżnienie daje mu prawo noszenia sutanny jedwabnej, oraz
• krzyża na piersiach. W Nassauskiem biskup „zjednoczonych krajowych
kościołów ewangelickich* jest tylko jeneralnym superintendentem , tak sa­
mo jak biskupi protestanccy w Siedmiogrodzie. Bracia morawscy także
mają biskupa, wybieranego przez proboszczów, prezydującego w radzie star­
szych duchownych, mającego prawo wizytowania i zgromadzania synodów.
Herrnhuci wybierają jednego z pomiędzy duchownych na biskupa, nie do
zarządu, ale tylko do pewnego rodzaju ordynacji. (Buss). X . A . S.
Biskup in partibus infidelium, jest biskup pokonsekrowany na ty ­
tu ł biskupstwa zostającego w ręku niewiernych i faktycznie dla Kościo­
ła straconego. Nazywają go także biskupem tytularnym dla tego, że nie
ma ani duchowieństwa, ani ludu, ale tylko tytuł kościoła; lecz nazwa ta
jest mniej właściwa, gdyż każdy biskup, jako na pewny ty tu ł kościoła kon­
sekrowany, słusznie się tytularnym nazywa. Kiedy biskupi przez nieprzy­
jaciół imienia Chrystusowego wypędzeni byli ze swych djecezji, Kościół
zawsze starał się dla nich o zajęcie i utrzymanie. Szczególniej Grzegorz W .
czuwał nad losem biskupów, przez Awarów i Słowian z Illirji powypędza-
nych. Gdy we Włoszech zawakowało jakie biskupstwo, umieszczał na
niem jednego z takich wygnańców-pasterzy, iżby pozostawał tam, dopóki nie
będzie mógł powrócić do swojej djecezji. Gracjan w swoim Dekrecie um ie­
ścił ustęp listu tego Papieża (Can. Past oralis, 4 2 cs. i quaest. l) , któ­
ry Janowi, biskupowi lessiańskiemu, wypędzonemu ze swej stolicy, powie­
rzył djecezję sąuillaceńską. Jan Djakon, biograf tego Papieża, przytacza wie­
le podobnych przykładów ( Vita S . Gregorii 1. 3 c. 1 5 ). Jeżeli zaś P a ­
pież nie mógł w ten sposób biskupowi-wygnańcowi zapewnić utrzym ania,
poruczał go wtedy miłości innych biskupów. W ażnym jest tegoż samego
Biskup. 373

Papieża list, w tym względzie do- biskupów illyryjskich pisany (Epist. 1. l


ep. 4 5), w którym Grzegorz wyraźnie oświadcza, że nie dla tego im wy­
gnanych biskupów poleca, aby z nimi dzielili się godnością i stolicą bisku­
pią, lub aby im przez to jaką władzę w ich djecezjach nadawał, lecz tyl­
ko pragnie, aby mogli znaleść utrzym anie i ja k ą pociechę. Niezaprzeczo­
n ą jest rzeczą, że się to wcale woli Papieża nie sprzeciwiało, iżby biskup
przyjm ujący wygnanego kolegę, pozwolił mu niekiedy wyręczyć siebie
w funkcjach biskupiego urzędu, co tern więcej mogło wygnańcowi przy­
nieść pociechy, że tym przynajmniej sposobem mógł się wywdzięczyć za
ofiarowaną sobie gościnność. Mamy wyraźne dowody, że tak się działo
z biskupami hiszpańskimi, z których wielu potraciło swoje stolice, skut­
kiem podbicia przez Maurów wielkiej części Pirenejskiego półwyspu. W ie­
lu z nich schroniło się do Oviedo, tak, że ztąd miasto to zwano miastem
biskupów. Biskupi ci stali się pewnym rodzajem chorbiskupów, chorepisco-
pi, (ob. C h o r b i s k u p i ) i byli pomocnikami biskupa miejscowego, episcopi lo­
ci ( Thomas., Vetus et n. Eccl. disc, de Benef. p. l 1 .1 c. 2 7 n. 8).
W tymże czasie nastał i ustalił się zwyczaj konsekrowania następców, po
śmierci biskupów wygnanych, na tytuł ich kościołów, w nadziei odzyskania
owych djecezji, popadłych w jarzm o niewiernych. Tym sposobem ustalił
się także zwyczaj, że biskupi djecezjalni przybierali sobie za pomocników
biskupów nie mających ani kościoła, ani duchowieństwa, ani ludu, ale tyl­
ko tytuł kościoła, w ręku niewiernych zostającego. Poppo, arcybiskup
trew irski (104 2), zażądał od Papieża takiego biskupa, a zwyczaj ten upo­
wszechnił się w Niemczech tern łatwiej, że biskupi tamtejsi, jako książęta
świeccy, zajęci obowiązkami tej godności, potrzebowali zastępstwa w zarzą­
dzie djecezji, albo przynajmniej w wykonywaniu ceremonji i funkcji bisku­
pich w kościele. W ogóle używano do tego biskupów wyświęcanych na
tytuły kościołów wschoduich, przez Saracenów zajętych. Przełożeni ko­
ściołów na wschodzie nic przeciwko temu nie mieli, żeby ustanawiać bi­
skupów na djecezje, w których już ani duchowieństwa, ani ludu nie było:
lecz ztąd nadużycia powstały. Wyświęcali oni na takich biskupów zakon­
ników, którzy często, zostawszy biskupami, porzucali w wielu rzeczach za­
chowanie zakonnej reguły i wałęsali się po różnych okolicach. Położenie
biskupów niemieckich, o jakiem wspomnieliśmy, sprowadzało do tego kraju
owych wędrownych biskupów; ale nadużycie to zniósł sobór wieneński.
Rozdział In plerisque 5 cle Elect, in Clem. (I 3), z dekretów tego soboru
wzięty, mówił, że na przyszłość żaden biskup taki nie będzie poświęcony
bez wyraźnego pozwolenia Stolicy św. Czy za często dawano takie pozwo­
lenia, czy go też źle używali ci, którym dawane było, dość, że ruchliwość
biskupów in partibus była przyczyną ciągłego nadużycia. Na soborze try ­
denckim proponowano zupełne zniesienie tej instytucji, ale jej sobór nie
zniósł, tylko reformę zaprowadził. W r. 154 7 przypomniał (sess. 6 c.
5 <le Refor.) dawne rozporządzenia, zabraniające biskupom spełniać funk­
cje biskupie w djecezji innego biskupa, bez jego pozwolenia, a pozwolenie
to biskupa djecezjalnego, odnosić się mogło tylko do jego djecezjan. W ielu
z tych wędrownych biskupów in partibus, dla uniknienia tego prawa, osia­
dło w miejscowościach wyjętych z pod biskupiej juryzdykcji (loca exempta)
i tam wyświęcali przeszkodami kanonicznemi dotkniętych, lub takich, któ­
rzy nie mogli otrzymać pozwolenia swego biskupa na przyjęcie święceń.
Sobór więc trydencki 1551 r. (ses. 14 c. 5 de Refor.) zabronił takiego
374 Biskup.

wyświęcania, pod karą suspensy przez rok jeden na biskupa wyświęcające­


go, a na duchownych wyświęconych przez czas tak długi, jak się będzie
podobało ich biskupowi. Biskupowi in partibus nie wolno, bez pozwolenia
ordynarjusza (biskupa miejscowego), wyświęcać nawet ratione familiaritatis
sive commensalitii. Po uchwaleniu dopiero takich ostrożności, sobór zde­
cydował się utrzymać instytucję biskupów in partibus, jako użyteczną w wie­
lu ważnych okolicznościach. Zachowała się więc ona aż do naszych cza­
sów, i biskupów in partibus Stolica św. nominuje pod pewnemi poprze-
dniemi warunkami, z których główniejsze są następujące: l) według przy­
wileju przez V sobór laterański (ses. IX ) przyznanego, sześciu kardynałów
biskupów (suburbicarii) mogą zarządzać djecezjami swojerai przez biskupów
in partibus. 2 ) W krajach, gdzie istnieje taki zwyczaj, biskupi, udowodniw­
szy potrzebę, mogą prosić Papieża o biskupa pomocnika do funkcji pon-
tyfikalnych. Jeżeli ten zwyczaj trw a ciągle w jakiej djecezji, nowy tak i
biskup nie może być konsekrowany na ty tu ł tego samego kościoła, co jego
poprzednik, aby się nie zdawało, że jakaś djecezja, będąca in partibus in-
fidelium, jest koniecznie i ciągle związana z drugą djecezją. Gdy biskup
ordynarjusz umiera, władza biskupa pomocnika ustaje. 3) W różnych oko­
licznościach, w których Stolica św. ustanawia wikarjusza apostolskiego, czy
to w krajach, gdzie nie ma jeszcze ustalonej hierarchicznej organizacji,
czy też po djecezjach, przez takich wikarjuszów tymczasowo administrowa­
nych, powinni oni posiadać charakter biskupi z tytułem kościoła dla chrze-
ścjaństwa straconego. 4) Nuncjusze papiezcy także powinni być biskupa­
mi, a szkodliwą byłoby rzeczą powierzać ten urząd biskupom ordynarju-
szom, mającym swoje djecezje, dla tego biskupi in partibus są tu najwła­
ściwsi, owszem najczęściej takim nuncjuszom udzielany jest ty tu ł kościoła
arcybiskupiego. Biskupi in partibus infidelium, uważani są jako zaślubieni
z kościołem, którego tytuł noszą: dla tego tylko pod zwykłemi warunkami
mogą być przenoszonemi na inną stolicę, a wybierani za otrzymaniem b re­
ve wybieralności (ob. Wybieralność). Jeżeli są członkami kapituły, noszą
ubiór biskupi i używają właściwych biskupom w chórze przywilejów. Pod
względem swego kanonikatu, jeżeli on wizyeie biskupiej ulega, zależą bez­
pośrednio od Papieża. Mają także prawo zasiadać na soborach powszech­
nych jako biskupi, i używali tego prawa na soborze watykańskim. Ale
Die są obowiązani do odwiedzania Rzymu (yisitatio liminum), gdyż nie mają
do złożenia raportu o swej djecezji, jednakże powinni o tyle, o ile mogą,
wiedzieć o djecezji swojej i jeśli widzą jak ą nadzieję odzyskania jej dla
Kościoła, powinni czynnie tem się zająć. Cf. Andreucii, de Episcopo titu-
lari, w l-ym tomie jego H ierarchia ecclesiastica; Bened. X I V de Synod,
dioec. 1. 13 c. 14. (Phillips). X . A . S.
Biskup su ffrag a n . Suffraganem albo suffragującym, w znaczeniu naj-
obszerniejszem, nazywa się każdy, kto, jako członek pewnego kolegjum,
w naradach i decyzjach może głos (suffragium) swój dawać. Kościół w swo­
im sposobie mówienia, oznaczając różne hierarchiczne między biskupami
stosunki, biskupem sufraganem nazywa takiego biskupa, który prawem
własnem, zwyczajnćm, stoi na czele jakiej djecezji (ordinarius) i zajmuje
stolicę swą nietylko de ju re, jak biskup in partibus, ale i de facto, a więc
każdego biskupa djecezjalnego, rzeczywistego, nie pomocnika, dla tego,
że on, jako djecezję swoję posiadający i nią rządzący, ma głos (suffragium)
na posiedzeniu biskupów swej prowincji, t. j. na synodzie prowincjonalnym,
Biskup.— Biskupi w Polsce. 375
a ma go nie z delegacji, ale prawem własnem, zwyczajnem, jure ordinario\
jednocześnie wszakże zostaje on pod juryzdykcją arcybiskupa, naczelnika
tej prowincji kościelnej, i jest od jego praw metropolitalnych zawisłym,
czyli nie wyjętym (exemptus). Ztąd w znaczeniu takiem , ani biskupi tn
partibus, będący pomocnikami i koadjutoram i biskupów djecezjalnych, ani
biskupi z pod prawa metropolitalnego wyjęci (exempti), t. j. nie mający nad
sobą władzy żadnego metropolity, nie są suffraganami, gdyż na synódzie
prowincjonalnym głosu nie mają; ale według pojęcia i wyrażenia praw a
kanonicznego fCn. 10 cs. 3 q. i; ep. 11, X de Elect, i , 6), suffragana­
mi są biskupi, mający nad sobą arcybiskupa, a których djecezje razem
z djecezją m etropolity wzięte, stanowią prowincję kościelną. Ob. A rcy­
biskup, Prowincja kościelna. Lecz w niektórych krajach, jak i u nas, na­
zwa suffraganów dawana jest biskupom in partibus, dodanym do pomocy
w pontyfikaljach biskupom djecezjalnym. Nazwano ich suffraganami od
suffragari, nieść pomoc. Przyjęto zaś tę nazwę, dla odróżnienia ich od bi­
skupów pomocników innego rodzaju, zwanych w prawie kanonicznem koa­
djutorami dla tego, że ci ostatni m ają prawo zastępować biskupa djece-
zjalnego w zarządzie djecezją, gdy tego zachodzi potrzeba w skutek staro­
ści, choroby lub innych powodów, gdy suffraganom prawo to nie służy
chyba tylko wtedy, gdyby im władzę wikarjusza jeneralnego biskup powierzył,
albowiem są mu dodani do samego jedynie wyręczania w funkcjach ko­
ścielnych, wymagających biskupiego charakteru, które o tyle tylko speł­
niać mogą, o ile im to jest przez biskupa zlecone i pozwolone. W nie­
których krajach nazywają ich wikarjuszami biskupimi w pontyfikaljach,
vicarii in pontificalibus episcoporum. X . A. S.
Biskupi W Polsce. I. P o c z ą t e k b i s k u p s t w , i c h l i c z b a .
Dzieje dotąd jeszcze nie wyjaśniły dostatecznie początku pierwszych k a ­
tedr bpich w Polsce, a podobno nigdy o tern pewności mieć nie będzie­
my, bo ani krajowi, ani sąsiednich państw kronikarze, ani nawet archi­
wa rzymskie nie przechowały pomników historycznych, mogących stanow­
czo wpłynąć na rozwiązanie tej wątpliwości. Krytyczne wywody okaza­
ły fałsz Długoszoicego podania, które twierdzi, że Mieczysław I-szy, zaraz
po wprowadzeniu xstwa, ustanowił dwa arcybstwa: gniezn. i krak., oraz
siedm bpstw: poznańskie, kruszwickie, wrocławskie (w Smogorzewie), pło­
ckie, chełmińskie, kamińskie i lubuskie. Za Długoszem poszło wielu hi­
storyków; dziś jednak nikt nie śmiałby bronić tego zdania. D ytm ar,
współczesny nieledwo pisarz, wspomina pod r. 1000 o trzech bpstwach
polskich: wrocławskiem, krak. i kolbergskiem , poddanych arcybiskupowi
gniezn., którego stolica nowo utworzoną została przez ces. Ottona III
i Bolesława króla. Gallus, Kadłubek i B ogufał, dwoma wiekami dawniej­
si od Długosza, ustanowienie tych katedr nie Mieczysławowi I, lecz Bo­
lesławowi Chrobremu przypisują. Tego więc ostatniego powszechnie kry­
tyka podaje za fundatora arcybpstwa gnieźnieńskiego i bpstw w Koło­
brzegu, Krakowie i W rocław iu, które metropolji gniezn. poddane zostały.
Istniało już wtedy bpstwo poznańskie, niekiedy polskiem zwane, a przez
Mieczysława I niewątpliwie fundowane, ale to podlegało arcybpowi mag-
deburgskiemu. Stosunek jednak bpstw do m etropolity nie był dośń
ustalony, nawet w końcu X I w., jak pokazuje się z listu Grzegorza V II,
r. 107 5 pisanego do Bolesława II, w którym Papież mówi, że bpi pol­
scy nie znają metropolity, ani mu podlegają, są wolnymi i niezależnymi
376 Biskupi w Polsce.
w brew przepisom Ojców św. K s. Ja bczyń ski (Rocz. Tow. P . N. Pozn. I
1 1 8 ) przypisuje to ustanow ieniu arcybpstw a k ra k ., lub zaburzeniom k ra ­
ju podczas bezkrólew ia. T en n iep o rząd ek nie w yw arł zgubnego wpływu
n a jedność, bo stosunki polityczne państw a utrzym yw ały ją , a naw et bp
pozn ań sk i ulegać w olał gnieźnieńskiem u, niż m agdeburgskiem u m etropoli­
cie. Do u s ta n o w ie n ia . więc arcybpstw a lwowskiego, je d n a tylko była
u naś p row incja kościelna, k tó rą sk ład ały w szystkie bpstw a, pow stałe na
obszernych ziem iach ówczesnej P olski; co bowiem D ługosz mówi o fundo*
w aniu arcybpstw a krakow skiego, nowsi badacze w wątpliwość p odają, cho­
ciaż ks. G la d ys zewie z (Żyw ot bł. P ra n d o ty str. 5 1), zw racając uw agę
n a obszerne granice tego bpstwa, dom yśla się, że ta ogrom na p rzestrzeń
k ra ju przeznaczoną była na utw orzenie w niej kilku bpstw , k tó reb y n a­
stępnie now ą prow incję kościelną utw orzyć m ogły. N ie p ręd k o je d n a k ,
bo dopiero w naszym w ieku, przyszło do tego. Są ślady, że In n o cen ty
I I , bullą w ydaną d. 4 Czer. 1133 r., p o ddał arcybpstw o gniez., z wszyst-
kiem i suffraganam i, pod ju ry sd y k cję N o rb e rta , arcy b p a m agdeburgskie-
go; lecz b yła to k a ra , k tó ra praw dawniej arcybpow i gniez. służących
w niczem nie zm ieniła. P o k azu je się to i ztąd , że potw ierdzali i k o n se­
k ro w ali oni bpów suffraganów , przez k ap itu ły obieranych. W arm iń sk ie
bpstw o później dopiero w yjęte z pod ich zw ierzchnictw a i poddane Stoli­
cy św., ale jego bpi jeździli na synody prow inc. T ak więc, pierw otnie
p r o w i n c j a g n i e ź n i e ń s k a sk ład ała się z czterech bpstw: gniezn., koło­
brzeskiego, kra k. i wrocł. To ostatnie zostaw ało pod zw ierzchnictwem
arcy b p a gniezn. aż do r . 1 8 2 1 , w k tó ry m poddane bezpośrednio Stoli­
cy św., lubo ju ż od w. X V stosunek z m etropolją słabnąć zaczął, a na
początk u w. X V II praw ie zupełnie u stał. Później p rzy b y ły inne bpstw a:
kujaw skie, daw niej kruszw ickiem zwane, praw dopodobnie przez M ieczysła­
wa I I lub W ładysław a H erm an a założone; płockie, rów nież około tego
czasu pow stałe; lubuskie, k tó reg o początek tru d n o oznacz) ć; chełm ińskie,
założone przez K o n rad a, ks. m azow ieckiego, r. 1 222; warm ińskie, sambij-
skie i pom ezańskie r. 124 1. T e c ztery o statn ie stanow iły h ierarch ję ko ­
ścioła w P ru sach , i dłu g i czas zostaw ały pod w ładzą arcy b p a rygskiego,
k tó re g o po czątek sięga r . 1 17 0. Za panow ania K azim ierza W . r. 1361
przybyło arcybpstw o halickie, k tó re r. 13 76, za rządów k ró la L udw ika,
przeniesione zostało do Lwow a. P o d d an e mu były w tym że czasie fun­
dow ane bpstw a: p rzem yskie, chełmskie i łuckie czyli w łodzim ierskie. W ła ­
dysław Jag iełło , ustanow ił wileńskie, żm udzkie i kijow skie. Stefan B a to ry ,
odzyskaw szy In flan ty , założył tam że bpstw o wendeńskie, k tó re z arcybi-
skupstw em rygskiem , dla szerzącego się w tam tych stro n ach p ro te sta n ty ­
zmu, nie długo się utrzy m ało . N akoniec W ładysław IV , spełn iając za­
m iar swego ojca, Z y g m u n ta III, fundow ał bpstw o smoleńskie. N a syno­
dzie prow . r. 16 21 arcy b p a gniezn. uznali swym m etro p o litą: bp in-
jlancki, i bp bakoński w M ołdawji. T ak więc, po różnych losach, ja k ie
przechodziły n iek tó re z tych bpstw , P o lsk a liczyła dwóch arcybpów : gniez.
i lwow., i 15 bpstw łacińskich. W r . 1 764 arch id jecezja g n i e ź n i e ń s k a
m iała suffraganów : k ra k ., ku ja w s., poznań., płockiego, chełmińs. wileń.,
żm u d ź., injlanck., smoleńsk., łu c k ., k tó ry do w. X V I był w prow incji
lw ow skiej. A rchidjecezja l w o w s k a m iała suffraganów : p rzem y s., kijow s.,
chełm sk. i kamienieckiego. D odać w ypada bpa w a rm ., podlegającego S toli­
cy A p. bezpośrednio, oraz bpa wrocławskiego, gnieźnieńskiem u, i bakońskie-
Biskupi w Polsce. 377

go , lwowskiemu podległych. W r. 1 7 64 Litwini, na konfederacji general­


nej warszawskiej, żądali wyniesienia bpstwa wileńskiego do znaczenia me-
tropolji, ale gdy ich odesłano do sejmu koronacyjnego, już tego żądania
nie ponowili. N iegdyś istniejące arcybpstwo r y g s k i e miało czterech
suffraganów: rew elskiego , w endeńskiego, dorpackiego i kurońskiego , lecz ich
bpstwa upadły po zajęciu tej prowincji przez Szwedów. Po podziale
P olski, w części państwa R o s s y j s k i e g o powstało arcybpstwo m o h i l e w -
s k i e z bpstwami: wileńskiem , żm u dzkiem , łuckiem , kam ienieckiem i nowo
utworzonemi: żytom ierskiem i m ińskiem . W G a l i c j i arcybpstwo l w o w ­
skie z suffraganami: k ra k ., p r z e m y s., lubelskim i tarn ow skim , który później
na kieleckiego zamieniony został. W części do P r u s odpadłej było ar­
cybpstwo g n i e z n . i bpstwa: p o zn a ń ., p lo c ., chełm iń., k u ja w s., icrocław sk.
i ivarm ., bo w r. 1 799 dodane dwa: w a r s z . i w igierskie , poddane zosta­
ły Stolicy Ap. bezpośrednio. Za k s i ę s t w a W a r s z . w r. 1 806 metropo-
lja g n i e z n . zachowała swe suffraganje, lecz w roku 18 0 8 dodano jej
bpstwa: k ra k ., lubelskie i kieleckie . Po wznowieniu królestwa, djecezje
nowe przybrały granice, albowiem r. 1 81 8, za zatwierdzeniem Stolicy A p.,
utworzone zostało arcybpstwo w a r s z a w s k i e , z bpstwami: krakow sko-kie-
lecktem, kujaw sko-kaliskiem , p ło c k ie m , Sandom ierskiem , . lubelskiem, augustow-
skiem czyli sejnem kiem i jan ow skiem czyli podlaskiem (bulla Piusa VII
„Ex imposita nobis“). W P r u s a c h arcybpstwo g n i e z n i e ń s k i e i p o ­
z n a ń s k i e z suffraganem bpem chełm ińskim , a bpstwa torocław skie i w a rm .,
poddane bezpośrednio Stolicy św. (bulla „De salute animarum“ r. 1 8 21).
W G a l i c j i pozostała część bpstwa krakow skiego, oraz bpstwa p r z e m y ­
skie i tarnow skie. W R o s s j i zaś, pod arcybpem m o h i l e w s k i m zo­
stawać miały bpstwa: w ileńskie, żm u dzkie, m ińskie, łuckie połączone z ż y ­
tom ierskiem , kamienieckie i chersoneńskie czyli saratoicskie (bulla Piusa IX
„Universalis Ecclesiae cura,“ r. 18 4 8 d. 5 nonas Julii). 2. W y b ó r
bpa. Pierwiastkowo kapituły swych arcybpów i bpów obierały, czego
liczne dowody znajdujemy w historykach naszych. N iekiedy przecież sam
Papież, bez udziału kapituły, naznaczał bpów, jak z wielu miejsc M onu­
m entów Theiner’a okazuje się (t. I f. i o , 4 3 , 4 7, 5 0 , 5 7, 8 8 , 90 sq.).
Są nawet przykłady, że królowie i książęta zalecali kapitułom, kogoby so­
bie życzyli widzieć bpem; co w iększa, obranych nie przyjmowali, jeśli im
się nie podobali (:Ł ęto w sk i , Katalog, I str. C XXI). R. 110 2 żalił się P a­
pież Paschalis II w liście do arcybpa gniezn., że bpi z bpstwa na bpstwo
nie za powagą papiezką, ale według woli królewskiej przenoszeni byli
(u H artknocha, de Republ. Pol. 1. 2 c. 2 § 10 pag. 3 9 4). N ie wiadomo
o czyjem przeniesieniu Papież mówi, gdyż pierwszy historyczny ślad tego
spotykamy dopiero w przeniesieniu Ruperta, bpa w rocł., na bpstwo krak.
(Ł ę to w ., Katal. I 5 8 ). D łu g o sz świadczy (1. VI p. 6 0 3), ze książęta
niegdyś krak. aż do r. 120 7, według swej woli bpstwo krak. rozdawali,
a kapituła dopiero w tym roku prawa obierania nabyła, co winna zabie­
gom niejakiego Jana, archidjakona (Ł ęto w sk i, Katalog, I 94). N ie używali
jednak królowie tego przywileju w yłącznie, gdyż jeszcze r. 1 0 3 2 Rache-
lin przez kapitułę na bpa krak. był wybrany, a podobno w pierwszej po­
łow ie X I w., przez sam Rzym wszystkie nasze katedry obsadzane były,
czego dowodem cudzoziemskie pochodzenie pierwszych bpów. Pierwszym
z książąt, który wtrącił się w obiór bpów, miał być Kazimierz I (roku
10 4 8 — 105 8). Mniej na wybory kapituł zważał król Ludwik, mianując
378 Biskupi w Polsce.
bpów p o d łu g swej woli, a naw et przed zaw akow aniem bpstw a wydawał na
n ie expektatyw y (Anonim , A rchid. gniezn., p. 133 sq.; D ług. 1. X ). K ró lo­
wa Jadw iga u trzy m ała b p a P io tra W ysza, pom im o kanonicznej elekcji
Sieciecha, w ybranego przez k a p itu łę k ra k ., i przeciw M anfiolem u, synowco­
wi B onifacego IX , zaleconem u przez tego P apieża. W ładysław Jag iełło
szedł śmielej tem i śladam i, m ianując bpów i arcybpów (D łu g . lib. X , X I);
czasem też k a p itu ło m , kogo mu się zdało, o b rać polecał (tenże 1. c.),
lub, w brew woli papiezkiej, swego k a n d y d ata p o p ierał (D am alew icz, Y itae
E p p . Y lad. p. 2 7 7, 2 8 8 ). M arcin V P a p ., i z tej i z innych przyczyn,
w r. 1 42 7 m ocno go zg anił (u R a yn a ld a , A n n al an. 143 7 § 17), a w r.
1 429 przekonyw ał go, że praw o m ianow ania bpów nie do k ró la, lecz do
P ap ieża n ależy ; że w praw dzie Papież pozw ala niekiedy panującym bpa
m ianow ać, ale przez to nie tra c i p raw a kom u innem u inw esty tu ry udzie­
lić (R a yn a ld r . 142 9 § 14). D alej zaszedł K azim ierz Jagiellończyk. T en
bowiem, m ając sobie od P ap ieża M ikołaja Y udzielone pozw olenie, ro zd a­
n ia 90 wyższych beneficjów kościelnych, nie o g raniczył się tą liczbą, lecz
k ap itu ło m w’olę sw ą n arzu cał, a naw et bpa kujaw skiego M ik. L asockiego,
przez P apieża m ianow anego, nie p rz y ją ł (D ług. lib. X III), a w r. 14 60
zad ał o statn i cios wolnym w yborom k ap itu ł: gdy bowiem n a bpstw o
k ra k . innego P apież (S ieuińskiego), innego k ró l (G ruszczyńskiego) m iano­
w ał, i innego k a p itu ła (L u tk a) w y b ra ła, k ró l u pornie swego k an d y d a ta
utrz y m ał (D łu g . 1. X III.; B ielski, K ro n . p. 4 2 8). O dtąd (utrzym uje B ie l­
ski 1. c.) królow ie ciągle ju ż bpów m ianowali, lubo k ap itu ły dawno ju ż
sta ra ły się przy w yłącznem praw ie utrzym ać, o co płocka jeszcze w r .
10 78 przez k sięcia W ładysław a H erm an a sta ra ła się w Rzymie. P am ięć
jed n a k daw nego zw yczaju w olnych w yborów utrzy m ała się w' tem , że
królow ie długo jeszcze listam i, zwanemi literae instantiates, zalecali k a p itu ­
łom swych kandydatów , dom agając się ich w ybrania, pod u tr a tą łaski
m onarszej. T a k i list k ró la S tefan a w r. 1 5 8 1 , groźno polecający H ier.
R ozdrażew skiego, posiada d o tąd k a p itu ła kujaw ska. K rólow ie nasi p rzy ­
wilej nom inow ania biskupów opierali n a praw ie p a tro n a tu , byli bowiem
fu n d ato ram i w szystkich stolic bpich. P rzy zn ała im to bulla S ykstusa V
z r. i 58 9 (u Z a la szo w sk., Ju s. poi. I 3 8 8), a R zp ta w „pacta conventa“
w łożyła w aru n ek , zaprzysięgany przez elekcyjnych królów , że p raw a tego
w iern ie dochow ają koronie. W szelkie zabiegi o uzyskanie biskupstw a
w R zym ie, z pom inięciem p raw krajow ych, surow o zakazane zostały wie­
lu sta tu ta m i, np. r. 1 5 1 0 (Yol. leg. I 3 72 § C o nservantur in suo robo-
re ), r. 1 5 3 8 (1. c. f. 52 6 § Quid si aliquis), r. 15 88 (1. c. II f.
1221 tit. O bpstw ach), r. 1641 (1. c. IV f. 13 tit. C ortesan i), ob.
a r t. K o rtezan ie. P od koniec R zptej (r. 1 7 76) ra d a n ieu stająca trzech
kan d y d ató w o b ierała, a k ró l jednego z nich m ianow ał ( Slcrzetuski, P raw o
polityczne, I 14 5). Je d n a tylko k a p itu ła w arm iń. do ostatnich czasów
zachow ała sw obodniejsze praw o w yboru, labo niezupełnie została wolną
od nacisku woli królew skiej; ale też orężem n aw et je wywalczyła za K a­
zim ierza Jag ieł., gdy k ró l O porow skiego m ianow ał, a k a p itu ła M ik. T un-
g en a o b rała, k tó ry też u trzy m ał się, a k ró l w końcu n a niego p rz y sta ł
(R zepnicki, Y itae P raesu l. II 3 1 3 ; D łu g . 1. X III.; L engnich, Ilist. P o l.
p. 4.; T reter, de E p . V arm .). D la zapobieżenia niesnaskom , m ogącym z te ­
go pow odu w yniknąć, Z ygm unt I r. 151 2 postanow ił, aby po zaw akowa-
niu w arm , bpstw a, k ró l czterech kanoników w arm ińskich, rodow itych p ru -
Biskupi w Polsce. 379

saków, w ciągu ośmiu dni wyznaczał, z których kapituła swego biskupa


obrać miała (Vol. leg. I 3 79, tit. Privilegium ). To prawo jednak wkrót­
ce przeszło w czystą formalność, gdyż Zygmunt III, pomimo oporu kapi­
tuły, bpem warm, mianował kard. Jęd. Batorego, i odtąd królowie tego
z pomiędzy czterech kandydatów, którego sobie życzyli, zwykli byli
w szczególności kapitule zalecać, a ta znowu życzeniu króla z uszanowa­
niem czyniła zadosyć; co po części było słusznero, gdyż król takiego wy­
bierał, jakiego sobie życzył mieć w senacie (L en g n ich , Prawo posp. król.
pols. p. 2 5 0). Źle na to później patrzyła kapituła; bo w ostatnich cza­
sach Rztej, zapewne pod wpływem władców Prus książęcych, szeroki wy­
wód swych praw do wolnej elekcji drukiem ogłosiła p. t. „Jura Rmi Ca-
pituli Varmien. circa electionem episcopi.“ Przymioty osobiste kandyda­
tów i inne warunki do bpstw, określają postanowienia papiezkie i konsty­
tucje sejmowe. Bulla Leona X , r. 1 5 1 5 wydana, mówi: Nonnisi docti
et vigilantes, aut alias tales praeficiantur viri, qui consilio, verbo, au-
ctoritate et exemplo circa divinum cultum , animarum profectum provi-
dere, et periculis inibi proventuris obviare sciant, velint et valeant (Const,
prov., 1. IV de privil.). Z ustaw sejmowych, bpi szlachtą być winni;
pod karami zabroniono wybierać innych (Statut Aleksandra u H erburta,
V. P lebeii § V olentes, i Vol. leg. I f. 3 0 2), chociaż mniej tego przestrze­
gano w bpstwach pruskich. Dawniej i nie ze szlachty bywali, zw łaszcza
gdy ich Papieże przysyłali, co do czasów Bolesława Śm iałego m iało m iej­
sce. Gamrat, że niedość jasno wywiódł sw7e szlachectwo, do żadnej kapi­
tuły katedralnej przyjętym nie był, a tylko za łaską królewską został
bpem przemys., a potem szedł wyżej, ale zawsze szlachta zeń szydziła
(H artknoch op. e. lib. 2 c. 5 p. 6 0 1). Hozjuszowi wprawdzie żadnej
przykrości nie wyrządzono, ale niemile widziano, że stolicę bpią posiadł
plebejusz (F redro, H ist. Henr. p. 133 sq.). Kromer, Nidecki i kilku in­
nych, również do wyjątków należą. Prócz szlachectwa, wymagano od
kandydata, aby był krajowcem. W ładysław Jag. przyrzekł dawać go­
dności kościelne i świeckie „nulli extraneo terrigenae, nisi nobili bene
merito, et in fama laudabiliter conservato, illius terrae in qua dignitas hu-
jusmodi vel honor vacaverit“ (Vol. leg. I f. 9 0), co w późniejszych sta­
tutach po wielekroć powtórzono, mianowicie r. 1 45 4, 1 50 3 (pod niew a­
żnością), 1 5 0 5 , 153 2 i t. d. Na sejmie piotrk. r. 156 2 posłowie przy­
pom nieli wiele niestosowności, przeciwnych dawnym ustawom, między iiyie-
mi, że Statut W ład. Jag. nakazywrał wyższe godności duchowne i świeckie
dawać panom tej samej ziemi; ale nie utrzymali się ze swem zdaniem
co do osób duch., aby były rodowitemi ziemianinami okręgów, w których
trzymają swe dostojeństw a, gdyż duchowieństwo miało na swą obronę
statuta z r. 1 49 6, 1 5 0 5 , 1 53 2 i 1 55 0 (Vol. leg., I fi. 2 63 , 3 0 3, 5 1 0 ;
II f. 59 5), któremi duchowne dostojeństwa szlachcie polskiej, bez bliższe­
go określenia, w'arowano (R om anowski, Otia Cornic. I 7 9). Odtąd nie
ważono się duchowieństwa niepokoić pod tym względem, a nawet konfede­
racja general, warszaw7., po śmierci Zyg. Aug. r. 157 3 (Vol. leg. II f.
84 2, § Wszakże) postanowiła, by bpstwa i inne beneficja tylko rodowi­
tym krajowcom udzielać; przez co ponowiła Statut Aleksandra, potwier­
dzający wcześniejszą ustawę królowej E lżbiety. W Koronie więc, Koro-
niarzom; w Księstwie-—Litwinom; a w Prusach— Prusakom trzeba było da­
wać bpstwra; i tego narody te p rzestrzegały. Ztąd Bern. Maciejowski nie
38 0 Biskupi w Polsce.

mógł się dostać na bpstwo wileńskie, mimo nominacji królewskiej, a R a­


dziwiłł źle był widziany na krakowskićm. W jednych tylko prowincjach
pruskich liczne spotykamy wyjątki, ale zawsze z zastrzeżeniem na p rzy­
szłość przywileju Zygmunta I z r. 1512, który, mianowicie co do bpstwa
warm., stanowił, aby kandydat był tamtejszym kanonikiem i prusakiem.
Jeśli kto nie posiadał tych warunków, powinien był postarać się o indy-
genat i kanonję. K rom er nie miał indygenatu, przeto stany pruskie nie
wpuściły go do swego senatu. Jęd. Załuskiem u książę Sachsen Zitz,
a Krzyszt. Szembekowi Sieniński, kanonji ustąpili; Grabowskiemu zaś,
żaden kanonik usunąć się nie chciał, musiał więc wyjednać sobie papie­
ską dyspensę. Zygmunt. III syna swego, Jana Alberta, bpem warm, mia­
nował, chociaż nie był tamtejszym kanonikiem (Lengnich 1. c. p. 2 5 0 J.—
W celu obdzielenia więcej szlachty chlebem kościelnym, oraz dania kró­
lowi sposobności wynagradzania zasłużonych, wyszły dwie ustawy, jedna,
o trzym aniu pieczęci koronnej, a druga, o wielości beneficjów; wszelkie
przeciw temu wykroczenia zwano incompatibiliami. Za Aleksandra króla,
r. 1504 postanowiono w Piotrkowie, że kanclerze i podkanclerze są w pra­
wdzie kandydatam i na arcybpstwa i bpstwa, k tó re podczas sprawowania
ich urzędu zawakują, ale że powinni złożyć pieczęć po otrzym aniu więk­
szych bpstw, t.. j. gnieznień., krak., kujaw., poznam, warmiń., lub pło­
ckiego (Vol. leg. I f. 2 9 6). Z tąd Jęd. Załuski z bpstwa płockiego na
łuckie r. 1 7 35 przeszedł, aby utrzymać się przy pieczęci większej. By­
ły jednak wyjątki: Jan Choiński, bp. płocki, był podkanclerzem, a jako
bp. krak. kanclerzem; P io tr W olski z płockiem, P io tr Tylicki, Stef. Wydż-
ga, Mich. Radziejowski i Jęd. Załuski z warm, bpstwem, byli kancle­
rzami; Jan Lipski, biskup krak., przez trzy lata trzym ał pieczęć. Sam.
Maciejowski z płockiem trzym ał pieczęć większą, lecz przechodząc na
krak ., na sejmie r. 1550 musiał ją oddać; toż samo Waw. Gembicki,
bp. chełmiński, trzy lata na kujaw7. stolicy był kanclerzem, wbrew usta­
wom (Lengnicli, Praw o posp. p. 2 2 9, wiele przytacza podobnych przykła­
dów). Dopiero konstytucja r. 1 7 68 (Vol. leg. YII f. 7 43 tit. Kanclerze)
zmieniła ten zakaz, ogłaszając wszystkie bpstwa za compatibilia z pieczę­
cią. z wyjątkiem prymasowstwa, bpstw krak. i kujawskiego. — Również
ustawami państwa było zastrzeżone przez konstyt. r. 160 7 (Vol. leg. II f.
1605 tit. O dygnitarstwach), aby bpi nie trzym ali opactw i probostw7,
choćby w własnych djecezjach; ale ten zakaz w r. 1633 (Vol. leg. III f.
799 tit. Imcompatibilia) złagodzony został, i do bpstw szczuplejsze ma­
jących dochody, jako to: do iwow., przemysk., żmudzk., chełmsk., kijows.,
kamieniec, i inflanckiego, pozwolono przyłączać po je dnem opactwie, lub
probostwie zakonnem, z tern zastrzeżeniem, aby bpowi żmudź, z beneficjów
w. ks. L it. beneficja dawano, i aby to nie ośmielało innych bpów. P o ­
zwalano jednak wyjątkowo na incompatibilia, ja k np. Mik. Prażmowskie-
mu, bpowi łuckiemu, kanclerzowi koron., dano opactwo sieciechowskie
(K onstyt. r. 1658. Vol. leg. IV f. 544); królewiczowi Karolowi pozwo­
lono trzym ać dwa opactwa (Vol. IV 2 8 5); Jęd. Olszowskiemu, bpowi cheł­
mińskiemu i podkanclerzowi, przyrzeczono dać pierwsze wakujące bene­
ficjum (Konst. r. 166 7. Vol. IV f. 929); Zadzikowi, bpowi chełmiń. i kan­
clerzowi, dodano prepozyturę miechowską (Konst. r. 1633. Vol. III f.
7 9 2); r. 167 7 Oborskiemu, suffraganowi krak., oddano arcybpstwo lwow.,
z opactwem trzemeszueńskiem; Potocki, arcybp gniezn., miał opactwo
Biskupi w Polsce. 381
tynieckie, a Szaniaw ski, bp kujaw ski, w ągrow ieckie; Jęd . Z ału sk i, bp
łu ck i i kanclerz, trzy m ał opactw a czerw ińskie i p arad y sk ie (Vol. VI 6 6 6)
i t. p. T ak więc i bogatszym biskupom dodaw ano beneficja, a naw et
niekiedy więcej niż jedno . Dwóch bpstw je d n a k , ani k ró l daw ać, ani
n ik t trzym ać nie mógł; były przecież i tu w yjątki, gdyż z arcybpstw em
gniezn. trzym ali k ra k .: k ard t F ry d e ry k , P io tr G am rat, B ern . M aciejow ­
ski; K urow ski dwa la ta kujaw skie, a F e rd y n a n d by ł w rocław skim i p ło ­
ckim bpem. N igdzie zaś bardziej ja k u nas nie było upow szechnione
przechodzenie bpów z jednej n a d ru g ą stolicę. Pierw szy tego p rz y k ła d ,
n iepraktykow any d otąd w P olsce, d a ł R o b e rt czyli R u p e rt ro k u 1 1 4 2 ,
z wrocław skiego na k ra k . bpstwo przeniesieny przez In n o cen teg o II, za
staraniem W ładysław a II , k ró la. Od w. X V I ten zwyczaj co do b o g at-
szych bpstw zam ieniono ja k b y w praw o, ta k , iż gdy r. 1 550 k ró l Zy­
gm unt A ug. ebiecał bpstwo k ra k . Jerzem u Podlodow skiem u, kanonikow i
k ra k ., prym as i duchow ieństwo b ard zo źle to p rzy jęło , a podaw anem i
przez nich k ró l nakłoniony, słowa nie d otrzy m ał, i stolicę k ra k . d ał Ze­
brzydow skiem u, bpow i kujaw s., a P odlodow skiem u u sta zam knięto d o b rą
plebanją; i znow u, gdy w r. 1 748 k ró l dał arcybpstw o gniezn. A d am o ­
wi K om orow skiem u, p ra ł. k ra k ., w ybór te n zadziw ił w szystkich, a w oje­
woda sandom ierski o tem czynił swe uw agi na sejm ie z tegoż ro k u ; St.
K arnkow ski usiłow ał naw et wymódz k onstytucję, aby n a arcybiskupstw o
gniezn. szedł zawsze bp kujaw ski; a w L itw ie dom agano się, aby żmudz-
k i w stępow ał n a w ileńskie. N ie było je d n a k ok reślo n e praw am i, ile
razy m ożna bpstw a odm ieniać; pom im o to kanclei’z Je rz y D enhoff n ie
chciał S tan. D ąbskiem u, bpw i kujaw s., pieczętow ać przyw ileju na bpstwo
k ra k . dla tego, że te n na p iąte ju ż przechodził. Z jed n ej k a te d ry na
d ru g ą przechodzący bp. zażyw ał p ó ty dochodów daw nej, póki n a now ą
przez Papieża zatw ierdzony nie był; dochody zaś nowego bpstw a liczyły mu
się od u stąpienia poprzedniego bp a, lecz część ich dostaw ała się k a p itu ­
le. Z tąd niektórzy bpi um yślnie zwlekali uzyskanie bulli tr a n s la tio n s ,
aby z obu bpstw po b ierać dochody, n a co w yrzeka S t. Ł ubieński (D e
epp. bene ger. n. 6 5), chwaląc bezinteresow ność ubogich bpów R usi.
T a chciwość w yw ołała ustaw ę U rb an a V III, w ydaną do bpów polskich r .
16 24 d. 23 G rud., w k tó rej te n P apież p rzypom ina obow iązek uzysk an ia
bulli w ciągu czterech m iesięcy, i dodaje, że odtąd bp ta k i będzie m iał
praw o do dochodów nowego bpstw a w sto su n k u czterech m iesięcy, a gdy­
by po ich upływ ie bulli nie otrzym ał, dalsze dochody m ają być o bróco­
n e na rep arację kościoła k a te d r., n a zak ry stję , lu b inne pobożne uczyn­
k i, stosow nie do uznania k a p itu ły , k tó rej w tym względzie P apież daje
praw o rozporządzania {Bened. X I V de Synodo dioec. 1. 13 c. 1 6 ). N o­
minowany przez k ró la bp, pod żadnym p o z o re m , nie może w dzierać- się
w zarząd djecezji, ani d ó b r bpich obejm ować, p rz e d zatw ierdzeniem pa-
piezkiem , pod k a rą usunięcia z tej i n iezdatności do wszelkiej innej
stolicy biskupiej. T en przepis p raw a ogólnego biskupom polskim po-
pow tórzył Sykstus V, w bulli Pastoralis nostra sollioitudo, r . 158 9 w ydanej
n a prośbę Stan. K arnkow skiego, k tó ry lęk a ł się, aby gorszący p rz y k ła d
U chańskiego, przechodzącego z biskupstw a chełm skiego n a k ujaw skie, nie
znalazł kiedyś naśladowców {O lszow ski, D e arch iep. gnes. p. 12 1 ). B isk u ­
p a, przedstaw ionego przez k ró la , P apież praw ie zawsze potw ierdzał. U chań­
ski jed n ak , jako podejrzany o sprzyjanie innow iercom , la t kilka czekać
382 Biskupi w P olsce.
m usiał. S tan . W ierzbow ski, b isk u p poznański, r . 168 6 m ianow any a rc y ­
biskupem g n iez., nie został zatw ierdzony dla teg o , że H ier. L u b o m irsk ie­
m u, kaw alerow i m altańskiem u, pozwolił zaw rzeć śluby m ałżeńskie. Za
czasów A ugusta I I m ianow any biskup inflancki, z innych powodów od
Stolicy A p. potw ierd zen ia nie uzyskał ( Lengnich 1. c. p. 14 5). Niegdyś
biskupów potw ierdzał a rcy b isk u p gniezn. ^(ob. a rt. A rcy b isk u p gniez.).
P ro ce s nom inata biskupa odbyw ał się przed nuncjuszem , p o dług ogólnych
przepisów ; na synodzie jed n a k prow inc. r . 1 5 7 7 biskupi żądali zmiany:
aby proces egzam inu, do Stolicy Ap. posyłany, był uform ow any w p ro w in ­
cji, używ ając do tego osób przysięgłych, k tó re synod prow , w ybierze; aby
w form ule dodano arty k u ły o zasługach nom inata; aby ten , przynajm niej
ro k p rzed nom inacją, był k apłanem ; aby przysiągł, że nie dopuścił się tu
sym onii. P apież G rzegorz X III na te żąd an ia zezw olił.— Z atw ierdzony
przez P ap ieża biskup, obow iązany bullę swego w yniesienia na biskupstw o
okazać w k a p itu le , a uczyniw szy tam w yznanie w iary podług przepisu
P o nty fik atu , pow inien złożyć przysięgę bez żadnego w yjątku, re stry k c ji,
ograniczeń i tłum aczeń, że p raw a i zwyczaje k a p itu ły zachow a, d óbr alje-
now ać nie będzie, członkom k a p itu ły nie d o k u c z y ,. ani bez udziału k ap i­
tu ły sądzić lub k a ra ć ich nie będzie {Const, prov. 1. 2 de jnrejurando,
i synod Ł ub ień s. 1 643 tit. de profess. Jidei). Jeśli tej przysięgi biskup w zbra­
nia się uczynić, może k a p itu ła odmówić m u uroczystego w prow adzenia do
kościoła. Pom im o tego, niek tó rzy biskupi m ieli dosyć odwagi, aby tej
ustaw y nie w ykonać (K s. P rzyałgoioski, Żywoty biskupów wil. II 134
o Jerzym T yszkiew iczu).— 3. O b o w i ą z k i b i s k u p ó w . A. W kościele. a)
Pow in n i m ieszkać przy swych kościołach, lub przynajm niej naw iedzać je
często {Const, p ro v. 1. 1 de o f. Or din p. 92 § D ecrevit etiam, z bulli
L eona X ). Z tru d n o ścią tem u przepisow i praw a ogólnego mogli uczynić
zadosyć nasi biskupi, gdyż jeździli do obcych dw orów jak o posłowie, k o ­
lejno przy k ró lu byw ali, na sejm ach i n a rad ach sen atu m usieli być obe­
cni, albo ja k i u rząd publiczny p ełn ili {Łubieński, D e ep. bene geren. n.
9 5). — M ają wizytow ać swe djecezje i zarad zać w tedy potrzebom ducho­
w ieństw a i lu d u (B ulla L eo n a X , Const, p ro v. 1. 4 de p rivil.). Synod
prow . r. 1561 n arzek a na zaniedbanie w izyt, i przypom ina biskupom ten
obow iązek, dom agając się, aby w m iejscach ludniejszych i herezją zarażo ­
nych, sam i to czynili, lub osobam i obdarzonem i talen tem kaznodziejskim
w yręczali się. Synod prow . 158 9 poleca, aby kościoły k ated . i koleg.
sam i zw iedzali, a inne arch id jak o n o m pow ierzyli. Tego i inne synody
ż ąd a ją , ja k z r . 1577 i 1 5 6 1 . T en o statn i chce, aby co ro k , a jeśli
nie m ożna, to w ciągu dwóch la t, c a łą djecezję zwiedzić. B iskupi ła c .
m ieli przyw ilej w izytow ania kościołów unickich, w ich djecezjach będących,
co im ijadał P iu s IV , p rzez breve R om anus P o n t., d. 16 L u teg o 15 6 5
(u Piaseckiego, P ra x is E p . p a r. 2 c. 3 a rt. 4), ob. W izy ta k an o n icz n a.—
W kościołach k ated . często celebrow ać, k azan ia praw ić, św ięceń w pew ne
czasy udzielać, sak ram en t B ierzm ow ania w uroczyste św ięta ludow i d aw ać,
aby nie zdali się stać próżnującym i w kościele Bożym {Const, prov'. 1.
1 tit. de off. ord., § Deinde p. 7 5). Ju ż synod r . 1 248 czynił biskupom
wymówkę, że przebyw ając w m iastach, gdzie był kościół k a te d ., je d n a k
d o niego nie przychodzili. P o lecał więc, aby zwłaszcza w w ielki p ost
i w adw encie rezydowrali, k azania miewali, spowiedzi słuchali, i nauczali
ta k k le r k ated raln y , ja k lud m iasta; gdy m ieszkają p rzy k a te d rz e , po
Biskupi w P olsce. 383
winni być codziennie obecni na matutinura, na Mszy i nieszporach, a w w ię­
ksze święta sami nieszpory, jutrznię i Mszę śpiewać. Obowiązek opo­
wiadania słowa Bożego niegdyś w yłącznie do biskupów należał. I nasi
biskupi kaaania prawili. Honorjusz III, Papież, r. 1 2 1 8 wysyłając arcy­
biskupa gniez. na śledztwo na biskupa płockiego, między wielu innemi
i ten czyni mu zarzut, iż podczas swego biskupstwa tylko trzy razy miał
kazanie do ludu {Theiner I f. 9). Łubieński (D e eppatu bene ger. n. 9 9)
chwali Karnkowskiego i Solikowskiego, że często do ludu z ambony prze­
mawiali. Wielu później naśladowało ic h .— M sze śś. mają odprawiać czę­
sto, a przynajmniej w większe święta; któryby tego nie czynił, na rok
zapłaci sto grzywien {Const, p r. lib. 3 de celebr, missar. p. 2 2 6). — W c ią ­
gu miesiąca od objęcia biskupstwa, powinien wybrać sobie oficjała, ka­
płana uczonego, roztropnego, któremuby powierzył słuchanie spraw i ka­
ranie cenzurami kościelnemi, chyba że djecezja jest zbyt małą, kościół
bardzo ubogi; w przeciwnym razie metropolita ma wybrać officjała, który
powinien mieszkać przy kościele katedralnym (ibid. lib. l de off. vie. i lib.
5 c. 6). Powtórzył to synod r. 158 9. Starać się winni, aby ich try­
bunały i sądy oficjałów były należycie szanowane; niepokoje i zaburze­
nia czyniących, lub z bronią i trzaskiem do sądu wchodzących, karać,
z zachowaniem stosunku do wykroczenia i godności osoby {Const, prov.
1. i de off. ord., Curae p. 94 i synod r. 1 5 8 9 ). Zygmunt I na sejmie
piotrk. r. 1519 w łożył na biskupów obowiązek upominania officjałów,
iżby nie przyjmowali do sądu duchów, spraw ludzi świeckich (Vol. leg.
I f. 38 7 tit. Poena contra evocantes). Prócz oficjałów, synod r. 15 7 7
każe biskupom utrzymywać kanclerzy i teologów, a zaniedbujących tego,
ma synod prow, karać. Urzędnicy w kancelarji biskupiej, jako to: audi-
torowie Curiae, notarjusze, prokuratorowie sprawiedliwi mają być, zdolni,
B oga bojący się i nad taksę nie pobierający;-dobrze byłoby, aby w ich
liczbie był prałat lub kanonik, któryby biskupa miejsce mógł zastępować
(ibid. de Off. ord. p. 91 lib. 4 de Simon. p. 2 5 5, i lib. 5 c. 6 p. 3 5 3,
synod Maciejów, d eju risd . eccl. i synod 1 5 8 9 ).— Dwór biskupi ma się skła­
dać z ludzi przykładnych; ztąd synod r. 1542 nakazuje im domowników
pilnie strzedz, aby nie byli zgorszeniem. Synod r. 1551 narzeka na nie­
skrom ne zachowanie się w kościele służby biskupiej, i każe jej przypo­
mnieć, iżby, zwłaszcza w świątyniach, zachowała się przyzwoicie, a miano­
w icie, aby się nie obracała plecami do Tabernaculum. Tenże synod za­
brania biskupom trzymać na swych dworach heretyków , o herezję podej­
rzanych i wyklętych; takich od poufałości usuwać i rozmów z nimi uni­
kać. Grzegorz X III, w liście potwierdzającym ustawy synodu prowr. r.
157 7, zakazuje biskupom utrzymywać heretyka jako pisarza, doradcę,
sekretarza, lub w innych urzędowych obowiązkach. Sykstus V, w bulli
Pastoralis r. 15 89 wydanej, biskupom za to grozi śuspensą ipso facto
a regimine suae ecclesiae, privationis omnium benefieiorum et incapaci-
tatis ad alia obtinenda. Inne synody (r. 1 55 1, 1561 i 158 9) nawet
krewnych biskupich, gdyby innowiercami byli, wydalać z dworów naka­
zują {Const, p rov. lib. 1 de off. ord). T e i t. p. zakazy wywołane zosta­
ły gorszącemi przykładami Uchańskiego i Drohojewskiego, biskupów.—
Synod prow. r. 124 8 każe biskupom mówić modlitwy przed i po jedze­
niu, nie zaś wyręczać się przez kapelanów; a synod r. 1542 poleca, aby
przy stole biskupa, po Benedicite, czytano Pism o św. Ponow ił to synod
384 Biskupi w Polsce.
r. 1551 zabraniając mów próżnych, a ludziom świeckim przy biskupim
stole o artykułach wiary rozprawiać. (Const, p ro v. 1. c. p. 9 5 ).— Do nich
należy strzedz całości i czystości wiary (syn. r. 4 62 1 c. 2), bronić jej
i błędy niszczyć (Const, p r . 1. 4 de haeret p. 272 i Gembic. c. 2 p . 6).
Dla utwierdzania wątpiących w wierze i nauczania nieumiejętnych, mają
utrzym ywać mężów w wierze św. stałych, w Piśm ie św. biegłych, którzyby
Ewangelję i Pism o św. ludowi wykładali na zasadzie rozumienia, przez
K ościół potwierdzonego, a to pod karą 500 dukatów węgierskich (Const,
p r . 1. i de off. ord. pag. 85 i 94 i Synod r. 1589) . Już synod roku
154 7 kazał zwracać szczególną uwagę na wybór kaznodziejów przy kate­
drach i kolegjatach, aby byli zdolni i w wierze niepodejrzani; aby żaden
nie wchodził na ambonę bez biskupiego pozwolenia; aby na proboszczy
posyłać tylko pilnie wyegzaminowanych i doświadczonej prawości kapłanów,
a ci, aby utrzymywali zdolnych kaznodziejów, gdzie sami nie wystarczą.
Biskup w tem niedbały, miał być przez arcybiskupa karany stu grzywna­
mi. W tymże celu zachowania czystości wiary, synod r. 1 52 7 nakazuje
biskupom ustanowienie inkwizytorów i wizytatorów, którzyby wyszuki­
wali podejrzanych o herezję i donosili biskupowi, a ten miał winnych ka­
rać. W każdej djecezji, a zwłaszcza w wrocławskiej i włocławskiej, miał
być przynajmniej jeden inkwizytor (Const, p r . 1. i de off. ord. p. 8 5).
Obowiązkiem biskupów było, przynajmniej raz w rok osobiście, lub przez,
delegatów, zwiedzić księgarnie i ściśle przejrzeć książki na sprzedaż wy­
stawione; a jeśliby znaleźli dzieła heretyckie, mieli je palić, a księgarzy
na karę dowolną skazywać. Przepis ten, zgodny z ustawą Zygmunta I
a v Statucie Łaskiego, potwierdzony został przez Zygmunta Augusta, de­
kretem w W ilnie d. i Marca 155 6 wydanym do urzędów świeckich, za­
lecającym wspierać biskupów, a ponowiony został przez synod r. 164 3.
(Const, p r . 1. i de off. ord. p. 89 sq. i lib. 5 c. 2 7 p. 36 7 ).— Synody
nasze polecają biskupom ustawy soboru tryd. wprowadzać w wykonanie,,
przestrzegać zachowania i wszystkie swe czynności do przepisów jego-
stosować (syn. 1 6 2 1 ), oraz we wszystkiem dawać z siebie dobry przykład
tak duchownym, jako i świeckim (Const, p ro v. 1. i de constit. § Quoniam
p. l l ) . Gdyby przeciwko temu wykraczali, kapituły mają prawo ich
upomnieć (1. c. lib. i 9 9. de Off. Capit.). Synod r. 1 5 6 1, niedbalstwu
pasterzy i rozproszonym ich obyczajom przypisując szerzenie się herezji,
przypomina im obowiązek wyższej doskonałości, żywszej pobożności i pil­
nego spełniania przepisów, niepobłażania występkom domowników, doda­
jąc, że nie powinni się wstydzić sami udzielać ludowi Sakramentów i p eł­
nienia funkcji kapłańskich. Synod zaś r. 1621 rozbiera słowa Ezech.:
E go de manibus pastorum meorum requiram oves meas, i św. Pawła:
Oportet eppum irreprehensibilem esse, etc. i z nich wywodzi obowiązki
biskupa.— Inne synody w drobniejsze wchodzą szczegóły. Nakazują nosić
tonsurę okrągłą, na wzór zakonników (synod r. 1 2 79), chodzić-w rokie­
tach i w nich siadać do stołu, jeżeli są z duchowieństwa świeckiego,
gdyż zakonnicy nietylko rokiet nosić nie mogą, ale i a vestibus variegatis
et figuratis, pod karą stu grzywien, powinni się wstrzymać (Const, p ro v.
lib. 3 de vita et honest, pag. 13 9); unikać zbytku i wystawności; zacho­
wać umiarkowanie i oszczędność w ubiorze i pożywieniu, a za to choj-
nymi okazywać się na ubogich, na młodzież szkolną i kleryków (Const,
p r. lib. l de Off. ord., Cum ex neglig. p. 71); być gościnnymi i tę
Biskupi w Polsce. 385

cnotę rządcom swych dóbr zalecać, zw łaszcza względem członków k a p itu ­


ły (1. c. i synod r. 1 589); nie wolno im w prost lub ubocznie pobierać
w ynagrodzenia za benedykcje, rekoncyliacje, form aty i t. p., wyjąwszy
p ro cu ratio n em et taxam a ju re e t sta tu te provinciali concessam , a to pod
k a rą przez arcybiskupa dowolnie naznaczyć się m ianą {Const, prov. lib. 4
de simon. p. 2 5 5 ).— A rcybiskup gniez. i lwowski, biskupi: k ra k ., k u jaw ­
ski, poznań., płocki i łuck i, zaraz na w stępie do swej k a te d ry pow inni
byli dać swym kościołom k ated raln y m kielich złoty, a in n i * biskupi, m a­
jący mniejsze dochody, m niejsze ofiary składać byli obow iązani (synod
Łub. 1 64 3 tit. Calices anrei). Tego rodzaju p am iątk i ju ż daw niej były
w zwyczaju w k atedrze włocławskiej (od P aw ła W ołuckiego, biskupa) i k r a ­
kowskiej; synod więc M. Ł ubieńskiego zam ienił je w praw o. K a p itu ła
w łocław ska po śm ierci W aw . G em bickiego, arcy b isk u p a, k tó ry będąc po ­
przednio biskupem kujaw skim nie uścił się z tego obow iązku, od sukce­
sorów jego żąd ała pieniędzy na kielich złoty, a A n t. O strow ski p rzech o ­
dząc n a stolicę prym asow ską, m ocą umowy w ypłacił w artość takiego k ie ­
licha, w celu obrócenia pieniędzy na re sta u ra c ję k a te d ry w łocław skiej,
k tó rej skarbiec już wiele kielichów złotych p osiadał wówczas.— W ładzę
w ykonaw czą (ju ris d ic tio n s) biskupi nasi mieli zabezpieczoną ustaw am i
synodalnem i i praw am i rzeczypospolitej. R odzaje spraw , do ich sądów n a ­
leżące, w ym ieniają Constit. p ro v. lib. 2 tit. de Foro compet. i H e rb u rt Y.
Spirituales § Differentias. W yliczam y je w a rt. Sądy duchow ne. Do spraw
prow adzonych w Rzymie lub n u n cjatu rze, pow inni byli na każdym syno­
dzie djecezjalnym w ybierać osoby zdolne, a gdyby k tó ra z nich u m arła,
mogli za ra d ą k ap itu ły kogo innego w yznaczyć,' aby p e łn ił te obowiązki
aż do przyszłego synodu {Const, p r . ex Cone. T rid . s. 2 5 c. 10 de re-
f o r .) .— In te rd y k t sam i rzucać pow inni, a tylko w ich nieobecności i za
szczególnem pozwoleniem m ogą to czynić oficjali {Const, prov. lib. 4 tit.
de sent, exeom. § Obviando p. 3 4 9 ).— W pow stałej tru d n o ści, lub dozna­
nej krzyw dzie, pow inni wzajem nie sobie pom agać; pokrzyw dzonego ra d ą ,
zasiłkiem i względam i w spierać {Const, p r. lib. 3 tit. de Im m unit. E ccL
p. 2 3 8); n a synodach prow inc. osobiście zasiadać, od czego je d n a k wolni
byli biskupi L itw y i R usi, k tó rzy , z przyczyny w ielkiej odległości, m ogli
swych delegatów przysyłać (1. c. lib. l de off. ord. § Cum ex negl. p ag .
7 7, synod 16 28 i 1 6 3 3). Synody djecezjalne biskup pow inien co ro k
odpraw iać sam , lub do tego delegow ać kogo; zaniedbujący k a ra n y być
m iał 5 0 grzyw , groszy p ra g ., co synod r. 1 56 7 na 200 dukatów p o d ­
wyższył. Lecz i biskup k a ra ł duchow nych nie przybyw ających na synod.
Synod djecezji w łocł. 16 34 naznaczył 3 0 grzyw ien k a ry na nieobecnyc h .—
b) Członków k ap itu ły m ają biskupi uw ażać za swych b ra c i, grzecznym i
się dla nich okazyw ać, nie ubliżać im w niczem, ju ry zd y k cji ich żadnem i
ustaw am i nie ścieśniać (z sob. try d . synody r. 1 5 3 9 , 1 5 4 2 , I 5 4 4 i 1 5 8 9 ).
Gdy przy swych kościołach m ieszkają, w rzeczach dotyczących zarząd u
djecezji m ają się k ap itu ły radzić, i upom nienia je j z łagodnością w ysłu­
chać (synody r. 1561 i 158 9). Również i biskup pow inien kanoników
naglić o spełnianie swych obowiązków, czuwać aby odpraw iali Msze śś.,
przynajm niej w niedziele i św ięta, a jeśli m ają parafje, to ta k często, iżby
zadosyć uczynili swemu obowiązkowi; źle żyjących w duchu łagodności
p opraw iać i nie być pobłażliwym (z sob. try d . synod 1 5 8 9 ).— N a p ro śb ę
En cykl. T. U - 25
386 Biskupi w Polsce.
n ie k tó ry c h k a p itu ł sy n o d r . 1 6 2 1 pon o w ił u sta w ę sob. tr y d . ( s . 25 c. 6
de r e / . ) , a b y w rz e c z a c h c zysto k a p itu ln y c h b isk u p i żad n eg o nie b ra li
u d z ia łu ; co p o w tó rz y ł o s ta tn i sy n o d p r o w .— P o d łu g daw nego zw yczaju
p ro w in c ji g n ie z n ., b isk u p p o w in ien d a ć dw ie części n a r e s ta u ra c ję k o śc io ­
ła k a te d ., a k a p itu ła trz e c ią część ( Const. p r o v . lib. 3 t it . de eccl. aedif.
p. 2 34 i § O nera p . 2 3 6 ), k o le g ja ty i in n e o p u sz c zo n e k o śc io ły p o w in ie n
r « t a u r o w a ć / s y n . 1 5 8 9). N ie m oże z a b ra n ia ć k a p itu le zw iedzać d ó b r sto ­
ło w y ch b isk u p ic h (sy n o d M aciejów , tit. de non alien, bon. i syn. W ę ż y k a
P e tr ic . tit. de revis. bonor.). N a a rc h id ja k o n ó w p o w in ie n p rz e d sta w ia ć zdol­
n y c h , n ie ty tu la rn y c h ty lk o d o k to ró w , czyli p a te n to w y c h , ale w rzeczy
sam ej u c zo n y ch i p ra w y ch . W u d z ie la n iu p o sa d k a p itu ln y c h w y b ó r osób
zach o w ać; n ie d zieciom i m n iej zdo ln y m , ale osobom ż y cia d o b re g o i wy-
eg za m in o w a n y m d aw ać. W p rz ec iw n y m ra z ie k a p itu ły m o g ą m niej z d a ­
tn y c h do o b jęc ia p o sa d y nie p rz y p u śc ić , je ż e li n ie o k a ż ą św ia d e ctw a z u n i­
w e rs y te tu , lu b in n e g o k a to lic k ie g o z a k ła d u , i zaśw iad czen ia o d o b re m
sp ra w o w a n iu (sy n o d r . 1 5 8 9 ) .— c) W c elu p o w ię k sz e n ia liczby d u c h o ­
w ie ń stw a i z a p ro w a d z e n ia w n iera re fo rm y , p ra w a sy n o d a ln e obow iązyw ały
b isk u p ó w do z a k ła d a n ia se m in a rjó w (sy n o d r. 1 5 7 7 i 1 5 8 9 ). P o p ra w ę
d u c h o w ień stw a w sw ych d jec ez jac h m a ją p rz e p ro w a d z a ć p o d łu g p rz ep isó w
p ra w a k o śc ieln eg o i u sta w p ro w in c jo n a ln y c h , w d u c h u m iłości i łag o d n o ści
o jco w sk iej, z a c z y n a ją c od sie b ie i sw ych dw o ró w , a p o te m sto p n io w o
n iż sz y k le r, w y k o rz e n ia ją c p y c h ę , chciw ość, m a rn o tra w stw o w łasn o ści k o ­
śc ieln ej i złe szafow anie o jco w izn ą u b o g ic h , z an ie d b a n e s ta ra n ie o lu d ,
i t. p .; k a r a ć za n ieo d m a w ia n ie p a c ie rz y ; w p u b lic z n y ch i w iększych w y­
s tę p k a c h oso b y d u c h o w n e u p o m in a ć , z a k lin a ć , stro fo w a ć i p o p ra w ia ć k a r ­
n o ść k o śc ie ln ą ; p rz y k o śc io ła c h k a te d . m ieć w ię zien ia d la w y stę p n y c h ; n ie
w y ro k o w a ć p rz e d d o k ła d n e m p o z n a n ie m sp ra w y ; n ik o m u n ie p rz e sz k a d z a ć
w u ż y c iu śro d k ó w o b ro n y {Const, p ro v . lib. 1 de off. o rd . p. 79 i sy n o d
1 6 2 1 c. 7); n ie b y ć dla d u ch o w n y ch c ie rp k im i a n i p rz y k ry m i, o k a za ć się
ra c z e j p a s te rz a m i n ie k a ta m i, i ta k p rz e w o d n ic z y ć , iżby n ie z d ali się p a ­
no w ać (sy n o d r . 1 5 8 9 ); b ro n ić o d k rz y w d i u c isk u lu d zi św ieckich (sy ­
n o d r . 1 5 4 4 i 1 5 8 9 ); n ie po zw alać, a b y e g z a k to ro w ie św ieccy w y b ie rali
o d d u c h o w ień stw a i p o d w ła d n y c h k o śc ie ln y c h su b sid iu m , bo ta k ic h p o b o r­
ców sa m i b isk u p i n a z n a c z a ć w in n i (b u lla S y k s tu s a V P a sto ra lis); a n i też
b ez zezw o len ia S to lic y A p o sto lsk ie j zg ad z ać się n a w y b ie ra n ie od k się ży
te g o p o d a tk u n ie m o g ą {Const, p ro v . lib. 3 tit. de modo solv. contrib. p.
2 1 8 t it. de im m unit. p. 2 4 3); p ro b o sz cz y i w szy stk ic h b e n eficja tó w , k tó ­
rz y z fu n d a c ji p o w in n i re z y d o w a ć p rz y k o śc io ła c h , zm uszać do teg o p rz e z
o d e jm o w a n ie im do ch o d ó w , z a c h o w u jąc słu sz n e i n a le ży te sto p n ie k a r y ,
aż do o d e b ra n ia b en eficju m ; ty m zaś, k tó rz y o trz y m a li rz y m s k ie d y sp e n sy
de n o n re sid e n d o , n a z n a c z a ć zd o ln y ch w ik a rju szó w i w yzn aczy ć im część
d och o d ó w (Const, p r o v . lib . 1 tit. de off. ord. § E t cum p . 73 i syn.
15 8 9 ). W iele b eneficjów , zw łaszcza p a ra fja ln y c h , je d n e j osobie n ie d aw ać,
a w szy stk ie ra cz ej p rz ez k o n k u rs (sob. t r id . s. 24 c. 18 de ref’.) u d z ie la ć
(sy n o d y r . 1 5 2 7 i 15 8 9 ). P o d łu g b u lli L e o n a X {C onst, p r o v . lib . 4
t i t . de p r iv il.), w olno b isk u p o m łą c z y ć p e rp e tu o vel a d v ita m u n iu s re - ■
c to r is ben eficia c u ra ta , z zezw oleniem p a tro n ó w , je ś li do ch o d y ta k są i
sz c zu p łe, iż n ie w y s ta rc z ą n a p rz y z w o ite u trz y m a n ie je d n e g o k s ię d z a .— ■
N a e g za m e n m a ją c y c h p rz y jm o w a ć św ię c en ia, w k a żd y m czasie, a n a k o n - -
k u r s , celem o trz y m a n ia ben eficju m , ty lk o z sy n o d u d jec ez jaln eg o co n a j- -
Biskupi w P olsce. 387

m niej sześciu egzam inatorów pow inien biskup wyznaczyć {Const, p r. lib. l
tit. de temporib. ordin. p. 6 6, 6 8; lib. 5 c. 28 p. 3 6 8); przed udziela­
niem święceń ogłosić klątw ę na w dzierających się u k rad k iem , a przed
daniem beneficjum w ybadać lata, n au k ę i obyczaje k a n d y d ata (1. c. lib.
1 p. 6 7; lib. 3 tit. de institutionib. p. 14 7 z sob. tr y d .) .— Z przepisów
ogólnych i statutów prow incjonalnych, m ają te k duchow nych, zm arły ch bez
testam en tu , pow inni obrócić na w ydatk i pogrzebow e, w ypłatę długów i wy­
nagrodzenie służby, na krew nych, m ianowicie ubogich, na pomoc i ra tu n e k
duszy nieboszczyka, n a resta u ra c ję kościoła, w k tó ry m zm arły p ełn ił obo­
w iązki, a nie zaś na inne cele; a to pod k a rą dow olnie naznaczyć się
m ającą przez synod prow . {Const, prov. lib. 3 tit. de succes. ab intest. p .
1 7 8 ).— Mogli byli biskupi nasi w ybierać od duchow ieństw a p o d atek , zw a­
ny cathedraticum (ob.), i w ybierali go, ale nigdy nie obracali na w łasną
k o rzy ść.— d ) Z dawnego zwyczaju biskupi m ieli tu w iększą w ładzę na
zakonników niż w innych k rajach , co z tą d poszło, że tru d n o było je n e ­
rało m zakonnym do P olski zjeżdżać i k arn o ść utrzym yw ać. W ustaw ach
więc naszych częste znajdujem y przepisy, na synodach zakonnikom p oda­
w ane, stosunek ich do biskupów o k reślające. K ościoły parafjalne, n ale­
żące do duchow ieństw a świeckiego, synody zab ran iają oddaw ać zakonnikom
(synod r. 164 3 tit. Incorpor. eccl. paroch.)-, w łóczących się bez pozw ole­
n ia przełożonych i od k laszto ru do k laszto ru podróże odbyw ających, n a ­
k azują biskupom w trącać do w ięzienia i do klasztorów o d sy łać, a ty ch ,
k tó rzyby takich do swych klasztorów przyjm ow ali, suspensą k a ra ć (Const,
p rov. lib. 5 c. 19 p. 3 6 3); z przełożonym i k lasztoró w żebrzących znosić
się o liczbę zakonników , aby ty le tylko było, ile wyżywić się może (l. c.
lib. 4 tit. d e p rivil. et exces. privil. p. 3 1 7 ); opatom i przełożonym , p r a w ­
nie w ybranym , pow inni chętnie udzielać benedykcji (1. c. lib. i tit. de
abbat. elect, p. 5 8 i 6 1); po śm ierci ich, łącznie z przeorem k lasztoru
m a w ybrać ad m in istra to ra z g ro n a swej k ap itu ły , i czuwać, aby do b ra
k lasztorne w całości i dochody w szystkie dostały się n astępcy (synod
16 34 c. 15 de abbat. vacant, i konst. 1 5 8 8 r. Vol. leg. I I f. 1221 tit.
O opactw ach); pow inni zw racać uw agę, aby opaci, przełożeni i ksienie,
wsiów i d óbr klasztornych nie pozbyw ały w obce ręce, a u trac o n e s ta ­
ra li się odzyskać, w przeciwnym razie, choćby byli exem pti, m ogą być
przez biskupa w yklęci i złożeni z godności (1. c. lib. 3 de reb. eccl. non
alien, p. 16 7). W r. 1 5 1 1 , za k ró la Z ygm unta I, wyszło postanow ienie,
aby biskupi przejrzeli przyw ileje zakonów , a jeśli nie będzie w zm ianki,
że sam i tylko N iem cy m ają być przyjm ow ani, tam b iskupi pow inni d oło­
żyć staran ia , aby o d tąd bez różnicy, ta k N iem cy ja k P olacy, w stęp mieli
(Vol. leg. I 37 7 D e polonis...); toż sam o co do opatów , aby raz k ra jo ­
wiec, dru g i raz obcy był w ybierany (r. 1 539 Vol. leg. I f . 54 7 de abba-
tib.). Jeśli zaś sam ym tylko cudzoziem com służył przyw ilej, biskupów
troskliw ości zostaw iono, aby i P olakom w stęp otw orzyli. G dyby na o pata
nie było zdolnego szlachcica, m ożna w ybrać plebejusza, ale o tern biskup
powinien zawiadom ić k ró la (sta tu t r. 15 38 l. fr. f. 521 tit. de abbatib.).—
e) Biskup pow inien nietylko na duchow ieństw o, ale i n a lud zbaw ienny
wpływ wywierać; zgodę, pokój i jedność utrzym yw ać; siero ty , wdowy,
ubogich mieć w opiece, bronić ich i spraw iedliw ość w ym ierzać; łagodność
p a stersk ą okazywać (z sob. try d .), lud pozbaw iony kościołów i pasterzy,
p rzyłączać do pobliskich parafji, i proboszczom część dochodów tych k o ­
ściołów naznaczać. P rzybyw ając do którejkolw iek djecezji wr prow incji
388 Biskupi w Polsce.
gniez., pow inni ludow i błogosław ić, a pleban raa nauczać parafjan , aby
nachylali się, klękali, lub przynajm niej głowę z uszanowaniem pochylali
(Const, p r , lib. l de off. ord .). N a prow izorów i rządców szpitali uw a­
gę zw racać, aby nic nie szło na stro n ę (Const, p r. lib. l de off. ord. p.
9 8); do biskupów należy szkoły erygow ać i w nich pew ną liczbę młodzie­
ży u trzym yw ać, dając jej żywność i ubiór; pom oc nieść zdolniejszym i pil­
niejszym (l. c. p. 7 6 i tit. de scholis p. 2 6 5 ).— W yklętego w jed n ej dje-
cezji, i tam publicznie za takiego ogłoszonego, obow iązani są polecić
w swej djecezji ogłosić, jeśli o to wezwani zostaną (1. c. lib. 4 tit. de
sent, excom. p. 84 5 i synod 1621 c. 3 de ju risd . spir.)\ przeciw d łu ­
go zostającym w cenzurach, pow inni w ystąpić stanowczo, aby przez ich
u p ó r pow aga kościelna nie ucierp iała (1. c. p. 347 i u H erbuta V . Deci-
mae, § Pro raptu). M ogą in terd y k tem obłożyć m iejsce, w k tó rem zabito
lub rani.ono k ap łan a; w inowajca zaś m a być wydany biskupow i (Vol. leg.
I 38 7 tit. de p resb y tericid io ).—/ ) P ró cz ustaw , odnoszących się do zarząd u
duchow nego klerem i ludem , synody nasze p o d ają biskupom n iek tó re p rze­
pisy , dotyczące całości i p o rząd k u ich d óbr stołow ych. N ie pozw alają
w ypuszczać w dzierżaw ę, zwłaszcza ludziom świeckim (lib. 3 tit. de locato
et conducto p. 1 7 1); sprzedaw ać ich, zam ieniać, choćby ad pias causas,
bez słusznej przyczyny i zezwolenia k a p itu ły (lib. 3 de reb. non alien, p.
16 8); w ójtostw i sołectw nie daw ać dzieciom i nie w ięcej nad dwa doży­
w ocia, t. j. mężowi i żonie (synod M aciejów, de non alienan. i L ubień.
de alienat..)-, zam ki, dw ory i inne zabudow ania każą restaurow ać (lib. l
de off. ord. p. 9 3); łask i i nad an ia, przez poprzedników uczynione, ze
słusznej przyczyny i za zgodą k ap itu ły , byle nie były przeciw ne p raw u
kościelnem u, lub przyw ilejom poddanych duchownych, pow inny być i przez
następców szanow ane (synod r. 1 6 2 1); czuwać m ają, aby poddanych k o ­
ścielnych dzierżaw cy i ekonom ow ie nie uciskali, pracam i i daninam i nie
obciążali, ani dó b r duchow nych nie niszczyli, lasów nie w ycinali, lub g ra ­
nic nie strzegli (lib. l de off. ord.). W tym celu m ają być w ybierani
z k ap itu ły ekonom ow ie, k tó rzy b y corocznie d o b ra biskupie zwiedzali,
szkody i uszczerbki notowTali, sk arg i poddanych przyjm ow ali (lib. 5 c. l i
p. 3 8 9), ob. D o b ra duchow ne.— g ) R ów ną troskliw ość i opiekę rozpoście­
ra ć w inni nad dobram i i dochodam i beneficjatów swej djecezji. D ziesięciny
z swych d ó b r stołow ych, meszne, m ałd raty i t. p. pow inni rzetelnie od ­
dawać kom u należy, pod k a rą zw rócenia w trójn asó b ; urzędników swych
i poddanych do uiszczania ty ch w ypłat upom inać i zmuszać (1. c. lib. 2
de fo ro compet. p. 1 16; lib. 3 de decimis p. 193; lib. 5 c. 20 p . ’3 6 3 );
staro sto m i rządcom polecić, aby klerow i nie przeszkadzali w p o b ieraniu
dziesięcin (lib. l de off. ord. p . 7 5); spory między laikam i a osobam i du-
chownemi świeckiemi lub zakonnem i, choćby ci byli exem pti, z przyczyny
gran ic dóbr w ynikłe, biskupi pow inni załatw iać i godzić sam i, lub do
tego delegow ać kanoników , a udających się w podobnych spraw ach do
sądów świeckich skazyw ać na k a rę 100 grzyw ien, n a korzyść k ościoła
k ated raln eg o (lib. 2 tit. de fo ro comp. p. 1 1 7 ). Plebanów w dziesięci­
nach lub dobrach kościel. pokrzyw dzonych przez szlachtę, m ają brać
w opiekę i sądow nie dochodzić ich krzyw d; gdyby zaś k tó ry z ducho­
w nych tego zan ie d b ał, pow inni go u k a ra ć (lib. 1 de off. ordin.); dochody
i w łasność kościelną przez heretyków zab ran e, w m iarę możności z rą k
ich odbierać; fundusze pokrzyw dzonych kościołów spisać i zachować wykaz,
Biskupi w Polsce. 389
by w przyszłości o nie się upom nąć; proboszczom zaś i innym k ap łan o m
z dochodów w yzutym , dać u siebie p rzy tu łek , odzienie i pożyw ienie (l. c.
pag. 7 3). Pozwy wysłać i innych p raw nych środków użyć mają, p rz e ­
ciwko szlachcie krzyw dzącej księdza w dochodach, a to bez w zględu na
osoby; w przeciwnym razie beneficjat może udać się z użaleniem do m e ­
tro p o lity (synod r. 1 6 2 1 c. 2 de ju risd . spirit.). Owszem, swym o b ro ń ­
com i plenipotentom pow inni zlecić obronę ubogich plebanów (synod r.
1 5 8 9 ); ztąd synod r. 1561 nakazuje biskupom mieć biegłych obrońców
na swych dw orach i przy try b u n a le (synody r. 160 7 i 164 3), aby od­
zyskiwali dziesięciny, czynsze i t. p. dla ubogich p leb an ó w .— B. O b o ­
wiązki biskupów w R zeczypospolitej, a) D o najznakom itszych
obowiązków, ja k ie biskupi pełnili w k ra ju , należy ich u rz ą d se n a to rsk i.
M onarchowie polscy zawsze przy boku swym m ieli p ra ła tó w i baronów ,
czyli senatorów duchow nych i św ieckich, aby zasięgać ich ra d y w m n iej­
szych rzeczach, gdyż w iększe do sejmów należały. Ł ubień ski St. ( Opera
f. 2 8 9) utrzym uje, że pierw iastkow o sam i tylko b isk u p i należeli do ra d y
królew skiej, czemu jed n ak wielu p isarzy przeczy (H a rth io ch p. 4 3 7; L en -
gnich p. 2 2 7). To pew na, że duchow ni senatorow ie m ieli zawsze pierw sze
m iejsce, siedząc po obu stro n ach tro n u , o co pow stał spór w r. 1 5 0 6
za k ró la A leksandra, gdy świeccy panow ie dom agali się, iżby jed n ę stro n ę
całą im zostaw iono, a po drugiej aby zasiadali duchow ni. Lecz biskupi
obstaw ali za daw nym zwyczajem, co też k ró l p o p a rł i ta k spór załatw ił,
że po lewej ręce dwóch tyiko biskupów (k ra k . i pozn. lub wileń. na
przem ian zasiadać m iało, a p rzed nim i arcy b isk u p lwowski (B ielski K ro n .),
po praw ej stro n ie k ró la zasiadał arcybiskup gniez., za nim biskupi k u ­
jaw ski, wileń. lub poznański (ustępując sobie nap rzem ian pierw szeństw a),
płocki, w arm iński i łucki (również ci na przem ian ), przem yski, żm udzki,
chełm iński, chełm ski, kijow ski, kam ieniecki, inflancki i sm oleński; w ogól­
nej więc liczbie senatorów 13 6, było arcybiskupów dwóch, biskupów 15.
Od r . 1 7 7 5 ubyło w senacie czterech biskupów . M ianow any biskup nie
zasiadał w senacie, dopóki przez P apieża nie był potw ierdzony; podobnież
z jednego biskupstw a na drugie przechodząc, nie w pierw zajm ował w se ­
nacie wyższe m iejsce, aż bullę tran slatio n is otrzym ał. N om inow ani sen a­
torow ie świeccy, lub duchow ni, pow inni byli złożyć zaraz przysięgę k ró ­
lowi i rzeczypospolitej (form a jej u H e rb u rta V. Juram ent. i S ta tu t r . 150 5
Vol. leg. I f. 3 3 5), duchow ni na św. E w angelję, a świeccy na krucyfiks.
Poniew aż senatorow ie zasiadali na sądach królew skich i wydawali w yroki,
więc po słowie avertam , dodaw ali w przysiędze: et in judicio ju ste senten-
tiarn dicam (K onst. 1 5 8 8 Vol. I I f. 1 2 2 1). O bowiązani byw ać n a sej­
mach i sejm ikach, tam ze szlachtą a rty k u ły spisyw ać i przyw ozić je na
większe sejm y (K onst. r. 156 5 Vol. I I f. 6 7 7); b isk u p i za nieobecność
płacili 40 grzyw ien, świeccy w ięksi 2 0 , a m niejsi, ja k kasztelanow ie d ru ­
gorzędni, po 10 grzyw ien. K o nstytucje synodalne n aznaczają k a ry tysiąca
grzywien na biskupów nieprzyjeżdzających na sejmy i sejm iki, chyba gdy
nieobecność swą n a synodzie prow , uspraw iedliw ią (lib. 5 c. 1 3 ). Ponow iły
następne synody, jak o to r. 1621 (c. 2 de immun, eccl.), i r. 16 34
(c. l o). Cel praw a był ten, aby na sejm ach nie postanow iono coś p rze­
ciwnego wolnościom kościelnym . Z tą d synod r. 1 5 5 1 upom ina biskupów ,
aby gorliw iej bronili praw kościelnych i zakonów ; przyw odzi n a pam ięć
dawnych biskupów , k tórzy zdrowiem i życiem zastaw iali się za całość swo-
390 Biskupi w P olsce.
bód kościoła; gdy zaś nie mogli podołać, wyjednywali przynajmniej zwło­
kę, której używali na poradzenie się z kapitułą (synod 1577, 1589
i 1 6 2 1 ).— Za Stefana Batorego postanowiono, aby na każdym sejmie wol­
nym wybierano na dwa lata 16 senatorów z obu narodów, którzyby pa
czterech zostawali przez pół roku przy boku króla do ciągłej rady, t. j.
jeden z biskupów, jeden z wojewodów i dwóch z kasztelanów, tym porząd­
kiem, jakim siedzą w senacie, pozwalając innym podług woli mieszkać
przy królu. Biskupi z krajów ruskich i inni, szczupło uposażeni, mogli
pobierać ze skarbu po 500 złotych (Konst. r. 1576 Vol. II f. 8 9 8).
Niedopełniający tego przepisu mieli płacić tysiąc grzywien poi., a gdyby
się upierali, kara ta do 6 000 grzyw, podniesioną być miała, o co posło­
wie na początku sejmu upominać się byli winni (Konst. r. 1 60 7 Yol. II
/ . 1 59 7). Ta rezydencja rozumiała się tylko w granicach państwa (r.
160 9 Vol. II f. 1661), nawet przy ciele zmarłego króla, i przy boku
prymasa w czasie bezkrólewia. Bezydencja liczyła się od l Stycz.; pra­
wne przeszkody powinny były być zaprzysiężone tacto pectore in facie
Reipublicae. Kancelarja królewska rezydencje, równie jak senatorów con-
sulta, obowiązaną była notować. Liczne o rezydencji przepisy zostały
ponowione i zatwierdzone r. 1 662 (Yol. leg. IV f. 830 tit. de redd, ra-
tione), co też i na późniejszych sejmach miało miejsce, mianowicie roku
1 669, gdzie dodano, aby materje do narad królewskich podawali kancle­
rze obu narodów, a król je z senatorami rezydującymi rozbierał; zdania
zaś powinny być przez senatora dającego je podpisane, pod karą pozba­
wienia urzędu senatorskiego (Konst. 1669 i 1717 tit. Reassumptio etc).
Do r. 1641 wyznaczano na dwa lata po 16-tu senatorów, takim porząd­
kiem, jak siedzieli w senacie; odtąd co rok 2 8 wyznaczać zaczęto, t. j.
4 biskupów, 8 wojewodów, 8 większych i 8 mniejszych kasztelanów; z tych
arcybiskup lub biskup przez pół roku, wojewodowie zaś i kasztelani tylko
przez 3 miesiące obowiązani byli rezydować. Do owej rezydencji, Rzpta
tak wielkie przywiązywała znaczenie, iż nietylko, że wielkiemi karami zmu­
szała senatorów, a rzadko uwalniała, bo o jednym tylko M. Lubieńskim,
prymasie, czytamy, że dla podeszłego wieku na raz jeden uwolniony zo­
stał (r. J 649 Vol. leg. IV f. 2 8 6); ale nadto, aby przez nią senatorowie
nie ponosili szkody, wolni byli od sądów na 6 tygodni przed i po rezy­
dencji (Konst. 1638 Vol. III f. 9 3 5), po którym to terminie, sprawy ich
miały być sądzone w pierwszy czwartek z regestru szczegółowego (Konst.
1641 Vol. IV f. 3). Jeśliby przeciwko senatorowi, w czasie jego rezyden­
cji, zapadł wyrok, sprawa in integrum miała być wrócona (Konst. 16 54
i 16 55 i inne); lecz w trybunałach wkrótce o tem zapomniano; ponowiła
więc te przywileje Konst. 1 687, wyroki uznając za nieważne i 1000 grzy­
wien poi. naznaczając kary na tego, ktoby o wyrok na senatora rezydu­
jącego u króla postarał się. Nadto, podczas rezydencji wolni byli od lu­
stracji dóbr i wojska kwarcianego (Konst. 1591).—Również zabezpieczono
osoby senatorów wracających lub jadących na rezydencję i posiedzenia se­
natu: wszelki wyrządzony im gwałt karano, jako obrazę królewskiego ma­
jestatu (r. 1510 statut. Zygm. I i Konst. 1 66 7).— Prócz senatorskiego
urzędu, biskupi bywali kanclerzami i podkanclerzami; a chociaż ustawy
państwa zastrzegły ogólnie, aby raz osoby duchowne, drugi raz świeckie
te obowiązki pełniły, przecież prawie zawsze biskupom, nie zaś niższym
duchownym, pieczęcie koronne oddawnno (Lengnich 1. c. p. 283).— b) Bi-
Biskupi w Polsce. 391

skupi używali na k siążąt praw a p asterskiego, czyli ta k zwanych p ia moni-


ta. Św. Stanisław strofow ał B olesław a II; P e łk a , rów nież biskup k ra k ., m o­
nitow ał K azim ierza Spraw ied. o życie naganne; Zbigniew O leśnicki— W ła­
dysław a Jagiełłę; K arnkow ski, b ędąc jeszcze biskupem kujaw skim , Z y­
g m unta A ugusta, a Ja n L u b ra ń sk i— Z ygm unta I. Toż samo spo tk ało K a­
zim ierza W . na sejmie w W łocław ku r. 134 3 (Łubieński, de E p is. bene
ger. n. 9 3). N ierzadko surowszem i środkam i przyw odzili m onarchów do
poszanow ania praw ludu. H e n ry k K ietlicz, arcy b . g n ., w yklął W ładysław a
L askonogiego, za przyw łaszczenie sobie m ajątk u po biskupach krakow skim
i wrocławskim; P ra n d o ta , k ra k ., K o n rad a, ks. m azowieckiego; Ja k ó b , a rc y b .,
W ładysław a II; Jęd rzej, biskup poznański, Ł o k ietk a; B o d z a n ta — K azim ie­
rza W . W iele innych przykładów z dziejów n aro d u przytoczyćby m o żn a.—
4 . P r z y w i l e j e b p ó w i p o w a g a ich w k ra ju niem niej b yły w ielkie.
W praw ach byli zrów nani z m onarchą. N ietylko królow ie, ja k Bolesław I
i in n i, mieli swych rycerzy, dobram i nadanych i p rzy sięg ą w ierności zobo­
w iązanych, lecz i bpi. Św. Stanisław , ja k życiorys jego świadczy, m iał curia-
les i benejiciatos, czyli lenników . K ilka stolic bpicb, ja k gniezn., pozn aó .,
w rocław ., k ra k ., m iały praw o bicia m onety, lubo z tego nie k o rzy stały .
In n i w swych ziem iach i księstw ach w ykonyw ali w ładzę sądow niczą bez ap-
pellacji. P o szczególe wyliczać książęce praw a, służące bpom polskim , b y ­
łoby rzeczą zbyteczną. D ość, że używ ali ich i odpow iednie o dbierali h o ­
nory. P o koronacji K azim ierza Ja g . r. 144 7, gdy k ró l przed ra tu szem
krakow skim na ry n k u zasiadł, celem o d eb ran ia p rzysięgi, k siążęta m azo­
wieccy, Bolesław i W ładysław., po praw ej ręce k ró la stan ęli, czem o b raże­
ni bpi, któ ry m dotąd służyło pierw szeństw o, odeszli do swych m ieszkań;
na przyszłość ju ż bpom n ik t nie odm aw iał tego przyw ileju. Z pozw olenia
Stolicy Św., ta k w senacie, ja k w radzie, na sejm ach i sądach, mogli t r a ­
ktow ać o woj nie, "o spraw ach k rym inalnych, choćby szło o śm ierć lub u cię­
cie jakiej części ciała, mogli zdanie swe objaw iać i w yrok z urzędu p o d ­
pisywać, bez obawy cenzur kościelnych (K lem ens V III r. 1 6 03 d. 9 S ierp ,
w Const, p r . lib. 5). P rzez pełnojnocników mogli p rzed w łaściwych s ę ­
dziów zanosić zaskarżenia i donosić sekciarzy, łotrów , zbójców i innych
zb ro d n iarzy , i przed tem iż sędziam i cywilnie, krym inalnie, lub m ixtim
działać, i w szelkie inkw izycje odbywać, bez obawy klątw y lub irreg u la ri-
ta tis, inhabilitatis i t. p., a to na mocy breve G rzegorza X III z d. 8 Kw.
157 7 .— Również przez pełnom ocników świeckich ze szlachty, lub ducho­
wnych, mogli byli zaprzysiądz szkody w yrządzone p rzez przechody w ojsk;
na co pozwolił W ładysław Jag iełło (Wol. leg. I f . 1 1 3 § Quae dam na)
Pew ne dobra i dziesięciny stołu swego, czyli ta k zwane gratiae, daw ali
członkom k ap itu ły na dożyw ocie, lub dopóki innego znaczniejszego benefi­
cjum nie otrzym ają; n a co bpi nasi potrzebow ali zgody k a p itu ły tylko,
nie zaś Stolicy A p. (r. 1646 d. 5 M aja d e k re t Stolicy Ap. Const, p r . L u ­
bień. de g ra tiis).— W razie p o trzeb y m ogą udzielać pozwolenie na zb iera­
nie sprzętów polnych w św ięta (d ek r. S. C ongr. R it. r. 1 634, d. 2 1 Stycz.
Const, prov. W ęz) .— Jeśli po soborze try d . w ja k ie j djecezji nie była uczy­
n io n ą reductio m issarum , może to bp uczynić (U rban VIII r. 1 6 3 4 d. 26
L istop. Const, p r. Węz. 16 3 4 ).— L eon X , przez breve z d. 10 Stycz. 1 5 1 9 ,
pozwolił bpom polskim nosić na łańcuszkach złotych krzyże zło te, em aljo-
wane, kam ieniam i drogiem i wysadzane; lubo w bulli prow incjonalnej r. 1 5 1 5
zakazał tego, lecz lepiej pow iadom iony o zwyczaju polskim , że tu bpi n ie
392 Biskupi w Polsce.
używ ają, w c o d zien n e m s tro ju r o k ie t, a te ra sam em m ało ró ż n ią się s u k n ią
o d in n y c h d u ch o w n y ch , n a p ro śb ę k ró la Z y g m u n ta odw ołał swój z a k a z .
S y n o d y je d n a k n asze często n a g lą o n oszenie r o k i e t .— P ró c z ty ch i g d z ie ­
in d zie j p rz e z n a s w sp o m n ia n y ch p rzyw ilejów , m ia ły n ie k tó re k a te d ry szcze­
g ólne p ra w a ju ż to p rz e z S to lic ę A p ., ju ż p rz ez m o n arc h ó w sobie n a d a n e .
B p k ra k . p ierw szy p o a rc y b p ie lw ow skim sie d ział i g ło s sw ój d a w a ł, co
w y je d n a ł P e łk a r . 1 1 8 5 u U rb a n a I I I ( G ła d y sze w ic z 1. c. p. 2 4 5 ) , a A le­
k s a n d e r IV r. 1 2 5 6 p o tw ie rd z ił (u Theinera I. f. 6 9); b y ł k się c ie m s ie ­
w ie rsk im od r . 1 4 4 3 , k a n c le rz e m a k a d e m ji k ra k o w . (o d U rb a n a V ), lecz
do o b rz ęd ó w i p o słu g re lig ijn y c h p rz y d w o rz e k ró le w sk im p ra w a ro śc ić nie
m ó g ł; w c e le b ra c h używ ał p a lju sz a w y szy te g o p e rła m i (D a m a lew ic z, S e ries
a rc h ie p . p . l i ) ; k a n c e la r ja k ró le w sk a p isa ła do n iego A dm odum R e ve re n -
do (p rz e w ie le b n e m u ), a do in n y c h bpów R everen do (w ie le b n e m u ), choć
w k o n s ty tu c ja c h sejm ow ych teg o n ie p rz e s trz e g a n o , a osoby p ry w a tn e w szy st­
k im b isk u p o m d a w ały ty tu ł Illu strissim i et R everendissim i. B isk u p k u ja w sk i
p o d c za s b e zk ró lew ia p ry m a s a z a stę p o w a ł, a g d y te n u m a rł, lu b nie b y ł
o b e cn y , w se n a c ie z a ra z p rz y k ró lu z a sia d a ł. B p w ileń sk i n a sejm ie lu ­
b e lsk im r . 156 9 o trz y m a ł wr se n a c ie m ie jsc e z a ra z po k u ja w sk im , z a c h o ­
w u ją c a lte rn a ty w ę z p o z n a ń s k im . B p p o z n ., g d y n ie b y ło p ry m a s a i b p a
k u ja w ., p rz e w o d n ic z y ł w e le k cji k ró la ; m ia ł n ie g d y ś w ielk ie p rz y w ile je ,
p rz e z W ła d y s ła w a P lw a c z a n a d a n e , a S ta n . W itw ic k i z ac zą ł n azy w a ć się
k się c ie m słu p sk im i k ro b s k im , co m u je d n a k sz la c h ta z g a n iła . B p p ło c k i
b y ł u d z ie ln y m p a n em p o w ia tu p u łtu s k ie g o . W a rm iń s k i od K a ro la IW, c e s .,
d o s ta ł ty tu ł k się c ia p a ń stw a rz y m s k ie g o ; b y ł se n a to re m p o lsk im i p ie rw ­
szym se n a to re m P r u s , z tą d p re z y d e n te m zw any; z p o d ju ry z d y k c ji a rc y b p a
g n ie z . w y ję ty , u ż y w ał p a lju sz a i k rz y ż a , ja k b y a rc y b p , z p ozw olenia B e-
n e d . X IV , d n ia 21 K w ie tn ia 1 74 2 ro k u . B isk u p c h ełm iń sk i, ró w n ie j a k
w a rm iń s k i, p o w in ien b y ł b y ć ro d o w ity m p ru sa k ie m ; m ia? m iejsce w s e n a ­
cie p ru sk im z a ra z po b isk u p ie w a rm iń s k im .— W ię ce j szczegółów sz u k a ć
n a le ż y pod ai’ty k u ła m i m ieszczącem i o p is p o jed y ń c zy c h b is k u p s tw .—
5 . Z a s ł u g i b i s k u p ó w n a s z y c h w. k o śc iele i k r a ju , n ie d a d z ą się d o ­
s ta te c z n ie k ilk u sło w am i o p isa ć . W p ły w a ją c b ow iem do w szy stk ich n ie-
led w o w a ż n ie jsz y c h sp ra w p a ń s tw a , n a , k a żd e j k a r c ie h is to rji zostaw ili
śla d y siYojej d z ia ła ln o śc i. J a k o p ie rw si se n a to ro w ie i n a jb liżsi d o ra d c y
k ró ló w , w y w ie rali n ie m a łą p rz e w a g ę n a id e e p o lity c z n e , k tó re m i rz ą d z iła
się d a w n a R z p ta . T rą b a , C io łe k , K rz e sła w z K u ro z w ę k , Ł a s k i, Sam . M a ­
cie jo w sk i, P a d n ie w sk i, K r a s iń s k i i in n i trz y m a li p iec zę ć p a ń stw a w n a j­
św ie tn ie jsz y c h je g o cza sa ch . A ch o ciaż p ie rw ia stk o w o r z ą d w k r a ju b y ł
p rz e w a ż n ie , a p o te m w y łą c z n ie a ry s to k ra ty c z n y , b isk u p i zaw sze sta w a li
w o b ro n ie u b o g ieg o lu d u ( Theiner I f. 2 2 ). R o zd zielo n a p rz e z B o lesła w a
K rz y w o u s t. P o ls k a , w śró d d łu g ic h spo.rów k s ią ż ą t, b y ła b y s t a ła się p a stw ą
n iem iec k ie g o szczepu, g d y b y n ie b isk u p i, k tó rz y g o d z ili z w aśn io n y ch m o ­
n a rc h ó w (1. c. I 2 3 ), i k o śc ie ln ą je d n o ś c ią c a ło ść p a ń stw a u trz y m a li.
N ie rz a d k o z d a rz a ło się , że u z b ra ja li sw ym k o sz te m w o je n n e h u fc e , by
sta w ić czoło n ie p rz y ja c ie lo w i (V ol. leg. I f . 5 8 2, § Q uod ip su m , r . 1 5 4 4 ).
Z tą d R e j, m io ta ją c o b e lg i n a d u c h o w ień stw o rz y m s k o -k a to lic k ie , n ie m ógł
odm ów ić p o c h w a ł c n o to m o b y w a telsk im b isk u p ó w p o lsk ich , k tó rz y c h ętn ie
po d e jm o w a li się w ielk ie zn o sić o fiary d la p u b lic z n eg o d o b ra , b e z p ła tn ie
sp ra w u ją c u rz ę d y , lu b o w łasn y m k o sz c ie p o słu g u ją c d la r z ą d u u z a g ra ­
n ic z n y c h dw orów ( M aciejow ski, P o l. i R u ś. I I 16 6 ) .— O ni to byli s tr ó ż a m i
Biskupi w P olsce.— Bitynja. 393

języka, zaprowadzając go po szkołach, które wyłącznie im winne swoje


istnienie, opiekę i rozwój. Nawet wyższe zakłady naukowe, jak akademja
krakowska, doznały licznych dowodów ich troskliwości. Sami też stali na
czele oświaty narodowej, a dzieje literatury naszej wyliczają długi szereg
znakomitych pisarzy biskupów. Szpitale, ochronki i wszelkiego rodzaju
instytucje dobroczynne, powstały i utrzymywały się przeważnie ofiarami
biskupów.— A cóż powiemy o ich pracach nad rozkrzewieniem i zachowa­
niem religji? Oni ją zaszczepili i swemi trudam i wzrostu przyczynili.
W każdem niebezpieczeństwie skupiali się, a działając jednomyślnie, śmiałe
stawiali czoło, jak widzimy Oleśnickiego w walce z hussytami; Hozjusza,
Kromera, Karnkowskiego, Rozdrażewskiego i tylu innych, z luteranizm em .
Obok tej gorliwości, nie było u nas krwawych scen, odgrywanych w za­
chodniej Europie, co nietylko ustrojowi państwa, ale i umiarkowaniu bi­
skupów przypisać wypada. Mieli oni odwagę samym nawet monarchom
wypowiadać prawdę. Paweł ks. Holszański Zygmuntowi Aug., jadącemu na
nabożeństwo innowierców, ukazuje kościół katedralny wileński i przypomina,
że w nim jego przodkowie Boga chwalili (K s. Przyałgowski, Żyw. bis. wil.
I 151). Co czynili dla utrzymania wiary w ludzie i karności w ducho­
wieństwie, mieszczą ustawy licznych synodów, które po wszystkie czasy
będą nieśmiertelnym pomnikiem ich pasterskiej gorliwości.— Dotknąwszy
tylko zasług biskupów, nie mamy zam iara rozwijać tego przedmiotu, bo
na to potrzebaby obszernej księgi, a ta objęłaby najświetniejsze fakta na­
rodu, które najchlubniejszy składają wieniec polskiemu episkopatowi.—
Praw a biskupów, na zasadzie ustaw ogólnych Kościoła, opisał Piasecki,
bp chełmski, w dziele: Praxis episcopalis; obowiązki zaś i rys biskupa
polskiego, podał Stan. Łubieński, bp płocki, w dziele po wielekroć dru-
kowanem, p. t. De recte gerendo episcopatu monita domestica, i Hier. Roz-
drażewski, bp kujawski, który zostawił w ms. D e regendo episcopatu liber.
(Janociana II 2 3 3). O biskupach unickich ob. Unja. X . Z . Ch.
Bitytlja, kraj nadbrzeżny nad morzem Czarnem i Bosforem, w pół­
nocno-zachodniej Azji Mniejszej, od dawnych czasów często nawiedzany
przez kupców palestyńskich. Liczne stosunki handlowe z tamecznemi
okolicami i w czasach najbliższych przedchrześcjańskich ściągnęły tam
kupców z Judei, co dało powód do założenia gmin żydowskich i do po­
dróży misyjnych, wspominanych w Nowym Testamencie (Dz. Ap. 16, 7;
I Piot. l, l). W tedy Bitynja, od czasu Augusta była provincia consu-
laris, z takiemi granicami, jakie pod Prusjaszem I otrzymała, i sięgała na
zachód do Bosforu, Propontydy i Myzji, na północ do P o n tu , na wschód
do Paflagonji i Galacji, na południe do Galacji i F rygji ( Strab. XII 4,
l p. 5 6 3). W ielka żyzność i silnie rozwinięty handel uczyniły kraj ten
bogatym i kw itnącym , a chrystjanizm łatwy przystęp znalazł do silnych,
niezepsutych jeszcze grecką i rzymską cywilizacją krajowców, należących
do szczepu trackiego. Prędko mnożyła się tu liczba wiernych w mia­
stach: Nicei, Nikomedji, Chalcedonie i innych. Później Bitynia została
dwunastą prowincją patrjarchatu konstplskiego i częścią djecezji Pontu.
Cesarze Walens i W alentynjan podzielili Bitynję na 2 prowincje: Niko-
medja została stolicą pierwszej, Nicea stolicą drugiej Bitynji; podział ten
jednak nie naruszył kościelnej juryzdykcji Nikomedji, jakkolwiek później
metropolita Nicei uwolnił się z zależności od metrop. nikomedyjskiego.
W pierwszej Bitynii były następujące bpstwa: Nikomedja, Chalcedon, Apollonias,
394 Bitynja.— Blandrata.
Prusa, Soreo, Prenete, Helenopolis, Basilinopolis, Adriana, Cesarea, Neoce-
sarea, Dascylium, Daphmisia, Cadosia, Lophus, Cms, Melangia, Rindace;
w drugiej Bitynji: Nicea, Apamea nad Meandrem, Linoe, Gordo-Servi,
Modrena lub Mela i Numerica.
Bizochy. W kilkanaście lat po powstaniu zakonu franciszkanów, od­
dzieliła się od nich pewna liczba marzycieli, którzy uważali za niedość suro­
wą regułę zakonną, a siebie prawdziwymi naśladowcami ascetycznego ducha
św. Franciszka nazywali. Przytem wpadli oni w spirytualistyczne marzy-
cielstwo. W e Włoszech nazywano ich fratricelli (ob.), t. j. braciszki,
mniejsi bracia (odnośnie do minorytów, jako ogólnej nazwy franciszka­
nów). Fratricelli mieli podobnie jak i właściwi franciszkanie swoich ter-
cjarjuszów, a ci ostatni nosili nazwę bizocbi, później bocasoti. Pierwsza
nazwa pochodzi od włoskiego bizocho (po franc. besace\ sakwa żebracza.
Ubóstwo swoje chcieli doprowadzić do tego, aby nikt z braci nic więcej
nad worek żebraczy nie posiadał. D ruga ich nazwa, której źródłosłów
trudno wyprowadzić, prawdopodobnie toż samo co i poprzednia ma zna­
czenie. W Niemczech i Niderlandach przybierali ci marzyciele nazwę
beghinów i begardów (ob.); potępieni przez Kościół, częstemu prześlado­
waniu ze strony władz świeckich ulegali. J. N .
B laarer A m b r o ż y , urodził się 4 Kwietnia 149 2 roku w Kon­
stancji, kształcił się w Tybindze, w tym samym czasie co i Melan-
chton. Został benedyktynem w Alpirsbach, w Czarnym Lesie wirtera-
bergskim. Z klasztoru pisywał do Melanchtona, czytał dzieła L utra,
dał się pociągnąć nowej doktrynie i roku 1 5 2 3 uciekł z klasztoru.
Przybywszy do Konstancji, tłumaczył swój krok w dziełku, wystosowanem
do rady miejskiej i drukowanem r. 1 5 2 3 , gdzie powiada, że nie wystąpił
z zakonu, jak inne mnichy, z powodu zmysłowości, i że nie został lu­
teraninem „dla dziew czyny/ W raz z sekretarzem miejskim Yogelim był
on najgłówniejszym powodem tak prędkiego odpadnięcia od Kościoła Kon­
stancji ( 15 2 4 ). Pomimo zapewnień swoich, że nie dla kobiety klasztor
opuścił, ożenił się z mniszką, zbiegłą z klasztoru w Miinsterlingen, w po­
bliżu Konstancji. R. 15 34 Ulryk, książę wirtembergski, wezwał go, w celu
zaprowadzenia reformy w swoich dziedzinach. Blaarer zaprowadził herezję
także w Tybindze, a r. 15 3 5 odprawił tam pierwsze nabożeństwo prote­
stanckie w kolegjacie. Zawsze jednak podejrzywano go w W irterabergu
o zwingljanizm i dla tego w kilka lat później powrócił do Konstancji.
Kiedy r. 1 5 4 8 wprowadzono Interim do Konstancji, udał się do Szwaj-
carji, ogłaszał tam nową doktrynę w wielu miejscach, a szczególniej w Biel,
nie przyjął, z powodu wieku, ofiarowanego mu w Bazylei probostwa i umarł
z zarazy w W interthur 6 Grud. 1 5 6 4 r. Wiele o nim szczegółów mieści
się w piśmie Jerzego Vogeli: D er Constanzer Sturm im J. 1 5 4 8 , z archi­
wów tego miasta ogłoszone po raz pierwszy r. 1 84 6 w Bellevue pod Kon­
stancją. (H.) X . M-i.
Blandrata (Biandrata) J e r z y , rodem z Saluzzo, w Piemoncie,
sławny lekarz i obrońca socynjanów, zwanych także antytrynitarjuszam i,
w Siedmiogrodzie i Polsce. Niepospolitemi wiadomościami w medycynie
zdobył on sobie imię głośne i m ajątek. Przejąwszy się naukami anti-
trynitarjuszów , wystąpił Blandrata z twierdzeniami, które już miały na
niego ściągnąć odpowiedzialność przed inkwizycją w Pawji, gdyby nie ra ­
tował się ucieczką do Genewy ( 1 5 56 r.), gdzie publicznie przyłączył się
B lan d rata . 395

do kalw inistów . D ogm at T rójcy Św. był powodem do częstych dysput


między B lan d ratą a Kalw inem . O bawiając się losu, k tó ry później s p o tk a ł
G entilisa, ściętego w 1 56 6 r., a pierwej S erw eta, spalonego n a stosie
1553 r ., B lan d rata schronił się do Polski 1 558 r., znalazł tu dobre
przyjęcie i przez kilka lat b y ł kaznodzieją i przełożonym gm in kalw iń­
skich -w M ałopolsce. Kalwin listam i swemi sta ra ł się szkodzić B laildracie
u panów polskich, lecz M ikołaj R adziw iłł, wojewoda w ileński, w ziął go
pod swą opiekę, a wdoski re fo rm a to r ta k zręcznie u m iał się b ronić na
kalw ińskim synodzie w Pińczow ie (1 5 6 1 r.), że n ik t ju ż nie pow ątpiew ał
o jego kalw ińskiej praw ow ierności. W 156 3 B la n d ra ta został lekarzem
nadw ornym Ja n a Z ygm unta, księcia Siedm iogrodu, i ta k um iał zaw ładnąć
umysłem m łodego księcia, że o dtąd zupełnie bezpiecznie m ógł głosić an ty -
trynitarjuszow skie, w łaściwie arjań sk ie zasady. W k ró tc e p rzeciąg n ął na
swrnję stro n ę proboszcza w K lauzenburgu, F ran c isz k a D avidis i wiele in ­
nych osób, a w skutek dysputy, k tó rą m iał z k alw inistam i, książę z ca­
łym dworem p rzy jął arjanizm ; lu tersk i kaznodzieja nadw orny został w yda­
lony, a jego miejsce zajął wyżej w spom niany F ran ciszek D avidis. Sejm
krajow y, zw ołany do M aros-Y asaherly zatw ierdził praw a arjanów , jak o
czw artego, przez rząd uznanego, w yznania. M ieszkańcy Siedm iogrodu do
trzech narodow ości należący, w ęgierskiej, szeklerskiej i sasko-niem ieckiej,
w znacznej części odpadli od K ościoła i przeszli n a stro n ę reform acji:
lu tersk ie w yznanie najw ięcej liczyło stronników w narodow ości niem iec­
kiej, kalw ińskie zaś w dwóch pozostałych. P o śm ierci J a n a Z ygm unta,
k tó ry nie zostaw ił potom stw a, na księcia -Siedmiogrodu o b ran y został
Stefan B atory. B atory zatrzym ał przy sobie B lan d ratę. Tym czasem B lan­
d ra ta pokłócił się z F . D avidisem , pierw szym superintendentem u n ita rju -
szów. B lan d rata, jakkolw iek zaprzeczał Bóstwo Jezu sa C h ry stu sa, chciał
w szakże, aby mu relig ijn ą cześć oddaw ano; D avidis zaś, konsekw entniej-
szy od swego nauczyciela, o pierał się tem u. B lan d ra ta spodziew ał się,
że w płynie na sup erin ten d e n ta przez F a u sta Socyna, k tó ry , po długich
w ędrów kach, osiadł później w Polsce ( 1 5 7 9 r.), lecz te nadzieje okazały
się płonnem i. D avidis oskarżony przed księciem , staw iony p rzed synodem
w E nyedin (15 74), skazany został na dożyw otnie więzienie, gdzie nieza­
długo um arł. W krótce jed n ak potem BI., dla osobistych w idoków , wy­
p a rł się swych stronników , na co F a u st Socyn gorzko się skarżył. Stefan
B ato ry został pow ołany na tro n polski, Siedm iogród zaś przeszedł pod
panow anie jego b ra ta K rzysztofa; obaj k siążęta nie sprzyjali u n ita rju -
szom i, dla położenia końca niepokojom religijnym , pow ołali jezuitów .
Chcąc więc zatrzym ać swoje k o rzy stn e stanow isko, B lan d rata o d stąp ił od
spraw y dotychczasowych swoich współwyznawców. U m arł między 158 5
a 1 592 r. Nie m iał on dzieci i ogrom ny m ajątek chciał zostawić swemu
synowcowi; te n w szakże, nie m ogąc się doczekać śm ierci swego d o b ro ­
czyńcy, czy też obaw iając się w ydziedziczenia, udusił go. Ob. a rt. A nty-
try n itarju sze i Socyn.; K lansingii, D iss. de h aeret. m isera m o rte exstinctis,
F rąn cti 1 7 56; Sandii, Biblioth. A n titrin it., W alch, H istoriscbe und theolo-
gische E inleitung in die R elig io n sstreitig k eiten , Je n a 1 7 36; Schroeckh,
Chr. K irchengesch, 5 B d .— B lan d rata n ap isał k ilk a rozpraw i wiele li­
stów, z tych H enke w ydał 1 7 94 w H elm stadt: Jerzego B la n d ra ty W yznanie
w iary antytrynitarskie. P racę jego, Aequipollentes e x Scriptura phrases etc.
przetłum aczył na polski G rzegorz P au li z B rzezin. P rzyjm ow ał tak że udział
396 B lan d ra ta.— B iezylla.
w p rzjTgotow aniu dzieła p. t. D e falsa et vera unius D ei cognitione, w 2
księgach, A lbae Ju liae 156 7. i w łacińskiej refu tacji książki Jerzego M a ­
jo ra (ob.), napisanej w obronie dogm atu T ró jcy N ajśw. {F ritz). J . N .
B lem m id a N i c e f o r , uczony zakonnik i k ap łan na górze A thos,
ta k sły n ął sw oją cn o tą i eru d y cją, że najsław niejsi ludzie w tym czasie
poczytyw ali sobie za zaszczyt być jego uczniam i. T ron kplski zajmował
wówczas B aldw in II, cesarz łaciński, a w N icei panow ał cesarz Ja n D u ­
k as W a ta s. B lem m ida podzielał w ielką mysi W a ta sa połączenia K ościoła
greckiego z łacińskim . B ro n ił on tej m yśli szczególniej na zjeździe re li­
gijnym , zw ołanym do N icei r. 1 2 3 3 , gdzie p rzedstaw ił nau k ę o pocho­
dzeniu D ucha Św. z* w ielką erudycją, i o p arty szczególniej na dow odach,
czerpanych z ojców K ościoła greckiego. Z eb rał następnie te w szystkie
dow ody i w ydał w. 2 tra k ta ta c h , z których jed en był wystosowany do Ja -
kóba, arcyb. bułgarskiego, d ru g i do cesarza T eodora L ask ary sa. Leon
A llacjusz w ydał je po grecku i po łacinie w i t. G raeciae orthodoxae
scrip to res. P rz e k ła d łaciń sk i A llacjusza znajduje się tak że na końcu l t.
R a y n a ld a , C ontinuatio A nnalium B aro n ii. P ow aga B lem m idy najlepiej po­
kazuje się z następ u jąceg o zdarzenia. W atasem opanow ała najzupełniej
sycy ljan k a M archezina, k o b ieta przew ro tn a i wyuzdanej oddana rozpuście.
Otóż, gdy pew nego razu weszła ona do kościoła, p rzy klasztorze św. G rze­
gorza C udotw órcy, gdzie naów czas przebyw ał Blem m ida, odw ażny zakon­
nik zm usił ją do opuszczenia św iętego m iejsca, ogłosił to zdarzenie
w okólniku, k tó ry wszędzie rozesłał (jest on u Leona A llacjusza D e Eccl.
Occident, e t o riental, p e rp etu a consens. lib. II c. 1 4 p. 717) i tym spo­
sobem obalił potęgę nałożnicy. Syn i n astęp ca cesarza, T eo d o r L ask ary s,
chciał przez w dzięczność B lem m idzie oddać p a trja rc h a t, naówczas w akujący
( 1 2 5 5; cesarze bowiem nicejscy, chociaż K onstantynopol nie był w ich
ręk u , m ianow ali p a trja rc h ę konstantynopolskiego, ja k b y in partibus)\ zakon­
n ik je d n a k w yprosił się od tej godności. P ra c a jego p. t. Epitom e L o -
gicae b y ła w ydana przez J. W eg elin a r. 160 5 po g reck u i po łacinie
w A ugsburgu. W ięcej szczegółów u Leona A llacjusza, D e E ccl. occid.
etc. p erp et. consens. 1. II. c. 14 p. 712; u R a yn a ld a , Cont. A nnal. B a­
ro n ad an. 1 2 3 3 n. 7 i 8; w T ybingskim k w artaln ik u teol. 184 7 p.
1 p. 5 5. {Hefele). X . M -i.
B ie z y lla ś w i ę t a ( 22 Stycz.), n ajstarsza c ó rk a świętej P au li, p o ­
chodzącej z rodziny rzym skiej, należy do liczby ty ch wyższych niew iast,
k tó re na p o czątk u Y w. prow adziły życie zakonne w B etleem , pod kie­
run k iem św. H ieronim a, i w ielką część swego m ienia pośw ięcały na za­
kład an ie nowych klasztorów w Ziem i Św iętej. Po 6 m iesiącach pożycia
m ałżeńskiego, m ając la t 2 0, Biezylla została wdową i wraz z m atk ą u d a­
ła się do P alesty n y , gdzie rozpoczęła bardzo surow y żyw ot i w cztery
m iesiące potem u m arła. Św. H ieronim w 19 i 2 2 swym L iście wielkie
tej świętej oddaje pochw ały. Pisze o niej: „Kto j ą po g reck u m ów iącą
słyszał, rozu m iał, iż nic po łacinie nie u m iała; gdy zaś łacińskie słowa
w je j u stach brzm iały, nic w mowie obcego znać nie było. A to; co
w owym O rygenesie podziw iała G recja, nie mówię w k ilk u m iesią­
cach, ale w dniach kilku tru d n o ści języ k a hebrajskiego ta k zw yciężyła,
iż w czytaniu P sa łte rz a i śpiew aniu m atce swej praw ie w yrów nała. P o ­
k o rn e i nędzne je j odzienie nie ukazyw ało, jak o u drugich, nadętego serca,
ale się w ew nątrz poniżyw szy, w niczem się od sług swych nie w yróżniała.
B le z y lla .— B lount. 397

P o tern j ą ty lk o p o z n a ć m o żn a b y ło , że się sk ro m n ie j i p ro śc iej od


in n y c h u b i e r a ła .u J-
B ion del. W X V II w. trz e c h b yło b ra c i te g o im ie n ia ; w szyscy trz e j
teolo g o w ie k a lw iń scy , z k tó ry c h n a js ta r s z y i n a js ła w n ie js z y D a w id , u r.
w C h a lo n , w S z a m p a n ii, w 1 5 9 1 . D w aj je g o b r a c ia m ło d si: M o jże sz
i A aron zo stali p re d y k a n ta m i; M ojżesz, s ta rsz y , n a p is a ł: Jerusalem au
secours de Geneve, S e d a n 16 2 4 i p rz y ją ł u d z ia ł w p ra c a c h D a w id a . T e n
z w ró cił n a siebie u w ag ę sw ojem p ism em p rz e c iw k o b isk u p o w i L u ę o n ,
n a stę p n ie k a rd y n a ło w i R ich e lie u , p . t. M odeste D eclaration de la sincerite
des eglises reform ees ( 1 6 1 9 ) . R . 1 6 5 0 D a w id z o sta ł w A m ste rd a m ie n a s tę ­
p c ą G. J . Y o ssiu sza i w y k ła d a ł liis to rję . S tra c ił n a s tę p n ie w z ro k i urn.
1 655 r. D a w id b y ł filologiem , teo lo g iem i h is to ry k ie m n ie z m o rd o w an e j
p iln o ści i rz a d k ie j p a m ię ci, ale sty l je g o c iem n y i ciężk i. W dziele sw o­
je m p rz ec iw k o p ra c y o. F r . T o r re s , je z u ity h isz p a ń sk ie g o , w y m ierz o n em ,
p . t . F r . T urrian us A d v . M a g d e b . C e n tu r. p r o c a n o n , a p o sto ł, e t e p is t.
d e c r e ta l., F lo r e n t. 157 2, u s iłu je on w y k a z a ć fa łsz y w o ść n ie k tó ry c h d e k re -
ta lji p se u d o I z y d o ra . D z ieło to je g o u k a z a ło się p. t. P se u do-Isidoru s
et T urrian us vapidan tes, G e n ev ae 1 6 2 8 in 4 . N a p isa ł ta k ż e k ilk a dzieł
p rz ec iw k o p ry m ato w i p ap ie zk ie m u i h ie ra rc h ji i t r a k t a t o Sybillach. M i­
m o p rz e są d ó w i u p rz e d z e ń , ja k im p o d le g a ł ja k o k a lw in is ta , o k a z a ł się
w szakże k ry ty k ie m b e z s tro n n y m w sw oich b a d a n ia c h n a d b a jk ą o J o a n n ie
p a p issie: F a m ilier eclaircissem ent de la question'. S i une fe m m e a ete assise
au siege de R om e entre L eon I V et B enoit I I I , A m st. 1 6 4 7, k tó r e się
p óźniej u k a z a ły z d o d a tk a m i C u rc elleu sz a : D e Joann a P apissa., A m s te r­
dam 1 6 5 7 r ., i w je g o A ctes authentiques des eglises reform ees de F ra n ce ,
A m ste rd . 1 6 5 1 . B . ś c ią g n ą ł te m i d z ie łam i n a sieb ie n ie n a w iść fa n a ty k ó w
sw ojej g m in y . K ie d y z a n iew id z iał, d y k to w a ł z z a d z iw ia ją c ą d o k ła d n o ś c ią
sw oje d zieło : Genealogiae F ran cicae plen ior assertio , vin diciaru m H isp a -
nicarum ... eversio, A m ste rd . 16 55 t. 2. Z o sta w ił jeszc ze w iele p ism m n ie j­
szej w agi. (H a a s). X . M -i.
B l o s i us (B ło ck i?) M a c i e j , d z ie k an i p ro fe s s o r te o lo g ji w a k a d e m ji
k r a k ., um . 164 6. N a p isa ł: l ) A cadem ia A rian oru m , G raecoru m e tc ., C ra c.
1 6 1 9 in 4 a r k . 7. W y k ła d a t u a u to r ta je m n ic ę T ró jc y św . 2) Jonas
sąrm aticu s universam gentem Polonam a d v era m , rigidam et duram poeniten-
tiam suscipiendam , tem pori pertu rbato ac luctuoso P a tria e et Reipublicae no-
strae servientem etc. e.rhortąns, C rac. 1 6 1 7 ; 3) D e C hristi D o m in i M edia-
toris gen. liumani liabitu alig r a tia , C ra c. 16 2 8 ; je s t to ro z p ra w a n a sto p ie ń
d o k to r a teo lo g ii.
B lo u n t K a r o l , a n g lik . O jciec je g o H e n ry k i b r a t s ta rs z y T om asz
sły n ę li z n a u k i; K a ro l ta k ż e z d o b y ł sobie sław ę, a le s m u tn ą . U r. 16 5 4 ,
z n a tu r y u z d o ln io n y , w szed ł w sz e re g i n ie d o w ia rk ó w i w ro g ó w c h ry s tja -
nizm u , k tó r z y w ow ym czasie w A n g lji szerzy li deizm (o b .). W tym
duchu w y stą p ił w dziele n a p isa n e m p rz ec iw k o n ie ś m ie rte ln o ś c i d u sz y , D e anim a
mundi, L o n d y n 16 7 9 , k tó r e b isk u p lo n d y ń sk i p o tę p ił. R . 16 80 p rz e ło ­
żył dwie pierw sze k się g i Ż yw o ta A polonjusza z T y any (o b .), n a p is a n e p rz e z
F ilo s tra ta . K sią ż k ę zniszczono, ale n ie k tó re z n ie j u s tę p y p rz e sz ły do
n o ta t p rz y tłu m a c z e n iu fra n c u z k ie m F ilo s tr a ta p rz e z C a s tilh o n a (B e rlin
1 7 7 4 , 4 vol.). W ty m sam ym d u c h u n a p is a ł W ielką D ja n ę efezlcą ( 1 6 8 0 )
i W yroczn ie rozum u (L o n d y n 169 3 ), k tó r e to o s ta tn ie d z ie ło u k a z a ło się
d o p iero w p a r ę m iesięcy po je g o śm ierc i. N ie m o g ą c o trz y m a ć pozw o-
398 B lo u n t.— B lu ź n ie rs tw o ,

lenia na zaślubienie swojej bratowej, w której się kochał nam iętnie, ode­
brał sobie życie wystrzałem z pistoletu 169 3. W ięcej o nim szczegółów
ob. Biogr. univer. de Michaud, t. IV p. 5 9 9. ( / . C.) X . M -i.
B lu ź n ie rs tw o (blasphemia). Przez bluźnierstwo rozumie się w y­
rażenie znieważające Boga, czy to w samej jego istocie, czy też w jego
stworzeniach, o ile w nich Boży jaki odbija się przymiot: locutio contume-
liosa in D eum . Przez bluźnierstwo jednak rozumie wielu teologów nie
tylko słowo znieważające Boga, ale znieważający go czyn lub m yśl, samą.
Bluźnierstwo różnie się może dzielić, a to według zamiaru bluźniercy,
według sposobu, według słów i według przedmiotu bluźnierstwa. l . W e­
dług zamiaru, gdy bluźnierca w prost i wyraźnie chce znieważać Boga,
zowie się szatańskiem , cliabolica, directa. Gdy zaś kto mówi słowa blu-
źniercze z uwTagą, ale bez myśli znieważania wprost Boga, np. szyderczo
mówi o świętych, lub o czci oddawanej Bogu, rozumiejąc dobrze znacze­
nie wyrazów, będzie bluźnierstwo uboczne, indirecta. 2. W edług sposobu,
bluźnierstwo albo jest tylko myślą popełnione, jak mówi Pismo św.: rzekł
głupi w sercu swojem: nie masz Boga (Ps. 13), i to będzie bluźnierstwo
serca lub wewnętrzne-, albo też może być zew nętrzne, dopełnione słowem,
lub uczynkiem. Boga można wielbić sercem, usty i czynami, tym samym
sposobem można go zniewrażać. 3. W edług znaczenia słów bluźnierczych,
będzie proste bluźnierstwo, gdy słowTa tylko zniewagę Boga wyrażają; bę­
dzie heretyckie, gdy się w słowach znajduje zarazem zaprzeczenie jakiego
artykułu wiary, np. zaprzeczenie sprawiedliwości Bożej; bluźnierstwo zło ­
rzeczące, im precativa, gdy się Bogu życzy złego; znieważające zaś, dehone-
stativa, gdy się wyraża rzecz prawdziwą o Bogu, ale z nieuszanowaniem
i w chęci go znieważenia, jak Juljan odstępca złośliwie rzekł o Jezusie:
„Zwyciężyłeś Galilejczyku!41 4. W edług przedmiotu, bluźnierstwo albo
prosto się odnosi do Boga, do N. Panny, albo do świętych, albo do in ­
nych, nawet nierozumnych stworzeń. Bluźnierstwo jest z natury swojej
grzechem ciężkim, mortale ex genere suo. O niem to Chrystus mówi, że
nie będzie odpuszczone (Mat. 1 2, 31 — 3 2). Grzech ten, według św. H ie­
ronima (in Isai. 6, 18)! Augustyna (Adv. Prise, contra mend. c. 19), Toma­
sza z Akw inu (2-a 2-ae, q. 1 3, ar. 3), większy jest jak niedowiarstwo, krzywo-
przysięztwo i zabójstwo. Św. Efrem mówi: „Poważasz się otworzyć usta prze­
ciw W szechmocnemu, któremu się przypatrując, drżą aniołowie, archanioło­
wie, chei'ubinowie! Jutro przed jego trybunałem staniesz! Ty dziś się
odważasz tak mówić i nie boisz się, aby na ciebie ogień z nieba nie spadł,
i ty się nie lękasz, ażeby się ziemia nie rozstąpiła i nie pochłonęła cie­
bie!44 (Paraen. 2 n. 4 3). Podobnym językiem przemawiali inni ojcowie,
ukazując wielkość występku bluźnierstwa. M e mniej surowe ostrzeżenie
w tym względzie daje Pismo św. na wielu miejscach: Exod. 2 0 , 7; Lev.
2 2 , 32; 2 4 , 13 — 16; II Król 12, 14; III Król 20, 28; IY Król 1 9 ,
22. 2 3 . 35; Izaj. 5 2 , 5; Math. 12, 31 — 32; I Kor. 12, 3; Apok. 13,
6; 16, l i . — Bluźnierstwo, chociaż przez się jest grzechem ciężkim, je ­
dnakże może się stać tylko przestępstwem małem, grzechem powszednim,
z powodu braku rozmysłu, rozwagi, przez gwałtowne poruszenie nam ię­
tności. Papieże starali się z całą usilnością wykorzenić bluźnierstwo mię­
dzy chrześcjanami; w tym celu w jdane zostały surowe prawa, jak np.
can. S i quis 12 caus. 2 2, quaest. i , na bluźnierców duchownych wyrzeka­
jące depozycję, a na świeckich klątwę. Ale było i inne łagodniejsze prawo:
Bluźnierstwo.— Błachowicz. 399

cap. Statuim us, 2, de M aledicis pow iedziano, że bluźnierca p r z e z siedm dni


w szacie pokutniczej będzie sta ł w czasie M szy zew nątrz kościoła, i będzie
siedm dni o chlebie i wodzie pościł. Jeżeliby tej pokuty nie p r z ą ją ł, nie
będzie mu wolno wchodzić do kościoła, a po śm ierci nie będzie m ia ł p o ­
grzebu kościelnego. T u się odnosi breve B enedykta X IV a d execrabile.
P iu s IX dla w ykorzenienia bluźnierstw a ustanow ił oddzielne bractw o. K a ­
p łan , ja k o przew odnik dusz w sakram encie P o k u ty , ma- pracow ać nad
w ykorzenianiem bluźnierstw a, wredług zasady podanej przez L eona X , na
soborze lateraneńskim 1 5 1 4 , r. in fo r o conscientiae nemo blasphemiae reus
absque gravissim a severi confessarii arbitrio injuncta poenitentia possit ab-
solvi (sess. 9. § ad absolvendum ). 'W ed łu g tego powinien: l . P rzedstaw ić
bluźniercy wielkość w ystępku, w szechstronnie uw ażanego. 2. Gdy blu-
in ierstw o ju ż się stało nałogiem , spow iednik tylko po dostatecznej p róbie,
przekonyw ającej o szczerej chęci popraw ienia się, udzieli rozgrzeszenie;
wskaże mu spow iednik odpow iednie śro d k i zastosow ane do okoliczności
i udzieli rad y zbaw ienne. 3. P o p rzełam aniu n ałogu, udzieli m u rozgrze­
szenie, naznaczy odpow iednią p o k u tę i poda środki u ch ran iające n a p rz y ­
szłość. 4. Spow iednik będzie pam iętał na praw a i zwyczaje djecezjalne,
bo w niektórych miejscach, n iek tó re g atu n k i b luźnierstw a są rezerw ow ane.
P raw a cywilne także w ym ierzają k a ry na bluźnierców . Ju stv n ja n blu źn ier­
stwo karze śm iercią (Novel 7 7 cap. l § 2). W daw nem cesarstw ie N ie-
m ieckiem i praw ach karoliń sk ich bluźnierstw o uw ażano za jed en z n aj­
większych w ystępków , karan y ch zwykle śm iercią. Nasz K odeks ka r głó­
wnych i popraw czych (dz. 2 r. l a r. 182 — 18 9) przepisuje za blu źn ier­
stw o, wredług stopnia przestępstw a, najw yższą k a rę , pozbaw ienie wszelkich
praw i zesłanie do ro b ó t ciężkich w kopalniach, na czas od 12 — 15 lat,
a najniższą, osadzenie w areszcie od trzech dni do trzech ty g o d n i.— K o­
ściół niekiedy, jak o bluźniercze potępia zdania now atorów , i ta k z 5 z n a­
nych zdań Jansenjusza dwa, t. j. l i 5 nauczające, że naw et spraw iedliw i
nie m ogą w szystkich przykazań w ypełnić, bo nie m ają n a to łask i i że
C hrystus nie za nas w szystkich u m arł, przez In nocentego X i A lek san ­
d r a V II, jako bluźniercze potępione zostały. S . Thom as, Sum m a Theolo-
g iae 2, 2, q. 13. S . Alphons. Theol. m or. lib er IV , n. 121 — 13 2 . S u a rez,
D e R elig. tra c t. II I lib. I cap. 4 — 7. L a y m a n , T heol. m or. lib. IV , tr.
X cap. 6. L essiu s, D e ju s titia caeterisque v irtu tib u s card . lib. I I c.
4 5 dubit. §. E u s. A m o rt, Theol. m or. tr. I l l sect. I I § V II. Voit,
Theol. m or. p ar. I n. 509 — 5 2 0 . Scavini, Theol. m or. univ ersa tra c t.
V disp. I l l cap. 2 a rt. 2. E rnestus M uller, T heol. m or. tom . II p a r.
II § 10 3 . K. R.
Błachowicz P i o t r A n d r z e j , u r. 30 L isto p . 1 789 r . w m ieście
K ole, 1 8 0 8 w stąpił do zakonu bern ard y n ó w , r. 1 8 1 2 wyświęcony n a k a ­
p łana. U czył w w arszaw skim k lasztorze teologji i po wyższych pensjach
żeńskich relig ji. R . 1 833 w ybrany prow incjałem , złożył te n u rz ą d przed
upływem trzylecia i zam ieszkał w Skępem . Um. 2 M arca 1 85 3 r. Z n an ą
jest jego, przez długi czas po pensjach żeńskich używ ana, N a u k a chrześci­
ja ń ska czyli katechizm dla w yższych instytutów p łc i żeńskiej, w r. 18 30
i później k ilk ak ro tn ie przedrukow any. W y d ał nadto K a za n ia adwentowe,
passjonalne etc., 182 2 r. t. 3; K a za n ia na niedziele całego roku, 1 8 2 3 ,
t. 2; Homilje i nauki niedzielne, 18 50 t. 2; H istorja obrazów cud.
M a tk i N ajśw . w P rzyrow ie i Skępem.
400 Błażej.— Błąd.

Błażej ś w i ę t y . D. 3 Lutego (u greków U Lut.) Kościół obcho­


dzi pamiątkę męczeństwa św. Błażeja, biskupa Sebasty w Armenji, umę­
czonego za Djoklecjana cesarza (-2 8 7 r.), albo co prawdopodobniejsza,
za Licynjusza (316 r.). M etafrast w legendzie o tym świętym powiada,
że między innemi cudownemi uleczeniami, uratował od śmierci jedno p a ­
cholę, którem u kość rybia w gardle uwięzła. Inną znów razą, niewiasta
uboga przyniosła pokarm świętemu do więzienia i świecę, bo więzienie
było ciemne, a święty miał jej zalecić, aby pam iątkę blizkiej już jego
śmierci obchodziła jałm użną i przy gorejących świecach, co też potem
uczyniwszy, wraz z sąsiadkami swojemi, doznały wszystkie błogosławieństwa
Bożego, na duszy i na ciele. Ztąd może powstał zwyczaj w niektórych
kościołach (w Niemczech, w Czechach, w Polsce) błogosławienia świec
woskowych, indziej chleba, wina, a jeszcze indziej błogosławienie jabłek
w dzień św. Błażeja. Nowy Rytuał piotrkowski nie ma na to benedyk-
cji, a ta, któ ra się w Rytuale wileńskim znajduje, wzięta jest z R ytua­
łów obcych; najlepiej, gdzie jest zwyczaj w naszych kościołach poświęcania
świec w dniu wspomnianym, wziąść tę pod tytułem: benećlictio candelarum
extra diem Parijicationis B . M. V.; a po skończonej mszy, wedle zwycza­
ju przez teologów i rytualistów aprobowanego, (Scavini, Theolog. mora-
lis ed. 3 p. 4 6 3), sacerdos deposita casula et manipulo, accensis duo-
bus cereis, ac in modum crucis aptatis, apponens ilia sub meuto gut-
tu ri cujusvis benedicendorum, ipsis ante altare genuflectentibus, dicat:
Per intercessionem S . Blasii, Episcopi et M artyris , liberet te Deus a mało
gutturis , et quolibet alio. In nomine Patris, et F ilii , et Spirituis S . Amen.
Nawet sam sobie, zwłaszcza gdy niemasz drugiego kapłana, możesz tę usłu­
gę duchowną zrobić, odmawiając powyższą modlitwę (Scavini ibid.). Cześć
św. Błażeja rozpowszechniła się na zachodzie, w czasie wojen krzyżowych,
gdy ze wschodu przywieziono relikwje tego świętego, przy których wiele
wówczas cudownych było uzdrowień. Na obrazach przedstawiają go, jako bi­
skupa w infule, w prawej ręce trzym a pastorał, w lewej dwie zapalone
pochodnie. Niekiedy malują go jako pustelnika, a obok niego różnego
rodzaju zwierzęta, które, podług legendy, zbiegały się do niego do jaskini,
w k tórej m usiał się kryć przed prześladowcami; albo też wreszcie przed­
staw iają go w więzieniu z nawpół umarłem pacholęciem.
Błąd (error) jest uważanie przedmiotowej nieprawdy za prawdę
i jest względną niewiadomością (ignorantia), będącą brakiem znajomości
jakiej rzeczy. Błąd i niewiadomość wywierają wielki wpływ na wolną
wolę, na jej objaw w czynach i oddziaływają na sumienie, i dla tego
w dziedzinie moralności uważają się jako przeszkody (impedimenta mora-
litatis). Źródło błędu, jak i niewiadomości, jest albo w samej osobie, albo
po za nią; jest tedy dla niej albo przygodą (casus) albo winą (culpa).
Pierwsze ma miejsce, jeżeli błąd lub niewiadomość są bez przyczynienia
się osobistego, np. u pogan; drugie, jeżeli zachodzi przyczynienie się do
nich osobiste, czy to pozytywnie przez nieprawe życie, które, jak wiado­
mo, oddziaływa na poznanie, czy też negatywnie, przez zaniedbanie rozwi­
nięcia umysłu. W tern też leży podstawra i miara poczytalności uczynków
wypływających z błędu. Non tibi im putatur ad culpam, quod invitus igno-
ras, sed quod negligis quaerere (S. Aug. De lib. arbit. 1. III c. 19). Naj­
większą miarę winy ciągnie za sobą niewiadomość lub błąd, nazywany
przez teologów umyślnym (ignorantia affectata), scharakteryzowany przez
Błąd. 401

psalm 3 5: Noluit intelligere, ut bene faceret. Moraliści uważają za wino-


wajczy brak wiadomości prawa, gdy ta wiadomość mogła i powinna była
być nabytą, jak to wynika ze słów Pisma św.: Servus, qui cognovit vo-
luntatem domini sui et non fecit... vapulabit multis; qui autem non cogno­
vit, et fecit digna plagis, vapulabit paucis. Luc. 12, 4 7.— Ze względu na
przedm iot , błąd (i niewiadomość) dzieli się: a) na błąd (niewiadomość) pra­
wa (error, v. ignorantia juris), gdy kto w błędzie jest co do istnienia i tre­
ści prawa; b) na błąd (niewiadomość) faktu (error v. ign. facti), gdy kto
błędnie pojmuje stosunek czynu do prawa. Co się tyczy jakości błędu
(i niewiadomości), bywa on albo a) przezicyciężalny (vincibilis), jeżeli jest
możliwość usunięcia go, albo b) nieprzezwyciężalny , gdzie usunięciu jego
przeciwi się fizyczna lub metafizyczna (moralna) niemożliwość. Rozróżnia­
ją nadto niewiadomość grubą (crassa) i m ałą (levis), odpowiednio do stop­
nia ciemności zalegających umysł. Następstwa błędu i niewiadomości czę­
sto bardzo dają się uczuwać w życiu społeczeńskiem, ma je też i prawo na
względzie, osobliwie przy kontrakcie. Rozróżnienia są tu: a) błąd co do
istoty rzeczy, prawa, albo konti-aktu; b) co do rzeczy pobocznych, ale wpły­
wających na istotę rzeczy; c) co do samych rzeczy podrzędnych: a) i b) mo­
gą w pewnych okolicznościach odjąć kontraktowi ważność, jeżeli intereso­
wany dowiedzie, że po jego stronie nie było winy, lecz tylko błąd.— Od­
działywanie błędu i niewiadomości na sumienie, wyradza sumienie błędne
(conscientia erronea), objawiające się z jednej strony skrupulactwem, z dru­
giej obojętnością, laksyzmem lub bezsumiennością. Z tych rodzajów we­
wnętrznego stanu człowieka w7ypływają: przesąd, faktyczna niewiara i zmy­
słowość życia. Dla tego wielkiem zadaniem pasterza dusz jest oświeca­
nie, prostowanie błędów, usuwanie niewiadomości religijnej i moralnej. N .
Błąd, j a k o p r z e s z k o d a m a ł ż e ń s t w a . Małżeństwo zawarte bez wza­
jemnego, dobrowolnego i rzeczywistego zezwolenia stron obudwóch, jest
nieważnem. Że zaś błąd czyli omyłka, popełniona przy zawarciu mał­
żeństwa, co do osoby, z którą się ono zawiera, lub okoliczności do niej
się odnoszących, może wpływać na brak zezwolenia, ztąd błąd (error)
zalicza się do przeszkód kanonicznych, powodujących nieważność małżeń­
stwa. Może zaś błąd odnosić się: l) do samej osoby, 2) do jej m ajątku,
3 ) do jej stanu, 4 ) do jej przymiotów (can. Quod autem , cs. 3 2 q. l) .
Odnosi się do samej osoby, jeżeli kto zawrze małżeństwo nie z tą osobą,
z któ rą chciał zawrzeć, i sądził że zawiera, ale z inną; np. jeżeli w' kra­
jach, gdzie kobiety zakwefioue do ślubu przybywają, przyprowadzono inną
a nie tę, z którą chciał się ożenić, i z tą sądząc, że jest prawdziwą jego
narzeczoną, małżeństwo zawarł. Ponieważ przy zawarciu małżeństwa
w błędzie odnoszącym się do osoby, jest widoczny brak zezwolenia na
małżeństwo z tą osobą, z którą zawarte zostało, przeto ono jest niewa­
żne nawet i wtedy, gdy kto w błąd wprowadzony został skutkiem swej
własnej winy lub niedbalstwa, albo gdy zadowolony jest z zaszłego błędu,
bo wolałby z tą zawrzeć małżeństwo, z k tó rą zawarł, aniżeli z tą, z któ­
rą chciał zawrzeć, albowiem zezwoleniarzeczywistego nie było, a to, któ­
re mogłoby być, jako nie istniejące de fa c to , wcale go zastąpić nie może.
Błąd odnosi się do majątku wtedy, kiedy kto zawiera małżeństwo z tą
samą osobą, •z którą zawrzeć pragnął, ale sądził, że jest bogatą, gdy tym­
czasem ona jest uboga i na odwrot. Ponieważ przedmiotem małżeńskie-
Encykl. T. II 26
402 Błąd.— Błocki.

go związku nie jest majątek, ale osoba, a na tę zezwolenie nastąpiło,


przeto błąd co do majątku, jako zezwolenia na osobę danego nie mogący
usunąć, ważności małżeństwa wcale nie narusza. Błąd co do stanu jest
wtedy, kto zawiera małżeństwo z osobą w stanie niewolnictwa będącą.
Kiedy błąd ten stanowi przeszkodę unieważniającą małżeństwo, ob. art.
Stan. Błąd co do p rzym iotów osoby ma wtedy miejsce, gdy kto sądził,
iż osoba, z którą małżeństwo zawiera, posiada pewne przymioty, jakich
ona rzeczywiście nie ma. Ten rodzaj błędu ma takie samo znaczenie,
jak błąd co do majątku, t. j., że skoro zezwolenie nastąpiło na tę osobę,
z któ rą chciał kto małżeństwo zawrzeć i zawarł, to brak spodziewanych
w niej przymiotów ani danego zezwolenia znieść, ani małżeństwa niewa-
żnem uczynić nie może. Jednak mógłby niekiedy być taki wypadek, że
ktoś sądząc, iż spostrzegł pewien przymiot w osobie i pragnąc ten przy­
miot posiąść, a nie mogąc go od osoby oddzielić, pojmuje w małżeństwo
tę osobę dla pozyskania jej przymiotu, i tak dalece mu szło o niego, że
jego samego tylko szukał i pragnął, i małżeństwaby wcale nie zawierał,
gdyby bez niego przymiot ów mógł dostać, czyli, jak kanoniści, a miano­
wicie Gobat (tract, l i n. 113), określają, że przymiot stanowi cel m ał­
żeństwa, a małżeństwo jest tylko środkiem do dopięcia tego celu, t. j. do
pozyskania przymiotu: w takim razie, jeżeliby co do samego istnienia
tego przymiotu błąd zaszedł, t j. jeśliby jedynie dla tego przymiotu za­
wierający małżeństwo wcale go nie znalazł, według wyrażenia kanonistów,
byłby błąd co do przymiotu, przechodzący na osobę, erro r qualitatis in
person am redu n dan s , i małżeństwo w nim zawarte byłoby nieważne, gdyż
zezwolenie bezpośrednio skierowane było do przymiotu, a pośrednio do
osoby: czyli o tyle nastąpiło, o ile istniał przymiot. W praktyce jednakże
oznaczenie, kiedy błąd taki miał miejsce, jest niesłychanie trudne, jeżeli
zgoła niepodobne; dla tego kanoniści zwracają uwagę sędziów, aby
w wypadkach takich opierali się na jasnych i pewnych dowodach, a strze­
gli się przechylać do domniemania, iż zezwolenie mogło być do zewnę­
trznych przymiotów przywiązane, i że w każdym razie decydowanie, z ty ­
tułu tej przeszkody, o nieważności małżeństwa, je st niebespiecznem przed­
sięwzięciem. Cf. C a rrie r , De Matrimonio t. 2 n. 631. X . A. S.
Błocki M i k o ł a j , ksiądz, h. Leliwa. Ur. 27 Lutego 1 785 r. we wsi
dziedzicznej Chorzele, parafji zambrowskiej. Nauki pobierał u benedy­
ktynów w Pułtusku, a następnie i seminarjum przeszedł w Pułtusku
u księży świeckich. D. 6 Stycz. 18 1o r. został wyświęcony na kapłana:
przez trzy lata był wikarjuszem w Andrzejewie, r. 1813 dostał probo­
stwo w Zarębach, a w 18 17 przeniesiony do Wyszonk. W 182 6 powo­
łany na regensa nowo erygowanego seminarjum w Sejnach, gdzie go też
r. 1829 biskup Mamigiewicz kanonikiem katedralnym mianował. Podczas
rozruchów rewolucyjnych, rozpuściwszy seminarjum, sam się wyniósł do
Wyszonk. Roku 18 34 znów powołany na surogata konsystorza w Łomży,
w 183 6 przeniósł się na probostwo w Nowogrodzie. Biskup Straszyński
r. 183 9 podniósł go do godności p rałata archidjakona, a w 1844 wysła­
ny na asessora przy kom. spraw wewn. i duch. Gdyby go był S tra­
szyński przed innemi przedstawił na sufragana, byłaby ks. Mikołaja
wcześnie spotkała mitra, ale że dopiero 2 6 Kwiet. 184 7 r. po innych dare­
mnych, więc ze Straszyńskiego śmiercią wszystko spełzło na niczem. Kapituła
obrała ks. Błockiego swoim wikarjuszem i adm inistratorem djecezji, którą
Błocki.— Błogosławienia.
zarządzał aż do dnia śmierci 2 8 Lut. 1851 r. Na kilkanaście dni przed
tem, bo l 7 Lutego, prekonizowany był ks. Błocki w Rzymie biskupem
włocławskim czyli kaliskim, a pół roku pierwej, bo w Maju 1850 r.,
ozdobiony orderem św. Anny kl. 2. Krom tych godności, Opatrzność
obdarzyła hojnie umysł ks. Mikołaja: łatwość pojęcia rzeczy, pracowitość
i nieugięta stałość charakteru, czyniły go sprawiedliwym i pożytecznym,
choć nie raz gwałtownym. W życiu swojem ściśle się trzymał drogi pra­
wdy, za co go nie jedna przykrość spotkała: on jednak co działał, działał
to zawsze z pewną determinacją, z którą i zamknął powieki. Pochowa­
ny w Sejnach, na cmentarzu grzebalnym, gdzie do dziś bez żadnego na­
grobka spoczywa. K rótki życiorys dał J . Bartoszewicz w większej Ency-
klopedji Orgelbr. 3, 80 0; a w aktach sejneńskich jest wiele świadectw
jego zdolności, prawości i zasług należycie cenionych. X . S. J.
Błogosławienia (sposób w starożytności). Dawne pomniki, płasko-
skorzeźby sarkofagów, freski katakumb, mozajki bazylik, dyptychy i t . p.,
przedstawiają nam często Zbawiciela, Apostołów i inne osoby Nowego a na­
wet St. Przymierza, z podniesioną do błogosławienia ręką. Palce jednak
nie zawsze w jednakowy sposób są ułożone, i to dało powód do różni­
cy ceremonji, przestrzeganej w różnych miejscach. Zauważono w ogóle,
że na pomnikach sztuki greckiej, przedstawiających osoby należące do ko­
ścioła greckiego, ręka błogosławiąca ma palec wielki połączony z obrącz­
kowym, a podniesione palce: wskazujący, średni i mały. I to się na­
zywa greckim sposobem błogosławienia. Trzy są różne sposoby tłum a­
czenia takiej formy błog. Jedni ( Macri, Hiero-Lexicon, Romae 1 6 7 7), wi­
dzą w tem myśl przedstawienia alfy i omegi; inni (Ciampini, De sacr.
aedificiis a Const. M. constructs cap. IV sect. 2), formę początkowych liter
imienia Zbawicielowego IH — XC; inni nareszcie (Bolland. t. V II. jun. p.
13 5), zachętę do wzniesienia duszy ku Trójcy Najśw. wyrażonej trzema
palcami podniesionemi, i do wiary w dobra wiekuiste, wyrażone kołem,
utworzonem przez połączenie wielkiego palca z obrączkowym. Możnaby
jeszcze z ks. Polidori (Amico cattol. V II 60) w podniesionych trzech
palcach widzieć wyznanie troistości trzech Osób, a w dwóch połączonych,
jedność natury; lub też, gdy te dwa palce tak są połączone, że jeden spo­
czywa na drugim w formie krzyża (jak to niekiedy spotyka się na da­
wnych pomnikach), układ ręki przypomina dwie główne tajemnice wiary:
Trójcę i Wcielenie. Na pomnikach jednak łacińskich zazwyczaj układ
ręki jest inny, a mianowicie trzy palce podniesione swobodnie do góry
i nie ściśnięte są: wielki, wskazujący, średni; dwa zaś pozostałe pochylo­
ne ku dłoni. Taki układ ręki ma Zbawiciel działający cuda (B ottari,
Sculture et pitture sagre estratte dai cimiteri di Roma, Roma 3 vol.
1 7 3 7), wchodzący trjumfalnie do Jerozolimy, jako dobry Pasterz błogo­
sławiący swoje owieczki i t. d. Taki jednak układ ręki nie zawsze ozna­
cza błog., lecz nadto niekiedy, podług powszechnego u starożytnych zwy­
czaju, pozdrowienie mówcy rozpoczynającego swoję mowę. Widzieć to
można na miniaturach Homera w bibljot. ambrozjańskiej i W irgilego
w bibljot. watykańskiej. Tak trzyma Zbawiciel rękę (u Bottari, op. cit.),
gdy naucza, czy to doktorów w świątyni, czy uczniów. — W początkach
używali prawdopodobnie i grecy i łacinnicy obydwóch sposobów błogo­
sławienia, i kanony nic w tym względzie nie określiły. Tak na dawnej
mozajce konfessji św. P iotra, (Borgia, Vatieana Confess. B. P etri, Romae
404 Bło gosławienia.— Błogosławienie.
1 7 7 6), Z baw iciel b ło g o sław i po g re ck u ; n a łu k u trju m fa ln y m św. M a r k a —
p o ła c iń sk u , g d y w ty m sam ym k o śc iele w in n y c h m iejscach s p o ty k a się
fo rm ę g re c k ą . In n o c e n ty I I I , p isz ąc y ex professo o tym przedm iocie (D e
sacro alt a r i, 1. I I c. 4 4 ), p rz e p isu je ty lk o p o d n iesie n ie trz e c h palców , n ie
m ów iąc k tó ry c h . C ofając się znow u dalej w p rz esz ło ść , w idzim y, że na w et w b ło ­
g o sła w ien iu d o sy ć b y ło , p rz y w y m a w ian iu fo rm u ły b e n e d y k c ji, w y c iąg n ą ć
lu b p o ło ży ć r ę k ę ( M en ard, G re g o rii P . lib e r sa c ra m e n t. P a r is 1 6 4 2 ). M a ­
nus imposition m ów i S. A u g . (1. I I I D e b a p t. c. 1 6) est oratio super komi­
nem. T e rtu lia n ta k ie w ło ż en ie r ą k n a zy w a m o d litw ą , w zy w ającą D u c h a
św . do z stą p ie n ia n a rz ec zy stw o rz o n e. M anus im ponitur p e r bene-
dictionem advocans et invitans S piritu m S . (D e b a p t. V II). P ra w d o ­
p o d o b n ie w ięc b ło g o sław io n o z p o c z ą tk u bez ż a d n e g o szczególnego u k ła d u
p alcó w , bez te g o r u c h u p alców r ę k i, ja k im dziś b ło g o sław ią cy czy ­
n i z n a k i k rz y ż a ( Theoph. R a y n o u d , H e to ro c lit. p. 2 l l ) . P ó ź n iej d o p ie ­
ro , w czasie je d n a k k tó re g o o znaczyć d o b rz e n iep o d o b n a , dw a sp o so b y
b ło g o sław ie n ia, zw ane g re c k im i ła c iń sk im , s ta ły się c h a ra k te ry sty c z n e m i
dw óch k o śc io łó w .— L itu r g ja p a tr ja r c h a tu k o n sta n ty n o p o lita ń sk ie g o p rz e p i­
su je , a b y b isk u p c e le b ru ją c y b ło g o sław ił lu d k o lejn o dw iem a rę k a m i,
z p a lc am i u ło żo n e m i po g re c k u ; a p o te m p ra w ą , trz y m a ją c ą tró jra ra ie n n y
św ie c zn ik , p rz e d sta w ia ją c y T ró jc ę P rz e n a jśw ., i lew ą, trz y m a ją c ą św iecznik
d w u ra m ie n n y , p rz y p o m in a ją c y dw ie n a tu r y Je z u s a C h r. Leh*un (C erem ,
d. 1. M esse I I I 39 7) d a je ry c in ę p rz e d sta w ia ją c ą św. M e to d ju sza ,
p a try ja rc h ę , b ło g o sław ią ce g o w te n sposób. M a rtig n y , D ie t. des a n tiq .
c h re t. N.
Błogosławienie, ja k b y bogo sław ienie, bło g ie w y sław ian ie, d o b ro -
rz ec ze n ie: zn aczy m odlitw ę z o b rz ęd e m , p rz ez k tó rę się n a o sobę albo
rz ec z j a k ą ła s k i n ieb io s p rz y zy w a , w sposób ży czen ia, j a k b ło g o sła w ią r o ­
dzice dzieciom , s ta rc y m ło d y m , św ieccy d ro g ę , sp o c z y n ek , p o k a rm y i t . p .,
a lb o też w sp o só b p rz y z y w a n ia ła s k i B o ż e j, m ajacej sp ły n ą ć p rz ez u s ta
i rę c e k a p ła ń s k ie , k tó r e s ą z w y ro k u C h ry s tu s a (M at. X 12 i A c t. X IX
6) k a n a łe m p rz e jśc ia te j ła s k i. W litu rg ic e b ło g o sław ie n ie, b e n e d y k c ja ,
e u ch o lo g ja , zn ac zy w y łą cz n ie m o d litw ę k a p ła ń s k ą , z o b rz ęd e m pośw ięce­
n ia , t. j. ze z n ak iem k rz y ż a św. i n a jp o sp o lic ie j k ro p ie n ie m św ięco n ą w o­
d ą , n iek ie d y k a d z e n ie m , a czasem i n a m a sz cz e n ia m i. T ak o w e b en ed y k c je
z czasów a p o sto lsk ic h są b a rd z o c zęste w o b rz ę d a c h , a cel ic h ta k i: że
ch o ciaż w szy stk o , co P a n B ó g stw o rz y ł, je s t d o b re , ludzie je d n a k ż e w u ż y ­
ciu stw o rz e ń p rz e w ra c a ją z a m ia ry b o sk ie , a sz a ta n , co się z a n io ła sta ł
d ja b łe m , w szy stk o chce n a złe i n a lu d zk i u p a d e k o b ró cić; o b ło g o sła ­
w ieństw o p rz e to , czyli o u trz y m a n ie c h rz e śc ja n n a d ro d z e ła sk i, o ra z
o d o b re u ży cie ty c h rz ec zy i o d d a le n ie p o d stę p ó w sz a ta ń sk ic h , p ro s i K o ­
śc ió ł B o g a p rz ez m o d ły , b ło g o sław ie n iam i albo p o św ięcen iam i zw ane. S k u ­
tec zn o ść b ło g o sław ie ń n ie id zie ty lk o z rz ec zy po św ięco n ej, lecz p rz e d e -
w szy stk iem z ła s k i B ożej i z w ia ry p rz y jm u ją c y c h , a isto ta ic h zależy n a
m o d litw ie i w zyw aniu Im ie n ia b o sk ie g o . B ło g o sław ien ie k o śc ieln e n ie je s t
sam em ty lk o w zyw aniem d o b ra , ale w zyw aniem , w ypow iadanem w im ie n iu
K o ścio ła, n a zasadzie sk a rb ó w ła s k i, ja k ie d a n e są p rz ez K o śció ł, i Z z u ­
p e łn ą u fn o śc ią w B ogu i w z asłu g a c h C h ry stu so w y ch , a z atem a k t ta k i
m a w sobie rę k o jm ię sw ej sk u te cz n o śc i. I dla te g o św. A m b ro ż y b ło g o ­
sław ienie nazyw a sa n c tifica tio n is e t g r a tia ru m v o t i v a c o l l a t i o . J e s t t e ­
dy b ło g o sła w ie n ie kościelne u d z ie lan iem duchow ych d o b ro d z ie jstw , w fo rn d e
Błogosławienie. 405

wzywania. Obrzędy pospolicie używane te są: znak krzyża św. wyraża, że


0 wszystkie łaski przez zasługę męki Zbawiciela prosić winniśmy (Ephes.
1 3); kropienie święconą wodą jest jakby oczyszczeniem, przypomina
też obowiązek oczyszczenia serc naszych; kadzenie jest wyrażeniem p ra­
gnień, ażeby prośby nasze wznosiły się do Boga. Księga, która te
formy i modły mieści, dla księży Rytuałem albo Agendą, dla biskupów od­
dzielna Pontyjikalem się zowie. Obrządek błogosławienia właściwie cere-
monją się zowie, a zaś modły rytem; chociaż wielekroć jedno za drugie
się bierze. Błogosławienie bywa uroczyste, albo prywatne: udziela je
i dopełnia Papież, biskup, lub kapłan; niższy kler, ściśle mówiąc, nie
błogosławi. Benedykcja paschału odbywa się właściwie przez kapłana, co
kadzidło poświęcił, nie zaś przez djakona: „qui non est minister alicu-
jus benedictionis“ powiada Romsee (.Praxis lit. p . 2, c. 2 a. 14 q. 5). Przy
Chrzcie, krzyże są to egzorcyzmy, nie zaś benedykcje w scisłem znaczeniu.
Benedictio mensae a diacono cardinali (c. Legimus 24 dist. 93)\ wyrażenie
Pontyfikatu: „benedicere panem et omnes fructus novos“ w święceniu le­
ktorów , tyle prawie znaczą, co krzyżyk zrobiony ręką każdego do­
brego chrześcjanina, w jakiem znaczeniu nawet niewiasta może błogo­
sławić (c. Nova 10). Bendel, wEncykl. Wetzera i Weltego, twierdzi, że niektóre
z benedykcji nadzwyczajnych osób i rzeczy mogą być poruczone djakono-
wi, a zaś I j . Ferraris (v. Benedictio art. I n . 14 i 15) powiada, że
tych benedykcji „qaue fiunt cum sale et exorcismo ad benedicendas res
et loca etc., solus sacerdos est adaequatus m inister.11 Cap. 2 8 1. V III
Constit. apost., powiedziano: Diaconus non benedicit, neque benedictionem
dat, accipit vero ab episcopo et presbytero. Ważne i godziwe ten tylko
może dać kościelne błogosławieństwo, kto do tego ma prawo własne albo
zlecone. B i s k u p o m właściwe błogosławieństwa są te, z którem i łączy
się namaszczenie olejem św. i benedykcja aparatów kapłańskich, obrusów,
korporałów, tabernaculi, ciborii, krzyża nowego, obrazów, kamienia wę­
gielnego, kościoła, cmentarza. Co się tyczy krzyża i obrazów, biskupowi
zarezerwowana jest tylko benedykcja uroczysta, nie zaś prywatna, jaka
się odbywa z jednym posługującym prywatnie, bez zbiegu wiernych i bez
śpiewu (S. R. C. 12 Julii 1704). Niektóre z tych benedykcji biskup
może zlecić kapłanowi, innych zaś nie. Nie może zlecić tych, w których
zachodzi namaszczenie, jak konsekracja kościoła, ołtarza, kielicha, pate­
ny, dzwonów; benedykcja króla, królowej, opata, ksieni i prawdopodo­
bnie poświęcenie dziewic, i benedykcja nowego żołnierza, jakkolwiek nie
ma w nich namaszczenia. Dosyć powszechne jest także zdanie, że do tej
kategorji zalicza się benedykcja aparatu kapłańskiego, korporałów
i obrusów; wszelako Papieże dają wszystkim biskupom władzę delegowa­
nia kapłanów do błogosławienia szat świętych i bielizny ołtarzowej. Rom-
see, Puget, Gaume zapewniają, że biskup może delegować kapłana do
błog. dzwonu, ale S. R. C. d. 16 Maja 17 44 r. objaśniła, że biskup
własną mocą delegacji takiej dać nie może.— Zlecić zaś może kapłanowi
benedykcję kamienia węgielnego pod kościół, nowego kościoła, lub kaplicy
publicznej, nowego cmentarza, rekoncyljację kościoła jeszcze nie konse­
krowanego. Innych zaś benedykcji, wyszczególnionych w Rytuale i w Msza­
le, może dokonać kapłan bez delegacji biskupiej, ale i te dzielą się je ­
szcze na właściwe proboszczowi, których przeto inny kapłan bez zgody
proboszcza dokonywać nie może, jak błogosł. domów w W ielką Sobotę
406 Błogosławienie.— Błogosławienie małżeństwa.

bł. owoców, pól, osobliwie jeżeli uroczyście się odbywa. Inne, jakkolwiek
może je każdy kapłan dawać, nie powinny być dokonywane przeciwko
woli miejscowego proboszcza. Form uł benedykcji, przez Kościół rzym ­
ski nie zatwierdzonych, używać nie wolno pod nieważnością,. W Analecta
juris (2 0 zeszyt 185 7 r.) znajduje się zatwierdzona w Rzymie formuła
błog. kolei żelaznej i wagonów. Benedykcje, ze względu treści, formy
i skutku z nich płynącego, są dwojakie: wzywające i stanowiące (invoca-
tivae et constitutivae); pierwsze, ściągając na rzeczy błogosławione błogosła­
wieństwo, nie zmieniają ich natury i mogą te rzeczy pójść na użytek
świecki, jak np. poświęcone złoto w dzień Trzech Króli; drugie zaś, już
całkiem przemieniając moralnie przedmiot poświęcony, wykluczają go tem
samem od świeckich użytków, tak up. paschał wielkanocny: ani go się
godzi używać na coś świeckiego, ani też drugi raz benedykować. Ubiór
kapłana, mającego poświęcać czyli błogosławić, czas, miejsce i inne oko­
liczności, przepisuje R ytuał wT rubrykach ogólnych albo szczególnych; zna­
czenie każdej benedykcji najłatwiej wyrozumieć z samej modlitwy i cere-
monji. Cf. Gregor Rippel, Alterthum U rsprung u. Bedentung aller Ce-
remonien Gebrauche u. Gewohnheiten d. h. Kath. Kirche, na nowo prze­
robione i wydane przez Himiobena, p. t. Die Schónheit d. kath. Kirche,
dargestellt in ihren ausseren Gehrauchen etc., Mainz 1841. I. Helfert,
D arstell. d. Rechte in Ansehung d. h. Handlungeu etc., Prag. 18 26. H.
Kilhn, E rklaerung der Ceremonien u. Segnungen unserer h. kath. Kirche,
Frankf. 1830.
Błogosławienie małżeństwa. Pobłogosławienie małżeństwa przez ka­
płana jest uroczystością, różniącą się od zawarcia małżeństwa. Do za­
warcia małżeństwa Kościół na soborze trydenckim przepisał szczegółową
formę, zależącą na wyraźnem oświadczeniu przez obojga zawierających,
wzajemnego swego zezwolenia na zawarcie małżeństwa, oświadczeniu, które
w yrażone być winno w obecności proboszcza, zawierających małżeństwo,
czyli nowożeńców, i w obec przynajmniej dwóch świadków; a nawet do za­
chowania lub niezachowania tej formy Kościół przywiązał ważność lub
nieważność małżeństwa, ob. Małżeństwo. Ale pobłogosławienie małżeń­
stwa (benedictio matrimonii, benedictio nuptialiś), czyli zatwierdzenie związku,
w imieniu Kościoła przez kapłana wyrzeczone, z modlitwami i życzeniami
Kościoła, jest całkowicie niezależne od małżeństwa właściwie uważanego.
Znajdujemy to błogosławieństwo już w dawnych czasach, bo gdy małżeń­
stwo, według nauki Kościoła, jest sakramentem, naturalnem było, że za­
wierało się w obec kapłana, albowiem, według przepisu Apostoła, jeśli
ma być przedmiotem łaski poświęcającej, powinno być w Panu zawierane
(ad Ephes. 5, 32). Ztąd zasięgano zdania i rady zwierzchnika kościoła
(niegdyś biskupa, potem proboszcza) i według tego, jak wskazał, postępo­
wano. Prócz tego Kościoł od początków miał to na względzie, aby
związek sakramentalny małżonków jak najskuteczniejszą w ich duszę
wlewał łaskę, do tego sakram entu przywiązaną, i dla tego do modlitwy
zawierających małżeństwo zawsze przyłączał i błogosławieństwo swoje
(Ignat. Antioch., an. 107 Ep. ad Polyc. c. 5 ult. Tertnll, c. a. 200, ad
U xor., 11, 9 pr. Idem de Pudicitia, c. 4. Ambr., E pist 24. Chrysost.,
Horn. 48. August., Epist. 23 7. S tatuta Eccles. antiq. c. 1 0 1). Lekko­
myślnie pomijać to błogosławieństwo je st grzechem, bo to znaczy gwałcić
przepis Kościoła i gardzić łaską Bożą. Aż do czwartego soboru laterań-
Błogosławienie małżeństwa. 407

skiego r. 1215 (Innocen. III in concil. L ater an. IV c. 51, Cf. c. 3 X


de Clandest. Despons. 4, 3), który, jako prawidło powszechne, przepisał
poprzednie ogłoszenie o zamierzanem małżeństwie, błogosławieństwo Ko­
ścioła było prawie jedynym znakiem, po którym rozpoznać było można
prawdziwe i rzeczywiste małżeństwo, od małżeństwa pozornego, czyli pro­
stego nałożnictwa. Dla tego to w Kościele wschodnim, od IX w. począ­
wszy, ogłoszono, że błogosławieństwo kapłańskie jest prawnym warunkiem
należytego małżeństwa i wyrzeczono, że od niego nawet ważność sakra­
mentu zawisła (Novell. Leonis, nov. 89). Kościół zachodni nigdy tak
daleko się nie posunął i uważał zawsze przyzwolenie stron, zawierających
małżeństwa, jako warunek jego ważności, a następnie nietylko do soboru
trydenckiego za ważne uważane było małżeństwo, zawarte bez formalności,
t. j. bez poprzedniego ogłoszenia i bez błogosławieństwa kapłańskiego,
byleby tylko dowiedziono wzajemnego zezwolenia współ-małżonków, i że
przeszkody żadne inne nie zachodziły (Conc. Trid. sess. 24, c. l de Refor.
matrim.); ale i dziś jeszcze, w krajach, w których soboru trydenckiego
dekrety promulgowane nie były, związek w ten sposób zawarty, skoro m ia­
ło miejsce wzajemne zezwolenie przy opuszczeniu formalności za ważny
jest uważany (Declar. S. Congreg. Cone. Trid. interpret, z d. 7 W rześ.
16 26 r. Benedict. X I V , De synod, dioec. 1. 13 c. 4 n. 10). Mimo to
Kościół zawsze wymagał błogosławieństwa kapłańskiego i groził ciężkiemi
cenzurami tym, którzyby go zaniedbywali.— Jakkolwiek upadło jedno mo-
tywum uroczystego błogosławieństwa małżeńskiego przez to, że sobór try ­
dencki przepisał wyłączną i szczegółową formę, w jakiej ma' być obja­
wioną wola obojga, małżeństwo chrześcjańskie zawierających, jednak b ar­
dzo Kościołowi o to idzie, aby ta starożytna i szacowna uroczystość była
zachowywaną, bo małżonkowie chrześcjańscy zawsze się o to starać po­
winni, aby nietylko w ogóle otrzymali łaskę sakram entalną małżeństwa,
ale jeszcze, żeby ta łaska, za pomocą modłów i błogosławieństwa Kościoła,
jak najobfitszą była w swych skutkach i jak najskuteczniejszą. Obrząd
małżeńskiego błogosławieństwa przepisuje Rytuał każdej prowincji lub dje-
cezji, i dla tego nie wszędzie jest jednakowy; bo jak formuła połączenia
małżonków nie koniecznie wszędzie ma być ta sama, skoro sobór tryden*
cki (loc. cit.) pozwolił na to, i ma się stosować do zwyczajów miejscowych,
tak samo i błogosławieństwo albo modlitwa, któ rą kapłan nad połączony­
mi odmawia, znajduje się w różnych rytuałach, już przed oświadczeniem
woli nowożeńców, już po tem umieszczona, i składa się już to z jednej,
już z więcej modlitw.— Z natury i pojęcia tego aktu kościelnego wynika,
że do oświadczenia zezwolenia łączących się małżeństwem tam tylko do­
dany on być może, gdzie Kościół z pociechą swoją może małżeństwo po­
twierdzić i publicznie pobłogosławić. Małżeństwo bowiem chrześcjańskie,
w myśli swojej jako naśladowanie tajemniczego połączenia Chrystusa z Ko­
ściołem, oblubienicą jego bez zmazy, powinno wyrażać na sobie to podo­
bieństwo, i dla tego, jeżeli narzeczeni lub jedno z nich zapomnieli o tym
wzniosłym wzorze i przeznaczeniu małżeństwa, i o tej Bożej jego sankcji,
Kościół może tolerować je i ogłosić za prawe i ważne, przez wzgląd na
słabość ludzką, ale błogosławieństwa radości swojej już dawać nie może.
Jednak zwyczaj opuszczania w tych razach błogosławieństwa nie wszędzie
jest jednakowy. W niektórych krajach opuszczają je wtedy, gdy narze­
czona jest wdową lub upadłą kobietą: wtedy pominięcie błogosławieństwa
408 B łogosław ienie m ałżeństw a.— B łogosław ieństw o.

je s t naganą ubocznie udzieloną m ężczyźnie, dziewictwa po swej żonie nie


w ym agającem u; w innych krajach opuszczają je znowu, kiedy oboje no­
wożeńcy albo jed n o z nich pow tórne śluby zaw ierają; je st to wtedy n ag a­
na pow tórnego m ałżeństw a, przeciw nego wzniosłemu pojęciu chrześcjań-
skiej m iłości, m iłości duchowej, wiecznej, w yłącznej, chwilowo zwolnionej
przez śm ierć w spółm ałżonka od związku cielesnego i w idzialnego, ale
istniejącej duchownie, m ającej trw ać i wiążącej tego z m ałżonków , który
jeszcze żyje, z tym , k tó ry go do grobu uprzedził. W dwóch tych w ypadkach
K ościół zam iast życzeń błogosław ieństw a używ a m odlitw, przypom inających
m ałżonkom , że p o k u tą pow inni zmazać b łąd m ałżeństw a, nie będącego
całkow icie wolnem od zmazy, i tym sposobem przyw rócić skuteczność ła ­
ski sakram en taln ej, usuw ając od siebie wszelkie grzeszne usposobienie.
P odobnież postępuje K ościół i w m ieszanych m ałżeństwach: bo skoro do
isto ty chrześcjańskiego m ałżeństw a należy, aby pomiędzy m ałżonkam i n a j­
ściślejsza panow ała jedność, odnosząca się do wszystkich życia stosunków ,
oraz najzupełniejsza wspólność w szystkich uczuć i czynów, i aby obydw o­
je byli zw iązani tak jednością najgłębszych p rzek o n ań , ja k i w zajem ną
m iłością, n a tu ra ln ą je st więc rzeczą, że K ościół gani i zawsze ganił m ał­
żeństw a mieszane; a chociaż K ościół zachodni nie poszedł ta k daleko ja k
w schodni, k tó ry najzupełniej zab ro n ił łączenia się praw ow iernych z h ere­
tykam i i takie m ałżeństw a za żadne ogłosił ( Concil. T rullan., an. 6 9 2,
c. 7 2), jed n ak zawsze uznaw ał m ałżeństw a m ieszane jak o zakazane, cho­
ciaż ważne; a rów ność cywilna pom iędzy p ro testan tam i i katolikam i, p ra ­
wem świeckiem u znana, nie zm ieniła i zmienić nie m ogła, ja k to każdy
dobrze rozum ie, zasad K ościoła pod tym względem. K ościół tedy nie
może błogosław ić zw iązku, w któ ry m utrzym ać się nie zdoła c h a ra k te r
B ogu m iłego m ałżeństw a, t. j. pewność wychowania dzieci w w ierze K o ­
ścioła; a naw et i wtedy, gdy się upew ni o katolickiem wychowaniu dzieci,
m ających się zrodzić z takiego m ałżeństw a, nic więcej im nie udziela nad
b ie rn ą asystencję k ap łan a , w strzym ując się od błogosław ieństw a, modli­
tw y, lub jakiegokolw iek a k tu liturgicznego. X . A. S.
Błogosław ieństw o. J e s t to sk u tek pły n ący z czyjegoś b łogosła­
wienia: czy B ożego, czy papiezkiego, biskupiego, kapłańskiego lub ro d z i­
cielskiego, bo w tern znaczeniu i świeckim ludziom błogosław ić wolno.
M oże znaczyć cześć i chw ałę B ogu skład an ą, albo szczęśliwość i sławę
doczesną lub wieczną, albo też łaskę i dobrodziejstw o doznane, albo n a ­
reszcie życzenie i w dzięczność. T ak we Mszy krzyże n ad hostją pokon-
sekrow aną robione, znaczą adorację, ta k dobre dziatki błogosław ień­
stwem rodziców się zow ią, ta k się udziela błogosław ieństwo konającym
n a drogę wieczności. Błogosław ieństw o kościelne nie działa ta k , ja k sa­
k ram en tu ex opere operato, ale też nie należy całego jego sk u tk u składać
n a w ew nętrzne usposobienie przyjm ującego błogosław ieństwo t. j. ex opere
operantis. Przeciw ko takiem u przypuszczeniu mam y brzm ienie wielu m o­
dlitw , p rzy błogosław ieniu kościelnem , w skazujące, że błogosław iony odbie­
r a rzeczywiście pewne ła sk i z zew nątrz; n ad to , przeciwko tem u są słowa
C hrystusa:„W chodząc w dom pozdraw iajcie je , mówiąc: P okój tem u dom o­
wi. A jeśliby był on dom godny, przyjdzie n ań pokój wasz. A jeśliby
nie był godny, pokój wasz w róci się do w as“ (M t. 1 0 , 1 2 ). Skuteczność
błogosław ieństw a w ynika z siły modlitwy kościelnej, i w przyjm ującym
wymaga większej w iary i osobistej działalności, niż p rzy przyjm ow aniu sa-
Błogosławieństwo.— Błogosławieństwo papiezkie. 409

kramentów, które działają, gdzie tylko nie spotykają się z przeszkodą


(„non ponentibus obicemw Cone. Trid. s. VII c. 6). Nietylko zaś co do
sposobu, ale i co do zakresu działania, różnią się błogosławieństwa od sakra­
mentów. Żadne błog. nie gładzi grzechu śmiertelnego i nie daje przyj­
mującemu łaski uświęcającej. Skutki jego bywają następne: l) zgładze­
nie grzechów powszednich, 2) zgładzenie pozostałych jeszcze k ar docze­
snych grzechu, 3) ograniczenie wpływu złych duchów, lub zabezpieczenie
od nich, 4) udzielenie łaski uprzedzającej, 5) udzielenie cielesnego zdro­
wia i innych dóbr doczesnych, o ile te nie sprzeciwią się zbawieniu duszy
człowieka.
Błogosławieństwo papiezkie. Uroczyste błogosławieństwo, z od­
pustem zupełnym, daje Papież z ganków głównych bazylik: laterańskiej,
watykańskiej i liberjańskiej cztery razy do roku, t. j. w W ielki Czwar­
tek i na Wielkanoc u św. Piotra, na W niebowstąpienie u św. Jana L a­
ter. i na Wniebowzięcie u M aria Maggiore. Nadto, daje jeszcze takież
uroczyste błog. przy koronacji swojej u św. P iotra, przy obejmowaniu
w posiadanie bazyliki św. Jana L ater., tudzież w czasie jubileuszu, w wy­
znaczane na to przez Papieża uroczystości. Po ukończeniu Mszy św., P a ­
pież zasiada na tronie przenośnym (sedes gestatoria) i pod baldachimem,
poprzedzony krzyżem papiezkim, w W ielkanoc w aparacie mszalnym, in ­
ną rażą w kapie, udaje się na ganek bazyliki i tam z tjarą na głowie,
czyta, śpiewając z księgi podtrzymywanej przez assystującego biskupa: SS.
Apostoli Petrus et Paulus de quorum potestate et auctoritate confidimus
ipsi intercedant pro nobis ad Dominuin; na co kantorzy odpowiadają
Amen; poczem Papież: „Precibus et meritis B. M ariae semper Virginis, b.
Michaelis Arch., b. Joannis Bapt. et ss. Apostolorum P etri et Pauli, et
omnium ss. misereatur vestri etc. Gdy kantorzy odpowiedzą Amen, P a­
pież dalej: Indulgentiam, absolutionem omnium peccatorum vestrorum,
spatium verae et fructuosae poenitentiae, cor semper poenitens et emen-
dationem vitae, gratiam et consolationem S. Spiritus et finałem perseve-
rantiam in bonis operibus tribuat vobis Omnipotens et M isericors Domi-
nus; i znowu kantorzy odpowiadają Amen. Wówczas Papież wstaje, pod­
nosi oczy i ręce ku niebu i robiąc po trzykroć ręką znak krzyża święte­
go, śpiewa: E t Beneclictio D ei Omnipotentis etc. Po odśpiewaniu przez
chór Amen, Papież' siada i dwóch kardynałów asystentów, jeden po ła­
cinie, drugi po włosku, odczytują formułę odpustu zupełnego, udzielonego
obecnym, poczem z ganku rzucają ludowi na ulicę dwie karty, z których
czytali. Przed powrotem Papież raz jeszcze w staje i daje zwykłe błogo­
sławieństwo ludowi. Papieże chcąc, aby z łask duchowych korzystali
chrześcjanie wszystkich stron świata, udzielają innym także władzy dawa­
nia błog. papiezkiego, z odpustem zupełnym. Tak Klemens X III 11
Wrześn. 17 61 r. wydał bullę, udzielającą taką władzę dwa razy na rok
patrjarchom, prymasom, arcybiskupom i biskupom, a raz niższym p rała­
tom, używającym mitry, z zastrzeżeniem jednak, aby każdy, pragnący
udzielać takie błogosławieństwa, wprzód otrzymał na to pozwolenie przez
breve, które pozyska gratis. Opaci używający m itry nie mogą korzystać
w tym względzie z pozwolenia papiezkiego inaczej, jak po zawiadomieniu
biskupa miejscowego, o mającem się dać błogosławieństwie na trzy dni
wprzód, i po otrzymaniu od niego zezwolenia na piśmie (Tak Klemens
X III w bulli Decet Romanum z 30 Sierp. 1 7 63 r.). Daje też Papież
410 Błogosławieństwo papiezkie.— Bobbio.
błog. przychodząc i odchodząc z nabożeństw a, celebrowanego w kaplicy
pałacu apostolskiego, tudzież dwa błog. uroczyste po kazaniu i w końcu
Mszy, albo jed n o w końcu Mszy, jeżeli nie m a kazania Do błog. tego
przyw iązany je s t odpust 30 la t i 30 kw adragen (ob. O dpust). R obiąc
znak krzyża, Papież w yciąga trzy palce rę k i praw ej, t. j. wielki, w skazu­
ją c y i śred n i, a dwa pozostałe zgina. D aje też Papież błogosł. każdem u
przypuszczonem u na au djencję, rów nież kiedy jedzie przez m iasto, w po­
dróży; p rzyjm ujący błog. klęka. N a d to , błog. swoje p rzyw iązują P apieże
do różnych przedm iotów pobożności chrześcjańskiej, jak o to do koronek,
różańców , krzyżyków , statu etek, medalików . P iu s V r. 156 6 pierwszy
błogosław ił m edaliki, z przyw iązaniem odpustów dla noszących je (A ugu­
styn Oldomo, w notach do życiorysów P apieży, przez Ciaceonio, wyd. 3,
Rzym 1 6 7 7, t. 3 p. 100 6). W yszczególnienie i w arunki odpustów, udzie­
lanych w tak ich błogosław ieństw ach, podaje książeczka: Indulgenze, che
i Pontijici concedono d ’ fe d e li ritenendo presso di se alcuna delle corone,
croc?, medaglie etc. da loro benedette, w ydrukow ana w Rzymie po raz p ie r­
wszy 159 7 r., a później często przedrukow yw ana. Błog. papiezkie z od­
pustem nie udziela się zazwyczaj obrazkom malowanym lub rysow anym ,
ani też krzyżom , statu etk o m i m edalikom z żelaza, cyny, ołowiu i w ogó­
le z m aterji łatw o ulegającej zepsuciu lub złam aniu. P o d łu g d ek retu
A leksandra V II, P apieża, z 6 L u t. 1 65 7, k ilk ak ro tn ie później ponaw ia­
nego, odpusty przyw iązane do tak ich przedm iotów służą tylko osobom,
k tó ry m były dane p o raź pierwszy i n a inne nie przechodzą. D ek ret
k o n g r. odpustów z 5 Czerw. 17 21 r. zakazuje sprzedaw ać takich p rzed ­
m iotów. Pozw alają P ap ieże legatom , biskupom i różnym duchow nym ,
szczególniej m issjonarzom dawać błogosław ieństw o apostolskie, z p rzyłącze­
niem odpustów do koro n ek , m edalików i t. p.; pozwolenie to ograniczono
zawsze do pewnego czasu, m iejsca i liczby przedm iotów , m ających być
pobenedykow anem i, udziela się przez breve, re sk ry p t, lub też u stnie, vivae
vocis oraculo.— W listach apostolskich przy pozdrow ieniu używ ają P a p ie ­
że form uły błogosław ienia: Salutem, et Apostolicam benedictionem, k tó rej po
po raz pierw szy (jak chce M arcin Polak w swojej K ronice, i inni) m iał
użyć św. K let P apież (r. 80). S a n d in i (V itae Pontificum l , 13) mniem a,
że dopiero Ja n V (6 8 5) i Sergjusz I, Papieże, używali tej form uły. Pape-
broch (in Const. C ron. H isto r. ad s. Cletum n. IV p. 89) i G am ier
(D issert, ad lib r. D iu rn . P o n t. p. 1 52) tw ierdzą, że od L eona IX (1 0 4 9 ),
a przynajm niej od G rzegorza V II (1 0 7 3) form uła ta stale b yła p rz e ­
strzeg an a. Pow szechnie p rzy zn ają tej benedykcji odpuszczenie grzechów
pow szednich tem u, do kogo ona skierow ana. Pisząc do inow ierców, P apież
używ a form uły: L u m en divinae gratiae. Cf. Georg. H enr. Goetegius, D is­
se rt. theologica de B enedictione papali, L ubecae 1 7 1 5 . M oroni, Dizio-
n ario d. erud sto r. eccl. 5, 64. N.
Bobbio, słynny niegdyś klaszto r w mieście tego nazwiska w P iem on­
cie, założony przez S . Kolumbana i uposażony przez A gilulfa, k ró la L o n ­
gobardów . Ciało K olum bana spoczywa w klasztorze Bobbio, gdzie także
zachow uje się kielich jego, kij z palm y i inne relikw je. P o jego śm ierci
klaszto r doszedł do wysokiego stopnia pom yślności pod opatam i: Attalą
B ertu lfem i Bobolenem, i przyłożył się w iele do w ykorzenienia arjanizm u
w L om b ard ji i poganizm u, a tak że do rozpow szechnienia n au k . Dowo­
dy n a to znaleźć m ożna w żyw otach S. K olum bana i trzech jego następ-
Bobbio.— Bochart. 411

ców, napisanych przez mnicha Jonasza, ucznia Kolumbana i A ttali (ob.


Jonasz z Elnon). Za Bobolenusa liczono 140 mnichów w Bobbio. W raz
z regułą św. Kolumbana, zachowywano tam także i regułę św. Benedykta,
a od początku wieku X tę tylko ostatnią. Królowie lombardzcy, fran-
cuzcy, cesarze niemieccy i Papieże czynili liczne donacje i różne da­
wali przywileje temu słynnemu z nauk klasztorowi. W X wieku klasztor,
grabiony przez możnych, upadł także i pod względem nauki, ale Gerbert
reimski (później Papież Sylwester II) zostawszy tam opatem, wiele się
przyczynił do podniesienia go i do uczynienia go na nowo ogniskiem na­
uki dla Włoch półn. Cf. Storia della litteratu ra ital. O. Tiraboscht
vol. III p. 3 7 6. Na rękopismach to z Bobbio opierają się najnowsze od­
krycia literackie w Medjolanie i w Rzymie. (Schródl). X . M-i.
Bobrowski M ic h a ł , ksiądz, magister filozofji i teol., kanonik brze­
ski, syn księdza unickiego. Ukończywszy nauki w uniw. wileńskim 1817
r., wysłany był kosztem tegoż uniwersytetu za granicę, celem kształcenia
się w językach wschodnich i egzegezie biblijnej. Po powrocie do W ilna
r. 182 2, został professorem Pisma św. w uniwers. W ydał drukiem: l )
Podróż po Dalmacji (ob. Dziennik wileński 1822, 1. 4 2 9); 2) Mowa
na nab. żałobnem za duszę ś. p. Piusa VII, w kośc. katedr, wileńs. d. 8
Paźd. 18 23 r., Wilno t. r.; 3; Wyobrażenie nauki Pisma św., je j części
i literatury (ob. Dzieje dobroczynności 18 23, 1, 104...); 4) Wspomnienie
o katechetyce, z powodu dzieła ks. Chodaniego: N auka chrześc. kat. reliyji;
5) Kazanie w dzień pogrzebu ks. J. Chodaniego (umieszczone przy wspomn.
dziele Chodaniego Wilno 182 3); 6) Krótki opis historyczny piśmiennej
mowy i literatury arabskiej (ob. Dziennik wileński 18 24); 7) Wiadorn.
0 rękop. dawnej Kroniki dalmackiej w bibl. watykańskiej (tamże II 3 6 9);
8) X . Mateusza Sowich Uwagi nad umiejętnością języka slowiańsk. p i­
śmiennego w Dalmacji, tłumaczenie z włoskiego i przypisami objaśnione
(Dzień, wil: 1826). W ydał też Archeol. biblijną Jahna, przerobioną
przez Ackermanna, Wilno 1829. Będąc w Rzymie 18 20 r. Bobr. zro­
bił opis rękopisów słowiańskich, znajdujących się w biblj. watykańskiej;
z pracy tej korzystał kard. A. M ai, w dziele Scriptorum veterum nova
collectio (t. 5 od. II 101 — 111).
Bochart S a m u e l, ur. w Rouen 159 9 r., syn kaznodziei kalwiń­
skiego, odebrał staranne bardzo wychowanie. Poświęcił się filologji i fi­
lozofji i już w 16 roku życia z wielkim powodzeniem, w obec licznych
słuchaczów, bronił wyznaczonej sobie tezy. W Londynie, potem w Lej-
dzie uczył się teologji i języków semickich, głównie arabskiego, w którym
znakomite uczynił postępy, przy pomocy sławnego nauczyciela Erpenjusza.
Po powrocie do F rancji, otrzymał w Caen posadę kaznodziei, gdzie po­
zyskał sobie poszanowanie pomiędzy swymi, przez swoje Condones in Ge-
nesin i tra k ta t de Parądiso terrestri. Owocem jego badań geograficznych
1 przyrodniczych, odnośnie do Biblji, były znakomite dzieła: Geographia
sacra (Caen 1646; przedr. 1651, 1 656 i we Frankf. 1674 i 1681)
i Hierozoicon. Bogata erudycja, śmiałe hypotezy, charakteryzują jego je-
ografję; nie jest przecież wolny od ducha stronnicznego, dla tego wiele
twierdzeń nie wytrzymuje krytyki. Filologiczne spostrzeżenia Bochart’a
nie mogą się utrzymywać wobec późniejszych prac, dokonanych na tern
polu. Objaśnienia tekstów fenickich w Plaucie zbija Movers i Ewald.
Hierozoicon jest dziełem obszerniejszem i bogatszem treścią od poprzedniego.
412 Bochart.— Boecjusz.
Dzieli się na dwie części: pierw sza, w 4 księgach, mówi najprzód o zwie­
rzętach w ogólności, potem o czworonogach, o ssących dzikich; w drugiej,
na 6 ksiąg podzielonej, tra k tu je o p tak ach czystych i nieczystych, o w ę­
żach, owadach, o zw ierzętach bajecznych i ich nazwach zagadkowych. Bez
zaprzeczenia je s t to najw ażniejsza p raca B ocharta. W yszła w Londynie
1 6 6 3 , potem w F ran k fu rcie 16 75 r ., i nakoniec, z opuszczeniem rzeczy
m niej w ażnych, z wieloma popraw kam i, dokonanem i przez Rosenmullera,
w L ipsku (1 793 — 9 6), 3 t. in 4-o. B o ch art, studjując P en tateu ch , zw ró­
cił uw agę na przepis M ojżesza, dotyczący zw ierząt czystych i nieczystych;
sum ienne bad an ia w tym przedm iocie dostarczyły m u m aterjału do n ap i­
sania H iorozoiconu. Jakkolw iek zam knął się tu B. w granicach Biblji,
dow iódł ogrom nego oczytania się w tej m aterji. N ie ograniczył się bo­
wiem na uczonych auto rach łacińskich i greckich, ale ro zp atry w ał dzieła
arabskie, ja k A wiceny, Ib n -B e ita r’a, K azw in’a, D am ir’a i t. p. obszerne
przytacza z nich w yjątki. K orzysta z T alm udu i pism rabinów , słowem
grom adzi w szystko, co się dało w owym czasie. Ja k o sum ienny badacz
je s t wzorem i pom ocą naw et dla dzisiejszych uczonych. W ielu też z no­
wszych, tra k tu ją c o zoologji biblijnej, nie zapom inają o B ocharcie, i do
dzieła jego zwykle się odnoszą. Z arzucają i słusznie, że często zbacza on
od przedm iotu, długo rozpraw ia o rzeczach, nie m ających zw iązku z zoolo-
gją, wdaje się niepotrzebnie w polem ikę. Zoolog, chcący k orzystać z B o­
ch a rta , nie m ałą p rac ę zadać sobie musi w w yszukaniu potrzebnej wiado­
mości. B o ch art je s t au to rem książki p. t. Enarrationes et dissertatiuncu-
lae in aliquot Vet. et N ov. Testamenti versicidos. Z upełne wydanie dzieł
jego wyszło w Lejdzie i U trechcie (1 692 — 1 712). Dołączono tam ży­
ciorys B o ch arta, napisany przez Stefana M orinusa. {W elte.) W. F.
Boecjusz (B oethius) A n i c i u s M a n l i u s T o r q u a t u s S e v e r i ­
n u s , rzym ianim znakom itego ro d u i filozof z czasów panow ania we W ło ­
szech T eodoryka, k ró la O strogotów . U r. między r. 4 70 a 4 75, um.
524 czy też 526 r. Średniow ieczni pisarze błędnie zrobili z niego m ę­
czennika (A ct. ss. t. VI M aji p. 51 sqq.), do czego pozorem było, że
zg in ął z rozkazu k ró la arjańskiego i że jego im ię nosiło kilk a pism teo ­
logicznych, w obronie praw dziw ej w iary napisanych; ale z dokładniejszego bada­
n ia życia i pism w ynika, że, w edług wszelkiego praw dopodobieństw a, n a ­
w et clirześcjaninem nie był ( Geschich. d. Philosophie v. R itter, t. VI p.
580 — 5 9 8; Bonner Zeitschrift f . Philosophie u. kathol. Theologie, Neue
Folgę 6ter Jalirg. I I H eft p. 140— 146). D la filozoficznych studjów w śre­
dnich w iekach położył wielkie zasługi, przetłum aczeniem i objaśnieniem
greckich dzieł E uklidesa, N ikom acha, A rchim edesa, P y tag o rasa, a szcze­
gólniej A ry sto telesa o ary tm ety ce, jeo m etrji, m echanice, m uzyce, logice,
fizyce i etyce. B ył to o statn i K zym ianin na polu um iejętności, a stojąc
n a k resie granicznym między pogaństw em i chrytjanizm em , p rz ed n a j­
ściem barbarzyńców w sk u tek w ędrów ki narodów , rezu ltaty i sk arb y
pogańsko-filozoficznego u k ształcenia p rzekazał chrześcjanom . Z nak o m ite
pochodzenie, uczoność i szlachetny c h a ra k te r zyskały mu godność sen ato ­
r a w R zym ie i wielki wpływ u k ró la T eodoryka. Tymczasem dwaj u rz ę ­
dnicy dw orscy, k tó ry ch niespraw iedliw ym postępkom staw ił opór, oczer­
nili go p rzed tym królem , iż dąży do wolności senatu, i z cesarzem
w K onstantynopolu zdradzieckie prow adzi u k ład y o oswobodzenie Rzymu
z pod panow ania O strogotów . Bez w ysłuchania, Boecjusz skazany został
Boecjusz.— Boehme. 413

i, po długiem w ięzieniu, śmiercią, u k aran y . W więzieziu, w T icino, n ap i­


sał sławne swoje dzieło: D e conselatione philosophiae. Ze posiadanie
ziem skiego dobra właściwie nie może n ik o g o szczęśliwym czynić, a zatem
jego s tra ta też nieszczęśliwym czynić nie może. Czy na świecie rządzi
przypadek? Czy wola ludzka je s t wolna? J a k wolność ludzkiej woli
z przewidzeniem bożem pogodzić? T ak ie przedm ioty i p y tan ia tra k tu je
on w owej filozoficznej rozpraw ie. Z tego głów nego jego dzieła w ykazu­
je się także jego stanow isko względem chrystjanizm u. N ie je s t ono ani
wyłącznie pogańskiem , ani wyłącznie chrześcjańskiem . W praw dzie w idać
w nim wpływ ckrystanizm u, ale nie był on u niego jeszcze ziarnem no­
wego duchowego życia; Boecjusz chrystjanizm pojm ow ał jak o szkołę filo­
zoficzną, zaczerpnął tedy z niego tyle do swego w gruncie now oplatoń-
skiego na świat poglądu, o ile się to z nim pogodzić dało, lub też, jak o
dalszy rozwój i oczyszczenie tego system atu. Od now oplatoników , k tó ­
rzy, stając w obronie pogaństw a w uszlachetnionej p ostaci, sk ry tem p rzy ­
jęciem chrześcjańskich pierw iastków starali się sam chrystjanizm , jak o
zbyteczny w ystaw ić, ró żn i się Boecjusz stanow iskiem swojem do ch ry stja­
nizm u, gdyż ani otw arcie, ani skrycie przeciw niem u nie w ystępuje, ow­
szem, w całości swego pogląd u , znowu się k u niem u przybliża. C ztery
teologiczne tra k ta ty : D e S . Trinitate; Utrum P ater et F ilius et Sp. S . sub -
stantialiter praedicentur ; D e duabus naturis in Christo contra Entyehen
et N estorium \ B revis fid ei christiane complexio, fałszywie m u są przy p isy ­
wane; ta k ja k i o wiele późniejsze dzieło: D e disciplina scholarium. D zieła
jego wyszły w różnych w ydaniach: w N orym berdze 14 76; w Bazylei 1 5 7 o;
w Lejdzie 1 6 71; w P ary żu 16 80. D e consol, philosoph. w ydał w ostatnich
czasach T eodor O bbarius, w Jen ie 1 8 4 3 r. (M a rx.) W. B.
Boehme J a k ó b , syn ro ln ik a, lu te ra n in , u r. 15 75 r. we wsi A lt-
Seidenberg, pod Z gorzelicam i (G orlitz). D zieckiem b ędąc, chodził za sta ­
dam i swego ojca, później uczył się w szkółce w iejskiej, n astęp n ie był
w Zgorzelicach term inatorem u szewca. N ieokreślone prag n ien ie czegoś
wyższego wcześnie rozbudziło się w Jak ó b ie B. i w krótce się zam ieniło
w przekonanie, iż je s t on do czegoś niepospolitego pow ołanym . Chłopcem
szewckim jeszcze będąc, słowa zachęty i pochw ały, usłyszane od jakiejś
nieznajom ej osoby, wziął za wskazówkę z nieba pochodzącą i podw oił g o r­
liwość w m odlitwie. - P o niejakim czasie u dał się na w ędrów kę, lecz w ra­
żenia z niej wyniesione nie zm ieniły m arzycielskiego usposobienia Jak ó b a.
P iln ie uczęszczając na kazania p ro testan c k ie, w k tó ry ch w tedy gw ałtow nie
napadano na naukę katolick ą, albo też rozniecano w alkę m iędzy lu teran i-
zmem a kalw inizm em , w padł on w w ielkie zw ątpienie. P o ciężkich w al­
kach w ew nętrznych uczuł w sobie B. jak ieś duchowe św iatło i radość,
k tó re trw ały w jednakiej mocy przez dni siedm. Pow róciw szy z w ędrów ki,
ożenił się i zaprow adził w arsztat szewcki w Zgorzelicach. W pośród zajęć
i trosk domowego życia, zaczął B oehm e zastanaw iać się nad związkiem
i podstawą wszechrzeczy. N a takich rozm yślaniach u płynęło la t kilka,
gdy pewnego dnia, pogrążony w głębokiej zadum ie, u tk w ił on w zrok swój
n a polerowanych naczyniach cynowych, jaskraw o m igocących od prom ieni
słonecznych; wtedy nagle poczuł w sobie jak ieś nadzw yczajne n atch n ien ie,
rozw iązujące mu pytania, na których w yjaśnienie duch jego napróżno się
silił. D ziesięć wszakże lat upłynęło, nim u ją ł on w form ę słowa to , czem
um ysł jego był nieustannie zajęty; dopiero w 1 6 1 2 r. zab rał się do w y-
\

414 Boehme.
kładu swego pojmowania Boga i świata, w dziele noszącem tytuł: Aurora
czyli wschodząca jutrzenka (A urora oder die Morgenrothe im Aufgange).
A urora nie znalazła nakładcy, lecz w rękopismach, przechodząc z rąk do
rąk, znajdowała licznych czytelników. W ieść o dziele Boehmego doszła do
miejscowego proboszcza Jerzego Richter, który z kazalnicy gromił marzy­
cielskiego szewca, nazywając go kacerzem i uwodzicielem, a w końcu
wpływem swoim wymógł wmieszanie się m agistratu miejskiego. Boehme,
aby uniknąć wypędzenia z miasta, oddał rękopism i obiecał na przyszłość
nic nie pisać (2 6 Lipca 1613 r,). W przeciągu pięciu lat dotrzymywał
danego słowa, lecz umysł jego w ciągłym znajdował się niepokoju, a przy­
jaciele, których zjednał sobie ową Aurorą, nalegali, aby nie zaniedbywał
Udzielonych sobie darów Bożych. W 1 6 1 8 r. B. rozpoczął teozoficzne
listy, w następnym napisał rozprawę O trzech pierwiastkach istoty Bożej
(Yon den drei Prinzipien des gótt. Wesens), poczem już dzieło za dzie­
łem w szybkiej po sobie następowały kolei. Dla dokładnego zrozumienia
systematu B., najważniejsze są następujące dzieła: Traktat o początku
i o znaczeniu wszechrzeczy czyli signatura rerum (Yon der Geburt u.
Bezeichnung aller Wesen); Tablice o trzech pierwiastkach Boskiego Obja­
wienia (Tafeln v. d. drei Principien gottl. Offenbarung); Claris czyli klucz
do najważniejszych punktów (Schlussel der vornehmsten Punkte). Boehme
porzucił rzemiosło i utrzymywał się z zasiłków, które mu dawali zwolen­
nicy jego nauki. Do 1623 r. dzieła jego rozszerzały się tylko za po­
mocą rękopismów i dopiero w końcu 16 2 3 r. niejaki Abraham von F ran -
kenberg wydrukował kosztem swoim pięć małych traktatów Boehmego,
p. n. Droga do Chrystusa (Weg zu Christo). Książka ta szybko się ro ­
zeszła, lecz jej popularność ściągnęła na głowę autora nową burzę. P ro ­
boszcz Richter widząc, jak wielki rozgłos zyskują rozumowania Boehme­
go, nietylko z kazalnicy ponowił napady przeciwko niemu, lecz nadto
napisał po łacinie tra k ta t polemiczny, pełen apostrof obelżywych dla ma­
rzyciela. M agistrat zgorzelicki, obawiając się nowych niespokojności
z powodu tej sprawy, radził Boehmemu, aby dobrowolnie się stawił przed
elektorem saskim i usprawiedliwił się ze swego pojmowania rzeczy religij­
nych. B. pojechał do Drezna, znalazł tam łaskawe przyjęcie i uzyskał
obietnicę opieki od samego elektora; wkrótce, po powrocie z Drezna, śmierć
usunęła najzawziętszego przeciwnika autora A urory, proboszcza Richtera.
Zdawało się, że B. mógłby już odtąd żyć w spokoju, gdy nagle dotknęła
go ciężka choroba, po której nastąpiła śmierć 2 1 Listopada 1 6 24 r.
Boehmego nazwali współcześni niemieckim fdozofem i rzeczywiście on pier­
wszy zaczął w niemieckim języku pisać dzieła, które mają pewien związek
z filozofją. Aby słusznie ocenić Boehmego, trzeba uprzytomnić sobie
warunki, w jakich się on wychował i żył. W nauce nabył on tyle wia­
domości, ile ich dać mogła wiejska szkoła XYI w. Skrzętnie zbierał wszystko,
co mogłoby umysł jego oświecić, lecz, nie posiadając języka łacińskiego,
nieliczne do tego znajdował źródła. Oprócz Biblji, znał on tylko kilka
traktatów teozoficznych i niemieckie dzieła Teofrasta Paracelsa, z których
przejął terminy filozoficzne. Ucząc się od takich mistrzów, jak Paracels
i \V . Weigel, Boehme nie mógł rozszerzyć swego horyzontu umysłowego,
zaczem poszło, przy wrodzonej mu skłonności do marzycielstwa, zamiło­
wanie wszystkiego, co tajemnicze i nadzwyczajne. Nadto, śmierć zasko­
czyła B. wtedy właśnie, gdy umysł jego dojrzewać zaczynał. Nie dziw
Boehme. 415

więc, że w dziełach jego brak związku między myślami i dokładnego rze­


czy przedstawienia. Niekiedy to, co było dla niego z początku symbolem
lub obrazem jakiejś rzeczy, w biegu dalszego rozumowania staje się wła-
ściwem jej wyrażeniem. Często wpada w sprzeczności, głównie z braku
filozoficznego wykształcenia pochodzące. Przedewszystkiem panuje w nim
fantazja. Jak u żydowskich kabalistów, tak i tutaj pojęcia występują
w fantastycznych obsłonach, w analogjach i obrazach, a na wyrażenie ich
znowu robi z różnych języków mieszaninę. Jakość (qualitas) wywodzi od
źródła (Quelle), magię od Macht i Mógen (moc, módz); gdzie nie wystar­
czają podobne wywody etymologiczne, m aterjału dostarczać mu musi che-
mja. Sól znaczy u niego ostrą magnetyczną żądzę natury, merkurjusz
znaczy ruchliwość i rozdzielenie, siarka jest niepokojem natury i t. p.
W wielu punktach odstępuje od Pism a św., gdzieindziej zaś wypowiada
myśli zgodne z prawdą i nauką chrześcjańską, lecz niezgodne z własnym
jego systematem. Pomimo to dzieła B. zawierają wiele bardzo głębokich
pomysłów; przebija się w nich uczucie niekłamanej, choć zwichniętej po­
bożności. Boehmego badania odnoszą się do Boga i do całego świata,
lecz ich punktem środkowym jest pojęcie, które sobie wytworzył o Isto­
cie i działalności Boga. Bóg jest podług niego czystą nieokreślonością.
Jest on czystym duchem bez wszelkiej istoty, jest wiekuistem nicestwem.
Jako taki, jest on mysterium magnum, jest odwiecznym pierwszym pier­
wiastkiem, w którem panuje wiekuista cisza i tajemniczość. Ale jest on
zarazem odwieczną wolą stania się przyczyną i istotą, a tym sposobem
objawienia się. Bóg zaś zrodzić się jako Istota może tylko przez to, że
w sobie postawi wiekuiste dwóch pierwiastków przeciwieństwo, bo co się ma
objawić, musi się w sobie rozdwoić; bez przeciwieństwa niemożliwem jest
objawienie siebie.— Jednym z tych dwóch pierwiastków jest ciemność, dru­
gim światło; jednym gniew, drugim miłość; jednym natura, drugim serce,
uczucie Boga. W tęsknocie porodzin swoich, wola pierwotnego pierwia­
stku wnika w siebie i napełnia się. To jest ciemnością; że zaś ciemność
niemożliwą jest bez jej przeciwieństwa, bez światła, tedy jednoczesnym
błyskiem powstaje światło i łagodzi znowu ciemność. Ciemność zaś jest
wiekuistą naturą (centrum naturae); światło zaś, z tego centrum naturae
wychodzące, jest wiekuistym duchem Boga. Tym sposobem Bóg staje się
rzeczywistą istotą, złożoną z natury i ducha (ciała i duszy), i tyra sposo­
bem dokonało się jego objawienie samego siebie.— Pierwiastkiem zaś ogni­
stym, z którego powstało światło, jest Ojciec; światło, jakie z ciemności
zajaśniało, jest Syn\ z przenikania się zaś wzajemnego dwóch pierwiastków
powstaje Duch św. „jako żywa siła z Boga, która od Ojca i Syna wy­
ch o d z i/ Ale tylko od drugiego pierwiastku, t. j. od światła, istota pier­
wotna nazywa się Bogiem; od pierwszego pierwiastku, t. j. od ciemności,
<;zyli od wiekuistej natury, istota pierwotna nie nazywa się Bogiem.—
Z temi wywodami łączy się nauka Boemego o siedmiu kształtach natury
w Bogu. Pierwszym jest ciemna surowość, w której Bóg siłą wiekuistej
swej woli się skupia. Drugim jest ruch, z którego duch i życie wypływa.
Trzecim jest boleść niepokoju. Gdy bowiem surowa żądza skupia do siebie,
a ruch pędzi od siebie, powstaje ztąd straszliwy niepokój, podobny do
koła ixionowego, nieustannie obracającego się około siebie. Czwartym
.kształtem natury jest błyskawica, wyrywająca się z owego niepokoju i ro ­
dząca życie. Piątym jest owo słodkie światło, owa słodka miłość, jaka
416 Boehme.
rodzi się z błyskawicy. Szóstym jest dźwięk. Siódmym nareszcie cielesne
zebranie działania innych właściwości— istotna mądrość, ciało B oże.__
Z teogonicznym procesem łączy się kosmogoniczny. Świat stworzony jest
z „wiekuistej natury,“ z „siedmiu duchów“ (kształtów natury) wiekuistej
natury. W duchu Boga idea świata była odwieczna; wiekuista natura
w Bogu jest owem fiat, stań się, przez jakie wola nadaje istotę temu, co
widzi ona w wiekuistej mądrości. W szystkie tedy kształty natury, jakie
są w Bogu, są i w świecie; tylko że w Bogu znajdują się one w zgo­
dności (w temperaturze, w konkorclancji), w świecie zaś wyszły z tej zgo­
dności, są w rozróżnieniu. Tym sposobem powstanie świata jest pier­
wszego rodzaju emanacją z Boga. „W iekuisty Bóg, mówi Boehme, wszystko
stworzył wiekuistem swojem słowem z siebie, t. j. z dwóch swoich wła­
sności, z wiekuistej natury, czyli z gniewu, i z miłości łagodzącej gniew,
czyli naturę. Stworzenie jest tchnieniem na zewnątrz, lub wypowiedzeniem
istoty Boga. Bóg jest istotą wszystkich istot. Jest on jeden i wszystko;
co nazywamy stworzeniem, jest tylko igraniem Boga z samym sobą.“
Świat jest tedy trzecim pierwiastkiem, wypływającym z dwóch pierwszych
pierwiastków w Bogu.— Przeciwieństwo pomiędzy światłem a ciemnością
w Bogu, pojmuje Boehme nietylko jako naturalne, ale jako etyczne, jako
przeciwieństwo dohrego i złego. Istota istot, mówi on, jest jednością, ale
w rodzeniu swojem dzieli się na dwa pierwiastki, światło i ciemność, do­
bro i zło. W pierwszym pierwiastku Bóg jest piekłem, w drugim jest
niebem. Tylko że złe w Bogu się nie objawia: dobro trzym a je na uwięzi.
W świecie stworzonym rzecz się ma inaczej. Kształty natury nie są tu
w temperaturze, w zgodności, dla tego przeciwieństwo dobrego i złego
ukryć się nie może, ale musi wystąpić na jaw. Ztąd ciągła w świecie
walka jest kosmiczną koniecznością. W każdej rzeczy jest dobre i złe
i właśnie na tern przeciwieństwie polega narodzenie życia. Jak dobre tak
i złe w ostatnim rezultacie pochodzi z Boga; ponieważ jednak złe pocho­
dzi z pierwszego pierwiastku w Bogu, a Bóg nie nazywa się Bogiem
z tytułu tego pierw iastku, przeto można mówić, że Bóg nie jest p r^ c z y n ą
złego.— Człowiek jest obrazem Bożym, a zarazem mikrokosmem (małym
światkiem). Ale w istocie i życiu trzy również tkwią pierwiastki. I tak,
dusza jego dzieli się na ognistą, światłą i zwierzęcą. Ognisty pierwiastek
duszy, pochodzący z wiekuistej natury, przez Boży pierwiastek światła pod­
niesiony został do podobieństwa Bożego, i to stanowi duszę światła. Do
duszy zwierzęcej należy rozum i cała światowa nauka i mądrość; pochodzi
ona z gwiazdy i powstaje razem z ciałem; tylko duszę światłą z jej ogni­
stym pierwiastkiem tchnął Bóg w pierwszego człowieka po stworzeniu jego
ciała. Ciało także dzieli się trojako: na niebieskie, gwiazdowe i żywioło­
we.— Odpowiednio do pochodzenia duszy z trzech pierwiastków, każda jej
część pozostaje pod wpływem swego przyciągającego ją pierwiastku.
W człowieku tedy walczą o człowieka trzy pierwiastki. Od niego zależy
oddać się jednemu lub drugiemu. Któremu się on odda, pierwiastkowi
ziemskiemu, piekielnemu, czy niebieskiemu, ten go opanowywa i daje mu
swoje obyczaje, swoją wolę i jest mu przewodnikiem.— Na tych pojęciach
wstępnych opiera się nauka Boehme’go o upadku grzechowym i odkupieniu.
Świat stworzony był pierwotnie w niebieskim, ubłogosławionym stanie.
Księciem świata był anioł. W skutek upadku aniołów, rozpadł się cały
ów świat pierwotny, stracił swoję świetność, upadł. Co wprzód było nie-
Boehme. 417

widzialne i uduchowione, teraz stało się ziemskie, zmysłowe, materjalne.


Z ruiny tej odbudował Bóg przez sześć dni nowy świat widzialny, i na
księcia, zamiast anioła, dał mu człowieka. Ale i człowiek w pierwotnym
swoim stanie był podobnym do anioła. Ciało jego było ubłogosławione
i bezpłciowe. Przez trzeci jednak pierwiastek, panujący w zwierzęcej części
jego duszy, dał się pociągnąć do rozkoszy ziemskiej. Tym sposobem stra ­
cił podobieństwo Boże, duszę światłą, i ciało jego zamieniło się na zwie­
rzęce, zmysłowe ciało. Człowiek więc popadł w moc złego. Zewnętrzny,
zwierzęcy człowiek przyszedł do rządów; we wnętrzu jego piekielny obraz,
dusza ognista, czyli pierwiastek ciemności, został uwolniony z więzów,
w jakich go poprzednio obraz Boży trzym ał; człowiek odtąd siłą i popę­
dem owego piekielnego pierwiastku robi, działa tylko źle. Ale za rozbu­
dzeniem w człowieku pierwiastku ciemności, rozbudził się też ten pier­
wiastek i w Bogu, i objawił się jako gniew i pomsta. Dla zmienienia
następstw grzechu, Bóg stał się człowiekiem. Rozróżnić jednak należy
dwojakie stanie się człowiekiem, •niebieskie i ziemskie. Najprzód bowiem
Syn Boży stał się niebieskim, a później ziemskim człowiekiem. Niebieskie
człowieczeństwo przyniósł on z sobą z nieba, ziemskie wziął z M arji.
Tym sposobem człowieczeństwo w Chrystusie wróciło do swojej pierwotnej
czystości; niebieskie człowieczeństwo, obraz Boży, zostały przywrócone
i trzy pierwiastki weszły na nowo w zgodność.— Celem odkupienia było
przeprowadzenie tego zwrotu na wszystkich ludziach. Dla dokonania je ­
dnak tego, musiał wprzód Zbawiciel przezwyciężyć zaród piekielnego obrazu
duszy, wiekuisty gniew Boży; musiał przezeń siłą się przebić, aby prze­
prowadzić człowieka przez gniew na światło miłości. I tego właśnie do-
kazały cierpienia i śmierć Zbawiciela. Odrodzenie zaś pojedyńczego czło­
wieka w ten sposób się odbywa, że wchodzi on w osobę Chrystusa i w nim
dopiero odzyskuje pierwiastek światła, obraz Boży. _ Ja k Bóg w Chrystu­
sie został człowiekiem, tak przez Chrystusa staje się człowiekiem we
wszystkich ludziach, jeżeli ci mają być odrodzeni. I jak w Chrystusie
człowieczeństwo stało się Bogiem, tak też i wszyscy ludzie w Chrystusie
powinni stawać się Bogiem. D rogą do tego jest w iara i to drogą jedyną.
W iarę zaś w człowieku Bóg sprawia, człowiek nie ma tu nic do czynienia,
powinien zachowmć się zupełnie biernie. Jest to oddanie się; na gruncie
tego oddania się w yrasta wiara, a gdy przez wiarę pierwiastek światła
zanurzy się w człowieku, człowiek wówczas zdolnym jest do mystycznego
widzenia. W tem widzeniu przeglądamy na wskroś wszystkie rzeczy,
wnikamy nawet w głębie Bóstwa. I to je st nawet głównym warunkiem
wszelkiego prawdziwego poznania. Boehme się też chwalił, że wszystko
pisał z tego bezpośredniego w Bogu widzenia. „Pokorny ten m ystyk“ wy­
syłał do piekła wszystkich, którzy mu wierzyć nie chcieli.— Co do mo­
ralności, mówi zawsze o panowaniu nad sobą i zaparciu się siebie; żąda
on, aby chrześcjanin nie uważał się za właściciela swego m ajątku, lecz
za szafarza ku pożytkowi bliźnich. Tu i owdzie wszakże dostrzegać się
dają ślady otoczenia, w jakiem się wychowywał. Niekiedy podnosi głos
przeciwko Papieżowi. Utrzymuje, że żyjący mogą modlitwami przyjść
w pomoc duszom umarłych, że za wstawiennictwem świętych z dopuszcze­
nia Bożego mogą się dziać cuda, a pomimo to nie dopuszcza, aby święci
modłami swemi u Boga cobądź dla pozostających na ziemi braci wyje-
Encykl. t. II. „ 27
418 Boehme.— Bóg.
dnać mogli, poniew aż, gdyby się na to ośm ielili, okazaliby się winnymi
pow ątpiew ania o m iłosierdziu B ożem .— Boem ego dzieła były k ilk ak ro tn ie
drukow ane; liczne pisano do nich kom entarze; syn owego proboszcza
R ich tera, k tó ry ta k ciężko d ał się wTe znaki m arzycielskiem u szewcowi,
w łasnym kosztem w ydrukow ał wyciąg z jego dzieł. N ajżarliw szym stro n ­
nikiem n a u k i Boehmego był J . G. Gichtel (o b .),k tó reg o staran ie m wyszło
kom p letn e w ydanie w szystkich dzieł B . w xlm sterdam ie 1682 r. Schiebler
w ydał dzieła jego w L ip sk u 1841 r. O prócz N iem iec, dzieła B. najw ię­
cej się upow szechniły w A nglji; tu przetłum aczyli je w X V II w. Sparrow
i Taylor; Poclarge pracow ał nad ich w yjaśnieniem , a Joanna L eade w tymże
celu założyła stow arzyszenie filadelfów. M etodysta Wilh. L a w w ydał nowe
tłum aczenie dzieł B. w 17.6 5 r. F ilozofja w olterjańska X V III w. i nowo­
czesna przyrodnicza filozofja, w spom inają o B. z po g ard ą; pew ne uznanie
zy sk ał on za to w szkole Szellinga. Cf. Ja k ó b Boehm e, F r. de la Motte
Fouque, G reiz 1 8 3 1; J . B oehm e’s L eb en u. L eh re von Wullen-, S tu ttg . 1836
(rzecz dosyć lekko trak to w an a); D ie L eh re des teu tsch en P hilosophen
J . Boehm e von Ilam berger, 1 8 4 4 ; J . B oehm e u. seine B edeutung fur
u n sere Z eit, von Weisse, w Fichie'go Z eits. fiir P h . u. spec. T heol. Bd X IV
184 5; Staudenmeier, P hilos, des C hristenthum s; Stóckl, L eh rb . d. Gesch.
d. P hilosophie p. 5 6 6.
B o e h m e r J u s t u s H e n n i n g , u r. 2 9 Stycz. 1 6 74 r . w H an o w erze,
gdzie ojciec jego' b y ł p raw nikiem ; sam rów nie praw a się uczył w Jenie,
został adw okatem w m ieście rodzinnem , ale wymowa sądow a nie p rzyp ad ła
m u do sm aku; k sz tałc ił się jeszcze w H alli. R. 1 693 został licencjatem ,
a później professorem praw a. Pozyskaw szy w zględy F ry d e ry k a W ilhelm a,
m iał sobie poleconem czuwać nad stanem u n iw ersytetu. P rzyw iązanie do
k ró la nie pozw alało m u p rzy jąć zyskow niejszych m iejsc, został w H alli aż
do śm ierci, 2 9 S ierp n ia 1 74 9 r. N ap isał wiele dzieł, odznaczających się
znajom ością historycznych źródeł i trzeźw ością poglądów . W praw ie ka-
nonicznem b y ł stronnikiem system u te rry to rja ln e g o , k tó re g o nauczycielam i
byli w przód: R ein k in g k i T hom asius. T ra k tu je on o tem głów nie w dzie­
łach: D issert, de ju r . episcopal, princip. evangelicorum, U alae 171 2, i w dru-
giem Jus eccles. protestan. 1. l tit. X X V III i X X X , ja k rów nie w Prolog,
de systemate univers. ju r . can. W zastosow aniu swego system u zapędził
się ta k daleko, że p anującym , obok praw m onarszych, nie w ahał się p rzy ­
znaw ać: l ) ju s disponendi circa ritu s, o rdines et alia adiaphora; 2) jus
m odum docendi convenientiorem p ra e sc rib e re ; 3) ju s m oderandi censuras
conventionales; 4) ju s decidendi co n tro v ersias theologicas, tam circa do­
gm ata quam c irc a ritu s , i 5) ju s convocandi synodos easque ap p ro b an d i.
Cf. Introductio ad ju s publ. univers. P . spec. lib. I I c. 5 § 2 1 . G łów niej­
sze jego dzieła kanoniczne są: Jusparocldale^ H alae 170 1, ed. V I tam że 1 760;
Jus eccl. protest antium, H alae 1714; Instit. ju ris canon, tam że 1 7 38;
Corpus ju ris can. in duos tomos divisum, H alae M agd. 1 74 7, in 4-0.
N ap isał wiele ro zp raw , k tó re syn jeg o Jjudwih J e rzy zeb rał i ogłosił.
W y d a ł tak że dzieła P io tra de M arca, 1 7 0 8 , i F le u re ’go In s tit. ju r . eccl.
1 7 2 4 — 1 730. * (H artnagel). W. F.
Bóg. i ) Ź ró d ła p oznania B oga. 2) Przeciw nicy dowodów rozum o­
wych. 3) Rozumowe dowody b y tu B oga. 4) N iedostateczność dowodu
ontologicznego. 5) Isto ta i a ttry b u ty . 6) A ttry b u ty b y tu . 7) A ttry b u ty
działalności. 8) S tosunek B oga do św iata. 9) Im iona B o g a .— I. Poznanie
Bóg. 419

Najwyższej Istoty osiągamy z dwojakiego źródła. Dwojakie zaś to źródło


jest następstwem dwojakiego objawienia się nam Bóstwa: naturalnego i nad­
naturalnego. N aturalne jest objawieniem się Boga w stworzeniu świata;
w przyjęciu zaś do naszej świadomości tego objawienia, pośredniczy na­
turalne światło naszego rozumu. N adnaturalne, inaczej pozytywnem zwa­
ne, jest objawieniem się Boga przez proroków i w Chrystusie; a pośredni­
czy nam nadnaturalne światło wiary. Pbznanie to ostatnie, przez światło
łaski (lumen gratiae), wyższe jest, szersze, pełniejsze i głębsze, niż po­
znanie osiągnięte przez światło natury (lumen naturae), ale, pomimo tego,
nie zachodzi żadna sprzeczność pomiędzy jednem a drugiem poznaniem,
bo rozum nie sprzeciwia się nigdy Objawieniu, i żadna też prawda rozu­
mowa nie znajduje się w sprzeczności z prawdą wiary pozytywnej (Prawda
prawdzie przeciwie się nie może). Poznanie, jakie otrzymujemy z objawie­
nia pozytywnego, zawiera w sobie wiele, do czego sam przez się rozum
nigdyby nie doszedł. Chrystjanizm jest światłem przyświecającem światłu
rozumowemu, jako światło wyższe, i dla tego podaje on o Bogu wiado­
mości wyższe po nad wszelką filozofję. Filozofja, o ile jest rzeczywistym
wyrazem rozumu, uznaje tę wyższość pozytywnego objawienia, i z niej ko­
rzysta dla rozjaśnienia swego widnokręgu. Ale rozum naturalny własną
siłą może, przez wnioslcoicanie od rzeczy stworzonych, wznieść się do po­
znania Boga, jako pierwszej przyczyny, t. j. może dowieść bytu Boga i do
pewnego nadto stopnia może poznać jego Istotę, jakkolwiek niepodobna mu
wrytłumaczyć tę jego Istotę samą w sobie. Ztąd zdanie owo Augustyna św .:
„Bóg jest niewypowiedzialny. Łatwiej nam powiedzieć, czem on nie jest,
aniżeli czem jest (in Ps. 85, n. 12).“ Gdy tedy filozofowie i teologowie
zapuszczają się w badania istoty Bożej, robią to o ile rozumem Boga po­
jąć można, nie zaś w przekonaniu, że zbadać zdołają jakim on jest sam
w sobie. Tylko Duch Bezwzględny poznaje bezwzględnie ;duch nasz wzglę­
dny, ograniczony, poznaje względnie, ograniczenie. Poznanie odpowiada
istocie poznającego. Jeżeli tedy przez pojęcie rozumie się pojęcie bez­
względne, Bóg jest niepojęty. Bóg pojęty nie byłby Bogiem (Athanas.
Quaest. ad Antioch. qu. i) , bo nie byłby Bezwzględnym. H eretycy, jak
zwykle, przerzucali się tu z jednej ostateczności w drugą. Jedni gnostycy
uważali Boga za zupełnie niepoznawalnego, inni znów przeciwnie twier­
dzili, że całkowicie go pojąć można (jak walentynjanie i Bazylides). Euno-
mjanie byli tego samego zdania.— Nazywają niektórzy pojęcie Boga wro-
dzonem um}rsłowi ludzkiemu. Właściwie jednak nic jest ono wrodzone, lecz
wnioski, jakiem i z rzeczy stworzonych przechodzimy do uznania bytu Boga,
są tak dla naszego rozumu oczywiste, tak dlań bliskie i łatwe, że każdy,
jako tako rozwinięty człowiek, wyprowadza je od razu, prawie mimowolnie,
choć nie będą one jeszcze w rozwiniętej swej form ie.— Dla tej też to ła ­
twości naszego w tym względzie wnioskowania, byt Boga nazywa się
jeszcze prawdą „zdrowego rozsądku1' (sensus naturae communis). W n io ­
skowanie to naturalne, proste, podejmuje filozofja, rozwija umiejętnie
i podaje przeciwko ateizmowi, przybierającemu pozory nauki, naukowo
uzasadnione dowody bytu Boga.— Dowody bytu Boga mogą być tylko na­
tu ry aposteriorycznej (ob. A priori i a posteriori), ponieważ tylko z dzieł
Bożych możemy wnioskować o istnieniu Boga, jako ich przyczynie. Dowód
a priori wymagałby takiej zasady dowodzenia, któraby zarazem była
przedmiotową, rzeczywistą zasadą tego, co z dowodzenia ma się okazać.
420 Bóg.
Ale Bóg sam jest najwyższą wszechrzeczy przyczyną i po nad nim nie
ma już wyższej jakiejś zasady, z którejby on się w ywodził.— Na rzeczy
stworzone, z których dowodzimy prawdy bytu Boga, można się z różnego
zapatrywać stanowiska, i ztąd powstaje rozmaitość tych dowodów. Ztąd
też wynika, że z tych dowodów dochodzimy jeszcze i do poznania pewnych
atrybutów Bożych, ponieważ z powodu różnego ich punktu wyjścia, wy­
kazują one byt Boga w rozmaitych jego attrybutach.— 2. Przeciwko rozu­
mowym dowodom bytu Boga występują: a) tradycjonaliści (ob.), odejmu­
jący im wszelką możność wykazania bytu nadświatowego, osobistego Boga;
rozum, ich zadaniem, nie ma zupełnie potemu siły; prawdę tę znać mo­
żemy tylko z' objawienia Bożego przez wiarę; b) inni filozofowie znów do­
wody te uważają za zbyteczne, ponieważ zdanie „Bóg je st,“ jest oczywistem
samo przez się, i dla tego dowodu ani potrzebuje, ani go dopuszcza. Co
do a) dajemy tu tylko uwagę, iż jeżeliby nie można było z rozumu do­
wieść bytu B oga, natenczas nie byłoby w ogóle żadnego naturalnego
poznania Boga, ponieważ nie jakieś poznanie tak zwanego panteistycznego
B o g a , lecz poznanie Boga praiodziw ego, nadświatowego, może być nazwane
właściwem poznaniem Boga. Jeżeliby zaś naturalne poznanie Boga było
niem ożliwe, jeżelibyśm y poznanie B oga tylko z Objawienia czerpać m ogli,
w takim razie nadnaturalne objawienie Boże byłoby „przynależnością na-
tury“ (debitum naturae humanae). Człowiek bowiem naturalnego swego
przeznaczenia nie mógłby osiągnąć bez poznania Boga, przeto Bóg m u­
siałby mu poznanie to dać przez objawienie pozytywne, dla umożliwienia
mu osiągnięcia naturalnego jego celu. Pozytywne objawienie byłoby tedy
przynależnością natury ludzkiej, gdy tymczasem, podług nauki K ościoła,
objawienie to jest czystym darem łaski, donum gratuitum. Siły tej rozumu
Kościół bronił zawsze i, ostatecznie naukę swoją, uroczyście na soborze wa-
tyńskim ogłosił (ses. i cap. II i can. l . ) „że Bóg rzeczy wszystkich po­
czątek i koniec, światłem naturalnego rozumu z rzeczy stworzonych pewno
poznanym być może."— Co do b).| Zdanie „Bóg jest," w zięte przedmiotowo, uwa­
żane w sobie (quoad se), jest zdaniem przez się oczywistem, ponieważ istnienie,
byt Boga zawiera się koniecznie w istocie Boga, jest nawet jego istotą.
I jeżelibyśmy mieli intuicyjne poznanie Boga, poznawalibyśmy wtedy w Isto­
cie Bożej bezpośrednio i jej istnienie, i wtedy istnienie Boga byłoby dla
nas prawdą oczywistą, samą przez się. Ale nasze tu poznanie Boga nie
jest wcale intuicyjne, lecz tylko abstrakcyjne, i dla tego zdanie „Bóg jest"
przedm iotow o, t. j. dla nas (quoad nos), nie jest zdaniem oczywistem sa­
mem przez się. Musimy byt Boży wywodzić przez wnioskowanie z rze­
czy stworzonych, i dopiero gdy tą drogą poznamy Boga, jako bytującego,
dalszym wnioskiem przekonywamy się, że byt Boga zawiera się w jego
isto cie.— W szystkie w ogóle wątpliwości, jakie w nowszych czasach pod­
niesiono przeciwko dowodom bytu Boga, należą do pozostałości po filo-
zofji kantowskiej, podług której niepodobna nam wiedzieć, czy naszemu
myśleniu odpowiada rzeczywistość, i dla tego nie możemy nic twierdzić,
nawet o istocie ciała, a tern mniej o duchowej istocie duszy, o zachodzą­
cym pomiędzy rzeczami stosunku przyczyny i skutku, i myślą nie możemy
przekroczyć nigdy po za świat zjawisk zmysłowych. Filozofja kantowska
straciła wprawdzie swoją powagę pierwotną, ale pozostały po niej pewne
przesądy, a mianowicie niedowierzanie dowodom rozumowym prawd wyż­
szych. Ponieważ jednak dowiedzioną jest, przeciwko Kantowi, pewność
Bóg. 421

naszego poznania, i że o rzeczach możemy bezpiecznie sądzić podług na­


szych pojęć (oh. Poznanie), przeto dowodom bytu B oga wraca cała ich
siła .— 3 . Dowody bytu Boga czerpiemy częścią A) z m etafizycznego, czę­
ścią B) z fizycznego, częścią C) z moralnego porządku. Ograniczamy się
tu na głównych dowodach. A. Dowód z metafizycznego porządku wzięty,
nazywany kosmologicznym, w trojaki sposób daje się sformułować: a) W szyst­
k ie rzeczy w stworzeniu, tak pojedynczo brane, jak i razem wzięte, przy­
czyny swego istnienia nie mają w sobie, ale po za sobą (sunt ab alio).
Przeto stały się one, pochodzą od czegoś. A zatem wskazują na jakąś
oddzielną od nich, działającą przyczynę, przez którę się sta ły, która im
dała istnienie. Jeżeli tedy ta przyczyna jest znowu tego rodzaju, że pod­
staw ę swego bytu ma po za sobą, tedy wraca znowu wskazówka nowej
przyczyny oddzielnej, i to powtarza się tak długo, dopóki otrzymujemy
jeszcze przyczynę, mającą swoję podstawę nie w sobie, ale po za sobą
(ab alio). Pozostaje nam tedy jedno z dwojga: albo musimy przypuścić
nieskończony szereg przyczyn, z których jedna daje byt drugiej; albo też
musimy dojść do przyczyny takiej, która przyczynę swego bytu ma nie
po za 'sobą, lecz w sobie, która przeto jest nie ab alio, lecz a se. Ale
pierwsza alternatywa jest nieprzypuszczalna, ponieważ wówczas mielibyśmy
nieskończoną w rzeczywistości ilość przyczyn; nieskończona zaś w rzeczy­
wistości wielkość liczbowa jest rzeczą niem ożliwą.— Nadto, wszystkie te
przyczyny, stanowiące szereg nieskończony, byłyby tylko przyczynami ma-
jącemi podstawę swego bytu po za sobą, należałoby tedy znowu przypuścić
inną jeszcze przyczynę, z której powstałby ten nieskończony szereg przy­
czyn.— Pozostaje tedy tylko druga alternatywa, t. j. należy przyjąć przy­
czynę pierwszą, nie pochodzącą od innej, lecz w sobie mającą zasadę
swego bytu, a zatem bytującą samą z siebie (causa a se). Taką zaś przy­
czynę pierwszą nazywamy wszyscy B ogiem ,— a zatem B óg je s t.— Ten do­
wód wykazuje byt Boga w attrybucie samoistności (aseitas).— b) W szystkie
rzeczy w stworzeniu, tak pojedyńczo jak i zbiorowo wzięte, są p rzygodne
(contingentia), i jako takie mogą istnieć i m ogłyby nie fstnieć. A le co
może istnieć, lub nie istnieć, jeżeli istnieje, wskazuje na przyczynę, spra­
wiającą w łaśnie to istnienie. To samo rozumie się o całym świecie, ma­
jącym istnienie przygodne. Gdyby zaś istnienie świata wymagało przyczyny
tylko przygodnej, w takim razie dla tej przyczyny potrzebaby było przy­
czyny in nej i tak dalej. Musimy tedy znowu tutaj przyjąć albo nieskoń­
czony szereg przyczyn, albo przyczynę nareszcie taką, która już nie przy­
godnie, ale koniecznie istnieje. Pierwsza alternatywa, z powodów wyżej
przytoczonych, jest nieprzypuszczalna, a zatem pozostaje tylko druga. Jest
tedy p rzy c zy n a konieczna (causa necessaria),— a tę nazywamy B ogiem .—
Dowód ten wykazuje byt Boga w attrybucie konieczności, o ile mianowicie
przezeń wykazuje się byt Istoty koniecznej. — c) W szystkie rzeczy świata
stworzonego, tak pojedyńczo jak zbiorowo wzięte, skończone są, czyli
ograniczone w swojej doskonałości. Co zaś ma skończoną tylk o, ograni­
czoną miarę doskonałości, ma tę miarę nie z siebie, lecz doskonałość swoję
ma zkądsiś inąd w tej ograniczonej mierze (perfectio participata). Musi
tedy być jakaś przyczyna, od której świat i jego części, swą cząstkową
otrzymują doskonałość i w niej podług pewnej miary uczestniczą. Przy­
czyna zaś ta nie może być już skończoną, czyli ograniczoną, ponieważ
w takim razie wskazywałaby ona inną jeszcze przyczynę, od którejby
422 Bóg.
miała swoję doskonałość, i tak bez końca. Przyczyna ta więc musi
w doskonałości swojej być nieograniczoną. Je st tedy przyczyna nieskończenie
doskonała (causa infinite perfecta), i tę nazywamy Bogiem.— Dowód ten
wykazuje byt Boga w attrybucie nieskończonej doskonałości, o ile przezeń
wykazuje się byt Istoty nieskończenie doskonałej. Dowód ten wzmacnia
się jeszcze stopniowaniem doskonałości, jakie spostrzegamy w świecie.
Mniejsza lub większa miara doskonałości możliwą jest tylko przez większe
lub mniejsze zbliżenie do najdoskonalszego. Stopniowanie tedy rzeczy, pod
względem doskonałości ich istoty, wskazuje na Istotę najdoskonalszą, wyższą
po nad wszystkie rzeczy, ponieważ te właśnie tylko przez to mogą być
więcej lub mniej doskonałemi, że w swej doskonałości mniej lub więcej
zbliżają się do owej Istoty najdoskonalszej. Jest tedy Istota najdosko­
nalsza, a tę nazywamy Bogiem.— B. Dowód wzięty z fizycznego porządku,
nazwany jfizyko- teologicznym: W całym świecie panuje wszędzie cel, plan,
prawidłowość (jak niesłusznie m aterjaliści zaprzeczają celowości w naturze,
ob. art. Celowość); gdzie zaś cel, plan, prawidłowość, tam koniecznie przy­
znać należy rozumną i chcącą, a zatem osobową przyczynę, która cel
postawiła i wszystko odpowiednio do tego celu urządza; cel bowiem i po­
rządek presupponują przyczynę rozumną. A rozum tej przyczyny musi
być najdoskonalszy, ponieważ taki tylko jest w stanie ustanowić i prze­
prowadzić przedziwny ten ład, jaki wszędzie panuje w świecie. Istnieje
tedy po nad światem rozumna i chcąca, a zatem osobowa przyczyna, któ­
rej rozum uważać należy za najdoskonalszy. Przyczynę zaś tę nazywamy
Bogiem .— Dowód ten wykazuje byt Boga w attrybucie osobowości, o ile
wykazuje się w nim byt najrozumniejszej i dla tego wolę posiadającej Istoty,
bo na tych dwóch właśnie czynnikach opiera się osobowość.— C. Z m oral­
nych dowodów przywodzimy tylko tak nazwany historyczny. U wszystkich
ludów i po wszystkie czasy zgodnie uznawano byt Bożej Istoty, od świata
różnej i po nad wszystko ziemskie wyższej. Istotę tak ą uznawały nietylko
ludy niewykształcone, lecz owszem, u ludów wykształconych pojęcie to
było wyraźniejsze i powszechniejsze. F ak t ten stwierdzają: a) wszyscy
historycy i podróżnicy; b) dzieła sztuki i pomniki, jakie z najdawniejszych
przechowały się czasów; c) języki, jakiem i ludzkość cała mówi, bo nie ma
żadnego takiego, w którymby nie było wyrazu na oznaczenie Bóstw a.—
Tego powszechnego przekonania wszystkich ludów, nauka nietylko nie usu­
nęła, lecz owszem, najmędrsi i najgenialniejsi ludzie ze stanowiska nauki
dowodzili bytu Boga. Taka powszechna i stała wszystkich ludów zgodność,
co do uznania bytu Istoty Bożej, po nad świat wyższej *), wskazuje na
jakąś powszechną i stałą przyczynę, bo skutek i przyczyna muszą we
wzajemnym z sobą zostawać stosunku. Takiej zaś stałej i powszechnej
przyczyny nie możemy znaleść gdzieindziej, jak tylko w rozumnej naturze
człowieka, bo ta tylko zawsze i wszędzie jest jedną i tą samą. Owa zgo­
dność tedy opiera się na zdrowym rozsądku wszystkich ludów. Głos zaś
zdrowego rozsądku jest dostatecznym dowodem prawdziwości tego, za czem
on świadczy. Możemy więc ztąd wnosić, że rzeczywiście Bóg istnieje.—

ł) Gdyby znalazł się lud jaki zupełnie nie znający Boga, lud ten nie­
wątpliwie będzie na najniższym stopniu zdziczenia. Dla tego fakt taki nicby
przeciwko naszemu wywodowi nie znaczył.
Bóg. 423

4 . Do powyższych dowodów, dodają jeszcze często dowód ontologicznyi


wywodzący byt Boga z jego pojęcia (argumentum a simultaneo). Jak śtv.
Anzelm dowód ten sformułował, ob. Enc. I 2 9 8 i 2 9 9 . Dek art uprościł
go w sposób następny: Mamy pojęcie Istoty nieskończenie doskonałej.
Istota tedy ta jako taka musi koniecznie istnieć, bo gdyby nie istniała,
nie byłaby już nieskończenie doskonałą Istotą, nie dostawałoby jej albo­
wiem jednej doskonałości, doskonałości istnienia. Leibnitz wreszcie wy­
chodził z możliwości Istoty nieskończenie doskonałej i z możliwości tej
wnioskował o jej rzeczywistości. Nieskończenie doskonała Istota, mówi
on, jest możliwą, m yślną.. Gdyby jednak nie istniała, nie byłaby już mo­
żliwą; powstaćby bowiem dopiero nie mogła, ponieważ pojęcie powstawa­
nia sprzeciwia się pojęciu Istoty nieskończenie doskonałej. Nie mogłaby
tedy wcale istnieć, t. j. byłaby niemożliwą.— Dowód jednak ontologiczny
sam tylko przez się jest niedostateczny. Z samego pojęcia jakiej rzeczy
nie można jeszcze wnosić o jej rzeczywistości, ponieważ byt nie wynika
z myśli. Ażeby z pojęcia jakiego można było poznać wszystko, co należy
do istoty przedmiotu, nie wystarcza wcale, aby pojęcie dobrze przedsta­
wiało istotę przedmiotu w pewien sposób, ale powinno ją przedstawiać tak,
jak ona jest sama w sobie, i wyczerpująco, t. j. nietyłko przez podobień­
stwo lub przeciwieństwo z innemi przedmiotami. Tymczasem pojęcie Boga,
Istoty najwyższej, bezwzględnej, nieskończonej, zawsze jest pojęciem po-
średniczem, utworzonem przez analogję i przeczenie, nie zaś z umysłowe­
go widzenia przedmiotu otrz}'mane. Nie wyraża tedy ono istoty Boga,
jako ona jest sama w sobie, a tem mniej, wyczerpująco. Dla tego też
nie można się godzić na twierdzenie, że jeżeli byt istotną jest rzeczą
Istoty nieskończonej, to można go poznać z samego pojęcia. Wprawdzie
przez pojęcia pośredniczę poznajemy nie jedno z istoty rzeczy i przyznać
można, że dla poznania bytu z istoty, nie potrzeba koniecznie mieć tej
istoty pojęcie wyczerpujące. Ale zwrócić należy uwagę, że poznanie bytu
z istoty, jakkolwiek nie wymaga pojęcia wyczerpującego, wszelako wyma­
ga takiego pojęcia, któreby przedstawiało rzecz, jak ona ma się sama
w sobie. Tymczasem leży to io naturze myślenia, żyjącego w pojęciach
wytworzonych przez abstrakcję i porównanie, że samo przez się nie może
ująć rzeczywistości, czyli bytu. Pojęcia nasze mają treść swoją i przed­
miotową prawdę, ale ta treść zawsze tylko jest idealną, jest, tak nazwa­
nym przez scholastyków, metafizycznym porządkiem rzeczy, i dla tego
niemożliwą jest jeszcze rzeczą z samej analizy pojęcia otrzymać-rzeczywi­
stość. Myślenie, jeżeli nie wychodzi z rzeczywistości, nigdy do rzeczywi­
stości nie dojdzie. A kto zarzuca, że to wszystko jest prawdą, co do
innych pojęć, ale nie co do pojęcia Boga, Absolutu, ten miesza pojęcie
z jego treścią, i twierdzi o myśli to, co twierdzić jedynie można o jej
przedmiocie. Przedmiot pojęcia, Bóg, jest oczywiście zupełnie różny od
wszystkich innych przedmiotów, i przedewszystkiem różnym jest przez to,
że w nim istota i byt spływają w jedno; jeżeli jednak weźmiemy na
uwagę samą ideę Boga, jej właściwość, znajdujemy w niej tylko nasz
sposób myślenia, naszą myśl; a właśnie naturą tej myśli, jako naszej, jest,
że bezpośrednio poznajemy tylko zjawisko, nie zaś istotę, a tem mniej
Istotę Boską, i dla tego istotę poznajemy tylko za pośrednictwem pojęć
wziętych ze zjawisk, które to pojęcia, same w sobie uważane, nie mają za
treść rzeczywistości. Choć tedy uznajemy przedmiotową prawdę myśli, nie
idzie ztąd jednak usprawiedliwienie dla dowodu ontologicznego. Bo przedmio­
towa ta prawda nie na tern polega, że myśl nasza, niezależnie od doświad­
czenia, za treść swoję ma rzeczywistość, lecz że ma za treść porządek
idealny, metafizyczny. Wprawdzie ten metafizyczny porządek presupponuje
rzeczywistość, na której się opiera, i dla tego z przedmiotowej prawdy
myślenia można wnosić o bycie Boga, jako wiekuistej podstawie wszelkiej
prawdy; ale nie znaczy to dowodzić bytu Boga z pojęcia przez analizę,
lecz znaczy: poznawać Boga, jako pierwszą i bezwzględną prawdę z prawdy
względnej, jaka się nam objawia w zjawisku naszego ducha— w myśleniu,
t. j. poznawać niestworzony pierwowzór ze stworzonego jego obrazu.—
Z samego tedy tylko pojęcia Boga niepodobna dowieść przedmiotowego
jego bytu. Dopiero, gdy innemi dowodami a posteriori byt Boga jest wy­
kazany, w dalszem rozwijaniu pojęcia Boga, przez wnioskowanie dochodzi­
my do tej prawdy, że istnienie Boga zawiera się w samej jego Istocie,
że Bóg istnieje koniecznie. Ale tym sposobem dowodzimy już nie sam e­
go bytu Boga, ale konieczności tego bytu, to jest jednego z attrybutów
Bożych. Dowód w ięc ontologiczny nie może się zaliczać do icłaściwych
dowodów bytu B oga.— 5 . Bóg. jako pierwsza przyczyna bytu wszystkich
rzeczy, nie może z. żadną z tych rzeezy na jednej stać linji; przewyższa
je ‘wszystkie. D la tego, względem rzeczy stworzonych nie jest p rzyczyn ą
jednorodną (t. j. nie jest causa univoca, wydająca skutek tej samej z nią
natury, lecz causa aequivoca, wydająca skutek nie jednej z nią natury, lecz
mający tylko pewne z nią podobieństwo, pewną analogję), a zatem nie
można go podporządkowywać pod jakiś rodzaj rzeczy świata. Bóg jest
po nad wszelki rodzaj i po za wszelkim rodzajem. Ztąd też wynika, że
nie może tu być mowy o żadnej gatunkowej różnicy, przez którąby można
było określić Istotę Bożą, w rozróżnieniu od innych rodzajów rzeczy.
W prawdzie Bóg jest bytującym, jest istotą (ens) i opowiednik ten jest mu
właściwy w dosłownem znaczeniu. A le ztąd nie wynika, ażeby pod tym
względem (t. j. jako bytujący) mógł być pod jeden rodzaj z innem i rze­
czami podporządkowany. Bóg bowiem jest bytującym p r z e z się (ens a se);
inne zaś rzeczy są p r z e z coś innego (entia pb alio). N ie może tedy być
tutaj między niemi jedności gatunkowej, bo rozróżnienie nie polega na ga ­
tunkowej różnicy, któraby po za pojęciem istoty bytującej leżała, i z nią
dopiero łączyła się, jako nowe jej określenie, lecz różnica ta tkwi już
w sam ej naturze istoty. Tak więc, dla określenia Istoty Bożej nie można
się uciekać do rodzaju najbliższego i różnicy ostatniej; należy w tym celu
szukać drogi innej, jaką nam mianowicie wskazuje już pochodzenie na­
szego naturalnego poznania Boga. Jak bowiem istnienie Boga wywodzi­
my z dzieł jego, tak i dalsze poznanie Boga (poznanie jego Istoty i jego
attrybutów) pozyskujemy za pośrednictwem rzeczy stworzonych. Sposób
zaś tego dalszego poznawania jest trojaki: a) drogą usuwania (via rerao-
tionis); b) drogą przyczynow ości (via causalitatis); i c) drogą wywyższania
(via em inentiae).— a) Ponieważ Bóg (ob. dowód kosm ologiczny) jest Istotą
nieskończenie doskonałą, przeto wszystkie niedoskonałości, jakie w stwo­
rzeniu znajdujemy, od Boga usuwamy, zaprzeczamy je w Bogu. D ocho­
dzimy tą drogą do poznania wielu attrybutów, które, co do wyrażenia są
przeczące, co do rzeczy jednak są zupełnie p ozytyw ne, ponieważ w nich
właśnie zanegowane są określenia negujące (np. niezm ienność, niezmierzo-
n ość).— b) Zasadą tu jest, że nie ma nic w skutku, czegoby w p rzó d jakim ś
Bóg. 425

sposobem nie było w przyczyn ie. Gdy przeto Bóg jest pierwszą rzeczy
przyczyną, tedy wszystkie doskonałości, jakie w stworzeniu się znajdują,
wprzód już były w Bogu. Przyznając je tedy Bogu, dochodzimy do po­
znania dalszych attrybutów Bożych, które już nietylko co do rze c zy , ale
i co do wyrażenia są pozytywne (jak np. mądrość, sprawiedliwość, świę­
tość). Nadto, ponieważ Bóg jest nie jednorodną (causa univoca) wszech­
rzeczy przyczyną, lecz różnorodną (causa aequivoca), przeto to, co jest
w skutku, w stworzeniu, nietylko poprostu było wprzód w przyczynie, ale
było w niej w sposób daleko doskonalszy , a to tem bardziej, że Bóg jest
Istota nieskończenie doskonałą, i dla ł;ego wszystko Mu w stopniu najdosko­
nalszym właściwe. Ztąd wynika, że doskonałości przyznawane Bogu, nie
mogą być przyznane tak, jak rzeczom stworzonym, ale w sposób daleko
doskonalszy , tak mianowicie, jak to odpowiada naturze Boskiej. — Przyznajemy
doskonałość rzeczom stworzonym i Bogu, nie w róicnem (praedicatio univoca),
ale w podobnem znaczeniu (praedicatio aequivoca vel analoga). Jako skutki.
Bożej przyczynowości, rzeczy stworzone zostają do Boga w stosunku pe­
wnego podobieństwa, i dla tego tak im, jak jemu tę samą doskonałość
analogicznie można przyznawać (per analogiam proportionis).— c) Ponieważ
doskonałości napotykane w rzeczach stworzonych, Bogu przypisywać mo­
żemy tylko w daleko doskonalszy sposób, przeto, gdy je Bogu przypisuje­
my, musimy je przeczyć w sposobie, w jakim one znajdują się w rze­
czach stworzonych. W braku jednak odpowiedniego na to wyrażenia, uży­
wamy stopnia najwyższego, zowiąc Boga „najmędrszym, najlepszym1' i t. d.,
ja k gdyby „nadmądrym, naddobrym", t. j.,ż e przyznaw anem u te doskonało­
ści, wyższe są po nad opowiednik mądrości i dobroci i t. d .— Różnica
istoty i attrybutów w Bogu oznacza się nie w ten sam sposób, jak w rze­
czach stworzonych, bo w bycie Boga nie ma żadnej realnej różnicy,
a zatem nie ma żadnej realnej różnicy pomiędzy istotą i attrybutam i, lecz
raczej wszystko co jest w Bogu, jest jego jedną, prostą istotą. A zatem
tylko w naszej myśli możemy robić różnicę pomiędzy istotą a attry b u ta­
mi Bożemi, podobnie, choć nie tak samo, jak to robimy w rzeczach stwo­
rzonych. Przez istotę tedy Bożą (constitutivum divinae naturae), w od­
różnieniu od attrybutów Bożych rozumiemy tę doskonałość Boską, jak ą
w Bogu poznajemy jako pierwszą, przez ja k ą Boga n ajprzód od rzeczy
stworzonych odróżniam y , i z jakiej wszystkie inne doskonałości bezpośre­
dnio lub pośrednio dają się w yprow adzić. A ttrybvtam i zaś nazywamy
wszystkie inne doskonałości, jakie z owej pierwotnej doskonałości wypły­
wają. A ttrybuty dzielą się: na bezwzględne, o ile właściwe są Bogu
w sobie uważanemu, i względne, o ile są właściwe Bogu w jego stosunku
do stworzenia; na attrybuty bytu i działalności , na jizyczn e (wyrażające
n aturalną doskonałość) i moralne (wyrażające m oralną dosk.), nareszcie*
na pozytyw ne i negatywne (odpowiednio do swego w yrażenia).— Za dosko­
nałość, stanowiącą Istotę Bożą, jedni uważają nieskończoność, inni samoistność
(aseitas); my przyjmujemy to drugie zdanie. Pojęcie samoistności negaty­
wnie tem się określa, że Bóg wyłącza wszelką siebie samego przyczynę;
pozytywnie zaś tem się określa, że Bóg siłą swojej własnej istoty istnieje,
istnienie tedy zawiera się w jego istocie. Bóg tedy nie wywodzi się ani
z żadnej zewnętrznej przyczyny, ani z samego siebie (jeżeli tedy biorąc
przyczynę w właściwem znaczeniu, Boga nazwie kto „przyczyną siebie
samego" (causa sui), nazwa ta będzie zupełnie fałszywą, bo w takim razie
426 Bóg.
Bóg sam sobie dałby b y t, t. j. byłby czynnym , zanim by był). Jeg o
isto ta je s t podstaw ą jeg o bytu. B y t Boga nie je s t bytem uczestniczenia
(esse p artic ip a tu m ), lecz Bóg je s t samym bytem , je s t bytem opartym na
sobie i przez się istniejącym (ipsum esse su b siste n s).— T ę zaś sam oistność
uw ażam y za stanow iącą isto tę B oga, poniew aż doskonałość tę poznajemy
ja k o pierw szą w B ogu. N ajprzód bowiem poznajem y B oga, ja k o pierw szą
w szechrzeczy przyczynę; pierw szą zaś p rzy czy n ą może być tylko o tyle,
o ile je s t przyczyną istn iejącą sam ą przez się. N ie m oglibyśmy tedy
Boga poznaw ać, jak o pierw szą przyczynę, gdybyśm y go zarazem nie po­
znaw ali, ja k o isto tę istn iejącą przez się (ens a se). Sam oistność też je st
pierw szą cechą, po jak iej odróżniam y B oga od rzeczy stw orzonych. Bo
jeżeli poznajem y B oga najprzód, jak o przyczynę pierw szą, niezależną (a se),
to tern sam em poznajem y go w jego odróżnieniu od rzeczy, k tó re są
z jak iej obcej przyczyny (ab alio), a zatem w odróżnieniu od rzeczy stwo­
rzonych. N adto, z sam oistności dają się w yprowadzić wszystkie inne do­
skonałości, a mianowicie: ( a t t r y b u t y b y t u ) konieczność Bożego bytu.
Bo skoro w istocie Boga zaw iera się ju ż istn ien ie, te d y nie byłoby B oga
bez istn ien ia, t. j. Bóg je s t koniecznie, nie może nie być. Gdyby istn iał
przygodnie, wówczas m usiałaby być ja k a ś przyczyna jego istnienia, nie
byłby ju ż więc sam oistnym (a se). Poniew aż Bóg je s t isto tą sam oistną
(a se), tedy je s t i isto tą konieczną (ens n ecessariu m ).— Sam oistność tę
rozum ieć należy, jak o doskonałą, zu p ełn ą , t. j., że Bóg całkow icie, czem
je s t, je s t jed y n ie z siebie i przez siebie. G dyby pod jakim kolw iek wzglę­
dem b y ł czemś przez co innego, sam oistność jego nie byłaby zupełną.
Bóg zatem nie znajduje się w żadnym koniecznym stosunku do czego
innego, i nie je s t też pod żadnym wTzględem przez co innego zaw arunko-
w any; je s t Absolutem , je s t Is to tą bezwzględna i w swojem działaniu od
niczego niezależną. — 6. 1 . Nieskończoność. Ja k o isto ta sam oistna, Bóg je s t
is to tą nieskończenie doskonałą (ens infinite perfectum ); je s t p ełn ią dosko­
nałości i nie zna z istoty swojej jak iejb ąd ź niedoskonałości. G dyby bo­
wiem Bóg b y ł isto tą o g raniczoną, przyczyna tego ograniczenia m ogłaby
znajdow ać się tylko w nim sam ym , poniewraż przez przyczynę po za nim
leżącą ograniczonym być nie może. G dyby zaś przyczyna ta k a w nim
się znajdow ała, należałoby jej szukać albo w jeg o działalności, albo w jego
istocie. A le nie m ożna przypuścić jej w jeg o działalności, poniew aż w ta ­
kim razie należałoby przypuścić, że Bóg sam sobie d ał b y t ograniczony,
t. j., że sam sobie d ał by t, co je s t niedorzecznością. N ie może też p rz y ­
czyna ograniczenia być w jego istocie, poniew aż jak o sam a z siebie b y tu ­
ją c a isto ta , Bóg je s t sam ym bytem (ipsum esse subsistens) i dla tego je s t
czystym bytem (esse sim pliciter), w przeciw ieństw ie do bytu uczestniczenia
(esse p artic ip a tu m ). B ędąc zaś czystym bytem , musi być w szystkiem , co
je s t praw dziw ym bytem , t. j. musi mieć w szystkie doskonałości, poniew aż
każda doskonałość je s t bytem . P o d żadnym też wTzględem nie może być
niebytem , bo ju ż wówczas nie byłby „bytem czystym .“ W yłącza tedy
wszelką niedoskonałość, bo niedoskonałość je s t niebytem , b rak iem . Jeżeli
ted y Bóg, ja k o byt, ma w sobie w szystkie doskonałości, a w yłącza z siebie
wszelką niedoskonałość, przeto z isto ty swojej je s t n ieo g ran iczo n y .—
N adto, żad n a doskonałość, jeżeli będzie tylko bez przym ieszki jak iej n ie­
doskonałości, nie zn ajduje się w sprzeczności z in n ą doskonałością. M o­
żliwą ted y je s t rzeczą, że w szystkie doskonałości w jednej istocie będą
Bóg. 427

połączone. Możliwość ta jednak nie znajduje się w takich istotach, które


byt i doskonałość swoję mają od kogo drugiego, bo takie mogą od swo­
jej przyczyny otrzymać tylko pewną miarę doskonałości. Przeciwnie zaś,
połączenie takie wszystkich doskonałości możliwe jest tylko w tej istocie,
która jest sama z siebie, i dla tego wszystko czem jest i co ma, z siebie
jest i z siebie ma. Ale w istocie tej wszystko, co je st możliwością, jest
zarazem rzeczywistością, ponieważ istnienie w jej zawiera się istocie, jest
z nią jedno i to samo. Dla tego istota ta sama z siebie będąca, Bóg,
nietylko może być nieskończenie doskonałą, ale jest nią rzeczywiście.
I w samej rzeczy, skoro Bóg jest pierwszą wszechrzeczy przyczyną, tedy
zawiera w sobie przyczynę nietylko wszystkich rzeczywistych, ale i możli­
wych rzeczy. W szystkie tedy doskonałości, jakie tylko w możliwych
znajdować się mogą rzeczach, wychodzą z niego i w nim m ają ostateczną
swoję podstawę. Byłoby to jednakże niemożliwem, gdyby sam on nie był
summą i pełnią wszystkich doskonałości; gdyby bowiem niedostawało mu
choć jednej doskonałości, nie mógłby on tej doskonałości udzielić żadne­
mu stworzeniu, w odpowiedniej do stworzenia mierze: nie byłby tedy osta­
teczną podstawą icszystkieyo, co możliwe. A zatem Boga, jako pierwszą
przyczynę, możemy pojmować tylko, jako nieskończenie doskonałą przy­
czynę.— 2. Jedność. Bóg może być tylko jeden; wielość bogów jest nie­
możliwa. Dowodzi tego a) jedność porządku światowego, wskazująca na
jednego kierownika wszechrzeczy; b) samo pojęcie Boga, jako Istoty a) nie­
skończenie doskonałej i (3) koniecznej, bo a) gdyby było wielu bogów,
musieliby się pomiędzy sobą różnić, różnić zaś mogliby się tylko przez to,
że jeden z nich miałby doskonałość, którejby drugiem u nie dostawało
i naodwrót. Tym sposobem jednak żaden z nich nie miałby wszystkich
doskonałości, nie byłby zatem żaden nieskończenie doskonały. Powtóre.
Bóg, jako nieskończenie doskonały, jest Istotą, po nad k tó rą wyższej po­
myśleć niepodobna. Gdyby zaś było wielu bogów, w takim razie mogli­
byśmy po nad nich pomyśleć istotę jeszcze wyższą, któraby nie miała
sobie równej. Żaden przeto z tak nazwanych bogów nie byłby nieskoń­
czenie doskonały. (3) Gdyby było więcej istot koniecznych, musiałyby się
pomiędzy .sobą różnić; różnicą zaś nie mogłaby być wspólna im konieczność
istnienia; musiałby więc różnicę tę stanowić czynnik dodany do konie­
czności istnienia. Ale gdyby dodatek ten wypływał z konieczności istnie­
nia, byłby wszystkim bogom wspólny, i dla tego nie mógłby im służyć
za wyróżnienie; gdyby zaś z zewnątrz pochodził, czyniłby ich zależnymi
od czegoś zewnętrznego, a zatem przestaliby tern samem być bogami,
c) Jedność Boga jest oczywistą praw dą i dla tego, pomimo błędów poli-
teizmu (wielobóstwa), nie zatarło się nigdy zupełnie przekonanie o jedno­
ści Bóstwa, ponieważ po nad innych bogów uznawano zawsze jednego Boga
najwyższego. Politeizm też nie tyle wypłynął z przekroczenia granic je ­
dności Bóstwa, ile raczej z fałszywej nauki o duchach dobrych i złych,
lub też z panteistycznego pomieszania Bóstwa ze światem, w skutek czego
wybitniejsze siły natury, czy to pożyteczne, czy szkodliwe, jako objawy
istoty boskiej uosobiano i za bogów poczytywano. Ob. artykuły: Politeizm
i Dualizm.— 3 . Niezłożoność, tak a) fizyczna, jak b) metafizyczna. Bóstwo
nie składa się a) z części fizycznych: w razie bowiem przeciwnym, Bóg
nie byłby bezwzględnie pierwszą istotą, ponieważ części byłyby, przynaj­
mniej co do natury swojej, pierwsze niż on. Nadto, w takim razie nie
428 Bóg.
byłby Bóg istotą samoistną (a se), części owe bowiem musiałyby być
w całość połączone, ponieważ same przez się zachowywałyby się tylko
potęgowo do całości (t. j., że mogłaby być z nich całość). Złożenie zaś
takie w całość, mogłaby sprawić tylko wyższa, po nad Bogiem stojąca
przyczyna. Nareszcie, w takim razie Bóg nie byłby istotą nieskończoną,
ponieważ z żadnej wielości cząstek nie może nigdy nic nieskończonego
powstać w rzeczywistości. I dla tego w Bóstwie nie ma m aterji, ponie­
waż gdzie jest m aterja, tam jest złożoność fizyczna. Boża substancja nie
składa się tedy z materji i formy (ob.); Bóg nie jest istotą cielesną, lecz czy­
stą, bytującą formą (forma separata), czystą rzeczywistością.— b) Istota
Boża metafizycznie jest także niezłożoną (t. j. nie ma w niej rzeczywistej
różnicy pomiędzy częściami metafizycznemi, ja k np. między istotą a attry-
butami, pomiędzy istotą a rzeczywistością, substancją a przypadłościami).
I tak nie składa się Bóg z istoty (essentia) i bytu (ens), t. j. nie ma
w Bogu realnej różnicy pomiędzy istotą i bytem (możliwością i rzeczywi­
stością). Gdyby ta różnica miała miejsce, wówczas w Bogu, tak samo
jak w rzeczach stworzonych, do istoty rzeczy oddzielnie przystępowałaby
rzeczywistość, a zatem byt Boga byłby pochodny. Od wyższej jednak
przyczyny nie mógłby pochodzić, bo to przeciwne jest samodzielności
Bożej; również nie mógłby od siebie pochodzić, bo w takim razie samby
siebie do bytu wywołał, co je st niedorzecznością.— Nie składa się też
istota Boża z potęgow ości i rzeczyw isto ści , t. j. nie ma w Bogu możliwości
stania się czemś, czem poprzednio nie był. Skoro bowiem istota i rze­
czywistość w Bogu jest jedno i to samo, tedy wszystko w nim je st r z e ­
c zy w is te , czem tylko w swojej istocie jest lub być może; istota nie może
w sobie więcej zawierać, jak rzeczywistość; nie może tedy w Bogu nic być
rzeczy wistem, coby wprzód nie było w nim rzeczywiście, t. j. w Bogu nie ma
żadnej potęgowości, lecz sama tylko bezw zględn a rzeczywistość.— Nie można
realn ej upatryw ać w Bogu różnicy, pomiędzy istotą (actus primus), a d zia ła l­
nością (actus secundus), gdyby bowiem działalność Boża różniła się realnie
od jego substancji, czyli istoty, tedy musiałaby się względem niej zacho­
wać jako przypadłość (accidens). Ale przypadłości w Bogu przypuścić nie
można, bo to znaczyłoby przypuszczać w nim potęgowość, co, jak wyżej
widzieliśmy, jest niemożliwe.— Nie można też w Bogu przypuścić złożono­
ści z istoty i a ttryb u tó w , bo gdyby pomiędzy niemi rzeczywista zachodziła
różnica, różnica ta odpowiadałaby co do rzeczy różnicy pomiędzy substan­
cją a przypadłościami naturalnem i, czyli koniecznemi, różnica ta zaś
w Bogu jest nieprzypuszczalna, bo prowadziłaby za sobą niemożliwą w Bogu
potęgowość. Istota i attrybuty są w Bogu jedno i to samo; każdy attrybut
wyraża jego istotę i to całą.— Jakkolwiek jednak istota Boża sama
w sobie jest niezłożoną, wszelako przedstawia dla myśli naszej różne pun­
kty zapatrywania się, z których o niej myśleć możemy, odpowiednio do
wszystkich tych doskonałości, jakich pełność w niej się zawiera. W stwo­
rzonych też rzeczach jedna istota Boża objawia się na różny sposób,
0 ile w tych rzeczach mianowicie doskonałość Boża odbija się w wielości
1 rozmaitości przymiotów. A że właśnie z rzeczy stworzonych dochodzi­
my do poznania Boga, przeto i z tego względu istota Boża przedstawia
nam rozmaite stanowiska, z jakich o niej myśleć możemy; przez takie
zaś rozmyślanie pozyskujemy o jednej i tej samej istocie rozmaite pojęcia,
które wprawdzie odnoszą się do jednego przedmiotu, ale co do treści
Bóg. 429

swojej są różne, i dla tego w myśli nie możemy ich brać jedne za dru­
gie. Słowem, pozyskujemy tym sposobem różne doskonałości Boże, które-
mi oznaczamy istotę Bożą, jak i o ile z różnych punktów na nią się za­
patrujem y. Choć więc w Bogu nie ma rzeczywistego tych doskonałości
rozróżnienia (distinctio realis), jednakże jest ich w nas rozróżnienie my­
ślowe, oparte na podstawie rzeczywistości (distinctio rationis cum funda-
mento in re, t. j. distinctio virtualis). Sposób nasz przypisywania Bogu
doskonałości, może być dwojaki: abstrakcyjn y (np. Bóg jest swoją m ądro­
ścią, Bóg jest swoją sprawiedliwością), uzasadniony absolutną niezłożono-
ścią Boga, i konkretny (np. Bóg jest m ądry, Bóg jest sprawiedliwy), uza­
sadniony tern, że Bóg, pomimo swojej absolutnej niezłożoności, je st kon­
kretną, żywą rzeczywistością.— 4. N iezm ienność wewnętrzna. Gdyby bowiem
Bóg był zmienny, t. j. gdy z jednego stanu mógłby przechodzić do d ru ­
giego, czy to co do swojej natury, czy co do poznania, czy też co do
swojej działalności, tedy w sobie musiałby zachowywać się potęgowo (po-
tentialiter) do tych różnych stanów, i w chwili przemiany musiałby z po-
tęgowości przechodzić do rzeczywistości; tymczasem (jak wyżej widzieli­
śmy) potęgowości w Bogu nie ma, bo Bóg jest absolutną rzeczywistością.
A zatem zmiany w nim być nie może.— Może jednak odnośnie do Boga
zachodzić zmiana zew n ętrzn ych stosunków. Jakkolwiek bowiem Bóg nie
zostaje w żadnym koniecznym stosunku do innych rzeczy, wszelako może
on sam taki stosunek ustanowić, gdy tworzy rzeczy zostające w nim
w istotnym stosunku. Jak długo tedy rzeczy te istnieją, stosunek ów ma
miejsce; gdy nie istnieją, stosunku tego nie ma. Z powodu więc tego
zewnętrznego stosunku, musimy Bogu dawać pewne predykaty tak długo,
jak trw a ten stosunek. Z ew n ętrzn ej tedy nięzmienncjści Bogu przypisy­
wać nie możemy.— 6 . N iezm ierzoność (immensitas) Boga polega z jednej
strony na tem, że Istota Boga wyłącza wszelką w nim możliwość prze-
strzeniowego ograniczenia, a z drugiej strony, że sam znajduje się on
(per substantiam) we wszystkich możliwych nawet przestrzeniach całkowity
w całości i całkowity we wszystkich częściach. W takiem rozumieniu
niezmierzoność jest bezw zględną właściwością Boga, a nie dopiero istnie­
niem jakiej przestrzeni zawarunkowaną. Że zaś niezmierzoność taka jest
attrybutem Bożym, ztąd się pokazuje, iż substancja Boża nie może być
ograniczona przestrzenią, ponieważ musiałaby być fizycznie złożoną, t. j.
cielesną; działalność jej bezpośrednia ograniczałaby się tylko do pewnej
przestrzeni, t. j. byłaby ograniczoną, nie zaś nieskończenie doskonałą.—
Nadto, Bóg, jako pierwsza przyczyna, na wszystkie przez siebie stwarzane
rzeczy wywiera bezpośrednia działalność, o ile nie przez co innego, ale
bezpośrednio przez siebie daje im byt i utrzymuje je. Skoro zaś Bóg
działa bezpośrednio na wszystkie rzeczy i we wszystkich rzeczach, które
stwarza, i skoro nawet rzeczy te istnieć nie mogą bez tej bezpośredniej
działalności Bożej, tedy wynika, że Bóg we wszystkich rzeczach, które
stwarza, substancją swoją musi być obecny, ponieważ jego działalność
rzeczywiście jest jedno z jego istotą, i dla tego gdzie działalność, tam
i istota Boża być musi. Bóg przeto z istoty swojej musi we wszystkich
rzeczach, które stwarza, substancją swoją być bezpośrednio obecnym,
a zatem musi być w ten sam sposób we wszystkich możliwych przestrze­
niach, jakie może stworzyć; w przeciwnym bowiem razie nie mógłby być
obecnym we wszystkich rzeczach,, przestrzenie te wypełniających. Ztąd
430 Bóg.
w ynika pojęcie wszechobecności (om nipraesentia), ja k o następstw o niezm ie-
rzoności w jej sto su n k u do rzeczyw istej p rzestrzen i; a zatem wszechobec-
ność je s t nie bezw zględnym , lecz względnym a ttry b u tem Bożym. — 6. W ie­
kuistość (aetern itas) B oga polega na tern, że Bóg nie ma początku, końca
i następstw a. Życie jego nie polega na następujących po sobie kolejno
a k tac h życia, lecz żyje całkow icie i zupełnie w jednym niepodzielnym akcie.
J a k p rzeto Bóg je s t czystą obecnością, odnośnie do p rzestrzen i, ta k samo
je s t czystą obecnością, odnośnie do czasu, t. j., ja k nie m a dla niego o d ­
ległości p rzestrzen iew ej, ta k też nie m a żadnej przeszłości i żadnej p rz y ­
szłości (W iekuistość tedy, ja k o a ttry b u t B oży, różni się od wieczności
(aev itern ita s), przez k tó rą rozum ie się nieu stan n e trw an ie czasu, i dla tego
m oże być w łaściw ą rzeczom stw orzonym , jeżeli Bóg nieu stan n ie ich istn ie ­
nie u trzy m a. W tem znaczeniu dusza ludzka nazywać się może w ieczna).—
Co się zaś tyczy sto su n k u w iekuistości do czasu, nie należy czasu uważać
właściwie, ja k o cząstki w iekuistości, poniew aż w iekuistość, jak o attry b u t
Boży, je s t bezw zględną bezczasowością, czyli raczej nadczasow ością, w spół­
istn ie ją c ą z czasem , ale przez czas bynajm niej nie powuększoną, nie ro z­
szerzoną. Że w iekuistość ta k a je s t a ttry b u te m B oga, pokazuje się ztąd ,
że jak o sam oistny (a se) nie ma początku; ja k o koniecznie bytujący nie
może nie istn ieć, a zatem końca b y tu nie ma; niezm ienność zaś jego, w y­
łączająca w nim wszelkie staw anie się, wszelki rozw ój, wszelkie p rzejście
z jednego stopnia życia na d ru g i, dowodzi, że w B ogu nie m usi być ża ­
dnych kolejnych aktów ży cia .— 7. 1. R ozum i wola. Ju ż fizyczno-teologiczny
dowód oczywiście w ykazał, że B oga pojm ować należy jak o istotę ro z u ­
m n ą i wolną; inaczej nie podobnaby było w ytłum aczyć panującego w świę­
cie p o rząd k u . N adto, człowiek m a rozum i wolę, i na tem polega w ła­
śnie jeg o wyższość; skoro je d n ak człowiek je s t ty lk o stw orzeniem Bożem,
ted y doskonałości te w nim by znajdow ać się nie m ogły, gdyby w przód
już nie b yły w Bogu, jak o w przyczynie. W reszcie, jak o nieskończenie
doskonały, m a Bóg w sobie w szystkie doskonałości, a mianowicie dosko­
nałości czyste ’) m a form alnie, t. j. odpow iednio do ich właściwego poję­
cia. Rozum zaś i wola są b ezw ątpienia doskonałości czyste, a zatem
Bóg m usi je w sobie mieć form alnie. Skoro zaś rozum i wola są isto-
tnem i a ttry b u ta m i Bożemi, to ztąd w ynika, że Bóg je s t Duchem. Albowiem
n ie m a te rja ln ą , niezłożoną substancję, m ającą rozum i wolę, nazyw am y d u ­
chow ą substancją. W szystkie zaś cechy tego pojęcia zn ajd u ją się w Bogu.
R ozum i wola Boża, jak o wszystko, co je s t w B ogu, m uszą być absolutne
i nieskończone; z czego w ynika, że Bóg w swojem poznaniu i woli nie
m oże od czegobądź po za nim będącego być zależnym i zaw arunkow anym ;
że w poznaniu B oga nie może być błędu, ani w jego woli pom yłki; że
nareszcie poznanie jeg o nie je s t rozum ow ane, lecz pod każdym względem

*) To je s t takie, które w oderw aniu wzięte, nie zaw ierają żadnego prze­
czenia, żadnego braku, co znowru mają w sobie doskonałości mieszane, gdy się
je porównywa z inną jednorodną, ale -wyżej stojącą doskonałością. Tak mą­
drość jest czystą doskonałością; zdolność zaś wniosko-wania i przychodzenia tą dro­
gą do praw dy je s t dosk. mieszaną, ponieważ w porównaniu z bezpośredniem
poznawaniem wszelkiej p ra w d y , przedstaw ia pewien b r a k , pewną niedo­
skonałość.
Bóg. 431

czysto bezpośrednie i intuicyjne. R ozum i wola wreszcie m uszą być w Bogu


pojm owane jak o czysta, w iekuista rzeczyw istość; poniew aż, ja k w ogóle, nie
m a w B ogu samej potęgow ości, ta k i pod względem swego p oznania i .woli,
Bóg nie może znajdować się nigdzie wT stan ie samej potęgow ości, z k tó -
rejby dopiero przechodził do rzeczyw istości. Bóg poznaje w szystko przez
swoję isto tę, inaczej bowiem poznanie b ra łb y od czegoś, co nie je s t B o­
giem , a tym sposobem poznanie jeg o byłoby zależne od czegoś po za b o ­
żego, co je s t niemożliwe. Pierw szym zaś przedm iotem B ożego p oznania
je s t sam B ó g , drugim to, co przedm iotow o b iorąc, nie je s t nim sam ym .—
Siebie poznaje Bóg nie częściowo, ale w c a łe j sw o je j nieskończoności;
w przeciwnym bowiem razie, poznanie jego nie byłoby nieskończone, lecz
ograniczone. Poznaje się zaś Bóg jednym , w iekuistym , niepodzielnym
aktem . I gdy Bóg poznaje się sam w całej swojej nieskończoności, myśl
tę jego, w jakiej m yśli on siebie w całej swej nieskończoności, uw ażać
należy jak o słow o w ew nętrzne, k tó rem on w sobie siebie sam ego w ypo­
w iada w całej swojej nieskończoności. O czywistą je s t rzeczą, że w ew nę­
trz n e to słowo Boże zaw iera w sobie całą tre ść Isto ty B ożej, i dla te g o
w tym względzie ta k je s t nieskończone, ja k Bóg sa m .— Pierw szym p rz e d ­
m iotem woli B ożej, m iłości Bożej, je s t sam Bóg, ponieważ pierw szym je s t
przedm iotem poznania. A ja k Bóg poznaje się w całej swojej n iesk o ń ­
czoności, ta k też i kocha siebie w całej pełn i swojej nieskończoności.
M iłość jego w tym względzie je s t ta k nieskończona, ja k 011 sam . D opiero
d ru gim przedm iotem m iłości je s t w nim to , co nie je s t nim sam y m .—
Z tego, co poprzednio w ykazano, wynika: a) że Bóg je s t bezw zględną oso­
bowością. Zaw iera bowiem w sobie w szystko, co należy do p o jęcia oso­
bowości. J e s t Is to tą istniejącą przez się, m ającą rozum i wolę; n a tu ra
jego je s t z istoty swej rozum na. A te w łaśnie czynniki stanow ią pojęcie
osobowości. D rogą tedy n atu raln eg o poznania dochodzim y do B oga oso­
bowego. P y tan ia jed n ak , czy Bóg je s t je d n o , — czy uie/o-osobowy? rozum
sam rozstrzygać nie może, i dla tego nie może być w sprzeczności z o bja­
wieniem odkryw ającem nam tro isto ść osób.— b) Bóg je s t życiem b ezw zg lę­
dnym . Życie w ogóle tern się objaw ia, że isto ta je s t zarazem podm iotem
i przedm iotem swojej działalności. Bóg zaś je s t rzeczyw iście zarazem pod­
m iotem i przedm iotem swojej działalności, poniew aż sam siebie w całej
swojej nieskończoności poznaje i kocha. Je s t tedy życiem ; a że d ziałal­
ność życiowa je st w nim czysto duchow a, p rzeto je s t życiem czysto duclio-
wem . Je st zaś życiem bezw zględn em , poniew aż ta k poznanie B oga, ja k
jeg o m iłość, na k tó ry ch polega jego życie, nie są niczem zaw arunkow ane
i od niczego nie są zależne.— c) Bóg bezw zględnie w y sta rc za sam sobie,
nietylko dla swojej doskonałości, co rozum ie -się samo przez się, ale i dla
swojego szczęścia , dla którego nie potrzeb u je niczego po za sobą. Je st
bowiem przez swoje poznanie i sw oją m iłość w zupełnem posiadaniu sie­
bie, jak o nieskończonego d o b ra .— Ale mw pojęciu szczęścia leży, że się
udziela-, bo wówczas dopiero je s t ono całkow icie pełn e, gdy się go używ a
wspólnie z kim innym . I w B ogu ted y musi być udzielenie jego szczęścia.
N a czem jed n ak to udzielenie polega, samym rozum em dojść nie możemy.
P rzez sam rozum bowiem poznajem y tylko udzielenie Bożego szczęścia
stw orzeniu, w odpowiedniej dla niego m ierze; ale tak ie udzielenie nie może
być dla Boga konieczne, bo w takim razie Bóg nie w y starczałb y sobie
i dla dopełnienia sw ojego szczęcia potrzebow ałby rzeczy stworzonych.
432 Bóg.

Udzielenie więc to musi być w Bogu wewnętrzne, a takiego rozumem na­


szym pojąć nam niepodobna. Rozum odsyła nas tu do Objawienia (ob.
Trójca Św.). — 2. Wszechwiedza i mądrość. Bóg, poznając siebie dosko­
nale, poznaje się także jako przyczyna, a zatem poznaje wszystko, czego
tylko może być przyczyną. Pozuanie Boga rozciąga się tedy i na to
wszystko, co przedmiotowo biorąc, nim nie jest. Poznanie w tym wzglę­
dzie musimy brać jako u-szechiciedzę, w naj ściślej szem tego wyrazu zna­
czeniu. Bóg poznaje wszystko poznawalne i w całej jego poznawalności.
W ynika to bezpośrednio z nieskończonej doskonałości rozumu Bożego.
Gdyby cokolwiek ukryć się mogło przed poznawaniem Bożem, byłoby już
ono tern samem ograniczone, a zatem nie nieskończone. — W sobie uważany
(entitative) akt poznania Bożego jest jednolity i niepodzielny, ze względu
jednak na różne przedmioty, które Bóg poznaje (term inative), jest ón:
a) poznaniem wszystkiego możliicego, o ile tylko jest ono możliwem (scien-
tia simplicis intelligentiae); b) poznaniem wszystkiego rzeczywistego, czy to
rzeczywistego bytu, czy też rzeczywistego stawania się (scientia visionis);
c) poznaniem tego wszystkiego, co w pewnych icarunkach by się stało,
jeżeliby one tylko zaszły (scientia media).— O ile poznanie Boże odnosi
się do tego, co dla nas jest przyszłem, nazywamy je przewidzeniem (prae-
visio). Jeżeli tedy mówimy, że Bóg icidzi naprzód przyszłość, to znaczy
tylko, że Bóg zna i to, co dla nas jest przyszłe, bo dla Boga przyszłości
nie ma, jako dla będącego po nad wszelkim czasem. — Co się tyczy skut­
ku, ten przewidziany być może, albo w sobie, albo w swojej przyczynie:
w sobie, jeżeli w ogóle, jako przedmiot poznawalny, jest przewidziany;
w przyczynie zaś, jeżeli poznanie skutku zawiera się już w poznaniu przy­
czyny, o ile z niej koniecznie wypływa. Nie ulega wątpliwości, że Bóg
wie wszystko, co z koniecznych przyczyn wynika, ponieważ Bóg, na mocy
swojej Avszechwiedzy, zna przyczyny konieczne, równie jak i okoliczności,
w których one działają, a zatem w przyczynach tych znać musi i skutki,
jakie z nich w pewnych okolicznościach wypływają.— Ale Bóg przewiduje
i wolne czyny stworzeń rozumnych. Jakkolwiek bowiem szczegółowe wolne czyny,
np. człowieka, nie wypływają koniecznie z jego natury, i dla tego Bóg nie
może ich już w ich przyczynie widzieć, wszeldko jako czyny wolne są w so­
bie poznawalne. Przed Bogiem zaś, jako wszechwiednym, nic nie może być
ukryte, co tylko jest w sobie poznawalne. N adto, gdyby Bóg nie widział
naprzód wolnych czynów człowieka, nie mógłby prowadzić go do nazna­
czonego mu przez siebie celu. Niemożliwą tedy byłaby Opatrzność, po­
sługująca się nawet wolnemi czynami człowieka, do przeprowadzenia swo­
ich planów. Opatrzność presupponuje koniecznie przewidzenie. Przypu­
szczenie, że Bóg wolnych czynności człowieka nie widzi naprzód, ponie­
waż ich naprzód widzieć nie chce, jest bezzasadne. Bo gdyby Bóg wten­
czas dopiero czyn jak i poznawał, kiedy go chce poznać, wówczas mieliby­
śmy kolejne zbogacenie Bożego poznania, co z bezwzględną niezmiennością
Bożą pogodzić się nie d a .— Bóg nietylko widzi naprzód wszystkie wolne
czynności, jakie rzeczywiście stać się mają, ale poznaje nadto (per scien-
tiam mediarn) wszystkie te czynności, jakichby ludzie w pewnych w arun­
kach dokonali, gdyby te zaszły warunki. Słowem, Bóg widzi i przyszłe
warunkowe czyny wolne, albowiem poznanie Boże obejmuje, dla tego sa­
mego, że jest nieskończenie doskonałe, cała prawdę. P raw dą zaś jest
niezawodną, że gdyby stworzona wolna wola znajdowała się w tych lub
Bóg. 433

owych okolicznościach, działałaby swobodnie w pew ien oznaczony sposób.


A zatem B óg tę praw dę znać m usi. — Gdyby n ad to Bóg nie w idział
n aprzód tak ich czynów, wówczas poznanie Boże byłoby od stw orzenia
zależne, i to nietylko o tyle, o ile stw orzenie je s t przedm iotem Bożego
poznania, ale ta k dalece, że przez nie samo poznanie Boże byłoby
determinowane i swoją treść od niegoby m iało. W reszcie, gdyby Bóg wolne
czyny ludzi wówczas dopiero w idział, gdy ich stw orzyć postanow ił, wów­
czas do planu św iata nie m ógłby ich. b y ł p rzy jąć i nie mógłby ich był
b rać w rachubę. Z tegoby zaś w ynikało, że wolne czyny człow ieka
m ogłyby zniweczyć plan Boży i cała O patrzność, ja k ą Bóg św iat p ro w a­
dzi, byłaby niepew ną i chw iejną.— I dla tego też zdrow y rozum iudzki
stanowczo przyznaje tę wiedzę w Bogu; wszyscy bowiem ludzie swem za­
chowaniem d ają poznać swoje przekonanie, że Bóg wie co robiliby oni,
gdyby działali w innych w arunkach i w innych okolicznościach. Jak im
sposobem to przew idzenie Boże godzi się z w olnością naszej woli, ob. a rt.
W ola.— 3. Wolność. W oli Bożej, o ile odnosi się ona do tego, co nie je st
Bogiem (voluntas D ei ad e x tra ), przyznać m usim y koniecznie wolność.
Albowiem: a) Bóg, sam w sobie nieskończenie szczęśliwy, może udzielać
doskonałości swojej innym rzeczom w m ierze im odpow iedniej. Gdy się
to dzieje, w idocznie wówczas celem je st doskonałość Boża; gdy bowiem
B óg daje innym rzeczom uczestnictw o w swej doskonałości, ro b i to dla
tego, aby ją w nich i na nich objaw ić. P od tym więc względem rzeczy
owe są ja k środki do celu. G dyby przeto te środki były do celu konie­
czne., t. j. gdyby B óg, bez swego w rzeczach stw orzonych objaw ienia, nie
był nieskończenie doskonały i szczęśliwy, m usiałby je chcieć koniecznie.
Ale nie są one konieczne do celu, poniew aż Bóg sam z siebie nieskoń­
czenie je s t doskonały i szczęśliwy. A zatem Bóg chce je niekoniecznie,
t. j., że kiedy je chce, w ola jego je s t w olna.— b) G dyby w sto su n k u do
pozabożych rzeczy, wola Boża nie była w olną, t. j. gdyby Bóg ko n ie­
cznie chciał stw orzenia, w takim razie byłoby ono konieczne z jego n a ­
tu ry , a zatem Bóg dopełniłby się dopiero stwTorzeniem , a bez niego nie
byłby tern w szystkiem , czem być może. A le w tak im razie nie byłby Is to tą
bezw zględną, absolutną; gdyż pojęcie bezw zględności w ym aga, ażeby Bóg
względem niczego nie był w stosunku koniecznym , lecz aby w szystko, czem
je s t, był z. siebie i przez siebie, i aby w szystko, co m a, m iał z siebie
i przez siebie. — c) Bez wolności Bożej nie m ogłoby być wolności stw o­
rzonej, a zatem i ludzkiej; gdyby bowiem tej doskonałości nie było w przód
w B ogu, jako w przyczynie, wówczas nie m ogłaby znajdow ać się i w ludz­
kiej woli; ponieważ czego nie m a w przyczynie, tego nie może być
i w skutku. K to tedy przeczy wolność Bożą ten przeczyć musi i w olność
woli człow ieczej.— W olność tę Bożą uw ażać należy ja k o dosk o n ałą, a za­
tem nie obejm uje ona w sobie ta k zwanej wolności sprzeczności (lib ertas
c o n trarietatis), t. j. wolności w yboru pom iędzy złem a dobrem . M ożliw ość
bowiem chcenia złego nie je s t doskonałością, lecz niedoskonałością. A że­
by jednak wolność Boża była dosk o n ałą, zaw ierać m usi wolność przeci­
w ieństw a (libertas contradictio n is), t. j. że Bóg może w ybierać pom iędzy
postaw ieniem lub niepostaw ieniem jak ieg o sk u tk u , i wolność szczegóło-
icania (libertas specificationis), t. j. że Bóg m oże w ybierać pom iędzy po-
Enc.vkl. T. II. 28
434 Bóg.
stawieniem tego lub owego skutku.— Wolność Bożą tak pojmować należy,
aby nie przeciwiła się jego niezmienności, i dla tego nie można jej tak
rozumieć, jakoby Bóg znajdował się wprzód w możliwości wyboru, a pó­
źniej dopiero z możliwości przechodził do samego aktu, jak to w nas ma
miejsce. Takie przejście przeciwiłoby się niezmienności Bożej; wolność
Bożą pojmować tedy należy, jako wolność obojętności aktu do przedmio­
tu, t. j. akt, którym Bóg do czego się decyduje, jest tak wiekuisty, jak
Bóg sam. W determinowaniu się woli Bożej nie może być namysłu, bę­
dącego wynikiem tylko niedoskonałości poznania. Postanowienie Boże,
raz powzięte, jest nieodmienne, zmiana bowiem tu taj byłaby tylko przy­
puszczalna po lepszem poznaniu rzeczy, albo też przy ckwiejności woli;
a jedno i drugie w Bogu niemożliwe. — 4 Wszechmoc, a) Ponieważ Bóg
poznaje i może chcieć rzeczy pozabożych, tedy musi też mieć moc dania
im bytu. Inaczej bowiem nie byłby w stanie wykonania swej woli i był­
by pod tym względem ograniczony.— h) Poznajemy Boga, jako pierwszą
przyczynę wszech rzeczy. Pojęcie zaś przyczyny działającej zawiera w sobie
istotnie pojęcie mocy do przyczynowej działalności.— c) Bez zaprzeczenia do­
skonałością jest moc działania na zewnątrz (potentia activa ad extra).
Bóg zaś ma w sobie wszystkie doskonałości, a zatem i tej mocy brako­
wać mu nie może.— Mocy tej Bożej pojmować nie należy, jako potęgi
do aktu (potentia ad actum), jako możliwości działania; bo gdyby Bóg
pod jakimkolwiek względem przechodził z potęgi do aktu, z możliwości
do rzeczywistości, wówczas byłby zmiennny. Należy nam tedy moc tę poj­
mować, jako „potęgę aktu do przedmiotu" (potentia actus ad objectum),
t. j. że Bóg wiekuiście i niezmiennie jest czynny na zewnątrz, a że w ła­
śnie w tej działalności leży podstawa istnienia rzeczy pozabożych, przeto
z tego tytułu przypisujemy Bogu potęgę dawania bytu rzeczom pozabo-
żym, swoją działalnością.— Co do zakresu, moc Boża nie może się roz­
ciągać tylko: a) do rzeczy, które same w sobie są niemożliwe, bo rzeczy
takie nie mają bytu i dla tego nie mogą stać się rzeczywistością; |3) do
rzeczy przeciwnych przymiotom Bożym, ponieważ w takim razie Bóg sam
z sobą byłby sprzeczny; ale w rzeczach możliwych i niesprzecznych z przy­
miotami Bożemi, moc Boża jest nieograniczona, tak co do a) rozciągłości,
ja k co do b) siły swojej; t. j. a) Bóg może wszystko zdziałać, co tylko mo­
żliwe w sobie i co nie sprzeczne z jego przymiotami; b) Bóg może zdzia­
łać wszystko sam przez się, bez trudności i bez zależności od jakich
bądź warunków zewnętrznych. Moc boska, uważana w tej swojej nie­
skończonej rozciągłości (extensive) i sile (intensive), nazywa się wszechmocą
(omnipotentia). W obu tych względach wszechmoc Boża może być ogra­
niczona, ale tylko przez Boga samego, wolną jego wolą. Jeżeli tedy Bóg
stanowi pewne tylko stawić skutki, z wyłączeniem innych możliwych,
wówczas moc Boża ogranicza się tylko do nich, i jeżeli stanowi, aby
pewna z jego strony działalność zależną była od zewnętrznego warunku,
wówczas moc jego nie może tego działania sprawić, bez owego warunku.
Bo jakkolw iek moc Boża, jako taka, różni się od woli Bożej, wszelako
działa ona tylko przez wolę. — Że zaś Bóg ma wszechmoc, w całej pełności
tego pojęcia, rzeczą jest oczywistą, ponieważ wynika oua z nieograniczości
i niezależności Bożej.— Następstwem wszechmocy Boga je st jego moc twórcza.
Jeżeli bowiem Bóg to, czemu daje byt, daje tylko przez siebie, samym
rozkazem swej woli, bez związania żadnym zewnętrznym wuirunkiem, lub
Bóg. 435
jakąś współprzyczyną, zatem nie potrzebuje Bóg do tego i żadnej ma-
terji. A to właśnie nazywa się tworzeniem. Ale jak moc twórcza zawiera
się z istoty swej w wszechmocy, tak też wyłącznie Bogu tylko, jako Isto­
cie wszechmocnej, jest właściwa. Sposób bowiem działania odpowiada spo­
sobowi bytu; najwyższa działalność,— bo nie krępowana niczem, nie potrze­
bująca żadnej współprzyczyny, jaką jest moc tw órcza,— właściwą być może
tylko pierwszej i najwyższej przyczynie (ob. Stworzenie). Z pojęcia wszech­
mocy wynika jeszcze, źe moc Boża jest niewyczerpana, t. j. że Bóg może
tworzyć więcej niż stworzył, i jakkolwiek świat jaki przezeń stworzony
będzie doskonały, może on stworzyć świat doskonalszy jeszcze. Inaczej
potęga jego byłaby ograniczona, a zatem nie byłaby wszechmocą.— 5. Do­
broć Boga, jako attrybut moralny, polega na skłonności i gotowości woli
Bożej udzielania swemu stworzeniu dobra i tylko dobra, i to w bogatej
mierze. A ttrybut ten wypływa także z nieskończonej doskonałości Boga;
bo istota nieskończenie doskonała, względem stworzenia swego musi być
nieskończenie dobra. Zresztą Bóg dał byt stworzeniu dla tego tylko, aby
to, odpowiednio do swojej miary, uczestniczyło w jego doskonałości, a za­
tem w jego dobroci, przez którą on sam jest szczęśliwy.— Dobroć Boża
co do istoty swojej (entitative), t. j. jako attrybut Boży, jest nieskończoną;
ale w swych działaniach twórczych (terminative) może być tylko skończoną.
M iara, w jakiej dobroć Boża objawia się na zewnątrz, zależy od woli Bo­
żej, tak jak i jej sam objaw. Wolność bowiem woli Bożej na zewnątrz
jest nietylko wolnością przeciwieństwa, ale i wolnością szczegółowania (ob.
wyżej str. 4 3 3). Dla tego od woli Bożej zależy nietylko objawianie lub
nieobjawianie w stworzeniu swojej dobroci, ale nadto i miara, w jakiej się
ona ma objawiać. Ztąd wynika, że Bóg nie jest obowiązany w dziełach
swoich zawrsze i wszędzie chcieć i działać lepiej; w takim bowiem razie
m iara nie zależałaby już od jego woli; nadto, nie mógłby Bóg poprzestać
na żadnej oznaczonej miarze dobra, ponieważ po nad każdą tak ą miarę
możliwa jest wyższa m iara dobrego. Mógłby tedy nareszcie Bóg chcieć
to tylko, co jest najlepsze, t. j. dobroć nieskończoną. W takim zaś razie
dobroć Boża nie mogłaby się objawić w stw orzeniu.— 6 . Świętość Boga p o ­
lega na tem, że Bóg tylko dobro może chcieć i kochać, a złem się brzydzi.
I to w dwojakim kierunku: a) Bóg sam nie może czynić tylko dobro,
a nic złego, t. j. sam może działać jedynie w zgodności z absolutnem
wszelkiego działania prawem, jakiem jest sam; b) Bóg, względem swoich
stworzeń, musi chcieć bezwarunkowo, aby te czyniły dobro moralne, a bez­
warunkowo brzydzić się musi złem w ich czynnościach. Ten attrybut świę­
tości wynika z nieskończonej doskonałości Bożej, z której wypływa również —
6. Sprawiedliwość Boża, tak rozdzielna (justitia distributiva), dająca stwo­
rzeniom rozumnym, co im należy z tytułu ich natury i ich naturalnego
przeznaczenia,—jak i nagradzająca lub karząca (rem unerativa v. vindica­
tive), dająca to, co im należy z tytułu ich zasługi lub winy. Wola bo­
wiem Boża, z powodu nieskończonej m ądrości i świętości, musi chcieć
moralnego porządku, a zatem musi czynić, co wymaga utrzym anie tego
porządku. Jak z moralneini attrybutam i Boźemi godzi się złe w świecie,
ob. a. Z łe. — 8 . W określeniu stosunku Boga do św iata odpowiedzieć na­
leży: jaki jest ten stosunek pod względem substancjalnym, i jaki pod wzglę­
dem przyczynowym? Odpowiedź na pierwsze pytanie daje określenia ne­
gatywne, odpierające panteizm, i do tego art. odsyłam y tę kwestję; odpo-
436 Bóg.

wiedź na drugie pytanie daje określenia pozytyw ne o Bogu, jako o a) p ier­


wowzór owej, b) czynnej i c) ostatecznej p r z y c z y n i e św iata. Co do a ,
sięgnąć nam należy do zasad m itologicznych, tyczących najwyższej p o d ­
stawy tego wszystkiego, co w sobie możliwe. — Możliwość w ew nętrzna J),
uprzedzająca b y t rzeczy przygodnych, nie może mieć podstaw y swojej
w naszem m yśleniu, t. j. nie nasze m yślenie stanow i w ew nętrzną możli­
wość rzeczy, bo nie od naszego upodobania zależy mieć coś za możliwe
lub niemożliwe; owszem, to co w sobie możliwe, m usimy uw ażać za m o­
żliwe i nie m ożem y go mieć za niem ożliwe. I choćbyśm y naw et rzeczy
możliwej nie mieli za ta k ą , niem niej p rzeto w sobie możliwą ona będzie.
J e s t ted y m ożliwą p r z e d naszem m yśleniem i bez niego; nie je s t więc
w ytw orem naszej m yśli, lecz czemś przedm iotów em , od czego myśl nasza
naw et zależy. P rzedm iotow ość tę je d n a k tu ta j nie ta k rozum ieć należy,
ja k gdyby owa możliwość w ew nętrzna była czemś p r z e z się i w sobie
będącem; w takim razie bowiem byłaby już nietylko możliwością, ale rz e ­
czyw istością. M usi tedy to, co w sobie możliwe, m ieć podstaw ę w czemś
innem , w istocie ja k ie jś rzeczyw istej. Poniew aż je d n a k to , co w sobie
możliwe, w przedm iotow ości swojej w ystępuje z cechą konieczności;— bo je ­
żeli tylko co w sobie je s t możliwe, to bezw zględnem jest niepodobieństw em ,
aby było niem ożliwem (a to w łaśnie stanow i pojęcie k onieczności),— p rzeto
podstaw ę sw oją może mieć tylko w istocie koniecznej, a ta k ą isto tą je s t
Bóg. Sw oją zaś podstaw ę w B ogu m ają w ew nętrznie możliwe rzeczy w sa­
mej jeg o istocie. Co ted y w ew nętrznie możliwe, jak o tak ie, jedno je st
z isto tą B ożą. N ie należy je d n a k tego ta k rozum ieć, jak o b y isto tę Bożą
stanow ił ju ż idealny b y t wszelkich możliwych rzeczy. W takim razie p o ­
jęcie Bożej isto ty upadłoby do znaczenia nieosobistej i niesubstancjalnej
możliwości św iata, k tó rab y rzeczyw istość swroją m iała dopiero w świecie.
B yłby to panteizm . R ozróżnić tedy nam należy pom iędzy isto tą B ożą,
ja k ą ona je s t zv sobie (quatenus est in se) i o ile je s t odwzor owy walna
na zew nątrz przez rzeczy stw orzone (quatenus est im itabilis e x tra). Tym
sposobem usuw am y panteistyczne pom ieszanie B oga ze św iatem , a z d ru ­
giej stro n y wyświeca się w iekuistość, konieczność i niezm ienność teg o , co
w ew nętrzne i możliwe, poniew aż w łaśnie isto ta Boża wiekuiście w ten sam
sposób na zew nątrz je s t odwzorowywalną,-— Jeżeli tedy zwrócim y się do idei
rzeczy w Bogu, spostrzegam y, że pojęcie idei może tu być b ran e w dwo­
jak iem znaczeniu, w a ) realnem i (3) myślowem. P rzez ideę bowiem jakiej
rzeczy rozum ie się z jed n ej stro n y realny piorw ow zór, podług k tórego
rzecz stw orzona, i k tó ry tym sposobem w niej się objaw ia, a z drugiej
stro n y , rozum ie się przez n ią m yśl właściwą, w jak iej rzecz poczęta i w ja -

*) M ożliwóm nazywamy to, co choć nie istnieje, jednak istnieć może (ha-
bilitas ad existendum). Ażeby coś istnieć mogło , dwa potrzebne są, warunki:
1) aby to, co ma istnieć, nie zawierało w sobie wewnętrznej sprzeczności (mo­
żliw ość wewnętrzna albo 10 sobie ) i 2) aby przyczyna odpowiednia była w stanie
sprawić istnienie tego, co w sobie możliwe, i to się nazywa możliwością ze cnętrzną.
Obie możliwości razem wytwarzają całkow ite pojęcie możliwości. Wewnętrzna
możliwość uprzedza zewnętrzną, t. j. tylko to, co wprzód wewnętrznie jest mo­
żliwe, pnoże być możliwe i zewnętrznie. Wewnętrzna możliwość jest bezwzglę­
dna, zewnętrzna—względna, t. j. że co dla jednej przyczyny zewnętrznie jest
możliwe, dla drugiej będzie niemożliwe, i odwrotnie.
kiej też wypowiada się ona, gdy ta rzecz pow staje. Id ea rzeczy więc
w znaczeniu a ) realnem je s t nie co innego, ja k Is to ta boska, o ile na
zew nątrz odwzorowywalna. Bo jeżeli w ew nętrzna możliwość rzeczy polega
n a odwzorowyw alności boskiej isto ty na zew nątrz, to ztąd w ynika, że
w szystkie rzeczy do istoty boskiej m ają się obrazowo (ektypy), a ona zaś
sam a m a się do nich jako realn y pierw ow zór (p rototyp). W sobie te l y
rzecz biorąc, jedna tylko je s t idea (realn a), poniew aż isto ta boska jest
p ro sta, niezłożona. Ale że isto ta boska w p rzeró żn y sposób na zew nątrz
je s t odwzorowywalną, przeto pierwow zorow o ma się do wielu różnych
rzeczy, i ztąd rodzi się względna wielość i rozm aitość idei, t. j. jed n a
w sobie idea, w odniesieniu swojem do wielu i różnych rzeczy, p rz e d sta ­
wia się w ielorako.— Is to ta boska może być pierw ow zorem dla wszelkiego
bytu, ale nie dla niebytu. I dla tego n ie b y t nie ma idei w B ogu. Z tąd
w ynika, że o „idei złego“ mowy być nie może, dla tego w łaśnie, że złe
nie je st bytem , lecz ujem nością. Gdyby złe m iało ideę w Bogu, byłoby
czemś pożytyw nem , czeraś realnem , jak iem w łaśnie nie je s t.— Idee rzeczy,
w pojęciu (3) myślowem w zięte, jak o m yśli rzeczy, są w rozumie Bożym.
R ozum Boży myśli rzeczy, ale myśli je na podstaw ie odw zorowyw alności
isto ty boskiej na zew nątrz. D la tego w ym yśliw anie, idealne tw orzenie, je s t
nieprzypuszczalne. Bo skoro Bóg swoją istotę zna w całej jej n ieskoń­
czoności, zna ją ted y i w jej odwzorowywalności na zew nątrz, ta k w ogóle
ja k w szczegółach, a zatem przez Is to tę swoją zna w szystkie te rzeczy,
przez k tó re isto ta jego może być na zew nątrz odw zorow aną, i tym spo­
sobem w rozum ie swoim m a idee w szystkich rzeczy możliwych. Z tąd wy­
n ik a, że idee te są niezmienne i konieczne, ja k sam a isto ta boska. Bo
w rozum ie Bożym nie może być innych idei, ja k tylko te, jak ie w nim są
rzeczywiście, i ani w sobie, ani w swym idealnym stosunku nie m ogą
uledz żadnej przem ianie; isto ta bowiem boska niezm ienna je s t w sobie i na
zew nątrz odwzorowywaną je s t niezm iennie.— Jeżeli ted y ideę b o sk ą będzie­
m y tu bi’ali podmiotowo, t. j. jak o a k t m yślenia, idea będzie tylko jed n a
w rozum ie boskim , ponieważ Bóg w jednym akcie, w jed n ęm Słowie *)
m yśli w szystko, co myśli. B iorąc zaś ideę boską przedmiotowo (term in a-
tive), t. j. m ając na uwadze to , co w idei je s t m yślane, należy znowu
p rzyznać m nogość i rozm aitość idei, poniew aż, i o ile, Bóg w jednym
i tym sam ym akcie wiele rozm aitych myśli rzeczy. W szelako nie m ożna
tw ierdzić, aby wszystkie- idee Bożego rozum u objaw iały się w świecie obe­
cnym: zakres idei Bożych sięga dalej, boska bowiem Isto ta , poniew aż n ie­
skończona, w nieskończenie rozm aity sposób je s t na zew nątrz odw zorowy­
w alną. Bóg tedy gdy chce tw o rzy ć, z nieskończonej ilości światów, k tó ­
rych idea jest w jego rozum ie, w ybiera jed n e, aby jej dać istnienie, i dla
tego faktycznie ona tylko się objaw ia. O B ogu, ja k o czynnej i o s ta te ­
cznej przyczynie rzeczy, ob. Stw orzenie, Św iat, O p atrzn o ść.— 9. Poniew aż
duchowi stw orzonem u niepodobna p ojąć isto ty Bożej, ja k ą or.a je s t sam a
w sobie, Bóg tedy je s t niew yp o w ied zia n y. T ak m ianują go Ojcowie (J u stin .

‘) Wiemy z nauki Objawienia Bożego, że Słowo to jest Osobą, Synem


Bożym. W tern osobowem Słowie wypowiada się Bóg sam w całej swojej n ie­
skończoności, ale idealnie wypowiada w niem wszystko stw arzaine, i d la tego
też Słowo bierze się jeszcze w dalszem znaczeniu, jako idea św iata.
438 Bóg.— Bogarodzica.
Apol. 1, 6 1 appY]toę; Iren. IV 2 0, inenarrabilis; Euseb. Demonstr. Ev. IV 1;
Chrysost. in Mt. 2 1 , 2 3); ztąd św. Justyn , Taejan , Teofil, Klemens aleks.,
Orygenes nazywają Boga bezimiennym (av&fiaoToę). Żadne imię nie wy­
powiada pełni i wielkości jego bezwzględnej Istoty (Non enim facile nomen,
quod tantae excellentiae conveniat, potest inveniri, Aug. Doct. Chr. 1 ,5 ).
Imionami rozróżniają się ludzie pomiędzy sobą. Imię jest wynikiem po­
trzeby rozróżnienia, aby nie brać jednych za drugich. Co do Boga, po­
trzeby tej nie ma, bo jako Isto ta Najwyższa, Bezwzględna, nie może być
z nikim pomieszany i za nikogo brany. Nazwy Boga, jakie podaje P i­
smo św., mają swoje znaczenie, .choć nie wypowiadają istoty Boga: są wy­
razami jego attrybutów , albo też i symbolicznemi ich określeniami. Nie­
które z tych nazw uważają egzegeci za wyrazy różnych stron objawienia
się Bożego. Elohim wywodzą od alali (attonitus fuit, obstupuit), oznaczającego
uroczyste lecz radosne zadrżenie ducha, pod wpływem wewnętrznego dzia­
łania myśli Bożej. Elohim tedy ma oznaczać Boga, o ile go zwiastuje
natura i rozum naturalny; Jehova zaś oznacza Boga, o ile ten specjalnie
objawił się żydom. W yrażenie tedy „Jehova jest wasz Elohim fi nie ozna­
cza narodowego bóstwa Jehowy, ale poprostu uczy, że Bóg wszechświata
jest Bogiem izraela. Ądonai oznacza Boga, jako najwyższego Pana. W y­
raz ten połączony z Elohim oznacza najwyższego P ana świata; połączony
z Jehova znaczy Pana ludu izraelskiego. E l Szaddai znaczy Mocnego
Boga przymierza. Jehova Szabaot znaczy Pana Zastępów, zastępów niebie­
skich. Cf. Stockl, Lehrb. d. Philosophic, Mainz 1868, p. 6 3 9; Kleutgen,
Phil. d. Vorzeit. I 6 3 3... II 693...; Perrone, Praelect. theol., tr. de Deo;
Joan. B apt. Franzelin, T ractatus de Deo uno secundum naturam , Romae
18 70; Carl. v. E ndert, D er Gottesbeweis in der patristischen Zeit mit
besonderer Beriicksichtigung Augustins, Freib. 186 9. N.
Bóg (na pomnikach archeolog.) Na dawnych pomnikach chrześcjańskich
pojęcie interw encji Boga Ojca wyrażano ręk ą wysuwającą się z obło-
ku^ odpowiednio do wyrażeń Pism a św., manus fo rtis, manus robusta,
manus excelsa. D uch chrześcjański odrzucał wszystko, co zdawało się
m aterjalizow ać pojęcie Bóstwa. „Cokolwiek mogłoby - w tobie budzić
myśl podobieństwa cielesnego, gdy rozmyślasz o Bogu, odpędzaj od sie­
bie, odrzucaj, zaneguj,“ mówi S. Augustyn (Epist. 1 2 o). Ostrożności te
były konieczne, ażeby nie dawać prostaczkom okazji do błędów. Ztąd
też to w sposób tak prosty wyrażauo w m alaturach, mozajhach i rze­
źbie potęgę działania Bożego. R ęka Boża trzym a niekiedy koronę nad
głową świętych, na oznaczenie, że Bóg nagradza cnotę. Em eryk David
i Raoid Pochette odnoszą aż do IX w. pierwsze rysunki, przedstaw iające
Boga Ojca w formie ludzkiej; zdanie to jednakże je st błędne, ponieważ
na dwóch sarkofagach rzymskich, pochodzących z IV w. (.Brunati, D is­
sert. Bibl. i Annales de philos. chret. t. X X I p. 3 6 3), Bóg przed­
stawiony je st jako starzec, siedzący na skale pokrytej draperją, odbiera­
jący ofiary od A bla i Kaina. Inne płaskorzeźby katakum bow e przed­
staw iają go w postaci młodego człowieka, co oznacza w iekuistą jego
młodość. N a cm entarzu św. Poncjana znajdują się freski przynajmniej
z V II w. przedstaw iające Boga, jako starca koronującego kw iatam i mę­
czenników Abdona i Sennena. M artigny, D iet. d. antiq. chr. N.
Bogarodzica ( p ie ś ń ) , zalicza się do najdawniejszych zabytków ję-
z / k a . polskiego. Starożytne jej pochodzenie je st wymownem świa-
Bogarodzica. 439

dectwem szczególnej pobożności narodu ku Najświętszej M arji Pannie,


od czasu rozkrzewienia chrześcjaństwa. W ydrukow ał ją, po raz pierw ­
szy Jan Łaski, przy Statucie 1506 r., i oznajmił, jako zgodnie z da-
wnem podaniem, znajduje się świadectwo w skarbcu koronnym (tegoż
zdania był Jakób W ujek i P io tr Skarga), że św. W ojciech, apostoł pol­
ski, ułożył tę pieśń pobożną. N iektórzy późniejsi pisarze (jak F eliks
Bentkowski, Rakowiecki, W acław Maciejowski, ks. P . P ękalski w swo­
ich Uwagach nad podaniem starodawnej pieśni Bogarodzica, K rak. 18 71,
a dawniej Jan Kochanowski) przeczą, aby pieśń ta mogła być dziełem
św. W ojciecha. Nie posiadając innych zabytków języka z równie odle­
głej epoki, nie podobna w tej mierze1 wyrzec stanowczego zdania. N ie­
wątpliwie pieśń Bogarodzica nie jednej uledz m ogła zmianie, zanim
ukazała się w najdawniejszym ze znanych zabytków, któ ry przechował
się w rękopiśm ie z 1408 r. w Krakow ie. Posiadam y dowody, że śpie­
wano ją w kościołach w XIY w. Jan z Melsztyna, kasztelan k r a ­
kowski, zapisując dziesięcinę na altarję św. Antoniego i L eonarda
w kościele wszystkich świętych w Krakow ie, przeznaczył trzecią część
dla przełożouego szkoły parafjalnej, z włożeniem obowiązków ćwiczenia
uczniów we czci M atki Boskiej, oraz śpiewania wraz z nimi pieśni
Bogarodzica Dziewica. Nadanie to potw ierdził Jan z Radlić, biskup
krakow ski, 1386 r. Rycerstwo polskie śpiewało pieśń tę, od*niepamię-
tnych czasów, w obozach, mianowicie przed bitwą, jako to w dniu zwy-
cięztwa odniesionego nad krzyżakam i pod Grunwaldem 1410 r. P o ­
siadamy trzy odpisy tej pieśni z wieku XV. Pierwszy odpis z 14 0 8 r.
składa sie ze strof dwrunastu; w późniejszych dodano modlitwę za króla
polskiego, za jego m atkę królowę Zofję, oraz modlitwy do św. W ojcie­
cha i do św. Stanisława. W epoce rozkrzewienia się w Polsce refo r­
macji, mianowicie w drugiej połowie XVI, rycerstw o zaniechało w obo­
zach śpiewania pieśni Bogarodzica. W djalogu: Albertus powracający
z wojny, napotykamy wzmiankę, że nie śmiano pomiędzy rycerstw em
ozwać się z tą pieśnią w pomienionej epoce. P rotestan ci okrywali
bowiem śmiesznością stare i pobożne zwyczaje przodków. A toli w ierni
katolicy śpiewali ją zawsze w domach, w kole rodziny i czeladzi.
Z końcem XVI i w początku X VII w. liczne pojaw iają się przedruki:
w K ronice polskiej Bielskiego 159 7 r., następnie drukowTał Jan Janu=
szowski na czele Statutów koronnych 1600 r., później B artłom iej No­
wodworski, kaw aler m altański, ogłosił drukiem dziełko o Bogarodzicy,
w Krakowie 1621 r. W tymże czasie uczynił B artł. Nowodworski za­
pis na rzecz szkoły tucholskiej, dla bractw a różanego w ianka i dla szkoły śto
Jańskiej w W arszawie, z zaleceniem, aby śpiewano pieśń Bogarodzica.
Roku 1624 ks. Fabian Birkowski wydrukował kazanie obozowe o pie­
śni Bogarodzica, z komentarzem. N astała wtedy epoka głębokiej ża r­
liwości w sprawie religji, w obec zupełnego rozstroju w obozach dys-
sydentów, którzy ustępowali z pola pod wpływem własnych rozterek.
Zalecenie wiernym pieśni Bogarodzica, następnie jej upowszechnienie,
było oznaką podniesienia w ogóle religijnego ducha i w szczególności
czci Najświętszej M arji Panny, któ rą zwano od wieków Orędowniczką
narodu i później Królową Polską. Jednocześnie z rozbrzm ieniem pieśni
Bogarodzica po kościołach, przywrócono równie stary zwyczaj śpiewa­
nia jej w obozach i przed bitwą. N ajdokładniejszą wiadomość o ręko-
440 B ogarod zica.— Bogucicki.
p i ś m ie n n y c h i d r u k o w a n y c h t e k s t a c h p o d a ł h r . A l e k s a n d e r P r z e ź d z ie -
c k i, w d z ie łk u : P ieśń B o g a ro d zic a w r a z z nóta; z rękopism u częstochow ­
skiego z końca w ieku X V , W a r s z a w a 1 8 6 6 r . W . Ch.
B o g d a n o w i c z B e r n a r d , b e n e d y k t y n , p r o k u r a t o r j e n e r . teg o
zako n u w Polsce, f 1 7 08. Z o s t a w ił w d r u k u : l ) 'Corona virgin alis de
laudibus D e ip a ra e , R z y m 1 6 9 1 ; 2) M agnolia D e i ostensa in M a ­
ria M atre F ilii su i, R z y m 169 3; 3) B re v is nótitia de m ysteriis domus
N a z a re a e nunc L a u re ta n a e , R z y m 169 3, 4) Thesaurus divitiaru m coelestium,
R z y m 1 69 3; 5) P ra efa tio a d lectorem philosophiae christianae de creatio-
ne hotninis, R zym 1 69 7; 6) Philosophia Christiana, 1 69 7, to m ó w 3 in
8 -0 , 9) P hil. Christiana dogm atiearum veritatum de creatione ho minis,
R z y m 1 69 7.
Bo ged a in ( B o g d a n ) B e r n a r d , su f f ra g a n w ro c ł a w s k i, bp H e b r o ­
n u in p . inf., s z ląz ak . A r c y b i s k u p D u n i n s p r o w a d z ił go do swojej dje-
cezji i m ia n o w a ł d y r e k t o r e m s e m in a r j u r a n a u c z y c i e ls k ie g o w P a r a d y z u ,
gd zie zało ży ł on sz k o łę n o r m a l n ą p o lsk ą . W r a z z K o tz olfe m i K l o n o w ­
s k im , m u z y k a m i, w y d a ł Ś piew y nabożne dla użytku arclii ljecezji gnieźnień­
skiej i pozn ań skiej. P e łn ie js z y , bo p r z e s z ło 5 0 0 p ieśni p o l s k i c h z a w i e r a ­
j ą c y C horał, ułożony do g ra n ia na organach i śpiew ania, z e b r a ł 18 54 r.
W c za sie r e w o l u c y j n e g o r u c h u 1 8 4 8 i 1 8 4 9 ks. B o g e d a i n b y ł r a d c ą
r e je n e y j n y m w O p o lu n a S z lą s k u ; d la p r z e c i w d z i a ł a n i a a g i t a c j i r e w o l u ­
c yjn ej p o m ię d z y lu d e m z a ło ż y ł lu d o w y t y g o d n ik : G azeta w iejska dla G ór­
nego S zla sk a . G a z e t a t a r o z p o c z ę ł a się z p o c z ą t k i e m 1 8 4 9 r. O brany
d e p u t o w a n y m n a sejm , t r z y m a ł t a m s t r o n ę p o r z ą d k u i p r a w a . Roku
1 8 5 0 we W r z e ś n i u u s t a ł o w y d a w n i c t w o g a z e ty , a za to tern g o rliw ie j
z a j ą ł się ks. B. p o d n i e s ie n i e m j ę z y k a p o lsk ieg o w s z k o ł a c h s z lą s k ic h .
Z n a l a z ł się j e d n a k w r a d z i e r e je n c y j n e j ks. B a r t h e l , k t ó r y d o p a t r z y ł
o d d z ie ln y j ę z y k g ó r n o - s z l ą s k i i o b s t a w a ł za z a p r o w a d z e n i e m w s z k o ł a c h
te g o j ę z y k a , nie zaś p o lsk ie g o . P o ś m i e r c i D a n i e l a L a t u s z k a , suffra g a-
n a w r o c ł a w s k ie g o , b i s k u p F o r s t e r w y b r a ł n a j e g o n a s t ę p c ę ks. B og e -
d a i n a , ze w z g lęd u , że w d je c e z ji te j j e s t p o ł o w a m ó w ią c y c h po p o lsk u .
P rekonizow any w R z y m i e 2 1G r . 1 85 7 r ., k o n s e k r o w a n y w W ro cław iu
d. 9 M a j a 1 85 8 r . p r z e z ks. a r c y b . g niez u. P r z y ł u s k i e g o , w a s y s t e n ­
cji b i s k u p ó w F o r s t e r a i S t e fa n o w ic z a , suff. p o z n a ń s k ie g o . Urn. 17 W r z .
18 60 r . w P le ss.
B o g u c h w a ł v. B o g u f a ł (B ogu ph alu s), tej n a z w y d r u g i b is k u p
p o z n a ń s k i , ura. 14 M a j a 1 2 5 3 r. we wsi b isk u p ie j So lec. Znaną jest
p o d j e g o im ie n ie m K r o n i k a , od czasów n a jd a w n i e j s z y c h do 1 2 5 2 r., k t ó r ę d alej
k o n t y n u o w a ć m i a ł (do 1 2 7 1) G o d z isła w B a s z k o (ob.). K r o n i c e tej p r z y ­
z n a j ą n a s i h i s t o r y c y w i e l k ą w a r t o ś ć ; w y d a n a j e s t w I I t z b i o r u Som -
m e r s b e r g a , W r o c . 1 7 2 9 — 3 2; o r a z w I I I t. z b io r u M i c l e r a d e Kolof,
i w B i e l o w s k ie g o Monumenta t. I I, t u d z ie ż w t ł u m . p o l s k i e m K o w n a ­
c k ie g o ( W a r s z . 1 82 2 r .) . A u g . M o s b a c h , w p is m a c h : G o d y sła w P a w e ł,
dwóch imion d zie jo p isa rz p o lsk o -ła ciń sk i X I I I w . (L w ó w 1 86 7) i Ueber
G o d y sla w -P a u l ein. poln. Chronist d. X I I I Jah rh . ( J e n a . 18 72 ) dow odzi,
że a u t o r e m całej k r o n i k i j e s t G o d y s ła w B a s z k o , nie B o g u c h w a ł.
B o gucicki J ó z e f , syn B e r k a L e w k o w i c z a , a r e n d a r z a k a r c z e m n e g o
we wsi B o g u c ic e o k o ł o B u s k a , w d. 2 7 Styc z. 1 7 5 8 r. p r z y p r o w a d z o ­
n y p r z e z ojca, j u ż neofitę i w k o ś c i e l e P . M a r j i w K r a k o w i e o c h r z c z o n y .
O d z n a c z a ł się p i ln o ś c i ą w n a u c e i z d o ln o ś c ia m i; r. 1 7 6 7 z o s t a ł d o k to -
Bogucicki.— Bogumił. 441

rem filozofji. Wyświęcony n a kapłana , będąc ju ż proboszczem w M u ­


charzu, ud ał się do Rzymu na nauki, zkąd wróciwszy do K rak ow a, z o ­
stał 1 7 78 professorem w kolegjum mniejszem i plebanem w Igołomji.
Pow ołany był wtenczas na kaznodzieję wielko-postnego do W arszawy;
K azania o niektórych praw dach religji chrześcjańskiej, W arsz. 1 7 79, były
owocem tego wezwania. R. 1 7 80 został re k to re m szkoły wydziałowej k r a k .
będąc przytem prof, szkoły wydziałowej w kolegjum teologicznem. Za
K ołłątaja (ob.) należał do liczby professorów, p ra cu jący ch nad re fo rm ą
akademji krakow skiej. R . 17 83 mianowany w izy tato rem szkół. P ró cz
rozpraw pisanych na stopnie naukow e, ja k : Cultus D uliae B . Isaiae B o -
nero 1 7 0 7, Conclusiones theologicae 176.7, pozostawił jeszcze mowę przy
wprowadzeniu reform y w uniw. k ra k o w sk im , po łacinie 1781 i A sser-
tiones ex Justoriae eccl. saec.l-o selectae, Crac. 1 7 8 1 . W rękopiśm ie m iał po ­
zostawić H istorję kościelną, do X V II w. doprow adzoną; ale j a k B an d tkie
w Hist, biblioteki uniw. jagielońskiego po daje, ręk op is ten „podobno
przez księży k ilk u fanatyków miał być sp alony.“ To tylko j e s t pewnem,
że Bogucicki dał w końcu życia powód do podejrzeń o czystości swojej
wiary. U m a rł z zagorzenia w Igołomji 28 G ru d. 1 7 98.
Bo gu mi ł b ł o g o s ł a w i o n y , (10 Czerw.) a rcyb .gn ieź nie ńsk i, r a c h u ­
ją c w to legendowych, z kolei czte rnasty. Z ro du Porajów7, był krew n ym św.
W ojciecha. Syn Mikołaja, k asztelan a gnieźnieńskiego, i K a ta rz y n y z domu
Jaksów , siostry rodzonej a rc y b isk u p a J a n ik a , h e rb u Gryff; urod ził się
w Koźminku. Od najmłodszych lat znakomitej pobożności. Z d ziekana
m etrop olitalneg o wr Gnieźnie o b ran y arcybiskupem , zaraz po w uju J a ­
niku, r. 1 1 6 7 . Mąż święty, był ojcem ubogich i opiekunem s t r a p io ­
nych, a p rzytem sławnym kaznodzieją. W spom nień legendowych o c u ­
dach jego i pobożności zachowały wiele nasze ź ró d ła historyczne. M iał,
powiadają, dziedziczną wieś Dobrowę, czyli D ą bro w ę, o 14 mil od
Gniezna, a w niej kościół św. Trójcy: otóż święty mąż chodził do tej
D o bro w y piechotą z Gniezna, po odbyciu godzin kanonicznych, co świę­
to i co niedzielę. L u d wszędzie grom adził się na jego drodze, a B ogu­
mił wraz z nim such ą nogą przebyw ał nieraz rzek ę W a r t ę , po za k t ó ­
r ą leżała jego B obrow a. . Odprawiwszy Mszę i nauczywszy lu d ro zum ieć
słowo Boże, w racał B ogumił tąż sam ą d rog ą do Gniezńa na obiad, te ­
goż samego dnia, żeby nie uchybić godziny wspólnej biesiady k a n o n i­
kom. Ryby na brzeg W a r t y zwoływał głosem świętym, i lud k a rm ił,
ja k o Chrystus. O cnotach jego głośno tedy było wówczas na świecie
polskim. Z tąd wybór na arcyb isku pstw o, k tó r e po tw ierd ził A lek san d er
III. U płynęły wieki, a o tem jego a rcyb isku pstw ie nic w całej Polsce
nie słyszano. D opiero w X V II w. D amalewicz z dyplom atów w y krył
ten fakt, ważny dla dziejów naszego Kościoła. N ad u rz ą d p astersk i
przełożył Bogumił sam otne życie i na tchnione rozmowy z Bogiem. Z ło ­
żywszy przeto swoją godność, u dał się n a puszczę pomiędzy rzekam i
W a r t ą i N erem , założył tam p ustelnię i żył w niej w edług reg uły k a ­
medulskiej. P u s t e ln i a ta była niedaleko od dziedzicznej jego wsi D o ­
browy pod Uniejowem. Stało się to 1 1 7 2 . Rządził więc kościołem
polskim przez la t pięć. U m arł n a pustyni dopiero 10 Czerwca 1182 r.
Kanonicy gnieźnieńscy zwłoki jego, p rz y b ra n e po biskupiemu, pochowali
z wielką uroczystością w kościele św. T ró jc y w D obrowie. Od tej
chwili zaczęło się dla B ogum iła uw ielbienie ludu. Około r. 125 7 P e łk a ,
442 Bogum ił.
arcyb. gniezn , kości Bogumiła, jako błogosławionego, podniósł z grobu
i wystawił ku czci publicznej. Proces o kanonizację rozpoczęty dopie­
ro został 1 6 4 7 , chociaż już W incenty K ot z Dębna, arcyb. gniezn, go­
rąco o nią nalegał za pierwszych Jagiełłów. W inc. Kot, na kapitule
jeneralnej w Gnieźnie 2 9 Kwiet. 1 4 4 3 r., wydał rozporządzenie, wzglę­
dem ofiar składanych przy grobie Bogumiła, którego już wtedy nazywa
świętym; treść tych rozporządzeń przytacza Damalewicz, w swojej przed­
mowie do żywota świętego Bogumiła. Pleban dobrowski miał pobierać
dla siebie wszystkie ofiary złożone na ołtarzu; z tych zaś, które pobo­
żni składali przy grobie, połowę obraca k apituła z prymasem na bu­
dowę kościoła, a drugą połowę przeznacza proboszczowi na utrzym anie
służby ołtarza; jest tamże stosowne rozporządzenie o wosku z ofiar.
Gdy później kościół w Dobrowie zaczęły zewsząd wody oblewać, pomy­
ślano o przeniesieniu zwłok błogosławionego na inne miejsce. W tym
celu arcyb. gniezn. W acław Leszczyński wystawił r. 1 666 wspaniały
grobowiec w U niejow ie,-przy kościele kolegjaty. Przeniesienie uroczy­
ste zwłok do tego grobowma nastąpiło dopiero za prym asa M ikołaja
Prażmowskiego, następcy W acław a, i zwłoki złożono tam znowu z wiel­
ką uroczystością 2 9 Stycz. 1 6 6 8 r. Jednocześnie Damalewicz spisał
żywot Bogumiła i uczcił go w oddzielnej księdze, której pierwsze wy­
danie wyszło w Rzymie' r. 1 6 6 1 , drugie w W arszawie r. 17 1 4 , trzecie
w Kaliszu r. 1 8 0 3 . T ytuł tego dzieła całkow ity jest, według ostatnie­
go wydania: Vita s. Bogumili, archiepiscopi gnesnensis, a Stephano Dama-
levicio S. T. D . canonicorum regularium ex antiquissimis gravium autho-
rum cronicis. excerpta, anno partus ' Virginei, quo RoMae A L eX a n D ei1
Papa Coronat opes, Roma tgpis Ignatii de L a za ris 1661. Varsaviae vero
anno Domini 1714, nunc autem Calissii anno 1803 reimpressa, w 8-e str. 2 0 8.
Damalewicz nazywa go świętym, ale dodaje, że był świętym tylko
w wierze ludu, nie uznaniem uroczystem Kościoła. Życie św. Bogumi­
ła przez Damalewicza nie obfituje w fakta,bo i brać zkąd ich nie było;
więcej to tra k ta t moralny o cnocie i świętości błogosławionego męża.
T ytuły innych wTydań tego żywota przywodzi Jocher, w Obrazie bibl.
hist. t. III str. 4 2 6. P roces kanonizacyjny ciągnął się długo. Jeszcze
B artłom iej T arło, bisk. poznański, kazał w W arszawie przedrukow ać
żywot napisany przez D am alew icza, a w la t kilkanaście potem, roku
1 7 2 7 , prymas Teodor P o to ck i naznaczał dQ Uniejowa komissję dla zba­
dania cudów Bogumiła: śledztwo w ykryło zasadność w iary ludu. J e ­
dnakże w yroku rzymskiego do dziś dnia nie m a. Nie prze­
szkadzało to jednak nic ludowi, któ ry ciało błogosławionego tłumnie aż dotąd
•nawiedza w Uniejowie. Oprócz Damalewicza, wiele o Bogumile pisali:
Bużeński w Żywotach arcyb. gnieźnieńskich, Jaroszewicz w M atce świę­
tych Polsce. Rzepnicki w dziele swem Vitae Praesulum. W końcu ks.
Bartłom iej Sokołowski, kustosz i oficjał uniejowski, wydał książkę pod
tytułem : H istorja świątobliwego życia błogosławionego Bogumiła. Część
I je st prostem tłum aczeniem z Damalewicza. Część zaś drugą (pod
osobnym tytułem : „Cuda y znakomite- laski za przyczyną błogosławione­
go Bogum iła, arcybiskupa gnieźnieńskiego... w Kaliszu r. 1 7 4 8 ) ułożył
ks. Sokołowski z zeznań różnego stanu ludzi, którzy za przyczyną bł.
Bogum iła łask doznali; tamże (w rozd. X) wymienia wszystkie dzieła
i autorów , co pisali o Bogumile. N a końcu dzieła są egzorty, czyli
Bogumił.— Bohomolec. 443

aż 21 p r z e m ó w r o z m a i t y c h n a p r z y w i t a n i e k o m p a n j i , p r z y c h o d z ą c y c h d o
U n ie jo w a , d l a u c z c z e n i a z w ł o k b ło g o s ł a w io n y c h ; p r z e m o w y t e w s z y s tk i e
m i a ł ks. Sokołow ski. D r u g i e w y d a n i e d z ie ł k a ks. S o k o ł o w s k i e g o w yszło
w K a l i s z u r . 1 8 0 6 ( Jocher N r . 8 34 5). W z m i a n k a też j e s t o g r o b o ­
w c u św. B o g u m i ł a i c u d a c h j e g o , w r o z p r a w i e L u d w ik a P a w ła W itko w ­
skiego,, d r u k o w a n e j w B ib l. w a r s z a w s k i e j , a p o t e m w od d z ie ln e j b r o ­
s z u rc e . Jacek P ru szcz, w sw o jej F o r t e c y d u c h o w n e j K r ó l e s t w a P o l s k i e ­
go, m ów i o bł. B o g u m ile , j a k o u s t ą p i ł a r c y b i s k u p s t w a z p o w o d u , że
p r z e ś l a d o w a ł go P r z e m y s ł a w , k s ią ż ę p o ls k i, bo m ąż ś w ię t y k a r c i ć m i a ł
go .s u r o w o za u d u s z e n ie L u d g a r d y ; t w i e r d z e n i e to o c zy w iście m y ln e ,
s k o r o B o g u m ił u m a r ł n a l a t sto p r z e d L u d g a r d ą i P r z e m y s ł a w e m . Cf. J u ­
lian B artoszew icz w E n c y k l . w iększej O r g e l b r a n d a .
Bogusław b ł o g o s ł a w i o n y . ( 1 5 M aja) R o k 1 4 9 8 był nieszczęśliwy
dla Polski, albowiem pogaństwo b isurm ań skie wpadłszy do k r a j u , pustoszyło
go i krew niewinną rozlewało. M iasto S am bo r było jed n em z . p i e r w ­
szych w perzynę obróconych: wraz z innymi ludźmi i ojciec Jerzy,
gw ardjan b ern ard y n ó w , z siedmioma brać m i zakonnym i, chciał ra to w a ć
się ucieczką, lecz w drodze od nieprzyjaciół otoczony, d o stał się do
niewoli i jako żarliw y opowiadacz w iary św., od rozjuszonych T a ta r ó w
ścięty, m ęczeńską otrzym ał koronę. W klasztorze Samborskim m ęczeń­
ską śmieć znaleźli dwaj pobożni zakonnicy, z k tó r y c h jed en b r a t B o gu ­
sław P o lak , towarzysz św. J a n a K a p is tra n a w różnych p odróżach, a oso­
bliwie podczas wojny belgradzkiej w W ę grze ch z T u rk a m i, gdzie w raz
z tym świętym wodzem, chrześcijańskie wojsko do zwycięzkiej bitwy
zapalał. J.
Bogusławski J ó z e f , u r . o G r u d . 1 7 5 4 , p i j a r , u c z y ł w M i ę ­
d z y r z e c z u w o ł y ń s k i m , w W a r s z a w i e , w W i l n i e , gdzie 1 7 90 w y k ł a d a ł
te o l o g j ę m o r a l n ą , a 1 8 0 2 d o g m a t y c z n ą ; m i a ł n a d t o p r o b o s t w o w P o d -
b e r e z iu . W p r a c a c h je g o n ie w i d a ć g r u n t o w n e g o w y k s z t a ł c e n i a , a n i
w yższych z d o ln o ś ci. Z o s t a w ił , o p r ó c z k i l k u d r o b n y c h r o ż p r a w ł a c i ń s k i c h
i w ie rsz y k ó w : l ) O doskonałem praicoclastwie , 1 7 86 W a r s z . 2) Ż ycia sła ­
wnych polaków , t. I W a r s z . 1 7 8 8 , t. I I W i l n o 1 8 1 4 . 3) M ow y i wiersze
moralne z a u t o r ó w k la s s y c z n y c h , 1 8 0 1 W il n o .
Bohomolec. I F r a n c i s z e k , m ó w c a , p o e t a i h i s t o r y k ; u r . 2 7
S ty c z . 1 7 20 r ., do j e z u i t ó w w s tą p i ł 2 4 C zerw. 1 7 3 7, i p r z e z d ł u g i
cza s b y ł n a u c z y c ie le m w s z k o ł a c h j e z u i c k i c h ; z a r z ą d z a ł n a d t o d r u k a r n i ą
k o l e g j u m w a rsz aw . ( 1 7 6 2 — 6 7). P o ł o ż y ł w i e lk ie z a s łu g i w l i t e r a t u r z e
k r a j o w e j ; um . 2 4 M a r c a 1 7 8 4 . On p i e r w s z y p i s a ł Komedje p o l s k i e
(1 7 5 0 , 3 t. 8 -o ), k i l k a k r o t n i e p r z e d r u k o w a n e ( 5 - y r a z w W a r s z .
1 7 7 2 — 7 5 , 5 t.). Z a ł o ż y ł pism o p e r jo d y c z n e Monitor (1 7 6 6 ) . W ydał
w p o lsk im p r z e k ł a d z i e K r o n i k i : B ie ls k ie g o (ze sw oją k o n t y n u a c j ą aż do
A u g u s t a III), S t r y j k o w s k i e g o , K r o m e r a i G w a g n i n a (p. t. Zbiór dziejo-
pisów polskich , w 4 t. z a w a r t y , w yd. k s. F r . B o h o m o lc a , W a r s z . d r u k .
Soc. J . 17 64 — 6 8 ) , w r a z z H i s t o r j ą p a ń s t w a R o ss y j. p r z e z L a c o m b 'a
( Z b ió r dz ie jopisów t. II). T ł u m a c z y ł r e l a c j e m is s j o n a r z y z in n y c h c z ę ­
śc i ś w ia ta ( L is ty r ó ż n e k u c h w a l e b n e j c ie k a w o ś c i i c h r z e ś c j a ń s k i e m u
z b u d o w a n i u służ ąc e, z A zji, A f r y k i i A m e r y k i , n i e g d y ś od m is s j o n a r z ó w
Soc. J . w r o z m a it y c h j ę z y k a c h p is a n e , t e r a z d l a p r a g n ą c y c h w ie d z ie ć
o p o m n o ż e n i u w ia r y na sz ej w t a m t y c h k r a j a c h , j a k o t eż i o b y c z a ja c h
o n y c h n a r o d ó w , po p o l s k u p r z e ł o ż o n e p r z e z j e d n e g o Z a k o n n i k a Soc. J.
44 4 Bohomolec.— Boisgelin.
W arsz. 17 6 7, 4-o); Stanisław a Lubom irskiego księgi moralne, polityczne
i pobożne, z łac. (W arsz. 17 7 1). N ap isał Ż yw ot y śmierć Jana T a r­
nowskiego, ka n cl. i hetm. w. kor. (W arsz. 1 7 55); Zycie J a n a Z a m o y­
skiego, kancl. i hetm. w . kor. (W arsz . 1 7 7 5), Zycie Jerzego Ossoliń­
skiego, kancl. w. kor. (W arsz. 1 7 72. 2 t.), oprócz k ilk u n a stu innych
dzieł b elletrysty czny eh oryginalnych lub tłum aczonych. Życiorys F r .
B a , ob. R o czn iki w a rsz. tow. p r z y j. nauk. r. 1 81 7. S. 13 6... (De
B a c k e r, Bihlioth. d. ecriv. d. 1. comp. de J. 2e ed .).— 2 J a n , młodszy
b r a t F ran ciszk a, u r . 2 7 Stycz. 1 7 24, w stąpił do jezuitów 1 7 39 r.;
podczas supressji tego zakonu Wykładał teologję w kolegjum . jez.
w. W arszaw ie; później był proboszczem w Skaryszewie i na P ra d z e pod
W ars zaw ą. D la ubogich i uczącej się młodzieży miłosierny, m ająte k
swój cały na dobroczvnue obrócił zapisy. G romienie z kazalnicy ówcze­
snej niew iary ściągnęło na niego oburzenie i nędzne groźby propagan-
dystów wolterjanizm u. Z n ękan y na duchu, zakończył życie u bo nifra­
trów d. 17 L u te g o 1 7 95 r. P ism a jego są: Odpowiedz na zarzuty
względem przeznaczenia Boskiego (W arsz. 1 7 6 6); Prognostyk zły czyli
dobry komety r. 1769 i 1770 (W arsz. 1 7 70); D jabeł w swojej postaci,
z o ka zji pytania: jeśli są upiory? u kazany (W arsz. 1 7 72 1 t. 8 - 0 ; tam.
1 7 75, 2 t.; tam . 1 7 7 6 i 1 7 7 9); Responsio a d censuram libri de n a ­
tura et potestate daemonis (Yarsov. 1 7 75); P rzyd a tek do książki: D jabeł
w swojej postaci, o Objawieniu się duchów (tam. 1 7 7 7 8 - 0 ). D e B acker
op. c. X . W . K.
B 0 S1USZ F r a n c . K s a w . M i c h a ł , litwin, ur. 1 Stycz. 1 746,
w stąp ił do jezuitów 1761 -r., przez czas n iejaki w ykładał hu m a n io ra.
B u lla supressyjua zastała go na dokończeniu kursów teologicznych.
O dtąd czas swój poświęcał obowiązkom k a p łań s k im i naukom . Był
p ra ła te m wileńskim i członkiem warsz. tow. przyj. n a u k . Słynął z d o ­
broczynności, f 1824 r. w W arszaw . Z franc, przełożył: F ilo zo f bez
religji u w a ża n y w tow arzystw ie (W ilno 1 786, 2 v. 8 - 0 ). Inne jego
dzieła są: D odatek k sią żki p . t. Popraw a błędów iv ustney i pisaney mo­
wie p o lskiey p rze z ks. On. Kopczyńskiego (W arsz. 1 8 0 8 , 8 - 0 ); O p o ­
czątkach narodu i ję z y k a litewskiego, (tamże tegoż ro k u , i p rzedruk ,
w R oczn. tow. w arszaw , p rz y j, n auk, W a rsz. 18 10, t. VI str.
148 — 291.); O budowli w łościańskiej w R o cz. tow. p . n. 1 8 11 . t. IX);
d ru g a ro zp raw a o budow nictw ie (tamże); Życie literackie ks. Poczobuta,
(tamże r. 1 812 str. 4 0 5 — 4 19 ); P ochwała pogrzebowa j . w. Joachima
hr. Chreptowicza (ib. t. X s. 45 6 — 4 7 5.) Zostaw ił też p rzek ład p o l­
ski K odeksu N apolepna, i litew ski G eorgik W irgiljusza (B a cker, Bi-
blioth. des ecriv. d. 1. comp. de jes., P a ri s 186 9 I. 6 7 6). X . W . K.
B o i s g e l i n J a n , pochodzący ze szlachetnej rodziny, n a p oczątku
wielkiej rew olucji francuzkiej był arcyb. w Aix i członkiem stanów
jeneraln y ch . W tym to c h a ra k te rz e b ronił on wdasności du cho w ień ­
stwa w r. 1 7 90, żądał u trz y m a n ia dziesięciny, w im ieniu duchow ieństwa
ofiarował 4 0 0 miljonów franków i o pa rł się w ym aganiu przysięgi na
cywilną k o nsty tucję du cho w ień stw a. Złożony z tego powodu
z godności, schronił się do Anglji; po w ró cił zaś, gdy pierwszy konsul
z a w arł k o n k o rd a t (1 8 0 1 ) ; r. 1802 został arcyb. tu ro n e ń sk im ( T o u r s ) , '
a następnie k a rd y n a łe m . U m arł 2 3 Sierpnia 1804. Z ostawił
po sobie wspomnienie pobożnego i uczonego (był członkiem aka-
Boisgelin.— Bolanden. 445

demji francuzkiej) księcia Kościoła. Był też szczególnym m iłośni­


kiem zbierania rycin. Kanał, jaki zbudował w Prow ancji, dotąd nosi
jego imię. (Hefele). X . M-i.
Bojaźń B oża jest jednym z siedmiu darów Ducha świętego. B o­
imy się złego, zatem Bóg nie może być wprost przedmiotem naszej bo-
jaźni, ale możemy i powinniśmy się bać Boga, dla tego, że on wymierza
nam karę, będącą dla nas złem. Boimy się także Boga, z powodu na­
szych win, bo one, jako obraza Boga, od niego, najwyższego dobra, nas
odrywają (S. Thom, 2, 2 q. 10 a l) . Ztąd bojaźń jest dwojaka: niewol­
nicza i synowska. Gdykto jedynie z obawy kary unika grzechu i ku
Bogu się zwraca, będzie to bojaźń niewolnicza (tim or servilis). Gdy zaś
kto unika grzechu dla tego, iż się lęka obrazić Boga, jako najlepszego
Ojca, będzie bojaźń synowska, dziecięca (ńlialis). S. Th. 2, 2 q. 19 a 2.
Chociaż bojaźń niewolnicza jest w sobie dobra, bo odwodzi od grzechu,
chociaż pochodzi z łaski, a więc od Ducha świętego, nie może jednak się
zaliczać do siedmiu darów Ducha, bo jak Tomasz i Augustyn mówią,
może ona być w człowieku, mającym jeszcze wolę i chęć grzeszenia. D a­
ry zaś Ducha św. nie mogą się pogodzić z wolą grzeszenia, bo muszą
być z miłością połączone (2, 2 a. 19 a 9). Darem więc Ducha św. zo-
wiemy tylko bojaźń Bożą synowską, czystą (1. c.). Zawiera ona w sobie
podwójny akt ze strony człowieka: uszanowania ku- Bogu i bojaźń odda­
lenia się od niego (1. c. l , 2 q. 6 7, 4). Poznanie Boga, jako Stwórcy
i Pana, poznanie stosunku zależności bezwzględnej od Boga, poznanie je ­
go doskonałości, a mianowicie miłości ku nam, dobroci ojcowskiej, rodzi
w duszy uczucie najgłębszego uszanowania i ufności dziecięcej, a zarazem
obawTę, by od niego nigdy się nie odłączyć, by się nie narazić na zer-
wrauie lub osłabienie synowskiego stosunku między nami a Bogiem. Z tąd
wadzimy, że o ile, z jednej strony, bojaźń ta rodzi się wprost z miłości,
o tyle, z drugiej strony, przyczynia się do wzrostu w duszy łaski boskiej,
gorliwości i miłości. Ona pobudza duszę dó ściślejszego i nierozerwal­
nym węzłem zjednoczenia się z Bogiem. Dla tego ją tak często Pismo ś.
sławi. Szczęśliwy człowiek bojący się Boga (Ps. l i i , i). Bojaźń p ań­
ska rozwesela serce, óna daje radość, wesele i życie długie. Bojący się
Pana będzie szczęśliwy w końcu swego życia i błogosławiony będzie
w dniu swej śmierci (Eccl. l , l i — 13). Bojący się Boga nie ulegnie
żadnemu złemu; Bóg go ochroni w pokusach i wyzwoli od złego (ibid.
3 3, i). Z tego wnosimy, że życie religijne i moralne praktycznie opie­
ra się na bojaźni Bożej; z nią prawie się zlewa. Wychowanie przeto
chrześcjańskie, jeśli chce się oprzeć na pewnym gruncie, musi się starać
o przelanie w serce dziecka tej świętej i zbawiennej bojaźni, a oddalenie
od niego tego wszystkiego, coby mogło ją zniszczyć, lub skazić i osła­
bić. Że zaś ona wynika z gruntownej znajomości Boga, dla tego nau­
czyciel chrześcjański powinien dziecku wpajać prawdy wiary słowem ja-
snem i gorącem. K. R.
Bolanden K o n r a d , pseudonim sławnego powieściopisarza katoli­
ckiego Józefa E dw arda B i s c h o f f a . B. ur. 9 Sierp. 1 8 2 8 r. we wsi
Niedergailbach, w palatynacie reńskim. W szkołach małe postępy robił
młody B. i małą o sobie dawał nauczycielom nadzieję; potajemnie jednak,
idąc za popędem swojego talentu, pisał on już wówczas wiele poezji i po­
wiastek , które jednak palił zaraz po napisaniu. Od niebezpieczeństw
446 Bolanden.— B olesław .
belletrystycznej le k tu ry u ch ro n iła go żywa w iara. S postrzegłszy po d ej­
rz a n ą m oralnie w artość książki, rzu cał ją i do rę k i ju ż nie b ra ł. K ole­
dzy b rali go z tego pow odu często n a drw inki, ale B. w ytrw ał w swojej
m etodzie. Czując powmłanie do stanu duchow nego, uczył się pilnie teo-
logji w uniw. m onachijskim . D nia 2 2 S ierp . 1 8 5 2 r. wyświęcony na
k ap ła n a w sem inaryjskim kościele w Spirze, gdzie został w ikarjuszem
przy k ated rz e . Gorliwie sp ełn iał swoje obow iązki, ale pomimo tego, że
w ym agały one wiele czasu, zajm ow ał się jeszcze pisaniem . N ap isał wów­
czas powieść F ra n z v. Sickingen, k tó ra rów nie, ja k wszystkie praw ie p o ­
przednie prace, byłaby spaloną, gdyby je j nie ocalił jed en z przyjaciół
a u to ra . N adm ierna praca, po dwóch latach , zagroziła ju ż bardzo zdrow iu
B olandena. W sk utek tego d o stał najp rzó d ad m in istrację probostw a
w m iasteczku KivchhQimbolanden, a po dziesięciu m iesiącach probostw o we
wsi B o rrsta d t, gdzie przez trz y lata n apisał następ n e powieści: Eberliard
der Falkensteiner; Luthers B rautfahrt , Macht des Glaubens i Kónigin
Bertha. P rzeniesiony na probostw o B erghausen, o pół m ili od Spiry, m ógł
dogodniej oddać się swoim pracom literack im ; tu też szły, je d n a za d ru ­
gą, historyczne i społeczne pow ieści, k tó re szeroko rozniosły im ię au to ra,
ale budziły też m u i nieprzyjaciół, k tó rzy o burzali się, że obnażał ta k
tra fn ie ich nędzę m o raln ą i szkodliw ość społeczną. T ru d y gorliw ego p a ­
sterzow ania, szykany, jak ich n a tern stanow isku dośw iadczał, obok ciągłej
p racy literack iej, n adw ątliły ta k jego zdrow ie, że p ro sił b iskupa o uwol­
nienie od obow iązków proboszczow skich. A le bp M ikołaj W eiss rezy­
gnacji p rzy jąć nie ch ciał, a za to ra d z ił m u m niej pisać. Jed n ak że r.
1 8 6 9, kiedy h o n o rarja za jego prace płacone pozwoliły m u złożyć rezy ­
gnację bezw arunkow ą, uw olnił się od probostw a; m usiał je d n a k w przód
podpisać w konsystorzu d ek larację, że zrzeka się wszelkiej p re ten sji do
funduszu em erytalnego. B olanden zam ieszkał odtąd w Spirze, w zupełnem
odosobnieniu, nikogo nie odw iedza, z nikim nie żyje, p ra c u ją c w obronie
praw dy, odpow iednio do danego sobie tale n tu . P apież P iu s IX , na znak
u zn an ia jego zasług, mianowmł go rzeczyw istym swoim tajnym szam bela-
nem . Pow ieści B ollandena odznaczają się w iernością histo ry czn ą, p ięk n o ­
ścią stylu, zajm ującóm rzeczy przedstaw ieniem ; są też ta k poczytne, że
n ie k tó re z nich w 5 0, 0 00 exem pl. drukow ane, b yły w kilka m iesięcy roz-
przedaw ane. U P u ste ta w B egensburgu (od 1 8 7 2 r.) wychodzi ta n ia edy­
cja w szystkich jego powieści: Gesammelte Schriften-, drugiej serji wyszło
ju ż 2 0 zeszytów.- W naszym ję z y k u są tylko dwie jego powieści: An­
gela, pom ieszczona w Kronice R odzinnej 1 8 7 3 r. n r. l — 6, i L u ter
w drodze do narzeczonej, K raków . G łówniejsze z jego powieści, prócz
w spom nionych, są: Chudzi i tłuści-, Więzień kustriński; Ju dasz Machabe-
usz; Demon Germanii; Wolni myśliciele; Barbarossa; C zarn i i czerwoni;
Postępowo; Oświeceni; Canossa; a z m ałych pow iastek: S tary Bóg; N ow y
Bóg; K r z y ż i kielnia. Cf. D eutscher H ausschatz, 18 73 Regenb. N.
Bolesław C h r o b r y , syn M ieczysława I i D om brów ki, u r. 96 7 r.,
w stąp ił na tro ii po ojcu 9 92 r. Jedynow ładztw o i praw o następstw a
pierw orodnego syna po ojcu nie istn iało w daw nym polskim obyczaju.
B . więc, p rag n ąc rządzić sam ow ładnie, w ygnał braci, M ieczysława i L am ­
b e rta , i m acochę Odę. W pierw iastkach panow ania dopom agał, rów nie
ja k ojciec, N iemcom w walce z pogańskim i Słow ianam i. Szczęśliwie wo­
ju ją c , ro zciąg n ął panow anie między W isłą i O drą. I w następnych latach
Bolesław. 447

pielęgnował ciągle myśl połączenia przyległych Polsce ziem słowiańskich,


w wielką państwową całość. R. 99 9 odebrał Czechom Kraków i zagar­
nął Chrobację. Tak więc rozszerzył granice Polski po za Karpaty, do
granicy W ęgier. Otto III, cesarz, widząc potęgę Bolesława, zapragnął go
poznać; więc, pod pozorem odwiedzenia grobu św. W ojciecha, wybrał się
w 1000 roku do Gniezna. Tu bowiem sprowadził Bolesław 99 7 roku
zwłoki męczennika, wykupiwszy z rąk pogan. Kosztowne vota, złożone
nad grobem św., świadczyły o zamożności polskiego monarchy. B ył tam
ogromny posąg Zbawiciela, cały ze złota, oraz płyta ze złota, drogiemi
kamieniami wysadzana, która miała pięć łokci wzdłuż, a dziesięć piędzi
w szerz, zawierająca napis u brzegu: „Trzysta funtów złota na to dzieło
odważono.“ Podjęcie gościa było wspaniałe. Codziennie widziano inne
naczynia i kosztowne przybory stołów. Po skończonej uczcie, stolnik
i podczaszy odnosili w darze cesarzowi złote i srebrne naczynia; zaś
komornik królewski składał sukna, kobierce, kortyny, ręczniki, słowem
wszystko, co należało do pokrycia.i usługi stołu. Na znak przyjaźni w ło­
żył Otto Bolesławowi koronę na głow ę, tytułem zaś zwierzchnictwa nad
Słowiańszczyzną wraz z Bolesł. ustanowił arcybiskupstwo gnieźnieńskie, pod­
dając mu biskupstwa: krakowskie, poznańskie, kołobrzeskie i wrocławskie.
Największej wagi wypadkiem pobytu cesarza w Gnieźnie było urządzenie
pomienionej metropolji, zatwierdzone przez Papieża Sylwestra II. Na po­
czątku 100 2 r. um. Otton III. W epoce rozdwojenia i zamieszek w ce­
sarstwie, najechał Bolesław ziemię Łużycką, zdobył Budziszyn, Strelę i M i­
śnię i rozszerzył granice państwa do rzeki E lstery. Stawił się następnie
na sejmie w Merzeburgu, zwołanym przez Henryka II. A le trafiwszy
w powrocie na zastawioną mu zasadzkę, przekonał się, że rachować nie
może na przyjaźń nowego cesarza. Tymczasem zatargi domowe w Cze­
chach zwróciły baczne oko Bolesława. Przyjął pod swą obronę wygna­
nego Bolesława III, księcia czeskiego, i przywrócił go na tron. Niezado­
woleni Czesi z jego rządów, ofiarowali Chrobremu koronę. W kroczył
z wojskiem do Czech i zagarnął zarazem Morawy 100 3 r. Tak w iel­
kiej doniosłości wypadek obudził zawiść Henryka II. Zażądał, aby B.
uznał się, ze strony Czech, lennikiem cesarstwa. Przekupieni Czesi przez
Niemców, wypowiedzieli posłuszeństwo monarsze. B. zmuszony był ustą­
pić z Pragi, postradał Czechy i Eużyce, zatrzymując tylko Morawy (r.
100 5). Henryk II ścigał cofających się Polaków aż pod Poznań, ale tu
krwawą poniósł klęskę i musiał zawrzeć przymierze. R. 100 7 B. odzy­
skał Eużyce. Cesarz niejednokrotnie zrywał się do boju, ale los stalle
sprzyjał jego przeciwnikowi. Zawierane przymierza, przy wzajemnej nie­
ufności monarchów, nie miały żadnej rękojmi trwałości. B. nie spuszcza­
jąc z oka ogólnej sprawy Słowiańszczyzny, podburzał pobratymcze ludy
przeciwko Niemcom. Godził się z nim Henryk, łudzony obietnicą posił­
ków, atoli doznawszy zawodu, nie szczędził mu wyrzutów. B. nie cze­
kając zaczepnych kroków, wtargnął z wojskiem do Niem iec. Krwawa,
uporczywie z obu stron prowadzona wojna, zakończyła się zupełną klę­
ską Niemców i wygnaniem ich za Elbę. Przymierzem budziszyńskiem (3 0
Styczn. 1018 r.J utrzymały się przy Polsce Morawy, nadto zabrane zie­
mie około Elstery i Elby: Szląsk, Eużyce z Budziszynem i Lubuszem.
Sprawy ruskie zwróciły oręż B'a na wschód. Jarosław pobił Św iętopeł­
ka, zięcia Bolesława, i opanował ks. Kijowskie. Po bitwie nad Bugiem
448 Bolesław.

(2 2 L ipca 1 018 r.) w szedł do K ijow a. Owocem w yprawy było p rz y ­


łączenie grodów czerw ieńskich Polsce i utw ierdzenie Św iętopełka na k i ­
jow skim tro n ie. Od 1019 r. do skonu C hrobrego n astały lata pokoju;
pracow ał w tedy dalej nad w ew nętrznem urządzeniem k ra ju i zabezpie­
czeniem jego całości. Ju ż daw no zam yślał B. o ko ro n acji i, w celu uzy­
skan ia zatw ierdzenia Stolicy A p ostolskiejj w ysyłał do Rzym u posłów, atoli
cesarz rozstaw ił czaty, k tó re zagrodziły im drogę. R. 10 24 koronow ał
się sam Bolesław; z ro zkazu jego arcybiskup gnieźnieński dopełnił o b rzą­
dku nam aszczenia. N ietylko .orężem , lecz zw iązkam i pokrew ieństw a ro z ­
szerzał wpływ swój B. na połud n iu , północy i wschodzie. W W ęgrzech
panow ała jego rod zo n a ciotka A delajda, rząd ziła ro ztro p n ie w zastępstw ie
nieudolnego m ęża i apostołow ała gorliw ie w p rzy b ran ej ojczyźnie. S io -'
strę S iry tę czy Sigrydę w ysw atał C hrobry za E ry k a , k ró la szwedzkiego,
k tó ry się ochrzcił, lecz w krótce w rócił do pogaństw a. Syn ich Olaf był
ju ż gorliw ym chrześcjaninem (S choliasta A dam a brem eń. 2 5, A dam Ire-
m eński II 3 6— 3 7). P o śm ierci pierwszego m ęża, zaślubiła S iry ta Swe-
nona, k ró la duńskiego, k tó rem u pow iła syna K an u ta, gorliw ego krzew i­
ciela chrześcjaństw a. W m yśli też rozciągnięcia w7pływ u na R usi, w ydał
Bolesław swą córkę za Ś w iętopełka i w ypraw ił z n ią do K ijow a biskupa
kołob rzesk ieg o , R ein b ern a , k tó ry atoli zakończył tam że żyw ot w w ięzie­
niu. Bolesław okazyw ał w ielką ro ztro p n o ść i przebiegłość wr układach
z nieprzyjaciółm i, posługując się w tem zręcznym i ludźm i. D y tm ar wy­
m ienia pod 101 6 r. posła, im ieniem Stcigniew a, w innem zaś miejscu
o p ata z T a n i (zapew ne z T yńca), k tó ry , w edług słów k ro n ik arza, „mnich
z u b ra n ia ,-a le ch y try lis w czynach, ztąd miłowmny przez swego p a n a .“
W ład c a "wielu p row incji, różniących się obyczajem i tra d y c ją , nie spojo­
nych jeszcze dość silnie węzłem nowej w iary, B. otaczał się ra d ą złożoną
z 1 2 mężów, k tó rzy zapew ne dzierżyli nam iestniczą w ładzę w oddziel­
nych prow incjach. A le liczny był poczet wyższych dostojników i dowód­
ców w ojsk i grodów7, k tó rzy zasiadali zazwyczaj około czterdziestu stołów ,
zastaw ianych na królew skim dwrorze. Z nim i rad ził k ró l o potrzebach
k ra ju , sąd ził spraw y, w ydaw ał w yroki i rozkazy. Słuszny i p rę d k i w y­
m ia r spraw iedliw ości, pom im o surow ości ustaw i srogich k a r, je d n a ł mu
um ysły poddanych. T łum y otaczały go ry cerzy , z k tó ry m i ta k św ietne
odnosił zwycięztw7a; n a rz e k a ł ato li, że m a ich za m ało. K ażda p row incja
d o starczała pew ną ilość wojowników z rycersk ieg o , oraz z km iecego sta ­
nu. N a g ran icach staw iał k ró l w arow ne drew niane zam ki. W ew n ątrz k raju
o p atry w ał obro n n e g ro d y , n ad n ie m i. staw iał dowódców, k tó rzy zarządzali
zarazem opolem czyli k asztelan ją. N a utrzy m an ie straży po zam kach,
dostarczali m ieszkańcy opola pew ną ilość zboża. W ielki k ró l i w ielki
w ojow nik, gorliw y w7 spraw ie rozkrzew iania w iary, nie by ł wolny od sła­
bości swego w ieku i hołdow ał jeszcze w części obyczajowi pogańskiem u.
O żeniony n ajp rzó d z c ó rk ą m argrabiego R ydgaga, p o rzu cił ją bez rozw o­
du. D ru g ą p o jął Ju d y tę , có rk ę k ró la G ejzy, k tó ra m u pow iła syna Bez-
b ra im a czyli O ttona. W k ró tc e p orzucił Ju d y tę , upodobaw szy E m ildę, c ó r­
k ę niejakiego ry cerza D o b rem ira. T a, gorliw a ckrześcjanka, panow ała
najd łu żej n ad um ysłem m ęża i pow iła m u dwóch synów, M ieczysłsawa,
B olesław a, i trz y có rk i (.D ytm ar IY 3 7). A toli i E m ilda u stąp ić m usiała
m iejsca innej. P o ją ł czw artą żonę Odę, có rk ę m argrabiego E k ih a rd a ,
k tó rą mu zam ów ił syn O tto. P o ślu b ił ją B. 1 0 1 8 r. w czasie wielkiego
B o le sła w . 449

postu, bez dozwolenia kościoła. Wkrótce atoli, wracając z wyprawy ki­


jowskiej, uprowadził księżniczkę Predysławę. Niepowściągliwy w chuciach
cielesnych, starał się to wynagradzać gorliwością dla sprawy wiary
i dbałością o dobro Kościoła. Poważał wielce kapłanów, których nazy­
wał książętami czyli księdzami, słuchał ich napomnień z pokorą i prze­
strzegał. aby lud nie odstępował od przepisów władzy duchownej.
Podejmował ze czcią wielką św. Wojciecha i zaopatrzył przed wyprawą
na Pomorze i do Prus. Gościł również na jego dworze ś. Bruno i do­
znał wielkiej przychylności Bolesława, zatem świadczy wymownie o gorli­
wości tegoż dla sprawy chrześcjaństwa, w liście do Henryka II (Bielów-
ski, Monumenta I 221 — 2 2 8); narzeka przytem, że kłótnie cesarza z Bole­
sławem stają na przeszkodzie do dokonania zbawiennego dzieła. O usta­
nowionych przez niego biskupstwach, ob. Biskupi w Polsce. Sprowadze­
ni do Polski benedyktyni (ob.), krzewili, pod opieką króla, wiarę i oświa­
tę. Wezwał też zakonników reguły św. Romualda. Czując zbliżający się
kres życia, zwołał najwierniejszych panówr czyli dostojników, z którymi
radził nad potrzebami kraju. Zapisał Marcin Gallus podanie, że przepo­
wiedział król, na łożu śmierci, przyszłe klęski. Um. 1026 r. w Pozna­
niu i tamże pochowany. Cf. Kronikę Dytmara, Roczniki kwedlinburg-
skie, Nestora i Marcina Galla. Z nowszych pisarzy opracowywali dzieje
Chrobrego: Lelewel, w wielu rozprawach; Szajnocha, Bolesław Chrobry;
Mosiach, Bolesław Chrobry; Karłowicz, Wyprawa kijowska. W. Ch.
B o lesła w K ę d z i e r z a w y , drugi syn Bolesława Krzywoustego, ur.
z Salomei hrabianki Bergu r. 1127. Na mocy testamentu ojca, otrzy­
mał po jego śmierci Mazowsze i Kujawy. R. 1141 znajdował się, wraz
z bratem Mieczysławem, na zjeździe łęczyckim, który zwołała matka
ich Salomea, w celu naradzenia sią nad sprawami kraju. Panowie du­
chowni i świeccy, na których czele stał Jakób, arcybp gniezn., bronili
praw małoletnich książąt, w obec roszczeń najstarszego z braci, Włady­
sława, który, korzystając z prawa starszeństwa i przyznanej mu przez
ojca zwierzchniczej władzy, dążył do przywrócenia jedynowładnyck rzą­
dów. Wojewodowie: Wszebor i Piotr, syn Własta, zwany Duninem, pod­
nieśli rokosz 114 3 r. Władysław, poniósłszy klęskę nad Pilicą, przy­
zwał pomocy Rusinów i Połowców. Skoro nie powiodły eię rokowania
0 pokój, Jakób, arcybp gniezn., rzucił na Władysława klątwę. Postano­
wienie to otrzymało zatwierdzenie Stolicy Apost. W krótce um arł arcybp
Jakób. Władysławy za pośrednictwem brata swej żony, cesarza K onra­
da, zaniósł prośbę do Papieża Eugeniusza III o zdjęcie klątwy. Ojciec
św. polecił Plenrykowi, biskupowi morawskiemu, aby zjechał do Polski
1 rozsądził na miejscu okoliczności sprawy. Tymczasem Władysław,
opuszczony przez rycerstwo i pokonany w walce, uciekł wraz z żoną
i dziećmi do Niemiec i błagał cesarza o udzielenie mu czynnej pomocy.
Konrad III wyruszył z wojskiem do Polski. Bracia Władysława silny
stawili opór nieprzyjacielowi i skłonili go do rozejmu. Cesarz nie mógł
dłużej rozprawiać się orężem, z powodu przedsięwziętej w7yprawy do zie­
mi świętej 114 7 r., więc polecił sprawę szwagra Papieżowi i kanclerzo­
wi tegoż Gwidonowi. W skutku pomienionych zabiegów przybył do
Polski 1148 r. kardynał Grzegorz, nuncjusz Stoicy Apost., który unie­
winnił Władysława i rzucił klątwę na jego przeć wników. Następca Ja-
Encykl. t. II. 29
450 Bolesław

kó b a, P io tr, arcy b p gniezn., i wszyscy b iskupi w ystąpili z p ro te stac ją


przeciw ko niepraw om ocności w yroku. P apież nie przyjął tłum aczenia
i żąd ał w ykonania w yroku. N uncjusz, k a rd y n a ł G rzegorz, doniósł o tem
cesarzow i i wzywał jego orężnego p o p arcia, w obronie W ładysław a ( M a r-
tene e t D u ra n d I I 4 0 6 — 4 0 7 .) W a ru n e k przy w ró cen ia na tro n W ład y ­
sław a, odsądzonego wolą ry cerstw a i duchow ieństw a, w ywołał silny
opór przeciw ko w yrokow i nuncjusza. N ie n apotykam y n astępnie śladu
nieporozum ienia biskupów polskich ze S to licą A post., zkąd wnosim y, że
w dalszym ciągu spraw y przedstaw iono objaśnienia i że owe stosunki
w odmiennym u kazały się św ietle. C esarz, zajęty krzyżow ą w ypraw ą,
później spraw am i W łoeh, nie m ieszał się do sp o ru W ładysław a z braćm i.
B olesław , książę M azowsza i K ujaw , otrzy m ał K raków z przyw ilejem
zw ierzchnictw a. D opiero w la t trzy po śm ierci K o n rad a ( f 1 1 5 2 ), n a ­
stę p c a jego F ry d e ry k R u dobrody w ytoczył spraw ę W ładysław a. Z ażądał
p ow rócenia tem uż zab ran y ch dzielnic i złożenia h araczu cesarstw u. B o­
lesław od rzu cił to żądanie. F ry d e ry k w ypow iedział wojnę, przeszedł
O drę i zbliżył się z wojskiem pod P oznań 1 1 5 7 r. B. nie m ając sił do
o d p arcia n iep rzy jaciela, m u siał p rzy jąć u p o k arzające w aru n k i przym ierza,
m ianow icie: zw rócenia W ładysław ow i K rakow'a i Szląska, oraz zapłacenia
cesarzow i h araczu . T ra k ta t podpisano w obozie cesarskim , pod Krzyż-
gowem 115 7 r. N ie spieszył się B. z w ykonaniem w arunków , gdyż ce­
sarz zajęty był w ojną we W łoszech, ze śm iercią zaś W ładysław a 115 9 r.
inny wzięły o b ró t spraw y. Cesarz przypom niał sobie w praw dzie 1162 r.
o niew ykonanych zobow iązaniach tr a k ta tu , nie m yślał je d n a k o p o p ie ra ­
n iu orężem spraw y synów zm arłego W ładysław a. K siążęta polscy zgo­
dzili się na oddanie Szląska synom w ydziedziczonego b ra ta . W ygnańcy
p rzy jęli bez szem rania i podzielili się ofiarow aną im spuścizną: B olesław
W ysoki otrzym ał najw iększą część z W rocław iem , M ieczysław — księstw o
R acib o rsk ie, K o n ra d — Głogow skie. T a k w ięc P o lsk a uleg ła pow szechne­
m u losowi owoczesnych m o narchji i ro z p a d ła się na liczne dzielnice.
Zakończywszy w te n sposób rodzinne spory, B. zw rócił swój oręż p rz e ­
ciw ko poganom P ru sak o m . P ierw sza pow iodła się w ypraw a, a to li w d ru ­
giej d otkliw ą poniesiono klęskę: zginął w niej H en ry k , książę sandom ier­
sk i ( 1 1 67 r.). O sierocone księstw o oddano najm łodszem u z b ra ci, K azi­
m ierzow i, k tó ry , na mocy te sta m e n tu ojca, nie otrzym ał żadnego działu.
W dziejach panow ania Boi. K ędz. n apotykam y po ra z pierw szy w zmian­
k i, o w ypraw ach k siążąt i panów polskich do P alesty n y . P o d leg a w ą t­
pliw ości podanie o w ypraw ie księcia H en ry k a. P raw dopodobniejszem i
je s t, że W ładysław tow arzyszył cesarzow i K onradow i do ziem i św iętej |
114 7 r . H en ry k sprow adził z P alesty n y do P o lsk i b ra c i szpitalnych Jd
św. Ja n a jerozolim skiego, i założył k laszto r w Z agościu 115 3 r. Później r
Ja k s a z M iechowa, po pow rocie z P alesty n y , założył we wsi d z ie d z ic z -fi
nej M iechowie zakon stróżów gro b u pańskiego, ob. kanonicy regular* 41
F u n d a c ję Jak sy zatw ierdził B. i uw olnił m ieszkańców d ó b r k laszto rn y c h di
od ponoszenia rozm aitych ciężarów p ra w a polskiego. B. urn. 1 1 73 r., t.
pochow any w k ated rze krakow skiej. P ozostaw ił jedynego syna L eszka, ti
urodzonego z A n astazji, księżniczki n a H aliczu; starszy bowiem syn, Bo- -c
lesław , urn. 1172 r. za życia ojca; z d rugiej żony H eleny R ościsław iczó- - i
wny nie m iał potom stw a. Cf. K ro n ik i Wincentego K adłubka i D łu g o sza ..*
Z obcych: Ottona fryzyngeńskiego: D e gestis F rid e ric i im p erato ris; A /ar- - i
Bolesław. 451

tene et D urand, Y eterum scrip to ru m et m onum entorum collectio. W y d an a


1 8 7 2 r. ro zp raw a Hoffmana-. „Przyczyny p o d ziała P o lsk i po śm ierci B o­
lesław a K rzyw oustego,“ obejm uje dość sk rzętn ie zeb ran e szczegóły, do
spraw y zatargów pom iędzy książętam i polskim i, nie odznacza się a to li
w cale szerszym dziejopisarskim poglądem . W . Ch.
Bolesław K r z y w o u s t y , syn W ładysław a H erm an a i Ju d y ty , u r.
2 6 G rud. 1 0 8 5 r.; tro n objął 1 1 0 2 r. P o sta ć to legendow a, b o h a te rsk a ;
nie wiele podobnych p rzed staw iają dzieje. Z ap raw iał się od la t d ziec ię­
cych do rycerskiego rzem iosła, w d ziesiątym ro k u życia polow ał n a n ie ­
dźwiedzie i tow arzyszył w w ypraw ie przeciw ko Pom orzanom . W sk u tk u
podziału, uczynionego za życia W ładysław a H erm an a, syn z niepraw ego
łoża Zbigniew otrzym ał M azowsze i Gniezno, ztąd z a ta rg i pom iędzy
braćm i. Z azdrosny, chciwy w ładzy Zbigniew , know ał zasadzki i spis­
kow ał z nieprzyjaciółm i k ra ju . R . 1 1 0 3 p o ją ł B. Z bisław ę, có rk ę Św ię­
to p e łk a , k sięcia kijow skiego, spokrew nioną z nim w trzecim stopniu,
za dyspensą P apieża P a sch alisa II. Zbigniew zniósł się z Czechami i n a ­
m ów ił ich do najazdu na P o lsk ę, w czasie uroczystości godow ych. Boi.
w ysłał, pod dowództwem Ż elisław a, 1 1 0 4 r. w ojsko n a u k a ra n ie Czechów.
Spustoszono M oraw y i pomszczono klęsk i n ajazdu. R . 1 1 0 5 ud aje się
k ró l na P om orze, uśm ierza b u n t i przy w raca w ygnanego S w aty b o ra.
Spraw y je d n a k krajow e sk ło n iły go do p o w rotu. W y słał na Pom orze
S k arb im ira, k tó ry św ietne o dnosił zw ycięztwa. B, zaw arł przym ierze
z .Kolomanem , królem w ęgierskim , i po jed n ał tegoż z b ra tem A lfonsem .
Tym czasem Zbigniew spiskow ał znów z P om o rzan am i. K ró l postan o w ił
u k a ra ć w iarołom cę. W ypędził załogi jego z Ł ęczycy, K alisza i G nie­
zna. Zbigniew u d ał się w po k o rę. W staw ili się za nim: Ja ro sła w , k sią ­
żę w łodzim ierski, i B aldw in, bp k ra k . P rz eb aczy ł B. b ra tu i oddał w po­
siadanie Mazowsze, ja k o rycerzow i, nie zaś ja k o udzielnem u k sięciu ( Gal­
lus I I 3 8 ). R . 1 1 0 8 w ystąp ił B. z w ojskiem na P om orze, zdobył Bia-
łogród i posunął się pod m iasto K ołobrzeg. Z anim rozpoczął oblężenie,
sp o tk ali go m ieszkańcy, z ośw iadczeniem w ierności i poddaństw a. P rz e ­
k o n ał się w tej w ypraw ie o w iarołom stw ie Zbigniew a, w ięc o d jął mu
lenność i zabronił po b y tu w g ran icach P olski. W tym że ro k u po d ej­
m ow ał B. w ypraw ę do P ru s, lecz n ie spotkaw szy n iep rzy jació ł, w rócił
z łupam i. R . 1 1 0 9 dopom agał K olom anow i w wojnie z cesarzem H en ­
rykiem Y, i w targ n ął z w ojskiem do M oraw . Dowiedziaw szy się ato li
o zdradzie G niew om ira i p o ddaniu zam ku U ście, śpieszy n a Pom orze,
odnosi św ietne zwycięztwo i oddaje zarząd podbitego k ra ju Ś w iętopełko­
wi. W tym że ro k u H en ry k Y wzywa B olesław a, aby u zn ał się jego h o ł-
dow nikiem i pow rócił zab ran y dział Zbigniewow i. O trzym aw szy odm o­
w ną odpow iedź, w yruszył cesarz z w ojskiem , w ta rg n ą ł do Szląska i obiegł
Głogowę. P ośpieszył n a odsiecz B. i stoczył z N iem cam i w alną bitw ę
pod W rocław iem . R ozgrom iony cesarz u ciek ł z p ola bitw y, k tó re n a ­
zwano psiem polem . R. m o stan ęło przym ierze B olesław a z H e n ry ­
kiem V; r. n i l ułożono pokój z Czechami. N a zjeździe w B am bergu
w yswatano ow dowiałego k ró la z Salom eją, h ra b ia n k ą B ergu. Z d rad a
Św iętopełka na Pom orzu zniew oliła do przedsięw zięcia nowej w ypraw y.
Oblężony w N akle, poddał się Ś w iętopełk i o ddał syna na zakład w ie r­
ności. W następnych latach zmuszony był k ró l do ponaw iania w ypraw
na Pom orze, w sk u tk u zdrad Św iętopełka i innych przyw ódców, k tó -
452 Bolesław .

rzy zryw ali najśw iętsze zobow iązania i układ y , aż w końcu p o d jął dzie­
ło naw rócenia pogańskiej ludności za pośrednictw em św. O ttona. W ażny
ten w ypadek w dziejach p anow ania B olesław a poprzedzają liczne k n o ­
w ania i zam achy niep rzy jació ł. B. nie spodziew ając się popraw y b ra ta
Z bigniew a, w ydał nań w yrok oślepienia. Śm ierć zd rajcy usunęła obawę
w ew nętrznych rozruchów . Cień ato li ofiary sta n ą ł w oczach k ró la i za­
n iepokoił jego sum ienie. W myśli w ięc p rzeb łag an ia gniew u nieb a, sk a­
zał się na dobrow olną po k u tę. P rz ep ęd zał całe dnie w sam otnem ro z ­
m yślaniu, gorzkiem i zalew ając się łzam i. Głowę obsypyw ał popiołem
i sypiał na ziem i we Włosienicy. Codziennie odpraw iano Msze św. za
grzeszników i zm arłych. W k o ń cu, d la zupełnego zadośćuczynienia, po­
stanow ił odpraw ić pielgrzym kę do grobów śś. ■Idziego, S tefan a i W o j­
ciecha. W pielgrzym ce te j, w ciągu w ielkiego postu, p o silał się tylko
chlebem i wodą. C odzienuie w yruszał z gospody pieszo, niekiedy boso,
w tow arzystw ie biskupów i kapelanów , dopóki nie odśpiew ał godzinek
0 N ajśw iętszej M arji P a n n ie , siedm iu psalm ów p o k u tn y ch z litan jam i,
a często odm aw iał cały p sa łte rz i w igilje za zm arłych. W szędzie w po­
dróży rozdaw ał ubogim jałm u żn y i sk ład ał na o łtarzach ofiary. M iędzy
innem i, sp raw ił do gro b u św. W o jciecha tru m n ę, k tó ra w ażyła 80 grzy­
wien zło ta, nie licząc drogich k am ieni, rów nej praw dopodobnie w artości.
W iele drogocennych p am iątek pozostaw ił B. w kościołach i klaszto rach ,
za przyczyną pobożnej żony Salom ei, h ra b ia n k i B ergu. S k o rzy stał m ia­
now icie k lasz to r benedyktynów w Z w iefaltenie, położony na g ranicach
h rab stw a B ergu, w k tó ry m znajdow ały się groby rodziców i przodków
Salom ei. Salom ea, po śm ierci męża, w ysłała tam że drogocenne relik w ie
św iętych, k tó re złożone były w kościele w M ałogoszczy (C hronicon rao-
n a ste rii Z w ifaltensis au tk o re Ortliebo). Pobożne pielgrzym ki B olesław a
odnoszą się do czasu, w k tórym n astało k ilk a la t pokoju, pom iędzy 1 1 1 2
1 1116 r. R . 1117 jed en z najzasłużeńszych mężów, S k arb im ir, wódz
w ojska i u lu b ien iec Bolesławm, podniósł b u n t przeciw ko m onarsze. U k a ­
r a ł go k ró l oślepieniem i p rz y tłu m ił w zarodzie w ybuch domowej wojny.
R . 1120 p o d jęta n a Pom orze w ypraw a, kończy się św ietnem zwycię­
stwem . R . U 2 2 n astęp ca S k arb im ira w urzędzie i w łasce m onarchy,
P io tr, syn W ła sta , zwany D uninem , pojm ał i dostaw ił żywcem W o ło d ara,
księcia przem yskiego, k tó ry najeżdżał i pustoszył pograniczne ziem ie
polskie. W tym że czasie, zabezpieczony od najazdu n ieprzyjaciół, p o sta ­
now ił k ró l przyśpieszyć dzieło n aw rócenia P o m o rzan , któ rzy dotąd, z m a­
łym n ad e r w yjątkiem , trzy m ali się mocno pogańskich zwyczajów i sta re j
w iary. Z auw ażył B ., że najzdolniejszym do przeprow adzenia d zieła apo­
sto lstw a będzie O tton, bp bam bergski, znany z żarliw ości i przekonyw a­
ją cej wymowy. M ieszkał on czas pew ien w Polsce i p ełn ił obow iązki
k ap ela n a n a dw orze W ładysław a H erm ana. Z a pośrednictw em O ttona,
p o jął W ładysław za żonę Ju d y tę , siostrę cesarza H en ry k a IY . On też
w pływ ał na u k ład y w B am bergu i m r. i pośredniczył praw dopodobnie
w spraw ie m ałżeństw a B olesław a K rzyw oustego z Salom eą, h ra b ian k ą
B ergu. Owoż, pewny przychylności św iętego męża, p rzełożył m u B ole­
sław listow nie prośbę, o przew odniczenie w dziele apostołow ania P om o­
rza. P rz y ją ł O tton zaproszenie i p rzy jech ał do G niezna 112 4 r. W y ­
szedł B. na jego spotkanie boso, w licznym orszaku ry cerstw a. U dał
się w kró tce O tton na Pom orze, w tow arzystw ie kapłanów , znających do-
Bolesław. 453

b rze języ k polski i niem iecki, oraz w św ietnym , o p atrzonym hojnie o r­


szaku. Jed en z k siążąt pom orskich, W arcisław , sp o tk a ł w orszak u z b ro j­
nych O tto n a i p rzy jął z w ielką ludzkością. W pierw szych chw ilach a p o ­
sto ło w ania o burzył się lud i g roził O ttonow i i jeg o tow arzyszom .
O dw aga i w ytrw ałość św iętego m ęża trju m fo w ała n ad oporem ludu.
D opom agał mu gorliw ie Paw eł, przyw ódzca polskiego o rszak u . S koro
m ieszkańcy Szczecina ośw iadczyli się w ręcz przeciw ko p rzy jęciu C hrztu
św ., obiecano im pew ne sw obody w im ien iu k ró la i n ak ło n io n o do w y­
słan ia posłów. B. odpow iedział, że w ym agać będzie d o starczen ia jed n eg o -
m ieszkańca na dziesięciu do służby w ojennej, z p ła c ą i uzbrojeniem ,
a to li poprzestanie n a rocznej daninie trz y s tu grzyw ien s re b ra z całego
Pom orza. Z apew nieni zresztą m ieszkańcy, że wolni b ęd ą od ponoszenia
innych dotkliw ych ciężarów , uprzejm ie p rz y ję li ośw iadczenie B olesław a,
zatem poddali się przepisom K ościoła i sami k ru szy li bałw any. T ak w ięc
dokonane zostało w ielkie dzieło ro zk rzew ien ia ch rześcjań stw a n a P om o­
rzu . Około 1 1 2 7 r. w ybuchło tam w praw dzie pow stanie: zjaw ienie się
a to li pow tórne O ttona, oraz przybycie w p o rę B olesław a, położyło tam ę
rozruchom . W o statn ich la ta c h p anow ania, w aleczny m o n arch a doznał
niepow odzenia w stosunkach z sąsiedniem i m ocarstw am i. R. 1132 p o ­
śpieszył z pom ocą B orysow i, synowi K olom ana. Sobiesław , książę czeski,
sprzym ierzyw szy się z B elą II, królem w ęgierskim , n a jec h a ł Szląsk. B.
w yruszył z w ojskiem do W ęg ie r, lecz otoczony przez n iep rzy jació ł, p rz e ­
b ił się przez ich szeregi i ra to w a ł się ucieczką. R. 1 1 3 3 nowy ń ajazd
Czechów. C esarz L o tarju sz p rz y stą p ił do p rzy m ierza przeciw ko B ole­
sławowi. Zm uszony uledz przew ażającej sile i zaniechać m yśli odw etu,
staw ił się B. w M erzeburgu 113 5 r., zaw arł rozejm i p o jed n ał się z So­
biesław em i B elą, za pośrednictw em cesarza. R. 113 7 z aw arł p rzy m ie­
rze z Sobiesław em w K ładzku . N iepow odzenia o ręża przyśpieszyły skon
B olesław a. Um. w P ło ck u 113 8 r . i tam że pochow any. P ozostaw ił
pięciu synów: W ładysław a urodzonego ze Z bisław y, B olesław a, M ieczy­
sław a, H en ry k a i K azim ierza— z Salom ei. M yśląc zapobiedz k łó tn io m r o ­
dzinnym i w ojnie dom ow ej, p odzielił p rzed skonem k ra j pom iędzy synów.
Z gadzało się to z usposobienieniem i żądaniem oddzielnych pro w in cji,
k tó re różnym rządzone obyczajem , nie zlały się d o tąd w pań stw o w ą ca ­
łość. W ładysław , ja k o n ajsta rsz y , o trzy m ał K raków ze Szląskiem i p rz y ­
w ilej zw ierzchnictw a nad m łodszym i b ra ćm i, z ty tu łe m m onarchy; B o le­
sła w — Mazowsze i K ujaw y, M ieczy sła w —W ielk o p o lsk ę i Po m o rze, H e n ry k —
San d om ierskie. P anow anie B olesław a K rzyw oustego o d zn acza się re li­
gijnym ruchem , fundacjam i w ielu now ych kościołów i k lasztorów . Z n a­
kom ity m ożnow ładzca P io tr, zw any D uninem , za k ła d a pierw szy k la sz to r
p re m o n strateń sk i, następnie w iele innych k lasztorów i św iątyń. T ro sk li­
wy o chw ałę B ożą, k ró l p o p ie ra ł z ró w n ą gorliw ością dzieło n a w ra c a n ia
pogan i fundacji kościołów . N a P o m o rzu , n a m iejsce u padłego b isk u p ­
stw a kołobrzeskiego, fundow ał ju liń sk ie . P o d n ió sł m u ry k a te d ry k r a ­
kow skiej i dwie nowe w ystaw ił w ieże. O zdobił o łta rz e tejże św iątyni
d rogiem i sprzętam i i pom nożył liczbę kanoników i p reb en d arju szó w do
dw udziestu. W N iem czech, w k la szto rz e benedyktynów w Z w iefaltenie,
dow iedziano się z żalem o skonie B olesław a i postanow iono obchodzić
ro cznicę śm ierci dobroczyńcy u ro czy stą u cztą i pięciu św iecznikam i. Cfr;
Marcin Gallus, M istrz Wincenty , Długosz. Z obcych p isarzy , ży w otopi-
sarz S. O ttona, Ortlieb. . W . Ch.
454 Bolesław.

B olesław Ł y s y ( Rogaka) , książę lignicki, syn Henryka Pobo­


żnego i Anny, królewny czeskiej, córki Przemysława II Ottokara. P rzy­
kłady cnotliwych rodziców nieoddziałały na potomków. B. przezwany
Rogatką, z powodu hardego, burzliwego umysłu, rozpoczyna szereg pa­
nujących na Szląsku książąt, którzy smutną pozostawili kartę w dzie­
jach narodu i K ościoła. Podają kronikarze, że św ięte niewiasty, Ja­
dwiga babka i Anna matka Bolesława, ubolewając nad lekkom yślnością
m łodzieńca, przepowiadały ztąd przyszłe klęski. Po skonie Henryka
Pobożnego pod L ignicą, najstarszy syn B olesław objął księstwo Kra­
kow skie i W ielkopolskę. Z trzech młodszych braci, Konrad i W łady­
sław sposobili się do stanu duchownego, Henryk pozostawał pod opieką
m atki, która, w ciągu nieobecności najstarszego syna, sprawiała rządy
na Szląsku ( 12 41 r.). Niepow iodło się w Krakowie B olesławow i. N ie
mógł pozyskać zaufania panów i rycerstwa, chociaż mianował słynnego
z bohaterskich czynów Klemensa z Ruszczy, wojewodą krakowskim. Sko­
ro Konrad, książę m azowiecki, posiłkowany przez Św iętopełka, księcia
pomorskiego, wtargnął w ziem ię Krakowską, rycerstwo słabo popierało
Boi. Ł ysego. Jeden tylko Klemens z Ruszczy zawarł się w zamku zwa­
nym Skałą; inne zamki zdobył Konrad, nie napotykając prawie żadne­
go oporu. N ie kusił się o zdobycie Skały, zajął Kraków i zmusił B o­
lesław a do ustąpienia z granic Krakowskiego księstwa. N ie powiodło
się również w W ielkopolsce synowi Henryka Pobożnego. W ychowany
w szkole niem ieckiej, odstręczał Polaków okazywanem przywiązaniem
dla Niemców, ich języka i obyczaju. Przyzwali W ielkopolanie synów
W ładysław a Odonicza 124 2 r. W ygnany B. pow rócił do Szląska
i objął rządy w imieniu małoletnich braci. Odtąd dogadzał swobodnie
zamiłowaniu w obczyźnie, i pierwszy wprowadził do P olski turniejowe
zabawy. R ycerstwo nie zawsze chętnie stawało w turniejowych szran­
kach, ze względu na przepisy religijne, które nie pochwalały igrzysk
tego rodzaju, a nawet niejednokrotnie wzbraniały. B. zwoławszy r.
1243 zjazd panów i rycerzy do Łewenberga, w dniu św. M acieja, za­
m ierzył wyprawić turnieje. A lbert Brodaty, kasztelan w rocławski, na­
m ówił rycerzy, aby zażądali od księcia zapisu włości Jaworowa, na rzecz
klasztoru henrykowskiego cystersów. R ycerze powtórzyli żądanie A lber­
ta, dodając, że pod tym tylko warunkiem zgodzą się na wystąpienie w tur­
nieju. B olesław uczynił zapis. (Liber fundationis claustri in Heinrichów,
3 2 — 34). Skoro H enryk doszedł do pełnoletności, uczyniono podział
Szląska 124 6 r. Boi. Łysy wziął W rocław z przyległościam i, który
m iał trzymać wraz z bratem Konradem; Henryk z W ładysławem otrzy­
mali księstw o L ignickie z Głogowem. Około 1248 r., przeznaczony do
stanu duchownego Konrad w rócił do kraju i zażądał oddania mu jego
działu. Pow stały ztąd zatargi pomiędzy braćmi. Boi. Łysy nie chciał
ustąpić ani piędzi ziemi bratu i nie zgadzał się na uczynienie dru­
giego podziału. Tymczasem Konrad postanowił zrzucić suknię ducho­
wną i w celu dochodzenia praw swych, zawarł przymierze z Przem ysławem ,
księciem poznańskim. B. zaciągał rycerzy z N iem iec, gdy Henryk za­
jął W rocław . Tomasz biskup sprzyjał i dopomagał Henrykowi. Prze­
mysław przybył na wezwanie Konrada. B. nie mogąc zdobyć W rocła­
wia, m ścił się na okolicznych mieszkańcach, palił dobra duchowne, po-
zagrabiał dziesięciny, w mieście Nowymtargu spalił ośmiuset nieszczę-
Bolesław. 455

śliwycfa, którzy schronili się w murach kościoła. Biskup Tomasz rzu­


cił na niego klątw ę. U korzył się B. i przyrzekł wynagrodzić szkody
uczynione duchowieństwu i kościołom. W ydał na to przywilej, w przy­
tomności b ra ta K onrada, w Lignicy 2 8 Stycz. 1249 r. (<Stenzel, U r-
kunden zur Geschichte des Bisthums Breslau im M ittelalter, 16 — 18).
Nie przestał atoli wichrzyć i ściągał nowe posiłki z Niemiec. W na­
grodę, za użyczoną mu pomoc, oddał margrabiom hrandeburgskim kaszte-
lanję lubuską. Pokonany w końcu i pozbawiony wszelkich środków do
prowadzenia wojny, skłonił się do układu z braćmi. Na mocy uczynio­
nego powtórnie podziału, H enryk wraz z bratem W ładysławem otrzy­
mał księstwo W rocławskie, B. Lignickie, Konrad Głogowskie. Pogo­
dzony z bratem H enrykiem, począł w krótce łam ać nadane przywileje
kościołowi wrocławskiemu. Postanowiono na radzie książąt i rycerzy
niemieckich, aby zmusić biskupa do zamiany dziesięciny snopowej na
pieniężną. B. dowiedziawszy się, że biskup Tomasz zjechał do wsi Gó­
ry dla poświęcenia kościoła, przybył tamże w nocy, otoczony zgrają
Niemców. W yciągnął z łóżek: biskupa, kanonika i proboszcza, uwiózł
wszystkich do zamku W iaj i osadził w więzieniu 125 6 r. N astępnie
przewiózł biskupa Tomasza do lignickiego zamku, gdzie wymógł gro­
źbami mąk do przyrzeczenia zamiany dziesięciny snopowej na pienię­
żną. N adto, w ypłacił mu biskup w gotowiźnie tysiąc grzywien, drugie
zaś tysiąc przyrzekł uiścić później. Na wieść o popełnionym gwałcie,
P ełka, arcybiskup gnieznień., rzucił klątw ę na Boi. Łysego. Ogłaszano
ten wyrok we wszystkich kościołach archidjecezji, przy uderzaniu
w dzwony, po odprawionem nabożeństwie. Kiedy zaś książę trw ał
w uporze i nie wypuszczał z więzienia biskupa Tomasza, Papież Ale­
ksander IY zalecił arcybiskupom gniezn. i magdeb., aby ogłosili krzyżową
wyprawę w Polsce i w Niemczech przeciwko Bolesławowi, jako pogani­
nowi i wrogowi Kościoła. Zatrwożony B. uwolnił biskupa, przyrzekł
zadośćuczynienie i publiczną pokutę. W dyplomacie wydanym 2 G ru­
dnia 12 58 r. zobowiązał się, jako uda się boso, w pokutniczej odzieży,
w orszaku stu rycerzy, z m iasta Złotej Góry (Goldberg) do kościoła
św. Jana w W rocław iu. R. 12 60 przyrzekł H enryk, książę wrocławski,
że zapłaci biskupowi za b rata 2,000 grzywny, i inne wynagrodzi krzy­
wdy ( Stenzel , U rkunden p. 20 — 23). Za przykładem atoli Boi. Łyse­
go poszedł b rat jego H enryk III. W rocławscy biskupi, Tomasz I i To­
masz II, zanosili niejednokrotnie uskarżenia do Rzymu i wzywali po­
mocy Stolicy Apostoł., przeciwko uciskowi Kościoła na Szląsku. N ie­
spokojny B. swarzył się ciągle z braćmi. Zdradą chciał pojmać Kon­
rada, ale sam wpadł w zastawione na b rata sidła, dostał się do wię­
zienia i musiał złożyć okup. Po śmierci H enryka III, uknuł zamach
z mieszczanami wrocławskimi, posądzonymi o otrucie księcia, prze­
ciwko następcy i synowi tegoż Henrykowi IV. N asłał zgraję łotrów,
którzy napadli śpiącego księcia i uprowadzili do zamku Lehen. Tu
starał się zmusić syuowca do odstąpienia mu niektórych ziem i zam­
ków. W rocławianie wezwali pomocy ościennych książąt. B. ściągnął
posiłki z Niemiec, i otrzymawszy nad nieprzyjaciółmi przewagę, w ytar­
gował od synowca kilka zamków. To był ostatni czyn burzliwego
i wiarołomnego księcia. Zatwierdzał on i łam ał po kilkakrotnie nada­
ne Kościołowi przywileje, zatem utorow ał drogę do dalszych prześlado-
456 Bolesław.

wań K ościoła na Szląsku. Cf. StenzeTa-. Scriptores rerum silesiacarum;


Liber fundationis claustri in Heinrichów; Urkunden zur Geschichte
des Bisthums Breslau. ppt ch.
Bolesław P o b o ż n y , książę kaliski, syn W ładysława Odonicza
i Adelajdy czyli Helingi, siostry Św iętopełka, księcia pomorskiego. P rze­
byw ał wraz z bratem Przemysławem po śm ierci ojca ( 1 2 3 9 r.) w zam­
ku Uściu. W ielkopolanie, zniechęceni do rządów Bolesława Łysego,
przyzwali ich 124 2 r. Z początku panują bracia zgodnie, zakładają
wraz z matką szpital w Gnieźnie 124 3 r. i oddają pod zarząd bożo­
grobców z M iechowa, przyczem wyznaczają fundusz na utrzymanie kilku
ubogich uczniów, uczęszczających do szkoły (.D ługosz i N a k ielsk i).
Przemysław rządził w im ieniu własnem i brata, poskram iał burzycieli
i wspólnie z nim, potwierdził przywileje kościoła poznańskiego 12 4 5 r.,
na zjezdzie w Gnieźnie. Tamże, w dniu św. W ojciecha, w kościele ar-
chikatedralnym, w czasie odprawionej Mszy św., pasował Przemysław
młodszego brata na rycerza. W skutku dojścia do pełnoletności i usa-
mowolnienia B olesław a, dzielą się bracia 124 7 r. Starszy otrzym ał
księstw o Poznańskie i Gnieźnieńskie, młodszy Kaliskie. Zatwierdzono
układ przysięgą i zagrożono klątwą K ościoła stronie, któraby ważyła
się zerwać umowę. W krótce atoli 124 9 r. zażądał Przemysław dru­
giego podziału i wziął księstwo K aliskie, oddał zaś w zamian bratu
Gnieźnieńskie. Okoliczności tej sprawy nie są wyjaśnione, wiemy tylko,
że jednocześnie uw ięził Przemysław w Poznaniu: Tomasza, kasztelana
poznańskiego, Tomisława Cześnika i syna jego Sędziwoja, posądzonych
o knowanie na rzecz Bolesława Łysego, ks. lignickiego ( B aszko pod
124 9 r.). Zdradzony przez własnych rycerzy, z możnego Nałęczów
rodu, nie ufał odtąd Przemysław bratu, który czuł się pokrzywdzonym,
w skutku pomienionego podziału. Ostrzeżony następnie, jakoby knuł
przeciwko niemu zdradę, uw ięził go 1251 r., zatem zajął gnieźnieńskie
zamki i grody, nie doznawszy żadnego oporu. Przesiedział B. w w ię­
zieniu do 125 3 r. N a zjeździe w Gdeczu, za pośrednictwem arcybis.
gniezn. i innych panów, pogodził się Przemysław z bratem i uwolnił
go z więzów. Otrzymał teraz B. księstwo K aliskie, i część Gnieźnień­
skiej ziem i, z miastem Gnieznem. Odtąd panują bracia zgodnie, biorą
udział w sporach książąt szląskich Bolesława Łysego i Konrada, który
poślubił siostrę ich Salomeę. R. 12 55 Św iętopełek, ks. pomorski,
w ysłał syna swego Mestwina z wojskiem do W ielkopolski. Pomorzanie
w zięli zdradą zamek N akło. W yruszyli Przemysław i B. dla odebrania
wydartego zamku, wezwawszy pomocy książąt: B olesława W styd li­
wego krakowskiego, Kazimierza kujawskiego i Ziemowita m azow ie­
ckiego. Sprzymierzeńcy przyprowadzili znaczne posiłki, nie mogli je ­
dnak zdobyć obronnego i mocno strzeżonego zamku. Przem ysław i B.
chw ycili się praktykowanego często w ówczesnych wrojnach środka: w y­
staw ili drugą twierdzę w pobliżu N akla i silną opatrzyli załogą. P o ­
sunęli się następnie z wojskiem i zburzyli zamek Raciąż, w którym
schroniło się mnóstwo Pomorzan. W ojna zakończyła się rozejmem
125 6 r., za pośrednictwem krzyżaka Poppona. Św iętopełek ustąpił
z zamku N akła. R. 1 25 7 um. Przemysław, ks. poznański; objął więc
B. rządy całej W ielkopolski i opiekę nad synem brata, pogrobowcem P rze­
mysławem. Złączony węzłem ścisłej przyjaźni z Boi. W stydliwym,
Bolesław. 457

zgłosił się B., za pośrednictwem Kunegundy, o rękę jej siostry Jolanty


czyli Heleny, królewny w ęgierskiej. Przywieziono oblubienicę do K ra­
kowa, gdzie ślubne odprawiły się gody. W krótce po śm ierci brata za­
warł przymierze z W arcisławem, księciem Kaszubów na Pomorzu. N a­
stępnie, wraz z nadesłanemi mu posiłkam i, w targnął w ziem ię Kujawską,
obiegł Inowrocław i zażądał od Kazimierza, księcia kujawskiego, zwro­
tu niesłusznie zagarnionej kasztelanji lęd zk iej. U legł Kazimierz sile
i podpisał warunki przymierza, nie myśląc o ich dotrzymaniu. B. za­
wdzięczając za okazaną mu u słu g ą u d zielił pomoc W arcisław ow i, ks.
kaszubskiemu, w wojnie z Św iętopełkiem , ks. pomorskim. N ie pow io­
dła się wyprawa. Kazimierz, dowiedziawszy się o klęsce W arcisław a,
wtargnął do ziemi K aliskiej. B. znajdował się w podróży, w nielicznym
orszaku, gdzie źaskoczyła go wieść o napadzie Kazimierza. Zebrał po­
śpiesznie zbrojną drużynę, złożoną z 3 0 rycerzy, sług dworskich i gro­
mady wieśniaków, zatem puścił się w pogoń za nieprzyjacielem . D o-
gnał najezdników w lesie soleckim pod Opatowem, wsią arcybiskupią.
Spłoszeni śmiałym napadem, nieświadomi sił przeciwnika, zm ieszali się
i ratow ali ucieczką. B. pojmał mnóstwo jeńców , koni i w iele innych
łupów. Kazimierz pom ścił się zdradą. Zaprosił na zjazd Hekabolda
gnieźnieńskiego, M ikołaja k a lisk ieg o , wojewodów, i kilku innych panów,
zatem wszystkich przybyłych uw ięził. N adto, zbudował zamek w gra­
nicach posiadłości B olesław a i osadził ludem zbrojnym, wr myśli pusto­
szenia okolicznych grodów i w łości. B. zniósł się z innymi książęta­
mi, mianowicie z Bolesław em W stydliwym i z Ziemowitem, ks. m azo­
wieckim , rodzonym bratem Kazim ierza. Związano się przymierzem prze­
ciwko wspólnemu nieprzyjacielow i, który nie oszczędzał nawet brata
i najeżdżał jego dzielnicę. W targnęli sprzym ierzeni z wojskami w zie­
mię Łęczycką. Ziemowit przyw iódł w posiłkach Rusinów. Upokorzony
i pokonany Kazimierz błagał o rozejm, zatem przyrzekł ustąpić z za­
branych zamków i ziem pogranicznych. N ie spełnił atoli wiarołomny
książę głównego z zaprzysiężonych warunków, i zatrzym ał w posiadaniu
kasztelanję lędzką. B. wtargnął znów z wojskiem w ziem ię Kujawską
( 1 2 6 1 r.), zażądał niezwłocznego wydania zamku, poczem objął w posia­
danie połow ę kasztelanji lędzkiej, drugą zaś połowę oddał W olim irow i,
biskupowi kujawskiemu. B. był wiernym sprzymierzeńcom i chętnie
śpieszył z pomocą uciśnionym. R. 12 6 2 Rusini i Litw ini spustoszyli
Mazowsze i zamordowali księcia Ziemowita. W ezw any przez Gertrudę,
księżnę wdowę, wyruszył na Mazowsze z wojskiem, zaprowadził porządek
w księstwie, które oddał matce, opiekunce nieletnich książąt B olesława
i Konrada, nadto odbudował zamek płocki, zrujnowany przez najezdni-
ków (BaszJco pod 12 62 r.) W epoce tej uw ikłał się B. w długoletnią
wojnę z margrabiami brandeburgskimi. W ydał on synow icę Konstan­
cję, córkę Przemysława, za Konrada, który był bratem Jana i Ottona,
margrabiów brandeburgskich. W braku pieniędzy, przyrzeczonych w po­
sagu, oddał w zastaw kasztelanję santocką, wyłączywszy z ich posiadania
pograniczny zamek, w którym własną zostawił załogę. M argrabiowie
zagospodarowali się w krótce w zastawionej ziemi i zaludnili ją osadni­
kami Niemcami. Spoglądali też zawistnem okiem na dwa pograniczne
zamki Bolesława: santocki i drezdeński. Owóż 12 6 5 r. najechali za­
mek santocki i wypędzili polską załogę. B. pośpieszył z wojskiem,
458 Bolesław .

w ezw an y a to li do zg o d y , s k ło n ił się do ro z e jm n . M a rg ra b io w ie u s tą ­
p ili z z a b ra n e g o z a m k u , B. p o d p isa ł się n a w a ru n e k z b u rz e n ia te g o ż ,
o ra z D re z d e n k a . P o ż a ło w a ł w k ró tc e u s tę p s tw a i o d b u d o w a ł z am ek
s a n to c k i 12 66 r. K o n ra d z a g ro z ił w o jn ą i n a k ło n ił B o lesła w a do p o ­
w tó rn e g o z b u rz e n ia z a m k u ( Raszko ). T y m c za se m , po ś m ie rc i K a z im ie ­
r z a , k s ię c ia k u ja w sk ie g o i sie ra d z k ie g o , 12 68 r . w ażne w y w iązały się
w y p a d k i i z w ró c iły w in n ą s tro n ę u w a g ę B o le sła w a . K a z im ie rz n a ra z ił
się sw em u r y c e r s tw u , w s k u tk u p o d e jrz e n ia o z b y tn ie sp rz y ja n ie N ie m ­
com i o w y c h o w an ie synów p o d ic h w pływ em i w o b y c z a ju n ie m ie c k im .
S ta rs z y sy n K a z im ie rz a , L e s z e k C z arn y , o tr z y m a ł za ż y c ia o jc a k się stw o
S ie ra d z k ie . P o d n ió s ł go w z n a c z e n iu B. W s ty d liw y , p rz y sp o so b iw szy za
sy n a i n a s tę p c ę w K ra k o w s k ie m k się stw ie . M ło d szy Z ie m o m y sł o tr z y ­
m a ł, p o śm ie rc i o jc a , p o z o s ta łe dw a k się stw a : K u ja w sk ie i Ł ę c z y c k ie .
K s ią ż ę te n , p o s tę p u ją c śla d e m o jc a , o ta c z a ł się N ie m c am i k rz y ż a k a m i,
1 le k c e w a ż y ł ra d y panów7 i ry c e r s tw a p o lsk ie g o . O b u rz e n i p a n o w ie
p o d n ie ś li ro k o sz , w e zw ali B. P o b o ż n e g o i o fiaro w a li m u rz ą d y k s ię s tw a .
P r z y b y ł w ezw an y k sią ż ę , lec z w c e lu p o g o d z e n ia Z ie m o m y sła z r y c e r ­
stw e m . P o ś re d n ic tw o u w ie ń cz o n e z o sta ło p o je d n a n ie m . B . z a ż ą d a ł t y l­
k o o d d a n ia m u k ru sz w ic k ie g o z a m k u 1 2 6 9 r . W ty m ż e cza sie O tto ,
m a r g r a b ia b r a n d e b u r g s k i, z d ra d z ił z a b o rc z e sw e z a m ia ry , w ystaw iw szy
z a m e k S u le n ie c (S u le n c z ), m ię d z y M ię d zy rz ec ze m p o lsk im i L u b u sz e m .
B . o b w a ro w a ł c z e m p rę d z e j m ia s to M ię d z y rz e c z , o p a sa ł w ałem i p o w y ­
s ta w ia ł s trz e ln ic e d re w n ia n e . O tto w y c ią g n ą ł z w o jsk ie m i o b ie g ł z a ­
m e k m ię d z y rz e c k i, lec z n ie m o g ą c go z d o b y ć , z ra b o w a ł m ia sto i u c ie k ł
o b ła d o w a n y łu p e m . B . p u ś c ił się za n im w p o g o ń , a to li n ie m ó g ł go
d o śc ig n ą ć , w ięc s p u s to s z y ł z ie m ię L u b u s k ą , n a s tę p n ie o b ie g ł i z d o b y ł
z am e k S u lin ie c . O g ro m n a zd o b y cz w k o n ia c h i ry n s z tu n k u d o s ta ła
się do r ą k zw y cięzcy . K. 12 70 O tto , w m y śli w y n a g ro d z e n ia s t r a t p o ­
n ie s io n y c h , k o rz y s ta ją c z w y ja z d u B . P o b o ż n e g o do K ra k o w a , w y sta w ił
d re w n ia n y z a m e k S a n to k . N a to m ia s t B . o d b u d o w a ł w k ró tc e z am ek
D re z d e n k o . P rz e c h o d z iły te tw ie r d z e z r ą k do r ą k , bo n ie z a d łu g o
B ra n d e b u rg c z y c y w y p ęd zili p o ls k ą z ało g ę z D re z d e n k a . O s ta te c z n ie o d ­
z y sk a ł ów z a m e k sy n o w ie c B o le s ła w a 12 72 r. B y ła to p ie rw sz a w y­
p ra w a m ło d e g o P rz e m y s ła w a P o g ro b o w c a ; z d o b y ł, o p ró c z D r e z d e n k a , za­
m ek S trz e lc e , w y sta w io n y p rz e z m a rg ra b ie g o K o n ra d a (Janko z Czarnko­
wa u Sommersberga I I 8 9). P rz e m y s ła w lic z y ł w ów czas la t sz e sn a śc ie .
S try j n ie c h c ia ł n ie d o św ia d c z o n e m u m ło d z ień c o w i o d d a w a ć w rę c e r z ą ­
dów o jco w sk iej sp u śc iz n y , P o z n a ń sk ie g o k się stw a . P rz e m y s ła w d o m a g a ł
się u s a m o w o ln ie n ia po p o w ro c ie z w y p ra w y , z k tó r e j t a k św ie tn e w y ­
n ió s ł dow o d y ro z tro p n o ś c i i m ęz tw a. B. trz y m a ł o d tą d p o d s t r a ż ą m ło ­
d z ie ń c a w z a m k u g n ie ź n ie ń sk im . P rz e m y s ła w w y m k n ą ł się p o ta je m n ie
w no cy , z z a m k u do m ia s ta , i u d a ł się p o d o p ie k ę m ie sz c z a n in a P i o t r a
W in ia rc z y k a . T en o p a tr z y ł go p rz y zw o ic ie n a d ro g ę i w y p ro w a d z ił za
m ia sto (Raczyński, C odex d ip l. 8 0 ). M ło d z ie n ie c p o w ę d ro w a ł w ś w ia t,
w te d y to p o z n a ł z ap e w n e L u d g a rd ę , c ó rk ę B a rn im a , ks. P o m o rz a z a c h o ­
d n ie g o . P o p rz e d z a p o m ie n io n e w y p a d k i i w y p ra w ę P rz e m y s ła w a , n a j­
w ażn iejsze w d z ie ja c h B . P o b o ż n e g o z d a rz e n ie , osw ob o d zen ie G d a ń sk a
2 r ą k m a rg ra b ió w b ra n d e b u rg s k ic h . M e stw in , k sią żę P o m o rz a g d a ń s k ie ­
g o ^ w ik ła w s z y się w w ojnę z b r a te m W a rc is ła w e m , p rz y z w a ł K o n r a d a ,
m a r g r . b ra i? ^ e ^ u r Ss^^e ? 0 ’ P o ś p ie s z y ł te n ż e z p o m o cą, a le, za u d z ie lo n e
Bolesław. 459

posiłki, zajął w zakład miasto Gdańsk. Umarł W arcisław 1 2 7 2 r .;


uwolniony zaś Mestwin od napaści b rata, zerwał układ z Konradem
i wezwał pomocy B. Pobożnego. Ten staw ił się z rycerstwem wielko-
polskiem pod murami Gdańska, zdobył zamek, wypędził niemiecką zało­
gę i oddał miasto w posiadanie Mestwina. Wdzięczny pomorski książę
za tę usługę, stał się odtąd wiernym sprzymierzeńcem B. Pobożnego;
w późniejszych zaś latach, w dowód pamięci, um ierając bezdzietnie,
mianował Przemysława swym następcą. Oprócz pomienionych wyżej
wydarzeń, nieznane są nam zresztą okoliczności, poprzedzające ślub
Przemysława z L udgardą. Wiadomem jest tylko, że surowy stryj
B. zmiękł na wieść o postanowieniu synowca. Ożenienie Przemysława
utorowało mu drogę do usamowolnienia. B. wraz z żoną Jo lan tą wy­
jeżdżał 12 73 r. na spotkanie nowożeńców do Drezdenka. Skoro zbli­
żyli się do Poznania, wychodził M ikołaj, w orszaku duchowieństwa,
i wprowadzał Przem ysław a i Ludgardę do kościoła (K ronikarz Janko
u Sommersberga II 9 0). Szesnastoletni młodzian objął rządy Poznań­
skiego księstwa. Następnie pięć lat panowania B. Pobożnego upłynęły
w pokoju. R. 12 78 podniósł po raz ostatni oręż przeciwko m argrabie­
mu Ottonowi. W targnął do B radeburgji z posiłkami Mestwina i sk ar­
cił srogo najezdników, lecz nie mógł zdobyć Santoka. Um. 12 79 r .,
pozostawiwszy dwie córki: Jadwigę i Elżbietę pod opieką synowca. Żona
jego Jolanta wstąpiła, po śmierci męża, do klasztoru klarysek w Starym
Sączu. B. był dzielnym rycerzem i pobożnym chrześcjaninem. Roz­
ciągał opiekę nad żydami i nadał im przywileje. Sąsiedni książęta,
znając prawość umysłu Bolesława, garnęli się pod jego opiekę i zawie­
rali z nim przymierza. Godził spory i wydawał wyroki, na mocy polu­
bownego sądu, ja k w sprawie z krzyżakam i Eufrozyny, księżny łęczy­
ckiej, 1 2 7 3 r. (Rzyszczeivski II 8 7 — 8 9). Troskliwy o chwałę Bożą,
za przykładem B. W stydliwego założył w Gnieźnie 1259 r. klasztor
klarysek, zakonu św. Franciszka, nadto nadawał przywileje innym k la­
sztorom i kościołowi poznańskiemu. Cf. W spółczesna kronika Baszkona;
z późniejszych: Janka z Czarnkowa i Długosza; D yplom atarjusze R a ­
czyńskiego i Rzyszczewskiego. W . Ch.
Bolesław Ś m ia ły syn Kazimierza Odnowiciela i Dobrogniewy, ur.
1041 r., wstąpił na trón 1058 r. Król ten przedstawia się nam jako
niepospolitych zdolności wojownik i monarcha, umiejący korzystać z za­
targów postronnych książąt, w celu rozszerzenia i utwierdzenia wpływu
polskiego, mianowicie w Węgrzech i na Rusi. Zbiegły do Polski Z sy­
nami Bela, książę węgierski, zięć Mieczysława II, wzywał pomocy sio­
strzeńca, przeciwko bratu Andrzejowi, który zaręczył syna swego Salomo­
na z córką cesarza H enryka III ( f 1056) i ogłosił go następcą tronu.
Andrzej ufał w pomoc H enryka IV, który był bratem narzeczonej Salo­
mona. B. przeprowadził Belę do W ęgier. Andrzej wystąpił z nadesła-
nemi hufcami z Niemiec i Czech. Szala zwycięztwa zdawała się przechylać
na stronę Andrzeja. Atoli porażony na głowę nad rzeką Cissą, spadł
z konia i śmiertelną otrzymał ranę (r. 1061). Ukoronowaniem Beli
kończą się dzieje tej wyprawy. B. zwrócił swój oręż przeciwko innemu
sprzymierzeńcowi cesarza Henryka IV. W ratysław , książę czeski, wstąpi­
wszy na tron po bracie Spitygniewie, nie chciał wyznaczyć działu bratu
Jaromirowi, jako przeznaczonemu do stanu duchownego. Ten znalazł
460 Bolesław.
schronienie i opiekę w Polsce. B. w powrocie z Węgier, spotkał się
z wojskami Wratysława. Atoli ten nie przyjął wyzwania i ratował się,
pod osłoną nocy, ucieczką. W krótce zawarł W ratyslaw z Bolesławem
przymierze, otrzymawszy za żonę siostrę jego Świętochnę (i0 6 3 r.).
W tymże czasie um arł Bela. Zajęty był wtedy B. wyprawą przeciwko
Prusakom, którzy nie płacili od pewnego czasu haraczu i najeżdżali po­
graniczne ziemie. Rozgromił ich i nakłonił wielu z pogan do przyjęcia
Chrztu św. Zastał B. po powrocie do Krakowa synów Beli: Gejzę, Lam­
berta i W ładysława, którzy uciekli z W ęgier, skoro cesarz przybył tamże
z kilkoletnią siostrą Zofją, narzeczoną Salomona, i wprowadził go na tron.
Przeprowadził B. synów Beli do W ęgier. Stanęła wkrótce za jego stara­
niem ugoda pomiędzy braćmi. Salomon otrzymał panowanie nad dwiema
częściami kraju, Gejza z braćmi otrzymał trzecią (10 65 r.). Po powro­
cie do kraju, założył B. klasztor benedyktynów w Mogilnie. Spokre­
wniony z książętami na Rusi, przez matkę Dobrogniewę i żonę Wisławę,
córkę Wiaczesława, księcia smoleńskiego, przyjął B. udział w ich zatar­
gach. W skutku podziału państwa Jarosława W. pomiędzy synów, wy­
niknęły nieustanne spory i najazdy. Wygnany z Kijowa najstarszy z sy­
nów Jarosław a, Izasław, udał się pod opiekę Bolesława. Nie odmówił on
pomocy wujowi swej żony i wrprowadził go do Kijowa 1068 r. W ygna­
ny powtórnie Izaśław, błagał o pomoc 10 7 3 r. Z powodów dostatecznie
nierozjaśnionych, nie uczynił B. zadość temu wezwaniu. W następnym
dopiero 10 74 r. wypowiedział wojnę braciom Izasława, zdobył P rze­
myśl i zawarł przymierze w Włodzimierzu, na mocy którego zwrócono
Polsce grody czerwieńskie (Bielowski, Monumentu I 3 7 0). Ukończywszy
pomyślnie wyprawę na Rusi, udał się B. do W ęgier i osadził na tronie
Gejzę, prześladowanego przez Salomona. Czyn ten oburzył Henryka IV
i W ratysława, których Salomon był wiernym sprzymierzeńcem. M onar­
chowie ci toczyli właśnie w tej chwili spory ze Stolicą Apost. o inwesty­
turę. Przeciwnie, B. w dobrym dotąd pozostawał stosunku z Ojcem ś.,
ja k to okazuje się z listu Grzegorza V II z 10 75 r. W t. r. przysłał
Ojciec ś. legata swego do Polski. W wyprawie Bolesława na Czechy r.
10 7 6 dopomagali mu Oleg i Światosław, ruscy książęta. W końcu t. r.,
w uroczystość Bożego Narodzenia, koronował się na króla, w przytomno­
ści 15 biskupów {Lambert H ersfeldski— Pertz V 2 5 5). R. 10 7 7 przy­
pada ostatnia wyprawa Bolesława na Ruś. Opisuje ją Długosz, lecz czer­
pie szczegóły z nieznanych źródeł. N estor podaje tylko, że Polacy prze­
prowadzili Izasława, gdy Wszewołod wystąpił przeciwko niemu z wojskiem.
Bracia spotkali się na W ołyniu i zawarli pokój, w skutku którego Iza-
sław zasiadł na kijowskim tronie, 15 Lipca 107 7 r. {Nestor). Postępu­
jąc dalej za świadectwem M istrza Wincentego i Długosza, dowiadajemy
się, że w czasie tej ostatniej wyprawy wybuchło powstanie ludowe w Pol­
sce. Według opowieści kronikarza: niewolnicy uwodzili żony rycerzy,
obwarowali miasta, zajęli siedziby swych panów i wracającym nietylko
przystępu wzbraniali, lecz wojnę nawet wydali. Rycerze samowolnie opu­
szczali obóz króla i srogo karali niewolników. Król. według tegoż poda­
nia, wróciwszy do kraju, mścił się za zbiegostwo rycerzy, wyrzucał im
obrazę majestatu, oskarżonym zaś o cudzołóztwo niewiastom kazał przy­
stawiać szczenięta do piersi. Szczegóły pomienionej powieści, jako nie-
poparte świadectwem współczesnego wypadkom pisarza, otwierają pole do
B olesław . 461

wielu przypuszczeń, lecz nie wyjaśniają, całego w ątku sprawy. Przyzna­


jąc atoli wiarogodność powszechnego podania, krążącego w X II jako
i w X III w. (Mistrz Wincenty i Żywotopisarz św. Stanisława), niezbitego
dotąd żadnym innym pozytywnym dowodem, wyprowadzamy wnioski na­
stępujące: najprzód, że doraźne, niesprawiedliwe wyroki, oburzyły rycer­
stwo przeciwko królowi; następnie, że Stanisław z Szczepanowa, biskup
krak., wystąpił z napomnieniami, później z pogróżkami przeciwko Bole­
sławowi. Karcił mąż ten naganne obyczaje króla i domagał się odmia­
ny w rządzie, stając w obronie zagrożonej sprawy wiary i obyczaju.
Gwałtowny umysł monarchy nie ścierpiał tych napomnień, więc, w przy­
stępie gniewu, zamordował biskupa, odprawiającego Mszę św., w kościele
na Skałce 8 Maja 1 079 r. Czyn ten sprowadził na głowę Bolesława
klątwę Kościoła i powszechne oburzenie narodu. Zarzuty przeciwko św.
Stanisławowi, podnoszone przez niektórych dzisiejszych pisarzy, nie opie­
rają się na krytycznej podstawie. Prawdopodobnem jest, że bp krakow­
ski wzywał współdziałania innych biskupów, w sprawie obchodzącej ogół
Kościoła. Poczytali to stronnicy Bolesława za zdradę królewskiego maje­
statu. Ztąd zapewne pochodzi owo wyrażenie w kronice Marcina Galla,
które tak wielu różnych stało się źródłem domysłów. H istorjograf Bole­
sława Krzywoustego starał się widocznie zręcznym, dwuznacznym zwrotem,
wywikłać z trudnego położenia mówiąc: „Ani bowiem uniewinniamy zdraj­
cę biskupa, ani pochwalamy króla, który zemścił się tak niegodnie14 (Ne-
que enim traditorem episcopum excusamus, neque regem vindicantem sic
se turpiter commendamus). Cała zresztą hipoteza o spisku św. Stanisła­
wa z Czechami, nie poparta jest żadnym dowodem. W ysnuto ją z owe­
go wyrażenia Galla traditor i z podania kronikarza Dubrawjusza (1 5 5 1), że
W ratysław, ks. czeski, wraz z żoną Świętochną, siostrą Bolesława, nakłaniali
go napróżno do poprawy obyczaju. Jedyny źródłowy wspójczesny pisarz
M arcin Gallus, unika bliższego wyjaśnienia sprawy, która więc znaną
jest nam tylko na mocy podania późniejszych kronikarzy. Dzieje Bole­
sława, po wygnaniu z kraju (10 80 r.), pokryte są tajemnicą. Wiemy
tylko, że schronił się pierwiastkowo do W ęgier. Różne są podania o oko­
licznościach, poprzedzających chwilę jego skonu. Najprawdopodobniej za­
kończył życie w Karyntji, w ossjackim klasztorze benedyktynów, gdzie
odkryto grobowiec z napisem: „Rex Boleslaus Pploniae, occisor S. Stani-
slai Episcopi Cracoviensis.“ Pozostawił syna jedynego Mieczysława, któ­
ry umarł w młodych latach. Cf. K ronika Marcina Galla , W in­
centego zwanego Kadłubkiem , Długosza , Nestor , Kozmas Pragski i inni.
Z nowszych opracowań wymieniamy Lelewela: „Stracone obywatelstwo
stanu kmiecego w Polsce, a • Bolesława Śmiałego upadek.44 To ostatnie
w dziele: Polska wieków średnich II str. 185. Najwięcej zastanawiano
się nad stosunkiem Bolesława do św. Stanisława; Tadeusz Czacki, w przy-
piskach do historji Naruszewicza, wyd. Mostowskiego; Maciejowski, w dzie­
le: Polska aż do pierwszej połowy X YII w., pod względem obyczajów
i zwyczajów, t. IY str. 28 2; August Bieloioski, Monumenta Poloniae,
t. l , podał parę dokumentów, odnoszących się do tej epoki. Maurycy
Dzieduszycki, w rozprawie: Święty Stanisław, w obec dzisiejszej krytyki,
zestawił spostrzeżenia różnych pisarzy, w przedmiocie stosunków Bolesła­
wa Śmiałego do św. Stanisława, i nader trafne wyprowadził z nich wnioski,
wręcz przeciwne tym historykom, którzy, n a mocy swoich kunsztownych
462 B olesław .

domysłów, wielkiego i świętego męża zamienić chcieli na intryganta


i buntownika. Cf. Przegląd Katol. 1871 r. n. 7. 8. W . Ch.

B olesław W s t y d l i w y , syn Leszka Białego i Grzymisławy, księżni­


czki ruskiej, ur. 1226 r. ( Pertz XIX 5 9 6, 6 3 2). Uznany, po śmierci
ojca, księciem krakowskim i sandomierskim wT końcu 122 7 r. W na­
stępnym roku przybyła Grzymisława na zjazd do Skaryszowa, na którym
znajdował się Konrad, książę mazowiecki, wr charakterze opiekuna. Księ­
żna miała głos przeważny w radzie i postanowieniach, ona też wydała
tutaj przywilej Michałowi, biskupowi włocławskiemu, na polowanie w la­
sach kasztelanji wolborskiej. Niezadowolona z opieki Konrada, postano­
wiła wezwać 1229 r. Henryka Brodatego, księcia wrocławskiego. Marek,
wojewoda krakowski, i inni panowie poparli jej żądanie. Opiekunowie
dochodzili swych praw orężem. H enryk zadał Konradowi klęskę w po­
bliżu Skały. Konrad przygotował niebawem drugą -wyprawię, napadł H en­
ryka, słuchającego Mszy św. w Spytkowicach, i uwięził. Za staraniem ś.
Jadwigi stanęło przymierze. Uwolniony H enryk, zrzekł się opieki nad
małoletnim. Konrad osiekł Grzymisławę rózgami i osadził wraz z synem
w więzieniu, w zamku czerskim. Zajęci rodzinnemi sporami książęta, nie
ujęli się za cześć pokrzywdzonej. Papież Grzegorz IX, dowiedziawszy
się o okrucieństwie Konrada, polecił arcybiskupowi i biskupom polskim,
aby upomnieli go i zmusili do oddania księżnie zagrabionych pieniędzy;
jednocześnie pisał do Grzymisławry z współczuciem i zapewnieniem o opie­
kowaniu się jej losem ( Theiner I 2 4 — 2 5). Konrad gotował się wtedy do
wyprawy przeciwko Prusakom (1 2 33 r.), rozkazał więc przeprowadzić
więźniów z Czerska do Sieciechowa, jako do bezpieczniejszego miejsca, i
Opat klasztoru ulitował się nad losem uwięzionych i dopomógł Klemen­
sowi z Ruszczy i innym panom, w dziele uwolnienia księżnej. Grzymi­
sława u^ała się do Wrocławia i błagała o pomoc Henryka. Umówiono
się, że Henryk Brodaty obejmie księstwo Krakowskie, małoletniemu zaś
i jego matce odda Sandomierskie, i wyznaczy im mieszkanie w obronnym
zamku, w Skale pod Krakowem. Rycerstwo, znienawidziwszy Konrada,
przyjęło chętnie układ Grzymisławy z H enrykiem .. W ywarł swą zemstę
Konrad, najeżdżając pograniczne grody i włości, skłonił się atoli w koń­
cu do zawiązania układów w Dańkowie i do zawarcia następnie przy- ,{
mierzą w Płocku 123 7 r. Umarł 12 38 r. Henryk Brodaty; syn jego J
H enryk Pobożny objął księstwo Krakowskie. W tymże czasie (12 39 r.) 1
zaślubił B. Wstydliwy Kunegundę, królewnę węgierską, córkę Beli IY.
Zapewne, z powodu młodocianego wieku nowożeńców, postawiono waru- j
nek przed ślubem, że do pewnego czasu mają żyć w odosobnieniu. Ku- j
negunda, odznaczająca się życiem pełnem poświęceń i ascetyczną pobo­
żnością, nakłoniła męża do uczynienia ślubu czystości. W skutku one-
goż postanowienia, nadano księciu przydomek Wstydliwego. Królewna
* wniosła w posagu znaczną na owe czasy summę 40,000 grzywien. Kiedy y
r. 1241 wkroczyli Tatarzy, pod dowództwem Batu-chana w Lubelską zie- 1>
mię, znajdował się B., wraz z żoną i matką, w Sandomierzu. Zgroma- <•
dzR śpiesznie rycerstwo i wyruszył na spotkanie barbarzyńców. Towa- ■
rzyszył mu Bolesław, syn Konrada, ks. mazowieckiego. Stoczono bój pod J
Opolem, ale szczupłe szeregi polskich rycerzy nie mogły ustać przed po- ^
wódzią najezdników. Młodzi książęta ratowali się ucieczką. Nie wątpił 1
B. o sprawie obrony, ąiesłał żonę wraz z matką do Krakowa i zwołał I
Bolesław. 463

zjazd rycerstwa w Kalinie. Tu postanowiono zastąpić drogę najezdni-


kom, używszy pieniędzy z posagu Kunegundy na powiększenie siły zbroj­
nej. Następnie stoczono pomyślnie bitwę pod Turskiem. Cofnęli się Ta-
tarzy, atoli nadciągnęli wkrótce w ogromnej sile. Rycerstwo krakow­
skie i sandomierskie spotkało się mężnie pod Chmielnikiem, lecz srogą
poniosło klęskę. B. uwiadomiony w Krakowie olosie bitwy, widząc wy­
czerpane środki obrony, uciekł wraz z żoną i matką do Węgier. Tata-
rzy zniszczyli Lublin, Sandomierz i Kraków, pozostawiając po drodze,
zwanej szlakiemBatego, ślady mordów i pożogi; z Krakowa pociągnęli na
Szląsk. Tu, na polach pod Lignicą, zgromadziły się najdzielniejsze roty
rycerstwa z Sandomierskiego, Krakowskiego, Poznańskiego i Szląska, Sto­
czono nader krwawą bitwę, w której poległo około trzydzieści tysięcy
i wódz Henryk Pobożny. Tatarzy okupili drogo zwycięztwo, zatem cofnę­
li się innym szlakiem, przez Ołomuniec i Węgry. Po śmierci Henryka
Pobożnego, zajął Kraków syn jego Bolesław Łysy. Wkrótce wypędzili
go panowie krakowscy i przyzwali Konrada, ks. mazowieckiego. Ale i ten
wywołał niezadługo powszechne oburzenie, obciążając podatkami rycer­
stwo mieszczan i ludność rolniczą. Panowie, dowiedziawszy się o miej­
scu pobytu B. Wstydliwego, postanowili sprowadzić go do kraju. Uprze­
dzając to Konrad, zwołał zjazd w Skalbmierzu i pochwyta! znakomitszych
rycerzy. Uniknął zasadzki Klemens z Ruszczy, wyjechał do Węgier
i sprowadził Bolesława 1242 r. Konrad, zwyciężony pod Suchodołem,
musiał ustąpić z Krakowskiej ziemi (124 3 r.). Wprawdzie poraził nastę­
pnie Bolesława, przy pomocy Litwinów, pod Jaroszynem, ale skon jego
(124 7 r.) położył tamę domowej wojnie. Odtąd panował B. spokojnie
w Krakowskiem i Sandomierskiem księstwie. Nie mieszał się do zatar­
gów pokrewnych książąt, lecz udzielił pomoc Przemysławowi, księciu po­
znańskiemu, w celu odparcia najazdu Świętopełka, księcia pomorskiego.
W pamiętnym drugim najeździe Tatarów 12 GO r. dopomagali Rusini:
brat króla Daniela, Wasiłko, z jego synem i siostrzeńcem, LwemiSwarną.
Spalono Zawichost i Sandomierz, gdzie wymordowano wszystkich miesz­
kańców. Zniszczono klasztor benedyktynów na Łysej Górze i cystersów
w Wąchocku, gdzie spłonęły bibljoteki z rękopismami. B. powierzywszy
straż zamku krakowskiego Klemensowi z Ruszczy, udał się o pomoc do
Węgier. Tymczasem przeszła burza tatarskiego najazdu. Ks. krakow­
ski, wezwany przez teścia swego, króla węgierskiego, dopomagał mu
w wojnie z Czechami i Niemcami. R. 12 64 podniósł wyprawę krzyżo­
wą przeciwko Jadźwingom, którzy, mieszkając na granicach Mazowsza,
brali udział w najazdach sąsiednich Rusinów i Litwinów. Naród ten trzy­
mał się uporczywie pogaństwa, pomimo licznych czynionych usiłowań,
w celu nawrócenia ich do wiary św. B. wszedł z licznem wojskiem r.
12 64 do ziemi Jadźwingów i stanowczą zadał im klęskę. Część ich schro­
niła się na Litwę, wszystkich zaś pozostałych zmuszono do przyjęcia
Chrztu św. R. 12 65 Rusini, pod dowództwem Swarna, wtargnęli w zie­
mię Sandomierską. Wysłany z wojskiem na Ruś Piotr, wojewoda kra­
kowski, skarcił najezdników. Świetne to odniesione zwycięztwo nad
przeważnie większemi siłami nieprzyjaciół, powszechna wiara narodu przy­
pisywała modłom błogosławionej Kunegundy. W ostatnich latach rządów
B. Wstydliwego wynikły zatargi, które zagroziły wybuchem domowej
wojny. Bezpotomny książę krakowski przyjął za syna i spadkobiercę
464 B olesław .

krew nego swego L eszka C zarnego, księcia sieradzkiego. Paw eł z Prze-


m ankow a, bp k ra k ., znany z niespokojnego i gwałtownego um ysłu, stan ął
na czele stronnictw a nieprzychylnego Leszkowi. Rokoszanie przyzwali
W ładysław a, księcia opolskiego, obiecując, że oddadzą mu rządy. W y ru ­
szyli naw et n iektórzy panow ie krakow scy i sandom ierscy na jego sp o t­
kanie, ale pogrom iło ich wojsko B. W stydliwego pod Bogucinem 1 2 7 3 r.
O statnie sześć la t jego panow ania u płynęły w pokoju. E po k a, w k tó rej
żył te n książę, b rzem ienną je st dla k ra ju wielu klęskam i. Odłączenie Po­
m orza poprzedziło w stąpienie jego na tro n , w skutku zdrady Św iętopeł­
ka, k tó ry ogłosił się niezależnym księciem i zam ordow ał L eszka Białego.
W epoce sporów H en ry k a B rodatego z K onradem , o opiekę nad m ałole­
tnim , znikł ostatecznie u ro k władzy zwierzchniczej, związanej z tytułem
krakow skiego księcia. N a Szląsku w nukowie H en ry k a B rodatego, wycho­
wani w szkole i w obyczaju niem ieckim , przygotowywali dzieło oderw a­
n ia i zniem czenia tej prow incji. Przyzw ani w pomoc dla naw racania po­
gan krzyżacy, stali się w k ro tce ze sprzym ierzeńców najgroźniejszym i
w rogam i P olski. Zjaw iły się nakoniec hordy T atarów . Zbadawszy uw a­
żnie pom ienione okoliczności, w ypadnie przyznać, że B. nie m ógł b y n aj­
m niej odw rócić klęsk rozlicznych, k tó re dotknęły k ra j, w ciągu panow ania
jego w K rakow skiem i Sandom ierskiem księstw ie. D ługosz pod r. 12 73
czyni m u zarzu t (nie p o p arty innem i autentyczniejszem i dowodami), że
przyjm ow ał p o d ark i i powodował się stro n n o ścią w w ym ierzaniu w yro­
ków, oraz wspomina dalej o nam iętnem zam iłow aniu Bolesława w myśliw­
skie, i o w kładaniu na poddanych uciążliwego obow iązku wychodzenia na
łowy i żyw ienia psów gończych. O statni zarzut możemy odnieść do wszy­
stkich owoczesnych k siążąt, o czem świadczy, między innem i, odezwa Ojca
św. do biskupów polskich, ażeby napom nieli k siążąt, któ rzy skazują pod­
danych na k ary pieniężne, za niedopilnow anie sokołów lub bobrów, p o ru -
czonych ich straży ( Theiner I 2 2). Zwracam y przytem uwagę, że doku­
m en t ów, wydany 12 33 r ., odnosi się (jo epoki, w któ rej B. był jeszcze
dziecięciem , zaś rządy K rakow skiego spraw iał stryj jego K onrad, ks. m a­
zowiecki. Praw dopodobnem jest, że D ługosz nie uwzględnił tej okoliczno­
ści, i w ypadki z czasów m ałoletności Bolesława odniósł do późniejszej
epoki. N ie zgadza się zresztą pom ienione podanie o przedajności, czyli
stronniczości tego księcia, z w yrażonym poniżej sądem , że Belesław „był
mężem dobrych obyczajów, nieznającym obłudy, k tórego skon był po ­
w szechnie opłakiw any w narodzie41 {Długosz pod 12 79 1*.). Z asługą je st
B. W stydliw ego, że sta ra ł się o zaludnienie k ra ju , przez sprowadzanie
osadników i uw alnianie od różnych ciężarów. N ajwierniejszym d o rad cą
w rządach Bolesława był Klem ens z Ruszczy, wojewoda krakow ski (1 2 4 1
— 1 2 6 0 r.) , bohater z p o d Lignicy, wsławiony w licznych w yprawach
1 obroną krakow skiego zam ku 1260 r . M ąż ten rycerskiego i bogoboj­
nego um ysłu, był zwany ojcem i opiekunem wdów i sierot; fundator k la ­
sztoru panien zakonu p rem onstrateńskiego w S taniątkach, w któ ry m jed y ­
na jego córka w ykonała śluby, wyznaczył uposażenie z dóbr dziedzicznych,
przyczem udarow ał wolnością licznych poddanych {Długosz, Lib. benef. III
2 9 8). B. był jednym z najhojniejszych fundatorów kościołów i klaszto­
rów . N adania owe były z korzyścią k ra ju i miejscowej ludności. Opu­
szczone, leżące częstokroć odłogiem ziem ie, w licznych włościach książę­
cych, osiedlały się i zakw itały, w skutku nadanych swobód, pod roztrop-
B o le s ł a w . — B olingbroke. 465 i-

nym i pieczołowitym zarządem klasztorów. Znaczniejsze fundacje Bole­


sława wymieniamy: zakonu premonstrateńskiego panien w Krzyżanowi­
cach 1 254 r.; penitencjarzy w Krakowie 125 7 r.; franciszkanów: w Za­
wichoście 1 25 7 r., później Nowem Mieście Korczynie, w Starym Sączu
i w Krakowie. Dawne klasztory: kanoników regularnych w Mstowie,
bożogrobców w Miechowie i cystersów w Koprzywnicy otrzymały od nie­
go przywileje; nadto, podniósł z gruzów klasztor cystersów w Wąchocku
zburzony przez Tatarów 12 60 r. Troskliwy w sprawie umoralnienia oby­
czajów i podniesienia żarliwości religijnej, popierał Bolesław starania
Prandoty, biskupa krakowskiego, o kanonizację św. Stanisława. Odkry­
cie nowej kopalni soli w Bochni, obok istniejących dawniej żup solnych
w Wieliczce, przypisują dziejowe pedania przyczynie bł. Kunegundy, k tó ­
rej wielkie cnoty zapisane są na kartach dziejów, oraz we wdzięcznej p a­
mięci ludu. W. Ch.
B olingbroke H e n r y k S t. J o h n , lord, wicehrabia, ur. 1 672 r .,
odbył nauki w szkole w E aton i w uniwersytecie oksfordzkim. Świetne
zdolności uczyniły młodego B. przedmiotem podziwu, lecz nie uchroniły
od zdrożności; własnym kosztem utrzymywał słynną rozpustnicę i oddawał
się pijaństwu. Z pierwszą żoną, za którą otrzymał znaczny posag, roz­
wiódł się i wkrótce drugi raz się ożenił; druga żona po niejakim czasie
go oaum arła i B. ciężko poczuł jej stratę. R. 1 7 00 rozpoczął on swoję
publiczną karjerę, 1 704 r. został sekretarzem zarządu wojny i m arynarki,
1710 r. sekretarzem stanu. Po wstąpieniu na tron Jerzego I, B. z urzędu
usunięty i o zdradę oskarżony, przeszedł na stronę pretendenta Jakóba III,
lecz później dał się skłonić do popierania dynastji hanowerskiej. Odtąd
wszakże już więcej nie zasiadał ani w parlamencie, ani w ministerjum,
i tylko na polu literackiem brał udział w walkach politycznych. Po dłu­
giej i ciężkiej chorobie um arł 1751 r. Wspominamy te tylko z jego
dzieł, które religji i filozofji dotyczą. Jego Listy, o zajmowaniu się hi-
storją i pożytkach z niej wypływająch, wyszły w Londynie 1 752 roku.
5 tomów dzieł filozoficznych ukazały się 1 7 54 r. Liczni pisarze wystę­
powali przeciwko B.: Leland, Young, Clayton, W arburton, Harvey i inni
(Cf. Trinius, Freidenkerlexikon; Leland, Abriss der vornehmsten deistischen
Schriftsteller, aus dem Englischen, 1 7 55). Sąd przysięgłych w W estm in­
ster potępił jego dzieła, jako przeciwne religji,. dobrym obyczajom i pu­
blicznej spokojności.— B. obstawał wprawdzie za istnieniem Boga, przeciw­
ko ateistom, ale po swojemu rozumiał ateizm. Kto nie przyznaje odwie­
cznego Boga i świat za dzieło jego, dla tego' sam świat musi być odwie­
czną istotą. Jakaś odwieczna Istota musi istnieć. Odwieczną istotą, według
tego, jak o uiej rozumował B., może być tylko substancja świata. Zda­
niem B’a Opatrzność rozciągać się może tylko na narody, a nie na je ­
dnostki ludzkie. Ogólne życie przyrody więcej dąży ku zachowaniu ga­
tunku, niż oddzielnych ludzi. B. odrzucał nieśmiertelność duszy, gdyż dusza
i duch, Bóg i natura jedno stanowią. Powszechny fakt wiary w nieśmier­
telność duszy, powszechny, gdyż nieodłączny od świadomości ducha ludzkie­
go, objaśniał on w nader śmieszny i nędzny sposób, jako egipski wyna­
lazek. Pomimo opozycji, z którą B. wystąpił przeciwko apriorystycznym
ideom, pojęć swych nie czerpał on z historji, lecz do własnych wyobrażeń
historję naginał. Zkąd wziął B. swoje pojęcia o Bogu, z którem i, zda-
E ncykl. T. II. 30
466 Bołingbroke.— Bollandyści.
niem jego, nie dadzą, się pogodzić w yobrażenia Starego T estam entu? Całe
pytanie zasadzało się na tem , czy Bóg, oprócz ta k nazwanych fizycznych
przym iotów , posiada n adto m oralne: św iętość, spraw iedliw ość, m iłosierdzie
i miłość? T e ostatnie m ogą się przejaw iać tylko w histo rji, w stosunku
do wolnych, m oralnych isto t. L ecz B. i ludzie jem u podobni zaprzeczają
objaw ianiu się spraw iedliw ego i m iłosiernego Boga w h istorji, na tej pod­
staw ie, że ju ż „naprzód14 wiedzą, iż Bóg w ta k i sposób objaw iać się nie
m oże. B. n ie podaje żadnych historycznych dowodów przeciwko księgom
S t. Z akonu; jego uwagi uchodzi zupełnie historyczny ich związek i świa­
dectw a, o zw iązku tym przekonyw ające; między innem i pow iada on, że S tary
T est. zaw iera „małoznaczące i niew łaściw e pojęcia o B ogu.44 Toż samo
odnosi się do zarzutów , k tó re B. czyni A postołowi Paw łow i, jak o b y ten
uczył rzeczy nieprzystojnych i bluźnierczych; nauka C hrystusa, podług
angielskiego filozofa, niczem się nie różni od n atu raln ej i platońskiej teo-
logji. Ja k ie w tem w szystkiem wypaczenie myśli! W rzeczy samej nauka
C hrystusa, B oga, nie odstępuje od praw n atu ry , a więc i od platońskiej
m ądrości, o ile ta o statn ia isto tę rzeczy dobrze p ojęła. Lecz ja k od nich
w yższą, czystszą je s t E w angelja Zbawiciela! Do k ry ty k i A postoła Paw ła
B. używ a pojęć swoich o ta k nazwanej „duszy św iata,44 k tó re prow adzą do
u bóstw ienia n a tu ry . Co do m oralności, B. najm ocniej pow staje przeciwko
chrześcjańskiem u zakazowi w ielożeństwa. Główny argum ent B. przeciwko
tem u zakazow i, a mianowicie, że on przeszkadza n aturalnem u rozrostow i
ludności, pokazuje c a łą płytkość jego filozofji i zupełną nieznajomość rze­
czy. Ł atw o bowiem byłoby dowieść, że tam , gdzie jed en mężczyzna może
m ieć k ilk a żon, wielu nie będzie m iało żadnej. Obie płci praw ie w z u ­
pełnej u trzy m u ją się rów nowadze, i doświadczenie wieków okazało, że
poligam ja daleko niżej stoi od m onogam ji, pod względem p rzy ro stu lu d n o ­
ści. W ch arak terze B. odbijała się negacja B oga. U przejm y w obcowa­
n iu z innym i, niby zwinny m otyl, zdum iewająco czynny, jak potęgi n atu ry ,
posiadał on am bicję bez gran ic, nienasyconą żądzę w ładzy, pychę i zawzię­
to ś ć .— N aw et w jego stylu p rzeb ija się b ra k ducha porządku i ładu; języ k
B. je s t gw ałtow ny, pełen przenośni, obrazów , przykładów , sentencji i bły­
sk o tek , lecz zupełnie pozbawiony h arm onji pokoju. (G . C. M ayer). J . N .
Bollandyści, B o l a n d i s t a e . T ak od Ja n a B ollanda nazyw ają
członków tow . jez., p racujących od X V II w. nad kolosalnem dziełem Acta
Sanctorum quotquot toto orbe coluntur. (A k ta św iętych, jacy po całym świę­
cie są czczeni). Boli. nie stanow ią osobnej kongregacji, tylko są jezuitam i,
k tó ry c h je n e ra ł zakonu wyznacza do wspomnianej pracy, k ilk u razem ,
ta k , iżby po śm ierci jednych, drudzy ju ż dostatecznie obznajm ieni z całym
procesem , mogli stan ąć na czele wydawnictw a i dodanych znów sobie
tow arzyszów do tegoż przygotow ać. W łaściw ie, pierwszym bolłandystą
b y ł Jezuita H eribert R osw eyd, k tó ry obmyślił plan całego dzieła, lubo na
m niejszą skalę, aniżeli później wydano. Rosweyd zebrał m aterjały na 18
vol. fol., lecz f 16 29 r., zanim co w ydał. W ted y Ja n Bolland (nider-
landczyk u r. 1 59 6 f 16 6 5 ) otrzym ał polecenie od swej zwierzchności, że­
by z M echlinu przeniósł się do A n tw erp ji i opracow ał m aterjały przez
R osw eyda zebrane. B olland zaw iązał sto su n k i z bibljotekam i i archiwam i
europejskiem i, prosząc wszędzie o daw ne rękopism y a k t m ęczeńskich
i dziejów innych świętych. D ostarczono mu ich ta k ą ilość, że był zmu­
szony zmienić pierw otny plan i zażądać pom ocnika. O trzym ał go w oso-
Bollandyści. 467

bie G otfryda Henschen (u r. 1 6 0 0 f 1 6 8 1 ) i w ydał z nim w A n tw erp ji


A kta św iętych, czczonych w Styczniu (J a n u a r. 2 vol. 1 64 3) i L utym
(F e b ru a r. 3 vol. 164 8). P otem dodany zo stał do pom ocy D aniel Pape-
broek (Papebrochius, ur. 162 8 y 17 14). O dtąd dzieło jeszcze większe
zaczęło przybierać rozm iary; bo, na żądanie A lex an d ra V II P a p ., H enschen
z P apebroekiem objechali b ibljoteki niem ieckie, francuzkie i w łoskie, z k tó ­
rych jeszcze więcej m aterjałów nagrom adzili. N astęp n e m iesiące w ycho­
dziły: M artius, Opera et studio God. Henschenii et B a n . Papebrochii, 1688
(3 vol.); Aprilis przez tychże 1675 (3 vol.); M aius, Op. et stud. God. H ens.,
D a n. P ap., F ranc. B a ertii ( f 1 7 1 9 ) et Conr. Janningi ( f 1 7 2 3 ), 1680— 88.,
siedm tomów (albo 8, licząc w to Propylaeum a d A A . S S . M aii (1 6 8 1 ),
t. j. rozpraw y o katalo g u rzym skich biskupów , n iek ied y rozdzielane m ię­
dzy pojedyncze tom y); Junius, Op. et stud. G. Henschenii, D . Papebrochii,
F r . B a ertii, C. Janningi et Joan. B a p t. Sollerii ( f 174 6), 1695— 1717, 7
vol.; Julius, Op. et stud. C. Janningi, J . B . Sollerii, J . P inii ( f 1 74 9 ),
Guil. Cuperi ( f 1 7 4 1 ) et Pet. B oschu ( ( f 1 736), 1719— 31, 7 vol.; A u ­
gustus, Op. et stud. Sollerii, Pinii, Cuperi, B oschii et J . Stiltingii, ( f 1 7 62),
1733— 43, 6 vol.; Septem ber, Op. et st. Pinii, Stiltingii, J . L im ven i, J . Vel-
dii, Const. Suyskenii f f 1 7 7 1 ), J . P erieri ( f 1 7 6 2 ), Urb. Stickeri et J .
Clei, 1746— 176-2, 8 vol.; October, Op. et st. Stiltingii Suyskenii, P erieri,
Com elii B yei, Jacobi B uei, Josephi Ghesquieri, J . H ubeni et Jo. B . Fon-
soni, tom I — III, 1765— 70. D o tąd w szystko w ychodziło w A n tw erp ji;
tom IV i V tegoż m iesiąca, ci sam i wydali w B ru kselli 1780— 1786, t. VI
Op. et stud. C. B y e i, Fonsoni, A . B erthodi, J . B uei, S ia r di D yckii, C ypr.
Goorii et M at. Stalsii, Tongerloae 1794. T en o statn i tom , ju ż p o d czas
rew olucji francuzkiej w ydany, obejm uje z m iesiąca P aźd zie rn ik a dnie 1 2 — 15
włącznie; a że je s t nadzwyczaj rzad k im , p rzeto n iek tó rzy m niem ali, że sta ­
rych bollandystów AA. SS. kończą się na l l y m P aźd ziern ik a. Rewolucja
franc, przerw ała dzieło i rozproszyła, a naw et zatraciła wiele m aterjałów .
W iększa jednak część tychże złożoną została w bibljotece królew skiej w L a
H aye i w ta k zwanej burgundzkiej w B rukselli. N apoleon I p ra g n ą ł, żeby
A cta kontynuow ano, lecz dokum enty m iano za stracone. R . 183 7 dopie­
ro rząd belgijski, wyznaczywszy rocznie 6 ,0 0 0 franków , p rzyczynił się do
odżycia bollandystów . W y b ran i w tym celu jezuici: J a n Chrz. Boone,
J a n Vandermoere, P rosper Coppens i J ó z e f van Hecke, znów przez kor-
respondencje i podróże zebrali m a te rja ły i wydali Octobris tom V II
(w 2ch częściach, opracow any przez V anderm oere i V anhecke) 1 845 ł);
tom V III Op. et st. J . Vanhecke, Beniam . Bossue, Viet, de B u c k , A n t.
Tinnebroek 1853.; tom IX Op. et st. Vanhecke, Bossue, de B u c k et E d u .
Carpentier, 1858; tom X przez tychże, 1 8 6 1 .; tom X I Octobr. (25 i 2 6
dzień) ed. a J . van Hecke,- Bossue, Carpentier, Victore et Remigio de
Buck, 1 8 6 4 . W ypisani tu bollandyści nie są jeszcze wszyscy; są to ty l­
ko nazw iska głów nych redaktorów ; oprócz nich wielu innych jezuitów
przyczyniało się już to uczonemi rozpraw am i, ju ż k ry ty k ą tekstów do udo­
skonalenia całości. Nowi bollandyści wydali także d ru g i raz tom V Octo­
bris, z dodatkiem o 92 str.: Auctarium, seu notae ad A A . S S . t. V Oct.

l) Ten i wszystkie następ ne tom y w Brukselli.


468 Bollandyści.
conscriptum a Jos. van Hecke, B . Bossue, V. de Buek et Ant. Tinnebroek,
Bruxellis 1852.~ Pierwszego wydania starych bollandystów (do r. 1 7 94)
komplet nawet po wielkich bibljotekach jest rzadkością 1). Braki najczę­
ściej uzupełniane bywają przedrukiem weneckim (1 7 3 4 — 1 7 35, 42 vol.
fol.), dochodzącym tylko do 14 W rześnia i zeszpeconym błędami drukar-
skiemi, jak wszystkie inne tamtejsze z owego czasu wydania ważnych pi­
sarzy. Przedrukowane były tamże ( Venetiis) 1 7 4 9 Praefationes, tractatus,
diatrilae et exegeses praeliminariae Actis S S . praefixae, 3 vol. fol.; gdzie­
indziej A kta śś. patronów węgierskich, z miesięcy Stycz.— Sierp, włącznie
(Acta SS. Ungariae, Tyrnaviae 1 743 — 44, 4°), belgijskich od Stycznia
do Paździer. (Act. S S . Belgii, ed. Ghesquiere, Smctius, et Thysius, Bruxellis
1783 — 94, 6 vol. fol.); Acta S. Ferdinandi 111 Pegis Castel. ed. Pape-
broch. Antverp. 1681 (z tomu Y II Maja); Acta S. Teresiae a Jesu Virg.
Carmelit. strictior. observ. ed. Vatidermoere, Bruxellis 1845 (z tomu VII
Octobris). R. 1863 księgarz paryzki W iktor Palmę rozpoczął przedruk
54 pierwszych tomów bollandystów, w takim samym formacie, jak pier­
wsze wydanie (in folio, w 2 kolumny) i skończył do 1 869. W ydania
tego doglądał ks. Ćarnandet: pod względem typograficznym jest ono prze­
pyszne i cena (pierwotnie 2 5, potem 30 franków za tom) stosunkowo
bardzo niska. To też dziś, jeżeli całe wydanie nie zostało już wyczer-
panem, mała tylko liczba egzemplarzy pozostała. Żeby mieć wyobrażenie,
jak cennem jest dzieło bollandystów, przyjrzyjmy się przynajmniej jedne­
mu tomowi, np. Czerwca tom II (dzień 7 — l i ) . Po tytule i dedykacji 2)
następuje Synopsis torni I I et I I I Junii, t. j. ogólny pogląd na te 2 to ­
my. Wydawcy klassyfikują świętych: l) ze stanu duchownego (Papieży,
biskupów, kapłanów i t. d.), 2) ze stanu zakonnego (poddział na zakony),
3) ze stanu świeckiego (poddział na stany). Na wstępie jest pełna eru ­
dycji rozprawa (7 7 stronnic fol.) Nicolai Rayaei (współpracownika bol­
landystów), De Acoluthia Officii Canonici pro ecclesiis Orientalibus Graeco-
rum in solenni commemoratione trium Doctorum: Basilii, Nazianzeni et Chry-
sostomi. Dalej Index Sanctorum, quorum hoc tomo Acta vel Memoriae an-
nuae illustrantur (3 karty); Index Chronologicus, przedstawiający porząd­
kiem główniejsze fakta, z życia wszystkich świętych tego tomu, i Notitia
Iconum, tomum I I et I I I Junii illustrantium. Odtąd rozpoczyna się tekst,
a najprzód wyliczeni są razem Sancti qui 7 Iclus Junii ( i Czerwca) co-
luntur, w Kościele wschodnim i zachodnim; potem (Sancti) praetermissi et
in alios dies rejecti. Rejecti, t. j. tacy, których pam iątka w tym dniu obcho­
dzi się w pewnych tylko miejscach, lub na ten dzień, jest przez niektó­
rych podawana, ale ich Akta właściwie do innego dnia należą, i będą
lub były podane w innym tomie: np. w Abissynji, według Joba Ludolfa
(Fasti Aethiopici) ma być w tym dniu (7 Czerw.) czczony św. Gabrjel
archanioł; bollandyści odsyłają pod d. 2 6 Marca, gdyż tam była o nim
mowa; drugi przykład: „B. Stanislaus Polonus, Ordinis Canonicorum Re­
gular. Casimiriae ad Cracoviam, dicebatur in Actis excusis obiisse hodie:

l) Nietylko całość, ale i pojedyncze tomy są bardzo cenne.


5) Każdy prawie tom ma portret tego, komu jest dedykowany, t.j. Pa­
pieża panującego, albo kogo z domu panującego w Belgji, lub biskupa i t. p.
B ollandyści. 469

sed verus eius natalis agitur, quando in Appendicibus M aji relatus est III
M aji. Z k ateg o rji praeterm issi (opuszczeni) wypisujemy k ilk u , bo to b ę­
dzie zarazem próbką, k ry ty k i bollandystów i niezm iernie rozległego oczy­
tan ia: np. ly . Fizenus jezuita, w Historia Leodiensis a d an. 450 podaje,
że Serenas Episcopus żył w V w., że był obecny w Jerozolim ie przy
znalezieniu relikw ji św. Szczepana, pochow any w klasztorze hastarje ń -
skim nad Mozą, w B elgji, i że ma ty tu ł świętego. Pow ołuje się on na Mo-
lan a (Natales Sanctomm Belgii, L ovan. 1595), jak o b y ten o św. Serenie
mówił pod d. 7 Czerwca. N a co P apebrochius ta k ą czyni uwagę: Ego
hactenus tale nihil potui reperire in operibus Molani. E ayzziu s in H ieroga-
zophylacio Belgico de isto monasterio (H astarien si) agens, nullius cultus
meminit, neque Sanctum appellat; solum a it, in medio templi monumentum
ext are, antiqvitate venerandum, additis hisce versibus: Serenus, Stephani
referens, a lim ine sacro R eliquias, aede hac, praev en tu s m orte, quiescit.
Ubi nec E piscopus dicitur, neque inventioni corporis (S. Stephani) adfuis-
se, et Hastevia (klasztor) non satis probatur 'esse tarn vetusta. 2gi, o ŚW.
E ug enji w M ans: „S. E ugenia, Virgo C enom anensis, in form ice su b terra -
neo E cclesiae S. V ictoris, m iraculis clara circa surdos, ac p ro p terea
ap p ellata S. O uyne.“ T ak podaje A n t. C orvaserius, we w stępie do E pi-
scopi Cenomanenses str. 18.; a A rtu ru s (w Gynaeceum) naznacza jej ten
dzień (7 Czerw.); lecz boll., nie m ając innych dowodów, opuścili tę świę­
tą , dodając: Poterit de ea semper agi quando certiora Monumentu de m ira­
culis acceperimus, et forsan dies natalis, aut alius quo honoratur potissimum,
aliquando indicabitur. Quod a d vulgare nomen attinet, tam ipsum potuit
absque idlo a d auditum curandum respectu, fo rm a ri ex latino E ugenia, quam
ex E ugendo form atum est S. Oyan: sic autem formatum potuit dedisse occa-
sionem surdis ipsam Sanctam invocandi, cuius nomen ja m habet affinitatem
cum sensu ab eis requisito. 3ci p rzy k ład , św iętego opuszczonego: przy R e­
guła et Constitutiones ord. Praedicator. (R om ae. 1 6 1 5 ) je s t Indiculus B ea-
tor. M artyrum ord. P ra ed ., gdzie nadm ieniono, że F ra ter Berengarius
Archiep. Cracoviensis, in latere dextro accepto vulnere, victor migravit in
coelum. T akże F errarius w Catalog. General, pod d. 7 Czerwca podaje:
In Polonia B . B erengarii E p. Cracovien. et M artyris. B ollandyści czynią
ta k ą uwagę: „V erum latet hic aliquis e rro r: quia in te r omnes C racovien-
ses E piscopos nullum fuisse B erengarium , co n stat ex accurato C atalogo,
p e r C hristophorum K otski et Joannem Cesarium collecto, Cracoviaeque
sub annum 16 33 excuso 1). D eest etiam nom en eius in Triumpho M arty­
rum eiusdem O rdinis, a Jo an n e R echac, anno 16 50 edito, ubi capite u lti­
mo de M artyribus Polonis et vicinis S eptentrionalibus agit. D eest quo-
que eius nom en in Anno Sancto eiusdem O rdinis (L ’annee D om inicaine)
gallice et belgice excuso, ac denique in D iario Sacro Dominicano M arche-
sii, in 6 tom os extenso.“ 4 ty p rz y k ł., Balbinus (w Epitome Rerum Bohe-
micar.) naznacza na tenże dzień p am iątk ę Agnieszki, có rk i W ładysław a,
a siostry Przem ysław a, królów czeskich, żyjącej w X III w., i opiera się
na powadze dawnego Necrologium Doxanense. Lecz że jej cześć nie jest

’) K an tsk i v K ą tsk i K rzysztof, Vitae Archieppor. et Eppor. Eccl. Cracovien.


C racov. 1593. D ru gie w y d a n ie, na k tóre się tu b o li. p ow ołu ją, op racow ał
Jan C aesarius r. 1 633, ob. Joch era, O braz b ib lio g r . h istor. t. III. n . 9189.
470 Bollandyści.
oddawaną, ani u benedyktynek, ani u norbertanek, ani też nie jest zapi­
saną między świętemi w kalendarzach obu tych zakonów, boli. ją opu­
ścili. Z tych kilku przykładów widać, ile to wprzód samych dzieł bolL
przejrzeli, zanim ułożyli spisy świętych tak szczegółowe, iżby według nich
poprawić można nawet najdrobniejsze błędy i niedokładności, jakich się
dopuścił którykolwiek z autorów, piszący o świętych. Po tych prelimi-
narjach idą A cta, t. j. zebrane wszystkie pomniki, odnoszące się do da­
nego św iętego. Jeśli starożytność nie zostawiła o nim szczegółowego
żywotu, to zebrane są tylko podania z kalendarzy kościelnych (Martyro­
logia, Menaea), z dzieł drukowanych i rękopiśmiennych dosłowne cytacje
i na czem oparte, pomniki z literatury (np. dawne poemata), sztuki (przy-
tem ryciny) i t. p. zabytki, dowodzące czci temu świętemu oddawanej.
Przy innych świętych nietylko zebrane są te zabytki, ale też przedru­
kowane żywoty całkowite *) z druków, lub (jeżeli z druków nie ma, albo
są błędne, to) z rękopismów najpoprawniejszych; nadto, wiadomości o re-
likwjach tychże śś., o cudach i t. p. W szystkie te źródła opatrzone są
objaśnieniami i uwagami krytycznemi, rozebrana ich autentyczność i war­
tość; w kwestjach zawikłanych bardzo szczegółowemi rozprawami uboga­
cone. W tym samym porządku opisani święci następnych dni. Jest to
więc niezmiernie bogate archiwum dla historji w ogóle, a dla hagiologji
i nauk kościelnych w szczególności. Chcąc zaś w tym labiryncie ogro­
mnym trafić na żądany przedmiot (żywot jakiego św iętego), trzeba wie­
dzieć, w którym dniu wypada. W skażą to alfabetyczne spisy świętych,
znajdujące się przy popularnych Żywotach śś., Martyrologiach, lub wre­
szcie przy kalendarzach. Niezm iernie też użytecznem jest do tego dzieło
Augusta Potthasta, Bibliotheca historica, medii aevi. Wegweiser durch die
Geschitsiverke de europdischen M ittelalters, Berlin 1 8 6 8 ; idem Supplem ent,
ibid. 1 8 6 8 ., podzielone na 3 części: l- a opisuje dzieła zbiorowe history­
czne; w 2-ej są pisarze wieków średnich, kiedy który żył, co pisał z hi­
storji, gdzie rękopismy jego dzieł, jakie są wydania tychże i gdzie mo­
żna znaleść szczegółowe wiadomości o tymże pisarzu. W trzeciej są w y­
liczeni święci, który kiedy żył, kto i kiedy pisał jego żywot, gdzie się
każdy żywot znajduje, jako też wyliczone są specjalne dzieła, lub traktaty
dawniejsze i nowsze, w tym przedmiocie. Każda część jest ułożona po­
rządkiem alfabetycznym. W Supplem . nadto jest spis alfabetycz. świętych,
z oznaczeniem dnia ich, i chronologiczny Papieży, cesarzy, i biskupów
środkowej Europy (str. 1 8 7 — 4 4 8 ) 2). Co się tyczy stron ujemnych
bollandystów, najważniejszą jest brak źródeł orjentalnych, czemu zre­
sztą wcale dziwić się nie można, gdyż filologja orjentalna 3) w X V II w.
n ie tak daleko posuniętą była, i ani się domyślano skarbów, jakie mogą
być ukryte w dalekich zakątkach wschodu, a które dopiero w naszych
czasach większe obudziły zajęcie (Porówn. Syryjska literatura). Szczegó-

]) Żywoty nie byle jakie, ale współczesne, albo mało co późniejsze od


sam ych świętych, albo wreszcie z późniejszych takie, o których słusznie można
m niemać, że są oparte na źródłach współczesnych świętemu (np. M etafrast
ob.), słowem żywoty tylko źródłowe.
2) Nowe wydanie przygotowuje teraz autor.
3) Nie podciąga się pod tę nazwę filologia grecka.
B o li a n d y śc i . — Bolonja. 471
łowo to rozbiera P itra, Etudes sur la collection des Actes des Saints, pu ­
blics p a r les Boll., P aris 1850. Spodziewać się jednak należy, że następni
boliandyści brak ten uzupełnią i że, po ukończeniu całego roku świętych,
nastąpią jeszcze tomy dodatkowe. N iektóre części tego zbioru wywołały
ostrą polemikę (np. karmelici wystąpili w obronie Eljasza p ro r., jako
swego założyciela); inne nawet były zakazane przez inkwizycję hiszpań­
ską, i tak obruszyły Hiszpanów, że nawet uczony kardynał d’A guirre (ob.)
nie chciał słuchać najlepszych swych przyjaciół benedyktynów kongr. św. M aura,
gdy ci wnosili do niego instancję za Papebroekiem, aby wyjednał zwolnie­
nie zakazu; owszem, oświadczył, że wszelkiemi siłami przeszkadzać będzie
rozszerzeniu tego dzieła (list E stiennot’a Klaudjusza, benedyktyna, z Rzy­
mu 23 Wrześ. 1698 r., ap. Valery, Correspond, de Mabillon, III. 41).
Boliandyści bronili się (Nic. Rayei, Examen juridico-theolog. Praeambulo-
rum Sebastiani a S. Paulo, Antverp. 16 98; Danielis Papebrochii Respon-
sio Sebastiano a S. Paulo etc. ibid. 1696 — 9 8, 3 vol. 4°; C. Janningi,
Apologia pro AA. SS., ibid. 1695, 12°; Acta SS. Bollandiniana apologe-
ticis libris vindicata, ibid. 1 7 55 fol. ib. Venetiis 1 7 55. fol.) Dziś cieszy
się to dzieło uznaniem powszechnem, do uwielbienia dochodzącem, u wszy­
stkich miłośników nauki, czego i najzawziętsi nieprzyjaciele jezuitów za­
przeć nie mogą. A lubo, przy postępie krytyki, znajdzie się nieco do
poprawy w tem lub owem miejscu, to przecież całości dzieła i zasłudze
boli. bynajmniej uwłaczać nie może. L iteraturę tego przedmiotu, ob.
Potthast. op. c. 2 5, Supplem. s. 8; D e Backer, Biblioth. des ecrivains
d. 1. comp. d. J. ed. 2-a. X . W . K.
Bolonja- Początek tego miasta sięga odległej starożytności; u E tru ­
sków zwało się Felsina. Za Tarkwinjusza Starego zdobyli je Gallowie
i nazwali Bononia. W czasie drugiej wojny punickiej wpadło w ręce Rzy­
mian. Za N erona spłonęło, ale na nowo odbudowane przez tegoż cesa­
rza. Prawdopodobną jest rzeczą, choć nie ma dowodu historycznego na
to, że pierwszy apostoł Rawenny, ś. Apolinary, założył kościół chrześcjań-
ski w Bolonji. Katalog biskupów bolońskich wymienia jako pierwszego
biskupa Zamę, konsekrowanego przez Papieża s. Djonizjusza (2 5 9 — 6 9,
ob. Baron. ad. an. 272 n. 2 2). Baronjusz słuszną robi uwagę, że Ża­
rna nie mógł być pierwszym biskupem, ale że był pierwszym znanym.
Katalog jego poprzedników mógł zaginąć w pożarze tego miasta za Djo-
klecjana cesarza; ponieważ Bolonja była miastem nadzwyczaj ludnem,
a inne miasta włoskie, naówczas nierównie mniej zaludnione, miały już
swoje stolice biskupie. W edług tradycji, Zama wystawił na cześć św. Pio­
tra kaplicę, która dała początek wspaniałej i pięknej katedrze bolońskiej.
Kościół boloński święci uroczystość Zamy 24 Stycz. Z późniejszych bi­
skupów, Euzebjusz żył za ces. Gracjana i Teodozjusza, zostawał w ści­
słych stosunkach ze św. Ambrożym, który, jako owoc swej mowy o panień­
stwie, widział jak do Medjolanu z Bolonji przybywały dziewice, pragnące
poślubić Bogu swą czystość. Euzebjusz także w tym czasie (3 7 7) przy­
był do Medjolanu, i o nim to wspomniał św. Ambroży w swej mowie,
w słowach: Adest piscator Bononiensis, aptus ad hoc piscandi genus (lib.
III De virg.). Następnie św. Ambroży udał się sam do Bolonji, gdzie, jak
twierdzi (Exhort, ad Virg.), z natchnienia Bożego odszukał relikwie świę­
tych W italisa i Agrykoli (cf. Sigonius, De episc. bonon. lib. l) . Euzebjusz
z Ambrożym znajdował się na soborze, zwołanym przeciwko arjanom
472 Bolonja.
w Akwilei r. 3 81. Ś. Euzebjusza obchodzą w Bolonji 24 Wrześ. Po Fe­
liksie (siódmy biskup), uczniu św. Ambrożego, nastąpił 4 Grud. 429 roku
Petronjusz. Ur. w Konstplu, młodość przepędził w klasztorze (ob. Gennad.
De viris ilłustr. c. 41) i był wysłany przez ces. Teodozjusza II w posel­
stwie do Papieża Celestyna I, w sprawie Nestorjusza. Ten Papież konse­
krował go na biskupa bolońskiego, gdyż właśnie naówczas przybyli depu­
towani tego miasta, prosząc, aby im dać biskupa (4 2 9). Gorliwy ten pa­
sterz wytępił w swej djecezji resztki arjanizmu. Wielka liczba kościołów
winna jemu swoję fundację; jemu także przypisują wyjednanie u Teodo­
zjusza odbudowanie miasta, na pół zburzonego od czasów Konstantyna W.
Petronjusz, który um. 4 50 r., jest jednym z najgłówniejszych patronów
Bolonji; na jego to prośby Teodozjusz II miał założyć szkołę prawa, nad­
zwyczaj słynną. Z jego następców 6 2gi biskup Henryk a Fracta ( 1 2 13)
był odważnym obrońcą praw biskupich. Dwukrotnie widział się w konie­
czności rzucenia interdyktu na miasto i urzędników, ponieważ pozwolono
sobie wkraczać w jego prawa i odmówiono należnej dziesięciny. Papież
Honorjusz III rozstrzygnął spór na korzyść biskupa. Tenże Papież pole­
cił, aby nikomu nie było wolno odtąd nauczać w Bolonji, kto nie złożył
egzaminu przed archidjakonem biskupa i od niego nie uzyskał pozwolenia.
Ces. Fryderyk II potwierdził r. 1220 wszystkie przywileje kościoła boloń.
Z tego dokumentu pokazuje się, że dobra biskupie były naówczas bardzo
znaczne i że biskup, który się nazywał księciem (princeps noster) państwa,
posiadał jurysdykcję cywilną i kryminalną w swojem terytorjum (castris
villis etc.). Za tegoż Henryka a Fracta dwaj patrjarchowie zakonów że­
brzących: śś. Dominik i Franciszek, przybyli do Bolonji i tam założyli
swoje klasztory. Biskup 8 2gi Mikołaj Albergati (ob.). Najsłynniejszym
z jego następców był kardynał Wawrzyniec, 8 3 z kolei biskup, ze staro­
żytnej rodziny Canpeggio pochodzący, ur. r. 14 74, a od r. 152 3 biskup
boloń. Za jego czasów Karol V został ukoronowany przez Papieża Kle­
mensa VII (15 2 7), której to ceremonji asystował Campeggio, w charakte­
rze księcia Kościoła i imperium. Um. 1539, pochowany w Rzymie, w ko­
ściele św. Marji na Trastevere. Po nim nastąpił prawy syn jego, zrodzo­
ny w małżeństwie, w jakiem zostawał przed przyjęciem święceń, imieniem
Aleksander. Za niego to sobór trydencki przeniesiony do Bolonji, odbył
drugą sesję w dziedzicznym pałacu Campeggiów ( 2 1 Kwiet. i 11 Czerw.
154 7). Aleksander um. 1554. R. 1551 mianowmł go kardynałem Jul-
jusz III. Po nim nastąpił kuzyn jego Jan Campeggio, syn senatora An-
toniego-Marji. Jan był nuncjuszem papiezkim we Florencji i Madrycie
za Filipa II i um. 156 3. Ostatnim biskupem (9 5) był synowiec Pawła
III, kard. Farnese, który, będąc przedtem arcyb. Neapolu i Rawenny i pa-
trjarchą konstantynopolskim, zrezygnował te stolice i był mianowany na
katedrę bolońską 1564. Umarł w rok potem. Dotąd Bolonja była bi­
skupstwem, zależnem od Rawenny, która była metropolją prowincji Emilji
i Flaminji. Za 9 6 biskupa (Colet, wydawca Ughel. powiada, że to był 9 4)
Gabryela Paleotti, kardyn. od r. 1 565, a od r. 1566 biskupa, Bolonja,
którą bulla nazywa pierworodną Stolicy św., primogenita, i matką nauk,
mater studiorum, została podniesioną do godności arcybiskupstwa (158 2),
a jako sufraganie otrzymała biskupstwa: Imoli, Cerwii, Modemy, Reggio,
Parmy i Placencji. W Kwietniu 1586 nowy arcyb. celebrowmł, wraz ze
swoimi sufraganami, synod prowincjonalny. Paleotti um. 1 59 7. Jest ou
Bolonja. 47 3
au torem wielu dzieł, między którem i: D e sacris et pro fa n is imaginibus;
D e consistorialibus consultationibus; Arcliiepiscopale Banoniense etc. Za jego
następcy k ard y n ała Al/on. Paleotti odżyło nieporozum ienie z R aw enną,
k tó ra utrzym yw ała, że bulla papiezka była w yjednana podstępnie (subrepti-
tie), że stolica bolońska nie m iała nigdy egzem pcji, że zawsze była sufra-
g an ią raw ennateńską i że wielkie krzyw dy, ja k ie bulla w yrządziła R aw en­
nie, uniew ażniają takow ą. K lem ens V III, w celu załatw ienia sporów , o d ­
d a ł Im olę i Cerwię R aw ennie ( 1 6 0 4 ) , utazym ał arcyb. bolońskiego przy
jego praw ach m etropolitalnych i jak o su fraganje d odał mu biskupstw a: kre-
mońskie i nowo erygow ane Borgo San-D onino. Z arcyb. bolońskich zo­
stali Papieżam i: A leks. Ludovisi 1 6 1 2 (G rzeg o rz X V ) i Prosper L am ber-
tini 1 7 3 1 (B enedykt X I V ) . Cf. Const. R a bbii, C ontin. H isto r. episcopor.
B ononiens. in Sigon. opp. t. IV p. 6 0 4 . —-Synody djecezjalne. I pod bpem
Hubertem ( 1 3 0 3 — 1 3 2 2 ) . P ią ty następca H u b e rta , B eltram in P arav icin u s,
ogłosił jego dekrety 1 3 4 1 . II za biskupa B ern. de Lim oges w 13 74. Jego
d ek rety dotyczą reform y duchow ieństwa. K ilka postanow ień dotyczących
adm inistrow ania sak r. P o k u ty oh. w B ened. X IV D e syn. dioec. p. V II c. 1 6
§ i. W pływ tego synodu zdaje się był dość znaczny, albowiem bardzo
często postanow ienia jego przytaczają w synodach następnych. Z en ettu s,
biskup Sebasty i k o ad ju to r C am peggia, k azał je w ydrukow ać r. 15 35.
II I pod L u d w . L udovisi w 1 6 2 2 . IV za H ier. Colonny 16 34. V pod Ja k .
Buoncompagni w 1 6 9 8 . VI sobór prow incjonalny odbyty pod pierwszym
m etropolitą Gabrielem Paleotti w 1 5 8 6, w celu w prow adzenia w w ykonanie
dekretów try d en ck ich .— Uniwersytet. P o czątk i tej in sty tu c ji, ta k słynnej
wr katolicyzm ie, sięgają czasów ces. Teodozjusza II, ale dokum ent, na ja ­
kim opiera się to m niem anie, je s t fałszywy: je st on w ystosow any do P a ­
p ieża C elestyna I, r. 4 3 3, w k tó ry m ju ż tenże nie ży ł, i do k ró l. fra n ­
cuz. i angielskiego, L udw ika i F ilipa, do B aldw ina z F la n d rji i t. p ., j a ­
kich nie było w owym czasie (ob. Ughel, Ita lia s.). Możliwe w szelako,
że szkoła, założona przez Teodozjusza, p rz e trw a ła i zatrzym ała w ykład p r a ­
wa rzym skiego, i że w reszcie ta szkoła, ja k inne szkoły k laszto rn e i p r y ­
w atne, dała początek uniw ersytetow i bolońskiem u (R aum er, Gesch. d e r H o -
h enstauf. V I 4 6 9; H u rter, Innoc. II I l , 15; IV 5 8 8). P raw o rzy m sk ie,
k tó reg o w ykład nie u sta ł nigdy we W łoszech, na nowo zaczęto upraw iać
staran n ie , skoro m iasta lom bardzkie przyszły do pom yślnego stanu i k ie ­
dy polityka, handel, in stytu cje rep u b lik ań sk ie tych m iast w ym agały z n ajo ­
mości praw a. Pierw szym bolońskim profesorom praw a, k tó ry zyskał ^ław ę,
był Im e r ju s z ( f 1 1 4 0 ) . W yk ład jego ta k i zyskał rozgłos, że s& ąg ał
uczniów z całego zachodu i dał początek słynnej szkole praw a. Cesarz F r y ­
d eryk II udzielił jej na sejm ie w R oncaglia (?) pierwsze przyw ileje, na m o ­
cy których uczniowie jej, wbrew zwykłym praw om , obejm owali try b u n a ­
ły specjalne. Im ię tej szkoły było ju ż naów czas ta k w ielkie, że ten sam
cesarz polecił czterem jej członkom w yszukać i udow odnić praw a cesarskie
do W łoch, i że Papież A leksander I I I uw ażał uznanie w ażności swojej
elekcji, przez profesorów szkoły bolońskiej, ja k o m ające stanow czą pow a­
gę w obliczu całego chrześcjaństw a {H urter 1. c.). Jednocześnie za­
kw itła tam i nauka praw a kanonicznego, a to , co Irn e rju sz zrobił dla p ra ­
wa cywilnego, benedyktyn G racjan u czynił dla praw a kanonicznego, p o ło ­
żywszy, przez wydanie zbioru p. t. D ecretum G ratiani, pierw szą podstaw ę
kodeksu praw a kościelnego, Corpus ju ris canonici ( 1 1 5 1 ). Bólonja zy-
474 Bolonja.— Bolsek.
skała przez to sławę europejską w epoce, w której prawo kanoniczne prze­
nikało we wszystkie stosunki społeczne i polityczne, a szkoła, w której
jego wykład był prowadzony przez znakomitych mistrzów, tysiącami liczy­
ła swoich uczniów na początku w. X III. Wydział tedy prawny był za­
wiązkiem uniwersytetu bolońskiego. Chociaż uprawiano tam i medycynę
pod koniec w. X II, nie napotykamy jednak doktorów tej nauki przed
końcem X III w. Około tego czasu zajmowano się także filozofją, mate­
m atyką i grammatyką. Mimo katedry teoiogji, jak ą na żądanie św. F ra n ­
ciszka oddawna ustanowiono, dopiero r. 13 60, na prośbę biskupa boloń­
skiego, Papież Innocenty VI otworzył wydział teologiczny przy miejscowym
uniwersytecie. Biskupem bolońskim był naówczas Jan de Naso. Nakoniec,
za jego następcy Hymenika ( i3 6 i) , uniwersytet doszedł swego zenitu,
ściągnąwszy do siebie z różnych części Europy znakomitych profesorów.
Ich katolog znajdujemy w UgheUim (p. 2 7). Archidjakon biskupi miał
prawo nadzoru nad egzaminami i przyznawaniem stopni. Co do organiza­
cji, ob. a. Uniwersytety i Stopnie. Podług narodowości studentów, uni­
wersytet dzielił się na Citramontanów i Ultrainontanów. Każda z tych
korporacji miała swojego rektora. Żeby zostać rektorem , trzeba było
najprzód wykładać prawo przez lat 5 przynajmniej, mieć łat 2 5, być nie­
gdyś studentem i nie należyć do żadnego zakonu. Studenci, wybierając
rektora, zarządzali, właściwie mówiąc, sami swoją korporacją. Aby zro­
zumieć tę organizację, tak dziś dziwną, trzeba wziąść na uwagę, że owi
studenci byli naówczas wszyscy, albo prawie wszyscy ludzie, którzy spełniali
w swoim kraju rozmaite obowiązki i piastowali różne urzędy, a którzy
przybywając do Bolonji, wńedzeni miłością nauki, musieli przecież także
mieć pewne prawa. Mistrzowie i profesorowie byli pod władzą rektora,
mogli być karani przez niego, nie mogli wykładać bez jego upoważnienia
i nie mieli nawet głosu doradczego w zgromadzeniu uniwersyteckiem, chy­
ba że przedtem byli rektoram i. Sam tylko wydział teologiczny był ina­
czej urządzony i cały jego zarząd należał do mistrzów. Klemens V na
sob. wienneńskim polecił, aby uczono w uniwersytecie języka hebrajskiego,
chaldejskiego i arabskiego. Grzegorz IX , Bonifacy VIII, Klemens V, Jan
X X II, przesyłali swoje dekrety do doktorów bolońskich. Ze szkoły tej wyszli
Papieże: Honorjusz II, Lucjusz II, Grzegorz X III, Innocenty IX, Grze­
gorz XV i Benedykt XIV, a prócz tego mnóstwo kardynałów, biskupów
i prałatów .— Obecnie djecezja bolońska liczy 300,000 wiernych i 200 pa-
rafji. Oprócz katedry, Bolonja posiada 7 4 kościoły parafjalne, a przed
kassatą zakonów 3 5 klasztorów męzkich, 3 8 żeńskich i około 70,0 0 0
mieszkańców. Cf. Ghirardacci, Istor. di Bologna; Sarii, De Claris Archigymn.
Bon. profes., Bonon. 1 7 69. (Kerker). X . M d.
B olsek (Bolsec) H i e r o n i m , karmelita paryzki w XVI w. Pewne­
go razu miał on w kościele św. Bartłomieja mowę tak mało duchowną,
że po niej uznał za stosowne ratować się ucieczką. Zdjął habit i udał się
do W łoch, gdzie był przyjęty przez księżnę F errary . Słuchał następnie
medycyny i w końcu ożenił się. Po niejakim czasie udał się do Genewy;
Kalwin radził mu ustawicznie studjować Pismo św., ale skutek nie odpo­
wiedział oczekiwaniu doradcy, gdyż B. nie mógł tam dopatrzyć nauki
o przeznaczeniu, do jakiej Kalwin chciał go pociągnąć. Było naówczas
w zwyczaju, że każdy kaznodzieja miewał z kolei konferencje piątkowe,
k tóre sądzili inni kaznodzieje. Każdy mieszczanin miał prawo robić za-
Bolsek.— Bolsena. 475

rzu ty kaznodziei w samymże kościele. Otóż 16 Paźdz. 1542 r. J a n od


św. A ndrzeja m iał kazanie z tek stu św. J a n a (8, 4 7) i rozw ijał n au k ę
kalwińską, o predestynacji. B. pow stał przeciw ko niem u, a op ierając się
n a P iśm ie św. i tek stach Ojców, udow odnił fałsz i szkodliwość opinji, k tó ra
B oga czyni ty ran em i odejm uje cnocie zasługę, w ystępkow i w styd, a g rze­
sznika uw alnia od wyrzutów sum ienia. L ecz zaledwie skończył swoję re -
futację przez zw rot do słuchaczy, gdy K alw in pow stał i b ro n ił swojej
n au ki tekstam i z Biblji i św. A ugustyna, k tó re tłum aczył po swojem u,
a w trak cie tego policjant prow adził do w ięzienia Bolseka, jak o burzyciela
spokojności publicznej i zwodziciela ludu. W tym sam ym dniu kaznodzieje
sform ułowali ściśle dogm at przeznaczenia w 17 a rty k u ła c h , o k tó re ra d a
najwyższa badać m iała B olseka. T en nie d ał czekać długo na odpowiedź,
na k tó rą znowu odpowiedzieli kaznodzieje; Bolsek p isał jeszcze w wielu
kw estjach do K alw ina z w ięzienia, n a k tó re re fo rm ato r odpisał m u w swo­
jem dziele, O wyborze łaski. P oniew aż, ku końcow i procesu, n ik t nie
chciał dać poręczenia za B olsekiem , m usiał więc pozostać w w ięzieniu,
a choć później go uw olniono, wszelako, dla zrobienia satysfakcji K alw ino­
wi, 2 3 G rud. 15 51 r. ra d a genew ska w ypędziła go na zawsze ze swego te r-
ry to rju m . B olsek u dał się do T bonon, w k an to n ie B erneńskim . Zaledw ie
dow iedział się o tem K alw in, u d ał się tam , aby skłonić radców do w ypę­
dzenia B olseka; ci, lubo nie bardzo godzili się n a nau k ę o pred esty n acji
kalw ińskiej, jednakże, dla spokojności, wypędzili w krótce B olseka. U dał
się on teraz do P ary ża, w nadziei o trzym ania posady kaznodziei kalw iń­
skiego, ale gm ina nie uznała go za dosyć praw ow iernego i żąd ała, aby
przedew szystkiem w yrzekł się błędów n a synodzie orleańskim (1 5 6 3 r.),
a tym sposobem zadość uczynił żądaniu kościoła genew skiego i b ern eń sk ie­
go. B olsek, k tó ry dośw iadczył ju ż n a sobie nietolerancji kalw inistów , nie
uczynił tego, czego po nim wym agano. W o lał udać się do L ozanny,
w c h arak terze lekarza, lecz gdy mu tam odmówiono p raw obyw atelstw a,
dopókiby nie uznał sym bolu b erneńskiego, opuścił Szw ajcarję i udał się
do M ontbeliard, gdzie też w króce, zm ordow any swojem życiem tułaczem
i w yrzutam i sum ienia, pow rócił na łono K ościoła katolickiego. N apisał
życiorys K alw ina i Bezy, pierw szy p. t. H ist, de la vie, des m oeurs, actes,
doctrine, Constance et m ort de Jean Calvin, ja d is m inistre de Geneve, L ugd.
16 7 7, 2 wyd. w P ary żu t. r., po łacinie w K olonji 1 5 8 0 , po niem iecku
1 5 8 1 . N a polski tłum . p. t. H istorja żyw ota, spraw i śmierci Ja n a K al-
ivina, K rak . 1 5 8 3 . To dzieło, podobnie ja k i H ist, de la vie et des mozurs
de Th. de B eza (P a ris 15 7 8), niepodobały się kalw inistom . Surow y k ry ­
ty k Galiffe, kalw inista, k tó ry m ógł czerpać swoje wiadom ości u samego
źró d ła, mówi: „większa część faktów , podanych przez tego lek arza lugduń-
skiego, je s t praw dziw a.“ Cf. J . A . Galiffe, N otice genealog, su r les famil.
genevois, t. 3 p. 181 i 54 7; A u d in , H ist, de la vie de Calv.; P aul H enry,
L a vie de J. Calv. {F ritz). X . M -i.
Bolsena. C u d b o l s e ń s k i słynny, ja k i się w ielce przy czy n ił
do zaprow adzenia św ięta Bożego C iała w całym K ościele, z p o czątk u ob­
chodzonego ty lk o w L iege. P odczas gdy U rb a n IV baw ił w raz ze
swoim dw orem w O rw ieto, pew ien k a p ła n podróżny, n iem iec, o d p raw ia­
ją c Mszę św. w m ieście B olsena (daw niejsze Volsinium), po k o n sek racji
p o czął w ątpić, czy chleb i wino zam ien ia się rzeczyw iście na C iało
i K rew J . C hrystusa, i wówczas nagle z h o stji poko n sek ro w an ej wy-
476 B o lse n a .— Bona.

s t ą p i ł a k r e w , k t ó r a n a k o r p o r a l e p o z o s t a w ił a w ie lkie c z e r w o n e p lam y .
T e n w y p a d e k c u d o w n y sk ło n ił P a p i e ż a do teg o , żeby nie o d k ł a d a ć u s t a ­
n o w i e n ia ś w i ę t a , m a j ą c e g o n a c elu u c z c ić p u b l ic z n ie S a k r a m e n t C ia ła
i K rw i P . Jezusa. K o r p o r a ł ów z a c h o w u je się ob e c n ie w k a t e d r z e
w O rw ie to . S ł y n n y j e s t o b r a z M szy b o lse ń sk ie j, p ę d z l a R a f a e la , w l o ­
ż a c h w a t y k a ń s k i c h . Cf. A ndrea P en a zzi , I s t o r i a d e ll ’o s t i a s a c r a t is s i m a
c h e stillo s a n g u e in B o ls e n a , M o ntefias. 1 6 3 1; R aynakl. C on tin. A n n a l.
B a r o n , a d a n n . 12 64 n. 2 6; Bened. X I V , C o m m e n t, de fest. D. N. J.
C. i , 2 1 2 ; A d a m i , S t o r i a di B o lse n a.
B olzh eim J a n , u r . w d ru g i e j p o ło w ie X V w. z f a m ilji s z l a c h e ­
c k ie j, o sia dłe j w B o lzh e im p o d m. S c h l e t t s t a d t , w A lz a c ji, n a u k i p o b i e ­
r a ł w S tra sb u rg u i H eidelb erg u. Z t ą d u d a ł sią do W ł o c h , g dzie p r z e ­
b y ł k i l k a la t . B y ł on p r z y ja c i e le m E r a z m a i w ielu in n y c h uczo n y c h .
W 15 12 r . z o s t a ł k a n o n ik i e m w K o n s ta n c ji i t u o d d a ł się w y łą c z n ie
p r a c o m n a u k o w y m . W 1 5 1 8 B. p o z n a ł n i e k t ó r e d z ie ła L u t r a i w 1 5 2 0
n a p i s a ł do niego k i l k a z a c h ę c a j ą c y c h listów . N i e p o d o b a ł się wszakże
B o lz h e im o w i sposó b, w j a k i L u t e r sw oic h p r z e c iw n ik ó w t r a k t o w a ł . Po­
m im o to s p r z y j a ł on n o w a t o r s t w u i w y j e d n a ł k a t e d r a l n e p r o b o s t w o
w K onstancji dla Ja n a W a n n e ra , stro n n ik a L u tro w eg o . W 152 2 Bolz-
h e im a o d w ie d ził E r a z m , k t ó r y j u ż p r z e j r z a ł n o w ą n a u k ę i znacznie
w p ł y n ą ł n a o c h ło d z e n i e j e g o z a p a ł u do n o w o s te k re li g i jn y c h . W ypadki,
k t ó r e w k r ó t c e p o t e m zaszły, o t w o r z y ły n a r e s z c ie oczy B olzheim ow i.
S k a r b i e c k o n s t a n c k i e j k a t e d r y z o s t a ł z r a b o w a n y p r z e z ł u t e r a ń s k i m a g i­
s t r a t , a k a p i t u ł a m u s i a ł a się p r z e n i e ś ć do U e b e r l i n g e n . W 1 5 2 4 , w li­
śc ie do A m e r b a c h a z a p e w n i a B ., że n i g d y nie o d s t ę p o w a ł od n a u k i k a ­
to li c k ie j . S e k c i a r s t w o w ło n ie l u t e r a n i z m u i n i e p o r o z u m i e n ia m ię d z y
s a m y m i p r z y w ó d c a m i r e fo r m a c j i o s t a te c z n i e od niej o d s t r ę c z y ły B.,
o czem św ia d c z y lis t p r z e z n iego do E r a z m a p is a n y 1 5 2 5 r. W 1526
p i s a ł on do A m e r b a c h a , że ż a łu je teg o , iż p o p r z e d n i o s p r z y j a ł t a k z u ­
c h w a ł e m u i n i e p o w ś c ią g li w e m u c z ło w ie k o w i, p s e u d o - t e o l o g o w i L u t r o w i .
W o s t a t n i m liście do E r a z m a (z 21 M a j a 1 5 3 5 ) m ów i o ś m i e r c i , k t ó ­
r e j p r z y b l i ż a n i e się p r z e c z u w a . Z d a j e się, że B. u m a r ł w F r e i b u r g u
15 35 r. Z o s t a ł y po nim l is ty i j e d e n p o e m a t . Z a n a m o w ą B o lz h e im a ,
E r a z m n a p i s a ł spis sw oic h p r a c C a ta l o g u s l u c u b r a t i o n u m . Cf. B o l­
linger , D ie R e f o r m a t i o n , 1 8 4 6; K . W alchner , J. v o n B olzheim u. seine
F r e u n d e , 18 3 6. (H a a s.) J. N.
Bona J a n , k a r d y n a ł , u r . 12 P a ź d . 1 6 0 9 r . w M o n d o v i, w P i e ­
m o n c ie , ze s t a r o ż y t n e j f a m ilji f r a n c u z k ie j . P r z e z n a c z o n y do słu ż b y w o j ­
sk o w ej, o d e b r a ł o d p o w i e d n ie w yc h o w a n ie ; id ą c j e d n a k za g ło se m p o w o ­
ł a n i a , w 1 5 -ty m r o k u w s tą p i ł do z g r o m a d z e n i a r e f o r m o w a n y c h c y s t e r ­
sów, w k t ó r e m z o s t a ł p r z e o r e m , o p a te m , a w r e sz c ie j e n e r a ł e m w 1 6 5 1 .
Z p o k o r y o d m ó w i ł p r z y j ę c i a h o n o r ó w , j a k i e m i P a p i e ż A l e k s a n d e r V II
c h c i a ł go z aszc zy c ić. S p r a w o w a ł wyższe o b o w i ą z k i w K oście le , j a k
k o n s u l t o r a w k o n g r e g a c j i in d e x u , k w a l i f i k a t o r a w in kw izyc ji; k a r d y n a ­
łe m m ia n o w a n y r. 1 6 6 9 . O d z n a c z a ł się n a u k ą , p o b o ż n o śc ią i p r a w o ­
ścią c h a ra k te ru . P o ś m i e r c i K l e m e n s a I X w ie lu m ia ło n a d z i e j ę , że z o ­
s t a n i e P a p i e ż e m , co d a ło o k a z ję do złośliw eg o k o n c e p t u : Papa Bana
byłby solecyzm . N a co ks. D a u g i e r s o d p o w i e d z i a ł e p ig r a m r a a te m :
Vana solaecisrni ne te conturbet imago
E sset P apa bonus, si Bona P apa fo ret.
B on a .— Bonatd. 477

Jako historyk dostarczył ważnych dokumentów do Spicilegium d'Ache-


ryego i do A cta Sanctorum , przykładał się do wydania dzieł ojców Ko­
ścioła. Na polu liturgiki ważne są jego dzieła: Tractatus historicus,
symbolicus, asceticus de dioina psalmodia i Rerum liturgicarum libri I I
cum disq. de pane azymo et ferm e ntato. W dziełach tych, obok gruntow ności,
zaleca się prostotą wykładu: równie um iał uniknąć drobiazgowości i su­
chości średniowiecznej, ja k płytkości późniejszych pisarzy. Jak o
autor ascetyczny wsławił się wydaniem traktatów : I Manuductio
ad coelum\ II De principiis vitae christ. III Via compendii ad Deum per
motus anagogicos et preces jacidatorias. Dwa szczególniej z wymienionych
pism, odznaczające się czystością formy, były tłumaczone na różne języki.
Kompletne wydanie dzieł Bony wyszło w Turynie, 1 747 — 53, w 6 v., z ży­
ciorysem autora. (Mast.) W . F.
B o n a c in a M a r c i n , kanonista medjolański i teolog klassyczny,
biskup utyceński, nuncjusz apost. przy dworze niemieckim, f 1631 r.,
jest autorem Teologji moralnej, z której Goffart, lowański doktór teo l.,
zrobił Compendium, ułożone porządkiem alfabetycznym, Lugd. 16 30 in
1 2 - 0 . N adto zostawił tra k ta ty o Wyborze Papieży i O beneficjach.
Dzieła wyd. w Lugd. 1627, 2 t. in f.; 1 639 t. III; w.Wenecji, 1 7 54,
t. 3 f.
Bonald L u d w i k G a b r j e l A m b r o ż y , w icehrabia, ur. 2 Paźd.
1 7 54 w Milhau, ze starodawnej i znakomitej familji. Ukończywszy
nauki w jednym z pensjonatów paryzkich, a następnie w kolegjum
w Juilly, w stąpił do korpusu muszkieterów; w 1 7 7 6 ożenił się i otrzy­
mał urząd m era w rodzinnem mieście, 1 7 90 mianowany członkiem r a ­
dy departam entalnej, a w krótce potem prezesem zarządu departam entu
w Aveyron. Aby nie przyjmować udziału w przeprowadzeniu ta k na­
zwanej cywilnej konstytucji duchowieństwa, zrzekł się zajmowanych urzę­
dów, przez niejaki czas mieszkał w swoim m ajątku, potem połączył się
z em igracją i osiadł w Heidelbergu. Tu zajmował się kształceniem
dwóch swoich najstarszych synów (z których jeden później został kardy­
nałem arcybiskupem Lyonu) i przygotowywaniem m aterjału do pierwsze­
go swego dzieła: Theorie du pouvoir politique et religieux (Teorja w ła­
dzy politycznej i religijnej), które zostało w K onstancji wydrukowane,
a następnie skonfiskowane z rozkazu dyrekforjatu. Dzieło to może
najznakomitsze z X V III w. R. 1 7 9 7 B. powrócił do F rancji, lecz
zmuszony był ukryw ać się w domu bogobojnej niewiasty, panny Des-
noyelles. W tedy napisał trzy dzieła: Essai analytique sur les lois natu-
relles de Vor dr e social ou du pouvoir du ministre et clu sujet dans la so-
ciete (Badania nad praw am i naturalnem i porządku społecznego, czyli
o władzy m inistra i poddanego w społeczeństwie); L e divorce considere
au X I X siecle etc. (Rozwód w X IX wieku), i L a legislation primitive
(Prawodawstwo pierwotne). Pierwszy konsul po 18 B rum air’a wykreślił go
x listy emigrantów i Bonald powrócił do m ajątku. W tym czasie pisy­
wał on artykuły i rozprawy do Merkurego francuzkiego i do Journal des
Debats. R. 1 8 1 0 przyjął urządradcy w m inisterjum oświecenia, i zna­
czny wpływ wywarł na reorganizację publicznego nauczania. Świetna
karjera otw ierała się przed nim, kiedy zaproponowano mu miejsce
nauczyciela najstarszego syna K róla holenderskiego, a następnie takąż
samą pozycję przy królu rzymskim, lecz B. od obu tych zaszczytów się
478 Bonaid.
uchylił. Kardynałowi Maury powiedział on, między innemi: „Gdybym
m iał go (króla rzymskiego) uczyć sztuki rządzenia, mógłby być wszę­
dzie indziej lecz nie w Rzym ie.“ Po powrocie Ludwika X VIII ( 1 8 1 4 ), przewi-
dzialnym przez Bonalda jeszcze na dwadzieścia lat przedtem, mianowany
on został członkiem rady edukacyjnej. P ozostając na tym urzędzie,
pomimo licznych zajęć, napisał polityczną broszurę: R eflexions sur l'in-
teret general de TEurope (Uwagi nad powszechnym interesem Europy),
która żądaniem granicy Renu dla Francji wywarła w ielkie wrażenie
w E uropie. Po ostatecznym upadku N apoleona I, B. został członkiem
izby deputowanych. Tu odznaczył się gorliw ością w obronie K ościoła
i tronu, a jednocześnie, wespół z Chataubriandem, Lam ennais i F ievee,
czynny brał udział w redakcji dzienników Conservateur i D efenseur.
Najwięcej sławy zjednała mu mowa, powiedziana 7 Maja 182 1 r.
w izbie deputowanych, w obronie prawa o zasiłku pieniężnym dla du­
chowieństwa. M ianowany parem 182 8 r., z zapałem i energją w ystę­
pow ał przeciwko opozycji, która odpłacała mu za to gwałtownem i na­
paściam i, szczególniej zaś od czasu, kiedy B. za ministerjum Y illele zo­
stał mianowany prezesem komissji cenzury. N a kilka m iesięcy przed
rew olucją lipcową wydał nowe dzieło: Dem onstration philosophique des
principes constitutives de la societe (Filozoficzne w ykazanie zasadniczych
podstaw społeczeństw a), w którem obszerniej rozwinął myśli wypowie­
dziane w traktacie D u pouvoir civil. Jakkolw iek żadnego nie brał udzia­
łu w ostatnich rozporządzeniach upadłego rządu, podał się wszakże do
dymissji i odtąd aż do samej śm ierci (urn. 23 L ist. 1 8 4 0 ) żył w sw o­
ich dobrach. Bonald należy do w ytrwałych i energicznych obrońców
religji i monarchji, przeciwko doktrynom rew olucji. U siłow ał on odży­
w ić w ielkie wspomnienia, stanowiące chwałę rodu ludzkiego. I gdy
współcześni jego opierali się na teorjach m aterjalistow skich Kondylaka
i encyklopedystów , B. bił na nich pojęciam i, z wyższych sfer zaczer-
pniętem i, wskazując religję za jedyną trw ałą podstawę społeczeńskiego
porządku. X VIII w. okaleczył człow ieka, w yrywając zeń żyw ioł religijny:
B. w alczy o odzyskanie tej nieodzownej części, całkującej naszą istotę
moralną. Rządy w szystkie we Francji od czasu rew olucji działały w im ię
osobistości ludzkiej; B. wykazuje, że niepodobna traktować o społeczeń­
stw ie lub człow ieku, bez odwoływania się do Boga. Bóg i człow iek
wiążą się z sobą koniecznie; monarchja nie jest dla niego faktem, któ­
ryby mógł ulegać dyskussji, lecz jest prawem, jest stosunkiem natury
społecznej do Boga, jest ideałem siły, godności, m iłości i opieki.
W kwestji wychowania staje stanowrczo za jego podstawą czysto chrześcjań-
ską. W kwestjach filozoficznych jednak, pomimo przenikliwości i głębokości
um ysłu, popadł w niektóre błędy. Rozumowanie B. jest mniej więcej
następujące: literatura jest wyrazem społeczeństwa; człow iek, jako istota
m yśląca, dopiero przez wypowiedzenie myśli swoich nabiera o nich
świadom ości, wypowiadać zaś może m yśli swoje, o ile je słyszy wyma­
wiane (głuchoniemy ma nierozwinięte zdolności umysłowe); mowa nie
jest wynalazkiem człowieka, lecz dziełem Boga, objawieniem; ztąd B.
wyprowadza wniosek, że wszelka ludzka wiedza, jako zależna od mowy,
jest wypływem objawienia, i cały obszar wiedzy ludzkiej opiera się na
pierwotnych prawdach, że jest jeden Bóg i Boskie Objawienie, a nie
naodwrót, i że wszelkie objawienie Boskie ulega prawom ludzkiego, t. j .
Bonald.— B onawentura. 47 9
n a tu raln eg o poznaw ania. Z tak ieg o rozum ow ania m ożna wywieść, że
objaw ienie p rzestaje być faktem n ad n atu raln y m , a n a tu ra ln e poznaw anie
człow ieka tr a c i swoję sam oistność. Pism o św. je s t, p o dług niego, ź ró ­
dłem w szelkiej ludzkiej m ądrości, i zaw iera w sobie nie ty lk o zasady
re lig ji, lecz i społecznych urząd zeń , a m ianow icie m o n arch ji. W y p ro ­
w adzanie m onarchji od rodziny, pom im o p rzenikliw ości um ysłu B., m a
przew ażnie polem iczną w arto ść. S to jąc w o b ro n ie O bjaw ienia, w s to ­
su n k u do poznaw ania ludzkiego, m iesza on oboje, a b ro n ią c pow agi P i ­
sm a św., u cieka się do argum entów z p ro testa n c k ie g o obozu zacze rp n ię ­
ty c h . W alcząc przeciw ko ateizm ow i i rew o lu cji, poniża n iek ied y p raw a
n a tu raln eg o poznaw ania. Pom ysły B ., w ypow iadane z try b u n y i w p ras-
sie, silnie oddziaływ ały w swoim czasie; słab e ich n ie k tó re stro n y naw et
zapew niały im w iększy dostęp do ty ch sfer, k u k tó ry m się głów nie
zw racały. O prócz wyżej w ym ienionych dzieł, B. n a p isa ł jeszcze: Pensees
diver ses et opinions politiques, 1 8 1 7 , 2. t.; Melanges litter air es, politiques
et philosophiques; Recherches philosoph. sur les prem iers objets des con-
naissances m orales, 12 t. 1817 — 19. S ty l B on ald a je s t w ogóle jasn y ,
pop raw ny, zw ięzły, żywy, n iek ied y podniosły i krasom ów czy. Cf. F eller,
B io g r. uniy; Biographie des contemporains; L e s B a s , D ie t. encyc. de la
F ra n c e . (H affner.) J. N .
Bonawentura ś w i ę t y (14 L ip ca), J a n F i d a n z a (w edług in ­
nych P i o t r ) , u r. 1221 r. w B agnarea, m iasteczku państw a kościelnego.
W czw artym roku życia niebezpiecznie chory, by ł przez pobożną m atkę
g orąco polecony m odlitw om św. F ran c isz k a z Asyżu. U czyniła ona ślub,
że jeśli syn jej odzyska zdrow ie, zostanie franciszkaninem . Św ięty m o ­
dlił się za dziecięciem , a widząc, że to przychodzi do zdrow ia, oświeco­
ny z góry, jak ie łaski m iało ono o d ebrać od B oga, z uniesieniem zawo­
łał: O bona ventura! co znaczy: wiele dobrego ma przyjść z ciebie; i od ­
tą d poczęto chłopczyka zwać B onaw enturą. Szybko postępow ał w n au ­
k a ch , ta k św ieckich ja k i duchow nych. W ciągłych zostaw ał stosunkach
z zakonnikam i świętego F ran ciszk a, m ając la t 2 2, w stąpi! do nowego,
a już sławnego zakonu. P o d łu g jego bjografa P io tra G alezynjusza, uczył
się odtąd przez 7 lat filozofji i teologji, a potem u d ał się do P ary ża ,
gdzie przez 3 lata m iał być uczniem sławnego A leksandra de H ales. Lecz
A leksander H aleński um . 124 5 r ., a zatem B. m ógł być jeg o uczniem za­
ra z po w stąpieniu swem do zakonu św. F ran ciszk a. To przypuściw szy,
owe 7 lat nauki B onaw entury dadzą się w dw ojaki sposób w ytłum aczyć,
a m ianowicie, że uczył się on przez la t 7, zanim w stąpił do zakonu; lub
te ż , że po śm ierci A leksand ra de H ales, jeszcze la t 7 k ształcił się pod
Jan em z R upelli (z R oszelli). W tym to czasie, t. j. ok. r. 1 2 5 0 , B o n a­
w en tura począł w ykładać Sentencyje L o m b ard a, a r . 1 2 5 3 ob jął k a ted rę
teologji po Ja n ie z Roszelli, w tym sam ym dniu, w k tó ry m św. Tom asz
z A kwinu po raz pierwszy w stąpił na k a te d rę teologji u dom inikanów
w Paryżu. W tym czasie żywe pow stały rozpraw y pom iędzy uczonym i S o r­
bony i dwoma w ielkiem i zakonam i jałm użniczem i: franciszkanam i i do­
m inikanam i. D om inikanie otw orzyli, jed n ę po d ru g ie j,r. 1 2 2 1 dwie k a ­
te d ry teologji, zupełnie zaniedbanej w P ary żu . W ślad za nim i francisz­
kan ie w ykład teologji pow ierzyli A leksandrow i de H ales; a w latach 1244
i 1249 oba te zakony otrzym ały od P apieża praw o zasiadania na k a te ­
d rach akadem ickich. N astępnego ro k u u niw ersytet, chcąc pozbyć się za-
480 Bonawentura.
konników , postanow ił nie pow ierzać nadal kated ry żadnem u zakonowi
i nie udzielać żadnem u zakonnikow i stopnia doktorskiego. Lecz Papież
A leksander IV stan ął po stro n ie zakonników i tym sposobem Tomasz
z A kw inu i B onaw en tu ra otrzym ali b ire t dok to rsk i. W rogiem zakonów
jałm użniczych był W ilhelm a Sancto A m ore, professor sorbony, k tó ry r.
125 6 napisał: D e pcricidis novissimorum łem porum , gdzie wystaw ia ich,
jak o istnych antychrystów . R yszard Simon nazywa tę k siążkę „tkaniną
fałszywych i złośliwych zastosow ań Pism a Św. do zakonów jałm użniczych,
zarów no g ru b jań sk ą i kłam liw ą, ja k i inne pism a W ilhelm a1* (Ob. C ri­
tique de la B ibliotheque des a u teu rs eccles. de D upin I 3 4 5). Papież
A lek san d er IV kazał ten pam fłet publicznie spalić w A nagni, a Tomasz
z A kw inu i B onaw entura zbijali zdania W ilhelm a, energicznie lecz z u m iar­
kow aniem . B. daw ał się coraz więcej poznać ze swej wielkiej nauki,
ale zarazem poznaw ano i wielką jego świątobliwość życia. Ju ż A leksan­
der z H ales zw ykł był m aw iać, iż się mu zdaw ało, że B. nie u ro d ził się
w grzechu pierw orodnym . U m artw ienie było głów nym środkiem , jakiego
używ ał do zachow ania swej niew inności. O kapłaństw ie myślał zawsze
z bojaźnią i drżeniem . J a u G erson pow ątpiew ał, czy uniw ersytet p aryzki
m iał kiedy ta k znakom itego, jak B. m istrza. T ak wysokie przym ioty
serca i um ysłu jego były przyczyną, iż r. 1 25 6, na jen eraln ej k apitule
franciszkanów , w ybrany został jen erałem zakonu, lubo w tedy m iał dopiero
34 la t życia. J a n z P arm y , je n e ra ł zakonu, obw iniony o zbyteczną su­
row ość i pew ien rodzaj illum inizm u, złożył swą godność, przedstawiwszy
na swoje m iejsce B onaw enturę. T en zaledwie został jen erałem , m usiał
n ad e r p rz y k rą załatw iać spraw ę, albowiem zakonnicy zażądali śledztwa na
Ja n a z P arm y i jego przyjaciół, oskarżonych o sprzyjanie m arzycielskim
zasadom księdza Joachim a de F lo ris. N apróżno B. chciał zaniechać p r o ­
cesu; m usiał się nim zająć. Dwóch zakonników , G erard i L eo n ard , n a j­
żarliw si obrońcy Joachim a, skazani byli na dożywotnie więzienie. K a rd y ­
nał K ajetan U rsini (później P apież M ikołaj III) prezydow ał w sądzie wy­
znaczonym na Ja n a z P arm y ; k a rd y n a ł O ttoboni, synowiec P apieża (p ó ­
źniej P apież A d rjan Y ), ta k energicznie b ro n ił oskarżonego, że te n zo­
sta ł uniew innionym i w k lasztorze G recchia, blisko R ieti, świątobliwie
później życie swe zakończył. B. pom iędzy zakonnikam i swymi zaprow adził
porząd ek , zgodę i ścisłe zachow anie reg u ły , u śm ierzył zatargi fran ciszk a­
nów z dom inikanam i, odbył wiele k ap itu ł jen eraln y ch i w szystkich serca
jed n ał an ielsk ą swoją dobrocią. Klem ens 1Y r. 12 65 chciał go m iano­
wać arcybiskupem Y orku, lecz pok o rn y zakonnik w yprosił się od tej go­
dności. Po śm ierci K lem ensa IV, Stolica Św. przez 3 lata w akow ała,
z pow odu podzielonych zdań kardynałów ; w końcu dopiero kardynałow ie
wyznaczyli z pom iędzy siebie sześciu i tym pow ierzyli w ybór nowego P a ­
pieża. Tym sposobem l W rześ. 1 2 7 1 r. arch id jak o n Teobald z Leo-
djurn został Papieżem , pod imieniem G rzegorza X . W edług historyków
franciszkańskich, do tego wyboru najbardziej m iał się przyczynić B. G rze­
gorz r. 1 2 73 nak azał przyjąć mu k ardynalstw o, polecając m u jednocze­
śnie udać się na sobór pow szechny, zapow iedziany na r. 12 74 do Lyonu;
św. Tomasz z A kw inu był także na ten sobór wezwany, ale um arł w d ro ­
dze. B. znajdow ał się 7 M aja 12 74 na pierwszem posiedzeniu soboru
i czynny w ziął udział we w szystkich spraw ach K ościoła na tem zebraniu,
którego głównym celem było połączyć greków' z Kościołem łacińskim ,
Bónawentura. 481

uwolnić ziemię świętą z rąk niewiernych i przywrócić czystość obyczajów


na zachodzie. Bonawentura m iał szczęście widzieć greków przybywają­
cych na sobór. On to głównie z nimi się porozumiewał i tak dalece ich
sobie pozyskał, że, na dowód uszanowania dla jego osoby, nazywali go
E u ty Chius'em (Szczęsny). Jego też staraniom przypisać należy, że grecy
uroczyście przyjęli wyznanie wiary katolickie, lubo połączenie to nie długo
trw ało (Cf. Rozprawę Hefelego w Kwartalniku tybingskim 1 8 4 7 p. 5 l ) .
B. nie był świadkiem tak smutnego końca, umarł bowiem w przeddzień
XV posiedzenia ( 1 5 Lipca 1 2 7 4 r.). Powszechny szacunek, jakim go ota­
czano za życia, w wysokim stopniu pokazał się na pogrzebie. Papież ze
swym dworem, prałaci i książęta zebrani w L yonie znajdowali się na nim,
a na następnem posiedzeniu sam Papież miał mowę pogrzebową, opła­
kując niezmierną stratę, jaką K ościół poniósł. R. 1 4 8 3 Sykstus IV za­
liczył go w poczet św iętych, i odtąd czczonym jest jako szósty z kolei,
pomiędzy wielkimi doktorami Kościoła. Ciało jego zrazu pomieszczono
w klasztorze lyońskim, a r. 1 4 9 4 przeniesiono do wspaniałej kaplicy
kościoła franciszkańskiego, u podnóża twierdzy Pierre-Encise nad Saoną.
R. 1 5 6 2 kalwini spalili jego święte szczątki na publicznym placu, a po­
piół z nich wrzucili w wodę (kilku ludziom udało się ocalić głow ę św ię­
tego, ztąd relikwie te mają w W enecji i Bagnarea). Lecz owi „czyści­
ciele chrystjanizmu“ nie byli w stanie zarazem zniweczyć pozostałych po
nim dzieł jego ducha. W iele mamy rozmaitych wydań dzieł św iętego
B ., stanowią one 8 tomów in f., wydanych z rozkazu Papieża w Rzymie
r. 1 5 9 6 , a 1 4 tomów in 4 wyd. w W enecji r. 1 7 5 1 i 1 7 5 6 . Celniejsze
z nich są: P haretra, seu loci communes ex S S . P a trib u s.— Breviloquium
et antiloquium, gdzie rozbiera zadania teologiczne. L ib er de ecclesiastica
hierarchia. L ib e r de quataor virtutibus cardinalibus; D e tribus ternariis
peccatorum ; Speculum animae; D e modo confitendi et p u rita te conscientiae.
Itinerarium mentis in D eum ; lncendium arnoris] D e perfectione vitae a d sc-
rores; Lignum vitae] Soliloquium; D e pugna spiritus contra V I I vitia capi-
talia; Collatio de contemptu saeculi. L ib e r de regimine animae; D e septem
gradibus contemplationis. E xpositio M issae. Officium de Passione D om inica;
de corona B .M . V.; L egenda m ajor et m inor S . F rancisci et legenda S . Cla-
rae, nęc non liber de paupertate Christi et apologia pauperum . L ib er apo-
logeticus contra eos, qui ordini fr a tru m minorum adversantur. L ib er de
compositione hominis exterior is, ac interioris re/ormatione. Reguła novi-
tiorurn. Opera exegetica, i. e. principium Sacrae Scripturae; Expositio
in Hexaemeron; E xpositio in Psalm os, Ecclesiasten, Sapientiae, L a m enta-
tiones Jerem iae, in cap. V I E va n g . S . M atthaei, in E va n g . Lucae; Postilla
super Joannem et in A pocalypsim . E pistolae diver sae et sermones diver si.
Sententiae sententiarum carmine digestae, versus, rythmi. Philom ela.— D zie­
ła św. Bonawentury mogą być podzielone na ascetyczne, egzegetyczne
i filozoficzne. Pod względem filozoficznym B. pierwsze miejsce zajmuje
w średnich wiekach po św. Tomaszu (Ob. A m a d eu sza de M argerie, Essai
sur la philosophie de Saint Bonaventure, Par. 1 8 5 5 ) . Sławny kanclerz
paryzki Gerson (D e exarainatione doctrinarum, opp. wyd. Antwerp.
1706 r. I 2 1 ) powiada: „Gdy mnie kto pyta, który z doktorów mi
znanych jest najlepszym? odpowiadam: Bonawentura; albowiem jest on
głębokim i gruntownym,'pobożnym, sprawiedliwym i budującym .— N ie masz
Encykl. T. II. 31
482 Bonawentura.
w nim b e zp o ż y te c zn y c h szk o ln y ch su b te ln o ści; n ie m iesza o n , j a k ty lu
in n y c h , do p o w a żn y c h ro z p ra w teo lo g ic z n y c h , ow ych św iatow ych u stę p ó w ,
d ja le k ty c z n y c h i fizycznych w yw odów . K ie d y n a u c z a , bud u je; z asilają c
u m y sł, n a p e łn ia se rce ; n a d je g o n a u k ę n ie m a d la teo lo g ó w n a u k i w zn io ­
śle jsze j, zb aw ie n n ie jsz ej i poży teczn iejszej!" U c z o n y o p a t T ritem iu sz (D e
s c r ip to r ib . e c c l.) p o d o b n ie ż o nim pisze: „B onaventura scriptor profu n du s,
subtilis et d isertu s. B ieg ły m b y ł B . w P iśm ie Św. i w n a u k a c h św ie­
c k ic h . U m y sł je g o b y ł b y s try i ja s n y ; d z ie ła g ru n to w n e i p o b o ż n e z a ­
p a la ją w se rc a c h m iło ść C h ry s tu s a , o św ie c ają ro z u m św iętem i z asad a m i
n a u k i. C zytaj j e , je ż e li chcesz b y ć p o b o ż n y m , a z ara ze m u czo n y m ." D z ieła
a sc e ty c z n e św . B o n a w e n tu ry s ą n a ró ż n e ję z y k i tłu m a c z o n e . W p o lsk im
m a m y je g o Ż ycie P a n a J e zu sa , p rz e ło ż o n e p rz e z O pecia, d ru k o w a n e w ie­
lo k r o tn ie , a o sta te c z n ie w P o z n a n iu 1 8 5 7 r . T a k ż e P ochodnię duchowną,
czyli P obudkę do m iłości B o g a , w K ra k o w ie . S ześć s k r z y d e ł Seraphino-
w y c h , t. j . sześć cnót p rze ło żo n y m potrzebn ych (tłu m . k s. S ta n . R och o w icz,
L u b lin 1 6 1 2 ) . Z w ie rc ia d ło zakonności, now icyuszom y nowym professom na
u patryican ie n ależytey u kladn ości sporządzon e (K ra k . 16 8 8 ). Św. T o m asz
z A k w in u i św. B . w śc isłej żyli p rz y ja ź n i. Św. T o m asz ju ż za życia
B o n a w e n tu rę n a z y w a ł św ięty m . G d y sp o s trz e g ł go p isz ąc eg o żyw ot św.
F r a n c is z k a , rz e k ł: „N iechaj św ię ty p ra c u je n a cześć św iętego!" L u d w ik św.
lu b ił m ie w a ć o b u d w u u sw ego s to łu i z a s ię g a ł ic h r a d y w rz ec za ch n a j­
tr u d n ie js z y c h ; z o b o w iąz ał n a w e t św . B o n a w e n tu rę do n a p is a n ia m u n a b o ­
ż e ń s tw a o M ęce P a n a J e z u s a . U ło ż y ł on w iele ta k ż e p ism n a ż ąd a n ie
św ię tej Iz a b e lli, s io s try k ró la , i w ielu in n y c h z n a k o m ity c h osób. Św. B .
j e s t p ra w d ziw y m p rz e d sta w ic ie le m śre d n ic h w ieków z ich s tro n y ja s n e j.
J a k bow iem o n w sw ojej o so b ie, odpo w ied n io do d a n e j m u nazw y „ D o k to ­
r a se rafic k ie g o ," se ra fic z n ą p o b o ż n o ść łą c z y ł z n ie p o s p o litą u c z o n o śc ią ,
t a k w ie k i śre d n ie w ogóle te m i te ż dw iem a ra ze m p o łąc zo n e m i o d z n ac za ją
się cech am i. Z je d n e g o z ty c h żyw iołów , z n a u k i w y ro s ła sch olastyka,
z d ru g ie g o — m ystyka. S c h o la sty k a i m y sty k a ra ze m w zięte c h a ra k te ry z u ją
w iek i śre d n ie ; B . z a ś j e s t m y sty k ie m i sc h o la sty k ie m z a ra z e m , łą c z ą c
w p rz ed z iw n ej h a rm o n ii o b a k ie ru n k i sw ego cza su (O b. P rz e d m o w ę H e-
felego& o w y d a n ia: S. B o n . B re v ilo q u iu m e t Itin e r a riu m m e n tis a d D e u m .
T iib in g a e 1 8 4 5 , ed. 3 a ib . 1 8 6 9; W a d d in g , A n n a le s M in o ru n r t. I I I
i IV ; P e tr i G alesinii ( f 1 5 9 0 ) , V ita S. B o n ., a p . B o lla n d . A c ta SS.
14 J u lii.
Bonawentura d e P o t e n z a , b ło g . ( 2 6 P a ź d z .), z z a k . św. F r a n ­
c is z k a . O jc ie c je g o L e lio L a v a g n a b y ł k ra w c e m w P o te n z a , w p r o w in ­
c ji n e a p o lita ń s k ie j B a s ilic a te ; m a tk a K a ta r z y n a z d o m u P ic a . B. u r. 4
S ty c z . 1 6 5 1 , n a C h rz c ie o tr z y m a ł im io n a : K a r o l A n to n i G e ra r d . W 1 5 -y m
r o k u ż y c ia w s tą p ił do k la s z to r u w N o c e ra , a po r o k u n o w ic ja tu , u c z y ­
n iw sz y p ro fe s s ję , p o s ła n y b y ł n a n a u k i do k o n w e n tu w M a ta lo n i. W y­
św ię c o n y n a k a p ła n a , s p e łn ia ł w ró ż n y c h m ie jsc a c h p o s łu g i k a p ła ń s k ie .
U rn. 2 6 P a ź d . 1 7 1 1 w k la s z to r z e w R a v e llo i ta m ż e p o c h o w an y . Za
ż y c ia je s z c z e s ły n ą ł d a re m cu d ó w i p r o r o c tw ; p o m im o że do n a u k sp e ­
c ja ln ie się n ie p r z y k ła d a ł, je d n a k n a jz a w ilsz e k w e s tje te o lo g ic z n e od r a ­
z u ro z w ią z y w a ł. M ąż n a d z w y c z a jn e g o p o s łu s z e ń s tw a z a k o n n e g o i m iło ­
s ie rd z ia . N ie r a z b y w a ło , że g d y to w a rz y s z y ł p rz e ło ż o n e m u , te n , o d c ią ­
g n ię ty p rz e z k o g o in n e g o n a s tr o n ę , p o le c ił B o n a w e n tu rz e n a sie b ie z a ­
c z e k a ć , o b ie c u ją c w ró c ić z a c h w ilk ę . T y m c z a se m p rz e ło ż o n y , z ap o m n ia -
Bonawentura.— Boni homines. 483

wszy o swem poleceniu, wrócił do klasztoru; Bonawentura zaś stał


w miejscu przez kilkanaście godzin i nawet kilka kroków nie dał, aby
się schronić przed ulewą, jaka go podczas stania zaskoczyła. Miłosier­
dziu jego często Bóg dopomagał, dostarczając mu cudownym sposobem
posiłek dla ubogich potrzebny. Komissja apostolska, wyznaczona w r.
1 740 do obejrzenia ciała jego, znalazła jo nieskażonem i giętkiem, jak­
by żywe. Dekret o jego beatyfikacji, wydany przez św. kongr. obrzę­
dów d. 2 Maja 1 7 75, zatwierdził Pius VI d. 2 9 Czerw., a w dniu 2 6
Listop. tegoż r. odbyła się uroczystość beatyfikacji. O życiu bł. B.
wylicza Jocher (Obraz bibliogr.-hist. II n. 8 34 7 — 8) dwa polskie pi­
semka z 1775 i 1777. Ob. Darras, Les saints et les bienheureux
du XVIII s., Paris 1868 t. I; Guerin, Les petits bollańdi-
stes. t. X. X . W. K.
Bonelli L u d w i k , ksiądz, professor akad. rzymskiej, ur. 179 7
w Rzymie, i tamże um. 2 2 Paźdź. 18 40 r. Wydał r. 182 9 Rozbiór
głównych systematów filozoficznych; r. 18 30 Krytykę deiznm, w której wy­
kazuje potrzebę oparcia się na Objawieniu, w kwestjach wyższego rzę­
du; r. 183 7 Historję filozofji niemieckiej od Leibnitza do Hegla. Jego
Institutiones logicae et metapliisicae, wydań. 1833 r., miały wielkie po­
wodzenie.
Bonet M i k o ł a j , franciszkanin z XIV w., nazywany Doctor pro-
fitabilis; jedni robią go włochem, inni hiszpanem, inni francuzem. Od­
znaczył się osobliwem zdaniem, że słowa Zbawiciela: „Niewiasto, oto
syn twój,“ sprawiły rzeczywistą przemianę św. Jana, na syna Najświęt.
Panny. Niedorzeczne to zdanie znalazło zwolenników, nawet licznych,
ale na krótko tylko. Dzieła Boneta: Postilla in Genesim; Comment, su­
per 4 libros sententiarum; Interpretationes in praecipuos libros Aristotel is.
Ostatnie to dzieło druk. w Wenecji 150 5 in f.
Bonfrere (Bonfrerius) J a k ó b , jezuita, ur. r. 15 73 w Dinan
nad Mezą: większą część życia przepędził w Douai (Duaci), gdzie wy­
kładał filozofję, teologję, Pismo św. i jęz. hebrajski. Um. w Tournay
9 Marca 164 3 r. Zostawił cenione dla swojej wartości egzegetycznej
dzieła: 1) Pentateuchus Moysis, commentario illustratus, Antwerp. 1625
f.); 2) Praeloquia in totam Scrip, sacram (pierwotnie razem z poprzednim
kommentarzem na Pentateuch, później przedrukowywane w7 Menochii Com-
mentaria, ed. Tournemine, i w Mignę, S. Scripturae Cursus compl. I
5...); 3) Josue, Judices et Ruth commentario illustrati (Paris 1631 f.
Mignę op. c. t. VIII przedrukował komm. na kks. Sędziów i Ruth).
Razem z tym kommentarzem wydał ( 16 3 1) 4) O n o m a s t i e o n (ob.),
i powtórnie oba dzieła, Paris 1659. 5) Annotationes in Christiani Adricho-
mii descriptionem terrae sanctae, przedrukował W alton we wstępie
(.Apparatus) do Polyglotty lo n d y ń s k i (16 5 7, t. I), i w tymże Appa­
ratus ad Bibl., odbitym osobno, Tiguri 16 73. 6) Libri Regum et Parali-
pomenon commentario illustrati, drukowane były w Tournay (apud Adria-
num Quinque) 1643; lecz cały nakład spalił się ze szczętem, tak, iż
podobno ani jeden egzemplarz nie był uratowany. Cf. Miraeus, Elogia
illustrium Belgii scriptor. De Backer, Biblioth. des ecriv. d. 1. comp.
de Jes., 2-e ed.
Boni homines. Nazwę tę, jak się pokazuje z wielu aktów fun­
dacyjnych i donacyjnych, nosili niegdyś we Francji grammontanie (ob).
484 Boni homines.
Pierw szy ich k laszto r w V incennes sta n ą ł kosztem L udw ika V II u 64 r „
P rzez długi czas k la sz to r te n po siad ał pew ien rodzaj władzy zw ierzch n i-
czej n ad zakonem gram m ontanów , a jego przełożonem u posługiw ało praw o
zatw ierdzania o p ata k ongregacji gram m ontańskiej. Ludw ik X I postanow ił,
ażeby przeło żo n y k laszto ru w V incennes był zarazem kanclerzem u stan o ­
w ionego w tedy o rd e ru św. M ichała, zaczem w krótce poszło, że klaszto r
te n oddaw any był w kom endę. K a rd y n ał lo taryngski b y ł pierwszym-
p rzeo rem kom endatarjuszem . H en ry k I I I (1 5 84) oddał k laszto r w V in­
cennes hieronimitom, k tó rzy go wszakże zaraz w następnym ro k u m ini­
mom odstąpili. Z araz po założeniu zakonu pow stały w nim n iep o ro zu ­
m ienia, w yw ołane tem , że liczba laików znacznie przew yższała liczbę k a ­
płanów ; P a p ie ż e , a głów nie Innocenty I I I, wydawali rozm aite ro zp o rzą­
dzenia k u przyw róceniu p o rząd k u . Z aprow adzono także pew ne zm iany,
łagodzące surow ość pierw otnej reg u ły , k tó re później w ielkie osłabienie
k arn o ści sprow adziły. W ew n ętrzn e niesnaski trw ały ciągle i doszło w k o ń ­
ca do teg o , że zaszczytna niegdyś nazw a bons hommes sta ła się szyder-
czem p rzezw isk iem .— 2 . Z daje się, że nazwę ions hommes, pierw ej od za­
konników w V incennes, nosili we F ra n c ji synowie św. F ran ciszk a a P au lo .
D uchow ego ich ojca, w czasie jego p o b y tu na dworze L udw ika X I, nazy­
w ano pospolicie bon homme (dobry człowiek). K iedy zakonnicy jeg o re ­
g uły otrzym ali k laszto r w N igeon pod P ary żem , od królow ej A nny ( 1 4 9 3),
nazyw ano ich zwykle w stolicy F ra n c ji bons hom m es (Ilely o t, t. V II).—
3. W P o rtu g a lji byli boni homines in V illar de F rad e s. Założycielem ich
był J a n V icenza, b iskup L am ego a później V iseu. B ędąc lekarzem ip r o -
fessorem n au k wyzwolonych w L izbonie, V icenza połączył się ze słynnym
wówczas k aznodzieją M arcinem L a u re n t i szlachcicem Alf. N ogueyra, dla
odbyw ania w spólnych ćwiczeń pobożnych. Do nich p rzystało później
w ielu bogobojnych ludzi. W czarnej odzieży pielgrzym ow ali oni po całym
k ra ju i w 142 5 otrzym ali w posiadanie benedy k ty ń ski k laszto r S. Salva­
dor in V illar de F ra d e s, w djecezji braganckiej (B raga). Z akonnicy ci
przyjęli u b ran ie i reg u łę kanoników S. Jerzeg o in A lgha w W enecji i pod
tem nazw iskiem otrzym ali od P ap ieża M arcin a V zatw ierdzenie swego
zgrom adzenia. Izabella, żona A lfonsa V, zbudow ała im pod L izboną d ru g i
klaszto r, pod wezwaniem św. J a n a E w ., od k tó reg o E ugenjusz IV d ał im
nazw ę kanoników kongregacji św. Ja n a E w angelisty, pod k tó ry ch nazwę
podciągnięci byli później boni hom ines k laszto ru S. Salvador. Z akon ten
posiadał w P o rtu g a lji 14 domów i w ysłał wielu m issjonarzy do In d ji
i E tjo p ji (Helyot, t. II).— 4. W A nglji boni homines nazywano zak o n n i­
ków od pokuty Chrystusa, religiosi de p o en iten tia C hristi, inaczej bracia
w orkow i (fra tres saccorum s. saccati), których początek nie je s t do­
tychczas należycie w yjaśniony. P o d łu g M ateusza P a ris (H ist. A nglie, ad
an. 125 7), bracia w orkow i przybyli do L on d y nu 125 7 r. i otrzym ali
powyższą nazwę od u b ran ia, n ak ształt w orka p rzykrojonego. P o lid o r V ir­
gil (A ngl. H ist. 1. X V I) zaś m ówi, że książę E d m u n d, powróciwszy z N ie­
miec, zbudow ał w A ssheridge w spaniały k laszto r dla zakonników reg u ły
św. A u g u sty n a, zwanych pospolicie boni homines. U biór ich, podobny d a
odzieży przez pustelników używ anej, m iał być k o lo ru błękitnego. P ra w ­
dopodobnie b racia workowi otrzym ali w A nglji dopiero później nazw ę
boni hom ines. H uet, biskup z A vranches, w spom ina, że bracia w orkowi
w Caen nosili b łęk itn e u b ran ie i że w A nglji znano ich pod nazw ą boni
Boni hom ines.— Bonifacy. 485

Romines. W czasie tak nazwanej reform acji, klasztory tego zakonu, na-
równi z innemi, zostały zniesione. (Febr). J. N.
Boni homines, k a c e r z e . Katarowie, którzy się szerzyli po ro ­
zmaitych krajach, pod rozmaitemi nazwiskami, we Francji nosili po wię­
kszej części nazwę bons hommes, mającą, prawdopodobnie oznaczać to sa ­
mo co Ka&apoi. (czyści, ob. Albigensi).
Bonifacy I, Papież, ś w i ę t y (2 5 Paźdz.), z pochodzenia rzymianin,
od lat wielu kapłan i z ustawami kościelnemi dobrze obeznany, wbrew
własnej woli wybrany został na następcę Papieża Zozyma ( f 2 6 Grud.
418 r.), we trzy dni po jego śmierci. Tegoż samego dnia mniejszość du­
chowieństwa wybrała archidjakona Eulaljusza antypapieżem, a prefekt
miasta Symmachus poparł ten drugi wybór i dał cesarzowi Honorjuszowi
do Medjolanu, czy Rawenny, sprawozdanie przychylne dla swego protego­
wanego. Cesarz, opierając się na tem doniesieniu, rozkazał Bonifacego,
jeżeli nie zrezygnuje, z miasta wypędzić. P refekt powołał do siebie Boni­
facego, p*. jbywającego naówczas przy kościele św. Paw ła po za murami,
dla zakommunikowania mu postanowienia cesarza, ale lud rzucił się na
posłańca i zatrzymał go na drodze. Symmachus kazał zamknąć bramy
miasta, a Eulaljusz zajął w posiadanie kościół św. P iotra. Tymczasem
znaczna liczba księży, w podaniu piśmiennem, przekonała cesarza, że wybór
Bonifacego jest prawomocny, że Eulaljusz gwałtem w darł się na Stolicę
Piotrow ą i że umierającego biskupa z Ostji zmusił do konsekracji (Mansi
IV 3 9 0). Cesarz powołał obie strony na synod do Rawenny, a gdy ten
zszedł bezowocnie, na drugi do Spoleto, dokąd i afrykańscy biskupi przy­
być mieli, a tymczasem, zarówno Bonifacemu ja k i Eulaljuszowi zabronił
pobytu w Rzymie, polecając Achilleuszowi, biskupowi z Spoleto, tymczasem
za Papieża odprawić w Rzymie święta wielkanocne. Eulaljusz jednak nie-
poddał się temu rozkazowi i przemocą wdarł się do Rzymu. W tedy ce­
sarz polecił Symmachowi wypędzić go, a prawowitego Papieża, Bonifacego,
wprowadzić na Stolicę papiezką, nie oglądając się na decyzję synodu, k tó ­
rego też już cesarz zwołać zaniechał. Pierw szy to był wypadek miesza­
nia się władzy świeckiej do wyboru Papieża, które później tylu nieszczęść
było przyczyną. Eulaljusz osiadł w Antium, a po śmierci Bonifacego,
z własnej woli odmówił przyjęcia tjary. Bonifacy, w ciągu swego panowa­
nia, stanowczem postępowaniem podniósł o wiele powagę rzymskiej Stolicy.
Najprzód skłonił cesarza do postanowienia, iż naprzyszłość, jeżeliby się
zdarzył podwójny wybór, żaden z dwóch wybranych nie obejmie Stolicy
papiezkiej, tylko trzeci, wybrany na nowo i jednogłośnie. Otrzymał także
od Honorjusza nową ustawę przeciwko pelagjanom, w której cesarz żąda
potępienia Celestjusza i Peiagjusza przez podpisy, tak samo, ja k poprze­
dnik Bonifacego, Papież Zozimus, w tak zwanej Epistoła tractatoria, żądał
tego od wszystkich biskupów, na całej ziemi. Zwyczaj ten później bardzo
upowszechnił się.— Spór, jaki się z powodu apellacji pewnego niem oral­
nego księdza, Apionjusza, wszczął pomiędzy Zozymem a biskupami /afry­
kańskimi, o użycie i zakres praw prymacjalnych, tyczących się apellacji,
nie zakończył się jeszcze za Bonifacego, i wiemy tylko, że afrykańscy bi­
skupi, zgodnie z postanowieniem soborowem (Listop. 419 r.), posłali Bo­
nifacemu odpis soboru nicejskiego, ponieważ Zozym, na poparcie swego
prawa, błędnie powołał się na ten sobór, gdy właściwie miał się powołać
na siódmy kanon soboru sardyceńskiego.— We wschodniej Illirji, Papieże
486 Bonifacy.

już od IV w. nadali biskupowi Tessaloniki prawa wikarjusza apostolskie­


go, z rozległem pełnomocnictwem do zachowania praw zachodniego pa-
trjarchatu, z obawy, by p atrjarcha konstplski, illiryjskich prowincji nie po­
ciągną.! pod swoją jurysdykcję, jako bliskich Konstpola. W ikarjusz taki
mógł zwoływać synody we wszystkich prowincjach illiryjskich; biskupi zaś,
chcący zwołać synod, musieli się o to do niego udawać. Do niego n a­
leżała konsekracja wszystkich biskupów, później tylko metropolitów; i je ­
dynie ważniejsze sprawy i apellacje należały do Rzymu. Za Bonifacego I
wikarjuszem apostolskim wschodniej Illirji był Rufus, bp Tessaloniki. B. I wi­
dząc, że tameczni biskupi niezupełnie uznają jego przywileje, potwierdził
je pismem datowanem 19 W rześnia 4 1 9 r. Nie powstrzymało to jednak
bpów prowincji Tessalji od roztrząsania na synodzie, bez zezwolenia Ru-
fusa, praw Peryginesa, który, za zgodą Papieża B. i na żądanie ludu,
mianowany był m etropolitą K oryntu. Z tego powodu l i M arca 4 2 2 r.
przesłał B. ostry list do bpów Illirji, naganiający im, że się odważyli akt,
zatwierdzony i spełniony przez Stolicę Apost., nowemu poddawać roztrzą­
saniu i bez zezwolenia apostolskiego wikarjusza nowy synod zwoływać,
dodając, że wyrok Stolicy Apost. jest nietykalny, a kto się przeciw niemu
oświadcza, tem samem już wyłącza się z Kościoła. Prawdopodobnie byli
to ci sami biskupi, którzy z tytułu niedawnego włączenia wschodniej Illirji
do państwa wschodniego, wyjednali, w porozumieniu z p atrjarchą A ttyku-
sem, 4 2 1 r. reskrypt od cesarza Teodozjusza II, iż w tych prowincjach
wszelkie wątpliwe kwestje tylko za poprzedniem porozumieniem się z pa­
trjarch ą konplskim rozstrzygać należy. Ale cesarz Honorjusz wyjednał
u swego siostrzeńca, że cofnął to naruszenie dawnych przywilejów rzym­
skiej Stolicy. Odtąd Illirja aż do czasów Leona Izauryjczyka pozostawała
pod rzymskim patrjarchatem .— W Gallji dopiero pod koniec IV w. poczęła
się formować organizacja metropolitalna, a bpi arelateński i wieneński
współubiegali się o tę władzę w prowincji wieneńskiej. Zozym roztrzy-
gnął spór na rzecz bpa arelateńskiego (417 r), nadając mu władzę m etro­
polity nad trzem a prowincjami, odejmując jednocześnie prawa m etropoli­
talne Hilarjuszowi narbońskiemu nad pierwszą, i Prokulusowi, bpowi Mar-
sylji, nad drugą prowincją narbońską. B. jednak przywrócił napowrót
Hilarjuszowi (4 2 2 ) jego praw a metropolitalne, na zasadzie kanonów nicej­
skich, stanowiące, aby każda prowincja właściwego swego miała metropo­
litę .— Duchowieństwo W alencji (Valence) oskarżyło przed Bonifacym swe­
go własnego biskupa Maksyma, o różne nieprawości i manicheizm. Z tego
powodu Papież kazał zwołać synod prowincjonalny na 3 0 Paźdz. 4 1 9 r.,
na nim sprawę Maksyma osądzić i zdać relację do Rzym u.— Ze św. A ugu­
stynem znosił się B. listownie i przesłał mu, przez przebywającego
w Rzymie Alypjusza, dwa listy pelagjanina Juljana z Eclanum i wyjątki
z jego czterech ksiąg, przeciw pierwszej księdze Augustyna De nuptiis.
Augustyn bezzwłocznie odpowiedział Papieżowi, napisał drugą księgę De
nuptiis et concupiscentia i 4 księgi przeciw owym 2 listom, i przesłał je,
przez tegoż samego Alypjusza, Bonifacemu, z prośbą o zatw ierdzenie.—
Za rządów Bonifacego chrześcjanie w Persji doznali wielkiego prześlado­
wania od Baram a V; na morzu Adrjatyckiem wzniosła się Wenecja; a 4 20 r.
um. -9 0-letni doktor Kościoła św. Hieronim. Bonifacy I um. 4 W rześ.
4 2 2 r. N astępcą jego był Celestyn I. Mansi (Concil. IV 39 7) podaje
niektóre dekrety Bonifacego. Liber Pontificalis (ob.) wspomina o dwóch
B o n ifacy . 487

jego konstytucjach, z których jedna zabraniała kobietom, czy to świeckim,


czy zakonnicom, dotykać lub prać bieliznę poświęconą, druga, niewolni­
ków i dłużników wyłączała od stanu duchownego. Cf. Bollandist. Acta
ss. Octobr. t. X I.— B o n ifa c y li, rzymianin, ale pochodzenia gockiego, na­
stąpił 21 Wrześ. 5 30 r. po Feliksie IY, w trzy dni po jego śmierci.
Djakon Dioskorus wiódł z nim spór o stolicę, ale zmarł w miesiąc potem.
Bonifacy przeciwnika swego, leżącego już w grobie, wyklął za symonję,
ale drugi jego następca, Agapet, zniół klątwę. Bonifacy trzy synody zwo­
ływał do Rzymu. Na pierwszym, uroczyście wyznaczył sobie następcę,
w osobje djakona Wigiljusza, prawdopodobnie, aby tym sposobem niedo-
puścić mieszania się króla Gotów, wówczas panującego w Rzymie, do wy­
boru Papieża. Na drugim akt ten skasowrał, poczęści z obawy Atalryka.
Trzeci sobór (531 r.) zwołał w sprawie Stefana, bpa Laryssy, metropolity
Tessalji, któremu, chociaż kanonicznie wybranemu, w skutek intryg jego
sufragana Probjana z Demetrji, odebrał stolicę biskupią Epifanjusz, pa-
trjarcha konstplski. Stefan apellował do Rzymu i wysłał tam swego de­
legowanego, Teodozjusza, bpa Echiny, opatrzonego wielu dokumentami
i dekretami papiezkiemi, z których okazało się, że Illirja zawsze należała
do zachodniego patrjarchatu i że patrjarchowie konstantynopolscy niesłusznie
od Rzymu oderwrać ją usiłowali. Teodozjusz tez w swujej m u»t^ mianoj
na synodzie, wyraźnie odróżnia prymacjalną od patrjarchalnej ‘ władzy
biskupa rzymskiego. Nieznany jest rezultat tego synodu (Mansi, VIII 7 3 9).
Drugi synod w Orange (5 2 9) i następny po nim w Valence (5 30 r.) za­
twierdził Bonifacy II, listem do Cezarjusza, metropolity arelateńskiego,
a odtąd 2 5 kanonów z Orange, wystosowanych przeciw semipelagjanizmo-
wi, pozyskały powszechną w Kościele powagę. Na czas panowania Boni­
facego przypada jeszcze drugi synod toledański (5 31 r.). Um. Bonifacy
16 Paźdz. 53 2 r.; następcą jego był Jan II. Bonifacy II jest pierwszym
Papieżem, którego imienia nie umieszczono w rzymskiem Martyrologjum.—
B o n ifacy III, rzymianin, djakon kościoła rzymskiego, a roku 603 poseł
Grzegorza W. do cesarza Fokasa w Konstpolu, nastąpił po Sabinjanie
(f 2 2 Lutego 6 0 6), 19 Lutego 60 7 r. Zaraz po objęciu pontyfikatu
zebrał synod z 7 2 biskupów, na którym surowo zakazane zostały wszelkie
agitacje wyborcze za życia Papieża lub biskupa i podczas pierwszych
trzech dni po śmierci jednego lub drugiego. Na jego żądanie, przychylny
mu osobiście cesarz Fokas odmówił bpowi konstplskiemu tytułu ekume­
nicznego patrjarchy, jaki sobie Jan Jejunator i Cyrjak pierwsi przyznali;
tak tylko bowiem rozumieć można opowiadanie Anastazjusz-a (ed. Vat. 1718,
1. 117) „że Fokas ogłosił kościół rzymski za głowę wszystkich kościołów,
ponieważ kościół konstplski nazywa się pierwszym między wszystkiemi
kościołami.“ Faustus, towarzysz św. Maura, owego doskonałego ucznia
św. Benedykta, napisał r. 60 7 żywot tego świętego i złożył Papieżowi do
zatwierdzenia. B. III um. 10 List. 60 7 r., następcą jego był Bonifacy IV .—
B o n ifacy IV, ś w i ę t y (25 Maja). Ur. w Valeria, w Abruzzach, był sy­
nem lekarza, a 15 Wrześ. 608 r. wybrany został na Papieża. Na jego
żądanie cesarz Fokas oddał mu Panteon, zbudowany przez M. Agryppę,
zięcia Augusta, i dozwolił przemienić na kościół chrześcjański (S . M ana
ad Martyres, a od kształtu: S. Maria Rotunda). Bonifacy kazał przenieść
do tego kościoła wielką liczbę relikwji, według podania 2 8 wozów, a od
uroczystości poświęcenia tego kościoła rozszerzył się powoli w całćm
488 Bonifacy.
chrześcjaństwie zwyczaj obchodzenia uroczystości W szystkich Św iętych.—
Z Anglji bp londyński M ellitus przybył za jego pontyfikatu w ważnych
sprawach tamecznego kościoła, które na zebranym w tym celu synodzie
(6 1 0 r.) roztrząsano (M ansi, X. 50 5 i n.). Pomiędzy innemi, na tym sobo­
rze pozwolono przypuszczać zakonników do święceń, i klasztor kantuaryj-
sk i apostolskie pozyskał zatw ierdzenie.— Zresztą, za rządów Bonifacego IV
liczne klęski świat nawiedzały. G łód , powietrze i powodzie niszczyły
różne kraje. R. 6 1 1 Herakljusz kazał ściąć cesarza F okasa, przychylne-
go Kościołowi, ale występnego; a 6 1 4 r. Kozroes II zdobył Jerozolimę,
gnębił chrześcjan w Palestynie i, jako trofeum zwycięzkie, zabrał Krzyż
Chrystusa, odnaleziony przez cesarzowę Helenę. B. IV um. w klasztorze
7- Maja 615 r. (B o lla n d . Acta ss. 2 5 Maji). Po nim nastąpił św. Deus-
dedit ( f 8 Listop. 618 r .).— B o n i f a c y V, rodem z Neapolu, archidjakon
in titulo S . S ix ti, Papieżem został 2 3 Grud. 619 r. Troskliwość swoję
dla rozkwitającego, ale i zagrożonego kościoła w Anglji, okazał najprzód
przesłaniem listów zachęcających do M ellitusa, przeniesionego ze stolicy
biskupiej w Londynie na arcybiskupią w Kanterbury, i do Justusa, bpa
Rochester; następnie (6 2 4 r.) udzieleniem palljusza i rozległych praw m e­
tropolitalnych Rufusowi, który po Mellitusie nastąpił na arcybiskupstwo
w K a n to r W j. w ^uprzednim, wraz z palljuszem przesłanym, liście, chwali
B . staranność, z jaką Rufus uczy Etelwalda, syna Etelberta. Były wi­
doki, że przez małżeństwo Edilburgi, córki Etelberta, z Edwinem, królem
Northumberlandu, i tego króla będzie można zyskać dla chrystjanizmu.
Edilburga, która przy zaślubinach zastrzegła sobie swobodne wyznawanie
chrześcjańskiej religji, zabrała z sobą Paulina, wyświęconego na biskupa
Yorku; a Papież, na wiadomość o tem małżeństwie, nie omieszkał nakła­
niać króla Edwina do przyjęcia chrześcjaństwa, a królowę do nawrócenia
męża, przysyłając do obojga listy i podarunki ( M ansi, X 5 50 et sqq).
N ie dożył jednak B. nawrócenia Edwina, który dopiero 6 2 7 r. Chrzest
przyjął: Papież ten zaś um. 2 2 Paźdz. 6 25 r. Za jego rządów przypada
publiczne wystąpienie Mahometa. — A n a sta zy ( i , 1 1 9 ) chwali łagodność
i szczodrość Bonifacego, szczególniej względem duchowieństwa, i przytacza
wiele jego dekretów, dotyczących ważności testamentów, prawa schronie­
nia w kościołach i czci świętych relikwji. Po Bonifacym V nastąpił Ho-
norjusz I . — B o n i f a c y VI (antypapież), rzymianin, jak świadczy trzeci kanon
rzymskiego synodu, w r. 89 7 przez Papieża Jana IX odbytego, dla re­
habilitacji pamięci Papieża Formoza; pozbawiony był najprzód subdjako-
natu, a następnie prezbiteratu ( M ansi, 18, 2 24), i bez poprzedniej kano­
nicznej restytucji, wśród zawichrzeń, przez pewną fakcję ludową (8 9 6 r.)
w yniesiony został na tron papiezki. Zajmował go jednak tylko przez dwa
tygodnie, gdyż stronnictwo nieprzyjazne Formozusowi przeprowadziło wy­
bór Stefana VI, który wypędził Bonifacego. W edług innych, B. umarł
we dwa tygodnie po swojej konsekracji na podagrę. — B o n i f a c y VII (anty­
papież), Bonifacy Franco, syn rzymianina Ferrucci, kardynał. Przy po­
m ocy Krescencjusza, po śmierci Ottona I, r. 9 74 uwięził Papieża B ene­
dykta VI w zamku św. A nioła i kazał go udusić, czy też głodem umorzyć,
a sam pod nazwą Bonifacego VII ogłosił się Papieżem- Ale już w mie­
siąc potem, z obawy przed hrabią Tusculum, uciekł do Konstpla, zabie­
rając z sobą skarby bazyliki watykańskiej, aby je tam spieniężyć. Tym ­
czasem stronnictwo tuskalańskie wybrało na tron papiezki najprzód D o-
Bonifacy. 489

nusa II, potem Benedykta VII, a ten ostatni na synodzie rzymskim r. 9 75


ekskommunikował Bonifacego Franco. Śmierć Benedykta nastąpiła, jak
przypuszczają historycy, na krótko przed śmiercią Ottona II ( f w Grudniu
9 83 r.), który w ystarał się jeszcze o podniesienie na Stolicę papiezką
kanclerza swego Piotra, biskupa Pawji, pod nazwiskiem Jan a XIV. Ten
zaledwie przez trzy miesiące panował w Rzymie, gdy F ranco znowu do
tego miasta wkroczył, przy pomocy swoich stronników osadził Papieża
w zamku św. Anioła i zadał mu śmierć głodem, czy trucizną, 2 0 Sierp.
9 84 r. Ciało zamordowanego Papieża wystawiono na widok przed bramą
zamku św. Anioła, na wyszydzenie cesarskiego stronnictwa, a morderca
dwóch Papieży znowu objął ster rządu. Ale już w cztery miesiące potem
zmarł nagle na apopleksję. Lud, a nawet sami poprzedni stronnicy Bo­
nifacego, ciało jego pokłuli uderzeniami lancy, wlekli za nogi po ulicach
Rzymu, a wreszcie nagie szczątki porzucili przed statuą M arka Aureljusza.
Litościwi duchowni pochowali je dnia następnego. Jeszcze w tern samem
miesiącu (Grud. 9 84 r.) wybrany został Jan XV; wprzód bowiem wybrany
Jan. syn R oberta, zmarł przed konsekracją ( F r . P agi , Brev. hist, chroń,
crit. t. II Venet. 1 7 30 p. 2 0 1 ). — B o n i f a c y VIII, poprzednio Benedykt
Cajetanus, ur. w Agnani, ze starożytnej, dawniej katalońskiej rodzi®", był
najprzód adwokatem konsystorza i notarjuszem apostolskim; 12 K w ^ n ia
1281 r. Papież Marcin IV mianował go kardynałem djakonem, a M iko­
łaj IV (w Grud. 129 1 r.) kardynałem kapłanem. Bonifacy był jednym
z największych prawników swego czasu, używanym przez trzydzieści lat
do spraw najważniejszych, szczególnie do poselstw rzymskiej Stolicy. Gdy
Celestyn V, w pięć miesięcy po swoim wyborze, 13 G rudnia 1294 r. na
uroczystym konsystorzu kardynałów w Neapolu złożył godność papiezką
i do poprzedniego, pustelniczego życia wrócił, zebrali się kardynałowie
na konklave i 24 Grud. wybrali kardynała Cajetana, który przybrał imię
Bonifacego V III (o wyborze B. V III godnem jest czytania dzieło kard.
W isem anria , Melanges religieux etc.). Podobno wybór swój zawdzięczał
Karolowi II, królowi Sycylji: przynajmniej ten nie był przeciwnym wyboro­
wi Bonifacego, towarzyszył mu bowiem na koronację do Rzymu i tam
w uroczystym pochodzie 2 3 Stycz. 129 5 r., wraz z swoim synem, noszą­
cym tytuł króla węgierskiego, prowadził konia papiezkiego. Jeszcze w Nea­
polu, który 2 Stycz. 129 5 r. opuścił, B. odwołał łaski nieoględnie na­
dane przez Mikołaja IV i Celestyna, a 2 4 Stycz. wydał encyklikę do
wszystkich prałatów i książąt, jako też do całego chrześcjaństwra, z do­
niesieniem o prawnej abdykacji Celestyna i swojem wyniesieniu. Nie prze­
szkodziło to jednak, że później wielu uważało za nieważną abdykację
Celestyna, a i sam B. sądził, iż nie należy pozostawić wolności swemu
poprzednikowi, ażeby ten jej na złe nie użył. Kazał go zatem zamknąć
w zamku Fum ona, gdzie Celestyn żyjąc nędznie, czy to z wiasnej woli,
stosownie do przyzwyczajeń pustelniczych, czy w skutek złego obchodzenia
dozorców, zm arł wkrótce, 19 Maja 1296 r . — Pontyfikat Bonifacego przy­
padł wśród bardzo trudnych okoliczności. Nie był jeszcze załatwiony spór
0 posiadanie Sycylji; w Niemczech Adolfowi nassauskiemu zagrażał jego
współzawodnik Albrecht; Filip IV Piękny, król francuzki, toczył wojnę
z Edwardem I, królem Anglji; Francję popierał król Szkocji, Anglję — Adolf
nassauski i hrabia Flandrji. We Włoszech nurtowały niezgody gwelfów
1 gibellinów, i zawiść handlowa: Wenecja z Genuą, Piza z Florencją pro-
490 Bonifacy.
wadziły w ojnę. W M edjolanie M ateusz V isconti, nam iestnik cesarski,
przyw łaszczył sobie p anow anie. A w obec ty ch w szystkich zaw ikłań, z j e ­
dnej stro n y s ta ł w yniosły, nieugięcie trzy m ający się litery praw a, surow y
B onifacy, a z d ru g iej, zuchw ały, a wcale nieszlachetny F ilip P ięk n y . P ie r­
wsze k ro k i o sprow adzenie p o koju poczynił Bonifacy, wysławszy posłów do
królów F ra n c ji i A nglji d. l M arca, do k ró la niem ieckiego Adolfa 2 8
M aja, a później nieco do trzech duchow nych elektorów K olonji, M oguncji
i T rew iru . K rólów F ra n c ji i A nglji sk łan iał do zaprzestania krwawej
w ojny, A dolfa zaś do porzucenia haniebnego stanow iska najem nika w służ­
bie angielskiej. U siłow ania te spełzły na niczem. P raw ie rów nież bez­
skutecznie pośredniczył B. m iędzy K arolem II neapolitańskim i Jakóbem
arag o ń sk im , spierającym i się o posiadanie Sycylji. W praw dzie zaw arli
w Rzym ie pokój, m ocą k tó re g o Ja k ó b o d stąp ił Sycylję K arolow i II, i synów
jeg o , trzym anych ja k o zakładników , w ypuścił, otrzym ując w zam ian có rk ę
K aro la, B lankę, z 7 0 ,0 0 0 funtów sre b ra w posagu; zaś K aro l Valois
zrzek ł się swoich p reten sji do A rag o n ji, otrzym ując w zam ian hrabstw o
A njou. A le Sycylijczycy, brzydząc się panow aniem F rancuzów , jeszcze
w G ru d n iu 129 5 r ., aragońskiego księcia F ry d e ry k a królem swoim obwo­
łali. W enecjanom i G enueńczykom nak azał Bonifacy zawieszenie b ro n i
aż do 2 4 Czerw ca 129 6 r ., polecając przy słan ie poselstw a dla układów
o pokój do R zym u. G enueńczycy nie posłuchali je d n a k i Bonifacy m usiał
W enecjanów upow ażnić do o b rony w łasnej (1 3 Sierp. 129 5 r .) . D uński
k ró l E ry k uw ięził J a n a , a rc ) b isk u p a L u n d u , te n do P ap ieża apellował.
D . 2 3 S ierp. 1 295 r . B onifacy w ysłał posła do E ry k a , ażeby uw olnił
arcy b isk u p a i dozwolił m u się staw ić p rzed swego właściwego sędziego
w Rzym ie. Gdy odmówił, w yklął go B onifacy i k ra j in terd y k tem obłożył
do 129 9 r . — Przeciw woli k ró la francuzkiego, 129 5 r. B onifacy kole-
g ja tę w P am ie rs podn ió sł do godności k ate d ry , a proboszcza B e rn a rd a
S aisset m ianow ał pierw szym biskupem . Poniew aż je d n a k F ilip nie zgadzał
się, an i na u stanow ienie biskupstw a, a n i n a w ybór b iskupa, m usiał więc
bp T uluzy, książę L udw ik sycylijski, zarządzać now ą djecezją. T ak p ie r­
wszy ro k ponty fik atu Bonifacego podobny był do skw arnego d nia letniego,
podczas k tó reg o z b ie ra ją się chm ury n a w idn o k rąg u . Z kościelnych po ­
stanow ień tego pierw szego ro k u , w spom nieć należy podniesienie do rz ęd u
wyższych św iąt (F e s ta duplicia) dni A postołów , E w angelistów i czterech
w ielkich D o k torów K o śc io ła .— D . 2 Stycz. I 2 9 6 r. w ystosow ał Bonifacy list,
w um iarkow anym to n ie, do Sycylijczyków i F ry d e ry k a : um yślni posłowie
m ieli go w ręczyć, ale ich w ygnano, a F ry d e ry k 2 5 M arca k o ronow ał się
w P alerm o . W te d y B . dla załatw ienia spraw sycylijskich, listem z d. 5
L u teg o 129 6 r . pow ołał królów N eapolu i A ragonji do R zym u, ale do­
piero w n astęp n y m ro k u m ogli tam stanąć; w dzień W niebow stąpienia
w y rzek ł B. in te rd y k t na Sycylję. Tymczasem posłowie papiezcy, zagroże­
niem ekskom m uniki skłonili nareszcie królów F ra n c ji, A nglji i Niemiec
do zaw arcia zaw ieszenia bro n i; a gdy potem F ilip ośw iadczył, iż w rz e ­
czach św ieckich jed n eg o ty lk o B oga panem n ad sobą uznaje, postanow ił
P a p ie ż upornem u m łodem u królow i F ra n c ji dać poznać, że przynajm niej
w kościelnych spraw ach m usi od niego zależeć. W y d ał zatem P apież 2 1
W rześ. 129 6 r. k o n sty tu cję Clericis laicos, k tó rą F ilip bardzo się czuł
d o tk n ię ty , gdyż, dla opędzenia kosztów w ojny, n ałożył na kościół i księży
ciężkie p o d atk i, a właśnie tego B onifacy pod in terd y k tem i detronizacją
Bonifacy. 491

z ab ronił. F ilip , ze SAvej stro n y , z ab ro n ił wywozu sreb ra , złota i innych


kosztow ności, w skutek czego P apież w idział się zm uszony, w liście z d.
19 L utego 129 7 r ., nadać bulli Clericis laicos łagodniejsze znaczenie i ze­
zwolić n a dobrow olne ofiary duchow ieństw a, jak o też na po d atk i, w ypły­
w ające z praw feudalnych i gw ałtow ych potrzeb państw a. Słusznie bo­
w iem obaw iał się, że przez powyższe rozporządzenie królew skie straci
w szystkie swoje z F ra n c ji dochody. O dbyta 11 S ierp. 1 2 9 7 r. k an o n i­
zacja L udw ika IX ( f 1 2 7o), dziada k ró la , m iała pom ódz przyw róceniu
dobrych stosjm ków z F ra n c ją i pośrednictw u P a p ież a w wojnie francuzko-
angielskiej. W ezw ał także B ., listem z d. l 7 W rześ. 129 7 r ., do Rzym u
b ra ta królew skiego K arola de Y alois, aby, za jego w spółdziałaniem , zdobyć
Sycylję, gdyż m ianow any d. 2 0 Stycz. t. r. gonfalonier i ad m irał K ościo­
ła , Jakób, k ról A ragonji, leniwie się do sp ełnienia poleceń papiezkich
zab ierał, chociaż 5 K w ietnia otrzy m ał w lennictw ie S ard y n ję i K orsykę.
D. 2 8 Czerw. 129 8 r. nareszcie F ilip i E d w a rd przy jęli sąd polubow ny
B onifacego, ale nie ja k o Papieża, tylko jak o pryw atnej osoby. Związki
m ałżeńskie m iały um ocnić p o k ó j, a stro n y w rócić do posiadłości, k tó re
przed w ojną zajm owały; ale nie w łączono do pokoju h rabiego F la n d rji,
i F ilip , po upływ ie oznaczonego na dw a lata zaw ieszenia b ro n i, .^nowu
przeGiw niem u rozpoczął kro ki nieprzyjacielskie. P odczas gdy s\,-aw y
we F ra n c ji zdaw ały się przychodzić do p o rząd k u , pojaw iły się dla B oni­
facego nowe trudności w innej sti’onie. P o tężn a w państw ie kościelnem
ro d zina Colonna trzym ała z gibelliuam i, a nieprzyjazna je j rodzina O rsi-
nich z gwelfami. Jak ó b Colonna i synowiec jego P io tr, jak o k a rd y n a ło ­
wie djakoni w św iętem kolegjum , przeciw ni byli abdykacji C elestyna Y,
a ztąd i nieprzychylni jego następcy, chociaż w konklaw ie Jak ó b by ł za
wyborem B onifacego. N ienaw iść ich w zrosła, gdy w m ajątkow ym sporze
fam ilijnym B onifacy ro zstrzy g n ął na k orzyść innych członków rodziny,
a przeciw k ardynałom i ich braciom ; b ra t P io tra , Stefan C olonna, przez
zem stę złupił skarb papiezki, w czasie p rzenoszenia go z A nagni do
R zym u. N adto, B onifacy podejrzyw ał Colonnów o popieranie F ry d e ­
ry k a , przyw łaszczyciela S y c y lji, kazał im się ted y staw ić, ale nie
uczynili tego, a . w odpowiedzi n apisali «pamflet, w k tó ry m zaprze­
czali praw ności w yboru P apieża. P apież więc d. 10 i 23 M aja 1 29 7 r.
ogłosił ich za odszczepieńców, pozbaw ił godności i beneficjów i kazał
skonfiskow ać ich, jak o też braci k ard y n a ła P io tra , św ieckie posiadłości.
N ad to , kazał ogłosić w ojnę krzyżow ą, pod dowództwem O rsiniego, przeciw
nim , ich współwinowajcom i pom ocnikom , k azał zburzyć ich dom y w R zy­
mie, ich zam ki i m iasta, jak o to: C olonna i Z ag aro la, a zbiegów otoczyć
w tw ierdzy P a lestrin a. K ardynałow ie C olonna w nowym pamflecie apello-
wali do powszechnego soboru, ale kolegjum św ięte ogłosiło list otw arty,
zbijający zarzu ty czynione Papieżow i, k tó ry zresztą znalazł św ietnych
obrońców w P io trze P aludan ie, późniejszym p a trja rsze Jerozolim y, w Jan ie
A ndreae, bolońskim praw niku, a szczególnie w Idzim R om anusie, nazw a­
nym Colonna. B racia C olonna trzy m ali się długo w P alestry n ie i n a re ­
szcie we W rześniu 1 29 8 r. w R ieti w ybłagali przebaczenie i absolucję
P apieża, pod w arunkiem , źe zdadzą P ale stry n ę i o siąd ą w Tivoli. W y ­
stąpili jed n ak znowu przeciw Papieżow i, k tó ry te ra z jeszcze surowiej p rze­
ciw Dim postąpił, ta k , iż w żadnym z ak ątk u W łoch już bezpieczni nie
byli. Stefan uciekł do F ran cji; S ciarra, dru g i b ra t, u k ry ł się w A ntium ,
492 Bonifacy.
dostał się do rąk rozbójników morskich i nareszcie uciekł do Marsylji;
inni schronili się do Sycylji, do F ryderyka, a kardynałowie ukrywali się
w Peruggia. Papież, przed czy po drugim buncie rodziny Colonna, kazał
zamek i miasto Palestrina na górze zrównać z ziemią, zaorać i solą po­
sypać, a u stóp góry zbudować nowe miasto, nazwane Citta Papale, do
którego przeniósł i biskupstwo Palestrina. Podówczas wydał na rzecz
kardynałów dekret Felicis recordationis, oznaczający surowe kary na tych,
którzyby się na rzymskiego kardynała targnęli. Równocześnie do papie-
zkiej tjary dodał drugą koronę, a 3 M arca 129 8 r. ogłosił. Liber sextus
decretalium, już 3 Maja poprzedniego roku odczytany i przejrzany na
konsystorzu kardynałów. Zawiera po większej części konstytucje i dekrety
samego Bonifacego (ob. a. Corpus ju ris canonici). W Niemczech 2 3 Czerw.
1 29 8 r. Albrecht austrjacki w Moguncji ogłosił się królem, w bitwie
2 Lipca własną ręką zabił przeciwnika swego Adolfa, a 2 6 Lipca w Akwiz­
granie kazał się uroczyście wybrać na króla Niemiec. Przysłał wspaniałe
poselstwo, z prośbą o potwierdzenie Papieża, który odmówił jednak, a na­
wet r. 1301 zawezwał go przez swój sąd, ażeby się z królobójstwa, po­
pełnionego na Adolfie, oczyścił. Przez długi czas Bonifacy nosił się
z myślą oddania rzymskiej cesarskiej korony księciu Karolowi Valois; nawet
dalej jeszcze sięgały plany Papieża, względem tego zięcia ostatniego ła­
cińskiego cesarza w Konstantynopolu. Tymczasem 2 9 Listop. 1300 r.
powołał go do Włoch, ażeby z jego pomocą uciszyć stronnictwa białych
i czarnych, szarpiące Toskanję, i nakoniec Sycylję wydrzeć Fryderykowi.
K arol w Lipcu 1301 r. przybył do Medjolanu, a we Wrześniu, wraz z żoną,
do Anagni, gdzie go Papież z wielkiemi honorami przyjmował i gdzie
zjechał się z Karolem II neapolitańskim. Najprzód ułożono napad na Sy-
cylję, a tymczasem, nim flota w Neapolu będzie gotowa, mianował go
Papież wielkorządcą wszystkich swoich posiadłości, pacjarjuszem, czyli
uspokoicielem Toskanji i namiestnikiem państwa. W tym charakterze udał
się Karol do Florencji i pozostał tam od Listop. 1301 do Kwiet. nastę­
pnego roku, bez dojścia do jakiegokolwiek rezultatu. Tymczasem wygo­
towano flotę przeciw Sycylji: K arol wiele miast zdobył, F ryderyk unikał
jednak bitwy w otwartem pftlu. Częścią choroby szerzące się między
wojskiem, częścią względy pokrewieństwa skłoniły pacjarjusza do pośre­
dniczenia między Karolem II i Fryderykiem (31 Sierp. 130 2 r.). F ry ­
deryk miał ożenić się z E leonorą, córką Karola, -wydać jego syna Filipa,
księcia T arentu, i miasta na półwyspie W łoskim, które zajmował, a zrzec
się miast sycylijskich, które już K arol Valois zajmował; resztę wyspy
miał dzierżyć pod nazwiskiem Trynakrji, z tytułem królewskim, aż do
końca życia, lub tak długo, dopóki, za pozwoleniem Papieża, nie otrzyma
Sardynji, lub jakiego innego państwa. Zaś po śmierci F ryderyka miał
K arol II lub jego następca wykupić Sycylję za 100,000 uncji złota. Bo­
nifacy zatwierdził ten układ 130 3 r., nałożywszy jeszcze na Fryderyka
roczną daninę 3,0 00 uncji złota dla rzymskiego Kościoła, i przysięgę
wierności w sprawach świeckich; zaś co do spraw duchownych, zastrzegł
sobie zupełną wolność postępowania. Gdy F ryderyk te w arunki przyjął,
zdjęto interdykt z Sycylji. Karola Valois już w Listopadzie 130 2 r. brat
jego król fancuzki odwołał, gdyż między nim a Papieżem nowe i to
gwałtowniejsze wybuchły rozterki. B. pośród zawikłań na zachodzie, ni­
gdy nie wyrzekł się myśli zdobycia ziemi świętej, i w r. 1300 rozesłał
Bonifacy. 493

do królów i ludów opowiadaczy wojny krzyżow ej, a m ianowicie polecił


wzywać do w spom ożenia K assana, chrześcjańskiego k ró la T atarów , k tó ry
pod E m ezą w S yrji pobił egipskiego su łtan a i do E g ip tu w pędził. F ilip
nie słuchał wezwania Papieża, w łaśnie bowiem w ojnę z F la n d rją prow a­
dził, k tó ra go dużo pieniędzy kosztow ała, i w tym celu na kościoły i du ­
chowieństwo wielkie ciężary n ak ład a ł. Odmówił naw et Papieżow i dzie­
sięciny, zbieranej we F ra n c ji, n a przedsięw ziętą w ojnę krzyżow ą. Ja k b y
n a wyszydzenie B onifacego, zaw arł p rzym ierze z A lbrechtem , królem N ie­
miec, a nieprzejednani nieprzyjaciele P apieża, b racia C olonna, znaleźli
p rzy tu łek i opiekę we F ra n c ji. N ieszczęściem jeszcze B. w ysłał do k ró la
nienaw istnego mu biskupa z P am iers, k tó ry m u po n ió sł żądanie wzięcia
udziału w wyprawie n a w schód, w zbronił używać dziesięcin i dochodów
z nieobsadzonych beneficjów, n a in n y cel niż n a w ojnę krzyżow ą, w reszcie,
w zbronił obsadzać beneficja przeciw ko woli P apieża. S aisset śm iało w y­
p ełn ił swoje posłannictw o, a rozgniew any k ró l oddał go pod straż jego
m etropolity arcybiskupa N arb o n n y , kazał m u w ytoczyć proces o zdradę
stanu, a Papieża wezwał, ażeby zdegradow ał tego b iskupa, celem poddania
go świeckiej karze. P io tr F lo tte i W ilhelm N o g aret, rad cy królew^ v,
prow adzili proces. W ted y B . w ystąpił energiczniej, po słał swego n o ta rju -
sza, archidjakona N arbonny Ja k ó b a des N orm ands, do F ra n c ji, ażeby żą ­
d a ł wypuszczenia posła, a prałatów i doktorów królestw a pow ołał na synod
do Rzym u na l L istop. 130 2 r. D es N orm ands przyw iózł też z sobą
dwie bulle papiezkie: w pierw szej, Salvator m undi, z d. 3 G rud. 1301 r .,
zawiesza P apież wszystkie łaski udzielone Filipow i i jego duchow nym
i świeckim radeom , a m ianow icie pozbaw ia k ró la dziesięcin od dochodu
duchow nych, z pow odu, że k ró l je na złe obraca. Z resztą, w szystkie
przyw ileje i łask i m iał ów synod zam ierzony ro zp atrzy ć, o ile ich suspensa
m a być zm odyfikowana. W drugiej bulli, Ausculta Jili, z d. 5 G rud. 1301 r .,
orzeka Papież swoję zw ierzchność duchow ną, ojcow ską i p a ste rsk ą n ad
panującym i i ich k rajam i, i napom ina k ró la, ażeby pozbył się m niem ania,
iż nie m a nad sobą nikogo wyższego, gdyż tak ie m niem anie ty lk o obok
niew iary utrzym ać się może. N astępnie, w yrzuca królow i rab u n ek ko ­
ściołów i wzywa go, ażeby osobiście lub przez posła staw ił się na synod
w Rzymie. B ulla ta jed n a k sfałszow ana doszła rą k k ró la, praw dopodobnie
w sk u tek in try g i P io tra F lo tte , przypuszczalnego a u to ra lakonicznego li­
stu , w którym B. w ostrych słowach o k reśla zw ierzchnictw o P ap ieża
w rzeczach dnchow nych i świeckich, królow i odm aw ia wszelkiego p raw a
k o lato rstw a beneficjów, a postępow anie przeciw ne nazyw a kacerstw em .
M oże te n w łaśnie list w ręczono królow i, zam iast bulli praw dziw ej. F ilip
w L utym 1 302 r . kazał bullę papiezką spalić publicznie, a Ja k ó b a des
N orm ands, w raz z nieosądzonym dosąd biskupem z P am iers, w ypraw ić
za granicę. R ozszerzono też w owym czasie rów nie lakoniczną odpowiedź
k róla do P apieża, zapewne n ap isan ą przez tegoż samego F lo tte , w k tó re j
P apieża ty tu łu je m axim a tua fa tu ita s. i w k tó rej nazw any jest głupcem
każdy, kto sądzi, że rozdaw anie p reb en d i dochodów kościelnych nie je s t
praw em królew skiem . A żeby je d n a k pow iększyć siłę op o ru i zapobiedz
wpływowi in terd y k tu , którego m ożna się było spodziewać, zw ołał F ilip
trz y stany państw a na d. 10 K w iet. 130 2 r . do P ary ża. Na tern z a b ra­
n iu F lo tte w obszernej mowie zarzucił P apieżow i, że przyw łaszcza sobie
zw ierzchnictw o w rzeczach świeckich, a k ró la za swego len n ik a uważa;
494 Bonifacy.
potem mówił o licznych rezerwatach papiezkich i samowolnem oddawaniu
prelatur i najlepszych prebend obcym osobom; o obarczeniu kościołów
wszelkiego rodzaju podatkami, które Papież upoważnił, robiąc tym sposo­
bem zarzut Bonifacemu z przywilejów, które on królowi udzielił. Ulękłe
duchowieństwo zwróciło się zatem z prośbą do Papieża, o zachowanie da­
wnej jedności między Francją i Kościołem i o cofnięcie zwołania na synod.
Szlachta i mieszczaństwo napisali ostro do kardynałów, ujmując się za
niepodległością króla w rzeczach świeckich. Papież odpisał prałatom , mocno
ich naganiając i zarzucając bojaźliwość; zaś kardynałowie, w odpowiedzi
swej do szlachty i mieszczaństwa (2 6 Czerwca 1302 r.), bronili Papieża
w świetny sposób. W Sierp. 130 2 r. zwołał B. konsystorz kardynałów,
na którym kanclerzowi Flotte wyraźnie zarzucał przekręcenie słów swoich,
a następnie w piśmie, ułożonóm przez kardynałów, oświadczył, iż uległość
królów w rzeczach świeckich utrzymuje nie ratione dominii, ale, o ile
chodzi o grzech i niesprawiedliwość, ratione peccati, i że dalekim jest od
zaprzeczania różnicy dwóch władz, ustanowionych od Boga. Na synod
l Listopada, mimo zakazu królewskiego, przybyło 4 5 francuzkich prała­
tów, a rezultat tej narady, prawdopodobnie zawiera się w bulli Unam
Sanctam, ogłoszonej 18 Listop. 1302 r., a zawierającej wykład stosunku
władzy duchownej i świeckiej, papieztwa i królestwa. Utrzymuje ona po­
średnią władzę Kościoła nad świecką królów, tę ostatnią poddając ducho­
wnej, pod względem moralnym i kościelnej karności dotyczącym. Przy­
tacza w niej dwie francuzkie powagi: św. B ernarda i Hugona a St. Yictore.
Tegoż samego dnia B. wyrzekł ekskommunikę na wszystkich, którzyby
przeszkadzali lub tamowali drogę udającym się do Rzymu, lub w racają­
cym ztamtąd; a król 11 Grud. ponowił zakaz opuszczania państwa lub
wywożenia pieniędzy bez jego zezwolenia. Z namowy K arola Yalois po­
słał Papież kardynała Jana le Moine do króla, ażeby go namówił do
układu, w przedmiocie dwunastu punktów, stawionych jako ultimatum.
Ale odpowiedzi króla częścią czcze, częścią wymijające, częścią odmowne,
nie mogły Papieża zadowolnić: ogłosił więc króla popadłym we wszystkie
cenzury, które orzekł w bulli In coena Domini d. 4 Kwietnia, a zatem
za ekskommunikowanego. Le Moine miał króla o tem zawiadomić, ale po­
słańca papiezkiego uwięziono w Troyes, wprzód jeszcze, nim mógł list do­
tyczący tego kroku wręczyć kardynałowi legatowi. Już poprzednio, 2 2 M arca,
Filip kazał radcy swojemu Wilhelmowi Nogaret publicznie, jako oskarży­
cielowi Papieża wystąpić i zarzucić mu uzurpację, herezję, simonję i inne
występki, i odwołać się do powszechnego soboru. Ażeby się wzmocnić,
zawarł pokój z Edwardem. B. ze swej strony 2 9 Kwiet. 130 3 r. uznał,
pod pewnemi warunkami, A lbrechta, króla Niemiec, cesarzem. F ilip z tego
powodu obwinił Papieża o wiarołomstwo, obiecał bowiem jego bratu, K a­
rolowi Yalois, cesarską koronę. D. 3 i 4 Czerwca, na zgromadzeniu sta­
nów państwa, Wilhelm z Plasian jeszcze gorszemi obwinieniami Papieża
obrzucił. Oskarżył go o kacerstwo, morderstwo Celestyna Y, uzurpację
Stolicy papiezkiej, symonję, cudzołóztwo, pijaństwo, tyranję, m agję, po­
gardzanie świętościami i obrzędami kościelnemi, świętokradztwo, oszczer­
stwo i nieprzejednaną nienawiść ku F rancji i jej królowi; potem po­
w tórzył apellację do powszechnego soboru, przed którym swoje oskarżenie
dowiedzie. K ról i część zgromadzenia również założyli apellację do so­
boru „z zastrzeżeniem uszanowania należnego rzymskiej Stolicy;“ zaś pięć-
Bonifacy. 495

dziesięciu obecnych prałatów, „z powodu nagłej potrzeby i dla usprawie­


dliwienia Papieża, jednak bez żadnego udziału w oskarżeniu stawionem
Papieżowi/ Zatem Filip dla przyprowadzenia do skutku powszechnego
soboru, pisał do Włoch, Hiszpanji i Portugalji; B. zaś, na konsystorzu
w Anagni 15 Sierp. 1303 r., przysięgą oczyścił się ze wszystkich czy­
nionych mu zarzutów i miał zamiar wydać nowy dekret ekskommunikacyjny,
Super Petri solio, datowany 6 Września, gdy przez Wilhelma Nogareta
i Sciarrę Colonna napadnięty w Anagni, do niewoli wzięty został. Ci dwaj,
pod pozorem zawiązania negocjacji, przybyli do Włoch, ukartowali spisek
w Anagni, pozyskali sobie żołnierzy i 7 Września opanowali pałac pa-
piezki z okrzykiem: „Śmierć Papieżowi Bonifacemu! Niech żyje król fran-
cuzki!" Gdy B. ujrzał się tak niespodzianie zaskoczony, oświadczył, iż zdra­
dzony jak Chrystus, chce umrzeć jak Papież, i natychmiast, przywdziawszy
się w szaty pontyfikalne, włożywszy tjarę na głowę, zasiadł na tronie
papiezkim. Nie zaimponowało to jednak Nogaretowi, który przystąpił do
Papieża, oświadczając mu wyniośle, że z rozkazu Filipa przybył dla po­
prowadzenia go na sobór do Lyonu. — „Przynajmniej, odrzekł Papież, że
potępi mnie nie kto inny, tylko patary n i/ Była to obelżywa nazwa, da­
wana albigensom, a sarkazm padał prosto na głowę Nogareta, którego
przodek był jako heretyk spalony. Nogaret oniemiał, lecz Colonna, unie­
siony gniewem, zasypał Bonifacego zniewagami. Niektórzy historycy do­
dają, że uniesienie swoje posunął do tego stopnia, iż uderzył Papieża
rękawiczką w policzek. Rzecz to^jednak niepewna. Tak niegodziwe je­
dnak względem siebie zachowanie, wycisnęło łzy Bonifacemu. W własnym
domu był więźniem przez trzy dni. Po trzech dniach mieszkańcy Anagni,
pochwyciwszy za broń, po żwawej bitwie z żołnierzami, pozostawionymi
na straży, wyswobodzili Papieża. Papież przeniósł się do Rzymu, gdzie
miał zamiar zwołać sobór, ale Opatrzność zrządziła inaczej. Bonifacy,
w czasie trzydniowego swego więzienia, nie przyjmował pokarmów, z oba­
wy otrucia. Ostatnie wypadki i głód ten trzydniowy wywołały gorączkę,
która go zabrała ze świata w przeciągu miesiąca. Um. 11 Paźdz. 130 3 r.
Pochowany w kościele św. Piotra, przy przebudowaniu którego 160 5 r.
znaleziono ciało jego zupełnie nienaruszone. Benedykt XI po nim nastąpił.
W 1300 r., na podstawie stoletniej tradycji, bullą z d. 2 2 Lutego ogłosił
odpust całkowity dla krajowców, którzy przez 30, a dla cudzoziemców,
którzy przez 15 dni pewne kościoły Rzymu odwiedzać będą. Ztąd p o ­
wstał jubileusz, którego powrót z początku na 50, potem na 2 5 lat na­
znaczono. Wyłączeni z tego odpustu byli ci, którzy Saracenom broni
dostarczali, Fryderyk sycylijski i jego stronnicy, Genueńczycy, ich sprzy­
mierzeńcy i rodzina Colonna. Nadzwyczajna była liczba pielgrzymów ze
wszystkich krajów, a drobna tylko jałmużna w kościele św. Piotra dała
summę 50,00 0 czerwonych złotych. Dla tych, którzy w Rzymie lub na
drodze zachorowali, ogłosił B. odpust ważnym, a dla tych, którzy nie
mogli przybyć wcześniej, przedłużył czas odpustu do Wielkanocy 1301 r .—
Oprócz Liber sextus Decretalium, przytaczamy jeszcze następujące jego
autorskie prace: De regulis juris; 2 Sermones de ccmonisatione Ludovici I X ;
De indulgentiis anni Jubilaei; modlitwy: Ave Virgo Gloriosa i Deus qui pro
redemtione mundi etc. W Bullarium M. znajduje się dziesięć konstytucji,
a u Mansi dwa listy Bonifacego VIII. Cf. a. Nogaret* — B onifacy IX,
P i o t r Tomacelli, ur. w Neapolu z ubogiej ale starożytnej rodziny, jako
496 Bonifacy.
kleryk przybył do Rzymu i przez swego poprzednika, Urbana VI, w krót­
kim czasie mianowany został protonotarjuszem, kardynałem djakonem
i kardynałem kapłanem. Zalecał się miłą powierzchownością, roztropno­
ścią, skromnością, a szczególnie czystością obyczajów; brak mu jednak
było wyższego, mianowicie teologicznego wykształcenia. Urban VI miał
w kardynale Robercie z Genewy antypapieża, pod imieniem Klemensa VII,
który go przeżył i rezydował w Avignonie. Po śmierci Urbana VI (f 15
Paźdz. 1 3 89 r.), pozostało jeszcze przy życiu 19 kardynałów przez niego
kreowanych, a z tych 14 obecnych było w Rzymie. Ci utworzyli konklave
i, po wielu bezowocnych głosowaniach, d. 2 Listop. zgodzili się na kardy­
nała Tomacelli, który koronował się 9 Listop. pod imieniem BonifacegoIX.
Zaraz po objęciu pontyfikatu, wydał Bonifacy encyklikę do książąt i pra­
łatów, uznających jego poprzednika we Włoszech, Niemczech, Węgrzech,
Anglji i Polsce, wzywając zarazem i odszczepieńców do jedności. D. 18
Grudnia mianował czterech innych i przywrócił czterech degradowanych
przez Urbana kardynałów, w tej liczbie tak nazwanego kardynała o trzech
kapeluszach , de Prata, który, zdegradowany przez Urbana, przeszedł da
Klemensa, a po śmierci Urbana wrócił do jego następcy. Tymczasem
Klemens VII w Awinjonie l Listop. 1389 r. Ludwika II, syna Ludwika
z Anjou, koronował na króla Neapolu, a na nowowybranego Papieża
w Rzymie rzucił klątwę. Bonifacy odpowiedział rzuceniem klątwy na swego
przeciwnika, a 29 Maja 1390 r. kazał kardynałowi wice kanclerzowi, Ange-
lusowi z Florencji, ukorować w G aec^ na króla Neapolu Władysława,
17-letniego syna Karola Durazzo. madysław poprzednio uznał się len­
nikiem Stolicy św. i oświadczył gotowość bronienia Rzymu przeciw Kle­
mensowi VII i Ludwikowi Anjou. Aby jednak od wszelkiego napadu Lu­
dwika na państwo kościelne tern lepiej się zabezpieczyć, porozdawał B.
szlachcie różne miasta i zamki swego terrytorjum, z prawem lennem, za
roczny podatek i obowiązek utrzymywania pewnej liczby jeźdźców na obro­
nę Papieża. Tak, za roczny podatek 1 0 , 0 0 0 czerwonych złotych i obo­
wiązek dostarczania stu jezdnych, ustanowił margrabiego Albrechta d’Este,
a później jego syna naturalnego Mikołaja, namiestnikiem Ferrary, gdzie
1391 r. uniwersytet założył. Urban VI rozporządził, iż na pamiątkę
3 3-letniego przebywania Chrystusa na ziemi, co 3 3 lat odbywać się bę­
dzie jubileusz, a zatem r. 1390 przypadnie. B. utrzymał to rozporządze­
nie swojego poprzednika, ale różnym panującym i krajom udzielił przywi­
leje odbywania odpustu na miejscu, za złożeniem wysłanym kaznodziejom
odpustowym kosztów podróży do Rzymu. Pieniądze otrzymywane z tego
źródła miały być na naprawę kościołów w Rzymie użyte. Nadużycia,
jakich się często tacy kaznodzieje dopuszczali, skłoniły Papieża do pole­
cenia biskupom Ratzeburga, Miśnji i Hildesheimu, ścisłego dozoru w tym
względzie. D. l Marca 1 3 9 1 r. wydał B. nową encyklikę przeciwka
odszczepienstwu, wzywając szczególnie Francję, ażeby go uznała. W yka­
zywał zrządzenia Boże podczas rezydencji papiezkiej w Awinjonie, jak
Piotr z Aragonji i św. Brygitta radzili powrót Papieżowi Klemensowi VI,
jak Urban V, według proroctwa Brygitty, umarł w Marsylji, jak Grze­
gorz XI, szczególnem zrządzeniem Bożem, musiał umrzeć w Rzymie, i jak
Francja tylko w skutek nieporozumienia odpadła od Urbana VI. W tymże
roku zwrócił się do Ryszarda II, króla Anglji, o opiekę przeciw spodzie­
wanemu napadowi Francuzów na Włochy, a 7 Października kanonizował
✓ Bonifacy. 497
pobożną wdowę Brygittę ze Szwecji, zmarłą w Rzymie 2 3 Lipca 13 73 r.
Brak uszanowania Rzymian dla Papieża i dążenie zwierzchników różnych
cyrkułów Rzymu do przywłaszczenia sobie władzy, skłoniły Papieża do
przyjęcia zaproszenia mieszkańców Perugii i do przeniesienia do tego mia­
sta swojej rezydencji, 2 8 Wrześ. 1392 r. Ku powszechnemu zadowoleniu
ogłosił tam rodzaj amnestji i otrzymał za to akt poddaństwa 30 List. t. r.
Ale mimo to nie mógł stłumić nowo wybuchłych rozruchów, i w końcu
Sierpnia 1 39 3 r. widział się zmuszonym schronić do Assyżu. D. 2 Kwiet.
1392 r. wysłał B. do Karola IV, króla Francji, dwóch zakonników, kar­
tuzów, z bardzo pochlebnym listem w sprawie jedności Kościoła. Tych,
gdy przybyli do Awinjonu, Klemens zatrzymywał pod różnemi pozorami,
i dopiero na żądanie króla i paryzkiego uniwersytetu wypuścił. Przybyli
na Boże Narodzenie do Paryża i otrzymali od króla ustną, ale bardzo
przychylną odpowiedź. List zrobił wrażenie we Francji, i nawet Klemens
zaczął udawać, że skłania się do zgody. Kazał odbywać processje bła­
galne, odprawiać Msze o zgodę i udzielać odpusty tym, którzy dla zgody
pracowali. Równocześnie jednak wysłał pewnego karmelitę do Paryża,
bardzo przeciw Bonifacemu uprzedzonego, aby starał się odpustami ludzi
ułagodzić. Tymczasem król zapadł w chwilowe szaleństwo, a jego stry­
jowie, książęta Berry i Burgundji, drugi list Bonifacego z d. 20 Czerwca
139 3 r. pozostawili bez odpowiedzi, dla tego, źe w nim dowodził pra-
wności -wyboru Urbana VI, a nieprawości Klemensa VII, nie proponował
zaś żadnych środków, któreby do zgody doprowadziły. Klemens też nie
pozostał bezczynny: posłał kardynała Piotra de Luna do Paryża, ażeby
jednostronnie dla niego prowadził negocjacje. Tymczasem uniwersytet pa-
ryzki 6 Czerw. 13 94 r., przez Mikołaja de Clemangis i z zatwierdzeneim
króla, zaproponował trzy sposoby usunięcia rozdwojenia: obustronną abdy­
kację lub cessje, jako najłatwiejszy; kompromis i decyzję powszechnego
soboru. Taka propozycja nie uradowała Klemensa, tern bardziej, że kardy­
nałowie jego obedjencji także skłaniali się ka niej, gdy nagle, apopleksją
tknięty, um. 16 Wrześ. 1394 r. Natychmiast 2 1 kardynałów, obecnych
w Awinjonie, mimo napomnienia króla Francji i uniwersytetu paryzkiego,
przystąpili do nowego wyboru i wybrali kardynała Piotra de Luna, pod
imieniem Benedykta XIII. Przed wyborem jednak 18 z nich podpisało
formułę przysięgi, iż wszelkich użyją sposobów ku przywróceniu jedności,
według której sam wybrany miał przystać na cessję, jeżeli większość kar­
dynałów uzna to za potrzebne dla dobra Kościoła. Na serjo zatem zajęto
się we Francji przywróceniem jedności kościelnej, sposobem cessji; odbyły
się w tym celu liczne posiedzenia książąt, prałatów i doktorów w Paryżu,
Sorbona szczególnie skłaniała umysły na tę drogę; ale Benedykt, udający
zgodę, ciągle nowych szukał wykrętów. R. 13 9 6 przy końcu Października
zjechali się: Karol VI, król Francji, i Ryszard II, kr. Anglji, porozumieli
się na nowo względem cessji i postanowili wysłać w tym celu posłów do
obu Papieży, do rzymskiego króla Wacława i do królów Kastylji i Ara-
gonji; ale hiszpańscy królowie zgodzili się tylko na zniesienie klątwy
obustronnej i na zjazd obu Papieży, w jakiem oznaczonem miejscu, gdzie-
by nad zjednoczeniem Kościoła obradowali. Zresztą, wszyscy ci królowie
w tym jeszcze roku wysłali posłów do Bonifacego, który tymczasem nowe
powrstanie Rzymian stłumił przy pomocy króla Neapolu; a i sejm frank-
Encykl. T. II 32
498 Bonifacy.

furcki w Kwietniu 1 3 9 7 r. starał się rzymskiego Papieża do cessji na­


kłonić. B. jednak stanowczo odrzucił projekt cessji, raz dla tego, że był
prawowitym Papieżem, a powtóre dla tego, że na sejmie, który do niego
posłów wysłał, nie był obecnym król W acław. Tymczasem Francja cią­
gle popierała cessję, a 1 3 9 8 r., na naleganie pragskiego uniwersytetu,
i król W acław zamierzył zjechać się w Reims z królem Francji w tym
celu. Wezwał nawet Bonifacego, aby przysłał tam dwóch kardynałów,
mimo że B. starał mu się niewłaściwość takiego zjazdu przedstawić i mimo
żeR uprecht elektor Palatynatu przedstawiał królowi, iż postępowaniem takiem
obrazi Bonifacego, szkodę tylko sobie, a korzyść Francji sprawi. Ta bo­
wiem, stanąwszy po stronie odpadłych kardynałów , przyczyną jest całego
zamieszania, i sama powinna się troszczyć o to, jak naprawić zło wy­
rządzone i pozbyć się fałszywego Papieża; a projekt, skłonienia praw dzi­
wego Papieża do abdykacji, wespół z pretendentem , niebezpieczny jest i nie­
sprawiedliwy. Zjazd mimo to odbył się, i w następstwie jego wysłano
P io tra d’Ailly, biskupa z Cambrai, do Bonifacego, ażeby na abdykację
i nowy wybór się zgodził, w ten sposób, iż jeżeli pierwszy jego wybór
uznany będzie za ważny, Papieżem pozostanie; w przeciwnym razie, tego
z obu Papieży, który nie będzie chciał rezygnować, ogłoszą królowie za
pozbawionego tronu i wymówią mu posłuszeństwo. Bonifacy odpowiedział
tylko, iż jeżeli Benedykt abdykuje i on życzeniom królów zadość uczyni.
D. 2 8 Lipca 139 8 r., po długich naradach, cała F rancja wymówiła obe-
djencję Benedyktowi X III, k tóry, opuszczony przez większą część swoich
kardynałów, pod ścisłym dozorem przez pięć lat w swoim pałacu w Awi-
njonie przebywał. W proklam acji królewskiej z d. 2 8 Lipca powiedziano,
że o wymówieniu posłuszeństwa Bonifacemu nie może być mowy, ponie­
waż nikt go nie uznał we F ra n cji.— Ażeby rosnącym wydatkom na przy­
wrócenie świeckiej władzy w państwie papiezkiem i na poparcie W łady­
sława, króla Neapolu, wystarczyć, Bonifacy, czy jego kurja, zaczęli według
taksy udzielać beneficja i ekspektatywy, jako też dyspensy na jednoczesne
posiadanie kilku beneficjów, a r . 1 3 9 9 zaprowadził Bonifacy tak zwane
armaty, jako stały podatek. Zarzucają mu z tego powodu chciwość
i skąpstwo; może i nie był od tych wad zupełnie wolnym, przynajmniej
krewnych swoich starał się zbogacać, głównie jednak pochodziło to z po­
trzeb i okoliczności czasowych.— Bonifacy od czasu drugiego buntu Rzy­
mian, przebywał ciągle w Perugii, albo Assyżu. Gdy jednak nadszedł
jubileuszowy rok 1 4 0 0 , zaprosili go Rzymianie umyślnem poselstwem,
aby przybył do Rzymu; obawiali się bowiem, iż z powodu nieobecności
Papieża, jubileusz mniej świetny będzie, a sami mniej zysku będą mieli.
B. wyrzucił im nieuszanowanie dla Głowy Kościoła, b rak porządku w mie­
ście i w końcu ich prośbie odmówił. Gdy jednak, stosownie do życze­
nia Papieża, obrali na senatora M alatesta z Pesaro i dali dymisję prze­
łożonym miejskich cyrkułów, a nadto Papieżowi pieniędzy na drogę przy­
słali, przybył B. do Rzymu i zczasem zajął zamek św. Anioła, kapitol,
m ury i bram y miejskie, a tym sposobem i całe miasto pod swoję władzę.
Jubileusz odbył się zwykłym sposobem, chociaż formalnie nie został roz­
pisany. Szczęśliwie liczni pielgrzymi przybyli z F rancji, chociaż król za­
bronił pielgrzymki, iżby z niej pośredniego uznania Bonifacego nie wy­
wodzić. Ale stan wojenny we W łoszech i jakaś epidemiczna choroba
smutnie zamąciły rok jubileuszowy. W porozumieniu z Bonifacym, ele-
Bonifacy. 499

którzy w Rhense 2 0 Sierp. 1 4 0 0 r. zrzucili z tronu króla Wacława Le­


niwego i wybrali najprzód Fryderyka, księcia Brunświku, a gdy ten został
zamordowany, Ruprechta, palatyna reńskiego i księcia bawarskiego. Bo­
nifacy zatwierdził wybór 1 4 0 3 r., Wacław zaś nie wiele się troszczył
0 swoję detronizację. R. 1 4 0 3 Benedykt uciekł z Awinjonu i, wprawdzie
na krótki czas tylko, zyskał sobie znowu obedjencję Francji. Ażeby się
zawsze przychylnym zgodzie okazywać, posłał w następnym roku do Rzy­
mu posłów, zyskawszy wprzód dla nich list żelazny od Bonifacego. Mieli
oni donieść o zamiarze abdykacji Benedykta; w rzeczywistości mówili
tylko w ogólnikach, że Benedykt pragnie jedności i prosili o wyznaczenie
miejsca wspólnych obrad. Bonifacy też posłów nie przyjął grzecznie,
1 przyszło do tego, że go w uniesieniu nazwali symonjakiem. Oddawna
cierpiał na kamień i umarł z tej choroby l Paźdz. 1 4 0 4 r., wprzód jeszcze,
nim posłowie Benedykta Rzym opuścili. Podczas rozruchu ludowego, po­
słów tych uwięziono. Bonifacy Papieżem został mając lat 4 5 , zatem
umierając nie miał jeszcze lat 60. Wolał umrzeć, niż wysłuchać grzesznej
rady lekarzy, dla odzyskania zdrowia. Za jego panowania Tamerlan pobił
Bajazeta IV, i sekta Wiklefa zaczęła się szerzyć. W 1 3 9 2 r. zatwierdził
założenie uniwersytetu w Erfurcie. W 1 3 9 9 r. jakaś pielgrzymująca se­
kta religijna, w białej odzieży i czarnych kapturach, przybyła z północy
do Viterbo. Przewodniczył jej ksiądz, a ujmowała sobie lud pobożną po­
stawą i nowemi religijnemi pieśniami. Złe obyczaje wydały oszustów,
a przywódca ich zakończył życie na stosie. W Bullarium M. tom I
p, 29 3 i sqq. jest pięć konstytucji Bonifacego IX. Następcą jego był
Innocenty VII. (Haiisle). W ł. B .
Bonifacy ś w i ę t y (5 Cz. al. 30 Listop.), apostoł Niemiec, ur. r.
6 80 w Cridiadunum, dzisiejszem Kirton, w hrabstwie Devonshire, ze zna­
komitych rodziców anglosaksonów, na Chrzcie świętym otrzymał imię
Winfryd. Poważny od samego dzieciństwa, korzystał z udzielanych mu
nauk, lecz nie odpowiadał zamiarom, jakie ojciec miał względem niego,
jako dziedzica swego imienia i majątku. Winfryd nie dał się uwieść, ani
płochością swego wieku, ani blaskiem dóbr doczesnych. Najmilszem dla
niego było towarzystwo i poważna rozmowa z kapłanami, którzy od cza­
su do czasu nawiedzali jego ojca i do których pragnął stać się podo­
bnym. Na usilne proźby Winfryda, ojciec oddał go jednemu ze swych
przyjaciół, opatowi klasztoru Adescancastre, dzisiaj Exester, gdzie Win­
fryd przepędził młodość swoję. Następnie, za pozwoleniem opata, udał się
do klasztoru Rhutscelle, w hrabstwie Southamptonshire, którym zarządał
opat Winbrecht. Tu szybkie uczynił postępy w grammatyce, poezji i hi-
storji, a potem wstąpił do zakonu św. Benedykta, gdzie został wnet
przełożonym szkoły klasztornej. W 3 0 r. życia przyjął święcenia ka­
płańskie, a wkrótce potem król Ina i duchowieństwo, zebrane na syno­
dzie, wysłali go jako posła do Beretwalda, arcybiskupa kantuaryjskiego,
z przedstawieniem mu do zatwierdzenia uchwał synodu. Na tern posel­
stwie Winfryd dał się poznać ze swych wielkich zdolności i roztropności,
zjednał sobie powszechne poważanie i bywał odtąd bardzo często zapra­
szanym na różne synody odprawiane w W. Brytanji. Lecz na tem nie
mogła się ograniczyć działalność Winfryda. Od czasów św. Augustyna,
chrystjanizm głęboko się zakorzenił w Anglji, i nie brakło tam ani zakła­
dów religijnych, ani też kapłanów gorliwych i uczonych. Tymczasem inne
500 Bonifacy.

rozległe kraje Europy oczekiw ały na opowiadanie im Ewangelji św ., a bra­


kło do tego robotników. W infryd tedy postanowił udać się w tym celu
do N iem iec, gdzie już przez cały wiek W . Brytanja pracowała nad na­
wróceniem ludów germańskich. W ielu robotników ewangelicznych szło
tam z benedyktyńskich klasztorów anglosaksońskich i irlandzkich. N a
w iele już lat przed W infrydem, opowiadali słowo Boże Allemanom i H el­
wetom: S. Kolumban i S. Gall, obaj irlandczycy; Turyngom — Kilijan z to ­
warzyszami; zaś anglosasi: W ilfryd, E g b ert, W igbert, Suidbert, dwaj
Ewaldowie i W illibrord bezpośrednio przed Bonifacym nawTracali Fryzję
i Saksonję. Co oni zaczęli, tego W infryd dokonał. Na wiosnę r. 716
przybył do D orstat (dzisiaj W ik to Duerstede) we Fryzji, lecz trafił
na chwilę dla siebie najniedogodniejszą: Fryzja bowiem wtedy toczyła
zaciętą, z Frankami walkę o niepodległość. Gdy po śmierci Pepina H e-
rystala r. 7 1 4 , prócz niezgody jaka panowała między Austrazją i N eu-
strją, powstały niesnaski w łon ie samej familji panującej, Ratbod, król
Fryzów , sądził, że nadeszła sposobna chwila do wyswobodzenia swego
kraju z pod panowania i wiary Franków. W tym celu połączył się
z Neustrjanami przeciwko Austrazjanom i odrazu zniweczył to wszystko,
co dla rozszerzenia chrystjanizmu we F ryzji uczynili dotąd: W ilfryd, E g­
bert, W idbert, W ulfram, a szczczególniej W illibrord. W iększą cześć ko­
ściołów chrześcjańskich zburzono, księży wypędzono, a dawną cześć bał­
wanów przywrócono. W Marcu r. 716 Karol Martel pobił Neustryjanów
i króla Ratboda pod Stablo. Jeszcze jednak obie armje, Franków i F ry ­
zów, z całym zapałem potykały się z sobą, kiedy W infryd przybył do
Fryzji. P o skończonej walce udał się on do króla Ratboda i prosił go,
aby zaprzestał prześladować chrześcjan i zezwolił na opowiadanie E wan­
gelji w swym kraju. Lecz poznawszy bliżej usposobienie i obyczaje lu­
du, przekonał się, że nic z nim nie zrobi w obecnym stanie rzeczy,
przeto w jesieni wrócił do Anglji, gdzie mu ofiarowano opactwo, którego
w szelako przyjąć nie chciał. Ę . 7 1 8 opatrzony listem swego biskupa,
uczonego Daniela winchesterskiego , udał się do Rzymu, aby z rąk sa­
mego P ap ieża otrzymać missję do innych krajów niemieckich. Grzegorz
II, zbadaw szy jego w iarę, postępowanie i czystość zamiarów, udzieliwszy
wiele rad m ądrych, m ianow ał go 15 Maja 719 r. missjonarzem apostol­
skim . W in fry d przez Pawię, gdzie go łaskawie przyjmował Luitprand,
król L om bardów , udał się do Bawarji (ob.). Kraj ten chrześcijański
posiadał ju ż biskupów, kapłanów, kościoły i klasztory. Z Bawarji zatem
W infry d przeszedł do T u ry n g ji, gdzie zm arniał już posiew chrystjanizmu,
głoszonego tam przez K iljana. Naród ten, wypędziwszy przy pomocy Sa-
ksonów swego księcia, już nawróconego, w opłakanym znajdował się sta­
nie. Próżne tu były usiłow ania W in fry d a, udał się więc do nadreń-
skiej F ra n k o n ji. Dowiedziaw szy się zaś, że Ratbod umarł r . 719, po­
szedł do F ry z ji i, połączyw szy się z arcybiskupem W illib ro rd em , z ta-
kiem pow odzeniem p racow ał tam przez trzy la ta, że W illib ro rd chciał go
mianować swoim koadjutorem i przyszłym następcą, lecz W in fry d odmó­
wił i w rócił do Turyngji. Założył pierw szy klasztor w Hamelburgu nad
Salą fran k o ń sk ą, gdzie W illib ro rd już o trzym ał, na pobożne fundacje, zna­
kom ite d o b ra od Hedena, księcia T u ry n g ji. Z tam tąd W in frid posu n ął
się bardziej na północ, ku ludom hesskim, k tó ry c h K aro l M a rtel, również
jak T uryngów , uw olnił z rą k Saksonów . W Hessji n aw rócił ty siące po-
Bonifacy. 501

gan i ochrzcił. Wtedy Grzegorz n powołał go do Rzymu i, 30 Listop.


7 23 r., wyświęcił na biskupa Niemiec, bez oznaczenia stałej siedziby, i dał
mu imię Bonifacy. Opatrzony wszelką władzą i listami Papieża do Ka­
rola Martela, do biskupów, książąt i ludów, Bonifacy następnego roku
powrócił do Niemiec i, wsparty przez Karola Martela, znowu się udał do
Hessji, gdzie blisko wsi Geismar obalił główną świątynię pogańską, dąb
bożka Tora, czyli pioruna, a na tern miejscu założył kościół świętego
Piotra. W Turyngji fundował sławny klasztor Ohrdruf (r. 714 — 7 2 7).
Przybyło mu do pomocy niemało zakonników i zakonnic z Anglji. Po­
między zakonnikami znakomitsi byli: Burchard, Lullus, W itta, Megingoz,
Wiethbert i dwaj bracia Willibald i Wunibald. Pomiędzy zakonnicami:
Chunihilta, Berathgita, Chunidruta, Tekla, Lioba, i Walpurgis. Przy pomo­
cy i hojności Adeli, ksieni z Pfalzel, stanęły klasztory żeńskie: w Kitzin-
gen, w Ochsenfurth i w Bischofsheim, które się zajęły wychowaniem nie-
wieściem. Następca Grzegorza II, ( f r. 7 31), Grzegorz III przesłał w na­
stępnym roku Bonifacemu palljusz arcybiskupi. Z każdym dniem po­
większała się żarliwość apostoła i rozszerzał się zakres jego działalności.
W tym samym roku, kiedy Karol Martel pobił Saracenów, B. założył
klasztor Fritzlar i Amoeneburg w Hessji. Zachęcony powodzeniem, B.
przedsięwziął pewne kroki dla nawrócenia Saksonów, ale nadaremnie;
udał się zatem, jako arcybiskup całego prawego brzegu Renu, z wizytą
kanoniczną do Bawarji, gdzie przekonał się o stanie parafji, o stopniu
oświaty i prowadzeniu się ich pasterzy; zaradził wielu nadużyciom i błę­
dom i powrócił do Turyngji i Hessji, zkąd w jesieni 7 38 r., w towarzy­
stwie wielu swych uczniów i przyjaciół, po raz trzeci udał się do Rzymu,
aby przypatrzyli się chrześcjańskiemu życiu, i aby poznali urządzenie
klasztoru Monte-Cassino i innych klasztorów włoskich. W racając z Rzy­
mu, zaproszony został do Bawarji przez księcia Odillona, dla ostatecznej
organizacji kościoła tego kraju. B. podzielił Bawarję na cztery djecezje,
ze stolicami: Salzburg, Freisingen, Ratysbona (Regensburg) i Passau, i wy­
znaczył dla każdej djecezji biskupa. Tę jego nową organizację zatwier­
dziła Stolica św. Jakie r. 741 założył biskupstwa, ob. wyżej str. 5 2.
Za jego wpływem Willibald, przybyły z góry Kassyno, poświęcony na bi­
skupa, swą niezmordowaną działalnością, małą kaplicę Altrauhl podniósł
do znaczenia djecezjalnej stolicy eichstadtskiej. Im więcej powstawało
fundacji i im bardziej rozszerzało się nawracanie, tern naglejszą B. uczu-
wał potrzebę wzmocnienia swego dzieła przez stałą organizację. Gdy
Karloman i Pepin, po śmierci swego ojca (15 Paźdz. 741 r.), podzielili
się państwem, dogodna nastręczyła się sposobność dla Bonifacego, doko­
nania tej organizacji i rozszerzenia swej działalności na prowincje Gallów.
Dnia 21 Kwiet. 742 r. Bonifacy zwołał pierwszy sobór narodowy nie­
miecki (Concilium Germanicum), a l Marca 743 r. sobór w Liftina.
Życie duchowieństwa i organizacja hierarchji kościelnej były przedmiotem
narad pierwszego soboru, a oświata ludu przedmiotem drugiego. Dnia 2
Marca 744 r. B. prezydował na soborze w Soissons, zwołanym w celu
przywrócenia w zachodniej części państwa powagi metropolity, od dawna
tam zachwianej, i zaradzenia złemu w germańskiej i gallijskiej części
państwa. W t. r. Bonifacy założył sławny klasztor Fulda, który tern
stał się dla Niemiec środkowych, czem Monte-Cassino było dla Włoch,
Saint-Gall dla południowych Niemiec, a później Korbja dla Saksonji
502 Bonifacy.
i północych Niemiec. Dla utrwalenia swego dzieła, brakowało mu już tylko
zaprowadzenia związku pomiędzy nowemi djecezjami, przez ustanowienie
węzła metropolitalnego. Gdy niepokonane przeszkody nie pozwoliły obrać
Kolonji na stolicę metropolitalną, B. zmuszonym się widział na ta k ą
stolicę wybrać Moguncję. B. był wówczas legatem papiezkim w Germa-
manji i Gallji, arcybiskupem Moguncji i prymasem całych Niemiec ( 7 4 7
r.). Utwierdziwszy dzieło swoje, zaprowadziwszy porządek w Bawarji,
F rankonji, Hessji i Turyngji, namaściwszy w Soissons na króla Pepina,
który po wstąpieniu brata Karlomana do klasztoru, objął rządy całego
państw a i wielce popierał interesa Kościoła, B. złożył godność arcybi­
skupią w ręce ucznia swego Lullusa, w towarzystwie licznych zakonni­
ków udał się do Fryzji r. 7 5 3 , . i chociaż liczył 7 3 lat wieku, zawsze
młody i silny .duchem, obchodził ten kraj, jako prosty missjonarz, opo­
wiadał słowo Boże, uczył, nawracał, udzielał św. Sakram enta ;i dotarł
już do brzegów morza Północnego, do celu swych życzeń, gdy męczeń­
stwem zakończył chwalebny swój zawód. Rozbiwszy namioty na polu
blizko Dockum, gdzie miał bierzmować nowo nawróconych, napadnięty
został przez bandę zawziętych pogan, pałających nienawiścią ku chrześcja-
nom, a przy tern chciwych zdobyczy, i gdy, modląc się, trzym ał księgę
Ew angelji nad głową, odebrał cios śm iertelny; 5 2 towarzyszy jego po­
niosło z nim razem męczeństwo, 5 Czerwca 7 5 5 r. Ciało jego przenie­
sione najprzód do U trechtu, potem do Moguncji, a w końcu, stosownie do
jego życzenia, jakie kiedyś wyraził, z wielką uroczystością złożone zostało
w Fuldzie. W tamecznem opactwie aż dotąd pokazują egzemplarz
Ewangelji, ręk ą Bonifacego przepisany. Następnego zaraz roku w Anglji
na soborze, postanowiono rocznicę jego śmierci uroczyście obchodzić;
Niemcy i Gallija wkrótce też poczęły czcić Bonifacego, jako świętego
i męczennika. W wielu miejscach wzniesiono na jego cześć kaplice;
a król Ludwik I 1 8 3 5 r. w Monachjum wspaniałą bazylikę, poświęconą
1 8 5 0 r., i, wraz z klasztorem, oddaną benedyktynom. Na obrazach dają
mu książkę mieczem przebitą. Z d z i e ł św. Bon. (Opera s. Bonifacii,
ed. Giles, Londini 1 8 4 4 , 7- 0 2 v. , i ap. Mignę, Patrol, lat. curs, P a ­
ris 1 8 5 0 t. 8 9 -ty) mamy: a) P o e n i t e n t i a l e , ważny pomnik do dzie­
jów Kościoła w V III w., pierwszy raz w c a ł o ś c i wydał Binterim (w Ca-
roli Blasci Dissertatio, in qua ostenditur diaconis nunquam fuisse per-
missum adm inistrare Sacr. Poenitentiae, M ogunt. 1 8 2 2 , s. 1 4 0 . . . w Denk-
wiirdigkeiten d. chr. Kirche t. V cz. III s. 4 3 0 . . . ) ; b) E p i s t o l a e , ed.
primum per Nicol Serarium, Mogunt. 1 6 0 5 , 4-o,— ordine chronologico
dispositae notisq. et variis lectionib, illustratae a Steph. Al. Wurdtwein,
M oguntiae 1 7 8 9 , 4 - 0 . Z tego ostatniego wyd. przełożone na niemiec.
(Des Apost. der Deutschen W infried Bonifazius sammtl. Briefe libers, von D r
W iss, Fulda 1 8 4 2 8 - 0 ) , lecz tylko te, które sam św. Bonifacy pisał,
bez odpowiedzi innych osób, a przeto niezrozumiałe. Aczkolwiek W urd­
twein wiele uczynił pod względem chronologicznego uporządkowania listów
św. Bonifacego, jednakże ma jeszcze niedokładności (Cf. Pertz, Archiv f.
d. alt. deutsch. Geschichtskde, III 1 7 0 . . . ) . c) Akrostychy o cnotach i wy­
stępkach, p. t. Enigmata Bonifatii Episcopi quae misit sorori suae, wydał
C. P. Bock, w Freiburger Diocesan-Archiv, t. III s. 2 2 1 ... (Freib. 1 8 6 8 ),
ze szczegółową rozprawą. Zostawił także święty Bonifacy, d) Kazania,
które^się znajdują w dziele D . Martena i D . Duranda, Collectio amplissima,
Bonifacy. 503
t. IX str. 1 8 6 — 2 1 8 . Jego Grammafyka łacińska po raz pierw szy wyda­
n ą została przez k a rd y n a ła Angelo M ai (C lassicor. au cto r. e V atican, cod.
ed it. t. V II str. 4 75 — 5 8 4 ), razem z uryw kiem w ielkiego poem atu , k tó ­
rego rękopism , znajdujący się w m uzeum bry tań sk iem , w ydał Tom asz
W right (B iographia b ritan n ica litte ra ria , L o ndon 1 8 4 2 p . 3 3 2 ). Ź r ó d ł a
do żyw otu św. Bon. są: a) jego listy; b) Vita s. B -i auctore anonymo
Traiectensi, pisana w X II w.; c) Vita s. B . auctore W i l l i b a l d o p r e -
sbytero moguntin., także z X II w.; d) Vitae s. B . auctore O t h l o n o (r.
10 6 2) U. 2, na podstaw ie listów św. Bonifacego, znalezionych przez a u to ra
w Fuldzie. T ak dzieła, jak o też w ym ienione żyw oty, przełożone n a języ k
niem iecki, ob. Sam m tliche S chriften des heil. Bonifazius, ubers. von P h .
H . K ulb, R egensb. 185 9, 2 vol.; w o ryginale zaś w spom niane żyw oty
są: ap. Bolland. A cta ss. 5 Ju n . (w szystkie 4); ap. P ert z, M onum . G erm an,
t. I I (tylko c. i d.); ap. Jaffe, B iblioth. re r. germ anie, t. I I I (tylko c.);
ap. Mahillon, A cta ss. ord. s. B ened. saec. I I I p. II. Cf. J . Ch. A . Set­
ters, B onifacius d er A postel d. D eutschen, MsAnz 1 8 4 5 , 8-o. L ite ra tu rę
teg o przedm iotu ob. Potthast, B iblioth. h isto rica. J.
Bonifacy ś w i ę t y (19 Czerw. al. 14 L u t., 20 Czerw ., 15 P aźd z.),
a p o sto ł ru sk i i m ęczennik. D aty z jeg o życia niejasne, żył około ro k u
1 0 0 0 , pochodzić m iał z rodziny cesarskiej (zapew ne O tto n a III), biegły
był w n au kach, a szczególniej w muzyce. U dał się do św iętego R om ual­
da i przy nim n a pustyni pozostając, wielce um artw ione i pobożne życie
prow adził, w niedzielę tylko i we czw artki p o k arm przyjm ow ał, a n iekie­
dy cierniem tr a p ił ciało swoje. M ęczennikiem za w iarę św iętą i jej
głosicielem zostać p ra g n ą ł, i przez P ap ieża n a arcybiskupstw o in p . inf. p o ­
św ięcony, z R aw enny u d ał się do P o lsk i i R usi, naw racać niew iernych,
całą podróż odbyw ając boso i pieszo. Gdy p rzy b y ł do R usi i n au k ę
Jezusa C hrystusa opow iadać zaczął, k siążę p rzy g a n ia ł m u, iż dla tego
boso i w grubych szatach chodzi, aby pieniądze i sk arb y w yłudzał. W te ­
dy Bonifacy u b ra ł się w ozdobne i kosztow ne szaty bisk u p ie i, przyszedł­
szy do k sięcia, zachęcał go do p rzyjęcia w iary św iętej. P rz y rz e k ł książę
uw ierzyć w C hrystusa, pod w arunkiem , jeżeli Bonifacy, bez żadnego szw an­
k u , przejdzie przez stos gorejący; w przeciw nym razie, jeżeli od ognia bę­
dzie naruszonym , spalić go każe. Zgodził się n a to Bonifacy i w owym
biskupim ubiorze wszedłszy w ogień, w yszedł nieuszkodzony. W idząc to
książę, upadł mu do nóg i ze swymi dw orzanam i i z całym dom em
uw ierzył i ochrzcił się; postanow ił naw et tro n swój oddać synowi, a sam
przy św iętym Bonifacym m ieszkać, ale w przód chciał b raci swych i cały
lud do w iary św iętej naw rócić. I gdy jed e n b ra t je g o do w iary świętej
nam ów ić się nie dał, w n iebytności św. B onifacego zab ity zo stał, za
k tó reg o śm ierć mszcząc się trzeci b ra t, p ojm ał B onifacego i ściąć go ro z ­
kazał, wraz z 18 jego tow arzyszam i. Za co książę rozgniew aw szy się,
chciał pom ścić się za krew m ęczennika bożego, lecz gdy przybiegł do
owego b ra ta , znalazł go i w szystkich jego żołnierzy stojących ja k słupy
i całkiem zdrętw iałych; poznaw szy av tern cud, zabijać ich nie chciał, ale
w ra z z tow arzyszam i m odlił się do św iętego B onifacego, p ro sząc za nim i,
aby przyszedłszy do siebie, uw ierzyli w C hrystusa. T a k się też i stało.
U w ierzyli wszyscy i ochrzcili się. W M arty ro lo g iu m rzym skiem im ię je ­
go znajduje się pod d. 1 9 Czerwca i pod 1 5 P aźd zie rn ik a, ostatniego
tego dnia, pod im ieniem Bruno. Sądzą bow iem niek tó rzy , że Bonifacy
504 B onifacy.— Bonosus.
i B runo (ob.), zwany ap ostołem P ru s , je d n ą i tą sam ą są osobą. W rze­
czy samej w ielkie zachodzi, w opow iadaniu dwóch tych żywotów, podo­
bieństw o faktów i to żsam ość czasu. B aronjusz je d n ak i Bollandyści m ają
B onifacego za ró żn ą od B ru n o n a osobę. B olland. Ju n ii dnia 19 m ają
żyw ot te n z A cta s. R om m aldi au cto re S . Petro D om iani. Tamże jest
Janningi Com m ent, novus: S. B runo et Bonif. a n idem sin t, Ju n ii t. VI
p a rs I p. 2 1 7 .
Bonizon ( B onizo Sutriensis v. Placentinus), m ylnie niekiedy pisany
D eonitus, Bonitho, B onisius), n ajp rzó d subdjakon w P lacen cji (1 0 7 4), n a ­
stęp n ie (od r. 10 78) biskup w S utriu m . G orliwy zw olennik reform G rze­
gorza V II, używ any b y ł przez niego jak o leg at (w L o m b ard ji i T oskanji
10 78, 1 0 8 1 ) do p o p ieran ia dek retó w przeciw św iętokupstw u i in w esty tu ­
rze. W ięziony przez H e n ry k a IV ces. ( 1 0 8 2 ), w ypędzony z biskupstw a
swego przez stronnictw o. W ib e rta (antypapież K lem ens III), po wielu in ­
nych prześladow aniach, o b ran y biskupem P lacen cji, p rzez 6 ty lk o m iesię­
cy zasiad ał n a tej stolicy. S tro n n icy H e n ry k a IV znów go schw ytali,
wy łu p ili oczy i o k ru tn ie zam ordow ali ( 1 0 9 1 ). P ism a jego są: l ) A d
am icum libri I X , gdzie odpow iadając swemu przyjacielow i na pytan ia:
dla czego P . Bóg pozw ala, aby ta k długo c ierp iał K ościół? i czy wolno
bić się w obronie w iary? p rzebiega w k ró tk o ści h isto rję K ościoła aż do
G rzeg o rza V II ( f 1 0 8 5 ) w łącznie. Szczególniej zasługuje na uw agę od
księgi V. T rzy o sta tn ie księgi (V II— IX ) poświęca żywotowi G rzegorza
V II. P is a ł to dzieło zaraz po śm ierci tegoż P ap ieża, a p rzed obraniem
W ik to ra IH (10 8 6). W y d a ł je n iedokładnie Oefele (w Scriptores rer. B oicar.
t. II), lepiej W atteńch (w P ontificum R o m anorum V itae, L ipsiae 186 2,
tom I) i Jaffe (w B iblioth. re r. G erm an, t. II, zkąd p rzed ru k B erolini,
1 8 6 5 8 - 0 ). 2) Collectio Canonum, czyli D ecretum , w 10 k sięgach (IV -a
m a k ró tk ą h isto rję P apieży), o czem ob. A ng. M a i, N ova P P . B iblioth.
tom . V H p a rs II I. 3) Libellus de Sacram entis (ap. M uratori, A ntiquit.
Ita l. t. III) m a w iadom ości litu rg iczn e i historyczne o C hrzcie, o E ucha-
ry stji, o soli i o tro jak im oleju św iętym . Z a g in ą ł 4) L ib er in Hugonem
schismaticum, gdzie b yły opisane pierw sze la ta papieztw a U rb an a I I (od
r . 1 0 8 8 ). 5) P aradisus, vel E xcerptum sententiarum m irifici Doctoris A u -
gustini, m a być w rękopiśm ie jeszcze. O życiu i pism ach B’a k ry ty czn ą
w iadom ość ob. W atterich 1. c.; Hennes (D e fide qua Bonizonis libro ad
A m icum trib u e n d a sit, B onnae 1 8 6 5 ) i K ruger (B onizonis L ib. ad Am.
num ea fide dignus sit e tc ., ibid. 186 5) pisali przeciw w iarogo-
dności B ’a. X . W'. K .
Bonnet K a r o l , szw ajcar, n a tu ra lista filozof, u r. 1 720, urn. 1 793.
Z apadłszy skutkiem p ra cy n a oczy, od poprzednich swych bad ań p rz y ro ­
dniczych zw rócił się do rozm yślań o Bogu, duszy i n atu rze. J e s t on zwo­
lennikiem połow icznego, m aterjalistow skiego sensualizm u. M arzył on o ko-
lejnem doskonaleniu się organizm ów i przechodzeniu ich w coraz wyższe
form y (w dziele Idees sur Vetat fu tu re des etres vivants ou Palingenesie
philosophigue). B ył to więc tak że jed en z p rek u rso ró w D arw ina. Cf. J .
Trem bley, M em oire p o u r serv ir a l ’h isto ire d. 1. vie e t d. ouvrages de Bon­
n et, B ern 17 9 4 , i D iet, des sciences philosop. 1,3 5 5. N.
BonOSUS, któ reg o stro n n icy nazywali się bonozjanami, był w d ru ­
giej połow ie IV w. biskupem sardyceńskim w Illy rji. Sirm ondi (t. 2
Oper. p. 2 5 8) i in n i uczeni u trzy m u ją, że był on biskupem N aissy, w Da-
Bonosus.— Bonum conjugale. 505

cji, ponieważ w liście Papieża Innoc. I do M arcjana, biskupa naisseńskie-


go, jest mowa o kapłanach tego miasta, których wyświęcał Bonosus. Ale
w cytowanym liście jest mowa o święceniach nieprawidłowych, mogli to
więc być kapłani nie jego, ale obcej djecezji. Zresztą, M arjusz M ercator
nazywa Bonoza sardicensis, a sobór w Kapui wyraźnie wzmiankuje, że bi­
skupi illiryjscy są sędziami kompetentnymi w sprawie Bonoza. B., po­
dług listu Syrycjusza, wyznawał doktrynę Helwidjusza, który utrzymywał,
że M ar ja miała, oprócz Jezusa, wiele innych jeszcze dzieci, i Bonoza to
miał na myśli S. Ambroży ( De inst. virg. c. 5), choć go wyraźnie nie wy­
mieniał, kiedy przeciwko temu walczył błędowi. Była o nim mowa na
soborze w Kapui r. 3 91, ale biskupi włoscy pozostawili rozpatrzenie rze­
czy biskupom illiryjskim. Ci, pod przewodnictwem m etropolity Anyzjusza,
przeprowadzili śledztwo i zabronili biskupowi oskarżonemu spełniania fun­
kcji biskupich. Bonosus uznał ten wyrok za niesłuszny i pytał się S. Am­
brożego, czy nie należałoby się utrzym ać przy swojem biskupstwie, gwałtem
nawet. Wbrew radom św. Ambrożego, Bonosus sprawował dalej pontifi­
calia i jednał sobie stronników. Aby więc koniec położyć kontrow ersji,
metropolita Anyzjusz odniósł się do Papieża Syrycjusza (384 — 3 9 8).
W odpowiedzi Papieża Anyzjuszowi i biskupom illiryjskim ( Mansi, III
3 7 5; odpowiedź tę błędnie niektórzy przypisują św. Ambrożemu lub so­
borowi kapuańskiemu), Ojciec św. odrzuca stanowczo propozycję Bonoza,
jakoby M arja nie zawsze była dziewicą, a jednocześnie załatwienie spra­
wy z Bonozera oddaje biskupom illiryjskim. Brak dokumentów nie po­
zwala zadecydować z pewnością, czy biskupi illiryjscy starali się o pozy­
skanie Bonoza i jego stronników sprawie prawdy, czy też surowo się z ni­
mi obeszli; to tylko wiadomo, że Innocenty I odróżniał pomiędzy kapłana­
mi, wyświęconymi przez Bonoza przed— i po depozycji. Pierwsi bez żadnej
formalności byli uznani, jako należący do Kościoła; co do drugich, przeba­
czono przymuszonym przez Bonoza, którzy potćm z nim zerwali; odrzu­
cano zaś tych, co sami starali się u niego o święcenia w obawie, aby dla
swych złych obyczajów nie byli odrzuceni przez innego biskupa. Nieza­
długo potem Bonosus um arł, zdaje się, że w końcu IV, gdyż w początku
Y-go wieku Innocenty I mówi już o nim, jako o zmarłym. Czy Bonosus
zaprzeczał Bóstwa Chrystusowi Panu? kwestja nie zdecydowana. Marjusz
M ercator (na którym opierają się: Baronjusz, Petawjusz i Tillemont) sta ­
wia go obok Ebiona i Fotyna, ale inni zarzucają i słusznie, że Syrycjusz
byłby z pewnością wspomniał o tej herezji w swoim liście, gdyby Bono­
sus był o nią podejrzany.— Co do bonozjanów, historja podaje jako rzecz
pewną, że zaprzeczali oni bóstwa P. Jezusowi, podobnie jak arjanie i fo-
tynjanie. Ażeby zrozumieć ten fakt, nie ma potrzeby przypuszczać dwóch
Bonozów, jak to uczynił Tillemont (t. X p. 2 3 6, 7 5 5) bez dostatecznej
podstawy. Stronnicy Bonoza mogli dalej posunąć błąd swego mistrza,
a że tak rzeczywiście było, ztąd się pokazuje, że Innocenty I i synod are-
lateński r. 445 uznali jeszcze Chrzest bonozjanów za ważny, później zaś
Genadjusz i Grzegorz W . odrzucali go, a heretycy owi powtarzali Chrzest
na tych, którzy z Kościoła do nich przechodzili. W w. VII znika ślad
wszelki tych heretyków. Cf. Walch, De Bonoso haeretico, Goett. 1 7 54;
Locherer, Gesch. d. christ. Religion. {Fritz).
Bonum conjugale. W małżeństwie rozróżniają się trzy następne
dobra: l) Bonum fidei conjugalis, czyli wierność małżeńska, która się nie-
506 Bo nu m c o n j u g a t e . — Borborjanie.
tylko odnosi do stosunków m ałżeńskich w śeisłem znaczeniu, ale się ro z­
ciąga na wszelkie życia okoliczności, i w takiem też rozum ieniu pow inny
być b ran e słowa R y tu ału , k tó rem i nowożeńcy do wzajemnej w ierności m ał­
żeńskiej zobow iązują się, mówiąc: „ślubuję ci m iłość, wiarę i uczciwość
m ałżeńską." 2) Bonum sacramenti, je s t to w yobrażenie nierozerw alnego
związku C hrystusa z K ościołem ; ztąd m ałżeński zw iązek je s t nierozerw al­
nym . 3) Bonum p ro lis, je s t to cel m ałżeństw a oznaczony przez Stw órcę
w słowach: Crescite et multiplicamini, dla k tórego m ałżeństw o uwiecznia
ró d ludzki, czyli przechow uje go na ziem i od w ieku do wieku rodzeniem
cielesnem , a przez nie rozw inięciem duchow em . W tem znaczeniu m ał­
żeństwo je s t in sty tu c ją , m ającą na celu rozszerzenie i zachow anie ludu B o­
żego, w ybranego i odkupionego n a ziemi, o raz pom nażanie liczby w ybra­
nych. A by to p o tró jn e dobrodziejstw o m ałżeństw a chrześcjańskiego, t. j.
d o b ro w iary m ałżeńskiej, sak ram en tu czyli nierozw iązalności i potom stw a
ubezpieczyć, K ościół u stanow ił różne przeszkody i tak : w ierność m ałżeń­
ską obw arow ał przeszkodam i, zwanemi: criminis, w ystępku, cognatonis, p o k re ­
w ieństw a, affinitatis, pow inow actw a, publicae honestatis, przystojności p u b li­
cznej; dla ubezpieczenia zw iązku sakram entalnego są przeszkody: clande-
stinitatis, pokątn eg o zaw arcia, i raptus, porw ania; dla ubezpieczenia p otom ­
stwa postanow ił przeszkodę impotentiae, niem ocy fizycznej; a gdy rodzice
nietylko są rodzicielam i, ale i wychowawcami dzieci, dodał K ościół do te ­
go przeszkodę cultus ćlisparitas, różność relig ji, jak o duchow ną niem oc je ­
dnego ze w spółm ałżonków . Jeżeliby do m ałżeństw a, przy jego zaw ieraniu,
dodane zostały w aru n k i, k tó reb y w prost przeciw ne były jednem u któ rem u -
kolw iek z tych trzech d ó b r m ałżeństw a, m ałżeństw o tem sam em , choćby do-
konanem było, je s t nieważnem . Cap. 7, X de Conditio, appos. (4, 5). S.
Borborjanie, także zwani boboryci, kodjanie, w E gipcie stratjotycy
i fibionici, niekiedy zachejczycy, barbelici, barbelioci, selcundjanie i sokra-
tycy, stanow ili oddzielną sektę pom iędzy gnostykam i. Iren eu sz i T ertu -
ljan za ojca ich n aznaczają K arp o k ra te sa , ale E pifanjusz (A dv. h aer. 1. 1
h aer. 2 6), k tó ry najw ięcej o nich podaje szczegółów, wywodzi ich od n i-
kolaitów . N azw a borb o rjan ó w ((3op(3opiTat) pochodzi od (3op(3opoę— gnój,
k a ł, a zatem ludzie błota, z pow odu w yuzdanej ro zpusty, jak iej się d o p u ­
szczali na swoich schadzkach sekciarskich. E pifanjusz wTah ał się, czy p rz y ­
stoi w yjaw iać ich bezeceństw a, ale chęć przestrzeżenia in nych przed n ie ­
bezpieczeństw em przem ogła. N ajprzeciw niejsze n atu rze rozpustow anie uw a­
żali oni za godziwe, naw et za obowiązkowe; przedew szystkięm panow ała
u nich w spólność k obiet. Bezeceństwo ich dochodziło do tego, że esus se-
m inis hum ani et m en stru i sanguinis znaczyło u nich kom m unję. Z d ru ­
giej stro n y przeciw ni byli m nożeniu się rodu ludzkiego. N ieprzyjaciele
p ostu i w szelkiego um artw ienia, pielęgnow ali ciało z w yszukaną sta ra n n o ­
ścią. U znawali Pism o św., ale tłum aczyli je po swojem u, a gdzie m iej­
sce jak ie zbyt w yraźnie ich potępiało i nakręcaniem zaćm ić się nie dało,
mówili, że to m iejsce pochodzi nie od św. D ucha, ale od ducha światowe­
go. Obok B iblji mieli jeszcze wiele pism apokryficznych, np. P y tan ia M arji,
O bjaw ienia A dam a, fałszywe E w angelje i t. p. U czyli, że siedm je s t n ie­
bios, i że w każdem niebie oddzielny rząd zi książę. W siódmym np.
niebie rządzi S abaot w postaci osła czy świni, i z tego też to pow odu
m iało być zakazane żydom jedzenie w ieprzow iny. Ten S abaot m iał być
stworzycielem ziem i i siedm iu niższych niebios. W ósmym niebie panuje
Borborjanie.— Borel. 507

B a rb e lo , ojciec w szech rzeczy i C h ry stu sa , k tó r y n ie w z iął lu d zk ie j n a tu r y


z M a rji, ale m ia ł ty lk o ciało p o z o rn e . Co się ty cz y c ia ła lu d z k ie g o , z a ­
p rz e c z a li z m a rtw y c h w sta n ia ; d u sz a zaś p o k ó j swój z n a jd o w a ła d o p ie ro po
ro z łą c z e n iu z c ia łem i po p rz e w ę d ro w a n iu w szystkich n ie b io s, aż do n ie b a
ósm ego. E p ifa n ju sz w iadom ość tę o b o rb o rja n ia c h m ia ł z ic h k s ią g i od
k o b ie t e g ip s k ic h , k tó r e go b a rd z o do sw ojej s e k ty z ac h ę c a ły . Ł aska B o­
ża u c h ro n iła go je d n a k od u p a d k u .— W X V I w. n azy w a n o b o rb o rja n a m i
p e w n ą p a r tję m en n o n itó w , a w X V II w. w a te rla n d c z y k ó w w H o lla n d ji.
Bordelumici, s e k ta p o w s ta ła r. 1 7 39 w k się stw ie S zlezw ig-holsz-
ty ń sk ie m , w B o rd e lu m . Z ało ży c iele m je j b y ł B a iv id B a e r ( f 1 7 4 3 ) , p r o ­
te s ta n t, n a u cz y cie l p ry w a tn y i k a n d y d a t te o lo g ii. N a u c z a ł o n , że m a ł­
żeń stw o j e s t w ym ysłem k sięży i u sp ra w ie d liw ia ł n a jw y u z d a ń sz ą ro z p u stę
(łą c z ą c j ą z k o m m u n iz m e m m a ją tk o w y m ) z z a sa d y , że d la czy steg o w szy­
stk o czy ste. W n ie d z ie le ro b ili w ięcej n iż w d n i in n e , a b y o k a z a ć , że
sp ra w ied liw y w olny j e s t od p rz y m u su z a k o n u . R z ą d d u ń s k i k ry rn in a ln em
śc ig an iem p rz y tłu m ił tę s e k tę .
Borel i B o r e l i ś c i . A d a m B o re l, u r . w Z e la n d ji 1 6 0 3 r ., u czo n y
h e b ra is ta , n a jp rz ó d sp ra w o w a ł o b o w ią zk i p r e d y k a n ta k a lw iń s k ie g o , ale
w k ró tc e n iez ad o w o lo n y z o rg a n iz a c ji sw ego k o śc io ła , p rz e d się w z ią ł re fo i’-
m ę w re fo rm ie . W e d łu g n ieg o , p r a w d z iw y K o śc ió ł p rz e s ta ł is tn ie ć ze
śm ie rc ią A p o s to łó w a w szy stk ie in n e z g ro m a d z e n ia b y ły fa łszy w e , sc h i-
z m a ty c k ie , w y ro d n e ; b o p o m ię d z y n iem i n ie b y ło św ię ty ch , c zy sty c h , n ie ­
sk a ż o n y c h lu d zi, z ja k ic h je d y n ie s k ła d a ć się m oże p ra w d ziw y K o śció ł,
k tó r e g o p ie rw s z ą i n ie z a ta r tą c e c h ą je s t św ię to ść . C h ciał on w ięc (r o k u
1 6 4 5) z ało ży ć w' A m ste rd a m ie k o śc ió ł n ie p o k a la n y , k tó re g o w szyscy
c zło n k o w ie b y lib y n ie s k a z ite ln y m i. Z a s a d y , n a ja k ic h o p ie ra ł sw ój p r o ­
j e k t , c z e rp a ł z p ism D o n a ta , F r a n c is z k a P u c ju s z a , F a u s ta S o c y n a (d la
teg o to n ie k tó rz y , j a k S a n d iu s, w B illio t. A n titrin it. p. 1 4 4 , lic z ą go do
so c y n ia n ó w ), S e b a s tja n a F ra n k e g o , E u z . M e issn e ra i in n y c h , i z e b r a ł
ta k o w e w g a d a tliw ie i c iem no n a p is a n e m d z ie łk u , p . t. A d legem et testi­
m onium , sive erotem atica p ro p o s, quorundam conscientiae casuum , pra ecip u e
de p u ll. N . T . cidtu , 1 6 4 5 in 4. W e d łu g tej k s ią ż k i, P ism o Św. j e s t
d la B o re la w szy stk ie m i w szystko z aw ie ra. „Słow o B oże, t a k j a k je s t
sp isa n e w tej k się d z e , bez ż a d n e g o lu d zk ieg o tłu m a c z e n ia , j e s t je d y n y m
i w y s ta rc z a ją c y m śro d k ie m z a p a le n ia p o c h o d n i w ia ry . Z g a d z a się to z u s ta ­
no w ie n ie m b o sk iem i z w o lą n ie b a , a b y z a m ia st k a te ch iz m ó w w y z n a n io ­
w ych i k sią g sy m bolicznych, k tó r e sam e w sobie n ie są p ra w d ziw e , p o ­
słu g iw a n o się sam em tylko słow em B o ż e m .“ W y c h o d z ą c z tej z a sa d y , p io ­
r u n u je n a k a zn o d z ie jó w , n a k o n s y s to rz e , n a sy n o d y ,- n a szk o ły . W sz y stk o
t o , w e d łu g n ie g o , p o w in n o b y ć z n ie sio n e; o b o k słow a C h ry stu so w eg o , nie
n a le ż a ło c ie rp ie ć ro z k az ó w , p o le c e ń , ro z p o rz ą d z e ń , w y c h o d zą c y ch o d w ładz
d u c h o w n y ch . P rz e c iw n ie m u w y stą p ili m ię d z y in n y m i S am u el M a rezju sz
(D iss e rt, de u su e t h o n o r. sa c r. m in is te r i in eccl. re fo r . G ro e n . 16 8 8 )
i H orn leck (A pol. p ro E c c l. c h ris t. h o d ie r. n o n a p o sto lic a , A m st. 1 6 4 7).
T em u o sta tn ie m u o d p o w ie d ział on w sw ojem P ropem pticu m p a c is eccle *
siasticae, n a co H o rn b e c k n a p is a ł re p lik ę w sw ojej Su m m a controv. Do
p ię c iu in n y c h p r a c B o re la , ja k ie z e b ra ł p e w ien k w a k ie r i w y d a ł p . t.
S c rip ta A . B o re lii posthum a C osm opoli (A m ste l.) 1 6 83 n a le ż ą ta k ż e n a -
stę p u ją c e ; Concatenatio aurea christ. seu cognitio D e i ac D . N . J . C.\
B e verit. histor. evangel . ; T ra c ta t. de fr a te r n . relig. inchoatą in p r a e -
508 Borel.— Boriga.
sent, amicor. etc. Borel um. 1 6 6 6 .— Stronnicy jego boreliści nigdy nie
byli licznymi. Nie było u nich sakramentów, modlitw, czci publi­
cznej; prowadzili życie z pozoru bardzo surowe i dawali hojnie ja ł­
mużnę. {Fritz.). X . M-i.
Borgia, dawna hiszpańska rodzina. Alfons I, król Aragonji, zdo­
bywszy r. 1 1 1 5 na Maurach Saragossę, znakomitszych rycerzy swoich
podzielił zdobytą ziemią. Między obdarowanymi był P iotr, hrabia z Aybar
i E xavierre, wnuk króla Ramireza I. A że w otrzymanej posiadłości
było starożytne miasto Belsinum, w północnej stronie Saragossy, od Mau­
rów przezwane Borgia, przeto. P iotr do rodzinnego swego nazwiska przy­
brał Borgia, którem się odtąd i potomkowie jego tytułowali. Z tej to
rodziny był Alfons B. kardynał (Cardinalis Aragonensis), potem Papież,
pod imieniem K aliksta III (ob. Ollivier, Le Pape Alexandre VI, cz. I r.
l) . Siostra jego Joanna B. wyszła była za Godfryda, pana na Llanęol,
szlachcica w Walencji. Potomstwo ich nosiło oba nazwiska (Llanęol
y Borgia), znane jest jednak lepiej pod ostatniem. Jeden z synów God­
fryda i Joanny B., P io tr Borgia, był gubernatorem Rzymu i dowódcą
arm ji papiezkiej pod swym wujem Kalixtem III; młodszy, Roderyk, w stą­
pił do stanu duchownego i był następnie Papieżem (Aleksander VI). Cór­
ką tego ostatniego była Lukrecja Borgia, używana za tem at skandali­
cznych romansów, przez autorów nieprzychylnych Kościołowi. Prawdziwa
jej historja ma być taka. Gdy ojciec jej został Papieżem, Lukrecja zo­
stała zaślubioną ( 1 2 Czerwca 1 4 9 3 ) Janowi Sforza z Pesaro, mając wte­
dy lat 15 ledwo. Ojciec, ze względów podobno politycznych, związek ten
rozerwał, a L ukrecja wyszła 1 4 9 8 r. za księcia Bisceglie, naturalnego
syna Alfonsa II, króla neapolitańskiego, i powiła mu syna ( 1 4 9 9 r.).
Nie długo potem Bisceglie został przez bandytów napadnięty i ciężko
raniony. Lukrecja troskliwie go w tej chorobie pielęgnowała. Po mie­
siącu, gdy mąż już do zdrowia przychodził, wyjechała na krótki czas ze
swoją bratową Sancią; wtem zbójcy znów napadli jej męża i zamordowali.
Owdowiałą w ten sposób przyjął Aleksander VI na swój dwór; żadnego
jednak nie ma dowodu, aby nadużyła na swoję korzyść zaufania Papieża,
który jej, jako zdolnej a wiernej, polecał niekiedy prace sekretarskie.
W każdym razie był to krok nader niewłaściwy ze strony Papieża. R.
1 5 0 2 Lukrecja wyszła znów za Alfonsa d ’E ste, księcia F errary . Poży­
cie obojga małżonków było szczęśliwe i doczekali się licznego potomstwa.
Tę jednak epokę życia ich pomyślnego historycy opisują najniekorzy-
stniej dla Lukrecji, przypisując jej stosunki cudzołożne i kazirodzkie,
morderstwa i otrucia. Lecz ani jedno z przypisywanych jej morderstw
nie ma za sobą nawet powierzchownych dowodów. Przypisują jej otrucie
całej rodziny szlacheckiej w Wenecji, tymczasem w całej Italji nie ma ani
jednego dokumentu, na poparcie jej pobytu w Wenecji- a właśnie we­
neccy pisarze najprzychylniej się o niej odzywają i wystawiają, jako
wzór cnoty i życia prawdziwie chrześcjańskiego. Zarzut o stosunkach
występnych, również nie ma za sobą ani jednego współczesnego, po­
ważnego świadectwa, lecz jest wynikiem politycznych nienawiści. P od­
czas gdy Sannazarro (poeta) wystawia ją jako potwór kobietę, A rio­
sto wynosi nietylko co do piękności, ale i co do zacności nad wszyst­
kie dawne L ukrecje. Gdyby L. rzeczywiście była winna tych zbrodni,
o jakie jest oskarżaną, to (mówi protestant Roscoe, w żywocie Leona X)
Borgia. 509

chwalcy musieliby być daleko nikczemniejszymi od niej samej. Po śmier­


ci H erkulesa I, księcia F errary , r. 1505, gdy rządy tego księstwa spa­
dły na Alfonsa d’E ste i Lukrecję, zjednała ona sobie miłość obywateli,
i podczas zarazy i głodu okazała się godną stanowiska księżniczki spra-
Aviedliwej, łagodnej i mądrej. Na zasilenie skarbu ofiarowała swoje bo­
gate klejnoty. Co do macierzyńskich obowiązków, nikt temu nie zaprze­
czył, że była dobrą m atką, dbałą o dobre wychowanie swych dzieci.
Um. 21 Czerwca 1519. Doża wenecki Leonard Loredano, nie potrze­
bujący wcale zniżać się do pochlebstw względem księcia F errary , pisał,
że śmierć Lukrecji tak mocno uczuł, jakby stratę własnej córki, że ją
poważał dla pięknych przymiotów duszy i że tylko pamięć na nagrodę
w życiu przyszłem ten smutek łagodzi. Taki jest rezultat badań uczo­
nego anglika Williama Gilbert, ogłoszonych r. 1 8 6 9 (w Londynie 2 vol.
8°), a przełożonych na język niemiecki przez D ra F r. Stege (Lucrezia B or­
gia, Herzogin von F errara. Nach seltenen und zum Theile unbekannten
Quellen bearbeitet von William Gilbert. A utorisirte deutsche Ausgabe von
D r. F riedr. Stege, Leipzig 18 70 8o str. 3 5 9). Z rehabilitacją L ukrecji'
B. upada znaczna część sromotnych zarzutów przeciw Aleksandrowi VI,
chociaż z drugiej strony nie da się pogodzić z systematem, na obronę
A lexandra VI przez o. Ollivier fop. c.) przyjętym i słabo przeprow a­
dzonym. W edług bowiem systematu Ollivier’a, wszystkie dzieci A lexan­
dra VI miały się urodzić z prawego małżeństwa w W alencji, zanim Ro-
deryk Borgia fAleks. VI), na żądanie swego wuja K aliksta III (14 55 —
1458), przybył do Rzymu. Jeżeli tedy, jak dowodzi Ollivier, Roderyk
r. 1450 ożenił się, a w Czerwcu 145 5 r. poświęcił się stanowi ducho­
wnemu; L ukrecja musiałaby się urodzić najwcześniej r. 14 54/5; więc r.
149 2, podczas wyniesienia kardynała Roderyka na Stolicę papiezką, liczyd­
ła lat najmniej 3 7. Tymczasem naoczni świadkowie (ap. Matagne inf.
cit. p. 18 6) mówią, że gdy Lukrecja wychodziła za księcia F erra ry
(1502 r .), miała lat 24 lub 25. Niemniej jest pewnem że Cezar Borgia
starszy b rat L ukrecji, r. 1500 nie miał jeszcze 30 lat. Szczegółowe wy­
wody ob. w odpowiedzi, danej Ollivierowi przez jednego z bollandystów
(jezuitę, o. M atagne), w Revue des questions historiques, rok VI zesz. 2 1
(Stycz. 18 72 r.) s. 180. Już po tej polemice wydane dziełko: Saggio
d ’albero genealogico e di Memorie su la famiglia Borgia, di L . N. Citta-
della, Torino 18 7 3, i w Civilta cattolicfc( l 5 M arca 1 873) artykuł o ro ­
dzinie Borgia hypotezy Olliviera nie popierają. X . W. K.
Borgia C e z a r . O urodzeniu jego (kr. A leksander VI i art. po­
przedni. Uczył się prawa w Pizie; odznaczył się wcześnie żywością umy­
słu, odwagą i chytrością. Ojciec przeznaczył go do stanu duchownego
i wyjednał mu biskupstwo Pamplona wówczas, kiedy ten jeszcze był na na­
ukach. W rok potem (1493 roku) ojciec jego będąc już Papieżem, (Ale­
ksander V I-ty), dał mu kardynalstwo. Roku 149 7 zamordowany zo­
stał starszy b rat Cezara, Jan Borgia, książę Gandii i Theanum: o zbrodnię
tę oskarżają Cezara, ale niesłusznie; Jan B urhard, w swojem Diarium, śmierć
Jan a opisuje w ten sposób, że Cezarowi m orderstw a tego przypisywać
bynajmuiej n iem o żn a. R. 149 8 złożył Cezar godność kardynalską i speł­
niał poselstwro przy Ludwiku X II, kr. francuzkim. Ten darował mu
miasto Valence, z tytułem księcia Valentinois. Z pomocą francuzkiego
i papiezkiego wojska upokorzył on wielu możnych panów włoskich (Sfor-
510 Borgia.— Borro.
za w Pesaro, Malatesta w Rimini, Manfredi w Faenza, Riario w Imola
i Forli, Y arani w Canderino i t. d.), którzy przeciwko traktatom i lenni-
czym względem Stolicy Ap. obowiązkom niejednokrotnie zawinili. Dnia
26 Lutego 1500 r. wszedł Cezar do Rzymu, urządził świetny karnawał,
od Papieża dostał złotą różę i tytuł gonfaloniera Kościoła rzymskiego,
Ze śmiercią Aleksandra VI zmieniła się fortuna Cezara, tem bardziej, że
sam wówczas był chory. Zdołał jednak opanować skarb papiezki, ale
szlachta powstała przeciwko niemu: musiał uchodzić do Neapolu, wkrótce
wrócił i za zezwoleniem Papieża zajął zamek św. Anioła. Juliusz II zdo­
łał mu jednak odebrać wszystkie fortece w Romanji; w Neapolu schwy­
tany, zawieziony do Hiszpanii i w zamku Medina del Campo uwięziony,
zdołał, po dwóch latach, zbiedz do szwagra Jana Alberta, króla Nawarry,
gdzie długo wysokie sprawował urzędy, dopóki nie zginął w walce pod
murami Yiana 12 M arca 1507. Została po nim córka Ludwika. Czło­
wiek to był niezaprzeczenie odważny, roztropny, czynny, wymowny; nie­
przyjaciele jego wystawiają go, jako moralnego potwora, jako okrutnika
i rozpustnika najwyuzdańszego. Gdyby jednak prawdą było, co o nim
mówili nieprzyjaciele, niepodobna pojąć, jakim sposobem zdołałby on so­
bie zjednać poszanowanie najpierwszych wówczas książąt Europy. Nawet
w nieszczęściu pozostali mu wierni dawni jego przyjaciele i ze czcią go
wspominali. \V każdym razie Guięiardini sądzi go za surowo. {Haas). N.
Borowicz T o m a s z , ksiądz, f 16 Sierpnia 185 7 w Poznaniu. Za­
służył się wydawnictwem Szkółki niedzielnej od r. 1837 — 1854.
Borowski I g n a c y , słynny swego czasu kaznodzieja uniwersytetu
wileńskiego, p rała t katedry wileńskiej; f 27 Maja 1852 r. Kazania jego
przygodne wylicza Encykl. Orgelbr. większa.
Borowski K a c p e r , biskup łucko-żytomierski od 1 8 6 8 r., poprze­
dnio kanonik mohilewski i prof, historji kośc. i prawa kanon, w peter­
sburskiej akademii duch., ur. 13 Stycz. 1 8 0 2. Mąż uczony; tłumaczył
z greckiego na polski Pisma mężów apostolskich, Klemensa rzymskiego,
Ignacego i Polikarpa biskupów, przytem Dzieje męczeństwa dwóch ostatnich,
i L ist do Djogneta (Wilno 184 8 2 tt. 8). L isty jego pasterskie znaj­
dują się po części w Pamiętniku relig. moralnym (1855 r. t. 28, 527,
t. 29, 5).
Borro, B o r r i , B u r r u s , B u r r h u s J a n F r a n c i s z e k , ur. w Me­
r d a n i e 4 Maja 1 6 2 7, wizjonarz, alchemik i słynny szarlatan, którego
Andrzej Carolus {Memorab. t. II lib. Y II c. 4 p. 2 3 5) nazywa feniksem
swego czasu, ostatnim cudem natury, słońcem lekarzy, światłem chemji
i t. d., a którego jedni przedstawiają jako męczennika za swoje wyznanie,
inni jako oszusta i zbrodniarza. Sam sobie przyznawał on pochodzenie
od B urrhusa, nauczyciela N erona. K ształcił się w seminarjum jezuickiem
w Rzymie, a przez swój charakter, żywy i łatwy w pożyciu, zyskał wzglę­
dy swoich przewodników. Ukończywszy, nauki, przyjął służbę na dworze
rzymskim, a w wolnych chwilach doskonalił się w medycynie i alchemji.
Mimo tych prac, w młodości był bardzo światowy, dopiero r. 16 54 zm ie­
nił się nie do poznania. Zaczął unikać towarzystwa młodzieży, przybrał
surowy wyraz twarzy, zaczął pilnie uczęszczać do kościoła i miewać, jak
utrzymywał, objawienia. „Od chwili rozpoczęcia mojej prawdziwej drogi,
powiada, miałem widzenie niebiańskie: głos anielski dał się słyszeć, że
jestem wybrańcem P ana, mającym moc i polecenie zaprowadzenia między
Borro. 511

ludźmi zbawiennej reformy i głoszenia, że Królestwo Boże nadchodzi.“


Głosił tedy, że ma być jedna tylko owczarnia pod berłem Papieża i że
ktokolwiek przeciwi się temu, winien być zgnieciony przez wojska papie-
zkie, których on ma być wodzem; że po tern zwycięztwie nowy Kościół
będzie panował w pokoju przez lat 1 0 0 0 na ziemi, i że Papież potwier­
dzi jego naukę. Przyznawał Matce Boskiej bóstwo, utrzymując, że jeśli
Syn jest Bogiem, Matka koniecznie musi być jednej i tej samej z nim
natury. Jest ona, mówił, jednorodzoną córą Boga, poczętą z Ducha
św., jest nawet Duchem św., wcielonym w łonie jej matki Anny, a ciało
jej jest obecne wraz z ciałem jej Syna, w N. Sakramencie. O Trójcy
św. powiadał, że druga i trzecia Osoba są niższe od pierwszej, a trzy
nieba, o jakich jest mowa w Biblji, są to trzy Boskie Osoby. Upadek
aniołów przypisywał temu, że nie chcieli oni uczcić Syna Marji, za co
strąceni z nieba, zawieszeni zostali w powietrzu, a sam P. Bóg potrzebo­
wał ich do stworzenia świata i ożywienia zwierząt. Borro nakładał roz­
maite śluby na swoich stronników: przedewszystkiem wymagał ślubu ubó­
stwa, co znaczyło, żeby złożyli swoje pieniądze w jego ręce i pozwolili
mu używać tych summ, wedle jego upodobania; zobowiązywał ich także
do ścisłego milczenia i gorliwego ogłaszania Królestwa Bożego. Borro
utrzymywał, że przez kładzenie rąk przelewał natchnienie boskie. Od
wszelkiego nieszczęścia miała go strzedz gwiazda, którą widział z zam-.
kniętemi oczami. Jego prace chemiczne miały przedewszystkiem na celu
wynalezienie kamienia filozoficznego, lapis philosophicus, który miał two­
rzyć złoto. Ażeby dowieść, że jego posłannictwo pochodziło z wrysoka,
pokazywał miecz otrzymany z rąk św. Michała. Te brednie ściągnęły
doń ludzi płochych i niezadowolonych z niczego. Ale i mistrz i zwolen­
nicy jego nie długo mogli ukryć się przed okiem inkwizycji, która, z roz­
kazu Aleksandra VII, Papieża, przedsięwzięła surowe środki przeciwko no­
watorom. Borro uciekł z Rzymu r. 1661 d. 3 Stycz., zaocznie skazany
został na stos i spalony in efjlgie\ majątek jego skonfiskowano, a książki
rzucono w ogień. Przybywszy do Strasburga, Borro znalazł najlepsze
przyjęcie, jako ofiara inkwizycji, jako alchemik i doktor cudowny. Ztam-
tąd udał się do Amsterdamu i do Hollandji, gdzie bawił dwa lata i przy­
brał tytuł doktora uniwersalnego. Ukazywał się w wielkiej paradzie, z li-
cznemi sługami, w przepysznych powozach, kazał się nazywać excellencją
i wszędzie rozsypywał pieniądze i lekarstwa swoje. Zewsząd sprowadza­
no doń chorych. Gdy jednak poznano się na jego szarlatanerji, uciekł
potajemnie z miasta r. 1666, zabrawszy niemałe summy i znaczną ilość
djamentów. W Hamburgu spotkał królowę szwedzką Krystynę i na chwi­
lę zjednał sobie tę monarchinię, obiecawszy jej odsłonić tajniki alchemji
i innych nauk ukrytych. Skoro szkatuła łatwowiernej królowej wyczer­
pała się, Borro udał się do Kopenhagi, oszukał króla duńskiego Fryde­
ryka III, podobnie jak przedtem Krystynę. Wydawszy bajeczne summy
na urzeczywistnienie swoich projektów, Borro, przerażony śmiercią Fryde­
ryka (9 Lutego 1 6 70), musiał znowu uciekać przed gniewem panów,
oburzonych na nieład, w jaki wpływ alchemika wtrącił dom królewski.
Miał zamiar udać się do Turcji, ale został aresztowany w Goldingen,
w Morawii, jako wspólnik spisku Nadasti, Seriniego i Frangipaniego ( i8
Kwiet. 16 70), i przyprowadzony do Wiednia. Napróżno obiecywał cesa­
rzowi Leopoldowi I, że mu odkryje swoje tajemnice i swoim kosztem
512 Borro.— Boskowicz.
u trzy m a arm ię cesarską; n a p ro śb y nuncjusza apostolskiego był odesłany
do R zym u, ale pod w arunkiem , że nie będzie u k aran y śm iercią. W R zy­
mie był obow iązany ( 1 6 7 2) wyrzec się uroczyście swoich błędów, przed
try b u n ałem inkw izycji, i skazany został na wieczne więzienie, k tó rą to
k a rę złagodzono 16 8 0 . N akoniec, kied y am basador francuzki przy dwo­
rze papiezkira, ks. E stre e s, ta k ciężko zachorow ał, że go opuścili wszy­
scy lekarze, B o rro p o d jął się go wyleczyć i k u ra c ja się u d ała. P rzez
w dzięczność więc am basador w y jed n ał to u P apieża, iż Borrow! pozwo­
lono odsiadywać k a rę w zam ku św. A n io ła , gdzie wdzięczny p acjen t sło­
dził mu p o b y t drobnem i usługam i do śm ierci, k tó ra n astą p iła 10 S ie r­
p n ia 16 9 5 r. D zieła jego są n astęp u jące: Gentis Bororum historia; D e
inni generatione in acetum decisio experimentalise E pist. duae ad I h . B a r ­
tholin. de ortu cerebri et usu medico, nec non de artijic. oculor. humorek
restituendi; Instruzioni politiche, date al re d i Danimarca; L a chiave del
gabinetto (C olonia 16 81 in 12 rzad k ie, i drogie). Cf. Journ. des savants
1 6 8 3 t. X I p. 2 6 1 . (F ritz). X . M -i.
Bosi za k o n n i c y (D iscalceati). Ju ż o wiele w przód, nim się zjaw ili
zakonnicy bosi, chodzenie boso, ja k o szczególna oznaka p o kuty i skruchy
było w zw yczaju, naw et u k siążąt. T ak np. cesarz H en ry k IY staw ił się
boso p rzed G łow ą K ościoła, aby uzyskać zw olnienie od klątw y. Z atem
i w zakonnem ży ciu , dającem pełny rozwój ascetyce, uśw ięcone zostało
chodzenie boso. D uch p o k o ry i zap arcia się, w ćw iczeniach swoich chę­
tn ie stosuje się do zwyczajów, ja k ie cechują m aluczkich w ludzkiem spo­
łeczeństw ie; dla tego chodzenie boso m usiało najp rzó d p rzy jąć się w tym
zakonie, k tó reg o założycielowi upokarzające pow ołanie żeb rak a i odzież
ubogiego w ydały się rozkoszą nieopisaną. W istocie też pierw si fra n ­
ciszkanie byli bosym i zakonnikam i. Tym czasem , bądź w sk u tek ro zk rze-
w ienia zakonu w okolicach surow szy klim at m ających, bądź w skutek
m niej ścisłego obserw ow ania reg u ły , w prow adzono użycie sandałów . J e ­
dnakże były ró żn e refo rm y zakonu franciszkanów , w k tó ry ch utrzy m ał
się przepis chodzenia boso w dosłownem znaczeniu tego w yrazu, np.
minoryci-klareni, zakonnicy ścisłej obserwancji Jana z Guadelupy (przy­
najm niej w dom u) i Piotra z A lkantary. P rz y k ła d franciszkanów n aśla­
dow ały i d ru g ie surow ej re g u ły zakony, np. p ustelnicy św. H ieronim a,
zakonnicy bosi (ob. P io tr N olascus) M atk i Boskiej Ł askaw ej i inne. D o­
piero wT połow ie X V I w., od czasu św. T eresy de C epeda, praw ie we
w szystkich zakonach, o b ostrzających sw oją reg u łę, p rzy jęto zwyczaj nosze­
nia sk órzanych lub drew nianych sandałów . T ylko b en ed y k ty n i nie mieli
nigdy w swym zakonie bosych. N ie dozwolili też i dom inikanie na
w prow adzenie tak ieg o p rzep isu w k o ngregacji N ajśw iętszego S ak ram en tu ,
założonej przez A n to n ju sza le Quien; przez ta k i bowiem p rzep is w zm ian­
kow ana k o n g reg acja m ogłaby p rz y b ra ć znaczenie nowego zakonu. Z tego,
cośm y pow iedzieli, p o k azu je się, że w yrażenie zakonnicy bosi wcale nie
oznacza żadnego osobnego zakonu. (F ehr.). W. B.
Boskowicz, v. B o s c o v i c h , v. B o s k o w i c h , I. R o g e r J ó z e f , u r.
w R aguzie 1 8 M aja 1 7 1 1 r ., w stąpił do jezuitów w R zym ie 1 7 2 5 ,
f w M edjolauie 12 L u t. 1 78 7; z zapałem pośw ięcał się filozofji i m ate­
m aty ce i zanim ukończył stu d ja, nadzw yczajnym w yjątkiem , m ianow any
był p ro fesso rem ty ch przedm iotów w kolegjum rzym skiem . U żyty był
przez P ap ieży do obm yślenia środków pod trzy m an ia, grożącej zaw aleniem ,
Boskowicz— Bossuet. 513

kopuły kościoła św. P io tra , do w ym ierzenia dwóch stopni p ołudnika,


należał do kom issji osuszenia b ło t p o ntyńskich. R zeczpospolita L u k k a ,
w sporze granicznym z T osk an ją, w ysłała go dla obrony swoich interesów
do W iednia. Zwiedził następnie znaczną część E u ro p y . R . 1 736 w ydał
rozpraw ę D e maculis solaribus, a n astęp n ie inne niepospolitej w artości
rozpraw y i dzieła astronom iczne, fizyczne i m atem atyczne, któ ry ch spis
(przeszło 7 0 num erów ) podaje B iographie universelle t. V p. 215 i D e
B a cker (B iblioth. des ecriv. d. 1. comp. de Je s., 2-e ed .) N ap isał ta k ­
że D ziennik podróży z Konstantynopola do P olski, po w łosku, tłum aczony
na język francuzki (L ozanna 1 7 72 i P ary ż 1 7 7 4 ) i na niem iecki (L ip sk
1 7 7 9). Cf. Ż yciorys jego przez L a la n d a , w Jo u rn a l des S a v a n ts ,F e v rie r
1 7 9 2 . - 2 . B a r t ł o m i e j , brat poprzedzającego, także jezu ita, u r. w R aguzie
2 7 K w iet. 1 699, f 5 M aja 1 7 70 r. w R ecan ati, w prow incji rzym skiej;
zostaw ił k ilka utw orów poetycznych po łacinie, w Selecta Carmina P P .
Soc. Jesu (G enuae 1 74 7) i w innych zbiorach. D e B a cker op. c.
Bosor, hebr. B e c e r ; 70 Bo oóp, m iasto ucieczki i Lew itów , za
Jo rd anem , w pokoleniu R uben, naprzeciw Je ry c h a, w daw nej ziem i G alaad
(D eut. 4, 4 3. Jos. 2 0, 8. 21, 36. I M ach. 5, 2 6). O bok tego m iasta,
I M ach. 1. c. wym ienia B óaao p a, Vulg. B a ra sa . U 7 0 B o sra (ob.) n a ­
zywa się także B oaóp. Poniew aż u proroków przy B osra dodaw aną je s t
zwykle Idum ea (Isai. 3 4, 6. 6 3, l . J e r. 4 9, 2 2. A mos l , 1 2), p rzeto
m ożna przypuścić, że B osor nosiło tak że nazwę B osry izraelsk iej. D ziś
nie ma śladu B eceru. B oaóp tak że nazyw a się u 7 0 po to k (około g ran ic
pokolenia Sym eona), k tó ry W u lg ata wraz z textem h eb r. nazyw a Besor (wym.
B essor), I Reg. 3 0, 9. 10. 2 1 . N iek tó rzy rozum ieli, że to je s t tylko do ­
lina; lecz wyraz nahal, grec. ^stpiappoę, każe przypuścić strum ień w tej
dolinie. P o to k ten wypływ a podobno z D eb ir i na p ołudnie od Gazy
wpływa do m orza Śródziem nego; a w tak im razie będzie to dzisiejsze
W adi-Szeriach. X . W . K.
Bosra, hebr. B o c e r a, 7 0: B oaop, jed n o z daw niejszych (G en.
3 6, 3 3. I P a r. l , 4 4) i znaczniejszych m iast edom ickich (idum ejskich,
Isai. 3 4, 6. 6 3, l . Je r. 4 9, 13. 2 2. Am. i , 1 2 ). A czkolw iek za daleko
zdaje się posuniętem ku północy i od samej Idum ei oddzielonem posia­
dłościam i M oabitów i A m m onitów , jed n ak ż e wiadomo zk ąd in ą d (T h ren .
J e r. 4, 2 1 ), że E dom ici w tam tych stro n ach panow ali (ob. H us). U Je -
rem jasza tylko (4 8, 2 4) w ym ienioną je s t B osra m iędzy m iastam i M oabi­
tów; lecz może tam je s t mowa o innem mieście, k tó re nazyw a się w h e b r.
B ecer, a u 7 0 i w W ulg. B osor (ob.). B osra m usiała być kiedyś zna-
cznem m iastem , skoro prorocy (Isai. J e r. A m os. 11 . cc.) b io rą ją za sy­
nonim Idum ei. P o d u p ad ła za czasów rzym skich, i m iał ją dopiero po­
dnieść A leksander Sewer (Darnascius, ap. P hotium , B iblioth. cod. 2 4 2 .).
B yła stolicą A u ran u (porów n. t. a rt.); dziś widać tylko g ru zy dawnego
zam ku, na górze zwanej B ezeira. Cf. uwagi o prow incji H a u ra n (A u ran )
przez m issjonarza O. P accadom a, w A nuales de la pro p ag . de la foi.
z r. 1839 n. 27 s. 1 0 2 ... X . W . K.
Bossuet J a k ó b B e n i g n u s , znakom ity teolog, k tó ry m słusznie
szczyci się episkopat francuzki; ur. w D ijon 2 7 W rześnia 1 62 7, ze sta ­
rożytnej rodziny burgundzkiej. U n iw ersytet p ary zk i, przyznając mu sto­
p ień doktora teologji (1 6 5 2), uw ażał go ju ż za ozdobę szkoły. W róci-
Encykl. T. II. 33
514 Bossuet.

wszy do Metz, gdzie mieszkał jego ojciec, oddał się studjowaniu Ojców
Kościoła, szczególniej pism św. Augustyna; używany był przytem do missji
i zajmował się gorliwie nawracaniem protestantów. Pod św. Wincentym
a Paulo odbył dobrą szkołę praktyczną, uczęszczając na konferencje, pod
jego kierunkiem prowadzone. Bossuet mówił później, że kiedy na tych
konferencjach słyszał mówiącego Wincentego, zdawało mu się, że słyszy
głos z nieba wprost idący. Wcześnie dawszy się poznać jako kazno­
dzieja, często był wzywany do stolicy, gdzie w różnych kościołach prze­
mawiał do r. 16 69. R. 1661 kazał przez adwent w obec dworu kró­
lewskiego, a Ludwik XIY winszował ojcu syna, który unieśmiertelni swe
imię. B. zazwyczaj mówił bez przygotowania, krótkie rozmyślanie mu wy­
starczało, dla tego wiele bardzo jego kazań nie doszło do nas. R. 16 6 9
został biskupem w Condom, ale zrezygnował je, gdy go wybrano na nau­
czyciela delfina. Napisał wówczas dla swojego wychowańca wymowDy
obraz dziejów świata aż do Karola W.: Discours sur Vhistoire universelle
(na poi. przełożone p. t. Uwagi nad historją powszechną, objaśniające po­
rządek, wzrost religji i odmiany państw, tom I, przez X . J. B. Bossu-
eta, na poi. jęz. wytłum, przez X . Zygm. Linowskiego, Warsz. 1 7 72; tłu ­
macz dodał kontynuację, p. t. Historją powszechna czyli Kontynuacja Ja-
kóba B . Bos... tom II cz. I do r. 1558, cz. II do r. 1688, Warsz
1 7 7 4 , 8 str. 855; tom III cz. I do r. 1 709, Warsz. 1 778 str. 349, cz.
II do r. 1721, Warsz. 1 79 2 st. 44 8; tom IV cz. I do r. 1 735,
Warsz. 1 793 str. 540). W tym samym celu napisał: De la connaissance
de Dieu et de soi meme (o poznaniu Boga i siebie samego), dzieło treści
metafizycznej, gruntujące się na zasadach kartezjańskich; L a politique
tiree de VEcriture sainte (polityka wydobyta z Pisma św.), gdzie królom radzi
umiarkowanie i sprawiedliwość, ludy zachęca do posłuszeństwa, a ra­
zem wszystkich do poszanowania woli Bożej. Najuczeńsi, a szczególniej
z duchownych ówczesnych, jak de la Broue, późniejszy bp z Mirepoix,
Pelisson, Renaudot, Herbelot, Fleury zgromadzali się u Bossueta, tworząc
pewien rodzaj akademji: rozbierali kwestje historyczne, filozoficzne i teo­
logiczne, czytali i objaśniali Biblję. Niektóre pisma egzegetyczne Bossueta
były owocem tych konferencji. Do przyjaciół Bossueta zaliczał się także
przełożony trapistów o. Rance, którego parę razy do roku odwiedzał
w jego samotni. Kiedy się skończyło wychowanie delfina, B. mianowany
został biskupem Meaux (1681). Oddany swoim obowiązkom pasterskim,
tak jak poprzednio nauczycielskim, kazał nieustannie, urządzał missje,
zwoływał synody, nie wypuszczając pióra z ręki. Ułożył Katechizm. Na­
pisał Elevations sur les My steres i Meditations sur I'Evangile, obadwa te
dzieła, nieprzeznaczone do druku, wyszły dopiero po jego śmierci. Już
od r. 16 54 zajmował się nawracaniem protestantów, do czego równie, jak
św. Franciszek Salezy, nieoceniony dar posiadał. R. 16 55 wydał kry­
tykę katechizmu, wydanego przez Pawła Ferri , predykanta z Metz. Na­
wrócenia były liczne, a wszyscy, jeżeli już nie pouczeni przez Bossueta,
to przynajmniej przed nim wyznauie wiary czynić pragnęli. Na życze­
nie panny de Duras, siostrzennicy Turennjusza, przystał na rozprawę teo­
logiczną, w kwestji powagi Kościoła, z najzręczniejszym protestanckim po­
lemistą Klaudjuszem (Claude). Nawrócenie się p. Duras było owocem dysputy.
Bossuet wydrukował sprawozdanie o przebiegu konferencji, czem żywo
zajął wszystkich. R. 1668 ukazało się znakomite jego dzieło Exposition,
Bossuet. 515
de la doctrine catholique ( W ykład nauki katolickiej... przekładania X . Ja ś­
kiewicza, Warsz. 1 762, Kalisz 1781; WykL n. katolickiego Kościoła i t . d .
przełóż, przez X . Mich. Korczyńskiego, Lwów 182 7), jedyna praca tego
rodzaju. Mnogością aprobat zjednała sobie znakomitą w Kościele po­
wagę. W dziele tern nie tyle zajmuje się dowodzeniem punktów zaprze-
czanych przez protestantyzm , ile raczej przedstawieniem czystej nauki ka­
tolickiej, oczyszczając ją ze wszystkich przekrzywień i dodatków, jakie na
jej rzecz poczynili protestanci. Ukazanie się tej książki miało przedzi­
wny skutek: zaraz wrócili na łono Kościoła dwaj wnukowie sławnego
Duplessis Mornay, markiz Dangeau i jego brat, a w krotce potem i m ar­
szałek Turennjusz. Protestanci wszelkich używali sposobów na oczernienie
dzieła, zanim ono jeszcze wyszło: nazywali je jednostronnem , zapowiadali,
że pominięte tam będą kwestje drażliwe, i przepowiadali cenzurę rzymską.
Tymczasem, zamiast nagany, Innocenty X I publicznie tę książkę zalecił;
jakoż zaraz przetłumaczona na wiele języków, szeroko się upowszechniła.
Posypały się rozbiory, odpowiedzi, krytyki nietylko ze strony francuz-
kich, lecz i niemieckich protestantów. Brueys, który później został kato­
likiem, Bastide, Noguier, Jurieu, Basnage, A lberti, Scultet i wielu innych
występowało w szranki. Dziwnem może się wydać, aby książeczka o 60
stronicach, napisana po prostu, bez pretensji, nie polemicznej treści,
mogła wywołać taki wielki ruch i krzyki w nieprzyjacielskim obozie.
Ale właśnie jej prostota, jasność wykładu, usuwającego wszelkie dwuzna­
czne tłumaczenia, działały silnie na umysły i dla tego wywołały gniewy
na dzieło i autora. Najobszerniejszą pracą Bossueta je st dzieło: Histoire
des ■variations (H istorja zmian), arcydzieło jasnego i wymownego wykładu.
Jest to doskonały obraz ciągłego przemieniania dogmatów reformy, od
początku aż do X V II w. Są jednak w tym obrazie pewne luki. Bossuet
nie znał języka niemieckiego i angielskiego, korzystał tylko ze źródeł
łacińskich i z tego co było tłumaczone na francuzki. Robiono mu w Niem­
czech nadzieję pojednania z Kościołem, dla tego w celach irenicznych
nie uwydatnił, jakby należało, wszystkich następstw nauki p ro testan ck iej,
i przedewszystkiem zawsze wyszukuje takich zwrotów w symbolach i ta ­
kich teologów, którzy najwięcej zdają się zbliżać do nauki katolickiej.
Rozumie się, że dzieło tym sposobem wiele traciło na historycznej i na­
ukowej swojej wartości. Cf. wyżej s. 4 0. Po Historji zmian następuje
szereg pism, mających na celu obronę pewnych dogmatów, lub obrzędów,
przeciwko zarzutom protestantów , ja k De la Communion sous les deux
especes (o Kommunii pod dwiema postaciami) 16 82 r. niedokończone; L a
Tradition defendue sur la matiere de la Communion sous une espece, prze­
ciwko zarzutom predykanta de la Roque z Rouen; potem Sześć uwag na
listy m inistranta Jurieu przeciwko Historji zmian\ Explication de VApo­
calypse 1 6 89, przeciwko tłumaczeniom protestanckim; dwie Instructions p a ­
storales (nauki pasterskie): pierwsza wylicza obietnice uczynione Kościo­
łowi, druga odpowiada na zarzuty Basnage’a; Explication apologetique de
la Messe (apologetyczny wykład Mszy). B. nie był z a . odwołaniem edyktu
nantejskiego i uważał je za wielki błąd Ludwika XIV; po spełnieniu go
jednak aprobował i chwalił w swojej mowie pogrzebowej nad kanclerzem
Tellier. Podzielał bowiem przekonanie wielu sądzących, że tym sposobem
położy się tamę zamieszkom religijnym i przywróci się jedność wiary we
F ran cji. Względem jansenistów zachowywał się B. pobłażliwie z począt-
516 Bossuet.

ku. Żył w przyjaźni z ich teologiem A nt. A rn., któryi na jego żądanie,
napisał apologję katolicyzmu i krytykę M alebranche’a. W Arnoldzie wi­
dział B. zdolnego szermierza w sporach z kalwinistami; zresztą, ta łago­
dność tern się tu objaśnia, że janseniści dopiero po śmierci Bossueta
przyjęli otw arcie odszczepieńczy kierunek. Jednak była chwila, w której
już ostro wystąpił przeciwko jansenizmowi (w mowie pogrzebowej na
śm ierć o. Bourgoing i B r. Corneta), ale później, przez czas niejaki zda­
wał się przystawać na znane rozróżnienie, czynione przez jasenistów po­
między prawem a faktem (ob. Janseniści). W piśmie, jakie wystosował
do zakonnic w Port-Royal, utrzymuje, że wystarcza „pobożne poddanie
się“ wyrokom Kościoła w sprawach dogmatycznych (a chodziło wtenczas o to,
czy Augustinus Jansenjusza jest dziełem katolickiem czy też heretyckiem?).
K ardynał Bausset w życiorysie Bossueta inaczej, ale źle zrozumiał to jego
pismo. Przy końcu życia B. odmienił zdanie i w dziele Sur Vautorite des
decisions de VEglise (o powadze decyzji kościelnych) utrzymuje, że każdy
z w iernych mieć powinien wewnętrzne, zupełne przekonanie o prawdziwo­
ści sądu Kościoła, w rzeczach tyczących nawet faktów dogmatycznych.
Odrzucał więc stanowczo „pobożne poddanie się,“ po którego stronie stało
4 0 teologów Sorbony. Najwyraźniej też ganił wTybiegi Arnolda, czterech
biskupów jansenistowskich i zakonnic z P o rt Royal, podpisujących wska­
zaną sobie przez Rzym deklarację, a jednocześnie obstających za nauką
Jansenjusza. Zdaniem Bossueta, ktokolwiek czytał uważnie dzieło Janse­
njusza, nie może wątpić, że znane pięć propozycji znajdują się w niem
i stanowią jego główną treść. Zresztą wydawcy dzieł Bossueta wyszłych po
jego śm ierci, sprzyjając Jansenjuszowi, opuszczali umyślnie pewne miejsca,
usunęli zupełnie kazanie o św. Ignacym Lojoli i pismo o formularzu Ale­
ksandra VII, jaki był dany do podpisj:wania.'— Dzieło Quesnel’a Noicy
Testament, które później bullą Unigenitus potępione zostało, B. zaapro­
bował poprzednio przed dziesięciu laty i napisał przedmowę do drugiego
poprawionego wydania, którem bardzo interesow ał się paryzki arcybiskup
Noailles. Ale spostrzegł się zaraz B., że dzieło wymaga znaczniejszych
poprawek: zwrócił uwagę arcybiskupa na ustępy, kwalifikujące się do od­
miany, a że arcybiskup nie podzielał jego zdania, przeto cofnął swoją
przedmowę (ukazała się ona późno po jego śmierci pod tytułem napisa­
nym ręką jansenisty: Justification des reflexions morales) i mówił później
nieraz, że książka Quesnel’a tak jest pełna błędów jansenistowskich, iż n ie­
podobna jej poprawić, chybaby należało nową napisać. Smutnym wypad­
kiem był spór Bossueta z młodym przyjacielem i uczniem swoim Fene-
lonem, tem bardziej, że obaj wielcy ci ludzie w tej polemice dali się
unieść nieraz namiętności: Bossuet szczególniej okazywał się nieraz gwał­
townym i gniewnym. Przyrów nanie Fenelona i pani Guyon do M ontana
i Priscilli przechodziło granice poważnej polemiki, co tem dziwniejsze, że
B. na najgwałtowniejsze napaści protestantów odpowiadał ze spokojem,
właściwym człowiekowi nie ubiegającemu się o trjumfy literackie, ale
o nawrócenie przeciwników7. Zachowanie się Bossueta objaśnia się b ar­
dzo znaczeniem kwestji, będącej przedmiotem sporu. N auka p. Guyon,
której Fenelon nie chciał potępić, zawfierała w sobie zarodki kwietyzmu;
kiedy ukazało się dzieło Fenelona Maximes des Saints, B. a z nim wielu
teologów widziało w tem dziele formalne usprawiedliwienie kwietyzmu
B. lękał się nie tyle o Fenelona, ile raczej o mniej wykształconych teologów,
Bossueł. 517

aby ci nie popadli w pewnego rodzaju deizm mystyczny i ażeby ztąd,


jak tego wiele mamy przykładów, na mystyce pozakościelnej nie wyro-
dziła się zupełna obojętność na wszelką, religję pozytywną. Fenelon wydał
mu się tern niebezpieczniejszy, ze był nauczycielem następcy tronu i wy­
rocznią religijnej części dworu. Zresztą, dwaj prałaci bliższymi byli sie­
bie w ciągu tego spora niż zazwyczaj sądzą: Fenelon bronił wprawdzie
wyrażeń zawartych w swoich Maksymach, ale później sam uznał, że nie-
niektóre zdania, wzięte ściśle, były niedokładne albo błędne. B. zwycię­
żył, skoro zdanie jego zaaprobowała Stolica Apostolska, ale też i on w wie­
lu punktach zbliżył się nieznacznie do zdania Fenelona, nawet w nauce
o naturze miłości, t. j. w punkcie, jaki sam uważał za najważniejszy.
A i to jest rzeczą pewną, że Bossuet, którem u z początku nieznaną była
teologja i literatura mystyczna, pomału obznajmiał się z nią z pism F ene­
lona, a nawet przyjął wiele jego zdań i rad, tyczących się wewnętrznego
stanu dusz i ich kierownictwa. W praktyce też nie było istotnej różnicy,
w kierownictwie dusz, pomiędzy tymi dwoma przeciwnikami, ja k tego do­
wodzą listy Bossueta do pani de Maisonfort. K ardynał Bausset zauwa­
żył, że Bossuet nie zmienił bynajmniej metody ascetycznej i kontempla­
cyjnej, jaką Fenelon wskazał tejże damie. Co do kwestji rozdzielających
Kościół i protestantyzm , obydwaj ci mężowie byli w zupełnej zgodzie.
Rozmaite są sądy o udziale i stanowisku Bossueta w zgromadzeniu kleru
francuzkiego z r. 1 6 8 2 (ob. Gallikanizm). Pamiętać jednak należy, jaki
był ówczesny stan umysłów we Francji: parlam ent, sorbona i służebnicze
wyższe duchowieństwo przesiąkłe było nawskroś gallikanizmem. Niektórzy
prałaci, jak biskup z Tournay, posuwali się bardzo daleko, zamyślając
o ograniczeniu praw papiezkich. Wpływ i powaga Bossueta sprawiły, że
redakcja czterech artykułów D eklaracji kleru była łagodniejszą. Zagaił
on otwarcie zgromadzenie znakomitą mową O jedności Kościoła, wypowia­
dającą czysto katolickie zasady i pochwaloną w Rzymie. Za natchnie­
niem Bossueta, zgromadzenie, choć nie uznawało nieomylności papiezkiej,
uznało niezmienność Stolicy Apostolskiej (indefectibilitas). Obszerne dzieło
w języku łacińskim, napisane w obronie czterech artykułów, jest podej­
rzanej autentyczności. A choć Bossuet pisał taką obronę, nie miał wsze­
lako zamiaru wydania jej aż po ścisłem jej przejrzeniu i zmodyfikowaniu.
W rozprawie, jaką zamierzył umieścić na czele dzieła, a jak ą wydruko­
wano dopiero 1 74 5 , mówi, że nie chodzi mu wcale o owe cztery arty ­
kuły, lecz że zamierza tylko bronić dawnej nauki uniwersytetu paryzkiego.
Ale zamierzonych poprawek nie miał czasu sam uczynić, albo też może
po jego śmierci, wydawca odrzucił je, jako niepotrzebne. I ostatnie lata
Bossueta oznaczają się ważnemi pracami. Rokowania z Molanusem i Lei-
bnicem nie wiodły się. Niemcy nie brali ich na serjo. Najzręczniej i naj­
staranniej układane propozycje, które Bossuet wypracowywał, w celu pocią­
gnięcia protestantyzm u do Kościoła, były bezskuteczne. Mógł to zrozu­
mieć nareszcie Bossuet, gdy Leibnic ze szczególnym uporem walczył
przeciw kanoniczności deutoro-kanonicznych ksiąg Starego Testam entu.
Ostatnie jego prace były skierowane przeciwko Richardowi Simonowi (ob.).
Główne jednak dzieło przeciwko Simonowi napisane: L a defense de la Trą-
dition et des s. Peres (Obrona tradycji i Ojców), wyszło po śmierci Bos­
su eta.— Trudne było stanowisko Bossueta w czasie pobytu na dworze
królewskim, wszelako spełnił on swoję powinność. Nie szczędził Ludwi-
518 Bossuet.— Botero.
kow i X IY upom nień, ta k w listach, ja k i rozm owach; w płynął n a zerw a­
nie cudzołożniczych stosunków z p an ią M ontespan, a listy, w tej m aterji
do k ró la pisane, p rzypom inają św. A m brożego. W praw dzie nam iętności
i przeciw ne w pływ y zepsutego dw oru n a nowo w zięły g ó rę, ale B ossuet
p ozostaw ił pam ięć w olną od ciężkiego dla bisk u p a zarzu tu , dw oractw a.
B o ssu et, ja k o mówca, należy do najznakom itszych kaznodziei chrześcjań-
skich. K aznodziejski swój zawód ukończył r. 168 7 m istrzow ską m ową p o ­
grzebow ą na śm ierć k sięcia K ondeusza. K aznodziejska w ielkość B ossueta
polega szczególniej na przedziw nej sile, z ja k ą w ładał językiem i u rab iał
go do w yrażenia swych myśli, na śm iałej i o ryginalnej en erg ji w yrażenia
i na m ajestacie, z jak im on, jak o mówca, sędziowski w ysoki spraw iał u rząd
n ad w ielkościam i ziem skiem i i w szystką ich ziem ską działalnością. Jeg o
M ow y 'pogrzebowe (tłum . A leks. C ukrow icz, K raków 1 8 3 8 ) są najdosko­
nalszym wzorem tego ro d zaju wymowy. B ossuet żył jeszcze, kied y L a
B ru yere, w ypow iadając zdanie w spółczesnych, na posiedzeniu akadem ji
nazyw ał go O jc e m K o ś c i o ł a , a M assilon w mowie na śm ierć D e lfin a ,
m ów ił o nim: „gdyby był on n aro d ził się w pierw szych wiekach K ościoła,
byłby w yrocznią soborów , duszą zgrom adzonych Ojców, dyktow ałby k an o ­
n y, prezydow ałby w N icei i Efezie.* W ielkość um ysłu łą cz y ł B ossuet ze
słodyczą c h a ra k te ru i wdziękiem w obcow aniu; urodzony by panow ał n ad
um ysłam i, u m iał zjednyw ać sobie i serca. T ę stro n ę jeg o uw ydatnia ksiądz
C leram b au t w mowie m ianej w A kadem ji, kiedy po Bossuecie obejm ow ał k rz e ­
sło akadem ickie k a rd y n a ł Polignac. B. u m a rł 12 K w ietnia 1 7 04 r., li­
cząc 7 6 la t w ieku. B ajk a, po jego śm ierci wym yślona, celem splam ienia
jego pam ięci, jak o b y tajem nie był zaślubiony i zostaw ił syna, przez
w szystkich za niegodziw ą p otw arz je s t uw ażaną. Lebel w ydał w W ersalu ,
1 8 1 3 r. i la t n astępnych najlepszą edycję dzieł B ossueta w 43 tom . in 8.
W B esanęon, 1846 — 4 7 , wyszła now a ed. w 12 tom . in 8; pow iększona
w ielu listam i ed. G aum e’a w 12 vol. in 8; ed. M ignę i o sta tn ia 186 7 — 8
12 v. 4°.
Bossuet J a k ó b B e n i g n u s , synowiec wielkiego B ossueta, u r. 1 6 6 6.
B ył w R zym ie, k iedy stryj zlecił m u spraw ę p o tę p ie n ia M aksym F en elo -
n a. O bszerna jego koresp o n d en cja, prow adzona w tym przedm iocie,
a wydana- przez D efo ris’a, m ało p rzynosi zaszczytu jego charakterow i.
R . 1 6 9 9 , po pow rocie z R zym u, zo stał w}święcony n a k ap łan a i b y ł ofi­
cjałem stry ja . Za regencji r. 1 7 1 6 , na p ro tek cję k a rd y n a ła N oailles,
zo stał biskupem w T royes, ale dwa la ta czekał n a bullę, bo podejrzany
b y ł o jansenizm , i dopiero o trzym ał ją za św iadectwem praw ow ierności, da-
nóm przez k a rd y n a ła T rem ouille. R . 1 742 rezygnow ał biskupstw o, um .
30 M arca 1 7 4 3 r.
Botero J a n , u r. r . 1 5 4 0 w B ena, w Piem oncie, nazyw any ztąd
B enesius, se k re ta rz św. K aro la Borom eusza. P o śm ierci tego św iętego,
z polecenia k o n g reg acji P ro p ag a n d y , przedsięw ziął p odróż, w celu zbada­
n ia religijnego stan u w państw ach chrześejańskich. W ro k u 1599 został
nauczycielem księcia sabaudzkiego, o trzy m ał opactw o św. M ichała de la
Chiusa w P iem oncie; um . w T u ry n ie 1 6 1 7 r. Pierw szy w ystąpił p rze­
ciwko zasadom M achiavela, w książce D ella ragione d i stato i dow odził,
że nigdy nie należy odstępow ać od praw m o ralnych i pośw ięcać je dla
in teresu , tern b ard ziej, że w szystko, co je s t niem oralnem , staje się szkodli-
wem. N ależy do pierw szych statystyków : n ap isał tr a k ta t o sile różnych
państw w E u ro p ie: R elazioni universally V icenza 1 5 9 5 . Obie te j p r a c e
B otero.— B ougeant. 519

napisane po włosku, później były tłumaczone na różne języki i wyszły pod


różnemi tytułami (na poi. p. t. Relatiae powszechne, albo nowiny pospolite
rozłożone na 5 części, Krak. 1613, 4-o, inne wyd. ob. Bandtkie, Hist,
drukarń. I 19 0...). Inne pisma, jak naprzykład Vita dei principi chri-
stiani, są, mniej znane. {W et zer). W. F.
Bottari J a n K a j e t a n , uczony prałat rzymski, kustosz bibljoteki
watykańskiej, ur. we Florencji 1689 r., urn. w Rzymie 3 Czerwca 17 75
r., kierował nowym wydawnictwem wielkiego Słownika akademji Crusca,
w 6 t. in f. 1 7 38 i n . Zacny ten i uczony kapłan nie małą swojej
pamięci wyrządził ujmę przez nienawiść, jaką miał dla jezuitów i z jaką
przeciwko nim pisał. Pomijając jego prace przyrodnicze i czysto litera­
ckie, z bliżej nas obchodzących zostawił: Del mnseo capitolino imagini
degli uomini illustri, Roma 1741 t. l in f.; drugi tom wyszedł po łacinie,
w Rzymie 1 7 50 r.; Sculture e pitture sacre estratte da'cimiteri di Roma
(Rzeźby i malatury święte z cmentarzów rzymskich) I t. in f. 1 7 3 7 r.,
II t. 1 747, III t. 1 755.
B o tw id ś w ię ty (2 8 Lipca), patron królestwa Szwedzkiego, żył
w w. XII, za czasów króla św. Eryka IX i był kupcem. W Anglji na­
wrócony z pogaństwa na chrystjanizm, wróciwszy do ojczyzny, życiem
pobożnem, cnotami i cudami wielu współziomków do wiary przyprowa­
dził. B. wykupił z niewoli i ochrzcił jakiegoś słowianina, ale ten nie­
wdzięcznik zamordował świętego, towarzyszącego mu w podróży do rodzin­
nej jego ziemi, i okradłszy, uciekł. W kilka miesięcy potem krewni mę­
czennika, przez ptaka białego w głąb’ lasu naprowadzeni, znaleźli i po­
grzebali jego ciało. Źródła do żywotu św. B-a, jedne mają bollandyści
pod d. 2 8 Lipca (Julii t. VIII) i Jo. Vastovius, Vitis Aquilonia, Colon.
1623; inne Fant etc. w Scriptores rer. Svecicar. med. aevi, Upsal.
1818— 28 t. II.
B ou d o n H e n r y k M a r ja , ur. 14 Stycz. 1624, um. arckidjakonem
w Evreux 31 Sierpnia 1 702 roku. Boudon poświęcał się missjom
w rozmaitych prowincjach Francji i napisał wiele dzieł treści ascetycznej,
a między innemi: Jedyny Bóg, czyli święta niewola Matki Boskiej (Par.
1 6 74); Drogi Boskiej Opatrzności (1 6 7 8); Wiedza i praktyka chrześcjani-
na (1689 i 1685); Żywot św. Elżbiety od Krzyża, założycielki żeńskie­
go zakonu pod wezwaniem Opieki Najświętszej Panny (1686 i 1 702);
Żywot św. Seurina ( 1 689); Żywot św. Tauryna, biskupa Evreux (1694).
Cf. Abbe Collet, Vie de Boudon, Par. 1 7 54; Moreri, Diet, historique.
B o u g e a n t W i l h e l m H j a c y n t , ur. w Quimper r. 1 690, jezuita
1 7 06 r., um. 1 743 r. Był nauczycielem w Caen, Nevers, a nareszcie
w Paryżu, w koleg. Ludwika W . i tu przebywał ciągle, z wyjątkiem
czasu krótkiego wygnania do la Fleche, spowodowanego jego pełną do­
wcipu książką o mowie zwierząt (Amusement philosophique sur le lan-
gage des betes). Ramsay, w swoich Philosophicals principles (Glazgow
17 49), wziął na serjo żart Bougeant’a, dowodząc, że rzeczywiście złe du­
chy zamieszkują w zwierzętach. B. zostawił następne dzieła po franc,
l) Historja wojen i negocjacji, jakie poprzedziły traktat westfalski za
minist. Richelieu i Mazarini’ego (Hist, des guerres et de negociations etc.
Paris 1 7 2 7, 2 t.); 2) Hist, traktatu westfalskiego (Hist, du trąite de
Westphalie on des negociations qui se jirent a Munster et a Osnabrug, Pa­
ris 1 744, 3 t.). Książe Eugenjusz. sławny bojownik, nie mógł się na-
520 B ougeant.— Boulainviliiers.
dziwić, ja k zakonnik, żyjący w celi, m ógł ta k dobrze pisać o rzeczach w o­
jenn y ch i ta k w ybornie rozum ieć po lity k ę. 3) W ykład nauki ch rześci­
jań sk iej przez p y tan ia i odpow iedzi ( Exposition de la doctrine chretienne,
P a ris 1 7 4 1 , 4-o, to samo w 4 t. l2 - o ); 4) Z biór spostrzeżeń fizycznych,
zebranych z najlepszych autorów', 5 t.; 5) T ra k ta t o E u ch ary stji ( Trade
theologique sur la fo rm e dc, la consecration de VEuch., L yon 1 7 29, 2 t.
1 2-o). P ró cz tego n apisał przeciw jansenistom kilk a kom edji prozą, z k tó ­
ry ch je d n a (L a fem m e docteur, L iege 1 7 3 1 , 1 2 -o) tłum aczoną b yła na
poi., p. t. B iałogłow a doktor, czyli Teologja za kądzielą, Wilh. Boużeant
S. w W enecji (w W arszaw ie) in l2 - o . D e B a c k e r, Biblioth. des ecriv.
de la comp. de Jes. 2-e ed.
Bouhours D o m i n i k , jezu ita, u r. w P a ry ż u 16 28 r., przez lat
kilkan aście nauczyciel m łodych k sią ż ą t de L ougueville, p otem m arkiza de
Seigneley, syna C o lb ert’a. Um. 1 70 2 r. Oprócz k ilk u n astu pism polem i­
cznych, przeciw p o rt-ro y alisto m , najbardziej rozszerzonem je s t jego dzieło
ascetyczne, p. t. Pensees v. Considerations chretiennes pour tous les jours
du mois (7 -a ed. P a ris 1 7 7 2, l2 -o ), tłum aczone i często p rzed ru k o w y ­
w ane we wielu europejskich językach (U w agi chrześcjańskie na ka żd y
dzień miesiąca, 16 71, W ilno 1 7 94, P ołock 180 1 ; R ozm yślania krótkie
chrześcjańskie na ka żd y dzień m iesiąca, tłum . X . A n d . Chryz. Z ałuski.
W arsz. 1 7 0 1 ). P isa ł n ad to biografje, jak o to: H ist, de P ierre d'Aubus-
son-la-Feuillade, g ra n d M aistre de R hodes, P a ris 1 6 76, 4-o, 4-e wyd.
znacznie pom nożone przez ks. de Billy, P a ris 180 6, i nowe, z dodaniem
wiadom ości o k aw alerach -m altań sk ich , L iege (1 8 4 5 ) 8-o. L a vie de s.
lgnące fo n d a teu r de la comp. de J e s., P aris 1 6 79 i później (tłum . na
niem iec. i an g iel.). L a vie de s. F ranęois X a v ie r , P a ris 1 6 8 2 .... Vie
de L aurence de B eliefons ( f 16 83) superieure et fondatrice du monastere
des religieuses benedictines de N o tre-D a m e des Anges de R ouen, P aris
16 85. Vie cle Franqois de L orraine clue de Guise, P a ris 1 6 8 1 , 12-0.
W reszcie p rz ek ład a ł Nowy T estam en t na języ k fra n c ., w spólnie z Mich.
L e T ellier i P io trem B esnier (L e N ouv. T est., P a ris t. I 1 6 9 7, t. II
1 7 0 3 , in l2 -o ; cały 1 7 04 in l6 - o 2 t.; n astęp n e w ydania noszą im ię
tylko B o u h o u rs’a), k tó ry to p rzek ład w ydał później L allem and, a po nim
popraw ił i objaśnienia dodał ks. H e rb e t (P a ris 1 8 4 8 , 12, 1 8 6 6 , 1 8 - 0 ).
Ob. D e Backer-, Bibl. des ecriv. d. 1. comp. de J . X . W. K.
B o u l a i n v i l i i e r s H e n r y k , h ra b ia , pochodzący ze starej szlachty
francuzkiej, u r. 1 6 5 8 r ., um . 1 72 2 , należy do najpłodniejszych pisarzy
zeszłego w ieku. B ył on zaw ziętym w rogiem chrześcjaństw a, a zarazem
w ielbicielem M ahom eta, k tó reg o też bjografję napisał. Odrzuciwszy p ra ­
wdy chrześcjańskie, oddał się całk iem astrologji i ta k zw anym naukom
tajem niczym . P o d koniec życia usiłow ał filozofję Spinozy rozszerzyć m ię­
dzy ludem , za pom ocą dostępnego i pociągającego w ykładu. W tra k ta c ie
tym B oulainviliiers przy k ry w a się płaszczykiem relig ji, u trzym ując, że
ogłasza rezu ltaty filozofji Spinozy dla tego, aby ja k najw iększej liczbie
ludzi dać możność kry ty k o w au ia i zbijania jego błędów . Z tąd tr a k ta t ów
pom ieszczony został w zbiorowem dziele R efutation des errsurs de B . de
Spino za , B ruksella 17 3 1 , po rozpraw ach F en elo n a i L am y. P race
jego nie m ają żadnej w artości. Tennem ann, Gesch. d e r Philos, tom X
P- 4 8 6. (W e tze r). J, X .
Boulanger— Boulogne. 521

Boulanger M ik o ła j A n t o n i , ur. w Paryżu 1 722, um. tamże


1 759, francuzki urzędnik budowniczy za Ludwika XV, należał do ro ­
zgłośnych encyklopedystów i był gwałtownym przeciwnikiem chrystjani-
zmu i wszelkiego objawienia, które zwalczał w szeregu pism ja k np. L 'a n -
tiquite deuoilee par les usages (Starożytność odkryta przez zwyczaje) 1 76 6;
Dissertation sur Elie et Enoch 1 765; E x amen critique de la vie et des o w a ­
ges de St. Paul etc. 1 7 70 (Badanie krytyczne życia i dzieł św. Pawła). Ale
ta ostatnia książka, chociaż wyszła pod jego imieniem, prawdopodobnie
nie jest jego utworem. Toż samo można powiedzieć o L e christianisme
devoile i o Histoire critique de la vie de Jesus-Christ, ou analyse raissonnee
des Evangiles (Hist, krytyczna życia J. Chrystusa, czyli rozumowy rozbiór
Ewangelji) 1 7 70, które, jak się zdaje, napisał przyjaciel jego baron Hol-
bach. Dzieł Boulangera wyszło wiele całkowitych wydań w Paryżu i Am­
sterdamie. Przed śmiercią B. nawrócił się i ubolewał nad swojem obłą­
kaniem poprzedniem. Przyznał, że było ono owocem próżności, że zwio­
dły go i upoiły pochwały, oddawane jego pracom na zebraniach ludzi
filozofujących. Bardzo dobrze wszystkie niedorzeczności Baulangera od­
piera Rozbiór jego dzieł, napisany przez bezimiennego autora, który się
nazwał Pustelnikiem (.Analyse etc par un Solitaire, P aris 1 7 88, 1 v.)
Boulay ( B u la e u s ) C e z a r E g a s s e d u , syndyk uniwersytetu pa-
ryzkiego, jest autorem bogatej w m aterjał historyczny Historia universi-
tatis parisiensis, 6 v. in f. H istorja ta zaczyna się od r. 80 0 (domnie­
manej daty założenia szkoły paryzkiej przez K arola W .) i dochodzi do
1 6 0 0 r. Dopełnienie do tego dzieła stanowią mniejsze pism a: De patro-
nis quatuor nationum unicersitatis] De decanatu nationis gallicae; Remarques
sur la dignite etc. du recteur de Vuniversite. Wyciągiem z tego dzieła jest
CreviePa, Histoire de l’universite de Paris, 1761 r. Mniejszego znaczenia
są archeologiczne i retoryczne pisma Boulaya. Umarł dnia 16 Paździer­
nika 16 78 roku. J. N .
Boulogne S t e f a n A n t o n i , ur. 26 Grud. 1 74 7 r. w Awinjonie;
wykształcenie otrzymał u braci nauki chrześc.; wyświęcony został na
kapłana w 1771; w 1774 przybył do Paryża, gdzie wkrótce, jako wielki
kaznodzieja, zasłynął. Mianowany jener. wikarjuszem biskupa djecezji
Chalons— su r— M arne, ks. Clermont-Tonnere, po niejakim czasie wrócił do
P aryża i w 1 783 miewał kazania przed dworem królewskim. W 17 84
Clermont-Tonnere wyniósł B. do godności archidjakona i kanonika. Zna­
ny Talleyrand, wówczas biskup Autun, dał mu opactwo. Za czasów cy­
wilnej konstytucji duchowieństwa odmówił żądanej od niego przysięgi; pod­
czas panowania terroryzm u pozostawał w P aryżu i po trzykroć siedział
w więzieniu; 18 F ructidora skazany został na deportację, za obronę
chrześcjaństwa pi’zeciwko napaściom słynnego Larevelliere-Lepeaux; udało
mu się wszakże ukryć przed poszukiwaniami policji. W 1801 bp. orle­
ański dał mu kanonikat i oficjalstwo. Później B. został kapelanem ce­
sarskim, a w 1 80 7 nie przyjął proponowanego mu biskupstwa Acqui,
z powodu nieznajomości języka włoskiego. T. r. zawakowała katedra
biskupia w Troyes i B. został na nią przez Piusa YII prekonizowany; był
on ostatnim z biskupów mianowanych przez Napoleona, których Pius YII
prekonizował. W czasie otwarcia tak nazw. soboru narodowego, B. po­
wiedział mowę o wpływie religji kat. na pomyślność narodów i gorąco
bronił utrzymania jedności z Papieżem, czem wywołał wielkie niezadowolę-
522 Bo u l o g n e . — Bourdaloue.
nie Napoleona. B. był jednym z sekretarzy i członkiem komissji jede­
nastu, mającej przygotować odpowiedź na propozycje cesarza. Większość
komi'ssji zdecydowała, że zgromadzenie nie ma prawa, nawet prowizorycznie,
zastępować własnemi rozporządzeniami papiezkich buli nominacyjnych;
sobór zatwierdził uchwałę komissji. Rozgniewany cesarz rozwiązał sobór
10 Lip. 1810 r., a w nocy z l i na 12 Lip. B., z biskupami Gandawy
i Namur, został zamknięty w politycznem więzieniu W Vincennes. Po
zrzeczeniu się biskupstwa, wypuszczony na wolność, osiadł w Falaise. P a­
pież nie zatwierdził owego zrzeczenia się, i B., który się poddał decyzji
Papieża, powtórnie dostał się do Vincennes. Na początku 1814 Napo­
leon, ustępujący przed sprzymierzonymi do Troyes, znalazł dość czasu na
to, aby zażądać od tamtejszej kapituły obioru adm inistratora. Na uczy­
nioną mu uwagę, że biskup żyje jeszcze, odpowiedział: „A więc każę go
rozstrzelać i katedra będzie wakować.“ Szczęściem, groźba nie została
wykonaną i więziony biskup wrócił później do swojej djecezji. D. 21 St.
1815 r. B. powiedział mowę pogrzebową, na cześć Ludwika XVI. P od­
czas stu dni m ieszkał w V augirard pod Paryżem. W 1 8 1 7 mianowany
został arcybiskupem Vienne, lecz ponieważ djecezja ta nie była jeszcze
przywrócona, pozostał więc w Troyes; 3 1 Paźdz. 18 22 otrzym ał godność
para Francji. Kiedy Ludwik X V III przedstawił Piusowi V II do kapelusza
kardynalskiego arcbpa Sens, ks. de la F ere, Papież wahał się czas niejaki
z zatwierdzeniem propozycji królewskiej, gdyż chciał godność ową nadać
biskupowi Troyes. Leon X II dał mu tytuł arcybiskupa i paljusz. W no­
cy z 19 na 11 Maja 18 25 r. dotknięty apopleksją, we dwa dni potem
życie zakończył. Boulogne był jednym z najznakomitszych biskupów fran-
cuzkich z czasów Napoleona i Ludwika XVIII. Dzieła jego, obejmujące
8 tomów, zaczęły wychodzić w 182 7: i) Sermons et discours inedits (K a­
zania i mowy niewydane) 4 t . ; 2) Mandernents et instructions pastorales (Li­
sty pasterskie) 1 t.; 3) Melanges de religion, de critique et de litterature
(Rozmaitości religijne, krytyczne i literackie) 3 t. W 18 30 ukazały się:
Panegyriques, oraisons funebres et autres discours (Panegiryki, mowy żało­
bne i inne). Boulogne był jednym z głównych redaktorów Annales catholiques,
wydawanych następnie jako Annales philosophiques, morales et litter air es,
a później jeszcze p. t. Melanges de philosophie. Pracował on także w Me­
morial catholique i Encyclopedic des gens du monde, w Quoticlienne, Gazette
de France, France litteraire i Journal des Debats, który był wtedy ka­
tolickim dziennikiem.— Cf. Qicerard, L a F rance litteraire, supplement; A.
Rispal, w V II tomie Nouvelle biogr. universelle, publ. par Didot fr.,
P ar. 185 3. ( Gams.) J. N .
B o u i d a i o u e L u d w i k , ur. w Bourges 20 Sierp. 1 632 r., w 15 ro ­
ku życia wstąpił do towarzystwa Jezusowego, którego stał się ozdobą
i chlubą. Stefan Bourdaloue, ojciec Ludwika, człowiek pełen zacności
i zdolny adwokat, z tern większą pociechą zgodził się na wybór syna, że
i sam, będąc młodzieńcem, pragnął być członkiem Tow. J . — Młody Bourda­
loue, przeznaczony do wykładania filozofji i teologji moralnej, brał udział
w dysputach naukowych, a powodzenie, z jakiem występował, skłoniło
przełożonych do wskazania mu kazalnicy, jako najodpowiedniejszej jego
zdolności i talentom. Przez parę lat kazywał na prowincji (1665 — 166 9),
poczem wezwany został do Paryża. Bourdaloue nietylko ziścił powzięte
o nim nadzieje, ale je przewyższył. Trzydzieści cztery lata kazał, a ka-
Bourdaloue. 523
żdy ro k u trw alał w zrastającą sławę, zw iększał liczbę wielbicieli. M ów ca
s ta ra ł się uczyć i przekonyw ać: to stanow i jego głów ną zaletę, ztąd też
p ły n ą i u ste rk i, jeżeli m iał jak ie. N ie goniąc za pochw ałam i, nie u siłu ­
ją c rozczulać, szedł prosto i stanowczo do celu, nie troszcząc się o kw ia­
ty po drodze; waży nie frazesy, ale myśli. P osługuje się stylem , jak o sza­
t ą p rzystojności, nie zaś elegancji, a ze spokojem i godnością grom adząc
dow ody do dowodów, dąży do p rzek o n an ia słuchacza, do działania na je ­
go rozum ta k , jak b y łącznie się strzeg ł poruszyć jego serce, lub
w strząsnąć jego w yobraźnię. Siła jego wymowy leży w grom adzeniu dowo­
dów i ich ścisłym zw iązku; k azania jego obm yślane wedle doskonałego
p lan u , ro zk ład m aterji w yborny: opuszcza jed n e, cytuje d rugie dowody,
z w yrachowaniem ; myśli się m nożą, bez pow tarzania. Czy opisuje, czy
dowodzi, lub zb ija, w szystko łączy się w jedność; dow olności i zboczeń nie
dopatrzysz. Sposób m ów ienia n a tu ra ln y i pow ażny, w yrażenia najpow sze­
chniejsze p ięknieją, skoro je wymawia; zdania Ojców, w yjątk i z P ism a św.
n ab ierają jasności. M oralne jeg o n au k i p ro ste, um ie zachow ać g ran icę
we wszystkiem , nie zam ienia ra d ew angelicznych n a p rz y k azan ia, słabości
ludzkie m aluje z p rze ra ż a ją c ą p raw dą. Z n ając dobrze serce lu d zk ie,
w jednera i tem że kazan iu uczy w ielkich i prostaczków , bogatych i u b o ­
gich; tenże sam p rzed m io t d o starcza m u m aterji do kilk u przem ów ień,
a zawsze nowych, każde późniejsze k azanie w tym sam ym przedm iocie
przew yższa poprzedzające; dla tego też L udw ik X IV pow iedział: „W olę
słuchać tego, o czem B ourdaloue mówi pow tórnie, niż innego nowe rz e ­
czy p raw iąceg o .“ K tokolw iek z m łodych kaznodziei chce stosow ny ro b ić
w ybór przedm iotu, um iejętny zachow ać podział, dowieść co założy, nietyl-
ko uczenie, ale i żywo rzecz p rzed staw ić, odeprzeć zarzu ty , u su n ąć w ątp li­
wości, w ytykać w ady, bez d o ty k an ia osobistości, przedstaw ić jasn o praw dy
chrześcjanizm u, bez przesady i affektacji, niech studjuje kazania B o u rd a-
lou; je s t on, pod każdym z powyższych względów, w zorem doskonałym .
U stępuje wszakże Fenelonow i i B ossuetowi w nam aszczeniu i głębokości
uczucia. Z danie też L a H a rp e ’a, że B. b y ł wielkim człow iekiem , ale nie
w ielkim kaznodzieją, m a przeciw ko sobie zdanie pow szechne. N ieraz słu­
chacze przeryw ali mowę kaznodziei, nie m ogąc pow strzym ać się od u zn a­
n ia praw dy tego, co praw ił; jasność, z ja k ą się tłum aczył, żywość p rzed ­
staw ienia, połączona z wysłowieniem gorącem , poryw ała um ysły. Głos m iał
donośny i przenikający. B. sta ra n n ie opracow yw ał k ażde kazanie, w całym
zbiorze jego kazań jed n o tylko, na poniedziałek w ielkanocny, m niej je st
w ykończone. W ydaw cy nie wiele mieli tru d u w przygotow aniu ich do
d ru k u . M ieszczą się one w 12 tom ach: I zaw iera kazan ia adw entow e; II ,
I I I i IV to m — w ielkopostne, m iane wobec kró la; pom iędzy niem i do n a j­
lepszych należą: n a czw artą niedzielę, na p ią te k V tygodnia i n a w ielki
p iątek. W t. V do V III kazan ia n a niedzielę po T rzech K rólach i na 2 4
niedziel po Św iątkach, kazania n a nied. X V I, X V II i X X I, o pysze, o d u ­
chu religji chrześcjańskiej, o darow aniu u raz, są znakom ite; IX i X tom
zaw iera kazania o tajem nicach. Mówca tłum aczy je jasn o i z p ro sto tą;
obok dogm atu staw ia naukę m oralną, ja k a z niego w ypływa. Z daje się,
że niepodobna nad tego kaznodzieję mówić jaśn ie j, zrozum iałej i p ra k ty ­
czniej o dogm atach naszej w iary. D wa o statn ie tom y zaw ierają 16 pane-
giryków , sześć przem ów ień zakonnych i dwie mowy pogrzebow e. W pane-
g irykach, wysław iając w ielbionych, z zapałem m issjonarza podnosił p rzy k ła-
524 B o u rd a lou e.— Bourdier-D elpuits,
dy moralne dla naśladowania; panegiriki też jego są, jak sam powiada,
„zbiorem przepisów życia.“ W mowach pogrzebowych trzyma się zwykłej
metody: dowodzi więcej jak wzrusza, kilka zaledwie myśli w świetnej wy­
stępuje szacie. Najmniej w tym rodzaju wymowy celował, sam to wyzna­
wał. Domówienie, jakiem kończy mowę pochwalną nad Henrykiem Bourbon,
mianą w formie modlitwy, jak i zakończenie drugiej nad Ludwikiem Bour­
bon, jest niepospolite śmiałością, z jaką przedstawia znikomość rzeczy
ziemskich i chwałę wiecznej nagrody. Voltaire powiedział o B.: „Jest to
pierwszy kaznodzieja, u którego rozum jest zawsze wymownym.u Bourda­
loue był nadto wybornym przewodnikiem dusz. Gardził światem, umiał
jednak uszanować to, co należało; przykazań Kościoła i reguły swego za­
konu ściśle przestrzegał. Surowy dla siebie samego, umiał być pokornym
wśród powszechnych hołdów, jaldemi go obsypywano; szczerość i prostotę
dziecięcą łączył z roztropnością doświadczonego męża. Cisnęli się do niego
wielcy owego czasu ludzie, i wielu też miał przyjaciół pomiędzy nimi.
Nie zapominał dla tego o ubogich i przygarniał ich z miłością; jako gorli­
wy kapłan służył chorym, korzystał z ostatnich chwil, dla podania krótkich,
ale zbawczych rad; do łoża możnych i wielkich przystępował, wprzód do
tego się sposobiąc.- Był poszukiwanym spowiednikiem. Niezmordowany,
w konfesjonale przepędzał od pięciu do sześciu godzin dziennie. Ani za
surowy, ani za łagodny, na każdym wywierał wrażenie swojej pokory
i miłości. W ostatnich latach pragnął opuścić Paryż i zamieszkać w do­
mu la Fleche, ale napróżno o to prosił. Potrzeba było zezwolenia jenerała.
List, jaki w tym celu napisał, okazuje, jak był pokornym i posłusznym
podwładnym. Nie otrzymując zezwolenia, przestał nalegać, kazał, słuchał
spowiedzi, pracował bez przerwy do końca życia, l i Maja 1 704 r. za­
chorował; po odprawieniu Mszy św. czując się coraz gorzej, zaczął się go­
tować do śmierci, um. 18 Maja, mając 7 2 lat wieku. Staraniem O. Bre-
tonneau wyszły dwie edycje dzieł Bourdalou, pierwsza w 16 tom. in 8-o,
więcej poszukiwana, i druga w 18 in i2-o. Podług tej ostatniej druko­
wano pisma Bourdalou w Lyonie, Rouen, Tuluzie, Amsterdamie. Nowe wy­
danie w Wersalu in 8, i J. P. Mignę w 3 tomach 18 64. Na język pol­
ski tłumaczył następujące dzieła ks. Jerzy Devin, jezuita: Nauki ducho­
wne na Adwent, Post w., Wielkanoc, na Boże Ciało, o Kommunji i t. d.
Kalisz 1 7 72; Życie J. Chrystusa w Sakr. ołtarza zawarte, w 8 kazaniach
pokazane, 1 7 70; Męka Zbawiciela naszego J. Chrystusa, 1769 i 177 2;
Święty Jan Chrz., albo zebranie krótkich kazań na cały Adwent, 1 769;
Uwagi różne o stanie zakonnym, 1 7 72; Myśli do dostąpienia zbawienia 17 70
t. 2;ks. Piotr Konitzer przełożył Kazania niedzielne, Kalisz 1 7 84 t. 4. ćwicze­
nia duchowne Ś. O. Ignacego, na 8 dni rozłożone, przez W. X. L. B. fran-
cuzkim językiem wydane, tłum. X. J. Devin, Kalisz 1 7 69, Wilno 1 7 73.
Krótkie zebranie kazań W. X. L. Bourdaloue S. J., okazujące najprzód
krótką osnowę każdego kazania, potem wszystkie dowody, toż tychże do­
wodów rozłożenie, przełożone na ojczysty język od kapłana F(ranciszka)
L(ipskiego) tegoż zakonu, w Kaliszu 1 7 73, 8, 2 t. (zawiera analizę kazań
niedzielnych, postnych, adwentowych, o tajemnicach i na święta). Kazania
przygodne księdza B., Kalisz 1 7 75. Cf. De Backer, Bibl. des ecriv. d. 1.
comp. de Jes. 2 ed. (Lutz). W. F.
Bourdier-D eip uits (v. Delpuits) J a n C h r z c i c i e l , ur. w Auvergne
ok. r. 1 7 3 6 , wstąpił do jezuitów w Paryżu, a gdy dom paryzki zniesio-
Bourdier-D elp uits.— B o u rig n on . 525
no, B .-D elpuits otrzym ał od ks. de B eanm ont, arcyb. p ary zk , k a n o n ję
przy kolegjacie gro b u św. Za rew olucji franc, odebrano mu to benefi­
cjum , skazano na więzienie, a wreszcie i w ygnanie. Gdy n a sta ł spokój*
k s. B .-D elpuits w rócił z w ygnania i założył stow arzyszenie relig ijn e ,
z młodzieży się składające. R ząd francuzki podejrzyw ając, że stow arzy­
szenie to u łatw ia i rozszerza k o rresp o n d en cję ze S tolicą A postolską, ro z ­
w iązał je r. 180 9. X . B .-D elp u its f . 15 G ru d n ia 1 8 11 r . R ozpoczęty
przez ks. G odescard zbiór żywotów śś. i doprow adzony przez niego do 18
L ip ca, dokończył ks. B .-D elpuits (A brege des vies des P eres et des M ar­
ty rs, tra d u it de Pangl. p a r. G odescard, P a ris 1 82 5, 4 v.) ja k w idać z wy­
dania tegoż Abrege, P aris 1 8 2 5 . W y d a ł tak że k ilk a k ro tn ie p rz e d ru k o ­
wywaną książkę: L ajournee du chretien sanctifiee p a r la p rie re et la m edit., P a ris.
D e B a cker, Bibl. des ecriv. d. 1. comp. de Je s. 2.e ed. X . W. K.
Bourg M o j ż e s z du, jez u ita , kaznodzieja, u r. 1 598 r. w S ainctes,
f 166 2 r. w Lim oges. Przeciw jansenizm ow i napisał: L e jansenism e
foudroie p a r la bulle d'Innocent X , ou Von descouvre les fondem ens de la
condemnation des cinq propositions (B o rd eau x 1 65 7), i h isto rję tejże he­
rezji p. t. L ’hist. du jan sen ism e... avec la co n stitu tio n de n o stre S. P .
A lexandre Y II (ib. 1 6 5 8 ). D e B a cker op. c. X . W . K.
Bourignon A n t o n i n a , m arzycielka relig ijn a, u r. w R yssel, we
F la n d rji, gdzie ojciec był bogatym kupcem , 1 3 Stycz. 1 6 1 6 r. P o d
względem fizycznym ta k b y ła upośledzona od n a tu ry , iż zaraz po n aro d ze­
niu o m ało je j życia nie odebrano, uw ażając za potw ór; stopniow o je d n a k
w yrosła z tej potw orności. W cześnie b ard zo objaw iła się w niej pew na
do jrzałość um ysłow a, a szczególniej silny pociąg do religijnego m arzyciel-
stwa; od wczesnej zatem m łodości, bo ju ż ja k o czteroletnie dziecko, zada­
ła sobie pytanie: gdzie je s t chrześcjan k rain a? w idząc, że ci, pośród k tó ­
ry ch żyje, prow adzą życie ta k niezgodne z naukam i C hrystusa. C zytanie
dzieł m istycznych bardziej jeszcze rozw inęło w rodzoną jej skłonność do
m arzycielstw a: w krótce zaczęła tw ierd zić, że miewa wizje i objaw ienia
Boże, i uw ażać się za pow ołaną do przyw rócenia praw dziw ego ducha
E w angelji, k tó ry mniej lub więcej z a ta rł się w różnych społeczeństw ach
religijnych. Aż do 2 0 ro k u życia, p ełn iąc ściśle ćwiczenia relig ijn e, trz y ­
m ała się zdała od św iata, nie dopuszczając wcale naw et myśli o m ałżeń­
stw ie. Ju ż sm utne doświadczenie, zebrane w rodzicielskim dom u, nauczy­
ło ją , że m ałżeństw o często byw a m ęczarnią, a m niem ane objaw ienia
utw ierdziły ją w postanow ieniu nie w ychodzenia za m ąż. Gdy mimo tego
ojciec chciał j ą w ydać za pew nego francuzkiego k u p ca 1 63 6 r ., p rz e b ra ­
ła się za p u stelnika i uciekła. W e wsi B latto n (B assek w H enegau)
poznano ją , że b y ła k o b ie tą ; proboszcz miejscowy ocalił ją od napaści
żołnierzy i doniósł o zdarzeniu do arcy b isku pa w C am brai, k tó ry ją do
po w rotu do rodzicielskiego dom u sk ło n ił. R . 164 0 z tegoż sam ego po­
w odu, co i pierw szą razą, u ciek ła po ra z drugi. T enże sam arcy b isk u p ,
do którego się teraz udała, dozwolił jej osiedlić się we wsi B latto n i ze­
b ra ć szczupłą grom adkę pobożnych niew iast, ale w kró tce uzn ał p o trzeb ę
cofnąć to pozwolenie. W tedy B ., pobłąkaw szy się jeszcze po okolicach,
w róciła do Ryssel i tam prow adziła sam otne, ascetyczne życie, okazując
w yraźne znam iona przesady religijnej gorliw ości. R . 1 653 objęła w ro -
dzinnem m ieście nad zó r n ad szpitalem i szkołą dziew cząt; gdy je d n a k
w krótce uczennice przyjęły ek scen try czn e zdania swojej m istrzy n i, p o s ą -
526 Bourignon.
dzono ją o czarodziejstw o i władza w ytoczyła proces. P o trafiła się obronić;
aby je d n a k u n ik n ąć dalszych prześladow ań, u d ała się 1 6 6 2 r. do G an da­
wy i do M echlina, zabraw szy z sobą znaczną sum m ę pieniędzy, odziedzi­
czoną po śm ierci rodziców. W M echliuie sk ło n iła do swoich przek o n ań
Chrystjana Bartłomieja von Cordt, księd za ja n se n istę, k tó ry n astępnie był
silnem dla niej p o parciem . W 1 6 6 7 r. o b ra ła A m sterdam za widownię
swojej ekscentrycznej działalności, w ielkie w yw ierając tam w rażenie kaza­
niam i, egzorcyzm am i i m niem anem i objaw ieniam i; zbiegli się do niej n a j­
ro zm aitsi ludzie: reform ow ani, anabaptyści, rab in i, m niem ani p ro ro cy i p ro ­
rok in ie. Poniew aż je d n a k na tych zebraniach i polityczne kw estje ro z ­
trz ą san o , władza zam ierzyła aresztow ać B o urignon. W cześnie dow iedzia­
wszy się o tóm , uciekła 1 6 7 1 r. do H olsztynu, a n astęp n ie do N oord-
stra n d t. Aby ja k najw ięcej osób z now ą sw oją ew angelją zapoznać, za­
łożyła w łasną d ru k a rn ię n a tej wyspie, k tó rą odziedziczyła po w spom nia­
nym ju ż , a 1 6 6 9 r. zm arłym von C ordt, i poczyniła przygotow ania, aże­
by jej liczne pism a zarazem wyszły w tłu m aczen iach n a obce języ k i. N ie
n a długo je d n ak pozostaw iono ją w spokojności: szczególniej żarliw ie ag i­
tow ali przeciw niej lu terań sc y kaznodzieje w T ó nningen, Szlezwiku, H u-
sum i F len sb u rg u , ta k iż w 1 6 7 6 m usiała do H am b u rg a wyjechać. T u
zaw iązała sto su n k i z L abbadie, K om enjuszem , H ohburgiem , K uhlm an-
nem i wielu innym i, choć żadnego z nich sobie nie pozyskała; tylk o n ie ­
ja k i P io tr P o ire t p rzy łączy ł się do n iej i aż do ko ń ca stałym zw olenni­
kiem pozostał. B ył on n ajp rzó d rytow nikiem n a m iedzi, potem studjow ał
filozofję K artezju sza, później teologję, m iew ał k azan ia w różnych m iej­
scow ościach P ala ty n a tu , najw ięcej w H eidelbergu, aż w r. 1 6 7 2 otrzy m ał
m iejsce kaznodziei w A nnw eiler. J a k tylko pism a B o urignon do rą k do ­
sta ł, ta k się p rz e ją ł niem i, że żonę i posadę porzu cił i do H am b u rg a po ­
jech a ł, stale ju ż odtąd p rz y B o urignon pozostając. P o półrocznym p o ­
bycie i z tego m iasta nauczycielkę wypędzono: w r . 1 6 7 7 pojechała do
wschodniej F ry zji, gdzie ją b aro n von L u tz b u rg dobrze p rzy jął i opiece
jej szpital pow ierzył. A le niespokojny duch p ęd ził j ą dalej: i zachodnia
F ry z ja m iała poznać jej n aukę; w drodze je d n a k do tej prow incji, we
F ra n e k e r zakończyła życie 3 0 P aźd z. 1 6 8 0 r . O B ou rig n o n różne obja­
wiano zdania, je d n i w ynosili j ą pod niebiosa i za wyższą isto tę uw ażali,
in n i nie widzieli w niej nic dobrego. A żeby czytelnik m ógł sobie pew ien
sąd o niej utw orzyć, podajem y tu k ró tk ą tre ść jej n au k i. O trzym ała ją ,
ja k tw ierd ziła, bezpośredniem objaw ieniem , pism a je j zatem na rów ni
z B iblją w inny być uw ażane, a n aw et ta o statn ia staje się ju ż zbyteczną,
w szelka zaś ludzka um iejętność szkodliw ą. Z niosła różnicę pom iędzy
ti’zem a osobami T ró jcy św.: Bóg Ojciec je s t wszechmocą, B óg S y n — m ąd ro ­
ścią, Bóg D uch św .— do b ro cią B ożą. A dam był, w edług n iej, h erm afro d y tą
i sam m ógł rodzić; p rzed upadkiem m iał ciało duchow ne, p rze z ro c z y ste,
przez grzech jed n a k , k tó ry we śnie m iał początek , i bez którego stan
m ałżeński nigdyby nie był ustanow iony, ciało jego stało się ziem skie, m aterjal-
ne. C h ry stu s m iał podw ójne ciało: w ew nętrzne ta k ie , ja k A dam w sta ­
nie niew inności, i zew nętrzne, k tó re od D ziew icy M arji o trzy m ał. Dwa
raz y za ludzi d a ł zadośćuczynienie: raz po u p ad k u A dam a, w staw iając
się do Boga; d ru g i raz, gdy ludzie coraz bardziej się od Boga oddalali,
m ęk ą swoją i śm iercią. Ż ądała B. w spólności dóbr, ja k u pierw szych
ch rz e śc ja n , wysokiego stopnia zaparcia się siebie, zrzeczenia się w szelkich
Bourignon.— Bower. 527

publicznych urzędów i t. p. K ościół k ato lick i w części tylko jej się po­
d obał, lu terań sk i zaś wcale nie; przepow iadała tak że zbliżanie się ty siąc­
letniego państw a, w g rubem zmysłowem znaczeniu. P ism a je j nie tw o rzą
jednolitej całości; często są z sobą sprzeczne, lub um yślnie zaciem nione.
W szystkie je j dzieła w ydał w zm iankow any powyżej P o ire t, pod tytu łem :
Toutes oeuvres de Mademoiselle A n t. Bourignon, A m st. 1679, 19 t. 8-0. B ou­
rignon była gw ałtow na, uprzedzona, nieludzka dla ubogich, z obawy,
że może są jej jałm użny niegodni; m iała w ielkie zdolności um ysłow e i za­
m iłow anie czystości pan ień sk iej, k tó rą od wielu pokus o b ro n iła W Szko­
cji n au k a jej najw ięcej znalazła w ielbicieli. Cf. W alch, R eligionsstrei-
tig k e ite n ausserhalb d er lu theriscken K irche, IV t. p. 8 9 1 ; Molier i ^ Cim-
b ria litte r, t. I I p. 85; B a yle, D iet. hist, et c rit. A rn a ld , K irc h e n — u n d
K etzerhistorie, tom I I str. 85 i d. { F ritz.) W ł B.
Bouvet J o a c h i m , je z u ita, p rzez Chińczyków nazw any P e t s i n , je ­
den z 6 m atem atyków m isjonarzy, k tó ry ch L udw ik X IV w ysłał swoim k o ­
sztem do Chin 16 85 r. M issjonarze przybyli do P e k in u 7 L u t. 1 6 88 r.
i otrzym ali pozwolenie do zam ieszkania po m iastach chińkich; B o u v et’a
tylko i G erbillona cesarz (K ang-hi) zatrzy m ał p rzy sobie. P rzez bie­
głość sw oją w naukach m atem atycznych pozyskali sobie p raw ie n ie o g ra ­
niczone jego zaufanie. U kładali oni dzieła m atem atyczne po ta ta rsk u ,
a cesarz tłum aczył na języ k chiński i dodaw ał przedm ow y; d ał im obszer­
n y plac w obrębie swego p a ła c u , n a w ystaw ienie kościoła i dom u; n a s tę ­
p nie w ysłał o. B ouvet ( 1 6 9 7) d.o F ra n c ji, aby z tam tąd now ych m issjo-
n arzy sprow adził, ile ich ty lk o zebrać będzie m ożna, p rz y czem 4 9 to ­
mów ksiąg chińskich p o słał przez niego w darze królow i francuzkiem u.
W r . 169 7 pow rócił B . do Chin, z 1 0 now ym i m issjonarzam i. Cesarz
o bdarzył go godnością tłum acza p rzy n astęp cy tro n u . W sk u tek sporów
o chińskie obrzędy (ob. A kkom m odacja), B ouvet godność tę u tra c ił ( l 7 0 2),
a naw et przez pew ien czas b y ł w niebezpieczeństw ie u tra ty życia; później
je d n a k (1 7 0 8) rząd chiński polecił m u, razem z innym i m issjonarzam i,
ułożyć opis jeograficzny w szystkich prow incji cesarstw a. Straw iw szy b li­
sko 50 la t na p racach m issjonarskich i usłudze cesarstw u, B ouvet f 28
C zerw . 1 7 32 r. (w edług innych 2 9 Czerw. 1 7 30 r .) w P ek in ie. O prócz
d zieł m atem atycznych, dru k o w an y ch w P ek in ie , i tejże tre śc i k o rre sp o n -
dencji z L eibnitzem , opis jego podróży znajduje się w B u H a ld 'a dziele:
D escript. g eo rg r. de la Chine etc. t. I i I I w Recueil des le ttre s edifian-
te s (P aris 1 839 t. III; osobno wyszło jego E ta t present de la Chine en
figures gravees p a r G rife t, P a ris 1 69 7 fol. Jeg o słow nik chiński, jed en
z najlepszych, znajduje się w rękopiśm ie, razem z innem i p racam i, k tó re wy­
licza A bel R em usat w Biographhie universelle t. V ; B a rth . H a u rea u, H i-
sto ire litte ra ire de la M aine t. IV , s. 2 6 2 ... (P a ris 1 8 5 2 ). Cf. D e B a c ­
k e r, Bibl. des ecriv. d. 1. comp. de Je s. 2 ed. X . W. K.
Bower A r c h i b a l d , u r. 1 6 8 6 r. w D undee, w Szkocji; w 1 702 r.
wszedł do kollegjum szkockiego w D ouai, z k ąd u d ał się do R zym u i tam
w stąpił do jezuitów . N astępnie w w ielu m iastach w łoskich, szczególnie
w Rzymie, F erm o , M acerata, uczył re to ry k i, h is to rji, filozofji i teologji;
w ostatnim m ieście b y ł tak że k onsultorem Inkw izycji. W 1 7 22 r. złożył
o statnie śluby zakonne we F lo ren cji, ale ju ż w cztery lata potem w idział
się zmuszonym do tajem nego W łoch opuszczenia. Pow ód zobaczym y za­
raz. P o różnych b łąkaniach się i przygodach, p rzy b y ł do A nglji i prze-
528 Bower.— Boym.
szedł na anglikańskie wyznanie. Ażeby z głodu nie umrzeć, zajął się
pismienniczemi pracami. Pierwszem jego dziełem był rodzaj historji lite­
ratury, rodzaj przeglądu krytycznego na polu naukowem, wychodzącego
miesięcznie w latach 1 7 30— 34. Potem przez 9 lat był współpracowni­
kiem obszernej historji Anglji i dostarczał do tego utworu dział stosun­
ków z Rzymem. Według niektórych, miał się w tym czasie pogodzić
z jezuitami, a potem znowu zerwać z nimi. Najwięcej rozgłosu dała mu
jego Historja Papieży (History of the Popes, Lond. ed. 3 1 7 50, 7 vol),
którę Fryderyk Eberhard Rambach na język niemiecki przetłumaczył.
Bez ładu, szorstkim stylem opowiada Bower ważniejsze wypadki z życia
każdego Papieża, jego wybór, czynności, charakter etc. Schróckh, w swo­
jej Historji Kościoła, chwTali dzieło Bowera, za „pełność i dar spostrze­
gawczy/ ale to pewna, że Bower uprzedzony przeciw Kościołowi i jego
Papieżom, jest nader stronnym, dla tego dzieło jego liczne nagany ścią­
gnęło. Według wdasnego upewnienia, B. w Rzymie jeszcze zaczął pisać
historję Papieży; ale głębsze studium Pisma św., Ojców Kościoła i sobo­
rów, miało go przekonać o bezzasadności prymatu papiezkiego, i aby
z takiem przekonaniem nie popaść w ręce Inkwizycji, opuścił Włochy.
Tu można zarzucić, iż w dziele jego wcale nie znać studjów źródłowych,
mianowicie pierwszych wieków chrześcjaństwa; przepisywał tylko z Tille-
monta (Memoires pour servir a l’histoire etc.) i Franciszka Bruy, a po­
wód ucieczki jego z Włoch był wcale nienaukowy, bo chciał uwieść
mniszkę ze znakomitego domu Buonacorsi. Lord Lyttelton wyrobił mu
miejsce bibljotekarza u królowej Katarzyny. Ta posada, a także małżeń­
stwo z bogatą wdową, siostrzenicą arcybiskupa Nicholsoua, zapewniły mu
niezależny byt do śmierci, nie zasłaniając go od powszechnej pogardy,
w której um. 6 Września 1 7 66 r. Cf. Biogr. universelle; Baumgarten,
Nachrichten, t. 10. {Fritz). W ł. B.
B c v i e r A n t o n i , jezuita, francuzkiego pochodzenia, lecz ur. w Pol­
sce 13 Czerwca 1 7 20 r.; wykładał humaniora i język franc, we Lwowie;
kaznodzieja przez 21 lat. Dotknięty zarazą, przy obsłudze chorych
w Kamieńcu Podolskim, f 7 Sierpnia 1 7 70 r. Napisał Kazanie na po­
grzebie W . IM X . Marjana Pruskiego , exproivincjala zak. kaznodz.. mia-
ne we Lwowie 15 Octobr. 1758 r. (Lwów t. r.), i Kazanie gdy 33 od
JVW. X X . Trynitarzy z niewoli tureckiej wykupieni, we Licowie 12 Stycz.
1753 r. Bogu w kościele dzięki składali (ib. 1 753 roku). De Backer
op. c. " X . IV. K.
B o y e E m m a n u e l de, jezuita, ur. w Pradze czeskiej1 2 Pa­
ździernika 1 6 54 roku, wykładał humaniora, filozofję, teologję i Pismo
śwT.; był rektorem w kilku kolegjach i prowincjałem czeskiej prowincji,
j w Neiss 2 4 Grudnia 1 7 00 r. Pisał żyw?oty: Vita et obitus ven. pa-
tris Henrici Wenceslai Richter Soc. J. ex provincia Bohemiae in Ameri-
cam missi, a ćanibus sacrae fidei rebellibus barbare trucidati {Pragae 1 702);
Vita et obitus V. P. Augustini Strobach e Soc. J., ex provincia Bohemiae
pro insidis Marianis electi missionarii, et a rebellibus s. fidei in iisdem in-
sulis barbare trucidati an. 1684 mense Augusto (Olomucii 1691 r., ibid.
1 703); i Theologia universa S. P.Augustini in compendiumredacta (Pra­
gae 1 6 75). De Backer, op. c. X . W. K.
B o y m I. B e n e d y k t P a w e ł , jezuita, może ten sam, który w L i­
ber Promotion. Philosophor. ordinis in uniuers. Jagellon. (ed. Muczkowski,
Boym.— Bozon. 529

Crac. 1 8 4 9 , p. t. Statuta et L ib . P rom . s. 3 3 0 ), znajduje się pod im ie­


niem P a w ła B o ym , w liczbie audytorów filozoficznego kursu w r. 16 59;
ur. we Lwowie 16 30 r., gorliwy krzewiciel unji, -j- w W ilnie 2 8 Lutego
1 6 70 r. Napisał: l ) S ta ra w iara etc., na dwie części rozłożona, t. j.
0 władzy św. Piotra y Papieżów rzymskich, y o Pochodzeniu Ducha św.
y od Syna, Wilno 16 6 8, 4-o. 2) W ó z do nieba o czterech kołach, na
przejażdkę duchowną dla pamięci na cztery ostateczne rzeczy sporządzo­
ny, 2-e wyd. W arsz. 1 72 7. 3) Theologja chrześciuńska, albo Nauka o T a­
jemnicach wiary chrześc., podzielona na 41 lekcji, zgodna dla obojej
płci, osobliwie dla tych, którzy z powinności albo m iłości .około dusz
staranie mieć winni są, po kościołach, domach, dworach etc. Przełożona
z cudzoziemskiego języka Katechismu archidjec. mechlińskiey y innych
djecezyi. Przydany jest do tego W ó z do nieba na duchowną przejażdkę,
W ilno 16 70. 4) Zasady wyznania rzym sko-katolickiego, W ilno, 4 -o .
5) Vita B. Joannis Cantii polonice scripta ab Adamo Opatovio, editaque
Cracoviae 1632; latine reddita a R. P. Ben Pau. Boym, ap. B ollan-
dist. Acta ss. Octobr. t. V III.— 2 . M i c h a ł (pisze się niekiedy B o im u s ) , polak,
jezuita, uczony naturalista i missjonarz w Chinach i Indjach od r. 164 3.
R. 16 52 wrócił do Europy z poselstwem od cesarzowej Heleny do P a­
pieża Klemensa VIII; na nowo pojechał do Chin 1 659 i tegoż r. umarł
na granicach prowincji Kuam-si. Pierwszą swoję podróż missyjną do
Chin opisał p. t. Relacja o Chinach i nawróceniu tam że rozmaitych osób
do w iary św. (m. i r. ?), po franc, p. t. B rie fv e relation de la notable
conversion cles personnes royales, et de 1'estat de la religion chrestienne en
la Chine, fa icte p a r le R . P. Michel B o ym cl. I. Comp cle J e s ., etc.,reci~
tee p a r lu y— mesme dans Veglise de Sm yrnę, le 29 Sept. de Van 1652,
Paris 16 54, 8-o s. 7 5. N a końcu tej książeczki znajduje się spis przy­
gotowanych do druku, przez tegoż ks. Boym, następujących dzieł: a) Prae-
cipui casus aedificationis, qui contigerunt pp. Soc. Jesu, apud Sinas dum
vulgarent S. Jesu Chr. Evangelium. b) Sinicus Cathechismus. c) Fructus
et arbores qui in regnis Sinarum tantummodo, aut in sola India orien-
tali reperiuntur. d) M athesis sinica, e) Moralis philosophia Sinarum, seu
Librii Cum fu— cu magistri sinensis, qui floruit ante Chr. quingentis et
amplius annis, sinicis et latinis characteribus explicati. f ) Medicus sini­
cus, seu Ars singularis explorandi pulsum etc. g) Mappa imperii Sinarum.
W spom niane dzieła, przygotowane do druku, w ysłał r. 1 6 5 8 o. Couplet
do Batawji, aby m ogły być przewiezione do Europy; lecz gdy się dostały
w ręce A n d rzeja Cleyer z Kassel, pierwszego lekarza kom panji.indyjskiej,
ten wydał niektóre z nich pod swojem im ieniem, jako to :%Specimen me~
dicinae sinicae (Francof. 168 2-, 4-o), Clavis meclica a d chinarum doctri-
nam de pulsibus (ib. 16 80) i H erbarium p a rvu m sinicis vocabulis, pocho­
dzące z dzieł pod lit. / i c. Sam Boym wydał botanikę chińską: F lora
sinensis (Viennae Austr. 16 56 f.), z rycinami, dzieło nadzwyczaj rzadkie;
kilka drobnych utworów wydrukował Atan. Kircher, w China illustrata
1 w Oedipus aegyptiacus. Cf. Biograpliie univ.\ D e B a cker, Biblioth. des
ecriv. d. 1. comp. de Jes. 2-e ed. X . W. K.
Bozon (B oso), kardynał żyjący w X II w ., jeden z kontynuatorów
L i l r i Pontijicalis (ob.). Boso pochodził z A nglji i był krewnym Adrja-
na IV ( Ciacconius, Vitae Pontiff.). Pierw szy raz występuje na dokumeń-
Encykl. T. II. 34
530 Bozon.— Boże Ciało.
cie z d. 6 Listopada 1149 r., jako Scriptor Curiae za Eugenjusza III
(Jaffe, Regesta s. 616). A drjan IV (1154 — 115 9) uczynił go podskar­
bim (camerarius) Stolicy Apostolskiej i wyniósł do godności kardynała
djakona, a Aleksander III uczynił ( l l 6 5) kardynałem prezbyterem. Roku
1158 Boso jeździł do Anglji, zdaje się w sprawie pieniężnej. W nastę­
pnym roku, gdy um arł Adrjan IV, stronnictwo cesarskie w Rzymie po­
pierało wybór Oktawjana (antypap. W iktor IV), lecz kardynałowie, prze­
widując napaść ze strony cesarskich, polecili Bozonowi zająć fortyfikacje
około bazyliki św. P iotra. Obawa nie była próżną: po obiorze bowiem
kard. Rolanda (Aleksandra III), Oktawjan ze swem stronnictwem napadł
na bazylikę, i kardynałów', z nowo obranym Papieżem, zmusił -do ucieczki.
Z Aleksandrem III Bozo odbywał częste podróże. Um. 117 8 r.; przy­
najmniej od tego czaśu nie znajdujemy o nim wzmianki. Za A leksandra
I II przystąpił do pisania żywotów Papieży. Za podstawę służył dawny
katalog (ob.) Papieży, kontynuowany przez cały wiek X II, i krótkie
notatki z regestów lateraneńskich. Z Bonizona wziął fragmenta o Stefa­
nie VI i następnych Pap. aż do G-rzegorza VII, i Jana X II. Żywoty
Leona IX , W iktora II, Stefana X, M ikołaja II, Aleksandra II i Grzego­
rza V II prawie co do słowTa powtórzył z Bonizona. Z Lib. Pontificalis
P io tra z Pizy i Pandulfa wziął tylko żywot Gelazego II i Ilonorjusza II;
Paschalisa II z roczników (Annales) rzymskich; na dzieje Eugenjusza III
i następców aż do 1178 r. Bozo sam patrzył; dla tego ta część jego
dzieła więcej obfituje wr szczegóły. Z Papieży, po Grzegorzu VII, a przed
Lucjuszem II będących, Boso opisuje tylko Kaliksta II i Innocentego II.
Dzieje ich wziął po części z akt kamery apostolskiej, a uzupełnił z jak ie­
goś autora, który może pochodził z Pizy, bo .ma wiele szczegółów o P i­
zie. W iktora I II i U rbana II opuścił zapewne dla tego, że Bonizona
Liber ad amicum, w którym żywoty tych dwóch Papieży były opisane,
zaginął. Tym sposobem Bozonowi należy się kontynuacja L ibr i P o n ti­
ficalis od Stefana VI (885 — 891), a właściwiej od Leona IX (1 0 4 8 ),
aż do Grzegorza VII ( f 10 8 5), przerobiona z Bonizona, a następnie własna
jego, obejmująca niektórych Papieży od Paschalisa II (10 9 9) aż do 19-go
roku A leksandra III ( u 78 r.). Pod żywotem A drjana IV Bozo podpi­
sał: „Actum Bosonis, presbyteri cardinalis tituli Pastoris, qui ab ipso
Pontifice ab exordio sui Apostolatus ejus camerarius constitutus et in
ecclesia ss. Cosmae et Damiani diaconus ordinatus, assidue usque ad ip-
sius obitum fam iliariter secum perm ansit.“ Jeden z następców Bozona
na podskarbiostwie, Cencius (później Honorjusz III, Pap.), dzieło Bozona
przepisał w L i b e r c e n s u u m (budżet przychodów skarbu papiezkiegoj,
r. 1192; ztąd przez długi czas dzieło Bozona nosiło imię Cencjusza. Mu-
rato ri zaś, znalazłszy je w rękopiśmie z XIV w., ogłosił (Script, rer. Ital.
III 1 , 2 7 7.. .) za dzieło Mikołaja Roselli (Nicolaus cardinalis Aragoniae),
dom inikana, później kardynała ( f 1362 r.). Dopiero w ostatnich cza­
sach Pertz (Archiv. d. Geselt. f. alt. deut. Gesch. V 8 9...) i Watterich
(Pontificum Rom. saec. IX — X III vitae, tom. I prolegom c. 5) wykaza­
li, że właściwym autorem tej kontynuacji J e s t Bozon. Tekst Bozona
znajduje się ap. Watterich, op. c. t. I et. II. X . W. K.
Boże Ciało (Festum Corporis Christi). Pierwszy powód do zapro­
wadzenia tego święta dała Juljanna, zakonnica w Liege, w X III w. Jul-
janna, jak opowiada legenda (x\ct. Ss. ap. Boli. 5 A pr.), często we śnie
Boże Ciało. 531

widziała księżyc jaśniejący, z jednej tylko strony nieco zaciemniony. Mo­


dliła się do Boga o wyjaśnienie snu. Gdy Bóg jej objawił, że sen ów
oznacza, iż świetny blask Kościoła zaćmiony jest brakiem święta, na cześć
Najświętszego Sakramentu przeznaczonego, odkryła wielu osobom otrzyma­
ne objawienie, a pomiędzy innemi Jakóbowi z Troyes, archidjakonowi
miejscowemu, i Hugonowi, prowincjałowi dominikanów. Uwierzyli oni opo­
wiadaniu Juljanny i namówili biskupa do zaprowadzenia nowego święta
w całej djecezji r. 124 6. Biskup wkrótce potem umarł, i rozporządzenie
jego pewnoby było zaniedbane, bo wprowadzeniu tego święta wielu było
niechętnych; ale Hugo, zostawszy kardynałem, mianowany legatem w Niem­
czech, przybył pod ten czas do Liege i nowe święto nietylko w Liege,
ale p o r . 1252 w całem terrytorjum swojej legacji zaprowadził. Pomyśl-
niejszem jeszcze dla tego święta zrządzeniem Bożem było wyniesienie na
papieztwo Jakóba z Troyes (Urban IY). Papież ten, bullą z r. 12 64
(Clement. 1. 3 tit. 1 6), święto Bożego Ciała z oktawą do całego rozcią­
gnął chrześcjaństwa (ob. Bolsena). Wkrótce jednak umarł ten Papież
i bulla nie była egzekwowaną (Bened. X I V , De fest. p. 1 c. 5 3 7) aż
uo 1311 r., gdy ją Papież Klemens V na synodzie yienneńskim odnowił.
Od tego czasu obchodzi się to święto w całym Kościele zachodnim (Mar-
tene twierdzi, że we Francji obchodzi się ono od 1318 r.).—Przeciwko
heretykom XYI w., którzy się tem świętem gorszyli i znieśli je, sobór
trydencki (ses. 13 c. 5 de Euch.) mówi o celu święta: „Nader słuszną
jest rzeczą, że są pewne dni święte ustanowione, w których wTszyscy chrze-
ścjanie, w szczególny sposób, objawiają wdzięczne swoje uczucia wspólnemu
Panu i Odkupicielowi, za tak niewypowiedzialne i boskie dobrodziejstwo,
którem znaczy się zwycięztwo i trjumf jego śmierci. Wypadało, abyzwy-
cięzka prawda obchodziła tak trjum f nad kłamstwem i herezją, iżby jej
przeciwnicy, w obec takiej świetności i takiej całego Kościoła radości....
zawstydzeni, skruszyli się i nawrócili.“ Jezus Chrystus jest dziś, wczoraj
i po wszystkie czasy drogą, prawdą i życiem, furtą zbawienia, wiekui­
stym pośrednikiem pomiędzy Bogiem a nami ludźmi. Tajemniczo zaś obe­
cnym jest on w Najśw. Sakramencie. Właściwą tedy rzeczą było poświę­
cić mu oddzielną uroczystość, jako naszej Świętości Najwyższej. Wpraw­
dzie każda Msza św. jest taką dziękczynną i radosną uroczystością; ale co
przez ludzką ułomność przy codziennej uroczystości Mszy ś. zaniedba się,
w oddaniu należnej czci Najśw. Sakramentowi, to dopełnić i poprawić na­
leży w oddzielnem na to uczczenie przeznaczone m święcie.—Na uroczy­
stość tę, od początku jej zaprowadzenia, przeznaczony jest czwartek po
oktawie Zielonych Świątek. Wzgląd, że rocznica ustanowienia N ajśw ięt-.
szego Sakramentu, wielki czwartek, jako wigilja dnia śmierci Zbawiciela,
nie odpowiednią jest na święto radości, skłonił zapewne Urbana IV do
przeznaczenia na ten cel pierwszego czwartku po upływie trzech najwięk­
szych świąt w roku (Boże Narodź., Wielkanoc i Zstąpienie Ducha św.).
Piękne dnia tego oficjum ułożył św. Tomasz z Akwinu. Szczególniej
święto to wyróżnia się od innych najuroczystszą w roku procesją z. Naj­
świętszym Sakramentem, zaprowadzoną, podług Maftene (De antiq. rit. t.
V), przez Jana XXII, Pap., 1317 r. W każdej parafji odbywra się taka
najuroczystsza procesja, albo w sam dzień Bożego Ciała, albo też (w mia­
stach, gdzie więcej jest parafji) w inny dzień oktawy. Procesja ta, je­
żeli niepogoda nie przeszkadza, odbywa się po za kościołem, po ulicach
532 Boże Ciało.— Boże Narodzenie.
i placach publicznych. Od innych procesji wyróżnia się wielką, okazało­
ścią, z jaką się odprawia. Duchowieństwo, lud, dygnitarze miejscowi, bra­
ctwa z chorągwiami biorą w niej udział. Dziewczynki, przybrane w białe
szaty, symbolizujące ich niewinność, sypią kwiaty po drodze, którą jest
niesiony Najśw. Sakrament. Lud śpiewa pieśni, zaintonowane przez ce­
lebransa, a wszystkich przenikać powinna myśl jedna, jedno z serca wy­
rywać się uczucie: „Jezu! dla Ciebie ja żyję! Jezu! dla ciebie umieram! Je­
zu! twoim ja jestem żywy i martwy!“ Przy czterech ołtarzach odbywa
się stacja i odśpiewuje się początek każdej z czterech Ewangelji, na znak,
iż każdy z czterech ewangelistów jest świadkiem Najśw. Sakramentu, i że
tym sposobem dogmat, podawany przez K ościół, Ua niewzruszonej oparty
jest podstawie. O błogosławieniu Najśw. Sakramentem ob. W ystawienie
Najśw. Sakramentu.
Boże Narodzenie, święto obchodzone 2 5 Gr. w Kościele łacińskim,
z czasów Apostolskich, lub bardzo im bliskich, na pamiątkę narodzenia
się Jezusa Chrystusa. K ościoły na wschodzie pierwotnie w różnych m ie­
siącach święto to obchodziły: d. 6 Stycznia, w K wietniu, w Maju, na­
reszcie, za czasów św. Chryzostoma (w w. IV ), uznały za rzetelną rachu­
bę rzymskę (gdzie łatwiej było, powiada tenże święty, z ksiąg spisu za
Kwiryna, wiedzieć i zapewnić się o dniu narodzenia Chrystusa Pana), za­
częły razem z K ościołem zachodnim obchodzić tegoż dnia pamiątkę Boże­
go Narodzenia. Ob. a. Chronologja biblijna. Tę wielką pamiątkę obcho­
dzi K ościół bardzo uroczyście, przez święto największe w roku (krom
W ielkanocy i Zielonych Świątek), z oktawą pierwszej klassy, niegdyś aż
do Trzech Króli, dziś do nowego roku. Pobożność ludu naszego i du­
chowieństwa, w pieśniach kolendowych na procesjach śpiewanych, stworzy­
ła sobie jakby osobny Tempus N atale, przeciągający się aż do święta Gro­
mnicznej, jeżeli siedemdziesiątnica nie przypadnie wcześniej. D o r . 1 7 75,
t. j. do zmniejszenia świąt, uroczyście przez lud obchodzonych, świętowa­
no u nas w Boże Narodzenie aż cztery dni; dziś na dwóch poprzestajemy.
W celu pomnożenia uroczystości i nabożeństwa, dozwolono kapłanom w sam
dzień pierwszego święta trzy Msze odprawiać. N iegdyś kapłani po kilka
Mszy nawet dziennie odprawiali; Aleksander II ( 10 61 — 107 3) wolność tę
ograniczył, a Innocenty III tylko w dzień Bożego Narodzenia trzy Msze
kapłanom odprawiać dozwolił. Jedna z tych trzech Mszy, zwana u nas
P asterką, odprawiać się powinna zaraz po dwunastej w nocy, zaczynać jej
nie wolno „nisi dato mediae noctis signo“ (a kapłan, mający mieć paster­
kę, wedle wielu liturgistów , ^ p rzyzw oitości od sześciu godzin powinien być
naczczo), druga odprawia się przy blasku jutrzenki (in aurora), trzecia
w dzień; ale ta pierwsza tylko jedna w każdym kościele w nocy może
być odprawiona. P rzez te trzy Msze, wierni zwykłe tłumaczą sobie tro­
jakie rodzenie się Chrystusa: z Ojca przed wieki, z Matki w czasie,
i przez łaskę w sercach. Ponieważ te trzy Msze są tylko z przywileju
dozwolone, więc ksiądz, któryby nie miał osobnego obowiązku dla pa-
rafjan trzy Msze odprawić, może odprawić jednę lub dwie; najstosowniej
z trzech tę, do pory .w jakiej odprawia. Mający poruczoną najbliższą
pieczę około dusz zbawienia, obowiązani za parafjan tylko jednę appliko-
wać, za dwie inne, nigdzie nie zakazano wziąść stypendjum. Mający po­
zwolenie binacji, wredle prawdopodobniejszego zdania, w praktyce li bez­
piecznego, tylko trzy Msze, nie sześć, odprawić mogą. Postu w sam dzień
Bożego Narodzenia nie ma, chociażby w piątek przypadło, z mięsem jeść
Boże Narodzenie.— Boże sądy. 533
wolno; w innych krajach zwyczajem i dalej to zwolnienie od postu jest
rozciągnięte. X . S. J.
Boże sądy (Judicia D ei, Judicia divina, Ordalia). Bożemi sądami
nazywały się pewne, przepisami dokładnie oznaczone próby, w których
dopatrywano wyroków samego Boga. P olegały one na tóm przekonaniu
ludów, że jeżeli nie można dojść do prawdy środkami ludzkiemi, to Bóg,
za pomocą pewnych znaków, wolę swoję wyjawia i wykazuje, gdzie jest
wina, a gdzie niewinność. Podobną wiarę i sądy Boże spotykamy pra­
wie u wszystkich ludów starożytnych, a Indusowie dotychczas je zachowali.
Grecy używali próby rozpalonego żelaza i przechodzenia przez ogień;
w Sycylji, człowiek posądzony o kradzież, oczyszczał się z winy przez wy­
konanie przysięgi, której słowa spisywano na tablicy i rzucano do świę­
tego jeziora (lacus Palicorum ). Jeżeli tablica wypłynęła na wierzch, pod-
sądny uważał się za niewinnego, jeżeli zaś zatonęła, to topiono go w g łę ­
biach jeziora. Strabo opowiada: Na wybrzeżu Gallji znajduje się przy­
stań, nazywana zatoką dwóch kruków, i tam można widzieć dwa tego ro­
dzaju ptaki, o białych piórach na prawem skrzydle. D o przystani udają
się strony spór między sobą prowadzące. N a desce, umieszczonej na je ­
dnym z bliskich pagórków, kładą dwa kawały ciasta: jeden kawał zjadają
kruki, a drugi rozrzucają. Strona, której ciasto zostało rozrzucone, uwa­
ża się za wygrywającą ( G rim m , Teutsche Recktsalterthiimer). W Indo-
stanie jeszcze teraz ordalje są w powszechnem użyciu. Indyjskie próby
są bardzo podobne do praktykowanych przez ludy germańskie. W kry­
minalnej procedurze wieków średnich panowała zasada, że oskarżyciel nie
był obowiązany dowodzić winy oskarżonemu, lecz ten ostatni musiał prze­
konywać sędziów o swej niewinności; w przeciwnym razie uważał się za
przegrywającego sprawę. Środkiem dowiedzenia niewinności b yła p r z y ­
sięga uczciwego człowieka, uroczyście złożona. Ztąd poszła nazwa p rzysię ­
głych (Eideshelfer, jurati), których liczba była rozmaitą, według znaczenia
sprawy. Na przysięgłych nie cią żył obowiązek składania świadectw, odno­
śnie do sprawy, gdyż przysięgali oni tylko na to, że mają moralne prze­
konanie, jako obwiniony, o ile go zn a ją , prawdę przed sądem zeznał. Je­
żeli zaś oskarżyciel podejrzywał przysięgłych o stronność, albo oskarżony
nie mógł znaleść dostatecznej liczby przysięgłych (np. cudzoziemiec), albo
też nie miał prawa przysięgać (np. ludzie złej opinji używający i niew ol­
nicy), wtedy uciekano się do sądu B ożego, dla wolnych za pomocą poje­
dynku, dla niewolników zaś i kobiet, jeżeli obrońców znaleść sobie nie
mogli, za pomocą innej próby, którą albo zwyczaj określał, albo też sam
sąd ją stanowił. Taki był początek ordaljów, w języku prawnym nazy­
wanych oczyszczenie pospolite (purgatio vulgaris), które zresztą nietylko
w procedurze sądowej się używały, lecz i do roztrzygania rozmaitych spor­
nych interesów służyły. Za cesarza Ottona pojedynkiem roztrzygnięto
kwestję sporną o prawie reprezentacji wnuków; w podobny sposób zała­
twiono w Hiszpanji sprawę o to, której z dwóch liturgji dać pierw szeń­
stw o, czy hiszpańskiej, czy też rzymskiej. W iadom o także, jak często
krzewiciele chrześcjaństwa, między pogańskimi Germanami, prawdę nauki
głoszonej różnemi próbami stwierdzać m usieli. W ogóle,, przy religijnem
usposobieniu ludów, uciekano się do ordaljów we wszystkich wypadkach,
gdzie wyraźnych dowodów znaleść nie można było. Z biegiem czasu wy­
tworzyły się następujące rodzaje ordaljów: 1) R zucanie losów. Ten rodzaj
534 Boże sądy.

n a le ż y do n a jd a w n iejsz y c h . T a c y t, w opisie d aw n y ch G e rm an ó w , w spom i­


n a: a u sp ic ia sortesque u t q u i m ax im e o b se rv a n t, i t a k o p isu je sp o só b p o ­
stę p o w a n ia : „odcinają, g a łą ź ow ocow ego d rz ew a , d z ie lą j ą n a m a łe p rę c ik i,
z n ac zą pew n em i z n a k a m i i r o z rz u c a ją n a b iałe j szm acie. Je ż e li id zie o j a ­
k ą ś sp ra w ę o g ó ln ą , to k a p ła n z w ra c a się do bogów , a je ż e li o sp ra w y
p ry w a tn e , to n a js ta r s z y z ro d u ; n a stę p n ie , u tk w iw szy oczy w n ieb o , tr z y ­
k r o tn ie p o d n o si k a ż d y p r ę c ik i ze z n ak ó w , n a n im się z n a jd u ją c y c h , p rz e ­
p o w ia d a o re z u lta c ie sp ra w y " (G eim iania c. 1 0 ). W IV w. sp o ty k a m y
rz u c a n ie losów w sp ra w a c h o k ra d z ie ż ( W a lte r, C o rp u s ju r is g e rm . a n t.
t . I I p . 8). W L e x F ris io n u m t it . X IV (W a lte r) z n a jd u je m y szczegól­
n y p rz e p is o rz u c a n iu losów . Je ż e li k to ś z o sta ł z a b ity w zb ie g o w isk u lu ­
d u , a n ie m o żn a b y ło o d k ry ć w inow ajcy, w tedy te n , k to m ia ł p ra w o w y­
stą p ić z ż ąd a n ie m p ie n ię ż n e g o w y n a g ro d z e n ia (c o m p o sitio ), m ó g ł w sk az ać ,
ja k o m o rd e rc ó w , sied m iu lu d zi o b ecn y ch śm ierc i. K a ż d y z sie d m iu p rz y ­
się g a ł, ja k o n ie j e s t w in n y m z b ro d n i; n a s tę p n ie p ro w a d zo n o ich do k o ­
śc io ła i s k ła d a n o n a o łta rz u lu b re lik w ia c h dw ie k o śc i, z k tó ry c h je d n ę
z n aczo n o k rz y ż y k ie m . K sią d z , alb o d zieck o w ra z ie n ie o b e c n o śc i k się d z a ,
w yjm o w ał je d n ę ko ść, a je ż e li m ia ła k rz y ż y k , to o s k a rż e n i u w a ln ia li się
z u p e łn ie od z a rz u tu . Je ż e li z aś w y ję to d ru g ą , bez k rz y ż y k a , to k a ż d y
z sie d m iu p o d a w a ł o d d z ie ln ą k o s tk ę , o z n ac zo n ą p ew n y m w iadom ym z n a ­
k ie m , i k ła d ł j ą n a tern sa m em m ie jsc u , g dzie ow e p ierw sze dw ie leż ały .
K s ią d z b r a ł j e z k o le i, a c zy ja k o s tk a b y ła o s ta tn ią , t e n u w a ża ł się za
w in n e g o i m u sia ł o z n ac zo n ą za m o rd e rs tw o k a r ę p ie n ię ż n ą (c om positio)
z a p ła c ić . O p ró cz k ilk u rz a d k ic h w yp ad k ó w , p ó ź n ie jsza b is to r ja nie w spo­
m in a ju ż o p ró b ie rz u c a n ia lo só w .— 2). P ró b a ognia (ju d ic iu m ig n is, ig n e -
u m , ig n itu m ) b y ła u ż y w a n ą w trz e c h o d m ia n a c h . O sk arż o n y dow odził
swej n iew in n o śc i p rz e c h o d z ą c w k o sz u li ty lk o , n ie k ie d y n a w et w oskiem
o b la n e j, p rz e z p ło n ą c y sto s. W ta k i sposób o czyściła się od p o d e jrz e n ia
w cu d zo łó ztw ie R ic h a rd is , ż o n a K a ro la G ru b e g o . W ie lk ie w ra że n ie n a
w sp ó łczesn y ch w y w arła p ró b a o g n ia , za p o m o cą k tó r e j, w p o ło w ie X I w .,
ro z trz y g n ię ty m z o s ta ł s p ó r m ięd zy b isk u p e m F lo r e n c ji i ta m te jsz y m i za­
k o n n ik a m i. Z a k o n n ic y o b w in iali b is k u p a o to , że g o d n o ść sw oję za p o ­
m o c ą sy m o n ji o trz y m a ł; b isk u p te m u z a p rz e c z a ł i obie stro n y o d w o ła ły
się do s ą d u B o żeg o . P e w ie n m n ic h , n a zw isk ie m P etru s igneus, stw ie rd z ił
p ra w d ę z a rz u tu , p rz e c h o d z ą c bez n a jm n ie jsz e g o sz w a n k u m iędzy dw om a
g o re ją c e m i sto sa m i (J . H . B o e h m er, J u s . E c c l. t. V p. 5 9 5). I n n a o d ­
m ia n a p ró b y ogniow ej p o le g a ła n a tern, że o sk a rż o n y b r a ł w rę c e k a w a ł
ro z p a lo n e g o żelaza (o d 1 do 3 fu n tó w ) i n ió sł go p rz e z p e w n ą o dległość
(od 9 do 13 k ro k ó w ). R y c e rz e w k ła d a li n a r ę k ę r o z p a lo n ą ż e la z n ą r ę ­
k a w icę , n ie k ie d y aż do ło k c ia s ię g a ją c ą (S a x o G ram . H ist. D a n . 1. 1 0 ).
P r ó b a ro z p a lo n e g o żelaz a b y ła w po w szecb n em u ż y ciu u F ra n k ó w , F r y ­
zów , A ng ló w , S a k so n ó w i n a sk a n d y n a w sk ie j p ó łn o c y . T u ta k ż e n a le ży
p ró b a ro z p a lo n e g o p łu g a (ju d ic iu m v o m eru m ). R o z k ła d a n o n a ziem i p e ­
w n ą ilo ść ta k ic h p łu g ó w i o b w in io n y bosem i n o g a m i po n ich stą p a ć m u ­
sia ł. L e x Anglorum ( W a lte r I 3 8 0 ) p rz e p isu je : si m u lie r m a ritu m v e n e-
ficio d ic a tu r o ccidisse vel dolo m ało a d o c c id e n d u m p ro d id is se , p ro x im u s
m u lie ris c am p io eam in n o c e n te m efficiat a u t si c am p io n em n o n b a b u e r it,
ip sa a d n o v em * v o m eres ig n ito s e x a m in a n d a m itta tu r . O K u n e g u n d z ie ,
ż o n ie H e n r y k a II, p o w ia d a je j b io g ra f, że od z a r z u tu z ła m a n ia w ia ry m a ł­
ż e ń sk ie j o c zy ściła się w p o d o b n y sp o só b : „ s tu p e n tib u s e t flen tib u s u n iv e r-
Boże sądy. 535

sis, qui ad eran t, vom eres candentes nudo vestigio calcavit et sine adus-
tionis m olestia tra n s iit.“— 3) P róba zim nej i gorącej wody (judicium aquae
calidae sive ferventis e t frigidae). P ró b a gorącej wody polegała na te m ,
że do k o tła , napełnionego w rzącą wodą, w rzucano pierścień albo kam ień ,
k tó ry oskarżony gołą rę k ą wyjmować m usiał. P ró b a ta je s t b ardzo da­
wna i rozpow szechniona w w iekach średnich. K ap itu larz L u d w ik a P o b o ­
żnego pow iada, że jeżeli niew olnik dopuści się m orderstw a w kościele, to
za pom ocą wrzącej wody dowieść w inien, czy p op ełn ił zbrodnię rozm yślnie,
czy też bez rozm ysłu. P rz y p róbie zimnej wody (judicium aq uaticum ,
p e r aquam frigidam ) rozbierano oskarżonego, wiązano ręce i nogi i n a
pow rozie spuszczano-do wody, t. j. albo w rz e k ę , albo też w w ielkie jak ieś
naczynie, w odą napełnione. W ypłynięcie na w ierzch uw ażało się za do­
wód w iny, zanurzenie się za dowód niew inności. P ró b a ta w rozm aitych
miejscowościach rozm aicie była tłum aczoną. Poddaw ali się jej pospolicie
ludzie z niższych stanów , jak k o lw iek spotykam y niekiedy osoby szlachet­
nego urodzenia przechodzące przez p ró b ę zimnej w ody.— 4) Próbę k r z y ­
ża (judicium crucis) w różny sposób przebyw ano. Zwykle dokonyw ała
się ta k , że przeciw nicy lub ich zastępcy staw ali z ro zp o startem i ręk am i
pod krzyżem , i kom u pierwej ręce obwisły, ten uw ażał się za w innego.
P ró b ę tę pierw szy raz spotykam y w k ap itu larzu P ep in a M ałego z r. 7 52
{W alter II p. 3 5), a K arol W . k ilk ak ro tn ie ją nakazyw ał. O tem ,
ja k wielce była upow szechnioną, św iadczą liczne w ypadki z panow ania
K aro la W . Gwałtow ny spór pow stał między m ieszczanam i W ero n y a b i­
skupem miejscowym i duchow ieństw em , o odbudow anie m urów m iejskich.
Obie stro n y zgodziły się n a roztrzygnięcie spraw y sądem Bożym. O brano
dwóch księży i ci stali pod krzyżem ta k długo, aż jednem u z nich ręce
opadły ( Ughelli, Italia sacra t. V" p. 4 1 0 ). B iskup P a ry ża i o pat
z St. D enys m ieli z sobą za ta rg i o posiadanie pewnego opactw a: w aśń
zakończyła się p ró b ą krzyża n a korzyść o p ata (Mabillon, D e re diplom .
lib. VI p. 4 9 8). K aro l zalecił na przy p ad ek , gdyby po jego śm ier­
ci spory graniczne m ię d z p ly n a m i w ybuchły, aby nieporozum ienia załatw io­
no za pom ocą pró b y krzyża ( W alter I I p. 2 1 8). L udw ik Pobożny za­
b ro n ił używ ania próby krzyża w 81 fi r.: nullus deińceps quam libet exa-
m inationem crucis facere p raesu m at, ne quae Christi passione glorijicata
est, cujuslibet temeritate contemtui habeaturu {W a lte r I I I p. 3 0 6) i zdaje
się, że odtąd zupełnie w ychodzi ona z u ży cia .— 5) Próbę poświęconego
chleba (judicium offae, judicium panis a d ju ra ti) spotykam y u A nglosakso-
nów, Fryzów i w państw ie F ran k o ń sk iem . P o leg ała na tem , że obw inio­
nem u podaw ano kaw ałek chleba, pośw ięconego przez księdza p rzy M szy św.;
jeżeli chleb utkw ił m u w gard le, to uw ażał się on za w innego. N ag ła
śm ierć spotykała w inow ajcę, gdyby m u się naw et udało ów pośw ięcony
k ęs połknąć. T ak np. opow iada D u F resne (Gloss, s. v. cornsnaed) o n ie­
jak im h rab i Godwinie, że u m a rł nagle po spożyciu pośw ięconego k ę s a .—
P odobną do poprzedniej b y ła próbą p r z e z E ucharystję (p u rg atio p er Sa-
cram E uch aristiam ). K to chciał dowieść swej niew inności, przyjm ow ał
z r ą k k ap łan a kom m unję św ., przyczem wym aw iał w yrazy: C orpus D om ini
sit mihi in probationem hodie. W relig ijn em usposobieniu owych czasów
tkw iło przek o n an ie, że um rze każdy, k to b y , czując się w innym , niegodnie
przystępow ał do N ajśw . Sak ram en tu , i k ro n ik arze liczne p o d ają p rzy k ła ­
dy ciężkiego gniewu B ożego, np. L o ta ra , k ró la A ustrazji, k tó ry dla oczy-
536 Boże sądy.

szczenią się od zarzutu cudzołóztwa, słusznie mu czynionego, przyjął


w Rzymie kommunję św., lecz w kilka dni potem w Placencji nagle um arł
( Ehegino, Chronic, lib. II ad an. 8 6 9). W ogóle, duchownych tylko do­
puszczano do tej próby, i np. synod w W orms z r. 86 8 postanowił, że
jeżeliby w klasztorze okazała się jakaś kradzież, wszyscy zakonnicy winni
byli oczyścić się od podejrzenia przez przyjęcie kommunji św. P róba ta
wszakże bardzo wcześnie wyszła z użycia.— Szczególnym rodzajem sądu
Bożego była tak nazwana 7) próba na marach (jud. albo jus feretri, cru-
entationis). Jeżeli spełnione zostało morderstwo, mordercy zaś wykryć
nie można było, lecz podejrzenia na kogoś padały, wtedy kładziono na
m arach obnażone ciało nieboszczyka, i podejrzani o 'm orderstw o musieli
zbliżyć się do niego i dotknąć się ran i pępka. Ten, za którego dotknię­
ciem zwłoki się poruszyły, albo zmieniły kolor, albo też uczucie wstydu
pokazywały, uważany był za winowajcę; nieruchomość zaś zwłok była do­
wodem, że spi'awca między oskarżonymi się nie znajduje. Takie były,
oprócz pojedynku (ob.), najważniejsze ordalje.— Postaram y się teraz wyja­
śnić początek tych zwyczajów. Zbyteczną byłoby pracą wyliczać wszyst­
kie wypadki, podawane przez kronikarzy, w których ten lub ów rodzaj
sądów Bożych był używany. Powstały one w czasach głębokiej wiary, że
Bóg niewinności cudownemi często środkami broni, ukrywającego się wi­
nowajcę ujawnia, że na modlitwy ludzi prawdę rozjaśnia, a wskutek tego,
rzeczy szkodliwe stają się nieszkodliwemi, a obojętne zgubnemi. Ordaljów
nikt nie wynajdował, nikt nie zaprow adzał: wyrosły one na gruncie nieja­
sno jeszcze pojmowanego uczucia religijnego, a ztąd wypłynęło ich zna­
czenie i uznanie ogólne w życiu praktycznem. To tylko o ich początku
jest wiadome, że powstały one jeszcze za czasów pogaństwa. Oprócz in­
nych dowodów, pierwotne prawodawstwa ludów najlepiej o tem świadczą.
W prawie salickiem, najdawniejszem germańskiem prawie, które sięga
początków V w., a więc czasów przed przyjęciem ckrześejaństwa, 5 6-ty
tytuł wyraźnie mówi o próbie gorącej ivody. I^ a c w a ż przepis ten nie jest
późniejszą interpolacją, a samo prawo było nW czem innem, jak spisem
dawnych obyczajów i zwyczajów, pogański więc początek ordaljów jest tu
zupełnie jasno dowiedziony. W ieki średnie pomnożyły liczbę ordaljów,
lecz było to tylko rozwinięcie obyczajów, wyniesionych z życia pogańskie­
go. M issjonarze chrześcjańscy, nie mogąc starożytnych obyczajów usunąć,
starali się je uszlachetnić i oczyścić. Jeżeli zaś ztąd tak nazwana nowo­
czesna nauka czyni im wyrzuty, jakoby umyślnie zabobony między lu­
dem szerzyli, to, wspierając się na znajomości natury rzeczy i autentycz­
nych dowodach historycznych, możemy nazwać takie insynuacje kłamstwem
i niesprawiedliwością. Ordalje, których początek sięga czasów pogaństwa,
niezgodne są wprawdzie z podnioślejszem pojmowaniem chrześcjaństwa;
przez nie ofiarą niejednokrotnie padała niewinność, a zbrodzień wymykał
się od kary, lecz cóż mogli poradzić słudzy krzyża przeciwko zakorze­
nionym obyczajom ludowym? Wiadomo, ja k uporczywie obstawali G er­
manowie przy swojej tradycji, jak długo monarchowie i książęta, przez
wieki całe, nadarem nie przeciwko ordaljom walczyli. Ludy tak głęboko
były do nich przywiązane, że chrześcjańscy missjonarze nawet prawdę
głoszonej nauki niekiedy sądami Bożemi stwierdzać musieli. Jeżeli król
longobardzki L uitprand przyznaje się: In certi sumus de judicio Dei et mul-
tos audivimus per pugnam sine justitia causam suam perdere. Sed propter
Boże sądy. 537

consuetudinem gentis nostrae legem impiam vetare non possumus, czyż więc
missjonarze zasługują na jakiśbądź wyrzut za to, że z dwojga złego, mniej­
sze wybierali? Oprócz tego istniały jeszcze inne pobudki, skłaniające do utrzy­
mania ordaljów. Powszechnym środkiem dojścia do prawdy była przysięga,
lecz przy zbyt częstem jej stosowraniu, zaczęła tracić na sile i znaczeniu.
Gundobald, król Burgundów, powiada (Lex Burgund, c. 4 5): multos in
popuło nostro ita cognoscimus depravari, ut de rebus incertis sacram enta
plerumque offerre non dubitent et de cognitis jugiter perjurare. Jeżeli .
więc zważymy, jaką świętością otoczyła przysięgę religja chrześcjańska,
to czyż możemy potępiać duchowieństwo, że, dla uniknięcia profanacji,
starodawnych obyczajów z procedury sądowrej nie usunęła? Pomijając
nawet krzywoprzysięztwo, pam iętać należy, że przysięgę mogli wykonywać
tylko ludzie wolni; poddani więc, którym wzbroniona była nietylko przy­
sięga, lecz i pojedynek, nie mieli żadnych innych środków obrony. Od­
woływanie się do wyroków Boga było ostatnią ucieczką dla klas niższych,
jedynem złagodzeniem ich ciężkiego położenia. Przeciwko barbarzyńskie­
mu zwyczajowi pojedynków, świeccy monarchowie, a szczególniej K arol W .,
wszelkiemi siłami walczyli, prawdopodobnem jest więc, że i Kościół dla
tego ordalje zatrzymał, aby niemi zastąpić okrutniejsze środki dochodze­
nia prawdy. Duchowieństwo robiło wszystko, co w danych okoliczno­
ściach zrobić się dało, i praktycznemi względami kierowali się także obroń­
cy ordaljów, jak H inkm ar z Reims, który usprawiedliwiał próbę wody,
jak biskupi zebrani na synodzie w Trewirze (8 9 5 r.), którzy przyjęli
próbę ognia za ostatni sposób dochodzenia prawdy między świeckimi ludźmi.
Kie mogąc od razu wykorzenić starodawnych obyczajów, Kościół usiłował
przejąć je duchem chrześcjańskim: z wyjątkiem pojedynków, wszystkie
ordalje znajdowały się pod władzą i rozporządzeniem duchowieństwa. Bez
zgody duchowieństwa nie mogły one mieć miejsca; bez współudziału K o­
ścioła próby nie miały żadnego znaczenia. Kto się poddawał Bożemu
sądowi, musiał się do tego przygotowywać pod kierunkiem księdza, modlił
się i pościł; niekiedy rodzina i krewni obwinionego w tych przygotowa­
niach udział przyjmowali. Skoro nastąpił dzień sądu, do kościoła nie
wpuszczano nikogo, oprócz pewnej liczby świadków. K apłan miał prze­
mowę do obwinionego, odprawiał Mszę św., na Mszy przed kommunją
jeszcze raz zaklinał obwinionego o powiedzenie prawdy i, jeżeli ten milczał,
dawał mu kommunję św., a po Mszy św. kropił obecnych święconą wodą
i dawał do całowania Ewangelję i krucyfiks; odmawiał następnie modlitwy
nad przedmiotami, służącemi do takowego sądu, a jednocześnie rozpalano
żelaza, gotowano wodę i t. p. Po tern wszystkiem przystępowano do sa­
mej próby, z zachowaniem wszakże wszelkich ostrożności. O rezultacie
próby świadkowie mogli się zaraz na miejscu przekonać; wyrok zaś zapa­
dał albo natychmiast, albo, ja k w próbach ognia i gorącej wody, w trzy
dni później; w ostatnich bowiem zawijano rękę i kładziono na niej pieczęć,
k tó rą trzeciego dnia w obecności świadków zdejmowano (W alter 1. c. p. 5 6).
W taki sposób rozciągał Kościół opiekę swoją nad odziedziczonemi po
czasach pogańskich ordaljami; praktycznem i względami zmuszony, zacho­
wał on sądy Boże, lecz nigdy nie przestawał uważać ordaljów za niezgo­
dne z duchem nauki Chrystusa pozostałości pogańskich obyczajów. Z łona
Kościoła nie jednokrotnie podnosiły się gromiące głosy przeciwko orda-
538 Boże sądy.

ljom. Agobard, arcybp Lyonu ( f 840 r .), wyjednał u Ludwika Pobo­


żnego wyraźny zakaz ordaljów. Synod w W alencji (8 5 5 r.) nazwał poje­
dynki iniquissiraam et detestabilem constitutionem quarundam secularium
legum. Papieże od najdawniejszych czasów potępiali sądy Boże i powagą
swoją głównie do ich zniesienia się przyłożyli. Już Grzegorz W. ( 6 0 3 r.)
surowo zabronił prób ognia i wody, quia fabricatae haec sunt ficta invi-
dia (c. 7 c. II qu. 5 § I). Stefan VI także ich zakazywał, a w liście
do L uitberta, biskupa Moguncji, z r. 8 8 8, nazwał je „wynalazkami zabo-
bonnemi (superstitiosae adinventiones). Honorjusz III ( l 2 2 5) naganę sądów
Bożych temi słowy wypowiada: cum hujusmodi judicium sit penitus inter-
dictum, utpote in quo Deus ten tari videtur (c. 3 de purgatione vulgari)...
quia per ea multoties condemnatur absolvendus. Aleksander IV mieszkań­
ców Hamburga, na ich własną prośbę, uwolnił od używania próby ognia.
Kościołowi pod tym względem pomagali niektórzy monarchowie. Karol W .,
Ludwik Pobożny, cesarz Lotarjusz usiłowali wykorzenić niektóre rodzaje
ordaljów. F ryderyk II zabronił używania sądów Bożych we wszystkich
swoich posiadłościach włoskich ( Canciani, Leg. ant. Barb. I p. 34 9). Ja k ­
kolwiek przyznać należy, iż wszystkie owe zakazy nie wiele skutkowały
w praktyce, przynosiły one wszakże ten pożytek, że baczniejszą na ordalje
zaczęto zwracać uwagę i oskarżeni mogli się dopominać o słuszniejszą
procedurę sądową. Najwięcej do usunięcia ordaljów posłużyło zaprowa­
dzenie tortury, najprzód używanej tylko względem niewolników7, ale później
stosowanej do wszystkich. Był to także pewien rodzaj ordalji, bo opie­
r a ł się na myśli, że Bóg da niewinnemu siłę bezbolesnego wytrzymania
mąk najstraszliwszych.— Ostatnie przykłady ordaljów przypadają na środek
XV w., lecz niektóre ich ślady do późnych przechowały się czasów, a m ia­
nowicie pławienie i ważenie czarowników i czarownic. Obie te próby ztąd
powstały, że czarowmice, według mniemania ludu, nadzwyczajną lekkością
ciała się odznaczały. Obwinionego o czary wiązano na rękach i nogach
i nurzano w wodzie; jeżeli wypłynął, to uważano go za winnego. Podo­
bnież rzecz się miała z ważeniem; dowodem winy była zbyt wielka sto­
sunkowo lekkość ciała. Słynny przykład podobnych sądów miał miejsce
w Szegedynie 1 728 r . — Próba m ar dłużej także niż inne się przechowała.
Jeszcze w XVII w. wspominają o niej prawa niemieckie, np. w Hesji
1639 r. Około połowy XVII w. przedstawiono fakultetowi prawnemu
w Tybindze akta pewnej sprawy, w których jest opowiedziane, jak po
zwłokach sprawców morderstwa poznać można. W 1 6 6 9 r. fakultetowi
prawnemu w Frankfurcie nad Odrą podano opis następującej sprawy.
M atka i babka podejrzywane były o zamordowanie dziecka. Obie popro­
wadzono do zwłok dziecięcia. Najpierw dotknęła się go m atka, wyma­
wiając wyrazy: „jeżeli jestem winną twojej śmierci, niechaj Bóg pokaże
jakiś znak na tobie.“ Żaden znak się nie pokazał. Następnie babka do­
tknęła się dziecięcia, którego twarz zaraz się zarum ieniła i z oczu krople
krw i spłynęły. Babka, zobaczywszy to, przyznała się do winy i opowie­
działa okoliczności, towarzyszące spełnieniu zbrodni (S. Strych, T ract, de
ju re sensuum, diss, VII de tactu). W XVIII w. uważano występowanie
krwi na zwłokach, za znak usprawiedliwiający użycie to rtu r dla wzmoże­
nia całkowitego zeznania, i spółcześni pisarze zalecali tylko oględność
w używraniu tak nazwanej próby mar. Dopiero w połowie XVIII w7, próba
mar zupełnie wyszła z użycia, a z nią znikły ostatnie ślady sądów Bo-
Boże sąd y.— Boży pokój. 539
żych. Cf. oprócz powyżej przytoczonych dzieł: F r. Majer, Gesch. der
Ordalien, Jena 1 7 9 5 ; Encycl. Ersch u. Gruber art. Ordalien. Obrzędy
kościelne przy sądach Bożych, ob. Binterim, Denkwiirdigkeiten t. V cz. III.
Jak gdzieindziej, tak i w Polsce praktykow ały się sądy Boże. Ślady tego
mamy w dyplomatach z X III wieku (ob. Rzyszczewski, Codex diplomat.).
Zależały one od najwyższej instancji, t. j. od sądu królewskiego, lub ksią­
żęcego, a książęta, zdaje się, że nie byli radzi pozbywać się tej części
swej jurysdykcji; wymieniając bowiem swobody, z prawa niemieckiego wy­
pływające, rzadko bardzo zaliczają do nich prawo sądów Bożych. Takie
prawo w r. 12 22 otrzymał -opat kanoników regularnych w Czerwińsku
(djec. płocka), nad poddanymi we wsi Łoinna (pod Warszawą), którym
pozwolono, że przed sądem opata mają być sądzeni: ibidem examen ferri
et aquae et duellum antiquitus collatum suscipientes (R zyszcz. op. c. t. I
n. 1 6 ). Podobne prawo nadał książę kujawski Ziemomysł, w r. 1 2 8 6 ,
opatowi byszowskiemu: Damus autem insuper... omnem modum et formam
judicium exercendi, sicut est pugna clypei et gladii et ferri, in omnibus
sicut jus noviforense exigit (ib. n. 6 0). [Kober). J. N .
Boży pokój (Treuga Dei) miał na celu zapobieganie zgubnym
skutkom prawa wojny i siły, przynajmniej w pewnych dniach tygodnia
i roku. Chcąc wyjaśnić znaczenie pokoju Bożego, musimy o prawie siły,
czyli tak nazwanem prawie pięścioiuem, cośkolwiek powiedzieć. Niektórzy
historycy i większość belletrystycznych literatów rozpowszechnili pojęcie,
jakoby w średnich wiekach panowało prawo grubej siły, upoważniające
każdego, kto rozporządzał materjalnemi środkami, do napadania na słabszych,
grabienia ich i poddawania władzy swojej; lecz powieści „historyków"
o prawie siły należą po większej części do tendencyjnych bajek, rozpo­
wszechnionych celem niby naukowego wzmocnienia pewnych doktryn nowo­
czesnych. Nigdy nie było dozwalane rządzenie się tąk nazivanem prawem
siły; przez całe wieki średnie panowała zasada, że ktokolwiek czuje się
pokrzywdzonym, u sędziego winien szukać sprawiedliwości. Autentyczne na
to dowody są zbyt liczne i łatwe do skontrolowania, abyśmy je tutaj
przytaczać potrzebowali. W praktycznem wszakże zastosowaniu zasady tej
nie zawsze się trzymano: sędzia niekiedy nie mógł wymierzać sprawiedli­
wości, z przyczyny materjalnych przeszkód, niekiedy zaś nie chciał tego
czynić z opieszałości, względów, lub tchórzostwa. Tylko w takich razach
posługiwało pokrzywdzonemu prawo wojny i pięści, t. j. prawo wymożenia
na przeciwniku siłą tego, co pokrzywdzony uważał za swoję należność.
Uciekanie się do siły więc było po prostu obroną własną, objaśniającą się
brakiem, lub niemożnością wymiaru sprawiedliwości. Ulegało ono wszakże
jeszcze jednemu ograniczeniu: kto zamierzał rozpocząć walkę, musiał na
trzy dni przedtem zawiadomić o swoim zamiarze przeciwnika, aby ten,
albo się z nim pogodził, albo też do odparcia napadu przygotował. Ściśle
przestrzegano spełnienia obu powyższych warunków: jeżeli napastnik nie
złożył dowodów na to, że w sądzie bezowocnie szukał pomocy i że walkę
w oznaczonym term inie wypowiedział, to uważano go za wichrzyciela spo­
koju publicznego, a k arą za to była szubienica. W takich granicach
prawo siły było uznawane przez większość krajów chrześcjańskich. P rzy­
znając wszakże, iż pomoc własna, czyli owe prawo siły, w stanie owocze-
snego społeczeństwa należyte znajduje usprawiedliwienie, nie możemy tego
pominąć milczeniem, że pod jego pokrywką ciężkie nadużycia popełniano
540 Boży pokój.
i że p rz ez d łu g ie w ie k i b y ło ono d o tk liw ą k lę s k ą E u ro p y . N apadano na
sie b ie n ie ra z bez p o p rz e d n ie g o o d w o ły w a n ia się do są d u i o z n a c z e n ia t e r ­
m in u w alki; b ła h e p o b u d k i w yw oływ ały k rw a w e ro z p ra w y ; często n a w e t
n ie z ad a w a n o so b ie t r u d u z w y szu k iw an iem pow o d u , i g ra b io n o się i z a ­
b ija n o w zajem . W o ln o ść i w ła sn o ść p o jed y ń c zy c k osób, fam ilji, o sa d c a ­
ły c h , b y ły n a c ię ż k ie w y staw io n e n ieb e zp ie cz eń stw a; k ro n ik i n a k a żd e j
s tro n ic y w sp o m in a ją o sp u sto sz o n y c h w siach , o g ra b ie ż a c h i zn iszc zo n y c h
zasiew ach ; p o w sze ch n ie się s k a rż o n o n a n a d u ż y c ia siły. S k u tk ie m ta k ie ­
go sta n u ogó ln ej n iep e w n o ści, m o n arc h o w ie i lu d y p o w o ła li n a p om oc
potęgę w y ższ ą od p o tę g i p a ń stw a : K o ś c ió ł m ia ł w im ię b o sk ie j p ow agi
p rz e c iw d z ia ła ć k lę s k o m , do p o s k ro m ie n ia k tó r y c h w ła d z a św ieck a zb y t
s ła b ą się o k a z y w a ła . K o śció ł w ięc w y s tą p ił z p o ko jem B o ż y m , k tó ry z d ro ­
b n y c h p o c z ą tk ó w w y ró sł n a s tę p n ie wr je d n ę z n a jz n a k o m its z y c h in s ty tu c ji
w ieków śre d n ic h . Je sz cz e w 9 9 4 r . n a sy n o d zie w L im o g e s k s ią ż ę ta i p a ­
n o w ie złożyli p rz y się g ę , że b ę d ą zachow yw ać p o k ó j i u n ik a ć n ie s p ra w ie ­
dliw y ch zatargów ' (C h ro ń . A d e m a r i Caban, u B o u q u e t, R e cu e il des h ist,
des G a u les e t de la F r a n c e , t. X p . 14 7). W 1 0 1 6 r . k ró l R o b e rt zw o­
ł a ł z g ro m a d z e n ie do O rle a n u p ro p a c e c o m p o n e n d a ( F u lb e rti C arnot. E p is t.
X X I u B o u q u et p . 4 5 4 ). B isk u p i b u rg u n d z c y p o sta n o w ili, ażeby w szyscy
w ie rn i w y k o n a li p rz y s ię g ę n a p rz e s trz e g a n ie p o k o ju m ię d z y so b ą (B a ld e -
r ic i C h ro ń . C a m e ra c . ib id . p. 2 0 1). T e n a p o m in a n ia i p rz y się g i n ie w ie lk i
o d n o siły s k u te k w ogó ln ej z a w ie ru sz e ow ych czasów , gdyż j a k m ogli z a ­
p rz e s ta ć w ojen d la m iło śc i p o k o ju ci w ła śn ie , k tó rz y d la m iło ści w ojny
p o k ó j c ią g le g w a łc ili? D o o d d z ia ła n ia n a d z ik ie u m y sły p o trz e b a b y ło
g ro ź n ie jsz y c h p o b u d e k i sk u te c z n ie jsz y c h śro d k ó w . W p rz e c ią g u tr z e c h
la t, od 1 0 2 8 — 1 0 3 0 r ., c ią g łe deszcze i s tra s z n e w ylew y w yw o łały c ię ż k i
g łó d , m oże n a w e t n a jc ięż sz y z ty ch , o k tó ry c h h is to r ja w iad o m o ść n a m
p o d a je . B ra k ie m p o ż y w ie n ia tr a p io n a lu d n o ść k a r m iła się k o rz o n k a m i,
tr a w ą , g lin ą ; w n ie k tó ry c h o k o lic a ch żyw iono się c ia łem tru p ó w , z ziem i
w y d o b y w an y c h . L u d z ie w y m ie ra li ty s ią c a m i. P rz e z tr z y la ta tr w a ła ta
c ię ż k a k lę s k a , d o p ie ro 1 0 3 1 r . u s ta ły deszcze, sło ń c e zn o w u się p o k a z a ło
i n a d z ie ja w s tą p iła w s e rc a lu d z k ie . B e z p rz y k ła d n y n ie u ro d z a j uw ażan o
ja k o k a r ę , k t ó r ą B ó g d o tk n ą ł lu d z k o ść za je j p rz e w in ie n ia i g rz ec h y .
W te d y b isk u p i A k w ita n ji po w zięli m yśl z a p ro w a d z e n ia ogólnego p o k o ju ,
m y śl, k t ó r a t a k szy b k o o b ie g ła F r a n c ję , że k ro n ik a rz e m ów ią o n ie j, ja k o
z e sła n e j z n ie b a , i we w szy stk ich d jec ez jac h n a se jm a c h , zło ż o n y ch z d u ­
c h o w ień stw a i św ieck ich , z ac zę to o b ra d o w a ć n a d śro d k a m i p rz y w ró c e n ia
sp o k o jn o śc i. N a p o m n ie n io m d u c h o w ień stw a to w a rz y sz y ł w sp ó łu d z ia ł w ie r­
n y c h , i p o sta n o w io n o , że n ik o m u n ie w olno do p u sz c za ć się k rw a w e g o o d w e tu ,
z b ro jn o d o p o m in a ć się z a g ra b io n e g o m a ją tk u , że św ięte m ie jsc a w in n y b y ć
sz a n o w a n e , i k a ż d y , ja k a b ą d ź j e s t je g o w in a, m oże bez b ro n i z m iejsca
n a m ie jsc e się p rz e n o s ić i t. p . K ied y ju ż w y g ło sz o n o z a p a d łe p o d ty m
w zg lęd em u c h w a ły , w z ap a le ra d o ś c i b is k u p i sw e p a s to ra ły , a lu d r ę c e ,
w z n ieśli k u n ie b u , w o ła ją c: pokó j! p okój! p o k ó j! T a k n azw a u y B oży po k ó j
w k r ó tk im czasie ro z sz e rz y ł się p o c ałej F r a n c ji , a co p ię ć l a t m ia n o go
n a p rz y sz ło ść odn aw iać. — W chw ili p ie rw sz e g o u n ie s ie n ia , p ię k n a m yśl
p o w szech n eg o p o k o ju z n a d z w y c z a jn ą sz y b k o śc ią w c zy n się z am ien iła ,
lecz n ie z a d łu g o p rz e k o n a li się b is k u p i, że t r u d n o j ą b ę d zie w p ie rw o tn e j
ro z c ią g ło śc i u trz y m a ć , ze w zględu n a w ojo w n iczy c h a r a k te r n a ro d u . Z tą d
w ięc w y n ik ła k o n ie c z n o ś ć o g ra n ic z e n ia p o k o ju B ożego d o p ew n y ch d n i
Boży pokój.— Brachium saeculare. 541
i tym sposobem powstał pokój Boży, w właściwem znaczeniu wieków śre­
dnich. Korzystały wprawdzie z ciągłego pokoju osoby bezbronne, księża,
zakonnicy, zakonnice, pielgrzymi, kupcy, kobiety, rolnicy, z tern wszyst-
kiem, co z uprawą roli ma związek; co do innych zaś, a mianowicie ry ­
cerstwa, akwitańskie duchowieństwo postanowiło (1041 r.), że wszelkie
zbrojne rozprawy mają ustawać od zachodu słońca każdej środy do wscho­
du słońca w poniedziałek (Glaber Rodulph. Y). Synod w Klermoncie
(1095 r.) rozszerzył pokój Boży na czas od adwentu do Trzech Króli i od
postu wielkiego aż do ósmego dnia po Zielonych Świątkach, następnie do­
dano święta Matki Boskiej, św. Jana, śś. P iotra i Pawła i inne ( Gonzalez
Tellez, De treuga et pace). Popierana przez Papieży instytucja Bożego
pokoju szybko upowszechniła się, oprócz F rancji, we Włoszech i Anglji:
Odilo z Clugny i Richerius z Yerdun gorliwie pracowali nad jej rozpowsze­
chnieniem; w Niemczech zaprowadzono także Boży pokój, który tu wszak­
że połączył się z tak nazwanym ogólnym pokojem publicznym (allgemeiner
Reichsfriede),— Kościół nie ograniczał się zalecaniem Bożego Pokoju, lecz
używał wszelkich środków, jakie miał w swej mocy, ku skutecznemu jego
przeprowadzeniu; wszyscy wierni, po dojściu do dwunastu lat życia, skła­
dali przysięgę zachowywania Treugam Dei, ścigania wichrzycieli porządku;
kto świadomie naruszał Boży pokój, ten stawał się winnym krzywoprzy-
sięztwa i ulegał ekskommunice, a niekiedy nawet karze na m ajątku i życiu.
Biskupi obowiązani byli wymierzać kary ustanowione, bez względu na
stanowisko winnych (c. l X De treuga et pace). Monarchowie, książęta
i lud mieli wspierać duchowieństwo, gdyż w przeciwnym razie ulegali
interdyktow i.— Tym sposobem zapobiegano szerzeniu się krwawych roz­
terek; uciśnieni i niewinni, nauki i sztuki, tylko w pokoju mogące kwi­
tnąć, znajdowały schronienie w Kościele, przed którego powagą zarówno
potężni jak i słabi czoła uchylali. Pomimo to, przepisy kościelne często
były gwałcone, w skutek czego niektórzy biskupi występowali przeciwko
instytucji pokoju Bożego, jako prowadzącej do krzywoprzysięztwa i lekce­
ważenia religji. Gdy czasy się uspokoiły, a w skutek tego powaga są­
dowa nabrała siły i znaczenia, zniknęła zwolna sama przez się insty­
tucja pokoju Bożego.— Cf. Waechter, Beitraege zur deutscken Geschichte,
1845; Stenzel, Geschichte Deutschlands unter den fraenkischen K aisern,
182 7. (Kober). J. N .
Brachium saeculare. Tak się nazywa w prawie kanonicznem władza
świecka, wtedy gdy przychodzi Kościołowi w pomoc, celem . wykonania jego
wyroków, lub gdy jej Kościół winnego, a swej jurysdykcji podległego, do
ukarania odstępuje. Z woli Chrystusa obiedwie władze, duchowna i świecka,
winny się wzajemnie wspierać, w celu ttrzym ania pokoju i szczęśliwości
doczesnej społeczeństwa, oraz dusz zbawienia; a jakkolwiek z praw a Bo­
żego są one- oddzielne i od siebie niezawisłe, przecież jedna pomocy d ru ­
giej wzywać i udzielać jej może i powinna. Ztąd Kościół, nie mogąc
podległych swej jurysdykcji poprawić duchownemi karam i, w moc swego
prawa (cap. Cum non ab homine 10 X de Judiciis 2, l) , pozbawiwszy ich
przywilejów duchownych za wielki występek, oddawał do ukarania władzy
świeckiej', aby poprawa, nie osiągnięta środkami duchownemi, użyciem k ar
cielesnych osiągnąć się dała, jak mówi Cap. Princeps 20 cs. 4 3 q. 5:
ut quod non praevaleat sacerdos ejjicere per doctrinae serrnonem, potestas
hoc impleat per clisciplinae terrorem. Oddawać zaś nakazują kanony wła-
542 Brach iu m s a e c u i a r e .— Braci sied m iu śp iących .
dzy świeckiej po u k aran ie duchow nych za h e r e z j ę (Cap. A d abolendam
9 X de Haeret. 5, 7), jeżeli jej nie chcą porzucić i szczerze pokutow ać
(Cap. Excommimicamus 15 ibidem ); za p o f a ł s z o w a n i e p i s m p a p i e z-
k i c h (Cap. A d falsariorum 7 X de Crimine fa ls i 5, 2 0); oraz za s p o ­
t w a r z a n i e s w o j e g o b i s k u p a (Cn. S i ąuis sacerdotum 1 8 cs. 11 q. l) .
D o w ykonania dekretów , przez siebie w ydanych, K ościół m ógł dawniej
wzywać pom ocy w ładz św ieckich, a te nie m ogły m u je j odmówić; naw et
B onifacy V III zaleca sędziom kościelnym , aby rozkazyw ali urzędnikom
w ładz św ieckich w prow adzanie w w ykonanie w yroków swoich, a gdyby ci
słuchać nie chcieli, poleca ekskom m unikow ać. P raw o zaś publiczne ta k
co do tego w ładzę K ościoła uznaw ało, że klauzule tak ie, do w yroków kościel­
nych wówczas dodaw ane, w ykonanie ich świeckim urzęd n ik o m pod k a rą
ekskom m uniki n akazujące, bezsprzecznie szanow ane i sp ełn ian e były. X a
oznaczenie, jak ieg o rodzaju pom ocy ze stro n y w ładzy świeckiej żąd ał K o ­
ściół, t. j. czy u k a ra n ia w innych, na k tó rych śro d k i k a rn e duchow ne do-
statecznem i nie były, czy też w ykonania w yroków kościelnych, praw o
kanoniczne posiada oddzielne w yrażenia, a m ianow icie w pierw szym
razie: brnchio saecidari tradere, a w drugim : brachii saecularis auxilium
implorare. X . A. S.
B raci pięciu P o la k ó w m ę c z e n n ik ó w , ś w i ę t y c h ( 1 2 L istopada).
Św. R om uald, na p ro śb y B olesław a C hrobrego, k ró la polskiego, p rzy słał
z W łoch do P olski dwóch swoich zakonników : Benedykta i Jana, do k tó ­
rych przyłączyło się trzech innych: M ateusz, Iza a k i Chrystja,n. Tow arzy­
szyli oni n ajprzód św. W ojciechow i do P ru s , lecz gdy po męczeństwie św.
bisk u p a przez P ru sak ó w prześladow ani i w ypędzeni zostali, pow rócili do
W ielk o -P o lsk i i osiedli na p u sty n i, w pobliżu m iasta K azim ierza. T u ,
zbudow awszy sobie z ch ru stu oddzielne szałasy, żyli na osobności, u n ik a ­
ją c obcow ania naw et m iędzy sobą i zajm ując się m odlitw ą i rozm yślaniem .
Ciągle ścisły post zachowywali ta k , iż • n iektórzy z nich raz tylko na ty ­
dzień, a inni, słabszego zdrow ia, dwa razy posilali się chlebem, w odą
i jarzy n am i. W łosiennica je d y n ą była ich odzieżą. Sypiali na gołej zie­
m i, podłożyw szy kam ień pod głow ę. K ró l Bolesław, dowiedziawszy się
o św iątobliw em życiu owych pustelników , osobiście ich naw iedził, a pole­
ciwszy siebie i całe swoje królestw o ich m odlitwom , ho jn ą obdarzył ja ł­
m użną. L ecz pustelnicy odesłali n atychm iast królow i jego d a ry przez
B arn ab ę, jednego ze swrych b raci. Tymczasem rozbójnicy, dowiedziawszy
się o królew skich d arach , tej samej nocy napadli na m odlących się p u ­
stelników , żąd ając od nich w ydania im skarbów". N ie wderząc zeznaniu
pustelników , że sk arb y odesłane g o lo w i, a chciwi zdobyczy, nic znalesć
u nich nie m ogąc, p rzy w iązu ją ich do słu p a, biczują, rozpalonem i głow nia­
mi d ręczą ciało, a w końcu m ieczem ich ścinają. — K ró l, uw iadom iony
o tern co zaszło, z w ielką uroczystością sprow adził ich zw łoki do m. K a ­
zim ierza, zkąd 100 5 r. przeniesiono je do G niezna. B arn ab a, powróciwszy
na p u sty n ię , po daw nem u sam jeden żył św iątobliw ie, a gdy w krótce
u m a rł, z ro zk azu k ró la pochow any został w jednym z nim i grobie. W m iej­
scu pobytu owych św iętych pustelników , dla uczczenia ich pam ięci, W o j­
ciech K adzidłow ski, k asztelan inow łocław ski, ok. r. 16 40 swoim kosztem
w ystaw ił kościół i k laszto r kam edułów (ob.). J.
Braci sied m iu śp ią c y c h , ś w i ę t y c h (2 7 L ipca), um ęczonych, ja k
utrzy m u ją, za prześladow ania D ecjusza. Ze wshodnich pisarzy św. Jak ó b
Braci siedmiu śpiących.— B ra c ia dłudzy. 543
z Sarug ( f 521 r.), a na zachodzie św. Grzegorz turoneóski ( f 5 9 4,
De gloria martyrum c. 9 5) o nich mówią., że siedmiu chrześcjan z Efezu
ukryło się przed prześladowaniem, nie daleko tego miasta w jaskini, i gdy
poganie wejście do niej zamurowali, więźniowie zasnęli i przebudzili się
dopiero w 200 lat później, t. j. 44 7 r., za panowania Teodozjusza Młod­
szego. Zdawało im się, że tylko jednę noc przespali, a gdy jeden z nich
udał się do miasta, aby potajemnie wyszukać pożywienia, bardzo się zdzi­
wił widokiem zupełnie nowym, ja k np. chrześcjańskiemi kościołami i t. p.
Z wielką uroczystością wprowadzono siedmiu tych ludzi do Efezu, gdzie i zaraz
pomarli. Nazywali się: M aksymjan, Malchus, M artynjan, D jonizy, Jan, Serapjon
i Konstantyn. Zdaje się, że powodem do tej legendy było podwójne zna­
czenie wyrazu y.oip,dadat. Mogło być, że zamknięci w jaskini owi efezcy
chrześcjanie umęczeni zostali, i gdy w 2 00 lat potem znaleziono ich ko­
ści, powtarzano zapewne: th o a ó a ia %vt\ Itłeł Ixot;j.7]aavTo, t. j.: spoczywali
przez dwieście lat. A ponieważ xotp.dod-at zarówno oznacza spanie natu­
ralne, jak i sen śmiertelny, wzięto być może ten wyraz w ścisłem zna­
czeniu i utrzymywano, że siedmiu owych męczenników rzeczywiście 200
lat przespało w jaskini. Ob. Holland. Acta ss. Julii t. VI, gdzie się znaj­
duje tekst św. Jakóba Sarug. i św. Grzegorza Turon, o tych śś. Cf.
L a n d , Anecdota syriaca t. I; Tillemont, Memoires t. I II str. 15 3 i 332;
SS. Septem Dormientium historia ex ectypis musei Yictorii expressa,
dissertatione et veteribus monumentis sacris profanisque illustrata, Ro-
mae 1741. J-
B r a c ia dłudzy, ’ASeXcpoi p.axpoć, Fratres Longini. Nazwę tę da­
no czterem braciom: Eutymjuszowi, Euzebjuszowi, Djoskurowi i Ammonju-
szowi, dla tego, że byli wysokiego wzrostu. Nie tylko odróżniali się oni
swoją postawą, ale umysłem, znajomością głęboką religji, życiem suro-
wem i ściśle ascetycznem; ztąd używali wielkiej powagi pomiędzy ana-
choretami na pustyni Nitryjskiej, dokąd się byli wcześnie usunęli. Pycha,
jak a się wkradła pomiędzy zakonników, a jeszcze więcej spory orygeni-
stowskie, albo raczej antropomorfistowskie, rozdzieliły pod koniec IV w.
mnichów egipskich na dwa wielkie oddziały: zamieszkujący pustynię Sce-
tejską sprzyjali antropomorfizmowi, a zamieszkujący góry N itryjskie,
opoę N ttp ta ę, byli stronnikami Orygenesa, a przeciwnikami antropom or-
fistów. Czterej bracia stanęli na czele tych ostatnich zakonników. Teofil
zasiadał wówczas na patrjarchalnej stolicy w Aleksandrji. Był to p rałat
dumny, namiętny, charakteru ruchliwego i zmiennego stosownie do oko­
liczności. Z tąd dano mu nazwę ’Ap/paXXa£, b Kó6opvoę 2). Był on
kiedyś zakonnikiem, znał zatem doskonale wpływ monachizmu na opinię
publiczną i wiedział, że, mimo gwałtowności i intryg, nie zdołałby się
utrzym ać na stolicy swojej, gdyby nie miał zakonników za sobą. Jeżeli
zaufanie, jakie miał w Izydorze, kapłanie swej djecezji i swoim przyjacielu,
już naprzód go usposobiła dobrze dla sprawy Orygenesa, zdrugiej strony
mógł liczyć, że zakonnicy z pustyni Nitryjskiej będą niu oddani, skoro
pozyska sobie braci długich. P ostarał się zatem wynieść D joskura, n a ­
wet mimo jego woli, na stolicę biskupią w Hermopolis małem, w niż-

*) Koturn (obuwie aktora tragedji w starożytności), człowiek dwoisty,


niestały, gdyż obuwie to kładło się zarówno na obiedwie nogi.
544 Bracia dłudzy.
szym E gipcie, a E u ty m ju sza i E uzebjusza przyciągnąć do swego kościoła,
św ięcąc ich na księży i m ian u jąc ad m in istrato ram i dochodów arcy-
biskupstw a. A m m onjusz sam jed en , najstarszy z braci, nie m ógł się
zdecydow ać n a opuszczenie pu sty n i. O dznaczał się on p rzed innym i sło­
dyczą i n au k ą; przyznaw ano m u d a r pro ro ctw a i w idziano, ja k dla p o ­
skrom ienia nam iętności cielesnych, p rzy p iek ał się rozpalonem żelazem;
ztąd ceniono go najw ięcej. Gdy chrześcjanie prag n ęli posłuchać jego
n au k i, i T ym oteusz, poprzed n ik Teofila, w ysłał po niego posłów, Ammo­
njusz uciekł, a gdy zo stał dopędzony, o d ciął sobie nożycam i lewe ucho
i p ogroził, że i języ k sobie u tn ie, jeśli go będą zmuszać do opuszczenia
pu steln i. Zostaw iono go więc w pokoju. Pozyskaw szy sobie tym spo­
sobem b ra ci długich, Teofil sądził, że należało mu ogłosić się publicznie
za o ry g en istam i. B ył zw yczaj, że arcy b isk u p i aleksandryjscy w ypraw iali,
n a ja k iś czas p rzed T rzem a K rólam i, do kościołów i klasztorów swej
djecezji encyklikę, zw aną listem paschalnym , w k tórym zapow iadali p ost
w ielki, naznaczali datę uroczystości W ielkanocnej i p rzy tem dodaw ali
nau k i m oralne, albo dogm atyczne, zastosow ane do czasu. R . 39 9 Teofil
sk o rzy stał ze swej encykliki i ogłosił się stanowczym przeciw nikiem a n tro -
pom orfizm u. Tym aktem obudził ta k wielkie niezadowolenie pom iędzy
m nicham i scetejskim i, że zaledwo jed en opat, P afnucy, ośm ielił się od­
czytać publicznie list p a trja rch y , i że znaczna grom ada fanatycznych m ni­
chów u d ała się do A lek san d rji, grożąc zabiciem Teofila i zburzeniem jego
kościoła. Teofil, chcąc u n ik n ą ć niebezpieczeństw a, przem ów ił zręcznie
tem i słowy M ojżesza do dwóch m nichów, k tó rzy stanęli przed nim ze swą
rek lam acją: „U jrzałem dziś oblicze wasze, ja k gdybym widział oblicze
B o g a / Genes. 3 3, 10. Z czego w nieśli owi m nisi, że Teofil ta k są­
dził o B ogu, jak o oni sam i, t , j. że podzielał zdanie antropom orfistyczne,
i uspokoiła się ich zajadłość, gdy zażądaw szy od Teofila, na potw ierdze­
nie słów jeg o , potępienia ksiąg O rygenesa, k tó re szerzyły b łąd , o trzy ­
m ali odpow iedź, że uczyni zadość ich żądaniu, bo sam nie ciei’pi pism
O rygenesa i ju ż oddaw na zam ierzał je potępić. Sozom ., H isto r. eecl.,
V III 11. Jakkolw iek te słowa Teofila były tylk o środkiem wyjścia z g ro ­
żącego m u niebezpieczeństw a, jed n ak że na p raw dę zm ienił swoje zdanie,
z pow odu nieporozum ień, ja k ie zaszły pom iędzy nim , a daw nym i jego
przyjaciółm i, m ianowicie długim i braćm i. Z azdrościł biskupow i D josku-
row i jego pow agi i pow ażania u w szystkich, a dwaj adm in istrato ro w ie
m a ją tk u kościelnego, E uty m ju sz i E uzebjusz, poznaw szy, przez czas swego
zarząd u , złą stro n ę c h a ra k te ru Teofila, nie chcąc b rać na siebie odpow ie­
dzialności za bezpraw ia swego bisk u p a, zapragnęli, pod pozorem , źe n ie
mogli żyć dłużej w m ieście, w rócić n a p ustynię. Teofil, .znając doskonale
pobudki, k tó re ich sk łan iały do usunięcia się, był do najwyższego stopnia
oburzony. Sam naw et A m m onjusz poróżnił się z p a trja rc h ą , z następ n e­
go pow odu. Teofil w ym agał od k ap łan a Izy d o ra, k tóregośm y w spom nieli,
aby te n zaśw iadczył fałszyw ie, że pew na zm arła kobieta zapisała swTój
m ają te k siostrze arcybiskupa. Izy d o r o drzucił z gniewem tę propozycję
chciwego biskupa. O trzym ał on, z d ru g iej stro n y , od bogatej wdowy
1 0 0 0 sztuk zło ta, k tó re m iały być u ży te, bez w iedzy arcybiskupa, n a za­
kup ien ie odzieży dla ubogich k o b iet w A lek san d rji. Teofil dowiedział się
o tern od swoich pow ierników i, zagniew any na Izy d o ra, w yłączył go
z K ościoła. K ap łan ten u d ał się do mnichów n itry jsk ich , gdzie został
B racia dłudzy.— B racia i siostry P ana Jezusa. 545

łaskawie przyjęty przez Ammonjusza. Teofil nietylko nie usłuchał mni­


chów, którzy przyszli prosić za Izydorem, ale nawet skłonił ich do zer­
wania z długimi braćmi i zażądał piśmiennie od sąsiednich biskupów, aby
wypędzili kilku znakomitszych mnichów nitryjskich z ich celek (Pallądiua
in vita S. Joannis Chrysost.). Natenczas Ammonjusz udał się z kilku in­
nymi mnichami do A leksandrji, by zapytać Teofila o przyczyny ich potę­
pienia. Gdy stanęli przed patrjarchą, ten wpadł w straszny gniew, ude­
rzył w twarz Ammonjusza i wrzasnął: „Heretyku bezwstydny, potęp Ory-
genesa!“— Ale trzeba było się całkiem pozbyć tych niedogodnych mni­
chów. Zwołał tedy r. 4 0 1 biskupów na sobór do A leksandrji, na któ­
rym odrzucono pisma Orygenesa, potępiono braci długich, wyjąwszy Djo-
skura, którego wszakże zmuszono do ustąpienia ze stolicy biskupiej. Teo­
fil poszedł jeszcze dalej: wymógł na cesarzu polecenie, dające mu oddział
wojska, z którym puścił się- na pustynię N itryjską, celem schwytania braci
długich; ale ci, ostrzeżeni, schowali się do pewnej cysterny; splondrowano
tylko i popalono ich ubogie celki. W ynieśli się zatem do Palestyny,
wziąwszy z sobą 7 o najwierniejszych swoich zwolenników. Przecież i tam
nie znaleźli bezpieczeństwa, którego szukali: Teofil wysłał za nimi posłów
swoich i listy, oskarżające ich o fanatyzm i herezję, grożąc każdemu gnie­
wem swoim, ktokolwiekby ich przyjął, tak, że ci bracia i ich towarzysze
nie mogli otrzymać żadnej opieki, nawet od Jana, biskupa jerozolimskiego.
Nie wypadało im więc nic innego robić, jak udać się do K onstantynopola
i odwołać się do opieki tamtejszego patrjarchy, św. Jan a Chryzostoma.
Zanieśli do niego prośbę, aby się wstawił za nimi do Teofila. Chryzo­
stom, stosownie do praw kościelnych, mocą których duchowni, ekskommu-
nikowani przez swego biskupa, nie mogli być przyjęci do społeczeństwa
z Kościołem, jak w skutek decyzji praw nie zwołanego soboru, nie po­
zwolił im przystąpić do Stołu Pańskiego, ale zresztą przyjął ich łaska­
wie i gorliwie wstawił się za nimi do Teofila; lecz ten pozostał nieubła­
gany. Natenczas mnichy ci wyjawili otwarcie wszystkie zdrożności swo­
jego przeciwnika, przez co otrzymali od cesarzowej Eudoksji przyrzecze­
nie, że będzie zwołany synod do Konstantynopola, pod prezydencją św.
Chryzostoma, na którym zostanie roztrząśniętą ich sprawa i stosowny wy­
rok wydany. Teofil, który już dawno zamyślał o zgubie Chryzostoma,
skorzystał z tej okoliczności (ob. Chryzostom i Orygenistow'skie spory).
I odtąd ci czterej bracia zeszli na drugi plan. Sw. Epifanjusz, biskup
Cypru, po niejakim czasie pogodził się z nimi, i Teofil nawet, którego
prosił o przebaczenie im, przyjął ich do społeczeństwa wiernych i po­
zwolił wrócić nakoniec do pustelni, gdzie dalej prowadzili dawny swój
sposób życia. {F ritz). X . M. G.
B r a c ia i siostry P a n a Je zu sa , o których spotykamy wzmianki
w Ewangeljach (Mat. 1 2 , 4 6 , Joan. 7 , 3. Act. l , 1 4 ) . Braci P . J e ­
zusa imiona są: Jakób, zwany Mniejszym, Józef (Jose), Judas i Szymon
(M ar. 6, 3. Mat. 1 3 , 5 5); o siostrach zaś Ewangelja tylko ogólnie wspo­
mina (Mat. 1 2 , 4 6) . Współczesny św. Hieronimowi, Helwidjusz, utrzy­
mywał, jakoby wyrazy b r a c i a i s i o s t r y należało brać w ścisłem zna­
czeniu, o rodzonych braciach i siostrach. Odparł tę herezję św. H iero­
nim , w piśmie Liber adversus Helvidium de perpetua Y irginitate B. Ma-
riae (ok. r. 3 8 3) . Że zaś z nauki K ościoła wiadomo, iż N. Panna
Encykl. t. II. 35

— V
546 B ra c ia i siostry P. J e z u s a . — B ra c ia i siostry wolnego ducha.

w wiecznem postała dziewictwie, przeto egzegeta nie może wspomnianych


tekstów ewangelicznych brać o rodzonych braciach i siostrach P. Jezusa.
A choćbyśmy nawet pominęli analogję wiary (ob.) i powagę Kościoła, na
k tó rą egzegeta przy wykładzie Biblji zważać powinien (ob. wyżej str.
3 0 7...), to same reguły czysto hermeneutyczne każą nam powątpiewać,
czy tam o rodzonych braciach lub siostrach jest mowa? Wiadomo bowiem,
że według hebrajskiego sposobu wyrażania się (usus loquendi), b r a t i s i o ­
s t r a znaczą krewnego, lub powinowatego w ogóle. Tak Laban ze swym
s i o s t r z e ń c e m nazywają się wzajemnie braćmi (Gen. 2 8 , 2 . cf. 2 9 , 1 2 .
1 3 . 1 5 ); braćm i Abrahamowymi nazywają się s y n ó w co wi e jego: Batuel
(Gen. 2 4 , 1 5 . 2 7 . 4 8 ) i Lot (Gen. 1 2 , 5 . cf. 1 3 , 8 . 9 . 1 4 , 1 6 );
Idumejczycy nazywają się braćmi Izraelitów (Deut. 2 , 4 . 8), bo Ezaw,
ojciec pierwszych, był bratem Jakóba, czyli Izraela. M a t k a z synami
swymi nazywa Rebekę siostrą (Gen. 2 4 , 55 — 6 0 ). Ob. Gesenii (prote­
stant) Thes. Philolog. wyraz HPIK; Bretschneider (protest.), Lexicon gr. lat.
Novi Test. wyraz oc§sX<poę i afeXcpVj. Co zaś do braci P. Jezusa, wiemy,
że M arja, M atka P. Jezusa, miała siosti’ę także M arję, która była za
Kleofasem (Joan. 1 9 , 2 5 ), czyli Alfeuszem (ob.). Ta właśnie M arja Kleo-
fasowa była m atką Jakóba Mniejszego i Józefa (Mat. 2 7, 5 6 . Mar. 1 5 ,
4 0). Widocznie więc przynajmniej Józef i Jakób Mniejszy są braćmi
P . Jezusa, nie rodzonymi, ale c i o t e c z n y m i . A skoro tak się ma rzecz
z jednymi „braćmi,“ zdrowa logika każe przypuścić podobny stopień po­
krewieństwa i w dwóch pozostałych „braciach44 i w „siostrach44 P. Jezusa.
Cf. art. Juda, Jakób Mniejszy i Większy. X . W. K.
Bracia i siostry w olnego ducha, herezja, która w początkach X III
wieku w różnych się pojawiła krajach, hołdowała stanowczemu panteizmo-
wi i, wśród różnych losów, aż do XV w. przetrwała. Treść ich nauki
je st taka: Deus est formaliter omne, quod est. Bóg jest istotną substan­
cją świata, wszystko z niego wypłynęło, zatem nie stworzył on świata,
nie był bowiem wprzód nim świat; owszem, świat jest wiecznym i równym
co do istoty synem ojca, który go ciągle płodzi. W szystko stworzone
jest niczem (unum purum nihil), nie masz świata (bo wszystko jest Bogiem),
są to tylko przemijające formy pojawu boskiej substancji. Rozumna du­
sza człowieka jest częścią istności boskiej, nie stworzoną i nie dającą się
stworzyć; zawiera w sobie wszystkie boskie doskonałości i wraz z Ojcem
wszystko stworzyła. Każdy człowiek jest Synem Bożym, stworzonym od
wieków przez Ojca: Chrystus żadnej wyższości nie ma nad innymi ludźmi,
raczej wszystko to, co Pismo o nim powiada, stosuje się dosłownie do
każdego człowieka. Chrystus nie za wszystkich cierpiał, tylko za samego
siebie: każdy człowiek musi odkupić sam siebie, a nawet może zasługami
przewyższyć Chrystusa. Ale wtedy tylko człowiek to może, gdy się po­
stawi na „absolutnem stanowisku,44 i uznając bóstwo swojej własnej istoty,
przez kontemplację oswobodzi się z więzów doczesnych i całą swoją istność
w przepaść boskiej substancji zatopi; wtedy stanie się jednem z Bogiem
i w istocie synem Bożym. Pismo św. jest tylko poetycznem omówieniem
pojęć panteistycznych, multa in eis sunt poetica, jest czystym produktem
ludzkiego serca, dla tego też natchnienia ludzkiego serca tyleż za­
sługują na wiarę, co i Ewangelja. Kto kocha bliźniego, ten już tern
samem kocha Boga, a kto powiada, że Boga bardziej niż bliźniego
kocha, ten jeszcze nie jest doskonałym, nie wie bowiem tego, że mię-
Bracia i siostry wolnege ducha. 547

dzy jedną a drugą m iłością żadnej nie ma różnicy. Co się zaś tyczy
ostatecznych rzeczy człowieka, i tu swój system doprowadzają do osta­
tnich konsekwencji i zaprzeczają kościelnej nauki, o osobistej nie­
śmiertelności: jak wszystko wypłynęło z Boga, tak wszystko wraca do
niego napowrót, nie masz zatem sądu ostatecznego: sąd ten przy śmierci
każdy człowiek sam na sobie wykonywa; nie masz piekła ani czyśca,
tylko dusza rozpływa się w ogólną boską substancję i wprawdzie trwa
w niej dalej, ale bez żadnej osobistej świadomości. Poglądy tej sekty
dziwnie zgodne z nowemi panteistycznemi systemami, często aż do wyra­
żeń samych, wywarły i na praktyczną stronę wpływ niem ały. Człowiek,
wewnętrznie jedność z Bogiem stanowiący i sam będący Bogiem , nie po­
trzebuje żadnego zewnętrznego nabożeństwa, żadnych postów, żadnych
modlitw, żadnych sakramentów i t. d. Szczególniej sekciarze ci odzna­
czali się bluźnierstwami przeciw Najśw. Sakrameutowi, twierdząc zresztą
konsekwentnie ze swoim błędem zasadniczym, że w każdym chlebie, tak
dobrze jak w konsekrowanym, jest ciało Chrystusa; nie masz żadnej różnicy
między duchownymi i świeckimi, nie potrzeba żadnego wyznania grzechów;
wszystko to, wraz z całym widzialnym Kościołem wydało im się „niedorzeczno­
ścią,u która tych tylko zajmować może, którzy żadnego pojęcia nie mają o bo-
skości człowieka, dla których strona zewnętrzna coś znaczy. Ta pogarda
wszelkiej zewnętrzności, łatwo dająca się pojąć ich panteizmem, najsilniej
się rozwinęła w dziedzinie nauki obyczajowej, gdzie stanowi zupełny
antynomizm (ob.). Budując swoję naukę na twierdzeniu, że człowiek,
zatopiony w rozważaniu boskiej substancji, stanowi jedność z Bogiem,
twierdzili, że człowiek taki wyższy jest nad wszelką boską i ludzką
powagę i nie potrzebuje jej słuchać; wola bowiem jednostki tak samo jest
wolą Bożą, jak przedmiotowo nadane prawo. N ie ma różnicy między do-
bremi i złemi czynami, jedne i drugie chwale Bożej służą, bo jednych
i drugich on jest źródłem. „Jeżeli więc Bóg chce, abym grzeszył, to ja
nie powinienem nie chcieć grzeszyć: to jest prawdziwą skruchą. I choćby
człowiek tysiące śmiertelnych grzechów popełnił, a pozostawał w p ołącze­
niu z Bogiem, to nie powinien pragnąć, iżby był tych grzechów nie po­
pełnił, i raczej powinien tysiąc śmiertelnych grzechów popełnić, niż od je ­
dnego z nich się wstrzymać." Szczególniej zastosowali tę zasadę do zadowo­
lenia chuci cielesnych: tu wszystko dozwolone, ciało bowiem w żadnyra nie jest
stosunku z boską duszą, której największe nawet wyuzdanie zmazać nie m oże,
a raczej, kto na widok nagiego ciała innej płci doznaje jeszcze jakiego zmy­
słowego wrażenia, ten nie nawrócił się jeszcze zupełnie do Boga i nie osią­
gnął doskonałej wolności. W łóczyli się więc sekciarze z kobietam i, które
siostrami nazywali i z któremi żyli w najswobodniejszym stosunku, nazywając
się, ze względu na oswobodzenie swoje od wszelkiego prawa, braćmi i sio­
stram i wolnego ducha. N ie słusznemby jednak było twierdzenie, że ich
panteizm powstał z owych antynomistycznych dążności, że nim usprawie­
dliwić i uniewinnić chcieli swoje wybryki; odwrotnie rzecz się miała,
i faktem jest, że wśród najpoufalszego stosunku, w wielu razach czystość
zachowywali. Do pracy nie czuli się zobowiązani, ta bowiem przeszkadza
wznoszeniu się duszy ku Bogu; wszelką własność m ieli wspólną, kradzież
dozwoloną, a żebranie uważali za niezaprzeczony przywilej każdego do­
skonałego. W dziwacznych ubiorach, przy nieustannćm wołaniu: „chleba
przez Boga!" przechodzili miasta i wsie, starając się wszędzie zyskiwać
548 B r a c ia i sio s try wolnego ducha.

zwolenników dla swojej tajemnej nauki. Udawało im się to nietylko ze


świeckimi, ale i z duchownymi: byli bowiem bardzo zręczni i udaną pobo­
żnością pociągali ku sobie proste serca, tak, iż nawet człowiek taki, ja k
Tauler, w naukach ich naczelnika nic podejrzanego nie znalazł (Raynald.
an. 1329, n. 73). Obacz o nauce i obyczajach tej sekty: Statut. H enri-
ci I, Archiep. Colon., contra beghardos,- z r. 1306 u Mosheima De beg-
hardis et beguinabus comm. p. 2 1 0 ; Clementis V contra beghardos in
Alemannia, z roku 1311 u Mosheima 1. c. p. 618; Joannis, Episc. A rgents
Epist. circul. z r. 1317, Mosheim p. 2 5 5; Joannis X X II bulla z r. 1329
u Raynald. an. 1329 n. 7 0.— Co się tyczy miejsca, czasu i powodu
powstania tej sekty, nie możemy godzić się z Mosheimem, który z li­
stu Papieża Klemensa V do biskupa z Kremony, z wezwaniem o wytę­
pienie sekty wolnego ducha (R aynald. an. 1311 n. 6 6) wnioskuje, że ona
tam powstała, kiedy tylko tyle wnosić można, że ona się tam okazała.
Już r. 1212 napotykamy w Strasburgu, pod nazwą ortliebensjanów, sektę,
której panteistyczne nauki zupełnie z naukami braci wolnego ducha się
zgadzają, i bardzo jest prawdopodobnem, że wyszli ze szkoły Amalryka
z Beny, który już r. 1204, za panteistyczne, z arabskich komentatorów
A rystotelesa wyciągnięte nauki, popadł pod cenzury. Uczniowie jego roz­
winęli system dalej, ale 1209 wygnani z Paryża, rozbiegli się po różnych
djecezjach. Mógł jeden z nich, Ortlieb, osiedlić się w Strasburgu i tam
wzmiankowaną sektę założyć ( Gieseler, Kirchengesch. I I 2 p. 6 2 6).
Ztam tąd rozszerzyli się po Alzacji i Turgawji, gdzie ich 1 2 1 6 r. znajduje­
my. W połowie X III w. główne siedlisko mieli w okolicach Renu, szcze­
gólniej w Kolonji, gdzie jeden z ich naczelników, Magister E ckard, słowem
i pismem sekciarstwo szerzył i często bardzo energiczne środki ze strony
arcybiskupów kolońskich wywoływał. Około r. 12 60 w Szwabji okazują
się ślady tych heretyków, gdzie się z beghardami (ob.) mieszają, ściągają
na nich liczne prześladowania, a szczególniej wielu zakonników i zakonnic
namawiają do porzucenia celi, do życia bez reguły zakonnej, bo takie ży­
cie większą jest zasługą. I we F rancji znajdujemy ich, szczególniej mię­
dzy waldensami w Lyonie, gdzie ich lud szyderczo „Turlepinsu nazywa:
quia ea tantum loca habitarent, quae lupis exposita erant (B u F resne,
Gloss. VI p. 1351); nakoniec, wyżej wzmiankowany list Klemensa V z r.
1311 przekonywa, że osiedlili się także „w prowincji Spoleto i okolicach.“
Udaną pobożność, połączoną z gorliwem zyskiwaniem sobie wszędzie stron­
ników, pozorną głębokością, właściwą każdemu panteistycznemu systemowi,
a, z drugiej strony zdarzającą się tu i owdzie powierzchownością w służ­
bie Bożej, zepsuciem lub ignorancją duchowieństwa, a ztąd niedostatecznem
zaspakajaniem duchowych potrzeb ludu, sekta ta była bardzo niebezpie­
czną i wielu wiernych, mimo ich wiedzy i woli, w sieci swoje pociągnęła;
prześladowano ją też, i wielu jej zwolenników poniosło śmierć na stosie.
W r. 1418, pod przewodnictwem niejakiego Jana, banda tych sekciarzy
pociągnęła do Czech, miała zebrania w Pradze i w wdelu innych m iej­
scach, nosząc nazwę pikardów lub adamitów. Zyska, który ich podej-
rzywał o różne obrzydliwości, napadł na nich r. 1421 i częścią w bitwie
pozabijał, częścią spalił po bitwie; i odtąd ginie ich nazwa w historji
( Mosheim 1. c. 5 91). O ich nauce obacz Staudenmaiera Philosophie des
Christenthums l p. 513. (Kober). W ł. B .
B racia m iłosierdzia. 549

B racia m iłosierdzia (F ratres misericordiae B ea ti Johannis de Deó) .


Pom iędzy różnem i szpitalnem i zakonam i, zakon b ra ci m iłosierdzia jed n o
z pierw szych m iejsc zajm uje. Z ałożył go św. Jan B o ży (ob). Gdy bowiem
św ięty te n , po wielu błędach życia, pom yślał o popraw ie, postanow ił słu ­
żyć B ogu w ubogich i chorych. C hodził więc po ulicach m iasta G ra n a ­
d y w H iszpanji, obw ołując: „B racia moi, czyńcie dobrze dla m iłości B oga!“
a zebrane jałm użny o bracał na w sparcie ubogich i chorych. R . 1 5 4 0 wy­
n a jął nareszcie dom w G ranadzie i u rząd ził go na pielęgnow anie chorych;
dom ten był początkiem w ielkiego szpitala w G ranadzie i zakonu, noszą­
cego do tąd nazwisko założyciela. B iskup G ra n a d y obejrzał nowy zak ład
i zaczął go popierać, ale jeszcze an i on, an i św. J a n B oży nie myśleli
0 nowym zakonie: chcieli tylko, co najw ięcej, utw orzyć stow arzyszenie z lu ­
dzi św ieckich, k tó rzy b y się podjęli d oglądania chorych w szpitalach, a od
innych św ieckich w łaściw ą odzieżą się odróżniali. Pierw szym i uczniam i
1 tow arzyszam i św. J a n a Bożego byli: Antoni M artin i P iotr Velasco. Tym
i późniejszym ich tow arzyszom , J a n za życia swego nie n aznaczył żadnej
reg uły; szli za jego przykładem i za jego przep isam i co do pielęgnow ania
chorych. P o jego śm ierci, zaszłej w 1 5 5 0 r ., słuchali b ra ta A ntoniego
M artin a, nazyw ająe go swoim m ajorem (przełożonym ). Tem u A ntoniem u,
po otrzym aniu bogatych darów F ilip a II, udało się założyć szpital w M a­
d ry cie, a w krótce K ordub a, L u cen a i inne h iszpańskie m iasta uzyskały
szpitale, urządzone w edług p rzepisu św. J a n a B ożego. D . l Stycz. 15 72
P ap ież P iu s Y potw ierdził nowe tow arzystw o i d ał m u reg u łę św. A u g u ­
sty n a, z pełnom ocnictw em w ybierania przełożonego (m ajora) i w yświęca­
n ia ze swego g rona jedneg o b ra ta , aby o zbaw ienie ich duszy i chorych
m iał pieczę. P o d d ał ich tak że pod ju ry sd y k c ję biskupów d jecezjalnych.
P rz y tej sposobności, b ra t S ebastjan A rias, k tó ry po zatw ierdzenie p ap ie-
zkie jeździł do R zym u, otrzym aw szy bogate w sparcie J a n a au strjac k ieg o ,
założył w N eapolu szpital N ajśw iętszej P a n n y Zw ycięzkiej, a za d ru g ą
p o d ró żą do R zym u, zdołał tak że sław ny szp ital w M edjolanie założyć.
T ow arzystw o pom yślnie się rozw ijało i 1 5 8 6 r . liczyło ju ż 18 szpitali:
odbyło zatem w Rzym ie pierw szę je n e ra ln ą k a p itu łę , n a k tó re j ułożono
p ro je k t k o nstytucji zakonu. P apież P aw eł Y, brew em z d. 7 S tycznia 1611
r ., uzn ał ich za rzeczyw istych zakonników , a 15 K w ietnia 1 6 1 7 p o tw ier­
d ził ich konstytucje. Od 159 2 r. zakonnicy hiszpańscy nie sto ją w ża ­
dnym zw iązku z klasztoram i, po za g ranicam i tego królestw a położonem i;
zakon zatem m a dwóch jenerałó w : jed n eg o d la H iszp an ji i In d ji zacho­
dnich, k tó ry do dzisiejszego d nia rezyduje w G ranadzie, i drugiego dla
F ra n c ji, N iem iec, P olski i "Włoch, rezydującego w R zym ie. W In d jach
zachodnich zakon liczy cztery prow incje. Członkow ie jego w różnych k ra ­
ja c h , różne noszą nazw iska. W H iszpanji nazyw ają się braćm i gościnności,
we W łoszech fa te bene fra te lli, lub ty lk o ben fra te lli, z k ąd pow stało
polskie bo n ifratrzy . W e F ra n c ji zajęła się nim i królow a M arja de M edi-
cis, dając im pierw szy szpital w P a ry ż u , n a p rzedm ieściu S ain t-G erm ain .
W M arcu 160 2 r. H en ry k IV d ał im o tw arte listy i pozw olenie p rzy jm o ­
w ania w całem jego państw ie szpitali, ja k ie im ofiarow ane b ęd ą. W sk u ­
te k tego pow ierzono im 2 4 szpitale, n ad k tó rem i zw ierzchność trzy m ał
je n e ra ln y w ikarjusz, w P a ry ż u rezy d u jący . Z F ra n c ji w ychodziły kolonje
zakonników także i do A m ery k i. N astęp n ie, w pierw szym z ty ch dwóch
k rajó w b racia m iłosierdzia praw ie wszyscy padli ofiarą rew olucji, ale dzia-
550 B ra c ia m iłosierdzia.

łalność ich tak była pożyteczna, iż po przywróceniu porządku i o nich


znowu pomyślano. Teraz m ają znowu liczne klasztory i pod nazwą fre-
res de la charite niezmiernie dużo dobrego robią. Mianowicie oddają się
bardzo gorliwie pielęgnowaniu obłąkanych. I polscy zakonnicy tej reguły
mieli osobnego jeneralnego wikarjusza (Cf. Helyot t. IV str. 170 i dal­
sze). W Niemczech także wcześnie się rozkrzewili. Gdy mianowicie z po­
czątku X V II wieku książę K arol Euzebjusz Liechtenstein poznał w Rzy­
mie pożyteczną działalność tych braci, wracając, wziął dwóch z sobą do
Niemiec, Gabrjela hrabiego F erra ry i Jana Chrzciciela Casinetti, i 16 05
w Felsbergu, w niższej A ustrji, zbudował im osobny klasztor, urządzony
do przyjęcia chorych i we wszystko bogato zaopatrzony. To był pier­
wszy ich klasztor w Austrjackiej monarchji i, wraz z później zalożonemi
instytucjami zakonu, tworzy osobną prowincję, niemiecką nazwaną. Już
1614 r. bracia miłosierdzia od cesarza M acieja w W iedniu otrzymali,
unter dem W erd, w dzisiejszem Leopoldstadt, dom na osiedlenie. Cesarz
F erdynand II 2 1 W rześnia 1624 udzielił im liczne przywileje, znaczne
wsparcie roczne i pozwolenie na zbieranie składek w W iedniu i we wszy­
stkich jego krajach koronnych. Powstały więc ich klasztory w różnych
miastach A ustrjackiej monarchji. Zaraza, k tó ra 1 7 1 3 r. do W iednia w tar­
gnęła, ściągnęła wszystkich tamecznych braci do służby w lazarecie, gdzie
wszyscy prawie ofiarą swego poświęcenia padli. Uznając ich pożyteczność
i ścisłe wypełnianie obowiązków, stopniowo w krajach A ustrji oddano te­
mu zakonowi 2 7 klasztorów i dwa domy rekonwalescentów; na czele
tych wszystkich stał konwent wiedeński, jako metropolitalny klasztor.
Z owych 2 7 szpitali, jest 13 w W ęgrzech i w krajach z niemi połączo­
nych, 3 w Czechach, 4 w Morawji, 3 w Austrji,- l w Styrji, i w g ó r­
nym Szląsku, i w Galicji wschodniej i l w Illirji. Dwa domy rekon­
walescentów są w W iedniu i Presburgu. W klasztorach w Zagrzebiu
i Gorycji w 184 5 pielęgnowano także i kobiety chore. R. 1836 bracia
miłosierdzia z W iednia objęli także, powierzony im przez króla Ludwika
bawarskiego, klasztor w Neuburgu, w biskupstwie augsburgskiem, gdzie
potem jeszcze dwa klasztory wystawili. Bracia tego zakonu czwartym ślu­
bem zobowiązują się, przez całe życie, oddawać pielęgnowaniu chorych.
Nowicjat trw a rok, ale po jego upływie, według rozporządzenia Papieża
A leksandra V III z d. 10 Lipca 165 5, młody profes musi jeszcze rok
w professorium wytrwać, jakby w drugim nowicjacie. K ierunek szpitala
powierza się świeckiemu ordynarjuszowi i nadzorcy chorych, którym po­
winien być chirurg doświadczony. Czas wolny członkowie zakonu winni
poświęcać na nabywanie wiadomości chirurgicznych i medycznych. Na
kapłanów nie wielu wyświęcać się powinno, ażeby studja i kapłańskie obo­
wiązki nie zajmowały czasu i nie osłabiały w nich gorliwości służenia cho­
rym. Ubiór przepisany składa się z habita z czarnego sukna, szkaple-
rza tegoż samego koloru, pasa skórzanego i małego okrągłego kaptura.
Zakon obecnie posiada dosyć klasztorów, szczególnie w Meksyku; Hiszpanja
nawet, wśród powszechnego tam w ostatnich czasach burzenia klasztorów
i kościołów, trochę łaski dla braci miłosierdzia okazuje. Co do ich usta­
wy i karności, ob. Reguła św. Augustyna, wraz z ustawami zakonu św.
Ja n a Bożego, potwierdzona przez Jego Świątobliwość Paw ła V (po nie­
miecku), W iedeń u J. Thomas, 1 7 9 5 .— Do P o l s k i sprowadził ich r. 1609
W alenty Wiłczogórski i oddał im w Krakowie swoję kamienicę przy uli-
Bracia miłosierdzia.— Bractwo. 551

cy św. J a n a , zkąd później przeniesieni na K a zim ierz, do k lasztoru po ks.


try n itarzach . W Zebrzydowicach, (w G alicji) k laszto r i szpital p. ty t. św.
F lo rja n a fundow ał r . 1 6 1 2 M ik. Z ebrzydow ski, wojewoda k ra k .; w P u ł­
tusku, r. 1 615 H en ry k F irle j, bp p ło ck i, lecz posunąw szy się na arcb .
gnieźnieńskie, z ab rał z sobą b o nifratrów do Łow icza. W G dańsku, fund.
J a n T eszm er, wojew. m alborgski; w Łucku, r. 163 9 ks. B a lta z a r Tyszka;
w Lublinie, r. 164 9 M ikołaj Sw irski, suffr. chełm ski, ztą d p rzeniesieni za
m iasto na C zw artek, do k laszto ru pokarm elickiego. T enże założył k la ­
sztor w K rasnym stawie, zkąd przeniesieni do Zamościa. W e L w ow ie,
r 16 50 fund. J a n Sobieski, chorąży k o ro n n y ("późniejszy J a n III). W Frze-
myślu, fund. 1 6 6 5 r. P io tr M niszecb, pisarz przem yski; w Podogrodziu,
Stanisław L ubom irski. W najp rzó d na L esznie osadził ich
r . 16 50 B ogusław L eszczyński, p o d sk arb i k o ro n n y . R . 16 64 T obiasz,
łow czy, i Ja n A ndrzej, referen d arz k o ro n n y , b racia M orsztynow ie, w ym u­
row ali k laszto r i kościół św. J a n a Bożego p rz y placu saskim i tam p rze­
nieśli zakonników . A ugust II, w zam iarze ro zp rzestrzen ien ia o g rodu sask ie­
go, w ybudował kościół z klasztorem na g ru n cie parysow skim 1 7 2 5 , gdzie dziś
się znajduje jeden już tylk o zakonnik. N a L itw ę sprow adził ich r. 1 6 3 5
A braham W ojno, bp w ileński, do Wilna-, do N owogródka r. 1 649 K azim .
L eon Sapieha, podkancl. lit. W Mińsku, fund. 1 7 00 A n to n i Teod. W a ń ­
kowicz, sto lnik m iński; w Grodnie, K aro l P io tr P an cerzy ń sk i, bp w ileń­
ski; w Wysokiem Litewslciem, r. 1 7 85 A leks. Sapieha, kan cl. lit. r . 1 8 3 6 ,
U kazem z d. 1 7 M arca 183 6, w szystkie k laszto ry bonifratró w n a L itw ie
oddane zostały pod bezpośredni zarząd biskupów djecezjalnych.
Braciszkowie IViarji {jpetits-freres de M arie). R . 1 817 ks. Cham-
pagnat, zakonnik m ary sta, w ikarjusz p a rafji L avalla, w djec. lugduńskiej,
zeb rał k ilk u m łodych ludzi i zaczął z nim i żyć w spólnie, aby ich p rz y ­
gotow ać n a apostołów — nauczycieli. Gdy n auczanie ich okazyw ało się b a r­
dzo skutecznem , sąsiednie djecezje w net ich u siebie pozaprow adzały.
W 5 0 la t od ich założenia ju ż się znajdow ali nietylko we F ra n c ji, lecz
i w B elgji, A nglji, naw et w O ceanji. O gólna ich liczba w ynosiła około
2 ,0 0 0 ; m ieli 3 30 domów, lub szkółek, i liczyli około 5 0,0 0 0 uczniów .
U staw a ich podobna je s t w ielce do ustaw y braci szk ó ł chrześcjańskich
(ob. Szkolni B racia), tylko że osiad ają po wsiach, zwykle po dwóch; gdy
tym czasem b racia szkół m ieszkają też i po m iastach . P rz e p a su ją się p o ­
w rozem i noszą krzyż n a piersiach.
Bractwo (C onfratern itas, Sodalitas). T a k się nazyw ają zgrom adze­
nia, albo stow arzyszenia katolików , zaw iązane w celach relig ijn y ch , lub
dobroczynnych, i potw ierdzone przez K ościół. Jeśli się b ractw o znacznie
rozszerzy, ta k , iż do niego p rzy łączają się in n e pom niejsze, ja k o filje, w te­
dy p rzy b iera nazwę arcybractw a (a rch ico n fratern itas) i pew ne rozleglejsze
przyw ileje. Z am iarem bractw byw a uczczenie jak iej tajem nicy w iary, lub
świętych pańskich, spełnianie uczynków chrześcjańskich i pobudzanie ta k
siebie jak o i drugich do cnoty. W ięk sza zatem w życiu baczność n a obo­
w iązki religijne, czujniejsza straż n ad sobą„ częstsze pobudki do cn ó t
chrześcjańskich i dostarczenie środków' do osiąg n ien ia jedynego celu czło­
w ieka, którym je s t żywot wieczny, stanow ią podstaw ę b ractw w szystkich.
W praw dzie m iłość, ja k ą Zbawiciel ogłosił, i zasady św. jeg o n au k i w iążą
ju ż ludzi w jedno ciało wspólnego b ra terstw a, ta k , iż gdyby je wszyscy n a ­
leżycie spełniali, św iat cały stałby się je d n ą Bożą ro d zin ą. Z najdujem y
552 Bractwo.

tego przykłady w pierwiastkowym kościele antiocheńskim, gdzie „mnóstwa


wierzących było serce jedno i dusza jedna“ (D z. ap. 4, 32); także w onem
miasteczku chrześcjańskiem, którego cnoty spowodowały nawrócenie św.
Pachomjusza (w Żywotach ks. Skargi), i potem w dziejach osady para­
gwajskiej w Ameryce. Mimo to jednak, duch powszechnej miłości i ogól­
ne środki zbawienia nie wyłączają bynajmniej szczególnych poświęceń
i gorliwszych czynów, do jakich niektórzy wewnętrzne czują natchnienia.
D la tego od początku zaraz Kościoła katol. były w nim pobożne stowa­
rzyszenia czyli bractwa, z których w biegu czasu powstały niektóre zako­
ny i cechy (contubernia). Pierwsze poświęciły się wyłącznie rzeczom reli­
gijnym, czynią śluby na zachowanie rad ewangelicznych i zostają pod po­
słuszeństwem przełożonego, a członkowie ich zowią się braćmi, fratres.
Drugie, obok modlitwy, na zgromadzeniach swoich prowadzą rozmowy
w przedmiocie postępu kunsztu i rzemiosła, na co z Kościoła biorą zachętę
i błogosławieństwo do uświęcenia prac swoich. Bractwa zaś za podstawę
istnienia naznaczają sobie pewne religijne cele i pobożne ćwiczenia, lecz
nie zobowiązują się ślubem do spełniania rad ewangelicznych, jak zako­
ny, a członków swoich tylko moralnie od świata odłączyć pragną. Początek
ich odnoszą niektórzy do ósmego wieku przed Chrystusem i czasów Kumy
Pompiljusza (Ferraris, Prompta bibliotli. edit. Mignę t. II v. Confraternitas).
To pewna, że tajem nice eleuzyjskie, szkoły filozofów i inne zgromadzenia
u ludów pogańskich, nosiły na sobie niejakie cechy stowarzyszeń religij­
nych. W chrześcjaństwie wznioślejszym odznaczyły się celem. Jednak
wpośród prześladowań, takie łączenie się, będące podstawą bractw, nie
mogło obiecywać korzyści: do tego bowiem potrzeba zewnętrznego pokoju,
a przytem i wewnętrznego silnego życia, jak to było w wiekach średnich.
Dopiero więc po ustaniu krwawych Kościoła zapasów, okazują się pewne
zarody religijnych stowarzyszeń. Tak w IV w. za ś. Djonizego, biskupa
aleksand., wybierano w Egipcie z niższego kleru kuratorów, czyli braci,
zwanych parabolani, (napapo^oę— śmiały, odważny), poświęcających się na
usługę chorujących z zarazy i grzebanie umarłych: tych było 5 0 0. Teodo-
zjusz cesarz około r. 418 prawem ich potwierdził {De episc. I. 42 i 43).
Na zachodzie byli lecticarii (Justin. Novel. 4 3), copiatae, fossarii i man-
sionarii, przyjm ujący dobrowolnie obowiązek pilnowania chorych, leczenia
ich, pomagania do chrześcjańskiego skonu i grzebania zmarłych. Im od­
dawano xenodochia (domy dla pielgrzymów), nosocomia (chorych), ptocho-
trofia (ubogich), orphanotrofia (sierot); byli ludźmi świeckimi lub ducho­
wnymi i zostawali pod zarządem biskupa. Te to zgromadzenia njożnaby
przyjąć za prawdziwe bractwa, gdyby nam historja więcej o nich dostar­
czała szczegółów. Dopiero sobór nanteński daje ku temu pewniejsze
wskazówki {Labb. Collect, t. IX). Rok przecież jego niepewny, bo jedni
6 58, inni 6 6 0, lub nawet 800 mu naznaczają. Od IX w. w dekretach
synodalnych i soborowych częste napotykamy wzmianki bractw i braci,
nazywanych fratantiari, fratriari, sodalitates, congregationes, societates,
scholae, geldoniae (od niem. wyrazu Gilde spółka), con/ratriae lub con-
fraternitates. W ustawach K arola W . tak opisane ich obowiązki: In omni
obsequio religionis conjungantur, videlicet in oblatione, in luminaribus, in
oblationibus mutuis, in exequiis defunctorum, in eleemosynis et caeteris
pietatis olficiis conventus talium confratrum , si necesse fuerit, ut simul
conveniant, ut si forte aliquis contra parem suum discordiam habuerit,
Bractwo. 553

quern reconciliari necesse sit, et sine conventu presbyteri et caeterorum


esse non possit, post peracta ilia, quae Dei sunt, et christianae religion!
conveniunt, et post debitas admonitiones, qui voluerint, eulogias a presby-
tero accipiant (Hincmar. Rliem. Capit. 1 n. 16). Przyjąć więc można,
iż około r. 8 0 0 założono pierwsze fundamenty bractw', w dzisiejszem ro ­
zumieniu branych, które dopiero w X II w. wybitnemi się stały, gdy we
Włoszech gorliwi kaznodzieje do pokuty pobudzali lud niespokojny, a ten,
wymownym ich głosem poruszony, pokazywał ją w publicznych modłach
czyli suplikacjach, procesjonalnie postępując we włosiennicy za chorągwią
przodem niesioną i do krw i się biczując, ob. Biczownicy. Podobnie już
w XI w. choroba, zwana ognistą, albo św. Antoniego, szerząc się w Nor-
mandji, dała początek bractwu Bożemu (confrerie de Dieu), którego człon­
kowie nosili mały biały kaptur i na piersiach medalik N. M. Panny,
a poprzysięgali oddziaływać przeciw tym, co mieszali pokój Kościoła i pań­
stwa. W e F rancji około tegoż czasu miało być bractwo N . M. Panny,
dla którego Odon, bp paryzki ( f 120 8), urządził nabożeństwo nazajutrz
po św. Trójcy, i to niektórzy uważają za najdawniejsze. W Rzymie sto­
warzyszenie konfalonierów (od confalone albo gonfalone— chorągiew, a za­
tem i ludzie stojący pod chorągwią), zmierzające do podniesienia ducha
pokuty, obudzenia miłości chrześcjańskiej i wyswobodzenia więźniów, otrzy­
mało potwierdzenie Pap. Klemensa IV (r. 1 2 6 5 —■7 1), poczem zaprowa­
dzono je we wszystkich prawie miastach i wioskach włoskich. Gdy zno­
wu r. 1 4 4 8 trzęsienie ziemi nawiedziło Rzym, a po nim zaraza, nie było
komu grzebać umarłych, szczególnie ubogich: wtedy Florentczycy utworzyli
bractwo, zajmujące się bezpłatnem zarażonych trupów grzebaniem. Po
ustaniu zarazy bracia nosili z niebieskiego płótna płaszczyki, dowód swe­
go poświęcenia i ofiary. Podobny ubiór, koloru niebieskiego lub białego,
przybrały bractwa pokutnicze, głównie czci Najś. Sakramentu oddane.
Niemniej dawne są bractwa miłosierdzia, do których liczy się i utworzo­
ne w Rzymie przez P ap . Klemensa Y II ( 1 5 2 3 — 3 4 ), dla udzielenia po­
sagów ubogim pannom. Spełniało cel swój W dzień św. Hieronim a, pa­
tro n a bractwa. W W iedniu, bractwo św. Katarzyny odprawiało uroczystą
procesję w drugą niedzielę Maja, na k tó rą uwalniało jednego więźnia.
W Paryżu król Henryk III r. 1 5 8 3 , na intencję pomyślności Kościoła
katol., założył pokutnicze bractwo Zwiastowania N . M. P ., sam był jego
przełożonym i we włosiennicy asystował brackiej procesji, na której kard.
Gwizjusz niósł krzyż, a książę de Mayenne, b rat kardynała, spełniał obo­
wiązki ceremonjarza. Inne białe bractwo pokutnicze w Montpellier, miało
oddawna wielkie znaczenie i, nawet podczas rewolucji 1 7 89 r., zachowało
obszerne swoje przywileje (Encyclop. theol. ed. Mignę t. V III p. 4 3 3 ).
Średniowieczne stowarzyszenia religijne zajmowały się częstokroć sprawa­
mi, które dziś rząd lub policja wykonywa. Tak np. bracia mostowi (fra-
tres pontifices) dla dogodności podróżnych zakładali i budowali m osty.—
W ogóle, szlachetne zawsze i ogółowi pożyteczne były i są dotąd cele
bractw wszystkich. Skutki z nich, moralizujące niższe mianowicie w ar­
stwy społeczeństwa, okazują, że bractw a są ważną dźwignią do uszlache­
tnienia i uszczęśliwienia społeczeństwa. Brackie obowiązki odnoszą się
zazwyczaj do siedmiu uczynków miłosiernych względem ciała i duszy, tu ­
dzież do uwielbienia tajemnic wiary i świętych pańskich. Ostatnie zmie­
rzają do pozyskania opieki świętego patrona i obudzenia w sercach braci
554 Bractwo.
gorącej chęci naśladow ania cn ó t jego. Mimo tej rozm aitości jed e n je s t
przecież głów ny zam iar bractw wszystkich: ułatw ienie pracy około zba­
w ienia siebie i drugich, chwała Boża i obudzanie gorliw ości ku spełnianiu
obowiązków chrześcjańskich, a ty m sposobem zabezpiecza się m oralność,
polepszają obyczaje i w ykorzeniają w ystępki lu d u . R zem ieślnik i km io­
te k m a jeszcze te n w ażny pożytek z bractw a, iż w dni św iąteczne przy­
byw a ra n o i po połu d n iu do kościoła, dla odśpiew ania k o ro n k i i innych
m odlitw brack ich , przez co wolne godziny spełnia w św iątyni, k tó reb y
inaczej zm arnow ał w karczm ie n a p ijatyce i hulance, niszcząc zdrow ie
i trw o n iąc krw aw o zapracow any tygodniow y zarobek. N ad to , w zwycza-
iwszy się w bractw ie do nabożeństw a, nuci w śród p racy relig ijn e pieśni,
ożyw iające w iarę, k tó ra go czyni sum iennym w sp ełnianiu pow inności sta ­
nu i w ykonyw aniu tow arzyskich zobow iązań, p rzykładnym dla rodziny
i czeladzi domowej, skrom nym i uczciwym wszędzie. T ak nieznacznie
z bractw a, praktycznym sposobem , zaszczepiają się w rodzinach, w siach i po
m iastach uczucia m oraln e, społeczeństw u św ieckiem u p rzysposabiają się
dobrzy obyw atele i rzeteln i rzem ieślnicy, a ztąd i dobrobyt pow szechniej­
szym się staje. D la tych powodów K ościół św. pielęgnuje b ractw a, jak o
dzielny śro d ek , w spom agający go w jego działaniu, a członków obdarza
różnem i daram i duchow nem i, udzielając im zupełnych odpustów w dzień
p rzy jęcia do b ractw a, w uroczystości b rack ie i w godzinę śm ierci, oraz
innych pom niejszych, za pełnienie dobrych uczynków , zgodnych z ustaw ą
b ra c k ą .— Poniew aż bractw a dla ludzi są ustanow ione i z ludzi się sk ła­
d ają , nic p rzeto dziw nego, że do nich w k rad ały się niekiedy pewne n ad u ­
życia, oziębłość i opieszałość. Ju ż r. 1 5 2 8 synod w Sens odbyty za b ro ­
n ił im poczęstunków zbytkow ych i częstych. B iskupi też w różnych cz a­
sach przypom inali bractw om ich pow inności i grom ili chęci wyswobodzenia
się z pod zw ierzchności parafjaln ej. K ościół zaś, z tychże pobudek, przez
d ek re ta papiezkie i rezolucje różnych k ongregacji rzym skich, określił sto-
sun ki b ractw do p arafji i biskupa, oraz przepisał p raw a ich istn ien ia. N aj­
w ażniejszą w tym względzie je s t k o n sty tu cja K lem ensa V III, z d. 7 G rudn.
1 6 0 4 , zaczynająca się od słów Quaecumque, k tó rej ustaw y, pod niew ażno­
ścią, w zak ład an iu b ractw zachow ane być w inny. Są n astęp u jące: l ) N ie
m ożna zaprow adzać więcej nad jed n o b ractw o , tegoż samego celu i n a ­
zw ania, w kilk u kościołach m iasta lub wsi, lecz p o trzeb a dla bractw ta ­
kich odległości trzech mil w łosiach (łatw o w tern je d n a k dyspensuje S to ­
lica A post.). G dyby przeciw tem u rozporządzeniu postąpiono, w tedy b ractw o,
później zaprow adzone, uważa się za niepraw ne (C. R . 31 M ar. 1 6 4 0 i R o ­
ta 18 Czerw. 1 64 5). W y jm u ją się tylko: bractw o Najśw. S ak ram ., k tó re
może być w każdym kościele parafjalnym (C. Indul. 7 L u t. 1 60 7 i C. E p p o r.
3 L u t. 1 6 1 0 ), tak że bractw o n au k i chrześcjańskiej (Innoc. X I 2 2 Czer. 1 6 8 6 ) ,
oraz b ractw a p raw nie erygow ane przed ogłoszeniem k o n sty tu cji K lem ensa
V III (C. In d u l. 2 7 W rześ. 1 6 0 7). Je d n ak k ilk a bractw różnego ty tu łu ,
a tem bardziej różnego celu, istnieć może p rzy tym że kościele, np. r ó ­
żańca i szkaplerza (R o ta 18 Czerw. 1 7 4 5 ). 2) N a zaprow adzenie b ra ­
ctw a p rzy kościele p o trzeb a od miejscowego b iskupa zezwolenia na piśm ie,
z w yszczególnieniem celu bractw a. 3) A rcy b ractw a i zgrom adzenia za­
k on n e do swych przywilejów' duchow nych przy b ierać (ag g reg are) m ogą
jed n o tylko bractw o, potw ierdzone ju ż od P ap ieża lub biskupa, za zgodą
je d n a k władzy djecezjalnej, d an ą na piśm ie. Tem u to przy b ran em u b ra -
Bractwo. 555

ctw u służyć b ęd ą wszelkie praw a i odpusty, zakonow i lub przy b ierającem u


je arcybractw u udzielone w szczególe i im iennie, ale nie te, k tó ry ch uży­
wa z innem i p er extensionem et com m unicationem . 4) U staw y bractw
pow inny być przez biskupa miejscowego przejrzane i potw ierdzone, k tó ry
może je naw et odm ienić p rzy erekcji i potem , oprócz gdy je już Stolica
A post. zatw ierdziła, lub były spisane w rodzaju k o n tra k tu (B ouix , T ra c t, de
E ppo, P a ris 1 8 5 9 t. I I p. 3 2 5). 5) F o rm u ły p rzepisane k o n sty tu cją K le­
m ensa V III, co do erygow ania i aggregow ania b ractw , pozyskiw ania odpu­
stów i t . p., pod niew ażnością przestrzeg an e być winny przez zakonników
i urzędników brackich. Są w F e rra ri ego, Bibl. p ro m p t, pod Conj rater nitas,
i u B o u ix'a op. c. p. 3 19; biskupi zaś do zak ład an ia bractw m ają wzór
w F o rm u larzu Monacelli ego i u B ou ix'a ; lecz do ścisłego zachow ania go
nie są pod niew ażnością zobow iązani. 6) O dpusty nadane b ractw u , w in n y
być poprzednio przez biskupa miejscowego za auten ty czn e uznane, inaczej
głosić ich nie wolno. 7) Sposób zbierania jałm użny i sk ładek p rzep isu ­
je biskup, k tó ry mocen je s t także naznaczyć cel tym że składkom , np. na
budow ę kaplicy, n a sem inarjum i t. p. 8) Jeśli b ractw a m ają swoich k a ­
pelanów i spow iedników, ci winni posiadać ap ro b atę biskupią; gdy zaś
są zakonnikam i, także od swego przełożonego, i tem sam em nie m ają w ła­
dzy rozgrzeszenia braci od cenzur i rezerw atów biskupich lub papiezkich.
P ostanow ieniam i C ongr. Conc. trid . zabroniono im w dawać się w obo­
w iązki proboszcza i dopełniać pew nych benedykcji, np. grom nic, po p iołu ,
palm , wywodu. 9) D okum enty, bractw się tyczące, pow inny być darm o
w ydawane. W k ró tce przecież C. Indulg. 6 M ar. 160 8 za m aterjalia p iś­
m ienne pozw oliła b ra ć najwyżej jed en skud zło ty . O prócz dopiero wyli­
czonych ustaw , w yjętych z k o n sty tu cji Quaecumque, je s t wiele innych je s z ­
cze, w przedm iocie bractw , w ydawanych przez K ongregację O brzędów i Sob.
try d ., między k tó rem i te w yraźniejsze: biskup zaprow adza bractw a au-
ctoritate ordinaria, a jenerałow ie zakonów (sam i lub przez swych k a p ła ­
nów) z przyw ileju P aw ła V i to tylko ich zgrom adzeniu pow ierzone, w ięc
karm elici szkaplerz, dom inikanie ró żaniec, franciszkanie pasek, zawsze za
pozw oleniem miejscowego biskupa (C. R . 7 Pażdz. l G 17); inne tak że b ra ­
ctw a m ogą zakonnicy zakładać p rzy swoich kościołach, lecz z wiedzą b i­
sku p a (R ota 8 M aj. 1 7 4 4 ). U zakonnic nie wolno erygow ać bractw dla
ludzi świeckich (C ongr. E p p . 5 M aj. 1 645). Za zgodą w iększości członków ,
objaw ioną na wspólnem posiedzeniu, wolno każdem u bractw u przenieść się
z jednego do drugiego kościoła, razem z m ajątkiem b rackim (R o ta 4 L u t.
1 7 44), k tó ry uw aża się za własność duchow ną, d la te g o zostaje pod opie­
k ą kośęjoła i nie może być pozbyw any (C. R . 2 7 L ip . 1 74 7), an i o d stę­
pow any, choćby dla innego kościoła, bez pozw olenia Stolicy św. (C. C. 20
S ierpnia 1 7 0 1); rozum ie się to jedynie o bractw ach duchow nych, a nie
św ieckich dobroczynnych, n aw et przez biskupa potw ierdzonych (C. C. 7
Sierp. 16 83). W szelkie spory, tyczące się interesów b rack ich , należą do
sądów kościelnych. Członkowie bractw posiedzenia swoje odbyw ać m ogą,
ilekroć zechcą, byle nie przeszkadzali nabożeństw u kościelnem u (C. R . 12
Stycz. 1 7 0 4 ). Gdy obierają m’zędników , lub sk ład ają rach u n k i, pow inni
zaprosić proboszcza (C. C. 15 M ar. 1 7 2 8 ). N ie m ogą kw estow ać w ko­
ściele i w granicach p arafji bez jego pozw olenia (C .C . 14 W rześ. 1 7 82).
Z a zgodą biskupa wolno im popraw iać swoje ustaw y (U. C. 2 Czer. 16 9 0 ),
lecz ty tu łu zm ieniać nie m ogą (C. E p p . 9 W rześ. 1 635); a n a zaprow a-
556 Bractwo.

dzenie zmiany w ubiorze, jeśli jaki miały, nie łatwo biskup zezwalać po­
winien (C. Epp. 2 0 Lut. 1 6 0 1 ); gdy zaś takichże szat używa kilka bractw
w jednćm miejscu, wypada rozróżnić je choćby kolorem (C. Epp. 1 3 Maj.
158 6). Wszystkie bractwa, nawet przy kościołach zakonnych, wyjętych
z pod djecezjalnej jurysdykcji, może biskup wizytować, rewidując ich ka­
plice i ołtarze (C. C. 2 3 Czerw. 1719), lecz ich kapelanów, bez przyczy­
ny i wbrew woli braci, usunąć nie ma prawa (B ouix 1. c.). W nabo­
żeństwach bractwa ulegają także biskupom, a nadto proboszczowi te tylko,
które są przy kościele parafialnym (C. R. 10 Grud. 1 703). Na wysta­
wienie Najśw. Sakramentu w uroczystości brackie potrzeba pozwolenia bi­
skupa (C. C. 5 Sierp. 17 19). Na procesjach nie noszą oddzielnego krzy­
ża, a idą porządkiem czasu w swej erekcji, tak, iż najpóźniej zaprowa­
dzone postępują naprzód, najdawniejsze zaś przy duchowieństwie (Grzeg.
XIII w bulli Exposcit i C. R. 2 4 Wrześ. 1712): wyjmuje się tylko bra­
ctwo Najświęt. Sakramentu, które na procesjach z wystawieniem trzyma
miejsce najbliżej celebransa (C. R. 3 Sierp. 1 6 9 7), wr innych zaś stosować
się winno do ogólnego przepisu (30 Wrześ. 1628); w powrocie jednak
tego się nie przestrzega (18 Czerw. 1695). Biskup karami mocen jest
znaglić bractwa, do uczestniczenia w procesjach zwyczajnych (C. R. 8 Maj.
1 62 7). Na pogrzeby występować mogą tylko gdy są zaproszone (C. R.
2 4 Lut. 1 6 80), a wziąwszy zapłatę za użyte tam świece, nic z tego pro­
boszczowi nie dają (C. Epp. 5 Mar. 1 6 1 6 ).— Obowiązki rządcy kościo­
ła względem bractw są następujące: wpisujących się do bractwa powinien
ostrzedz, i) aby poznali cel jego i przepisy, 2) aby rozważyli, czy tako­
we pogodzić zdołają z powinnościami stanu i powołania swego, 3) aby się
wpisywali nie dla próżności i widoków światowych, ale z miłości Boga
i pobudek religijnych, 4) aby starali się odtąd żyć świątobliwiej i dążyć
do doskonałości, 5) aby wiedzieli, iż opuszczenie obowiązków brackich nie
pociąga za sobą grzechu, tylko utratę odpustów i łask duchownych, jakie-
mi Kościół spełniających je zwykł obdarzać, i wreszcie, 6) aby nosili znak
bractwa, gdzie ten przepisany, np. szkaplerz, niekiedy pod grzechem; do
tego bowiem się zobowiązują, dla ustawicznego przypominania sobie celu
bractwa, którym jest dążenie do doskonałości. Nie zasadzać zaś na nosze­
niu szkaplerza, lub wpisaniu się w bractwo, zbawienia swego, bo to śro­
dek tylko, a nie cel sam. Jeśli kiedy bractwa nie wydają oczekiwanych
owoców, pochodzi to jedynie z winy braci, którzy przywiedzionych dopie­
ro przestróg nie zachowują, a częstokroć i nie znają. Ztąd trafia się,
że bractwa po niektórych kościołach ograniczają się do noszenia świec
gorejących, w czasie procesji i pogrzebów, a ich sesje mają za przedmiot
tylko spólną konsolację, składki też obracane bywają wyłącznie na świa­
tło i poczęstunek. Te błędne opinje zrodziły się w przeszłym wieku, za­
rażonym indyferentyzmem, i przyniosły ciężki cios stowarzyszeniom reli­
gijnym. Do pasterzy dusz należy nowem życiem natchnąć bractwa przy
kościołach będące, przedstawiając, że ich obowiązkiem jest zaradzać szcze­
gólnie potrzebom czasu i oddziaływać przeciw skażeniu wieku, jako to:
rozszerzać znajomość zasad wiary, podnosić moralność w rodzinach, za
pomocą religijnego wychowania dzieci, spełniać gorliwie uczynki miłosier­
ne, względem duszy i ciała bliźnich, okazywać należną uległość Kościołowi
i prawom krajowym,- oraz wdrażać przekonanie o sumiennem spełnieniu
powinności stanu, z pobudek wyższych, miłości Boga i zbawienia. Dla tego
Bractwo. 557

nie przyjmować do bractwa lada kogo, a tylko trzeźwych i moralnego ży­


cia, aby bractwo stanowiło w parafji wybór osób najbardziej religijnych,
przykładnych i gorliwych. Niech przyjęcie do bractwa będzie jakby na­
grody cnót, poprzednio już okazanych: podniesie to znaczenie bractwa i za­
chęci innych do starania się o świątobliwość, która otwiera drogę do wej­
ścia w grono powszechnie poważanych i czcigodnych ludzi. W tedy b ra­
ctwa będą znowu, jak niegdyś, ozdobą religji przez swe cnoty, pociechą
cierpiących przez uczynki miłosierne i ważnym czynnikiem dla kapłana
do rozniecenia ducha wiary w całej parafji. W tym też celu niech k a­
żde bractwo ma jaki ołtarz pod swoją opieką i chorągiew ze swoim p a ­
tronem . Dobrze gdy bractwo posiada swą książkę do nabożeństwa, gdzie,
obok modlitw brackich, byłyby wydrukowane ustawy, pobudki moralne
i zwyczajne katolickie nabożeństwo. Niemniej ważnem jest, aby zawsze
pod przewodnictwem proboszcza odbywało swe sesje, czyli posiedzenia,
zwane niegdyś schadzkami (u ks. Skargi i starych autorów), na których
mają się odbywać narady, nietylko aby nie zabrakło światła, lecz przede-
wszystkiem o potrzebach moralnych, jak np. wykorzenieniu przekleństwa,
pijaństwa, kradzieży, próżniactwa i t. p., słowem, nad tern wszystkiem,
coby działało na ukształcenie obyczajów, zachęcenie do cnót i spełnianie
powinności chrześcjańskich. A jeśli obowiązkiem każdego chrześcjanina
jest modlitwa i praca, to szczególnie wybrani chrześcjanie, jakim i są człon­
kowie bractw, głęboko w sercu i pamięci zapisać sobie powinni te dwa
wyrazy: módl się i pracuj! Módl się, odprawiając nabożeństwo brackie,
lecz nie zapominaj razem, że do głównych powinności brackich należy też
pracować i wykonywać czyny religijne, do których cię miłość Boga i bli­
źniego, oraz uczucie własnego serca wzywa; przy modlitwie zatem i pracy
oddaj się także dobroczynności i m iłosierdziu.— Do Polski weszły bractw a
razem z religją, i dziś rzadki znajduje się kościół, któryby nie posiadał
z nich jednego lub kilku. W szystkich opisać niepodobna i trzeba się tu
ograniczyć do powszechniejszych i tych jedynie, o których piśmienne po­
zostały wiadomości.— Między bractwami, pod wezwaniem tajem nic boskich,
najpospolitszem jest br. Trójcy Przenajśw., powstałe r. 1 5 4 8 we Włoszech,
u nas najprzód założone w Poznaniu przy kościele św. Anny, obok ber­
nardynów, w d. 8 Stycz. 16 3 2 r. Rozciągało opiekę nad chorymi i ubo­
gimi, wyposażało biedne dziewice i inne jeszcze spełniało uczynki m iło­
sierne. Podobnie, jak we wszystkich prawie dawnych bractwach, tak i tu,
do ćwiczeń pobożnych należało biczowanie, które bracia odbywali, w celu
pokuty, nietylko prywatnie, ale i w kościele. Kobietom dozwolonem to
było jedynie w domu własnym, przy zachowaniu wszelkich warunków skro­
mności. Że bractwo św. Trójcy dopomagało pieniężnie do wykupu nie­
wolników, widać z książki p. t. Confraternitas SS. T rinitatis redemptionis
captivorum in monasterium olivense s. ord. cisterciensis noviter introdu-
cta; per P . F r. Joan. Augustinum Hoffman s. ord. monasterii olivensis
profess. (Typ. ejusd. monast. oliven. 16 73 in l2 -o ). W innej znowu,
z napisem: Nabożeństwo do Trójcy Przenajśw. wprowadzone z konfrater­
nią do kościoła parafjalnego Witowskiego w roku 1 7 4 9 (druk w Gdańsku
17 5 3 ; dla wsi W itowa na Kujawach), te znajdujemy ustawy: l) czcić Imię
Trójcy Przenajśw., 2) jej się szczególnie polecać, 3 ) co niedziela zmówić
trzy pacierze, lub koronkę o Trójcy św., także bywać na nabożeństwach
brackich, unikać grzechów, a ćwiczyć się w cnotach, dla tego często się
558 Bractwo.
spowiadać i kommunikować, modlić się za drugich i pełnić uczynki miło­
sierne.— Niedawno pod temże wezwaniem zawiązało się inne stowarzysze­
nie na wzór bractwa, z zamiarem niesienia ulgi duszom w czyścu będą­
cym. Początek jego i ustawy opisuje książeczka: Wiadomość o stowarzy­
szeniu na cześć Trójcy Przenajśw. dla wybawienia dusz z czyśca, K rak.
1871. Powstało w Paryżu r. 1 84 7, staraniem pewnej ubogiej służącej,
a w dziesięć lat, za zgodą arcyb. ks. Sibour, poddało się zarządowi kks.
lazarystów, czyli missjonarzy. Dochody stowarzyszenia dzielone bywają
na trzy równe części, z których dwie idą na Msze śś. i nabożeństwa za
zmarłych, a trzecia na jałmużny w tymże celu rozdawane. Korzyść du­
chowna w równym podziale dostaje się: l) duszom najbardziej zapomnia­
nym i opuszczonym, 2) duszom osób spokrewnionych ze stowarzyszonymi,
3) duszom zmarłych stowarzyszonych, lub tym, których się po śmierci do­
piero do stowarzyszenia zalicza. D. 2 9 Paźdz. 185 9 r. Ojciec św. nade­
słał stowarzyszeniu swoje błogosławieństwo, i odtąd także po za granicami
Francji szerzyć się poczęło. W Krakowie założono je u kks. missjona­
rzy na Kleparzu r. 1865. Każdy stowarzyszony daje centa tygodniowo,
co wynosi nieco więcej nad grosz, lub od razu 10 florenów, czyli 4 0 złp.
W szystkie owoce Mszy śś. i dzieł miłosiernych odstępują się duszom zmar­
łych. Po śmierci każdego ze stowarzyszonych odprawiają się zaraz trzy
Msze śś. za duszę jego. Można też do stowarzyszenia wpisywać i zmar­
łych, aby ich zrobić uczestnikami korzyści duchownych, na zawsze lub na
czas ograniczony. Stowarzyszennie potwierdził Pius IX d. 2 0 Wrześn.
185 9 r. i udzielił różnych odpustów.— B r. Opatrzności Boskiej dla k u p ­
ców, zaprowadzili w Krakowie oo. jezuici przy kościele swoim śś. Apost.
P iotra i Pawła, które, po kassacji zakonu, bisk. Kajetan Sołtyk d. i Gr.
1 7 74 r. pozwolił przenieść do św. Barbary, gdzie dotąd istnieje, odpra-
wując główne swe nabożeństwo w szóstą niedzielę po Zielonych Św iąt.—
B r. Miłosierdzia Boskiego dość często po kościołach jeszcze rię napoty­
ka. B r. Ducha św. pod wpływem wojen krzyżowych zawiązane, w XII w.
w Montpellier, zajmowało się pielęgnowaniem chorych, a członkowie jego
dali początek zakonowi kanoników de Saxia, zwanemu u nas duchniakami.
Było w Krakowie przy kościele św. Krzyża, zkąd i po innych miejscach
zaprowadzone zostało. Z książki: De fraternitate s. Spiritus historicus
commentarius etc., scribebat F r. P etr. Saunier, Crac. 1651 (Jocher III
n. 8 88 2), pokazuje się, że zakon św. Ducha trudnił się także wychowa­
niem podrzutków, oraz dozorem ubogich i chorych, których w Krakowie
było naówczas więcej niż 2 70 w szpitalu. Bractwo pomagało zakonowi.
W XVI w. zgorzał szpital św. Ducha w Krakowie, z nim też upadło
bractwo, które, po odbudowaniu domu dla chorych, wskrzesił ks. Saunier.
Znajdujemy je wszędzie, gdziekolwiek byli księża duchniaki, jak w San­
domierzu, Kaliszu i innych miejscach. Z ustaniem u nas zakonu roku
1 788 i bractwo upadło.— B r. Dzieciątka Jezus, zaprowadzone celem czu­
wania nad wychowaniem sierot i dzieci ubogich rodziców.— B r. św. D zie­
cięctwa Jezusa, dla wykupywania . od śmierci dzieci pogańskich, szczegól­
nie w Chinach. Zostaje pod opieką Dzieciątka Jezus i patronów: Najś.
M. Panny, śś. Aniołów stróżów, śś. Józefa, Franciszka Ksaw. i W incente­
go a Paulo. Każde dziecię ochrzczone może być członkiem tego stowa­
rzyszenia, od najmłodszego wieku do 21 roku życia. W pisani odmawiają
na intencję bractwm co dzień jedno „Zdrowaś M arja,“ lub gdy są jeszcze
Bractwo. 559

zbyt młodzi, inna osoba za nich, i opłacają miesięcznie 5 centimów, t. j.*


kwotę mało co wyższą nad 2 grosze poi. Stowarzyszenie Dziecięctwa Je­
zusa rozszerzyło się szczególnie po Francji, Austrji i Palestynie. Papież
Grzegorz XYI w r. 184 6, a Pius IX w 1 84 7 i 1851 nadali mu odpu­
sty.— B r. Imienia Jezus powstało r. 1 5 54, szczególnie w celu wytępienia
zwyczaju przysięgania, za które każdy' z członków surowej poddawał się
karze.— B r. Ubóstwa Chrystusa, założone w Krakowie przy kościele ś. Flor-
jana 14 Czerw. 1501 r., a dopiero 5 Czerw. 1615 przez bisk. Piotra
Tylickiego prawnie zatwierdzone. Istniało do r. 1804, w którym rząd
austrjacki poznosił bractwa, lecz r. 1 83 7 wznowione, a 1856 przez księ­
dza Karola Teligę urządzone, który też r. 1 859 ustawy jego wydrukował.
Członkowie zobowiązują się w niedziele i święta bywać w kościele rano
na koronce o Niepok. Pocz. N. P., a popołudniu o Trójcy Św.; asysto­
wać ze światłem procesjom uroczystym i pogrzebom zmarłych spółbraci;
godzić zwaśnionych, nauczać nieumiejętnych, wspierać jihngid) .j^mpdlić
się za dusze zmarłych ze swego stowarzyszenia. — Arcyor. Najśw. Sakram.
powstało w Rzymie, w kościele św. Marji nad Minerwą, a Paweł III
przez bullę d. 3 0 Listop. 1 53 9 r. potwierdził jego ustawy. Celem bra­
ctwa jest oddawanie szczególnej czci P. Jezusowi w Sakramencie jego mi­
łości i wynagradzanie zniewag, jakich od niewdzięcznych chrześcjan do­
znaje. Na tę intencję wpisani, przynajmniej co niedziela, odmawiają pięć
pacierzy. Gdziekolwiek bractwo to prawnie zaprowadzone będzie, otrzy­
muje tem samem wszystkie przywileje i łaski, nadane arcybractwu przy
kościele ad Minervam w Rzymie (C. Indul. 15 Lut. 160 8). W Polsce
najpierw zaprowadzili je kanonicy lateraneóscy przy kościele Bożego Ciała
na Kazimierzu w Krakowie, na co pozyskali dyplom papiezki 10 Wrześn.
1612 r. Zostaje tam w połączeniu z br. pięciu Ran Chr. i odśpiewuje
swoje modły podczas każdej prymarji. Toż bractwo w zjednoczeniu z in-
nem, pod wezwaniem Trójcy Przenajśw., było w Krakowie przy parafjalnym
i kolegiackim kościele W W. Świętych, zatwierdzone przez Klemensa XIII
d. 16 Kwietn. 1 765 r., a po rozebraniu rysującego się kościoła, prze­
niesione do pojezuickiego śś. Piotra i Pawła, gdzie dotąd zostaje, wystę­
pując na nabożeństwa brackie w kapach koloru fioletowego. —Arcybr. nieu­
stającej adoracji Najśw. Sakr. poleca członkom swoim odklęczeć przed
Najśw. Sakram. jedną godzinę w ciągu roku, dobrowolnie obraną, do
czego ks. J. K. Mętlewicz ułożył i wydał książeczkę: Godzina adoracji
(Warsz. 1 84 7), służyć mająca dla stowarzyszenia przy kościele pp. sa-
kramentek w Warszawie. Obok tego, wspomniane arcybractwo zajmuje
się uczynkami miłosierdzia, utrzymując na pensji osierocone panienki ro­
dem z Warszawy, dając wsparcie wstydzącym"Inę żebrać i ponosząc ko­
szta pogrzebu ubogich swych członków. Fundusze jego pochodzą z po­
bożnych zapisów, składek i ofiar dobrowoluych, któremi rozporządza, we­
dług ustaw zatwierdzonych przez władzę djecezjalną i ogłoszonych p. t.
Przepisy o Instytucji jałmużniczej arcyb. nieust. ador. Przenajśw. Sakr.
przy kościele ww. pp. sakramentek warszawskich, Warsz. 1846. Coro­
cznie też sprawozdania o czynnościach swoich drukiem ogłasza.— Inne br.
nieust. czci Najśio. Sakram. założył w Brukselli O. Boone, jezuita, celem
podniesienia pobożności i zaopatrzenia ubogich kościołów w przyzwoite
aparaty. Najwięcej dla tego składa się z niewiast i panien, co tydzień
schodzących się w oznaczonym czasie i miejscu do wspólnej pracy w mil-
560 Bractwo.

czeniu, podczas której odbywa się jakie budujące czytanie. W Beigji i nad
Renem każde prawie miasteczko ma podobne stowarzyszenie, a w niektó­
rych klasztorach żeńskich są pracownie, do wysokiego bardzo stopnia po­
sunięte w hafcie, jak to osądził ks. Bock z Kolonji, znamienity archeolog,
autor dzieła o hafcie i apparatach kościelnych. W Warszawie zawiąza­
ło się takież bractwo, którego ustawę podaje: Wiadomość o arcystowarzy-
szeniu nieustającej czci Najśw. Sakram., połączonego z opieką ubogich ko­
ściołów, w W arszawie przy kościele Dzieciątka Jezus (W arsz. 185 6),
i działalnością swoją wiele już czci Bogu przyczyniło, przez coroczne ob­
darowywanie świątyń przyzwoitemi aparatam i. Dwa są oddziały tego
stowarzyszenia: pierwszy stanowi rzeczywiste towarzystwo, zapisuje człon­
ków swych podczas Mszy św., odprawianej z wystawieniem Najśw. Sakram.
w każdy pierwszy czwartek miesiąca, zobowiązuje ich do stałej adoracji
raz w miesiąc, w godzinie dobrowolnie obranej, i do udziału w pracy rę­
cznej dla ubogich kościołów, osobiście lub przez zastępstwo, oraz do opła­
cania rocznie rs. l na m aterjały do aparatów. D rugi oddział zowie się
datkującym, i po wpisie, równie uroczystym, wymaga rocznej opłaty rs. 3.
Bractwo to przyjmuje wszelkie dary, do kościołów przydać lub przerobić
się mogące, a kapłanom, dostarczającym m aterjału, darmo żądane roboty
wykonywa. Do adoracji miesięcznej nie zobowiązuje pod grzechem śmier­
telnym; za zmarłych z bractwa każdy członek ma przyjąć w ciągu roku
dwie kommunje św., a jeśli jest kapłanem, odprawia dwie Msze św. Cf.
Encykl. I 5 1 .— Arcybr. nieustającej adoracji nocnej, obowiązuje (jednak nie
pod grzechem śmiert.) do czci Najśw. Sakr. w godzinach nocnych, poczy­
nając od 8-ej wieczorem do 8-ej rano. Każdy z członków, obrawszy so­
bie dzień stały w miesiącu, postanawia jednę z godzin nocnych w tym
dniu każdego miesiąca odbywać w ten sposób, że jeśli w pierwszym mie­
siącu zapisania się wziął od 8-ej do 9-ej, to w drugim tego samego dnia
od 9 do lOej adorację odbędzie, w trzecim od 10 do 1 1 ej i tak dalej,
aż w ciągu roku wszystkie 1 2 godzin nocnych z kolei odprawi i znowu
do swojej godziny powróci. Można się pomieniać lub zastąpić przez drugą
osobę; adorację odbywa się w kościele, lub w domu, byle modły skiero­
wać głównie ku uczczeniu Najśw. Sakr. Pius YII nadał temu bractwu
odpusty, a Pius IX, przez breve z d. 2 2 Stycz. 184 9 r., pozwolił używać
szkaplerza z wyobrażeniem Najś. S ak r.— Arcybr. adoracji N ajdroższej Krioi
Zbawiciela, ustanowione w Rzymie w kościele kolegjalnym św. M ikołaja
w Więzieniu; między innemi, rozważanie męki P . Jezusa i boleści Najśw.
Panny należą tu do obowiązków brackich. Licznemi łaskami i odpusta­
mi obdarzone zostało przez Papieża Piusa Y II d. 2 2 W rześnia 1815 r.
:Piusa IX dnia 19 Stycznia 18 50 roku. Ma nawet swój ubiór i szka-
plerz, opisany w książeczce: Odpusty i łaski duchowne, zapewnione człon­
kom bractwa adoracji Najdroższej Krwi P ana Naszego Jezusa Chrystu­
sa (W arsz. 1 8 6 1 ).— B r. Najśw. Serca P. Jezusa powstało z ożywio­
nego nabożeństwa ku Sercu P . Jezusa, widzeniem bł. M arji M ałgorzaty
Alacoque, zakonnicy od Nawiedzenia N. M. P. w P aray le M onial, w Bur-
gundji ( f 16 90). Szczegóły obejmują liczne książeczki, w tym przedmio­
cie wydane, np. Miesiąc Czerwiec czci Najsł. Serca P . Jezusa poświęco­
ny, p. ks. St. Ulaneckiego, wyd. 4 w WTarsz. 186 9. Do Polski w pro­
wadzili je kks. Pjarzy, pozyskawszy breve Klemensa X I z d. 3 0 Maja
1705 r ., dla kościoła swego w Warszawie. Głównie jednak nabożeństwo.
Bractwo. 561

to i bractwo popierały zakonnice wizytki, najprzód w Krakowie r. 1 71 7,


potem w W ilnie, Lublinie i W arszawie. Niemniej gorliwie dopomagali
jezuici, drukując nawet książki dla bractwa (w Poznaniu 1 74 3, w Po-
łocku 1 7 95). Obojętność religijna na początku obecnego wieku, jak in ­
ne, tak i to bractwo w zupełne prawie puściła zapomnienie. W znow iły
je wizytki lubelskie w r. 1 85 7, obchodząc nabożeństwo do Serca P . Je­
zusa, przez cały miesiąc Czerwiec i trzy dni Lipca, na pamiątkę 3 3 lat
ziemskiego żywota Zbawiciela. Bractwo ma nagradzać zniewagi wyrządza­
ne Najsł. Sercu Chr., odmawiając codzień, lub przynajmniej co piątek,
l Ojcze nasz, l Zdrowaś Marja i l W ierzę, z westchnieniem: „o słod­
kie Serce Jezusa! spraw, abym cię coraz więcej poznawał i kochał!“ D o
bractwa należy szkaplerz biały, z napisem czerwonym: „Matko, przez Serce
twoje, złącz nas z Sercem B ożem .“ W pisujący się przyjmują także ado­
rację przez jedną godzinę na rok, przez co powstało drugie bractwo,
z pierwszem ścisłe złączone, nieustającej adoracji N a js ł. Serca J e zu sa ,
które Leon X II r. 182 6 i Grzegorz X V I r. 1 8 34 zatwierdzili. Ponie­
waż znowu P . Jezus, objawiwszy się bł. Alacoque, żądał, aby czwartkowe
godziny w nocy spędzała na modlitwie, rozważając boleści konania jego,
ztąd utworzyło się trzecie bractwo, godziny świętej, mające za cel rozpa­
miętywanie jakiej chwili męki Zbawiciela w dni czwartkowe przed półno­
cą, od chwili jak kapłani odmawiać mogą jutrznię na dzień następny.
Celem nabożeństwa jest wyjednanie sobie szczęśliwej godziny śm ierci
i uspokojenie boskiej sprawiedliwości przeciwko grzesznikom. Grzegorz
X VI r. 18 32 nadał i temu stowarzyszeniu odpowiednie odpusty. Istniało
podobne bractwo pod tytułem Konającego P . Je zu sa , lub konającego S e r ­
ca Jezusowego, albo wprost dobrej śm ierci, przy kościele farnym w Ł ę­
czycy, dla którego wydano książeczkę: Nabożeńśtwo świętej kongregacji
dobrej śmierci etc., w Kaliszu 1 793. Pius VI nadał mu odpusty, nazna­
czając główną uroczystość bracką w dzień Opieki św. Józefa. Bracia
i siostry obowiązani mówić trzy pacierze, dla uproszenia szczęśliwej śmier­
ci, w piątki zaś pięć pacierzy, i jednę Mszę św. zamówić w roku, za
zmarłych z bractwa, nazajutrz po dniu zadusznym spowiadać się i kommu-
nikować na tęż intencję, być obecnym na brackich nabożeństwach i po­
grzebach współbraci.— B r . Pięciu R a n Zbaw iciela, w kościele kanoników
lateraneńskich u Bożego Ciała w Krakowie, zaprowadzone dyplomem
papiezkim z dnia 10 W rześnia 1 6 1 2 roku, oraz u tychże zakonników
w W ilnie, gdzie r. 1 7 3 9 w trzeciem wydaniu drukowano, dla wygody
braci, książkę pod tytułem: „Źródło krwawo strum ieniste, albo Br. Pięciu
Ran P. Jezusa.11 Natrafia się także po wielu innych kościołach.— B r .
K rzy ż a śic. bywało najwięcej po kościołach, posiadających jakąś część re-
likwji Drzewa św., jak np. u dominikanów w L ublinie, zaprowadzone przez
breve Innoc. X I z dn. 2 8 Sierpnia 1 6 88 w — B r . Grobu C hrystusa, sze­
rzone przez zakon bożogrobców, czyli miechowitów; o niem książka: A r-
chiconfraternitas ss. Hierosolymitani Sepulchri D. N . J. Chr., per Julium
P . M. restaurata et instituta. A. D . 1 55 4 typis impressa. Cura autem
et studio M. Jac. Pauli Radliński etc. reimpressa (Crac. 1 7 5 8 ) . — B r .
Zbaw iciela, lub Ukrzyżowanego Odkupiciela, założone w Krakowie stara­
niem Justa Słowikowskiego, archiprezbytera kośc. P . Marji, potwierdzone
przez Urbana VIII d. 7 W rześn. 1 63 8 r., modli się głównie za nawró-
En cykl, T, II. 36
562 Bractw o.

cenie grzeszników i dusze zmarłych. Ztąd wzięło tytuł dzieło dla b ra ­


ctwa tego napisane: „Nauka bractwa dusz w czyścu zatrzymanych i lu ­
dzi w grzechach zatwardziałych (Krak. 1 6 4 3 ) , “ i drugie: „Przyjaciel
w ostatniej potrzebie doznany, albo bractwo Najśw. Odkupiciela Ukrzyżo­
wanego, na ratunek dwu wielkich nędzarzów, ostatnim niedostatkiem ści-
śnionych, to jest ludzi w grzechach zakamieniałych i dusz w czyścu
gorejących. Przy kościele archiprezbitei'jalnym krak. N. Panny wrynku
założone (Krak. 1 6 6 9 ) . “ W przedmowie cokolwiek o bractwie,potem
0 czyścu, pobudki i sposoby ratow ania dusz czyścowych. Niegdyś kwitnę-
ło, licząc nawet znakomite osoby w swym spisie, jak królowę Eleonorę,
króla Jana III i jego żonę M arję Kazimirę, królewiczów Jakóba, Teresę
1 Aleksandra. Potem zaniedbane i dopiero za dni naszych wskrzeszone
przez ks. Juljana Żłowackiego, spowiednika tegoż kościoła. Na procesje
i nawiedzanie grobów, członkowie bractwa występują w właściwych sobie
ubiorach. Gdy w d. 2 1 Czerw. 17 8 4 dekretem cesarskim Józef II zniósł
w A ustrji wszystkie bractwa, zaprowadził w ich miejsce jedno tylko filan­
tropijne, pod tytułem Zbawiciela, celem zniesienia żebractwa i zbierania
składek na instytut ubogich.— B r. Compassionis, albo Męki Pańskiej, r. 1 5 9 5
założone przez M arcina Szyszkowskiego, kan., w końcu bisk. krakow., przy
kościele franciszkanów w Krakowie. Po 12 latach, już jako biskup łu ­
cki i nominat płocki polecił wydrukować ustawy brackie, pod tyt: „Bra­
ctwo Compassionis, albo Męki P. Jezusowej, i błogosławionej P . Marji
(w K rak. 1 6 0 7) . “ K ról Zygmunt III, W ładysław IV, Jan Kazimierz, wie­
lu biskupów i znakomitych w kraju osób było członkami tego stowarzy­
szenia. Pap. Klemens V III zatwierdził jego ustawy i nadał odpusty, a P a ­
weł. V 1 6 0 5 r. powierzył franciszkanom krakowskim. Wysoki duch po­
bożności i pokuty, oraz miłości Kościoła, cechuje bractwo Compassionis.
Modły swoje odprawiało w kaplicy u franciszkanów krakowskich, a nie­
które i w samym ich kościele. W czasie sejmów i potrzeb kraju, obcho­
dziło w uroczystej procesji siedm świątyń, śpiewając psalmy i biczując
się, a gdy napad Tatarów groził królestwu, pielgrzymowało o trzy mile
za Kraków, do miasteczka Skały, celem uproszenia, przez zasługi bł. Salo­
mei, odwrócenia tej klęski; raz nawet, w chorobie fundatora swego bisk.
Szyszkowskiego, biczując się, poszło do Częstochowy. Co kw artał przy-
II najmniej więźniów nawiedzało, niosąc im wsparcie i duchowną pociechę.
, Na to bracia i siostry, znakomitych nawet rodzin członkowie, przyodziaw-
j szy się czarną szatą i twarz zakrywszy kapturem , w duchu ewangelicznej
I miłości, po domach i ulicach wypraszały jałm użnę, z której sprawiano odzież,
dawano pożywienie i płacono długi uwięzionych. Skazanych wyrokiem,
do skruchy i pobożnej śmierci przygotowywali, a często wypraszali skró­
cenie kary lub uwolnienie. Szczególnie w czasie wielkiego postu na te
dzieła miłosierdzia zdobywali się bracia. W środę wielkiego tygodnia
otrzymywało bractwo listę więźniów od sądu, sprowadzało ich na ratusz,
następnie do łaźni i do spowiedzi. W wielki czwartek obłóczono więźniów
w szaty, staraniem bractwa sprawione, stawiano ołtarz w sali ratuszowej,
zwanej izbą pańską, i o godz. 10 starsi bractwa, w towarzystwie sześciu
innych, z zapalonemi świecami przyprowadzali tu ks. archiprezbytera ko­
ścioła Panny M arji, z duchowieństwem, niosącego Najśw. Sakr., który, po
odpowiedniej przemowie, w obec członków bractwa i senatu, udzielano wię­
źniom. Poczem odprowadzano duchowieństwo do kościoła, a bracia zasia-
Bractwo. 563

dali z więźniami do przygotowanego stołu w ratuszu, starsi zaś posługę


czynili; ci dopiero o godz. 2 po południu jedli obiad z księżmi spowie­
dnikami. O godz. 3 umywano nogi więźniom, a pisarz bracki odczytał
nazwiska tych, którym wstawiennictwo bractw a wolność wyjednało. P rz y ­
wilej ten nadał król W ładysław IV , protektor bractw a (ks. Fabisz, O sy­
nod. p. 18 6), który też razem z drugimi przybywał do kościoła i smagał
ciało swoje (ibid. p. 22 9). Burm istrz, pocałowaniem w czoło, przywracał
im cześć obywatelską, bracia zaś przybierali mężczyn w kaptury swoje,
a niewiastom rańtuckami głowy okrywali, przyjmując ich tą oznaką do b ra t­
niej równości. Następnie, udarowanych wolnością z zapalonemi świecami
prowadzono po jednym, między dwoma braćm i, w kapy przybranym i, do
kościoła kks. franciszkanów. Uwolnieni od kary śmierci (głównicy zwa­
ni, czyli na ucięcie głowy skazani) postępując naprzód, trzym ali w ręku
po jednej lub dwie trupie głowy, a cały orszak śpiewał: „O duszo! jakżeś
droga“ i t. d. Przybywszy do kaplicy, przed ołtarzem M atki Boskiej Bo­
lesnej słuchali kazania o wielkiem miłosierdziu P . Boga i ścisłej jego sp ra­
wiedliwości, po skończeniu którego wprowadzano ich do kaplicy Męki P ań ­
skiej. Tu uwolnionych, a było ich niekiedy i kilkunastu, rozbierano
z kap i rańtuchów, dozwalając wracać do swoich rodzin. Uszczęśliwieni
braterskiem miłosierdziem, w rzewnych słowach składali podziękę przeło­
żonym i starszym. Aby dać wyobrażenie o urządzeniu bractwa, dość wy­
liczyć urzędników jego. Protektorem pierwszym obrano królewicza W ła­
dysława IV. Superintendent zastępował fundatora i bliżej zajmował się
ważniejszemi interesam i bractwa; prefekt z zakonu franciszkańskiego kie­
rował nabożeństwem; konsyljarzów czyli radnych czterech było do rządze­
nia bractwem i utrzym ania kaplicy; pisarz do ksiąg i rejestrów brackich;
zakrystjanów świeckich dwóch, na każde półrocze, dla robienia porządku
w kaplicy, przygotowania worów brackich i dyscyplin do biczowań w p iąt­
ki, odbywanych przez samych tylko braci, przy zamkniętych drzwiach i za­
słoniętych oknach. Pacyfikatorowie jednali powaśnionych; infirmarze n a­
wiedzali chorych, cieszyli ich, udzielali środków dla ocalenia ciała i duszy,
zajmowali się nawet pogrzebami zmarłych braci, na których członkowie
bractwa występowali w worach pokutnych," i raz przynajmniej na miesiąc,
imieniem całego stowarzyszenia, bywali w więzieniach. Do niższych urzę­
dników należeli: kalwarystowie dwaj, tak zwani od trupich głów, które na
laskach trzym ając, stali u wejścia do kaplicy brackiej i pozdrawiali wcho­
dzących słowami: memento mori! lub po polsku: „pamiętaj na śmierć, a za
grzechy pokutuj!“ Krucyfer, noszący krzyż na procesjach; rejentowie
dwaj do rządzenia czyli pilnowania porządku w kaplicy i na procesjach,
dla tego nosili laski; sługa bracki do czyszczenia kaplicy i posług, odbie­
ra ł umówioną zapłatę. Nabożeństwa brackie odbywały się w każdy p ią ­
tek. Rano śpiewano Mszę św. o Męce Pańskiej, po niej, z fundacji bisk.
Szyszkowskiego, zakonnicy śpiewali pasję, a pod wieczór bracia odmawia­
jąc 15 psalmów gradualnych, odbywali biczowanie. W niedziele i święta
śpiewali w kaplicy całe officium de B. V. M. i mieli Mszę czytaną. W ka­
żdą czwartą niedzielę miesiąca uroczyste nabożeństwo, z wystawieniem
Najśw. Sakr. i procesją. W święto Znalezienia i Podwyższenia Krzyża ś.,
oraz w niedzielę mięsopustną, bracia i siostry naprzemian śpiewali psał­
terz, w godzinach wolnych od innego nabożeństwa. W piątki wielkiego
postu odprawiali drogę krzyżową w worach i boso, kto mógł znieść, a dy-
564 Bractwo.

scypliny i p osty podw ajali. W też p ią tk i cały dzień było w ystaw ienie
N ajśw . S ak r. w kap licy , a b ractw o p sa łte rz śpiew ało i w ieczorem publicznie
się biczow ało, n a co ju ż i niew iastom p a trz e ć pozwolono, aby się p o b u ­
dzały do ro zw ażan ia M ęki P ań sk iej i ofiarow yw ały nabożeństw o swoje za
pokój K ościoła. W w ielki czw artek szli w p rocesji do k ościoła P . M arji,
ja k b y do o g ró jc a , a w w ielki p ią te k p ro cesja jerozolim ska odbyw ała się
do ośm iu kościołów m iasta (nie do ośm iu ołtarzów , ja k w inne p ią tk i
p o stu ) i w k ażd y m b yło biczow anie. K to nie m ógł uczestniczyć w ty ch
nabożeństw ach, p o w in ie n był złożyć jałm u żn ę do sk rzy n k i b rack iej, w ce­
lach m iłosierdzia zało ż o n ej. O prócz przytoczonego ju ż dziełka: B ractw o
C om passionis, u staw y jego i przep isy pom ieszczają R efo rm a tio n e s gene-
rales ad clerum e tc ., w ydane przez tegoż bisk. Szyszkow skiego 1621 r . ,
oraz m ała k siążk a pod ty t: „N abożeństw o z k ró tk ą w iadom ością o pow a­
dze, odpustach i pow innościach a rcy b ractw a M ęki P a ń sk ie j etc., pod opie­
k ą j.w . ks. A n d rzeja z P osław ic A nkw icza, o. p. d ra , kan . k at. k ra k . etc.
su p e rin te n d e n ta tegoż arcy b ractw a i najosobliwszego dobrodzieja, do d ru ­
ku r. p. 1 7 69 podane w K rak o w ie.1* W k ró tce po założeniu b ra c tw a t e ­
go w K rak o w ie, kk s. fran ciszk an ie zaprow adzić go nie zaniedbali i p a
innych kościo łach swego zg rom adzenia. W K aliszu np. było ju ż r. 1 6 0 6 ,
choć praw n ie dopiero 1 6 1 4 zatw ierdzone, u p ad ło n astęp n ie r. 1 7 74,
a 185 3 w znowione, d o tąd istn ieje, lubo n ie ta k św ietnie ja k n ie g d y ś.—
B ractw o S m u tku Chrystusowego, n a uczczenie łez i sm utku C hrystusa P an a;
b r. to za o p iekunkę m a N ajśw . P a n n ę , K rólow ę M ęczenników , a za p a ­
tro n ó w św. Jó zefa, M ichała i D yzm asa. B r. to obow iązuje się pośw ię­
cać m odlitw y i p race n a szerzenie w iary i w łasne udoskonalenie. R . 1 8 5 7
w yszła w R zym ie k siążeczk a p. t.: „B r. sm utku Chryst.**— Z b ractw pod
wezwaniem N . M a rji P a n n y, najdaw niejsze m iało być założone w K ra k o ­
wie n a początk u X III w ., bo m a ju ż z r . 1 2 3 2 przyw ilej rzym ski na wy­
staw ian ie N ajśw . S ak r. w pew ne u ro czy sto ści. Istn iało b y zatem jeszcze
p rzed zbudow aniem kościoła św. M ark a i sprow adzeniem kanoników r e ­
gu larn y ch de poeniten tia, inaczej braćm i od p o k u ty błogosław ionych m ę­
czenników , lub N. M. P a n n y D em e trii de U rb e, albo po naszem u M ar­
kam i zw anych. T a k u trzy m u ją k siążk i b rack ie i J . M uczkow ski w b ro ­
szurze: B ra c tw a k rakow skie (K rak . 184 5); lecz ks. Piotr P ękalski w a rt.
H istoryczne podanie o b ractw ach (w P a m ięt. tow . dobrocz. k ra k . 1 8 6 8
ro k u ), odnosi je co najw ięcej do r. 125 7. M arkow ie, w edług D ługosza, przybyli
r . 125 7 n a w ezwanie k sięcia B olesław a W stydliw ego.— Stanisław E obocki,
p rz e o r zgrom adzenia, w r . 154 2 zbudow ał kaplicę dla b ractw a, a bisk.
k ra k . P io tr G am rat tegoż ro k u p o tw ierdził jego przyw ileje, z ty tu łem
N . M . P an n y , śś. L e o n a rd a , M ik o łaja , W alentego, A ntoniego, A nny i Z o ­
fji z córkam i. Od tej o statn iej p a tro n k i bractw o nosi dziś ty tu ł śiv. Z o -
f j i i liczy niew ielu członków , choć n ieg d y ś znakom ite naw et w k ra ju
osoby podaw ały mu swoje im iona. D la u ży tk u stow arzyszonych w yszło:
„N abożeństw o bractw a św. Zofji, ustanow ionego p rzy kościele św. M ark a
E w ang. w K rak o w ie (K rak. 1 8 5 5 ),“ a daw niej ks. Ju s ta P om orskiego:
„B ractw o św. Zofji (K ra k . 163 7).“ W e Lwowie r . 13 50 zaw iązało się
tak że b r. N . M . P an n y , pierw iastkow o z sam ych wojskow ych złożone {Z i-
m orow icz, H ist. Lwowa I I I ) .— B r . Niepokalanego Poczęcia N . P . pow stało
wcześniej daleko, nim tę n aukę K ościół za dogm at ogłosił (r. 1 8 5 4 ).
U nas pobożność k u N iepokalanej D ziew icy okazano w ustanow ieniu, przez
Bractwo. 565
k r . W ładysław a IV , pod jej w ezwaniem pierw szego polskiego o rd eru , k tó ­
r y U rban V III r. 16 34 zatw ierdził, lecz sen at z in nych p obudek n ie
p rz y ją ł (A nnotationes historicae a u ct. Jo a n . F rid . Sapieha, Colon. 17 30
p . 2 61). L epiej za to pow odziło się stow arzyszeniu k u obro n ie N iepoka­
lanego Poczęcia i w yjednania sobie szczęśliwej śm ierci, k tó reg o p raw a
i m odlitwy obejm uje b ro szu rk a: A ssociatio sive unio p iaru m m entium ad
im petrandam felicem m ortem , et p u rg a to riu m sine lon g io ri m o ra tran se u n -
dum sub P ro tectio n e e t P raesid io B. V. M . ad H onorem ejus Im m aculatae
C onceptionis (V ilnae 1 7 26) . Gdy ta k ożyw iła się cześć N iepokalanie P o ­
czętej M arji, b ern ard y n i krakow scy założyli bractw o, k tó re tegoż ro k u
1 7 3 6 P ap . K lem ens X II potw ierdził. O dtąd po w szystkich praw ie k o ­
ściołach tego zakonu zaprow adzone z o stało .— Arcybr. Niepokalanego Serca
N . Panny , zaprow adzone w K rakow ie przy kościele P . M arji r. 1 8 5 4 .
P o czątek jego właściwie należy się ks. K arolow i E leo n o rze D u p rich e D es-
g enettes, proboszczow i p a rafji N . Al. Panny Zwycięzkiej ( f i 8 60) , zkąd
i bractw o pospolitsze swoje nazw isko bierze. R . 1 8 2 4 położy ł on w P a ­
ry żu pierw sze zasady bractw a, p rzy pom ocy K aro la X i księżnej A ngou-
lem e, naznaczając za głów ny cel m odlitw ę i dobre uczynki, w ykonyw ane
w myśli naw rócenia grzeszników . U staw y b ractw a spisane r . 1 8 3 6, przez
P ap . G rzegorza X V I d. 24 K w iet. 1 8 3 8 r. p otw ierdzone zo stały . W k ró t­
ce stow arzyszenie otrzym ało ty tu ł arcy b ractw a i ta k bardzo się rozszerzy­
ło , że do r. i 8 60 liczyło przeszło 2 0 m iljonów członków . D n ia 9 L ipca
1 8 5 3 P iu s IX , w zruszony cudam i działanem i za m odlitw ą b ractw a, sta tu ę
N. M. P . Zwycięzkiej w P a ry ż u k o ro n ą z ło tą przyozdobić polecił. B ra ­
ctwo utrzym uje swoje k ro n ik i, przep ełn io n e św iadectw y m iłosierdzia tej,
k tó r ą K ościół zowie U cieczką grzeszników , w ywoływanego jed n em „Z dro­
waś M arja," ja k ie codziennie stow arzyszeni odm aw iać są obow iązani.—
B r . Zwiastowania N . Al. P. pow stało w R zym ie u jezuitów około r . 1 8 5 3 . —
B r . Oczyszczenia N . M. P ., zaprow adzone w K rakow ie dla m łodzieży a k a ­
dem ickiej r. 1 6 2 1 , najp rzó d w kaplicy kościoła dom inikańskiego, potem
przeniesione do kościoła św. M ichała p rzy k arm elitach bosycb. Ju ż ro ­
k u 1 6 36 pierw otny swój ty tu ł n a N iepokalane P oczęcie odm ieniło i za­
ra z r. 1 6 4 5 otrzym ało odpusty od Stolicy A post. Gdy w ro k u n a stę p ­
nym kaplica w szkołach, nakładem k r. W ładysław a IV , ukoń czo n ą z o sta­
ła , tam że od karm elitów bractw o to przeniesiono, a r . 1 7 86 do kościoła
akadem ickiego św. A nny, gdzie z końcem przeszłego w ieku u s ta ło .— B r.
Wniebowzięcia N . AL P. p rzy kościele m arjackim w K rakow ie, zaprow a­
dzone, w edług podania, r. 1 3 1 1 , lub raczej 1 3 3 3 , a 1 4 8 1 na nowo u rz ą ­
dzone. W pisał się do niego pierw szy K azim ierz W ., po nim L u d w ik k r.
w ęgierski i poi., W ładysław Ja g ie łło z 4 żonam i, K azim ierz Jagiello ń czy k
z żoną E lżb ietą i czterem a królew iczam i, Z ygm unt A u g ust, S tefan B ato ry
z A nną Jag iello n k ą i wielu innych zn akom itych u rzędem lub pochodze­
niem . O prócz nabożeństw a odpraw ianego dla b ractw a p rzy o łta rz u W n ie ­
bow zięcia N . P ., utrzym yw ało jeszcze szp ital d la starców i schorzałych,
w k tó ry m pom ieszczało sam ych tylko mężczyzn. U staw y jeg o podaje K onst.
H oszow ski w dziele: „Żywot A n d rzeja Zawiszy T rzebickiego, bisk. k ra k .
(K ra k . 1 8 6 1 p. 1 6 3 i w przypisach)." W X IV w ., gdy w K rakow ie wie­
lu było N iem ców , kap elan bractw a m iew ał k azan ia po niem iecku u P a n n y
M arji, a po polsku u św. B a rb a ry , lubo fu n d a to r kościoła bisk. Iwo O dro­
w ąż wcale inaczej rozporząd ził w dyplom ie z d. 1 0 W rześ. 12 26 r . Z tąd
566 Bractwo.
ja k iś czas bractw o to niem ieckiem się zwało. D opiero Z ygm unt I , ulega­
ją c prośbom b iskupa k ra k ., pow rócił kazania polskie u P . M arji, a n ie ­
m ieckie p rzen ió sł do św. B arb ary . R. 1 4 3 8 bractw o u padło, lecz w k ró t­
ce 1481 odnow ione, a znowu zaniedbane, r . 158 8 H ier. Pow odowski, ar-
chiprezb. kość. P . M arji, w skrzesił i szpital b ra ck i u rząd ził. O statecznie
r . 16 70 u padło, szpital zaś utrzym yw ał się do schyłku wieku p rzeszłe­
g o .— A rcybr. S zka p lerza św ., oddane przez Stolicę A post. w yłącznie zakonow i
karm elitań sk iem u i z nim razem r. 139 3 zaprow adzone w K rakow ie, ja k
utrzy m u je ks. P . P ęk alsk i. Szkaplerz sam bierze początek z objaw ienia
N . M. P . Szymonowi Stock, jen erało w i rak o n u k a rm e lit., r . 1 2 1 6 . N ieza­
długo przy jęły go i świeckie osoby, m ianowicie w A nglji i F ra n c ji, zkąd
pow stało i bractw o. U nas pierw szą o niem wiadomość p iśm ienną obej­
m uje książka pod napisem : „Sum m arius darów bożych y odpustów zakonu
i b ractw a P . M. z g óry C arm elus, z łac. p. Ł u k . W ajtow iusza, k a rm e li­
tę (Pozn. 16 04);“ ja k podaje k arm elita Ja c e k D u racz w dziełku: P o b u d ­
k a do b ractw a y co n fratern iey szkaplerza od P rzeczy stey i N iepokalaney
P a n n y M aryey z g ó ry C arm elus danego bł. Szymonowi Stoczkiuszow i, jey że
zakonnikow i w A ngliey m ieszkającem u (K rak . 1 6 1 0 ).“ N a wzór b r. M ęki
P a ń sk iej u rządza on tak że bractw o szkaplerza, m ianując tak ich u rzęd n i­
ków: p an p rzeo r, k ierow nik całego bractw a; p an podprzeorzy, zastę­
pca i pom ocnik poprzedniego; konsyljarzów czyli poradników siedm iu,
z k tó ry c h dwóch ob iera na a rb itró w albo jednaczów ; p o d sk arb i, zaw iadu­
ją c y pieniędzm i składkow em i, świecam i, a p aratam i i t. p.; p isarz pom ie­
szcza w jed n ej księdze dochody i fundusze b rack ie, w drugiej postanow ie­
n ia uczynione na posiedzeniach; p an zak ry stjan m a pod kluczem ub io ry
b rack ie i stro i ołtai*z N. M. P a n n y n a je j uroczystości. Do niższych
urzędników należą: dwaj p ro k u rato ro w ie o łta rz a , p rzy d an i do pom ocy za-
k rystjanow i; trzej prow izorow ie spraw św ieckich, biegli w praw ie, zasta-
w iający się w in teresach b ractw a i b raci, gdzie tego po trzeb a; dwóch cho­
rąży ch i czterech ich pom ocników , bo dwie są chorągw ie b rackie: u wię­
kszej dwaj pom ocnicy trz y m a ją k u tasy , a dwaj in n i z laskam i przed cho­
rąg w ią m iejsce czynią; ja łm użnicy dw aj, w kapach u drzw i kościelnych
pro szą o ofiarę na potrzeb y b raćk ie, bo bractw o „jako niedaw ne u nas
w k rajach polskich, ubogie je s t“ (więc chyba nie z zakonem karm elitów
przyszło do K rakow a); m arszałków sześciu z laskam i, dla utrzy m an ia po­
rząd k u na p rocesjach, z tych jed e n daw ał znać dzw onkiem , podczas p u ­
blicznego biczow ania się b raci w kościele, kiedy m ają p rzestać i kiedy
zacząć to ćwiczenie pobożne; sług dwóch opłaconych przez bractw o; in fir-
m arjusze dwaj dla pociechy i opieki chorych braci. Pow inności braciom
ta k ie naznacza: 1 ) nosić szkaplerz czarny lub dzikaw y (żelaznej farb y ),
pośw ięcony, z w yobrażeniem N. P .; 2) spełniać p ilnie obow iązki swego
stan u i uczyn k i ^miłosierdzia; 3 ) mówić codzień officium B. Y. M. albo go­
dzinki k arm elitań sk ie, k to zaś nie um ie czytać, odm aw ia k o ro n k ę o N. P .
to je s t 2 5 Ojcze nasz i Z drow aś M arja za ju trz n ię , 7 za laudes, po 7
za resztę godzin, 15 za n ieszpór i 7 za kom pletę, lub przynajm niej 7
pacierzy codziennie, na p am iątk ę 7 radości N. P .; 4 ) zachować ściśle po ­
sty kościelne i wigilje do N . P .; 5) w śro d y m ięsa nie jad ać , także w so­
b o ty , chyba gdyby p rzy p ad ło Boże N arodzenie, lub choroba; 6) nie lenić
się odpraw iać dyscyplin w wielki p iątek i inne dni, w kościele 0 0 . k a rm e ­
litów. B ractw o m iało swój u b ió r, w któ ry m w ystępow ało na procesje
Bractwo. 567

kościelne i pogrzeby. D o tąd po wielu kościołach zakonnych i p a rafjal-


nych istnieje, ciesząc się powodzeniem (ob. S zk ap lerz).— A rcybr. R óżańca ś.
należy do zakonu dom inikańskiego, k tó rem u służy praw o zaprow adzania
go po innych kościołach, w edług przyw ilejów papiezkich. R óżaniec (ob.)
daw no już był znany, a przez św. D om inika 1 2 1 3 r . w sta łą form ę u ję­
ty i rozszerzony po całem chrześcjaństw ie, licznem i od Papieżów o d p u sta­
mi obdarzony. B ractw o jed n a k pow stało dopiero około r . 14 78, po cu~
downem w idzeniu bł. A lana. S ykstus IV p otw ierdził jego ustaw ę, a k sią ­
żęta, biskupi, m agnaci i lud wpisyw ali się do niego n a d e r licznie. W P o l­
sce zaprow adził je pierw szy B artło m iej z P rzem yśla, św. teol. b ak ała rz,
kaznodzieja dom inikański p rzy kościele św. T ró jcy w K rakow ie r . 1 5 8 5 .
K s. Ł ęto w ski w K at. bisk. t. I 133 pisze, że n a zaprow adzenie b r. r ó ­
żańca w Polsce w ydany był dyplom przez Serafina Cavalli, je n e r. dom i-
n ik ., w N eapolu 6 Stycz. 15 7 7, n a osobę M elchiora, p row incjała dom inik.
po lsk., za staraniem A nny Jagiello n k i, k tó ra z p ro śb ą o to w ysłała J a n a
Zolciniusa, ś. t. d. Z tąd około r. 159 6 dalej w k ra ju rozchodzić się
poczęło, a 16 00 r. pierw szą o nim podano w iadom ość w drukow anej
książce (Jacek D u ra c z, P ob u d k a do b r. i ko n fr. szkapi, w przedm ow ie).
N ajw ięcej do br. tego wpisywało się m łodzieży ak adem ickiej, zobow iązu­
ją c się naśladow ać czystość i cnoty M arji, p rz y sp o tk an iu pozdraw iać się
słow y: „Niech będzie pochw alony J . C h r.,“ śpiew ać godzinki i litan ie w k o ­
ściele i asystow ać n a religijnych uroczystościach. W w ielki p ią tek , w b ia ­
łe płócienne kapy p rzy b ra n i członkow ie ró żań ca św., z oznakam i szkoły
akadem ickiej, obchodzili siedm kościołów , poczem w dom u biczow anie od ­
byw ali. O bowiązki i odpusty b ractw a różańcow ego o p isują liczne książki
w tym celu w ydane, a m iędzy niem i: „Zbiór nabożeństw a, dla m ianow icie
w a rc y b r. różańca ś. zostających, p. ks. D am iana D zieszkow skiego (W arsz .
185 8 ).“ W K rakow ie kks. dom inikanie bardzo w ystaw nie przez c ałą o k ta ­
wę obchodzą uroczystość tego b ractw a, p rzy p ad ającą n a niedzielę p ierw ­
szą m iesiąca Października. Odbywa się w tedy publiczna procesja, z od­
śpiewaniem pięciu ustępów E w angelji, przypom inających tajem nice w ró ­
żańcu w ysławione. D o różańcow ego p rzy łączo n o jeszcze b r. l ) ś. T om a­
sza z A kicinu, noszące biały pasek z 15 w ęzłam i, w yobrażającem i 15
tajem n ic różańca; potw ierdzili je: S ykstus Y i P aw eł Y ro k u 1 6 0 8 ;
2) św. Wincentego F errerjusza, zatw ierdzone przez B ened. X IV r. 17 5 2 ,
i 3) św. J a cka , zatw ierdzone przez K lem ensa X III r. 1 7 6 6 . W szystkie
trz y istn ieją p rzy kościele dom inikańskim w K rakow ie. W W arszaw ie zno­
wu, obok bractw a różańcow ego pow stała jeszcze in n a dodatkow a k o n fra ­
te rn ia osób w różańcu będących, celem pom agania sobie do szczęśliwego
skonu i uroczystego pogrzebania ciała. Z w ała się centurją, bo ją sk ła d a ­
ło stu braci i tyleż sió str różańcow ych. S k o ro osoba k tó ra z ce n tu rji
u m a rła , zaraz m iejsce jej zapełniano in n ą z b ractw a różańcow ego. W p isu ­
ją c y się daw ali świece półto rafu n to w e i pieniędzy złp. l g r. 2 0 n a n a ­
bożeństw a za zm arłych; toż samo płacili na pogrzeb każdego ze stow arzy­
szonych. M ieli za to po śm ierci 1 0 0 M szy św. każd y , oraz uroczyste
nabożeństw o z konduktem , podczas k tó reg o wszyscy cen tu rjan ie trzym ali
świece zapalone. U staw y te potw ierdził P a p . K lem ens X II 2 7 Czerw\ r.
1 7 36 i n a d a ł cen tu rji odpusty, a ks. Z enon W arpechow 'ski, dom inikanin,
w ydrukow ał je w W arsz. t. r. pod ty t.: „Związek b rate rsk ie y w duchu m i­
łości, przez w zajem ne siebie ratow anie nierozerw any... w jed n ey c e n tu rji
568 Bractwo.

b ra c i a d ru g ie j s ió s tr, żyw ym i u m a rły m sp rz y ja ją c y c h z a m k n ię ty ." —


R . 1 8 5 6 w yszły w W a rsz a w ie re g u ły żyw ego ró ża ń ca , m ająceg o n a celu ,
p rz e z c o d z ie n n e ro z m y śla n ie ta je m n ic ró ż a ń c a św ., ożyw ienie m iłości k u
P . Je z u so w i i M a rji w se rc a c h w szy stk ic h , n a w et grzeszników ', o k tó ry c h
n a w ró c e n ie żyw y ró ż a n ie c u sta w ic z n ie p ro s i. N a tę in te n c ję k a ż d y c zło ­
n e k b ra c tw a o d m aw ia c o d zien n ie je d n o O jcze n asz, 10 Z d ro w aś M .
i w k o ń c u „C h w ała O jc u “. P ię tn a ś c ie osób, w p o śró d k tó r y c h je d n a je s t
p rz e ło ż o n ą , sta n o w i ró ż ę żyw ego ró ż a ń c a . Je d e n a ś c ie ta k ic h ró ż , czyli
1 6 5 o só b , w y o b ra ż a k w itn ą c e ró ż o w e d rz e w o , a z now u 15 t a k k w itn ą ­
c y c h ró ż a n y c h d rz ew , czyli 2 ,4 7 5 osób, d a je m a r ja ń s k i ró żo w y o g ró d . D o
z a ło ż e n ia b ra c tw a p o trz e b a jd n e j ró ż y żyw ej. D o obo w iązk ó w n a le ży , ab y
k a ż d y c z ło n e k p rz e z je d e n m ie sią c c o d z ie n n ie je d n ę z 15 ta je m n ic ró ż a ń ­
c a ro z m y ś la ł i n a ch w ałę te jż e O jcze n a sz , 1 0 Z d r. M . i „C hw ała O jc u “
o dm ów ił: ty m spo so b em c a ły ró ż a n ie c c o d zien n ie p rz e z 1 5 te osób o d m ó ­
w io n y b ę d zie. J a k ą zaś k o m u ta je m n ic ę do ro z m y ś la n ia p o d a ć , losem
w y z n ac z a p rz e ło ż o n y , lu b p rz e ło ż o n a . N ie p o p rz e s ta ją n a te m sto w a rz y ­
sz e n i, p rz y jm u ją jeszc ze o b o w ią ze k , p rz ez je d n ą g o d z in ę n a r o k , m o d lić się
p rz e d N a jśw . S a k r. i p ó ł g o d z in y p o św ię c ić n a o d p ra w ie n ie d ro g i k rz y ­
żow ej. G rz e g o rz X V I n a d a ł b ra c tw u te m u o d p u s ty .— A r c y lr . P ocieszenia
N . M . P . , z n o sz e n ie m p a s k a rz e m ie n n e g o , p rz y z a k o n ie k k s. a u g u stja n ó w .
Z ow ie się też b r . ś. A u g u s ty n a , lu b ś. M o n ik i, bo G rz e g o rz X I I I d. 12
L is to p . 15 79 r . p o łą c z y ł j e w je d n o . K a z im ie rz W . z P r a g i czeskiej
sp ro w a d z ił a u g u stja n ó w do K ra k o w a i o sa d z ił p rz y k o ściele ś. K a ta rz y n y .
W k ró tc e p o te m z ało ż o n o ta m b r. p a s k a p rz y k a p lic y ś. D o ro ty . K s. J a -
k ó b M o jsk i, p ro w in c ja ł, u p o w a żn io n y od sw ego je n e r a ła , w r. 1 6 0 4 z r e ­
fo rm o w a ł b ra c tw o to , sto so w n ie do d e k r e tu P a p . G rz e g o rz a X I I I , i dziś
t a k istn ie je . O bchodzi g łó w n e sw e n a b o ż e ń stw o w n ied z ielę p o ś. A u g u ­
sty n ie , a k s. P i o t r G e sz k a sp isa ł je g o o d p u sty i o b o w ią zk i w k sią ż c e :
„ Ź ró d ło ła s k n ie p rz e b ra n e o d p u stó w od ś. S to lic y A p . n a d a n y c h a rc y b ra c .
P o c ie s z e n ia N . M . P . (K ra k . 1 7 6 6) . “— A rc y b r. literackie, z tą d t a k zw ane,
że c zło n k o w ie je g o po ła c in ie p sa lm y i in n e m o d ły o d p ra w ia li, lu b o i n ie-
u m ie ją c y c h c zy tać p o te m p rz y jm o w a n o ; b y ło zw y cz a jn ie p o d o p ie k ą N . M .
Panny. P o w sz e c h n ie u trz y m n ją , że ok . r . 13 50 u n a s p o w sta ło i p rz y
k a ż d y m n ie m a l m ie jsk im k o śc ie le n ieg d y ś się z n ajd o w a ło (k s. F a b is z , O sy ­
n o d . p. 73 i 1 0 4 ). W K ra k o w ie u ś. B a r b a iy o d d a w n a is tn ia ło p o d w e­
zw an ie m N a ro d z e n ia N . M . P . , po o d d a n iu zaś k o śc io ła teg o je z u ito m r o ­
k u 15 8 3 , b p M y szk o w sk i p rz e n ió s ł je do ś. W o jc ie c h a n a r y n k u ; lecz
g d y t u u sta w ic z n e z rz ą d c ą k o śc io ła z a ta rg i w zn iec ało i o bow iązków b r a ­
c k ic h n ie d o p e łn ia ło , w y ro k ie m b isk . S o łty k a r . 1 7 75 z n ie s io n e z o sta ło .
P o d o b n e sto w a rzy sze n ie o d X IV w. is tn ia ło we L w o w ie u P . M a rji, z k ą d
r . 1 4 0 6 do k o śc io ła p a ra fja ln e g o p rz e n ie s io n e . U a u g u stja n ó w w K r a k o ­
w ie było ta k ż e b r. lite ra c k ie , k tó r e r. 1 4 2 3 b isk . W o jc ie c h J a s trz ę b ie c
z a tw ie rd z ił. W W a rsz a w ie znow u p rz y k o śc ie le św . J e rz e g o k a n o n , r e ­
g u la rn y c h od r . 1 5 4 0 , p o d w ezw aniem ś. T r ó jc y , N a ro d ź . N . P . i ś. J a -
k ó b a , p o m n a ż a ją c ch w ałę B o ż ą sw em i śp ie w a m i i m u z y k ą . Z tą d r . 15 7 9
p rz e sz ło do k o śc io ła ś. D u c h a , a po k lę s k a c h w o je n szw ed zk ich r . 1 6 5 7
do k o le g ja ty ś. J a n a i w części do jezuitów '. P o d c z a s ró ż n y c h n ie p o ro z u ­
m ie ń m ięd zy b ra ć m i, m a g is tra t m ia sta , z a u p o w a żn ie n ie m b isk . S te f. W ie rz ­
b o w sk ie g o , sp isa ł u sta w y b ra c k ie , o b ra ł k r ó la M ic h a ła p ro te k to re m i s t a ­
le do k o śc io ła ś. J a n a p rz e n ió s ł w znow ione b ra c tw o . R . 1 8 4 0 p rz y ję ło
Bractwo. 569

nowe, rozleglesze ustawy, w których do nabożeństwa dołożono uczynki mi­


łosierne i pomoc w grzebaniu braci. Obszerna o niern wiadomość zn aj­
duje się w t. II Encykl. Powsz. (większej) Orgelbranda, art. Archikon-
frat. liter, w W arsz.— B r. sodalisóic (żołnierzy) marjańskich i tyronów za­
wiązali jezuici między szkolną młodzieżą, które potem przyjęła nawet są­
downicza palestra lubelska i niektóre m agistratury kraju. Po szkołach
pijarskich dobrze także się rozwijało. Celem bractw a było pobudzenie
młodzieży do cnoty, pobożności i nauki. Należało sobie w tym względzie
zyskiwać pomoc i opiekę N. M. P auny, przez częste przystępowanie do
śś. sakram. i pilne zajmowanie się nauką, przez cześć okazywaną N. P .
i naśladowanie jej życia. Dla tego ustawy brackie nakazywały na w stę­
pie odbyć spowiedź z całego życia, i potem co tydzień lub dwa uczę­
szczać do śś. sakram.; codzień znajdować się na Mszy ś . , a jeśli być może,
i służyć do niej; po przyjęciu kommunji ś. najmniej kwadrans zabawiać
się w kościele rozmyślaniem i modlitwą; codziennie po zwykłych modli­
twach porannych, mówić trzy pacierze na cześć Trójcy Ś. za pokój chrze-
ścjaństwa i dobro współtowarzyszy, a wieczorem jedno Ojcze nasz i Zdro­
waś M. za tychże towarzyszów i psalm De profundis za zmarłych; unikać
grzechów i do nich wiodących okazji, a spełniać cnoty wszelkie. Zacho­
wać też zwyczaje stowarzyszenia, t. j. czcić w każdym miesiącu obranego
patrona świętego, mieć w domu wodę święconą, westchnąć za umarłych
gdy się obok cm entarza przechodzi, uchyleniem czapki oddawać pokłon
figurom po drogach, wydalając się z domu prosić o pozwolenie rodziców
lub opiekunów, a wyjeżdżając, wziąść błogosławieństwo ks. prefekta; pa­
miętać wreszcie na każdem miejscu, że jako synowie Bogarodzicy przy­
zwoicie zawsze zachowywać się winni. Bractwem zarządzał ks. prefekt,
z pomocą dwóch asystentów, sekretarza i 12 radców, obieranych z towa­
rzyszów. Jakim entuzjazmem bractwo to zapalało młodzież, pokazuje i ta
okoliczność, iż zaklęcie się: u t sum sodalis m arianus, miało najwyższe
znaczenie, a wypędzenie i wykreślenie z bractwa, za występki, przy czem
często i bolesne dla skóry pożegnanie sprawiano, najokropniejszą piętno­
wało ohydą. Sodalitas m ariana utrzymywała się dopóki mieli szkoły księża
pijarzy. W Piotrkowie ostatni poczet, zapisany r. 1832, liczy 21 m ło­
dzieńców; w każdym też poprzednim roku ta sama liczba mniej więcej się
pow tarzała. Niekiedy, mianowicie od r. 18 24, znajdujemy zapisane i so«
daliski.— Inne jeszcze bractwo, zaprowadzone w Biały, przy kościele 0 0 .
bazyljanów, pod tyt: Niepokal. Poczęcia N . M . Panny, oraz śś. Bazylego
W ielk., Jozafata i Onufrego, zwało swoich członków sodalisami i sodalis-
kami. Potwierdził je Klemens XIII r. 1 7 68. Dzieliło się na bractwo
domowe, złożone z samych mieszczan bialskich; na polne, z mieszkańców
okolicznych wiosek, i gościnne, z przychodniów czyli obcych. Domowe so-
dalistwo obowiązywało do wspólnych usług, w rzeczach odnoszących się do
ciała i duszy. Oddawanie czci P. Bogu i pobudzanie się do dzieł pobo­
żności, stanowiło tu główną powinność. Zapisującym się do bractwa da­
wano szkaplerz, pas, gromnicę, lub paciorki, jako znak ich poświęcenia się
Bogu. Urzędnicy braccy (syndyk, senjor, b rat starszy, podskarbi, pisarz,
chorąży, marszałkowie i asystenci) pilnowali spełnienia ustaw chrześcjań-
skiego żywota, opisanych w „Missji bialskiej,“ -wydanej dla ludu p. ks. Ty-
mot. Szczurowskiego, i wydanej w Supraślu 1 79 2 r., które wszyscy czę­
sto odczytywać sobie byli powinni. Polne sodalisostwo obierało sobie tylko
570 Bractwo.
starszego brata i starszą, siostrę, zbierało jałm użny na rzeczy kościelne
i ubogich, godziło zwaśnionych, rozsądzało spory i powtarzało nauki ka­
techizmowe. Członkowie wreszcie bractwa gościnnego obowiązani byli je­
dynie do częstych spowiedzi, postów i miłosiernych uczynków. Wszystkim
stowarzyszonym zalecało się śpiewanie nabożnych pieśni w kościele, w do­
mu i w polu; rodzicom nadto postaranie się o wyuczenie dzieci czytania
i pisania, co bezwątpienia przynosi chlubę bractwu, krzewiącemu z moral­
nością oświatę. Ustawy te ogłoszono drukiem pod napisem: „Patent kon-
fraternii bialskiej, każdemu w sodalistwie Niepok. Pocz. M. P. służący,
pod zastępstwem świętych: Bazylego W ielk., Józefata i Onufrjusza“ (w Su­
praślu 1 793). Oprócz dopiero wspomnianych, było jeszcze wiele innych
bractw pod opieką N. M. P., które jako mniej upowszechnione, pomija­
m y.— Bractw z tytułem świętych pańskich jest ta k wiele, iż ich zliczyć
prawie niepodobna. Do znakomitszych należy arcybr. ś. Anioła Stróża, zało­
żone przy kościele N. M. P. na Jasnej Górze częstochowskiej i oddane
kks. paulinom, potwierdzone przez U rbana VIII d. 8 Paźdz. 16 26 r., na
prośby kr. Zygmunta III. Prym as Jan W ężyk na synodzie piotrkow.
polecił, aby w jego arckidjecezji przynajmniej jeden kościół na dekanat
zaprowadził je; niemniej gorliwie pracował nad tern bisk. żmudzki Jerzy
Tyszkiewicz, a protekcja ta dygnitarzy kościoła i książąt sprawiła, iż przez
lat 12, czyli do r. 1640, więcej jak 120 kościołów miało u siebie bra­
ctwo ś. Anioła. Na Jasnej Górze przez ten czas przeszło 200 tysięcy osób
się zapisało, a między nimi król Zygmunt III z żoną Konstancją, króle­
wicz W ładysław, jako pierwszy protektor bractwa, z żoną Cecylją Renatą,
i zgoła wszystkie sześcioro dzieci królewskich, arcyb. Wężyk, biskupi:
M arcin Szyszkowski, Maciej i Stanisław Łubieńscy, Adam Nowodworski,
Remigjusz Koniecpolski, Jerzy Tyszkiewicz, Firlej, Lipski i wielu innych;
z magnatów i panów wszystko co było znaczniejsze. Bractwo miało swych
urzędników: adm inistratora i jego pomocnika, czterech radców, podskar-
biego, czterech do nawiedzania chorych, chorążego i marszałków. Między
obowiązkami położono wykonywanie pilne przepisów religijnych i drugich
do tego pobudzać, polecać się codziennie aniołom stróżom i cześć ich
szerzyć, chronić się niepotrzebnej przysięgi i nigdy djabła nie wspominać,
raz na miesiąc przybywać na posiedzenia i radzić o przedmiotach, tyczą­
cych się bractwa; w modlitwach swoich pam iętać o Papieżu i królu, o pań­
stwie i stowarzyszonych; na każdy miesiąc obrać sobie ś. patrona, oraz ja ­
kie pobożne zdanie do rozmyślania i wykonania; bywać na uroczystościach
brackich, na które bracia przywdziewali białe kapy, z płótna lub sukna
i czynili dyscypliny, przynajmniej w każdą niedzielę postu. Główne b ra­
ckie święto w niedzielę po ś. Michale i drugie na ś. Gabrjel, którego Oj­
cowie Kościoła uważają za Anioła Stróża N. P ., lecz uroczystość jego dla
bractwa wyznaczono w wigilję Zwiastowania, 24 a nie 18 Marca; nadto,
w każdę drugą niedzielę miesiąca pozwolono bractw u odbywać nabożeń­
stwo, z procesją Najśw. Sakr. na Summie i obu nieszporach. Z okazji
tego bractw a, szczegółową naukę o aniołach zebrał ks. Gaspar Biedrzy-
chowski, paulin, i wydał dzieło: Officia Angelorum erga homines et ho-
minum erga Angelos (Crac. 16 20, 8-o str. 2 7 8), które skrócił i wydał
po polsku inny paulin, ks. Andrzej Goldanowski, pod tyt: Bractwa ś. Anio­
ła Stróża, etc. Powinności, artykuły, ustawy, porządki i odpusty (w K rak.
u Piątkowskiego r. 1 6 4 1 ).— B r. ś. Michała archan., albo żołnierskie, po-
Bractwo. 571

twierdzone przez Papieża Klemensa VIII i Pawła V, którzy mu nadali


odpusty. Od r. 159 6 szerzone u nas przez zakon bernardyński i naj­
więcej przy kościołach jego pozaprowadzane, jak np. w Piotrkowie, w Kal-
warji Zebrzydow. i innych. Marcin z Bydgoszczy, bernardyn, napisał: „Bi’a-
ctwo żołnierskie św. Michała Archan. (Krak. 1 610);“ w tymże roku wy­
dano „Officium pro confraternitate militari sub nomine et patrocinio s.
Mich. Archang."— A rcybr. ś. Anny , potwierdzone dla Polski przez Pap. Syks­
tusa V (ob. Anny ś. bractwo), miało następujące ustawy: l ) każdy wpi­
sujący się znać powinien dostatecznie naukę wiary; 2) codzień być na
Mszy św., rozważając Mękę Pańską, a we wtorki na Mszy o ś. Annie,
odprawianej u bernardynów w Krakowie, Warszawie, Wilnie, Lwowie i in­
nych znaczniejszych miastach, rozmyślając cnoty ś. patronki i tajemnice
zbawienia; 3) w główniejsze święta spowiadać się i kommunikować, lub
nie mogąc tego, dać jałmużnę; 4) unikać pijaństwa i obmowy, a także
innych grzechów gorszących; 5) nie pozwolić w swej obecności mówić
przeciwko Kościołowi i religji, lecz zaraz pouczyć lub zgromić; 6) w szczę­
ściu być pokornym, w nieszczęściu cierpliwym; 7) wzajemnie się napomi­
nać; 8) każdy powinien nosić na szyi znak bractwa, z wyobrażeniem św.
Anny samotrzeciej (sam otrzecia , sama w towarzystwie dwóch innych osób
będąca) i zdaniem moralnem, prosto w trzech linjach wypisanem; 9) star­
szego do zarządu bractwa co rok obierać; 10) posiedzenia odbywać w ko­
ściele, kaplicy, lub innem przyzwoitem miejscu, i na nich, skromnie się za­
chowując, rozmawiać tylko o rzeczach tyczących się bractwa; kobiety na
sesjach nie będą, lecz potem z ambony przez kapelana o postanowieniach
brackich zawiadomione zostaną; l l ) skarbona i księga bracka będą zawsze
w kościele; 12) wpisujący się sami oznaczą, ile corocznie, stosownie do
możności, na cele brackie płacić deklarują; 13) na pogrzeb stowarzyszo­
nych winien iść każdy, lub dać jałmużnę; 1 5) być także na żałobnem na­
bożeństwie nazajutrz po ś. Annie i nazajutrz po uroczystości poświęcenia
kościoła lub kaplicy. Nadto, mówić choćby codzień koronkę i modli­
twy o ś. Annie, lub w ich miejsce pięć pacierzy do pięciu Ran P. Jezusa,
za Kościół i chrześcjaństwo. Ustawy te w 14-tu objęte artykułach, d. 11
Kwiet. 1581 r. potwierdził Jan Andrzej Caligari, bisk. brittonorjeński,
nuncjusz w Polsce, pozwalając wystawiać Najśw. Sakram. w uroczystości
brackie, do których należy także drugi dzień świąt Bożego Narodzenia,
Wielkanocy i Zielonych Świątek. Akta klasztoru warszawskiego podają
i tę godną pamięci okoliczność, że co wtorek królowa Anna, w licznym
orszaku duchownych i świeckich osób, przybywała na Mszę bracką, a za
nią mnóstwo dam i panien z dworu, miasta i prowincji. Jeśli kiedy któ­
ra ze znanych jej matron nie przyszła, królowa dopytywała się o przy­
czynę i upominała inne, aby pobożnych obowiązków nie zaniedbywały.—
ma ś. Antoniego Padewskiego , zatwierdzone przez Klemensa X r. 1 6 75,
B r . za cel modlitwę o podwyższenie Kościoła, zgodę panów chrześc. i wy­
tępienie herezji. Zaprowadzali je najwięcej 0 0 . bernardyni przy swoich
kościołach. Antoni Szulc, bernardyn, wydał r. 1 6 7 9 książeczkę: „Lilje pol­
ne, bractwo i nowenny św. Antoniego Pad.“, a 16 82 w Kaliszu drukowano
inną: „Hortulus Antonianus, na pamiątkę zaprowadzenia bractwa w Ko­
bylinie." Nic tu jednak nie ma o jego obowiązkach, a same tylko modli­
twy, z krótkim żywotem świętego. Pamięć zaprowadzenia tegoż bractwa
w Kalwarji Zebrzyd. r. 168 7 przechowało kazanie ks. Bernardyna Fogie-
572 Bractwo.
lewicza, przy końcu którego pomieszczony wiersz ks. Mik. Paszczykow-
skiego, opisujący, iż różne bractwa wystąpiły, prowadząc obraz ś. Anto­
niego z kaplicy Grobu N. M. P . „bito z dział, rzucano race, przez wszyst-
kę drogę, z różnych sztuk strzelano. Muzyka wyśmienita na przemiany
grała.“— Br. ś. Barbary ma za cel pozyskanie u Boga szczęśliwej śmierci.
Zadziwiająca pomoc w przyjęciu śśw. sakram . przed śmiercią, jakiej za
przyczyną ś. Barbary doznał H enryk Kocki, rzeźnik z Górki, r. 144 8, opi­
sana w Obroku duchownym, po życiorysie tej świętej, jak niemniej kil­
kakrotne cudowne nakarmienie Ciałem Pańskiem św. Stanisława Kostki,
i nawiedzenie go w godzinę śmierci przez śvr. B arbarę, co wszystko w Ży­
wotach ks. Skargi, z gorącą pobożnością, czytywali ojcowie nasi, wpłynęło
wiele na rozszerzenie bractw a. Bezwątpienia, dla człowieka wierzącego
w pozagrobową przyszłość i sprawiedliwość Bożą, największem pożąda­
niem serca będzie umrzeć dobrze i otrzymać święte sakram enta na
drogę wieczności. To też dziwić się nie będziemy, gdy w dziecięcej
prawdziwie miłości, jeden pobożny autor na swem dziełku położył
tytuł: „Książeczka braterska bractwa ś. Barbarki (w dr. Opawskiej 1740
roku).“ Obowiązki na wpisujących się te włożono: l) opiece świętej B ar­
bary często się polecać; 2) koronkę o niej codzień odmawiać, lub p rzy ­
najmniej trzy pacierze; 3) przez wzgląd na świętą wystrzegać się blu-
źnierstwa, nieczystości i innych grzechów; 4) raz w miesiąc ku jej czci
spowiadać się i kommunikować, z przygotowaniem przez gorącą modli­
twę i um artw ienie; 5) drugich, osobliwie chorych, do wpisania się
w bractw o zachęcać. U biór, czyli kapy brackie, z wierzchu czerwone,
pod spodem białe; chorągiew też biało-czerwona, na wyrażenie męczeń­
stwa i panieństw a św. patronki. Uroczystości brackie w dzień św.
B arbary i św. Stanisław a K ostki z odpustem zupełnym; w każdę czw ar­
tą niedzielę miesiąca z wystawieniem Najśw. Sakr. i w środy przez ca­
ły rok solenna wotywa. Kościół częstochowski m iał dla bractw a ksią­
żeczkę: „Nabożeństwo o szczęśliwą śmierć etc.,“ po kilka razy wyda­
waną; a i niedawno ks. Józef Stobiecki, kan. kat. włocław. i prob. w Ko­
walu, wydrukow ał inną, opracowaną dla swych parafjan, pod ty t.: „Św.
B arbara, czyli zbiór nabożeństwa etc. (W arsz. 18 68).“— B r. św. Benno-
na było niegdyś w W arszawie, gdzie r. 1 7 11 odznaczyło się usługą
niesioną zapowietrznym (Sobieszczański, Rys hist. stat. wzrostu i stanu
m. W arszawy, p. 6 9 ).— B r. św. Franciszka Serafickiego, albo paska
franciszkańskiego (archiconfr. chordigerorum ). Początek swój winno
Pap. Sykstusowi Y, który je w pierwszym zaraz roku papieztw a (1 5 8 5 ),
przy franciszkanach w Assyżu ustanow ił i im pod zarząd oddał.
W dwa la ta pozwolił je także erygow ać przy klasztorach b ern ard y ń ­
skich, tam jed n ak tylko, gdzie nie ma franciszkanów (Constit. Divinae
Charitatis, 2 9 Sierp. 158 7). Licznemi odpustam i obdarzyli to b ra ­
ctwo i inni Papieże, mianowicie Klemens VIII i Paw eł V. Niegdyś
św. Dominik, uprosiwszy sobie pas od św. F ranciszka, nosił go zawsze
pod suknią, na pam iątkę czci i przyjaźni dla serafickiego męża. Odtąd
pasek stał się znakiem przypominającym św. F ranciszka i jego ducho­
wną rodzinę. Sykstus Y, pałając od dzieciństw a pobożnością ku św.
patrjarsze, ja k niemniej wdzięcznością ku zakonowi, za wychowanie
i naukę, ja k ą tam odebrał, ustanow ił bractw o paska czyli chordy
w tym celu, aby za jałm użny, udzielane jego zakonowi, odpłacić wier-
Bractwo. 573

nym łaskam i duchownemi. Pasek nadto ma przywodzić na pam ięć


wyższe m yśli i wznosić dusze ku Bogu. W yraża on trzema swemi
w ęzłam i: l ) trzy w ęzły duchowe, którem i Bóg przyw iązał ludzi do sie­
bie, w ęzeł natury, łaski i chwały; 2 ) w ęzeł łą czą cy duszę z ciałem
w człowieku; 3 ) węzeł połączenia się Bóstw a Syna Bożego z człow ie­
czeństwem w Jezusie Chrystusie; 4 ) w ęzły Chrystusa w M ęce, do której
głów nie odnosi się nasze zbawienie; 5 ) trzy w ęzły paska przypominają,
że mamy obowiązki względem Boga, bliźnich i siebie; 6) iż biodra na­
sze, według Ewangelji (Luc. 1 2 , 3 5.), przepasane być winny, czyli, że należy
namiętności ciała hamować; 7) jako paskiem szatę ściągam y, iżby się
po ziem i nie w lokła, tak i duszę pow ściągać trzeba, aby się uczucia jej
w ziem i nie kalały i t. p. W takiem pojęciu i rozum ieniu, bractwo
p ask a.pożyteczne wydawać może ow oce. Znajdujemy je dla tego u nas
od pierwszych bractw a związków: zaraz r. 159 7 podano do druku w ia­
domość o odpustach brackich; potem 160 6 r. w yszła książka: „Bractwo
chordy albo paska zakonu św. Franciszka;" następnie kilka innych.
Klaudjusz R angoni, nuncjusz papiezki przy dworze Zygmunta III, d. 2
Czerw. 1 6 0 3 r. pozw olił w u roczystości brackie odpraw iać procesje,
z wystawieniem Najśw. Sakram., po w szystkich kościołach, gdzieby pa­
sek zaprowadzono. Oprócz jednak franciszkańskich i bernardyńskich
kościołów , zapewne nigdzie go więcej nie było, być może dla licznych
u nas tego zakonu klasztorów i św iątyń .— B r. św. Jana Nepomucena
byw ało najw ięcej po kościołach bernardyńskich, a w ogóle klasztornych
W Toruniu zaprowadzili je bernardyni 1 73 6, ten rok bierze się za
pierw szy istn ienia bractwa w kraju naszym; potem r. 1 75 3 w Koźm i­
nie także u bernardynów, w K aliszu u św. M ikołaja i po innych ko­
ściołach .— B r. śiv. Józefa z Arym atei i Nikodema , z celem grzebania
um arłych, zwłaszcza ubogich. W W iln ie założył je Jan Jachnowicz, je ­
zu ita, r. 16 3 0, i w ydał o tern k siążk ę.— B r. św. Izydora oracza nastę­
pujące członkom swoim przepisuje ustawy: znać głów ne prawdy wiary
i tych drugich nauczać; nosić na sobie krzyżyk, który jest znakiem bra­
ctwa; m odlić się za Papieża, biskupa, króla i pana sw ojego, także za
naw rócenie grzeszników i członków stowarzyszenia żywych i umarłych;
spowiadać się i kommunikować w dzień św. Izydora, W ojciecha, U rszuli,
na Zielone Św iątki i inne; szanować każdą zw ierzchność i oddawać po­
datki; polecać się św. Izydorowi i naśladować jego cnoty; rano przed
robotą zmówić pacierz i nie jadać bez przeżegnania się pierwej; cho­
rych nawiedzać i sm utnych cieszyć, oraz inne spełniać uczynki m iło-j
sierdzia; m ieć w domu obrazy P . Jezusa, N . M. P . i świętych; nie
cierpieć w domu swoim zgorszenia i grzechów; spełniać powinności k o ­
ścielne. Inne jeszcze szczegóły podaje J. Ł ukaszew icz (K rótki opis hi-
stor. kośc. parochial., Poznań 1 8 5 8 t. I p* 5 1 .)— B r. św. K atarzyny ,
około r. 1 3 5 0 zaprowadzone na Pom eranji, z celem grzebania ciał
2 marłych, które morze na brzeg w yrzucało. B r . św. Rocha , zaprowa­
dzone przez Szczepana W ierzbow skiego, bisk. poznań., w kościele św.
Krzyża warszawskim, od Stolicy A post. potw ierdzone i odpustami obda­
rzone. N abożeństwo brackie obejmuje książka: „Pielgrzym niebieski:
Roch św .“, wydana w W arsz. 170 5 i 1729 r. Przyjm uje za członków
tylko ludzi dobrego prowadzenia, a dwakroć upom nianego, bez poprawy,
z księgi swej wymazuje. Celem bractwa staranie o postęp w cnocie,.
574 Bractwo.

i wzajemna pomoc w chorobie, dla tego cztery razy do roku zbiera


między swoimi składkow ą jałm użnę. Zaleca przyjmować św. sakram.
w uroczystości patronów brackich, św. Rocha, Sebastjana, B enedykta,
Florjana i R ozalji, także w św ięta pańskie; bywać nadto na brackich
nabożeństwach, a codzień mówić 5 pacierzy na cześć ś w. Rocha, za
pom yślność K ościoła i kraju, za chorych i w grzechach zostających.
D la tego to bractwa r. 1 7 0 7 napisane zostały Gorzkie żale, które na
nabożeństwach passyjńych, w wielkim poście, śpiewane dziś bywają po
wszystkich k ościołach .— B r . św. U rszuli, założone r. 1 3 8 7 w Krakowie
przy kościele św. Szczepana. Opisał je ks. K rysztof Trzciński w książce:
Bractw o św. U rszuli etc., prawa i przyw ileje (Krak. 1 6 1 4 ) . Istnienia
jego w r. 1 7 3 0 dowodzi broszura: „Laur niezwiędłej niew inności etc.“ (u</b-
cliera III n. 7 78 6 ) , poczem w krótce ustało. B yły jeszcze, lub są dotąd po
niektórych kościołach polskich, bractwa św. B onifacego, Józefa Oblub.
N . P . , Jozafata, Ladysław a z Gielniowa, Łazarza, T ekli, W ojciecha i in ­
nych, które, jako mniej powszechne, pom ijam y.— Z bractw uczynki m iło­
sierdzia, lub w yłączne jakie cele popierających, najznakom itsze są na­
stępujące: A rcyb r. matek chrześcjańskich, założone w Paryżu przy kaplicy
N . P . Sjońskiej, zatwierdzone przez breve P iusa IX z d. l l M arca
1 8 5 6 r. Celem jego jest pomnożenie łask, których potrzebują matki
chrześcjańskie. Członkowie zapisują swe nazwiska w księgę bracką,
mają co m iesiąc nabożeństwo i posiedzenie, a codzień odmawiają prze­
pisane modlitwy; podczas oktawy N iepok. P ocz. N .M . P . odprawiają reko­
lekcje i przyjmują św. sakramenta. Bractwo to istnieje także w W ar­
szaw ie, przy kościele pp. w izytek .— A rcyb r. m iłosierdzia, założone przez
ks. P iotra Skargę. Kiedy bowiem gorliwy ten kapłan w k ościele św.
Barbary, w K rakowie, m ów ił o w ielkiem m iłosierdziu Bożem nad ludem
uciśnionym , w tedy niejaka M agdalena W alenta, żona ciężko chorujące­
go stolarza, trojgiem niedorosłych dzieci obarczona i w niedostatek
pogrążona, głośno zapłakała. Odtąd ks. Skarga jeszcze mocniej zachę­
cać począł obyw ateli krakow skich do czynienia jałm użny i zajął się
utworzeniem stowarzyszenia, pod tytułem br. m iłosierdzia, i banku po­
bożnego (m ons pietatis). 7 Paźd. 1 5 8 4 położył jego fudament z sie ­
dmiu osób, i już 2 8 Paźd. podał odpowiednie ustawy, które z rado­
ścią przyjęto. Przepisy są następujące: i ) codzień każdy brat i sio­
stra mówić mają trzy pacierze, aby P . Bóg dał im serce m iłosierne
i cierpliw e ku ubogim; 2) co m iesiąc w drugą niedzielę je st Msza bra­
cka, na której każdy w tymże celu mówi 7 pacierzy; 3 ) w niedzielę
2-gą lutego i 2-gą L ipca odbywają spowiedź św.; 4) każdy daje jałm u­
żnę tygodniową w edług zobowiązania i dobrowolną, ilek roć poczuje do
tego natchnienie Boże i serce litościwsze; 5 ) mężczyźni w każdą nie­
dzielę, po nauce poobiedniej, schodzą się dla odebrania napomnień do
m iłosierdzia i złożenia jałmużny; 6) co tydzień dwaj bracia do które­
go ze szpitali krakow. i do w ięzienia iść mają, z pociechą i jałm u­
żną; kobiety toż czynić mogą, ale się nie zobowiązują; 7) w potrzebie
mężczyźni stać mają u drzwi kościoła św. Barbary, lub gdzieindziej, dla
zbierania jałm użny. D la porządku ustanow ił i zwierzchność bracką,
którę składają: protektor, ojciec duchowny z jezuitów , starszy bractwa,
kapłan bracki do odprawiania nabożeństw, radni, pisarz, szafarz, wizy-
tatorow ie, po dwóch nawiedzający ubogich i chorych. Sykstus V r.
Bractwo. 575

1 58 8 i Grzegorz X IY r. 1 59 1 bractwo to zatw ierdzili i odpusty na­


dali. Ze swej strony król. Zygmunt III r. 1 595 urządzenie potw ier­
dził i w pisał się z całym dworem do księgi stowarzyszonych, a r . 1 6 1 1
w yłączył sprawy bractwa z pod miejskiej jurysdykcji i dozw olił we
własnym rozstrzygać sądzie. Następni królow ie daw ali również swe
aprobaty temu pożytecznem u stowarzyszeniu. W krótce obyw atele kra­
ju złożyli na ołtarz m iłosierdzia obfite dary, które fundusze bractwa
znacznie w zm ocn iły. W ustawicznych jednak klęskach k r a ju ,
te uszczuplone zostały i r. 1 7 11 bisk. krak. Kazimierz Ł ubieński w y ­
znaczył komissję, która własność bractwa uporządkowała. Gdy znowu
w latach następnych zakradł się nieład, bp. F elik s Turski r. 1791 za ­
rządził w izytę, w osobie ks. Jerzego M iroszewskiego, który napisał no­
wą ustawę i tę, biskup zatwierdziwszy, podał bractwu do zachowania
r. 1 7 9 6. Odtąd małoznaczne tylko odmiany zaprowadzono. W edług
ostatniego urządzenia z r. 1 8 1 8 , bractwo składa się z protektora, ze
starszego, przewodniczącego na posiedzeniach, z podstarszego, z 12 rad­
ców, z 1 8 w izytatorów, z prokuratora, z czterech lekarzy, darmo zapi­
sujących leki, które bractwo płaci, z czterech urzędników płatnych
i służącego. Cel bractwa: l ) w spierać ubogich, wstydzących się żebrać;
2) udzielać posagi cnotliwym dziewczętom ; 3) oporządzać sieroty, w y­
chodzące z domu podrzutków do rzem iosła lub służby; 4) opłacać szpi­
talom pewną kw otę na utrzymanie chorych; dostarczać bezpłatnie do
mieszkań ubogich lekarza i lekarstwa; 5) utrzym uje 4 uczniów w rze­
m iośle. Przy bractw ie tem ks. Skarga założył jeszcze „Skrzynkę św.
M ikołaja,“ w którę składano ofiary na posag dla ubogich panien, j
Fundow ał ją Mikołaj Zebrzydowski, wojew. krakow., z innymi panami.
{B ractw o m iłos. iv K ra k. 1 65 3 na końcu). Ztąd to i dziś br. m iło­
sierdzia, między powinnościam i swem i, m ieści w yposażanie niedostatnich A
dziew cząt. W W arszawie zaw iązało się także br. m iłosierdzia, za sta- /
raniem ks. Skargi, i wkrótce z dobrowolnych ofiar r. 15 90 zbudowało
szpital św. Ł azarza. Podczas morowego pow ietrza r. 16 68 zakupiło
domy na nowy szpital, założony pod wezwaniem św. R ocha, do którego
r. 1 7 89 wprowadzono siostry m iłosierdzia. Odtąd zarząd szpitala zo­
staw ał pod ich opieką i przewodnictwem proboszcza św. K rzyża, oraz
promotorów bractwa św. Rocha (W ejnert, Starożyt. W arsz. VI 5 6 —
6 4 ). Oprócz zaś tego starego br. m iłosierdzia, istnieje inne jeszcze
przy kościele św. Krzyża, założone r. 185 6, w celu wspierania ubogich
parafjan. Składa się z samych p a a F w a m a w sk ich i dwóch mężczyzn,
jako pomocników proboszcza, który jest jego rządcą. Panie do bra­
ctwa przyjmuje proboszcz; dzielą się na czynne, czyli odwiedzające
ubogich, i zasiłkujące. Te ostatnie wnoszą tylko ofiary, przynajmniej
rs. l m iesięcznie. Odwiedzające zaś dają także m iesięczną sk ład k ę,
znajdują się na posiedzeniach m iesięcznych, gdzie odbierają polecenie
nawiedzenia wskazanych sobie ubogich i udzielenia im wyznaczonej
jałmużny. Przyczem badają szczegóły, odszące się do familji ubogiej,
co do spełniania obowiązków religijnych. D zień N iepokal. P oczęcia
N. M. P. jest uroczystością bracką, a Piuś IX nadał odpusty. Obowiązki
stowarzyszonych ogłoszono drukiem pod tyt: „Ustawy bractwa m iło­
sierdzia św. W incentego a Paulo (W arsz. 1 8 6 0 ).“ (Ob. Ozanam.) W Pp-
znaniu br. m iłosierdzia r. 1 599 założył jezuita ks. Radzim iński, kazno-
576 Bractwo.

d zieją przy farze. P rz y jęto tam p rzep isy k ra k o w sk ieg o b ra ctw a , z tą


ty lk o różn icą, że n ie p rzep isan o sta ły c h sk ła d ek , lecz każdy sto w a rz y ­
szony z o b o w ią zy w a ł się do ofiar w ed łu g m ożności. P rz ez p ob ożn e z a ­
p isy osób św ie c k ich i du ch ow n ych , b ractw o to zn ak om item i o b ra ca ło
funduszam i i w ie le dob rego d z ia ła ło zaw sze. K lę sk i p u b liczn e bardzo
u szc z u p liły je g o k a p ita ły . P o d n ió sł je k s. Szym on W o siń sk i, kan. k a t.
pozn ań ., za p isu ją c 10 0 ,0 0 0 złp . O dtąd w zra sta ł zn ow u m ajątek b ra ck i,
z k tó r e g o ub ogim p ożyczan o p ien ięd zy , na zastaw bez p ro cen tu , a m a­
ję tn iejsz y m sto so w n ie do um ow y, z m ałym procen tem ; rozdaw ano ja łm u ­
żny, sp raw ian o od żież, ku pow ano d rzew o, p o sy ła n o chorym lek a rstw a ,
um arłym trum ny i t. p. P ro te k to r em b ra ctw a b ył p rob oszcz k o ścio ła
św . M arji M agd alen y, a starszym , czyli p refek tem , jed en ze zn a k o m it-
l szych i c n o tliw y ch o b y w a teli m ia sta ( Ł u ka sze w ic z , K ró tk i o p is h ist,
k o śc. p aroch. I 15 0; Tow arzystico św. Wincentego , G rodzisk 18 63 p.
6 1 ). D o d a ć tu n ależy, że, w k o ń cu p rzeszłeg o w ie k u , u p adające br.
m iło sie r . p a ster sk ą g o r liw o ścią p od źw ign ął ks. Jerzy M ich ał P o n ia to w ­
sk i. Z ap row ad ził ta k o w e po w szy stk ich k o ścio ła ch paraf, w d jecezji p ło ­
c k iej, p otem w krak ow sk iej ( 1 7 8 4 ) i w g n ieźn ień sk iej ( 1 7 8 6 ) . Z łą ­
c z y ł je z in n e m i, p op rzed n io przy k o ścio ła ch zap row adźonem i, p ozw alając
ich funduszam i rozp orząd zać, z tej zasad y, że m iło sie r d z ie sk u te cz n ie j­
sze je st nad w sze lk ie in n e n ab ożeń stw a, ja k ie c el b ractw ta m ty ch s ta -
n ow ićb y m ogły. S to lic a Apostcrl. d a ła na to sw oje z ez w o len ie . Do
b ra ctw a należało: r a to w a ć b liźn ich , m ia n o w ic ie parafjan, w e w szelkiej
p o trzeb ie; u rząd zić szp ita l dla ch orych i starców ; zbud ow ać szk ółk ę dla
d z iec i przy k o ś c ie le , a ta k że inn e po w siach lu d niejszych; z a ło ż y ć sk ar­
b on y do jałm u żn y na c ele b rack ie; r eszta zaś tak sam o p raw ie ja k
w p rzep isach ks. S k a r g i.— B r . nauki chrześcjańskiej , przez P a w ła Y
j K lem en sa V III obd arzone od p u stam i, oraz m ocno p rzez in n ych P a ­
p ie ży p o p ier a n e , szerzy ło się szczególn iej w djecezji żm u d zk iej, gd zie
najp rzód przy k a te d r z e r. 16 30 zap row ad zon e, ja k pok azu je książk a:
„O bjaśnienie o b ra ctw ie albo k o n g re g r a cji nazw anej D o c tr in a e ch ristia -
nae (W iln o 1 7 7 2 )“. Celem je g o je st szerzen ie zdrow ej n a u k i, do sp e ł­
n ien ia k tó reg o p rzy b ra ło so b ie w o b ro n ę św . R o d zin ę, Jezu sa, M arję
i J ó z e fa .— B r . tr zeźw o ści alb o wstrzemieźliioości b ie rz e p o c z ą tek od
k ap u cyn a o. M a th ew , irla n d cz y k a , k tó r e g o ży w o t o p isa ł M agu ire, c z ło ­
n ek p arlam en tu w A n g lji, pod tyt: F a th e r M athew , a biograp h y.
W K w ietn iu r. 18 38 w ziął się do d z ie ła o. M aciej, z trzem a ludźm i d o­
brej w o li, ch ociaż różn ego w yznan ia: K arolem D u n com b e, duchow nym
p r o te sta n c k im , R yszardem D o w d e n , filan trop em u n itarju szow sk im , i W il­
liam em M artin , za cięty m k w ak rem . W c zte re ch ro zp o cz ęli w C ork,
w Irlan d ji, p u b liczn ą a g ita c ję n ie ty lk o już p r z ec iw k o p ijań stw u , a le
i p r z ec iw sam ej w ó d ce, a w k ilk a la t na m iljo n y lic z y li ad ep tów . Na
o. M ath ew w p ły n ęło n ie ty lk o p o czu cie ob o w ią zk u ch r ze śc ja ń sk ieg o , lec z
ta k ż e b o le ść nad n ieszczęśliw y m stanem lu d u . W tym c za sie bow iem
Irlan d ja d o szła do n ajw yższego sto p n ia w k o n su m p cji w ód k i, gdyż do
12,269,000 ga lo n ó w , co w n atu raln em n a s tę p stw ie z ro d ziło okropn ą
n ęd zę m aterjaln ą i m oraln ą. W y so k ie z d o ln o śc i k a zn o d ziejsk ie, ob u ­
dzon e u c z u c ie m m iło ści B oga i b liźn ic h , u c z y n iły m issję o. M athew
ta k sk u teczn ą , iż n a w et je g o su k n ia zak on n a p r z e sta ła już razić w A n g lji,.
i m assy lud u ro b o c ze g o w szelk ich w yzn ań za p isy w a ły się do to w a r z y -
B r a c t w o — Bradwardin. 577

stwa wstrzemięźliwości. To, gdy się uorganizowało i spisało swe usta­


wy, na prośbę biskupa wrocławskiego, kard. Melcbjora Diepenbrock,
zostało potwierdzone, odpustami obdarzone i na bractwo zamienione
przez Piusa IX w d. 2 8 Lipca 1851 r. Odtąd szybko szerzyć się
poczęło po wszystkich częściach świata. Bractwo to przed kilkunastu
laty i u nas było w niektórych parafjach zaprowadzone szczególnie
w djecezji płockiej, ob. Pamiętnik relig. moral, z r. 18 6 1. Innych je­
szcze bractw wiele pożytecznie działało dla dobra Kościoła i społeczeń­
stwa. Dziś z nich niektóre zaniechane, bo mniej odpowiadają potrze­
bom wieku; za to nowe, więcej stosowane do okoliczności, czasu, lub
miejsca, powstają ciągle i rosną. Popęd jednoczenia się, tak powsze­
chny obecnie w każdym kierunku działań ludzkich, nic dziwnego, że się
objawia i na polu kościelnego życia, przeciwstawiając zepsuciu moralne­
mu, ześrodkowywanie sił zdrowych. Odmienny nieco rodzaj bractw
stanowią filadelfje (ob.), a różne stowarzyszenia, albo towarzystwa, pod
pewnemi względami również odnieśćby tu można. X . S. Ch.
Bradwardin T o m a sz , słynny w XIV w. teolog, ur. w Hartfield,
w hrabstwie Sussex, 12 90 r. Studja odbywał na uniwersytecie oksfordzkim
i odznaczał się zarówno wielką znajomością starożytnej ńlozofji, jak i bie­
głością w matematyce. O zamiłowaniu jego do tej ostatniej świadczą
liczne dzieła, jak De quadratura circuli\ D e geometria speculativa; De arithme-
tica speculativa et practica; De proportione velocitatum etc.; tablice astrono­
miczne, a mianowicie aequationes plan et arum, conjunctiones et oppositiones
luminarium nie były wydane na widok publiczny. Głównie wszakże nie­
pospolita uczoność teologiczna, z powodu której otrzymał Bradwardin
tytuł: „doctor profundus,“ zjednała mu głośne imię między spółczesnymi
i godność professora teologji, a następnie kanclerza uniw. W 1 335 r. król
Edward III powołał go na swego spowiednika i doradcę duchownego.
W typ] ostatnim charakterze Bradwardin znajdował się przy królu, w cza­
sie wojny z Francją, śmiało poskramiał gwałtowność jego charakteru i na­
dużycia rycerstwa, przez co nieraz udawało mu się wielkie nieszczęścia
odwracać. W 134 8 r., po śmierci arcybiskupa Stratforda, kapituła kan-
terburyjska obrała go arcybpem. Król wszakże, który pojmował dobrze,
ile zawdzięczał radom i pomocy Bradwardina, wszelkich usiłowań dokła­
dał, aby go przy sobie zatrzymać, i zabiegom Edwarda przypisać należy
wyniesienie Ufforda na stolicę arcybiskupią w Kanterbury. Uffora wkrótce
umarł i kapituła powtórnie obrała Bradwardina, który już nawet został
konsekrowany w Awinjonie, lecz nagła śmierć (1349 r.) nie pozwoliła mu
objąć katedry. Z teologicznych jego dzieł pierwsze miejsce zajmuje tra­
ktat De causa Dei contra Pelagium , et cle virtute causarum , libri I I I , ad
suos Mertonenses. Traktat ten został wydany przez Henryka Savilius
w 1618 r., staraniem Jerz. Abbota, arcyb. kanterb. Autor zbija tu naj­
przód błędy arjanów, donatystów, sabelljanów i filozofów, którzy dążą
do całkowitego przeniknięcia i zrozumienia Boga i dzieł jego; następnie
naucza, że wszystko, od Boga biorąc swój początek, w dalszem swem
istnieniu przez Boga też jest utrzymywane, że wola Boga jest najwyższem
wszech rzeczy prawem, zmian ani przeszkód niedopuszczającem i t. a. Da­
lej wyjaśnia, w jakiem znaczeniu Bóg dopuszcza grzech, a w jakiem nie
dopusza; przeciwko Pelagjuszowi dowodzi, że łaska jest nieodzownie po-
Encykl. T. II 37
578 Bradwardin.— Brandeburgja.
trzebną- i że człowiek dostępuje jej w skutek rozrządzenia Bożego, nie
zaś przez poprzednie zasługi swoje; szczególniej zaś występuje przeciwko
tym także, którzy twierdzą, że można wysłużyć sobie pierwszą łaskę przy­
najmniej de congruo. Ja k w drugiej księdze traktuje głównie o wolnej
woli, tak w trzeciej usiłuje wytłumaczyć, że wolna wola człowieka z pe­
wnego rodzaju koniecznością jego czynów da się pogodzić. Dzieło to,
w którem Bradwardin wykazał niepospolitą znajomość łacińskich teologów,
pogańskich filozofów i starożytnych klassyków, rozmaicie było oceniane.
L uteranie i kalwiniści uważali Bradw ardina za poprzednika reformacji,
inni zaś, np. D u Pin, twierdzili, że trzym a się on ściśle Augustyna i To­
masza z Akwinu. Cytuje Bradw ardin wprawdzie w wielu miejsccach swe­
go dzieła Augustyna, Tomasza z Akwinu i innych średniowiecznych teolo­
gów, lecz zbijając błędy pelagjanizmu, dochodzi niekiedy do przeci­
wnych ostateczności. Cf. D u P in, Nouvelle bibliotheque des auteurs
eccles. t. X I p. 7 8. Biogr. universelle, t. Y. Iselin, Historisch-geograph.
Lexicon. {F ritz). J. N .
B ra n d eb u rg ja, M a r c h j a , pierwotnie była zamieszkaną przez Swewów,
a mianowicie przez pokolenia Semnonów i Longobardów, które w czasie
wielkiej wędrówki ludów opuściły ten kraj i we Włoszech założyły k ró ­
lestwo Longobardzkie. Siedziby ich w Brandeburgji zajęli Słowianie. Ci
ostatni, w skutek krwawych wojen z Frankam i i Saksonami, dostali się
pod panowanie K arola W . Pomimo to nie zaprzestali walki przeciwko
niemieckim zaborcom, aż do czasów H enryka I, który Wendów zupełnie
podbił, a na pograniczach ustanowił grafów (hrabiów). Otton W . dla
rozszerzania chrześcjaństwa zaprowadził tu biskupswa: w Hawelbergu 9 4 6 r.,
Brandeburgu (Branibor, B rennoburgum jB randenburum Z ^or^ec) i Oldenbur­
gu (Aldenburg) 94 8 r., pod zwierzchnią władzą M agdeburga, wyniesionego
w 9 68 r. do godności arcybiskupstwa. Ponieważ zaś te biskupstwa były
zarazem warowniami obcego panowania, ztąd więc chrześcjaństwo słabe
tylko postępy między Słowianami robiło, a za Ottona II Wendowie p o ­
wrócili do pogaństwa i okrutnie spustoszyli przyległą ziemię saską, obra­
cając w perzynę świątynie chrześcjańskie. Obotryci i Lutycy wymordowali
u siebie księży chrześcjańskich. W nuk Mistewoja, księcia Obotrytów,
Gotszalk, wychowany w Niemczech, połączył wszystkie wendyjskie plemio­
na w jedno wielkie Słowiańskie państwo i dążył do ostatecznego zapro­
wadzenia w niem chrześcjaństwa. W tym celu ustanowił on biskupstwa
w M eklemburgu i Raceburgu, lecz został wkrótce zamordowany, razem
z wielu kapłanami chrześcjańskimi, w czasie rokoszu podniesionego przez
pogańskie plemiona, przeciwko coraz więcej szerzącemu się chrześcjaństwu
( 1 0 6 6 r.). Dopiero po wielu latach krwawych zapasów, Albrecht, Niedźwie­
dziem zwany, otrzymawszy północną M archję w lenność od cesarza Lo-
ta ra ( 1 1 3 5 r.), położył koniec państwu W endyjskiemu i przybrał tytuł
margrabiego brandeburgskiego. Nad rozszerzeniem chrześcjaństwa praco­
wali tu: św. Wojciech z Pragi, który zginął śmiercią męczeńską 99 7 r.
i benedyktyn Bruno (ob. t. a.). W sprawie nawrócenia tego kraju od­
znaczyli się później: opat Gotfryd z Polski ( 1 1 0 7 r.), Yicelin, założyciel
klasztoru norbertanów w Neumiinster ( i i 5 4 r . ) , i augustjanin Mejnhard,
razem ze swoim pomocnikiem Dytrychem. Właściwym apostołem P rus był
cysters C h r y s t j a n , z klasztoru oliwskiego (1209 — 1210 r.), następnie
konsekrowany na pierwszego biskupa tego kraju. Innocenty III żarliwie
Brandeburgja. 579

popierał szerzenie nauki ckrześcjańskiej w Prusach. Zagrożony przez


pogan, Chrystjan prosił Honorjusza III o pozwolenie głoszenia przeciwko
nim krzyżowej wyprawy; Papież zgodził się na to i nadał Chrystjanowi
prawo ustanawiania biskupstw i zakładania katedr (1217 r.). Krzyżowcy
obwarowali Chełmno, przeznaczone na stolicę biskupią, lecz, po ich ustą­
pieniu, poganie napadli na miasto i zniszczyli je. Chrystjan założył na­
stępnie zakon rycerski braci pruskich, którzy w bitwie pod Strasburgiem
(w obwodzie Marienwerderskim) prawie wszyscy wyginęli, poczem Oliwa
została zburzoną. Wtedy Chrystjan i Konrad, książę mazowiecki, powo­
łali krzyżaków (rycerzy niemieckich), którzy, pod wodzą wielkiego mistrza
Hermana von Salza, do Prus przybyli 1 2 2 6 r. Za ich pomocą siedziby
pogańskie zostały zdobyte, kraj prawie cały zajęty i przez Papieża Inno­
centego IV (1243 r.) podzielony na biskupstwa: chełmińskie, pomezań­
skie, warmińskie i sambijskie (ostatnie było ustanowione po krzyżowej
wyprawie króla czeskiego Ottona). Zakon wszakże ciemiężył biskupów,
którzy nie chcieli poddać się jego władzy; naprzykład biskup sambijski
został wsadzony do więzienia i tam głodem zamorzony. Od 12 60 do 1 2 75 r.
trwała pomiędzy mieszkańcami ziemi pruskiej a zakonem zacięta walka,
która się skończyła zupełnem ujarzmieniem pierwszych w 12 83 r. Po­
mijając polityczną historję Brandeburgji od X III do XVI w., ograniczymy
się na udzieleniu niektórych wiadomości o kościelnym jej stanie. Biskup­
stwo to znajdowało się z początku pod zwierzchnictwem Moguncji, pó­
źniej Magdeburga. Po Dytmarze, pierwszym biskupie, było 4 4 następców.
Smutny ustęp w historji biskupstwa stanowi XVI w. Joachim I wytrwale
opierał się szerzeniu nowych nauk religijnych, lecz szlachta im bardzo
sprzyjała, z tych samych pobudek, które i w innych krajach wywołały
zaprowadzenie tak nazwanej reformacji. Elżbieta, siostra Chrystjana duń­
skiego, a żona Joachima, ze szczególną zawziętością działała na szkodę
religji katolickiej. Na nieszczęście, biskupem brandeburgskim był wtedy
Mateusz von Jagow. Zamiast bronić Kościoła i religji, których był stró­
żem, Mateusz robił wszystko na ich zagubę. Joachim wymógł na dwóch
swoich synach przysięgę, że pozostaną wiernymi religji przodków i że
poddanych w posłuszeństwie Kościołowi katolickiemu trzymać będą; lecz
zaledwie ojciec oczy zamknął (15 35 r.), synowie złamali przysięgę, prze­
chodząc na stronę protestantów; margrabia Jan przystąpił nawet do związ­
ku szmalkaldzkiego. Joachim II, spokrewniony z Albrechtem, elektorem
mogunckim, i związany przyrzeczeniem danem teściowi swemu Zygmunto­
wi I, królowi polskiemu, że wiary katolickiej bronić będzie, wyraźnie nie
oświadczał się z początku za reformacją, lecz chętne dawał ucho podsze­
ptom protestanckich książąt i pozwalał na swobodne szerzenie się nowo-
stek religijnych między szlachtą i mieszczaństwem. Pod pozorem podnie­
sienia oświaty, założył uniwersytet w Frankfurcie nad Odrą, wyłącznie
obsadzony protestanckimi professorami, a w końcu (15 39 r.) publicznie
przeszedł na reformację, poczem zaraz nastąpiła konfiskata majątków ko­
ścielnych. Najwięcej ucierpiały klasztory; biskupie stolice przeszły do
protestantów; biskupstwo lubuskie (Lebus, Lebusium nad Odrą, milę od
Frankfurtu nad Odrą) najdłużej się gwałtom opierało i dopiero w 155 5 r.
przeszło na małoletniego syna Joachima II, księcia Joachima Fryderyka,
który do objęcia rządów nosił tytuł biskupa lubuskiego. Taki był koniec
biskupstw w margrabstwie Brandeburgskiem; miejsce ich zajęły luterań-
580 Brandeburgja.— Bratkowicz.
sk ie k o n sy s to rz e . W 1 5 9 8 r . Jo a c h im F r y d e r y k z a b ra ł m a ję tn o ś c i k a te ­
d ry w B ra n d e b u rg u , k tó r e w części sp rz e d a n e z o sta ły , w części zaś p rz y ­
łą c z o n e do k sią ż ę c y c h do m iu jó w ; p o z o stało ty lk o coś w ro d z a ju k a p itu ły
k a te d ra ln e j, s k ła d a ją c e j się z je d n e g o p ro b o sz c z a k a te d ra ln e g o i sześciu
k a n o n ik ó w ; m ie jsc a te b y ły o b sa d z an e g łó w n ie p rz e z osoby z w yższej
sz lac h ty , często n a w e t k u p o w a n e za ja k ic h 18 lu b 2 0 ,0 0 0 ta la ró w . R a ­
zem z in n e m i fu n d a c ja m i k o śc ie ln e m i, k a p itu ła t a z o s ta ła z n ie sio n a edy-
k te m z r . 1 8 1 0 . P o m im o c ię ż k ic h i sy ste m aty c zn y c h p rz eśla d o w a ń , re li-
g ja k a to lic k a n ie w y g a sła z u p e łn ie w m a rg ra b stw ie . P rz e p o w ie d n ia H e r ­
m a n a von L e h n in (o b .), p rz e d sta w ia ją c a lo sy B r a n d e b u r g ji od X I I I do X IX
w ie k u , z a s łu g u je n a sz czeg ó ln ą u w a g ę. (H a a s ). J. N .
Brant J a n , u r. w P o z n a n iu 1 5 5 3 r ., w s tą p ił do je z u itó w 157 1 r . ,
u k o ń c z y ł te o lo g ję w R zy m ie, g d z ie p rz ez dw a la ta b y ł p e n ite n c ja rz e m
u św. P i o t r a n a W a ty k a n ie . P o w ró ciw szy do k r a ju , b y ł w ró ż n y ch k o -
le g ja c h n a u czy cielem ; um . w e L w ow ie 31 G ru d n . 1 6 0 1 r . M ąż b y ł d o ­
w cipu w ielkiego, p rz y je m n e g o o b e jścia się i b a rd z o w n a u k a c h b ieg ły .
Z o sta w ił w d ru k u : l ) D ispu tatio theologica de ju stification s pecca to ris contra
novum, vanum et perniciosum ju stitia e im pu tativae figm entum , P o z n a ń 15 9 1 ;
2) K a za n ie p r z y p o g rzeb ie J erzeg o C h odkiew icza, W iln o 1 5 9 6 ; 3) P ieśni
różne p ospolite o różnych pobożnych p o trzeb a ch , 1 6 0 1 z n o ta m i. F . M . So-
b ieszczariski w E n c y k l. O rg e lb r. w iększej p rz y p u szc z a, że to te n sam p io -
se n n ik ła c iń sk o -p o lsk i bez ty tu łu , ja k i z n a la z ł W . A . M aciejo w sk i w bibl.
K a zim . h r. S ta d n ic k ie g o w L w ow ie (o p isa n y w je g o P iśm iennictwie t. 3
p . 3 8 4 ). Cf. B ro w n . B ibl. p is. a ssy st. po lsk .
Brassicanus J a n A l e k s a n d e r , p o c h o d z ił ze sta re j sz lac h ec k iej
fa m ilji, k tó r a n o siła n azw isko K o h lb u rg e r, z a m ie n io n e w X V w ., p o d łu g
z w yczaju w ów czas p a n u ją c e g o , n a B ra ssic a n u s (od b ra ssica , k a p u s ta , K ohl).
N a p o c z ą tk u X V I w. sp o ty k a m y J a n a B ra s s ic a n a , sły n n e g o filologa i n a u ­
c zy ciela M e la n c h to n a w T y b in d z e . S yn J a n a , J a n A le k s a n d e r, b y ł p ro -
fe sso re m w In g o lsz ta d z ie i p o ta je m n y m s tro n n ik ie m L u tr a 15 23 r. S tu d ja
n a d O jcam i K o ścio ła n a w ró c iły go w szakże n a d ro g ę n a u k i K o ś c io ła k a ­
to lic k ie g o , i o d tą d n a le ż a ł ju ż d o sta n o w c zy c h p rz e c iw n ik ó w p ro te s ta n ty ­
z m u , k tó re g o szko d liw y w pływ n a n a u k ę i oby czaje n ie je d n o k ro tn ie
w lista c h i p ism ac h sw oich w y k a zy w ał. Cf. D oellinger, D ie R e fo rm a tio n ,
cz. I p . 5 2 5 . J. N.
Brat (w życiu zakonnem ). B ra ć m i n a z y w a ją się z a k o n n ic y ż e b rz ą ­
cego z a k o n u , j a k d o m in ik a n ie , fra n c is z k a n ie , a u g u s tja n ie , k a rm e lic i, s e r-
w ici, tr y n ita r z e , m in im i, h ie ro n im ic i b ł. P i o t r a p iz a ń sk ie g o , b ra c ia m iło ­
sie rd z ia . Z a k o n n ic y z ak o n ó w n ie ż e b rz ą c y c h n a zy w a ją się ojcam i (o b .),
p a n a m i (ob. D o m n u s), kanonikam i (o b .). R o z ró ż n ie n ia te w y ro b iły się
z czasem i n ie zaw sze ściśle b y ły p rz e s trz e g a n e . P ie rw ia s tk o w o k a ż d y
z a k o n n ik n a zy w a ł się b ra te m . W ło si, s k ra c a ją c w y ra z f r a t e , p rz e d im ie ­
n ie m z a k o n n ik a m ó w ią f r a . K a rd y n a ło w ie i b isk u p i, n a le żą c y do z a k o ­
n ó w , k tó ry c h c złonkow ie n a zy w a ją się b raćm i, p o d p isu ją się f r a te r lub
y r>— B ra ć m i n a z y w a ją się je sz c z e w k la s z to ra c h b ra c ia laic y (f ra tr e s co n -
v e rsi), k tó rz y złożyli śluby z a k o n n e , lecz n ie o trz y m a li św ięceń , i k tó rz y
s p e łn ia ją słu ż b ę w k la s z to rz e i k o śc iele. Cf. M oroni, D iz io n a rio , t. 2 7
p. 228.
Bratkowicz A d r j a n , fr a n c is z k a n in , f 1 6 3 9 r . D o p e łn ił i u k o ń ­
c z y ł d zieło ro z p o c z ę te p rz e z ks. J a n a P a y to w ic z a , ta k ż e fra n c isz k a n in a :
Bratkow icz.— Brazylja. 581
Controwersya albo sporka o dwóch artykułach wiary katolickiey. To jest:
0 wzywaniu świętych i o pożywaniu Eucliarystyey świętey pod jedną tylko
osobą, naprzeciwko wszystkim utrakwistom, K rak. 16 30. Nadto, zostawił
kazanie o siedmiu słowach P ana Jezusa na krzyżu, K rak. 16 33, i prace
teologiczne: Assertiones theologicae ex Joanne Duns Scoto, K rak. 16 20.
Conclusiones ex doctrina Scoti collectae de Sacram. in genere et cle tribus in
specie: De Baptismo , de Euchar. de.Poenit. 16 20 r. Exercitia spiritualia
omnium religiosorum usibus accommodata, K rak. 1 6 22. Dzieło to napisane
po włosku, przez Jakóba Bagnacaballensis, jenerała franciszk., przetłum a­
czył B. na łacinę i na język polski (Jocher, t. 3 p. 6).
Braillion ś w ię ty , B r a u l i u s v. B r a u l i o ( i 8 a l . 2 6 M ar.), biskup
Saragossy (6 2 7 — 64 6 r.). Przypisują, mu powszechnie dwie bjografje:
Vita S. Aemiliani (przezwanego Cucidlatus, zakon, hiszpań., f 5 64 v. 5 7 4,
ap. Mabillon, Acta SS. O. S. Ben. saec. I s. 20 5), razem z hymnem na
cześć tegoż świętego (ib.), i Vita S. Leocadiae Teletanae Virg. ( f 304,
ap. Surium, De Yit. SS. 9 Decemb., ap. Florez, Espańa sagrada IV, inne
wyd. Cf. Fabricii, Bibl. lat. med. pod w. Braulio; ob. Nicolai Antonii
Yet. Hispan. V 2 7 9). S. Ildefons (De scriptorib. eccl. c. 12) liczy go
do sławnych kanonistów (clarus canonibus); a św. Izydor sewilski dedy­
kował mu swe dzieło: Origines. Braulion redagował kanony synodu szóste­
go toletańskiego r. 6 3 8. Zostawił też spis (Praenotatio) dzieł św. Izy­
dora sewilskiego (wyd. Grial, w Opp. Isidori. M atrit. 1.1), Elogium Isidori
1 dwa listy do tegoż (wydawane przy Opp. s. Isidori). Szczegóły o życiu
św. Brauliona zebrali Bolłandyści (Acta ss. 18 M art.). X . W. K.
Brazyija, łącznie ze swojemi stepami i lasami pierwotnemi, zajmuje
większą część południowej Ameryki, a odkrytą została prawdopodobnie
przez M arcina Behaim. R. 1500 przybył do niej portugalski adm irał
Cabral, w towarzystwie Ameryka Yespucjusza, objął kraj w posiadanie,
w imieniu Portugalji, zatknąwszy krzyż na brzegu i nadając krajowi na­
zwisko Santa Cruz. Krajowcy z przyjaznem zajęciem przyglądali się na­
bożeństwu Portugalczyków, którzy to uważali za dobrą przepowiednię.
W edług starego podania, już apostoł Tomasz miał przybyć do Brazylji.
Pierwszymi missjonarzami byli tam portugalscy zakonnicy, reguły św. F ra n ­
ciszka, którzy jednak, jako męczennicy, padli ofiarą ludożerczych krajo­
wców. R. 154 9, za Jana III, dowódca Souza sprowadził jezuitów (którym
przewodniczył o. Emmanuel Nobrega) do Bahia, czyli San Salvador. Ci
z wielkiem usiłowaniem pokonali trudności na drodze im stojące, bo na­
wet nowo nawróconych musieli strzedz od nałogu ludożerstwa. Jezuici
gromadzili dzikich do wiosek i w własnych domach wychowywali młode
pokolenia. Mianowicie w prowincji San Paulo missje jezuitów obudziły
nowe, samodzielne życie, i dotąd jeszcze prowincja ta odznacza się p ra­
cowitością i poczuciem godności ludzkiej. Już od początku jednak gor­
szące postępowanie Portugalczyków szkodziło powodzeniu missji. Nadto,
trzeba było walczyć i z sekciarzami. Nad rzeką św. Januarjusza (Rio
Janeiro) usadowili się francuzcy kalwini, wypędzili ich jednak P o rtu g al­
czycy. Jezuitę Ignacego Azevedo, z 40 towarzyszami z jego zakonu, w prze-
jeździe do Brazylji napadł hugonota Soria i wszystkich wrzucił w morze,
majtków tylko oszczędziwszy. Wiadomo, że św. Teresa miała widzenie
uwielbienia Azevedo i jego towarzyszy, w tej samej chwili, gdy ci palmę
męczeństwa otrzymywali. Jeszcze dwa razy powtórzyła się podobna zbro-
582 Brazylja.

dnia. Pomiędzy mulatami Brazylji utworzyła się sekta, wierząca, między


innemi, i w metampsychozę, ale rząd, przeciw któremu się zbuntowała,
wytępił ją. W religijnych obrzędach Brazylijczyków widać wiele wystawy,
czczych form, jak to zwykle u mieszkańców południa bywa, ale mają
i właściwe sobie cnoty. Około 1600 r. o. Józef Anchieta (ob.), missjo-
narz jezuicki, wsławił się jako wielki cudotwórca, a później o. Jan Almeida.
Jezuici wielu także męczenników liczą w środkowej Brazylji (ob. Hazard,
Kirchengesch. d. auswartigen Yolker). W nowszych czasach stosunki Ko­
ścioła z państwem były tu nie najlepsze, szczególniej od r. 183 3, gdy
rząd mianował biskupem w Rio Janeiro księdza Antoniego Moura, zna­
nego ze swych dążności antykościelnych. Z powodu tego wyboru, przez
5 lat tak dalece były naprężone stosunki Rzymu z Brazylją, iż obawiać
się można było w każdej chwili oderwania kościoła brazylijskiego od Rzy­
mu. Lecz gdy rejencja używała wszelkiej broni w tej sprawie, znalazła
silny opór w sejmie, który stanął po stronie Kościoła. Od czasu, gdy
ta kolonja została cesarstwem, ścieśniono znacznie władzę biskupów. Nie
zważając na wielki i tak już niedostatek kapłanów, zniesiono prawie
wszystkie klasztory. Już w 180 4 r. liczba klasztorów była do 2 0 ogra­
niczona, ale i te zostały skazane na zagładę, gdy 184 6 r. zakazano przyj­
mować nowicjuszów. Rząd się jednak opatrzył, że klasztory nietylko Ko­
ściołowi, ale, osobliwie ze względu na Indjan, i państwu pożytek przyno­
szą, i dla tego, jakkolwiek ich nie wspiera, ale im nie przeszkadza; po­
wstały też tam nowe religijne kongregacje i stowarzyszenia. Pomiędzy
Indjanami są w Br. jeszcze poganie. Nad nawróceniem ich pracują szcze­
gólniej od 1840 r. missjonarze europejscy, a mianowicie kapucyni, jezuici
i lazaryści. Jest też nadzieja, że resztki poganizmu niezadługo tam ustą­
pią przed chrystjanizmem. Negry, których położenie zawsze było zno-
śniejszem jak w północnej Ameryce, wszyscy są chrześcjanie. Religja
katolicka jest panującą, do r. i 8 11 była religją państwa. Od tego roku
inne religje pozyskały wolność wyznania. Brazylja obejmuje l arcybi-
skupstwo i l l biskupstw. Arcybiskupstwo San Salvador de Bahia de
todos os santos (wszystkich świętych), zazwyczaj tylko Bahia nazywane, jako
biskupstwo eryg. przez Juljusza III 25 Lut. 1551 r., zależne od Lizbony,
jako metropolji. Innocenty XI podniósł je do godności metropolji. Dje-
cezjan liczy się tu dzisiaj około 1,600,000, pomiędzy którymi samych
niewolników przeszło 300,000. Probostw jest tylko 61, tak, że przecię-
ciowo przypada l par. na 100 mil kw. i 2 8,000 ludu. Inne biskupstwa
w B.: l) Belem de Para (od 1719 r.); 2) Cuyaba (od I 744 r.); 3) Dia-
mantino (od 18 54 r.); 4) Fortalezza czyli Ceara (r. 18 54); 5) Goyaz
(1 744); 6) San Luiz de Maranhao (r. 1 6 7 7); 7) Marianna (od 1 745);
8) Olinda, czyli Pernambuco (r. 1 6 76); 9) San Paolo (r. 1 745); 1 0 ) San
Pedro do Rio Grande do Sul (Dioec. S. Petri Fluminis Grandensis Austra­
lis; od r. 184 8); l l ) Rio de Janeiro (S. Sebastiani Fluminis Januarii;
od r. 1855). Jedenaście tych biskupstw liczy wiernych 4,500,000.
Pensja biskupia wynosi od 4 do 16 tysięcy crusados (l crus. = 7 5 kop.),
wypłacanych z kassy państwa, ponieważ Kościół w Brazylji nie ma żadnej
własności. Akcydensa, różne w różnych miejscach, w ogóle bardzo mało
przynoszą duchowieństwu. Księży wielki tu się czuć daje niedostatek.
Seminarjów było tylko 5: w Bahia, Rio de Janeiro, Belem, Olinda i Ma­
ranhao, teraz dopiero ma każda djec. swoje semin., z wyjątkiem trzech.
Brazylja.— Brentano. 583

Uposażenie duchowieństwa nędzne, pensja mała, najmniejsza 150 złp.,


reszty mają dopełniać dziesięcina i akcydensy. Z zakonników są tu: je ­
zuici (niemieccy), kapucyni (włoscy), lazaryści (francuscy), benedyktyni
(portugalscy). Z żeńskich są tu szarytki, klaryski i józefinki. W jednym
tylko klasztorze są guarańskie indjanki. Prawie w każdym mieście są
bogato uposażone zakłady dobroczynne, pod zarządem kościoła, ale poma­
gające cierpiącym bez względu na narodowość i wyznanie.
Brema (biskupstwo). W skutek zwycięztw swoich nad Saksonami,
Karol W. 78 8 r. założył biskupstwo w Bremie, którego pierwszym bisku­
pem był Willehad. Djecezja jego obejmowała Fryzję i część południową
Wigmodji, i zależała od arcybiskupstwa mogunckiego. Dokumenty funda­
cji tego biskupstwa, które, osobliwie od pokoju w Salza w 80 3 r., stało
się jedną z najważniejszych stacji rozszerzenia chrześcjanizmu na północy,
znajdujemy u Adama breraeńskiego (ob.). Za ś. Ansgarego (f 8 6 5) bi­
skupstwa hamburgskie i bremeńskie były połączone w jedno arcybiskup-
stwo hamburgsko-bremeńskie, mimo wieloletniej opozycji arcybiskupa ko-
lońskiego, któremu przedtem Brema była podległą. Arcybiskup Adaldar
(f 9 0 9) położył podstawę późniejszej świetności i potęgi doczesnej tej
stolicy. W XIII w. potęgę znacznie ograniczyli mieszczanie, kapituła
i szlachta. W XII w. stolica arcybiskupia przeniesioną była z Hamburga
do Bremy. Pomimo energicznej opozycji arcybiskupa Krzysztofa (f 15 58),
protestantyzm zakradł się do kapituły; następny biskup został protestan­
tem. Do czasu ustanowienia stolicy w Lund, arcybiskupstwo hamburgsko-
bremeńskie było prymasowską stolicą całej północy. Pomiędzy arcybisku­
pami liczy się wielu mężów, odznaczających się nauką i cnotą. R. 1328
arcybp Burchard odprawił tu sobór prowincjonalny; Jan III polecił wy­
drukować r. 1511 w Strasburgu Missale Ecclesiae Bremensis, mszał wy­
soce ceniony, z przyczyny swojej rzadkości. Cf. Hamburg.
Brentano. I K l e m e n s . W historjach literatury nie spotykamy się
zazwyczaj z tern nazwiskiem, a przecież Br. był jednym z najznakomi­
tszych poetów swego czasu. Literaci niemieccy darować mu tego nie
mogą, że był pokornym synem swego Kościoła. Ur. w Ehrenbreitstein
9 Września 1 778 r. Ojciec jego był kupcem, człowiekiem bardzo pro­
zaicznym, matka znów żyła w świecie wybujałej fantazji. Zakłócona ztąd
harmonja życia rodzicielskiego, nie mogła dobrze oddziaływać na wra­
żliwą i niepospolicie obdarowaną duszę Klemensa. Gorzej jeszcze nań
oddziaływało towarzystwo literatów, w domu dziadka, Laroche’a, który
był kanclerzem elektora Trewiru. Zagorzały ten józefinista naginał całą
rodzinę do systemu religijno-politycznego, którego był zapalonym zwo­
lennikiem, a biedne dziecko, oddane tu na wychowanie, wystawione było
na wszystkie wpływy uczonego niedowiarstwa i ogładzonego indyferen-
tyzmu. Nie lepiej szło jego wychowanie w Koblencji u ciotki, p. Mohn,
gdzie był świadkiem smutnych scen niedobranego małżeństwa. Po kilku
latach takiego wychowania, wrócił do Frankfurtu, gdzie go wezwał oj­
ciec do swego kantoru: Klemens niewypowiedzianie czuł się znudzonym.
Zostawiony sam sobie, rysował i klecił wiersze na marginesach ksiąg
handlowych; dobrawszy się do szafy z książkami, przeróżnej, a przeważnie
belletrystycznej treści, dzień i noc pożerał zakazany owoc. „Wiem z do­
świadczenia, pisał przy końcu życia, o zgubnym wpływie czytania bez
rozumnego kierunku, na ile niebezpieczeństw narażają takie gniazda mo-
584 Brentano.
raln ej zarazy ; czem u je w ro d zin ach przechow ują, zam iast niszczyć?*
Opuściwszy k a n to r, K lem ens p ró b o w ał uczyć się na u n iw ersy teta ch
w B onn, M arb u rg u i Je n ie , gdzie zepsuł się do reszty . Przybyw szy ta m
bez należytego p rzy g o to w an ia, nie w ezw yczajony do żadnej karn o ści, nie
czu jąc zresztą p o trzeb y specjalnego k ształcen ia się, spędzał dnie bezczyn­
nie, trw o n ił życie i czas, niczego się nie ucząc. Życie burszów nie p rzy ­
p ad ało m u je d n a k do sm aku. M iał ty le jeszcze uczucia lepszego, że
nie ch c ia ł zw ierzęcym oddaw ać się uciechom : śpiew, ry su n ek , poezja
i m arzen ia ro m an ty czn e w ypełn iały czas jego tam p o b y tu . Z aw arł sto ­
su n k i ze w szystkim i uczonym i w Je n a i W ejm arze: ra z u w ielb iał utw ory
G oethego i S zyllera, to znowu zachw ycał się filozoficznemi p racam i F ich -
te g o , S zellinga, Steffensa; jednego d n ia p rzy c ią g a ł go W ielan d , drugiego
K o tzeb u e lu b H einse; w reszcie zo stał zw olennikiem nowej wówczas szko­
ły ro m an ty k ó w ; dow odzą tego pierw sze jego utw o ry : D ie Satyrem und
poetischen Spiele, 180 0, i G odwi oder das steinerne B ild der Mutter, 1 8 0 2 .
W G odw inie p an u je dziki chaos myśli: a u to r sam poznał, ja k złą n ap isał
książk ę i, ile m ógł, usiło w ał złe n ap ra w ić , w ykupyw ał jej egzem plarze
i takow e p a lił. S avigny p ra w n ik i A chim d ’A rnim p o e ta , w ielki wpływ
w yw arli na K lem ensa; z G oerresem zaw arł też bliższe sto su n k i. Od 1800
do 1 8 0 5 p rzeb y w ał już to w D reźnie ju ż w W ied n iu , zw iedzał brzegi
R en u i D u n aju , i w tym czasie d a ł na scenę w ied eń sk ą kom edję Ponce
de Leon. S ztu k a ta nie m iała pow odzenia, a u to r w ygw izdany, był w ro z ­
paczy. N a z a ju trz p rzy szed ł do niego o. K lem ens M a rja H o ffbauer, p ie r­
wszy re d e m p to ry sta niem iecki, i z m iło ścią k a p ła ń sk ą w y rzu cał m u, że
na m arn e o b ra c a dane mu od B oga ta le n ta . I chociaż B. nie zaraz się
naw ró cił, jed n ak ż e ju ż m yśli lepsze w niknęły w jeg o życie i jego p ra c e
lite ra c k ie . Z tego czasu pochodzą jego: D es Knaben Wunderhorn, 1 8 0 6 ,
zb ió r sta ry ch legend, p ieśni ludow ych i m odlitw , i G oldfaden, p o ­
w ieść. P o łącze n ie się K lem ensa z A chim em A rnim em , G orresem i Schin-
klem , w płynęło w iele na rozw inięcie lite r a tu r y n iem ieck iej, przez zw rot
do w ieków śred n ich , p rzez o d k ry c ie b o g aty ch owej epoki skarbów' dla
m yśli i se rc a ludzkiego. N iem cy, u jarzm io n e i poniżone wówczas przez
N apoleona, w św ietnej p rzeszło ści swojej szu k ały pociech y i u k rzep ien ia.
A le poezja i zam iłow anie sz tu k i nie d aw ały u k o jen ia duszy K lem ensa.
B ra t jeg o C h ry stjan, w cześniej n aw rócony, zach ęcił go do w ycieczki do Diil-
m en, d la odw iedzenia A nny K a ta rz y n y E m m erich (ob). P rzy b y w ająceg o
p rz y w ita ła K a ta rz y n a tem i słowy: „N akoniec przybyw asz, p ie lg rz y m ie j
K lem ens pięć la t p rz y p a try w a ł się ud aro w an ej przedziw nem i łask am i
dziew icy i sam z o stał w iernem dzieckiem K ościoła. O dtąd ro zp o czął p i­
sać n ajp ięk n iejsze swoje pieśni i legendy. P rz y łożu boleści K a ta rz y n y
E m m erich sp isał zn an ą k siążk ę o M ęce P a n a Je z u sa (D as b itte re L e i­
den). D ochód z pierw szych siedm iu w ydań tej k siążk i, 6 0 ,0 0 0 złp ., p o ­
szedł praw ie cały n a szp ital reg en sb u rg sk i. P oezje sw oje d ru k o w a ł
ty lk o w tenczas, kiedy było p o trz e b a pieniędzy d la biednych. N a nich
szło całe p raw ie jego h o n o ra rju m lite ra c k ie . R . 1831 n ap isał on p ięk n ą
k siążk ę o Siostrach m iłosierdzia (D ie b arm h erzig en S ch w ester), na rzecz
s ió str k o b len ck ich . Legenda o świętej Marynie (D ie L egende d. h. M a­
rin a ) b y ła o d d an a n a rzecz d o tk n ię ty c h wylewTem D u n aju 1 8 4 1 . D as
Gockelmarchen 1 8 3 8 , na budow ę kośeio ła w G elnhausen. D ie Mdnchen,
w ydane wr 184 4 p rz e z G. G o rre sa , ta k ż e przeznaczone były testam en tem
Brentano. 585
na cele miłosierdzia. Trzecią część całego swego majątku przeznaczył
na seminarjum djecezjalne w Limburgu. R. 1831 osiadł B. w Mona-
chjum i przemieszkiwał tam do r. 1842, żyjąc w kółku poufnych przy­
jaciół. Um. w Aschaffenburgu 2 8 Lipca 184 2, znosząc cierpliwie stra­
szliwe boleści ciała. „Bądźcie spokojni,“ rzekł do jego przyjaciół biskup
z Passau, obecny przy jego ostatnich chwilach, „umierał on jak święty.*
Papiery powierzono profesorom Hanebergowi i Streberowi z Miinich.
Ko taty, odnoszące się do Katarzyny Emmerich, przejrzał i wydał dr.
Haneberg; legendy— G. Górres. Cf. Erinnerungen an den Dichter Clemens
Brentano, w Hist, polit. Blatter, t. XIV i XV; Ciem. Brentano przez J.
B . B ie la w Stimmen aus M aria-Laach 18 7 2 r. Kompletne dzieła (z wy­
jątkiem Siostry Miłosierdzia i Rozmyślań Katarzyny Emmerich) w 7 tom.
1852 r. wyszły w Frankfurcie.— 2. Ch r y s tj an, brat Klemensa, ur. 24
Stycz. 1 7 84. Nietylko ciałem ale i duchem pokrewny poecie. W sió­
dmym roku oddano go na wychowanie dziekanowi z Tauberbischofsheim,
ale oburzony na cielesne kary uszedł z domu opiekuna. Trzynastoletni
chłopiec udał się do Hamburga i przyjęty został do domu handlowego.
Wyobraźnia jego, mało znajdując pokarmu w przemysłowych kombina­
cjach, zapragnęła szerszego pola: wznosiła zamki na lodzie i marzyła
o nowym porządku świata. Idealna polityka przeszkadzała mu do pro­
wadzenia ksiąg handlowych. Dla nadania trzeźwiejszego kierunku my­
ślom młodzieńca, wysłano go do Saksonji, w celu kształcenia go w ma­
tematyce, ale nauka ta jeszcze większym napełniła go wstrętem do
wszystkiego, co realne. Chrystjan patrzył na cyfry i figury jeometry-
czne, a duch jego gonił za pięknem w sztuce i literaturze. Piękno takie
było dlań bożyszczem, któremu poświęcał czas i trudy, bawiąc na uni­
wersytecie w Marburgu i Jenie. W 3 2 roku wrócił do Frankfurtu.
Wtenczas wszedł w ścisłe stosunki z Ringeis’em, który mu z zapałem
odsłaniał prawdy chrześcjanskie. Szlachetny a spokojny Ringeis wiel­
ki wpływ wywierał na ten umysł niespokojny, smutny i z niczego nie­
zadowolony. Laska wiary zaczęła działać w sercu zbłąkanem. Niespra­
wiedliwe napaści, których wówczas przedmiotem był chrześcjanizm, skło­
niły prawy umysł Brentana, przez uczucie słuszności, do bronienia sprawy,
której pierwsze czuł w sobie odbłyski. „Przekonywam się, pisał, że bliż­
szym jestem wiary, jak mniemałem, iskierka jej zapala płomień; zdawało
mi się, że bronię cudzego ogniska, tymczasem obejmuje ono i duszę moję.
Jakim sposobem to się stało, niewiem, to tylko wiem, że płochość i lekko­
myślność, z jaką trawiłem życie, łudząc siebie a bawiąc drugich, ustąpiła.
W moich oczach wszystko inną postać przybiera. Jakby pod uderzeniem
laski Mojżesza, skała serca się kruszy i łzy, co od piętnastu lat nie
zrosiły powieki, nawet w najboleśniejszych chwilach, płyną dziś w obfi­
tości, gorzkie jak pokuta, która oczyszcza i odradza. Uczę się modlić,
słowa prośby mieszają się z opadającemi łzami; pod wpływem łaski wra­
cam do zdrowia duszy, zaczynam być chrześcjaninem.* R. 1816 w formie
listowej napisał trak tat o zmianie religji. Idąc już za głosem zimnego
rozsądku, uznawał, że widzialne znaki łaski (sakramenty) wymagały wi­
dzialnej do ich rozdawnictwa powagi. „Ale przekonanie to nie mogło
długo zostać w samym umyśle; w miarę, jak wiara moja rosła, wzmagała
się miłość i napełniała duszę żarem, jakiego opisać nie potrafię. Samo
wspomnienie kościoła lub czegokolwiek, co go bliżej tyczy, było dla mnie
586 Brentano.— Brenz.
błyskawicą wstrząsającą całem jestestwem; każde nieprzyjazne dla kościo­
ła słowo raniło mnie boleśnie." Wyznanie wiary złożył przed kapłanem
mieszkającym niedaleko Frankfurtu. Że marzycielski jego umysł nie
zboczył już później z drogi wiary, zawdzięczał to tylko serdecznej swojej
miłości Kościoła. Sailer, późniejszy bp Ratyzbony, wpływał także na nie­
go niemało. Później, z powodu rozporządzeń rządowych, tyczących się
spraw kościelnych w Bawarji, a naruszających konkordat, rozstali się z so­
bą: Br. nie podzielał bowiem pojednawczych kroków Sailera. Napisał
wówczas: U eberStaat u. Kirche u. die christliche Unterthanigkeit gegen
beide. R. 1819 udał się do Szwajcarji, zamyślał zostać księdzem, ale
od tego zamiaru odstąpił, za radą pewnego zakonnika rzymskiego, któ­
rego zdania zasięgał, bawiąc w Rzymie 182 3 r. Po powrocie do kraju
r. 1 82 7, wszedł w ścisłą przyjaźń z bpemSpiry ks. Weiss, należał do redak­
cji Katolika i chodził około spraw Kościoła. R. 1835 ożenił się z Emi-
Iją Genger, i osiadł w Boppart nad Renem. W czasie zatargów koloń-
skich (ob. Droste Yischering) przeniósł się do Aschaffenburga. Żył po­
bożnie i cnotliwie do śmierci, która go nagłe zabrała 2 7 Paźd. 1851 r.
Zdołano jednak jeszcze przed zgonem podać mu pomoc sakramentów
świętych. Pisma jego wyszły r. 1854 w Monacbjum, w 2 t.
Brenz J a n ( B r e n t i u s ) , teolog luterski, ur. w Weil 24 Czerwca
1499 r. W trzynastym roku życia już zaczął uczęszczać na uniwersy­
tet w Heidelbergu, gdzie uczył się prawa, ale 1517 r. zaczął studjować
teologję, jednocześnie z wielu innymi głośnymi w późniejszym czasie
protestantami, jak Melachton, Oekolampadjusz, Erhard, Schnepf, Marcin
Bucer, Teobald Billican. W roku następnym, gdy Luter w Heidelbergu,
na zgromadzeniu jeneralnem augustjanów, wystąpił z dysputą, Brenz
został gorliwym jego stronnikiem. R. 15 20 otrzymał kanonję kolegiacką
i przyjął kapłaństwo. Lecz gdy r. 152 2 elektor Palatynatu Ludwik
zaczął ścigać Brenza i Billicana, za rozszerzanie nowych opinji religij­
nych, opuścił on Heidelberg i przyjął obowiązek kaznodziei luterańskiego
w mieście Schwaebisch-Hall. Jednakże do r. 1523 odprawiał jeszcze
Mszę, nie jako ofiarę, według jego wyrażenia, co uważał za bezbożność,
lecz folgując tylko przyzwyczajeniu ludu. R. 152 6 zaprowadził w Halli
swój porządek kościelny i ułożony przez siebie katechizm. W tym cza­
sie też wmieszał się Brenz w spory o Eucharystji, wszczęte przez Oeko-
lampadjusza, profesora teologji w Bazylei, który 1525 r. ogłosił swe
pismo: O prawdziwem tłumaczeniu słów Chrystusowych: To jest Ciało
moje, i w niem ostro krytykował naukę luterską. W skutek tego pi­
sma, 14 teologów luterskich zgromadziło się (Paźdz. 152 5 r.) w Halli
i podpisało obronę, zredagowaną przez Brenza, znaną w historji refor­
my pod nazwą Syngramma szwabskie: pismo to zbijając racjonalistyczne
zasady teologów szwajcarskich, wywołało surowe z ich strony krytyki,
gdy tymczasem ze strony luteranów zyskało gorące pochwały. W roku
następnym Oekolampadjusz wydał swoje Antisyngramma , w którem usiłu­
je dowieść, że jego jedynie nauka jest biblijną. Gdy Filip, landgraf he­
ski, celem połączenia powaśnionych protestantów, zwołał przyjacielskie
colloquium w Marburgu 1529 r., przybyli tam z jednej strony: Brenz,
Luter, Melanchton, Jonas i Myconius, a ze strony kalwinistów: Zwin-
gljusz i Oekolampadjusz. W najważniejszym jednak punkcie, t. j. co do
Eucharystji, porozumieć się nie mogli. Znajdował się także Brenz na
Brenz. 587

sejm ie w A ugsburgu (ob), n ależał do k o m ite tu 14 osób, m ającego się p o ­


ro zum ieć w p u n k tach spornych. Za pow rotem , ta k B renz ja k i M elan-
ch to n o d b ierali surow e w yrzu ty od zw olenników L u tra , za to , że p o ro ­
b ili pew ne ustępstw a. R . 15 36 książę U lry ch p rzy w o łał B ren za do W u r-
tem b erg a, d(a w prow adzenia tam refo rm y . W T ybindzie w y k ład ał egze-
gezę i w yjednał przyw rócen ie sto p n i naukow ych, k tó re professorow ie
zw ingliańscy, ja k o próżność p ap isto w sk ą byli znieśli. R . 153 7 B renz
b y ł na zjeździe sm alkaldzkim , b ra ł tak że u d ział w p ró b a c h p o jed n an ia
k atolików z p ro te sta n ta m i w W orm s i H ag en au 1 5 4 0 r. i w R aty zb o n ie
1541 i 1546 r. O fiarow anych sobie k a te d r teologicznych w różnych m iej­
scach nie p rz y ją ł i zam ieszkał w S chw abisch-H all. W czasie wojny sm alkaldz-
k ie j, gdy K aro l Y, pokonaw szy naczelników zw iązku sm alkaldzkiego, u d a ł
się do H all, dokąd go w yprzedził książę A lb a z w ojskam i hiszpańskiem i,
B renz, uchodząc z dom u, zostaw ił sw oje p a p iery , pom iędzy k tó re m i zn a­
leziono mowy, w ja k ic h gw ałtow nie p o w staw ał p rzeciw k o cesarzow i. Ce­
sarz n ak azał go w praw dzie uw ięzić, ale B r. się u k ry w a ł i, po u stą p ie n iu
cesarza, znow u w ró cił do H all. Gdy r. 1 5 4 8 , z ro zk azu cesarza m iało
być w szędzie zaprow adzone In terim , i wezwani teologow ie m ieli na nie
u d zielić swe przyzw olenie, B renz, ze swym k o leg ą Isenm annem , o św iad­
czyli, że Interim zaw iera zd ania przeciw ne P ism u św. i że on w olałby r a ­
czej życie u tra c ić , niż tako w e podpisać. D ow iedziaw szy się o tem k a r ­
d y n ał G ranevella, k azał pochw ycić B renza, bo sąd jego w ielki wpływ
w y w ierał na innych teologów lu te rsk ic h . Lecz i tym razem zd o łał
u m knąć i przez ja k iś czas u k ry w a ł się w zam ku H o h en -W ittlin g e n , w gó ­
ra c h w irtem b erg sk ich ; sko ro je d n a k i tam się w idział zagrożonym , u c iek ł
do B azylei. P o śm ierci żony (ożenił się 1 5 3 0 r.) pojech ał do S tu tg a rd u
i u k sięcia w irtem bergskieg o w yjednał sobie sch ro n ien ie w zam ku H o rn -
b e rg , gdzie żył pod im ieniem H uldericus Encaustius (H u ld ric h E n g ste r).
P o ro k u przyw ołał go książę do U rach, gdzie 15 50 r . p o w tórnie się
ożenił z có rk ą swego przyjaciela Isenm anna. Nowy książę w irtem b erg sk i
K rzysztof wezwał go do S tu tg ard u i polecił mu przygotow ać w yznanie
w iary, k tó re zam ierzał książę posłać soborowi trydenckiem u. Pism o to ,
ułożone przez B renza i znane pospolicie pod nazw ą w yznania wirtemberg-
skiego, podpisane przez najznakom itszych ówczesnych teologów w irtem ­
b ergskich (15 5 1 r .) , sam B renz, w tow arzystw ie trzech teologów, zawiózł
do T ry d en tu . Oczywiście deputacja nie osiągnęła żadnego re zu lta tu , bo
książę posyłał j ą na sobór nie w myśli pogodzenia się z kato likam i, a
jed y n ie w celu przypodobania się cesarzowi; pismo je d n a k B ren za wywo­
łało polem ikę, gdyż P io tr Soto, hiszpan, d o m inikanin i sław ny p rofesor
teologji w D illingen, ogłosił jego refutację, p. t. Adsertio fid e i catholicae
circa articulos confessionis wirtembergicae, Coloniae 1 5 5 2 . B renz n a p isał
obronę w yznania w irtem bergskiego; nam iętn a gw ałtow ność głów nie cechu­
ję tę apologję. W krótce Soto w ydał now ą obronę: D efensio catholicae
confessionis et scholiorum circa confessionem W irtem bergicam , adversus P ro­
legomena B r e n z a ; k ilku protestantów : B eurlin, Ile e rb ra n d , Isenm ann, n a­
pisali wspólnie obszerną na to dzieło odpow iedź, zw aną wielką księgą ty-
bingską. Przykrzejszem i były dla B ren za spory osjandrow skie. K siąże
p ru ski, celem uśm ierzenia burzy, w ynikłej w K rólew cu ze spo­
rów przez O sjandra spow odowanych, zażądał w tej spraw ie zdania teo lo ­
gów zagranicznych. N a żądanie to pierw si odpowiedzieli teologowie w ir-

- V
588 Brenz.
tembergscy. Brenz, w piśmie przez siebie zredagowanem (5 G-r. 1531 r.),
oświadczał, że Osjander więcej wyrażeniem niż myślą nie zgadzał się
z Lutrem ; wynikło ztąd wielkie zgorszenie i niezadowolenie pomiędzy
innymi teologami protestanckim i, a nawet niezadowolony był sam Melan-
chton, który nie chciał przyjąć pojednawczej drogi Brenza. Przeciwnicy
Brenza i Osjandra puścili pogłoskę, że go książę Albert przekupił.
R. 1553, po śmierci Osjandra, rektor z senatem uniwersyteckim króle­
wieckim posłali do Brenza pismo, wyrzucające mu, że zupełnie odstąpił
od wiary opartej na Ewangelji, że chciał być pośrednikiem tam, gdzie
pośrednictwo niemożebne, bo nie może być zgody pomiędzy Bogiem
a belialem. I w nowopowstałych sporach o Eucharystję B. brał także
udział. R. 1 55 6 ogłosił Trzy mowy na jedenasty rozdział lg o Listu do
Kor.vntjan, gdzie broni nauki luterskiej o Eucharystji, przeciw kalwini-
stom. Stosunki Brenza z Melanchtonem pogorszyły się jeszcze więcej
po wydaniu wyznania wirtembergskiego o Wieczerzy Pańskiej, p. t. B e -
kanntnis und Bericlit der Theologen und Kirchendiener im Furstenthum
Wiirtemberg, von der wahrhaftigen Gegenwartigkeit des Leibs und Bluts
J . Christi im h. Nachtmahl. Wyznanie to napisane było z następującego
powodu. Hagen, predykant wirtembergski, był podejrzywany o kalwinizm:
wezwano go tedy na synod do Sztutgardu, gdzie błąd swój przyznał i pro­
sił o przebaczenie, iż przez czas jakiś ośmielił się korzystać z protestan­
ckiej swobody zdania w rzeczach wiary. Dla zabezpieczenia na przyszłość
od podobnych błędów, książę polecił Brenzowi napisanie powyższego wy­
znania, które też przez wszystkich zostało przyjęte. W yznanie to zostało
nauką urzędową księstwa; ale gdy książę posłał je elektorowi saskiemu,
by uzyskać potwierdzenie jego teologów, Melanchton wyszydził je i odrzu­
cił. W ęzeł prz3Tjaźni między Brenzem i Melanchtonem zerwał się odtąd
zupełnie. Nadto, uwikłał się Brenz w nową kontrow ersję z teologiem
szwajcarskim Bullingerem. Na jego pismo: De personali unione duarum
naturarum in Christo, et ascensu Christi in coelum, acsessione ejus ad dex­
ter am Patris, mające na celu krytykę nauki kalwińskiej o Eucharystji, od­
powiedział Bullinger pismem: Tractatio verborum Domini, Johan. 14, 2
(15 61). Brenz w tymże roku odpowiedział nową książką: Sententia de li-
bello D. H. Bullingerii in dictum Joannis: In domo Patris etc. Lecz Bullin­
ger nie ustąpił i odpowiedział: Responsio, qua ostenditur, sententiam de
coelo et dextera D ei fir miter adhuc per stare (15 6 2); wystąpił także prze­
ciw Brenzowi P io tr M artyr Yermili, w swych djalogach o człowieczeństwie
Chrystusa (ob. Schlosser, Leben des Theod. Beza, u. des P eter Vermili,
Heidelb. 180 9). W krótce wydał Brenz dwa nowe pisma, na odparcie
swych przeciwników: Bericht Johannis B renz etc. (Zdanie sprawy Jana
Brenza o książeczce dra H. Bullingera i t. d.). Spór zaostrzał się co­
raz bardziej, tak dalece, iż Brenz w ostatniem swem piśmie: Recognitio do-
ctrinae de vera Majestate Christi (15 64) mówi, że czart przez kalwinizm
usiłuje wprowadzić do Kościoła poganizm, talmudyzra i mahometanizm.
R. 15 64 Brenz brał udział w colloquium, między teologami wirtember-
skirni (Andrea, Schwepf, Bidembach) i Palatynatu (Olevian i Ursynus)
w klasztorze w M aułbronn, a gdy potem teologowie Palatynatu chwalili
się ze swego zwycięztwa nad wirtembergczykami, Brenz odpierał ich p re­
tensje w piśmie: Geschsprach von des H erm Nachtmahl. Heidelbergczycy
jednak zapewniali, że gdyby nie upór starego Brenza, łatwoby na swoją
Brenz.— Bresciani. 589
stronę przeciągnęli wszystkich. Nie mniej bezowocne były pisma Brenza
przeciw teologom saskim. Nareszcie był Brenz i na colloquium odbytem
w W orms 165 7 r., w celu połączenia katolików i protestantów , i na
konferencji w Saverne, w Alzacji, 156 2 r., na którą, w celu zjednania so­
bie książąt protestanckich, przybył kardynał Gwizjusz, z wielu innemi
znakomitościami francuzkiemi. Br. um. 15 70 r. w Stutgardzie. Po śmier­
ci L utra, Brenz z Melanchtonem mieli największą powagę między teologami
wyznania augsburgskiego. Był on w istocie uczonym i w ogóle nader
umiarkowanym w sporach. Zarzucano mu, że będąc doradcą księcia wir-
tembergskiego Krzysztofa, mieszał się w nieswoje sprawy. W iększą część
jego licznych pism, po łacinie napisanych, ogłosił syn dr. Jan Brenz,
prof, teologji w Tybindze, w 8 t. in f. Wyliczenie wszystkich jego dzieł
znajduje się u Fischlina, Memoria theolog. W irtem b., Ulm 17 10. Cf. Ada­
mus, Vitae Germanorum theolog. pag. 4 3 6, Norim. 1 735; Cammerer, Jos.
Brenz, der wtirtembergiche Reform ator, Stutg. 1840; Jul. Hartmann i K .
Jtiger, J. Brenz nach gedruckten u. ungedruckten Quellen, 2 t. Hambg.
1 8 4 0 . Ostali Trepka, jurgieltnik księcia pruskiego, przełożył na język
polski B renz’a Katechizm, to jest zupełna nauka chrześcjańska, w Królewcu
1556 roku. (Brischar). K. B.
Bretkun J a n ( B r e t k u n s J a n u s ) , luteranin, pastor w Labiau,
a później w Królewcu do 160 2 i\, uważany za pierwszego autora druko­
wanej po litewsku książki: Postylli, 15 9 1. Tłumaczenie jego Biblji nie było
drukowane, ale korzystał z niego superintendent królewiecki Borowski,
przy wydaniu nowego tłumaczenia litewskiego 1 8 1 6 r.
Bresciani A n t o n i , ur. w Ala (Tyrol włoski) 24 Lipca 1 798 r.
W stąpił do zakonu jezuitów w Rzymie 1824 r. Można jego rodzina
tyle robiła starań, aby go z klasztoru wydobyć, że dopiero sam cesarz
austr. Franciszek I musiał swoim reskryptem przeciąć stawiane mło­
dzieńcowi przeszkody. Był nauczycielem w Turynie, Genui, Modenie
i w Propagandzie rzymskiej. Roku 1835, opatrując zarażonych tyfusem
i cholerą, nabawił się choroby, na któ rą cierpiał wiele przez trzy la­
ta. Wówczas to napisał moralne dla młodzieży dzieła: l. „Sztuka ustawi­
cznej radości“ (L'arte di goder sempre, Roma 183 6). 2. „Napomnienia
Tionidesa“ (Ammonimenti di Tionide, Modena 1838; wychodziły także
p. t. M ezzi p e r . conservare il frutto della buona educazione ricevuta in col-
legio, Roma 1838), których dalszym ciągiem są: 3. „Rady dla zamyślających
o małżeństwie" {Avvisi a chi vuol pigliar moglie, Modena 1839). Imię
Tionidesa Nemezjana sam autor nosił jako członek akademji de’Arcadi.
4. „Listy o Tyrolu niemieckim" (Sopra il Tirolo tedesco etc. lettere de-
scrittive, Parm a 184 0, Modena eod. an.). 5. „Próba niektórych głosów
toskańskich" (Saggio d'alcune voci toscane dlarti, mestieri e cose dom,esti-
che, Modena 1839, przedrukowane w Scelta di elegantissimi autori t. IX).
6* „Żywot młodzieńca egipskiego A bulkera Bisziara" ( Vita ciel giovane
egiziano Abulcher Bisciarah, Roma 1838) i kilku innych wychowańców
Propagandy (Vita del.... Bisciarah. Biographia di Reginaldo Mac-Isaac,
di Nicolo Maticola Ballovich, e di Gio. A rtarian, Torino 1 8 4 0 ). 7 .
„Ćwiczenia duchowne," przekład z Bellecjusza (Esercizii spirituali secondo
d metodo di S. Ignazio Loiola, Torino 184 2). W czasie rewolucji r.
184 8 i 184 9 ukrywał się w Rzymie, w domu s. Hieronima della Carita,
zupełnie oddany nauce. Tam napisał 8. 2 tomy „O wyspie Sardynji."
590 Bresciani.

( D ei costumi nel'isola d i Sardegna , com parati con quelli degli antichissimi


vopoli orientali, N apoli 1 8 5 0), k tó re uw ażał za najlepszą swoję p ra cę .
R . 185 0 pow ołany do N eapolu, do re d ak cji pism a perjodycznego Cioilta
cattolica, pisyw ał aż do 186 2 r. powieści, k tó re im ię jego rozniosły po
świecie katolickim . D okuczały mu wówczas wielkie cierpienia ciała, ale
duchem ta k panow ał nad sobą, że w śród kurczów , dręczących go dzień
i noc, n ap isał najpiękniejsze i najw eselsze rozdziały w powieściach: 9 .
„Żyd z W erony" (U ebreo d i Verona, n ajprzód w Civilta catt., potem
osobno, B ologna 1 8 5 1 ; edycja p rzerobiona przez au to ra , R om a 1 8 5 2 , 2
vol.) i 10. „Rzeczpospolita rzym ska" (L a Republica rom ana, F e rr a ra
185 3), w k tó ry c h opisuje k n o w an ia rew olucjonistów w łoskich z la t
184 6 — 1 8 4 9 . U zupełnieniem tych dwóch dzieł je s t 11. Lionelo, o delle
Societa secrete (N apoli 182 6, 2 vol.). Około tegoż czasu n apisał bardzo
zajm ujące opow iadania, na tle historycznem osnute: 1 2 . Ubaldo ed Ir e n e ,
racconti storici dal 1790 al 1814 (R om a 185 3 — 1 8 5 6 , 2 vol.). 13. L o ­
renzo, o il conscritto, racconto ligure dal 1810 al 1814 (N apoli 185 7, 2
vol.). 14. L a comtessa M atilda d i Canozza e Jolanda d i Groninga (M i­
lan o 185 8). 15. D on Giovanni, ossia il benefattore occulto, w raz z dja-
logam i o nowoczesnym poganizm ie we W łoszech, z wypadków r. 184 9 —
185 6 (N apoli 185 7, 2 V.). 16. E dm ondo, o dei costumi del popolo ro-
mano (M ilano I8 60). 1 7. “Dom z lodu" ( L a casa d i ghiaccio, o il cac-
cialore d i Vincennes, 2 ed. M ilano 18 64). K iedy 1861 zaczynał pisać
powieść „O lderyk czyli żuaw papiezki" (Olderico ovvero il Zuavo Pontiji-
cio, racconto del 1860, Rzym 1 8 6 2 , 2 t.), sądził, że jej nie skończy,
ta k był osłabiony. A le ja k o bojow nik świętej spraw y chciał um rzeć
n a wyłom ie, i dla tego, po ukończeniu O lderyka, z ab rał się do nowej p o ­
wieści „O brona A nkony" (D ifesa d ’Ancona). M usiano go gw ałtem p o ­
w strzym ać od pisania, bo pisał praw ie konając; z tej pow ieści, w stęp
tylko napisany. Urn. bogobojnie 14 M arca 1 8 6 2 r. Z nakom ity ten p i­
sarz był wielkiej św iątobliwości k apłanem . W o statnich latach życia lu ­
b ił szczególniej przestaw ać z najuboższym i ludźm i i b y ł ojcem ducho­
wnym w yrzutków społeczeństw a. Bóg zadziw iające przezeń działał n aw ró ­
cenia. Zdobycze duchow e, ja k ie czynił, odkryw ały m u tajem nice sekty,
spiskującej na obalenie chrześcjańskiego p o rząd k u św iata. L u d zarzucił
kw iatam i m ary, n a k tó ry ch spoczyw ały jego zw łoki; m usiano je zam knąć,
bo w ierni odcinali k aw ałki sukni. Dilectus Deo et hominibus, praw dziw y
w zór pow ieściopisarza katolickiego. P raw ie w szystkie jego dzieła liczą
po kilka, lub k ilkanaście w ydań, nietylko we włoskim języku, ale też
i w przek ład ach niem iec., fra n c ., an g iel., holender. Ob. D er. kathol.
Tendenzrom an in Ita lien , prelek cja halskiego p rofessora K a r. W itte , m ia­
n a w B erlinie 21 Stycznia 18 54 ro k u (H alle t. r.) . Ż yciorys B r. w Ci-
vilta cattol. 1 862 (se r. V t. 2 s. 6 8 ...); w Opuscoli religiosi letterari
e m orali przez B. Y eratti, M odena 18 6 2; w Precis historiques 186 2 s.
53 7... D e B a cker, B iblioth. des ecriv. d. 1. com p, de J . 2 ed. N.
Bresciani P i o t r , kaznodzieja, u r. 15 L isto p . 1 684 r. w W en e­
cji; w stąpił do jezuitów 1 702 r ., f 3 M arca 1 736. O prócz p an eg iry -
ków , napisał: Vita e M artirio d e 'B B . Paolo M ichi, Giov. Soan, e Jacopo
G hisai della comp, d i Gesu m a rtirizza ti nel Giappone, V enezia 17 24
ro k u i2 -o .
B resciani.— Brewjarz. 591

Bresciani (v. Bressani, v. Bressany) F r a n c i s z e k J ó z e f , także


jezuita, ur. w Rzymie 1612 r., tamże był przez niejaki czas nauczycie­
lem, potem udał się na missję do kraju Iluronów . Po 9 latach pracy,
schwytanego przez nich i męczonego, odkupili Holendrzy i zawieźli do
E uropy (do La Rochelle, 1644). Br. jednak, wyleczywszy się z ran,
udał się nazad do Huronów w roku następnym. Dla słabości zdrowia
zmuszony wrócić do W łoch, odbywał missje w różnych miastach; f 16 72
r. we Florencji. Ob. Relation abregee de quelques missions des fir e s de
la Nouvelle France, przekład z włoskiego dzieła tegoż Br. (M ontreal
185 2), gdzie jest jego biografja.
Brewiarz, z łacińskiego B reviarium , Breve Horarium, t. j. K rótki
icybór modlitw, wiedzieć albowiem potrzeba, że modły brewjarzowe różnie
się zmieniały, już w zbiorze rosnąc, już się zmniejszając. Liturgiści trzy
epoki tych zmian zaznaczają: I-a od św. P io tra aż do św. Damazego P a ­
pieża. Odmawiano zapewne wtenczas z pamięci, na zgromadzeniach kle­
ru i ludu, Modlitwę Pańską, Skład Apostolski i pewną liczbę Psalmów,
co nawet po części św. Paweł (I Kor. XIV 2 6) przytwierdza, gdy mówi:
„gdy się schodzicie, każdy z was ma psalm, ma naukę, etc.,“ rozumie się,
iż umie to i może zaśpiewać, albo powiedzieć. D ruga epoka tych mo­
dłów i pacierzy kapłańskich ciągnie się od św. Damazego Papieża, który,
na naleganie cesarza Teodozego, polecił św. Hieronimowi rozłożyć psal­
my na dzienne i nocne godziny. Jakoż, za świadectwem W alafrida Stra-
bona, dość krytycznego pisarza z wieku IX , św. Hieronim rozdzielił
psalmy i lekcje, a Papież Damazy ten jego rozkład zatwierdził. N astę­
pni Papieże, a zwłaszcza św. Leon, św. Gelazy, św. Grzegorz W ., te
pacierze różnemi dodatkami udoskonalali i porządkowali, aż je nareszcie
Grzegorz V II do brewjarzowej formy doprowadził. W spółcześnie z tym
Papieżem żyjący Micrologus (ob.) już nam opisuje w tym trzecim sta­
nie pacierze kapłańskie, i u niego to dopiero po raz pierwszy (pod ko­
niec w. X I) spotykamy się z tern słowem B rew jarz. Pierwej to nazy­
wano Horarium, Ordo Officiorum i różnie, zwłaszcza że były osobne księ­
gi: Psalterium, Hymnarium, Lectionarium, Antyphonarium, Homiliarium,
F assionarmn, Collectarium zwane; odtąd bardzo trafnie nazwano go bre-
wjarzem, bo chociaż, co prawda, do dziś urósł i zgrubiał potężnie, ale
pierwotnie, gdy pargamin był drogi, a ferjalne officja prawie się p o ­
w tarzały hebdomadarai, był on daleko cieńszy, a jednak zawierał
w sobie: całkowicie Psalmy pięknie rozłożone, najszczytniejsze u stę­
py Starego i Nowego Testam entu i najwybrańsze wyjątki z Ojców
Kościoła; nadto, szczegóły o świętych pańskich, modlitewki nader treści­
we, ułożone po większej części przez samychże Papieży, i przepisy co,
kiedy i jak odmawiać. Nazwany ten Brewjarz rzym skim , bo ułożony
na wzór pacierzy rzymskiego Kościoła; słusznie też Papieże, począwszy
od Grzegorza V II, o to się starali, ażeby wszędzie na wzór ten rzym ­
ski modły odprawiano. Za Grzegorza IX r. 1241, Haymo, franciszkanin,
Brewiarz rzymski i Mszał zreformował, i ten był prawie taki, jak go
dziś używamy. Stała się ta niby poprawa, kwoli krótszym pacierzom ,
szkoda jednak, że ją przyjął i do użytku wspólnego zalecił Mikołaj III,
bo podstawione tu pacierze o świętych, na miejsce ferjalnych, wiele z p ię ­
kności pierwotnej brewiarzowi ujęły. Skrócił go raz jeszcze kardynał
Franciszek Quignonius, z rozkazu Klemensa VII, i już poniekąd ten no-

- V
592 Brewjarz.
■wy brewjarz uzyskał aprobatę Pawła III, a był wydany raz pierwszy
w Rzymie 13 3 6 r. Sobór jednak trydencki umyślił nową korrektę zro­
bić, ale że się już miało ku końcowi soboru, więc ostateczne uporząd­
kowanie w tej sprawie oddano Pawłowi IV, którego dokonał jego na­
stępca św. Pius V, rozkazując wydać poprawny brewjarz rzymski, obo­
wiązujący wszystkich duchownych po całym świecie, kassując wszystkie
inne brewjarze, a dopuszczając te tylko, które od początku miały już
aprobatę papiezką, albo też, które już od dwustu lat z górą były gdzie
w użyciu. Tak poprawiony brewjarz piusowy, pomimo że surowo było
zabronione, robić w nim pryw atną powagą poprawy i dodatki, niedługo
zastał skażony przez niedbalstwo drukarzy i zuchwałość nieprawych wy­
dawców. Klemens więc V III polecił biegłym w liturgice, a mianowicie:
kardynałom Baronjuszowi i Bellarminowi, rubrycyście Gaw7antemu i in­
nym zrobić nową poprawę i wydać w watykańskiej drukarni. Urbanowi
V III i ta się korrekta nie podobała. Postanowił on raz jeszcze brewjarz
poprawić i udoskonalić. Jakoż w tym celu naznaczył komissję, w któ rej,
pomiędzy innymi, miał być i nasz Sarbiewski, a o czem jednak W łosi
nie wspominają fob. Pamięt. relig. moral, r. 1 85 7 p. 6 4 l) . Ze słów
bulli tego Papieża zdawałoby się, że już tym razem arcydzieło wyjdzie,
pod względem elegancji łaciny zwłaszcza; znawcy jednakże, między nimi
Bouix (Instit. Ju r. Canon, tract, de Ju re Liturgico part. IV c. 2 nota
końcowa), powiadają, że wiele hymnów starych brewjarzowych, przez po­
praw ę komissji od U rbana wyznaczonej, zostało zepsutych. Cóżkołwiek
bądź, brewiarz takowy do dziś obowiązuje, a nosi tytuł: Breviarium Ro-
manum ex decreto Sacrosancti Concilii Tridentini restitution, ażeby wie­
dziano, że to nie nowość: S. P ii V Font. M ax. jussu editurn, Clementis
V I I I et Urbani V I I I auctoritate recognitum, w tern właśnie znaczeniu, jak
w wyciągach ich buli, na początku brew jarza stoi. Dziś więc B rew jarz
rzym ski zawiera w sobie kalendarz czyli święta, części czyli pacierze
i rubryki; a te części są: Psalterium , Proprium de Tempore. Proprium
Sanctorum i Commune Sanctorum, z dodatkiem: Officium de Beata , Officium
Defunctorum , Psalmi Graduales, Poenitentiales i inne modlitwy. Nie na­
leżą doń ściśle ani patronowie szczególnych kościołów uprzywilejowani, albo
zwyczajem prawnym, albo też pozwoleniem osobnem Stolicy Apostolskiej
wprowadzeni, ani nawet te święta, które się obchodzą w Rzymie, jako
djecezjalne, ale jedynie te, które kalendarz powszechny, na początku bre­
wiarza umieszczony, w sobie zawiera. Przed poprawą i wyrokiem Piusa
V, różne djecezje, kościoły i zgromadzenia, różne też brewjarze miały,
i poniekąd legalnie, bo chociaż Papieże, począwszy od Grzegorza VII (ja­
ko się rzekło), usiłowali wszędzie jednostajność modłów, na wzór rzym­
ski, wprowadzić, nie pozbawiali jednak biskupów prawa stanowienia
o obrzędach i modłach; Pius oną bullą zniósł odrazu to prawo, warując
je wyłącznie Stolicy Apostolskiej, a wszystkim duchownym, nie ulegającym
wyjątkom tej bulli, pacierze kapłańskie, pod nieważnością, wredle brewja-
rza rzymskiego odmawiać kazał. Klemens V III, z łaskawości ojcowskiej,
dozwolił ubogim kapłanom dodzierać niepoprawne brewjarze, a księga­
rzom dotąd wydane rozprzedać; wzbroniono tylko surowo wydań nowych,
bez aprobaty; to samo co do aprobaty i wydawnictwa zalecił Urban
V III. U nas, jak indziej, stare katedry i djecezje: krakowska, kujaw­
ska, płocka, a może i inne miały też brewjarze swoje właściwe, i pewnie
Brewjarz. 593
nawet legalnie mogłyby przy nich nadal pozostać. Jednakże przez mi­
łość i uległość ku Apostolskiej Stolicy, zgromadzeni biskupi w r. 157 7
(więc w lat dziesiątek niecały po pierwszej bulli 1568 wydanej) na sy­
nodzie prowincjonalnym piotrkowskim „ad tollendam varietatem in ora-
tionibus et cantu ecclesiastico Missalia et Breviaria Romana ex authorita-
te SS. Concilii Tridentini conscripta atque edita, in usum provinciae is-
tius...“ przyjęli. Odtąd więc u nas w ścisłem znaczeniu brewjarz rzym­
ski w użyciu, z dodatkiem patronów kraju, szczególnych kościołów i dje-
cezji. Dawne zakony, jako to: benedyktyński, dominikański, karmelicki,
swoich brewjarzów dotąd używają. Dosyć często dziś objawiano żądanie
nowej poprawy rzymskiego brewjarza: możliwe to i godne po trzech
przeszło wiekach, kiedy tam w krótkim czasie aż trzy korrekty były.
Zabierał się do niej Klemens X II; a Pius IX już w r. 1 85 6 komissję na
to wyznaczył, jednakże dotąd korrekta ta nie nastąpiła; a jeśli kiedy na­
stąpi, to pewno nie w taki sposób, jak sobie wróżą nieświadomi począt­
ku i znaczenia modłów brewjarzowych. Najszczegółowiej rzecz o bre-
wjarzu podaje Bouvry w swojera dziele: Expositio Rubricarum Breviarii
etc. t. I par. I I sect. I I art. I I . X . S. J.
Brewjarze dawne w Kościele polskim. Niezawodną jest rzeczą,
iż jak obrzędy tak i modły przy tychże używane, według zasad, czyli
rubryk Kościoła rzymskiego w Polsce zaprowadzone były. K raje bowiem,
z których światło Ewangelji i pierwsi biskupi do nas przychodzili, uży­
wały już od dawna liturgji rzymskiej, przez Grzegorza W. poprawionej,
a przez ces. K arola W. wszędzie, po obszernych dziedzinach jego, szerzo­
nej. Niemniej gorliwym w zaprowadzeniu jej okazał się Papież G rze­
gorz VII, którego rządy na te prawie czasy przypadają. Ks. F ranc.
Rzepnicki, w życiu szóstego arcybiskupa gniezn., Hippolita z farailji U r­
synów, zgodnie z tem pisze: Post fata Gaudentii, pro praesule Gnesnensi
supplex erat Romae, Boleslaus rex, et hunc Hippolitum, Italum nactus
est, virum in scientiis et ritibus ecclesiasticis apprime versatum .... Funda-
ta in spiritualibus jurisdictione Hippolitus, accinxit se consecrandis et
ordinandis ecclesiis, illisque idoneos designavit rectores. Cantum eccle-
siasticum et cerimonias romanis conformes instituit ( Vita Praesul. Polon,
t. I str. 40). Widzimy więc, że przez pierwotnych biskupów, po wię­
kszej części z W łoch do nas przybywających, obrządek i ceremonje
rzymskie, z odpowiedniemi księgami, zaprowadzane i zalecane byw7ały.
Ztąd to i sposób modlenia się i wielbienia Boga, w brewjarzu zawarty,
nie inny mógł być. ja k tylko rzymski. Gdy jednak każdy kościół ma
swoich szczególnych patronów i niektóre jeszcze wyłączne zwyczaje, więc
i brewjarze polskie mieszczą w tym względzie pewne, wyłącznie sobie
właściwe odmiany. Zbytecznem przecież byłoby tu rozbierać je drobia­
zgowo. Dość będzie wskazać wydatniejsze rysy, różniące stare brew ja­
rze naszych djecezji bądź od siebie wzajemnie, bądź od dzisiejszego. Po
bibljotekach i notach bibljografów znajdujemy tylko brewjarze, drukowa­
ne dla kościołów: gnieźnieńskiego, krakowskiego, płockiego, poznańskiego
i włocławskiego. Inne zapewne, unikając wydatku na koszta druku, uży­
wały brewjarza kościoła metropolitalnego, a własne swoje officja posiada­
ły w trwałych odpisach pargaminowych. Dziś jeszcze, po wszystkich nie­
mal bibljotekach kapitulnych przechowują się takie manuskrypty, nie
Encykl. T. II. 38
594 Brew jarze.

wiele jednak badaczom starej liturgji przydatne, bo mieszcząc jedynie


modlitwy brewjarzowe, pomijają rubryki i noty, z którychby zwyczaje
miejscowe objaśnić można. Oszczędność pargaminu i pracy w pisaniu,
ten sposób widać doradziła, zalecając douczenie się rytu samemu użyciu
i ustnemu objaśnieniu bieglejszych. Że tak jedynie usprawiedliwić się
daje brak drukowanych ksiąg liturgicznych dla innych djecezji, dowodzi
następny ustęp z dzieła Bened. Ilerbesta, Horarum Canonicarum rationa-
rium (Colon. 1 56 7 str. 5 3), gdzie czytamy: Statum (sfc) est in conciliis:
ut tam Missae ordo, quam psallendi et ministrandi consuetudo, servetur
in omnibus Ecclesiis, qua in Ecclesia Metropolitana servatur: Abbatibus
quoque, vel Monachis, curam animarum habentibus, non licet publica
Officia aliter celebrare, quam in Ecclesia Episcopali, quod taraen, auctore
Augustino, neque contra Fidem, neque contra bonos mores esse convin-
citur, indifferenter habendum est: et in Ecclesiasticis Sacramentis, sit de
Jure consuetudo servanda. Toż samo znajdujemy w książce, służącej
niegdyś za podręcznik teologiczny, powszechnie u nas używany, pod tyt.
Tractatus perutilis de administratione sacramentorum, de expositione
officii misse, de dicendis horis canonicis, deque censuris ecclesiasticis ca-
nonice observandis, drukowanej w Strasburgu (Argentine) 1499, 1512,
Cracovie 1529 r. i t. d. Są tam te słowa: Est autem modus dicendi
horas secundum modum et formam et dispositionem ecclesiae cathedralis,
si in ea habeatur specialis rubrica: alioquin recurritur ad metropoli-
tanam ecclesiam, cujus rubrica ab omnibus est servanda. Pomimo
to jednak nie posiadamy wielu wydań brewjarza gnieźnieńskiego, a Jo-
cher (Obraz III 9 8 n. 6 4 85) jedno tylko wymienia: Breviarium seu
Viaticum Eccl. Gnesnen. Impensis Jodoci Lud. Decii, Lugduni per Jac.
Sacco 1519. Krakowskiego było wydań najwięcej i, przy nadzwyczajnej
rzadkości tego rodzaju dzieł, po znakomitszych bibljotekach napotkać go
jeszcze można. Najdawniejszy wyszedł w Norymberdze 1494: Diurnale
secundum uswn ecclesie Cracoviensis (Jocher n. 64 7 8), przechowywany
niegdyś w bibljotece książąt Czartoryskich w Puławach, dziś w Sieniawie
(w Galicji). Pod tymże tytułem r. 1514 drukowrał go Jan Haller
w Krakowie. Bibljoteka Ossolińskich we Lwowie posiada Breviarium se­
cundum usum insignis ecclesie Cracovien. (u Hallera w Krak. 150 7),
a jagiellońska i sieniawska: Liber horarum canonicarum scdm (secundum)
veram rubricam sice notulam ecclesie Cracoviensis (w Krak. 1 588 fol.), j

wydany z woli biskupa Jana Konarskiego, równie jak poprzedui. Inny j


brewjarz dla tegoż kościoła, drukowany u Hallera 1510 r., pod tytułem
Viaticum i w końcu in fol. r. 1 5 38 Breviarium, w Wenecji, kosztem
trzech drukarzy krakowskich. Djecezja płocka miała brewjarz wydany i
w Wenecji 1519 r., jak jest na końcu, lubo w tytule r. 1 5 20 położony,
i inny z r. 152 8, w Krakowie u Hallera drukowany, niesłychanie dziś I
rzadki (Janoclci, Nachricht. I p. 4 5). Viaticum Posznaniense, nakładem i
tegoż Hallera, bardzo ozdobnie wyszło w Lugducie 1513 r., dla użytku j
djecezji poznańskiej ( Bandtke Hist. dr. w kr. PoL.1 158). Jeszcze I
przedtem trzy djecezje wspólny dla siebie brewjarz wydrukowały: Brevia­
rium Tripartitum Cracovien. Gnesnen. et Posnaniense, r. 1494. O bre- '
wjarzu katedry włocławskiej żaden z bibljografów nie wspomina i, o ile i
wiadomo, bogate nawet księgozbiory wcale go nie posiadają. Wyszedł
z tytułem: Breviarium wladislauien. ecclie: studio et cura Rmi dni Luce j
Gorcani epi eiusdem ecclie nuper clefuncti (t. j. r. 154 2) castigatum; eius-
Brewjarze. 595

demq. impendio editum. Cały napis czerwoną farbą, pod nim herb bi­
skupa czarno robiony, na odwrotnej stronie dedykacja Mikołajowi Dzierz-
gowskiennt, biskupowi chełmskiemu, nominałowi włocławskiemu, od ka­
pituły tegoż kościoła włocławskiego. Po kalendarzu idą officja brewja-
rzowe, których karty po jednej stronie liczbowane, dają summę 4 5 7; na­
stępnie idą Regule generales Rubrice wladislauiensis dioecesis, w dalszym
ciągu liczbami znaczone. W e wszystkich tych brewjarzach pomieszczono
na początku kalendarz djecezjalny, w którym nazwy miesięcy niekiedy
i po polsku dodano. Tak np. kładzie je krakowski z r. 150 7 i płocki
15 20: Sthyczen Styczeń, Luthy, Marzccz, Cwieczien Kwyeczien, May
Maij, Czirvviecz Czyrwiecz, Lypien, Szirpien Szyerpyen, Uvrzeszien W rze-
szyen, Pasdziernisk Pasdzyernyk, Listopad, Grudzień Grudzyen. W kra­
kowskim, benedictiones quotidianae przed lekcjami na jutrzni, niektóre
odmienne od dzisiejszych, bo 4-a Creator coeli et terrae dignetur nos
benedicere, 7-a S. Euangelii lectio sit nobis salus et protectio, 8 -a P er
evangelica dicta deleantur nostra delicta, 9-a Divinum auxil. m aneat et
sit semper nobiscum. Benedykcje zaś in festis B. V. wszystkie o N. M.
P. W psałterzu mieszczą się także quindecim gradus vivorum (psalmy
gradualne), odmawiane w poniedziałki postu wielkiego, z litanją o ww.
św., oraz officium za zmarłych i gradus mortuorum , czyli psalmy za
umarłych, dodawane post horas canon, diei, w środy kwadragezymy.
Hymny razem zebrane, jest ich dosyć wiele. Commune ss. ma jeszcze
de m artyre milite, de pluribus Confessoribus, de Confessore et Pont)rfice
(Papież), de Confes. et Pont. rninore (biskup), de virginibus, de virgi-
ne m art., de virgine non m art., de electa (wdowa). W suffragjach jest
nadto de SS. T rinitate in dominicis, de Angelis ferialiter tantum , de s.
Joan. Bapt.; de s. Yenceslao i s. Stanislao sabbatis tantum; de ss. Adal-
berto, Floriano, Hedvige, 0 0 . SS. i pace quotidie; de ss. Nicolao, Catha-
rina, M argaritta ferialiter tantum . Z zacytowanego wyżej dzieła Herbe-
sta dowiadujemy się, że czytający lekcje wstępował na stopnie. Sposób
ich kończenia podaje czworaki: a) zwyczajnie mówiono jak dziś: Tu
autem Domine m iserere nobis; b) w adwencie do oktawy Trzech Króli:
H aec dicit Dominus Deus, convertimini ad me, et salvi eritis; c) w trzy
dni ostatnie wielkiego tygodnia: Hierusalem H ier. convertere ad D. De-
um tuum; d) za zmarłych bez zakończenia, jak teraz. Suffragia ss. mó­
wili zawsze i to stojąc, zaraz po Benedicamus Dno, a po nich raz je ­
szcze dodawali Bened. Dno. Niektórzy tylko od Bożego Narodzenia do
Oczyszcz. N. P., i od niedzieli passionis do soboty Zielonych Świątek,
opuszczali de cruce, według tego Exod. 2 3, 19 non coques haedum in
lacte m atris suae. Jutrznię śpiewano o godzinie, stanowiącej niegdyś
w kościele pierwszą wigilję, czyli w czasie udawania się na spoczynek no­
cny. Invitatorium rozpoczynano wielkim głosem, jakoby mocno zapra­
szając do chwalenia Stwórcy, szczególnie nacisk kładziono na słowa: quo-
niam Deus raagnus, które usłyszawszy lud, u stopni ołtarza klęczący na
na modlitwie, powstawał natychmiast i wchodził do chóru; inny znowu
ustęp z tegoż ps. 9 4: hodie si vocem ejus audieritis, notite obdurare au-
res vestras, najmocniej podniesionym głosem śpiewano, jakby lękając się,
iżby kto nie czynił wymówki, że nie słyszał. Nie używano invitatorium
na officium za zmarłych, chyba wtedy tylko, gdy ciało było obecne: rquia
in illo officio, Christi exequias et triduanam ejus sepulturam im itam ur.“
596 Brewjarze.

W niedziele adwentu wszystkie 12 psalmów pierwszego nokturnu pod


jedną, antyfoną śpiewano, a w ferje po dwa psalmy na jednę antyfonę,
jak dziś. Gdzieniegdzie naśladowano zwyczaj dominikański, w odmawia­
niu krótkiej jutrzni o trzech psal. i trzech lekcjach przez cały czas
wielkanocny. Powstaje na to H erbest, dodając, źe Grzegorz V II, Papież,
pozwolił tylko w tygodniu wielkanocnym i świątecznym: qui alias... idem
faciunt, non ex reguła ss. patrum , sed ex fastidio hoc facere compro-
bantur. Laudes mówiono zaraz po jutrzni, lubo niektórzy zostawiali je
na rano i odmawiali o wschodzie słońca. Nieszpory odpowiadają ranne­
mu laudes, lecz są uroczystsze, więc było na nich responsorium, które­
go laudes nie miało z powodu, że na poprzedzającej je jutrzni już kil­
ka responsorjów śpiewano. Na Magnificat zapalano lampy, dla wyraże­
nia radości i czci dia św. Ewangelji. Jeśli przypadły preces lub suffra-
gie, wszyscy obecni w kościele padali na twarze i nie powstawali, aż ich
nie skończono. Godziny mniejsze (horae diurnae) miały zawsze preces
i to długie z ps. M iserere, podczas którego, w dni postu i nieuroczyste,
kapłan celebrujący leżał krzyżem na ziemi, wstając dopiero po odśpiewa­
niu modlitwy; lud go też naśladował, klęcząc do końca, lub wstając z nim
na orację. W dni niedzielne i w czasie wielkanocnym preces te odma­
wiano stojąco, z głową pochyloną, oraz opuszczano Kyrie eleyson i P ater
noster, lubo i te niektórzy zatrzymywali. Po completorium zalecano już
nic nie czynić, chyba co do spoczynku należy: reguła św. Benedykta za­
kazywała i mówić. Nie wszędzie bywało na niem Confiteor, lecz preces
zwykłych i ps. M iserere nie opuszczano. Te uwagi z Herbesta odnoszą
się najwięcej do kościoła krakow ., z którego przez młodzież szkolną
i akademików' rozniesione zostały i po innych djecezjach. Nie było bo­
wiem kanonika i biskupa w żadnej katedrze, któryby tu wychowania na­
ukowego nie odebrał, lub jakiegoś czasu na dworskim urzędzie nie spę­
dził. Brewjarz p ł o c k i 1 5 1 9 r. w suffragjach kładzie także modlitwy do
św. Michała archan., Zygmunta, Wawrzyńca, M arcina, M arji Magdaleny,
pro peccatis. Po landes dodaje commemoi'ationem de B. V. M. o wyba­
wienie od nieprzyjaciół, i drugą o pokój. Prym a na niedzielę inna, niż
na święta, a zawsze kończy się ps. De profundis i modlitwą za zmarłych.
W innych horach, po Benedicamus Dno jest jeszcze oddzielna antyfona
z wierszem i modlitwą do N. M. P ., a po nonie także i o nawrócenie
grzeszników. Preces minores na wszystkich godzinach mówiono; odmien­
ne było na prymę i na completorium. Preces majores na laudes i nie­
szpory, używane w officium de feria, obejmowało modlitwy za różne po­
trzeby i wszystkie stany Kościoła. Psalmy gradualne po pięć rozdzielo­
ne na trzy części modlitwami i antyfonami od dzisiejszych różnemi. Po
każdym psalmie pokutnym mówiono Ave Maria. Officium defunctorum
na jutrzni zaczynano od słów: Oremus pro fidelibus defunctis i ty. Re­
quiem aeternam. Invitatorum zaś: Circundederunt me gemitus mortis;
dolores inferni circundederunt me, reszta jak dzisiaj prawne. Hymny na
kompletę stosowne bywają do uroczystości. O N. M. P. jest officium
na adwent, na soboty i codzienne. Nie mówiono na niem Te Deum la-
udamus. W Commune ss. znajdujemy także officja de doctore, de abba-
te, de uno monacho vel pluribus heremitis. W officium de Sanctis wszy­
stkie lekcje l i 2 nokturnu z żywota świętego, a trzeciego z homilji.
Ja k tu, tak i wr innych starych brewjarzach, lekcje te są bardzo krótkie.
Brewjarze. 597

W oktawę św. Andrzeja nie było Te Deum na jutrzni; św. Łucję, gdy
przypadła w niedzielę, antycypowano na sobotę, a św. Tomasza Ap. na
poniedziałek; św. Ambrożego bisk. obchodzono 4 Kwietn. i po nim pomie­
szczono officium, czyli Commune ss. tempore paschali. Suffragjów przez
cały ten czas nie mówiono; na jutrzni zaś jeden tylko nokturn o trzech
psalmach i lekcjach, z których dwie z żywota, trzecia de homilia. Po­
tem idzie officium o św. Wojciechu. Św. Zygmunt, patron katedry, ma
swoje officium paschalne z oktawą. Św. Erazm (3 Czerw.) w katedrze był
duplex, dla relikwji ręki tam przechowywanej; inne zaś kościoły za mia­
stem obchodziły go jako semidiiplex i tylko do południa świętowały. To
officium pierwsze, położone po czasie paschalnym, z 9 lekcjami. Uroczy­
stość Wniebowzięcia N. M. P. odprawia się z całą oktawą de B. V., tak
samo Narodzenia N. P. Po św. Michale 2 9 Września położono uwagę,
że w tym dniu dusze zmarłych polecają się śś. aniołom, dla tego mówią się
po komplecie nieszpory żałobne, a nazajutrz, po jutrzni o ś. Hieronimie,
wigilje o zmarłych. W uroczystość W W. ŚŚ. i przez oktawę nie ma
zwyczajnych suffragjów, bo modlitwa officium odnosi się w ogóle do
wszystkich duchów uwielbionych. Benedykcje na lekcjach jutrzni są temu
tylko świętu właściwe, bo l-a o Trójcy Św., 2. o N. P., 3. o aniołach,
4. o patrjarchach, 5. o Apostołach, 6. o męczennikach, 7. o wyznawcach,
8. o dziewicach, 9. z hoinilji. ósmą lekcję czytał chłopiec ze szkoły.
Zaduszki w dzień następny; gdy śpiewają nieszpory żałobne, odzywają się
wszystkie dzwony; po nieszporach procesja z czterema stacjami. Na go­
dzinach mniejszych w dniu tym jest także za zmarłych w ten sposób, iż
zamiast Deus in adjutorium, zaczyna się od słów: Oremus pro omnibus
fidelibus defunctis, antyfona Absolve, po niej zaś psalmy zwyczajne czy­
tają się tonem zniżonym, kończąc każdy: Requiem aeternam, zamiast Glo­
ria Patri. Po psalmach antyfona, wiersze i modlitwa za zmarłych. Św.
Marcina obchodzono z oktawą. Na św. Linie i Saturninie kończy się
brewjarz, a następują: Regule generales seu notabilia Rubrice ecclie plo-
cen. Tu między innemi powiedziano, iż w wielki czwartek i sobotę po­
grzeb umarłego być może, choć się Msza i wigilje nie odprawiają, ani
dzwonienie i procesja pogrzebna, tylko mówi się zniżonym głosem: Chri-
stus factus est pro nobis obediens etc. i grzebie się umarłego. W wielki
piątek i niedzielę wielkanocną wcale się pogrzeby nie odprawiają. W nie­
dziele po-wielkanocne, aż do dni krzyżowych, było officium de dominica,
bo te opiewają jeszcze chwałę Zmartwychwstałego, więc święta, przypada­
jące na nie, przenoszą się na dnie tygodnia: nawet św. Marek z procesją
idzie dalej. Dedykację obchodziły wszystkie kościoły djecezji z katedrą
po św. Michale.— Brewjarz włocławski mniej ozdobnie wydany i nie tak
starannie jak płocki. Po kalendarzu, bez żadnych objaśnień i rejestrów,
rozpoczyna się psałterz. Tu na jutrznię niedzielną w l nokturnie 14
psalmów, w innych nokturnach po trzy. Na końcu laudes antyfona o N.
P. Ave Stella matutina etc., z oracją Interveniat pro nobis, co też mó­
wiono i po innych godzinach kapłańskich, oprócz czasu wielkanocnego
i uroczystości Nawiedzenia N. P., gdyż wtedy zastępowała ją antyfona
Regina coeli. Pryma w niedzielę o 9 psalmach, z symbolem św. Atana­
zego, z preces długiemi, zupełnie różna od dzisiejszej. Inne godziny
mniejsze, jak teraz prawie. W Completorium nie ma Confiteor, a zaczy-
n się dopiero od Converte nos Deus; ma też różne Capitulum, złożone
598 Brewjarze.

z tych k rótkich słów: P acem et veritatem atque justitiam d iligite, ait


D n u s om nipotens. P o canticum „Nunc dim ittis“ dw ie m odlitw y pod je -
dnem zakończeniem i Salve R egin a, po k tórem na każdy dzień tygodn ia,
odm ienna antyfon a z m odlitw ą o N . P .: P orrige nobis quaesum us D n e
d exteram tuam et per intercession em gloriosissim e D eigen itricis Y irg. M a-
riae auxiliu m nobis tuae virtu tis im pende. P er eund. Chr. W suffragjach
dodaje się o św. W italisie, k tórego relikw ie katedra przechow uje, i o n ie ­
które szczególn e p otrzeb y, ja k przeciw ko poganom , o pogod ę, o deszcz,
za króla, w zarazie; w niedziele dodaw ano i o T rójcy Św. P rzed psal­
mami pok utn em i m ów iono ant. E x u r g e Chr. adjuva nos i hym n V eni
C reator. O fficium defunctorum na nieszporach i ju trzn i rozp oczynało
się ja k w płockim brewjarzu. N astęp u ją zaraz hym ny na różne u roczy­
sto ści i na k om p lety, a często i na m niejsze god zin y odm ienne, ja k np.
u ro czy sto ść B ożego N arodzen ia ma w łasne na n ietylk o na ju trzn ię, lau-
des i n ieszp ory, ale też na prym ę, tercję, se x tę, non ę i kom pletę. Często
niedziele m ają także sw oje hym ny na głów niejsze części officium . J e st
także spólny hym n na pierw sze n ieszpory A p ostołów , w którym po każdej
strofie dok łada się stosow ny do k ażdego A p o sto ła u stęp . Comm une ss. p o ­
daje, że g d y w igilja jakiej u roczystości w ypadnie w n iedzielę, to officium
de dom inica ma 9 lek cję w igilji i m odlitw ę jej, pod jednym zakończeniem
z niedzielną, a to ty lk o na laud es. T ak czy n ił i p łock i k o śció ł. Officia
m ają ryt duplex, czyli 9 lek cji, g d y tak są zapisane w brewjarzu, gdy
św ięty je st patronem jak iego k o ścio ła , lub gdy k o śc ió ł posiada jego o ł­
tarz, albo znaczną relik w ię. Ta uw aga przypom niana je st w Commune
ss. przy każdem praw ie officium . W sob oty extra advenfcum et quadra-
gesim am , g d y ja k ie w yższe św ięto nie przeszk od ziło, m ów iono pacierze
o N . M. P . z 9 lekcjam i; a znowu officium w otyw ne o trzech lekcjach
w ferje przez rok , w ten sposób: w p on ied ziałk i o A p ostołach , we w torki
0 św. W ojciech u, w środy o św . Jadw idze, w czw artki o św. Stan isław ie
b isk. i m ęcz., w p iątk i o m ęczennikach. W adw encie nie m ów iono offi­
cium o św iętach z 3 lek cjam i, tylk o o oktaw ie św. Jędrzeja i P oczęcia
N . P. T o o statn ie, gd y przypadło w n ied zielę, obchodziło się z całem
officium ; pod obn ie O czyszczenie N . P ., kiedy kol w iekby przypadło, trzym a
się zaw sze 2 L u tego. N a rezurek cję kapłani, przybrani w kom że i k ap y,
pop rzedzen i przez niosących chrągw ie i św iece zapalone, oraz k ad zieln icę,
szli w m ilczeniu do grobu C hrystusa, gdzie odm ów iw szy głosem zniżonym
ps. D om in e quid m ultiplicati, i in n e m odlitw y, kropion o grób w odą św ię ­
coną, śpiew ano ant. G loria tibi T rin itas, a p o niej z N ajśw . Sakr. i k rzy­
żem C hrystusa odbyw ano trzy k ro tn ą p r o c e sję , śpiew ając Cum rex g io -
riae Christus; w tedy w szystkie dzw ony się odzyw ały, koń czono zaś u o łta ­
rza, śpiewając: S u rrexit D n u s de sepulchro i R egina Coeli z oracją, p o ­
tem ju trzn ia . W dzień w ielk an ocn y prym ę rozp oczynan o od K yrie eley-
son 3 razy, ty leż C hriste eleyson i K yrie e leyson , potem jed n o Alielv.ja
1 w prost psalm y zw yczajne, na k oń cu ich 3 A llelu ja, n i oracja. T er­
cję, 6 -ę i 9-n ę rozp oczynan o p rzez jed n o K yrie, Christe, K yrie, a k o ń czo ­
no jak prym ę. N a drugich nieszporach tak że rozp oczęcie przez trzy­
k rotn e K yrie e tc ., a przed i po każdym psalm ie 3 A llel. (P rzegl. k a to ­
lic k i 18 71 r. p. 2 9 5). W k ościołach , gdzie b yła chrzcielnica, w nied zie­
lę w ielk an ocn ą i dwa dni n astęp ne, po odśpiew aniu trzech psalm ów nie-
szpornych, szło duchow ieństw o do bap tisterium , ze śpiew em ant. Yidi
Bre * jarze.— Bridaine. 59B

aquam i tam dwa inne psalmy nieszporne obrząd kończyły. Kto zaś mó­
w ił prywatnie, wszystkie 5 psalmów po sobie odczytał. Proprium de San­
ctis mieści uwagę, że jeśli uroczystość św. Macieja wypadła w popieleć,
to officium bywało o św. Apostole, a w tłusty czwartek wigilja z postem.
Zwiastowanie N . M. P. gdy wypadło w niedzielę palmową, lub w ty ­
dzień wielki i paschalny, antycypowało się na sobotę, przed niedzielą
kwietnią, razem ze świętowaniem. Przez czas wielkanocny, do Trójcy Sw.
officia o świętych były tylko o trzech lekcjach, jak w Płocku. U roczy­
stości wszystkie, przypadające w wielkim lub wielkanocnym tygodniu, nie
tylko z officium, ale i ze świętowaniem przenoszą się na poniedziałek po
przewodach. Znalezienie św. Krzyża, przypadając na W niebowstąpienie
Pańskie, przenosi się na piątek, a św. Florjan idzie na sobotę; św. Sta­
nisław przenosi się ze świętowaniem; inne święta na piątek także idą, ale
już bez świętowania. Uroczystości przypadające podczas oktawy Bożego Ciała,
przenoszą się dalej lub antycypują, według dogodności, oprócz śś. Jana
Chrz., Piotra i Pawła. Po komplecie w urocz. W W . ŚŚ. jest procesja ża­
łobna ze stacjami na kościele, a po niej nieszpory o zmarłych. W Z a­
duszki zaś jutrznia i hory mniejsze tylko o zmarłych, jak w Płocku.
Główniejsze odmiany rubryk, dopiero przywiedzione, wskazują między in-
nemi gorącą zawsze i stałą pobożność przodków naszych ku N . M. P .,
bo uroczystość jej Oczyszczenia pozwalali nawet z officium obchodzić
w popieleć, a gdy Zwiastowanie jej przypadło w niedzielę palmową, lub
w wielkim tygodniu, przenosząc na sobotę poprzednią, polecili w nim je­
szcze w sam dzień czynić o niej kommemorację na laudes de tempore.
Rubryki kościoła włocławskiego nawet po parafjach w poniedziałki, środy
i piątki wielkiego postu nakazują odbywać procesję pokutną. O po­
grzebach w wielkim tygodniu takież same przepisy w djecezji kujawskiej,
jak płockiej; podobnież i w innych ceremonjąch lub zwyczajach kościel­
nych. Rocznica poświęcenia kościoła katedralnego obchodzi się w nie­
dzielę po św. Hieronim ie i ustępuje każdemu większemu świętu, lecz nie
tym, co mają ryt duplex majus. Kto ma beneficja przy kilku kościo­
łach, dość mu raz na rok odprawić o dedykacji, mianowicie tego kościo­
ła, przy którym częściej rezyduje. Procesje w niedziele po wszystkich
kościołach parafjalnych nakazane, także w dni krzyżowe i na św. Marek,
oraz w poście, jak było wyżej; niemniej w Boże Narodzenie, Trzech
Króli, Oczyszczenia, Nawiedzenia, W niebowzięcia N. P ., W niebowstąpienia
Pańskiego, Zielonych Świątek, Bożego Ciała z oktawą, Rozesłańców A po­
stolskich, W W . ŚŚ., Zaduszki i w dzień patrona kościoła, na których
duchowieństwa wszystko w komżach znajdować się winno. Te są głów niej­
sze ustawy rubrystyczne i obrzędowe, których więcej daleko mieszczą
mszały kościołów szczególnych, o czem ob. Mszały polskie. X . S. Ch.
B ridaine J a k ó b (B rydaine), ur. 21 M arca 1701 r. w Chus-
clon, w iosce położonej w djecezji Uzes U czył się w Avignon u jezu i­
tów . U kończył w temże m ieście seminarjum i będąc jeszcze djakonem
w ysłany został na missję. Zjednał sobie sław ę kaznodziei na missji
w A igues-M ortes w 1 7 25 r. M ieszkańscy w idząc m łodzieńca pieszo
przybywającego, nie wiele sobie po nim obiecyw ali i nie spieszyli się
z wyjściem na jego spotkanie. B ridaine przebiegał miasto z dzwonkiem
w ręku, a zgromadziwszy garstkę słuchaczów , w ykładał katechizm: mó­
w ił z takiem namaszczeniem i ogniem , że nazajutrz kościół był pełny
600 B rldaine.— Brixen.
chcących się p rzek o n ać o ta le n c ie m łodego n auczyciela. N a k ap ła n a
■wyświęcony 2 6 M aja 1 725 r ., zu pełnie pośw ięcił się missjom; przebiegł
c a łą F ra n c ję . R . 1 7 42 k a rd y n a ł F le u ry , w zam iarze u stanow ienia
zgro m ad zen ia m issyjnego d la F ra n c ji, wezwał B rid a in e ’a do P a ry ż a .
Ś m ierć k a rd y n a ła p rzeszk o d ziła sp ełn ien iu tej m yśli. B . od p raw ił dwie
m issje w P a ry ż u z w ielkiem pow odzeniem . B enedyktX IY m ianow ał go r.
17 50 m issjonarzem apo sto lsk im . C ała F ra n c ja w ielb iła p o p u larn eg o
m ówcę: p ro s ta i p rzek o n y w ająca wymowa p o ru sz a ła niedow iarków , g rz e ­
sznicy d rżeli i k o rzy li się na jego słow a, w ojacy, co z uśm iechem szli
n a śm ierć, słu c h ają c B rid a in a nie w stydzili się p ła k ać ja k dzieci; k a ­
zan ia podczas m issji w C halons nad S ekw anną r. 1 745 p obudziły k rz y ­
w dzicieli do p ow rócenia przeszło stu ty sięcy fran k ó w n iep raw n ie p o sia ­
d anych. Z nany je s t jego p iękny iprow izow any w stęp do k azan ia, m ia-
nego u św. S ulp icju sza w P a ry ż u , wr obec św ietnego z e b ra n ia s łu c h a ­
czy. Z achow ał go nam ks. M a u ry . U m iał B. zaw ładnąć uw agą i s e r ­
cem zg ro m ad zen ia, n ajzn a k o m itsi mówcy w spółcześni m ów ili o nim to,
co k ied y ś B ossuet m ów ił o B o u rd a lo u e : „To nasz nauczyciel; my ledw ie
d o ty k am y serc, on je p o ry w a o d ra z u .“ Z aproszony do C lerm ont, gdzie
i M assillon często k a z a ł, o d p raw ił tam m issję. Z aledw ie u b łag an o sła ­
w nego b isk u p a, by przem ów ił w obec m issjo n arza. „T rzeba, m ów ił te n
o sta tn i, żeb y B rid a in ’a słyszało całe C lerm o n t, a chciałbym , by głos j e ­
go doszedł do kończyn F r a n c ji.“ B. m iał głos silny, dźw ięczny. W n a j­
o b szern iejszy ch k o ścio łach był zarów no od w szystkich słyszany. W szę­
d zie, gdzie g ło sił słowo Boże, u sta n aw ia ł ta k zw ane try b u n a ły p okoju.
P ro b o szcz, w raz z k ilk o m a m issjonarzam i i kilk o m a p arafjan am i n ie sk a ­
żonych obyczajów , sk ład a li tr y b u n a ł, do k tó reg o m ieli się odnosić w szy­
scy i z u leg ło ścią jego w y ro k i przyjm ow ać. P ra c a i pośw ięcenie B r i­
d a in a b yły w ielkie: bud o w ał n ie ty lk o w ym ow nera słow em , ale p rz y k ła ­
dem czystego, św iątobliw ego życia. U m . 2 2 G ru d . 1 7 6 7 r. podczas
m issji w R o q u em au re , k tó r a b y ła 2 5 6-ą z k o lei. O. Carron o pisał
życie B rid a in a , k tó re d o czekało się k ilk u w ydań w A n g lji i F ra n c ji,
o sta tn ie u k azało się 1831 r. K a z a n ia jeg o , Serm ons d u p . B ridaine, l e d .
182 3 w 5 t., 3 ed. A vignion i P a ris 182 7 i 1841 w 7 t., 4 ed.
w P a ry ż u 1868 r. P ie śn i, ułożone p rzez B rid a in a , zeb ran o i ogłoszono
p. t. Cantiques spirituels; m iały 4 8 w ydań. Cf. M aury, E ssais su r
l’eloqu. de la c h a ire . I.
Brixen ( B r i x i n a , B r i x i n o , B r i x i n i u m , po włosku B r e s -
s a n o n e ) , biskupstw o w T yrolu , dawniej Sabiona, Saeben albo Seben (ob.
B aw a rja ), będące kiedyś pod ju r y sd y k c ją p a tr ja r c h y akwilejskiego. S.
A lbu in bowiem przeniósł r. 9 92 czy 993 swoję stolicę bisku pią i k o ­
ści swego p op rz ed n ik a In g e n u in a , z S eb en, do miejscowości
o dwie mile zta m tą d odległej, leżącej p rzy zbiegu rzek Rienz i E isac k ,
nazwanej P ric h s n a (P ressena), a darow anej Zacharjaszow i biskupowi 9 0 1 r.
P ric h s n a podniosła się w net do znaczenia m iasta, z nazwą B rixen . Dje-
cezja Seben -B rixen należy od r. 7 98 do p ro w in c ji kościelnej salzburg-
skiej. Obecnie djecezja B rixen dzieli się na 12 dekanatów , z k tórych
6 należy do Y o ra lb e rg a . W ed łu g osta tnie go obliczenia, djecezja t a ma
ludności 3 8 0 , 0 0 0 dusz. Oprócz k a p it u ły k a te d ra ln e j, djecezja B rixen
m ia ła dwie kolegiaty, je d n ę zwaną im K reuzgange w Brixen, fu ndow a­
n ą r. 1 2 1 4 , zniesioną r. 180 8; d ru g ą Innichen, w okolicach dawnógo
B rixen. 601

Aguntum, fundowaną jako klasztor r. 7 70 przez Tassilona II, zamie­


nioną na kollegiatę w X II w. i przy swej erekcji wcieloną do biskupstw a
Freisingen, zniesioną dwa razy od r. 1 7 82 i przyw róconą pod nową
form ą 1818 r. K lasztory są następujce: kanoników regularnych w Neu-
stift, fundowany przez błog. H artm anna, proboszcza w Chiemsee i w Klo-
sterneuburgu, a potem biskupa w Brixen od 1142-116 4 ; norberta-
nów w Wilsen, w okolicach m iasta rzymskiego Yeldidena, od r. 1138;
cystersów w Stams, fundowany 12 7 2 r. przez E lżbietę, m atkę nieszczę­
śliwego Konradyna H obenstaufa; benedyktynów w Fiecht, pierw otnie
Georgenberg, iw M a rie n b erg r. 1146; serwitów (2 kl.), jezuitów w Inns-
brucku 3 kolegja, benedyktynów, franciszkanów, (7 kl.) i kapucynów
(12 kl.); 9 klasztorów żeńskich różnej reguły, oprócz sióstr miłosierdzia;
które formują oddzielną prowincję dla Tyrolu i Y oralbergu i mają 3
domy w djecezji brikseńskiej: w Innsbrucku, Zams i Im st, tudzież 15
filji. Do sekularyzacji (180 3 r .) biskupi brikseńscy byli książętam i
państw a, posiadali w Tyrolu te rry to rju m , które w czasie zniesienia
księstwa mogło liczyć 2 6,0 00 mieszk. Dziś jeszcze biskupi Brixenu
noszą ty tu ł księcia. Pierwsze ślady ich władzy doczesnej spotykamy za
Karlowingów. Zackarjasz, bp. zSeben, udał się r. 90 7 z wojskiem swo-
jem , za Ludwikiem IY, na wyprawę przeciw Hunnom i zginął na polu
bitwy. Cesarz F ryderyk I dał 1179 r. biskupowi H enrykow i III p ra ­
wo bicia monety i inne przywileje książęce. Z atargi z książętam i T y­
ro lu i z kapitułą, wielce obstającą za swojem prawem, wojna chłopów,
k tó ra rozciągnęła swoje spustoszenia aż do Tyrolu, a przedewszystkiem
trudność wykonywania urzędu pasterskiego w tych parafjach, pooddzie-
lanych urwistem i i przepaścistemi górami, przeszkadzały bardzo biskupom
w ich apostolskiej pracy. W szakże w ytrw ałością swoją przyprowadzili
oni pomału djecezję do tego świetnego stanu, pod względem w iary i mo­
ralności, w jakim się dziś znajduje. Z pomiędzy synodów djecezjalnycb,
historycznie pewnych w r. 127 8, 129 6, 1317, 1419, 147 3, 148 9,
1 51 1, 1528, 1540, 1565, 1570, 1 603, 1 710, 1 768, najzbawienniej-
szym był odbyty r. 160 3 pod Andrzejem Spaurem (1601 — 1613). W y­
borne ustawy tego synodu wydrukowano r. 16 04, a następnie r. 16 79,
1729 i 1768. Djecezja brikseńska m iała do początku X Y II w. swój
własny brew iarz i mszał. K ardynał M elchjor de M eckau, bp. brikseń-
ski (148 9 — 15 09), kazał wydrukować ten mszał i brew jarz r. 1489,
oraz ry tu ał (obsequiale) pochodzący od M ikołaja z Kuzy. R ytuał ten
(1 500, 1560) posłużył do wydania bardzo nauczającego rytuału: Sacer-
dotale Brixinense, l 6 0 9. Po starannem opracow aniu, książka ta rozdzieloną zo -
stała na dwa wyborne dzieła: Cantus Gregorianus, item ritus sacri obser-
vandi in praecipuis functionibus, Brixinae 1 8 0 7 in 4 - 0 , i Manuale sa­
crum ad usum sacerdotum dioec. Brixinensis, in 8 - 0 tamże 1 8 1 1 , 1827.
Z pomiędzy biskupów briks. do znakomitszych należą: Popo (ok. r.
1039 — 104 8), został Papieżem pod imieniem Damazego II; kardynał
Mikołaj Kuza (1450 — 14 64); kardynał K rysztof M adruzz (1 542 — 1578),
jednocześnie b. trydencki; Józef hr. S p a u r (i 7 79 — 1 79 1). Cf. Jos. Reschii,
Annales Sabionenses t. I 1 7 55 (właściwie 1 7 5 7), t. II 1 759, t. III
1 7 6 7; F . A. Sinnacher, B eitrage zur Gesch. d. bisch. K irche Saben und
Brixen, 9 t. Brixen 1821 — 1834. (Hausle).
602 Broda.
Broda hebr. zakan (właściwie część tw arzy , podbródek, następnie
włosy na nim w yrastające), łac. barba. J a k u wszystkich ludów wscho­
dnich, ta k i u żydów b ro d a uw ażała się za zaszczytną ozdobę tw arzy.
N ietylko jej nie golono, ale sta ra n n ie pielęgnowano, a ja k u nas ca­
łuje się r ę k a , lub ra m ię osoby poważnej, na znak uszanowania, ta k
u żydów całowano koniec brody (II Reg. 2 0, 8). B ro da oznaczała
człowieka poważnego i wolnego; obcięcie zaś przymusowe było znakiem
po hań bien ia i niewoli. II Reg. i o, 4. ja k o o najwyższem pohańbieniu
opowiada, iż H anon, k ró l ammonitów, ka zał na pół ogolić brody posłom
Dawidowym. P ro ro c y , ja k o znak najsromotniejszej niewoli p rzepo w ia­
dają: „Każda głowa łysiną, a każda b ro d a ogoloną będzie, a na wszy­
stkich r ę k a c h więzy, a na każdym grzbiecie włosienica“ (J er. 4 8, 7.
Isai. 1 5 , 2 . Cf. Ezech. 7, 18). Z tąd i przy Męce P ań sk iej jednem z n aj­
większych u pokorzeń było w yrywanie włcsów z brody P. Jezu sa (Isai.
50, 6. M at. 2 6, 2 7). Z atem idzie, że dobrowolne ogolenie, lub w y­
rywanie sobie b rody, było znakiem najwyższej żałoby (I E sd. 9, 3),
uznaniem swego poniżenia. Jere m ja sz opow iada (ap. B ar. 6, 3 0), że
w Babilonji k ap ła n i golili głowę i brodę. Z powyższych pojęć o b r o ­
dzie w ynika, że obyczaj te u był symbolicznem w yrażeniem , iż ogolony
staje się niewolnikiem bóstwa. W te m znaczeniu podstrzygali sobie
włosy do k o ła i golili część b ro dy , sty k a ją c ą z włosami, *) moabici
i inne ludy pogańskie (J e r. 9, 2 6. 2 5, 2 3 ). P ra w o Mojżeszowe, aby
p rzeciąć okazję do zabobonu, takiego po dstrzyg ania i golenia zabroniło
(Lev. 19, 2 7. 2 1, 5). Cf. S p en cer , Diss. de lege ton suram o rbicularem
proh iben te, in Ugolini T hesaur. a n tiq u itt. ss. v. 3 0. To samo poszano­
wanie brod y je s t jeszcze i dziś u ludów wschodnich: przysięgają na
brodę. (Coś podobnego widzimy na Zachodzie. W dyplomie z r. 1 1 1 2 ,
czytamy: Q uod id ratum et stabile p erse ve re t in p o steru m , p ra e se n ti sc ri-
pto sig illi m ei robur apposu i cum tribus p ilis barbae meae. Ob. D u Cange,
Glossar. v. B arb a.) O występnym mówią, że shańbił swoją brodę i sta ł
się jej niegodnym; za n iek tó re w ystępki istnieje k a r a obcięcia całej, lub
części brody, i t a uw ażaną je s t na równi z obcięciem nosa. Co do lu­
dów europejskic h, lubo Grecy od czasów A lek san d ra W . zarzucili b r o ­
dy, je d n a k chrześcjańskie duchowieństwo poszło za zwyczajem wschod­
nim i nosiło brody. R zym ianie w k ró tc e po G rekach zaczęli się golić:
Scypio afry k ań sk i m iał być pierwszym, k tó r y do tego dał p rzykład.
A d rjan cesarz ( 1 1 7 po Chr.) znowu w prowadził noszenie bro dy. S ła ­
wnej długości brodę m iał J u lia n A p o sta ta (3 6 1 r.). ' U innych ludów,
ta k wchodzących w skład cesarstw a Rzymskiego, ja k o i nie należących
do niego, b ro d a była w poszanow aniu. Z tąd zdaje się, że zwyczaj g o ­
lenia b ro d y między duchow ieństwem nie sięgał dalej za Rzym i Italję;
a j a k n a po m nik ach g reckich wszystkie osoby są o bd arzan e brodam i,
ta k przeciwnie, na najdaw nie jszych m alow idłach k a ta k u m b rzym skich
n aw e t p ro ro c y Starego Test. (np. Izajasz, Jonasz) są malowani bez
b ró d (ryciny ob. w dziele N orth cote etc. Rome s o u te rra in e , n. 3 i 4...).

l) Ta część nazywa się w hebr. peath hazzakan. Ztąd poszedł wyraz


pejsy; bo nasi żydzi literę thau (w wyrazie peath) wym awiają jak s.
Broda. 603

W innych stronach K ościoła łacińskiego duchowieństwo nosiło brody, za


przykładem ludzi św ieckich. Praktyka nie było stałą; sobory m iejscowe zaka­
zywały lub nakazyw ały noszenie brody odpowiednio do czasowych względów,
tak can. 4 4 Concilii Cathagin. IV mówi: Clericus nec comam nutriat, nec
barbam raclat (Duchowny niechaj ani włosów nie zapuszcza, ani brody
nie goli); ostatni jednak wyraz radat jest tu wątpliwy. W yjątek sta ­
nowili tu tylko zakonnicy. Consuetudines M otiasterii S . Cruets (w B or­
deaux), pisane ok. r. 13 00, zachowały i przekazały nam spis zió ł,
które kładziono do wody, mającej służyć ku goleniu: „Hortum, qui est
juxta infirmatorium et refectorium juxta dictum claustrum debent gu-
bernare monachi parvi seu juveniles, et debent tenere garnitum de ro-
maris, de salvia, de majoracis, de bazalis, de menta et de ruta, ut
monachi tam sani quam infirmi, possint exinde recipere pro ponendo in
aqua quando vult radiu (ap. D u Cange, Glossarium v. B arba). Przy
wstąpieniu do klasztoru, zanim nowicjuszowi ogolono brodę, wprzód ją
poświęcano (benedictio barbae), ztąd „poświęcić B ogu brodęu (barbam D eo
consecrare) znaczyło: wstąpić do zakonu. B raciszkow ie tylko (fratres
conversi) niektórych zakonów, jak cystersów i kartuzów nosili brody,
zkąd nazywano ich b r a ć m i b r o d a t y m i {fratres barbati). Zwolna
też zwyczaj golenia, przyjęty w kościele rzymskim, rozszerzył się do ca­
łego zachodu, tak dalece, że wschodni, a osobliw ie Focjusz i Cerularjusz,
robili zachodnim z tego tytułu w yrzuty. Odpowiedź na te zarzuty da­
je Christianas L u p u s , D issert, de VIII synod. gen. c. 5. Po X w. ha
wielu synodach spotykamy nakaz dawany duchownym golenia brody.
N areszcie i synod powszechny lateraneński ( 1 5 1 4 , sess. 9) zakazuje no­
szenia brody, a synod odbyty w Siponto 15 78 nakłada karę 6 skudów
na każdego duchownego, któryby się nie g o lił przynajmniej co 8 dni.
Synody w Civita-Castellana i w A m elia odbyte 1 5 9 5 r. zakazują naw et
noszenia włosów na podbródku. Św. Karol Boromeusz przestrzegał p il­
nie tego punktu karności w swojem duchow ieństwie. Syuod w Tours
1 5 8 3 r. nakaz golenia rozciągnął do zakonników: „monachi omnes .. ha-
beant barbam rasam .“ Papieże w pierwszych wiekach po większej części
go lili brody; pokazuje się to z dawnych medali. Juliusz II ( 15 0 3) pod
koniec sw ego pontyfikatu zapuścił brodę. Leon X i Adrjan VI nie
naśladowali go, ale poszedł za jego przykładem Klemens VII i następni
Papieże aż do Klemensa X I ( l 7o 0), od którego znowu zawsze brodę
golą. P ow iadają, że kardynał Bessarion po śm ierci M ikołaja V ( 14 5 5)
byłby został Papieżem , gdyby nie broda, którą starannie pielęgnow ał
wówczas, kiedy wszyscy kardynałow ie jej nie nosili. B onarotti w sw o­
ich Szkła ch cmentarngch (V etri cem itcriali p. 5 0) powiada, że dawni
chrześcjanie obrazy Zbawiciela i św iętych przedstawiali w wieku m ło­
dzieńczym bez brody, na oznaczenie ich wiekuistej niezm ienności. D la
oznaczenia nieśm iertelności przyjął się zwyczaj golenia zmarłym brody
i strzyżenia w łosów. Anonim turoneński w swojem Specul. E ccles.
i św. D jonizy aleksandr. u Euzebjusza mówią, że zwyczaj ten wyrażał
wiarę, że zmarli odmłodnieją w zmartwychwstaniu powszechnem. P isa li
o tym przedmiocie: J ó z e f W alerjan ka rd . Vanetti, Barbalogia, o w e r o
ragionamento intorno alia barba, Roveredo 1 759; M uratori, D issert.
X XIII; A . K acper K irchm ann, D e gloria et m ajestate barbae; Giacomo
Tom m ast, D e barba; Piotr Valeriano, A pologia pro sacerdotum barba;
604 Broda.— B ronisław a.

Buono S perati, D e b a rb a defensa; Permosero, D e c u ltu b arb a ru m


sep te n trio n a liu m e t o rien taliu ra.
B roda A n d r z e j , czech, d o k to r i p ro fesso r teo lo g ji na u n iw er-
sy tscie prag sk im ; podczas so b o ru konstan cy jeń sk ieg o w ystępow ał ( 1 4 1 5
r.) przeciw kielickow com (calix tin i), żądającym K om m unji św. pod obie­
m a p o staciam i, a m ianow icie przeciw koledze sw em u Jak ó b k o w i z Mies
(M isa). T r a k ta t B rody P ro Communione S . Coenae sub una specie, w y­
d a ł H a rd t, w A cta Cone. Const, (t. I I I s. 3 9 2...). Jem u tak że p rz y ­
p isu ją d ru g i tr a k ta t w iększy, tejże tre śc i, zn ajd u jący się we w spom nia-
nem dziele H a r d t’a, p rzed tra k ta te m B rody. X . W. K.
B ro n isław a b ł o g o s ł a w i o n a (3 Sierp n ia), p an n a, zakonu p re -
m o n strateń sk ieg o , reg u ły św. N o rb e rta , u r. w domu Odrowążów około
r. 1 2 0 3 , z ojca Stanisław a P ra n d o ty , a m atk i A nny, z k siążąt Jaksów
Gryfów, we wsi K am ień, djecczji w rocław skiej. W ychow ana w bojaźni
Bożej, czystość an ielsk ą i pobożność ta k um iłow ała, że w 16 ro k u życia,
w zgardziwszy rozkoszam i św iatowem i, acz dość b o g atą w pow aby była,
zupełnie się pośw ięciła B ogu w klasztorze panien n o rb ertan ek na Z w ie­
rzy ń cu p rzy K rakow ie. T u cnotam i swojem i wiele sió str zakonnych do
św iątobliwego życia przyw odziła. Z a jej cnoty, jeszcze za życia obdarzał
ją Bóg łask am i nadprzy ro d zo nem i i objaw iał jej swoje tajem nice. R. 1 2 5 7
w sam dzień W niebow zięcia N . M. P . podczas modlitwy o godz. 9 z ra n a
w padła w zachw ycenie, w k tó re m w idziała w ielką św iatłość nad kościołem
księży dom inikanów św. T ró jcy w K rakow ie, a w śród niej niezliczone
m nóstw o aniołów w dzięcznie śpiew ających, za k tó ry m i postępow ała Najśw.
P a n n a , prow adząc za rę k ę m ęża dziwnie pięknej urody, w ubiorze zak o ­
n u św. D om inika, i ta k się do niej odezwała: „B ronisław o, córko m oja,
jam jest M atk ą M iłosierdzia, a ten , k tó reg o widzisz, je s t b ra t twój Jacek ,
m nie i Synowi mem u wielce zasłużony, k tó reg o do chw ały wiecznej w pro­
w ad zam /1— B ronisław a, przyszedłszy do siebie, opow iedziała siostrom śm ierć
b ra ta swego Jac k a , k tó ry rzeczyw iście w tym sam ym dniu um arł. N ie­
raz, gdy w m odlitw ie zata p iała się, cudow nie od ziem i w g ó rę podnoszo­
n ą była. T akiem i łaskam i ożyw iona, tern ochotniej ćwiczyła się w po­
bożności. N a m odlitwę u stro n n e ob ierając m iejsca, zwykle na pobliskiej
górze, S ik o rn ik zw anej, przebyw ała. W tak iej życia doskonałości p rze­
trw aw szy la t 4 0 w zakonie, um . d. 2 9 Sierp. 12 59 r. Ciała je j przez
d łu g i czas o dkryć nie można było, dopiero r. 16 1 2 znaleziono je w g ro ­
bie p rzy wielkim o łtarzu , gdzie, podczas n apraw iania m urów klasztornych,
pojaw iła się szczelina, a około niej roje pszczół k rąży ć zaczęły. W y d o ­
bywszy ztam tąd ciało, um ieszczono je około o łta rz a św. A nny. Pobożny
lud coraz więcej bł. B ronisław ę czcić i błagać jej p ośrednictw a u Boga
począł i doznaw ał różnych łask , a szczególniej uw olnienia od morowej
zarazy i ulgi w licznych chorobach. Cześć jej k ościelną G rzegorz X V I,
P apież, 31 Sierp. 1 8 3 9 r. potw ierdził, a djecezji krakow skiej i pannom
n o rb e rta n k o m pacierze k ap łań sk ie o niej odpraw iać pozwolił. Z niew y­
m ow ną rad o ścią po raz pierw szy obchodził K raków d. 3 W rześ. 18 4 0 r.
uroczystość, podanej k u czci publicznej w iernym błogosław ionej B ro n isła ­
wy. N a cześć tej świętej pan n y , kosztem zakonnic k laszto ru zw ierzynie­
ckiego, wzniesiono r. 1 7 50 k apliczkę na owej górze S ikornik, k tó rą n astę­
pnie g ó rą św. B ronisław y nazywać poczęto. Z powodu otoczenia m ura-
m i fortyfikacyjnem i przez rzą d a u strja c k i pom ienionego miejsca, zburzono
B ronisław a.— Brown. 605

tę kapliczkę, a w miejsce jej wystawiono inną, niżej, z ołtarzem błogosł.


Bronisławy. J•
Brown R o b e r t i B r o w n i ś c i . Opuszczających jedność kościelną
stopniowo unosi kierunek odśrodkowy do negacji, i jeżeli nie nastąpi na­
wrócenie, żadna siła na świecie nie zdoła kierunku tego powstrzymać, aby
do ostateczności nie doszedł. Twierdzenie to, zawsze pewne, sprawdziło
się i w anglikańskim urzędowym kościele, który mnóstwo sekt wydał,
a w liczbie tej i brownistów, tak nazwanych od założyciela swego Ro­
berta Browna. B. pochodził ze starej, znakomitej rodziny angielskiej, ur.
w Northampton ok. I 5u0 r. Studja teologiczne ukończył w Cambridge,
wcześnie już okazując bogato uposażony, a niespokojny umysł. R. 1580
miał kazanie w Norwich do zgromadzonych Holendrów, w tern mieście
osiadłych, powiększej części anabaptystów, a zasady i nauki, jakie w swo-
jem kazaniu wypowiedział, bardzo się im podobały. Zresztą żarliwość
jego, pozór świętości, jakim się obłudnie umiał otaczać, niemało mu
i między własnymi rodakami stronników jednały. Napad Browna na ko­
ściół urzędowy angielski, z początku nie tyle samej nauki dotyczył, ile
hierarchicznego urządzenia, formy administrowania sakramentów, liturgji,
karności i obrzędów. Te „papistowskie pozostałości,“ według niego, psuły
zupełnie kościół urzędowy i pozbawiały go siły Bożej, dla tego każdy,
komu szło o zbawienie, winien był oddzielić się od niego. Główne swoje
zasady skreślił w piśmie: The life and m anners o f true Christians (Zycie
i obyczaje prawdziwych chrześcjan), wydanem 1582 r., wraz z rozprawą
0 sposobie poprawienia kościoła. W edług tego uczą browniści, że każda
grom adka ludzi, zamieszkujących miejsce jakie, tworzy gminę, której się
wszystkie prawa kościoła należą; wszystkie gminy pojedyncze są między
sobą niezależne i siłą boskiego prawa tak samodzielne, iż nie potrzebują
poddawać się ani biskupom, ani synodom. W ładza kościelna leży tylko
w gminie, zarząd kościoła jest zupełnie dem okratyczny, wszyscy członko­
wie są równo uprawnieni, nie może więc być mowy o żadnym wyłącznym
stanie kapłańskim; gmina wprawdzie wybiera osoby ze swego koła, do
spełniania obowiązku kaznodziei i pełnienia służby Bożej, ale może i co­
fnąć swój wybór, a każdy mężczyzna, będący członkiem gminy, ma prawo
nauczać w kościele. Małżeństwo uważali za kontrakt czysto cywilny,
w administracji sakramentów odrzucili wszystkie formy, dotąd w kościele
anglikańskim zachowane, t. j. prawie cały zewnętrzny kult, np. przyklę­
kanie. Nawet Modlitwę Pańską uważali nie za pacierz, który często po­
wtarzać należy, ale za wzór, do którego każdy modlący ma się stosować.
Symbol apostolski nazywali „łataniną;“ odrzucali wszystkie pieśni wzięte
nie z Pisma św.; uniwersytety uważali za gorsze jeszcze instytucje niż
klasztory; A iystotelesa i wszystkich pogańskich pisarzy skazywali na spale­
nie i t. d. Jak tylko rozszerzyły się te nauki i napaści Browna na ko­
ściół anglikański, wezwano go do odpowiedzialności przed bpem Norwich
1 innymi koinissarzami królewskimi, w obec których nietylko zdań swoich
nie cofnął, ale i zachowywał się tak imponująco, iż go do więzienia
zamknąć musiano. Bliski jego krewny, minister Cecil, wyrobił mu uwol­
nienie i przyzwał do Londynu, w nadziei, że Brown da się do zmiany
zdania nakłonić. Ale Brown tymczasem, wraz z nauczycielem H arrisonem
i z przeszło pięćdziesięciu innemi osobami, uciekł do Middelburga w Zee-
landji i tam gminę założył. Po jakimś czasie, poróźniwszy się ze swymi
606 Brown.— Brun.
współwyznawcami, wrócił do Anglji 15 85 r., gdzie go zaraz arcybiskup
z Canterbury powołał do siebie. Brown dał mu zadawalniające odpowie­
dzi i otrzymał pozwolenie osiedlenia się przy ojcu. Niedługo jednak
zachowywał się spokojnie, zaczął znowu propagandę; zawezwany przed
bpa z Peterborough, gdy się nie stawił, został wyklęty. R. 1 590 przy­
rzekł arcybpowi posłuszeństwo w rzeczach kościelnych i podpisał ustawy
kościoła, za co otrzymawszy w Achurch, w hrabstwie Northampton, bar­
dzo dochodne probostwo, zdał je natychmiast w zarząd wikarjuszowi,
a sam żył rozkosznie i rozpustnie. Umarł w więzieniu w Northampton
1 630 r., mając lat życia 8 0 . Przy zgonie chwalił się, że 32 razy w ży­
ciu był uwięziony. Z powrotem jego na łono kościoła urzędowego nie
zakończyła się jednak sprawa browmistów, którzy 159 2 r. liczyli już
2 0 ,0 0 0 członków, z energicznymi ludźmi na czele, takimi jak Henryk
Barrow (ztąd też sekta owa także i barrowistam i bywa nazwana), Fran.
Johnson, kaznodzieja Greenwood, Henryk Ainsworth, Smith etc. Ale prze­
wodnicy ci wkrótce się poróżnili między sobą, a gdy 6 Kwiet. 159 2 r.
Barrow, Grenwood i Penry śmiercią ukarani zostali, rozbiegli się inni
naczelnicy ze swymi stronnikami do Amsterdamu, Lejdy, Rotterdamu,
Arnheimu, Emden etc. Z powodu wewnętrznych rozdwojeń nigdy nie byli
bardzo liczni, a w końcu połączyli się z sektą niepodległych. Cf. Listy
A lberti’ego, o stanie religij w W ielkiej Brytanji, część 4 p. 1039 i d.
Staudlin, Kirchengesch. v. Grossbritanien cz. l p. 39 3 i d. Schrókh, Christ.
Kirchengesch. część 5 str. 42 i d. Biographie universelle t. 6. A rnold,
Ketzerhistorie lib. X V II c. IX § 2 9. B a w n g a rten } Gesch. der Religions-
parteim 8 7 0. {F ritz). W. B.
Brudecki Z y g m u n t , ksiądz, jezuita, um. 1 64 7 r. W Poznaniu był
professorem matematyki. Zostawił w druku: Cztery rzeczy człowieka osta-
tnie, t. j . N ovissim a etc., Poznań 1 648 r. Toż samo wyd. wT Poznaniu
16 83, w W ilnie, w Lublinie 1 712 po łacinie i po polsku, p. t. „Poeta
chrześcjański katolicki, rozważający cztery rzeczy ostateczne" etc., a tamże
w 1751 r. p. t. „Melancholja żyjącego człowieka w świecie obfitem w tro­
skliwości, częścią łacińskim , częścią polskim rytmem rozerwana." Dzieło
to zawiera nietylko wiersze ks. Brudeckiego, Macieja Radera i Jana N iess,
ale i ks. Pawła Gaultera i Jana Kwiatkiewicza. — Przełożył też z ła ciń ­
skiego Sen żyw ota ludzkiego, w dziele którego tytuł: R y m y m iłey i p rz y -
stoyney zabawie ku zbudowaniu służące, W ilno 1 782. Cf. B ro w n , Bibl.
pis. assyst. polsk.
B r u d z e w s k i W o j c i e c h {z B ru d ze w a ), sławny astronom, ksiądz,
ur. 1 44 5 r. we wsi Brudzewo, w Sandomierskiem, uczył się w Opocznie,
potem w Krakowie pod Michałem z W rocławia, fizykiem, i Janem z Gło­
gowy, matematykiem. U czył w Krakowie matematyki, był nauczycielem
Kopernika. Sława W ojciecha ściągała z zagranicy licznych słuchaczy.
R. 14 94 został professorem teologji i proboszczem u św. Florjana. A le­
ksander, wielki książę litew ski, opatrzył go beneficjami w W ilnie i miał
go sekretarzem przy sobie. Oprócz dzieł matematycznej i astronomicznej
treści, zostawił jedno tylko teologiczne: Commentaria in I V librum M agi-
stri Sententiarum , które niewiadomo gdzie się z bibljoteki krakowskiej
podziało.
Brun v. B r u n o ś w i ę t y (d. 15 Paźdz.), apostoł pogańskich Pru­
saków, syn Brunona, hrabi kwendlinburgskiego i żony jego Idy, pocho-
Brun. 607

dzący ze znakomitej familji saksońskiej, prawdopodobnie ur. w Querfurcie


(ztąd zowie się Bruno Querfurtensis) około połowy X wieku; kształcił się
w bardzo kwitnącej wówczas szkole katedralnej w Magdeburgu, pod filo­
zofem Geddonem. Młodym jeszcze będąc, wstąpił do stanu duchownego,
został kanonikiem w Magdeburgu i wystawił kościół zamkowy w Querfurt,
dziś jeszcze odznaczający się stylem bizantyjskim. Cesarz Otton III we­
zwał go na dwór i zaszczycił swojem zaufaniem; z tego to powodu wielu
historyków miesza go z innym Brunonem, kapalanem i krewnym Ottona.
Gdy r. 906 cesarz udał się do Włoch, towarzyszył mu Bruno, wstąpił
do klasztoru św. Aleksego wr Rzymie, a zapoznawszy się z św. Romual­
dem, przeszedł do świeżo założonego przezeń klasztoru benedyktynów,
zreformowanych w Kamalduli, i ztąd to Brunona nazywają już to bene­
dyktynem, już to kamedułą. Wkrótce postanowił nawracać pogan na wzór
św. Wojciecha, pierwszego apostoła Prus (f 2 3 Kwiet. 99 7 r.). Św. Ro­
muald i Papież Sylwester II dali mu na to upoważnienie. Przybywszy do
Niemiec, Bruno, za pozwoleniem Henryka II, cesarza, został wyświęcony
na arcybiskupa missjonarza przez Dagino v. Tagino, arcybpa magdeburg-
skiego. Jednakże wojna między Bolesławem Chrobrym, królem polskim,
a cesarzem niemieckim, zamiarom Brunona stanęła na przeszkodzie.
Wkrótce jednak r. 1 005 Bruno i Dagino przyczynili się do zawarcia po­
koju. Wtedy Bruno udał się do Bolesława, od którego mile przyjęty,
obsypany został hojnemi darami, obróconemi natychmiast na ubogich
i kościoły. Nauczywszy się języka tych ludów, które miał nawracać,
rozpoczął z 18 towarzyszami missję w Prusach r. 100 8 i dalej prowa­
dził dzieło rozpoczęte przez św. Wojciecha. Zrazu wiodło mu się bardzo
szczęśliwie. Opowiadając Ewangelję, dotarł aż do granic Prus wschodnich.
Piotr Damiani (Yita S. Romualdi) pisze, że Bruno opowiadał słowo Boże
Russom i że, dzięki działanym cudom, nawrócił ich księcia i wiele tysięcy
jego poddanych. Bollandyści utrzymują, że przez Rusinów (Rutheni) na­
leży tu rozumieć mieszkańców Liwonji i Żmudzi, sąsiadujących z Prusaka­
mi, gdyż Rossjanie na 2 0 lat wprzódy przyjęli już wiarę chrześcjańską
z Konstpola r. 9 80, za panowania w. ks. Włodzimierza. Voigt w swej Hi-
storji Prus (t. I p. 2 88) dowodzi, że Bruno apostołował tylko między
Prusakami (Prutheni). Bądź co bądź, to wszakże pewna, co jego krewny,
historyk średnich wieków Ditmar, bp merseburgski, opowiada, że Bruno
przybywszy na granicę Prus i Rossji, znalazł mieszkańców tamecznych
sobie przeciwnych, i że nieustraszony ich groźbami, zamordowany został
wraz z 18 towarzyszami d. 14 Lutego 1009. Toż samo mówi kronika
kwedlinburgska pod r. 1 00 9: „Bruno drugiego imienia Bonifacy, arcybp
i mnich, w 18 roku swego wyświęcenia zginął 9 Marca (inny dzień jak
u Ditmara), ścięty przez pogan na granicach Rusi i Litwy z 18 towarzy­
szami i wziętym został do niebios (Annal. Quedlinb. ap. Fertz , Y 80).
Jeżeli autentyczną jest kopja listu Brunona do Henryka II, cesarza, znaj­
dująca się w miejskiej blbljotece w Hamburgu, a 1 716 r. wydana przez
Uffenbacha w jego Varia politico-historica quae hinc inde collexit etc.,
przedrukowana przez Hilferdinga w Ruskiej biesiedzie (n. 1, 1856 r.), po­
wtórzona ap. Miklosich u. Fiedler, Slavische Biblioth. II 30 7, ap. Giesebrecht,
Gesch. d. Kaiserzeit II 600 (2 wyd. II 648...), pobyt Brunona w Rosji,
a nawet jego wyprawa apostolska do Pieczyngów byłaby niewątpliwą.
Król Bolesław wykupił ciała męczenników, sprowadził do Polski i ze czcią
608 Brun.— Bruno;
należną pogrzebać je kazał. W Prusach założono później, jak mówią, na
cześć Brunona miasto Brunsberg (dzisiejsze Braunsberg). Bruno otrzymał
na bierzmowaniu imię Bonifacy, i z tego powodu wielu pisarzy, ja k np,
Baronjusz, zrobiło z niego dwie osoby i obok Brunona wspominają Boni­
facego, apostoła Prusaków (ob. Bonifacy). Św. Bruno opisywał żywot swe­
go przyjaciela św. W ojciecha (ob.). Z jego zaś żywota wiadomości, oprócz
tych, które znajdują się w kronice D ytm ara i w Vita S . Romualdi (ap.
Bollancl. 14 F ebruar. 19 Junii, tom VI), mamy jeszcze opisane Martirium
>S. Branonis, przez jego towarzysza księdza W itperta (ap. Pertz, Monum.
Germ. Ser. t. IV). Cf. Bruno Apostolus. Des preuss. Apostels Brunonis
Leben etc., Halle 1 7 1 4 , 8-o. Giesebreclita rozprawa w Neue preuss. Pro-
vinzialblattter, 3 serja t. I II zesz. I (Konigsb. i8 60). Tegoż Wendische
Geschichten III 30 3. Ob. także Bielowskiego Monum. Pol. t. I, gdzie
jest wspomniany L ist św. Brunona, wraz z jego Żywotem św. Wojciecha.
Bruno ś w i ę t y (6 Paźdz.), założyciel zakonu kartuzów. U r. około
1 0 3 5 r. w Kolonji, ze starej szlacheckiej familji. M atka jego, jak mówi
jeden z jego bjografów, karm iła go mlekiem mądrości i pobożności,
w skutek czego w dziecinnych nawet latach Brunona nie spotykamy wła­
ściwych temu wiekowi zdrożności. Później oddali go rodzice do szkoły
św. K uniberta w Kolonji, gdzie robił wielkie postępy w naukach, a bogo-
bojnością przewyższał wszystkich swoich towarzyszów. W tedy już św. Hanno,
ówczesny arcybp koloński, dał mu kanonję przy swojej katedrze. Z Ko­
lonji, dla ukończenia studjów, udał się do Reims (ok. 104 7 r.). W słyn­
nej tej wówczas szkole katedralnej w Reims, Bruno wielkie zyskał sobie
pochwały. Na swój czas był on niepospolitym poetą, odznaczał się bie­
głością w filozofji, teologji i gorącą pobożnością ( Roberti Altissiodor.
Chronić, p. 7 7 sqq.). Źle zrozumiany ustęp w Chronicon Malleacense ł)
dał powód do twierdzenia, że nasz święty słuchał przez niejaki czas
w Tours wykładów głośnego wówczas Berengarjusza (ob.) i że przejął się
jego nauką; fałsz jednak tego twierdzenia został wykazany przez Mabillona
(Praef. in Saec. VI, Act. SS. Ord. S. Ben.). Pomimo to bollandyści
(Acta SS. 6 Octobr. t. III) podają dowody wiarogodności owej kroniki
i utrzym ują, iż prawdopodobnie Bruno kształcił się pod kierunkiem Be-
rengara, jakkolw iek błędów jego nie przyjął. Pewnem jest, że Bruno
nigdy nie był w Paryżu (Acta SS. 1. c. n. 7 4). Arcybp remeński Ger­
wazy, na miejsce H erim ana, który całkiem opuścił świat, aby się oddać
pobożnym rozmyślaniom, mianował Brunona scholastykiem. Z godnością
tą łączył się wówczas obowiązek czuwania nad wszystkiemi szkołami dje-
cezji. B. odpowiedział godnie nadziejom arcybiskupa: jako przełożony
odznaczał się wielką roztropnością, a niepospolita uczoność zjednała mu
imię wybornego nauczyciela; niektórzy z jego uczniów zajęli później za­
szczytne miejsce w historji Kościoła: Odo, kardynał, biskup Ostyi (później.
Pap. U rban II); Robert, z rodu książąt burgundzkich, bp Langres; R an-
gerius, kardynał, arcybp Reggio, i kilku innych znakomitych prałatów.
Długo przyświecała mądrość Brunona szkole w Reims i Gerwazy niejedno-

') K ronika ta , zwana także Chronicon abbatiae S . M axen tii (opactwa w d je c .


Poitou), je st kom pilacją z jakiegoś dawniejszego obszernego dzieła, którego
autor nazywany je st Julius Flor us. Doprowadzoną je st ta kronika do r. 1134.
Bruno. 609

krotnie ociekał się do jego pomocy i gorliwości, w sprawach dotyczących


zarządu djecezją. Po śmierci Gerwazjusza, Manasses przez symonję za­
siadł na stolicy arcybiskupiej i, nieludzkiem postępowaniem, wielkie rozją­
trzenie w swoich podwładnych wywołał. Był on naw et tak bezczelnym,
iż dał się słyszeć: „że arcybiskupstwo reimskie byłoby pięknym nabytkiem,
gdyby nie potrzeba było Mszy śpiewać." Bruno utrzym ał się przy swo­
ich obowiązkach, ciężko wszakże zgorszony popełnianemi nadużyciami, nie
szczędził słów ostrej prawdy. W końcu Manasses, k tóry, ku wielkiej szko­
dzie Kościoła, przez 9 lat potrafił utrzymać się przy arcybiskupstwie,
powołany został przez synod zgromadzony w A utun (1076 lub 1 0 7 7 r.),
i przez legata Hugona, biskupa z Die, z urzędu złożony. Bruno, proboszcz
i jeden z kanoników byli jego oskarżycielami na synodzie. Legat pa-
piezki podziwiał mądrość i cnoty Brunona, wynosił go bardzo wysoko
w swoim liście do Stolicy Apostolskiej i nazwał najznakomitszym nauczy­
cielem szkoły w Reims (Cońcil. t. X p. 3 6 5, Hugo Flaviac. Chronic,
p. 9 9). Manasses, zagniewany na swoich oskarżycieli, kazał zburzyć ich
domy, zabrać majętność i sprzedać beneficja. Bruno musiał szukać schro­
nienia w zamku hrabiego de Rouci, gdzie pozostawał do Sierpnia 10 7 8 r.
W skutek zażaleń Manassesa na decyzję synodu w Autun, Grzegorz VII
złagodził karę wymierzoną na arcybiskupa i zalecił mu przyjąć napowrót
Brunona. B. nie cieszył się z tego, gdyż duszę jego coraz głębiej zaj­
mowały myśli o znikomości rzeczy ziemskich i postanowienie opuszczenia
świata. Już w liście, który pisał Bruno do Rudolfa, proboszcza z Reims,
1 0 7 7 r., przebija się pragnienie usunięcia się od świata. Podług innych,
powodem do tej zmiany w usposobieniu Brunona miało być następujące
zdarzenie w kościele Notre-Dame w Paryżu. Stały tam pewnego razu
zwłoki jakiegoś słynnego nauczyciela. Kiedy kanonicy odprawiali officium
defunctorum, nagle z trum ny wychylił się nieboszczyk i strasznym głosem
zawołał: Jestem oskarżony sprawiedliwym wyrokiem Boga;" potem: Jestem
osądzony" i w końcu: Jestem potępiony." Opowiadanie o tem wniesione
zostało do brewjarza rzymskiego, lecz następnie z rozkazu U rbana VIII,
po dokładnem rzeczy zbadaniu, usunięte. Relacja o tym mniemanym cu­
dzie po raz pierwszy zapisana w kronice zakonu kartuzów pod r. 1250,
została odrzuconą przez Stolicę Apostolską i przez uczonych, jak Mabillon,
Dubois i wielu innych. Bruno sam nigdzie nie wspomina o owem zda­
rzeniu, a Gwibert (ob.), opat w Nogent, współczesny z nim i mieszkający
w tej samej djecezji, zamiar oddalenia się od świata przypisuje ciężkiej
boleści, jakiej doświadczał nasz święty na widok gorszących postępków
Manassesa. Wyżej już wspomnieliśmy, że B. nigdy nie był w Paryżu.
Mniemany więc ów cud nie mógł wywołać zmiany w jego usposobieniu.
O postanowieniu swem B. zawiadomił Rudolfa i Fulcjusza, a jego zdania
o zmienności i znikomości tego świata wywarły na nich głębokie wraże­
nie. W ykonanie zamiaru odłożono, za wspólną ugodą, do powrotu F ulcju­
sza z Rzymu. Rudolf pozostał w Reims i później po Manassesie został
arcybiskupem, B. zaś złożyły wszystkie swe dostojeństwa i-w y rzek ł się
wszystkiego, co tylko na ziemi posiadał. Stratę dwóch wyżej wymienio­
nych księży zastąpiła Brunonowi gromadka bogobojnych przyjaciół, którzy
losy jego dzielić postanowili. Zdaje się, że z początku osiedli oni na
zamku Reciac w Szampanji, u hrabiego Ebalda (v. Oebald), mężnego prze-
Encykl. T. II. 39
610 Bruno.
ciwnika arcybpa Manassesa. Wkrótce potem Bruno udał się do Kolonji
i Reims, a ztamtąd do Saisse-Fontaines, w djecezji Langres, gdzie pro­
wadził z kilku towarzyszami surowe, odosobnione życie. Dwaj z nich,
P iotr i Lambert, wybudowali kościółek, później przyłączony od opactwa
Molesme. B. naradzał się ze swymi przyjaciółmi, z Robertem, opatem
z Molesme, nad wyborem reguły życia. Ostatni wskazał mu Hugona, bpa
Grenobli, do którego latem 10 84 r. B. udał się z 6 towarzyszami. Hugo
serdecznie ich przyjął i oddał im, jak niektórzy utrzymują, w skutek
widzenia, które mu się wtedy ukazało, dziką, bezpłodną, prawie nieza­
mieszkałą puszczę, na cztery godziny drogi odległą od Grenobli, zwaną
C h a r t r e u s e (Kartuzja), i ustąpił wszystkie swoje prawa do tamtejszego
lasu. Tak więc Chartreuse stała się kolebką zakonu kartuzów. Nowi
mieszkańcy puszczy zbudowali tam kościół i na około niego cele, z po­
czątku po jednej na dwóch zakonników, później dla każdego osobną. O spo­
sobie życia zakonników ob. art. Kartuzi. B. był ich pierwszym przeło­
żonym, liczba zwolenników nowej reguły szybko się wzmagała, zewsząd
przybywali bogobojni ludzie, pragnący dzielić pokutę i modlitwę, wespół
z pierwszymi założycielami zakonu. W sześć lat potem Bruno, ulegając
prośbom dawnego swego ucznia, a teraz Papieża Urbana II, udał się do
Rzymu, wyznaczywszy poprzednio Landuina na przełożonego. Brunonowi
towarzyszyło kilku jego uczniów, którzy nie mogli się z nim rozstać,
reszta opuściła Chartreuse i wróciła dopiero na usilne nalegania Landuina.
Urban z wielką czcią przyjął swego nauczyciela, pomieścił go w własnym
pałacu, ażeby tern łatwiej zasięgać jego rady w rzeczach sumienia doty­
czących, lub w sprawach kierowania kościołem Bożym; nawet towarzyszom
Brunona wyznaczył odpowiednie mieszkania, aby bez przeszkody życie
ascetyczne prowadzić mogli. Ci jednakże tęsknili ciągle za swoją puszczą,
i B. rad był wrócić do dzikiej Kartuzji, gdyby się na to Papież zgodził.
Nie mogąc spełnić pragnień serca, Brunon wyjednał przynajmniej dla
swoich towarzyszów pozwolenie powrotu. Brunona Papież trzymał ciągle
przy sobie i chciał go nawet wynieść na arcybiskupstwo w Reggio (Ka-
labrja). W końcu wszakże nie mógł już dłużej Ojciec św. opierać się
błaganiom swego nauczyciela i pozwolił mu udać się do jednej z puszcz
kalabryjskich. R. 109 0 z kilku towarzyszami osiadł B. w djecezji Squil-
lace; ztąd napisał do swego przyjaciela Rudolfa, proboszcza w Reims, list
(Epistoła ad Rudołfum Viridem) zachęcający go do porzucenia świata.
Landuin, przełożony zgromadzenia w Chartreuse, przybył do Kalabrji,
celem porozumienia się z Brunonem, co do reguły, którą jego naśladowcy
we Francji zachowywać mieli. W obszernem piśmie (Epistoła ad suos
majoris Carthusiae eremum incołentes), które posłał pustelnikom nasz święty
przez Landuina, wyliczone były wszystkie ćwiczenia pustelniczego życia
i różne trudności rozjaśnione. Roger, hr. Sycylji i Kalabrji, poznał B ru­
nona i tak wielką ku niemu cześć powziął, że mu podarował puszczę
della Torre, w djecezji Squillace. Staraniem Brunona stanął tu kościół,
pod wezwaniem Maria de Eremo, i pierwszy klasztor kartuzów; w blisko­
ści zbudowano także drugi klasztor, o mniej durowej regule, zwany kościo­
łem św. Stefana in Bosco czyli de Nemore (w lesie). Ścisły związek łączył
klasztor w Chartreuse z temi nowemi fundacjami i jeden duch ożywiał
wszystkich uczniów Brunona. Tymczasem zbliżał się koniec życia założy­
ciela zakonu. W końcu Września 1 1 0 1 r. Bruno zapadł w ciężką niemoc.
Bruno. 611

Z e b ra ł więc około siebie uczniów , odbył w ich obecności pew ien rodzaj
publicznej spowiedzi, złożył katolickie w yznanie w iary, szczególniej zaś
co się do nau k i o Sakram encie O łtarza odnosi i zasnął w Bogu 6 P aźd. t. r.
Zwdoki jego zostały pogrzebane na cm entarzu w T o rre , p rzy kościele
P a n n y M arji, gdzie je r. 1 514 znaleziono n ietkniętem i. G rzegorz XV
zalecił 1 6 2 3 r . publiczne oddaw anie czci pam ięci założyciela zakonu k a r ­
tuzów i officium odpow iednie na cały K ościół rozszerzył. — N a obrazach
przedstaw iają św. B runona w białym habicie kartu zk im , z gw iazdą na
piersiach, z gwiazdam i około głowy, z globusem pod nogam i, ja k o zn a­
kiem jego p ogardy św iata, i w rę k u z krzyżem , któ reg o ram io n a liśćmi
się kończą, albo też z drzew kiem palm ow em , n a k tó rem je s t krucyfiks.
O prócz dwóch listów (o któ ry ch w yżej), oprócz Serm ones i drobniejszych
innych utw orów , św. B runo zostaw ił: Expositionem in Psalm os i E xpos,
in Epistolas S . P auli, k tó ry ch au to rstw a niesłusznie mu odm aw iano (H ist,
litt. de la F ra n c e t. 9 p. 2 4 2. A cta S anctorum 1. c.). W idać w nich
niepospolitą znajom ość Ojców K ościoła, ja k rów nież języków g reck ieg o
i hebrajskiego. W elegji z 14 w ierszy w ypow iedział św. B runo sw oją
p o gardę dóbr ziem skich. Z w ydań pism św. B ru n o n a najw ięcej są rozpo­
w szechnione p aryzkie z r. 1509 i 1 5 2 3 ; o statn ie zaw iera b jografję świę­
tego przez D upuy. W 1610 i 1 6 4 0 r. wyszło w K olonji inne w ydanie
pism B runona, p rzed ru k . Mignę, P a tro l, lat. t. 152 — 1 53; w iększa część
kazań, pom ieszczonych w tern w ydaniu, należy do następ n eg o św. B runona.
Żyw ot św. B runona, opisany przez bezim iennego, w Vitae prim orum quin-
que priorum Carthusiae. W X V I w. p rzeo r k a rtu z ji F ranciszek a Puteo
( \ . Puteanus Vita S . B . B asileae 1 5 1 5 ), Blom envenna, Z acharjasz Bene-
dictus i inni pisali tak że o św. B ru n o n ie, co zamieścili w swym zbiorze
Bollandyści (O ctobr. t. III). S u rju sz (D e p ro b atis SS. Y itis. 6 O ctobr )
zebrał życiorys z P u te a n a i B lom envenny. Cf. Mabillon op. c. D e T rą c y,
Yie de S. B runon, fu n d ateu r de C h ra rtre u x , avec diverses rem arq u es su r
la m em e o rd re, P a ris 1 7 85 l 2-o. D . M . T appert, D e r h. B runo, S tifter
d e r K a rth a u s e r— O rdens in seinem L eben und W irk e n , L u x em b u rg 187 2
8-o str. 5 2 6. J. N .
Bruno ś w i ę t y ( l 8 L ip ca), zakonu św. B enedykta, o p at najp rzó d
w A sti, w L ig u rji, potem w M onte-C assino, w reszcie biskup w Segni
(S ignia),w państw ie kościelnem ; z tąd nazyw ają go B runo A stensis, v. Cas-
sinensis, v. Signiensis. U m arł 1 1 2 3 r . Za U rb a n a II p isał p a n e g iry k
o L eonie IX P a p . (ostatnie w ydanie streszczone ap. W atterich, P ontificum
Rom . vitae I 9 5); nadto kom m entarze n a Pentat. Job. P sal. Cant. Apocal.
W ykład p sałterza pod im ieniem B r u n o n i s H e r b i p o l e n s i s , m a być
drugim do psalmów kom entarzem B ru n o n a z Segni. Jego Serm ones w y­
d ał Combe6s (w Biblioth. concionatoria). D zieła jego wyszły w W en ecji
1 6 5 1 , 2 t. f.; nowe wyd. Mignę, P a tro l, lat. t. 164 — 1 6 5 . Żyw ot ap .
B ollandist. A cta SS. 1 8 Ju lii (t. IY ). Cf. Giac. Robolti, S to ria della v ita
di San B runo. A lessandria 185 9, 8-0 str. 2 7 5. X . W . K.
Bruno ś w i ę t y , k o l o ń s k i ( l l Paźdz. al. 6, 10 P aź d . 18 L ip ca),
b ra t cesarza O ttona I, jed en z najznakom itszych dostojników k ościoła n ie ­
m ieckiego owe'go czasu, kiedy n a uczonych i cnotliw ych m ężach b ard zo
zbywało, u r. r . 9 24. B ył on najm łodszym synem cesarza H e n ry k a I
P ta sz n ik a (z ro d u saksońskiego) i św. M atyldy. S tarszym i jego b raćm i
byli: O tton cesarz i H e n ry k , później k siążę baw arski. B ru n o , odziedziczy-
612 Bruno.
wszy po matce pobożność, od dzieciństwa był przeznaczony dla Kościoła
i oddany pod opiekę wieleb. Balderykowi, bpowi Utrechtu. Otrzymał od
niego gruntowne wykształcenie, zapoznał się z klassykarai łacińskimi i Ojca­
mi zachodniego Kościoła. Ulubionym jego poetą był Prudencjusz. Od
kilku Greków, przybyłych na dwór b rata jego Ottona, Bruno wyuczył się
języka greckiego, którym wkrótce bardzo biegle władał. Naukowe wy­
kształcenie jego dokończył Ratherjusz, sławny bp W erony, którego późnięj
nawzajem Bruno był protektorem . R. 9 3 6, kiedy Otton został cesarzem
niemieckim, Bruno miał zaledwie lat 12 wieku. Pomimo to cesarz m ia­
nował go opatem w Lorcb (blisko W orms) i Korbji nad W ezerą. Takie
nadużycie, częste w owym czasie, da się tern tylko usprawiedliwić, że B.
odznaczał się już wielkiemi cnotami. W 1 7 roku Bruno został kanclerzem
cesarskim, a następnie wielkim kanclerzem (archicapellanus), a od r. 9 40
czynny brał udział we wszystkich sprawach Ottona. Około r. 950 przy­
ją ł święcenia kapłańskie, a r . 9 53 po śmierci W igfryda, arcybpa koloń-
skiego, zajął jego miejsce. Około tego czasu Ludolf, starszy syn Ottona,
podniósł rokosz przeciw ojcu, obawiając się, aby syn Ottona z drugiego
małżeństwa z Adelajdą (który potem był cesarzem Ottonem II) nie po­
zbawił go tronu. Rokoszanie popierani byli przez Konrada, księcia Lo-
taryngji, krewnego Ottona, i Fryderyka, arcybpa mogunckiego. Ottona
wspierał Bruno już to radą, już czynem. „Tyś jedyną pociechą, mówił
mu cesarz, jedyną nadzieją moją wtedy, gdy syn mój i krewny, zdrajca­
mi są ojca i ojczyzny!"— W nagrodę usług Brunona, Otton zrobił go
r. 9 5 2 rządcą księstwa Lotaryngji, odsądziwszy od niej zbuntowanego Kon­
rada. Bruno roztropnie bronił Lotaryngji przeciwko rozkoszanom i, w imie­
niu brata, zgromadziwszy książąt zachodnich Niemiec i panów lotaryng-
skich do Akwizgranu, utwierdził ich w wierności i przywiązaniu do Ottona.
Następnego roku powstańcy poddali się: Ludolf pojednał się z ojcem, za
pośrednictwem Brunona, jednakże nie odzyskał księztwa Szwabskiego,
które w czasie powstania utracił. Konradowi na zawsze odjętą została
Lotaryngja, a pozostawiono mu tylko posiadłości dziedziczne. B. zatwier­
dzony na godności księcia L otaryngji, podzielił tę prowincję na dwie
części, na wyższą L otaryngję, czyli kraj Mozelli, i niższą Lotaryngję,
czyli kraj Mezy. Pierwszę odstąpił na prawach lenności krewnemu F ry ­
derykowi alzackiemu, a drugą sam zarządzał. Pomimo tego zajmowania
się sprawami doczesnemi, B. zawsze był gorliwym pasterzem: czuwał nad
starannem wykształceniem duchowieństwa, dwór jego był szkołą cnoty
i nauki dla wyższego kleru, zkąd mnóstwo znakomitych wyszło biskupów,
jako to: Teodoryk, bp meteński; Henryk i Egbert, arcybiskupi trewirscy;
G erhard, bp tulski (Toul); W igfryd, bp werduński i inni. Duchowieństwo lubiło
wybierać, a cesarz zatwierdzać kandydatów, zalecanych przez Brunona na
godność biskupią. B. otaczał swoją opieką i popierał zasłużone zakony
i zgromadzenia religijne. Założył klasztor św. Pantaleona w Kolonji r. 956.
Ja k wielką B. miał pawagę, okazało się w ostatniej walce Karlowingów
i Kapetów we Francji. Bruno byd spowinowacony z jednymi i drugimi,
albowiem siostra jego Gerberga poślubiła Karlowinga Ludwika Transma-
ryna, a druga siostra Jadwiga była żoną Hugona Kapeta, hr. paryzkie-
go. Gdy Ludwik, spadłszy z konia, um. r. 9 54 i Kapetowie zaczęli do­
bijać się o tron, Bruno wrezwany został na rozjemcę px*zez oba wojujące
z sobą domy, i pominąwszy kuzyna swego Hugona K apeta, stanął po
Bruno. 613
stronie Lotarjusza Karlowinga i ten został królem Francji. Z tego po­
wodu Kapetowie dopiero później dostali panowanie we Francji. Gdy
Otton I, cesarz, udał się r. 96 2 do Rzymu na koronację, zastępował go
Bruno, jako vicarius imperii. Po powrocie Ottona, Bruno znowu był
wezwany do Francji na sędziego polubownego, lecz w drodze umarł 11
Paźdz. 9 65 r. w Reims. Ciało jego sprowadzono do Kolonji i pochowano
w klasztorze św. Pantaleona. Na prośbę Wolmara, następcy Brunona, za­
konnik Ruotger skreślił (ok. r. 9 6 7) żywot tego świętego, znajdujący się
u Bollandystów t. V Paźdz. i u Periza Monum. Germ. t. IV p. 25 2 (ztąd
osobno odbite: Ruotgeri, VitaBrunonis,Hanoverae 1841). Professor Aschbach
napisał artykuł o św. Brunonie w Niederrheinisches Jahrbach, Bonn 1843.
Ob. Mignę, Patrol, lat. t. 13 4. (Hefele).
Bruno, właściwiej B r u u n , przezwany C a n d i d u s . zak. św. Bene­
dykta z klasztoru fuldańskiego (monoahus fuldensis), żył w IX w.; opi­
sał żywot swego mistrza św. Eigila (v. Aegil), opata z Fuldy, który um.
822 r. Żywot ten, częścią wierszem, częścią prozą napisany, wyd. Brower
(Sidera illustr. German. Mogunt. 16 16.), Schannat (Codex prabation. Fuld.
s. 88.), Mabillon(Acta SS. ord. S. Ben. s. IY p. i . ) i Mignę (Patr. lat. t. 10 5).
Bruno, zwany C l e r i c u s m a g d e b u r g e n s i s , pochodził z Sa-
ksonji, był najprzód przy arcybiskupie magdeburgskim Wernerze (Werin-
herus, v. Wezel v. Yezilo, od r. 106 3), a gdy ten zginął r. 10 78,
Brunona przyjął do siebie inny Werner, bp merseburgski ( 1063 — 109 3).
0 wypadkach (z lat 105 6 — 10 82), na które sam patrzył, lub o których
powiedzieli mu oba Wernerowie, biorący znaczny w nich udział, Bruno
napisał p. t. De bello saxonico liber (oprócz dawniejszych wydań, jest
u Pertz'a,Monum. Germ. Ser. t. V, zkąd osobno odbite: Hannoverae 184 3,
w Scriptores rer. german, in usum scholar.). Opowiadanie swoje Bruno po­
piera często dokumentami. Dzieło jego ważnym jest pomnikiem do bistorji
Henryka IY i przedstawia straszliwy obraz okrucieństw i rozpasania tego
monarchy. Cf. Smolka, De Brunonis Bello saxonico, Wratislav. 1856.
Bruno, o ł o m u n i e c k i bp od r. 124 5 — 12 8 1, poprzednio proboszcz
liamburgski, z rodziny grafów holsztyńskich (Holstein) pochodzący. Mąż
uczony i głęboki polityk, co widać ze sprawozdania jego, jakie przedsta­
wił Grzegorzowi X, o ogólnym stanie politycznym i religijnym w Europie.
Ciekawe to sprawozdanie dał najprzód poznać w urywkach Raynaldus
(Annal. Baronii contin. ad an. 12 73); pełniejsze wydanie dał r. 184 6
Hófler (w Abhandlgen der bair. Academie). Cf. Dudik, Iter Romanum. I. 4 2.
Bruno ś w i ę t y (17 Maja), w i r e b u r g s k i (Herbipolensis) bp od
r. 10 34 — 1045, książę Karyntji, krewny cesarza Konrada II. Niepochle­
bne o nim podania Aventina (ob. Turmair) w Annales Boior. upadają
w obec innych świadectw poważniejszych (ob. Bollandist. 1 7 Maji t. IV
1 VII). Gdy z cesarzem Henrykiem III szedł na Węgry i w zamku Ro­
senberg, nieopodal Ips, z nim przebywał, w czasie wieczerzy zawaliła się
posadzka. W siedm dni potem, 2 7 Maja umarł w skutek potłuczenia.
Commentaria in Psaknos, in Cant., in Symbolum, Aposł. et S. Athanasii etc.
wyszły najprzód w Kolonji 14 9 4 r. i częśto później były przedrukowywa­
ne. Są także ap. Mignę, Patrol, lat. t. 14 2.
Bruno, właściwiej B r u n us, v. B r u n i , Leonard z Arezzo (Aretinus),
ur. 1369, był (od 1404) sekret.Innocentego Y1I Pap.; z Janem XX III jeździł
na sobór konstaneyeński, a po powrocie ztamtąd był kanclerzem rzplitej
614 Bruno.
Florenckiej i urn. we Florencji 1444 r. Napisał: l) po włosku historję tejże
rzeczypospolitej (Historia Fiorentina, v. Historia ciel popolo Fiorentino), prze­
łożoną na łacin, przez Sykstusa Brunona (Historiar. Florentinar. libri X I I , Ar-
gentor. 1 6 1 0 ), do r. 1404 doprowadzoną. 2 ) De bello italico adversus Gothos
gęsto U. IV . przerobione z Prokopa. 3) Rerum in Italia suo tempore gestarum
commentarius, v. Libellus de suis temporibus (1378 — 144 0). ap. Murator i^
Scriptores rer. ital. p. XIX. 4) Epistolarum libri V I I I (Brixiae) 14 72; ed.
Mehus (Florent. 1741, z wiadomością o życiu autora), i p. t. Epistolarum
familiarum libri V I {Lovanii 1483), ed. Fabricius Hambur. 1 7 24. Z wie­
lu przekładów jego wspomnimy tylko o Vita S. Antonii e graeco versa, ed.
Basileae 1540, 8 *0 . Cf. Fabricii, Bibl. hist. med. aevi, Florent.
185 8 I 2 70... Archivio storico italiano, nowa serja V 1 s. 2 9.. i V,
2. S. 3.. X W. K.
Bruno Giordano (Jordanus Brunus, nazwany Nolanus od m. Noli,
w Neapolitańskiem, w którem się urodził) życiem i pismami swemi po­
mnożył zbyt liczny niestety! szereg świadectw na to, że kto odrzuca wia­
rę w Objawienie Boże, nie dojdzie nigdy do źródła prawdy i wewnętrzne­
go spokoju, i że tem głębiej zwykle upada, im wyższe było jego uzdol­
nienie umysłowe. Ur. 15 50; o młodości Brunona bardzo skąpe spotyka­
my szczegóły: wiadomo tylko, że wiele zajmował się wówczas poezją i że
ta nie wpłynęła wcale dobrze na jego moralne wykształcenie. Wstąpił
do dominikanów, pomimo że już poprzednio zerwał w duszy z wiarą
i nauką Kościoła. Zostawszy zakonnikiem, otwarcie wystąpił przeciwko
transsubstanejacji i niepokalanemu poczęciu N. Marji Panny, a wkrótce
potem porzucił klasztor i 1580 udał się do Genewy, gdzie wszakże, jak
twierdzą niektórzy, nie przyjął wyznania reformowanego. Bruno już wtedy
doktrynami swemi daleko prześcignął kalwinów i doszedł do ostatecznych
wyników panteizmu. Z Genewy przeniósł się do Lyonu, a ztamtąd do
Tuluzy, w 15 82 zaś osiadł w Paryżu. Tu B. miewał odczyty o filozof]i
i wydał pierwsze dziełko: Kandelabr (Candelajo, commedia de Bruno No-
lano, achademico di nulla achademia, detto il Fastidito, Paris 1582), ko-
medję płaską i trywjalności pełną. W tym samym roku ukazały się
w druku pierwsze traktaty filozoficzne Brunona: De umbris iclearum, impli-
cantibus artem quaerendi, inveniendi, judicandi, ordinancli et applicandi, Pa­
ris 1582; Cantus Circaeus, ad earn memoriae praxim ordinatus, quam ipse
judiciariam appellat, t. r.; De compendiosa architectura et complemento artis
Lulli, t. r.; Explicatio triginta sigillorum ad omnium scientiarum et artium
inventionem, dispositionem, memoriam etc., bez daty, prawdopodobnie w Lon­
dynie 15 83 lub 15 84, jak wnosić można z dedykacji posłowi francuz*
kiemu w Anglji Michałowi de Castelnau. Bruno w swoich filozoficznych
dziełach zawzięcie walczy przeciwko Arystotelesowi i scholastycznym jego
stronnikom, lecz za to pod niebiosa wynosi Rajmunda Lullusa (ob); wiara
Kościoła jest mu wstrętną, a jej miejsce, obok ateizmu, zajmują wróżbiar­
stwo i astrologja. Br. był nader zabobonnym człowiekiem: wierzył w czary,
zaklinania i dusz wędrówkę. Z Paryża (około 1583) udał się do Londy­
nu, gdzie znalazł poplecznika w pośle francuzkim Michale de Castelnau,
Filipie Sidney i kilku innych osobach. Przychylnem okiem był też wi­
dziany u dworu królowej Elżbiety. Wyższe towarzystwo, w które wszedł
Bruno, otwierało mu obszerne pole do popisywania się z dowcipami, nie­
zbyt wielką głębokością się odznaczającemi. Załatwienie się z trjumfują-
Bruno. 615

cym potworem (Spaccio de la bestia trionfante, Lond. 1584), djalog w stylu


Lucjana, jest szyderczym paszkwilem przeciwko religji i należy do tych
utworów Brunona, które mu zjednały największą, wziętość u jednych, a naj­
głębszą pogardę u drugich. Szydząc z prawd objawionych, usiłował on
wszakże, z pomocą panteizmu, najważniejsze pytania świata i życia rozwią­
zać. Pierwsze z tego rodzaju były Biesiady popielcoive (La cena de le
ceneri, Lond. 1 584), w których absurdami zaciemnia systemat Kopernika.
Panteizm Brunona wyraźnie już występuje w dwóch następujących dzie­
łach: De la causa, principio ed uno, W enecja ("Londyn) 15 84, i D e V infi-
nito, ziniverso e mondi, W enecja (Londyn) 15 84. Napisawszy kilka je ­
szcze pomniejszych broszurek, należących dziś do osobliwości bibljografi-
cznych ( Cabala del Cavallo Pegaseo\ L'asino Cillenico, Lond. 15 8 5; Degli
heroici furori, 1585; Figuratio Aristotelici physici auditus, 1586), pomimo
poklasków odbieranych w Anglji, przeniósł się ztam tąd do Paryża. Tu
z tak ą gwałtownością wystąpił przeciwko filozofji A rystotelesa, że oba­
wiając się skutków ogólnego przeciwko sobie rozjątrzenia, 1586 wyniósł
się do W ittenberg!. Jakkolwiek Bruno nie przeszedł na protestantyzm ,
bezwstydne vvszakże oszczerstwa, miotane przez niego na Kościół i P apie­
ża, zjednały mu względy luterskich teologów. Pozwolono mu miewać lekcje
matematyki, fizyki i filozofji. Wydawszy kilka traktatów o metodzie R aj­
munda Lullusa (De lampade combinatoria Lidliana, W ittem b. 158 7; De
progressu et lampade venatoria logicoram, t. r.; Acrotismus seu rationes arti-
culorum physicorum adversus peripateticos Parisiis propositorum, 15 88) i po­
wiedziawszy 8 M arca 1588 publiczną „mowę pożegnalną41 ( Oratio valedicto-
ria ad auditores in academia Vitebergensi, w H eum ann’a, Act. philos. cz.
II s. 40 7), pełną potwarzy na Kościół i uwielbienia dla L u tra i p ro te­
stantów, przeniósł się do Pragi. Tu nowre wydał dzieło o systemacie
Lullusa (De specierum scrutinio et lampade combinatoria Raym. Lulli\
158 8) i inne przeciwko filozofji A rystotelesa (Articuli centum et sexaginta
adversus mathematicos et philosophos, 1588); lecz w Pradze B. nie mógł
także długo pozostać. Przeniósł się do Brunświku, pod opiekę książąt
Juljusza i H enryka Juljusza, którzy wyznaczyli mu pensję i dali nauczy­
cielstwo w m. Helmsztadt. Jedynym owocem jego pobytu w Helmsztadzie
była mowa żałobna, na śmierć księcia Juljusza (Oratio consolatoria, habi-
ta in acad. Julia, Helmst. 15 89). Pomimo względów, doznawanych od ks.
H enryka, Br. porzucił swoje miejsce i w następnym roku przeniósł się do
F rankfurtu. Tu ukazały się, oprócz jednego jeszcze trak tatu o metodzie
R. Lullusa (De imaginum, signorum et idearum compositione ad omnia in-
ventionum, dispositionum et memoriae genera, 1591), ostatnie Brunona roz­
prawy filozoficzne (De Triplici , Minimo et Mensura, ad trium specidativa-
rum scientiarum et multarum activarum artium principia , 15 91; De Monadę,
numero et figura liber consequens, quinque de Minimo, Magno et Mensura;
item de Innumerabilibus, Immenso et Infigurabili, sive de Universo et Mundo,
1591 i 1614). Ostatnie należy do najważniejszych dzieł Bruna, pisane jest
hegzametrem i objaśnione obszernym komentarzem. Nim dzieła te wyszły
na świat, został Bruno, z niewiadomych nam przyczyn, z F ran k fu rtu wyda­
lony. Dogodniej mu byłoby teraz osiedlić się w Brunświku, gdzie książę
H enryk Juljusz do łaski swojej chętnieby go przywrócił, albo zamieszkać
w innem jakiem mieście, niż powracać do W łoch, na których obyczaje
i religję tyle złości i potwarzy wylał. Pomimo to, w skutek nieznanych
pobudek, skierow ał on k ro k i swoje ku rodzinnej ziemi, z p rzesytu życiem,
ja k przypuszczają n iek tó rzy , p ra g n ą c się dostać w moc Inkw izycji. P o ­
w róciwszy do W łoch, nie przestaw ał lżyć religji, za co też wezwany został
p rzed Inkw izycję. S taran o się go przekonać o błędach, w k tó re wpadł,
i w tym celu przez czas n iejaki trzym ano w zam knięciu. Kiedy wszakże
n ad zieja odw ołania o u p ó r i zaciekłość B ru n o n a się rozbiła, wysłano go
159 8 do R zym u, gdzie na nowo rozpoczął się proces. B runo z początku
się w ahał, obiecyw ał w yrzec się błędnych n au k , potem p ro sił o zwłokę,
to znowu b ro n ił swoich m niem ań, aż nareszcie, po dwóch latach zw lekania,
wydano go w ładzy św ieckiej, a 9 L utego 1 600 odczytano mu w yrok,
skazujący go na spalenie na stosie. Pozostaw iono mu jeszcze ośm dni do
n am ysłu, lecz B ru n o niczego odw ołać nie chciał, d a w n jch szyderstw nie
zaniechał i ośw iadczył, że w yrok nań wydany w iększą trw o g ą przejm uje
sędziów niż jego sam ego. 1 7 L utego k a ra śm ierci przez spalenie została
na nim dokonana. Jeszcze w chwili w stępow ania na stos odepchnął p o ­
daw any mu do ucałow ania krucyfiks. N ie dziwi n as bynajm niej, że w osta-
snieh czasach B runo ta k g o rą c ą zjednał sobie sym patję, że Szełling nazwi-
tk iem B ru n o n a zaty tu ło w ał swój djalog o boskim i n aturalnym p ierw iastku
rzeczy. N au k a B ru n o n a, jednozgodnem zdaniem jej najżarliwszych stro n ­
ników , je s t „kom pletnym system atem pan teizm u u. L ecz B runo nietylko
teo rety czn ie pracow ał nad rozszerzeniem swoich d o k try n : szyderstw o
i lekkom yślne drw iny z tego w szystkiego, co ludzkość za rzeczy najśw ię­
tsze uw aża, szkodliwiej działały niż filozoficzne jego wywody. D la uzu­
p ełnienia listy p rac B ru n o n a, przytoczym y tu dwie jeszcze, z m an u sk ry ­
ptów i słów jego spisane: Suram a terminorum metaphysicorwn acl capessen-
dura logicae et philosophiae studium ex Jo rd . B r u n i E ntis descensu M scr,
excerpta\ nuuc prim um lu d commissa a R a p h i E glino, Z urich 159 5; A rti-
ficium perora n d i, wyd. 16 12 r. w F ra n k f. Cf. A delung, G eschichte der
m enschlichem N a rrh e it, t. I p. 2 4 1 ; Heidenreich, dodatek do tłu m a ­
czenia E ro m a z ia n o ’s Gesch. d er R evo lu tio n in d e r Philosophie; Sie-
ber u. Thanner, L eh rm ein u n g en beriihm ter P hysiker; B iographie univ.
t. YI; O pere di Giord. B ru n o , wyd. A d o lfa Wagnera., L ip sk 1 8 2 9 , 2 t.;
J o r d ani B ru n i N olani Scrip ta, quae latin e confecit, om nia, collegit A . F r .
G fró re r, S ztu d g ard 1 8 3 4 . O filozofji jego ob. Clemens, Jo rd a n o B runo
u n d N icolaus v. Cusa, B onn 184 6. (Setters) J. N .
Bruy (v. B ru ys) F r a n c i s z e k , u r. w S e rrieres 1 708 r ., uczył się
w Genewie, później w H adze, gdzie został kalw inistą. Zm uszony opuścić
H ollandję, u d ał się do N iem iec, zkąd w rócił do F ra n c ji, pow rócił na łono
K ościoła i niedługo um . 1 7 38 r. w D ijon, gdzie się zajm ow ał ad w o k atu ­
rą . J e s t on, p om ijając inne jego nie wielkiej w artości stro n n icze prace,
au to rem H istorji P apieży (H ist, des Papes depuis s. P ierre ju s q 'd Benoit
X I I I inclusivement, L a H aye 1 73 2 , 5 v. in 4-o). D zieło to pełne złośli­
wych niedorzeczności ta k dalece, że sam i p ro testan c i je lekcew ażą. Cf.
F eller, D iet. biogr.
Bruys P i o t r de ( B r u is ) , ks. z p o łu d n .F ra n c ji, praw dopodobie w L an -
gw edoku, założył na po czątk u X II w. h erety ck ą sektę, k tó rej zwolennicy
znani są pod nazw ą petrobruzjanów . W iadom ości, k tó re posiadam y o B .,
zawdzięczam y głów nie P io tro w i W ielebnem u, opatow i z Clugny, k tó ry n a ­
p isał tr a k ta t przeciw ko niem u i jego stro n n ik o m . Główne p u n k ta herezji
są: l ) O pierając się n a posłannictw ie, w łożonem przez Zbaw iciela na Apo-
Bruys. 617

stołów, u ś. M arka 16, 15 — 16, a szczególniej na słowach: „kto uwierzy


i ochrzci się zbawion będzie," utrzymuje P io tr de Bruys, źe dzieci nie do­
stępują łaski Bożej przez Chrzest, gdyż nie doszły jeszcze do używania
rozumu; przystępujący do Chrztu musi sam posiadać wiarę, ponieważ wia­
ra innych (t. j. wiara rodziców chrzestnych i Kościoła) jego własnej za­
stąpić nie może. 2) Nie potrzeba budować nowych kościołów; te, które
są, należy zburzyć; chrześcjanie mogą się obejść bez miejsc poświęconych,
gdyż Bóg wysłucha ich, ilekroć tego godnymi się okażą, czy to w ko­
ściele, czy w szynku, czy na placu publicznym, czy gdzieindziej imienia
Jego wzywać będą. 3) Podobnie jak w naszych czasach Ronge wolał: „Je­
go (Jezusa Chrystusa) suknia należy do jego oprawców," tak podobnie
Bruys żądał zniszczenia krzyżów, gdyż narzędzie, za pomocą którego Chry­
stus tak strasznie był męczony i zamordowany, nietylko nie zasługuje
na uczczenie, lecz przeciwnie, powinno być wszelkiemi sposobami lżone,
rozbijane i palone. Na stwierdzenie tego, pewnego razu, w S. Gilles w Lan-
gwedocji ułożył stos z mnóstwa krucyfiksów, zapalił go, przygotował na
nim strawę mięsną, do spożycia której obecny lud zaprosił. 4) Zaprze­
czał obecności Ciała i Krwi Zbawiciela w Eucharystji. „Nie wierzcie lu­
dzie, są jego słowa, waszym biskupom i księżom, którzy was uwodzą,
którzy, jak w wielu innych rzeczach, tak i w ofierze Mszy zakrywają
przed wami światło i fałszywie utrzym ują, że Ciało Chrystusa wytwarzają
(conficere) i podają je wam ku waszemu zbawieniu. Jest to wielkie kłam ­
stwo, gdyż Ciało Chrystusa raz tylko przez niego samego wytworzone zo­
stało (factum) i raz tylko, t. j. przed M ęką Zbawiciela, uczniom jego p o ­
dane było." 5) Śpiewy kościelne są obrazą Boga: głośnem wołaniem i me-
lodjami muzykalnemi nie zjednywamy sobie miłosierdzia Bożego, gdyż Bóg
podoba sobie tylko w pobożnych uczuciach ludzi. 6) Nakoniec, wyśmie­
wał on wszystkie ofiary, modlitwy, jałmużny za dusze zmarłych, jako nie
mające żadnej wartości. Z twierdzeniem P iotra de M arca, że Bruys po­
tępiał celibat księży, zgadza się P iotr de Clugny, który powiada, że pe-
trobruzjanie napadali na księży i zakonników, sadzali ich do więzienia,
celem zmuszenia do wejścia w związki małżeńskie. Z tego, cośmy powie­
dzieli o naukach Bruys’a, łatwo zrozumieć, dla czego w naszych czasach
odzywają się na jego koi*zyść takie głosy, jak Neandra, w dziele: <S. B er­
nard i jego wiek (Der hl. Bernard und sein Zeitalter). Przez dwadzieścia
lat pracował B. nad rozszerzeniem herezji w Pirenejach, Langwedocji, P.ro-
wancji i Gaskonji, gdy nakoniec w okolicach S. Gilles schwytany i przez
rozjątrzony lud na stosie spalony został (1124). Pomimo gorliwości bi­
skupów i P iotra z Clugny, petrobruzjanie utrzymali się w południowej
Francji, a nawet liczba ich pomnażać się zaczęła, kiedy na ich czele sta­
nął niejaki H e n r y k , zkąd też poszła druga ich nazwa — henrycjanów.
Ten H enryk, przyjaciel i uczeń Bruys’a, był poprzednio zakonnikiem w kla­
sztorze Clugny i posiadał wszystkie przymioty do władania umysłem tłu ­
mów; gorące uczucie religijne wszakże nie było trzymane na wodzy przez
rozwagę i roztropność, zaczem poszło skrzywienie całego życia. Naśladu­
jąc niby przykład Apostołów, którzy nic z dóbr doczesnych nie posiadali
i poszli w świat głosić słowo Boże, H enryk, odziany w płaszcz pokutniczy,
nawet w zimie nie używając obuwia, niosąc w ręku wielki kij, na k tó re­
go wierzchu zatknięty był krzyż, z płomiennym wyrazem oczu, który
szczególnej siły jego mowom dodawał, chodził od miasta do miasta, ode
618 Bruys.

wsi do wsi i nauczał. Ludność biegła na jego spotkanie, nawet biskupi


cieszyli się, kiedy Henryk przychodził do ich djecezji, spodziewając się po jego
porywającej wymowie odnowienia życia religijnego. R. 1 U 6 posłał on
dwóch swoich uczniów, ubranych w suknie pokutnicze, do miasta Mans,
z prośbą o pozwolenie nauczania w tamtejszych okolicach. Mieszkańcy
przyjęli ich jak aniołów zesłanych przez niebo, a bp Hildebert, który
wtedy był na wyjeździe do Rzymu, zalecił swoim archidjakonom, aby nie
zabraniali Henrykowi miewać kazań do ludu. Henryk nie był jeszcze
wtedy uważany za kacerza i w naukach swoich traktował głównie materje
praktyczne, bez zapuszczania się w dogmaty. Ponieważ żaden kościół nie
mógł pomieścić ogromnej liczby słuchaczów, urządzono więc na rynku' ka­
zalnicę. Z początku duchowieństwo miejscowe okazywało Henrykowi wszel­
kie oznaki uszanowania. Lecz kiedy kaznodzieja wystąpił z ciężkiemi za­
rzutami przeciwko duchowieństwu, lud wpadł w takie rozjątrzenie, że gdy­
by nie pomoc świeckiego ramienia, księża staliby się ofiarami wściekło­
ści pospólstwa. Pomimo klątwy, którę rzucono na Henryka, nie przesta­
wał on dalej prawić kazań do ludu i ukrył się w jednym z sąsiednich
zamków, dopiero po powrocie Hildeberta z Rzymu. Kiedy biskup wjeżdżał
do miasta, lud wołał: „Nie chcemy twego błogosławieństwa, błogosław so­
bie i poświęcaj błoto.“ Hildebert łagodnemi środkami doprowadził do
posłuszeństwa rozburzone pospólstwo, puszczając w niepamięć doznane
obelgi, a Henryka skłonił do wyniesienia się z djecezji. Henryk udał się
do południowych prowincji Francji: w Poitiers, Bordeaux i kilku innych
miastach pracował żarliwie nad rozszerzeniem swojej nauki; tu poznał się
wkrótce z Piotrem de Bruys i stał się odtąd nieodstępnym jego powier­
nikiem. Okoliczni biskupi, zgorszeni zgubnym wpływem Henryka, gorąco
napominani przez Piotra z Clugny, o położenie końca niebezpiecznej here­
zji, wszelkich usiłowań dokładali, aby ująć fanatycznego kaznodzieję, któ­
ry dostał się nareszcie w ręce biskupa arelateńskiego (Arles) 1134 r.
Henryk został stawiony przed soborem w Pizie i oskarżony o kacerstwo;
oddany pod straż opatowi z Clairvaux, odzyskał 011 wkrótce wolność i na-
nowo zaczął głosić swoje nauki w Tuluzie i jej okolicach. Rzeczy doszły
do tego smutnego stanu, jak mówi ś. Bernard, że kościoły opustoszały,
lud był bez kapłanów, sakramentom nie okazywano już żadnej czci, świąt
uroczystych nie zachowywano. Nalegał więc św. Bernard na Ildefonsa,
hrabiego Tuluzy, aby nie pozwalał na swojem terrytorjum psuć ludu wy­
gnanemu z Mans, Poitiers i Bordeaux heretykowi. Papież Eugenjusz III,
który właśnie wtedy był we Francji, posłał do Albigeois i do Tuluzy kar­
dynała legata Alberycha, biskupa Ostyi. Wysłaniec papiezki, zkądinąd
mąż rozważny, sądził, że wielką okazałością ludowi zaimponuje i odrazu
porządek przywróci; lecz łudził się pod tym względem, gdyż właśnie prze­
ciwko świeckiej okazałości między duchowieństwem nowi kacerze najzawzię-
ciej występowali. Kiedy kardynał przybył do miasta Albigeois, mieszkań­
cy wyjechali na jego spotkanie na osłach, z cymbałami w ręku, i urządzili
mu pewien rodzaj kociej muzyki. Lepsze wrażenie zrobił św. Bernard,
który w dwa dni po legacie przybył. Jego powaga, ubóstwo odzieży,
wychudzona postać, porywająca wymowa, silnie oddziałały na umysł ludu:
kacerze umilkli, a ich stronnicy powracali massami na łono Kościoła.
Kiedy legat z ś. Bernardem udał się do Tuluzy, Henryk uciekł już z te­
go miasta, lecz wkrótce potem schwytany, wydany został w ręce tamtej-
B r u y s.— Brygida. 619
szego biskupa. H en ry k był sądzony na synodzie w R eim s, gdzie mu d o ­
w iedziono herezji i skazano go na zam knięcie i p o k n tę w klasztorze. K a-
cerz ten um. 1149 r. P ow aga i wpływ ś. B ern ard a , obsadzanie benefi­
cjów gorliw ym i kapłanam i, wreszcie k ary świeckie odjęły henrycjanom
m ożność i chęć dalszego szkodzenia K ościołowi. Mosheim w ątpi, czy H en ­
ry k był uczniem P io tra , gdyż o statn i odznaczał się szczególną zaw zięto­
ścią k u krucyfiksom , kiedy pierw szy zawsze niósł chorągiew o p atrzo n ą
znakiem krzyża, ilekroć przybyw ał do jak iej miejscowości dla głoszenia
w niej n auk swoich; lecz o pat z Clugny w yraźnie nazyw a H en ry k a fa ł­
szywym apostołem P io tra de B ruys i złośliwym sp adkobiercą jego p rze­
w rotnej nauki. N ie m ożna z h istoryczną dokładnością stw ierdzić, czy
H en ry k rzeczywiście szukał zysków m aterjalnych, ja k n iek tó rzy u trzy m u ­
ją ; czy w ym uszał na swoich zw olennikach pieniądze, czy prow adził życie
rozw iązłe; w szystko, co tylko m ożna było pow iedzieć n a jego korzyść, ze­
b ra ł B asnage, H ist. d. 1. rólig. des eglises reform ees I c. p. 1 41. Cf.
E p isto ła sive T ra c ta tu s adversus p etro b ru sian o s, in bibiot. P P . m axim a
L ugd. X X II 103 2. A ctus pontificum C enom anis in u rbe hab itan tiu m ,
w A nalecta veteris aevi Mabillona, II I 312 sq. ed nov.; Schrockh, C hrist.
K irchengesch. cz. 2 9 p. 5 1 5 . N ea n d er, op. c. p. 2 4 8. F ra n k e, A rn o ld v.
B rescia p. 5 8. (F ritz) J. N.
B rygid a ( B r i g i d a ) ś w i ę t a , p a n n a ( l L u t.), u r. w Irlan d ji. N a ­
zywa się S zko cką , bo Irla n d ja u daw nych pisarzów nosiła nazw ę starej
Szkocji. B rygida była c ó rk ą D u p tach u sa (v. D uptacus) z ro d u królów
szkockich i z m atk i niewolnicy. W 14 ro k u u rząd ziła sobie jask in ię pod
w ielkim dębem (później nazw ana K ill-D ara, cela pod dębem , monasterium
K ildariense). Z bierające się do niej dziewice p ołączyła w stow arzyszenie,
k tó re dało początek wielu klaszto ro m . W izy tu jąc je d en z tak ich k laszto ­
rów , u m arła 523 r. w 7 0 ro k u życia. R oku 1 1 8 5 znaleziono je j ciało
w D ow n-P atrick i tam w k ated rze je złożono. Za H en ry k a V III grób
je j zo stał zburzony. Głowa jej znajduje się obecnie w L izbonie, w ko­
ściele jezu ick im .— N a obrazach m alują przy niej gęsi lub kaczki, po n ie­
waż te do niej przyszły, gdy żyła sam otnie w swej jask in i. D ają jej też
nad głow ą płom yk ognisty, ja k i w idziany b y ł nad n ią jeszcze w je j dzie­
cięctw ie. J e s t p a tro n k ą Irla n d ji i P olski. Oprócz daw niejszego żyw otu
św. B ., bezim iennie, w dwóch księgach opisanego (ap. S u riu m , D e p ro b .
SS. vitis l F e b r.; ap. B ollandist., A cta ss. l F e b r.), i d rugiego, k tórego
a u to rem ma być Ultan mac Concubar, bp z Irla n d ji ( f 6 62 r ., ob. tam że
i ap. Colgan, A cta ss. vet. et maj. Scotiae, t. I I A cta tria d is th au m a tu r-
gae), m am y jeszcze wierszem elegijnym napisane: Vita S . B rigidae, przez
zak onnika, im ieniem Chilienus, żyjącego ok. r . 740 (ap. Colgan i B olland.
opp. cc.); dru g i żywot p ro zą przez W aw rzyńca, p rzeo ra z D unelm ( f 1 1 5 4 );
inne ob. także w dziełach Colgana i Bollandystów ; ap. M essingham, F lo-
rilegium , i ap. M ignę, P atro l, lat. t. 7 2 kol. 7 7 7 .
B rygid a ( B r i g i t t a v. B i r g i t ta ) od staroniem ieck. B erc h t, bert,
birch— św ietny, jasn y , w spaniały, to sam o co po łacinie Clara, lub po n ie­
m iecku B erta ), ś w., w d o w a (8 P aźdz. al. 2 3 L ip . 2 8 M aja), b yła c ó rk ą
B irg era, księcia z królew skiego ro d u szwedzkiego i S igrydy, pochodzącej
także z królew skiego dom u Gotów. B rygida ur., ok. r. 1302 w Szwecji.
D zieckiem jeszcze będąc, u traciła m atk ę i oddaną b yła pod opiekę pobo­
żnej swej ciotki. Mówić zaczęła dopiero w trzecim ro k u życia i odtąd
62 0 Brygida.

w u stach jej zawsze była chw ała Boża. Uciechy i zabawy dziecinne uw a­
żała za próżne i płoche, w dziesiątym ju ż ro k u tak ie w rażenie na niej
zrobiło kazanie o M ęce P ań sk iej, że nigdy ono nie wyszło z jej pam ięci.
N astępnej zaraz nocy zdaw ało się je j, iż w idziała Zbawiciela krw ią i r a ­
nam i p o k ry teg o , mówiącego do niej: „P rzy p atrz się, córko m oja, co mi
czynią ci, k tó rzy m ną g ard zą, lub nie czuli są na m oję m iłość.“ O dtąd
je d y n ą dla niej rozkoszą było rozpam iętyw anie M ęki Zbawiciela, a sam o
w spom nienie cierpień Jezusa łzy jej w yciskało. P osłuszna woli rodziców,
w 16 ro k u życia poślubiła m łodego księcia szwedzkiego, Ulfona czyli W ul-
fona G udm arsona z N erycji, m ającego la t 18. Oboje, ze wzajem ną zgo­
dą, przez pierw sze la ta swego m ałżeństw a żyli w dziewictwie, przyjęli
te rcjarstw o ś. F ran c isz k a i surow e prow adzili życie. Bóg pobłogosław ił
ich m ałżeństw u, dając im 8 dzieci, a międzo niem i có rk ę K atarzy n ę (V a-
stanensis), k tó r ą K ościół czci ja k o św iętą d. 2 3 M arca. B ędąc wzorem
chrześcjańskich m ałżonków , wychowywali dzieci w pobożności i wszelkich
cnotach. M iłosierni dla biednych, zbudow ali szpital, w któ ry m sam i cho­
rym usługiw ali. W ulfo, porzuciwszy u rząd rad cy królew skiego, u su n ął się
z dw oru i u d ał się z m ałżonką na pielgrzym kę do H iszpanji, do grobu
ś. Ja k ó b a w K om postelli. W czasie tej pielgrzym ki zachorow ał w A rra s,
a przyszedłszy do zdrow ia, pow rócił do Szwecji i, za zgodą żony, w stąpił
do k laszto ru cystersów w A lw astra, gdzie um. r. 1 3 4 4 . P o śm ierci m ę­
ża, B rygida zrzekła się ty tu łu książęcego, rozdzieliła m ajątek pom iędzy
dzieci i zapom niaw szy o w szystkiem , co posiadała na ziemi, w iodła życie
um artw ione. Z ałożyła w W ad sten a (v. Y azstena), w djecezji L in k ó p in g ,
w Szwecji, k laszto r bryg id ek . Po dw uletnim pobycie w tym klasztorze,
odbyła pielgrzym kę do Rzym u i tam zbudow ała dom dla uczniów i p iel­
grzym ów szw edzkich. W Rzym ie m iała cudowne objaw ienia, k tó re podały
ją w nienaw iść u wielu osób. W objaw ieniach swoich w Szwecji jeszcze
otrzy m ała rozkaz napom nienia P ap ieża w A vignonie (K lem ensa YII), aby
w rócił do Rzymu. N ieu stan n a czcicielka cierpień Zbawiciela, w późnym
ju ż w ieku odbyła pielgrzym kę do Jerozolim y, a zw iedzając z pow rotem
wiele kościołów w Sycylji i we W łoszech, p rzy b y ła ch o rą do Rzym u.
Czując się b lisk ą śm ierci, udzieliła o statn ie swe ra d y synowi swemu B ir-
gerow i i córce K atarzy n ie, pod te n czas obecnym w Rzym ie, przyw działa
odzież p o k u tn ą i przyjąw szy o statn ie S akram enty, um . 2 3 L ip. 1 3 73 r.
Pochow aną została w kościele klary sek . N astępnego ro k u ciało jej p rze­
niesiono do k laszto ru w W ad sten a. Dopóki Szwecja b yła kato lick ą, re li­
kw ie święjej były w wielkiem poszanow aniu; po zaprow adzenia tam h e re ­
zji, wypędzono r. 1 595 zakonnice z W ad sten a, a relikw ie potajem nie p o ­
grzebano na cm entarzu. R oku 1 5 9 9 były znowu odnalezione i K arol IX
kazał je u k ry ć na zam ku W a d sten a, ale co się z niem i później stało, n ie­
wiadomo. Z naczną część je d n a k jej relikw ji posiadają b rygidki w różnych
klaszto rach . P apież Bonifacy IX kanonizow ał tę służebnicę Bożą 7 P azd.
1391 r. Poniew aż je d n a k nie całe chrześcjaństw o uznaw ało Bonifacego IX,
bo część pew na m iała swoich antypapieży, w A vignonie w ybieranych, p rze­
to k ró l E ry k p ro sił jeszcze Stolicy Ap. o zatw ierdzenie kanonizacji, co
też z ro b ił P ap ież M arcin Y r. 1 4 1 9 . Pierw sze ośm ksiąg objaw ień św ię­
tej były przez n ią sam ą jio szwedzku spisane, a przez dwóch zakonników
cystersów , jej spow iedników, P i o t r a z A lw astry i M a c i e j a z L inkóping,
na łacinę przetłum aczone. Ciż spisali tak że objaw ienia je j nie spisane,
B r y g i d a .— B r y g itk i. 621
ta k zwane Revelationes extravagantes( J a n T u rre cre m a ta , później k a rd y ­
n ał, z polecenia soboru bazylejskiego zbadał te objaw ienia i uznał, że nie
m a w nich nic przeciwnego nauce K ościoła i że ta k dobrze m ogą być
czytane, ja k inne pism a i legendy świętych (ob. M ansi, Concilior. Supplein.
t. IV p. 9 1 0 ). T akie samo zdanie w yrzekła kom isja kardynałów , b ad ają­
ca te objaw ienia za P ap . G rzegorza X I i U rb an a V I. B enedykt X IV (De
Canottisat. SS. I I c. 3 2 n. U ) mówi, że jakkolw iek nie zasługują na tę
sam ą w iarę, co praw dy w iary, wszelako pobożnem sercem czytane być m a­
ją . O bjaw ienia św. B rygidy drukow ane były w L ubece 1 492 r., w N o ­
rym berdze 1521 r. (z illustracjam i), w Rzym ie 1 5 2 1 , 1 5 3 0 , 1 6 0 6 i 160 8
ro k u, w A nvers 1641 r., w K olonji 1 6 28, w M onachjum 1 6 80 r. P rz e ­
łożono je na różne języki i na polski, p. t. S ka rb y niebieskich tajemnic,
to jest księgi objawienia niebieskiego ś. m atki B ry g ilty , b. m. 1 698 f. (tłu ­
maczem m iał być B ern ard K ru p sk i, b ern ard y n ). Oprócz objaw ień i re ­
guły zakonnej, mam y jeszcze ś. B rygidy bardzo żarliw e m odlitw y o M ęce
i m iłości Jezusa C hrystusa ( Orationes 15 cle Passione D om ini, Supraslii
1 7 25), tr a k ta t o w ielkości N ajśw. P an n y i cztery długie m odlitw y o g łó ­
wnych tajem nicach życia N. P an n y i o W cieleniu Słowa Przedw iecznego.
Ob. V ita seu chronicon de S. B rig itta, au cto re M argaretha abbatisa Va-
stenae (ok. r. 1 4 3 0 ), ed. E ricu s Benzelius, U psalae 17 10. Toż samo ap.
R ietz, S crip to r. Suec. m edii aevi t. III. D iarium V azstenense sive an n a-
les m onasterii W ad sten a iu O strogothia siti ab an. 134 4 — 1545 (ed E rie .
B enzelius, U psalae 17 21). In n e żyw oty ś. B. m ało co późniejsze ap.
B ollandist. A cta ss. O ctobr. t. IV . Cf. Vastovius, V itis aquilonia, Colon.
1623 s. 9 7 ....; L . C lam s, D as L eben d. h. B rig itta , R egensb. 1 8 5 6 . N a
obrazach przedstaw iają ś. B rygidę w habicie je j zakonu, trzy m ającą w rę k u
serce, czerw onym naznaczone krzyżem . A lbo też m alują ją jak o pielgrzym u­
ją cą , w kapeluszu i z kijem pielgrzym im , lub też jeszcze klęczącą przed
krucyfiksem , ze św iecą, z której wrosk stopniały kap ie na jej ram ię. A try b u ­
tem świętej je s t także stodoła, poniew aż nap ełn iła ją zbożem, siłą swojej
m odlitwy. O gnista około je j głowy k o ro n a oznacza św ięty żar jej duszy.
B r y g itk i i B r y g i t t a n i e , inaczej zwane zakonem Zbawiciela (ordo
S. B rig ittae s. Salvatoris). |. P o śm ierci m ęża, S. .B ry g id a (ob.) zbu­
dow ała k laszto r W adstena na 60 zakonnic, a w oddzielnym p rzy tym
klasztorze budynku pom ieściła 13 kapłanów zakonników7, na cześć 12 A p o ­
stołów i św\ Paw ła (jako trzynastego), 4 djakonów , m ających przypom i­
nać 4 doktorów K ościoła (SS. A m br. A ug. G rzeg. W . i H iero n .), wreszcie
8 braciszków na opatryw an ie doczesnych potrzeb zgrom adzenia. Z ak o n ­
nice (6 0 ), wraz z laikam i (8 ) i djakonam i (4) przypom inać m iały 7 2 ucz­
niów Chrystusow ych. Now'e to zgrom adzenie nazw ane zostało zakonem
Z baw iciela, ponieważ sam Zbawiciel m iał w7 widzeniu tej św iętej obiecać,
że poda jej przepisy do utrzy m an ia życia zakonnego. O pierając się też
na objaw ieniach swojej założycielki, b ry g itk i utrzym ują, że reg u ła ich p o ­
daną jest dosłow nie przez Zbawiciela. W szelako ju ż o. P io tr z A lw astry,
spow iednik św iętej, m iał od niej pozwolenie robienia popraw ek i d o d a t­
ków podług re g u ł patrjarch ó w zakonnych, i P apieże, k tó ry m reg u ła b ry-
g itek była podaw aną do zatw ierdzenia (U rb an V, U rb an V I i M arcin V ),
nie uważali jej za objaw ioną, bo przed jej zatw ierdzeniem (1 3 70 r.) k o -
m issja papiezka porobiła pewne w niej zm iany, ja k św iadczą Bollandyści.
W yrażenie też brew jarza rzym skiego „reguła ab ipso D om ino accep ta“
rozum ieć należy, że pobudkę do założenia nowego zakonu i m yśl jego
622 B rygitki.
otrzymała S. Brygida w swoich objawieniach od Zbawiciela. Zakon ten
ustanowiony jest dla uwielbienia Najśw. Panny. Dziewica, wstępująca do
klasztoru, przyjęta jest dopiero do zakonu po trzykrotnie ponowionej
prośbie, podawanej co trzy miesiące. Po przebytym roku próby, postu-
lantka składa w kościele przed biskupem djecezalnyra swoje postanowie­
nie zostania zakonnicą. Przed postulantką trzym ają wówczas czerwoną
chorągiew, na której z jednej strony jest krucyfiks, na drugiej obraz Marji: i
krucyfiks ma ją zachęcać do cierpliwości i ubóstwa, obraz M arji— do pokory j
i czystości. Postulantka pozostaje na progu kościoła, gdy biskup święci pier­
ścień dla nowej oblubienicy Chrystusowej. N astępnie biskup odprawia
Mszę św. Po poświęceniu szat zakonnych, po offertorium, postulantka przy­
stępuje ku ołtarzowi boso, zdejmuje z siebie szaty świeckie, a przywdzie- j
wa szatę zakonną. Biskup odprawia dalej Mszę św., a gdy dojdzie do
tego miejsca, po którem zwykle daje się błogosławieństwo małżeńskie oblu- !
bieńcom, wkłada, przy odpowiedniej modlitwie, postulantce koronę na gło­
wę. Po Mszy oblubienica Chrystusowa pada na ziemię i leży przez cały j
czas śpiewanej litanji, poczem przyjmuje kommunję św.; otwierają się
drzwi prowadzące do klasztoru, wychodzą cztery zakonnice z marami
i na marach tych wnoszą duchową oblubienicę do klasztoru. Przepisy j
tyczące się postu i ubóstwa są dosyć łagodne. Szatą zakonnic ciemno-
wiśniowy wełniany habit i płaszczyk tegoż koloru, zapinany na guzik
drewniany. Na białej chuście, obsłaniającej twarz i czoło, noszą czarny i
lniany welon, a na nim koronę z białego płótna, z pięciu małemi czerwo- I
nemi plamami, na pam iątkę cierniowej korony i pięciu ran Zbawiciela. I
Ksieni używa pastorała i na piersiach nosi złoty krzyż ze wstęgą jasno \
fjoletową. Oprócz sióstr, do klasztoru należą bracia, mieszkający w gma- i
chu osobnym, przedzielonym od gmachu zakonnic wysokim murem. H a­
bit zakonników jest tegoż koloru co i zakonnic; księża na lewym boku
płaszcza noszą czerwony krzyż, z białą w pośrodku hostją; djakoni biały j

krąg, z czerwonym płomykiem; a laicy biały krzyż, z pięciu krwawemi


plamami. Co do porządku zakonnego, zakonnicy zostają pod przełożeń- i
stwem ksieni zakonnic, pod względem jednak duchowym zostają zakon­
nice pod kierunkiem zakonników. Rozporządzenie to tern się objaśnia, i
że zakon ów był ustanowiony głównie dla kobiet, zakonnicy zaś są tylko l
dla ich pomocy duchowej. Jak M arja po W niebowstąpieniu Zbawiciela
była głową Apostołów i pozostałych uczniów Zbawiciela, tak ksieni ma tu 1
być przełożoną sióstr zarówno jak i braci. Zresztą, klasztory ich zostają j
pod nadzorem biskupów djecezjalnych. Otwarty grób w klasztorze i ka- i
tafalk w kościele ustawicznie przypominają członkom zakonu rzeczy osta­
teczne. Zakon ten liczne miał klasztory w północnych krajach Europy. I
W e Francji i Włoszech liczył także kilka domów. P rz ed ostatnią kasa- j
tą zakonów we Włoszech, w Genui miał jeszcze dwa bogate klasztory. 3
W Niemczech przed sekularyzacją było 10 takich podwójnych klasztorów. I
W Anglji był tylko l taki klasztor Sion, w Midlesex nad Tamizą, nieda- j
leko Londynu, założony i bogato uposażony przez H enryka Y w 1 4 1 3 r. I
Ponieważ był to łup bogaty, bo dochody jego wynosiły 1 , 9 00 funtów ,
szt., przeto też był on jednym z pierwszych klasztorów złupionych przez <
H enryka V III. Królowa M arja zwróciła go ksieni brygitek, ale Elżbieta
wypędziła zakonnice nietylko z klasztoru, ale i z kraju: te tułaty się po i1
różnych stronach, nareszcie osiadły w Lizbonie. Po większej części kia- i
sztory brygitek znajdowały się w stronach, które przyjęły protestantyzm, I
Brygitki. 623

i dla tego stawały się jego ofiarą. W W adstena jednak jakby cudem
zdołały się dosyć długo utrzymać. Prześladowania znosiły z bohaterską
cierpliwością. W ręca ojca Possewiua (ob.) siedm dziewic złożyło jeszcze
swe śluby. Gdy jednak Karol, książę Sudermanji, ojciec Gustawa Adolfa,
na sejmie w Sóderkóping (15 9 5) przeprowadził uchwałę zniesienia osta­
tnich śladów katolicyzmu w Szwecji, został zamknięty i ostatni, a najsła­
wniejszy klasztor szwedzki w W adstena. Dzisiaj jest tam protestancki
instytut panien. W regułach św. Brygidy zaszły z czasem wielkie zmiany,
szczególniej też co do liczby i składu osób klasztornych, gdy w wielu
klasztorach nie było w cale zakonników, a zakonnic tylko niewielka liczba.
U nas też, z wyjątkiem Elbląga i Gdańska, wszystkie klasztory były po­
jedyncze, żeńskie. Mieszkańcy Elbląga, przez pamięć na prorocką prze­
powiednię św. Brygidy o upadku drapieżnego zakonu krzyżaków niemie­
ckich, ufundowali w swera mieście, śród murów krzyżackiego zamku, k la­
sztor podwójny z kościołem. Zgromadzenie tamtejsze jednak r. 1521
tak już upadło, że pozostał l zakonnik i l zakonnica, wówczas król
Zygmunt I przeniósł fundusze klasztorne do Gdańska. Klasztory żeńskie
były: we Lwowie, suprymowany przez Józefa II cesarza i zamieniony
na główne więzienie; w Brześciu Litew skim , przy budowie fortecy prze­
niesiony do Łucka, gdzie w r. 1 86 7 było zakonnic jedenaście; w Grodnie,
założony 1643 przez Aleksandrę Wiesiołowską, żonę marszałka w. ks. L it.,
w r. 1 8 72 miał zakonnic 17: w Lublinie, założony przez W ład. Jagiełłę
142 6 r., na pam iątkę zwycięztwa pod Grunwaldem odniesionego, su p ry ­
mowany 1819 r., r. 18 38 oddano gmach klasztorny i kościół w izyt­
kom; w W arszawie, przy kościele św. Trójcy (gdzie później arsenał, przy
ulicy Długiej); sprowadzone tu były zakonnice 1 6 2 2 r. ze wsi L ipie
w ziemi Czerskiej. Z funduszów, jakie tam miały, a nadanych im przez
Krzysztofa Lipskiego, zakupiły zakonnice grunta w pobliżu klasztoru
i nazwały je na pam iątkę Nowolipiem i Nowolipką ( z t ^ r nazwa dzisiej­
szych dwóch ulic). Zakonnic bywało tu do dziesięciu; większą część k la ­
sztoru zajmowały znakomite damy, żyjące w pobożności, ale nie wiążące
się ustawami zakonnemi. R. 1 80 7 zakonnice przeniesiono do wizytek,
a klasztor zajęty został przez wojsko, następnie przeznaczony na kwatery
dla oficerów emerytów, a potem ( 1813) na arsenał; ostatecznie supry-
mowane 1819 r. Oprócz wielu świętych, zakon ten wychował w swem
łonie także, nędzną osobistość Oekolampadjusza (ob.). Był on kapłanem
w klasztorze Zbawiciela pod Augsburgiem .— 2. M aryna Escobar, szczegól­
na św. Brygidy czcicielka, zaprowadziła w pierwszej połowie X VII w. Bry­
gitki w Hiszpanji, a najprzód.w Valladolid (Niektórzy założenie klasztoru
w Vallad. przypisują Elżbiecie, żonie Filipa IV, króla Hiszp.). Regułę
jej, skreśloną na wzór reguły św. Brygidy, a przez spowiednika o. Du
P o n t (ob.) uporządkowaną, zatwierdził Papież U rban V III. Brygitki te,
nazywane także rekoletami, miały 4 klaszt. w Hiszpanji, w ubi’aniu różni­
ły się czerwonym krzyżem na welonie. M aryna Escobar um. 16 33 w Va­
lladolid.— 3. Inny, irlandzki zakon żeński tego nazwiska, wywodzi swój
początek od ś. Brygidy irlandzkiej, inaczej szkocką nazwanej (ob. t. a.).
O zakonie tym brak bliższych wiadomości, jakkolwiek liczył on kiedyś
wiele klasztorów. Zakonnice miały nosić biały habit, czarny płaszcz i czarny
welon (Boll., A c ta SS. F ebr. 1.1 p. 9 9 ).— 4 . Zakon rycerski brygittów, na
obronę Kościoła i wytępienie herezji jakoby założony 1 3 6 6 w Szwecji, przez
624 Brygitki.— Brzeskie biskupstwo.
św. B rygidę (jak tw ierdzi H erm ant, w H isto ire des o rd res m ilitaires c. 4 6
p. 2 9 3, i Mbroni, w D iz. di erud. sto r. 6,1 2 9), w rzeczy samej nie istn iał
nigdy. W bulli kanonizacyjnej nie ma o tym zakonie wzmianki.
Brykcjusz ( B r i c t i u s ) . I. J a n , ks. jezu ita, rodem z W arm ji, prof,
teologji i praw a kanonicznego w W arsz., B runsb. i W ilnie, um. 1 7 1 0 r.,
ja k o re k to r kolegjum wileńskiego. N apisał: l ) F ilii M ariae eorumque
obligatio in gratiam eorum , qui se B . Virgini in aliqua ejus sodalitate di-
carant, W ilno 1 69 7; 2) Vita V . p , Thomae de R upniew U jejski, p rim um
episcopi chiooienśis et czernichovien ., dein religiosi S . J ., B ru n sb erg 1 706;
3) Servus peccati in Christo p ro ńobis patiente repraesentdtus, B runsb.
1 7 1 0 ; 4) Arcam im perjidiae judaicae revelatum de excessibus Judaeorum
in Polonia, W ilno 1 72 7 in 1 2 °, toż samo w W arsz. 1 72 7 i w W ilnie
po polsku 1 7 30. Ks. Z ałuski przypuszcza, że dzieło to, w ydane bezim ien­
nie, może być Szczepana P uzyny. 5) Theologia. N adto zostaw ił kilka
mów łacińskich i epitafjów . Cf. B ro w n , Bibl. pis. ass. p o lsk .— 2 . M a r c i n ,
u r. w R eselu l i L isto p . 16 65 r., w B ru n sb erg u p rz y ję ty do jezuitów
169 6, um. tam że 1 72 7 jak o prow incjał. N apisał: Quaestiones exegeticae
in s. Scripturam V. et N . Testamenti ; elncidationes collectae ex variis au­
thor ib. in gratiam eorum , quibus deest copia interpretum. P ars I a Genesi
usq. ad Isaiae Prophetiam. P a rs I I a proph. Isaiae usque ad jinem S .
Script. B ru n sb . 1 72 7 in f. k a rt. 756 i 4 9 1 .
Brykner D a n i e l , rodem z K rakow a, d r. filozofji i obojga praw a.
B ędąc ju ż kanonikiem , w stąpił 1 66 7 r . do zakonu reform atów . Um. 1 70 6 .
N apisał: Theologia zakonna człowieka duchownego , ucząca ja k p r z e z m edy­
tacje ., bogomyślność i w zakonnych cnotach ćwiczenie , do m iłej z Bogiem I
konw ersacji p rzy jść m ożna, K rak . 1 6 89, 2 wyd. 1 7 2 1 , 3-e 1 76 9.
Brzeskie b i s k u p s t w o (ru sk ie), było d ru g im ty tu łem b isk u p a
w łodzim ierskiego na W ołyniu, weszłym w użycie w X V I w ., około cz a ­
sów u n ji b rzesk iej. W X V III w. suffragani i k o a d ju to ro w ie biskupów
w ło d zim iersk ich noszą d ru g i te n ty tu ł djecezjaln y i n azyw ają się „brze­
skim i." U kaz z d. 2 8 Kw. 1 7 9 7 r. zn ió sł biskupstw o w ło dzim ierskie, i
a na to m iejsce u stan o w ił b rzesk ie, trw a ją c e do 1 83 9 r., a ro zciąg ające i
się p ie rw o tn ie na g u b e rn je , ta k zw aną L ite w sk ą i M ińską. B iskupem ;
brzesk iem zo zta ł ks. A rsen i G łow niew ski, poprzednio k o a d ju to r w łodzi­
m iersk i, po k tó reg o śm ierci b isk u p stw o o b jął ks. Jo z a fa t B u łh ak , od r. I
1 8 1 2 obok tego i m e tro p o lita , k tó re g o P a p . P iu s V II m ianow ał d ele­
gatem ap o sto lsk im . R . 180 9 do b isk u p stw a teg o , po zniesieniu b isk u p - j
stw a su p raślsk ieg o (U k. z d .1 4 L u teg o t. r.), w łączony zo stał obwód
B ia ło sto c k i, odp ad ły od P ru s . Tegoż r. wznowiony z o stał ty tu ł b isk u ­
pa w łodzim ierskiego d la su ffrag an a brzesk ieg o L eona Jaw orow skiego.
K a p itu ła k a te d ra ln a m ia ła 6 p ra ła tó w (a rc h ip re z b y ra , arc h id ja k o n a , i
sch o la sty k a , k u sto sza, k a n to ra i k an cle rz a ), 13 kanoników i 4 k an o n . {
honorow ych. D ek an ató w było 2 2: g ro d zień sk i, lid zk i, Słonimski, woł-
kow yski, now ogródzki, cy ry ń sk i, b rzesk i, k am ien ieck i, k o b ry ń sk i, p ru -
żań sk i, po lesk i, lubieszow ski, jano w sk i, dro h iczy ń sk i, b ia ło sto c k i, b ie l­
ski, d ro h ic k i, now odw orski (te 4 w obw. b iało sto ck im ), słu ck i, p iń -1
ski, rzeczycki i m ozyrski (te 4 w gub. m iń sk .). B azy ljań sk ich (
opactw b yło w d jecezji cztery: su p raślsk ie, leszczyńskie, k o b ry ń sk ie
i gro d zień sk ie.
KONIEC DRUI ;g o tom u .
BI 8 LI O t Ł KA
NARODOWA

You might also like