Professional Documents
Culture Documents
Kat Cantrell - Sila Pozadania
Kat Cantrell - Sila Pozadania
Cantrell
Siła pożądania
Tłumaczenie:
Agnieszka Nowakowska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nie spodobał jej się wyraz oczu, z jakim na nią patrzył. Albo
raczej była tym spojrzeniem zachwycona, choć wiedziała, że tak
być nie powinno.
Kiedy tylko wyrwało się jej to idiotyczne słowo „randka”,
w jego wzroku dostrzegła żar, który wcale nie był przelotnym
błyskiem.
Przez dłuższą chwilę niemal pożerał ją oczami. I wcale nie
próbował tego ukryć.
Mogła odczytać jego myśli, a w Desmondzie najbardziej fa-
scynował ją niezwykły intelekt. Chociaż na studiach spotkała
mnóstwo inteligentnych ludzi, nie poznała nikogo o tak frapują-
cym umyśle. I tylko on potrafił ją urzec nieoczekiwanymi dekla-
racjami w rodzaju „zależy mi na tobie”.
Ale może tak powiedział jedynie po to, by poddać ją próbie.
Niewykluczone, że chciał tylko zobaczyć jej reakcję. Czy w jego
oczach zdała ten egzamin? I czy w ogóle pragnęła go zdać?
Nie powinni się zaprzyjaźniać. Nie powinni się zbliżać do sie-
bie ani angażować emocjonalnie.
− Nie dokończyliśmy naszej rozmowy o nianiach – powiedzia-
ła, próbując znaleźć jakiś bardziej neutralny temat.
Chciała rozładować napięcie, ale gdy zauważyła, że Desmond
ma mokre włosy, poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. Pewnie
wziął przed chwilą prysznic, pomyślała, nie mogąc odpędzić od
siebie obrazu nagiego Desmonda.
− To prawda. I musimy ją zakończyć. Ale kiedy indziej. Teraz
mam ważniejszą sprawę. Chcę zaprosić cię dzisiaj na wspólną
kolację.
Ze zdziwienia niemal się zakrztusiła, a Conner, który wyczuł,
że matka z trudem łapie powietrze, zaniósł się płaczem. De-
smond zaczął go bujać na rękach, ale nie spuszczał z niej wzro-
ku.
− Proponujesz mi randkę? – wydusiła z siebie.
Czemu znów niepotrzebnie wypowiedziała to słowo? Pewnie
dlatego, że jeszcze nie doszła do siebie po tamtym pocałunku.
I dosłownie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę marzyła
o powtórce.
Tak inteligentny facet jak on na pewno zauważył wtedy, że się
przed nim broni. Dała mu przecież do zrozumienia, że pragnie
trzymać się od niego na dystans. Tymczasem jednak najwyraź-
niej nie umiała teraz zatuszować tego, że jest nim zafascynowa-
na.
− Chcę cię podjąć kolacją, żeby okazać ci wdzięczność za
wszystko, co robisz dla Connera. I dla mnie – dodał, bujając już
uspokojone dziecko. – Jeszcze nie miałem tej sposobności,
a czuję, że jako gospodarz domu powinienem ci podziękować.
W takim razie to trochę zmienia postać rzeczy. Trochę, choć
jego propozycja wciąż kojarzyła się jej z randką.
− Kolacja we dwoje? A co z Connerem? Przecież nie mamy
niani, która mogłaby się nim zająć.
− Poproszę o to panią Elliot.
Czyli on zawsze znajdzie rozwiązanie, pomyślała, zastanawia-
jąc się nad jakimś wykrętem. Ale problem był w tym, że chciała
skorzystać z tego zaproszenia.
Chciała tej kolacji całą duszą i pragnęła, żeby to jednak była
randka. Z przeciągłymi i rozkosznymi spojrzeniami nad dese-
rem…
Nie, to zły pomysł, upomniała się w duchu.
− Nawet nie mam w co się ubrać z tej okazji.
− Ty zawsze, w każdym stroju, wyglądasz zjawiskowo –
stwierdził, taksując ją wzrokiem. Wzrokiem, który mógłby prze-
szyć na wskroś habit zakonnicy. – Włóż cokolwiek albo nie wkła-
daj niczego.
Dlaczego przeszedł ją ten rozkoszny dreszczyk? Tak uwodzi-
cielskich słów jeszcze od niego nie słyszała.
Ani od niego, ani w gruncie rzeczy od żadnego mężczyzny.
A zaloty Desmonda, niestety, ogromnie ją cieszyły.
− Ciekawa jestem, jaką byś zrobił minę na mój widok – odbiła
pałeczkę.
− Tak powiedziałem, bo chcę, żeby nie krępowały cię takie
drobiazgi. Ale jeżeli wolisz się przekonać, jak bym zareagował,
gdybyś przyszła nago, dziś wieczór będę do twoich usług.
Nie wiadomo czemu wybuchła śmiechem.
Wyczuła, że Desmond nie żartuje, ale to ją ucieszyło. Zresztą
powiedział jej wyraźnie, że mu na niej zależy.
A skoro dodał, że chętnie zobaczyłby ją bez ubrania, nie było
miejsca na domysły. Mimo że on planuje z nią rozwód.
− Czyżbyś oczekiwał, że za wspólną kolację odpłacę ci sek-
sem?
− Nie. Oczekuję jedynie, że zjesz ze smakiem to, co będzie na
stole. Ale jeżeli wolisz, żeby seks był częścią naszego wieczoru,
jestem do twojej dyspozycji.
− Nie, wielkie dzięki.
Czując motyle w brzuchu, na chwilę przymknęła oczy. Tak,
bardzo pragnęłaby seksu z Desmondem.
Jego pocałunek sprawił, że nie mogła spać, fantazjując o jego
pieszczotach, gdyby poszli na całość.
Co się z nią dzieje, do diabła? Stanowią najdziwniejsze mał-
żeństwo na świecie, a seks jeszcze bardziej by je skomplikował.
Powinni trzymać się swojego planu. Ona ma się z nim wkrót-
ce rozwieść i pójść na medycynę.
− Dobrze, przyjmuję zaproszenie na kolację.
A seks, niewykluczone, też się znajdzie w menu.
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-3673-7