You are on page 1of 4

By Ingiel:

[Grzeczna śpiąca kuciapka]

Kuciapka sypia z otwartymi ustami.


Prawie nie oddycha.
Nie kuli się.
Nie szuka innego.
Nie mruczy.
Nie puszcza gazów.
Nie woła mamy.
Nie ma wilgotnych snów.
Nie zgrzyta.
Nie zawija koca.
Nie chrapie.
Nie poci się.
Nie drży.
Nie miętoli.

Kuciapka sypia z otwartymi ustami


i czeka, aż ktoś w nich zamieszka.

Władza uszczuplona, czyli wyimki romantyczne z historyj


nieszczęśliwych dandysów.
Przez Cassio Montecchi zebrane i ku uciesze publiki w teatr przemienione.
Tybalda Visconti sprawką tekst poprawion pod druku wymogi i inne stylu histeryje.

OSOBY:
- Jernando - malarz Nigdyzimski, od szału impresji niewolny
- Lucyna - panna niby zagubiona, co z obcych krain
- Jałowiec - krzak taki, co porasta wądoły leśne

[fragment]
AKT 1, Scena 3

Polana pośród boru dziewiczego poranną rosą skąpana. W tle zamku ruiny, wieże
szczytujące. Bluszcz porasta pnie okoliczne, czerwonym liściem upstrzony.
Jernando na scenę wbiega radosny, za nim Lucyna podąża zbyt skromnie. Jałowiec tam z
boku.

Lucyna
Czemuż tak biegasz mój miły grubasku?
Ciut wolniej, bo szyszki w stópki mię kolą.
Ganiasz jak królik wpuszczony do lasku!
Ja umrę na spacer!
Tupie i nadziewa się na kolejną szyszkę.
Miłą niewolą
wiedziona w zielone przepaści jak głupia!
Wywiodłeś mię w środek szczerego...
Jałowiec
na stronie, kłaniając się publiczności
Zadupia.

Jernando
na stonie
Przepiękna, gdy złości czerwienią nosek
pudruje i sukni ująwszy koniuszek,
łydki na słońce wystawia - cud łania.
Te nóżki - filary, nad nimi ten brzuszek.
Tam chętnie zapuszczę żurawia.

palcyma mierzy perspektywę dekoltu Lucyny i do niej najczulej.

Nie dąsaj się śliczna, kochana Lucynko


Spójrz, tutaj siedniemy. Pomału... o, jeszcze.
Dwa kroczki tu podejdź... już nie bądź cytrynką.
Za chwilę tę stópkę zbolałą wypieszczę.
siadają nieopodal Jałowca

Lucyna
O proszę, tu boli, ten mały paluszek.
Na pewno śmiertelną zadano mi ranę.
Pomasuj i dopieść, bo nogą nie ruszę
I umrzeć z tortury tu będzie mi dane.

Jernando wprawnie ugniata stópkę, a Lucyna na stronie

Już lepiej, tak, dalej... ma ręce magika.


Kasiunia z wieczora mówiła, że sprawne.
Ciekawe, jak szybko pozbawia stanika?
Wstydem go wezmę, to będzie zabawne.
Zagraniem cnotliwej rozgrzeję mu...
rapier.

Jernando
Czy ulga nadchodzi kochany motylku?
Czyś cała zbadana? Ja zbrodni tej winny,
na chłostę skazany okrutną po tyłku.
Zbój i ladaco pomyśli kto inny.
O tutaj na łydce, tu widzę siniaczek.
Całuje Lucynę pod kolanem

Lucyna
na stronie
Niegrzeczny prosiaczek.

Jednando
przesuwa rękę wyżej, wznosząc spódnicę
Co widzę? Kolejny rozkwita na udzie.
A wyżej niech zbadam. Czujności nie skąpię.
Tak troską staranną dzielą się ludzie.
Na bogów! Tyś siadła w porannym potopie
tej rosy, co z sama wykwita dokoła.
Tak zmokła maleńka i dreszczyk na pupie.
To drżenie, co zgoła mię woła!

Lucyna
w pysk znośnie mu dając
Jernando, mon Dieu! Gdzie pchasz swoje ręce?
Ty bujasz najśmielej w gorączki napadzie.
Wszak dałeś wpół zgięty i z ręką na sercu
najszczersze słowo mej mamie, ty gadzie!
A możeś, cytując tatula utyski,
ochujał do reszty, spadł na łeb z kołyski!

Jernando odsuwa się, masując policzek, a Lucyna do siebie

To głowa dymiąca, pulchniutki misiaczek.


Za prędki, za krnąbrny, do majtek mi skacze.
Potrzeba tu szybko oswoić głuptaka.
Niech czyni, jak zechcę, kaprysem ukarzę.
Gdy będzie swawolił, na śmieszność narażę.
Nim wreszcie łaskawie wyciumkam mu ptaka.
Tymczasem...

do Jernanda

I słyszysz jak podle wysławiać się muszę?


Jak gdybym w gospodach z dragony hulała.
Czym ciebie złoczyńco ja strasznie tak kuszę,
że bronić się przyszło
    poprawia suknię
        przed szturmem
            rychtuje stanik
                na wałach.

Jernando
Serdeczna rusałko, dobroci stokrotko,
przypadku to złego nieszczęsne objawy.
Jam się zapomniał, bo pachniesz tak słodko.
Jam…
   
Jałowiec
na stronie       
Wyleciał z wprawy.

Lucyna
Milcz błagam, Jernando! Przecież to nie wina
kaprysów pogody albo muzy psotek,
co cię przywiodła do chuci czaryma
i berłem natarcia wskazała kierunek...

Bo słuchać ci teraz łobuzie wypada


i zbawi cię moja opowieść tragiczna.
Ja prawdę ci zdradzę, to tutaj się nada, 
o ślubie czystości solo będzie śliczne.

wychodzi na sajmprzód sceny, iluminacyją otoczona


[ORACJA LUCYNY]

------ tyle napisałem ------

tu fragmenty robocze:

A ta nadąsana
i często pijana
łowiła lubieżne
rycerze.

Na zimy nastanie,
kostucha mej mamie
rachunek przynosi.
Za grzech ją zabierze,
za ciągłe ciupcianie
i mężów nękanie
bez wstydu i nawet
w operze.

Minęły trzy lata, 


a ojciec - mój tata
nadobnej pociechy
do łoża nie bierze.
Myślałam - leniwy,
myślałam - leciwy,
Naiwne, naiwne 
ja zwierzę.

Pewnego wieczora,
gdy moja snu pora
w zabawie prysnęła,
do domu wracałam, 
i drogę macałam,
pijana przez stajnię,
jak wąż, aligator,
skradając się tajnie.

You might also like