You are on page 1of 68

Dom Muz

Etnospiżarnia
Ziemi Dobrzyńskiej

Toruń 2019
Dom Muz

Etnospiżarnia Ziemi Dobrzyńskiej


Dom Muz

Etnospiżarnia
Ziemi Dobrzyńskiej

Toruń 2019
 4 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Koordynator merytoryczny projektu: Ewelina Wolska

Tekst i opracowanie etnograficzne: Sara Orzechowska

Redakcja i korekta tekstu: Anna Pilewicz

Fotografie: Joanna Chmielewska

Rysunki: Ewelina Wolska

Skład: Artepagina.com we współpracy z Publikkore

Recenzja: dr hab. Violetta Wróblewska, prof. umk

ISBN 978-83-945612-1-5

Toruń 2019

Wydanie I

Wydane przez Dom Muz w Toruniu

Zadanie finansowane ze środków Narodowego Centrum Kultury


(w ramach programu EtnoPolska) oraz Gminy Miasta Toruń,
realizowane przez Dom Muz w Toruniu pod opieką merytoryczną
animatorek kultury: Agnieszki Dąbrowskiej, Elżbiety Chrulskiej,
Aleksandry Strzelec i pomysłodawczynie przedsięwzięcia:
Ewelinę Wolską i Sarę Orzechowską – członkinie
Stowarzyszenia Dziedzictwo Rodzimej Kultury.
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  5

Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Był rok 2018. W Domu Muz w Toruniu trwały właśnie kon-


sultacje w ramach Programu Dom Kultury Plus. Zbierałyśmy
pomysły do inicjatyw lokalnych, szukałyśmy animatorów, no-
wych liderów społeczności lokalnej – osób otwartych, zaan-
gażowanych, którym – jak nam – zależy na współtworzeniu
kultury inkluzywnej. Tym właśnie był projekt W-łącznik!,
w który zaangażowały się ze swoimi pomysłami Ewelina
Wolska i Sara Orzechowska. Mikroprojekty „Ja Torunianka”
oraz „Spotkania z Dziadami” zapoczątkowały współpracę,
której owocem jest właśnie „etno spiżarnia ziemi dobrzyń-
skiej”. To nasze pierwsze tak duże zadanie kulturalne reali-
zowane poza murami naszej Instytucji na skalę regionalną.
Słowo „kultura” pochodzi z łac. colo, colere, co znaczy do-
słownie „uprawiać ziemię”, ale i „mieszkać”. Bardzo cieszy-
my się, że nasz Dom Muz nie tylko jest domem, w którym
mieszka kultura, ale również staje się przestrzenią dla jej roz-
siewania w świecie. Mamy nadzieję, że ta publikacja przynie-
sie owoce i w Państwa prywatnym ogrodzie kultury.
Agnieszka, Ela i Ola – animatorki Domu Muz
 6 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Wstęp

Celem zadania „etno spiżarnia ziemi dobrzyńskiej” by-


ła integracja, aktywizacja i podniesienie kompeten-
cji kulturotwórczych szesnastu kobiet, pochodzących
z Czernikowa i Torunia oraz edukacja regionalna spo-
łeczności w powiecie golubsko-dobrzyńskim i toruńskim.

Czyli
tak pachnie
dzika marchew.

Jeszcze
tylko zapiszę, czym
różni się wiesiołek
od dziewanny.
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  7

W czasie interdyscyplinarnych zajęć, realizowanych


od lipca do września 2019, pobudziliśmy uczestniczki
do twórczych eksperymentów i dzielenia się swoją wie-
dzą na temat roślin, przepisów kulinarnych i tradycji –
w tym przekazu ustnego.

Muszę
Jeszcze dobrze zapisać,
ostatni kęs i zapisuję żeby później dobrze
przepis! prowadzić warsztaty.

Zobaczcie,
ile smakołyków
Pani
kryje się pod naszymi
Aniu, czy ta
nogami
matryca się nadaje?
 8 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

1.  Bodziszek łąkowy


(Geranium pratense),
znak rozpoznawczy:
bardzo głęboko
powcinane listki
i fioletowe kwiaty

2.  Wiesiołek dwuletni


(Oenothera biennis),
znak rozpoznawczy:
wysoki, ma żółte
kwiaty, górne liście
zielone, u dołu zaś
czerwonawe
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  9

W czasie warsztatów została zebrana i skatalogowana wiedza folklorystyczna


uczestniczek, na podstawie której powstała ta publikacja. W ramach projektu ko-
biety wzięły udział w rozmaitych działaniach podnoszących wiedzę i umiejętności
zielarskie, etnograficzne oraz kompetencje animacyjne.
Część „etno spiżarni…” stanowiły warsztaty zielarskie prowadzone na świe-
żym powietrzu, podczas których uczestniczki poznały rodzime rośliny lecznicze.

3.  Dziurawiec zwyczajny (Hypericum perforatum),


znak rozpoznawczy: patrząc pod słońce,
dojrzysz jego dziurawe listki
 10 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Zebrane surowce wykorzystały na drugich zajęciach – pogłębiły wiedzę doty-


czącą ziołolecznictwa i przyrządziły oleje, maceraty, octy, by te z kolei posłużyły
jako półprodukty podczas warsztatów wyrabiania naturalnych kosmetyków.

przygotowywanie
octu wrotyczowego
idealnego jako
składnik kremu
do twarzy

opracowywanie
receptury
naturalnych
kosmetyków
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  11

Dodatkowo kobiety miały możliwość zgłębić tajniki dzikiej kuchni, poznać


jadalne rośliny naszego regionu i pod okiem botanika przyrządzić z nich na łonie
natury smakowite dania.

Maciej Jędrzejczak
oprowadza nas
po łąkowej spiżarni

warsztat
z dzikiej kuchni
pod czujnym okiem
Natalii Jędrzejczak
 12 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Uczestniczki stworzyły również prace artystyczne – grafiki w technice kolagra-


fii, do których matryce zostały wykonane z suszonych roślin. Następnie na specjal-
nej prasie graficznej zostały zrobione odbitki – barwne wklęsłodruki.
Ponadto po każdych zajęciach kobiety otrzymywały „pracę domową”, polegającą
na zebraniu wiedzy na temat użycia ziół, roślin w lecznictwie i kulinariach, ale
także opowieści, przysłów, domowych legend. Materiały te również znalazły się
w niniejszej publikacji.

Elżbieta Lewandowska
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  13

Na ostatnich warsztatach uczestniczki zostały oprowadzone po wystawie


Tajemnice codzienności w Muzeum Etnograficznym w Toruniu i dowiedziały się,
w jaki sposób mogą kontynuować promowanie naszego dziedzictwa. Poznały
narzędzia, jakimi dysponuje animator edukacji regionalnej, aby wykorzystać je
podczas promocji niniejszej publikacji w regionalnych instytucjach kultury.
 14 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Czym jest dziedzictwo kulturowe? Jak wyodręb- zajęciach poznały, w jaki sposób można spojrzeć
nić je spośród codziennych zajęć, by móc je ochro- na naszą codzienność i odkryć w niej niezwykłe
nić? Odpowiedź z pozoru wydaje się łatwa – Polak zjawiska, np. ile o nas mówią chociażby – używane
zapytany o jego dziedzictwo narodowe wymieni zupełnie naturalnie – przysłowia.
przede wszystkim zamek na Wawelu, obrazy Ma- Podczas zajęć kobiety uczyły się rozpoznawać
tejki, Kanał Elbląski. Może ktoś doda poloneza lub lecznicze i kosmetyczne gatunki roślin, rosnących
piosenkę Oj, chmielu, chmielu, ale czy ktoś w pierw- na ziemi dobrzyńskiej, dowiedziały się, jakie mają
szym odruchu powiedziałby, że dziedzictwo to tak- działanie, jak je wykorzystywać w sposób zgodny ze
że sposób, w jaki suszymy zioła czy robimy dżemy? współczesną wiedzą zielarską oraz jak używano ich
Warto zmienić perspektywę, bowiem dziedzictwo niegdyś. Poznały ich miejsce w kulturze, kulinariach,
to każdy element kultury i środowiska na- wierzeniach. Zajęcia, w jakich uczestniczyły, były dla
turalnego, w jakim żyli nasi przodkowie, nich okazją do poznania dziedzictwa przyrodnicze-
ale także my, nasze historie, opowiastki go i kulturowego oraz stania się jego częścią, bardzo
z dzieciństwa – chociażby te podwórkowe o ba- szybko bowiem przepisy na leki, octy ziołowe, da-
gnie, na którym podobno do dzisiaj straszy… nia z dodatkiem dzikich roślin przeniknęły do ich
Podczas wzrastania w pewnej kulturze chło- codziennej praktyki. Gdy słuchały o dawnych me-
niemy styl życia i postrzegania rzeczywistości. todach wykorzystania ziół, które były im przedsta-
Praktykowanie kultury odbywa się także w sposób wiane na warsztatach, odkrywały w swojej pamięci
nieświadomy, reprezentujemy naszych przodków i codziennych czynnościach niesamowite bogactwo
przez bardzo pragmatyczne czynności. To, jak rozu- praktyk kulturowych, choć wcześniej traktowa-
miemy symbolikę pewnych kolorów, co nas śmieszy, ły je jako coś „zwyczajnego”. Publikacja składa się
a także (choć wydawać może się to banalne) w jaki głównie z wyników poszukiwań folklorystycznych,
sposób pasteryzujemy słoiki. W nikim nie wzbudzi przeprowadzonych przez uczestniczki. Źródłem po-
zdziwienia to, że strój czy kuchnia jest elementem zyskanych materiałów nie są pozycje etnograficzne
dziedzictwa, ale kuchnia to nie tylko przepisy i re- czy muzea, a wspomnienia kobiet biorących
gionalne produkty, to także sposób uprawy ogród- udział w przedsięwzięciu, ich bliskich, miesz-
ka, wszystkie narzędzia i historie z nim związane. kańców pobliskich wiosek. Część publikacji sta-
Zebrany przez Kolberga imponujący materiał ba- nowią również liczne zdjęcia z zajęć, kartki z etno-
dawczy, w którym przeczytać można o sąsiadkach zielników, prace plastyczne z wykorzystaniem roślin.
posądzających mieszkanki zza miedzy o rzucenie Warto zatem poza wymiarem etnograficznym
uroku na ich plony i inwentarz, nie jest tylko zapi- i edukacyjnym wspomnieć również o jego arty-
sem kurzącym się na bibliotecznych półkach, ale stycznej stronie. Rośliny wykorzystano także jako
świadectwem żywej kultury. Czasami nawet nie inspirację do nieszablonowych działań, spojrzano
uświadamiamy sobie jak bardzo! na nie na nowo, wykorzystując technikę graficzną –
Mówi się, że obecny okres w historii polskiej kolagrafię. Proces, podczas którego rośliny zostały
kultury jest „ostatnim dzwonkiem” na zebranie in- odpowiednio ususzone, ułożone w unikalne kompo-
formacji o sposobie życia i myślenia, a także ogrom- zycje, przyklejone na matryce, był pracochłonnym
nej wiedzy naszych babć. Czy na pewno? Pragnie- procesem twórczym. Wykonane w ten sposób odbit-
my, aby niniejsza publikacja była dowodem na to, ki roślin odzwierciedlają wrażliwość uczestniczek,
że wcale tak być nie musi. My jesteśmy nośni- ale skłaniają także odbiorców do poszukiwania
kami tej wiedzy, jest ona w nas i w otacza- w tych pracach nowych, symbolicznych znaczeń.
jącym nas środowisku, należy tylko umieć Takie ujęcie pozwala na dostrzeżenie w roślinach ży-
ją odpowiednio odczytywać i interpreto- wej historii, zapisywanej z każdym pokoleniem, któ-
wać. Przekonały się o tym uczestniczki „etno spi- rą możemy odkrywać zarówno w jej pragmatycznej,
żarni ziemi dobrzyńskiej”, które już na pierwszych jak i twórczej odsłonie.
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  15

1. Idea jedzenia, kulinaria,


kultura gospodarowania

Kradzione nie tuczy – znamy to przysłowie, prawda? Dziś


wielu je używa, by w pewien sposób usprawiedliwić drobne
nieuczciwości, wszak nikt nie chce obecnie być „utuczony”.
Niegdyś jednak było to sformułowanie moralizujące. Nie-
gdyś, czyli w czasach głodu, gdy jedzenia często nie starczało
na całą zimę. Nawet gdy głodowano, nie należało kraść, je-
dzenie to bowiem w niemal magiczny sposób traciło swą war-
tość odżywczą i, mimo że je spożyto, nie można było czuć się
najedzonym. Sens wielu przysłów został zatarty, przysłonię-
ty, liczne zostały zapominane.
Uczestniczki projektu zostały poproszone o zapisanie
powiedzeń i przysłów, czynności, rodzinnych zwycza-
jów, ustnych przekazów, jakie miały związek z kulinaria-
mi; przygotowaniem, przetwarzaniem żywności, jednym
słowem – z kulturą gospodarowania. Przeprowadzony
na pierwszych zajęciach warsztat folklorystyczny nauczył
uczestniczki, w jaki sposób należy zbierać materiał etno-
graficzny i znajdować prawidła kulturowe w nim ukryte,
ponieważ nie wszystko od razu ujawnia swój sens.
Dysponujemy niezliczoną ilością bajek, anegdot, przy-
słów, związanych z jedzeniem. Niejeden bajkowy bohater
odnajduje w ciemnym lesie suto zastawiony stół, bochen-
ki chleba, kiełbasy. Wielu z nich opuszcza dom właśnie
ze względu na biedę. Przysłowia: Chleb i woda, nie ma głoda;
Ma się Dar Boży zmarnować, lepiej zjeść i odchorować, wska-
zują, że jedzenie było niegdyś na wagę złota, lepiej było
zjeść coś zepsutego i „odchorować” niż to wyrzucić. Uczest-
niczki wspominały o swoich babciach i prababciach, które
zaczynając nowy bochenek chleba, kreśliły na nim znak
krzyża. Sam chleb otaczany był wielką czcią, zapewniał
bowiem przeżycie. Ilość zabiegów związanych z ochroną
zwierząt gospodarskich też jest podyktowana strachem
o dostarczenie pożywienia. Podczas zajęć z „dzikiej kuchni”
zbieraliśmy rośliny, które niegdyś służyły jako pożywie-
nie głodowe. Pyszne placki z komosy to dla nas przyjemne
urozmaicenie, dla naszych babć to jednak złe wspomnie-
nie z czasów, gdy nazywano ją „kaszą biedoty”. Tak więc
„kuchnia”, wymieniana często jako element kultury, to nie
tylko przepisy.
 16 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

1.1.  Powiedzenia przywołane ze wspomnień uczestniczek

Dwa powiedzonka mojej teściowej, rodowitej torunianki:

Obiad zjedzony, dzień zaliczony

Codzienne przygotowanie obiadu to kwestia, która spędza sen z powiek niejednej


gospodyni domowej. Mamy, babcie, żony codziennie zastanawiają się, co zrobić
na obiad. Nie tylko wymyślić co, ale też kupić produkty, ugotować, podać i zro-
bić to jeszcze tak, żeby smakowało wszystkim domownikom. Sporo z tym pracy,
nie dziwi więc to przysłowie, które mówi, że jak już obiad jest zjedzony, to dzień
taki można uznać za spełniony.

Wełna, nie wełna, byle dupa pełna

Powiedzenie to daje wyraz temu, że nie jest tak ważne to, co zjemy, lecz to, żeby
zjeść dużo, mieć pełny brzuch i nie czuć głodu. Nie wróży to natomiast wyrafino-
wanej kuchni…
Maria Nowak (M. N.)

Czego się nie najesz, to się nie naliżesz


Używane przez moją teściową, mieszkankę Czernikowa. Nie należy być zachłan-
nym, nie tylko w jedzeniu. Trzeba się podzielić, bo to niewielka różnica, nie wzbo-
gacimy się tą odrobiną, a innych możemy wspomóc. Dotyczyło to też kultury przy
stole, nie należało ostentacyjnie wyskrobywać talerzy.
Mariola Śmiechowska (M. Ś.)

Gdzie tam edukacja, do roboty trzeba iść, gdzie się będziesz wałęsać
jak warząchiew między łyżkami
Powiedziała moja prababcia do babci, gdy ta w roku 1946 roku chciała wrócić
do szkoły w wieku 15 lat (edukacja przerwana wojną).
Wioleta Śmiechowska (V. Ś.)
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  17

Mariola Śmiechowska
 18 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

1.2. Przysłowia regionalne przywołane


ze wspomnień uczestniczek

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Być jak pączek w maśle

Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby


Do roboty ani rusz, a do miski to chłop
Dobra gospodyni dom wesołym czyni

I trucizny, co zabijają, od ziół zdrowych


swój początek mają

Krew nie woda, majtki nie pokrzywy


Kto przy stole mlaszcze, wnet dostanie w paszczę
Kto sieje i orze, tego głód nie zmoże

Lepiej Cię ubierać niż karmić

Miłość i zgoda domu ozdoba


Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  19

Na śmierć nie urosło ziele, choć go wiele


Najlepsza gęsina na św. Marcina
Nawarzyłeś sobie piwa, to musisz teraz wypić
Niańcz koty, to głupiego męża dostaniesz
Nie samym chlebem człowiek żyje
Nie stryfniesz się. Kierz Ci w tyłku nie urośnie
(Gdy coś upadło na podłogę.)

Pachnie malizną
(Gdy coś jest dobre, a mało.)

Rozebrany jak do rosołu

Wpaść jak śliwka w kompot


Wpuścić kogoś w maliny
Wszystko zjedzone, jutro będzie piękna pogoda
(Mówiło się do dzieci, gdy ładnie zjadły.)

Wyrósł jak dąb, a głupi jak głąb

Z solą i żartami nie można przesadzać


Z tego ziarna mąki nie będzie
Zanim gruby schudnie, chudy zemrze
Zbieraj ziółka na przypadki, kiedy przyjdzie niemoc zdradki
Ziele rutki na panieńskie smutki
Zimna woda zdrowia doda
 20 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

1.3. Przepisy kulinarne
z domów rodzinnych uczestniczek

Gomółki

1 kg twarogu zmieszać z drobno krojoną


cebulą, pieprzem i solą. Utrzeć drewnianą
łyżką. Gdy twaróg stanie się lepiący, wyłożyć
to na blachę posmarowaną masłem i posy-
paną mąką. Z reszty masła i niewielkiej ilości
mąki zrobić kruszonkę i posypać nią ciasto. Piec
w temperaturze 180° C. Posypać cukrem pudrem.

Pospółka
Ziemniaki pokroić w kostkę i zalać wodą, goto-
wać aż zmiękną, dodać zacierki (mąka utarta
z wodą, w postaci klusek). Boczek i posieka-
ną cebulę podsmażyć na patelni i dorzucić
do garnka. Doprawić solą i pieprzem. Można
podawać też z kapustą kiszoną.

Ocet różano-głogowy z wyciągiem


z wrotyczu
0,5 kg przemrożonych owoców głogu i 0,5 kg owoców
dzikiej róży zalać 4,5 l przegotowanej i przestudzo-
nej wody. Dodać kilka winogron i 0,4 kg cukru, za-
tkać rurką fermentacyjną z wodą. Po 2 tygodniach
wylać wodę z rurki. Ocet może dojrzewać nawet
miesiąc. Potem można go przelewać do butelek
i stosować jako bazę do wyciągów ziołowych.
Podczas zajęć uczestniczki przygotowały wy-
ciąg octowy z wrotyczu. Świeże ziele zostało zalane
octem w proporcji 1: 3 (1 część pokrojonych ziół na 3
części octu), a po 2 tygodniach zlane ponownie do bu-
teleczek. Gotowy wyciąg stanowił dodatek konserwujący
do maści antyalergicznych oraz kremów na trądzik.
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  21

Placki komosowe z bakaliami

Zebraną komosę (najlepiej młodą, starsza jest twar- Rysunki przedstawiające


rośliny (wykonane przez
da i łykowata), wraz z liśćmi i ziarnami, pokroić Ewelinę Wolską) są autorskimi
i wrzucić do miski, dodać 2–4 jaja i mąkę tak, opracowaniami motywu
roślinnego i nie stanowią
by komosa się kleiła. Ewentualnie dodać tro- podstawy do oznaczenia
botanicznego.
chę wody. Można dodać garść skruszonych
bakalii – orzechy, rodzynki, morele i nasiona –
siemię lniane czy słonecznik. Na rozgrzany,
dosyć głęboki olej (np. z pestek winogron)
kładziemy łyżką masę i smażymy, aż placuszki
będą chrupiące. Wykładamy na papier, by odsą-
czyć nadmiar tłuszczu. Podajemy z jogurtem natu-
ralnym, kubkiem maślanki lub kefiru.

wrotycz w zielniku jednej z uczestniczek projektu


 22 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

1.4. Przepis na krem zrealizowany na zajęciach


z tworzenia naturalnych kosmetyków

Krem z woskiem pszczelim


do skóry ze stanami zapalnymi

Do stworzenia kremu używamy jedynie naturalnych składników, co sprawia,


że nasz produkt jest nie tylko świetnym środkiem do pielęgnacji skóry, ale też
kremem jadalnym!
Składniki: 40 ml wosku pszczelego
40 ml lanoliny
50 ml oleju z czarnuszki
30 ml maceratu olejowego z nagietka
30 ml maceratu olejowego ze żmijowca (lub żywokostu)
100 ml wodnego wyciągu z wrotyczu, mydlnicy lekarskiej i poziewnika
kilka kropel olejku eterycznego do zakonserwowania kremu
Macerat olejowy przygotowujemy przez skroplenie świeżego, rozdrobnione-
go ziela odrobiną spirytusu (odkaża i ułatwia ekstrakcję składników czynnych)

przygotowanie kremu z woskiem pszczelim


Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  23

zapiski w zielniku

oraz zalanie go ciepłym olejem (około 50° C), np. z pestek winogron, tak by całe
ziele było dobrze przykryte. Macerujemy to przez 7–10 dni w cieniu, codziennie
wstrząsając, następnie zlewamy do wyparzonego słoiczka. Gotowy wyciąg olejowy
najlepiej trzymać w lodówce.
Wodny wyciąg robimy poprzez zalanie rozdrobnionych ziół wrzątkiem: wro-
tycz – ma działanie silnie przeciwzapalne, bakteriobójcze i przeciwalergiczne; my-
dlnica – ma saponiny, które pomogą pozostałym składnikom leczniczym wniknąć
w głąb skóry; poziewnik – jest popularnym chwastem, który zawiera dużo łatwo
rozpuszczalnej krzemionki – sekretu młodości. Najlepiej by wyciąg był jak najmoc-
niejszy, więc zalewamy zioła tak, by całe były zanurzone we wrzątku, na jakieś
40–50 minut.
Lanolinę i wosk rozpuszczamy w kąpieli wodnej, następnie dodajemy oleje i wy-
ciąg wodny. Gdy składniki się rozpuszczą, mieszamy przy pomocy blendera, a gdy
masa nieco ostygnie, wkrapiamy kilka kropel olejku eterycznego, np. miętowego
i lawendowego.
Gotowy krem trzymamy w lodówce przez około miesiąc. Jest sprawdzonym
środkiem do pielęgnacji skóry atopowej, alergicznej i ze skłonnością do przesuszania.
 24 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

1.5. Słownik regionalizmów zebranych


ze wspomnień uczestniczek

brant – denaturat

cwaniak – salceson

drapaka – miotła z gałązek brzozy

drapka – drabina

gocka – drewniany tłuczek z okrągłą głową (np. do ucierania


ciasta w makutrze)

gręzy – fusy

gzik – woda z solą, cukrem i octem

katolik – śledź

kierdzić się – o tłuszczu pieniącym się podczas smażenia

kuch – ciasto, drożdżówka

myć statki – myć naczynia

pospółka – zupa

skaputała się – zmęczyła się

stuf – litrowy garnek do mleka

zachowanko, komórka – spiżarnia

zupa nic – licha polewka


Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  25

2.  Naturalne surowce lecznicze

U sufitu zawieszono
pełne ziół woreczki:
‒ mięta znad bajora,
‒ tatarak znad rzeczki,
‒ krwawnik z łąki,
‒ z przydróżki r­ umianek,
‒ kwiat lipy, co ocienia chatę,
‒ z ogródka tymianek…
U sufitu zawieszono
woreczki ziół wonnych,
aby każdy, kto tu m­ ieszka,
był zawsze pogodny.
Aby każdy, kto tu bywa,
nigdy lekarza nie wzywał.
Aby w czasie srogiej zimy
lasy i łąki z ludźmi
w domu były.
  Jadwiga Jałowiec,
  Woreczki z ziołami 1

Nieprzypadkowo nasi przodkowie wieszali u powały wiechcie


z konkretnych roślin, nazywane przez nich fuga daemonum,
czyli środkami na przepędzenie demonów. Czym były owe isto-
ty demoniczne? Niegdyś choroby nie postrzegano jako skutek
złego odżywiania, błędów pojawiających się podczas replikacji
dna czy zaburzeń procesów odpornościowych, ale jako „uroki”
czy „złe duchy”. Demony mogły być więc chorobami, a konkret-
niej – wirusami, grzybami, bakteriami, które powodowały ich
rozwój. Przepędzając je, ludzie stosowali zabiegi magiczne, ale
z naszego punktu widzenia, bardzo racjonalne. Jako przykła-
dy fuga daemonum można wymienić m.in. szałwię lekarską,
szałwię białą, wrotycz pospolity, bylicę piołun, podagrycznik
pospolity. Wszystkie te gatunki mają działanie odrobaczają-
ce, przeciwpasożytnicze, pierowtniakobójcze, bakteriobójcze
(po podaniu wewnętrznym oraz na skórę), a także odkażające
powietrze, gdy z powieszonych wiązanek ulatniały się drogo-
cenne substancje lecznicze. W czystej chałupie, gdzie rolę filtra
powietrza pełniły zebrane na łąkach odpowiednie chwasty,
prawdopodobieństwo zarażenia się chorobą bakteryjną, wiru-
sową, czyli inaczej „demonem”, było zdecydowanie mniejsze
niż w takiej, która była ich pozbawiona.

1 J. Jałowiec, Siądź przy leśnej drodze… wiersze dla dzieci,


Włocławek 1998, s. 58.
 26 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

BABKA L ANCETOWATA

Mama mojej koleżanki z Gniezna pochodzi z rodziny, w której


kobiety od lat używają ziół i modlitwy w leczeniu chorób. I tak,
kiedy pani Zofia odkryła guzki w okolicy pach i piersi, niezwłocz-
nie nazbierała liści babki lekarskiej na okłady. Dzień i noc nosiła
świeże liście w staniku, wierząc w przypowieść, jaką w jej rodzinie
kobiety przekazują sobie z pokolenia na pokolenie. Pewna kobieta,
cierpiąc straszny ból w piersiach, zwróciła się w modlitwie z za-
pytaniem do Boga, co ma robić, żeby wyzdrowieć. W odpowiedzi
usłyszała, aby podać obolałe piersi do wylizania owieczce, a ból
ustąpi. Ufna woli Bożej kobieta narwała liści babki, którą nazy-
wano w jej stronach owczym językiem, wierząc, że tym sposobem
wypełni się Słowo, a ominą ją bolesne „poszturchiwania owczego
łba”. Posłusznie zmieniała liście, owijała pierś świeżym okładem.
Ból ustąpił, a kobieta wyzdrowiała. Wyzdrowiała też pani Zofia
i ma się świetnie.
Agata McCaughey (A. M.)

Nasionami tuczono i wzmacniano gęsi, mocny napar likwiduje


piegi; pity często w ciągu dnia hamuje apetyt na papierosa i fajkę.
Anna Żołądz (A. Ż.)

GROCH

Jak byłam mała, miałam na skórze różne kurzajki. Jak zobaczyła


to moja babcia, kazała mi wziąć tyle ziaren grochu, ile było tych
kurzajek i pójść nad rzekę, odwrócić się do niej plecami, wyrzucić
je i wrócić, nie odwracając się za siebie. Niedługo wszystkie ku-
rzajki mi odpadły.
Mirella Górzyńska (M. G.)
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  27

PIOŁUN, KRUSZYNA

Moja babcia, mieszkanka Lipna, opowiedziała mi, że jak była


mała, jej ojczym pił piołun, a jak bardzo mocno go bolał brzuch,
to chodziła zbierać gałęzie kruszyny i obierała je z kory. Ojczym
pił kruszynę z piołunem i pomagało. Wielu ludzi musiało sobie
jakoś radzić z bólami brzucha, bo po wojnie nie mieli zębów i po-
łykali jedzenie w całości.
Ewelina Wolska (E. W.)

RUTA

Jeśli ruta rosła przed domem, wskazy-


wała na mieszkające tam panny gotowe
do zamęścia (działa wczesnoporonnie
w przypadku niechcianych ciąż). Jeśli cho-
dzi o rutę, to nawet staruszeczka spod
Torunia mówiła, że u nich oficjalnie panny
piły rutę, by spędzić płód pozamałżeński.
Nie podobało się to księdzu, który ogło-
sił, że w katolickim domu nie można mieć
ruty i zakazał jej posiadania pod groźbą
grzechu.
A. Ż.

CZARNY BEZ

Miejsce pełne czarów, nawet owady nie chcą tam latać. Jak ktoś
chce zlikwidować rzucony urok, to musi przytulać czarny bez, a jak
nie pomaga, to possać gałązkę. O bzie to jeszcze mówili, że Polacy
nie lubili go mieć blisko domu, bo właśnie uznawali bez za tru-
jący, skoro nawet nie chciały w jego pobliżu latać owady, ale już
Niemcy sadzili, uważając go za remedium na wszystko. Jeśli więc
mieszkali katolicy, to drzewo rosło nad rowem, gdzieś na obrze-
żach pola itd., a jeśli Niemcy, to w bliskim otoczeniu domu.
A. Ż.
(Na podstawie opowiadań staruszków. Zasłyszane
w toruńskim szpitalu w czasie pracy jako pielęgniarka.)
 28 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

SZCZAWIK ZAJĘCZY

Szczawik zajęczy powoduje „obciąganie guzów”. Sok ze szczawika


stosuje się w formie okładu na noc, codziennie aż do wyraźnego
zmniejszenia się zmiany, która jest łatwiej usuwalna chirurgicz-
nie. Wypróbowałam go na sobie, a podpowiedziała mi to dziewczy-
na z Zakopanego. W jej okolicach szczawik był stosowany właśnie
na ograniczanie zmian skórnych. Miałam na ramieniu zmiany
wyglądające jak ciemne brodawki z „wąsami” w głąb tkanek. Sto-
sowałam szczawik do okładów przez kilka tygodni i po wycięciu
zmiana była jakby w środku „wysuszona”, podczas gdy wcześniej
resztki tej zmiany zostawały w tkance i odrastały.
A. Ż.

BYLICA

Po zmroku, gdy muchy obsiadały wiszącą


u powały, dorodną bylicę, wkładało się
na nią worek i wynosiło muchy z domu.
Grażyna Kasprowicz (G. K.)

Bylica była rośliną uważaną za idealną


do robienia mioteł.
M. K.

CZOSNEK

Na ból zęba wkładamy ząbek czosnku


w przeciwstawne do zęba ucho.
M. K.

Wiecznie zielony kurdybanek


MRÓWKI
to jest bardzo ważny panek.
O mrozy nie pyta. Na mrowisko kładziono płótno, np. chust-
Już w marcu zakwita. kę do nosa. Po pewnym czasie strzepywano
Wędrowniczek ten bluszczyk mrówki, które ją atakowały, więc chustecz-
i przy drodze i w puszczy.
ka była nasiąknięta kwasem mrówkowym.
Wabi muchy, pszczoły, trzmiele
i motyle – na wesele 2 . Przykładano ją do nosa i wdychano, celem
oczyszczenia dróg oddechowych. Przykłada-
  Jadwiga Jałowiec,
na na stawy łagodziła stany zapalne.
  Kurdybanek
G. K.

2 J. Jałowiec, dz. cyt., s. 22.


Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  29

3. 
Wierzenia, przesądy, legendy
i podania ziemi dobrzyńskiej

„Idź, idź, idź po nocy,


Diabeł na chojaku czeka,
Na głowę Ci wskoczy” – tak straszono dzieci na wsi,
by po zmroku z domów nie wychodziły,
bo noce janiszewskie ciemniejsze od smoły były,
dzieci, choć świata ciekawe,
z domów już nie wychodziły 3 .

3.1.  Wierzenia i przesądy

Co o kulturze może powiedzieć żywy do dziś przesąd, że gdy


kobieta chce pasteryzować przetwory, nie może być w trak-
cie miesiączki? Można doszukać się tam struktur dawnych
wierzeń, w których kobietę podczas menstruacji uznawano
za „nieczystą”, za kogoś, kto znajdował się na granicy świa-
tów – ludzkiego i demonicznego, kogoś niebezpiecznego i ob-
cego dla pozostałych członków społeczności. Wtedy często
kobiety były odsuwane od wszystkich zajęć, w tym przygo-
towywania posiłku, by go nie „zbrukać”. Mówi nam to rów-
nież o niegdysiejszej egzystencji w biednej wiejskiej chałupie
i pragmatyce życia, o tym w jaki sposób myślenie magiczne
przeplatało się z myśleniem o trudnych warunkach, w jakich
przyszło żyć naszym przodkom.

3 Wiersz przywołany przez Kamilę Karolewską na podstawie


przekazów ustnych.
 30 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Jeśli zaś chodzi o robienie zapraw podczas okresu, to


moja babcia, jak ją o to spytałam, mówiła, że to też
z dawnych lat, a było to spowodowane zwyczajnie hi-
gieną. Opowiadała, że kobiety miały spódnice do ziemi
i ta krew menstruacyjna zwyczajnie po nogach nie-
którym płynęła, czasem nosiło się szmatki przywią-
zywane do paska, ale większe niechluje nic nie robiły.
Dlatego (niby pod pozorem, że kobieta miesiączkująca
jest symbolicznie nieczysta) kobiety w czasie okresu nie
chodziły do kościoła. Był problem, że ta krew zostawa-
ła na posadzkach kamiennych i ciężko było to później
domyć. Co do zapraw jeszcze, to babcia mówiła, że nie
dbano tak o higienę rąk podczas robienia przetworów,
jak ta krew leciała, to więcej bakterii było i zaprawy
fermentowały. Od jednej pani z okolic Kamionek usły-
Ania Żołądz szałam też, że jak była młoda (lata 20. XX w.) to nie
rozmawiało się z mężczyznami o kobiecych sprawach,
a jednocześnie uważano, że seks czy często nawet do-
tykanie kobiety w tym czasie, było zbrukaniem face-
ta, nawet jeśli był mężem. Kobiety więc nosiły w tym
czasie we włosach albo czerwoną wstążkę albo kwiata
i mężczyźni ich unikali.
A. Ż.

W moim domu jest taki zwyczaj, że ogórki kiszone nale-


ży zaprawiać tylko wtedy, kiedy Księżyc jest w kształ-
cie litery „D”, tzn. gdy „dobiera”. Wtedy ogórki są pełne,
żaden nie jest pusty. I to się sprawdza. Kiedyś kisiłam
ogórki „z tego samego źródła” przy księżycu w kształcie
litery „D”, a innym razem w kształcie litery „C”. Przy
tym z „C” połowa była pusta, a te przy „D” wszystkie
były pełne.
Marta Ćwiklińska (M. Ć.)

Marta Ćwiklińska
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  31

Nie daje się kwiatów doniczkowych, szczepek, a jak


już się je dostanie, to nie można dziękować. Kwiaty
wtedy nie rosną. Dlatego powinno się je kraść. Sąsiad-
ka mojej mamy, kiedy spodoba jej się jakiś kwiat, prosi
moją mamę, żeby wystawiła go na klatkę schodową,
wtedy ona ukradnie gałązkę i zaszczepi kwiat.

Ktoś z „paskudnymi oczami” jak spojrzał, to „zauro-


czył”. Jak taka osoba spojrzała na kurczaki, to zaczy-
nały się wzajemnie dziobać. Żeby się uspokoiły, malo-
wano je na czerwono. Czerwony odpędzał urok.
Milena Krajewska (M. K.)

Milena Krajewska

Chleb nie powinien leżeć odwrócony, „bo się zmęczy”.

Gdy po raz pierwszy zjadano w danym roku nowe wa-


rzywo, gospodyni żartobliwie uderzała jedzącego łyż-
ką po głowie. Ten zwyczaj wspomina osoba urodzona
w Wielgiem, w domu gospodarzy z Czernikowa. W tej
sytuacji należało pociągnąć jedzącego za ucho.

Pogrzeb należy odprawić przed niedzielą, bo inaczej


zmarły zabiera kogoś ze sobą.

W Zaduszki, gdy trzeba było wylać wodę przed dom,


należało to zrobić niziutko, a nawet chrząknąć,
by uprzedzić stojącą za progiem duszę.
Mariola Śmiechowska
Po zachodzie słońca nie wpuszczać obcych do obory.
M. Ś.
 32 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Kamila Karolewska
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  33

3.2.  Legendy i podania

O Izydorze 4

Mieszkał kiedyś na wsi dobrzyńskiej sługa boży


Izydor. Imię po świętym Oraczu Izydorze ojce mu
dali i wybrać lepiej nie mogli, bo był on człowie-
kiem dobroci wielkiej, dziatwa wiejska go lubiła
i zwierzęta doń lgnęły.
Pracowity był co niemiara, do prac chętnie
w okolicy się najmował, a to żniwa, a to wykopki,
brał wszystko, nie narzekał, odbierał zapłatę i szedł
dalej. Chodź tak dobry był zeń człowiek, ludziska
jak to ludziska gadali na niego, a to że brzydki jak
diabeł (pewnie od tej urody nietypowej – ciemnych
włosów i osmaganej słońcem od pracy w polu skó-
ry), a to że głupi, bo jąkał się okrutnie, a na wsi kto
jąkała, to i głupi być musi, choć jąkanie to z wraż-
liwości i nieśmiałości brać się mogło. Nie przejmo-
wał się gadaniem ludzi i niedługo wyswatano mu
miłą Werkę i od tej pory razem już byli i dzieci
ładne im się rodziły.
Miał Izydor jedną przypadłość, której miejsco-
wi też nie rozumieli, mianowicie lubił on po cmen-
tarzu się szwendać i zawsze z niego co do domu
przynosił, najwięcej to starych krzyży drewnia-
nych, po cholerę jaką nie wiedział nikt, nawet
on sam. A ludzie na wsi bogobojne i przesądne,
na cmentarz jeno na dwie okoliczności chodzili:
pochówku krewnego za pierwszym razem i we wła-
snej trumnie na ostatek. Mówili nawet dzieciom:
„Na cmentarz nie chodźta, bo co złego do chału-
py przywleczecie, niczego nie bierzta, bo zmarłe
po swoje przyjdą”. Jedynie Izydor za nic miał te
bajania i dalej krzyże do chałupy znosił i na strysz-
ku chował nad kuchnią.
Jednego razu, gdy Werka wesoło obiad gotowa-
ła, ogień duży się pojawił, krzyże płonąć zaczęły

4 Opowiadanie powstało na podstawie historii


opowiedzianej przez dawną mieszkankę powiatu
lipnowskiego, Danutę Rydzkowską, która usłyszała
tę opowieść od swojej mamy. Historia prawdziwa,
wydarzyła się w podlipnowskiej wsi. (K. K.)
 34 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

i ze strychu na nią spadały. Ratować Werkę próbo- Gdy zajechał na podwórze, z wozu zeskoczył, padł
wano, ale gdy już myślano, że ogień stłumiony, za- na kolana i znak krzyża jął czynić. Patrzyła na to
czynała płonąć na nowo, tak ludzie gadali. Zmar- żona i kumom później opowiadała, jak to włosy
ło się żonie Izydora. Do dziś ludzie we wsi wierzą jej Jędrusia z czarnych jak krucze skrzydło, w sre-
i ostrzegają, żeby niczego z cmentarza nie zabierać, bro się zamieniły w jedną chwilę i pobożniejszego
bo „złe” do domu się przyniesie. człowieka nie było już nigdy potem we wsi.
Było też i grzęzawisko, zwane bagnem Ro-
sickiego, ale mało już kto we wsi go pamiętał,
bo nazwy bywały często bardziej długowieczne
Niech im ziemia … 5 od ich dawnych właścicieli. A o Rosickim róż-
nie gadano, bo dziś może i artystą by był zwany,
Na wsiach okolicznych prawie każda łąka i rozle- dawniej zdziwienie jeno i lęk budził. Podczas gdy
wisko mają swoje nazwy, znane tylko miejscowym. gospodarze domy piękne stawiali, on w lepiance
Jest na przykład taka Wróblówka – od tych ptasz- skromnej mieszkał, w zgodzie z naturą żył. Nie
ków, co to je dziedzic na niedzielny rosół kazał ła- to jednak niepokoiło, on jeszcze wierszem umiał
pać każdego tygodnia w liczbie dwunastu sztuk, gadać, na każde pytanie zgrabnym rymem odpo-
wierząc, że mu siłę męską przywróci i jako ten wiadał. Ziemię swą kochał okrutnie, miał jej dużo,
wróbelek skoczny licznego potomstwa się doczeka. biedny nie był, ale ludzie wciąż mu tę lepiankę
Śmiały się z niego chłopy na wsi nad misą tłustej wytykali palcami. Gdy zasnął w Panu, mówiono,
pospółki, nie mogąc nawet zliczyć głów swego po- że duch jego wciąż po okolicy się błąka. Bagno
tomstwa, a co dopiero imion ich spamiętać. miało pewną zaletę, biegła przez nie najkrótsza
Ale nie o tym to opowieść. Były też w okoli- droga z miasta do wsi i śmiałkowie lub nieznający
cy łąki pełne ziela i kwiatów, tak jak ta należąca okolicy drogę sobie przez nie idąc skracali.
do Trojankowskiego, gdzie mądre krowy leniwie Były sobie kiedyś dwie panienki, Ania i Małgo-
wrotycz przeżuwały. Często Trojankowski mówił: nia, co to wiejskie strachy za nic miały i w pewną
„Od krów się uczta matki, gdy dziecko wam cho- letnią, niezbyt jasną noc, do domu przez bagno
rzeje, ziela mu z mlikiem ciepłem dajta i robaka wracały. Gdy tak szły chichocząc, naraz obie się
wygońta to i chorować przestanie”. potknęły i omal nie przewróciły w zarośla. Ktoś
O niektórych gospodarzach mówiono, że swo- tam był… Coś tam leżało… Ciało?
je ziemie tak ukochali, że nigdy ich nie opuścili, Nie obracając się za siebie, w stronę domu ru-
nawet po śmierci, jak stary Trojankowski właśnie. szyły, a droga, którą biegiem pokonały, nigdy jesz-
Na wsi gadali, że tak tę ojcowiznę kochał, że do tej cze nie była tak długa. Gdy drzwi za sobą w końcu
pory jej dogląda. Dowodem historia rolnika, któ- zamknęły, śmiać się zaczęły histerycznie. Przez
ry chcąc drogę do domu skrócić, wóz na dawną bagno nigdy więcej już nie odważyły się iść.
łąkę Trojankowskiego skierował, ledwie wiorst Po latach zastanawiały się, co lub kogo wtedy
parę ujechał, konie dęba stanęły i strzyc uszami, spotkały, może miejscowy miłośnik nalewek na ba-
i parskać zaczęły, i za nic ruszyć nie chciały. Rol- gnie Rosickiego poległ był i to na niego wpadły czy
nik szybko zaprzęg zawrócił, lejce ściągnął, ba- może jednak to sam Rosicki na swym bagnie leżał
tem świsnął i nie obracając się. do domu popędził. i po nocy wiersze składał…
Jak to babka mawiała, kto drogę skraca, cza-
5 Na podstawie przekazu ustnego. (K. K.) sem do dom nie wraca…
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  35

Grażyna Kasprowicz
 36 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Legenda o Piwnej Górze 6 głód zapanował w chacie wdowy. Zbliżały się świę-
ta Zmartwychwstania Pańskiego, a ona nie miała
Żył niegdyś w okolicy Czernikowa zły dziedzic. już nic poza zupą z pokrzyw, by nakarmić syna.
Bogaty był bardzo. Majątku dorobił się na piwie, Zdesperowana postanowiła pójść do dziedzica.
które warzył w swoim browarze. Poddanych gnębił „Może choć wzgląd na dzisiejsze święto (a była to
srodze, zabierając im jęczmień i żyto, które słu- Wielka Sobota) zmiękczy jego serce” – myślała,
żyło mu do warzenia piwa. Nawet dzieci zapędzał z trwogą zbliżając się do dworu.
do zbierania w lesie chmielu, wszystko po to, by Że wszyscy byli zajęci przedświąteczną krzą-
jego piwo miało mocny smak i aromat. Sam też taniną, udało się jej bez przeszkód wejść na teren
rozmiłowany był wielce w tym napoju, skutkiem zagrody. Przez otwarte sieni drzwi trafiła do kuch-
czego brzuch miał rozdęty, twarz obrzmiałą i za- ni. Od zapachu jadła aż zakręciło się jej w głowie.
wsze przekrwione oczy. Samym wyglądem wzbu- Osłabła osunęła się do stóp dziedzica. Siedział
dzał strach. Otaczał się gromadą nikczemników, rozparty za stołem i choć pora postu jeszcze nie
którzy w zamian za dostatnie życie ślepo spełniali minęła, raczył się tłustym mięsiwem, które popijał
wszelkie jego rozkazy. Dniem i nocą strzegli dworu piwem z wielkiego kufla.
wielkiego jak zamek, pobudowanego z grubych bali, Zaniosła się szlochem i błagała w imię Chrystu-
na wzgórzu o milę od Czernikowa. Jeszcze pilniej sa Zmartwychwstałego, by ją wspomógł i jej osiero-
strzegł browaru, spichrzów i zagród dla licznego cone przez ojca dziecko. Nic nie wskórała. Dziedzic
bydła, trzody i koni. odtrącił ją z pogardą, a słudzy wypchnęli za bra-
Poddani bali się sprzeciwić okrutnikowi, na- mę dworu. Zmaltretowana długo leżała w błocie
wet gdy zabierał im ostatnie miarki zboża. Pan nie na drodze, a gdy z trudem dźwigała się na klęczki,
troszczył się o to, że będą przymierać głodem. wzrok jej skierował się na smukłą wieżę kościoła,
– Niech mielą korę dębową i żołędzie na mąkę, rysującą się w oddali.
skoro im się chce chleba – naigrywał się z wieśnia- Panie, wejrzyj na naszą krzywdę i niedo-
ków, za nic mając łzy dzieci i błagania matek. lę – szepnęła. W tym momencie rozmiękła ziemia
Gdy jeden z poddanych odważył się stanąć na wzgórzu zadrżała i rozwarła się. W mgnieniu
w obronie resztki swych plonów, uderzony przez oka dwór, browar i wszystkie zabudowania znik-
pachołka padł bez czucia i wkrótce zmarł. Wdowę nęły w przepastnej rozpadlinie, która zamknę-
zmuszono, by swego syna – młode pacholę – przy- ła się nad nimi. Gdy przerażona kobieta otwo-
słała do dworu do pracy. Chłopczyk miał wraz z in- rzyła oczy, ujrzała tylko nagie wzgórze bez śladu
nymi iść do lasu po chmielowe szyszki. By narwać ludzkiej obecności. Zdrętwiałą ze strachu odna-
pełny koszyk, wspinał się wysoko na gałęzie drzew, leźli ludzie, którzy tego dnia tłumnie odwiedzali
oplecione gęsto chmielowym pnączem. Zły traf kościół, by poświęcić pokarmy. Na odgłos grzmo-
chciał, że gałąź, na której się wsparł, okazała się tu i wstrząsów przybiegli i zadziwili się, widząc
zbyt krucha, złamała się i chłopiec runął w dół. tak zmienione to miejsce, nad którym unosił się
Przeżył, ale od miesięcy leżał unieruchomiony tylko lekki zapach jęczmiennego słodu i piwa.
w łóżku i nie wiadomo było, czy kiedykolwiek się Niejeden w duszy uradował się, że złego pana
z niego podniesie. spotkała sroga kara. Kobietę zawieziono do domu,
Po srogiej zimie nadeszła wiosna, a wraz hojnie obdarzając „święconką”, a i potem okolicz-
z nią – jak to na przednówku bywało – straszny ni nie zapomnieli o wdowie, także już nigdy w ich
chacie nie zaznano głodu.
6 G. Kasprowicz, Legenda o Piwnej Górze, A góra… zwą ją do dziś Piwną Górą. Z czasem
w: Rzeczy niepokój. Wybór wierszy i legend laureatów
gminnego konkursu literackiego na twórczość własną
ponownie wyrósł tam las. Jeśli tam traficie, je-
z lat 2003–2009, red. G. Kasprowicz, D. Chrobak, śli się dobrze wsłuchacie w szum drzew, ich szept
Czernikowo 2009, s. 106–107. opowie wam niezwykłą historię tego miejsca.
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  37

4.  Działania artystyczne

W program „etno spiżarnii…” wpisane zostały


także zajęcia z grafiki warsztatowej, przeprowa-
dzone przez Annę Pilewicz z pracowni artystycznej
Rekwizytornia Drzew. Nieprzypadkowo tą wybra-
ną techniką była kolagrafia. To stosunkowo młoda
technika graficzna, stosowana od XX wieku. Ma-
trycę przygotowuje się, przyklejając do płyty lub
tektury materiały o różnych fakturach. Uczest-
niczki swoje matryce wykonały przede wszyst-
kim z suszonych roślin. Na następnym etapie
matryce zostały pokryte farbą graficzną i odbite
na papierze bawełnianym na specjalnej prasie Anna Pilewicz prowadząca zajęcia z kolagrafii
do wklęsłodruku.
Wybór roślin do stworzenia matryc w ra-
mach „etno spiżarni…” umożliwił ujęcie świata
flory z jeszcze jednej perspektywy. Każda z ko-
biet spojrzała ten świat w zindywidualizowany
sposób – już wtedy gdy wybierały rośliny, które
najbardziej się im podobały ze względu na formę
lub symbolikę. Następnie uczestniczki umieściły
rośliny w określonych kontekstach – zakompo-
nowały przestrzenie swoich matryc, dodały ele-
menty uzupełniające. Wykreowały swoje własne
roślinne mikroświaty.
Po stworzeniu matryc i pozostawieniu ich
do wyschnięcia nastąpił na drugich zajęciach matryca do kolagrafii nr 1
etap tworzenia odbitek. Kobiety wybierały farby
i niekiedy nadawały swoim roślinom zupełnie
inne – zaskakujące barwy. W ten sposób stworzyły
„herbarium” wywiedzione z wyobraźni – niektóre
z prac pozwalają na rozpoznanie swoich pierwo-
wzorów, inne zaś zbliżają się do twórczości abs-
trakcyjnej. Można powiedzieć, że natura została
poddana niemal alchemicznemu procesowi two-
rzenia natury wyobrażonej.
Zajęcia – poza wprowadzeniem w wymiar
artystyczny – były również dla uczestniczek
chwilą wytchnienia, gdy w ciszy i w skupieniu
kreowały swoje matryce. Były to jednak również
momenty pozwalające na dłuższą rozmowę, opo- matryca do kolagrafii nr 2
wiedzenie o swoim życiu codziennym, rodzinie
 38 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

i zainteresowaniach. Spotkaniom towarzyszyła szczególna atmosfera,


w której kobiety zbliżyły się do siebie i zawiązały przyjaźnie. Na pewno
sprzyjały temu odważne żarty uczestniczek, z których śmiały się szczerze
i donośnie całymi godzinami.
Warsztaty z kolagrafii, podzielone na dwa odrębne spotkania, były pra-
cochłonne – całkowity czas pracy nad jedną odbitką z przygotowaniem ma-
trycy zajął łącznie około 6 godzin. Aczkolwiek nikt tego mocno nie odczuł,
ponieważ moment samego odbijania i jego efekt wszystko rekompensował.
Artystyczna cześć projektu okazała się nadzwyczajnym przeżyciem, pobu-
dzającym kobiecą wrażliwość na otaczające nas piękno. Procesem twórczym
w całym znaczeniu tego słowa.

matryca do kolagrafii nr 3
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  39

Monika Gęsicka
 40 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Monika Błażejewicz
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  41

Monika Błażejewicz
 42 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Wioleta Śmiechowska
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  43

Anna Żołądz
 44 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Kamila Czajka
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  45

Elżbieta Lewandowska
 46 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Ewelina Wolska
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  47

Kamila Karolewska
 48 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Maria Nowak
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  49

Elżbieta Lewandowska
 50 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Monika Gęsicka
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  51

Kamila Karolewska
 52 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

5.  Co dalej?

Wiedza i umiejętności zdobyte przez uczestniczki projektu są tylko częściowym


plonem tego, co oferuje nam rodzima etnobotanika. Jednak zdążyło w nich
wykiełkować przekonanie, że jest to praktyka, którą warto „siać dalej”. Kobiety
nie tylko „otrzymały” wiedzę i narzędzia, ale też umiejętność przekazywania
jej dalej. Podczas warsztatów etnograficzno-metodycznych, przeprowadzonych
w odniesieniu do wystawy Tajemnice codzienności, zaprezentowano uczestnicz-
kom projektu, jak promować dziedzictwo regionalne szerszej grupie odbiorców.
To ważny element działania, ponieważ dzięki niemu nasza praca nad popularyza-
cją dziedzictwa może rozkwitać i owocować. Uczestniczki są zdolne aktywizować
mieszkańców swojej okolicy, zachęcać do ochrony przyrody, zgłębiania wiedzy
etnobotanicznej i podejmowania eksperymentów z jej udziałem. Podsumowa-
niem naszej pracy niech będzie wypowiedź jednej z uczestniczek:

uczestniczki projektu
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  53

Rodzina mojej mamy pochodzi z Kre-


sów Wschodnich. Po przesiedleniu wylądo-
wała na Pomorzu Zachodnim w rolniczej
dzielnicy małego miasteczka. Dziadko-
wie mieli spore gospodarstwo, uprawiali
ziemię i hodowali zwierzęta. Mama ze
swojego dzieciństwa pamięta, że babcia
chodziła na łąkę i zbierała zioła na uży-
tek rodziny, m.in. dzięgiel, krwawnik,
piołun. Mama opowiadała też, że wkrótce
po zamieszkaniu w Polsce, w miejscowo-
ści, w której się osiedlili, otwarto „aptekę
ziołową”, w której można było kupić go-
towe surowce zielarskie. Babcia nie mu-
siała już „biegać po łąkach” (słowa mojej
mamy), żeby zbierać zioła, potem je su-
szyć i przechowywać.
W tamtym czasie, gdy większość rzeczy
robiło się samodzielnie od podstaw, musia-
ło być to jednak ułatwienie, z którego bab-
cia chętnie skorzystała. Wyobrażam sobie
jej milion codziennych obowiązków. Doje-
nie krów, produkcja masła i twarogu, zbie-
ranie owoców, robienie dżemów, kompotów, Maria Nowak
powideł, wypiek chleba i chałki, wyrób do-
mowych wędlin, praca w przydomowym
warzywniku, opieka nad dziećmi, pranie,
zamiatanie domu i podwórka, pastowanie Babcia swojej wiedzy o ziołach (po-
podłóg, codzienne karmienie rodziny i osób noć dużej i przekazanej jej przez jej mat-
pomagających w pracy w gospodarstwie, kę) nie przekazała mojej mamie, no i mi
karmienie i doglądanie zwierząt, pomoc jej też nikt nie przekazał, nić się urwała.
dziadkowi w pracach na polu. Czas kiedyś Ja muszę uczyć się wszystkiego na nowo.
naprawdę musiał płynąć wolniej… Mimo że babcia już nie żyje, poprosiłam
Dla nas spacer po zioła na łąkę to re- ją o wsparcie w nauce rozpoznawania ziół
laks, pasja, przyjemne oderwanie się od co- i o to, żeby czuwała nade mną, żebym nigdy
dziennych zajęć, szukanie ciszy i wytchnie- nie nazbierała jakiś trujaków. No i uczę się
nia, powrót do natury, tradycji. Dla babci tak między innymi od Was moje wszystkie
było to pewnie trochę jak wyjście do apteki, piękne kobiety. Żyje w nas duch naszych
jedna z rzeczy, które zrobić trzeba, aby za- babć i wszystkich poprzednich pokoleń, co?
opiekować się swoją rodziną. M. N.
 54 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

6.  Niezaplanowane działania

W czasie trwania projektu zrodziła się idea wykonania zdjęć


portretowych naszych Kobiet. W końcu to one są współ-
autorkami niniejszej publikacji. Współpracujące z nami Mu-
zeum Etnograficzne udostępniło naszej grupie przestrzeń
do realizacji sesji zdjęciowej.
Gdy 10 sierpnia spotkałyśmy się na ostatnich warsztatach
z pierwszej części projektu, wiedziałyśmy, że zwieńczeniem
dnia będzie nasza sesja zdjęciowa, której wszystkie wyczeki-
wałyśmy. Gdy znalazłyśmy się w Muzeum Etnograficznym,
już nic nie dało się tego ukryć. Szczotki, pudry, korale i spe-
cjalnie przygotowane przez uczestniczki wianki oraz bukiety
poszły w ruch…
Chcemy przede wszystkim podkreślić, że cała „etno spi-
żarnia ziemi dobrzyńskiej” oprócz swej wartości merytorycz-
nej i edukacyjnej, jest dla nas wszystkich czymś więcej, prze-
życiem wręcz metafizycznym. Mówią, żeśmy wiedźmy!
Żarty żartami, ale uważamy to za komplement.
Portrety wykonane przez Joannę Chmielewską stały się
częścią zaplanowanych wystaw kolagraficznych prac uczest-
niczek. Patrząc na wykonane zdjęcia, przepełnia nas duma ,
że podjęte działania to coś więcej niż realizacja postawionych
celów i pilnowanie harmonogramu. To przeżycie, które pozo-
stanie w sercach każdej z nas jeszcze przez długi czas.
Jesteśmy pewne, że „etno spiżarnia…” stanie się inspi-
racją dla naszych uczestniczek do podejmowania odważnych
kroków zarówno w życiu kulturowym, jak i prywatnym. Do-
wodem na to były organizowane 31 sierpnia dożynki w gmi-
nie Czernikowo. To właśnie w ich trakcie uczestniczki projek-
tu podjęły pierwsze działania związane z promocją publikacji.
Należy wspomnieć, że to one przejęły wszelką inicjatywę
związaną z przygotowaniem stoiska i wypełnienia go swoimi
naturalnymi wyrobami.
Przedstawiamy współautorki niniejszej publikacji i uczest-
niczki projektu:
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  55

Agata McCaughey

Larisa Dżażdżewska
 56 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Elżbieta Lewandowska

Grażyna Kasprowicz
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  57

Jolanta Linkiewicz

Justyna Śmiechowska
 58 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Kamila Czajka

Kamila Karolewska
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  59

Maria Nowak

Mariola Śmiechowska
 60 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Marta Ćwiklińska

Marta Kobylecka
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  61

Mirella Górzyńska

Milena Krajewska
 62 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Monika Gęsicka

Wioleta Śmiechowska
Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  63

Anna Żołądz

Krystyna Próchniak i Monika Błażejewicz –


nieobecne w czasie naszej sesji zdjęciowej
 64 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

A jako pomysłodawczynie i współrealizatorki „etno spiżarni ziemi dobrzyń-


skiej", my – Ewelina Wolska i Sara Orzechowska – bardzo dziękujemy wszyst-
kim uczestniczkom.

Ewelina Wolska, Sara Orzechowska


Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej  65

7. Podziękowania

Swoje podziękowania kierujemy do Narodowego


Centrum Kultury za możliwość realizacji zada-
nia „etno spiżarnia ziemi dobrzyńskiej” – inicju-
jącego wyjątkowe dla nas działania o wymiarze
kulturotwórczym.
Dziękujemy Panu Tomaszowi Grzeszkowiako-
wi, dyrektorowi Domu Muz w Toruniu, a także
pracownikom Domu Muz w Toruniu, a w szczegól-
ności Elżbiecie Chrulskiej, Agnieszce Dąbrowskiej
i Aleksandrze Strzelec za pomoc w przygotowaniu
wniosku projektowego oraz za opiekę nad realiza-
cją projektu; Agnieszka Dąbrowska

Elżbieta Chrulska Aleksandra Strzelec

Panu Dariuszowi Chrobakowi – dyrektoro- graficzną i skład książki, a tym samym umilenie
wi Szkoły Podstawowej im. K. K. Baczyńskiego naszym czytelnikom odbioru przekazywanych tre-
w Czernikowie oraz członkom Stowarzyszenia ści; członkom Stowarzyszenia Kasztelania Ostrow-
czyż-nie; Joannie Chmielewskiej, której zawdzię- ska – Natalii Jędrzejczak i Maciejowi Jędrzejczak
czamy fotograficzne uchwycenie wszystkich wspól- oraz pracownikom Muzeum Etnograficznego
nych i jakże wyjątkowych chwil; Annie Pilewicz za współpracę przy realizacji planowanych działań;
za wprowadzenie nas w magiczny świat kolagrafii dr hab. Violettcie Wróblewskiej, prof. umk za re-
oraz redakcję i korektę tekstu do niniejszej pu- cenzję niniejszej publikacji; oraz wszystkim wolon-
blikacji; Wojciechowi Prusakiewiczowi za oprawę tariuszom i osobom pomagającym w projekcie.
 66 Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej

Spis treści

Wstęp  • 6

1.  Idea jedzenia, kulinaria, kultura gospodarowania…  • 15


1.1. Powiedzenia  • 16
1.2. Przysłowia  • 18
1.3.  Przepisy kulinarne  • 20
Gomółki
Pospółka
Ocet różano-głogowy z wyciągiem z wrotyczu
Placki komosowe z bakaliami
1.4.  Przepis na krem  • 22
1.5.  Słownik regionalizmów  • 24

2.  Naturalne surowce lecznicze  • 25


Babka lancetowata
Groch
Piołun, kruszyna
Ruta
Czarny bez
Bylica
Szczawik zajęczy
Czosnek
Mrówki

3.  Wierzenia, przesądy, legendy i podania ziemi dobrzyńskiej  • 29


3.1.  Wierzenia i przesądy  • 29
3.2.  Legendy i podania  • 33
O Izydorze
Niech im ziemia…
Legenda o Piwnej Górze

4.  Działania artystyczne  • 37

5.  Co dalej?  • 52

6.  Niezaplanowane działania  • 54

7. Podziękowania  • 65
„Etnospiżarnia ziemi dobrzyńskiej” ma charakter publikacji
popularyzatorskiej, o wymiarze pragmatycznym. Jest to przy-
stępnie opracowany zestaw tradycyjnych receptur kulinarnych
i  medycznych dających się wykorzystać także współcześnie
w życiu codziennym. Autorki pracy starały się zebrać i opraco-
wać te szczątkowe przekazy pochodzące z ziemi dobrzyńskiej,
zanim pamięć o  nich zniknie zupełnie. W tym zakresie jest
to praca wartościowa, gdyż ocala od zapomnienia unikatowe
zjawiska i receptury z kuchni oraz lecznictwa naszych przod-
ków. Materiał zaprezentowany w publikacji może być także wy-
korzystany jako podstawa źródłowa pracy naukowej dotyczącej
niematerialnego dziedzictwa kulturowego z  zakresu ludowej
medycyny i kuchni.

Dr hab. Violetta Wróblewska, prof. umk

You might also like