You are on page 1of 4

Ferdydurke - w niewoli Formy

Materiały do zajęć online

1. Wymień dzieła literackie poruszające zagadnienie wolności.






2. Co oznacza dla Ciebie określenie „być sobą” – czy bycie sobą w wolnym społeczeństwie jest trudne,
czy jest możliwe, czy jest potrzebne? Uzasadnij.
…..........................................................................................................................................................................
..............................................................................................................................................................................
..............................................................................................................................................................................

3. Czy według Witolda Gombrowicza człowiek ma jakiekolwiek szanse na to, aby być w pełni
wolnym?
…..........................................................................................................................................................................
..............................................................................................................................................................................
..............................................................................................................................................................................
Forma – coś więcej niż konwenans
1. Wskaż trzy powieściowe przestrzenie, w których rządzi niepodzielnie Forma, i opisz wynikające z niej
schematy myślenia i postępowania.

Forma
szkoła dworek szlachecki
jego mieszkańcy –
ćwierćinteligenci – zachłysnęli się
nowoczesnością;
w powierzchowny sposób
przyswoili sobie modne idee;
przerzucają się postępowymi
hasłami, takimi jak rewolucja
obyczajowa, naturalność,
zniesienie kary śmierci czy Liga
Narodów; wyznają kult
(zdrowego) ciała
(uzewnętrzniający się np. w
sportowym stylu bycia
Młodziakówny); obnoszą się ze
swoją tolerancją dla swobody
obyczajowej; nawołują do
zburzenia starego porządku i
odrzucają konserwatywne
wartości, ale w zderzeniu z
konkretną sytuacją (gdy nakrywają
starego profesora w sypialni
córki), reagują jak filistrzy bądź
też klasyczni rodzice
zaniepokojeni o cnotę jedynaczki

2. Określ, w jaki sposób bohater w podanych sytuacjach rozbija Formę.

Fragment Metoda rozbicia Formy


Zamiast tedy ująć myśl od strony zielonobłękitnej, hardej,
świeżej, ująłem ją ubogo. „Cóż, dziecko jest dzieckiem” –
myślałem, wyobrażając sobie poród, mamkę, choroby, ognipiór,
nieporządki dziecięce, koszta utrzymania oraz że dziecko swym
ciepłem dziecięcym i mlekiem zniweczyłoby wkrótce dziewczynę,
czyniąc ją ociężałą i ciepłą mateczką. Toteż powiedziałem ubogo,
mentalnie, nachylając się do Młodziakówny.
– Mamusia...
Na zeszytach pilnik do paznokci, na oknie – scyzoryk, [...]
tenisowy pantofel, a w nim kwiat, goździk, przypadkowo
porzucony. Jakże skromnie, a jak mocno! [...] O, mistrzyni! Gdy
staromodne, naiwne, banalne hodowały azalie w doniczkach,
ona w pantofel kwiat wrzuca, w sportowy! [...] Złapałem muchę,
oberwałem jej nogi i skrzydełka, uczyniłem z niej cierpiącą,
bolesną, przerażającą i metafizyczną kulę, nie całkiem okrągłą,
ale w każdym razie przepaścistą i dołożyłem ją do kwiatu,
wsadziłem cicho do pantofla.
[...] Jakbym diabłem poszczuł nowoczesną!
Tekst uzupełniający lekcję

Nie ze wszystkim mnie zrozumieli (mowa o artykułach, które ukazują się w kraju na temat Ferdydurki)
lub raczej wyciągnęli ze mnie to tylko, co jest „na czasie”, odpowiadające ich obecnej historii, ich sytuacji.
Jestem zrezygnowany: takie fragmentaryczne – egoistyczne, powiedziałbym – odczytywanie, zawsze pod
kątem bieżącej potrzeby, jest nieuniknione. Przed wojną Ferdydurke uchodziła za bełkot szaleństwa, gdyż w
dobie radosnej twórczości i mocarstwowego zrywu zanadto psuła paradę. Dziś, gdy Gęba i Pupa dotkliwie
dały się we znaki narodowi, została podniesiona do rangi satyry i krytyki całą gębą, a jakże, niczym Wolter!
Teraz mówi się, że książka rozumna (ba! nawet klarowna i precyzyjna!), dzieło trzeźwego racjonalisty, który
z premedytacją osądza i karci, dzieło nieomal klasyczne i jak najściślej odważone!
Z wariata wyskoczyć na racjonalistę – czy to awans dla artysty? Ale ten racjonalizm ferdydurkowaty
nawala w pewnej chwili krytykom i artykuły kończą się zazwyczaj zakłopotanym twierdzeniem, że chyba
„Gombrowicz nie przemyślał swoich poglądów do końca”, bo jednak utwór nie chce im wleźć bez reszty w
„koncepcję”, którą pracowicie wydedukowali. A może nie chce wleźć, bo koncepcja za ciasna? Spróbuję w
skrócie określić moje najgrubsze z nimi nieporozumienia.
Ferdydurke dlatego jest niełatwa do odczytania, że zawiera się w niej pewne specjalne widzenie
człowieka. Jakże oni widzą tego mojego człowieka? A jak ja go widzę?
Oni mówią – i słusznie – że w Ferdydurce człowiek jest stwarzany przez ludzi. Ale rozumieją to przede
wszystkim jako uzależnienie człowieka od grupy społecznej, która narzuca mu obyczaj, konwenans, styl... I
nawet zdarza się im w tym punkcie nadmienić, iż jest to prawda zgoła banalna, truizm i wywalanie otwartych
drzwi.
Jednego wszakże nie dostrzegli. Mianowicie, iż ten proces urabiania człowieka przez ludzi jest w
Ferdydurke pojęty nieskończenie szerzej. Nie przeczę, że istnieje zależność jednostki od środowiska – ale dla
mnie o wiele ważniejsze, artystycznie bardziej twórcze, psychologicznie bardziej przepaściste, filozoficznie
bardziej niepokojące jest to, że człowiek jest stwarzany także przez pojedynczego człowieka, przez inną osobę.
W przypadkowym zetknięciu. W każdej chwili. Mocą tego, że ja jestem zawsze „dla niego”, obliczony na
cudze widzenie, mogący istnieć w sposób określony tylko dla kogoś i przez kogoś, egzystujący – jako forma
– poprzez innego. A więc nie idzie o to, że mnie środowisko narzuca konwenans lub, mówiąc za Marksem, że
człowiek jest produktem swojej klasy socjalnej, a o zobrazowanie zetknięcia człowieka z człowiekiem w całej
jego przypadkowości, bezpośredniości, dzikości, o wykazanie, jak z tych przypadkowych związków rodzi się
Forma – i często najbardziej nieprzewidziana, absurdalna. Gdyż ja sam dla siebie nie potrzebuję formy, ona
mi jest potrzebna po to tylko, aby ten drugi mógł mnie zobaczyć, odczuć, doznać. Czyż nie widzicie, że taka
forma to coś o wiele potężniejszego niż zwykły konwenans społeczny? I że to żywioł nie do opanowania?
Póki rozumiecie Ferdydurke jako walkę z konwenansem, ona spokojnie będzie kłusowała po utartej ścieżce;
ale gdy pojmiecie, że tu człowiek stwarza się z drugim człowiekiem w sensie najdzikszego bodaj wyuzdania,
ona zarży i da susa, jak spięta ostrogą, ponosząc was w dziedzinę Nieobliczalnego. Ferdydurke to o wiele
bardziej forma-żywioł niż forma-konwenans.
Oni mówią dalej, że w Ferdydurke (i w innych utworach) walczę z fałszem, z zakłamaniem... Zapewne.
Ale czyż nie jest to znowu uproszczenie mego człowieka i moich intencji?
Przecież mój człowiek jest stwarzany od zewnątrz, czyli z istoty swojej nieautentyczny – będący
zawsze nie sobą, gdyż określa go forma, która rodzi się między ludźmi. Jego „ja” jest mu zatem wyznaczone
w owej „międzyludzkości”. Wieczysty aktor, ale aktor naturalny, ponieważ sztuczność jest mu wrodzona, ona
stanowi cechę jego człowieczeństwa – być człowiekiem, to znaczy być aktorem – być człowiekiem, to znaczy
udawać człowieka – być człowiekiem, to „zachowywać się” jak człowiek, nie będąc nim w samej głębi – być
człowiekiem, to recytować człowieczeństwo. Więc w tych warunkach jakże rozumieć walkę z gębą, z miną,
w Ferdydurke! Przecież nie tak, że człowiek ma się pozbyć swojej maski – gdy poza nią nie ma żadnej twarzy
– tu tylko można żądać, aby uprzytomnił sobie swoją sztuczność i ją wyznał. Jeśli skazany jestem na fałsz,
jedyna szczerość mi dostępna polega na wyznaniu, że szczerość jest mi niedostępna. Jeśli nigdy nie mogę być
całkowicie sobą, jedyne, co mi pozwala uratować od zagłady moją osobowość, to sama wola autentyczności,
owo uparte wbrew wszystkiemu „ja chcę być sobą”, które jest niczym więcej jak tylko buntem tragicznym i
beznadziejnym przeciw deformacji. Nie mogę być sobą, a jednak chcę być sobą i muszę być sobą – oto
antynomia, z tych niedających się uładzić... i nie oczekujcie ode mnie lekarstw na nieuleczalne choroby.
Ferdydurke stwierdza jedynie to wewnętrzne rozdarcie człowieka – nic więcej.
A degradacja?
Dlaczegóż pominęli prawie zupełnie degradację, która tak silnie gra w moich utworach, która dopiero
tej formie mojej nadaje właściwy smak?
Skupili się na tym problemie deformacji – zapomnieli, że Ferdydurke jest także książką o
niedojrzałości... Człowiek nie może wyrazić siebie na zewnątrz nie tylko dlatego, że inni go paczą – nie może
wyrazić siebie przede wszystkim dlatego, że tylko to, co w nas jest już uładzone, dojrzałe, nadaje się do
wypowiedzi, a cała reszta, czyli właśnie niedojrzałość nasza, jest milczeniem. Wobec czego forma będzie
zawsze czymś dla nas kompromitującym – jesteśmy poniżeni formą. I nietrudno dostrzec, jak, na przykład,
cały nasz dorobek kulturalny, powstały dzięki temu skrywaniu niedojrzałości, będący dziełem ludzi
podciągających się do poziomu, którzy są tylko na zewnątrz swoją mądrością, powagą, głębią,
odpowiedzialnością (przemilczając odwrotną stronę medalu, nie mogąc jej ujawnić) – jak te wszystkie nasze
sztuki, filozofie, moralności kompromitują nas, albowiem nas przerastają i, dojrzalsze od nas, wtrącają nas w
jakieś wtórne zdziecinnienie. My kulturze naszej nie możemy wewnętrznie sprostać – to fakt, który dotąd nie
został należycie uwzględniony, a który decyduje o tonacji naszego „życia kulturalnego”. W głębi jesteśmy
wieczystymi chłystkami. [...] Ale nie zapominajmy także, że człowiek nie lubi dojrzałości – ponieważ woli
młodość swoją. Dlatego też Ferdydurke zawiera w sobie oba te dążenia – jest ona, jak już zaznaczyłem w tym
dzienniku „obrazem walki o własną dojrzałość kogoś zakochanego w swej niedojrzałości”. Tu więc znowu
forma staje się degradująca.
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków–Wrocław 1986, s. 7–11.

Jaka wizja człowieka wyłania się z tego Gombrowiczowskiego autokomentarza?


…………………………………………………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………………………………………………

You might also like