You are on page 1of 2

Ks.

Krzysztof Grzywocz
Drabina Jakubowa

We śnie [Jakub] ujrzał drabinę opartą na ziemi, sięgającą swym wierzchołkiem nieba, oraz aniołów Bożych,
którzy się wspinali i schodzili po niej na dół.
(Rdz 28, 12)

Sen Jakuba został wpisany w jego życie, a przez niego w historię narodu izraelskiego i w dzieje całej
ludzkości. Jest jednym z najsłynniejszych snów, które zapisane zostały na kartach historii. Jego przestrzeń
rozciąga się pomiędzy tym, co Boskie, a tym, co ziemskie i do głębi ludzkie. Drabina łączy te dwa wymiary. Sen
Jakuba, podobnie jak wiele innych biblijnych snów, wyznacza kształt rzeczywistości: A oto Pan stał nad nim
i mówił: „Ja jestem Pan, Bóg Abrahama i Bóg Izaaka. Ziemię, na której leżysz, oddaję tobie i twemu potomstwu”
(Rdz 28, 13).
Sny przenikają każdą kulturę i pozostają obecne w różnych jej przejawach. Ich przestrzeń ukazuje wewnętrzny
wymiar człowieka i kultury, w jakiej żyje. Senna drabina łączy bieguny, pomiędzy którymi rozgrywa się realny
dramat człowieka. Miejscem centralnym Czarodziejskiej góry Tomasza Manna jest rozdział Śnieg z opisem snu,
którego bieguny rozpościerają się pomiędzy sielankową atmosferą śródziemnomorskiej zatoki a przerażającym,
ofiarniczym dramatem rozgrywającym się w starej świątyni. Inspiracją dla twórczości Salvadora Dali były często
jego własne sny. Jeden z jego obrazów, inspirowany snem z 19 września 1963 roku, rozpięty jest pomiędzy
ginącym w tle obliczem Chrystusa a spokojną codziennością, połączoną z boskim źródłem smugami światła, które
najzwyczajniejsze kartofle malują złotą farbą. Początkowa scena z filmu Zacha Braffa Powrót do Garden State to
sen głównego bohatera, ukazujący dramat ludzi uwięzionych w spadającym samolocie. Główny bohater filmu jest
wśród nich. Drabina jego życia, po której zmuszony jest się poruszać, łączy nieludzki spokój i opanowanie
z niewyrażalnym lękiem, który śmiertelnie paraliżuje jego życie. Podobne napięcie odnajdujemy w piosence
Edyty Bartosiewicz Sen: „To jest mój sen / Ten sen przeraża mnie / W pokoju bez ścian zamykam się / Nie ma
nic, nie ma mnie / Niby bezpiecznie, ale wcale nie jest dobrze w moim śnie”.
Człowiek zaczyna się bać swoich snów, ponieważ ukazują mu jego prawdziwe, realne wnętrze – „zapomina”
je albo lekceważy. Lęk przed ukrytym biegunem sprawia, że wynosi drabinę ze snu i zaczyna marzyć –śnić – na
jawie. Wtedy, podobnie jak w filmach Wong Kar Waia, senne marzenia mieszają się z rzeczywistością.
Rozróżnienie sennych obrazów od tak zwanej rzeczywistości jest trudem już nie tylko dla widza. Bohater,
zamknięty w pokoju numer 2047 i podróżujący do magicznego miejsca 2046, musi pogodzić się z ginącą
w marzeniach rzeczywistością, gdzie obietnica zaczarowanej miłości rozpływa się w patologicznym egoizmie
– jak dym papierosów w ciasnych pomieszczeniach. Realne sny, tak jak w Psalmach Tadeusza Nowaka, „piją już
tylko konie”. Człowiek karmi się swoimi iluzjami.
Ratunek obiecuje drabina umieszczona pomiędzy świadomością a podświadomością. Wędrówka – pomiędzy
świadomym „ja” a jego nieświadomymi pokładami – daje przeczucie poznania siebie i pewnej kontroli swoich
zachowań. Za sny odpowiedzialna jest tu podświadomość – sny wprowadzają w jej przestrzeń. Treść tych snów
staje się jednak coraz bardziej mroczna, lękowa i depresyjna, a kult podświadomości coraz bardziej okultystyczny.
Dr Krokowski, psychoanalityk z Czarodziejskiej góry, pod koniec powieści bierze aktywny udział w seansach
spirytystycznych. Błędem nie jest zauważenie bieguna podświadomości – niewyrażalnej głębi człowieka (homo
abyssus) – lecz zapomnienie o biegunie nadświadomości. Świadome „ja” nie jest proporcjonalnym biegunem do
podświadomości. Tym biegunem jest nadświadomość. Nie bez powodu film Wong Kar Waia Spragnieni miłości
kończy się sceną w świątyni, w której główny bohater pozostawia swoje niewyrażalne wyznania. Nadświadomość
przenika człowieka, lecz swoją przestrzenią wychodzi bezgranicznie dalej, poza jego granice. Nie jest częścią
człowieka – on musi ją zaprosić (w innym rozumieniu nadświadomość byłaby częścią podświadomości – na
przykład archetypem niezależnego „ja”, Boga).
Ostatecznie nadświadomością człowieka jest sam Bóg, który stoi na szczycie drabiny Jakubowej. Jego słowo
przenika człowieka i zna go (por. Ps 139). To Bóg potrafi drabiną kontemplacji połączyć rzeczywistość swojego
słowa z głębią człowieka, przenikając ją światłem sensu. Jego słowo odbija się w głębi człowieka jak
rozświetlony katedralny witraż na marmurowej posadzce.
Sny pokazują autentyczną drabinę, po której odbywa się wędrówka życia. Bywają mądrzejsze niż dotknięta
iluzjami tzw. świadomość. Subtelnie pokazują prawdę o nas i delikatnie przypominają o przestrzeni życia, która
jest większa niż nasze lękowe, ciasne i zadymione pomieszczenia. Piękno Boga jest jak słońce, które świeci nad
każdym człowiekiem. Nawet wtedy, gdy świadomy człowiek udaje niewidomego, jego sny widzą często więcej.
Dobrze jest pamiętać, że ewangelizacja Europy rozpoczęła się we śnie św. Pawła (por. Dz 16, 9), a u początku
historii zakonu franciszkańskiego wydarzyły się sny św. Franciszka i papieża Innocentego III. Nie brakuje i dzisiaj
ikonograficznych snów. Siostrze Magdalenie, założycielce Małych Sióstr Jezusa, ukazała się we śnie Maryja
trzymająca na wyciągniętych dłoniach Jezusa – nikt nie chce Go wziąć. Zagubieni marzyciele szukają swojego
Neverlandu, szczęścia, które w realnym świecie jest na wyciągnięcie dłoni – jak adwentowe Dzieciątko schodzące
wraz z aniołami po Jakubowej drabinie.

You might also like