You are on page 1of 23

JAROSŁAW IWASZKIEWICZ - OPOWIADANIA

SPIS TREŚCI:
1. Biografia autora
2. Twórczość
3. Opowiadania.
4. “Panny z Wilka”
5. “Brzezina”
6. “Młyn nad Utratą”
7. “Bitwa na równinie Sedgemoor”
8. “Matka Joanna od Aniołów”
9. “Ikar”
10. “Borsuk”
11. “Tatarak”
12. “Zarudzie”

1. JAROSŁAW IWASZKIEWICZ (1894-1980)


● urodził się 20 lutego 1894 roku w Kalniku na Ukrainie; w twórczości i na co
dzień używał imienia Jarosław, a w dokumentach - Leon; jego ojciec walczył
w powstaniu styczniowym, stąd jego zainteresowanie tą problematyką; stracił
ojca w wieku 8 lat, przez co przeniósł się z rodziną do Warszawy i tam
rozpoczął naukę w szkole Karola Szulca przy ulicy św. Barbary, przyjaźnił się
z Karolem Szymanowskim (byli spokrewnieni, a przyjaźń ta trwała aż do
śmierci Karola); w 1904 roku znów powrócił z matką na Ukrainę, a tam
rozpoczął naukę w rosyjskim gimnazjum;
● przez wpływy artystycznej rodziny Szymanowskich, już w wieku 9-10 lat
Jarosław pisał wiersze i dramaty, próbował także swoich sił w komponowaniu
muzyki;
● w 1909 roku przeniósł się z rodziną do Kijowa, uczęszczał tam do gimnazjum
i udzielał korepetycji (przez co miał kontakty z zamożnymi rodzinami
ziemiańskimi);
● w 1912 roku otrzymał świadectwo maturalne i zapisał się na Wydział Prawa
Uniwersytetu Kijowskiego, jednocześnie zostając studentem szkoły
muzycznej i konserwatorium; w styczniu 1915 opublikował swój pierwszy
utwór - sonet Lilith (zamieszczony w kijowskim piśmie “Pióro”); wtedy
nasiliły się również jego teatralne zamiłowania - pracował jako aktor i doradca
literacki w kijowskim teatrze Studya Stanisławy Wysockiej; w późniejszych
latach dwudziestolecia międzywojennego napisał kilka dramatów (Lato w
Nohant czy Maskarada); także po drugiej wojnie wiązał się z teatrem i napisał
kilka utworów przeznaczony dla sceny (Odbudowa Błędomierza czy Wesele
pana Balzaka);
● wiosną 1918 roku wstąpił do III Korpusu Polskiego, uczestniczył w paru
potyczkach, ale latem był już z powrotem w Kijowie; w październiku wybrał
się do Warszawy. Tam nawiązał współpracę z Mieczysławem Grycendlerem
(później znany jako Grydzewski), redaktorem studenckiego pisma literackiego
“Pro Arte et Studio”. W listopadowym numerze pojawiło się dziesięć
oktostychów Iwaszkiewicza, a Grydzewski zapoznał go z Janem Lechoniem,
Julianem Tuwimem i Antonim Słonimskim. 29 listopada zaczęli wspólnie
czytać wiersze w kawiarni “Pod Picadorem”;
● w grudniu 1918 roku ukazał się książkowy debiut Iwaszkiewicza - tom
wierszy pt. Oktostychy;
● nakładem miesięcznika “Zdrój” ukazuje się “Zenobia Palmura. Powieść
poetycka”, a on przystępuje do redakcji “Nowe Sztuki” m.in. z Tadeuszem
Peiperem; pismo upada po dwóch numerach, a między poetami wywiązuje się
konflikt;
● w lipcu 1920 wstępuje do wojska, ale nie bierze udziału w walkach; pisze
wiele recenzji muzycznych, literackich i teatralnych, jest również sekretarzem
ówczesnego marszałka sejmu, Macieja Rataja. W 1922 roku żeni się z Anną
Lilpop, a trzy lata później rezygnuje z pracy i postanawia wycofać się z
centrum spraw politycznym i zostać literatem.
● w 1925 roku wyjeżdża do Paryża, by zapoznać się z ówczesną kulturą, spędził
tam pół roku i wyjazd ten otworzył w jego życiu cykl podróżowania (zwiedził
m.in. Niemcy, Francję, Belgię, Włochy itd. był również dwukrotnie w
Ameryce Południowej).
● wraz z dwoma córkami i żoną mieszkał w Stawisku, obszernym dworku,
odziedziczonym przez jego żonę Annę; była to siedziba rodziny przez ponad
pół wieku. Jego żona była osobą o rozległej wiedzy artystycznej i literackiej,
ale nie uważała się za pisarkę.
● w 1927 roku wrócił do pracy urzędniczej w Ministerstwie Spraw
Zagranicznych, na stanowisku kierownika Referatu Propagandy Sztuki (do
1932 r.), później jako dyplomata wyjechał do Kopenhagi, a jeszcze później
objął stanowisko sekretarza poselstwa w Brukseli. W 1936 roku wycofał się z
dyplomacji z powodu poważnej choroby żony, ale także z powodu
rozczarowania nowym porządkiem Europy.
● mimo tego, dzięki działalności dyplomatycznej stał się “obywatelem Europy”,
współpracował z organizacją PEN oraz z Unią Intelektualną;
● w 1936 r. osiada w Stawisku, wydaje zbiór opowiadań pt. Młyn nad Utratą;
jest to niezmiernie owocny czas literacki, a sukces sceniczny odnoszą także
jego sztuki. Co roku także wyjeżdża na swoją ulubioną Sycylię.
● wojna zastała go w Stawisku, ponieważ był przekonany, że Polska da radę się
obronić przed Rzeszą, prowadził nieregularne zapiski; jego dworek stał się
ochroną i schronieniem dla wielu osób w czasie okupacji, ponieważ został
zarejestrowany jako “zakład ogrodniczy”, a w domu żona prowadziła
“pensjonat” co wyjaśniało obecność wielu osób. Miał też dobre warunki do
zostania punktem działalności konspiracyjnej, więc tym właśnie się stał, a
Iwaszkiewicz związał się z departamentem oświaty, nauki i kultury Delegatury
Rządu w Londynie. Przebywało tam w gościach również wielu literatów
takich jak Czesław Miłosz, Zofia Nałkowska czy Krzysztof Kamil Baczyński,
dlatego tradycją stały się tak wieczory autorskie, odbywające się przez całą
wojnę.
● po wojnie Iwaszkiewicz kontynuuje swoją literacką aktywność organizacyjną,
zostaje wybrany prezesem Zarządu Głównego Związku Zawodowego
Literatów Polskich. Pełni tą funkcję do 1949 r., a wróci do tego obowiązku w
1959 r. i będzie pełnić je do śmierci; pod koniec lat czterdziestych był
prezesem Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Autorskich; pełnił także
funkcję wiceprezesa polskiego PEN Clubu przez 10 lat;
● w roku 1952 r. został posłem na Sejm PRL i pozostał nim aż do śmierci;
dostawał wiele literackich nagród, redagował czasopisma;
● w styczniu 1979 roku umarła ostatnia z trzech sióstr pisarza, w grudniu żona;
Iwaszkiewicz w poszukiwaniu równowagi wyjechał w styczniu 1980 roku do
Paryża, gdzie poczuł się gorzej, wrócił więc do kraju; zmarł 2 marca rano.
Pochowano go, zgodnie z zapisaną wolą, w Brwinowie, gdzie 58 lat wcześniej
wziął ślub z Anną;

2. TWÓRCZOŚĆ
Dorobek literacki Jarosława Iwaszkiewicza odznacza się zdumiewającymi rozmiarami, który
nie sposób precyzyjnie określić. Charakteryzuje się również tematyczną i gatunkową
różnorodnością.
POEZJA - jest autorem dwudziestu czterech książek poetyckich, z których sześć to wybory
dokonane przez autora i opublikowane za jego życia. Debiut Iwaszkiewicza miał miejsce w
Kijowie w 1915 roku w piśmie “Pióro” i tygodniu “Kłosy Ukraińskie”. Debiutancki tom to
“Oktostychy” (1919). Jego tematykę ciężko określić - wiersze są impresjami, wywoływanymi
przez kunsztowne przedmioty, obrazy, muzykę; powstają jako aluzyjne głosy do mitów czy
legend literackich; sztuczna rzeczywistość kultury. Tworzyły one pierwszy nurt w jego poezji
- neoklasycystycznej. Kolejny tom, Dionizje (1921), charakteryzwał się ekspresjonistycznie
rozchwianą kompozycją wierszy, gwałtowną i nieparalelną składnią, prozaizacją i
brutalizacją słownictwa, antyestetyzmem. Był przeciwieństwem pierwszego tomiku i
zapoczątkował nurt “bezpośredni”. W całym dorobku Iwaszkiewicza te dwie teorie ścierają
się ze sobą, przeplatają, a on próbuje znaleźć sposób na ich połączenie. Do ważnych należą
także zbiory “Powrót do Europy” (1931), którego głównym tematem była historia, “Lato
1932” (1933), poruszający tematy doświadczeń egzystencjalnych, widzianych przez
symbolikę religijną i eschatologiczną oraz “Inne życie” (1938), traktujący o kulturze, dziele,
mitach i losie artysty.
PROZA - na dorobek prozatorski składają się powieści, liczne opowiadania, eseje i szkice
rozmaitych odmian. Znamy siedem opublikowanych powieści Iwaszkiewicza. Bohaterami
powieści są artyści, często pisarze bądź poeci; charakteryzują się więc autotematycznością.
Niektóre z jego utworów cechują się także Iwaszkiewiczowską filozofią rezygnacji,
traktującą o niepoznawalności świata i nie posiadaniu wpływu na bieg wydarzeń przez
człowieka. Wraz z upływem czasu w jego prozie da się zauważyć, że autor kierunkuje się w
bardziej sceptyczny i pełen pokory sposób. Porusza także wątki historyczne. Do prozy zalicza
się również opowieści autobiograficzne, eseje podróżnicze, studia muzyczne, szkice o
literaturze, felietony oraz noty edytorskie.
(w tej części wiele jest napisane o powieściach i innych utworach Iwaszkiewicza, więc
uznałam, że nie ma sensu opisywać tego, skoro poruszamy tu kwestie opowiadań)
Pisał także dramaty, które często pojawiały się na deskach teatrów, tłumaczył z języka
francuskiego, rosyjskiego, angielskiego, duńskiego. Największą wartość artystyczną zdają się
mieć jednak opowiadania.

3. OPOWIADANIA
Opowiadania Iwaszkiewicza doczekały się sześciotomowego wydania pt. Dzieła w
latach 1979-1980. W takiej formie wyszło ich aż sześćdziesiąt cztery. Nie oznacza to jednak,
że są to wszystkie opowiadania autora. W zbiorze tym występują braki tj. trzeci tom
(grupujący historie z lat 40.) pomija opowiadanie Pogrzeb posła, w piątym tomie
(prezentujący teksty z lat 60.) pominięto Małżeństwo Priscilli, z kolei utwory napisane w
ostatnim okresie życia autora w ogóle nie doczekały się osobnego tomiku. Niektóre z nich
doczekały się publikacji w pośmiertnych zbiorach Utwory ostatnie (1981) oraz Utwory
nieznane (1986). W ten sposób liczba wszystkich opowiadań Iwaszkiewicza liczy ponad
siedemdziesiąt utworów.
Opowiadania Iwaszkiewicza można podzielić na dwie grupy - pierwszą łączącą fikcję
z dokumentem (np. Krata, Poziomka) oraz drugą przeciwstawną, gdzie fabuła sąsiaduje z
liryczną ekspresją autora (wczesne utwory przybierające formę prozy poetyckiej takie jak
Zenobia Palmura (tutaj Iwaszkiewicz nazywał utwór nawet powieścią poetycką), Legendy i
Demeter, Ucieczka do Bagdadu, Wieczór u Abdona),
Zenobia Palmura (1920):
- narratorem jest bohater obdarzony nazwiskiem autora
- epizodyczność i chronologiczność utworu
- dualizm akcji (rozgrywa się jednocześnie na planie realistycznym i
mitologicznym)
- transformacja języka narratora z relacjonującego wydarzenia do
stylizowanego na brukowy romans pełen patosu
- zapowiedź ważnego wątku dla Iwaszkiewicza - dzieje artysty
- destrukcyjne oddziaływanie piękna naturalnego, od którego, zwłaszcza artysta,
musi się uniezależnić
Iwaszkiewicz odmiennym zagadnieniom poświęca różne gatunki literackie. Dla niego
formy powieściowe służą głównie studiom autotematycznym i autobiograficznym,
portretowaniu artysty uwikłanego w współczesne problemy i tradycje. Dlatego, aby zająć się
inną tematyką, sięgnął po formę opowiadań.
Czas egzystencji. “Panny z Wilka”:
- jedno z najlepszych opowiadań z dorobku pisarza
- połączenie problematyki uniwersalnej i współczesnej
- polemika z powieścią W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta -
Iwaszkiewicz w przeciwieństwie do Francuza nie przywołuje przyszłości bohatera we
wspomnieniach, lecz zmusza go do ponownego przeżycia jej w rzeczywistości
- odrzucenie pamięci na rzecz teraźniejszości - akceptacja życia, aprobata kierunku
egzystencji, charakterystyczne dla Iwaszkiewicza pogodzenie z losem.
Przestrzeń międzyludzka. “Brzezina”:
- tematyka utworu wg Ryszarda Przybylskiego - hymn na cześć epikurejskiego
heroizmu, śmierć i umieranie jako źródło życia
- tematyka utworu wg Heleny Zaworskiej - opowieść o osiąganiu zgody na siebie i
swój los
- pochwała życia i studium umierania - zderzenie dwóch różnych postaw
emocjonalno-filozoficznych
- osiągnięcie pełni życia przez Stanisława w postaci afirmacji świata i miłości dzięki
świadomości nadchodzącej śmierci - charakterystyczne dla Iwaszkiewicza połączenie
śmierci i miłości (Eros i Tanatos)
- biologiczny rozpad postawiony w kontraście do poczucia spełnienia i istnienia
wyższego sensu
- fortepian jako niespełniona namiastka wyższego sensu
- zmysłowa kontemplacja śmiertelnego piękna zamiast twórczego działania w obliczu
śmierci
- inspiracje - piosenka śpiewana przez Malinę umierającemu Stasiowi pochodzi z
Pieśni kurpiowskich Karola Szymanowskiego, w którego domie Iwaszkiewicz
kończył pisać opowiadanie. Letnia willa Iwaszkiewiczów - Aida - jako pierwowzór
leśniczówki.
Wybór tragiczny. “Młyn nad Utratą”:
- inspiracje: powstanie opowiadania - lata 1923-1928 - okres mieszkania w Aidzie.
Inspiracją dla Juliusza Zdanowskiego był Jerzy Liebert - poeta i przyjaciel pisarza,
umarły za młodu.
- trójka przyjaciół i ich postawy: Desmond King - oparcie w poezji, Juliusz Zdanowski
- głęboko wierzący poeta, Karol Hopfer - porządek wewnętrzny widziany przez
pryzmat przyjaciół
- klęska mitu świętości z życiem - odrzucenie religii na rzecz cielesnej miłości - po
zauroczeniu prowadzi to do poczucia beznadziei i otrzymania mniejszej wartości w
zamian za większą
- kobieta jako przyczyna tragedii zaburzająca dotychczasowy porządek mężczyzn -
charakterystyczny motyw dla Iwaszkiewicza.
Wobec historii. “Bitwa na równinie Sedgemoor”:
- pytanie o sens jednostkowego działania w dziejach - obrona bierności jako
przeciwdziałania zgubnym skutkom zaangażowania
- kanwą jest wydarzenie historyczne, jednak zostało ono obdarte z historycznego
znaczenia
- opowieść o bestialstwie wojny i okrucieństwie historii
- zwątpienie metafizyczne, obojętność na poświęcenie jednostki, bezsens działania
- wojna jako klęska humanizmu
- historia jako nauczycielka życia zapętlająca jeden dostosowany do czasów scenariusz
- zniekształcenie prawdy historycznej dla własnej interpretacji.
Wobec zła. “Matka Joanna od Aniołów”:
- poszukiwanie przez księdza pochodzenia i sensu zła pozostawione bez odpowiedzi
- Historia jako zło wcielone, różniące ludzi poprzez podsuwanie w ich świadomość
emocji politycznych, które przemieniają się następnie stopniowo w nietolerancję,
konflikt i agresję
- klęska w walce ze złem spowodowana jego akceptacją
- postawienie tezy-paradoksu - dobru może służyć wszystko, w tym zło - zależności
dobra i zła, które Iwaszkiewicz obala beznadziejną ofiarą księdza, które do niczego
nie prowadzi, a wręcz wszystko zaprzepaszcza.
Los. “Ikar”:
- porównanie porwania młodzieńca przez Gestapo do mitu o Ikarze
- opis obrazu Pietera Breughela Krajobraz z upadkiem Ikara ma trzy funkcje: 1)
obiektywne przypomnienie obrazu, 2) introdukcja do utworu, 3) zapowiedź tonacji
oraz kierunku interpretacji świata
- wieczór jako czas nadchodzącego ukojenia zostaje zakłócony przez nagłe wydarzenie
- tak jak w obrazie Breughela
- młodzieniec (Michaś) tak jak Ikar jest nierozważny - wchodzi w gestapowską
krzątaninę przez swoją nieostrożność, z Ikarem łączy go też element pasji
poznawczej, która wiedzie go ku zagładzie (u Michasia pospiesznie czytana książka,
u Ikara fascynacja światem)
- tak jak na obrazie Breughela tylko artysta/narrator są świadkami zdarzenia, ludzie
wokół nie zauważają zniknięcia chłopca
- podniesienie śmierci chłopca do rangi symbolu
- opowiadanie ma formę epickiego, rozwiniętego porównania homeryckiego
Wobec realizmu. “Borsuk”, “Tatarak”:
- Borsuk to przykład realistycznej prozy Iwaszkiewicza, utrzymany w konwencji
“obrazka” wywodzącego się z pozytywizmu
- afabularna fikcja literacka
- utrzymany głównie w formie dialogu
- tematem jest obserwowanie tworzenia się przejściowej wspólnoty między więźniem a
jego konwojentem
- tytuł nawiązuje do końcowej wypowiedzi kierowanej do wypchanego borsuka -
stanowi ona komentarz traktujący o przełamaniu wrogości we wspólnocie dwóch
ludzi
- Tatarak stanowi artystycznie jedno z najbardziej harmonijnych opowiadań
Iwaszkiewicza
- charakterystyczna dla pisarza postawa narratora, który jest jednocześnie
powściągliwy, ale i wyrazisty, a jego znajomość wydarzeń jest poświadczona autopsją
- behawiorystyczne przedstawienie bohaterów - opis ich zachowań, realiów życiowych
i wypowiedzi
- autor tylko przyporządkowuje powyższe elementy behawiorystyczne, to czytelnik ma
je interpretować
- opowieść o rodzącym się i niespełnionym uczuciu miłości, historia samotności,
starzenia się i nieszczęścia
- przedmiotem jest pojedynczy ludzki los mimo historycznego tła
Dziedzictwo przeszłości. “Zarudzie”:
- Iwaszkiewicz nie podchodził do przeszłości tylko jako do historii, a jako do tradycji
znanego mu świata, była jednocześnie dziedzictwem, jak i obciążeniem, darem i
zobowiązaniem
- kwestia ciągłości i tożsamości kulturowej - ważne dla Iwaszkiewicza
- Zarudzie zostało napisane w 1974 roku
- epizod z dziejów rodu w Zarudziu na Ukrainie
- prawdziwy dwór, lecz fikcyjny bohater
- czas akcji - 1863 rok
- duch i obecność w utworze chłopskiego powstania, do którego doszło w tamtych
okolicach
- dwie wersje szlacheckiej Polski - chłopomańska i historyczna, utopijna i rzeczywista
- zanegowanie romantycznego “Kochajmy się!” przez obraz rzezi - fundamentalna
cecha historiozoficznych utworów Iwaszkiewicza
- wszechobecne antymonie i przeciwieństwa będące fundamentem konstrukcyjnym
opowiadania
- wieloznaczna przypowieść o ludzkim losie, romantyczna pieśń o szczegółach
przypiętych do prawdziwych dziejów

Iwaszkiewicz bawi się swoim narratorem - czasem jest on jednoosobowy, którego można
utożsamiać z autorem, kiedy indziej trzecioosobowy, a nawet drugoosobowy. Nie jest on
jednak wszechwiedzący. Pióro Iwaszkiewicza nie przepuszczało też na papier aktualności.
Nawet jeśli osadzał swoje dzieła w teraźniejszości, to nie były one głęboko w niej osadzone.
Wolał pisać o swoich obserwacjach, czasami czerpał też ze swojej biografii.

4. “PANNY Z WILKA”
opowiadanie ukończone w 1932 r., opublikowane w 1933 r. w zbiorze pod tym samym
tytułem razem z opowiadaniem “Brzezina”.
Opowiadanie skupia się wokół postaci Wiktora Rubena. Jest to mężczyzna krótko
przed czterdziestką, który walczył w I wojnie światowej, miał ubogą młodość, ale uczęszczał
na uniwersytet (którego co prawda nie skończył przez wypadki historyczne), a jako młody
dorosły był także korepetytorem w pewnym dworku. Na co dzień zajmuje się pracą w małym
folwarku “Stokroć”, (zapisanego towarzystwu ociemniałych; organizowano tam kolonię dla
dzieci niewidomych), zarządza nim od trzech lat, wiedzie monotonne i spokojne życie. Nigdy
się nie ożenił, nie ma także dzieci, czuje się stabilny i nie rozmyśla głębiej nad swoim
życiem. Równowagę tę zaburza jednak śmierć jego przyjaciela, Jurka, czuje się przytłoczony,
niespokojny, przepracowany i nie potrafi spać w nocy. Udaje się z tym do doktora, który
zaleca mu wyjazd na urlop. Wiktor zgadza się na takie rozwiązanie i udaje się w strony
swojej młodości, w których nie bywał od piętnastu lat, od czasu, w którym musiał wyruszyć
na wojnę.
Zamierza zatrzymać się u wujostwa w miejscowości Rożki, u którego spędzał lato,
podczas gdy był korepetytorem młodych sióstr w folwarku z dworem, który znajdował się w
sąsiedztwie. Dwór nazywał się śmiesznie - Wilko (stąd tytuł opowiadania - “Panny z Wilka”).
Gdy tylko znajduje się w znajomych okolicach zalewają go wspomnienia i już nawet
wyrośnięta przyroda uświadamia mu jak dużo czasu minęło od jego ostatniego pobytu tam.
Zamiast udać się do swojego wujostwa, skręca w znajomą sobie drogę i udaje się do dworu,
który od razu ciepło go przyjmuje. Otaczają go kobiety, z którymi kiedyś spędzał każdą
wolną, letnią chwilę, a on powoli je rozpoznaje. Okazuje się, że w domu jest jakby legendą i
bohaterem, krążą o nim historie, a on w oczach domowników jest o wiele bardziej poważany
niż mógłby się spodziewać.
We dworku rozpoznaje pięć z sześciu znanych sobie sióstr i dowiaduje się, że każda z
nich prowadzi już dojrzałe życie i wyszła za mąż. Julcia, najstarsza z nich, ma męża
Kaweckiego oraz dwoje dzieci. Wiktor wiąże z nią wspomnienia kilku gorących nocy, jego
postać jest w jego oczach wyidealizowana - jest cielesnym symbolem kobiety idealnej, którą
postrzega w kategoriach erotyzmu, nawet jeżeli teraz wygląda całkiem inaczej niż w
młodości, jest otyła i brak jej temperamentu. Kazia, z którą łączyły go głębokie rozmowy w
letnie wieczory, ma syna i jest rozwódką. Ona w jego oczach ciągle jest powściągliwa i
gospodarna, wcześniej miał w niej powierniczkę. Jola, jego serdeczna przyjaciółka od
przygód, jest zamężna, ale bezdzietna, ciągnie się za nią niespecjalnie pozytywna reputacja,
ponieważ prawdopodobnie miała kochanków. Wiktor tęskni za ich relacją, chociaż w
młodości sam nie do końca wiedział na czym ona się opierała. Kolejna, Zosia, jest mężatką i
ma jednego syna, Henia. Bohater nie ma z nią dobrych wspomnień, ponieważ to właśnie jej
przed laty uczył łaciny, a dziewczyna mocno za nim nie przepadała, była nieprzyjemna w
stosunku do niego. Ostatnia z sióstr, Tunia, mająca niespełna dwadzieścia lat, jest na
wydaniu, a bohater nie ma z nią wielu wspomnień, ponieważ gdy bywał we dworze, była
jeszcze małą dziewczynką. Dowiaduje się także o śmierci szóstej siostry, Feli (umarła na
hiszpankę dziesięć lat wcześniej) i jest tym głęboko zaskoczony.
Od tamtego dnia Wiktor często pojawia się w Wilku, a za każdym razem staje się
bardziej świadomy faktu, jak wiele poruszenie wywołał jego powrót. Powoli uświadamia
sobie, jak bardzo przywiązane były do niego młode dziewczyny. Kazia była w nim
zakochana, dla Joli był autorytetem (z nią postanawia spędzić noc podczas tegoż właśnie
urlopu, ale nie wygląda, by miało to większe znaczenie dla któregokolwiek z nich), a dla
Julci prawdopodobnie pierwszym mężczyzną, z którym straciła swoje dziewictwo. Kobiety
nawet same mu o tym mówią, podczas licznych spotkań czy spacerów. Tylko z Tunią nie ma
żadnych wspomnień, dlatego w pewnym momencie próbuje nawet zbliżyć się do
dziewczyny, nawet ją całuje, ale tamta go wyśmiewa i ich stosunki na nowo się oziębiają.
Wiktor uświadamia sobie, że nigdy prawdziwie się nie zakochał. Co prawda mogło mu się
wydawać, ale w większości wypadków był po prostu zauroczony lub czuł do nich pociąg
fizyczny. Pod wpływem relacji z kobietami uświadamia sobie, że obraz jego osoby, który żył
w dworku jak gdyby nigdy z niego nie wyjechał, jest przestarzały, a jego los potoczył się
inaczej niż zakładano. Nie zrzuca winy na wojnę i okoliczności, ale jest świadomy, że ludzie
spodziewali się po nim czegoś więcej. Nawet jego ciotka wyrzuca mu jego wybory i nie
rozumie, dlaczego nie szuka sobie żony. Wiktor jednak nie czuje się z tym źle, prowadzi takie
życie, jakie wybrał i ostatecznie gdy wyjeżdża, nie obraca się za siebie. Nie zamierza także
wracać do dworku w najbliższym czasie, bo okazuje się, że wszystkie wspomnienia, które się
w nim odrodziły nie mają już żadnego związku z rzeczywistością. Ubolewa nad śmiercią
Feli, ale w dworku już nikt jej nie opłakuje, nawet jej grób stoi zapomniany. Bohater
uświadamia sobie, że nie jest już zdolny do miłości, irytuje go towarzystwo dworku, czuje się
jak odludek i nawet jeżeli pracuje na rzecz społeczeństwa, wiecznie czuje się z niego
wykluczony. Kiedyś czuł się lepszy, uważał, że zasługuje na więcej, ale jego los wcale nie
potoczył się tak, jak zakładał. Urlop był dla niego powrotem do przeszłości, do wspomnień,
oderwaniem od codzienności, ale ostatecznie z przyjemnością wraca do swojego folwarku i
ogromu pracy. Otoczony przez grupę kobiet, wśród rozmów i zwykłych zajęć wiejskich,
zaczyna snuć refleksję nad skutecznością jakiegokolwiek działania i sensu ludzkich wysiłków
i buntu przeciwko nieuniknionemu losowi, prawu przypadku oraz przemijaniu. Zaczyna
krystalizować się w nim specyficzna filozofia życia, której treścią egzystencji jest samo
trwanie i doświadczenie możliwie wszystkiego, co człowiek może doświadczyć.
(Andrzej Wajda zekranizował to opowiadanie, ale ze streszczeń wnioskuję, że mało
ma wspólnego z faktyczną treścią tego co napisał Iwaszkiewicz)

5. “BRZEZINA”
opowiadanie ukończone w roku 1932, opublikowane w 1933, wraz z “Pannami z
Wilka”. Jego akcja dzieje się współcześnie autorowi. Opowiadanie rozpoczyna się
przyjazdem młodego, chorego na gruźlicę Stanisława do małej leśniczówki brata.
Mężczyzna, który wcześniej leczył się w Davos (Szwajcaria), ma świadomość
nieuchronności zbliżającej się śmierci. U Bolesława ma więc nadzieję odnaleźć spokój i
ciszę. Brat Stanisława został doświadczony przez los, niedawno zmarła bowiem jego żona
Basia, a on został sam z kilkuletnią córeczką Olą. Obaj bracia są całkowicie różni. Bolesław
to ponury, zamknięty w sobie człowiek, związany z przyrodą i wykonywaną pracą, cierpiący
głęboko po stracie żony. Stanisław jest z kolei typem światowca, tęskni za wielkomiejskim
życiem, przyjęciami towarzyskimi i sztuką. Bracia nie potrafią się dogadać, kilkakrotnie
dochodzi między nimi do starć i kłótni. Stanisław często spędza także czas ze swoją
bratanicą, Olą, której otwiera trochę oczy na rzeczywistość (jest bardzo zaniedbana przez
ojca, a przez to milcząca i wyobcowana, rozmawia z lalkami). W końcu mężczyzna pożycza
od pewnej kobiety fortepian, by umilić sobie życie, gra na nich poznane w Europie melodie,
które zakłócają spokój i niezmiernie irytują Bolesława. W krótkim czasie zakochuje się w
służącej Malinie, która jest uosobieniem zdrowia i sił witalnych. Dzięki niej czuje, że żyje i
czuje się trochę silniejszy, odczuwa uczucia, których nigdy wcześniej do siebie nie dopuścił.
Stanisław nawiązuje z nią romans, mimo że dziewczyna jednocześnie spotyka się ze stróżem
Michałem, za którego chce wyjść za mąż. Ów miłosny trójkąt zostaje dostrzeżony przez
Bolesława. Rodzi się w nim niepohamowana zazdrość o dziewczynę. Między braćmi
dochodzi do konfliktu. Bolesław mimo świadomości, jak poważnie chory jest jego brat,
wyjawia mu prawdę o związku Maliny z Michałem. Stan Stanisława ulega gwałtownemu
pogorszeniu. Kiedy leży samotnie w łóżku, przez otwarte okno dociera do jego uszu
pożegnalna piosenka Maliny. Wkrótce Stanisław umiera i zgodnie z własnym życzeniem,
zostaje pochowany obok żony Bolesława w pobliskiej brzezinie. Po tym wydarzeniu
Bolesław odczuwa ulgę, swoiste oczyszczenie. Wkrótce też zostaje kochankiem Maliny.
Kiedy zaś dziewczyna oznajmia mu, że wychodzi za Michała, mężczyzna postanawia
budować swoje szczęście z dala od grobów żony i brata więc wyjeżdża wraz z córeczką.
(na podstawie tego opowiadania również powstał film w reżyserii Andrzeja Wajdy)

6. “MŁYN NAD UTRATĄ”


opowiadanie z roku 1936. Utrata to rzeka na Mazowszu, prawy dopływ bzury. Motto “Blue,
blue heaven, Dark, dark shadow…” Negro Spirituals > typ pieśni religijnych Murzynów
Południa USA.

Opowiadanie zaczyna się wstępem narratora, który znalazł dwa nagrobki młodych mężczyzn,
których daty śmierci dzieli tylko kilka tygodni. Należą one do Juliusza Zdanowskiego i
Karola Hopfera. Postanawia dowiedzieć się więcej na ich temat, a co udaje mu się ustalić,
zawiera w swoim opowiadaniu.
Juliusz był młodym studentem, który swoje każde wakacje spędzał na Krzywiźnie. Było to
miasteczko niedaleko Warszawy, idealne na odpoczynek poza studiami. Był bardzo oczytany,
pisał poezję, głęboko wierzył także w Boga i wszyscy mówili, że jest ucieleśnieniem spokoju
i właśnie jego się od niego czuje. Dom, w którym przebywał należał do jego nieco starszego
przyjaciela, Karola Hopfera. Karol nie zajmował się niczym szczególnym, większość czasu
spędzał w Warszawie, balując ze swoimi znajomymi i dbając o swój spadek, a czasem także
sądząc się o to, co mu się należało. Nie był zachłanny ani nie miał potrzeby, by wiele
posiadać, za to uwielbiał dobrą kuchnię, więc w jego wiejskim domu zatrudnił świetnego
kucharza, Pana Kletkie. Pewnego razu sprowadził tam również czarnoskórego nauczyciela
języka angielskiego i wymowy, Desmonda Kinga (później to on postawi dla niego nagrobek i
zostanie znanym poetą), który w kółko recytuje wiersze po angielsku czy duńsku. Przez
pewien czas uczy Karola języka angielskiego, lecz tak naprawdę jego dom jest schronieniem
dla Kinga. W czasie akcji utwory, Julek przygotowuje się do pisania doktoratu z filozofii, za
temat obiera sobie porównanie Świętego Tomasza z Akwinu i Świętego Franciszka, co tylko
umacnia nas w przekonaniu, że jego religijność jest mocna i pewna. Przez to bywał trochę
wyniosły i czuł się nieco lepszy od np. Karola, który ciągle w tej kwestii był pełen
wątpliwości (byli zaprzyjaźnieni do tego stopnia, że poruszali nawet tak intymne tematy).
Julek był też specyficznie nastawiony do parafii w Krzywiźnie, uważał, że ksiądz tam jest
zbyt prosty dla jego głębokich przemyśleń, dlatego przed i podczas pokuty jest dość struty,
tym bardziej, że ksiądz próbował mu udzielić nauki, której Julek nie rozumiał. Ksiądz Górski
próbował go przestrzec, by jego wiara, którą Julek uważał za niepodważalną, nie wypływała
przypadkiem z poczucia wyższości. Po spowiedzi chłopak czuł się o wiele lepiej i z
przyjemnością i gorliwością uczestniczył w mszy świętej. W pewnej chwili dosiada się do
niego płacząca kobieta, daje jej przeczytać fragment ze swojego modlitewnika, mówiący o
tym, że cierpienie uszlachetnia i bez niego nie można czuć, że się żyje. Kobieta opuszcza
kościół przez zakończeniem mszy, ale gdy Julek wychodzi, zauważa ją rozmawiającą z
kucharzem, który przywiózł go do miasta. Panowie zgadzają się, by podwieźć ją do młyna,
do Tarnic, w którym mieszka, a ona zaprasza Julka na śniadanie. Chłopak dowiaduje się, że
kobieta uciekła od swojego męża, który ją bił i ma dwójkę synów. Nazywa się Pani
Łowiecka. Po powrocie Julek czuje się świetnie, przez chwilę nawet zalewa go spokój,
doznaje jakby boskiego objawienia. Tymczasem w Warszawie, Karol znów załatwia swoje
sprawy i upija się z pewnym komisarzem, który wyjawia mu, że jego żona skoczyła z mostu.
To powoduje wiele przemyśleń u Karola, głównie nad życiem i losem człowieka. Do
Krzywizny zajechał ksiądz Górski, rozmawiając z Desmondem, a później także z Julkiem,
ale rozmowa ta rozdrażniła młodego chłopaka. Kolejne kilka dni wypełnionych było dla
niego niepokojem i kiepskim humorem. Pewnego poranka w kuchni wybuchła burza,
ponieważ pani Sikorska, gospodyni, zapomniała kupić mąki i ryb, które były niezmiernie
potrzebne kucharzowi. Julek więc decyduje, że to on może wybrać się po mąkę do Tarnic.
Rozmawia tam z panią Rygielową, matką pani Łowieckiej oraz samą panią Łowiecką.
Umawia się z nimi na spotkanie w niedzielne popołudnie. Karolowi niezbyt podoba się ten
pomysł, ale Julek czuje się naprawdę dobrze po wizycie we młynie, jakby nagle jego troski
odeszły na bok. W niedzielę nie pojechał do kościoła, usprawiedliwiając się przed samym
sobą, że to tylko dlatego, by dwa razy nie męczyć koni. Obiad się opóźniał, pan Kletkie
obraził Desmonda, stwierdzając, że go nienawidzi, przez co przy posiłku czarnoskóry
wygłasza wielką mowę na temat kucharza, która zostaje uciszona. Od tego momentu
Desmond nabiera do wszystkich dystansu. Karol postanawia się wybrać do Tarnic z Julkiem,
co chłopakowi nie bardzo się podoba. Jedzą tam podwieczorek, a później udają się na spacer
do lasu. Tam Julek całuje panią Łowiecką, jest to jego pierwszy pocałunek. Sam jest nieco
zdziwiony, ponieważ do tej pory uważał kobietę za starą i brzydką. Mimo wszystko umawia
się znów z kobietą na czwartek. W późniejszej rozmowie z Karolem, stwierdza nawet, że ją
kocha. Rozbawia to Karola, a Julek prawie rzuca się na niego ze złości. Karol wyjeżdża do
Warszawy, Pani Łowiecka pojawia się w jego domu w umówionym dniu, skromnie ubrana.
Jedzą razem uroczystą kolację, a później rozpoczęło się ich pożycie małżeńskie. Kiedy Karol
po dłuższej nieobecności wrócił do Krzywizny, Julek już przeniósł się na Tarnice. Postanowił
wybrać się do młyna, próbuje rozmawiać z Julkiem, ale tamten nie chce zmienić swojej
decyzji i nie żałuje tego, że zrezygnował ze wszystkiego dla jakiejś wiejskiej kobiety. Na
odjezdnym, Julek prosi, by przyjaciel więcej nie przyjeżdżał, ponieważ tego chce Jadwisia -
pani Łowiecka. Kobieta zajmowała całą uwagę Julka, dawała mu poczucie celu i
bezpieczeństwa, nawet jeżeli nie do końca obchodziły ją wiersze czy opowieści chłopaka.
Można powiedzieć nawet, że trochę jak matka. Julek czuł się przy niej szczęśliwy. Zimą
brakowało im pieniędzy, napływało coraz mniej zboża do młyna, wszystkim zajmował się
Zdzisio, dobry sługa. Dostał się nawet do aresztu, gdy kradł drewno z lasu.
Natomiast Karol pod koniec sierpnia decyduje, że ma ochotę wybrać się w podróż.
Chce zabrać ze sobą Desmonda, który zaprzyjaźnił się z księdzem, ale tamten odmawia,
chcąc wrócić na trochę do Danii. Karol wyjeżdża więc do Salzburga, gdzie uderza go piękno
przyrody, które nagle zaczyna doceniać. Udaje się do kilku innych miejsc, starając się pojąć
tajemnicę wiary i wewnętrznego spokoju, jednak ciągle mu się to nie udaje. Gdy wraca do
Polski rzuca się w wir pracy, dopóki nie odwiedza go Zdzisio, oznajmiając, że w Tarnicach
sprawy mają się kiepsko. Karol pożycza mu pieniądze, a później sam decyduje się na powrót
do Krzywizny. Nie ma jednak odwagi, by pójść do młyna i spotkać się z Julkiem. W
międzyczasie jest bezpośrednim świadkiem porodu służącej. Podobno to coraz więcej pijący
kucharz zapłodnił dziewczynę, więc zostaje odesłany i zwolniony.
Do Tarnic niespodziewanie przyjeżdża były mąż Jadwisi, by zobaczyć się ze swoimi
synami, wyraża chęć, by zabrać ich do siebie na jesień (Julek i Jadwiga nie mieli nawet
pieniędzy, by opłacić im szkołę, więc uczył ich “wujek” Julek). Po jego wyjeździe zaczyna
czuć się przygnębiony, czuje, że Jadwiga wolałaby mieszkać w Warszawie, tak jak pan
Łowiecki. Pewnego dnia podczas spaceru czuje ugryzienie w rękę, a niedługo później, zaraz
koło ugryzienia wbija mu się kolec tarniny. Julek w nocy skarży się na ból ręki, która
puchnie, a on dostaje gorączki. Kolejnego dnia pani Łowiecka na piechotę idzie na
Krzywiznę do Karola po termometr i by powiadomić go o stanie Julka. Kolejnego dnia
przyjeżdża ksiądz, a także doktor. Julek odmawia spowiedzi !!, a lekarz stwierdza, że wdało
się zakażenie i dla Julka nie ma już szans. Desmond siedzi przy chłopaku, opowiadając mu
wiersze, a w pewnej chwili pan Łowiecka zaczyna szarpać się z Karolem, utrzymując, że
Julek musi o czymś wiedzieć. Karol chce, by dała mu umrzeć w spokoju, wyciąga ją z
pokoju, a ona mówi mu, że przez cały czas zdradzała Julka ze sługą Zbysiem. Serce Julka
przestało bić dopiero kolejnego dnia o czwartej po południu. Karol zmienia swój testament i
przepisuje wszystko Desmondowi, zamiast Julka. Odwiedza młyn kilka tygodni po śmierci
Julka, dowiaduje się, że pani Łowiecka wyjeżdża do Warszawy, do swojego męża. W
pewnym momencie Desmond podnosi krzyk, by powiadomić wszystkich o tym, że mały
Kazik wywrócił łódkę na środku jeziora, chcąc się utopić. Karol od razu rozbiera się, płynąc
w tamto miejsce i ratując chłopca spod wody. Sam jednak ginie, gdy chcąc popchnąć łódkę,
ona mu się wyślizguje i miażdży piersi. Opowiadanie teoretycznie mówi o poszukiwaniu
wiary i swojego miejsca w świecie, szukaniu jego sensu. Jak widać, udało się to tylko
Desmondowi.

7. “BITWA NA RÓWNINIE SEDGEMOOR”


opowiadanie napisane w 1942 r.; jego akcja ma związek z historycznymi wydarzeniami, które
miały miejsce w XVII wiecznej Anglii; w czasie rozgrywania się akcji na tronie zasiada
Jakub II, brat poprzedniego króla Karola II. W przeciwieństwie do brata jednak jest
niepopularny przez to, że jest katolikiem. W tym samym czasie w Anglii pojawia się inny
pretendent do korony - jego nieślubny bratanek, książę Monmouth. Pociągnął za sobą
niezadowolonych poddanych króla (purytanów, czyli angielskich protestantów). Do
ostatecznego starcia doszło 5 lipca 1685 r., a wtedy książę stracił wszelkie szanse na
wygraną. Ostatecznie został stracony. Anna i jej rodzice byli papistami, zwolennikami
papieża, których nazywali tak protestanci (wspierali więc króla Jakuba II).

Główną bohaterką opowiadania jest Anna, ukazane są wydarzenia z jej dzieciństwa,


czasu gdy była młodą dorosłą, a na końcu dowiadujemy się jak dalej potoczył się jej los.
Opowieść zaczyna się od wspomnienia pierwszego wjazdu do miasteczka Bridgewater
księcia Monmoutha. Wszyscy wiwatują i cieszą się z jego odwiedzin, ponieważ zamierza on
zrzucić poprowadzić lud przeciwko katolickiemu królowi - Jakubowi II. Jednak rodzice Anny
nie są z tego powodu zadowoleni, więc dziewczynka udaje się na plac z babką. Od razu
stwierdza, że nie podoba jej się książę i szalony błysk tkwi w jego oku. Jej rodzice zostali
ścięci za udzielenie pomocy księdzu gdy była małą dziewczynką. Doczekała się za to
kolejnych odwiedzin księcia w swoim mieście. Mieszka w domku z młodszym bratem,
Bobbym i starą babką. Z okazji przyjazdu księcia kobiety na rynku zbierają się na rynku, by
wyhaftować dla niego chorągiew z okazji faktu, że książę wybiera się na stolicę, by walczyć
z królem. Anna jest zmuszona pójść, mimo faktu, że nie popiera Monmoutha, ponieważ
wszyscy wiedzą o tym, że jest papistką i “mają ją na oku”. Przy okazji poznajemy jej
przyjaciela, Williama, który przygotowuje się do wyruszenia z wojskami na wojnę. Anna z
nim rozmawia, z rozmowy można wywnioskować, że chłopak lubi ją bardziej niż zwykłą
koleżankę. Dziewczyna pomaga haftować chorągiew przez całą noc, jest gotowa rano. Zanim
jednak nastąpi uroczyste wręczenie jej księciu, musi wrócić do domu, by przebrać się w białą
suknię. Jedyną taką w domu jest suknia ślubna jej matki. Książę Monmouth nie zwraca
większej uwagi na prezent od mieszkanek miasta. William komplementuje to, jak Anna
wygląda i pyta jej, czy wyjdzie za niego, gdy tylko on wróci z wojny cały. Dziewczyna
zbywa go odpowiedzią, że nie jest to dobry czas na rozmowy na taki temat. Po powrocie do
domu, gorliwie modli się za króla. Kolejnego dnia wojska wyruszają z miasta, idzie również
William. Mija kilka długich, deszczowych dni, w których nikt nie dostaje informacji na temat
bitew. Dzieje się to dopiero po upływie tygodnia, a nadzieje szybko się rozpływają. Wojska
purytańskie wracają dziesięć dni po wyjściu z Bridgewater. Anna udaje się do miasta, czuje
się zagubiona wśród tłumów, chce udać się do kościoła. Po drodze spotyka swojego
braciszka, który namawia ją, by poszli razem na wieżę. W tym czasie schodzi z niej
Monmouth, dający rozkazy, by ruszyć z atakiem. Z wieży rodzeństwo widzi, że wojska króla
rozłożyły się w równinie Sedgemoor. Po zejściu na rynek, William zawiadamia ich, że
Monmouth planuje zaatakować królewskie wojska w nocy, gdy nie będą się tego spodziewać.
Wracają do domu, a Anna wyciąga swojego brata na spacer, jednak ma wielki plan. Udaje się
do królewskiego obozu, chcąc ostrzec generała o planowanym ataku. Jej plan jednak nie do
końca się udaje, bo porucznik zatrzymuje ją w swoim namiocie, nie wierząc jej słowom,
upija ją, a ona traci przytomność. Budzi ją jej braciszek, a ona zrywa się boso z tapczanu w
namiocie, po czym oboje wybiegają, by się ratować, ponieważ bitwa trwa już niedaleko. Po
drodze jej brat zostaje ranny, dziewczyna znów traci przytomność z konającym braciszkiem
w ramionach. Gdy się budzi, Bobby już nie żyje, a ona jest świadkiem ucieczki Monmoutha z
pola bitwy. Bitwę wygrywają wojska królewskie, William dostaje się do niewoli i ląduje na
Jamajce. Wykupuje się dopiero dwadzieścia lat później, zamieszkuje w Londynie i zakłada
rodzinę. Dopiero w kilka lat później odwiedza swoje rodzinne miasteczko i spotyka się z
Anną. Dziewczyna opowiada mu o swojej wyprawie do obozu wojsk królewskich sprzed lat,
stwierdzając, że ostatecznie ryzyko w ogóle nie było tego warte, skoro żadna ze stron, czy to
Monmouth czy Jakub II nie zostali na tronie. Nie określa siebie też jako katoliczki, a jako
prezbiteriankę (odłam Kościoła anglikańskiego kierowany przez kolegia starszych, a nie
biskupów).

“MATKA JOANNA OD ANIOŁÓW”

Opowiadanie z 1943 roku. Jezuita Józef Suryn jedzie do zakonu Urszulanek we wsi
Ludyń, która jest położona na Smoleńszczyźnie. Akcja ma miejsce jesienią w czasie
panowania króla Jana III Sobieskiego. Po drodze do zakonu natrafia na karczmę, w której
zatrzymuje się na posiłek. Karczmarką okazuje się być Cyganka, którą ksiądz zna z
wcześniejszych podróży. W karczmie znajduje się jeszcze biedny szlachcic, Wincenty
Wołodkiewicz. W końcu między nim a Surynem dochodzi do rozmowy. Szlachcic zagaduje
go o cel podróży, kiedy dowiaduje się, że rozmówca zmierza do Ludynia, ewidentnie ożywia
się i wypytuje o dziwne zjawiska, które mają się dziać w klasztorze. Ksiądz zbywa go za te
insynuacje. Następnie szlachcic namawia Cygankę, żeby powróżyła księdzu. Ta zdradza mu,
że zobaczy pannę, która została matką.

W momencie wychodzenia z karczmy Wołodkiewicz namawia oburzonego księdza,


żeby podwiózł go do Ludynia. Mimo niechęci Suryn zgadza się. Wychodząc z karczmy,
szlachcic potyka się o siekierę i tylko refleks księdza, który go łapie, ratuje go przed tragedią.
Późną nocą dojeżdżają do wsi, gdzie zatrzymują się na noc w miejscowej karczmie. Mimo
tego że Suryn chce iść spać, zostaje zaciągnięty przez nowo poznanego towarzysza na
kolację. Księdza nagle nawiedzają obrazy z dzieciństwa. Podróżni spotykają w karczmie
klasztornego kalefaktora, który informuje księdza, że siostry już na niego czekają. Po posiłku
idzie na upragniony odpoczynek. Do pokoju prowadzi go pracujący w karczmie chłopak
imieniem Kaziuk. Kiedy ten go opuszcza, jezuita wyczuwa w ciemności obecność zła,
którego nie udaje mu się przepędzić przy pomocy modlitwy. W małym czarnym pająku
doszukuje się postaci szatana. Przypomina sobie rozmowę, jaką przeprowadził z nim
prowincjał na temat metod walki z szatanem. W końcu wyczerpany przeżyciami zasypia, a w
snach znów widzi swoją młodość.

Tymczasem karczmarka Józia i Wincenty plotkują na temat wydarzeń z klasztoru.


Urszulanki ponoć miały paść ofiarami opętań. Poprzedni ksiądz, który próbował na nich
egzorcyzmów, został przez nie oskarżony o czarnoksięstwo, uznany za sprawcę diabelskich
opętań i za karę spalony na stosie. Dziwne zjawiska jednak nie ustały po jego śmierci. Kaziuk
i Juraj - parobek Suryna - zmierzają w stronę stajni, gdzie będą spać. W drodze słyszą
dźwięki sygnaturki, które mają pomóc zagubionym podróżującym. Juraj wypytuje chłopaka o
zakonnice i ich stan. Ten tylko odpowiada, że widział zakonnice w konwulsjach.

Nazajutrz Juraj wyjeżdża, a Suryn zmierza na spotkanie z miejscowym proboszczem,


Brymem. Rozmawia ze staruszkiem na temat losu spalonego na stosie księdza Garnca oraz
egzorcyzmów. Brym jest sceptyczny wobec rzekomych opętań i winy Garnca. Twierdzi, że
Urszulanki zalecały się wobec księdza, a ten odrzucając próby, zrzucił na siebie ich gniew.
Opętanie z kolei traktuje jako wymysły i kłamstwa kobiet. Następnie Suryn zwierza się
proboszczowi z jego rozterek i nieustającego poczucia towarzyszącego mu zła.

Po tej wizycie ksiądz wreszcie zmierza do klasztoru. Tam zostaje od razu


zaprowadzony do matki przełożonej. Okazuje się nią Matka Joanna od Aniołów - niewielka
kobieta z garbem, na widok której ksiądz czuje zdumienie. Matka przełożona rozmawia z
nim na temat przeprowadzenia na niej serii egzorcyzmów. Suryn twierdzi, że zdoła wypędzić
z niej demona, jednak przeorysza twardo stoi przy tym, że jest opętana przez aż dziewięć
demonów. Ksiądz jest sceptyczny wobec słów Joanny. Rozmowa schodzi na temat księdza
Garnca. Joanna obłąkańczo powtarza, że mężczyzna jest winny jej stanu. W końcu kobieta
klęka przed jezuitą i opowiada, jak we śnie dostała widzenia z jej Aniołem Stróżem.
Nastawienie księdza nie zmienia się i powoli zaczyna wychodzić z pokoju. Wtedy Joanna
zaczyna syczeć i przemawiają przez nią moce nieczyste, które informują go, że bez walki nie
uwolnią duszy Joanny. Słowa apage satanas uderzają Joannę, jednak ta po chwili zachwiania
się atakuje Suryna i wybiega. Ksiądz oprzytomniawszy się, zauważa na ścianie wypalony
ślad po dłoni.

Następnego dnia jedyna nieopętana Urszulanka, Małgorzata, wymyka się z klasztoru


do miejscowej karczmy. W niej goszczą też dworzanie królewicza Jakuba przybyli na odpust
oraz Wołodkiewicz. Wśród tematów króluje kwestia opętania mniszek. Na miejsce przybywa
też organista, pan Aniołek. Wołodkiewcz z kolei namawia Małgorzatę do picia wódki, na co
ta nie daje się długo prosić. Po kilku kieliszkach zaczyna nucić piosenkę o siostrze zakonnej.
Kiedy zabawa w karczmie trwa w najlepsze, zjawia się ksiądz Suryn. Ten jest tak skupiony,
że nie zwraca uwagi na harmider. Prosi o szklankę wódki na uspokojenie nerwów, jednak
zauważa Urszulankę i wychodzi.

Nadchodzi dzień odpustu, pogoda jest okropna, pada deszcz. Przybyły na miejsce
królewicz nie ukrywa swojego znudzenia. Przed mszą przechodzi procesja złożona z księży,
którzy wcześniej zamieszkiwali klasztor, oraz sióstr z Matką Joanną na czele. Suryn bacznie
obserwuje je z boku, jednak ich zachowanie nie budzi żadnych zastrzeżeń. Dopiero w
kościele Urszulanki zaczynają swój oszalały taniec, na który księża reagują egzorcyzmami.
Zakonnice rozbiegają się po kościele, jedynie Matka Joanna pozostaje w swoim miejscu.
Suryn patrzy na całość, nie ingerując. Jeden z księży, Laktancjusz, zaczyna wypędzać
demony. Głos Joanny co chwilę się zmienia, a ta zaczyna krzyczeć przekleństwa. Udaje się
pozbyć jednego z demonów. Proces egzorcyzmów przejmuje od Laktancjusza ksiądz Imber,
który zmusza kolejnego demona do pokazania, jak Aniołowie wielbią Boga. Joanna wtedy
zaczyna piękny taniec. Suryn wzrusza się na ten widok. Imber kontynuuje, wzywając siłę
nieczystą do okazania czci krzyżowi, jednak ten wzbrania się przed tym. Joanna przeklina
Boga, prosi o przebaczenie i mdleje.

Później w klasztorze, już po nabożeństwach, zmęczony Suryn przypomina sobie dla


uspokojenia odległe od Ludynia czasy dzieciństwa, jednak chwilę ukojenia zakłóca
przywołany z pamięci widok niewinnej Joanny podczas procesji. Zastanawia się nad naturą
stanu matki przełożonej i obawia się, że tak niepozorna istota nie jest męczona przez demony,
lecz brak dobra oraz jej grzechy. Uznaje, że za to, że nie odmówił swoich modlitw i jego
myśli kierują się ku takim sprawom, zasługuje na karę. Zaczyna się biczować. Jego plecy
zaczynają krwawić. Próbuje zasnąć, jednak nie może. W końcu zaczyna prosić Boga, żeby
szatan opętał jego, puszczając wolno Joannę. Po tym czuje napływ wielkiego zapału i wiary
zdolny pokonać szatana. Zasypia.

Następnego dnia to ksiądz Suryn ma odprawiać egzorcyzmy na Joannie. Matka


przełożona zostaje przywiązana do ławy, a jezuita kładzie jej na czole Najświętszy
Sakrament. Joanna uspokaja się. Zaczynają wspólną modlitwę, podczas której Suryn czuje
niebiańską radość, a Joanna przytomnieje. Wydaje się, że egzorcyzmy zadziałały, jednak
nazajutrz ataki powracają. Jezuita postanawia, że czas przestać odprawiać egzorcyzmy
publicznie i spotyka się z matką przełożoną sam na sam. Kolejne próby zawodzą. Podczas ich
spotkań Suryn coraz lepiej poznaje Joannę i choć ich starania są bezowocne, to nie rezygnuje
z nich, ponieważ w obecności zakonnicy czuje się szczęśliwy. W końcu jednak robią
przerwę, a jezuita idzie po radę do proboszcza. Brym pociesza zagubionego księdza słowami
o mieszkającym w okolicy cadyku, który może będzie znał odpowiedź na jego problem.
Zaleca mu też spacer. Wychodząc od proboszcza, Suryn napotyka Kaziuka i Wołodkiewicza.
Szlachcic namawia go, by czym prędzej odwiedzili Żyda.

Udają się do kamiennicy, gdzie mieszka cadyk. Mężczyzna jest w średnim wieku i ma
długą brodę. Rabin po wysłuchaniu księdza, opowiada mu o jego spotkaniu z duchem.
Kiedyś wypędzał z młodej kobiety ducha jej kochanka. Jego starania jednak niczym nie
skutkowały. Duch odszedł dopiero, kiedy dziewczyna zmarła. Cadyk przestrzega jezuitę, że
chce szybko posiąść wiedzę, którą inni zdobywali całe lata. Następnie każe mu być
ostrożnym, inaczej może zgubić własną duszę. Po tym przegania księdza z jego domu. Suryn
oraz Wołodkiewicz zmierzają do karczmy na szklaneczkę miodu.

Później jezuita organizuje spotkanie z Joanną w ich pokoju modlitw. Idąc na


spotkanie, spotyka czterech miejscowych księży, którzy podsuwają mu miskę fasoli i szydzą
z jego nawyku picia alkoholu. Odchodzi od stołu i idzie na strych, gdzie zaczyna się modlić,
czekając na Matkę Joannę. Ta w końcu przychodzi i pada na kolana, co powoduje w nim
radość. Kobieta jednak nie modli się, mówi o tym, że będąc opętaną, jest kimś wyjątkowym i
nie chce już zostać wyzwolona, bo stanie się kolejnym, niewyróżniającym się człowiekiem.
Jej marzeniem jest zostać świętą. Suryn próbuje ją opamiętać, zwrócić jej uwagę na to, co
mówi. Całość widzą Wołodkiewicz i kalefaktor, którzy uznają zastałą sytuację za
przedstawienie, reżyserowaną szopkę. Suryn i Joanna wybuchają płaczem, zakonnica prosi
go o spełnienie jej marzenia. Ich dłonie się w końcu stykają, a demony nawiedzające matkę
przełożoną przechodzą na jezuitę.

Suryn przez następne kilka dni jest nieprzytomny i wije się w konwulsjach. Temat
opętania księdza dominuje pośród bawiących się w karczmie. Siostra Małgorzata opowiada
biesiadującym o zmianach, które zaszły w klasztorze po oczyszczeniu matki przełożonej ze
złych mocy. W końcu do Ludynia przyjeżdża ksiądz prowincjał, który u proboszcza spotyka
się z Surynem. Ten twierdzi, że na jego duszy ciążą cztery demony. Prowincjał decyduje o
powrocie jezuity do Płocka.

Nazajutrz Suryn opuszcza Ludyń. Towarzyszą mu parobkowie Juraj i Kaziuk. Myśli


księża wciąż krążą wokół jego opętania. Podróżnicy napotykają na Wołodkiewicza i zbiegłą z
klasztoru Małgorzatą. Razem dojeżdżają do karczmy prowadzonej przez Cygankę. Suryn
bierze pokój i próbuje spać. Wciąż rozmyśla o rozkładzie jego duszy i demonach, jednak
przekonanie, że uratował Joannę, daje mu otuchy. Rozlega się głośna muzyka. Suryn
wychodzi, żeby sprawdzić, co to. Okazuje się, że jego towarzysze bawią się, więc wraca do
swojego pokoju. Parobkowie dyskutują na temat księdza i zakonnicy, lecz w końcu kładą się
spać. Po północy Suryn budzi się. Staje przed nim sam szatan, który proponuje całkowite
wyzwolenie Joanny w zamian za oddanie się księdza. Szatan cały czas zwodzi duchownego,
aż ten chwyta za siekierę, o którą na początku opowiadania potknął się Wołodkiewicz, i
kieruje się w stronę stajni. Następnego ranka zostają znalezione tam zwłoki parobków. W
swoim pokoju Suryn siedzi cały we krwi. Małgorzatę prosi, żeby przekazał Joannie, że zrobił
to wszystko dla niej. Następnie prowincjał zabiera księdza do Płocka i informuje go, że
diabły znów zawładnęły Matką Joanną. Później w epilogu dowiadujemy się, że po kilku
latach Joanna wyzdrowiała i do końca życia opiekowała się klasztorem. Po jej śmierci
funkcję matki przełożonej przejęła Małgorzata.

“IKAR”

Opowiadanie zostało napisane w 1945 roku, a opublikowane w 1954 roku. Jego


początek stanowi opis obrazu Pietera Breughela pt.: Krajobraz z upadkiem Ikara lub po
prostu Ikar. Narrator zauważa, że tragedia młodzieńca dzieje się w tle, na pierwszym planie
widoczni są ludzie pełniący swoje obowiązki nieopodal miejsca śmierci Ikara. Żaden z tych
ludzi nie jest świadomy tego, co się dzieje pod ich nosem. Opis obrazu prowadzi narratora do
refleksji na temat wydarzenia, którego był świadkiem pewnego czerwcowego wieczoru roku
1942 lub 1943 w Warszawie. Na ulicy panował zgiełk, gdyż ludzie próbowali wrócić do
domu przed godziną policyjną. Tramwaje były obładowane, jedynie wagony przeznaczone
tylko dla Niemców świeciły pustkami. Narrator stał na rogu Trębackiej i Krakowskiego
Przedmieścia i też należał do obecnego tłumu. Przez klimat letniego miejskiego wieczoru nie
przeszkadzał mu obecny hałas, ścisk i zamieszanie. Po prostu czekał na wóz, w którym
będzie trochę więcej miejsca. Wzrok narratora w końcu skupił się na chłopaku, który szedł
ulicą, czytając książkę. Jego nieuwaga w końcu sprawia, że wchodzi pod koła samochodu.
Kierowcy “na szczęście” udaje się zahamować, jednak okazuje się, że była to karetka
gestapo. Żadne wytłumaczenia nie trafiają do gestapowców i zabierają młodzieńca do swojej
siedziby, co narrator uznaje za nic innego jak wyrok śmierci. Jest zszokowany tym, co
widział, jednak kiedy rozgląda się po ludziach, by zobaczyć ich reakcje, okazuje się, że każdy
był i jest zajęty swoimi sprawami. Tylko on widział upadek Ikara. Narrator nazywa chłopaka
“Michasiem” i zastanawia się, co będzie czuła jego rodzina, która nigdy nie pozna prawdy na
temat śmierci młodzieńca. Ostatecznie narrator piechotą wraca do domu, jednak cały czas
przed oczami ma widok Michasia, który tłumaczy się gestapowcom, że to książka jest
sprawcą całego zajścia.

“BORSUK”

Opowiadanie napisane w 1952 roku, a wydane w 1954. Akcja ma miejsce w mieście,


lecz narrator, jak sam przyznaje, nie mieszka w nim. Jest okres przedświąteczny. Narrator
idzie ulicami miasta, choć nieco hamuje ruch na chodniku przez nieznajomość miejsca. W
tłumie zauważa dość osobliwą parę - więźnia i konwojenta z pepeszą. Dla innych są oni nie
do odróżnienia, gdyż szli równym tempem co reszta przechodniów. Narrator postanawia za
nimi iść, gdyż cała trójka kieruje się w jednym kierunku. Przy jednej z wystaw sklepowych
więzień z żołnierzem zatrzymują się i przypatrują wypchanemu borsukowi. Zawiązuje się
rozmowa, w której okazuje się, że żołnierz jest z okolic Leszna, a więzień z Końskich. Przed
okupacją był gajowym. Żołnierz i więzień zaczynają rozmawiać na temat borsuków (żołnierz
nigdy nie widział żywego), polowań, wojska (dowiadujemy się, że konwojent jest w połowie
wymaganej dwuletniej służby) oraz stawiania pułapek na zwierzęta. Krótka konwersacja cały
czas wraca też do tematu wypchanego borsuka, który zdaje się, że patrzy na parę bohaterów z
drwiną. Nagle żołnierz zauważa, że są obserwowani przez narratora i wraca do swoich
obowiązków, zaganiając więźnia do dalszego spaceru. Wtedy też narrator po raz ostatni
patrzy na borsuka i uznaje, że to, co wcześniej widział jako drwinę, było zwyczajną
dobrodusznością wypchanego zwierzęcia. Opowiadanie kończy się słowami “Dobra, dobra,
borsuczku kochany” wypowiadanymi przez narratora.

“TATARAK”

Opowiadanie z 1958 roku zostało wydane dwa lata później. Całość zaczyna się od
opisu tataraku - ziela wodnego o charakterystycznym zapachu wydobywanym, kiedy się go
potrze. Z jednej strony tataraku używano do wykładania podłóg sieni i balkonów oraz był
często używany w święta. Z drugiej - zapach rośliny kojarzy się narratorowi z sytuacją, gdy
w dzieciństwie utonął jego pierwszy przyjaciel imieniem Gracjan. Choć rzecz działa się w
dawnej przeszłości, to tatarak wciąż wiązał się z negatywnymi myślami.

Następnie narrator mówi o małym miasteczku Z., gdzie wyjeżdża, żeby uciec przed
hałasem i zgiełkiem miasta. Sama miejscowość nie wyróżniała się niczym, ale pozwalała
narratorowi zniknąć spoza zasięgu telefonów i depeszy. Przebywając w miasteczku, miał
tylko listowny kontakt z żoną. Narrator mówi też o swojej dobrej przyjaciółce - doktorowej
M. - pani Marcie, z którą nie widywał się jakoś wyjątkowo często, ale to właśnie to było
przyczyną ich szczególnej relacji. Kobieta w czasie okupacji miała stracić dwóch synów,
przez co teraz czuła się samotna, gdyż mąż-doktor był zajęty pracą i zostawała sama w
wielkim domu. W nim tylko pokój-pracownia chłopców zawsze była zamknięta na klucz. Po
tym narrator zbiera się do przytoczenia opowieści, którą opowiedziała mu pani Marta.

Pewnego dnia w odwiedziny do pani Marty przyjechała przyjaciółka, więc żeby


zabawić się nieco, poszły do “przystani” - dwusalowego budynku nieopodal rzeki. “Przystań”
miała duży taras, przez co cieszyła się popularnością wśród młodzieży, która w weekendy
organizowała tam zabawy, potańcówki oraz brydża. Pani Marta nie miała w zwyczaju
odwiedzać tego miejsca, ale dla przyjaciółki zrobiła wyjątek. Na miejscu zorientowała się, że
rozmowy z przyjaciółką nie były takie jak dawniej, ich relacja podupadła i ograniczyła się do
wspominania dawnych czasów, na co pani Marta nie miała ostatnimi czasy nastroju. Jej
uwagę za to skupił jeden z chłopców grających w brydża, z którym wcześniej się zderzyła,
niosąc do stolika z koleżanką kupiony sok. Kobieta nie mogła odwrócić wzroku od młodego
mężczyzny, aż ten został wyciągnięty ze stolika przez jakąś dziewczynę.

Następnego dnia pani Marta wraz z przyjaciółką poszły na spacer po wałach


ochronnych postawionych wzdłuż rzeki. Tylko rzeka miała mieć jakikolwiek charakter w
miasteczku. Podczas pływania można było uciec przed kurzem małomiasteczkowych uliczek
oraz tutejszych ludzi. Po drodze kobiety napotkały na widzianą dzień wcześniej w
“przystani” parę. Dziewczyna mówiła coś z pełną uwagą i zawziętością, a chłopak beztrosko
patrzył na krajobraz. Kiedy kobiety się zbliżyły do nich, rozmowa chwilowo umilkła. W
drodze powrotnej jedynym śladem po obecności pary w tamtym miejscu były zgniecione
koniczyny i niezapominajki. Nazajutrz przyjaciółka poinformowała panią Martę, że musi
wracać do Warszawy, gdyż miało ją odwiedzić jej przybyłe z Ameryki dorosłe dziecko. Pani
Marta znów została sama. Pewnego popołudnia kobieta postanowiła znów wybrać się na
spacer nieopodal rzeki. W miejscu, gdzie poprzednim razem siedziała para, tym razem
przebywał sam chłopak, jak się okazuje, Bogusław K., dwudziestopięciolatek pracujący w
zarządzie wodnym. Pani Marta decyduje się dosiąść i porozmawiać z nim. Na pytanie o
towarzyszkę Boguś odpowiada, że to Halinka, jego dziewczyna, która chce, żeby chłopak
więcej czytał i bardziej się wykształcił, jednak jemu wystarczy edukacja “wodniaka”,
pływanie i brydż. Pani Marta przybliża się do młodzieńca i mówi mu, że może pomóc mu w
dalszej edukacji i oferuje dostęp do domowej biblioteczki, gdyż Boguś twierdzi, że nie ma
skąd nawet wziąć książek. Na pożegnanie kobieta zaprasza go nazajutrz, żeby przyszedł po
lekturę.

Wieczorem przy kolacji w małżeństwie doktora i doktorowej rozbudziło się coś,


czego dawno nie było w ich związku. Kobieta zachowywała się tak jak za młodu. W pewnym
momencie wstała od stołu i poszła do powszechnie nieodwiedzanego pokoju swoich synów.
Rozważa na temat tego, że starzy wciąż żyją, a młodzi odchodzą, i że chłopcy byliby już
żonaci. Doktor prosi ją, żeby wyszła z pokoju i nie otwierała starych ran. Delikatnie
wyprowadza kobietę z pokoju.

Nazajutrz w domu zjawia się Boguś, który tak naprawdę mało co czyta, jednak pani
Marta próbuje tę myśl za wszelką cenę odrzucić. Na pytanie, czego potrzebuje, odpowiada
“coś z polonistyki”. Kobieta usilnie próbuje znaleźć autora, tematykę, cokolwiek, co chłopak
zna i lubi, jednak wszelkie starania spełzają na niczym. Rozmowa schodzi na temat pływania
i Halinki. Dziewczyna ponoć wyjechała do ciotki bez pożegnania z Bogusiem. Na słuch o
tym pani Marta zaprasza młodzieńca na wspólne pływanie w rzece. Następnego dnia do pani
Marty przychodzi liścik z prośbą o przesunięcie godziny spotkania, gdyż chłopak omyłkowo
umówił się z nią w godzinach pracy. Liścik jest napisany starannym pismem, czego kobieta
nie spodziewała się po Bogusiu. Pada podejrzenie, że napisała/przepisała go Halinka.

Kobieta pojawia się na miejscu spotkania, ale w pobliżu nie widzi ani śladu po
Bogusiu, więc zaczyna pływać sama. W końcu zauważyła chłopaka na moście - w
towarzystwie Halinki. Kobieta jest załamana, zrozpaczona siedzi na plaży przez dłuższą
chwilę. Nagle chłopak zjawia się na plaży, ubrany tylko w żółte obcisłe slipy. Swoje
spóźnienie argumentuje tym, że odprowadzał Halinkę na dworzec, gdyż ta dopiero dzisiaj
wyjechała, bo nie miała pieniędzy, więc to on musiał pożyczyć jej na bilet. Młodzieniec i
doktorowa idą nazbierać tataraku, wcześniej jednak dochodzi między nimi do zbliżenia i
całują się. Marta pyta chłopaka, co robi, a on odpowiada, że jest dla niego taka dobra.
Kobieta zalewa się rumieńcem i zmiesza się. Dochodzi między nimi do niezręcznej ciszy,
która zostaje przerwana przez Bogusia, który idzie narwać z dna rzeki tataraku. Kiedy
chłopak nurkuje, pani Marcie rodzi się myśl, że “jedno z nich musi umrzeć”, gdyż
pocałunkiem zdradziła swój sekret - uczucie, jakim go darzyła. Twierdzi, że tylko to
zakończy odczuwany przez nią wstyd. Boguś rzuca ku jej stóp pęczek pędów i płynie po
drugi. Tym razem jednak chłopak dłużej nie wraca, a kobieta dostrzega, że płynie w jakiś
dziwny sposób. Dopiero po chwili orientuje się, że Bogusław topi się. Próbuje go uratować,
młodzieniec nawet chwyta się jej, ale zaczyna ściągać Martę na dół, więc ta go puszcza. Woła
o ratunek znajdujących się nieopodal dwóch mężczyzn, którzy kosili łąkę. Im udaje się
wyciągnąć Bogusia i zaczynają sztuczne oddychanie, jednak te nic nie daje. W końcu
postanawiają oddalić się od rzeki, żeby wezwać pomoc. Pani Marta zostaje sama z ciałem
Bogusia. Zaczyna całować go, schodząc coraz niżej. Każdemu pocałunkowi towarzyszy
charakterystyczny zapach tataraku, jednak kiedy jej twarz znajduje się przy slipach
młodzieńca, czuje ił, gnijące rybie łuski i błoto - “aromat śmierci, która miała się stać
niebawem również jej udziałem”.

“ZARUDZIE”

Opowiadanie ukończone w 1974 roku, a wydane dwa lata później. Iwaszkiewicz


dedykuje je Marii Janion - historyczce literatury polskiej i badaczce romantyzmu. Na
początku znajduje się też informacja od autora mówiąca o tym, że opowiadanie jest czystą
fikcją literacką, pojawiają się w nim prawdziwe nazwy, imiona i fakty, jednak jedynie w celu
zbudowania atmosfery i klimatu XIX-wiecznej Ukrainy.

Od śmierci Maksymiliana Dunina, ojca rodziny, minęło pół roku. Odkąd po stracie
ojca Józio zrobił sobie z jego gabinetu pokój oraz zlecił wycięcie znajdujących się przy
domie zarośli i drzew, żeby mieć z niego piękny widok aż do samej Rudy, mężczyzna w
końcu czuje się w Zarudziu jak u siebie. Przyjacielem Józia jest Fiłaret, który nie jest lubiany
przez matkę i siostrę chłopaka, gdyż twierdzą, że mąci mu w głowie. Z tego też powodu
Fiłaret, odwiedzając Józia, wchodził przez okno. Sam Józio uważa, że z Fiłaretem jest coś nie
tak, ale winę zrzuca na wpływy Kościoła prawosławnego. Chłopaka odwiedza też czasami
kapitan Krzyżanowskij, który z kolei cieszy się względami rodziny Józia. Kapitan przyjeżdża
do niego grać w karty. Siostra, Tekla, wraz ze schorowaną matką nie pochwalają beztroskiego
trybu życia i hazardu, które uprawiał Józio. Jako że chłopak nie wyraża zainteresowania
swoimi włościami, gospodarstwem zajmuje się właśnie Tekla oraz ekonom, Florian Szumski,
który uwłaszczył chłopów i nadał im ziemie oraz prawa. Zarudzie niekiedy odwiedza też
daleki krewny, wuj Ferdynand Dunin, który w swojej posiadłości, Rotmistrzówce, zbudował
cukrownię i na to samo chce namówić Józia, jednak ten nie może sobie na to pozwolić z
powodu braków finansowych.

Józio lubi czytać pobożne książki Bossueta i Fenelona - francuskich kaznodziei z


siedemnastego wieku - oraz osiemnastowieczne francuskie romanse z biblioteki ojca, jednak
mało z nich rozumiał. Chciał o nich pogadać z panią Adelą Goffard, pochodzącą z Francji
dawną guwernantką chłopaka oraz jego zmarłej siostry, Anetki, marzyło mu się też odwiedzić
Masię, daleką kuzynkę, w której był zakochany i którą zamieszkała niedaleko na pensji pani
Zaleskiej w Daszowie, jednak obawa przed pytaniami o śmierć ojca oraz niedoszły spisek
Szymona Konarskiego na terenach Litwy, Białorusi i Ukrainy wystarczająco
powstrzymywała go przed spełnieniem tych pomysłów. Takim też sposobem Józio nigdzie
nie jeździł, wstawał o późnych porach, nie interesował się gospodarstwem; jak lubił mówić,
wiódł życie kontemplacyjne.

Jako że Józiowi dokuczały problemy ze snem, to co wieczór odwiedzał go Fiłaret. A


przynajmniej starał się, bo czasem podpity siłą rzeczy nie mógł się z nim spotkać. Ojcem
Fiłareta był paroch - w obrządku greckokatolickim: proboszcz - który miał niewielkie
gospodarstwo i owce. Józio mimo dziwności towarzysza uważa go za inteligentniejszego od
siebie. Choć unikali tematu śmierci ojca, to dobrze wiedział, że tak jak Fiłaret odwiedzał
teraz jego, tak kiedyś robił z Maksymilianem Duninem. Powszechnie wiadomym też było, że
Fiłaret był ostatnią osobą, z którą rozmawiał stary Dunin przed popełnieniem samobójstwa.
Jako że ojciec przed śmiercią napisał karteczkę, aby nie doszukiwać się niczyjej winy w jego
losie, uszanowano jego prośbę i nie rozwodził się na ten temat. Józio skrajnie się różnił od
swojego ojca, ale kochał go. Drugim zakazanym tematem rozmów z Fiłaretem był
wspomniany spisek Konarskiego. Kiedy tamte wydarzenia miały miejsce, Józio był jeszcze
małym chłopcem, a jego rodzina jako jedyna nie musiała się stawić na przesłuchania.
Przemilczali też sprawę chłopską i kwestię Masi. Tym samym tematami ich konwersacji były
wątki filozoficzne i historiozoficzne.

W końcu Józio zdecydował się pojechać do Daszowa wraz ze swoim służącym -


Kozakiem Ilko. Znalazł tam Masię siedzącą na ławce przed domem Zaleskiej. Na powitanie
pocałował ją w policzek, po czym poszli na podwieczorek. Później tańczyli razem
kontredansa, do którego przygrywała panna Goffard. Potem i Józio zaczął grać na fortepianie.
W drodze powrotnej rozmarzony chłopak objął Ilko za szyję, który rozbawiony stwierdził, że
potrzebuje kobiety. Z tego też powodu Kozak przyprowadził mu na noc do pokoju Łesię,
jednak zbliżenie z dziewczyną nie zrobiło na nim większego wrażenia. Co innego zabawa z
Masią - od tej pory zaczął rozróżniać czas na ten “przed kontredansem” i “po kontredansie”.
Potem Masia odwiedzała Duninów kilkakrotnie, jednak za każdym razem powodem
przyjazdu był ekonom Szumski i “cele polityczne”, a nie Józio. Pewnego dnia w Zarudziu
znów zjawił się wuj Ferdynand, który chciał poprosił Józia o dofinansowanie utworzenia
legionów. Początkowo chłopak próbował się wymigać, jednak w końcu za namową wuja
zdecydował się sprzedać tegoroczne plony buraków do jego cukrowni i zyski przekazać na tę
sprawę. Wieczorem tego samego dnia odbyła się też gra w karty, ale towarzystwo było
wyjątkowo smętne, zwłaszcza zamyślony był Szumski.

W czasie, gdy Józio pojechał dokończyć sprawę sprzedaży buraków, w posiadłości


Duninów zjawiła się pani Goffard. Ta napotkała na Fiłareta, od którego dowiedziała się o
wydatkach Józia na cele patriotyczne. Następnie kobieta zaczęła ciągnąć temat samobójstwa
Maksymiliana. Podejrzewała, że mężczyzna bał się Fiłareta i dlatego zdecydował się na tak
drastyczny krok, jednak ten zaprzeczył i stwierdził, że Maks bał się represjami związanymi
ze spiskiem Konarskiego oraz wywozu na Sybir. W trakcie rozmowy Fiłaret wyznaje, że tak
naprawdę nienawidzi Józia, ponieważ jest jego przyrodnim bratem i uważa, że to jemu
powinno się należeć Zarudzie. Adela mówi mu jednak, że jego roszczenia są bezpodstawne,
bo nie byłby jedynym bękartem Maksymiliana Dunina. Ostatecznie rozmowa się kończy na
kwestii tego, dlaczego panna Goffard nie może wrócić do Francji (nie uznaje ojczyzny za
swój dom) i oburzona wulgarnością Fiłareta odchodzi. Tymczasem paroch Sosnowski, ojciec
Fiłareta, widzi się ze schorowaną Duninową. Podczas rozmowy pop podzielił się swoim
dawnym marzeniem, w którym chciał połączyć małżeństwem Fiłareta i zmarłą Anetkę.
Kobieta nie ukrywa oburzenia, które wynika z różnych religii, które wyznają rodziny.
Sosnowski wychodzi, a w pokoju pojawia się Adela, która informuję Duninową, że
jutrzejszego dnia będą mieć ważnego gościa w Zarudziu, o której obecności nikt nie może się
dowiedzieć. Józio wrócił do posiadłości.

Następnego dnia Duninowa poinformowała chłopaka o nadchodzących odwiedzinach


gościa. Zwierza się synowi, że cieszy ją fakt, że ten trzyma się z dala od spraw
niepodległościowych i że jest przeciwna wybuchowi powstania. Józio pochwalił postawę
panny Goffard, która jest rojalistką. Tak jak ona widzi Francję, a nie “Francję Napoleona”,
tak sądzi, że Polacy powinni widzieć Polskę, a nie cara Mikołaja. Przyznał też, że Tekla ma
rację, że nie uznaje go za właściciela gospodarstwa. Matka pyta, kto w takim razie jest. Józio
odparł, że w myśl gościa, który przybędzie, lud ukraiński. Duninowa oburza się, że Fiłaret
wcisnął mu do głowy swoje głupoty.

Do Zarudzia przyjeżdża Adela z Masią. Przywiózł je Alfred Cierżek, dostojny i


elegancki kuzyn Józia. Masia wiedząc, że Józio nie lubi krewnego, proponuje mu, żeby się
ukryli przed Alfredem. Jadą do lasu, a dokładniej, do mieszkającej w lesie żonie Ilka, Hańdzi.
Tym czasem W międzyczasie Alfred Cierżek rozmawia z Florianem Szumskim. Okazuje się,
że Alfred odpowiada za organizację powstania, a Florian odpowiada za operację w Zarudziu.
Szumski miał dokumentować poczynania chłopów, jednak w obawie przed rewizją Moskali
wszystkie informacje zapamiętywał bez powielania na piśmie. Szumski tłumaczy też, że jego
działalność była ograniczona przez nieufność Ferdynanda do jego osoby. Florian zdradza też
Alfredowi, że Maksymilian zabił się, ponieważ bał się Fiłareta. Komisarz powstania uznajego
go za zagrożenie do powiedzenia się misji, lecz Szumski odwodzi go od myśli morderstwa
chłopaka. W sprawie Ferdynanda decydują się też dać mu spokój, a potem przejąć budowaną
przez niego siatkę. Alfred każe ekonomowi wyznaczyć datę powstania. W tym samym
momencie panna Goffard rozmawia z Duninową, która obawia się tego, co wyjdzie z wizyty
gościa. Hańdzia przyjmuje swoich gości. Józio wiedział, że była kochanką jego ojca, jednak
Masia, nie znając tego faktu, dziwi się zachowaniu chłopaka przy kobiecie. Hańdzia
proponuje Masi wróżenie z dłoni, jednak rozmyśla się, twierdząc, że skończy to się tylko
płaczem. Następnie kobieta zwierza się, że czasami duch Maksa odwiedza ją i nawołuje do
podążania za nim. Duch rozmawia z nią też na temat niepodległości Polski, więc kobieta
uważa, że pojawienia się kochanka zwiastują wybuch powstania. Oburzony Józio wychodzi.
Wraz z Masią siadają na zewnątrz. Dziewczyna obiecuje mu zapomnieć o wcześniejszej
sytuacji. Józia przytula ją i całuje. Dziewczyna mówi, że nie sądziła, że może to być aż takie
rozkoszne i pyta, czy jeśli Józio zginie w powstaniu, to czy będzie ją odwiedzał po śmierci
jak Maksymilian Handzię.

Nadchodzi czas kolacji. Józio siedzi przy stole, trzymając za rękę Masię. Zjawia się
też oczekiwany gość - pan Kalikst. Początkowo rozmowa z nim tyczy się pogody i tutejszych
wyjątków, lecz Duninowa oskarża go o podejmowanie tematów błahych zamiast tego, co
naprawdę jest ważne. Kalikst twardo stoi przy tym tutejsze łąki są ważne, gdyż to na nich
odbyła się bitwa pod Sobem w czasie powstania Konarskiego. Następnie Kalikst krytykuje
poetów, którzy nawołują do czynów, a sami nic nie robią. W tym momencie zebrane przy
stole kobiety postanowiły odejść i udać się spać. Alfred przechodzi do misji gościa -
przeprawienia się przez rzekę - i proponuje mu pomóc. Kalikst pyta Józia, czy wie, co się
wydarzyło w Sołowijówce i Złotej Hramocie, jednak ten nie ma o niczym pojęcia. Fiłaret z
kolei udaje niewiedzę, żeby usłyszeć, co powie emisariusz. Kalikst opowiada o Złotej
Hramocie - wydanym przez Tymczasowy Rząd Powstańczy manifeście o uwłaszczeniu
chłopów. Fiłaret zauważył, że słowa emisariusza budzą zainteresowanie, a nawet żar w Józiu,
który zaproponował, że pojedzie z Kalikstem i przeprawi się z nim przez rzekę. Józio żegna
się z panną Goddard, lecz nie chce budzić śpiącej Masi i każe jej przekazać, że zobaczą się,
jak wróci. Dla niepoznaki ze spiskowcami jedzie Fiłaret, który zawróci promem, żeby ten nie
wzbudzał podejrzeń, ale tak naprawdę ma własne plany. Wsiadając na prom, Józio wyrzuca
broń swoją i Kaliksta w obawie, że ta przypadkiem wystrzeli. Zszokowanemu emisariuszowi
tłumaczy, że Złota Hramota będzie ich bronią. Na pożegnanie z Fiłaretem chłopak mówi, że
czuje, że ten wszystkiego mu tak naprawdę nie powiedział. Fiłaret szyderczo śmieje się i
jedzie do Zarudzia, gdzie zdradza przyrodniego brata. Każe Ilko jechać do kapitana
Krzyżanowskija, aby poinformować go o miejscu przebywania bezbronnych spiskowców.

You might also like