You are on page 1of 60

INDEKS 37047

miesięcznik popularnonaukowy — rok założenia 194 5 PL ISSN 0032-9487


(459) październik 1984
UWAGA, CZYTELNICY!
0 jeśli jesteście ciekawi świata,

® gdy interesują Was nowości nauki w kraju i za granicą,

0 jeśli lu b icie o p ow iad ania fantastyczno-naukowe


® jesteście m iłośnikam i gier logicznych

ZAPRENUMERUJCIE „PROBLEMY” !
O d 1985 roku prenum erata „P R O B LE M Ó W ” jest nieograniczona. Można więc do 10 listopada

1984 roku zaprenum erować nasz miesięcznik popularnonaukow y na zasadach wyszczególnionych poniżej.

TYLKO PRENUMERATA ZAPEWNI OTRZYMANIE WSZYSTKICH NUM ERÓW „PROBLEMÓW”

MOŻE BYĆ TAKŻE NIEBANALNYM UPOMINKIEM

WARUNKI PRENUMERATY:
1. Dla osó b prawnych — in s ty tu c ji i z a k ła d ó w p ra c y :
— in s ty tu c je i z a k ła d y p ra c y z lo k a liz o w a n e w m ia s ta c h w o je w ó d z k ic h i p o z o s ta ły c h m ia s ta c h , w k tó ry c h z n a jd u ją się s ie d z ib y O d d z ia łó w RSW
„P ra s a -K s ią ż k a -R u c h " z a m a w ia ją p re n u m e ra tę w tych O d d z ia ła c h ;
— in s ty tu c je i z a k ła d y p ra c y z lo k a liz o w a n e w m ie js c o w o ś c ia c h , g d z ie n ie m a O d d z ia łó w RSW „P ra s a -K s ią ż k a -R u c h ” i na te re n a c h w ie js k ic h o p ła ­
c a ją p re n u m e ra tę w u rz ę d a c h p o c z to w y c h i u d o r ę c z y c ie li;
2. Dla osób fizycznych — in d y w id u a ln y c h p re n u m e a t o r ó w :
— o so b y fiz y c z n e z a m ie s z k a łe na w si i w m ie js c o w o ś c ia c h , g d z ie n ie m a O d d z ia łó w RSW , , P ra s a -K s ią ż k a -R u c h ” o p ła c a ją p re n u m e ra tę w u rzę­
d a c h p o cz to w y c h i u d o r ę c z y c ie li;
— oso b y fizyczn e z a m ie s z k a łe w m ia s ta c h -s ie d z ib a c h O d d z ia łó w RSW , , P ra s a -K s ią ż k a -R u c h ” , o p ła c a ją p r e n u m e ra tę w y łą c z n ie w u rz ę d a c h
p o czto w ych n a d a w c z o -o d d a w c z y c h w ła ś c iw y c h d la m ie js c a z a m ie s z k a n ia p re n u m e ra to ra . W p ła ty d o k o n u ją u ż y w a ją c „ b la n k ie t u w p ła ty ” na ra ­
c h u n e k b a n k o w y m ie js c o w e g o O d d z ia łu RSW „P ra s a -K s ią ż k a -R u c h ” ;
3. Prenumeratę ze zleceniem wysyłki za granicę p rz y jm u je RSW „ P ra s a -K s ią ż k a -R u c h ” , C e n tr a la K o lp o rta ż u Prasy i W y d a w n ic tw , u l. T o w a ro w a 28,
0C-958 W a rs z a w a , k o n to N B P XV O d d z ia ł w W a rs z a w ie N r. 1153-201045-139-11. P re n u m e ra ta ze z le c e n ie m w y s y łk i za g ra n ic ę p o c z tą z w y k łą je s t d ro ż ­
sza od p re n u m e ra ty k r a jo w e j o 50% d la z le c e n io d a w c ó w in d y w id u a ln y c h i o 100% d la z le c a ją c y c h in s ty tu c ji i z a k ła d ó w p ra c y ;

Terminy przyjmowania prenumeraty na kraj i za granicę:


— d o d n ia 10 lis to p a d a na I k w a rta ł, I p ó łro c z e ro k u n a s tę p n e g o o ra z c a ły ro k n a s tę p n y ,
— d e d n ia 1-go k a ż d e g o m ie s ią c a p o p rz e d z a ją c e g o okres p re n u m e ra ty roku b ie ż ą c e g o .

R e d a k c ja n ie z a ła tw ia ż a d n y c h s p ra w z w ią z a n y c h z p re n u m e ra tą i k o lp o rta ż e m .
D r u k : P ra so w e Z a k ła d y G ra fic z n e „ P ra s a -K s ią ż k a -R u c h ” , 00-375 W a rs z a w a , u l. S m o ln a 10/12. Z a m . 521. T-33.
PROSLEnw N r 10 (459) październik 1984

INDEKS 37047
ISSN 0032-9487 Medycyna Błędne koło medycyny 2
Miesięcznik Towarzystwa Marek P. Dąbrowski
Wiedzy Powszechnej Stan biologiczny
H istoria 6
• szlachty polskiej XVI—XVIII w.
Zbigniew Kuchowicz
Kolegium Redakcyjne
M ikologia Europa w obitczu inwazji sromotników 11
ALICJA TEJCHMA Maciej Z. Szczepka
redaktor naczelny, przewodnicząca
Kolegium Redakcyjnego i Rady Naukowej Robotyka Roboty
ALEKSANDRA BAGNOWSKA, ANNA BOG­ Elżbieta Marszalec, Janusz Marszalec 16
DAŃSKA, ANDRZEJ GORZYM, MACIEJ Psychologia O umysłowości dogmatycznej
(ŁOWIECKI, ANNA TABACZYŃSKA, ADAM
20
Edward Nęcka
ZUBEK (sekretarz redakcji)
W irusologia Herpeswirusy i chromosomy 33
Alina T. Midro

Rada Naukowa
prof. dr hab. EUGENIUSZ DURACZYŃSKI
prof. dr hab. JANUSZ GÓRSKI
FANTASTYKA Mnemon
prof. dr hab. TADEUSZ KOSZAROWSKI Robert Sheckley
prof. dr hab. WŁODZIMIERZ MICHAJŁOW Wycieczka
Robert Sheckley
O
Znikający człowiek 2 5 -3 2
redaktor graficzny
Krzysztof Kochański
BARBARA WINTER
redaktor techniczny
JERZY WASILEWSKI
POGLĄDY - HIPOTEZY - OBSERWACJE

ADRES REDAKCJI: Entom ologia Wędrówki motyli 36
ul. Krucza 6/14, Antoni Wierzbicki
00-537 Warszawa Dagome iudex
Lingwistyka 37
TELEFONY: Lubomir Czupkiewicz
redaktor naczelny 28-21-33
sekretarz redakcji 28-27-75 &
redakcja techniczna 29-35-61
„PROBLEMY” PRZEDSTAWIAJĄ:

B iotechnologia Ogniwo paliwowe i komórka 40
Materiałów nie zamówionych redakcja nie
„Nauka i Żyzń”
zwraca. -■ >

N auki o Ziemi Meteoryty i ewolucja 42


„New Scientist"
WYDAWCA: Molekularna podstawa nowotworów
B iologia m olekularna 45
Krajowe „Scientific American”
Wydawnictwo
Czasopism Poglądy Dlaczego matematycy sq ekscentryczni? 50
RSW ,,Prasa-Ksiqżka Ruch" „New Scientist"
ul. Noakowskiego 14 Zoologia Czy australijska żabka pomoże wrzodowcom? 52
00-666 Warszawa „Science et Vie”
tel. 25-72-94

Ilustracja na okładce — rys. Maria W it­ GRY LOGICZNE Pentomino na szachownicy (2) 55
kiewicz do art. „Wędrówki motyli” .

PRENUMERATA „PROBLEMÓW" BEZ OGRANICZEŃ

PRZYPOMINAMY: tO LISTOPADA MIJA TERMIN PRZYJMOWANIA PRENUMERATY NA ROK 1985


Błędne koło medycyny
Marek P. Dąbrowski Autor, prorektor Warszewskiej Akademii Medycznej w latach 1981-84,
docent doktor habilitowany,
Akademia Medyczna, zastanawia się nad przyczynami różnych niedomagań i — w ich re­
Warszawa
zultacie — klęsk współczesnej medycyny. Przyczyny tego stanu rzeczy
widzi w niewłaściwym modelu medycyny, a zwłaszcza w modelu nau­
czania jej adeptów.

Nagrodę Nobla w 1960 r. z zakresu nauk fizjolo­ 33/83) pisał: „wiele chorób cywilizacyjnych ma
gicznych i medycznych „za odkrycie immunolo­ wspólne praźródło i możliwe jest równoczesne za­
gicznej tolerancji” otrzymali Peter Medawar i pobieganie im wszystkim”. Aby to rzeczywiście
Macfarlane Burnet. Konsekwencją tego odkrycia było możliwe, spełniony musi być jednak nieod­
był szybki rozwój nowej medycznej specjalności zowny warunek: „lekarz powinien stać się leka­
— transplantologii. Dzisiaj, po 23 latach konfron­ rzem c z ł o w i e k a a nie fachowcem od remon­
tacji teoretycznych założeń sir Medawara z prak­ tu poszczególnych narządów. Powinien, nie
tyką, nadal potrzebny jest wysiłek badawczy, by tracąc swej wiedzy i umiejętności szczegółowych,
usuwać kolejne bariery przyjęcia przeszczepu powrócić do roli humanisty, filozofa przyrody,
przez żywy organizm. zorientowanego we wszystkich subtelnych uwa­
Tymczasem partner Medawara w najwyższym runkowaniach całej biosfery”.
z naukowych wyróżnień, Macfarlane Burnet, w Brutalnie i sztucznie tłumiąc fizjologiczny pro­
opublikowanej w połowie lat siedemdziesiątych test układu limfatycznego, jeden z kontynuato­
książce „Intrinsic Mutagenesis” opisuje mechaniz­ rów koncepcji transplantologicznych Medawara,
my prowadzące do śmierci organizmu w wyniku prof. Barnard, uzyskał czasowe utrzymanie prze­
powolnego, ale skutecznego „odrzucania go”, niby szczepu serca przy zastosowaniu oszałamiającej
przeszczepu pozbawionego ochronnej i toleran­ techniki reanimacyjnej. Konflikt tego kierunku z
cyjnej czynności układu limfatycznego. koncepcją Burneta, znajdującą wyraz w jego dal­
Tak więc losy przeszczepu nie chcianego przez szych badaniach z zakresu genetyki, stanowi pra­
organizm, a ściślej przez jego układ odpornościo­ wie symboliczny przykład problemów dzisiejszej
wy, uderzają swym podobieństwem do losów ca­ medycyny, cierpiącej na chorobę „redukcjoni-
łego organizmu w okresie, kiedy starzejąc się, tra­ stycznej praktyki”. To określenie prof. Aleksan­
ci tolerancję wobec samego siebie. Mutacyjne za­ drowicz odnosi do głębokiej dysproporcji między
burzenia struktury klucza życia — DNA oraz przetechnologizowanymi specjalizacjami a homeo-
struktury kopiujących i naprawczych enzymów, statycznym, zgodnym z całą biosferą i uwarunko­
gromadzone latami, degenerują organizm na po­ waniami genetycznymi, pojmowaniem organizmu
ziomie komórkowym i subkomórkowym. Podob­ człowieka jako całości.
ne procesy w obrębie układu limfatycznego, od Czy znajdziemy drogę do skutecznej terapii,
którego zależą tolerancja i odporność, sprzyjają opartej na postępowaniu przyczynowym, szerokiej
skierowaniu jego sił przeciwko temu, co w okresie profilaktyce, pozostającej w zgodzie z biologicz­
sprawności odpornościowej i poprawności jakoś­ nymi uwarunkowaniami człowieka i nie zachłystu­
ciowej było pieczołowicie tolerowane. Brak tole­ jącej się spektakularnymi sukcesami technologicz­
rancji w społeczeństwie komórek niezawodnie nego kuglarstwa?
prowadzi do samozagłady.
Okazuje się więc, że dla powodzenia zabiegów Choroba medycyny — choroba cywilizacji
transplantologicznych, podobnie jak i w interesie
zachowania zdrowia ogromnego „przeszczepu”,
jakim jest wobec układu limfatycznego cały orga­ Perspektywy takiej drogi istnieją, pierwszym eta­
nizm, niezbędne jest rozumne i systematycznie pem musiałoby być jednak przyznanie się do cho­
korygowane postępowanie praktyczne. Na tej dro­ roby dzisiejszej medycyny jako logicznego następ­
dze zaczynamy powoli wychodzić z etapu bez­ stwa choroby naszej cywilizacji, tak odległej od
względnej i brutalnej walki z układem limfa- platońskiej triady: prawda — harmonia — dobro.
tycznym, prowadzonej za pomocą objawowo dzia­ Parafrazując znane powiedzenie doradcy rządu
łających leków, takich jak cytostatyki, sterydy, Jej Królewskiej Mości, lorda Bowdena: „nauka
napromieniowania, antybiotyki i środki przeciw­ stała się rzeczą zbyt poważną, aby można ją było
zapalne. Odwracamy się zatem od metody kija pozostawić uczonym”, można to samo powiedzieć
i wprowadzamy marchewkę w postaci biopier- o medycynie i o lekarzach. Licząc jednak na po­
wiaśtków, neutralizujących reakcje wolnorodniko- moc biologów, inżynierów, prawników, socjologów,
we, generalnie odpowiedzialne za zjawiska dege­ polityków i filozofów należałoby im wszystkim
neracji, oraz hormony grasicy (tymozyna, TFX wskazać, że droga do skutecznej naprawy medy­
itp.), zdolne do rekonstrukcji tolerancyjnych i od­ cyny może prowadzić jedynie przez naprawę cho­
pornościowych funkcji układu limfatycznego. rej cywilizacji. Licząc na ich pomoc i przyjmując,
że nie jest rzeczą ważną, gdzie zrobi się początek,
Profesor Julian Aleksandrowicz w artykule zajmijmy się relacją człowiek — medycyna. Co z
„Zrealizować utopię albo zginąć” („Polityka”, dotychczasowych układów tej relacji należy utrzy-
mać, co wykreślić, a co odnowić, zanim zaczniemy żyć bez nadziei. Choroba Burgera, zawał, stwar­
wprowadzać do praktyki wspaniałe odkrycie przy­ dnienie rozsiane, niedowład, ślepota... Najlepsi
szłości? Ustalenie tego wydaje się równie potrzeb­ specjaliści z największym poświęceniem zajmą się
ne, jak rozbieg sportowca przed pokonaniem po­ tymi fragmentami naszego ciała, które najwcześ­
przeczki zawieszonej na rekordowej wysokości. niej zaczynają umierać. Fragmenty oderwane od
Wiemy nie od dziś, że nad całością metabolizmu rozchwianej homeostazy rozsypującego się orga­
ustroju sprawuje nadzór układ nerwowy. Wiemy nizmu trafią do szufladek rozsypanych specjali­
też, że współdziała on ściśle w sprawowaniu rzą­ zacji. Czy pozbiera je lekarz domowy, który
dów w organizmie z układem hormonalnym. Do wziął melonik, nieodłączną torbę, laseczkę i wy­
tej wielkiej dwójki decydentów działających na szedł z domu, by dorożką odjechać we wspom­
podstawie konstytucyjnych zapisów ustroju — nień czar? A może homeopata-samouk w anty­
programu genetycznego obecnego w pozornie bez­ kwariatach .szukający zielników ginących ziół w
piecznym sejfie jądra każdej komórki organizmu, giniących lasach? Pozostaje jeszcze do wyboru
dodać należy jeszcze trzeci układ — układ limfa- znachor, kręgarz lub tak modny w naszych cza­
tyczny. Awans tego układu do grona „decyden­ sach elektroniki — bioenergoterapeuta. Są po­
tów” ustroju został usankcjonowany w 1981 r. trzebni nie tylko chorym, potrzebni są także dzi­
podczas międzynarodowego kongresu immunolo­ siejszej medycynie — choćby jako wyrzut sumie­
gów i endokrynologów „Immunoregulation 81” w nia. Medycyna dzisiejsza wyniośle toleruje Har­
Urbino, mieście renesansowego Rafaela. Sprzęże­ risa czy Nardellego, próbując im przeciwstawić
nia i współdziałania w obrębie wymienionej tria­ się coraz liczniej produkowaną armią lekarzy z
dy określono mianem sieci nerwowo-hormonalno- taśmy. Tym sposobem nie wykształcimy jednak
-limfatycznej (neuro-endokryno-lymphatic net- ludzi z walorami umysłowości syntetycznych, dla
work), przede wszystkim odpowiedzialnej, niczym których homeostaza oparta na zjawiskach tole­
władze państwa, za stan homeostazy, czyli harmo­ rancji i harmonijnej przystawalności różnorod­
nii wszystkich życiodajnych procesów metaboli­ nych elementów organizmu nie będzie czczym
cznych w organizmie. Na stan zdrowia składają się sloganem lub wysublimowanym, nieosiągalnym
więc elementy żywo przypominające platońską przez praktykę teoretycznym zwrotem. Nie wy­
triadę, w której wyrazem prawdy jest program kształconych lekarzy — rekonstruktorów popraw­
genetyczny, harmonii — zgodne z tym progra­ ności, wykorzystujących dokumentację coraz
mem działanie nadrzędnych i podrzędnych ele­ lepiej poznawanego zapisu genetycznego, posłu­
mentów organizmu, a wyrazem dobra — toleran­ gujących się wszędzie gdzie można metodami od­
cja i odporność realizowana przez układ limfaty- twórczymi i ograniczających do minimum zabie­
czny, jedyny uzbrojony układ naszego organizmu. gi likwidacji i brutalnych nacisków.
Nasuwają się porównania społeczne, logicznie łą­
cząc człowieka i jego dzisiejszą cywilizację z tra­ Skuteczność — czyli zaufanie -
dycją prawd objawionych i kultury umysłowej fi­
lozofów greckich. Macfarlane Burnet znajduje Na dzisiaj — mówił Burnet w 1976 r. do lekarzy
dzisiaj więcej wspólnego z Sokratesem, Platonem, ogólnych podczas sympozjum poświęconego za­
Arystotelesem i Hipokratesem niż ze współczesny­ stosowaniu immunologii w praktyce lekarskiej
mi badaczami... — głównym zadaniem jest zdobycie maksymal­
Dość trudno przypuścić, aby w zrujnowanej nej liczby informacji, mieszczących się w zakre­
biosferze mogła bez poważnych zaburzeń funkcjo­ sie możliwości kompetentnego zastosowania pra­
nować wewnętrzna homeostaza człowieka. Szuka­ ktycznego. Miał na myśli przede wszystkim wia­
jącym pomocy u lekarzy grozi seria skierowań na domości uzyskane z badań podstawowych z za­
niezliczone badania, kolejne odwiedziny u licznych kresu immunologii i genetyki. Uderza w jego
specjalistów i tortura kolejnych akcji „leczni­ stwierdzeniu uwarunkowanie wartości zbiera­
czych”, obejmujących poszczególne narządy; le­ nych okruchów specjalistycznej wiedzy umiejęt­
czymy serce, nerki, nadciśnienie, bezsenność, żo­ nością kompetentnego, a więc syntetycznego ich
łądek z jego owrzodzeniami i jelito grube, impo­ wykorzystania w praktyce. Czy ta gotowa recep­
tencję i żółtaczkę zakaźną, astmę, alergie skórne, ta na lekarstwo uzdrawiające medycynę może
zreumatyzowane stawy i mięśnie, a wszystko to być dzisiaj choć w części zrealizowana? I czy te­
specjalistycznie, masą leków o działaniu zdolnym go lekarstwa właśnie medycyna potrzebuje naj­
czasowo likwidować objawy, a wyjątkowo usu­ bardziej? Może zamiast lepszych lekarzy wystar­
wając przyczyny. Tego, nie bardzo zresztą przeja­ czy zwiększyć liczbę takich, jakich mamy dzi­
skrawionego obrazu, nie są w stanie przesłonić siaj, rozszerzyć sieć specjalistycznych przychod­
niewątpliwe, lecz wobec rosnących potrzeb nie­ ni, znacznie zwiększyć liczbę łóżek szpitalnych,
wystarczające sukcesy medycyny z malejącą podnieść kulturę świadczeń medycznych, ukrócić
śmiertelnością noworodków i matek niezdolnych łapownictwo i przejawy chamstwa, ulepszyć te­
do karmienia, lawiną antybiotyków, jaskółkami chnicznie diagnostykę i skrócić czas jej trwania?
działań przyczynowych, jak insulina czy fascy­ Trudno zaprzeczyć potrzebie poprawy w tym za­
nującą techniką zabiegów operacyjnych. Obecny kresie, trudno jednakże oczekiwać, by w znaczą­
postęp najczęściej przejawia się skróceniem cza­ cym stopniu mogła przyczynić się ona do wzro­
su poświęcanego na badania, kiedy superautoma- stu potrzebnego zaufania pacjenta do lekarza.
ty testują w supertempie nasze wydzieliny i Budulcem prawdziwego zaufania może być w o-
krew, a superkomputer czarnym szeregiem cyfr statecznym rachunku tylko skuteczność i to nie
na bieli papieru z wyrżniętego lasu bezwzględnie doraźna, ale długofalowa skuteczność postępowa­
obiektywizuje rozpoznanie: nowotwór. Trudno nia lekarskiego. Na to postępowanie składa się
nie uwierzyć w pewność, lecz jeszcze trudniej faza diagnostyczna i wynikająca z niej faza tera-
uczelni nie świecąc nagością, lecz majestatem le­
karza ogólnego.
Jak kształcić lekarzy — humanistów?

Zespoły powołane przez resort zdrowia dla przy­


gotowania reformy programu nauczania w u-
czelniach medycznych stoją przed potrójnie tru­
dnym zadaniem. Pierwszą trudnością jest dobór
materiału z zakresu wszystkich niezbędnych spe­
cjalności, drugą — ułożenie w racjonalnych pro­
porcjach i nadanie cech wzajemnej komplemen­
tarnej przystawalności, wreszcie trzecią — złą­
czenie ich logicznymi powiązaniami w procesie
nauczania. Niezbędnym narzędziem w pracy tych
zespołów będą spore nożyce eliminujące z przy­
szłego programu zbędną barokowość niefunkcjo­
nalnych ornamentów. Linia cięć powinna prze­
biegać zgodnie z możliwościami rozgraniczeń po­
między przyczynowością a objawowością w zgro­
madzonym materiale wiedzy. Precyzując to za­
peutyczna. Dopiero więc skuteczne leczenie przy­ mierzenie, można przyjąć taki korzystniejszy
nosi wielki wynik, którego nie zastąpią choćby wybór, który w miejsce dziesiątków różnych ob­
najliczniejsze papierkowe wyniki różnorodnych jawów choroby będzie preferował prawdziwą
badań diagnostycznych. U podstaw nieufności znajomość jej przyczyny. Znajomość objawów
pacjentów do lekarzy leży głęboka wątpliwość w nie powinna powodować chaotycznego działania
skuteczność leczenia. Zwichnięcie proporcji po­ na rzecz ich likwidacji, lecz przede wszystkim bu­
między bogactwem diagnostyki a biedą terapii dzić skłonność poszukiwań i dociekań ich wspól­
zadowalać może jedynie hipochondryków i za­ nej przyczyny. Powodzenie w tym zakresie o-
wodowych naciągaczy. Prawdziwie chory czło­ twiera drogę do skutecznej terapii przyczynowej.
wiek bez wahania wybrałby skuteczne leczenie w Obecny program nauczania nie skłania studen­
spartańskich warunkach zamiast komfortu rozli­ tów, a potem lekarzy — do szukania takich dróg.
cznych i skomplikowanych badań, pozostających Nawykli do gromadzenia nadmiaru informacji
sztuką dla sztuki. Nie stać nas na komfort roz­ diagnostycznych, wyposażeni w nadmiar wiado­
rzutności i próby zastępowania jakości ilością. mości anatomicznych i morfologicznych, stano­
Liczy się skutek, sukces terapeutyczny — potrze­ wiących zewnętrzny obraz stanu zdrowia, albo
bny jest więc dobry, cieszący się zaufaniem pa­ zewnętrzny obraz stanu choroby, stają się klasy­
cjenta lekarz — autor takiego sukcesu. Uczel­ fikatorami objawów, segregującymi je w szuflad­
nie nie dostarczają takich lekarzy, zwiększając kach różnych specjalności. Następnie, zgodnie z
ponad miarę liczbę studentów. Pomimo zgody szeroko rozpowszechnionymi zasadami „reduk-
wszystkich ceniących wyżej jedną głowę od dwu cjonalistycznej praktyki” — gaszą poszczegól­
półgłówków, błędne koło braku zaufania nie po­ ne ogniska objawów terapią antyobjawową, u-
zwala na redukcję przyjęć na studia medyczne z zyskując czasową poprawę. Weryfikatorem takie­
jednoczesną istotną reformą programu naucza­ go postępowania zbyt często jest anatomopatolog,
nia. Co by się stało, gdyby realizacja takich za­ zbyt rzadko następuje powrót pełnej sprawności
mierzeń okazała się pomyłką? Z obawy popełnia­ życiowej pacjenta wróconego zdrowiu, społecze­
my inną, zwiększając liczbę kształconych i nieu­ ństwu, rodzinie. W tym stanie rzeczy pozostaje
chronnie obniżając ich fachowy poziom. Reforma najczęściej postępowanie lekarskie wobec chorób
programu i form nauczania staje się utopią wo­ reumatycznych, rozrostowych, naczyniowych,
bec zatłoczonych sal wykładowych i ćwiczenio­ psychicznych, neurologicznych i wielu innych, a
wych. Wydaje się, że istotna przyczyna tego błę­ wśród nich nawet przewlekłych infekcji bakte­
dnego koła leży w czym innym. Jest nią skrzęt­ ryjnych, grzybiczych i wirusowych.
nie ukrywana niepewność, czy aby naprawdę dy­ W nowym programie miejsce preferowanych
sponujemy zasobem wiedzy oraz sposobami jej dotychczas wiadomości z zakresu strukturalno-
zebrania i przekazu, gwarantującymi rzeczywistą -objawowego zająć powinny informacje o dynami­
poprawę. Czyżby król okazał się nagi? Jeżeli kró­ ce fizjologicznych i patofizjologicznych czynnoś­
lem jest lekarz ogólny, to jest prawie doszczętnie ci organizmu. Takie ujęcie wiedzy prowadzi do
nagi, szaty rozdano specjalistom od „redukcjoni- umiejętności przyczynowego obserwowania zja­
stycznej praktyki”, pozostawiając mu plik skie­ wisk. Życie i zdrowie mieszka wyłącznie w stru­
rowań lub leczenie „w ciemno” lekami o krót­ k tu ra c h wypełnionych harmonijnym związkiem
kotrwałym działaniu objawowym.
zjawisk czynnościowych. Znajomości tych ostat­
Bogata materia wiedzy tworzona przez wieki, nich nie zastąpi najlepsza nawet wiedza o stru­
dekady i lata, rozdzielona pomiędzy specjalistów kturze. Archeologia, wspaniała nauka o struktu­
i separatystycznie pompowana w umysły studen­ ralnych śladach, odciskach minionego życia, od­
tów, przeraża ogromem a jeszcze bardziej dysper­ twarza jego przejawy we wspomnieniu z prze­
sją tego ogromu. Potrzeba krawca, by ją odna­ szłości, a tylko zakończone życie jest przedmiotem
lazł, przykroił i złączył nicią swej myśli w szatę jej zainteresowań. W medycynie, nauce o życiu,
programu. Ubrany w nią student mógłby wyjść z potrzeba tempa i uprzedzania faktów. By nadą­
żyć za życiem, medycyna musi towarzyszyć mu
w czasie teraźniejszym i wybiegać przypuszcze­
niem w przyszłość. Dla spełnienia tej roli medy­
cyna musi zostać „odarcheologizowana”. Chodzi
więc o uchwycenie nowych, lepszych proporcji
pomiędzy strukturalnymi a czynnościowymi jej
składnikami i o właściwy wyraz tych zmian w
programach nauczania.
Sięgnijmy do przykładów. Infekcja dróg odde­
chowych, przewodu pokarmowego, dróg moczo­
wych, spojówek oka, skóry, ucha środkowego czy
zewnętrznego, nerek oraz wielu innych narządów,
nawet wtedy, gdy powoduje ją ten sam drobno­
ustrój, wywołuje znaczną różnorodność objawów,
a zatem zainteresowanie różnych specjalistów.
Zasada ich postępowania jest jednak podobna —
walczą z drobnoustrojem, stosując antybiotyki.
Dobierają ich kolejne odmiany wobec wzrastają­
cej oporności przeciwnika, zwiększają dawki ko­
lejnych „uderzeń”. Przeważa przekonanie o przy­
czynowym charakterze takiego postępowania, wy­ znaliśmy rolę genetycznie determinowanego u-
nikające z traktowania drobnoustroju jako przy­ kładu limfatycznego w utrzymywaniu homeostazy
czyny choroby. Znany jest jednak fakt, że zaka­ — stanu zdrowia. Znamy jego ścisłe współdziała­
żenie nie jest równoznaczne z zachorowaniem, że nie w tym zakresie z układem nerwowym i u-
tylko osobnik podatny ulega infekcji. Jest więc kładem wewnętrznego wydzielania, czyli hormo­
druga przyczyna zachorowania — podatność. nalnym. Wiemy, że jego sprawność w tolerowa­
Doświadczenie uczy, że tej prawdziwej przyczy­ niu własnych tkanek i odporność wobec tego, co
ny antybiotyki nie są w stanie redukować. Cza­ od nich jest odmienne, obce, w tym również wo­
sowo likwidując infekcję, zwiększają podatność bec nowotworów, zależy od sprawnych współ-
na jej kolejne ataki... Powstające błędne koło do­ działań w wymienionej triadzie decydentów or­
bitnie świadczy, że zastosowane postępowanie ganizmu. W ich wyniku powstają hormony gra­
nie było przyczynowe. Pomimo to tkwimy w je­ sicy. One z kolei wiodą macierzyste komórki szpi­
go obrębie. Czyżby nie było innych możliwości ku kostnego poprzez szlak dojrzewania do postaci
leczniczych, skuteczniejszych i bezpieczniejszych dojrzałych limfocytów T. Obdarzone zdolnością
dla pacjenta? precyzyjnego rozróżniania między „swoim” a
„obcym” oraz możliwością pobudzających lub ha­
mujących wpływów na inne komórki układu im­
Dyrygenci immunologicznej orkiestry munologicznego, wspomniane limfocyty T speł­
niają rolę dyrygentów całej orkiestry immunolo­
Uzbrojenie organizmu przeciwko wybranym dro­ gicznej. Bez nich lub przy ich niedostatku miej­
bnoustrojom można uzyskać, uprzedzając go o sce tolerancji zajmuje autoagresja, miejsce od­
ich istnieniu przez profilaktyczne szczepienia o- porności — niedobór immunologiczny. Ani anty­
chronne. Zalety takiego postępowania sprawdziły biotyki, ani szczepienia, ani inne sposoby tera­
się w walce z wielkimi epidemiami ospy, durów, pii objawowej — sterydy kory nadnerczy lub
cholery, porażenia dziecięcego i wielu innych środki przeciwzapalne — nie są w stanie odnowić
chorób zakaźnych. Takie, jak powszechnie doku­ populacji limfocytów T. Mało tego — większość
czliwa grypa lub wirusowe zapalenie wątroby — leków immunosupresyjnych niszczy pozostałe ko­
nadal czekają na swoje szczepionki. Ale nawet mórki tej populacji. Stąd ich przejściowe działa­
takie postępowanie profilaktyczne nie ma czyste­ nie antyobjawowe i długotrwałe, pogarszające i
go charakteru przyczynowego. Kolejną szczepion­ tak złą sytuację. Alternatywą jest stosowanie pre­
ką stawiamy bowiem układowi immunologiczne­ paratów hormonalnych grasicy na podstawie zna­
mu organizmu kolejne, można powiedzieć — jomości jej fizjologicznych wpływów. Jest to al­
szczególne — wymagania. Liczymy na spraw­ ternatywa szczególnie wartościowa, bo dobrze u-
ność tego układu wobec stawianych mu wyma­ zasadniona teoretycznie i potwierdzona wynika­
gań. Powikłania poszczepienne, czasem nieobli­ mi praktycznymi. Grasica, producent rodziny hor­
czalnie groźne, wskazują, że sprawność układu monów polipeptydowych jest biologicznie akty­
immunologicznego może nas zdecydowanie za­ wna od życia płodowego do pokwitania. W tym
wieść. Ostatecznie więc sprawność odpornościo­ czasie organizm wykształca sprawny mechanizm
wa determinuje sukces lub porażkę naszych za­ odporności przeciw elementom obcym i tolerancji
mierzeń terapeutycznych i do czasu, w którym wobec własnych tkanek. Realizatorem tego me­
nie sięgną one do poprawy i odbudowy tej spra­ chanizmu jest układ immunologiczny podporząd­
wności, w większym lub mniejszym stopniu po­ kowany wykształconym pod hormonalnym wpły­
zostaną postępowaniami objawowymi. wem grasicy zastępom limfocytów T. Zanik fun­
kcji grasicy w okresie dojrzewania pozostawia u-
Rozwój genetyki i immunologii przynosi in­ kład limfatyczny bez możliwości uzupełnień po­
formacje stwarzające przesłanki prawdziwie przy­ woli zużywającego się zapasu limfocytów T. Aby
czynowych postępowań. Dzięki Burnetowi, Mille­ pozostałe elementy komórkowe układu immuno­
rowi, Goodowi, Goldsteinowi i wielu innym po­ logicznego mogły sprawnie bronić i chronić (do­
tyczy to limfocytów B — producentów przeciw­ jednego z trzech głównych filarów homeostazy,
ciał i makrofagów — komórek żernych), niezbęd­ znaczną skuteczność terapeutyczną w niezwykle
ne jest odnowienie populacji przywódców całej zróżnicowanym objawowo, a podobnym przyczy­
armii — limfocytów T. Bez nich armia kieruje nowo zakresie patologii człowieka.
swą broń nie tam, gdzie potrzeba i nie wtedy, Lecząc organizm, nawet przyczynowo i skute­
kiedy trzeba. Ofiarą padają własne struktury cznie, nie można go pozostawić w środowisku ze
tkankowe organizmu, nie tylko nieudolnie bro­ zrujonowaną biosferą. Przewlekłe narażenie na
nione przed przeróżnymi infekcjami, ale i bez­ stres psychiczny, toksyczne wpływy przemysłu,
pośrednio atakowane przez własne, uzbrojone ko­ niedobory pierwiastków śladowych w pożywie­
mórki układu immunologicznego. Przedmiotem niu, pośpiech i brak nawyków kultury fizycznej
autoagresyjnego ataku mogą być wszystkie, bez musi znacznie ograniczyć wyniki wszelkich wysił­
wyjątku, struktury organizmu. Stąd przy najróż­ ków terapeutycznych. Przestrogi profesora Ju­
norodniejszej symptomatologii chorób okresu sta­ liana Aleksandrowicza powinny znaleźć trwałe
rzenia się ustroju istnieje podobieństwo lub nie­ miejsce w programach nauczania w szkołach me­
jednokrotnie jedność przyczyny. W przypadku dycznych, świadomości lekarzy i świadomości ca­
niedoboru funkcji grasicy w okresie wieku dzie­ łego społeczeństwa.
cięcego lub młodzieńczego choroby z autoagresji Nie brakuje materii dla skrojenia uniformu
i niedoboru immunologicznego rozwijają się za­ lekarza ogólnego — przyszłego łącznika zdezin­
nim przekroczymy rubikon dojrzałości. tegrowanych specjalności medycznych. Za to zbyt
Substytuowanie hormonalnych funkcji grasicy często brakuje wiary i odwagi dla podjęcia decy­
ekstraktami grasic zwierzęcych jest nie tylko mo­ zji o rzeczywistym charakterze przyczynowym.
żliwe, ale w pełni wykonalne i skuteczne. Bada­ Nawet najbardziej spektakularnymi sukcesami,
nia doświadczalne w odniesieniu do wielu takich wynikającymi z ilościowego pomnażania działań
hormonalnych preparatów, między innymi pol­ antyobjawowych, nie zmienimy praw biologii
skiego preparatu TFX-Polfa, wykazały ich rege­ społeczeństw. Tu ilością nie zastąpimy jakości.
nerujący wpływ wobec populacji limfocytów T,
a w wyniku rekonstrukcji układu limfatycznego, Marek P. Dąbrowski

Stan biologiczny
szlachty polskiej w X V I—XVIII w.
Zbigniew Kuchowicz W występującej w różnych modelach historiografii dążności do opra­
profesor doktor habilitowany,
Uniwersytet Łódzki cowywania historii kompletnej, globalnej konieczne wydaje się
uwzględnianie biologicznego wymiaru przeszłości, m.in. stanu zdro­
wia tak jednostek, jak społeczności. Sądzimy bowiem, że obok deter­
minantów świadomościowo-humanistycznych pewien wpływ nie tylko
na zachowanie jednostek, lecz także w pewnej mierze na procesy
dziejowe mają również determinanty przyrodniczo-psychologiczne.

Dla piszącego te słowa jest oczywiste, że wpływ cechy biologiczne — stan somatyczny, wytwo­
szeroko pojętego ciała — zdrowia, witalności, peł­ rzenie się korzystnego kodu genetycznego, ko­
ni sił, sprawności psychosomatycznej, ale także rzystnej sytuacji demograficznej. Zjawiska te
chorób, znużenia, stresów — wywiera wpływ na stanowiły wynik rozmaitych oddziaływań, m.in.
ludzkie — indywidualne i zbiorowe, postawy, za­ materialnych warunków bytu, także jednak in­
chowania i działania. Stojąc na gruncie modelu nych czynników, zachodziło też w tym zakresie
historiografii wyjaśniającej sądzimy, że niemożli­ sprzężenie zwrotne.
wością jest odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Przed zasadniczymi rozważaniami kilka uwag
tak było? — bez uwzględnienia właśnie wymiaru ogólnych. Szlachta stanowiła, jak wiadomo, licz­
biologicznego przeszłości. ny stan, była społecznie zróżnicowana. Na ogół
Wiadomo, że szlachta zajmowała dominującą dzieli się ją na magnaterię, szlachtę średnią i
pozycję we wszystkich dziedzinach życia społe­ drobną, inaczej zagrodową. My koncentrujemy się
cznego dawnej Polski, m.in. w zakresie życia na szlachcie średniej, stanowiącej najważniejszy
społeczno-politycznego, kulturowego. Sądzimy, że i najbardziej dynamiczny element tego stanu.
ową rolę w pewnym stopniu umożliwiały właśnie Stawiamy tezę, że jej stan biologiczny przedsta-
wiał się dobrze, znacznie korzystniej niż rozkła­
danej luksusem magnaterii czy też żyjącej nieraz
w trudnych warunkach bytowych szlachty drob­
nej. Taki stan rzeczy warunkowały przede wszy­
stkim czynniki środowiskowe, wśród nich na spe­
cjalne podkreślenie zasługuje poziom i wartość
żywienia. Biologia współczesna przyjmuje za
stwierdzone, że jest ono czynnikiem najwyraźniej
oddziałującym na kinetykę i dynamikę rozwoju,
wywiera także wpływ na zachowania ludzkie.
Przyjmuje, że żywienie w skojarzeniu z genoty­
pem osobnika jest czynnikiem przemożnie regu­
lującym jego rozwój. Badania prowadzone nad
konsumpcją żywności w Polsce w XVI—XVIII
w. stwierdzają zaś, że żywienie szlacheckie przez
cały ten okres było na wysokim poziomie, choć
miało pewne mankamenty (spożywano za wie­
le płynów, a także węglowodanów). Można jed­
nak uznać je za nie tylko obfite, lecz wartościo­
we. Według Andrzeja Wyczańskiego, na przeło­
mie XVI i XVII w. dzienna racja wyżywienia
szlacheckiego miała wartość około 5340 kal. W
świetle badań niżej podpisanego wartość kalory­
czna tego żywienia u schyłku XVIII w. była na­
wet chyba nieco wyższa. Istniało więc niebezpie­
czeństwo przekarmiania. Pokarmy te były wszak­ ckich, zjawisko to wzbudzało jednak dezaproba­
że w dużej mierze spalane dzięki czynnemu try­ tę, a nawet odrazę.
bowi życia — o czym niżej. Dla porównania po­ Dobre warunki środowiskowe rzutowały ko­
damy, że dzienna racja chłopska miała w XVI w. rzystnie na rozwój somatyczny dzieci i młodzie­
wartość ok. 3500 kalorii, a u schyłku XVIII w. o- ży. Żywiono je dostatecznie, nawet dobrze, lecz
koło 2400 kalorii. Magnacka przekraczała bez wąt­ nie przekarmiano i nie tuczono, jak to nieraz by­
pienia 6000 kalorii. Stół szlachecki dostarczał or­ ło w domach magnackich. Porcje i przysmaki by­
ganizmowi pełnowartościowego białka, składni­ ły wyliczane; w myśl obowiązujących reguł oby­
ków energetycznych, koniecznych witamin. Do­ czajowych najtłustsze, najlepsze potrawy poda­
skonale zaspokajało ono potrzeby fizjologiczne, wano panu i pani domu. Pozytywnie należy oce­
wywierając poważny wpływ na rozwój fizyczny i nić także system wychowawczy. W dzieciństwie
psychiczny. pozwalano na uprawianie gier i zabaw, które
wpływały dodatnio na rozwój fizyczny. Do nich
Zasoby materialne umożliwiały posiadanie do­ należy zaliczyć m.in. gry w piłkę i jazdę konną.
statniej, chroniącej przed zimnem, choć nie zaw­ Z biegiem lat młodzież męska uczyła się tańca,
sze higienicznej odzieży. Następnym czynnikiem szermierki, posługiwania bronią palną, lukiem (to
były lepsze niż u przeciętnych chłopów czy mie­ ostatnie zanikło w XVIII w.), towarzyszyła star­
szczan warunki mieszkaniowe. Średnia szlachta szym w polowaniach. Zajęć typu sportowego nie
zamieszkiwała dwory o różnym standardzie, czę­ zmieniał w zasadniczy sposób pobyt w
sto nieszczelne, źle ogrzewane, niskie. Przy ich szkołach średnich. Nauka nie zabierała tam
budowie uwzględniano wszakże momenty higie­ wiele czasu (około 5 godzin dziennie) i to nie we
niczne, stąd też wznoszono je na miejscach su­ wszystkie dni; zaś dużą wagę przywiązywano
chych, stawiano pod słońce, dobierano budulec do czynnego spędzania czasu wolnego, rekreacji,
(m.in. modrzew, dąb). Były to pomieszczenia z re­ wycieczek. Młodzież uprawiała wiele gier i za­
guły obszerne (najmniejsze dwory miały ponad baw, m.in. gry w piłkę, palanta i głośne palcaty.
100 m* powierzchni), stąd też nie spotykało się Powyższe zajęcia sprzyjały rozwojowi mięśni i
w nich takiego zagęszczenia jak po chałupach całego ciała, stanowiły też naturalne ujście dla
wiejskich i domach mieszczańskich. Istniały w nadmiaru energii, co pozwalało najczęściej uni­
nich, w połączeniu z umeblowaniem, stanem poś­ knąć dzieciom czy młodzieży naprężenia i ner­
cieli itp., dobre warunki do spania i śnienia — o- wowości.
koliczności niezwykle ważne w funkcjonowaniu Dobremu stanowi zdrowia sprzyjał racjonalny
organizmu. — prowadzony w naturalnym środowisku przyro­
Należy mocno podkreślić, że możliwości mate­ dniczym — na ogół higieniczny tryb życia wię­
rialne i istnienie jednolitego modelu obyczajowe­ kszości ludzi dorosłych. W pracach dotyczących
go powodowały, iż stosunkowo nieźle kształtowa­ problematyki obyczajowej zbyt silnie eksponuje
ła się tutaj sprawa higieny osobistej. Dbałość w się ekstrawagancję, pijaństwa i ekscesy szlache­
tej dziedzinie była nieco mniejsza niż wśród ma­ ckie. Zjawiska te istniały, lecz nie dominowały,
gnaterii, nieporównywalnie jednak większa niż dotyczyły tylko części szlachty.
pośród zabiedzonych mas chłopskich. Wszystkie Zgadzamy się z opinią Jaremy Maciszewskie-
spostrzeżenia, m.in. uwagi cudzoziemców, świad­ go, że „...procent przestępców czy awanturników
czą, że brud i zaniedbanie dotyczyło przede wszy­ w społeczeństwie szlacheckim był jednak zniko­
stkim warstw biednych. Nieochędóstwo osobiste my i nie oni narzucali swoją postawą czy swoimi
spotykało się czasem także po dworach szlache­ czynami obowiązujący wówczas stereotyp men-
go rodzaju tryb życia zapewniał równowagę psy­
chofizjologiczną. Rzadko spotykało się tutaj stre-
sory, mniej tu napięć psychicznych, pożerających
ambicji, które niszczyły magnaterię. Mniej także
lęku przed niedostatkiem, złym losem paraliżu­
jącym często aktywność chłopów.
Zarysowane wyżej warunki środowiskowe po­
wodowały, że stan somatyczny szlachty pod
względem wzrostu, wagi ciała, a może nawet
przeciętnego trwania życia przedstawiał się do­
brze i grupa ta zaliczała się do najlepiej rozwi­
niętych Europejczyków, zajmując podobną pozy­
cję jak dziś Szwedzi czy Holendrzy. Cudzoziemcy
przebywający w Polsce zgodnie akcentują silną -
budowę fizyczną, rosły wzrost, dobrą kondycję
somatyczną tej warstwy. M. Csombor na począt­
ku XVII w. podczas sejmu warszawskiego notu­
je: „Podziwiałem [...] wysokich a postawnych ry ­
cerzy”. Dla przebywającego w Polsce w czasach
Jana III B. Connora, z zawodu lekarza, szlachta
polska stanowiła okaz zdrowia i tężyzny; pisał on
m.in.: „Nie masz w Europie narodu, który by
mocą ciała, wesołością umysłu, długością życia z
Polakami równał się [...] ich postać ciała więcej
jak średnia, do otyłości skłonni, zdrowie ich wy­
talności, postaw, poglądów, uczuć”. W życiu co­ borne”. Bernardin de Saint Pierre pisał w XVIII
dziennym na przestrzeni całego okresu przewa­ w.: „Polacy są wysocy i silni. Niewiele znam
żali spokojni, stroniący od wojny, rozmiłowani w bardziej urodziwych narodów”. Vautrin stwier­
życiu rodzinnym i towarzyskim domatorzy, co dzał w tym samym stuleciu: „Szlachcic odznacza
szczególnie nasiliło się w XVIII w. Na podstawie się jasną cerą, rumianymi, pulchnymi policzkami,
analizy rozmaitych źródeł opisowych można twier­ słusznym zazwyczaj wzrostem, otwartym spojrze­
dzić, że typowy szlachcic charakteryzował się u- niem wypukłych oczu”.
miarkowanym, higienicznym trybem życia. Prze­ Dobry stan fizyczny szlachty można zaobser­
strzegano regularnych, punktualnie podawanych wować analizując postawę i działania wojska, w
posiłków, wyznaczano czas na zajęcia, spacery, którym stanowiła przecież rdzeń ważniejszych
chodzono wcześnie spać, wstawano rankiem. formacji. Zarówno opinie krajowe jak zagranicz­
Szlachta wiele i to po znacznych przestrzeniach ne wskazują na wielką wytrzymałość, odporność
podróżowała, już to w związku z funkcjami pu­ na trudy i warunki klimatyczne oddziałów pol­
blicznymi, już też w celu regulowania swych skich. Maciej Kazimierz Sarbiewski pisał, że
spraw majątkowych czy w związku z utrzymy­ „jeźdźcy z nich lepsi od wszystkich innych [.„]
waniem kontaktów rodzinnych i towarzyskich. wytrzymali niebywale na głód, upał i mróz”.
Wiadomo, że pasją było polowanie. W konsek­ Dobrą kondycję fizyczną wojska potwierdziły
wencji wiele czasu spędzano na koniach, wóz­ ciężkie wojny toczone za Stefana Batorego, kiedy
kach, w podróżach. W wyniku stosowania się do to oddziały polskie operowały w trudnych warun­
obowiązujących reguł obyczajowych typowy kach terenowych i klimatycznych. Niebywałą od­
szlachcic znajdował się w ciągłym ruchu, jego porność i wytrzymałość wykazywały wojska wal­
zajęcia i rozrywki sprzyjały utrzymaniu dobrej czące w dobie „potopu”, przede wszystkim w od­
kondycji fizycznej. Powszechnie zdawano sobie działach Stefana Czarnieckiego. Dowodów owe
sprawę, że czynny tryb życia sprzyja dobremu tężyzny dostarczyły również kampanie Jana So­
zdrowiu. B. Connor z uznaniem podkreślał pełen bieskiego, m.in. wiedeńska, kiedy to w imponu­
ciągłego ruchu i ćwiczeń fizycznych tryb życia jąco krótkim czasie pokonano ogromną odległość
szlachty. Uważał, że doskonałe wyniki przynosi­ spiesząc na odsiecz stolicy cesarstwa.
ło zahartowanie na mróz i niewygody; podnosił Na podstawie sondażowych badań można stwier­
korzystne oddziaływanie trudów wiążących się z dzić, że przeciętny wzrost mężczyzny z warstwy
myślistwem. Pisał m.in.: „Myślistwo i łowy na szlacheckiej wynosił około 170 cm i był co naj­
grubego zwierza niemało ich hartuje. Zwykli dni mniej o około 10 cm wyższy niż przeciętnego
całe spędzać uganiając się za żubrami, niedźwie­ przedstawiciela chłopów. Podobnie było ze wzro­
dziami, dzikami [...] kochają się Polacy w strze­ stem kobiet; przeciętna szlachcianka mierzyła
laniu z łuku, bieganiu, skakaniu”. Aktywność, prawdopodobnie około 160 cm i była co najmniej
ruchliwość podkreślali i inni cudzoziemcy, np. o 8 cm wyższa niż przeciętna chłopka. Dla porów­
Kausch pisał w XVIII w.: „Cała polska szlachta nania dodamy, że przeciętny wzrost mężczyzny
pracuje bez chwili wytchnienia, dlatego nie po­ w końcu XIX w. wynosił na terenie Królestwa
trafi, jak się to dzieje w innych krajach, zwła­ Kongresowego 165 cm, w Galicji 162 cm; kobiety
szcza u arystokratycznych posiadaczy, przespać 154 cm. Przypuszczamy, że waga przeciętnego
w błogim spokoju większej części swego życia szlachcica wynosiła wtedy około 80 kg, chłopa
[...]. Ta ruchliwość, to nieustanne zatrudnienie -około 50—55 kg.
wywiera bardzo różnorodny wpływ na ukształce- Wśród szlachty występowała tedy nadwaga.
nie charakteru”. Należy mocno podkreślić, że te­ Świadczą o niej m.in. portrety sarmackie, na któ-
rych widzimy przeważnie ludzi słusznej tuszy,
nieraz wręcz otyłych. Ów nadmiar spożywanych
kalorii spalany był jednak w pewnej mierze dzię­
ki czynnemu trybowi życia.
Warunki środowiskowe i odżywcze oparte prze­
de wszystkim na dużej ilości białka zwierzęcego
wpływały także na rozwój dyspozycji psychicz­
nych. Szlachcie powszechnie przypisywano inte­
ligencję, junakierię, życiowy optymizm. M. Csom-
bor pisał: „Mieszkańcy Polski są zadufani w sobie
i chełpliwi, porywczy i lubieżni, a mimo to bardzo
jedni dla drugich życzliwi”. B. ConnOr podkreś­
lał, że psychiczne cechy szlachty zależały „od po­
karmu ich, ten zwykł się składać z mięsiwa i
ptactwa, daje im wesołości i siły”. Biester u
schyłku XVII w. konstatował: „Naród ów obda­
rzyła natura nie tylko pięknym ciałem, ale także
pełnym fantazji wesołym usposobieniem”. Vaut-
rin pisał o typowym szlachcicu, że „cechuje go
gwałtowność ruchów, popędliwość, bystrość w
pojmowaniu i ambicja zdolna popchnąć do wszel­
kiej skrajności”. Kreślący wizerunek szlachty
Kausch stwierdza: „Jeśli chodzi o dary natury,
w żadnym wypadku nie można stwierdzić, że Po­
lacy mniej są zdolni od Niemców [..] Ich orienta­
cja jest równie szybka jak ich wszystkie czyny,
a jeżeli nie dokonali tego, czym mogą pochwalić względem gorzej uwarunkowane; znamienne, że
się inne narody, to z pewnością nie z powodu bra­ stawały się one obiektem dowcipów i szyderstw.
ku przyrodzonych zdolności”. Jędrzej Kitowicz Wszystko wskazuje na to, że przeważał typ czło­
pozostawił znamienną opinię, odnoszącą się bez wieka charakteryzującego się silną seksualnością,
wątpienia do szlachty i mieszkańców dużych miast, świadczącą bez wątpienia o biologicznych siłach
a głoszącą, że u nas „lud wesoły i polerowany”. tej społeczności.
Jednym z czynników sprzyjających utrzymywa­
Psychosomatyczny typ grupowy szlachty śred­ niu się dobrego stanu biologicznego warstwy
niej doskonale uosabiają Mickiewiczowscy Sopli­ szlacheckiej było łączenie się z przedstawicie­
cowie — produkt środowiska i dziedzictwa krwi. lami innych środowisk społecznych. W XVI w.
Cechuje ich tężyzna fizyczna, witalność, tempera­ nie było u nas skostniałego społeczeństwa stano­
ment, prowadzą czynny tryb życia. Przypomnij­ wego, zawierano wiele małżeństw mieszanych,
my, jak poeta pisze o przybyłym do rodzinnego szlachecko-mieszczańskich, a nawet szlachecko-
domu Tadeuszu (Ks. I, w. 627—637): -chłopskich. Małżeństwa mieszane występowały,
choć w mniejszym stopniu, także w późniejszych
Wiedział, że był przystojny, czul się rześki, młody, wiekach. W XVII stuleciu występuje z kolei ma­
A w spadku po rodzicach wziął czerstwość sowość uzurpacji szlachectwa. Służba w wojsku,
i zdrowie. na dworach magnackich, dorabianie się na handlu,
Nazywał się Soplica; wszyscy Soplicowie stwarzało nielegalne, lecz często wykorzystywane
Są, jak wiadomo, krzepcy, otyli i silni, drogi do wślizgiwania się do stanu szlacheckiego.
Do żołnierki jedyni, w naukach mniej pilni. O masowości tego zjawiska informuje m.in. „Li­
Tadeusz się od przodków swoich nie odrodził: ber chamorum” Trepki. Z punktu widzenia bio­
Dobrze na koniu jeździł, pieszo dzielnie chodził, logicznego zjawisko to należy ocenić pozytywnie;
Tępy nie był, lecz mało w naukach postąpił, do warstwy szlacheckiej wchodziły jednostki mło­
Choć stryj na wychowanie niczego nie skąpił. de, prężne, wzmacniając przysłowiowym zastrzy­
On wolał z flinty strzelać albo szablą robić; kiem świeżej krwi, poszerzającym pulę genową.
Wiedział, że go myślano do wojska sposobić. Wszystko to rzutowało korzystnie na przyrost
naturalny i ogólną sytuację demograficzną. Demo­
Szlachtę cechowała witalność, również aktyw­ graf Irena Gieysztorowa wykazuje, że aby zapew­
ność i pobudliwość w sferze seksualnej. Wcale nie nić przetrwanie gatunku przy bardzo wysokiej
lekceważono spraw i potrzeb ciała, nie tylko w umieralności normalnej i katastroficznej w okre­
sensie gastronomicznym, o czym się tyle mówi i sach epidemii, ówczesna rodzina musiała liczyć
pisze, lecz także erotycznym. Rozładowanie na­ około sześciorga dzieci, by dochować do wieku re­
pięć przez prowadzenie nawet intensywnego ży­ produkcyjnego co najmniej troje. Sondażowe ba­
cia seksualnego uważano za rzecz normalną i dania wskazują, że rodziny szlacheckie cechowała
wskazaną. Odbicie tych postaw i zachowań znaj­ właśnie dzietność, były one liczniejsze niż chłop­
dujemy w ówczesnej literaturze szlacheckiej, dość skie czy biedoty miejskiej. Trudno określić śred­
powołać się na utwory Mikołaja Reja, Jana Ko­ nią długość życia; wobec olbrzymiej śmiertelności
chanowskiego, Wacława Potockiego czy takie trak­ dzieci wynosiła ona chyba około 30 lat, niemniej
taty jak „Małpa człowiek” lub „Odpowiedź na wśród szlachty znaczna część ludności osiągała
złote jarzmo małżeńskie”. Pośród szlachty spoty­ próg starości, a nawet dożywała sędziwego wieku.
kało się oczywiście także jednostki pod tym Istnieją podstawy do przypuszczeń, że przeciętne
wychowanie dziewcząt było bardziej konwencjo­
nalne, znajdowały się pod większą kuratelą, upra­
wiały mniej ćwiczeń fizycznych. Stosowanie się
do obowiązującej mody powodowało, że już małe
dziewczęta krępowano gorsetami. Lekarze i pub­
licyści krytykowali tę modę właśnie ze względów
zdrowotnych, upatrując w niej przyczyny wadli­
wego rozwoju fizycznego. Stanisław Staszic obu­
rzał się: „Słabią zdrowie, zniszczą swojej natury
krzepkość. Szczepią od dzieciństwa ciało żelazne
pręty, które ich stan złamią, ich brzuch zaklęsą,
ich wnętrzności skulą”. Vautrin pisał o dziewczę­
tach, że „teren ich zabaw zamyka się w czterech
ścianach domu, a mięśnie rozwijają się jak w
pudle. Sprowadza się z Paryża zabójczy futerał
zwany gorsetem [...] rezultatem tej praktyki jest
słabe zdrowie i nieodwracalne zniekształcenia”.
Tego rodzaju zjawisk nie można jednak gene­
ralizować, nasilały się pośród kręgów najzamoż­
niejszych, i dopiero w XVIII w. Poprzednio wy­
chowanie było bardziej naturalne. Dziewczęta
hartowały się, brały udział w dalekich wojażach,
potrafiły strzelać z broni palnej, jeździć konno
itd. Tego rodzaju wychowanie występowało szcze­
gólnie na terenach kresowych, jednak także z ob­
trwanie życia kształtowało się tu najkorzystniej szarów centralnych mamy informacje, że „panny
spośród wszystkich warstw społecznych. Sytuacja szlacheckiej kondycji” zażywały kąpieli w rze­
ulegała oczywiście przemianom na przestrzeni kach, dobrze znosiły trudy podróży. Z literatury
XVI—XVIII w. U schyłku XVI w. pośród szlach­ pięknej przykładem będzie Zosia z „Pana Tadeu­
ty obserwuje się wyż demograficzny, sytuacja u- sza”, która w Soplicowie żyje najdalej od cieplar­
lega zdecydowanemu pogorszeniu po okresie epi­ nianej atmosfery i modnych reguł Telimeny. Wy­
demii i wojen połowy XVII w. W XVIII stuleciu chowanie szlachcianek było w aspekcie rozwoii-
obserwuje się jednak tendencje wzrostowe, wy­ fizycznego' mniej korzystne niż chłopców, przed­
daje się, że sytuacja demograficzna była tu nawet stawiało aię jednak lepiej niż nadmiernie delika-
lepsza niż w XVI stuleciu. conych arystokratek czy zmuszonych do ciężkiej,
Na liczebność potomstwa wpływał w pewnym przedwczesnej pracy chłopek.
stopniu wiek kobiety wchodzącej w związek mał­ W wieku dojrzałym ich stan zdrowia kształto­
żeński. Jest mitem, iż w dawnych wiekach pobie­ wały czynniki negatywne i pozytywne. Wspom­
rano się bardzo wcześnie. Badania demograficzne niany wyżej fakt wczesnego wychodzenia za mąż
wskazują np., że Francuzi XVII—XVIII w. żenili umożliwiał wysoką dzietność, lecz narażał na nie­
się w wieku około 27 lat, kobiety wychodziły za bezpieczeństwo licznych połogów. Stąd też podzie­
mąż mając 24—25 lat. Kobiety angielskie i nor­ lamy opinię, iż umieralność pośród szlachcianek
weskie czyniły to później o dwa lata, zaś genew­ była wyższa niż pośród mężczyzn. Według Furta­
skie i kanadyjskie o dwa lata wcześniej. Sondażo­ ka występował przeciętnie niższy wiek w chwili
we badania wskazują, że w Polsce mężczyźni że­ zgonu kobiet niż mężczyzn. Sprawy te wymagają
nili się w wieku 25—29 lat, kobiety zaś w wieku
20—24 lat. Dane te dotyczą najszerszych warstw,
przede wszystkim chłopstwa. Jeśli chodzi o szlach­
tę, to brak dokładniejszych ustaleń. Wiemy jed­ JEŚLI CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ WIĘCEJ...
nak, że mężczyźni przez wszystkie trzy wieki że­ ■ T. Chrzanowski: Ciało sarmackie. „Testy”, 1977;
nili się w wieku około 30 lat. Jeśli chodzi o nr 2.
szlachcianki, to w XVI—XVIII stuleciu bariera ■ I. Gieysrtorowa: Wstęp do demografii staropolskiej.
wieku uznawanego za stosowny do małżeństwa Warszawa 1976.
■ J. Maciszewski: Szlachta polska i jej państwo. W ar­
podnosi się. W wieku XVI bodaj częściej pobie­ szawa 1969.
rano się z młodziutkimi, 14—15-letnimi dziew­ ■ W. Nekanda Trepka: Liber generationis plebeano-
czętami. W XVII w. za dojrzałą do małżeństwa rum. („Liber chamorum”). Wyd. W. Dworzaczek i
uważano osiemnastoljitkę, w wieku XVIII prze­ inni, Wrocław 1973.
ciętny wiek zaślubianych wydaje się wzrastać, a Z. Kuch owicz: Z badań nad stanem biologicznym
społeczeństwa polskiego od schyłku XVI do końca
wynosi chyba około 20 lat, w tym zakresie wy­ XVIII wieku. Łódź 1972.
stępuje zresztą duża rozpiętość. W każdym bądź H Z. Kuchowicz: Miłość staropolska. Łódź 1982.
razie szlachcianki wychodziły za mąż wcześniej ■ N. Wolański: Rozwój biologiczny człowieka. W ar­
niż chłopki czy mieszczki, później jednak niż ary- szawa 1979.
■ A. Wyczański: Studia nad konsumpcję żywności w
stokratki, w okresie największej płodności, stąd Polsce w XVI i pierwszej połowie XVII w.. Warsza­
też właśnie m.in. możliwość posiadania licznego wa 1969.
potomstwa. ■ J. Tyszkiewicz: Człowiek w środowisku geograficz­
Z kolei kilka uwag o stanie zdrowia szlachcia­ nym Polski średniowiecznej. Zwięzki i uwarunkowa­
nia przyrodniczo-kulturowe. Warszawa 1981.
nek. Dzieciństwo ich przebiegało w nieco odmien­
ny sposób niż chłopców. W domach bogatszych
dalszych badań i ustaleń, można przytaczać bo­ się stanu biologicznego chłopstwa i magnaterii ze
wiem przykłady szlachcianek charakteryzujących wszystkich warstw. Jesteśmy przekonani, że
się zdrowiem, siłą fizyczną, witalnością. Np. pa- szlachta średnia miała najlepsze warunki soma­
miętnikarz M. Starzeński informuje, że jego dziad tyczne, dysponowała bazą biologiczną pozwalają­
miał „trzy córki i siedmiu synów, którzy wszyscy cą jej na prowadzenie aktywnego życia w zakresie
byli olbrzymiego wzrostu i herkulesowej siły [...]. indywidualnym i społecznym. Mniemamy, że ów
Dziewczęta nie ustępowały braciom w urodzie, dobry stan biologiczny w pewnym stopniu umoż­
wzroście i sile”. Niemniej wydaje się, że do przed­ liwiał aktywizację mas szlacheckich u schyłku
łużenia przeciętnej życia i osiągania bardziej za­ XVIII w. Znakomity na ogół rozwój somatyczny
awansowanego wieku niż wśród mężczyzn doszło najczęściej przewyższał poziom intelektualny, nie
dopiero w wieku XIX—XX. rekompensował także wielu ujemnych cech. Ak­
Konkludując można twierdzić, że w stanie bio­ centujemy jednak raz jeszcze, że pośród szlachty
logicznym szlachty na przestrzeni XVI—XVIII w. kryły się olbrzymie siły i rezerwy biologiczne,
nie dostrzega się poważniejszych kryzysów, za­ które umożliwiały spełnianie jej roli dziejowej
chwiania czy tym bardziej degeneracji. Odwrot­ nie tylko w okresie staropolskim, lecz jeszcze i
nie: potencjał biologiczny szlachty średniej krzep­ w XIX w.
nie, wykazuje progres. Zjawisko to rysuje się
jeszcze ostrzej, jeśli zestawić je z pogarszaniem Zbigniew Kuchowicz

Europa w obliczu inwazji sromotników


Maciej Z. Szczepkn
Poszczególne gatunki roślin i zwierząt zmieniają swoje zasięgi geo­
magister,
Instytut Botaniki PAN, graficzne. W bieżącym stuleciu obserwujemy niezwykle szybkie opa­
Kraków
nowanie kontynentu europejskiego przez tropikalną grupę grzybów
sromotnikowych. Przyczyn i granic tej ekspansji nie można jeszcze
jednoznacznie określić.

Inwazje roślin i zwierząt są znane od najdawniej­ danych, których poznanie i analiza pozwoli, być
szych czasów. Zwracają one jednak powszechną może, zrozumieć mechanizm i określić kierunki
uwagę z reguły wtedy, gdy występują na skalę procesów zachodzących w skali planetarnej. Oto
masową. Zachodzą więc zarówno ekspansje ga­ bowiem jesteśmy świadkami niezwykłego zjawis­
tunków poza obszar ich naturalnego zasięgu, cze­ ka: ekspansji nie jednego lub kilku pokrewnych
go przykładem są lemingi lub szarańcza, a są tak­ gatunków, ale licznej grupy systematycznej, w
że inwazje wewnątrzzasięgowe. Przykładem tej zasadzie tropikalnych i subtropikalnych grzybów,
ostatniej może być pojaw wielkiej ilości chrząsz­ ekspansji — która zachodzi w niebywale krótkim
czy dawno zaaklimatyzowanej u nas stonki zie­ c asie i na dużej przestrzeni. Pora już na prezen­
mniaczanej na ulicach Krakowa i Katowic w ma­ tację ty.ch XX-wiecznych grzybowych konkwista­
ju 1983 r. O ile jednak zjawiska ekspansjonizmu dorów, niezwykle barwnych i osobliwych, który­
geograficznego są już stosunkowo dobrze pozna­ mi zwłaszcza Ameryka „rewanżuje” się Europie
ne i opisane u zwierząt1 i roślin, o tyle nie ma po pięciu stuleciach.
prawie żadnych informacji w literaturze popular­
nonaukowej i podręcznikowej dotyczących ich Grzyby -- kwiaty .
występowania u grzybów (które do roślin zalicza­
ne są obecnie tylko na skutek tradycji). Częściowo Sromotniki (Phallales) należą do najbardziej nie­
wynika to z małego, stopnia zbadania światowej zwykłych organizmów. W języku niemieckim na­
flory grzybów, braku wiarygodnych danych po­ zywane są właśnie Pilzblumen, czyli grzyby—
równawczych w starszej literaturze — korzysta­ kwiaty, a jak zobaczymy dalej jest to nazwa szcze­
nie z której jest dla tych celów niezbędne, nieis­ gólnie trafna. U każdego gatunku tej grupy nie­
tnienia syntetycznych opracowań naukowych na bywały jej kształt, zapach, wreszcie biologia roz­
ten temat, wreszcie — z powodu słabości demo­ mnażania i rozwoju. Młodociane owocniki sro­
graficznej współczesnej mikologii w ogóle, a pol­ motników mają kształt mniej lub bardziej kulisty
skiej w szczególności. Tymczasem to właśnie lub jajowaty (są to tzw. czarcie jaja), a dojrzewa­
świat grzybów dostarcza nowych zagadkowych jąc pękają i z ich wnętrza niczym diabeł z pudeł­
ka wyłania się niezwykła struktura zwana rece-
1 Tu polecam świetną książkę E. Nowaka: „Zwierzęta w ptakulum (może być jedno lub więcej). Tempo
ekspansji” (WP 1974). wzrostu recsptakulum dochodzi u krajowego sro-
motnika bezwstydnego (Phallus impudicus) do 5 Schonau nad Saale, w 1955 r. w Saarze (wszyst­
mm na minutę. Owocniki poszczególnych gatun­ kie wymienione stanowiska leżą obecnie w RFN).
ków sromotników mogą mieć m.in. postać kra­ Odnotowano kwiatowca w Szwajcarii, w 1948 r.
townicy, rozłożonych bądź posplatanych ramion, pojawił się w Górnej Austrii, w 1960 r. na połud­
mięsistych wyrostków, kolumienek i innych trud­ niu NRD, w 1963 r. w południowych Czechach
nych do nazwania ażurowych konstrukcji. Wy­ (Czeskie Budziejowice), w 1968 r. w Styrii (Au­
dzielają one charakterystyczny zapach, właściwy stria), w 1972 r. w środkowych Czechach (Kladno)
określonym taksonom: od mdło-owocowego po­ i północnych Czechach (Decin), a w 1974 r. w
przez zapach padliny, a skończywszy na zapa­ czeskich Karkonoszach. Około 1977 r. kwiatowiec
chu... kocich odchodów. Zapach ten jest w każ­ purpurowy znaleziony został w okręgu Rostock
dym razie zawsze atrakcyjny dla owadów padlino- w północnej NRD. Tak więc po około 60 latach
żernych, a zwłaszcza muchówek, które zlatują się ekspansja tego gatunku na północ osiągnęła wy­
całymi rojami do grzyba. Rola biologiczna zapa­ brzeże Bałtyku. Z drugiej strony kwiatowiec
chu polega naturalnie na przywabianiu potencjal­ opanowywał południowo-zachodnią Europę: w
nych rożnosicieli zarodników. Pomocną rolę w 1951 r. osiągnął Dordogne, w 1973 r. hiszpański
procedurze wabienia odgrywa ponadto zazwyczaj Kraj Basków, aktualnie rozprzestrzenia się na
jaskrawa barwa owocników tych grzybów. Warto północnym zachodzie Włoch. Ekspansja gatun­
przypomnieć, że dokładny opis budowy i biologii ku objęła również ZSRR, gdzie był wielokrotnie
rozwoju standardowego przedstawiciela omawia­ zbierany w części azjatyckiej i europejskiej po­
nej grupy —• sromotnika bezwstydnego dał prze­ cząwszy od lat sześćdziesiątych. Do Polski kwia­
szło 20 lat temu prof. dr T. Dominik w bogato towiec puruprowy dotarł od południowego-wscho­
ilustrowanym i zajmująco napisanym artykule du: stanowiska jego znalazła w województwie
„Historia naturalna jednego sromotnika”, a opu­ lubelskim doc. B. Sałata w 1977 r.
blikowanym w „Problemach.”
Mądziak ozdobny (Mutinus elegans) pochodzi z
Ameryki Północnej. Pierwsze europejskie stano­
Na podbój Europy wisko tego grzyba zostało wykryte w 1929 r. na
Isola Mądre w północnych Włoszech. Do 1940 r.
Dojrzały kwiatowiec purpurowy (Anthurus rozprzestrzenił się on w okolicach i pogranicz­
archeri) jest jednym z najpiękniejszych grzybów. nych częściach Szwajcarii. Od tego czasu jego za­
Ma gwiaździście rozpostarte ramiona wyglądające sięg we Włoszech jeszcze bardziej się powiększył.
jak języki płomieni. W tropikach i subtropikach W 1936 r. mądziak ozdobny zaobserwowany zo­
południowej półkuli, gdzie występował pierwot­ stał w jednym z ogrodów koło Wesel nad Renem,
nie, jest nadzwyczaj rzadki: jego stanowiska zna­ a w latach 1941-50 donoszono o jego obecności
leziono tam m.in. w Australii, Afryce Południo­ już z wielu ogrodów w ‘Karlsruhe. W 1949 r.
wej i Ameryce Południowej. Ekspansja kwiatow- grzyb ten znaleziony został w inspekcie we Frank­
ca purpurowego w ' Europie rozpoczęła się z po­ furcie nad Menem, w 1977 r. pojawił się w NRD
czątkiem XX stulecia. W szybkim czasie rozprze­ w okręgu Lipsk, w 1978 r. w inspekcie w okolicy
strzenił się tu i zadomowił w wielu miejscach: po Drezna, a w 1979 r. w jednym z ogrodów w sa­
raz pierwszy znaleziony został w 1914 r. w Wo- mym Dreźnie. Do Polski prawdopodobnie jeszcze
gezach, od 1937 r. znany jest w Górnej Bawarii, nie dotarł.
w 1938 r. pojawił się w Schwarzwaldzie, w
1940 r. w Odenwaldzie, w 1943 r. nad Renem.
W 1953 r. obserwowano go już nad Menem i koło Apel w prasie

Mądziak szkarłatny (Mutius ravenelii) został do


Europy zawleczony z Ameryki Północnej, gdzie
jest jednak gatunkiem niezwykle rzadkim i odno­
towanym dotychczas w kilku miejscach w USA
(stany: Kalifornia, New Yersey, Ohio). Występu­
je również w Japonii i Chinach, ale mikolodzy w
tych krajach nie odróżniają go od europejskiego
mądziaka psiego (Mutinus caninus), który według
dostępnych danych tam nie rośnie. Po raz pierw­
szy w Europie mądziak szkarłatny pojwił się w
1942 i 1943 r. w Berlinie (na, terenie obecnego
Berlina Zachodniego), a następnie koło Hamburga
w 1960 r. W 1961 r. znaleziony został w Dreźnie,
w 1964 i 1966 odkryto go natomiast w północnych
Morawach, bardzo blisko granicy z Polską. Od lat
siedemdziesiątych znany jest również w Holandii
(1971) i Norwegii (1977). W niedawno opubliko­
wanej pracy łotewscy mikolodzy E. Vimba i L„
Yarva donieśli, że mądziak szkarłatny znany jest
na Łotwie od lat pięćdziesiątych, ale przez ponad
Ryc. 1. a) Sromotnik firankowy — okaz z tropików z sil­
nie rozwiniętym induzium; b) Dojrzały kwiatowiec pur­ 20 lat nie był on odróżniany od wzmiankowanego
purowy (Anthurus archeri) — jeden z najpiękniejszych mądziaka psiego. Pod ostatnią nazwą jego barwny
grzybów. ' wizerunek zamieszczono nawet w jednej z łotew-
ki roztaczają tam tak wyraźny zapach zgniłe­
go moczu czy jak wolą inni... kocich ekskremen­
tów, że zawsze można kierując się węchem (na­
wet mimo kataru!) odszukać opisane grzyby.
Tworzą one tu najczęściej wielkie skupienia pod
okapem krzewów i wśród traw y: z wydłużonych
białawych czarcich jaj połączonych sznurami
grzybni wyłaniają się malinowe receptakle ze
szkarłatną „główką”. Mądziak szkarłatny wykazu­
je na Górnym Śląsku zdolność do adaptacji w
wielu środowiskach: nie ogranicza swojego wy­
stępowania do siedlisk synantropijnych jak parki,
ogrody i zieleńce, ale wnika również do lasów
liściastych i iglastych. Rośnie zarówno na glebie
jak i na martwym drewnie.
Konfrontacja bogatego materiału dotyczącego
omawianego grzyba zebranego na Górnym Śląsku
ż piśmiennictwem wykazuje bezspornie, że wszy­
stkie informacje o występowaniu mądziaka psiego
w USA dotyczą właśnie mądziaka szkarłatnego!
Mikolodzy amerykańscy nie odróżniają po prostu
tych gatunków od siebie.

Ryc. 2. Dwaj przedstawiciele rodzaju Mutinus. a) Mądziak Zdobywca Europy uwieczniony na znaczku
psi (Mutinus caninus) rodzimy gatunek europejski; b)
Mądziak szkarłatny (Mutinus ravenelli) zawleczony do
Europy z Ameryki Północnej.
Okratek czerwony (Clathrus ruber) jest grzy­
bem szczególnie osobliwym, ponieważ jego owoc-
niki przypominają kształtem gąbczaste kuliste
skich książek o grzybach. Po zorientowaniu się, okratowanie o koralowo-ognistej barwie recepta-
że na Łotwie występuje ten amerykański gatunek klów. Barwny wizerunek okratka znajduje się
E. Vimba i L. Yarva opublikowali w lokalnej po­ na jednym ze znaczków Poczty Polskiej.
południowej gazecie „Rigas Balls” z 12 IX 1980 r. Okratek czerwony jest oprócz tropików grzy­
informację o mądziaku szkarłatnym z apelem do bem stale występującym w Europie w regionie
czytelników o udzielenie ewentualnych danych o śródziemnomorskim i czarnomorskim. W Zachod­
jego stanowiskach. Rezultaty apelu przekroczyły niej Europie znany był od XVIII wieku z poje­
wszelkie oczekiwania: autorzy otrzymali aż 76 dynczych stanowisk znajdujących się w parkach,
doniesień o występowaniu mądziaka w okolicach ogrodach, arboretach i na cmentarzach, np. w
stolicy Łotwy, przy czym najdalsze stanowisko Anglii, Francji, Niemczech i Polsce. Znaleziony
znajdowało się 95 km od Rygi. Ponadto mądziak był również w szklarni w Leningradzie. Najdo­
szkarłatny znaleziony został w ZSRR w 1973 r. w kładniej udokumentowane jest stanowisko tego
Chabarowsku. gatunku w Berlinie (Baumschulenweg), gdzie w
Historia występowania tego gatunku w Polsce latach 1943-77 występował stale. W Polsce po raz
będzie tu publikowana po raz pierwszy, ponieważ pierwszy stwierdzono jego występowanie w par­
w piśmiennictwie naukowym nie zamieszczono ku zamkowym w Lesku w latach 1912-13 wśród
dotąd żadnej informacji na ten temat. Według zarośli krzewów ozdobnych. Po raz drugi na ob­
nieoficjalnych danych mądziak szkarłatny znale­ szarze Polski odkryto go na cmentarzu w Szcze­
ziony został już na przełomie lat sześćdziesiątych cinie w 1925 r. i ponownie w 1962 r. W przeci­
i siedemdziesiątych w Krakowie, Warszawie i wieństwie do kwiatowca purpurowego z obszaru
nieco później w Łodzi. W 1975 r. kilka jego oka­ północnej NRD nie ma dotąd żadnych opubliko­
zów wyrosło w Brennej w Beskidzie Śląskim, a wanych obserwacji tego gatunku.
obserwowane były one w populacji owocników
zwykłego sromotnika bezwstydnego. W 1980 r. Okratek czerwony jest nie tylko zdobywcą
mądziak szkarłatny znaleziony został w Katowi- Europy: rozprzestrzenia się on w szybkim tempie
cach-Muchowcu, gdzie występował licznie w lesie na obszarze Ameryki Płn., skąd znane są już licz­
na zmurszałej kłodzie brzozy. W tym samym ro­ ne jego stanowiska, a także w Azji. W każdym
ku intensywne poszukiwania autora przy współ­ razie ekspansja okratka obejmuje szerokości geo­
pracy kolegów (ówczesnych studentów biologii) graficzne coraz bardziej oddalone na północ od
doprowadziły do wykrycia kilkunastu stano­ równika.
wisk tego grzyba na Górnym Śląsku: od Cho­
rzowa przez Katowice, Leszczyny-Dębieńsko, po Ojczyzną berłowca czubatego (Lysurus crucia-
Jeleń koło Jaworzna. Najliczniej (setki okazów!) tus) są prawdopodobnie subtropiki. W Europie nie
mądziak szkarłatny występuje w Parku Kultu­ zadomowił się trwale na żadnym stanowisku, ale
ry i Wypoczynku w Chorzowie na odcinku mię­ liczba ich nieustannie się powiększa. Po raz
dzy przystankami tramwajowymi: ZOO i Plane­ pierwszy znaleziony został na naszym kontynen­
tarium — od czerwca do października. Owocni- cie w Wielkiej Brytanii i niemal równocześnie w
Wędrówki autochtonów

Sromotnik fiołkowy (Phallus hadriani), którego


barwny wizerunek również znajduje się na znacz­
ku Poczty Polskiej, jest rodzimym chociaż nie­
licznym gatunkiem europejskim. Jego siedliskiem
są wydmy nadmorskie. Pojawia się on tam wśród
traw w miejscach silnie nasłonecznionych, w
których temperatura miejscami przekracza 50°C
(w słońcu). Środowiskiem naturalnym tego sro­
motnika są również stepy Azji Środkowej i połud­
niowo-wschodniej Europy. Gatunek ten w XX
wieku wykazuje wyraźną ekspansję wewnątrz-
kontynentalną wnikając do miast. Rośnie w nich
najczęściej pod robiniami (zwanymi potocznie
akacjami). Wiele jego stanowisk opisano począw­
szy od 1976 r. na terenie obecnej NRD, np. z
miast Drezna i Radebeul w płd. NRD, a więc da­
leko od wybrzeży Bałtyku. W Polsce oprócz Wy­
brzeża, gdzie rośnie w siedliskach wydm białych,
stwierdzany był od lat trzydziestych w Poznaniu,
okolicach Torunia i w Warszawie. W 1981 r. sro­
motnik fiołkowy wystąpił masowo w Warszawie.
Ryc. 3. a) Berlowiec czubaty (Lysunus crusiatus) — po­ Mądziak psi (Mutinus caninus) także jest rodzi­
chodzi z subtropików, w Polsce dotychczas nie znalezio­ mym gatunkiem europejskim. Występuje (także
ny. t>) Berlowiec stożkowy (Lusurus mokusin) — wystę­ w Polsce) w lasach liściastych: grądach i buczy­
puje w Chinach, Japonii, USA, a od 1978 r. również we
Włoszech, c) Okratek czerwony (Chathars rmbetr) — nach, szczególnie w miejscach, gdzie wody grunto­
oprócz tropików występuje w regionie śródziemnomor­ we znajdują się płytko pod powierzchnią ziemi.
skim i czarnomorskim Europy. Może wyrastać też na pniakach i martwym drew­
nie liściastym. Na niżu jest zdecydowanie rzad­
szy niż w górach. Tendencja do ekspansji u tego
gatunku zaznaczyła się na obszarze Skandynawii,
Niemczech (na terenie obecnej NRD) w 1902 r. gdzie pierwotnie nie występował wcale. Piewsze
Później wielokrotnie odnotowany był w Holandii stanowisko mądziaka psiego znaleziono w Nor­
(1915, 1931, 1961 r.), Francji (1925 r.), Szwecji wegii w 1931 r., w Szwecji znany jest od 1934 r.
(1936 r.), Norwegii (1942 r.), Portugalii (1944 r.), a w zimnej Finlandii znaleziony został dwukrot­
NRD (1958, 1961, 1962 r.), Czechosłowacji (1972— nie dopiero w 1963 r. Od tego czasu gatunek ten
74 r.), ZSRR — w okolicy Swierdłowska (1976-77), stał się jeszcze częstszy na Półwyspie Skandy­
we Włoszech (1977 r.) i Irlandii (1980 r.). Nie nawskim, gdzie znane są obecnie liczne jego sta­
znaleziono go jeszcze w Polsce. Różnorodne są nowiska.
środowiska, w których wyrastają jego owocniki:
na Kubie, gdzie jest gatunkiem rodzimym, znalazł
go prof. H. Kreisel z NRD na... „krowim placku”, Kontrowersje wokół „damy z welonem”
w Norwegii znaleziony został w cieplarniach z
pomidorami, w NRD — na grządkach szparagów Sromotnik firankowy, czyli sromotnica firankowa
i na kartoflisku oraz na trocinach, w ZSRR — w (Phallus dwplicatus = Dictyophora duplicata) do­
inspektach. Również w Ameryce Płn. berlowiec starcza przede wszystkim kłopotu taksonomom.
czubaty jst prowdopodobnie gatunkiem zawle­ Znane są obecnie liczne stanowiska tego niezwy­
czonym, ponieważ nie jest spotykany stale, a kłego grzyba — od Europy Zachodniej po Zwią­
ponadto jego stanowiska znajdują się głównie w zek Radzicki. O ile jednak okazy tropikalne i
miastach portowych. amerykańskie wyposażone są w dobrze rozwinię­
Bardzo podobny do wyżej omawianego berło- tą firankowatą siateczkę (tzw. induzium), która
wiec stożkowaty (Lysurus mokusin) jest jednym wyłania się spod „kapelusza” i zwisa prawie do
z najnowszych przybyszów. Stwierdzono jego wy­ samej podstawy receptakulum, o tyle okazy zbie­
stępowanie w Chinach, Japonii, USA (stany: Tek­ rane w Europie mają tę siatkę wykształconą tylko
sas, Kalifornia, Waszyngton), a w 1978 r. pojawił w formie szczątkowej, a niekiedy nawet zupełnie
się w Turynie we Włoszech. zredukowaną. Staranne obserwacje mikologa z
NRD K. Herschela wykazały, że okazy z siateczką
Również z Włoch pochodzi najnowsza informa­ i bez siateczki mogą wyrastać z tej samej grzybni!
cja o znalezieniu tam sromotnika olbrzymiego Należy podkreślić, że u grzybów sromotnikowych
(Phallus ravenelli), którego ojczyzną jest Amery­ jest możliwe dokonanie takich obserwacji w spo­
ka. sób nie budzący wątpliwości, ponieważ poszczegól­
Z kolei w jednej ze szklarni Instytutu Botaniki ne czarcie jaja, z których wyłaniają się recepta-
Akademii Nauk ZSRR w Leningradzie znaleziono kle, są w próchnicy leśnej połączone ze sobą gru­
kwiatowca jawajskiego (Anthurus javanicus), bymi sznurami grzybni. Przyszłe badania pozwo­
zawleczonego prawdopodobnie z sadzonkami lą być może na rozstrzygnięcie: czy w tym przy­
palm. padku błędna jest dotychczasowa interpretacja
gatunku, czy też mamy do czynienia ze zjawis­ liczności jest odpowiedzialny za obserwowaną in­
kiem mikroewolucji u tropikalnego przybysza? wazję grzybów-kwiatów na Europę.
Takie zjawisko obserwuje się już na przykład u Jak wynika z przedstawionych danych część
europejskich populacji stonki ziemniaczanej, za­ zawleczonych gatunków nie przystosowała się
wleczonej do Europy zaledwie 100 lat temu. Otóż trwale do warunków europejskich. Są to np.
deseń barwny, który znajduje się na pokrywach berłowiec czubaty i kwiatowiec jawajski. Inne •—
skrzydeł niektórych populacji stonki europejskiej jak mądziak szkarłatny i kwiatowiec purpurowy
różni się od deseniu, jaki mają stonki żyjące — rozprzestrzeniają się coraz bardziej, trwale
obecnie w Ameryce. zadomowiają się na nowych miejscach i wnikają
nawet do środowisk zbliżonych do naturalnych.
Jeśli dotychczasowy trend ekspansji tych koloro­
Prognozy
wych przybyszów utrzyma się, to należy sądzić,
że omawiane gatunki opanują całą Europę. Szko­
da tylko, że lepszemu poznaniu tego interesujące­
Nie możemy określić jednoznacznie przyczyn eks­ go zjawiska w naszym kraju przeszkadza głów­
pansji grzybów-kwiatów w Europie i poza Euro­ nie... brak mikologów, co jest szczególnie zadzi­
pą. Obserwuje się na pewno coraz liczniejsze wiające w tak rozmiłowanym w zbieraniu grzy­
przenikanie tych organizmów w strefę klimatu bów narodzie.
umiarkowanego. Być może, klimat Europy stał
się dla nich mniej umiarkowany, a bardziej cie­
pły? Oczywiście ekspansję sromotników najłat­
wiej można wytłumaczyć podwyższeniem średniej Na zakończenie kilka problemów o bardziej
temperatury powietrza, brakiem zdecydowanie biologicznym, a nie geograficznym charakterze,
chłodnych zim, itp. Chociaż będzie to wyjaśnienie które zrodziła inwazja sromotników. Wspomnia­
kontrowersyjne — nie każdy rok w Europie był łem już o kontrowersjach, jakie wzbudza obecność
w tym stuleciu tak upalny jak 1982. Na prawdzi­ lub brak siateczki (induzfum) u sromotnika firan-
wość tej hipotezy wskazywałoby jednak nie tylko kowego. Aby rozstrzygnąć, czy europejska „dama
ekspandowanie na północ gatunków tropikalnych z welonem” jest kolejnym dowodem na mikro-
i subtropikalnych, ale przede wszystkim przesu­ ewolucję, czy też inaczej interpretować będziemy
nięcie się na północ areału rodzimego europej­ ten gatunek, niezbędne są badania nad zmiennoś­
skiego mądziaka psiego, który rozprzestrzenił się cią owocników tego grzyba w Ameryce Płn. i w
w zimnej Skandynawii. Inną przyczyną tłumaczą­ tropikach. Dodam na marginesie, że sens biolo­
cą dość dobrze pojawy niektórych gatunków jest giczny wzmiankowanej ozdoby, ja&ą jest firanko-
wzrost handlu międzynarodowego i przewozów wata siateczka u tego grzyba wyjaśniono stosun­
towarów, w tym np. upraw rolnych, sadzonek, kowo niedawno. Otóż okazuje się, że niemiły dla
nasion. Stąd stanowiska omawianych grzybów w
miastaeh portowych, z których mogą się one na­ nas, ale wabiący owady zapach wydzielany jest
stępnie rozprzestrzeniać na dalsze odległości. Roz­ właśnie przez receptakulum tego grzyba, a nie je­
wój budownictwa szklarni i inspektów spowodo­ go dojrzałe, rozpływające się w maź pokłady za­
wał natomiast tworzenie się lokalnych siedlisk z rodników. Siateczka w decydujący sposób zwięk­
imitacją tropikalnego mikroklimatu sprzyjające­ sza powierzchnię wydzielania zapachu nęcącego
go utrzymaniu się zawleczonych gatunków. Przy padlinożerne owady, zwielokratniając jego inten­
podejmowaniu prób wyjaśnienia przyczyn obser­ sywność i zasięg przestrzenny. Innym ciekawym
wowanej ekspansji zawsze pamiętać należy, że zagadnieniem są teratologie, czyli odstępstwa od
mamy do czynienia ze zjawiskiem dotyczącym normalnej budowy owocników zawleczonych ga­
całej grupy spokrewnionych organizmów. Powsta­ tunków. Mogą one dostarczyć cennych danych
je pytanie — dlaczego właśnie sromotniki okaza­
ły się tak biologicznie prężną grupą, co znalazło dotyczących filogenezy poszczególnych taksonów.
wyraz w podboju kolejnych obszarów, a nie ja­ W populacjach okazów mądziaka szkarłatnego w
kiekolwiek inne grzyby? Sądzę, że istotne są tu WPKiW w Chorzowie znaleziono m.in. takie, któ­
trzy czynniki. Pierwszym z nich jest brak wyraź­ re miały podwójne „kapelusze” na szczycie rece-
nych preferencji ekologicznych, a więc wybiór­ ptakli lub czarcie jaja z dwoma receptaklami za­
czości jeśli Chodzi o występowanie w określonych miast jednego. Kolejnym interesującym zagadnie­
zespołach roślinnych. Większość gatunków grzy­ niem jest to, że niektóre wymienione gatunki,
bów tymczasem taką specjalizację wykazuje. Po jak właśnie omawiany mądziak szkarłatny, są nie­
drugie — sromotniki są przeważnie saprofitami zwykle rzadkie w swoich ojczyznach, natomiast
i nie muszą tworzyć symbioz, zwanych mikoryza- w Europie mogą lokalnie wystąpić na skalę maso­
mi, z drzewami lub krzewami leśnymi, a właśnie wą. Pozwala to na dokładne poznanie ich biologii
obecność określonego gatunku lub rodzaju drzewa
— partnera jest dla grzybów mikoryzowych nie­ i ekologii.
zbędnym warunkiem rozwoju. Każdy kto chodzi Zasygnalizowałem tu krótko problematykę, ja­
do lasu na grzyby, wie o tym, że kurki zbiera się ką na jedynym maleńkim odcinku frontu badań
w borach sosnowych, kozaki czerwone — pod osi­ naukowych podejmuje współczesna mikologia.
kami, maślaki żółte — pod modrzewiami, itp. Okazuje się, że nawet w obrębie klasycznych
Wreszcie ostatnim czynnikiem jest to, że zarodni­ dyscyplin, i wydawałoby się mało perspektywicz­
ki grzybów sromotnikowych przenosić mogą owa­ nych, powstają wciąż nowe frapujące zagadki.
dy i ptaki owadożerne na wielkie odległości. Być
może, splot wszystkich wyszczególnionych oko­ Maciej Z. Szczepka
Roboty
Elżbieta Marszalec Jeszcze do niedawna robota w literaturze przedstawiano jako straszne
magister inżynier,
Janusz Marszalec urządzenie, zewnętrznie podobne do człowieka, siejące przeważnie
magister inżynier, zniszczenie. Jednakże w ostatnich latach utrwaliło się przekonanie,
Instytut Techniki Lotniczej że robot to pożyteczna maszyna, która dzisiaj jest raczej naszym przy­
i Mechaniki Stosowanej,
Politechnika Warszawska jacielem.

Robotyka jako nowy kierunek naukowo-technicz­ czania” do pamięci układu sterowania zostają
ny rozwija się bardzo szybko. Nie udało się jednak wprowadzone jej współrzędne. Ten zapis pozwala
dotychczas ustalić obowiązującej powszechnie de­ następnie odtwarzać ruchy manipulatora w takiej
finicji robota. Profesor A. Morecki w swojej ksią­ samej kolejności w jakiej zostały zarejestrowane.
żce pt. „Manipulatory bioniczne” proponuje nastę­ Warto zwrócić uwagę, że prędkość odtwarzaniu ru­
pującą: „Będziemy nazywali robotem urządzenie chów może być większa od prędkości stosowanej
techniczne przeznaczone do realizacji niektórych w procesie nauczania, która jest ograniczona mo­
czynności manipulacyjnych i lokomocyjnych czło­ żliwościami nauczyciela-ezłowieka. Robot może
wieka, mające określony poziom energetyczny, in­ więc wykonywać pewne operacje szybciej i bar­
formacyjny i sztucznej inteligencji”. Japońskie dziej precyzyjnie niż człowiek.
Stowarzyszenie Robotów Przemysłowych robotem Robot I generacji swoim poziomem energetycz­
nazywa „maszynę zdolną do wykonywania ruchów nym i wytrzymałościowym (w sensie nie męczenia
podobnych do tych, jakie wykonują ręce człowie­ się) przewyższa znacznie człowieka. Ale takie
ka, albo wyposażoną w zdolności wyczuwania i właściwości jak siła, odtwarzanie różnych kombi­
rozpoznawania oraz potrafiącą kontrolować własne nacji ruchowych czy moc zalicza się przede wszy­
zachowanie”. Wzorem dla robota, zarówno w chwi­ stkim do cech mechanicznych. Gorzej wygląda to
li zrodzenie się idei jak i w okresie jej realizacji porównanie pod względem poziomu intelektualne­
aż do dnia dzisiejszego, jest człowiek, wykonujący go. Robot I generacji pracuje według sztywnego
pewną pracę fizyczną. zestawu programów, dostosowanego do tego oto­
Z konstrukcyjnego punktu widzenia robot skła­ czenia, w którym działa, tj. zestawu przedmiotów,
da się z: części wykonawczej w formie manipula- jakie powinny znajdować się w ściśle określonym
tora-sztucznej ręki, układu lokomocyjnego (dla ro­ miejscu. Wystarczy więc mała zmiana w otoczeniu,
botów przemieszczających się) i części sterującej a robot staje się zupełnie bezradny. W zakresie mo­
w formie układu sterowania (tzw. sztuczny mózg). żliwości informacyjnych porównanie robota z
człowiekiem lub zwierzęciem wypada wyraźnie
na niekorzyść maszyny.
Trochę historii

Same manipulatory znane były wcześniej niż pier­


wsze roboty. Wykorzystywano je w urządzeniach
zwanych półrobotami. Półroboty dysponowały mo­
żliwościami manipulacyjnymi i lokomocyjnymi, a-
le były całkowicie bezradne bez pomocy człowieka
— operatora. Urządzenia tego typu były i są sto­
sowane np. w elektrowniach jądrowych do prac
związanych z obsługą i podczas awarii.
Na przestrzeni lat nastąpił rozwój i doskonale­
nie manipulatorów, ale zasadnicze zmiany i ogro­
mny postęp w ciągu ostatnich 20 lat w dziedzinie
robotyki wiąże się z doskonaleniem części sterują­
cej. Zastąpienie człowieka-operatora urządzeniem
sterującym, które dawało półrobotowi pewien
określony stopień samodzielności, zapoczątkowało
erę robotów. Tak powstało pierwsze pokolenie —
I generacja robotów.
Robot I generacji to urządzenie, które potrafi Aby powiększyć możliwości intelektualne ro­
samodzielnie, bez pomocy człowieka wykonać i bota I generacji, należy wyposażyć go w zmysł
wielokrotnie powtarzać proste, zaprogramowane czucia, zapewniający mu kontakt ze światem ze­
wcześniej czynności. W tym celu należy go oczy­ wnętrznym, gdyż na tej drodze może uzyskać in­
wiście wyposażyć w urządzenie pamiętające pro­ formacje o stanie otoczenia i opracować program
gram, tj. pamięć. Znanych jest kilka metod pro­ dalszego postępowania. Tak więc kończynę me­
gramowania robotów, wśród których najbardziej chaniczną należy wyposażyć w odpowiedni ze­
interesująca jest metoda uczenia. Polega ona na staw czujników i połączyć ją z maszyną matema­
tym, że ramię manipulatora wodzi się ręcznie tyczną. Powstaje w ten sposób następna genera­
wzdłuż wybranej trajektorii i podczas tego „nau­ cja, a mianowicie II generacja robotów. Pierw-
wraz z burzliwym rozwojem elektroniki i maszyn
cyfrowych oraz wielu innych dziedzin nauki.
Rozwiązaniem, nad którym pracują wiodące la­
boratoria w dziedzinie robotyki, jest urządzenie,
które w większym stopniu niż robot II genera­
cji wykonywać będzie funkcje człowieka. Chodzi
tu o roboty III generacji, które nazywane są czę­
sto robotami ze sztuczną inteligencją. Różne pro­
gramy badawcze w tym zakresie realizowane są
w Stanach Zjednoczonych, Japonii, Wielkiej Bry­
tanii, ZSRR.
Roboty III generacji są wyposażone w zdolno­
ści rozpoznawania złożonych kształtów i klasyfi­
kacji skomplikowanych sytuacji, a ich system
sterowania radzi sobie w sytuacjach zawiei*ają-
cych niezaprogramowane elementy nowości. Jest
to możliwe (na razie w bardzo ograniczonym za­
kresie) dzięki dużemu zwiększeniu mocy oblicze­
niowej sterujących nimi komputerów. Roboty III
generacji mogą być wyposażone w układy wi­
zyjne bardziej nowoczesne niż stosowane w robo­
tach II generacji (stereowizja, sztuczna siatków­
ka, laserowe układy skanujące i inne) oraz ele­
menty sztucznego słuchu reagujące na komendy
słowne. Bazę teoretyczną eksperymentów zwią­
zanych z robotami III generacji stanowią metody
sztucznej inteligencji.
W dniu dzisiejszym prace związane z robota­
mi III generacji są na etapie badań teoretycznych
i eksperymentalnych. Zbadane zostały nieliczne
Ryc. 1. Ramii’ robota francuskiego firmy Ateliers de
Construction Mechaniąue et Automatisalion w Bcau- egzemplarze laboratoryjne, ale do rozwiązania po­
champs. zostaje wciąż wiele problemów. Prognozy specja­
listów mówią o prawdopodobnym wykorzystaniu
tych robotów na szerszą skalę w przemyśle i in­
nych dziedzinach życia około roku 2000.
szy robot II generacji został zbudowany w Insty­
tucie Technologicznym w Massachusetts (USA) w
1961 roku (tzw. manipulator Ernsta — od nazwi­ Przemysłowe zastosowania robotów
ska jego twórcy). Była to makieta kończyny wy­
posażonej w czujniki dotyku i sterowanej przez W piśmiennictwie z zakresu robotyki spotkać mo­
elektroniczną maszynę cyfrową. żna różne systemy klasyfikacji robotów. W spo­
Oprócz czujników dotyku robot II generacji sób uproszczony można jej podzielić na dwie za­
może mieć także czujniki wizji, siły, dźwięku a sadnicze grupy: roboty przemysłowe i roboty
także — w zależności od rodzaju wykonywanego przeznaczone do pracy w innych (specyficznych)
zadania — może być wyposażony w czujniki ta­ środowiskach.
kich wielkości, jak radioaktywność, ciśnienie, Robotem przemysłowym — według specjali­
wilgotność, temperatura, stężenie dymu lub in­ stów zachodnioniemieckich — jest automatyczne
nych gazów itp. Robot II generacji ma ograni­ urządzenie manipulacyjne dowolnie programowa­
czoną możliwość rozróżniania kształtów. Mimo ne w trzech osiach współrzędnych z podajniko­
tego ograniczenia ma on już poziom autonomiez- wymi rękami (chwytakami) lub narzędziami te­
ności działania w otaczającym go środowisku jak chnologicznymi; widok ogólny robota przemysło­
również zdolność adaptacji do nowych warun­ wego przedstawiono na ryc. 1. Oznacza to, że ro­
ków. Współpraca człowieka z robotem tego typu bot może mieć „rękę” przeznaczoną do chwyta­
sprowadza się do wydawania typowych poleceń, nia i przenoszenia różnych obiektów. Tego rodzą-
np. wyznaczenia celu ruchu „ręki” robota. De­
cyzje co do sposobu wykonania postawionego za­
dania, kolejności pracy poszczególnych układów
wykonawczych i inne podejmuje sam robot, na
podstawie analizy otaczającego go środowiska.
Tak więc roboty II generacji mają już stosun­
kowo duże możliwości. Na przestrzeni zaledwie
kilku lat przeszły one dużą ewolucję od wolno
działających robotów-zabawek do szybko działa­
jących robotów przemysłowych, realizujących zło­
żone prace montażowe, i stosowane są z dużym
powodzeniem w wielu zakładach (np. automaty­
czny montaż odkurzaczy firmy Hitachi).
Przedstawione wyżej rozwiązania nie wyczer­
pują wszystkich możliwości, jakie pojawiły się
układ zasilania układ zasilania komputerów wykonywać będą roboty. Przewidu­
je się, że z automatycznej taśmy co 12 sekund
schodzić będzie gotowy komputer. Dzięki temu
jego koszt będzie znacznie niższy od dotychcza­
sowego, a to oznacza wyparcie konkurentów z
rynku.

Roboty do prac pod wodq

Oprócz przemysłu roboty, a raczej manipulatory,


są stosowane w innych warunkach środowisko­
wych, np. pod wodą i w kosmosie. Przykładem
aparatu podwodnego jest wyprodukowany przez
amerykańską firmę Autonetics Corporation aparat
„Beaver” (Bóbr). Aparat ma postać ‘stalowej komo­
ry o jajowatym kształcie, długości 5 m i średnicy
2 m. Odpowiednie napędy umożliwiają mu poru­
szanie się pod wodą. „Bóbr” może opuszczać się
na głębokość do 300 m, a z jego korpusem połą­
czone są cztery manipulatory rozmieszczone para­
Ryc. 2. Robot amerykańskiej firmy Cinanati Milacron. mi symetrycznie z dwóch stron. Załoga aparatu
składa się z dwóch osób-opera tor ów. W tego ro­
dzaju rozwiązaniach występują jednak pewne
ju „rękę” ma robot do prac montażowych i trans­ trudności związane z bezpośrednim sterowaniem
portowych. „Rękę” zakończoną narzędziami te­ manipulatorami podwodnymi. Chodzi o to, że ope­
chnologicznymi mają roboty do obróbki materia­ rator nie może przebywać pod wodą nieskończenie
łów, w tym np. do spawania, skrawania, malowa­ długo, a sam proces opadania aparatu na dno i
nia, szlifowania, polerowania i innych prac. podnoszenia go nad wodę wymaga stosunkowo
Zasadniczym stymulatorem rozwoju robotyki dużo czasu. Z tego powodu budowane są systemy
są przemysłowe zastosowania robotów i manipu­ robotyczne zdalnie sterowane, które pozwalają ope­
latorów. Jest to związane z aspektami ekonomi­ ratorowi korzystać z kamery telewizyjnej i pozo­
cznymi i ergonomicznymi. Roboty przemysłowe stawać na powierzchni.
stosuje się szczególnie tam, gdzie warunki pracy Innym podwodnym robotem zdalnie sterowa­
są' uciążliwe, sama zaś praca monotonna. Robot nym jest radziecki aparat „Krab”, który był wy­
nie męczy się i dlatego może tę samą czynność korzystany do badań podwodnego łańcucha gór­
powtarzać wielokrotnie z jednakową, gdy trzeba skiego na głębokości 2100 m. „Krab” wyposażony
bardzo dużą, precyzją. Oprócz tego robot może był w układy akustyczne, które przy zbliżaniu się
pracować w środowiskach agresywnych, szkodli­ do dna na odległość 5 m włączały oświetlenie i
wych dla zdrowia człowieka. Chodzi tu np. o pokładowe kamery telewizyjne. „Krab” wyposa­
zgrzewanie punktowe, malowanie natryskowe, żony był w manipulator do pobierania próbek z
monotonne czynności montażowe itp. dna.
Inną funkcją, którą mogą wykonywać roboty
przemysłowe, jest kontrolowanie jakości produ­
kcji. W japońskiej firmie wyrobów farmaceuty­
cznych Yamanouchi robot „Hitachi” kontroluje
płynne leki. Przedtem każda ampułka musiała
być oglądana przez kontrolera, a chwila nieuwagi
spowodowanej zmęczeniem groziła fatalnymi
skutkami. Skonstruowanie maszyny, która potra­
fi widzieć, rozróżniać i interpretować sygnały
optyczne nie jest łatwe, ale system oparty na
promieniowaniu lasera i kamerze wideo jest w
stanie wykryć wadliwe ampułki z lekami i od­
rzucić każdą z nich. Oprócz tego jego wydajność
jest 10-krotnie wyższa od specjalnie przygotowy­
wanego od takiej pracy kontrolera.
Różnorodność zastosowań robotów przemysło­
wych wzrasta i już obecnie są zakłady, w których
roboty wykonują 100% prac, przedtem wykony­
wanych przez robotników. W Japonii i USA ist­
nieją pierwsze zakłady, w których wszystkie Podwodne systemy robotyczne znajdują coraz
czynności związane z produkcją wykonują roboty, szersze zastosowanie przy badaniu podwodnych
a człowiek zajmuje się tylko sterowaniem całoś­ złóż mineralnych, podnoszeniu zatoniętych stat­
cią procesu produkcji z centralnej sterowni. Np. ków, wierceń i innych zadań (np. za pomocą sys­
znany amerykański producent minikomputerów temu robotycznego prowadzone były poszukiwania
„Apple” uruchomił w tym roku fabrykę, w któ­ bomby wodorowej zgubionej niegdyś u wybrzeży
rej wszystkie czynności związane z montażem Hiszpanii).
Rye. 3. Robot
firmy Kawasaki
do zgrzewania
karoserii
samochodowych.

Roboty w kosmosie nie przez manipulator utraconych funkcji kończyn


człowieka. Powstała i rozwija się związana z tym
Zastosowanie robotów w kosmosie jest rzeczą ko­ dziedzina wiedzy, zwana inżynierią biomedyczną
nieczną. Warto przypomnieć amerykański tele- i wyspecjalizowanym kierunkiem — inżynierią
mandpulator „Surveyor-7”, który mógł zbierać rehabilitacyjną. Najstarszym i najlepiej rozwinię­
próbki gruntu księżycowego i układać je z tole­ tym jej kierunkiem jest budowa manipulatorów
rancją 6 mm. Potencjalna przydatność takiego protetycznych o różnym stopniu komplikacji i
urządzenia została zademonstrowana praktycznie, f unkc j onalności.
gdy manipulator został wykorzystany do usunię­ Manipulator protetyczny ma wymiary i ciężar
cia awarii w jednym z przyrządów pokładowych. zbliżony do utraconej części kończyny. Powinien
Innym przykładem był radziecki statek „Łuna- on zapewniać możliwie pełny zestaw podstawo­
-20”, który wylądował na Księżycu, pobrał prób­ wych funkcji kończyny, być niezawodny, wygod­
ki gruntu nie tylko z jego powierzchni, ale także ny w noszeniu i obsłudze oraz mieć wygląd po­
z wierconych otworów, zebrał je do sferycznej zwalający ukryć kalectwo przed otoczeniem. Brak
kapsuły, po czym wylądował na Ziemi. I wszystko informacji, które nie mogą być zdobyte za pomocą
to zostało wykonane bez bezpośredniego udziału czucia naturalnego (np. o dotyku, o sile ścisku
człowieka. Albo „Łunochod-1”, który został „wy­ ręki, o wyślizgiwaniu się przedmiotu z ręki i in.),
sadzony” z pokładu automatycznej stacji „Łuna- uzupełnia inwalida informacjami uzyskanymi od
-17” w rejonie Morza Deszczów 17 listopada 1970 r. czujników montowanych w protezie.
Był to pojazd 8-kołowy sterowany z ziemskiego Manipulatory protetyczne mają napęd elek­
centrum decyzyjnego przez grupę operatorów. tryczny, hydrauliczny bądź pneumatyczny. Mają
Z ostatnich prac w dziedzinie zastosowania ro­ one różne zalety i wady, toteż stosowane są w za­
botyki w kosmosie warto wymienić amerykański leżności od konkretnej sytuacji.
system RMS (Remote Manipulator System), który Spośród różnych rodzajów sterowania protez
znajduje się na pokładzie promu kosmicznego. najbardziej perspektywicznym wydaje się stero­
Wyposażony on jest w system czuciowy i służy wanie bioelektryczne. Polega ono na tym, że syg­
zasadniczo do przenoszenia sputników z ładowni nałami sterującymi częścią wykonawczą protezy
w kosmos i odwrotnie. są sygnały elektryczne pochodzące od mięśni ki­
Przy rozważaniach na temat zastosowania ro­ kuta bądź mięśni sąsiadujących z miejscem ampu­
botów w kosmosie należy pamiętać, że czas po­ tacji. Czasem czynność bioelektryczna mięśni jest
trzebny do wykonania operacji w kosmosie jest upośledzona i w celu jej zwiększenia niezbędne
10—100 razy dłuższy od potrzebnego na wykona­ jest prowadzenie specjalnego treningu. Taka me­
nie danej operacji przez człowieka. Istnieje możli­ toda sterowania ma wiele zalet i duże perspek­
wość jego skrócenia, ale dzieje się to kosztem tywy.
zwiększenia masy całego urządzenia, co z kolei •
wymaga większej energii zasilania. Przedstawione przykłady świadczą o tym, że
Roboty do badań w kosmosie są ciągle doskona­ roboty wchodzą w nasze życie. Prostsze wersje
lone, toteż bliski jest dzień, w którym automaty już dziś są stosowane dość szeroko, chociaż są to
będą w kosmosie wykonywać różne operacje, bez jeszcze urządzenia o stosunkowo wąskim zakresie
konieczności bezpośredniego sterowania ich czyn ­ możliwości. Wydaje się jednak, że z chwilą gdy
nościami z Ziemi. produkcja robotów wzrośnie i gdy człowiek przy­
zwyczai się wykorzystywać je tam, gdzie jest to
Medyczne zastosowania manipulatorów celowe i możliwe, znajdą się nowe i dzisiaj nie
przewidywane zastosowania.
Z różnych zastosowań manipulatorów nie sposób
pominąć niezwykle istotnych zastosowań medycz­ Elżbieta Marszalec,
nych. Chodzi tutaj o zastępowanie lub wspomaga­ Janusz Marszalec
O umysłowości dogmatycznej

Edward Nęcka Dogmatyzm to szczególna cecha umysłowości człowieka, polegająca


doktor,
Instytut Psychologii na ślepym przekonaniu o prawdziwości niektórych tez, przy jedno­
Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Kraków czesnej odporności na perswazję i inne formy kontrargumentacji.
Dogmatyczną osobowość łatwo odnajdziemy wśród wyznawców do­
wolnej doktryny czy religii, bowiem jest to raczej sposób wyznawania
poglądów niż ich treść. To fascynujące, a przy tym społecznie do­
niosłe zjawisko, spróbujemy opisać w konwencji medycznej: obja­
wy, diagnoza, terapia. Czerpiemy w dużej mierze z badań Miltona
Rokeacha i Andrzeja Malewskiego.

Objawy od ludzi o umysłowości otwartej, jest sprawcą


stopnia, w jakim zjawiska te owładnęły ich umys­
Centralnym, osiowym objawem dogmatyzmu jest łami, pozbawiając ich niemal całkowicie zdolności
wspomniana odporność na kontrargumentację, plastycznej modyfikacji swych przekonań p
czyli skrajna niechęć do zmiany przekonań pod wpływem kontrargumentów i samoistnego biegu
wpływem najbardziej nawet racjonalnych i uza­ zdarzeń. Widzimy więc, że dogmatyzm jest nie
sadnionych prób krytyki. Ciekawe, że taka posta­ tylko formalną cechą umysłowości, bo dotyo
wa dotyczy w równej mierze kontrargumentów sposobu wyznawania poglądów, a nie ich treść
osobowych, to znaczy krytyki ze strony innych jest również cechą kontinualną, co oznacza, że
osób, jak też najbardziej bezosobowej i — zdawa­ wszyscy ją w pewnym stopniu mamy, różnimy
łoby się — bezstronnej krytyki ze strony obiek­ się tylko poziomem jej nasilenia.
tywnej rzeczywistości, kiedy to bieg zdarzeń w
sposób najbardziej jawny obnaża fałszywość lub Dogmatyk jest odporny na wszelkie formy
szkodliwość wyznawanych przez dogmatyka prze­ kontrargumentacji, również te, które są wynikiem
konań. Zresztą, z obiektywną rzeczywistością wzajemnej walki rozmaitych wyznawanych przez
dogmatyk radzi sobie nieźle, dlatego że dysponuje niego poglądów. Człowiek ma zwykle bardzo du­
umiejętnością wybiórczego spostrzegania ze świa­ żo poglądów i przekonań; tworzą one — a raczej
ta tylko tego, co się zgadza z jego poglądami, lub tworzyć powinny — zwarty system o rozmaitych
też umiejętnością takiego interpretowania zda­ wzajemnych powiązaniach, związkach przyczyno­
rzeń, aby zawsze potwierdzały tylko z góry zało­ wych, związkach wynikania logicznego, niekied
żone tezy. Co prawda, rzeczywistość wyraża swo­ 0 strukturze hierarchicznej lub dendrytowej
je zdanie w sposób dobitny, niekiedy brutalny — (przekonanie główne — pień drzewa — konkre­
ale czyni to własnym językiem, za pomocą syste­ tyzuje się w szczegółowych gałązkach lub kona­
mu znaków, które trzeba umieć czytać. „Czyta­ rach, czyli przekonaniach niższego rzędiu). Naru­
my” więc świat, który nas otacza, ale alfabetem szenie jednego choćby elementu takiego systemu
jest tutaj nasz własny system interpretacji zda­ pociąga za sobą konieczność zmiany dalszych ele­
rzeń w postaci postaw, przekonań, systemów war­ mentów — jeśli nie całego systemu przekopąń, to
tości i kulturowo ukształtowanych norm pozna­ w każdym razie rozległych jego fragmentów7.
wania rzeczywistości. Ta właśnie okoliczność spra­ Wzajemnie powiązane przekonania wykazują bo­
wia, że krytyka zdawałoby się najbardziej obiek­ wiem — właśnie dlatego, że są powiązane —
tywna — bo pochodząca od bezosobowej rzeczy­ zdolność obustronnej weryfikacji na zasadzie co
wistości — jest jednocześnie najmniej skuteczna, najmniej logicznej niesprzeczności, jeśli nie po­
bo neutralizowana dzięki działaniu tych samych wiązań mocniejszych. Zatem kwestionowanie
czynników, np. systemów wartości, które miała jednej tezy zwykle oznacza kwestionowanie ca­
obalać. łego rozległego obszaru przekonań, który domaga
Jeszcze łatwiej zneutralizować czy wręcz wv- się potwierdzenia na nowo przez zdarzenia ze­
zyskać na swoją korzyść krytykę pochodzącą wnętrzne.
od innych ludzi. Wystarczy zakwestionować ich Otóż cechą charakterystyczną umysłowości
kompetencje, dobrą wolę lub kwalifikacje moral­ dogmatycznej jest to, że i ten wewnętrzny m e­
ne, aby w ten sposób — przez odebranie wiary­ chanizm wzajemnej weryfikacji wyznawanych
godności źródłu krytyki — całkowicie zakwestio­ przekonań jest jej obcy. Dogmatyk jest w stanie
nować jej zasadność. A wiemy dobrze, że nietrud­ wyznawać poglądy kompletnie izolowane, co
no podważyć wiarygodność innych ludzi; w tym więcej — wzajemnie sprzeczne w sposób jawny
zakresie życie społeczne wykazało sporą pomys 1 oczywisty dla jako tako uważnego- obserwato­
łowość. ra — ale nie dla dogmatyka. Jego przekonania
Czynniki, o których tu mowa, możemy znaleźć nie są wzajemnie powiązane, nie tworzą systemu
u wszystkich ludzi. To, co wyróżnia dogmatyków7 — albo też jest to system skrajnie ubogi, o zni-
kornej zdolności samooczyszczania się z poglą
dów fałszywych dzięki zasadzie wzajemnej w e­
ryfikacji i logicznej niesprzeczności. Dogmatyk
— jak mieszczanie z wiersza Tuwima — widzi
wszystko osobno; dodajmy, że osobno też myśli,
osobno argumentuje, a ewidentna niespójność je­
go poglądów albo nie dociera db jego świado­
mości, albo też nie stanowi dla niego żadnego
problemu intelektualnego czy emocjonalnego.
Przejdźmy do symptomów mniej jawnych. Jed­
nym z nich jest ostry podział w sferze poglądów
i przekonań na to, co moje i akceptowane, oraz
na to, co nie moje i nie akceptowane. Jest to
zarazem podział na poglądy słuszne i niesłuszne,
lub prawdziwe i nieprawdziwe. Mamy tu do czy­
nienia z dwiema okolicznościami: 1° w umysło-
wości dogmatycznej nie ma sfery środkowej,
sfery poglądów częściowo słusznych, nie wiado­
mo, czy słusznych lub w pewnych tylko warun­
kach słusznych; podział na słuszne i niesłuszne
jest bowiem pryncypialny i rozłączny, zatem nie
zostawia miejsca na poglądy „letnie” lub ambi­
walentne; 2° dochodzi do całkowitej fuzji dwóch
— różnych przecież z natury — kryteriów oce­
ny, mianowicie kryterium „moje — nie moje” ci dogmatycznej — ważne jest jeszcze bodaj to,
i kryterium „słuszne — niesłuszne”.- To, co moje, że istnieje duża łatwość rozstrzygania „w sposób
jest z definicji słuszne, a to, co nie moje — z de­ nie podlegający żadnej wątpliwości” najbardziej
finicji —• niesłuszne; niemożliwe jest ani przy­ nawet trudnych i złożonych kwestii. Wystarczy
znanie słuszności poglądom, których osobiście się zwrócić uwagę, z jakim przekonaniem i z jaką
nie wyznaje, ani dopuszczenie możliwości, że łatwością dogmatyk mówi: tak, nie, to dobre, to
nie wszystkie wyznawane poglądy są do końca złe itp., a jak niechętnie i jak rzadko mówi: nie
słuszne. wiem, to trzeba by sprawdzić, to się okaże. Ist­
nieje nawet podejrzenie, że jednym ze wskaźni­
Istnienie tej ostrej barykady wewnątrz sys.tr ków demaskujących dogmatyczną strukturę prze­
mu przekonań ma ciekawe i ważne konsekwen­ konań — wskaźników łatwych, bo ujawniających
cje. Wyolbrzymia się różnice, a zaciera podobień­ się w mowie lub piśmie — jest częstość i łatwość
stwa między poglądami akceptowanymi a nie­ używania kategorycznych sformułowań, a zwłasz­
akceptowanymi. W rezultacie drobne nawet róż cza dużych kwantyfikatorów (wyrażeń typu:
nice doktrynalne urastają do rangi zasadniczyc wszyscy, zawsze, nigdy, nikt, wszędzie itp.). Jest
różnic i podziałów, co może zdumiewać zewnętrz­ coś niebezpiecznego lub przykrego dla dogmatyka
nego obserwatora. W parze z tym idzie tendencja w wypowiedzeniu prostych w końcu słów NIE
do ujednolicania poglądów nieakceptowanych WIEM. Co takiego — to być może wykryje nasza
które w miarę upływu czasu i pogłębiania s! diagnoza.
tych procesów przyjmują — w oczach dogmaty­
ka — postać niezróżnicowanej magmy, nazwanej Na razie jednak jesteśmy przy symptomach.
jednym słowem-wytrychem o wysoce pejora­ Kolejny z nich to nadzwyczajne zaufanie dogra
tywnej konotacji (jest to szczególnie łatwe, jeśli tyka do autorytetu, człowieka, o którym można
słowo-wytrych ma charakter negacyjny, np. sądzić, że jest mądry i wie najlepiej. W istocie
antydemokratyczny, antynaukowy itp.). Stąd już — jeśli nie empiria ani wewnętrzna logika wy­
krok tylko do nietolerancji i tępienia ludzi wy­ znawanych poglądów decyduje o uznaniu ich za
łącznie za to, że wyznają inne niż my poglądy. słuszne, a więc własne, to kto, jeśli nie autoryh
Jednocześnie — co zrozumiałe — zachodzi duża ma im dostarczyć legitymacji, kto ma decydowa-'
łatwość tworzenia się odłamów i frakcji — właśnie co jest prawdziwe i dobre, a co fałszywe i zł: '
dlatego, że tendencja do podziału ludzi na swo­ I znowu — autorytety uznajemy wszyscy Ir'
ich i obcych ułatwia — obiektywnie rzecz bio­ prawie wszyscy; dogmatyka wyróżnia spośrr
rąc — zidentyfikowanie tych, którzy myślą ina­ reszty tylko nadzwyczajne nasilenie zaufania ó
czej. Nie trzeba już dodawać, że ostry podział autorytetu, przeradzające się w ślepą ufność,
na poglądy akceptowane i nieakceptowane z łat­ brak krytycyzmu i wyłączenie wszystkich pozo­
wością przeradza się w równie ostry podział na stałych sposobów oceny prawomocności wyzn:
SWOICH i OBCYCH, tych, którzy wyznają takie wanych poglądów. Zatem obserwujemy tul
same zasady, i tych, którzy wyznają coś mini­ skrajne nasilenie postawy, która w pewnym
malnie choćby odmiennego. stopniu właściwa jest prawie wszystkim ludziom.
Ale to wszystko to już społeczne konsekwenm Ślepa wiara w autorytet ma kilka ciekawych
faktu, że duże odłamy społeczności, albo jej oś­ konsekwencji. Przede wszystkim, co oczywiste,
rodki wyznają swe poglądy w sposób dogma­ ufność ta utrzymuje się wbrew wszelkim przeci­
tyczny. Z naszego punktu widzenia, koncen­ wnościom, bo wątpliwości zawsze interpretowane
trującego się na analizie cech samej umysłowoś są na korzyść autorytetu, a na niekorzyść jego
prawdziwych lub urojonych wrogów. W rezulta­ dwuznaczny stosunek dogmatyka do swych prze­
cie, co brzmi jak paradoks, dogmatyk wykazuje konań — z jednej strony niewzruszone, nawet
daleko idącą gotowość zmiany swych rzekomo fanatyczne przekonanie o ich słuszności, z dru­
niewzruszonych poglądów, jeśli autorytet to u- giej — łatwość ich zmiany (wraz z autorytetem).
czyni. No, ale jeśli poza autorytetem nje ma żad­ Człowiek pewny swoich racji wykazuje większą
nych źródeł wystarczająco wiarygodnych, aby stałość w ich wyznawaniu, ale też wyznaje je w
mogły stanowić punkt odniesienia i niezależne sposób mniej skrajny.
kryterium oceny... Może się jednak zdarzyć, że Zwróćmy jednak uwagę, że sytuacja, w której
autorytet posunie się za daleko i dalsze podąża­ nie jesteśmy do końca pewni swych przekonań,
nie za nim byłoby już zbyt niebezpieczną woltą. jest nader częsta, żeby nie powiedzieć banalna.
Wtedy, co brzmi jak jeszcze większy paradoks, W takiej sytuacji każdy z nas znajdował się nie­
dogmatyk wykazuje szczególną łatwość zmiany jeden raz w swoim życiu, a przecież nie wszy­
autorytetu. Naturalnie natychmiast poszuka so­ scy jesteśmy dogmatykami. Ponadto zdarzają się
bie nowego. Ale ta łatwość porzucenia autoryte­ i tacy dogmatycy, którzy są rzeczywiście pewni
tu, który „zawiódł”, świadczy o tym, że autory­ swoich racji i gotowi są bronić ich do upadłego,
tet jest — wbrew zewnętrznym objawom kultu wbrew wszelkiem przeszkodom. Zatem nie sam
— traktowany często instrumentalnie, jako „na­ fakt, że się ma przekonania, co do których nie
rzędzie” do uzasadniania tez, które powzięło się jesteśmy pewni, czy są prawdziwe, ale sposób
bez racjonalnej podstawy, a które domagają się radzenia sobie w takiej sytuacji decyduje o do­
jakiej takiej legitymacji. Jeśli jedno narzędzie za­ gmatycznym lub otwartym typie umysłowości.
wiedzie. szuka się innego — otaczając je tym Prowadzi nas to do kolejnej, bardziej precyzyjnej
większym (pozornym) kultem. To wyjaśnia, dla­ hipotezy: dogmatyk broni się przed kontrargu-
czego neofici są zwykle bardziej gorliwi od sta­ mentacją, bo traktuje atak na swoje poglądy jako
rych wyznawców; w gruncie rzeczy jest im bo­ atak na samego siebie. Odrzucanie argumentów
wiem wszystko jedno, co wyznają, ważne jest, jest więc sposobem obrony własnego JA, które
jak wyznają. A to jak — czyli dogmatyczna u- — jak sądzi dogmatyk — jest zagrożone przez
mysłowość — domaga się autorytetu, zazwyczaj sam fakt kwestionowania jego poglądów.
jakiegokolwiek. Mamy tu do czynienia z ciekawym zjawiskiem
Wiemy już, że dogmatyzm prowadzi wprost do utożsamiania swego najbardziej prywatnego JA,
nietolerancji. Można to wyrazić ostrzej: prowadzi rdzenia swej osobowości, z wyznawanymi poglą­
do prawdziwej wrogości w stosunku do OBCYCH. dami. W skrajnym przypadku przybiera to for­
Ocena ludzi zależy prawie wyłącznie od tego, mę, którą — parafrazując pewną tezę — można
czy wyznają te same przekonania, czy czczą te określić następująco: człowiek jest całokształtem
same bóstwa. Jeśli wyznają co innego, są trakto­ poglądów, które wyznaje, i niczym więcej. Rzecz
wani nie tylko jako obcy — również jako głupcy jasna, na tym etapie każda próba podważenia
lub wrogowie, najczęściej jako jedno i drugie. wyznawanych poglądów jest z definicji próbą
Zwróćmy bowiem uwagę, że OBCY to ktoś, kto podważenia najbardziej podstawowych pokładów
zapewne wyznaje inne, niesłuszne przekonania, osobowości, związanych z poczuciem tożsamości
zatem ktoś, kto czci inne autorytety i modli się i umiejętności odpowiedzi na pytanie „Kim je­
do innych bóstw. Może chce nam w ten sposób stem?” — i jako taka zostaje bezwzględnie od­
pokazać, że są inne — poza naszymi — autory­ rzucona, nawet jeśli by to oznaczało popadnięcie
tety i bóstwa? Może w ten perfidny sposób — w wewnętrzną sprzeczność lub w kolizję z oczy­
przez sam fakt wyznawania czegoś innego — wistymi faktami. Własna tożsamość jest sprawą
chce zakwestionować nasze bóstwa i autorytety? na tyle cenną, że broni się jej bez skrupułów.
W momencie, gdy takie wątpliwości zalęgną się Trzeba jednak dalej zapytać, skąd się bierze
w umyśle dogmatyka, dalszy ciąg jest łatwy do ta niezdrowa, obca otwartym, normalnym osobo­
przewidzenia: nietolerancja, wzajemne zwalcza­ wościom, tendencja do utożsamiania własnego
nie się, okrucieństwo i zaciekłe utwierdzanie się JA z wyznawanymi poglądami? Dlaczego tylko
w swoich racjach przy coraz większej pogardzie niektórzy ludzie uważają, że nic nie znaczą, jeśli
dla przeciwnika i jego racji. ich pozbawić przekonań, do których przywykli?
Dokonaliśmy krótkiej próby opisu symptomów Odpowiedź nie jest łatwa i musi opierać się
umysłowości dogmatycznej. Większość wyróżnio­ bardziej na spekulacjach niż na faktach. Być mo­
nych postaw i procesów dokonuje się — co wa­ że czynnikiem pierwotnym jest przyjęcie niehu-
żne — poza udziałem świadomej kontroli ze stro­ manistycznej koncepcji człowieka, jednej z tych,
ny samego dogmatyka; w dużej miei'ze jest to które stwierdzają, że człowiek jest redukowal-
warunkiem skuteczności takich manipulacji po­ ny — do małpy, do atomów, do swej wartości
znawczych. Że jednak są to procesy i postawy produkcyjnej, wreszcie do sumy wyznawanych
realne, świadczy potoczna nawet obserwacja z poglądów. Głąboko osadzone przekonanie, że tak
zewnątrz. jest w istocie, z pewnością ułatwia utożsamienie
własnego JA z wyznawanymi przekonaniami. Wa­
żne jest przy tym, że taka ahumanistyczna ideo­
Diagnozo logia może działać z ukrycia, przyjmując postać
prywatnej, osobistej filozofii człowieka, nie do
Pierwsze podejrzenia prowadzą nas ku następu­ końca zwerbalizowanej i uświadomionej. Ozna­
jącej hipotezie diagnostycznej: jeśli dogmatyk tak cza to, że jej destruktywne działanie może się
mocno broni się przed weryfikacją swoich prze­ rozwijać nawet wtedy, gdy człowiek oficjalnie
konań, to widocznie wcale nie jest ich tak bardzo wyznaje ideologię zupełnie różną, nawet perso-
pewny. Za taką hipotezą przemawiałby wysoce nalistyczną. Inną przyczyną tego utożsamienia
może być poczucie niedowartościowania, a nawet snej tożsamości i budowania poczucia własnej
skrywana pogarda dla samego siebie. Jeśli ktoś wartości, które to postawy z pewnych przyczyn
zasadniczo nie akceptuje swego JA albo podej­ uległy zachwianiu. Uświadomienie sobie tak głę­
rzewa, że jest ono mierne czy wręcz złe — bę­ bokiego uwarunkowania symptomów dogmaty-
dzie próbował klecić nowe, sztuczne JA. Być mo­ zmu ma doniosłe konsekwencje — pozytywne i
że jako budulca użyje własnych (lub zaczerpnię­ negatywne. Pozytywne, bo dzięki uzyskaniu ta­
tych od autorytetu) przekonań. Tak czy inaczej, kiego wglądu w istotę zjawiska jesteśmy bardziej
atak na poglądy jest automatycznie odbierany skłonni do wyrozumiałości i tolerancji (według
jako atak na własne JA — i jako taki zostaje zasady, że zrozumieć znaczy wybaczyć); negaty­
skutecznie neutralizowany. wne, bo widać teraz, jak trudno dogmatykowi
Mamy tu do czynienia z działaniem systemu pozbyć się typowego dlań sposobu myślenia i jak
przekonań — i w ogóle aparatu poznawczego beznadziejne muszą być próby „leczenia” dogma-
człowieka — w funkcji, która potocznie nie jest tyzmu, sprowadzające się — niestety — do „le­
mu przypisywana, mianowicie w funkcji obron­ czenia” całej struktury osobowości.
nej. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że nasze Ale jeśli dogmatyzm jest wyrazem obrony
poznawanie świata pełni dwie wzajemnie sprze­ własnego JA, to znaczy, że dogmatyk czuje się
czne role: ściśle poznawczą, informującą o wa­ poważnie zagrożony, co powinno dawać wyraźne,
żnych z punktu widzenia naszych potrzeb zda­ obserwowalne efekty. Słowem, powinniśmy wy­
rzeniach, i rolę obronną, sprowadzającą się do kryć u dogmatyków sporo objawów lęku. I rze­
tego, aby uchronić nasz obraz świata przed infor­ czywiście, badania Rokeacha pozwalają wycią­
macjami, które by mogły go naruszyć lub za­ gnąć wniosek dość jednoznaczny: u osób o sil­
kwestionować. Obronna funkcja systemu poznaw­ nym natężeniu dogmatyzmu obserwuje się wszel­
czego jest przejawem szczególnie perfidnego sa- kie rozpoznane przez psychologię objawy lęku,
mooszukiwania się; pod płaszczykiem procesów takie jak skłonność do pocenia się, drżenie rąk,
poznawczych (spostrzegania, myślenia, zapamię­ zaabsorbowanie przyszłością (co to będzie ?), obse­
tywania) utwierdzamy się w tym, co już wiemy syjne, przymusowo wykonywane ruchy, myśli
albo co chcielibyśmy, aby było prawdą (myślenie natrętne i inne objawy wprost lub pośrednio
życzeniowe). To, co miało służyć poznaniu i le­ związane z lękiem. Doprowadziło to nawet Ro
pszej orientacji w rzeczywistości, w istocie służy keacha do lękowopochodnej, psychoanalitycznej
utwierdzaniu się w arbitralnie przyjętych sądach interpretacji dogmatyzmu: surowe kary nakłada­
i przekonaniach, a zatem pełni funkcję anty po­ ne na dogmatyka w dzieciństwie wyzwalają wro­
znawczą. Do tego typu zjawisk należy np. obro­ gość w stosunku do ojca; wrogość ta — jako u-
na percepcyjna, wybiórcze zapominanie (wypar­ czucie z gruntu „niewłaściwe” — zostaje wyparta,
cie) i inne. tj. usunięta ze świadomości, po czym przekształ­
Otóż u niektórych ludzi — np. u dogmatyków ca się w swe przeciwieństwo, czyli nadzwy­
w sposób permanentny, a u większości ludzi — czajną, w gruncie rzeczy pozorną uległość i zau­
w sposób przejściowy (np. w sytuacji zagrożenia fanie w stosunku do ojca; w miarę dorastania po­
lub obniżonej formy psychicznej), funkcja obron­ stawa uwielbienia przenosi się z ojca na inne au­
na systemu poznawczego przeważa nad funkcją torytety — i oto mamy gotowego dogmatyka,
ściśle poznawczą. Myślenie, percepcja, wyobra­ człowieka, który szuka potwierdzenia swych są­
żenie i inne procesy poznawcze mniej służą wów­ dów nie w realnym świecie, ale u autorytetów;
czas temu, aby nas informować o świecie i pla­ reszta ma już być prostą konsekwencją tej posta­
stycznie dostosowywać nasze poglądy i działania wy.
do okoliczności, a bardziej temu, aby nas utwier­
dzić w z góry przyjętych, często irracjonalnych Nie kwestionując możliwości, że ten wysoce
lub jawnie sprzecznych z faktami tezach. hipotetyczny proces może w niektórych przypad­
kach rzeczywiście zachodzić, zwrócimy uwagę na
Uporządkujmy dotychczasowe elementy dia­ słabości tego rozumowania. Po pierwsze, istnieją
gnozy. Dogmatyk z jakichś powodów czuje się dogmatycy nie przejawiający wysokiego poziomu
zagrożony w swoim własnym JA (np. uważa, że lęku; nawet w badaniach samego Rokeacha niektó­
tak naprawdę to go nie ma, albo niezbyt wysoko re ugrupowania polityczne wykazały silny dog­
je sobie ceni). Dokonuje więc swoistej sztuczki, matyzm i słaby poziom lęku. Po drugie, istnieją
polegającej na postawieniu znaku równości mię­ osoby bardzo nawet zalęknione, a przecież nie za­
dzy JA a wyznawanymi poglądami. Od tej chwi­ wsze wykazujące typowo dogmatyczne zamknię­
li każdy kontrargument przeciwko jego poglądom cie na argumenty; zgodnie z tą hipotezą, wszyscy
jest zarazem atakiem na niego samego; zostaje neurotycy musieliby być równocześnie dogmaty­
więc uznany za osobiste zagrożenie i zwalczany kami, co nie wydaje się prawdziwe. Po trzecie
jest za pomocą całego arsenału środków: wybiór­ wreszcie, ten psychoanalityczny mechanizm —
czego spostrzegania, tendencyjnej interpretacji pomijając już nawet fakt, że jest mocno powikła­
faktów, deprecjonowania rzetelności źródła, z ny i nazbyt „piętrowy” — mógłby ewentualnie
którego pochodzi krytyka. Sprzyja temu przewa­ wyjaśniać rozwój dogmatycznej osobowości w po­
ga funkcji obronnej systemu poznawczego nad jedynczych, nielicznych i społecznie nieistotnych
funkcją ściśle poznawczą. przypadkach. Tymczasem przedmiot naszej dia­
Widzimy więc, że to jakże irytujące „zamknię­ gnozy stanowi poważny problem społeczny, nasi­
cie umysłu” w postaci odporności na wszelką kry­ lający się w niektórych społecznościach do roz­
tykę i argumentację nie wynika ani z głupoty, miarów prawdziwej katastrofy. Czyżby to wszy­
ani ze złej woli; jest rozpaczliwą — czasami stko miało się wywodzić z nadmiernego karania
śmieszną, czasami groźną — próbą ocalenia wła­ w dzieciństwie?
Bronimy poglądu, że dogmatyczne twardogło- ® Potrzeba posiadania jakichkolwiek pojęć.
wie jest wynikiem zachwiania samooceny, obra­ Mamy tu na myśli potrzebę poznawczą, wyraża­
zu samego siebie i poczucia tożsamości. Człowiek jącą się w obniżonej gotowości do mówienia NIE
czujący do siebie samego niechęć lub w stręt i nie WIEM, zwłaszcza jeśli problem jest dla człowie­
potrafiący odpowiedzieć sobie na pytanie: „Kim ka ważny.
jestem?” — będzie bronił do upadłego swych
przekonań, nawet najbardziej bzdurnych, bo to Terapia
jedyna rzecz, która mu pozostała i która stanowi
o jego jestestwie. A takie procesy są już łatwe Powiedzmy od razu, że sprawa wydaje się trudna,
do wywołania w skali społecznej. Wystarczy po­ o ile nie całkiem beznadziejna. Opisane drogi ro­
zbawić liłdzi perspektywy na przyszłość, odebrać zwoju umysłowości dogmatycznej można bowiem
im tradycyjne wzorce identyfikacji i budowy sa • z łatwością przedstawić w formie systemu kilku­
mego siebie, zasiać zwątpienie i zniechęcenie — nastu pętli dodatniego sprzężenia zwrotnego (np.
aby ułatwić stwierdzenie: „Jestem nikim”. Jeśli obrona własnego JA wyzwala lęk, który wzmac­
wtedy pojawi się jakaś okazja, aby stać : nia tendencję do obrony JA przez uodpornienie
„kimś”, jeśli wykorzysta to zręczny manipulator się na kontrargumentację — i tak dalej). Oznacza
lub fałszywy autorytet, następują procesy dog­ to, że opisane mechanizmy mają charakter samo-
matyzacji w skali masowej, z wszelkimi właści­ napędzający się: raz uruchomione wyzwalają spo­
wymi sobie konsekwencjami, jak nietolerancja, soby wzajemnego wzmacniania się. Co więcej, są
nienawiść, pogarda Lęk, owszem, pojawia się j: one wspomagane przez odpowiednie pętle ui<
ko wtórny efekt tych procesów, jako reakcja na mnego sprzężenia zwrotnego (np. utrata autory­
próbę pozbawienia mnie tożsamości przez atak na tetu powoduje silną tendencję do szukania inne­
moje przekonania. Lęk zapewne wzmacnia z kolei go autorytetu, dopóki nie zostanie osiągnięty za­
tendencje dogmatyczne, i całość rozgrywa się r dany stan wyróżniony: odporność na argumenty
zasadzie dodatniego sprzężenia zwrotnego — ale dzięki zależności od autorytetu). Pętle ujemnego
wydaje się, że nie jest pierwotną przyczyną do­ sprzężenia zwrotnego skutecznie likwidują jakie­
gmatycznego stylu myślenia. kolwiek próby wytrącenia umysłowości dogma­
Zauważmy przy okazji, jak uniwersalnym „wy­ tycznej z właściwego jej letargu i obojętności na
nalazkiem” jest ślepa wiara w autorytet. Nie tyl­ kontrargumenty. Całość ma więc cechy systemu
ko nadaje wiarygodność naszym przekonaniom, zachowującego wewnętrzną homeostazę i samo-
chronionym przed bardziej ostrą weryfikacją, ale doskonalącego się. Teoria rewolucji naukoww
również redukuje lęk będący wtórnym efektem Kuhna głosi, że nowe teorie zastępują stare nie
dogmatyzacji (na zasadzie „z NIM nic złego nie dlatego, że zwolennicy starych paradygmatów u-
może mi się stać”) i ułatwia odzyskiwanie utra­ legają pod naporem kontrargumentacji, ale d'»
conej tożsamości dzięki identyfikacji z autery tego, że wymierają (wcześniej czy później). Mo­
tern i naśladowaniu go („Kim jestem? Jestem je­ że, podobnie jest z dogmatykami, których nie spo­
dnym z Jego wyznawców”). Te procesy są wza­ sób przekonać i trzeba czekać, aż wyginą?
jemnie splecione, wzmacniają się nawzajem i ■ — Ponieważ jednak nic nie wskazuje na to, aby
poza wszystkim — doprowadzają do tym więk­ mieli wyginąć, podajemy kilka zasad postępowa­
szej dogmatyzacji. nia z dogmatykami i zapobiegania negatywnvr
Istnieją zresztą rozmaite czynniki wzmacniają­ skutkom ich działalności. Są to zasady bard-o
ce proces dogmatyzacji i czyniące go odporniej­ profilaktyczne niż terapeutyczne, ale wynika to-
szym na przeciwdziałanie. Wymienimy tylko trzy z głębokości zaburzeń i trudności z bezpośredn
z nich, naszym zdaniem najważniejsze, bo zako­ ingerencją.
rzenione bardzo głęboko w naszej ludzkiej men­
talności. Są to trzy podstawowe potrzeby czło­ # Sprawą podstawową wydaje się być zapo­
wieka jako podmiotu poznającego świat: bieganie tym zjawiskom społecznym, które grożą
rozpadem poczucia tożsamości. Jest to trudne;
® Potrzeba unifikacji. Przejawia się ona w procesy tzw. alienacji obserwuje się na całym
chęci posiadania uniwersalnego, jednolitego i świecie, a to dlatego, że nastąpił uwiąd tradycyj­
prawdziwego sposobu interpretacji świata, swoi­ nych wartości i wzorów zachowania, a nie wy­
stego „kamienia filozoficznego”, ogólnej zasady kształciły się jeszcze żadne alternatywy. Odbu­
wyjaśniającej wszystko. Zauważmy, jak trudno dowa małych społeczności lokalnych i przywró­
czasami pogodzić nam się z tym, że zjawiska ma­ cenie więzi międzypokoleniowych to dwa pod­
ją wiele przyczyn, że więcej jest wyjątków niż stawowe — jak się wydaje — warunki, aby mo­
regjul, że nie da się wszystkiego opisać czy sko­ żna było udzielać sobie bogatych i wiarygodnych
mentować jedną magiczną formułką. odpowiedzi na pytanie „Kim jestem?”
@ Druga rzecz to konsekwentne i podejmowa­
9 Potrzeba posiadania pojęć dysjunktywnych. ne w rozmaitych sytuacjach próby obalenia bała­
Podobnie jak poprzednią, i tę tendencję poznaw­ mutnej i szkodliwej tezy, że człowiek jest niczym
czą zauważył Konrad Lorenz i poddał ją krytyce więcej jak całokształtem poglądów, które wyzna­
w „Odwrotnej stronie zwierciadła”. Potrzeba wy­ je (albo że jest redukowalny w jakikolwiek inny
rażania się w kategoriach tak-nie, prawda-fałsz, sposób). Chodziłoby o to, aby młodzi ludzie w
A — nie-A, nieumiejętność lub niechęć do do­ procesie socjalizacji przyjmowali humanistyczne
strzegania, że tertium datur — doprawdy jest to ideologie i systemy wartości, zakładające, że czło­
tendencja powszechna zarówno w poznaniu po­ wiek jest czymś więcej, niż sumą swoich części
tocznym, jak i w wyrafinowanych rozprawach
naukowych. Dalszy ciqg na słr. 33
MNEMON
Dzień,' w którym przyszedł Mnemon, rzadko, chociaż krążą pogłoski, że oni
był wielkim dniem dla naszej wioski. nadal istnieją.
ROBERT SCHECKLEY*i
Z początku nie połapaliśmy się, kim Tylko po co ten Smith do nas przy­
jest, gdyż ukrywał przed nami swojq szedł? Jednii uważali, że po to, żeby
tożsamość. Przedstawiał się jako Edgar nam coś zabrać. „Po co innego obcy
Smith, specjalista od napraw mebli. przychodziłby do takiej małej wioski?”
Oba oświadczenia przyjęliśmy bez za­ A drudzy twierdzili, że przyszedł nam
strzeżeń, tak jak w ogóle przyjmowa­ mnie. — To tylko okruch wiedzy, ale coś dać i na poparcie cytowali ten
liśmy wszelkie oświadczenia. Nigdy nigdy nie wiadomo, kiedy może się sam argument.
przedtem nie znaliśmy nikogo, kto przydać. Zostanę u was w wiosce przez Tak naprawdę to nikt nie wiedział.
miałby cokolwiek do ukrycia. jakiś czas. Pozostawało nam czekać, aż Smith
Przyszedł do wioski pieszo, z pleca­ — Serdecznie zapraszamy. Szczegól­ sam zechce ujawnić prawdę o sobie.
kiem i obszarpaną walizką. Rozejrzał nie teraz, w żniwa.
się po sklepach i domach. Podszedł do Smith spojrzał na mnie karcąco.
mnie i zapytał: — Ja z tym nie mam nic wspólnego.
— Gdzie komenda policji? Nie bierzesz mnie chyba za byle ob- Żył wśród nos jaik zwyczajny człowiek.
— U nas nie ma — odparłem. rywacza jabłek? Sporo wiedział o świecie; uznaliśmy, że
— Naprawdę? W takim razie miejsco­ — W ogóle za nic pana nie biorę. musiał wiele podróżować. Wreszcie,
wy szef policji albo szeryf? A co pan chce tu robić? pomału, zaczął nam sygnalizować
— Posterunkowym był u nas Lukę — Naprawiam meble — powiedział swoją prawdziwą tożsamość.
Johnson, przez dziewiętnaście lat — Smith. Któregoś dnia zaprowadziłem go ncT
wyjaśniłem. — Tylko że dwa lata temu — W takiej małej wiosce nie będzie wzgórze, Skąd widać całą naszą doii-
Lulce umarł. Zgodnie z przepisami po­ pan miał wielkiego powodzenia. nę. Jesień była już w pełni, piękna
wiadomiliśmy o tym władze okręgu. — No to może zajmę się czymś in­ pora. Smith rozejrzał się z góry i
Ale jakoś nikogo nie przysyłają na je ­ nym. - Znienacka odsłonił zęby w pochwalił widok.
go miejsce. uśmiechu. — Na początek potrzebna mi — Ten widok przywodzi m'i na myśl
— To co, sami się pilnujecie? kwatera. słynny aforyzm W illiama Jamesa - po-
— U nas ludzie żyją spokojnie. Nikt Zaprowadziłem go do wdowy M ar- wiediział. - Jak to szło? „Krajobraz
w wiosce nie łamie prawa. A czemu sini, u której wynajął duży pokój z odciska się w ludzkiej świadomości
-pan pyta? werandą i oddzielnym wejściem. Za­ trwalej niż jakikolwiek inny element
— Bo chcę wiedzieć — odparł Smith, łatwił też sobie, że będzie jadał na życia". Celnie sformułowane, prawda?
niewiele tym wyjaśniając. — Odrobina miejscu. —)1 A kto to jest czy był William Ja-
wiedzy jest mniej szkodliwa niż wiel­ ''mes?
ka niewiedza, mam rację? Nic już, nic, Smith puścił do mnie oko.
mój pustooki przyjacielu. Podoba mi — Wymieniłem takie nazwisko? Prze­
się tu iui was. Podobają mii się drew­ Jego orzybycie otwarło tamę plotkom języczenie, mój chłopcze.
niane domy i1 te potężne wiązy. Podo­ i domysłom. Pani1 Marsini) twierdziła, że Nie było to bynajmniej ostatnie
ba mi się... skoro Smith pyta o policję, to najlep­ „przejęzyczenie". W kilka dni później
— Potężne — co? szy dowód, że sam jest policjantem. pokazałem Smithowi nieładne zbocze
— Wiązy — powtórzył wskazując — Oni właśnie tak działają — mó­ porośnięte skarlałą sośniną, kołtunem
rosłe drzewa wzdłuż głównej ulicy. — wiła. — Znaczy, działali, kiedyś. Jeszcze niskich krzaków i chwastami.
Nie wiesz, że tak się nazywają? pięćdziesiąt lat temu co trzecia^ osoba — Tu się paliło pięć lat temu -
— Nazwa poszła w zapomnienie - była jakoś tam powiązana z policją. wyjaśniłem. — Z tego kawałka nie ma
odparłem z pewnym zażenowaniem. Czasami własne dzieci pracow ały dla już żadnego pożytku.
— Nie szkodzi. Wiele rzeczy prze­ policji i jak przyszło co do czego, za­ — Ach tak — powiedział Smith. -
padło, niektóre ukryto. Ale przecież mykały rodziców tak samo łatwo jak A jednak, jak nas poucza Montaigne,
nazwa drzewa to nic zdrożnego. A mo­ obcych. Albo i łatwiej! w przyrodzie nic nie jest bezużyteczne,
że tak? Inni jednak dowodzili, że wszystko, nawet sama bezużyteczność.
— Nie, na pewno 'nie — uspokoiłem o czym mówi pani Marsini, należy do A jeszcze później, idąc przez wioskę,
go. — Wiązy. przeszłości, że teraz panuje spokój i zatrzymał się z podziwem przed1 późno
— Nie mów nikomu — mrugnął do że policjantów widuje się niezwykle kwitnącymi peoniami pani Vogel.
- Kwiaty Istotnie majq spojrzenia czepić się od przeszłości. Naturalnie dość, że są niewidzialne, to jeszcze
dzieci, a usta starców... Dokładnie tak. gwałtownie się temu sprzeciwili. N e­ nielegalne!
jak to zauważył Chazal. gocjacje ciągnęły się i ciągnęły, aż — To nie mój pomysł - wyjaśnił
wreszcie rząd stracił cierpliwość. Wy­ Lind. — Przychodzę tylko po to, żeby
dano ostateczne rozporządzenie, prze­ sprawić przyjemność żonie, która ostat­
widujące surowe kary dla tych, którzy nio marnie się czuje.
Pod koniec tygodnia zebraliśmy się v» się nie podporządkują. — Marnie? Nic dziwnego - rzeki
kilku na zapleczu sklepu Edmondsa, Większość Mnemonów zaprzestało Mnemon. — Wół roboczy by padł od
żeby pogadać o panu Edgarze Smith. działalności. Garstka jednak tylko tej harówki, do której pan ją zmusza.
Wspomniałem, co Smith mi mówił. Bill udawała, że przestaje. Ta garstka — Nie twoja sprawa, człowieku I -
Edmonds przypomniał sobie, że Smith stała się nieuchwytną, prześladowaną zaperzył się Lind.
cytował faGeta nazwiskiem Emerson; mniejszością wędrownych nauczycieli, — Owszem, moja — zaprzeczył Mne-
chodziło o to, że życie w samotności ciągle zmieniających miejsce pobytu, man. — W moim fachu nie rozdaje się
jest nie do osiągnięcia, a życie w sprzedających swoją wiedzę gdzie i słów jak popadło. Dopasowujemy tekst
społeczeństwie prowadzi do zguby. kiedy się da. do odbiorcy. Czasami nie potrafimy
Billy Foreclough powiedział nam, że znaleźć nic odpowiedniego i wtedy ni­
Smith cytował mu łona z Chios: że czego nie sprzedajemy.
Przypadek i Sztuka to dwie zasadniczo — Myślałem, że sprzedajecie swój
różne rzeczy, a jednak ich owoce sq Przepytaliśmy człowieka, który poda­ towar każdemu, kto chce kupić.
często takie same. Ale z najlepszym wał się za' Edgara Smitha; przyznał — To źle pan myślał. Znam pewną
wystqpiła pani Gordon; zdanie, które się, że jest Mnemonem. Przekazał na­ odę Pindara, której bym panu n:e
Smith jej powiedział, pochodziło od szej wiosce hojne dary: sprzedał za żadne pieniądze.
wielkiego Leonarda da Vinci: obietni­ Dwa sonety Williama Shakespeare’a. — Nie masz prawa tak do mnie mó-
ce zaezynajq się tam, gdzie umiera Lament Hioba. w'ić, człowieku!
nadzieja. Cały jeden akt sztuki Arystofanesa. — Mówię, jak mi się podoba. Niech
Spojrzeliśmy po sobie i nikt nic nie Co uczyniwszy, otworzył interes, ofe­ pan sobie handluje z kim innym.
mówił. Dla wszystkich było jasne, że rując swój towar mieszkańcom wioski. Pan Lind purpurowiał, wydymał war­
pan Edgar Smith - czy jak tam się gi, stroiił m’iny, ale nie miał wyjścia.
naprawdę nazywał — nie był takim so­ Wreszcie powiedział:
bie zwykłym naprawiaczem mebli. i — Przepraszam, że się uniosłem.
Z panem Ogdenem dobił trudnej tran­ Sprzeda mi pan coś dla żony? W
Wreszcie ująłem w słowa to, co sakcji, wymuszając całego świniaka za ubiegłym tygodniu były jej urodziny, a
wszystkim nam chodziło po głowie: dwie linijki Simonidesa. ja zapomniałem i dopiero teraz mi się
- Koledzy — oświadczyłem. — Wszyst­ przypomniało.
Pan Bellington, stary samotnik, dał
ko wskazuje na to, że ten człowiek złoty zegarek za aforyzm Heraklita. — Fajny z pana gość — powiedział
jest Mnemonem. Twierdził, że zrobił dobry interes. Mnemon. — Wrażliwy jak nutria, a tro­
Staruszka, pani Heath, wymieniła skliwy prawie jak rekin! Dlaczego właś­
funt pierza gęsiego za trzy zwrotki po­ nie do mnie pan przychodzi po pre­
ematu pod tytułem „Atalanta w Kale­ zent dla żony? Nie lepiej kupić po­
Mnemoni jako klasa społeczna wypły­ żywną maślaną chałkę?
nęli w ostatnim roku Wojny, Która Po­ donii" autorstwa niejakiego Swinbur-
ne’a. — Nie, nie o to chodzi - rzeki Lind
łożyło Kres Wszystkim Wojnom. Ich topem ściszonym i uległym. — Ona od
jedyną funkcję społeczną było zapa­ Pan Mervin, właściciel restauracji,
kupił kompletną krótką odę Katullusa, miesiąca ieży w łóżku i prawie nic nie
miętywanie dzieł literackich, którym je. Wydaje mi się, że niedługo umrze.
groziło zagubienie, zniszczenie lub za­ charakterystykę Cycerona pióra Tacyta
i dziesięć wersów z Katalogu Okrętów — I prosiła o moje słowa?
kaz czytania. — Prosiła, żebym jej przyniósł coś
Homera. Dał za to wszystkie swoje
Z poczgtku rzqd przyklasnqł ich wy­ ładnego.
oczczędności.
siłkom, zachęcał do dalszych działań, Mnemon pokiwał głową.
przyznawał nawet zaliczki i stypendia. Ja sam niewiele miałem, jeśli idzie — Umiera! No cóż, nie będę składał
Kiedy jednak wojna się skończyła, a do o pieniądze i dobra materialne. Lecz kondolencji człowiekowi, który ją do­
władzy doszli Prezydenci Policyjni, po­ za wyświadczone mu usługi Smith prowadził do tego błogosławionego
lityka rządu uległa zmianie. Postano­ ofiarował mi jeden akapit z Mon- stanu, a i dla kobiety, która sobe
wiono raz na zawsze wzięć rozbrat z taigne'a, powiedzonko przypisywane wybrała takiego męża jak pan, nie
nieszczęsną przeszłościę i zbudować Sokratesowi i dziesięć wyrwanych z mam wielkiego współczucia. Ale mam
n»wy świat, w teraźniejszości i tylko kontekśtu wersetów Anakreonta. coś, co jej się spodoba, coś podnio­
z jej elementów. Wszelkie próby sabo­ słego, co jej ułatwi odejście. Wynies e
tażu miały być bezlitośnie tępione. to dla pana głupie tysiąc dolarów.
Prswomyślni byli zgodni co do tego, — Boże miłosierny, człowieku! Nie
Całkiem nieoczekiwanym klientem był ma pan nic tańszego?
że przeważająca część literatury jest w pan Lind, który pewnego mroźnego zi­
najlepszym razie przegadana, w naj­ — pczywiście, że mam — odrzekł
mowego poranka wkroczył do kantorka Mnemon. — Mam całkiem przyzwoity
gorszym zaś razie — wywrotowa. W Mnemona. Pan Lind był krępy, czer­
końcu, ezy warto przechowywać wypo­ komiczny wierszyk w dialekcie szkoc­
wony na twarzy f porywczy: najlepszy kim, bez środka — należy do pana za
ciny takiego złodzieja jak Villon albo
gospodarz w okolicy, który nie cierpiał dwieście dolarów. Mam też jedną
pedała jak Genet, czy też schizofreni- bzdur i wierzył jedynie w to, co sam
ka jak Kafka? Czy warto trzymać ty­ zwrotkę ody pochwalnej do Genera­
zobaczył albo czego dotknął. Był ostat­ ła Kitchenera, którą mogę panu od­
siące sprzecznych opinii tylko po to, nią osobą, którą można by podejrze­
żeby potem wyjaśniać, czemu sq nie­ stąpić za dziesięć dolarów.
wać o chęć zakupienia towarów Mne- — I nic poza tym?
słuszne? Czy można oczekiwać od 'u- mona. Już prędzej posądziłbym o to
dzi, aby zachowywali się właściwie i — Dla pana nic.
policjanta. — No to... wezmę ten kawałek 2 0
zgadnie z zaleceniami pod tak potęż­
nym gradem różnorakich wpływów? - Tak... tego... - odezwał się Lind, tysiąc — zdecydował się Lind.
Jak ich w takich warunkach zmusić do energicznie zacierając ręce — Słysza­ — Tak, wezmę, jak mi Bóg miły! Sa­
posłuchu? ło... o panu i pańskich niewidzial­ ro jest tego warta, co do centa!
nych towarach. — Pięknie powiedziane, choć* nieco
Rząd wiedział, że wszystko zależy
od utrzymania posłuszeństwa. - A ja słyszałem o panu - rzekł późno. Teraz proszę uważać. Powiem
Mnemon z lekką przyganą w głosie. wiersz.
Aby jednak osiągnąć ten błogosła­ - Ma pan do mnie jakiś interes?
wiony stan, należało wyeliminować ele­ Mnemon oparł się wygodnie, przym­
menty różnorodności i dwuznaczności. Mam, jak Bogo kocham I — krzyk­ knął oczy i zaczął recytować. Lind słu­
Największym siedliskiem sprzeczności nął Lind. - Chcę ed pana kupić tro­ chał z twarzą napiętą, w skupieniu. I
chę tych pięknych starych słówek. jo też słuchałem, przeklinając nie­
były teksty historyczne i literackie, h i­
storię zatem należało przepisać, a li­ - Jestem szczerze zdziwiony - po­ wprawną pamięć i modląc się. t»hy
wiedział Mnemon. - Kto by przypusz­ mi nie kazano wyjść » pokoju.
teraturę uregulować, oczyścić, oswoić,
uporządkować albo t c a łk ie m odrzucić. czał. że taki prowomyślny obywatel jak Wiersz hyl długi, bardzo dziwny 1
M n e m r,n rsm Irn z a n o -w, ro e * * a od p r z y j d z i e k ii p n w n ć ( ł n h m . k t A r « -z.-* piętiny tir. Hut rnflm gr, «, ra tałri. Ais
najczęściej przypomina jq mi się te oto rozdział dotyczący Srebrnego Wieku w prawdę i posyłać strzałę prosto przed
wersy: Rzymie. Dopiero po kilku minutach po­ siebie.
łapałem się, że opuszczono Cycerona. Ale to wszystko bezowocne gesty.
Zaklęteumęki, okna w groźnych N ie było go nawet w indeksie, cho­ Prawda jest taka, że bezpowrotnie
wirach morza, ciaż figurowały tam nazwiska o wiele utraciliśmy i Xanadu, i Cycerona, i
Wśród piany, tam — gdzie kraje mniej znacznych poetów i mówców. Zoroastra. Co jeszeze straciliśmy? W
baśni zatracone.’ Ciekaw byłem, za jakie to zbrodnie zo­ jakich wielkich bitwach braliśmy udział,
stał w ten sposób wstecznie osqdzony. jakie budowaliśmy miasta, jakie zdo­
bywaliśmy dżungle? O czym śpiewało
się pieśni, o czym śniło się sny? Dzi­
Jesteśmy ludźmi: dziwacznymi istotami siaj — zbyt późno - zrozumieliśmy, że
o dziwacznych gustach. Kto by nas I nagle pewnego 'dnia, jak grom z nasza inteligencja jest roślinę, któro
podejrzewał o głód tego co niewysło- jasnego nieba, przyszedł koniec. Do musi tkwić korzeniami w żyznej glebie
w'one? Co to był za głód, że kazał wioski przybyło trzech ludzi. Ubrani by­ przeszłości.
człowiekowi oddawać trzy buszle ziar­ li w szare mundury z mosiężnymi n- Inaczej mówięc, odebrano nam pa­
na za jeden aforyzm Gnostyków? W i­ sygniami. Twarze mieli szerokie i bez mięć zbiorowę, najważniejsza część
docznie człowiek musi żywić ducha — wyrazu, maszerowali sztywno w cięż­ istnienia. Jesteśmy nędzarzami. W za­
ale my? Kto by pomyślał? Komu by kich, czarnych butach. Wszędzie cho­ mian za pałace wyobraźni ci, którzy
przyszło do głowy, że cierpimy z nie­ dzili razem i zawsze stawali jeden nami rzędzę, podarowali nam nama­
dożywienia, bo brak nam Platona? Czy bardzo blisko drugiego. Nie zadawali calne ghniane lepianki. Źle wyszliśmy
człowiek może się rozchorować z bra­ pytań. Z nikim nie rozmawiali. W ie- na tej zamianie.
ku Plutarcha albo umrzeć na niedobór dzieli dokładnie, gdzie mieszka Mne­ Mocq oficjalnego zarządzenia Mne­
Arystotelesa? mon: popatrzyli na mapę i bez waha­ mona w ogóle nigdy nie było. Spe­
Ja wiem, że tak. Sam widziałem nia ruszyli pod właściwy adres. cjalnym dekretem zaliczono go do nie­
efekty gwałtownego odstawienia Strind- W pokoju Smitha spędzili może z wyjaśnionych fantazji czy też złudzeń
berga strindbergomanowi. dziesięć minut. — jak Cycerona. A ja, który to piszę,
Nasza wspólna przeszłość jest nie­ Potem trzej policjanci znów uka­ również wkrótce przestanę 'istnieć. Bę­
odzowna częścig każdego z nas, a zali się na ulicy, maszerując razem, dę zakazany, tak jak Cycero i jak
odebrać nam tę część, znaczy nieule­ jak .jeden mqż. Strzelali oczami w pra­ Mnemon.
czalnie nas okaleczyć. Znam kogoś, wo i w lewo; wyględało na to, że się Nic mi już nie pomoże: prawda jest
kto nabrał odwagi dopiero, gdy mu bojq. Szybko opuścili wioskę. nazbyt krucha, zbyt łatwo rozpada się
opowiedziano o Epaminondasie, znam Pochowaliśmy Smitha na wzgórzu, w żelaznych rękach naszych władców.
też kobietę, która stała się piękna, skqd jest widok na całq dolinę, tuż Nikt mnie nie pomści. Nikt nie będzie
kiedy usłyszała o Afrodycie. koło miejsca, gdzie po raz pierwszy o mnie pamiętał. Jeżeli bowiem nawet
zacytował Williama Jamesa, pośród wielkieao Zoroastra pamiętał w końcu
późnych, jesiennych kwiatów, które tylko jeden człowiek, a i tego zabito,
miały spojrzenia dzieci ii usta starców. to jaka może być dla mnie nadzieja?
Zapamtiętałym wrogiem Mnemona był Pani Blake, wbrew powszechnie Pokolenie krów! Owiec! Świń! Nie
nauczyciel z naszej szkoły, pan Vich, przyjętym obyczajom, nazwała swego imamy w sobie nawet tyle ducha co
który wszystkiego nauczał w wersjach najmłodszego syna Cycero. Pan Lind koza! Jeżeli człowiekiem był Epami-
autoryzowanych. Drugim wrogiemi Mne­ o swoim jabłkowym sadzie mawia: nondas, jeżeli człowiekiem był Achilles,
mona był Ójcflec Dulces, który trosz­ Xanadu. Ja sam stałem się zagorza­ jeżeli człowiekiem był Sokrates — to
czył się o nasze duchowe potrzeby z łym Zoroastrianinem, od poczqtku do czy i my jesteśmy ludźmi?
ramienia Uniwersalnego Patriotycznego końca na wiarę, gdyż nie wiem o tej
Kościoła Ameryki. religii nic ponad to, że zaleca mówić Tłum. Jolanta Kozak
Mnemon godził w oba te autoryte­
ty. Mówił nam, że wiele ich nauk to
kłamstwa albo fałszywe wersje słyn­
nych powiedzeń, tak przeformułowane,
żeby głosiły coś wręcz przeciwnego do
intencji autora. A już godzeniem w sa­
me podstawy naszej cywilizacji było
podważenie przez Mnemona wiarygod­
ności następujących aforyzmów:
WYCIECZKA
Większość ludzi ma niemałe
aspiracje.
Najcenniejsze jest życie niezbadane. Z budki telefonicznej wyszedł prosto
Poznaj siebie w dopuszczalnych na ulicę, pobawić się z ludźmi.
granicach. ROBERT SCHECKLEY
2
Słuchaliśmy Mnemona i rozmyślaliś­
my nad tym, co nam mówił. Powoli, z iPierwszę osobę, na którq się natknęł,
trudem zaczynaliśmy na nowo myśleć, był grubas około czterdziestki. Grubas
rozumować, badać świat na własna t zatrzymał go i zapytał:
rękę. A kiedy już do tego doszło, za­ - Hej, szefie, jak stęd będzie naj­
częliśmy też żywić nadzieję. Ukazał się Papajzan w przebraniu bliżej na róg Czterdziestej Dziowiętej
człowieka. Pospiesznie sprawdził, czy i Broadwayu?
głowa siedzi najeżycie. „Nos i stopy Papazjan odpowiedział bez • waha­
tak jak brzucho, z tyłu dupa, z boku nia :
Neoklasyczny rozkwit naszej wioski był ucho” — przepowiedział sobie i do­ - Proszę pomacać wzdłuż tej ścia­
okresem krótkotrwałym, gwałtownym, kładnie tak wyględał. ny, aż natrafi pan na czułe miejsce.
nieoczekiwanym i dla wszystkich rados­ Tamtędy przejdzie pan na drugę stro­
nym. Jedno tylko ostrzegło mnie, że Wszystkie jego systemy działały. nę. Jest to pasaż kosmiczny, który za­
kres może być bliski. Pewnego dnia, Psychikę miał solidnie przylutowanę do instalowali Marsjanie, w czasach kiedy
wczesnq wiosnę, pomagałem w lek­ szyszynki, dysponował nawet niewielka jeszcze istnieli Marsjanie. Wycięgnę
cjach jednemu z dzieci sgsiadów. duszę na baterie. Był na Ziemi, dzi­ pana na rogu Czterdziestej Ósmej i
Dziecko miało nowe wydanie „Histo­ wacznej planecie, w Nowym Jorku, na Siódmej Avenue — odpowiada?
rii powszechnej" Dunstera, więc sko­ samym skrzyżowaniu dziesięciu milio­ - Mędrala zakichany, kurwa twoja
rzystałem z okazji i przekartkowałem1 nów indywidualnych istnień. Chciał so­ mać — powiedział grubas i oddalił się,
bie gręmpnęć, ale nie pozwoliło mu nawet nie dotykajęc ściany, żeby
na to ludzkie ciało, wobec tego sprawdzić, czy ma czułe miejsce.
uśmiechnę! się, co było adekwatnym Znaczna łatwość formułowania ocen
1 Jo h n K eats, „O da do słow ika” , tłum .
Je rzy Pietrkiew icz (przyp. J. K.). substytutem gręmpnięcia. o ludziach - stwierdził sam do siebie
Papazjan. - Muszę to zaznaczyć w 6 — Nie, nieprawdaż — odparł stanow­
sprawozdaniu. czo Hal. — Ale zobaczę, może uda
Czy w ogóle miał pisać jakieś spra­ — Dzień dobry, nazywam się Marsh — mi się coś dla pana załatwić. Ile cza­
wozdanie? Nie wiedział. Ale, natural­ powiedziała młoda kobieta. - Przysy­ su by pan potrzebował?
nie, wcale się tym nie przejął. To by­ ła mnie agencja. Podobno szuka pan — Jeszcze ze sto lat — powiedział
ło do przewidzenie. sekretarki. Jaspers.
— To prawda. Angażuję panią. — Proszę przyjść jutro — rzekł Hal. -
— Tak od razu? Zobaczę, co się da zrobić.
3 — Żaden inny sposób nie przychodzi Po wyjściu Jaspersa Lillian zapyta­
mi do głowy. Jak pani na Imię? ła :
— Lrllian. — Naprawdę może mu pan to załat­
Pora obiadowa! Papazjan wszedł do wić?
— To mnie w zupełności zadowala.
lichej, obskurnej jadłodajni na Broad­ — Jutro się pani dowie — odparł
Proszę rozpocząć pracę.
wayu w pobliżu Ulicy Dwudziestej Hal.
— Przecież pan tu nie ma żadnych
Ósmej. — Dlaczego jutro?
— Poprószę hot-doga; wasz zakład mebli, nawet maszyny do pisania.
— Proszę kupić, co pani potrzeba. — A dlaczego nie jutro?
słynie z hot-dogów — zwrócił się do — Bo każe pan czekać panu Jasper-
Oto pieniądze.
barmana. sowi i mnie, a to nie jest miłe.
— Ale co ja mam robić?
— Słynie? - uśmiechnął się krzywo — Nie jest — zgodził się Hal. — Ale
— O to mnie proszę nie pytać —
barman. — To by dopiero było święto. za to jest jak w życiu. Podróże, które
— W takim razie jest święto — po­ odparł cierpliwie Papazjan. — Mam
dość kłopotów z ustaleniem, co ja sam odbyłem, nauczyły mnie, że życie jest
wiedział Papazjan. - Wasz zakład sły­ niczym więcej jak stanem oczekiwa­
mam robić. Przecież potrafi pani po­
nie z hot-dogów na całą galaktykę. nia. Stąd morał: Czekając ciesz się
Znam istoty, które pokonały tysiące kierować własnym życiem?
— Ale jaki jest cel pana pracy, pa­ czym popadnie, bo i tak nie możesz
lat świetlnych tylko po to, żeby zjeść robić nic innego, tylko czekać.
nie Papazjan?
u was hot-doga. — Ojejku, to dla mnie za mądre.
— Kretyn — oświadczył barman. — Moim celem jest znaleźć odpo-
wfiedź na pytanie, jaki jest mój cel. — W takim razie proszę napisać list
— Kretyn? Tak pan uważa? Może to na maszynie albo zrobić cokolwiek in­
— Och... Rozumiem. Wydaje mi się,
pana nie zainteresuje, ale połowa nego, co, pani zdaniem, należy do pa­
pańskich klientów, którzy tu siedzą w że będzie pan potrzebował biurek,
krzeseł, lamp, maszyny do pisania itp. ni obowiązków.
tej chwili, to istoty pozaziemskie. N a­
— Doskonale, LiIK Od początku czu­
turalnie w przebraniu.
Polowa klientów przy stole barowym łem, że świetnie wiesz, co masz robić. 8
Czy ktoś ci już mówił, że jesteś wy­
zbladła.
jątkowo ładną dziewczyną? Na lunch Hal udał się do baru typu
— Co pan za jeden, zagranicznik
— Nie... Orange Julius na Ulicy Ósmej. Fir­
jakiś? — zaciekawił się barman.
— Po matce Aldebarańczyk — wyjaś­ — No to może nie jesteś. Skoro sa­ mę tę polecał Międzynarodowy Prze­
ma tego nie wiesz, to skąd ja mam wodnik Żarłoka Po Niedrogich Jadło­
nił Papazjan.
wiedzieć? dajniach Na Ziemi. Hal był zachwy­
— Aaa, to już wszystko rozumiem -
powiedział barman. cony grzanką z chili. Zjadł do końca
i wyszedł na południowo-wschodni róg
7 Szóstej Avenue i Ulicy Ósmej.
4 Przed sklepem firmy Nathan stał
Papazjan obudził się i zmienił nazwi­ człowiek z flagą amerykańską. Wokół
sko na Hal. Był w Village Central człowieka gromadził się tłumek. Czło­
Papazjan szedł ulicą i nic nie wie­ Hotel. Wieczór spędził bardzo cieka­ wiek był stary i miał czerwoną, polinio­
dział. Cieszył się własną ignorancją. wie, słuchając jak karaluchy pyskują waną twarz. Mówił tak:
Ignorancja' była dla niego Wielkim na gości hotelowych. Karaluchy mają — Powiadam wam, że umarli żyją
przeżyciem. Oznaczała, że jeszcze wie­ wrodzony talent mimiczny i potrafą nadal i nawet w tej chwili w najlep­
le musi się nauczyć. To było wspania­ być bardzo zabawne. sze spacerują po ziemi. I co wy na to,
łe — nie wiedzieć, ■co się za chwilę Hal zrzucił zewnętrzną warstwę skó­ hę?
zrobi, czym się będzie, co się powie. ry i zostawił ją pod: łóżkiem; poko­ — Osobiście — odezwał się Hal —
- Szefie — krzyknął do niego jakiś jówka sprzątnie. Tak było szybciej, niż muszę przyznać panu rację, ponieważ
mężczyzna. — Dojadę tą linią do stoi obok pana w postaci astralnej
myć się. ,
Wzgórz Waszyngtona? Poszedł nai swój strych. Lillian już stara siwa kobieta z uschniętą ręką.
- Nie mam pojęcia - odrzekł Pa- tam była, pojawiły się też pierwsze — Boże święty, to na pewno Ethel!
pazjain i mówił prawdę: istotnie nie meble. Umarła rok temu, proszę pana, a ja
miał pojęcia, nie wiedział nawet, jak — W poczekalni czeka klient, panie od tamtego czasu bezskutecznie pró­
się dostać na Wzgórza Waszyngtona! Papazjan. buję się z nią porozumieć. Co mówi?
To już był szczyt osiągnięć w dzie­ — Zmieniłem nazwisko na Hal — po­ — Mówi tak, cytuję: „Herberce,
dzinie ignorancji. wiedział Hal. — Proszę wpuścić klien­ przestań pleść głupoty ii wracaj do
Niestety, nie da się długo być aż ta. mieszkania1, bo żeś nastawił na ku­
takim ignorantem. Jakaś kobieta pod­ Klientem był krępy, zażywny jego- chence rondelek, żeby gotować jajka,
biegła do nich i usłużnie objaśniła, . mość nazwiskiem Jaspers. tylko że bez wody, i za pół godziny
jak mogą dojechać do Wzgórz W a ­ — Czym mogę służyć, panie Jaspers? cała chałupa: pójdzie z dymem".
szyngtona. Papazjan uznał jej informa­ — Nie mam pojęcia — odparł Jas­ — To Ethel, poznaję! — Ucieszył się
cję za umiarkowanie interesującą, pers. — Pchnął mnie tutaj jakiś nie­ Herbert. — Ethel! Jak możesz się dalej
aczkolwiek nile tak interesującą jak pohamowany impuls. upierać, że plotę bzdury, skoro sama
niewiedza. , jesteś teraz duchem?
Hal przypomniał sobie na to, że
całkiem nie pamięta, gdzie zostawił — Ona odpowiada - tłumaczył Hal
Nadajnik Niepohamowanych Impulsów. — że jak ktoś nie umie nawet ugoto­
5 — Gdzie pan odczuł ten niepohamo­ wać jajek, żeby przy okazji nie spalić
wany impuls? — zapytał. całego mieszkania, to taki ktoś gówno
— Na północno-wschodnim rogu się zna na duchach.
Tablica na budynku głosiła: Piątej Avenue i Ulicy Osiemnastej. — Zawsze mnie obcinała tym swoim
— Przy skrzynce na listy? Tak właś­ cholernym non seąuitur — zasmucił się
STRYCH DO WYNAJĘCIA. nie myślałem. Bardzo mi się pan przy­ Herbert. — Dziękuję panu za pomoc.1
służył, panie Jaspers! Czy mogę coś Popędził do domu.
dla pana zrobić? — Czy nie była1 pani dla niego za­
Papazjan natychmiast wszedł i wy­ — Już panu mówiłem, że nie wiem. nadto surowa? — spytał Hal.
najął strych. Pomyślał, że to pewnie To był niepohamowany... — Nigdy mnie nie słuchał za życia
właściwe posunięcie. M iał jednak ci­ — tak, tak, ale czego panu potrze­ i po śmierci tak samo nie słucha. Na
chą nadzieję, że okaże się niewłaści­ ba? takiego jak on nie ma> bata. Przy­
we, co zawsze było o wiele zabawniej­ — Czasu - wyznał ze smutkiem Jas­ jemnie się z panem rozmawiało, mu­
sze. pers. — Jak każdemu, nieprawdaż? szę znikać.
/

Rys. Mario Witkiewicz


- Dokqd? - zapyta! Hal. żał możliwość wymyślenia promienia wiadomości fakt, że jest pan człowie­
— Do Domu Leciwego Ducha„ o laserowego i pozabijania wszystkich kiem obłąkanym, któremu pęta się po
gdzie? — oddaliło się w. sposób nie­ dookoła, ale to oczywiście nie licowa­ głowie tysiąc szalonych pomysłów.
dostrzegalny. łoby z duchem sytuacji. PAPAZJAN: Równie dobrze zaosz­
Hal z podziwem pokręcił głowq. „Ta Tak więc stopniowo i przy pomocy czędzimy sobie czasu, jeżeli pan uzna,
Ziemia!" - pomyślał. To jest dopiero wielu osób, niektórych w mundurach, że jestem samcem aldebarańskim po­
ciekawe miejsce. Szkoda, że przezna­ Papazjan doprowadzony został ao stawionym w niezwykłej sytuacji.
czone do kasacji. mieszkania w Bronx, gdzie wpadła mu KARDOMAN: Nie pieprz, bracie.
Poszedł dalej. A potem pomyślał: w objęcia kobieta płaczęca i wygła­ Słuchaj, upór na nic się nie zda. Trzy­
„A może wcale nie do kasacji?" szająca liczne teksty natury osobistej maj się moich założeń, a ja cię znor­
Uświadomił sobie, że właściwie to i tendencyjnej. malizuję.
nie wie. I poczuł się z tej racji bar­ Hal wydedukował, że kobieta to PAPAZJAN: Nie pieprz, bracie.
dzo szczęśliwy. Ellen. Ta sama, która uważała się za
jego żonę. I miała aa dowód tego 12
odnośne papiery.
9 Proces zdrowienia posuwał się stop­
niowo. Zapadła noc, a po niej nastał
Hal przeszedł pasażem kosmicznym z
10 dzień. Nadszedł tydzień podporządko­
Ulicy Szesnastej Zachodniej na Ca- wany miesiącowi. Hal miewał przebłys­
Z początku zabawnie było mieć żonę ki świadomośoi, które doktor Kardo-
thedral Parkway. Musiał się raz prze­
i przydział dzieai, i bogobojne zajęcie, man witał owacyjnie i które Ellen od­
siąść w Yuccd, stan Arizona, mieśce
i konto w banku, i samochód, i kilka notowywała w manuskrypcie pod tytu­
słynqcym z najstarszego na świecie
zmian ubrania, i inne rzeczy, które łem Powrót z Otchłani Kosmosu: Re­
wolno stojqcego silosu.
zwykle miewajq Ziemianie. Hal bawił lacja Pewnej Kobiety z Jej Życia z
Na Cathedral Parkway stało dzie­
się wszystkimi nowymi zabawkami. Bez Mężczyzną, Który Wierzył, Że Pocho­
sięć gigantycznych katedr podarowa­
trudu udawało mu się grać rolę męża dzi z Aldebarana.
nych Ziemianom przez religijne gady
Ellen: wszystkie przesłanki miał jak
z Sabiny II. Dla uniknięcia kłopotów
na dłoni, do wyboru. 13
ze strony władz lokalnych katedry
Niemal codziennie Ellen zadawała
udawały, że sq z piaskowca.
mu pytanie: Pewnego dnia Hal rzekł do doktora
Zwiedzajqcych było dzisiaj mnóstwo.
- Kotku, ty naprawdę nic a nic nie Kardomana:
Wenusjanie poprzebierani za Niemców,
pamiętasz? — W ie pan co, zdaje mi się, że wra­
Sagitarianie w strojach hippisów -
Na co Hal odpowiadał: ca mi pamięć.
kto lubi, żeby go brano za turystę?
- Nic a nic. Ale na pewno sobie — Hmmm — zauważył doktor Kar-
Drobny zgrzyt: Jakiś grubas (nie ma-
przypomnę. doman.
jqcy nic wspólnego z uprzednio na­
Wtedy Eden płakała. Do tego też — Z mieszanymi uczuciami przypomi­
potkanymi grubasami) podszedł do
się przyzwyczaił. Nie jego sprawq było nam sobie, że kiedy miałenr\ osiem
Hala i zapytał:
oceniać sytuację. lat, podawałem kakao żelaznemu fla­
— Przepraszam, pan Hal Papazjan?
Sąsiedzi rwali się do pomocy, przy­ mingowi na trawniku w domu rodzi­
Hal zmierzył faceta spojrzeniem. Do­
jaciele okazywali wielką troskę. ców, niedaleko zagajnika, w którym
strzegł nieznaczne przebarwienie na
Wszyscy czynili ogromne wysiłki, żeby wraz z Mavis Healey dokonywaliśmy
wątrobie, nic poważnego, powiedzmy
nie dać po sobie poznać, że wiedzę, wspaniałych i wstydliwych eksperymen­
— plama wqłrobowa. Poza tym gość
nie miał żadnych cech szczególnych, że Hal sfiksował, zbzikowoł - no, wa­ tów: niecałe sto jardów dalej rzeka
riat. Chesapeake wpadała nieodwołalnie w
chyba że otyłość.
Hal Papazjan nauczył się wszystkie­ galaretowate głębiny Zatoki Chesapea­
— Jestem Arthur Ventura — przed­
stawił się. — Pański sąsiad. go, co robił niegdyś Hal Papazjan - ke.
i robił to samo. Nawet najprostsze — Pamięć ekranowa - podsumował
— Z Aldebarana? - zainteresował
czynności dostarczały mu wielkich emo­ Kordoman, skonsultowawszy się z ma­
się Hal.
cji. Czy aldebarański turysta mógł teriałami, które zestawiła dla niego
— Nie, z Bronx, tak jak pan.
przeżyć piękniejszą przygodę, niż żyć Ellen. - W wieku lat ośmiu mieszkał
— Na Aldebaranie nie ma Bronx —
na Ziemi życiem Ziemianina, będąc pan w Youngstown, stan Ohio.
oświadczył Hal, chociaż nie był spe­
przez innych Ziemian traktowanym jak — O cholera — powiedział Papaz­
cjalnie w nastroju do wygłaszania
Ziemiantin? jan.
prostych zdań oznajmujqcych.
Owszem, popełniał czasem błędy. — Nie szkodzi, zmierza pan w dob­
— Przestań się wygłupiać, Hal. Nie
Trudno mu przychodziło wykonywanie rym kierunku — pocieszył go Kardo-
ma cię w domu prawie od tygodnia. /
właściwych czynności we właściwym man. — Każdy ma pamięć ekranową,
Ellen odchodzi od zmysłów. Chce za­
czasie. Stopniowo jednak nauczył się, zawierającą lęki i przyjemności wszyst­
wiadomić policję.
— Ellen? > że nie należy kosić trawnika o półno­ kich prawdziwych doświadczać, które
— Twoja żona! cy, ani budzić dzieci o piątej z rana, należy chronić przed buntującą się
żeby się przespały, ani wychodzić z przeciwko nim psychiką.
Hal zrozumiał, co się dzieje. Do­
biura o dziewiątej wieczorem. Nie wie­ — Czułem, że to zbyt piękne, żeby
świadczał autentycznej Sceny Konfron­
dział, czemu mają służyć te ograni­ mogło być prawdziwe - powiedział
tacji, połq'czonej z Kryzysem Osobowo­
czenia, ale dzięki nim wszystko było Papazjan.
ści. Czegoś podobnego przeciętny tu­
rysta pozaziemski na ogół nie przeży­ i jeszcze ciekawsze. — Proszę niczego nie przekreślać.
wał. Cóż to będzie za bezcenne Pańska pamięć ekranowa bardzo nam
wspomnienie, jeżeli tylko zachowa je pomogła.
w pamięci! 11 — Bardzo pan uprzejmy — podzię­
— Rozumiem — rzekł Hal. - Bardzo kował Hal. — A teraz wracajmy pod
ci jestem wdzięczny za tę informację. Na wyraźne życzenie Ellen Papazjan starą dobrą tablicę psychiki.
Przykro mi, że przysporzyłem kłopo­ udał się do niejakiego doktora Kar-
tów żonie. M oja kochana Melon... domana, osoby specjalizującej się w 14
— Ellen — poprawił Ventura. czytaniu ludzkich myśli i orzekaniu,
— Hmmm, no tak. Powiadom jq, że które z tych myśli są prawdziwe, dob­ Wyrywał się z rozmaitymi wspomnie­
wrócę, jak tylko zakończę zadanie. re i owocne, a które kłamliwe, złe i niami : a to lata młodzieńcze, które
— Jakie zadanie? bezproduktywne. spędził jako chłopiec kabinowy na
— Moim zadaniem jest znaleźć włas­ KARDOMAN: Od jak dawna wydaje brytyjskiej kanonierce patrolującej
ne zadanie. My, istoty wyższe, -mamy się panu, że jest pan istotą poza­ Yangtse; a to szóste urodziny obcho­
to do siebie. ziemską? dzone w Pałacu Zimowym w St. Peter­
Hal uśmiechnę! się i chciał odejść. PAPAZJAN: Zaczęło się to wkrótce sburgu; a to dwudziesty piąty rok ży­
Lecz Arthur Ventura okazał szczególną po moich narodzinach na Aldebara­ cia, kiedy pracował jako kucharz od
zdolność rojenia się: otoczył Papazja- nie. małych dań w Klondike.
na ze wszystkich stron, wydawał dźw.ę- KARDOMAN: Oszczędzi pan sporo Wszystko to były wspomnienia nie­
ki i demonstrował odruchy ponagla- czasu mnie i sobie, jeżeli raz na zaw­ wątpliwie ziemskie, tylko całkiem nie
jqce. Papazjan przez moment rozwa­ sze uświadomi pan sobie i przyjmie do te, których oczekiwał doktor Kordoman.
15 nych ofiar bójek w portach Południo­ Mimo dokuczliwego kosmicznego
wej Ameryki. Owych nieszczęśników chłodu Hal wytrwał przy burcie
Ni stqd, ni zowąd, pewnego pięknego miano rekonstytuować w terminie póź­ patrząc, jak Ziemia niknie w oddali.
dnia u drzwi pojawił się domokrążny niejszym. Poza kacem nie pozostanie Wracał do codziennego kieratu fotono-
sprzedawca szczotek i zażądał rozmo­ im nic z przykrych doświadczeń. micznego konfiguratora systemów czą­
wy z ,;pąniq domu". Statek wystartował równo o północy. stkowych, do żon i dzieciaka, do
— Wyszło, nie będziie jej jeszcze pa­ Przelot odnotował Korpus Obserwacyj­ wszechobecnej rdzy i liszaju.
rę godzin — powiedział Papazjan. - ny Amerykańskich Sił Powietrznych w W racał jednak bez wielkiego żalu.
Ma dzisiaj lekcję demotycznej greki, Scrapple, stan Pennsylvania. Obraz ra­ Dobrze wiedział, że Ziemia to przy­
a potem zajęcia z intaglio. darowy zinterpretowano jako potężną jemne miejsca na urlop, ale żyć tam
— Doskonale — powiedział komiwo­ akumulację mieszaniny gazów przy na stałe - nie sposób.
jażer. — Tak naprawdę to chciałem się jednoczesnym przelocie licznego sta­
widzieć z panem. da jaskółek. Tłum. Jolanta Kózak
— Nie potrzebuję szczotek — rzeki
Papazjan.
— A pies z nimi tańcował! Jestem
pańskim wakacyjnym oficerem łączni­
kowym, przybywam, żeby pana poin­
formować, że odlatujemy dokładnie za
cztery godziny.
— Odlatujemy?
— Wszystko co dobre ma swój ko­
niec, nawet wakacje.
ZNIKAJĄCY CZŁOWIEK
— Wakacje?
— Daj pan spokój — zniecierpliwił
się komiwojażer. — Cholery można do­ Ale nadal nie dostrzegał tego jed­
stać z tymi Aldebarańczykami. nego — dużego — palca.
— A pan skąd? KRZYSZTOF KOCHAŃSKI
Sięgnął po okulary i zaraz przy­
— Z Arcturusa. My na Arcturusie po­ pomniał sobie, że wczoraj je stłukł.
sługujemy się solidniejszą psychiką i Na szczęście posiadał soczewki kon­
nie pozwalamy sobie na luki pamię­ Czarod ziej-Spełń iacz Życzeń przed­ taktowe, wyjął je z pojemnika z pły­
ciowe. stawił sytuację bardzo zwięźle: nem fizjologicznym i nasunął na gał­
— My Aldebarańczycy zawsze chęt­ - W nagrodę za uczciwe życie mo­ ki oczne. Spod załzawionych powiek
nie pozwalamy sobie na luki pamięci żesz zrealizować trzy marzenia. Wy­ zetknął na prawą nogę. Westchnął,
— przyznał Papazjan. starczy, że wypowiesz głośno życzeme. przetarł łzy i spojrzał ponownie — nie­
— Dlatego właśnie ja jestem ofice­ Jest jednak pewien warunek, którego stety, jego stopa nadal zachowywała
rem łącznikowym, a pan turystą. Przy­ nie mogę ci teraz wyjawić. Jeżeli po­ swój nietypowy wygląd. Nie wiedział,
jemnie się pan bawił z tubylcami? ' stąpisz wbrew niemu — zginiesz. Czy co o tym myśleć...
— Jednego nawet zdaje się poślubi­ zaryzykujesz? Nagle spojrzał na zegarek i zorien­
łem, raczej jedną - odparł Papazjan. Pokuso była zbyt silna, aby odmó­ tował się, że grozi mu spóźnienie do
— A ściślej mówiąc, jestem chyba spa­ wić. pracy. Zerwał się z łóżka. Dla spraw­
rzony z jedną taką, której poprzedni — Zgadzam się - powiedział Tom dzenia tupnął kilkakrotnie nogą o
samiec wyglądał dokładnie tak jak ja. Stromenger i wypowiedział pierwsze podłogę. Wyraźnie poczuł lekki ból
— Nasza robota - wyjaśnił Arctu- życzenie. i mrowienie w dużym palcu (nadal
rianin. - Autentyczne ziemskie stadło Poczuł się miody, zdrowy i silny. niewidocznym). Nałożył skarpetkę i
— to był punkt pańskiego programu tu­ Wypowiedział drugie życzenie. dziwne uczucie, jakiego doświadczał
rystycznego. Idzie pan? Następnego dnia wygrał w totaliza­ obserwując niewidzialny element swo­
— Melon, bidąlka, bardzo się zmart­ tora, otrzymał list z wiadomością, że jego ciała, zniknęło. Odziana stopa
wi. jest jedynym prawym spadkobiercą wyglądała najnormalniej w świecie.
— Jej imię brzmi Ellen. Jak więk­ majątku zamożnej ciotki (nieboszczki, W czasie pracy wiele myślał o tym
szość Ziemian, poświęca swój czas rzecz jasna), a kopiąc w ogródku wydarzeniu. Korciło go, żeby pójść do
głównie zamartwianiu się. Nie mogę przypadkowo znalazł szkatułę zawiera­ toalety i zobaczyć, czy nic się nie
pana zmusić do powrotu. Jeżeli decy­ jącą stare monety i kilka złotych pier­ zmieniło. W końcu doszedł do wniosku,
duje się pan zostać, następny statek ścieni. że miał do czynienia z przywidzeniem
do domu będzie pan miał za jakieś Wypowiedział trzecie życzenie... i jeżeli historia się powtórzy, koniecz­
pięćdziesiąt-sześćdziesiąt lat.
na będzie wizyta u okulisty.
— A niech to szlag trafi — powie­ • Jednak po powrocie do domu naz
dział Papazjan. - Zobaczymy, kto
tychmiast ściągnął skarpetki. To, co
pierwszy dotrze do statku! Ronald Eccles miał sto dziewięćdziesiąt zobaczył, spowodowało, że przeżył
centymetrów wzrostu i zwykł sypiać na wstrząs psychiczny.
16 plecach. Z tej przyczyny każdy jego Widział tylko pół stopy.
dzień rozpoczynał się oglądaniem Z trudem opanował drżenie rąk. Do­
Statek kosmiczny był tak sprytnie po­ własnych wystających spod kołdry stóp. skonale orientował się, co to jest ilu­
myślany, że wyglądał jota w jotę jak Tego ranka Ronald obudził się i zjo, przepadał za cyrkowymi magicz­
miejscowość Fairlawn, stan New Jer­ spostrzegł, że jego prawa stopa ma nymi sztuczkami, ale nigdy nie spot­
sey. Prawdziwe Fairlawn, stan New tylko cztery palce. Brakowało najwięk­ kał się z czymś, co potrafi oszukać
Jersey, przeniesiono w całości do pro­ szego. ludzkie zmysły w sposób tak doskona­
wincji Rajasthan w Indiach. Nikt n e Było to bardziej niż dziwne. ły-
dostrzegł różnicy, poza Izraelitami, któ­ W pierwszej chwili Ronald potrakto­ Iluzja. To było jedyne wytłumaczenie
rzy natychmiast przysłali rabina i wał to wydarzenie z nie pozbawionym i tego musiał się trzymać; iluzja spo­
eksperta od guerilli. wesołości niedowierzaniem; był krótko­ wodowana chorobą oczu.
— Ale ja ciągle niczego nie pamię­ widzem i zdawał sobie sprawę z nie­ Gdy uspokoił się nieco, dotknął rę­
tam - pożalił się Hal wakacyjnemu doskonałości swoich oczu. ką niewidocznej części stopy. Wyraź­
oficerowi łącznikowemu. . Wytężył wzrok i poruszył stopą. Pal­ nie czuł pod palcami każdy szczegół...
— To naturalne. Bank pamięci zo­ ce zafalowały niczym fragment klawia­ Było tak samo jak rano — tylko że
stawił pon w skrytce na pokładzie tury fortepianu. Cztery palce. Wciąż teraz nie-widział o wiele więcej. Wy­
statku. widział to samu. ciągnął nogę, postawił ją na krześle
— Po co to zrobiłem? W te d y po czu ł pierwszy symptom i poddał dokładnym oględzinom.
— Żeby się nie czuć wyobcowanym. strachu. U s ia d ł, p o ch ylił się i ostroż­ To było niesamowite.
Pańskie dawne wspomnienia nakłada­ n i* w y c ią g n ą ł rękę. P o m aca ł n a sad ę Stopa wyglądała jak odcięto ostrym
ją się jak ulał na bieżące. Pomogę stopy i o d e tc h n ą ł 7 u lg a . Zmysł do ty­ narzędziem powyżej ścięgien palco­
panu je posegregować. ku p rz e k o n a ł g o , z* wszystko jest w wych. Postarał się ją odwrócić i omal
Wszyscy byli na pokładzie, cali • po rzą d ku . R oześm iał się w yszydzając go nie zemdliło - w miejscu przecię­
rd‘rowi. r wyjątkiem kilku nieuniknio­ łwn»« iHir»tyr7«® r*Kni*ry ci© u ir z n l w n ę to * i m lo m ię s o , koń-
cówki żył, kość, szpik. Lecz dotyk za­ Wstał i wykonał kilka przysiadów. kiem życiowego -szczęścia. Był zdania,
przeczał temu wszystkiemu; palce by­ Z wyciągniętych przed siebie rękawów że żyje uczciwie, -i potrafił obojętnie
ły wyczuwalne — całe ii zdrowe. koszuli nie wystawały już dłonie. Tylko patrzeć na sukcesy Ronalda. Dopiero
Można zwariować! na moment wytrąciło go to z równo­ gdy trafiła się szansa zmia-ny tego sta­
Ronald chwycił za telefon i za­ wagi, włożył skórzane rękawiczki ukon- nu rzeczy, zrozumiał, co w jego życ,u
czął wykręcać numer do swojego naj­ tynuował ćwiczenia. Gdy skończył, trapi go -najbardziej... Zazdrość...
lepszego przyjaciela. Przy ostatniej zmęczony położył się na tapczanie. Czarodziej — SŻ był przysłowiową
cyfrze zatrzymał się. Nie będzie robił Wtedy nieoczekiwanie przeraził się na okazją, która czyni złodzieja.
z siebie idioty. Poczeka do jutra, pój­ myśl, co będzie, gdy zaraza dojdzie — Czy mogę być pewien, że Ecclesa
dzie do lekarza — do diabła! Nawet do klatki piersiowej i zniknie mu ser­ nie ma w żadnym innym miejscu na
do psychiatry, i wyjaśni całg tę - ce. Czy przestanie żyć...? .A jeżeli doj­ Ziemi? — zapytał Stromenger.
bzdurę. dzie do mózgu?! Czarodziej — SŻ z uśmiechem poki­
Tego wieczora bardzo trudno było Podbiegł do lustra i rozpiął koszu­ wał głową.
mu zasnąć... lę... Proces ogarnął już klatkę pier­ — Tego możesz być pewien. Nawet
Rankiem, po przebudzeniu, w pierw­ siową. Ronald słabo orientował się w ja nie umiem -być w dwóch miejscach
szej chwili nie pamiętał wczorajszych anatomii, ale wyglądało -na to, że równocześnie.
zdarzeń, dopiero gdy spojrzał przed serca już nie ma. Mimo to biło nadal — ...?
siebie... i nie odczuwał niczego szczególnego — Eccles jest w tym pokoju.
Spod kołdry wystawała tylko jedna prócz podniecenia. Jednak niepokój — Jak to?! — wykrzyknął z przeraże­
noga. Mimo że — czuł to — obie miał pozostawał, tym bardziej iż tempo niem Stromenger. — Przecież obieca­
wyprostowane. Gwałtownym ruchem zmla-n wciąż rosło. łeś...
odrzucił ńa bok pościel j... zemdlał. Lekarz! Musi zdążyć do lekarza! — Twoje życzenie brzmiało: „Niech
Ocucił go chłód. Drżącymi dłońmi Włożył buty, narzucił płaszcz i wy­ Eccles zniknie, nie chcę go widzieć
nałożył szkła kontaktowe i jeszcze raz biegł z mieszkania-. nigdy w życiu". I tak się stało. Nigdy
obejrzał swoje ciało. Prawa noga1 koń­ Z naprzeciwka szła sąsiadka, star­ go nie zobaczysz. Ale on jest... Jest...
czyła się na wysokości uda — niżej sza kobieta, nie pamiętał nawet jej — To nieporozumienie — głos Stro-
nie było -nic. Jeszcze gorzej wyglądała nazwiska. mengera brzmiał piskliwie. — Miałem
lewa: brakowało w niej kolana. N ie­ — Dzień dobry! — odpowiedziała na na myśli, że on... że ty go...
samowity widok — udo, pustka i reszta jego -ukło-n. — Dobrze, że pa-na- widzę, — Że ja go zamorduję — podpowie­
odcięta — łydka i stopa osobno. -chciałam... — przerwała. Ze zdumie­ dział bezlitośnie Czarodziej — SŻ. -
Najbardziej niedorzeczne było to, niem wpatryawła- się w szyję Ronalda. Jeżeli kogoś -nie ma- na świeeie, to
że nie czuł nic albo raczej że czuł Nagle zaczęła przeraźliwie fcrzyczęć. znaczy, że albo jeszcze się nie urodził,
wszystko jak zwykle. M ógł chodzić, Ronald pojął, co się stało. Odwrócił albo już nie żyje.
biegać; gdyby był niewidomy, me się i biegiem wrócił do mieszkan-a. W tym momencie Tom Stromenger
miałby pojęcia, że w -ogóle coś się Pierwsze, co zrobił, to spojrzał w lu­ spostrzegł obok siebie d-wa. przejrzyste
dzieje. stro... celafan-i-ki. Twa-rz wyciągnęła mu się w
Ubrał się i wszystko Znowu było Nad ubraniem jego głowa wisiała w okrzyku- nieludzkiego strachu, gdy po-,
zwyczajnie. Było — wydawało się; wy­ powietrzu. czuł na ramieniu dotyk czyjejś ręki i
dawało Się — było, sam już nie wie­ Przymknął powieki -i usiadł na pod­ usłyszał wysycza-ne szeptem słowa:
dział. Pozostawała świadomość, że pod łodze. Spokojnie... Tylko- spokojnie... — Ty-yv ginoooj-ku...
ubraniem jego ciało podlega przera­ Tego przecież należało oczekiwać. Ostry ból w okolicy serca zwalił
żającej metamorfozie. Popadł w dziwne odrętwienie. Jakiś Stromengera na- podłogę.
Wtedy po ra-z -pierwszy pomyślał o sta-n pośredni między snem a parali­
tym, co będzie, gdyby rzeczywiście stał żem. Nie wiedział, ile czasu upłynęło, •
się niewidzialny. Czasem marzy się o nim się ocknął. W lustrze ujrzał
czymś takim, ale gdy marzenie staje wypchane ubran-ie li- wiszącą -nad nim
— Tak wygląda cała historia — Cza­
się faktem, wtedy przeraża. I to nie kępkę włosów. Powoli rozebrał się i
rodziej - SŻ zakończył swoją opo­
tylko bezsensownością zdarzenia. lustrzane odbicie zniknęło. Tylko reszt­
wieść.
Niektóre sny są wspaniałe, dopóki ka czupryny wisiała na wysokości
— Nawet ja mogę się mylić wybie­
są tylko snami.v metra dziewięćdziesiąt nad podłogą, p
rając człowieka, który wydaje -się za-
Dalej wszystko potoczyło się w co­ nieco pod nią prawie niewidoczne ce-
siugiwać na -nagrodę. Stąd warunek
raz szybszym tempie. Nie poszedł do lofan-iki szkieł kontaktowych.
dotyczący jakiegokolwiek życzenia:
pracy, w ogóle nie wychodził z domu.* Ronald Eccles roześmiał się histe­
musi być ono uczciwe pod każdym
Starał Się czymś zająć, oderwać myśli, rycznie. Chwycił nożyczki i przyciął
względem. Tom Stromenger został
lecz nie bardzo mu to wychodziło. Pro­ włosy. Tym samym zniknął ostatecznie.
uprzedzony, że może zginąć. Nie wie­
ces znikania postępował z godziny na
dział — oo prawda — d-laczegp, ale
godzinę. Najgorsze było to, że wciąż
o to właśnie chodzi, aby być uczci­
się nasilał. Niemal w oczach stawały
wym, gdy ma się okazję nim nie być.
się niewidzialne dalsze partie ciała.
— Proszę bardzo, droga wolna — Ronald Eccles w oszołomieniu spo­
Około -południa spostrzegł, że zaraza
powiedział Czarodziej SŹ otwierając glądał -na leżące na dywaniku zwłoki.
zaczyna dotykać rąk. Podobnie jak w
drzwi dd mieszkania Ronalda Ecclesa. Atak serca. Wiedział, że to nie wy­
przypadku niewidocznych już -nóg, za­
Tom Stromenger z waha-niem prze­ trzymało serce Stromengera, lecz kieł­
częło się od- palców. Tym razem miał
kroczył próg. Rozejrzał się. W środku kowało w nim poczucie winy.
możliwość dokładnego obejrzenia zja­
rzeczywiście nie było -nikogo. Tak jak — Należy ci się jakaś rekompensata
wiska, ale tylko potwierdził wcześniej­
obiecał Czarodziej — SŻ. Trzecie ży­ za te wszystkie przeżycia — rzekł
sze spostrzeżenia — okropny widok
czenie Stromengera zostało spełnione, Czarodziej — SŻ. — Nie jesteś kryszta­
uciętego pozornie ciała ponownie
już n-ig-dy w życiu nie -ujrzy Ecclesa, łowy, zatem nie przysługują ci- trzy
przyprawił go o mdłości.
swojego największego wroga. .życzenia, ale na jedno mogę się zgo­
Skulił się i zatkał palcami oczy. Po­ Do czasu pojawienia się Czarodzieja dzić.
czął kołysać -się z bok-u -na bok, za­ - SŻ Tom rtie żda-wał sobie sprawy, — Chcę być znowu widzialny! — za­
nucił jakąś melodię. Odpływał. Odpły­ jak bardzo nienawidzi Ecclesa. Ronald wołał bez namysłu Eccles.
wał ze świata, który stawał Się udrę­ zawsze był lepszy. Zawsze! A znali się Czarodziej — SŻ roześmiał się po­
ką. Tkwił pogrążony w letargu, nie od czasów studenckich. Już -na- uczel­ błażliwie.
myśląc o niczym, nie-śpiąc, nie-czu- ni Eccles błyszczał, mimo że więcej — Anulu-ję życzenie — powiedział. -
wając. Naraz usłyszał wewnętrzne od­ czasu poświęcał życiu towarzyskiemu To już się -stało.
głosy wła-snego ciała; -nie -było w nich niż nauce. Uważani byli za przyjaciół, Ronald podbiegł do lustra i krzyk­
nic nadzwyczajnego — lekko przyśpie- ale Tom wciąż pozostawał w cieniu. nął z radości. Nieoczekiwanie zawsty­
czony rytm serca; jednostajny szum Ro-nald miał więcej szczęścia-, lepsze dził się — -był zu-pełnłe nagi.
pulsującej -krwi i świst nierównego z dziewczyny i grubszy portfel. W pracy — No więc? — ponaglił Czarodziej -
powodu napięcia oddechu. był bardziej doceniany, szybciej awan­ SŻ. — Czekam na życzenie.
Nagle stał się zupełnie spokojny. sował i chociaż czasami bywał na ba­ — Nie dam się nabrać — odparł Ro­
Zdał sobie sprawę, że właściwie czuje kier z przepisami prawnymi, zawsze nald Eccles. — Znikaj!
się dobrze i jest najzupełniej sprawny mu się udawało. ł
fizycznie. Stromenger pogodził się z tym bra­ Krzysztof Kochański
Ciqg dalszy ze str. 24 maite formy zagrożenia i agresji. Pamiętajmy,
że oprócz zagrożenia rzeczywistego istnieje zagro­
(fizycznych i psychicznych), że w związku z tym żenie urojone, dla dogmatyka równie realne.
ocena człowieka, a zwłaszcza budowa jego pry­ Nie stwarzajmy mu zatem nie tylko zagrożeń, ale
watnego JA, nie zależy w sposób bezpośredni nawet pretekstów do interpretowania sytuacji
i deterministyczny od tego, co on robi, co sobie jako zagrażającej. Zagrożenie urojone jest zresz­
myśli i jak spostrzega świat. Wtedy — i tylko tą bodaj jeszcze gorsze, bo całkowity brak poczu­
wtedy — możliwy jest swobodny, luźny stosunek cia realizmu zezwala na traktowanie wszystkie
do swoich przekonań, gd/y człowiek jest pewny, w otoczeniu jako groźby, co przy zagrożeniu rze­
że krytyka jego poglądów nie oznacza krytyki czywistym — wymagającym realistycznej oceny
jego samego, a zwłaszcza nie oznacza kwestiono­ jego źródła i doniosłości — jest mniej prawdopo­
wania jego tożsamości. dobne.
© W wielu przypadkach — zwłaszcza w nau­
kach społecznych, psychologii nie wyłączając — ® Należy demaskować i unikać trzech wyróż­
wystarczającą terapią jest ujawnienie szkodliwe­ nionych tendencji poznawczych wzmacniających
go zjawiska i pokazanie sposobu jego występo­ procesy dogmatyzacji, mianowicie tendencji do
wania. Dogmatyzm — podobnie jak niektóre me­ unifikacji, do posiadania pojęć dysjunktywnych
chanizmy nerwicowe — może być niebezpieczny, i do posiadania jakichkolwiek pojęć.
dopóki działa z ukrycia, nie rozpoznany i nie
zdemaskowany. W momencie ujawnienia — być © Nigdy nie atakować dogmatyka wprost. O-
może, bo to tylko hipoteza — powinien tracić sporo pisane procesy homeostazy i „samodoskonalenia
ze swej uciążliwości. To przestroga dla nas samych się w dogmatyzmie” praktycznie wykluczają jaką­
— abyśmy nie wykorzystywali własnych tenden­ kolwiek możliwość racjonalnego przekonania do­
cji dogmatycznych do wzmacniania i prowokowa­ gmatyka, że się myli. Trzeba działać nie wprost,
nia okolicznych dogmatyków. A o to nietrudno usuwając wspomniane czynniki dodatkowe, a na­
— przyjrzyjmy się bodaj jedinej typowej dysku­ de wszystko — zasadnicze przyczyny dogmaty­
sji: czy tam ścierają się poglądy, czy też ich no­ cznego stylu myślenia. Atak wprost może w n aj­
siciele? lepszym przypadku przynieść rozbrajającą ody
wiedź: „Nie zobaczę, póki w to nie uwierzę”.
® Należy usuwać wszelkie czynniki sprzyjają­
ce dogmatyzacji, a zwłaszcza stany lękowe, roz­ Edward Nęcka

Herpeswirusy i chromosomy
Alina T. Midro
Wirusy, znane dotychczas jako czynniki wywołujące choroby zakaź­
doktor,
Zakład Genetyki Klinicznej ne, mogą być również czynnikiem mutagennym, a więc wpływającym
Instytutu Położnictwa r Chorób
Kobiecych, na prawidłowość przekazu materiału dziedzicznego. Przejawem muta­
Akademia Medyczna,
Białystok gennych właściwości wirusów mogą być zmiany chromosomowe,
obserwowane w zakażonej komórce. Wiadomo, że zarówno wirusy,
jak i aberracje chromosowe mają swój udział w procesach nowo­
tworowych oraz etiologii wad wrodzonych. Dotychczas nie ustalono,
jaka jest relacja pomiędzy zdolnością wirusów do wywołania zabu­
rzeń chromosomów a obecnością tych zmian w określonych stanach
klinicznych. ,«

Z medycznego i biologicznego punktu widzenia opryszczki pospolitej typu 1 (HSV-1) i typu 2


bardzo szerokie zainteresowanie budzi grupa wi­ (HSV-2), wirusy ospy wietrznej, półpaśca, cyto-
rusów Herpes. Okazało się, że wirusy te mogą megalii i wirus Epsteina—Barra.
być odpowiedzialne za powstawanie wad wrodzo­ Wirus opryszczki pospolitej HSV-1 jako czyn­
nych, a także są podejrzane o udział w etiologii nik zakaźny wywołuje najczęściej zmiany pęche­
raka szyjki macicy u kobiet. rzykowe na wargach lub ich okolicy. Jego obec­
ność spostrzegamy także w postaci zapalenia ja­
Wirus opryszczki i ludzki organizm my ustnej, gardła — aż do opryszczkowego zapa­
lenia opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu. Wirus
Do rozpowszechnionych w przyrodzie wirusów typu 2 (HSV-2) najczęściej usadawia się w okolicy
oddziałujących na organizm należą wirusy oprysz­ narządów płciowych, powodując dokuczliwe, bo­
czki — herpeswirusy. Wśród nich dużą grupę lesne zmiany pęcherzykowe. Warto dodać, że za­
stanowią ludzkie herpeswirusy, takie jak wirusy każenia opryszczkowe mają charakter nawrotowy.
;

0 1
\
h'- K Ę
4 V i

i i
1
G G" B' B" M M"
I

m i
X
b i
Tk ałyp diz
i . D

Rodzaje indukowanych aberracji chromosomów: G’ — przerwa (pęknięcie) chromatydy (gap); G” — przerwa obu
chromatyd, B’ — złamanie chromatydowe (break), B” — złamanie izochromatydowe, M’ — minucja, M” — minucje,
D — delecja, Tk — figura wymiany, atyp — marker, diz — chromosom dicentryczny.

Wirus, zarówno typu 1, jak i 2, wtargnąwszy raz opryszczki w komórkach raka szyjki macicy. Mię­
do organizmu, na stałe usadawia się w zwojach dzy innymi prace Aureliana wskazywały na obec­
nerwowych i w chwilach obniżonej odporności or­ ność antygenu Ag-4 w komórkach nowotworo­
ganizmu wędruje bezkarnie drogą nerwów do wych i przedstawiły dowody wykazujące podo­
skóry. Namnażając się w nabłonku powoduje wy­ bieństwo do białka ICP-10 kodowanego przez
stąpienie bolesnych wykwitów i stan zapalny. HSV-2. Natomiast za pomocą znakowanego try-
Obecność wirusa w postaci tzw. zakażenia latent- tem DNA herpeswirusa stwierdzono obecność wi­
nego (ukrytego) stanowi stałe zagrożenie dla rusowego RN A w tkance raka szyjki macicy. In­
organizmu. ne badania, metodą hybrydyzacji kwasów nuklei­
Szczególnie groźne jest zakażenie herpeswiru- nowych, pozwoliły wyizolować RNA komplemen­
sem płodu lub noworodka. Taka możliwość istnie­ tarne w 5% z DNA wirusa opryszczki oraz wiru­
je podczas całego okresu ciąży i porodu, począw­ sowe DNA kowalentnie związane z DNA komór­
szy od zakażenia komórek rozrodczych, poprzez ki gospodarza. Fragment DNA izolowany z ko­
zakażenie wewnątrzmaciczne — aż do zakażenia mórek reprezentował 39% całego genomu wiru­
z dróg rodnych w czasie porodu. Konsekwencją sa. Onkogenna działalność wirusa opryszczki mo­
zakażeń rozrodczych i wewnątrzmacicznych mogą że przejawiać się w zdolności do transformowania
być poronienia samoistne, porody przedwczesne i in vitro, zarówno komórek ludzkich, jak i zwie­
wady wrodzone. rzęcych. Nie bez znaczenia jest fakt wywoływa­
nia guzów nowotworowych u zwierząt przez ludz­
Jeżeli dojdzie do zakażenia płodu będącego na kie herpeswirusy. Stwierdzono nawet raka szyjki
etapie organogenezy, to mogą powstać takie ano­ macicy u myszy po śródpochwowym zakażeniu
malie, jak: małogłowie, małoocze, dysplazja siat­ wirusem HSV-2. Należy jednak podkreślić, że te
kówki z towarzyszącym niedorozwojem umysło­ ostatnie obserwacje nie zostały potwierdzone w
wym. Nagromadzenie się danych klinicznych o innych badaniach. Do tej pory nie ma modelu
oddziaływaniu wirusa opryszczki pospolitej na zwierzęcego, który umożliwiłby badanie onkologi­
płód sprawiło, że wirus ten został uznany przez cznych właściwości wirusa HSV-2.
Światową Organizację Zdrowia za potencjalny Wśród zwierzęcych herpeswirusów wyróżniono
biologiczny czynnik teratogenny (obok wirusów grupę wirusów onkologicznych: wirusa gruczola-
różyczki i cytomegalii). ko-raka Luckego u żab, wirusa choroby Mareka u
Bytowanie w drogach moczowo-płciowych sta­ kur (MDV), herpeswirusa saimiri lub ateles (HSV
wia wirusy w rzędzie chorób przenoszonych drogą lub HVA) u małp. Spośród ludzkich herpeswiru­
płciową. Mogą to być zakażenia bezpośrednie albo sów, oprócz wirusa opryszczki narządów płcio­
pośrednie poprzez inne drobnoustroje. HSV-2 by­ wych, onkogenny jest wirus Epsteina-Barra, etio­
wa często pasażerem rzęsistka pochwowego. Ktoś logicznie wiązany z chłoniakiem Burkitta oraz ra­
nazwał HSV-2 wirusem miłości, ale za tak ro­ kiem nosogardzieli.
mantyczną nazwą kryje się poważne zagrożenie
zdrowia. Wirus opryszczki HSV-2 jest podejrzany Wirus opryszczki i komórka-gospodarz
o udział w powstawaniu raka szyjki macicy. Po­
dejrzenie to wynika z wielu badań. Wirus opryszczki należy do grupy wirusów śred­
Najpierw zwrócono uwagę na zwiększoną częs­ niej wielkości. Virion (pojedyncza mikrocząstecz-
tość występowania raka szyjki macicy u kobiet, ka wirusa) zawiera w swym wnętrzu dwupasmo­
które przebyły opryszczkę narządów płciowych. wy podwójnie skręcony DNA, otoczony płaszczem
Później stwierdzono obecność przeciwciał skiero­ ochronnym, zwanym kapsydem. Kapsyd chroni
wanych przeciwko HSV-2 w surowicy pacjentek kwas nukleinowy wirusa głównie przed enzyma­
z rakiem szyjki macicy. Ponadto zaczęto poszuki­ mi. Jest on bardzo pomysłowo skonstruowany z
wać ewentualnych skutków działania wirusów 162 białkowych cegiełek (kapsomerów), tworzą­
cych regularny dwudziestościan, tzw. ikosahedron. szych podziałów komórka może ulec transformacji
Rdzeń viriona jest dodatkowo otoczony delikatną nowotworowej.
błonką, wzmacnianą pasmami białek włóknistych. Usiłowano ustalić, w którym momencie cyklu
Taką otoczkę uzyskuje wirus podczas wydostawa­ replikacyjnego wirusa powstają aberracje chro­
nia się przez pączkowanie z błony jądrowej lub mosomowe. Obecnie wiadomo, że indukowane
cytoplazmatycznej komórki. aberracje chromosomów w zakażonych komórkach
Opanowanie komórki przez wirusa zachodzi eta­ nie zależą od syntezy wirusowego DNA i wystę­
pami. W pierwszej fazie następuje silne przykle­ pują przed jej rozpoczęciem.
jenie się wirusa do swoistych miejsc błony komór­ Wyjątkową sprawą w oddziaływaniu wirusów
kowej, zwanych receptorami (proces adsorpcji), i jest wprowadzenie nowego materiału dziedziczne­
wniknięcie do wnętrza komórki. W cytoplazmie go. który poprzez integrację z chromosomem lub
wirus ulega odpłaszczeniu i przedostaje się do ścisły z nim związek może powodować zmiany
jądra (faza eklipsy). W jądrze kwasy nukleinowe genetyczne. Stwierdzono, że wirus opryszczki
zaczynają samopowielać się i przekazywać infor­ pospolitej HSV-1 w czasie cyklu litycznego łączy
mację konieczną do syntezy białek wirusowych się z chromosomem DNA komórki gospodarza.
(faza syntezy DNA i transkrypcji). Informacyjny Daje to podstawę do uwzględnienia takiego me­
kwas rybonukleinowy przenika z jądra i przestra- chanizmu powstawania aberracji chromosomów
ja komórkę gospodarza na produkcję wirusowych podczas zakażenia komórek wirusem opryszczki
białek (translacja). Są one wykorzystywane albo we wczesnej fazie zakażenia. Podejrzewa się, że
do formowania kapsydu cząstek potomnych, albo podczas procesu wnikania wirusa do DNA gospo­
pełnią funkcje regulacyjne (enzym). Materiałem darza może dochodzić do uszkodzeń chromoso­
budulcowym wirusa są składniki komórki — ami­ mów wskutek działalności enzymów odsłaniają­
nokwasy, nukleotydy, cukry i tłuszcze. Łączenie cych miejsca integracyjne.
się poszczególnych związków zachodzi podczas Biologiczne znaczenie integracji wirusowego
ciągu długich i skomplikowanych reakcji, których DNA z chromosomem nie jest jasne. Może wiązać
przebieg odtwarzany jest mozolnie w pracowniach się nie tylko ze zdolnością tego wirusa do trans­
naukowych. formacji komórek in vitro, ale także bytowaniem
wirusa w organizmie w formie latentnej.
Wirus opryszczki i aberracje chromosomowe Pomimo licznych eksperymentów, nadal nie
można definitywnie stwierdzić, że aberracje chro­
Obserwacje chromosomów w mikroskopie świetl­ mosomowe są wynikiem integracji genomu wirusa
nym (kiedy komórka jest zatrzymana w stadium z chromosomowym DNA komórki-gospodarza, czy
metafazy) pozwoliły stwierdzić, że wirusy oddzia­ też następstwem zahamowania syntezy DNA ko­
łują na materiał genetyczny komórki. Po raz mórkowego, syntezy białek czy uwalniania enzy­
pierwszy zwrócili na to uwagę w 1961 r. Hampar mów lizosomalnych. Prawdopodobnie wszystkie
i Ellison,. obserwując chromosomy w komórkach procesy mogą współuczestniczyć w powstawaniu
chomika zakażonych in nitro wirusem opryszczki. aberracji chromosomowych i na tym etapie badań
Okazało się, że aberracje chromosomowe mogą trudno jest rozróżnić, które z obserwowanych
być wywołane we wrażliwych komórkach przez aberracji chromosomów są wyrazem ogólnych
wirusy wszystkich znanych grup systematycz­ zmian cytopatogennych komórki, a które skut­
nych. Wykazano, że wirus opryszczki może też kiem swoistej reakcji danego wirusa z materia­
powodować podobne zmiany chromosomów w ko­ łem dziedzicznym komórki.
mórkach szczura, w komórkach małp oraz w ko­ Obecnie w badaniach nad zaburzeniami struk­
mórkach ludzkich. tury i liczby chromosomów w następstwie zaka­
żenia wirusowego wykorzystuje się metody prąż­
Interpretacja zmian chromosomowych wywo­ kowe identyfikacji chromosomów. Pozwalają one
łanych przez wirusy wymaga dokładnej informa­ wyróżnić wszystkie pary chromosomów w komór­
cji o losach zakażonej komórki ze stwierdzonymi ce na podstawie charakterystycznego układu prąż­
aberracjami, o przebiegu cyklu wirusa, a także ków i ocenić, w którym miejscu nastąpiło uszko­
o warunkach zakażenia. dzenie. Każdy gatunek w przyrodzie ma nie tylko
Wirus opryszczki, zarówno typu 1, jak i 2, bar­ stałą, określoną liczbę chromosomów, ale też cha­
dzo szybko powoduje wystąpienie charaktery­ rakterystyczny wzór prążkowy. Zastosowanie
stycznego efektu cytopatogennego przez namnaża- metod prążkowych do badań nad mieszańcami
nie się w hodowli wrażliwych komórek, doprowa­ mysio-ludzkimi zmierzało do ustalenia, na którym
dzając do ich degeneracji. W takiej sytuacji obec­ chromosomie ludzkim znajdują się geny niezbęd­
ność zmian chromosowych już parę godzin po za­ ne do rozwoju wirusa opryszczki. Brany jest pod
każeniu jest bezpośrednim wynikiem uszkodzenia uwagę chromosom 3 i długie ramiona chromoso­
komórki przez replikujący się wirus. mu 11. Konieczne są dalsze badania nad relacją
Komórka przy pełnej replikacji wirusa może genów wirusa i materiałem dziedzicznym komór­
obumrzeć albo przeżyć z genomem wirusa dołą­ ki zawartym w chromosomach.
czonym do materiału dziedzicznego komórki. Na­ Można mieć nadzieję, że ciągle otwierające się
leży pamiętać, że wirus opryszczki ma zdolność możliwości w eksperymentowaniu w zakresie cy-
w pewnych sytuacjach do uwalniania cząstek po­ togenetyki, biologii molekularnej i wirusologii po­
tomnych, bez lizy komórki, z pozostawieniem w mogą nam w lepszym zrozumieniu procesu nowo­
komórce swej informacji genetycznej. W takiej tworowego i wad wrodzonych oraz przybliżą mo­
postaci wirus staje się odpowiedzialny za zakaże­ ment skutecznego ich zwalczania.
nie latentne. Przy niepełnym cyklu replikacji za­
chowana jest żywotność komórki. W toku dal­ Alina T. Midro
poglądy-hipotezy-obserwocje

Antoni Wierzbicki

Wędrówki motyli
Ludzie śledzq z zainteresowaniem co­
roczne odloty i przyloty ptaków w ich
wędrówkach na południe. Zadziwia
nieomylny instynkt w dqżeniu do okre­
ślonego celu najkrótszą trasq, a po­
tem powrót do tych samych gniazd.
Dalekie wędrówki odbywajq też nie­
które ryby: łososie europejskie i pa­
cyficzna węgorze, tuńczyki; również
wieloryby - np. kaszalot (Physeter
catodon) przepływa co roku wszystkie
oceany. Podobnie migruję motyle, mi­
mo że majq nieznaczny ciężar i sub-
telnq budowę ciała oraz bardzo de­
likatna skrzydła, pokryte drobnymi,
łatwo ścierającymi się łuskami.

Spośród wielu tysięcy gatunków


motyli na Ziemi, setki gatunków
(w tym motyle dzienne i ćmy) od­
bywają wędrówki, zwane nalotami,
w obranym kierunku, często na
bardzo duże odległości. Prawie w
każdym kraju mężna napotkać wę­
drujące motyle. Jak stwierdzono,
motyle niektórych gatunków pow­
racają z wędrówki w innej porze
roku. Możliwe też, że pewne gatun­
ki powracają w lotach rozpierzch­
łych, które o wiele trudniej zaob­
serwować.
W strefach umiarkowanych i sub­
tropikalnych kierunki wędrówek
zdają się biec jesienią — ku rów­
nikowi, na wiosnę — w odwrotną
stronę, tak jak się dzieje z więk­
szością ptaków wędrownych w na­
szej strefie. Zdarzają się jednak
wyjątki. Na przykład w Indiach i
na Cejlonie okresy migracji motyli
zdają się zależeć od czasu wiania
monsunów. Naloty motyli mogą li­
czyć zaledwie setki osobników, na­
tomiast w pewnych okolicznościach
— miliardy sztuk, mijających punkt
obserwacyjny w ciągu dłuższego W pochmurne dni motyle odpoczywają, obsiadając nieraz całe drzewa.
okresu. Mogą one lecieć w zbitej
masie lub tworzyć „cieńszy” nalot
trwający dni, a niekiedy tygodnie.
Zdarzają się też naloty nieznaczne, 5—15 mil na godzinę (8—24 nich może być przede wszystkim
podczas których pojedyncze motyie km/godz). Niektóre gatunki lecą rozpoczynający się niedostatek po­
lecą tak daleko od siebie, że trud­ jeszcze szybciej. Lot wędrowny od­ żywienia w okresie, gdy przekwita-
no je zauważyć. Dystans wędrówek znacza się prędkością jednostajną ją rośliny, których nektarem kwia­
może sięgać tysięcy mil w jednym (godzina za godziną, dzień za towym motyl się odżywia, w pew­
— i drugie tyle w powrotnym kie­ dniem); motyle mogą tu wykazy­ nych przypadkach może to być
runku. wać wielką wytrzymałość na dłu­ przegęszczenie populacji, warunki
Ze względu na rozmiary motyli, gotrwałość lotu i odporność na nie­ klimatyczne i inne. Zdarza się jed­
niekiedy bardzo rozległe obszary ich korzystne warunki klimatyczne — nak, że z silnie zagęszczonej popu­
zasięgu i często długie trasy wędró­ przeciwne wiatry, deszcze. Stwier­ lacji gąsienic biorą początek bar­
wek, następują znaczne trudności dzono, że w warunkach szczególnie dzo liczne motyle, które nie wędrują.
w obserwacji. Bada się także gdzie, trudnych (na przykład przy forso­ Z drugiej strony jest faktem, że oso­
w jakim celu i kiedy motyle zatrzy­ waniu przełęczy w Alpach), motyle bniki jednego z najlepiej przebada­
mują się podczas tych migracji. W opuszczają się na ziemię, próbując nych gatunków — monarchy pół­
czasie wędrówki szybkość lotu prze­ posuwać się „na piechotę”. nocnoamerykańskiego (Danaus ple-
kracza nieznacznie szybkość zwy­ Istnieją różne hipotezy na temat xippus), stosunkowo nieliczne (me
kłego lotu motyla i może wynosić przyczyn wędrówek motyli. Jedną z skupione), instynktownie groma-
dzą się przed swą coroczną w ę­ długowiecznym — może żyć nawet Lubomir Czupkiewicz
drówką na południe, podobnie jak do 9 miesięcy lub dłużej.
na przykład nasze ptaki. Gdy zaś Podkreśla się też, że — jak zdo­
nie wszystkie osobniki danego ga­ łano zauważyć — motyle w swych
tunku migrują, wówczas migranci wędrówkach raczej nie dążą do
i nie-migranci niczym pozornie nie
różnią się między sobą.
żadnej „ziemi obiecanej”, aby tam
się zatrzymać. Motylom zdaje się Dagome iudex
jakby bardziej zależało, aby dany
Charakterystyczne jest, że lecące obszar opuścić, aniżeli dokąś dole­
motyle bardzo ściśle trzymają się cieć. Podczas migracji niekiedy za­ „Podobnie w innym tomie za lan a XV
wyznaczonego przez siebie kierunku trzymują się na terenach, na któ­ papieża czytamy, że Dagome pan i
i, na przykład, przelatują przez rych znajdują odpowiednie warunki O da pani i synowie ich Mieszko i
otwarte „na przestrzał” okna z obu wyżywienia (nektar kwiatów). Jed­ Lambert mieli nadać świętemu Piotro­
stron domów, lecą przez tunele lub nak równie często zdarza się, że wi w całości jedno państwo*..." - tak
wznoszą się ponad wysokie drzewa, mijają te obszary i, zamiast za­ zaczyna się tajemniczy i od dawna in­
zamiast je omijać. Podobnie przela­ trzymać się tam i osiedlić, lecą da­ trygujący wielu badaczy zapis w do­
tują ponad wysokimi budynkami, lej i dalej na północ (w ocean), a kumencie odkrytym w połowie XVIII w.
po czym obniżają lot po drugiej ich nawet do Arktyki, gdzie giną. Ist­
stronie. Wędrujące z południa, tj. z w zbiorach Biblioteki Watykańskiej, a
nieje przypuszczenie, że chodzi tu opublikowanym po raz pierwszy w
Afryki, na północ motyle przebywa­ o genetycznie uwarunkowane zwy­
ją moi’za i góry (Alpy, Karpaty), r. 1869 przez P. Martinuccisa.
czaje, pochodzące z dawnych epok
zanim osiągną tereny Europy Środ­ geologicznych o odmiennym klima­
kowej, niekiedy zaś lecą na północ Dokument ten, dotyczący oddania
cie. Wydaje się, że powoduje nimi około r. 985 przez Mieszka I i jego
jeszcze dalej. Wędrówki motyli, po­ przemożny, niezrozumiały instynkt
dobnie jak migracje ptaków lub rodzinę państwa polskiego w opiekę
wędrowny. Lecą, dopóki ten stymu­ Stolicy Apostolskiej, przez pewien
zwierząt morskich tłumaczy się in­ lator się nie wyczerpie i wydaje się,
stynktem albo zaprogramowaniem, czas zapomniany, na nowo stał się
że jest kwestią przypadku, w jakim przedmiotem zainteresowania histo­
co niczego nam nie wyjaśnia! to nastąpi regionie. Często można ryków w końcu ubiegłego wieku, w
Wybitny entomolog brytyjski, C. przypuszczać, że motyle opuszczają dobie wzmożonego rozwoju nauk
B. Williams, na pytanie, jak wędru­ obszary, w których mogłyby żyć, historycznych, a w szczególności
jące motyle utrzymują obrany kie­ lecz w mniejszej liczbie, i wywę- badań nad początkami państwowoś­
runek, odpowiada: „nie mamy naj­ drowują na pobyt czasowy, np. na ci polskiej. Wiele( prac na jego te­
mniejszego pojęcia”. Na przykład „zimowisko” (jak cytowany już mat powstało jeszcze przed I woj­
obecność lub brak wiatru i jego monarcha). Gatunek ten został dość ną światową. Próby wyjaśnienia :ł\-
kierunek zdają się nie wywierać tu dobrze poznany i określony jako gadek i spornych kwestii związa­
wpływu. Motyle wędrują zarówno „najbardziej znany motyl na świę­ nych z tym dokumentem podejmo­
z wiatrem jak pod wiatr podczas cie” (A. Zahl 1963 r.j. W swym wano także w okresie międzywojen­
każdej pogody. Stawia się pytanie, głównym, wschodnim zasięgu za­ nym i powojennym. W ostatnich
czy może motyle kierują się pozor­ siedla wielkie obszary od Nowej wszakże latach dociekań tych za­
nym ruchem Słońca ze wschodu na Anglii do Teksasu i od Minnesoty niechano, uznawszy, że w sprawie
zachód? Ale w takim razie, czym do Florydy. Jego mniejszy zasięg, rzeczonego dokumentu, określanego
się kierują ćmy, wędrujące nocą? zachodni, mieści się pomiędzy Gó­ w literaturze historycznej nazwą
Podkreśla się ponadto, że motyle rami Skalistymi a Pacyfikiem i „Dagome iudex”, nic więcej nie da
wielu gatunków wędrują w tropi­ motyle te spędzają zimę w połud­ się powiedzieć ponad to, co już do­
kach w zenicie. Pamięci też nie mo­ niowej Kalifornii. W ciągu lata w y­ tychczas powiedziane zostało. Czy
żna brać pod uwagę, bowiem żaden lęga się ich kilka pokoleń i popu­ tak jest w istocie?
motyl nie wędruje za życia dwu­ lacja zagęszcza się. Przy końcu la­ Powodem szczególnego zaintereso­
krotnie w tym samym kierunku. Na ta jest coraz mniej kwiatów dają­ wania badaczy dokumentem „Dago­
przykład monarcha, który z końcem cych nektar. Wylęgłe wówczas sa­ me iudex” na przestrzeni ubiegłych
lata migruje ze wschodnich wybrze­ mice nie rozwijają produktywnych stu lat, oprócz faktu, że chodziło tu
ży Stanów Zjednoczonych, a nawet jajników i nie mogą być zapłodnio­ o jeden z najdawniejszych doku­
z południowej Kanady, pokonuje ne, dopóki nie polecą n a południe; mentów dotyczących początków
z szybkością 10—30 mil/godz. (16— większość motyli leci przez Teksas państwa polskiego, były użyte w
—48 km/godz) około 3 tys. km do do Meksyku. Ta bezpłodność może nim nazwy geograficzne na obszarze
środkowego Meksyku, gdzie zimuje dotyczyć i samców (F. A. Uirquhart). państwa Mieszka I, tytulatura na­
na wyskościach około 3 tys. m Nie zdołano wyjaśnić, dlaczego mo­ szego pierwszego historycznego
n.p.m. uczepiony w olbrzymich narcha, po przezimowaniu w Mek­ władcy i jego żony, a nade wszyst­
„gronach” na drzewach lasów igla­ syku, wczesną wiosną powraca na ko zaś zaoisane w tym dokumencie
stych na zachód od Mexico-City. Na północ, odbywając tak daleką dro­ tajemnicze imię Mieszka I — Da­
jednym tylko „zimowisku” naliczo­ gę, podczas gdy w klimacie Meksy­ gome.
no około 1000 wysokich drzew, każ­ ku, zdawałoby się, istnieją odpo­ Fakt posiadania przez Mieszka I
de pełne motyli. F. A. Urąuhart no­ wiednie warunki bytowania przez jeszcze jednego imienia był przez
tuje, że obserwował jak gałąź o cały rok. Rosną tam rośliny z ro­ całe wieki nikomu nie znany, toteż
średnicy 3 cale (75 mm) pękła pod dziny Asclepiadaceae, które stano­ jego odkrycie w dokumentach wa­
ciężarem motyli i spadła na ziemię. wią pokarm gąsiennic monarchy, i tykańskich wzbudziło zrozumiałe
Jeden z uwolnionych motyli miał nie brak nektaru kwiatów. Wysuwa zainteresowanie, jeżeli wręcz nie
w skrzydle białą etykietkę z... Min­ się hipotezę, że może w „czasach sensację. Wokół imienia Dagome,
nesoty! Podczas wizyty w „zimo­ geologicznych” monarcha pochodził użytego przez Mieszka I w akcie
wisku” etykietowano około 10 tys. z Meksyku? Teraz, wędrując tam oddającym państwo polskie w opie­
motyli. Po paru miesiącach dwa z każdej jesieni na zimę, motyl ten kę papieżowi Janowi XV, narosło
tych motyli złapano w północnym leci „do domu”. Ale ciągle pozo­ wiele hipotez i domysłów, a powo­
Texasie, w odległości ok. 1600 km. staje pytanie: „jak ten delikatny, dem tego było dziwnie obce dla
Inne mogą dolecieć nawet do po­ wiatrem miotany strzępek życia ucha polskiego brzmienie tego imie­
łudniowej Kanady. Monarcha czyni znajduje drogę (tylko raz!) w po­ nia, nie dające się objaśnić znacze­
to tylko raz w życiu (znaczna część przek prerii, pustyń, dolin górskich, niowo na gruncie polskiego słow­
samców ginie zresztą w locie po­ nawet miast, do tego dalekiego nictwa. Szersze uznanie i popular­
wrotnym na północ). Natomiast sa­ punktu na mapie Meksyku”? (F. ność zyskało kilka z nich. W sposób
mice są zapładniane wczesną wios­ A. Urquhart). skrótowy można je ująć następu­
ną, po czym wracają i dają począ­ Stwierdzony rekord przelotu zna­ jąco:
tek nowym pokoleniom na terenie czonego Danaus plezippus (informa­ ® Hipoteza imienia chrzestnego.
Stanów Zjednoczonych. A jesienią cja z 1963 r.), od okolic Toronto, Imię Dagome jest skrótem imienia
polecą znowu do Meksyku motyle, Ontario do miasta Catorce w San Dagobert, nadanego Mieszkowi I na
które mogą być wnukami lub pra­ Luis Potosi, Meksyk, wyniósł 2992
wnukami ostatnich migrantów. Mo­ km. * ..S ło w iań sz czy zn a p ie rw o tn a . W y b ó r
te k s tó w ” . W arsz aw a 1954. P rz e k ła d G
narcha jest motylem stosunkowo Antoni Wierzbicki L abudy.
chrzcie na cześć św. Dagoberta, one być raczej wytworem bogatej samogłosek — zrąb spółgłoskowy
czczonego we Francji i Lotaryngii, wyobraźni ich autorów niż wyni­ wyrazu notowała na ogół popraw­
co z kolei świadczyłoby, że pierwsi kiem opartego na dowodach wywo­ nie. Tymczasem różnice między
misjonarze w Polsce byli pochodze­ du naukowego. Zarzut ten odnosi imieniem Dagome a imionami Dagr
nia lotaryńskiego. Twórcą tej hipo­ się głównie do trzech pierwszych, w i Dagstygg dotyczą właśnie spółgło­
tezy jest J. Otrębski, a spopulary­ mniejszym stopniu do czwartej. sek. Tak więc w imieniu Dagr wy­
zował ją H. Łowmiański. Odmianą Spośród czterech przytoczonych stępuje spółgłoska -r, której nie ma
tej teorii jest hipoteza przyjmująca najważniejszych hipotez i ich od­ w imieniu Dagome. Podobnie w i-
również imię Dagome za imię mian najmniej przekonująca jest mieniu Dagstygg po pierwszym
chrzestne Mieszka I, bez łączenia druga, dopuszczająca pomyłkę XII- członie następuje sufiks -st-, które­
jednak tego imienia z imieniem wiecznego kopisty popełnioną przy go w imieniu Dagome nie ma śladu.
Dagobert. przepisywaniu oryginalnego tekstu Z kolei spółgłoska -m, zawarta w
• Hipoteza błędu pisarskiego. dokumentu z r. 985. Hipoteza ta jest końcówce tego imienia, nie ma od­
Zwrot Dagome iudex jest znie­ dla nauki nieprzydatna, gdyż nie powiednika zarówno w imieniu
kształconym przy przypisywaniu w można jej ani zarzucić fałszu, ani Dagr, jak i Dagstygg. Utożsamianie
XII w. pierwotnego tekstu łacińskie­ dowieść jej prawdziwości lub cho­ zatem imienia Dagome z tymi dwo­
go zwrotem Ego Mesco dux („Ja ciażby prawdopodobieństwa. Sło­ ma imionami tylko z powodu podo­
Mieszko książę”). Pogląd tern jako wem — jest niesprawdzalna. Przy bieństwa pierwszej zgłoski, przy
pierwszy wysunął przed kilkudzie­ użyciu metody, jaką posłużono się całkowitej odmienności następują­
sięciu laty polski historyk Oswald przy jej formułowaniu, można by cych po niej spółgłosek, jest bez­
Balzer. Pokrewna tej teorii jest hi­ stworzyć wiele dalszych tego typu podstawna.
poteza tłumacząca zapis Dagome hipotez, np. że Dagome iudex jest Zdając sobie sprawę ze słabości
jako skrót imion Dago i Mesco, za­ zniekształconym przez kopistę zwro­ tej hipotezy, naukowcy niemieccy
pisany metodą suspensji. tem Dei gratia Mesco dux czy też wysunęli inną podobną, zakładającą
Dagobertus dux itp., które również pochodzenie imienia Dagome od
® Hipoteza normaóska. Imię Da­ miałyby jedynie walor hipotez robo­ niemieckiego degen, oznaczającego
gome, czyli Dagone, jest imieniem czych, nigdy zaś konstytutywnych. szpadę lub miecz, dobudowując tak­
pochodzenia normańskiego, utwo­ Owocem dowolnej interpretacji że i do tej hipotezy odpowiednią
rzonym od skandynawskiego im ie­ tekstu Dagome iudex jest także .po­ teorię, tym razem o niemieckim po­
nia Dagr względnie Dagstygg. Hipo­ gląd, że Dagome jest skrótem imion chodzeniu Mieszka I.
teza ta, wysunięta przed I wojną Dago i Mesco. Ta hipoteza, podob­
światową przez historyków niemiec­ Jednakże i ta „niemiecka” hipote­
nie jak poprzednia, również oparta za nie wytrzymuje krytyki na grun­
kich R. Holtzmanna i L. Schultego, jest tylko na domniemaniu. Prze­
dążyła do wykazania normańskiego cie językowym. Gdyby bowiem na­
pochodzenia Mieszka I, a tym sa­ ciwko jej przyjęciu, jak sądzę, prze­ wet przyjąć, że imię Dagome rze­
mym do podtrzymania teorii o nor- mawia istotny fakt, że imię Mieszko czywiście pochodzi od słowa ozna­
mańskich początkach państwa pol­ pisane jako Mesco pojawia się w czającego szpadę czy miecz, to za­
źródłach dopiero w XII w., nato­ chodzi pytanie, dlaczego miałoby
skiego, zarzuconej swego czasu z miast we wszystkich wcześniejszych
braku dowodów. Zbliżony do niej ono pochodzić właśnie od niemiec­
charakter miała inna hipoteza uczo­ tekstach źródłowych figuruje imię kiego degen, a nie od rzymskiej,
nych niemieckich, głosząca, że Da­ Miszko (Misco, Misica, Mysco), a włoskiej, hiszpańskiej lub nawet
gome jest imieniem utworzonym od zatem upatrywanie w końcówce czeskiej dagi czy francuskiej dague,
niemieckiego słowa „degen” ozna­ imienia Dagome skrótu imienia skoro tak właśnie w tych krajach
czającego szpadę lub miecz. Miałoby Mesco jest błędne. nazywano niegdyś szpadę, sztylet
to świadczyć z kolei o niemieckim Podobną dowolność zastosowano względnie krótki miecz, tym bar­
przy uzasadnianiu hipotezy trzeciej, dziej że między nazwami „daga” i
rodowodzie Mieszka I, a co za tym tzw. normańskiej, według której
idzie, o niemieckim wkładzie w „Dagome” jest większe podobień­
zorganizowanie państwa polskiego. Dagome jest imieniem pochodzenia stwo niż między „Dagome” i
skandynawskiego (normańskiego). „degen”.
9 Hipoteza łacińskiego zapisu Dowodem normańskiej genezy tego Obydwie przytoczone hipotezy,
imienia słowiańskiego. Dagome jest imienia miało być istnienie w sta­ normańską i niemiecką, dodatkowo
zniekształconym przez średniowiecz­ rym skandynawskim nazewnictwie podważa również fakt, że także w
ną łacińską pisownię słowiańskim osobowym imion o podobnym do językach innych narodów, które w
Imieniem Dzigoma, które było pier­ Dagome brzmieniu: Dagr i Dag­ swej historii zetknęły się z Polską,
wotnym — pogańskim — imieniem stygg. Według autorów tej hipotezy, występowały lub występują słowa z
Mieszka I, natomiast imię Mieszko, Mieszko przed chrztem nosił nor- rdzeniem „dag”. Na tej podstawie
czyli Miszko, jest zdrobnieniem mańskie imię Dago lub Dagon, a można by urobić hipotezę, np. o
imienia Michał, jakie ten pogański zatem był Normanem, co świadczy sarmackim pochodzeniu' imienia
książę otrzymał na chrzcie. Twórcą o tym, że podwaliny państwa pol­ Dagome, jako że w językach irań­
tej hipotezy jest- J. D ow iat1. skiego stworzyli Normanowie. Hipo­ skich, do których należały także
Z hipotez tych uznaje się w nau­ teza ta, świadcząca o tendencyjnym języki sarmackie, wyraz ófig wy­
ce polskiej niejako za oficjalną, bo nastawieniu niektórych historyków stępuje dość licznie i ma wiele zna­
zamieszczoną w opracowaniach en­ niemieckich, miała być według ich czeń (gniew, znak, znamię, skiba),
cyklopedycznych12, hipotezę pierwszą, zamysłu jeszcze jednym dowodem tym bardziej że najazdy plemion
zakładającą, że imię Dagome jest na potwierdzenie głoszonych poglą­ sarmackich na tereny Polski są his­
drugim imieniem Mieszka I, nada­ dów o wyjątkowych cechach pań- torycznie dowiedzione, w przeci­
nym mu na chrzcie. Na razie uzna­ stwowotwórczych narodów germań­ wieństwie do najazdów normań-
no temat za wyczerpany i zaniecha­ skich i braku takich cech u innych skich. Można by imię Dagome pró­
no dalszych polemik w tej sprawie narodów. Miała ona podważyć nie­ bować wywieść od awarskiego sło­
na łamach periodyków naukowych. wygodny dla głosicieli tych poglą­ wa dag (góra), bo przecież Awaro­
Nie ukazała się też ostatnio żadna dów fakt, że Polacy sami byli twór­ wie niegdyś również najeżdżali po­
nowa praca poświęcona powyższe­ cami swego państwa. łudniowe obszary naszego kraju i
mu problemowi. Wydaje się jednak, Ustosunkowując się do powyższej mogli zostawić ślad w nazewnictwie
że rezygnacja z dalszych dociekań hipotezy należy stwierdzić, że mię­ osobowym. Byłyby to hipotezy bar­
w kierunku ostatecznego wyjaśnie­ dzy imionami Dagr i Dagstygg a dziej przekonujące od wymienio­
nia tej do końca nie rozwikłanej imieniem Dagome istnieje podo­ nych powyżej.
sprawy jest przedwczesna. bieństwo tylko pierwszego członu: Jak z tego widać, hipoteza nor-
Bezstronne i chłodne spojrzenie Dag. Całkowicie odmienne są nato­ mańska i niemiecka nie mają uza­
na przedstawione hipotezy nasuwa miast dalsze człony tych nazw, w sadnienia językowego ani history­
nieodpartą myśl o ich nadzwyczaj szczególności zaś spółgłoski. Jak cznego, a użyta dla ich podbudowy
wątłej argumentacji; wydają się słusznie zauważa J. Dowiat, orto­ argumentacja ma charakter czysto
grafia średniowieczna — chociaż spekulatywny. Stosując podobną
miała wiele kłopotów z oddawa­ metodę argumentacji, równie do­
1 .1. D o w iat: „ M e try k a c h r z tu M ieszka niem nazw obcych fonetycznie ję­
I i je j g e n e z a ” . W arsz a w a 1961. brze można np. wywieść imię Dago­
2 „M ały sło w n ik k u ltu r y daw nych zykowi łacińskiemu i odznaczała się me od imienia filistyńskiego boga
S ło w ia n ” . W arsz a w a 1972. bardzo niejednolitym traktowaniem Dagona.

/
Kolejna hipoteza, wymieniona na wyżej. Dowody takie postaram się staropolskich nazw osobowych” W.
wstępie jako pierwsza, łącząca imię przedstawić. Taszyckiego przykłady nazw osobo­
Dagome z imieniem Dagobert, które Słownictwo polskie nie zawiera wych z tego okresu, w których sa­
rzekomo miało być nadane Miesz­ wyrazów rodzimego pochodzenia o mogłoska nosowa „ę” oddana jest
kowi I na chrzcie na cześć św. Da­ początkowym sufiksie dag- ani jed- w oryginalnej pisowni za pomocą
goberta, nie uwzględnia z kolei te­ nozgłoskowego wyrazu o takim „a” zawiera także najstarszy polski
zy wysuniętej ostatnio przez bada­ brzmieniu. Dotyczy to również pol­ dłowe brzmienie nazwy, następnie
czy polskiego średniowiecza, a do­ szczyzny średniowiecznej. Jest to jej łaciński zapis): Gręza — Graza
wodzącej, że chrzestnym imieniem zrozumiałe, gdyż język polski nie (1125), Rzędzislaw — Radzisław
naszego pierwszego historycznego toleruje takiego zestawienia głosek, (1138), Pękosław — Pacoslaus (1145),
władcy było imię, które w formie zwłaszcza na początku wyrazu. Po­ Święty — Zuati (1150), Prędota —
zdrobniałej brzmiało Miszko. Nie wierzchownie rzecz biorąc, byłby to Pradota (1153), Wirzbięta — Virba-
mogło nim być zatem imię Dago­ zatem wystarczający dowód, że imię ta (1202), Częstobor — Chastobor
bert ani też Dagome. Z tego zaś Dagome nie jest pochodzenia pol­ (1203) , Cieszęta — Cessata, Tessata
wynika, że imię Dagome było skiego. Stwierdzenie takie byłoby (1204) , Bożęta — Bozata (1212)
pierwszym, pogańskim imieniem jednak prawdziwe tylko przy za­ Mieszczęta — Mestata (1218), Grę-
Mieszka I lub skrótenf takiego imie­ łożeniu, że imię Dagome w doku­ bic — Grabic (1218), Pęcisław —
nia, nadanego mu po urodzeniu lub mencie z r. 985 zostało zapisane Pacislaus (1222), Świętosz — Swatos
— jak było to w zwyczaju — przy zgodnie z jego fonetycznym brzmie­ (1223). Stępota — Stapota (1224),
postrzyżynach. niem. Częstosz — Castos (1252).
W porównaniu z przedstawionymi Jak już wspomniano, średnio­ Przykład pisowni „ę” za pomocą
trzema hipotezami i ich pochodny­ wieczna pisownia łacińska miała .,a” zawiera także najstarszy polski
mi najbardziej interesująca jest hi­ tekst z Księgi Henrykowskiej
duże trudności w zapisywaniu nazw (1270): „Day ut ia pobrusa (pobru-
poteza wymieniona na miejscu osobowych lub miejscowych, ob­
czwartym, wysunięta przed dwu­ cych fonetycznie językowi łacińskie­ szę) a ti poziwai”. Przykłady po­
dziestu laty przez J. Dowiata, jak­ wyższe świadczą, że przedstawienie
mu. Dotyczyło to zwłaszcza nazw nosowej samogłoski „ę” za pomocą
kolwiek i ona, jak Się przekonamy, słowiańskich. Nie znając znaków
nie jest wolna od nieścisłości mery­ diakrytycznych, jakich dziś używa­ litery „a” było w tym czasie regu­
torycznych i językowych. Hipoteza my dla oddania fonetycznego łą prawie tak często spotykaną jak
ta, w przeciwieństwie do poprzed­ brzmienia niektórych dźwięków na­ pisanie jej przez „an”. Nasuwa się
nich, stoi na gruncie słowiańskiego szej mowy — owych kresek, ogon­ w związku z tym wniosek, iż lite­
pochodzenia imienia Dagome, przyj­ ra „a” użyta w pierwszej zgłosce
ków, przekreśleń itp. — używając imienia Dagome może być w isto­
mując, że jest to zapisane średnio­ łacińskiej ortografii skrybowie
wieczną łaciną słowiańskie imię przy zapisywaniu polskich nazw cie zapisem nosowej samogłoski „ę”.
Dzigoma. Imię takie, jak wykazują musieli posługiwać się tylko pod­ Pomocniczym materiałem dowo­
źródła, było w Polsce w użyciu jesz­ stawowymi literami alfabetu łaciń­ dowym, potwierdzającym dodatko­
cze w XII w. Według J. Dowiata, skiego. Starając się choćby w przy­ wo to przypuszczenie, są liczne
imię Dzigoma było pogańskim imie­ bliżeniu oddać prawidłowe brzmie­ przykłady pisowni „ę” za pomocą
niem Mieszka I, zaś to ostatnie, któ­ nie nazwy, tworzyli kombinacje „a” występujące w źródłach łaciń­
re prawidłowo powinno brzmieć tych liter lub używali zbliżonych skich z w. XV, a więc z okresu, w
Miszko, jest zdrobniałą formą brzmieniowo spółgłosek względnie którym nastąpiło rozszczepienie sa­
chrześcijańskiego imienia Michał, samogłosek. Badając średniowiecz­ mogłosek „ą” i „ę”, tale jak to mia­
jakie nasz władca otrzymał na ne łacińskie teksty zawierające pol­ ło miejsce w okresie najwcześniej­
chrzcie. skie nazwy osobowe można zauwa­ szym. Oto niektóre z tych przykła­
żyć występowanie pod tym wzglę­ dów, wzięte wyrywkowo ze „Słow­
Wartość tej hipotezy polega na nika staropolskich nazw osobowych”
wysunięciu po raz pierwszy poglą­ dem pewnych prawidłowości i utar­
tych reguł, nip. dźwięk „sz” pisa­ z podaniem ich właściwego brzmie­
du zakładającego słowiańską genezę nia i oryginalnej pisow ni: Nasięg-
imienia Dagome oraz na próbie u- no jako „s” lub „as”, „ż” jako „z”
lub „sz”, „rz” jako „rs” lub „r”; niew — Nasagnew (1441, 1444),
dowodnienia pochodzenia imienia Stęgnic — Stagnic (1491), Częstota
Mieszko od imienia chrzestnego. miękkie spółgłoski „ć”, „ś”, „ź”,
„dż” jako „cz”, „sz”, „zz”, „dz”; sa­ — Czastota (1497), Dębno — Dabno
Autor powyższej hipotezy stara mogłoskę „i” jako „y” i odwrotnie; (1410), Tęgoborz — Tagoborz (1450),
się jednakże wykazać jej słuszność samogłoskę nosową „ą” jaiko „an”, Śędzic — Sadzicz (1451), Dzięgil —
za pomocą dowodu, który moim „am”, „a”, „u”, „un”, zaś nosowe Dzyagyl (1442), Dołęga — Dolaga
zdaniem nie jest najtrafniejszy. „ę” jako „an”, „a”, „e”, „en”. (1453), Stęgoski — Stagoski (1479),
Tęczyński — Thaczynski (1430),
Zanotowane w bulli gnieźnień­ Zajmijmy się tym ostatnim przy­ Dzięcioł — Dzacaol (1426), Godzięba
skiej w r. 1136 imię Dzigoma, zapi­ padkiem, tj. samogłoskami nosowy­ — Godzaba (1433), Węgielski —
sane w łacińskim tekście jako Di- mi. Pod względem wymowy samo­ Wagelsky (1488).
goma, należące do mieszkańca wsi głosek nosowych polskie średnio­
Stare Biskupice, różni się w swym . Wracając do okresu najwcześniej­
wiecze można podzielić na trzy szego, z którego pochodziła pierw­
pierwszym członie dość znacznie za­ okresy. W okresie najwcześniej­ sza grupa zacytowanych przykła­
równo pisownią, jak i brzmieniem szym, trwającym do połowy XIII w.,
od imienia Dagome. Gdyby nawet dów, należy gwoli ścisłości wspo­
tylna samogłoska nosowa „ą” wy­ mnieć, że w źródłach z tego okresu
przyjąć, że zapis Digoma może być mawiała się jako nosowe „a”, w występuje też kilka przykładów
odczytany także jako Dziegoma sposób zbliżony do „an”, zaś przed­
(por. staropolskie: Dzirżek-Dzierżek, użycia „a” dla oddania samogłoski
nia samogłoska nosowa „ę” miała nosowej „ą” (np. Bądek — Bathec,
Dzirgosz-Dziergosz, Dzisław-Dzie- barwę taką jak obecnie. W II poło­
slaw), to również w tym przypadku Niesąd — Nezad, Gąsika — Gaska),
wie XIII w. następuje identyfika­ nie jest więc wykluczona i ta ewen­
człon Dzieg- jest zbyt odległy cja obydwu samogłosek i zostają tualność, że litera „a” w pierwszym
brzmieniowo od członu Dag-, aby je one zastąpione przez jedną samo­ członie imienia Dagome może
można utożsamiać. Te istotne różni­ głoskę nosową o barwie pośredniej oznaczać samogłoskę nosową tylną
ce wykluczają możliwość powstawa­ między „ą” i „ę”. Ten drugi okres
nia znaku równości między zapisem „ą”. Dla nas zasadniczą sprawą nie
trwa do końca XIV w., po czym jest jednak barwa samogłoski noso­
Dagome a imionami Dzigoma lub samogłoski nosowe ulegają pono­ wej użytej w imieniu Dagome, lecz
Dziegoma. wnemu rozszczepieniu na „ą” i „ę”. jej nosowość.
Powyższe krytyczne uwagi na te­ W źródłach pochodzących z naj­ Przytoczone dowody dają podsta­
mat hipotezy J. Dowiata o słowiań­ wcześniejszego z wymienionych wę do wysunięcia poglądu, że za­
skim pochodzeniu imienia Dagome okresów zachowało się kilkadziesiąt pis Dagome jest łacińskim zapisem
nie mają na celu jej zanegowania, nazw osobowych zawierających sa­ imienia Dęgoma lub Dągoma. Imię
a wprost przeciwnie, zmierzają do mogłoski nosowe „ą” i „ę”. W tej Dęgoma lub Dągoma jest możliwe
wykazania potrzeby jej wzmocnie­ liczbie aż kilkanaście razy powta­ tak z punktu widzenia semantyki
nia przez przytoczenie na jej obronę rza się pisownia samogłoski noso­ imion słowiańskich, jak i ich budo­
bardziej przekonywających dowo­ wej „ę” za pomocą „a”. wy. Imiona z końcówką -oma na­
dów niż te, o których wspomniano Oto zaczerpnięte ze „Słownika leżą do jednych z najstarszych ty-
pów imion polskich. Były w uży­ żałoby więc tłumaczyć jako „sław­ odniesieniu do niego i innych
ciu jeszcze w średniowieczu, na­ ny siłą” lub „sławiący siłę”. przedstawicieli dynastii piastow­
stępnie zanikły. Według W. Taszyc- Imię Dęgoma || Dągoma mogłoby skiej podają najstarsze źródła z X
kiego, słowiańskie imiona jedno- również pochodzić od imienia Dę- i XI w , (Misica 985, Misko 1014,
członowe są z reguły skrótem lub gomir || Dągomir. Odbiegałoby to Misuka 1025, Misica 1087, Mysco
zdrobnieniem imion dwuczłonowych, co prawda od teorii prof. Taszyc- 1122, Misico 1146, 1175). Oprócz te­
przy czym imiona z końcówką kiego, jednakże ku przyjęciu takiej go kilkakrotnie imię to występuje
-oma są jednotematycznymi skróce­ możliwości skłania występowanie w w źródłach z tego samego okresu
niami imion dwuczłonowych, imiennictwie staropolskim obok jako Misze jko (Misaco 985, 991,
wzmocnionymi przyrostkiem. Uczo- imion Wyszyma, Unima, Sulima, Misacho 990, Mysecho 1031, Miseco
' ny ten wyznawał początkowo po­ Jaroma zarówno imion Wyszesław, XI). Natomiast imię Mieszko poja­
gląd, iż imiona typu Ciechoma, Wi- Unisław, Sulisław, Jarosław, jak i wia się w źródłach po raz pierw­
toma, Żyroma powstały z imion imion Wyszemir, Unimir, Sulimir, szy dopiero w drugiej połowie XII
dwuczłonowych kończących się na Jaromir. W kręgu Mieszka I wy­ w. (Mesiko 1155, Mescho 1187), a
-mir (Ciechomir, Witomir, Żyromir), stępuje imię Tęgomir || Tągomir, więc jest wytworem tradycji póź­
jednakże w późniejszym okresie do­ noszone przez księcia połabskiego niejszej.
szedł do przekonania, że imiona te plemienia Stodoran, teścia siostry Wspomnieliśmy już o poglądzie
powstały z imion dwuczłonowych o Ody, żony Mieszka, zbliżone fone­ J. Dowiata, według którego imię
końcówce -sław (Ciechosław, Wito- tycznie do imienia Dęgomir || Dą­ Mieszko było zdrobnieniem Michał,
sław, Ży rosła w). gomir. nadanego księciu na chrzcie. Nale­
Jeżeli przyjąć ten ostatni pogląd, Niezależnie jednak od tego, czy ży jednak zaznaczyć, że w polskim
wynikałoby, że imię Dęgoma U Dą- tworzywem dla skrótowej formy imiennictwie średniowiecznym imię
goma jest imieniem skrótowym imienia było imię Dęgosław || Dą­ Miszko vel Miszka było także zdro­
utworzonym od dwuczłonowego gosław, czy Dęgomir || Dągomir, bnieniem imienia Mikołaj. Możliwy
imienia Dęgosław |j Dągosław. istotny jest wynikający z naszych jest więc również pogląd, że imie­
Słowo „dąg” w języku prasło­ rozważań wniosek, że utworzone od niem chrzestnym Mieszka I było
wiańskim oznaczało siłę, moc a cza­ jednego z tych imion skrótowe chrześcijańskie imię Mikołaj, które
sownik „dęgnoti” — rosnąć, krzep­ imię Dęgoma || Dągoma było pierw­ po chrzcie w niedługim czasie zdro­
nąć. stawać się silniejszym, zdrow­ szym, słowiańskim imieniem Miesz­ bniono na Miszko, zgodnie z pow­
szym. Stąd w języku staropolskim ka I. szechnym u Słowian zwyczajem
„iść w dążki” znaczyło iść w za­ Drugą interesującą kwestią jest zdrabniania nazw osobowych.
pasy, „dęgi” znaczyło silny, a „dą­ imię chrzestne naszego księcia. Jak Powyższe swoje wywody na te­
żyć” — silić się, osiągać siłę (por. już nadmieniliśmy wyżej, władca mat „Dagoma iudex” polecam łas­
slowac. „duh” — siła, dzielność; rus, ten w rzeczywistości nie nazywał kawej uwadze historyków i języko­
„diużyt” — pokonywać, przemagać). się Mieszko, lecz Miszko. Takie znawców.
Imię Dęgosław lub Dągosław nale­ właśnie brzmienie tego imienia w Lubomir Czupkiewicz

PRÓBIEI11V przedstawiają
Historia techniki potoczyła się w wach paliwowych — komórki utle­
BIANKA KI S K H 3H I» ten sposób, że obecnie większość niają związki organiczne (to zna­
I, 1984 niezbędnej energii uzyskuje się czy pokarm), a wyzwolona energia
spalając węgiel, ropę naftową i gaz przekształca się na przykład w e-
i. Bałachowski w mało efektywnych maszynach nergię mechaniczną (ruch) lub e-
dr nauk medycznych cieplnych. Na mocy „nieubłaga­ lektryczną (impuls nerwowy). In-
nych” praw fizycznych podstawo­ . teresujące jest to, że w procesie
wy sposób podwyższenia współ­ przemiany materii z pokarmu uzy­
czynnika sprawności tych maszyn skuje się produkty najcenniejsze z
Ogniwo — to zwiększenie temperatury. A-
żeby temperatura spalania była
energetycznego punktu
(następuje wzbogacenie
widzenia
„paliwa”
wysoka, potrzebne są wysokokalo­ komórkowego), a energetyczna fa­
paliwowe rycznie rodzaje paliwa — takie, w
których skład wchodzą tylko pier­
bryka, komórki otrzymuje przysto­
sowany dó jej potrzeb produkt wy-
wiastki, utleniane — węgiel i wo­ sokoka loryczny.
i komórka dór, a substancji zbytecznych — a-
zotu i innych niepalnych składni­
Postaramy się zanalizować czy
rzeczywiście można przeprowadzić
ków — powinno być jak najmniej. analogię między utlenianiem biolo­
Światowy kryzys energetyczny zwrócił Z tego powodu tanie, a Co najważ­ gicznym a podobnymi procesami za­
uwagę na konieczność oszczędnego niejsze, odnawialne rodzaje paliwa chodzącymi w ogniwach paliwo­
użytkowania paliwa przy produkcji — drzewo i torf — znajdują małe wych i jeżeli analogia ta istnieje,
energii. Naukowcy szukają różnych zastosowanie. to czy wielka energetyka może się
dróg rozwiązania tego problemu. Je­ Można radykalnie podwyższyć czegoś nauczyć od maleńkiej ko­
den z takich sposobów przedstawia dr współczynnik sprawności spalania, mórki? Zauważmy przy tym, że z
nauk medycznych I. S. Bałachowski, jeśli zrezygnuje się z maszyn, ciepl­ energetycznego punktu widzenia
pracownik Wszechzwiązkowego Nauko­ nych i użyje ogniw paliwowych, współczynnik sprawności pracy
wego Centrum Chirurgii AM N. W jego które bezpośrednio przekształcają mięśnia jest całkiem niezły — oko­
koncepcji zaciekawia podejście, które energię chemiczną związków orga­ ło 30% —1 czyli jest się czego u-
go istota sprowadza się do tego, aby nicznych. czyć.
w jednym zespole połączyć żywą ko­ W organizmach żywych przebie­ Przeprowadzając analogię między
mórkę z chemicznym źródłem prądu. gają procesy podobne jak w ogni­ utlenianiem biologicznym a utlenia-
niem wodoru w ogniwie paliwo­
wym, będziemy rozważać klasyczny
rodzaj ogniwa paliwowego — ogni­
wo wodorowo-tlenowe. W nim na
jednej z elektrod wodór gazowy
przekształca się w jony wodorowe
i przechodzi do roztworu, a elek­
trony pozostają na elektrodzie, na­
dając jej ładunek ujemny. Na dru­
giej elektrodzie do roztworu prze­
chodzi gazowy tlen, przekształca się
w jony wodorotlenowe, a elektro­
da przyjmuje ładunek dodatni. W
sumie zachodzi reakcja chemiczna
między tlenem a wodorem z utwo­
rzeniem wody, przy czym od jed­
nej elektrody do drugiej płynie
prąd elektryczny.
Zarówno żywa komórka jak i o-
gniwo paliwowe mogą pracować Schemat hipotetycznego urządzenia wykorzystującego biologiczny sposób
tylko wtedy, jeśli na zewnątrz wy­ uzyskiwania wodoru dla ogniw paliwowych. Żywa komórka znajdująca się
stępują dwie substancje: utleniacz w warunkach anaerobowych (beztlenowych) wykonuje nadal swoje podsta­
(z reguły tlen atmosferyczny) i sub­ wowe zadanie, tzn. wytwarza wodór w wyniku rozpadu substancji pokarmo­
stancja utleniana (paliwo; bioche­ wych i wody. Specjalna substancja (np. kwas mlekowy), która jest w stanie
micy nazywają ją substratem utle­ przeniknąć przez błony komórkowe, przenosi ów wodór na elektrodę wodo­
niania lub po prostu substratem). rową ogniwa paliwowego. Pozostałe procesy przebiegają tak jak w klasycz­
Utlenianie substratu tlenem at­ nym ogniwie wodorowo-tlenowym.
mosferycznym w komórce nie jest
procesem jedtaoe taipowym, składa trzeby, aby transportować wodór marycznie można przedstawić w
się nań kilka następujących po so­ tak, jak hemoglobina transportuje formie reakcji:
bie reakcji chemicznych. Wszyst­ tlen, skoro wodór powstaje w ko­
kie te reakcje razem często nazy­ mórce, ale NAD jest przenośnikiem C + 2H30 _> C 02 + 4H,
wa się łańcuchem oddechowym. o zupełnie innym charakterze. He­
Łańcuch ten ma dwa zakończenia: w której każdy utleniany atom wę­
jedno nazywa się tlenowym, drugie moglobina transportuje tlen cząste­
czkowy pochodzący z powietrza i w gla reaguje z dwoma cząsteczkami
— substratowym. Pozwala to na po­ takiej postaci (Os) oddaje go tkan­ wody, przy czym powstaje dwutle­
równanie procesów zachodzących kom. W komórkach wodór cząste­ nek węgla, a cztery atomy wodoru
na elektrodzie tlenowej ogniwa pa­ czkowy nie występuje, toteż NAD wyłapywane są przez przenośniki
liwowego z tlenowym zakończeniem stanowi swego rodzaju „szczypce", i dalej przekazywane do łańcucha
łańcucha, a procesów zachodzą­ które wydzierają atomy wodoru z oddechowego.
cych na elektrodzie wodorowej — utlenianych cząsteczek pokarmu. Za
z zakończeniem substratowym łań­ Jest to bardzo ważny etap utle­
każdym razem cząsteczka NAD „za­ niania biologicznego. Energia che­
cucha oddechowego. biera” po dwa atomy wodoru, je­
W każdej komórce, podobnie jak miczna różnych związków organi­
w ogniwie paliwowym, jako głów­ dnocześnie przyczyniając się do te­ cznych prawie bez strat jest prze­
go, aby jeden z nich rozpadł się na noszona na wodór, to znaczy prze­
ny substrat służy wodór. Jednakże dwie naładowane cząsteczki — pro­
w komórce wodór nie występuje w kształca slię w taką formę, która
ton i elektron, przy czym ujemny może być wykorzystana zarówno w
stanie wolnym w postaci gazu, lecz elektron pozostaje połączony z czą­
-jest związany z przenośnikiem (wo­ systemie energetycznym komórki
steczką przenośnika, a dodatni pro­ jak i w ognliwiie paliwowym. Jeżeli
dór gazowy wydzielany do atmo­ ton (jon wodorowy) przechodzi do
sfery jest wytwarzany tylko przez znajomość jakichkolwiek mecha­
roztworu. W trakcie wędrówki ele­ nizmów utleniania biologicznego
niektóre gatunki bakterii). Prze­ ktronów przez łańcuch oddechowy
nośniki wodoru to cała grupa związ­ może mieć pożytek dla wielkiej e-
następuje nagromadzenie energii w nergetyki, to przede wszystkim do­
ków chemicznych, wśród których związkach wysokoenergetycznych —
największe znaczenie ma dWunuk- tyczy to tego, w jaki sposób ener­
ATP (adenozynotró j fosforan ach). gię chemiczną paliwa przekazać
leotyd nikotynamidoadeninowy Następnie organizm wykorzystuje
(NAD). Ten złożony związek che­ wodorowi.
ATP w miarę potrzeby dla wyko­ Nasuwa się pytanie: czy do ogni­
miczny o masie cząsteczkowej 633 nania konkretnej pracy, na przy­
daltonów może przenosić tylko dwa wa paliwowego można dopasować
kład pracy mechanicznej (skurcz analogiczną ..przystawkę”, która
atomy wodoru o całkowitej masie mięśnia), pracy osmotycznej (akty­
równej 2 daltonom, co oznacza e- także będzie wytwarzać wodór, u-
wny transport jonów) itp. żywając do tego celu najrozmait­
fektywność prawie tak niską jaku
hemoglobiny (jedna cząsteczka he­ Widzimy zatem, że między ogni­ szych surowców miejscowych?
moglobiny w korzystnych warun­ wem paliwowym a łańcuchem od­ W zasadzie jest to możliwe, prze­
kach może przenieść 4 cząsteczki dechowym istnieje pewna analogia cież chemicy-technolodzy już od
tlenu, a masa cząsteczkowa hemo­ — w obu przypadkach elektrony dawna różnymi sposobami uzysku­
globiny wynosi 64 000 daltonów, zaś wędrują od wodoru do tlenu, przy ją wodór, używając energii zgro­
cząsteczki tlenu — 32 daltony). Je­ czym wydziela się energia, która madzonej w paliwie organicznym.
dnakże w rzeczywistości NAD pra­ może być wykorzystana: w ogni­ Jednakże są do tego potrzebne wy­
cuje znacznie efektywniej, gdyż ce­ wie paliwowym powstaje prąd e- sokie temperatury, podczas gdy w
chuje go wysoka liczba obrotów1 lektryczny, zaś w komórce synte­ komórce cel ten zostaje osiągnię­
— do kilku tysięcy na minutę. tyzowane są związki wysokoenerge­ ty dzięki doskonałym katalizato­
Wszak jest to przenośnik wewną­ tyczne ATP. Wodór Okazał się naj­ rom, jakimi są enzymy. Wątpliwe,
trzkomórkowy i odległości, na któ­ stosowniejszym paliwem zarówno dla ezv można liczyć na to, że w bli-
re przenosi on wodór, mierzy się w komórek, jak i dla ogniw paliwo­ śkiej przyszłości uda się stworzyć
mikrometrach lub ich częściach. wych. Problem teraz polega na taki system katalizatorów, jaki
Nasuwa się pytanie: czy na takie tym, gdzie można go uzyskać i.ja k funkcionuje w komórce. Co inne­
mikroskopijne odległości potrzebny transportować. go, gdyby udało się połączyć żywe
jest przenośnik? Istotnie nie ma po-* W żywej komórce funkcjonuje komórki z ogniwem paliwowym.
mechanizm wspomagający, który Wówczas można byłoby spalać w
dostarcza wodór z dostępnych pro­ nim najrozmaitsze produkty orga­
* L ic zb a o b ro tó w , czy li „ a k ty w n o ś ć duktów (czyli z pokarmu). Jest to niczne pochodzenia roślinnego, np.
c z ą s te c z k o w a ” , je s t to liczb a c ząsteczek pierwszy „przygotowawczy” etap drzewo czy torf. Jakie tu napoty­
s u b s tr a tu p rz e k s z ta łc a n y c h w cią g u
je d n e j m in u ty p rz e z je d n ą cząste c z k ę utleniania biologicznego. Na tym e- kamy przeszkody i jak je przezwy­
e n z y m u (p rz y p . tłu m .). tapie zachodzą procesy, które su­ ciężyć?
Wiadomo, że można z komórek chorym, jest zawsze dużo kwasu Ziemi są takie same od momentu
uzykiwać pojedyncze enzymy w ce­ mlekowego i mógłby onv utlenia­ konsolidacji planety. Zaliczały się
lu wykorzystania ich w procesach jąc się na elektrodzie ogniwa pa­ do nich zaburzenia skorupy ziem­
technologicznych, co od dawana liwowego, zasilać kardiostymula- skiej prowadzące do powstawania
stosuje się w przemyśle spożyw­ tor, który otrzymałby w ten sposób gór; erozja lądu przez wodę, wiatr
czym (np. w procesach fermenta­ niewyczerpywalne źródło energii. i lód, transport i osadzanie tak po­
cyjnych). Niemniej uzyskanie z Jeszcze ponętniej idea ta wyglą­ wstałego materiału okruchowego do
komórek kompleksu kilkudziesię­ da w przypadku budowy sztuczne­ basenów sedymentacyjnych, wre­
ciu enzymów, które przekształcają go serca. W tym celu potrzebny szcie kompakcja i twardnienie o-
glukozę na wodór związany z prze­ jest silnik elektryczny; ale skąd sadu dzięki naciskowi warstw nad-
nośnikiem, jest praktycznie niemo­ wziąć źródło energii? Pożyteczne ległych i działaniu ciepła z wnę­
żliwe. Z drugiej strony nie jest mo­ może okazać się hipotetyczne ogni­ trza Ziemi. Twarde skały stanowią
żliwe wydob.ycie związanego wodo­ wo elektrochemiczne, w którym u- materiał wyjściowy do powstawa­
ru z komórki, ponieważ błony ko­ tłenia się kwas mlekowy, ponieważ nia gór — i tak dalej do końca.
mórkowe są dla niego nieprzepu­ w organizmie ludlzi z chorobami Taki obraz wynikał z interpreta­
szczalne. Pozostaje jedno — znaleźć serca tworzy się dużo kwasu mle­ cji sekwencji skalnych poznanych
substancję, która potrafiłaby prze­ kowego; ale nie można go wyko­ w wielu rejonach świata.
chodzić przez błony komórkowe i rzystać z powodu braku tlenu. W
przenosić ze sobą atomy wodoru. tym przypadku od razu zostałyby Posługując się skamieniałościami
Takie substancje transportujące, rozwiązane dwa problemy — o- roślin i zwierząt geolodzy skon­
przenośniki, znane są biochemikom trzymywania energii dla sztuczne­ struowali względną skalę czasową
i uczestniczą one w licznych pro­ go serca oraz zużytkowywania nad­ dla ostatnich 15% historii Ziemi
cesach życiowych. miaru kwasu mlekowego. (550 min łat). Generalnie rzecz bio­
W ten sposób zadanie sprowadza Ogniwo paliwowe wykorzystują­ rąc, zmiany zachodzące w skorupie
się do tego, żeby atomy wodoru, ce biologiczny sposób otrzymywa­ ziemskiej wydawały się stopniowe,
które powstają wewnątrz komórek nia wodoru może także znaleźć za­ lecz w niektórych przypadkach naj­
nie zostawały tam zużyte (nie u- stosowanie na statkach kosmicz­ wyraźniej musiały przebiegać szyb­
tleniały się) dla własnych potrzeb, a- nych, gdizie niemożliwe jest spala­ ko (w sensie geologicznym) i dra­
le były wyprowadzane przez prze­ nie zwykłego paliwa. matycznie. Przypadki takie zazna­
nośniki na zewnątrz i, tam utlenia­ Ważną zaletą takich biologicz­ czone są przez masowe wymiera­
ne w ogniwie paliwowym. Pier­ nych źródeł energii jest również to, nia i znaczne redukcje liczby or­
wszą część zadania jest stosunkowo że nie tylko wykorzystują odna­ ganizmów, trwających nieprzerwa­
łatwo spełnić — należy albo umieś­ wialne źródła surowca, ale także nie przez wiele milionów lat. Zda­
cić komórkę w beztlenowych (anae- nie zanieczyszczają środowiska, po­ rzało się w pewnych „momentach”
robowych) warunkach, albo rozer­ nieważ włączają się w obieg ma­ czasu geologicznego, że zagładzie
wać tlenowy koniec łańcucha odde­ terii w przyrodzie znacznie łatwiej ulegała ponad połowa wszystkich
chowego silnie działającym środ­ niż każde inne źródło energii o- rodzin królestwa zwierząt. Wielkie
kiem, na przykład tlenkiem węgla prócz Słońca. wymierania dotknęły m.in. dino­
lub cyjanowodorem. Znacznie tru­ zaury, które królowały przez 130
dniej jest dobrać odpowiedni prze­ Tłum. i oprać. Ewa Smuk min lat, amonity, które przetrwały
nośnik. Bodaj najlepiej nadaje się 330 min lat, zanim wyginęły 65 min
do tego celu system składający się lat temu, i trylobity, żyjące przez
z kwasu mlekowego i pirogrono- cały paleozoik (250 min lat).
wego. Oba te kwasy stosunkowo Geolodzy przypuszczają, że te
dobrze przenikają przez większość wielkie wydarzenia w historii Zie­
błon komórkowych.
Schemat takiego urządzenia zo­
stał pokazany na rycinie. Zawie­
new . . mi związane są ze zmianami śro­
dowiska, wywołanymi przez zna­
czne wahania poziomu morza (i e-
sina jednokomórkowych organiz­
mów, np. drożdży, znajduje się w
hermetycznym naczyniu z roztwo­
s c ie n t is t IX/1983
fekty towarzyszące). Co jakiś czas
jedńak odżywa idea, że niektóre
wymierania spowodowane były
rem zawierającym substancje od­ przez przyczyny natury astronomi­
żywcze. Samo tylko przebywanie w cznej. Wśród nich proponowano:
warunkach anaerobowych gwałto­ duże meteoryty (bolidy), komety,
wnie uaktywnia przemianę materii; supernowe, wyjątkowo silne pro­
komórka wchłania pożywienie, D. McLaren tuberancje słoneczne, przejście U-
przekształcając je w kwas węglo­ kładu Słonecznego przez ramiona
wy li wodór przyłączony do prze­ Galaktyki. Najbardziej prawdopo­
nośnika. Ten, reagując z kwasem dobny wydaje się związek bolidów
z niektórymi wymieraniami. Moc­
pirogronowym, oddaje mu dwa a-
tomy wodoru. Powstaje kwas mle­ Meteoryty nym argumentem mogą tu być
słynne prace Alvareza i współpra­
kowy, który od1 razu przenika na
cowników, donoszące o odkryciu
zewnątrz komórki i utlenia się na
elektrodzie, przeobrażając się z po­ i ewolucja chemicznych śladów (min. irydu)
pozaziemskiego ciała, które ulec
wrotem w- kwas pirogronowy. Przy
tym na elektrodzie zostają dwa jo­ miało zderzeniu z Ziemią pod ko­
ny wodoru ‘i dwa elektrony, nada­ niec kredy (65 min lat temu). Gra­
jąc jej ujemny ładunek elektrycz­ nica kreda — trzeciorzęd określona
Skompromitowany już dawno katastro­
ny. Kwas pirogronowy powraca do jest przez wielkie wymieranie.
fizm utrzymywał, iż zmiany w świecie
komórki, gdzie znowu uczestniczy w organicznym obserwowane w profilach Z obliczeń probabilistycznych wy­
takim samym cyklu przemian. geologicznych wywoływane byty przez nika, że zderzenia się Ziemi z o-
Na skutek pewnych warunków katastrofy niszczące totalnie (lub pra­ biektem o średnicy 1 km można o-
wykorzystanie takich przenośników wie totalnie) świat organiczny, który czekiwać raz na milion lat, a wię­
połączone jest z pogorszeniem później odradzał się w zmienionej po­ ksze obiekty, o średnicy 10 km, po­
współczynnika sprawności; dlatego staci. Atrakcyjność katastrofizmu, choć winny pojawiać się co 60—100 min
może się to opłacić tylko w szcze­ w nieco innej formie, ostatnio znowu lat. Zderzenie Ziemi z 10-kilome-
gólnych okolicznościach. Przy nie­ rośnie, czego przykładem jest poniższy trowym bolidem byłoby wydarze­
których chorobach serca wykorzy­ tekst. niem katastrofalnym i równałaby
stuje się kardiostymulatory, steru­ się wybuchowi 1014 ton TNT (czy­
jące skurczami mięśnia sercowego. li 100 min razy więcej niż bomba
Razem z kardiostymuJatorem w Jednym z dogmatów obowiązują­ o sile 1 megatony). Przejście bolidu
Oiało pacjenta wszczepia się bate­ cych do niedawna w geologii było przez atmosferę pozostawiłoby w
ryjkę elektryczną — źródło prądu. twierdzenie, że procesy geologiczne niej dziurę otwartą wystarczająco
Jednak w organizmie, zwłaszcza kształtujące obecnie powierzchnię długo, aby wyrzucić do stratosfery
zgazowane szczątki samego bolidu
oraz materiał ziemski w ilości 10-
1004crotnej jego masy. Byłby to
w większości najdrobniejszy pył.
Oprócz tego wokół krateru została­
by rozrzucona olbrzymia masa
skal w promieniu pięciokrotnie
większym niż promień krateru.
Trudno powiedzieć jak długo czą­
steczki pyłu (lub pyłu i wody, jeś­
li bolid wpadłby do oceanu) uno­
siłyby się w górnych warstwach
atmosfery. W każdym razie na o-
gromnych obszarach słońce uległo­
by zaciemnieniu na kilka miesię­
cy.
Wymiana energii przy spadku
meteorytu spowodowałaby krótkie
podgrzanie atmosfery, po którym
nastąpiłoby znaczne ochłodzenie z
powodu zaciemnienia. Szok termi­ Cykliczne wydarzenia na ewolucyjnej skali czasu. Wielkie wymierania na­
czny powinien wytworzyć w atmo­ niesione są teraz z cyklicznymi i epizodycznymi zmianami w ciągu fanerozoi-
sferze mieszaninę tlenków azotu. ku. Naprzemianleglość okresów „chłodni” (O) i „cieplarni” (G) przypisywana
Podejrzewa się, że kwaśne deszcze jest zmianom w konwekcji ciepła w ziemskim płaszczu.
w ten sposób wywołane mogłyby
rozpuścić węglan wapnia (w tym
szkielety morskich organizmów) w Analizowanie ilości rodzin w in­
oceanach do głębokości 75 m. Czą­ i 183 min lat. Siady uderzeń w o-
ceanach są prawdopodobnie nie- terwałach czasowych rzędu wielu
stki metalu rozpraszone w strato- milionów lat prowadzi jednak do
sferze wraz z ziemskim pyłem mo­ wykrywalne.
nieujawnaania istotnych informacji.
głyby, skazić lądy i oceany, a jeśli Zostawmy teraz bolidy i kratery Na przykład na granicy franu i fa-
byłaby to kometa, wytworzyłyby i zajmijmy się zapisem geologicz­ menu — gómodewońskich pięter —
się związki cyjanopochodne w iloś­ nym, w którym wydarzenia zwią­ miała miejsce ogromna redukcja
ci wystarczającej do zatrucia w ie­ zane z wyzwalaniem tak olbrzy­ biomasy w płytkomorskich dennych
lu roślin i zwierząt Spadek me­ mich energii powinny pozostawić biocenozach, o zasięgu niemal c-
teorytu do oceanu wzbudziłby gi­ jakieś ślady. I tu właśnie zaczyna­ gólnoświatowym i dość szybkim
gantyczne fale rozchodzące się ku ją się prawdziwe trudności. Naj­ tempie — około pół miliona lat.
brzegom, skutkiem czego wody w pierw trzeba odwołać się do „ty­ Biomasa jest lepszą, choć trudniej­
płytkich morzach uległyby znacz­ powego przykładu” — zderzenia ze szą do oszacowania miarą niż ilość
nemu zmętnieniu. Zjawisko takie znacznej wielkości ciałem pozazie­ rodzin. Znaczenie dwóch porówny­
powinno wywołać wymarcie wielu mskim pod koniec kredy. Otóż walnych rodzin, mierzone ilością
gatunków na znacznych obszarach, twierdzi się, że dowód tego wyda­ gatunków, może różnić się o kilka
a być może nawet w skali globu. rzenia stanowi 1—150 cm grubości rzędów wielkości od znaczenia wy­
Zastanówmy się, jakiego rodzaju warstewka iłu wzbogaconego rażonego biomasą.
fizyczne ślady stanowiłyby poparcie pięcio- do tysiąckrotnie w iryd, A. Boucot z Uniwersytetu Oregon
powyższych przypuszczeń. Mogą osm, platynę, złoto i inne metale oszacował zmiany zróżnicowania
być one dwojakiego rodzaju: lokal­ szlachetne w porównaniu ze śred­ morskiego bentosu w czasie fane-
ne i regionalne (globalne). Siadem nią zawartością tych pierwiastków rozoiku (eon od kambru do dziś) i
w skorupie ziemskiej. Taką wars­ wydzielił 12 jednostek ekologicz-
najbardziej wyrazistym jest kra­ tewkę znaleziono w tej samej po­
ter, jeśli upadek bolidu nastąpił na no-ewolucyjnych. Każda jedtnostka
zycji stratygraficznej w wielu kra­ cechuje się zróżnicowanym, lecz
lądzie. Niewielkie kratery mają jach, w osadach zarówno morskich
prosty kształt misy, większe, bar­ swoistym zespołem organizmów', u-
jak ląjdowych. średnicę bolidu o- trzymującym swą tożsamość przez
dziej złożone, są strukturami pierś­ szacowano na 5 do 16 km. Choć
cieniowymi, z wypukłością pośrod­ cały czas jęj trwania (ryc. 1). Jed­
ku. Młode kratery otoczone są wa­ wydawało się. że dowód trudlno bę­ nostki pojawiają się i zanikają ra­
łem wyrzuconego materiału skalne­ dzie podlważyć, to jednak po wstę­ ptownie. Wg Boucota w obrębie
go. W miarę starzenia się erozja u- pnej ekscytacji wielu uczonych każdej jednostki przeważa konser­
suwa materiał otaczający krater, zgłosiło zastrzeżenia i alternatywne watyzm ewolucyjny, a zmiany są
wyjaśnienia anomalii w składzie iłu. powolne; stan ten jest przerywany
niszczy wał. a później zaciera
wszelkie ślady po upadku meteory­ gwałtownymi zmianami pod koniec
Jakie mogą być biologiczne skut­ jej trwania. Zdaniem D. Raupa
tu. Kanadyjscy geofizycy R. Grieve ki upadku meteorytu? Wydaje się
i B. Robertson opisali aż 105 pew­ możliwe, że 10-kilometrowy bolid wyjaśnić to można właśnie ude­
nych i prawdopodobnych kraterów rzeniami znacznych rozmiarów ciał
zderzając się z Ziemią wywoła w pozaziemskich. Niemniej jednak, i-
pozostałych po uderzeniach dużych świecie organicznym zmiany o za­
meteorytów. Trzy z nich są star­ stnieje sporo innych procesów, nie­
sięgu okoloziemskim. D. Raup i J. obojętnych dla życia na Ziemi, w
sze, pozostałe młodsze niż 580 min Sepkoski z Chicago sporządzili dla
lat. rodzin bezkręgowców i kręgowców tym i rytmiczne, jak choćby cykl
od 20 000 do 100 000 lat, wywołany
Ile z tych kraterów stanowi ślad wykresy obrazujące ilość wymar­ perturbacjami orbity Ziemi, cykl
po wielkim bolidzie? Przy często­ łych rodzin na milion lat w e wszy­ atmosferyczno-oceaniczny (32 min
tliwości jeden 10-kilometrowy bo­ stkich okresach geologicznych '. Wy­ lat) czy najdłuższy i najmnliej pe­
lid na 60—100 min lat, powinno różnili on! dwa typy wymierania: wny cykl 300 000 min lat.
być na Ziemi 6—10 kraterów o ..drugoplanowe” i „masowe”. War­ Widać więc, że zjawiska wymie­
średnicy 70—130 km. Ponieważ je­ tości pierwszego z nich wahają się rania są bez wątpienia wieloprzy-
dnak 70% powierzchni naszej pla­ od 2 dlo 6 rodzin na milion lat. czynowe, a sytuację dodatkowo
nety zajmują oceany, można ocze­ Wymierania masowe, wielokrotnie komplikuje fakt, że podstawowy,
kiwać, że tylko dwa lub trzy znaj­ przewyższające te wielkości, nastą­ pierwotny mechanizm zmian (np.
dują się na lądach. Tak też jest w piły w późnym ordowlku. późnym ieden z cykli) może pobudzać w ie­
istocie. Manicouagan w Quebec permie, późnym triasie i, późnej le efektów wtórnych, potomnych,
(Kanada) to pozostałość po prze- - kredzie.1 bezpośrednio wpływających na bio­
szło 70-kilometrowym kraterze o sferę. Rozmieszczenie gatunków
wieku około 210 min lat; Popigaj i kontrolowane jest przez czynniki
Puczeż-Katunki (ZSRR) to kratery 1 P o r .: W y m ie ra n ie g a tu n k ó w a h i­ fizyczne i biologiczne. Do fizycz­
o średnicy 100 i 80 km, liczące 30 sto ria ży cia. „ P ro b le m y ” 8, 1984. (red.) nych należą nip. zmiany poziomu
mórz, krótko- i długoterminowe miejsce regresja, ale bynajmniej końcem okresu kredowego. Końco­
wahania klimatyczne, wędrówka nie okoloziemska. wa zagładia dotknęła w większym
kontynentów, epoki lodowcowe, Trudno oczywiście udowodnić je- stopniu organizmy w strefach sub­
zmiany zawartości CO, w atmosfe­ dnoczesność wydarzenia o skali glo­ tropikalnej i tropikalnej niż w re­
rze, rewersja biegunów, wahania balnej. Możliwe, że zniknięcie raf jonach umiarkowanych. Jest rzeczą
natężenia promieniowania, zawar­ odbyło się w Zachodlniej Europie dyskusyjną, jak szybko doszło do
tość pyłu i wody w atmosferze, ka­ nieco wcześniej niż w Ameryce powstania nowych adaptacji. Gra­
tastrofalne fale morskie (tsunami) Północnej i Australii. Równie do­ niczny ił może odpowtiadać krótkie­
itp. Spośród czynników biologicz­ brze mogło mieć orno zupełnie inną mu okresowi, kiedy najdrob­
nych najistotniejsze są dwa: kon­ przyczynę, niż samo wymieranie niejszy materiał, powstały przy u-
kurencja i produkcja fitoplankto- późnofrańskie. Próbowano różnych padku, opadał na powierzchnię Zie­
nu, który jest początkowym ogni­ tłumaczeń i należałoby zacząć po­ mi. Zdaniem Alvareza z badań se-
wem marskich łańcuchów troficz­ ważnie traktować również możli­ dymentologicznych, paleontologi­
nych. Związek masowego wymie­ wość zderzenia się Ziemi z boli­ cznych, geochemicznych i izotopo­
rania z konkurencją jest luźny lub dem. wych wynika, że czas ten jest bar­
żaden., podczas gdy produkcja fi- dzo krótki, z geologicznego punktu
toplanktonu może stanowić ważny ® Granica perm — trias. Zwią­ widzenia powstanie iłu było zgoła
czynnik. zane z granicą permu i triasu natychmiastowe. Z opinią wręcz
Poniżej omówimy trzy przypad­ zmiany w świecie organicznym są przeciwną wystąpił D. Ager twier­
ki masowego wymierania związane skrajne pod każdym względem. dząc, że graniczny ił reprezentuje
z ewentualnym upadkiem meteory­ Niezależnie od tego, jak długo trwał dłuższy okres, w którym materiał
tu, jako mechanizmem sprawczym. proces wymierania, był on najcięż­ węglanowy nie osadzał się, w re­
szy w skutkach ze wszystkich zna­ zultacie czego w ilastym osadzie
• Granica fran—famen. Informa­ nych w dziejach Ziernli. Wymiera­ nastąpiło względne wzbogacenie w
cja o tym mniej znanym wymiera­ nie zbiegło się w czasie z wielką pewne rzadkie pierwiastki. Jak do­
niu jest zniekształcona, jeśli mie­ regresją i istnieniem superkonty- tąd, żadna ze stron nie dysponuje
rzyć je tylko ilością rodzin w fra- nentu (Pangea), co znacznie pogor­ argumentem, który przekonałby
nie i famenie. Dotknięte nim byl£ szyło ogólne warunki środowisko­ przeciwnika 3*.
zwierzęta zamieszkujące piaszczy­ we. Olbrzymi obszar lądowy sprzy­ Słowo o dinozaurach. Nie jest by­
ste i muliste dno morskie na ra­ jał rozwojowi ekstremalnych wa­ najmniej jasne, czy moment ich
fach i w ich pobliżu. W późnym runków klimatycznych; formacje ostatecznego zniknięcia pokrywa się
franie środowiska takie były bar­ solonośne, powstałe wówczas z od­ z granicą er. Ale jeśli nawet wege­
dzo rozprzestrzenione, a związane parowania wody morskiej, nie ma­ towały one w jakichś izolowanych
z nimi biocenozy — silnie zróżni­ ją sobie równych. Fauna wczesne­ miejscach jeszcze czas jakiś po za­
cowane. Zwierzęta te zamieszkiwa­ go triasu była silnie zubożana, a gładzie morskich organizmów, to i
ły szelfy kontynentalne na całym radiacja nowych form rozciągnęła tak nie może to być argumentem
świecie. W porównaniu z okresem się na kilka pierwszych pięter te­ przeciwko katastrofie. Przypomnij­
wcześniejszym w późnym ' franie go okresu. my sobie latlimerię!
miał miejsce znaczny wzrost bio­ Proponowano wiele mechanizmów Ponieważ w poszczególnych pro­
masy organizmów rafotwórczych i odpowiedzialnych za późnoper- filach wymieranie zdaje się mieć
wytwarzającej muszle fauny bento- mskie wymieranie. W tym przypad­ miejsce w obrębie, a nawet na po­
nicznej. Niemniej, pod koniec fra- ku nie ulega chyba wątpliwości, że wierzchni pojedynczej warstwy i
nu większość zwierząt zniknęła i odzwierciedla ono koincydencję zapewne daje się skorelować na ca­
było to zjawisko o ogromnej skali. niekorzystnych warunków super- łym świecie, skłania to do przypu­
Wyginęły wtedy w ciągu pół milio­ kontynentu z wielką regresją. Do­ szczenia, że chodzi o jakieś nagłe
na lat: wszystkie płytkowodne ko­ dawanie do tej, i tak ciężkiej, kry­ zdarzenie. Udowodnić tego za pó­
rale, wszystkie stromatoporoidy2, zysowej dla życia, sytuacji jeszcze łnocą przesłanek geologicznych i
kilka rodzin trylobitów (redukcja katastrofalnego zderzenia z meteo­ Sedymentologicznych chyba się nie
biomasy znacznie lepiej ilustruje to rytem, przypominałoby pozłacanie uda; czy anomalie geochemiczne
zjawisko; trylobity są bardzo rzad­ lukrowanego piernika. wskazują na wtargnięcie pozaziem­
kie we wczesnym i środkowym fa­ skiego ciała na Ziemię? Spór trwa.
menie), kilka rodzin ramieniono- • Katastrofa w kredzie? Już od
dość dawna sugeruje się, że to, co Gdyby spróbować ^porządkować
gów, a amonoidy uległy znacznej pod1 względem stopnia prawdopo­
zmianie. działo się u schyłku kredy, było pe­
wnego rodzaju katastrofą, wywoła­ dobieństwa wywołanie pięciu przy­
Co ciekawsze, środowisko fizycz­ padków masowej zagłady przez u-
ne w famenie pozostało, jak się ną czy to upadkiem bolidu, czy to
wybuchem supernowej. Z mecha­ padek meteorytu, wyglądałoby to
zdaje, nie zmieniane, lecz rafy i następująco:
wapienie koralowe czy stromatopo- nizmów „ziemskich” S. Gartner za­
proponował gwałtowne wtargnięcie 1. Prawdopodobieństwo wystar­
roidiawe były już nieobecne. Wcze- czająco duże do poważnego trakto­
snofameńskie osady to wapienie do oceanu światowego zimnych ar-
ktycznych wód. Sprawa meteorytu wania hipotezy i szukania argu­
płytkowodne, zbudowane z pelle- mentów potwierdzających — późny
tów (wydalin zwierząt bentonicz- jest ciągle aktualna, choć wielu pa­
leontologów i stratygrafów nie w i­ fran i późna kreda.
nych) i szczątków zielenic — cie­ 2. Możliwość nie do pominięcia,
płolubnych glonów. Istotne jest przy dzi potrzeby angażowania żadnej
nagłej przyczyny. Najlepszy dotych­ lecz po dokładniejszych badanich
tym nie tylko to, że ilość rodzin u- — późny ordowik i późny trias.
legła zmniejszeniiu, lecz fakt cał­ czas dowód katastrofy przedsta­
wił wspomniany na początku Alva- 3. Najmniejsze prawdopodo­
kowitej zmiany płytkowodnych bio­ bieństwo — późny perm.
cenoz morskich. Fauna wczesnego rez, prezentując anomalie zawarto­
famenu jest mało urozmaicona, lecz ści metali szlachetnych w warste­
wce „granicznego iłu”, stanowiące­ Tłum. W. Studencki
bogata w osobniki.
go akceptowany powszechnie po­
Najchętniej przyjmowane, „orto­ ziom rozgraniczający kredę i trze­
doksyjne” wyjaśnienie tego wyda­ * J u ż po u k a z a n iu s ię a r ty k u łu M c-
ciorzęd1. W chwrli obecnej znanych L a re n a n a d e s z ły d o n ie s ie n ia o w y n ik a c h
rzenia jako jego przyczynę podaje jest już około 50 profili osadów lą­ n a jn o w s z y c h badań g e o c h e m ic z n y c h
zmianę poziomu morza. Czy dowych i morskich, w których po­ („ S c ie n c e ” v. 222, n r 4624 z 1983 r.). J .
jednak zmiana ta oznaczała wyco­ twierdzono nienormalnie zawyżo­ M. Ł u c k i K. K. T u re k ia n z U n iw e rsy ­
fanie ' się morza z lądu, czy trans­ te tu Y ale d o k o n a li p o r ó w n a n ia p ro p o r­
ną koncentrację metali szlachet­ c ji d w ó ch iz o to p ó w o s m u w e w sp ó łc z e ­
gresję — rozstrzygnąć nie sposób. nych. s n y c h k o n k r e c ja c h m a n g a n o w y c h i w
Pod koniec franu w wielu miej­ Spór skupia się obecnie na kilku p ró b k a c h z w a r s tw y g ra n ic z n e j k r e d a -
scach świata rzeczywiście miała -trz e c io rz ę d z D a n ii i C o lo rad o . W y n ik i
trudnych do rozwiązania proble­ a n a liz w s k a z u ją p ra w ie je d n o z n a c z n ie
mach. Epoka późnokredowa był to n a m e te o r y to w e ». p o c h o d z e n ie w a rs tw
czas stopniowej zmiany klimatu i w z b o g a c o n y c h w ir y d i osm . I n n ą m o ­
2 S tro m a to p o ro id y to w y m a rłe o rg a ­ żliw o ścią je s t e r u p c ja w u lk a n ic z n a , a le
n izm y , z a lic z a n e do ja m o c h ło n ó w ; stopniowej regresji, a . także sukce­ p ra w d o p o d o b ie ń stw o t a k k o lo sa ln e j e-
n a jw ię k s z y r o z k w it o s ią g n ę ły w d ew o - sywnego wymierania wielu wa­ r u p c ji la w y to le ito w e j (b o g atej w iry d )
n ie . żnych grup zwierząt jeszcze przed je s t z n ik o m o m ałe.
ich rozmieszczenie w określonych potrafi jednak wywołać wiele zmian
SCIENTIFIC tkankach. Nierzadko pochłaniają
wyjątkowo dużo cząsteczek cukrów.
Wzmaga się znacznie stopień meta­
w strukturze i czynnościach ko­
mórki. Potwierdza to rolę plejotro-
pizmu w procesie transformacji.

AMERICAN X/1983
bolizmu beztlenowego. Odmienna
jest również zewnętrzna błona ko­
mórek nowotworowych: zawiera
Opisane prace doprowadziły do
kolejnego odkrycia dotyczącego mo­
lekularnej podstawy transformacji.
swoiste antygeny, nadające komór­ Okazało się, że gdy rozmnażające się
kom odrębne właściwości immuno­ komórki nowotworu tracą w jakiś
logiczne. sposób geny wirusa lub gdy geny
Robert A. Weinberg Jest to jedynie początek długiej te ulegają sztucznej inaktywacji,
listy różnic, z której wynika róż­ komórki wracają do stanu . normal­
norodność fenotypów nowotworo­ nego. Oznacza to, że geny wirusa
wych — 'całego zespołu cech struk­ nie tylko inicjują proces transfor­
turalnych i czynnościowych, cha­ macji, ale że dla utrzymania feno­
Molekularna rakteryzujących komórkę nowotwo­
rową. Które z tych cech są istotne
typu nowotworowego niezbędna jest
ich stała obecność i aktywność.
dla stanu nowotworowego, które
podstawa zaś są tylko marginalne? Jeśli ko­
mórka ma 100 takich odmiennych
Podstawa genetyczna
cech, czy każda z nich powstaje Na tym etapie badań można już
nowotworów oddzielnie jako skutek określonego
etapu karcinogenezy? Czy komórka
było wnioskować, że również w in­
nych komórkach nowotworowych, w
przechodząc od stanu normalnego których transformacja nastąpiła nie
do nowotworowego przebywa 100 e- pod wpływem wirusów, działa ana­
tapów, z których każdy ujawnia się logiczny mechanizm. Może komórki
Nowotwory u ludzi inicjuje pewna od­ przez inną zmianę? A może działa wszelkich guzów zawierają niewiel­
mienna od normalnych wersja genów, tu mechanizm bardziej prosty, a ką liczbę genów, których ciągłe
czyli onkogeny. Niekiedy zmiana pole­ mianowicie plejotropowy? Może działanie decyduje o nowotworo­
ga na mutacji punktowej: jeden z ulega zmianie tylko jeden centralnie wym stanie komórek? Jeśli tak,
aminokwasów białka kodowanego przez działający element komórki, który należałoby przyjąć, że podstawa no­
dany gen zastąpiony zostaje innym. jest w stanie wywołać jednoczesną wotworów jest genetyczna; że stan
zmianę wielu cech fenotypowych? nowotworowy utrzymuje się jedynie
Guz nowotworowy składa się z du­ Uzyskane dane przemawiają ra­ pod wpływem genów, nie zaś żad­
żej ilości komórek, które pochodzą czej za tym prostszym mecha­ nych innych „epigenetycznych”
od jednej komórki wyjściowej. Ta nizmem. Już przed 20 laty udało układów regulujących zachowanie
wyjściowa komórka była kiedyś się to stwierdzić przy badaniu kil­ się komórek.
najzupełniej normalna i wypełniała ku drobnych wirusów z grupy Jeszcze 20 lat temu koncepcja ta­
właściwe sobie funkcje w określo­ DNA, inicjujących nowotwory u ka nie była ogólnie przyjęta, mimo
nej tkance, ale w jakiś sposób ule­ niektórych zwierząt. M. Vogt i R. że od dawna innego rodzaju dane
gła zasadniczej zmianie. Wskutek Dulbecco w Kalifornijskim Instytu­ również wskazywały na udział ge­
tej zmiany zaczęła się dzielić i cie Technologii potrafili po raz nów w powstawaniu nowotworów.
mnożyć pod wpływem jakiegoś pierwszy przekształcić komórki Tak więc, mnożyły się materiały
bodźca raczej wewnętrznego, ina­ normalne w nowotworowe na szal­ dotyczące niewirusowości karcinoge-
czej więc niż komórka normalna, ce laboratoryjnej kultury tkanko­ nów, jak różne rodzaje promienio­
która dzieli się wskutek zewnę­ wej. Dodając wirus polio do szalek, wania czy rozmaite czynniki chemi­
trznych bodźców. W końcu komór­ na których rosły fibroblasty (ko­ czne indukujące transformację ko­
ka ta wytwarza miliardy komórek mórki tkanki łącznej) zarodków mórek. Działanie tych karcinoge-
zmienionych, czyli guz nowotworo­ chomika, zauważyli powstawanie nów nie polegało na wprowadzeniu
wy. ognisk czy kolonii komórek zmie­ nowej informacji genetycznej, lecz
Faktem zwrotnym w rozwoju no­ nionych. W odróżnieniu od normal­ na przekształcaniu informacji za­
wotworu jest więc zmiana zacho­ nych fibroblastów, tworzących płas­ wartej w komórkach. Liczne kar-
dząca w komórce wyjściowej. Co kie warstwy grubości pojedynczej cinogeny powodują uszkodzenia w
uwalnia komórkę od normalnych komórki, komórki zmienione zbija­ DNA, prowadząc w ten sposób do
ram rozwojowych? W ostatnich la­ ły się w grube warstwy, jedne nad mutacji. Tak więc również te wy­
tach zaczynają pojawiać się pierw­ drugimi. Po zaszczepieniu tych niki sugerowały, że geny odgrywają
sze odpowiedzi na to pytanie. W zmienionych komórek młodym w karcinogenezie główną rolę.
chromosomach komórek guzów wy­ szczurom u zwierząt powstawały
kryto nowotworowe geny, zwane guzy nowotworowe. Inaczej mówiąc, Można było jednak mówić tylko
często onkogenami. To one są na­ o „sugestii”. Brakowało dowodów
można tworzyć komórki nowotwo­ bezpośrednich. Niezbędny był ekspe­
pędową siłą niekontrolowanego rowe stosując zabieg na normalnych
wzrostu komórek nowotworowych. komórkach rosnących na szalce Pe- ryment bezspornie świadczący o
Te właśnie geny ulegają uczynnie­ triego, można indukować „transfor­ tym, że w komórce nowotworowej
niu przy zmianie komórki normal­ mację”. Od tego czasu indukowanie znajdują się zmienione geny, odpo­
nej w nowotworową. Po aktywiza­ nowotworu przestało być procesem wiedzialne za jej nieprawidłowe za­
cji gen;-' te działają już bez przer­ tajemniczym, zachodzącym jedynie chowanie się. Do tego celu koniecz­
wy, prowadząc do nienormalnego w niedostępnych tkankach zwierzę­ na była analiza bardzo złożonego
zachowania się komórek, do tzw. cia. DNA komórki, nie wystarczało po­
stanu nowotworowego. znanie stosunkowo prostego DNA
Komórki przekształcone wirusem wirusa. Pewną perspektywę w tym
Plejotropizm wykazywały wiele zmienionych kierunku otwierały klasyczne do­
cech, charakterystycznych dla feno­ świadczenia sprzed 39 lat, przepro­
Wiele cech charakteryzuje nienor­ typów nowotworowych. Okazało się, wadzone przez O. Avery’ego, C.
malne zachowanie się komórek no­ że transformację indukują w jakiś MacLeoda i M. McCarty’ego, które
wotworowych. Najbardziej widoczne sposób geny wirusa, segmenty jego dowiodły głównej roli DNA jako
jest ich niekontrolowane mnożenie informacji genetycznej, trafiające nosiciela informacji genetycznej.
się. Poza tym często przyjmują do komórki podczas jej infekcji. Badano dwa szczepy pneumokoków,
one kształt zupełnie inny niż nor­ Informacja ta mieści się w cząste­ z których jeden wywoływał u my­
malne komórki. Przestają też stoso­ czkach DNA wirusa. Infekujący w i­ szy śmiertelne zapalenie płuc. Jaka
wać się do reguł ograniczających rus wprowadza do komórki zwie­ była molekularna podstawa różnicy
rzęcej bardzo nieznaczną ilość DNA, między tymi dwoma szczepami?
może nie więcej niż milionową Badacze ci analizowali ekstrakt ze
R e p rin te d w ith p e rm iss o n . C o p y rig h t (c) część ilości DNA zawartej w chro­ zjadliwych bakterii i -wyizolowali z
1984 b y „ S c ie n tific A m e ric a n ” , In c. A li
r ig h t r e s e r t e d . W szelk ie p r a w a z a s trz e ­ mosomach komórki. Ten niezmier­ niego pewien „transformujący czyn­
żone. nie mały dodatek DNA wirusowego nik”, który przekształcał bakterie
niezjadliwe w organizmy patogeni­ tworowych i stwierdzono aktywność podobieństwo, by kilka tych seg­
czne. Stwierdzono, że transformują­ transformacji. Dawcami ludzkiego mentów trafiło do tej samej ko­
cym czynnikiem jest DNA. Przenie­ DNA były komórki nowotworów mórki. Gdyby aktywność transfor­
sienie cząsteczek DNA powoduje pęcherzy, okrężnicy i płuc, podobnie macji zależała od współdziałania
przekazanie informacji genetycznej jak komórki fibrosarkomy (mięsaka licznych, nie związanych ze sobą
wywołującej zjadliwość, z jednej włóknistego), neuroblastomy (ner- elementów, musiałaby ustać wsku­
komórki bakterii do innej. Dowodzi wiaka zarodkowego), a nawet bia­ tek kolejnych przenosin, współdzia­
to, że DNA jest nosicielem infor­ łaczki. łające elementy uległyby bowiem
macji genetycznej wywołującej Okazało się więc, że istnieje ja­ rozdzieleniu.
swoistą, określoną cechę. kaś właściwość wspólna, zarówno Problem polegał więc ha tym, by .
dla przekształconych fibroblastów znaleźć transformujący segment i
Przenoszenie genów myszy, jak i dla komórek tych zanalizować go. Szczegóły budowy
wszystkich spontanicznie powstają­ DNA narzucały plan odpowiednich
Analogiczny eksperyment przenie­ cych nowotworów człowieka; po­ doświadczeń. Cząsteczka DNA jest
sienia genu przeprowadził 5 lat te­ chodzący z nich DNA wywołuje ten podwójnym heliksem, złożonym z
mu C. Shih w moim laboratorium sam efekt. Co więcej, jeśli DNA z dwóch nici nukleotydów, połączo­
(Instytut Technologii w Massa­ nowotworu okrężnicy człowieka nych w pary. Każdy nukleotyd za­
chusetts Chodziło o odpowiedź na przekształca fibroblasty myszy, zna­ wiera jedną z czterćch zasad: ade­
pytanie, czy można przenieść nowo­ czy to, że transformujące sekwencje ninę (A), guaninę (G), tyminę (T) i
twór z jednej komórki ssaka do in­ zdolne są działać w komórkach róż­ cytozynę (C). Kolejność tych czte­
nej przenosząc DNA. Metodę prze­ niących się od wyjściowych nie tyl­ rech nukleotydów zawiera informa­
noszenia genów między komórkami ko gatunkiem organizmu, ale i ro­ cję genetyczną. Informacja się u-
ssakąw opracowano kilka lat temu, dzajem tkanki. Wreszcie, transfor­ jawnia, gdy jedna z nici DNA ule­
w Holandii. Polega ona na zatrzy­ mujący DNA wydaje się działać ga transkrypcji w kwas rybonuklei­
mywaniu cząsteczek DNA w kry­ plejotropowo, gdyż wprowadzony do nowy (RNA), a ten ostatni ulega
ształach fosforanu wapnia. Umiesz­ komórek biorcy wywołuje szereg translacji na łańcuch aminokwasów
czenie tych kryształów w kulturach cech charakterystycznych dla komó­ tworzących białko. Podejrzewaliś­
komórkowych ułatwia przenikanie rek nowotworowych. Ograniczona my, że różnice między komórkami
DNA do wnętrza komórek. Cząste­ ilość informacji genetycznej dawcy normalnymi a nowotworowymi spo­
czki DNA dawcy łączą się z chro­ wywołuje w komórkach biorcy kil­ wodowane są przez mutację komó­
mosomowym DNA biorcy. ka różnych reakcji, dotyczących rek dawcy wywołaną metylcholan-
Shih zastosował DNA pochodzący sposobu zachowania się, zupełnie trenem.
z mysich fibroblastów, które uległy tak samo jak DNA wirusa polio. Genom komórki ssaka składa się
nowotworowemu przekształceniu z około sześciu miliardów par za­
pod działaniem chemicznego kar- sad DNA. Przeciętny gen zawiera
Bliższe określenie czynnika
cinogenu, metylcholaintrenu. DNA S do 10 tysięcy par zasad. Zadanie
strącano z komórek dawcy razem z transformującego
polegało więc na tym, by oddzielić
kryształami fosforanu wapnia i do­ jeden segment genetyczny, ten któ­
dawano do kultury normalnych my­ Doświadczenia z przenoszeniem ge­
nów przyniosły pewne materiały, ry zawiera czynnik transformujący,
sich fibroblastów, oznaczonych od całej olbrzymiej większości po­
NIH3T3. Po upływie 2 tygodni w ale dąlszy postęp w tej dziedzinie
wymagał poznania specyficznej sek­ zostałego materiału genetycznego
kulturach NIH3T3 pojawiły się og­ komórki. Można tego dokonać dzię­
niska transformowanych komórek. wencji (lub kilku), odpowiedzialnej
za transformację. W owym czasie ki nowej metodzie klonowania ge­
Zbadane mikroskopowo kolonie nów. Z genomu komórki izoluje się
tych komórek okazały się bardzo nie znano jeszcze nawet najbardziej
podstawowej właściwości „czynni­ jeden genetyczny segment i mnoży
podobne do infekcj-i nowotworowej się go, uzyskując tysiące identycz­
wywoływanej przez wirusy. Komór­ ka transformującego” w nowotworo­
wym DNA. Czy mieści się on w nych kopii. Mając taki materiał
ki te zaszczepiane myszom powodo­ można badać sam gen oddzielony
wały występowanie guzów. jednym segmencie DNA, czy też w
kilku niezależnych od siebie ele­ od olbrzymiej złożoności charakte­
Wniosek był jasny. Informacja ryzującej środowisko genetyczne.
kodująca komórkę nowotworową mentach genetycznych, których
zostaje przeniesiona z jednej ko­ współdziałanie jest warunkiem Rozmaite sposoby klonowania ge­
mórki do drugiej za pośrednictwem transformacji? Gdyby w grę wcho­ nów za pośrednictwem czy to plaz­
cząsteczek DNA. Ujawnienie się fe­ dził jeden tylko czynny segment, midów bakteryjnych (małych pier­
notypu nowotworu, co najmniej sugerowałoby to istnienie jakiegoś ścieni pozachromosomowego DNA),
częściowe, wiąże się bezpośrednio z unikalnego genu, funkcjonującego czy bakteriofagów (wirusów zaka­
informacją komórek ssaka chemicz­ podobnie jak inne poszczególne ge­ żających bakterie), opierają się na
nie transformowanych. DNA pocho­ ny całego genomu. wspólnym założeniu. Genom komór­
dzący z normalnych komórek, prze­ Jeden z eksperymentów świad­ ki dzieli się na setki tysięcy seg­
noszony w podobny sposób, nie wy­ czył już o tym, że transformujący mentów. Każdy z segmentów wpro­
woływał efektu. Oznaczało to, że czynnik fnieści się w pojedynczym wadza się do genomu wektora, któ­
sekwencje DNA w nowotworowych segmencie DNA. Ekstrahowano rym często bywa fag lambda, zaka­
komórkach dawcy różnią się o d ' a- DNA z nowotworowych komórek żający bakterie Escherichia coli.
nalogicznych sekwencji w normal­ dawcy i przeniesiono go, w opisany Powstające w komórce bakterii fa­
nych komórkach. Podejrzewaliśmy, powyżej sposób, do fibroblastów gi są mieszańcami: oprócz swoich
że różnice te są skutkiem mutacji myszy. Powstało kilka ognisk prze­ własnych genów zawierają segment
wywołanych w komórkach dawcy kształconych fibroblastów. Jedno z wprowadzonego DNA. Taki zbiór
przez metylcholantren. tych ognisk izolowano i doprowa­ tysięcy mieszańcowych fagów łącz­
W owym okresie nie było jeszcze dzono do powstania bardzo licznych nie zawiera całą informację gene­
rzeczą bezsporną, że powyższe wy­ komórek nowotworowych. DNA po­ tyczną komórki: każda z części
niki mają charakter ogólny: chemi­ chodzący z nich, przeniesiony do wyjściowego genomu trafia do jed­
cznie przekształcone fibroblasty my­ kcmorek normalnych, z kolei powo­ nego lub kilku fagów.
szy wprowadzano do nieprzekształ- dował powstawanie ognisk komó­ Każdy fag może zostać umiesz­
conych komórek tego samego typu. rek nowotworowych. Zabieg ten czony oddzielnie na szalce z E. coli.
Nie można było (wykluczyć, że ob­ powtórzono trzy, a nawet cztero­ Zakażając bakterię tworzy liczne
serwowana przez nas transformacja krotnie; efekt był taki sam. Wska­ swoje kopie. Potomstwo faga zabi­
za pośrednictwem DNA charaktery­ zywało to, że czynpik transformują­ ja komórkę i infekuje sąsiednie ko­
zuje jedynie komórki dawcy i bior­ cy, jaki by nie był, mieści się w mórki, dając w ciągu kilku godzin
cy danego typu i nie 'zachodzi w jednym segmencie, którego integral­ tysiące nowych cząstek faga, zloka­
innych typach komórek. Okazało ność utrzymuje się mimo powtarza­ lizowanych w jednej łysince czy
się, że tak nie jest. Zarówno w na­ jących się przenosin. Kolejne wgłębieniu na szalce bakteryjnej.
szej pracowni, jak i w kilku in­ ekstrakcje i manipulacje z tym Wszystkie fagi danej łysinki stano­
nych powtórzono pierwotny ekspe­ związane rozbijają długie nici ko­ wią jeden klon: pochodzą od jed­
ryment przenoszenia DNA z wielu mórkowego DNA na tysiące drob­ nego przodka. Z każdego klonu
rozmaitych typów komórek nowo­ nych segmentów; jest małe prawdo­ można izolować tysiące kopii wpro-
zbiór DNA chtoniaka kurczęcia

%
onkogen Tj

Ryc. 1. Metodę poszukiwania i izolowania transformującego DNA opracował zespól pod kierunkiem G.M. Coopera.
Przygotowano zbiór obejmujący 200 tysięcy klonów jaga pochodzącego z komórek chloniaka kurczęcia. Zbiór ten okre­
ślany niekiedy jako „bank genów” (w oryginale gene library) podzielono na 10 podzbiorów i sprawdzono DNA każdego
z nich za pomocą pi‘zenoszenia genów. Jeśli po przeniesieniu pojawiały się transformowane komórki, wskazywało to,
że dany podzbiór zawiera poszukiwany DNA; dzielono więc podzbiór z kolei na 10 części testując każdą oddzielnie.
Powtarzając ten zabieg otrzymano w końcu jeden klon faga zdolny do transformowania komórek. Z tego klonu w y­
izolowano gen będący onkogenem chloniaka kurcząt.

wadzonego DNA; otrzymuje się DNA z komórek chloniaka kurcząt, kiego DNA użył próbki zdolnej do
klon każdego segmentu DNA. o którym wiadomo było, że zawie­ rozpoznawania wyłącznie ludzkiego
ra sekwencję transformującą. Sto­ DNA. Próbka ta zawiera sekwencje
Badanie zbioru fagów sując ten DNA przygotowano za tzw. Alu, które rozsiane w całym
pomocą klonowania zbiór mieszań­ genomie występują jedynie w ludz­
Głównym problemem doświadczeń cowych fagów, obejmujący kilkaset kim DNA. Sekwencje Alu zastoso­
z klonowaniem jest identyfikowanie tysięcy klonów. Zbiór podzielono na wane do zbioru fagów pozwoliły
w zbiorze tych nielicznych klonów 10 podzbiorów i metodą przenosze­ zidentyfikować i wyizolować klon
faga, które zawierają interesujący nia genów sprawdzano czy DNA zawierający ludzki DNA. Ludzki
nas DNA. Najwłaściwszą metodą ekstrahowany z każdego z nich DNA, zgodnie ż przewidywaniem,
jest używanie odpowiedniej próbki transformuje fibroblasty myszy. wykazał aktywność transformacji,
takiego segmentu pojedynczej nici Podzbiory, które dały pozytywny zawierał onkogen nowotworu pę­
DNA, którego sekwencja jest bar­ wynik, z kolei dzielono na 10 czę­ cherza.
dzo podobna do sekwencji klonowa­ ści, które sprawdzano podobnie jak Grupa M. Wiglera w laborato­
nego genu. Ponieważ dwie nici czą­ pierwsze podzbiory. Ta metoda wy­ rium Cold Spring Harbor zaczęła
steczki DNA są wzajemnie komple­ kładniczego zawężania zbioru do­ od połączenia bakteryjnego marke­
mentarne (A łączy się z T, zaś C z prowadziła w końcu do jednego ra genetycznego z segmentami DNA.
G), próbka umożliwia powstawanie klonu fagów zdolnych do transfor­ pochodzącymi z komórek ludzkiego
„mieszańców” z pojedynczymi nićmi macji, a więc zawierających trans­ nowotworu pęcherza. Stosując kil­
poszukiwanego DNA. Gdy próbka formujący DNA (ryc. 1). kakrotne przenoszenie genów na
jest znakowana radioaktywnym izo­ Shih, W moim laboratorium, zas­ mysie fibroblasty otrzymali DNA,
topem, można wychwycić i ściśle tosował inne podejście. Zaczął od w którym ludzkiego pochodzenia
zlokalizować łysinkę zawierającą DNA pochodzącego z komórek no­ był jedynie czynnik transformujący
interesujący nas DNA. wotworu pęcherza człowieka. Tego oraz ściśle z nim sprzężony marker
Ta standardowa metoda nie mo­ DNA użył do transformacji komó­ genetyczny. Za pomocą tego DNA
że jednak 'być stosowana, gdy brak rek myszy, a następnie za ich po­ przygotowali zbiór fagów defekty-
próbek o odpowiedniej sekwencji. mocą dokonał transformacji kolej­ wnych. Fagi te zdolne były do nor­
Określić i rozpoznać poszukiwany nej hodowli normalnych komórek malnego rozwoju na bakteriach je­
DNA można tylko wtedy, gdy spra­ myszy. Z tych ostatnich ekstraho­ dynie przy obecności wspomnianego
wdza się jego biologiczną aktyw­ wał DNA, którego użył do przygo­ markera, który uzupełniał defekty-
ność, czyli zdolność do indukowania towania zbioru fagów. Ten ekstrakt wne sekwencje. Wśród nielicznych,
transformacji. Konieczne było zna­ zawierał już bardzo niewiele ludz­ zdolnych do życia fagów, kilka za­
lezienie nowych metod. kiego DNA i to jedynie tego, który wierało poszukiwany segment tran­
Zadanie to podjęły trzy labora­ był bezpośrednio związany z akty­ sformujący.
toria. Wszystkie zastosowały klono­ wnością transformacji. Pozostałe
wanie, ale każde z nich użyło innej segmenty ludzkiego DNA uległy bo­ Onkogeny
metody. Grupa z Instytutu Nowo­ wiem eliminacji przy kolejnym
tworów Dana-Farber, pracująca pod przenoszeniu genów, które selekcjo­ Dzięki temu, że w trzech laborato­
kierunkiem D. M. Coopera, nie u- nowało DNA transformujący. Do riach, trzema różnymi metodami u-
żyła w ogóle próbek. Ekstrahowano wykrycia tej niewielkiej ilości ludz­ dalo się wyizolować transformujący
DNA, aktywność transformacji zos­ Wirusowe onkogeny kryła trzeci onkogen ludzki należą­
tała bezpośrednio związana z okreś­ cy do tej rodziny ras, nie znalezio­
lonymi, oddzielnymi segmentami Doświadczenia z przenoszeniem ge­ no go jednak dotychczas w retro­
DNA. Można już zaprzestać używa­ nów pozwoliły stwierdzić istnienie wirusie. Onkogen ten, oznaczony
nia ogólnikowego terminu, —jakim pewnej kategorii onkogenów i pro­ symbolem N-ras, znaleziono w DNA
był czynnik transformujący. W każ­ toonkogenów. Innej kategorii onko­ różnych białaczek, chłoniaka, ner-
dym z procesów klonowania otrzy­ geny wykryto wcześniej u retrowi- wiaka zarodkowego, nowotworu
mywano jeden segment DNA, za­ rusów, to jest grupy wirusów wy­ okrężnicy oraz kilku mięsaków. Wy­
wierający jeden gen o strukturze wołujących nowotwory u niektó­ stępowanie onkogenów ras w DNA
możliwej do określenia. Klonowane rych zwierząt. Materiałem genetycz­ wielu różnych nowotworów wskazu­
geny miały potężną aktywność bio­ nym retrowirusów jest nie DNA, je, że aktywacja określonego pro­
logiczną. Podczas gdy dwa mikro- lecz RNA, który ulega transkrypcji toonkogenu komórkowego nie ogra­
gramy wyjściowego DNA pochodzą­ w DNA po zakażeniu komórki. U nicza się do jednej swoistej tkan­
cego z nowotworu pęcherza indu­ retrowirusów wykryto jeden gen ki. Ten sam gen może ulec akty­
kowały średnio jedną kolonię trans­ odpowiedzialny za indukcję nowo­ wacji w jednej z kilku tkanek, po­
formowanych komórek, podobna tworów — onkogen. J. M. Bishop, wodując w każdym przypadku inny
masa genów pochodzących z klonu H. F. Varmus oraz ich koledizy z typ nowotworu.
indukowała około 50 000 ognisk. Uniwersytetu Kalifornijskiego Ten stosunkowo prosty wniosek
Zdolność transformowania, przypi­ stwierdzili jednak, że wirusowe on­ ma duże znaczenie. Z punktu w i­
sywana dotąd całemu DNA nowo­ kogeny nie są, w istocie, pochodze­ dzenia biologii molekularnej nowo­
tworowej komórki, zależy od jedne­ nia wirusowego, lecz pochodzą z twory nie są już setką schorzeń, z
go genu. Jest to onkogen — gen no­ komórek. Są to protoonkogeny, któ­ których każde charakteryzuje od­
wotworowy. re dostają się do wirusów w trak­ rębny typ guza. Obecnie wydaje się
Jakie jest pochodzenie ludzkiego cie zakażenia komórek. Włączone natomiast, że istnieją nieliczne me­
onkogenu? Odpowiedź na to pyta­ do genomu wirusa ulegają w jakiś chanizmy molekularne, wspólne dla
nie mogą dać eksperymenty prze­ sposób aktywacji i stają się onko- wszystkich typów nowotworów.
prowadzone w trzech laboratoriach: genami. Gdy retrowirus trafia do Wniosek ten wymaga potwierdzenia
Wiglera, moim oraz M. Barbaeida komórki zwierzęcej, onkogen powo­ w dalszych badaniach — jak do­
w Narodowym Instytucie Nowotwo­ duje jej transformację. Poznano do­ tąd, nieliczne tylko nowotwory
rów. Badano onkogen nowotworu tychczas 17 takich komórkowych człowieka zostały szczegółowo zba­
pęcherza człowieka, izolowany z protoonkogenów, o każdym z nich dane.
nowotworowej linii komórek ozna­ wiadomo, w jakim retrowirusie
czanej symbolem EJ lub T24. Gdy działa jako aktywny onkogen. Określenie mutacji
użyto tego klonowanego onkogenu
jako próbki dla zbadania normal­ Tak więc wydaje się, że istnie­
ją grupy normalnych protoonkoge­ Wiadomo było, że mutacja zmienia
nego ludzkiego genomu, od razu za­ nów oraz ich onkogenicznych po­ nieszkodliwy protoonkogen w czyn­
obserwowano powstawanie mieszań­ ny onkogen, ale charakter mutacji
cowego DNA. Co więcej, okazało chodnych, z których każda w od-
mienny sposób ulega aktywacji. pozostawał nie wyjaśniony. Obecnie,
się, że onkogen oraz odpowiadający gdy dostępne są klony obu wersji
mu gen normalny są tej samej Pierwsza grupa, wykryta metodą
przenoszenia genów, obejmuje on­ genu, można dokładnie zlokalizować
wielkości. Dalsze badanie Obu ge­ mutacje. W zasadzie można by o-
nów prowadziło do wniosku, że są kogeny powstające wskutek muta­
cji protoonkogenów. Druga grupa, kreślić pełną sekwencję nukleoty-
one prawie identyczne, choć nie poznana wcześniej przez wirusolo­ dów w obu genach, obejmującą po
mogła to być absolutna identycz­ gów, obejmuje geny, które w jakiś mniej więcej 5000 zasad w każdej,
ność, gdyż działanie ich było zupeł­ i następnie porównać je ze sobą.
nie różne. Nie były to więc geny sposób ulegają aktywizacji, gdy
trafią do retrowirusa. Obecnie wia­ W praktyce wygodniej jest zacząć
bliźniacze. Trzeba było raczej przy­ domo już, że obie te grupy nie wy­ od zlokalizowania tego rejonu genu,
jąć, że onkogen jest lekko zmodyfi­ kluczają się wzajemnie. Z ubiegło­ w obrębie którego znajduje się sek­
kowaną wersją normalnego genu, rocznych doświadczeń wynika, że wencja decydująca o różnicy. Two­
zwaną często protoonkogenem. niektóre onkogeny nowotworów rzy się rekombinanty między czę­
Prekursor onkogenu nowotworu człowieka są bardzo podobne do ściami obu genów, stosując technikę
pęcherza nie jest jedynym protoon­ onkogenów Przenoszonych przez kil­ inżynierii genetycznej. Takie do­
kogenem w DNA człowieka. Wykry­ ka retrowirusów zakażających świadczenia, w których naśladuje
to dotychczas trzy inne aktywne szczury. Tak np. wspomniany u- się klasyczny podwójny c rossing-
onkogeny oraz odpowiadające im przednio onkogen nowotworu pę­ -over (ryc. 2) podjęły trzy pracow­
protoonkogeny. Dlaczego utrzymują cherza ludzkiego jest bardzo po­ nie: moja, Barbaeida i Wiglera.
się w genomie człowieka geny, któ­ dobny do onkogenu mięsaka Stosując endonukleazy restrykcyj­
re po drobnej modyfikacji są zdol­ Harvey’a, przenoszonego przez wi ne, które tną cząsteczki DNA w o-
ne do transformacji komórek i w y­ rusa; onkogen ten trafił do wirusa kreślonych punktach sekwencji, po­
woływania nowotworów? Dlaczego z genomu Szczura. Oznaczałoby to, dzielono oba geny na segmenty w
organizm przechowuje zarodki swo­ że ten sam protoonkogen może ulec analogicznych punktach. Łącząc za
jej własnej zguby? aktywacji pod działaniem dwóch pomocą ligazy DNA odpowiednie
Na to pytanie brak jeszcze pełnej niezależnych od siebie mechaniz­ segmenty obu genów, otrzymano
odpowiedzi, choć-jedna sprawa jest mów: mutacji w komórkach czło­ dwa geny mieszańcowe, u których
już jasna. Protoonkogeny nie utrzy­ wieka i zakażenia wirusowego u jedna część pochodziła z onkogenu,
małyby się w genomie, gdyby nie szczurów. Znaleziono również drugi druga — z protoonkogenu. Przeno­
odgrywały jakiejś istotnej roli w komórkowy protoonkogen tego ro­ sząc te mieszańcowe cząsteczki na
metabolizmie komórki. Protoonko­ dzaju. Ulega on aktywacji albo fibroblasty myszy sprawdzano ich
geny podobne do ludzkich wykryto przez dostanie się do wirusa Kirste- onkogeniczną aktywność, które ak­
w DNA szeregu ssaków, kurcząt a na wywołującego mięsaka u szczu­ tywność straciły, które ją zyskały.
nawet u muchy owocowej. Proto­ rów, albo przez mutacje prowadzą­ Powtarzając kilkakrotnie Crossing -
onkogeny człowieka musiały więc ce do onkogenów wywołujących u -over na coraz mniejszych segmen­
powstać w okresie, w którym żył człowieka nowotwory okrężnicy, tach C. J. Tabin w moim labora­
jeszcze wspólny przodek człowieka płuc, pęcherza i trzustki oraz nie­ torium stopniowo zmniejszał wiel­
i muchy, czyli przeszło 600 milio­ które mięsaki. kość rejonu decydującego o różnicy
nów lat temu. Utrzymywanie się Jednocześnie stwierdzono ewolu­ między onkogenem pęcherza a od­
onkogenów w ciągu tak długiego cyjne pokrewieństwo między dwo­ powiadającym mu protoonkogenem.
czasu, bez większych zmian, nie ma protoonkogenami komórkowymi, W końcu okazało się, że wprowa­
byłoby możliwe, gdyby nie to, że z których jeden łączy się z wirusem dzenie do protoonkogenu segmentu •
były one i nadal są niezbędne. Nie Harvey’a, drugi — Kirstena. Należą onkogenu o 350 nukleotydach zmie­
wiadomo jeszcze dokładnie, jaka one do tej rodziny genów, ozna­ nia protoonkogen w cząsteczkę ak­
jest ich rola w metabolizmie, ale czanej symbolem ras, którą dokład­ tywnie transformującą. Oznacza to,
pewne dane wskazują na to, że nie badał E» M. Scolnick z kolega­ że sekwencja decydująca o różnicy
kontrolują one rozwój komórek. mi w Narodowym Instytucie Nowo­ między onkogenem a protoonkoge­
Sprawę tę jeszcze omówię. tworów. Ostatnio ekipa Wiglera wy­ nem mieści się w obrębie tego seg-
Białka nowotworowe
1 Zn łl7 I IZT7T7T// / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / /77TT7\ czynny Badanie mechanizmów powstawa­
protoo nk ogen ______________________
nia nowotworów ma za sobą długą
:| nieczynny drogę, od ogólnikowo opisywanych
^ przecinanie czynników genetycznych dó cząste­
V/ / / / / / / / / / / / / / / - / /~77l czek DNA, a następnie do określo­

X nych genów w obrębie DNA. Mo­


głoby się wydawać, że odkrycie w
takim genie dokładnie określanej
^ Tuczenie molekularnej zmiany oznacza za­
i / / / / / / / / / / / / / / / / / / I traci a k t y w n oi i
kończenie poszukiwań. W istocie
najtrudniejsze problemy są jeszcze
przed nami.
\// / / / / / 1 / I ł / / / f / / / / / / / r-żJ z y s k u j e aktywność Choć wiadomo, że powstanie on­
kogenu może prowadzić do nowo­
tworu, nie wiadomo dotąd, w jaki
sposób działa zmieniony gen. Na
2 I Z / / / / / / / /•// / / - V : : y - ć i y / / / / / / / / / / / / / / / /yl t ra c i aktywność czym polega działanie onkogenu?
Podobnie jak inne geny koduje on
|r:rr-\VV::-;:v\v:/:^V:W /////////|y:ivvtV-/t-:::HV>:^vi'o;--:-?i:v| z y s k u je aktywnoźrf strukturę jakiegoś białka. Z prac
zespołu Scolnicka wynika, że liczne
geny z rodziny ras kierują syntezą
segment o 350 zosadoch jednego białka o ciężarze moleku­
z V /;///A J ir7 7 T T 7 //////k 0 ////////////////m traci a k t yw n o ś ć larnym 21 000. Mutacja punktowa,
zaobserwowana w onkogenie nowo­
► glicyna tworu pęcherza, zmienia strukturę
_________________________ G G C______________________ tego białka. Trój zasadowy kodon
wchodzący w skład genu kodujące­
z y s k u j e aktywność go białka określa każdy jego ami­
nokwas. Obserwowana punktowa
EŚ3ZZŻI ► wa I i na
mutacja zmieniła kodon GGC pro­
nt r toonkogenu w kodon GTC onkoge­
nu. Spowodowało to zmianę struk­
Ryc. 2. Aby zidentyfikować mutacją punktową, która przekształca protoon- tury białka — zawiera ono amino­
kogen w czynny onkogen linii komórek EJ raka pącherza, zlokalizowano kwas walinę zamiast normalnej gli­
segment decydujący o różnicy między obu genami, a następnie zbadano sek­ cyny. Jak widać, ta jedna zmiana
wencję obu segmentów. Protoonkogen oraz onkogen (1) przecinano w tym nadaje białku nowe funkcje, które
samym miejscu łącząc powstałe segmenty jak wskazują linie przerywane. gruntownie przekształcają metabo­
Geny powstałe wskutek tej rekombinacji sprawdzono przez przenoszenie, by lizm komórki.
stwierdzić, który uzyskał aktywność, który zaś ją utracił. W ten sam sposób Takie elementy komórki, jak on-
przeprowadzano następne rekombinacje (2) obejmujące coraz krótsze segmen­ kogeniczne białka, są niewątpliwie
ty; okazało się, że o różnicy decyduje segment obejmujący jedynie 350 za­ jądrem procesów nowotworowych,
sad (3). W segmencie tym zachodzi mutacja punktowa: guanina (G) w pro- ale nie wiadomo dotąd, jak one
toonkogenie przekształca się w onkogenie w tyminę (T), co powoduje kodo­ działają. Przypuszcza się, że w ja­
wanie aminokwasu waliny zamiast glicyny. kiś sposób regulują wzrost komórki:
białka protoonkogenu kontrolują
normalny wzrost komórki, onkoge-
nowa wersja białek powoduje
mentu obejmującego 350 nukleoty- Komórkowy protoonkogen, który wzrost nowotworowy.
dów. R. Dhar z Narodowego Insty­ normalnie znajduje się na końcu Gdyby dokładnie zrozumiano
tutu Nowotworów zanalizował ak­ jednego chromosomu, przemieszcza działanie tych białek, można by
tywną oraz nieaktywną wersję tego się na koniec innego chromosomu. próbować jakichś inhibitorów i na
segmentu. Wynik był nieoczekiwa­ W tym nowym położeniu trafia na tej drodze rozwijać terapię prze­
ny. Różnica polega na jednej zasa­ geny kodujące syntezę immunoglo- ciwdziałającą głównemu- defektowi
dzie: guanina protoonkogenu jest w bulin (przeciwciał). Podczas reakcji komórki nowotworowej. Wydaje się
onkogenie zastąpiona przez tyminę. immunologicznej na antygen geny jednak, że defektów jest wiele, że
Oznacza to, że zamiana jednego nu- takie ulegają wzmożonej transkryp­ cnkogenezćfc jest procesem wieloeta­
kleotydu, jedna „punktowa muta­ cji. Najwidoczniej połączenie pro­ powym. Wiele da'nych świadczy o
cja” normalnego genu człowieka, toonkogenu z genem immunoglobu- tym, że zanim normalna komórka
składającego się z 5000 nukleoty- lin rozregulowuje protoonkogen i przekształca się w prawdziwie? no­
dów, przekształca go w onkogen. W wskutek tego nadaje mu nową fun­ wotworową, Ulega kilku niezależ­
ten sposób udało się po raz pierw­ kcję biologiczną. nym od siebie przemianom. Muta­
szy ściśle określić uszkodzenie ge­ W innych przypadkach stwierdzo­ cja punktowa, która daje początek
netyczne, które może prowadzić do no występowanie protoonkogenu w nieprawidłowej wersji jednego biał­
powstania nowotworu człowieka. bardzo licznych kopiach, podczas gdy ka, stanowi jeden tylko krok1 doty­
Być może, że zdarzeniem decydują­ większość genów komórkowych wy­ czący jednego genu. Powstanie on­
cym o inicjacji wielu nowotworów stępuje normalnie w dwóch kopiach kogenu jest prawdopodobnie vła-
jest mutacja protoonkogenu zacho­ na komórkę. Wydaje się, że zwięk­ ruhkiem powstania nowotworu, -ale
dząca w wyniku jakiegoś uszkodze­ szenie liczby kopii i związany z niezbędne jest również przebycie
nia DNA pod wpływem środowiska. tym wysoki stopień ekspresji rów­ innych etapów: onkogen może być
Ostatnio doniesiono o innych me­ nież działają onkologicznie. Inaczej niezbędny, ale bynajmniej nie w y­
chanizmach aktywacji protoonkoge- mówiąc, istnieje szereg mechaniz­ starcza. Stopniowo zaczyna wyła­
nów. Jeden z nich, polegający na mów molekularnych, które narzu­ niać się Obraz innych etapów.
przemieszczaniu części między cają właściwości onkogenu normal­ Okazuje się, że w wielu różnych
chromosomami odkryty został przez nemu genowi. Jeśli chodzi o onko- nowotworach biorą udział dwa róż­
G. L. C. Shen-Ong oraz M. D. geny ssaków, mechanizmem tym ne onkogeny powstałe wskutek róż­
Cole’a w Centrum Medycznym uni­ mogą być mutacje punktowe, prze­ nej aktywacji. Tak np. W. S. Hay-
wersytetu w St. Louis oraz przez mieszczenia chromosomowe oraz ward z Uniwersytetu Rockefelera
R. A. Taub z zespołem w Medycz­ zwiększenie liczby kopii genowych. oraz S. M. Astrin z Instytutu Ba­
nej Szkole Harwardu. Mechanizm Jeśli chodzi o geny łączące się z dania Nowotworów stwierdzili, że
ten działa przy aktywacji protoon­ retrowirusami, transdukowany gen w chłoniaku kurcząt aktywacji ule­
kogenu oznaczonego symbolem może ulec mutacji, albo trafić w ga protoonkogen myc, podczas gdy
■myc, którego aktywną wersję wy­ sąsiedztwo jakiegoś regulatora wiru­ zespół Coopera • znalazł w tych sa­
kryto w myeloma (szpiczaka) myszy sowego, który podnosi poziom jego mych komórkach inny protoonkogen
oraz w chłoniaku Burkitta u ludzi. ekspresji. oznaczony symbolem B-łym ulega­
jący aktywacji. Również w chłonia- Możemy zbadać grupę ludzi za Ta reakcja ujawnia panujący po­
ku Burkitta oraz w jednej z biała­ pomocą ich archetypu, tj. cech, ja­ wszechnie pogląd, iż matematycy
czek człowieka znaleziono dwa kie inni w nich postrzegają i któ­ są ludźmi o tak nadzwyczajnej in­
czynne onkogeny. Tego rodzaju da­ re tworzą pewien typowy obraz. teligencji, że aż niebezpieczni przy
ne sugerują, że wieloetapowy cha­ Dla człowieka z ulicy słowo „mate­ poznaniu, prawdopodobnie nawet
rakter onkogenezy może po części matyk” natychmiast kojarzy się z szaleni i źli. W celu uniknięcia
być skutkiem tego, iż aktywacja wizerunkiem niskiego, łysego bro­ społecznego piętna matematycy roz­
musi dotyczyć kilku różnych: onko- dacza w okularach, roztargnione­ winęli wiele technik obronnych. Naj­
genów. Każdy z onkogenów może go i na pewno niebogatego. Jed­ bardziej skuteczna jest odpowiedź
wywoływać inną zmianę w obrę­ nakże jest to sprzeczne z następu­ Johna Williamsona: „Jestem anali­
bie komórki, a dopiero ich współ­ jącym stwierdzeniem, które można tykiem”. Podobno wywołuje ona
praca prowadzi do fenotypu nowo­ udowodnić na każdym większym takie reakcje, których nawet w naj­
tworu. zebraniu matematyków: Matema­ śmielszych marzeniach nie bylibyś­
Poruszyłem jedynie dwa spośród tycy są całkiem nietypowi. my w stanie sobie wyobrazić.
tematów wymagających dalszego W celu zbadania prawdziwości
badania. Optymizmem napawa fakt, Częściej stosowaną przez mate­
archetypu przeanalizowano grupę matyków odpowiedzią jest przy­
że dane pochodzące z rozmaitych 56 matematyków i stwierdzono, że:
kierunków badań zaczynają rzucać znawanie się do nauczania tauto­
światło na schorzenia, które jeszcze logii. To przeważnie wywołuje rea­
— 2 było niespotykanie wyso­ kcję neutralną, zabarwioną intele­
5 lat temu wydawało się niepozna­ kich,
walne. Ostatnie odkrycia dotyczące ktualnym zmieszaniem, które ma­
— 2 było niespotykanie niskich, tematyk może jakoś wykorzystać.
genów zgadzają się z wcześniejszy­ — 5 było łysych,
mi ustaleniami, opartymi zarówno (Czasami reakcją na wykrycie o-
— 4 miało brody, becności matematyka w jakimś gro­
na danych epidemiologicznych, jak — 32 nosiło okulary inne niż do
i na pracach laboratoryjnych nad nie jest odpowiedź: „W szkole za­
czytania, wsze byłem dtobry z arytmetyki”,
transformacją. Obecnie dostępne są — 52 było mężczyznami.
znakomite metody, dzięki którym która sugeruje, iż matematycy to
postęp może być w najbliższych la­ Wynik ten sugeruje, iż jest tro­ zdziecinniali dostawcy cyfrowych
tach jeszcze szybszy niż dotychczas. chę prawdy w stwierdzeniu, że banałów).
Molekularne mechanizmy nowotwo­ matematycy to często mężczyźni, Inną metodą odkrywania cech
rów powinny być poznane jeszcze którzy noszą okulary. Jednakże wspólnych jakiejś grupie ludzi mo­
przed końcem bieżącego dziesięcio­ stwierdzenie, że matematycy są że być sięgnięcie db literatury pię­
lecia. roztargnieni, jest całkowicie błęd­ knej; odzwierciedla ona, co sądzą
ne. Istnieje pewny dowód, że nie o tej grupie wielcy pisarze, bowiem
Tłum. Aniela Makarewicz kreując swoich bohaterów przypu­
są, lecz niestety nie można się nim
posłużyć, ponieważ prowadzi on do szczalnie korzystają ze źródeł wie­
błędnych wniosków. Z drugiej stro­ dzy niedostępnych innym ludziom.
ny, mimo że matematycy nieko­ W stosunku do matematyków me­
niecznie są biedni, studia matema­ toda ta daje mierne rezultaty.
tyczne nie są najszybszą drogą do Chauser nie znalazł miejsca dla
zdobycia fortuny, chociaż Newton matematyków wśród pielgrzymów
na pewno zrobił duże pieniądze, Canterbury, Dante w „Boskiej ko­
medii” nie uwzględnił ich wśród
newscientist 2 2 /2 9 /X II/1 983
kiedy był ministrem Królewskiej
Mennicy.
Zastanawiający jest fakt malej
liczby kobiet wśród matematyków,
mieszkańców ani Piekła, ani Czy­
śćca, z czego wynika, że wszyscy
muszą być w Niebie. Nie ma żad­
chociaż kobiety od dawna wyka­ nych matematyków w sztukach
John F. Bowers zywały talenty w tym kierunku i Shakeaspeare’a a w sztukach Cze­
nie ma tu żadnej wyraźnej barie­ chowa i Ibsena występują sami le­
ry fizycznej ani psychicznej. Kiedy karze, filozofowie, inżynierowie,
przestudiowano listę matematyków nauczyciele literatury, lecz nie ma­
w jednym z eollege’ów, stwierdzo­ tematycy. Nie biorą oni również u-
no, że kobiety stanowiły 2/7 studen­ dzialu w spokojnym życiu bohate­
Dlaczego tów, lecz 1/13 absolwentów i per­
sonelu... Jeżeli dane te są typowe,
rów Jane Austen, Henry Jamesa
czy George Eliota. W nowelach
wygląda na to, że powodem po­ Grahama Greene’a występują
matematycy rzucenia studiów matematycznych
przez wiele utalentowanych kobiet
sprzedawcy i dziennikarze, a u
Karola Dickensa — złodzieje i mor­
są czynniki pozamatematyczne. dercy. W poemacie Goethego Faust
sq ekscentryczni? Zawodność archetypu polega na
tym, iż jest on świadomą kreacją,
poszukaj ąc drógposzerzenia
swojej wiedzy, też zignorował zu­
prototypowo wymyślonym obrazem pełnie matematyków. Jednakże nie
kogoś, kto jest „bezduszną ma­ jest prawdą, że matematycy są cał­
Aby określić wpływ matematyki na szyną liczącą”. Matematycy rzadko kowicie niedostrzegani, ponieważ
matematyków, trzeba przeprowadzić wznoszą się na wyżyny władzy, astronom Johannes Kepler jest bo­
badania socjologiczne. Ponadto, zanim chociaż jeden z nich, Eamon de haterem opery Paula Hindemitha
odpowiemy n a zasadnicze pytanie, mu­ Valera, został prezydentem Repu­ „Die Harmonie der Welt”, najbar­
simy zdecydować, co rozumiemy pod bliki Irlandii. Aby odnaleźć arche­ dziej znanej ze wspaniałej symfo­
pojęciem „matematyk". Terminu tego typ matematyka, który nie został nii, a bohaterka sztuki George’a
często używa się w ścisłym tego słowa umyślnie sfabrykowany, należy Bernarda Shawa „Profesja Pani
znaczeniu, lecz my powinniśmy posłu­ szukać go w podświadomości spo­ Warren” jest matematykiem i u-
giwać się jego znaczeniem tradycyj­ łecznej. Autor brał udział w wielu niezależnia się od niemoralnego
nym. Przyjmijmy więc, że „matematyk” publicznych spotkaniach i stwier­ bogactwa swojej matki poprzez
jest to osoba, której praca polega dził, że niektóre są typowe. swoją pracę w tej dziedzinie. Sztu­
głównie na tworzeniu, używaniu i nau­ „Proszę mi powiedzieć” — pyta ka ta nie zawiera jednak żadnych
czaniu matematyki, łącznie z pracą zadowolony z siebie dyrektor, po­ ogólnych komentarzy o matematy­
administracyjną z tym związoną. D la­ pijając dużą whisky — „z czego kach.
tego też do matematyków zaliczamy pan żyje?”. Nasze niepowodzenie w osiągnię­
teoretyków fizyki, niektórych filozofów „Jestem matematykiem”. ciu celu za pomocą opisów literac­
oraz niektórych inżynierów. Duża część Zadowolona mina dyrektora na­ kich prowadzi do podjęcia najbar­
naszych rozważań odnosić się będzie tychmiast zmienia się w przeraże­ dziej skutecznej metody socjologów
także do innych naukowców i inżynie­ nie, cofając się wyjąkuje: — badań społecznych. Metoda ta
rów, którzy sporo czasu poświęcają „Och... nigdy nie byłem w tym polega na przetwarzaniu przez sta­
matematyce. dobry...” tystyków wyrywkowych wypowie-
dzi wybranych ludzi na język so­
cjologii. W każdym badaniu doty­
czącym matematyków trzeba wziąć
pod uwagę, że są oni na pewno in­
teligentami, więc powinni być po­
równani z odpowiednio inte­
ligentną grupą kontrolną. Prze­
prowadzono badanie, w którym po­
równano studentów różnych grup
przedmiotowych. Chociaż szczegóły
tego badania nie są dostępne, pew­
ne jest, że matematycy odnoszą ol­
brzymie sukcesy w małżeństwie,
podczas gdy najmniejsze sukcesy
odnoszą socjolodzy. Możemy przy­
pisać tę obserwację faktowi, iż w ie­
lu ludzi studiuje socjologię tylko
dlatego, że nie są pewni swojego
miejsca w społeczeństwie, zaś ma­
tematyka wymaga cech, które są
korzystne również w małżeństwie.
Jednakże badanie to nasuwa pewne
pytanie: Co by się stało, gdyby ma­
tematyk poślubił socjologa?
Z braku dalszych badań przej­
dźmy teraz do bezpośredniej obser­
wacji, tzn. poszukajmy ogólnych
zasad w starannie wybranych ane­
gdotach.
Po pierwsze, zanotowaliśmy, że
stosunkowo wysoki odsetek mate­
matyków to znawcy muzyki, ogro­
mna mniejszość to wykonawcy, z wamy tu terminu „religia” w sze­ ludzi nie mogła ich rozumieć. Ta
czego tylko nieliczni to muzycy rokim znaczeniu, włączając „wia­ sprzeczność dowodzi, że matema­
klasy zawodowej. Z książki „Les r y ’ takie, jak agnostycyzm czy a- tycy są niierozumiani,.
Fondements de la Musiąue dans la teizm. Takie podejście do życia jest Zajmowanie się matematyką przez
Conscience Humaine” jasno wyni­ prawdopodobnie konsekwencją u- dłuższy czas wywołuje głębsze sku­
ka, że uznany dyrygent Ernest An- miejętności przeprowadzania do­ tki, łącznie z rozwinięciem pewnych
sermet był matematykiem, lecz ciekań abstrakcyjnych. zalet: cierpliwości poprzez potrze­
sama książka jest owocem filozofii Ponieważ wyczerpaliśmy rezulta­ bę znalezienia pośredniej strategii
egzystencjalnej, która odrzuca ty poszukiwań w matematyce, spró­ dojścia do celu, osiągnięcia go, a
szczegóły biograficzne. Przyjmuje bujemy teraz podejścia teoretycz­ potem zaakceptowania rozczarowa­
się powszechnie, że muzyczne upo­ nego, tzn. określenia matematyka nia, kiedy strategia zawodzi; skro­
dobania matematyków biorą się z na podstawie jego pracy. mność, która potrzebna jest do o-
podobieństw formy, lecz różnorod­ W porównaniu z innymi dziedzi­ ceniania wartości wyników, jakie
ność stylów muzycznych przeczy nami nauki praca badawcza w ma­ można osiągnąć, ponieważ te z ko­
jednak temu poglądowi. Bardziej tematyce jest bardzo trudna i o- nieczności są ograniczone przez
atrakcyjną alternatywną teorią ceniana na podstawie bardzo wy­ słabość technik matematycznych.
jest, że matematyka i muzyka ró­ sokich wymogów' oryginalności. Po­ Newton wyraził tę myśl w nastę­
wnoważą się w umyśle, przeciwsta­ nadto pewność twierdzeń mate­ pujący sposób: „Nie wiem kim wy­
wiając znaczenie bez emocji wew­ matycznych podważa fakt, iż opar­ daję się światu, lecz dla siebie je­
nętrznej emocji bez wewnętrznego te są one na nie udowodnionych pe­ stem tylko chłopcem bawiącym się
znaczenia. wnikach, a więc całkowicie pu­ na plaży, który od czasu do czasu
ste. Jednakże jasno wytyczone ce­ chce znaleźć gładszy kamyczek lub
Jeżeli wierzyć pogłoskom, mate­ ładniejszą niż zwykle muszelkę,
matycy powszechnie uprawiają le czynią matematykę łatwym prze­
dmiotem nauczania dla każdego, podczas gdy wielki ocean prawdy
sport, prawdopodobnie dlatego, że leży przede mną zupełnie nieod-
skupienie na matematyce jest nad­ kto ją opanował, pod warunkiem,
że przestrzega następującej złotej kryty”.
zwyczaj męczące. Np. G. H. Hardy Podobne uczucie powoduje, że
pracował tylko 4 godziny dziennie, zasady: Nauczyciel powinien nie­ niektórzy ludzie czasami porzuca­
potem grał w tenisa. Jest oczywi­ kiedy inspirować, często oświecać,
zawsze zachęcać. ją matematykę; uczucie, że więk­
ste, że matematycy powinni wybie­ szość problemów matematycznych
rać pomiędzy pracą krótką, skon­ Aby być w zgodzie z tą zasadą, jest zbyt błaha, by zajmowała
centrowaną, a dłuższą, o wiele nauczyciel powinien mieć na uwa­ większą część życia, a wszystkie
mniej efektywną, jednakże niektó­ dze, iż teza, której naucza, musi inne są zbyt trudne. Ostrzeżenie:
rzy wielcy matematycy są w sta­ być prawdziwa, nawet jeśli nie jest
nie pracować w skupieniu przez całkiem jasna, i że zrozumiały, do­ Matematyka jest szkodliwa dla
dłuższy czas. Biorąc pod uwagę, i- kładny wynik jest lepszy niż nie­ zdrowia
lu matematyków uprawia sport, jasny wynik ogólny.
bardzo niewielu osiągnęło w tym Przyjaciele matematyków nie za­ Zanim zajmiesz się matematyką,
wybitne rezultaty, chociaż niektó­ wsze ich rozumieją. Aby to udo­ pamiętaj, że ryzykujesz zdrowiem:
rzy (jak np. Ed Moses i Virginia wodnić, przyjmijmy, że jest to Po pierwsze, wyizolowanie mate­
Wadę) osiągnęli poziom najwyższy. twierdzenie fałszywe, a więc, że matyki z innych dziedzin utrudnia
O wiele łatwiej znaleźć przykła­ matematycy są zawsze rozumiani jej użycie przez ludzi pozbawio­
dy matematyków biegłych w grach przez swoich przyjaciół. Z tego wy­ nych talentu matematycznego, w
umysłowych. Np. John Von Neu- nika, że wszyscy ludzie z pewnej wyniku czego wystąpi frustracja i
mann przetworzył swoje pokerowe przypadkowej grupy rozumieją za­ niezadowolenie oraz skierowanie
doświadczenia w nową dziedzinę sady logiki, które są powszechnie dużej ilości energii na cele poza-
matematyki: teorię gier. Jednakże używane przez matematyków, takie matematyczne.
nagroda matematyka-gracza musi jest np. reductio ad absurdum. Lecz Po drugie, matematycy, jak wię­
być przyznana Emanuelowi Laske- studenci matematyki, którzy zo­ kszość intelektualistów, są podatni
rowi, który był mistrzem świata w stali wybrani dzięki swojej poten­ na „falszywość kategorii”. Być mo­
szachach od 1894 do 1921 r. cjalnej zdolności do używania tych że dlatego, że matematyka nie bie­
Inną wspólną cechą matematy­ zasad, jednak mają z nimi trudno­ rze pod uwągę ocen wartości, nie
ków jest ich duża religijność. Uży­ ści, a więc ta przypadkowa grupa jest ona sztuką. Ponadto, nie sto-
suje metody empirycznej, więc nie mocz jest bardzo stężony i zawiera
jest nauką. Wynika z tego, że nie minimalną jej ilość.
istnieje. A może nie udało na:?. i !e Cyclorana nie jest wyjątkiem, a
udowodnić, -że sztuka i nauka . to dla tej prostej przyczyny, że w
bejmują .wszystkie dziedziny inte­ Nr 798, 1984 tym rejonie świata nie ma płazów
lektualne? Nauki logiczne, któ­ żyjących w środowisku wodnym.
rych metoda polega na dedukcji z Już od ponad wieku australijscy
aksjomatów, są przeszkodą dla ta­ Dr Jean Michel Bader batrakolodzy wiedzą, że próżno by
kiego dowodu. szukać żab w wodach ich konty­
Po trzecie, wzrastająca dojrza­ nentu; spotyka się tu jedynie gatun­
łość myślenia u matematyka po- ki żyjące na ziemi lub na drze­
woduje, że nie dostrzega on trud­ wach.
ności, jakie mają inni bez jego Wyruszywszy z Brisbane na
doświadczenia. Np. matematyk wi­ wschodnim wybrzeżu David S. Liem
dzi, że problem liczb Staje się łat­
wy, jeżeli uwzględnia się go jako
Czy ausłralijska udał się w kierunku północnym, na
tereny, gdzie w zimie wieją pasa­
problem ich funkcji, a nie tylko ty z głębi kontynentu, a wilgoci
liczb jako takich, chociaż nie zdaje
sobie sprawy, że rozwiązanie jest
żabka dostarcza jedynie pora deszczowa,
ale za to niekiedy w nadmiarze —
niezrozumiale dlą każdego, kto je­ dyluwialne deszcze wywołują . po­
szcze nie opanował funkcji. pomoże wodzie, które utrudniają dostęp do
tych obszarów. I tu właśnie David
Po czwarte, poszukiwania mate­ S. Liem — nie wierząc swoim
matyczne prowadzą do nadużywa­
nia analizy logicznej. Np. John von „wrzodowcom"? australijskim kolegom, którzy
twierdzili, że żaby na tym konty­
Neumann obawia! się, że wojna nencie żyją jedynie na ziemi lub
światowa jest nieunikniona. Wg na drzewach — zaczął prowadzić
prawa Murphy’ego wcześniej czy swoje poszukiwania. Przebadał do­
później dojdzie do konfliktu mię­ kładnie masywy górskie Connondale
dzy krajem Układu Warszawskiego W Australii odkryto niezwykle zwierzę: i Blanckall Rangę i... znalazł nie
a krajem NATO, a to doprowadzi żabę, która połyka złożone przez sie­ znaną małą żabkę żyjącą w środo­
do wojny między nimi. W wojnę bie jaja, „wysiaduje” je w swoim żo­ wisku wodnym. Nazwał ją później
włączą się inne kraje, potem jedna łądku, gdzie też rozwijają się wyklute Rheobatrachus silus.
strona użyje broni nuklearnej, aby z nich larwy (kijanki). Po 6 -8 tygod­ Do dalszych badań przyłączyli się
wyrównać siły, obie strony użyją niach przewód pokarmowy matki opu­ wkrótce inni uczeni, tacy jak Hugh
najmocniejszych środków rażenia, szczają - przez otwór gębowy - cał­ Lavery i Keith Mac Donald, którzy
co spowoduje koniec świata. Ta a- kowicie już dojrzale, przeobrażone objęli poszukiwaniami park narodo­
naliza wydaje się prawdziwa, lecz, osobniki. wy Queenslandu. Uzyskano taką
mimo że od ostatniej minęło pra­ Zjawisko to wzbudziło ogromne zain­ liczbę przedstawicieli Rheobatrachus
wie 40 lat, wojna światowa nie roz­ teresowanie gastroenterologów, czyli silus, która pozwoliła na podjęcie
poczęła się. Prawdopodobnie po­ specjalistów zajmujących się fizjologią próby laboratoryjnej ich hodowli
minęliśmy pewne inne czynniki, i patologią żołądka i jelit; aby nie oraz prowadzenie dalszych obser­
takie jak dyplomacja i efekty ana­ dopuścić do strawienia noszonych w wacji w terenie. Dzięki temu do­
lizy strategicznej. Edward de Bono ten sposób jaj, a następnie kijanek, kładnie poznano morfologię, anato­
wprowadził koncepcję myślenia u- organizm żaby wytwarza substancję, mię i tryb życia tego dotąd nie
bocznego, jako środka zwalczania która może się okazać przydatna w le­ znanego gatunku.
użycia analizy. czeniu wrzodów żołądka u ludzi. Rheobatrachus silus pozornie nie
Po piąte, matematyka powoduje różni się od wielu innych żab. Do­
intelektualną wadę zwaną „twar- Wszystko zaczęło się w roku 1973, rosły przedstawiciel tego gatunku
dogłowością”, która polega na prze­ kiedy to indonezyjski batrakolog ma średnio 3,5 cm długości, waży
konaniu, że jeżeli dowód jest skoń­ David S. Liem przybył do Australii przeciętnie 10 g, ma owalny kształt
czony, twierdzenie jest prawdziwe. w celu „polowania” na żaby. Dla­ ciała i płaską główkę o ogromnych,
Matematycy zawsze powinni mieć czego właśnie do Australii? Gdyż bardzo wypukłych oczach. Jego
na uwadze, że prawdziwe być mo­ wśród fauny tego kontynentu spoty­ skórka ma kolor szarozielony z nie­
gą następujące tezy: ka się płazy o niezwykłych cechach bieskawym połyskiem wzdłuż linii
1) może istnieć inny dowód, przystosowawczych do środowiska. grzbietowej; strona brzuszna ma
2) przeciwnik może uważać Australia obfituje w obszary bardzo zabarwienie kremowe, przy czym te
twierdzenie za aksjomat (lub jego suche, a jedynymi terenami, które dwa kolory rozdziela cieniutka jas-
zaprzeczenie) i dyskusja na dany nie cierpią z powodu niedostatku krawożółta linia. Ciało żabki jest
temat jest bezowocna, wody, jest szersza lub węższa stre­ bardzo śliskie, obficie pokryte ślu­
3) przeciwnik mógł użyć w swej fa przybrzeżna na północy, wscho­ zem. Szeroko rozstawione palce
argumentacji fałszywego twierdze­ dzie i południu. W tych warunkach kończyn, spięte błonami plywnymi,
nia, a więc nie będzie mu zależa­ poszczególne gatunki musiały stwo­ sprawiają, że Rheobatrachus silus
ło na jego obaleniu, rzyć „systemy” rozwiązujące ich jest znakomitym, szybkim i — uży­
4) przeciwnik może potrzebować problemy zaopatrzenia w wodę. wając określenia zapożyczonego z
czasu, by przystosować się do wy­ Tak na przykład jeden z nich, terminologii motoryzacyjnej — bar­
niku. należący do rodzaju Cyclorana, w dzo zrywnym pływakiem.
Nasze badania wykazały, że pra­ porze deszczowej gromadzi wodę Badając szkielet i układ mięśnio­
ca matematyków jest ciężka, praw­ w drodze biernej absorpcji za po­ wy żabki stwierdzono trzy główne
dopodobnie nieskuteczna, wykony­ średnictwem skóry. Zwierzę nasią­ jej cechy:
wana w izolacji, nie ma istotnej ka wodą niczym gąbka, zwiększa­ • Rheobatrachus silus jest — po­
wartości dla społeczeństwa, jest jąc znacznie swoją objętość, i dobnie jak niektóre duże ryby —
nieatrakcyjna dla płci pięknej, sła­ przybiera kształt kuli (stąd nazwa: wyposażony w tzw. narząd linii
bo płatna i nie znajduje zastoso­ cyclo — pochodzi od greckiego ku- bocznej. Jest to podskórny kanalik,
wania w zaspokajaniu podstawo­ klas — kolo). W porze suchej na­ przebiegający wzdłuż boków ciała,
wych potrzeb społeczeństwa. Tak gromadzona woda jest stopniowo komunikujący się ze środowiskiem
więc osoba, która podejmuje ten i bardzo oszczędnie zużywana. Or­ zewnętrznym za pomocą otworków
rodzaj zajęcia, chyba musi być eks­ ganizm zwierząt z rodzaju Cyclora­ zwanych porami. Jest on wypełnio­
centryczna? Skoro praca matema­ na wydziela hormon antydiuretycz- ny śluzem i wyścielony nabłon­
tyka nie jest najważniejsza dla ny (ADH), który wpływa na to, że kiem, w którym znajdują się ciał­
społeczeństwa, matematycy są eks­ błony komórkowe komórek pęche­ ka zmysłowe. Ciałka te to położone
centryczni choćby z jednego powo­ rza moczowego stają się bardziej w pewnych odstępach skupienia ko­
du: przez definicję. przepuszczalne dla wody. Dzięki te­ mórek, do których dochodzi gałąź
mu woda z moczu jest absorbowa­ boczna nerwu błędnego. Woda nie
Tłum. Dagmara Dęga na przez organizm, a wydalany wchodzi bezpośrednio do kanaliku
linii bocznej, jedynie styka się w Kolejnym etapem prac było usta­ gadki przyczyni się do wprowadze­
porach ze śluzem. Narząd linii lenie, do jakiej rodziny płazów na­ nia zmian w klasyfikacji płazów te­
bocznej służy do odbierania in­ leży Rheobatrachus silus i tu ba­ go kontynentu. Rodziny należące do
formacji o kierunku i sile prą­ dacze natrafili na pierwsze niespo­ tej gromady różnią się niekiedy tak
du wody. Stanowi on swoisty organ dzianki i komplikacje. Początkowo bardzo pod względem cech morfolo­
równowagi oraz umożliwia zwierzę­ identyfikowano naszą żabkę z pła­ gicznych, że rzeczywiście trudno
ciu orientację przestrzenną, uprze­ taną, czyli żabą szponiastą (Xeno- ustalić ich filogenetyczną historię.
dzając o obecności innych porusza­ pus levis) z rodziny grzbietorodów, W rozwikłaniu problemu pomógł
jących się ciał i ewentualnych prze­ do której na pierwszy rzut oka — jak to się często zdarza — przy­
szkód. rzeczywiście wykazuje pewne podo­ padek. Otóż dwóm zoologom austra­
• Mikroskop elektronowy ujawnił bieństwo. Poza tym oba gatunki lijskim, C. J. Corbenowi i G. J.
jeszcze inny — poza narządem li­ mają główną cechę wyróżniającą: Ingramowi, również udało się zła­
nii bocznej — układ czuciowy, w są wyposażone w narząd linii bocz­ pać kilka żabek z gatunku Rheoba­
który jest wyposażony gatunek nej. Dotychczas jednak przedstawi­ trachus silus i hodowali je w akwa­
Rheobatrachus silus. Otóż na skó­ cieli grzbietorodów spotykano jedy­ rium. Zmieniając w nim wodę stali
rze tej żabki znajdują się ciałka nie w Afryce i Ameryce Południo­ się pewnego dnia świadkami nie­
zgrupowaną na podobieństwo mali­ wej. Gdyby więc Rheobatrachus si­ zwykłego widowiska: zwierzątko
ny. Odbierają one bodźce ze śro­ lus rzeczywiście do niej należał, wielokrotnie powoli otwierało pysz­
dowiska zewnętrznego i przekazu­ stanowiłoby to jeszcze jeden argu- czek i za każdym razem dosłownie
ją do mózgu odpowiednie sygnały • ment na rzecz teorii dryfu konty­ wypluwało miniaturową- żabkę. Tak,
nerwowe, które w korze mózgowej nentów, bowiem przy obecnym żabkę, nie kijankę. Zjawisko było
ulegają zintegrowaniu z informacja­ układzie kontynentów byłoby zupeł­ tak niezwykłe, że uczeni zastana­
mi dostarczanymi przez narząd li­ nie nieprawdopodobne, by mała wiali się, czy cała ta scena nie by­
nii bocznej. Te dwa układy umożli­ żabka przepłynęła najpierw Ocean ła przywidzeniem.
wiają zwierzęciu dokładną orienta­ Atlantycki, by przedostać się z Aby należycie zrozumieć przyczyny
cję w środowisku. Afryki do Ameryki Południowej, a zdumienia Corbena i Ingrama, przy­
potem Ocean Indyjski, by znaleźć pomnijmy sobie sposób rozmna­
• Mikroskop elektronowy ukazu­ się w Australii. Byłoby to możliwe żania się płazów bezogonowych.
je również na skórze przedstawicie­ jedynie w tym przypadku, gdyby te Otóż w przypadku żab jajorodnych
li gatunku Rheobatrachus silus wy­ kontynenty stanowiły kiedyś jedną występuje zapłodnienie wewnętrzne,
loty kanalików biegnących prosto­ całość1. w czasie uchwytu samicy przez
padle do jej powierzchni. Wydoby­ Jednak ta hipoteza szybko zosta­ samca. Rozwój embrionalny trwa
wa się przez nie śluz, zapewniający ła zarzucona. W roku 1974 — w około 15 dni, w zależności od tem­
skórze żabki odpowiednią lepkość. wyniku bardziej szczegółowych ba>- peratury wody. Młode kijanki są
Dokładne poszukiwania i obser­ dań anatomicznych — stwierdzono, wyposażone w układ oddechowy
wacje wykazały, że Rheobatrachus że Rheobatrachus silus wykazuje umożliwiający im życie w środowis­
silus żyje w rejonie rzeki Boulouru- znacznie więcej cech wspólnych ze ku wodnym, z tym że skrzela ze­
ba Creek (26°46’ szerokości geogra­ swoimi krewniaczkami australijski­ wnętrzne występują tylko przez
ficznej południowej i 152° 37° dłu­ mi. Na tym kontynencie żyją trzy krótki, początkowy okres życia lar­
gości geograficznej wschodniej) oraz liczne rodziny płazów, liczące łącz­ walnego, potem zaś zachowują się
że jest zwierzęciem lądowo-wodnym. nie 250 gatunków, z których 180 za­ już tylko skrzela wewnętrzne, ukry­
W rzece przepływa poza jej głównym mieszkuje północną jego część. Naj­ te w komorze skrzelowej. Aparat
nurtem, najczęściej tuż pod po­ ważniejsza rodzina, z której wywo­ gębowy, sposób pobierania pokar­
wierzchnią wody, wynurzając z dzą się dwie pozostałe, to żaby po­ mu oraz budowa przewodu pokar­
niej tylko oczy i kończyny. Ale łudniowe (Leptodactylidae). Stwier­ mowego u kijanki płaza bezogono-
żabka jest w stanie spędzić pod dzono, że mięśnie stóp, ud i gar­ wego różnią się zupełnie od cech
wodą nawet 8 godzin, ukryta wśród dzieli naszej żabki wykazują duże reprezentowanych przez osobniki
roślin wodnych. Na lądzie nato­ podobieństwo do analogicznych dorosłe. W okresie metamorfozy,
miast najchętniej przesiaduje na mięśni przedstawicieli tej rodziny. trwającym trzy miesiące, rozwijają
trawiastym brzegu rzeki lub drze­ Pozostało więc przypuszczenie: mo­ się kończyny (obie pary równocześ­
mie wśród skał. Choć można ją że Rheobatrachus silus jest po pros­ nie, ale przednia para pozostaje
również spotkać w eukaliptusowym tu nie znanym dotąd gatunkiem przez cały okres życia larwalnego
gaju, gdzie niekiedy zagrzebuje si<| australijskich żab południowych ? ukryta pod skórą w komorze skrze­
pod opadłe liście. Jednak temu domniemaniu zaprze­ lowej) i zanikają typowe, swoiste
Najdziwniejsze jednak jest to, że czają istotne odrębności w zakresie dla danej grupy płazów cechy lar­
tak znakomicie przystosowane do muskulatury języka oraz budowy walne; zanik ogona oznacza zakoń­
życia w wodzie zwierzę przeważa­ kręgosłupa (kręgosłup gatunku czenie przemiany. I oto młoda żab­
jącą jego część spędza na lądzie. Rheobatrachus silus ma wyrostki ka, wyposażona już w płuca, może
Pod jednym wszakże warunkiem: poprzeczne). Również przy porów­ wyjść na ląd. Rzeczywistą dojrza­
ziemia musi być dostatecznie wil­ naniu z przedstawicielami dwóch łość osiąga jednak na ogół dopiero
gotna. W przeciwieństwie bowiem pozostałych rodzin stwierdzono — po dwóch latach, kiedy to staje
do swojej krewniaczki z gatunku obok pewnych podobieństw — tak­ się zdolna do przedłużenia gatun­
Cyćlorana nasza żabka przebywając że i zasadnicze różnice. ku. To krótkie przypomnienie nie
na lądzie podczas wielkiej suszy tłumaczy nam jednak dziwnego za­
naraża się na niechybną i szybką Wszystko to doprowadziło do
stwierdzenia, że nie sposób zaklasy­ chowania naszej żabki.
śmierć (w ciągu 1 minuty!). W
przypadku takiego zagrożenia chro­ fikować naszej żabki nie tylko do Istnieją również żaby żyworodne,
ni się w szczelinach i zagłębieniach żadnego ze znanych gatunków, ale ale i wówczas, gdy cały rozwój
skalnych, gdzie zachowują się również do żadnej ze znanych au­ zarodkowy odbywa się w organiz­
resztki wody. stralijskich rodzin płazów. Tak więc mie matki, na świat przychodzą
Rheobatrachus silus żywi się uczeni zaczęli się zastanawiać, czy kijanki, które dopiero po metamor­
głównie owadami, które chwyta nie jest ona przedstawicielem nie fozie przebiegającej już w środo­
bezpośrednio do pyszczka, niekiedy znanej dotąd rodziny — Rheobatra- wisku zewnętrznym uzyskują właś­
tylko pomagając sobie kończynami, chidae? Wiele za tym przemawiała ciwą gatunkowi postać. W każdym
po czym zanurza się i zjada swoją Tymczasem jednak powstawały więc przypadku młode przechodzą
zdobycz pod wodą. wciąż nowe hipotezy. Przypuszcze­ przez stadium larwalne. Natomiast
nia zaczęły sięgać bardzo odległej Rheobatrachus silus nie dość, że
Główni wrogowie naszej żabki to: wydaje na świat osobniki już prze­
czapla (Ardea norae hollandiae), przeszłości: może to właśnie Rheo- obrażone, to jeszcze opuszczają one
wąż wodny (Tropidechis carinatus) batrachide, a nie Leptodactylidae
są przodkami dwóch pozostałych organizm matki tak nietypową dro­
i węgorz (Anguilla reinhardti). gą!
W okresie godowym samiec — rodzin australijskich płazów? Jedno Zupełnie zdezorientowani pano­
jak w przypadku wszystkich innych jest pewne: że rozwiązanie tej zń-
wie Corben i Ingram porozumieli
żab — wabi samicę głosem, który się w tej sprawie z Michaelem Ty-
mimo niewielkich rozmiarów żab­ 1 P a tr z r ó w n ie ż : T o rb a c z e a d r y f k o n ­ lerem z uniwersytetu w Adelaidzie,
ki jest bardzo donośny. ty n e n tó w , „ P ro b le m y ” n r 1/1983. ten jednak nie podzielił ich zdu-
mienia i przypomniał, że pewien Tyler w początkowym etapie je­ W rozwiązaniu tych wszystkich
odkryty przed stu laty w Chile ga­ dynie zredagował wstępny komuni­ trudności przyszedł uczonym z po­
tunek żaby (Rhynoderma Darwinii) kat, który miał powiadomić świat mocą po prostu przypadek. Otóż
również odznacza się nietypowymi nauki o jego odkryciu. Zapropono­ zoologowie z (Brisbane przysłali
zachowaniami. Otóż kiedy z jaj, wał opublikowanie go pismu ame­ Tylerowi samicę Rheobatrachus si­
złożonych przez samicę bezpośred­ rykańskiemu „Naturę”, ale tam lus, a że odbywał się akurat strajk
nio na ziemi, wykluwają się kijan­ tekstu nie potraktowano poważnie bagażowych, spędziła ona na lot­
ki, samiec je połyka i przechowuje i odrzucono go. Ostatecznie komu­ nisku pięć dni, wystawiana na
przez cały okres metamorfozy w nikat Tylera ukazał się w tygodni­ działanie pełnego słońca. Oczywiś­
swych rezonatorach (workach głoso­ ku „Science” i wywołał ogromne cie nie przeżyła tego, a podczas
wych) służących do wzmacniania wrażenie. Tyler otrzymał 1500 lis­ sekcji znaleziono w jej żołądku
wydawanych przez żabę dźwięków. tów od uczonych różnych specjal­ trzy młode, których rozwój nie był
Po przeobrażeniu młodych ojciec ności, którzy domagali się szczegó­ jeszcze w pełni zakończony. Innym
„wypluwa” je na zewnątrz. Sposób łów, a nawet prosili o dostarczenie razem Tyler przypadkiem nacisnął
ten znakomicie przyczynia się do żabek w celu prowadzenia dalszych brzuch innej „ciężarnej” samicy
zachowania gatunku, zapewniając badań. Część środowiska naukowe­ znojdującej się w laboratorium;
potomstwu całkowite bezpieczeń­ go odnosiła się do sprawy sceptycz­ natychmiast wydaliła dwa tuziny
stwo w stadium larwalnym. Zda­ nie, a byli i tacy, którzy nie dawa­ larw w różnym stadium rozwoju.
niem Tylera w przypadku Rheoba- li Tylerowi wiary i wręcz zarzucali Badania przeprowadzone na mlo-
trachus silus zachodziło podobne mu oszustwo. • dych, które stały się ofiarami tych
zjawisko. Wydawało się to tym bar­ Tyler postanowił przekonać opor­ wypadków, umożliwiły sformułowa­
dziej prawdopodobne, że żaby au­ nych. W tym celu następny „poród” nie trzech wniosków:
stralijskie mają szczególnie ciężkie utrwalił na taśmie filmowej, uży­ • czas przebywania zapłodnio­
warunki życia i co za tym idzie — wając do tego celu kamery wyko­ nych komórek jajowych, a następ­
stosunkowo nikłą szansę na wyjście nującej sześć zdjęć na sekundę. nie kijanek w żołądku samicy wy­
poza stadium larwalne: bawoły Obraz uzupełnił szczegółowym ko­ nosi 6 do 8 tygodni;
niszczą tu roślinność, która jest mentarzem: oto żabka wypływa na
miejscem schronienia owadów bę­ • przez cały ten okres Rheoba­
powierzchnię; otwiera pyszczek; jej trachus silus nie przyjmuje poży­
dących pożywieniem żab; larwy przełyk ulega rozszerzeniu, a żołą­
stają się łupem czapli i szczudła- wienia, zużywając nagromadzone w
dek, dotychczas atoniczny, gwałto­ organizmie rezerwy;
ków, a także waranów — olbrzy­ wnie się kurczy (w normalnych wa­
mich gadów z podrzędu jaszczurek; runkach obserwuje się regularne • kijanki w pewnym stadium
amatorami żabich jaj są również obkurczanie się żołądka w celu rozwoju cechują dysproporcje bu­
owady — mrówki, szarańcze i ter- opróżnienia go z treści pokarmo­ dowy: kończyny rosną szybciej niż
mity. wej, ale na czas „ciąży” proces ten reszta ciała.
Ostatecznie w celu wyjaśnienia najprawdopodobniej- ulega zawiesze­ Jednak nadal pozostaje zagadką
wątpliwości przeprowadzono sekcję niu); młode żabki są wyrzucane ko­ miejsce rozwoju młodych — żołą­
owej żabki Rheobatrachus silus, lejno, po jednej, niczym piłeczki dek samicy. A przede wszystkim —
która w tak niecodzienny sposób pingpongowe z ust prestidigitatora, dlaczego Rheobatrachus silus poły­
wydała na świat swoje potomstwo. przy tym w większości przypad­ ka swoje jaja? (Jest ich przeważ­
Tyler, przekonany, że ma do czy­ ków obserwuje się położenie mied­ nie około 40, mają 3,5—1 mm śred­
nienia z samcem, chciał rozpocząć nicowe ((przodowanie pośladków). nicy). Są to jaja mezolecytalne, tzn.
badanie od obejrzenia rezonatorów. I jeszcze ciekawostka: ponieważ komórka jajowa ma wystarczającą
Ale nie znalazł niczego, co by cho­ tym razem „poród” został sprowo­ do pełnego rozwoju ilość materia­
ciaż przypominało ten organ. Nato­ kowany mechanicznym rozwarciem łów zapasowych i nie pobiera żad­
miast w jamie brzusznej stwierdzi* pyszczka żabki, część młodych zo­ nych składników odżywczych z or­
obecność jajników. Żabka nie by­ stała usunięta z żołądka matki ganizmu matki. Dlaczego w takim
ła więc samcem, lecz samicą, w przed osiągnięciem normalnego razie rozwój embrionalny i larwal­
związku z czym hipoteza Tylera nie stopnia rozwoju; okazało się, że je­ ny odbywa się w żołądku samicy?
znalazła potwierdzenia. Niepomier­ żeli przy pojawianiu się kolejnego Czy chodzi tylko o bezpieczeństwo
ne było zdumienie uczonego, kiedy „noworodka” żabka nie czuje jego i ochronę potomstwa przed znisz­
po otworzeniu żołądka przedstawi­ ruchów, to połyka go z powrotem, czeniem? A może jednak to właśnie
ciela gatunku Rheobatrachus silus, przedłużając stosownie do potrze­ środowisko dostarcza młodym ja­
znalazł tam całą gromadę kijanek. by jego pobyt w swoim żołądku! kichś niezbędnych składników roz­
Teraz wszystko stało się oczywiste: wojowych? Jakie mechanizmy za­
dwie maleńkie żabki, które opuś­ Ów film i komentarz przyczyniły bezpieczają zarodki, a potem kijan­
ciły poprzednio organizm matki, się wprawdzie do przekonania scep­ ki przed ich strawieniem, przed­
rozwinęły się w jej żołądku! tyków, ale nie wyjaśniały wcale, co wczesnym usunięciem z żołądka
sprawia, że takie zjawisko jest w matki itp.?
Problem ten omówimy jeszcze ogóle możliwe. A to przecież było W śluzówce żołądka, np. człowie­
szerzej, na razie ograniczmy się do najważniejsze! ka, znajdują się liczne gruczoły
stwierdzenia, na czym przede wszy­ wydzielające sok żołądkowy, w któ­
stkim polega niezwykłość tego roz­ Pierwszym zadaniem na tym eta­
pie zaawansowania prac badaw­ rego skład wchodzi kwas solny i
rodu. Normalnie w żołądku — czych było przygotowanie wystar­ enzymy. Wszystkie te składniki
dzięki obecności kwasu solnego i znajdują się również w soku żołąd­
enzymów — zachodzą procesy tra­ czającej liczby „ciężarnych” żabek,
aby po pierwsze — w drodze sek­ kowym żabki Rheobatrachus silus.
wienne, w związku z czym jaja, a „ Co więc sprawia, że embriony, a
potem kijanki powinny ulec znisz­ cji zbadać mikroskopową struktu­
rę żołądka w różnych stadiach potem kijanki nie zostają strawio­
czeniu. A więc w przypadku Rheo­ ne na podobieństwo pobranego po­
batrachus silus mamy do czynienia przebywania w nim potomstwa
żabki, a po drugie — by przepro­ karmu?
z zupełnie niezwykłym zjawiskiem wadzić drobiazgowe obserwacje ca­
biologicznym! Może to sprawić tylko jedno:
łego procesu rozrodczego, od kopu­ zahamowanie wydzielania soku żo­
Odkrycie to wywołało istną bu­ lacji aż do wydalenia młodych z łądkowego przez cały okres rozwo­
rzę domysłów i hipotez. Niektórzy żołądka samicy. I tu od razu w y­ ju młodych. A następować to mu­
uczeni, a wśród nich również i Ty­ stąpiły poważne trudności, bowiem si pod wpływem pojawiających się
ler, ograniczyli się do stwierdzenia, Rheobatrachus silus jest niezwykle w żołądku żabki zapłodnionych ko­
że „żołądkowa ciąża” tej żabki trudny do ujęcia (między rokiem mórek jajowych. Czy zawierają one
dowodzi, że chodzi tu o zupełnie 1973 a 1978 schwytano zaledwie 39 jakąś substancję, która wstrzymu­
nowy, dotąd nie znany gatunek. sztuk, a 105 dostrzeżono) i źle zno­ je wydzielanie się soku żołądko­
Inni uznali tę niezwykłą cechę je­ si niewolę. Co więcej, wszystkie wego? Chyba tak — rozumował
dynie za argument (chociaż bardzo młode, które ujrzały światło dzien­ Tyler — bo skoro z około 40 poł­
istotny!) przemawiający za uprzed­ ne w laboratorium, kolejno ginęły, kniętych przez samicę jaj przycho­
nio już sformułowaną hipotezą, że prawdopodobnie wskutek nieu­ dzi na świat nie więcej niż 25 ża­
ten płaz jest przedstawicielem od­ względnienia ich potrzeb pokarmo­ bek, może część z nich służy za­
rębnej rodziny — Rheobatrachidae. wych. bezpieczeniu przeżycia pozostałych
i ulega strawieniu, uwalniając ową w gruczołach ślinowych młodych niu wrzodów żołądka u ludzi. I tak
zbawczą substancję? żabek. Cechą, która ją wyróżnia rozwinęła się akcja FROG (For
Jeżeli taka substancja rzeczywiś­ spośród innych prostaglandyn, jest Research of Gastric Acid), przy
cie istnieje — wnioskował dalej jej trwałość (inne w ciągu kilku czym warto przypomnieć, że angiel­
Tyler — musi być możliwe stwier­ godzin ulegają rozpadowi). Tak skie słowo frog oznacza również...
dzenie jej obecności czy to w żo­ więc wiadomo już było, co sprawia, żabę!
łądku żabki-matki, czy to w komór­ że połknięte przez naszą żabkę, za­ Jak powstaje wrzód żołądka? Pro­
kach jajowych, czy też wreszcie w płodnione jaja nie zostają strawio­ dukcja niezbędnego do trawienia
płynie, który stanowi środowisko ne w jej żołądku. Ale pozostaje do sdifu żołądkowego jest sterowana
rozwijających się larw. rozwiązania jeszcze kilka proble­ przez układ nerwowy i hormony. W
Tyler rozipoczął więc kolejny etap mów: dlaczego podczas tej tak nie­ przypadku zaburzeń w ich działaniu
doświadczeń i obserwacji. Do wy­ typowej „ciąży” nie występują gruczoły wytwarzające kwas żołąd­
preparowanego fragmentu żołądka skurcze mięśni żołądka, dzięki któ­ kowy intensyfikują działalność, a
żabki wprowadził wodę pobraną z rym w normalnych warunkach zo­ mechanizmy obronne zawodzą (cho­
akwarium i oto płyn wykazał dzia­ staje on opróżniony z zawartej w dzi tu przede wszystkim o obecność
łanie obniżające kwasotę soku żo­ nim treści pokarmowej, a po wy­ warstwy śluzu, który chroni ścian­
łądkowego. Również w jajowodach dostaniu się młodych na świat me­ ki żołądka przed działaniem soku
stwierdził obecność substancji ha­ chanizm ten zaczyna ponownie żołądkowego). Stąd już prosta dro­
mującej wydzielanie kwasu żołąd­ funkcjonować? Może występuje tu ga do choroby wrzodowej: błona
kowego. działanie hormonu podobnego do śluzowa ulega „erozji”, tworzy się
Pozostało jakościowe określenie produkowanej przez tylny płat nadżerka. W tych warunkach naj­
tej substancji. Tyler posłużył się przysadki oksytocyny, która wywo­ bardziej skuteczną metodą przeciw­
techniką chromatograficzną; jest to łuje u ssaków skurcze macicy (tyle działania chorobie wrzodowej jest
metoda rozdzielania mieszanin w y­ że działającym w analogiczny spo­ ograniczenie produkcji soku żołąd­
korzystująca różnice szybkości w ę­ sób na mięśnie żołądka)? A może kowego. t
drówki poszczególnych składników ponowne skurcze żołądka występują Przed kilku łaty stwierdzono, że
w ośrodkach porowatych. Okazało pod wpływem wzmożonych ruchów takie właśnie działanie mają natu­
się, że owym składnikiem hamują­ młodych żabek, już dojrzałych do ralne prostaglandyny, jednak wszy­
cym wydzielanie się soku żołądko­ wyjścia na świat? Co umożliwia stko rozbijało się o podstawową
wego jest prostaglandyma określana samicy, która podczas rozwoju mło­ przeszkodę techniczną: są to sub­
jako E2 (PGE 2). Jako pochodna dych w jej żołądku nie pobiera żad­ stancje nietrwałe. W tej sytuacji
nienasyconych kwasów tłuszczowych nych pokarmów, przeżycie owych 6 staje się jasne, że wykazująca peł­
może ona wstrzymywać wydzielanie do 8 tygodni? ną stabilność PGE 2 wzbudziła
gastryny, która z kolei stymuluje Ale te sprawy gastroenterologów ogromne zainteresowanie i nadzieje.
wytwarzanie kwasu żołądkowego. już nie interesują. Im chodzi jedy­ Pozostaje tylko dociec, czemu ją
Tyler doszedł do wniosku, że nie o rolę PGE 2 w regulowaniu zawdzięcza, i... podążyć tropem na­
PGE 2 powstaje w śluzie otaczają­ wydzielania kwasu żołądkowego, co tury.
cym jaja, w skórze larw a także może się okazać przydatne w lecze­ Tłum. i oprać. M. A. Bagnowska

NOWOŚCI WYDAWNICZE

Biografie to ry c z n ie , n ie re k la m u je ... N o cóż, p o z o s ta je ty lk o w e stc h n ą ć ,


b y k sią ż e c z k a lu b e ls k ic h b iologów s ta ła się p o c z ą tk ie m i d o ­
b ry m w z o re m d la in n y c h p u b lik a c ji z b liż a ją c y c h n ie w id o m y m
Bogdan Grzeloński: DO NEW YORKU, CHICAGO i lu d z io m św ia t p rz y ro d y . P rz y p o m n ę ty lk o , że w 3 n u m e rz e
SAN FRANCISCO. Szkice do biografii polśko-amerykań- „ P ro b le m ó w ” z m a r c a 1980 r . za m ie ś c iliśm y n o tk ę d o c. d ra
h a b . S e rg iu sz a R ia b in in a p t. „ P o m ó ż m y n ie w id o m y m p o z n a w a ć
skiich. Interpre®, Warszawa 1983. Nakład 20 000 egz., 193 p rz y ro d ę !" . A u to r je s t k ie ro w n ik ie m Z a k ła d u O c h ro n y P rz y ­
str., cena 230 zł. ro d y U n iw e rs y te tu im . M a rii C u rie -S k ło d o w sk ie j w L u b lin ie .
K sią ż k a s k ła d a się z 25 szk icó w b io g ra fic z n y c h , p r e z e n tu ją ­ Z w ra c a m y u w a g ę n a tę p la c ó w k ę lu d z io m i u rz ę d o m , z a jm u ­
c y c h lo sy w y b itn y c h P o la k ó w w S ta n a c h Z je d n o c z o n y c h (od ją c y m się n ie w id o m y m i w P o lsce , (i)
K o śc iu sz k i d o z n a k o m ite g o a r c h ite k ta M a cieja N o w ick ieg o ),
lo sy n ie r a z n ie z w y k le , s k o m p lik o w a n e , b o le sn e ... A u to r — h i­
s to r y k d z ie jó w p o lity c z n y c h S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h — z a j­ Filozofia
m u je się od d a w n a ży ciem P o la k ó w w ty m k r a ju , zw łaszcza
ic h w k ła d e m w ro zw ó j c y w iliz a c y jn y i k u ltu r a ln y A m e ry k i P in .
R zecz n a p is a n a „ d o c z y ta n ia ’', p e łn a n ie z n a n y c h i p a s jo n u ją ­ Bohdan Chwedeńczuk: SPÓR O NATURĘ PRAWDY
c y c h szczeg ó łó w , b o g a to ilu s tro w a n a , (i) (Biblioteka Myśli Współczesnej). PIW, Warszawa 1984.
Wyd'. I., nakład 5000 egz., 270 str., cena 150 zł.
S p ó r, k tó r y p r e z e n tu je a u to r w s w y m p ię k n y m e s e ju
Polityka naukow ym , d o ty c z y sp raw y n a jw a ż n ie js z e j n ie ty lk o d la
filo z o fó w 1 uczonych — p ra w d a je s t b o w iem czy m ś,
co d o ty c z y b e z p o ś re d n io w s z y s tk ic h i zaw sze. Spór
Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Instytut Ba­ o p ra w d ę m a z n a c z e n ie sz czeg ó ln e w cza sa c h , k ie d y ró ż ­
dania Współczesnych Problemów Kapitalizmu: POLI­ n e i s p rz e c z n e k o n c e p c je ś w ia ta i ży cia g ło sz ą się w ła ś ­
TYKA STANÓW ZJEDNOCZONYCH AMERYKI WO­ n ie n o sic ie la m i p ra w d y , zaś sa m o to p o ję c ie — j a k 1 w ie le i n ­
BEC POLSKI W ŚWIETLE FAKTÓW I [DOKUMEN­ n y c h — je s t n a d u ż y w a n e , ro z m y w a n e , o p a tr y w a n e ró ż n y m i
p rz y m io tn ik a m i i u ż y w a n e w c e la c h w ła śn ie z p r a w d ą S prze­
TÓW 1980—1983. Interpress, Warszawa 1984, 270 str., ce­ czn y ch . „W te j s y tu a c ji rze c z y w iśc ie — j a k pisz e a u to r — n ie
na 180 zl. sp o só b o p rz e ć się p y ta n iu , o co w ła śc iw ie ch o d zi, gdy o
cz y m ś m ó w ię, że je s t p r a w d ą lu b że je s t p ra w d z iw e ” . Co w ła ś ­
ciw ie zn acz y , n a cz y m to p o leg a, że ja k ie ś p rz e k o n a n ie je s t
p ra w d z iw e ? A u to r a n a liz u je tr z y g łó w n e s ta n o w is k a filo z o ficz­
Pedagogika n e w o b ec p o ję c ia praw idy i f o rm u łu je ta k ż e sta n o w isk o w ła s ­
n e. S tw ie rd z a m .in . rz e c z n ie z m ie rn ie w a ż n ą , a rz a d k o d o s trz e ­
Sergiusz Riabinin, Małgorzata Olcarnik, Danuta Riabi- g a n ą p rz e z lu d z i t a k ła tw o z w y k le o d w o łu ją c y c h się do „ p r a w ­
d y ” ; o tó ż k a ż d a te o r ia p r a w d y (a w ię c i sp o só b ro z u m ie n ia
nin: SZKOLNE WYCIECZKI PRZYRODNICZE DLA teg o p o ję c ia ) w ią ż e się z p e w n ą o g ó ln ą w iz ją ś w ia ta i z p r z y ­
NIEWIDOMYCH. PRZEWODNIK TERENOWY. Wydaw­ ję tą k o n c e p c ją p o z n a n ia , zaś zw iązk i o w e m a ją ta k ż e c h a r a k ­
nictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1983. Wyd. I., te r in n y , n iż się p o to c z n ie są d zi. N a k o n ie c w re sz c ie a u to r
s tw ie r d z a : „ u z n a n ie ja k ie jś te o rii p ra w d y za s łu s z n ą je s t s p r a ­
cena 65 zł. w ą w y b o ru , k tó r y w o s ta tn ie j in s ta n c ji m a c h a r a k te r w y b o ru
,,U p o d sta w o p ra c o w a n ia k sią ż k i leżało p ra g n ie n ie p o d z ie le n ia w a rto ś c i” . J e s t to m o im z d a n ie m stw ie rd z e n ie o w ie lk ie j w a d z e
się z n ie w id o m y m i p ię k n e m , in te r e s u ją c y m św ia te m p rz y ro d y — b o w iem , j a k m i się w y d a je , w sz y stk o w o s ta te c z n e j m ie rz e z a ­
[...]” — p isz ą a u to r z y w e w s tę p ie te j n ie s ły c h a n ie w a rto ś c io ­ le ż y od w y b o ru w a rto śc i, k tó r y c h m u sim y d o k o n a ć , n ie z a le ż ­
w ej sp o łe c z n ie p ra c y . A u to rz y są b io lo g am i, k tó r z y o d k ilk u n ie od lo g ik i, filo z o fii, n a u k i, ideologii... W k a ż d y m ra z ie , b y
la t z a jm u ją się b a d a n ie m m e to d u d o s tę p n ia n ia p rz y ro d y n ie ­ m óc d o k o n y w a ć w y b o ru , trz e b a d o b rz e p o zn ać, co d o w y b o ­
w id o m y m i n ie d o w id z ą c y m ; k s ią ż k a je s t p ie rw sz ą u n a s teg o ru m a m y — p o le c a m w ięc tę a r c y in te re s u ją c ą k sią ż k ę w s z y s t­
ty p u p o z y c ją i c h y b a n o w o śc ią n a w e t w s k a li św ia to w e j. D zi­ k im , k tó rz y cza se m z a s ta n a w ia ją się n a d ty m in te r e s u ją c y m p y ­
w n e, że ta k ic h p u b lik a c ji n ie z a u w a ż a się, n ie o c e n ia m e r y ­ ta n ie m : cóż Je st p ra w d ą ? (i)
łożenie z ryc. 1 — nietrudno wy­ ciwnikowi podzielenia planszy na
jaśnić. Środkowy obszar można za­ dwa obszary o zbliżonej powierzch­
PROBIERIY pełnić nie więcej niż jednym ka­
mieniem, górny — dwoma, ale tyl­
ko V i Z. Jeśli w ósmym ruchu
ni (czyli na tzw. obszary podobne,
0 których była mowa przed miesią­
cem). Wiąże się z tym oczywiście
w górnym obszarze położony zosta­ pewien schematyzm, ale jest to ce­
gry logiczne nie jeden z dwóch kamieni Z lub cha właściwa wszystkim grom wie-
V, to przeciwnik położy drugi z lochodowym. Początek partii sza­
tej pary kamieni na środku; odpo­ chów jest również znacznie mniej
wiedzią na zapełnienie centralnego ciekawy niż gra środkowa i koń­
obszaru będzie oczywiście zapełnie­ cówka — zarówno dla niedoświad­
Penłomino nie górnej części planszy, czyli
również wygrana.
czonego szachisty, który słabo zna
teorię debiutów i w małym stop­
niu dostrzega związek między
na szachownicy Początkującym pierwsza faza gry
w pentomino wydaje się zwykle
pierwszymi ruchami a późniejszą
sytuacją, jak i dla mistrza, który
niezbyt interesująca — sztampowa gra „z podręcznika”. W przypadku
(2) i mechaniczna. Cztery lub pięć
pierwszych ruchów wykonują więc
pentomina zarówno debiutanci jak
1 rutyniarze są zgodni co do jedne­
na wyczucie — dopiero gdy plan­ go: po położeniu 4—5 kamieni roz­
sza jest częściowo zapełniona za­ grywka szybko wciąga, staje się
Zaczniemy od rozwiązania łami­ czynają analizować sytuację, kom­ pasjonującą łamigłówką. Uwidacz­
główki sprzed miesiąca. Ruch za­ binować i realizować jakąś koncep­ nia się wówczas cecha właściwa
pewniający zwycięstwo polegał na cję. Doświadczeni „pentominiści” wszystkim wartościowym grom: im
położeniu kamienia N w sposób po­ wiedzą natomiast, że na początku dłużej się przyglądać, tym więcej
kazany na ryc. 1. Wybór właściwe­ partii decydującą rolę odgrywa można dostrzec na planszy. Warto
go kamienia nie nastręczał kłopo­ strategia, czyli generalne założenia, więc, jeśli układ kamieni jest do­
tu, bo tylko N umożliwia podział ogólny plan, idea — oparte na doś­ statecznie klarowny, poświęcić nie­
pustej części planszy .na takie dwa wiadczeniu nabytym poprzez długą co czasu ma jego dokładne przestu­
obszary, w których da się położyć praktykę i mające formę ogólnych diowanie przed zdecydowaniem się
przynajmniej po jednym kamieniu. zasad, zaleceń, wskazówek. Na na ruch. Partie turniejowe, kończą­
Nieco trudniejsze . było ustalenie, przykład; należy harmonijnie, rów­ ce się zwykle w 7—8 ruchu, trwa­
które z ośtniu możliwych położeń N nomiernie zapełniać planszę, bo ją nierzadko około pół godziny, przy
jest tym jedynym zapewniającym ułatwia to późniejszą analizę sytua­ czym gros tego czasu przypada na
zwycięstwo. Dlaczego jest takim po­ cji lub nie wolno umożliwiać prze­ 3—4 końcowe posunięcia.

Filologia ż k a je s t zap o w ie d z ią — i p o c z ą tk ie m — d o b rz e p o m y śla n e j se r


r ii h is to ry c z n e j „ P a n o r a m a d z ie jó w P o lsk i — f a k ty i m ity ” ,
k tó r e j p o szczeg ó ln e p o z y c je (w fo rm ie esejó w ) z a jm u ją się w ę ­
Leszek Moszyński: WSTĘP DO FILOLOGII SŁOWIAŃ­ zło w y m i w y d a rz e n ia m i n a s z e j h is to rii, (i)
SKIEJ. PWN, Warszawa 1984. Wyd I, nakład 9750 + 250
egz., 343 str., cena 180 zł.
Historia cywilizacji
P r a c a p rz e z n a c z o n a d la s tu d e n tó w sla w is ty k i, z a in te r e s u je je d ­
n a k w s z y stk ic h , k tó r z y c h c ie lib y p o z n a ć w sp o só b g łęb szy po­ Ilaphaela Lewis: ŻYCIE CODZIENNE W TURCJI u -
c z ą tk i ję z y k a i p iśm ie n n ic tw a sło w ia ń sk ie g o . S zczeg ó ln ie c ie ­ SMANSKIEJ. Przełożył z jęz. angielskiego Witold Rad­
k a w a w y d a ła m i się p r e z e n ta c ja h is to ry c z n o -k u ltu ro w y c h u w a ­
ru n k o w a ń p o c z ą tk ó w p iśm ie n n ic tw a sło w ia ń sk ie g o . Z re s z tą c ie ­ wański. PIW, WARSZAWA 1984. Wyd. I, 194 str. plus
k a w e (choć d la la ik a n ie k o n ie c z n ie ła tw e do p rz e b rn ię c ia , a le ilustracje, cena 350 zł.
j e s t to k s ią ż k a d la o só b z u k ie r u n k o w a n y m i z a in te re s o w a n ia ­
m i) s ą w s z y stk ie p ro b le m y d o ty c z ą c e ję z y k a , k tó r y m p o słu g i­ K o le jn a p o z y c ja n ie o c e n io n e j s e rii P IW -u o ż y c iu c o d z ie n n y m
w a li się p rz o d k o w ie w s p ó łc z e sn y c h n a ro d ó w sło w ia ń sk ic h . M ó­ w ró ż n y c h k r a ja c h i w ró ż n y c h e p o k a c h . N ie b a rd z ie j n ie
w ią c ję z y k ie m s ło w ia ń sk im , t a k n ie w ie le p rz e c ie ż w ie m y o je ­ p rz y b liż a p rz e sz ło śc i i n ie p o k a z u je w s p ó ln y c h ź ró d e ł ro z w o ­
g o ź ró d ła c h ... N ie o z n a c z a to , b y m z a c h ę c a ł do stu d io w a n ia j u n a sz e j c y w iliz a c ji — i z a ra z e m o d m ie n n y c h w a rto śc i, w n o ­
p o d rę c z n ik ó w u n iw e rs y te c k ic h . T en je d n a k , k o g o n a p r a w d ę te
p ro b le m y in te r e s u ją , n ie p o w in ie n p rz e jś ć o b o ję tn ie o b o k sz o n y c h do w s p ó ln o ty lu d z k ie j przez ró ż n e k u ltu r y — j ą k
w ła ś n ie p o k a z y w a n ie „ z w y k łe g o ż y c ia ” lu d z i, ic h o b y czajó w ,
„ W stę p u ...” , (i) p o g ląd ó w , in s ty tu c ji, w o góle ic h c o d z ie n n o śc i w n a jr ó ż n ie j­
sz y c h p rz e p ra w a c h . Ż y c ie T u rk ó w p o w in n o n a s z re sz tą in te r e ­
so w a ć szczególnie, sk o ro h is to r ia T u rc ji ta k ściśle i n ie je d n o ­
z n a c z n ie s p lo tła s ię z d z ie ja m i P o la k ó w ..... Ż y cie c o d z ie n n e w
Historia T u rc ji o s m a ń s k ie j” z a w ie ra o g ro m n y ła d u n e k in fo rm a c ji,
w z b u d z a ją c p odziw d la e r u d y c ji a u to r k i. B y ć m oże p ra c y te j
PANORAMA DZIEJÓW POLSKI. Interpress, Warszawa b r a k „ le k k o ś c i p ió r a ” , a le c ie k a w a ! (i)
1983.' Wyd. I, nakład 100 tys. egz., 174 str., cena 240 zł.
Kosmologia
J e s t to zw ięzły z a ry s d z ie jó w P o lsk i od czasó w n a jd a w n ie j­
sz y c h p o w sp ó łc z e sn o ść (aż p o r o k 1980!), n a p is a n y p rz e z z n a ­
k o m ity c h z n a w c ó w p o sz c z e g ó ln y c h o k re só w i b o g a to , p rz e p ię ­ Olgierd Wolczek: CZŁOWIEK I TAMCI — Z KOSMO­
k n ie ilu s tro w a n y . T a k w ięc n a s z e d z ie je o d czasó w p rz e d h i­ SU. Ossolineum. Wyd. I, nakład 50 tys. egz., 256 str., ce­
s to r ią p is a n ą aż d o p ó źn eg o śre d n io w ie c z a o p isa ł T a d e u sz L u- na 110 zł.
lik , e p o k ą ro z k w itu i u p a d k u R z e c z y p o sp o lite j z a ją ł się H e n ry k
R u tk o w s k i, p o c z ą tk ie m czasó w n ie w o li i p o w s ta n ia m i n a r o d o ­
w y m i — J e r z y S k o w ro n e k , o k re s e m o d p o w s ta n ia sty c z n io w e ­ J e s t to o s ta tn ia k s ią ż k a O lg ierd a W olczka, w y d a n a ju ż po ś m ie r ­
go p o k o n ie c I i w o jn y św ia to w e j — A n d rz e j A jn e n k ie l, w re sz ­ ci A u to ra , z n a k o m ite g o p o p u la r y z a to ra w ie d z y . P o św ię c o n a e-
cie h is to rię P o lsk i L u d o w ej p rz e d s ta w ił J e rz y T o p o lsk i. O d rę b ­ w o lu cji ży c ia p o za Z ie m ią , m o żliw o śc io m is tn ie n ia ży c ia p o za
n y ro z d z ia ł, p o św ię c o n y h is to r ii p o lsk ic h sy m b o li n a ro d o w y c h , Z ie m ią , w re sz c ie — e w e n tu a ln o ś c i o b c y c h c y w iliz a c ji w K o sm o ­
n a p is a ł S te fa n K rz y sz to f K u c z y ń s k i. K s ią ż k a je s t p rz e z n a c z o ­ sie . T ru d n o o c ie k a w sz e te m a ty . A u to r p ró b o w a ł d o k o n a ć s y n ­
n a d la o d b io rc ó w z a g ra n ic z n y c h (stą d w y d a n ie ró w n ie ż w j ę ­ te z y n a jn o w s z y c h w y n ik ó w n a u k o w y c h i z ro d z o n y c h p rz e z n ie
z y k u a n g ie lsk im , fra n c u s k im , h is z p a ń s k im i n ie m ie c k ie m ), j e ­ p o g ląd ó w , czy n ią c to ś w ia d o m ie w sp o só b „ lite r a c k i” i „ le k k i” .
d n a k i d la P o la k ó w w k r a ju , zw łaszcza u czn ió w i sa m o u k ó w , D zięk i te m u k s ią ż k a — n ie p rz e ła d o w a n a sz czeg ó łam i i n ie s k a ­
sta n o w i b e z c e n n ą p o m o c, je s t d o s k o n a ły m „ p o m o c n ik ie m p a ­ żo n a c z ę s ty m u n a s „ s ty le m p o d rę c z n ik o w y m ” — s t a ła się le ­
m ię c i” — je ś li ta k to m o ż n a n a z w a ć . Z a d z iw ia — p o w tó rz ę — k t u r ą d o s tę p n ą d la k a ż d e g o 1 n a p r a w d ę c ie k a w ą . A u to r n a
p ię k n o ilu s tr a c ji i d o s k o n a ły p a p ie r. J e s t to je d n a z ty c h p u ­ sz częście n ie o g ra n ic z y ł się w y łą c z n ie do stw ie rd z e ń p o w sze­
b lik a c ji, k tó r ą m o ż n a bez w s ty d u o fia ro w a ć ro d a k o m z z a g ra ­ c h n ie a k c e p to w a n y c h , s n u je b o w iem ro z w a ż a n ia o p rz y sz ły m
n ic y , d o sk o n a ły p re z e n t! N ie o c e n ia m t u o czy w iście z a w a rto ś ­ czło w ie k u k o sm ic z n y m — H om o g a la c tic u s i m o ż liw o śc ia c h p o ­
c i m e r y to ry c z n e j, h is to r y c y z a p e w n e m o g lib y się sp ie ra ć o w s ta w a n ia W ielkiego K rę g u — k rę g u c y w iliz a c ji g a la k ty c z n y c h
p e w n e u ję c ia , zw łaszcza z z a k r e s u d z ie jó w n a jn o w s z y c h . K s ią ­ p o łą c z o n y c h w s p ó ln o tą ro z u m u , (i)
Ryc. 3.

W opisanej przed miesiącem me­ mienia P np. w lewym górnym ro­ zostało na niej miejsca dla żadnego
todzie analizowania partii zwanej gu najlepszą odpowiedzią jest za­ z pozostałych kamieni? Odpowiedź
przez „psnboministów” niezbyt ele­ pełnienie kamieniem U prawego brzmi: pięć. Na ryc. 4 znajdują
gancko „sekcją zwłok”, do wyjąt­ dolnego rogu — i odwrotnie (choć się trzy przykłady. Czy komuś z
ków należą ustalenia — zwłaszcza w kierunku przeciwnym równie
poparte prostym, przekonywającym skuteczne są jeszcze dwie inne
dowodem — że trzeci ruch był błę­ ewentualności: P na środku lub P
dem rozstrzygającym o porażce. w lewym dolnym rogu). Vz i Zv
Oto czwarty ruch gwarantuje zwy­ oznaczają takie położenie V lub Z,
cięstwo (a więc trzeci jest błędny): że w lewym górnym rogu zostaje
jeszcze miejsce na drugi z tych ka­
mieni. Nietrudno samemu spraw­
A B dzić, że w każdej sytuacji powstałej
po szóstym ruchu wykonanym zgod­
1. Ne6e6f7 2. Ye3f2h3 nie z podanym schematem, gracz B
3. Lc2c5d2 4. Ig4g8 zawsze może zakończyć partię w
ósmym posunięciu.
Przeprowadzenie takiej analizy
partii jak opisana wyżej jest oczy­
W sytuacji powstałej po tych czte­ wiście bardzo trudne w trakcie roz­
rech ruchach (ryc. 2) na planszy grywki. Warto natomiast pamiętać
wyodrębnić można pięć obszarów: o dwu zasadach strategicznych, któ­
centrum, lewy górny róg, lewy bok, re wiążą się z tą analizą. Po pierw­
lewy dolny róg i prawy dolny róg. sze: w końcówce należy, jeśli to
W centrum oraz w lewym dolnym możliwe, tak kłaść kamienie, aby
rogu zmieści się jeden dowolny ka­ po wykonaniu ruchu na planszy
mień, oprócz X; w lewym górnym pozostawało jeszcze miejsce na po­
rogu — każdy pojedynczy kamień, a łożenie parzystej ich liczby. Po
także dwa V i Z obok siebie; w d~ugie: w sytuacjach niejasnych lub czytelników uda się znaleźć choćby
prawym dolnym rogu jest miejsce krytycznych należy umieszczać ka­ jeszcze jeden przykład z pięcioma
tylko na P lub V. Na lewym 'boku mienie tak, aby przeanalizowanie kamieniami zapełniającymi planszę,
istotne jest wyłącznie położenie ka­ powstałego układu było jak naj­ oczywiście całkowicie odmienny od
mienia P — i to takie, które tylko trudniejsze dla przeciwnika. przedstawionych? Warto poszukać
w minimalnym stopniu ogranicza zwłaszcza takich układów, które
„pojemności” lewych rogów, np. Z ilu ruchów może składać się różnią się od przedstawionych na
Pa5b3b5. najkrótsza partia gry w psntom.no? ryc. 4 zestawem kamieni (przynaj­
To pytanie jest starsze niż gra, a mniej jeden jest inny).
Wszystkie możliwości umieszcze­ wiasciwie stanowi jakby „kolebkę” Na zakończenie jeszcze jedna ła­
nia kamienia w piątym ruchu oraz gry. Sformułował je Solo-mon W. migłówka. W sytuacji pokazanej na
najlepsze odpowiedzi gracza B Golomb w połowie lat 50. w nieco ryc. 5 zwycięstwo gwarantuje tyl­
przedstawione są na schemacie (ryc. innej formie: jaką najmniejszą licz­ ko ruch kamieniem P. Proszę zna­
3). Linia łącząca dwa kamienie, np. bę kamieni pentomina można poło­ leźć ten ruch.
P i U oznacza, że po położeniu ka­ żyć na szachownicy tak, aby nie Marek Penszżo
Cena zł 40. -

probierń
FANTASTYKA: ZNIKAJĄCY CZŁOWIEK

Rys. Barbara Winter

You might also like