Professional Documents
Culture Documents
Schiiler — Laube
p rzeło żył
Adam Zassowski
‘Pcotiw m m
" ‘KRAJOWA j
W Zf cQCZQWIE
MEDAL SREBRNY
p. w. k. w poznaniu iszo r.
w
Założona w roku 1874 firma Księgarska
i. mmrniii 2L8[zowie
wydaje od rokta 1891 najtańsze w Polsce
===== wydawnictwo pod nazwą | —:— :
„BIBLJOTEKA POWSZECHNA44
B ib ljo te k a P o w s z e c h n a wychodzi
tomikami, z których każdy stanowi dia siebie
odrębną całość, wyjątkowo obszerniesze dz;eła
składają się z dwóch lub kilku tomików.
Każdy tomik nabywać można w Księgarni ich
broszurowany, lub oprawiony.
Na treść tomików Bibljoteki Powszechnej
składa się wszystko co umysł ludzki zrjąć
potrafi. Więc zawiera ona: dzieła poetyczne,
opowieści, nowele, humoreski, dzieła sceniczne
(tragedje; dramaty, komedje) tak polskich,
jak i obcych pisarzy. Zawiera Bibljoteka
Powszechna dzieła ze wszystkich dziedzin
wiedzy i nauki, jak z historji, historji literatury
i t. p., z nauk przyrodniczych i t. d. Zawiera
podręczniki do nauki języków, — z zakresu
rozmaitych sportów, zabaw i gier, uwzględnia
wszystkie potrzeby życia praktycznego.
m ąm b a u s w ha sfer. 3* g k u i d k i .
Schiller — L a ube
= 0=
Dymitr Samozwaniec
T r a g e d j a histor ycz na w 5 aktach.
N a p o d s t a w i e f r a g m e n tu Schillera
o p r a c o w a n a i u z u p e ł n i o n a pr ze z
Hen ryka L a u b e g o .
P r z e ł o ż y ł A dam Z a s s o w s k i .
ZŁOCZÓW 1930.
NAKŁADEM K SIĘG A RN I WILHELMA ZUKERKANDLA
W spuściznie literackiej Schillera została w ta k
zw a n y m „F ragm encie“ tragedja historyczna na tle sto
su n kó w p olsko-rosyjskich początku w ieku 17. z czasów
Z ygm unta III. — niedokończona z pow odu p rzed w c ze
sn e j śm ierci w ielkiego poety.
M iała ona nosić ty tu ł „D em etrius,“ bohaterem bo
m e m j e j b y ł D y m itr Sam ozw aniec, który młodość
sp ęd ził w Polsce. . .
W tym fra g m e n c ie 1. akt odbyw a się w K rakow ie
na bu rzliw em posiedzeniu sejm u, kończącem się ze rw a
niem go w skutek założonego „veto.“ P rzedstaw iono rzecz
z niezrów naną p r a w d ą i znajom ością p rzed m io tu . In n a
scena w ypracow anej j u ż dyspozycji utw oru przenosi-
nas na daleką północ, w m roźny kra jo b ra z głębokiej
R osji, do k r a ju o zupełnie odrębnej ku ltu rze, bardzo
tra fn ie skontrastow anej z K rakow em . W idać j u z z tych
d w u p rz y k ła d ó w z j a k sum iennem i s lu d ja m i history-
cznem i p rzystę p o w a ł poeta do dziedzin, dotąd piórem
sw em nietkniętych. W szystko zapow iadało utw ór potę
żny, kto w ie czy w śród dzieł d ram atycznych S c h illeia
nie najpotężniejszy, zakrojony na w ielką skalę. Jak d a
lece p ra ca ta zajm ow ała u m y sł poety, dow odzą jeg o
ostatnie chw ile,' kiedy to w p rzed śm ierte ln ej m alignie
w yg ła sza ł jeszcze całe ustępy ze swego, w idać j u z z g o
r y ukochanego, dzieła, którego dokończeniu sm ierc nie
stety stanęła m u na p rzeszk o d zie! (1805)
Goethe, który we w szystkie kiełkujące p o m y sły p o
etyckie swego p rzy ja c ie la byw ał w ta je m n ic za n y . zaraz
p o śm ierci Schillera p ostanow ił w ziąć się do dokończe
n ia tej tragedji, m arząc o tern, aby j ą w ystaw ie wc
w szystk ich teatrach w rocznicę śm ierci wielkiego poety.
O ile je d n a k za p a lił się zrazu do tej, j a k się zdaw ało,
szczęśliw ej m yśli, o tyle p r z y zabraniu się j u z do p i a-
\*
ITT
Z X Z r Si§ irudn0ŚCLami wobec ogrom u p o m y słó w
p o l n e j im a g in a cjisw e g o nieodżałowanego druha. Oka-
, ię’ ze za uzo w *e 0 zam ierzonych szczegółach
planow anego dzieła, aby godnie podołać sw em u w ielkie-
Tnram U ' V t ° W'ft. W łaśnie U okoliczności sa
c i, I n i przeszikodcl m z pom ocą w p ra c y . Skończyło
się na tern, ze skapitulow ał. Niech sp ró b u ją m y śl te
z 1 ealizowac m m , dalej od Schillera stojący .
I tak się tez stało. N a stą p iła fo r m a ln a p o w ó d ź
k ontynuatorów „ D y m itra “ i trw a ła niem al do początku
Z d J ° T eCt\ W / Starczy w p o rzą d k u chronologicznym
p o d a „ ich w bodaj pobieznem zestaw ieniu, aby sie
o leni przekonać. Są to : F ra n z M ai Hz (1817) F rd Bo
dcnsUM flSSt) H . G rim m M i k o %
czesku) G ust K u k n ę (1860), O. F. G ruppe (1861) F r d
Hebbel (1864-6) A d o lf W ilhelm i (1869), E . K u h (1869)
m m i I % CUS < & " > • * • * * * (1S69), H eim - L a n ie
Wo f ; 8/r 2)’ ° ; , Stevers (1880')■ H einr. Z im m erm a n n
1906%
9 0 6 ) .)
p f T (1894)’ 4 Frnz• K aiU (Karlsruhe
obowah oni z m niejszem ■lub w iększem
p ow odzeniem ' sprostać tru d n em u zadaniu;, je d n i sta
rając się byc ja k n a jw ie r n ie jszy m i p la n o w i' Schillera
d ru d zy, j a k np. F r. Hebbel, tw orząc całą rzecz z g r u n
tu na nowo. ' s
D yrektor w iedeńskiego „ B urgtheatru“ d ra m a tu rg
H e n ry k Laube, n a jb a rd ziej może ze w szystk ich obzna-
jo m io n y ze sto su n ka m i polsko-rosyjskiem i, autor u z u
p e łn ie n ia „D ym itra," którego p rz e k ła d p o lsk i tu p o d a
je m y p isze w sw ej przed m o w ie z r. 1872, że g łó w n a
m y sią jego było uratow anie „ D ym itra" dla sceny. S ą
d zi on z całą skrom nością, że p r z y u zu p e łn ia n iu
.fr a g m e n tu " w yrzec się należy m y śli sprostania S chil
lerow i i trzeba z całem zaparciem się wobec n iep rzy -
c ly nego może stanow iska k r y ty k i p r z y s łu ż y ć się tylk o
teatrow i i p u b liczności, która nie zadow oli się 'p r z e d -
*) O b . „ Ś w i a t 11 1906. N r . 4.
staw ieniem tylko samego „tor s a g ale chce całości.
Pociesza się naw et tą m yślą, ze sam Schiller p r z y w y
kończeniu całości z pew nościąby zredukow ał ■swoje
pierw o tn e zam ierzenia i liczyłby się z rzeczyw istością,
bo g d yb y chciał obstawać p r z y sw em p ierw o tn em zało
żeniu, m usiałby zaraz zdać sobie ja sn o spraw ę z lego,
ze „wykonane p r z e z niego p ó łto ra aktu p o chłania j u ż
c a ły personel teatralny, a to p rzecież tylko evizod utw o
ru . Dla p rzed sta w ien ia w teatrze i św iata rosyjskiego
łrzebaby personelu artystów , ja kieg o żaden teatr na
św iecie nie p o sia d a .“
„Gorące p ra g n ien ie" — p o w ia d a Laube — „ u trzy
m a n ia „D ym itra" dla sceny, stało się w końcu m oją
m y ślą prześladow czą." „Pozostawiłem w m ojem w y ko
n a n iu całe p ra w ie „torso“ Schillerów skie aż do zm ia n y
w akcie d ru g im z m a łem i odm ianam i i p rz e sta w k a m i
— niezm ienione. Niech rzecz tak zostanie, aż z ja w i się
j a k i ś w ielki talent, który to „torso“ u zu p e łn i lepici
ode mnie.
Pierw sze przed sta w ien ie „D y m itra " w ukła d zie
Laubego odbyło się w L ip sk u , m iało w y n ik p o m y śln y
i u trzy m a ło się w repertuarze na stałe. Tak sam o było
i na innych scenach. K ry ty k a p o d w pływ em zastrzeżeń
Laubego p r z y ję ła jego pracę na oęół życzliw ie i p r z y
chylnie. Robiła tylko zastrzeżenia co do osoby samego
D y m itra , że m u brakuje „tragicznej w in y " i że bohater
um iera bez „nieprzepartej konieczności." Z a rzu t ten od
p a r ł je d n a k Laube w osobnem p iśm ie , starając się
dowieść, że je s t czysto teoretyczny.
P orów nując m ięd zy sobą dotychczasowe uzu p ełn ie
n ia i przeró b ki, dochodzim y do p rzekonania, że p ra c a
Laubego, ja k o nńelkiego znaw cy teatru, je s t najlepsza
i dla każdego lepszego teatru dostępna. Z redukow ał on
ogrom ną ilość odsłon do 5 aktów, tak że tylko a k t 2
m a dw ie odsłony, natom iast akt 4. i 5. m a tę sam ą
dekorację. Ogromna p o w ó d ź osób została bardzo zrę-
IV.
eznie zm niejszona, król został osobą niem ą, ciem na
osoba d jaka A n d re ja zastąpiona p r z e z Kom łę. Z n ik n ą ł
k n ia ź R om anow , w prow adzony p rz e z Schillera ja k o
p ro to p la sta p a n u ją ce j p ó źn ie j d y n a stji ca rsk iej zapew ne
ze w zględu na d w ór w eim arski. Z n ik n ę ły leź dzięki
L aubem u okropnie poprzekręcane im iona w łasne j a k
„ Z uski“ i „S chniskoj“ (zam . S zu jsk i), „Korela" (zam .
K om la), „M eischek“ (zam . M niszech). W p rze k ła d zie
p o ls k im usunięto słowo „Sm oleńskom “ (zam . Sm oleńsk),
k n ia ź „ W estislow sky“ (zam . M ścicław ski), „N agori“
(zam . N agoj), „M niczek“ (zam . M niszech). „O dowalski“
(zam . O drzyw olski), co j u ż p rzed te m u c zy n ił D r. J.
T retiak w sw oim p rzek ła d zie (rękopis) „ D ym itra ,“ da
nego w e Lw ow ie w r. 1882.
P rzekładu obecnego dokonano, gdzie się dało, r y
tm em ja m b ic z n y m ze w zględu na to, źe o ryginał je s t
p ięciostopow ym jam bow cem często o je d n ą sylabę d łu ż
s z y m : — |v— 1>— Poni e waż je d n a k n a po czą tku
w iersza i ję z y k niem iecki dopuszcza trocheje, dla tego
ilom aez nie zaw sze krępow ał się doborem ja m b ó w ,
w p o lsk im ję z y k u nienaturalnych i u ży w a ł zw ykłego
jednastozgłoskow ca białego.
SC E N A I.
M aryna w c h o d z ą c z t y lu od le w e j do O d rz y w o ls k ie g o .
I cóż tam, w aszm ość?
Odrzywolski w c h o d z ą c z t y l u o d p r a w e j . W sz y stk o z arządzono.
T w y c h zleceń, pani, d o k o n a łe m ściśle.
Na g ło sa ch nam dla K niazia już nie z b ęd z ie ;
S a p ie h a ty lk o n ie d a się pozykać.
M ary n a postępując naprzód.; Czyż śm iałby!
Odrzywolski. T ru d n o , tak i on! Je d n a k ż e
Jako p rzy jaciel ła d u i sp o k o ju ,
Nie z ec h ce c h y b a o p rz eć się sejm iow i
I p ó jd z ie p e w n ie za w iększości w olą.
M aryna. G dy sejm odm ów i nam pom ocy...
Odrzywolski. N igdy!
M aryna. Na w łasną rę k ę pójd ziem . W szak m ożem y...
Odrzywolski s p o g lą d a ją c w p r a w o .
N ad ch o d z ą z K niaziem w asz ro d zic i P rym as!
10 S C H IL L E R - LAUBE.
SC E N A II.
S C E N A III.
Maryna, O d r z y w o l s k i .
S C E N A IV.
S C E N A V.
SCENA VI.
Arcybiskup Gnieźnieński ja k o P ry m as R zeczypospolitej, za nim
je g o kapelan ze złotym krzyżem .
T ak w ięc pom yślnie podąża do końca •
T en sejm burzliwy. Jak najlepszej myśli
I Król i S tany z sobą się rozchodzą,
Szlachta zgodna zaraz się rozbroić,
N iesforny rokosz w prędce się rozwiąże.
L ecz Król sw e św ięte daje przyrzeczenie,
Przyjść w pom oc jeszcze skargom sprawiedliwym
I gdy na w ew nątrz pokój osiągnięto,
Zwracam y oczy na zew nętrzne sprawy.
Pojedyncze głosy. Słuchajcie! słuchać, słuchać, słuchać,
słuchać.
Arcybiskup Gniezn. Czy zgodne z wolą je s t prześw iet
nych Stanów ,
A by kniaź Dymitr, który sobie rości
P raw o do tronu, jako syn Iwana,
S tanął tu w szranki przed Sejm em , chcąc dow ieść
Swych praw do tronu m oskiew skiego?
Liczne głosy. Zgoda.
Mniszech. H onor i słuszność tego się dom aga;
O dm ów ić prośbom takim się nie godzi.
D ow ody roszczeń stw ierdzono naocznie.
Można wysłuchać.
Liczni posłow ie. Musimy wysłuchać!
Lew Sapieha. W ysłuchać znaczy uznać.
Odrzywolski. Nie wysłuchać,
Znaczy nie słysząc, potępić
M arszałek koronny. W ięc niech się stawi przed naszem
Senatorow ie. Niech mówi. [obliczem
26 S C H IL L E R - LA u B E.
Posłowie. C h c em y !
Na znak la sk ą k an c lerza Odźw ierny sejm ow y się oddala.
SC E N A VII.
D ym itr. P o p r z e d n i.
Komła do Mniszeha.
A z atem w o jn a i n a w ła sn ą rę k ę !
M niszech i Odrzywolskl z naciskiem.
O w łasnych siłach!!
Komla. D o dzieła!!!
Dymitr, Mniszech, Odrzyw olski. D o dzieła!!!
Zwracają się do w yjścia, kurtyna zapada.
30 SCHLLLER - LM T B E.
Akt drugi.
W idok n a praw osław ny k la sz to r (m onastyr) p u sty n n e j
■okolicy k ra jo b ra z u nad jeziorem Białem (B iałozierko).
SCENA I.
M a rfa , O lg a , m n is z k i.
SCENA II.
SCENA III.
SCEN A IV.
Hiob — Marfa.
SCENA V.
Marfa sama.
Z M I A N A .
SC E N A VI.
B o rys G o d u n o w w chodzi o d lewej, S a p ie h a o d
prawej.
SCENA VII.
Akslnja, Poprzedni.
Aksilija zjawia się nagle. On już pow raca, zsiada
B o r y s . Szujski? [z konia, Ojcze!
A k s ln ja . Tak, chociaż wieści b ęd ą pew ne,
Czy to fałszywy D ym itr, czy prawdziwy.
B o r y s . T e daw no mam już. W szak widzisz, Sapieho,
Że m oja córka w łaśnie przedstawiając Sapiehę poseł
Jest niespokojna jak i ty. W tym celu [polski —
Szujski, potężny bojar nasz, w yjechał
K onno na przeciw wojsk tych, aby z bliska
Móc się przyglądnąć tem u Dymitrowi.
Szujski mi w ierny i szczery, jak ruski,
Prawdziwy ruski człowiek, jak to złoto.
W dom u mym mieszka jak sługa, pom im o
Że najbogatszy je s t on w całej Rosji.
Ja-m car dla niego, szczyt radości jego
W pobliżu cara być, carowi służyć.
D ym itra znał on jeszcze pacholęciem
Tak samo m atkę jego i rodzica.
Jem u najłatw iej będzie p re ten d e n ta
O cenić jednym rzutem oka. Córko,
U spokój się. Carównie nie przystoi,
W łasnego ojca mieć we wątpliwości.
A k sin ja . T ego nie czynię przecież, drogi Ojcze,
Nie. Przekonanie tw oje czczę głęboko,
Drżę tylko, żeś się m ógł omylić, Ojcze,
48 S C H IL L E R - LAU.BE.
M ógł cię oszukać k to ś tą w iad o m o ścią,
Że w o g n iu spłonął. C u d o w n y ra tu n e k
Z syła n ie k ie d y B óg w y b ra ń co m św iata.
O n m ógł c u d o w n ie z płom ieni p o ż aru
U nieść, ocalić syna caro w eg o .
D la te g o m ta k a n iesp o k o jn a , w ieści
S zujskiego b ę d ą w ażne.
Borys. O tó ż idzie!
W itaj, o pow iedz, coś n ao cz n ie znalazł!
SC E N A VIII.
Szujski, Poprzedni.
Szujski ubrany, ja k p o spolity cliłop, nadchodzi w olno, calujo kraj
szaty carskiej i A ksinji i p a trz y okiem pytającym na Sapiehę.
K u rty n a zapada.
4
50 SCHILLER - LAUBE.
Akt trzeci.
Moskwą. W ielka głęboka k o m n ata n a K rem lu, w sty lu
narodow ym ruskim . Po lew ej przy ścianie w ielka sk rz y
nia. Obok nieco w tyle, stó ł z pap ieram i i przybora-
m i do pisania. Na stole płonąca lam pa w sty lu grecko-
ruskim . Obok sto łu w głąb sceny w ielkie k arło skórą
o bciągnięte. Po praw ej okno. D rzw i środkow e bardzo
szerokie, n a razie zam knięte. Po lew ej drzw i boczne.
Na scenie półm rok.
SCENA I.
SC E N A II. '
Szujski, Borys.
Szujski. Na zdrowie.
Borys odstaw iając kubek. Ach, to ty? Już się w yspałeś ?
Szujski. T ak . Mam p o w ie d zieć dalej ?
B orys. W ie m już dosyć...
Szujski. T y ś był r o z tr o p n y zawsze. W ie cz n a szkoda,
2 e już nie możesz dłużej być n a m care m.
DY M IT R SAMO ZW ANIEC.
Z serca-m ci służył, póki carem byłeś.
Borys. A dziś już z całą tą miłością koniec?
Szujski. Hm!
Borys. I z w iernością.
Szujski. Bóg jed en , car jeden.
Borys. K rótki katechizm .
Szujski. D obry jest, bo krótki.
A jed n ak serce ciągnie m nie tu. Spiesz się
Gmach cały pusty, wszyscy słudzy twoi
Zniknęli, idą do praw ego cara,
A ten na swoim jak śnieg białym koniu
Co mu go Komla podarow ał, pędzi
Niby na skrzydłach. K iedy słońce zejdzie,
Będzie już w Moskwie, będzie już na K remlu,
Masz na to czasu ledw ie ćwierć godziny.
Borys. Pójdź do mnie. Szujski.
Szujski zbliża się — k ró tk a pauza.
B iedaku! ba, druhu,
Kto w górze stoi, prędk o i głęboko
Pada... P auza.
Borys. Kochasz ty dziecko moje
Szujski. T o C herubin!
Borys. Chcesz j ą ocalić?
Szujski. Jeśli będzie można ..
Borys. W stydź się. Ty dużo możesz. Tyś je s t pierwszy
Pośród bojarów i w państw ie. Czy zechcesz?
Pauza.
Szujski plącząc. Gdy b ę d ę tylko mógł, bo car jest
wszystkiemu
Borys g w ałtow nie. W styd, niew olniku! Car i car jedynie!
Szujski. W szak jeszcze wczoraj byłeś k o n te n t z tego.
Borys. Przyprowadź mi tu m oje dziecko.
Szujski. Sam a
Idzie tu.
Borys do S zujskiego. O d e j d ź .
Szujski A ksinję, z lew ej nadchodzącą, całuje w ręk ę.
Nie płacz! W szystko minie. Odchodzi.
54 S C H IL L E R - LALTBE.
SCENA III.
Aksinja, Borys.
SC E N A IV.
SC E N A V.
SCENA VI.
Sapieha. Poprzedni.
S apieha w chodzi z wolna śro d k iem : staje przy niej.
Polacy. T o Sapieha!
Sapieha. Sapieha. Ja tu jestem z polecenia
K orony Polskiej.
Maryna, Otlrzywclskl i poprzedni. Co?
Sapieha. Polskiej K orony.
U wierzytelnił mnie tu król nasz, Zygm unt
U cara Moskwy, czy się zowie Borys,
Czy Dymitr. Borys już ustąpił z tronu, do D ym itra
Tyś na tron w stąpił. Do ciebiem posłany
Chcesz słyszeć, co mi polecono?
Dymitr. Słucham.
Sapieha. W Krakowie przeciw to b ie przem awiałem ,
By Polsce z Rosją nie dać się pow aśnić,
Teraz ty-ś Rosją i mam polecenie
Przyjaźń K orony naszej ofiarować
I dalszy ciąg dw udziestu lat pokoju,
Jeśli tw a wola ?
Dymitr. Tak, to moja wola.
62 S C H IL L E R - LAUBE.
Sapieha. Dalsze zlecenie me ku tem u zmierza,
Aby żądania moich w spółrodaków ,
K tórzy cię siłą zbrojną tu przywiedli,
Poprzeć, jak na ro d ak a ich przystało.
Mają zupełne praw o do zapłaty,
Jakąś w K rakowie głośno im przyrzekał.
Oymitl’. I jej dotrzym am .
Szujski. No, w edle możności.
Sapieha. W edług możności. Mam być pośrednikiem .
Oilrzywolski. Nigdy!! My w olne wojsko, a K orona
Nic na obczyźnie nie ma do kazania!
M yśmy panam i Moskwy! My jedynie!
P olacy. M yśm y panam i Moskwy! My jedynie!
Koinla. Nie tylko wy, i nam się coś należy!
Szujski. I my, R osjanie, mam y tu coś także
Do pow iedzenia. W szakżeśmy tu w domu.
Otlrzywolski z Pniakami. Myśmy panam i!!
M aryna. Dym itrze, każ odejść
Pośrednikow i!
O drzywolski i Polany. Precz z nim !
Dymitr. On zostanie,
O n pożądany. Szujski, dać posłowi
D ach i ochronę!
Ollrzywolski. T o zdrada! W ychodźm y!
Do szabel, b ra c ia ! To się dzieje.
O bsadzajm y K rem el!
I bram y m iasta! Teraz, młody carze,
Będziem paktow ać szablą i ołowiem.
V ivat Marina, Russiae regina!
M aryna, O drzyw olski i P olacy, trzaskajcie w szable odcliodzą.
SCENA VII.
SCENA VIII.
Dymitr i Sapieha.
SC E N A IX.
Szujski. Poprzedni.
Szujski. G ońcy juź p ę d zą , carze, do K aługi.
Sapieha. W ię c byw aj zdrów ! P o w ró cę p rz e d w ieczorem ,
P rz y n io sę w ieści.
Dymitr. B ędziesz pożąd an y .
S apieha odchodzi.
SCENA X.
Dymitr i Szujski.
P auza.
S C E N A XI.
Aksinja, Poprzedni.
Aksinja. I czego ż ą d a ?
Szujski. C h c e o sz k a tułk ę sp y ta ć
Dymitr. Czy to t w o j a ?
Aksinja. Panie, nic nie mam , prócz tego, co dajesz:
T o ciało Ojca, i s c h r o n w m o n as ty rz e
Dymitr. A w iarę w życie, jeśli d a ć to w o ln o ?
S c h r o n już ci ojciec zostawił. Czy nie tąk ?
Aksinja. O n chciał tak.
Dymitr. A o s ta tn ia wola j e g o
Musi s p e łn io n ą być. W e ź tw ą spuściznę.
H ałas z p raw ej u dołu.
Szujski. Czy słyszysz! Spieszy do okna.
Dymitr. C o to?
Szujski. T łu m k o z ac tw a widzę,
Biegnie, ścigany tutaj przez Polaków ,
K o m la zeskoczył z konia. T a m d o czarta!
Polacy m ają p rz ew a g ę i zmietli
K ozaków . Carze, to chodzi o ciebie,
P o la cy cały K re m e l obsadzili,
Biorą w niewolę. R atu j się. Pójdź za m ną!
Dymitr. C o ? Mam się c h ro n ić ucieczką. Jam car jest;
DYMITR SAMOZWANIEC. 67
Co właśnie wkroczył n a ojcowski zam ek.
P r z e d ro z ru c h a m i m am u c ie k ać z zam ku,
S r o m o t n ie u ciec? Nie. Zwołaj tu ruskich,
Ile ich zdołasz pozbierać...
Szujski. Tak, carze!
o d c h o d z i n a lew o .
W ie lk a w rz a w a w g łę b i z b liż a się
A ksinja. Przez t e k o m n a t y dojdzie s tą d do bramy,
P oza dziedziniec, na zewnątrz...
Dymitr. D ziękuję,
SCE NA XII.
SCE N A XIII.
P o p r z e d n i. O d r z y w o ls k i z P o la k a m i.
w chodzą środkiem .
SCENA XIV.
Szujski z Rosjanami. Poprzedni.
K u rty n a zapada.
Akt czw arty.
W ie lk a sa la n a K re m lu . W ś ro d k u sc e n y w ie lk i, n a
d w ie k u lis y s z e ro k i, o d stę p o trz e c li s to p n ia c h . Za te m i
k u lis a m i d r u g i w y ższy o d stę p , o tr z e c h s to p n ia c h , s ię
g a ją c y d ale k o w g łąh . D alej w g łę b i b a lk o n n a w o ln em
p o w ie tr z u z w id o k ie m n a w ie ż e K re m lu . Z a p rz e d n im
o d stę p e m z a sło n a , o d d z ie la ją c a p rz e d n ie d w ie k u lis y od
ty ln e j części s a li, o ile z a sło n a t a j e s t sp u sz c z o n a . T e
r a z z a s ło n a t a p o d n ie s io n a . —P o le w e j i p ra w e j s tr o n ie
p r z e d n ie j czę śc i sa li s t o j ą d w a w ie lk ie k rz e sła .
SCENA I.
Hiob, S z u js k i.
SCENA ir.
SC E N A III.
Dymitr. P oprzedni.
Dymitr w górze. M a t k o , o m a t k o !
Marta. S y n u m ó j, m ó j s y n u !
Dymitr schodząc po stopniach.
N ajpierw do n ó g tw ych. A p o te m do serca.
Marta cofa się o k ro k , gdy D ym itr się zbliża, w p atru je się
osłupiałem i oczyma i w oła do siebie.
Czy o n to ?
76 SCHILLER - LAUBE.
Dymitr. W idzę wreszcie to oblicze.
T oś ty, coś była przy mnie w rozm yślaniach
K lasztornych, m atko: »Co pow ie m ateczka?«
Mówiłem sobie »Gdy się dowie o tem ?
Przyjdzie, położy ręk ę mi na głowie
Błogosławiącą, będzie mnie okrywać
Pocałunkam i po oczach i ustach.
D ym itr sp o strzeg a je j w yraz tw arzy.
Marfa. W ięc tyś mym synem ?
Dymitr. O tak, o tak, m atko.
Marfa bierze go obnrącz 7,a głow ę, oddala ją, drżąc, odsłania
m u włosy ze skroni i wroła zakryw ając sobie oczy: O, B oże!!
Olga. po cicbu. Marfo, Cała Rosja patrzy!
Panuj nad sobą.
Dymitr pow staje. Jakto? nie poznajesz?
Olga. Poznała, ale traci głowę, pom nąc
Na groźne chwile cierpień lat szesnastu.
Dymitr. Podaj mi dłoń swą, aby krew nam wspólna
W zajem nie z sobą mogła się pow itać.
M arfa podaje mu pow oli ręk ę, ale w zdraga się, gdy D y m itr jej
dotknął.
O m atko, m atko, słusznie mówił Komla,
Źe po chłopięciu mało pozostaje
Gdy do lat m ęskich dojdzie.
Marta chłodno. T ego nie wiem.
Ja chcę spokoju. Odeślij stąd wszystkich,
Bym tylko z tobą mogła to'ro zw ik łać,
Co poplątan e leży w mojej duszy.
Szujski. Car i carow a chcą pozostać sami,
Aby sw obodnie serca swe otworzyć!
W szyscy odchodzą w ty ł ku g ó rze, gdzie Szujski zaciąga zasłonę.
Tylko Olga zostaje przy M arfie.
Szujski z poza zasłony w oła na Olgę
Musisz wyjść także...
Marfa. Zostanie.
Szujski. Z o s t a n ie .
Zaciąga zasłonę.
DY M ITR SAM O ZW ANIEC. 77
SC E N A IV.
SCE N A V.
SCENA VI.
SCENA VII.
K om la, Dymitr.
SCENA VIII.
S z u j s k i , P o p r z e d n i , po tem P r o k o p .
SCENA IX.
Akt piąty.
Ta sam a dekoracja. Tylna zasłona tak samo
zapuszczona. Ciem na noc.
SCENA I.
SC E N A II.
Szujski, Poprzedni.
SC E N A III.
D y m itr sa m j ed e n .
U s p o k o je n i e Bóg mi w se r c e zsyła.
Nic się nie lęk a m i już nie spodziew am .
G d y b y m bvł takim , k tó r y się urodził
Na z d o b y w a n ie i p rz e w r o ty świata,
W ziąłb ym n i e p i a w o ś ć w lew icę, a w p ra w ą
Po rw ał miecz, ab y w y r ą b a ć m m wszystko,
W y k o s ić w koło, co mi stoi w drodze,
A p o zw ycięstwie czynić śm iało wszystk o
Co dusza p ragnie. Ale jam m e z tak ic h .
Tam dzieck o m n ic h ó w i m u szę um ierać, _ _
Bo na m y c h b a r k a c h cięży mi niepraw ość,
G o t o w e n a śm ierć badź-że, se r c e moje,
W chodzi A ksinja, za nią p o stęp u je Szujski.
SC E N A IV.
Odelindzi
D y m itr s a m o z w a n ie c , g
Dymitr. Aksinjo, chwila ro z stania n ad ch o d z i
A ksinja. Nie!
Dymitr. S c h o d z ę z świata. N ad szedł czas rozstan ia
W y zn a ć ci chciałem, dzie w eczko koc h ana ,
Ześ se r c a m e g o była cichem szczęściem.
A ksinja zakryw a sobie oczy.
D ługo-m nie wiedział, ja k ie są kobiety,
I gdy n ie d a w n o do nich się zbliżyłem, ’
L ę k m n ie ogarnął. P o t e m cie bie-m ujrzał
I t e n zaciszny św iat mi się otworzył.
K tó ry mężczyznę uszlachetnia, wznosi,
C ichą błog ością i głęb o k im czarem.
Z egnaj! Ze wszystkiem p o ż eg n a ć się muszę,
Ze wszelką władzą i jej m a je sta te m ,
K tó r y już do m n ie należał...
Aksillja. O , nigdy.
Oyinitr. T o mi przynosi ulgę. P o tr z e b u ję
T y lk o sp o k o ju dla sa m e g o siebie,
R o z stać się z t o b ą ciężko mi, o ciężko.
Czy wspo m nisz k ied y o b ied n y m Dymitrze,
j a k się w s po m in a s tr a c o n y c h przyjaciół?
A ksinja. Nie pytaj o to. Ja walczę, Dym itrze,
Z najw iększem m o je m uczuciem. — D o ciebie
S e r c e m nie ciągnie, a prz ecież o d p y c h a cicho
W sp o m n ie n i e ojca. Bo tw oje przybycie
Było zarazem śm iercią m eg o ojca.
Dymitr. Widzisz więc* Cóż mi, cóż mi p o ko ro n ie
G d y ciebie trac ę! Cóż mi p o tern życiu,
Gdy ty o d e m n ie zostaniesz daleko.
Cóż mi p o życiu. W ie m to, wiem to dobrze,
Ze uważałaś, najmilsza Ąksinjo,
Mnie za g o d n e g o sw eg o zaufania,
S w o je g o .. se rca i swojej... miłości
Aksiflja p rzery w a z głębokiem oddaniem się.
Miłości, tak, D ym itrze! — Przebacz, Ojcze!
Z głębi słychać silny odgłos trą b i bębnów.
Tylna odsłona podnosi gię.
S C H IL L E R - LAUBE.
96
SC E N A V,
SCENA VI.
H iob sk in ął na przychodzącą z
z a trz y m u je n a p rz e d n i ^ w d ó ł. H io1j id z ie za
H iobem i s t a ,,
= ‘£:.:'.S ,
Komla.
- S
7*
100 S C H IL L E R - L A U BE.
Dymitr. Bogu chwała,.. D uszę m am już wolną,
Ciało n ie c h p r a w o m p a ń s tw o w y m ulegnie!
Bierzcie m e życie. Daję je z p oko rą .
P ro k o p , w y s tę p u j! O k u p m e be zpra w ie
Uczciwą śm iercią! Ż e g n a jc i e ! !
P rzy s ło w ie „ śm ie r ć5ą “ Szujski daje znak. P ro k o p daje o gn ia.
D y m itr upada.
Nlarta, Olga, flksiuja razem . D ym itrz e!!!
Aksinja p o d b ieg a do D ym itra, k tó r y zsu w a s ię po ram ionach klęczącej
D y m itrz e! widzisz m nie jeszc ze ?
Dymitr. Bądź zdrowa.
Aksinja. T y ś m oje m sło ń c em na niebie, jam tw oja
D y m itr um iera.
-Marta i Olga w o ła ją D ym itrze! cisn ą c s ię do z w ło k j e g o ,
załam ując r ęce.
Marta Z w yrazem w ielkiego bólu. Czemuż, Dym itrze, nie
byłeś m ym syn em !
Szujski p o ch y la sm u tn ie g ło w ę , z b liża s ię do zw ło k , sta je
i m ów i złam anym g ło se m .
S z lac hetn y człowiek zapłacił s.wem życiem,
Źe nie szedł p r o s t o do R u r y k a rodu.
O św ie ć nas Boże, znaleść zn ow u c ara
T a k sz lac h etn e g o , j a k o t e n m łodzieniec...
W cz a sie o sta tn ic h słó w daje znak P a tr ja c h a ku g ó r z e, w t y le ,
a w te sło w a w p adają bębny i trą b y .
K urtyna zapada.
BIBLIOTEKA
N A R O O O W A