You are on page 1of 6

„Badania terenowe w gminie Stara Kamienica –

problem integracji lokalnej społeczności, 6-12 lipca 2009”


– Raport z badań

Przeprowadzając badania na terenie Kopańca interesowało nas jak przebiegają interakcje


między grupą „artystów” i „miejscową ludnością”. W rzeczywistości mieszkańców wsi
(faktycznie są nimi i „artyści”, i „tutejsi”) można by podzielić na wiele więcej grup. Spośród
społeczności wsi da się jednak wyróżnić „miejscowych”, którzy mieszkają w niej od
urodzenia lub przybyli wkrótce po wojnie i „nowych” – przybyszów z dużych miast
i zagranicy. „Nowi” mogli przybyć do Kopańca wiele lat temu, jednak nadal, dla „starych”
pozostają nowymi mieszkańcami wsi. Domy „starej” i „nowej” ludności są mniej więcej
rozłożone odpowiednio na obszarze dołu i góry miejscowości. Większość przybyszów
zamieszkuje odleglejsze od centrum, uważane za gorsze z powodu odległości do np. sklepu
i kiepskich ziem, obszary. Dla przyjezdnych jednak górne obszary mają wartość związaną
z odosobnieniem (a trzeba pamiętać, iż odgradzanie się „terenem prywatnym” nie sprzyja
w budowaniu pozytywnych relacji z „tutejszymi”), przestrzenią i widokami. Równocześnie
posiadłości bywają niekiedy przemieszane, a tendencja kupowania domów niżej przybiera,
z powodu braku wolnych miejsc na górze, na sile. „Nowoprzybyli” wydają się
„miejscowych” inni z powodu odmiennego trybu życia. Nie zajmują się rolnictwem (choć
w Kopańcu już mało kto z niego żyje), mieszkają w „dziwnie” położonych domach, są często
majętni i wykształceni. Cechuje ich inne spojrzenie na Kopaniec, który uważają,
w przeciwieństwie do wielu mieszkańców, za atrakcyjne miejsce zamieszkania. Wśród nich
znajdują się zupełni „odmieńcy” – „artyści” – „przybysze” o specyficznych
zainteresowaniach i działalności. Postawa „przybyszów” nie do końca jest we wsi
zrozumiana, choć nie spotykają się oni z przejawami jakiejkolwiek agresji. Równocześnie
„nowi” dostrzegają „dziwność” u „miejscowej społeczności”, która nie docenia
wartościowych starych posiadłości i walorów turystycznych. Niektórzy mogliby posądzić
„tutejszych” o zbytni konserwatyzm i zacofanie (np. nie chcieli słuchać rad Norberta).
Grupy „starych” i „nowych” – wyróżnione na podstawie daty przybycia do wsi i trybu życia
– żyją obok siebie, a interakcje między ich członkami, w dużej mierze, zależą od osobistych
stosunków między pojedynczymi osobami.
Interesującą nas grupą, wyróżniającą się spośród innych przybyłych, są „artyści”.

„Artyści”

Grupa „artystów” nie jest jednolita, choć być może jest tak postrzegana. „Lokalna
społeczność” wyróżnia ją spośród „nowych”, przybyłych z miasta, mieszkańców, określając
ich terminami: wykształceni (z powodu ukończenia studiów i specyficznej postawy),
nauczyciele (z powodu wykonywanego zawodu wielu z nich). Nadal pozostają również
„przyjezdnymi”. Ludzi tych łączy wyższe wykształcenie, miejskie pochodzenie, zamiłowania
artystyczne, niekiedy zbieżne gusta, kontakty towarzyskie i wspólne inicjatywy, jak zespół
muzyczny czy grupa teatralna. Są jednak różni. „Artyści” przybyli do wsi w różnym okresie
i mają różne stosunki z mieszkańcami. Za przykład odmiennych postaw, lecz nie można ich
uznać w żaden sposób za typowe, mogą posłużyć sylwetki Różańskiego i Norberta
Podwińskiego.
Różański mieszka w Kopańcu od ponad 20 lat, dla wielu mieszkańców Kopańca, nadal jest
„nowy”. Sam jednak myśli o sobie jako o stałym członku miejscowej społeczności i uważa
swoje przywiązanie do niej za cenniejsze od „skazanego” na nią, narzekającego mieszkańca
wsi. „Starsi tubylcy” cenią go za pracę nauczyciela i jego wkład w poznanie historii wsi. Nie
czuje on potrzeby, w przeciwieństwie do innych członków grupy, niesienia, „misji
edukacyjnej” (patrz część Wykształcenie). Jak twierdzi do głowy by mu to nie przyszło.
Norbert, założyciel Osady, jak mówi, nie cierpi współczesnego świata, choć lubi korzystać
z niektórych jego dóbr. Jest to swego rodzaju uciekinier, który z miasta przenosi się na wieś
(kiedyś nawet do lasu), a realizując marzenia o innej, średniowiecznej rzeczywistości, bawi
się w rekonstrukcję wioski z epoki. W Kopańcu mieszka krócej niż Różański. Chciał nauczać,
zajmujących się rolnictwem, mieszkańców wsi. Jego postawa odludka raczej nie przyciąga
niewielkiej „lokalnej społeczności”, która powiązana jest związkami rodzinnymi i kontaktuje
się ze sobą dość często. (Jego nazwisko, w przeciwieństwie do Różańskiego nie padło ani
razu z ust, nagabywanej o osadę, sklepikarki, choć brak było oznak niepopularności tej
osoby).

Wykształcenie

Wykształcenie jest jednym z podstawowych wyróżników „artystów”. Ma ono wpływ zarówno


na zewnętrzne ich postrzeganie, jak i postępowanie ich samych. To dzięki niemu, jak twierdzą
mieszkańcy wsi (wywiad ze sklepową), członkowie grupy mają pieniądze. Wykształceni, to

2
jeden z podstawowych epitetów, jakie, przy próbie zdefiniowania, nadała grupie artystycznej
lokalna społeczność. Sami „artyści” podkreślają, pozytywnie ją walorując, wagę edukacji.
Może ona determinować sukces, bowiem, jak twierdzi Norbert, gdy ma się kilka fakultetów
życie samo się po człowieka upomina. Z drugiej strony wykształcenie stanowi olbrzymie
brzemię. Jak twierdzi Kurowski człowiek wykształcony powinien spłacić swój dług wobec
społeczeństwa. Według niego należy w pewien sposób odpracować, dającą profity, darmową
naukę.
Zarówno „miejscowa ludność” jak i „artyści” pozytywnie oceniają wykształcenie. Obie grupy
mówią o jego pozytywnych skutkach. Jednak między nimi powstała swego rodzaju „bariera
wykształcenia”. W teorii jest ona „półprzepuszczalna” – człowiek niewykształcony może ją,
według „grupy artystycznej”, przekroczyć. Ruchu w drugą stronę się nie zbytnio nie oczekuje,
z powodu jego niemożliwości. Jak bowiem człowiek wykształcony ma rozmawiać z dziadkiem
(sklepowa), prostym człowiekiem? (Czy na opisaną postawę mogły wpłynąć edukacyjne
zapędy niektórych „artystów”?)
Czy jednak ta „półprzepuszczalność” faktycznie funkcjonuje? „Artyści” twierdzą, iż mogą
współpracować z ludźmi, którzy odstają od nich poziomem edukacji. Lecz jednocześnie,
kształtując swój świat, wymagają pewnych upodobań i postaw, które kojarzone są z wyższym
wykształceniem. Czy wielu jest takich, którzy mają odpowiednie kompetencje czy gusta?
A ilu w ogóle chce je mieć?
Postawa „artystów” wiąże się niekiedy z misją, ze spłatą długu. Nie mogą więc, według ich
samych, schlebiać „grubiańskim gustom”. Skoro pozwolono im, drogą edukacji, dotknąć
kultury wyższej muszą teraz pokazać ją innym. Czy „lokalna społeczność” tego oczekuje?
Czy chce wejść pod przewodnictwem „artystów” na „właściwą drogę”?
(O pewnych oczekiwaniach, skierowanych w stosunku do „artystów”, wspominał Różański.
Nie wiemy jednak czyje one są. Czy nie są one skierowane z zewnątrz [np. od naszej grupy
badawczej] lub odgórnie [np. gminy?])

Osada

Osada jest prywatną inicjatywą, stworzoną przez „przybyszów” dla „przybyszów”. Korzystają
z niej sami „artyści”, urządzając imprezy dla siebie i skierowane na zewnątrz. Zwiedzają ją
ludzie przyjezdni i „nowi mieszkańcy” gminy. „Starzy” zazwyczaj jednorazowo oglądają
rekonstrukcje średniowiecznej wsi. Nie tylko zupełnie nie angażują się w organizowane tam
przedsięwzięcia, ale i nie korzystają z jej walorów turystycznych. „Artyści”, przebierając się

3
czy urządzając prywatne sylwestry, bawią się ze sobą, a widzów pozyskują wśród wycieczek
spoza Kopańca. Spośród „miejscowej ludności”, jedynie kopanieckie dzieci bywają tam
odrobinę częściej, trafiając tam w ramach zajęć szkolnych. Dla „starych” osada jest trywialną
zabawą ludzi wykształconych, zarówno miejscowych „nowych”, jak i przybyłych z miast
i zagranicy. Oferta zabawy w średniowiecze, przy przebojach XIII-wiecznego renesansu, tak
kusząca dla „artystów”, nie wydaje się być dla „tubylców” czymś ciekawym. To rozrywka dla
„obcych”. Spełnia co prawda, według opinii „miejscowych”, rolę reklamową, lecz zyski
z działalności Osady dotyczą samych zaangażowanych. Rekonstrukcję średniowiecznej wsi
można uznać za atrakcję turystyczną, która specjalnie nie uatrakcyjnia życia mieszkańców.
Trzeba jednak pamiętać, iż powstała ona z prywatnej inicjatywy i to, czy będzie służyła nie
tylko jej właścicielowi, zależy jedynie od niego samego.

Kopaniec a Chromiec i Antoniów

Z rozmowy z Chlebowską można wywnioskować, iż między, zajmującymi się sztuką,


„nowymi”, mimo dwudziestoletniego pobytu, mieszkańcami, może zachodzić owocna
współpraca. Doprowadziły do niej specyficzne uwarunkowania, jak działalność świetlicy
w Chromcu, istnienie holenderskiego stowarzyszenia Nemo i przede wszystkim postawa
Chlebowskiej. Witrażystka, o podobnym nieco do kopanieckich „artystów” życiorysie, różni
się od wielu z nich bliższymi kontaktami z „miejscowymi”. Jest co prawda dłużej niż
większość członków „grupy” w Kopańcu, lecz wyróżnia się postawą „wyjścia do ludzi”.
Organizowała imprezy, które były dopasowane pod „miejscowe gusta”, na co nie chcą się
zdobyć inni wykształceni przybysze. Współpracę w Antoniowie znam jedynie z jednej strony
(od Chlebowskiej). Świetlicę w Chromcu poznałem osobiście podczas warsztatów filcowania.
Poprowadzone przez grupę Holenderek zajęcia stanowiły rozrywkę dla sporej grupy kobiet.
(Niestety tylko kobiet, choć panom się nie dziwię. Kurs był przeprowadzony bardzo
sumiennie, jednak nie widziałem w tym nic ciekawego i kolejny raz bym się nie zdecydował).
Ludność Antoniowa zaangażowana jest w goszczenie przyjezdnych, którzy przybywają do
fundacji Nemo. Zapewniają im bowiem wyżywienie, stołują ich we własnych domach.
Swojego stołu użycza im również sama Chlebowska, posługując się przy tym przedsięwzięciu
zatrudnianą pomocą. Przykład sąsiednich wsi wskazuje, iż można, przynajmniej w jakimś
zakresie (nie znam relacji mieszkańców, a świetlica zapewniła w danym momencie rozrywkę
tylko jednej płci), zorganizować współpracę między „artystą” a „miejscową społecznością”.

4
Interakcje „miejscowi”-„artyści”

Grupy „miejscowych” i „artystów” są grupami wyobrażeniowymi, a interakcji między nimi


faktycznie nie ma. Ich życie łączy się niejako jedynie na terenie Kopańca. Wszelkie kontakty
między ich członkami odbywają się na poziomie jednostkowym. Osoby z tych „dwóch
światów” stykają się w instytucjach, w ochotniczej straży pożarnej, w szkole czy w sferze
prywatnej, w której częstsze są spotkania pomiędzy „swoimi” z powodu bliskości
zamieszkania (góra i dół wsi), podobnego stylu życia lub zainteresowań. Na tych
przestrzeniach „artyści”, jako docenieni mieszkańcy wsi mogą uzyskać szacunek i zaufanie,
owocujące np. głosem w wyborach do rady sołeckiej (na przykładzie Różańskiego).
Specyficznym miejscem spotkań wydaje się być szkoła, która angażuje różnorodną ludność.
Sprawy szkolne nie pozostają obojętne nawet dla wielu mobilnych „przybyszów”, którzy
pracując w mieści traktują wieś jako przestrzeń spokojnego odosobnienia. Warunkiem ich
wpływu na działalność podstawówki jest fakt posiadania dzieci.
Na poziomie grupowym interakcje nie występują wcale. Grupa „starych mieszkańców” jest
utworzona w opozycji do „nowoprzybyłych”, wykształconych, z miasta, z góry. Wśród
„nowych” zgrupowaniu, w wyobrażeniach mieszkańców, ulegli „artyści”, angażujący się
w różnego rodzaju inicjatywy. Osada stanowi dla nich punkt rozrywki, w przeciwieństwie do
omijających ją i obojętnych wobec niej „starych”. Rekonstrukcja średniowiecznej wsi jest
jedynie prywatną inicjatywą wykorzystywaną przy różnych akcjach, lecz nabrała znaczenia
w kształtowaniu grupowego wizerunku „tych z Osady”. Grupy „tutejszych” i „artystów”
mogły się spotkać (a może nawet miały, w zależności jakiego odzewu wśród „tubylców”
oczekiwali organizatorzy imprez) w ramach różnych inicjatyw wychodzących od drugiej
z wymienionych grup. Jednak przygotowana oferta nie spotkała się z pozytywnym
przyjęciem, lecz z obojętnością. Była bowiem skierowana pod wąskie gusta „artystów”,
którzy nie potrafili przekonać do niej trudną, stosunkowo zamkniętą „społeczność lokalną”.
Artystyczne akcje, mogące przybliżyć te dwa nierozumiejące się wzajemnie „światy”,
poniosły klęskę utwierdzającą ich nieprzystawalność. Obie grupy pozostały dla siebie
„dziwne”, a ich „dziwaczność” wcale nie zmniejszyły próby jej przełamania. „Miejscowych”,
dość konserwatywnych, inicjatywy w ogóle nie interesują. Być może zraziła ich również
postawa wykształconych przybyszy, którzy pragnęli ich pouczać. „Artyści” nie chcą bowiem
specjalnie dostosowywać się do gustów „tutejszych”, bo też nie taka ich „rola” (z punktu
widzenia „edukatorów”). Nie pragną też przyciągać „tubylców” na siłę, a widząc porażki nie

5
zmieniają „taktyki”, poddając się i bawiąc we własnym gronie. „Artyści” bawiąc się więc
razem, „miejscowi” razem się nudzą.

You might also like