You are on page 1of 20

Ćwiczenia społeczna

Atrakcyjność

12.1. Atrakcyjność fizyczna

12.1.1. Czy kryteria urody są uniwersalne?

Kto jest piękny? -> kto patrzy, czyli że „piękno jest w oku patrzącego”. Kryteria urody miałyby
być silnie zróżnicowane zarówno indywidualnie, jak i kulturowo.

Kiedy zaś psychologowie przystąpili do metodologicznie porządnych badań (z wystan-


daryzowanymi bodźcami w postaci zdjęć, dużymi próbami, poprawnymi analizami
statystycznymi), stwierdzili dwie proste prawidłowości, których wcale się nie spodziewali
(przegląd tych badań: Langlois et al., 2000).

Po pierwsze, ludzie w obrębie tej samej kultury silnie zgadzają się co do tego, kto jest
bardziej, a kto mniej piękny. Oceny te nie zależą ani od płci (zarówno osób ocenianych, jak i
oceniających), ani wieku, ani żadnych innych cech demograficznych.

Po drugie, jeżeli ten sam zestaw twarzy oceniają ludzie pochodzący z różnych kultur, a
nawet ludzie różnych ras, to oceny poszczególnych grup są równie silnie zbieżne

Europejczycy, biali Amerykanie, czarni Amerykanie, Koreańczycy i Japończycy wyraźnie


zgadzają się między sobą, którzy biali, czarni czy żółci są bardziej, a którzy mniej piękni. Ten
wynik wydaje się mało prawdopodobny, gdyż jest niezgodny z powszechnym przekonaniem
o kulturowej specyfice kryteriów piękna.

!!!! Niesie on wyraźną sugestię, że wzorzec piękna nie jest efektem socjalizacji w
konkretnej kulturze, lecz zawiera jakieś elementy ponadkulturowe.

ALE! Faktem jednak jest, że w większości badań, na których opierają się te wnioski,
uczestniczyli studenci. Ci zaś niezależnie od kraju, w którym żyją, są globalnymi
nastolatkami uczestniczącymi w tej samej kulturze masowej i poddanymi tym samym
wzorcom piękna rodem z Hollywood (i Bollywood).

→ Badania na niemowlętach Judith Langois !!


Bardziej przekonującym argumentem na rzecz pozakulturowego charakteru wzorca urody są
fascynujące badania nad niemowlętami, które od lat prowadzi Judith Langlois ze
współpracownikami (Hoss i Langlois, 2003).
Wykorzystano patrzenie maluchów-> Langlois pokazywała maluchom pary zdjęć, z których
jedno przedstawiało twarz atrakcyjną, drugie zaś – twarz przeciętnej urody. Okazało się, że
już dwumiesięczne niemowlęta dłużej patrzą na twarz atrakcyjną, a kiedy nieco urosną,
chętniej bawią się z osobą o takiej twarzy.
Równie zdumiewające jest to, że nie miały tu znaczenia ani płeć, ani wiek, ani nawet rasa
osób przedstawionych na zdjęciach – niemowlaki zawsze wykazywały skłonność do
dłuższego przyglądania się twarzom ładnym.

Nie tylko kultura czy popkultura decyduje o pięknie ;)

Czy kryteria urody są wrodzone?

Część badaczy uważa, że niekoniecznie, i argumentuje, iż mechanizmem odpowiedzialnym


za upodobanie do twarzy ładnych jest zdolność ludzi (także niemowląt) do uśredniania
dotychczasowych doświadczeń w postaci prototypów → najbardziej STOŁOWATY STÓŁ.

Ludzie generalnie preferują obiekty zbliżone do swoich prototypów – wolą najbardziej


„ptasie” ptaki, „kwiatowate” kwiaty i „psie” psy

Powodem, dla którego preferują bodźce bliskie prototypom kategorii, jest to, że bodźce
typowe są łatwiej przetwarzane, a subiektywne poczucie płynności przetwarzania,
objawiające się poczuciem dużej łatwości i szybkości wydawania sądów, stanowi silną
przesłankę wrażeń estetycznych.

Bodźce uważamy za ładne, kiedy są łatwe do przetwarzania – na tej zasadzie działa nie
tylko typowość, lecz także kontrast figura–tło, symetryczność czy powtarzalność

Podobnie z twarzami – ludzie wolą najbardziej „twarzowate” twarze, a jak się przekonamy
nieco dalej, twarze ładne są bardziej niż brzydkie zbliżone do prototypu ludzkiego oblicza.

Dzieci szybko uczą się prototypu twarzy (wyglądu przeciętnej twarzy napotykanej w swoim
otoczeniu), a ponieważ twarze ładne są bardziej zbliżone do niego, wolą je od brzydkich.
Zjawisko to występuje już u dwudniowych noworodków, co sugeruje, że prototyp twarzy
ludzkiej jest wrodzony, ludzie zaś rodzą się ze zdolnością do jego rozpoznawania i i
modyfikacji.

Ponieważ prototyp twarzy (i czegokolwiek innego) jest uśrednieniem twarzy napotykanych w


otoczeniu, ideał piękna – i nasze oceny urody twarzy – mogą ulegać szybkim zmianom pod
wpływem doświadczenia.

NORMALNE = ATRAKCYJNE???

12.1.2. Od czego zależy piękno twarzy

Wiele badań przekonuje, że głównymi wyznacznikami urody twarzy są


trzy jej własności:
średniość, symetria i męskość–kobiecość. Amerykańskie psycholożki Langlois i
Roggman (1990) wykonały przełomowe badanie, w którym konstruowały twarze
kompozytowe z twarzy rzeczywistych. To znaczy poddawały zdjęcia tych ostatnich obróbce
cyfrowej – zamieniały je na piksele, po czym na poziomie pikseli je uśredniały, tworząc
sztuczne twarze złożone z 2, 4, 8, 16 lub 32 twarzy rzeczywistych.

Okazało się, że im większa liczba twarzy składała się na dany kompozyt, tym był on
ładniejszy, Średnie jest piękne!
Oczywiście nie w tym znaczeniu, że średniacy są najbardziej urodziwi, ale w sensie
atrakcyjności twarzy zbliżonych do średniej tego, co spotyka się w populacji, czyli do
prototypu ludzkiej twarzy.

Dlaczego zapamiętujemy brzydkie twarze a ładne się mieszają?


Po prostu ładne twarze wszystkie są podobne do siebie (i do prototypu), natomiast brzydkim
można być na wiele różnych sposobów – można mieć oczy zbyt małe albo zbyt duże,
rozstawione zbyt szeroko albo zbyt wąsko itd.

Drugim czynnikiem decydującym o urodzie twarzy jest symetria, Symetria


jest częstym kryterium wyboru partnera wśród zwierząt, co dobrze służy
własnym interesom reprodukcyjnym samic, jako że samce o symetrycznych ogonach są w
lepszej kondycji i mają lepsze geny do zaofiarowania samicom (jeżeli któryś ma poszarpany
ogonek, to znaczy na przykład, że już dał się dopaść drapieżnikowi albo jakiejś chorobie).

Oczywiście podobny sposób myślenia pojawia się i w rozważaniach nad atrakcyjnością


twarzy – wolimy twarze średnie i symetryczne, dlatego że znamionują lepsze zdrowie lub
wyposażenie genetyczne.

Trzeci wyznacznik urody wiąże się z dymorfizmem płciowym, czyli


odmiennością twarzy kobiet i mężczyzn. Kobiety mają większe oczy, pełniejsze wargi i
drobniejsze kości policzkowe, mężczyźni zaś wydatniejsze łuki brwiowe, szersze żuchwy,
dłuższe i szersze podbródki, w dodatku często porośnięte włosiem.

Atrakcyjność męskiej twarzy jest największa przy umiarkowanym, a nie maksymalnym


natężeniu cech męskich. Z drugiej strony mężczyźni o wybitnie męskich twarzach są
spostrzegani, co prawda, jako bardziej męscy i dominujący, ale też jako mniej skłonni do
inwestowania w długotrwały związek, a przy tym zimni i mniej godni zaufania.

Stąd też preferencja cech męskich może być uzależniona od sytuacji kobiety dokonującej
oceny.

12.1.3. Od czego zależy piękno ciała

Istotne okazały się dwie własności ciała – jego wielkość i kształt. Wielkość jest
mierzona zazwyczaj wskaźnikiem masy ciała (BMI – Body Mass Index),

W naszej kulturze ideał kobiecego ciała nieustannie chudnie przez okres ostatnich 50 lat.
Dlaczego ideał urody chudnie?
Najbardziej przekonujące jest wyjaśnienie w kategoriach walki o status – żeby być lepszą od
innych, żeby mieć coś, czego one nie mają. W społecznościach plemiennych, często
nękanych niedostatkiem żywności, ceniło się ciała obfite, a im wyższy był status kobiety, tym
więcej miała ciała (Buss, 2001).

W naszej współczesnej cywilizacji dostęp do żywności nie jest problemem, w


przeciwieństwie do utrzymania szczupłej sylwetki, która wyróżniałaby kobietę spośród
innych. Stąd też im wyższa pozycja społeczna kobiety, tym mniej ma ona ciała.

Liczne badania wskazują, że szczupłość jest wyznacznikiem ocen atrakcyjności


rzeczywistych kobiet, a kiedy uwzględnić szczupłość i kształt ciała (wcięcie w talii) w tym
samym badaniu, to ta pierwsza okazuje się kilkakrotnie silniejszym wyznacznikiem ocen niż
ten drugi (Swami et al., 2007).

Często jednak się stwierdza, że mężczyźni preferują umiarkowane poziomy szczupłości,


podczas gdy kobiety sądzą, iż wolą oni niedożywienie.

2. Drugim wyznacznikiem atrakcyjności ciała jest jego kształt, przedstawiający się – rzecz
jasna – odmiennie dla kobiet i mężczyzn. Andrzej Szmajke (2004) pokazał, że dla urody
męskiej kluczowe znaczenie ma proporcja obwodu w ramionach do obwodu w pasie –
mężczyźni przystojni to tacy, którzy mają większy obwód w ramionach niż w pasie, ich
sylwetka przypomina zatem literę V

Z kolei Devendra Singh (1993a) pokazywał badanym sylwetki kobiet przypominające


stwierdził, że obu płciom najbardziej podobała się sylwetka o umiarkowanej masie ciała i
wcięciu w talii 0,70 (obwód w talii do obwodu w biodrach).
Choć więc ideał kobiecego piękna chudnie, wciąż utrzymuje jedną cechę – wcięcie w talii
równe 0,70.

Singh sformułował interesujące hipotezy, że wcięcie w talii jest dobrym wskaźnikiem zdrowia
i wartości reprodukcyjnej kobiety oraz że to o wielkości 0,70 jest ponadkulturowym
niezmiennikiem kobiecej urody, przynajmniej u kobiet o średniej i małej masie ciała.

Pierwsza z tych hipotez Singha znajduje znaczne poparcie w wynikach badań medycznych
wskazujących, że wydatne wcięcie w talii sygnalizuje prawidłowy poziom estrogenu i brak
poważnych chorób, zanikowi zaś wcięcia wskutek odkładania się tłuszczu w okolicy talii
towarzyszy podwyższone ryzyko zapadalności na cukrzycę, nadciśnienie, wylew, choroby
sercowo-naczyniowe i niektóre rodzaje raka (Singh, 1993b).

!!!!! kobiety o większym wcięciu w talii wydają na świat większe dzieci, waga noworodka
zaś jest najlepszym predyktorem jego przeżycia (Pawłowski i Dunbar, 2005). Dotyczy to
jednak kobiet o stosunkowo dużej masie ciała (powyżej 54 kg), natomiast u kobiet drobnych
takim predyktorem jest BMI.

Druga hipoteza Singha, że wcięcie w talii jest powszechnym upodobaniem mężczyzn


kierowanym do kobiet, okazała się bardziej kontrowersyjna. Większość dotychczasowych
badań dowodzi, że w kręgu cywilizacji zachodniej jest ona prawdziwa w odniesieniu do
kobiet o umiarkowanej i małej masie ciała (Singh, 2004).
→ WOW Mężczyźni niewidomi od początku życia również wolą sylwetki kobiet z wcięciem w
pasie, choć ich preferencje są nieco słabsze niż u mężczyzn mających normalne
doświadczenia wizualne
Hipotezy Singha i innych ewolucjonistów zakładają, że preferencje mają sens biologiczny
– mężczyźni wykazują upodobanie do takich cech wyglądu kobiet (kobiety zaś – do wyglądu
mężczyzn), które im samym pozwolą odnieść sukces reprodukcyjny, czyli rozprzestrzenić w
następnych pokoleniach swoje geny, a wraz z nimi i owe upodobania.

Kluczowym dla ewolucjonizmu argumentem są dowody na związek atrakcyjnego wyglądu


z sukcesem reprodukcyjnym, czyli liczbą dzieci (a jeszcze lepiej – wnuków), a
przynajmniej z zachowaniami, które maksymalizują szanse takiego sukcesu. Rosnąca liczba
współczesnych danych dostarcza takich dowodów

Problem 12: Czy oglądanie modelek szkodzi?

Niezależnie od powodów, dla których ideał kobiecego ciała chudnie, ten proces jest źródłem
poważnych problemów, ponieważ oznacza rosnący rozziew między nierealistycznymi ideałami a
rzeczywistością. Ideał piękna może sobie chudnąć bez końca, gdyż jest bytem wirtualnym –
występuje głównie w reklamach, filmach i kolorowych pismach. Przedstawione tam kobiety tak
naprawdę nie istnieją, istnieją tylko ich ulotne obrazy albo komputerowo podrasowane, albo bardzo
silnie wyselekcjonowane, co na jedno wychodzi (zdjęcia do jednego numeru Playboya wybiera się
spośród kilku tysięcy ujęć). Natomiast kobiety rzeczywiste mają tu problem, ekspozycja na tego
rodzaju
przekazy prowadzi bowiem do uwewnętrznienia „chudego ideału”, czyli nabrania osobistego
przekonania, że kobieta piękna to kobieta chuda (Grabe, Word i Hyde, 2008) Z drugiej strony obrazy
takie są elementem zewnętrznego nacisku na to, aby być szczupłą, wywieranego nie tylko przez
media, lecz także przez innych ludzi, w tym najbliższych, którzy pozostają pod wpływem mediów. Oba
te czynniki (własny ideał i nacisk otoczenia) prowadzą do spadku satysfakcji ze swojego ciała,
ponieważ ciała rzeczywistych kobiet nie przystają do ideału – choćby dlatego, że kobiety pracują (z
reguły na siedząco), rodzą dzieci i mają coraz więcej lat, a wszystkie te czynniki owocują wzrostem
ilości tłuszczu i BMI.
Odsetek kobiet (ale nie mężczyzn) niezadowolonych z własnego ciała rośnie nieprzerwanie od 40 lat.
W obecnej Polsce aż 45% kobiet chciałoby schudnąć, a tylko 5% – przytyć (TNS OBOP, 2004).
To oczywiście prowadzi do prób odchudzania się (co piąta kobieta czyni to intensywnie), które często
kończą się niepowodzeniem – aby wyrównać niedobór kalorii, trzeba się od czasu do czasu najeść i
łatwo tu stracić kontrolę. To z kolei wywołuje różne emocje negatywne, które skutkują epizodami
objadania się, jako że jedzenie koi nas w stresie. Podłużne badania amerykańskich nastolatek
pokazały, że niezadowolenie z ciała, intensywne odchudzanie się i negatywne emocje mierzone w
pierwszej fali badań są czynnikami ryzyka objawów bulimii w 20 miesięcy później Im mocniej w pierw-
szej fali badań nastolatki odczuwały nacisk otoczenia na bycie szczupłą i im głębiej zinternalizowały
szczupły ideał kobiecego ciała, tym bardziej były niezadowolone z własnego ciała. Kolejne fale badań
pokazały, że im bardziej były niezadowolone z ciała, tym bardziej próbowały później pozostawania na
diecie i tym częściej doświadczały negatywnych emocji (związanych głównie z niewystarczającym
trzymaniem się jej). Oba te skutki prowadziły do nasilenia objawów anoreksji, czyli jadłowstrętu.
Oglądanie nierealistycznie szczupłych modelek jest więc groźne dla zdrowia, o ile prowadzi do
internalizacji ideału szczupłości i odczuwania nacisku społecznej normy szczupłości.
Dokonywane przez mężczyzn oceny atrakcyjności twarzy kobiet pozwalają przewidywać
poziom ich estrogenu i zdrowie reprodukcyjne, natomiast atrakcyjność twarzy mężczyzn
pozwala przewidywać ich siłę fizyczną i pozytywnie wiąże się z jakością plemników
produkowanych przez ich jądra.
Kobiety o większym wcięciu w pasie cechują się lepszym zdrowiem reprodukcyjnym –
miesiączkują częściej i bardziej regularnie, rzadziej zapadają na choroby serca i cukrzycę.
Mężczyźni o sylwetce bardziej zbliżonej do litery V (przewaga obwodu w ramionach nad
obwodem w pasie) cechują się znaczniejszą siłą fizyczną, mają też wyższy poziom testo-
steronu i większą liczbę partnerek seksualnych.

12.1.4. Czasowe zmiany atrakcyjności

Fizyczna atrakcyjność kobiet faktycznie zmienia się wraz z fazami ich cyklu miesięcznego.

twarze kobiet o wyższym poziomie tego hormonu były oceniane jako bardziej atrakcyjne i
kobiece, a także jako zdrowsze. Efekty te są jednak na tyle słabe, że znikają pod wpływem
makijażu, który, rzecz jasna, czyni twarze atrakcyjniejszymi niezależnie od fazy cyklu.

12.1.5. Czy piękne jest dobre?

Liczne wyniki badań przekonują, że ludzie ulegają złudzeniu, iż „piękne jest dobre”, czyli
przypisują jednostkom atrakcyjnym bardziej pozytywne cechy, a także lepiej je traktują niż
osoby nieatrakcyjne.
Zarówno dzieci, jak i dorośli o ładnym wyglądzie są lepiej oceniani i to nie tylko pod
względem funkcjonowania społecznego czy popularności, lecz także kompetencji intelek-
tualnych i zawodowych. Są też lepiej traktowani – obdarza się ich większą uwagą, częściej
spotykają się z pomocą, rzadziej zaś z niechęcią.

Co jeszcze bardziej zdumiewające, kiedy badacze porównali osoby atrakcyjne z


nieatrakcyjnymi pod względem obiektywnie mierzonych cech, takich jak kompetencje
intelektualne, zawodowe czy inteligencja, ci pierwsi okazali się lepsi.

Przeczy to przekonaniu, że „piękne jest dobre” stanowi jedynie złudzenie.

EFEKT AUREOLI → Najprostsze wyjaśnienie wpływu urody na spostrzeganie innych


odwołuje się do efektu aureoli: fizyczna atrakcyjność jest sama w sobie przyjemna,
powoduje więc skłonność do ogólnie pozytywnej oceny danej osoby i ta opinia „promieniuje”
(niczym aureola) na wszystkie pozostałe jej cechy, prowadząc do ich zawyżonej oceny.

W rzeczywistości jednak atrakcyjność ma ona też ciemną stronę – ludzie atrakcyjni oceniani
są jako bardziej próżni, zarozumiali i niewierni swoim partnerom

WYJAŚNIA TO DEFINICJA STEREOTYPU -> Stereotyp osoby atrakcyjnej oznaczony jest


ogólnie pozytywną reakcją afektywną i składa się z cech przede wszystkim dodatnich, choć
zawiera też niewielką liczbę cech ujemnych, takich jak próżność.
!!! że co? Istnieje znacznie więcej sposobów bycia brzydkim niż bycia ładnym.

Brzydkim można być na przykład wskutek otyłości, ale i wychudzenia; wskutek braku
włosów, ale i ich nadmiaru itd. A ładnym można być, tylko plasując się z dala od tych
krańców. W konsekwencji osoby ładne są bardziej jednorodne i do siebie podobne – na
przykład badania nad błędami w rozpoznawaniu twarzy wskazują, że osoby ładne zacznie
częściej są ze sobą mylone niż brzydkie.

Ponieważ własne hipotezy najczęściej sprawdzamy w sposób sprzyjający ich


potwierdzeniu , negatywne lub pozytywne oznakowanie prowadzi do wykrycia dalszych cech,
które przeważnie okazują się również bądź to negatywne, bądź pozytywne.

→ Po pierwsze dlatego, że poszukując danych o cechach osób ładnych, bardziej


interesujemy się ich zaletami niż wadami,
→ w wypadku zaś osób brzydkich bardziej poszukujemy wad niż zalet.

Po drugie dlatego, że niejednoznaczne zachowania zyskują sobie pozytywną interpretację,


kiedy ich wykonawcą jest osoba ładna, negatywną zaś – gdy brzydka.

ŁADNA=/ BRZYDKA → WRAŻLIWA=/NADWRAŻLIWA


Atrakcyjność fizyczna wzbudza pozytywną reakcję afektywną, a ta zmienia proces
przetwarzania danych, przy czym ten wpływ afektu na sposób ich przetwarzania jest
bezwiedny (automatyczny).

12.2. Teorie atrakcyjności

Kształtowanie się pozytywnej postawy wobec innego człowieka wyjaśniane jest przez dwie
grupy koncepcji, z których pierwsza zakłada, iż nasz stosunek do niego jest uzależniony od
bilansu nagród i kar dostarczanych nam przez tę osobę. Druga grupa koncepcji odwołuje się
do równowagi i zgodności poznawczej, jaką zapewnia nam ów człowiek.

12.2.1. Teoria kar i nagród

Koncepcja kar i nagród zakłada, że lubimy jakąś osobę, jeżeli jest ona skojarzona z
nagrodami (zdarzeniami przyjemnymi), nie lubimy zaś osób skojarzonych z karami
(zdarzeniami nieprzyjemnymi).

Lubimy zatem tych, których cechy oceniamy pozytywnie, którzy dobrze się o nas wyrażają i
działają na rzecz naszego dobra. I na odwrót – nie lubimy osób o cechach nieprzyjemnych,
źle o nas mówiących i działających na naszą szkodę. U podstaw tych oczywistych zależności
leży prosty mechanizm klasycznego warunkowania reakcji emocjonalnej: zaczynamy kogoś
lubić bądź nie znosić dlatego, że na tę pierwotnie obojętną osobę przenosi się nasza reakcja
emocjonalna z pozytywnych bądź negatywnych bodźców skojarzonych z tym człowiekiem.
Zgodnie z afektywno-wzmocnieniowym modelem atrakcyjności sformułowanym przez Donna
Byrne’a (1971) na atrakcyjność wpływają jedynie takie cechy innego człowieka czy sytuacji,
które są w stanie wywołać w nas reakcję uczuciową (afektywną).

Równanie to należy odczytywać następująco: atrakcyjność dowolnej osoby jest dodatnią,


prostoliniową funkcją sumy ważonych nagród skojarzonych z tą osobą, podzielonej przez
liczbę ważonych kar i nagród skojarzonych z tą osobą.

Oznacza to, że atrakcyjność zależy nie od samej liczby i ważności nagród, lecz od ich
proporcjonalnego udziału w ogólnej liczbie wzmocnień (i nagród, i kar) skojarzonych z daną
osobą.

Znaczenie przypisywane uśmiechowi (życzliwość czy złośliwość) zależy od innych,


współwystępujących z nim w danej sytuacji zdarzeń i to samo dotyczy wielu innych
wzmocnień (kar i nagród) pojawiających się w kontaktach społecznych.

!!! Z myślenia w kategoriach sumujących się nagród i kar wynika, że najbardziej


powinniśmy zatem lubić osobę ładną, która nas chwali, a najbardziej nie lubić ganiącej
nas osoby brzydkiej.

Niemniej w badaniach, w których mężczyźni byli pozytywnie lub negatywnie oceniani przez
ładną lub brzydką kobietę, stwierdzono, że choć najbardziej lubiana była ładna kobieta
udzielająca pochwał, najbardziej nielubiana była ładna kobieta dająca oceny negatywne.

Ten właśnie wynik przewidywali autorzy badania (Sigall i Aronson, 1969), którzy
rozumowali, że usuwanie wywołanego ocenianiem niepokoju działa jako nagroda,
nasilanie niepokoju zaś (wskutek ocen negatywnych) – jako kara.

12.2.2. Teorie zgodności

Wadą wyjaśnień atrakcyjności w kategoriach nagród i kar jest więc ich ogólnikowość i
niemożność przewidzenia co zadziała jako nagroda, a co jako kara.

Nieco mniej ogólnikowa jest koncepcja zgodności koncentrująca się tylko na jednym rodzaju
nagród i kar – tych, które wynikają ze sposobu, w jaki inny człowiek oddziałuje na nasze
dążenie do zgodności, czyli harmonii między różnymi wyznawanymi przez nas poglądami i
postawami bądź też między poglądami i zachowaniem.

Dwie najważniejsze koncepcje zgodności, teoria dysonansu poznawczego


(omawiana na i teoria równowagi zawierają szereg przewidywań co do
wyznaczników atrakcyjności.
→ W myśl tych przewidywań powinniśmy lubić ludzi, którzy zapewniają bądź przywracają
zgodność w obrębie systemu naszych przekonań – na przykład wyznają poglądy podobne
do naszych i zapewniają im w ten sposób wsparcie (podobieństwo jest jednym z
najsilniejszych wyznaczników atrakcyjności).

→ Nasze sympatie–antypatie powinny się również układać w sposób, który gwarantuje


zgodność między różnymi postawami, jakie przyjmujemy, bądź postawami i zachowaniem.

Na przykład

teoria dysonansu przewiduje powstawanie sympatii w stosunku do osoby, której czynimy


dobro, antypatii zaś – w stosunku do osoby, której sami wyrządzamy jakieś zło.
Teoria równowagi przewiduje natomiast, że nasze lubienie jakiejś osoby może być
konsekwencją jedynie faktu, że jesteśmy jakoś z nią powiązani, czyli tworzymy z tą osobą
jednostkę poznawczą.

W ten właśnie sposób można wyjaśniać szereg dalej opisywanych faktów – że lubimy osoby
często spotykane czy takie, z którymi kontaktu jedynie oczekujemy.

12.2.3. Bezwiedny egotyzm

Znaczna większość ludzi cechuje się umiarkowanie pozytywną samooceną, czyli ma do


siebie dodatni stosunek. Koncepcja bezwiednego egotyzmu zakłada, że ten pozytywny
stosunek do własnej osoby automatycznie i nieświadomie przelewa się na inne obiekty
skojarzone z ja, w tym na inne osoby.

Pierwszą sugestię przyniosły klasyczne badania Fincha i Cialdiniego (1989), którzy prosili ich
uczestników o przeczytanie krótkiego opisu biografii Rasputina zatytułowanego Szalony mnich z
Rosji. Ta mocno podejrzana postać zyskała znaczne wpływy na dworze ostatniego cara Rosji i
przyczyniła się do jego upadku. Tekst był niepochlebny dla bohatera i czytelnicy ocenili go
zdecydowanie negatywnie, jakkolwiek z wyjątkiem osób przekonanych, że Rasputin urodził się tego
samego dnia i miesiąca, co i one. Podobna manipulacja skojarzeniem z ja w eksperymencie nad
zachowaniem w dylemacie więźnia rozgrywanym z nieznaną osobą (Miller, Downs i Prentice, 1998)
nasilała współpracę z partnerami o tej samej dacie urodzenia i rodziła poczucie bliskości.

W pewnych badaniach konsumenckich dawano uczestnikom do spróbowania dwie herbaty,


z których jedna zawierała w nazwie trzy pierwsze litery własnego imienia: dla Sandry była to
„Sanya”, dla Celiny – „Celia”. Kiedy na zakończenie informowano badanych, że mogą w
podarku dostać jedną z tych herbat, wyraźnie częściej wybierali tę o nazwie zawierającej
litery ich imienia. Podobną prawidłowość stwierdzono także dla preferencji krakersów i
czekoladek (Brendl et al., 2005).

Co ciekawe, w wywiadzie poeksperymentalnym znaczna większość badanych zaprzeczała


możliwości, jakoby związek nazwy produktu z ich imieniem wpływał na decyzję o wyborze.
Niemniej faktyczna zależność była jednakowo silna zarówno wśród osób, które odrzucały,
jak i dopuszczały taką możliwość. Sugeruje to nieświadomy charakter bezwiednego
egotyzmu.
Nawet tak ważna decyzja, jak małżeństwo, pozostaje pod wpływem bezwiednego egotyzmu
– ludzie częściej, niż wynikałoby to z przypadku, pobierają się z osobami, których imiona lub
nazwiska są podobne do ich własnych, co stwierdzono w kilku badaniach archiwalnych

Wzrost atrakcyjności innego człowieka dzięki skojarzeniu go z naszym ja ma faktycznie


nieświadomy charakter. Mechanizm bezwiednego egotyzmu sugeruje więc, że lubimy innych
ludzi przynajmniej częściowo dlatego, iż lubimy samych siebie – na poziomie nie tylko
świadomych deklaracji, lecz także bezwiednych skojarzeń, czyli samooceny ukrytej.

Ponieważ ochrona samooceny jest bardzo silnym motywem można przypuszczać, że


lubienie osób w jakiś sposób z nami skojarzonych, czyli bezwiedny egotyzm, ulegnie
nasileniu w warunkach zagrożenia poczucia własnej wartości.

12.3. Wyznaczniki atrakcyjności

Badania przekonują, że najważniejsze wyznaczniki dotyczą częstości kontaktów z inną


osobą, jej zalet, atrakcyjności fizycznej, podobieństwa do nas samych oraz zachowań, jakie
na nas kieruje.

12.3.1. Częstość kontaktów

Lubimy osoby często spotykane, a sam wzrost częstości kontaktów nasila lubienie danej
osoby, jeżeli tylko nie jest ona na wstępie awersyjna. Duża częstość kontaktów budzi więc
sympatię, co jest przejawem ogólniejszego zjawiska samej ekspozycji polegającego na tym,
że im częściej eksponowany jest nam jakiś obiekt, tym bardziej go lubimy
Teoria nagród i kar. Ponieważ w większości kontaktów społecznych zdarzenia pozytywne są
znacznie częstsze niż negatywne, im częstsze są kontakty między jakimiś osobami, tym
więcej mają one okazji, aby się wzajemnie nagradzać, co prowadzi do obopólnej sympatii.
Niemniej wyjaśnienie to jest bezsilne wobec dodatkowych faktów.

Aby wyjaśnić wzrost lubienia wskutek samej częstości kontaktów, należy więc odwołać się
do innych pojęć niż tylko kary i nagrody. Takim pojęciem jest na przykład responsywność:
partner jest responsywny w kontakcie o tyle, o ile to, co mówi i robi, stanowi odpowiedź
(respons) na nasze działania.

Ludzie pragną być zauważeni przez innych. Brak reakcji bywa bardziej bolesny od krytyki.
Responsywność jest w zasadzie jedyną nagrodą, jaką dać może noworodek czy niemowlę
swoim rodzicom.
Częstość kontaktów pogłębia więc dowolną emocję początkowo przeżywaną w stosunku do
spotykanego człowieka, a w podobny sposób oddziałuje też bliskość przestrzenna – jeżeli
ktoś zachowuje się w miły sposób, bardziej go lubimy, gdy siedzi raczej blisko nas niż
daleko;
kiedy jednak zachowuje się w sposób niemiły, tym bardziej go nie lubimy, im bliżej nas się
znajduje

12.3.2. Zalety
Lubimy ludzi charakteryzujących się zaletami: życzliwych, towarzyskich, uczciwych,
inteligentnych, o wysokim prestiżu i dużych umiejętnościach społecznych, a więc
wiedzących, jak się zachować, i wrażliwych na potrzeby innych.

Teza o roli zalet partnera jest banalna, choć komplikuje ją kilka dalszych zależności.

Po pierwsze, lubienie partnera zależy nie tylko od jego zalet, lecz także wad, a wady i zalety
nie są swoim lustrzanym odbiciem, te pierwsze odgrywają bowiem ważniejszą rolę niż te
drugie. Zjawisko to omawiane pod nazwą efektu negatywności.
Wykrycie wady ma bardziej nieodwracalne skutki niż wykrycie zalety. Po stwierdzeniu ważnej
wady wycofujemy się z kontaktów z daną osobą, uniemożliwiając sobie wykrycie jej
ewentualnych zalet, podczas gdy stwierdzenie zalet nie przeszkadza późniejszemu wykryciu
wad.

Po drugie, co jest zaletą, a co wadą, silnie zależy od kontekstu, przede wszystkim od celów,
z uwagi na które kształtuje się nasza relacja z innym człowiekiem. Co innego będzie więc
decydować o lubieniu kogoś jako współpracownika, a co innego – jako osoby do wspólnego
spędzenia wakacji. Ponieważ zwykle w kontaktach z innymi zależy nam na maksymalizacji
własnych zysków, informacje o wspólnotowych zaletach człowieka (takich jak uczciwość)
silniej wpływają na stosunek do niego niż informacje o zaletach dotyczących jego spraw-
ności (takich jak inteligencja), nawet jeżeli są one wyrównane pod względem pozytywności–
negatywności.

Dzieje się tak dlatego, że moralność drugiego człowieka pozostaje zwykle bezwarunkowo
istotna dla naszych losów (lepiej dla nas, gdy postępuje on moralnie, a gorzej, gdy
niemoralnie), podczas gdy jego sprawność jest korzystna jedynie w zależności od jego
moralnych zamiarów (kiedy chce nam uczynić dobro, to na jego sprawności zyskujemy,
kiedy jednak ma złe intencje, to jest ona bardziej niekorzystna – bardziej nam może
zaszkodzić złodziej sprawny niż niesprawny.

Dominacja zalet wspólnotowych nad sprawczymi w wyznaczaniu sympatii nie ma jednak


charakteru ściśle ogólnego – wszystko zależy od tego, na czym bardziej zależy osobie
odczuwającej ewentualną sympatię i co lepiej służy jej interesom.

Innym przykładem jest postać szefa. W badaniach nad pracownikami instytucji finanso-
wych stwierdziliśmy, że bardziej lubią oni swojego szefa za sprawność niż za takie cechy
wspólnotowe, jak życzliwość czy uczciwość. Niemniej działo się tak jedynie w organizacjach
biznesowych, gdzie sprawność szefa przynajmniej częściowo decyduje o losach pracownika,

Skala atrakcyjności:
LUBIENIE (osobista preferencja, ciepłe uczucia w stosunku do innego człowieka i
pragnienie przebywania z nim) oraz
RESPEKT (podziw i szacunek z pewnym odcieniem uległości, grupujący takie zmienne, jak
podziw i poszukiwanie opinii tej osoby).

Wojciszke, Abele i Baryła (2009) pokazali, że każdy z tych wymiarów atrakcyjności zależy
od informacji o wspólnotowych i sprawczych własnościach człowieka. Cechy
wspólnotowe, takie jak życzliwość czy uczciwość, są nagradzające dla innych, reprezentant
postawy zaś występuje tu w roli „innego”, czyli osoby, która może na przy-
kład zyskać na życzliwości, a stracić na wrogości człowieka stanowiącego obiekt postawy.

Z kolei cechy sprawcze w rodzaju ambicji czy inteligencji bezpośrednio służą interesom ich
posiadacza i wzbudzają przede wszystkim respekt (a nie lubienie), gdyż sprawczość jest
silnie związanA ze statusem społecznym (Fiske et al., 2002), a ten wiąże się z respektem.

12.3.3. Podobieństwo

Inna jeszcze komplikacja oczywistej tezy o wpływie zalet partnera na jego lubienie wiąże się
z faktem, że to, co stanowi zaletę, a co wadę partnera, zależy w pewnym stopniu od nas
samych.
Ogólnie rzecz biorąc, im bardziej sądzimy, że sami posiadamy jakieś cechy, tym wyżej je
cenimy i uważamy za ogólnie ważne.
Nic więc dziwnego, że jednym z najsilniejszych wyznaczników sympatyczności innego
człowieka jest jego podobieństwo do nas samych. Dzieje się tak z co najmniej trzech
powodów.
Po pierwsze, podobny znaczy tyle, co pozytywny. Ponieważ na ogół lubimy własne cechy i
cenimy swoje poglądy, wykrycie ich u innego człowieka jest równoznaczne ze
stwierdzeniem, że obdarzony jest on cnotami, a jego poglądy są rozsądne i słuszne. Skoro
tak, to wzrost atrakcyjności wskutek podobieństwa powinien występować jedynie u osób,
które same siebie cenią.

Pozytywne reagowanie na ludzi podobnych ma często charakter zupełnie nieświadomy, jak


sugeruje omówiona poprzednio koncepcja atrakcyjności jako skojarzenia z ja.

Drugi powód jest taki, że podobieństwo samo w sobie jawi się jako nagradzające, ponieważ
jego napotkanie stanowi dla człowieka dowód własnych racji i poglądów.

Trzeci powód, dla którego podobieństwo budzi sympatię, wiąże się z naszym
oczekiwaniem, że ludzie podobni do nas będą nas również lubili. Ponieważ ludzkie sympatie
i antypatie bardzo silnie rządzą się regułą wzajemności, oczekiwanie, że ktoś (podobny)
będzie nas lubić, samo w sobie rodzi sympatię do niego.

Po pierwsze, rola podobieństwa jest tym mniejsza, im więcej interakcji między partnerami;
Sugeruje to, że nagroda w postaci podobieństwa działa tym słabiej, im częściej jest
otrzymywana, co zresztą okazuje się typowe dla wszelkich nagród.

Po drugie, w trwałych związkach (i przy choćby krótkotrwałej interakcji) atrakcyjność


znacznie silniej wiąże się z podobieństwem spostrzeganym niż rzeczywistym. Oznacza to,
że
ludzie się tym bardziej lubią, im bardziej sądzą, że są podobni, choć rola faktycznego
podobieństwa spada przy bardziej trwałych interakcjach. Być może powodem tego jest fakt,
że przy częstych interakcjach ważną rolę w wyznaczaniu atrakcyjności zaczynają odgrywać
inne czynniki, takie jak liczba działań podejmowanych na rzecz interesu partnera.
Innymi słowy, nie tyle lubimy podobnych, ile odrzucamy tych, którzy są odmienni.

→ Sprawę komplikują jednak oczekiwania – ludzie silnie oczekują, że inni mają poglądy
podobne do ich własnych w związku z czym wykrycie, że na przykład inny student podobnie
jak my sprzeciwia się podwyżce czesnego, wnosi niewiele nowego i słabo nasila jego
atrakcyjność.

Natomiast wykrycie, że myśli on zupełnie inaczej, prowadzi do niepochlebnych wniosków na


jego temat (cóż można pomyśleć o kimś, kto chce podwyżki czesnego?) i mocno nasila jego
awersyjność.

Podobieństwo poglądów zawsze owocowało wzrostem atrakcyjności, był on jednak wyraźnie


większy w odniesieniu do członka grupy obcej (gdyż podobieństwo było nieoczekiwane) niż
w odniesieniu do członka grupy własnej (gdyż podobieństwo było oczekiwane).

Natomiast poglądy niepodobne zawsze owocowały awersyjnością, czyli spadkiem lubienia,


przy czym był on wyraźnie większy dla członka grupy własnej (gdyż sprzeczny z
oczekiwanym podobieństwem) niż dla członka grupy obcej (po którym i tak nie oczekiwano
zbyt wiele).

Zarówno więc podobieństwo podnosi atrakcyjność, jak i różnica poglądów ją obniża, przy
czym oba te zjawiska okazują się szczególnie silne, kiedy nie są oczekiwane.

Komplementarność oznacza układ, w którym partnerzy mają cechy (w szczególności


potrzeby) przeciwne, lecz dopasowane w taki sposób, że realizacja potrzeb jednego z nich
prowadzi do równoczesnego zaspokojenia potrzeb drugiego, jak w parach opiekuńczość–
bezradność czy dominacja–uległość.

O masz!!! Niemniej wyniki badań nad hipotezą komplementarności są wyjątkowo


sprzeczne – tyleż danych świadczy o wzroście lubienia wskutek komplementarności, co
zaprzecza tej zależności.

12.3.4. Mimikra i koordynacja

Interesującą odmianą podobieństwa jest mimikra, czyli naśladowanie innych ludzi. Duża
liczba danych świadczy o tym, że ludzie „zarażają się” konkretnymi gestami, mimiką i
pantomimiką, sposobem mówienia, ziewaniem i śmiechem, a także nastrojem i
przeżywanymi uczuciami

Tak rozumiana mimikra między ludźmi wynika z automatycznego powiązania spostrzegania


z działaniem (zob. ramkę Teoria 5). Choć mimikra zdaje się powierzchowna i nieważna, w
rzeczywistości ma nadspodziewanie znaczące konsekwencje dla postaw interpersonalnych i
kształtowania się więzi między ludźmi.

Pokazali to Tanya Chartrand i John Bargh organizując interakcję pomiędzy osobą badaną a
pozorantem, który albo wielokrotnie dotykał swojej twarzy, albo potrząsał nogą. Obserwacja
wykazała, że badani spontanicznie go naśladowali i wykonywali odpowiednie gesty podobne
do jego gestów, a tendencja ta była większa u osób cechujących się nastawieniem
wspólnotowym, a więc silnym motywem afiliacji, oraz empatycznych, czyli takich, które
nawykowo częściej przyjmują perspektywę innych, o silnym ja współzależnym.

W innym badaniu Chartrand i Bargha to pozorant naśladował gesty osoby badanej, co


prowadziło do jego większej atrakcyjności i odczucia badanego, że interakcja była
przyjemniejsza i lepiej przebiegała. Autorzy nazwali to zjawisko efektem kameleona i
wykazali, że ma ono nieświadomy charakter – ludzie ani nie zdają sobie sprawy ze
spontanicznego naśladowania innych, ani z tego, że bardziej lubią ludzi, których naśladują
oraz którzy ich naśladują. Lakin i Chartrand (2003) pokazały, że spontaniczne
naśladownictwo rośnie wskutek zaktywizowania motywu afiliacji.

Aktywizacja motywu afiliacji nasila więc mimikrę niezależnie od tego, czy aktywizacja ta jest
świadoma, czy bezwiedna.

Powtarzające się naśladownictwo prowadzi do konwergencji emocjonalnej, czyli


upodobnienia emocji przeżywanych przez osoby często przebywające razem.

Mimikra wywołuje więc ogólny wzrost prospołeczności, co wiąże się z aktywizacją ja


współzależnego.

Jest ona silniejsza u osób ze zaktywizowanym ja współzależnym, a słabsza u tych ze


zaktywizowanym ja niezależnym niż w warunkach kontrolnych.

Stwierdza się też zależność odwrotną – mimikra aktywizuje ja współzależne, prowadzi do


spostrzegania innych ludzi jako psychicznie bliższych i – jak wykazały analizy mediacyjne –
to właśnie wzrost definiowania siebie w kategoriach relacji z innymi jest odpowiedzialny za
zwiększenie prospołeczności.

Dlaczego więc spontaniczna mimikra prowadzi do wzrostu


wzajemnej atrakcyjności?
Po pierwsze, z powodu nieświadomego skojarzenia między lubieniem a mimikrą. Bardziej
naśladujemy tych, których lubimy, a ponieważ większość skojarzeń ma charakter
symetryczny i dwukierunkowy, zależność działa i w odwrotną stronę – bardziej lubimy tych,
których naśladujemy.

Po drugie, ważnym mechanizmem jest ułatwienie komunikacji – ponurakowi trudno


dogadać się z wesołkiem, podczas gdy dwaj ponuracy porozumieją się bez trudu. Ludzie
„nadający na tej samej fali” mają poczucie, że dobrze się nawzajem rozumieją, co rodzi
wzajemną sympatię, nawet jeżeli mija się z prawdą.

Po trzecie, wzajemna mimikra ma sens instrumentalny, ponieważ ułatwia partnerom


koordynację ich poczynań, doświadczenie zaś koordynacji z innym człowiekiem podnosi jego
atrakcyjność, gdyż jest sygnałem zapowiadającym sukces we współdziałaniu.
12.3.5. Działania na rzecz interesu

Lubimy bardziej takie osoby, które działają na rzecz naszych interesów – na przykład
wyświadczają nam przysługi czy prawią komplementy.
Logicznie rzecz biorąc, wpływ pochlebstw powinien zanikać, gdy osoba komplementowana
stoi wyżej w hierarchii od komplementującej, ponieważ wtedy oczywiste staje się to, że ta
druga stara się wkraść w łaski tej pierwszej.

Co ciekawe, badania pokazują, że pochlebstwa kierowane do równych bądź stojących niżej


w hierarchii powodują wprawdzie najsilniejsze przyrosty lubienia, niemniej (słabsze)
przyrosty występują nawet wtedy, gdy komplementy pochodzą od podwładnego.

Komplementom trudno się oprzeć („Co prawda podlizuje mi się, ale jakże trafnie mówi!”).
Zdrowy rozsądek (oraz teoria kar i nagród) podpowiada, że im więcej ktoś nam wyświadcza
przysług, tym bardziej go lubimy, im zaś więcej wyrządza nam szkód, tym bardziej jest dla
nas antypatyczny.

Niewątpliwie prawdziwa jest druga część tego stwierdzenia. Jednak część pierwsza, o
pozytywnej roli przysług, obowiązuje jedynie w mocno ograniczonym zakresie,
przynajmniej z trzech powodów.

Po pierwsze, zgodnie z regułą wzajemności przysługa obliguje odbiorcę do odpłaty tą samą


monetą. Niemniej właśnie z powodu tej normy przysługa może być odczuwana głównie jako
nieprzyjemna presja ze strony wyświadczającego ją człowieka. Prowadzi to do oporu, czyli
reaktancji (jak każde zagrożenie swobody wyboru) i w rezultacie do znielubienia tej osoby.

W przywołanym badaniu eskperymentatorzy wzbudzali u części badanych wątpliwości


dotyczące ich własnej wartości, co doprowadziło do znacznego spadku częstości
odwzajemniania przysługi (tylko 13% spełniło prośbę). Kłopoty z samym sobą zapewne nie
są jedynym powodem, dla którego przysługi mogą być odczuwane głównie jako przymus
wzajemności. Podobnie odbierać będziemy przysługi kogoś, kogo nie lubimy, z kim nie
chcemy się zadawać itd.

Po drugie, ponieważ wszyscy wiemy, że przysługi mogą rodzić sympatię do ich autora,
odbiorca tychże może łacno dojść do wniosku, że uzyskanie tej sympatii jest jedynym
powodem działań sprawcy.
Zamiast być widziany jako miły i bezinteresowny, sprawca przysług zaczyna być
spostrzegany jako lizus i manipulant, co rzecz jasna budzi antypatię.
Dzieje się tak tym bardziej, im bardziej odbiorca przysługi widzi siebie jako dysponenta
jakichś dóbr stanowiących przedmiot pożądania sprawcy.

Po trzecie wreszcie, niektóre przysługi mogą być bolesne lub poniżające dla ich odbiorcy,
sugerują bowiem, że ten nie jest w stanie sam sobie poradzić; w najgorszym zaś wypadku
przysługa może być tej wielkości bądź rodzaju, że nie pozostawia odbiorcy możliwości
stosownego odwdzięczenia się. To może z kolei wzbudzać w nim różne negatywne emocje
związane z zagrożeniem jego poczucia własnej wartości bądź z zaburzeniem porządku jego
obrazu świata, w którym przestaje obowiązywać reguła wzajemności.

Cudze przysługi są więc z natury dwuznaczne, zresztą w przeciwieństwie do szkód, jakie


wyświadczają nam inni – tu zwykle nie mamy wątpliwości, jaki cel przyświecał ich sprawcy.

Co interesujące, własne przysługi wyświadczane przez człowieka są dlań o wiele bardziej


jednoznaczne niż przysługi cudze.

Mniej mamy przecież wątpliwości co do czystości swoich motywów niż cudzych. Stąd też,
chcąc zyskać czyjąś sympatię, to nie my powinniśmy danej osobie wyświadczać przysługi,
lecz raczej subtelnie nakłonić ją do tego, aby ona uczyniła to wobec nas.

Zjawisko to wyjaśnia oczywiście teoria dysonansu poznawczego, a jego występowania


dowiedli Jecker i Landy (1969).

Głównym powodem, dla którego lubimy osoby działające na rzecz naszych interesów, jest
żywione przez nas przekonanie, że takie osoby są moralne i obdarzone wszelkimi
wspólnotowymi zaletami.

Kluczowym mediatorem wpływu interesu na postawę okazały się przy tym oceny moralności:
polityk działający na rzecz interesu „mojej” grupy jest widziany jako bardziej moralny, a dzięki
temu jest bardziej lubiany (oczywiście ten efekt występował tylko u emerytów). Ulegamy więc
złudzeniu, że to, co służy naszym interesom jest moralne; stanowi to szczególny przypadek
egotystycznych ocen moralnych.

Istnieją wreszcie takie zachowania, których główną lub jedyną funkcją jest
budowanie i podtrzymywanie więzi społecznej – zachowania wiążące.

Badania Alicji Kuczyńskiej (1998) wskazują na pięć typów zachowań wiążących


wyszczególnionych w tabeli 12.3.
Co ciekawe, kluczowa grupa zachowań wiążących to zachowania seksualne.

W naszym kręgu kulturowym na poczęcie jednego dziecka przypada od 500 do 1000 aktów
seksualnych, z czego wynika, że znaczna ich większość spełnia funkcje pozareprodukcyjne.
Choć służą one i reprodukcji, nie ulega wątpliwości, że główną funkcją zachowań
seksualnych u ludzi jest budowa i utrzymywanie więzi.

Zachowania wiążące budzą więc sympatię zarówno ich odbiorcy, jak i nadawcy. Badania
Kuczyńskiej przekonują, że mogą one być nawet ważniejsze od atrakcyjności fizycznej
potencjalnych partnerów. Wpływają też na jakość stałej relacji – satysfakcja ze związku jest
tym większa dla obu płci, im więcej zachowań wiążących ujawnia partner.
Różnice płci!!!! Ciekawe różnice płci pojawiają się przy własnych zachowaniach
wiążących – u kobiet → wzrost ich liczby nasila satysfakcję ze związku, natomiast u
mężczyzn liczba własnych zachowań wiążących koreluje z satysfakcją negatywnie.

Można to tłumaczyć odmiennością wymagań roli kobiety i mężczyzny

12.4. Następstwa atrakcyjności


Stosunek, jaki mamy do innego człowieka, wywiera daleko idący wpływ na nasze reakcje
emocjonalne z nim związane, na formułowane sądy, a także na zachowania, jakie nań
kierujemy.

12.4.1. Reakcje emocjonalne

Ponieważ atrakcyjność interpersonalna jest pewnym rodzajem postawy, a istotą postawy jest
afekt i uczucia (zob. rozdz. 8.1.2), można oczekiwać, że atrakcyjność będzie miała wpływ
przede wszystkim na nasze reakcje emocjonalne na innego człowieka i jego zachowania.

Teoria równowagi omówiona na końcu tego rozdziału pozwala przewidywać, że jeżeli


kogoś lubimy, to powinniśmy pozytywnie reagować na to, co on lubi („przyjaciel mojego
przyjaciela jest również moim przyjacielem”), negatywnie zaś na to, czego on nie lubi.

Choć niektórzy autorzy uważa-


ją, że wyznacznikiem Schadenfreude i zawiści jest spostrzeganie sukcesu–porażki jako
zasłużonej bądź nie (Feather i Sherman, 2002), w rzeczywistości kluczowym wyznacznikiem
okazuje się nasz stosunek do drugiej osoby, spostrzeganie zaś jej wyniku jako zasłużonego
bądź nie jest tylko racjonalizacją własnej reakcji.

Oznacza to, że na sukces osoby nielubianej automatycznie reagujemy negatywnymi


emocjami, a dopiero potem dopowiadamy sobie, że był on niezasłużony.

Widać wyraźnie, że cudze sukcesy i porażki nie mają same w sobie stałej wartości
emocjonalnej – wszystko zależy od naszego stosunku do osoby, której się przytrafiają.
Stosunek ten może wynikać nie tylko z indywidualnej postawy do danej jednostki, lecz także
z faktu jej przynależności do grupy obcej.

Inaczej sprawy się mają z reakcjami na cudze grzechy i cnoty, a więc zachowania związane
z moralnością.
transgresje moralne budzą jednoznacznie negatywne emocje (takie jak gniew,
rozczarowanie, oburzenie) niezależnie od tego, czy są dziełem osoby lubianej, czy
nielubianej.

Cnotliwe postępki, czyli spełnianie norm moralnych, budzą pozytywne uczucia, gdy są
dziełem osoby lubianej, natomiast skutkują silną ambiwalencją, gdy ich autorem jest osoba
nielubiana.
Średni stan emocjonalny pozostaje wówczas bliski zeru, co wynika głównie z przeżywania
emocji ambiwalentnych, takich jak zaskoczenie, niepewność i wątpliwości.

12.4.2. Sądy i oceny

Omawiając konsekwencje atrakcyjności fizycznej, wskazywałem na fakt, że osobom


przystojnym przypisuje się więcej pozytywnych cech (i lepiej się je traktuje).

Działa tu kilka prostych mechanizmów,

→ Po pierwsze, nasze lubienie lub nielubienie innej osoby funkcjonuje jako początkowe
oznakowanie afektywne, które na zasadzie asymilacji pomaga rozstrzygnąć o znaczeniu
niejasnych informacji (podobnie jak wygląd fizyczny).

→ Po drugie, lubienie–nielubienie działa, jak w trakcie formułowania ocen, jako


samospełniająca się przepowiednia

→ Po trzecie, na tyle, na ile nasz stosunek do innego człowieka prowadzi do pozytywnych


lub negatywnych stanów uczuciowych, mogą one stać się informacyjną podstawą
formułowania sądów o tym człowieku na zasadzie heurystyki „jak to czuję” (zob. rozdz. 3.4).

Teoria 12: Teoria równowagi

Ta sformułowana przez Fritza Heidera teoria opisuje organizację, genezę i zmianę


postaw, także interpersonalnych. Była ona chronologicznie pierwszą koncepcją zgodności
poznawczej i jak wszystkie teorie tego nurtu przyjmuje założenie, że człowiek dąży do
wewnętrznej zgodności swoich poglądów, postaw i zachowań.

Relacja jednostkowa występuje więc zawsze wtedy, kiedy dwa czy więcej obiektów tworzą
wspólnie „figurę na tle” innych osób czy obiektów niewchodzących w skład danej jednostki.
Relacja afektywna ma miejsce wówczas, gdy osoba wchodząca w skład rozważanej
jednostki obdarza jakimiś uczuciami któryś z pozostałych jej elementów. Może ona być
dodatnia (np. Olaf ceni pewien blog) lub ujemna (np. Paweł nie znosi Olafa). Odróżnia ją to
od relacji jednostkowej, która albo jest dodatnia (osoby czy obiekty są spostrzegane jako
przynależące do siebie), albo wcale jej nie ma (dane obiekty nie tworzą jednostki
poznawczej).
Poza tą różnicą relacje jednostkowe i afektywne mają podobne własności i są
psychologicznie zastępowalne.
Oba typy relacji są symetryczne. Jeżeli P jest połączone jakąś relacją jednostkową z O, to O
połączone jest tą samą relacją z P (jeżeli Paweł jest sąsiadem Olafa, to Olaf jest oczywiście i
sąsiadem Pawła). Symetryczność relacji afektywnych wynika ze spostrzegania ich przez
ludzi jako takich – jeżeli Paweł lubi Olafa, zakładamy z reguły, że i Olaf lubi Pawła (McNeel i
Messick, 1970).
Relacje jednostkowe i dodatnie relacje afektywne są ponadto przechodnie. Jeżeli wiemy, że
Paweł często spotyka się z Olafem (albo go lubi), Olaf zaś często spotyka (lub lubi) Ryśka,
jesteśmy skłonni zakładać, że tak samo wyglądają stosunki między Pawłem i Ryśkiem – że
często spotykają się lub lubią nawzajem. Natomiast negatywne relacje afektywne są
kontrprzechodnie – jeżeli wiemy, że Paweł nie znosi Olafa, a Olaf nie znosi Ryśka, to
sądzimy, że Paweł raczej lubi Ryśka.

Oba typy relacji wpływają też na siebie w taki sposób, że:

• pozytywna relacja afektywna między jakimiś elementami wzbudza tendencję do ich


połączenia relacją jednostkową (jeżeli Paweł polubił Olafa, będzie starał się z nim spotykać,
realizować wspólne cele itp.);

• negatywna relacja afektywna między elementami wywołuje tendencję do przerwania


jednostkowej relacji między nimi (jeżeli Paweł nie znosi Olafa, stara się go nie spotykać, nie
być podobnym do niego itp.);
• relacja jednostkowa między elementami wzbudza tendencję do ich połączenia pozytywną
relacją afektywną (jeżeli Paweł często spotyka Olafa, to zaczyna go lubić).

Wzajemny wpływ obu typów relacji na siebie sprawia, że jednostka poznawcza może być
zrównoważona (kiedy oba typy relacji do siebie pasują) albo niezrównoważona (różne relacje
nie pasują do siebie).

Nierównowaga wzbudza automatycznie tendencję do jej przywrócenia, czyli do zmiany


jakiejś relacji tak, aby ją dopasować do pozostałych.

Ponieważ w roli relacji jednostkowej i afektywnej może występować wiele różnych związków
typu osoba–osoba,
osoba–przedmiot czy przedmiot–przedmiot, teoria Heidera odnosi się do bardzo szerokiego
zakresu zjawisk. Tym bardziej, że oprócz przykładowo rozważanej jednostki zawierającej
trzy elementy, możliwe są także jednostki o dowolnej ich liczbie.

Teoria wyjaśnia m.in. to, że:

• lubimy ludzi podobnych do nas samych, często spotykanych, którym wyświadczamy


przysługę, którzy nas lubią;
• lubimy należące do nas przedmioty tylko z tego powodu, że je posiadamy (nawet litera
rozpoczynająca nasze imię bardziej się nam podoba od pozostałych liter alfabetu – Nuttin,
1987);
• lubimy często spotykane przedmioty tylko z powodu ich spotykania;

• rzeczywiste sympatie–antypatie wśród ludzi układają się zgodnie z zasadami


równoważenia jednostek poznawczych (częściej, niż wynikałoby to z przypadku) i jeszcze
powszechniej są spostrzegane w ten sposób przez ludzi;
• przewidując nieznane sobie sympatie–antypatie w grupie ludzi, czynimy to zgodnie z
zasadami równoważenia jednostek poznawczych (tj. z poszanowaniem symetrii i
przechodniości relacji), a układy zrównoważone postrzegamy jako bardziej harmo-
nijne i trwalsze.

12.4.3. Zachowania
Zdrowy rozsądek i teoria równowagi pozwalają wreszcie przewidywać, że lubienie jakiejś
osoby będzie sprzyjać działaniom na jej rzecz. Na przykład wspomniane już badanie nad
spostrzeganiem polityków (Cisłak i Wojciszke, 2006) pokazało, że intencje głosowania na
nich są bardzo silnie powiązane z ich lubieniem. Lubienie jest tym silniejszym wyznacznikiem
głosowania na polityka, im mniej wyborcy orientują się w kwestiach programowych.

12.4. Podsumowanie
Atrakcyjność fizyczna zależy głównie od trzech cech twarzy (prototypowość, symetria i
dymorfizm płciowy) oraz dwóch cech ciała u kobiet (ogólna masa ciała mierzona za pomocą
BMI oraz proporcja obwodu w talii do obwodu w biodrach) i jednej cechy ciała u mężczyzn
(proporcji obwodu w ramionach do obwodu w pasie).

Wbrew potocznemu przekonaniu wyznaczniki urody (z wyjątkiem ogólnej masy ciała) mają w
dużym stopniu charakter ponadkulturowy – między osobami z różnych kultur panuje duża
zgodność co do tego, kto jest piękny, a kto nie. Rosnąca liczba danych przekonuje też o
związku pomiędzy atrakcyjnością fizyczną a zdrowiem reprodukcyjnym.

Jedyną koncepcją mogącą pretendować do miana ogólnej teorii atrakcyjności jest teoria kar i
nagród. Zakłada ona, że sympatia do innego człowieka to efekt bilansu skojarzonych z nim
zysków (nagród) i strat (kar). Słabością tej teorii jest jednak trudność przewidzenia, jakie
czynniki faktycznie oddziałują jako kary i nagrody w złożonych sytuacjach społecznych.

Inne teorie (zgodności poznawczej, automatyczny egotyzm) wyjaśniają oddziaływanie


tylko niektórych wyznaczników atrakcyjności. Najważniejsze wyznaczniki atrakcyjności to
częstość kontaktów z inną osobą, jej zalety (przede wszystkim wspólnotowe, a nie
sprawcze), atrakcyjność fizyczna, podobieństwo (zwłaszcza spostrzegane, a nie
rzeczywiste), mimikra (automatyczne naśladowanie gestów) oraz zachowania na rzecz
interesu partnera (przysługi, komplementy i inne zachowania wiążące). Niemniej każdy z
tych czynników podnosi atrakcyjność człowieka jedynie w pewnych warunkach.

Wbrew potocznemu przekonaniu atrakcyjność nie zależy od komplementarności potrzeb.

You might also like