Professional Documents
Culture Documents
Atrakcyjność
Kto jest piękny? -> kto patrzy, czyli że „piękno jest w oku patrzącego”. Kryteria urody miałyby
być silnie zróżnicowane zarówno indywidualnie, jak i kulturowo.
Po pierwsze, ludzie w obrębie tej samej kultury silnie zgadzają się co do tego, kto jest
bardziej, a kto mniej piękny. Oceny te nie zależą ani od płci (zarówno osób ocenianych, jak i
oceniających), ani wieku, ani żadnych innych cech demograficznych.
Po drugie, jeżeli ten sam zestaw twarzy oceniają ludzie pochodzący z różnych kultur, a
nawet ludzie różnych ras, to oceny poszczególnych grup są równie silnie zbieżne
!!!! Niesie on wyraźną sugestię, że wzorzec piękna nie jest efektem socjalizacji w
konkretnej kulturze, lecz zawiera jakieś elementy ponadkulturowe.
ALE! Faktem jednak jest, że w większości badań, na których opierają się te wnioski,
uczestniczyli studenci. Ci zaś niezależnie od kraju, w którym żyją, są globalnymi
nastolatkami uczestniczącymi w tej samej kulturze masowej i poddanymi tym samym
wzorcom piękna rodem z Hollywood (i Bollywood).
Powodem, dla którego preferują bodźce bliskie prototypom kategorii, jest to, że bodźce
typowe są łatwiej przetwarzane, a subiektywne poczucie płynności przetwarzania,
objawiające się poczuciem dużej łatwości i szybkości wydawania sądów, stanowi silną
przesłankę wrażeń estetycznych.
Bodźce uważamy za ładne, kiedy są łatwe do przetwarzania – na tej zasadzie działa nie
tylko typowość, lecz także kontrast figura–tło, symetryczność czy powtarzalność
Podobnie z twarzami – ludzie wolą najbardziej „twarzowate” twarze, a jak się przekonamy
nieco dalej, twarze ładne są bardziej niż brzydkie zbliżone do prototypu ludzkiego oblicza.
Dzieci szybko uczą się prototypu twarzy (wyglądu przeciętnej twarzy napotykanej w swoim
otoczeniu), a ponieważ twarze ładne są bardziej zbliżone do niego, wolą je od brzydkich.
Zjawisko to występuje już u dwudniowych noworodków, co sugeruje, że prototyp twarzy
ludzkiej jest wrodzony, ludzie zaś rodzą się ze zdolnością do jego rozpoznawania i i
modyfikacji.
NORMALNE = ATRAKCYJNE???
Okazało się, że im większa liczba twarzy składała się na dany kompozyt, tym był on
ładniejszy, Średnie jest piękne!
Oczywiście nie w tym znaczeniu, że średniacy są najbardziej urodziwi, ale w sensie
atrakcyjności twarzy zbliżonych do średniej tego, co spotyka się w populacji, czyli do
prototypu ludzkiej twarzy.
Stąd też preferencja cech męskich może być uzależniona od sytuacji kobiety dokonującej
oceny.
Istotne okazały się dwie własności ciała – jego wielkość i kształt. Wielkość jest
mierzona zazwyczaj wskaźnikiem masy ciała (BMI – Body Mass Index),
W naszej kulturze ideał kobiecego ciała nieustannie chudnie przez okres ostatnich 50 lat.
Dlaczego ideał urody chudnie?
Najbardziej przekonujące jest wyjaśnienie w kategoriach walki o status – żeby być lepszą od
innych, żeby mieć coś, czego one nie mają. W społecznościach plemiennych, często
nękanych niedostatkiem żywności, ceniło się ciała obfite, a im wyższy był status kobiety, tym
więcej miała ciała (Buss, 2001).
2. Drugim wyznacznikiem atrakcyjności ciała jest jego kształt, przedstawiający się – rzecz
jasna – odmiennie dla kobiet i mężczyzn. Andrzej Szmajke (2004) pokazał, że dla urody
męskiej kluczowe znaczenie ma proporcja obwodu w ramionach do obwodu w pasie –
mężczyźni przystojni to tacy, którzy mają większy obwód w ramionach niż w pasie, ich
sylwetka przypomina zatem literę V
Singh sformułował interesujące hipotezy, że wcięcie w talii jest dobrym wskaźnikiem zdrowia
i wartości reprodukcyjnej kobiety oraz że to o wielkości 0,70 jest ponadkulturowym
niezmiennikiem kobiecej urody, przynajmniej u kobiet o średniej i małej masie ciała.
Pierwsza z tych hipotez Singha znajduje znaczne poparcie w wynikach badań medycznych
wskazujących, że wydatne wcięcie w talii sygnalizuje prawidłowy poziom estrogenu i brak
poważnych chorób, zanikowi zaś wcięcia wskutek odkładania się tłuszczu w okolicy talii
towarzyszy podwyższone ryzyko zapadalności na cukrzycę, nadciśnienie, wylew, choroby
sercowo-naczyniowe i niektóre rodzaje raka (Singh, 1993b).
!!!!! kobiety o większym wcięciu w talii wydają na świat większe dzieci, waga noworodka
zaś jest najlepszym predyktorem jego przeżycia (Pawłowski i Dunbar, 2005). Dotyczy to
jednak kobiet o stosunkowo dużej masie ciała (powyżej 54 kg), natomiast u kobiet drobnych
takim predyktorem jest BMI.
Niezależnie od powodów, dla których ideał kobiecego ciała chudnie, ten proces jest źródłem
poważnych problemów, ponieważ oznacza rosnący rozziew między nierealistycznymi ideałami a
rzeczywistością. Ideał piękna może sobie chudnąć bez końca, gdyż jest bytem wirtualnym –
występuje głównie w reklamach, filmach i kolorowych pismach. Przedstawione tam kobiety tak
naprawdę nie istnieją, istnieją tylko ich ulotne obrazy albo komputerowo podrasowane, albo bardzo
silnie wyselekcjonowane, co na jedno wychodzi (zdjęcia do jednego numeru Playboya wybiera się
spośród kilku tysięcy ujęć). Natomiast kobiety rzeczywiste mają tu problem, ekspozycja na tego
rodzaju
przekazy prowadzi bowiem do uwewnętrznienia „chudego ideału”, czyli nabrania osobistego
przekonania, że kobieta piękna to kobieta chuda (Grabe, Word i Hyde, 2008) Z drugiej strony obrazy
takie są elementem zewnętrznego nacisku na to, aby być szczupłą, wywieranego nie tylko przez
media, lecz także przez innych ludzi, w tym najbliższych, którzy pozostają pod wpływem mediów. Oba
te czynniki (własny ideał i nacisk otoczenia) prowadzą do spadku satysfakcji ze swojego ciała,
ponieważ ciała rzeczywistych kobiet nie przystają do ideału – choćby dlatego, że kobiety pracują (z
reguły na siedząco), rodzą dzieci i mają coraz więcej lat, a wszystkie te czynniki owocują wzrostem
ilości tłuszczu i BMI.
Odsetek kobiet (ale nie mężczyzn) niezadowolonych z własnego ciała rośnie nieprzerwanie od 40 lat.
W obecnej Polsce aż 45% kobiet chciałoby schudnąć, a tylko 5% – przytyć (TNS OBOP, 2004).
To oczywiście prowadzi do prób odchudzania się (co piąta kobieta czyni to intensywnie), które często
kończą się niepowodzeniem – aby wyrównać niedobór kalorii, trzeba się od czasu do czasu najeść i
łatwo tu stracić kontrolę. To z kolei wywołuje różne emocje negatywne, które skutkują epizodami
objadania się, jako że jedzenie koi nas w stresie. Podłużne badania amerykańskich nastolatek
pokazały, że niezadowolenie z ciała, intensywne odchudzanie się i negatywne emocje mierzone w
pierwszej fali badań są czynnikami ryzyka objawów bulimii w 20 miesięcy później Im mocniej w pierw-
szej fali badań nastolatki odczuwały nacisk otoczenia na bycie szczupłą i im głębiej zinternalizowały
szczupły ideał kobiecego ciała, tym bardziej były niezadowolone z własnego ciała. Kolejne fale badań
pokazały, że im bardziej były niezadowolone z ciała, tym bardziej próbowały później pozostawania na
diecie i tym częściej doświadczały negatywnych emocji (związanych głównie z niewystarczającym
trzymaniem się jej). Oba te skutki prowadziły do nasilenia objawów anoreksji, czyli jadłowstrętu.
Oglądanie nierealistycznie szczupłych modelek jest więc groźne dla zdrowia, o ile prowadzi do
internalizacji ideału szczupłości i odczuwania nacisku społecznej normy szczupłości.
Dokonywane przez mężczyzn oceny atrakcyjności twarzy kobiet pozwalają przewidywać
poziom ich estrogenu i zdrowie reprodukcyjne, natomiast atrakcyjność twarzy mężczyzn
pozwala przewidywać ich siłę fizyczną i pozytywnie wiąże się z jakością plemników
produkowanych przez ich jądra.
Kobiety o większym wcięciu w pasie cechują się lepszym zdrowiem reprodukcyjnym –
miesiączkują częściej i bardziej regularnie, rzadziej zapadają na choroby serca i cukrzycę.
Mężczyźni o sylwetce bardziej zbliżonej do litery V (przewaga obwodu w ramionach nad
obwodem w pasie) cechują się znaczniejszą siłą fizyczną, mają też wyższy poziom testo-
steronu i większą liczbę partnerek seksualnych.
Fizyczna atrakcyjność kobiet faktycznie zmienia się wraz z fazami ich cyklu miesięcznego.
twarze kobiet o wyższym poziomie tego hormonu były oceniane jako bardziej atrakcyjne i
kobiece, a także jako zdrowsze. Efekty te są jednak na tyle słabe, że znikają pod wpływem
makijażu, który, rzecz jasna, czyni twarze atrakcyjniejszymi niezależnie od fazy cyklu.
Liczne wyniki badań przekonują, że ludzie ulegają złudzeniu, iż „piękne jest dobre”, czyli
przypisują jednostkom atrakcyjnym bardziej pozytywne cechy, a także lepiej je traktują niż
osoby nieatrakcyjne.
Zarówno dzieci, jak i dorośli o ładnym wyglądzie są lepiej oceniani i to nie tylko pod
względem funkcjonowania społecznego czy popularności, lecz także kompetencji intelek-
tualnych i zawodowych. Są też lepiej traktowani – obdarza się ich większą uwagą, częściej
spotykają się z pomocą, rzadziej zaś z niechęcią.
W rzeczywistości jednak atrakcyjność ma ona też ciemną stronę – ludzie atrakcyjni oceniani
są jako bardziej próżni, zarozumiali i niewierni swoim partnerom
Brzydkim można być na przykład wskutek otyłości, ale i wychudzenia; wskutek braku
włosów, ale i ich nadmiaru itd. A ładnym można być, tylko plasując się z dala od tych
krańców. W konsekwencji osoby ładne są bardziej jednorodne i do siebie podobne – na
przykład badania nad błędami w rozpoznawaniu twarzy wskazują, że osoby ładne zacznie
częściej są ze sobą mylone niż brzydkie.
Kształtowanie się pozytywnej postawy wobec innego człowieka wyjaśniane jest przez dwie
grupy koncepcji, z których pierwsza zakłada, iż nasz stosunek do niego jest uzależniony od
bilansu nagród i kar dostarczanych nam przez tę osobę. Druga grupa koncepcji odwołuje się
do równowagi i zgodności poznawczej, jaką zapewnia nam ów człowiek.
Koncepcja kar i nagród zakłada, że lubimy jakąś osobę, jeżeli jest ona skojarzona z
nagrodami (zdarzeniami przyjemnymi), nie lubimy zaś osób skojarzonych z karami
(zdarzeniami nieprzyjemnymi).
Lubimy zatem tych, których cechy oceniamy pozytywnie, którzy dobrze się o nas wyrażają i
działają na rzecz naszego dobra. I na odwrót – nie lubimy osób o cechach nieprzyjemnych,
źle o nas mówiących i działających na naszą szkodę. U podstaw tych oczywistych zależności
leży prosty mechanizm klasycznego warunkowania reakcji emocjonalnej: zaczynamy kogoś
lubić bądź nie znosić dlatego, że na tę pierwotnie obojętną osobę przenosi się nasza reakcja
emocjonalna z pozytywnych bądź negatywnych bodźców skojarzonych z tym człowiekiem.
Zgodnie z afektywno-wzmocnieniowym modelem atrakcyjności sformułowanym przez Donna
Byrne’a (1971) na atrakcyjność wpływają jedynie takie cechy innego człowieka czy sytuacji,
które są w stanie wywołać w nas reakcję uczuciową (afektywną).
Oznacza to, że atrakcyjność zależy nie od samej liczby i ważności nagród, lecz od ich
proporcjonalnego udziału w ogólnej liczbie wzmocnień (i nagród, i kar) skojarzonych z daną
osobą.
Niemniej w badaniach, w których mężczyźni byli pozytywnie lub negatywnie oceniani przez
ładną lub brzydką kobietę, stwierdzono, że choć najbardziej lubiana była ładna kobieta
udzielająca pochwał, najbardziej nielubiana była ładna kobieta dająca oceny negatywne.
Ten właśnie wynik przewidywali autorzy badania (Sigall i Aronson, 1969), którzy
rozumowali, że usuwanie wywołanego ocenianiem niepokoju działa jako nagroda,
nasilanie niepokoju zaś (wskutek ocen negatywnych) – jako kara.
Wadą wyjaśnień atrakcyjności w kategoriach nagród i kar jest więc ich ogólnikowość i
niemożność przewidzenia co zadziała jako nagroda, a co jako kara.
Nieco mniej ogólnikowa jest koncepcja zgodności koncentrująca się tylko na jednym rodzaju
nagród i kar – tych, które wynikają ze sposobu, w jaki inny człowiek oddziałuje na nasze
dążenie do zgodności, czyli harmonii między różnymi wyznawanymi przez nas poglądami i
postawami bądź też między poglądami i zachowaniem.
Na przykład
W ten właśnie sposób można wyjaśniać szereg dalej opisywanych faktów – że lubimy osoby
często spotykane czy takie, z którymi kontaktu jedynie oczekujemy.
Pierwszą sugestię przyniosły klasyczne badania Fincha i Cialdiniego (1989), którzy prosili ich
uczestników o przeczytanie krótkiego opisu biografii Rasputina zatytułowanego Szalony mnich z
Rosji. Ta mocno podejrzana postać zyskała znaczne wpływy na dworze ostatniego cara Rosji i
przyczyniła się do jego upadku. Tekst był niepochlebny dla bohatera i czytelnicy ocenili go
zdecydowanie negatywnie, jakkolwiek z wyjątkiem osób przekonanych, że Rasputin urodził się tego
samego dnia i miesiąca, co i one. Podobna manipulacja skojarzeniem z ja w eksperymencie nad
zachowaniem w dylemacie więźnia rozgrywanym z nieznaną osobą (Miller, Downs i Prentice, 1998)
nasilała współpracę z partnerami o tej samej dacie urodzenia i rodziła poczucie bliskości.
Lubimy osoby często spotykane, a sam wzrost częstości kontaktów nasila lubienie danej
osoby, jeżeli tylko nie jest ona na wstępie awersyjna. Duża częstość kontaktów budzi więc
sympatię, co jest przejawem ogólniejszego zjawiska samej ekspozycji polegającego na tym,
że im częściej eksponowany jest nam jakiś obiekt, tym bardziej go lubimy
Teoria nagród i kar. Ponieważ w większości kontaktów społecznych zdarzenia pozytywne są
znacznie częstsze niż negatywne, im częstsze są kontakty między jakimiś osobami, tym
więcej mają one okazji, aby się wzajemnie nagradzać, co prowadzi do obopólnej sympatii.
Niemniej wyjaśnienie to jest bezsilne wobec dodatkowych faktów.
Aby wyjaśnić wzrost lubienia wskutek samej częstości kontaktów, należy więc odwołać się
do innych pojęć niż tylko kary i nagrody. Takim pojęciem jest na przykład responsywność:
partner jest responsywny w kontakcie o tyle, o ile to, co mówi i robi, stanowi odpowiedź
(respons) na nasze działania.
Ludzie pragną być zauważeni przez innych. Brak reakcji bywa bardziej bolesny od krytyki.
Responsywność jest w zasadzie jedyną nagrodą, jaką dać może noworodek czy niemowlę
swoim rodzicom.
Częstość kontaktów pogłębia więc dowolną emocję początkowo przeżywaną w stosunku do
spotykanego człowieka, a w podobny sposób oddziałuje też bliskość przestrzenna – jeżeli
ktoś zachowuje się w miły sposób, bardziej go lubimy, gdy siedzi raczej blisko nas niż
daleko;
kiedy jednak zachowuje się w sposób niemiły, tym bardziej go nie lubimy, im bliżej nas się
znajduje
12.3.2. Zalety
Lubimy ludzi charakteryzujących się zaletami: życzliwych, towarzyskich, uczciwych,
inteligentnych, o wysokim prestiżu i dużych umiejętnościach społecznych, a więc
wiedzących, jak się zachować, i wrażliwych na potrzeby innych.
Teza o roli zalet partnera jest banalna, choć komplikuje ją kilka dalszych zależności.
Po pierwsze, lubienie partnera zależy nie tylko od jego zalet, lecz także wad, a wady i zalety
nie są swoim lustrzanym odbiciem, te pierwsze odgrywają bowiem ważniejszą rolę niż te
drugie. Zjawisko to omawiane pod nazwą efektu negatywności.
Wykrycie wady ma bardziej nieodwracalne skutki niż wykrycie zalety. Po stwierdzeniu ważnej
wady wycofujemy się z kontaktów z daną osobą, uniemożliwiając sobie wykrycie jej
ewentualnych zalet, podczas gdy stwierdzenie zalet nie przeszkadza późniejszemu wykryciu
wad.
Po drugie, co jest zaletą, a co wadą, silnie zależy od kontekstu, przede wszystkim od celów,
z uwagi na które kształtuje się nasza relacja z innym człowiekiem. Co innego będzie więc
decydować o lubieniu kogoś jako współpracownika, a co innego – jako osoby do wspólnego
spędzenia wakacji. Ponieważ zwykle w kontaktach z innymi zależy nam na maksymalizacji
własnych zysków, informacje o wspólnotowych zaletach człowieka (takich jak uczciwość)
silniej wpływają na stosunek do niego niż informacje o zaletach dotyczących jego spraw-
ności (takich jak inteligencja), nawet jeżeli są one wyrównane pod względem pozytywności–
negatywności.
Dzieje się tak dlatego, że moralność drugiego człowieka pozostaje zwykle bezwarunkowo
istotna dla naszych losów (lepiej dla nas, gdy postępuje on moralnie, a gorzej, gdy
niemoralnie), podczas gdy jego sprawność jest korzystna jedynie w zależności od jego
moralnych zamiarów (kiedy chce nam uczynić dobro, to na jego sprawności zyskujemy,
kiedy jednak ma złe intencje, to jest ona bardziej niekorzystna – bardziej nam może
zaszkodzić złodziej sprawny niż niesprawny.
Innym przykładem jest postać szefa. W badaniach nad pracownikami instytucji finanso-
wych stwierdziliśmy, że bardziej lubią oni swojego szefa za sprawność niż za takie cechy
wspólnotowe, jak życzliwość czy uczciwość. Niemniej działo się tak jedynie w organizacjach
biznesowych, gdzie sprawność szefa przynajmniej częściowo decyduje o losach pracownika,
Skala atrakcyjności:
LUBIENIE (osobista preferencja, ciepłe uczucia w stosunku do innego człowieka i
pragnienie przebywania z nim) oraz
RESPEKT (podziw i szacunek z pewnym odcieniem uległości, grupujący takie zmienne, jak
podziw i poszukiwanie opinii tej osoby).
Wojciszke, Abele i Baryła (2009) pokazali, że każdy z tych wymiarów atrakcyjności zależy
od informacji o wspólnotowych i sprawczych własnościach człowieka. Cechy
wspólnotowe, takie jak życzliwość czy uczciwość, są nagradzające dla innych, reprezentant
postawy zaś występuje tu w roli „innego”, czyli osoby, która może na przy-
kład zyskać na życzliwości, a stracić na wrogości człowieka stanowiącego obiekt postawy.
Z kolei cechy sprawcze w rodzaju ambicji czy inteligencji bezpośrednio służą interesom ich
posiadacza i wzbudzają przede wszystkim respekt (a nie lubienie), gdyż sprawczość jest
silnie związanA ze statusem społecznym (Fiske et al., 2002), a ten wiąże się z respektem.
12.3.3. Podobieństwo
Inna jeszcze komplikacja oczywistej tezy o wpływie zalet partnera na jego lubienie wiąże się
z faktem, że to, co stanowi zaletę, a co wadę partnera, zależy w pewnym stopniu od nas
samych.
Ogólnie rzecz biorąc, im bardziej sądzimy, że sami posiadamy jakieś cechy, tym wyżej je
cenimy i uważamy za ogólnie ważne.
Nic więc dziwnego, że jednym z najsilniejszych wyznaczników sympatyczności innego
człowieka jest jego podobieństwo do nas samych. Dzieje się tak z co najmniej trzech
powodów.
Po pierwsze, podobny znaczy tyle, co pozytywny. Ponieważ na ogół lubimy własne cechy i
cenimy swoje poglądy, wykrycie ich u innego człowieka jest równoznaczne ze
stwierdzeniem, że obdarzony jest on cnotami, a jego poglądy są rozsądne i słuszne. Skoro
tak, to wzrost atrakcyjności wskutek podobieństwa powinien występować jedynie u osób,
które same siebie cenią.
Drugi powód jest taki, że podobieństwo samo w sobie jawi się jako nagradzające, ponieważ
jego napotkanie stanowi dla człowieka dowód własnych racji i poglądów.
Trzeci powód, dla którego podobieństwo budzi sympatię, wiąże się z naszym
oczekiwaniem, że ludzie podobni do nas będą nas również lubili. Ponieważ ludzkie sympatie
i antypatie bardzo silnie rządzą się regułą wzajemności, oczekiwanie, że ktoś (podobny)
będzie nas lubić, samo w sobie rodzi sympatię do niego.
Po pierwsze, rola podobieństwa jest tym mniejsza, im więcej interakcji między partnerami;
Sugeruje to, że nagroda w postaci podobieństwa działa tym słabiej, im częściej jest
otrzymywana, co zresztą okazuje się typowe dla wszelkich nagród.
→ Sprawę komplikują jednak oczekiwania – ludzie silnie oczekują, że inni mają poglądy
podobne do ich własnych w związku z czym wykrycie, że na przykład inny student podobnie
jak my sprzeciwia się podwyżce czesnego, wnosi niewiele nowego i słabo nasila jego
atrakcyjność.
Zarówno więc podobieństwo podnosi atrakcyjność, jak i różnica poglądów ją obniża, przy
czym oba te zjawiska okazują się szczególnie silne, kiedy nie są oczekiwane.
Interesującą odmianą podobieństwa jest mimikra, czyli naśladowanie innych ludzi. Duża
liczba danych świadczy o tym, że ludzie „zarażają się” konkretnymi gestami, mimiką i
pantomimiką, sposobem mówienia, ziewaniem i śmiechem, a także nastrojem i
przeżywanymi uczuciami
Pokazali to Tanya Chartrand i John Bargh organizując interakcję pomiędzy osobą badaną a
pozorantem, który albo wielokrotnie dotykał swojej twarzy, albo potrząsał nogą. Obserwacja
wykazała, że badani spontanicznie go naśladowali i wykonywali odpowiednie gesty podobne
do jego gestów, a tendencja ta była większa u osób cechujących się nastawieniem
wspólnotowym, a więc silnym motywem afiliacji, oraz empatycznych, czyli takich, które
nawykowo częściej przyjmują perspektywę innych, o silnym ja współzależnym.
Aktywizacja motywu afiliacji nasila więc mimikrę niezależnie od tego, czy aktywizacja ta jest
świadoma, czy bezwiedna.
Lubimy bardziej takie osoby, które działają na rzecz naszych interesów – na przykład
wyświadczają nam przysługi czy prawią komplementy.
Logicznie rzecz biorąc, wpływ pochlebstw powinien zanikać, gdy osoba komplementowana
stoi wyżej w hierarchii od komplementującej, ponieważ wtedy oczywiste staje się to, że ta
druga stara się wkraść w łaski tej pierwszej.
Komplementom trudno się oprzeć („Co prawda podlizuje mi się, ale jakże trafnie mówi!”).
Zdrowy rozsądek (oraz teoria kar i nagród) podpowiada, że im więcej ktoś nam wyświadcza
przysług, tym bardziej go lubimy, im zaś więcej wyrządza nam szkód, tym bardziej jest dla
nas antypatyczny.
Niewątpliwie prawdziwa jest druga część tego stwierdzenia. Jednak część pierwsza, o
pozytywnej roli przysług, obowiązuje jedynie w mocno ograniczonym zakresie,
przynajmniej z trzech powodów.
Po drugie, ponieważ wszyscy wiemy, że przysługi mogą rodzić sympatię do ich autora,
odbiorca tychże może łacno dojść do wniosku, że uzyskanie tej sympatii jest jedynym
powodem działań sprawcy.
Zamiast być widziany jako miły i bezinteresowny, sprawca przysług zaczyna być
spostrzegany jako lizus i manipulant, co rzecz jasna budzi antypatię.
Dzieje się tak tym bardziej, im bardziej odbiorca przysługi widzi siebie jako dysponenta
jakichś dóbr stanowiących przedmiot pożądania sprawcy.
Po trzecie wreszcie, niektóre przysługi mogą być bolesne lub poniżające dla ich odbiorcy,
sugerują bowiem, że ten nie jest w stanie sam sobie poradzić; w najgorszym zaś wypadku
przysługa może być tej wielkości bądź rodzaju, że nie pozostawia odbiorcy możliwości
stosownego odwdzięczenia się. To może z kolei wzbudzać w nim różne negatywne emocje
związane z zagrożeniem jego poczucia własnej wartości bądź z zaburzeniem porządku jego
obrazu świata, w którym przestaje obowiązywać reguła wzajemności.
Mniej mamy przecież wątpliwości co do czystości swoich motywów niż cudzych. Stąd też,
chcąc zyskać czyjąś sympatię, to nie my powinniśmy danej osobie wyświadczać przysługi,
lecz raczej subtelnie nakłonić ją do tego, aby ona uczyniła to wobec nas.
Głównym powodem, dla którego lubimy osoby działające na rzecz naszych interesów, jest
żywione przez nas przekonanie, że takie osoby są moralne i obdarzone wszelkimi
wspólnotowymi zaletami.
Kluczowym mediatorem wpływu interesu na postawę okazały się przy tym oceny moralności:
polityk działający na rzecz interesu „mojej” grupy jest widziany jako bardziej moralny, a dzięki
temu jest bardziej lubiany (oczywiście ten efekt występował tylko u emerytów). Ulegamy więc
złudzeniu, że to, co służy naszym interesom jest moralne; stanowi to szczególny przypadek
egotystycznych ocen moralnych.
Istnieją wreszcie takie zachowania, których główną lub jedyną funkcją jest
budowanie i podtrzymywanie więzi społecznej – zachowania wiążące.
W naszym kręgu kulturowym na poczęcie jednego dziecka przypada od 500 do 1000 aktów
seksualnych, z czego wynika, że znaczna ich większość spełnia funkcje pozareprodukcyjne.
Choć służą one i reprodukcji, nie ulega wątpliwości, że główną funkcją zachowań
seksualnych u ludzi jest budowa i utrzymywanie więzi.
Zachowania wiążące budzą więc sympatię zarówno ich odbiorcy, jak i nadawcy. Badania
Kuczyńskiej przekonują, że mogą one być nawet ważniejsze od atrakcyjności fizycznej
potencjalnych partnerów. Wpływają też na jakość stałej relacji – satysfakcja ze związku jest
tym większa dla obu płci, im więcej zachowań wiążących ujawnia partner.
Różnice płci!!!! Ciekawe różnice płci pojawiają się przy własnych zachowaniach
wiążących – u kobiet → wzrost ich liczby nasila satysfakcję ze związku, natomiast u
mężczyzn liczba własnych zachowań wiążących koreluje z satysfakcją negatywnie.
Ponieważ atrakcyjność interpersonalna jest pewnym rodzajem postawy, a istotą postawy jest
afekt i uczucia (zob. rozdz. 8.1.2), można oczekiwać, że atrakcyjność będzie miała wpływ
przede wszystkim na nasze reakcje emocjonalne na innego człowieka i jego zachowania.
Widać wyraźnie, że cudze sukcesy i porażki nie mają same w sobie stałej wartości
emocjonalnej – wszystko zależy od naszego stosunku do osoby, której się przytrafiają.
Stosunek ten może wynikać nie tylko z indywidualnej postawy do danej jednostki, lecz także
z faktu jej przynależności do grupy obcej.
Inaczej sprawy się mają z reakcjami na cudze grzechy i cnoty, a więc zachowania związane
z moralnością.
transgresje moralne budzą jednoznacznie negatywne emocje (takie jak gniew,
rozczarowanie, oburzenie) niezależnie od tego, czy są dziełem osoby lubianej, czy
nielubianej.
Cnotliwe postępki, czyli spełnianie norm moralnych, budzą pozytywne uczucia, gdy są
dziełem osoby lubianej, natomiast skutkują silną ambiwalencją, gdy ich autorem jest osoba
nielubiana.
Średni stan emocjonalny pozostaje wówczas bliski zeru, co wynika głównie z przeżywania
emocji ambiwalentnych, takich jak zaskoczenie, niepewność i wątpliwości.
→ Po pierwsze, nasze lubienie lub nielubienie innej osoby funkcjonuje jako początkowe
oznakowanie afektywne, które na zasadzie asymilacji pomaga rozstrzygnąć o znaczeniu
niejasnych informacji (podobnie jak wygląd fizyczny).
Relacja jednostkowa występuje więc zawsze wtedy, kiedy dwa czy więcej obiektów tworzą
wspólnie „figurę na tle” innych osób czy obiektów niewchodzących w skład danej jednostki.
Relacja afektywna ma miejsce wówczas, gdy osoba wchodząca w skład rozważanej
jednostki obdarza jakimiś uczuciami któryś z pozostałych jej elementów. Może ona być
dodatnia (np. Olaf ceni pewien blog) lub ujemna (np. Paweł nie znosi Olafa). Odróżnia ją to
od relacji jednostkowej, która albo jest dodatnia (osoby czy obiekty są spostrzegane jako
przynależące do siebie), albo wcale jej nie ma (dane obiekty nie tworzą jednostki
poznawczej).
Poza tą różnicą relacje jednostkowe i afektywne mają podobne własności i są
psychologicznie zastępowalne.
Oba typy relacji są symetryczne. Jeżeli P jest połączone jakąś relacją jednostkową z O, to O
połączone jest tą samą relacją z P (jeżeli Paweł jest sąsiadem Olafa, to Olaf jest oczywiście i
sąsiadem Pawła). Symetryczność relacji afektywnych wynika ze spostrzegania ich przez
ludzi jako takich – jeżeli Paweł lubi Olafa, zakładamy z reguły, że i Olaf lubi Pawła (McNeel i
Messick, 1970).
Relacje jednostkowe i dodatnie relacje afektywne są ponadto przechodnie. Jeżeli wiemy, że
Paweł często spotyka się z Olafem (albo go lubi), Olaf zaś często spotyka (lub lubi) Ryśka,
jesteśmy skłonni zakładać, że tak samo wyglądają stosunki między Pawłem i Ryśkiem – że
często spotykają się lub lubią nawzajem. Natomiast negatywne relacje afektywne są
kontrprzechodnie – jeżeli wiemy, że Paweł nie znosi Olafa, a Olaf nie znosi Ryśka, to
sądzimy, że Paweł raczej lubi Ryśka.
Wzajemny wpływ obu typów relacji na siebie sprawia, że jednostka poznawcza może być
zrównoważona (kiedy oba typy relacji do siebie pasują) albo niezrównoważona (różne relacje
nie pasują do siebie).
Ponieważ w roli relacji jednostkowej i afektywnej może występować wiele różnych związków
typu osoba–osoba,
osoba–przedmiot czy przedmiot–przedmiot, teoria Heidera odnosi się do bardzo szerokiego
zakresu zjawisk. Tym bardziej, że oprócz przykładowo rozważanej jednostki zawierającej
trzy elementy, możliwe są także jednostki o dowolnej ich liczbie.
12.4.3. Zachowania
Zdrowy rozsądek i teoria równowagi pozwalają wreszcie przewidywać, że lubienie jakiejś
osoby będzie sprzyjać działaniom na jej rzecz. Na przykład wspomniane już badanie nad
spostrzeganiem polityków (Cisłak i Wojciszke, 2006) pokazało, że intencje głosowania na
nich są bardzo silnie powiązane z ich lubieniem. Lubienie jest tym silniejszym wyznacznikiem
głosowania na polityka, im mniej wyborcy orientują się w kwestiach programowych.
12.4. Podsumowanie
Atrakcyjność fizyczna zależy głównie od trzech cech twarzy (prototypowość, symetria i
dymorfizm płciowy) oraz dwóch cech ciała u kobiet (ogólna masa ciała mierzona za pomocą
BMI oraz proporcja obwodu w talii do obwodu w biodrach) i jednej cechy ciała u mężczyzn
(proporcji obwodu w ramionach do obwodu w pasie).
Wbrew potocznemu przekonaniu wyznaczniki urody (z wyjątkiem ogólnej masy ciała) mają w
dużym stopniu charakter ponadkulturowy – między osobami z różnych kultur panuje duża
zgodność co do tego, kto jest piękny, a kto nie. Rosnąca liczba danych przekonuje też o
związku pomiędzy atrakcyjnością fizyczną a zdrowiem reprodukcyjnym.
Jedyną koncepcją mogącą pretendować do miana ogólnej teorii atrakcyjności jest teoria kar i
nagród. Zakłada ona, że sympatia do innego człowieka to efekt bilansu skojarzonych z nim
zysków (nagród) i strat (kar). Słabością tej teorii jest jednak trudność przewidzenia, jakie
czynniki faktycznie oddziałują jako kary i nagrody w złożonych sytuacjach społecznych.