Professional Documents
Culture Documents
Znaniecki Czlowiek Dobrze Wychowany
Znaniecki Czlowiek Dobrze Wychowany
147
148
149
Nie znaczy to zresztą bynajmniej, aby człowiek dobrze wychowany był igraszką opinii byle
jakiego środowiska, w którym się znajdzie. Przeciwnie, ma on ustalone sprawdziany wartości
ludzkiej i ważności ocen ludzkich, wie, czyjej opinii o sobie przypisywać wagę i jest w stanie
przeciwstawić się ocenom środowiska, którego nie uznaje za miarodajne, w oparciu o
rzeczywiste lub wyobrażone oceny innego środowiska. Lecz oparcie o czyjeś oceny jest mu
niezbędne do normalności społecznej. Jego zainteresowanie własną jaźnią jest bardzo
poważne, trwałe i głębokie.
Przy optymistycznym nastawieniu względem siebie jego przemożną dążność osobotwórczą
można by nazwać „pragnieniem osobistego uznania" raczej niż próżnością; nie ma w niej
naiwnej radości Murzyna afrykańskiego, paradującego w nowym stroju przed
współziomkami, ani blagi przechwalającego się w kręgu rówieśników chłopaka, ani płytkiej
pychy dorobkiewicza. Kręgi i wychowawcze bowiem poważnie traktują swe zadanie;
pochwalają u wychowanków tylko cechy, które uważają za istotnie cenne, wymagają, aby to
były cechy rzeczywiste, nie pozorne, trwałe, nie przelotne, skoro idzie nie o chwilową
teraźniejszość, lecz o długą przyszłość; wreszcie usiłują do pewnego stopnia uniezależnić
wartość ludzką od stanu socjalnego, skoro obecny stan socjalny wychowanka i tak się zmieni.
Oczywiście, sprawdziany wartości ludzkiej, stosowane przez kręgi wychowawcze, są
różnorodne w różnych cywilizacjach i niejednakowo dobierane i stosowane: w cywilizacji
chińskiej, starogreckiej, francuskiej średniowiecznej i współczesnej amerykańskiej różnice
sprawdzianów są uderzające, a i w tej samej cywilizacji narodowej kręgi
150
wychowawcze klasy próżnującej inne wyrabiać się starają cechy ciała i psychiki, niż kręgi
naukowe lub kręgi burżuazji przemysłowo-handlowej.
U optymistycznego człowieka dobrze wychowanego wiara we własną wartość ludzką jako
odzwierciedlenie ocen jego przez kręgi wychowawcze jest wynikiem objawów uznania, które
w tych kołach pozyskiwał. Wytworzone w procesie ciągłej podniety pragnienie uznania
osobistego nadal potrzebuje tej podniety, wymaga coraz to nowego zadowolenia, nie dlatego,
aby się upewnić o własnej wartości, lecz dlatego, że sama istota tej wartości polega na
uświadamianiu sobie cudzych opinii, aktualnych lub choćby potencjalnych. Jak w pospolitej
próżności, tak i tu, jedynym sposobem pozyskiwania coraz to nowego zadowolenia jest
szukanie coraz to nowych środków zwracania aa siebie przychylnej uwagi. Tylko
środki te są starannie dobierane i subtelnie stosowane, gdyż kręgi wychowawcze zwykle
potępiają u wychowanków nadmierne zajmowanie starszych własną osobą i otwarte żądanie
pochwał; a także, człowiek dobrze wychowany przywykł zadowalać się umiarkowanymi
objawami uznania lub nawet domyślnym uznaniem. Są to jednak sprawy wtórne. Sprawą
pierwszorzędną jest natomiast, że przekonany o własnej wartości człowiek dobrze
wychowany żyje pełnią życia tylko wtedy, gdy jest otoczony ludźmi, umiejącymi go ocenić i
ma sposobność do częstego zasługiwania sobie na otwarte lub choćby milczące
wartościowania z ich strony.
Dopóki był wychowankiem, sposobności tej dostarczał częściowo samorzutny rozwój własny,
częściowo przyswajanie sobie od wychowawców coraz to nowych
151
wartości i uczenie się coraz to nowych czynności pod ich kierunkiem. Do pewnego stopnia
ten sposób pozyskiwania objawów uznania trwa i nadal. Człowiek dobrze wychowany nie
zaniedbuje się po ukończeniu i okresu wychowawczego, lecz w dalszym ciągu, choć w
powolniejszym tempie, doskonali swe ciało i psychikę, nadal przyswaja sobie nowe wartości i
wprawia się w nowe czynności, dobierając je ze względu na to, jak te nabytki jego społecznej
jaźni odtworzonej ocenione będą przez innych na zasadzie niewątpliwych sprawdzianów
wartości ludzkiej.
Wszelkie więc innowacje, które przyjmują ludzie dobrze wychowani - czy to będą nowe
odmiany sprawności fizycznej, wzory estetycznego wyglądu, sposoby zewnętrznego
zachowania się, urządzenie mieszkań, reguły higieniczne, nowe wiadomości i uzdolnienia
intelektualne, prądy artystyczne i literackie, nowe przejawy życia religijnego, nowe rodzaje
działania społecznego, nowe idee humanitarne lub polityczne itd. - muszą mieć zawsze za
sobą autorytet osób lub grup o wybitnej a uznanej wartości, aby ludzie dobrze wychowani
mieli tę pewność, że ich przyswojenie będzie dodatnią cechą osobistą. Przez całe dzieciństwo
i młodość przywykli oni bowiem przyjmować wszystko nieznane tylko na autorytet
wychowawcy i nadal potrzebują kogoś, co miejsce wychowawcy zastąpi.
Z rosnącą pewnością siebie człowiek dobrze wychowany sam odważa się na występowanie
jako autorytet wobec innowacji. Wtedy jednak musi mieć tę pewność, że jego autorytet będzie
uznany, to znaczy, że przyswojenie sobie przez niego nowej wartości, nauczenie się
152
nowej czynności, będzie ocenione przez krąg społeczny jako dodatnia cecha osobista.
Innowacja musi więc tak czy inaczej dać się podciągnąć pod ustalone wśród ludzi dobrze
wychowanych sprawdziany i musi być w zasadzie dostępna wielu ludziom dobrze
wychowanym, aby wywołać naśladownictwo, które jest ostatecznym dowodem społecznym
autorytetu.
Toteż człowiek dobrze wychowany nie ma w sobie nic z pioniera. Nawet jeśli posiada
autorytet i używa go do wprowadzenia innowacji, zawsze woli być tym drugim niż tym
pierwszym; chce, by ktoś inny wziął na siebie ryzyko wypróbowania, czy innowacja zgadza
się z ustalonymi sprawdzianami wartości ludzkiej. Gdyby zaś okazały się jakieś
wątpliwości, czy dana innowacja nie wykracza przeciw regułom „dobrego wychowania" w
danej dziedzinie kultury, bez wahania odmówi swego poparcia inicjatorowi.
Dlatego np. nowe mody są często celowo dawane do wypróbowania nie ludziom dobrze
wychowanym, lecz kobietom z półświatka i „pozłacanej" raczej, niż „złotej" młodzieży
męskiej. Skłonność zaś człowieka dobrze wychowanego do nabywania takich jedynie cech,
które mogą być naśladowane przez innych ludzi dobrze wychowanych jako objawy wartości
ludzkiej, wyraziła się w znanych, obyczajowo ustalonych faktach. Tak np. człowiek dobrze
wychowany nie pyszni się posiadaniem przedmiotów, dostępnych tylko nielicznym ludziom
bardzo bogatym. Chociaż znawstwo sztuki, a nawet amatorskie jej wykonywanie, często
bywa uważane za wartościową cechę osobistą, wybitny talent artystyczny jako cecha nie
dająca się naśladować
153
jest uważany za podstawę osobistej wyższości tylko u zawodowych artystów, nie u
arystokracji lub zamożnej burżuazji.
Poza zdobywaniem nowych cech mogących wywołać dodatnie oceny, niemniej skuteczną a
łatwiejszą metodą zadowolenia żądzy uznania u dorosłego człowieka jest szukanie nowych
styczności jednostek i kręgów społecznych, dla których by jego osoba była nowością. Dobrze
wychowany optymista osobisty jest człowiekiem l towarzyskim, dużo bywającym, ciążącym
do wielkich i miast, do ośrodków, w których zjeżdżają się inni ludzie dobrze wychowani.
Wizyty towarzyskie, salony, miejskie ogniska kulturalne, zjazdy i kongresy wszelkiego
rodzaju itp. są przeważnie dziełem optymistów dobrze wychowanych, potrzebujących nie
„zabaw", lecz kontaktu osobistego - nie tyle dla wymiany myśli i podniety intelektualnej, ile
dla wymiany wzajemnego uznania i podniety społecznej.
Lecz ponieważ uznanie osobiste w pełni uzyskać można tylko od ludzi, którzy mają
zasadniczo te same sprawdziany wartości osobistej i umieją je stosować, człowiek dobrze
wychowany dobiera starannie kręgi społeczne, do których wchodzi. Unika przede wszystkim
ludzi źle wychowanych. O ile ludzie ci gotowi są uznawać bezkrytycznie jego zalety, którym
nie mogą dorównać i jego sprawdziany, nawet gdy ich nie rozumieją, odnosi się do nich z
pobłażliwą i daleką wyższością; ma jednak pogardę pełną oburzenia dla tych, którzy
koncepcję dobrego wychowania jako ostatecznego źródła wartości ludzkiej świadomie
odrzucają. Natomiast ludzi, którzy tę koncepcję uznają i jak on przeszli staranne wychowanie,
lecz wyrośli w innych tradycjach kulturalnych,
154
o odmiennych sprawdzianach wartości ludzkiej, szanuje, lecz niechętnie do nich się zbliża.
Z tych dążności do stykania się tylko z ludźmi tego samego typu biograficznego wynika, że
ludzie dobrze wychowani wszędzie tworzą osobną, „wyższą" warstwę społeczną, wyraźnie
odgraniczającą się od „niższej" reszty społeczeństwa. Odgraniczenie to polega nie na
unikaniu stosunków społecznych w ogóle, lecz na zachowywaniu takiej odległości społecznej
między sobą a niższymi, aby można było ignorować ich oceny jako nie dotyczące „jaźni"
człowieka dobrze wychowanego, tylko jego stanu lub funkcji społecznej. Zaznaczamy, że
nie chodzi tu bynajmniej o klasę opartą na wyższości stanu lub o kategorie zawodowe oparte
na różnicach funkcji, lecz tylko o przedział oparty na zrzeszaniu się ludzi, którzy mają za sobą
długoletnie wychowanie i uznają je za podstawę wartości osobistej, w przeciwieństwie do
ludzi o innych typach biograficznych. Warstwa „dobrze wychowanych" może się dzielić na
różne zespoły i wspólnoty o różnych tradycjach wychowawczych i te zespoły i wspólnoty
mogą być nierówne stanowo, jak senatorowie i rycerstwo w Rzymie, duchowieństwo,
szlachta i wyższe mieszczaństwo w późnym średniowieczu, lub dziś arystokracja rodowa,
obywatelstwo ziemskie (ang. country gentry), dziedziczna plutokracja, dziedziczna
średniozamożna burżuazja, wreszcie „inteligencja" zarobkująca. Lecz w odgraniczeniu od
ludzi „źle wychowanych" są one solidarne. W niektórych społeczeństwach, jak w Anglii,
solidarność ta wyraziła się w radykalnej antytezie warstwy, w której mężczyźni są gentlemen
a kobiety ladies i całej reszty ludzi.
155
(….)
166
167
w kościele, gdzie awans zależy po części od wieku, po części od wartości osobistej ocenianej
przez starszych w randze znawców.
Uderzającym i powszechnie znanym jest dążenie ludzi dobrze wychowanych, nawet w
najbardziej zdemokratyzowanych i podziwiających samodzielność społeczeństwach, do
zajmowania gotowych „posad"; w parze z tym idzie wybitna niechęć do wyrabiania sobie
stano, wisk na własną rękę Prawnik szuka urzędu lub posady u starszego prawnika; inżynier
posady w fabryce lub instytucji rządowej; humanista lub przyrodnik posady nauczyciela lub
asystenta; wykształcony handlowiec posady biurowej; nawet lekarz woli zwykle posadę w
szpitalu od samodzielnej praktyki. Gdyby nie odwieczna tradycja, łącząca samodzielność w
„wolnych zawodach" z uznaniem wartości osobistej, wyrabianie sobie nowych stanowisk
przez ludzi dobrze wychowanych byłoby jeszcze rzadsze 7.
Realistyczny wpływ wychowania współdziała tu z ideacyjnym jego wpływem. Bo
wychowanie w pojęciu wychowawców ma dawać wychowankom wyłączne prawo do
zajmowania pewnych gotowych stanowisk przez rozwój takich właściwości ciała i psychiki,
które w ich przekonaniu są dla tych stanowisk potrzebne. Dotyczy to tak samo wychowania
ogólnego, jak specjalnego. Wychowanie całkowite, „skończone", tworząc ludzi dobrze
wychowanych, od wieków starało się dawać im przywileje do gotowych stanowisk,
dopełniając (jak np. u rycerza) lub zastępując (np. u kapłana)
7 Znany jest dawny zwyczaj, w Anglii i gdzie indziej, kupowania wyrobionych z pokolenia w
pokolenie praktyk lekarskich i prawnych.
168
169
świadczenia nic wzajemnego nie dawał, jego funkcja bowiem polegała na wykonywaniu woli
wychowawców i kształtowaniu swej jaźni pod ich kierunkiem, oczywiście zaś funkcja ta nie
stała w żadnym związku ekonomicznym z jego pozycją. Ta ostatnia wiązała się wyłącznie i
bezpośrednio z jego stanowiskiem moralnym: przez to samo, że żył w kręgu wychowawczym
jako przedmiot swoistych obowiązków ze strony uczestników tego kręgu, miał prawo do tego,
aby mu dawano utrzymanie na poziomie ekonomicznych zasobów kręgu. Wyrobiło się w nim
tedy oczekiwanie, że i w innych kręgach pozycję ekonomiczną będzie miał ustaloną.
I tu także ideacyjne wpływy harmonizują z realistycznymi, kręgi wychowawcze bowiem
świadomie starają się zapewnić wychowankowi na przyszłość pozycję ekonomiczną łącznie
ze stanowiskiem moralnym. W tym kierunku działa i zasada dziedziczenia dorobku
materialnego poprzednich pokoleń przez następne, i zasada monopolu pewnych stanowisk dla
ludzi dobrze wychowanych. Jako przyszły członek grup społecznych, młody osobnik ma
prawo do udziału we własności materialnej tych grup tak samo, jak do udziału w ich kulturze
duchowej; całe jego traktowanie w dzieciństwie i młodości to implikowało. Z poczuciem tego
prawa wchodzi on w społeczeństwo dojrzałe, i, jeśli mu to społeczeństwo bytu nie zapewni,
fakt taki wywołuje w nim świadomość krzywdy i rozgoryczenie. Nie zadowala go też, jak
ambitnych dorobkiewiczów, sama możność zdobywania sobie majątku w ramach ustaw i
obyczajów. Jako człowiek dobrze wychowany, nie powinien i nie potrzebuje czynnie sobie
wyrabiać pozycji ekonomicznej,
170
skoro wychowanie, które otrzymał, było pojmowane i jemu przedstawiane jako źródło
monopolu ekonomicznego dlatego właśnie, że miało być źródłem monopolu społecznego.
Niech masy walczą o byt, jeśli muszą; jemu wyraźnie lub domyślnie obiecywano, że
wychowanie wyniesie go ponad walkę o byt, która" zresztą nie zgadza się z jego godnością
osobistą, że nie daje mu wprawdzie bogactw, jeśli ich dziedzicznie nie posiada, lecz spokojne
istnienie na poziomie, odpowiadającym jego wartości osobistej. Uzyskując prawo do
stanowiska w kościele, w urzędzie, w szkolnictwie, w banku, w biurze fabrycznym,
wychowanek po ukończeniu szkoły wyższej uzyskuje jednocześnie prawo do „pensji"
odpowiadającej temu stanowisku; nawet w zawodach wolnych charakter monopolu
ekonomicznego ma być zapewniony przez to, że ludziom bez należytego wykształcenia nie
wolno odnośnych czynności wykonywać za opłatą.
Analogiczną postawę wyrabia wychowanie w odniesieniu do sfery bezpieczeństwa osobnika.
Pod staranną opieką rodziny, kręgu sąsiadów i znajomych, szkoły, i kościoła, które go
chronią od krzywd i urazów ze strony innych ludzi, osobnik wyrasta w przekonaniu, że
bezpieczeństwo osobiste jest naturalnym zjawiskiem w społeczeństwie. Wchodzi więc w
życie dorosłych z oczekiwaniem bezustannej pieczy ze strony grup, w których żyje, przede
wszystkim gminy i państwa. Stąd jego ufność w ustawy karne i cywilne oraz przepisy
administracyjne, jego poleganie na policji i sądach. Tu jest też jedno ze źródeł skłonności
warstwy ludzi dobrze wychowanych do ciągłego rozbudowywania prawodawstwa
171
172
173
174
(…)
Gdy tak przez jakieś dwadzieścia lat osobnik przyucza się do traktowania wszystkich swych
czynności kulturalnych jako dowodów swej własnej dodatniości lub ujemności i do uważania
za dodatnie tego, co jest formalnie zgodne z regułą, za ujemne - co z regułą sprzeczne, nie
może później zmienić radykalnie swej postawy i zacząć oceniać czynności, wchodzące w
zakres jego obiektywnego zadania, nie z punktu widzenia ich zgodności z regułami, lecz ze
względu na ich obiektywne wyniki. Człowiek dobrze wychowany w każdej funkcji społecznej
stara się czynić to, co powinien i tak, jak powinien w świetle norm logicznych, estetycznych,
religijnych, technicznych itd., które sobie w okresie wychowawczym przyswoił. Jeżeli nie ufa
we własne zdolności, nie chce spełniać takich funkcji, które nie podpadają pod znane mu
reguły. Jeżeli natomiast w procesie wychowawczym nabył przekonania, że łatwo uczy się
wykonywać nowe zadania, gotów jest podejmować się nowych i obszernych funkcji, lecz
przede wszystkim stara się dowiedzieć jak najdokładniej, jakie będzie miał zadania do
spełnienia i jakie reguły w danej funkcji obowiązują. Nie daje się ponosić entuzjazmowi;
rozmach twórczy, łamiący ustalone sprawdziany, przedstawia mu się jako niebezpieczny i dla
samego twórcy i dla obiektywnej kultury; w samodzielnym szukaniu nowych dróg widzi
przede wszystkim groźbę zabłąkania się na bezdrożach.
To trzymanie się reguł i zasad jest zresztą niezależne
178
179
się stara przepisane zadania ku zadowoleniu innych i własnemu, jeśli zaś posiada wybitną
inteligencję i umysł krytyczny, skierowuje je na usunięcie braków i udoskonalenie systemów,
w których uczestniczy. Jeśli w nadzwyczajnych warunkach środowisko żąda od niego
działalności reformatorskiej, przekształcenia systemu lub zastąpienia go przez nowy, stara on
się zawsze znaleźć jakiś wzór gdzie indziej lub nawrócić do czegoś, co już było. To ostatnie
dążenie jest jednym z czynników znanego zjawiska wahadłowości w życiu politycznym
krajów, rządzonych przez ludzi dobrze wychowanych - periodycznego, alternatywnego
powracania w kryzysach do porzuconych na czas pewien zasad.
Ponieważ ustalenie sprawdzianów i zapewnienie poparcia środowiska dla obiektywnych
zadań jednostki najskuteczniej się osiąga przez instytucjonalizację tych zadań w
zorganizowanych grupach społecznych, więc ludzie dobrze wychowani zawsze dążą do tego,
aby ich funkcje miały sankcję grup społecznych i były przez te grupy uregulowane. Liczne są
i znane tego przykłady, jak to: państwowa instytucjonalizacja funkcji nauczycielskich,
instytucjonalna kontrola funkcji lekarskich przez towarzystwa lekarskie i szkoły medyczne,
funkcji adwokackich - przez związki prawników, funkcji poznawczych i estetycznych - przez
akademie i stowarzyszenia naukowe i artystyczne itd. Grupy te zawsze stawiają silny opór
wszelkim zmianom w wyznaczaniu odnośnych zadań kulturalnych i w zasadach, według
których ocenia się ich wykonywanie.
W zakresie aktywności moralnej kręgi wychowawcze kładą wyłączny nacisk na personalne
postępowanie wychowanka względem uczestników kręgu, ignorują zaś
180
181
182
uczestników kręgu, ewentualnie względem osób spoza kręgu, np. „biednych". I tu jednak
wychowanek zdaje sobie sprawę, że wartość rzeczowa, obiektywna jego „dobrych uczynków"
jest drugorzędna w porównaniu z wartością świadczeń, do których zdolni są ludzie dorośli, w
szczególności sami wychowawcy, że więc jeżeli żąda się od niego, aby takie uczynki spełniał,
to ze względu na ich wartość subiektywną, aby spełniając je miał sposobność do „zasługi
moralnej". Zasługa moralna zaś jest w prostym stosunku do jego „poświęcenia", do
przykrości, jaką mu samemu jego dobry uczynek sprawia, lub przyjemności, której się dla
jego spełnienia wyrzeka.
Ta ocena poświęcenia samego w sobie (która zresztą, prócz społecznych, ma także źródła
religijne w ofiarach na rzecz bóstwa) jest zasadą charakterystyczną moralności ludzi dobrze
wychowanych. W „dobroczynności" tej warstwy względem warstw upośledzonych
odwiecznie i w różnych społeczeństwach rządzą te dwie zasady - dobrych chęci i poświęcenia
- z przewagą jednej lub drugiej w indywidualnych wypadkach, zależnie od tego, jak poważnie
osobnik swą funkcję moralną traktuje. Że obiektywne wyniki tej „dobroczynności" zawsze
prawie będą nieznaczne w porównaniu z wkładanymi w nią dobrymi chęciami i
poświęceniami, to rzadko kiedy ludzi dobrze wychowanych niepokoiło, gdyż wszak w
dzieciństwie i młodości nie uczyli się brać odpowiedzialności za konsekwencje swych
dobrych chęci i poświęceń dla ludzi, na których życie w żadnym razie poważnie wpłynąć nie
mogli.
Krąg wychowawczy żąda od osobnika, aby się biernie poddawał regulacji swej funkcji przez
wychowawców
183
184
Osobnik taki wyrasta na znany typ stróża porządku moralnego, który z piedestału własnej
wyższości sądzi i reguluje postępowanie wzajemne innych osobników. Uderzającą jest u ludzi
dobrze wychowanych niezdolność do aktywności zespołowej. Pochodzi to stąd, że
wychowanie nic nie czyni, aby rozwinąć w wychowanku dążenia do pomagania zespołowi w
zadaniach zbiorowych, wprost zaś przeciwdziała rozwojowi dążeń do kierowania zespołem.
Krąg wychowawczy sam przez się nie jest zespołem współdziałającym w zbiorowych
zadaniach. Jednolitość i ciągłość wpływu, jaki wywiera na wychowanka, nie są wynikiem
trwałego zorganizowanego współdziałania kręgu jako zespołu, w którym każdy pomaga
ogółowi. Wynikają one po prostu ze wspólnego zainteresowania wszystkich uczestników
osobą wychowanka, ze wspólności uznawanych przez nich sprawdzianów jako podstawy
wspólnej opinii o wychowanku oraz z podobieństwa zamiarów i metod, stosowanych przez
każdego uczestnika w jego stosunku do wychowanka i poparcia, jakie w razie potrzeby jeden
uczestnik indywidualnie udziela drugiemu. Zaczątki zespołów wychowawczych, jak
szkoły, usiłujące zjednoczyć wielu nauczycieli i uczniów w zorganizowanej współpracy
pedagogicznej, są jeszcze nader nieudolne. Jedynymi zespołami funkcjonującymi
wychowawczo są te zespoły młodzieży, których zadania zbiorowe o charakterze nie
pedagogicznym, lecz zabawowym są regulowane i kierowane przez starszych tak, aby miały
wyniki wychowawcze.
Krąg, który jest tylko kręgiem wychowawczym, nie potrzebuje pomocy wychowanka w
żadnych zadaniach zbiorowych; żąda od niego tylko, aby sumiennie wykonywał
185
wyznaczone mu czynności „dla własnego dobra" i nie wtrącał się do tego, co czynią
wychowawcy. Na tym wykonywaniu wyznaczonych czynności polega wyłącznie to, co się
niezbyt ściśle nazywa współdziałaniem wychowanka z wychowawcą. Co więcej, krąg
wychowawczy, dbały o uchronienie wychowanka przed niebezpiecznymi wpływami oraz
„przedwczesnym" udziałem w życiu społeczeństwa dojrzałego, nie dopuszcza zwykle, aby
współdziałał w jakimkolwiek zespole ludzi dorosłych mających wspólne zadania, zwłaszcza
ludzi „źle wychowanych".
W tych warunkach rozwija się w wychowanku przekonanie, że dla skutecznego
współdziałania z innymi ludźmi każdy człowiek, który nie jest kierownikiem, powinien tylko
wykonywać własne zadanie rzeczowe, a przez to samo wykonane zostanie zadanie zbiorowe
zespołu ludzi. Z tym przekonaniem podejmuje się później wszelkich funkcji wymagających
współdziałania w zadaniach zbiorowych. Chce ponosić tylko odpowiedzialność za to, co sam
działa, nie umie brać udziału we wspólnej odpowiedzialności za wspólne dzieła.
Zupełnie sobie nie zdaje sprawy, że aby z dokonań indywidualnych powstawało dokonanie
wspólne, nie dość aby każdy czynił „co do niego należy", nie przeszkadzając innym, a w
razie potrzeby dopomagając takiemu lub innemu osobnikowi, który nie może swego
osobistego zadania wykonać. Nie wie, że każdy musi przyczynić się aktywnie do tego, by
wszyscy współdziałający jednoczyli się społecznie dla wykonania zbiorowych zadań, bądź
pomagając działającemu kierownikowi w wytwarzaniu zespołu ze zbioru jednostek, bądź
nawet starając się o to, by znalazł się kierownik, jeśli go nie ma,
186
195
196
jakiś plan całkowitej przebudowy, byle przebudowy tej dokonał jakiś władca czy komitet
władczy przyjmujący zasady i rozumiejący potrzeby dobrze wychowanej elity i byle można
ufać, że będzie to zmiana rzeczywiście ostateczna, która raz na zawsze zapobiegnie dalszym
nieprzewidzialnym zmianom.
(…)
Dzisiejszy człowiek dobrze wychowany widzi swe powołanie życiowe w czynnym spełnianiu
swego zadania zawodowego, przy mniej lub więcej inteligentnym, lecz w każdym razie
nietwórczym konsumowaniu, odtwarzaniu, naśladowaniu tego, co inni ludzie
wyspecjalizowani wytwarzają przy spełnianiu swych zadań zawodowych. Wynikiem jest
coraz większa bierność życiowa związana z poczuciem bezsilności wobec całokształtu
cywilizacji i jej przemian.
197