You are on page 1of 244

◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Osobliwa nie-śmierć
neoliberalizmu
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
POLITYKA W KULTURZE
Redaktorzy serii: Andrzej Szahaj i Janusz Grygieńć

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Colin Crouch

Osobliwa nie-śmierć
neoliberalizmu
Przekład i opracowanie
Przekład wydawnicze
i opracowanie
Łukasz Dominiak
Łukasz Dominiak

Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika


Toruń 2015

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
The Strange Non-death of Neo-liberalism
© Copyright by Colin Crouch, 2011
All rights reserved
First published by Polity Press

Projekt okładki
Marcin Jaranowski

Opracowanie wydawnicze
Magdalena Bizior-Dombrowska

Redaktorzy naukowi
Andrzej Szahaj i Janusz Grygieńć

ISBN 978-83-231-3306-3

Printed in Poland
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu
Mikołaja Kopernika
Toruń 2015

WYDAWNICTWO NAUKOWE
UNIWERSYTETU MIKOŁAJA KOPERNIKA

Redakcja: ul. Gagarina 5, 87-100 Toruń


tel. 56 611 42 95, fax 56 611 47 05
e-mail: wydawnictwo@umk.pl
Dystrybucja: ul. Mickiewicza 2/4, 87-100 Toruń
tel./fax 56 611 42 38
e-mail: books@umk.pl
www.wydawnictwoumk.pl

Wydanie pierwsze
Druk: Drukarania Wydawnictwa Naukowego UMK
ul. Gagarina 5, 87-100 Toruń
Oprawa: Drukarnia Abedik Sp. z o.o.
ul. Glinki 84, 85-861 Bydgoszcz

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Spis treści

Błędy neoliberalizmu (Andrzej Szahaj) ◆ 7


Podziękowania ◆ 19
Przedmowa ◆ 21
O książce ◆ 25

Rozdział 1
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 27
Rozdział 2
Rynek i jego ograniczenia ◆ 53
Rozdział 3
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 79
Rozdział 4
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 103
Rozdział 5
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 131
Rozdział 6
Korporacje: od politycznych powiązań
do społecznej odpowiedzialności biznesu ◆ 159
Rozdział 7
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 181
Rozdział 8
Co zostało z prawicy? ◆ 201

Bibliografia ◆ 221
Literatura polecana ◆ 225
Indeks ◆ 227

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Andr zej Sz a haj


Błędy neoliberalizmu

Nie ma jednego neoliberalizmu. Stąd też określenie to jest nieco my-


lące. Z jednej strony używa się go bowiem na oznaczenie wszystkich
orientacji w filozofii polityki, które nawiązują do klasycznego libera-
lizmu w  wydaniu Adama Smitha, Johna Locke’a  czy Johna Stuarta
Milla, z drugiej zaś do określenia jednej ze szkół ekonomicznego my-
ślenia, której ojcami założycielami byli Ludwig von Mises, Friedrich
August von Hayek oraz Milton Friedman. Sprawa jest skomplikowa-
na choćby dlatego, że pewne orientacje zaliczane do neoliberalnych
w pierwszym tego słowa znaczeniu, jak na przykład filozofia Johna
Rawlsa czy Richarda Rorty’ego, dzieli przepaść od neoliberalizmu
w drugim (ekonomicznym) znaczeniu. I tak na przykład o ile podej-
ście Rawlsa ma charakter lewicowy i w wielu aspektach zbliża się do
socjaldemokratyzmu, o tyle podejście twórców neoliberalizmu eko-
nomicznego, w szczególności Miltona Friedmana, jest od socjaldemo-
kratyzmu jak najdalsze, zbliżając się raczej do podejścia charaktery-
stycznego dla skrajnej formy liberalizmu, dziś traktowanej właściwie
jako odrębna doktryna filozoficzna, a mianowicie do libertarianizmu.
Obraz całej sytuacji dodatkowo zaciemnia fakt, że o ile w USA za libe-
rałów uważa się osoby wyznające ideały socjaldemokratyczne, o tyle
w Europie bardzo wyraźnie oddziela się liberalizm od socjaldemokra-
tyzmu. Europejskim liberałom odpowiadają w  Stanach Zjednoczo-
nych neokonserwatyści. Jak widać, sytuacja jest zagmatwana*. W każ-
dym razie ilekroć będzie się w tym tekście mówiło o neoliberałach,
to w  znaczeniu drugim, czyli ekonomicznym, mając na myśli dok-
trynę, której założycielami byli Ludwig von Mises, Friedrich August

* Zob. A. Szahaj, M. N. Jakubowski, Filozofia polityki, Warszawa: Wydawnictwo


Naukowe PWN, 2005 (czwarte wydanie, 2015).

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
8 ◆ Andrzej Szahaj

von Hayek oraz Milton Friedman. Przy czym będzie się tu pomijać
poważne różnice, jakie zachodzą między ich poglądami, koncentru-
jąc się na tym, co ich łączy oraz traktując neoliberalizm (idealizują-
co) jako spójną i  konsekwentną doktrynę filozoficzno-ekonomicz-
ną. Zasługuje ona moim zdaniem na radykalną krytykę. Przyświeca
jej przekonanie piszącego te słowa, zbieżne z wymową książki Colina
Croucha, że im szybciej neoliberalizm zejdzie ze sceny, tym lepiej dla
wszystkich, w tym, co może się wydać paradoksalne – dla samego li-
beralizmu. Dlaczego?
W  moim przekonaniu neoliberalizm przyczynił się do tego, że
świat znalazł się dzisiaj w ślepej uliczce, z której będzie bardzo trudno
wyjść. Popchnął on bowiem cywilizację zachodnią, a za nią nieomal
cały świat, ku skrajnie niesprawiedliwej wersji ustroju kapitalistycz-
nego, cofając ją w pewnym sensie do dziewiętnastego wieku. Jedno-
cześnie zablokował wszystkie sposoby zejścia z tej zgubnej ścieżki, de-
montując po kolei istotne zabezpieczania przed ześlizgnięciem się
kapitalizmu do postaci kapitalizmu nieuregulowanego, niecywilizo-
wanego, okrutnego i skrajnie niesprawiedliwego. Jak to się stało? Oto
przyczyny:
1. Absolutyzacja wolności. Liberalizm powstał jako orientacja fi-
lozoficzna i ekonomiczna, dla której wolność odgrywała rolę pierw-
szorzędną, co było wyrazem jej emancypacyjnej mocy skierowanej
przeciwko wcześniejszym stosunkom społecznym, w wyniku których
indywidualne talenty i zdolności były krępowane sztywną hierarchią
społeczną (arystokracja odgrywała w  nich rolę niesprawiedliwie
uprzywilejowaną). Ów pierwotny i jak najbardziej słuszny impuls wol-
nościowy zamienił się w doktrynie neoliberalnej w dogmat o wolności
jako superwartości, której wszystkie inne wartości muszą się podporząd-
kować*. Absolutyzacja wolności (przede wszystkim w postaci wolno-
ści relacji gospodarczych i wymiany wolnorynkowej) przyniosła szko-
dę wartościom, które są od wolności niemniej ważne i w pierwotnej
wersji liberalizmu były traktowane jako komplementarne (szczególnie
u Johna Stuarta Milla), a mianowicie równości i sprawiedliwości. Od

* Zob. M. Friedman, Kapitalizm i  wolność, tłum. M. Lasota. A. Kondratowicz,


Warszawa: Centrum im. Adama Smitha, 1993; L. Balcerowicz (red.), Odkrywa-
jąc wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów, Poznań: Zysk i S-ka, 2012.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Błędy neoliberalizmu ◆ 9

dawna było wiadomo, że jeżeli w każdej sytuacji będziemy preferowali


wolność, zaś każde jej ograniczenie, na przykład w postaci koniecz-
ności stosowania się do regulacji państwowych czy obligacji wspól-
notowych w stylu troski o dobro wspólne, uznamy za zamach na nią,
uzyskamy ustrój społeczny i ekonomiczny, który będzie musiał pro-
dukować skrajne nierówności oraz niesprawiedliwość. Najlepiej zda-
wał sobie z tego sprawę John Stuart Mill oraz nawiązujący do jego filo-
zofii myśliciele brytyjscy tworzący pod koniec dziewiętnastego wieku
ruch tak zwanego Nowego Liberalizmu. Domagali się oni słusznie,
aby liberalny kult wolności uzupełnić troską o dobro wspólne pojmo-
wane między innymi jako troska o najsłabszych oraz o ekonomiczny
i społeczny dobrobyt całej wspólnoty, a nie tylko tych, którzy na libe-
ralnej wolności wygrywają*. Podejście to doprowadziło w ostateczno-
ści do ustanowienia w Wielkiej Brytanii państwa socjalnego.
2. Hiperindywidualizm. Neoliberalizm absolutyzuje nie tylko
wolność, ale także rolę i prawa jednostki. O ile klasyczny liberalizm
jak najbardziej słusznie domagał się praw dla jednostek, chcąc je wy-
rwać z na poły feudalnych zależności, o tyle neoliberalizm doprowa-
dził tę troskę o interes jednostek do skrajności. Zastąpił umiarkowany
indywidualizm takich myślicieli liberalnych jak John Stuart Mill – któ-
rzy doskonale zdawali sobie sprawę, że nikt nie jest samotną wyspą
i  dlatego każdy powinien w  swych działaniach brać pod uwagę nie
tylko pragnienie swojej wolności, pragnienie wolności innych jedno-
stek, ale także znaczenie życia we wspólnocie obywatelskiej, w której
nikt nie powinien zostać pozostawiony sam sobie bez pomocy innych,
a szczególnie bez pomocy państwa – hiperindywidualizmem wyno-
szącym jednostkę i  jej egoistyczny interes materialny do rangi jedy-
nej instancji liczącej się w poszukiwaniu dobrego życia. W wyobra-
żeniu neoliberałów społeczeństwo pojmowane jako coś więcej niż
tylko suma jednostek nie istnieje (Margaret Thatcher), te ostanie zaś
powinny nie wstydzić się swego egoizmu i bezwzględności, dążąc do

* Zob. M. Freeden, The New Liberalism. An Ideology of Social Reform, Oxford:


Clarendon Press, 1978; A. Walicki, Czy możliwy jest liberalizm lewicowy, w: idem,
Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii, Kraków: Universitas, 2013.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
10 ◆ Andrzej Szahaj

zwycięstwa w bezlitosnej walce o dobra materialne*. Wyraźnie obecny


w neoliberalizmie socjaldarwinizm zaczerpnięty z nauk angielskiego
liberała dziewiętnastowiecznego Herberta Spencera, nakazywał neo-
liberałom myśleć o zwycięstwie i porażce w tej walce jako całkowicie
zasłużonych. To z kolei prowadziło do akceptacji nierówności jako za-
wsze sprawiedliwych. Przy czym funkcję listka figowego miała w neo-
liberalizmie pełnić idea merytokracji oraz równych szans. Na sukces
mieli zasłużyć najlepsi, a jedynym warunkiem tego, aby walka i wyścig
były sprawiedliwe, miały być równe szanse. Neoliberałowie pozostają
ślepi na fakty, które w naukach społecznych od bardzo dawna uważa
się za elementarne, a mianowicie, że w społeczeństwach z reguły nie
ma mowy o równych szansach z powodów niezależnych od jednostek,
takich jak miejsce urodzenia, zamożność rodziny, stan zdrowia, kolor
skóry bądź pochodzenie etniczne, zaś zasady merytokracji są często
zakłócane przez dziedziczone koneksje i bogactwo oraz solidarności
klasowe czy edukacyjne (na przykład nie od dziś wiadomo, że w spo-
łeczeństwach takich jak amerykańskie czy brytyjskie absolwenci tych
samych uczelni bądź członkowie tych samych korporacji studenckich
popierają się w swych karierach zawodowych). Mówienie zatem o za-
sadach merytokracji i równych szansach w społeczeństwach, w któ-
rych z reguły istnieją dziedziczne nierówności materialne i społeczne,
zakrawa na ponury żart**.
3. Nienawiść do państwa i  kult wolnego rynku. Cechą cha-
rakterystyczną neoliberalizmu jest nienawiść do państwa wynikają-
ca z przekonania, iż jest ono instytucją z definicji złą, bo marnotraw-
ną, upolitycznioną i – co za tym idzie – nieracjonalną ekonomicznie.
Złemu państwu przeciwstawia się dobry wolny rynek, który neolibe-
rałowie uważają za absolutnie sprawiedliwy mechanizm tworzenia
i dystrybuowania bogactwa***. Wolny rynek w narracji neoliberalnej
to postulowany i  wyobrażony byt o  charakterze konstruktu kultu-

* Podejściu temu patronowała słynna libertarianistka Ayn Rand. Zob. A. Rand,


Cnota egoizmu, tłum. J. Łoziński, Poznań: Zysk, 2000.
** Zob. znakomite opracowanie tej problematyki w: B. Barry, Why Social Justice
Matters, Cambridge: Polity Press, 2005.
*** Zob. L. Balcerowicz, W kierunku ograniczonego państwa, „Przegląd Polityczny”
2005, nr 70.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Błędy neoliberalizmu ◆ 11

rowo-ekonomicznego, który biorą oni za rzeczywistość*. Konstrukt


ten służy im jako ideologiczny wytrych, przy pomocy którego stara-
ją się oni skłonić wszystkich, aby zaakceptowali status quo, jakkolwiek
niesprawiedliwe i krzywdzące byłoby ono dla obywateli. Tymczasem
taki wolny rynek ani nigdy nie istniał, ani też zaistnieć po prostu nie
może, ponieważ bez pomocy państwa, na przykład w postaci stosow-
nego prawodawstwa, nigdy nie mógłby ani powstać, ani też trwać**.
Nie mówiąc już o tym, że, jak udowadniają liczne kryzysy kapitalizmu
wolnorynkowego, z ostatnim na czele, wolny rynek wcale nie jest nie-
zawodnym mechanizmem tworzenia ładu spontanicznego (jak twier-
dził Friedrich August von Hayek***), wywodzącego się zatem z niepla-
nowanych, spontanicznych działań sterowanych jedynie interesami
własnymi uczestników gry rynkowej. Prowadzi on raczej do powsta-
nia nieładu, niezrównoważenia gospodarczego, dla którego lekar-
stwem często bywa interwencja państwa (tak jak w trakcie ostatnie-
go kryzysu, gdy zderegulowany rynek bankowy doprowadził świat na
krawędź katastrofy ekonomicznej, a wtedy poszukiwał ratunku w in-
terwencji państwa).
Niechęć neoliberałów do państwa nie wynika de facto z tego, że
bez państwa rynek ten działałby lepiej, ale z  tego, że państwo jest
obecnie ostatnią instancją, która może go kontrolować w  interesie
wszystkich obywateli, narzucając na przykład stosowne prawodaw-
stwo w  zakresie ochrony praw pracownika, konsumenta czy dbając
o  ochronę środowiska. A  także zapobiegając (coraz mniej skutecz-
nie) tworzeniu się monopoli i karteli, form przedsiębiorczości, któ-
re – jak pokazuje historia – zapewniają zyski znacznie wykraczające
poza zyski zwykłe i stąd stanowiące nieustanną pokusę dla uczestni-
ków gry wolnorynkowej. W obliczu tego faktu niechęć do państwa

* Zob. H. Zboroń, Teorie ekonomiczne w perspektywie poznawczej konstruktywi-


zmu społecznego, Poznań: Wydawnictwo Uniwersytetu Ekonomicznego, 2009;
B. Scheuer, Metafizyka ekonomii, „Studia Ekonomiczne” 2013, nr 1; idem, Iluzja
pewności, czyli kilka uwag o modernistycznym samozadowoleniu ekonomii, „Ze-
szyty Naukowe Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu” 2012, nr 28.
** Zob. K. Polanyi, Wielka transformacja, tłum. M. Zawadzka, Warszawa: Wydaw-
nictwo Naukowe PWN, 2010.
*** Zob. F. A. von Hayek, Zgubna pycha rozumu. O  błędach socjalizmu, tłum.
M. i T. Kunińscy, Kraków: Arcana, 2004.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
12 ◆ Błędy neoliberalizmu

to nic innego jak ukryte pragnienie, aby relacje między ludźmi zosta-
ły w pełni utowarowione, zaś niesprawiedliwe relacje asymetryczno-
ści typowe dla wolnego rynku pozbawionego jakiejkolwiek regulacji
(asymetryczności informacyjnej, asymetryczności w  relacjach mię-
dzy pracodawcą a pracownikiem, asymetryczności w relacjach między
wielkimi organizmami gospodarczymi jak korporacje i małymi przed-
siębiorstwami) zostały uznane za w pełni uprawnione, zaś rezultat ich
działania za sprawiedliwy społecznie. „Bolszewizm rynkowy” (wyra-
żenie Johna Graya) typowy dla neoliberałów i owocujący ich przeko-
naniem, że wszelkie relacje międzyludzkie powinny być kształtowane
na wzór wolnorynkowych relacji ekonomicznych* prowadzi do opła-
kanych skutków społecznych w postaci moralnego degradowania ca-
łych sfer naszego życia (na przykład sportu czy nauki). Jak bowiem
słusznie zauważa Michael Sandel: „[…] kiedy dobre rzeczy w  życiu
przemieniamy w towar, to ulegają one wypaczeniu, degradacji”; „[…]
nie należy pozwalać rynkowi na ingerencje tam, gdzie nie jego miej-
sce”; „[…] można skorumpować, czyli zepsuć, jakieś dobro albo zwy-
czaj, albo praktykę społeczną przez potraktowanie jej według niższej
normy, niż należy”**.
4. Fetyszyzowanie wzrostu PKB bez oglądania się na skutki
uboczne. W  naukach społecznych nie od dziś wiadomo, że wzrost
PKB nie jest równoznaczny ze wzrostem dobrostanu społecznego
czy tym bardziej jakości życia. PKB wzrasta bowiem w wyniku dzia-
łań, które mają bardzo ograniczone znaczenie dla wzrostu dobrobytu
ogółu obywateli, albo wręcz nie mają go w ogóle. Dobrym przykła-
dem tego stanu rzeczy jest wkład sektora finansowego do współczes-
nych gospodarek najbardziej rozwiniętych państw świata jak USA
czy Wielka Brytania. Jego wyniki mają wpływ na wskaźnik wzrostu
PKB, gdy tymczasem dziś już nikt nie ma wątpliwości, że działanie
sektora finansowego we współczesnej gospodarce jest często przy-
kładem „przelewania z pustego w próżne”, aktywnością, która nicze-

* Zob. G. Becker, Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, Warszawa: PWN,


1990; M. Polański, Interakcje ekonomii i psychologii w świetle koncepcji Gary’ego
Beckera, „Kwartalnik Nauk o Przedsiębiorstwie” 2013, nr 3.
** M. Sandel, Czego nie można kupić za pieniądze, tłum. A. Chromik, T. Sikora,
Warszawa: Kurhaus, 2012, s. 23, 59, 60.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Błędy neoliberalizmu ◆ 13

go nie wnosi do ogólnego dobrostanu społecznego, lecz jest jedynie


sposobem na wzrost zamożności osób już bardzo zamożnych, czę-
sto kosztem tysięcy zwykłych obywateli, którzy są namawiani przez
sektor finansowy, w tym banki, do działań sprzecznych z ich intere-
sem (na przykład brania kredytów hipotecznych w walutach obcych,
w których całe ryzyko kursowe zostało przerzucone na barki kredy-
tobiorców, jak w Polsce i kilku innych krajach europejskich w ciągu
ostatnich dziesięciu lat). Skutkiem ubocznym finansjeryzacji gospo-
darki współczesnej stał się wzrost niepewności oraz ogólnej nierów-
nowagi gospodarczej na całym świecie, który bezpośrednio oddziału-
je na zwykłych obywateli, pozbawiając ich poczucia bezpieczeństwa
i  możliwości długofalowego planowania swojego życia. Zaś skut-
kiem ubocznym fetyszyzowania wzrostu PKB stała się tolerancja dla
działań gospodarczych mających fatalne skutki dla środowiska natu-
ralnego (globalne ocieplenie), a także związane z procesem globali-
zacji przerzucanie wielu szkodliwych rezultatów działań gospodar-
czych na barki krajów biednych. Proces ten jest szczególnie widoczny
w obliczu ekspansji czegoś, co w literaturze naukowej zaczyna się na-
zywać szorttermizmem (od ang. short term – na krótką metę), czyli
walka o szybki zysk bez oglądania się na długofalowe skutki jego osią-
gania. Znakiem tego procesu jest wciąż kurczący się okres trwało-
ści sprzętu AGD oraz elektroniki owocujący niebywałym wzrostem
marnotrawstwa materiałów i energii, oraz koniecznością zagospoda-
rowywania gór odpadów. Specjalizują się w nim (owym zagospoda-
rowaniem) biedne kraje azjatyckie i  afrykańskie. W  ten sposób tak
chwalony przez neoliberałów wzrost PKB przekłada się często na nie-
powetowane skutki negatywne dla całego świata. Szorttermizm to za-
tem działanie wedle zasady „po nas choćby potop”, które znakomicie
uwidoczniło się w postępowaniu całego sektora finansowego w ciągu
ostatnich kilkunastu lat. Jego kompletna nieodpowiedzialność dopro-
wadziła świat na krawędź katastrofy*. A przypomnijmy, że sektor ten
działał dokładnie wedle wskazówek neoliberałów, czy wręcz liberta-
rian (libertarianinem, wielbicielem Ayn Rand, był na przykład Alan

* Zob. J. Stiglitz, Jazda bez trzymanki. Ameryka, wolne rynki i tąpnięcie gospodar-
ki światowej, tłum. A. Gąsior-Niemiec, Warszawa: Polskie Towarzystwo Ekono-
miczne, 2010.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
14 ◆ Andrzej Szahaj

Greenspan, wieloletni szef FED w USA): jak najmniej regulacji, jak


najwięcej wolności.
Wymienione powyżej wady neoliberalizmu nie wyczerpują bynaj-
mniej ich rejestru. Są jednak najbardziej znaczące ze względu na ich
dalekosiężne skutki. Doprowadziły one bowiem do ukształtowania
się systemu społecznego i ekonomicznego, w którym nieznane od stu
lat nierówności majątkowe są stowarzyszone z kompletnym upadkiem
moralności wielu aktorów gry wolnorynkowej (jak na przykład ban-
kierów czy pracowników agencji ratingowych). Zaś jednostki podda-
ne rezultatom ich działania zostały pozbawione nadziei na dobre życie
w harmonii z innymi i z naturą, skazane na permanentną niepewność
i ciągłą konieczność udziału w „wyścigu szczurów”, w którym i tak za-
wsze wygrywają ci sami, czyli klasowo i rodzinnie uprzywilejowani.
Społeczeństwa poddane oddziaływaniu ideologii neoliberalnej tracą
swą wewnętrzną spójność i popadają w stan anomii. Obywateli zastę-
pują pracownicy i konsumenci, z jednej strony skłaniani do bezpar-
donowej konkurencji, a z drugiej do konsumpcji na pokaz. Wszystko
to przyczynia się do wzrostu ludzkiego cierpienia, co w wielu krajach
przybiera postać wzrastającej skali zaburzeń psychicznych (depresja),
uzależnienia od narkotyków oraz samobójstw (dobrym przykładem
tego stanu rzeczy jest Polska z  narastającą falą samobójstw i  epide-
mią depresji). Chory system ekonomiczny i społeczny, który powstał
w wyniku oddziaływania ideologii neoliberalnej, oddaje ludzi coraz
bardziej we władanie sił, nad którymi zupełnie nie panują. Powodu-
je to poczcie frustracji oraz wyalienowania, a czasami bezsilnej złości,
która nie wie, przeciwko komu się skierować, gdyż pod wpływem ideo-
logii neoliberalnej nauczyliśmy się traktować działania ekonomicz-
ne i społeczne jak zjawiska przyrodnicze, na które nie mamy z defini-
cji wpływu. Podejście to widać w ostrzeżeniach ekonomistów, że coś
się nie spodoba „rynkom finsowym” traktowanym przez nich jak bez-
osobowe siły o charakterze naturalnym*. W tej sytuacji nie powinno
dziwić zniecierpliwienie Colina Croucha tym, że neoliberalizm wciąż
nie chce umrzeć. Boję się, że przybrał on postać zombie, który jesz-
cze długo będzie nas straszyć swą twarzą bezwzględnego (pseudo)-

* Zob. A. Szahaj, Mit rynków finansowych, w: idem, Kapitalizm drobnego druku,


Warszawa: Książka i Prasa, 2014.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Błędy neoliberalizmu ◆ 15

biznesmena czy (pseudo)bankiera wyznającego zasadę „zysk ponad


wszystko”, dziennikarza oskarżającego każdego, kto myśli inaczej niż
zgodnie z ortodoksją neoliberalną, o populizm, czy ekonomisty na-
wołującego w telewizji do oszczędności na pomocy socjalnej po za-
parkowaniu swego ferrari przed jej gmachem.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Dla Joan

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Podziękowania

Chciałbym wyrazić swoją wdzięczność następującym osobom: Joan


Crouch za wiele lat cierpliwego przysłuchiwania się moim rozważa-
niom nad ideami zawartymi w tej książce i za wkład, który do nich
wniosła; Mari Prichard za podjęcie się niewdzięcznego zadania prze-
czytania pierwotnego szkicu książki i  za przekonanie mnie, abym
zmienił język nauk społecznych na język bardziej przystępny; Mar-
kowi Harrisonowi za udzielenie kilku rad w  obszarze ekonomii;
moim współpracownikom i  studentom z  International Centre for
Governance and Public Managemnet, University of Warwick Bu-
siness School, za udział w dyskusjach i zajęciach, dzięki którym wy-
pracowałem wiele swoich argumentów; trzem anonimowym recen-
zentom Wydawnictwa Polity, którzy udzielili mi bardzo życzliwych
i konstruktywnych rad, jak ulepszyć pierwotną wersję książki. Nie do
końca zgadzałem się z recenzentami i nie zastosowałem się do wszyst-
kich wskazówek, dlatego chciałbym podkreślić, że nie są oni odpo-
wiedzialni za treści zawarte w tej książce.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Przedmowa

Kryzys gospodarczy z przełomu 2008 i 2009 roku wydawał się symp-


tomem poważnego osłabienia idei ekonomicznych, które rządziły
światem zachodnim oraz innymi częściami naszego globu od lat 70.
Idee te są, ogólnie rzecz biorąc, określane mianem „neoliberalizmu”.
Chociaż istnieje wiele nurtów i  odmian neoliberalizmu, to łączy je
wspólna podstawa: wolny rynek, na którym jednostki maksymalizują
swoje zyski, zapewniający najlepsze środki dla zaspokojenia ludzkich
aspiracji. To właśnie tak rozumiany rynek powinien być preferowany
względem państwa i polityki, które w najlepszym wypadku są nieefek-
tywne, w najgorszym zaś zagrażają wolności.
Krach finansowy rzucił wyzwanie tym ideom, ponieważ wiązał
się z niewydolnością czołowych w skali świata banków, które zajmo-
wały się maksymalizowaniem swoich zysków i  działały na najczyst-
szym z rynków. W jaki sposób banki, robiąc to, co robiły, mogły nie
powiększyć dobrobytu na świecie? Jak to możliwe, że współczesne
rynki finansowe, będąc prawdopodobnie najbardziej wyrafinowaną
formą wolnego rynku w historii ludzkości, popadły w kłopoty na tak
masową skalę? Co więcej, stało się to w tym samym czasie, gdy najbar-
dziej zaawansowane teorie ekonomiczne dowodziły, że nieregulowa-
ne rynki finansowe działają jak samokorygujący się mechanizm. Sko-
ro mówiono nam – i robiły to także instytucje państwowe – że rządy
i  państwa są dużo mniej efektywne niż firmy działające na wolnym
rynku i że im mniejszy udział państwa w gospodarce, tym lepiej, to
dlaczego banki zwróciły się właśnie do rządów z prośbą o udzielenie
pomocy finansowej na niewyobrażalną skalę, przekonane, że to pań-
stwo ma wyciągnąć je z kłopotów? Dlaczego w końcu rządy przyjęły
argumenty banków? Czy jest prawdą, że wielkie banki są „zbyt duże,
aby upaść” i że państwa oraz podatnicy muszą spieszyć im z pomo-
cą, gdy te tylko znajdą się w kłopotach? Jeśli jednak tak jest w isto-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
22 ◆ Przedmowa

cie, to czy nie przyznajemy tym samym, że istnieją poważne ograni-


czenia możliwości rynku i czy nie oznacza to także, że neoliberalizm
w samym sercu swej doktryny nie spełnił pokładanych w nim nadziei?
W  1936 roku George Dangerfield wydał książkę zatytułowaną
Osobliwa śmierć liberalnej Anglii (Strange Death of Liberal England),
w której próbował wyjaśnić nagły upadek w początkach dwudziestego
wieku partii politycznej oraz idei, które zdominowały Anglię w końcu
dziewiętnastego stulecia. Dzisiaj analogicznym zadaniem nie jest jed-
nak wyjaśnienie tego, dlaczego neoliberalizm umiera w konsekwencji
kryzysu, ale coś wprost przeciwnego: jak to się dzieje, że neoliberalizm
wyłania się z krachu finansowego politycznie silniejszy niż kiedykol-
wiek przedtem? Mimo że kryzys finansowy dotyczył sektora banko-
wego oraz działań podejmowanych przez banki, w wielu krajach jego
rozwiązania zaczęto upatrywać w ostatecznej likwidacji państwa opie-
kuńczego i redukcji wydatków publicznych. Obecnie problem ten nie
ogranicza się tylko do jednego państwa, ponieważ neoliberalizm jest
fenomenem o zasięgu międzynarodowym, a nawet globalnym. Zatem
zjawiskiem, które musimy teraz zrozumieć i wytłumaczyć, jest osobli-
wa nie-śmierć neoliberalizmu.
W samym centrum tej zagadki leży rozbieżność między faktycz-
nie istniejącym neoliberalizmem a jego sterylną ideologicznie wersją.
Ten pierwszy w niczym nie przypomina bowiem deklarowanego po-
święcenia wolnemu rynkowi, jest on raczej oddany dominacji wiel-
kich korporacji w  życiu publicznym. Popularna konfrontacja wol-
nego rynku z państwem, która w wielu krajach wydaje się głównym
obszarem konfliktu politycznego, ukrywa istnienie tej trzeciej siły,
która z kolei jest bardziej potężna niż każda ze stron owej pozornej
konfrontacji i która wpływając na obie z nich, modyfikuje sposób ich
działania. Polityka początku dwudziestego pierwszego wieku konty-
nuując trend rozpoczęty w poprzednim stuleciu, dodatkowo jeszcze
wzmocniony przez kryzys, zamiast konfrontacją, stała się więc serią
wygodnych porozumień między rynkiem, państwem i wielkimi kor-
poracjami. Głównym celem tej książki jest wskazanie, dlaczego de-
bata polityczna, którą wciąż organizuje się wokół konfliktu między
państwem a rynkiem, pomija problemy tworzone przez to niezwykle
ważne zjawisko, jakim jest działalność wielkich korporacji.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Przedmowa ◆ 23

Władza polityczna korporacji jest najbardziej widoczna w  ak-


tywności lobbingowej, którą obserwujemy przede wszystkim w Kon-
gresie Stanów Zjednoczonych, ale także w innych legislaturach oraz
rządach. Dodatkowo władza ta ujawnia się w możliwości narzucania
społeczeństwom przez firmy międzynarodowe „reżimu biznesowego”
przez decydowanie, w jakich obszarach świata będą lokowane inwe-
stycje. Zjawiska te są jednak znacząco wzmacniane przez dodatkowe
czynniki. Pierwszym z nich jest coraz bardziej wyraźna tendencja rzą-
dów do zatrudniania firm prywatnych jako podwykonawców zadań
przynależnych tym pierwszym; to z kolei powoduje, że firmy te uzy-
skują wpływ na kształtowanie polityki publicznej. Drugim czynni-
kiem jest wzrost społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw, czyli
tendencja firm do przyjmowania na siebie zadań, które wykracza-
ją poza realizację ich interesów biznesowych, co oznacza tworzenie
polityki publicznej. Trzecim zaś jest kwestia zasygnalizowana na po-
czątku: mechanizm, za pomocą którego kryzys finansowy 2008–2009
roku posłużył nie do podważenia roli wielkich korporacji, zwłaszcza
finansowych, lecz do wzmocnienia ich władzy.
Niektóre z tych problemów omówiłem w książce Postdemokracja
(Post-Democracy, 2004), w której władzę globalnych korporacji uka-
zuję jako jeden z wielu elementów odpowiedzialnych za porażkę na-
szej demokracji. Postępujący rozwój wskazanych powyżej czynników
sprawił jednak, że konieczne stało się ponowne rozważenie zagadnie-
nia, co dzieje się z demokracją i polityką, gdy znacząca liczba korpora-
cji nie tylko wywiera potężną presję na proces polityczny, ale i staje się
jego wewnętrznym uczestnikiem. Żadna koncepcja ekonomiczna ani
żadna teoria polityczna nie popiera i nie stara się uzasadnić takiej roli
wielkich korporacji, a jednak jest ona głównym doświadczeniem i rze-
czywistością naszego życia publicznego.
Jednym ze skutków tego stanu rzeczy jest to, że obok demokra-
cji, także rynek staje się ofiarą tego zjawiska. Ponieważ w  zasadni-
czej jej części debata polityczna nie zna rozróżnienia między rynkiem
a firmami, to konstatacja tego skutku może początkowo wydawać się
zaskakująca. Jednak to właśnie z  braku owego rozróżnienia bierze
początek część naszych problemów, a zapoznanie tej dystynkcji po-
woduje, że konflikt między państwem a  rynkiem, do którego przy-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
24 ◆ Przedmowa

wiązuje się tak dużą wagę, okazuje się przebrzmiały. Należałoby raczej
mówić o trójstronnej konfrontacji między państwem, rynkiem a kor-
poracjami – choć ja wolę termin „wygodne porozumienie”. Jest tak
po części dlatego, że władza korporacyjna uznała łączenie tych trzech
elementów, to znaczy państwa, rynku i jej samej, za swoje zadanie, po
części zaś dlatego, że jedyną alternatywą dla jakiegoś rodzaju porozu-
mienia byłoby pogrążone w niedoli społeczeństwo, w którym co naj-
mniej jeden z owych trzech elementów byłby na tyle upośledzony, że
nie byłby w stanie funkcjonować. Nie trzeba podejmować wielkiego
wysiłku intelektualnego, aby zrozumieć, jak trudno żyłoby się w ta-
kim społeczeństwie.
Nie jest więc celem tej książki wykazanie, że powinniśmy w  ja-
kiś sposób pozbyć się wielkich korporacji z  naszego społeczeństwa.
Dziwaczne porozumienie jeffersonowskich liberałów z  marksista-
mi, które chciałoby osiągnąć taki skutek, jest już tylko utopią z prze-
szłości. Przeciwnie, książka ta zwraca się w kierunku czwartej siły, ku
nieustannie rozbrzmiewającym, choć cichym, głosom społeczeństwa
obywatelskiego, które niestrudzenie krytykują, zadręczają i ujawniają
występki oraz nadużycia tego wygodnego trójkąta. To z kolei w żaden
sposób nie stanowi obietnicy ustanowienia innego ładu społecznego
niż kapitalizm zdominowany przez korporacje. Zakładając jednak, że
nasze społeczeństwa pozostaną otwarte i czujne, propozycja ta może
uczynić życie znacznie lepszym, niż zrobiłyby to rządy i korporacje,
gdyby pozostawić je samym sobie.
Nieudolnie parafrazując Andrew Marvella*:

Tak, choć naszej korporacji nie umiemy


Zatrzymać, jednak biec jej rozkażemy.

* Adrew Marvell (1621–1678) zakończył swój wiersz Do nieskorej Bodganki


(w zupełnie innym kontekście) słowami: „Tak, choć naszego słońca nie umiemy/
/ Zatrzymać, jednak biec mu rozkażemy” (przeł. Stanisław Barańczak).

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

O książce

Większość prac z  zakresu poruszanej tu problematyki jest napisana


z punktu widzenia kogoś, kto pokazuje, w jaki sposób można by zmie-
nić świat, czy to przez działania samych autorów, gdyby dana im była
taka szansa, czy to przez działania przywódców politycznych, do któ-
rych autorzy ci mają nadzieję dotrzeć. Prawda jest jednak taka, że bar-
dzo niewielu ludzi ma możliwość zmiany świata, a wśród tych, któ-
rzy znajdują się w takiej sytuacji, jest wielu takich, którzy zmieniliby
go na gorsze. Istnieje jednak o wiele szersza publiczność, ludzie, któ-
rzy zmagają się ze światem takim, jakim on jest, najlepiej jak potra-
fią. To dla nich została napisana ta książka. Postdemokracja powstała
na podstawie pamfletu Zmagania z postdemokracją (Coping with Post-
-Democracy) napisanego dla Towarzystwa Fabiańskiego. Tytuł został
uproszczony na potrzeby wydania książkowego, ale intencja pozosta-
ła ta sama: w jaki sposób radzić sobie ze światem, który w zasadniczej
części jest poza kontrolą zwykłych ludzi. Prezentowana książka jest
kontynuacją Postdemokracji. W części zajmuje się ona tymi samymi te-
matami co Postdemokracja i również jest adresowana do tych, którzy
muszą sobie radzić ze światem.
Podobnie jak wcześniejsza książka, praca ta jest przeznaczona
dla zwykłego czytelnika i nie stanowi studium naukowego. Nie jest
więc obciążona bagażem odniesień i przypisów niezbędnych w pracy
o charakterze akademickim. Zawiera ona jedynie kilka ogólnych na-
wiązań i propozycji dalszej lektury dla wybranych rozdziałów.
Niektóre rozdziały stanowią próbę adaptacji mojej własnej pra-
cy naukowej do wymogów powszechnej dostępności, w szczególno-
ści są to:
Rozdziały 2 i 4 oparte na rozdziale mojego autorstwa pt. Marke-
tization, w: M. Flinders et al. (eds), The Oxford Handbook of British

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
26 ◆ O książce

Politics, Oxford: Oxford University Press, 2009, s. 879–895. Materiał


ten został wykorzystany za zgodą Oxford University Press.
Rozdział 3 korzystający z  rozdziału mojego autorstwa pt. The
Global Firm: The Problem of the Giant Firm in Democratic Capita-
lism, w: D. Coen (ed.), The Oxford Handbook of Business and Govern-
ment, Oxford: Oxford University Press, 2009, s. 148–172. Materiał
ten został wykorzystany za zgodą Oxford University Press.
Rozdział 5 czerpiący z mojego artykułu Privatised Keynesianism:
An Unacknowledged Policy Regime, „The British Journal of Politics
and International Relations” 2009, Vol. 11, Issue 3, s. 382–399.
Rozdział 6 opierający się w pewnym stopniu na moim artykule
Modelling the Firm in its Market and Organizational Environment:
Methodologies for Studying Corporate Social Responsibility, „Organiza-
tion Studies” 2007, Vol. 27, Issue 10, s. 1533–1551.
Rozdział 7 bazujący w  części na rozdziale mojego autorstwa
pt. Privates, Publics and Values, w: J. Benington, M. Moore (eds.), Pu-
blic Value: Theory and Practice, Basingstoke: Palgrave Macmillan, 2010.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd z ia ł 1
Kariera wczesnego neoliberalizmu

Jak to bardziej szczegółowo rozważymy poniżej, neoliberalizm rozpo-


czął okres swojej dominacji w momencie, gdy jego oponent i poprzed-
nik, znany jako keynesizm z jego polityką zarządzania popytem, zna-
lazł się w potężnym kryzysie w czasie inflacji z lat 70. Skoro kryzys
ten, ogólnie rzecz biorąc, dobiegł, końca, to czy nie powinniśmy spo-
dziewać się również końca neoliberalnej dominacji i powstania cze-
goś nowego, co wyłoniłoby się z tego kryzysu? Nie. Kryzys keynesi-
zmu zakończył się jego upadkiem – a nie modyfikacją doktryny – nie
dlatego, że w idei tej tkwił jakiś fundamentalny błąd, ale dlatego, że
klasa społeczna, w  interesie której działał keynesizm, czyli robotni-
cy fizyczni uprzemysłowionego świata zachodniego, znalazła się w hi-
storycznym odwrocie i utraciła swą władzę. Natomiast siły, które naj-
bardziej korzystają na neoliberalnej dominacji – globalne korporacje,
zwłaszcza te działające w  sektorze finansowym – utrzymują w  spo-
sób zasadniczo niekwestionowany swą pozycję. Mimo że przyczyną
kryzysu z lat 2008–2009 była działalność banków, wyszły one z nie-
go silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Banki zostały uznane za tak
istotne dla gospodarki początków dwudziestego pierwszego wieku, że
musiały być chronione nawet przed konsekwencjami swojego własne-
go szaleństwa. Większość innych sektorów dotkniętych przez skutki
kryzysu nie mogła cieszyć się taką ochroną. Służba publiczna znala-
zła się w jeszcze gorszej sytuacji, gdyż dotknęły ją przymusowe cięcia
na masową skalę. Niebotyczne premie wypłacane niektórym pracow-
nikom sektora bankowego – stanowiące główny przedmiot kontro-
wersji dotyczących kryzysu – uzasadniano, twierdząc, iż są one nie-
zbędne, aby przywrócić sektor finansowy – a  co za tym idzie także
państwa – do stanu wypłacalności, nawet jeśli premie te wykorzysty-
wały częściowo pieniądze podatników. Sektor finansowy udowodnił,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
28 ◆ Rozdział 1

że los pozostałej części społeczeństwa zależy od jego operacji – sta-


ło się tak przynajmniej w  świecie anglosaskim, gdzie ta charaktery-
styczna forma działalności bankowej była szczególnie pielęgnowana.
Jako że sektor finansowy podlegał ochronie, podczas gdy inne sektory,
szczególnie zaś sektor publiczny, zostały poddane cięciom, to właśnie
on z całej struktury ekonomicznej państw dotkniętych kryzysem wy-
łonił się z niego silniejszy.
Zanim rozważymy implikacje tej sytuacji dla roszczeń neolibera-
lizmu do bycia wyrazicielem ideałów wolnorynkowych, musimy naj-
pierw przyjrzeć się bliżej samemu neoliberalizmowi: czym jest i w jaki
sposób powstał. Następnie, w  rozdziałach 2–4, przeanalizujemy ty-
powy już konflikt państwa z wolnym rynkiem i sposób, w jaki kor-
poracje wyłaniają się z tego sporu, przy okazji zmieniając jego naturę,
jako najważniejsi gracze. W rozdziale 5 powrócimy, tym razem jed-
nak w  sposób bardziej szczegółowy, do wspomnianego powyżej za-
gadnienia przejścia od keynesizmu do neoliberalizmu i implikacji, ja-
kie z tego wynikają; rozdział ten kończy się opisem tego, w jaki sposób
korporacje wyłaniają się z obecnego kryzysu jako kluczowe instytucje.
Rozdział 6 bada polityczny kształt społeczeństw, w których korpora-
cje osiągnęły dominującą pozycję, w tym także kwestie społecznej od-
powiedzialności biznesu. Rozdział 7 zmienia rodzaj dyskursu i prze-
chodzi do zagadnienia, które przewija się przez poprzednie rozdziały,
czyli kwestii tego, gdzie jest miejsce wartości, zwłaszcza tych dotyczą-
cych spraw publicznych i wspólnych, w stosunkach między rynkiem,
państwem a korporacjami. Ostatni rozdział stara się dać odpowiedź
na pytanie, w jaki sposób mamy sobie z tym wszystkim radzić.

Neoliberalizm: źródła i nieudane początki

Wiele słów, które dziś używamy, aby opisać życie społeczne, zawiera
przedrostki neo-, post- czy określenia „nowy”: „neoliberalny”, „neo-
konserwatywny”, „Nowa Partia Pracy”, „postindustrialny”, „postmo-
dernistyczny”, „postdemokratyczny”. Wydajemy się zdeterminowani
w dowodzeniu, że jesteśmy ludźmi żywotnie zaangażowanymi w do-
niosłą zmianę systemową, a jako że nie wiemy jeszcze, czym jest ów

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 29

nowy stan, w  który wchodzimy, to określamy siebie w  kategoriach


tego, co zostawiamy za sobą (postpojęcia) lub też wskazujemy mgli-
ście na odnowę i innowację tego, co było (neopojęcia). Neoliberalizm
jest jednym z takich pojęć. Aby pojąć, czym jest neoliberalizm, musi-
my zrozumieć, czym jest (lub czym był) liberalizm oraz na jakie cechy
charakterystyczne wskazuje dodany do niego przedrostek neo-.
Liberalizm jest pojęciem tak wieloznacznym, jak tylko pojęcie
polityczne może być. Współcześnie im bardziej kierujemy się na Za-
chód, tym bardziej pojęcie to wykazuje tendencję do przechodzenia
na lewą stronę sceny politycznej. W Europie, szczególnie zaś w byłych
krajach socjalistycznych Europy Środkowej i Wschodniej, jest ono łą-
czone z  partiami politycznymi, które opowiadają się za bezwzględ-
ną aplikacją zasad wolnorynkowych do życia gospodarczego oraz za
szerokim wachlarzem wolności obywatelskich. Ten pierwszy postu-
lat jest zazwyczaj kojarzony z  prawicą polityczną, podczas gdy dru-
gi – z  lewicą. W  Stanach Zjednoczonych z  kolei pojęcie to odnosi
się do lewicy politycznej w ogólności i dzieli z liberalizmem europej-
skim przywiązanie do wolności obywatelskich oraz krytycyzm wobec
jakiejkolwiek formy dzierżenia władzy politycznej przez organizacje
religijne; jest ono jednak radykalnie przeciwne tradycji europejskiej
w tej mierze, w jakiej łączy ona liberalizm z wolnym rynkiem. Amery-
kańscy liberałowie mają skłonność do popierania interwencjonizmu
państwowego, co jest oczywiście przeciwieństwem tego, co termin „li-
beralizm” historycznie i powszechnie oznaczał.
Aby zrozumieć tę skomplikowaną sytuację, musimy cofnąć się
do siedemnastego i  osiemnastego stulecia, kiedy to krytyka wymie-
rzona w połączone siły monarchów, arystokratów, papieży i biskupów
nabierała mocy i  rozpędu najpierw w  Europie, a  później w  Amery-
ce Północnej. Siły te nie akceptowały twierdzenia, że ludzie w ogól-
ności posiadają prawa, a jedynie, że istnieją pewne przywileje i wol-
ności (w liczbie mnogiej) nadawane i odwoływane przez same te siły.
Podczas gdy walka toczyła się na poziomie idei i jej głównym celem
była wolność myśli, bogactwo burżuazji kupieckiej, a następnie prze-
mysłowej stało się alternatywnym dla Kościoła i  monarchii zaple-
czem politycznym. Żądania kupców, aby uwolnić rynki od kontroli
władz świeckich i religijnych cieszących się dochodami pochodzący-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
30 ◆ Rozdział 1

mi z ustanowionych monopoli handlowych, połączyły się z hasłami


żądającymi powszechnej wolności jako jednego, niepodzielnego do-
bra, pewnego rodzaju prawa człowieka, którego nadanie i odebranie
nie byłoby w niczyjej mocy. W praktyce, w świecie, w którym potęga
Kościoła, państwa i właścicieli ziemskich nie mogła być po prostu od
tak obalona, dążenie do wolności przyjęło formę ustanawiania różne-
go rodzaju separacji: rozdziału państwa od Kościoła, rozdziału polity-
ki od ekonomii czy też odseparowania wszystkich tych instytucji oraz
rodziny od sfery osądów moralnych na temat tego, jak jednostki po-
winny żyć. Przez rozczłonkowanie życia społecznego, do którego pro-
wadziły różnorakie separacje, zasięg władzy został ograniczony, a wol-
ność indywidualna osiągnięta.
Z  punktu widzenia konserwatystów proces ten pozostawił jed-
nostki samym sobie, rzucił je w stan anomii, pozbawił wspólnej mo-
ralności, doprowadził do fragmentaryzacji społeczeństwa i  odebrał
mu przywództwo. W  końcu dziewiętnastego stulecia należąca do
burżuazji własność i związane z nią liberalne prawo do posiadania fa-
bryk czy innego zaplecza działalności gospodarczej, w tym do zatrud-
niania siły roboczej, stały się źródłem dominacji i władzy. Robotnicy,
którzy nie byli w stanie uwolnić się od kontroli ze strony ich praco-
dawców, teraz zaczęli domagać się także tego rodzaju wolności. Zwró-
cili się ku stopniowo demokratyzującemu się państwu jako przeciw-
wadze dla władzy pracodawców. Krytycy społeczni również zaczęli
przeciwstawiać się wzrastającej dominacji pieniądza i  wartości han-
dlowo-kupieckich nad wszystkimi sferami życia społecznego. Trady-
cja liberalna rozłamała się na pół.
Z jednej strony wyłoniła się jej część społeczna, skoncentrowana
na walce o prawa ludzi, w tym prawa mas pracujących do wydobycia
się z biedy. Paradoksalnie, w miarę upływu czasu liberalizm ten w co-
raz większym stopniu zaczął zwracać się o pomoc do starego wroga li-
berałów, czyli do państwa. Ci nowi liberałowie socjalni często znajdo-
wali się w niewygodnym dla siebie towarzystwie socjalistów, którzy
chcieli wykorzystać władzę państwową do całkowitego odbierania
własności kapitalistom.
Z  drugiej strony pojawił się liberalizm gospodarczy, który pod-
kreślał prawo do posiadania własności oraz wolność zawierania trans-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 31

akcji rynkowych. Ta część liberałów z kolei coraz częściej zaczęła łą-


czyć się ze swoimi dawnymi konserwatywnymi wrogami, obrońcami
starego reżimu oraz wszelkiego rodzaju władzy i własności przed po-
chodzącymi z różnych stron atakami, w tym przed demokracją. Pań-
stwo demokratyczne, zdominowane przez nieposiadającą klasę ro-
botniczą, stanowiło bowiem zagrożenie dla rozdziału polityki od
gospodarki, który był kluczowy zarówno dla kategorii wolności, jak
i dla efektywnego funkcjonowania rynku. W miarę dalszego kompli-
kowania się mapy politycznej liberałowie socjalni, socjaliści i konser-
watyści zaczęli czasem występować razem jako krytycy – będącego
efektem kapitalizmu i liberalizmu gospodarczego – tryumfu wartości
materialistycznych i wykorzenienia sądów moralnych z życia społecz-
nego. Poszczególne nurty liberalizmu, zarówno w  formie systemów
myślowych, jak i partii politycznych, poszły swoimi drogami, uzysku-
jąc różne znaczenie w różnych częściach świata.
Do czasu drugiej wojny światowej cały kontekst sporu między li-
beralizmem a  państwem uległ zmianie. W  latach 20. dwudziestego
wieku promowana przez liberalizm gospodarka kapitalistyczna z mi-
nimalnym obszarem interwencji państwa poniosła porażkę i dopro-
wadziła świat do wielkiej depresji. Do końca lat 30. trzy alternatywne
podejścia do organizacji życia gospodarczego oferowały większy po-
tencjał rozwojowy i okazywały się bardziej skuteczne niż liberalizm
ekonomiczny. Były to praktykowany w  ZSRR komunizm, niemiec-
ki i włoski faszyzm oraz różne połączenia państwa dobrobytu z rzą-
dowym zarządzaniem popytem, które były realizowane w  Stanach
Zjednoczonych, Skandynawii oraz krótko we Francji. Bez względu
na różnice między nimi, każde z tych rozwiązań wykorzystywało wła-
dzę państwową w  sposób, którego nie przewidywał liberalizm kla-
syczny. Po wojnie jeden z  tych nurtów, faszyzm, został (z  pewnymi
wyjątkami) zniszczony. Państwo sowieckie przy użyciu władzy dyk-
tatorskiej rządziło połową Europy, wykazując przy tym jednak – jak
się wówczas wydawało – pewną kompetencję ekonomiczną. Wkrót-
ce do ZSRR dołączyły Chiny, jakkolwiek na zasadach niespokojne-
go i krótkotrwałego sojuszu politycznego. Silnie zróżnicowane ame-
rykańsko-francusko-skandynawskie podejście do gospodarki oparte
na pozostającym w ramach kapitalizmu interwencjonizmie państwo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
32 ◆ Rozdział 1

wym, w  tym także o  charakterze socjalnym, uzyskało wsparcie od


praktycznie wszystkich kręgów intelektualnych i ze wszystkich stron
sceny politycznej w Europie Zachodniej, Ameryce Północnej, Japonii,
Indiach i Australazji. Wydawało się wówczas, że oryginalnie liberal-
na wizja gospodarki rządzonej przez siły rynkowe, z jedynie minimal-
nym udziałem państwa, była martwa. Liberalizm mógł funkcjonować
w swej socjalnej formie jako afirmacja uprawnień i wolności, ale już
bez niegdyś fundamentalnego komponentu, jakim było żądanie pra-
wa do posiadania i kontrolowania własności w sposób wolny od inter-
wencji państwa.
Zanim wrócimy do bardziej szczegółowej analizy interwencjoni-
zmu państwowego, musimy najpierw przyjrzeć się temu, co stało się
z ideami liberalizmu ekonomicznego. Nie zniknęły one nigdy z ho-
ryzontu myślowego. Wiara w nieograniczone prawo własności, niski
poziom regulacji i w niskie podatki nadal pozostała niezwykle atrak-
cyjną propozycją dla ludzi zamożnych, którzy zawsze byli skłonni fi-
nansować projekty intelektualne liberalizmu ekonomicznego i wspie-
rać jego przedstawicieli w ciężkich czasach. Co więcej, kiedy wyszła
na jaw prawda o warunkach życia i braku wolności w krajach socja-
listycznych, pojawiło się będące zawsze pod ręką ostrzeżenie przed
niebezpieczeństwami, jakie niesie ze sobą władza państwowa. Poczu-
cie tego zagrożenia było wyjątkowo silne w Stanach Zjednoczonych,
gdzie dziedzictwo angielskiego panowania i  nadużyć władzy, które
pojawiły się po uzyskaniu niepodległości, wytworzyło nastrój ogólne-
go sceptycyzmu wobec państwa. To z kolei doprowadziło do powsta-
nia tego nurtu opinii publicznej, który stawiał znak równości między
komunizmem a jakimikolwiek działaniami rządu w obszarze społecz-
no-ekonomicznym i który nie cofał się przed podejmowaniem zde-
cydowanych kroków, aby pozbyć się z życia publicznego wszystkich
ludzi mogących mieć związek z tymi działaniami. W latach 50. do-
prowadziło to do rozpętania kampanii nietolerancji prowadzonej
przez senatora Josepha McCarthy’ego. Obrona liberalizmu ekono-
micznego przyjęła wówczas bardzo nieliberalną formę. To z kolei spo-
wodowało, że słowo „liberalny” stanęło w Stanach Zjednoczonych na
głowie i zaczęło być wiązane z poparciem dla państwa dobrobytu i in-
gerencji rządu w gospodarkę.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 33

Kontratak ze strony liberalizmu ekonomicznego rozpoczął się


jednak już wcześniej, zanim w Stanach Zjednoczonych doszło do tej
dziwnej wolty pojęciowej. Jeszcze przed zakończeniem drugiej wojny
światowej grupa niemieckich i austriackich liberałów zaczęła zastana-
wiać się, w jaki sposób po ostatecznym zniknięciu ze sceny politycz-
nej Adolfa Hitlera zbudować w  Niemczech ład gospodarczy, który
byłby w stanie doprowadzić do odrodzenia w kraju przedsiębiorczej
burżuazji, która ich zdaniem została zniszczona zarówno przez komu-
nizm i faszyzm, jak i przez politykę interwencjonizmu państw demo-
kratycznych. Liberałowie ci nie podzielali przekonania, że wszelkie
działania państwa są podejrzane. Uważali, że rola rządu ma polegać
na ochronie i zabezpieczaniu gospodarki rynkowej, w którą głęboko
wierzyli. Postrzegali konkurencję między wieloma przedsiębiorstwa-
mi jako centralny i niezbędny element dla funkcjonowania rynku, za-
gwarantowania konsumentom możliwości wyboru oraz dla istnienia
burżuazji, która ani nie zdegenerowałaby się wówczas w antykapita-
listyczny proletariat, ani nie osiągnęła takiej władzy, aby przekształ-
cić się w  „wielki biznes” – korporacje, które swego czasu wspierały
Hitlera. Obawiali się, że efektem działania mechanizmu konkuren-
cji rynkowej byłaby, jak to się zazwyczaj dzieje, eliminacja mechani-
zmu konkurencji, ponieważ zwycięzca brałby wszystko i  wchłania-
jąc swych rywali, przekształciłby się ostatecznie w wielki biznes. Tym
niemieckim liberałom podobało się amerykańskie prawo antytrusto-
we, które posługiwało się władzą państwową, aby ograniczyć udział,
jaki poszczególne przedsiębiorstwa mogły osiągnąć w danym rynku,
co z  kolei chroniło konkurencję wolnorynkową przed jej własnymi
konsekwencjami. System, którego bronili, nie opierał się na nieogra-
niczonym rynku, lecz na ordoliberalizmie – liberalizmie ekonomicz-
nym, w którym ład oparty na wolnej konkurencji byłby gwarantowa-
ny przez prawo. Poszukiwali – używając terminu, którym ostatecznie
zaczęto określać praktyczną realizację tego podejścia w  powojennej
polityce Republiki Federalnej Niemiec – „społecznej gospodarki ryn-
kowej”. W  ten sposób, w  wyniku kolejnej wolty terminologicznej,
pojęcie liberalizmu, będąc oryginalnie częścią kontrofensywy libera-
lizmu ekonomicznego przeciw interwencjonistycznemu państwu so-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
34 ◆ Rozdział 1

cjalnemu, samo zaczęło w końcu lat 80. oznaczać interwencjonistycz-


ne państwo socjalne.
Jednak mimo wszystko ci nowi liberałowie ekonomiczni upatry-
wali roli państwa, a dokładniej roli prawa, wyłącznie w zabezpiecza-
niu skutecznego działania sił rynkowych, nie zaś w realizacji jakich-
kolwiek innych celów. Ich idee szybko rozprzestrzeniły się i padły na
podatny grunt w Stanach Zjednoczonych, gdzie zaczęły być określane
mianem „neoliberalnych”, ponieważ liberalizm jako taki zdążył tam
już uzyskać zupełnie inne znaczenie. Istnieje oczywiście wiele róż-
nych odmian i odcieni neoliberalizmu, ale jego istota wyraża się właś-
nie w tym przekonaniu o fundamentalnej wyższości wolnego rynku
nad państwem jako metody rozwiązywania problemów i realizowa-
nia ludzkich celów.
Musimy jeszcze zrozumieć, jak ten powrót neoliberalizmu był
możliwy nie tylko na poziomie idei, ale również na poziomie prak-
tyki politycznej. To z kolei wymaga przyjrzenia się także innym po-
dejściom do polityki społecznej i gospodarczej, które pojawiły się na
świecie po drugiej wojnie światowej.

Czas socjaldemokracji

Komunizm czy też ideologia wcielana w życie przez państwa socjali-


styczne, faszyzm oraz liberalizm ekonomiczny odnoszą się do wyraź-
nie określonych systemów i sposobów prowadzenia polityki. Alterna-
tywne podejścia, które wyłoniły się w świecie zachodnim mniej więcej
w okresie drugiej wojny światowej jako główni ideowi adwersarze ko-
munizmu, faszyzmu i  liberalizmu ekonomicznego, charakteryzowa-
ły się natomiast większym wewnętrznym zróżnicowaniem, odpowia-
dającym ich roli jako mediatorów między czołowymi przeciwnikami
politycznymi, którzy z kolei zaakceptowali nierealność wizji osiągnię-
cia ostatecznego zwycięstwa w walce politycznej oraz zrozumieli, że
nie posiadają pewnej recepty na to, jaka polityka odnosi największe
sukcesy. Współcześnie popularną praktyką stało się utożsamianie tych
alternatywnych rozwiązań z pojęciami „społecznej gospodarki rynko-
wej” i „socjaldemokracji”. Praktyka ta także stała się poniekąd ofiarą

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 35

tego swoistego stawiania na głowie pojęć politycznych. Oryginalnie


termin „socjaldemokracja” był jedną z nazw wybranych do samoopisu
przez antykapitalistyczne ruchy robotnicze w końcówce dziewiętna-
stego stulecia. Innymi nazwami były „socjalistyczny”, „komunistycz-
ny” i  „robotniczy”. Wszystkie te nazwy były używane w  mniejszym
bądź większym stopniu wymiennie przez ruchy, które relatywnie
wcześnie przyjęły politykę wypierania kapitalizmu i zastępowania go
pierwotnie własnością państwową, w  zamierzeniu zaś nieokreśloną
wizją bezpaństwowej własności powszechnej.
Po rewolucji 1917 roku w Rosji wszystkie partie, które na całym
świecie sprzymierzyły się z przywództwem rosyjskim, przyjęły, gene-
ralnie rzecz biorąc, nazwę „komunistycznych”. Pozostałe terminy nie
uzyskały żadnego nowego znaczenia aż do lat 50., kiedy to zarówno
szwedzkie, jak i niemieckie partie robotnicze, które nazywały się aku-
rat „socjaldemokratycznymi”, porzuciły program wypierania kapita-
lizmu i ogłosiły, że ich celem będzie odtąd praca reformatorska w ra-
mach gospodarki opartej głównie na prywatnej własności. W  1959
roku niemieccy socjaldemokraci przyjęli nawet hasło: So viel Markt
wie möglich; so viel Staat wie nötig („Tak dużo rynku, jak to możliwe;
tyle państwa, ile konieczne”). Inne partie, jak na przykład brytyjska
Partia Pracy, de facto także zajęły takie stanowisko, jednak długo nie
były skłonne, aby to otwarcie przyznać – w przypadku brytyjskim aż
do lat 90. Od lat 50. termin „socjaldemokratyczny” zaczął więc ozna-
czać rodzaj umiarkowanej polityki centrolewicowej i choć wciąż wią-
zano go z konkretnym typem partii politycznych, to od lat 90., podob-
nie jak jego wcześniejsza przeciwniczka, czyli „społeczna gospodarka
rynkowa”, zaczął być stosowany w ogólniejszym znaczeniu, odnoszą-
cym się do stanowiska politycznego mieszczącego się na rozległym
kompromisowym obszarze między czystym rynkiem a  gospodar-
ką opartą na własności państwowej. W latach 50.–70. dwudziestego
wieku można już było zawrzeć większą część zachodnioeuropejskiego
spektrum politycznego w kategorii luźno rozumianej socjaldemokra-
cji. Mimo to, poza krajami nordyckimi, partie socjaldemokratyczne
z rzadka tylko uzyskiwały dominującą pozycję w polityce.
Termin „socjaldemokratyczny” dołączył oto do słów „konserwa-
tywny” i „liberalny” jako pojęć pisanych zarówno wielką, jak i małą

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
36 ◆ Rozdział 1

literą: słowa „Socjaldemokratyczny”, „Konserwatywny”, „Liberalny”


zaczęły odnosić się do partii politycznych i innych sformalizowanych
organizacji; z kolei terminy „socjaldemokratyczny”, „konserwatywny”
i „liberalny” oznaczały szersze zbiory idei, stanowiska polityczne i po-
stawy umysłowe.
Widziana w ten sposób socjaldemokracja obejmuje wszystkie ro-
dzaje strategii łączących władzę państwową z rynkiem w celu uzyska-
nia takiego ustroju gospodarczego, który jednocześnie maksymalizuje
efektywność w sposób unikający kryzysów ekonomicznych, realizu-
je te cele społeczne, których osiągnięcie na wolnym rynku wydaje się
trudne do realizacji oraz ogranicza nierówności wynikające z proce-
sów rynkowych. Czasami, jak sądzą niektórzy, cel zwiększania efek-
tywności ekonomicznej stoi w sprzeczności z polityką redukowania
nierówności. Mimo to są one nawzajem od siebie zależne. Kraje o głę-
bokich nierównościach społecznych nie posiadają wystarczająco du-
żej bazy zamożnych konsumentów, którzy byliby w stanie wygenero-
wać popyt w gospodarce. Brakuje im także odpowiedniej liczby ludzi
na tyle cieszących się bezpieczeństwem finansowym, aby mogli wy-
kształcić w sobie postawy krytyczne i innowacyjne, od których zale-
ży dynamika i efektywność ekonomiczna. To właśnie dzięki istnieniu
tej współzależności udało się socjaldemokracji wypracować cały wa-
chlarz kompromisów społecznych. Z  kolei istniejące tarcia między
zwiększaniem efektywności a redukcją nierówności sprawiły, że kwe-
stie granic wolnego rynku oraz regulacji państwowych stały się głów-
ną kością niezgody w polityce dwudziestego i początków dwudzieste-
go pierwszego stulecia.
Jedną z przyczyn, dla których elity dziewiętnastego i początków
dwudziestego wieku wyrażały pesymistyczny i pełen obaw pogląd na
demokrację, było to, że nie wiedziały one, w jaki sposób na tyle szybko
osiągnąć dobrobyt społeczny, by zaspokoić potrzeby głodnej (dosłow-
nie) ludności, zanim jej gniew doprowadzi do zniesienia praw włas-
ności. Bardziej optymistyczne elity, jak te brytyjskie, pokładały na-
dzieję w stopniowym i jednoczesnym poszerzaniu obszaru własności
prywatnej oraz obszaru obywatelstwa. Wzmocnienie własności pry-
watnej nastąpiło dzięki zwiększeniu poczucia stabilności i wzrostowi
płac wśród wykwalifikowanych pracowników fizycznych, zwiększe-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 37

niu liczby pracowników biurowych oraz ruchowi towarzystw budow-


lanych, który umożliwił stopniowy rozwój mieszkalnictwa.
Jednak problem nie polegał tylko na tym, że robotnicy byli bied-
ni i nie posiadali żadnej własności. Także ich życie cechowało się nie-
stabilnością i brakiem poczucia bezpieczeństwa z powodu dużych wa-
hań kształtującej się gospodarki rynkowej. Polityka socjalna, która
rozwinęła się w końcu dziewiętnastego wieku w Niemczech, a następ-
nie była implementowana we Francji, w Cesarstwie Austrii, w Zjedno-
czonym Królestwie oraz w innych krajach, starała się położyć stabilne
podłoże pod ten brak bezpieczeństwa przez zagwarantowanie ubez-
pieczeń od utraty dochodu w  wyniku bezrobocia, choroby czy sta-
rości. Ambicje, zakres i osiągnięcia ówczesnej polityki socjalnej były
ograniczone, ale stały się jednym z  fundamentów socjaldemokracji.
Tak wyglądały trendy, które ostatecznie podważyły wiarę w libe-
ralizm ekonomiczny. W pierwszej kolejności musimy jednak przyjrzeć
się konkretnym rozwiązaniom problemu biedy, które w zgodzie z li-
beralizmem ekonomicznym wyłoniły się w  początkach dwudzieste-
go wieku z systemu produkcji masowej, jakim były manufaktury. Po-
czątkowo rozwiązania te zostały dostrzeżone w kontekście organizacji
produkcji w Ford Motor Company w Stanach Zjednoczonych. Oka-
zało się, że rozwój technologii i właściwa organizacja pracy zwiększają
produktywność niewykwalifikowanych pracowników fizycznych, po-
zwalając tym samym na zmniejszenie kosztów produkcji i wzrost płac,
co z kolei umożliwiło robotnikom zakup większej ilości dóbr. Kon-
sument masowy spotkał się z  masowym producentem. Znamienne
jest to, że ten przełom nastąpił w wielkim kraju, który w tamtym cza-
sie najbardziej zbliżył się do realizacji podstawowych idei demokracji
(jakkolwiek opartej na rasowej podstawie). Wówczas zarówno demo-
kracja, jak i technologia przyczyniły się do stworzenia tego modelu.
Jednak, jak pokazał krach giełdowy w 1929 roku, który przyszedł za-
ledwie kilka lat od powstania fordowskiego modelu gospodarki, pro-
blem niestabilności makroekonomicznej (to znaczy niestabilności na
poziomie całej gospodarki) nie zmniejszył swoich rozmiarów. Kwestia
pogodzenia niestabilności rynkowej z potrzebą stabilności po stronie
konsumentów i elektoratu pozostała nierozwiązana. W dużej części
Europy reakcją na niestabilność było wzmocnienie się tendencji pro-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
38 ◆ Rozdział 1

faszystowskich i  prokomunistycznych. Także wiara w  konieczność


rządowej interwencji dla ratowania rynków przed ich autodestrukcyj-
nymi tendencjami – choć w bardziej umiarkowany i zgodny z demo-
kracją sposób – uległa wzmocnieniu.
Z końcem drugiej wojny światowej elity świata uprzemysłowio-
nego zrozumiały, że próba obrony własności prywatnej przed demo-
kracją za pomocą projektu faszystowskiego okazała się katastrofą oraz
że kapitalizm i demokracja wzajemnie od siebie zależą, przynajmniej
w tych częściach świata, gdzie ruchy ludowe nie dają się w łatwy spo-
sób zdławić. Dobroczynna spirala modelu fordowskiego prowadząca
od zaawansowanej technologicznie produkcji masowej, przez związa-
ny z nią wzrost wynagrodzeń, do wynikającego z tego wzrostu maso-
wej konsumpcji i popytu na masowo produkowane dobra, częściowo
rozwiązywała ten problem. W tym kontekście ważne okazało się tak-
że szersze podejście do polityki socjalnej wypracowywane w brytyj-
skich i skandynawskich modelach państwa dobrobytu, które za swój
cel stawiały walkę z brakiem stabilności i bezpieczeństwa. Bezpieczni
finansowo, charakteryzujący się wysokim poziomem ufności konsu-
menci z klasy robotniczej nie tylko nie byliby zagrożeniem dla kapita-
lizmu, ale mogliby także umożliwić ekspansję rynków i wzrost zysków
na niespotykaną dotąd skalę. W tym projekcie kapitalizm i demokra-
cja zostały ze sobą powiązane.
Inny jeszcze element odegrał istotną rolę w  podtrzymaniu tego
wyłaniającego się wówczas modelu: polityka zarządzania popytem
znana ogólnie pod nazwą keynesizmu, od nazwiska brytyjskiego eko-
nomisty Johna Maynarda Keynesa – choć de facto rozwinięta przez
większą grupę brytyjskich i  szwedzkich ekonomistów. Idee keyne-
sizmu były realizowane głównie w  krajach skandynawskich, Zjed-
noczonym Królestwie, Austrii i  w  mniejszym stopniu w  Stanach
Zjednoczonych, ale zostały także zaadoptowane przez takie agencje
międzynarodowe, jak Bank Światowy i  przez trzy dekady funkcjo-
nowały jako ortodoksja ekonomiczna w kapitalistycznym świecie za-
chodnim. Model ten polegał na tym, że w czasie recesji, gdy poziom
ufności był niski, rząd zaciągał dług, aby pobudzić gospodarkę za po-
mocą swych własnych wydatków. Z kolei w czasach inflacji, gdy poja-
wiał się niedobór rynkowy, rząd ograniczał swe wydatki, spłacał dłu-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 39

gi i obniżał popyt zagregowany. Model ten zakładał istnienie dużych


budżetów państwowych, których wielkość miała zagwarantować, że
zmiany w  nich wprowadzane będą przynosić adekwatne skutki na
poziomie gospodarki krajowej. W przypadku gospodarki brytyjskiej
oraz kilku innych gospodarek możliwość ta pojawiła się tylko dzięki
ogromnym nakładom na uzasadnione toczącą się drugą wojną świato-
wą zbrojenia. Poprzednim wojnom także towarzyszył wzrost wydat-
ków państwowych, po którym jednak zawsze następowało zaciskanie
rządowego pasa. Druga wojna światowa była inna. Gdy dobiegła koń-
ca, wydatki zbrojeniowe zostały zastąpione wydatkami na nowe, ro-
dzące się państwo dobrobytu.
Model keynesistowski chronił zwykłych ludzi przed nagłymi wa-
haniami rynku, które wnosiły niepewność i niestabilność w ich życie,
łagodził cykle koniunkturalne i pozwalał ludziom na stopniowe sta-
wanie się masowymi, charakteryzującymi się wysokim poziomem uf-
ności konsumentami produktów wytwarzanych przez masowy prze-
mysł, którego poziom ufności także wzrastał. Bezrobocie zostało
zredukowane do bardzo niskiego poziomu. Model państwa dobroby-
tu nie tylko zapewnił rządom narzędzia do zarządzania popytem, ale
też pozwolił dostarczać ludziom niezwykle ważne świadczenia poza
mechanizmem rynkowym. Keynesizm nie był wrogi rynkom czy ka-
pitalizmowi. Zarządzanie popytem i  państwo dobrobytu zabezpie-
czyły pozostałą część gospodarki kapitalistycznej przed wielkimi kry-
zysami zaufania, bardziej szczegółowymi i  celowymi interwencjami
państwa w gospodarkę oraz przed atakami wrogich sił politycznych,
a jednocześnie chroniły ludzi pracujących przed zmiennością rynków.
Był to prawdziwy kompromis społeczny.
Ostatnim elementem powojennej polityki zarządzania popytem
były neokorporacjonistyczne stosunki pracy. Keynes nie przewidział
w swych pismach tego rozwiązania i nie zaistniało ono w ogóle w Sta-
nach Zjednoczonych, zaś w Zjednoczonym Królestwie realizowano
je nieregularnie. Było to jednak kluczowe rozwiązanie w krajach nor-
dyckich, Holandii i  Austrii. W  systemie neokorporacjonistycznych
stosunków pracy związki zawodowe i  stowarzyszenia pracodawców
starają się nie dopuścić do tego, aby ich porozumienia niosły ze sobą
skutki inflacyjne, szczególnie dla cen towarów eksportowanych. Może

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
40 ◆ Rozdział 1

się to udać tylko wtedy, gdy organizacje te będą posiadać wystarcza-


jącą władzę nad przedsiębiorstwami i  pracownikami, aby zapew-
nić realizację porozumień bez znaczących naruszeń ich warunków.
Wszystkie kraje, w których ten rodzaj kolektywnych negocjacji stał się
szczególnie ważny, były małymi gospodarkami, silnie uzależnionymi
od handlu zagranicznego. Zasadniczo podobne rozwiązania zostały
też przyjęte w Niemczech, jedynym dużym kraju, który zdecydował
się na taki krok. W tym wypadku stały się one częścią polityki wzrostu
gospodarczego opartego na eksporcie. Co więcej, w Niemczech ruch
związkowy został zdominowany przez jedną dużą organizację działa-
jącą w sektorze stalowym i inżynieryjnym, co spowodowało, że stał się
on szczególnie wrażliwy na wahania cen eksportowych.
Podsumowując, główne elementy ładu socjoekonomicznego, któ-
ry z czasem zaczął być określany jako socjaldemokratyczny, były na-
stępujące:
1. Keynesistowskie zarządzanie popytem, za pomocą którego
rząd nie niszcząc rynków, starał się utrzymać je na bezpiecznym po-
ziomie, poza autodestrukcyjnymi cyklami koniunkturalnymi.
2. Silne państwo dobrobytu, które umożliwiło ludziom uzyskanie
kluczowych usług oraz określonych form dochodu inaczej niż za po-
średnictwem mechanizmu rynkowego, sukcesu biznesowego czy po-
siadania własności prywatnej i które zrównało szanse życiowe deter-
minowane dotąd tylko przez rynek.
3. Neokorporacjonistyczne stosunki pracy – które powstały
w niektórych wypadkach – równoważące wolność zrzeszania się pra-
cowników z efektywnym funkcjonowaniem rynków pracy.
Pozostaje więc pytanie: co poszło nie tak z tym projektem?

Nowa szansa neoliberalizmu

Keynesizm miał swoją piętę achillesową: ten politycznie sterowany


mechanizm przejawiał tendencje inflacyjne. Kraje, które realizowały
keynesistowską politykę i nie rozwinęły silnego neokorporacjonizmu –
przede wszystkim Zjednoczone Królestwo i Stany Zjednoczone, zaś
w latach 70. Francja i Włochy – były bardzo podatne na kryzysy in-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 41

flacyjne. Różne grupy pracowników, aby zabezpieczyć się przed infla-


cją, starają się wynegocjować wyższe wynagrodzenia. Jeśli ich żądania
płacowe nie są skoordynowane przez neokorporacjonistyczne związ-
ki zdolne do przewidzenia skutków tych podwyżek, wówczas każdy
wzrost wynagrodzeń prowadzi tylko do dalszego wzrostu cen. W go-
spodarce w  pełni wolnorynkowej takie działanie zostałoby ukarane
przez zmniejszenie popytu na zbyt drogie produkty i w efekcie tego
przez wzrost bezrobocia. Co do zasady keynesistowskie państwo, zda-
jąc sobie sprawę z prawdopodobieństwa inflacji, redukowałoby w ta-
kiej sytuacji swe wydatki i/lub podnosiło podatki w celu zmniejszenia
presji inflacyjnej. To jednak oznacza cięcia w wydatkach na usługi pu-
bliczne i akceptację wzrostu bezrobocia (w celu uniknięcia gorszego
scenariusza, jakim byłby prawdopodobny po okresie inflacji w pełni
rozwinięty kryzys gospodarczy). Rządy decydowały się więc na pod-
jęcie działań tego typu, jednak zwykle „za późno i zbyt niezdecydo-
wanie”, ponieważ polityczne konsekwencje bezrobocia i cięć w wydat-
kach publicznych nie były zbyt atrakcyjne dla polityków.
Ta wada zarządzania popytem zaczęła być postrzegana jako nie-
możliwy do zaakceptowania mankament keynesizmu w  okresie fa-
lowego wzrostu cen towarów w  latach 70., szczególnie wzrostu cen
ropy w 1973 i 1978 roku. Inflację, która dotknęła wówczas rozwinięte
kraje Zachodu, choć nie równała się z tym, co spotkało Niemcy w la-
tach 20. czy różne kraje Ameryki Łacińskiej i Afryki bardziej współ-
cześnie, uznano za niemożliwą do zniesienia. Ekonomiści przekonali
polityków do porzucenia keynesizmu na rzecz bardziej wymagające-
go podejścia. Idea pełnego zatrudnienia jako celu polityki, a nie jedy-
nie skutku ubocznego silnej gospodarki została odrzucona. Zamiast
tego rządy i banki centralne skupiły się na osiągnięciu stabilizacji cen
i radykalnym zmniejszeniu inflacji. Ogólnie rzecz biorąc, wpływowe
sektory opinii publicznej uznały, że cały socjaldemokratyczny ekspe-
ryment łączący wolny rynek z interwencjonizmem państwowym nie
powiódł się. Uwierzono, że politycy nie są zdolni do zaryzykowania
swej krótkotrwałej popularności w imię ratowania gospodarki przez
podjęcie reform, które osłabiałyby mechanizm rynkowy polegający
na wynagradzaniu sukcesu, karaniu porażki i pozostawiający konsu-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
42 ◆ Rozdział 1

mentów na łasce ich własnych wyborów. Jak zauważyliśmy, to intelek-


tualne wyzwanie neoliberalizmu było już gotowe od dawna.
Początkowo neoliberałowie byli zgodni w swych nawoływaniach,
aby rządowa polityka makroekonomiczna koncentrowała się tylko
na poziomie cen przez kontrolę nad dodrukiem pieniądza. Podej-
ście to było określane mianem monetaryzmu i przez jakiś czas toczy-
ła się debata dotycząca tego, czy w świecie, w którym karty kredyto-
we zwiększają swoje znaczenie, emisja papierowego pieniądza i monet
była wystarczająco istotnym czynnikiem, aby mieć wpływ na ograni-
czenie popytu i czy podaż realnego pieniądza faktycznie mogła być
miernikiem poziomu płynności finansowej dostępnej dla konsumen-
tów. Dzisiaj zarówno te debaty, jak i samo pojęcie monetaryzmu zo-
stały w dużej części zapomniane. Musimy je jednak przypomnieć, jeśli
chcemy zrozumieć, co faktycznie stało się z kredytem w czasie kolej-
nych trzydziestu lat, które upływały pod znakiem neoliberalizmu. Jak
zobaczymy w rozdziale 5, neoliberalizm zwyciężył nie w czasie zacie-
śniania dyscypliny, lecz właśnie w okresie niekontrolowanej ekspan-
sji kredytowej.
Szybkość, z jaką keynesizm oraz inne stanowiska wyznające wiarę
w interwencjonizm państwowy zostały wypchnięte z głównego nur-
tu myślenia ekonomicznego przez monetaryzm i pokrewne idee neo-
liberalne, była zawrotna. W 1974 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie
ekonomii otrzymali Friedrich von Hayek, jeden z autorów oryginal-
nego ordoliberalizmu niemieckiego, oraz Gunnar Myrdal, założyciel
nowożytnej socjaldemokracji szwedzkiej. W 1976 roku nagroda trafi-
ła do Miltona Friedmana, głównego propagatora monetaryzmu i pro-
fesora Uniwersytetu w Chicago – najważniejszego na świecie centrum
myśli neoliberalnej. Friedman wykorzystał reputację idącą za Nagrodą
Nobla do prowadzenia kampanii społecznej na rzecz monetaryzmu.
Na przestrzeni czterech dekad aż dziewięciu neoliberalnych profeso-
rów z Chicago znalazło się na liście sześćdziesięciu czterech laureatów
Nagrody Nobla. W 1973 roku amerykańscy agenci Secret Service po-
magali w przeprowadzeniu zamachu stanu w Chile, brutalnie usuwa-
jąc wyłoniony w  wyborach marksistowski rząd Salvadora Allende.
Generał, który przejął władzę, Augusto Pinochet, wszczął falę tortur
i egzekucji przeciwników politycznych oraz zaangażował grupę chilij-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 43

skich ekonomistów wykształconych w Chicago, tak zwanych Chica-


go Boys, do ustanowienia w Chile neoliberalnego ustroju gospodar-
czego. Działając w sytuacji kompletnego braku opozycji, która została
zlikwidowana przez Pinocheta, byli oni w stanie przeprowadzić naj-
większy w  historii eksperyment neoliberalny. Sam Friedman złożył
Pinochetowi wizytę, która odbiła się szerokim echem w mediach.
Do końca lat 70. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju
(OECD), która zwykle rekomendowała państwom członkowskim pro-
wadzenie keynesistowskiej polityki zarządzania popytem, zaczęła pro-
mować wolny rynek przez wspieranie prywatyzacji dotąd publicznych
gałęzi przemysłu i usług, imitowanie metod właściwych prywatnym fir-
mom w sektorze administracji państwowej – tak zwane nowe zarządza-
nie publiczne (NPM) – oraz zachęcanie kapitału prywatnego do przej-
mowania własności infrastruktury publicznej – tak zwane partnerstwo
publiczno-prywatne (PPP). W tym samym czasie Bank Światowy prze-
szedł od wspierania projektów rządowych w krajach rozwijających się
do wspierania głównie przedsięwzięć prywatnych.
W 1976 roku rząd Partii Pracy w Wielkiej Brytanii w środku głę-
bokiego kryzysu inflacyjnego formalnie odrzucił keynesizm i  w  za-
mian za pożyczkę od Międzynarodowego Funduszu Walutowego
przyjął jego rekomendacje w  sprawie odejścia od pełnego zatrud-
nienia jako celu polityki krajowej. W  1979 roku wybory w  Wiel-
kiej Brytanii wygrała Partia Konserwatywna i został utworzony rząd
pod przywództwem Margaret Thatcher, która odrzuciła przedwojen-
ne przywiązanie Partii Konserwatywnej do keynesizmu, gospodarki
mieszanej i hojnego państwa dobrobytu na rzecz monetaryzmu, pry-
watyzacji, niskich podatków od zamożnych i ograniczonego państwa
socjalnego. W kolejnym roku wybór Ronalda Reagana na prezyden-
ta Stanów Zjednoczonych dał początek radykalniejszej wersji tej sa-
mej polityki. W rezultacie nastąpiła znacząca deregulacja gospodarki,
szczególnie sektora finansowego.
W  kolejnej odsłonie przewracania stanowisk politycznych do
góry nogami, które opisywaliśmy tu w całym zróżnicowaniu w obsza-
rze polityki ekonomicznej, paradoksalną ofiarą tego procesu stało się
amerykańskie podejście do regulacji antytrustowych, które wcześniej
inspirowało niemieckich i innych europejskich wyznawców społecz-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
44 ◆ Rozdział 1

nej gospodarki rynkowej. W ramach chicagowskiej ekonomii deregu-


lacji, amerykańskie prawo przestało postrzegać konkurencję rynkową
jako proces, który gwarantuje istnienie dużej liczby przedsiębiorstw,
prawie doskonale konkurencyjnego rynku i szerokiego wyboru konsu-
menta. Zamiast tego sądy i teoretycy ekonomii zaczęli widzieć konku-
rencję w kategoriach efektów, jakie przynosi, czyli zniszczenia małych
i średnich przedsiębiorstw, dominacji wielkich korporacji i zastąpie-
nia popularnej idei wyboru konsumenta przez paternalistyczną troskę
o „dobrobyt konsumenta”. Te głębokie zmiany wewnątrz neoliberali-
zmu zaszły w dużej mierze niezauważenie, nie pojawiając się jako te-
mat w debacie publicznej, która ciągle była zajęta swą obsesją na punk-
cie konfliktu między wolnym rynkiem a państwem. W prezentowanej
książce to właśnie te zmiany będą podstawą przedstawionych tu ar-
gumentów. Zanim jednak to się stanie, musimy dokończyć nasze po-
spieszne badanie zakresu neoliberalnej transformacji.
Neoliberalizm opiera się głównie na teorii mówiącej, że optyma-
lizacja efektów gospodarczych następuje wtedy, gdy popyt i podaż na
dobra i usługi mają możliwość dostosowania się do siebie nawzajem
za pomocą mechanizmu cenowego – do czego nie jest potrzebna żad-
na państwowa czy inna ingerencja w  gospodarkę. Jakkolwiek neoli-
beralizm zakłada również, że wzajemna gra popytu i podaży podlega
strategiom cenowym i marketingowym oligopolistycznych korpora-
cji. Zatem rząd – by posłużyć się jednym z pierwszych przypadków
będących przedmiotem debaty w latach 70. – nie powinien interwe-
niować, aby chronić poziom zatrudnienia w sytuacji, gdy robotnicy
podbijają swe wynagrodzenia za pracę tak wysoko, że popyt na ich
produkty spada. Jeśli popyt spada, robotnicy staną się bezrobotni,
a w konsekwencji ci, którzy utrzymają zatrudnienie, będą niezdolni
do podniesienia swych wynagrodzeń, ponieważ bezrobotni będą go-
towi powrócić na rynek pracy za mniejsze pieniądze. W ten sposób
rynek znajdzie swoją równowagę. Ochrona poziomu zatrudnienia
była głównym zajęciem powojennej polityki zarządzania popytem.
Neoliberałowie argumentowali natomiast, że próby bezpośrednie-
go wpływania na poziom zatrudnienia są w długiej perspektywie nie-
skuteczne, ponieważ polegają na sztucznym wspieraniu popytu, który
w wyniku tego staje się coraz bardziej inflacyjny. Jeśli ludzie oczekują

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 45

wzrostu cen, starają się go antycypować przez nacisk na wzrost płac.


To z  kolei z  konieczności przyspiesza tempo inflacji, doprowadza-
jąc w konsekwencji do wielkich kryzysów gospodarczych i bezrobo-
cia. Z drugiej strony, gdyby rząd powstrzymywał się od interwencji,
ceny i wynagrodzenia ustabilizowałyby się w końcu na takim pozio-
mie, który w dłuższej perspektywie prowadziłby do utrzymania wyż-
szego poziomu zatrudnienia.
Wynika z  tego, że neoliberalna krytyka rynku zatrudnienia nie
zatrzymała się tylko na makropoziomie zarządzania popytem, lecz
objęła wszelkie próby podejmowane przez rządy i związki zawodowe
w zakresie ustanawiania standardów godzin pracy, warunków zatrud-
nienia czy emerytur zakładowych, jeśli tylko nie wynikały one z kon-
kurencji wolnorynkowej. W innym wypadku ich koszty wywindowa-
łyby ceny, zredukowały popyt i w konsekwencji wykreowały większe
bezrobocie. Neoliberałowie wspierali zatem ideę rozmontowania pro-
tekcjonistycznego prawa pracy i  eliminację lub redukcję obciążenia
pracodawców kosztami ubezpieczenia społecznego. Ta część neolibe-
ralnego programu zawsze napotykała silny opór, gdy tylko próbowa-
no jej realizacji w państwach demokratycznych, ponieważ wiele z ata-
kowanych przez nią uprawnień i zabezpieczeń cieszy się powszechną
popularnością. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju do-
piero w 1994 roku (w raporcie Job Study) w pełni zaangażowała się
w  rozmontowywanie prawa pracy. Unia Europejska (UE) pozosta-
wała natomiast przy modelu – „europejskim modelu społecznym” –
równoważącym gospodarkę wolnorynkową i silne prawa społeczne aż
do czasu, gdy dokonała zwrotu neoliberalnego w pierwszych latach
nowego stulecia. Jednak w tym samym czasie OECD zaczęła doce-
niać wagę negatywnych konsekwencji elastycznego rynku zatrudnie-
nia i rozpoczęła zmianę swej polityki w kierunku bardziej pozytywnej
oceny niektórych elementów ochrony zatrudnienia.
Jak wynika z  powyższych rozważań, neoliberałowie są jedno-
znacznie wrogo nastawieni do związków zawodowych, które starają
się ingerować w płynne działanie ryku pracy. Z ich punktu widzenia
jedyne konsekwencje działania związków zawodowych to, w krótkiej
perspektywie, nieefektywność, a w długiej, bezrobocie. Jednak w spo-
łeczeństwach demokratycznych neoliberałowie nie mogą wspierać

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
46 ◆ Rozdział 1

delegalizacji związków zawodowych, ponieważ wiązałoby się to z uży-


ciem władzy państwowej, co byłoby niezgodne z  fundamentalnymi
zasadami liberalizmu i w większości społeczeństw wywołałoby kon-
flikt. Rządy neoliberalne mogą natomiast zagwarantować, aby praco-
dawcy nie napotykali żadnych przeszkód na swej drodze do wyelimi-
nowania związków zawodowych z ich zakładów pracy.
Kolejnym celem polityki neoliberalnej był cały zakres działań
rządowych, które chroniły konkretne branże czy firmy przed kon-
kurencją wolnorynkową. W  niektórych przypadkach (szczególnie
w Austrii, Francji, Włoszech i Zjednoczonym Królestwie) zostało to
osiągnięte przez objęcie własnością państwową przedsiębiorstw lub
całych sektorów. Podczas gdy przedsiębiorstwa te używały wolnego
rynku dla osiągnięcia swych dóbr kapitałowych, surowców, siły robo-
czej oraz klientów, ich finanse były gwarantowane przez państwo, co
chroniło je przed konsekwencjami konkurencji wolnorynkowej. Na
przykład gdyby płaciły one swym pracownikom więcej niż uzyskaliby
oni na rynku, rząd subwencjonowałby ich straty lub też pozostawiłby
je nierentownymi, ponieważ jako wyłączny udziałowiec nie byłby za-
interesowany maksymalizacją zysków, doprowadzając tym samym do
nieadekwatnej produkcji dóbr i usług. Większość branż znajdujących
się we własności państwa znalazło się w rękach publicznych, ponieważ
ich działalność trudno poddawała się normalnej konkurencji rynko-
wej. W momencie ich powstania były one „naturalnymi monopola-
mi” – na przykład zapewniały elektryczność, gaz, wodę, programy ra-
diowe i telewizyjne czy kolej.
Neoliberałowie popierali sprzedaż aktywów tych firm i  branż
prywatnym właścicielom i  próbowali różnych sposobów na wpro-
wadzenie ograniczonej konkurencji w tych sektorach. W niektórych
przypadkach (na przykład telekomunikacja) umożliwił to rozwój
technologiczny. W innych (na przykład koleje) usługi zostały podzie-
lone na mniejsze parcele i sprzedane rywalizującym firmom – w ogra-
niczonej liczbie przypadków, w których konkurencja na konkretnych
trasach była możliwa. W jeszcze innych wypadkach (jak woda) neo-
liberalne rządy zadowoliły się prywatyzacją na rzecz monopoli – bez
konkurencji i  bez wolnego rynku. W  tych sytuacjach wspierali oni
wprowadzenie konkretnych regulacji.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 47

Tam, gdzie rządy nie były właścicielami firm, lecz oferowały róż-
nego rodzaju subsydia i  wsparcie dla prywatnych właścicieli, neoli-
beralizm starał się walczyć z  tymi praktykami w  interesie równych
szans i uczciwej konkurencji. Motywem stojącym za tymi subsydia-
mi często była chęć wzmocnienia przedsiębiorstw danego kraju w ich
współzawodnictwie na rynku światowym. Ten nurt polityki gospo-
darczej dotyczył więc głównie międzynarodowych porozumień han-
dlowych. Tu natomiast nawet tak neoliberalne rządy, jak ten Stanów
Zjednoczonych, preferowały czasem budowanie przewagi narodowej
niż podążanie drogą wolnego handlu. Głównym osiągnięciem tego
nurtu neoliberalizmu było powołanie do życia Światowej Organizacji
Handlu (WTO) w 1995 roku, która miała gwarantować implemen-
tację osiągniętych porozumień handlowych.
Ostatnim celem polityki neoliberalnej był obszar działań, które
wykształciły się w wyniku rozwoju historycznego jako usługi publicz-
ne. Różnica między nimi a  dyskutowaną powyżej produkcją dóbr
i usług przez organizacje będące własnością publiczną nie jest jasna.
Na przykład w  Niemczech i  w  Holandii świadczenie usług poczto-
wych jest sprywatyzowane i  całkowicie urynkowione, podczas gdy
świadczenie usług zdrowotnych postrzegane jest jako domena rządu.
W Stanach Zjednoczonych sytuacja jest dokładnie odwrotna. Ogól-
nie rzecz biorąc, „usługi publiczne” były ograniczane (jak sugeruje
ich nazwa) do produkcji usług, a nie dóbr materialnych. Wiele dys-
kutowanych powyżej instytucji będących własnością publiczną było
pierwotnie własnością prywatną. Jednak te rozróżnienia nie mają ab-
solutnego charakteru. Istnieje bowiem tendencja, aby „usługi publicz-
ne” zawierały te usługi, które albo mają fundamentalne znaczenie dla
szans życiowych ludzi (opieka zdrowotna, edukacja), albo są konsu-
mowane raczej kolektywnie niż przez jednostki (na przykład obro-
na, zdrowie publiczne). Możemy tu jedynie odnotować, że usługi te,
mimo że wciąż atakowane przez neoliberalne plany prywatyzacyjne,
zawsze były twardym orzechem do zgryzienia. Środki służące wpro-
wadzeniu własności prywatnej i/lub sił rynkowych do obszaru tych
usług zostały wypracowane dopiero pod koniec dwudziestego wieku.
Logika neoliberalna bez wątpienia ma do nich zastosowanie.
Gdy takie usługi, jak opieka zdrowotna, edukacja czy bezpieczeń-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
48 ◆ Rozdział 1

stwo są dostarczane na wolnym rynku przez firmy maksymalizujące


swe zyski, konsumenci tych usług mogą (pod warunkiem że ich pry-
watni dostarczyciele nie są monopolistami, jak to często bywa) wyra-
żać swe preferencje przez chęć zakupu konkretnych wersji tych usług
lub też przez odmowę ich kupna. Tymczasem te same usługi dostar-
czane przez państwo mogą (choć w żadnym razie nie jest to koniecz-
nością) nie oferować klientom żadnego wyboru a nawet działać jak
konsumpcja przymusowa. Co więcej, właściciele skupieni na maksy-
malizacji zysku mają motywację do maksymalizowania wydajności
i efektywności kosztowej dostarczanych usług, co nie musi nastąpić
w  przypadku menedżerów sektora publicznego. Neoliberalizm pre-
feruje więc całkowitą prywatyzację i urynkowienie oparte na prywat-
nych firmach dostarczających usługi do poszczególnych klientów.
Usługi publiczne były jednak często zbyt popularne, aby zezwolić na
taką prywatyzację. Doprowadziło to w konsekwencji do wypracowa-
nia rozwiązania pośredniego, gdzie rząd kontraktuje firmy prywatne
na dostarczanie usług publicznych i sam staje się ich klientem. Inną
formą kompromisu stało się partnerstwo publiczno-prywatne (PPP),
gdzie rząd dostarcza usługi za pomocą własnych pracowników, ale
gdzie infrastruktura – zwykle sprzęt i budynki – znajduje się we włas-
ności firm prywatnych, które wydzierżawiają ją państwu w  ramach
wykonywania usług publicznych za opłatą. W jeszcze innym podej-
ściu, które może być łączone z PPP, rząd dostarcza usługi za pomo-
cą własnych pracowników, ale od pracowników tych oczekuje się, że
będą zachowywali się jak pracownicy maksymalizujących zysk firm
prywatnych. To stało się główną częścią nowego zarządzania publicz-
nego, gdzie beneficjenci usług publicznych byli traktowani jak klien-
ci na wolnym rynku.
Jak widzimy, szeroki zakres działań politycznych konstytuuje tę
ogólną koncepcję określaną mianem „neoliberalizmu”. Bardzo rzadko
zdarza się, aby neoliberalizm mógł być gdzieś odnaleziony w czystej
formie. Głównym wyjątkiem jest tu Chile, które nie było demokra-
cją, gdy rozpoczął się tam eksperyment neoliberalny. Także Singapur
uważa się za bliski neoliberalnego ideału, ale on też nie jest demokra-
cją i  rząd odgrywa tam ważną rolę moralną, mimo sprywatyzowa-
nej opieki społecznej i bardzo słabego prawa pracy. W ramach plura-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 49

listycznych demokracji, które są złożone z populacji reprezentującej


różne wartości i  interesy, wszelkiego rodzaju spójne i  monolityczne
koncepcje zwykle muszą poszukiwać kompromisu. Na przykład pod-
czas gdy rządy krajów nordyckich zaakceptowały obszerne elemen-
ty doktryny neoliberalnej, zwłaszcza prywatyzację, wciąż utrzymują
szeroko zakrojone państwo dobrobytu i potężne związki zawodowe.
Te dwie potencjalnie przeciwstawne siły doszły do zakończonego wi-
docznym sukcesem porozumienia. Kraje te wciąż mają wysoki po-
ziom wyników gospodarczych i  innowacyjności, jednocześnie uzy-
skując bardzo dobre noty w różnego rodzaju „indeksach szczęścia”.
Na końcu tej książki zostanie przedstawiona ogólnie negatywna
ocena ery neoliberalizmu, zatem kończąc tę wstępną dyskusję, należy
wskazać te cechy neoliberalizmu, które wielu ludzi wyznających róż-
norakie wartości polityczne uważa za pozytywne. Dla krytyków tej
doktryny cechy te powinny być traktowane jak dziecko w neoliberal-
nej kąpieli, na które powinno się uważać, wylewając brudną wodę.
Po pierwsze, neoliberalizm zapewnia pewne drogi ucieczki przed
dominacją państwa i rozszerza obszar wyboru także na zwykłych lu-
dzi, którzy byli dotąd przyzwyczajeni brać to, co było im dane. Jest to
szczególnie istotne w czasie, w którym żyjemy, gdzie polityka partyjna
i parlamentarna zaczęły być postrzegane negatywnie jako gra o urzę-
dy polityczne, a nie jako forum, na którym są reprezentowane proble-
my ludzi.
Po drugie, koncepcje neoliberalne zaatakowały kwestie centrali-
zmu i izolacji władzy, które są nieodłącznie wpisane w wiele działań
rządowych w złożonych społeczeństwach. Mimo to należy zauważyć,
że neoliberalizm nie zawsze był bliski lokalnej wrażliwości. Bliskość ta
jest zauważalna w Stanach Zjednoczonych, gdzie wyraża się ona w ka-
tegoriach administracji lokalnej i gdzie historia kraju oraz stereotypy
przeciwstawiają sobie lewicowo przechyloną administrację centralną
i prawicowych polityków lokalnych. Jednak również w Stanach Zjed-
noczonych neoliberalizm jest wiązany z sukcesem wielkiego biznesu,
a  nie małych przedsiębiorstw. Z  kolei w  Zjednoczonym Królestwie
autorzy polityki neoliberalnej oraz rządy wszystkich partii, począw-
szy od 1979 roku, widziały administrację lokalną oraz inne regionalne
siły jako źródła pozarynkowej ingerencji w ich własny projekt urynko-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
50 ◆ Rozdział 1

wienia. Neoliberałowie stali się tu zwolennikami centralizacji. Opo-


wiadając się za centralizacją, oparli się oni na silnym, jakkolwiek pa-
radoksalnym, fundamencie historycznym. Wyłonienie się w Europie
gospodarki kapitalistycznej szło bowiem w parze z koncentracją w rę-
kach monarchów uprzednio rozdrobnionych władz feudalnych. Jeśli
polityka i gospodarka miały być rozdzielone – co jest główną zasadą
liberalnych i neoliberalnych ideologii – wówczas władza polityczna
musiała być najpierw zebrana i  skoncentrowana w  jednym miejscu,
skąd dopiero mogła promieniować na całe społeczeństwo i jeśli taka
była wola monarchy, promieniować w sposób przyjazny rynkom. Stąd
podział na to, co centralne i to, co lokalne, nie może być automatycz-
nie tłumaczony na podział na państwo i rynek.
W końcu musimy odnieść się ponownie do elastyczności paradyg-
matu neoliberalnego. Szczególnie w krajach nordyckich, a także do
pewnego stopnia w Zjednoczonym Królestwie i w polityce UE, neo-
liberalizm ujawnił swe zdolności w łączeniu się z innymi ideologiami
i koncepcjami politycznymi. Jest to bardzo istotne, aby rządzące idee
wykazywały się taką zdolnością, nie tylko dlatego, że jest ona gwaran-
cją, że różnorodność interesów wyrażanych w pluralistycznych społe-
czeństwach uzyska pewne uznanie, ale także ze względu na trwałą nie-
pewność właściwą wszystkim ludzkim przedsięwzięciom. Nigdy nie
wiemy, czy jeden konkretny zbiór idei zawiera wszystkie prawidłowe
odpowiedzi na nasze pytania i nawet jeśli tak byłoby obecnie, to nie
znaczy jeszcze, że jest on odpowiednio wyposażony, aby zmierzyć się
z nieoczekiwanymi wyzwaniami przyszłości. Monolityczne doktryny,
które są pewne, że mają monopol na prawdę i które miażdżą wszel-
ką opozycję, zwykle kończą jako niezdolne do stawienia czoła wyzwa-
niom, na które nie ma odpowiedzi w ich sztywnym repertuarze. Tak
stało się z komunizmem sowieckim. Neoliberalni ideologowie z pew-
nością wykazują silne tendencje w tym kierunku, aczkolwiek prakty-
ka życia w demokracjach zmusza ich do poszukiwania kompromisu.
Wciąż istniejące związki między neoliberalizmem a  szerszą tradycją
historyczną liberalizmu wskazują, że jest on w  stanie odpowiedzieć
na to wyzwanie i że ta jego cecha będzie odgrywała istotną rolę w jego
przyszłych przemianach.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Kariera wczesnego neoliberalizmu ◆ 51

Rozwijając tę argumentację, musimy przyjrzeć się podstawowym


ideom traktującym o  naturze rynków i  ich granicach. Oznacza to
przejście na bardziej abstrakcyjny poziom analizy i próbę zmierzenia
się z pewnymi pojęciami, które dla wielu czytelników mogą być nie-
znane, ale które są niezbędne dla pełnego zrozumienia poruszanych
tu kwestii. To będzie zadaniem kolejnego rozdziału.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd zi a ł 2
Rynek i jego ograniczenia

W centrum projektu neoliberalnego znajduje się zespół cech charak-


terystycznych dla wolnego rynku, w  szczególności kontrast między
efektywnymi, wrażliwymi na potrzeby klienta firmami a niekompe-
tentną i  arogancką administracją państwową świadczącą usługi pu-
bliczne. W tym zestawieniu „sektor prywatny” jest zwykle rozumiany
jako jednorodna, homogeniczna strefa efektywności. Założenie to jest
cokolwiek dziwne, ponieważ głównym wyróżnikiem sektora prywat-
nego jest jego zróżnicowanie. Zawiera on bowiem zarówno wysoce
wydajne korporacje międzynarodowe, jak i małe oraz średnie przed-
siębiorstwa bliskie swym klientom i  wspólnotom lokalnym. Mieści
on w sobie także instytucje finansowe, których działania nieomal do-
prowadziły do katastrofy w latach 2008–2009, zanim rządy wkroczy-
ły na scenę i  uratowały sytuację. Sektor prywatny to również firmy
wyzyskujące siłę roboczą i eksploatujące pracę dzieci w krajach Trze-
ciego Świata, różni producenci tandetnych dóbr, niskiej jakości ka-
wiarnie i restauracje sprzedające niezdrową żywność w niehigienicz-
nych warunkach, miejscowe firmy budowlane, które nigdy nie kończą
swej pracy na czas, firmy telekomunikacyjne na tyle wielkie i dominu-
jące na swych rynkach, że nie przywiązują dużej wagi do problemów
swych klientów, monopoliści produkujący oprogramowanie kompu-
terowe i  dostarczający telewizję satelitarną, którzy zwalczają każdą
próbę otwarcia rynku, na którym działają, korporacje wydobywające
surowce naturalne zanieczyszczające atmosferę i zasoby wodne, firmy,
które ukrywają działalność przestępczą za zasłoną legalnych operacji
handlowych, koncerny farmaceutyczne, które wprowadzają pomniej-
sze udoskonalenia w lekach i przedstawiają je jako wielkie osiągnięcia.
Nie istnieje coś takiego, jak „sektor prywatny”, na temat którego moż-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
54 ◆ Rozdział 2

na by było formułować generalizacje co do jego jakości, efektywności


czy wrażliwości na potrzeby klientów.
Neoliberałowie mają gotową odpowiedź na powyższe zarzu-
ty: konsumenci są wolni w swym wyborze dotyczącym oferowanych
dóbr i usług. Jeśli firma produkująca dobra niskiej jakości prosperuje,
to znaczy, że istnieją klienci nabywający dobra niskiej jakości. Ingeren-
cja państwowa w celu zapewnienia minimalnej jakości dóbr odmawia
tym konsumentom prawa wyboru. Jeśli firmy wykorzystujące pracę
dzieci dobrze się rozwijają, dzieje się tak, ponieważ konsumenci ce-
nią tanie dobra produkowane przez dzieci. Jeśli konsumentom nie po-
doba się praktyka zatrudniania dzieci, mają możliwość niekupowania
tych dóbr. Argument ten może być użyty do odparcia wszelkiej kryty-
ki jakiegokolwiek zjawiska, które zachodzi na wolnym rynku. Istnie-
je zatem fundamentalna asymetria między prywatnym a publicznym
sektorem. W pierwszym z nich z definicji jest miejsce dla wszystkie-
go, co się sprzedaje. Sektor publiczny, przynajmniej w demokracjach,
istnieje w realiach debaty politycznej, gdzie każdy przypadek niskiej
jakości „produktu” jest przedmiotem krytyki i gdzie stosowane kry-
teria wartości nie pozwalają na wysunięcie riposty: „cóż, skoro to się
sprzedaje”. Jest więc czymś nielogicznym, jeśli rozwiązania proble-
mów jakości w ramach usług publicznych upatruje się – a dzieje się
tak nieomal powszechnie – w przeniesieniu danej usługi do sektora
prywatnego. Nie gwarantuje to bowiem ani wysokiej jakości, ani mo-
ralności – a jedynie transfer do obszaru, w którym większe zróżnico-
wanie jakości jest akceptowalne i w którym moralne kryteria nie mają
znaczenia.
Sposób, w jaki wszystko, co zdarza się na rynku, staje się swoim
własnym uzasadnieniem – czyli wewnętrzna niemoralność rynku –
nie musi koniecznie być problemem w sytuacji, gdy trudno jest żyć
wedle zasad moralnych w każdym jego aspekcie i kiedy nie jest to po-
żądane. Jednak kiedy – jak to się dzieje w  świecie zdominowanym
przez idee neoliberalne – zasady rynkowe stanowią główne standar-
dy osądu praktycznie wszystkich instytucji, amoralność rozprzestrze-
nia się w  całym społeczeństwie. Za każdym razem, gdy argumentu-
je się autorytatywnie, że to rynek powinien rozwiązać dany problem,
problem ten jest wypychany poza obszar sądów moralnych. Jeśli coś

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 55

przynosi pieniądze i tym samym buduje bogactwo, jakie w ogóle moż-


na mieć przeciw temu obiekcje? Jest to faktycznie tym, co chcemy ro-
bić w konkretnym przypadku. Ale w jaki sposób mielibyśmy postawić
siebie w pozycji, w której moglibyśmy podjąć decyzję co do tego, czy
chcemy zaakceptować kryterium rynkowe, czy nie? Im bardziej my-
ślenie neoliberalne przenika państwo i inne instytucje społeczne, tym
bardziej powstrzymuje się nas od podejmowania takich decyzji (lub
umożliwia ich unikanie). Musimy wyznaczyć pewne istotne obszary
życia, gdzie jest możliwe dokonywanie pryncypialnych ocen. To zaś
musi oznaczać krytyczne i selektywne podejście do wolnego rynku,
nie zaś traktowanie go jak magicznego rozwiązania wszystkich pro-
blemów.
Jeśli rynek staje się naszym jedynym źródłem wskazówek postę-
powania, pojawia się kolejny problem. Czy oznacza to, że możemy
dążyć tylko do tych rzeczy, które znajdujemy na realnie istniejących
rynkach, nawet jeśli wiążą się one z wieloma wypaczeniami, i że nie
powinniśmy walczyć o to, aby rzeczy, których na rynkach nie ma, były
nam dostarczane za pomocą innych metod? Na przykład, jeśli środki
masowego przekazu są kontrolowane przez niewielką liczbę wielkich
korporacji, które zapewniają nam jedynie ograniczony wybór, to czy
nie powinniśmy mieć możliwości wyrażenia politycznego zapotrze-
bowania na większą różnorodność? Gdybyśmy mogli dokonywać wy-
boru tylko za pośrednictwem rynku, tak właśnie by było. Jest jednak
niezwykle trudno bronić takiego stanowiska w jakiś uzasadniony spo-
sób, chyba że przyjmie się, że interwencja państwa jest zawsze struk-
turalnie gorsza niż działania firm na wolnym rynku i że każdy defekt
rynku jest lepszy niż próba jego naprawy.
W następnym rozdziale przyjrzymy się bardzo ważnej wersji neo-
liberalizmu, która zbliża się do tego stanowiska. Chociaż co do zasa-
dy suwerenem na rynku jest konsument, to konsumenci nie są w sta-
nie decydować, jakie produkty będą na rynku dostępne. Tylko firmy
mogą to robić. Rola konsumentów jest rolą pasywną, ograniczoną do
dawania sygnałów za pomocą ofert zakupu, że dany produkt jest dla
nich użyteczny. Na przykład konsumenci nie wygenerowali popytu
na iPady. Zrobiła to firma, która odkryła, że może je wyprodukować
i rozpoczęła generowanie popytu przez sprytny marketing i dołoże-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
56 ◆ Rozdział 2

nie wszelkich starań, aby produkt był atrakcyjny. Konsumenci dopie-


ro potem mogli docenić funkcjonalności swych iPadów. Ten wyna-
lazek jest znakomitym przykładem na to, jak rynek poprawia jakość
naszego życia w sposób, jaki nigdy nie zdarzył się w gospodarce socja-
listycznej, gdzie nikt nie miał motywacji, aby wyprodukować coś no-
wego dla konsumentów. Jednak mimo to, rola konsumentów w tym
procesie jest rolą pasywną.
Sytuacja ta jest do zaakceptowania, pod warunkiem że poza wol-
nym rynkiem istnieją inne drogi, za pomocą których zwykli ludzie,
którzy nie mają zdolności potrzebnych do tego, aby stać się przedsię-
biorcami, mogą domagać się potrzebnych im rzeczy i tworzyć je. Ale
jeśli rynek przejmuje coraz to więcej obszarów życia, zakres, w jakim
jest to możliwe, staje się coraz bardziej ograniczony. A ponieważ firmy
są jedynym aktywnym partycypantem na rynku, to im bardziej społe-
czeństwo, w którym żyjemy, uprzywilejowuje rynek, tym bardziej jest
to społeczeństwo, które uprzywilejowuje firmy jako źródło wszelkiej
ludzkiej kreatywności.
Jednak niektórzy obrońcy wolnego rynku jako jedynego środka
dokonywania wyborów formułują swą argumentację w inny sposób.
Twierdzą oni, że gdyby rynki były czyste, nie doświadczalibyśmy ta-
kich problemów i że zwracanie się ku interwencji państwowej jest uza-
sadnione tylko tam, gdzie rynki nie są czyste. Interwencje te powinny
jednak być ograniczone do udoskonalania rynków, a nie do tworze-
nia innych form zapewniania świadczeń. Jeśli dany cel nie może być
osiągnięty przez uczynienie rynku czystszym, to powinien zostać po-
rzucony jako cel naszych działań. Na przykładzie środków masowego
przekazu oznaczałoby to podjęcie działań dla otwarcia rynku dla jak
największej liczby nowych dostawców prywatnych, ale nie ustanawia-
nie mediów państwowych.
Socjaldemokraci z kolei zwykle przyjmowali stanowisko zakłada-
jące, że istnieją pewne cele, które nie mogą być osiągnięte w ramach
wolnego rynku, dlatego powinniśmy mieć możliwość zwrócenia się
do państwa jako instytucji mogącej je zrealizować za pomocą innych
środków. Wracamy tu do sloganu Socjaldemokratycznej Partii Nie-
miec przywołanego w  poprzednim rozdziale: „Tak dużo rynku, jak
to możliwe; tyle państwa, ile konieczne”. Socjaldemokraci „trzeciej

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 57

drogi” z początku dwudziestego pierwszego wieku powiedzieliby to


samo, choć zapoznani ze współczesną teorią ekonomiczną i neolibe-
ralizmem, widzieliby większe możliwości dla użycia interwencji pań-
stwowej do poprawy działania rynku, niż dla zastąpienia go czymś
innym. Ważnym przykładem tego stanowiska był dokument brytyj-
skiego ministerstwa finansów Microeconomic Reform in Britain: De-
livering Opportunities for All (Reforma mikroekonomiczna w Wielkiej
Brytanii: Tworząc szanse dla wszystkich) opublikowany w 2004 roku
autorstwa, między innymi, Gordona Browna, wówczas ministra fi-
nansów a późniejszego premiera.
Dokument ten porusza problem „ułomności rynku” i proponu-
je dwa podejścia do tej ułomności: to, w którym rząd działa w celu
udoskonalenia rynku i to, w którym rząd działa jako bezpośredni do-
starczyciel świadczeń, ponieważ rynek nie jest w stanie wygenerować
takiego działania. Jak John Kay (2007) mądrze zauważył w swej kry-
tyce tego dokumentu zatytułowanej Ułomność ułomności rynku, oba
typy ułomności zostały zidentyfikowane w kategoriach teorii ekono-
micznej, która jest niezdolna do zauważenia czegokolwiek, co w spo-
łeczeństwie wykraczałoby poza wiązki indywidualnych preferencji.
A jednak państwo jest powołane do rozwiązywania konfliktów wo-
kół społecznie pożądanych dóbr oraz sporów, które dotyczą warun-
ków naszego życia wspólnego, a  nie tylko aspiracji poszczególnych
jednostek. Co więcej, teoria ekonomiczna postrzega działanie czło-
wieka jako motywowane jedynie korzyściami materialnymi. Zatem
odpowiedź Reformy mikroekonomicznej w  Wielkiej Brytanii na pro-
blemy związane ze złym funkcjonowaniem administracji publicznej
to wyznaczenie celów i narzucenie lepszej kontroli kierowniczej. Ra-
port ten w ogóle nie zajmuje się natomiast obszarem wartości i zaan-
gażowania zawodowego.
Nie ma dobrych powodów, ze względu na które nie powinniśmy
używać rynku do osiągnięcia naszych celów lub starać się udoskona-
lać rynki, aby odpowiadały potrzebom konsumentów. Jednak w celu
uczynienia rynków bardziej efektywnymi musimy zrozumieć ich cha-
rakter i ograniczenia oraz rozwinąć bardziej adekwatną ideę ułomno-
ści rynku. To jednak pozostawia otwartym pytanie – będące raczej
praktyczną niż pryncypialną kwestią – czy zidentyfikowana ułom-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
58 ◆ Rozdział 2

ność może być naprawiona przez wzmocnienie rynku, czy też przez
poszukiwanie całkowicie innej drogi.

Cechy charakterystyczne i ułomności rynku

Jakie warunki muszą być spełnione, aby istniał czysty rynek? Zbada-
nie tych kryteriów pozwoli nam zidentyfikować różne rodzaje ułom-
ności rynku, które zdefiniujemy w kategoriach owych warunków ist-
nienia czystego rynku, a  nie jako bezpodstawne narzędzia służące
jedynie do przeciwstawiania się rynkom. Niektórzy krytycy rynku ar-
gumentowaliby w tym miejscu, że przyjmując takie cele, zgadzamy się
na zbyt wiele. Dlaczego mamy przyjmować wolny rynek jako punkt
wyjścia naszej analizy? Duża część ludzkiego życia realizuje się poza
rynkiem i w ogóle się do niego nie odnosi – na przykład zachowania
altruistyczne. Jak wskazywali Albert Hirschman w  Namiętnościach
i interesach oraz Donald Green i Ian Shapiro w Patologiach teorii racjo-
nalnego wyboru (Pathologies of Rational Choice Theory), założenie, że
istoty ludzkie są „z natury” motywowane przez agresywną i wyracho-
waną koncepcję interesów jednostkowych, jest wyjątkowo podatne na
krytykę. Przyjmuję tę krytykę i uznaję jej siłę, ale uważam, że duży po-
stęp w walce z dominacją myślenia neoliberalnego może być osiągnię-
ty także przez przyjęcie wolnego rynku jako punktu wyjścia tej walki.
Oznacza to bowiem rzucenie wyzwania neoliberałom na ich własnym
gruncie i ograniczenie zakresu dyskusji, którą należy przeprowadzić.
Dwa pierwsze etapy argumentacji zostały przedstawione w tabeli 1.
Lewa kolumna zawiera zestawienie podstawowych wymogów czystego
rynku. Prawa kolumna ukazuje ułomności związane z każdym z tych
wymogów. Na czystym rynku wszystkie dobra i usługi są wymieniane
zgodnie ze zbiorem cen określonym w jednej walucie (lub w zbiorze
wymienialnych walut) między wieloma producentami i  nabywcami.
Żaden producent ani konsument nie są w stanie wpływać na ceny za
pomocą swych działań. Wszyscy uczestnicy rynku są odbiorcami cen
i żaden z nich nie jest ich twórcą. W ten sposób preferencje bardzo du-
żej liczby konsumentów mogą być dostosowane do planów produkcyj-
nych dużej liczby producentów. Cechy charakterystyczne rynku wy-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 59

Tabela 1. Wymagane cechy charakterystyczne rynku i jego ułomności

Warunki istnienia czystego rynku Ułomności rynku

I. Wszystkie ceny są porównywalne; 1. Niezdolność rynku do radzenia sobie


wszystko jest wymienialne. z efektami zewnętrznymi.
2. Problem dóbr publicznych
i merytorycznych.
3. Istnienie „dóbr, które nie mają ceny”.
4. Koszty transakcyjne związane
z wymianą dóbr.
II. Nie istnieje bariera wejścia na rynek; 5. Istnienie znacznych, praktycznie
istnieje wielu dostawców i nabywców. niemożliwych do usunięcia barier
wejścia w wielu sektorach rynku.
6. Zwiększające się nierówności
w bogactwie i władzy w wyniku
trwałych barier wejścia na rynek.
III. Utrzymanie wysokiego wolumenu 7. Deficyty zaufania powstrzymują
transakcji. potencjalnych nabywców i dostawców
przed wejściem na rynek.
IV. Uczestnicy rynku są doskonale 8. Duże praktyczne przeszkody
poinformowani. w spełnieniu tego warunku; nierówność
w dostępie do informacji.
V. Rozdział polityki od gospodarki. 9. Istnienie potężnych interesów
wytworzonych przez nierówności
wynikające z 5 i 6 generuje pojawianie
się podmiotów mających wpływ na
proces polityczny.

znaczają warunki dla działania rynku. Gdy warunki te są spełnione,


osiągany jest stan równowagi: sytuacja, w której, wyjąwszy zewnętrzne
zakłócenia (to jest zakłócenia pochodzące spoza systemu), cena i ilość
dóbr nie może ulec zmianie bez straty dla efektywności.
Po pierwsze (warunek I), jest kluczowe, aby wszystkie pożądane
dobra (materialne i niematerialne) na rynku miały przypisane ceny.
Jeśli warunek ten nie jest spełniony, dobra, które w innym wypadku

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
60 ◆ Rozdział 2

mogłyby być pożądane, będą miały cenę zerową i żadna firma nie bę-
dzie miała motywacji do ich produkowania. Gdyby zostały one wy-
produkowane i następnie dostarczone za darmo, ich produkcja byłaby
nieefektywna, ponieważ nie istniałby sposób oceny tego, czy zasoby
potrzebne do ich wyprodukowania mogłyby być wykorzystane gdzie
indziej w  bardziej efektywny sposób. Na przykład, załóżmy, że pe-
wien informatyk woli wyhodować owoce w swoim własnym przydo-
mowym ogródku, niż kupić je w sklepie od profesjonalnego sadow-
nika. Jego ogród jest znacznie mniejszy niż wymaga tego efektywna
produkcja owoców. Profesjonalny sadownik dysponujący tak małym
ogrodem musiałby sprzedawać owoce po tak wysokich cenach, że zo-
stałby wypchnięty z rynku. Co więcej, gdy informatyk dogląda swoich
owoców, wykorzystuje on czas, który mógłby przeznaczyć na wytwa-
rzanie innowacyjnych rozwiązań komputerowych, na niskoproduk-
tywną pracę ogrodniczą. Gdyby wycenił on koszty swojej pracy oraz
inne koszty produkcji i przypisał swoim owocom cenę rynkową, zro-
zumiałby, że to, co robi, jest nieefektywne. Kupiłby owoce w sklepie,
sprzedał swój ogród profesjonalnemu sadownikowi i poświęcił więcej
czasu na informatykę. Zwiększyłoby to ogólną efektywność gospodar-
ki i wszystkich jej uczestników.
Jest również konieczne, aby ceny łączyły wszystkie dobra i usłu-
gi, które są przeznaczone do sprzedaży. Choć często używam liczby
mnogiej „rynki”, prawda jest taka, że istnieje tylko jeden rynek, na któ-
rym jesteśmy w stanie ustalić, dzięki cenom łączącym wszystkie dobra
i usługi, relatywną wartość naszych preferencji co do całego zakresu
dóbr. Osiągamy to dzięki posługiwaniu się wspólną jednostką miary,
ceną wyrażoną w pieniądzach, dla wszystkich dóbr – zarówno w przy-
padku jednej waluty, jak i w obszarze wielu walut, które same podle-
gają wymianie na wolnym rynku. Na przykład może się wydawać, że
pytanie, ile pomarańczy wart jest samolot pasażerski, nie ma sensu,
ale jeśli obu tym rzeczom można przypisać ceny wyrażone w pienią-
dzach, to można na nie odpowiedzieć bardzo precyzyjnie.
Drugie podstawowe kryterium (II) istnienia czystego rynku to
duża liczba producentów i konsumentów, którzy mają łatwy dostęp
do rynku i możliwość łatwego wycofania się z niego. Tylko przy speł-
nieniu tego warunku jesteśmy w stanie przeprowadzić matematycz-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 61

ną kalkulację potrzebną do wykazania, że ceny wynikające z kosztów


produkcji i preferencji nabywców są zoptymalizowane pod kątem ich
efektywności. Na rynku cena danego produktu wzrasta, gdy następuje
spadek jego produkcji, ponieważ konsumenci rywalizując o mniejszą
liczbę produktu, oferują wyższe ceny. Gdy rynek jest rynkiem dosko-
nałym, wzrost cen działa jako sygnał dla innych producentów, że jest
możliwe osiągnięcie zysku w danym obszarze i powoduje, że wchodzą
oni na rynek i zwiększają produkcję, co z kolei prowadzi do obniże-
nia cen. Jeśli istnieje tylko jeden producent danego dobra (monopo-
lista), jest on zdolny do zmniejszenia ilości tego dobra, aby wywin-
dować ceny (i zwiększyć swoje zyski) bez obawy, że inni producenci
wejdą na rynek. W takiej sytuacji rynek nie jest zdolny do osiągnięcia
równowagi i nie ma znaczenia, że zamiast monopolisty istnieje nie-
liczna grupa producentów – w technicznym żargonie zwana oligopo-
lem – ponieważ mogą oni z łatwością wysyłać sygnały o swych działa-
niach do siebie nawzajem i, zakładając, że nie boją się nowych graczy
na rynku, kształtować sytuację na swoją korzyść.
Aby rynki działały bez monopoli i oligopoli, wejście na rynek dla
nowych producentów w sytuacji wzrostu cen musi być łatwe i „barie-
ra wejścia”, jak mówią ekonomiści, musi być niska. Bariera wyjścia tak-
że musi być niska: jeśli dana firma produkuje w sposób nieefektyw-
ny, musi ona opuścić rynek, aby zasoby ziemi, pracy i kapitału, które
zużywała, mogły być redystrybuowane do bardziej wydajnych produ-
centów. Lub też, jeśli klienci nie są zadowoleni ze sprzedawanych na
wolnym rynku produktów, muszą być zdolni do wyrażenia swojego
niezadowolenia przez odstąpienie od zakupów tych produktów, zmu-
szając tym samym producentów albo do obniżenia cen, albo do zmia-
ny asortymentu oferowanych dóbr. Debata toczona w czasie obecne-
go kryzysu finansowego nad tym, czy niektóre banki były „zbyt duże,
by upaść”, okazała się debatą na temat barier wyjścia. Jeśli dana fir-
ma jest „zbyt duża, aby upaść” mimo bycia nieefektywną, wówczas są
tworzone wysokie bariery wyjścia i uniemożliwia się rynkom dokona-
nie selekcji, co jest ich zadaniem.
Aby ceny mogły być ustalane przez wzajemną grę podaży i  po-
pytu, na rynku musi występować duża aktywność. W  części jest to
osiągane dzięki kryterium, które właśnie omówiliśmy, jednak ważna

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
62 ◆ Rozdział 2

jest również wola graczy, którzy weszli na rynek, aby wciąż dokony-
wać transakcji (III). Na przykład jeśli nikt nie chce kupować stojących
w odosobnieniu wiejskich domów, agenci nieruchomości powiedzą,
że „nie ma rynku” na takie domy, co znaczy, że nie jest możliwe okreś-
lenie ich ceny. (W normalnych warunkach zwykle istnieje cienki stru-
mień zakupów, więc ściśle rzecz biorąc, istnieje pewien rynek, lecz jest
on zbyt słaby, aby umożliwił agentom dokonanie wiarygodnego osza-
cowania cen, jakich należy się spodziewać w tym obszarze). To z kolei
będzie odstraszać właścicieli tego typu domów od wystawiania ich na
sprzedaż. Bez sprzedających i kupujących rynek nie istnieje.
Efektywność rynków zależy od tego, czy sprzedający i kupujący
mają odpowiednio dużą liczbę informacji o cenach i dobrach ofero-
wanych na rynku (IV). W rzeczywistości teoria ekonomiczna zakła-
da, że są oni „doskonale” poinformowani. Oznacza to, że uczestnicy
rynku mają całą wiedzę potrzebną do efektywnego alokowania ich za-
sobów. Prosty przykład pokazuje, dlaczego ten warunek jest tak istot-
ny. Załóżmy, że chcę kupić nowy samochód, ale nie kłopoczę się prze-
prowadzaniem rozeznania, który model najlepiej odpowiada moim
potrzebom, ani jakie są widełki cenowe dla poszczególnych modeli.
Po prostu idę do najbliższego dealera samochodów i  kupuję pierw-
szy samochód, który zobaczę. Jest bardzo prawdopodobne, że za-
płacę zbyt wysoką cenę za samochód, który niekoniecznie odpowia-
da moim potrzebom. W swym działaniu nie posłużyłem się rynkiem
i moja transakcja okazała się nieefektywna. Mógłbym poprawić swoją
efektywność, przeprowadzając rozeznanie rynku. Im bardziej dogłęb-
na byłaby moja analiza, tym bardziej efektywny byłby mój zakup – aż
do punktu, w którym pozyskiwanie dodatkowych informacji byłoby
bardziej kosztowne, niż wydanie trochę więcej na samochód. Musi-
my założyć, że racjonalne jednostki nie chcą dokonywać nieefektyw-
nych wyborów i że w związku z tym są zmotywowane do pozyskiwa-
nia wszystkich informacji, które są im potrzebne w ramach ich działań
rynkowych. Wątpilibyśmy w  racjonalność kogoś, kto powiedziałby
nam: „Chcę zapłacić za samochód więcej niż konieczne i nie chcę ku-
pić samochodu, który odpowiada moim potrzebom”.
Ostatnie kryterium przenosi nas z rozważań nad rynkiem do szer-
szego kontekstu, w którym rynek działa: do rozdziału polityki od go-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 63

spodarki (V). Zarówno z historycznego, jak i teoretycznego punktu


widzenia, główne zagrożenie dla czystości rynku płynie ze strony pań-
stwa, które ma możność ingerowania w gospodarkę i zaburzania jej
delikatnej równowagi popytowo-podażowo-cenowej. Ingerencja ta
może przebiegać w dwóch kierunkach.
Po pierwsze, rządy w  procesie realizacji innych celów politycz-
nych mogą użyć swej władzy, aby zniekształcić ceny lub alokację za-
sobów. Mogą starać się rozmieścić zasoby z korzyścią dla liderów po-
litycznych, ich rodzin i przyjaciół. Mogą też ingerować w gospodarkę
w celu skierowania środków finansowych na ochronę zdrowia i edu-
kację, zamiast na alkohol. Możemy oceniać te dwa typy interwencjo-
nizmu państwowego w  zasadniczo odmienny sposób, ale z  punktu
widzenia neoliberalizmu oba typy stanowią przykład zniekształcania
efektywnego rynku.
Po drugie, jednostki i  firmy działające w  świecie biznesu mogą
użyć swego zakumulowanego w  wyniku działalności rynkowej bo-
gactwa, aby kupić sobie wpływ polityczny. Następnie mogą one uży-
wać tego wpływu w celu uzyskania intratnych kontraktów lub innych
przywilejów gwarantowanych przez państwo. To także zniekształca
wolny rynek. Dla funkcjonowania czystego rynku jest więc niezwykle
istotne, aby istniały silne bariery uniemożliwiające zarówno ingeren-
cję świata polityki w gospodarkę, jak i ingerencję ludzi biznesu w sfe-
rę polityki.
Po rozważeniu warunków koniecznych dla istnienia rynku mu-
simy teraz przeanalizować ułomności typowe dla każdego z tych wa-
runków, które zostały wymienione w prawej kolumnie tabeli 1.

Ułomności rynku

Wszystko ma swoją cenę

Próba przypisania ceny wszystkim dobrom i usługom w ramach danego


rynku napotyka cztery rodzaje problemów: problemy związane z efek-
tami zewnętrznymi, z dobrami publicznymi i merytorycznymi, z „do-
brami, które nie mają swojej ceny” oraz z kosztami transakcji. Nie jest

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
64 ◆ Rozdział 2

prawdą, że problemy te były ignorowane przez oddanych rynkowi eko-


nomistów, ponieważ pierwotnie to właśnie ci ekonomiści je zidentyfi-
kowali i opisali. Jednak pewna część terminologii, w której zostało to
zrobione, wydaje się odległa od codziennego znaczenia używanych tu
słów. Jest więc istotne, abyśmy zrozumieli, co oznaczają te terminy.
Efekty zewnętrzne. Efekt zewnętrzny to dobro (lub koszt), które
jest produkowane w ramach danej działalności gospodarczej, ale które
nie wchodzi do kalkulacji kosztów prowadzonej przez osoby odpowie-
dzialne za tę działalność. Pojęcie to będzie pojawiało się w tej książce
w wielu miejscach i dlatego ważne jest, aby zrozumieć, co ono oznacza.
Przykładem pozytywnych efektów zewnętrznych (produkcji dobra,
które nie może podlegać wymianie rynkowej) byłby sadownik amator,
którego nieefektywne działania zostały opisane powyżej. Może on ar-
gumentować, że czerpie on przyjemność z uprawy owoców, która jest
niezależna od wszelkich kalkulacji dotyczących kosztów związanych
z uprawą. Przyjemność ta jest pozytywnym efektem zewnętrznym tej
amatorskiej produkcji owoców. Z tego powodu nasz sadownik amator
odrzuca argumentację, że wyszedłby lepiej na porzuceniu sadownictwa
i przeznaczeniu tego czasu na pracę przy komputerze.
Niektóre pozytywne efekty zewnętrzne przynoszą korzyści, któ-
re mogą być wykorzystane na rynku. Możemy tu rozważyć dwa róż-
ne przykłady realizowane w zupełnie innej skali, które mimo to wyra-
żają tę samą ideę. Pierwszym przykładem jest pszczelarz, którego ule
znajdują się blisko obfitych zasobów dzikich kwiatów i który dzięki
temu uzyska lepsze efekty swej działalności niż pszczelarze mający ule
blisko pastwisk, mimo że nasz pszczelarz nie partycypował w  kosz-
tach wyhodowania kwiatów. Drugim przykładem są amerykańskie fir-
my, które na rynkach międzynarodowych mają przewagę nad firmami
z innych państw ze względu na militarne znaczenie Stanów Zjedno-
czonych, powszechność dolara i rozprzestrzenienie się na świecie ję-
zyka angielskiego. W tym wypadku mamy do czynienia z efektem ze-
wnętrznym nazywanym „efektem sieciowym”, polegającym na tym, że
dana firma zdobywa przewagę rynkową w zakresie konkretnego zbio-
ru produktów ze względu na jej uprzywilejowany lub bezkosztowy
dostęp do sieci czy organizacji istotnej z punktu widzenia dystrybu-
cji tych produktów. Oczywistym przykładem jest dostarczyciel tele-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 65

fonów pozostający w uprzywilejowanej relacji z dostarczycielem sie-


ci telefonicznej. Jak zobaczymy, efekty sieciowe są istotnym źródłem
ograniczeń korzystania z rynków w zaawansowanych technologicznie
gospodarkach. Termin ten – choć może brzmieć dziwnie – okazuje
się więc niezwykle użyteczny w naszych rozważaniach.
Negatywne efekty zewnętrzne są nam lepiej znane. Najbardziej
oczywistym i jak dotąd najważniejszym spośród nich jest zanieczysz-
czenie środowiska. Nakłada ono koszty na wielu ludzi, przy czym są to
koszty, które nie zawsze są brane pod uwagę przez firmy powodujące
zanieczyszczenie. W istocie firmy te działają efektywniej właśnie dla-
tego, że nie muszą brać pod uwagę tych kosztów. Na przykład ścieki
z fabryki chemikaliów wypuszczane do rzeki mogą zabić żyjące w niej
ryby i  pozbawić rybaków pracujących w  dole rzeki środków do ży-
cia. Zanieczyszczenie środowiska jest zatem negatywnym efektem ze-
wnętrznym. Firmy mogą kontrolować emisję zanieczyszczeń, ale to
wiąże się z dodatkowymi wydatkami. Ponieważ firmy zanieczyszczają-
ce rzekę nie korzystają na sprzedaży ryb przez rybaków, dlaczego mia-
łyby przejmować się zanieczyszczeniem?
Sama identyfikacja negatywnych efektów zewnętrznych nie wy-
starcza do tego, aby uzasadnić żądanie ich eliminacji. Jeśli w powyż-
szym przykładzie koszty kontroli zanieczyszczeń okazują się wyższe
niż wartość wnoszona do gospodarki przez sprzedaż ryb, to czy nie
powinno się pozwolić firmie na dalsze zanieczyszczanie rzeki? Lub
jeszcze inaczej, jeśli rybacy są jedyną grupą, która zyskałaby na reduk-
cji zanieczyszczeń, to czy nie oni właśnie powinni zapłacić za zainsta-
lowanie w firmie chemicznej systemu kontroli zanieczyszczeń? Są to
interesujące problemy związane z efektami zewnętrznymi, które bę-
dziemy zmuszeni podjąć w kolejnych rozdziałach. Równie interesują-
cą kwestią wydaje się niemożność przewidzenia negatywnych efektów
zewnętrznych, które mogą wyniknąć z  wysoce innowacyjnych roz-
wiązań gospodarczych, ponieważ jeśli dane rozwiązanie jest napraw-
dę innowacyjne, to nie wszystkie jego konsekwencje mogą być prze-
widziane. Ryzyko, w tym ryzyko efektów zewnętrznych, musi zostać
wkalkulowane w naszą działalność, jeśli w ogóle mamy tworzyć co-
kolwiek nowego.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
66 ◆ Rozdział 2

Dobra publiczne i  merytoryczne. Choć te dwa rodzaje dóbr


mogą być rozważane łącznie, to różnią się one od siebie. Dobra „pu-
bliczne” to takie dobra, które ze swej natury nie mogą być przedmio-
tem posiadania i nie podlegają wycenie. Określają je dwie cechy cha-
rakterystyczne: są „niepodzielne” i  „niekonkurencyjne”. Pierwszy
element oznacza, że konsumpcja tych dóbr nie wiąże się z ich podzia-
łem na jednostki, które mogą być sprzedawane i  kupowane. Drugi
element mówi o tym, że fakt, iż jedna osoba używa dobra określane-
go jako publiczne, w żaden sposób nie umniejsza możliwości innych
osób do używania tego dobra w tym samym czasie. Świeże powietrze
jest najpopularniejszym przykładem dobra publicznego. Powietrze
istnieje jako jedna wielka masa i nie może być nam sprzedawane w po-
jemnikach; również fakt, że oddychasz powietrzem, nie ma żadnego
wpływu na moją możliwość oddychania powietrzem. Liczba fizycz-
nych dóbr publicznych nie jest duża, ponieważ wiele dóbr potencjal-
nie publicznych może być zniszczonych przez „zatłoczenie” – może
tak się stać także w  przypadku powietrza. Dużo więcej przykładów
dóbr publicznych ma charakter abstrakcyjny, na przykład szczęście.
Nie możemy podzielić szczęścia na małe części, którymi mogliby-
śmy handlować – szczęście jest niepodzielne. I co do zasady szczęście
jednego człowieka nie zależy od braku szczęścia innego człowieka –
szczęście jest więc niekonkurencyjne. Jako że nie może istnieć rynek
szczęścia, szczęście nie ma ceny i dlatego rynek nie zapewnia nam żad-
nych bodźców do produkcji szczęścia – jakkolwiek nie powstrzymuje
to firm od wmawiania nam w reklamach, że korzystanie z ich produk-
tów zapewni nam szczęście.
Dobra merytoryczne są dobrami publicznymi połowicznie. Choć
sam termin – wynalazek teorii ekonomicznej – jest dość dziwny, to
idee za nim stojące są dobrze znane. Dobra merytoryczne mają dwa
komponenty: komponent podzielny, potencjalnie konkurencyjny,
który może być sprzedawany i kupowany i w związku z tym mający
cenę oraz komponent działający zgodnie z  zasadami dóbr publicz-
nych. Ważnym przykładem dobra merytorycznego jest ochrona zdro-
wia. Ja cieszę się swoim zdrowiem jako odrębną od zdrowia innych
jednostką, co świadczy o  tym, że zdrowie jest dobrem podzielnym,
aczkolwiek nie konkurencyjnym; jest też jasne, że może istnieć ry-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 67

nek ochrony zdrowia. Oprócz tego jednak istnieją także niepodzielne


aspekty dóbr merytorycznych, z których korzystamy wszyscy, jak wy-
soki poziom zdrowia publicznego i niskie prawdopodobieństwo zara-
żenia się chorobą zakaźną. Gdyby to jednostki miały zapewnić sobie
ochronę zdrowia za pomocą mechanizmów rynkowych, uczyniłyby
to w niedostatecznym stopniu, ponieważ ich motywacja dotyczy tyl-
ko ich prywatnego zdrowia, nie zaś ogólnego poziomu zdrowia pu-
blicznego.
Edukacja jest kolejnym przykładem dobra merytorycznego. Wy-
kształcenie pomaga tym jednostkom, które je otrzymują – również
w sytuacjach konkurencji, na przykład w rywalizacji o pracę – ale ge-
neruje także ogólne korzyści płynące z faktu istnienia wyedukowanej
populacji, na przykład wyższy poziom działań gospodarczych, które
może prowadzić wykształcone społeczeństwo. To dlatego we wszyst-
kich społeczeństwach charakteryzujących się rozwiniętą gospodarką
edukacja do pewnego poziomu jest obowiązkowa, a nie pozostawio-
na wyborowi jednostek czy rodziców. Edukacja ma niekonkurencyjny
aspekt również w tej mierze, w jakiej zapewnia dostęp do wiedzy, osią-
gnięć kultury czy nauki. Ta dwuznaczność jest tym, co czyni politykę
edukacyjną tak trudną. Politycy muszą zapewnić wykształcenie jako
ogólne dobro dla całego społeczeństwa, podczas gdy jednostki czę-
sto domagają się wykształcenia, które stwarza przewagę nad innymi.
Dobra, które nie mają swojej ceny. Podczas gdy teoria ekonomicz-
na z  łatwością obejmuje swym zakresem idee kosztów zewnętrznych,
dóbr publicznych i  merytorycznych, to ma problem z  powszechną
ludzką tendencją do upierania się przy tezie, że pewne rzeczy po pro-
stu nie powinny mieć swojej ceny. Czy ludzie powinni mieć możliwość
sprzedaży swych organów, gdy ktoś potrzebujący transplantacji jest go-
tów za nie zapłacić? Czy młoda kobieta powinna mieć możliwość uzy-
skania zasiłku dla bezrobotnych, jeśli odmawia ona podjęcia zatrudnie-
nia jako prostytutka? Czy ratownictwo górskie powinno przeznaczać
swe kosztowne zasoby na ratowanie życia zagubionego alpinisty bez
przeprowadzania analizy, czy wartość jego życia równoważy koszty, ja-
kie są wydatkowane na misję ratunkową? Ekonomiści mogą wskazać
na koszt alternatywny związany z  odmową wejścia na rynek w  przy-
padkach tego typu – czyli na stratę związaną z wyborem tej a nie innej

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
68 ◆ Rozdział 2

opcji działania. Na przykład zasoby poświęcone na akcję ratowniczą zo-


stały zabrane z innych obszarów gospodarki, gdzie mogły zostać wyko-
rzystane. Jednak ekonomiści nie mają odpowiednich środków do tego,
aby radzić sobie z argumentami, które przedkładają priorytety moral-
ne ponad wolny rynek. Ekonomia może powiedzieć nam, jakie rzeczy
„powinniśmy” robić, jeśli chcemy zmaksymalizować swoją efektywność
i może też wskazać nam dobre racje uzasadniające te rady w tej mierze,
w jakiej nieefektywność oznacza marnotrawienie zasobów. Ale poszuki-
wanie kryteriów moralnych, które, jak wierzymy, górują nad rynkiem,
nie oznacza marnotrawstwa, lecz realizację konkretnej wizji dobra, któ-
ra znajduje się poza zasięgiem argumentów ekonomicznych.
Koszty transakcji. Ostatnim punktem w tej części naszych roz-
ważań jest pomniejsza kwestia, która prowadzi nas znowu na grunt
teorii ekonomicznej. Przypisywanie ceny dobrom i usługom oznacza,
że musi istnieć mechanizm, który ustala i pobiera opłaty za te dobra
i usługi – dokonywanie transakcji rynkowych samo generuje koszty.
Na przykład koszt prowadzenia sklepu zawiera w sobie także koszty
nadawania cen towarom, ustanowienia środków służących pozyski-
waniu pieniędzy od klientów, rejestrowania tego procesu, sprawdza-
nia uczciwości pracowników, bezpiecznego przekazywania utargu do
banku czy zatrudniania księgowych do sprawdzania poprawności ca-
łej procedury. Oczywiście w przypadku sklepu nie jest możliwe unik-
nięcie tych kosztów przez odstąpienie od pobierania pieniędzy za
sprzedawane dobra, choć istnieją obszary gospodarki, gdzie kalkula-
cja czy obciążanie rachunku nabywcy ma sens, jest kluczowa. Jednym
z głównych przykładów takiego obszaru gospodarki jest kwestia po-
bierania opłat drogowych przy bardzo kosztownym sprzęcie obsługu-
jącym pobór opłat na autostradach. Jeśli zrezygnuje się z pobierania
opłat lub innego rodzaju obciążania rachunku nabywcy danego dobra
czy usługi, wówczas musi istnieć zarówno inny sposób płacenia za do-
starczane dobro czy usługę, jak i metoda decydowania o tym, jak dużo
tego dobra czy usługi oraz jakiej jakości ma być dostarczane.
Koszty transakcji związane z  uzyskiwaniem adekwatnych infor-
macji potrzebnych do podejmowania właściwych decyzji na rynku
nie są małe. W tym zakresie kwestia ta pokrywa się jednak z, omawia-
nym niżej, warunkiem dotyczącym informacji.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 69

Bariery wejścia i wyjścia

Trwałość barier. Wymóg niskich barier wejścia i wyjścia jest w wie-


lu sektorach gospodarki bardzo trudny do spełnienia. W tym miejscu
dyskusja skupi się na barierach wejścia, jakkolwiek widzieliśmy już na
przykładzie kryzysu sektora bankowego, że bariery wyjścia są równie
istotne. Na wielu rynkach po prostu nie istnieje miejsce dla dużej licz-
by producentów. Wydaje się, że na światowym rynku producentów
dużych samolotów pasażerskich jest miejsce tylko dla dwóch graczy:
Boeinga i Airbusa. W obszarze oprogramowania komputerowego do-
minuje jedna firma, Microsoft. Wydaje się, że jest technicznie niemoż-
liwe, aby więcej niż jedna firma zapewniała dostawy wody z jednego
dorzecza. Zawsze, gdy istnieją monopole lub bardzo ograniczona licz-
ba producentów warunkowana poważnymi technicznymi i organiza-
cyjnymi barierami wejścia, ceny i jakość dostarczanych dóbr nie mogą
być gwarantowane przez proces rynkowy opisywany przez matema-
tyczne modele teorii ekonomicznej.
Podczas gdy w niektórych obszarach postęp technologiczny uła-
twił nowym firmom wejście na rynek – zwiększenie liczb pasm fal
radiowych umożliwiło pojawienie się prawdziwie wolnego rynku
w wielu obszarach telekomunikacji i mediów radiowych – w innych
to właśnie współczesna zaawansowana technologicznie gospodarka
zmaga się z problemem tworzenia czystego rynku dużo bardziej niż
klasyczna gospodarka przemysłowa. To na powrót prowadzi nas do
dyskutowanej powyżej kwestii efektów sieciowych. Wszędzie, gdzie
różne atuty zapewniające przewagę nad konkurencją kumulują się
w rękach właścicieli sieci, są wznoszone bariery wejścia na rynek dla
innych graczy. Cechą charakterystyczną niektórych sieci jest to, że im
więcej ludzi z nich korzysta, tym bardziej sieci te stają się użyteczne.
Stwarza to ogromną przewagę firm, które jako pierwsze uzyskują do-
stęp do danej sieci. Nawet jeśli inne firmy wytwarzają lepszy produkt,
napotkają duże problemy z  jego sprzedażą ze względu na to, że ich
konkurencja, która pojawiła się w  tym obszarze pierwsza, dysponu-
je bardziej rozbudowaną siecią dystrybucji niż jej nowi konkurenci.
Podręcznikowym przykładem takiej sytuacji jest historia konkuren-
cyjnych systemów wideorejestracji, Betamax i VHS. Dwie japońskie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
70 ◆ Rozdział 2

firmy, Sony i JVC, rozwinęły systemy nagrywania i odtwarzania taśm


wideo – Sony w 1975 roku, JVC dwa lata później. W ciągu kilku mie-
sięcy wprowadzony przez JVC system VHS wypchnął Betamax firmy
Sony z rynku. Jednym z powodów tej sytuacji – stanowiących przed-
miot licznych kontrowersji – był fakt, że JVC było właścicielem sie-
ci sklepów dystrybuujących sprzęt audiowizualny. W związku z tym
sklepy te oferowały tylko system VHS. Bariera wejścia polegała na
tym, że Sony napotkał wiele przeszkód w uzyskaniu dostępu do sieci
dystrybucji niezbędnej do znalezienia się na rynku. Z dzisiejszej per-
spektywy historia ta jest oczywiście bez znaczenia, ponieważ nagra-
nia wideo zostały zastąpione przez DVD. Jak wskazują ekonomiści,
na wolnym rynku, dającym przedsiębiorcom możliwość kreatywnego
i nieskrępowanego działania, innowacje produktowe zazwyczaj roz-
wiązują tego typu problemy. Z  drugiej jednak strony stwarzają one
także nowe problemy. Najlepszym przykładem jest tu Internet, który
stworzył wiele możliwości uzyskania monopolistycznej pozycji przez
firmy, które pierwsze skorzystały z nowego obszaru i wprowadziły na
rynek takie produkty, jak wyszukiwarki internetowe, z których zaczęli
korzystać wszyscy użytkownicy Internetu, wznosząc tym samym ba-
riery dla potencjalnych konkurentów.
Jednym z głównych powodów, dla którego bariery tego typu uzy-
skują na znaczeniu, jest problem ustanawiania standardów dla produk-
tów charakteryzujących się wysokim tempem rozwoju technologiczne-
go. Gdy potrzebny jest standard dla czegoś, co rozwija się powoli, może
on być ustanowiony na podstawie doświadczeń z wcześniejszym użyt-
kowaniem oraz w wyniku szeroko zakrojonej dyskusji, a następnie przy-
jęty przez władze państwowe i międzynarodowe. Z taką sytuacją mamy
do czynienia w przypadku standardów miar i wag, charakterystyk wty-
czek i  kontaktów czy alfabetu. Standardy te stanowią dobro publicz-
ne. Poszczególne firmy nie mogą ich posiadać i  uniemożliwić innym
firmom projektowanie produktów spełniających te standardy. Ale gdy
potrzeba nowych standardów rozwija się błyskawicznie i sama podle-
ga częstym zmianom w  wyniku postępu technologicznego, wówczas
nie ma czasu na proces publicznego wypracowywania szeroko akcep-
towanych standardów. Jeśli wiele firm oferuje różne standardy danego
produktu a potrzeba kompatybilności jest na tyle silna, że ciągły wybór

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 71

między alternatywnymi standardami okazuje się niemożliwy, wówczas


tylko jedno z rozwiązań, ze względu na pewne nadrzędne cechy, zacznie
być preferowane i w efekcie to rynek, a nie władze publiczne ustanowi
standard dla danego produktu. Jednak w wielu przypadkach te „nad-
rzędne cechy” to po prostu siła dominującej firmy w narzucaniu innym
swych praktyk jako branżowego standardu – nie w wyniku konkurencji
rynkowej, ale w rezultacie przewagi wynikającej z faktu pojawienia się
pierwszym w danej branży i wykorzystania efektu sieci. Nikt nie może
zmusić nas do zmiany stosowanego przez nas alfabetu, ale dominująca
firma produkująca oprogramowanie może sprawić, że alfabet, którym
posługujemy się, używając klawiatury komputera, nie będzie generował
elektronicznych sygnałów odczytywanych następnie przez innych użyt-
kowników jako litery, ponieważ firma ta jako właściciel owych elektro-
nicznych sygnałów może zmienić standardy, które nimi rządzą. Tylko
wielkie korporacje mają możliwość narzucania innym swych własnych
standardów i mogą robić to w celu zablokowania możliwości wejścia na
rynek produktom, które mogłyby cieszyć się większym powodzeniem
wśród konsumentów.
Również patenty mogą służyć wznoszeniu barier wejścia na ry-
nek. Problem patentów nie należy do łatwych, ponieważ bez spe-
cjalnej ochrony firmy nie miałyby motywacji do wydawania pienię-
dzy na badania i poszukiwanie innowacji. Polityka państwowa stara
się utrzymać równowagę między wolnym rynkiem a potrzebą ochro-
ny innowacyjności przez gwarantowanie patentów tylko na określony
czas. W ostatnim czasie wyłoniły się jednak nowe problemy w związ-
ku z uznaniem przez sądy praw własności intelektualnej nie tylko do
wynalazków, ale i do materiałów naturalnych odkrywanych przez fir-
my. Praktyka ta uzyskała duże znaczenie w obliczu nowych możliwo-
ści naukowców do analizy kodów genetycznych różnych organizmów.
Firmy działające w branży genetycznie modyfikowanych organizmów
(GMO) zaczęły uzyskiwać patenty na geny naturalnie występujących
roślin uprawnych na podstawie identyfikacji tych genów, które po-
tencjalnie mogą być wykorzystane w przyszłości do produkcji roślin
GMO. Może to uniemożliwić rolnikom w krajach Trzeciego Świata
kontynuowanie ich tradycyjnej praktyki zachowywania ziaren z tego-
rocznych żniw, aby zasiać je w  kolejnym roku, ponieważ prawo do

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
72 ◆ Rozdział 2

używania tych ziaren jest obecnie własnością korporacji produkują-


cych GMO. Także naukowcy spoza branży firm GMO mają utrud-
nianą pracę nad naturalnie rosnącymi roślinami.
Nierówności wynikające z  ograniczonej konkurencji. Jedną
z  konsekwencji wysokiego poziomu konkurencyjności rynku powi-
nien być relatywnie niski poziom nierówności, ponieważ wysokie zy-
ski działają jak sygnał dla potencjalnych konkurentów, aby wejść na ry-
nek, zwiększając w  ten sposób podaż i  w  konsekwencji zmniejszając
ceny i zyski. Nie oznacza to oczywiście, że czysto wolnorynkowe spo-
łeczeństwo byłoby wysoce egalitarne. Wysokie zyski trafiałyby bowiem
do skutecznych innowatorów wyróżniających się rzadkimi umiejęt-
nościami. Istniałaby jednak ciągła presja zmniejszająca te nierówności
płynąca z faktu konkurencyjności rynku. Tam, gdzie bariery wejścia są
wysokie, proces ten jest oczywiście zatrzymany. W rezultacie wysokie
zyski nie są niczym zagrożone. W pierwszym rzędzie nierówności te
dotyczą tylko dochodów poszczególnych firm i różnic między nimi,
ale stopniowo przenoszą się na całe społeczeństwo i wpływają na ogól-
ny poziom nierówności dochodów i, co ważniejsze, dobrobytu. Taki
jest wtórny skutek wysokich barier wejścia na rynek. Co warte uwagi,
przesunięcie w ostatnich trzech dekadach w kierunku gospodarki zdo-
minowanej przez wielkie korporacje międzynarodowe oraz coraz sil-
niejsze efekty sieciowe i standardy korporacyjne, szło w parze ze wzro-
stem ogólnego poziomu nierówności dochodów i bogactwa w krajach
rozwiniętych, odwracając w ten sposób charakterystyczny dla gospo-
darki rynkowej długofalowy trend zmniejszania nierówności.

Adekwatny wolumen transakcji

Spadek zaufania. Żywotność gospodarki rynkowej nie jest znaczą-


co ograniczana, gdy pewne rzadkie towary, na przykład odosobnio-
ne nieruchomości wiejskie, nie są sprzedawane. Ale jeśli następuje
ogólny spadek zaufania objawiający się wycofaniem się kupujących
z  rynku, zniechęceniem producentów do dalszej produkcji w  oba-
wie przed zaleganiem towaru w  magazynach, rynek jako całość za-
łamuje się. Takie nagłe spadki zaufania mogą pojawić się w sytuacji,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 73

w której konsumenci obawiają się istotnego obniżenia swych docho-


dów lub pojawienia się potrzeby specyficznych wydatków, które mogą
być poniesione tylko kosztem innych zakupów. Teoria ekonomiczna
identyfikuje tego typu ułomności rynku jako wynikające z czegoś, co
nazywane jest szokiem egzogenicznym. Może to być na przykład ka-
tastrofa naturalna, wojna lub kryzys ekonomiczny rozpoczynający się
w innej części świata. Dużo większy problem sprawia tej teorii przy-
znanie, że czysto ekonomiczne szoki mogą zdarzyć się wewnątrz danej
gospodarki rynkowej, ponieważ model, którym posługuje się teoria
ekonomiczna, zakłada, że kupujący i sprzedający są doskonale poin-
formowani. Oczekuje się więc, że podejmą oni działania uprzedzają-
ce nadchodzące trudności i unikną w ten sposób nagłego załamania
gospodarczego. Teoria ta jest problematyczna z dwóch względów Po
pierwsze, naszym punktem wyjścia nigdy nie jest czysty rynek. Praw-
dopodobnie moglibyśmy ograniczyć kryzysy gospodarcze, gdybyśmy
mogli ustanowić czysty rynek, jednak najpierw musielibyśmy dotrzeć
do tego punktu poruszając się w środowisku gospodarczym, które ge-
neruje wiele szoków. Po drugie, jak zobaczymy za chwilę, bycie dosko-
nale poinformowanym jest niezwykle trudne.
Wysoce konkurencyjna gospodarka, w której przepływ informa-
cji jest niedoskonały i która w związku z tym jest podatna na szoki,
wytwarza niestabilne warunki gospodarcze dla ludzi starających się
zarobić na swoje utrzymanie. Jeśli w gospodarce nie są obecne żadne
równoważące czynniki, ludzie ci staną się bardzo ostrożni i niechęt-
ni do wydawania pieniędzy, gdyż będą chcieli oszczędzać na ciężkie
czasy, których się spodziewają. Jeśli sytuacja taka zachodzi na szero-
ką skalę, rynek się załamuje – to dokładnie dzieje się w okresach rece-
sji gospodarczej.

Potrzeba doskonałej informacji

Praktyczne przeszkody w  zdobywaniu informacji. Warunek, aby


uczestnicy rynku byli doskonale poinformowani, jest w praktyce nie-
zwykle trudny do spełnienia. Głównym problemem jest to, że w go-
spodarce rynkowej większość informacji ma swoją cenę. Zdobywanie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
74 ◆ Rozdział 2

informacji jest de facto głównym kosztem transakcji, zwykle najważ-


niejszym ze wszystkich – to z  kolei kieruje nas w  stronę problemu
kosztów transakcji dyskutowanego powyżej. Problem ten wydaje się
tym większy, im bardziej złożona staje się gospodarka – na przykład
w  wyniku wzrastającego technicznego skomplikowania produktów
czy instrumentów finansowych – i w związku z tym, ma on większe
znaczenie dziś niż we wcześniejszych okresach rozwoju gospodarcze-
go. Problemem dla konsumentów jest to, czy korzyści z uzyskania in-
formacji równoważą koszty ich uzyskania – jednak przed uzyskaniem
tych informacji kalkulacja taka jest praktycznie niemożliwa. W prak-
tyce więc uzyskanie informacji jest uzależnione nie od tego, czy ko-
rzyści przewyższają koszty, lecz od tego, czy jesteśmy gotowi ponieść
pełne koszty uzyskania informacji. Innymi słowy, tym bardziej jest
prawdopodobne, że uzyskamy dostęp do informacji, im bogatsi jeste-
śmy. W efekcie bogaci mają większe szanse podejmowania słusznych
decyzji i w związku z tym bogacenia się jeszcze bardziej.
To pozwala nam zrozumieć, dlaczego obecnie jesteśmy świad-
kami odwrócenia trendu wyrównywania nierówności, jaki nastąpił
w  pierwszych dekadach historii demokratycznego świata. Problem
ten jest szczególnie wyraźny na rynkach finansowych, gdzie bogaci
mogą pozwolić sobie na zatrudnienie wysoko wykwalifikowanych do-
radców, którzy pomagają im podejmować dobre decyzje i powiększać
ich zyski w dużo szybszym tempie, niż jest to możliwe w przypadku
mniejszych inwestorów. Podobnie organizacje są w  uprzywilejowa-
nym położeniu w stosunku do jednostek. Ogólnie rzecz biorąc, ozna-
cza to, że producenci są lepiej poinformowani niż klienci (chyba że
klientami są inne firmy), pracodawcy lepiej niż ich pracownicy i duże
firmy lepiej niż małe.
Założenie, że uczestnicy rynku, nawet ci bogaci, mają motywa-
cję do zdobywania adekwatnych informacji, także może być poddane
krytyce. W latach 70. amerykański ekonomista Eugene Fama posłu-
żył się tym założeniem, aby udowodnić, że ceny giełdowe są doskonale
efektywne. Jeśli można bowiem założyć, że inwestorzy są racjonalnie
zmotywowani do zdobycia wszystkich istotnych informacji o firmie,
w którą inwestują, ryzykując swoje pieniądze, to również można za-
łożyć, że ceny papierów wartościowych tej firmy, odzwierciedlające

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 75

efekty ocen dokonanych przez tych inwestorów, mówią nam wszyst-


ko, co musimy wiedzieć o wynikach tej firmy. Ta idea uczyniła moż-
liwym rozwój koncepcji maksymalizacji udziałów w  zarządzaniu
przedsiębiorstwem: wszystko, co dyrektorzy generalni musieli robić,
to skupić się na maksymalizacji cen akcji ich firmy. To z kolei ułatwi-
ło rozwój instrumentów pochodnych i rynków wtórnych, które wyge-
nerowały niespotykany dotąd wzrost szybkości transakcji giełdowych
oraz wzrost wartości akcji, począwszy od lat 90. Ceny akcji i obligacji
stały się jedyną wskazówką potrzebną do tego, aby wiedzieć, jaka jest
prawdziwa wartość aktywów podmiotów je emitujących. Pojawienie
się tych rynków wydawało się więc zmniejszać potrzebę informacji,
ograniczając ją tylko do produkowanych przez rynki informacji na te-
mat samych tych rynków. Powstała w ten sposób rzeczywistość wyż-
szego rzędu niż „realna” gospodarka.
Jednak ten proces zapoczątkował kryzys finansowy lat 2008–
–2009. Zamiast dostarczyć motywacji do uzyskiwania informacji,
które zagwarantują skuteczne działanie rynków finansowych, rynki te
wygenerowały dokładnie przeciwną tendencję. Uczestnicy rynku za-
częli bowiem wierzyć, że mogą polegać na jednym tylko rodzaju infor-
macji – cenach papierów wartościowych. Jednak ceny te zaczęły być
w coraz większym stopniu zniekształcane przez działania przypomi-
nające hazard czy wróżby i załamały się jak domek z kart, gdy tylko sy-
tuacja ta zaczęła wychodzić na jaw.

Rozdział gospodarki od polityki

Nieuniknione wzajemne uwikłanie gospodarki i polityki. Z trzech za-


sadniczych powodów sytuacja rozdziału gospodarki od polityki, któ-
rą zakłada model rynkowy, pojawia się niezwykle rzadko. Po pierwsze,
państwo jest najbardziej naturalnym i prawdopodobnym remedium
na omawiane tu ułomności rynku. Po drugie, rynek do swego funk-
cjonowania potrzebuje prawa: w  minimalnym zakresie wymaga on
utrzymywania danej waluty, zapobiegania jej fałszowaniu, ochrony
przestrzegania umów i  ochrony własności intelektualnej, szczegól-
nie patentowej. Niektóre z  tych elementów mogą być zapewnione

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
76 ◆ Rozdział 2

przez sam wolny rynek. Jeśli założymy, że uczestnicy rynku chcą na


nim pozostać i że jest możliwe wykluczenie z rynku tych, którzy nie
przestrzegają jego fundamentalnych reguł posługiwania się niesfał-
szowaną walutą, nie respektują umów i praw wynalazców do ich wy-
nalazków, wówczas groźba ekskluzji powinna wystarczyć do zabezpie-
czenia rynku. Jednak tego typu wewnętrzna kontrola działa głównie
w sytuacji, gdy liczba uczestników rynku jest odpowiednio mała i po-
zwala na to, aby uczestnicy znali się wzajemnie i mogli szybko przeka-
zywać sobie informacje o niewłaściwym zachowaniu. Małe tradycyj-
ne rynki często spełniały te warunki i właściwie nie wymagały ochrony
prawnej – ale nie dotyczyło to dużych i efektywnych rynków, nie mó-
wiąc już o rynku globalnym. Jednak jedną z korzyści płynących z ist-
nienia rynku w porównaniu do innych form koordynacji działań jest
to, że rynek umożliwia nam wymianę handlową z  zupełnie obcymi
ludźmi na dużą odległość. Rynki tego typu nie mogą zrobić użytku
z wiedzy interpersonalnej, potrzebują natomiast mechanizmów, któ-
re umożliwiają dokonywanie transakcji z nieznanymi ludźmi. Intere-
sujące z  kolei jest to, w  jaki sposób internetowej stronie zakupowej
eBay udało się odtworzyć coś przypominającego gospodarkę małych
wspólnot w wysoce anonimowym Internecie, przez zachęcanie użyt-
kowników do oceniania jakości kupujących i  sprzedających. Jest to
niewątpliwie przykładem na to, jak rynek rozwiązuje swe własne pro-
blemy bez pomocy z zewnątrz, jakkolwiek użytkownicy eBay wciąż
postrzegają siebie jako w pewnym sensie pionierską wspólnotę. Z dru-
giej strony, trudno jest sobie wyobrazić, że tego typu mechanizmy
mogą doprowadzić do zupełnego zaniku przyziemnej konieczności
istnienia prawa umów handlowych.
De facto prawo interweniuje na wcześniejszym etapie. Nie byliby-
śmy w stanie zawierać umów i żądać ich wykonywania, jeśli nie mo-
glibyśmy rościć sobie prawa do swojej własności, ponieważ odszko-
dowania za złamanie umów zależą od tego, w jakim stopniu została
naruszona nasza własność. Korzyści wynikłe z wykonywania kontrak-
tów mogą być traktowane jako nasze dochody tylko jeśli istnieją
środki, za pomocą których można definiować je w kategoriach pra-
wa własności. Jest to szczególnie trudne do zrozumienia dla obywa-
teli Stanów Zjednoczonych, ponieważ ich narodowy mit założyciel-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Rynek i jego ograniczenia ◆ 77

ski traktuje własność jako coś ustanowionego wysiłkiem pionierów


na Dzikim Zachodzie, a następnie bronionego przez wysiłek zbroj-
ny kolejnych pokoleń. (Rola rządu Stanów Zjednoczonych w aloka-
cji ziemi między pionierami została zapomniana). Mit ten, propago-
wany w wielu filmach, był niezwykle ważny w podtrzymywaniu uporu
Amerykanów w kwestii posiadania broni i przekonania, że dla funk-
cjonowania gospodarki wolnorynkowej nie jest potrzebny rząd. Ale
liczne i wyjątkowo lukratywne pozwy w sprawach o naruszenie umów
zadają kłam temu mitowi. Co więcej, jak wykazał to William Roy
w swej książce Socializing Capital poświęconej powstaniu amerykań-
skiego kapitalizmu, wolny rynek rozwinął się w USA dopiero po tym,
jak państwo uspołeczniło i  wsparło finansowo niektóre ryzykowne
elementy głównych projektów biznesowych.
Po trzecie, istnieje również dużo negatywnych w  swym charak-
terze powiązań między państwem a rynkiem. W gospodarce wolno-
rynkowej niezwykle trudno jest zapobiec przekształcaniu się bogac-
twa we wpływ polityczny. Bogaci mogą używać swych zasobów, aby
finansować polityków i  partie polityczne, które im sprzyjają lub te,
które się z  nimi nie zgadzają, aby zmieniły zdanie. Mogą także pro-
wadzić kampanie wpływające na opinię publiczną oraz kontrolować
czy też wykupić gazety i inne środki komunikacji. Niestety, demokra-
cja i wolny rynek zamiast ograniczać władzę polityczną bogatych – do
czego każde z nich aspiruje na właściwe sobie sposoby – czynią pro-
blem jeszcze trudniejszym do rozwiązania. Demokracja masowa wy-
maga ogromnych zasobów, aby zmobilizować opinię publiczną i cho-
ciaż opinia może być opinią wielu, to zasoby do jej zmobilizowania
należą do bogatej mniejszości. System rynkowy może zależeć od sepa-
racji rynku i polityki, ale nie jest w stanie – między innymi po to, aby
zabezpieczyć przywileje gospodarcze – przeciwdziałać temu, że zyski
osiągane w ramach gospodarki rynkowej są wykorzystywane w polity-
ce. Władza polityczna i bogactwo to wzajemnie wymienialne waluty.
I ta współzależność jest kolejnym czynnikiem zwiększającym poziom
nierówności w społeczeństwach rynkowych. Koncentracja bogactwa –
której źródła zidentyfikowaliśmy już w innych ułomnościach rynku –
umożliwia niewielkiej liczbie ludzi i  korporacji kupowanie wpływu

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
78 ◆ Rozdział 2

politycznego, który z kolei może być użyty do dalszego bogacenia się


i tak dalej.
Ze wszystkich ułomności rynku te, które sprzyjają koncentracji
bogactwa, są najbardziej niepokojące, ponieważ mogą być one uży-
te do podważenia samego rynku i  demokracji. Jak wskazywaliśmy
w wielu miejscach w tej książce, taką koncentrację bogactwa ułatwiają
charakterystyczne cechy współczesnej gospodarki.
Kolejnym logicznym etapem naszej analizy wydaje się rozważe-
nie tego, w  jaki sposób polityka publiczna przeciwdziała niepowo-
dzeniom rynku. W  międzyczasie musimy jednak zatrzymać się na
pośrednim etapie, którego waga nie pozwala na jego pominięcie. Jak
dotąd poruszaliśmy się w  ramach modelu czystego rynku wypraco-
wanego w ramach neoklasycznej teorii ekonomicznej. Model ten jest
nierealistyczny pod wieloma względami i  rozwój teorii ekonomicz-
nej starał się wyeliminować te elementy – szczególnie zajął się on pro-
blemem roli wielkich korporacji w dominowaniu rynków, na których
działają. Zdolność państwa do radzenia sobie z  ułomnościami ryn-
ku będzie zatem przez nas analizowana w świetle tych ulepszeń teo-
rii ekonomicznej.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd zi a ł 3
Korporacyjne przejęcie rynku

Jest faktem, że w ramach liberalnego społeczeństwa


jeden z głównych podziałów tożsamości politycznej...
przebiega między dwoma stronnictwami:
stronnictwem, które bardziej boi się prywatnej władzy
i aby z nią walczyć gotowe jest stworzyć więcej
miejsca dla państwa, a stronnictwem,
które bardziej boi się ekspansji władzy państwowej
i jest bardziej skłonne tolerować władzę prywatną.
Guliano Amato

Podczas gdy ścisły związek między różnego rodzaju firmami a poli-


tyką może być problemem dla prawdziwie liberalnej gospodarki, to
szczególnie palące problemy wyłaniają się w  obszarze działalności
tych firm, które określamy tu mianem „wielkich”. „Wielka” firma to
taka firma, która jest wystarczająco dominująca wewnątrz rynku, na
którym działa, aby móc wpływać swoją działalnością – w  szczegól-
ności za pomocą swych zdolności organizacyjnych do wypracowania
strategii pozwalających na osiągnięcie pozycji dominującej na rynku –
na charakterystyki tego rynku. Wielka firma to również taka firma,
która działa na obszarze więcej niż jednej jurysdykcji. Spełnienie obu
kryteriów definicyjnych jest potrzebne do tego, aby mówić o wielkiej
firmie. Współcześnie istnieje wiele przykładów firm średniej wielko-
ści, które mają oddziały w  kilku krajach, ale które, relatywnie rzecz
biorąc, nie są istotne na rynkach, na których działają. Dopóki nie
osiągną one monopolistycznej pozycji na konkretnych rynkach, będą
podlegały prawom popytu i  podaży – firmy te nie są przedmiotem
prezentowanych rozważań. Dwa wskazane tu warunki czynią nasz
problem wpływu politycznego podmiotów biznesowych jeszcze bar-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
80 ◆ Rozdział 3

dziej palącym, ponieważ strategia osiągania przez dane przedsiębior-


stwo pozycji dominującej może także obejmować strategię politycz-
ną, która polega na nastawianiu przez międzynarodowe korporacje
jednych rządów przeciwko innym.
W  gospodarce opartej na konkurencji doskonałej w  rozumie-
niu neoklasycznej teorii ekonomicznej firma nie jest niczym innym
niż siecią kontraktów, punktem, w  którym skupiają się zasoby róż-
nych rynków i gdzie są one wzajemnie wymieniane. Działania firmy
mogą być obserwowane na podstawie sygnałów, jakie rynek wysyła do
osób podejmujących decyzje o najbardziej racjonalnej drodze, którą
powinna iść firma – przy założeniu, że jej celem jest maksymalizacja
zysków. Firmy, które nie działają racjonalnie, przegrają konkurencję
z  firmami maksymalizującymi zyski i  zostaną wyparte z  rynku. Lu-
dzie pracujący w firmie odgrywają rolę racjonalnych maszyn liczących
służących do wypracowania adekwatnej w danej sytuacji logiki mak-
symalizacyjnej. Teoria ekonomiczna i tym bardziej prawo handlowe
w tradycji anglo-amerykańskiej traktują firmy jak gdyby były one jed-
nostkami, ponieważ te szkoły myślenia nie znają pojęcia organizacji
z całą jej złożonością wewnętrzną. Niestety, realnie istniejące gospo-
darki kapitalistyczne nie przystają do czysto neoklasycznego modelu.
Jak zobaczyliśmy, na wielu rynkach istnieją bariery wejścia, które do-
puszczają tylko niewielką liczbę międzynarodowych korporacji, nie
wspominając nawet o firmach działających jedynie na poziomie po-
szczególnych gospodarek narodowych. W niektórych wypadkach za-
nim firma wypracuje swoją pozycję na rynku, potrzebuje ogromnych
nakładów na badania i rozwój lub też szerokich sieci dystrybucji.
Fakt, że firma, zwłaszcza duża, jest organizacją a nie jedynie sie-
cią kontraktów, został po raz pierwszy zauważony w ekonomii w la-
tach 30. w  ramach teorii przedsiębiorstwa stworzonej przez Ronal-
da Coase’a (1937). Kluczowa idea tej teorii może być zrozumiana na
przykładzie rynku pracy. Kiedy firma chce skorzystać z siły roboczej,
może to zrobić, podpisując umowę z konkretnymi ludźmi na wyko-
nanie określonych zadań w  zamian za określoną zapłatę. Gdy zada-
nia te zostaną wykonane, a istnieje potrzeba siły roboczej do wykona-
nia kolejnych zadań, wówczas firma może podpisać nowe kontrakty.
Ta powszechna praktyka zatrudniania podwykonawców do wykona-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 81

nia konkretnego zadania jest potrzebna firmom jedynie sporadycz-


nie, na przykład do przygotowania nowej strategii reklamowej. Gdy
firmy działają w ten sposób, mogą być rozumiane w pełni w katego-
riach analizy czystego rynku. Jednak gdy potrzebują one ciągłych i po-
wtarzalnych działań wykonywanych przez nieokreśloną ilość czasu
lub gdy chcą nauczyć swych pracowników kultury przedsiębiorstwa,
wówczas podpisywanie coraz to nowych kontraktów i  wprowadza-
nie do firmy coraz to nowych pracowników będzie postrzegane przez
firmę jako nieefektywna metoda działania. Firmy będą w takich sy-
tuacjach podpisywały ogólne kontrakty, znane jako umowy o pracę,
zgodnie z  którymi wykonujący pracę ma przez dłuższy czas zagwa-
rantowaną zapłatę w zamian za to, że podda się ogólnemu zwierzch-
nictwu pracodawcy, wykonując zadania wymagane przez pracodaw-
cę. Jest to rozumienie „pracy” bliskie większości z nas. Firma staje się
tu czymś więcej niż jedynie siecią kontraktów podpisywanych z pod-
wykonawcami, jest organizacją o określonej hierarchii, za pośrednic-
twem której polecenia są przekazywane jej pracownikom.
Główny użytek, jaki ortodoksyjna teoria ekonomiczna robi z teo-
rii przedsiębiorstwa, dotyczy rozważań nad kompromisami, jakim
podlegają firmy. Korzystanie z  rynku umożliwia częste testowanie
kosztów i jakości pracy oferowanej na rynkach zewnętrznych, ale do-
konuje się to za cenę poszukiwania i drogich szkoleń dla nowych pra-
cowników i  dostawców, aby nauczyć ich sposobów pracy w  firmie.
Z  kolei działanie za pomocą hierarchii firmowej zapewnia ciągłość
i  zmniejszenie kosztów transakcji za cenę pewnej nieefektywności
wynikającej z braku testowania kosztów i jakości wykonywanej pra-
cy. Większość dużych firm rozważa kwestię kompromisu między po-
sługiwaniem się rynkiem a korzystaniem z hierarchii w prowadzeniu
ich biznesu i poszukuje takiej równowagi między nimi, która przynosi
największy profit. Oliver Williamson w kilku swoich pracach (1975,
1985; Williamson, Masten 1995) rozwinął oryginalną koncepcję
Coase’a, szczególnie zaś ideę kosztów transakcji, aby przeanalizować
szeroki zakres problemów dotykających przedsiębiorstwa. Jak zoba-
czyliśmy w poprzednim rozdziale, główne koszty transakcji wiążą się
ze zdobyciem informacji. Informacja rozumiana w kategoriach neo-
klasycznej teorii ekonomicznej jako coś, co racjonalni gracze posiada-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
82 ◆ Rozdział 3

ją z konieczności, jest trudna do zdobycia w rzeczywistości. Jednym


z powodów, dla których firmy rozwijają i wykorzystują zasoby organi-
zacyjne, jest potrzeba zdobycia informacji. Wielkie firmy, które uzy-
skały zdolność do działania jak organizacje decydujące, kiedy korzy-
stać z rynku, a kiedy z zasobów organizacyjnych, osiągnęły zdolność
działania strategicznego. Nie wyzwoliły się one zupełnie od rynku –
pozostały poddane jego regułom, aby skutecznie dokonywać zakupów
i sprzedawać swe produkty. Mają jednak pewną zdolność aktywnego
działania, używania swojej struktury organizacyjnej do kształtowania
rynków i do decydowania o tym, w jaki sposób będą odpowiadały na
sytuację na rynkach. Na przykład zamiast biernie odpowiadać na sy-
gnały rynkowe, że istnieje popyt na dany produkt, firmy te będą pro-
wadziły kampanie marketingowe i reklamowe, aby wytworzyć popyt
na ich produkty. To daje im przewagę nad mniejszymi, kierowanymi
rynkiem firmami a  także zmienia ich relację z  konsumentami w  tej
mierze, w jakiej nie są to firmy, lecz jednostki. Zasadnicza dla teorii
ekonomicznej i dla idei suwerennego klienta symetria między nabyw-
cą a sprzedawcą zostaje mocno zniekształcona, gdy sprzedawca kształ-
tuje potrzeby nabywcy.
Fakty te nie czynią wielkich korporacji złymi w sensie moralnym –
trudno sobie wyobrazić dostatnie życie bez nich – ale wskazują na to,
że korporacje nie poddają się w pełni suwerennemu klientowi i siłom
rynkowym, jak chciałaby tego neoliberalna retoryka. Jeśli coraz czę-
ściej mówi się nam, abyśmy w naszym życiu z radością przyjmowali
coraz „więcej rynku”, zaś „więcej rynku” de facto oznacza „więcej wiel-
kich korporacji”, to powinniśmy przyjrzeć się bliżej politycznym im-
plikacjom tego stanu rzeczy.

Znaczenie prawa antytrustowego

Słowa przytoczone na początku tego rozdziału pochodzą z porównu-


jącego amerykańskie i europejskie podejście do problemu władzy kor-
poracyjnej studium komparatystycznego autorstwa Giuliana Amato,
włoskiego profesora prawa sprawującego w przeszłości kilka wysokich
urzędów politycznych, w tym premiera Włoch. W swej książce zaj-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 83

muje się on dwoma głównymi dylematami gospodarek rynkowych.


Po pierwsze, czy charakterystyczne zalety rynku znajdują lepszy wy-
raz w istniejącej konkurencji i dużej liczbie konkurujących ze sobą
firm – jak przewiduje to czysta teoria ekonomiczna – czy też w re-
zultatach, jakie rodzi ta konkurencja, co często może oznaczać prze-
trwanie niewielu korporacji i ograniczenie wyboru konsumenta? Po
drugie, jeśli pierwsza z tych opcji jest lepszym rozwiązaniem, to jak da-
leko posunięta może być ingerencja państwa w celu ochrony istnienia
wolnej konkurencji – przy założeniu, że konkurencja rynkowa zwy-
kle potrzebuje ustawodawstwa antymonopolowego do utrzymania na
rynku dużej liczby przedsiębiorstw, które ze swej istoty dążą do kon-
centracji? Wyartykułowanie tych dylematów natychmiast problema-
tyzuje popularne przeciwieństwo „państwo versus rynek”. Problema-
tyzacja ta jest wynikiem dodania trzeciego elementu równania – wielkich
korporacji. Zazwyczaj w debacie publicznej bezkrytycznie przyjmuje
się założenie, że przedsiębiorstwo jest częścią rynku. Co jednak z sy-
tuacją, w  której państwo i  rynek jednoczą się przeciw wielkim kor-
poracjom? Lub gdy wielkie korporacje łączą się z władzą państwową
przeciwko wolnemu rynkowi? Obie sytuacje są możliwe. W przywo-
łanym powyżej cytacie Amato skupia się przede wszystkim na relacji
między firmami a państwem, która jest też naszym głównym przed-
miotem analizy. Jednak zanim przejdziemy do tego zagadnienia, mu-
simy najpierw przyjrzeć się temu, w jaki sposób dokonał się rozdział
między przedsiębiorstwem a wolnym rynkiem.
Klasyczne amerykańskie prawo antytrustowe, które rozwinę-
ło się na początku dwudziestego wieku, miało na celu ograniczenie
akumulacji władzy korporacyjnej przez wyznaczenie granicy, do ja-
kiej dane przedsiębiorstwo lub grupa firm mogła dominować w po-
szczególnych sektorach rynku. Jednym z  najbardziej wyrazistych
przykładów w tym zakresie było amerykańskie prawo bankowe, któ-
re na wiele dekad uniemożliwiło amerykańskim bankom zakładanie
oddziałów w innych państwach. W tym antytrustowym środowisku
wzmocnieniu uległa kluczowa idea polityki amerykańskiej, czyli plu-
ralizm. Brak koncentracji władzy wyłączający wszelką konkurencję
był bowiem kluczowy dla demokracji, zarówno w jej politycznym, jak
i gospodarczym wymiarze. Zwykli ludzie zawsze powinni mieć moż-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
84 ◆ Rozdział 3

liwość wyboru, który stawia ich na mniej więcej równym poziomie


z przedsiębiorcami i politykami, którzy w innym wypadku mogliby
ich zdominować. Co więcej, powinna także istnieć przestrzeń dla ła-
twego wejścia nowych graczy zarówno na rynek, jak i na scenę poli-
tyczną. W zakresie, w jakim władza ekonomiczna może być głównym
źródłem władzy politycznej, polityka antytrustowa chroniła demo-
kratyczny pluralizm oraz konkurencję wolnorynkową.
Utrzymanie niskich barier wejścia i pełnej konkurencji na wszyst-
kich rynkach okazało się jednak niemożliwe, ponieważ przewaga
wielkich korporacji w zakresie efektywności – często osiągana w wy-
niku fuzji, nie zaś rozwoju wynikłego z popularności sprzedawanych
produktów – stawała się coraz większa. W swej desperacji, aby utrzy-
mać wizerunek małych firm małomiasteczkowej Ameryki, rządo-
wi prawnicy posunęli się do zaostrzenia przepisów antytrustowych
przez zmianę zakresu definicji wykroczeń przeciw konkurencyjno-
ści, co spowodowało, że rząd zaczął ingerować w szczegółowe kwestie
związane z prowadzeniem przedsiębiorstw. Dla potężnych korporacji
i ich interesów był to afront. Także w pewnych obszarach amerykań-
skiej opinii publicznej wywołało to podejrzenie, że ingerencja pań-
stwa w  gospodarkę, nawet jeśli ukierunkowana na ochronę małych
firm i lokalnej przedsiębiorczości, to nic innego jak komunizm. Teo-
retycy z zakresu prawa i ekonomii, przede wszystkim z Uniwersyte-
tu w Chicago, oraz korporacyjni prawnicy, którzy bronili korporacji
w  procesach antytrustowych, wypracowali nowy zbiór zasad, zgod-
nie z którym, aby liberalny model wolnorynkowy mógł nadal funk-
cjonować, należało zrezygnować z dotychczasowego przywiązania do
rzeczywistej konkurencji i dużej liczby przedsiębiorstw na rynku. Po-
wstała w ten sposób nowa teoria ekonomiczna, która faworyzowała
wielkie korporacje i ich rynkową dominację.
Paradoksalnie ta teoria postulując rozdział państwa i gospodar-
ki, była jednocześnie w  stu procentach koncepcją polityczną. Ro-
bert Bork i Richard Posner, dwaj profesorowie prawa, którzy odegrali
główną rolę w  odwróceniu kierunku polityki antytrustowej, zostali
powołani przez Ronalda Reagana na ważne stanowiska sędziowskie,
zaś neoliberalna administracja dodała do tych nominacji różne roz-
wiązania legislacyjne faworyzujące nową teorię.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 85

Wróćmy do pierwszego dylematu gospodarki wolnorynkowej.


Czy konkurencja rynkowa oznacza sytuację, w  której w  gospodarce
jest obecna duża liczba firm utrzymujących ciągłą presję rywalizacyj-
ną i zapewniających konsumentom szeroki wybór? Czy też oznacza
ona gospodarkę, w której konkurencja doprowadziła do swojego lo-
gicznego końca, czyli do zniszczenia słabszych firm przez silniejsze,
pozostawiając jedynie małą liczby graczy rynkowych i  ograniczony
wybór konsumenta? Klasyczną odpowiedzią amerykańskiego prawa
antytrustowego oraz niemieckich ordoliberalnych teoretyków była
pierwsza opcja i to ona została odwrócona przez chicagowską szko-
łę ekonomii. Jedną z konsekwencji tej sytuacji była detronizacja idei
wolnego wyboru konsumenta z pozycji naczelnej roli, jaką odgrywa-
ła ona w propagowaniu amerykańskiej wizji życia. Popularność, jaką
zdobyło to nowe, neoliberalne podejście do gospodarki, nigdy jednak
nie wynikało z tej jego cechy charakterystycznej; przyczyną popular-
ności neoliberalizmu jako idei głoszącej prymat wolnego rynku bez
ingerencji państwa była seria programów telewizyjnych przygotowa-
nych przez Miltona i Rose Friedmanów oraz ich późniejsza książka
Wolny wybór (1980). Jednak prawdziwe argumenty wysuwane w ra-
mach neoliberalizmu mówią co innego.
Główny problem nie polega na tym – mówią Bork (1993 [1978])
i Posner (2001) – co wybierają konsumenci, ale co daje im najwięk-
sze pole wyboru. Logicznie rzecz biorąc, ich przestrzeń wyboru musi
powiększać się w miarę bogacenia się całej gospodarki. Jeśli efektyw-
ność rośnie w wyniku wchłonięcia pewnej liczby małych firm przez
dużą korporację, wówczas oznacza to zwiększenie tego, co neolibe-
rałowie nazywają „dobrobytem” konsumenta, nawet jeśli prowadzi
to do ograniczenia konkurencji i ogranicza wybór konsumenta. Za-
tem to, co powinno interesować sądy rozstrzygające sprawy antytru-
stowe, to pytanie, który z rezultatów działania przedsiębiorstw pro-
wadziłby do maksymalizacji dobrobytu konsumenta, nie zaś wyboru
jako takiego.
O  ile wybór konsumenta jest pojęciem demokratycznym, gdyż
pozostawia kwestię podejmowania decyzji samym konsumentom,
o tyle dobrobyt konsumenta jest pojęciem technokratycznym, ponie-
waż to sędziowie i ekonomiści decydują, co jest dobre dla konsumen-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
86 ◆ Rozdział 3

tów. Kategoria ta jest głęboko paternalistyczna i  prowadzi do kon-


cepcji państwa jako niańki. Gdyby na przykład grupa konsumentów
wolała utrzymać w okolicy kilka małych sklepów, zamiast zastąpić je
jednym supermarketem, wówczas powiedziano by im, że zachowują
się irracjonalnie i że mniej efektywne rozwiązanie, którego są zwolen-
nikami, nie może leżeć w ich interesie. (W rzeczywistości nikt ich nie
pyta, ponieważ w  gospodarce rynkowej konsumenci nie mają głosu
jako takiego, chyba że firmy posługują się nim dla własnych celów ba-
dania rynku; konsumenci wyrażają swe preferencje wyłącznie przez
sygnały cenowe). Kategoria ta jest również bardziej kolektywistycz-
na niż indywidualistyczna – mimo silnie indywidualistycznej i  an-
tykolektywistycznej retoryki, jaką prezentuje ten nurt myślenia eko-
nomicznego w Stanach Zjednoczonych. Dobrobyt konsumenta jest
rozumiany bowiem w kategoriach ogólnego przyrostu efektywności
w skali całej gospodarki. Jak zobaczymy poniżej, teoria neoliberalna
nie jest zainteresowana tym, w jaki sposób przyrost ten jest dystrybu-
owany między poszczególnymi ludźmi. Wystarczy jedynie, że nastę-
puje ogólny wzrost zysków danego kolektywu.
Ten sposób myślenia wyraźnie faworyzuje wielkie korporacje.
W jego centrum znajduje się argument, że fuzje i przejęcia firm pro-
wadzące do powstania wielkich korporacji zawsze zwiększają efek-
tywność. Uzasadnieniem tego poglądu jest twierdzenie, że racjonal-
nie zachowujące się firmy podejmują się przejęcia tylko wtedy, gdy są
przekonane, że zwiększy to ich efektywność, a ceny udziałów przeję-
tych firm odzwierciedlą te oczekiwania. Późniejsze badania podwa-
żyły te założenia przez wykazanie, że zwiększone zyski wynikające
z  przejęcia mogą w  pewnych przypadkach wiązać się ze zmniejszo-
ną efektywnością. Szczególnie istotne są w tym kontekście dyskuto-
wane w poprzednim rozdziale efekty sieciowe i ustalanie standardów
przez wielkie korporacje, które mogą dysponować najwyższej jakości
metodami dystrybucji i promocji swych produktów, nawet jeśli same
te produkty są niższej jakości niż oferowane przez małe firmy.
Wielkie korporacje mają też zwykle dużo więcej informacji niż
ich klienci – poza tymi rynkami, gdzie konsumenci sami są wielkimi
przedsiębiorstwami. Choć jednak jest to duży problem z punktu wi-
dzenia wyboru konsumenta, to nie jest to problem dla idei dobrobytu

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 87

konsumenta. Jeśli bowiem brak adekwatnych informacji powoduje, że


klienci kupują dany produkt, to i tak mamy do czynienia ze wzrostem
zysków, a zatem i ze wzrostem ogólnego bogactwa, co w końcu ozna-
cza wzrost dobrobytu konsumentów.
W opozycji do zaleceń chicagowskich ekonomistów prawo kon-
sumenckie często ściga tego typu praktyki, zaś parlamenty uchwala-
ją ustawy określające wspólne standardy dostępu do informacji, a Ko-
misja Europejska naciska na firmy działające w tak zwanych sektorach
sieciowych, aby otworzyły one konkurentom dostęp do ich sieci. Sam
fakt zwalczania tych praktyk przez prawo pokazuje, w jaki sposób za-
chowywałyby się firmy, gdyby zostały pozostawione samym sobie i jak
się zachowują, gdy odkryją nowy obszar, na którym mogą stosować
swe standardy nie jako formę ochrony konsumentów, ale jako środki
maksymalizacji zysków wbrew subiektywnym interesom konsumen-
tów, choć nie – i na tym polega cały trik definicyjny – wbrew ich „do-
brobytowi”.
Zarówno amerykański, jak i europejski sposób myślenia o dzia-
łaniach antytrustowych bierze pod uwagę wiele interesów, które po-
winny być realizowane przez ład gospodarczy i jego strukturę: z pew-
nością interesy udziałowców, ale i konsumentów jako takich, a także
potrzebę posiadania klasy małych i średnich przedsiębiorców. Ta po-
trzeba realizowania wielorakich interesów postawiła przed prawem
konkurencji szereg dylematów. Czyje interesy powinny być chronio-
ne? Udziałowców, którzy poszukują na tyle dużych fuzji, aby pozwo-
liły korporacji narzucać jej standardy na danym rynku, czy też mniej-
szych firm, które jedynie używają dostępnych sieci i standardów, aby
wejść na rynek, a  może konsumentów, którzy dążą do zwiększenia
swych możliwości wyboru? Prawo anglo-amerykańskie, które rozwi-
nęło się pod wpływem neoliberalizmu, znacznie uprościło ten dyle-
mat: jedynie udziałowcy konstytuują interes, któremu powinno słu-
żyć całe przedsięwzięcie. Poniżej spotkamy się pewnymi problemami,
z jakimi wiąże się ta argumentacja, ale w tym momencie musimy skon-
centrować się na jednym jej aspekcie, który jest istotny z punktu wi-
dzenia chicagowskich poprawek do antytrustowych idei i  podejścia
do konsumenta.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
88 ◆ Rozdział 3

Argumentacja na rzecz interesów udziałowców działa nienagan-


nie, ceteris paribus, przy założeniu istnienia konkurencji doskonałej.
Na czystym rynku udziałowcy mogą maksymalizować swoje interesy
tylko wtedy, gdy dobrze służą konsumentom; w innym wypadku zo-
staną wyparci z rynku przez konkurentów. Jednak jeśli mamy do czy-
nienia z ograniczoną konkurencją, jak we współczesnej gospodarce,
sytuacja ulega zmianie. Pojawia się istotna asymetria w dostępie do in-
formacji między wielkimi korporacjami a resztą uczestników rynku.
To właśnie w przestrzeni stworzonej przez tę asymetrię istnieje pole
dla zachowań, które maksymalizując zyski udziałowców, nie popra-
wiają sytuacji konsumentów. Nie można w związku z tym twierdzić,
że bezpiecznie jest zawierzyć interesy konsumentów udziałowcom dą-
żącym do maksymalizacji swych zysków.
Krytykę tę można by rozwinąć, gdybyśmy byli w stanie wykazać,
że w działaniach firm wypracowujących duże zyski występuje zanik
troski o konsumentów. Powinniśmy założyć, że firmy zrobią wszyst-
ko, co w ich mocy, aby ukryć tego typu działania przez inwestowa-
nie we flagowe operacje, tnąc jednocześnie wydatki na mniej oczy-
wiste aspekty obsługi klienta – tak samo jak rządy dokonując cięć
w wydatkach publicznych, starają się oszczędzić najbardziej widoczną
pierwszą linię pracowników szpitali czy szkół. Najbardziej ewident-
ne redukcje wystąpią tam, gdzie firmy ograniczają to, co jest określane
mianem „elementów redundantnych”. Pojęcie to pochodzi z inżynie-
rii, ale może być na różne sposoby zastosowane w odniesieniu do spo-
łeczeństwa. Gdy inżynierowie projektują maszynę, muszą przewidzieć
napięcia i obciążenia, którym może ona podlegać w wyjątkowych wa-
runkach. Weźmy przykład mostu. Gdyby inżynierowie zaprojektowali
most w taki sposób, że byłby on zdolny jedynie do wytrzymania ob-
ciążeń zwykłego ruchu ulicznego, wówczas przy wjechaniu na most
bardzo obciążonego samochodu ciężarowego w  godzinach szczytu
doszłoby do katastrofy budowlanej. Z  tego powodu projektują oni
mosty przy założeniu znacznie większego niż normalne obciążenia.
To jednak nie znaczy, że mogliby zaprojektować most, który wytrzy-
małby każde możliwe obciążenie, ponieważ koszty takiego mostu by-
łyby zbyt wysokie i pochłonęłyby zasoby potrzebne na wykonanie in-
nych bardzo ważnych projektów. Muszą zatem podjąć decyzję co do

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 89

ryzyka, które mogą ponieść i część ich umiejętności polega właśnie na


obliczaniu takiego ryzyka. Ta dodatkowa wytrzymałość, w którą in-
żynierowie wyposażają projektowany most – rozciągająca się od po-
ziomu przewidywanego dziennego obciążenia ruchem ulicznym do
maksymalnego obciążenia, które jest w stanie wytrzymać projektowa-
ny most – jest nazywana redundancją. Przez większość czasu, prawdo-
podobnie przez cały okres swojej żywotności, te dodatkowe zdolności
wytrzymałościowe mostu nie będą potrzebne, będą redundantne. Po-
wyżej tego poziomu jest ryzyko, które inżynierowie muszą ponieść, je-
śli projekt ma się okazać opłacalny. Gdzie dokładnie przebiega ta gra-
nica, jest kwestią właściwego osądu i nie może być rozstrzygnięte za
pomocą jakiegoś technicznego wzoru.
Z życia wziętym przykładem takiego ryzyka była katastrofa szy-
bu wiertniczego British Petroleum (BP) u  południowych wybrzeży
Stanów Zjednoczonych w  2010 roku. Wszelkie odwierty naftowe,
zwłaszcza podwodne, wiążą się z dużym ryzykiem wypadku i zanie-
czyszczenia środowiska – są to główne przypadki przedstawionych
w poprzednim rozdziale negatywnych efektów zewnętrznych. Firmy
naftowe muszą instalować na swych platformach wiertniczych i  in-
nym sprzęcie drogie zabezpieczenia chroniące przed wystąpieniem
różnego typu katastrof, które choć mało prawdopodobne, to jeśli wy-
stąpią, wiążą się z poważnymi problemami. Firmy te muszą więc za-
kładać duży margines redundancji, co generuje wysokie koszty. Sta-
wia to przed nimi problem tego, jak bardzo nieprawdopodobne musi
być dane niebezpieczeństwo, aby mogły je one zignorować i zaoszczę-
dzić pieniądze. British Petroleum i jej amerykańscy podwykonawcy,
w tym Halliburton – główny kontrahent rządu Stanów Zjednoczo-
nych w  Iraku, zignorowali całą serię takich możliwych niebezpie-
czeństw i  doszło do katastrofy, której skutki znacznie przekroczyły
koszty potrzebne do jej zapobieżenia.
W  latach poprzedzających katastrofę BP i  jej podwykonawcy,
razem z wieloma innymi korporacjami, ograniczyły rolę inżynierów
w  swych strukturach decyzyjnych na rzecz ekspertów finansowych.
Inżynierowie i eksperci od finansów reprezentują dwa odmienne po-
dejścia do kwestii ryzyka. Czy zmiana ta doprowadziła do redukcji
poziomu redundancji, którą BP i jej partnerzy uważali za niezbędną?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
90 ◆ Rozdział 3

W Stanach Zjednoczonych katastrofa u amerykańskich wybrzeży wy-


wołała ogromny gniew opinii publicznej, podsycony faktem, że BP
jest „zagraniczną” firmą. Generalnie rzecz biorąc, w dyskusjach poli-
tycznych amerykańska opinia publiczna wyrażała zawsze pogardliwy
stosunek do większej wrażliwości Europejczyków na możliwe niebez-
pieczeństwa związane z biznesem i upatrywała w niej dowodu na brak
przedsiębiorczości. Ciekawe, czy ta postawa uległa zmianie w wyniku
tej katastrofy.
Jednym z przykładów na zastosowanie idei redundancji poza ob-
szarem inżynierii jest finansowanie podstawowych badań naukowych
przez państwo. Jeśli rząd finansuje tylko te badania, które są niezbęd-
ne dla zaspokojenia łatwych do zauważenia, obecnie istniejących po-
trzeb, nie zostaną poczynione te nowe odkrycia naukowe, których po-
tencjalna wartość praktyczna nie jest obecnie znana. Z kolei badania
podstawowe rozwijają wiedzę, która jest „redundantna”, ponieważ nie
może być natychmiast wykorzystana praktycznie – jakkolwiek któ-
regoś dnia może stać się bardzo użyteczna. Nie można oczekiwać od
rządu, że sfinansuje wszystkie możliwe rodzaje badań naukowych wy-
łącznie na tej podstawie, że któregoś dnia mogą się okazać użyteczne –
to kosztowałoby zbyt dużo. Rządy muszą więc na podstawie swojego
osądu podjąć jakąś pośrednią decyzję, która znajdzie się gdzieś po-
między zaspokojeniem łatwych do przewidzenia potrzeb a  finanso-
waniem wszystkiego, co tylko możliwe.
Elementy redundantne to obszar, w ramach którego firmy mogą
podejmować decyzje w  bezpośredni sposób istotne dla interesów
udziałowców – jednak dla interesów klientów decyzje te mają zna-
czenie jedynie w długiej perspektywie czasowej. Decyzje o ogranicze-
niu obszaru redundancji natychmiast zwiększają zyski firmy. W dłu-
giej perspektywie może to jednak prowadzić do katastrofalnych dla
społeczeństwa skutków. Z drugiej jednak strony jeśli firma nie osią-
gnie oczekiwanych przez udziałowców zysków, nie będzie żadnej dłu-
giej perspektywy, przynajmniej nie dla aktualnego zarządu. Osąd jest
konieczny i  firma musi dokonać wyboru między faworyzowaniem
udziałowców a faworyzowaniem konsumentów. Im bardziej dana fir-
ma jest chroniona przed konkurencją przez swój zbliżony do mono-
polu status, tym bardziej będzie faworyzować udziałowców.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 91

Szkoła chicagowska ma w zanadrzu trzy odpowiedzi na te zarzu-


ty. Są to argumenty dotyczące efektywności systemu ograniczonej
konkurencji, efektów dystrybucyjnych oraz interwencjonizmu pań-
stwowego.
Po pierwsze, wskazuje ona, że może istnieć agresywna konkuren-
cja między nielicznymi wielkimi firmami. Kiedy rzeczywisty wybór
konsumenta oraz rynkowa słabość konsumentów tracą na znaczeniu,
istnienie konkurencji podtrzymują starania nielicznych producentów,
aby przejąć nawzajem swoje udziały w rynku. Szkoła chicagowska wy-
pracowała pogląd, zgodnie z którym trzy firmy byłyby wystarczające,
aby te warunki zostały spełnione. Gdyby istniały tylko dwie firmy, nie
mówiąc o jednej, wówczas szkoła chicagowska byłaby zwolennikiem
rozbicia tych firm, dokładnie tak samo, jak w przypadku normalne-
go prawodawstwa antytrustowego. Krytycy wskazują, że to podejście
ignoruje jednak znaczenie zmowy, której zawarcie między tak małą
liczbą firm jest bardzo łatwe. Załóżmy na przykład, że banki w danym
kraju uznałyby za bardziej opłacalne dla swych udziałowców ograni-
czenie liczby swych oddziałów i  szkoleń kierowanych do personelu
kasowego, redukując w ten sposób ogólną jakość swych usług dostar-
czanych klientom indywidualnym. Na silnie konkurencyjnym rynku,
z dużą liczbą banków, pierwsze banki, które spróbowałyby tej polity-
ki, straciłyby prawdopodobnie klientów, a w konsekwencji zyski, na
rzecz bardziej przyjaznych klientom rywali – w takiej sytuacji rynek
czyni interesy udziałowców równymi interesom klientów. Banki nie
mogą rozwiązać tego problemu przez porozumienie się co do ograni-
czenia oferowanych usług, ponieważ porozumienie takie byłoby zła-
maniem prawa konkurencji, natomiast w sytuacji dużej liczby banków
na rynku, nie byłoby możliwym utrzymanie czysto nieformalnego po-
rozumienia ze względu na ryzyko oportunistycznego odstępstwa od
jego ustaleń.
Teraz z kolei załóżmy, że narodowy sektor bankowy jest zdomino-
wany przez cztery duże banki. Ich liczba jest na tyle mała, aby mogły
one działać na zasadach praktycznie niewidocznych, wysyłanych do
siebie nawzajem nieformalnych sygnałów, aby ograniczyć usługi do-
starczane klientom i zwiększyć zyski. Zdolność działania strategicz-
nego, którą posiada duży gracz rynkowy, rozciąga się także na małą

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
92 ◆ Rozdział 3

grupę graczy zdolnych do porozumiewania się za pomocą subtelnych


sygnałów, niemożliwych do wykrycia przez urzędy ochrony konku-
rencji. Autorzy reprezentujący szkołę chicagowską są niezwykle nie-
czuli na możliwości wysyłania tego typu sygnałów przez firmy, przez
co z kolei stali się obiektem krytyki zarzucającej im naiwność polega-
jącą na niedocenianiu zdolności firm w tym zakresie. Argument ten
nie opiera się jednak na naiwności, lecz na wadze, jaką przypisują oni
zupełnie innemu czynnikowi. Autorzy ci twierdzą bowiem, że choć
jest możliwe, aby firmy angażowały się w tego typu praktyki, to i tak
lepiej jest dać im kredyt zaufania, niż wyposażyć państwo w gotowe
usprawiedliwienie dla ingerencji w rynek, co zdaniem reprezentantów
szkoły chicagowskiej jest najgorszą możliwą opcją.
Zanim szczegółowo rozważymy tę ostatnią kwestię, musimy prze-
analizować problem efektów dystrybucyjnych, ponieważ niosą one ze
sobą pewne implikacje dla interwencjonizmu państwowego. Chica-
gowska szkoła ekonomii twierdzi, że dobrobyt konsumenta jest mak-
symalizowany, gdy w gospodarce wzrasta ogólny poziom bogactwa – do-
brobyt ten nie może się bowiem zwiększać, gdy ilość zasobów maleje.
Szkoła chicagowska nie ukrywa tego, że w ogóle nie jest zainteresowa-
na dystrybucją tego bogactwa i tym, kto je faktycznie posiada. Roz-
ważmy skrajny przypadek. Wyobraźmy sobie zbiór fuzji, które zwięk-
szają efektywność w  danej branży, ale ograniczają konkurencję do
poziomu, na którym ceny produktów dostarczanych konsumentom
zaczynają rosnąć lub na którym jakość usług obniża się, jak w sugero-
wanym powyżej scenariuszu ograniczenia obszaru redundancji. Za-
kładając, że ilość produkowanego bogactwa udziałowców w wyniku
wzrostu efektywności byłaby większa niż strata konsumentów będąca
wynikiem wzrostu cen, zwolennicy szkoły chicagowskiej uznaliby, że
wzrost cen jest zgodny ze wzrostem dobrobytu konsumentów, ponie-
waż wzrósł poziom bogactwa w całej gospodarce. Jeśli zapytalibyśmy
ich, czy ma to znaczenie, że rzeczywiste bogactwo znajduje się w rę-
kach udziałowców, a nie jest rozdystrybuowane między konsumenta-
mi, odpowiedzieliby prawdopodobnie, że większość z tego bogactwa
i tak znajdzie się w rękach reszty społeczeństwa w wyniku rozszerza-
nia się dobrobytu. Jednak co ważniejsze, argumentowaliby, że jest to
kwestia czysto dystrybucyjna i jako taka nie jest przedmiotem zainte-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 93

resowania teorii ekonomicznej. Mogliby przyznać, że istnieją pewne


powody, dla których powinniśmy martwić się dystrybucją, ale są to
powody polityczne, a nie przedmiot badań ekonomicznych.

Myślenie neoliberalne i paradoks rządzenia

Chicagowscy ekonomiści uznają działania polityczne za jedyne reme-


dium na problemy dystrybucyjne oraz na wszystkie inne kwestie, któ-
re nie mogą być zrealizowane za pomocą maksymalizowania zysków
udziałowców, ale jednocześnie widzą w nich najgorszą ewentualność,
gorszą nawet niż zachowania uderzające w konsumentów i ogranicza-
jące obszar wolnego wyboru.
Aby pojąć głębię tej niechęci, musimy zrozumieć tradycyjną ame-
rykańską wrogość wobec większości działań rządowych, poza wojsko-
wymi, i jej najnowszą intelektualną manifestację w postaci szkoły po-
litologicznej związanej z Uniwersytetem Virginia (zobacz kluczowy
tekst Buchanana i Tullocka, 1962). Uniwersytet ten od jakiegoś cza-
su jest centrum politologiczno-ekonomicznej teorii wyboru publicz-
nego, która postrzega prawie każą działalność państwową jako ego-
istyczną autokreację polityków i urzędników. Z punktu widzenia tej
szkoły myślenia propozycja rozwoju usług publicznych nie powinna
być interpretowana jako mająca cokolwiek wspólnego z  istotą tych
usług, lecz jako element powiększania przez polityków i urzędników
państwowych obszaru ich wpływu. Z założeń tych wyciągają oni po-
dobne konkluzje do swych przyjaciół ze szkoły chicagowskiej: obszar
wolnego rynku powinien być tak szeroki, jak to możliwe, zaś sektor
publiczny jak najmniejszy. W kolejnych rozdziałach omówimy waż-
ne wątki, które pojawiły się w tym kontekście. Teraz jednak zwrócimy
tylko uwagę na dylemat, przed jakim stawiają nas idee chicagowsko-
-virginowskie w odniesieniu do kwestii dystrybucji i zanieczyszczenia
środowiska. Podejście chicagowsko-virginowskie zakłada, że nie są to
kwestie, którymi powinny zajmować się firmy, ponieważ ich zadaniem
jest maksymalizacja zysków udziałowców i  że jeśli istnieje potrzeba
działania w tym zakresie, to jest to zadanie dla polityki. Kiedy jednak
zwracamy się w stronę polityki, tam również zastajemy reprezentan-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
94 ◆ Rozdział 3

tów szkoły chicagowsko-virginowskiej, którzy ostrzegają nas, aby ni-


gdy i w żadnej kwestii nie zwracać się o pomoc do polityki, ponieważ
rządy są w najlepszym wypadku niekompetentne, a w najgorszym –
przekupnie egoistyczne. Jesteśmy więc pozostawieni przez koncepcje
chicagowsko-virginowskie bez jakiejkolwiek możliwości krytyki dzia-
łań firm bez względu na szkody, które przynoszą ich działania, pod
warunkiem że nie działają one w  wyraźnie widocznej zmowie. Jed-
nocześnie wiemy, że to, co chicagowska szkoła neoliberalizmu prze-
ciwstawia państwu i określa mianem indywidualnego wyboru dostęp-
nego dla konsumentów działających na wolnym rynku, jest de facto
popieraniem wielkich korporacji.
W podejściu tym kryje się jeszcze jeden paradoks, ponieważ bę-
dąc głęboko sceptyczną wobec państwa, szkoła chicagowska przywią-
zuje bardzo dużą wagę do prawa. Zwolennicy szkoły chicagowskiej
przeprowadzają wyraźne rozróżnienie między prawem a  państwem.
Teoretycznie rozróżnienie to jest możliwe do utrzymania w krajach
anglosaskich mających system prawa precedensowego, w którym pra-
wo jest w  części tworzone w  drodze zmieniających się interpretacji
sądowych ułatwiających porozumienie między stronami sporu bez
odwoływania się do instytucji państwa. Częściowy sukces szkoły chi-
cagowskiej w amerykańskich, z czasem też w europejskich sądach, był
właśnie wynikiem przyjmowania przez poszczególnych sędziów róż-
nych poglądów w sprawach antytrustowych. Dokonało się to właści-
wie bez działania instytucji państwowych – poza tak mało istotnymi
kwestiami, jak nominowanie Borka i Posnera na ważne stanowiska sę-
dziowskie przez prezydenta Reagana.
Szkoła chicagowska twierdzi, że w  wielu przypadkach nawet
odwołanie się do sądu nie jest konieczne i że strony większości spo-
rów dotyczących praw własności są w  stanie rozwiązać swoje pro-
blemy przez przyjęcie podejścia ekonomicznego. Chęć jednej strony
do zapłacenia drugiej w zamian za zaprzestanie naruszeń jej własno-
ści bądź za prawo do dokonywania takich naruszeń dostarcza wyraź-
nej wskazówki, gdzie leży równowaga interesów stron i jakie rozwią-
zanie jest najbardziej efektywne. Co ciekawe, większość przykładów,
którymi posługuje się to ekonomiczne podejście do prawa konkuren-
cji, pochodzi z obszarów tradycyjnej produkcji przemysłowej lub rol-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 95

nictwa, nie zaś z sektorów charakterystycznych dla gospodarki końca


dwudziestego i początków dwudziestego pierwszego wieku. Najważ-
niejsza dla tego podejścia publikacja, artykuł Ronalda Coase’a z 1960
roku pod tytułem The Problem of Social Cost (co zaskakujące, tego sa-
mego Ronalda Coase’a, który wypracował w latach 30. współczesną
teorię przedsiębiorstwa) opiera się na hipotetycznym przykładzie ho-
dowcy bydła i rolnika. Hodowca pozwala swoim krowom, aby nisz-
czyły uprawy rolnika. Sytuacja taka była zawsze postrzegana jako wy-
magająca interwencji prawnej w celu ochrony upraw rolnika. Według
Coase’a  nie jest to najlepsze rozwiązanie. Jeśli rolnik ma zyskać na
tym, że hodowca zabierze swoje krowy z jego pola, w jego najlepszym
interesie jest zapłacić hodowcy za zrobienie tego. Jeśli kwota, którą
jest gotowy zapłacić, wystarczy do powstrzymania hodowcy przed
wypuszczaniem krów na pole rolnika, wówczas będzie to rozwiązanie
efektywne. Jeśli jednak hodowca uzna, że proponowana przez rolni-
ka kwota jest mniejsza niż to, co może on uzyskać, nadal wypuszcza-
jąc swoje krowy na pole rolnika, wówczas efektywnym rozwiązaniem
będzie wypuszczanie krów. Nie ma potrzeby prowadzenia abstrakcyj-
nej debaty nad uprawnieniami stron: cena, którą ludzie gotowi są za-
płacić, aby rozwiązać dany problem, nie abstrakcyjna idea sprawiedli-
wości, powinna określać wynik spraw sądowych, ponieważ tylko takie
rozwiązanie zapewnia efektywne wykorzystanie zasobów.
Mimo wszystko istnieje tu pewna przestrzeń na debatę etyczną:
czy miałoby to znaczenie, gdyby system prawa całkowicie porzucił ideę
sprawiedliwości? My jednak skupimy się na innym problemie. Szko-
ła chicagowska przewiduje istnienie ograniczonej liczby konkretnie
określonych jednostek (osób lub firm), które mogą być zaangażowane
w dochodzenie do porozumienia. Jest bowiem dużo trudniej osiągnąć
tego typu porozumienia, gdy korzyści bądź straty płynące z efektów
zewnętrznych dotyczą dużej liczby jednostek, jak to dzieje się współ-
cześnie w przypadkach katastrof ekologicznych, zwłaszcza tam, gdzie
jednostki, które zostały dotknięte skutkami katastrofy, mają poważne
problemy w przezwyciężeniu przeszkód stojących na drodze podjęcia
działań grupowych i nie mogą być traktowane jak jedna grupa dla ce-
lów pozwu zbiorowego.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
96 ◆ Rozdział 3

Autorzy reprezentujący szkołę chicagowską są świadomi proble-


mów, które mogą wyniknąć z  łączenia się korporacji w  kartele czy
z lobbingu politycznego. Mimo że zrobili dużo, aby uzasadnić władzę
i dominującą pozycję wielkich korporacji względem klientów i mniej-
szych przedsiębiorstw, dołączyli w końcu do heterogenicznego poro-
zumienia socjaldemokratów i neoklasycznych ekonomistów sprzeci-
wiającego się przekształcaniu się wpływu ekonomicznego we władzę
polityczną – aczkolwiek jak podkreśla Bork (1993), małe firmy także
porozumiewają się w celu prowadzenia lobbingu politycznego. Bork
odłączył się od typowego w Stanach Zjednoczonych wspierania jurys-
dykcji na poziomie lokalnym, ponieważ uważa on, że lokalne legisla-
tury są bardziej podatne na presję lobbystów.
Jako kontrargument wobec stanowiska Borka może służyć to, że
istnieje większe prawdopodobieństwo, iż małe przedsiębiorstwa –
z wyjątkiem tych, które tworzą lokalne monopole – będą konkurowa-
ły w warunkach czystego rynku, gdzie marża zysku byłaby zbyt niska,
aby można było sobie pozwolić na finansowanie działalności lobbin-
gowej w warunkach amerykańskiego systemu politycznego. Małe fir-
my są także podatne na problem zbiorowego działania. Załóżmy, że
każda z  wielu jednostek (ludzi lub firm) działa w  określonym celu,
którego realizacja przynosi korzyść wszystkim jednostkom bez wzglę-
du na to, czy działają one wspólnie, czy nie. Nie jest w interesie racjo-
nalnie działającego gracza, aby przyłączyć się do realizacji tego celu,
zwłaszcza, gdy graczem tym jest firma funkcjonująca na wysoce kon-
kurencyjnym rynku, ponieważ zrobienie tego, w czasie, gdy inni gra-
cze nie przyłączają się do realizacji tego celu, wiązałoby się z poniesie-
niem kosztów, których inni gracze by nie ponieśli mimo tego, że też
skorzystaliby na realizacji tego celu. Jeśli jacyś „frajerzy” przyłączają
się do tego przedsięwzięcia, ci, którzy się nie przyłączają, oszczędza-
ją na dodatkowych kosztach i jednocześnie odnoszą korzyści płynące
z realizacji celu przedsięwzięcia.
Wielkie korporacje, które zawierają milczące porozumienia
w  celu ograniczenia konkurencji i  posiadają możliwości sprawdza-
nia tego, co robią konkurenci, znajdują się w zupełnie innym położe-
niu. Nie są małymi graczami zamkniętymi w paradoksach zbiorowe-
go działania. Ich wkład może wiele zmienić i stać je na ograniczenie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 97

własnych zysków. Paradoksalnie, ryzyko połączenia wpływu ekono-


micznego z  władzą polityczną przez użycie lobbingu politycznego
w  celu uzyskania decyzji przychylnych danej korporacji czy branży
jest znacznie większe w chicagowskiej gospodarce niż w warunkach
doskonałej konkurencji. Szkoła chicagowska ma jednak odpowiedź
na ten zarzut. Im większy udział państwa w  gospodarce, tym więk-
szy zakres spraw, w których władza korporacji może być wykorzysta-
na politycznie. A zatem ograniczmy gospodarczą rolę państwa, a pro-
blem ten zostanie również ograniczony. Po raz kolejny widzimy, jak
chicagowscy ekonomiści odwołują się do działań politycznych, aby
rozwiązać problemy dystrybucji oraz inne kwestie wykraczające poza
obszar maksymalizacji zysków, aby następnie stwierdzić, że rząd nie
powinien mieszać się w te sprawy.
Firmy, które korzystają na permisywnym podejściu do oligopoli,
same nie są zobowiązane do ścisłego przestrzegania zasad doktryny
neoliberalnej, z której czerpią korzyści. Nie istnieje absolutnie żaden
dowód na to, że korporacyjni giganci w Stanach Zjednoczonych uwa-
żają, że powinni powstrzymywać się od lobbowania, ponieważ byłoby
to łączeniem polityki i gospodarki. Amato w przywoływanym wyżej
studium zauważył, że amerykańska administracja stała się szczególnie
podatna na koncepcje chicagowskiej szkoły ekonomii i jej tolerancję
dla oligopoli dokładnie w momencie, gdy import z Niemiec i Japonii
zaczął w latach 70. szkodzić amerykańskiemu przemysłowi i lobbyści
wielkiego biznesu promowali tezę, że zwiększenie rozmiarów korpo-
racji pomoże poradzić sobie z tą zagraniczną konkurencją.
Robert Reich, znany amerykański komentator ekonomiczny
i były sekretarz Departamentu Pracy w administracji Clintona, opisał
amerykański system lobbingu w swej książce Supercapitalism (2008).
Przypisuje on sukcesowi lobbingu we współczesnej Ameryce takie ne-
gatywne skutki jak wzrastającą nierówność ekonomiczną, niepewność
zatrudnienia i korupcyjne zachowania korporacji. Jednym z przykła-
dów na taki obrót sprawy są skandale w  gospodarce amerykańskiej
w końcu lat 90. związane z Enronem, WorldComem i innymi firma-
mi. Przykłady te nie dotyczą marginesów gospodarki kapitalistycznej,
ale samego jej serca. Enron, teksańska firma naftowa, która wspięła
się na pozycję siódmej największej firmy w Stanach Zjednoczonych,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
98 ◆ Rozdział 3

przekazała miliony dolarów na kampanię wyborczą prezydenta


George’a W. Busha. W momencie swego upadku w 2001 roku Enron
był zadłużony na 64 miliardy dolarów – rekord wszech czasów pobity
już następnego roku przez upadek WorldComu. Konta obu korpora-
cji były audytowane przez Arthura Andersena, jedną z pięciu najwięk-
szych firm audytowych na świecie, do czasu aż sam Arthur Andersen
upadł w wyniku zamieszania w sprawy Enronu i WorldComu. (Inte-
resującą analizę tego przypadku zobacz w Froud et al. 2004).
Lobbing korporacyjny zapewnił podłoże dla tych skandali. Lob-
byści działając w imię wolnego rynku, przekonali Kongres do uchwa-
lenia ustawy pozwalającej firmom zatrudnionym przez korporacje do
audytowania kont korporacyjnych także na sprzedawanie jej usług
księgowych i konsultacyjnych. Wcześniej praktyki takie były nielegal-
ne ze względu na niebezpieczeństwo, że firmy audytowe miałyby mo-
tywację do ukrywania nieprawidłowości na kontach korporacji, aby
nie stracić lukratywnych kontraktów konsultacyjnych. Dokładnie to
stało się po uchwaleniu nowego prawa przez Kongres: Enron wykazy-
wał duże nieprawidłowości na swych kontach, zaś pracownicy Arthu-
ra Andersena, którzy prowadzili audyt i odkryli te nieprawidłowości,
zostali uciszeni przez zarząd Arthura Andersena, któremu zależało na
utrzymaniu ważnych kontraktów na udzielanie konsultacji Enrono-
wi. Dzięki amerykańskiemu pluralizmowi skandal ten nie mógł być
długo ukrywany i gdy sprawa trafiła do sądu, kilku członków ścisłego
kierownictwa firmy znalazło się w więzieniu.
Bardziej aktualnym przykładem jest wyjątkowa kampania lobbin-
gowa rozpętana przez amerykański przemysł farmaceutyczny prze-
ciwko projektom reformy służby zdrowia promowanym przez admi-
nistrację Obamy. Jak doniosła prasa (konkretnie brytyjski „Guardian”
w  numerze z  1 października 2009 roku), amerykańskie firmy ubez-
pieczeniowe działające w sektorze ubezpieczeń zdrowotnych, szpita-
le oraz korporacje farmaceutyczne zaangażowały sześciu lobbystów na
jednego członka Kongresu i wydały 380 milionów dolarów na kam-
panię przeciw reformie Obamy. Kampania ta polegała głównie na za-
silaniu funduszy wyborczych osób zasiadających w Kongresie. I cho-
ciaż ostatecznie reforma opieki zdrowotnej została przeprowadzona,
to jej treść w wielu istotnych miejscach uległa zmianie w wyniku dzia-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 99

łań lobbingowych. Jedną z takich zmian było zastąpienie oryginalne-


go pomysłu stworzenia ogólnonarodowego ubezpieczenia zdrowot-
nego na wzór ubezpieczeń istniejących w większości krajów Europy
przez zobowiązanie obywateli do zakupu prywatnego ubezpieczenia
zdrowotnego, które w przypadku osób o niskich dochodach dotowa-
ne jest przez państwo. Zapewniło to prywatnym firmom ubezpiecze-
niowym przymusowych klientów, częściowo dotowanych z budżetu
państwa. O  problemach wynikających z  tego rozwiązania powiemy
szerzej w następnym rozdziale.
Podobne kwoty są wydawane przez sektor finansowy na osłabie-
nie prób re-regulacji tego sektora przez administrację Obamy po tym,
jak nieuregulowane działania sektora finansowego wywołały świato-
wy kryzys finansowy.
W  2010 roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) do-
niósł, że w  okresie poprzedniego czteroletniego cyklu wyborczego
amerykańskie firmy wydały 4,2 miliarda dolarów na działalność lob-
bingową, szczególnie zaś wyróżniły się na tym tle firmy prowadzące
operacje finansowe wysokiego ryzyka (IMF 2010). Były główny eko-
nomista IMF Simon Johnson twierdzi (2009), że sektor finansowy
przejął kontrolę nad rządem Stanów Zjednoczonych, tworząc sytu-
ację polityczną występującą normalnie jedynie w  krajach Trzeciego
Świata.
Nie tylko Stany Zjednoczone są podatne na lobbing korpora-
cyjny. W  lipcu 2010 roku Parlament Europejski decydował między
dwoma sposobami etykietowania produktów spożywczych, których
celem miało być informowanie konsumentów o zagrożeniach zdro-
wotnych związanych z  poszczególnymi składnikami żywności. Jed-
nym z pomysłów było stosowanie etykietek z widocznymi kolorami
kodującymi niebezpieczne składniki produktów spożywczych. Dru-
gim – drukowana małą czcionką lista składników. Mimo preferowa-
nia przez firmy kolorowej grafiki tam, gdzie chodzi o eksponowanie
własnego logo i reklamę produktów, jedenastu głównych producen-
tów produktów spożywczych i  napojów lobbowało za wprowadze-
niem czarno-białego nadruku małą czcionką. Jeden z reprezentantów
organizacji konsumenckich, który lobbował za kodowaniem kolo-
rami, powiedział w rozmowie z „Independent” (7 lipca 2010 roku),

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
100 ◆ Rozdział 3

że korporacyjni lobbyści byli liczniejsi niż reprezentanci organizacji


konsumenckich w  proporcji stu do jednego. Parlament zagłosował
tak, jak chcieli korporacyjni lobbyści.
Zdaniem Amato głównym dylematem polityki antytrustowej jest
wybór między władzą prywatną a publiczną: czy ryzykujemy wzmoc-
nienie państwa, aby poskromić władzę prywatnych korporacji, czy też
jesteśmy gotowi tolerować tę prywatną władzę, aby uniknąć wzmac-
niania państwa i wyposażania go w dodatkowe kompetencje? Szko-
ła chicagowska werbalnie opowiada się za drugim rozwiązaniem, jak-
kolwiek de facto robi coś zupełnie innego. Przez sprzyjanie wzrostowi
wielkich korporacji, przymyka ona oko na tworzący się związek pry-
watnej i państwowej władzy. Co prawda władza ta nie jest używana
w totalitarny sposób, jak w przypadku państw faszystowskich i komu-
nistycznych, ale służy ona do dalszego wzmacniania i ochrony intere-
sów wielkich korporacji.
Większość oryginalnego ekstremizmu antytrustowej doktryny
szkoły chicagowskiej nie wytrzymała próby czasu (Cucinotta et al.
2002). W szczególności jej niedocenianie efektów sieciowych w szyb-
ko rozwijającej się, zaawansowanej technologicznie gospodarce oraz
jej akceptacja dla sposobu, w jaki małe grupy dominujących korpora-
cji działają przeciw konkurencyjności rynku, nie pozostawiając w do-
kumentach żadnych śladów zmowy, doprowadziły do znaczącego
odejścia od jej ideałów w obszarze amerykańskiego prawa oraz spowo-
dowały, że prawo europejskie tylko w ograniczonym zakresie powie-
liło amerykańskie rozwiązania. W 2002 roku Richard Schmalensee,
związany z akademią prawnik, który pomógł Microsoftowi w jego ba-
taliach sądowych z  urzędami antytrustowymi, narzekał – tak samo
jak Bork dwadzieścia lat wcześniej – że prawo antytrustowe uniemoż-
liwiło wiodącym firmom wzmocnienie ich przewagi nad konkurenta-
mi przez wypchnięcie ich z rynku, czego wynikiem było zmniejszenie
efektywności. Źródło problemów prawnych Microsoftu widział on
w tym, że koncern nie przeznaczył odpowiednich środków na dzia-
łalność lobbingową – koncern zastosował się do jego rad w później-
szym okresie.
Trwająca walka sądowa z trustami i fakt wymuszania na korpo-
racjach, aby porzuciły swoją monopolistyczną pozycję i  otworzyły

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacyjne przejęcie rynku ◆ 101

mniejszym konkurentom dostęp do swoich platform, jest świadec-


twem siły instytucji publicznych i poczucia interesu publicznego po
obu stronach Atlantyku. Jednak wciąż istnieją trzy główne problemy
związane z ideami szkoły chicagowskiej. Po pierwsze, paternalistycz-
nie określany dobrobyt konsumenta, który zastąpił wybór konsumen-
ta oraz towarzysząca mu kolektywistyczna doktryna głosząca, że je-
śli bogactwo zostało wytworzone w którymś miejscu systemu, nie ma
znaczenia, kto cieszy się tym bogactwem, są nadal kluczowe dla spo-
sobu, w jaki prawo konkurencji postrzega fuzje i przejęcia. Pojęcia te
pozostały dziedzictwem neoliberalizmu, bez względu na to, jak przy-
chylna ideałom wolnego wyboru jest neoliberalna retoryka.
Po drugie, jakiekolwiek są wady teorii chicagowskiej rozumia-
nej jako zbiór zasad ekonomicznych w porównaniu do teorii czystego
rynku, faktem jest, że w części powstała ona jako próba naprawy bra-
ków poprzedniej ortodoksji, przede wszystkim jej oderwania od rze-
czywistości. W latach 70. amerykańskie prawo antytrustowe w swych
próbach niedopuszczenia do zdominowania rynku przez wielkie kor-
poracje, zaczęło narzucać niemożliwe do spełnienia i  niepraktyczne
ograniczenia na fuzje i przejęcia. Bez względu na to, czy będziemy in-
terpretować te próby obrony małych firm i wyboru konsumenta jako
wyraz nostalgii za małomiasteczkową Ameryką czy też (jak chciał
tego Bork) jako próbę stworzenia państwa socjalistycznego, były one
przykładem donkiszoterii. To samo dotyczy zresztą podobnych aspi-
racji ordoliberalizmu. Pozytywnym osiągnięciem szkoły chicagow-
skiej w zakresie działań antytrustowych było przekonanie sądów oraz
ekspertów prawnych i ekonomicznych, aby poważnie wzięli pod uwa-
gę koszty alternatywne prób utrzymania neoklasycznego ideału go-
spodarki zdominowanej przez dużą liczbę małych i średnich przed-
siębiorstw. Podtrzymywanie tego ideału wygenerowałoby bowiem
koszty zarówno w sensie ograniczenia efektywności, jak i zwiększenia
interwencjonizmu państwowego. Można jednak było zwrócić uwagę
na te problemy, posługując się wyłącznie sprawdzonym pojęciem eko-
nomicznym: pojęciem kosztu alternatywnego. Redefiniowanie ich
za pomocą wypaczonego pojęcia „dobrobytu konsumenta” było na-
tomiast jedynie populistyczną retoryką, która zdradziła polityczną,
a nie czysto ekonomiczną czy prawną motywację jego autorów.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
102 ◆ Rozdział 3

W końcu szkoła chicagowska ze wszystkimi jej innowacjami po-


jęciowymi nie zrobiła nic, aby rozwiązać główny problem przekształ-
cania się władzy ekonomicznej na polityczną i vice versa. Stało się tak
dlatego, ponieważ jest niezwykle trudno utrzymać w  praktyce roz-
dział tych sfer, chcąc jednocześnie zachować ich wzajemną zależność,
której wymaga liberalny kapitalizm. Gospodarka zdominowana przez
wielkie korporacje czyni to zadanie jeszcze trudniejszym, ponieważ
sprzyja ona ogromnej koncentracji bogactwa. Firmy nie tylko mogą
przekładać to bogactwo na wpływ polityczny, ale także mogą użyć
swych zasobów strategicznych wynikających z ich rozmiaru i hierar-
chii organizacyjnej, aby realizować cele polityczne i stać się aktorami
politycznymi. Spojrzenie na firmę jako na organizację, a nie jedynie
sieć kontraktów, umożliwia dostrzeżenie implikacji, jakie ta sytuacja
niesie dla teorii politycznej.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd zi a ł 4
Prywatne firmy i publiczne biznesy

Poprzedni rozdział był poświęcony rozróżnieniu między rynkiem


a wielkimi korporacjami oraz tendencji neoliberalizmu do przypisy-
wania korporacjom tych atrybutów rynku, których w istocie nie moż-
na do nich odnieść. Spotkamy się z  tym rozróżnieniem ponownie
przy okazji rozważań nad występującym w ostatnich latach procesem
polegającym na tym, że państwa pod wpływem idei neoliberalnych
zaczęły przenosić swoje działania do sektora prywatnego, a w niektó-
rych wypadkach zupełnie je tam delegować. Często oznaczało to jed-
nak ostateczne przejęcie tych działań przez korporacje i pozwoliło na
stworzenie upolitycznionych firm gigantów – co z kolei było dokład-
nym przeciwieństwem intencji przyświecających ekonomii liberalnej.
W  większej części konwencjonalna debata wokół zalet wolne-
go rynku i  interwencjonizmu państwowego nawiązuje do ułomno-
ści rynku dyskutowanych w rozdziale 2 oraz sposobów zaradzania im
poszukiwanych przez rządy w różnych okresach historycznych. Na-
stępnie, począwszy od lat 70., te sposoby stały się przedmiotem neo-
liberalnej krytyki jako „ułomności rządu”. W rozdziale 3 zostaliśmy
wyprowadzeni z błędu prostej opozycji rynku i państwa, dzięki cze-
mu teraz jesteśmy już gotowi, aby przyjrzeć się także niepowodze-
niom rządu.
W  pierwszej kolumnie tabeli 2 zostały powtórzone ułomności
rynku dyskutowane w rozdziale 2. Druga kolumna wylicza standar-
dowe odpowiedzi państw demokratycznych na te ułomności. Ostat-
nia kolumna prezentuje ułomności tych odpowiedzi zidentyfikowane
przez neoliberalną krytykę, co z kolei doprowadziło do wypracowania
neoliberalnego programu nowego zarządzania publicznego, urynko-
wienia i prywatyzacji.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
104 ◆ Rozdział 4

Po pierwsze, państwo starało się poradzić sobie z  negatywnymi


efektami zewnętrznymi przez narzucenie regulacji (takich jak prawna
kontrola zanieczyszczeń), które zmuszały firmy do rozwiązania pro-
blemu efektów zewnętrznych pod groźbą kar finansowych i  innych
sankcji. Neoliberałowie wskazują na koszty, jakie dla działalności go-
spodarczej generują te regulacje. Ich obiekcje dotyczą tego, o  czym
dyskutowaliśmy już powyżej, mianowicie, że koszty działalności go-
spodarczej powodującej efekty zewnętrzne również muszą być bra-
ne pod uwagę jako straty z  punktu widzenia ogólnego dobrobytu.
Neoliberałowie wskazują również, że regulacje ograniczają innowa-
cyjność, ponieważ nowe produkty i sposoby działania muszą podle-
gać inspekcjom i ocenom. Mogą oni również przyłączyć się do lewico-
wych krytyków regulacji i posłużyć się argumentem pomyślanym jako
wymierzony w  przeciwnym kierunku: oficjalne regulacje są powol-
ne i formalistyczne i nigdy nie nadążają za innowacjami rynkowymi,
co z kolei oznacza, że nie są one z definicji zdolne do radzenia sobie
z szybko powstającymi nowymi kosztami zewnętrznymi. Są one rów-
nież podatne na „przechwycenie” przez firmy, których działalność ma
podlegać regulacji. Często bowiem jest tak, że jedyna dostępna wiedza
na temat danego obszaru działania, to wiedza posiadana przez firmę,
której działalność ma podlegać regulacji. Oznacza to, że rząd jest za-
leżny od regulowanej przez niego firmy co do tego, w jaki sposób po-
winna być ona regulowana, co oczywiście musi prowadzić do osłabie-
nia siły regulacji. Mamy tu do czynienia z kolejnym przykładem tego,
jak trudno jest rozdzielić władzę polityczną i ekonomiczną.
Po drugie, państwo radziło sobie z  problemami dóbr publicz-
nych, merytorycznych i takich, które nie mają ceny, a także z proble-
mem kosztów transakcji przez dostarczanie tych dóbr bezpośrednio
do odbiorców w ramach służby publicznej, finansując je nie za pomo-
cą mechanizmu cenowego, lecz fiskalnego. W ten sposób proces ich
dostarczania (ale nie produkcji) został wyprowadzony z obszaru wol-
nego rynku. Tłumaczy to istnienie publicznej służby zdrowia, eduka-
cji, otwartego dostępu do dóbr kultury czy bezpłatnej infrastruktury
drogowej. Do czasu pojawienia się współczesnej mody na prywaty-
zację, państwa radziły sobie w  podobny sposób także z  poważnymi
problemami barier wejścia na rynek. Jak zauważyliśmy, dotyczyło to

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Tabela 2. Ułomności rynku, rozwiązania rządowe i ich ułomności

Ułomności rządowych
Standardowe rozwiązań identyfikowane
Ułomności rynku
rozwiązania rządowe przez krytykę
neoliberalną
1. Niezdolność rynku do Regulacje zmuszające fir- Regulacje poważnie ob-
radzenia sobie z efektami my do wzięcia pod uwagę ciążające rynek; formali-
zewnętrznymi. kosztów zewnętrznych styczny charakter i wolne
(na przykład standardy tempo dostosowywania
kontroli zanieczyszczeń) się do nowych proble-
mów; przechwycenie
regulacji.
2. Problem dóbr publicz- Bezpośrednie świadczenia Niechciane usługi; brak
nych i merytorycznych. rządowe finansowane wrażliwości na potrzeby
3. Istnienie „dóbr, które z podatków (na przykład klientów; dominacja
nie mają ceny”. edukacja, ochrona zdro- interesów producentów;
4. Koszty transakcyjne wia). wysokie podatki; nie-
związane z wymianą dóbr. adekwatna efektywność
kosztowa.
5. Istnienie znacznych, Bezpośrednie świadczenia
praktycznie niemożli- państwowe w obszarach,
wych do usunięcia barier gdzie konkurencja rynko-
wejścia w wielu sektorach wa nie może być zagwa-
rynku. rantowana (na przykład
usługi komunalne).
6. Zwiększające się nie- Opodatkowanie w celu Jak wyżej; także świad-
równości w bogactwie redystrybucji dochodu; czenie usług publicznych
i władzy w wyniku trwa- bezpłatny lub subsydio- przedmiotem lobbingu
łych barier wejścia na wany dostęp do dóbr ze strony uprzywilejowa-
rynek. i usług w obszarach, gdzie nych graczy w obszarze
nierówności są nie do istniejących nierówności.
zaakceptowania (na przy-
kład edukacja, ochrona
zdrowia, transport, opie-
ka społeczna).

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
106 ◆ Rozdział 4

Tabela 2. Ułomności rynku, rozwiązania rządowe i ich ułomności (ciąg dalszy)

Ułomności rządowych
Standardowe rozwiązań identyfikowane
Ułomności rynku
rozwiązania rządowe przez krytykę
neoliberalną
7. Nierówność i duże Decyzje dotyczące świad- Jak wyżej; także nadmier-
praktyczne przeszkody czenia usług podejmowa- na centralizacja i odizo-
w dostępie do informacji. ne przez dobrze poinfor- lowanie.
mowaną elitę polityczną
na poziomie centralnym.
8. Istnienie potężnych Zasady postępowania Brak przedsiębiorczości
interesów wytworzonych służby publicznej podkre- elit polityczno-admini-
przez nierówności wy- ślają rozdział gospodarki stracyjnych.
nikające z 5 i 6 generuje i polityki.
pojawianie się podmio-
tów mających wpływ na
proces polityczny.

szczególnie naturalnych monopoli, gdzie fizyczne bądź techniczne


wymogi związane z dostarczaniem danego dobra czy usługi były prak-
tycznie niemożliwe do spełnienia dla konkurencji.
Powyższe działania państwa mają zdaniem neoliberałów dwa róż-
ne rodzaje wad. Po pierwsze, ponieważ świadczenie dóbr i usług zale-
ży od polityków i urzędników państwowych, to jest bardziej prawdo-
podobne, że będą oni realizować preferencje ich producentów, a nie
konsumentów i  że będą opieszali w  reagowaniu na niezadowolenie
klientów. Tak więc urzędy świadczące te usługi będą miały godziny
otwarcia, które odpowiadają pracownikom, a  nie klientom, szkoły
będą uczyły tego, czego lubią nauczać nauczyciele, nie zaś tego, cze-
go oczekują rodzice itd. Z drugiej strony istnieje z kolei ryzyko nad-
podaży usług. Ponieważ usługi te służą interesom producentów i są fi-
nansowane nie za pośrednictwem mechanizmu cenowego, lecz przez
przymusowy aparat fiskalny, służba publiczna będzie świadczyła usłu-
gi, których celem jest utrzymanie zatrudnienia w sektorze, a nie speł-
nianie potrzeb konsumentów. Istnieje też duże prawdopodobieństwo,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 107

że świadczenia te będą nieefektywne, ponieważ nie reagują one na


żadne bodźce ze strony zmian efektywności kosztowej i nie podlega-
ją presji ograniczania nieefektywnego personelu. Co więcej, jeśli oby-
watele finansują te usługi ze swoich podatków, z konieczności zmienia
się ich sposób konsumpcji tych usług, z tego, w którym kupowaliby
to, czego potrzebują, na konsumowanie również tego, czego normal-
nie by nie zakupili – co w efekcie zmniejsza poziom ich dobrobytu. Je-
śli ograniczenie mojego obciążenia podatkowego w drodze zmniejsze-
nia wydatków na publiczną służbę zdrowia prowadzi do zwiększenia
moich wydatków na papierosy a nie na ochronę zdrowia, to oznacza
to, że moja wolność wyboru, a zatem i mój dobrobyt, powiększyły się.
Po trzecie, państwa próbowały ograniczyć nierówności wynikłe
z ułomności rynku za pomocą dwojakiej strategii. Przede wszystkim
posłużyły się rozwiązaniami dyskutowanymi przez nas powyżej, a po-
legającymi na świadczeniu pewnych kluczowych usług za darmo lub
na ich znacznym dotowaniu na etapie konsumpcji, co redukowało po-
trzebę ich zakupu na rynku, gdzie dostęp do nich byłby uzależnio-
ny od możliwości finansowych konsumentów. Poza tym zorganizo-
wały one system podatkowy w taki sposób, aby bogatsi ludzie płacili
wyższe podatki. Neoliberałowie podnoszą tu standardowe obiekcje
wobec bezpośrednich świadczeń państwowych, ale dodają także zu-
pełnie inny argument przeciwko tego typu rozwiązaniom. Ponieważ
rządy są obiektem działań lobbingowych i  ponieważ bogatsi mają
większe możliwości skutecznego lobbowania niż biedni, to dystry-
bucja dóbr i usług dostarczanych bezpośrednio przez państwo będzie
charakteryzowała się taką samą preferencją dla bogatych, jak dystry-
bucja rynkowa. Wskazują oni na przykłady tego, jak szkoły państwo-
we w bogatych dzielnicach reprezentują zazwyczaj wyższy poziom na-
uczania niż w biednych obszarach i jak silnie dotowane szkolnictwo
wyższe służy głównie dzieciom bogatych rodziców. Argumentując
z kolei w inny sposób, podnoszą oni tradycyjne obiekcje wobec pro-
gresywnego opodatkowania jako kary wymierzanej osobom przedsię-
biorczym, które tworzą bogactwo.
Po czwarte, klasyczna odpowiedź administracji publicznej na
ułomności rynku w zakresie dostępu do informacji to przeniesienie
odpowiedzialności za zarządzanie informacją na barki elity profesjo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
108 ◆ Rozdział 4

nalistów, których zadanie polega na świadczeniu usług i monitorowa-


niu ich jakości. Wówczas troska o  zapewnienie odpowiedniego wy-
kształcenia dzieciom, właściwej opieki medycznej chorym czy straży
pożarnej, która najlepiej walczy z pożarami, przestaje być problemem
zwykłych ludzi, a staje się zadaniem właściwie poinformowanych elit
państwowych. W realizacji tych świadczeń państwo korzysta ze swej
uprzywilejowanej pozycji, która zapewnia dostęp do możliwie najlep-
szych informacji będących zdecydowanie poza zasięgiem zwykłych
obywateli. Neoliberałowie wysuwają przeciw temu rozwiązaniu swe
tradycyjne obiekcje, wskazując, że bezpośrednie świadczenia państwo-
we prowadzą do centralizacji, arogancji i odizolowania elit od społe-
czeństwa oraz wiary w to, że wiedzą one lepiej, czego chcą obywatele.
W końcu kłopoty państwa w radzeniu sobie z problemami wy-
nikającymi z łączenia polityki z gospodarką potęguje ta działalność
rządu, która stara się naprawić ułomności rynku i sama narusza w ten
sposób rozdział państwa i  gospodarki. Aby przeciwdziałać tej sytu-
acji, państwa ustanowiły obowiązujące służbę publiczną zasady postę-
powania, które regulują relacje między politykami czy urzędnikami
państwowymi a ludźmi biznesu. Wręczanie i przyjmowanie prezen-
tów jest albo zakazane, albo ściśle monitorowane, forma prowadzenia
rozmów jest dokładnie określona, możliwości przechodzenia urzęd-
ników publicznych do pracy w sektorze prywatnym są ograniczone,
zwłaszcza, gdy wcześniej zajmowali się oni branżą, w której poszuku-
ją zatrudnienia.
Tego typu reguły były znakiem rozpoznawczym dziewiętna-
stowiecznego liberalizmu, a  w  jeszcze większym stopniu dwudzie-
stowiecznej socjaldemokracji, która była bardzo podejrzliwa co do
wzajemnego uwikłania biznesu i  polityki. Pragnienie liberałów, aby
ochronić rynek przed polityką oraz pragnienie socjaldemokratów,
aby ochronić politykę przed biznesem, doprowadziły do niezwykłego
aliansu. Neoliberalizm końca dwudziestego i  początku dwudzieste-
go pierwszego wieku odchodzi od tego konsensusu, ponieważ kryty-
kuje rozdział gospodarki i polityki za ustanowienie klasy politycznej
i urzędniczej, która odizolowała się od biznesu i utraciła zdolność my-
ślenia w kategoriach bodźców rynkowych, co doprowadziło do spad-
ku jej efektywności i innowacyjności.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 109

Nie mamy tutaj miejsca, aby szczegółowo przeanalizować każdą


z tych form działalności rządowej ani żeby zbadać zasadność neolibe-
ralnej krytyki. Nasze studium skupia się na samym neoliberalizmie.
Musimy więc przenieść nasze spojrzenie na sposób, w jaki neolibera-
lizm wypracował swoje odpowiedzi na zidentyfikowane niepowodze-
nia służby publicznej oraz na problemy wynikające z tych odpowie-
dzi. Wskazane w tabeli 2 ułomności rządu mogą być sprowadzone do
trzech głównych kwestii: niewrażliwości na potrzeby konsumentów,
świadczenia niepotrzebnych usług, nieumiejętności sektora publicz-
nego do wykorzystania wypracowanych przez firmy prywatne me-
tod zwiększania efektywności i poprawy sposobu dostarczania usług.
Tabela 3 najpierw zestawia je z proponowanymi rozwiązaniami, któ-
re tworzą neoliberalny program reform, następnie zaś z problemami,
które wynikają z tego programu.
„Niewrażliwość na potrzeby użytkowników usług publicznych”
wyraża neoliberalne przekonanie, że usługi publiczne są zdomino-
wane przez interesy producentów, ponieważ polityka rządu jest two-
rzona przez urzędników i ekspertów, którzy świadczą tylko te usłu-
gi, które jest im wygodnie świadczyć – co niekoniecznie pokrywa
się z  potrzebami konsumentów. Służba publiczna jest odizolowa-
na od społeczeństwa i scentralizowana, szczególnie w takich krajach,
jak Francja czy Zjednoczone Królestwo, gdzie samorząd lokalny jest
słaby i większość władzy spoczywa w rękach ministrów. Świadczenia
publiczne mają de facto charakter monopolu zapewniającego produ-
centom szczególną władzę. Krytyka neoliberalna – konkretnie zaś
dyskutowana w  poprzednim rozdziale szkoła wyboru publicznego
z Uniwersytetu Virginii – wskazuje, że praktycznie każda działalność
ekonomiczna byłaby prowadzona efektywniej przez firmy maksyma-
lizujące swe zyski, których oczywistą motywacją jest zaspakajanie po-
trzeb konsumentów, niż przez sektor publiczny, którego motywacją
jest zapewnienie spokojnego życia urzędnikom oraz powiększanie
sektora publicznego.
Dyskusja ta zakłada oczywiście, że społeczeństwo potrzebuje
usług, o których tu mówimy, a  jedynie poszukuje ich większego wy-
boru i lepszej jakości. Kolejny argument za urynkowieniem jest jed-
nak przeciwieństwem tego założenia i  zawiera się on w  określeniu:

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Tabela 3. Strategie urynkowienia jako odpowiedź na ułomności sektora publicznego
oraz wynikające z nich problemy

Strategie urynkowienia
Ułomności
jako odpowiedzi na
sektora Problemy urynkowienia
ułomności sektora
publicznego
publicznego
I. Niewraż- 1. Prywatyzacja, regulacje Zakres urynkowienia jest często
liwość na w obszarze niedoskonałej ograniczony możliwościami tech-
potrzeby konkurencji. nicznymi; regulacja jest działalno-
konsumentów; 2. Animacja rynku we- ścią publiczną.
dominacja wnątrz sektora publicz- Ułomności rynku; problem nieade-
interesów nego, wybór konsumenta kwatnych informacji, rozwiązany
producentów; określany przez monitoro- przez odgórną kontrolę wyników.
centralizacja wanie wyników. Ograniczone użycie mechanizmu
i izolacja. 3. Konkurencja prywat- cenowego; władze centralne nadal
nych i publicznych podwy- kontrolują ceny; mała liczba kontra-
konawców i świadczenio- hentów; utrata odpowiedzialności
dawców wewnątrz systemu w wyniku istnienia łańcuchów kon-
finansowanego ze środków trahentów; długie kontrakty ogra-
publicznych. niczają działanie rynku; pojawianie
się firm mających wpływ na proces
polityczny.
II. Niepo- 4. Rynki wewnętrzne. Ograniczone użycie mechanizmu
trzebne usługi; cenowego.
nieadekwatna
efektywność
kosztowa; wy-
sokie podatki.
III. Brak 5. Zastosowanie standar- Ograniczenia związane z nieade-
związku służby dów rynkowych w admi- kwatnością standardów wolnorynko-
publicznej nistracji. wych w administracji publicznej.
z biznesem. 6. Uczenie się i wspieranie Pojawianie się firm mających wpływ
interakcji z sektorem pry- na proces polityczny, po raz kolejny
watnym. ułomność rynku związana z nieade-
kwatnymi barierami między polity-
ką a gospodarką.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 111

„Niepotrzebne usługi”. Jak zauważyliśmy powyżej, neoliberałowie


uważają, że usługi publiczne są dostarczane w „nadmiarze”, ponieważ
są one finansowane z podatków, a o ich świadczeniu decydują interesy
producentów. System zorientowany bardziej na potrzeby konsumen-
tów mógłby zatem wiązać się nie tyle z wyższą, co z niższą jakością
tych usług. Kilka istniejących strategii poprawy jakości usług publicz-
nych mogłoby bowiem równie dobrze prowadzić do pogorszenia ich
jakości.
Na przykład prywatny podwykonawca może wygrać przetarg na
dostarczanie danej usługi na podstawie przedstawienia najtańszej pro-
pozycji oraz argumentacji, że społeczeństwo zaakceptuje obniżony
standard tej usługi – publiczny zleceniodawca może ulec tej argumen-
tacji. Rządy mogą z kolei przez eksperymentowanie z różnego rodza-
ju usługami odkryć, gdzie niższy standard jest społecznie akceptowal-
ny, a gdzie prowadzi on do protestów. W przypadku niezadowolenia
społecznego dane rozwiązanie można natychmiast porzucić. Podej-
ście to może także bardzo dobrze identyfikować te elementy świad-
czeń publicznych, które są niczym innym, jak marnotrawstwem za-
sobów, ponieważ nikt ich nie potrzebuje. Istnieje jednak także druga
strona medalu. Na przykład państwowe linie lotnicze mogą w  celu
zmniejszenia cen biletów zaakceptować ograniczenie przestrzeni mię-
dzy rzędami siedzeń w samolotach latających na krótkich trasach wa-
kacyjnych. Jednak czy ta sama logika może być zastosowana do, po-
wiedzmy, ilości przestrzeni spacerowej dostępnej dla pensjonariuszy
domów spokojnej starości? Rozwiązanie takie mogłoby oczywiście
zdać test rynkowy i można by się spodziewać, że osiemdziesięciolat-
kowie nie podnieśliby raczej protestu lub że pojawiłby się on jedynie
w bogatych okolicach i to ze strony elokwentnych członków rodzi-
ny – na co z kolei odpowiedzią rynkową byłoby zapewnienie więk-
szej przestrzeni tylko w tego typu domach opieki, nie zaś w ośrodkach
znajdujących się w biedniejszych okolicach.
Z politycznego punktu widzenia trudno jest wysuwać argument,
że usługi są świadczone w nadmiarze, aczkolwiek społeczeństwo może
być zdania, że presja wywierana na administrację publiczną, aby do-
starczała ona usługi odpowiadające ich cenie, jest zbyt słaba i ludzie
woleliby w  związku z  tym płacić niższe podatki. Najprostszą drogą

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
112 ◆ Rozdział 4

do rozwiązania tej kwadratury koła popytu na usługi przy jednoczesnej


niechęci płacenia za nie jest zwiększenie efektywności. Rządy zaczęły
w ostatnim czasie wierzyć, że najlepsze sposoby na realizację tego zada-
nia mogą być znalezione w obszarze sektora prywatnego, który szyb-
ciej reaguje na wynikającą z konkurencji presję na obniżanie kosztów.
Neoliberalizm proponuje szereg odpowiedzi na te problemy. Nie-
które z nich, jak można zobaczyć w tabeli 3, dotyczą posługiwania się
w ramach sektora publicznego rynkami wewnętrznymi oraz nowym
zarządzaniem publicznym. Ich zalety i  wady nie są jednak naszym
głównym problemem w  tej książce, która skupia się przede wszyst-
kim na relacji między państwem a  wielkimi korporacjami. Przedys-
kutujemy je zatem tylko w takim zakresie, w jakim pokrywają się one
z  naszymi zainteresowaniami. Przyjrzymy się ułomnościom służby
publicznej w punktach I i II (tabela 3) łącznie, ponieważ rodzą one
podobne problemy. Następnie zajmiemy się ułomnościami wymie-
nionymi w punkcie III.

Prywatyzacja z urynkowieniem i bez urynkowienia

W poprzednich rozdziałach skupiliśmy się na konieczności rozróżnie-


nia między rynkiem a kontrolą sprawowaną przez wielkie korporacje.
Tę samą dystynkcję napotykamy w rozważaniach nad pojęciem pry-
watyzacji i urynkowienia. Urynkowienie sugeruje wystawienie dóbr
lub usług na sprzedaż przez umieszczenie ich na wolnym rynku i pod-
danie ich tym wszystkim warunkom, o których mówiliśmy powyżej.
Jako takie urynkowienie nie implikuje własności prywatnej środków
produkcji. Jest możliwe, aby dobra i usługi pozostawały we własności
publicznej, a nawet były dostarczane przez agencje publiczne, a jed-
nocześnie były dostępne dla konsumentów w  drodze zakupu. Ilość
i jakość tych dóbr oraz usług jest wówczas gwarantowana za pomo-
cą ceny, którą konsumenci są gotowi za nie zapłacić. Poza tym uryn-
kowienie może być procesem zachodzącym w  organizacji, zarówno
w sektorze publicznym, jak i prywatnym – wówczas rynek, który jest
w takim środowisku narzucony, określa się mianem rynku „wewnętrz-
nego”. Wszelkiego rodzaju organizacje mają wybór co do tego, w jaki

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 113

sposób dzielić zasoby między swoje różne departamenty. Może w tym


zakresie istnieć w organizacji system podejmowania decyzji oparty na
określonych zasadach i pożądanych przez kierownictwo efektach, czę-
sto poprzedzany procesem negocjacji między poszczególnymi działa-
mi organizacji. Kierownictwo organizacji może także pozwolić siłom
rynkowym na rozdystrybuowanie tych zasobów. Często dochodzi do
kombinacji tych dwóch strategii, gdzie siły rynkowe działają dopiero
po tym, jak kierownictwo określi konkretne parametry ich działania,
na przykład ceny.
Urynkowienie musi zatem być odróżnione od prywatyzacji, któ-
ra oznacza sprzedaż bądź innego rodzaju przekazanie prywatnym
właścicielom aktywów znajdujących się wcześniej w  posiadaniu pu-
blicznym. To z kolei może, ale nie musi, implikować urynkowienia.
Usługi publiczne mogą zostać sprzedane prywatnemu monopoliście,
a wówczas ich finalny konsument działający na rynku może nie mieć
wpływu na ich świadczenie. Ważnym czynnikiem skłaniającym rządy
do prywatyzowania aktywów jest to, że polityka ta pozwala państwom
przyciągać kapitał prywatny, który finansuje główne projekty rządowe,
zamiast polegać na dochodach z podatków lub na długu publicznym.
Jednak prawdziwie wolny rynek rzadko bywał efektem prywaty-
zacji. Zazwyczaj powstanie oligopoli i ograniczenie konkurencji było
przyczyną pozostawienia usług publicznych w  domenie publicznej.
Przykładem takiej nieudanej prywatyzacji była budowa i  konserwa-
cja torów kolejowych w Wielkiej Brytanii. W tym wypadku prywa-
tyzacja wygenerowała problemy z bezpieczeństwem kolei. Tory znala-
zły się w rzadko spotykanej formie własności, zaprojektowanej w taki
sposób, aby uniknąć wrażenia, że następuje renacjonalizacja kolei
i jednocześnie, aby nie paść ofiarą rynkowych ułomności monopoli-
zacji. Została stworzona organizacja Network Rail, która nazywa sie-
bie komercyjną firmą prywatną. Została ona jednak stworzona przez
rząd, nie ma żadnych udziałowców i inwestuje cały swój zysk w infra-
strukturę kolejową. Jej zarząd składa się z „członków” mianowanych
przez branżę kolejową oraz użytkowników. Podlega ona nadzorowi
Urzędu Regulacji Kolei (Office Rail Regulation – ORR) i jest finan-
sowana przez państwo. Mimo że świadczenie usług zostało sprywaty-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
114 ◆ Rozdział 4

zowane, to jedynie na kilku najbardziej uczęszczanych trasach dało to


pasażerom możliwość wyboru usługodawcy.
Rządowym remedium na niepowodzenia rynku w tego typu pry-
watyzacjach monopoli było powołanie do życia urzędów regulują-
cych świadczenie usług. Regulacja jako taka jest oczywiście typową,
„starą” odpowiedzią administracji publicznej na ułomność rynku –
jednak współczesne procedury regulacyjne opierają się nie na skost-
niałych zasadach obowiązujących w biurokracji, lecz na wyrafinowa-
nych modelach ekonomicznych i starają się odtworzyć efekty, które
powstałyby w wyniku działania wolnego rynku. Prywatyzacja zazwy-
czaj nie polega więc na „przywróceniu rynku”, ale na próbie osiągnię-
cia kompromisu między wolnym rynkiem a  państwową regulacją,
gdzie obok własności prywatnej i regulacji opartych na zasadach ryn-
kowych istnieje też miejsce dla agencji rządowych.
Użytkownicy takich sprywatyzowanych usług rzadko dostrzega-
ją jakąś istotną zmianę w  ich statusie. Państwa zazwyczaj podpisują
umowy na dostarczanie danej usługi z prywatnym monopolistą i kon-
sumenci korzystając z niej, robią to w taki sam sposób, jak wtedy, gdy
usługodawcą było państwo – prawdziwym „konsumentem” jest bo-
wiem państwo, nie użytkownicy. Gdybyśmy mogli założyć, że celem
rządu w kontraktowaniu prywatnych usługodawców jest ubicie do-
brego interesu, wówczas moglibyśmy także powiedzieć, że konsumen-
ci jako podatnicy korzystają na takim rozwiązaniu, ponieważ koszty
usług, a co za tym idzie obciążenia podatkowe, byłyby niższe. Jednak
może zdarzyć się tak, że konsumenci nie odniosą żadnej korzyści, po-
nieważ to, co czyni dany kontrakt atrakcyjnym dla wielkich korpora-
cji i departamentów administracji centralnej, nie jest tym, co realizuje
potrzeby konsumentów. Na przykład istnieje tendencja, aby świadcze-
nie usług było realizowane na dużą skalę i w scentralizowanej formie,
nie zaś na poziomie lokalnym, bliskim użytkownikom. Oczywiście
centralizacja oznacza – jak przypomina nam szkoła chicagowska –
zwiększenie efektywności, która z  kolei prowadzi do zwiększenia
ogólnego poziomu bogactwa, a więc i dobrobytu konsumentów. Gdy-
by natomiast konsumenci twierdzili, że wolą usługi lokalne, nawet je-
śli trochę mniej sprawne, wówczas powiedziano by im, że nie rozu-
mieją, co naprawdę leży w ich interesie. Ponieważ jednak konsumenci

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 115

nie są stroną umowy między rządem a przejmującą daną usługę firmą


prywatną, a także ze względu na to, że – zgodnie z neoliberalizmem –
polityka nie powinna odgrywać żadnej roli w świadczeniu usług, nie
są oni w ogóle pytani o zdanie.
Przykładem tego typu sytuacji może być polityka rządu brytyj-
skiego, który w  2008 roku zachęcał do łączenia uprzednio rozsia-
nych w różnych częściach miast praktyk lekarzy pierwszego kontaktu
w duże centra czy polikliniki zakładane w kilku miejscach. W przy-
padku niektórych poważnych chorób istnienie centrów medycznych
na kształt małych szpitali może być konieczne. Ale w ogromnej więk-
szości przypadków, którymi zajmują się lekarze pierwszego kontaktu,
takich jak dolegliwości osób starszych bądź ubogich czy częste wizy-
ty rodziców z  małymi dziećmi, niewielka odległość praktyki lekar-
skiej od domu pacjenta i możliwość uniknięcia długich podróży do
lekarza jest z punktu widzenia pacjentów bardzo ważną cechą brytyj-
skiego systemu opieki zdrowotnej. Rozwiązanie to istniało przed po-
wołaniem do życia brytyjskiej Narodowej Służby Zdrowia (National
Health Service) i, co ciekawe, nie zostało porzucone w głównym okre-
sie jej istnienia – bez względu na to, że Narodowa Służba Zdrowia jest
przedstawiana przez obrońców rynku jako przykład centralnego pla-
nowania. Duże, scentralizowane przychodnie zdrowia są natomiast
preferowane przez prywatne firmy zajmujące się usługami medyczny-
mi. Nic więc dziwnego, że firmy prywatne zaczęły wygrywać więk-
szość kontraktów rządowych na prowadzenie takich przychodni, od-
bierając indywidualnym lekarzom pierwszego kontaktu jakąkolwiek
szansę na skuteczną rywalizację z wielkimi centrami medycznymi. Był
to skutek rządowej próby „wprowadzenia rynku” na obszar usług me-
dycznych, która polegała na zwróceniu się do firm z pytaniem o to,
jakie rozwiązania organizacyjne zachęciłyby je do świadczenia usług
medycznych.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
116 ◆ Rozdział 4

Rywalizacja prywatnych
i publicznych usługodawców w ramach
systemu finansowanego ze środków publicznych

Rozwiązanie 2 z tabeli 3 jest ograniczone do konkurencji między pu-


blicznymi usługodawcami (jak w przypadku wyboru szkoły czy szpi-
tala spośród tych, które podlegają władzom publicznym) i z tego po-
wodu nie będzie tu przedmiotem naszego zainteresowania. Istnieje
jednak bardziej radykalna wersja tego rozwiązania, w której prywat-
ni usługodawcy są zachęcani do konkurowania z  publicznymi usłu-
godawcami. Takie wprowadzenie elementu prywatyzacji w dziedzinę
służby publicznej może dostarczyć prywatyzowanej służbie nowego
kapitału oraz zaszczepić nowe idee co do sposobu świadczenia danych
usług. Początkowo programy prywatyzacyjne były ograniczone do
branż produkcyjnych, zakładów użyteczności publicznej i  nieistot-
nych świadczeń socjalnych, które nie przyciągały uwagi politycznej.
W  końcu lat 90. sytuacja ta uległa zmianie i  w  wielu krajach rządy
przyjęły strategię tworzenia możliwości wyboru dla klientów przez
urynkowienie usług publicznych.
Po raz kolejny to rządy laburzystowskie z lat 1997–2010 i ich kon-
serwatywny/liberalno-demokratyczny sukcesor zostały powiązane
z najbardziej radykalnymi rozwiązaniami. Na początku dwudzieste-
go pierwszego wieku Partia Pracy porzuciła przekonanie, że niektó-
re usługi muszą być świadczone publicznie. Przekonanie to opierało
się na założeniu istnienia etyki zawodowej służby publicznej, która za-
pewniała lepszą niż maksymalizacja zysków motywację dla świadcze-
niodawcy takich usług, jak na przykład służba zdrowia. Podobnie jak
politycy innych partii, również liderzy Partii Pracy uważali, że niedo-
skonałości w świadczeniu usług publicznych wynikały z błędów po-
pełnianych przez pracowników administracji. Dla bardziej prawico-
wych partii, naturalnie przychylnych neoliberalizmowi, pracownicy
sektora publicznego byli zawsze podejrzani, ponieważ pracowali bez
motywacji rynkowej, która gwarantuje wrażliwość na potrzeby klien-
tów. Z  kolei partie centrolewicowe postrzegały tych pracowników
raczej jako swój elektorat, jakkolwiek podążały też swoją tradycyjną
drogą braku zaufania do relatywnie dobrze sytuowanych elit urzędni-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 117

czych, które ich zdaniem miały w pogardzie swych klientów. Według


Juliana Le Granda (2006), jednego z  głównych ekspertów w  zakre-
sie polityki społecznej i doradcy premiera rządu laburzystowskiego do
spraw polityki zdrowotnej, stary model służby publicznej wymagał od
społeczeństwa, aby wierzyło ono, że jej pracownicy to „szlachetni ry-
cerze”, którym można zaufać, ponieważ wykonują swą pracę w poczu-
ciu zawodowego poświęcenia – jednak w rzeczywistości niewielu lu-
dzi było prawdziwymi rycerzami. Lepiej było więc być zapobiegliwym
i traktować ludzi jak potencjalnych „złoczyńców”, którzy zachowują
się właściwie tylko wtedy, gdy mają odpowiednią motywację finanso-
wą. Przyjęcie tej idei spowodowało, że wprowadzenie relacji rynko-
wych między usługodawców i ich klientów stało się konieczne wszę-
dzie, gdzie to tylko możliwe, zastępując w ten sposób ideę opierającą
się na etyce zawodowej.
Etyka zawodowa nie jest tym samym, co etyka służby publicznej.
Historycznie rzecz biorąc, etyka zawodowa wykształciła się w  czę-
ści na gruncie usług świadczonych prywatnie, jakkolwiek chronio-
nych przed siłami rynkowymi przez zasady prawne i stowarzyszenio-
we, które ograniczały konkurencję. Toczyła się oczywiście debata, czy
ograniczenia te chroniły klientów przed szkodliwymi dla nich działa-
niami maksymalizujących zyski ekspertów (na przykład lekarzy i den-
tystów naciskających na administrowanie niepotrzebnego leczenia,
aby zwiększyć swoje dochody kosztem pacjentów), czy raczej umoż-
liwiały ekspertom narzucanie wysokich opłat za usługi i traktowanie
klientów z pogardą. Powstanie i rozwój państwa dobrobytu spowo-
dował, że niektóre usługi – głównie te w obszarze edukacji i ochrony
zdrowia – zostały przeniesione do sektora publicznego i stały się do-
stępne dla dużej populacji ludzi. Usługi te dołączyły wówczas do gru-
py usług już znajdujących się w rękach państwowych: służby cywilnej,
armii i, w pewnym sensie, kościołów. Pojęcie połączonego etosu służ-
by publicznej i etyki pracy zaczęło się stopniowo wyłaniać z owych
rozwiązań w  drugiej połowie dwudziestego wieku. Wiele opcji po-
litycznych, zwłaszcza centrolewicowych, zaczęło postrzegać ów etos
jako źródło motywacji dla pracowników służby publicznej, źródło,
które mogło stanowić alternatywę dla właściwego sektorowi prywat-
nemu motywu maksymalizacji zysków – a może i górować nad nim.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
118 ◆ Rozdział 4

Założenie to zostało jednak podane w wątpliwość przez Le Granda


i innych neoliberalnych ekspertów politycznych.
Akceptacja dla koncepcji Le Granda, wedle której lepiej jest po-
dejrzewać ludzi o to, że są złoczyńcami, niż wierzyć w to, że są szlachet-
nymi rycerzami, prowadziła w prostej linii do uznania przewagi mo-
tywów rynkowych nad tak zwaną etyczną podstawą działań ludzkich.
Dla samego Le Granda głównym polem praktycznego zastosowania
jego koncepcji było ustanowienie rynków wewnętrznych i  stworze-
nie w sektorze usług publicznych przestrzeni dla wyboru konsumen-
ta. Jednak konsekwencją logiczną tej koncepcji było także to, że rządy
w naturalny sposób zwróciły się do prywatnych usługodawców jako
z zasady kierujących się motywem maksymalizacji zysków.
Stworzenie rynku w tych obszarach służby publicznej, gdzie nie
funkcjonował wcześniej mechanizm rynkowy, było możliwe, pod wa-
runkiem że firmy chciały wejść na dany obszar. Na przykład lokal-
ne władze oświatowe miały prawo do budowy nowych szkół tylko
w sytuacji, gdy żaden prywatny wykonawca nie chciał się tego pod-
jąć. Z kolei w przypadku służby zdrowia lokalne trusty zostały zmu-
szone do przyjmowania konkurencyjnych ofert składanych przez no-
wych dostarczycieli usług, aby wygenerować rywalizację rynkową
z usługami dostarczanymi przez lekarzy o ustabilizowanej pozycji na
lokalnym rynku. Rząd brytyjski współpracował także z amerykański-
mi i  innymi firmami oferującymi usługi medyczne, ucząc się w  ten
sposób, jakie rozwiązania w sektorze ochrony zdrowia skłoniłyby te
firmy do prowadzenia biznesu w ramach NHS. Na kolejnym etapie
program o nazwie New Models starał się zapewnić bodźce władzom
publicznym, aby ujawniały firmom szczegóły dotyczące ich sposobu
pracy w celu umożliwienia prywatnym przedsiębiorcom stanięcia do
przetargu o kontrakty, które przekazywałyby firmom zadania wyko-
nywane dotąd przez te władze.
Ten rodzaj działalności uzasadniano potrzebą „ustanowienia ryn-
ku” tam, gdzie wcześniej nie istniał. W sensie relacji między klienta-
mi a usługodawcami rozwiązania te stworzyły dziwną kategorię „su-
werenności konsumenta”. Rządy i inne urzędy publiczne występowały
w istocie w roli petentów firm prywatnych, którzy „proszą, aby zaak-
ceptowano ich jako klientów”. W efekcie to dostarczające usługi kor-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 119

poracje, a nie służba publiczna i jej klienci, skorzystały najbardziej na


ustanowieniu rynku na powyższych warunkach.
Rządy brytyjskie oraz rządy innych krajów, które podążały po-
dobną drogą, wspierały politykę usług darmowych (lub obciążonych
jedynie symbolicznymi opłatami) dla odbiorców. W urynkowionym
modelu usług publicznych (zarówno dostarczanych przez władze pu-
bliczne, jak i  przez firmy prywatne) odbiorcy wybierają dostarczy-
ciela usług, który w wyniku tego wyboru uzyskuje dochód – jednak
źródłem tego dochodu nie są odbiorcy usług, ale rząd. To z kolei ogra-
nicza zakres, w jakim to odbiorcy, a nie rząd są prawdziwymi „klien-
tami”. Problemem jest też to, że powszechność usług, której wymaga
ochrona zdrowia i polityka edukacyjna, nie jest automatycznie atrak-
cyjna dla firm prywatnych. Ważnym elementem strategii działania
każdej firmy jest poszukiwanie nisz rynkowych: na wolnym rynku to
nie tylko odbiorcy usług wybierają ich dostarczycieli, ale i dostarczycie-
le wybierają swych odbiorców. Firmy często potrzebują dodatkowej za-
chęty w postaci intratnych i długoterminowych kontraktów, jeśli mają
one zgodzić się na działanie pozbawione tego ważnego składnika pro-
wadzenia biznesu. Z kolei faktycznie dzieje się tak, że w tych obsza-
rach, o których tu mówimy, właśnie długie kontrakty są uzasadnione.
Coroczna zmiana firmy dostarczającej usługi edukacyjne lub prowa-
dzącej więzienia byłaby po prostu niemożliwa do realizacji.
Mimo wszystko faktem jest, że kontrakty na dostarczanie usług,
na które popyt jest na wiele lat gwarantowany przez państwo, sta-
nowią niezwykle atrakcyjny rynek dla przedsiębiorstw prywatnych.
Atrakcyjność ta ujawnia się zwłaszcza w sytuacji, w której rynki świa-
towe stają się coraz bardziej konkurencyjne. Tłumaczy to także pre-
sję, jaką przedstawiciele biznesu wywierają na rządy i organizacje mię-
dzynarodowe, aby wspierały one prywatyzację usług publicznych.
Lobbing ten był jak dotąd na tyle skuteczny, że między innymi Unia
Europejska i Bank Światowy starają się obecnie naciskać na rządy po-
szczególnych państw, aby otworzyły one rynek usług publicznych dla
prywatnych przedsiębiorców.
Rządy brytyjskie entuzjastycznie odpowiedziały na te wezwania
i  uruchomiły program partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP),
znany w Zjednoczonym Królestwie jako Prywatna Inicjatywa Finan-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
120 ◆ Rozdział 4

sowa (PFI). Ważnym motywem rządów we wprowadzaniu tych roz-


wiązań była potrzeba sfinansowania istotnych projektów budowla-
nych, takich jak nowe szkoły i szpitale, bez jednoczesnego obciążania
budżetu państwa, podnoszenia podatków czy dodatkowego zadłuża-
nia państwa. Sektor prywatny, który finansuje dany projekt, staje się
jego właścicielem. Teoretycznie firmy prywatne ryzykują w przypad-
ku tych projektów własnym kapitałem, jednak w praktyce rząd brytyj-
ski w następstwie kryzysu finansowego z lat 2008–2009 zaczął wspie-
rać finansowo umowy w  ramach PFI w  obawie, że firmy prywatne
stracą zainteresowanie tymi umowami. („Prosimy, zaakceptujcie nas
jako swoich klientów!”)
Firmy działające na podstawie umów PFI dzierżawią następnie
swe zasoby sektorowi publicznemu za określoną opłatą rozłożoną na
pewien okres liczony w latach. W tym okresie dany projekt jest reali-
zowany wspólnie przez firmę i odpowiednią komórkę administracji
publicznej. Te rozwiązania wiążą się jednak z  zasadniczym brakiem
elastyczności. Jeśli bowiem dana szkoła bądź szpital zostały sfinanso-
wane w ramach PFI, wówczas jest to niezwykle trudne, aby władze pu-
bliczne dokonały w ciągu najbliższych dwudziestu lub trzydziestu lat
jakiejkolwiek zmiany w ich funkcjonowaniu czy strukturze organiza-
cyjnej, ponieważ te kwestie są zagwarantowane kontraktem. „Rynek”
działa w tym wypadku jedynie w momencie podpisywania kontraktu,
który jednak sam w sobie tworzy prywatny monopol chroniony od-
tąd przez wiele lat przed siłami rynkowymi.
Jak w przypadku wielu rozwiązań prywatyzacyjnych, tak i w kon-
traktach PFI firmy prywatne wprowadzane do obszaru usług publicz-
nych ograniczają rolę wolnego rynku – wskazując w  ten sposób po
raz kolejny, że polityka neoliberalna dotyczy bardziej firm niż wolne-
go rynku. Władze publiczne podpisujące tego typu umowę tracą jako
klient swoją władzę nad odpowiednimi usługami na czas trwania kon-
traktu. Jednocześnie te rozwiązania nie gwarantują żadnego wyboru
finalnym konsumentom zakontraktowanych usług. Klientem podwy-
konawcy jest w  tym wypadku władza publiczna oferująca kontrakt.
Żadna relacja rynkowa nie łączy podwykonawcy z  odbiorcą usłu-
gi, zaś społeczeństwo traci możliwość kierowania swych „obywatel-
skich” roszczeń do władz publicznych, ponieważ nie są już one odpo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 121

wiedzialne za dostarczanie usług. W przypadkach, gdy wykształca się


długi łańcuch pod- i  podpodwykonawców, jakakolwiek wrażliwość
na potrzeby odbiorców usług staje się kwestią dla prawników stron.
Problem ten wyszedł na światło dzienne na pierwszym etapie prywa-
tyzacji kolei brytyjskich, gdy po katastrofie kolejowej w wyniku złego
stanu torów trudno było w gąszczu podwykonawców i podpodwyko-
nawców ustalić podmiot odpowiedzialny za to zdarzenie.
Długość tego typu kontraktów także eliminuje mechanizm ryn-
kowy z  obszaru świadczenia usług, ponieważ rynek działa tylko
w momencie negocjowania kontraktu. Jedną z konsekwencji tego sta-
nu rzeczy było pojawienie się grupy firm, które rozwijały swoją dzia-
łalność w taki sposób, aby objąć swym zasięgiem cały szereg usług pu-
blicznych. Na przykład firmy, które rozpoczynały swą działalność jako
podwykonawcy zakontraktowani na budowę dróg (gdzie klientami są
praktycznie w stu procentach władze publiczne), stały się dostarczy-
cielami usług wsparcia administracyjnego dla samorządów lokalnych.
Głównym zajęciem tych firm jest zdobywanie rządowych kontraktów
bez względu na rodzaj usługi, której dotyczą. Firmy te osiągają swoją
pozycję nie tylko dzięki zdobyciu umiejętności wypełniania formula-
rzy kontraktowych i prowadzenia negocjacji, ale także dzięki rozwija-
niu bliskich relacji z urzędnikami państwowymi i politykami na po-
ziomie zarówno państwowym, jak i lokalnym, co zostanie przez nas
przeanalizowane poniżej.
Istnieje jednak jeszcze jeden problem, który wiąże się z próbami
łączenia publicznego i prywatnego podejścia do biznesu. Tam, gdzie –
jak w powyższych przypadkach – rynek jest niedoskonały, gdzie ist-
nieje ciągła potrzeba regulacji, a dostarczane usługi są niezwykle istot-
ne dla codziennego funkcjonowania ludzi, społeczeństwo oczekuje,
że państwo będzie odgrywało jakąś rolę w ich świadczeniu. Według
neoliberalizmu do takiej sytuacji nie powinno dojść. Państwo i  wy-
grywająca przetarg firma są ze sobą w takiej relacji, jak zleceniodawca
i wykonawca. Na początku zleceniodawca rozpisuje przetarg na wyko-
nanie dokładnie określonych zadań, do którego stają potencjalni wy-
konawcy. Rywalizujący potencjalni wykonawcy nie muszą otrzymać
od przedstawicieli zleceniodawcy ani informacji na temat wewnętrz-
nych zasad działania obszaru, którego dotyczy przetarg, ani informa-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
122 ◆ Rozdział 4

cji na temat ofert swych konkurentów. W  wyznaczonym w  drodze


formalnej terminie zleceniodawca otwiera przetarg i od tego momen-
tu aż do czasu podjęcia decyzji mogą być prowadzone różnego rodza-
ju szczegółowe negocjacje z wąską grupą potencjalnych wykonawców.
Zleceniodawcy mogą także tworzyć powszechnie dostępne listy pre-
ferowanych podwykonawców tworzone na podstawie uprzednich do-
świadczeń. Pozwala to zarówno zleceniodawcom, jak i wykonawcom
na zdobywanie cennej wiedzy. Listy te muszą jednak podlegać okreso-
wej rewizji, aby nie stały się listami „kolesi”. W końcu zleceniodawca
określa dokładnie, czego oczekuje w ramach wykonania danego kon-
traktu i wykonawca realizuje umowę w zamian za określone wynagro-
dzenie. Kontrakt może zawierać warunki swojej własnej rewizji, ale są
one dokładnie wyliczone i określone formalnie.
Powodem, dla którego kontrakty przyjmują taką właśnie formę,
jest zapobieganie korupcji, która mogłaby się pojawić, gdyby przed-
stawiciele zleceniodawcy spoufalili się z  niektórymi wykonawcami.
Forma ta zapewnia także szeroki dostęp do rynku dla dużej liczby
różnych kontrahentów przystępujących do przetargów i zobowiązu-
je wykonawcę do przestrzegania warunków umowy, na które on sam
się zgodził w momencie podpisania kontraktu. Jakakolwiek bliższa re-
lacja bądź nieformalna komunikacja między przedstawicielami zlece-
niodawcy a wykonawcami narusza istotę tych rozwiązań. W idealnej
sytuacji te rozwiązania powinny rządzić nie tylko kontraktami w ra-
mach sektora publicznego, ale i  umowami zawieranymi w  obszarze
sektora prywatnego. Gdyby firma prywatna chciała współpracować
tylko z  „kolesiami” i  pozwoliła swym pracownikom na spoufalenie
się z kilkoma konkretnymi kontrahentami, stałaby się nieefektywna
i ostatecznie zostałaby wypchnięta z rynku. Sektor publiczny nie pod-
lega tego rodzaju mechanizmowi rynkowemu, a więc takie spoufala-
nie się może trwać w nieskończoność.
Problemem tych idealnych rozwiązań jest to, że nie działają one
w sektorze prywatnym – nie tylko dlatego, że czasem dochodzi do ko-
rupcji, ale także z innych ważnych powodów, które omówimy poni-
żej. Jeśli natomiast podobne przyzwolenie na odstępstwa od nich nie
występuje w sektorze publicznym, wówczas odbiera to temu sektoro-
wi możliwość posługiwania się technikami, które pozwalają firmom

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 123

unikać charakterystycznego dla formalistycznego modelu kontrak-


tów braku elastyczności. Jeśli zaś przyzwolenie takie istnieje, wówczas
ryzyko korupcji staje się realne.
Największym problemem formalistycznego modelu kontraktów
jest jego niezdolność do reagowania na zmieniające się okoliczno-
ści oraz do spełniania warunków związanych z  każdym skompliko-
wanym przedsięwzięciem. Nie jest bowiem możliwe, aby w kontrak-
cie z góry przewidzieć wszystkie problemy i nieoczekiwane sytuacje,
które mogą wyniknąć w trakcie realizacji zakontraktowanych zadań.
Oliver Williamson w swych badaniach nad opisanym w poprzednim
rozdziale fenomenem zauważył, że przedstawiciele zleceniodawców
i wykonawców pracujący nad złożonymi zadaniami formowali małe,
współpracujące ze sobą zespoły, często zapominając, że z teoretyczne-
go punktu widzenia pracują oni dla dwóch różnych stron kontraktu.
Przedstawiciele ci starali się przede wszystkim zrealizować zlecone za-
dania, nawet jeśli wymagało to w pewnym stopniu nagięcia oryginal-
nych warunków kontraktu.
Z taką samą sytuacją mamy do czynienia, gdy zleceniodawcą jest
rząd, a wykonawcą – firma prywatna. Na przykład firma jest zakon-
traktowana na dostarczanie przez kilka lat usług kolejowych, które
wcześniej znajdowały się w domenie publicznej. Z konieczności na-
wiązują się relacje między pracownikami firmy a pracownikami wła-
ściwego ministerstwa lub urzędu nadzorującego koleje. Ten stan rze-
czy może prowadzić do wzrostu efektywności całego przedsięwzięcia.
Jednak gdy jedną stroną kontraktu jest rząd lub jakaś jego agencja,
zmiany dostosowujące warunki kontraktu do okoliczności nie są oce-
niane z punktu widzenia zysków, które przynoszą, jak w przypadku
firm prywatnych. Co więcej, zmiany te nie dotyczą planów stworzo-
nych przez jedną prywatną firmę na żądanie innej prywatnej firmy,
która jest podwykonawcą, lecz są to zmiany dokonywane przez pry-
watne firmy w obszarze polityki publicznej.
Innego rodzaju problemy wynikają z kolei z domyślnych warun-
ków kontraktu. Wykonawca wnosi do zakontraktowanego zadania
nie tylko konkretnie wycenione i określone działania, które odzwier-
ciedlają jego pozycję na rynku, ale też efekty zewnętrzne, z których
czerpie korzyści. Na przykład, wykonawca może mieć dostęp do lo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
124 ◆ Rozdział 4

kalnej sieci wysoce produktywnych firm, które korzystają na wzajem-


nej wymianie wiedzy milczącej. Zleceniodawca korzysta z  tej sieci
mimo tego, że tego nie oczekiwał ani nie wymagał. Ten efekt sieciowy
jest jednak implicite obecny w kontrakcie, ponieważ miał on wpływ
na wartość oferty złożonej przez firmę, która w konsekwencji wygra-
ła przetarg. Jednak zakładając, że domyślne warunki z definicji nie są
wyraźnie wyartykułowane, w jaki sposób zleceniodawca może ocenić,
czy wartość przedstawianych mu ofert jest prawdziwa, czy iluzorycz-
na? W przypadku firmy mającej dostęp do określonej sieci możemy
być pewni, że jest to prawdziwa wartość. Co jednak w sytuacji, gdy
efekty zewnętrzne, z których korzystał wykonawca, to tylko jego do-
tychczasowe doświadczenie w  zdobywaniu kontraktów rządowych?
Co jeśli efektem zewnętrznym nie jest zdolność do zaoferowania kon-
kretnych rozwiązań, lecz wiedza, w jaki sposób obchodzić się z przed-
stawicielami zleceniodawcy czy doświadczenie w sprytnym wypełnia-
niu formularzy kontraktowych? Głównym zajęciem niektórych firm
jest zdobywanie rządowych kontraktów bez względu na rodzaj usłu-
gi, której dotyczą. Umiejętności tego typu mogą pomóc firmie w zdo-
byciu kontraktu bez konieczności poprawiania jakości swych usług.
I znów, z tą sytuacją mamy do czynienia w sektorze prywatnym, jed-
nak tam, gdzie zleceniodawcą jest agencja rządowa, ryzyko okazuje się
większe, ponieważ nie istnieje kontrola rynkowa.
Doszliśmy w ten sposób do trzeciej słabości służby publicznej zi-
dentyfikowanej przez krytykę neoliberalną: punktu III w  tabeli 3,
czyli braku związku służby publicznej z biznesem.

Izolacja od sektora prywatnego

W  klasycznej tradycji służby publicznej utrzymywanie dystansu do


przedsiębiorstw prywatnych było koniecznością. Celem takiego roz-
wiązania była ochrona rynków przed wpływem politycznym i urzęd-
niczym, który mógłby pomagać „przyjaznym” firmom, a  w  najgor-
szym wypadku prowadzić do korupcji. Idee te były blisko związane
z wiarą w wolny rynek: jeśli rynki mają funkcjonować poprawnie, to
nie może dochodzić do ingerencji personelu rządowego w gospodar-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 125

kę. Niestety, jedną z konsekwencji tego podejścia była izolacja służby


publicznej od osiągnięć sektora prywatnego, w ramach którego pre-
sja konkurencji nieustannie prowadzi do innowacji w funkcjonowa-
niu przedsiębiorstw. Państwa odpowiedziały na ten problem w róż-
ny sposób.
Po pierwsze, instytucje publiczne były zachęcane do tego, aby za-
chowywać się jak firmy działające na wolnym rynku. Cel ten próbowa-
no osiągnąć na wiele sposobów wyliczonych w tabeli 3 – na przykład
za pomocą rynków wewnętrznych, wprowadzenia konkurencji mię-
dzy jednostkami służby publicznej, a najczęściej przez przyjęcie celów,
które organizacje i pracownicy musieli w swym działaniu realizować.
Odwoływano się także do modelu zleceniodawcy (liderzy polityczni)
i wykonawcy (kierownictwo służby publicznej) zapożyczonego z neo-
liberalnej koncepcji firmy, w której zleceniodawca (udziałowcy firmy)
wymaga od wykonawcy (zarząd firmy), aby maksymalizował wartość
udziałów firmy. Pewnym problemem jest tu analogia między służbą
publiczną a maksymalizacją wartości udziałów firmy. Jeśli politycy są
zleceniodawcami, wówczas ich strategia maksymalizacyjna jest ukie-
runkowana na sukces wyborczy. Mówiąc wprost, „głosy” są analogią
wartości udziałów. Jednak demokracja nie działa jak zysk, który za-
pewnia jeden łatwo mierzalny wskaźnik dla całego spektrum proble-
mów – demokracja musi być nieustannie interpretowana przez poli-
tyków, ich doradców i innych twórców opinii publicznej. W końcu
etyka zawodowa i etos służby publicznej są tu zastąpione etyką poli-
tyki i politykami konsultantami pracującymi w zarządach firm pry-
watnych.
Rodzi to bardzo istotny problem: wiele strategii urynkowienia
stosowanych w obszarze polityki publicznej stara się umieszczać ist-
niejące na tym obszarze problemy poza sferą konfliktu, debaty i trud-
nych wyborów etycznych. Próby te są jednak skazane na niepowodze-
nie, ponieważ nie jest możliwe sterowanie życiem ludzkim za pomocą
technokratycznego autopilota. Jest prawdopodobne, że wewnątrz
sektora firm prywatnych ostateczną odpowiedzią na ciąg pytań „dla-
czego robimy to i  to?”, będzie: „ponieważ to maksymalizuje zyski”.
Jednak w sferze szerszej debaty publicznej sytuacja wygląda inaczej.
W dwudziestym pierwszym wieku ostateczna odpowiedź wydaje się

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
126 ◆ Rozdział 4

znajdować w sferze polityki. Jednak państwom i klasie politycznej jest


niezwykle trudno zawłaszczyć całą debatę dotyczącą zasad. Tu także
ich zdolności do naśladowania prywatnych biznesów są ograniczone.
Jakkolwiek można zrozumieć, dlaczego politycy tak bardzo chcieli-
by być jak przedsiębiorcy i dlaczego tak intensywnie próbują osiągnąć
ten sam efekt w obszarze debaty publicznej.
Po drugie – co jest bardziej istotne z naszego punktu widzenia –
państwa zachęcały personel służby publicznej, aby w celu nabycia no-
wych umiejętności i wiedzy utrzymywał intensywne kontakty z pra-
cownikami sektora prywatnego. W  międzyczasie porzucono ideę
strefy ochronnej między urzędnikami publicznymi a  ludźmi bizne-
su. Konsultanci z sektora prywatnego zaczęli być wykorzystywani na
wysokich szczeblach rządowych nie tylko w  celach doradczych, ale
i  do kształtowania polityk sektorowych i  rekomendowania rządowi
własnych produktów do sprzedaży. Działo się tak na przykład w sytu-
acji zakupu systemów komputerowych przez rządy. Także pracowni-
cy amerykańskich firm oferujących usługi medyczne byli powoływani
na stanowiska doradcze w brytyjskim ministerstwie zdrowia do po-
mocy przy wprowadzaniu firm prywatnych na publiczny rynek usług
medycznych. Na tej samej zasadzie dokonywał się proces przeciwny –
politycy i urzędnicy państwowi, którzy opuszczali piastowane urzędy,
zaczynali pracować jako konsultanci w firmach prywatnych i korzy-
stając ze swych kontaktów uzyskiwali dla tych firm intratne kontrakty.
W Zjednoczonym Królestwie w celu ułatwienia kontaktów mię-
dzy sektorem publicznym a  prywatnym zostały rozluźnione wcześ-
niej istniejące zasady, które umożliwiały byłym politykom podjęcie
zatrudnienia w prywatnych firmach dopiero po upłynięciu długiego
czasu od zakończenia służby publicznej. Na przykład Patricia Hewitt,
była minister zdrowia Wielkiej Brytanii, przyjęła dwa płatne stanowi-
ska konsultantki chwilę po opuszczeniu swojego urzędu. Jedno z nich
było stanowiskiem w firmie Boots, głównej sieci aptek, która plano-
wała otworzyć usługi lekarskie w  swoich sklepach. Drugie w  firmie
Cinven, spółce akcyjnej, która stała się właścicielem kilku prywatnych
szpitali. Z kolei John Reid, były minister spraw wewnętrznych odpo-
wiedzialny za służby bezpieczeństwa, został konsultantem w firmach
ochroniarskich przystępujących do rządowych przetargów.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 127

Relacja między tymi rozwiązaniami a procesem urynkowienia ma


paradoksalny charakter. Z jednej strony, rząd przez poszukiwanie do-
radców pośród ludzi i organizacji działających w sektorze prywatnym
stara się zbliżyć do nowych form zachowań rynkowych. Z  drugiej
strony, robiąc to, stwarza ryzyko osłabienia rynku. Zbyt bliskie relacje
między urzędnikami państwowymi a prywatnymi przedsiębiorstwa-
mi prowadzą do wzniesienia barier wejścia w otoczeniu uprzywilejo-
wanych firm mających wpływ na proces polityczny, co z kolei powo-
duje wykluczenie innych graczy z rynku. Prawdopodobnie najbardziej
rażącym przykładem tego typu zależności było kontraktowanie w cza-
sie wojny w  Afganistanie i  Iraku przez administrację George’a  W.
Busha prywatnych firm do działań wojskowych i eksploatacji złóż naf-
towych. W części z uwagi na wymogi tajności wiele z tych kontraktów
zostało przyznanych bez procedury przetargowej. Najbardziej zna-
nym przypadkiem była w tym kontekście firma Halliburton, w której
prezesem był wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, Richard Che-
ney. Drugim w kolejności przykładem może tu być świadcząca usłu-
gi wojskowe firma Blackwater, której 90 procent dochodu pochodzi
z kontraktów rządowych. Firma ta została ostatecznie wydalona z Ira-
ku przez tamtejszy rząd w wyniku oskarżeń o liczne naruszenia prawa
i korupcję. Obecnie firma zmieniła nazwę na Xe.
Wróciliśmy w ten sposób do głównego dylematu strategii neoli-
beralnej: w  swych próbach ograniczenia pewnego rodzaju ingeren-
cji państwa w gospodarkę wspiera ona i zapewnia przestrzeń dla licz-
nych wzajemnych wpływów rządu i firm prywatnych, z których wiele
wywołuje poważne problemy zarówno dla wolnego rynku, jak i dla
uczciwości instytucji publicznych.

Wnioski

Dyskusja przeprowadzona w tym rozdziale pozostawia nas z trzema


niepokojącymi rodzajami wniosków. Po pierwsze, mimo że krytyka
neoliberalna zidentyfikowała prawdziwe problemy klasycznej służby
publicznej, proponowane przez nią lekarstwa okazały się w  niektó-
rych wypadkach bardziej szkodliwe niż sama choroba. Na przykład

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
128 ◆ Rozdział 4

celem wielu strategii urynkowienia i prywatyzacji było ograniczenie


władzy urzędników administracji publicznej – natomiast konsekwen-
cją często było wzmocnienie władzy prywatnych podwykonawców.
Lekcja, którą możemy wyciągnąć z tych doświadczeń z prywaty-
zacją, to przyjęcie postawy ogólnej podejrzliwości wobec wszelkiego
rodzaju dostawców panaceów na wszystko – zarówno tych, którzy za
wszelką cenę próbują „wcisnąć” nam wolny rynek, jak i socjalistów,
którzy jakiś czas temu próbowali wmówić nam, że państwowa włas-
ność środków produkcji wyzwoli nas od wszelkiego zła. To zrozumia-
łe, że politycy i ich doradcy chcieliby znaleźć proste rozwiązanie, któ-
re nadawałoby się do pokonywania kolejnych problemów – gotowy
repertuar strategii, który mogliby skutecznie wykorzystać, kiedy tylko
pojawi się nowy, niespodziewany problem. Taki gotowy zestaw odpo-
wiedzi jest tym, czego pragną oni najbardziej w swym skomplikowa-
nym i niebezpiecznym fachu. Jednak te gotowe rozwiązania dostar-
czają niezawodnych recept tylko czasami – cechą charakterystyczną
polityki jest bowiem wpisana w nią słabość.
Drugi wniosek dotyczy istotnej kwestii tej książki: niewygodnej
roli, jaką w polityce odgrywają korporacje. Debata publiczna koncen-
truje się na konflikcie między państwem a wolnym rynkiem i gdy roz-
waża się pojęcie firmy, to jest ono wiązane z  rynkiem i  to zarówno
przez jego zwolenników, jak i przeciwników. Zobaczyliśmy jednak, że
sytuacja wygląda inaczej. Rynek nie zawsze potrzebuje firm i vice versa.
Następnie zwróciliśmy uwagę na to, jak neoliberalizm nie radzi sobie
z wyjaśnieniem tego, czym jest firma – poza niesatysfakcjonującą pró-
bą podjętą przez szkołę chicagowską w kontekście debaty wokół tru-
stów. Jak neoliberalizm posłużył się pojęciem „dobrobytu konsumen-
ta”, aby ukryć swe poparcie dla wielkich korporacji, tak i idea rynku
usług publicznych służy do opisu procesu, w którym korzyści dla od-
biorców tych usług nie są jasne, natomiast korzyści dla podwykonaw-
ców są oczywiste. Pełnokrwisty neoliberalizm przeniósłby wszystkie
usługi publiczne w obszar wolnego rynku, na którym to konsumenci
płaciliby za wszystkie świadczenia, a państwo nie miałoby nic do po-
wiedzenia. Takie rozwiązanie okazało się jednak niemożliwe do reali-
zacji, głównie z powodów demokratycznych: większość głosujących
nie wsparłaby likwidacji usług publicznych ustanowionych w  do-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Prywatne firmy i publiczne biznesy ◆ 129

bie tryumfu powszechnych praw wyborczych. Zachodzi tu jednak


inna jeszcze okoliczność, prawie nigdy nie dyskutowana. Powszech-
ne świadczenia publiczne finansowane nie przez indywidualny wy-
bór konsumenta, lecz przez państwo zapewniają niezwykle bezpiecz-
ny rynek dla firm, które specjalizują się w  zdobywaniu kontraktów
rządowych. W Stanach Zjednoczonych reforma ochrony zdrowia au-
torstwa prezydenta Obamy wprowadziła częściowo przymusowe, czę-
ściowo dotowane przez rząd opłaty za ubezpieczenie zdrowotne, któ-
re trafiają do kasy prywatnych korporacji – i jest to tylko jeden z wielu
przykładów.
Neoliberalizm nie widząc żadnego problemu w  bliskich związ-
kach państwa i biznesu, pod warunkiem że to biznes wpływa na pań-
stwo, a nie odwrotnie, wyraźnie odchodzi zarówno od politycznego,
jak i  od ekonomicznego dziedzictwa liberalizmu. Podstawowy błąd
neoliberalizmu polega na tym, że nie dostrzega on, iż firmy próbują
wpływać na rządy właśnie po to, aby te wywierały odpowiedni wpływ
na gospodarkę, zapewniając im przewagę nad konkurencją.
Kiedy neoliberałowie patrzą krytycznie na bliskie, ograniczające
konkurencję relacje między państwem a firmami, dzieje się tak dlate-
go, iż wydaje im się, że widzą łatwe rozwiązanie tego problemu: cał-
kowity brak zaangażowania państwa w  gospodarkę. Wedle czystej
doktryny neoliberalnej nie byłoby problemów z niezdrowym związ-
kiem państwa z prywatnymi firmami, gdyby państwo nie było zaan-
gażowane w  sprawy firm. Każdy krok w  kierunku regulacji działań
firm jest zachętą dla takich związków. Jakkolwiek nie tylko regulacja,
ale i deregulacja oraz powstrzymywanie się od regulacji mogą prowa-
dzić do powstania niezdrowych związków między państwem a bizne-
sem. Polityka deregulacji, która doprowadziła do niekontrolowanego
rozrostu rynków finansowych w latach 90., była efektem szeroko za-
krojonego lobbingu prowadzonego w Kongresie Stanów Zjednoczo-
nych i administracji prezydenckiej przez firmy z sektora bankowego.
Z kolei powstrzymywanie się rządu Stanów Zjednoczonych od zaan-
gażowania w świadczenie usług zdrowotnych – co odróżniało Stany
Zjednoczone od większości rozwiniętych państw demokratycznych –
również było wynikiem lobbingu ze strony firm ubezpieczeniowych,
które zaangażowały w tym celu niebywałe zasoby.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
130 ◆ Rozdział 4

W końcu wszyscy poza najbardziej skrajnymi neoliberałami uwa-


żają, że efektywność rynkowa nie wyraża wszystkich ludzkich celów
i że demokracja ma prawo do ustanowienia także innych celów i pa-
rametrów. Jednak proces ten zawsze oznacza ingerencję państwa tam,
gdzie w innym wypadku mielibyśmy do czynienia z całkowicie ryn-
kowymi działaniami. Trudno jest znaleźć inne niż państwo instytu-
cje, które byłyby zdolne poradzić sobie z efektami zewnętrznymi, do-
brami publicznymi i merytorycznymi. Dlatego też rządy zawsze będą
angażowały się w obszary działalności właściwe firmom prywatnym,
zaś firmy zawsze będą starały się wykorzystać zdobyte na rynku zaso-
by do wywierania wpływu na politykę w celu uzyskania korzystnych
dla siebie decyzji. Zdystansowanie się do państwa, które dostarcza
usług bezpośrednio do podwykonawców firm prywatnych, służy je-
dynie zwiększeniu i tak dużego obszaru tych niezdrowych relacji mię-
dzy państwem a biznesem.
W  rozdziale 6 skonfrontujemy się z  problemami demokra-
cji będącymi wynikiem politycznej aktywności korporacji. Jednak
w pierwszej kolejności, w rozdziale 5, musimy rozważyć jeszcze jeden
obszar, w jakim neoliberalna alternatywa dla państwa popadła w po-
ważne kłopoty, służąc interesowi publicznemu – jednocześnie radząc
sobie znakomicie z realizacją interesów korporacyjnych: finansowanie
mieszkalnictwa i rynki wtórne.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd zi a ł 5
Sprywatyzowany keynesizm:
dług zamiast dyscypliny

Choć kryzys finansowy z lat 2008–2009 może być postrzegany jako


gigantyczna ułomność rynku, to równie dobrze można by argumento-
wać, iż jego przyczyną było to, że niektóre elementy rynku stawały się
coraz bardziej doskonałe, co doprowadziło do zniszczenia innych jego
elementów. Proces ten przebiegał w następujący sposób. Jednym z naj-
większych problemów, jakie stoją przed działalnością gospodarczą jest
niepewność, niebezpieczeństwo, że coś nieprzewidzianego pokrzyżu-
je plany biznesowe. Rynek ma jednak odpowiedź na to zagrożenie.
W przypadku wielu rodzajów niepewności można dokonać kalkulacji
ryzyka, zakładając, że zostanie zrealizowany najczarniejszy scenariusz.
Następnie można obliczyć prawdopodobieństwo związane z niepew-
nością i wyrazić je w pieniądzach. Na tym etapie jest możliwe ustale-
nie, ile będzie nas kosztować akceptacja ryzyka. Jest to ogólna zasa-
da ubezpieczeń – dzięki takiej kalkulacji możliwe jest sprzedawanie
i kupowanie ryzyka. Przedsiębiorcy gromadzą całe portfolia różnych
rodzajów możliwego ryzyka w  celu osiągnięcia zysku przez podję-
cie dużego ryzyka w obszarze, gdzie okazuje się to bardziej racjonal-
ne i gdzie prawdopodobieństwo zajścia najgorszego możliwego sce-
nariusza jest bardzo małe. Jest to forma działań rynkowych, która jest
kluczowa dla wszelkiej innowacyjności i przedsiębiorczości – bez niej
wszyscy bylibyśmy biedniejsi.
Kolejny etap polega na tym, że podejmujący ryzyko przedsiębior-
cy nie czekają, aby przekonać się, czy ich „zakłady” się potwierdzą,
lecz sprzedają ryzyko innym przedsiębiorcom. Ich kalkulacje nie tyle
dotyczą faktycznego ryzyka związanego z udzielanym kredytem, ale
tego, ile mogą oni na nim zarobić na rynku wtórnym. Cena zależy

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
132 ◆ Rozdział 5

tu od przewidywania sprzedawcy ryzyka na temat tego, ile zdaniem


kupującego jest ono warte. To przewidywanie oczywiście opiera się
na oryginalnej kalkulacji ryzyka, jest ono jednak zniekształcone przez
fakt, że podstawę tej kalkulacji stanowi przekonanie sprzedawcy ry-
zyka na temat przekonania potencjalnego nabywcy ryzyka na temat
tego ryzyka – nie zaś po prostu przekonanie sprzedawcy ryzyka na
temat tego ryzyka. Ten wtórny rynek z  kolei jest sam w  sobie dość
bezpieczny, ponieważ dzięki szerokiej dystrybucji ryzyka zmniejsza
on negatywne konsekwencje, na które są narażeni ponoszący ryzyko
przedsiębiorcy.
Od końca lat 80. wtórne rynki ryzyka zaczęły się gwałtownie roz-
wijać, tworząc coraz dłuższe łańcuchy sprzedawców i kupców. W ta-
kim łańcuchu handlowym kupiec drugiego rzędu kupuje ryzyko za
cenę opartą na jego przewidywaniach co do ceny, jaką byłby za nie
gotów zapłacić kupiec trzeciego rzędu. Z kolei kupiec trzeciego rzę-
du kupuje ryzyko za cenę opartą na przewidywaniu co do ceny, jaką
byłby za nie gotów zapłacić kupiec czwartego rzędu i tak dalej – z nie-
wielkim wzrostem zniekształceń w kalkulacjach na każdym z etapów.
Dwa czynniki zadecydowały o tym, że te łańcuchy inwestycyjne stały
się bardzo długie. Po pierwsze, globalizacja gospodarki spowodowa-
ła, że dysponujący dużym bogactwem przedsiębiorcy w coraz więk-
szej liczbie krajów mogli wejść na rynek handlu ryzykiem. Było to jak
rozszerzający się wszechświat. W rezultacie poziom ryzyka, które po-
nosił każdy z graczy, zaczął się zmniejszać w miarę tego, jak zwiększa-
ła się liczba graczy dzielących to ryzyko między siebie – nadawało to
całemu procesowi pozór bezpieczeństwa.
Po drugie, w  wyniku polityki neoliberalnej prowadzonej przez
rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii regulacje dotyczą-
ce rynków finansowych zaczęły się rozluźniać. Ważnym etapem tego
procesu było przyjęcie w Stanach Zjednoczonych w 1999 roku usta-
wy Gramm-Leach-Bliley Financial Services Modernization Act, któ-
ra zniosła od dawna istniejące ograniczenia nałożone na banki deta-
liczne co do możliwości wykorzystywania depozytów swych klientów
do prowadzenia inwestycji wysokiego ryzyka. Ograniczenia te były
wprowadzone w 1933 roku ustawą Glass-Steagall Act jako reakcja na
kryzys z Wall Street 1929 roku. Odrzucenie prawa Glassa-Steagalla

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 133

dało inwestorom dostęp do oszczędności milionów ludzi, którzy byli


nieświadomi tego, co się dzieje – to nie wydawało się już takie bez-
pieczne.
Sprzedaż ryzyka nabierała coraz większej szybkości, rozciągając
łańcuch „przekonań na temat przekonań” i coraz bardziej dystansu-
jąc ceny rynkowe od oryginalnej wyceny ryzyka. Te zniekształcenia
cen nie miałyby znaczenia, gdyby były one rezultatem indywidual-
nych różnic w kalkulacji ryzyka, kiedy to zbyt optymistyczne kalkula-
cje znoszą te zbyt pesymistyczne i vice versa. Towarzyszył im niestety
dominujący nastrój hurraoptymizmu: system finansowy nieustannie
rósł, coraz bardziej zniekształcając ryzyko. Co okazało się kluczowe,
system ten stał się na tyle wielki i zaangażował na tyle dużą część świa-
towego bogactwa, że gdyby zdarzył się najgorszy scenariusz i ryzyko
okazałoby się dużo większe, niż ktokolwiek przewidywał, wówczas
rządy musiałyby wkroczyć na scenę, aby ratować system. Co więcej,
na kolejnym etapie rozwoju tego mechanizmu banki zaczęły łączyć
różnego rodzaju ryzyka w  jeden produkt inwestycyjny w  taki spo-
sób, że relatywnie bezpieczne kredyty wiązano w nieokreślonych pro-
porcjach z ryzykownymi pożyczkami i sprzedawano je inwestorom,
którzy nie byli zainteresowani poszczególnymi składnikami produk-
tu, ponieważ przywiązywali wagę tylko do przekonań na temat prze-
konań na temat przekonań idących prawie w nieskończoność, które
ustalały ceny na rynkach wtórnych.
W systemach tego typu pieniądze zarabia się na szybkości trans-
akcji. Za każdym razem, gdy sprzedaje się ryzyko za trochę wyższą
cenę, niż się je kupiło, osiąga się zysk; następnie kupuje się kolejny
produkt i szybko sprzedaje z zyskiem – im więcej transakcji, tym ku-
muluje się większy zysk. Inwestorzy pracujący dla banków mają moż-
liwość wykorzystywania oszczędności i  inwestycji milionów klien-
tów banków w celu gry na rynkach wtórnych – co więcej, otrzymują
oni za swoją grę wysokie premie. Im szybciej dokonują oni zakupów
i sprzedają produkty inwestycyjne, tym wyższe premie przypadają im
w udziale. Taka struktura bodźców skłaniała ich do koncentracji na
coraz krótszym inwestycyjnym horyzoncie czasowym.
Ceny na rynkach wtórnych stawały się coraz ważniejsze od orygi-
nalnej wyceny ryzyka. W konsekwencji przeważyła opinia, że wyce-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
134 ◆ Rozdział 5

ny dokonywane na rynku wtórnym mogą zastąpić oryginalne wyceny


wartości udziałów na rynkach pierwotnych, ponieważ rynki wtórne
stały się ważniejszym rodzajem rzeczywistości. Pytanie o to, czy wy-
ceny dokonywane na rynkach wtórnych odzwierciedlają „prawdziwą”
wartość produktów przestało mieć sens, ponieważ wtórne wartości
były prawdziwymi wartościami. System ten funkcjonował jak wyścigi
konne, w których są robione zakłady, ale żadne konie się nie ścigają –
zakłady odzwierciedlają tylko przewidywania co do zakładów innych
graczy. W końcu nawet agencje ratingowe – firmy powołane teore-
tycznie do tego, aby oceniać wartość ryzyka banków, a nawet całych
gospodarek krajowych – zaczęły opierać swe ratingi na rynkach wtór-
nych, mimo że, teoretycznie rzecz biorąc, rating powinien zapewniać
niezależne źródło oceny ryzyka. Także zasady księgowości korpora-
cyjnej uległy zmianie i zamiast szacować wartość aktywów firmy w ka-
tegoriach jej pracy, kapitału, rynków etc., księgowi kierowali się war-
tościami giełdowymi odzwierciedlającymi przekonania inwestorów
na temat przekonań innych inwestorów etc.
Z  jednej strony był to najpełniejszy wyraz siły rynków, jakiego
kiedykolwiek doświadczył świat. Obliczenia wartości aktywów firm
oraz rozmiarów ryzyka były dokonywane nie na podstawie ludzkiego
osądu, lecz przez niezwykle czysty mechanizm rynkowy. Także wzra-
stający podział ryzyka umożliwiał wielu ważnym, acz ryzykownym
przedsięwzięciom zakotwiczenie się w „realnej” gospodarce. Siła na-
bywcza milionów ludzi wzrosła. Jednak na innym poziomie ten sam
czysty rynek niszczył inne istotne komponenty dobrze funkcjonują-
cej gospodarki w sposób właściwy niektórym wyniszczającym choro-
bom, w  których toczone rakiem hiperaktywne organy niszczą inne
narządy. Jeśli przyjrzymy się raz jeszcze dyskutowanym powyżej feno-
menom, to zobaczymy, że inwestorzy otrzymywali bodźce skłaniają-
ce ich do ignorowania ważnych informacji, ponieważ odwracali swą
uwagę od wartości, jakie ryzyko osiągało na rynku pierwotnym, a kie-
rowali ją na jego wartości na rynku wtórnym. Po drugie, cały system
był wspierany przez nastrój hurraoptymizmu. Giełda zawsze była po-
datna na mody i zmiany nastrojów. Jeśli dane aktywa są postrzegane
jako zyskowne, każdy chce je nabyć. Jeśli natomiast plotki podają ten
pogląd w wątpliwość, wszyscy chcą je sprzedać. Na przestrzeni czasu

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 135

rynek dokonuje korekty, jednak przez dość długi okres poprzedzają-


cy taką korektę ceny mogą być znacząco zaburzone, co może z kolei
prowadzić do nieoczekiwanego szoku w momencie korekty. Oczeku-
je się, że rynek stopniowo złagodzi te zaburzenia, ponieważ jego ra-
cjonalni uczestnicy dostosują się do zmieniających się okoliczności.
Jednak chęć partycypowania w boomie gospodarczym i unikania kra-
chów narzuca inną logikę działania. Historia rynków finansowych nie
jest ciągiem stopniowych adaptacji, lecz następujących po sobie kry-
zysów. Zaledwie w ostatniej dekadzie poprzedzającej kryzys lat 2008–
–2009 mieliśmy do czynienia z poważnym kryzysem zadłużeniowym
w Azji w latach 1997–1998, bańką spekulacyjną dotcomów w latach
1999–2000 i kryzysem argentyńskim w 2002 roku.
Po trzecie, ważnym elementem tego hurraoptymizmu było prze-
konanie inwestorów – które okazało się słuszne – że rządy nie po-
zwolą upaść systemowi finansowemu i wkroczą na scenę, aby pokryć
wszelkie straty wynikłe z  niekontrolowanych inwestycji. Jak w  „Fi-
nancial Times” zauważył Martin Wolf (zobacz także jego książkę
Fixing Global Finance), banki nauczyły się, jak prywatyzować zyski
i uspołeczniać straty. Gdy wszystko szło dobrze, banki angażowały się
w kierowane niekontrolowanym optymizmem inwestycje, uzyskując
wysokie zyski. Gdy jednak sytuacja nagle się załamała, rządy pospie-
szyły im na ratunek. Banki zdawały sobie sprawę, że państwo zapewni
im spadochron finansowy i w celu sfinansowania całej operacji ograni-
czy wydatki publiczne. W rezultacie tych przewidywań banki rzuciły
się w wir jeszcze większego niż wcześniej ryzyka inwestycyjnego. Je-
dyna istotna próba odmowy udzielenia takiej wymuszonej szantażem
pomocy – zgoda rządu Stanów Zjednoczonych na upadek Lehman
Brothers – wywołała taki szok na rynkach, że w następstwie tego wy-
darzenia występowano już tylko z wyjątkowo hojnymi ofertami po-
mocy. Ponieważ banki dokonują kalkulacji przyszłego ryzyka, to ta
odzyskana pewność w pomoc państwa pozwala im grać o jeszcze wyż-
szą stawkę niż w przeszłości. Wynagrodzenia bankierów są uzasadnia-
ne tym, że wypracowują oni zyski i tworzą bogactwo – a na tym ko-
rzystamy wszyscy. Jednak zyski te mogą być wypracowane tylko dzięki
wsparciu rządu, który nie będąc częścią wytwarzającej zysk gospodar-
ki, nie jest też źródłem produkcji bogactwa. Z tego powodu ani rząd,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
136 ◆ Rozdział 5

ani podatnicy nie podlegają rekompensacie za niebotyczne sumy, któ-


re przekazali bankom w  celu ratowania ich przed konsekwencjami
działania wolnego rynku.
Czwarta implikacja, jaką zrodził system finansowy, rzuca cień na
twierdzenie, że model oparty na podziale ryzyka był korzystny dla in-
nowacyjności i przedsiębiorczości. Firmy działające w realnej gospo-
darce – to znaczy firmy sprzedające produkowane przez siebie dobra
i usługi klientom, którzy nabywają je nie w celu ich dalszej sprzeda-
ży, lecz aby je skonsumować – potrzebują czasu i  środków finanso-
wych, aby stworzyć jakiś innowacyjny produkt. Wytworzenie nowej
idei, ocena szans jej realizacji na rynku, zgromadzenie środków na wy-
produkowanie opartych na niej rozwiązań, a następnie dostarczenie
jej klientom – wszystko to wymaga czasu. Menedżerowie firmy mu-
szą przekonać udziałowców do czekania i powstrzymania się przez pe-
wien czas od chęci skapitalizowania dywidendy, karmiąc ich nadzieją
innowacyjnego produktu, który przyniesie w przyszłości duże zyski.
Ich chęć do czekania jest w części zależna od tego, czy rynek papie-
rów wartościowych jest żywy, co umożliwi im wycofanie się z inwesty-
cji, jak tylko pojawią się sygnały, że nowy produkt może nie być takim
sukcesem, jaki przewidywano. Gdyby udziałowcy nie mieli możliwo-
ści szybkiego wycofania swoich inwestycji, wówczas bodźce dla inno-
wacyjności byłyby znacznie słabsze. Rynki papierów wartościowych
nie są więc z konieczności wrogie innowacji. Jednak rozwój rynków
wtórnych w początkach dwudziestego pierwszego wieku doszedł do
punktu, w którym udziałowcy byli już tylko zainteresowani handlem
wartościami udziałów na tych rynkach – rynkach, jak zobaczyliśmy
wyżej, opartych na skrajnie krótkoterminowych, odizolowanych od
realnej gospodarki kalkulacjach zależnych od przekonań na temat
przekonań na temat przekonań. W najbardziej zaawansowanej wer-
sji tych rynków banki posługiwały się technologiami informatyczny-
mi pozwalającymi na dokonywanie transakcji w ciągu ułamka sekun-
dy, wpływając na skomputeryzowanie całego procesu.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 137

Konsekwencje dla modelu maksymalizacji


zysku udziałowców

Wyłonienie się kapitalizmu opartego na rynkach finansowych było


związane z  anglo-amerykańską wizją przedsiębiorstwa jako wehi-
kułu maksymalizującego zyski udziałowców. Wizja ta nie zakłada
z konieczności istnienia rynków wtórnych, jednak faktyczne współ-
występowanie tych dwóch fenomenów miało niezwykle ważne kon-
sekwencje. Zgodnie z  modelem maksymalizacji zysku udziałowców
jedynym celem korporacji jest maksymalizacja wartości udziałów –
wszystkie inne cele są nie tyle podporządkowane temu jednemu, co
stanowią jego część. Koncepcja ta wydaje się zaprzeczać znanemu slo-
ganowi ekonomii kapitalistycznej, zgodnie z  którym „nasz klient,
nasz pan”. W jaki sposób klienci i udziałowcy mogą jednocześnie być
suwerennym panem? Teza ta uzasadniania jest w następujący sposób.
Na rynku doskonale konkurencyjnym firmy mogą maksymalizować
zyski swych udziałowców tylko wtedy, gdy służą swym klientom, po-
nieważ niezadowoleni klienci przechodzą do konkurencji i w ten spo-
sób zmniejszają zyski udziałowców. W ten sposób maksymalizacja zy-
sków udziałowców służy także interesom klientów. Jeśli natomiast
rynek nie jest doskonale konkurencyjny – na przykład jeśli firmy wy-
korzystują niemożność klientów do zdobycia adekwatnych informacji
o ich produktach – wówczas szkoła chicagowska argumentuje w inny
sposób: maksymalizacja zysków udziałowców oznacza maksymaliza-
cję ogólnego bogactwa w społeczeństwie, co z kolei oznacza maksy-
malizację dobrobytu konsumentów.
Maksymalizacja zysków udziałowców nie jest jedynym możli-
wym podejściem do zarządzania przedsiębiorstwem, jakie zostało
wypracowane we współczesnym kapitalizmie. Francuski, niemiecki
i japoński kapitalizm rozwinęły koncepcję zróżnicowanych interesa-
riuszy, względem których przedsiębiorstwo jest bezpośrednio odpo-
wiedzialne, jednak w inny sposób niż za pomocą wartości udziałów.
Tymi interesariuszami są zazwyczaj klienci, pracownicy, właściciele
obligacji, czasem wspólnoty lokalne, a nawet państwo i jego racja sta-
nu. W latach 90. modele te zostały zepchnięte na boczny tor przez
anglo-amerykańskie rozwiązanie, które było uważane za najczystszy

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
138 ◆ Rozdział 5

wyraz idei neoliberalnych. Ta przewaga modelu zysku udziałowców


opierała się także na lepszych, jak się wówczas wydawało, wynikach
gospodarki brytyjskiej i amerykańskiej – które okazały się rezultatem
obecnie zdyskredytowanego handlu ryzykiem. Gospodarki wykorzy-
stujące model przedsiębiorstwa odpowiedzialnego wobec swych in-
teresariuszy opierały się na lokalnych zwyczajach i  wspólnych do-
świadczeniach, które tworzyły więź między firmami a ich otoczeniem
społecznym i pozwoliły żyjącym w tych społecznościach ludziom za-
ufać (słusznie bądź nie) przedsiębiorstwom łączącym różne interesy.
Model udziałowca był z kolei bardziej zgodny z anonimową gospo-
darką globalną, w której trzeba prowadzić interesy z obcymi ludźmi
i gdzie nie ma miejsca na zakorzenienie i osobiste zaufanie. Jedynym
zaufaniem, które przewiduje model anglo-amerykański jest wiara
w  czystość rynku. Model interesariusza okazał się z  kolei rozwiąza-
niem lokalnym, niemożliwym do rozprzestrzenienia na taką skalę, jak
w  przypadku modelu udziałowca. W  konsekwencji zwyciężył więc
model udziałowca, a wraz z nim idea, że maksymalizacja zysku udzia-
łowców oznacza także realizację innych interesów społecznych.
W  historii kapitalizmu amerykańskiego wyłonienie się modelu
udziałowca było odpowiedzią na istniejący w poprzednim okresie ka-
pitalizm menedżerski. Od lat 30. i w ślad za wielką depresją 1929 roku
gospodarka amerykańska została zdominowana przez wielkie korpora-
cje. Udziałowcy – wówczas przede wszystkim grupy bogatych rodzin,
jakkolwiek niezbyt dobrze poinformowanych – nie znali się zbytnio
na biznesach, w których mieli udziały i z tego względu zazwyczaj ustę-
powali menedżerom. Tych z  kolei podejrzewano o  tworzenie wiel-
kich organizacji, które miały budować ich majątki i ego. W latach 70.
ekonomiści sformułowali „problem zleceniodawcy–wykonawcy”: ja-
kie warunki muszą być spełnione, aby zleceniodawca (to jest udzia-
łowcy firmy) mógł wierzyć wykonawcom (główni menedżerowie),
że nie będą jego kosztem realizowali własnych interesów? Odpowie-
dzi upatrywano w reformie sposobu zarządzania przedsiębiorstwem,
która miała umieścić na szczycie hierarchii celów interesy udziałow-
ców. W rzeczywistości jest więc zasadnicza różnica między korporacją
w wydaniu anglo-amerykańskim, która z punktu widzenia prawa jest

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 139

tylko wiązką udziałów, a korporacją niemiecką, która z punktu widze-


nia prawa „należy” do szerszej grupy interesariuszy.
Przykładem na to, w  jaki sposób to podejście może wpłynąć
na sposób pracy korporacji, jest wkład do debaty wokół zarządza-
nia przedsiębiorstwem, jaki wniósł Michael Jensen (2001), profesor
Harvard Business School i jeden z czołowych obrońców modelu mak-
symalizacji zysku udziałowców. Jak wielu neoklasycznych ekonomi-
stów, Jensen był zakłopotany wykształceniem się społecznej odpo-
wiedzialności biznesu. Pojęcie to – zajmiemy się nim w  następnym
rozdziale – dotyczy dobrowolnego przyjęcia przez firmy wykracza-
jących poza ich działalność rynkową zobowiązań względem klien-
tów, pracowników, a zwłaszcza szerszej wspólnoty. Decyzje dotyczą-
ce działań na rzecz tych podmiotów są podejmowane zazwyczaj przez
członków ścisłego kierownictwa firmy i są traktowane jako ogranicza-
jące politykę maksymalizacji zysków. Wyobraźmy sobie na przykład
międzynarodową korporację odzieżową, która zleca produkcję ubrań
dalekowschodnim firmom zatrudniającym – za przyzwoleniem władz
lokalnych i państwowych – dzieci. Załóżmy, że menedżerowie korpo-
racji odzieżowej są przeciwni temu procederowi i zabraniają podwy-
konawcom wykorzystywania dzieci do pracy. Decyzja ta spowoduje,
że ceny produkowanych przez korporację T-shirtów i  dżinsów pój-
dą w górę i będą wyższe niż ceny konkurencji wykorzystującej pracę
dzieci. Zakładając, że produkty te konkurują głównie ceną, korpora-
cja doświadczy spadku sprzedaży i, co za tym idzie, zmniejszenia zy-
sków. Z punktu widzenia Jensena i teorii zleceniodawcy–wykonawcy,
menedżerowie korporacji zdradziliby w  ten sposób swe zobowiąza-
nia wobec zleceniodawców. Co więcej, jak głosi szkoła chicagowska,
ponieważ interes konsumentów polega na kupowaniu po jak najniż-
szej cenie, menedżerowie zdradziliby także swych klientów – interesy
konsumentów są bowiem w ostatecznym rachunku identyczne z inte-
resami udziałowców.
Jednak Jensen nie akceptuje implikacji, które rodzi ta teoria, to
znaczy twierdzenia, że przedsiębiorstwa zawsze muszą być amoralny-
mi graczami. Twierdzi on, że ktoś (nie wiadomo kto) powinien wy-
edukować udziałowców w taki sposób, aby wykształcili oni w sobie
moralne podejście do biznesu. Jako zleceniodawcy, udziałowcy mogą

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
140 ◆ Rozdział 5

uznać, że maksymalizacja zysków nie jest ich jedynym celem i że obok
tego będą realizować także jakiś cel społeczny. Problemem tego ar-
gumentu jest to, że przynajmniej w sferze gospodarki czyni on pod-
miotami moralnymi wyłącznie posiadaczy kapitału oraz że jest czę-
ścią neoliberalnej strategii objęcia ekonomicznym sposobem myślenia
wszystkich części społeczeństwa, co ogranicza znaczenie sfer rządzo-
nych przez inne rodzaje wartości. Reszta z  nas zostaje zredukowa-
na w ten sposób do roli automatów wykonujących polecenia udzia-
łowców-zleceniodawców. I faktycznie, ta debata na temat moralnego
wymiaru działań rynkowych dotyczy wyłącznie praw i obowiązków
moralnych menedżerów. To, że reszta osób pracujących dla firm jest
pozbawiona praw i obowiązków moralnych, uważa się za oczywiste.
Musimy pamiętać, że gdy mówimy o właścicielach wielkich kor-
poracji we współczesnej gospodarce, nie odnosimy się do idei przed-
siębiorcy-właściciela czy instytucjonalnych udziałowców, którzy
budują długotrwałe relacje z menedżerami. W ramach modelu udzia-
łowca jedynym zadaniem właścicieli korporacji jest śledzenie cen
udziałów firmy. Faktyczni udziałowcy delegują swe zadanie podej-
mowania decyzji na inwestorów, którzy interesują się tylko sytuacją
udziałów firmy na rynku wtórnym, od czego zależy ich wynagrodze-
nie. Potężni gracze na rynkach finansowych wcale nie są właścicielami
udziałów – oni zajmują się tylko ich inwestowaniem. Związek mię-
dzy byciem właścicielem przedsiębiorstwa a  zainteresowaniem tym,
jak przedsiębiorstwo to radzi sobie na rynkach finansowych, został
poważnie osłabiony. Mimo tego z punktu widzenia anglo-amerykań-
skiego prawa korporacyjnego liczą się jedynie interesy udziałowców.
Jest jeszcze jedna ważna konsekwencja tego połączenia maksyma-
lizacji zysków udziałowców z niezwykle aktywnymi, zorientowanymi
na krótką perspektywę czasową rynkami finansowymi. Teoretycznie
rzecz biorąc, oparte na zysku firmy wynagrodzenia udziałowców, ich
dywidenda, są „resztą” pozostałą po aktywności inwestycyjnej firmy,
ostatnim w kolejce roszczeniem względem firmy realizowanym dopie-
ro po spełnieniu wszystkich roszczeń właścicieli obligacji, pracowni-
ków, kredytodawców etc. Na tym właśnie polega ponoszenie ryzyka,
które leży w sercu kapitalizmu, pozwalając firmom na innowacyjność
i uzasadniając maksymalizację zysków udziałowców. Skoro udziałow-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 141

cy muszą czekać, aż wszystkie inne zobowiązania firmy zostaną zre-


alizowane, oznacza to, że muszą mieć możliwość decydowania o tym,
jak firma jest prowadzona. Także ich wynagrodzenia za udane trans-
akcje muszą być na tyle wysokie, aby rekompensować ich straty wyni-
kłe z ponoszonego przez nich ryzyka na wypadek porażki.
Zasada ta pozostaje w mocy także w przypadku bankructwa fir-
my – udziałowcy są ostatni w kolejce do wszelkich pozostałych akty-
wów firmy. Jednak w  obszarze rutynowych operacji dokonywanych
przez dobrze prosperującą firmę zasada ta jest poważnie ograniczona
przez powstanie nowych oczekiwań co do zysków w związku z dzia-
łalnością na współczesnych rynkach papierów wartościowych. Pro-
ponowane są różne idee na temat tego, jaki powinien być dostępny
na rynku krótkoterminowy zwrot z zysków. Pamiętajmy, że udziały są
kupowane i sprzedawane głównie z myślą o rynku wtórnym. Konse-
kwencją będzie więc ucieczka od akcji firm, które nie gwarantują wy-
sokiego zwrotu. Firmy takie stają się zagrożone wrogim przejęciem,
a tego szczególnie chcą uniknąć menedżerowie, ponieważ zazwyczaj
oznacza to dla nich utratę pracy. Sytuacja ta powoduje, że menedżero-
wie znajdują się pod silną presją konieczności osiągnięcia odpowied-
niego poziomu zwrotu dla udziałowców. Jeśli jest to konieczne, pla-
ny inwestycyjne, obsługa klienta i odszkodowania dla pracowników
muszą być ograniczone lub wstrzymane, aby zadośćuczynić wymo-
gom odpowiedniego poziomu zwrotów. Powoduje to, że dywidendy
udziałowców przestają być ostatnią pozycją w kolejce dystrybuowa-
nych profitów, a  stają się jedną z  pierwszych. Przestają być one wy-
nagrodzeniami za ponoszone ryzyko i same zaczynają być chronione
przed wszelkim ryzykiem z wyjątkiem tego, które wynika z załamania
się rynków wtórnych – ale tu, o czym przekonaliśmy się w ostatnim
czasie, chroni je finansowy spadochron państwa.
Szczegółowe prześledzenie sposobów, za pomocą których ta
zmiana roli udziałowców powoduje, że firmy nie zapewniają swym
klientom odpowiedniego poziomu usług, wymagałoby bardzo złożo-
nych badań i rozważań o charakterze kontrfaktycznym: musielibyśmy
wiedzieć, jakie produkty i usługi byłyby oferowane klientom, gdyby
pogoń za krótkoterminowym kapitałem nie zdominowała, z  punk-
tu widzenia interesów menedżerów, dążenia do poprawy jakości ob-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
142 ◆ Rozdział 5

sługi klienta. Tam, gdzie rynek produktów pozostałby konkurencyj-


ny mimo tych zmian, firmy musiałyby dbać o zadowolenie klientów
w celu zabezpieczenia interesów udziałowców i problem w ogóle by
się nie pojawił. Z  kolei tam, gdzie rynki nie byłyby konkurencyjne,
nikt nie wytwarzałby produktów, które mogłyby być wyprodukowa-
ne, gdyby rynki były konkurencyjne. Nie jesteśmy jednak w  stanie
zbadać kontrfaktycznych scenariuszy.
Jeden z bardzo namacalnych przykładów konfliktu interesów mię-
dzy udziałowcami a pozostałymi interesariuszami, który bezpośred-
nio ukazuje transfer ryzyka od tych pierwszych do drugich, dotyczy
programów emerytur zakładowych i prywatnych oferowanych przez
maksymalizujące zyski korporacje. Do niedawna większość progra-
mów emerytalnych opierała się na zasadzie „zdefiniowanego świad-
czenia”. Model ten działa w  następujący sposób. Członkowie dane-
go funduszu emerytalnego płacą każdego miesiąca określoną składkę
ze swojej pensji i gdy przechodzą na emeryturę, otrzymują emeryturę
zdefiniowaną jako konkretna część ich pensji za określone lata pracy,
zwykle za końcowy okres zatrudnienia. Odpowiedzialność agentów
funduszu emerytalnego polega na zagwarantowaniu, aby składki eme-
rytalne adekwatnie finansowały wypłacane emerytury. Ryzyko, że sys-
tem ten może nie zadziałać, jest ponoszone natomiast przez udziałow-
ców firmy oferującej fundusz emerytalny na ogólnej zasadzie, że zysk
stanowi ten element finansów firmy, który jest obarczony ryzykiem.
Fundusze emerytalne kumulują ogromne pieniądze, ponieważ
sumy wpłacane jako składki są większe niż te wypłacane jako eme-
rytury. Fundusz wykorzystuje te pieniądze do inwestycji na różnych
rynkach finansowych. Rynki te stały się niezwykle lukratywne w wy-
niku opisywanego powyżej procesu. W rezultacie produkt uboczny
systemu ubezpieczeń emerytalnych, jakim były inwestycje, stał się, za-
miast świadczenia emerytur, główną aktywnością biznesową fundu-
szy emerytalnych, które stały się jednymi z  największych na świecie
inwestorów. Paradoksalnie, wypłacanie emerytur okazało się dla fun-
duszy emerytalnych kłopotem, zwłaszcza w obliczu spustoszenia, ja-
kie w ich kalkulacjach ubezpieczeniowych siała zwiększająca się dłu-
gość życia. Fundusze zaczęły więc stopniowo zamykać swoje schematy
zdefiniowanych świadczeń i przesuwać się w stronę schematów „zdefi-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 143

niowanych składek”. W ramach tych programów emerytalnych klien-


ci nie mogli przewidzieć wysokości swych emerytur. Fundusz inwe-
stował składki swych członków na giełdzie i kwota, którą otrzymywali
członkowie w  dniu przejścia na emeryturę, odpowiadała giełdowej
wartości ich składek na dzień wypłaty. Członkowie mogli mieć szczę-
ście i przejść na emeryturę w okresie boomu na giełdzie – mogli też
mieć pecha i trafić na kryzys. Bez względu na to, który z tych scena-
riuszy następował, determinował on wysokość ich emerytury do koń-
ca ich dni. W ten sposób wśród różnorakich działań inwestycyjnych
funduszy emerytalnych to właśnie wysokość emerytur stała się obcią-
żonym ryzykiem rezyduum – ryzyko zostało zdjęte z  udziałowców,
którzy jako właściciele firm-funduszy emerytalnych uzyskali gwaran-
towaną stopę zwrotu.

Udział społeczeństwa w modelu maksymalizacji


zysku udziałowców

Przedstawiony powyżej opis rozwoju rynków finansowych w ramach


modelu maksymalizacji zysku udziałowców jest de facto charaktery-
styką systemu pasożytniczego, który można by odrzucić z korzyścią dla
całego społeczeństwa. Niestety, sytuacja jest bardziej skomplikowana.
Wiele milionów ludzi, w  tym ubogich, jest karmionych – zwłaszcza
w świecie anglo-amerykańskim – okruchami ze stołu bogaczy.
Stało się tak w  wyniku związku, jaki powstał między coraz po-
wszechniejszą własnością nieruchomości a  rynkami wtórnymi. Po-
cząwszy od lat 80., wzrastająca liczba ludzi o  średnich dochodach
w krajach rozwiniętych zaczęła kupować nieruchomości mieszkalne
w  drodze kredytów hipotecznych. Nie było to wynikiem działania
czystego rynku. W niektórych państwach, zwłaszcza w Stanach Zjed-
noczonych i  Wielkiej Brytanii, rządy wspierały tę tendencję przez
rozluźnienie warunków przyznawania kredytów i  zastosowanie in-
strumentów polityki ekonomicznej do zagwarantowania wzrostu cen
nieruchomości, co było kluczowe dla poczucia bezpieczeństwa kre-
dytobiorców w zakresie ich możliwości udźwignięcia wysokich kre-
dytów hipotecznych. Banki i inne instytucje finansowe mogły udzie-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
144 ◆ Rozdział 5

lać kredytów klientom, którzy mieli duże problemy z ich uniesieniem,


ponieważ wzrastające ceny nieruchomości gwarantowały, że nawet
w sytuacji zajęcia nieruchomości, bank uzyskałby aktywa o wzrasta-
jącej wartości. Na dalszym etapie, gdy ceny nieruchomości nadal ro-
sły, ludzie mogli zaciągać wyższe kredyty hipoteczne przez wydłuże-
nie okresu spłaty i wykorzystanie cennej gotówki do zakupu innych
produktów. W  tym samym czasie rósł też rynek kart kredytowych,
skłaniając ludzi do zaciągania kolejnych długów na wysoki procent, co
umożliwiało im finansowanie ich zakupów. Ogólny optymizm w go-
spodarce był kupowany na kredyt.
W  większości społeczeństw i  w  większości okresów historycz-
nych dług był skoncentrowany w rękach bogatych grup społecznych,
które traktowały go jako inwestycję, używając swej własności i bogac-
twa jako zabezpieczenia pożyczek. Ostatnie trzy dekady były wyjątko-
we pod względem kumulacji ogromnego długu średniozamożnych lu-
dzi, których jedyne bogactwo stanowił obciążony hipoteką dom.
Podczas gdy wzrost cen nieruchomości powodował, że kredyty
te nie były zupełnie niezabezpieczone, banki zaczęły dodatkowo wy-
korzystywać tę sytuację, sprzedając związane z kredytami ryzyko na
rynkach wtórnych i poddając je procesowi podziału opisanemu po-
wyżej. Konkretnie rzecz ujmując, banki zaczęły łączyć transze nie-
zabezpieczonych kredytów hipotecznych i  długów z  kart kredyto-
wych z  mniej ryzykownymi produktami w  pakiety, które następnie
sprzedawały, pewne tego, że kupujący je inwestorzy nie będą anali-
zować ich „składu” z powodów także opisanych powyżej. W ten spo-
sób radykalnie niestabilne rynki wtórne pozwoliły utrzymać wysoki
poziom konsumpcji i ożywienie gospodarcze przez umożliwienie lu-
dziom o  skromnych dochodach wydawania pieniędzy, którymi nie
dysponowali. W rezultacie wszyscy staliśmy się współodpowiedzial-
ni za wykształcenie się współczesnego modelu finansowego, co tym
bardziej utrudniło rządom możliwość oparcia się żądaniom banków,
aby postawić je na nogi za pieniądze publiczne, by znów mogły zacząć
wszystko od początku.
Karol Marks uważał, że na pewnym etapie rozwoju historyczne-
go wyłoni się klasa społeczna, której interesy staną się zbieżne z intere-
sami całego społeczeństwa. Klasy te triumfowały w kończących okre-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 145

sy kryzysu rewolucjach. Błędem Marksa było jednak przekonanie,


że kiedy taką klasą stanie się proletariat, będzie to oznaczać koniec
tego procesu kryzysów i rewolucji, ponieważ proletariat reprezentu-
je ogólny interes społeczeństwa, a nie jakiś rodzaj partykularnego in-
teresu wewnątrz całości społecznej. Był to błąd choćby z tego powo-
du, że niemożliwe jest wyobrażenie sobie czegoś takiego, jak światowy
proletariat, który byłby w stanie wytworzyć formy organizacyjne re-
prezentujące wspólny interes wszystkich. W  rzeczywistości proleta-
riat pojawił się na scenie historii politycznej w postaci grup narodo-
wych, zorientowanych na możliwości polityczne oferowane przez
państwa narodowe. Z  kolei model keynesistowski, który definiował
politykę ekonomiczną przez pierwsze trzydzieści lat po drugiej woj-
nie światowej, reprezentował przez pewien czas wspólny interes klasy
robotniczej i systemu polityczno-ekonomicznego świata zachodnie-
go. Była to klasa, która mogła zagrozić ładowi społeczno-polityczne-
mu. Ale była to także klasa, której masowa konsumpcja, jeśli została-
by ułatwiona i zabezpieczona, mogła napędzić wzrost gospodarczy na
niespotykanym dotąd poziomie. Była to także klasa, która stworzyła
partie polityczne, związki zawodowe i inne organizacje oraz skupiła
wokół siebie intelektualistów, którzy kształtowali i promowali jej żą-
dania. Model keynesistowski połączony z produkcją masową był od-
powiedzią na te żądania i  pogodził robotników z  kapitalistycznym
systemem produkcji.
Przeciwstawne temu idee neoliberalne, dominujące w  okresie
kryzysu inflacyjnego lat 70., który położył kres keynesizmowi, też
były niesione przez jedną z  klas społecznych: klasę finansjery kapi-
talistycznej skupionej głównie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej
Brytanii, ale rozlewającej się na cały świat. Jej ponadnarodowy charak-
ter był jej główną zaletą, zwłaszcza w obliczu zanikającej autonomii
państw narodowych. Powojenna ekonomia polityczna opierała się na
państwach, które cieszyły się daleko posuniętą władzą kształtowania
gospodarki narodowej. W  latach 80. proces określany mianem glo-
balizacji – zarówno efekt, jak i przyczyna deregulacji rynków finan-
sowych – stał się powodem znacznej erozji tej autonomii. Jedynymi
graczami zdolnymi do podjęcia działań na poziomie globalnym były
wielkie korporacje ponadnarodowe (TNC), które preferowały swoje

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
146 ◆ Rozdział 5

wewnętrzne regulacje względem regulacji rządowych. Ta sytuacja do-


prowadziła do wykształcenia nowego modelu gospodarki.
Jeśli świat miał skorzystać na, wywołanym rozwojem wolnego
rynku, wyzwoleniu sił produkcyjnych i przedsiębiorczości, klasa spo-
łeczna, która zajmowała się prowadzeniem interesów na nieuregulo-
wanych rynkach finansowych, musiała zyskać szczególnie. Podczas
gdy ograniczony rynek pracy i regulowany kapitalizm doby keynesi-
zmu były świadkami stopniowego zmniejszania się nierówności eko-
nomicznych we wszystkich krajach rozwiniętych, w kolejnym okresie
nastąpiło odwrócenie tego trendu, a najwyższe wynagrodzenia przy-
padły w udziale ludziom pracującym w instytucjach finansowych.
Dwa zasadnicze pytania przychodzą na myśl w związku z tą histo-
rią. Po pierwsze, jaki los spotkał klasę robotniczą, której interesy wyda-
wały się tak palące z politycznego punktu widzenia w latach 40. i 50.?
Co stało się z potrzebą pogodzenia niestabilności rynków z pragnie-
niem bezpieczeństwa szerokich grup społecznych?
Początkowo kryzysowi keynesizmu w latach 70. towarzyszyła fala
nadzwyczajnej wojowniczości pracowników sektora przemysłowego,
która pozwalała myśleć, że wyzwanie rzucane przez klasę robotniczą
istniejącej strukturze społecznej stawało się coraz silniejsze. Była to
jednak iluzja. Wzrost produkcji i jej globalizacja de facto podważały
bazę demograficzną tej klasy. Począwszy od Stanów Zjednoczonych,
Wielkiej Brytanii i Skandynawii, udział zatrudnienia w sektorze wy-
dobywczym i  przemysłowym zaczął w  świecie zachodnim spadać.
Wojowniczość lat 70. posłużyła tylko jako zachęta dla rządów, aby
przyspieszyły one, zgodnie ze swymi inklinacjami, upadek sektorów
przemysłowych i wydobywczych, co stało się na przykład w Zjedno-
czonym Królestwie w latach 80. udziałem górnictwa i innych branż.
Robotnicy przemysłowi nigdy nie tworzyli większości populacji pra-
cującej, jakkolwiek ich znaczenie rosło – w latach 80. zaczęło jednak
maleć. Ich rola jako liderów walki o interesy klasy pracującej została
przejęta przez pracowników sfery budżetowej, z którymi rząd mógł
negocjować bezpośrednio, zasadniczo bez zaburzania funkcjonowa-
nia gospodarki rynkowej. Z  kolei pracownicy głównych sektorów
wzrostowych, czyli branży usług prywatnych, zwykle nie byli zorga-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 147

nizowani i nie rozwinęli ani niezależnego programu politycznego, ani


organizacji, które mogły artykułować ich interesy.
W ramach rozwiniętego w latach 80. reżimu nieuregulowanego
międzynarodowego rynku finansowego rządy były bardziej przejęte
przepływem kapitału niż przepływem pracy: po pierwsze, chciały one
przyciągnąć do swych państw inwestycje i kapitał sektora finansowe-
go; po drugie, obawiały się, że kapitał ten odpłynie z ich krajów, jeśli
nie stworzą dla niego odpowiednich warunków.
Sprawa nie była jednak taka prosta. Model keynesistowski odpo-
wiedział na ekonomiczne żądania kapitalistów i zagwarantował trwa-
łą konsumpcję masową. Stworzył też warunki spełniające żądania ro-
botników co do stabilnego życia. W szybko budującej swój przemysł
Azji Południowej i  na Dalekim Wschodzie nie było to problemem,
ponieważ gospodarki tych w  dużym stopniu niedemokratycznych
krajów opierały się na eksporcie i konsumpcji generowanej przez lo-
kalne elity bogaczy. Gospodarki te nie potrzebowały do swego roz-
woju istnienia wewnętrznej konsumpcji masowej. Taki scenariusz był
jednak niemożliwy do osiągnięcia w zaawansowanych gospodarkach
zachodnich, gdzie uzależnienie od wysokiej konsumpcji krajowej za-
miast od eksportu wzrosło zamiast zmaleć. Kiedy przemysł wytwa-
rzający większość kupowanych masowo produktów zaczął przenosić
produkcję do nowych krajów lub kiedy pozostając na miejscu, stawał
się on coraz bardziej uzależniony od kurczącej się siły roboczej, wzrost
zatrudnienia zaczął zależeć od sektora usług dostarczanych osobiście
do odbiorców, który nie podlegał aż tak procesom globalizacyjnym.
Łatwo jest kupić chiński T-shirt w kraju zachodnim i odnosić w ten
sposób korzyść z niskich wynagrodzeń oferowanych w Chinach. Nie-
możliwe jest jednak pojechanie do Chin, aby skorzystać z taniego fry-
zjera. Imigracja jest głównym sposobem, w  jaki globalizacja dotyka
sektor usług bezpośrednich, jednak wpływ ten jest ograniczony przez
kontrolę przepływu ludności i  fakt, że wynagrodzenia imigrantów,
choć relatywnie niskie, są jednak znacznie wyższe od wynagrodzeń
tych ich rodaków, którzy pozostali w  ojczyźnie. A  zatem nasz pro-
blem pozostaje w mocy: skoro niestabilność wolnego rynku była pier-
wotnie przeszkodą w  rozwoju gospodarki opartej na masowej kon-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
148 ◆ Rozdział 5

sumpcji, jak to się stało, że konsumpcja ta przetrwała powrót wolnego


rynku po upadku keynesizmu?
Początkowo w latach 80. (lub 90. w zależności od tego, kiedy neo-
liberalna fala uderzyła w gospodarkę danego państwa) wydawało się,
że konsumpcja masowa nie przetrwa wzrastającego bezrobocia i prze-
ciągającej się recesji. Sytuacja uległa jednak zmianie. W końcu dwu-
dziestego wieku Stany Zjednoczone i  Wielka Brytania zanotowały
spadek bezrobocia i wyraźny wzrost gospodarczy. Możliwym wytłu-
maczeniem tej sytuacji może być to, że w czystej gospodarce rynkowej
nie występują typowe dla wcześniejszej historii kapitalizmu gwałtow-
ne cykle boomów i kryzysów gospodarczych. Na doskonałym rynku
istnieje doskonała wiedza i racjonalni gracze mogą doskonale przewi-
dywać, co się wydarzy i w związku z tym są w stanie dostosować swe
zachowanie do zmieniających się okoliczności. Czy Stany Zjednoczo-
ne i Wielka Brytania faktycznie weszły w ten stan ekonomicznej nir-
wany na przełomie wieków?
Nie. Ludzkiej wiedzy daleko jest do wiedzy doskonałej. Szoki ze-
wnętrzne, czy to huragany, wojny, czy irracjonalne działania ludzi,
którzy nie zachowują się zgodnie z teorią, wciąż mają wpływ na go-
spodarkę i  zniekształcają wszelkie przewidywania. Obecnie wiemy
już, że dwie całkowicie różne siły, które zadziałały wspólnie, uratowały
model neoliberalny od niestabilności, która w innym wypadku byłaby
jego przeznaczeniem: wzrost rynku kredytów dla ubogich i średnio-
zamożnych ludzi oraz wzrost rynku derywatów i  kontraktów futu-
res dostępnych dla najbogatszych. To połączenie wytworzyło model
„sprywatyzowanego keynesizmu”, początkowo przez przypadek, na-
stępnie jako jeden z głównych celów polityki publicznej. Długu nie
zaciągał zatem rząd, lecz robiły to indywidualne gospodarstwa domo-
we, w dużej części ubogie, stymulując w ten sposób gospodarkę.
To pomaga rozwiązać wielką zagadkę tego okresu: jak to się sta-
ło, że w czasie, gdy pracownicy na kontynencie europejskim, cieszą-
cy się w  gruncie rzeczy bezpieczeństwem zatrudnienia i  corocznym
wzrostem wynagrodzeń, doprowadzili gospodarki tych krajów do za-
stoju przez swoją niechęć do wydatków, średniozamożni pracownicy
amerykańscy, którzy byli objęci bardzo małą ochroną prawną prze-
ciw zwolnieniom i  których wynagrodzenia pozostawały na tym sa-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 149

mym poziomie przez wiele lat, utrzymali wysoki poziom konsumpcji?


Ceny domów w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Irlandii
rosły każdego roku, podobnie możliwości kart kredytowych. Z kolei
ceny nieruchomości w Europie kontynentalnej, z pewnymi wyjątka-
mi, pozostały stabilne. Dług hipoteczny oraz dług na kartach kredy-
towych osiągnął w gospodarce anglo-amerykańskiej znacznie wyższy
poziom niż w Europie kontynentalnej. Musimy jednak pamiętać, że
w Niemczech i niektórych innych krajach europejskich model wzro-
stu gospodarczego nigdy nie był uzależniony w  takim stopniu, jak
w  gospodarce anglo-amerykańskiej od konsumpcji krajowej. W  re-
zultacie zorientowany na eksport sektor przemysłowy tych krajów
pozostał silny. Polityka rządu była bardziej skupiona na utrzymaniu
niskich cen eksportu, niż na utrzymaniu wysokiego poziomu kon-
sumpcji krajowej. W obu typach gospodarki polityka rządu polegała
na ograniczaniu wzrostu wynagrodzeń: w krajach anglosaskich przez
ograniczenie praw pracowniczych, które zakłócały działanie rynku,
w  Niemczech i  niektórych innych krajach europejskich przez anty-
inflacyjną politykę Europejskiego Banku Centralnego. Kraje konty-
nentalnej Europy, Japonia oraz wiele krajów rozwijających się było
uzależnionych od amerykańskich i brytyjskich konsumentów, którzy
stanowili głównych odbiorców na ich produkty. Co jednak pozwa-
lało tym konsumentom na dokonywanie tych wszystkich zakupów?
W tym właśnie miejscu staje się istotny model oparty na długu, który
nie może już dłużej być traktowany jako pasożytniczy.
Polityka antyinflacyjna dąży do obniżenia cen dóbr i usług, które
tracą swą wartość w momencie konsumpcji. Producenci dóbr i usług,
na przykład właściciele restauracji i  ośrodków zdrowia, znajdują się
w  konflikcie ze swoim otoczeniem społecznym, które jest wrogie
wzrostowi cen na ich produkty i usługi. Natomiast sytuacja wygląda
inaczej z aktywami, których nie można skonsumować i które utrzy-
mują swą wartość po zakupie: z nieruchomościami, akcjami spółek,
dziełami sztuki. Wzrost ich cen jest automatycznie wzrostem ich war-
tości i nie przyczynia się do inflacji. Tego typu aktywa i dochody na
nich oparte nigdy nie były przedmiotem neoliberalnej polityki anty-
inflacyjnej. A zatem wszystko, co mogło być przekształcone z docho-
dów osiągniętych ze sprzedaży normalnych dóbr i usług w portfel ak-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
150 ◆ Rozdział 5

tywów tego typu, miało się bardzo dobrze pod rządami neoliberalnej
polityki. Odnosiło się to do tych części wynagrodzeń, które były wy-
płacane jako zyski z udziałów oraz do wydatków finansowanych przez
kredyty hipoteczne oparte na wartości nieruchomości – natomiast
nie do pensji i zarobków.
Po pewnym czasie rządy uczyniły sprywatyzowany keynesizm
częścią swej polityki, jakkolwiek nigdy nie posługiwały się tą nazwą.
Podczas gdy spadek cen ropy był uważany za dobrą wiadomość (po-
nieważ zmniejszał presję inflacyjną), o tyle spadek cen nieruchomości
traktowano jako katastrofę (ponieważ podważał zaufanie do długu)
i  rządy podejmowały różnego rodzaju działania, zwłaszcza fiskalne,
aby podnieść ich ceny. Na przykład rząd brytyjski stopniowo rozluź-
niał warunki udzielania kredytów hipotecznych, zaś dwie państwo-
we firmy amerykańskie udzielające kredytów hipotecznych – Fannie
Mae i Freddie Mac – odegrały istotną rolę na rynkach kredytów wy-
sokiego ryzyka.
Zależność demokratycznego systemu kapitalistycznego od wzra-
stających zarobków, państwa dobrobytu i rządowego zarządzania po-
pytem, które wydawały się niezbędne dla utrzymania zaufania maso-
wego klienta, odchodziła w przeszłość. Baza wzrostu gospodarczego
przekształciła się z socjaldemokratycznego modelu klas pracujących
wspieranych przez interwencjonizm państwowy w neoliberalny i kon-
serwatywny model oparty na bankach, giełdzie papierów wartościo-
wych i rynkach finansowych. Zwykli ludzie odegrali w tym procesie
swoją rolę nie jako pracownicy starający się poprawić swoją sytuację
przez działalność związków zawodowych, ustawodawstwo chronią-
ce prawa pracownicze i finansowany ze środków publicznych system
ubezpieczeń, ale jako dłużnicy, uczestnicy rynków kredytowych. Ta
fundamentalna zmiana polityczna była bardziej doniosła niż jakikol-
wiek efekt alternacji władzy między socjaldemokratycznymi i  neo-
liberalnymi partiami politycznymi będący wynikiem wolnych wy-
borów. Wywołała ona fundamentalne przesunięcie w  prawo całego
spektrum politycznego, ponieważ zarówno wspólne, jak i indywidu-
alne interesy wszystkich członków społeczeństwa były związane z ryn-
kami finansowymi, które charakteryzowały się dużym stopniem nie-
równości i produkcją skrajnych form koncentracji kapitału.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 151

W  tle kryzysu finansowego rozpoznajemy natomiast znane już


nam ułomności rynku: ceny, którym nie udaje się sygnalizować war-
tości dóbr i usług oraz niedostatek informacji. Szybkie transakcje na
rynku wtórnym oddzieliły ceny aktywów od zasobów ziemi, pracy
i kapitału, które tworzą „realne” aktywa firm. Zwykle ceny udziałów
odzwierciedlają rynkowe perspektywy firmy i w związku z tym prze-
kazują bardzo istotne i dokładne informacje na temat przedsiębior-
stwa. Rozwój rynków wtórnych zaburzył tę relację. Eksperci finan-
sowi i firmy zajmujące się księgowością rozwinęły specyficzną formę
wiedzy – wiedzy na temat cen pakietów aktywów, która nie wymagała
wiedzy na temat ich składników – która zachęcała ich do autodestruk-
cyjnych działań. Była to pięta achillesowa tego modelu – odpowied-
nik mechanizmu inflacyjnego keynesizmu.
Nic więc dziwnego, że gdy załamały się rynki wtórne, nikt nie
miał pojęcia, ile dokładnie stracono pieniędzy i co się z nimi stało. Je-
śli jedynym rodzajem dostępnej informacji jest informacja, która po-
twierdza samą siebie, wówczas nie może ona odgrywać tej roli, której
wymaga od niej rynek. Jednak przez te wszystkie lata nikt, kto miał
władzę nad tym systemem, nie przywiązywał do tego żadnej wagi –
poza jedynym przypadkiem ostrzeżeń, jakie podnoszono na kilka lat
przed pęknięciem bańki spekulacyjnej dotcomów w  końcu lat 90.
W tym przypadku wartość udziałów była oparta także na praktycz-
nie nieskończonym łańcuch przewidywań wartości, tracąc stopniowo
związek z realnymi produktami firm internetowych. Zwolennicy tego
systemu wierzyli, że odkryli Świętego Graala rynku papierów warto-
ściowych, który nigdy nie sprawi zawodu. Wydawało się, że złamano
żelazne prawo popytu i podaży bez żadnych konsekwencji. Niestety,
lekcja wyciągnięta z tej historii niczego nie nauczyła uczestników ryn-
ku finansowego, którzy w ciągu kilku lat doprowadzili do kolejnego,
bardzo podobnego kryzysu.
Gdy sprywatyzowany keynesizm został dominującym modelem
ekonomicznym, stał się rodzajem dziwacznego dobra publicznego za-
korzenionego w działaniach prywatnych inwestorów. Przyczyniło się
do tego nieodpowiedzialne zachowanie banków, które polegało na
rezygnacji z działań kontrolnych i księgowych zawsze uważanych za
niezbędne w procedurze przyznawania kredytów. Dzięki temu milio-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
152 ◆ Rozdział 5

ny ludzi mogły kupić nieruchomości i inne realne dobra za pomocą


nierealnych pieniędzy wykreowanych przez banki. A zatem to ta nie-
odpowiedzialność stała się dobrem publicznym. Wybuchła gorąca
dyskusja na temat moralnych aspektów pomocy rządowej dla banków,
które ucierpiały w  wyniku tej nieodpowiedzialności. Jednak dużo
większe wątpliwości moralne budzi współudział praktycznie całych
społeczeństw w  tym nieodpowiedzialnym procederze. Historycz-
ne teorie zawsze przedstawiały rynek jako mechanizm powodujący,
że dążenie do egoistycznych interesów indywidualnych działa na ko-
rzyść dobra publicznego. Idea ta została nieco zapomniana, gdy w la-
tach 80. i 90. neoliberalizm zaczął służyć hedonistycznym nastrojom
najbogatszych klas społecznych. Jednak związek między prywatnymi
interesami a dobrem publicznym nie mógł zostać całkowicie zerwany,
ponieważ działalność gospodarcza nigdy nie służy wyłącznie prywat-
nym interesom. W tym wypadku związek między prywatnym i pu-
blicznym interesem wyraził się w dziwacznej formie związku między
nieodpowiedzialną działalnością banków a ogólnym dobrobytem.
Neoliberalizm, ograniczony przez miękkie podejście szkoły chi-
cagowskiej do koncentracji bogactwa w rękach dominujących na ryn-
ku korporacji oraz przez stworzenie w  wyniku deregulacji sektora
bankowego rynków, które prosperują dzięki nieadekwatnym infor-
macjom, zastawił na nas pułapkę: możemy zabezpieczyć nasz ogólny
dobrobyt tylko przez pozwolenie niewielkiej grupie ludzi na osiągnię-
cie niewyobrażalnego bogactwa i wpływu politycznego. Istota tej pu-
łapki doskonale wyraża się w tym, co obecnie dzieje się z państwem
dobrobytu. Rządy muszą dokonywać drastycznych cięć w wydatkach
na usługi publiczne, ochronę zdrowia, edukację, systemy emerytalne
i pomoc socjalną dla biednych i bezrobotnych, aby stłumić związany
z wielkością długu publicznego lęk rynków finansowych, lęk tych sa-
mych ludzi, którzy ze środków przeznaczonych na ratowanie banków
zaczęli wypłacać sobie wysokie premie – premie „zasłużone”, ponie-
waż wynikające z podejmowania ryzyka związanego z wykreowanym
przez wydatki rządowe długiem publicznym.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 153

Następstwa sprywatyzowanego keynesizmu:


odpowiedzialne korporacje?

W  jaki sposób możemy dać sobie radę z  moralnymi konsekwencja-


mi uznania przez rząd nieodpowiedzialności finansowej za dobro pu-
bliczne? Odpowiadając na to pytanie, musimy zacząć od przyjęcia
założenia, że elity polityczne i ekonomiczne zrobią wszystko, aby za-
chować neoliberalizm, a szczególnie jego finansową formę. Skorzysta-
ły one w  takim stopniu z  nierówności w  poziomie bogactwa i  wła-
dzy, które wytworzył system, że można to porównać tylko do efektów
mocno redystrybucyjnego systemu podatkowego, silnych związków
zawodowych i  regulacji rządowych, które ukonstytuowały socjalde-
mokratyczny okres w historii. Te elementy były tolerowane, ponieważ
wydawały się konieczne dla utrzymania masowej konsumpcji i niedo-
puszczenia do tego, aby robotnicy przemysłowi stali się komunista-
mi. Dzisiaj możemy szczęśliwie powiedzieć, że widmo komunizmu
odeszło na zawsze. Jednak oparcie masowej konsumpcji na systemie
ogromnego długu prywatnego przez działalność rynków finanso-
wych uczyniło niektórych ludzi niezwykle bogatymi. Ludzie ci będą
zawzięcie bronić systemu neoliberalnego.
Dobra koniunktura ekonomiczna zależy obecnie w  dużo więk-
szym stopniu od podaży kapitału na rynku, niż zależała ona wcześniej
od robotników przemysłowych świata zachodniego. Różnica w zasię-
gu geograficznym tego fenomenu jest jego częściowym wytłumacze-
niem. Zanik klasy robotniczej na Zachodzie nie oznacza jej zaniku
w skali globalnej. Dzisiaj więcej ludzi na świecie pracuje w sektorze
przemysłowym niż kiedykolwiek dotąd – ale pozostają oni podziele-
ni na grupy narodowe o bardzo różnych historiach, kulturach, pozio-
mach życia, interesach i kierunkach rozwoju. Kapitał rynków finan-
sowych nie dzieli się na tego typu grupy, ale zachowuje się jak ciecz
lub gaz zdolny do zmiany swego kształtu i przepływu ponad grani-
cami poszczególnych jurysdykcji. Jesteśmy zależni zarówno od pracy,
jak i od kapitału, jednak ta pierwsza podlega władzy państwowej, ten
drugi zaś nie – chyba że bylibyśmy gotowi wrócić do ekonomicznego
nacjonalizmu i ograniczeń w jego przepływie, co wywołałoby wielki
kryzys gospodarczy, który spadłby na nas wszystkich.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
154 ◆ Rozdział 5

Najbardziej prawdopodobnym modelem ekonomicznym jest


model, który będzie opierał się na międzynarodowych korporacjach.
Logika globalizacji, która nadała duże znaczenie ponadnarodowym
korporacjom nie zniknęła wraz z  załamaniem się systemu finanso-
wego. Znów dotarliśmy do samego serca neoliberalizmu: czy w tym
wszystkim chodzi o wolny rynek, czy o wielkie korporacje?
Wstępną odpowiedzią rządów na kryzys finansowy był powrót do
regulacji, a nawet czasowa nacjonalizacja banków. Sytuacja ta nie po-
trwa jednak długo. Można to przewidzieć na podstawie historii pierw-
szych sygnałów na temat niezdolności rynków finansowych do samo-
regulacji. Tym pierwszym sygnałem były dyskutowane w poprzednim
rozdziale skandale z udziałem Enronu, WorldComu i innych przed-
siębiorstw. W  odpowiedzi na te wydarzenia Kongres Stanów Zjed-
noczonych narzucił ścisłe regulacje na firmy audytowe w  ustawie
Sarbanes-Oxley Act. Ustawa ta przeszła wyraźną większością głosów
i uzyskała poparcie prezydenta Busha, który szybko zdystansował się
od Enronu, który ongiś sponsorował jego kampanię wyborczą. Jednak
jak tylko pamięć o tych ogromnych nadużyciach zaczęła blednąć, lob-
byści z sektora finansowego zagrozili, że duszące rynek regulacje wy-
płoszą z Nowego Jorku inwestorów, którzy przeniosą się do bardziej
permisywnych jurysdykcji Londynu i  innych metropolii. Ten sam
proces rozpoczął się także przed nałożeniem regulacji na sektor finan-
sowy w ramach rządowych pakietów ratunkowych. Jak rynki derywa-
tów mogą podtrzymywać wysoki poziom kredytu, jeśli stają się przed-
miotem regulacji, które utrudniają uzyskanie kredytu? Jak inwestorzy
mają odzyskać utracone pieniądze banków, jeśli nie mają motywacji
w postaci wysokich premii? W 2010 roku prawie wszystkie stare prak-
tyki rynków wtórnych powróciły na swoje miejsce. Było to zasługą
ciężkiej pracy lobbystów w Senacie Stanów Zjednoczonych, którym
udało się znacznie osłabić prezydenckie plany zacieśnienia regulacji
dotyczących sektora finansowego.
W międzyczasie okazało się, że pracownicy o niskich i średnich
dochodach nie są w  stanie utrzymać wcześniejszego poziomu wy-
datków bez dostępu do niezabezpieczonych kredytów. W  związ-
ku z  tym należy spodziewać się, że rządy będą chciały powrócić do
boomu kredytowego jako do najbardziej efektywnego sposobu od-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 155

budowy zaufania konsumentów – kontynuując jednocześnie polity-


kę uelastyczniania rynku pracy. Rządy będą podatne na argumenty
sektora finansowego, że rozluźnienie regulacji jest niezbędne dla osią-
gnięcia tego celu. Będą także prowadziły rodzaj gry z innymi rządami,
polegającej na wykazaniu, że ich regulacje są lżejsze niż w innych pań-
stwach, aby przyciągnąć do siebie firmy sektora finansowego. Oczywi-
ście, ta międzyrządowa konkurencja znów najbardziej wzmocni po-
zycję firm.
Co więcej, sytuacja ta wykreuje sektor finansowy o mniejszej niż
dotychczas liczbie głównych graczy, którzy uzyskają łatwy dostęp do
rządów. Część firm, które przetrwają, będą korporacjami powstałymi
ze wspieranych przez rządy w  ramach pakietu ratunkowego z  2008
roku fuzji banków. Rządy, które przejęły banki w ramach procesu na-
cjonalizacji, toczącego się po kryzysie sektora bankowego w paździer-
niku 2008 roku, nie chciały być właścicielami banków na zasadach sta-
rego modelu kontrolowania „majestatycznych wzgórz” gospodarki.
Fakt, że banki działają na poziomie międzynarodowym, sam w sobie
utrudnia takie rozwiązanie. Również nieprawdopodobne jest, że ban-
ki zostaną sprywatyzowane w drodze sprzedaży udziałów społeczeń-
stwu. Najpewniej zostaną one przekazane w ręce małej liczby wiodą-
cych firm inwestycyjnych, banków lub korporacji działających w na
tyle dużych sektorach gospodarki, aby unieść ogromny ciężar ryzyka
związany ze współczesnym rynkiem finansowym.
Sektor finansowy jest pod względem konkurencyjności we-
wnętrznie zróżnicowany. W niektórych swych częściach zbliża się on
do czystego rynku. Z kolei w codziennej działalności banków funk-
cjonuje on na zasadach promowanej przez chicagowską szkołę eko-
nomii dominacji małej liczby wielkich korporacji. Wielu neolibera-
łów uważa, że problemem jest zbyt duża liczba regulacji. Jak twierdzą,
regulacje razem z milczącym oczekiwaniem, że w demokratycznej go-
spodarce rządy nie pozwolą upaść głównym bankom, umożliwiają in-
stytucjom finansowym podejmowanie ryzyka, którego nie podejmo-
wałyby, gdyby były zdane same na siebie – musiałyby one wówczas
wzajemnie przedsiębrać środki zapobiegawcze przeciw własnej po-
tencjalnej nieodpowiedzialności. Choć neoliberałowie są skłonni fa-
woryzować duże przedsiębiorstwa, to nigdy nie zgodziliby się z tym,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
156 ◆ Rozdział 5

że niektóre z nich są „zbyt duże, żeby upaść”, jak mówiono o sektorze


finansowym w czasie apogeum kryzysu gospodarczego. Zaakceptowa-
liby oni upadki i bankructwa firm jako sposób, w który gospodarka
rynkowa dokonuje swojej własnej korekty i redystrybuuje zasoby od
nieefektywnych do efektywnych graczy.
Z punktu widzenia naukowego argument ten jest niezwykle silny.
Jednak niewiele mówi on na temat rzeczywistości, z jaką konfrontują
się rządy, gdy gospodarka – zdominowana przez wielkie firmy działa-
jące na przykład w sektorze bankowym, który rodzi konsekwencje dla
całego systemu ekonomicznego, a co za tym idzie, reprezentuje okreś-
lone dobro publiczne – znajduje się w  dużym kryzysie. Gdybyśmy
mieli do czynienia z prawdziwie neoklasycznym rynkiem charaktery-
zującym się dużą liczbą graczy, wówczas autokorekta rynku mogłaby
rozwiązać ten problem bez poważnych konsekwencji. Żyjemy jednak
nie w neoklasycznej, lecz chicagowskiej gospodarce. Balansując z jed-
nej strony między firmami, które mając wpływ na całą gospodarkę, są
odpowiedzialne jedynie przed swoimi udziałowcami, z drugiej zaś od-
rzucając wszelką rządową interwencję jako rozwiązanie, które może
jedynie pogorszyć sytuację, zaprzysięgli neoliberałowie nie mają wie-
le do powiedzenia o bieżącej sytuacji, może poza tym, że poprzednie
dwa stulenia powinny były doprowadzić do wykształcenia się zupeł-
nie innego, całkowicie nieuregulowanego systemu bankowego.
Dużo bardziej realistyczna jest „socjaldemokratyczno-neolibe-
ralna” propozycja zaproponowana przez niektórych obserwatorów.
Zasadniczo sprowadza się ona do powrotu do ustawy Glass-Steagall
z 1933 roku z dwupoziomowym systemem bankowym. Z jednej stro-
ny byłaby to grupa bardzo dużych firm, po pierwsze podlegających
ścisłej regulacji w  celu uniemożliwienia im podejmowania operacji
wysokiego ryzyka, po drugie zaś prowadzących rachunki oszczęd-
nościowe i inwestycje większości klientów indywidualnych i małych
firm. Z drugiej strony byłby to oddzielny sektor graczy wysokiego ry-
zyka, którzy nie mieliby dostępu do oszczędności zwykłych ludzi, lecz
inwestowaliby pieniądze tylko tych klientów, którzy świadomie po-
wierzaliby im swe fundusze – gracze mogliby w zależności od swoich
umiejętności inwestycyjnych stać się bardzo bogaci lub wypaść z ryn-
ku bez konieczności angażowania pomocy rządowej do ich ratowania.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny ◆ 157

Jest to prawdopodobnie najlepszy pomysł na rekonstrukcję systemu


finansowego w krótko- i średnioterminowej perspektywie.
Wątpliwe jest jednak, czy to rozwiązanie zadziałałoby w długiej
perspektywie. Problem polega na tym, że bankierzy i politycy zjedli
już owoc z drzewa wiedzy na temat rynków wtórnych. Bankierzy zda-
ją sobie sprawę z tego – w dużo większym stopniu, niż przewidywa-
no to w latach 80. – jak wielkie bogactwo można zdobyć, inwestując
na ciągle rozwijających się rynkach derywatów. Politycy z kolei wie-
dzą, jak wartościowym może być istniejący na masową skalę dług pry-
watny dla zabezpieczenia siły nabywczej względnie biednych ludzi
przed redukcją państwa dobrobytu i praw pracowniczych. Jak długo
wytrzymają granice wzniesione między bezpiecznymi bankami maso-
wymi a podejmującymi ryzyko bankami inwestycyjnymi, jeśli granice
te uniemożliwiają bankierom i politykom osiągnięcie korzyści, z któ-
rych istnienia zdali sobie sprawę w latach 90. i na początku dwudzie-
stego pierwszego wieku.
Należy spodziewać się erozji i rozluźnienia każdych nowych gra-
nic. Jednak rządy zdają sobie także sprawę z rozmiarów zniszczeń, ja-
kie powodują rynki wtórne, gdy wymkną się spod kontroli, jak stało
się to w latach 2008–2009. W związku z tym rządy będą poszukiwały
jakiegoś rodzaju zabezpieczeń przed powrotem do zderegulowanego
modelu. Można więc spodziewać się stopniowego przechodzenia do
systemu opartego na wynegocjowanych i dobrowolnych regulacjach,
który będzie wykorzystywać – jako rodzaj kompensacji za stopniowe
rozluźnienie regulacji – bliskie relacje między rządem a wielkimi kor-
poracjami. To przewidywanie jest dalekie od wróżenia z fusów: jest
to ogólny trend rozwoju relacji rządowo-korporacyjnych w obszarze
całej gospodarki. Politycy – podzielający neoliberalne przesądy an-
tyrządowe, obawiający się negatywnego wpływu regulacji na wzrost
gospodarczy i  wierzący w  wyższość menedżerów sektora prywatne-
go nad nimi samymi – w coraz większym stopniu polegają na działa-
niach wielkich korporacji w zakresie realizacji wielu ogólnych celów
społecznych. Prawdziwi neoliberałowie nie są zwolennikami tego ro-
dzaju rozwiązania, ponieważ ingeruje ono w sferę maksymalizacji zy-
sków i promuje bliskie relacje między firmami a rządami, co zagraża

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
158 ◆ Rozdział 5

autonomii gospodarki wolnorynkowej. Jednak ważne środowiska biz-


nesowe przyjmują to stanowisko bardzo przychylnie.
W tym rozdziale zobaczyliśmy, w jaki sposób dwa rodzaje ułom-
ności rynku przyczyniły się do kryzysu finansowego: zaburzeniu ule-
gło znaczenie cen, zaś szybkość operacji finansowych spowodowała,
że inwestorzy przestali być zainteresowani uzyskiwaniem adekwat-
nych informacji na temat swoich działań. Jednak pokonanie kryzysu
wygenerowało dwie kolejne ułomności rynku. Po pierwsze, potrzeba
istnienia niskich barier wejścia i wyjścia dla zachowania efektywności
rynku została wypaczona. Dyskusja na temat barier wejścia w kontek-
ście sektorów zdominowanych przez wielkie korporacje jest dość czę-
sta, jednak to bariery wyjścia odegrały główną rolę w przebiegu kryzy-
su. Niespotykane sumy pieniędzy, które zostały wydane na ratowanie
banków, uzasadniano argumentem, że banki te były „zbyt duże, aby
upaść” w tym sensie, że gdyby upadły, pociągnęłyby za sobą na dno
całą gospodarkę. Oznaczało to, że muszą zostać postawione wysokie
bariery wyjścia z rynku. Jak zauważyło wielu komentatorów, osiągnię-
cie przez banki tego wyróżnionego statusu oznacza, że nie działają
one zgodnie z regułami gospodarki wolnorynkowej.
Po drugie, ratowanie banków naruszyło także zasadę rozdziału
polityki i  gospodarki, zwłaszcza rozdziału rządów i  korporacji. Co
więcej, długoterminowe rozwiązanie problemu rynków finansowych
prawdopodobnie także będzie wymagało dalszych naruszeń tej za-
sady. Korporacje, wciąż odpowiedzialne przed swoimi udziałowca-
mi (lub przejściowymi inwestorami na rynku papierów wartościo-
wych), wyłoniły się z  tej sytuacji jako aktorzy odgrywający główną
rolę w podtrzymywaniu stabilności nie tylko gospodarki, ale i całego
społeczeństwa.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd zi a ł 6
Korporacje: od politycznych powiązań ...

do społecznej odpowiedzialności biznesu

Problemy związane z firmą polityczną, czyli firmą, która przestała kie-


rować się motywami rynkowymi, a stała się aktorem politycznym na
własny rachunek, nie wpisują się w żadne podejście teoretyczne w ra-
mach nauk ekonomicznych czy politycznych. Jeśli chodzi o nauki po-
lityczne, to dominującą teorią władzy politycznej – nie tylko w kon-
tekście formalnego procesu wyborów, partii politycznych i rządów – jest
pluralizm polityczny. Pochodzi on z  tej samej stajni intelektualnej,
co neoklasyczna ekonomia, aczkolwiek brakuje mu elegancji właści-
wej argumentacji ekonomicznej, ponieważ w przeciwieństwie do niej
nie jest oparty na jednym teoretycznym założeniu o istnieniu czyste-
go rynku, lecz na całym szeregu empirycznych możliwości. Zgodnie
z tą teorią, aby uniknąć zasadniczych nierówności w dystrybucji wła-
dzy politycznej, zasoby władzy powinny być rozprzestrzenione w spo-
łeczeństwie na zasadzie autonomicznych centrów, a  nie zagregowa-
ne w  dużych blokach. Podejmowanie decyzji politycznych wymaga
więc całego zbioru tych wielorakich centrów. Jednym z  warunków
pluralizmu politycznego jest także mniej więcej egalitarna gospodar-
ka. Państwo, w którym zasoby ekonomiczne byłyby nierówno rozdy-
strybuowane, prawdopodobnie byłoby także państwem, gdzie władza
polityczna również byłaby skoncentrowana, ponieważ zasoby ekono-
miczne mają zdolność przekształcania się w zasoby polityczne.
W końcu lat 70., gdy szkoła chicagowska zaczęła wywierać wpływ
na amerykańskie prawo antytrustowe, dwóch głównych reprezentan-
tów amerykańskiego pluralizmu politycznego, Robert Dahl (1982)
i Charles Lindblom (1977), ostrzegali, że wielkie korporacje stają się
zagrożeniem dla delikatnego pluralizmu demokratycznego. Lind-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
160 ◆ Rozdział 6

blom opierał swą analizę nie tyle na implikacjach wynikających z roz-


miaru poszczególnych firm, ile na tezie o absolutnej zależności rządów
w zakresie ich popularności i legitymacji od sukcesu ekonomicznego
i przekonania, że sukces ten zależy od środowiska biznesowego. Rządy
wykazywały więc zdaniem Lindbloma skłonność do intencjonalnego
i bezkrytycznego słuchania żądań tego środowiska.
Dahl i Lindblom pisali swoje prace, zanim wyłonił się sprywaty-
zowany keynesizm i w czasie, gdy obecny trend w kierunku globaliza-
cji gospodarczej dopiero rozwijał się w następstwie międzynarodowej
deregulacji rynków finansowych. Procesy te zwiększyły znaczenie ponad-
narodowych korporacji (TNC) i  ich zdolność do przekształcania
wpływu ekonomicznego we władzę polityczną. Powyżej przeanali-
zowaliśmy rolę sprywatyzowanego keynesizmu. Teraz pora na analizę
znaczenia globalnych korporacji, które zdobywają władzę polityczną
na dwa sposoby. Po pierwsze, mają one możliwość narzucania „reżi-
mu biznesowego”, który polega na umiejscawianiu inwestycji w kra-
jach, gdzie panują najbardziej odpowiednie dla korporacji zasady. Po
drugie, globalna gospodarka tworzy przestrzeń, gdzie aktorzy rządo-
wi są – w porównaniu z poziomem narodowym w ramach poszczegól-
nych państw – relatywnie słabi, co powoduje, że korporacje cieszą się
większą autonomią.
Pierwszy z argumentów wydaje się bardzo prosty: jeśli firmy mają
wybór w zakresie lokowania swych inwestycji między dwoma kraja-
mi, to wybiorą ten, który oferuje większe możliwości maksymalizacji
zysków, co sprowadza się do niższych kosztów, czyli niższych podat-
ków od firm, słabej ochrony pracowników i środowiska naturalnego,
niskich standardów socjalnych oraz małej liczby regulacji. W krótkiej
perspektywie powinniśmy więc oczekiwać przeniesienia inwestycji
z droższych krajów do mniej kosztownych lokalizacji. Z kolei w dłu-
giej perspektywie należy spodziewać się, że droższe kraje obniżą swe
standardy w celu konkurowania z innymi państwami o nowe inwesty-
cje. Efektem byłoby więc ogólne obniżenie standardów, aby zadowo-
lić międzynarodowe korporacje – proces określany mianem „wyści-
gu na dno”.
W  rzeczywistości sytuacja jest bardziej skomplikowana. Poczy-
nionych już inwestycji w fabryki, sieci dystrybucji czy kontakty spo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 161

łeczne nie można tak łatwo przenieść w inne miejsce. Firmy poniosły
już „koszty utopione” na ulokowanie swych biznesów i aby przenie-
sienie inwestycji do innych krajów było możliwe, muszą mieć pew-
ność, że zyski osiągnięte w  nowej lokalizacji będą na tyle duże, aby
zrównoważyć także „koszty utopione” w pierwotną lokalizację. Bar-
dziej prawdopodobnym niebezpieczeństwem jest więc nie tyle prze-
niesienie istniejących inwestycji do tańszych lokalizacji, co rozpoczę-
cie nowych inwestycji gdzie indziej. Ale nawet w takim wypadku nie
istnieje spójna preferencja dla najtańszych krajów. Firmy, zwłaszcza te,
które są zdolne do działań strategicznych, poszukują odpowiednich
nisz rynkowych, a to nie zawsze oznacza poszukiwanie miejsc o naj-
niższych kosztach prowadzenia działalności gospodarczej. Często ta-
kim kryterium wyboru miejsca jest wysoka jakość produkowanych
dóbr bądź usług, co wymaga istnienia wysoko opłacanych pracowni-
ków, dobrych warunków pracy, dobrze rozwiniętej infrastruktury so-
cjalnej – a więc wysokich podatków. A zatem nie zawsze jest tak, że
gospodarki o wysokich zarobkach i wysokich podatkach przegrywają
rywalizację o bezpośrednie inwestycje wewnętrzne.
Mimo to inicjatywa pozostaje po stronie firm: to ich strategia ryn-
kowa decyduje o tym (a co najmniej w dużym stopniu wpływa na to),
czy polityka konkretnego rządu zostanie „nagrodzona” nową inwe-
stycją – bez względu na to, czy jest to polityka pozwalająca na pracę za
niskie wynagrodzenia, czy zabezpieczająca warunki życia ludzi i wy-
sokie kwalifikacje pracowników za pomocą wysokich podatków i licz-
nych regulacji. Globalizacja nie oznacza wyścigu na dno, ale wzmac-
nia wpływ międzynarodowych korporacji na ustalanie zasad gry.
Drugi argument utrzymuje, że w sytuacji braku rządu światowe-
go, międzynarodowe korporacje mają zasadniczo wolną rękę w usta-
laniu odpowiednich dla nich reguł gry, w tym w zawiązywaniu wza-
jemnych porozumień co do standardów i zasad prowadzenia biznesu.
Ponieważ biznes na poziomie globalnym ma obecnie największą dy-
namikę ekonomiczną, regulacje określane przez międzynarodowe
korporacje odbijają się także na poziomie narodowym, podważając
w ten sposób władzę rządów.
Argument ten także jest przesadzony. Razem z rozwojem global-
nej gospodarki wzrosła aktywność regulacyjna organizacji między-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
162 ◆ Rozdział 6

narodowych, które składają się z  polityków poszczególnych państw


narodowych i w związku z tym tworzą reprezentację władzy państwo-
wej na poziomie międzynarodowym. Od okresu powojennego część
działalności Organizacji Narodów Zjednoczonych, Banku Światowe-
go i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (IMF) spełniała taką
funkcję. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) –
przez długi czas stanowiąca głównie źródło danych statystycznych na
temat gospodarek narodowych – stopniowo zaczęła przejmować rolę
koordynatora polityki międzynarodowej, na przykład w obszarze wal-
ki z  korupcją rządową w  ramach kontaktów z  wielkimi korporacja-
mi. Bardziej współcześnie Światowa Organizacja Handlu (WTO) za-
częła regulować warunki handlu międzynarodowego, aczkolwiek jej
władza rozciąga się raczej na rządy niż na korporacje międzynarodo-
we. W końcu na poziomie pośrednim między państwami narodowy-
mi a  poziomem światowym wzrosła liczba szczegółowych regulacji
sfery gospodarki wydawanych przez takie organizacje międzyrządo-
we jak Unia Europejska, Stowarzyszenie Narodów Azji Południo-
wo-Wschodniej (ASEAN), Północnoamerykański Układ Wolne-
go Handlu (NAFTA) czy organizacja państw Ameryki Południowej
zwana Mercosur – jakkolwiek z tych organizacji tylko Unia Europej-
ska rozwinęła zaawansowaną politykę obejmującą cały szereg dziedzin
życia. Światowa przestrzeń gospodarcza nie jest więc zupełnie pozba-
wiona regulacji publicznych, aczkolwiek wielkie korporacje odgrywa-
ją na tym poziomie bardziej bezpośrednią rolę regulacyjną niż w ob-
rębie państw narodowych.
Kiedy Robert Dahl analizował niezdolność teorii pluralistycznej
do poradzenia sobie z polityczną rolą korporacji w gospodarce Sta-
nów Zjednoczonych w latach 70., poszukiwał on potencjalnych roz-
wiązań w zorganizowanym kapitalizmie gospodarek nordyckich. Tu
firmy wywierały wpływ polityczny głównie za pośrednictwem towa-
rzystw biznesowych, częściowo na poziomie poszczególnych sekto-
rów, częściowo zaś – w przypadku towarzystw najwyższego szcze-
bla – na poziomie całego sektora prywatnego. Ponieważ ten system
reprezentacji był otwarty i miał charakter formalny, mógł zostać użyty
do narzucenia firmom-członkom pewnego rodzaju społecznej odpo-
wiedzialności zbiorowej w zamian za sukces w ich działaniach lobbin-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 163

gowych. Co więcej, lobbing za pośrednictwem towarzystw pozwalał


na wyrównanie szans poszczególnych firm – przynajmniej w  obrę-
bie danego sektora – i nie mógł być wykorzystany do zabezpieczania
szkodzących konkurencyjności przywilejów dla firm mających szcze-
gólne relacje z politykami i urzędnikami publicznymi.
Dahl odchodził w ten sposób od właściwej Stanom Zjednoczo-
nym teorii pluralistycznej do właściwego krajom Europy Północnej
neokorporacjonizmu. Choć najczęściej używane do analizy relacji
między związkami zawodowymi a organizacjami pracodawców, poję-
cie reprezentacji interesów przez organizacje, które jednocześnie pro-
wadziły lobbing i  narzucały swym członkom reguły postępowania,
mogło być także użyte w szerszym kontekście do analizy polityki pro-
wadzonej przez sferę biznesu. Jednak mimo że neokorporacjonizm
unikał pewnych problemów związanych z  działaniami polityczny-
mi indywidualnych firm, to sam generował nowy problem polegający
na tym, że całe sektory mogły być uprzywilejowane kosztem innych
sektorów, a interesy ekonomiczne kosztem innego rodzaju interesów
(na przykład interesów środowiska naturalnego). Jak zauważył w swej
książce The Rise and Decline of Nations (1982) Mancur Olson, w go-
spodarce rynkowej organizacje realizujące partykularne interesy dzia-
łają na zasadzie pogoni za rentą, to znaczy przez uzyskiwanie korzyści
dla swych członków kosztem społeczeństwa, bez oferowania czego-
kolwiek w  zamian. Innymi słowy – posługując się terminem, któ-
ry wprowadziliśmy w rozdziale 2 – produkują one negatywne efek-
ty zewnętrzne, których nie mogłyby produkować na prawdziwie
wolnym rynku. Powstrzymałyby się one od tego typu działania tyl-
ko wtedy, gdyby członkostwo w tych organizacjach było na tyle sze-
rokie („wszechobejmujące”, mówiąc językiem Olsona) w ramach da-
nego społeczeństwa, że musiałyby one reinternalizować negatywne
skutki swych działań. Oznacza to sytuację, w której poza daną organi-
zacją pozostaje na tyle niewielka część społeczeństwa, że nie ma komu
ponosić negatywnych konsekwencji działania firm – w  takich oko-
licznościach struktury neokorporacyjne działałyby najskuteczniej.
Koncepcja „wszechobejmujących” organizacji Olsona zakłada ist-
nienie poddającego się kontroli i definiowalnego uniwersum, w któ-
rym zawiera się polityka fiskalna i monetarna całego spektrum firm

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
164 ◆ Rozdział 6

i który obejmują te organizacje. Przez większość czasu istnienia spo-


łeczeństw przemysłowych państwo narodowe zapewniało takie uni-
wersum, ale obecnie już z  tego zrezygnowano. Gospodarka global-
na, a zwłaszcza międzynarodowe korporacje stanowią duże wyzwanie
dla neokorporacjonizmu. Neokorporacjonistyczne organizacje mogą
konstruktywnie odpowiedzieć na tę sytuację przez przeniesienie swo-
jej działalności na wyższy poziom, na przykład na poziom Unii Euro-
pejskiej, łącząc siły ze swoimi odpowiednikami w innych państwach
narodowych i w ten sposób odzyskać status wszechogarniających or-
ganizacji. Jednak motywacja do podjęcia takich kroków nie jest zbyt
silna. Rządy, związki zawodowe i mniejsze firmy wciąż działają przede
wszystkim na poziomie narodowym. Dodatkowo rządy i związki za-
wodowe odpowiadają przed swoim narodowym elektoratem. W każ-
dym razie, nawet Unia Europejska nie ma charakteru globalnego,
a wszelkim zorganizowanym interesom, które nie mają takiego cha-
rakteru, trudno jest uzyskać status organizacji wszechogarniającej.
Kolejnym problemem neokorporacjonizmu jest fakt, że opiera-
jąc się na towarzystwach reprezentujących istniejące branże i sektory
rynku, traci on efektywność w sytuacji nagłej zmiany technologicz-
nej bądź gospodarczej. Stare zorganizowane sektory gospodarki tra-
cą na znaczeniu lub, co gorsza, reprezentujące je organizacje starają się
spowolnić swój upadek, który i tak jest nieuchronny. W międzycza-
sie nowe sektory nie są jeszcze zorganizowane i mogą nawet nie uwa-
żać siebie za sektory jako takie. Na przykład to, co dzisiaj uważamy
za branżę biotechnologiczną, rozwijało się niezauważenie przez kilka
lat. Teraz natomiast wraz z innymi branżami, takimi jak technologie
informatyczne, sektor biotechnologiczny uzyskał samoświadomość
i rozwinął swoje organizacje. Faktem pozostaje jednak, że w momen-
cie radykalnej zmiany gospodarczej lub technologicznej stare, upada-
jące branże będą lepiej reprezentowane przez organizacje działające
na poziomie sektorów niż nowe, dynamicznie rozwijające się branże.
Tak jak w przypadku standardów dyskutowanych w rozdziale 3,
tak i tu indywidualne korporacje ponadnarodowe, nie zaś ich stowa-
rzyszenia, stały się głównymi wyrazicielami interesów biznesowych.
Na wstępnym etapie globalizacja i deregulacja prowadzą do triumfu
wolnego rynku kosztem zarówno korporacjonizmu, jak i  państwa.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 165

Jednak po pewnym czasie staje się jasne, że to wielkie korporacje, a nie


czysty rynek wyłaniają się z tego procesu jako dominujący gracze. Ten
fundamentalnie istotny zarówno dla polityki, jak i gospodarki proces
zniekształca warunki rywalizacji firm, w dużym stopniu ograniczając
możliwości wpływu małych graczy – podstawowego warunku istnie-
nia prawdziwego wolnego rynku bez większych barier wejścia – któ-
rzy muszą w związku z tym łączyć się w towarzystwa biznesowe w celu
uzyskania choć niewielkiego dostępu do elit politycznych. W prze-
ciwieństwie do małych graczy, indywidualne korporacje ponadnaro-
dowe mają silną motywację i możliwości podejmowania działań po-
litycznych. Paradoksalnie, choć wolny rynek i  pluralizm polityczny
wydają się należeć do tej samej rodziny, to w praktyce neokorporacjo-
nistyczna reprezentacja interesów małych firm, w większym stopniu
niż działający na chicagowskich warunkach i  bez ograniczania roz-
miarów firm system pluralistyczny, wyrównuje szanse małych firm,
a tym samym ogranicza tendencje zniekształcające rynek.
Z  punktu widzenia pluralistycznej teorii polityki firmy tworzą
lobby i rola, którą odgrywają wielkie korporacje w gospodarce global-
nej, czyni je niepokojąco potężnymi graczami zagrażającymi równo-
wadze zarówno demokracji, jak i pluralizmu. Na tym polegał ciężar
krytyki wysuniętej przez Dahla i Lindbloma oraz wielu innych auto-
rów – a także przez poprzednie rozdziały tej książki. Jednak dzisiaj
rola wielkich korporacji nie może być podciągnięta jedynie pod poję-
cie lobbingu. Etymologia terminu „lobby” leży w jego literalnym zna-
czeniu, które odnosi się do pokoju lub korytarza na zewnątrz pokoju,
gdzie „jest prowadzona działalność”. Oryginalnie ten termin nawią-
zuje do przestrzeni na zewnątrz izby rady królewskiej lub sądu, gdzie
osoby chcące przedstawić swą sprawę członkom rady starają się po-
rozmawiać z nimi w drodze. Przedstawiają one członkom rady spra-
wy, które nie miały prawa znaleźć się w samej izbie. Dziś reprezentan-
ci wielkich korporacji nie czekają w lobby, na zewnątrz rządowej sfery
podejmowania decyzji. Wprost przeciwnie, znajdują się w samym cen-
trum podejmowania decyzji politycznych. Ustalają standardy, tworzą
prywatne systemy regulacji, działają jako rządowi konsultanci, insta-
lują swych pracownikach w biurach ministrów. W rozdziale 4 zoba-
czyliśmy, jak w odpowiedzi na krytykę odizolowania się administracji

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
166 ◆ Rozdział 6

publicznej od biznesu, wcześniejsze zasady separacji urzędników pań-


stwowych i sektora prywatnego uległy „modernizacji”.
Przykładem na to, w jaki sposób pozwolono firmom oddziaływać
na proces polityczny, jest finansowanie kampanii wyborczych w Sta-
nach Zjednoczonych przez tak zwanych donatorów korporacyjnych.
Wybory w tym kraju są niezwykle kosztowne, ponieważ wykorzystuje
się praktycznie bez ograniczeń drogi czas antenowy i inne zaawanso-
wane technologicznie środki komunikacji. Dodatkowo słabość struk-
turalna partii politycznych w Stanach Zjednoczonych powoduje, że
indywidualni kandydaci zdani są na samych siebie w zbieraniu fun-
duszy na swoją kampanię wyborczą – w dużo większym stopniu niż
w europejskich demokracjach. Istnienie wyborów wstępnych, w któ-
rych kandydaci konkurują o głosy wewnątrz własnej partii, aby zostać
jej oficjalnym kandydatem w wyborach właściwych, jeszcze bardziej
intensyfikuje ten problem, ponieważ partie nie mogą finansować kam-
panii w ramach wyborów wstępnych. Także politycy, którzy chcieliby
być ponownie wybrani, desperacko potrzebują pieniędzy. Reprezen-
tujące interesy biznesowe firmy, które mogą być przedmiotem rządo-
wych decyzji bądź rozwiązań legislacyjnych, oferują środki finansowe
na wsparcie dla określonych spraw, które następnie trafiają do fun-
duszów wyborczych polityków popierających interesy firmy w  tym
zakresie. Dla prawdziwych neoliberałów powinno to być grzechem
śmiertelnym przeciwko wolnemu rynkowi w takim samym stopniu,
jak przekraczająca prawo interwencja państwa w wewnętrzne sprawy
firmy. Fakt, że większość obywateli Stanów Zjednoczonych nie po-
strzega tej sytuacji w tych kategoriach, ale jako „normalną rzecz” cał-
kowicie zgodną z  poglądem na Stany Zjednoczone jako modelowy
przykład demokracji, jest świadectwem zwycięstwa korporacyjnej po-
lityki także nad niezależnością myślenia.
Pojęcie lobbingu jest nieadekwatne także z innym powodów. Po
pierwsze, zwykle zakłada się, że podmioty angażujące się w  działal-
ność lobbingową w danym państwie narodowym są jego częścią lub
że fizycznie znajdują się w jego granicach, a zatem podlegają jego wła-
dzy przynajmniej przez pewien czas. Warunek ten nie jest spełniony
w  przypadku ponadnarodowych korporacji starających się wpłynąć
na warunki prowadzenia swych inwestycji. Prawo międzynarodo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 167

we wymaga od firm, aby miały one jakieś konkretne miejsce na na-


szej planecie, które byłoby ich formalną lokalizacją. Jednak mając już
swój adres, mogą one prowadzić negocjacje z rządami na całym świe-
cie, nigdy nie będąc względem nich w pozycji podporządkowania –
aż do momentu założenia w  ramach konkretnej jurysdykcji swych
fabryk, biur etc. W czasie kluczowych negocjacji, gdy decydują one
między różnymi potencjalnymi lokalizacjami dla swoich inwestycji,
występują jednak jako zewnętrzne wobec rządów podmioty, a zatem
z definicji nie „lobbują” za określonymi rozwiązaniami, ponieważ lob-
bowanie zakłada przynajmniej formalne podporządkowanie jednego
podmiotu drugiemu. Ich wzajemne relacje przypominają raczej sto-
sunki między ambasadorami różnych państw, jakkolwiek nie mogą
być tłumaczone w  tych kategoriach, ponieważ pojęcie ambasadora
należy wyłącznie do dziedziny polityki. Po drugie, trudno jest zasto-
sować pojęcie lobbingu do relacji między wielkimi korporacjami mię-
dzynarodowymi a  globalną polityką konstytuowaną przez państwa
narodowe i  organizacje powołane na mocy traktatów między tymi
państwami. Prawdopodobnie widać to najwyraźniej w autonomicznej
roli, jaką odgrywają korporacje, ustanawiając standardy prowadzenia
biznesu – standardy te tworzą pewnego rodzaju legislację. Korporacje
istnieją obok międzynarodowych i  ponadnarodowych podmiotów,
nie zaś jako podporządkowane im instytucje.
Po trzecie, gdy wielkie korporacje z  krajów rozwiniętych inwe-
stują w krajach bardzo biednych, zwykle następuje duża dysproporcja
między korporacjami a  rządami tych państw. Korporacje dysponu-
ją wysokiej jakości sprzętem, dobrze wyszkolonym personelem pra-
cowniczym, ogromną ilością zasobów, jasną hierarchią korporacyj-
ną i klarownymi procedurami wewnętrznymi. Z kolei rządy biednych
państw dysponują bardzo małą ilością zasobów, niedoskonałymi środ-
kami wewnętrznej komunikacji i nieskutecznymi organami ścigania.
W tych okolicznościach trudno jest państwu podtrzymać fikcję praw-
ną, że ma ono „władzę” i podporządkować tej władzy prywatne kor-
poracje. Dużo bardziej prawdopodobne jest natomiast to, że korpo-
racje międzynarodowe będą dowolnie wybierać prawa, którym chcą
się podporządkować i ignorować te, które im nie odpowiadają, ponie-
waż instytucje zajmujące się stosowaniem prawa i nadzorem są w tego

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
168 ◆ Rozdział 6

typu państwach wyjątkowo słabe. W konsekwencji korporacje same


stają się organami stosowania prawa. Te dysproporcje mogą działać
także w drugą stronę. W biednym społeczeństwie rządzonym przez
nieudolny aparat państwowy może nie istnieć żadna debata publiczna
na temat kontrowersji związanych z działalnością korporacji. Jedno-
cześnie w kraju, z którego pochodzi dana korporacja, może ona spo-
tkać się z silnym sprzeciwem wobec działań, które podejmuje w tym
biednym kraju. Na przykład jest wysoce prawdopodobne, że skandy-
nawska firma wykorzystująca pracę dzieci w  jednym z  afrykańskich
krajów doświadczy w  związku z  tym dużo większych problemów
w swojej ojczyźnie niż w kraju, w którym dopuszcza się ona tych nad-
użyć. W wyniku tego typu presji ta firma może stać się dużo bardziej
zajadłym obrońcą praw dzieci niż rząd tego afrykańskiego państwa.
W ten sposób firma sama staje się organem stosowania prawa, zosta-
jąc przy tym uwikłana w politykę – nawet jeśli wcale tego nie chciała.
Po czwarte, ten ostatni przykład podnosi kwestię społecznej od-
powiedzialności biznesu, o której wspomnieliśmy krótko w poprzed-
nim rozdziale w  związku z  dyskusją dotyczącą odpowiedzialności
udziałowców. Teraz omówimy tę kwestię szczegółowo.

Społeczna odpowiedzialność biznesu


jako teoria polityczna firmy?

Idea społecznej odpowiedzialności biznesu została stworzona przez


firmy w celu charakterystyki tych działań firmy, które polegają na wy-
pełnianiu obowiązków wobec społeczeństwa. Obserwatorzy od po-
czątku z  podejrzliwością patrzyli na tę ideę jako na wynalazek wy-
działów PR starających się odwrócić uwagę od wątpliwych działań
korporacji. Często te podejrzenia były słuszne, jednak idea społecznej
odpowiedzialności biznesu zawiera także elementy, które zasługują
na więcej uwagi – zarówno jako problematyczna manifestacja władzy
korporacji, jak i, paradoksalnie, jako użyteczny instrument w rękach
krytyków działań korporacji w ramach systemów politycznych szcze-
gólnie podatnych na lobbing.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 169

Należy odróżnić społeczną odpowiedzialność biznesu od działal-


ności charytatywnej czy powoływania przez firmy trustów i fundacji
niosących pomoc potrzebującym. Działalność ta podlega zwykle od-
dzielnym przepisom prawa, które rozpoznają i regulują istnienie spe-
cyficznej formy zorientowanej społecznie działalności, która nie jest
ani częścią polityki państwowej, ani elementem aktywności bizneso-
wej. Z  kolei działania w  ramach społecznej odpowiedzialności biz-
nesu podejmowane są przez firmy na podstawie przepisów prawa re-
gulujących funkcjonowanie firmy. W  rozwiązaniu tym dyrektorzy
i menedżerowie wykorzystują swoje możliwości strategiczne do reali-
zacji celów polityki publicznej. Poszukując właściwej siatki pojęcio-
wej, za pomocą której proces ten mógłby być opisany, niektórzy au-
torzy stworzyli ideę „obywatelstwa korporacyjnego”. Pozornie idea ta
wydaje się przekazywać dość banalną treść, mianowicie, że firmy po-
winny zachowywać się jak dobrzy obywatele. Jednak Andrew Crane,
Dirk Matten i Jeremy Moon w książce Corporations and Citizenship
z 2008 roku poddali ten problem gruntownej analizie. W ścisłym zna-
czeniu tego słowa firma nie może „być” obywatelem, ponieważ w de-
mokracjach ta charakterystyka przynależy wyłącznie jednostkom
ludzkim, które mają prawo głosu. Firmy mogą jednak, zdaniem auto-
rów, zarządzać prawami obywateli na ogólnym poziomie w tej mierze,
w jakiej tworzą one korporacyjną politykę publiczną – czym właśnie
jest społeczna odpowiedzialność biznesu. Idea ta jest jednak głęboko
problematyczna, ponieważ obywatele nie mają żadnej formalnej moż-
liwości dostępu do korporacji (która jest rządzona przez prawo kor-
poracyjne uznające jedynie uprawnienia udziałowców) na zasadzie,
na jakiej mogą oni, przynajmniej teoretycznie, wywierać presję na rzą-
dy. Z drugiej jednak strony, firmy mogą być wrażliwe na potrzeby oby-
wateli, jeśli występują oni w roli ich klientów.
Pojęcie „obywatelstwa korporacyjnego” sugeruje również, ze fir-
my mają zarówno uprawnienia, jak i możliwości właściwe obywate-
lom – stanowią więc część społeczeństwa politycznego, a nie jedynie
rynku. Takie podejście jest użyteczne w punktu widzenia realistycz-
nej analizy zachowania współczesnych korporacji. Kiedy wprowadza-
ją one swoje własne regulacje w  drodze tworzenia nowych standar-
dów lub gdy działają nie tylko jako lobbyści, ale też jako podmioty

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
170 ◆ Rozdział 6

mające wpływ na proces podejmowania decyzji politycznych, mogą


być wówczas rozumiane jako korzystające z pewnego rodzaju upraw-
nień obywatelskich. Kiedy krytycy korporacji zwracają uwagę, że jeśli
żądają one dla siebie tego typu praw, to muszą być gotowe na to, że zo-
staną poddane wymogom co do właściwego zachowania wykraczają-
cym poza rynkową zasadę maksymalizacji zysków, to mówią oni tylko
tyle, że uprawnieniom obywatelskim muszą towarzyszyć obowiązki.
Niektórzy uważają, że dyskusja ta jest niepokojąca. Czyż demo-
kratyczne obywatelstwo nie jest ograniczone tylko do jednostek ludz-
kich? Czy korporacje, nawet jeśli w oczach prawa są traktowane jak
jednostki, mogą być porównywane z ludźmi będącymi obywatelami?
Czy oznacza to, że powinny mieć prawo głosu? Podstawowym środ-
kiem, jakim dysponują społeczeństwa, aby radzić sobie z efektami ze-
wnętrznymi, są działania rządu i prawo państwowe – czy to w formie
regulacji, podatków, czy też w innych postaciach. To państwo jest od-
powiedzialne za sferę publiczną, w  szczególności za te dobra, które
są realizowane wspólnie przez określoną społeczność jako dobra pu-
bliczne. Czy w związku z tym firmy powinny spełniać funkcję miesz-
czącą się w  ramach społecznej odpowiedzialności biznesu, czy też
skoncentrować się jedynie na maksymalizacji zysków, pozostawiając
realizację dobra publicznego rządowi – zarówno w zakresie tworzenia
pozytywnych, jak i zwalczania negatywnych efektów zewnętrznych?
To z kolei wiąże się z następnym pytaniem: czy od firmy powinno się
wymagać jedynie maksymalizacji zysku udziałowców, czy też jej man-
dat powinien rozciągać się także na realizację innych wartości?
Jedno ze stanowisk w tej debacie zostało wyartykułowane przez
Miltona Friedmana (1970), głównego neoliberała szkoły chicagow-
skiej. Zgodnie z tym stanowiskiem firmy nie tylko nie mają żadnych
obowiązków poza maksymalizacją zysków udziałowców, ale też nie
mają one żadnych praw, które wykraczałaby poza ten cel i dotyczyły
jakichś szerszych celów społecznych. Dwa argumenty uzasadniają to
stanowisko. Pierwszy utrzymuje, że jeśli firma dąży do innych celów
niż maksymalizacja zysków, staje się nieefektywna. Implikacje tego
argumentu dla społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw będą
przez nas rozważane poniżej. Najpierw skupimy się na drugiej części,
czyli relacji między społeczną odpowiedzialnością biznesu a  polity-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 171

ką: na tym, że firmy nie mają prawa krytykować rządów za określanie


pozaekonomicznych kryteriów, których celem jest regulacja zacho-
wań firm. W zakresie tego argumentu Friedman z łatwością znalazł-
by zwolenników wśród propaństwowych socjalistów. Rodzi to jednak
dwa problemy: czy rząd dysponuje możliwościami potrzebnymi do
narzucenia międzynarodowym korporacjom swych regulacji? I jakie
są implikacje argumentacji Friedmana dla prawa firm do angażowania
się w działalność polityczną?
Pogląd Friedmana, że firmy nie powinny ingerować w  kwestie
polityki publicznej brzmiał wyjątkowo naiwnie w  świecie, w  któ-
rym firmowy lobbing na masową skalę miał na celu właśnie wpłynię-
cie na kierunek polityki publicznej. Friedman kontrargumentował-
by prawdopodobnie, że lobbing nie jest niczym niestosownym, pod
warunkiem że jego celem jest pomoc udziałowcom w maksymaliza-
cji zysków: jeśli firma jest w stanie uzyskać odpowiednie dla siebie re-
gulacje, pozwoli jej to zwiększyć zyski. Jednak ingerując w taki sposób
w politykę i inne sfery życia społecznego, firma bez wątpienia wykra-
cza poza obszar wymiany rynkowej. W  rezultacie jej działań poglą-
dy ustawodawcy i  urzędników państwowych ulegają zmianie, moż-
liwości poszczególnych partii na zwycięstwo w  wyborach także się
zmieniają, a w końcu także opinie milionów ludzi na temat pewnych
kwestii wypadają z dotychczasowych torów. Obrońcy społecznej od-
powiedzialności biznesu jawią się więc jako poszukiwacze drogi do
czegoś leżącego poza maksymalizacją zysków w świecie, gdzie wielkie
korporacje uzyskują społeczny i polityczny wpływ dalece przekracza-
jący możliwości rządów i gdzie państwa odebrały neoliberalną lekcję,
która powstrzymuje je od ingerowania w gospodarkę. Wydaje się, że
w takim świecie tylko wielkie korporacje znajdują się w położeniu od-
powiednim do tego, aby skutecznie realizować jakieś wartości.
Ta dyskusja prowadzi nas w  ważnym kierunku: nie wszystko
w państwie, w którym istnieją demokratyczne wybory, ma z koniecz-
ności demokratyczny charakter. W  demokratycznych społeczeń-
stwach typową rzeczą jest to, że liderzy polityczni stosują pokrętną
logikę, aby wykazać, że wszystko, co robią, jest z natury demokratycz-
ne. Prowadzi to do sytuacji, w której oskarżenie o niedemokratycz-
ność jest szczególnie dotkliwe. Liderzy polityczni, ponieważ zostali

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
172 ◆ Rozdział 6

wyłonieni w drodze wyborów zapewniających im większość w parla-


mencie, twierdzą, że mają demokratyczny mandat do wszystkiego, co
robią i że ich udział w danej sprawie gwarantuje, że zostanie ona po-
prowadzona zgodnie z zasadami demokracji, nawet jeśli robią oni coś
zupełnie przeciwnego do tego, co obiecywali w poprzednich wybo-
rach. Taka demokratyczna legitymacja jest używana do dyskredyta-
cji krytyków, nawet jeśli reprezentują oni opinię większości. Proce-
dury takie jak wolne wybory są uważane za niezbędne dla istnienia
w danym państwie demokracji, jednak chcąc być uczciwym, musimy
przyznać, że tak naprawdę w polityce demokratycznej łączą się dwa
elementy, z których jeden jest wyraźnie niedemokratyczny. To dopie-
ro pozwala nam uczciwie zmierzyć się z faktem, że władza polityczna
korporacji tworzy szeroko akceptowany, lecz wysoce niedemokratycz-
ny element współczesnych ustrojów politycznych świata zachodnie-
go. Dopiero z tej perspektywy rola potężnych firm może być otwarcie
analizowana, co pozwala dostrzec, że w naszych społeczeństwach istnie-
je sfera niedemokratycznego obywatelstwa, w której korporacje odgry-
wają najważniejszą rolę i do której większość ludzi-obywateli nie ma
dostępu.
Znaczenie ma tu także dyskutowany powyżej fakt, że państwa na-
rodowe nie konstytuują już całości domeny publicznej. John Ruggie,
politolog powołany w 2005 roku na stanowisko Przedstawiciela Se-
kretarza Generalnego ONZ ds. Biznesu i  Praw Człowieka, zwrócił
uwagę na to, że istniejący obecnie układ państw staje się coraz bar-
dziej zakorzeniony w  rozrastającej się sferze międzynarodowej sku-
pionej na produkcji dóbr globalnych, w  której głównymi graczami
obok państw są korporacje (2007, 2009). Firmy globalne stały się tak
potężne, że nie mogą już ujść politycznej uwadze, nawet jeśli aktorzy
polityczni nie mają na nie zbyt dużego wpływu. W takiej sytuacji rzą-
dy i organizacje międzynarodowe wykonując swe zadania, poszukują
wsparcia tych firm. Głównym na to przykładem jest program ONZ
Global Compact, który został stworzony w porozumieniu z wieloma
korporacjami międzynarodowymi i którego celem jest skłonienie firm
do podążania drogą społecznej odpowiedzialności biznesu. Jak wy-
kazały badania Andresa Rasche’a i Georga Kella (2010), mechanizm
stworzony przez Global Compact jest niezwykle słaby, ponieważ brak

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 173

mu mocy narzucania swych postanowień. Jak jednak zauważa Ruggie,


ten rodzaj zaangażowania korporacji w politykę międzynarodową jest
krokiem raczej w kierunku szerszej platformy zarządzania publiczne-
go, niż podporządkowania się władzy korporacji.
Powyższe kwestie należą w zasadzie do dziedziny teorii polityki,
jednak w tym miejscu zostaną przeanalizowane głównie z perspekty-
wy – dominujących w tej książce – koncepcji ekonomicznych. Zacznę
od idei, zgodnie z którą najlepiej jest rozumieć społeczną odpowie-
dzialność biznesu jako zachowania firm dobrowolnie biorących od-
powiedzialność za efekty zewnętrzne będące wynikiem ich działalno-
ści rynkowej. Społeczna odpowiedzialność biznesu jest więc w  swej
istocie „uznaniem przez firmę problemu efektów zewnętrznych”. Ta-
kie rozumienie pozwala nam wyjść poza slogany i działania PR oraz
umożliwia zrozumienie tego, jakie cele stawia sobie społeczna odpo-
wiedzialność biznesu. Z  punktu widzenia firmy redukcja negatyw-
nych lub produkcja pozytywnych efektów zewnętrznych z  definicji
oznacza podjęcie działań, które wykraczają poza jej relacje rynkowe
i które wygenerują dodatkowe koszty, których nie będzie można na-
tychmiast zrekompensować. W jakich okolicznościach można ocze-
kiwać, że maksymalizująca zyski firma podejmie tego typu działania?
Jakiego rodzaju presja może skłonić firmy do podjęcia takich działań –
zakładając, że same z siebie będą one skłonne do podjęcia kroków je-
dynie kosmetycznych?
Fundamentalną kwestią w tym kontekście jest to, że żadna firma,
nawet wielka korporacja międzynarodowa, nie działa w stu procen-
tach autonomicznie. Bez względu na to, jak potężna jest dana firma,
musi ona sprzedawać swe produkty, jeśli chce maksymalizować zyski
udziałowców – i to właśnie czyni firmy podatnymi na różnego rodza-
ju presje. Czy na rynkach, na których operują firmy, jest możliwe ist-
nienie popytu na społecznie odpowiedzialne zachowania przedsię-
biorstw? Zwłaszcza zaś, czy istnieją jakiekolwiek powody, dla których
klienci mieliby troszczyć się o  moralny charakter działań firm, któ-
rych produkty kupują? Czy może istnieć coś takiego, jak moralne gu-
sta klientów co do zachowań firm? A skoro gusta częściowo są kształ-
towane przez modę, to czy możemy wyobrazić sobie coś takiego, jak
moda na społeczną odpowiedzialność biznesu?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
174 ◆ Rozdział 6

Istnieje bogaty materiał dowodowy oparty na przeprowadzonych


badaniach, wskazujący, że konsumenci preferują te produkty i  fir-
my, które reprezentują politykę społecznej odpowiedzialności bizne-
su. Głównymi przykładami tego zjawiska są liczne sklepy w centrach
miast świata zachodniego, które chwalą się tym, że są przyjazne śro-
dowisku. Podobnie popularność marek wspierających Sprawiedliwy
Handel świadczy o popycie rynkowym na firmy realizujące politykę
społecznej odpowiedzialności biznesu. Kupowanie produktów, inwe-
stowanie czy praca dla firm, które mają reputację niemoralnych – mówiąc
żargonem ekonomicznym, firm produkujących negatywne efekty ze-
wnętrzne – może stać się „niecool”. Możliwości te zostały też wyko-
rzystane przez niektóre grupy interesu. Z  kolei modą rządzi wiele
czynników i unikanie marek, które wiązane są z pracą dzieci lub dzia-
łaniami nieekologicznymi może być równie ważnym determinantem
mody, jak unikanie kolorów noszonych w  zeszłym sezonie. Ekolo-
giczny „zielony” może stać się nowym trendem. Jednak sprowadzanie
ważnych spraw do kategorii mody, może odbierać im powagę. Moda
jest z definicji czymś przejściowym i mogłoby zdarzyć się tak, że pew-
nego dnia stanie się modne noszenie ubrań produkowanych przez
dzieci. Dlatego też ten sposób uzasadniania społecznej odpowiedzial-
ności biznesu jest ryzykowny. Jednak opierając się na założeniu, że lu-
dzie chcą raczej robić coś dobrego dla świata, niż wspierać krzywdę,
kampanie społeczne skupione na kwestiach ekologii i warunków pra-
cy w Trzecim Świecie zaczęły rzucać wyzwanie nieodpowiedzialnemu
społecznie zachowaniu korporacji przez uświadamianie i aktywowa-
nie ich klientów. Często narzeka się, że indywidualistyczny konsume-
ryzm tak bardzo zdominował współczesnego człowieka, że nie jest
on w ogóle zainteresowany ogólnospołecznymi problemami. Nie za-
uważa się jednak, że te dwie rzeczy mogą być ze sobą połączone i że
możemy dawać wyraz naszym wartościom i przekonaniom politycz-
nym przez decyzje konsumpcyjne. Parafrazując Naomi Hertz (2001):
„Możemy nie chodzić na wybory, ale chodzimy na zakupy!”.
Podobne argumenty stosują się do inwestorów i  pracowników.
Inwestorzy sami niekoniecznie muszą przejawiać jakieś gusta moralne –
wystarczy jednak, że zdadzą sobie sprawę, że konsumenci mają takie
gusta, a zaczną inwestować w firmy działające na zasadach społecznej

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 175

odpowiedzialności biznesu. Można w  tym kontekście mówić wręcz


o rynku wtórnym moralnego zachowania firm. Każde tego typu dzia-
łanie inwestorów ma wpływ na bardzo ważne aspekty funkcjonowa-
nia wielkich korporacji, które dynamicznie reagują na zmiany na ryn-
ku. Firmy te nie tylko dostarczają dobra i  usługi w  odpowiedzi na
istniejący popyt. Starają się także ten popyt ukształtować – to właś-
nie rozumiemy pod pojęciem „marketingu”. Firmy mają więc wybór
nie tylko tego, na jakie potrzeby rynku chciałyby odpowiedzieć, ale
i jakie potrzeby rynku chciałyby stworzyć. Robią to, gdy działają jak
organizacje.
Typową praktyką w ramach badań nad społeczną odpowiedzial-
nością biznesu jest dokonywanie rozróżnienia między chętnie reali-
zowanym krótkoterminowym interesem udziałowców, jakim jest
maksymalizacja zysków a zaniedbywanym przez nich interesem dłu-
goterminowym. Interes ten może być brany pod uwagę przez udzia-
łowców instytucjonalnych, inwestorów wysokiego ryzyka lub kadrę
zarządzającą, jednak rynek kasowy nie radzi sobie łatwo z perspekty-
wą długoterminową. Zwykle długofalowe działania wymagają od fir-
my albo przyjęcia na pewien czas (ale tylko na pewien czas) sposo-
bu pracy właściwego organizacji, aby móc przewidywać zachowania
rynku, albo połączenia aspektów rynkowych z  działaniami organi-
zacyjnymi. Firma, która chciałaby realizować swe długofalowe inte-
resy, musi być otwarta na informacje otrzymywane z różnych obsza-
rów swego otoczenia, które wskazują, jakie krótkoterminowe koszty
będzie ona musiała ponieść, aby odpowiedzieć na efekty zewnętrzne.
Ważnym pytaniem jest w tym kontekście kwestia tego, z jakich ob-
szarów napływają te informacje. Firma może antycypować zmianę na
rynku, jeśli jest wrażliwa nie tylko na aktualne problemy społeczne,
ale też na takie, które mogą rozwijać się w przyszłości oraz jeśli przy-
kłada wagę do takich grup społecznych, które obecnie są słabe, ale ju-
tro mogą uzyskać władzę. Zaangażowanie w społeczną odpowiedzial-
ność biznesu może służyć do pokazania inwestorom, że firma trzyma
rękę na pulsie i angażuje się także w potencjalnych klientów – nie tyl-
ko w wymiarze etycznym, ale i ogólnobiznesowym.
Argumenty te wydają się rozwiązywać także drugą cześć proble-
mu Friedmana i jednocześnie podstawowy dylemat społecznej odpo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
176 ◆ Rozdział 6

wiedzialności biznesu, mianowicie twierdzenie, że realizacja polityki


społecznej odpowiedzialności biznesu niesie ze sobą ryzyko nieefek-
tywności. Mimo to argumenty te rodzą pytanie o to, jak spośród ca-
łej masy możliwości firmy mają wybrać akurat te informacje, które
wskazują na przyszłe możliwości rynkowe. Zgodnie z ostatnim kie-
runkiem analizy interpretacja tych informacji i  sposób odpowiedzi
firmy na kwestie społeczne byłyby w rękach indywidualnych mene-
dżerów i ich osobistego osądu. W poprzednim rozdziale przeegzami-
nowaliśmy argumenty Michaela Jensena dotyczące związanych z tym
moralnych niebezpieczeństw. Widzi on społeczną odpowiedzialność
biznesu jako jedną z kwestii, nad którymi menedżerowie będą starali
się przejąć kontrolę w celu wypracowania sobie większego marginesu
autonomii w dążeniu do realizacji swoich prywatnych celów kosztem
interesów udziałowców. Jednak argument ten opiera się na założeniu,
że sygnały przekazywane za pomocą cen udziałów mają wyższość nad
oceną perspektyw firmy dokonywaną przez menedżerów, ponieważ
są one wynikiem neutralnego mechanizmu rynkowego, podczas gdy
ocena dokonywana przez menedżerów jest tylko ludzkim osądem,
który podlega grze osobistych interesów. W praktyce sytuacja nie za-
wsze jednak wygląda w ten sposób. W warunkach niepewności ceny
udziałów mogą odzwierciedlać wzajemnie wzmacniane błędne obser-
wacje, podczas gdy menedżerowie mają wówczas możliwość wykaza-
nia się godną zaufania wiedzą ekspercką. Przykładem na to było koń-
cowe stadium bańki spekulacyjnej dotcomów, gdy ceny udziałów były
determinowane zaskakującą ignorancją. Także obecny kryzys finan-
sowy upoważnia nas do podania w wątpliwość jakości wiedzy, która
rządzi rynkami kasowymi. Tego typu sytuacje tworzą obszar autono-
mii dla menedżerów, w ramach którego mogą oni wykazywać się swo-
ją przedsiębiorczością.
Społeczna odpowiedzialność biznesu może pomóc firmom także
w zbudowaniu zaufania konsumentów. Dla klientów i małych inwe-
storów trudno jest zdecydować, czy dana firma jest uczciwa, czy nie.
Firmy mogą to jednak ułatwić swym klientom dzięki podjęciu sze-
regu kroków, które pozwalają na zdobycie dobrej reputacji i przyję-
cie kursu na społeczną odpowiedzialność biznesu może być jednym
z takich kroków. Klienci mają skłonność wierzyć, że firma, która an-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 177

gażuje się dla dobra wspólnoty, ma rodzaj korporacyjnego sumienia,


które nie pozwoli jej uczestniczyć w  nieuczciwych praktykach. Tę
samą skłonność przejawiają też inwestorzy. Innymi słowy, firmy mogą
uznać za racjonalne ponoszenie krótkoterminowych kosztów reduk-
cji negatywnych efektów zewnętrznych w celu osiągnięcia długoter-
minowych korzyści. Oczywiście, to, czego potrzebuje firma, to dobra
reputacja, niekoniecznie zaś dobre zachowanie jako takie. Ze strony
firmy może to oznaczać autoreklamę bez realnej zmiany zachowania.
Skoro zaś społeczna odpowiedzialność biznesu, jeśli ma być zauważo-
na przez klientów i inwestorów, wymaga także wydatków na reklamę,
to polityka budowania tylko dobrej reputacji, bez podstawy w real-
nych działaniach, będzie zawsze tańsza. Problem ten doprowadził do
wyłonienia się wyspecjalizowanych mechanizmów instytucjonalnych
monitorujących działania w  ramach społecznej odpowiedzialności
biznesu oraz do powstania firm i organizacji pozarządowych rozwi-
jających kryteria i tabele oceny poziomu realizacji polityki społecznej
odpowiedzialności biznesu.
Ta presja wywierana na firmy, aby faktycznie implementować
społeczną odpowiedzialność biznesu, nie zaś poprzestawać jedy-
nie na działaniach PR-owskich, nie pojawiła się jako wynik niesko-
ordynowanych działań milionów konsumentów. Jak zauważył John
Campbell w artykule Why Would Corporations Behave in Socially Re-
sponsible Ways? (2007), tę presję wywiera kilka elementów społecz-
no-politycznego otoczenia firmy – przynajmniej na jednym poziomie
musi być ona zorganizowana. Grupy prowadzące kampanie dotyczące
ochrony środowiska, sprawiedliwego handlu czy godnych warunków
pracy, pracują bardzo intensywnie na rzecz zmobilizowania klientów,
zwracając ich uwagę bądź na nieetyczne i niszczące środowisko natu-
ralne zachowania firm, bądź, jakkolwiek rzadziej, na ich społecznie
odpowiedzialne działania. Oznacza to przejście od społecznej odpo-
wiedzialności biznesu, której program jest kształtowany jednostron-
nie przez korporacje, do odpowiedzialności, której kierunki są wy-
znaczane przez grupy obywateli. Tworzy to prawdziwie nową scenę
polityczną (Vogel 2008; Néron 2010). Kiedy korporacja staje się ak-
torem politycznym, staje się też centrum działań politycznych. Kry-
tycy zachowań korporacji atakują je bezpośrednio oraz pośrednio

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
178 ◆ Rozdział 6

przez partie polityczne i rządy – natomiast istniejące prawa i regula-


cje zapewniają swego rodzaju trampolinę dla ich kampanii. Ponieważ
korporacje funkcjonują zarówno na rynku, jak i w polityce, także ich
krytycy atakują je zarówno przez presję rynkową, jak i bezpośrednie
działania polityczne.
Może zdarzyć się tak – jakkolwiek bardzo rzadko i tylko w pew-
nych specyficznych przypadkach – że firmy są wrażliwe na wywieraną
na nie presję bardziej niż rządy. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po
pierwsze, rządy mogą mieć do tego stopnia obsesję nieprzeszkadzania
przedsiębiorczości, że ich ogólną strategią staje się pozostawianie firm
samym sobie w takiej mierze, w jakiej jest to tylko możliwe. W między-
czasie niektóre firmy stają się wrażliwe na możliwości rynkowe stwa-
rzane przez subtelne zmiany gustów klientów. Ciekawy przykład
tego zjawiska wystapił w niektórych krajach europejskich w ramach
kontrowersji związanych z  genetycznie modyfikowaną żywnością
(GMO). W  czasie, gdy sieci supermarketów, wychodząc naprzeciw
niepokojom konsumentów, deklarowały, że ich półki są wolne od
GMO, niektóre rządy wciąż broniły nieszkodliwości tych produktów.
Kolejną przewagą kampanii kierowanych do wielkich korporacji
zamiast do rządów jest to, że firmy te zwykle mają wbudowany pewien
komponent międzynarodowy, jako że działają one na poziomie ponad-
narodowym. Pozwala to konsumentom i osobom prowadzącym kam-
panie organizować się ponad granicami państw. Podobnie też pro-
blemy, których dotyczą ich działania, występują zwykle w  większej
liczbie krajów rozwijających się. W ten sposób kampanie te stają się
pierwszym powiewem rodzącego się ponadnarodowego społeczeń-
stwa obywatelskiego. W tym samym czasie rządy, systemy i partie po-
lityczne pozostają do cna narodowe. Ich tożsamość jest definiowana
przez państwa narodowe, ich celem jest realizacja interesów państw
narodowych, zaś solidarne działania poszczególnych z nich mają jedy-
nie marginalne znaczenie i pozostają na czysto formalnym poziomie
dyplomatycznym, z dala od społeczeństwa obywatelskiego.
W końcu, jak zauważyliśmy powyżej, rola korporacji w polityce
jest częścią niedemokratycznego komponentu współczesnych ustro-
jów politycznych. Podobnie rzecz się ma z opozycją wobec korporacji.
Żywotność kampanii społecznych i  grup interesu jest dowodem na

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Korporacje: od politycznych powiązań... ◆ 179

istnienie pluralistycznego społeczeństwa obywatelskiego, ale w  for-


malnym sensie procesu wyborczego, w którym mają prawo partycy-
pować wszyscy dorośli obywatele, nie jest to zjawisko demokratyczne.
Większość rozważań zamieszczonych w tej książce była poświęcona
trójkątowi państwa, rynku i  korporacji. W  przebiegu tego rozdzia-
łu zobaczyliśmy, jak wyłania się czwarty element tego obrazu – spo-
łeczeństwo obywatelskie. W jaki sposób wpisuje się ono w ten kształ-
tujący się czworokąt sił i  w  jakim stosunku pozostaje do instytucji
państwa i polityki?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd zi a ł 7
Wartości i społeczeństwo obywatelskie

W poprzednich rozdziałach skupiliśmy się na problemach społeczeń-


stwa rynkowego i korporacyjnego. Normalną dla centrolewicy kon-
kluzją wyłaniającą się z tych rozważań jest wezwanie skierowane do
państwa demokratycznego o podjęcie odpowiednich działań. Co jed-
nak jeśli nie mamy pewności odnośnie do integralności i zdolności in-
stytucji politycznych do efektywnego działania? Współcześnie można
wyróżnić dwa główne rodzaje powodów, dla których powinniśmy być
sceptyczni wobec możliwości oferowanych przez instytucje politycz-
ne. Pierwszy rodzaj powodów wiąże się z prawicą polityczną i szko-
łą wyboru publicznego. Koncentruje się on, po pierwsze, na ryzyku,
że politycy i urzędnicy publiczni zamiast realizować dobro publiczne
będą dążyć do własnych celów, po drugie zaś na trudności w realizacji
dobra publicznego za pomocą odgórnych działań, tak typowych dla
instytucji państwowych. Ta logika widzi w rynku najlepsze narzędzie
rozwiązywania tego typu problemów. Drugi rodzaj powodów wiąże
się z lewicą polityczną i choć dzieli on z prawicą przekonanie na te-
mat słabości polityków i instytucji politycznych, to głównej przyczy-
ny niepowodzeń demokracji upatruje w związkach polityki z bizne-
sem. Jednocześnie myśliciele lewicowi podtrzymują swój historyczny
sceptycyzm względem możliwości rynku w  zakresie rozwiązywania
problemów społecznych – chyba że mowa byłaby o  rynku zasadni-
czo skorygowanym w drodze państwowych regulacji, co jednak tak-
że byłoby narażone na niebezpieczeństwo zbyt bliskich relacji polity-
ki i biznesu.
Poprzednie rozdziały tej książki wykazały, że znane przeciw-
stawienie rynku i  państwa staje się cokolwiek nieaktualne z  dwóch
głównych powodów. Po pierwsze, tam, gdzie neoliberałowie mówią
o  „rynku”, mają tak naprawdę na myśli wielkie korporacje. Po dru-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
182 ◆ Rozdział 7

gie, państwo od dawna traktowane przez lewicę jako przeciwwaga dla


rynku i korporacji jest obecnie zdeklarowanym sojusznikiem wielkie-
go biznesu, bez względu na ideologiczną proweniencję partii rzą-
dzących.
Uważa się, że zarówno demokracja, jak i  rynek są w  stanie wy-
korzystać indywidualny wysiłek wpływowych i  zdolnych jednostek
do realizacji dobra publicznego. Demokracja czyni to przez mecha-
nizm wyborczy, wymagający od osób aspirujących do stanowisk pań-
stwowych posiadania legitymacji politycznej – zaś w okresie między
wyborami przez nieustającą kontrolę i krytykę. Z kolei rynek realizu-
je ten cel, wymagając od właścicieli środków produkcji, którzy chcą
utrzymać swój poziom bogactwa, aby produkowali takie dobra i usłu-
gi, które konsumenci chcą kupować. Nie jest to oczywiście sposób,
w jaki zwykle opisuje się rolę demokracji i rynku – są one zazwyczaj
przedstawiane skrajnie konsumerystycznie jako środki, za pomocą
których masy społeczne osiągają określone cele. Zarówno władza po-
lityczna, jak i bogactwo istniały jednak na długo przed tym, jak rozpo-
częto próby podporządkowania ich demokracji i rynkowi. Z kolei ani
o rynku, ani o demokracji nie można powiedzieć, że dominowały one
w historii ludzkości. Wprost przeciwnie, ta historia była w większo-
ści historią dominacji potężnej mniejszości nad resztą społeczeństwa.
Władza polityczna i bogactwo są więc fenomenem, który wyprzedza
demokrację i  rynek oraz korzyści, jakie płyną z  nich dla jednostek.
W dyskusjach politycznych i ekonomicznych pokutuje też inne nad-
użycie interpretacyjne, mianowicie umieszczanie z jednej strony ryn-
ku i jednostki, z drugiej zaś państwa i zbiorowości społecznej jako idą-
cych w  parze. Jednak po głębszym zastanowieniu widać, że obie te
rzeczy zawierają w sobie pierwiastek publiczny – mianowicie wła-
dzę – i że obie mogą znaleźć się w rękach prywatnych.
Konflikt między jednostką a  zbiorowością społeczną często
przedstawia się w kategoriach etycznych, mimo że jest to spór, który
może być analizowany z różnych punktów widzenia. W niektórych
systemach myślowych (na przykład w większości tradycyjnych religii,
konserwatyzmie czy socjalizmie) zbiorowość uosabia wartości moral-
ne, które powstrzymują indywidualistyczny egoizm od zniekształca-
nia ładu społecznego i krzywdzenia innych. W innych natomiast (na

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 183

przykład wśród religijnych dysydentów, w  liberalizmie klasycznym,


wśród przeciwników wszelkiego rodzaju totalitaryzmów) jednostka
ludzka ucieleśnia autentyczność przeciwstawioną cynizmowi zbio-
rowości.
Oba obrazy mogą być w pewnej mierze prawdziwe. Jednak jed-
nostka moralna walcząca z niemoralną zbiorowością zawsze prowadzi
swą walkę w imię jakiejś wyobrażonej wspólnoty moralnej. Idea total-
nie indywidualistycznej etyki egoizmu jest sprzecznością wewnętrz-
ną, a w najlepszym wypadku jedynie częścią składową jakiejś szerszej
koncepcji etycznej. Wspólnotowa natura życia ludzkiego narzuca ko-
nieczne ograniczenia naszemu działaniu. Dziecko w  ogóle nie jest
zdolne do przetrwania bez opieki innych ludzi, ale i dorosły, które-
go życie nie zawiera w sobie elementu współzależności z innymi ludź-
mi, szybko umiera. Jakkolwiek wewnątrz tych współzależnych grup
istnieje ciągła pokusa, aby uzyskiwać osobistą korzyść kosztem in-
nych. Żeby funkcjonować, musimy zachowywać się względem siebie
uczciwie. Niestety, mimo że państwo i rynek pomagają w zachowaniu
standardów uczciwości przez zapewnianie nam ochrony policyjnej
i  bodźców ekonomicznych, to pomoc ta nigdy nie jest wystarczają-
ca. W związku z tym musimy dawać sobie nawzajem dowody nasze-
go właściwego zachowania, aby uniknąć podejrzeń o  skłonności do
oszustwa. Choć przestępcy i  oszuści prosperują dzięki umiejętności
wykorzystywania tego systemu wzajemnych zapewnień o uczciwym
zachowaniu, to przez większość czasu system ten okazuje się skutecz-
ną metodą utrzymywania stosunków społecznych. Łączy się on także
z efektem kumulacji, który przekuwa oczekiwania moralne w instytu-
cje życia społecznego. W sferze prywatnej sytuacja może wyglądać zu-
pełnie inaczej – możemy rozważać stosowanie najbardziej niemoral-
nych środków, jeśli tylko uważamy, że ujdzie nam to na sucho. Błąd
Niccola Machiavellego polegał na udostępnieniu szerokiej publicz-
ności cynicznych rad na temat sprawowania rządów, które powinien
zarezerwować wyłącznie dla uszu rządzących. Historia nagrodziła go
za to przyznaniem mu pozycji symbolu politycznej bezwzględno-
ści i  uznaniem go za pioniera racjonalnej analizy działań politycz-
nych, przy czym te dwie charakterystyki niekoniecznie stoją ze sobą
w sprzeczności.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
184 ◆ Rozdział 7

Wedle tego poglądu to warunki życia zbiorowego narzucają za-


chowaniu jednostek standardy etyczne. Jednocześnie jednostki stara-
ją się wymknąć tym ograniczeniom, aby uzyskać przewagę nad innymi
jednostkami. Są więc one wdzięczne, że te ograniczenia obowiązują
innych i z chęcią demonstrują dla nich otwartą akceptację, aby ucho-
dzić za uczciwych obywateli.
Jednak zbiorowości mogą być również wykorzystywane przez
jednostki do realizacji ich egoistycznych celów. Dzieje się to zazwy-
czaj przez skierowanie władzy konkretnej zbiorowości przeciw tym,
na których wywłaszczeniu można zyskać. Zbiorowość może być uży-
ta w celach agresji przeciw autsajderom, mniejszościom lub osobom
niepopularnym. Także wzniosły język ideałów moralnych może być
użyty do uzasadniania takich działań. Nie istnieje coś takiego, jak we-
wnętrzna wyższość moralna zbiorowości nad jednostką ani vice versa,
aczkolwiek zbiorowość zapewnia forum dla debaty nad moralną ja-
kością życia.
Polityka i rynek prezentują przeciwstawne podejścia do tych pro-
blemów. Oczekujemy od aktorów działających na scenie politycznej,
że będą oni posługiwali się pojęciami moralnymi i że będą w stanie
przedstawić oparte na wartościach uzasadnienia dla swych działań
i  celów. Jesteśmy zszokowani i  zniesmaczeni, gdy otwarcie posługu-
ją się oni cynicznym językiem. W demokracjach to natura relacji mię-
dzy rządzącymi, konkurującymi o władzę i społeczeństwem narzuca
normy moralne – ale często nawet reżimy autokratyczne i dyktator-
skie lubią przedstawiać swe działania w ten sposób. Nie jest to regu-
łą, ale przynajmniej w demokracjach umożliwia to prowadzenie debat
moralnych. Zbiorowości, na które orientuje się działanie polityczne –
przede wszystkim państwa narodowe – są zwykle definiowane przez
aktorów politycznych w kategoriach moralnych i wyposażane przez
nich w  moralne charakterystyki, szczególnie w  tej mierze, w  jakiej
twierdzi się, że członkowie danego społeczeństwa są za siebie nawza-
jem odpowiedzialni w ramach porządku instytucjonalnego państwa
dobrobytu. Jednak zbiorowości te mogą również zachowywać się nie-
etycznie wobec innych zbiorowości lub istniejących w ramach danego
społeczeństwa mniejszości.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 185

W  przeciwieństwie do państw demokratycznych rynek jest ze


swej istoty amoralny. Wszelkie cele oraz formy zachowania są tu ak-
ceptowalne, pod warunkiem że znajdują one swojego kupca. Jedynym
nieakceptowanym przez rynek autorem pornografii dziecięcej jest
ten, który nie zarabia na swej działalności. Z drugiej strony, zbioro-
wość rynkowa jest potencjalnie uniwersalna. Nie uznaje ona wyklu-
czenia na gruncie narodowości, etniczności, płci, wieku, niepełno-
sprawności, czy jakiejkolwiek innej charakterystyki – liczą się tylko
możliwości finansowe. W sytuacji, gdy rynek jest mniej więcej dosko-
nale konkurencyjny, wymaga on od wszystkich swoich uczestników
przestrzegania wspólnych zasad, które nie dopuszczają do krzywdze-
nia innych. Związek rynków i państw z wartościami jest więc skom-
plikowany. Jak zobaczymy, wartości są jednak istotne w poszukiwaniu
wyjścia z uścisku połączonych sił państwa, rynku i korporacji. Musi-
my zatem bliżej przeanalizować rolę wartości w społeczeństwie. Przez
większość dziejów ludzkości to religia zapewniała granice , w ramach
których ludzie podejmowali tego typu kwestie. Religia podporządko-
wywała problemy dotyczące relacji międzyludzkich wyższego rzędu
relacji z  Bogiem. Zadaniem organizacji religijnych jest zatem inter-
pretacja woli Boga i wynikających z niej implikacji dla naszych rela-
cji z innymi ludźmi i naszej odpowiedzialności za nich. Zapewnia to
ogólną ramę dla naszego myślenia moralnego, która może być jednak
użyta także do uzasadniania czynów nieludzkich. Wartości religijne
są zwykle ukierunkowane na jakiegoś rodzaju zbiorowość, wobec któ-
rej mamy moralne zobowiązania. Jednak tak samo jak w przypadku
państw, także zbiorowości mogą być definiowane w sposób wyklucza-
jący wszelką opozycję bądź autsajderów. Religie różnią się także pod
względem zakresu swobody, na jaką pozwalają swym wyznawcom
w zakresie poszukiwania ich własnych odpowiedzi na pytania o war-
tości. Jeśli zakres ten jest duży, wówczas przewodnia moc religii ulega
rozmyciu. Jeśli natomiast jest on mały, zazwyczaj pojawia się problem
z narzuceniem ludziom zasad religii. Jeśli religia miałaby pozostać tyl-
ko w świecie wartości, wówczas owa moc narzucania zasad moralnych
opierałaby się wyłącznie na bojaźni Bożej i tym, co Bóg mógłby uczy-
nić z nieposłuszną duszą ludzką. Gdy to okazuje się niewystarczające,
religie sięgają zwykle po inne formy władzy, na przykład ostracyzm.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
186 ◆ Rozdział 7

Dominujące religie często polegają na państwie jako swym zbroj-


nym ramieniu. W świecie zachodnim ta zależność Kościoła od wła-
dzy państwowej doprowadziła religie do przynajmniej częściowej
utraty monopolu na wartości. Stopniowo – a  czasami, jak w  przy-
padku Wielkiej Rewolucji Francuskiej, nagle – państwo, które wcześ-
niej prezentowało się jako obrońca Kościoła, samo zaczęło przejmo-
wać rolę głosiciela wartości moralnych. W tym procesie przestało być
ono uznawane za prywatną własność monarchy i stało się własnością
wszystkich, res publica, „rzeczą publiczną” – w skrajnym wydaniu, de-
mokracją. Państwo stało się doskonałym ucieleśnieniem przestrzeni
publicznej.
W dużej części z taką sytuacją mamy do czynienia także dzisiaj.
Debata publiczna na temat tego, co „powinno” się robić w moralnym
sensie tego słowa, jest zwykle debatą na temat tego, co państwo po-
winno zrobić lub do zrobienia czego powinno zachęcać ludzi. W de-
mokracjach kwestie moralne są rozstrzygane przez debatę i konflikt.
W dyktaturach z kolei, jak zauważyliśmy wyżej, rządy same przybiera-
ją się w szaty pojęć moralnych, a całkowicie otwarty cynizm jest rze-
czą niezwykle rzadko spotykaną.
Historyczna rola filozoficznych obrońców wolnego rynku nie
polegała na przekonywaniu, że kwestie moralne są nieistotne dla pra-
wa jednostki do realizacji swych celów. Wprost przeciwnie, argumen-
towali oni, że jeśli na rynku panuje konkurencja doskonała, efektem
egoistycznego zachowania jednostek będzie ogólny dobrobyt spo-
łeczny.
Idąc za praktyką poprzednich rozdziałów tej książki, odrzucam
twierdzenie, że firma jest swego rodzaju podzbiorem rynku. Miej-
sce firmy w relacji do wartości jest zupełnie inne niż miejsce rynku.
Może być ona postrzegana jako aktor stojący na zewnątrz sfery war-
tości, maksymalizujący tylko swe zyski i liczący na to, że mechanizm
rynkowy przekuje wszystkie indywidualne działania w dobro publicz-
ne. Jak jednak zobaczyliśmy w poprzednim rozdziale, społeczna od-
powiedzialność biznesu – pod warunkiem że nie jest ona tylko, jak się
często zdarza, zagrywką PR – modyfikuje relacje firmy do wartości.
Z jednej strony społeczna odpowiedzialność biznesu nakłada na firmę
pewnego rodzaju zobowiązania moralne. Z  drugiej, daje ona firmie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 187

możliwość tworzenia i modyfikowania jej agendy moralnej. Na przy-


kład sieć supermarketów może zdecydować, że będzie kładła nacisk
na przyjazne delfinom metody połowu tuńczyka przez sprzedaż tyl-
ko wybranych produktów rybnych, jednocześnie naciskając na pro-
ducentów odzieży z Trzeciego Świata, aby obniżyli ceny swych pro-
duktów, co oznacza głodowe pensje dla ich pracowników.
Przedrewolucyjna arystokracja francuska wypracowała pojęcie
noblesse oblige, zgodnie z którym w zamian za swą uprzywilejowaną
pozycję społeczną akceptowała ona szereg moralnych obowiązków
względem reszty społeczeństwa. Była to jednak praktyka całkowicie
dobrowolna, żadna zewnętrzna siła nie mogła jej narzucić i to arysto-
kracja definiowała treść tych obowiązków. Społeczna odpowiedzial-
ność biznesu odgrywa dzisiaj nieco podobną rolę, zwłaszcza w krajach
rozwijających się. Firmy wybierają określony zbiór wartości, którym
pozostają wierne. Jeśli zmieniają zdanie, wówczas po prostu przesta-
ją realizować wybraną wcześniej politykę – przede wszystkim cenią
one swój sukces rynkowy. Jednak samo istnienie społecznej odpowie-
dzialności biznesu i  krytyczna dyskusja na jej temat wzmacnia siłę
kryteriów moralnych w biznesie i otwiera możliwość debaty etycznej
w wersji, która nie była możliwa w ramach idei noblesse oblige.
Tak wygląda ta skomplikowana struktura debaty publicznej nad
wartościami, którą wiek dwudziesty zapisał nam w spadku. Po pierw-
sze, w niektórych obszarach życia społecznego silne i sformalizowa-
ne organizacje religijne – aczkolwiek często nietolerancyjne i bigote-
ryjne – wciąż bronią miejsca wiecznych wartości w sferze publicznej.
Dziś sytuacja ta dotyczy zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, świata
islamskiego i części Afryki. Dużo mniej widoczna jest ona natomiast
w Europie, Rosji, Ameryce Łacińskiej, Chinach i Japonii. Indie znaj-
dują się gdzieś pośrodku. We wszystkich demokracjach liberalnych
wymaga się od religii, aby nie podważała ona prawa państwa demo-
kratycznego do decydowania o tym, które wartości mają dominować
w życiu publicznym. Paradoksalnie, państwo, w którym sekularyzm
tego typu atakuje się najzacieklej, jest państwem, którego konstytucja
najmocniej podkreśla rozdział państwa od kościoła – są to oczywiście
Stany Zjednoczone.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
188 ◆ Rozdział 7

Po drugie, scena polityczna pozostaje forum, na którym więk-


szość zsekularyzowanych społeczeństw stara się rozstrzygać istot-
ne dla siebie kwestie moralne, zaś instytucją, która bierze odpowie-
dzialność za problemy natury moralnej jest państwo. Demokracje
liberalne nie wymagają jednak autorytarnej kontroli nad sposobem
artykulacji wartości przez obywateli. Podobnie jak religie, także one
pozostawiają pewną przestrzeń swobody. Po trzecie, rynek choć jest
w większości neutralny moralnie lub amoralny, to kształtuje zachowa-
nia ludzi w taki sposób, aby jeśli nie ich indywidualne cele, to chociaż
ogólnospołeczny efekt ich realizacji konstytuował dobro publiczne.
Co więcej, w swej ślepocie moralnej jest on także wrogi dyskrymina-
cji i wykluczeniu. Wreszcie wiele korporacji angażuje się w politykę
społecznej odpowiedzialności biznesu, która małymi krokami budu-
je nową – obok sformalizowanej sfery politycznej – przestrzeń pu-
bliczną dla rozstrzygania konfliktów wartości. Sfera wartości jest więc
sfragmentaryzowana i ciągle kontestowana – i znajduje się na niej na-
prawdę niewiele grup, które są w stanie narzucić swą ortodoksję in-
nym. To z  kolei umożliwia zaistnienie wielu interesom, które nie
mieszczą się w ramach stworzonych przez państwo, rynek czy wiel-
kie korporacje.
We współczesnych demokracjach, zwłaszcza tych wielokulturo-
wych, istnieje niekontrolowana wielość roszczeń wysuwanych w imię
rywalizujących wartości. Można by powiedzieć, że istnieje swoisty
„rynek” wartości – jednak jako że nie ma tu żadnej analogicznej do
ceny miary, która łączyłaby popyt i podaż wartości, to należy uznać tę
rynkową metaforę za bardzo ograniczoną. Ale gdyby miał istnieć tego
rodzaju rynek, to czy wolelibyśmy, aby był to rynek doskonałej kon-
kurencji między wieloma dostarczycielami wartości, czy „chicagow-
ski” rynek trzech bądź czterech monopolistów? We współczesnych
społeczeństwach istnieją obie te tendencje. Z  jednej strony mamy
nieokreśloną liczbę walczących o swe cele grup o bardzo ograniczo-
nych zasobach, które podważają dominującą ortodoksję i angażują się
w konflikty wartości na podobieństwo małych przedsiębiorstw pró-
bujących znaleźć dla siebie nisze rynkowe. Z drugiej strony debata pu-
bliczna jest w wielu społeczeństwach zdominowana przez ograniczo-
ną liczbę korporacji medialnych, zaś dyskusja między poszczególnymi

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 189

partiami politycznymi jest zawężana do tematów wyznaczanych przez


inne wielkie korporacje w sposób nie raz już opisywany w tej książ-
ce. To właśnie w tej pierwszej opcji bogactwa sfragmentaryzowanych
głosów moralnych leży nadzieja na pokonanie dominacji upolitycz-
nionej władzy korporacji. Sposobem na obronę przeciwko dominacji
jest stworzenie takich warunków życia społecznego, w których żad-
na jego sfera nie jest w stanie zdominować sfer pozostałych, a ci, któ-
rzy rządzą daną sferą, nie są w stanie w prosty sposób narzucić innym
swej woli. Obecnie oznacza to rzucenie wyzwania państwom, które
uważają się za głównych twórców wartości oraz korporacjom, które
sądzą, że powinny mieć zagwarantowany uprzywilejowany dostęp do
instytucji państwowych i organizacji, od których zależy realizacja za-
dań publicznych.

Społeczeństwo obywatelskie

Doszliśmy w  ten sposób do ważnego pojęcia: społeczeństwa oby-


watelskiego, które w  swym dwudziestopierwszowiecznym znacze-
niu wiąże się z  kwestią różnorodności i  równowagi. Arystotelesow-
ska idea polis, leżąca w jego sercu, odnosi się do wszystkich obszarów
życia publicznego – przy czym słowo „publiczny” wiąże się tu z ogra-
niczoną i konkretnie określoną społecznością, nie zaś ze społeczno-
ścią uniwersalną. Był to ład istniejący w państwie-mieście, gdzie wolni
mężczyźni, obywatele, zajmowali się rzeczami wspólnymi. Sfera pu-
bliczna zawierała w sobie wszystkie trzy, dyskutowane powyżej, insty-
tucje, które umożliwiały ludziom przekroczenie tego, co prywatne.
To, co publiczne, było przeciwstawiane temu, co prywatne, czyli jed-
nostce, najbliższej rodzinie i gospodarstwu domowemu. Ład politycz-
ny, wartości (religia) i rynek – wszystkie trzy, utrzymane w odpowied-
niej równowadze, miały swoje miejsce w polis.
Gdy dzieła Arystotelesa były tłumaczone na łacinę w szesnasto-
wiecznej Florencji, tłumacz przełożył greckie polis na łacińskie socie-
tas civilis, czyli „społeczeństwo obywatelskie”. W kolejnych stuleciach
europejskie państwa-miasta – podobnie jak greckie poleis w  dobie
cesarstwa rzymskiego – zostały zdominowane przez państwa, które

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
190 ◆ Rozdział 7

ukonstytuowały się na zewnątrz społeczeństwa. Elity arystokratycz-


ne i królewskie zmonopolizowały instytucję państwa wewnątrz włas-
nych rodzin i osłabiły miasta, które wcześniej kultywowały odziedzi-
czoną z Grecji jedność publiczną rynku, ładu politycznego i wartości.
Państwo odłączyło się od pozostałej części sfery publicznej, a w naj-
gorszym wypadku stało się częścią gospodarstwa domowego panu-
jącego monarchy. Stąd, gdy pojęcie społeczeństwa obywatelskiego
zaczęło być ponownie popularne w dziewiętnastym wieku, nie odno-
siło się już ono do państwa: zostało postawione na głowie. Dla Karo-
la Marksa społeczeństwo obywatelskie stało się rynkiem: związkiem
opartym na wymianie handlowej, który alienuje człowieka od właści-
wej jego gatunkowi egzystencji. Paradoksalnie, Arystotelesowski ter-
min polis wciąż dostarcza współczesnym językom politycznego woka-
bularza: polityczność, polityka, policja.
Pojęcie to wróciło do łask w  końcu dwudziestego wieku, głów-
nie wśród myślicieli (początkowo w  Europie Środkowej i  Ameryce
Łacińskiej), którzy starali się zidentyfikować sferę dialogu i  wymia-
ny międzyludzkiej wykluczoną zarówno przez państwo, jak i  ry-
nek – ten drugi rozumiany w sensie tak wyalienowanej wymiany han-
dlowej, jak i wielkich korporacji. Tym razem oznaczało to postawienie
na głowie idei Marksa. Obecnie, nie tylko w języku filozofii społecz-
nej, ale i w codziennym użyciu „społeczeństwo obywatelskie” ozna-
cza te organizacje i  grupy, które zajmują się sprawami publicznymi,
lecz działają poza obszarem władzy państwowej i korporacyjnej. Oso-
bliwie, organizacje te są znane pod niedorzeczną nazwą „organizacji
pozarządowych” (NGOs – non-governmental organizations). Lepszą
nazwą jest niemiecki termin Bürgerinitiativen, czyli „inicjatywy oby-
watelskie”. To, czy obecnie społeczeństwo obywatelskie zawiera w so-
bie organizacje religijne, nie jest jednoznaczne. Są one zwykle uwa-
żane za jego część wtedy, gdy nie mają żadnej władzy, co potwierdza
ideę, że społeczeństwo obywatelskie jest „siłą bezsilnych”. Fraza ta zo-
stała ukuta w latach 80. przez Václava Havla, czeskiego pisarza, dzia-
łacza obywatelskiego i  prezydenta tego kraju, jako odniesienie do
społeczeństwa obywatelskiego na zewnątrz aparatu państwowo-par-
tyjnego, które wówczas istniało w Europie Środkowej i Wschodniej.
Społeczeństwo obywatelskie zawiera w sobie – choć go przekracza –

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 191

trzeci sektor. Odnosi się ono do tych wszystkich elementów działa-


nia ludzkiego, które wykraczają poza obszar sfery prywatnej i jedno-
cześnie nie wiążą się z głównymi ośrodkami władzy we współczesnym
świecie: państwem i korporacjami.
To podejście do społeczeństwa obywatelskiego zostało zastosowa-
ne i rozwinięte przez Jürgena Kocka w ramach jego projektu w Wis-
senschaftszentrum w Berlinie na początku tego stulecia, a następnie
wyrażone syntetycznie w jego artykule z 2004 roku Civil society in hi-
storical perspective. Zauważając, że w różnych okresach historycznych
termin „społeczeństwo obywatelskie” miał różne znaczenia, wskazuje
on, że obecnie ten termin odnosi się do sfery związanej z gospodarką,
państwem i życiem prywatnym, lecz od niej oddzielonej. Społeczeń-
stwo obywatelskie orientuje się na konflikt publiczny, dyskurs, kom-
promis i wzajemne zrozumienie, uznanie pluralizmu, różnorodności
oraz napięcia i działa w sposób pozbawiony przemocy. Jest to sfera,
w której wartościująca krytyka rynku, państwa i korporacji znajduje
swoje miejsce we współczesnych demokracjach. Państwo i korporacje
bez wątpienia dominują nad naszym życiem, jakkolwiek istnieje też
żywy obszar niezgody na tę dominację. W tym obszarze są prowadzo-
ne dociekania nad celami, jakim powinna służyć sfera publiczna, a ta
refleksja jest następnie wcielana w życie w postaci realizowanych pro-
jektów, które przeciwstawiają się zarówno roszczeniom państwa do
monopolu na interpretację wartości przyświecających danym zbioro-
wościom, jak i twierdzeniom ideologów sektora korporacyjnego, że
przekład wartości na maksymalizację zysków udziałowców jest wy-
starczającym mechanizmem ich wyrazu.
Obszar wartości jest obszarem, na którym różne wysiłki społe-
czeństwa obywatelskiego mogą zostać połączone, ponieważ właśnie
na tym gruncie zarówno władza korporacji, jak instytucja państwa
odsłaniają swoje miękkie podbrzusze: korporacje, ponieważ chcą
być wyłączone obszaru ocen moralnych na podstawie przekonania
o absolutnej wyższości wyników ekonomicznych, państwo z dokład-
nie przeciwnego powodu – ponieważ przywdziało ono szaty jedyne-
go obrońcy wartości. Choć wartości okazują się słabą bronią w kon-
flikcie z  pieniędzmi i  władzą, to nie są one zupełnie bezużyteczne.
Poza tym w pewnych wypadkach sprawa bezsilnych może posłużyć się

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
192 ◆ Rozdział 7

twardszymi metodami strajków, demonstracji, bojkotów a nawet za-


mieszek. Co więcej, jak wskazywał Charles Sabel i jego współpracow-
nicy (1999), grupy działające w ramach społeczeństwa obywatelskie-
go często angażują się we wspólne projekty z lokalnymi urzędnikami,
aby podnosić standardy w takich obszarach, jak kontrola zanieczysz-
czeń. Wszystkie te działania są zakorzenione w motywowanej warto-
ściami walce z dominacją państwa, rynku i korporacji.
Możemy wyróżnić przynajmniej pięć rodzajów grup, które od-
grywają fundamentalną rolę w ramach społeczeństwa obywatelskiego
i są w dużej części motywowane wartościami.
Na początku musimy rozważyć marginesowy przypadek partii
politycznych. Partie polityczne stanowią łącznik między państwem
a  społeczeństwem i  umożliwiają kwestiom społecznym przeniknię-
cie do systemu politycznego. Z  tego względu są one bardzo ważne
dla społeczeństwa obywatelskiego, gdyż kanalizują opór wobec wła-
dzy korporacji. Mogą one jednak stać się także „zanieczyszczonymi
kanałami”, ograniczającymi dopływ do systemu politycznego infor-
macji na temat problemów społecznych tylko do tych wiadomości,
które są wygodne dla władzy. We wczesnym okresie istnienia demo-
kracji, wśród ludzi oddanych sprawom publicznym – zwłaszcza wśród
lewicowych partii politycznych – istniała tendencja do artykułowa-
nia problemów społecznych głównie przez partie polityczne i zwią-
zane z nimi organizacje. Ta praktyka była oparta na przekonaniu, że
właśnie ludzie dążący do osiągnięcia władzy w państwie demokratycz-
nym mogą przeciwstawić się władzy bogaczy. Reszta społeczeństwa
była postrzegana jako przepełniona tradycyjną, opartą na bogactwie
władzą, przeciwko której klasy pozbawione własności miały tylko tę
jedną broń. Biorąc pod uwagę sukces władzy korporacyjnej w opano-
wywaniu państwa, tego typu rozwiązanie byłoby dzisiaj niezbyt mą-
drą strategią – pomijając już kwestię, czy kiedykolwiek taką było. Par-
tie, które podążają tą drogą, stają się narzędziami w rękach państwa
i korporacji, a zatem wrogami społeczeństwa obywatelskiego. Z dru-
giej strony, współczesne społeczeństwa zapewniają całą masę różnych,
lokalnych ośrodków władzy, które nie sprzymierzają się z  bogac-
twem. Jednostki, które walczą o swoją sprawę, postąpiłyby niemądrze,
gdyby ograniczyły swe wysiłki jedynie do działania za pomocą par-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 193

tii politycznych – powinny one wywierać wpływ na wiele elementów


systemu. Partie z kolei byłyby najbardziej efektywnymi kanałami arty-
kulacji potrzeb społeczeństwa obywatelskiego, gdyby obrały dokład-
nie odwrotną strategię postępowania, niż ta, której drogą podążały
w historii. Powinny być one otwarte na grupy, które chcąc zachować
swoją autonomię, sprzymierzają się jednak z jakichś powodów z par-
tiami politycznymi. W ostatnich latach działo się tak w większości de-
mokracji, ale stworzyło to konflikt z przywództwem partyjnym, które
wymaga posłuszeństwa i porządku.
Drugim rodzajem grup mających fundamentalne znaczenie dla
społeczeństwa obywatelskiego są religie, które co prawda mogły utra-
cić swą suwerenność w obszarze wartości, pozostały jednak głównymi
w  nich partycypantami, dysponującymi zasobami niezależnymi od
biznesu i państwa. Są one podatne na przejęcie przez potężne interesy
ekonomiczne, jak stało się to na przykład w Stanach Zjednoczonych
z kościołami, które zaczęły negować zmiany klimatyczne będące wy-
nikiem działalności człowieka. Aczkolwiek to niebezpieczeństwo do-
tyczy wszystkich analizowanych tu grup. Ważniejsza jest tu zdolność
religii do rzucenia wyzwania motywowanym ekonomicznie prioryte-
tom polityki państwowej i biznesu oraz do autorytatywnego wspie-
rania ideałów moralnych bez względu na to, czy ktoś się z nimi zga-
dza, czy nie.
Trzecim rodzajem są wspominane już tutaj i wymienione przez
Kocka grupy interesu – te, o  których najczęściej myślimy, gdy mó-
wimy o społeczeństwie obywatelskim. Oczywiście kampanie prowa-
dzone przez grupy interesu nie muszą z konieczności przeciwstawiać
się władzy wielkich korporacji. Dzięki swym zasobom te korporacje
same mogą wspierać bądź tworzyć kampanie sprzyjające ich intere-
som. Wzruszającym przykładem są tu grupy, które powstały, aby na-
kłaniać sceptyczne instytucje służby zdrowia do wprowadzenia na
rynek niektórych leków na raka i inne poważne choroby. Grupy pa-
cjentów i ich rodzin lobbują za dopuszczeniem do sprzedaży leków
na poważne choroby – klasyczny przykład tętniącego życiem społe-
czeństwa obywatelskiego. Czasami jednak te kampanie są prowadzo-
ne i finansowane przez koncerny farmaceutyczne, które mają nadzie-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
194 ◆ Rozdział 7

ję na przyspieszenie procedury zatwierdzania produkowanych przez


siebie leków.
Głównym celem działań społeczeństwa obywatelskiego zawsze
były rządy. Te kampanie były prowadzone z  różnych powodów, od
niezgody na użycie tortur, do ochrony dzikiej przyrody. Jednak, jak
zauważyliśmy w poprzednim rozdziale, coraz ważniejszym obszarem
kampanii obywatelskich stają się korporacje i próby nakłonienia ich
bezpośrednio, nie zaś za pośrednictwem rządu, do zmiany stosowa-
nych praktyk. Jest to zarówno świadectwo władzy politycznej korpo-
racji, jak i rzucone jej wyzwanie.
Czwartym rodzajem jest pokrywający się poniekąd z grupami in-
teresu trzeci sektor i organizacje charytatywne. Różnica między gru-
pami interesu a  trzecim sektorem polega na tym, że grupy interesu
wywierają – często w sposób generujący konflikt – wpływ na rządy
i  korporacje, aby podjęły one działania zmierzające do rozwiązania
konkretnego problemu społecznego, natomiast organizacje działające
w ramach trzeciego sektora bezpośrednio angażują się w rozwiązywa-
nie danych problemów społecznych, wykorzystując do tego inne środ-
ki niż wpływ na państwo i korporacje. Wiele organizacji łączy te dwie
metody, jednak z analitycznego punktu widzenia należy je rozróżnić,
zwłaszcza po to, aby uwypuklić fakt, że rządy i korporacje nie są jedy-
nymi organizacjami, które mogą rozwiązywać problemy społeczne –
robi to także trzeci sektor i organizacje charytatywne. Należy w tym
miejscu przypomnieć również rolę kościołów, które w swej działalno-
ści społecznej często współtworzą tę czwartą kategorię grup konstytu-
ujących społeczeństwo obywatelskie.
Współczesne słowo „charytatywny” ma silnie chrześcijańskie
korzenie, odnoszące się do łacińskiego terminu caritas oznaczające-
go w chrześcijaństwie uniwersalną miłość, zarówno boską, jak i ludz-
ką. Termin ten jest znacznie szerszy niż dziewiętnastowieczne pojęcie
charytatywności, jakkolwiek można powiedzieć, że zawiera je w so-
bie. Termin caritas uzyskał swoje znaczenie w trzynastym wieku dzię-
ki Tomaszowi z Akwinu. Sześć wieków później, gdy europejscy katoli-
cy skonfrontowali się z kryzysem biedy i zmiany społecznej związanej
z rewolucją przemysłową, nastąpiło odrodzenie zainteresowania pra-
cami Akwinaty. Caritas, w przeciwieństwie do innych rodzajów miło-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 195

ści, jest w swym zakresie uniwersalna i altruistyczna oraz nie wymaga


wzajemności, może w związku z tym być skierowana do obcych. Poję-
cie to było używane przez kościół nie tylko do opisu miłości Boga do
ludzi, ale też do wszystkich dobroczynnych działań, które Kościół po-
dejmował i które zalecał swym wyznawcom. W czasach, gdy państwo
nie spełniało jeszcze funkcji socjalnych, pomoc ubogim leżała w do-
menie państwa Bożego, nie ziemskiego i była zajęciem Kościoła.
Współczesne pojęcie pomocy charytatywnej bezpośrednio wy-
pływa z tych idei, ale rządzi się swoją logiką. Przyjmuje się zwykle, że
działalność ukierunkowana na dobro publiczne może być rozumiana
na jeden z trzech sposobów. Może spoczywać w gestii państwa albo
jako element walki o władzę polityczną, albo jako działalność finanso-
wana, organizowana i legitymizowana przez państwo. Może też spo-
czywać w gestii rynku albo jako element pogoni za zyskiem, albo jako
działalność finansowana, organizowana i legitymizowana przez firmy.
Jeśli nie zachodzi żadna z  tych możliwości, wówczas działalność ta
musi znajdować się w sferze wartości, gdzie nie jest realizowana ani
dla zysku, ani dla władzy. Może wówczas, jako caritas, być prowadzo-
na przez organizacje religijne i świeckie oraz różnego rodzaju grupy
nieformalne.
Faktycznie jednak działalność charytatywna nigdy nie znajdu-
je się wyłącznie w sferze wartości, lecz musi być także zakotwiczona
w którejś z pozostałych sfer. Organizacje charytatywne muszą zatrud-
niać ludzi i posiadać aktywa, które są częścią gospodarki kapitalistycz-
nej. Podlegają one także prawu państwowemu, a osoby w nich pra-
cujące mogą kierować się niecharytatywnymi motywami. Wszystkie
inne organizacje również stanowią tego rodzaju mieszaninę sfer. Pań-
stwo także posługuje się pracą i własnością, aby prowadzić swą działal-
ność oraz odwołuje się do wartości, zaangażowania i lojalności. Firmy
funkcjonują w  otoczeniu prawnym i  budują lojalność wśród swych
pracowników. Jednak organizacje charytatywne wyróżnia szczegól-
nie duża rola wartości, jaką odgrywają one w ich działalności. Z tego
względu lokują się one w  sferze poprzednio zdominowanej przez
Kościół – nawet jeśli są to organizacje całkowicie laickie. Natomiast
w społeczeństwach, w których państwo rości sobie pretensje do od-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
196 ◆ Rozdział 7

grywania dominującej roli w definiowaniu wartości, są one potencjal-


ną alternatywą, a nawet rywalem państwa.
Jakie jest zatem uzasadnienie działalności charytatywnej? Jeśli
jest ona zakorzeniona w Kościele, uzasadnienie stanowi religia. Jeśli
jest ona zakorzeniona w konkretnej wspólnocie lub tożsamości, wów-
czas uzasadnienie stanowi ta tożsamość czy wspólnota oraz obowiąz-
ki jej członków do pomagania swym pobratymcom. Inne uzasadnie-
nia odnoszą się do elementów uniwersalnych, które łączą wszystkich
ludzi i choć trudno jest budować tego rodzaju legitymację dla dzia-
łalności organizacji charytatywnych, to wiele z nich nawiązuje właś-
nie do uniwersalnych aspektów kondycji ludzkiej, łącząc niektóre
elementy dyskursów religijnych, Kantowskie pojęcie racjonalnego
uniwersalizmu i poczucie wspólnoty natury ludzkiej. Ten heteroge-
niczny dialog nie daje nadziei na osiągnięcie trwałego porozumienia
czy ostatecznej odpowiedzi, jednak dopóki trwa, podejmuje się wie-
le praktycznych działań motywowanych pragnieniem różnych ludzi,
aby w wartościach (a nie w polityce czy ekonomii) odnaleźć poczu-
cie moralnego obowiązku, który istnieje gdzieś poza ich indywidual-
ną jaźnią. Współcześnie, gdy niebezpieczeństwo zniszczenia środowi-
ska naturalnego zaczęło zagrażać naszej planecie, nastąpił powrót do
działalności charytatywnej zorientowanej na byt chyba najogólniej-
szy: Ziemię, którą przez tak wiele lat uważaliśmy za coś danego nam
raz na zawsze i którą, poświęcając się urbanistycznej i społecznej eks-
pansji, pozostawiliśmy bez opieki.
W końcu zaliczam też do społeczeństwa obywatelskiego te gru-
py zawodowe, które rozwinęły swój własny, wykraczający poza logikę
maksymalizacji zysków, katalog wartości respektowanych w  ramach
prowadzonej działalności. Niektóre organizacje mają taki katalog za-
warty w swych statutach czy programach szkoleniowych. W innych
wypadkach wykształca się on spontanicznie wśród pracowników. Po-
dobnie jak działalność w ramach trzeciego sektora, także grupy zawo-
dowe nie są tworzone w celu prowadzenia kampanii czy wywierania
nacisków na rządy. Ich celem jest wykonywanie konkretnej pracy i za-
rabianie na tym. Są one jednak mimo to oparte na pewnych warto-
ściach i w niektórych sytuacjach stanowią obszar oporu wobec domi-
nującej logiki państwa i korporacji.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 197

Przynajmniej w  świecie zachodnim te wartości są wywodzone


z religii. Pojęcia powołania, czy niemieckie Beruf, wywodzą się z idei
wsłuchiwania się w wołanie, czy nawoływanie Boga o podjęcie reli-
gijnego życia. Idea ta rozprzestrzeniła się na niektóre świeckie zawo-
dy na początku ery nowożytnej, zachowując religijną aurę wskazującą
na to, że nie są one po prostu formą zawodu, lecz szczególnym rodza-
jem pracy, który wymaga od pracownika moralnego zaangażowania
przekraczającego jego prywatne interesy. W wielu przypadkach może
to być po prostu puste pojęcie, jak w  przeszłości w  Kościele. War-
tości moralne mogą służyć za przykrywkę dla nieuczciwych działań
i ochronę przed podejrzeniami otoczenia. Szczególnie menadżerowie
działający na styku państwa i rynku są skłonni do promowania tego
typu interpretacji. Jednak w centrum pojęcia „powołania” leży idea, że
wykonywanie danego zawodu może uzyskać znaczenie publiczne nie
tylko dzięki legitymacji państwowej czy realizacji celów rynkowych,
ale także wartościom, którym jest wierne. Osoby, które wyznają taką
wizję wykonywanego zawodu, mogą wchodzić w konflikt z roszcze-
niami państwa bądź korporacji, w zależności od tego, z kim mają do
czynienia w swojej pracy. Państwo rości sobie w stosunku do nich de-
mokratyczne prawo do decydowania o tym, w jaki sposób ma być wy-
konywana ich praca i jakim celom ma służyć. Korporacje z kolei stoją
tu na stanowisku, że interesy udziałowców, tak jak widzą je menadże-
rowie firmy, są ważniejsze niż poczucie odpowiedzialności zawodo-
wej pracowników. W takich sytuacjach trudno jest uniknąć konflik-
tu wartości.
Roszczenia wszystkich tych elementów społeczeństwa obywatel-
skiego – niezależnych partii politycznych, Kościoła, grup interesu,
trzeciego sektora, grup zawodowych – wiążą się z potencjalnym ryzy-
kiem. Ci, którzy twierdzą, że postępują moralnie, mogą tak naprawdę
w takim samym stopniu jak politycy czy biznesmeni realizować oso-
biste ambicje. Wśród grup interesu znajdują się zarówno takie, któ-
rych celem jest ekskluzja społeczna, jak i takie, które są oddane misji
inkluzywnej. Nawet te grupy, które opierają się na wartościach uni-
wersalnych, mogą być niebezpieczne w  swych roszczeniach do mo-
nopolu na interpretacje tego, które wartości są uniwersalne (Kościół
katolicki, Wielka Rewolucja Francuska czy Związek Radziecki). Gru-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
198 ◆ Rozdział 7

py zawodowe podkreślające ezoteryczność swojej wiedzy, mają moż-


liwość oszukiwania społeczeństwa, a  przynajmniej angażowania się
w pogoń za rentą (narzucania wysokich opłat za swe usługi), ponie-
waż ich klienci, nie posiadając ezoterycznej wiedzy niezbędnej do po-
dejmowania decyzji, z definicji nie mają możliwości dokonywania in-
teligentnego wyboru.
Tego typu organizacje powinny więc podlegać kontroli, monito-
ringowi i krytyce w takim samym stopniu, jak firmy i rządy – z kolei
od tych drugich można oczekiwać, że zapewnią tego typu kontrolę,
zwłaszcza w stosunku do grup, które są wobec nich krytyczne. Moż-
na w tym kontekście na przykład wspomnieć o finansowanych przez
korporacje grupach interesu negujących globalne ocieplenie, które
utrudniają pracę naukowcom zajmującym się badaniem wpływu czło-
wieka na zmianę klimatu. Ważne jest zatem, aby działania monitoru-
jące wyłoniły się także w  samym społeczeństwie obywatelskim. Nie
chcielibyśmy bowiem, aby grupy te zaczęły być kontrolowane przez
firmy i rządy. Niestety tak się czasem dzieje, gdy na przykład rządy ko-
optują do realizacji własnych celów grupy działające w ramach trze-
ciego sektora, oferując im finansowanie, pod warunkiem że będą one
realizować program rządu i przejmą zadania należące do kompeten-
cji rządu.
Nie ma magicznych recept na to, aby każdy, kto działa na rzecz
społeczeństwa obywatelskiego, odznaczał się wysokim poziomem
moralnym. Podobnie nie istnieje nic, co powstrzyma korporacje
i państwa od ingerowania w społeczeństwo obywatelskie w celu wy-
generowania działań dla nich korzystnych. Wszystko, na co możemy
mieć nadzieję, to pewien zakres różnorodności i ciągły dopływ kry-
tycznych, podających w wątpliwość, niedających się ujarzmić głosów
i  wynikających z  nich rozwiązań praktycznych. Obecnie może być
trudno zastąpić chicagowski rynek wielkich korporacji gospodarką
opartą na konkurencji między licznymi przedsiębiorstwami, jednak
to, co jest możliwe, to społeczeństwo obywatelskie funkcjonujące na
tej samej zasadzie wielości i różnorodności.
Funkcjonujące w ten sposób społeczeństwo obywatelskie to prze-
strzeń anarchii. Nie oznacza to jednak obrony całkowitej anarchii
społecznej – możemy być pewni, że państwa i korporacje do tego nie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Wartości i społeczeństwo obywatelskie ◆ 199

dopuszczą. Społeczeństwo obywatelskie, tak jak je dzisiaj rozumie-


my, działa w wolnej przestrzeni między władzą polityczną a wpływem
ekonomicznym, niczym małe domki, które wyrastając pospiesznie
pomiędzy niedostępnymi, strzeżonymi przez agencje ochrony dra-
paczami chmur, dodają życia ulicy. Ponieważ zawiera ono cały szereg
rywalizujących ze sobą, realizujących odmienne wizje moralne grup,
niesie ono ze sobą pewien ładunek relatywizmu. Ten relatywizm mo-
ralny objawia się jednak tylko na metapoziomie systemu jako całości,
w ramach którego cała masa różnych podmiotów realizuje cele mo-
ralne. W społeczeństwie opartym na pluralizmie rywalizujących war-
tości, gdzie żadna religia ani system poglądów nie ma hegemonii, to
wszystko, na co możemy liczyć.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

R ozd zi a ł 8
Co zostało z prawicy?

Dominacja neoliberalizmu była wynikiem triumfu – w  niektórych


krajach świata uprzemysłowionego – nad poprzednimi trzydziesto-
ma latami zmniejszającej się nierówności społecznej i ekonomicznej
i wzrastającej troski o dobro publiczne, jakie stały się udziałem demo-
kratycznego państwa narodowego. Z politycznego punktu widzenia
zwycięstwo neoliberalizmu wydawało się historycznym triumfem nad
polityczną centrolewicą, zarówno w sferze idei, jak i realnej polity-
ki; triumfem prawicy i jej poparcia dla silnych, bogatych i władczych
jednostek przeciwstawionych idei dobra publicznego, które wykra-
cza poza wąsko rozumianą ochronę porządku publicznego. W  po-
łowie lat 90. pojawiła się odpowiedź na tę sytuację ze strony partii
wcześniej tworzących lewicę, polegająca na akceptacji wielu głównych
idei neoliberalizmu i próbie jednoczesnego zachowania klasycznych
dla centrolewicy celów silnej polityki publicznej i socjalnej. Realiza-
cja tych klasycznie lewicowych celów była uważana za niezbędną dla
przeciwdziałania wzrastającym nierównościom ekonomicznym ak-
ceptowanym przez neoliberalizm. Proces ten rozpoczął się w Stanach
Zjednoczonych wraz z Nowymi Demokratami Billa Clintona, a na-
stępnie rozprzestrzenił się na Wielką Brytanię jako Nowa Partia Pracy
i w mniejszym stopniu na Niemcy jako Nowe Centrum. Pod ogólną
nazwą Trzeciej Drogi projekt ten spotkał się wśród byłych europej-
skich partii socjaldemokratycznych z różnego stopnia entuzjazmem.
Wielu ludzi było zdezorientowanych tą zmianą: co pozostało z tego,
o czym zwykle myśleli jako o „lewicy”? Wielu z nich tytułowało na-
wet swoje artykuły, posługując się frazą: „Co zostało z lewicy?”*.
* W oryginale zwrot What’s left? jest rodzajem gry słownej; angielskie left ozna-
cza tu zarówno „to, co zostało”, jak i „lewicę”; stąd tytuł What’s left? tłumaczy się
jako „Czym jest lewica?” oraz jako „Co pozostało?” (przyp. tłum.).

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
202 ◆ Rozdział 8

Na pytanie to nigdy nie odpowiedziano. W międzyczasie model


neoliberalny sam znalazł się w kryzysie w wyniku krachu bankowego
i finansowego ostatnich lat. Neoliberalizm, jak każdy model ideolo-
giczny, uległ zużyciu. Pojawia się w związku z tym pytanie: „Co zosta-
ło z prawicy?”. Ulubione doktryny współczesnej prawicy politycznej
wydają się obecnie tak samo stracone, jak w latach 80. były doktryny
lewicy. Pytanie: „Co zostało z prawicy?”* może być rozumiane jesz-
cze na dwa inne sposoby. Pierwszy z nich dotyczy tego, na czym pole-
ga obecnie lewicowa opozycja wobec ideałów neoliberalnej prawicy,
pamiętając o tym, że problem tego, „czym jest lewica”, nie został roz-
wiązany przez ruch Trzeciej Drogi. Drugi z nich dotyczy tego, jakie
pozostały nam zasoby, dzięki którym bylibyśmy w stanie przekonać
się, które wartości są słuszne i prawe. W jaki sposób możemy odnaleźć
orientację w  wartościach w  społeczeństwie, które w  sferze politycz-
nej było świadkiem tak wielu upadków ideałów, które wydawały się
pewne. Mówiąc o właściwych działaniach, zakładam określone miej-
sce etyki w życiu ludzkim, w którym dążenie do osobistego interesu
jest podporządkowane świadomie jakiemuś wyższemu celowi, obojęt-
nie religijnemu czy świeckiemu. Nawet gdybyśmy byli istotami myślą-
cymi tylko o sobie, to musielibyśmy przyznać, że bez jakiegoś rodza-
ju związków międzyludzkich niewiele bylibyśmy w  stanie osiągnąć.
W związku z tym mamy też interes w tym, aby różnego rodzaju zbio-
rowości, których jesteśmy częścią, miały charakter moralny.
Jak zauważyliśmy w rozdziale 7, spór między jednostką a zbioro-
wością nie jest częścią konfliktu między rynkiem a  państwem. Sce-
na polityczna jest przynajmniej tak samo zdominowana przez osobi-
ste interesy, jak przez wartości moralne, zaś filozofia ekonomii zawsze
podkreślała, że osiągnięcie rynku polega na przekuwaniu indywidu-
alnych wysiłków w  dobrobyt społeczny. Między końcem dziewięt-
nastego a końcem dwudziestego wieku został osiągnięty duży postęp
w polityce demokratycznej i gospodarce rynkowej, aczkolwiek doty-
czył on nielicznych części świata. Wydaje się cokolwiek nie na miejscu
narzekanie, że obie te rzeczy, to znaczy polityka demokratyczna i go-
spodarka wolnorynkowa, są obecnie niszczone w swym centrum – to

* W oryginale słowo right oznacza zarówno „prawicę”, jak i „to, co prawe, słuszne”
(przyp. tłum.).

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 203

jest w Europie Zachodniej, Ameryce Północnej, Australazji i Japonii –


w czasie, gdy inne części świata (w szczególności Europa Środkowa,
Afryka Południowa, Indie, niektóre części Ameryki Łacińskiej) właś-
nie zaczynają cieszyć się ich efektami, jakkolwiek w nieregularny spo-
sób, zaś pozostała część świata w ogóle ich jeszcze nie doświadczyła.
Ale problemy zachodzące w centrum są szczególnie niepokojące, a lu-
dzie piastujący tam swe stanowiska skłonni są do samozadowolenia
i niedostrzegania tego, że instytucje, którymi tak się szczycą, tracą swą
siłę. Zarówno demokracja, jak i rynek doświadczają obecnie deficy-
tów, które łączą się ze sobą w budzących niepokój obszarach.
Problemem demokracji jest izolacja i rozproszenie mas społecz-
nych, które uniemożliwiają wywieranie skutecznej presji na po-
lityków – przynajmniej nie tak skutecznej, jak ta wywierana przez
korporacje. Dwa główne mechanizmy, które pośredniczą między spo-
łeczeństwem a elitami politycznymi – partie polityczne oraz media
masowe – coraz mniej nadają się do tej roli. Partie polityczne tracą
związek z ruchami społecznymi wyłaniającymi się z mas, co zmusza
je do poszukiwania funduszy niezbędnych do tworzenia sztucznych
związków ze społeczeństwem. Głównym źródłem tych funduszy
mogą być jedynie korporacje i  milionerzy. Media masowe z  kolei –
kluczowe dla właściwego funkcjonowania demokracji – w coraz więk-
szym stopniu stają się forpocztą bogaczy i korporacji. Interesy korpo-
racyjne i milionerzy zdominowali procesy demokratyczne i realizują
za ich pomocą swoje prywatne interesy. Najczystszym wyrazem tego
rodzaju polityki są związki głównych włoskich mediów z korporacja-
mi finansowymi oraz partią polityczną skupioną wokół osoby Silvia
Berlusconiego, w momencie pisania tych słów – premiera i najbogat-
szego człowieka Włoch. Także w innych częściach świata, gdzie de-
mokracja istnieje od niedawna, główną rolę odgrywają te partie po-
lityczne, które opierają się nie na głęboko zakorzenionych ruchach
społecznych, lecz na lokalnych milionerach. Stają się one w ten spo-
sób narzędziem w realizacji ich politycznych i biznesowych ambicji.
Tego typu fenomeny stają się problemem nie tylko dla demokracji, ale
także dla rynku. Nie istnieje żadna teoria polityczna ani ekonomiczna
wskazująca, czy możemy powierzyć los naszych zbiorowości wielkim
korporacjom, które nie podlegają ograniczeniom rynku i  są zdolne

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
204 ◆ Rozdział 8

do jego zdominowania, w coraz większym stopniu stając się głównym


źródłem władzy nad polityką. Chicagowska szkoła ekonomii ze swo-
ją tezą o dobrobycie konsumenta stara się odpowiedzieć na to pytanie
na poziomie gospodarki. Nie jest jednak w stanie zmierzyć się z poli-
tycznymi implikacjami opartej na monopolach i upolitycznionej eko-
nomii, którą uzasadnia. Szkoła ta wyraźnie odchodzi od wcześniejszej
tradycji liberalnej. Liberalizm klasyczny opowiadał się za gospodarką
opartą na wielu rywalizujących firmach wewnątrz ustroju polityczne-
go realizującego wiele rywalizujących interesów. Wyznaczył też wy-
raźne granice wzajemnym wpływom gospodarki i polityki. Niemiecki
ordoliberalizm chciał umieścić wolny rynek w ramach systemu praw-
nego gwarantującego przetrwanie klasie średniej, która z kolei zapo-
biegłaby politycznej dominacji wielkiego kapitału i osłabiła koncen-
trację władzy politycznej i ekonomicznej. Jednak żadna z tych szkół
liberalizmu ekonomicznego nie opisuje adekwatnie dzisiejszej gospo-
darki. Chicagowska szkoła ekonomii, przy wszystkich swoich defek-
tach, robi to właściwie.
Chociaż globalizacja była świadkiem dużego wzrostu konkuren-
cyjności i płynących z niej korzyści dla konsumentów na wielu ryn-
kach, to wytworzyła też takie sektory, gdzie przedsiębiorstwo, aby
móc funkcjonować w skali globalnej, musiało mieć odpowiednią wiel-
kość. Stworzyło to wysokie bariery wejścia na rynek i w związku z tym
faworyzowało się małą liczbę wielkich korporacji, które korzystały
z efektów sieciowych. Skutkiem tego stała się wzrastająca nierówność
wewnątrz państw oraz między nimi, prowadząca do pojawienia się
jednostek i korporacji charakteryzujących się ogromną koncentracją
kapitału. Awangardą tych procesów stały się firmy amerykańskie ko-
rzystające z tego, że państwo amerykańskie oraz jego siły zbrojne same
stały się rodzajem efektów sieciowych faworyzujących te firmy. Nic
więc dziwnego, że amerykańscy ekonomiści, biznesmeni oraz politycy
z taką chęcią wspierają ten model gospodarki w innych częściach świa-
ta, używając w tym celu ogromnego wpływu, jaki Stany Zjednoczone
mają na takie organizacje międzynarodowe, jak MFW czy OECD.
Wyjątkową ironią jest to, że idee te zależąc w tak wielkim stopniu od
siły i dominacji rządu amerykańskiego na świecie, głoszą niezależność
gospodarki od państwa. Ideologiczny triumf neoliberalizmu spowo-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 205

dował, że zbyt duży nacisk jest kładziony na quasi-rynkowe i korpo-


racyjne siły tworzące gospodarkę. Nie dostrzega się problemu w tym,
że zdominowały one politykę, świat wartości i pozostałe obszary życia
społecznego. Efekty tej sytuacji mogliśmy obserwować w przeprowa-
dzonych w wielu krajach reformach prywatyzacyjnych, którym udało
się jedynie zamienić państwowego monopolistę na wąską grupę po-
wiązanych ze sobą prywatnych właścicieli. Osiągnięto w ten sposób
taką samą sytuację, jaką tak zajadle krytykowali osiemnastowieczni
obrońcy wolnego rynku. Z kolei dyskutowana w rozdziale 5 skutecz-
na prywatyzacja zarządzania popytem wywołała światowy kryzys fi-
nansowy i niespotykany dotąd wybuch nieodpowiedzialnych zacho-
wań wcale nie na poły kryminalnych i niejasnych obrzeżach biznesu,
ale wśród czołowych na świecie banków i instytucji finansowych. Na
czystym rynku efektywność, a co za tym idzie ogólna zamożność spo-
łeczeństwa, maksymalizowane są wtedy, gdy maksymalizowane są zy-
ski. Firma, która wykazuje straty, marnotrawi rzadkie zasoby i szkodzi
całemu społeczeństwu. Jak jednak zobaczyliśmy przy okazji dyskusji
nad efektami zewnętrznymi, dobrami publicznymi i  merytoryczny-
mi, niektórych godnych pożądania rzeczy nie da się uzyskać w drodze
działań firm maksymalizujących zyski. Czasami działania te mogą do-
prowadzić do ich zniszczenia, a w dalszej perspektywie do zniszczenia
także innych obszarów życia.
Słusznie uważa się, że rządy są jedynymi wystarczająco potężny-
mi organizacjami, aby móc narzucić alternatywne kryteria moralne
w  sytuacji, gdy kreacja bogactwa w  drodze zwiększania efektywno-
ści ekonomicznej jest uważana za moralnie nieadekwatną bądź unie-
możliwiającą osiągnięcie innych dóbr. Rządy zdają sobie jednak spra-
wę z tego, że zasoby potrzebne do osiągnięcia owych dóbr zależą od
kreacji bogactwa, a  korporacje są najskuteczniejsze zarówno w  jego
tworzeniu, jak i  określaniu warunków, jakie musi spełniać polityka
publiczna, aby zadanie to mogło być wykonane. Stąd dążenie firm
do maksymalizacji zysków ma wyjątkowo uprzywilejowaną pozycję
w hierarchii celów społecznych, ponieważ nawet realizacja dóbr, któ-
re nie są bezpośrednim celem maksymalizującej zyski działalności go-
spodarczej może dokonać się tylko dzięki tej działalności.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
206 ◆ Rozdział 8

Nie jest prawdą, że firmy są jedynym źródłem kreacji bogactwa.


Edukacja, badania naukowe finansowane ze środków publicznych,
drogi, innego rodzaju infrastruktura, systemy prawa cywilnego i kar-
nego oraz cały szereg innych nierynkowych dóbr publicznych zna-
cząco przyczynia się do tworzenia bogactwa. Na poziomie werbal-
nych zapewnień, każdy zgadza się z  tą ideą. Jednak gdy poruszamy
się na poziomie twardego rozumowania, bogactwo jest mierzalne tyl-
ko wtedy, gdy pojawia się w postaci zysku na kontach korporacji. Na
przykład wszystkie zyski generowane przez kasyna internetowe auto-
matycznie przyczyniają się do kreacji bogactwa, a zatem i do wzro-
stu dobrobytu ludzi – z tego względu ich działalności nie można nic
zarzucić. Z  kolei badania medyczne mogą potwierdzić swą wartość
dopiero wtedy, gdy prowadzącej te badania jednostce uda się stwo-
rzyć jakąś efektywną terapię lub wyprodukować leki, na sprzedaży
których można zarobić. Zatem to nie naukowiec prowadzący bada-
nia medyczne, który wniósł swój wkład w odkrycie leku na raka (chy-
ba że założy on dobrze prosperującą firmę), lecz posiadający kasyna
internetowe miliarder będzie tym, który będzie miał możliwość po-
siadania gazet, klubów sportowych, doradzania rządom, bycia zapra-
szanym do rad nadzorczych, wpisywanym na uprzywilejowane listy
mecenasów kultury czy wpływania na strategię partii politycznych –
ponieważ kasyno internetowe zarabia pieniądze, a pieniądze mają siłę
przekonywania.
Jak zobaczyliśmy, państwo i jego instytucje są krytykowane tak-
że z tej samej neoliberalnej perspektywy za to, że zbyt mało w swych
metodach działania przypominają firmy. Faktycznie jednym z głów-
nych osiągnięć neoliberalizmu jest zobligowanie właściwie wszystkich
instytucji społecznych – uniwersytetów, szpitali, organizacji charyta-
tywnych, rządów – do zachowywania się w sposób właściwy działają-
cym na rynku korporacjom. Niestety, te instytucje są skazane w tym
zakresie na porażkę. Jeśli efektywność jest definiowana jako skupienie
wszystkich działań firmy na realizacji jednego celu, czyli maksymali-
zacji zysków, to każda organizacja, która ma wiele celów, jest z defi-
nicji skazana na nieefektywność. Demokracja jest natomiast wystar-
czająco efektywna, aby zadbać o to, żeby instytucje służby publicznej
realizowały wiele celów.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 207

Próbując znaleźć jakąś alternatywę dla państwa, aby – mówiąc ję-


zykiem neoliberałów – ograniczyć jego rolę, coraz większe oczekiwa-
nia są kierowane pod adresem organizacji charytatywnych, grup in-
teresu i  trzeciego sektora. W  czasie, gdy piszę tę książkę, głównym
wyrazem tych idei jest program „Wielkiego Społeczeństwa” koalicji
rządowej Konserwatystów i  Liberalnych Demokratów w  Wielkiej
Brytanii, w ramach którego wzywa się trzeci sektor nie do wspomaga-
nia służby publicznej, ale do jej zastępowania. Organizacje działające
w ramach trzeciego sektora muszą jednak w coraz większym stopniu
zwracać się o pomoc finansową do milionerów i korporacji. Prośby te
spotykają się zazwyczaj z hojną reakcją, jednak bogacze wyrażają swo-
je osobiste preferencje co do spraw, które mają wspierać. Pozwala im
to używać prywatnego bogactwa do wpływania na decyzje publicz-
ne. Rządy z kolei wspierają tę praktykę prywatnych dotacji, ponieważ
znosi ona z nich samych ciężar związany ze wspomaganiem inicjatyw
obywatelskich. Robią to przez zwolnienia od podatku pieniędzy prze-
kazywanych jako darowizny charytatywne, zachęcając do wpłacania
większych datków i obejmując je odpowiednio większą ulgą podatko-
wą. To natomiast wzmacnia wpływ milionerów na politykę publicz-
ną, ponieważ są oni w  stanie wpłynąć, w  wyniku zwolnień od po-
datku, na kierunek rozdysponowywania funduszy publicznych. Co
więcej, rządy chcą zachęcić organizacje charytatywne do aktywnego
poszukiwania dotacji prywatnych, aby zmniejszyć swoje obciążenia.
Informują one zatem te organizacje, że wsparcie rządowe będzie roz-
dysponowane nieproporcjonalnie na korzyść tych organizacji, które
skutecznie pozyskują pieniądze z sektora prywatnego. To dodatkowo
wzmacnia wpływ milionerów na alokację funduszy publicznych.
W  końcu rządy w  swej próbie przeniesienia efektywności sekto-
ra prywatnego do obszaru służby publicznej mianują na przewodni-
czących różnego rodzaju organizacji publicznych osoby, które wspięły
się wysoko po drabinie korporacyjnej i doszły do wielkiego bogactwa,
wzmacniając dodatkowo ich wpływ na politykę publiczną. Na każdym
kroku przekonujemy się, że znajdujące się pod wpływem idei neolibe-
ralnych demokratyczne społeczeństwa rynkowe przekazują coraz wię-
cej władzy i przywilejów swym najbogatszym członkom, zwłaszcza tym,
którzy mają kontrolę nad zasobami wielkich korporacji.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
208 ◆ Rozdział 8

Opinia, że nierówności ekonomiczne nie mają znaczenia, pod


warunkiem że prawie wszyscy (w granicach konkretnego państwa na-
rodowego) żyją na przyzwoitym poziomie, jest szeroko akceptowa-
nym poglądem. Czy ma to jakiekolwiek znaczenie, że niektórzy ludzie
mają ogromne posiadłości i luksusowe jachty, jeśli cała reszta społe-
czeństwa cieszy się solidnym dachem nad głową? Jachty nie obniża-
ją wartości naszych domów. Pogląd ten nie docenia jednak znacze-
nia nierówności ekonomicznych: prowadzą one do nierówności we
władzy i rozprzestrzeniają się na inne sfery życia społecznego, dopro-
wadzając do koncentracji i  centralizacji władzy. Możliwość jedno-
stek i rodzin, aby kształtować świat wedle własnych preferencji i sku-
piać w jednym ręku przywileje dotyczące wielu sfer życia, umniejsza
wartość życia innych ludzi. Reszta z nas jest przegrana, ponieważ ob-
szar naszego wyboru, nasza szansa na stworzenie własnego miejsca na
ziemi, gdzie rządziłyby niekomercyjne wartości, ulega radykalnemu
zmniejszeniu. Nie jest to sytuacja, którą, jak wierzyli Adam Smith,
Thomas Jefferson czy niemieccy ordoliberałowie, tworzy gospodarka
rynkowa.
Jak powiedzieliśmy w  rozdziale 6, ta uniwersalna korporacyjna
dominacja niesie za sobą paradoksalne konsekwencje dla samych kor-
poracji. Stając się coraz bardziej znaczącymi i widocznymi w sferze pu-
blicznej, wielkie korporacje są coraz mniej przekonujące w swej argu-
mentacji, że są one jedynie częścią rynku i nie mogą w związku z tym
być odpowiedzialne za nic innego poza własnym interesem finanso-
wym. Bez względu na to, czy im się to podoba, czy nie, bez względu
na to, czy może być to uzasadnione przez jakąś teorię ekonomiczną,
korporacje są postrzegane w coraz większym stopniu jako odpowie-
dzialni społecznie i politycznie aktorzy. Wokół korporacji wykształca
się zupełnie nowa sfera polityczna, w której grupy interesu ujawniają
podejrzane działania firm i starają się wpłynąć na wybory dokonywa-
ne przez klientów, inwestorów i pracowników. Sytuacja ta, zakłada-
jąc, że nacisk ze strony aktywistów będzie odpowiednio mocny, może
sprawić, że społeczna odpowiedzialność biznesu przestanie być ele-
mentem korporacyjnej strategii public relations, a stanie się prawdziwą
polityką firm. Wśród politologów panuje coraz powszechniejsze prze-
konanie, że zarówno firmy, jak i krytykujące je grupy interesu tworzą

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 209

obecnie część światowej polityki – pokazują to także cytowane w roz-


dziale 6 artykuły Pierre-Yves’a Nérona (2010) i Davida Vogela (2008).
Paradoksalnie, jest to kolejnym środkiem, za pomocą którego
wielkie korporacje stają się organizacjami dominującymi w społeczeń-
stwie. To w drodze ich wewnętrznego, niedemokratycznego i nietran-
sparentnego procesu podejmowania decyzji jedne problemy społecz-
ne zostają zaadoptowane do ich strategii rynkowej i nagłośnione, inne
zaś zignorowane. Na wiele różnych sposobów wszystkie drogi prowa-
dzące przez neoliberalną agendę, w tym także te, które są jej przeciw-
ne, prowadzą w końcu nie do wolnego rynku, lecz do korporacji.

Powrót państwa?

Kryzys finansowy dostarczył kolejnego silnego argumentu przeciw


polityce zmniejszania roli państwa – deregulacja sektora finansowe-
go doprowadziła do poważnych problemów gospodarczych. Wiara
w zalety uwolnienia działalności kapitalistycznej od państwowych re-
gulacji – centralna teza neoliberalizmu – święciła triumfy od lat 80.
do początków dwudziestego pierwszego wieku. Kryzys finansowy do-
prowadził do jej upadku i  obecnie nawet niektórzy neoliberałowie
uznają potrzebę pewnych regulacji, jakkolwiek wciąż domagają się
„ograniczenia roli państwa” w innych obszarach – można założyć, że
w niedługim czasie powrócą także żądania re-deregulacji sektora ban-
kowego, ponieważ większość ludzi zapomniała już, co było przyczy-
ną kryzysu. (Żądania „ograniczenia roli państwa” są zwykle skierowa-
ne przeciw wyraźnie określonym działaniom państw: tym związanym
z państwem demokratycznym jako dostarczycielem usług i poczucia
bezpieczeństwa dla mas społecznych. Neoliberałowie rzadko doma-
gają się ograniczenia tych funkcji państwa, które sięgają czasów przed-
demokratycznych, gdy rządy służyły jeszcze interesom elit: przyzna-
wania oficjalnych zaszczytów i symbolicznych przywilejów bogatym
i wpływowym osobom, istnienia rozbudowanego aparatu prawnego
państwa, więzień i policji chroniącej własność prywatną i gwarantują-
cej do niej prawo, lukratywnych kontraktów rządowych).

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
210 ◆ Rozdział 8

Z drugiej strony, godne uwagi jest to, jak wiele działań rządowych
przetrwało okres trzydziestoletniej dominacji neoliberalizmu. Do-
bra publiczne, których nie może zapewnić rynek i korporacje, mogą
być łatwo zaniedbane przez kurczące się państwo i w efekcie popaść
w ruinę, a jednak ryzyko związane z zupełnym zignorowaniem tych
dóbr zostało wzięte pod uwagę przez większość neoliberalnych reżi-
mów politycznych. Weźmy tylko cztery przykłady: publiczna edu-
kacja, infrastruktura drogowa, regulacje dotyczące sprywatyzowa-
nych zakładów użyteczności publicznej, ochrona przed zniszczeniem
środowiska naturalnego. Obszary te pozostały przedmiotem de-
bat politycznych i działań rządowych we wszystkich państwach de-
mokratycznych. To właśnie demokracja ze wszystkimi swoimi niedo-
skonałościami, a nie rozmiar państwa, gwarantuje, że neoliberałowie
zawsze będą musieli iść na kompromis z celami polityki publicznej.
Przerażający zakres zniszczeń środowiska naturalnego i infrastruktu-
ry, jaki nastąpił w niedemokratycznych państwach socjalistycznych,
jasno dowodzi, że rozrośnięte państwo bez demokracji nie gwarantu-
je realizacji żadnych dóbr publicznych.
Debaty na temat tego, co powinno, a  czego nie powinno ro-
bić państwo, są wyjątkowo żywe w ramach dyskusji politycznych. Ja
chciałbym jednak zwrócić uwagę krytyków neoliberalizmu na trochę
inne kwestie. Choć bez wątpienia należy odpierać co gwałtowniejsze
ataki przeciwko roli rządu w rozwiązywaniu problemów społecznych,
to ludzie centrolewicy powinni także porzucić swą skłonność do iden-
tyfikowania celów zbiorowości z działaniami scentralizowanego pań-
stwa, która to inklinacja zdominowała ich sposób myślenia od czasów
Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Powody dla wyzbycia się tej skłonno-
ści nie muszą mieć neoliberalnego charakteru i niektóre z nich zostały
przedstawione w różnych miejscach tej książki.
Po pierwsze, ponieważ niemożliwe jest wyobrażenie sobie go-
spodarki, która nie byłaby zdominowana przez wielkie korporacje
i w której korporacje te nie byłyby w stanie przełożyć swej pozycji eko-
nomicznej na wpływ polityczny, to należy spodziewać się, że instytu-
cje państwa będą szczególnie podatne na ten wpływ. Oznacza to, że
użytek z  państwa jako instytucji ograniczającej i  regulującej władzę

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 211

korporacji będzie w  najlepszym wypadku kwestią „kroku naprzód,


dwóch kroków wstecz”.
Po drugie, państwo nie jest siłą o czystych rękach, lecz obszarem,
na którym jednostki poszukują osobistych korzyści. Prawdą jest, że
wada ta w mniejszym stopniu dotyczy państwa niż korporacji. Dzia-
łania i proces decyzyjny państw podlegają regułom transparentności
i otwartych procedur w dużo większym stopniu niż korporacje, które
zawsze mogą powoływać się na tajemnicę handlową w celu uzasadnie-
nia wysokiego stopnia tajności swych działań. Nepotyzm i kumoter-
stwo, które są przedmiotem silnej krytyki w sferze politycznej, ucho-
dzą za normalne w  sferze biznesu. Polityka przynajmniej deklaruje
przywiązanie do wartości i standardów słuszności, podczas gdy firmy
wprost przyznają – jakkolwiek z coraz większą trudnością – że są za-
interesowane wyłącznie zarabianiem pieniędzy. De facto firmy nie mu-
szą nawet niczego „przyznawać”, ponieważ nie jest ich obowiązkiem
branie udziału w jakiejkolwiek debacie publicznej, natomiast politycy
w państwach demokratycznych nie są w stanie uniknąć pręgierza opi-
nii publicznej. Bez względu na fakt, że świat polityki podlega więk-
szej presji ze strony wartości niż świat biznesu, to pozostaje on sferą,
w której główną motywacją jednostek jest osobista korzyść. Fakt, że
jest on poddawany kontroli demokratycznej, jest niewielkim pocie-
szeniem, ponieważ to narzędzie kontroli jest słabsze nawet od naci-
sków, jakim podlega działająca na rynku korporacja.
Co więcej, wszelka przewaga moralna państwa nad biznesem jest
jedną z  tych charakterystyk polityki demokratycznej, które ulegały
erozji w miarę przejmowania przez państwo reguł działania obowią-
zujących w  sektorze prywatnym. Choć w  poprzednich rozdziałach
przytoczyliśmy cały szereg potwierdzających to przykładów, to w tym
miejscu przeanalizujemy jeszcze jeden przypadek tego typu. Wiele
uwagi poświęcono w ostatnich latach pojęciu „zachęty” pochodzące-
mu od tytułu książki napisanej przez dwóch amerykańskich profeso-
rów, ekonomisty Richarda Thalera i prawnika Cassa Sunsteina – Nudge:
Improving Decisions About Health, Wealth and Happines (2008). Opi-
sują oni z aprobatą techniki używane przez firmy w celu zachęcenia
klientów do dokonywania zakupów w taki sposób, aby nie wiedzieli
oni, co tak naprawdę robią. Jednocześnie autorzy ci sugerują, że tech-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
212 ◆ Rozdział 8

niki te mogłyby być wykorzystane przez rządy, aby zachęcić ludzi na


przykład do zdrowego trybu życia. Co interesujące, politycy z wielu
partii zaczęli przychylnie patrzeć na tę ideę jako na sposób, w który
rządy mogą wpływać na zachowania obywateli bez uchwalania praw
i regulacji czy ingerencji w obszar wolnego wyboru jednostek. Sunstein
otrzymał posadę w centrolewicowej administracji prezydenta Obamy.
Także centroprawicowa brytyjska Partia Konserwatywna nie raz wy-
rażała wielki podziw dla „idei zachęty”.
Istotą tej idei jest to, że obywatele/klienci są zachęcani do robie-
nia pewnych rzeczy, ale nie zdają sobie z tego sprawy. Jeśli jednak zda-
dzą sobie z  tego sprawę, wówczas podmiot zachęcający nie jest już
w  stanie temu przeciwdziałać. Wpływanie na ludzi, gdy nie są oni
tego świadomi, to nic innego, jak wykorzystywanie ich niewiedzy
bądź braku informacji. Jest to niezgodne zarówno z zasadami demo-
kracji, jak i z regułami rynku. Jest to natomiast istotą działań współ-
czesnych korporacji. Im bardziej gospodarka jest zdominowana przez
wielkie korporacje, tym bardziej pogłębia się asymetria między nimi
a obywatelami/konsumentami. I im bardziej rządy podążają za przy-
kładem biznesu, tym bardziej pogłębia się asymetria między obywa-
telami a państwem. Thalerowi i Sunsteinowi przyświecają dobre in-
tencje: skoro triki psychologiczne są używane do tego, aby przekonać
klientów do kupowania różnych produktów, to czy nie byłoby lepiej
użyć ich do przekonywania ludzi, aby byli dobrymi obywatelami czy
dbali o swoje zdrowie? Niestety, gdy tylko rząd zaczyna stosować te
techniki, ich negatywna strona daje o sobie znać, ponieważ zmniejsza
się transparentność działań rządu.
Trzecim powodem, dla którego oparcie się na państwie nie jest
dobrą strategią walki o wartości, jest to, że władza polityczna pozo-
staje w ogromnym stopniu związana z państwem narodowym. Ozna-
cza to, że władza polityczna nie tylko ma problem z tym, aby w skali
światowej być prawdziwie publiczną siłą, ale także, że rządy i partie
wciąż próbują definiować interes polityczny w  kategoriach narodo-
wych. W coraz bardziej globalizującej się gospodarce, podejście to jest
nie tylko nierealistyczne, ale podsyca ono także irracjonalny nacjona-
lizm. Stąd jest już tylko jeden krok do wizji sfery publicznej jako opar-
tej wyłącznie na identyfikacji narodowej i przeciwstawionej „obcym”,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 213

zwłaszcza imigrantom i mniejszościom etnicznym. W miarę jak for-


malna rywalizacja między głównymi partiami politycznymi staje się
w wielu państwach coraz bardziej pozbawiona treści – częściowo dla-
tego, że większość partii przejęła strategię korporacyjną – jedyną al-
ternatywą wnoszącą jakiś element oryginalności stają się ruchy kseno-
fobiczne, które radykalizują tendencje nacjonalistyczne różnych grup
narodowych.
W tym kontekście transnarodowe korporacje jawią się jako świe-
ży powiew kosmopolityzmu i  elastyczna odpowiedź na postnaro-
dową geopolitykę odpowiadającą globalizującej się gospodarce. Je-
śli przeciwstawienie państwa demokratycznego międzynarodowym
korporacjom miałoby być kwestią ochrony interesów narodowych, to
byłby to krok wstecz. Jak mieliśmy okazję doświadczyć tego w prze-
szłości, protekcjonizm narodowy oznacza nie tylko zmniejszenie ob-
rotów handlowych i  spadek poziomu bogactwa, ale też wzrost na-
pięcia i  wrogości między reprezentantami różnych grup etnicznych
i narodowych. Co mamy jednak zrobić, gdy powoływanie się na pra-
wa związane z obywatelstwem narodowym jest naszą jedyną obroną
przeciwko władzy międzynarodowych korporacji? Szczególnie ważne
jest w tym kontekście prawo pracy, ponieważ ochrona praw pracow-
nika przed międzynarodowymi korporacjami, rozgrywającymi pra-
cowników z bogatszych krajów przeciwko pracownikom pracującym
za niskie pensje i w złych warunkach, jest dostępna jedynie na pozio-
mie narodowym.

Poza państwem, rynkiem i korporacjami

Zakładam, że każdy czytający tę książkę jest zainteresowany ideą życia


publicznego jako sfery, w której możemy wyrażać i realizować warto-
ści, nawet jeśli nie zgadzamy się co do ich treści. Bez wątpienia osoba
zainteresowana polityką lub biznesem wyłącznie jako mechanizmami
realizacji osobistych korzyści dawno przerwałaby już czytanie. W po-
przednim rozdziale prześledziliśmy w  bardzo schematyczny sposób
historię wcielania wartości w instytucje społeczne w świecie zachod-
nim. Zorganizowane religie nie zasługują na przypisywany sobie sta-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
214 ◆ Rozdział 8

tus obrońców wartości. Firmy, mimo okazjonalnych aktów filantro-


pii i społecznej odpowiedzialności biznesu, mają bardzo słaby związek
z wartościami. Polityka wciąż wydaje się głównym forum debaty nad
wartościami i miejscem, gdzie mogą być one wspólnie realizowane –
aczkolwiek argumentowałem tutaj przeciw bezkrytycznemu trakto-
waniu tego stanu rzeczy jako danego raz na zawsze. Gdzie zatem jest
miejsce na dążenie do wartości? Gdzie, w przestrzeni, w której toczy
się gra o  władzę prowadzoną przez różne organizacje i  ich liderów,
znajdują się nasze źródła moralne?
Poprzedni rozdział skierował nas w poszukiwaniu odpowiedzi na
te pytania ku społeczeństwu obywatelskiemu, nie dlatego, że organi-
zacje działające w jego ramach są bardziej godne zaufania niż wszel-
kie inne tworzone przez ludzi instytucje, lecz ze względu na jego
zdolność do wytwarzania autentycznego pluralizmu. Społeczeństwo
obywatelskie będzie tym silniejsze, im większe wyzwanie zostanie rzu-
cone państwu i międzynarodowym korporacjom przez kościoły, gru-
py interesu, trzeci sektor, grupy zawodowe i innych członków sfrag-
mentaryzowanego świata wartości.
W  poprzednim rozdziale rozważaliśmy ideę etyki zawodowej
jako formy instytucjonalizacji wartości. Obecnie idea ta jest bardzo
niemodna, istnieje bowiem szeroki konsensus wśród firm i rządów, że
nie należy ufać pracownikom, lecz poddać ich kontroli menadżerów,
którzy wyznaczają im zadania do wykonania, zastępując w ten sposób
etykę zawodową. Menedżerowie ci z kolei zależni są od rynku, któ-
ry gwarantuje ich właściwe zachowanie. Pierwszym zawodem, który
przestał być regulowany przez profesjonalne standardy, a zaczął pod-
legać mechanizmom rynkowym, było dziennikarstwo tabloidowe.
Gdyby dziennikarze uwolnili się od kryteriów komercyjnych, zaczę-
liby prawdopodobnie zachowywać się jak profesorowie uniwersytec-
cy i nauczyciele, którzy kierują się albo etyką zawodową zaangażowa-
nia w poszukiwanie wiedzy obiektywnej, albo osobistą ciekawością.
Niech każdy sam przeprowadzi w związku z tym następujący ekspe-
ryment myślowy: czy lepiej byłoby, gdyby nauczyciele i doktorzy wy-
konywali swój zawód w sposób charakterystyczny dla tabloidowych
dziennikarzy, czy vice versa?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 215

Ponieważ większość zawodów znajduje się pod coraz większą pre-


sją kryteriów rynkowych, pierwszy scenariusz jest bardziej prawdopo-
dobny. Etyka zawodowa może mieć w takiej sytuacji wpływ na zacho-
wanie pracowników tylko wtedy, jeśli byliby oni w stanie wytworzyć
popyt na zachowania moralne za pomocą mechanizmu rynkowego –
co oczywiście niektórzy z nich będą starali się robić. Ważne jest, że
bronimy standardów etyki zawodowej i wymagamy od grup zawodo-
wych, aby działały one zgodnie z tymi standardami. Im więcej zawo-
dów bylibyśmy w stanie podporządkować tym standardom, tym wię-
cej zaufania mielibyśmy do siebie. Niestety, dominujące tendencje
zarówno w państwach, jak i w firmach wiodą w przeciwnym kierun-
ku: ośmieszenia idei etyki zawodowej, ograniczenia znaczenia zapo-
trzebowania na nią i nakłaniania nas do polegania w coraz większym
stopniu na procesach rynkowych, które jednak same są bardzo podat-
ne na manipulacje ze strony władz publicznych i korporacyjnych. Pro-
blem polega na tym, że żaden mechanizm nie zagwarantuje moralno-
ści ludzkich zachowań. Jak zauważa John Kay (2007), z pewnością nie
możemy wyeliminować roli – jak chciałby tego niektóre interpretacje
nowego zarządzania publicznego, czy teoria zleceniodawcy–wyko-
nawcy – jaką w tworzeniu etycznego wymiaru procesu podejmowa-
nia decyzji społecznych odgrywa osobiste zaangażowanie w wykony-
wany zawód. Potrzebujemy silnego społeczeństwa obywatelskiego,
w którym mogłaby rozwijać się cała różnorodność ośrodków wpływu,
zapewniająca możliwość podejmowania niezależnych decyzji i krytyki.
Te argumenty na rzecz społeczeństwa obywatelskiego nie są
nowe. Już w latach 50., nieżyjący już, ekonomista amerykański John
Kenneth Galbraith (1952) pisał o potrzebie organizowania się „pra-
cowników, konsumentów, klientów banków i udziałowców”, aby rów-
noważyć władzę korporacji. W końcu lat 90. Giuliano Amato (1997)
zakończył swoje studium poświęcone prawu antytrustowemu przy-
wołaniem słów Galbraitha i  odniesieniem ich do naszych czasów.
Nieco później brytyjski politolog David Marquand (2004) pisał
o  „potrzebie przywrócenia równowagi między inwazją władzy ryn-
kowej a  scentralizowanym państwem przez wzmocnienie obywatel-
skiej muskulatury” zaangażowanych moralnie obywateli. Godny uwa-
gi jest to, że każdy z tych trzech myślicieli miał swego czasu wpływ na

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
216 ◆ Rozdział 8

procesy polityczne w różnych krajach. Galbraith był głównym człon-


kiem grupy skupionej w latach 60. wokół prezydenta Johna Fitzgeral-
da Kennedy”ego. Amato piastował stanowisko premiera Włoch oraz
inne wysokie urzędy państwowe. Marquand był w latach 70. brytyj-
skim parlamentarzystą, a następnie odgrywał ważną rolę w Komisji
Europejskiej. Jednak żaden z nich nie uważa, że powinniśmy rozwią-
zywać problemy, o których mowa w tej książce, w drodze formalnych
procesów politycznych. Kierują nas oni natomiast w  stronę społe-
czeństwa obywatelskiego.
Jest to zarówno dobra, jak i zła wiadomość. Zła, ponieważ prze-
ciwstawia potędze korporacji i państwa „siłę bezsilnych”. Ostatecznie
jednak większość działań społecznych potrzebuje wsparcia rządu, je-
śli ma być w ogóle skuteczna. Takie też jest otrzeźwiające przesłanie
książki Debory Spini (2006) poświęconej postnarodowemu społe-
czeństwu obywatelskiemu (La società civile postnazionale). Otwierając
przed nami ponadnarodowy horyzont działań obywatelskich, przy-
pomina nam ona także o wciąż istniejącym strażniku granic – potę-
dze demokratycznego państwa narodowego. Spini wskazuje również,
że partie polityczne są dodatkowym, pośrednim strażnikiem strzegą-
cym z kolei dostępu do instytucji państwa narodowego.
Dobrą wiadomością jest natomiast to, że istnieją rzeczy, do osią-
gnięcia których są zdolni także zwykli obywatele. Podkreśliłem
w przedmowie do tej książki, że jest ona przeznaczona dla tych, którzy
muszą zmagać się ze światem, nie zaś dla tych, którzy próbują go rady-
kalnie zmienić. Jednak zmaganie się ze światem może oznaczać wal-
kę o jego stopniową zmianę. Państwa często starają się chronić swych
obywateli przed nadużyciami ze strony wielkich korporacji, jak poka-
zują to różnego rodzaju kampanie przeciw niezdrowej żywności czy
paleniu. To daje nam pewną nadzieję. Tego typu akcje rządowe wyni-
kają zwykle z determinacji małych, niedofinansowanych grup zawo-
dowych i ludzi dobrej woli. Firmy, które chwalą się swoją opinią eko-
logicznych czy sprawiedliwych przedsiębiorstw, nie wymyśliły tych
ideałów w działach marketingu – odpowiedziały po prostu na silną
presję ze strony konsumentów, która z kolei była wynikiem kampanii
prowadzonych przez nielicznych aktywistów z organizacji ekologicz-
nych czy związków zawodowych. Nasz defetyzm nie jest więc uzasad-

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 217

niony. Rzadko kiedy w historii istniało tak małe posłuszeństwo wobec


władzy, tak duże zapotrzebowanie na otwartość i  przejrzystość, tak
wiele grup interesu, dziennikarzy i uczonych zaangażowanych w kry-
tykę osób sprawujących władzę. Środki komunikacji elektronicznej
pozwalają coraz to nowym grupom ludzi wyrażać swe przekonania
w sferze publicznej.
Co więcej, jak wskazuje Spini, społeczeństwo obywatelskie,
w przeciwieństwie do partii politycznych, przekracza w swych dzia-
łaniach granice państw. Wiele grup interesu stało się prawdziwie po-
stnarodowymi organizacjami i to zarówno w zakresie spraw, którym
służą, jak i  w  obszarze członkostwa i  kierownictwa. Paradoksalnie,
również międzynarodowe korporacje przyczyniają się do tworzenia
postnarodowego społeczeństwa obywatelskiego. Jako że działają one
na całym świecie, to pomagają różnym grupom interesu w dostrzeże-
niu wspólnoty celów, której te nigdy by nie odkryły, gdyby pozostały
zamknięte w ramach swych państw narodowych i formalnej polityki.
W końcu społeczeństwo obywatelskie jest w stanie zmierzyć się
z polityczną rolą wielkich korporacji w sposób, który jest niedostępny
dla partii politycznych – nawet tych, które nie są finansowane przez
korporacje. Głównym celem partii politycznej biorącej udział w wy-
borach jest zrzucenie winy na partie konkurencyjne. Jeśli firma zacho-
wuje się nagannie, partia polityczna odniesie niewielką korzyść z jej
krytykowania – lepiej jest winić rząd za nieudolność w kontrolowa-
niu firm. Korporacyjni winowajcy zazwyczaj uchodzą krytyce, tak jak
w czasie kryzysu finansowego. Podejmowano nawet próby obwinia-
nia prezydenta Obamy za katastrofę w Zatoce Meksykańskiej, mimo
że był on znany z krytycznego stosunku do wydobycia ropy z dna mo-
rza, a jego krytycy – ze wspierania tego przemysłu.
Jeśli, jak argumentowaliśmy w tej książce, to korporacje kształtu-
ją reguły działania rynku i ogólną ramę polityczną, w obszarze któ-
rej się poruszają, wówczas taka polityka partyjna staje się całkowicie
nieadekwatna. Działające w  ramach społeczeństwa obywatelskiego
grupy interesu nie mają motywacji do tego, aby całą winę zrzucać na
rząd i w tym sensie są one w lepszej pozycji do tego, aby nadawać ton
współczesnej debacie publicznej. Oczywiście, działania grup interesu
także mogą ulegać wypaczeniu. Z jednej strony mają one skłonność

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
218 ◆ Rozdział 8

do wyolbrzymiania problemów, którymi się zajmują, aby przyciągnąć


uwagę opinii publicznej. Z drugiej, znajdując się w ciągłej pogoni za
funduszami, łatwo ulegają wpływom politycznym czy korporacyj-
nym – i to zarówno dla pozyskania funduszy na swą działalność, jak
i dla osobistych karier ich liderów. Walka o rozwiązanie problemów
społecznych, którą prowadzą grupy interesu, nie ma końca. Wyma-
ga ona ciągłego wysiłku, skupienia i ostrożności i nie pozwala na po-
wiedzenie sobie: „Dobrze, osiągnęliśmy nasz cel, teraz możemy od-
począć”.
A zatem, co pozostało z prawicy? Na pytanie to w jego pierwszym
znaczeniu, czyli, co zostało z neoliberalizmu po kryzysie finansowym,
odpowiedź brzmi: „praktycznie wszystko”. Połączenie ekonomicz-
nych i politycznych sił, które stoi za neoliberalizmem, jest zbyt silne,
aby można je było pozbawić władzy. Byliśmy świadkami tego, jak kry-
zys spowodowany przez zatrważająco nieodpowiedzialne zachowanie
banków został przechrzczony na kryzys wydatków publicznych. Pod-
czas gdy tysiące pracowników publicznych traci pracę, premie bankie-
rów wracają do swojego poziomu sprzed kryzysu.
Na to pytanie w jego drugim znaczeniu – na czym polega obec-
nie lewicowa opozycja wobec neoliberalizmu – odpowiedź jest bar-
dziej skomplikowana. Przedstawione w tej książce argumenty nie uza-
sadniają powrotu do zdominowanej przez państwo gospodarki, lecz
wskazują, że obecnie mamy do czynienia z targanym wewnętrznymi
konfliktami czworokątem sił, z których każda jest potrzebna dla wła-
ściwego funkcjonowania społeczeństwa: państwem, rynkiem, korpo-
racjami i społeczeństwem obywatelskim. O ile te konflikty będą miały
twórczy charakter, będą w stanie zagwarantować istnienie innowacyj-
nej gospodarki i zmniejszyć nierówności sił w społeczeństwie – jak-
kolwiek prawdopodobne jest, że wszystko to będzie dokonywać się
w cieniu dominacji korporacyjnego bogactwa.
W  końcu na to pytanie w  jego trzecim znaczeniu – co zostało
z naszych poszukiwań wartości i tego, co prawe i słuszne – odpowiedź
jest zasadniczo liberalna. W naszym sfragmentaryzowanym aksjolo-
gicznie społeczeństwie wartości mogą wyłonić się tylko z  dyskusji,
sporu i walki. Możemy jednak wykroczyć poza ten obszar i wskazać
na potrzebę wartości dla realizacji celów społecznych i publicznych.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Co zostało z prawicy? ◆ 219

Podkreślanie znaczenia tylko wartości indywidualistycznych oraz


uprawnień do bycia pozostawionym w spokoju, jest rodzajem wymi-
giwania się od zasadniczego problemu. Nie jesteśmy bowiem w stanie
wieść swojego życia w samotności, a jednocześnie podejmujemy duże
ryzyko, że sposób, w jaki prowadzimy nasze życie, może niszczyć życie
innym ludziom. Nie moglibyśmy niczego posiadać ani podejmować
żadnych działań rynkowych, gdyby inni nie uznawali naszych praw
własności i nie stali na ich straży. Wszyscy jesteśmy uwikłani w dąże-
nie do celów społecznych i  dóbr publicznych. Próba wyplątania się
z tych zobowiązań jest próbą wyplątania się z człowieczeństwa.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Bibliografia

Amato G. 1997. Antitrust and the Bounds of Power. Oxford: Hart.


Bork R. H. 1993. The Antitrust Paradox: A Policy at War with Itself. 2nd ed.
New York: Free Press (Originally 1978).
Buchanan J. M., Tullock G. 1962. The Calculus of Consent. Ann Arbor: Uni-
versity of Michigan Press.
Campbell J. 2007. Why Would Corporations Behave in Socially Responsible
Ways? An Institutional Theory of Corporate Social Responsibility. „Acad-
emy of Management Review”, 32, 3: 946–967.
Coase R. 1937. The Nature of the Firm. „Economica”, 4: 386–405.
Coase R. 1960. The Problem of Social Cost. „Journal of Law and Econom-
ics”, 3: 1–44.
Crane A., Matten D., Moon J. 2008. Corporations and Citizenship. Cam-
bridge: Cambridge University Press.
Cucinotta A., Pardolesi R., Van Den Bergh R. (eds.). 2002. Post-Chicago De-
velopments in Antitrust Law. Cheltenham: Elgar.
Dahl R. A. 1982. Dilemmas of Pluralist Democracy: Autonomy Versus Con-
trol. New Haven, CT: Yale University Press.
Friedman M. 1970. The Social Responsibility of Business Is to Increase its Prof-
its. „New York Times Magazine”, 13 September.
Friedman M., Friedman R. D. 1980. Free to Choose. New York: Harcourt.
Froud J., Johal S., Papazian V., Williams K. 2004. The Temptation of Houston:
A Case Study of Financialisation. „Critical Perspectives on Accounting”,
15, 6–7: 885–909.
Galbraith J. K. 1952. American Capitalism: The Concept of Counter-Vailing
Power. Boston: Houghton-Mifflin.
Green D., Shapiro I. 1996. Pathologies of Rational Choice Theory. New Haven,
CT: Yale University Press.
Havel V. 1985. The Power of the Powerless. London: Hutchinson.
Hertz N. 2001. Better to Shop than Vote?. „Business Ethics: A European Re-
view”, 10: 190–3.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
222 ◆ Bibliografia

Hirschman A. 1977. The Passions and the Interests: Political Arguments for
Capitalism Before Its Triumph. Princeton, NJ: Princeton University
Press.
IMF 2010. A Fistful of Dollars: Lobbying and the Financial Crisis. Washing-
ton, DC: International Monetary Fund.
Jensen M. 2001. Value Maximization, Stakeholder Theory, and the Corpo-
rate Objective Function. „Journal of Applied Corporate Finance”, 14, 3:
8–21.
Johnson S. 2009. The Quiet Coup. „Atlantic Home”, May.
Kay J. 2007. The Failure of Market Failure. „Prospect”, 26 July.
Kocka J. 2004. Civil society in Historical Perspective. „European Review”, 12,
1: 65–79.
Le Grand J. 2006. Motivation, Agency and Public Policy: Of Knights and
Knaves, Pawns and Queens. Revised paperback ed. Oxford: Oxford Uni-
versity Press.
Lindblom C. E. 1977. Politics and Markets. New York: Basic Books.
Marquand D. 2004. The Decline of the Public: The Hollowing Out of Citizen-
ship. Cambridge: Cambridge University Press.
Néron P.-Y. 2010. Business and the Polis: What Does it Mean to See Corpo-
rations as Political Actors?. „Journal of Business Ethics”, 94, 3: 333–52.
OECD 1994. The Jobs Study. Paris: OECD.
Olson M. 1982. The Rise and Decline of Nations. New Haven: Yale Univer-
sity Press.
Posner R. A. 2001. Antitrust Law. 2nd ed. Chicago: University of Chicago
Press.
Rasche A., Kell G. 2010. The UN Global Compact: Achievements, Trends and
Challenges. Cambridge: Cambridge University Press.
Reich R. 2008. Supercapitalism. New York: Vintage Books.
Roy W. G. 1997. Socializing Capital: The Rise of the Large Industrial Corpo-
ration in America. Princeton, NY: Princeton University Press.
Ruggie J. G. 2007. Business and Human Rights: The Evolving International
Agenda. „American Journal of International Law”, 101, 4: 819–40.
Ruggie J. G. 2009. Business and Human Rights: Towards Operationalizing
the “Protect, Respect and Remedy” Framework. United Nations Human
Rights Council, Eleventh Session, New York, 22 April.
Sabel C., Fung A., Karkainen B. 1999. Beyond Backyard Environmentalism.
„Boston Review”, 24, 5.
Schmalensee R. 2002. Lessons from the Microsoft Case. Florence: European
University Institute.
Spini D. 2006. La società postnazionale. Rome: Meltemi.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Bibliografia ◆ 223

UK Treasury 2004. Microeconomic Reform in Britain: Delivering Opportuni-


ties for All. London: HMSO.
Vogel D. 2008. Private Global Business Regulation. „Annual Review of Politi-
cal Science”, 11: 261–82.
Williamson O. E. 1975. Markets and Hierarchies: Analysis and Antitrust Im-
plications: A Study in the Economics of Internal Organization. New York:
Free Press.
Williamson O. E. 1985. The Economic Institutions of Capitalism. New York:
Free Press.
Williamson O. E., Masten S. E. 1995. Transaction Cost Economics. Alder-
shot: Edward Elgar.
Wolf M. 2008. Fixing Global Finance. Baltimore, MD: Johns Hopkins Uni-
versity Press.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Literatura polecana

Rozdział 1. Kariera wczesnego neoliberalizmu

Amato G. 1997. Antitrust and the Bounds of Power. Oxford: Hart.


Campbell J. L., Pedersen O. K. (eds.). 2001. The Rise of Neoliberalism and In-
stitutional Analysis. Princeton, NJ: Princeton University Press.
Harvey D. 2005. A Brief History of Neoliberalism. Oxford: Oxford Univer-
sity Press.
Medema S. G. 2009. The Hesitant Hand: Taming Self Interest in the History of
Economic Ideas. Princeton, NJ: Princeton University Press.

Rozdział 4. Prywatne firmy i publiczne biznesy

Flinders M. 2005. The Politics of Public–Private Partnerships. „British Journal


of Politics and International Relations”, 7: 215–239.
Freedland M. 1998. Public Law and Private Finance – Placing the Private Fi-
nance Initiative in a Public Frame. „Public Law”: 288–307.
Froud J., Shaoul J. 2001. Appraising and Evaluating PFI for NHS Hospitals.
„Financial Accountability and Management”, 17, 3: 247–270.
Osborne D., Gaebler T. 1992. Reinventing Government: How the Entrepre-
neurial Spirit Is Transforming the Public Sector. Wokingham: Addison-
Wesley.

Rozdział 5. Sprywatyzowany keynesizm: dług zamiast dyscypliny

Bellofiore R., Halevi J. Forthcoming. Deconstructing Labor: A  Marxian-


-Kaleckian Perspective on What Is “New” in Contemporary Capitalism
and Economics. W: C. Gnos, L.-P. Rochon (eds.). Employment, Growth
and Development: A Post-Keynesian Approach. Cheltenham: Elgar.
Boyer R. 2005. From Shareholder Value to CEO Power: The Paradox of the
1990s. „Competition & Change”, 9, 1: 7–47.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
226 ◆ Literatura polecana

Davis G. F. 2009. Managed by the Markets: How Finance Reshaped America.


Oxford: Oxford University Press.
Finlayson A. 2009. Financialisation, Financial Literacy and Asset-Based Wel-
fare. „British Journal of Politics & International Relations”, 11, 3: 400–421.
Hay C. 2009. Good Inflation, Bad Inflation: The Housing Boom, Econom-
ic Growth and the Disaggregation of Inflationary Preferences in the UK
and Ireland. „British Journal of Politics & International Relations”, 11,
3: 461–478.
Kay J. 2009. The Long and the Short of It. London: The Erasmus Press.

Rozdział 6. Korporacje: od politycznych powiązań do społecznej


odpowiedzialności biznesu

Mellahi K., Morrell K., Wood G. 2010. The Ethical Business. London: Pal-
grave.

Rozdział 7. Wartości i społeczeństwo obywatelskie

Hallberg P., Wittrock B. 2006. From koinonia politikè to societas civilis: Birth,
Disappearance and First Renaissance of the Concept. W: P. Wagner (ed.).
The Languages of Civil Society. Oxford: Berghahn.
Keane J. (ed.). 2006. Civil Society: Berlin Perspectives. Oxford: Berghahn.
Van Kersbergen K. 1995. Social Capitalism: A Study of Christian Democracy
and the Welfare State. London: Routledge.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆

Indeks

agencje ratingowe 134 bariery wyjścia 61, 69, 158


Allende Salvador 42 Berlusconi Sylvio 203
Amato Giuliano 79, 82–83, 97, Blackwater 127
100, 215, 216 bogactwo jednostek i organizacji
Arthur Andersen 98 i uzyskiwanie informacji 74
Arystoteles 189–190 koncentracja bogactwa 77
azjatycki kryzys zadłużeniowy i liberalizm ekonomiczny 31
(1997–1998) 135 i wpływy polityczny 63, 77, 78,
210
banki Bork Robert 84, 85, 94, 96
chicagowska ekonomia Brown Gordon 57
dominacji 155 burżuazja 29, 30, 33
czasowa nacjonalizacja 154, Bush George W. 98, 127, 154
155 Bürgerinitiativen 190
fuzje 155
inwestycyjne banki 135, 142 centralne versus lokalne 49–50
kalkulacja ryzyka 131–132 cięcia wydatków publicznych 27,
kredyty hipoteczne 143 28, 88
podejmowanie ryzyka 143 Cheney Richard 127
premie 21–22, 150, 151, 218 chicagowska szkoła ekonomii 85,
system dwupoziomowy 156 87, 91, 92, 93–97, 100, 137,
uspołecznienie straty 135 139, 159, 170
wiara w pomoc rządową 131– doktryna antytrustowa 33, 43,
–132, 147, 152, 154 82, 83, 84, 85, 87, 91, 94, 100,
władza po kryzysie 27 128, 159, 215
„za wielcy, by upaść” 21, 61, ekonomia deregulacji 44
156, 158 dobrobyt konsumenta 101,
Bank Światowy 38, 49, 119 128, 195
bańka spekulacyjna dotcomów ekonomia dominacji 155
(1999–2000) 135, 151, 176 tolerancja oligopoli 97
bariery wejścia 69–70, 72, 80, 204

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
228 ◆ Indeks

Chile, neoliberalny reżym dobra zbiorowe 130, 151, 152, 153,


ekonomiczny 42–43, 48 156, 170, 177, 181, 182, 188,
Clinton Bill 201 195, 201
Coase Robert 80, 81, 95 dobrobyt konsumenta 44, 85, 86,
cykle koniunkturalne 148 87, 92, 101, 114, 128, 137
czyste rynki 58, 60, 143, 165 i prawo antytrustowe 82
doskonała informacja 68, 73, 151 i prywatyzacja 119
maksymalizacja efektywności i ukryte poparcie dla korporacji
205 128
małe firmy 96 model maksymalizacji zysków
podstawowe wymagania 60– udziałowców 135
–64 paternalistyczna troska o 44,
86, 101
Dahl Robert 159, 160, 162, 163, 165 szkoła chicagowska 114, 137,
demokracja 204
i dobra zbiorowe 182 druga wojna światowa 38–39
demokratyczny pluralizm 83– dyktatura 184, 186
–84, 98, 159, 162, 165 działania grupowe 95
rywalizujące wartości 188 dziennikarstwo tabloidowe 214
demokratyczna legitymacja 172
deregulacja 44, 129, 145, 152, 160, eBay 76
164, 209 efekty dystrybutywne 91–92
dobra efekty zewnętrzne 59, 63–65, 95,
które nie mają swojej ceny 59– 104
–60, 104 negatywne 65, 89, 104, 163,
merytoryczne 59, 63, 67 170, 174, 177
publiczne 59, 63, 105, 205 pozytywne 64
zbiorowe 151, 152, 153, 156, sieciowe 64, 65, 69, 72, 86, 100,
170, 177, 181, 184, 186, 195, 124, 204
201, 205, 206, 210, 219 zdefiniowane 59, 173
dobra publiczne 59, 63, 66, 104, 201 ekonomia egalitarystyczna 159
abstrakcyjne 66 elementy redundantne 88, 89–90
fizyczne 66 Enron 97–98, 154
niekonkurencyjne 66 etyka zawodowa 116, 117, 125, 214
niepodzielne 66 etykietowanie żywności 99
dobra merytoryczne 67, 105 Europejski Bank Centralny 149
niepodzielne zyski 67 europejski model społeczny 45
podzielny komponent 67
Fannie Mae 150
faszyzm 31, 33, 34, 38

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Indeks ◆ 229

fordowski model produkcji samozwrotna 75


masowej 37–38 znajomości koszt 74–75
Francja 40, 109 innowacje produktowe 70, 71
Freddie Mac 150 Internet 70, 76, 206
Friedman Milton 43, 85, 170, 171, iPady 55–56
175
Friedman Rose 85 Japonia 149
fuzje i przejęcia 84, 86, 87, 92 Jensen Michael 139, 176
Johnson Simon 99
Galbraith J. K. 215, 216 JVC 70
genetycznie modyfikowane
organizmy (GMO) 71, 178 kampanie wyborcze 166
globalizacja 132, 143, 146, 147, 154, dotacje korporacyjne 166
161, 164, 204 prawybory 166
gospodarki 160 kapitalizm
i „wyścig na dno” 160 kapitalizm menedżerski 138
produkcji 131 kapitalizm oparty na rynkach
gospodarka oparta na zadłużeniu finansowych 131, 132, 149
42, 113, 148, 149 liberalna gospodarka
gospodarki wykorzystujące kapitalistyczna 32
model przedsiębiorstwa powstanie kapitalizmu 50
odpowiedzialnego wobec współzależność kapitalizmu
swych interesariuszy 137 i demokracji 38
grupy interesu 177, 178, 183, 188, kartele 96
190, 192, 208, 209 katastrofa szybu wiertniczego BP
89, 90
Haliburton 89, 127 keynesizm
Havel Václav 190 kryzys inflacyjny 43, 145
Hayek Fridrich von 42 ograniczony rynek pracy 146
Hewitt Patricia 126 pogodzenie robotników z
Holandia 47 kapitalistycznym systemem
produkcji 27, 145
imigracja 147 przejście do neoliberalizmu 28
indywidualizm 174, 182, 183, 219 regulowany kapitalizm 146
informacja sprywatyzowany keynesizm
asymetria 88 148, 150–151, 153, 160
informacja doskonała 62, 67, upadek 27
148 Keynes John Maynard 38
problemy uzyskania 70–71, 79 keynesowska polityka zarządzania
rynkowa niedoskonałość 107 popytem 27, 38–39, 40, 43

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
230 ◆ Indeks

Kocka Jürgen 191 jako aktorzy polityczni 158,


kolektywizm 86, 101 160, 172, 208
koncepcja maksymalizacji jako organizacje 81, 114
udziałów w zarządzaniu jako sieci kontraktów 81,102
przedsiębiorstwem 74–75, 80, małe firmy 74, 84, 85, 86, 87,
102, 134–139, 178 96, 165
konflikt z jednostkami 186, 188, 202 model maksymalizacji zysku
egoistyczne cele 188, 189 udziałowców 75, 86, 87, 90, 93,
narzucanie jednostkom 125, 137–143, 144, 170, 173
standardów etycznych 184 narzucanie standardów 70, 86,
religia 182–185, 189 167
wartości moralne (rynku) 182, korporacyjne interesy mediów
183, 184, 201 masowych 56, 203
konkurencja 85 koszt emisji zanieczyszczeń 64
agresywna 91 koszty transakcji 59, 63, 68, 74, 81,
efektywność ograniczonej 104
konkurencji 91 koszty utopione 161
ekonomiczna 86 kraje nordyckie
i nierówności 77 neokorporacjonizm 39
jako efekt, nie proces 46 neoliberalna agenda 48, 50
nieformalne sygnały 91 socjaldemokracja 34, 36
komunizm 34, 33, 35, 50, 84, 153 zorganizowany kapitalizm 162
Komisja Europejska 87 kredyt 42
konsumenci cięcia w wydatkach
pasywna rola 55, 56 publicznych 88
suwerenność 55, 82, 118, 137 i zaufanie konsumentów 155
wybór konsumenta 83, 85, 86, niekontrolowana ekspansja
91, 93 kredytowa 42, 129, 135
kontrola emisji zanieczyszczeń 65, kredyty hipoteczne 143, 144, 159,
93 150
korporacje (zob. również wielkie kryzys argentyński (2002) 135
korporacje; korporacje kryzys inflacyjny 43
transnarodowe) kryzys finansowy (2008–2009) 75,
cel maksymalizacji zysków 85, 120
87, 157, 160, 170, 196 odpowiedź rządu 154
działalność lobbystyczna 95, rola barier wyjścia 61, 69, 158
154, 165 test strategii neoliberalnej 209
fuzje 84, 86, 87, 92, 101, 155 ułomności rynku leżące
i stabilność społeczna 158 u podstaw kryzysu 150–151, 170
wzrost siły korporacji 23

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Indeks ◆ 231

zredefiniowany jako kryzys maksymalizacja ceny akcji i obligacji


wydatków publicznych 27–28, 75
205 maksymalizacja zysków 80, 87, 157,
kryzys Wall Street 132 196
Marks Karol 144, 145, 190
Le Grand Julian 117, 118 Marquand David 215
liberalizm McCarthy Eugene 32
amerykański 9, 31 mechanizm cenowy 44, 104, 106, 110
dziewiętnastowieczny 108 Microsoft 69, 100
ekonomiczny 30, 31, 183 Międzynarodowy Fundusz
europejski 29 Walutowy 43, 99, 162
odniesienia 29 monetaryzm 42, 43
społeczna forma 30, 37 monopole 69, 61
żądanie praw i wolności 29–30, naturalne 16, 106
34 prywatyzacja 46, 113, 114, 205
liberalizm ekonomiczny 29–30, 31– ustanawianie produktów
–32, 33, 34, 37, 204 monopolistycznych 70
Lehman Brothers 135 moralne niebezpieczeństwa 153, 176
Lindblom Charles 159 Myrdal Gunnar 42
lobbing 96, 97, 98, 100
gospodarka i państwo 96 nacjonalizm ekonomiczny 153
kraje nordyckie 162 Nagroda Nobla w dziedzinie
neokorporacjonizm 163–164 ekonomii, neoliberalni
pochodzenie terminu 165 zwycięzcy 42
przewaga bogactwa 98 Narodowa Służba Zdrowia 115
skierowany na maksymalizację naruszenie umowy 77
wartości udziałów 169 negatywne efekty zewnętrzne 65,
TNC 145, 160 89, 95, 104, 163, 170
USA 97, 99, 129, 154 neoklasyczna teoria ekonomiczna
logika akcji zbiorowych 96 78, 80, 81, 96, 101, 139, 156,
lokalne władze oświatowe 118 159
neokorporacjonizm 164, 165
ład korporacyjny socjaldemokratyczny porządek
model anglo-amerykański 34–35, 36
137–138 towarzystwa biznesowe 164
model maksymalizacji zysków neoliberalizm
udziałowców 68, 137 akceptacja nierówności 208
problem zleceniodawcy– cele polityki 63
wykonawcy 138 elastyczność paradygmatu
Machiavelli Niccolò 183 neoliberalnego 50

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
232 ◆ Indeks

fundamentalny dylemat 127, Obama Barack 212, 217


175 obywatelstwo korporacyjne 159–
główne zasady 50, 200 –160
korzenie i niuanse 28–49 „ograniczenia roli państwa” 209
kryzys 202 oligopole 61
monetaryzm 42 permisywne podejście do 44, 97
pozytywne cechy 49 opłaty drogowe 68
tryumf ideologiczny 204 Organizacja Współpracy
utrzymywanie przez elity 153 Gospodarczej i Rozwoju
wsparcie współoddziaływania (OECD) 43, 45, 162, 204
rządu z sektorem prywatnym organizacje pozarządowe (NGOs)
126 190
nepotyzm i faworyzowanie 211 organizacje wszechobejmujące 163
Network Rail 113
niedemokratyczne obywatelstwo państwa dobrobytu 31, 32, 38, 39,
172, 178 40, 43, 49, 117, 150
Niemcy państwa-miasta 189
Bürgerinitiativen (inicjatywy państwo
obywatelskie) 190 artykulacja wartości 184, 185,
ekonomiczny liberalizm 29–30, 186, 187, 193, 197
204 centralne versus lokalne 49–50,
ład korporacyjny 139 96, 109
model wzrostu 149 państwa-miasta 189
Nowe Centrum 201 powrót 208–212
ordoliberalizm 33, 42, 85, 101, reguły transparentności 211
204 niezaangażowanie 129
relacje przemysłowe 43 ucieleśnienie przestrzeni
służba publiczna 47 publicznej 186
socjaldemokraci 34–35, 56 państwo i rynek (zob. również
nierówności w bogactwie i władzy udziałowcy)
36, 59, 72, 97, 105, 146, 153, konfrontacja 28, 33, 44, 50–77,
201, 208 83, 181, 182, 202
niestabilność makroekonomiczna 37 państwo jako niańka 86
nisze rynkowe 119, 161, 188 państwo narodowe (zob. również
niszczenie infrastruktury 206 państwo) 162, 164, 166, 167,
noblesse oblige 187 172
Nowe Zarządzanie Publiczne moralna jakość 184
(NPM) 43, 48 zanikająca autonomia 145
nowo uprzemysłowione kraje 147 państwo socjalistyczne 210
partie polityczne

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Indeks ◆ 233

korporacyjne fundusze 203 prawa pracownicze 45, 213


negatywne spojrzenie na 49, prawa własności intelektualnej 71
97, 203 prawo antytrustowe 33, 43, 82–87,
sztuczne połączenie ze sferą 91, 94, 100–101, 159, 215
publiczną 203 teza chicagowska 84, 85, 87, 91,
w społeczeństwie obywatelskim 92–94, 100–101, 102, 128
191, 217 prawo autorskie 71
partnerstwo publiczno-prywatne prawo handlowe 76
(PPP) 43, 48, 119 prawo konkurencji zob. prawo
patenty 71, 75 antytrustowe
Pinochet Augusto 42, 43 prawo własności 32, 36, 76, 94, 219
pluralizm polityczny 83–84, 98, problem niepewności 131
159, 165, 191, 199 problem zleceniodawcy
podatki 105, 107 i wykonawcy 138
prawo 32, 43 program New Models 118
progresywne opodatkowanie/ proletariat 145
/progresywność 107, 110, 161 Prywatna Inicjatywa Finansowa
zwolnienia od podatku (PFI) 120
pieniędzy przekazywanych jako idealne zasady 121–122
darowizny charytatywne 207 korupcja 122
podział ryzyka 134, 136, 142 model formalnych kontraktów
polis 189 121, 122
polityka antyinflacyjna 149 preferowani kontrahenci 122
ponadnarodowe korporacje (TNC) reakcja na użytkowników 120
145, 160, 213 relacja zleceniodawca–
aktywność regulacyjna 161–162 –wykonawca 120, 121, 122
działalność lobbingowa 165, trwanie kontraktu 121
166–167 ukryte warunki kontraktów 122
działalność polityczna 163, 165 usługi wsparcia
inwestowanie w krajach bardzo administracyjnego 121
biednych 167 zdobywanie kontraktów 115,
ochrona praw pracownika 213 121
postnarodowe społeczeństwo zmiany dostosowujące warunki
obywatelskie 216 kontraktu do okoliczności 122
reżim biznesowy 160 prywatyzacja 43, 103, 104, 210
Posner Richard 42, 43 i centralizacja 106
powojenna ekonomia polityczna 145 i dobrobyt konsumenta 114
Północnoamerykański Układ i urynkowienie, różnica 110
Wolnego Handlu (NAFTA) 162 neoliberalna obrona 47, 48–49
praca dzieci 53, 54, 139, 168, 174

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
234 ◆ Indeks

prywatyzacja monopoli 46, 113– w społeczeństwie obywatelskim


–114, 120, 191 190, 193
służby publicznej 108, 109, wrażliwość na interesy
110, 113, 117, 122 ekonomiczne 183
zarządzania popytem 137, rewolucja francuska 186, 197
138–139, 150, 205 rewolucja rosyjska 35
przechwycenie regulacji 105 rezygnacja z pełnego zatrudnienia
przemysł biotechniczny 164 41
przemysł kolejowy 44, 113, 123 reżim biznesowy 160
przemysł technologii rozdział państwa od gospodarki 30,
informacyjnych 164 77, 166
przemysłowa klasa robotnicza 145, rozwój zaufania konsumentów 176
146 ruchy ksenofobiczne 213
zanik 153 Ruggie John 172– 173
przemysłowe relacje rynek/rynki
neokorporacyjne 39–40 amoralność 54, 140, 185, 186,
przewaga pierwszego ruchu 69–71 191, 197
przyjmowanie celów 124 autokorekta 135, 156
czysty 35, 58, 60, 63, 69, 88, 96,
Reagan Ronald 43, 84, 94 101, 143
regulacja „państwo i rynek”, konfrontacja
negatywna krytyka 104 28, 33, 44, 50, 77, 83, 181, 182,
powrót do 153 202
regulacyjna rola wielkich firm zbiorowość 185
rozluźnienie 153, 155 zniekształcenia efektywności 57
samoregulacja 154 równowaga 44, 59, 61
wynegocjowana 155 siła 134
Reich Robert 97 szoki 73, 135
Reid John 126 rynek derywatów 148, 154, 157
religie rynek kasowy 175–176
kolektywizm i indywidualizm rynki papierów wartościowych
174, 182, 183 i innowacje 136
komponent wartości 186, 190, zniekształcenie rynków
193, 195 wtórnych 151–152
poleganie na władzy rynki pracy
państwowej 186 prawa pracowników 45, 213
poszukiwanie renty 163 umowy o pracę 81
sektor charytatywny 194, 195, rynki przyszłości 136
106 rynki wtórne 75, 144, 151

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Indeks ◆ 235

etyczne zachowania centralizacja 108, 114


przedsiębiorstw 175 charakter monopolu 109
kryzys finansowy 131, 154 cięcia 27, 152
pakiety aktywów 151,152, 130, egoistyczna autokreacja
140 producentów 93, 109, 211
ponowne ustanowienie 154 etyka służby publicznej 117, 125
szybkość transakcji 133, 151 etyka zawodowa 116, 117, 125
załamanie 151, 152 finansowanie 104
rynki wewnętrzne 110, 112, 118 klasyczna tradycja 124
ryzyko mnogość celów 205
agencje ratingowe 134 motyw zysku 116
kalkulacja 131 nadpodaż usług 106, 108, 109,
krótkoterminowa kalkulacja 110–111
132, 134 nieadekwatność
kupno i sprzedaż 131 i nieefektywność 60, 61, 64,
optymizm inwestycyjny 135 107, 122
rynki wtórne 132, 133–136, pierwsza linia pracowników 88
138, 140, 141, 142, 150, 152, preferencja dla bogatych 107
155 preferencje producentów 106,
wrażliwość na 89 107
ryzyko korupcji prywatyzacja 48, 103, 104, 110,
relacje rząd–korporacje 120
transnarodowe 160 ryzyko korupcji 122, 123
służba publiczna 104, 106 umowy 120
wymaganie powszechności
Sarbanes-Oxley Act 154 usług 107, 119
schematy świadczeń 142 służba zdrowia 98, 104, 107, 115,
aktywność inwestycyjna 142 118, 193
schemat zdefiniowanych socjaldemokracja 34–40, 56, 108, 153
świadczeń 142 cele i strategie 40, 41
schemat zdefiniowanych główne założenia 40
składek 143 kompromisy społeczne 36
Schmalensee Richard 100 niepowodzenie
sektor prywatny socjaldemokratycznego
konsultanci 125, 126 eksperymentu 41
zróżnicowanie 53 partie polityczne i postawy 35
sieciowe efekty zewnętrzne 64, 71, socjaldemokraci „trzeciej
72, 86, 100, 124 drogi” 56
Singapur, ustrój neoliberalny 48 umiarkowana polityka
służba publiczna centrolewicowa 35

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
236 ◆ Indeks

Sony 70 monitoring 177


społeczeństwo obywatelskie (zob. publiczna przestrzeń dla
również grupy interesu, kontestowania wartości 188
partie polityczne, zawodowi relacja z ustrojem biznesu
etycy, religie, wolontariat społecznie odpowiedzialnego
i charytatywny sektor) 189– 167
–199, 214–217 reputacja (jedynie), dbanie o 177
aktorzy 184–186 rozwój zaufania konsumentów
cele działań rządowych198 176
działalność krytyczna rynek wtórny w etycznym
i monitorująca 198 postępowaniu korporacji 175
historyczne znaczenie 191 ryzyko nieskuteczności 176
krytyka zorientowana na ustanawianie agendy moralnej
wartości 191, 192, 206 173, 184–185
państwo jako strażnik 216 wrażliwość na naciski rynku
podtrzymywanie celów 169, 175, 178, 203
moralnych 199 związek z potencjalnymi
postnarodowe społeczeństwo konsumentami 175
obywatelskie 216 Sprawiedliwy Handel 174, 177
przestrzeń anarchii 198 sprywatyzowany keynesizm 131,
„siła bezsilnych” 190, 216 150, 151, 160
transnarodowe 213 standardy dla produktów 70–71
zakres 190 Stany Zjednoczone
„społeczna gospodarka rynkowa” administracja lokalna 49
33, 34, 35 działalność lobbingowa 96–
społeczna odpowiedzialność –100, 154
biznesu 28, 139, 152–165, 168, kampanie wyborcze 97, 166
208 kredyty hipoteczne 143, 150
dwuznaczna relacja liberalizm 29, 31
z wartościami 184–185 mit założycielski 76–77
i działalność charytatywna, model maksymalizacji zysku
różnica 169 udziałowców 140
jako zewnętrzna model wzrostu gospodarczego
odpowiedzialność korporacji 149
169 neoliberalizm 34, 86, 132
konsumencka preferencja dla Nowi Demokraci 201
produktów firm realizujących pluralizm polityczny 83, 98
politykę społecznej prawo antytrustowe 33, 82–
odpowiedzialności biznesu 161 –85, 100–101, 159
manifestacja siły korporacji 168 prawo bankowe 83

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Indeks ◆ 237

prawo handlowe 76 zdolność do bycia podmiotem


reformy służby zdrowia 98, 129 moralnym 139–140
sekularyzm 187 zmiana roli udziałowców 141
skandale ekonomiczne 97–98 zyski 150
stosunek do ryzyka 89 układy zbiorowe 41
urynkowienie polityki ułomności rynku 57, 59, 63, 78,
publicznej 125 105, 106, 107, 108
usługi publiczne 47 błędy rządu 114
wrogość wobec interwencji i kryzys finansowy 151, 158
rządowych 91–92 nierówności wynikowe 107
zarządzanie przedsiębiorstwem Unia Europejska, 45, 50, 119, 162,
138 164
Stowarzyszenie Narodów Azji umowy o pracę 80–81
Południowo-Wschodniej umowy publiczne (zob. również
(ASEAN) 162 Prywatna Inicjatywa
subsydia, neoliberalna opozycja 47, Finansowa, PFI) 120
105 uniwersalizm 196
sygnały cenowe 61, 86, 176 upadek zaufania 72–73
symetria między nabywcą urynkowienie i prywatyzacja –
a sprzedawcą 82 wyszczególnienie 110
szok ekonomiczny 73 urynkowienie w sferze publicznej
47–48, 103, 109, 110, 112, 113,
Światowa Organizacja Handlu 116, 119, 125
(WTO) 47, 162 bariery wejścia 127
światowe firmy zob. korporacje efektywność sektora
transnarodowe prywatnego 103, 112, 117, 125,
207
tajemnica handlowa 211 etyczne wybory 125
telekomunikacja 46 konkurencja między
teoria rozszerzania się dobrobytu 92 jednostkami 125
teoria wyboru publicznego 93 konkurencja między
Thatcher Margaret 43 prywatnymi dostawcami 114,
Tomasz z Akwinu, św. 194 116, 119, 123
Trzecia Droga 56, 201 model zleceniodawcy
i wykonawcy 125, 162
ubezpieczenia społeczne 37, 45 przyjęcie celów 125
udziałowcy rola rządu jako konsumenta 114
konflikt interesów 142 rynki wewnętrzne 110, 112,
odszkodowania za straty 141 118, 125
transfer ryzyka od 142

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
238 ◆ Indeks

służba publiczna – prywatny keynesizm, odrzucenie 43


personel – interakcje 106, 121– kredyty hipoteczne 143–144,
–122, 163 150, 207
zasady postępowania 106 model maksymalizacji zysku
Urząd Regulacji Kolei (ORR) 113 udziałowców 137–139, 143
ustawa Glass-Steagal z 1933 roku model wzrostu
132, 150 (gospodarczego) 149–150
ustawa Gramm-Leach- neoliberalizm 49–50, 132
-Bliley Financial Services Organizacja Narodów
Modernization z 1999 roku 132 Zjednoczonych 162
ustawodawstwo antymonopolowe Partia Konserwatywna 43, 212
zob. prawo antytrustowe Partia Pracy 35, 43, 116
Program Global Compact 172
wartości Program Wielkie
agenda moralna 187 Społeczeństwo 207
instytucjonalizacja 182–183, 213 prywatyzacja monopoli 113–
państwowa artykulacja 188, 192 –114
realizacja 214, 218 Rządowa Koalicja
relacja biznesu z wartościami Konserwatystów i Liberalnych
185 Demokratów 116
religia i 185, 189, 193, 197, scentralizowana służba
213–214 publiczna 109
rola wartości 196 służba zdrowia 115–116
rynek „wartości” 188 socjaldemokracja 34–36
rządowa kooptacja 198 wielkie korporacje (zob. również
społeczeństwo obywatelskie korporacje transnarodowe)
i 181, 182 kryteria definicyjne 79
szkoła wyboru publicznego polityczni i społeczni aktorzy
z Uniwersytetu w Virginii 93, 102, 158, 159, 160, 172, 177,
109 184, 209
uzasadnienie 196 rola regulacyjna 153–154
wolontariat i sektor strategia pozwalająca na
charytatywny 194–197, 206 osiągnięcie pozycji dominującej
wartość nieruchomości, wzrost 144, na rynku 79, 158
145, 148 wyłonienie się 86, 103
wartość udziałów 151 zagrożenie dla
zniekształcenie wartości demokratycznego pluralizmu
udziałów 116, 117 159, 165
Wielka Brytania zalety skuteczności 82, 84
administracja lokalna 49

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Indeks ◆ 239

własność nieruchomości a rynki prywatyzacja 148–150, 151, 160


wtórne 143 zaufanie konsumentów 155
wojowniczość pracowników sektora zdrowie publiczne zob. usługi
przemysłowego 146 zdrowotne
wolne rynki 28, 29, 33, 34, 36, 41, zlecanie usług publicznych zob.
43, 44, 46, 48, 53, 54, 55, 56, urynkowienie w służbie
58, 60, 63, 68, 69, 93, 94, 98, publicznej; partnerstwo
103, 119, 120, 124, 125, 154 publiczno-prywatne (PPP)
WorldCom 92, 98, 154 zniekształcenie cen 63, 158
wrogie przejęcia 141 zniszczenie środowiska, 65, 89, 93,
wstrząsy egzogeniczne 59, 73, 148 177, 196, 210
wzrost cen ropy 41 związki zawodowe 49, 163, 164
wzrost cen towarów 41 neokorporacjonistyczne
(stosunki pracy) 39, 40
„zachęty” pojęcie 211 neoliberalna wrogość wobec 45
zarządzanie popytem 31
keynesowskie 27, 28, 38, 39, 40, źródła kreacji bogactwa 202
41, 43
powojenne 33, 39

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
POLITYKA W KULTURZE

Zamiarem serii „Polityka w kulturze” jest prezentowanie przekładów waż-


nych książek z dwóch tradycyjnych dziedzin filozofii: filozofii kultury i filo-
zofii polityki. Podział na nie, choć powszechnie uznawany, jest jednak nieco
mylący. Polityka jest wszak formą kultury, a  nie czymś od kultury innym.
Stąd też wziął się tytuł serii: „Polityka w kulturze”, a nie np. „Polityka i kul-
tura”. Polityka w kulturze, a zatem polityka jako forma kultury na tle jej in-
nych form, ale także inne formy kultury (język, światopogląd, sztuka, nauka,
obyczaj, zasady gospodarowania) na tle polityki. Bo choć (na szczęście!) nie
wszystko jest polityką, to we wszystkim jest trochę polityki, pojmowanej
zresztą bardzo szeroko – jako zakładany wzór dobrego życia we wspólnocie
ludzi, w której musi istnieć jakaś forma władzy. Ponieważ zaś wzór ten wyni-
ka z jakichś przekonań aksjologicznych (światopoglądowych i moralnych),
wszystkie spory polityczne są w „ostatniej instancji” sporami moralnymi. Jak
zatem nie ma ucieczki od polityki, tak nie ma ucieczki od moralności. A tam,
gdzie w grę wchodzi moralność, z reguły chodzi także o spór. Książki pre-
zentowane w tej serii mają być tymi, które w tym sporze zajmują wyraźne sta-
nowisko. Czynią to jednak w sposób spełniający standardy pracy naukowej.
Nieprawdą jest bowiem, że tam, gdzie mamy do czynienia z wartościami, tam
kończy się nauka. Nie oznacza to jednak, aby nauka miała w jakikolwiek spo-
sób zostać podporządkowana polityce, oznacza jedynie, że winna ona być,
jak zawsze, areną twórczego sporu o nasze jednostkowe i wspólnotowe życie.
Prezentowane książki okazały się w tym sporze ważnym głosem. Jestem pe-
wien, że również polski Czytelnik doceni ich znaczenie.

Redaktor serii Andrzej Szahaj

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363
##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Dotychczas w serii
POLITYKA W KULTURZE
Wydawnictwa Naukowego UMK

ukazały się:

Richard Rorty, Spełnianie obietnicy naszego kraju.


Myśl lewicowa w dwudziestowiecznej Ameryce, Toruń 2010

Spór o liberalizm, pod red. Michała Wróblewskiego, Toruń 2011

Henry Tam, Komunitaryzm. Nowy program polityczny


i obywatelski, Toruń 2011

Steven Lukes, Liberałowie i kanibale.


O konsekwencjach różnorodności, Toruń 2012

Kultura i hegemonia. Antologia tekstów Szkoły z Birmingham,


pod red. Michała Wróblewskiego, Toruń 2012

Ágnes Heller, Eseje o nowoczesności, Toruń 2012

Ewa Bińczyk, Technonauka w społeczeństwie ryzyka.


Filozofia wobec niepożądanych następstw
praktycznego sukcesu nauki, Toruń 2012

Andrzej Szahaj, Liberalizm, wspólnotowość, równość.


Eseje z filozofii polityki, Toruń 2012

Quentin Skinner, Wolność przed liberalizmem, Toruń 2013

Richard Rorty, Filozofia a nadzieja na lepsze społeczeństwo, Toruń 2013

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==
Bruno Latour, Nadzieja Pandory. Eseje o rzeczywistości
w studiach nad nauką, red. Krzysztof Abriszewski, Toruń 2013

Studia nad nauką i technologią. Wybór tekstów,


red. Ewa Bińczyk i Aleksandra Derra, Toruń 2014

w przygotowaniu:

Tim Jackson, Dobrobyt bez wzrostu.


Ekonomia dla planety o ograniczonych możliwościach

Michał Wróblewski, Filozofia polityczna Antonia Gramsciego


i jej współczesne kontynuacje

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 13861153A6232363


##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

##7#52#aMTM4NjExNTNBNjIzMjM2Mw==

You might also like