You are on page 1of 7

T. Postać Tomasz Judyma z powieści Stefana Żeromskiego pt.

„Ludzie
bezdomni”
Dzieciństwo Tomasza Judyma
Tomasz Judym urodził się w bardzo ubogiej rodzinie szewca z ulicy Ciepłej (okolice dzielnicy
żydowskiej będącej wówczas warszawską dzielnicą nędzy). Jego ojciec był alkoholikiem
– pił i znęcał się nad rodziną (nad swoją żoną oraz synami: Tomaszem i Wiktorem). Z
koszmaru tego wyrwała Tomasza ciotka, która zabrała go do siebie na wychowanie.

Dorastanie u ciotki
Ciotka dała Judymowi szansę na nieco większy dostatek oraz na ukończenie dobrej szkoły, co
później umożliwi mu awans społeczny.
Co prawda wynajęła studenta, który udzielał Judymowi korepetycji, ale lekcje odrabiał „na stole
kuchennym między rondlami”. Płaciła też za szkołę, ale na przykład nie miał już butów,
gdyż ciocia okazała się nieprawdopodobnie skąpa.
Jednocześnie kobieta ta na każdym kroku wypominała mu okazane wsparcie. Biła i szturchała
go z byle powodu, a że z natury była nerwowa i porywcza, zdarzało się to bardzo często.
Ciągle musiał ją za coś przepraszać i błagać o wybaczenie na kolanach.
Dorastanie u boku ciotki nie było więc sielanką. Kobieta ta prowadziła „dom otwarty”, bardzo
często przyjmowała gości, którzy pili alkohol do późnych godzin nocnych. Tomasz był dla
niej kimś w rodzaju służącego. Miał mnóstwo obowiązków domowych – sprzątał,
froterował, czyścił rondle i robił zakupy oraz obsługiwał biesiadujących gości ciotki.
Zdarzało się, że również goście wyżywali się na nim fizycznie, bijąc go bez powodu.
Ponieważ spał na sienniku w przedpokoju, nie mógł się położyć, dopóki ostatni gość nie opuścił
mieszkania. Był permanentnie niewyspany, tym bardziej że rano musiał wstawać skoro
świt.
Gdy miał ok. 17 lat, pewnego dnia uciekł od ciotki. Jego dzieciństwo było zatem koszmarem.

Kompleks pochodzenia
Tomasz Judym przez całe życie ma kompleksy związane ze swoim pochodzeniem. Mimo
że osiągnął wielki sukces życiowy, jakim było ukończenie medycyny przez kogoś
wywodzącego się z ubogiej rodziny i tym samym z nizin społecznych, bohater wstydzi
się swej rodziny oraz trudnego dzieciństwa, tym bardziej że w środowisku lekarskim
zdecydowanie dominowały wtedy osoby z wyższych sfer i tzw. „dobrych domów”.
Temat pochodzenia i domu rodzinnego jest dla niego tematem trudnym, którego unika. Gdy
babcia Niewadzka nieopatrznie dopytuje go, czy „jest z TYCH (słynnych i bogatych)
Judymów”, Tomasz peszy się i irytuje, ale mówi prawdę, że jest TYLKO „synem szewca
z ulicy Ciepłej”. Jest przekonany, że po tym wyznaniu poznane w Paryżu panienki nie
będą chciały mieć z nim nic wspólnego i że wiele stracił w ich oczach.

Ślady w psychice po trudnym dzieciństwie


Tomasz Judym całe życie pamięta też o cierpieniach i upokorzeniach zadanych mu przez
ciotkę. Nigdy z nikim nie podzielił się tymi wspomnieniami (nie zwierzył się nawet
własnemu bratu), ale przypominam sobie o tym, że był niechciany i nieakceptowany
zawsze, gdy w jego życiu są sytuacje trudne i konfliktowe. Te wspomnienia
powodują, że Tomasz po prostu ucieka, tak jak uciekł przed bijącą go ciotką, zamiast
skonfrontować się z sytuacją i rozwiązać problem.

„Dług społeczny” do spłacenia


Pochodzenie z ubogiej i trudnej rodziny powoduje, że Judym czuje, iż może nie do końca
zasłużył na awans społeczny, którego doświadczył dzięki wparciu swojej krewnej. Ma też
wyrzuty sumienia wobec brata Wiktora, którego ciotka „nie wybrała” i który skończył jako
zwykły robotnik, mimo że być może miał taki sam potencjał jak Tomasz i przy większym
szczęściu mógłby skończyć te same studia.
Bohater całe życie zadaje sobie pytanie: „dlaczego właśnie ON otrzymał tę szansę?”.
Ponadto w związku ze swoim awansem społecznym czuje, że ma do spłacenia dług wobec
tej części społeczeństwa, której się „nie udało”. Nie tylko wspiera finansowo brata i jego
rodzinę, co uważa za swój moralny obowiązek. Staje się też społecznikiem
realizującym misję pomocy ubogim i słabszym, jakim byłby on sam, gdyby nie zbieg
okoliczności i łut szczęścia.

Pobyt w Paryżu
Akcja powieści rozpoczyna się w Paryżu, gdzie Tomasz Judym przebywa na praktykach
lekarskich. Podczas zwiedzania Luwru bohater poznaje będące w podróży Polki - siostry
Orszeńskie (Wandę i Natalię), które są sierotami i podróżują w towarzystwie swojej
babci, pani Niewadzkiej, oraz guwernantki dziewcząt - Joasi Podporskiej. Oferuje im
swoje towarzystwo i rolę paryskiego przewodnika.
Bohaterowie ci ponownie spotykają się potem w komplecie w Cisach.
Poza poznaniem tych kobiet, Judym zapoznaje się w Paryżu z osiągnięciami francuskiej
medycyny i higieny, toteż planuje zaszczepienie swoich przemyśleń i spostrzeżeń na
grunt polski.

Wystąpienie Judyma na zebraniu u doktora Czernisza


Po powrocie do Warszawy Judym cieszy się sławą osoby „z doświadczeniem paryskim”.
Koledzy po fachu zachęcają go do podzielenia się z nimi swoją wiedzą.
Wygłaszając swój referat przed lekarzami zgromadzonymi, w salonie warszawskimi u doktora
Czernisza, Judym rozpoczyna od nakreślenia obrazu paryskiej nędzy. Stwierdza, że nie
brakuje tu bezdomnych i żebraków, a nędzarze żyjący na ulicy zbierają z niej niedopałki
i handlują resztkami tytoniu.
„Nie myślcie, że u nas jest inaczej – my mamy swój Paryż” – stwierdza w pewnym
momencie bohater, płynnie przechodząc do sytuacji w Polsce.
Aby uzmysłowić polskim lekarzom podobieństwo sytuacji i problemów, Judym opisuje im
realia życia w tzw. „dzielnicy żydowskiej”.

Opis dzielnicy żydowskiej za Żelazną Bramą


Judym jest częstym gościem w tej dzielnicy. Przechadza się tam, zastanawiając się, jak w
ramach spłacenia własnego „długu społecznego” mógłby pomóc tutejszej biedocie.
Podczas tych spacerów zauważa że:
• Towar oferowany do sprzedaży leży wprost na chodniku
• Woda sodowa sprzedawana jest w brudnych szklankach z zeschłym syropem
trzymanych w brudnych rękach
• Po błocie biegają brudne dzieci w łachmanach
• Z okien pozbawionych szyb wyglądają starzy, chorzy i brudni ludzie
• Czuć fetor „jak na cmentarzu”
Uważa, że rzeczą niezbędną jest szerzenie świadomości dotyczącej elementarnych zasad
higieny wśród mieszkańców. Próbuje tym tematem zainteresować warszawskich lekarzy.

Opis życia wiejskich biedaków


Podczas odczytu Judym podejmuje też temat dotyczący warunków życia wiejskich biedaków.
Stwierdza że:
• Na wsi panuje przeludnienie – po kilka-kilkanaście osób w jednej izbie
• Ludzie przebywają w jednym pomieszczeniu ze zwierzętami gospodarskimi
oraz gnijącymi ziemniakami
• Wszyscy śpią w jednym barłogu, dzieci z prosiętami lub w błocie
• Są niedożywieni, jedzą głównie ziemniaki okraszone słoniną, mięso jest
rarytasem – często tylko 2 razy w roku z okazji świąt
Wszystko to wywołuje choroby i wysoką śmiertelność.

Lekarz to nie zawód lecz misja


Po przedstawieniu stanu faktycznego w dzielnicy żydowskiej oraz na polskich wsiach Judym
oskarża warszawskich lekarzy o obojętność wobec tej sytuacji. Tymczasem jego
zdaniem zadaniem lekarzy jako ludzi wykształconych, świadomych i powołanych do
przedłużania i ratowania życia jest również edukowanie potrzebujących oraz
szerzenie higieny (praca u podstaw).
Bohater uważa, że życie zawodowe lekarzy powinno wiązać się z poświęceniem, aktywnym
poszukiwaniem możliwości udzielania pomocy medycznej ludziom oraz z protestem
przeciwko sytuacjom, które odbierają zdrowie i skracają życie.
Lekarze powinni nie tylko praktykować za pieniądze, udzielając porad medycznych ludziom
bogatym, by w ten sposób jedynie zwiększać komfort ich i tak dobrego, dostatniego
życia. Powinni również prowadzić akcje profilaktyczne i godzić się z tym, że za nie nikt
im należycie nie zapłaci, bo ci, do których winny one być adresowane, na ogół nie mają
pieniędzy.
Ponadto lekarze powinni udzielać się społecznie, by zmieniać sytuacje wywołujące choroby
lub uniemożliwiające wyzdrowienie – np. gdy chorzy na choroby zawodowe wracają w to
samo szkodliwe dla nich miejsce pracy.

Krytyka pomysłów Judyma przez warszawskich lekarzy


Jego odczyt budzi oburzenie wśród zgromadzonych lekarzy. Medycy czują się urażeni jego
propozycją. Traktują Judyma jak nieszkodliwego wariata i idealistę. Na swoje
usprawiedliwienie podają następujące argumenty:
• Co dzieje się z ludźmi po ich wyleczeniu to nie jest już sprawa lekarza
• Paryż ma większe środki i możliwości, a i tak nie uporał się z biedą i brudem
• Żebractwo to dla niektórych zawód – wybrali taki tryb życia i nie da się im pomóc
• Lekarz już dużo robią w tej sprawie: przy okazji „oświecają motłoch” i udzielają już
wsparcia w postaci jałmużny
• Lekarz nie ma władzy, by zmieniać czyjeś nawyki higieniczne czy zmuszać
pracodawców do zmiany warunków pracy robotników.

Przede wszystkim zaś zgromadzeni medycy uważają, że lekarz to zwyczajny zawód jak
każdy inny, a nie misja, zaś za każdą pracę należy się wynagrodzenie. Nie można zatem
medycyny wiązać z filantropią. Doktor Płowicz zauważa, że gdyby Judym miał żonę i dzieci,
to też myślałby o zarobkowaniu, by utrzymać rodzinę, a nie o darmowej pracy społecznej.
Natomiast zdaniem Judyma bycie lekarzem to coś więcej niż wykonywanie zawodu – to przede
wszystkim powołanie, misja i poświęcenie.
Ostracyzm środowiska lekarskiego
Po odczycie w salonie doktora Czernisza Judym spotyka się z ostracyzmem środowiska
warszawskich lekarzy, tzn. zostaje przez nich osądzony i wykluczony z grupy. Stało się
tak m.in. dlatego, że Judym głosząc swe poglądy, uderzył w interes lekarzy. Gdyby
przyjęli jego program, ich dochody prawdopodobnie znacznie by się zmniejszyły.
Nawet jeśli pojedynczy lekarze w duchu przyznają mu rację i chcieliby w jakimś stopniu
wesprzeć go w działaniach społecznikowskich, oni też spotkaliby się z niechęcią
pozostałych, dlatego nikt głośno i oficjalnie nie wspiera Judyma. Koledzy po fachu niby
z nim rozmawiają, kłaniają mu się, ale zniechęcają do niego potencjalnych pacjentów.
Bohater zostaje sam. Zakłada prywatną praktykę lekarską i codziennie przez kilka miesięcy
od 17 do 19 czeka na pacjentów, ale z powodu nagonki innych lekarzy nigdy nikt do
niego nie przyszedł. Jedyna kobieta, która zjawiła się w gabinecie, przyszła z prośbą o
datek jej stowarzyszenia.

Wyjazd do Cisów
Judym w tym czasie leczy za darmo wyzwany przez sąsiadów w błahych sprawach („bo brać
od nich pieniędzy nie wypada”). Gdy chce zwolnić gosposię z powodu braku dochodów,
ta wpada w histerię, że „nie ma z czego żyć” – Judym więc dokłada do interesu.
Z powodu beznadziejnej sytuacji zawodowej w Warszawie Tomasz Judym przyjmuję ofertę
pracy w charakterze lekarza w sanatorium w Cisach. Jest to miejscowość uzdrowiskowa,
słynąca z dobrego wpływu m.in. na drogi oddechowe, gdzie kurują się głównie ludzie
bogaci.

Życie towarzyskie i miłosne w Cisach


Początkowo Judym oddaje się przede wszystkim życiu towarzyskiemu. Spotyka tu poznane
w Paryżu siostry Orszeńskie wraz z babcią i Joanną Podborską. Najpierw flirtuje z
Natalią, która stara zdobyć się jego względy, choć kocha się też w Karbowskim.
Jednocześnie Tomaszowi coraz bardziej podoba się Joasia. Wyczuwa z nią duchowe
pokrewieństwo. W końcu między tym dwojga rodzi się uczucie.

Szpitalik dla ubogich


Po jakimś czasie Judymowi nie wystarcza bycie lekarzem bogatych kuracjuszy, gdyż ponownie
odzywa się w nim pasja społecznika oraz poczucie „długu społecznego” do spłacenia. Z
radością przyjmuje więc propozycję odbudowy szpitalika dla ubogich mieszkańców
Cisów. Bardzo mocno angażuje się w ten projekt – zdobywa potrzebne sprzęty i
wyposażenie własnym wysiłkiem, np. organizując występ teatru amatorskiego na rzecz
szpitala. Jest zdeterminowany, nie unika nawet pochlebstw kierowanych bogatych
kuracjuszy, by tylko wywalczyć korzyści dla budowanego przez siebie miejsca. W
działaniach tych dzielnie pomaga mu Joasia Podborska, która jednocześnie uczy pisać i
czytać miejscowe dzieci chłopskie.

Atrakcje sanatoryjne a stan zdrowia mieszkańców


Judym regularnie odwiedza też swoich ubogich pacjentów mieszkających w czworakach,
którzy stają się potem pacjentami szpitalika. Ze zdumieniem odkrywa tam wiele
przypadków febry, malarii, a potem duru brzusznego. Postanawia zbadać przyczyny tego
stanu rzeczy.
Okazuje się, że na terenie sanatorium znajdują się sadzawki będące z założenia atrakcją dla
gości, lecz tak naprawdę stojąca w nich woda i gnijące liście oraz panująca tam wilgoć
stwarzają idealne warunki do rozwoju chorób zakaźnych.

Walka o likwidację sadzawek


Judym próbuje zainteresować problemem plenipotenta Cisów oraz drugiego sanatoryjnego
lekarza. Stwierdza, że sadzawki muszą być natychmiast zasypane, gdyż nie tylko
zagrażają stałym mieszkańcom Cisów, ale i kuracjuszom. W tej sytuacji nieprawdą
jest, że w miejscu tym panują doskonałe warunki do podreperowania zdrowia –
przeciwnie, pobyt tu jest szkodliwy. Oboje panowie nie są jednak zainteresowani
odkryciami Judyma, nakazują mu zachowanie tajemnicy i kategorycznie odmawiają
likwidacji zbiorników wodnych, planując nawet ich zarybienie („nie trzeba o tym mówić”
– sugerują mu).
Judym opracowuje więc plan obniżenia wilgotności poprzez niezaleganie liści i wody w
sadzawkach – bez jego realizacji leczenie ludzi w Cisach będzie „syzyfową pracą”. Gdy
próbuje ogłosić swoje propozycje na zebraniu komisji rewizyjnej, zgromadzeni powołując
się na jakiś zapis, wypraszają go z sali.
W końcu zarządcy stwierdzają, że nie wykonają projektu Judyma, gdyż „nie ma on większego
sensu”, a w dodatku wówczas woda zaleje park, gdzie „posadzono drogie krzewy”.

Szewska pasja
Judym zrozumiał, że jego praca w tym miejscu jest bezsensowna, gdyż nawet jeśli podleczy
mieszkanców Cisów w szpitaliku, to i tak wracają oni do tych samych chorobotwórczych
warunków.
Zarządcy sanatorium również nie są zadowoleni z odkryć Judyma. Obawiają się, że wyjdą one
na jaw i wówczas stracą kuracjuszy. Dlatego są dla niego bardzo grzeczni, lecz pod tym
kryje się nienawiść i pragnienie pozbycia się niewygodnego lekarza.
Pewnego dnia Judym ze zgrozą odkrywa przyczyny zachorowań na dur brzuszny. Szlam z
sadzawek jest wywożony taczkami do rzeki, z której wodę czerpią mieszkańcy
czworaków oraz ich bydło. Bohater przyłapuje na gorącym uczynku robotników
zatrudnionych do tego celu przez zarządcę Krzywosąda. Krzywosąd pyta ironicznie
Judyma: „I co pan na to, panie reformatorze?”. „A nic, ty stary ośle” – odpowiada
Tomasz i wpycha Krzywosąda do sadzawki.
Po tym wydarzeniu staje się jasne, że Judym musi odejść z Cisów.

Przed wyjazdem z Cisów


Po awanturze z Krzywosądem Judym przez chwilę żałuje, że nad sobą nie zapanował, gdyż
bardzo lubił tę pracę. Wyrzuca sobie: „Gdybym był człowiekiem spokojnym, godził się na
wszystko ...”, lecz po chwili uświadamia sobie, że „kto zmaga się ze światem, zginąć
musi w czasie, by żyć w wieczności”. Czuje wówczas dumę, że zareagował zgodnie
ze swoimi przekonaniami i systemem wartości, że nie okazał się konformistą udającym,
że nie widzi problemu, by zyskać spokój i nie musieć reagować na zło.
Następnie przez moment wyobraża sobie, jakby wyglądało jego życie, gdyby jednak
postanowił zrezygnować ze swoich ideałów i żeniąc się z Joanną, założył własną
rodzinę. Oczyma wyobraźni widzi siebie spacerującego z Joanną po alejkach w parku w
Cisach już po ich ślubie. Rozważa więc możliwość skupienia się przede wszystkim
na życiu osobistym i budowania własnego szczęścia. Szybko jednak odrzuca ten
wariant i odjeżdża bez pożegnania z Joanną.

Uciekając z Cisów przypomina sobie ucieczkę z domu ciotki i pośpiech, z jakim się wtedy
oddalał, gdyż „ciotka będzie zła i go uderzy”. „Co prędzej, ty psie nikczemny!” – mówi sam
do siebie, a wspomnienia z traumatycznego dzieciństwa znów powracają
Spotkanie z Korzeckim. Wyjazd do Sosnowca
Uciekając z Cisów, na dworcu spotyka swojego znajomego, Korzeckiego, który proponuje mu
wyjazd do Zagłębia i pracę lekarza na kopalni „Sykstus” w Sosnowcu.
Judym jest mu także potrzebny z powodów osobistych – Korzecki cierpi na poważną depresję
i potrzebuje pomocy zaufanego lekarza.

Realia życia i pracy w zagłębiowskich kopalniach


Górnicy mieszkają w familokach. Warunki mieszkaniowe niewiele różnią się od tych znanych
Judymowi z dzielnicy żydowskiej w Warszawie. Dominuje nędza, brud,
nieprzestrzeganie higieny i poczucie beznadziei.
Górnicy pracują po 12 godzin na dobę. Na kopalni zatrudniani są zarówno mężczyźni, jak i
kobiety. Wypadkowość jest bardzo wysoka, a praca wyjątkowo niebezpieczna, jednak
ludzie ci nie mają wyboru i pokornie ją wykonują.
Pod ziemią do pracy wykorzystywane są konie, które również są eksploatowane do granic
możliwości (np. doczepianie dodatkowego, nadprogramowego wagonika do pociągu i
poganianie zmęczonego konia batem).
„Ale wyście powinni tego zabronić” – woła Judym podczas wizyty w kopalni.
„Ale zabraniam z całej duszy, ale już nie mam siły...” – odpowiada nadzorujący pracę
Korzecki.
Judym zrozumiał, że tutaj też – podobnie jak w Warszawie czy Cisach - niewiele można
zmienić.

Lekarz robotników – zderzenie z realiami


Wkrótce okazuje się, że posada przykopalnianego lekarza utworzona została pro forma, gdyż
realnie nie ma on żadnych możliwości udzielenia pomocy chorym górnikom. W gabinecie
brakuje nie tylko podstawowych leków, ale nawet krzeseł. Dyrektor kopalni nie chce
słyszeć o wydatkach na te cele. Odmawia badań profilaktycznych robotników, gdyż „ktoś
przecież musiałby za to zapłacić”. Nie jest również zainteresowany poprawą warunków
pracy na mniej szkodliwe, by ci wyleczeni nie wracali do tego samego wyniszczającego
środowiska. Nikogo nie interesuje praca ponad siły (w tym praca kobiet), ani też wysoka
wypadkowość. Nie liczą się ludzie, a tylko i wyłącznie zyski.
Judym ponownie czuje, że przyszło mu walczyć z wiatrakami i że tutaj najprawdopodobniej
także nic nie zdziała.

Bogactwo właściciela kontra bieda robotnicza


Na tle tragicznych warunków bytowych górników pokazane są eleganckie salony, w których
mieszka opływający w dostatek właściciel kopalni (w przeciwieństwie do wychudzonych
robotników jest on otyły) i jego zmanierowany syn oraz córka. W salonie znajdują się atłasowe
krzesła i miękkie dywany. Właściciel pokazuje gościom (Judymowi i Korzeckiemu) swój ostatni
zabytek – zegar kupiony „za bezcen”.
Judym i Joanna – etapy ich miłości
• Zapoznanie się w Paryżu
• Spotkanie w Cisach, wspólna praca na rzecz ubogich, poczucie pokrewieństwa
duchowego między postaciami
• Zakochani szukają nawzajem swojego towarzystwa, wpadając na siebie „niby
przypadkiem”. Szybko zbliżają się do siebie. Judym zaczyna nazywać w myślach
Joasię „swoją żoną”; czuje, że to jest „ta jedyna”
• Judym wyjeżdża z Cisów bez pożegnania z ukochaną
• Joasia odnalazła Tomasza w Sosnowcu. Między parą dochodzi do rozstrzygającej
rozmowy.

Nadzieje Joanny na wspólne życie


Po przyjeździe Joanny do Sosnowca podczas spaceru kobieta przedstawia Judymowi wizję
ich przyszłego, wspólnego życia: wrócą do Cisów, Joasia będzie felczerką i pomoże mu
w praktyce medycznej. Joasia twierdzi, że nie ma wielkich oczekiwań - żyć będą
skromnie, uczciwie, do wszystkiego dojdą pracą swoich rąk. Zależy jej zależy na
założeniu rodziny, gdyż jest sierotą i „dawno już straciła gniazdo rodzinne”. Chciałaby,
aby jej „życie tułacze się skończyło”.

„Muszę rozwalić te śmierdzące nory”


Judym jest zdania, że nie może założyć rodziny, gdyż nie pogodzi obowiązków męża i ojca
z zadaniami, które ma wobec społeczeństwa. Posiadanie rodziny siłą rzeczy oderwie
go od realizacji misji, do której czuje się powołany. Ma przecież do spłacenia „dług
społeczny”.
„To ja muszę rozwalić te śmierdzące nory” – stwierdza bohater. „Przecież to ja jestem za
to wszystko odpowiedzialny” – dodaje.
„Ja jestem z motłochu, z ostatniej hołoty” – mówi o sobie. „Ty jesteś z innej kasty” – mówi o
Joannie
Boi się, że „zakiełkuje w nim przyschnięte ziarno dorobkiewicza” i że będąc posiadaczem
rodziny, postawi na zarobkowanie, a nie na pracę u podstaw.
„Muszę być sam jeden, żeby [...] nikt mnie nie trzymał” – argumentuje Judym

Motyw rozdartej sosny


Do rozstania między zakochanymi dochodzi w pobliżu rozdartej sosny (drzewo zniszczone
przez piorun). Symbolizuje ona rozdarcie wewnętrzne Judyma i cierpienie emocjonalne
tej postaci. Judym z bólem serca rezygnuje z miłości i szczęścia osobistego. Decyduje
się na samotność, gdyż uważa, że musi w pełni zaangażować się w sprawy społeczne.
Chce temu poświęcić swe życie.

You might also like