Problem z poruszaniem w odbiorcy pewnych uczuć jest taki, że każdy odbierze
dzieło inaczej. Wszyscy mają różne doświadczenia życiowe i „uniwersalne”
przedstawienie „Cierpiącej duszy” byłoby prawie nierealne. A gdyby tak nie poruszać żadnej konkretnej tematyki, nie próbować inscenizować jakiejkolwiek sceny? W przypadku przekazu wizualnego, często wiele emocji może przekazać dzieło oszczędne, pozostawiające odbiorcy ogromne pole do interpretacji.
Człowiek. Pojedyncza sylwetka klęcząca na kolanach, przodem do
„malującego”. Twarz wykrzywiona w rozpaczliwym grymasie, z łzami cieknącymi po policzkach. Postać trzyma w rękach małą butelkę ze zwiniętym skrawkiem papieru. Co jest na nim napisane? Kim jest ta osoba? Obraz utrzymany jest w ciemnej kolorystyce. Cała scena wręcz emanuje mrokiem. Lekkie, zielonkawo-niebieskie światło oświetla głównie sylwetkę ze szczególnym nakierowaniem na twarz. Źródło światła nie jest widoczne, jednak wyraźnie pada z góry. W tle widać cienie, kontury różnych przedmiotów. Podłoże wykonane jest z ozdobnych, ale popękanych kafelków. na obrzeżach obrazu marmurowa podłoga ustępuje kałużom wody. Cały obraz jest lekko rozmazany w pionie. Przywodzi to na myśl spadający deszcz, jednak w wodzie na posadzce nie ma śladów kręgów po spadających kroplach, a postać jest zupełnie sucha.
Z tego wszystkiego najbardziej przykuwa uwagę ta twarz. Malarz specjalnie
wyraźnie ją zaznaczył i mimo rozmycia obrazu wciąż zarysowują się na niej szczegóły. Można tylko się domyślać, o czym myśli postać. To już zostaje dla własnych wymysłów odbiorców.