Professional Documents
Culture Documents
II Rzeczypospolitej.
Godło eskadry:
„Indyk"[b]
„Latający gronostaj z czerwonymi skrzydłami” [c]
Formowanie i szkolenie
Eskadra została sformowana jesienią 1937 roku na lotnisku Lwów-Skniłów, w składzie III
dywizjonu myśliwskiego 6 pułku lotniczego. Rozkaz wykonawczy początkowo przewidywał,
że formowanie nastąpi na bazie personelu i sprzętu 143 eskadry myśliwskiej 4 pułku
lotniczego, ale ostatecznie zdecydowano, że nowo formowany dywizjon powstanie w oparciu
o zasoby 133 eskadry myśliwskiej 3 pułku lotniczego w Poznaniu. 31 października 1937 10
samolotów P-7 przyleciało na lotnisko Skniłów. Kilka dni wcześniej transportem kolejowym
przybył z Poznania do Skniłowa personel techniczny i administracyjny[5]. Jeszcze w czasie
organizacji eskadra oddała swoje PZL P.7a 151 eskadrze myśliwskiej z Wilna. W zamian
otrzymała myśliwce PZL P. 11c[6]. Przysłane z różnych baz i parków lotniczych samoloty
początkowo przysparzały dużo kłopotów. Dowódca dywizjonu zmuszony był zawiesić na
pewien okres loty. Ekipy mechaników pracowały intensywnie nad przywróceniem samolotom
ich pełnej sprawności[7]. Pod koniec lutego 1938 eskadra dysponowała już etatową liczbą
pełnosprawnych samolotów[8]. W połowie marca, w związku z zatargiem polsko-litewskim,
eskadrę w trybie alarmowym przegrupowano na lotnisko Hutniki k. Brodów. Od kwietnia do
czerwca patrolowała na południowo-wschodnich rubieżach Polski realizując program
szkolenia i doskonalenia myśliwskiego. W sierpniu eskadra odleciała do Blędowa, skąd po
ukończeniu szkoły ognia została przerzucona na lotnisko Monasterzyska k. Buczacza,
przebywając tam na zasadzkach aż do zakończenia sprawy „Zaolzia”[8]. Na przełomie lat
1938/39 piloci przeszli przeszkolenie w zakresie obsługi radiostacji krótkofalowej typu
N2L/M. Radiostacje miały zasięg około 10 km w łączności pomiędzy samolotami w
powietrzu i 50 km w łączności pomiędzy ziemią i samolotem. Radiostacja nie pracowała na
podsłuchu, więc trzeba było ją przełączać na nadawanie lub na odbiór. Dźwignia przełącznika
fal radia znajdowała się w kabinie z lewej strony, poniżej przepustnicy, a wyłącznik na drążku
sterowym. Początkowo laryngofon radia był umieszczony na gardle. W 1939 roku
zmodernizowano je i umieszczono mikrofon nad ustami[9]. Zimą 1938/1939 piloci przebywali
na obozie narciarskim w Siankach. Przy bardziej sprzyjających warunkach atmosferycznych
odbywano loty indywidualne i zespołowe w rejonie lotniska Skniłów. W marcu 1939 klucz
Eskadry w składzie 4 samolotów P- 11 odleciał na polowe lotnisko Sarny i stanowił obsadę
eskadry KOP. Co miesiąc następowała wymiana pilotów, a pobyt kluczy trwał do 9 września
1939[8]. Zimą 1938/1939 część personelu lotniczego jednostki wzięła udział w kursie
narciarskim połączonym z wypoczynkiem i doskonalenia kondycji fizycznej pilotów. W
czasie zimy przeprowadzono zajęcia teoretyczne. Były to wykłady i kursy z różnych
przedmiotów. Podczas sprzyjającej pogody organizowano w rejonie lotniska indywidualne i
zespołowe loty treningowe[10].
Od marca cztery P.11 ze 161 eskadry stacjonowały na lądowisku nad granicą polsko-
radziecką, współpracując z Korpusem Ochrony Pogranicza, z comiesięczną wymianą
personelu. Stali tam do 24 sierpnia, dnia mobilizacji lotnictwa. Reszta eskadry wyruszyła w
połowie sierpnia na poligon Lubitów koło Sarn, gdzie kwaterowali pod namiotami i odbywali
ćwiczenia w strzelaniu do celów latających i naziemnych. 162 eskadra została w Skniłowie i
ja z nią. Sądziłem, że w obu eskadrach zorganizują nam intensywne szkolenie bojowe i tak
właśnie było w 161, ale 162 była w tym dość powolna i chaotyczna. Mieliśmy jedno duże
ćwiczenie bliskiej osłony lekkich bombowców i jedno przechwytywania. Resztę stanowiły
walki kołowe i loty w szyku, ale niestety żadnego strzelania do celów latających. Było mniej
więcej dwa razy tyle pilotów co samolotów, więc kolejka do latania była długa.
Mobilizacja eskadry
Zgodnie z rozkazem MOB nasze samoloty miały być przerzucone na lotnisko pod Widzewem
k. Łodzi. Rozpoczęły się przygotowania do załadowania sprzętu na wagony kolejowe.
Panował olbrzymi ruch. U wszystkich uwidaczniało się napięcie nerwowe. W pewnej chwili
zauważyłem „ostre spięcie” między kolegami, grożące niepotrzebnymi kłopotami dla obydwu.
Aby temu zapobiec, podbiegłem, by zażegnać spór i wówczas ciężka belka spadła na moją
nogę, powodując kontuzję stopy. Przełożeni byli mocno zaaferowani organizacją transportu,
więc udało mi się uniknąć skierowania na leczenie i wycofania z akcji. Musiałem wykazać
dużo silnej woli, by ukrywać się z bólem. Myślę, że nie było to najrozsądniejsze z mojej strony,
gdyż kontuzja dawała mi się we znaki przez prawie rok i dopiero w Anglii mogłem ubrać
normalne, skórzane obuwie — do tej pory mogłem chodzić tylko w pantoflach.